You are on page 1of 124

4 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Alec Maclellan
„Tajemnica pustej ziemi”
5

Spis treœci

Wstêp 9

Podziemny œwiat 11

Staro¿ytne legendy o pustych przestrzeniach 20

Teoria koncentrycznych sfer 30

Dziwna podró¿ Olafa Jansena 39

Prorok kosmogonii komórkowej 51

Hitler i „widmowy wszechœwiat” 58

Tajny dziennik pok³adowy admira³a Byrda 68

Dziury w szczycie œwiata 76

UFO z Pustej Ziemi: Antarktyda 83

UFO z Pustej Ziemi: Arktyka 95

Œródziemcy 105

Wszechœwiat pustych œwiatów? 116

Epilog 125

Bibliografia 126
6 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
7

Zgodnoœæ miêdzy arogancj¹ naukowców i nowymi trendami spo³ecznymi odzwier-


ciedla pewien wa¿ny fakt w naszym spo³eczeñstwie: podczas gdy nauka konsekwent-
nie nie chce zauwa¿aæ zjawisk, które znajduj¹ siê poza bezpiecznymi granicami jej
obecnego rozumienia œwiata, opinia publiczna chêtnie siêga po wyjaœnienia pasuj¹ce
do jej doœwiadczeñ.
Jacques Vallée
Dimensions (1988)
8 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
9

Wstêp

Staro¿ytna po³udniowoamerykañska legenda opowiada, ¿e 2000 lat temu czterej


bracia i cztery siostry wyszli z olbrzymiej jaskini siêgaj¹cej œrodka Ziemi. Najstarszy
z braci wspi¹³ siê na szczyt góry w kraju zwanym dzisiaj Peru, podniós³ cztery kamie-
nie i rzuci³ je w cztery strony œwiata. W ten sposób obj¹³ w posiadanie ziemie, które
znalaz³y siê w zasiêgu tych kamieni i wszystkich ludzi, którzy je zamieszkiwali. Za-
³o¿y³ miasto Cuzco, póŸniejsz¹ stolicê potê¿nego pañstwa Inków.
Wed³ug miejscowej tradycji ci mê¿czyzi i kobiety przybyli z jakiegoœ podziem-
nego œwiata i nauczy³o ludzi budownictwa, uprawy ziemi, wszelkich sztuk i rzemios³
oraz organizacji gospodarki i spo³eczeñstwa. Wszystko to uczyni³o z pañstwa Inków
prawdziwy cud Ameryki prekolumbijskiej, lecz zosta³o zniszczone przez hiszpañ-
skich najeŸdŸców. Tajemniczy dobroczyñcy pozostawili te¿ wykute na kamiennej ta-
bliczce przes³anie, które ma dla nas szczególne znaczenie u pocz¹tków nowego ty-
si¹clecia.

Kiedy min¹ dwa tysi¹ce lat,


Pod zamarzniêtymi wodami
Odkryty zostanie nowy œwiat.

Naukowcy, którzy badali ten trójwiersz, sugeruj¹, i¿ wzmianka o zamarzniêtych


wodach prawdopodobnie odnosi siê do bieguna po³udniowego; zaœ sformu³owanie
„nowy œwiat” – do bardzo starego wierzenia, ¿e w³aœnie tam znajduje siê wejœcie do
baœniowej Pustej Ziemi. Jeœli to prawda, proroctwo to daje wreszcie nadziejê wyja-
œnienia jednej z najwiêkszych zagadek w historii œwiata zamieszkanego przez ludzi.
10 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
Podziemny œwiat 11

Podziemny œwiat

T eoria o Pustej Ziemi by³a jedn¹ z pierwszych kontrowersyjnych kwestii nauko-


wych, któr¹ zainteresowa³ siê Amerykanin Charles Fort. Jego ksi¹¿ki o niewyt³u-
maczalnych zjawiskach i wydarzeniach doprowadzi³y do stworzenia Fortean Society
i, poœrednio, do powstania ciesz¹cych siê wielkim powodzeniem takich filmów jak
Bliskie spotkania trzeciego stopnia oraz serialu telewizyjnego Z Archiwum X. Tego
niezmordowanego dziennikarza przez ca³e ¿ycie zbieraj¹cego niesamowite i dziwaczne
historie, których nauka nie potrafi³a wyjaœniæ, w pewnych krêgach uwa¿ano za dzi-
waka, bo popiera³ najbardziej absurdalne teorie; dla innych, jak dla angielskiego pi-
sarza Erica Franka Russela, by³ on „jedynym prawdziwym geniuszem w dziedzinie
fantastyki naukowej”.
Fort (1874-1932), przez ca³e ¿ycie stara³ siê przekonaæ ludzi, ¿e œwiat w którym
¿yjemy jest znacznie dziwniejszym miejscem, ni¿ siê nam wydaje. Wprawdzie nie
mia³ formalnego wykszta³cenia i czerpa³ wiêkszoœæ materia³ów z ksi¹¿ek, gazet i cza-
sopism, wierzy³ jednak, ¿e nale¿y zaznajomiæ ludzi z nawet najbardziej nieprawdo-
podobnymi informacjami o œwiecie, w którym mieszkaj¹. Ten inteligentny, lecz czê-
sto z³oœliwy cz³owiek regularnie atakowa³ œrodowisko naukowe za dogmatyczne
odrzucanie niekonwencjonalnych opinii i spiera³ siê o uznawane za alarmistyczne
teorie, wed³ug których wszyscy moglibyœmy byæ „w³asnoœci¹” wszechwiedz¹cych
kosmitów. Kiedy w wieku 43 lat Fort nieoczekiwanie odziedziczy³ spory spadek i ju¿
nie musia³ zarabiaæ na ¿ycie, bez reszty poœwiêci³ siê swoim poszukiwaniom. W re-
zultacie napisa³ szereg obrazoburczych prac, ³¹cznie z Book of the Damned (Ksiêga
przeklêtych, 1919), New Lands (Nowe l¹dy, 1923) i Wild Talents (Dzikie talenty, 1932),
które wyrobi³y mu odpowiedni¹ reputacjê.
Doœæ wczeœnie, podczas wypraw poza granice oficjalnej nauki, Fort po raz pierw-
szy zetkn¹³ siê z zagadk¹ pustej, czy te¿ wydr¹¿onej Ziemi. Natychmiast wzbudzi³a
ona jego zainteresowanie jako temat wart badañ. Zacz¹³ wiêc snuæ plany pracy pod
tytu³em Y, by zbadaæ tê historiê. Niestety, nigdy nie ukoñczy³ ani nie opublikowa³
rêkopisu, w którym po³¹czy³ g³ówne w¹tki niezwyk³ej legendy – a przekona³ siê, ¿e
12 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

pisano o niej w czasach biblijnych i nawet jeszcze wczeœniej. Dowiedzia³ siê zatem,
¿e wnêtrze naszej planety jest puste i przypuszczalnie zamieszkane od niepamiêtnych
czasów. Pewne opisy, na które siê natkn¹³, sugerowa³y, ¿e mieszkañcy podziemi mog¹
byæ ludŸmi ocala³ymi z zaginionych kontynentów Atlantydy lub Mu. Uciekli oni do
podziemnego œwiata po zatoniêciu ich ojczystych l¹dów.
Podobnie jak inni, których poci¹ga³a ta godna uwagi opowieœæ, Fort wyczyta³, ¿e
zdaniem wczeœniejszych badaczy Ziemia ma kszta³t p¹czka podobnego do otaczaj¹-
cych j¹ pasów Van Allena i ¿e istnieje wiele teorii wyjaœniaj¹cych, dlaczego nie jest
tak jednolita, jak twierdzi oficjalna nauka, lecz pusta, z centralnym s³oñcem w œrodku
oraz w³asn¹, przyjazn¹ ¿yciu atmosfer¹ i klimatem. Oba bieguny Ziemi mia³y byæ
olbrzymimi „dziurami” prowadz¹cymi do podziemnego œwiata, otworami o œrednicy
od 1287 do 2252 kilometrów, o szerokoœci mniej wiêcej 482 kilometrów w najwê¿-
szym miejscu, przebijaj¹cymi siê przez skorupê ziemsk¹ o przeciêtnej gruboœci 1448
kilometrów. Przez nie w³aœnie – morzem lub powietrzem – mogli tam dotrzeæ bada-
cze nieznanych l¹dów. We wnêtrzu znajdowa³ siê podziemny „raj”, z³o¿ony z oce-
anów i l¹dów oraz z ¿yznej i bogatej gleby mog¹cej wykarmiæ roœliny, zwierzêta i lu-
dzi – niemal zwierciadlane odbicie naszego œwiata.
Natomiast podrêczniki naukowe, które przeczyta³ Fort, poinformowa³y go, i¿
Ziemia jest jednolit¹, sp³aszczon¹ kul¹ o promieniu równikowym wynosz¹cym 6378
kilometrów, a biegunowym 6356 kilometrów. Uwa¿ano, ¿e sk³ada siê ona z j¹dra
wewnêtrznego odleg³ego od jej œrodka o jakieœ 1287 kilometrów, z j¹dra zewnêtrzne-
go oddalonego o mniej wiêcej 1526 kilometrów (prawdopodobnie z³o¿onego z p³yn-
nego ¿elaza i niklu) oraz z p³aszcza z twardych ska³ o gruboœci oko³o 2896 kilome-
trów, oddzielonego od zewnêtrznej skorupy warstw¹ grub¹ na 4 do 8 kilometrów.
Powierzchnia l¹dów na Ziemi wynosi oko³o 91 milionów kilometrów kwadratowych,
a dna mórz i oceanów – 223 miliony kilometrów kwadratowych. Wagê naszej plane-
ty oceniano na 6 sekstylionów ton.
Im wiêcej Fort czyta³, tym bardziej ros³o w nim przekonanie – jak u innych bada-
czy Pustej Ziemi przed nim i po nim – ¿e olbrzymi obszar pod powierzchni¹ Ziemi
nadal pozostaje ca³kowicie nieznany. Rzuci³ wiêc wyzwanie „zarozumia³oœci i kom-
petencji uczonych”, zgadzaj¹c siê z innym przypuszczeniem, ¿e jeœli Ziemia jest jed-
nolit¹ kul¹, musia³aby wa¿yæ ponad 6 sekstylionów ton. Wydawa³o siê prawdopo-
dobne, ¿e wewnêtrzne j¹dro, którego sk³adu nauka nie potrafi³a ca³kowicie okreœliæ,
mog³o mieæ promieñ licz¹cy oko³o 3539 kilometrów – a wiêc pomieœciæ, powiedzmy,
Ksiê¿yc, którego œrednica wynosi 3475 kilometrów. W takim razie co mog³o siê tam
znajdowaæ?
Charles Fort zapisa³ wszystkie legendy i teorie, na które natrafi³, powtarzaj¹c je
w swoim charakterystycznym stylu: mieszance wywo³uj¹cych g³êbokie wra¿enie da-
nych i, wtr¹canych od czasu do czasu, w³asnych opinii. Chocia¿ zawsze gotów by³
przyznaæ, ¿e czêœæ wykorzystanego materia³u mog³a byæ niewiele warta w œwietle
nauki, nigdy jednak nie zmieni³ swego g³êbokiego przekonania, i¿ we wszystkim ist-
nieje jakaœ jednoœæ – nawet w pozornie nie zwi¹zanych ze sob¹ faktach. Niektórzy
ludzie zapewne uznaj¹ za szalon¹ teoriê, ¿e ich œwiat jest jednak pusty w œrodku, ale
Podziemny œwiat 13

badacze problemu nadal dysponuj¹ du¿¹ iloœci¹ dowodów na jego poparcie. A jeœli
tak siê rzeczy maj¹, wyjaœnia to wiêkszoœæ zjawisk, które Fort opisa³ w swojej pracy.
Ksi¹¿ki Charlesa Forta, które doprowadzi³y do za³o¿enia Fortean Society maj¹-
cej kontynuowaæ jego pracê, a póŸniej do powstania miesiêcznika „Fortean Times”,
zachêci³y równie¿ póŸniejsze pokolenia pisarzy do traktowania nieprawdopodobnych
wydarzeñ bez uprzedzeñ. Ludzie tacy jak Graham Hancock, niedawno nazwany
w „Sunday Timesie” „Indian¹ Jonesem archeologii alternatywnej”, to autor bestsel-
lerów, a wœród nich ksi¹¿ki Œlady palców bogów, sprzedanej w ponad czterech milio-
nach egzemplarzy, i serialu telewizyjnego Quest for the Lost Civilisation (W poszuki-
waniu zaginionej cywilizacji), sta³ siê powszechnie znany na œwiecie.
Hancock wysun¹³ teoriê, ¿e nieznana, wysoko rozwiniêta cywilizacja, która uleg³a
zniszczeniu w ogólnoœwiatowym kataklizmie pod koniec epoki lodowcowej, oko³o
10500 lat p.n.e., mog³a daæ pocz¹tek tak oddalonym od siebie kulturom jak Egipt,
Peru, Meksyk i Kambod¿a. Ten by³y korespondent prasowy z Afryki Wschodniej na
pewno rzuci³ nowe œwiat³o na tak godne uwagi cuda œwiata staro¿ytnego, jak megali-
ty z Wielkiej Brytanii i Francji oraz wielkie budowle z Ameryki Po³udniowej. Odkry³
te¿ w pobli¿u japoñskiej wyspy Yonaguni niezwyk³¹, zatopion¹ w morzu piramidê,
która, jak siê uwa¿a, znajdowa³a siê ponad powierzchni¹ wody wiêcej ni¿ 10 000 lat
temu. A przecie¿, choæ jego odkrycia i wnioski s¹ tak niezwyk³e, dziwiê siê, dlaczego
nie zauwa¿y³ – lub pomin¹³ milczeniem – mo¿liwoœæ, ¿e opisywane przez niego wp³y-
wy kulturalne, mog³y równie dobrze byæ dzie³em ludzi, którzy uciekli do Pustej Zie-
mi – lub nawet stamt¹d siê wywodzili.
Ksi¹¿ki Hancocka nale¿¹ do tej samej tradycji co dzie³a „ojców za³o¿ycieli” ostat-
niej fazy nauki alternatywnej, a wiêc szwajcarskiego pisarza Ericha von Dänikena
i Amerykanina Charlesa Berlitza. Berlitz zdoby³ miêdzynarodow¹ s³awê opowieœci¹
o niewyjaœnionych znikniêciach w monografii Trójk¹t bermudzki, a ostatnio poruszy³
temat Pustej Ziemi w ksi¹¿ce World of Strange Phenomena (Œwiat fenomenów, 1990):
„Wiara w pust¹ ziemiê pojawia siê w wielu kulturach na ca³ym œwiecie i zwolennicy
tej teorii wskazuj¹, ¿e wiele rzeczy w przyrodzie – na przyk³ad koœci, ¿o³¹dek, owoce
i zwierzêta – zbudowane s¹ wokó³ wewnêtrznej pró¿ni. Logika nakazuje wiêc przy-
j¹æ za³o¿enie, i¿ podobnie rzecz ma siê z Ziemi¹”.
Erich von Däniken równie¿ pojawi³ siê na tej scenie ze œwiatowym bestsellerem
Chariots of the Gods? (Rydwany bogów, 1969). Stara³ siê udowodniæ, ¿e przybysze
z Kosmosu odwiedzali Ziemiê zarówno w prehistorii, jak i w czasach historycznych.
Ostatnio jednak zmieni³ temat badañ z nieba na sam¹ Ziemiê i uwa¿a, ¿e odpowiedŸ
na to, co znajduje siê w podziemnym œwiecie, mo¿na znaleŸæ w ³atwiejszy sposób ni¿
poprzez poszukiwania otworów na biegunach. W kwietniu 1998 roku, w wywiadzie
udzielonym czasopismu „Encounters”, wysun¹³ przypuszczenie, ¿e wejœcie do Pustej
Ziemi mo¿e znajdowaæ siê w wielkich piramidach w Gizie w Egipcie:

W piramidach w Gizie kryje siê jeszcze wiele tajemnic. Na przyk³ad tajemniczy


szyb, który wraz z moim przyjacielem Rudolfem Gatenbrinkiem zbada³em w roku 1993
z pomoc¹ specjalnie zbudowanej, d³ugiej na 37 centymetrów kamery-robota. Ukaza³a
14 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

nam ona wnêtrze szybu, którego ludzkie oczy nie ogl¹da³y od co najmniej 4 500 lat. Na
jego koñcu znajduj¹ siê staro¿ytne drzwi. Z pomoc¹ lasera Gatenbrink zdo³a³ wykazaæ,
¿e korytarz ten prowadzi do dalszej, nie zbadanej czêœci piramidy. Czy mo¿e to byæ
wejœcie do podziemnego œwiata, o którym mówiono od tysiêcy lat?

Von Däniken uwa¿a, ¿e odpowiedŸ na to pytanie otrzymamy tylko wtedy, gdy


otworzymy te staro¿ytne podwoje. Teraz, kiedy to piszê, wydaje siê to niemo¿liwe
z powodu sceptycyzmu zarówno w³adz Egiptu, jak i wielu wybitnych egiptologów,
którzy nie podzielaj¹ pogl¹dów von Dänikena na niekonwencjonaln¹ naukꠖ podob-
nie traktuj¹c Charlesa Forta, Charlesa Berlitza i ich kolegów. Naukowcy twierdz¹, ¿e
nic tam nie ma. Jednak¿e wszyscy ci pisarze dokonali wa¿nej rzeczy: przyczynili siê
do zwiêkszenia zainteresowania tajemnic¹ Pustej Ziemi. Mam nadziejê, ¿e teraz czy-
telnik gotów jest wyruszyæ w podró¿ w poszukiwaniu wiedzy, która zaprowadzi nas
do czasu narodzin naszej planety.

Prawie 5 000 000 000 lat temu Ziemia by³a tylko olbrzymi¹ kul¹ z³o¿on¹ z gor¹-
cych, wiruj¹cych gazów, które powoli siê och³adza³y. Zgodnie z prawami fizyki, styg-
n¹ce gazy kondensuj¹ siê, pozwalaj¹c „kuli” – naszej planecie – zgêszczaæ siê w miarê,
jak gor¹co siê rozprasza³o. Fizycy uwa¿aj¹, i¿ proces ten mia³ postaæ wiruj¹cej spirali,
tak ¿e si³a grawitacji stopniowo zagêszcza³a gazy, a¿ mniej wiêcej 2 800 000 000 lat
temu zamieni³y siê one w tward¹ kulê.
Tak przedstawia siê teoria „jednolitej Ziemi” i rzeczywiœcie, próbki pobrane z j¹dra
naszej planety dziêki wierceniom g³êbinowym zdaj¹ siê j¹ potwierdzaæ, choæ odwierty te
dotar³y jedynie na pewn¹ g³êbokoœæ. Doœwiadczenia wykaza³y, ¿e temperatura wnêtrza
Ziemi roœnie wraz g³êbokoœci¹, chocia¿ znowu jest to prawdziwe tylko do tych g³êbi, do
których dotar³y odwierty. Wobec tego, jak twierdzi tradycyjna nauka, mo¿na za³o¿yæ, ¿e
nasz œwiat jest jednolity od powierzchni do j¹dra. Ale czy rzeczywiœcie?
Chocia¿ teoria ta zosta³a powszechnie zaakceptowana, jeœli chodzi o ewolucjê
wielkich cia³ niebieskich, takich jak gwiazdy, wydaje siê, i¿ nie jest ostatnim s³owem
w odniesieniu do narodzin planet typu Ziemi. I rzeczywiœcie, zbadanie dzia³ania si³y
odœrodkowej pozwala dojrzeæ ca³kowicie odmienn¹ mo¿liwoœæ. Grawitacja, jak wie-
my, próbuje przyci¹gaæ wszystkie cia³a materialne do œrodka, natomiast si³a odœrod-
kowa zachowuje siê wrêcz przeciwnie. Pamiêtaj¹c o tym Cate Malone, amerykañska
badaczka Pustej Ziemi, przytoczy³a powszechnie znany przyk³ad, aby wyjaœniæ, co
jej zdaniem wydarzy³o siê wtedy, gdy powstawa³ nasz œwiat. W artykule zamieszczo-
nym w periodyku „Exposure”, tom 3, nr 2, pisze:

Nauka akceptuje fakt, ¿e Ziemia obraca siê wokó³ swojej osi. Si³a odœrodkowa
sprawia, i¿ planeta wybrzusza siê lekko na równiku i sp³aszcza na biegunach. ¯eby
wyobraziæ sobie, jak mog³a powstaæ nasza planetarna ojczyzna, proszê pomyœleæ
o pralce podczas prania. Os³ona (gazy, p³yny i cz¹steczki materii) s¹ odrzucane na
zewn¹trz ku œciankom pralki (grawitacja). Natomiast we wnêtrzu nic nie pozostaje
Podziemny œwiat 15

i tak tworzy siê pusty œrodek. Podobnie jak Ziemia nigdy nie przestanie siê obracaæ,
tak ta pralka nigdy nie znieruchomieje. Je¿eli pralka nadal bêdzie dzia³aæ, czy woda
i ubrania zaczn¹ skupiaæ siê w centrum bêbna, czy te¿ bêd¹ wirowaæ bez koñca wokó³
pustego œrodka?

Malone wyjaœnia, ¿e to w³aœnie prawa ruchu – a konkretnie si³a odœrodkowa –


usi³uj¹ca odrzuciæ wszelkie drobiny materii od osi wiruj¹cej, wci¹¿ powiêkszaj¹cej
siê Ziemi, stworzy³y w koñcu równowagê miêdzy tymi dwiema potê¿nymi naturalny-
mi si³ami. I w rezultacie tego kompromisu powsta³a pusta w œrodku, wiruj¹ca kula
o œrednicy oko³o 12872 kilometrów. Wed³uge Marka Harpa (A Case for the Hollow
Earth Theory, Przyczynek do teorii Pustej Ziemi, „Nexus” z grudnia 1994 roku):

Istnieje pewna wa¿na cecha charakterystyczna si³y odœrodkowej, której nie mo-
¿emy pomin¹æ. Si³a ta znacznie s³abnie, kiedy zbli¿a siê pod k¹tem prostym do kierun-
ku obrotu. Najprostszym wyjaœnieniem tego zachowania jest woda w basenie. Je¿eli
wyci¹gnie siê zatyczkê i pozwoli wodzie wyp³ywaæ z basenu, co w koñcu zobaczymy?
Wir, czyli pust¹ przestrzeñ otoczon¹ szybko obracaj¹cymi siê cz¹stkami wody.
A teraz wyobraŸmy sobie tê sam¹ zasadê w odniesieniu do podlegaj¹cego prze-
ciwstawnym wp³ywom cia³a, które w przysz³oœci mia³o siê staæ nasz¹ Ziemi¹. Dzia³a-
j¹c pod k¹tem prostym w odniesieniu do osi, wokó³ której wirowa³a powstaj¹ca pla-
neta – innymi s³owy, do biegunów – si³a odœrodkowa by³a tam znacznie s³absza ni¿
gdzie indziej, zw³aszcza zaœ na równiku. Dlatego choæ na równiku Ziemi si³a odœrod-
kowa mog³a zatrzymaæ pod¹¿aj¹c¹ w stronê œrodka ciê¿koœci materiê w odleg³oœci
oko³o 12872 kilometrów, mia³a znaczniej mniej powodzenia w okolicy biegunów, po-
wstrzymuj¹c kurczenie siê na dystansie oko³o 2252 kilometrów. W wyniku tego natu-
ralnego kompromisu nasza planeta zakoñczy³a ewolucjê jako pusta w œrodku kula
o œrednicy 12872 kilometrów i otworach na biegunach o œrednicy 2252 kilometrów”.

