Professional Documents
Culture Documents
Alec Maclellan
„Tajemnica pustej ziemi”
5
Spis treci
Wstêp 9
Podziemny wiat 11
ródziemcy 105
Epilog 125
Bibliografia 126
6 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
7
Wstêp
Podziemny wiat
pisano o niej w czasach biblijnych i nawet jeszcze wczeniej. Dowiedzia³ siê zatem,
¿e wnêtrze naszej planety jest puste i przypuszczalnie zamieszkane od niepamiêtnych
czasów. Pewne opisy, na które siê natkn¹³, sugerowa³y, ¿e mieszkañcy podziemi mog¹
byæ ludmi ocala³ymi z zaginionych kontynentów Atlantydy lub Mu. Uciekli oni do
podziemnego wiata po zatoniêciu ich ojczystych l¹dów.
Podobnie jak inni, których poci¹ga³a ta godna uwagi opowieæ, Fort wyczyta³, ¿e
zdaniem wczeniejszych badaczy Ziemia ma kszta³t p¹czka podobnego do otaczaj¹-
cych j¹ pasów Van Allena i ¿e istnieje wiele teorii wyjaniaj¹cych, dlaczego nie jest
tak jednolita, jak twierdzi oficjalna nauka, lecz pusta, z centralnym s³oñcem w rodku
oraz w³asn¹, przyjazn¹ ¿yciu atmosfer¹ i klimatem. Oba bieguny Ziemi mia³y byæ
olbrzymimi dziurami prowadz¹cymi do podziemnego wiata, otworami o rednicy
od 1287 do 2252 kilometrów, o szerokoci mniej wiêcej 482 kilometrów w najwê¿-
szym miejscu, przebijaj¹cymi siê przez skorupê ziemsk¹ o przeciêtnej gruboci 1448
kilometrów. Przez nie w³anie morzem lub powietrzem mogli tam dotrzeæ bada-
cze nieznanych l¹dów. We wnêtrzu znajdowa³ siê podziemny raj, z³o¿ony z oce-
anów i l¹dów oraz z ¿yznej i bogatej gleby mog¹cej wykarmiæ roliny, zwierzêta i lu-
dzi niemal zwierciadlane odbicie naszego wiata.
Natomiast podrêczniki naukowe, które przeczyta³ Fort, poinformowa³y go, i¿
Ziemia jest jednolit¹, sp³aszczon¹ kul¹ o promieniu równikowym wynosz¹cym 6378
kilometrów, a biegunowym 6356 kilometrów. Uwa¿ano, ¿e sk³ada siê ona z j¹dra
wewnêtrznego odleg³ego od jej rodka o jakie 1287 kilometrów, z j¹dra zewnêtrzne-
go oddalonego o mniej wiêcej 1526 kilometrów (prawdopodobnie z³o¿onego z p³yn-
nego ¿elaza i niklu) oraz z p³aszcza z twardych ska³ o gruboci oko³o 2896 kilome-
trów, oddzielonego od zewnêtrznej skorupy warstw¹ grub¹ na 4 do 8 kilometrów.
Powierzchnia l¹dów na Ziemi wynosi oko³o 91 milionów kilometrów kwadratowych,
a dna mórz i oceanów 223 miliony kilometrów kwadratowych. Wagê naszej plane-
ty oceniano na 6 sekstylionów ton.
Im wiêcej Fort czyta³, tym bardziej ros³o w nim przekonanie jak u innych bada-
czy Pustej Ziemi przed nim i po nim ¿e olbrzymi obszar pod powierzchni¹ Ziemi
nadal pozostaje ca³kowicie nieznany. Rzuci³ wiêc wyzwanie zarozumia³oci i kom-
petencji uczonych, zgadzaj¹c siê z innym przypuszczeniem, ¿e jeli Ziemia jest jed-
nolit¹ kul¹, musia³aby wa¿yæ ponad 6 sekstylionów ton. Wydawa³o siê prawdopo-
dobne, ¿e wewnêtrzne j¹dro, którego sk³adu nauka nie potrafi³a ca³kowicie okreliæ,
mog³o mieæ promieñ licz¹cy oko³o 3539 kilometrów a wiêc pomieciæ, powiedzmy,
Ksiê¿yc, którego rednica wynosi 3475 kilometrów. W takim razie co mog³o siê tam
znajdowaæ?
Charles Fort zapisa³ wszystkie legendy i teorie, na które natrafi³, powtarzaj¹c je
w swoim charakterystycznym stylu: mieszance wywo³uj¹cych g³êbokie wra¿enie da-
nych i, wtr¹canych od czasu do czasu, w³asnych opinii. Chocia¿ zawsze gotów by³
przyznaæ, ¿e czêæ wykorzystanego materia³u mog³a byæ niewiele warta w wietle
nauki, nigdy jednak nie zmieni³ swego g³êbokiego przekonania, i¿ we wszystkim ist-
nieje jaka jednoæ nawet w pozornie nie zwi¹zanych ze sob¹ faktach. Niektórzy
ludzie zapewne uznaj¹ za szalon¹ teoriê, ¿e ich wiat jest jednak pusty w rodku, ale
Podziemny wiat 13
badacze problemu nadal dysponuj¹ du¿¹ iloci¹ dowodów na jego poparcie. A jeli
tak siê rzeczy maj¹, wyjania to wiêkszoæ zjawisk, które Fort opisa³ w swojej pracy.
Ksi¹¿ki Charlesa Forta, które doprowadzi³y do za³o¿enia Fortean Society maj¹-
cej kontynuowaæ jego pracê, a póniej do powstania miesiêcznika Fortean Times,
zachêci³y równie¿ póniejsze pokolenia pisarzy do traktowania nieprawdopodobnych
wydarzeñ bez uprzedzeñ. Ludzie tacy jak Graham Hancock, niedawno nazwany
w Sunday Timesie Indian¹ Jonesem archeologii alternatywnej, to autor bestsel-
lerów, a wród nich ksi¹¿ki lady palców bogów, sprzedanej w ponad czterech milio-
nach egzemplarzy, i serialu telewizyjnego Quest for the Lost Civilisation (W poszuki-
waniu zaginionej cywilizacji), sta³ siê powszechnie znany na wiecie.
Hancock wysun¹³ teoriê, ¿e nieznana, wysoko rozwiniêta cywilizacja, która uleg³a
zniszczeniu w ogólnowiatowym kataklizmie pod koniec epoki lodowcowej, oko³o
10500 lat p.n.e., mog³a daæ pocz¹tek tak oddalonym od siebie kulturom jak Egipt,
Peru, Meksyk i Kambod¿a. Ten by³y korespondent prasowy z Afryki Wschodniej na
pewno rzuci³ nowe wiat³o na tak godne uwagi cuda wiata staro¿ytnego, jak megali-
ty z Wielkiej Brytanii i Francji oraz wielkie budowle z Ameryki Po³udniowej. Odkry³
te¿ w pobli¿u japoñskiej wyspy Yonaguni niezwyk³¹, zatopion¹ w morzu piramidê,
która, jak siê uwa¿a, znajdowa³a siê ponad powierzchni¹ wody wiêcej ni¿ 10 000 lat
temu. A przecie¿, choæ jego odkrycia i wnioski s¹ tak niezwyk³e, dziwiê siê, dlaczego
nie zauwa¿y³ lub pomin¹³ milczeniem mo¿liwoæ, ¿e opisywane przez niego wp³y-
wy kulturalne, mog³y równie dobrze byæ dzie³em ludzi, którzy uciekli do Pustej Zie-
mi lub nawet stamt¹d siê wywodzili.
Ksi¹¿ki Hancocka nale¿¹ do tej samej tradycji co dzie³a ojców za³o¿ycieli ostat-
niej fazy nauki alternatywnej, a wiêc szwajcarskiego pisarza Ericha von Dänikena
i Amerykanina Charlesa Berlitza. Berlitz zdoby³ miêdzynarodow¹ s³awê opowieci¹
o niewyjanionych znikniêciach w monografii Trójk¹t bermudzki, a ostatnio poruszy³
temat Pustej Ziemi w ksi¹¿ce World of Strange Phenomena (wiat fenomenów, 1990):
Wiara w pust¹ ziemiê pojawia siê w wielu kulturach na ca³ym wiecie i zwolennicy
tej teorii wskazuj¹, ¿e wiele rzeczy w przyrodzie na przyk³ad koci, ¿o³¹dek, owoce
i zwierzêta zbudowane s¹ wokó³ wewnêtrznej pró¿ni. Logika nakazuje wiêc przy-
j¹æ za³o¿enie, i¿ podobnie rzecz ma siê z Ziemi¹.
Erich von Däniken równie¿ pojawi³ siê na tej scenie ze wiatowym bestsellerem
Chariots of the Gods? (Rydwany bogów, 1969). Stara³ siê udowodniæ, ¿e przybysze
z Kosmosu odwiedzali Ziemiê zarówno w prehistorii, jak i w czasach historycznych.
Ostatnio jednak zmieni³ temat badañ z nieba na sam¹ Ziemiê i uwa¿a, ¿e odpowied
na to, co znajduje siê w podziemnym wiecie, mo¿na znaleæ w ³atwiejszy sposób ni¿
poprzez poszukiwania otworów na biegunach. W kwietniu 1998 roku, w wywiadzie
udzielonym czasopismu Encounters, wysun¹³ przypuszczenie, ¿e wejcie do Pustej
Ziemi mo¿e znajdowaæ siê w wielkich piramidach w Gizie w Egipcie:
nam ona wnêtrze szybu, którego ludzkie oczy nie ogl¹da³y od co najmniej 4 500 lat. Na
jego koñcu znajduj¹ siê staro¿ytne drzwi. Z pomoc¹ lasera Gatenbrink zdo³a³ wykazaæ,
¿e korytarz ten prowadzi do dalszej, nie zbadanej czêci piramidy. Czy mo¿e to byæ
wejcie do podziemnego wiata, o którym mówiono od tysiêcy lat?
Prawie 5 000 000 000 lat temu Ziemia by³a tylko olbrzymi¹ kul¹ z³o¿on¹ z gor¹-
cych, wiruj¹cych gazów, które powoli siê och³adza³y. Zgodnie z prawami fizyki, styg-
n¹ce gazy kondensuj¹ siê, pozwalaj¹c kuli naszej planecie zgêszczaæ siê w miarê,
jak gor¹co siê rozprasza³o. Fizycy uwa¿aj¹, i¿ proces ten mia³ postaæ wiruj¹cej spirali,
tak ¿e si³a grawitacji stopniowo zagêszcza³a gazy, a¿ mniej wiêcej 2 800 000 000 lat
temu zamieni³y siê one w tward¹ kulê.
Tak przedstawia siê teoria jednolitej Ziemi i rzeczywicie, próbki pobrane z j¹dra
naszej planety dziêki wierceniom g³êbinowym zdaj¹ siê j¹ potwierdzaæ, choæ odwierty te
dotar³y jedynie na pewn¹ g³êbokoæ. Dowiadczenia wykaza³y, ¿e temperatura wnêtrza
Ziemi ronie wraz g³êbokoci¹, chocia¿ znowu jest to prawdziwe tylko do tych g³êbi, do
których dotar³y odwierty. Wobec tego, jak twierdzi tradycyjna nauka, mo¿na za³o¿yæ, ¿e
nasz wiat jest jednolity od powierzchni do j¹dra. Ale czy rzeczywicie?
Chocia¿ teoria ta zosta³a powszechnie zaakceptowana, jeli chodzi o ewolucjê
wielkich cia³ niebieskich, takich jak gwiazdy, wydaje siê, i¿ nie jest ostatnim s³owem
w odniesieniu do narodzin planet typu Ziemi. I rzeczywicie, zbadanie dzia³ania si³y
odrodkowej pozwala dojrzeæ ca³kowicie odmienn¹ mo¿liwoæ. Grawitacja, jak wie-
my, próbuje przyci¹gaæ wszystkie cia³a materialne do rodka, natomiast si³a odrod-
kowa zachowuje siê wrêcz przeciwnie. Pamiêtaj¹c o tym Cate Malone, amerykañska
badaczka Pustej Ziemi, przytoczy³a powszechnie znany przyk³ad, aby wyjaniæ, co
jej zdaniem wydarzy³o siê wtedy, gdy powstawa³ nasz wiat. W artykule zamieszczo-
nym w periodyku Exposure, tom 3, nr 2, pisze:
Nauka akceptuje fakt, ¿e Ziemia obraca siê wokó³ swojej osi. Si³a odrodkowa
sprawia, i¿ planeta wybrzusza siê lekko na równiku i sp³aszcza na biegunach. ¯eby
wyobraziæ sobie, jak mog³a powstaæ nasza planetarna ojczyzna, proszê pomyleæ
o pralce podczas prania. Os³ona (gazy, p³yny i cz¹steczki materii) s¹ odrzucane na
zewn¹trz ku ciankom pralki (grawitacja). Natomiast we wnêtrzu nic nie pozostaje
Podziemny wiat 15
i tak tworzy siê pusty rodek. Podobnie jak Ziemia nigdy nie przestanie siê obracaæ,
tak ta pralka nigdy nie znieruchomieje. Je¿eli pralka nadal bêdzie dzia³aæ, czy woda
i ubrania zaczn¹ skupiaæ siê w centrum bêbna, czy te¿ bêd¹ wirowaæ bez koñca wokó³
pustego rodka?
Istnieje pewna wa¿na cecha charakterystyczna si³y odrodkowej, której nie mo-
¿emy pomin¹æ. Si³a ta znacznie s³abnie, kiedy zbli¿a siê pod k¹tem prostym do kierun-
ku obrotu. Najprostszym wyjanieniem tego zachowania jest woda w basenie. Je¿eli
wyci¹gnie siê zatyczkê i pozwoli wodzie wyp³ywaæ z basenu, co w koñcu zobaczymy?
Wir, czyli pust¹ przestrzeñ otoczon¹ szybko obracaj¹cymi siê cz¹stkami wody.
A teraz wyobramy sobie tê sam¹ zasadê w odniesieniu do podlegaj¹cego prze-
ciwstawnym wp³ywom cia³a, które w przysz³oci mia³o siê staæ nasz¹ Ziemi¹. Dzia³a-
j¹c pod k¹tem prostym w odniesieniu do osi, wokó³ której wirowa³a powstaj¹ca pla-
neta innymi s³owy, do biegunów si³a odrodkowa by³a tam znacznie s³absza ni¿
gdzie indziej, zw³aszcza za na równiku. Dlatego choæ na równiku Ziemi si³a odrod-
kowa mog³a zatrzymaæ pod¹¿aj¹c¹ w stronê rodka ciê¿koci materiê w odleg³oci
oko³o 12872 kilometrów, mia³a znaczniej mniej powodzenia w okolicy biegunów, po-
wstrzymuj¹c kurczenie siê na dystansie oko³o 2252 kilometrów. W wyniku tego natu-
ralnego kompromisu nasza planeta zakoñczy³a ewolucjê jako pusta w rodku kula
o rednicy 12872 kilometrów i otworach na biegunach o rednicy 2252 kilometrów.
Inna teoria o Pustej Ziemi sugeruje, ¿e swoj¹ energiê to wewnêtrzne s³oñce za-
wdziêcza rozszczepianiu atomów, a nie ich fuzji, jak to ma miejsce w gwiazdach.
Wystarczy, i¿ bêdzie mia³o rednicê paruset kilometrów, by wa¿yæ miliony ton i da-
waæ dostatecznie du¿o wiat³a wewnêtrznemu wiatu. A poniewa¿ ten maleñki glob
istnieje dziêki energii nuklearnej, powinien mieæ pole magnetyczne tak jak S³oñce.
Sejsmolodzy oczywicie wol¹ wyjanienie, ¿e wewnêtrzne j¹dro Ziemi jest p³yn-
ne, poniewa¿ niektóre rodzaje fal mog¹ wêdrowaæ tylko przez cia³a sta³e, a nie przez
p³yny, gazy lub pró¿niê. W rodowisku naukowym istnieje wiele ró¿norodnych opi-
nii, zw³aszcza za na temat przypuszczenia, ¿e nawet jeli wewnêtrzne j¹dro Ziemi
jest rozpalon¹ kul¹, to nak³adaj¹cy siê na nie p³aszcz skalny musi mieæ dwie odrêbne
strefy, jedn¹ bli¿sz¹ j¹dra, gdzie gor¹co i cinienie sprawiaj¹, ¿e dochodzi do p³yniê-
cia ska³ i dalsz¹, gdzie mo¿e wyst¹piæ prze³om. G³ównym punktem spornym jest
g³êbokoæ tej zewnêtrznej strefy.
Profesor Frank D. Adams z Montreal University wykaza³ niedawno dowiadczalnie,
¿e puste przestrzenie mog¹ istnieæ w granicie na g³êbokoci 17,6 kilometra. Jego wnioski
popar³ matematyk Louis V. King, który obliczy³, ¿e przy normalnej temperaturze takie
pustki mog³yby istnieæ na g³êbokoci od 27,6 do 33,6 kilometra. Niedawno odkryte
szesnacie Pasów Rousa, które ukazuj¹ p³aszczyzyny prze³amania ca³kowicie przeni-
kaj¹ce glob ziemski, dostarczaj¹ dodatkowych argumentów na rzecz takiej mo¿liwoci.
Inny badacz Pustej Ziemi, Jan Lamprecht, gotów jest posun¹æ siê jeszcze dalej
w tej dyskusji, jak wyjani³ niedawno w licie do autora:
Badacze zagadki Pustej Ziemi przytoczyli te¿ pewn¹ liczbê innych anomalii, któ-
re tylko pog³êbiaj¹ tê tajemnicê. Na przyk³ad polarnicy od pokoleñ mówili o nieocze-
kiwanie wysokich temperaturach panuj¹cych w najbardziej wysuniêtych na pó³noc
i po³udnie strefach podbiegunowych. Obliczono, ¿e w niektórych przypadkach tem-
peratury te by³y a¿ do 30 stopni wy¿sze ni¿ wtedy, gdyby tylko s³oñce ogrzewa³o te
Podziemny wiat 17
Najbardziej oczywiste pytanie, które mo¿na zadaæ w tym miejscu, brzmi: je¿eli
Pusta Ziemia istnieje, dlaczego trudno dostrzec otwory na biegunach? Odpowied
jest taka sama, jak na pytanie, dlaczego ludzkie oko nie widzi, ¿e Ziemia jest okr¹g³a:
poniewa¿ zakrzywia siê ona stopniowo. Podobnie nie da siê dostrzec krzywizny wiel-
kich otworów na biegunach; zreszt¹ obszary te zazwyczaj przes³aniaj¹ gêste chmury,
co utrudnia zadanie nawet sztucznym satelitom okr¹¿aj¹cym Ziemiê. wiadomie u¿y-
³em s³owa utrudnia, a nie uniemo¿liwia. Póniej wyjaniê dlaczego.
Na podstawie tych faktów nie mo¿na odrzuciæ hipotezy Pustej Ziemi jako zwy-
k³ej pog³oski czy fantastycznego przypuszczenia. Istniej¹ przecie¿ dowody potwier-
dzaj¹ce istnienie podziemnego wiata, opowieci tych, którzy wyruszyli na jego po-
szukiwanie zarówno wykszta³conych ludzi i naukowców, jak i ekscentryków
i maj¹cych chwalebne zamiary dziwaków oraz domys³y, kto mo¿e tam ¿yæ. Wszyst-
ko to razem podbudowuje tê niezwyk³¹ tezê i umo¿liwia ci¹gle zaskakuj¹c¹ wêdrów-
kê po historii naszego wiata.
20 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
Staro¿ytne legendy
o pustych przestrzeniach
rych, przystojnych mê¿czyzn i kobiet, którzy, wed³ug irlandzkiej legendy, byli ludem
bogini Dany i przybyli do Irlandii z piêknej krainy na pó³nocy. Rzymski filozof
Lukrecjusz, który w swoim dziele zastanawia³ siê nad pochodzeniem wszechwiata,
napisa³ o nich: Przez wiele lat wiedli ¿ycie w g³êbinach Ziemi, za Robert Char-
roux doda³ jeszcze bardziej znacz¹co: Tuatha Dé Danann przywieli ze swojej oj-
czyzny magiczne przedmioty: Miecz Nuady, W³óczniê Luga, Kocio³ Dagdy i Kamieñ
zwany Fal, czyli G³az Przeznaczenia, który krzycza³, gdy wst¹pi³ nañ prawowity król.
Ksiêga Burej Krowy powiada, ¿e w przeciwieñstwie do gwa³townych Fomorów,
Tuatha Dé Danann uwa¿ano za bogów wiat³a i dobroci. Choæ w razie potrzeby byli
dzielnymi i mê¿nymi wojownikami, starali siê wprowadziæ w Irlandii taki sam pokój
i harmoniê, jakie panowa³y w ich zamorskiej ojczynie. Najwidoczniej byli wyj¹tko-
wym ludem i, jak zauwa¿y³ Peter Berresford Elias w Dictionary of Irish Mythology
(S³ownik mitologii irlandzkiej, 1987) kiedy mnisi chrzecijañscy zaczêli spisywaæ
[irlandzkie] sagi, zdegradowali bogów i boginie do bohaterów i bohaterek, choæ w wie-
lu przypadkach pozostawili im podobne boskim zdolnoci.
Powiedziawszy to, muszê dodaæ, ¿e Tuatha Dé Danann nie byli ca³kowicie su-
permê¿czyznami i superkobietami. Tak jak zwykli ludzie szukali szczêcia, przyjem-
noci oraz mi³oci i najwidoczniej przedstawicielom obu p³ci nieobce by³y pewne
wady i na³ogi. Jasne jest te¿, ¿e przewy¿szali inteligencj¹ wszystkie inne ówczesne
ludy oraz w³adali tajemniczymi mocami, których nikt inny nie rozumia³, jak wspomi-
na Lady Wilde w Ancient Legends od Ireland (Staro¿ytne legendy Irlandii, 1888):
zabije go jego w³asny wnuk, poleci³ zbudowaæ na wyspie Tory kryszta³ow¹ wie¿ê
i uwiêzi³ w niej swoj¹ jedyn¹ córkê Ethlinn, by nigdy nie mia³a dziecka.
Kiedy wieci o tej piêknej wiêniarce dotar³y do uszu Ciana, syna Diana Cechta,
lekarza ludu bogini Dany jak twierdzi legenda przysi¹g³ on uwolniæ dziewczynê.
W kobiecym przebraniu zdo³a³ oszukaæ stra¿ników i dotar³ do Ethlinn. Szybko jed-
nak zorientowa³ siê, ¿e nigdy nie wydobêdzie jej z wie¿y. Odby³ wiêc z ni¹ stosunek
mi³osny i wymkn¹³ siê przed witem. Kiedy póniej Balor us³ysza³ o ci¹¿y Ethlinn,
musia³ zdaæ sobie sprawê, ¿e jego najgorsze obawy siê sprawdzi³y.