W wyniku badañ zapisów obserwacji astronomicznych oraz fotografii mg³awic


i komet, Harp i inni badacze ustalili, ¿e w samym œrodku ka¿dego z tych przezroczy-
stych cia³ niebieskich znajduje siê odpowiednio ma³a, roz¿arzona kula. Zdjêcia mg³a-
wic wskazuj¹, ¿e i one s¹ puste, z jasn¹ sfer¹ w œrodku. Badacze ci uwa¿aj¹, i¿ takie
zjawisko zasz³o równie¿ w Pustej Ziemi. Jeœli bowiem kiedyœ Ziemia by³a kul¹ z ognia
i roztopionego metalu, jakaœ cz¹stka tego ognia pozosta³aby w jej wnêtrzu, natomiast
si³a odœrodkowa ukszta³towa³aby z reszty materii tward¹ skorupê. W ten sposób Pu-
sta Ziemia zyska³aby „ognist¹ kulê”, czyli s³oñce w swym œrodku.
I znów mo¿na to wszystko wyjaœniæ w bardzo prosty sposób. Wiemy, ¿e poza
biegunami si³a odœrodkowa Ziemi jest najs³absza w samym jej centrum. Mo¿na to
unaoczniæ posypuj¹c jakimœ bia³ym proszkiem powierzchniê p³yty d³ugograj¹cej.
Kiedy p³yta obraca siê, proszek odrzucany jest ku jej krawêdziom – oprócz niewiel-
kiej iloœci pozostaj¹cej w œrodku. Widzimy wiêc, ¿e w ten sam sposób mog³o po-
wstaæ niewielkie s³oñce, które darzy podziemny œwiat œwiat³em, ciep³em i energi¹
podtrzymuj¹cymi wszelkie formy ¿ycia.
16 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Inna teoria o Pustej Ziemi sugeruje, ¿e swoj¹ energiê to wewnêtrzne s³oñce za-
wdziêcza rozszczepianiu atomów, a nie ich fuzji, jak to ma miejsce w gwiazdach.
Wystarczy, i¿ bêdzie mia³o œrednicê paruset kilometrów, by wa¿yæ miliony ton i da-
waæ dostatecznie du¿o œwiat³a wewnêtrznemu œwiatu. A poniewa¿ ten maleñki glob
istnieje dziêki energii nuklearnej, powinien mieæ pole magnetyczne tak jak S³oñce.
Sejsmolodzy oczywiœcie wol¹ wyjaœnienie, ¿e wewnêtrzne j¹dro Ziemi jest p³yn-
ne, poniewa¿ niektóre rodzaje fal mog¹ wêdrowaæ tylko przez cia³a sta³e, a nie przez
p³yny, gazy lub pró¿niê. W œrodowisku naukowym istnieje wiele ró¿norodnych opi-
nii, zw³aszcza zaœ na temat przypuszczenia, ¿e nawet jeœli wewnêtrzne j¹dro Ziemi
jest rozpalon¹ kul¹, to nak³adaj¹cy siê na nie p³aszcz skalny musi mieæ dwie odrêbne
strefy, jedn¹ bli¿sz¹ j¹dra, gdzie gor¹co i ciœnienie sprawiaj¹, ¿e dochodzi do „p³yniê-
cia” ska³ i dalsz¹, gdzie mo¿e wyst¹piæ „prze³om”. G³ównym punktem spornym jest
g³êbokoœæ tej zewnêtrznej strefy.
Profesor Frank D. Adams z Montreal University wykaza³ niedawno doœwiadczalnie,
¿e puste przestrzenie mog¹ istnieæ w granicie na g³êbokoœci 17,6 kilometra. Jego wnioski
popar³ matematyk Louis V. King, który obliczy³, ¿e przy normalnej temperaturze takie
„pustki” mog³yby istnieæ na g³êbokoœci od 27,6 do 33,6 kilometra. Niedawno odkryte
szesnaœcie „Pasów Rousa”, które ukazuj¹ p³aszczyzyny prze³amania ca³kowicie przeni-
kaj¹ce glob ziemski, dostarczaj¹ dodatkowych argumentów na rzecz takiej mo¿liwoœci.
Inny badacz Pustej Ziemi, Jan Lamprecht, gotów jest posun¹æ siê jeszcze dalej
w tej dyskusji, jak wyjaœni³ niedawno w liœcie do autora:

Naukowcy po prostu „zak³adaj¹”, ¿e j¹dro wewnêtrzne jest p³ynne i nawet nie


badaj¹ alternatywy, ¿e albo mo¿e wype³niaæ je gaz, albo mo¿e byæ puste. Odkry³em,
¿e w odleg³oœci oko³o 11263 kilometrów od epicentrum trzêsienia ziemi znajduje siê
„strefa cienia”, gdzie pewne rodzaje fal nigdy nie wystêpuj¹. Czy puste j¹dro mog³o-
by blokowaæ te fale? A potem w odleg³oœci oko³o 16090 kilometrów lub coœ ko³o tego,
fale te znów siê pojawiaj¹. Uzmys³owi³em te¿ sobie z³o¿onoœæ tych fal i sposób w jaki
siê odbijaj¹, dlatego wiem, ¿e ³atwo mo¿na b³êdnie je zinterpretowaæ.
W istocie nasze metody obserwacji fal sejsmicznych pozostawiaj¹ wiele do ¿y-
czenia. Kiedy docieraj¹ one na powierzchniê, nie mamy pojêcia, sk¹d siê wziê³y –
i tak naprawdê niewiele mo¿emy o nich powiedzieæ. Wystarczy jednak zbadaæ je uwa¿-
niej i zauwa¿yæ, ¿e wiele fal odskakuje od „p³aszcza” – mówi siê nam, i¿ dzieje siê tak
z powodu zmiany gêstoœci œrodowiska. A kiedy przypomnimy sobie, ¿e obiekt pusty
w œrodku wywo³uje znacznie bardziej skomplikowane ruchy fal, poniewa¿ odskakuj¹
one tam i z powrotem od jego cienkich œcianek, wszystko to piekielnie siê skompliku-
je… Ziemia czasami wibruje przez godzinê lub dwie po wielkich wstrz¹sach.

Badacze zagadki Pustej Ziemi przytoczyli te¿ pewn¹ liczbê innych anomalii, któ-
re tylko pog³êbiaj¹ tê tajemnicê. Na przyk³ad polarnicy od pokoleñ mówili o nieocze-
kiwanie wysokich temperaturach panuj¹cych w najbardziej wysuniêtych na pó³noc
i po³udnie strefach podbiegunowych. Obliczono, ¿e w niektórych przypadkach tem-
peratury te by³y a¿ do 30 stopni wy¿sze ni¿ wtedy, gdyby tylko s³oñce ogrzewa³o te
Podziemny œwiat 17

rejony. Badacze ci uznali te¿ za trudne do zaakceptowania naukowe wyjaœnienie, i¿ to


ciep³e powietrze zwrotnikowe ogrzewa bieguny – ze wzglêdu na wysokoœæ tych tem-
peratur i odleg³oœæ, jak¹ powietrze to musia³oby przebyæ. Wol¹ oni hipotezê, ¿e robi
to powietrze ogrzane ciep³em s³oñca Pustej Ziemi.
Ogromne iloœci ryb w strefach polarnych, znacznie wiêksze ni¿ w cieplejszych
rejonach Ziemi, s¹ innym elementem tej zagadki; trudno jest te¿ wyt³umaczyæ, dla-
czego ptaki i zwierzêta wêdruj¹ w zimie na pó³noc, chyba ¿e szukaj¹ ciep³a wewnêtrz-
nego œwiata. Wystarczy tylko dodaæ do tego niemo¿liwe do przewidzenia zachowanie
siê fal radiowych na obu biegunach; wzrost si³y ci¹¿enia, który mo¿na zmierzyæ na
polarnym zakrzywieniu skorupy ziemskiej, dostatecznie du¿y, aby wyraŸnie rozdzie-
li³ wodê s³on¹ od s³odkiej; a tak¿e kamienie, kawa³ki drewna, kurz, py³ki kwiatowe
i b³oto czêsto obserwowane na górach lodowych, oczywiœcie sk³adaj¹cych siê ze s³od-
kiej wody i które, pomimo braku corocznego „uzupe³niaj¹cego” deszczu, ka¿dego
roku dryfuj¹ tysi¹cami, by roztopiæ siê w morzach polarnych.
Istniej¹ jeszcze dwie inne anomalie dotycz¹ce obu biegunów oraz zwi¹zanych z ni-
mi piêknych zórz. Faktem jest, ¿e w istocie nie istnieje ¿aden biegun pó³nocny ani po³u-
dniowy – nie ma pojedynczego punktu na mapie, jak ka¿e nam wierzyæ tradycja. Oba
po prostu maj¹ szerokoœæ geograficzn¹ 90 stopni, a poniewa¿ zak³ada siê, ¿e Ziemia jest
kul¹, przyjmuje siê równie¿, i¿ tylko w jednym punkcie na ka¿dej pó³kuli mo¿na z po-
moc¹ S³oñca (lub innego cia³a niebieskiego) ustaliæ 90 stopni szerokoœci geograficznej.
Niezwyk³e zachowanie siê kompasów w strefach podbiegunowych (poza 80 równole¿-
nikiem) i stoj¹ca pionowo ig³a w chwili, gdy walcz¹ce ze sob¹ si³y ci¹¿enia i magne-
tyczne daj¹ o sobie znaæ, to dobrze znane zjawiska. Zgodnie z tradycj¹ Pustej Ziemi
mo¿na przypadkiem trafiæ na jeden z polarnych otworów z ukosa, pozostaæ w „pozycji
pionowej” i przebyæ kilkaset kilometrów tam i z powrotem, nie maj¹c o niczym pojê-
cia. Fakt, ¿e si³a ci¹¿enia dzia³a jak zawsze, pozwala podró¿nemu pozostaæ „w pionie”
nawet wtedy, gdy w stosunku do œwiata zewnêtrznego znajduje siê w odwrotnym po³o-
¿eniu. Wszystko inne, ³¹cznie z atmosfer¹ – przypuszczalnie maj¹c¹ oko³o 48 kilome-
trów wysokoœci, tak jak na zewn¹trz – woda i wiatry pozostan¹ ca³kowicie normalne,
chocia¿ uwa¿a siê, i¿ w samym œrodku obu otworów mo¿e znajdowaæ siê „pró¿nia”.
Aurora borealis (Zorza Pó³nocna) i aurora australis (Zorza Po³udniowa) s¹ zjawi-
skami, które od wieków fascynowa³y i intrygowa³y ludzkoœæ. Te piêkne œwiat³a, wystê-
puj¹ce jedynie w strefach polarnych, przyjmuj¹ ró¿ne kszta³ty, poczynaj¹c od ³uków do
koron, i pojawiaj¹ siê g³ównie w ró¿nych odcieniach zieleni i czerwieni. Nauka twier-
dzi, ¿e wywo³uj¹ je cz¹stki elektryczne wys³ane przez S³oñce (tzw. „wiatr s³oneczny”),
które zderzaj¹ siê z atomami górnych czêœci atmosfery. Istnieje wszak¿e ca³kowicie
odmienne wyjaœnienie, nawi¹zuj¹ce do teorii Pustej Ziemi. Wed³ug Alberta McDonal-
da, angielskiego badacza, który przeprowadzi³ gruntowne badania tego zjawiska, w rze-
czywistoœci wywo³uje je s³oñce wewnêtrznego œwiata. W eseju The Hollow Earth (Pu-
sta Ziemia), opublikowanym w „New Worlds” w 1977 roku, napisa³:

Nauka nigdy nie znalaz³a wyczerpuj¹cego wyjaœnienia zórz polarnych. Uczeni


przypuszczaj¹, ¿e te wspania³e œwiat³a na niebie wywo³uj¹ burze elektryczne lub

2 – Tajemnica Pustej Ziemi


18 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

magnetyczne na biegunach. Problem w tym, ¿e na³adowane cz¹stki elektryczne lub


magnetyczne nie poruszaj¹ siê bez³adnie, a miejscowe warunki pogodowe wywieraj¹
wp³yw na zorze polarne. W dodatku te ostatnie, w przeciwieñstwie do wiêkszoœci zja-
wisk elektrycznych takich jak b³yskawice, które s¹ wyj¹tkowo ha³aœliwe, pozostaj¹
bezdŸwiêczne. Co siê zaœ tyczy wys³anych przez S³oñce cz¹stek, do górnych warstw
atmosfery nie dociera ich dostatecznie du¿o, by wywo³aæ zorze. Co wiêcej, wiemy, i¿
owe cz¹stki to w przewa¿aj¹cej czêœci wodór, a w spektrograficznej analizie zórz po-
larnych zarejestrowano ich bardzo ma³o. Faktem jest równie¿, ¿e bez wzglêdu na to,
czy ogl¹da siê je z bieguna pó³nocnego czy po³udniowego, nie wywieraj¹ one wcale
wp³ywu na ig³ê kompasu!
Czêœæ ludzi, którzy zbadali ten problem, a wœród nich i ja sam, uwa¿a, i¿ zorze
polarne w rzeczywistoœci s¹ odbiciem s³oñca ukrytego we wnêtrzu Ziemi. Po prostu
w atmosferze nad biegunami jest zbyt wiele „s³oñcopodobnych” cz¹stek, by pocho-
dzi³y wy³¹cznie z naszej gwiazdy dziennej. Chodzi o to, ¿e œwiat³o wewnêtrznego s³oñca
dociera na powierzchniê Ziemi z otworów na biegunach. Najpierw odbija siê od at-
mosfery ziemskiej, a potem jeszcze raz w dole, w lodach stref polarnych, i st¹d poja-
wiaj¹ siê tam te niezwyk³e œwiat³a.

Jan Lamprecht wierzy, ¿e zorze polarne zwi¹zane s¹ te¿ z geomagnetycznym polem


Ziemi, które, jego zdaniem, wcale nie jest stabilne. Pole to czêsto chwieje siê i w krót-
kim czasie mo¿e przebyæ spore odleg³oœci. Wszystko to wed³ug niego mo¿na wyt³u-
maczyæ obecnoœci¹ s³oñca we wnêtrzu Ziemi, które kr¹¿y wokó³ jej centralnego punktu:

Pole magnetyczne tego s³oñca wyp³ywa³oby z Ziemi przez dziury na biegunach.


Kiedy to ma³e s³oñce kr¹¿y, ko³ysz¹c siê bez przerwy, to samo dzieje siê z jego polem
magnetycznym. Ten pr¹d magnetyczny wyp³ywa³by, powiedzmy, na biegunie po³u-
dniowym z g³êbi Ziemi i tak samo na biegunie pó³nocnym. Kompas na znajduj¹cym
siê na zewn¹trz okrêcie wskazywa³by na pó³noc. W wypadku, gdyby okrêt ten zbli¿y³
siê do dziury, na biegunie, ig³a kompasu wskazywa³aby w dó³. Wtedy nale¿a³oby rêcznie
ustawiæ kompas, gdy¿ inaczej ig³a zaczê³aby krêciæ siê w kó³ko. Kiedy zaœ okrêt po-
gr¹¿y³by siê w tym otworze, kompas znowu by zacz¹³ dzia³aæ normalnie. Nadal wska-
zywa³by „pó³noc”, ale w istocie by³oby to „po³udnie”. Nale¿y te¿ pamiêtaæ, ¿e szyb-
koœæ Ziemi mkn¹cej w przestrzeni kosmicznej nie jest absolutnie sta³a. W rzeczywistoœci
bowiem nasza planeta przyœpiesza i zwalnia biegu. Dlatego nasze wewnêtrzne s³oñce
koleba³oby siê jak pasa¿er w autobusie.

Na poparcie swojej hipotezy Lamprecht przytacza relacjê norweskiego badacza


Fridtjofa Nansena. W roku 1895, kiedy próbowa³ on dotrzeæ na statku „Fram” do
bieguna pó³nocnego, straci³ orientacjê i doniós³, ¿e widzia³ czerwone s³oñce, choæ
dobrze wiedzia³, ¿e prawdziwe s³oñce znajdowa³o siê za horyzontem. Czêœæ innych
polarników równie¿ dostrzeg³a przelotnie to „fa³szywe s³oñce” w miejscach, gdzie
nie mog³a siê znajdowaæ nasza gwiazda dzienna. Jedyne wyjaœnienie, wed³ug Lam-
prechta, to blask wewnêtrznego s³oñca docieraj¹cy poprzez otwór na biegunie.
Podziemny œwiat 19

Najbardziej oczywiste pytanie, które mo¿na zadaæ w tym miejscu, brzmi: je¿eli
Pusta Ziemia istnieje, dlaczego trudno dostrzec otwory na biegunach? OdpowiedŸ
jest taka sama, jak na pytanie, dlaczego ludzkie oko nie widzi, ¿e Ziemia jest okr¹g³a:
poniewa¿ zakrzywia siê ona stopniowo. Podobnie nie da siê dostrzec krzywizny wiel-
kich otworów na biegunach; zreszt¹ obszary te zazwyczaj przes³aniaj¹ gêste chmury,
co utrudnia zadanie nawet sztucznym satelitom okr¹¿aj¹cym Ziemiê. Œwiadomie u¿y-
³em s³owa „utrudnia”, a nie „uniemo¿liwia”. PóŸniej wyjaœniê dlaczego.
Na podstawie tych faktów nie mo¿na odrzuciæ hipotezy Pustej Ziemi jako zwy-
k³ej pog³oski czy fantastycznego przypuszczenia. Istniej¹ przecie¿ dowody potwier-
dzaj¹ce istnienie podziemnego œwiata, opowieœci tych, którzy wyruszyli na jego po-
szukiwanie – zarówno wykszta³conych ludzi i naukowców, jak i ekscentryków
i maj¹cych chwalebne zamiary dziwaków – oraz domys³y, kto mo¿e tam ¿yæ. Wszyst-
ko to razem podbudowuje tê niezwyk³¹ tezê i umo¿liwia ci¹gle zaskakuj¹c¹ wêdrów-
kê po historii naszego œwiata.
20 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Staro¿ytne legendy
o pustych przestrzeniach

W yspa Tory znajduje siê w pobli¿u pó³nocno-zachodniego krañca Donegalu, oko-


³o 11 kilometrów od Irlandii. Na pierwszy rzut oka wydaje siê raczej niegoœcin-
nym miejscem, sk³adaj¹cym siê z twardych, poszarpanych ska³ przykrytych cienk¹
warstw¹ gleby, wiêkszoœæ której usunê³y szalej¹ce ¿ywio³y. A przecie¿ z powodu tego
odosobnienia i ja³owoœci wydaje siê, i¿ czas siê na niej zatrzyma³. I rzeczywiœcie tak
by³o przez wiele, wiele lat.
K¹t, pod jakim wyspa stawia czo³o ciemnym, wzburzonym wodom Atlantyku,
sprawia, ¿e wiatry i fale zawsze s¹ silne i zdarzaj¹ siê dni, kiedy ma³e ³odzie nie mog¹
przep³yn¹æ z Sheep Haven do Irlandii. Jednak¿e ci przybysze, którzy odbywaj¹ tê
podró¿, czêsto po powrocie twierdz¹, ¿e Tory jest znacznie bardziej intryguj¹ca ni¿
jej s³ynna s¹siadka, Aran, i bardziej zwi¹zana z histori¹ staro¿ytnej Irlandii ni¿ jakie-
kolwiek inne miejsce tej celtyckiej krainy.
Podobnie jak na wiêkszoœci zachodnich wysp, na Tory nie rosn¹ drzewa, a jej
zwrócon¹ ku Atlantykowi stronê tworz¹ wysokie, nagie, podobne do filarów klify
o fantastycznych kszta³tach zwane tors. To w³aœnie od nich wywodzi siê nazwa wy-
spy, od irlandzkiego s³owa toraigh, oznaczaj¹cego l¹d pe³en wysokich ska³. Niektóre
z tych filarów strzelaj¹ ku górze niczym wielkie monolity z minionych wieków, nato-
miast inne sprawiaj¹ wra¿enie, jakby staro¿ytni rzemieœlnicy chcieli nadaæ im kszta³t
drogowskazów zwróconych w stronê pó³nocnego horyzontu. Wschodni kraniec wy-
spy oddziela od jej szerszej czêœci w¹ski przesmyk znany jako dun. Nadal widaæ tam
pozosta³oœci fortyfikacji ziemnych i uwa¿a siê, ¿e niegdyœ w tym miejscu znajdowa³a
siê prehistoryczna twierdza. Na pewno forteca by³a tam w XVII wieku, kiedy grupa
wyspiarzy stanê³a do ostatniej walki z si³ami Korony angielskiej. Poniewa¿ wyspa
Tory le¿y na pó³nocnoatlantyckich szlakach handlowych, czêsto dochodzi³o tam do
katastrof morskich, o czym œwiadcz¹ kawa³ki stali, ¿elazne sztaby i ró¿ne przedmioty
z zatopionych statków wykorzystywane w gospodarstwach domowych wyspiarzy.
Wyspa Tory to miejsce, w którym przetrwa³y do naszych czasów staro¿ytne le-
gendy, i gdzie nadal opowiada siê mnóstwo historii o dawno minionych wiekach.
Staro¿ytne legendy o pustych przestrzeniach 21

Mieszkañcy Tory do¿ywaj¹ póŸnej staroœci; istniej¹ opowieœci o mê¿czyznach i ko-


bietach szukaj¹cych nowych partnerów po ukoñczeniu stu lat. W dawnych czasach
nawet wybierano „króla” wyspy i do dziœ zachowa³o siê ozdobne krzes³o, które nale-
¿a³o do ostatniego w³adcy. Wielu wyspiarzy nadal mówi w Gaelic i w³aœnie samo
przetrwanie tego jêzyka przyczyni³o siê do zachowania staro¿ytnych tradycji przeka-
zywanych ustnie z pokolenia na pokolenie od niepamiêtnych czasów.
Pisz¹c o tym apekcie ¿ycia na Tory, profesor Thomas Westropp, cz³onek Royal
Irish Academy i ekspert w dziedzinie mitycznych krain po³o¿onych na Atlantyku,
napisa³ w periodyku tego stowarzyszenia w paŸdzierniku 1953 roku:

£atwo mo¿na zrozumieæ trwa³oœæ tradycji i s³owa mówionego w prymitywnej,


odizolowanej od œwiata spo³ecznoœci, której cz³onkowie odznaczaj¹ siê d³ugowiecz-
noœci¹. Nigdzie nie widzia³em tego tak wyraŸnie jak na wyspie Tory. Prehistoryczne
mity i legendy mieszaj¹ siê tam ze œredniowiecznymi faktami historycznymi i niedaw-
nymi wydarzeniami. Opowiada siê to wszystko tak, jakby by³a to jedna opowieœæ o tym,
co dzia³o siê przed kilku laty. Dominuj¹c¹ postaci¹ tej mitologii jest Balor, wódz
Fomorów, legendarnych wêdrowców, którzy niegdyœ zamieszkiwali tê wyspê i stam-
t¹d nêkali resztê Irlandii napadami i grabie¿ami.

W³aœnie konfrontacja miêdzy z³ymi Fomorami a tajemniczym ludem Tuatha De


Danann, który przyby³ do Irlandii z „krainy poza Oceanem”, wed³ug Roberta Char-
roux, dostarczy³a nam jednej z najwczeœniejszych opowieœci zwi¹zanych z legend¹
o Pustej Ziemi.
W legendach Fomorowie byli „niekszta³tnymi i porywczymi ludŸmi” i mieli tak
fataln¹ reputacjê, ¿e uznano ich za z³e bóstwa mitologii irlandzkiej. Najbardziej wia-
rygodnym Ÿród³em informacji o nich jest Ksiêga Burej Krowy*, manuskrypt spisany
oko³o 1090 roku, który opowiada, ¿e pierwszym ich przyczó³kiem w Irlandii by³a
wyspa Tory zamieniona póŸniej w g³ówn¹ twierdzê. Pozosta³oœci tego nadal widaæ
w postaci umocnieñ ziemnych, okr¹g³ej wie¿y z nieregularnych kamiennych bloków,
staro¿ytnego dolmenu i kilku pokrytych napisami kamieni.
Kiedy Fomorowie ufortyfikowali swoj¹ bazê, zaczêli napadaæ i braæ do niewoli
innych mieszkañców Irlandii. Byli wœród nich Partholonowie, Nemedianie i s³awni
Tuatha Dé Danann, którzy mieli ich w koñcu pokonaæ. Partholón, przywódca pierw-
szej grupy, by³ potomkiem Magoga i wraz ze swoim ludem osiedli³ siê w Munster.
Tam dzielnie odpierali ataki Fomorów, póki nie wyginêli od zarazy. Nemedianom,
którzy przybyli do Irlandii ze Scytii, nie wiod³o siê lepiej. Po wielu latach niewoli
u Fomorów, kiedy uda³o im siê pokonaæ w bitwie ich w³adcê Conana – zostali do-
s³ownie wyciêci w pieñ podczas ataku odwetowego. Przy ¿yciu pozosta³o wtedy mniej
ni¿ trzydziestu Nemedian, którzy na zawsze uciekli z Irlandii.
Jednak¿e Tuatha Dé Danann mieli siê okazaæ zupe³nie innymi przeciwnikami.
Od dawna snuto rozwa¿ania o prawdziwym pochodzeniu tych wysokich, jasnoskó-

* Tain, czyli uprowadzenie stad z Cuailgne, Warszawa 1983.


22 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

rych, przystojnych mê¿czyzn i kobiet, którzy, wed³ug irlandzkiej legendy, byli ludem
bogini Dany i przybyli do Irlandii z „piêknej krainy” na pó³nocy. Rzymski filozof
Lukrecjusz, który w swoim dziele zastanawia³ siê nad pochodzeniem wszechœwiata,
napisa³ o nich: „Przez wiele lat wiedli ¿ycie w g³êbinach Ziemi”, zaœ Robert Char-
roux doda³ jeszcze bardziej znacz¹co: „Tuatha Dé Danann przywieŸli ze swojej oj-
czyzny magiczne przedmioty: Miecz Nuady, W³óczniê Luga, Kocio³ Dagdy i Kamieñ
zwany Fal, czyli G³az Przeznaczenia, który krzycza³, gdy wst¹pi³ nañ prawowity król”.
Ksiêga Burej Krowy powiada, ¿e w przeciwieñstwie do gwa³townych Fomorów,
Tuatha Dé Danann uwa¿ano za bogów œwiat³a i dobroci. Choæ w razie potrzeby byli
dzielnymi i mê¿nymi wojownikami, starali siê wprowadziæ w Irlandii taki sam pokój
i harmoniê, jakie panowa³y w ich zamorskiej ojczyŸnie. Najwidoczniej byli wyj¹tko-
wym ludem i, jak zauwa¿y³ Peter Berresford Elias w Dictionary of Irish Mythology
(S³ownik mitologii irlandzkiej, 1987) „kiedy mnisi chrzeœcijañscy zaczêli spisywaæ
[irlandzkie] sagi, zdegradowali bogów i boginie do bohaterów i bohaterek, choæ w wie-
lu przypadkach pozostawili im podobne boskim zdolnoœci”.
Powiedziawszy to, muszê dodaæ, ¿e Tuatha Dé Danann nie byli ca³kowicie su-
permê¿czyznami i superkobietami. Tak jak zwykli ludzie szukali szczêœcia, przyjem-
noœci oraz mi³oœci – i najwidoczniej przedstawicielom obu p³ci nieobce by³y pewne
wady i na³ogi. Jasne jest te¿, ¿e przewy¿szali inteligencj¹ wszystkie inne ówczesne
ludy oraz w³adali tajemniczymi mocami, których nikt inny nie rozumia³, jak wspomi-
na Lady Wilde w Ancient Legends od Ireland (Staro¿ytne legendy Irlandii, 1888):

Owi Tuatha byli wielkimi czarnoksiê¿nikami, bieg³ymi we wszelkich rodzajach


magii i wyró¿niali siê w sztukach jako budowniczowie, poeci i muzycy.