Podczas s³ynnej bitwy na Magh Tuireadh, Fomorowie starli siê z Tuatha Dé Da-
nann i choæ Balor zdo³a³ zabiæ dzielnego Nuadê, jego oddzia³y ponios³y du¿e straty.
Tak jak przepowiedziano, Balor zgin¹³ póniej z rêki swego wnuka Lugha i z jego
mierci¹ zakoñczy³y siê fomoriañskie rz¹dy terroru w Irlandii (interesuj¹ce, ¿e imiê
tego z³ego w³adcy nadal fascynuje mieszkañców Tory i kiedy w 1931 roku na pozo-
sta³ociach prehistorycznych fortyfikacji znaleziono niewielki skarb el¿bietañskich
monet, znalazczyni nie w¹tpi³a, ¿e by³y to pieni¹dze Balora).
Przez pewien czas Irlandia cieszy³a siê pokojem i rozwojem pod dobroczynnymi
rz¹dami Tuatha Dé Danann, a¿ inny lud, Milezowie, rzuci³ im wyzwanie. Plemiê to,
pochodz¹ce z Hiszpanii, nazwano tak od Milesiusa (co znaczy ¿o³nierz), którego
przodkowie mieli wywodziæ siê ze staro¿ytnego Egiptu. Dzisiaj lud ten powszechnie
uwa¿a siê za ostatni¹ grupê prehistorycznych najedców i przodków celtyckich Go-
idelów, dzisiejszych mieszkañców Irlandii. To w³anie czterej synowie Milesiusa
Eber, Amergin, Ir i Colpa dokonali podboju Irlandii i pokonali Tuatha Dé Danann.
W tym momencie opowieæ ta staje siê jeszcze bardziej tajemnicza.
Wed³ug wiêkszoci relacji, ocaleli Tuatha Dé Danann zostali wygnani z Irlandii
i wrócili do swych bajecznych miast na pó³nocy. Czy mogli powróciæ do swojej oj-
czyzny wewn¹trz Ziemi? Historycy John Michell i Robert J. M. Rickard w ksi¹¿ce
Phenomena (Fenomeny, 1977), w rozdziale powiêconym Pustej Ziemi uwa¿aj¹, ¿e
takiej mo¿liwoci nie sposób wykluczyæ:
Je¿eli w tych staro¿ytnych mitach i opowieciach jest jakie db³o prawdy, miêdzy
dolnym i górnym wiatem musia³ istnieæ o¿ywiony ruch. Ludzie przenosili siê z jednego
do drugiego. Na przyk³ad pamiêtamy, ¿e wed³ug starych irlandzkich legend przed wie-
kami rozgorza³a bitwa miêdzy Milezami i w³adaj¹cymi moc¹ czarodziejsk¹ Tuatha Dé
Danann o panowanie nad krajem. W koñcu podzielili go miêdzy siebie: zwyciêscy Mi-
lezowie wziêli górn¹ po³owê, wypêdzaj¹c starszy lud pod powierzchniê Ziemi.
pewno nie ma drugiego takiego w ca³ej Irlandii i s¹ na nim trzy dziwaczne znaki,
których pochodzenia dot¹d nie wyjaniono. Wysuniêto tylko przypuszczenie, ¿e jest
on dzie³em jakiego rzemielnika z plemienia bogini Dany, a naciêcia na nim to lady
prób zniszczenia go przez Milezów nieudanych, poniewa¿ okaza³ siê za twardy.
Ostateczne wnioski czekaj¹ na dalsze badania.
Inna tradycja twierdzi, ¿e Tuatha Dé Danann udali siê do ojczyzny swoich przod-
ków przez wielki, podobny do krateru otwór w pó³nocnych klifach wyspy Tory. Szero-
ka na oko³o 45 metrów u góry, dziura ta zwê¿a siê znacznie ku do³owi, schodz¹c ku
morzu, które czêsto j¹ zalewa przez otwór w pobli¿u podnó¿a klifów. Nic wiêc dziwne-
go, ¿e wyspiarze spogl¹daj¹ na to miejsce ze strachem i ¿e wielu unika go noc¹. Niektó-
rzy nawet twierdz¹, i¿ s³yszeli dziwne odg³osy wydobywaj¹ce siê z tego otworu...
Michell i Rickard napisali równie¿, ¿e kiedy Tuatha Dé Danann zniknêli pod
ziemi¹, ulegli degradacji w oczach Irlandczyków i opowieci o nich po³¹czono z ba-
niami o sheegees (elfach) i innych czarodziejskich istotach. Czy mo¿liwe jest, ¿e ten
tajemniczy lud wywodzi³ siê z Pustej Ziemi? Niektórzy uczeni przypuszczali, i¿ Tu-
atha Dé Danann byli z pochodzenia Normanami, choæ na ¿adnej mapie Skandynawii
nie ma bajecznych miast Falais, Gorias, Finias i Murias, z których mieli przybyæ. Nie
ma te¿ ¿adnych dowodów na to, ¿e ówczeni Skandynawowie byli tak inteligentni lub
tak zaawansowani w dziedzinie techniki, nauki i medycyny jak Tuatha Dé Danann
w tym okresie ich historii. Jeli jednak pochodzili oni z krainy poza biegunami, jak
s¹dz¹ badacze Pustej Ziemi, byli wiêc tylko jak przypuszczaj¹ Michell i Rickard
ostatnimi z licznych goci przyby³ych na powierzchniê naszej planety, poczynaj¹c od
najdawniejszych czasów.
Grecki filozof Platon (ok. 427-347 p.n.e.) przypuszczalnie by³ pierwszym cz³o-
wiekiem, który pisa³ o podziemnym wiecie. W kilku swoich pracach wspomina o ol-
brzymich podziemnych potokach i tunelach, zarówno szerokich, jak i w¹skich, we
* Biblia to jest Pismo wiête Starego i Nowego Testamentu z apokryfami, Warszawa 1990.
26 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
wnêtrzu Ziemi, pisze te¿ o tych, którzy mog¹ tam mieszkaæ. Stwierdza mianowicie,
¿e prawdziwym domem boga Apollina jest piêkna kraina Hyperborejczyków, ziemia
¿ycia wiecznego, gdzie, jak powiadaj¹ mity, spotka³y siê dwa go³êbie wypuszczone
z przeciwleg³ych krañców Ziemi. Dla podkrelenia zwi¹zków Apollina z tym obsza-
rem dodaje, ¿e jego matka Latona, urodzi³a siê na oceanie daleko poza Wiatrem Pó³-
nocnym. Apollo za siedzi w samym rodku, na pêpku Ziemi i to w³anie on objania
religiê ca³ej ludzkoci. Dla osób wierz¹cych w Pust¹ Ziemiê pêpek Ziemi jest do-
wodem na to, ¿e ten wielki filozof mia³ na myli wiat podziemny.
Pierwszym cz³owiekiem, który napisa³ ca³¹ pracê powiêcon¹ koncepcji Pustej
Ziemi by³, co mo¿e wydaæ siê zaskakuj¹ce, Edmund Halley, angielski astronom i ma-
tematyk (1656-1742). To w³anie on w 1682 roku zauwa¿y³ kometê nazwan¹ dzi
jego nazwiskiem. Dziesiêæ lat póniej mianowano go astronomem królewskim. Hal-
ley by³ bliskim przyjacielem Isaaca Newtona i przedyskutowa³ z nim szczegó³owo
jego epokowe dzie³o Philosophia Naturalis Principia Mathematica (Matematyczne
podstawy filozofii przyrody, 1687); z niego to wywodz¹ siê równania matematyczne,
które sta³y siê podstaw¹ ca³ej wspó³czesnej in¿ynierii technicznej. Jednak choæ Hal-
ley zgadza³ siê z zaproponowanymi przez swego przyjaciela wyjanieniami ró¿nych
rodzajów zjawisk, od ruchów planet do spadania kuli armatniej, nie znalaz³ jednak
odpowiedzi na pewne anomalie, na przyk³ad deklinacje magnetyczne. Halleyowi cho-
dzi³o zw³aszcza o to, ¿e bieguny magnetyczne Ziemi te, na które wskazuje ig³a kom-
pasu raczej wêdruj¹ ni¿ stoj¹ w miejscu.
Rezultatem tych rozwa¿añ by³ artyku³: An Account of the Cause of the Change of
the Variation of the Magnetic Needle (Wyjanienie przyczyny zmian deklinacji ig³y
magnetycznej wraz z hipotez¹ o wewnêtrznej budowie Ziemi), opublikowany w Phi-
losophical Transaction wydawanym przez Royal Society of London w roku 1692.
W tej d³ugiej pracy, w oparciu o matematykê i filozofiê, Halley wysun¹³ hipotezê, ¿e
Ziemia nie jest cia³em jednolitym, lecz pustym w rodku. Mia³a te¿ zawieraæ trzy
sfery, które, jak powiedzia³, rozwi¹zywa³y problem deklinacji magnetycznej. Wed³ug
Halleya wystarczy³o przyj¹æ, i¿ bieguny magnetyczne w istocie znajdowa³y siê na
jednej lub dwóch wewnêtrznych sferach i ¿e obraca³y siê wokó³ osi z nieco inn¹ szyb-
koci¹ ni¿ zewnêtrzna skorupa Ziemi. Sedno swojej tezy Halley uj¹³ nastêpuj¹co:
Zewnêtrzne czêci globu mo¿na nazwaæ skorup¹, za wewnêtrzne j¹drem lub
wewnêtrznym globusem, zawartym w rodku naszego, z p³ynn¹ substancj¹ pomiêdzy
nimi. Maj¹c ten sam wspólny rodek i o obrotu dobowego, mog¹ obracaæ siê wokó³
naszej Ziemi co 24 godziny; jednak¿e ta zewnêtrzna sfera ma ruch obrotowy nieco
wolniejszy lub szybszy ni¿ wewnêtrzna kula. Wraz z up³ywem czasu nawet bardzo
niewielkie powtarzaj¹ce siê ró¿nice staj¹ siê wyczuwalne. Dlatego wewnêtrzne czê-
ci bêd¹ stopniowo oddalaæ siê od zewnêtrznych i nie dotrzymuj¹c sobie kroku zda-
waæ siê przesuwaæ albo na wschód, albo na zachód dziêki ró¿nicy ich obrotów. Za³o-
¿ywszy zatem, ¿e wewnêtrzna sfera bêdzie mia³a taki w³anie ruch, rozwi¹¿emy tê
zagadkê. Je¿eli bowiem zewnêtrzna skorupa Ziemi bêdzie magnesem, a jej bieguny
bêd¹ siê znajdowa³y w pewnej odleg³oci od biegunów obrotu dobowego; i jeli we-
Staro¿ytne legendy o pustych przestrzeniach 27
wnêtrzne j¹dro bêdzie takim samym magnesem maj¹cym swoje bieguny w dwóch ró¿-
nych miejscach, równie¿ odleg³ych od jego osi; wówczas te ostatnie poprzez stopnio-
w¹ i powoln¹ przemianê ruchu zmieni¹ swoje po³o¿enie w stosunku do skorupy ze-
wnêtrznej; w ten sposób mo¿emy daæ rozs¹dne wyjanienie deklinacji magnetycznej,
a nikt dot¹d nie podj¹³ takiej próby.
Narysowany przez Halleya diagram Pustej Ziemi, który pojawi³ siê w jego artykule
w Philosophical Transactions
8 tysiêcy mil angielskich [12872 kilometrów], zak³adam, ¿e jej skorupa ma gruboæ 500
mil [804,5 kilometrów], przyjmujê te¿ nastêpne 500 mil dla strefy poredniej, niezbêd-
nej dla wielkiej atmosfery nale¿¹cej do planety Wenus; Wenus przydzielam skorupê tej
samej gruboci i pozostawiam tak¹ sam¹ przestrzeñ miêdzy jej sklepieniem a Marsem;
podobnie co do Marsa i Merkurego; co do tej ostatniej kuli zak³adam, ¿e jest jednolita
i ¿e ma oko³o 2 tysiêcy mil [3218 kilometrów] rednicy.
Jakkolwiek Mather bez ¿enady niemal dos³ownie powtórzy³ tezê Halleya, mo¿na
powiedzieæ, ¿e pomóg³ w przetrwaniu koncepcji Pustej Ziemi, gdy¿ póniejsze poko-
lenia czytelników, szukaj¹c w jego pracach opowieci o diab³ach, demonach i innych
dziwacznych zjawiskach wszelkiego rodzaju, natknê³y siê na ten wa¿ny rodzia³.
P³odny szwajcarski matematyk Leonhard Euler (1707-1783), który opracowa³
nowe metody rozwi¹zywania problemów obserwacji astronomicznych, twierdzi³ pó-
niej, ¿e jeli wnêtrze Ziemi jest puste, mo¿e tam byæ tylko jeden wiat wewnêtrzny
z owietlaj¹cym go rodkowym s³oñcem. Sir John Leslie (1766-1832), szkocki filo-
zof natury, który prowadzi³ eksperymenty z promieniowaniem, uwa¿a³ przeciwnie,
¿e ten wiat wewnêtrzny powinien raczej mieæ dwa s³oñca kr¹¿¹ce wokó³ wspólnego
rodka ciê¿koci. Nawet nazwa³ je Plutonem, od greckiego boga podziemi, i Prozer-
pin¹, od imienia jego ¿ony.
Jednak pomimo komentarzy tych wszystkich uczonych mê¿ów i zainteresowania
opinii publicznej, minê³o niemal sto lat, zanim kto zaj¹³ siê zagadk¹ Pustej Ziemi
z takim samym zaanga¿owaniem, jak sir Edmund Halley. Tym razem wszak¿e okaza³
siê nim cz³owiek, który nie tylko by³ zainteresowany wyjanieniem pewnej teorii, jak
astronom królewski, lecz tak¿e zamierza³ odwiedziæ podziemny wiat. Nie w¹tpi³
bowiem, ¿e znajduje siê on pod jego stopami.
30 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
Niestety, wiêkszoæ mieszkañców Hamilton ma³o wie o ¿yciu Symmesa lub o je-
go teorii. Ci, którzy o nim s³yszeli, uwa¿aj¹ go za dziwaka, który wykoñczy³ siê podró-
¿uj¹c niepotrzebnie po kraju, wyjaniaj¹c swoje zwariowane teorie i daremnie próbu-
j¹c zdobyæ poparcie dla ekspedycji do wiata wewnêtrznego. Po wybitnej karierze
wojskowej Symmes powiêci³ siê bez reszty wyjanieniu odwiecznej zagadki Pustej
Ziemi...
Miasto Hamilton le¿y nad Great Miami River o prawie 40 kilometrów na pó³noc
od Cincinnati. Produkuje siê tam tkaniny, papier, czêci zamienne do samochodów,
Teoria koncentrycznych sfer 31
sejfy oraz prasy mechaniczne i hydrauliczne. Chocia¿ jest siedzib¹ lokalnego sa-
morz¹du, nie mo¿na by go opisaæ jako atrakcji turystycznej, mimo ¿e ma doæ cie-
kaw¹ historiê. Pierwszym budynkiem na tym miejscu by³ fort Hamilton, którego
genera³ Anthony Wayne zwany Szalonym u¿ywa³ jako bazy do walki z Indianami
w latach 1791 i 1796. W 1794 roku obok fortu zbudowano miasteczko Fairfield.
Jego wspó³czesna nazwa pochodzi od Aleksandra Hamiltona, amerykañskiego mê¿a
stanu. Po przekopaniu w po³owie roku 1805 kana³u Miami-Erie, zapewniaj¹cego
po³¹czenie z Cincinnati na po³udniu i Dayton na pó³nocy, Hamilton mia³o zapew-
nion¹ przysz³oæ.
Pierwsi osadnicy w tej czêci Ohio przypuszczalnie mieli co innego na g³owie
ni¿ badanie wystêpuj¹cych wszêdzie w okolicy olbrzymich kopców, które, wed³ug
legendy, by³y tam od bardzo dawna. Na pewno miejscowi farmerzy, zajêci bardziej
prozaicznymi sprawami, zrównali wiele z nich z ziemi¹, zanim archeolodzy mogli
przeprowadziæ tam badania. Rozwa¿ania nad pochodzeniem tych kopców nie s¹ czê-
ci¹ naszej opowieci, ale Robert Charroux zaproponowa³ pewn¹ fascynuj¹c¹ teoriê:
rolê w zwyciêstwie Olivera Hazarda Perryego nad jeziorem Erie, kiedy poprowadzi³
oddzia³ komandosów na brytyjskie umocnienia, otwieraj¹c drogê atakowi g³ównych
si³ amerykañskich. Otrzyma³ kilka medali za odwagê i sta³ siê kim w rodzaju bohate-
ra. Niestety, wielce indywidualistyczny sposób walki Symmesa, który jednak uczyni³
jego niespodziewany atak tak udanym, w po³¹czeniu z ostrym jêzykiem a nie krê-
powa³ siê zarówno wobec podw³adnych, jak i zwierzchników nie zapewni³y mu
popularnoci w dowództwie. Po ostatecznym zwyciêstwie Andrewa Jacksona w No-
wym Orleanie w styczniu 1815 roku, odes³ano Symmesa do zagubionego w lenych
ostêpach fortu w górnym biegu Mississippi.
Chocia¿ taki przydzia³ musia³ byæ wielce frustruj¹cy dla Symmesa, postanowi³
on wykorzystaæ wolny czas na rozwiniêcie swoich zainteresowañ budow¹ Ziemi
pod wp³ywem eseju Cottona Mathera. Zatopi³ siê w lekturze i w ten sposób pozna³
teorie dwóch amerykañskich profesorów, Abnera Burnetta i Johna Woodwarda. Bur-
nett utrzymywa³, ¿e Ziemia powsta³a jako p³ywaj¹ca kula z b³ota pokrytego olejem
i zgromadzi³a kosmiczne miecie, by utworzyæ zewnêtrzn¹ skorupê. Natomiast
Woodward twierdzi³, i¿ nasza planeta sk³ada siê jak cebula z wyranie odrêbnych,
nak³adaj¹cych siê na siebie warstw. Jednak¿e John Cleves Symmes wyci¹gn¹³ w³a-
sne wnioski ¿e Ziemia jest pusta, z piêcioma koncentrycznymi sferami pod ze-
wnêtrzn¹ skorup¹, a wszystkie maj¹ wspólny rodek. Symmes zauwa¿y³ te¿, ¿e w na-
turze wiele rzeczy jest pustych; poczynaj¹c od trzcin rosn¹cych na brzegach
Mississippi do koci w miêsie podawanym na kolacjê. I, co by³o bardziej kontro-
wersyjne, uzna³, ¿e teoria grawitacji Newtona jest fa³szywa. Doszed³ bowiem do
wniosku, i¿ atmosferê wype³nia niewidzialna substancja, któr¹ nazwa³ plastycz-
nym, eterycznym fluidem z³o¿onym z maleñkich kulek eteru, równie¿ pustych. To
w³anie ta substancja, jak twierdzi³, spycha³a wszystko do ziemi, a nie przyci¹ga-
nie z teorii Newtona.
Ca³a ta koncepcja stopniowo zamieni³a siê w obsesjê i w 1826 roku Symmes
poda³ siê do dymisji, by przedstawiæ sw¹ teoriê amerykañskiej opinii publicznej. Dla
sfinansowania swoich badañ przeniós³ siê do St. Louis w stanie Missouri i za³o¿y³
tam placówkê handlow¹. Zaopatruj¹c wojsko i handluj¹c z Indianami nadal znajdo-
wa³ czas na pracê nad swym projektem. Polubi³ te¿ wdowê Mary Anne Lockwood,
która mia³a ju¿ szecioro dzieci, i szybko sp³odzi³ jeszcze czworo, a wszystkie otrzy-
ma³y podobne imiona jak jego pierworodny, Americus Vespucius Symmes.
Pewnego dnia, gdy Symmes siedzia³ nad Missouri, inna myl przysz³a mu do
g³owy. Je¿eli istnia³y wejcia do tego pustego wiata, to najprawdopodobniej musia³y
znajdowaæ siê na biegunach. Ale jak siê tam dostaæ i przekonaæ o tym? Zdawa³ sobie
sprawê, ¿e koniecznie musi szukaæ poparcia rz¹du i naukowców, dlatego postanowi³
z³o¿yæ pewne owiadczenie. Zamierza³ wystosowaæ je do prezydenta Stanów Zjed-
noczonych, do Kongresu, najwiêkszych uniwersytetów amerykañskich, przywódców
pañstw i wybitnych naukowców w Europie, a tak¿e do mieszkañców ka¿dego wiêk-
szego miasta i miasteczka w swojej ojczynie. Egzemplarz tego unikalnego doku-
mentu, który zdoby³ Symmmesowi rozg³os, datowany na 10 kwietnia 1818 roku, na-
dal znajduje siê w Library of Congress w Waszyngtonie.
Teoria koncentrycznych sfer 33
N. B. Mam przygotowany dla prasy traktat o mojej tezie, gdzie przytaczam dowo-
dy na prawdziwoæ powy¿szego stwierdzenia, wyjanienia ró¿nych zjawisk i ujaw-
niam Z³oty Sekret doktora Darwina. Moje warunki to poparcie Starego i Nowego
wiata, a traktat powiêcam ¿onie i moim dziesiêciorgu dzieciom. Wybieram doktora
S. L. Mitchella, sir H. Davyego i barona Alexandra von Humbolta na moich protek-
torów. Proszê o stu dzielnych towarzyszy, dobrze wyekwipowanych, by zacz¹æ wypra-
wê z Syberii na jesieni, z reniferami i saniami, zdolnymi wêdrowaæ po zamarzniêtym
morzu. Owiadczam, ¿e po dotarciu do 83 stopnia szerokoci geograficznej pó³nocnej
znajdziemy ciep³¹ i bogat¹ krainê, pe³n¹ bujnej rolinnoci i zwierzyny, jeli nie lu-
dzi; wrócimy nastêpnej wiosny.
J. C. S.
Wed³ug jego teorii Ziemia jest kulista, pusta w rodku i otwarta na biegunach.
Promieñ pó³nocnego otworu wynosi oko³o 3218 kilometrów, a rednica 6436 kilome-
trów od krañca do krañca. Otwór na po³udniu jest nieco wiêkszy. Wprawdzie p³asz-
czyzny tych otworów s¹ równoleg³e do siebie, ale z równikiem tworz¹ k¹t 12 stopni,
tak ¿e najwy¿sza czêæ pó³nocnej p³aszczyzny znajduje siê dok³adnie nad najni¿sz¹
czêci¹ po³udniowej. Skorupa ziemska ma oko³o 1609 kilometrów gruboci, a jej po-
bocza mierz¹, od regularnej wklês³oci we wnêtrzu do regularnej wypuk³oci na ze-
wn¹trz, oko³o 24135 kilometrów. Pobocza te zajmuj¹ oko³o 25 stopni i gdyby przed-
stawiono je na mapie, widaæ by by³o jedynie ich zewnêtrzn¹ po³owê, natomiast wszystko
powy¿ej lub jeszcze dalej od równika znajdowa³oby siê na szczycie i we wnêtrzu otworu.