Byli równie zaawansowani w medycynie i nauce. WyraŸnie na to wskazuje hi-


storia Nuady, który zosta³ ich pierwszym przywódc¹ po przybyciu do Irlandii. W jed-
nej z pierwszych potyczek z Fomorami nieprzyjacielski miecz odr¹ba³ mu rêkê. Dian
Cecht, opisany w staro¿ytnych tekstach jako „bóg medycyny”, zoperowa³ ramiê
Nuady i dostarczy³ mu ca³kowicie funkcjonalny metalowy odpowiednik. To od tej
sztucznej koñczyny wódz Tuatha Dé Danann zyska³ przydomek „Nuada o Srebrnej
Rêce”.
Je¿eli ktoœ móg³ po³o¿yæ kres napaœciom Fomorów prowadzonym z twierdzy na
wyspie Tory, to w³aœnie plemiê bogini Dany, które, wed³ug Lady Wilde, dysponowa³o
przera¿ajac¹ si³¹: „Kawalkada rycerzy Tuatha by³a wspania³ym widokiem. Sto czter-
dzieœci rumaków, ka¿dy z klejnotem b³yszcz¹cym na czole jak gwiazda, i stu czter-
dziestu jeŸdŸców, a wszyscy byli królewskimi synami, w swoich obramionych z³o-
tem zielonych opoñczach, w z³otych he³mach na g³owach oraz w z³otych zbrojach
i ka¿dy rycerz dzier¿y³ w d³oni z³ot¹ w³óczniê”.
Hordami Fomorów rz¹dzi³ wówczas Balor o Z³ym Oku. Jego kompani uwa¿ali
siê teraz za niezwyciê¿onych. Zw³aszcza Balor che³pi³ siê swoim przezwiskiem –
otrzyma³ je, jak mówiono, gdy¿ mia³ tak z³e oczy, i¿ mog³y uœmierciæ ka¿dego, na
kogo spojrza³. By³ jednak równie¿ bardzo przes¹dny i kiedy przepowiedziano mu, ¿e
Staro¿ytne legendy o pustych przestrzeniach 23

zabije go jego w³asny wnuk, poleci³ zbudowaæ na wyspie Tory kryszta³ow¹ wie¿ê
i uwiêzi³ w niej swoj¹ jedyn¹ córkê Ethlinn, by nigdy nie mia³a dziecka.
Kiedy wieœci o tej piêknej wiêŸniarce dotar³y do uszu Ciana, syna Diana Cechta,
lekarza ludu bogini Dany – jak twierdzi legenda – przysi¹g³ on uwolniæ dziewczynê.
W kobiecym przebraniu zdo³a³ oszukaæ stra¿ników i dotar³ do Ethlinn. Szybko jed-
nak zorientowa³ siê, ¿e nigdy nie wydobêdzie jej z wie¿y. Odby³ wiêc z ni¹ stosunek
mi³osny i wymkn¹³ siê przed œwitem. Kiedy póŸniej Balor us³ysza³ o ci¹¿y Ethlinn,
musia³ zdaæ sobie sprawê, ¿e jego najgorsze obawy siê sprawdzi³y.
Podczas s³ynnej bitwy na Magh Tuireadh, Fomorowie starli siê z Tuatha Dé Da-
nann i choæ Balor zdo³a³ zabiæ dzielnego Nuadê, jego oddzia³y ponios³y du¿e straty.
Tak jak przepowiedziano, Balor zgin¹³ póŸniej z rêki swego wnuka Lugha i z jego
œmierci¹ zakoñczy³y siê fomoriañskie rz¹dy terroru w Irlandii (interesuj¹ce, ¿e imiê
tego z³ego w³adcy nadal fascynuje mieszkañców Tory i kiedy w 1931 roku na pozo-
sta³oœciach prehistorycznych fortyfikacji znaleziono niewielki skarb el¿bietañskich
monet, znalazczyni nie w¹tpi³a, ¿e by³y to „pieni¹dze Balora”).
Przez pewien czas Irlandia cieszy³a siê pokojem i rozwojem pod dobroczynnymi
rz¹dami Tuatha Dé Danann, a¿ inny lud, Milezowie, rzuci³ im wyzwanie. Plemiê to,
pochodz¹ce z Hiszpanii, nazwano tak od Milesiusa (co znaczy „¿o³nierz”), którego
przodkowie mieli wywodziæ siê ze staro¿ytnego Egiptu. Dzisiaj lud ten powszechnie
uwa¿a siê za ostatni¹ grupê prehistorycznych najeŸdŸców i przodków celtyckich Go-
idelów, dzisiejszych mieszkañców Irlandii. To w³aœnie czterej synowie Milesiusa –
Eber, Amergin, Ir i Colpa – dokonali podboju Irlandii i pokonali Tuatha Dé Danann.
W tym momencie opowieœæ ta staje siê jeszcze bardziej tajemnicza.
Wed³ug wiêkszoœci relacji, ocaleli Tuatha Dé Danann zostali wygnani z Irlandii
i wrócili do swych bajecznych miast na pó³nocy. Czy mogli powróciæ do swojej oj-
czyzny wewn¹trz Ziemi? Historycy John Michell i Robert J. M. Rickard w ksi¹¿ce
Phenomena (Fenomeny, 1977), w rozdziale poœwiêconym Pustej Ziemi uwa¿aj¹, ¿e
takiej mo¿liwoœci nie sposób wykluczyæ:

Je¿eli w tych staro¿ytnych mitach i opowieœciach jest jakieœ ŸdŸb³o prawdy, miêdzy
dolnym i górnym œwiatem musia³ istnieæ o¿ywiony ruch. Ludzie przenosili siê z jednego
do drugiego. Na przyk³ad pamiêtamy, ¿e wed³ug starych irlandzkich legend przed wie-
kami rozgorza³a bitwa miêdzy Milezami i w³adaj¹cymi moc¹ czarodziejsk¹ Tuatha Dé
Danann o panowanie nad krajem. W koñcu podzielili go miêdzy siebie: zwyciêscy Mi-
lezowie wziêli górn¹ po³owê, wypêdzaj¹c starszy lud pod powierzchniê Ziemi.

Niektórzy uwa¿aj¹, ¿e interesuj¹cy, wysoki na 1,8 metra krzy¿ w kszta³cie litery


T stoj¹cy na pó³nocnym wybrze¿u wyspy jest milcz¹cym œwiadkiem tego odejœcia.
Wprawdzie pewne autorytety uwa¿aj¹ go za chrzeœcijañski, lecz lokalna tradycja twier-
dzi, ¿e pochodzi on ze znacznie wczeœniejszej epoki. Badacze dopatruj¹ siê w nim
pewnego podobieñstwa do krzy¿y znajdowanych w Egipcie. W ten sposób ³¹czy siê
ten daleki skrawek Irlandii z pustynnym krajem na drugim koñcu œwiata, gdzie, jak
zasugerowa³ Erich von Däniken, mo¿e znajdowaæ siê wejœcie do Pustej Ziemi. Na
24 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

pewno nie ma drugiego takiego w ca³ej Irlandii i s¹ na nim trzy dziwaczne znaki,
których pochodzenia dot¹d nie wyjaœniono. Wysuniêto tylko przypuszczenie, ¿e jest
on dzie³em jakiegoœ rzemieœlnika z plemienia bogini Dany, a naciêcia na nim to œlady
prób zniszczenia go przez Milezów – nieudanych, poniewa¿ okaza³ siê za twardy.
Ostateczne wnioski czekaj¹ na dalsze badania.
Inna tradycja twierdzi, ¿e Tuatha Dé Danann udali siê do ojczyzny swoich przod-
ków przez wielki, podobny do krateru otwór w pó³nocnych klifach wyspy Tory. Szero-
ka na oko³o 45 metrów u góry, dziura ta zwê¿a siê znacznie ku do³owi, schodz¹c ku
morzu, które czêsto j¹ zalewa przez otwór w pobli¿u podnó¿a klifów. Nic wiêc dziwne-
go, ¿e wyspiarze spogl¹daj¹ na to miejsce ze strachem i ¿e wielu unika go noc¹. Niektó-
rzy nawet twierdz¹, i¿ s³yszeli dziwne odg³osy wydobywaj¹ce siê z tego otworu...
Michell i Rickard napisali równie¿, ¿e kiedy Tuatha Dé Danann zniknêli „pod
ziemi¹”, ulegli degradacji w oczach Irlandczyków i opowieœci o nich po³¹czono z ba-
œniami o sheegees (elfach) i innych czarodziejskich istotach. Czy mo¿liwe jest, ¿e ten
tajemniczy lud wywodzi³ siê z Pustej Ziemi? Niektórzy uczeni przypuszczali, i¿ Tu-
atha Dé Danann byli z pochodzenia Normanami, choæ na ¿adnej mapie Skandynawii
nie ma bajecznych miast Falais, Gorias, Finias i Murias, z których mieli przybyæ. Nie
ma te¿ ¿adnych dowodów na to, ¿e ówczeœni Skandynawowie byli tak inteligentni lub
tak zaawansowani w dziedzinie techniki, nauki i medycyny jak Tuatha Dé Danann
w tym okresie ich historii. Jeœli jednak pochodzili oni z krainy poza biegunami, jak
s¹dz¹ badacze Pustej Ziemi, byli wiêc tylko – jak przypuszczaj¹ Michell i Rickard –
ostatnimi z licznych goœci przyby³ych na powierzchniê naszej planety, poczynaj¹c od
najdawniejszych czasów.

W ostatnim stuleciu w staro¿ytnym indyjskim królestwie Konkan odkryto w ja-


skiniach szereg malowide³ skalnych, które, jak siê uwa¿a, s¹ odbiciem tradycji siêga-
j¹cej prehistorii. Przedstawiaj¹ one grupê ludzi wychodz¹cych z „pustej przestrzeni”
pod powierzchni¹ Ziemi. Wed³ug legendy s¹ to pierwsze istoty ludzkie przybywaj¹ce
ze œwiata podziemnego, by zaludniæ Ziemiê.
Dwa indiañskie plemiona z Ameryki Pó³nocnej równie¿ maj¹ legendy twierdz¹-
ce, i¿ ludzie powstali w g³êbi naszej planety. Mandanowie wierz¹, ¿e niegdyœ przeby-
wali w jednej podziemnej wiosce nad wielkim jeziorem. Winoroœl zapuœci³a korzenie
a¿ do ich chat i sprawi³a, i¿ ujrzeli œwiat³o w górze. Niektórzy odwa¿niejsi mê¿czyŸni
i kobiety wspiêli siê po ³odydze winoroœli i zdumieli siê widokiem, który roztoczy³
siê przed ich oczami: pokrytej wszystkimi rodzajami roœlinnoœci ziemi, gdzie pas³y
siê bizony. Kiedy po³owa plemienia wydosta³a siê na Ziemiê, pod wp³ywem ciê¿aru
cia³a pewnej piersiastej lub grubej kobiety, która w³aœnie siê wdrapywa³a, ³odyga
urwa³a siê „zas³aniaj¹c œwiat³o S³oñca przed ni¹ i przed reszt¹ Mandanów”.
Siuksowie równie¿ opowiadaj¹ historiê o tym, i¿ kiedyœ ¿yli w wielkiej podziemnej
spo³ecznoœci, zanim wydostali siê na powierzchniê Ziemi. Legenda mówi, ¿e ich
emigracjê przyœpieszy³a wojna wywo³ana przez z³ego boga, którego powstrzyma³a
grupa wojowników uznanych póŸniej przez ich plemiê za bogów pomyœlnoœci.
Staro¿ytne legendy o pustych przestrzeniach 25

Na Wschodzie istnieje tradycja, ¿e sam Adam przyby³ ze œwiata podziemnego.


Wed³ug tej wersji pochodzenia rodzaju ludzkiego dom Adama znajdowa³ siê „w œrod-
ku Ziemi”, a jego zadaniem by³o przeprowadzenie zwiadu na powierzchni naszej pla-
nety. Hinduski folklor uzupe³nia tê legendê twierdz¹c, ¿e Adam by³ królem grupy,
która uciek³a do Pustej Ziemi po wielkim kataklizmie, a potem wróci³a na powierzch-
niê, by odrodziæ ludzkoœæ.
Ró¿ne inne staro¿ytne teksty religijne te¿ wspominaj¹ o œwiecie ukrytym pod
skorup¹ ziemsk¹. Na przyk³ad kiedy Gilgamesz, legendarny bohater eposów sume-
ryjskich i babiloñskich, wyruszy³ z wizyt¹ do swego przodka Utnapisztima, zszed³ do
wnêtrza Ziemi. Tam te¿ wyruszy³ Orfeusz na poszukiwania duszy Eurydyki. Ulisses,
dotar³szy do najdalszych zachodnich krañców Ziemi, z³o¿y³ krwaw¹ ofiarê, by duchy
zmar³ych przyby³y z g³êbi Hadesu i udzieli³y mu rady. W niektórych legendach rów-
nie¿ Wenus zosta³a wygnana „do wnêtrza Ziemi”.
Pisz¹c o tej samej tradycji w Records of the Past (Zapisy przesz³oœci, 1923) ge-
nealog A. M. Sayce stwierdza: „Czêsto mówi siê nam o siedzibie, któr¹ «bogowie
stworzyli» dla pierwszych ludzi – siedzibie, w której ci ostatni «stali siê wielcy» i «roz-
mno¿yli siê», a jej lokalizacjê opisuje siê s³owami dok³adnie odpowiadaj¹cymi sfor-
mu³owaniom z literatury hinduskiej, chiñskiej, skandynawskiej i azteckiej, mianowi-
cie «w œrodku Ziemi»”.
Co wiêcej, pewna liczba takich legend stwierdza, ¿e pierwsza cywilizacja na
Ziemi powsta³a na dalekiej pó³nocy, zanim czapa lodowa sku³a bezmiar Arktyki. Mówi¹
one, ¿e przodkowie cz³owieka przybyli z „Krainy Bogów”, „Niezniszczalnych Wysp”
i z „Góry Meru”, po³o¿onego poza biegunem pó³nocnym piêknego miejsca pe³nego
œwiat³a, opisanego w jednej z opowieœci jako „siêgaj¹ce do nieba na pó³nocy”. Dla
staro¿ytnych ludów obszar ten by³ cudownym, œwiêtym krajem, zamieszkanym przez
czarowników kieruj¹cych losami ludzkoœci. Dzisiejszym fascynuj¹cym echem tych
starodawnych tradycji jest fakt, ¿e dzieci pisz¹ listy do œwiêtego Miko³aja przebywa-
j¹cego w „krainie cudów” na biegunie pó³nocnym, prosz¹c o podarunki.
Badacze Pustej Ziemi zwrócili równie¿ uwagê na pewn¹ liczbê fragmentów z Bi-
blii, zw³aszcza z Ksi¹g Izajasza i Joba, które ich zdaniem wskazuj¹, ¿e pojêcie to
by³o dobrze znane i rozumiane w owych czasach. Szczególnie wa¿ne s¹ wersety z Jo-
ba 26,7-10*, które ich zdaniem odnosz¹ siê do bieguna pó³nocnego i do œwiata pod-
ziemnego, który siê pod nim znajduje:

Rozpoœciera pó³noc ponad pustk¹, a ziemiê zawiesza nad nicoœci¹.


Skupia wody w swoich chmurach, a jednak ob³ok nie pêka pod ich ciê¿arem.
Zas³ania widok swojego tronu i rozpoœciera nad nim swój ob³ok.
Na krañcu wód zakreœli³ granice, oddzieli³ œwiat³oœæ od ciemnoœci.

Grecki filozof Platon (ok. 427-347 p.n.e.) przypuszczalnie by³ pierwszym cz³o-
wiekiem, który pisa³ o podziemnym œwiecie. W kilku swoich pracach wspomina o ol-
brzymich podziemnych potokach i tunelach, zarówno szerokich, jak i w¹skich, we
* Biblia to jest Pismo Œwiête Starego i Nowego Testamentu z apokryfami, Warszawa 1990.
26 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

wnêtrzu Ziemi, pisze te¿ o tych, którzy mog¹ tam mieszkaæ. Stwierdza mianowicie,
¿e prawdziwym domem boga Apollina jest piêkna kraina Hyperborejczyków, ziemia
¿ycia wiecznego, gdzie, jak powiadaj¹ mity, spotka³y siê dwa go³êbie wypuszczone
z przeciwleg³ych krañców Ziemi. Dla podkreœlenia zwi¹zków Apollina z tym obsza-
rem dodaje, ¿e jego matka Latona, urodzi³a siê na oceanie daleko poza Wiatrem Pó³-
nocnym. Apollo zaœ siedzi w samym œrodku, na pêpku Ziemi i to w³aœnie on objaœnia
religiê ca³ej ludzkoœci. Dla osób wierz¹cych w Pust¹ Ziemiê „pêpek Ziemi” jest do-
wodem na to, ¿e ten wielki filozof mia³ na myœli œwiat podziemny.
Pierwszym cz³owiekiem, który napisa³ ca³¹ pracê poœwiêcon¹ koncepcji Pustej
Ziemi by³, co mo¿e wydaæ siê zaskakuj¹ce, Edmund Halley, angielski astronom i ma-
tematyk (1656-1742). To w³aœnie on w 1682 roku zauwa¿y³ kometê nazwan¹ dziœ
jego nazwiskiem. Dziesiêæ lat póŸniej mianowano go astronomem królewskim. Hal-
ley by³ bliskim przyjacielem Isaaca Newtona i przedyskutowa³ z nim szczegó³owo
jego epokowe dzie³o Philosophia Naturalis Principia Mathematica (Matematyczne
podstawy filozofii przyrody, 1687); z niego to wywodz¹ siê równania matematyczne,
które sta³y siê podstaw¹ ca³ej wspó³czesnej in¿ynierii technicznej. Jednak choæ Hal-
ley zgadza³ siê z zaproponowanymi przez swego przyjaciela wyjaœnieniami ró¿nych
rodzajów zjawisk, od ruchów planet do spadania kuli armatniej, nie znalaz³ jednak
odpowiedzi na pewne anomalie, na przyk³ad deklinacje magnetyczne. Halleyowi cho-
dzi³o zw³aszcza o to, ¿e bieguny magnetyczne Ziemi – te, na które wskazuje ig³a kom-
pasu – raczej wêdruj¹ ni¿ stoj¹ w miejscu.
Rezultatem tych rozwa¿añ by³ artyku³: An Account of the Cause of the Change of
the Variation of the Magnetic Needle (Wyjaœnienie przyczyny zmian deklinacji ig³y
magnetycznej wraz z hipotez¹ o wewnêtrznej budowie Ziemi), opublikowany w „Phi-
losophical Transaction” wydawanym przez Royal Society of London w roku 1692.
W tej d³ugiej pracy, w oparciu o matematykê i filozofiê, Halley wysun¹³ hipotezê, ¿e
Ziemia nie jest cia³em jednolitym, lecz pustym w œrodku. Mia³a te¿ zawieraæ trzy
sfery, które, jak powiedzia³, rozwi¹zywa³y problem deklinacji magnetycznej. Wed³ug
Halleya wystarczy³o przyj¹æ, i¿ bieguny magnetyczne w istocie znajdowa³y siê na
jednej lub dwóch wewnêtrznych sferach i ¿e obraca³y siê wokó³ osi z nieco inn¹ szyb-
koœci¹ ni¿ zewnêtrzna skorupa Ziemi. Sedno swojej tezy Halley uj¹³ nastêpuj¹co:

Zewnêtrzne czêœci globu mo¿na nazwaæ skorup¹, zaœ wewnêtrzne j¹drem lub
wewnêtrznym globusem, zawartym w œrodku naszego, z p³ynn¹ substancj¹ pomiêdzy
nimi. Maj¹c ten sam wspólny œrodek i oœ obrotu dobowego, mog¹ obracaæ siê wokó³
naszej Ziemi co 24 godziny; jednak¿e ta zewnêtrzna sfera ma ruch obrotowy nieco
wolniejszy lub szybszy ni¿ wewnêtrzna kula. Wraz z up³ywem czasu nawet bardzo
niewielkie powtarzaj¹ce siê ró¿nice staj¹ siê wyczuwalne. Dlatego wewnêtrzne czê-
œci bêd¹ stopniowo oddalaæ siê od zewnêtrznych i nie dotrzymuj¹c sobie kroku zda-
waæ siê przesuwaæ albo na wschód, albo na zachód dziêki ró¿nicy ich obrotów. Za³o-
¿ywszy zatem, ¿e wewnêtrzna sfera bêdzie mia³a taki w³aœnie ruch, rozwi¹¿emy tê
zagadkê. Je¿eli bowiem zewnêtrzna skorupa Ziemi bêdzie magnesem, a jej bieguny
bêd¹ siê znajdowa³y w pewnej odleg³oœci od biegunów obrotu dobowego; i jeœli we-
Staro¿ytne legendy o pustych przestrzeniach 27

wnêtrzne j¹dro bêdzie takim samym magnesem maj¹cym swoje bieguny w dwóch ró¿-
nych miejscach, równie¿ odleg³ych od jego osi; wówczas te ostatnie poprzez stopnio-
w¹ i powoln¹ przemianê ruchu zmieni¹ swoje po³o¿enie w stosunku do skorupy ze-
wnêtrznej; w ten sposób mo¿emy daæ rozs¹dne wyjaœnienie deklinacji magnetycznej,
a nikt dot¹d nie podj¹³ takiej próby.

Wymieniwszy wszystkie najwa¿niejsze, jego zdaniem, zastrze¿enia czytelnika


do swojej teorii – ¿e ¿aden taki wewnêtrzny glob nie bêdzie móg³ siê utrzymaæ we
wnêtrzu skorupy ziemskiej, ¿e woda morska nieustannie bêdzie do niego ciek³a, a ca³-
kowite ciemnoœci uniemo¿liwi¹ istnienie jakiejkolwiek formy ¿ycia – Halley raczej
nieprzekonuj¹co odwo³uje siê do „m¹droœci Stwórcy, który zadba³ o makrokosmos
znacznie lepiej ni¿ ja mogê sobie wyobraziæ czy wyraziæ”. Przedstawi³ jednak dia-
gram swojej wizji Pustej Ziemi wraz z kilkoma obliczeniami matematycznymi, by
wyjaœniæ swoj¹ koncepcjê:

Narysowany przez Halleya diagram Pustej Ziemi, który pojawi³ siê w jego artykule
w „Philosophical Transactions”

Do³¹czam nastêpuj¹cy schemat, na którym Ziemia jest przedstawiona na zewnêtrz-


nym krêgu, a trzy wewnêtrzne krêgi s¹ niemal równie proporcjonalne do wielkoœci pla-
net Wenus, Marsa i Merkurego, które wszystkie mog¹ byæ w³¹czone do globu ziemskie-
go i wszystkie te sklepienia s¹ odpowiednio mocne, by unios³y ich ciê¿ar. Ka¿de takie
sklepienie, ocienione inaczej od reszty, mo¿e sk³adaæ siê, jak przypuszczam, z materii
magnetycznej, a ca³oœæ obraca siê wokó³ wspólnej osi, z t¹ jednak ró¿nic¹, i¿ zewnêtrz-
na sfera robi to nieco szybciej ni¿ wewnêtrzna. Poniewa¿ œrednica Ziemi wynosi oko³o
28 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

8 tysiêcy mil angielskich [12872 kilometrów], zak³adam, ¿e jej skorupa ma gruboœæ 500
mil [804,5 kilometrów], przyjmujê te¿ nastêpne 500 mil dla strefy poœredniej, niezbêd-
nej dla wielkiej atmosfery nale¿¹cej do planety Wenus; Wenus przydzielam skorupê tej
samej gruboœci i pozostawiam tak¹ sam¹ przestrzeñ miêdzy jej sklepieniem a Marsem;
podobnie co do Marsa i Merkurego; co do tej ostatniej kuli zak³adam, ¿e jest jednolita
i ¿e ma oko³o 2 tysiêcy mil [3218 kilometrów] œrednicy.

Halley zakoñczy³ swój artyku³ wyzywaj¹cym stwierdzeniem: „W taki oto sposób


ukaza³em mo¿liwoœæ istnienia znacznie bogatszego dzie³a Stwórcy ni¿ dotychczas
przypuszczano. Jeœli wyda siê ona dziwna tym, którzy nie s¹ obznajomieni z syste-
mem magnetycznym, mam nadziejê, ¿e po pierwsze poinformuje ich o faktach, a po
drugie, niech przedstawi¹, jeœli zdo³aj¹, prostsz¹ hipotezê”.
Praca sir Edmunda Halleya o Pustej Ziemi mia³a kilka wydañ i uleg³a pewnym
zmianom przez nastêpne trzydzieœci lat, co nasuwa przypuszczenie, ¿e by³a znana
ludziom wykszta³conym, choæ raczej nie zosta³a dobrze przyjêta przez wspó³czesnych
mu naukowców. Wiêkszoœæ z nich znacznie bardziej zainteresowa³y jego wyjaœnie-
nia odchylenia ig³y kompasu. Mimo to astronom królewski nie przestawa³ broniæ
swojej teorii, dodaj¹c w marcu 1716 roku inny wa¿ny komentarz po szczególnie piêknej
aurora borealis, któr¹ ogl¹dano w Europie Pó³nocnej. Dostarczy³a ona Halleyowi
odpowiedzi na pytanie, co oœwieca œwiat podziemny. Napisa³ inny artyku³ dla „Philo-
sophical Transaction”, w którym szczegó³owo omówi³ zaobserwowan¹ wtedy zorzê
polarn¹ i znalaz³ dla niej w³asne wyjaœnienie.
Wed³ug Halleya wysuniête przez astronomów hipotezy o pochodzeniu tego zja-
wiska s¹ ca³kowicie b³êdne. Doszed³ on do wniosku, ¿e zorzê polarn¹ wywo³uje
„ucieczka œwiec¹cej materii, która zapewnia odwiecznym sferom ci¹g³e œwiat³o dzien-
ne”. Materia ta, stwierdzi³, naturalnie wymyka³aby siê tam, gdzie zewnêtrzna sfera
jest najcieñsza – to znaczy na dalekiej pó³nocy, gdy¿ jego przyjaciel Newton w³aœnie
udowodni³ mu, ¿e Ziemia jest sp³aszczona na biegunach – a Halley uwa¿a³, i¿ powo-
dem tego sp³aszczenia jest œcienienie sfery zewnêtrznej.
Chocia¿ póŸniej matematycy i fizycy odrzucili wywody Halleya, pozosta³a jednak
pewna liczba ludzi dostatecznie zainteresowanych jego teori¹, by wspomnieæ o niej w swo-
ich w³asnych pracach. Jednym z pierwszych by³ Cottom Mather (1663-1728), purytañski
pastor z Nowej Anglii, znany z wywo³ania nagonki na czarownice w Salem. Ca³kowicie
zgadza³ siê on z t¹ hipotez¹ i w ksi¹¿ce The Christian Philosopher (Chrzeœcijañski filo-
zof, 1721) w rodziale pt. „O magnetyzmie”, przytoczy³ niemal dos³ownie to, co Halley
napisa³. „Mo¿emy uznaæ zewnêtrzn¹ czêœæ naszego globu jako skorupê”, napisa³, „œrod-
kow¹ zaœ jako j¹dro lub wewnêtrzny glob, które, maj¹c ten sam wspólny œrodek i oœ
obrotu dobowego, mog¹ obracaæ siê wokó³ naszej Ziemi co 24 godziny”. PóŸniej Mather
stwierdzi³, ¿e zgadza siê równie¿ z wnioskami Halleya o aurora borealis: „Wewnêtrzna
sfera poœrednia mo¿e byæ zawsze oœwietlona; sklepienie zaœ œwieciæ od takiej substancji
jak powierzchnia S³oñca; a mo¿e maj¹ one jakieœ szczególne cia³a œwietlne, o których nie
mamy pojêcia… Ale doœæ tego, gdy¿ dotarliœmy ju¿ poza ludzk¹ przenikliwoœæ; zag³êbi-
liœmy siê tak daleko, jak mog³y nas zaprowadziæ wszystkie przypuszczenia!”
Staro¿ytne legendy o pustych przestrzeniach 29

Jakkolwiek Mather bez ¿enady niemal dos³ownie powtórzy³ tezê Halleya, mo¿na
powiedzieæ, ¿e pomóg³ w przetrwaniu koncepcji Pustej Ziemi, gdy¿ póŸniejsze poko-
lenia czytelników, szukaj¹c w jego pracach opowieœci o diab³ach, demonach i innych
dziwacznych zjawiskach wszelkiego rodzaju, natknê³y siê na ten wa¿ny rodzia³.
P³odny szwajcarski matematyk Leonhard Euler (1707-1783), który opracowa³
nowe metody rozwi¹zywania problemów obserwacji astronomicznych, twierdzi³ póŸ-
niej, ¿e jeœli wnêtrze Ziemi jest puste, mo¿e tam byæ tylko jeden œwiat wewnêtrzny
z oœwietlaj¹cym go œrodkowym s³oñcem. Sir John Leslie (1766-1832), szkocki filo-
zof natury, który prowadzi³ eksperymenty z promieniowaniem, uwa¿a³ przeciwnie,
¿e ten œwiat wewnêtrzny powinien raczej mieæ dwa s³oñca kr¹¿¹ce wokó³ wspólnego
œrodka ciê¿koœci. Nawet nazwa³ je Plutonem, od greckiego boga podziemi, i Prozer-
pin¹, od imienia jego ¿ony.
Jednak pomimo komentarzy tych wszystkich uczonych mê¿ów i zainteresowania
opinii publicznej, minê³o niemal sto lat, zanim ktoœ zaj¹³ siê zagadk¹ Pustej Ziemi
z takim samym zaanga¿owaniem, jak sir Edmund Halley. Tym razem wszak¿e okaza³
siê nim cz³owiek, który nie tylko by³ zainteresowany wyjaœnieniem pewnej teorii, jak
astronom królewski, lecz tak¿e zamierza³ odwiedziæ podziemny œwiat. Nie w¹tpi³
bowiem, ¿e znajduje siê on pod jego stopami.
30 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Teoria koncentrycznych sfer

W starym parku w Hamilton w po³udniowo-zachodnim Ohio stoi interesuj¹cy,


zniszczony przez czas pomnik, który ³atwo mo¿na przegapiæ w codziennej krz¹-
taninie tego oœrodka przemys³owego. Sk³ada siê on z czworobocznego coko³u, wyso-
kiego prawie na 1,5 metra, z wydr¹¿on¹ kul¹ na szczycie. Napis na dole, tak zatarty,
¿e niemal niczytelny, informuje ka¿dego, kto zatrzyma siê obok, by nañ spojrzeæ, i¿
pomnik wzniós³ w 1829 roku cz³owiek o dziwacznym nazwisku Americus Vespucius
Symmes dla uczczenia pamiêci swego ojca, kapitana Johna Clevesa Symmesa. Po-
mnik ten oddaje mu czeœæ nie jako ¿o³nierzowi, gdy¿ Hamilton chlubi siê wspania³ym
pomnikiem ¿o³nierzy, ¿eglarzy i pionierów, lecz, co znacznie bardziej zas³uguje na
uwagê, jako pierwszemu wspó³czesnemu propagatorowi legendy o Pustej Ziemi.
Wyryte na nim s³owa s¹ tak dziwne, i¿ trudno by³oby znaleŸæ podobne na jakimkol-
wiek innym pomniku:

KAPITAN JOHN CLEVES SYMMES


¯o³nierz, filozof i twórca
teorii Symmesa
o koncentrycznych sferach
i otworach na biegunach.
Twierdzi³, ¿e Ziemia jest pusta i zdatna do zamieszkania w swym wnêtrzu.

Niestety, wiêkszoœæ mieszkañców Hamilton ma³o wie o ¿yciu Symmesa lub o je-
go teorii. Ci, którzy o nim s³yszeli, uwa¿aj¹ go za dziwaka, który wykoñczy³ siê podró-
¿uj¹c niepotrzebnie po kraju, wyjaœniaj¹c swoje zwariowane teorie i daremnie próbu-
j¹c zdobyæ poparcie dla ekspedycji do œwiata wewnêtrznego. Po wybitnej karierze
wojskowej Symmes poœwiêci³ siê bez reszty wyjaœnieniu odwiecznej zagadki Pustej
Ziemi...
Miasto Hamilton le¿y nad Great Miami River o prawie 40 kilometrów na pó³noc
od Cincinnati. Produkuje siê tam tkaniny, papier, czêœci zamienne do samochodów,
Teoria koncentrycznych sfer 31

sejfy oraz prasy mechaniczne i hydrauliczne. Chocia¿ jest siedzib¹ lokalnego sa-
morz¹du, nie mo¿na by go opisaæ jako atrakcji turystycznej, mimo ¿e ma doœæ cie-
kaw¹ historiê. Pierwszym budynkiem na tym miejscu by³ fort Hamilton, którego
genera³ Anthony Wayne zwany „Szalonym” u¿ywa³ jako bazy do walki z Indianami
w latach 1791 i 1796. W 1794 roku obok fortu zbudowano miasteczko Fairfield.
Jego wspó³czesna nazwa pochodzi od Aleksandra Hamiltona, amerykañskiego mê¿a
stanu. Po przekopaniu w po³owie roku 1805 kana³u Miami-Erie, zapewniaj¹cego
po³¹czenie z Cincinnati na po³udniu i Dayton na pó³nocy, Hamilton mia³o zapew-
nion¹ przysz³oœæ.
Pierwsi osadnicy w tej czêœci Ohio przypuszczalnie mieli co innego na g³owie
ni¿ badanie wystêpuj¹cych wszêdzie w okolicy olbrzymich kopców, które, wed³ug
legendy, by³y tam od bardzo dawna. Na pewno miejscowi farmerzy, zajêci bardziej
prozaicznymi sprawami, zrównali wiele z nich z ziemi¹, zanim archeolodzy mogli
przeprowadziæ tam badania. Rozwa¿ania nad pochodzeniem tych kopców nie s¹ czê-
œci¹ naszej opowieœci, ale Robert Charroux zaproponowa³ pewn¹ fascynuj¹c¹ teoriê:

W Ameryce Pó³nocnej, a zw³aszcza w Ohio, jest wiele kurhanów i olbrzymich


kopców w kszta³cie wê¿a wzniesionych z ziemi w czasach prehistorycznych. Nie ma
w¹tpliwoœci, ¿e dawniej by³o ich tysi¹ce – nale¿a³oby siê wiêc zastanowiæ, czy „Kra-
ina Wzgórz” naszych celtyckich przodków nie znajdowa³a siê w Meksyku, lecz
w Ameryce Pó³nocnej, przynajmniej w najdawniejszych czasach. PóŸniej mo¿e „Kra-
in¹ Wzgórz” sta³ siê Meksyk, gdzie usypano pierwsze kurhany. Bez wzglêdu na to,
jaka jest prawda, w Stanach Zjednoczonych odkryto mnóstwo sztucznych wzgórz.
W Chilicothe w Ohio, [niedaleko od Hamilton] jest ich dwadzieœcia cztery, w kszta³-
cie sto¿ka…

Wszystko to sprawia, ¿e Hamilton w Ohio jest odpowiednim miejscem dla roz-


woju kariery Johna Clevesa Symmesa, zwolennika teorii koncentrycznych sfer, choæ
nie urodzi³ siê tutaj, lecz w hrabstwie Sussex w New Jersey, 5 listopada 1780 roku.
Ochrzczono go imieniem s³ynnego wuja nosz¹cego to samo nazwisko. Wuj ów ode-
gra³ znaczn¹ rolê w historii Œrodkowego Wschodu, wymyœli³ bowiem tzw. „nabytek
Symmesa”. Do jego przodków zalicza³ siê ród wybitnych pastorów z Nowej Anglii,
z których pierwszym by³ Zachariasz Symmes. Ten angielski purytanin wyemigrowa³
do Massachusetts ze wschodniej Anglii w 1634 roku.
W szkole m³ody John wykaza³ siê zdolnoœciami matematycznymi, mia³ zaintere-
sowania naukowe i by³ te¿ wszechstronnym czytelnikiem. Poniewa¿ w jego domo-
wej bibliotece by³a pewna liczba dzie³ Cottona Mathera, równie¿ pastora i przyjacie-
la Zachariasza Symmesa, uwa¿a siê, i¿ jego potomek po raz pierwszy zetkn¹³ siê
z teori¹ Pustej Ziemi w ksi¹¿ce The Christian Philospher.
Jednak¿e w wieku 20 lat Symmes wybra³ karierê wojskow¹ i szybko okaza³ siê
zdolnym i dobrze wyszkolonym ¿o³nierzem. Do roku 1812, gdy wybuch³a wojna miê-
dzy Ameryk¹ i Wielk¹ Brytani¹, awansowa³ do stopnia kapitana. Uczestniczy³ w bit-
wach pod Bridgewater i Lundy’s Lane i zas³yn¹³ z odwagi. W 1813 roku odegra³ wa¿n¹
32 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

rolê w zwyciêstwie Olivera Hazarda Perry’ego nad jeziorem Erie, kiedy poprowadzi³
oddzia³ komandosów na brytyjskie umocnienia, otwieraj¹c drogê atakowi g³ównych
si³ amerykañskich. Otrzyma³ kilka medali za odwagê i sta³ siê kimœ w rodzaju bohate-
ra. Niestety, wielce indywidualistyczny sposób walki Symmesa, który jednak uczyni³
jego niespodziewany atak tak udanym, w po³¹czeniu z ostrym jêzykiem – a nie krê-
powa³ siê zarówno wobec podw³adnych, jak i zwierzchników – nie zapewni³y mu
popularnoœci w dowództwie. Po ostatecznym zwyciêstwie Andrewa Jacksona w No-
wym Orleanie w styczniu 1815 roku, odes³ano Symmesa do zagubionego w leœnych
ostêpach fortu w górnym biegu Mississippi.
Chocia¿ taki przydzia³ musia³ byæ wielce frustruj¹cy dla Symmesa, postanowi³
on wykorzystaæ wolny czas na rozwiniêcie swoich zainteresowañ budow¹ Ziemi –
pod wp³ywem eseju Cottona Mathera. Zatopi³ siê w lekturze i w ten sposób pozna³
teorie dwóch amerykañskich profesorów, Abnera Burnetta i Johna Woodwarda. Bur-
nett utrzymywa³, ¿e Ziemia powsta³a jako p³ywaj¹ca kula z b³ota pokrytego olejem
i zgromadzi³a „kosmiczne œmiecie”, by utworzyæ zewnêtrzn¹ skorupê. Natomiast
Woodward twierdzi³, i¿ nasza planeta sk³ada siê jak cebula z wyraŸnie odrêbnych,
nak³adaj¹cych siê na siebie warstw. Jednak¿e John Cleves Symmes wyci¹gn¹³ w³a-
sne wnioski – ¿e Ziemia jest pusta, z piêcioma koncentrycznymi sferami pod ze-
wnêtrzn¹ skorup¹, a wszystkie maj¹ wspólny œrodek. Symmes zauwa¿y³ te¿, ¿e w na-
turze wiele rzeczy jest pustych; poczynaj¹c od trzcin rosn¹cych na brzegach
Mississippi do koœci w miêsie podawanym na kolacjê. I, co by³o bardziej kontro-
wersyjne, uzna³, ¿e teoria grawitacji Newtona jest fa³szywa. Doszed³ bowiem do
wniosku, i¿ atmosferê wype³nia niewidzialna substancja, któr¹ nazwa³ „plastycz-
nym, eterycznym fluidem” z³o¿onym z maleñkich kulek eteru, równie¿ pustych. To
w³aœnie ta substancja, jak twierdzi³, spycha³a wszystko do ziemi, a nie „przyci¹ga-
nie” z teorii Newtona.
Ca³a ta koncepcja stopniowo zamieni³a siê w obsesjê i w 1826 roku Symmes
poda³ siê do dymisji, by przedstawiæ sw¹ teoriê amerykañskiej opinii publicznej. Dla
sfinansowania swoich badañ przeniós³ siê do St. Louis w stanie Missouri i za³o¿y³
tam placówkê handlow¹. Zaopatruj¹c wojsko i handluj¹c z Indianami nadal znajdo-
wa³ czas na pracê nad swym projektem. Poœlubi³ te¿ wdowê Mary Anne Lockwood,
która mia³a ju¿ szeœcioro dzieci, i szybko sp³odzi³ jeszcze czworo, a wszystkie otrzy-
ma³y podobne imiona jak jego pierworodny, Americus Vespucius Symmes.
Pewnego dnia, gdy Symmes siedzia³ nad Missouri, inna myœl przysz³a mu do
g³owy. Je¿eli istnia³y wejœcia do tego pustego œwiata, to najprawdopodobniej musia³y
znajdowaæ siê na biegunach. Ale jak siê tam dostaæ i przekonaæ o tym? Zdawa³ sobie
sprawê, ¿e koniecznie musi szukaæ poparcia rz¹du i naukowców, dlatego postanowi³
z³o¿yæ pewne oœwiadczenie. Zamierza³ wystosowaæ je do prezydenta Stanów Zjed-
noczonych, do Kongresu, najwiêkszych uniwersytetów amerykañskich, przywódców
pañstw i wybitnych naukowców w Europie, a tak¿e do mieszkañców ka¿dego wiêk-
szego miasta i miasteczka w swojej ojczyŸnie. Egzemplarz tego unikalnego doku-
mentu, który zdoby³ Symmmesowi rozg³os, datowany na 10 kwietnia 1818 roku, na-
dal znajduje siê w Library of Congress w Waszyngtonie.
Teoria koncentrycznych sfer 33

MANIFEST DO CA£EGO ŒWIATA


„Œwiat³o daje œwiat³o œwiat³u odkryæ ad infinitum”
St. Louis, Terytorium Missouri,
Ameryka Pó³nocna, 10 kwietnia 1818
Oœwiadczam, ¿e wnêtrze Ziemi jest puste i nadaje siê do zamieszkania; zawiera
ona pewn¹ liczbê twardych koncentrycznych sfer (jedne w drugich) i ma otwory na
biegunach na szerokoœci dwunastu lub szesnastu stopni. Rêczê ¿yciem za prawdzi-
woœæ tego stwierdzenia i gotów jestem zbadaæ wnêtrze Ziemi, je¿eli œwiat mnie po-
prze i pomo¿e mi w tym przedsiêwziêciu.
John Cleves Symmes z Ohio,
by³y kapitan piechoty

N. B. Mam przygotowany dla prasy traktat o mojej tezie, gdzie przytaczam dowo-
dy na prawdziwoœæ powy¿szego stwierdzenia, wyjaœnienia ró¿nych zjawisk i ujaw-
niam „Z³oty Sekret” doktora Darwina. Moje warunki to poparcie Starego i Nowego
Œwiata, a traktat poœwiêcam ¿onie i moim dziesiêciorgu dzieciom. Wybieram doktora
S. L. Mitchella, sir H. Davy’ego i barona Alexandra von Humbolta na moich protek-
torów. Proszê o stu dzielnych towarzyszy, dobrze wyekwipowanych, by zacz¹æ wypra-
wê z Syberii na jesieni, z reniferami i saniami, zdolnymi wêdrowaæ po zamarzniêtym
morzu. Oœwiadczam, ¿e po dotarciu do 83 stopnia szerokoœci geograficznej pó³nocnej
znajdziemy ciep³¹ i bogat¹ krainê, pe³n¹ bujnej roœlinnoœci i zwierzyny, jeœli nie lu-
dzi; wrócimy nastêpnej wiosny.
J. C. S.

Do manifestu do³¹czona jest notatka œwiadcz¹ca, ¿e temu dokumentowi towarzy-


szy³ list podpisany przez kilku wybitnych mieszkañców St. Louis, stwierdzaj¹cy, i¿
autor to „dobry ojciec, szanowany biznesmen i chrzeœcijañski d¿entelmen”. Jednak¿e
jedyn¹ reakcj¹ na ten manifest by³o pe³ne os³upienia milczenie, chocia¿, wed³ug nie-
których amerykañskich Ÿróde³, cara Rosji mia³a zaintrygowaæ mo¿liwoœæ zdobycia
nowych ziem. W Pary¿u, w Académie des Sciences, hrabia de Volnay nazwa³ autora
„szaleñcem”.
Nie zniechêcony Symmes napisa³ do gazet pewn¹ liczbê artyku³ów o swojej teo-
rii i postanowi³ wyg³osiæ seriê odczytów, podczas których mia³ zamiar prosiæ o datki
na sfinansowanie ekspedycji. Pewien m³ody mê¿czyzna, Paul Clark, który by³ obec-
ny na jednym z wyk³adów Symmesa dla studentów Union College zim¹ 1826/27,
zrobi³ szczegó³owe notatki i potem napisa³ bezcenny artyku³ The Symmes Theory of
the Earth (Teoria wnêtrza Ziemi Symmesa), który pojawi³ siê w „Atlantic Monthly”
w kwietniu 1873 roku.

Wed³ug jego teorii Ziemia jest kulista, pusta w œrodku i otwarta na biegunach.
Promieñ pó³nocnego otworu wynosi oko³o 3218 kilometrów, a œrednica 6436 kilome-
trów od krañca do krañca. Otwór na po³udniu jest nieco wiêkszy. Wprawdzie p³asz-

3 – Tajemnica Pustej Ziemi


34 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

czyzny tych otworów s¹ równoleg³e do siebie, ale z równikiem tworz¹ k¹t 12 stopni,
tak ¿e najwy¿sza czêœæ pó³nocnej p³aszczyzny znajduje siê dok³adnie nad najni¿sz¹
czêœci¹ po³udniowej. Skorupa ziemska ma oko³o 1609 kilometrów gruboœci, a jej po-
bocza mierz¹, od regularnej wklês³oœci we wnêtrzu do regularnej wypuk³oœci na ze-
wn¹trz, oko³o 24135 kilometrów. Pobocza te zajmuj¹ oko³o 25 stopni i gdyby przed-
stawiono je na mapie, widaæ by by³o jedynie ich zewnêtrzn¹ po³owê, natomiast wszystko
powy¿ej lub jeszcze dalej od równika znajdowa³oby siê na szczycie i we wnêtrzu otworu.
Nie by³oby widaæ stref polarnych przedstawianych na naszych mapach. Linie po³u-
dników ci¹gn¹ siê pod k¹tem prostym od równika do zewnêtrznych krañców otworów,
a potem wij¹ wokó³ powierzchni tych krañców, koñcz¹c siê w punktach znajduj¹cych
siê bezpoœrednio pod najwy¿szymi czêœciami otworów zarówno na pó³nocy, jak i na
po³udniu. Linia oznaczaj¹ca lokalizacjê wierzcho³ka pó³nocnego otworu zaczyna siê
w pewnym punkcie w Laponii oko³o 68 stopni szerokoœci pó³nocnej i 20 stopni d³ugo-
œci wschodniej od Londynu na po³udniku przecinaj¹cym Spitsbergen, sk¹d biegnie na
po³udniowy zachód przez Ocean Atlantycki i po³udniow¹ czêœæ Grenladnii, Zatokê
Hudsona i przez kontynent amerykañski do Pacyfiku w pobli¿u Cook’s Inlet, stamt¹d
zaœ do Fox Islands do punktu oko³o 56 stopnia szerokoœci geograficznej pó³nocnej
i 160 stopni d³ugoœci geograficznej wschodniej w pobli¿u po³udniowego krañca Cie-
œniny Beringa. PóŸniej przemierza Pacyfik, po³udniow¹ czêœæ Kamczatki, kieruje siê
na pó³nocny zachód przez Syberiê, do Europy przez Ural na szerokoœci oko³o 58 stop-
ni szerokoœci geograficznej pó³nocnej i mija wybrze¿a Arktyki przy wejœciu na Morze
Bia³e, po czym wraca do punktu wyjœcia… Kapitan Symmes bardzo pracowicie zesta-
wi³ liczne odrêbne fakty ze swoich badañ, z relacji Rossa, Howego, Parry’ego, McKen-
ziego i innych, którzy na l¹dzie i morzu badali strefy polarne, oraz podobne dowody
z póŸniejszych ekspedycji od czasu og³oszenia jego teorii w roku 1829. ¯aden z bada-
czy, którzy dostarczyli dowodów na poparcie tej teorii, zdaje siê nie mieæ o niej naj-
mniejszego pojêcia. Fakty te s¹ znane i nie mo¿na zarzuciæ autorowi, i¿ zebra³ je na
poparcie urojonych przes³anek.

Clark stwierdza, ¿e Symmes jako jeden z argumentów przytoczy³ znaczne ró¿ni-


ce klimatyczne na biegunach; otwarte przestrzenie oceanu, które tam istniej¹; zjawi-
ska takie jak zorze polarne, które mo¿na wyjaœniæ tylko œwiat³em docieraj¹cym z otwo-
rów na biegunach; dziwaczne zachowanie siê igie³ kompasów; i, na koniec, pierœcienie
Saturna jako dowód na istnienie koncentrycznoœci w naturze. Kapitan Symmes zgro-
madzi³ imponuj¹c¹ iloœæ faktów i dowodów na poparcie swojej teorii, zakoñczy³ jego
uwa¿ny s³uchacz i „tylko czas, wielki odkrywca tajemnic, dowiedzie, czy ta zaskaku-
j¹ca teoria jest prawdziwa w ca³oœci lub czêœciowo i czy jej autor by³ wizjonerem czy
te¿ prawdziwym filozofem czczonym przez potomnych”.
Pomimo ¿yczliwego przyjêcia, z jakim John Cleves Symmes spotka³ siê tym ra-
zem, czêsto witano go kpinami i czasami nawet musia³ w³asnorêcznie wyrzucaæ z sali
co bardziej dokuczliwych drêczycieli. Jego raczej szowinistyczne twierdzenie, ¿e
odkrycie Pustej Ziemi przysporzy Ameryce nowych terytoriów, spotka³o siê ze zrozu-
mieniem w niektórych mniejszych spo³ecznoœciach. Wo³ania Symmesa o poparcie
Teoria koncentrycznych sfer 35

zwróci³y uwagê bogatego biznesmena Jamesa McBride’a z Miami w stanie Ohio, który
by³ cz³onkiem zarz¹du miejscowego uniwersytetu i mia³ wysoko postawionych przy-
jació³. Udzieli³ wsparcia finansowego Symmesowi, który dziêki temu móg³ zamiesz-
kaæ w pobliskim Hamilton. Przedstawi³ go te¿ Richardowi Mentorowi Johnsonowi,
stosownie nazwanemu przedstawicielowi s¹siedniego stanu Kentucky. Johnson oka-
za³ siê bezstronnym, inteligentnym politykiem, który, choæ nieca³kowicie przekonany
do teorii Symmesa, uzna³, ¿e przynajmniej zas³uguje ona na przedstawienie w Wa-
szyngtonie.
Wobec tego 28 stycznia 1823 roku Johnson zaproponowa³ w Kongresie, ¿eby
„rz¹d amerykañski sfinansowa³ wyprawê, by zaj¹æ tereny znajduj¹ce siê wewn¹trz
Ziemi”. Przedstawi³ w ogólnych zarysach teoriê Symmesa i jego plany oraz podniós³
du¿y pêk listów, które, jak twierdzi³, napisali mieszkañcy Ohio, Kentucky, Indiany
i Missouri. „Wszyscy oni s¹ zdrowymi na umyœle, inteligentnymi wyborcami ¿¹daj¹-
cymi, abyœmy przynieœli wielki zaszczyt i przysporzyli korzyœci Stanom Zjednoczo-
nym przez otwarcie tych nowych ziem”, oœwiadczy³.
Niestety, bardzo nieliczni kongresmeni podzielili entuzjazm Johnsona do tej pro-
pozycji, która zosta³a od³o¿ona ad acta. Dla Symmesa oznacza³o to poszukiwanie
niezbêdnych funduszy gdzie indziej, natomiast dla Johnsona chwila ta mia³a wkrótce
staæ siê tylko dziwacznym incydentem w karierze, któr¹ zakoñczy³ wybór na wice-
-prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Glob ziemski wed³ug Symmesa, przedstawiony na tylnej stronie ok³adki jego ksi¹¿ki
The Symmes Theory of Concentric Spheres z 1885 roku

Jednak¿e dziêki sta³emu poparciu Jamesa McBride’a Symmes móg³ kontynu-


owaæ wyk³ady, z powodu których, je¿d¿¹c po kraju, na wiele miesiêcy oddali³ siê od
swojej rodziny w Hamilton. W marcu 1824 roku otuchy doda³o mu charytatywne przed-
stawienie w teatrze w Cincinnati na rzecz jego wyprawy, a dwa miesi¹ce póŸniej mia³
miejsce najbardziej udany z jego odczytów – w³aœnie w Hamilton. Po wyk³adzie s³u-
chacze przyjêli rezolucjê g³osz¹c¹, ¿e „naszym zdaniem teoria Symmesa o Ziemi
36 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

zas³uguje na wielki szacunek i warta jest uwagi ludu Ameryki”. McBride doprowa-
dzi³ do zebrania wszystkich notatek oraz artyku³ów Symmesa i opublikowa³ je w ro-
ku 1826 pt. Theory of Concentric Spheres (Teoria Symmesa o koncentrycznych sfe-
rach). Ten bogaty filantrop do³¹czy³ równie¿ schemat globu ziemskiego wed³ug teorii
Symmesa i przedmowê, w której potwierdzi³ swoj¹ wiarê w ni¹:

Wprawdzie dok³adna lokalizacja miejsc, gdzie, jak siê s¹dzi, znajduj¹ siê krawê-
dzie otworów polarnych, nie zosta³a jeszcze potwierdzona z ca³kowit¹ pewnoœci¹, ale
uwa¿a siê je za niemal dok³adne. Ich lokalizacjê potwierdza wygl¹d tych rejonów –
takie jak pas lub strefa otaczaj¹ca nasz glob, gdzie nie rosn¹ ani drzewa, ani ¿adne
inne roœliny (z wyj¹tkiem mchów); nadci¹gaj¹ce z ró¿nych stron p³ywy oceaniczne,
które zdaj¹ siê spotykaæ; czêstsze wystêpowanie wielkich fal na morzu i aurora bore-
alis pojawiaj¹ca siê od strony po³udniowej.