Nie by³oby widaæ stref polarnych przedstawianych na naszych mapach. Linie po³u-
dników ci¹gn¹ siê pod k¹tem prostym od równika do zewnêtrznych krañców otworów,
a potem wij¹ wokó³ powierzchni tych krañców, koñcz¹c siê w punktach znajduj¹cych
siê bezporednio pod najwy¿szymi czêciami otworów zarówno na pó³nocy, jak i na
po³udniu. Linia oznaczaj¹ca lokalizacjê wierzcho³ka pó³nocnego otworu zaczyna siê
w pewnym punkcie w Laponii oko³o 68 stopni szerokoci pó³nocnej i 20 stopni d³ugo-
ci wschodniej od Londynu na po³udniku przecinaj¹cym Spitsbergen, sk¹d biegnie na
po³udniowy zachód przez Ocean Atlantycki i po³udniow¹ czêæ Grenladnii, Zatokê
Hudsona i przez kontynent amerykañski do Pacyfiku w pobli¿u Cooks Inlet, stamt¹d
za do Fox Islands do punktu oko³o 56 stopnia szerokoci geograficznej pó³nocnej
i 160 stopni d³ugoci geograficznej wschodniej w pobli¿u po³udniowego krañca Cie-
niny Beringa. Póniej przemierza Pacyfik, po³udniow¹ czêæ Kamczatki, kieruje siê
na pó³nocny zachód przez Syberiê, do Europy przez Ural na szerokoci oko³o 58 stop-
ni szerokoci geograficznej pó³nocnej i mija wybrze¿a Arktyki przy wejciu na Morze
Bia³e, po czym wraca do punktu wyjcia
Kapitan Symmes bardzo pracowicie zesta-
wi³ liczne odrêbne fakty ze swoich badañ, z relacji Rossa, Howego, Parryego, McKen-
ziego i innych, którzy na l¹dzie i morzu badali strefy polarne, oraz podobne dowody
z póniejszych ekspedycji od czasu og³oszenia jego teorii w roku 1829. ¯aden z bada-
czy, którzy dostarczyli dowodów na poparcie tej teorii, zdaje siê nie mieæ o niej naj-
mniejszego pojêcia. Fakty te s¹ znane i nie mo¿na zarzuciæ autorowi, i¿ zebra³ je na
poparcie urojonych przes³anek.
zwróci³y uwagê bogatego biznesmena Jamesa McBridea z Miami w stanie Ohio, który
by³ cz³onkiem zarz¹du miejscowego uniwersytetu i mia³ wysoko postawionych przy-
jació³. Udzieli³ wsparcia finansowego Symmesowi, który dziêki temu móg³ zamiesz-
kaæ w pobliskim Hamilton. Przedstawi³ go te¿ Richardowi Mentorowi Johnsonowi,
stosownie nazwanemu przedstawicielowi s¹siedniego stanu Kentucky. Johnson oka-
za³ siê bezstronnym, inteligentnym politykiem, który, choæ nieca³kowicie przekonany
do teorii Symmesa, uzna³, ¿e przynajmniej zas³uguje ona na przedstawienie w Wa-
szyngtonie.
Wobec tego 28 stycznia 1823 roku Johnson zaproponowa³ w Kongresie, ¿eby
rz¹d amerykañski sfinansowa³ wyprawê, by zaj¹æ tereny znajduj¹ce siê wewn¹trz
Ziemi. Przedstawi³ w ogólnych zarysach teoriê Symmesa i jego plany oraz podniós³
du¿y pêk listów, które, jak twierdzi³, napisali mieszkañcy Ohio, Kentucky, Indiany
i Missouri. Wszyscy oni s¹ zdrowymi na umyle, inteligentnymi wyborcami ¿¹daj¹-
cymi, abymy przynieli wielki zaszczyt i przysporzyli korzyci Stanom Zjednoczo-
nym przez otwarcie tych nowych ziem, owiadczy³.
Niestety, bardzo nieliczni kongresmeni podzielili entuzjazm Johnsona do tej pro-
pozycji, która zosta³a od³o¿ona ad acta. Dla Symmesa oznacza³o to poszukiwanie
niezbêdnych funduszy gdzie indziej, natomiast dla Johnsona chwila ta mia³a wkrótce
staæ siê tylko dziwacznym incydentem w karierze, któr¹ zakoñczy³ wybór na wice-
-prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Glob ziemski wed³ug Symmesa, przedstawiony na tylnej stronie ok³adki jego ksi¹¿ki
The Symmes Theory of Concentric Spheres z 1885 roku
zas³uguje na wielki szacunek i warta jest uwagi ludu Ameryki. McBride doprowa-
dzi³ do zebrania wszystkich notatek oraz artyku³ów Symmesa i opublikowa³ je w ro-
ku 1826 pt. Theory of Concentric Spheres (Teoria Symmesa o koncentrycznych sfe-
rach). Ten bogaty filantrop do³¹czy³ równie¿ schemat globu ziemskiego wed³ug teorii
Symmesa i przedmowê, w której potwierdzi³ swoj¹ wiarê w ni¹:
Wprawdzie dok³adna lokalizacja miejsc, gdzie, jak siê s¹dzi, znajduj¹ siê krawê-
dzie otworów polarnych, nie zosta³a jeszcze potwierdzona z ca³kowit¹ pewnoci¹, ale
uwa¿a siê je za niemal dok³adne. Ich lokalizacjê potwierdza wygl¹d tych rejonów
takie jak pas lub strefa otaczaj¹ca nasz glob, gdzie nie rosn¹ ani drzewa, ani ¿adne
inne roliny (z wyj¹tkiem mchów); nadci¹gaj¹ce z ró¿nych stron p³ywy oceaniczne,
które zdaj¹ siê spotykaæ; czêstsze wystêpowanie wielkich fal na morzu i aurora bore-
alis pojawiaj¹ca siê od strony po³udniowej.
Dalsze petycje o pomoc finansow¹ dla Symmesa zosta³y wys³ane do Kongresu Sta-
nów Zjednoczonych i do zgromadzenia ogólnego stanu Ohio, lecz bez powodzenia. W roku
1825 pozwolono kapitanowi Symmesowi przy³¹czyæ siê do rosyjskiej ekspedycji polar-
nej. Nie móg³ jednak tego zrobiæ z powodu k³opotów finansowych i z³ego stanu zdro-
wia. Wyczerpanie mêcz¹cymi podró¿ami podczas których wyg³asza³ swoje odczyty, do-
prowadzi³o w koñcu zim¹ 1828 roku do za³amania, gdy znajdowa³ siê w Kanadzie. Wci¹¿
wierny McBride zorganizowa³ przewiezienie Symmesa do domu w Hamilton, gdzie czu-
le opiekowa³a siê nim jego wyrozumia³a ¿ona. Lecz Symmes w koñcu przyp³aci³ ¿yciem
obsesjê na punkcie Pustej Ziemi i zmar³ we nie 29 maja 1829 roku. Pochowano go
z honorami wojskowymi i jego nekrolog w Hamilton Eagle zawiera³ wiêcej podziwu
dla kariery w armii ni¿ dla teorii koncentrycznych sfer.
Lecz teoria Symmesa nie umar³a razem z nim. Jego zwolennik Joseph Reynolds,
absolwent Ohio Univerisity, który przy³¹czy³ siê do Symmesa po wys³uchaniu jedne-
go z wyk³adów i zosta³ mened¿erem odpowiedzialnym za organizacjê odczytów, po-
stanowi³ kontynuowaæ zbiórkê pieniêdzy na wyprawê do Pustej Ziemi. Wyg³aszane
przezeñ mowy by³y znacznie barwniejsze ni¿ wyk³ady jego mentora; obiecywa³ w nich
podziemny wiat zalany ciep³ym wiat³em, z piêknymi miastami zamieszkanymi przez
rasê wysokich na 6,5 metra olbrzymów, strzeg¹cych bezcennego skarbu. Zaproszenia
na tê wyprawê, które Reynolds rozdawa³ s³uchaczom, przynios³y mu setki dolarów.
Najwiêkszym sukcesem Reynoldsa by³o przekonanie amerykañskiego sekretarza do
spraw marynarki wojennej, Samuela Lewisa Southarda, o sensownoci jego planu.
Zdaje siê, ¿e Southard z kolei przekona³ ni mniej ni wiêcej tylko samego prezydenta
Johna Quinceya Adamsa, ¿e ta teoria warta jest zbadania. Istniej¹ dowody, i¿ prezy-
dent rozkaza³ sprawdziæ mo¿liwoæ wys³ania okrêtu na biegun po³udniowy. Zanim
jednak rozkaz zosta³ wykonany, kadencja Adamsa dobieg³a koñca, a jego nastêpca,
trzewo myl¹cy by³y dowódca i bohater wojny 1812 roku, Andrew Jackson, odrzu-
ci³ propozycjê Southarda.
Joseph Reynolds spróbowa³ jeszcze innego sposobu. W roku 1829 za³o¿y³ Kom-
paniê Eksploracji Pustej Ziemi i wprowadzi³ jej akcje na gie³dê nowojorsk¹. Wydaje
Teoria koncentrycznych sfer 37
In the World Below (wiat poni¿ej, 1897) o przygodach we wnêtrzu Ziemi wyprzedzi³o
s³ynn¹ seriê o Pellucidarze pióra Edgara Ricea Burroughsa, która zaczê³a siê od At the
Earth Core (W j¹drze ziemi, 1914).
Zaginione rasy ¿yj¹ce w podziemnym wiecie wystêpuj¹ w popularnej powieci
Charlesa Willinga Bealea The Secret of the Earth (Sekret ziemi, 1899); w ksi¹¿ce
Jacka Adamsa Neequa or The Problem of the Ages (Neequa albo problem wieków)
w podziemnym wiecie osi¹gniêto równouprawnienie p³ci; za akcja niezwykle rzad-
kiej powieci Franka Powella The Wolf Men: A Tale of Amazing Adventures (Dziwne
przygody wilko³aka) toczy siê w czasach prehistorycznych. W ostatnich latach kon-
tynuowa³ tê tradycjê S. Fowler Wright w The World Below (Dolny wiat, 1953), po-
dobnie jak Howard Waldrop i Steven Utley w pomys³owej noweli Black as the Pit,
from Pole to Pole (Czarny jak dziura, od bieguna do bieguna, 1977), w której wystê-
puj¹ Symmes, Reynolds i Poe. Rudy Rucker, który jest profesorem matematyki na
San Jose State University, w swojej powieci The Hollow Earth (Pusta Ziemia) obfi-
cie czerpie z ca³ej sagi Symmesa, by opisaæ, jak jego zwolennicy rzeczywicie trafia-
j¹ przypadkiem na jeden z otworów na biegunie po³udniowym i znajduj¹ podziemny
wiat przepe³niony niespodziankami, których nikt nie móg³by sobie wyobraziæ.
Lecz prawdziwa historia poszukiwañ Pustej Ziemi ma w³asne, jeszcze dziwniej-
sze punkty zwrotne i zawêlenia.
Biegun pó³nocny
Lodowa zapora
Syberia 4,5
80 km
Ameryka Pó³nocna
Chiny
Nowy Jork
Meksyk
Indie 2413,5
km
Ameryka Po³udniowa
Australia
Biegun po³udniowy
Przez kilka dni p³ynêlimy wzd³u¿ skalistego wybrze¿a Ziemi Franciszka Józefa.
Wreszcie zerwa³ siê przychylny wiatr, który umo¿liwi³ nam dotarcie do West Coast i,
po ca³odobowej ¿egludze, dop³ynêlimy do jakiej piêknej zatoczki. Nie chcia³o nam
siê wierzyæ, ¿e znajdujemy siê tak daleko na pó³nocy. Czêæ tego miejsca pokrywa³a
bujna rolinnoæ, a tamtejsze powietrze by³o ciep³e i spokojne. Naprzeciwko nas, bez-
porednio na pó³nocy, rozci¹ga³o siê otwarte, nie zamarzniête morze.
Mój ojciec ¿arliwie wierzy³ w Odyna i Thora i czêsto mawia³ do mnie, ¿e byli to bo-
gowie, którzy przybyli z daleka, spoza Wiatru Pó³nocnego. Wyjani³, ¿e istnieje trady-
cja, wed³ug której jeszcze dalej na pó³nocy znajduje siê kraj piêkniejszy od wszystkiego,
Dziwna podró¿ Olafa Jansena 41
co widzieli miertelni ludzie. Jego zapa³, ¿arliwoæ i religijna gorliwoæ pobudzi³y moj¹
m³odzieñcz¹ wyobraniê i zawo³a³em: Dlaczego nie mielibymy pop³yn¹æ do tego kra-
ju? Niebo jest czyste, wiatr przyjazny i morze wolne od lodu. Jeszcze teraz widzê przy-
jemne zaskoczenie, jakie odmalowa³o siê na jego obliczu, gdy odwróci³ siê do mnie i za-
pyta³: Mój synu, czy chcesz pop³yn¹æ ze mn¹ i zbadaæ nieznane ziemie? Pop³yn¹æ tam,
dok¹d nie dotar³ ¿aden cz³owiek? Odpowiedzia³em twierdz¹co. Doskonale odrzek³.
Oby chroni³ nas bóg Odyn! i szybko ustawiwszy ¿agle spojrza³ na nasz kompas, zwróci³
dziób statku na pó³noc w stronê otwartego przesmyku i nasza podró¿ siê rozpoczê³a.
Przez trzy dni ¿aglowiec p³yn¹³ na pó³noc, a¿ Olafa wyrwa³ ze snu gwa³towny
sztorm i wo³anie ojca o pomoc w zwiniêciu ¿agli. M³ody mê¿czyzna wspomina³ po
latach, ¿e wszêdzie woko³o otacza³a nas gêsta mg³a, czarna jak egipska noc, a w gó-
rze bia³a niczym para wodna; w koñcu stracilimy j¹ z oczu, gdy¿ wtopi³a siê w wiel-
kie bia³e p³atki padaj¹cego niegu.
Kiedy ojciec i syn szamotali siê z ¿aglami, statek ko³ysa³ siê na wszystkie strony,
jakby znalaz³ siê w rodku wiru. Trwa³o to trzy godziny, a¿ przemoczeni do suchej
nitki i wyczerpani rybacy znaleli siê na spokojnych wodach. Kiedy ogl¹dali ³ód
w poszukiwaniu uszkodzeñ, Olaf nagle zauwa¿y³ w górze jakie niezwyk³e zjawisko:
Promienie s³oñca pada³y ukonie, jakbymy znajdowali siê gdzie na pó³kuli po-
³udniowej, a nie tak daleko na pó³nocy. S³oñce obraca³o siê, ko³ysz¹c siê jednocze-
nie, jego orbita by³a widoczna przez ca³y czas i unosi³o siê coraz wy¿ej i wy¿ej. Czê-
sto przes³ania³a je mg³a, a mimo to wci¹¿ przewieca³o przez delikatne jak koronka
chmury niczym zirytowane oko przeznaczenia, strzeg¹ce tej tajemniczej pó³nocnej
krainy. Z daleka, na prawo od nas, odbijaj¹ce siê w górach lodowych promienie s³o-
neczne tworzy³y panoramê niezliczonych kolorów i kszta³tów, natomiast poni¿ej wi-
daæ by³o zielonkawe morze, a w górze purpurowe niebo.
Kiedy Olaf przypadkiem spróbowa³ kilku kropel wody morskiej, które spad³y na jego
rêkê, zaskoczy³ go jej smak, gdy¿ by³a s³odka. Po uzupe³nieniu zapasów wody dziêki
temu nieoczekiwanemu darowi losu, obaj mê¿czyni p³ynêli dalej jeszcze przez kilka dni.
Którego dnia mniej wiêcej o tej samej porze ojciec zaskoczy³ mnie, gdy¿ zwróci³
mi uwagê na nowy widok rozci¹gaj¹cy siê prosto przed nami, niemal na horyzoncie.
To fa³szywe s³oñce!, zawo³a³. Czyta³em o nich; nazywa siê je odbiciem lub mira-
¿em. Wkrótce zniknie. Ale to matowoczerwone, fa³szywe s³oñce, jak je nazywalimy,
nie znika³o przez kilka godzin; i choæ nie wiedzielimy, czy rzeczywicie wieci, przez
ca³y ten czas moglimy omieæ spojrzeniem horyzont i zlokalizowaæ blask tego fa³szy-
wego s³oñca co najmniej przez 12 godzin z ka¿dej doby. Trudno wszak¿e powiedzieæ,
¿e przypomina³o ono s³oñce, chyba tylko okr¹g³ym kszta³tem, a kiedy nie przes³ania³y
go chmury lub oceaniczna mg³a, mia³o br¹zow¹, jakby zamazan¹ powierzchniê, któ-
ra zmienia³a siê w co w rodzaju bia³ej, wietlistej chmury, jakby odbija³a jakie sil-
niejsze wiat³o spoza siebie. Wreszcie zgodzilimy siê podczas dyskusji, ¿e to ¿arz¹ce
42 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
siê jak palenisko s³oñce, bez wzglêdu na przyczyny tego zjawiska, nie by³o odbiciem
naszego S³oñca, lecz jedn¹ z planet w ka¿dym razie istnia³o rzeczywicie.
Wed³ug opowieci Olafa Jansena przez nastêpne piêtnacie dni obaj ¿eglarze
wyranie widzieli liniê brzegow¹ kilku l¹dów, jednych równinnych, innych za z ³añ-
cuchami górskimi. Wreszcie postanowili dobiæ do jednego z nich. Kiedy wêdrowali
po nieznanej ziemi, ujrzeli rw¹ce rzeki, piêkne drzewa i bujn¹ florê bardzo podobn¹
do tej, któr¹ znali, ale wszystko by³o znacznie wiêksze. S³oñce znów zwróci³o ich
uwagê, jak wspomina³ póniej Olaf.
Wed³ug Olafa Jansena ta niezwyk³a odyseja trwa³a sto, a mo¿e wiêcej dni, któ-
rych nie da siê opisaæ. W tym samym czasie w morzu, przez które p³ynêli, dokona³y
siê pewne niewielkie przemiany, zmieni³ siê te¿ klimat:
Uznalimy, ¿e nadszed³ ju¿ listopad lub grudzieñ i wyczulimy, i¿ tak zwany biegun
po³udniowy zwrócony jest ku s³oñcu. Dlatego uwa¿alimy, ¿e kiedy wydostaniemy siê
Dziwna podró¿ Olafa Jansena 43
Póniej statek Jansena znów pochwyci³y coraz to wiêksze fale, kiedy pcha³ go do
przodu ciep³y wiatr wiata wewnêtrznego. Stopniowo zdali sobie sprawê, ¿e powie-
trze robi siê coraz ch³odniejsze i zauwa¿yli na horyzoncie kilka gór lodowych.
Wkrótce znalelimy siê wród ³awicy kry i nie mam pojêcia, w jaki sposób nasz
stateczek przep³yn¹³ przez w¹skie szczeliny miêdzy nimi i nie zosta³ zmia¿d¿ony. Kom-
pas nadal zachowywa³ siê równie dziwacznie i chwia³ siê jak pijany, gdy mijalimy
po³udniowe zakrzywienie lub skraj skorupy ziemskiej, tak samo jak na jej pó³nocnym
odpowiedniku. Wirowa³, nachyla³ siê i zdawa³o siê, ¿e co go opêta³o.
Przez wiele dni obaj ¿eglarze musieli manewrowaæ miêdzy górami lodowymi, a¿
wreszcie wyp³ynêli na otwarte morze. Jednak kiedy wydawa³o siê im, ¿e s¹ ju¿ bez-
pieczni, ³ód uderzy³a w czêciowo zanurzon¹ w falach górê lodow¹. Zostali wyrzu-
ceni za burtê. Olaf spad³, nieprzytomny, na górê lodow¹. Kiedy ockn¹³ siê po kilku
minutach, nigdzie nie by³o widaæ jego ojca. I chocia¿ gor¹czkowo szuka³ wszêdzie
wokó³ góry lodowej i bada³ wzrokiem ocean, nigdzie nie dostrzeg³ ani Jensa Jansena,
ani statku.
Bez prowiantu i ciep³ej odzie¿y, Olaf Jansen przygotowywa³ siê na mieræ. Po-
tem nieoczekiwanie w jego polu widzenia pojawi³ siê jaki statek. Nie chc¹c wierzyæ
w³asnym oczom, Olaf przekona³ siê, ¿e jest to szkocki wielorybnik z napisan¹ na
burcie nazw¹ Arlington. Póniej mia³ siê dowiedzieæ, i¿ statek ten wyp³yn¹³ we
wrzeniu z Dundee, by ³owiæ wieloryby wokó³ Antarktydy. Wymachuj¹c rêkami Olaf
zdo³a³ zwróciæ uwagê za³ogi i pó³ godziny póniej by³ ju¿ bezpieczny na pok³adzie.
Kapitan wielorybnika, Angus MacPherson, okaza³ siê mi³ym, choæ upartym, starym
wilkiem morskim. Nie znosi³ jednak opowieci, które uwa¿a³ za czyst¹ fantazjê.
Kiedy spróbowa³em mu powiedzieæ, ¿e przyby³em «z wnêtrza» Ziemi, kapitan
i mat spojrzeli po sobie, pokiwali g³owami i nalegali, ¿ebym po³o¿y³ siê na koi pod
cis³ym nadzorem lekarza okrêtowego, wspomina³ Olaf Jansen. Po d³u¿szym odpo-
czynku i spo¿yciu kilku smacznych posi³ków rozbitek postanowi³ nie opowiadaæ wiêcej
o swoich prze¿yciach.
Min¹³ rok, zanim Olaf Jansen dotar³ w koñcu do swego domu w Sztokholmie.
Tam dowiedzia³ siê, ¿e jego matka zmar³a podczas gdy on podró¿owa³ z ojcem. M³o-
dzieniec po raz drugi opowiedzia³ swoje przygody wujowi, Gustafowi Osterlindowi,
jedynemu ¿yj¹cemu krewnemu. Odk¹d wy³owiono go w pobli¿u Antarktydy mia³ doæ
czasu na refleksje nad swoj¹ dziwn¹ podró¿¹ i chcia³ teraz przekonaæ wuja, by sfi-
nansowa³ ekspedycjê do wiata wewnêtrznego.
o mojej podró¿y i odkryciu. Proszê sobie wyobraziæ mój zawód i przera¿enie, kiedy
po zakoñczeniu mojej opowieci wuj podpisa³ jakie papiery i bez ostrze¿enia za-
mkniêto mnie w szpitalu dla umys³owo chorych. Mia³em tam spêdziæ dwadziecia
osiem d³ugich, nudnych i strasznych lat.