Dalsze petycje o pomoc finansow¹ dla Symmesa zosta³y wys³ane do Kongresu Sta-
nów Zjednoczonych i do zgromadzenia ogólnego stanu Ohio, lecz bez powodzenia. W roku
1825 pozwolono kapitanowi Symmesowi przy³¹czyæ siê do rosyjskiej ekspedycji polar-
nej. Nie móg³ jednak tego zrobiæ z powodu k³opotów finansowych i z³ego stanu zdro-
wia. Wyczerpanie mêcz¹cymi podró¿ami podczas których wyg³asza³ swoje odczyty, do-
prowadzi³o w koñcu zim¹ 1828 roku do za³amania, gdy znajdowa³ siê w Kanadzie. Wci¹¿
wierny McBride zorganizowa³ przewiezienie Symmesa do domu w Hamilton, gdzie czu-
le opiekowa³a siê nim jego wyrozumia³a ¿ona. Lecz Symmes w koñcu przyp³aci³ ¿yciem
obsesjê na punkcie Pustej Ziemi i zmar³ we œnie 29 maja 1829 roku. Pochowano go
z honorami wojskowymi i jego nekrolog w „Hamilton Eagle” zawiera³ wiêcej podziwu
dla kariery w armii ni¿ dla teorii koncentrycznych sfer.
Lecz teoria Symmesa nie umar³a razem z nim. Jego zwolennik Joseph Reynolds,
absolwent Ohio Univerisity, który przy³¹czy³ siê do Symmesa po wys³uchaniu jedne-
go z wyk³adów i zosta³ mened¿erem odpowiedzialnym za organizacjê odczytów, po-
stanowi³ kontynuowaæ zbiórkê pieniêdzy na wyprawê do Pustej Ziemi. Wyg³aszane
przezeñ mowy by³y znacznie barwniejsze ni¿ wyk³ady jego mentora; obiecywa³ w nich
podziemny œwiat zalany ciep³ym œwiat³em, z piêknymi miastami zamieszkanymi przez
rasê wysokich na 6,5 metra olbrzymów, strzeg¹cych bezcennego skarbu. Zaproszenia
na tê wyprawê, które Reynolds rozdawa³ s³uchaczom, przynios³y mu setki dolarów.
Najwiêkszym sukcesem Reynoldsa by³o przekonanie amerykañskiego sekretarza do
spraw marynarki wojennej, Samuela Lewisa Southarda, o sensownoœci jego planu.
Zdaje siê, ¿e Southard z kolei przekona³ ni mniej ni wiêcej tylko samego prezydenta
Johna Quinceya Adamsa, ¿e ta teoria warta jest zbadania. Istniej¹ dowody, i¿ prezy-
dent rozkaza³ sprawdziæ mo¿liwoœæ wys³ania okrêtu na biegun po³udniowy. Zanim
jednak rozkaz zosta³ wykonany, kadencja Adamsa dobieg³a koñca, a jego nastêpca,
trzeŸwo myœl¹cy by³y dowódca i bohater wojny 1812 roku, Andrew Jackson, odrzu-
ci³ propozycjê Southarda.
Joseph Reynolds spróbowa³ jeszcze innego sposobu. W roku 1829 za³o¿y³ Kom-
paniê Eksploracji Pustej Ziemi i wprowadzi³ jej akcje na gie³dê nowojorsk¹. Wydaje
Teoria koncentrycznych sfer 37

siê, ¿e koncepcja ta mia³a w sobie coœ, co poci¹ga³o odwa¿niejszych i zamo¿niej-


szych mieszkañców tego miasta. A pog³oski o maj¹tku, jaki mo¿na zbiæ na znalezie-
niu podziemnego œwiata sprawi³y, i¿ Reynolds i jego wspólnicy zgromadzili dosta-
tecznie du¿o pieniêdzy, ¿eby wyekwpipowaæ dwa okrêty, które mia³y pop³yn¹æ do
bieguna po³udniowego. By³y to brygantyny: „Annawan”, pod dowództwem kapitana
N. B. Palmera, i „Seraph”, którym dowodzi³ kapitan Robert Pendelton. Wyp³ynê³y
z portu nowojorskiego 29 paŸdziernika 1829 roku.
Istniej¹ jednak pewne w¹tpliwoœci, czy Joseph Reynolds rzeczywiœcie wzi¹³ udzia³
w tej wyprawie, chocia¿ dokumenty wykazuj¹ na „Seraphie” obecnoœæ „uczonego”
nazwiskiem „J. Reynolds”, któremu towarzyszy³ niejaki „doktor Watson”. Równie
niepewny jest los obu statków. Jedna wersja g³osi, ¿e brygantyny dotar³y tylko do
wybrze¿y Chile, gdzie za³ogi siê zbuntowa³y. Wed³ug drugiej okrêty rozbi³y siê na
ska³ach, natomiast trzecia utrzymuje, ¿e dotar³y do bieguna po³udniowego, ale grupa
wysadzonych na lodowiec marynarzy niebawem zab³¹dzi³a i w ostatniej chwili urato-
wano ich przed œmierci¹ z zimna i g³odu. Nie ma jednak najmniejszych w¹tpliwoœci,
¿e nieszczêsna ekspedycja nie znalaz³a otworu na biegunie i ¿e ju¿ nigdy wiêcej nie
s³yszano o Josephie Reynoldsie.
To prawdziwa tragedia, ¿e bez w¹tpienia powa¿ne plany Symmesa zakoñczy³y
siê w tak niepowa¿ny sposób. Lecz podobnie jak jego pomnik w Hamilton przetrwa³
mimo up³ywu czasu, tak jego wizja œwiata nie przesta³a inspirowaæ innych. W œwie-
cie literatury teoria Symmesa da³a pocz¹tek prawdziwej lawinie powieœci i opowia-
dañ, które przez pó³tora wieku intrygowa³y i cieszy³y czytelników, choæ zapewne
wiêkszoœæ z nich wiedzia³a niewiele lub nic o Ÿródle inspiracji, z jakiego czerpali
autorzy.
Amerykanin Edgar Allan Poe dos³ownie wymyœli³ tê szko³ê fantastyki w krótkim
opowiadaniu Rêkopis znaleziony w butelce (1833), nastêpnie napisa³ powieœæ Narra-
tive of Arthur Gordon Pym (Opowieœæ Artura Gordona Pyma, 1838). Nie zd¹¿y³ jed-
nak ukoñczyæ jej przed œmierci¹ i póŸniej „zakoñczy³” j¹ Juliusz Verne, który nada³
jej tytu³ Le mystere antarctique (Tajemnica Antarktydy, 1898). Verne wczeœniej napi-
sa³ prawdopodobnie najlepsz¹ znan¹ ksi¹¿kê na ten temat, Podró¿ do wnêtrza Ziemi
(1872), o grupie badaczy, którzy zawêdrowali do Pustej Ziemi przez krater wygas³e-
go wulkanu. W 1959 roku powieœæ ta zosta³a zrêcznie sfilmowana z Jamesem Maso-
nem w roli dowódcy wyprawy.
Ducha Symmesa mo¿na równie¿ odnaleŸæ w powieœci Williama R. Bradshawa The
Goddess of Atvatabar: Being the History of the Discovery of the Interior Worlds and
Conquest of Atvatabar (Bogini Atvatabaru. Historia odkrycia wewnêtrznego œwiata i pod-
boju Atvatabaru, 1892), któr¹ opublikowano wraz map¹ „œwiata wewnêtrznego”, naj-
widoczniej opart¹ na w³asnorêcznym rysunku kapitana Symmesa. Mieszkañcy tej Pu-
stej Ziemi s¹ wyznawcami kultu mi³oœci i uwa¿aj¹ pozbawiony orgazmu stosunek p³ciowy
za sposób na wieczn¹ m³odoœæ. Underground Man (Podziemny cz³owiek, 1896) Ga-
briela Tarde’a spodoba³ siê H. G. Wellsowi, który napisa³ wstêp do angielskiego wyda-
nia. W ksi¹¿ce tej opisano jak ostatni ludzie na Ziemi wycofali siê do utopijnego pod-
ziemnego œwiata, gdy energia S³oñca siê wyczerpa³a. Krótkie opowiadanie Freda Thorpa
38 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

In the World Below (Œwiat poni¿ej, 1897) o przygodach we wnêtrzu Ziemi wyprzedzi³o
s³ynn¹ seriê o Pellucidarze pióra Edgara Rice’a Burroughsa, która zaczê³a siê od At the
Earth Core (W j¹drze ziemi, 1914).
Zaginione rasy ¿yj¹ce w podziemnym œwiecie wystêpuj¹ w popularnej powieœci
Charlesa Willinga Beale’a The Secret of the Earth (Sekret ziemi, 1899); w ksi¹¿ce
Jacka Adamsa Neequa or The Problem of the Ages (Neequa albo problem wieków)
w podziemnym œwiecie osi¹gniêto równouprawnienie p³ci; zaœ akcja niezwykle rzad-
kiej powieœci Franka Powella The Wolf Men: A Tale of Amazing Adventures (Dziwne
przygody wilko³aka) toczy siê w czasach prehistorycznych. W ostatnich latach kon-
tynuowa³ tê tradycjê S. Fowler Wright w The World Below (Dolny œwiat, 1953), po-
dobnie jak Howard Waldrop i Steven Utley w pomys³owej noweli Black as the Pit,
from Pole to Pole (Czarny jak dziura, od bieguna do bieguna, 1977), w której wystê-
puj¹ Symmes, Reynolds i Poe. Rudy Rucker, który jest profesorem matematyki na
San Jose State University, w swojej powieœci The Hollow Earth (Pusta Ziemia) obfi-
cie czerpie z ca³ej sagi Symmesa, by opisaæ, jak jego zwolennicy rzeczywiœcie trafia-
j¹ przypadkiem na jeden z otworów na biegunie po³udniowym i znajduj¹ podziemny
œwiat przepe³niony niespodziankami, których nikt nie móg³by sobie wyobraziæ.
Lecz prawdziwa historia poszukiwañ Pustej Ziemi ma w³asne, jeszcze dziwniej-
sze punkty zwrotne i zawêŸlenia.

Biegun pó³nocny

Lodowa zapora
Syberia 4,5
80 km

Ameryka Pó³nocna
Chiny
Nowy Jork

Meksyk

Indie 2413,5
km

Ameryka Po³udniowa

Australia

Biegun po³udniowy

Mapa „œwiata wewnêtrznego” Williama R. Bradshawa oparta na koncepcji Symmesa


Dziwna podró¿ Olafa Jansena 39

Dziwna podró¿ Olafa Jansena

D zisiaj nie ma nikogo w Glendale, rozleg³ym pó³nocnym przedmieœciu Los Ange-


les, kto by³by ca³kowicie pewny, gdzie mieszka³ Olaf Jansen – jeœli w ogóle s³y-
sza³ o tym niezwyk³ym starym ¿eglarzu. Przed laty niektórzy mieszkañcy uwa¿ali, ¿e
cz³owiek, który twierdzi³, i¿ dotar³ do Pustej Ziemi, mia³ dom obok dzisiejszego Co-
lorado Boulevard; natomiast inni s³yszeli, ¿e mieszka³ obok ogrodu zoologicznego
w Los Angeles – gdzie, jak stwierdzili cynicy, powinno siê go zamkn¹æ po podaniu
do wiadomoœci publicznej szczegó³ów jego przygód, podobnych do Münchausenow-
skich. Jednak¿e wed³ug wszelkiego prawdopodobieñstwa jego skromny, ma³y bunga-
low sta³ w pobli¿u Foothill Boulevard, w po³o¿onej na po³udniowym wschodzie San
Fernando Valley, gdy¿ Jansen mówi³ czêsto o widoku z okna sypialni na s³oñce wscho-
dz¹ce ponad szczytami San Jacinto na wschodzie.
Glendale jest ruchliwym, przemys³owo-mieszkalnym rejonem z w³asnym lotni-
skiem i ogromnym Brand Park. Jeœli chodzi o historiê, to jego najwa¿niejszym zabyt-
kiem jest Casa Adobe, budynek z suszonej na s³oñcu ceg³y zbudowany w latach 60.
XIX wieku i Forest Lawn Memorial Park, gdzie pochowano wielu wielkich i wybit-
nych mieszkañców Los Angeles. Cmentarz ten za³o¿ono w 1886 roku na terenie hisz-
pañskiej posiad³oœci z koñca XVIII wieku (1784 rok). Zawiera on kopie wielu wspa-
nia³ych dzie³ sztuki, miêdzy innymi „Wee Kirk o’the Heather”, rekonstrukcjê
szkockiego koœció³ka Annie Laurie. Mimo ¿e niektóre relacje utrzymuj¹, i¿ Olaf Jan-
sen równie¿ zosta³ pochowany na Forest Lawn, nigdy nie znaleziono jego grobu.
Historia opowiedziana przez tego starego Skandynawa z urodzenia, a Ameryka-
nina z wyboru, o jego podró¿y do Pustej Ziemi by³a przedmiotem o¿ywionej dyskusji
od og³oszenia jej publicznie w 1908 roku. Pewne œrodowiska odrzuci³y j¹ jako ro-
mantyczn¹ fantazjê, inne zaœ oœwiadczy³y, i¿ jest to zrêczna adaptacja teorii Johna
Clevesa Symmesa. Olaf Jansen, który mia³ wtedy dziewiêædziesi¹t parê lat twierdzi³,
¿e jego opowieœæ jest prawdziwa pod ka¿dym wzglêdem. Przez wiele lat nie opowia-
da³ o swoich przygodach z powodu reakcji pierwszych s³uchaczy i z³ego wp³ywu,
jakie wywar³y na jego ¿ycie. Lecz opowieœæ Jansena to jedna z nielicznych relacji
40 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

o podró¿y do œwiata wewnêtrznego, która nie zosta³a ca³kowicie odrzucona poœród


zamieszania wywo³anego przez powieœci fantastyczne inspirowane teori¹ Symmesa.
Wed³ug w³asnych s³ów Jansena, on sam nigdy nawet nie s³ysza³ o „teorii koncen-
trycznych sfer”, nie czyta³ te¿ ani prac Symmesa, ani jakichkolwiek informacji o nim,
kiedy prze¿y³ coœ dziwnego na biegunie pó³nocnym.
Olaf Jansen urodzi³ siê 27 paŸdziernika 1811 roku w Uleaborg – obecnie zwa-
nym Oulu – porcie rybackim na zachodnim wybrze¿u Zatoki Botnickiej w Finlandii.
Jego ojciec Jens Jansen by³ Norwegiem, gdy¿ urodzi³ siê na Lofotach, natomiast mat-
ka pochodzi³a ze Sztokholmu, gdzie ma³¿onkowie zamieszkali. Pomimo zaawanso-
wanej ci¹¿y pani Jansen, para nie zrezygnowa³a z corocznej przeja¿d¿ki ³odzi¹ Jensa
do Zatoki Botnickiej. Jansenowie planowali wróciæ do Sztokholmu przed narodzina-
mi pierwszego dziecka, ale wzburzone morze zmusi³o ich do od³o¿enia podró¿y po-
wrotnej i udania siê do Uleaborgu, gdzie pani Jansen urodzi³a ch³opczyka. Jak ju¿
wtedy by³o widaæ z wielkoœci i wagi, odziedziczy³ on wzrost ojca, jego krzepkie cia³o
i czujne szare oczy. Kiedy dorós³, odznacza³ siê tak¹ sam¹ cierpliwoœci¹, szorstkoœci¹
i determinacj¹ w po³¹czeniu z wielk¹ ³agodnoœci¹. Niebawem okaza³o siê, i¿ m³ody
Olaf podziela³ te¿ ojcowsk¹ mi³oœæ do morza. Po ukoñczeniu w wieku 14 lat pewnej
prywatnej szko³y w Sztokholmie, ch³opiec zacz¹³ wyp³ywaæ z ojcem na po³owy wo-
kó³ wybrze¿y Skandynawii. Jens Jansen by³ cz³owiekiem, który lubi³ rzucaæ wyzwa-
nie morzu, ale zawsze docenia³ jego potêgê. Nauczy³ swego syna sztuki ¿eglarskiej
i nabi³ mu g³owê opowieœciami o legendarnych bogach skandynawskich, których bar-
dzo podziwia³. Olaf Jansen mia³ dok³adnie 19 lat, kiedy wraz z ojcem wyruszy³ w pod-
ró¿, która mia³a zapewniæ im miejsce w nauce o Pustej Ziemi.
Wed³ug Olafa Jansena opuœcili Sztokholm na pok³adzie ¿aglowego statku rybac-
kiego jego ojca 3 kwietnia 1829 roku. Pop³ynêli na po³udnie miêdzy wyspami Go-
tlandi¹ i Olandi¹, a potem przez cieœninê oddzielaj¹c¹ Szwecjê od Danii. Po krótkim
postoju w Kristiansand na wybrze¿u Norwegii, skierowali siê na pó³noc, mijaj¹c Lo-
foty, zanim zatrzymali siê w najdalej wysuniêtym na pó³noc porcie, Hemmerfest. Po
zaopatrzeniu siê w prowiant, ojciec i syn po¿eglowali na Spitzbergen, gdzie po raz
pierwszy ujrzeli kilka olbrzymich gór lodowych, po czym 23 czerwca bezpiecznie
zarzucili kotwicê w Zatoce Wijade. Tam z powodzeniem ³owili ryby przez kilka dni,
a nastêpnie ruszyli dalej przez Cieœninê Hinlopen w stronê Ziemi Franciszka Józefa.
Olaf Jansen tak o tym opowiada:

Przez kilka dni p³ynêliœmy wzd³u¿ skalistego wybrze¿a Ziemi Franciszka Józefa.
Wreszcie zerwa³ siê przychylny wiatr, który umo¿liwi³ nam dotarcie do West Coast i,
po ca³odobowej ¿egludze, dop³ynêliœmy do jakiejœ piêknej zatoczki. Nie chcia³o nam
siê wierzyæ, ¿e znajdujemy siê tak daleko na pó³nocy. Czêœæ tego miejsca pokrywa³a
bujna roœlinnoœæ, a tamtejsze powietrze by³o ciep³e i spokojne. Naprzeciwko nas, bez-
poœrednio na pó³nocy, rozci¹ga³o siê otwarte, nie zamarzniête morze.
Mój ojciec ¿arliwie wierzy³ w Odyna i Thora i czêsto mawia³ do mnie, ¿e byli to bo-
gowie, którzy przybyli z daleka, „spoza Wiatru Pó³nocnego”. Wyjaœni³, ¿e istnieje trady-
cja, wed³ug której jeszcze dalej na pó³nocy znajduje siê kraj piêkniejszy od wszystkiego,
Dziwna podró¿ Olafa Jansena 41

co widzieli œmiertelni ludzie. Jego zapa³, ¿arliwoœæ i religijna gorliwoœæ pobudzi³y moj¹
m³odzieñcz¹ wyobraŸniê i zawo³a³em: „Dlaczego nie mielibyœmy pop³yn¹æ do tego kra-
ju? Niebo jest czyste, wiatr przyjazny i morze wolne od lodu”. Jeszcze teraz widzê przy-
jemne zaskoczenie, jakie odmalowa³o siê na jego obliczu, gdy odwróci³ siê do mnie i za-
pyta³: „Mój synu, czy chcesz pop³yn¹æ ze mn¹ i zbadaæ nieznane ziemie? Pop³yn¹æ tam,
dok¹d nie dotar³ ¿aden cz³owiek?” Odpowiedzia³em twierdz¹co. „Doskonale – odrzek³. –
Oby chroni³ nas bóg Odyn!” i szybko ustawiwszy ¿agle spojrza³ na nasz kompas, zwróci³
dziób statku na pó³noc w stronê otwartego przesmyku i nasza podró¿ siê rozpoczê³a.

Przez trzy dni ¿aglowiec p³yn¹³ na pó³noc, a¿ Olafa wyrwa³ ze snu gwa³towny
sztorm i wo³anie ojca o pomoc w zwiniêciu ¿agli. M³ody mê¿czyzna wspomina³ po
latach, ¿e „wszêdzie woko³o otacza³a nas gêsta mg³a, czarna jak egipska noc, a w gó-
rze bia³a niczym para wodna; w koñcu straciliœmy j¹ z oczu, gdy¿ wtopi³a siê w wiel-
kie bia³e p³atki padaj¹cego œniegu”.
Kiedy ojciec i syn szamotali siê z ¿aglami, statek ko³ysa³ siê na wszystkie strony,
jakby znalaz³ siê w œrodku wiru. Trwa³o to trzy godziny, a¿ przemoczeni do suchej
nitki i wyczerpani rybacy znaleŸli siê na spokojnych wodach. Kiedy ogl¹dali ³ódŸ
w poszukiwaniu uszkodzeñ, Olaf nagle zauwa¿y³ w górze jakieœ niezwyk³e zjawisko:

Promienie s³oñca pada³y ukoœnie, jakbyœmy znajdowali siê gdzieœ na pó³kuli po-
³udniowej, a nie tak daleko na pó³nocy. S³oñce obraca³o siê, ko³ysz¹c siê jednocze-
œnie, jego orbita by³a widoczna przez ca³y czas i unosi³o siê coraz wy¿ej i wy¿ej. Czê-
sto przes³ania³a je mg³a, a mimo to wci¹¿ przeœwieca³o przez delikatne jak koronka
chmury niczym zirytowane oko przeznaczenia, strzeg¹ce tej tajemniczej pó³nocnej
krainy. Z daleka, na prawo od nas, odbijaj¹ce siê w górach lodowych promienie s³o-
neczne tworzy³y panoramê niezliczonych kolorów i kszta³tów, natomiast poni¿ej wi-
daæ by³o zielonkawe morze, a w górze purpurowe niebo.

Kiedy Olaf przypadkiem spróbowa³ kilku kropel wody morskiej, które spad³y na jego
rêkê, zaskoczy³ go jej smak, gdy¿ by³a s³odka. Po uzupe³nieniu zapasów wody dziêki
temu nieoczekiwanemu darowi losu, obaj mê¿czyŸni p³ynêli dalej jeszcze przez kilka dni.

Któregoœ dnia mniej wiêcej o tej samej porze ojciec zaskoczy³ mnie, gdy¿ zwróci³
mi uwagê na nowy widok rozci¹gaj¹cy siê prosto przed nami, niemal na horyzoncie.
„To fa³szywe s³oñce!”, zawo³a³. „Czyta³em o nich; nazywa siê je odbiciem lub mira-
¿em. Wkrótce zniknie”. Ale to matowoczerwone, fa³szywe s³oñce, jak je nazywaliœmy,
nie znika³o przez kilka godzin; i choæ nie wiedzieliœmy, czy rzeczywiœcie œwieci, przez
ca³y ten czas mogliœmy omieœæ spojrzeniem horyzont i zlokalizowaæ blask tego fa³szy-
wego s³oñca co najmniej przez 12 godzin z ka¿dej doby. Trudno wszak¿e powiedzieæ,
¿e przypomina³o ono s³oñce, chyba tylko okr¹g³ym kszta³tem, a kiedy nie przes³ania³y
go chmury lub oceaniczna mg³a, mia³o br¹zow¹, jakby zamazan¹ powierzchniê, któ-
ra zmienia³a siê w coœ w rodzaju bia³ej, œwietlistej chmury, jakby odbija³a jakieœ sil-
niejsze œwiat³o spoza siebie. Wreszcie zgodziliœmy siê podczas dyskusji, ¿e to ¿arz¹ce
42 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

siê jak palenisko s³oñce, bez wzglêdu na przyczyny tego zjawiska, nie by³o odbiciem
naszego S³oñca, lecz jedn¹ z planet – w ka¿dym razie istnia³o rzeczywiœcie.

Kompas pok³adowy równie¿ pokazywa³, ¿e dzieje siê coœ bardzo dziwnego.

Kompas, który mocno przywi¹zaliœmy do jego miejsca z obawy przed nastêpnym


sztormem, nadal wskazywa³ na pó³noc i porusza³ siê na czopie tak, jak w Sztokhol-
mie. Ig³a przesta³a siê nachylaæ. Có¿ to mog³o znaczyæ? Po wielu dniach ¿eglugi na
pewno dawno minêliœmy biegun pó³nocny – a przecie¿ ig³a nadal wskazywa³a na pó³-
noc. Zdumia³o to nas, gdy¿ powinniœmy byli teraz p³yn¹æ na po³udnie.

Wed³ug opowieœci Olafa Jansena przez nastêpne piêtnaœcie dni obaj ¿eglarze
wyraŸnie widzieli liniê brzegow¹ kilku l¹dów, jednych równinnych, innych zaœ z ³añ-
cuchami górskimi. Wreszcie postanowili dobiæ do jednego z nich. Kiedy wêdrowali
po nieznanej ziemi, ujrzeli rw¹ce rzeki, piêkne drzewa i bujn¹ florê bardzo podobn¹
do tej, któr¹ znali, ale wszystko by³o znacznie wiêksze. „S³oñce” znów zwróci³o ich
uwagê, jak wspomina³ póŸniej Olaf.

W miêdzyczasie nie widzieliœmy ju¿ promieni „naszego” s³oñca, znaleŸliœmy jed-


nak „wewnêtrzny” blask, bij¹cy od matowoczerwonego s³oñca, które ju¿ wczeœniej
przyci¹gnê³o nasz¹ uwagê. Emitowa³o teraz bia³e œwiat³o, jak gdyby spoza dalekiej
³awicy chmur naprzeciwko nas. Œwieci³o mocniej ni¿, powiedzmy, dwa ksiê¿yce w pe³ni
w ca³kowicie bezchmurn¹ noc. Po 12 godzinach ta bia³a chmura znika³a z oczu, jak-
by zas³oni³o j¹ jakieœ cia³o, i nastêpne dwanaœcie godzin odpowiada³o naszej nocy.
Mój ojciec i ja skomentowaliœmy fakt, ¿e nasz kompas nadal wskazywa³ na pó³-
noc, chocia¿ teraz ju¿ wiedzieliœmy, ¿e przep³ynêliœmy przez zakrzywienie lub skraj
otworu w Ziemi i ¿e znajdowaliœmy siê daleko na po³udniu „wewn¹trz” skorupy ziem-
skiej, która, wed³ug naszych obliczeñ, musi mieæ oko³o 482 kilometrów gruboœci od
„wewnêtrznej” do „zewnêtrznej” powierzchni. Krótko mówi¹c, nie jest grubsza ni¿
skorupa jajka, tak ¿e powierzchnia „wewn¹trz” jest niemal taka sama jak „na ze-
wn¹trz”. Wydaje siê, ¿e wielka œwietlista chmura lub kula matowoczerwonego ognia,
któr¹ postanowiliœmy nazwaæ „Zadymionym Bogiem” – ognistoczerwona rano i wie-
czorem i piêknie bia³a w nocy – zawieszona jest w wielkiej pró¿ni „we wnêtrzu” Zie-
mi i utrzymywana tam przez niezmienne prawo grawitacji lub jak¹œ odpychaj¹c¹ si³ê
atmosferyczn¹. W rzeczywistoœci „Zadymiony Bóg” jest nieruchomy i zjawisko dnia
i nocy „wewn¹trz” Ziemi wywo³uje jej dobowy obrót wokó³ osi.