Jansen pokaza³ te¿ Emersonowi swoje notatki i mapy, w których zapisa³ i nary-
sowa³ ka¿dy zapamiêtany szczegó³ z podró¿y do wiata wewnêtrznego. Wciskaj¹c
je pisarzowi w rêce powiedzia³: Zostawiam je panu, jeli obieca mi pan, ¿e ofiaruje
je wiatu. Pragnê, by ludzie poznali prawdê, gdy¿ wtedy wyjanione zostan¹ wszyst-
kie tajemnice dotycz¹ce pokrytej lodem Pó³nocy.
Mimo pewnych zastrze¿eñ, Emerson wyrazi³ zgodê i w rezultacie powsta³a ksi¹¿ka
The Smoky God: or A Voyage to the Inner World (Zadymiony bóg, albo podró¿ do
wiata wewnêtrznego) opowiedziana w³asnymi s³owami przez Olafa Jansena. Emer-
son przekaza³ j¹ swoim wydawcom, Forbes & Company, w Chicago. Ksi¹¿ka zosta³a
opublikowana na wiosnê 1908 roku, ale, niestety, Olaf Jansen umar³ kilka tygodni
wczeniej. Tym razem jednak nie musia³by byæ nara¿ony na szyderstwa lub ryzyko
szpitala dla psychicznie chorych.
W swoim wstêpie do wspólnego z Jansenem dzie³a Emerson przyzna³, ¿e wielu
czytelników nie bêdzie chcia³o uwierzyæ w tê historiê tak jak on sam. Mimo ¿e
treæ tej ksi¹¿ki nie zgadza siê z kosmograficznymi rêkopisami z przesz³oci, napi-
sa³, mo¿na na nich polegaæ jako na zapisie tego, o czym Olaf Jansen twierdzi, ¿e
zobaczy³ na w³asne oczy. Istnieje prastare porzekad³o, ¿e «prawda jest dziwniejsza od
fikcji» i jeli o mnie chodzi, sprawdzi³o siê co do joty, gdy pisa³em tê ksi¹¿kê.
Emerson zwróci³ równie¿ uwagê na to, ¿e jego informator doszed³ do wniosku,
i¿, jak stwierdzaj¹ dawne legendy, ludzkoæ prawdopodobnie powsta³a w Pustej Zie-
mi. I ¿e w³anie tam niegdy znajdowa³ siê bajeczny Rajski Ogród. Legendy o Noem
i Arce po prostu s¹ zniekszta³ceniem prawdy, twierdzi³ Jansen: grupa mê¿czyzn i ko-
biet bardzo dawno temu wyp³ynê³a ze wiata wewnêtrznego tak jak zrobi³ to on sam
i jego ojciec by skolonizowaæ powierzchniê naszej planety.
Wprawdzie dzisiaj Olaf Jansen ma zapewnione miejsce w historii zagadki Pustej
Ziemi, ale bardzo trudno jest znaleæ egzemplarz ksi¹¿ki Emersona. Autor artyku³u
zamieszczonego w periodyku Fate w marcu 1966 roku, debatuj¹c nad tym, czy opo-
wieæ tego starego marynarza by³a iluzj¹ rezultatem katastrofy jego statku, czy te¿
nale¿y j¹ uznaæ za prawdziw¹ pod ka¿dym wzglêdem, stwierdzi³: Bez wzglêdu na to,
jaka jest odpowied, nadal nale¿y zapytaæ, dlaczego dwa egzemplarze tej ksi¹¿ki zo-
sta³y usuniête z archiwum rz¹dowego?
Czêæ badaczy Pustej Ziemi wysunê³a przypuszczenie, ¿e chodzi tu zarówno
wtedy, a mo¿e i obecnie o zmowê milczenia miêdzy pewnymi rz¹dami utrzymuj¹-
cymi w tajemnicy materia³y dotycz¹ce wiata podziemnego. Czy istniej¹ powody, by
przypuszczaæ, i¿ nale¿y do nich ksi¹¿ka The Smoky God?
W ci¹gu dziesiêciu lat przed swoj¹ mierci¹ Willis Emerson parokrotnie przy-
zna³, ¿e patrzy sceptycznie na niektóre czêci opowieci Olafa Jansena. Znalaz³ jed-
nak w pismach pewnej liczby wczeniejszych badaczy polarnych dowody potwier-
dzaj¹ce istnienie kilku zjawisk, o których wspomina³ stary ¿eglarz. Nigdy jednak nie
46 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
w¹tpi³ w szczeroæ swego s¹siada. Przedmowê do The Smoky God zakoñczy³ nastê-
puj¹co:
Jeli by³o to szaleñstwo, to bardzo elokwentne i tak bardzo rozpali³o moj¹ wy-
obraniê, ¿e przegna³o wszelkie myli o analizie krytycznej. Setki razy zadawa³em
sobie pytanie, czy to mo¿liwe, ¿e nasza znajomoæ geografii Ziemi jest niekompletna
i ¿e zaskakuj¹ca opowieæ Olafa Jansena opiera siê na faktach, które mo¿na udowod-
niæ. Czytelnik musi sam odpowiedzieæ na te pytania tak, jak mu naka¿e jego rozum.
Bez wzglêdu na polemiki, jakie wywo³a³a opowieæ Olafa Jansena, zachêci³a ona
do dalszych badañ nad legend¹ o Pustej Ziemi. I rzeczywicie, w tym samym czasie
na prze³omie wieków opublikowano jeszcze kilka innych opracowañ dotycz¹cych tej
teorii, z których dwa s¹ szczególnie wa¿ne dla naszych rozwa¿añ.
The Phantom of the Poles (Iluzja biegunów) pióra Williama Reeda wyszed³ w 1906
roku i jest czym w rodzaju kamienia milowego jako pierwsza kompilacja faktów
naukowych opartych na raportach polarników. Reed chcia³ w ten sposób poprzeæ tezê,
¿e Ziemia jest pusta w rodku i ¿e ma otwory na obu biegunach. Reed by³ absolwen-
tem geografii New York University i pracowa³ dla pewnej linii okrêtowej w tym mie-
cie. Zainteresowa³ siê problemem Pustej Ziemi po przeczytaniu artyku³u o teorii
koncentrycznych sfer Symmesa. Doszed³ do wniosku, ¿e ten eks-¿o³nierz kroczy³ z³¹
drog¹; aby znaleæ jakie inne wyjanienie siêgn¹³ wiêc po zapiski ró¿nych badaczy,
którzy zdobyli oba bieguny i napisali raporty o swoich prze¿yciach,.
Wród polarników, których pisma i ksi¹¿ki przestudiowa³ Reed, by³ sir John Fran-
klin (1786-1847), brytyjski podró¿nik, kierownik dwóch ekspedycji w rejony Arkty-
ki w poszukiwaniu pó³nocno-zachodniego przejcia. Druga wyprawa w roku 1845
zakoñczy³a siê mierci¹ wszystkich jej cz³onków (a by³o ich stu dwudziestu dziewiê-
ciu). Znalaz³ te¿ wiele interesuj¹cego materia³u w relacji Amerykanina Elishy Ka-
nea (1820-1857), który wyruszy³ na poszukiwanie zaginionej ekspedycji Franklina
i nada³ swoje nazwisko Dorzeczu Kane; w raportach Georgea Wallacea Melvilla
(1814-1912), in¿yniera pracuj¹cego w amerykañskiej marynarce wojennej, który sta³
na czele nieszczêsnej ekspedycji De Longa w roku 1879; oraz w papierach Adolphu-
sa Greeleya (1844-1935), by³ego oficera armii amerykañskiej, który dowodzi³ wypra-
w¹ maj¹c¹ na celu za³o¿enie szeregu stacji meteorologicznych w Arktyce. Niewyklu-
czone jednak, ¿e najwa¿niejsze wskazówki Reed odkry³ w dokumentach norweskiego
polarnika Fridtjofa Nansena (1861-1930), który dostarczy³ tak wiele cennych infor-
macji o rodowisku arktycznym, oraz Roberta Pearyego (1856-1920), urodzonego
w Pennsylvanii badacza, który swoje równie pe³ne determinacji próby dotarcia do
bieguna pó³nocnego opisa³ w ksi¹¿ce Northward (Na pó³noc, 1902).
Reed przebada³ okiem naukowca wszystkie informacje dostarczone przez tych
zaradnych badaczy, zanim opublikowa³ licz¹c¹ prawie trzysta stron ksi¹¿kê, któr¹,
podobnie jak jej poprzedniczkê The Smoky God, trudno jest dzisiaj znaleæ. Napisa³
w niej: Ziemia jest pusta. Bieguny, których tak d³ugo poszukiwano, to iluzje. Na obu
Dziwna podró¿ Olafa Jansena 47
krañcach [naszej planety] istniej¹ otwory. We wnêtrzu Ziemi kryj¹ siê wielkie konty-
nenty, oceany, góry i rzeki. W tym Nowym wiecie kwitnie ¿ycie rolinne i zwierzê-
ce i prawdopodobnie zaludniaj¹ go rasy nieznane mieszkañcom powierzchni Ziemi.
W oparciu o wybrane przez siebie fakty, William Reed stwierdzi³ stanowczo:
O tym, ¿e Ziemia jest pusta w rodku wiadczy fakt, ¿e nikt nie zdo³a³ dotrzeæ do
biegunów. W minionych latach wszyscy badacze dokonali tego samego dotarli do
80 lub do 84 stopnia szerokoci geograficznej pó³nocnej i po³udniowej i wszyscy
zgodnie twierdz¹, ¿e znaleli siê w cieplejszym klimacie i na otwartym morzu. Obser-
wacje tego zjawiska dowodz¹, ¿e ró¿nica kilku stopni zale¿y jednoczenie od d³ugo-
ci, jak i od szerokoci geograficznej. Najdalej na pó³nocy niekoniecznie musi znaj-
dowaæ siê l¹d. Otwór prowadz¹cy do wnêtrza Ziemi mo¿e znajdowaæ siê na l¹dzie lub
na wodzie, a przecie¿ tak siê zdarza. Kompas polarnika, który dotrze do najdalszego
punktu tego krêgu podczas prowadzenia badañ, wyka¿e najdalsz¹ pó³noc. Jeli jed-
nak ruszy on dalej przed siebie, zgubi siê lub bêdzie siê oddala³ od domniemanego
bieguna i pod¹¿y na po³udnie nie maj¹c o tym pojêcia, gdy¿ na kompasie nie mo¿na
polegaæ.
Przytoczy³em cytaty z relacji niemal wszystkich tych badaczy
i ich uwagi udo-
wodni³y bez w¹tpienia, i¿ to, co twierdzê, jest prawdziwe: Oceany Arktyczny i Antark-
tyczny s¹ otwartymi akwenami, obfituj¹cymi w zwierzêta wszelkich rodzajów, znacz-
nie cieplejszymi ni¿ tereny po³o¿one w g³êbi l¹du. Jeli to prawda, to dlaczego nikt
nie dotar³ do ¿adnego z biegunów? Bieguny s¹ tylko mira¿ami a Ziemia jest pusta,
bo w przeciwnym wypadku wszystkie zasady logicznego mylenia musz¹ zawieæ!
Druga ksi¹¿ka, A Journey to the Earth Interior: or Have the Poles Really Been
Discovered? (Podró¿ do wnêtrza ziemi. Czy bieguny naprawdê odkryto?) autorstwa
Marshalla B. Gardnera pojawi³a siê siedem lat póniej, w roku 1913. Zosta³a wydana
w³asnym sumptem autora w jego rodzinnym miasteczku Aurora w hrabstwie Kane
w stanie Illinois i, podobnie jak na pracê Reeda, trudno dzi na ni¹ trafiæ. O dziwo,
Gardner nie wymienia The Phantom of the Poles ani w tekcie, ani w bibliografii, nie
mo¿emy wiêc stwierdziæ, czy j¹ czyta³, czy te¿ nie. Wspomina jednak o Symmesie
i o innym zwolenniku teorii Pustej Ziemi, zwanym prorokiem Koreshem (o którym
48 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
opowiem dalej). Twierdzi, ¿e Ziemia jest pusta i ma otwory na biegunach. Od swoich
poprzedników ró¿ni siê wiar¹, i¿ we wnêtrzu Ziemi, w jej centralnym punkcie, znaj-
duje siê jakie s³oñce.
Gardner, robotnik z Aurory, by³ oddanym badaczem legendy o Pustej Ziemi. Twier-
dzi³, ¿e powiêci³ prawie æwieræ wieku na napisanie swej licz¹cej czterysta piêædziesi¹t
stron ksi¹¿ki obfituj¹cej w fotografie Arktyki i Antarktyki oraz liczne diagramy.
Wejcie pó³nocne
rodek ciê¿koci
2252,6 km
Biegun po³udniowy
Wejcie po³udniowe
Nale¿y zwróciæ uwagê, ¿e Symmes nie stworzy³ logicznej teorii ani nie przyto-
czy³ ¿adnych faktów wyjaniaj¹cych, w jaki sposób przestrzenie miêdzy jego kon-
centrycznymi sferami s¹ owietlane i ogrzewane. To w³anie w tym punkcie jego
teoria za³amuje siê w sposób katastrofalny. My za przynajmniej udowodnilimy, ¿e
wewn¹trz Ziemi jest cieplej ni¿ na zewn¹trz. Wykazalimy to wszystko na podstawie
zaobserwowanych faktów, Symmes za opiera siê tylko na teorii i to w dodatku
b³êdnej.
do pozosta³ych by³ doæ niestosownie ubrany jak na pla¿ê w p³aszcz w stylu ksiêcia
Alberta i pilniowy kapelusz. Jedwabny bia³y krawat powiewa³ na wietrze, gdy jego
w³aciciel nadzorowa³ dziwaczn¹ operacjê. Ten mê¿czyzna nazywa³ siê Cyrus Reed
Tweed i wraz ze swymi towarzyszami wszyscy oni byli cz³onkami jego niezwyk³ej
organizacji usi³owa³ dowieæ, ¿e ludzie nie mieszkaj¹ na zewnêtrznej czêci wiata,
lecz w jego wnêtrzu.
Odk¹d Tweed natkn¹³ siê na teoriê Johna Clevesa Symmesa, próbowa³ dos³ownie
wywróciæ j¹ do góry nogami. By³ bowiem przekonany, ¿e choæ Ziemia wydaje siê wypu-
k³a, jest to tylko z³udzenie optyczne i ¿e jeli rozci¹gnie siê poziomo liniê prost¹ dosta-
tecznie daleko, z czasem wbije siê ona w górn¹ krzywiznê wiata. To w³anie to g³êbokie
przekonanie zaprowadzi³o go na pla¿ê nad Zatok¹ Meksykañsk¹ w lipcu 1897 roku, uzbro-
jonego w dziwny przyrz¹d z³o¿ony z trzech podwójnych kwadratów u³o¿onych w kszta³t
litery T, który nazwa³ rectilineatorem. Mia³ nadziejê, ¿e jeli przeci¹gnie go wzd³u¿
wybrze¿a na przestrzeni kilku kilometrów, zdo³a wreszcie potwierdziæ swoje trwaj¹ce
trzydzieci lat badania i wypromowaæ w³asn¹ koncepcjê budowy wiata.
Albowiem ju¿ od m³odoci Cyrus Tweed wypatrywa³ jakiej sprawy z ¿arem fa-
natyka religijnego. Urodzi³ siê w roku 1839 na farmie w hrabstwie Delaware w stanie
Nowy Jork. Rodzice, Jesse i Mary Tweed, wychowali go na pobo¿nego baptystê (kie-
dy póniej Cyrus Tweed doszed³ do wniosku, i¿ jest prorokiem, zwraca³ uwagê na
imiê swego ojca i na znaczenie pewnego tekstu z Biblii g³osz¹cego, ¿e z pnia Jessego
wzronie rózga i ga³¹ wyronie z jego korzeni). Pañstwo Tweed mieli nadziejê, ¿e
ich syn kiedy zostanie pastorem.
Jednak¿e m³odzieñca wziêto do wojska, uczestniczy³ wiêc w wojnie secesyjnej
jako szeregowiec w armii Unii. Przez wiêkszoæ czasu pracowa³ w szpitalu polowym,
i tam, jak przed nim Symmes, zacz¹³ w wolnych chwilach interesowaæ siê alterna-
tywn¹ nauk¹ i medycyn¹. Tak bardzo siê nimi przej¹³, ¿e po zakoñczeniu wojny, zapi-
sa³ siê do New York Eclectic Medical College w Utyce, orodku popularnego wów-
czas medycznego nurtu eklektycyzmu, który bada³ leki zio³owe. Po trzech latach nauki
Tweed ukoñczy³ college i miesi¹c póniej otworzy³ w Utyce w³asny gabinet lekarski.
I znów, tak jak Symmesa, Tweeda zdumia³a wiêkszoæ prawd g³oszonych przez
oficjaln¹ naukê o Ziemi. Teoria o wiecie wiruj¹cym w nieskoñczonym Kosmosie
niepokoi³a go, gdy¿ zdawa³a siê zupe³nie nie pasowaæ do s³ów Biblii, w które tak
¿arliwie wierzy³. Zacz¹³ szukaæ odpowiedzi praktykuj¹c to, co nazwa³ alchemi¹
nie tradycyjn¹ chemiê dawnych alchemików, lecz rodzaj medytacji nad natur¹ Wszech-
wiata. Rezultatem trzydziestu lat takiej medytacji by³o pewne zdarzenie nazwa³ je
wizj¹ które zmieni³o jego ¿ycie.
Pewnej nocy w 1869 roku, o pó³nocy, gdy Tweed siedzia³ samotnie w swoim la-
boratorium organo-alchemicznym (czyli gabinecie w Utyce), nagle zauwa¿y³ stoj¹-
c¹ przed nim piêkn¹, eteryczn¹ kobietê. Po chwili milczenia postaæ ta zwróci³a siê do
niego jako do proroka Koresha (Koresh to hebrajski odpowiednik imienia Cy-
rus). Tweed od razu zrozumia³, ¿e nieznajoma jest duchem wys³anym przez Boga.
W broszurze, któr¹ póniej napisa³, zatytu³owanej The Illumination of Koresh:
Marvellous Experience of the Great Alchemist at Utica, N. Y. (Objawienie Koresha.
Prorok kosmogonii komórkowej 53
* Nie istnieje ¿aden zwi¹zek z Davidem Koreshem (alias Vernonem Howellem) przywódc¹ Ko-
cio³a Kultu Dawidowego, heretyckiego odga³êzienia Adwentystów Dnia Siódmego, który wierzy³, ¿e
zbli¿a siê koniec wiata i na wiosnê 1993 roku broni³ siê przez 51 dni, oblegany przez policjê i agentów
FBI w Waco w stanie Teksas. Koresh, ktory twierdzi³, ¿e jest Chrystusem, pope³ni³ wraz z osiemdziesiê-
cioma piêcioma cz³onkami swojej sekty masowe samobójstwo, gdy 19 kwietnia 1993 roku rozkaza³
zamieniæ swoj¹ obwarowan¹ siedzibê w p³on¹ce piek³o.
54 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
Historia nie zanotowa³a, czy Tweed z czasem uzna³, ¿e nie mo¿e bezpiecznie
kontynuowaæ swojej misji w Chicago, w ka¿dym razie w 1894 roku postanowi³
przenieæ siê wraz ze swymi zwolennikami do spokojniejszego miejsca na wybrze¿u
Florydy. Tutaj, w odleg³oci 26 kilometrów od Fort Meyers, kupi³ kawa³ek ziemi i og³o-
si³ za³o¿enie nowej spo³ecznoci zwanej Estero. Tu zamierza³ nadal prowadziæ pracê
nad udowodnieniem tezy, ¿e ludzkoæ ¿yje wewn¹trz Ziemi. Powiedzia³, i¿ z czasem
Prorok kosmogonii komórkowej 55
miasto to stanie siê Now¹ Jerozolim¹ i w koñcu stolic¹ wiata, jak wierzy³, domem
omiu milionów wierz¹cych. W rzeczywistoci mniej ni¿ dwiecie osób osiedli³o siê
w okolicy pomimo idyllicznego klimatu i piêknego krajobrazu. Prorok wybra³ grupê
zwolenników, którzy mieli mu pomagaæ w dalszej pracy i to w³anie ci naukowcy
w lipcu 1897 roku przeprowadzili opisany wy¿ej eksperyment, by udowodniæ, ¿e
wiat jest wklês³y na wybrze¿u naprzeciwko dzisiejszej mierz¹cej 11 kilometrów pla-
¿y wyspy Estero. Uczeni przy pomocy rectilineatora popchnêli drut na odleg³oæ
prawie 6,5 kilometrów w stronê Florida Keys, a¿ pogr¹¿y³ siê w morzu.
Tweed by³ zachwycony. Opadaj¹ca pod wodê lina by³a dla niego dowodem, ¿e
Ziemia rzeczywicie przypomina wielkie jajo. Póniejszy artyku³ w Fort Meyer Jo-
urnal, którego redaktor z bliska, cynicznie obserwowa³ wspólnotê Koresha, stwier-
dza, ¿e eksperyment ten udowodni³ tylko jedno: i¿ rectilineator jest bezu¿yteczny.
Prorok odpowiedzia³ w typowy dla siebie sposób.
Wiedzieæ o wklês³oci Ziemi, napisa³ we The Flaming Sword, to znaæ Boga.
Wiara w wypuk³oæ Ziemi jest odtr¹caniem Jego i Jego dzie³a. Wszystko, co stoi
w sprzecznoci z koreshañstwem, nale¿y do antychrysta.
Mimo obelg, które spada³y na Tweeda i jego pogl¹dy, wspólnota w Koresh nadal
istnia³a. The Flaming Sword wychodzi³, nios¹c wiatu przes³anie o kosmogonii
komórkowej, a prorok zaj¹³ siê pisaniem jeszcze dwóch ksi¹¿ek. Jedna, The Great
Red Dragon: or The Flaming Devil of the Orient (Wielki czerwony smok), by³a roz-
wa¿aniami o przysz³oci i zosta³a opublikowana dopiero w roku 1909 pod pseudoni-
mem Lord Chester, natomiast druga, The Immortal Manhood (Niemiertelna ludz-
koæ) mia³a mieæ k³opotliwe implikacje dla Tweeda.
Niemal od dnia, w którym prorok i jego zwolennicy osiedlili siê w Estero, regu-
larnie odwiedza³ ich, obdarzony w³adz¹ szeryfa urzêdnik z Fort Meyers, doæ wojowni-
czy mê¿czyzna nazwiskiem Jordan, który najwyraniej nie znosi³ koreshytów i ich nie
przemylanych wierzeñ. Dokucza³ kobietom i czêsto wdawa³ siê w k³ótnie z Tweedem,
który by³ od niego ni¿szy o jakie 60 centymetrów. Pewnego razu, po jeszcze jednej
sprzeczce, Jordan napad³ przywódcê sekty i ciê¿ko go zrani³. Z dziesiejszej perspekty-
wy wydaje siê, ¿e obra¿enia te przypieszy³y mieræ Cyrusa Tweeda.