Wed³ug Olafa Jansena ta niezwyk³a odyseja trwa³a „sto, a mo¿e wiêcej dni, któ-
rych nie da siê opisaæ”. W tym samym czasie w morzu, przez które p³ynêli, dokona³y
siê pewne niewielkie przemiany, zmieni³ siê te¿ klimat:

Uznaliœmy, ¿e nadszed³ ju¿ listopad lub grudzieñ i wyczuliœmy, i¿ tak zwany biegun
po³udniowy zwrócony jest ku s³oñcu. Dlatego uwa¿aliœmy, ¿e kiedy wydostaniemy siê
Dziwna podró¿ Olafa Jansena 43

spod wewnêtrznego blasku i ciep³a „Zadymionego Boga”, natkniemy siê na œwiat³o


i ciep³o prawdziwego S³oñca, docieraj¹ce do otworu na biegunie po³udniowym. I nie
pomyliliœmy siê.

PóŸniej statek Jansena znów pochwyci³y coraz to wiêksze fale, kiedy pcha³ go do
przodu ciep³y wiatr œwiata wewnêtrznego. Stopniowo zdali sobie sprawê, ¿e powie-
trze robi siê coraz ch³odniejsze i zauwa¿yli na horyzoncie kilka gór lodowych.

Wkrótce znaleŸliœmy siê wœród ³awicy kry i nie mam pojêcia, w jaki sposób nasz
stateczek przep³yn¹³ przez w¹skie szczeliny miêdzy nimi i nie zosta³ zmia¿d¿ony. Kom-
pas nadal zachowywa³ siê równie dziwacznie i chwia³ siê jak pijany, gdy mijaliœmy
po³udniowe zakrzywienie lub skraj skorupy ziemskiej, tak samo jak na jej pó³nocnym
odpowiedniku. Wirowa³, nachyla³ siê i zdawa³o siê, ¿e coœ go opêta³o.

Przez wiele dni obaj ¿eglarze musieli manewrowaæ miêdzy górami lodowymi, a¿
wreszcie wyp³ynêli na otwarte morze. Jednak kiedy wydawa³o siê im, ¿e s¹ ju¿ bez-
pieczni, ³ódŸ uderzy³a w czêœciowo zanurzon¹ w falach górê lodow¹. Zostali wyrzu-
ceni za burtê. Olaf spad³, nieprzytomny, na górê lodow¹. Kiedy ockn¹³ siê po kilku
minutach, nigdzie nie by³o widaæ jego ojca. I chocia¿ gor¹czkowo szuka³ wszêdzie
wokó³ góry lodowej i bada³ wzrokiem ocean, nigdzie nie dostrzeg³ ani Jensa Jansena,
ani statku.
Bez prowiantu i ciep³ej odzie¿y, Olaf Jansen przygotowywa³ siê na œmieræ. Po-
tem nieoczekiwanie w jego polu widzenia pojawi³ siê jakiœ statek. Nie chc¹c wierzyæ
w³asnym oczom, Olaf przekona³ siê, ¿e jest to szkocki wielorybnik z napisan¹ na
burcie nazw¹ „Arlington”. PóŸniej mia³ siê dowiedzieæ, i¿ statek ten wyp³yn¹³ we
wrzeœniu z Dundee, by ³owiæ wieloryby wokó³ Antarktydy. Wymachuj¹c rêkami Olaf
zdo³a³ zwróciæ uwagê za³ogi i pó³ godziny póŸniej by³ ju¿ bezpieczny na pok³adzie.
Kapitan wielorybnika, Angus MacPherson, okaza³ siê mi³ym, choæ upartym, starym
wilkiem morskim. Nie znosi³ jednak opowieœci, które uwa¿a³ za czyst¹ fantazjê.
„Kiedy spróbowa³em mu powiedzieæ, ¿e przyby³em «z wnêtrza» Ziemi, kapitan
i mat spojrzeli po sobie, pokiwali g³owami i nalegali, ¿ebym po³o¿y³ siê na koi pod
œcis³ym nadzorem lekarza okrêtowego”, wspomina³ Olaf Jansen. Po d³u¿szym odpo-
czynku i spo¿yciu kilku smacznych posi³ków rozbitek postanowi³ nie opowiadaæ wiêcej
o swoich prze¿yciach.
Min¹³ rok, zanim Olaf Jansen dotar³ w koñcu do swego domu w Sztokholmie.
Tam dowiedzia³ siê, ¿e jego matka zmar³a podczas gdy on podró¿owa³ z ojcem. M³o-
dzieniec po raz drugi opowiedzia³ swoje przygody wujowi, Gustafowi Osterlindowi,
jedynemu ¿yj¹cemu krewnemu. Odk¹d wy³owiono go w pobli¿u Antarktydy mia³ doœæ
czasu na refleksje nad swoj¹ dziwn¹ podró¿¹ i chcia³ teraz przekonaæ wuja, by sfi-
nansowa³ ekspedycjê do „œwiata wewnêtrznego”.

Pocz¹tkowo myœla³em, ¿e popiera mój projekt. Wydawa³ siê zainteresowany i po-


prosi³, abym poszed³ z nim do jakichœ urzêdników i opowiedzia³ im – tak jak jemu –
44 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

o mojej podró¿y i odkryciu. Proszê sobie wyobraziæ mój zawód i przera¿enie, kiedy
po zakoñczeniu mojej opowieœci wuj podpisa³ jakieœ papiery i bez ostrze¿enia za-
mkniêto mnie w szpitalu dla umys³owo chorych. Mia³em tam spêdziæ dwadzieœcia
osiem d³ugich, nudnych i strasznych lat.

Wed³ug relacji Jansena wypuszczono go ze szpitala w paŸdzierniku 1862 roku.


W miêdzyczasie jego wuj umar³ i Olaf Jansen by³ teraz zupe³nie sam na œwiecie. Li-
czy³ sobie ponad 50 lat, nie mia³ przyjació³, a w jego dokumentach odnotowano, ¿e
przeszed³ chorobê umys³ow¹. Có¿ innego móg³ zrobiæ, jak wróciæ na morze? Przez
nastêpne dwadzieœcia siedem lat pracowa³ jako rybak, poœwiêcaj¹c wolny czas na
poszukiwanie dowodów na to, i¿ jego prze¿ycia w Pustej Ziemi nie by³y jedynie snem.
Zgromadzi³ kolekcjê ksi¹¿ek o wyprawach polarnych, zrobi³ mnóstwo notatek i z tru-
dem narysowa³ mapy. Lecz przez ca³y ten czas ¿ywej duszy nie opowiedzia³ o swojej
dziwnej podró¿y. W roku 1889 Jansen, który wtedy mia³ dobrze po siedemdziesi¹tce,
sprzeda³ swój statek i postanowi³ wyemigrowaæ do Ameryki, by spêdziæ resztê ¿ycia
w cieplejszym klimacie. Przez dwanaœcie lat mieszka³ spokojnie w Illinois, zanim
4 marca 1901 roku przeniós³ siê do Glendale w Los Angeles. Datê tê dobrze zapamiê-
ta³ jako dzieñ rozpoczêcia drugiej kadencji prezydenta McKinleya. Zamieszka³ skrom-
nie w niewielkiej posiad³oœci i spêdza³ czas na pielêgnowaniu kwiatów i kilku drzew
figowych do dnia, kiedy spotka³ Willisa George’a Emersona.
Emerson (1856-1918) by³ powieœciopisarzem. W 1907 roku przeniós³ siê do Los
Angeles wraz ze swoj¹ ¿on¹ Bonnie, by pracowaæ w rodz¹cym siê przemyœle filmo-
wym. Jako popularny autor westernów wyczu³, ¿e zapowiada siê zapotrzebowanie na
tego rodzaju scenariusze po wielkim sukcesie The Great Train Robbery (Wielki na-
pad na poci¹g), którego akcja toczy³a siê na Dzikim Zachodzie, a wyœwietlanym w 1903
roku. By³a to dobra decyzja, gdy¿ w 1907 roku Gilbert Anderson, gwiazdor z The
Great Train Robbery, stworzy³ Brancho Billy’ego – prawdopodobnie pierwsz¹ s³yn-
n¹ postaæ w dziejach kina – w serialu filmowym The Bandit Makes Good (Nawróce-
nie bandyty). Mia³ to byæ pierwszy z ponad czterystu odcinków o tym kowboju, a ozna-
cza³o to seriê umów z pisarzami takimi jak Willis Emerson.
Mimo ¿e Emerson i jego ¿ona mieszkali zaledwie parê przecznic dalej od Olafa
Jansena, autor scenariuszy dopiero stopniowo zacz¹³ zauwa¿aæ siwow³osego starca,
gdy mija³ go id¹c do studia filmowego i wracaj¹c do domu. Czêsto widywa³ Jansena
w ogrodzie, ale starzec przez wiêkszoœæ czasu wydawa³ siê pogr¹¿ony w myœlach, jak
uœwiadomi³ to sobie póŸniej Emerson. Jednak¿e pewnego wiosennego poranka po-
macha³ mu weso³o rêk¹ i w ten sposób narodzi³a siê przyjaŸñ, która póŸniej sta³a siê
partnerstwem literackim. Emerson napisa³:

Niebawem przekona³em siê, ¿e mój nowy znajomy jest niezwyk³ym cz³owiekiem,


inteligentnym i wykszta³conym w godnym podziwu stopniu. Poniewa¿ dopiero w póŸ-
niejszym okresie swego d³ugiego ¿ycia zatopi³ siê w lekturze, nauczy³ siê spêdzaæ
d³ugie godziny pogr¹¿ony w g³êbokim zamyœleniu. Zachêca³em go do rozmowy i w na-
stêpnych dniach i tygodniach dobrze pozna³em Olafa Jansena, który po trochu opo-
Dziwna podró¿ Olafa Jansena 45

wiedzia³ mi historiê tak zdumiewaj¹c¹, i¿ jej rozmach rzuca³ wyzwanie rozs¹dkowi


i wierze. Ten starzec zawsze mówi³ tak ¿ywo i szczerze, ¿e oczarowa³y mnie jego dziw-
ne opowieœci.

Jansen pokaza³ te¿ Emersonowi swoje notatki i mapy, w których zapisa³ i nary-
sowa³ ka¿dy zapamiêtany szczegó³ z podró¿y do „œwiata wewnêtrznego”. Wciskaj¹c
je pisarzowi w rêce powiedzia³: „Zostawiam je panu, jeœli obieca mi pan, ¿e ofiaruje
je œwiatu. Pragnê, by ludzie poznali prawdê, gdy¿ wtedy wyjaœnione zostan¹ wszyst-
kie tajemnice dotycz¹ce pokrytej lodem Pó³nocy”.
Mimo pewnych zastrze¿eñ, Emerson wyrazi³ zgodê i w rezultacie powsta³a ksi¹¿ka
The Smoky God: or A Voyage to the Inner World (Zadymiony bóg, albo podró¿ do
œwiata wewnêtrznego) opowiedziana w³asnymi s³owami przez Olafa Jansena. Emer-
son przekaza³ j¹ swoim wydawcom, Forbes & Company, w Chicago. Ksi¹¿ka zosta³a
opublikowana na wiosnê 1908 roku, ale, niestety, Olaf Jansen umar³ kilka tygodni
wczeœniej. Tym razem jednak nie musia³by byæ nara¿ony na szyderstwa lub ryzyko
szpitala dla psychicznie chorych.
W swoim wstêpie do wspólnego z Jansenem dzie³a Emerson przyzna³, ¿e wielu
czytelników nie bêdzie chcia³o uwierzyæ w tê historiꠖ tak jak on sam. „Mimo ¿e
treœæ tej ksi¹¿ki nie zgadza siê z kosmograficznymi rêkopisami z przesz³oœci”, napi-
sa³, „mo¿na na nich polegaæ jako na zapisie tego, o czym Olaf Jansen twierdzi, ¿e
zobaczy³ na w³asne oczy. Istnieje prastare porzekad³o, ¿e «prawda jest dziwniejsza od
fikcji» i jeœli o mnie chodzi, sprawdzi³o siê co do joty, gdy pisa³em tê ksi¹¿kê”.
Emerson zwróci³ równie¿ uwagê na to, ¿e jego informator doszed³ do wniosku,
i¿, jak stwierdzaj¹ dawne legendy, ludzkoœæ prawdopodobnie powsta³a w Pustej Zie-
mi. I ¿e w³aœnie tam niegdyœ znajdowa³ siê bajeczny Rajski Ogród. Legendy o Noem
i Arce po prostu s¹ zniekszta³ceniem prawdy, twierdzi³ Jansen: grupa mê¿czyzn i ko-
biet bardzo dawno temu wyp³ynê³a ze œwiata wewnêtrznego – tak jak zrobi³ to on sam
i jego ojciec – by skolonizowaæ powierzchniê naszej planety.
Wprawdzie dzisiaj Olaf Jansen ma zapewnione miejsce w historii zagadki Pustej
Ziemi, ale bardzo trudno jest znaleŸæ egzemplarz ksi¹¿ki Emersona. Autor artyku³u
zamieszczonego w periodyku „Fate” w marcu 1966 roku, debatuj¹c nad tym, czy opo-
wieœæ tego starego marynarza by³a iluzj¹ – rezultatem katastrofy jego statku, czy te¿
nale¿y j¹ uznaæ za prawdziw¹ pod ka¿dym wzglêdem, stwierdzi³: „Bez wzglêdu na to,
jaka jest odpowiedŸ, nadal nale¿y zapytaæ, dlaczego dwa egzemplarze tej ksi¹¿ki zo-
sta³y usuniête z archiwum rz¹dowego?”
Czêœæ badaczy Pustej Ziemi wysunê³a przypuszczenie, ¿e chodzi tu – zarówno
wtedy, a mo¿e i obecnie – o zmowê milczenia miêdzy pewnymi rz¹dami utrzymuj¹-
cymi w tajemnicy materia³y dotycz¹ce œwiata podziemnego. Czy istniej¹ powody, by
przypuszczaæ, i¿ nale¿y do nich ksi¹¿ka The Smoky God?
W ci¹gu dziesiêciu lat przed swoj¹ œmierci¹ Willis Emerson parokrotnie przy-
zna³, ¿e patrzy sceptycznie na niektóre czêœci opowieœci Olafa Jansena. Znalaz³ jed-
nak w pismach pewnej liczby wczeœniejszych badaczy polarnych dowody potwier-
dzaj¹ce istnienie kilku zjawisk, o których wspomina³ stary ¿eglarz. Nigdy jednak nie
46 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

w¹tpi³ w szczeroœæ swego s¹siada. Przedmowê do The Smoky God zakoñczy³ nastê-
puj¹co:

Jeœli by³o to szaleñstwo, to bardzo elokwentne i tak bardzo rozpali³o moj¹ wy-
obraŸniê, ¿e przegna³o wszelkie myœli o analizie krytycznej. Setki razy zadawa³em
sobie pytanie, czy to mo¿liwe, ¿e nasza znajomoœæ geografii Ziemi jest niekompletna
i ¿e zaskakuj¹ca opowieœæ Olafa Jansena opiera siê na faktach, które mo¿na udowod-
niæ. Czytelnik musi sam odpowiedzieæ na te pytania tak, jak mu naka¿e jego rozum.

Bez wzglêdu na polemiki, jakie wywo³a³a opowieœæ Olafa Jansena, zachêci³a ona
do dalszych badañ nad legend¹ o Pustej Ziemi. I rzeczywiœcie, w tym samym czasie
na prze³omie wieków opublikowano jeszcze kilka innych opracowañ dotycz¹cych tej
teorii, z których dwa s¹ szczególnie wa¿ne dla naszych rozwa¿añ.
The Phantom of the Poles (Iluzja biegunów) pióra Williama Reeda wyszed³ w 1906
roku i jest czymœ w rodzaju kamienia milowego jako pierwsza kompilacja faktów
naukowych opartych na raportach polarników. Reed chcia³ w ten sposób poprzeæ tezê,
¿e Ziemia jest pusta w œrodku i ¿e ma otwory na obu biegunach. Reed by³ absolwen-
tem geografii New York University i pracowa³ dla pewnej linii okrêtowej w tym mie-
œcie. Zainteresowa³ siê problemem Pustej Ziemi po przeczytaniu artyku³u o teorii
koncentrycznych sfer Symmesa. Doszed³ do wniosku, ¿e ten eks-¿o³nierz kroczy³ z³¹
drog¹; aby znaleŸæ jakieœ inne wyjaœnienie siêgn¹³ wiêc po zapiski ró¿nych badaczy,
którzy zdobyli oba bieguny i napisali raporty o swoich prze¿yciach,.
Wœród polarników, których pisma i ksi¹¿ki przestudiowa³ Reed, by³ sir John Fran-
klin (1786-1847), brytyjski podró¿nik, kierownik dwóch ekspedycji w rejony Arkty-
ki w poszukiwaniu pó³nocno-zachodniego przejœcia. Druga wyprawa w roku 1845
zakoñczy³a siê œmierci¹ wszystkich jej cz³onków (a by³o ich stu dwudziestu dziewiê-
ciu). Znalaz³ te¿ wiele interesuj¹cego materia³u w relacji Amerykanina Elishy Ka-
ne’a (1820-1857), który wyruszy³ na poszukiwanie zaginionej ekspedycji Franklina
i nada³ swoje nazwisko Dorzeczu Kane; w raportach George’a Wallace’a Melvilla
(1814-1912), in¿yniera pracuj¹cego w amerykañskiej marynarce wojennej, który sta³
na czele nieszczêsnej ekspedycji De Longa w roku 1879; oraz w papierach Adolphu-
sa Greeleya (1844-1935), by³ego oficera armii amerykañskiej, który dowodzi³ wypra-
w¹ maj¹c¹ na celu za³o¿enie szeregu stacji meteorologicznych w Arktyce. Niewyklu-
czone jednak, ¿e najwa¿niejsze wskazówki Reed odkry³ w dokumentach norweskiego
polarnika Fridtjofa Nansena (1861-1930), który dostarczy³ tak wiele cennych infor-
macji o œrodowisku arktycznym, oraz Roberta Peary’ego (1856-1920), urodzonego
w Pennsylvanii badacza, który swoje równie pe³ne determinacji próby dotarcia do
bieguna pó³nocnego opisa³ w ksi¹¿ce Northward (Na pó³noc, 1902).
Reed przebada³ okiem naukowca wszystkie informacje dostarczone przez tych
zaradnych badaczy, zanim opublikowa³ licz¹c¹ prawie trzysta stron ksi¹¿kê, któr¹,
podobnie jak jej poprzedniczkê The Smoky God, trudno jest dzisiaj znaleŸæ. Napisa³
w niej: „Ziemia jest pusta. Bieguny, których tak d³ugo poszukiwano, to iluzje. Na obu
Dziwna podró¿ Olafa Jansena 47

krañcach [naszej planety] istniej¹ otwory. We wnêtrzu Ziemi kryj¹ siê wielkie konty-
nenty, oceany, góry i rzeki. W tym Nowym Œwiecie kwitnie ¿ycie roœlinne i zwierzê-
ce i prawdopodobnie zaludniaj¹ go rasy nieznane mieszkañcom powierzchni Ziemi”.
W oparciu o wybrane przez siebie fakty, William Reed stwierdzi³ stanowczo:

O tym, ¿e Ziemia jest pusta w œrodku œwiadczy fakt, ¿e nikt nie zdo³a³ dotrzeæ do
biegunów. W minionych latach wszyscy badacze dokonali tego samego – dotarli do
80 lub do 84 stopnia szerokoœci geograficznej pó³nocnej i po³udniowej – i wszyscy
zgodnie twierdz¹, ¿e znaleŸli siê w cieplejszym klimacie i na otwartym morzu. Obser-
wacje tego zjawiska dowodz¹, ¿e ró¿nica kilku stopni zale¿y jednoczeœnie od d³ugo-
œci, jak i od szerokoœci geograficznej. Najdalej na pó³nocy niekoniecznie musi znaj-
dowaæ siê l¹d. Otwór prowadz¹cy do wnêtrza Ziemi mo¿e znajdowaæ siê na l¹dzie lub
na wodzie, a przecie¿ tak siê zdarza. Kompas polarnika, który dotrze do najdalszego
punktu tego krêgu podczas prowadzenia badañ, wyka¿e najdalsz¹ pó³noc. Jeœli jed-
nak ruszy on dalej przed siebie, zgubi siê lub bêdzie siê oddala³ od domniemanego
bieguna i pod¹¿y na po³udnie nie maj¹c o tym pojêcia, gdy¿ na kompasie nie mo¿na
polegaæ.

Reed przypuszcza³, ¿e Ziemia zaczyna siê zakrzywiaæ na szerokoœci od 70 do 75


stopni szerokoœci geograficznej pó³nocnej i po³udniowej, i ¿e bieguny s¹ w istocie
zewnêtrznymi krawêdziami krêgów magnetycznych wokó³ otworów polarnych. Ozna-
cza³o to, ¿e bieguny, tak jak rozumiemy ten termin, w rzeczywistoœci znajduj¹ siê
w powietrzu.
¯aden badacz nie móg³by twierdziæ, ¿e dotar³ do któregoœ z nich, bo zmyli³oby
go dziwaczne zachowanie siê kompasu. Zarówno na pó³nocy, jak i na po³udniu ig³a
wskazywa³aby pionowo w dó³ i, jak podkreœli³ autor, zjawisko to zaobserwowa³o wielu
polarników.

Przytoczy³em cytaty z relacji niemal wszystkich tych badaczy… i ich uwagi udo-
wodni³y bez w¹tpienia, i¿ to, co twierdzê, jest prawdziwe: Oceany Arktyczny i Antark-
tyczny s¹ otwartymi akwenami, obfituj¹cymi w zwierzêta wszelkich rodzajów, znacz-
nie cieplejszymi ni¿ tereny po³o¿one w g³êbi l¹du. Jeœli to prawda, to dlaczego nikt
nie dotar³ do ¿adnego z biegunów? Bieguny s¹ tylko mira¿ami – a Ziemia jest pusta,
bo w przeciwnym wypadku wszystkie zasady logicznego myœlenia musz¹ zawieœæ!

Druga ksi¹¿ka, A Journey to the Earth Interior: or Have the Poles Really Been
Discovered? (Podró¿ do wnêtrza ziemi. Czy bieguny naprawdê odkryto?) autorstwa
Marshalla B. Gardnera pojawi³a siê siedem lat póŸniej, w roku 1913. Zosta³a wydana
w³asnym sumptem autora w jego rodzinnym miasteczku Aurora w hrabstwie Kane
w stanie Illinois i, podobnie jak na pracê Reeda, trudno dziœ na ni¹ trafiæ. O dziwo,
Gardner nie wymienia The Phantom of the Poles ani w tekœcie, ani w bibliografii, nie
mo¿emy wiêc stwierdziæ, czy j¹ czyta³, czy te¿ nie. Wspomina jednak o Symmesie
i o innym zwolenniku teorii Pustej Ziemi, zwanym „prorokiem Koreshem” (o którym
48 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

opowiem dalej). Twierdzi, ¿e Ziemia jest pusta i ma otwory na biegunach. Od swoich
poprzedników ró¿ni siê wiar¹, i¿ we wnêtrzu Ziemi, w jej centralnym punkcie, znaj-
duje siê jakieœ s³oñce.
Gardner, robotnik z Aurory, by³ oddanym badaczem legendy o Pustej Ziemi. Twier-
dzi³, ¿e poœwiêci³ prawie æwieræ wieku na napisanie swej licz¹cej czterysta piêædziesi¹t
stron ksi¹¿ki obfituj¹cej w fotografie Arktyki i Antarktyki oraz liczne diagramy.

Wejœcie pó³nocne

2252,6 km Biegun pó³nocny

1287,2 km 4666 km 4666 km 1287,2 km

Œrodek ciê¿koœci
2252,6 km
Biegun po³udniowy

Wejœcie po³udniowe

Diagram Pustej Ziemi wed³ug Marshalla B. Gardnera zamieszczony w jego ksi¹¿ce


A Journey to the Earth’s Interior

Wed³ug Gardnera Ziemia ma na biegunach okr¹g³e otwory, przez które wp³y-


waj¹ wody oceanów. Woda mo¿e przylegaæ do twardej skorupy ziemskiej zarówno
w górze, jak i poni¿ej otworu, poniewa¿ œrodek ciê¿koœci znajduje siê w œrodku tej
skorupy, a nie w jej pustym wnêtrzu. Gardner oœwiadczy³, ¿e jeœli jakiœ statek mia³-
by przep³yn¹æ przez otwór polarny i dotrzeæ do œrodka, bêdzie p³yn¹³ w odwrotnej
pozycji po wewnêtrznej stronie skorupy ziemskiej, utrzymywany si³¹ grawitacji.
Uwa¿a³ te¿, i¿ si³a ci¹¿enia wokó³ zakrzywienia skorupy ziemskiej z zewn¹trz do
wnêtrza Ziemi bêdzie mia³a znaczny wp³yw na ka¿dego badacza, który tam siê znaj-
dzie. Kiedy wa¿¹cy 75 kilogramów mê¿czyzna przep³ynie przez otwór polarny, jego
waga prawdopodobnie siê podwoi, ale gdy dotrze do œwiata wewnêtrznego, odzy-
ska pierwotny ciê¿ar. Gardner wyjaœnia³ tê tezê mówi¹c, ¿e do utrzymania jakiegoœ
cia³a wewn¹trz wiruj¹cego pustego obiektu bêdzie potrzebna mniejsza si³a ci¹¿enia
ni¿ na zewn¹trz.
Dziwna podró¿ Olafa Jansena 49

Wierzy³ te¿, ¿e przyci¹ganie grawitacyjne w otworach polarnych bêdzie tak sil-


ne, i¿ w po³owie ka¿dego z nich s³ona woda oceanu bêdzie siê mieszaæ ze s³odk¹
wod¹ ze œwiata wewnêtrznego; lecz ta pierwsza pozostanie o kilkadziesi¹t centyme-
trów poni¿ej drugiej. Podobnie jak William Reed, Gardner uwa¿a³, i¿ temperatury
w œwiecie wewnêtrznym bêd¹ bardziej sta³e ni¿ na zewn¹trz; chocia¿ czêsto padaj¹
tam deszcze, nigdy jednak nie jest doœæ ch³odno, by spad³ œnieg. Wed³ug Gardnera
w tym podziemnym œwiecie panuje wspania³y, subtropikalny klimat, s³owem jest to
Rajski Ogród czekaj¹cy na ka¿dego œmia³ka, który tam trafi. Na ostatnich stronach
swojej ksi¹¿ki Gardner zachêca³ rz¹d Stanów Zjednoczonych, aby jako pierwszy „sko-
rzysta³ z tej wyj¹tkowej sposobnoœci”.
Marshall Gardner by³ tak pewny s³usznoœci swoich wniosków, ¿e przed opubli-
kowaniem ksi¹¿ki zg³osi³ swoje odkrycie w Urzêdzie Patentowym Stanów Zjedno-
czonych. Wype³ni³ formularz 25 listopada 1912 roku i dwa lata póŸniej, 12 maja 1914
roku, otrzyma³ patent nr 1096102. Istnienie tego dokumentu pozostaje do dziœ tajem-
nic¹ dla wszystkich poza garstk¹ oddanych badaczy Pustej Ziemi, choæ mia³by on
ogromne znaczenie, gdyby udowodniono prawdziwoϾ teorii.
Bior¹c przyk³ad z Symmesa, Marshall Gardner równie¿ wys³a³ swoj¹ ksi¹¿kê do
pewnej liczby wybitnych amerykañskich kongresmenów i kilku przywódców pañstw
europejskich. Dowody œwiadcz¹, ¿e jego praca zosta³a przyjêta przez wiêkszoœæ od-
biorców, choæ tylko bardzo nieliczni j¹ skomentowali. Jednym z wyj¹tków by³ Ang-
lik, sir Artur Conan Doyle (twórca postaci Sherlocka Holmesa), który coraz bardziej
interesowa³ siê spirytyzmem. Napisa³ do autora tak:

Przeczyta³em pañsk¹ ma³¹ ksi¹¿kê (i wielk¹ teoriê) z prawdziwym zainteresowa-


niem. Jest ona bardzo oryginalna i wyjaœnia wiele tajemnic, gdyby wiêc nie fakt, i¿
zdobyto oba bieguny, sta³bym siê pañskim zwolennikiem. Mimo to uwa¿am, ¿e jest to
wielce interesuj¹ca pozycja.

Gardner, choæ na pewno by³ zachwycony odpowiedzi¹, odpisa³, ¿e w istocie bie-


guny nie zosta³y zdobyte – o czym Conan Doyle przekona³by siê bez w¹tpienia, gdy-
by zechcia³ powtórnie przeczytaæ czêœæ ksi¹¿ki poœwiêcon¹ zachowaniu siê kompa-
sów, na których nie mo¿na polegaæ w kole podbiegunowym.
Autorzy kilku recenzji w prasie amerykañskiej okreœlili ksi¹¿kê Gardnera jako
„teoriê Symmesa podan¹ w nowej szacie”. Gardner poœpiesznie odrzuci³ ten zarzut
jako „absurdalny”, poniewa¿ nie by³o ¿adnego podobieñstwa miêdzy koncepcj¹ serii
koncentrycznych sfer we wnêtrzu Ziemi i jego w³asnej teori¹ o otwartej przestrzeni
ogrzewanej przez centralne s³oñce:

Nale¿y zwróciæ uwagê, ¿e Symmes nie stworzy³ logicznej teorii ani nie przyto-
czy³ ¿adnych faktów wyjaœniaj¹cych, w jaki sposób przestrzenie miêdzy jego kon-
centrycznymi sferami s¹ oœwietlane i ogrzewane. To w³aœnie w tym punkcie jego
teoria za³amuje siê w sposób katastrofalny. My zaœ przynajmniej udowodniliœmy, ¿e
wewn¹trz Ziemi jest cieplej ni¿ na zewn¹trz. Wykazaliœmy to wszystko na podstawie

4 – Tajemnica Pustej Ziemi


50 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

zaobserwowanych faktów, Symmes zaœ opiera siê tylko na teorii – i to w dodatku
b³êdnej.

Gardner jest równie¿ krytycznie nastawiony do pracy cz³owieka, którego nazywa


„mistykiem Koreshem”. Odrzuca jego teoriê o radykalnie innej Pustej Ziemi jako
„czyste spekulacje” i nie podaje czytelnikowi ani jednego cytatu z pism „Koresha”,
ani te¿ ¿adnej informacji o tym, gdzie mo¿na je znaleŸæ. W rzeczywistoœci Koresh to
inna wybitna postaæ zajmuj¹ca siê tym problemem. Wysun¹³ on bowiem przypusz-
czenie, ¿e Ziemia nie tylko jest pusta, lecz tak¿e ¿e w jej wnêtrzu ¿yj¹ ludzie. W na-
stêpnym rozdziale zajmiemy siê t¹ teori¹ i jej nastêpstwami.
Prorok kosmogonii komórkowej 51

Prorok kosmogonii komórkowej

W ybrze¿e Florydy, które rozci¹ga siê wielkim ³ukiem od Pensacola na zachodzie


do Everglades i Florida Keys na wschodzie, s³ynie z piêknych pla¿ i rezerwa-
tów przyrody. Mimo ¿e rozwój Miami i stworzenie Disneylandu na wybrze¿u Atlan-
tyku zamieni³o ten stan w miêdzynarodow¹ mekkê dla turystów, wzd³u¿ wybrze¿a
Zatoki Meksykañskiej nadal zachowa³y siê po³acie dziewiczej ziemi. Takie miejsca
w pobli¿u Everglades, jak Corkscrew Swamp Sanctuary, Bonita Springs, Carl E. John-
son County Park i wyspa Estero, uniknê³y nieszczêœcia masowego uprzemys³owie-
nia; a wszystkie le¿¹ w odleg³oœci zaledwie 32 kilometrów od ruchliwego Fort Mey-
ers. Prawie dok³adnie 100 lat temu w pobli¿u miasta Estero przeprowadzono jeden
z najdziwniejszych eksperymentów odnotowanych w kronikach Pustej Ziemi. Pozo-
sta³o po nim œwiadectwo, choæ miejscowi ludzie w wiêkszoœci je ignoruj¹.
Estero, po³o¿one w hrabstwie Lee, jest miasteczkiem licz¹cym kilkuset miesz-
kañców, prowadz¹cych spokojny tryb ¿ycia i zajêtych upraw¹ warzyw, cytrusów i bam-
busów. Poczytne gazety rzadko o nim wspominaj¹, jeœli ju¿ w ogóle, to jako o „wspól-
nocie religijnej za³o¿onej w roku 1894”. Za t¹ eufemistyczn¹ wzmiank¹ ukrywa siê
naprawdê niezwyk³a historia.
Latem 1897 roku ka¿dego przypadkowego goœcia, który trafi³by na to licz¹ce
wiele kilometrów, pokryte srebrzystym piaskiem, zalesione wybrze¿e, zaskoczy³aby
dzia³alnoœæ niewielkiej grupy mê¿czyzn na pla¿y. Wszyscy mieli roz³o¿yste brody,
ubrani byli w identyczne, proste lniane stroje i gorliwie wpychali d³ugi drut w ³agod-
nie pluskaj¹ce fale oceanu. Na pierwszy rzut oka mo¿na by ich pomyliæ z wêdkarza-
mi, nie mieli jednak wêdek, a jedynym elementem ekwipunku by³ szereg kwadratów
u³o¿onych w kszta³cie litery T. Wydawa³o siê, ¿e nieznajomi pragn¹ u³o¿yæ w linii
prostej skierowany na po³udnie drut, ale jeœli nawet byli oni architektami, geografa-
mi, a mo¿e biologami morza, jaki u licha mieli cel?
W œrodku tej grupy sta³a niska postaæ o doœæ w³adczym wygl¹dzie – g³adko ogo-
lony mê¿czyzna o niespokojnych orzechowych oczach, które, wed³ug s³ów jego zna-
jomych, „p³onê³y jak wêgle”, gdy coœ wzbudzi³o jego entuzjazm. W przeciwieñstwie
52 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

do pozosta³ych by³ doœæ niestosownie ubrany jak na pla¿ê – w p³aszcz w stylu ksiêcia
Alberta i pilœniowy kapelusz. Jedwabny bia³y krawat powiewa³ na wietrze, gdy jego
w³aœciciel nadzorowa³ dziwaczn¹ operacjê. Ten mê¿czyzna nazywa³ siê Cyrus Reed
Tweed i wraz ze swymi towarzyszami – wszyscy oni byli cz³onkami jego niezwyk³ej
organizacji – usi³owa³ dowieœæ, ¿e ludzie nie mieszkaj¹ na zewnêtrznej czêœci œwiata,
lecz w jego wnêtrzu.
Odk¹d Tweed natkn¹³ siê na teoriê Johna Clevesa Symmesa, próbowa³ dos³ownie
wywróciæ j¹ do góry nogami. By³ bowiem przekonany, ¿e choæ Ziemia wydaje siê wypu-
k³a, jest to tylko z³udzenie optyczne i ¿e jeœli rozci¹gnie siê poziomo liniê prost¹ dosta-
tecznie daleko, z czasem wbije siê ona w górn¹ krzywiznê œwiata. To w³aœnie to g³êbokie
przekonanie zaprowadzi³o go na pla¿ê nad Zatok¹ Meksykañsk¹ w lipcu 1897 roku, uzbro-
jonego w dziwny przyrz¹d z³o¿ony z trzech podwójnych kwadratów u³o¿onych w kszta³t
litery T, który nazwa³ „rectilineatorem”. Mia³ nadziejê, ¿e jeœli przeci¹gnie go wzd³u¿
wybrze¿a na przestrzeni kilku kilometrów, zdo³a wreszcie potwierdziæ swoje trwaj¹ce
trzydzieœci lat badania i wypromowaæ w³asn¹ koncepcjê budowy œwiata.
Albowiem ju¿ od m³odoœci Cyrus Tweed wypatrywa³ jakiejœ sprawy z ¿arem fa-
natyka religijnego. Urodzi³ siê w roku 1839 na farmie w hrabstwie Delaware w stanie
Nowy Jork. Rodzice, Jesse i Mary Tweed, wychowali go na pobo¿nego baptystê (kie-
dy póŸniej Cyrus Tweed doszed³ do wniosku, i¿ jest prorokiem, zwraca³ uwagê na
imiê swego ojca i na znaczenie pewnego tekstu z Biblii g³osz¹cego, ¿e z pnia Jessego
wzroœnie rózga i ga³¹Ÿ wyroœnie z jego korzeni). Pañstwo Tweed mieli nadziejê, ¿e
ich syn kiedyœ zostanie pastorem.
Jednak¿e m³odzieñca wziêto do wojska, uczestniczy³ wiêc w wojnie secesyjnej
jako szeregowiec w armii Unii. Przez wiêkszoœæ czasu pracowa³ w szpitalu polowym,
i tam, jak przed nim Symmes, zacz¹³ w wolnych chwilach interesowaæ siê alterna-
tywn¹ nauk¹ i medycyn¹. Tak bardzo siê nimi przej¹³, ¿e po zakoñczeniu wojny, zapi-
sa³ siê do New York Eclectic Medical College w Utyce, oœrodku popularnego wów-
czas medycznego nurtu eklektycyzmu, który bada³ leki zio³owe. Po trzech latach nauki
Tweed ukoñczy³ college i miesi¹c póŸniej otworzy³ w Utyce w³asny gabinet lekarski.
I znów, tak jak Symmesa, Tweeda zdumia³a wiêkszoœæ prawd g³oszonych przez
oficjaln¹ naukê o Ziemi. Teoria o œwiecie wiruj¹cym w nieskoñczonym Kosmosie
niepokoi³a go, gdy¿ zdawa³a siê zupe³nie nie pasowaæ do s³ów Biblii, w które tak
¿arliwie wierzy³. Zacz¹³ szukaæ odpowiedzi praktykuj¹c to, co nazwa³ „alchemi¹” –
nie tradycyjn¹ chemiê dawnych alchemików, lecz rodzaj medytacji nad natur¹ Wszech-
œwiata. Rezultatem trzydziestu lat takiej medytacji by³o pewne zdarzenie – nazwa³ je
„wizj¹” – które zmieni³o jego ¿ycie.
Pewnej nocy w 1869 roku, o pó³nocy, gdy Tweed siedzia³ samotnie w swoim „la-
boratorium organo-alchemicznym” (czyli gabinecie w Utyce), nagle zauwa¿y³ stoj¹-
c¹ przed nim piêkn¹, eteryczn¹ kobietê. Po chwili milczenia postaæ ta zwróci³a siê do
niego jako do „proroka Koresha” („Koresh” to hebrajski odpowiednik imienia „Cy-
rus”). Tweed od razu zrozumia³, ¿e nieznajoma jest duchem wys³anym przez Boga.
W broszurze, któr¹ póŸniej napisa³, zatytu³owanej The Illumination of Koresh:
Marvellous Experience of the Great Alchemist at Utica, N. Y. (Objawienie Koresha.
Prorok kosmogonii komórkowej 53

Niezwyk³e doœwiadczenie wielkiego alchemika w Utyce) Tweed streœci³ dalszy ci¹g


rozmowy ze zjaw¹. Kobieta powiedzia³a mu, i¿ ¿y³ ju¿ kilkakrotnie i ¿e teraz prze-
znaczony jest na mesjasza. Dla wype³nienia swojej misji musi posi¹œæ uniwersaln¹
wiedzê, a jej najwa¿niejszym elementem jest zrozumienie Ziemi. Wed³ug prawdzi-
wej kosmogonii „powierzchnia, na której ¿yje ludzkoœæ, to ca³kowita odwrotnoœæ
tego, co twierdzi wspó³czesna nauka: ¿e Ziemia jest wypuk³a”. Sama Biblia potwier-
dza to w wersecie: „Niech powstanie sklepienie poœród wód i niech oddzieli wody od
wód” (Rdz 1,7). Tweed ma og³osiæ tê prawdê ca³ej ludzkoœci, doda³a zjawa przed
znikniêciem.
Na to „specjalne objawienie”, jak póŸniej je nazywa³, „prorok” czeka³ ca³e ¿ycie.
Od razu zaj¹³ siê jeszcze bardziej zaawansowanymi badaniami i kontemplacj¹. W ro-
ku 1870 opublikowa³ drugi traktat The Cellular Cosmogony: The Earth a Concave
Sphere (Kosmogonia komórkowa: wklês³a Ziemia), w którym przedstawi³ odkryte
przez siebie nowe „fakty” astronomiczne. Wyda³ tê pracê pod pseudonimem „proroka
Koresha”*.
W swojej drugiej ksi¹¿ce Tweed wyjaœni³, ¿e Ziemia podobna jest do jajka. Ludz-
koœæ ¿yje we wnêtrzu skorupy, która ma 161 kilometrów gruboœci i sk³ada siê z sie-
demnastu warstw. Piêæ wewnêtrznych warstw to strata geologiczne, na których spo-
czywa piêæ warstw mineralnych, a nastêpne siedem sk³ada siê wy³¹cznie z metali.
Nie mo¿na z jednej strony widzieæ drugiej strony skorupy, poniewa¿ atmosfera jest
tak gêsta, ¿e podnosz¹c wzrok nie jesteœmy w stanie dostrzec kontynentów takich jak
Australia, o których wiemy, i¿ znajduj¹ siê po przeciwnej stronie œwiata. Gêstoœæ
atmosfery uniemo¿liwia te¿ dostrze¿enie prawdziwego S³oñca. Zamiast tego Pust¹
Ziemiê oœwietla rodzaj pseudos³oñca bêd¹cego odbiciem pierwowzoru. Kiedy praw-
dziwe S³oñce zwrócone jest ku nam sw¹ ciemn¹ stron¹, powiedzia³ Tweed, tworzy to
z³udzenie wschodz¹cego i zachodz¹cego cia³a niebieskiego, które sprowadza noc.
Ksiê¿yc równie¿ jest tylko odbiciem, lecz Ziemi, zaœ inne planety to jedynie gromada
unosz¹cych siê w powietrzu „zmiennych dysków”. Innymi s³owy, nie s¹ one wcale
cia³ami materialnymi, ale punktami œwietlnymi. Zagadkê nieskoñczonoœci, która tak
d³ugo nie dawa³a mu spokoju, Tweed wyt³umaczy³ teraz z wielk¹ pewnoœci¹ siebie
„faktem”, ¿e poza Pust¹ Ziemi¹ nie ma niczego.
W dalszych rozdzia³ach The Cellular Cosmogony autor bardziej szczegó³owo
opisa³ budowê tzw. cia³ niebieskich, chocia¿ z powodu jego zami³owania do zawi³ego
jêzyka i pseudonaukowych terminów czytelnicy z trudem mogli œledziæ tok rozumo-
wania. Planety opisa³ na przyk³ad jako „sfery substancji skupionych poprzez zderze-
nie doœrodkowych i odœrodkowych nap³ywów ekstraktów”, natomiast komety „sk³a-
da³y siê ze zlepiaj¹cej si³y wywo³anej kondensacj¹ substancji poprzez rozproszenie

* Nie istnieje ¿aden zwi¹zek z Davidem Koreshem (alias Vernonem Howellem) przywódc¹ Ko-
œcio³a Kultu Dawidowego, heretyckiego odga³êzienia Adwentystów Dnia Siódmego, który wierzy³, ¿e
zbli¿a siê koniec œwiata i na wiosnê 1993 roku broni³ siê przez 51 dni, oblegany przez policjê i agentów
FBI w Waco w stanie Teksas. Koresh, ktory twierdzi³, ¿e jest Chrystusem, pope³ni³ wraz z osiemdziesiê-
cioma piêcioma cz³onkami swojej sekty masowe samobójstwo, gdy 19 kwietnia 1993 roku rozkaza³
zamieniæ swoj¹ obwarowan¹ siedzibê w p³on¹ce piek³o.
54 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

kolorowej materii u wejœcia do obwodów elektromagnetycznych, które zamykaj¹ prze-


wody izolacyjne energii s³onecznej i ksiê¿ycowej”.
Na pewno nie bêdzie zaskoczeniem dla czytelnika, ¿e wrogie przyjêcie, z jakim
spotka³a siê ksi¹¿ka Tweeda, doprowadzi³o do tego, i¿ w jednych œrodowiskach uzna-
no go za dziwaka, a w innych nawet za wariata. Nie nale¿a³ on jednak do ludzi, którzy
³atwo daj¹ siê zastraszyæ, i odpowiedzia³ na pewn¹ wyj¹tkowo jadowit¹ recenzjê z god-
n¹ proroka pewnoœci¹ siebie: „Sprzeciw wobec mojej pracy jest tak nierozs¹dny, ab-
surdalny i idiotyczny jak ten, z którym spotka³y siê prace Harveya i Galileusza”. O dzi-
wo, nie porówna³ siê z Johnem Clevesem Symmesem.
Z czasem Tweed zgromadzi³ niewielk¹ grupê zwolenników. Jednak¿e w miarê
jak rós³ jego entuzjazm do kosmogonii komórkowej, coraz bardziej podupada³a jego
praktyka lekarska w Utyce, zw³aszcza kiedy miejscowa plotka nada³a mu miano „zwa-
riowanego doktora”. Zrozpaczona ¿ona Edith opuœci³a go, zabieraj¹c ze sob¹ ich je-
dyne dziecko, Douglasa.
Nie zamierzaj¹c wyrzec siê swojej misji ¿yciowej, Cyrus Tweed porzuci³ medy-
cynê i postanowi³ objechaæ kraj wyg³aszaj¹c odczyty na temat prawdziwej natury
Ziemi. Ówczesne relacje wskazuj¹, ¿e by³ œwietnym mówc¹, którego charyzma szcze-
gólnie przyci¹ga³a kobiety. Do roku 1886 mia³ ju¿ kilkuset zwolenników, g³ównie
kobiety, i wybra³ Chicago na swoj¹ kwaterê g³ówn¹. Tam, w Cottage Grove Avenue,
stworzy³ Koreshan Unity, niewielk¹ spo³ecznoœæ, dla której codziennie prowadzi³
wyk³ady na temat swoich odkryæ. W miarê jak zyskiwa³ coraz to nowych adherentów,
w Chicago zaczê³y pojawiaæ siê afisze g³osz¹ce: „¯yjemy wewn¹trz!”, wyjaœniaj¹ce
filozofiê Tweeda. W 1894 roku artyku³ zamieszczony w „Chicago Herald” oszaco-
wa³ liczbê zwolenników Tweeda na cztery tysi¹ce, dodaj¹c, ¿e „prorok” zgromadzi³
ponad 60 tysiêcy dolarów ze swoich wyk³adów. Pomys³ wydr¹¿onego œwiata mo¿e
byæ dziwaczny, ale nie brakowa³o mu poparcia.
Cyrus Tweed u¿y³ czêœci tych pieniêdzy na wylansowanie periodyku „The Fla-
ming Sword” i w jednym z pierwszych numerów w artykule wstêpnym, pod którym
podpisa³ siê jako „Cyrus Wys³annik Bo¿y”, wyraŸnie okreœli³ liniê pisma:

Poœwiêciliœmy wiele energii i wysi³ku, aby przedstawiæ opinii publicznej do dys-


kusji kwestiê kosmologii koreshañskiej. Z tego te¿ powodu znieœliœmy zuchwa³e drwi-
ny i zaciek³e przeœladowania, z jakimi zawsze spotykaj¹ siê nowe idee, którym prze-
ciwna jest wiêkszoœæ tej¿e opinii – a dzieje siê tak zawsze. G³osiliœmy nasz¹ wiedzê
kosmogologiczn¹ tak uparcie, ¿e a¿ zwolennicy fa³szywej „nauki” poczuli siê nie-
pewnie.

Historia nie zanotowa³a, czy Tweed z czasem uzna³, ¿e nie mo¿e bezpiecznie
kontynuowaæ swojej „misji” w Chicago, w ka¿dym razie w 1894 roku postanowi³
przenieœæ siê wraz ze swymi zwolennikami do spokojniejszego miejsca na wybrze¿u
Florydy. Tutaj, w odleg³oœci 26 kilometrów od Fort Meyers, kupi³ kawa³ek ziemi i og³o-
si³ za³o¿enie nowej spo³ecznoœci zwanej Estero. Tu zamierza³ nadal prowadziæ pracê
nad udowodnieniem tezy, ¿e ludzkoœæ ¿yje wewn¹trz Ziemi. Powiedzia³, i¿ z „czasem
Prorok kosmogonii komórkowej 55

miasto to stanie siê Now¹ Jerozolim¹” i w koñcu stolic¹ œwiata, jak wierzy³, domem
oœmiu milionów wierz¹cych. W rzeczywistoœci mniej ni¿ dwieœcie osób osiedli³o siê
w okolicy pomimo idyllicznego klimatu i piêknego krajobrazu. Prorok wybra³ grupê
zwolenników, którzy mieli mu pomagaæ w dalszej pracy i to w³aœnie ci „naukowcy”
w lipcu 1897 roku przeprowadzili opisany wy¿ej eksperyment, by „udowodniæ”, ¿e
œwiat jest wklês³y na wybrze¿u naprzeciwko dzisiejszej mierz¹cej 11 kilometrów pla-
¿y wyspy Estero. „Uczeni” przy pomocy „rectilineatora” popchnêli drut na odleg³oœæ
prawie 6,5 kilometrów w stronê Florida Keys, a¿ pogr¹¿y³ siê w morzu.
Tweed by³ zachwycony. Opadaj¹ca pod wodê lina by³a dla niego dowodem, ¿e
Ziemia rzeczywiœcie przypomina wielkie jajo. PóŸniejszy artyku³ w „Fort Meyer Jo-
urnal”, którego redaktor z bliska, cynicznie obserwowa³ wspólnotê Koresha, stwier-
dza, ¿e eksperyment ten udowodni³ tylko jedno: i¿ „rectilineator” jest bezu¿yteczny.
Prorok odpowiedzia³ w typowy dla siebie sposób.
„Wiedzieæ o wklês³oœci Ziemi”, napisa³ we „The Flaming Sword”, „to znaæ Boga.
Wiara w wypuk³oœæ Ziemi jest odtr¹caniem Jego i Jego dzie³a. Wszystko, co stoi
w sprzecznoœci z koreshañstwem, nale¿y do antychrysta”.
Mimo obelg, które spada³y na Tweeda i jego pogl¹dy, wspólnota w Koresh nadal
istnia³a. „The Flaming Sword” wychodzi³, nios¹c œwiatu przes³anie o kosmogonii
komórkowej, a prorok zaj¹³ siê pisaniem jeszcze dwóch ksi¹¿ek. Jedna, The Great
Red Dragon: or The Flaming Devil of the Orient (Wielki czerwony smok), by³a roz-
wa¿aniami o przysz³oœci i zosta³a opublikowana dopiero w roku 1909 pod pseudoni-
mem „Lord Chester”, natomiast druga, The Immortal Manhood (Nieœmiertelna ludz-
koœæ) mia³a mieæ k³opotliwe implikacje dla Tweeda.
Niemal od dnia, w którym „prorok” i jego zwolennicy osiedlili siê w Estero, regu-
larnie odwiedza³ ich, obdarzony w³adz¹ szeryfa urzêdnik z Fort Meyers, doœæ wojowni-
czy mê¿czyzna nazwiskiem Jordan, który najwyraŸniej nie znosi³ koreshytów i ich „nie
przemyœlanych” wierzeñ. Dokucza³ kobietom i czêsto wdawa³ siê w k³ótnie z Tweedem,
który by³ od niego ni¿szy o jakieœ 60 centymetrów. Pewnego razu, po jeszcze jednej
sprzeczce, Jordan napad³ przywódcê sekty i ciê¿ko go zrani³. Z dziesiejszej perspekty-
wy wydaje siê, ¿e obra¿enia te przyœpieszy³y œmieræ Cyrusa Tweeda.
„Prorok Koresh” a¿ do dnia swojej œmierci w grudniu 1908 roku g³êboko wierzy³
w s³usznoœæ pogl¹dów na budowê Ziemi. Nadu¿y³ jednak swojej wiarygodnoœci
w ostatniej ksi¹¿ce, The Immortal Manhood. Oœwiadczy³ w niej bowiem, ¿e zmar-
twychwstanie po œmierci jak Chrystus i zabierze swoich wyznawców do nieba. Po
œmierci „proroka” na trzy dni przed Bo¿ym Narodzeniem, rozpoczêto modlitewne
czuwanie nad jego cia³em, które trwa³o a¿ do Nowego Roku. Poniewa¿ jednak nie
dosz³o do „zmartwychwstania”, a wieœci o œmierci Tweeda dotar³y do lekarza urzê-
dowego hrabstwa Lee, którego nadzorowi podlega³o Estero, przyby³ on tam i zasta³
szybko rozk³adaj¹ce siê cia³o. Rozkaza³ natychmiast je pogrzebaæ.
Wyznawcy na miejsce ostatniego spoczynku Tweeda wybrali po³o¿on¹ blisko
brzegu morza wyspê Estero. Na tym malowniczym, piaszczystym, zalesionym skraw-
ku l¹du cia³o umieszczono w betonowym grobowcu, by nie zbezczeœcili go przeciw-
nicy koreshañstwa. W póŸniejszych latach cz³onkowie tej spo³ecznoœci opiekowali
56 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