Prorok Koresh a¿ do dnia swojej mierci w grudniu 1908 roku g³êboko wierzy³
w s³usznoæ pogl¹dów na budowê Ziemi. Nadu¿y³ jednak swojej wiarygodnoci
w ostatniej ksi¹¿ce, The Immortal Manhood. Owiadczy³ w niej bowiem, ¿e zmar-
twychwstanie po mierci jak Chrystus i zabierze swoich wyznawców do nieba. Po
mierci proroka na trzy dni przed Bo¿ym Narodzeniem, rozpoczêto modlitewne
czuwanie nad jego cia³em, które trwa³o a¿ do Nowego Roku. Poniewa¿ jednak nie
dosz³o do zmartwychwstania, a wieci o mierci Tweeda dotar³y do lekarza urzê-
dowego hrabstwa Lee, którego nadzorowi podlega³o Estero, przyby³ on tam i zasta³
szybko rozk³adaj¹ce siê cia³o. Rozkaza³ natychmiast je pogrzebaæ.
Wyznawcy na miejsce ostatniego spoczynku Tweeda wybrali po³o¿on¹ blisko
brzegu morza wyspê Estero. Na tym malowniczym, piaszczystym, zalesionym skraw-
ku l¹du cia³o umieszczono w betonowym grobowcu, by nie zbezczecili go przeciw-
nicy koreshañstwa. W póniejszych latach cz³onkowie tej spo³ecznoci opiekowali
56 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
siê grobowcem z takim samym oddaniem, z jakim nadal wydawali The Flaming
Sword (o dziwo, nigdy nie zamieszczono w nim informacji o mierci jego za³o¿y-
ciela). Póniej, wiosn¹ 1921 roku, tropikalny huragan zaatakowa³ wybrze¿a Florydy,
przeora³ wyspê wraz z gigantycznymi falami i roztrzaska³ grobowiec. Nastêpnego
ranka, kiedy burza ucich³a, dwóch zwolenników zmar³ego proroka nie znalaz³o ani
ladu miejsca ostatniego spoczynku Cyrusa Reeda Tweeda, ani jego cia³a.
Dzisiaj nadal mo¿na spacerowaæ nad Zatok¹ Estero i wyobra¿aæ sobie Tweeda
i jego zwolenników dokonuj¹cych dziwacznych eksperymentów. W pobli¿u wci¹¿
jeszcze ¿yj¹ ludzie pamiêtaj¹cy kult Koresha i malej¹c¹ liczbê jego wyznawców,
którzy wydawali The Flaming Sword a¿ do roku 1949, kiedy po¿ar w magazynie
drukarni po³o¿y³ temu kres. Przez ca³y ten czas g³osili oni idee za³o¿yciela sekty z rów-
nym ¿arem, a w 1946 roku ca³y nak³ad powiêcili wyjanieniu, jak dziêki swym po-
gl¹dom alchemicznym prorok Koresh przepowiedzia³ zrzucenie pierwszych bomb
atomowych na Hiroszimê i Nagasaki w ostatnich dniach II wojny wiatowej. Jednak-
¿e po roku 1949 zapanowa³o milczenie.
Mo¿e wydaæ siê zaskakuj¹ce, ¿e teoria o kosmologii komórkowej zainteresowa-
³a pewn¹ liczbê osób poza Ameryk¹. Wród nich by³ niemiecki in¿ynier Gustaw Men-
gering z Magdeburga, który zaakceptowa³ pogl¹dy Tweeda i w 1933 roku próbowa³
powtórzyæ jego eksperyment, odbijaj¹c jaki obiekt od wklês³ej skorupy Ziemi. U¿y³
jednak do tego rakiety.
W owym czasie technologia rakietowa nadal by³a w powijakach, chocia¿ ludzie
od wielu lat marzyli o lotach w Kosmos. Juliusz Verne na przyk³ad zaproponowa³
kosmiczne dzia³o w powieci Wokó³ Ksiê¿yca (1865), ale dopiero rosyjski nauczy-
ciel Konstanty Cio³kowski (1857-1935) jako pierwszy zaproponowa³ praktyczne
wykorzystanie napêdu rakietowego. W jego dalekowzrocznych pomys³ach które
opublikowa³ w tym samym czasie, kiedy amerykañscy bracia Orville i Wilbert Wri-
ght dokonywali pierwszych próbnych lotów w Kitty Hawk widaæ niewielki wp³yw
koncepcji Pustej Ziemi. Na przyk³ad Cio³kowski narysowa³ plan okr¹g³ego statku
kosmicznego, którego za³oga p³ywa³a w powietrzu w jego wnêtrzu, gdy¿ z podziwu
godn¹ dok³adnoci¹ przewidzia³ stan niewa¿koci w przestrzeni miêdzyplanetarnej.
W latach 20. XX wieku eksperymenty z rakietami na paliwo p³ynne rozpoczêli
niemal jednoczenie Robert Hutchings Goddard w Ameryce, za w Niemczech gru-
pa, w sk³ad której wchodzi³ niejaki Wernher von Braun. Urz¹dzi³ on poligon, który
nazwa³ Raketenflugsplatz, czyli Polem Rakietowym (póniej, oczywicie, von Braun
i czêæ jego kolegów zbudowa³a rakiety V-2 kierowane na Wielk¹ Brytaniê w roku
1945, a po zakoñczeniu wojny, gdy wszyscy przenieli siê do Ameryki, statki ko-
smiczne, które wynios³y ludzi w Kosmos i wyl¹dowa³y na Ksiê¿ycu).
Kiedy Gustaw Mengering dowiedzia³ siê o eksperymentach prowadzonych na Polu
Rakietowym, uzna³, i¿ jest to idealna metoda udowodnienia prawdziwoci teorii Cyrusa
Tweeda, która przez ostatnie dziesiêæ lat sta³a siê jego obsesj¹. Jako jeden z wybitnych
in¿ynierów w Magdeburgu i cz³onek rady miejskiej, mia³ pewne wp³ywy. U¿y³ ich do
przekonania swych kolegów-radnych, by wypróbowali koncepcjê Pustej Ziemi zmar³e-
go Amerykanina. Doda³, ¿e jeli teoria ta oka¿e siê prawdziwa, ich miasto stanie siê
Prorok kosmogonii komórkowej 57
P ewnego ranka na pocz¹tku marca 1942 roku by³ego niemieckiego pilota Petera
Bendera, który s³u¿y³ w cesarskich si³ach powietrznych w czasie I wojny wiato-
wej, przedstawiono cz³owiekowi zajêtemu wtedy prowadzeniem drugiego wiatowe-
go konfliktu maj¹cego pomciæ wczeniejsze poni¿enie jego narodu. Mimo ¿e wów-
czas Adolf Hitler, wódz nazistowskich Niemiec, by³ raczej zaabsorbowany losem
swych oddzia³ów walcz¹cych z Rosjanami na wschodzie, rozkaza³ jednak sprowa-
dziæ Bendera do kwatery g³ównej w Rastenburgu, aby wyt³umaczy³ mu teoriê, która
zyska³a aprobatê kilku wy¿szych oficerów niemieckiej marynarki wojennej i, co znacz-
nie wa¿niejsze, drugiego urzêdnika w pañstwie, marsza³ka Rzeszy Hermana Göringa.
Egzemplarz pracy, w której Bender przedstawi³ tê teoriê, Die Hohl Welt Lehre (Teoria
Pustej Ziemi), le¿a³ otwarty na biurku Hitlera, kiedy jej autor podszed³, podniós³ d³oñ
pozdrawiaj¹c siedz¹cego mê¿czyznê, którego podziwia³ od wielu lat, i czeka³ na roz-
poczêcie jednego z najciekawszych spotkañ ery do dzi s³yn¹cej z wielu dziwacz-
nych teorii i niesamowitej pseudonauki, jaka rozprzestrzeni³a siê wród hierarchii
partyjno-pañstwowej Trzeciej Rzeszy.
Cz³owiek t³umacz¹cy teoriê Pustej Ziemi w Rastenburgu, silnie ufortyfikowanej sie-
dzibie Hitlera w lesie w Prusach Wschodnich, w pobli¿u Kêtrzyna w Polsce, mia³ w so-
bie co ujmuj¹cego. Twierdzê, oficjalnie nazywan¹ Führerhauptquartier Wolfsschanze
(Kwatera G³ówna Wodza Wilczy Szaniec), wznieli budowniczowie i in¿ynierowie Führera
w latach 1940-1941, zwracaj¹c specjaln¹ uwagê na pewne elementy mitologiczne i okul-
tystyczne. W pobli¿u sta³a jedna z wielkich twierdz krzy¿ackich, a na terenie kwatery
g³ównej Hitlera znajdowa³ siê cywilny cmentarz i wiête ród³o ³¹czone ze staro¿ytnymi
mocami magicznymi. Co jeszcze bardziej znamienne, Wilczy Szaniec zbudowano we-
d³ug zasad geomancji i sta³ on w rodku konfiguracji linii geomantycznych, zwróconej
wprost na pó³nocny wschód, ku Moskwie. Grupa doradców Hitlera, zwolenników okulty-
zmu, wyjani³a mu, ¿e w dawnych czasach ludzie u¿ywali takiej w³anie konfiguracji do
kierowania ataków psychicznych na swych wrogów. Powiedzieli, i¿ nawet sama nazwa
Rastenburg zwi¹zana jest z liniami geomantycznymi, co czyni zeñ idealne miejsce mocy.
Hitler i widmowy wszechwiat 59
Nikt nie wierzy w astrologiê bardziej ni¿ Herr Hitler. Ka¿dego miesi¹ca pyta o no-
we przepowiednie astrologiczne. To nie przypadek, ¿e wszystkie jego zamachy mia³y
miejsce w marcu. Przed atakiem wybiera najlepsz¹ porê wskazan¹ przez gwiazdy.
A marzec na pewno jest jego najlepszym miesi¹cem
Je¿eli Peter Bender pragn¹³ idealnej pory, w której móg³by przedstawiæ Hitlero-
wi swoj¹ trwaj¹c¹ ca³e ¿ycie wiarê w Pust¹ Ziemiê i w mo¿liwoæ wykorzystania jej
60 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
dla dobra niemieckich zmagañ wojennych, nie móg³ sobie wyobraziæ lepszej. Nieco
ponad miesi¹c wczeniej, 25 stycznia 1942 roku, Hitler mówi³ o mitach i legendach
podczas kolacji, jak zanotowa³ François Genoud w Hitlers Table Talk (Rozmowy
towarzyskie Hitlera, 1953): Nic nie przeszkadza nam przypuszczaæ, ¿e mitologia
jest odbiciem rzeczy, które niegdy istnia³y i o których ludzkoæ zachowa³a niejasne
wspomnienia, powiedzia³ Führer swoim towarzyszom. Kto wie, jakich odkryæ mo¿na
by dokonaæ, gdybymy potrafili zbadaæ zalane teraz przez wodê l¹dy?
Taki wiêc by³ stan umys³u cz³owieka, któremu Bender przedstawi³ koncepcje, na
jakie natkn¹³ siê podczas I wojny wiatowej. Od tej pory bez wytchnienia pracowa³
nad ich udowodnieniem.
Niewiele wiadomo o wczesnych latach ¿ycia Petera Bendera. Urodzi³ siê w Ber-
linie, uczêszcza³ na miejscowy uniwersytet, gdzie studiowa³ geografiê i jêzyki obce.
Jako dwudziestopiêciolatek wst¹pi³ do cesarskiego lotnictwa i zdoby³ tam zawód pi-
lota. Po wybuchu I wojny wiatowej przydzielono go do eskadry znanej jako Szwa-
dron mierci, któr¹ dowodzi³ znakomity m³ody pilot Herman Göring. Pomimo ca³-
kowicie odmiennych charakterów, obaj m³odzieñcy niebawem zostali bliskimi
przyjació³mi. Razem pe³nili misje nad Francj¹ i obu przypisywano du¿¹ iloæ zestrze-
leñ. Jednak¿e od tamtej pory kariera Göringa by³a jednym pasmem sukcesów i po
zakoñczeniu wojny w listopadzie 1918 roku uwa¿ano go za najs³ynniejszego ¿yj¹ce-
go niemieckiego pilota wojskowego. Poniej zosta³ oblatywaczem u szwedzkiego fa-
brykanta samolotów, polubi³ szwedzk¹ arystokratkê Emmy Sonnemann i po powro-
cie do Niemiec wst¹pi³ do niedawno powsta³ej partii nazistowskiej, w której wkrótce
doszed³ do najwy¿szych dostojeñstw i w³adzy w lad za jej wodzem, Adolfem Hitle-
rem. W czerwcu 1941 roku Göring osi¹gn¹³ szczyt kariery: Hitler mianowa³ go swym
nastêpc¹.
Peterowi Benderowi nie wiod³o siê równie dobrze. Latem 1916 roku, podczas
lotu patrolowego nad Francj¹ i tym razem nie w towarzystwie swego przyjaciela
Göringa zosta³ zestrzelony przez francuskiego pilota i ciê¿ko ranny w katastrofie
samolotu. Nastêpne dwa lata spêdzi³ jako jeniec wojenny. Najwyraniej Benden nie
uk³ada³ heroicznych planów ucieczki; przyzwyczai³ siê do leniwego ¿ycia w obozie,
odzyskuj¹c powoli zdrowie. Lubi³ jednak czytaæ i chwyta³ wszystko, co mia³o zwi¹-
zek z jego zainteresowaniami geograficznymi. Poniewa¿ móg³ czytaæ po angielsku,
mia³ wiêkszy wybór ni¿ pozostali jeñcy wojenni. Pewnego dnia wród stosów ksi¹-
¿ek i czasopism znalaz³ kilka egzemplarzy The Flaming Sword Cyrusa Tweeda.
Natychmiast zafascynowa³a go koncepcja rodzaju ludzkiego ¿yj¹cego wewn¹trz Pu-
stej Ziemi, a nie na jej powierzchni, i zastanawia³ siê nad ka¿dym s³owem. Nadal
roztrz¹sa³ teoriê Tweeda, kiedy odzyska³ wolnoæ po zawieszeniu broni, tu¿ przed
Bo¿ym Narodzeniem 1918 roku.
Po powrocie do Berlina, Bender znów spotka³ siê ze swoim starym przyjacielem
Hermanem Göringiem i chocia¿ obaj czuli, ¿e s¹dzone s¹ im odmienne losy, przyrze-
kli sobie, i¿ bêd¹ utrzymywaæ ze sob¹ kontakt. Pomimo wszystkich zarzutów, jakimi
go obci¹¿ono, Göring bez w¹tpienia by³ wiernym przyjacielem i dotrzyma³ s³owa
danego dawnemu towarzyszowi broni.
Hitler i widmowy wszechwiat 61
Nieudane testy i dalszy los g³ównych bohaterów tego dramatu pozosta³y tajemni-
c¹ a¿ do koñca wojny. W 1946 roku profesor Gerard Kuiper z obserwatorium na Mount
Palomar us³ysza³ o ciekawych wydarzeniach na Rugii i po dog³êbnych badaniach na-
pisa³ artyku³ do popularnonaukowego czasopisma Popular Astronomy. Stwierdzi³
w nim, ¿e:
Profesor Kuiper odkry³ te¿, ¿e cz³owiek, który kierowa³ tymi próbami, doktor Heinz
Fisher, prze¿y³ wojnê i w 1945 roku przeniós³ siê do Ameryki, gdzie wraz z grup¹ in-
nych sprowadzonych z Niemiec uczonych pomaga³ w rozwoju broni atomowej. Kiedy
zapytano go o jego pobyt na Rugii, odpar³ po prostu: Nazici zmusili mnie do robienia
zwariowanych rzeczy, które bardzo mi przeszkadza³y w moich badaniach.
Historia ta jednak nie koñczy siê w tym miejscu. W 1957 roku stacja badawcza
armii amerykañskiej w Dayton w stanie Ohio owiadczy³a, ¿e pracuje nad bomb¹
wodorow¹ zdoln¹ wytworzyæ temperaturê miliona stopni. Wród wybitnych specjali-
stów uczestnicz¹cych w tym zdumiewaj¹cym programie by³
doktor Fisher. Krew
w ¿y³ach mrozi myl, ¿e gdyby nie skierowano go do prac nad Pust¹ Ziemi¹ i pozwo-
lono mu kontynuowaæ inne badania, Hitler móg³by zyskaæ znacznie lepsz¹ broñ, za-
nim alianci spowodowaliby jego upadek.
Niepowodzenie na Rugii drogo kosztowa³o Petera Bendera. Hitler, który nigdy
nie tolerowa³ niepowodzeñ, kaza³ umieciæ autora Die Hohl Welt Lehre w obozie kon-
centracyjnym. Kiedy us³ysza³ o tym Göring, zrozumia³, ¿e nic nie mo¿e zrobiæ dla
ratowania kolegi. Beneder jeszcze raz znalaz³ siê za drutami ale tym razem nawet
nie pozwalano mu na szukanie pociechy w ksi¹¿kach lub w czasopismach. Ostatnie
lata ¿ycia spêdzi³ w nêdzy, podupadaj¹c na zdrowiu, wyszydzany przez innych wiê-
niów. Zmar³ zim¹ 1944 roku. Lecz nawet na ³o¿u mierci Peter Bender nie wyrzek³ siê
swoich wierzeñ o Pustej Ziemi.
Zreszt¹ teoria Widmowego Wszechwiata nie umar³a razem z nim. Testy przepro-
wadzone w kwietniu 1942 roku nie by³y tak beznadziejne, jak wtedy uznano. Nigel Pen-
nick zwróci³ na to uwagê w ksi¹¿ce Hitlers Secret Sciences (Tajne nauki Hitlera, 1981):
dza³, ¿e wierzy w ¿ywotnoæ tej doktryny i geniusz jej orêdownika. Egzemplarze tych
ulotek nadal kr¹¿¹ wród ma³ej grupy Europejczyków, którzy wierz¹, jak Bender, ¿e
nasz wiat jest kul¹ uwiêzion¹ w litej skale; ksi¹¿kê Neuparta Geokosmos (1953)
uwa¿a siê za najwa¿niejsze opracowanie tego tematu. W latach 50. w Garmisch-Par-
tenkirchen w Niemczech powsta³o Stowarzyszenie Badañ Geokosmicznych, które
ponownie przyjê³o teorie Tweeda i jego nastêpców oraz opublikowa³o w³asn¹ mapê
wydr¹¿onego globu.
Najwa¿niejszym punktem programu Stowarzyszenia Badañ Geokosmicznych by³o
twierdzenie, ¿e Ziemia rozci¹ga siê nieskoñczenie we wszystkie strony. Nie ma ukry-
tego centralnego s³oñca, ale znane wszystkim S³oñce, które w po³owie jest jasne i w po-
³owie ciemne. S³oñce to jest stacjonarne, natomiast wnêtrze Ziemi obraca siê w ci¹gu
24 godzin, powoduj¹c nastanie nocy i dnia. W jednej ze swych publikacji stowarzy-
szenie owiadczy³o tonem, który na pewno zyska³by uznanie Tweeda: Ludzkoæ mo¿e
tylko na tym zyskaæ, jeli uzna, ¿e ¿yje w zamkniêtej przestrzeni i ¿e jednoczenie
tkwi w Kosmosie.
Ziemia jako pusty w rodku glob wed³ug Niemieckiego Stowarzyszenia Badañ Geokosmicznych
siê do jego ostatecznego upadku. Jednak¿e opowieci o Pustej Ziemi nie odstêpo-
wa³y Hitlera i innych dostojników Trzeciej Rzeszy a¿ do koñca wojny. Jedna z nich
dotyczy grupy nazistów, którzy przygotowali Operacjê Odessa, by u³atwiæ so-
bie ucieczkê z Niemiec, kiedy sta³o siê jasne, ¿e wszystko stracone. Jeden z pla-
nów przewidywa³, ¿e flota ³odzi podwodnych zabierze Hitlera i jego najbli¿szych
wspó³pracowników do bazy umieszczonej pod czap¹ lodow¹ na biegunie po³u-
dniowym. Tam byliby bezpieczni i mo¿e mieliby czas na zbadanie informacji o wej-
ciu do wiata podziemnego. Oczywicie nie taki romantyczny los przypad³ Hitle-
rowi w udziale, ale nêdzna, samobójcza mieræ w oblê¿onym bunkrze w sercu
Berlina.
Ciekawe post scriptum do tej historii zaprowadzi nas ca³kiem naturalnie do na-
stêpnego wielkiego wydarzenia w zagadce Pustej Ziemi. W 1938 roku Hitler wys³a³
trzy samoloty do Antarktyki, gdzie mia³y one przelecieæ nad obecn¹ Ziemi¹ Królowej
Maud. Ich za³ogom polecono za³o¿yæ bazê, a potem upuciæ chor¹giewkê ze swasty-
k¹ nad tym terytorium i obj¹æ je w posiadanie w imieniu Niemiec. Mia³o siê nazywaæ
Neue Schwabenland (Nowa Szwabia).
Z dzisiejszej perspektywy wydaje siê oczywiste, ¿e Hitler by³ czêciowo zainte-
resowany dodaniem nowych ziem do swego imperium i czêciowo tym, co siê dzia³o
w tych dalekich stronach.
Albowiem w Niemczech snuto spekulacje o zaginionych miastach na Antark-
tydzie, w zdumiewaj¹cy sposób ogrzewanych przez wykorzystanie aktywnoci wul-
kanicznej. Niemieccy archeolodzy kierowali ekspedycjami na ten zamarzniêty konty-
nent w latach 1873, 1901 i 1911, a wzrost zainteresowania staro¿ytnymi mitami w erze
Hitlera zw³aszcza tymi, które mówi³y, ¿e obszar bieguna po³udniowego móg³ nie-
gdy stanowiæ czêæ Atlantydy przygotowa³ grunt dla dodatkowych misji badaw-
czych.
Niestety, nie ma ¿adnych wiadectw ród³owych o tym, co siê sta³o z tymi Niem-
cami i z ich misj¹. Kr¹¿¹ pog³oski o za³o¿eniu tam tajnej bazy U-bootów, która dzia-
³a³a a¿ do koñca wojny. Nie ma jednak dowodów, ¿e niemieccy badacze odkryli co-
kolwiek w tym osnutym legendami kraju, choæ Nigel Pennick znacz¹co skomentowa³
ów epizod:
Nieznane znajdowa³o siê przed nami, przez godzinê przelatywalimy przez nie-
zbadane obszary o powierzchni prawie 16 tysiêcy kilometrów kwadratowych i do-
wiadczalimy nie daj¹cego siê z niczym porównaæ zadowolenia z poszukiwañ nowe-
go l¹du. Czas i przestrzeñ znalaz³y siê w stanie kompletnego rozgardiaszu, gdy
zbli¿ylimy siê do bieguna... i tu, i tam, zamiast napieraj¹cych na siebie pól lodo-
wych, ujrzelimy w¹ski kana³ z zielonkawoniebiesk¹ wod¹ na tle bieli niegu. Raz,
na chwilê, pomyli³em dalek¹, niewyran¹, nisko wisz¹c¹ nad ziemi¹ chmurê z górski-
mi szczytami odleg³ego l¹du.
Kiedy Byrd przelecia³ nad dolnym krañcem wiata, dowiadczy³ nowych, dziw-
nych zjawisk i odczuæ.
Ze wszystkich lotów, jakie odby³em, ¿aden nie by³ tak podniecaj¹cy i tak po¿y-
teczny. Widmo zbli¿aj¹cego siê dramatu ocienia³o ka¿dy przeleciany kilometr. Pó³-
noc, wschód, po³udnie i zachód tego wszystkiego nie widzia³, nie przeby³ i nie
pozna³ ¿aden cz³owiek. Niewyrane kszta³ty zamajaczy³y we mgle na po³udniowym
wschodzie, wskazuj¹c na bliskoæ l¹du. W dziwnej, charakterystycznej dla Antark-
tydy z³ej widzialnoci przypomina³y kszta³tem egipskie piramidy. Wydawa³o siê to
nam bardzo wa¿ne, a przecie¿ nie moglimy siê cieszyæ. Natura wykona³a swoje
dzie³o na tak wielk¹ skalê i z tak nieskoñczenie wielk¹ moc¹, ¿e moglimy tylko
wpatrywaæ siê nie z otwartymi ustami i powiedzieæ: O, do licha! Albowiem uj-
rzelimy tu epokê lodowcow¹ w ca³ej jej potêdze. Widzielimy zduszony i przygnie-
ciony lodem kontynent. By³a to martwa pustynia zrodzona z jednego z najwiêkszych
zlodowaceñ, jakie kiedykolwiek zna³a Ziemia. Patrzac na Antarktydê, nie chcia³o
siê wierzyæ, ¿e kiedy mia³a ona ciep³y klimat i ¿yzn¹ ziemiê, z w³asnymi rolinami
i wysokimi drzewami.
Tego roku [1929] w kinach Ameryki ogl¹dano kronikê filmow¹, w której omó-
wiono oba loty. Ukazywa³a ona równie¿ fotografie ziemi poza biegunem po³udnio-
wym z jej górami, drzewami, rzekami i wielkim zwierzêciem, które zidentyfikowano
jako mamuta. Dzisiaj ta kronika zapewne ju¿ nie istnieje, choæ setki osób pamiêta,
¿e j¹ widzia³o.
Na w³asne oczy ujrzeli oni utrwalone na tamie filmowej obrazy dowodz¹ce, ¿e
ów nieznany, nie zaznaczony na mapach l¹d, którego istnieniu obecnie siê zaprzecza,
naprawdê tam jest.
Jednak mimo tajemnicy otaczaj¹cej ten lot nie ulega w¹tpliwoci, ¿e Byrd po-
wróci³ do Ma³ej Ameryki po raz drugi w roku 1933, by zbadaæ i nanieæ na mapê
nowe terytorium. Miêdzy marcem i sierpniem 1933 roku spêdzi³ te¿ piêæ miesiêcy
samotnie w chacie na stacji meteorologicznej Bolling Advance Base, odleg³ej o oko-
³o 200 kilometrów od Ma³ej Ameryki. Wytrzyma³ tu tak niskie temperatury jak minus
42 stopnie Celsjusza i kiedy w koñcu go wyratowano, cierpia³ na odmro¿enia i zatru-
cie tlenkiem wêgla, przez które omal nie straci³ ¿ycia. Ksi¹¿ka Alone szczegó³owo
opisuje te wydarzenia.
Choæ ten wyczyn wymaga³ wielkiej odwagi, jeszcze dziwniejsze wydarzenia cze-
ka³y tego nieustraszonego podró¿nika po II wojnie wiatowej. Podczas dzia³añ wojen-
nych Byrd otrzyma³ niezbyt eksponowane stanowisko cz³onka dowództwa operacyjne-
go marynarki wojennej. Póniej w 1946 roku mianowano go kierownikiem programu
nazwanego Operacja Wysoki Skok, rzekomo po to, by kontynuowaæ tworzenie map
biegunów. Jednak, jak przypuszcza Nigel Pennick, mo¿liwe, i¿ poproszono go, aby
sprawdzi³, czy nazici nie ukrywaj¹ siê gdzie w tych stronach. W lutym 1947 roku,
przed odlotem do Arktyki, Byrd znów udzieli³ wywiadu prasie, zapoznaj¹c j¹ ze swymi
72 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
¿am samolot do 333 metrów i biorê lornetkê, by lepiej przyjrzeæ siê zwierzêciu rze-
czywicie podobne jest do mamuta. Meldujê o tym do obozu-bazy (
)
Napotykamy wiêcej falistych zielonych wzgórz. Zewnêtrzny termometr wskazuje
41 stopni Celsjusza. Kontynuujemy lot w tym samym kierunku. Instrumenty nawiga-
cyjne wydaj¹ siê teraz dzia³aæ normalnie. Zaintrygowa³o mnie ich dziwne zachowa-
nie. Próbujê skontaktowaæ siê z obozem-baz¹. Radiostacja nie funkcjonuje. Okolica
jest bardziej równa ni¿ normalnie, jeli mogê tu u¿yæ tego s³owa. Z przodu widzimy
co, co wygl¹da jak domy. To niemo¿liwe! Samolot wydaje siê lekki i dziwnie ela-
styczny. Stery nie dzia³aj¹ (
)
Znowu szarpn¹³em stery. Nie zareagowa³y. Silniki naszego samolotu wy³¹czy³y
siê i rozpoczyna siê podchodzenie do l¹dowania. Zni¿amy siê powoli i l¹dujemy tylko
z lekkim podskokiem. Popiesznie dokonujê ostatniego zapisu w dzienniku lotu. Nie
wiem, co siê teraz stanie (
)
Czy jest to prawdziwa relacja, czy tylko wersja przypisywana Byrdowi? Bada-
cze Pustej Ziemi, którzy poddali dog³êbnej analizie ten dziennik pok³adowy, nie s¹
zgodni. Jedni wierz¹, ¿e rzeczywicie jest to opowieæ o podró¿y poza biegun i przez
otwór na biegunie do Pustej Ziemi, do ukrytych we wnêtrzu naszej planety gór,
jezior, rzek, rolinnoci i ró¿nych form ¿ycia, jak utrzymuj¹ staro¿ytne legendy.
Inni jednak s¹ bardziej podejrzliwi, poniewa¿ w dzienniku jest fragment mówi¹cy
o tym, ¿e po wyl¹dowaniu Byrd spotka³ grupê wysokich blondynów, którzy mówili
po angielsku z lekkim skandynawskim lub niemieckim akcentem i powitali go
s³owami: Admirale, witaj w naszej krainie jeste tu bezpieczny. Póniej podró-
¿owa³ w dziwacznym pojedzie w kszta³cie dysku ze znakami podobnymi do swa-
styki i oprowadzono go po wiecie wewnêtrznym, gdzie zwiedzi³ wiec¹ce mia-
sto, które wydawa³o siê zbudowane z kryszta³u. Póniej Byrdowi pozwolono wróciæ
do samolotu i polecono przekazaæ pos³anie mieszkañcom powierzchni Ziemi o nie-
bezpieczeñstwach, jakie im zagro¿¹, jeli bêd¹ kontynuowaæ dowiadczenia z bro-
ni¹ j¹drow¹. Badacze, którzy znali opowieci o nazistach i o ich tajnych bazach na
biegunach doszli do wniosku, ¿e ten incydent za bardzo je przypomina, by by³ praw-
dziwy.
Dokument ten jednak zawiera jeszcze jeden zapis z 11 marca 1947, który, co
wydaje siê znacznie bardziej prawdopodobne, jest dzie³em Byrda:
na lotniskowcu Philippine Sea w listopadzie 1955 roku. Powiedzia³ wtedy: To jest
najwa¿niejsza ekspedycja w historii wiata.
A przecie¿ oficjalne owiadczenie o tym zadaniu ponownie by³o tak krótkie, ¿e
a¿ banalne: Kontradmira³ Byrd dokona³ drugiego przelotu nad biegunem po³udnio-
wym i wzi¹³ udzia³ w kilku innych lotach. Ogó³em odkryto i naniesiono na mapê
703133 kilometry kwadratowych terytorium Antarktydy.
Komunikat ten ca³kowicie ignoruje bardziej szczere owiadczenie wydane z Ma-
³ej Ameryki 14 stycznia 1956 roku i póniej wydrukowane w wielu gazetach w Sta-
nach Zjednoczonych i na wiecie: 13 stycznia cz³onkowie ekspedycji amerykañskiej
przelecieli 4344 kilometry z bazy na McMurdo Sound, która oddalona jest od biegu-
na po³udniowego o 643 kilometry, i dotarli do obszaru rozci¹gaj¹cego siê na 3700
kilometrów poza biegun po³udniowy.
Rzut oka na mapê wiata natychmiast ujawni sprzecznoæ w tym raporcie. An-
tarktyda otoczona jest wod¹ i nie mo¿na przebyæ 3700 kilometrów bez przelotu nad
oceanem. Gdzie wiêc mog³o znajdowaæ siê to terytorium, jak nie we wnêtrzu Pustej
Ziemi?
13 marca, po powrocie z bieguna po³udniowego, Byrd, przynajmniej publicznie,
zachowywa³ ostro¿noæ, choæ powitano go jako najwiêkszego polarnika na wie-
cie. Ostatnia ekspedycja, powiedzia³, odkry³a nowe, wielkie, terytorium i doda³
lirycznie o zaczarowanym kontynencie w niebie, krainie wiecznej tajemnicy.
Jednak¿e zainteresowanie odkryciami Byrda zmala³o niemal równie szybko, jak
siê zrodzi³o, gdy¿ gazety, radio i kroniki filmowe zajê³y siê innymi sprawami, bli¿-
szymi Amerykanom. Je¿eli kontradmira³ odkry³ wiat wewnêtrzny, który móg³by na
zawsze zmieniæ postrzeganie Ziemi przez ludzkoæ, media, jak siê wydawa³o, znala-
z³y ciekawsze tematy. Ale czy rzeczywicie? Doktor Raymond Bernard w swojej bro-
szurze The Hollow Earth (Pusta Ziemia, 1969) uwa¿a, ¿e istnieje inne wyjanienie tej
obojêtnoci:
Bez wzglêdu na to, czy kontradmira³ Richard Evelyn Byrd by³ ofiar¹ teorii spisko-
wej, czy te¿ nie, zakoñczy³ swoj¹ karierê obwieszony medalami i nagrodzony pochwa-
³ami za wyprawy polarne i wzorow¹ postawê. Kiedy umar³ w Bostonie 11 marca 1957
Tajny dziennik pok³adowy admira³a Byrda 75
24 grudnia 1956. Ostatnie kilka lat od 1947 roku nie by³y dla mnie tak pomylne.
To ostatni zapis w tym szczególnym pamiêtniku. Koñcz¹c, muszê stwierdziæ, ¿e do-
trzyma³em s³owa i dochowa³em tajemnicy przez te wszystkie lata zgodnie z rozkaza-
mi. By³o to ca³kowicie sprzeczne z moimi wartociami i zasadami moralnymi. Teraz
wydaje mi siê, ¿e wyczuwam nadejcie d³ugiej nocy i ¿e tajemnica ta nie umrze wraz
ze mn¹, ale zatriumfuje, jak zawsze triumfuje prawda. To jest jedyna nadzieja dla
ludzkoci. Widzia³em to i podnios³o mnie na duchu i uczyni³o mnie wolnym. Zadoæ-
uczyni³em moim obowi¹zkom wobec monstrualnego kompleksu militarno-przemys³o-
wego. Teraz d³uga noc Arktyki dobiega koñca, jasne s³oñce prawdy znów zawieci
i ci, którzy s³u¿¹ ciemnoci, ponios¹ klêskê. Albowiem widzia³em kraj poza bieguna-
mi, centrum Wielkiego Nieznanego.
Przez dwa lata nikt nie zwróci³ uwagi na tê niezwyk³¹ fotografiê, a¿ odkry³ j¹
jaki badacz i dziêki polityce wolnoci informacji prowadzonej przez ESSA opu-
blikowa³. Nic wiêc dziwnego, ¿e kiedy zdjêcie to po raz pierwszy pojawi³o siê w czerw-
cu 1970 roku w periodyku Flying Saucers, wzbudzi³o sensacjê. By³o to mistrzow-
skie posuniêcie wydawcy tego czasopisma, Raya Palmera, który od lat popiera³ pewn¹
liczbê kontrowersyjnych tematów badañ naukowych, ³¹cznie z ingerencj¹ kosmitów,
UFO i Pust¹ Ziemi¹.
Palmera, który zmar³ w 1977 roku, nadal uwa¿a siê za jedn¹ z najwa¿niejszych
postaci koñca lat 40., kiedy zaczê³o siê rozwijaæ zainteresowanie zjawiskiem popu-
larnie nazywanym lataj¹cymi talerzami. By³ to cz³owiek o niezachwianych przeko-
naniach, który nigdy nie ba³ siê polemik, i zawsze broni³ siê zawziêcie, gdy, co zda-
rzy³o siê kilkakrotnie, oskar¿ano go, ¿e sfabrykowa³ dowody, by dobrze sprzedaæ
swoje ksi¹¿ki czy czasopisma. Pod wieloma wzglêdami ulepiony by³ z tej samej gli-
ny, co obecna grupa osób pisz¹cych o nie wyjanionych zjawiskach, takich jak Eryk
von Däniken, Charles Berlitz i Graham Hancock. Determinacja, z jak¹ Palmer broni³
siê przeciwko tym, którzy go atakowali lub wyszydzali jego pogl¹dy, jest tym bar-
dziej godna pochwa³y, ¿e by³ niski i mia³ s³abe zdrowie.
Raymond Artur Palmer zwany przez przyjació³ Rapem urodzi³ siê w Mil-
waukee w stanie Winconsin 1 sierpnia 1910 roku i w dzieciñstwie cierpia³ na ró¿ne
choroby oraz ulega³ wypadkom. W wieku siedmiu lat przetr¹ci³ sobie krzy¿ w wy-
padku samochodowym, spad³ z dachu, gdy mia³ dziesiêæ, a kiedy dorós³, mierzy³ za-
ledwie sto czterdzieci centymetrów. Przykuty do ³ó¿ka na kilka lat w wieku, gdy
kszta³tuje siê osobowoæ dziecka, Ray szuka³ ucieczki w fantastyce naukowej, kar-
mi¹c wyobraniê ksi¹¿kami Juliusza Vernea, H. G. Wellsa i Edgara Rice Burrough-
sa, jak równie¿ pierwszym czasopismem zaspokajaj¹cym rosn¹ce potrzeby w tej dzie-
dzinie, Amazing Stories. Pomys³y i koncepcje, którymi nabi³ sobie g³owê, bez
w¹tpienia zdecydowa³y o jego przysz³oci. W 1930 roku wyda³ pierwsze pismo SF
w Ameryce, Comet, a potem zacz¹³ pisywaæ do Amazing Stories i rywalizuj¹-
cych z nimi Astounding Stories oraz Wonder Stories. Szybko zyska³ sobie repu-
tacjê w tej dziedzinie i w lutym 1938 roku zaproponowano mu stanowisko redaktora
Amazing Stories chicagowskiego periodyku, który zainspirowa³ jego ¿yciow¹ fa-
scynacjê fantastyk¹.
To w³anie jako redaktor tego pisma Ray Palmer mia³ zdobyæ markê, po pierwsze
nadal publikuj¹c opowiadania Edgara Rice Burroughsa, a po drugie, drukuj¹c Toast,
debiut pisarski legendarnego Isaaca Asimova. Co wiêcej, fascynowa³y go wszystkie
tajemnicze zjawiska i wydarzenia, które opisywa³y ksi¹¿ki Charlesa Forta. Wykorzy-
sta³ wiêc swoje stanowisko, by poszukaæ wyjanienia dla niektórych z najdziwniejszych
przypadków. Na przyk³ad wierz¹c, ¿e Jesse James nadal ¿yje, wys³a³ wielkiego detekty-
wa Johna Shelvina, by schwyta³ tego przestêpcê; a kiedy pilot Kenneth Arnold uku³
termin lataj¹ce talerze, by opisaæ niezidentyfikowane obiekty, które zobaczy³ na nie-
bie, to Palmer w 1952 roku zosta³ wspó³autorem fundamentalnej pracy na ten temat,
The Coming of the Saucers (Przybycie lataj¹cych talerzy). Sta³o siê to zaledwie w dwa
lata po upadku, który sparali¿owa³ go od pasa w dó³, a lekarze b³êdnie uznali ten stan za
78 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
Palmerowi wydawa³o siê, ¿e mo¿e istnieæ jaki zwi¹zek miêdzy UFO i staro¿yt-
n¹ legend¹ o Pustej Ziemi, na temat której przeczyta³ pewn¹ iloæ publikacji. W in-
nym artykule w tym samym roku powiedzia³, w jaki sposób pracuje jego umys³:
Nie mogê zaprzeczyæ mo¿liwoci istnienia podziemnych kultur. Wzmianki o nich znaj-
duj¹ siê w najbardziej prymitywnych tradycjach ustnych i we wspó³czesnych relacjach.
Palmer uprzedzi³ wszelkie oskar¿enia, ¿e jego teza oparta tylko na jednej fotogra-
fii nie jest wiarygodna, gdy¿ mog³a ona byæ rezultatem defektu w kamerze lub której
z jej soczewek, zamieszczaj¹c zdjêcia zrobione przez ESSA-3 i ATS-III odkryte w miê-
dzyczasie przez jego korespondenta w Waszyngtonie. Poni¿ej tych fotografii, które, na
nieszczêcie, nie s¹ równie wyrane jak zdjêcie zrobione przez ESSA-7, stwierdzi³
stanowczo:
Opinie, którymi powitano publikacje tych fotografii i artyku³ wstêpny Palmera by³y,
jak siê nale¿a³o spodziewaæ, krañcowo ró¿ne. Cynicy zapytali: dlaczego w czasie, gdy
80 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
kilka linii lotniczych reklamuje fakt, ¿e ich samoloty codziennie przelatuj¹ nad biegu-
nem pó³nocnym, nikt nie zobaczy³ wielokrotnie tej tzw. dziury (w rzeczywistoci loty
nad strefami polarnymi rzadko maj¹ miejsce w odleg³oci mniejszej ni¿ 240 kilome-
trów od bieguna geograficznego z powodu mo¿liwych zak³óceñ w funkcjonowaniu in-
strumentów nawigacyjnych). Inni czytelnicy nie chcieli wierzyæ, ¿e pokrywa chmur
jest tam stale tak gêsta, i¿ mo¿liwe by³o zrobienie tylko kilku takich zdjêæ wród milio-
nów innych, i za¿¹dali wiêcej danych. Jednak dla mi³oników tego, co nieznane i nie-
zwyk³e, zw³aszcza takich jak szanowany brytyjski badacz UFO Brinsley Le Poer Trench,
autor wielu ksi¹¿ek na ten temat, zdjêcie zrobione przez satelitê ESSA-7 sta³o siê g³ów-
nym dowodem w zagadce Pustej Ziemi.
Le Poer Trench (1911-1995), który by³ ósmym earlem Clancarty i przewodni-
cz¹cym miêdzypartyjnej UFO-Study Group w Izbie Lordów, sam bada³ mo¿liwoæ
ziemskiego pochodzenia tych obiektów, o czym wiadcz¹ jego ksi¹¿ki The Flying
Saucer Story (Historia lataj¹cych talerzy, 1966) i Operation Earth (Operacja Zie-
mia, 1969). Bardzo podniecony zdjêciem ESSA-7, powiedzia³ londyñskiej gazecie
The Sunday Times w padzierniku 1974 roku: Jest to jedno z najbardziej pod-
niecaj¹cych i godnych uwagi zdjêæ, jakie kiedykolwiek zrobiono, wyranie ukazu-
j¹ce wejcie na biegunie pó³nocnym, którego ludzkoæ szuka³a od niepamiêtnych
czasów.
Niektórzy czytelnicy napisali do Flying Saucers mniej pochlebne listy. Jeden
z nich twierdzi³, i¿ zdjêcie to jest fotomonta¿em (Palmer temu zaprzeczy³, a ESSA
potwierdzi³o jego autentycznoæ), natomiast inny, który nazwa³ siebie operatorem
radiowym pracuj¹cym w Arktyce, napisa³, ¿e wielu specjalistów rz¹dowych przewê-
drowa³o ca³y ten obszar wzd³u¿ i wszerz nie natrafiwszy na ¿aden lad tej dziury.
Palmer ponownie chwyci³ za pióro, zarówno w obronie rewelacyjnego zdjêcia, jak
i dla przytoczenia nowych, powa¿nych argumentów:
Wprawdzie nie mogê z ca³ym przekonaniem podpisaæ siê pod raczej alarmistycz-
nymi pogl¹dami Jana Lamprechta, ale wierzê, ¿e istniej¹ dowody na poparcie jego
tezy, i¿ UFO pochodz¹ z wnêtrza Ziemi. Tego samego zdania jest grupa innych bada-
czy, ³¹cznie z Rayem Palmerem i Brinsleyem Le Poer Trenchem. Zebrane przeze mnie
spostrze¿enia z obu biegunów równie¿ prowadz¹ do takiego wniosku.
UFO z Pustej Ziemi: Antarktyda 83
pojazd z b³yskaj¹cymi wiat³ami wtedy, gdy lecia³ nisko nad ujciem rzeki w stronê
Zatoki Bluff i znikn¹³ w kierunku Antarktydy, wywo³uj¹c u starszych wiekiem miesz-
kañców miasta blade wspomnienia o wydarzeniach z roku 1909.
16 czerwca 1963 roku w Palmerston, po³o¿onym na wybrze¿u na pó³noc od Du-
nedin, uczeñ collegeu, Harold Fulton, zauwa¿y³ dwa jaskrawe wiat³a, które zni¿a-
³y siê zygzakuj¹c. Obiekty te wisia³y nieruchomo oko³o 5 sekund, po czym nagle
pomknê³y z ogromn¹ prêdkoci¹ pocz¹tkowo poziomo przede mn¹, a potem strzeli³y
w niebo pod k¹tem oko³o 45 stopni. Po raz ostatni ujrza³ je, gdy znika³y na po³udniu.
Bli¿szy w czasie, szeroko opisywany i omawiany incydent pojawienie siê nad
Now¹ Zelandi¹ UFO pod¹¿aj¹cego w stronê Antarktydy mia³ miejsce w styczniu
1979 roku. Kapitan J. Startup, lec¹cy na myliwcu odrzutowym RNZAF Skyhawk,
zobaczy³ jaskrawy, owalny obiekt kieruj¹cy siê na po³udnie ponad Cook Strait miê-
dzy South Island i North Island. ¯aden samolot nie by³by w stanie tak przypieszyæ
jak to co, stwierdzi³ po powrocie na ziemiê. Geoffrey Causer, kontroler lotów, zapi-
sa³ w dzienniku urzêdowym informacjê o tym UFO i pewnej liczbie innych, które
pojawi³y siê w tym samym czasie. Skomentowa³ to tak: To nie by³y samoloty, lecz
niezidentyfikowane obiekty lataj¹ce. I jest to jedyna rzecz, któr¹ mogê stwierdziæ na
pewno. W ci¹gu ponad dziesiêciu dni UFO widzia³o szeciu pilotów lataj¹cych na
argosach, by³o te¿ sporo obserwacji radarowych. Najwidoczniej wokó³ South Island
mamy do czynienia z jakim dziwnym zjawiskiem, które trzeba wyjaniæ.
Podobne relacje o aktywnoci UFO w pobli¿u bieguna po³udniowego spotyka-
my równie¿ w Australii. Tu znów tradycja wyprzedza opowieci o lataj¹cych ta-
lerzach, a jednym z najwczeniejszych naocznych wiadków by³ sir Francis Chi-
chester, s³ynny ¿eglarz. Przed samotnym przep³yniêciem Atlantyku Chichester znany
by³ dobrze ze swoich odwa¿nych lotów na Tiger Moth. 10 czerwca 1931 roku
wystartowa³ z Nowej Po³udniowej Walii, by dolecieæ do Nowej Zelandii. Z otwar-
tej kabiny pilota mia³ wspania³y widok na bezchmurne niebo i morze. Nagle od
strony Antarktydy ujrza³ co, co wygl¹da³o jak zbli¿aj¹cy siê matowy, szarobia³y
statek powietrzny. By³ podobny do owalnej per³y, powiedzia³ póniej reportero-
wi periodyku The Unknown, b³yska³ jaskrawym wiat³em, znika³ cyklicznie,
pojawia³ siê ponownie, przypiesza³ i wreszcie przepad³ w tej samej stronie, z któ-
rej przyby³. I Chichester kontynuowa³: Zmru¿y³em oczy, nie chc¹c im wierzyæ,
i wykona³em kilka skrêtów samolotem w tê i w tamt¹ stronê, s¹dz¹c, ¿e obiekt ten
musi znajdowaæ siê w miejscu, którego nie mogê dojrzeæ. Olepiaj¹ce b³yski docie-
ra³y z czterech lub piêciu ró¿nych stron, ale nadal nie mog³em dostrzec ¿adnych
samolotów. Póniej z chmur z prawej wylecia³ inny statek powietrzny, a mo¿e ten
sam. Obserwowa³em go uwa¿nie, zdecydowany nie odwróciæ oczu nawet na sekun-
dê. Zbli¿y³ siê do mnie i ujrza³em matowy blask wiat³a na jego przodzie i z ty³u.
Lecia³ dalej, lecz zamiast rosn¹æ, zmniejsza³ siê w miarê zbli¿ania. Kiedy by³ ju¿
ca³kiem blisko, nagle zamieni³ siê we w³asne widmo w jednej sekundzie mog³em
widzieæ przez niego, a w nastêpnej znikn¹³. Cokolwiek wtedy zobaczy³em, wydaje
siê, ¿e musia³o byæ bardzo podobne do tego, co ludzie od lat nazywaj¹ lataj¹cymi
talerzami.
UFO z Pustej Ziemi: Antarktyda 87
Na nic siê zda próba oceny lataj¹cych talerzy i ich za³óg na podstawie naszej
obecnej wiedzy. Czy wobec tego wyjciem bêdzie rozwiniêcie teorii o tym, ¿e ro-
dek Ziemi jest pusty z wielkimi otworami w strefach polarnych i ¿e UFO mog¹ stam-
t¹d pochodziæ? Oczywicie [lataj¹ce] talerze widziano w wielu krajach wiata, ale
szczególnie czêsto w strefach podbiegunowych. Wydaje siê, ¿e zarówno nad Ameryk¹
Po³udniow¹, Australi¹, Now¹ Zelandi¹, jak i nad Afryk¹ Po³udniow¹ zaobserwowa-
no wyj¹tkow¹ aktywnoæ UFO. Czy klucz do tej tajemnicy kryje siê w lodowych prze-
stworzach kontynentu otaczaj¹cego biegun po³udniowy?
Inna grupa badaczy z Ameryki, International Flying Saucer Bureau z baz¹ w Con-
necticut, bardziej sk³ania siê ku tezie, ¿e Antarktyda prawdopodobnie jest czym w ro-
dzaju bazy, jak zauwa¿y³ Le Poer Trench w swoim artykule z roku 1956:
Pytaj¹, czy mo¿liwe jest, ¿e przybysze z Kosmosu s¹ ju¿ tutaj i ¿e za³o¿yli bazê
na Antarktydzie? Kontynent ten jest nieznany, nie zbadany i niezaludniony. To ide-
alne miejsce dla kosmicznych lataj¹cych talerzy, by zaaklimatyzowaæ siê w naszej
atmosferze
miejsce, gdzie nikt nie bêdzie obserwowa³ ich przez wiêkszoæ czasu,
choæ nie zawsze. Wysuniêto te¿ przypuszczenie, ¿e innym czynnikiem maj¹cym zwi¹-
zek z biegunem po³udniowym mo¿e byæ fakt, i¿ lataj¹ce talerze s¹ napêdzane ja-
kim rodzajem pola si³owego wywieraj¹cego bezporedni wp³yw na grawitacjê.
Magnetyczny biegun po³udniowy mo¿e byæ idealnym miejscem do ³adowania siê
tak¹ moc¹.
Tam w dole jest co, na co warto popatrzeæ! Ale co? Mo¿e fantastyczny port
gwiezdny, utrzymywany od niezliczonych tysi¹cleci na niegdy wspania³ym kontynen-
cie, który teraz jest lodowym pustkowiem? Przypomnijmy sobie, ¿e ca³e wieki przed
odkryciem Antarktydy nieznana liczba awanturników, nawigatorów i marzycieli po-
d¹¿a³a na po³udnie szukaj¹c po³udniowego raju zwanego czasami Têczowym
Miastem, które mia³o zostaæ zbudowane przed Potopem z budulca w kolorach têczy.
Oni nie chcieli urzeczywistnienia jakiego swojego fantastycznego pomys³u, lecz kie-
rowali siê zapiskami o micie istniej¹cym od setek tysiêcy lat!
du¿y, nierówny teren, ale nazwano go tak z powodu k³opotów z nawigacj¹. Kompas
magnetyczny na nic siê tam nie zda, a inercyjny system nawigacyjny równie¿ nie funk-
cjonuje. Mo¿na dotrzeæ do geograficznego bieguna po³udniowego z pomoc¹ systemu
inercyjnego, ale nie do otworu w Niedostêpnym Obszarze. Wejcie to znajduje siê
w pewnej odleg³oci od bieguna, od 960 do 2896 kilometrów. Ma podobne wymiary
jak dziura poza tzw. biegunem pó³nocnym to znaczy nie wiêcej ni¿ 458,5 kilometra
rednicy i nie mniej ni¿ 80. W³anie tam kryje siê wyjanienie jednej z najwiêkszych
odwiecznych tajemnic.
astrolog, widzia³ UFO kieruj¹ce siê na pó³noc z krañca Long Island. Stwierdzi³, i¿
lecia³y one wzd³u¿ krzywizny Ziemi, co jest niemo¿liwe w przypadku meteorytu.
Doda³ te¿: Niektórzy moi znajomi powiedzieli, ¿e wygl¹da³y one jak przelatuj¹ce nad
miastem statki powietrzne, ale ja sam przez wszystkie lata badañ nieba nigdy nie wi-
dzia³em czego podobnego. Inny autor listu do Journalu s¹dzi³, ¿e prawdopodobnie
by³o tam razem oko³o trzydziestu obiektów. I tak wspaniale lecia³y, ¿e mo¿na by
pomyleæ, i¿ s¹ to manewry floty powietrznej.
Zaledwie osiemnacie lat póniej zaobserwowano pojedyncze, jaskrawe wiat-
³o poruszaj¹ce siê po podobnej trajektorii przez niebo Kanady. UFO to zauwa¿y³a
najpierw rankiem 1 stycznia 1931 roku grupa ludzi w Cobden, w prowincji Ontario.
Obiekt zab³ysn¹³ mkn¹c przez niebo po wielkiej krzywej, kieruj¹c siê na pó³noc
nad Zatok¹ Hudsona. Jeden z naocznych wiadków powiedzia³ Ottawa Journal, ¿e
wygl¹da³o to jak co z ksi¹¿ek Juliusza Vernea lub H. G. Wellsa!
Pod koniec lat 40. i w latach 50. Goose Bay na Labradorze sta³a siê centrum ca³ej
serii obserwacji lataj¹cych talerzy, które wszystkie, jak zauwa¿ono, pod¹¿a³y ku
Arktyce. 31 padziernika 1948 roku radar wykry³ dziwny obiekt lec¹cy z szybko-
ci¹ ponad 965 kilometrów na godzinê, który, wed³ug ówczesnego raportu, nale¿a³ do
typu oznaczonego przez w³adze jako anio³ czyli pochodz¹cy z niewielkiej wysoko-
ci sygna³ odbity od jakiego niewidzialnego przedmiotu. Nie kosmicznego, doda³
znacz¹co autor.
19 czerwca 1952 roku nad Goose Bay ujrzano czerwonawy obiekt przelatuj¹cy
przez nocne niebo z wielk¹ prêdkoci¹. Bardzo podobne zjawisko pod¹¿aj¹ce na pó³-
noc pojawi³o siê 15 grudnia tego¿ roku, chocia¿ tym razem podczas manewrów zmie-
ni³o kolor na bia³awy. Prawdopodobnie najbardziej frapuj¹ce spotkanie w tym rejo-
nie zdarzy³o siê 30 czerwca 1954 roku, kiedy za³oga i pasa¿erowie samolotu Canadian
Airlines przelatuj¹cego nad Goose Bay ujrzeli du¿e UFO wraz z kilkoma mniejszy-
mi towarzysz¹cymi mu obiektami. Obserwowali je przez kilka minut, a potem ca³a
grupa wzlecia³a do góry i pomknê³a w stronê Arktyki.
W latach 50. doniesiono o kilku obserwacjach UFO z Nowej Fundlandii. Wszyst-
kie obiekty lecia³y na pó³noc. Dwie najciekawsze relacje pochodz¹ od wiadków,
z których jeden znajdowa³ siê na ziemi, a drugi w powietrzu. 1 lutego 1950 roku w St.
John, Pat Walsh, elektryk pracuj¹cy dla kompanii telefonicznej, zameldowa³, ¿e do-
strzeg³ podobny w kszta³cie do ³zy obiekt jarz¹cy siê tak jaskrawo, jak fluoryzuj¹ce
wiat³o, który przemkn¹³ nad miastem i skierowa³ siê w stronê morza. Doda³, ¿e
obserwowa³ go przez co najmniej 12 sekund i zdawa³ siê on zakrelaæ podczas lotu
wielki ³uk z wyj¹tkow¹ szybkoci¹. Wród tych, którzy zobaczyli to samo UFO,
by³a niejaka C. Vaughan, która owiadczy³a gazecie The Newfoundland Evening
Telegram, ¿e kiedy obiekt ten przelatywa³ nad miastem, wyda³o siê jej, i¿ widzi
kopu³ê na jego szczycie. Szeæ lat póniej, w czerwcu 1956 roku, pilot samolotu ma-
rynarki wojennej zameldowa³, ¿e kiedy lecia³ nad Ganderem, dotrzymywa³ mu kro-
ku du¿y pojazd w kszta³cie dysku.
W ci¹gu nastêpnych dwunastu miesiêcy dokonano tak wielu obserwacji niezi-
dentyfikowanych obiektów nad Kanad¹, ¿e 22 lipca 1957 roku kanadyjskie radio
UFO z Pustej Ziemi: Arktyka 97
Miêdzy godzin¹ 21.20 a 21. 30 czasu moskiewskiego, kilka osób na ma³ym lot-
nisku na Uralu ujrza³o jaki dziwny obiekt lec¹cy na pó³noc. wieci³ jak gwiazda,
ale nie mruga³. Widoczny by³ w gwiazdozbiorze Kassjopei, choæ nie wy¿ej ni¿ 350
metrów, i mia³ szybkoæ 280 kilometrów na godzinê. Obiekt skrêci³ w prawo i przy-
pieszy³ do 740 kilometrów na godzinê (szybkoci samolotu turboodrzutowego) bez-
dwiêcznie przelatuj¹c nad lotniskiem. Potem nagle znieruchomia³ w powietrzu na
jakie dziesiêæ sekund. Bij¹ce zeñ wiat³o mia³o teraz kulisty kszta³t i nie widziano
ju¿ snopów promieni. By³o czerwone jak zmarzniêty nos. Nastêpnie wiat³o znów
ruszy³o pod k¹tem 45 stopni w kierunku pó³nocno-zachodnim, przez kilka sekund
mkn¹c z prêdkoci¹ od 185 do 220 kilometrów na godzinê. Póniej nagle zatrzyma-
³o siê pod k¹tem 45 stopni ponad horyzontem i zaczê³o pulsowaæ. Czy potem zlecia-
³o w dó³ po spirali? Prawdopodobnie tak. Pod k¹tem 80 stopni nad horyzontem
zaczê³o siê obracaæ jak satelita wokó³ (niewidocznej) osi. Kiedy obiekt znacznie siê
oddali³, wiadkom wyda³o siê, i¿ zbli¿y³o siê doñ drugie wiat³o o barwie czerwo-
nych gwiazd. Oba punkty wietlne przez d³ugi czas kr¹¿y³y wokó³ siebie i w koñcu
zniknê³y lec¹c na pó³noc.
Wed³ug kilku zachodnich róde³, w roku 1959 kwaterê g³ówn¹ rosyjskiego pro-
gramu kosmicznego w Swierd³owsku przez dwadziecia cztery godziny odwiedza³y
UFO w kszta³cie talerzy. Kiedy wykry³ je radar, nadlatywa³y z pó³nocy i wznieci³y
nieco paniki. W lipcu 1964 roku grupa ludzi na pok³adzie TU 104 lec¹cego miêdzy
Leningradem i Moskw¹ równie¿ ujrza³a du¿y, b³yszcz¹cy, metalowy dysk przeliz-
guj¹cy siê pod samolotem. Dysk znikn¹³ w kierunku Arktyki.
W latach 70. Syberia sta³a siê centrum pewnej liczby meldunków o UFO, sk³a-
danych przede wszystkim przez mieszkañców osady Polarnaja na wybrze¿u Morza
Czukockiego na pó³nocnym wschodzie Syberii. Byli oni naocznymi wiadkami
ca³ych serii tych zjawisk nad obszarem wokó³ bieguna pó³nocnego. A póniej,
w marcu 1985 roku, to za³oga jednego z samolotów Aerof³otu prze¿y³a zdarzenie
podobne do tego, które sta³o siê udzia³em kapitana Terauchi. Szczegó³y tego wy-
darzenia, o dziwo, ukaza³y siê w gazecie Trud, organie zwi¹zków zawodowych.
By³a to pierwsza relacja z Rosji, oparta na obserwacjach powietrznych i naziem-
nych, któr¹ oficjalnie skomentowa³a Radziecka Akademia Nauk. Wed³ug tego
UFO z Pustej Ziemi: Arktyka 101
Obiekt, który rozbi³ siê na Spitsbergenie, nie by³ samolotem, lecz tym, co potocz-
nie nazywa siê lataj¹cym talerzem. Zosta³ powa¿nie uszkodzony i zaproszono eksper-
tów z Wielkiej Brytanii i z Ameryki, by przy³¹czyli siê do naszego ledztwa. Obiekt ten
nadal jest dok³adnie badany. Chocia¿ nasz obecny poziom wiedzy nie pozwala na
rozwi¹zanie wszystkich zagadek UFO, jestem pewny, i¿ znalezione szcz¹tki oka¿¹ siê
UFO z Pustej Ziemi: Arktyka 103
niezmiernie wa¿ne w tej materii. Jaki czas temu dosz³o do nieporozumienia, gdy kto
powiedzia³, ¿e dysk ten przypuszczalnie pochodzi ze Zwi¹zku Radzieckiego. Obiekt
ten i chcemy stwierdziæ to z naciskiem nie zosta³ zbudowany w ¿adnym kraju na
Ziemi. Wszyscy eksperci, którzy uczestniczyli w badaniach, w ogóle nie znaj¹ mate-
ria³ów u¿ytych do jego budowy. Komisja ledcza nie og³osi obszernego raportu, do-
póki pewne sensacyjne fakty nie zostan¹ przedyskutowane z amerykañskimi i brytyj-
skimi ekspertami.
Mylê, ¿e Arktyka s³u¿y za rodzaj bazy tym nieznanym [istotom], zw³aszcza pod-
czas burz niegowych, kiedy my musimy schroniæ siê w naszych bazach. Wkrótce po
takim za³amaniu pogody widzia³em trzy razy, jak l¹dowa³y i startowa³y. Zauwa¿y³em
te¿, ¿e po wyl¹dowaniu dyski te szybko wiruj¹. Jaskrawe wiat³o, którego natê¿enie
zale¿y od szybkoci l¹dowania i startu, uniemo¿liwia obserwacjê tego, co siê dzieje
za t¹ wietln¹ zas³on¹ lub wewn¹trz samego dysku.
Inny z moich informatorów, który dobrze zna Arktykê, twierdzi, ¿e jedno UFO
le¿y pogrzebane w pobli¿u najdalej wysuniêtego na pó³noc krañca wyspy Ellesme-
re, po przeciwnej do Spitsbergenu stronie Grenlandii. Ono równie¿ mia³o siê rozbiæ
podczas lotu na biegun pó³nocny. Wprawdzie nie próbowano prowadziæ wykopa-
lisk w tym miejscu, ale dowody wiadcz¹ce o obecnoci lataj¹cego talerza s¹ tak
przekonuj¹ce, ¿e doktor John M. DeLaurier z Dominion of Canada Obserwatory
w Ottawie zaj¹³ siê uk³adaniem programu badawczego. Ma on nadziejê, ¿e które-
go dnia bêdzie móg³ odwiedziæ jedno z najbardziej niegocinnych, lecz fascynuj¹-
cych miejsc na Ziemi.
104 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
ródziemcy
ten cz³owiek rzeczywicie co zobaczy³ i ¿e nie wymyli³ ca³ej tej historii dla zyska-
nia rozg³osu.
Reihold Schmidt urodzi³ siê w 1920 roku w Hamburgu, z którego jego rodzice
uciekli po dojciu Hitlera do w³adzy. Ca³a rodzina przyby³a do Kalifornii i otrzyma³a
obywatelstwo amerykañskie. Reinhold zdoby³ wykszta³cenie w Los Angeles i tak jak
jego ojciec prowadzi³ niewielk¹ firmê dostawcz¹ w tym miecie. Powiedzia³, ¿e zain-
teresowa³ siê lataj¹cymi talerzami po przeczytaniu prze³omowej ksi¹¿ki Franka Scul-
lyego Behind the Flying Saucers (Zagadka lataj¹cych talerzy) w roku 1950, nigdy
jednak nie oczekiwa³, i¿ sam zobaczy jeden z nich. Wszystko w jego ¿yciu zmieni³o
siê w ci¹gu kilku dni w sierpniu 1958, jak powiedzia³ dziennikarzowi UFO Report:
Pomyla³em, ¿e mia³em sen, w którym polecono mi, bym uda³ siê do pewnego
kamienio³omu w Bakersfield. W rzeczywistoci, jak siê póniej dowiedzia³em, by³o to
pos³anie od kosmitów. 14 sierpnia pojecha³em moim buickiem do tego kamienio³o-
mu i po spêdzeniu tam kilku godzin ujrza³em l¹duj¹cy okr¹g³y, srebrzysty pojazd ko-
smiczny. Wydawa³ siê zrobiony z czego w rodzaju aluminium i wchodzi³o siê do nie-
go przez rozsuwane drzwi i po rampie, któr¹ opuszczono na ziemiê. W drzwiach
pojawi³a siê jaka postaæ trzymaj¹ca w rêku co w rodzaju latarki elektrycznej. B³y-
snê³a ni¹ w moim kierunku i na minutê lub dwie sparali¿owa³a mi ruchy, nie prze-
szkadzaj¹c jednak ani w mówieniu, ani w myleniu. Do postaci z latark¹ do³¹czy³y
póniej dwie inne. Zesz³y po rampie i nagle spostrzeg³em, ¿e mogê siê poruszaæ. Od-
prowadzili mnie do swojego pojazdu. Zamiast zostawiæ mój samochód w kamienio³o-
mie, jedna z tych osób da³a mi znak, ¿e mogê go zabraæ do maszyny; zosta³ wiêc
przeniesiony na rampê, a potem na pok³ad. Póniej wystartowalimy i polecielimy
na pó³noc w stronê Alaski, a nastêpnie do Arktyki i nad strefami polarnymi.
Godne uwagi w tym pojedzie kosmicznym by³o to, ¿e od wewn¹trz ca³y kad³ub
wydawa³ siê przezroczysty i ¿e mo¿na by³o widzieæ wszystko oprócz sekcji zaciemnio-
nych przez maszyny lub tablice kontrolne. By³y tam le¿anki, krzes³a i stoliki i choæ nie
sprawia³y wra¿enia przymocowanych do pod³ogi, nie rusza³y siê z miejsca, kiedy la-
taj¹cy talerz wykonywa³ najbardziej skomplikowane manewry z wielk¹ szybkoci¹.
Przez ca³y czas widzia³em tereny, nad którymi przelatywalimy, a¿ do Arktyki. Kiedy
tam dotarlimy, wyda³o mi siê, ¿e znalelimy siê pod Oceanem Arktycznym i ¿e wle-
cielimy do jakiej wielkiej dziury. Zobaczy³em, i¿ przelatujemy nad jakim dziwnym
krajobrazem, ale nigdzie nie wyl¹dowalimy.
ródziemcy 107
³aciñsk¹. Ten inteligentny i ciekawski uczony napisa³ tê ksi¹¿kê, gdy¿ przez ca³e ¿y-
cie interesowa³ siê niezwyk³ymi legendami o wiecie podziemnym kr¹¿¹cymi w jego
rodzinnej Norwegii.
Dzie³o Holberga opowiada historiê pewnego mê¿czyzny, który, badaj¹c jak¹ górê,
przypadkowo trafia do Pustej Ziemi. Odkrywa tam centralne s³oñce, wokó³ którego
kr¹¿y miniaturowa planeta, Nazar, a na wklês³ej powierzchni Ziemi ¿yje niezwyk³a
rasa istot rozumnych. Jednak¿e Niels Klim dowiaduje siê, ¿e w przeciwieñstwie do
wiata, który w³anie opuci³, we wnêtrzu Ziemi dominuj¹ kobiety. Pozostawiwszy
mê¿czyznom najbardziej podstawowe zadania, stworzy³y utopijny kraj pokoju i har-
monii.
Nikogo chyba nie zaskoczy, ¿e Holberg wola³ napisaæ swoj¹ pracê po ³acinie,
poniewa¿ szybko zosta³a uznana w Danii za niebezpiecznie radykaln¹ i co prawdo-
podobnie zdarzy³o siê po raz pierwszy w dziejach teorii Pustej Ziemi spróbowano
wycofaæ j¹ z obiegu. Wprawdzie w nastêpnym roku opublikowano jej angielski prze-
k³ad, ale musia³o up³yn¹æ prawie pó³ wieku i wiele lat od mierci autora zanim
pojawi³o siê popularne duñskie wydanie.
Ksi¹¿ka Holberga mog³a zainspirowaæ angielskiego prawnika, Roberta Palto-
cka (1698-1767) do zastanowienia siê nad mo¿liwoci¹ istnienia Pustej Ziemi i to¿-
samoci¹ jej mieszkañców. W ka¿dym razie w 1751 roku Paltock opublikowa³ swój
w³asny wk³ad do tej teorii, dwutomow¹ pracê The Life and Adventures of Peter
Wilkins, a Cornish Man. Jej tytu³ tak dok³adnie wszystko wyjania, ¿e czytanie ksi¹¿-
ki jest prawie niepotrzebne: ¯ycie i przygody Petera Wilkinsa, Kornwalijczyka:
ródziemcy 109
Objanienia:
1. Promienie S³oñca padaj¹ce równo-
legle do równika, za³amane pod k¹-
tem 3º
2 2. Promienie Ksiê¿yca padaj¹ce pod
k¹tem 28º na biegun pó³nocny
3. Promienie S³oñca padaj¹ce pod k¹-
1 tem 9º na biegun po³udniowy
4. Promienie S³oñca padaj¹ce pod k¹-
tem 23º na biegun po³udniowy
5. Promienie Ksiê¿yca padaj¹ce pod
k¹tem 28º na biegun po³udniowy
6. Promienie Ksiê¿yca padaj¹ce pod
3 k¹tem 23º 27` na biegun po³udnio-
wy, za³amane pod k¹tem 3º
4 7. Przypuszczalna lokalizacja Belzu-
bii
5 8. Miejsce wygnania
9. Symzonia
10. Wyspa Token
6
11. Kraina Seaborna
Przekrój Ziemi, który pojawi³ siê w ksi¹¿ce Symzonia kapitana Adama Seaborna
Willis George Emerson, który w 1908 roku opisa³ podro¿ Olafa Jensena do wia-
ta wewnêtrznego, owiadczy³, ¿e stary rybak powiedzia³ mu tu¿ przed mierci¹, i¿
miejsce to zamieszkuje rasa jasnoskórych olbrzymów. Mê¿czyni s¹ wysocy na 4
metry, a kobiety ni¿sze o kilkadziesi¹t centymetrów. Obie p³cie nosz¹ haftowane tu-
niki i sanda³y. Maj¹ ³agodne charaktery i ¿yj¹ ponad piêæset lat. Wed³ug Jansena ol-
brzymi ci dysponuj¹ tajemnicz¹ moc¹ potê¿niejsz¹ od elektrycznoci, któr¹ napêdza-
j¹ swoje maszyny i wyposa¿enie (przypomina mi to raczej moc zwan¹ Vril, któr¹
omówi³em w mojej poprzedniej ksi¹¿ce Zaginiony wiat Agharti).
Brazylijski komandor Paulo Strauss ma podobne zdanie i w³asn¹ teoriê na temat
historii jednego z najbardziej znanych znikniêæ w tym stuleciu:
Najpierw uzna³em, ¿e jest to co nieznanego znajduj¹cego siê pod ziemi¹, mo¿e
pochodzenia wulkanicznego. Jednoczenie zafascynowany i przera¿ony, pobieg³em
w stronê kopu³y. Pocz¹tkowo, gdy ujrza³em dwie poruszaj¹ce siê postacie, pomy-
la³em, ¿e kto dotar³ tam przede mn¹. Lecz potem zmrozi³o mi krew w ¿y³ach, kiedy
zobaczy³em, ¿e nie s¹ to ludzie, lecz okr¹g³e stwory, ¿ó³tawe, nie wy¿sze ni¿ metr,
podobne do balonów, lecz niezdarnie poruszaj¹ce siê po lodzie i tylko w po³owie
napompowane, ko³ysz¹ce i obracaj¹ce siê woko³o. W pobli¿u nich lub na nich znaj-
dowa³o siê wiat³o przypominaj¹ce mi blask palnika acetylenowotlenowego. Ma³a
kula jakby wybuch³a przede mn¹, rozrzucaj¹c wokó³ niebieskie iskry. Wpad³em w pa-
nikê i rzuci³em siê do ucieczki. Uciekaj!, zawo³a³em do mojego przyjaciela, który
pozosta³ z ty³u. Uciekaj, szybko! Odwrócilimy siê, by spojrzeæ za siebie dopiero
ródziemcy 113
wtedy, gdy znalelimy siê w naszym bezpiecznym pojedzie. Przez kilka chwil wi-
dzielimy odbicia kopu³y, a potem ujrzelimy inny bia³y wir. Widaæ te¿ by³o odbicie
na niebie, ale ledwo dostrzegalne, potem za, kiedy chmura zniknê³a, na lodzie nic
nie by³o.
Nie ma zgodnoci na temat tego, co w³aciwie ujrzeli uczeni. Relacja sugeruje,
¿e natknêli siê na UFO, które wyl¹dowa³o na lodzie, mo¿e tu¿ przed lotem do po³u-
dniowego wejcia do Pustej Ziemi. Lecz jeli tak by³o, wygl¹d stworów w dziw-
nym pojedzie nasuwa przypuszczenie, i¿ jej mieszkañcami raczej s¹ kosmici ni¿
humanoidzi.
Jeszcze jeden raport doprowadza tê niezwyk³¹ opowieæ do naszych czasów. We-
d³ug artyku³u zamieszczonego w The National Enquirer z 25 lutego 1992 roku, duñ-
ski uczony i podró¿nik, Edmund Bork, niedawno wróci³ z miêdzynarodowej wypra-
wy, która ubieg³ego lata wyruszy³a na poszukiwanie otworu na biegunie pó³nocnym.
(Bork dowodzi³ t¹ ekspedycj¹). Wygl¹da na to, ¿e znalaz³ on tê szerok¹ na 2252,6
kilometra dziurê, dziêki zdjêciu zrobionemu przez satelitê ESSA-7. Duñczyk powie-
dzia³ reporterowi:
Kiedy przypomnimy sobie, ¿e gdy Eskimosi próbuj¹ nam powiedzieæ, sk¹d przy-
byli, wskazuj¹ na pó³noc i opisuj¹ kraj, gdzie przez ca³y czas wieci s³oñce, ³atwo jest
zrozumieæ, i¿ Norwegowie, którzy kojarz¹ strefy polarne z koñcem wiata, zastana-
wiaj¹ siê nad tymi osobliwymi s³owami. Nic wiêc dziwnego, ¿e uwa¿amy ich za nie-
zwyk³y, mo¿e nawet nadprzyrodzony lud, który równie dobrze móg³ przybyæ z wnêtrza
Ziemi.
W 1909 roku, kiedy kontradmira³ Robert Peary bada³ biegun pó³nocny, z za-
skoczeniem dowiedzia³ siê, ¿e jego eskimoscy przewodnicy wierzyli, i¿ wyruszy³
on, by znaleæ «wielki lud» na pó³nocy, z którego siê wywodz¹. Peary zrozumia³,
¿e mieli na myli jaki raj, którego mieszkañcy w³adali wielkimi mocami. S¹dz¹c
po tym, co zdo³a³ wywnioskowaæ o ich religii, Eskimosi wierzyli, i¿ po mierci
zejd¹ pod ziemiê, gdzie s³oñce nigdy nie zachodzi i wody nigdy nie zamarzaj¹.
Charles Berlitz w ksi¹¿ce World of Strange Phenomena opowiada historiê dwóch
archeologów, Magnusa Marksa i Froelicha Raineya, którzy w czerwcu 1940 roku pro-
wadzili wykopaliska w Ipiutak. Odkryli tam staro¿ytne ruiny, które byli w stanie opi-
saæ tylko jako Arktyczne Megalopolis. Rzêdy pogrzebanych pod lodem i niegiem
kamieni i wyszukane eskimoskie rzeby wskazywa³y, ¿e by³o tam co najmniej osiem-
set domostw rozci¹gniêtych wzd³u¿ wybrze¿a na ponad 1,5 kilometra. Mieszka³o
w nich oko³o czterech tysiêcy osób.
Wed³ug Raineya by³o to niewiarygodnie du¿o jak na wioskê eskimoskich my-
liwych, dlatego wysun¹³ nastêpuj¹ce przypuszczenie: Mieszkañcy tego Arktycz-
nego Megalopolis przynieli swój kunszt z jakiego zaawansowanego kulturalnie
orodka.
W swojej pracy Not of this World Peter Kolosimo stwierdza równie znacz¹co:
Eskimosi wierz¹, ¿e deportowano ich w «wielkich metalowych ptakach» [znowu
UFO!] z rejonów, które dzisiaj le¿¹ w tropikach. Inna eskimoska legenda, równie
znana jak ta, mówi, ¿e niekórzy ich praojcowie, teraz martwi lub «zabrani do nie-
ba», póniej wrócili obdarzeni magicznymi mocami, których nigdy przedtem nie
mieli.
William Reed i Marshall B. Gardner, którzy, pisz¹c swoje ksi¹¿ki, pe³nymi gar-
ciami czerpali z relacji Nansena i Pearyego, doszli do takiego samego wniosku
w sprawie pochodzenia Eskimosów. Jak zauwa¿y³ Theodore Fitch w Our Paradise
Inside the Earth: Zarówno Reed, jak i Gardner owiadczyli, ¿e po drugiej stronie
gigantycznej lodowej zapory musi istnieæ jaka rajska kraina. Obaj uwa¿ali, ¿e ¿yje
we wnêtrzu Ziemi rasa ma³ych, br¹zowoskórych ludzi. Mo¿liwe, i¿ Eskimosi wywo-
dz¹ siê z tego ludu.
I rzeczywicie tak jest. Ca³kiem niedawno, 26 kwietnia 1998 roku, londyñskie
czasopismo The Sunday Times donios³o: Na skraju pól lodowych na biegunie
ródziemcy 115
mam jednak doæ miejsca, aby opisaæ widoki z teleskopu, które przytoczy³ na popar-
cie swojej teorii.
ród³a sugeruj¹, ¿e Americus, syn Symmesa, podj¹³ pa³eczkê w tym miejscu,
gdy¿ zgodnie z esejem Williama Mariona Millera Teoria Koncentrycznych Sfer,
zamieszczonym w Izis (grudzieñ 1941 roku): m³odszy Symmes póniej uporz¹d-
kowa³ i szczegó³owo opracowa³ w zasadzie te same fakty na poparcie teorii swego
ojca ¿e piercienie Saturna to dowód na istnienie koncentrycznoci w naturze, tak
jak rogi Wenus i pas Jupitera.
Kiedy Marshall B. Gardner napisa³ swoj¹ ksi¹¿kê A Journey to the Earth Inte-
rior (Podró¿ do wnêtrza ziemi) na pocz¹tku naszego wieku, zapuci³ siê w g³êbokie
rozumowanie dla udowodnienia tej tezy.
O dziwo, mia³o up³yn¹æ nastêpne piêædziesi¹t lat, zanim jakikolwiek badacz Pu-
stej Ziemi spojrza³ na niebo w poszukiwaniu dowodów na poparcie tej koncepcji.
A kiedy to zrobi³, rezultatem by³ wyrok s¹dowy i poni¿enie autora hipotezy o Pustym
S³oñcu. Martin Gardner podaje te fakty w swojej doskona³ej pracy Pseudonauka i pseu-
douczeni z 1957 roku:
Teoriê tego Niemca na pewno trudno jest sobie wyobraziæ. Bardziej prawdopo-
dobna wydaje siê teza, ¿e to Ksiê¿yc móg³by byæ pusty w rodku, jak po raz pierwszy
zasugerowa³o w styczniu 1970 roku dwoje rosyjskich uczonych, Michai³ i Aleksan-
dra Szczerbakowowie z Radzieckiej Akademii Nauk. W artykule opublikowanym
118 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
Wydaje siê on sk³adaæ z dwóch skorup miêdzy którymi znajduje siê atmosfera: we-
wnêtrznej, grubej na 30 kilometrów i z³o¿onej z wyj¹tkowo twardego metalu, oraz ze-
wnêtrznej o gruboci oko³o 4 kilometrów, z³o¿onej z chroni¹cych przed zmianami tem-
peratury, odpornych i nie utleniaj¹cych siê ska³ zawieraj¹cych chrom, tytan i cyrkon.
Wiêksze kratery ksiê¿ycowe, zdumiewaj¹co p³ytkie, wybi³y meteoryty uderzaj¹ce w te
metalowe absorbery wstrz¹sów. Wybucha³y one na boki, a nie w g³¹b, powoduj¹c
powstanie rozleg³ych p³ytkich dziur i rozrzucaj¹c wszêdzie wokó³ swoje szcz¹tki.
Zwróci³ te¿ uwagê na fakt, ¿e przeciêtna gêstoæ Ksiê¿yca jest taka sama jak lekkiego
przecie¿ aluminium, i wydrukowa³ nowe zdjêcie jednego z kraterów na biegunie po-
³udniowym Ksiê¿yca, znacznie g³êbszego od pozosta³ych. Wysun¹³ przypuszczenie,
¿e mo¿e to byæ wejcie do pustego wnêtrza, bardzo podobne do dziur w arktycznych
i antarktycznych strefach na Ziemi. Doda³ dalej:
Póniej czêæ badaczy Pustej Ziemi u³o¿y³a listê planet i ksiê¿yców, które we-
d³ug wszelkiego prawdopodobieñstwa mog¹ byæ puste w rodku. Po Ziemi i Ksiê¿y-
cu s¹ to: Merkury, Wenus, Mars i jego ksiê¿yc Fobos, Jowisz i jego satelita Kallisto,
Saturn i, choæ to tylko mo¿liwe, dwa bardzo niedawno odkryte ksiê¿yce Urana.
WENUS czêsto nazywa siê Siostrzan¹ Planet¹ Ziemi, poniewa¿ jest nasz¹ naj-
bli¿sz¹ s¹siadk¹ odleg³¹ tylko o 41,8 miliona kilometrów. Sondy badawcze, zarówno
z Rosji, jak i ze Stanów Zjednoczonych przeniknê³y przez grub¹ pokrywê ¿ó³tawych
120 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
FOBOS znajduje siê bli¿ej Marsa ni¿ drugi ksiê¿yc, w odleg³oci oko³o 9380
kilometrów, i wiele wskazuje na to, ¿e równie¿ on jest pusty w rodku. Ten ma³y
satelita o rednicy mniej wiêcej 32 kilometrów, porusza siê wyj¹tkowo szybko, gdy¿
okr¹¿a Marsa w ci¹gu ponad siedmiu godzin, co oznacza, ¿e robi to dwukrotnie
podczas marsjañskiego dnia. Na powierzchni tego ksiê¿yca znajduj¹ siê liczne bruzdy
szerokie na oko³o 200 metrów i kilka kraterów, z których najwiêkszy nazwano Stick-
ney. Zdjêcia Fobosa zrobione przez sondê Viking pod koniec lat 70. nadaj¹ mu
dziwaczny wygl¹d statku miêdzygwiezdnego kr¹¿¹cego wiecznie po orbicie wokó³
Marsa.
przeprowadzone przez doktora Gladmana sugeruj¹, ¿e mog¹ one pochodziæ spoza Uk³adu
S³onecznego i ¿e zosta³y schwytane przez przyci¹ganie grawitacyjne Urana. Znowu
podobieñstwo tych dwóch interesuj¹cych ksiê¿yców do Fobosa i Kallisto doprowadzi-
³o do rozwa¿añ, ¿e one równie¿ mog¹ byæ wydr¹¿one.
Wydaje mi siê teraz ca³kiem oczywiste, ¿e im dalej siêgamy w Kosmos, tym bar-
dziej ronie prawdopodobieñstwo, ¿e Ziemia jest tylko jednym z wielu pustych wia-
tów. Przyznajê, i¿ wiêkszoæ uczonych i astronomów z du¿¹ doz¹ sceptycyzmu pa-
trzy na tê teoriê. Jednak ¿aden z nich nie zdo³a³ przytoczyæ dostatecznie du¿o faktów,
które by j¹ ca³kowicie obali³y. Jest jeszcze jedna idea, która intryguje mnie tak samo,
jak innych badaczy Pustej Ziemi. Chodzi o to, ¿e poszukiwania ¿ycia rozumnego w na-
szej galaktyce zw³aszcza za prowadzony przez NASA program SETI jak dot¹d
zakoñczy³y siê niepowodzeniem mimo wielu eksperymentów naukowych, w tym
wys³aniu daleko w Kosmos kilkunastu sond miêdzyplanetarnych. Mimo to wci¹¿ je-
stemy przekonani, ¿e nie jestemy, nie mo¿emy byæ sami we Wszechwiecie. A mo-
¿e po prostu patrzymy w niew³aciwe miejsce?
Czy mo¿liwe, ¿e Ziemia to jedyna planeta, na której ¿ycie istnieje na zewn¹trz?
Czy mo¿e gdzie indziej w naszej galaktyce istoty rozumne wola³y zamieszkaæ we-
wn¹trz swoich wiatów, chronione przed nieprzyjaznym rodowiskiem lub zagra¿aj¹-
cym z przestrzeni kosmicznej niebezpieczeñstwem w postaci meteorytów i komet,
które mog¹ w wyniku zderzenia zniszczyæ ca³e populacje? Nawet jeli zamieszkuje-
my wiat, pozwalaj¹cy ¿yciu kwitn¹æ na swojej powierzchni, czy mo¿emy naprawdê
byæ pewni, ¿e jest to norm¹?
Wszyscy siê zgadzaj¹, ¿e pierwszym warunkiem istnienia ¿ycia jest s³oñce i jeli
powsta³o ono we wnêtrzu rodz¹cej siê w³anie planety, problem ten bêdzie rozwi¹za-
ny w po³owie. A jeli s³oñce to jest odpowiednio proporcjonalne do wielkoci pod-
ziemnego wiata, który ogrzewa i owietla, i nie musi wysy³aæ swych promieni przez
olbrzymi¹ kosmiczn¹ pustkê jak nasza gwiazda dzienna, czy¿ nie oznacza to usuniê-
cia pozosta³ych trudnoci? Jak wykaza³em w tej ksi¹¿ce, koncepcja raju znajduj¹-
cego siê gdzie we wnêtrzu Ziemi by³a od niepamiêtnych czasów integraln¹ czêci¹
mitów, folkloru i religii i mo¿na to wszystko wyjaniæ w racjonalny sposób. Jed-
nym z najwiêkszych wyzwañ, przed którymi stanie ludzkoæ, musi byæ ostateczne
rozwi¹zanie zagadki: czy ca³y nowy wiat czeka na nas od wieków, nie w dalekich
przestworzach Kosmosu, lecz pod naszymi stopami?
124 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
Wszechwiat pustych wiatów? 125
Epilog
W czerwcu 1998 roku rozsiana na ca³ym wiecie grupa uczonych og³osi³a rozpo-
czêcie wspólnego projektu DEOS (Deep Earth Observations from the Sea Floor
Obserwacje g³êbin Ziemi z dna morskiego), by przenikn¹æ g³êboko pod powierzch-
niê naszej planety w poszukiwaniu nowych form ¿ycia i odpowiedzi na niektóre z naj-
trwalszych tajemnic geologicznych.
W projekcie tym zostanie wykorzystana ogólnowiatowa sieæ satelitarna w po³¹-
czeniu z szeregiem obserwatoriów i detektorów na dnie mórz i oceanów, które po raz
pierwszy zajrz¹ pod skorupê ziemsk¹. Zespó³ ten ma nadziejê, ¿e z pomoc¹ dwiê-
ków i fal elektromagnetycznych, zdolnych przenikaæ nasz¹ planetê, dowie siê do-
k³adnie, co znajduje siê w g³êbi Ziemi. Jeden z kierowników tego zespo³u, John Or-
cutt, profesor geofizyki na University of California, powiedzia³, ¿e ma nadziejê, i¿
projekt DEOS zrobi dla geologów to, co teleskop Hubblea w³anie czyni dla astrono-
mów da im bezprecedensow¹ mo¿liwoæ zajrzenia w nieodkryte dot¹d rejony. Od
dawna potrzebowalimy systemu takiego jak teleskop Hubblea, powiedzia³ Orcutt,
ale po to, by patrzeæ w g³¹b, a nie na zewn¹trz. Ta sieæ bêdzie niezwykle wa¿na dla
nauk o Ziemi i doprowadzi do nowych odkryæ.
Inny wybitny uczony, profesor Bob Detrick z Woods Hole Oceanographic Insti-
tution w Massachusetts, doda³ jeszcze bardziej znacz¹co: Projekt ten umo¿liwi nam
wyobra¿enie sobie wnêtrza Ziemi z jeszcze wiêksz¹ precyzj¹ i klarownoci¹ oraz
poznanie jego wp³ywu na ruchy kontynentów, pochodzenie wulkanów i, na lokaln¹
skalê, na procesy powoduj¹ce trzêsienia ziemi.
Uczeni maj¹ nadziejê, ¿e na jeszcze wiêkszej g³êbinie DEOS da dok³adny obraz
rodka Ziemi. Jest to co, nad czym ludzie zastanawiali siê od wieków, doda³ Jere-
my Bloxham, profesor geofizyki na Harvard University i inny wa¿ny cz³onek tego
zespo³u. Mylê, ¿e obserwatoria na dnie mórz pomog¹ nam w rozwi¹zaniu tego skom-
plikowanego problemu.
Czy licz¹ca sobie 2 000 lat przepowiednia z Ameryki Po³udniowej niebawem siê
sprawdzi?
126 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
Bibliografia