siê grobowcem z takim samym oddaniem, z jakim nadal wydawali „The Flaming
Sword” (o dziwo, nigdy nie zamieszczono w nim informacji o œmierci jego za³o¿y-
ciela). PóŸniej, wiosn¹ 1921 roku, tropikalny huragan zaatakowa³ wybrze¿a Florydy,
przeora³ wyspê wraz z gigantycznymi falami i roztrzaska³ grobowiec. Nastêpnego
ranka, kiedy burza ucich³a, dwóch zwolenników zmar³ego „proroka” nie znalaz³o ani
œladu miejsca ostatniego spoczynku Cyrusa Reeda Tweeda, ani jego cia³a.
Dzisiaj nadal mo¿na spacerowaæ nad Zatok¹ Estero i wyobra¿aæ sobie Tweeda
i jego zwolenników dokonuj¹cych dziwacznych eksperymentów. W pobli¿u wci¹¿
jeszcze ¿yj¹ ludzie pamiêtaj¹cy kult „Koresha” i malej¹c¹ liczbê jego wyznawców,
którzy wydawali „The Flaming Sword” a¿ do roku 1949, kiedy po¿ar w magazynie
drukarni po³o¿y³ temu kres. Przez ca³y ten czas g³osili oni idee za³o¿yciela sekty z rów-
nym ¿arem, a w 1946 roku ca³y nak³ad poœwiêcili wyjaœnieniu, jak dziêki swym po-
gl¹dom alchemicznym „prorok Koresh” przepowiedzia³ zrzucenie pierwszych bomb
atomowych na Hiroszimê i Nagasaki w ostatnich dniach II wojny œwiatowej. Jednak-
¿e po roku 1949 zapanowa³o milczenie.
Mo¿e wydaæ siê zaskakuj¹ce, ¿e teoria o kosmologii komórkowej zainteresowa-
³a pewn¹ liczbê osób poza Ameryk¹. Wœród nich by³ niemiecki in¿ynier Gustaw Men-
gering z Magdeburga, który zaakceptowa³ pogl¹dy Tweeda i w 1933 roku próbowa³
powtórzyæ jego eksperyment, odbijaj¹c jakiœ obiekt od wklês³ej skorupy Ziemi. U¿y³
jednak do tego rakiety.
W owym czasie technologia rakietowa nadal by³a w powijakach, chocia¿ ludzie
od wielu lat marzyli o lotach w Kosmos. Juliusz Verne na przyk³ad zaproponowa³
„kosmiczne dzia³o” w powieœci Wokó³ Ksiê¿yca (1865), ale dopiero rosyjski nauczy-
ciel Konstanty Cio³kowski (1857-1935) jako pierwszy zaproponowa³ praktyczne
wykorzystanie napêdu rakietowego. W jego dalekowzrocznych pomys³ach – które
opublikowa³ w tym samym czasie, kiedy amerykañscy bracia Orville i Wilbert Wri-
ght dokonywali pierwszych próbnych lotów w Kitty Hawk – widaæ niewielki wp³yw
koncepcji Pustej Ziemi. Na przyk³ad Cio³kowski narysowa³ plan okr¹g³ego statku
kosmicznego, którego za³oga p³ywa³a w powietrzu w jego wnêtrzu, gdy¿ z podziwu
godn¹ dok³adnoœci¹ przewidzia³ stan niewa¿koœci w przestrzeni miêdzyplanetarnej.
W latach 20. XX wieku eksperymenty z rakietami na paliwo p³ynne rozpoczêli
niemal jednoczeœnie Robert Hutchings Goddard w Ameryce, zaœ w Niemczech gru-
pa, w sk³ad której wchodzi³ niejaki Wernher von Braun. Urz¹dzi³ on poligon, który
nazwa³ Raketenflugsplatz, czyli Polem Rakietowym (póŸniej, oczywiœcie, von Braun
i czêœæ jego kolegów zbudowa³a rakiety V-2 kierowane na Wielk¹ Brytaniê w roku
1945, a po zakoñczeniu wojny, gdy wszyscy przenieœli siê do Ameryki, statki ko-
smiczne, które wynios³y ludzi w Kosmos i wyl¹dowa³y na Ksiê¿ycu).
Kiedy Gustaw Mengering dowiedzia³ siê o eksperymentach prowadzonych na Polu
Rakietowym, uzna³, i¿ jest to idealna metoda udowodnienia prawdziwoœci teorii Cyrusa
Tweeda, która przez ostatnie dziesiêæ lat sta³a siê jego obsesj¹. Jako jeden z wybitnych
in¿ynierów w Magdeburgu i cz³onek rady miejskiej, mia³ pewne wp³ywy. U¿y³ ich do
przekonania swych kolegów-radnych, by wypróbowali koncepcjê Pustej Ziemi zmar³e-
go Amerykanina. Doda³, ¿e jeœli teoria ta oka¿e siê prawdziwa, ich miasto stanie siê
Prorok kosmogonii komórkowej 57

s³awne na ca³ym œwiecie. Zaproponowa³ berliñskim eksperymentatorom wystrzelenie


rakiety pionowo w górê. Je¿eli wyl¹duje ona w Australii, oka¿e siê, ¿e Tweed przez
ca³y czas mia³ racjê. Mengering najwidoczniej umia³ przekonywaæ, gdy¿ zim¹ 1932
roku wyruszy³ do Berlina z obietnic¹ poparcia finansowego uzyskan¹ od rady miejskiej
Magdeburga. W Berlinie spotka³ siê z Rudolfem Nebelem, jednym z cz³onków Nie-
mieckiego Towarzystwa Badañ Kosmicznych i przedstawi³ mu swój plan.
Nebel, który póŸniej mia³ prowadziæ badania nad rakietami dla nazistów, nie móg³
omin¹æ takiej okazji. Szybko opracowa³ finansowy plan konstrukcji odpowiedniej
rakiety i ustali³ program startowy. Wprawdzie relacje z przeprowadzonych prób s¹
raczej fragmentaryczne, nie ma jednak w¹tpliwoœci, ¿e Nebel i jego zespó³ wydali
wiele tysiêcy marek wyp³aconych przez radê miejsk¹ Magdeburga usi³uj¹c zbudowaæ
rakietê potê¿niejsz¹ od jej poprzedniczek, która mog³aby przelecieæ wielk¹ odleg³oœæ
w zaproponowanej przez Tweeda wersji Pustej Ziemi.
Zapiski wskazuj¹, ¿e pierwsz¹ próbê przeprowadzono w marcu 1933 roku. Za-
koñczy³a siê ona eksplozj¹ rakiety na rampie startowej. PóŸniej nast¹pi³o jeszcze kil-
ka wybuchów, zanim kolejna próba wystrzelenia rakiety powiod³a siê 9 czerwca tego
roku. Rakieta unios³a siê, lecz dolecia³a tylko do koñca rampy. Podczas nastêpnej
próby, 13 czerwca, pocisk przelecia³ oko³o 2 metrów, nim spad³ na ziemiê. 29 czerw-
ca, kiedy fundusze z Magdeburga ju¿ siê wyczerpa³y, a rada miejska oœwiadczy³a, i¿
wiêcej nic nie przyœle, Mengering z niepokojem patrzy³ na przygotowania do wy-
strzelenia trzeciej rakiety.
Wszyscy wstrzymali oddech, kiedy rakieta odpali³a i zaczê³a wolno sun¹æ po
rampie. Przez kilka sekund rzeczywiœcie wydawa³o siê, ¿e wzleci w b³êkitne niebo
i raz na zawsze rozstrzygnie spór o prawdziwoœæ teorii kosmogonii komórkowej. Nie-
stety, powoli, bardzo powoli, rakieta zmieni³a po³o¿enie z pionowego na poziome
i przelecia³a oko³o 300 metrów, zanim wybuch³a na ziemi. Na szczêœcie skierowa³a
siê w odwrotnym kierunku od miejsca, gdzie sta³ Mengering i obs³uga techniczna.
Pozbawiony pieniêdzy, wyczerpawszy cierpliwoœæ magdeburskich radnych, Men-
gering musia³ porzuciæ projekt. A z powodu katastrofalnego zakoñczenia prób z rakie-
tami równie dobrze mog³o to oznaczaæ koniec tej szczególnej teorii Pustej Ziemi. W rze-
czywistoœci jednak pomys³ ten mia³ podnieœæ siê z upadku na Polu Rakietowym wraz
z dojœciem do w³adzy w Niemczech Adolfa Hitlera. I koncepcjê tê zamierzano wyko-
rzystaæ w sposób, który móg³by ca³kowicie zmieniæ przebieg II wojny œwiatowej…
58 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Hitler i „widmowy wszechœwiat”

P ewnego ranka na pocz¹tku marca 1942 roku by³ego niemieckiego pilota Petera
Bendera, który s³u¿y³ w cesarskich si³ach powietrznych w czasie I wojny œwiato-
wej, przedstawiono cz³owiekowi zajêtemu wtedy prowadzeniem drugiego œwiatowe-
go konfliktu maj¹cego pomœciæ wczeœniejsze poni¿enie jego narodu. Mimo ¿e wów-
czas Adolf Hitler, wódz nazistowskich Niemiec, by³ raczej zaabsorbowany losem
swych oddzia³ów walcz¹cych z Rosjanami na wschodzie, rozkaza³ jednak sprowa-
dziæ Bendera do kwatery g³ównej w Rastenburgu, aby wyt³umaczy³ mu teoriê, która
zyska³a aprobatê kilku wy¿szych oficerów niemieckiej marynarki wojennej i, co znacz-
nie wa¿niejsze, drugiego urzêdnika w pañstwie, marsza³ka Rzeszy Hermana Göringa.
Egzemplarz pracy, w której Bender przedstawi³ tê teoriê, Die Hohl Welt Lehre (Teoria
Pustej Ziemi), le¿a³ otwarty na biurku Hitlera, kiedy jej autor podszed³, podniós³ d³oñ
pozdrawiaj¹c siedz¹cego mê¿czyznê, którego podziwia³ od wielu lat, i czeka³ na roz-
poczêcie jednego z najciekawszych spotkañ ery do dziœ s³yn¹cej z wielu dziwacz-
nych teorii i niesamowitej pseudonauki, jaka rozprzestrzeni³a siê wœród hierarchii
partyjno-pañstwowej Trzeciej Rzeszy.
Cz³owiek t³umacz¹cy teoriê Pustej Ziemi w Rastenburgu, silnie ufortyfikowanej sie-
dzibie Hitlera w lesie w Prusach Wschodnich, w pobli¿u Kêtrzyna w Polsce, mia³ w so-
bie coœ ujmuj¹cego. Twierdzê, oficjalnie nazywan¹ Führerhauptquartier Wolfsschanze
(Kwatera G³ówna Wodza Wilczy Szaniec), wznieœli budowniczowie i in¿ynierowie Führera
w latach 1940-1941, zwracaj¹c specjaln¹ uwagê na pewne elementy mitologiczne i okul-
tystyczne. W pobli¿u sta³a jedna z wielkich twierdz krzy¿ackich, a na terenie kwatery
g³ównej Hitlera znajdowa³ siê cywilny cmentarz i œwiête Ÿród³o ³¹czone ze staro¿ytnymi
mocami magicznymi. Co jeszcze bardziej znamienne, Wilczy Szaniec zbudowano we-
d³ug zasad geomancji i sta³ on w œrodku konfiguracji linii geomantycznych, zwróconej
wprost na pó³nocny wschód, ku Moskwie. Grupa doradców Hitlera, zwolenników okulty-
zmu, wyjaœni³a mu, ¿e w dawnych czasach ludzie u¿ywali takiej w³aœnie konfiguracji do
kierowania ataków psychicznych na swych wrogów. Powiedzieli, i¿ nawet sama nazwa
Rastenburg zwi¹zana jest z liniami geomantycznymi, co czyni zeñ idealne miejsce mocy.
Hitler i „widmowy wszechœwiat” 59

Hitler nie potrzebowa³ dalszych perswazji i uzna³ tê lokalizacjê za odpowied-


ni¹, mimo jej doœæ ponurego wygl¹du i otaczaj¹cych j¹ zalesionych mokrade³. Roz-
kaza³ zbudowaæ kwaterê, która po bunkrze berliñskim mia³a siê staæ najwa¿niejsz¹
w jego pañstwie. Jednak¿e pomimo ca³ej troski i dba³oœci o ezoteryczne szczegó-
³y, to w³aœnie tam w lipcu 1944 roku dokonano zamachu bombowego na ¿ycie
wodza.
Nikt nie przeczuwa³ niczego marcowego poranka, kiedy Hitler opracowywa³ ró¿-
ne dalekosiê¿ne plany dla nowej Europy. Inwazja na Zwi¹zek Radziecki, rozpoczêta
w czerwcu ubieg³ego roku, by³a znów kontynuowana po straszliwej zimie. Przez kil-
ka miesiêcy wojska niemieckie posuwa³y siê wci¹¿ do przodu, a¿ dotar³y na odle-
g³oœæ 129 kilometrów od Moskwy. Lecz na pocz¹tku paŸdziernika spad³ œnieg i w po-
³¹czeniu z wczesnym spadkiem temperatury poni¿ej zera zmusi³ niemieckie si³y
inwazyjne do zatrzymania ataku. Nieprzygotowani do walki w takich arktycznych
warunkach Niemcy – nie mieli bowiem zimowej odzie¿y i nie zamarzaj¹cej broni –
musieli stawiæ czo³o kontrofensywie Armii Czerwonej i modlili siê o wiosnê i szybk¹
odwil¿. Chocia¿ Hitler jeszcze tego nie wiedzia³, do wiosny 1942 roku straty Niem-
ców mia³y wynieœæ 1 168 000 zabitych i rannych. Losy wojny nieub³aganie zaczê³y
siê zmieniaæ na jego niekorzyœæ.
Oczywiœcie zainteresowania Adolfa Hitlera s¹ dobrze znane, jak równie¿ fakt,
i¿ jego marzenia o Tysi¹cletniej Rzeszy opiera³y siê na starogermañskich podaniach
o rasie obdarzonych magiczn¹ moc¹ „nadludzi”, która mia³a pewnego dnia rz¹dziæ
œwiatem. Hitler urodzi³ siê w granicznym austriackim miasteczku Braunau, sk¹d
wywodzili siê s³ynni spirytyœci, jak bracia Willi i Rudi Schneiderowie, którzy po-
siadali zdolnoœci psychokinetyczne pozwalaj¹ce im poruszaæ przedmioty na odle-
g³oœæ. Wed³ug Louisa Pauwelsa i Jacquesa Bergiera, autorów The Morning of the
Magicians (Poranek magików, 1960) Hitler mia³ tê sam¹ mamkê co Willi Schne-
ider. Zarówno Pauwels, jak i Bergier rozwa¿ali przypuszczenie – choæ, trzeba po-
wiedzieæ, niezbyt powa¿nie – czy tamci dwaj nie mogli wyssaæ z jej mlekiem ja-
kichœ tajemniczych mocy! Nieliczni historycy okultyzmu zastanawiali siê te¿, czy
cz³owiek, który póŸniej zosta³ wodzem Niemiec, mia³ jakieœ zdolnoœci prekogni-
cyjne. Nie ma jednak ¿adnych w¹tpliwoœci, ¿e Hitler bez zastrze¿eñ wierzy³ w astro-
logiê i sprawdza³ swój horoskop przed podjêciem ka¿dej wa¿nej decyzji wojsko-
wej lub politycznej. Opinia publiczna wiedzia³a o tym jeszcze przed wybuchem II
wojny œwiatowej, jak wskazuje artyku³ w „Gazette de Lausanne” z 5 kwietnia 1939
roku:

Nikt nie wierzy w astrologiê bardziej ni¿ Herr Hitler. Ka¿dego miesi¹ca pyta o no-
we przepowiednie astrologiczne. To nie przypadek, ¿e wszystkie jego zamachy mia³y
miejsce w marcu. Przed atakiem wybiera najlepsz¹ porê wskazan¹ przez gwiazdy.
A marzec na pewno jest jego najlepszym miesi¹cem…

Je¿eli Peter Bender pragn¹³ idealnej pory, w której móg³by przedstawiæ Hitlero-
wi swoj¹ trwaj¹c¹ ca³e ¿ycie wiarê w Pust¹ Ziemiê i w mo¿liwoœæ wykorzystania jej
60 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

dla dobra niemieckich zmagañ wojennych, nie móg³ sobie wyobraziæ lepszej. Nieco
ponad miesi¹c wczeœniej, 25 stycznia 1942 roku, Hitler mówi³ o mitach i legendach
podczas kolacji, jak zanotowa³ François Genoud w Hitler’s Table Talk (Rozmowy
towarzyskie Hitlera, 1953): „Nic nie przeszkadza nam przypuszczaæ, ¿e mitologia
jest odbiciem rzeczy, które niegdyœ istnia³y i o których ludzkoœæ zachowa³a niejasne
wspomnienia”, powiedzia³ Führer swoim towarzyszom. „Kto wie, jakich odkryæ mo¿na
by dokonaæ, gdybyœmy potrafili zbadaæ zalane teraz przez wodê l¹dy?”
Taki wiêc by³ stan umys³u cz³owieka, któremu Bender przedstawi³ koncepcje, na
jakie natkn¹³ siê podczas I wojny œwiatowej. Od tej pory bez wytchnienia pracowa³
nad ich udowodnieniem.
Niewiele wiadomo o wczesnych latach ¿ycia Petera Bendera. Urodzi³ siê w Ber-
linie, uczêszcza³ na miejscowy uniwersytet, gdzie studiowa³ geografiê i jêzyki obce.
Jako dwudziestopiêciolatek wst¹pi³ do cesarskiego lotnictwa i zdoby³ tam zawód pi-
lota. Po wybuchu I wojny œwiatowej przydzielono go do eskadry znanej jako „Szwa-
dron Œmierci”, któr¹ dowodzi³ znakomity m³ody pilot Herman Göring. Pomimo ca³-
kowicie odmiennych charakterów, obaj m³odzieñcy niebawem zostali bliskimi
przyjació³mi. Razem pe³nili misje nad Francj¹ i obu przypisywano du¿¹ iloœæ zestrze-
leñ. Jednak¿e od tamtej pory kariera Göringa by³a jednym pasmem sukcesów i po
zakoñczeniu wojny w listopadzie 1918 roku uwa¿ano go za najs³ynniejszego ¿yj¹ce-
go niemieckiego pilota wojskowego. PoŸniej zosta³ oblatywaczem u szwedzkiego fa-
brykanta samolotów, poœlubi³ szwedzk¹ arystokratkê Emmy Sonnemann i po powro-
cie do Niemiec wst¹pi³ do niedawno powsta³ej partii nazistowskiej, w której wkrótce
doszed³ do najwy¿szych dostojeñstw i w³adzy w œlad za jej wodzem, Adolfem Hitle-
rem. W czerwcu 1941 roku Göring osi¹gn¹³ szczyt kariery: Hitler mianowa³ go swym
nastêpc¹.
Peterowi Benderowi nie wiod³o siê równie dobrze. Latem 1916 roku, podczas
lotu patrolowego nad Francj¹ – i tym razem nie w towarzystwie swego przyjaciela
Göringa – zosta³ zestrzelony przez francuskiego pilota i ciê¿ko ranny w katastrofie
samolotu. Nastêpne dwa lata spêdzi³ jako jeniec wojenny. NajwyraŸniej Benden nie
uk³ada³ heroicznych planów ucieczki; przyzwyczai³ siê do leniwego ¿ycia w obozie,
odzyskuj¹c powoli zdrowie. Lubi³ jednak czytaæ i chwyta³ wszystko, co mia³o zwi¹-
zek z jego zainteresowaniami geograficznymi. Poniewa¿ móg³ czytaæ po angielsku,
mia³ wiêkszy wybór ni¿ pozostali jeñcy wojenni. Pewnego dnia wœród stosów ksi¹-
¿ek i czasopism znalaz³ kilka egzemplarzy „The Flaming Sword” Cyrusa Tweeda.
Natychmiast zafascynowa³a go koncepcja rodzaju ludzkiego ¿yj¹cego wewn¹trz Pu-
stej Ziemi, a nie na jej powierzchni, i zastanawia³ siê nad ka¿dym s³owem. Nadal
roztrz¹sa³ teoriê Tweeda, kiedy odzyska³ wolnoœæ po zawieszeniu broni, tu¿ przed
Bo¿ym Narodzeniem 1918 roku.
Po powrocie do Berlina, Bender znów spotka³ siê ze swoim starym przyjacielem
Hermanem Göringiem i chocia¿ obaj czuli, ¿e s¹dzone s¹ im odmienne losy, przyrze-
kli sobie, i¿ bêd¹ utrzymywaæ ze sob¹ kontakt. Pomimo wszystkich zarzutów, jakimi
go obci¹¿ono, Göring bez w¹tpienia by³ wiernym przyjacielem i dotrzyma³ s³owa
danego dawnemu towarzyszowi broni.
Hitler i „widmowy wszechœwiat” 61

Z powodu odniesionych na wojnie ran Benderowi trudno by³o znaleŸæ pracê,


ale wreszcie zdoby³ skromnie op³acan¹ posadê urzêdnika pañstwowego. Nadal zaj-
mowa³ siê koncepcjami Tweeda i w wolnych chwilach napisa³ szereg artyku³ów dla
czasopism okultystycznych, podaj¹c w³asn¹ interpertacjê Pustej Ziemi. PóŸniej roz-
win¹³ j¹ w kilku broszurach i ksi¹¿kach. We wszystkich zachêca³ do radykalnej
zmiany wizji œwiata. Twierdzi³, ¿e nie jest to teoria, lecz doktryna – Die Hohl Welt
Lehre.
Bender by³ teraz przekonany, ¿e w rzeczywistoœci Wszechœwiat jest ca³kiem ma³y.
Wierzy³, i¿ ludzie ¿yj¹ na wewnêtrznej przestrzeni pustego globu takiej samej wiel-
koœci, jak¹ podawa³a ortodoksyjna geografia, ale otoczonego tward¹ ska³¹ ci¹gn¹c¹
siê w nieskoñczonoœæ. Mieszkañcy nie spadaj¹ z tej powierzchni dziêki pewnym ro-
dzajom promieniowania s³onecznego. Wszêdzie wokó³ znajduje siê warstwa powie-
trza siêgaj¹ca 74 kilometrów w górê, coraz bardziej siê przerzedzaj¹ca, by staæ siê
pró¿ni¹ w samym œrodku globu. W tej przestrzeni wisi S³oñce – rozgrzana do czer-
wonoœci skalna kula znacznie mniejsza ni¿ uwa¿aj¹ naukowcy, maj¹ca zaledwie 322
kilometry œrednicy, Ksiê¿yc, równie¿ mniejszy ni¿ zak³adano – oraz to, co Bender
nazywa³ „Widmowym Wszechœwiatem”. By³a to masa niebieskoszarych gazów, przez
które przeœwieca³y maleñkie punkty œwietlne, zwane przez ludzi gwiazdami, choæ
wcale nie s¹ one dalekimi cia³ami niebieskimi. Noc zapada wtedy, gdy te gazy prze-
p³ywaj¹ przed S³oñcem; natomiast ich cieñ powoduje zaæmienia Ksiê¿yca. Tak Peter
Bender wyjaœnia³ to, co, jak twierdzi³, pokolenia astronomów „udawa³y”, ¿e widz¹
przez teleskopy.
Bendera zapytano jednak, dlaczego mieszkaniec Drezna nie móg³ spojrzeæ w nie-
bo i dostrzec Pekinu? To ca³kiem proste, odpar³. Œwiat³o nie mknie po linii prostej,
lecz po mocno zagiêtej krzywej i wraca na powierzchniê Ziemi po kilku kilome-
trach. Zjawisko to z kolei daje fa³szywe wra¿enie horyzontu. Bender utrzymywa³
te¿, ¿e ró¿ne d³ugoœci fal wêdrowa³y po ró¿nych krzywych. Na koñcu Die Hohl
Welt Lehre stwierdza³, i¿ ludzie s¹ jedynymi istotami rozumnymi ¿yj¹cymi w pu-
stym œwiecie, który siê nie porusza. Ludzkoœæ jest tak zamkniêta i chroniona, jak
dziecko w ³onie matki.
Mo¿e wydawaæ siê zaskakuj¹ce, ¿e Göring ze swoj¹ wielk¹ pych¹, ¿¹dz¹ bogac-
twa i z³upionych dzie³ sztuki – nie wspominaj¹c ju¿ o bezwzglêdnoœci, z jak¹ popie-
ra³ sprawê Hitlera, co zjedna³o mu przydomek „z³ego geniusza nazizmu” – wzi¹³ tak¹
teoriê ca³kiem serio. Lecz darzy³ Bendera szczer¹ przyjaŸni¹, a przede wszystkim by³
cz³owiekiem nigdy nie odrzucaj¹cym ¿adnej idei, w której mog³o kryæ siê choæby
ŸdŸb³o prawdy. Kiedy Peter Bender skontaktowa³ siê z kadr¹ oficersk¹ niemieckiej
marynarki wojennej i wyjaœni³, w jaki sposób Pusta Ziemia mog³aby byæ dla nich
u¿yteczna, Göring przypuszczalnie cieszy³ siê, ¿e ma w tym swój udzia³. W ka¿dym
razie jego wrodzony instynkt do intryg dawno temu nauczy³ go, i¿ w kontrowersyj-
nych sprawach zawsze dobrze jest zaj¹æ postawê wyczekuj¹c¹. PóŸniejsze badania
wykaza³y, ¿e mimo cynizmu Göringa w wielu sprawach, nie by³ on uodporniony na
okultyzm. Jego ¿ona Emmy twardo wierzy³a w astrologiê i od roku 1938, podobnie
jak Hitler, regularnie radzi³a siê jasnowidza, doktora Augustusa Heermana, który
62 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

dawa³ jej rady w sprawach osobistych, informowa³ o przebiegu wojny i sposobach


wp³ywania na los mê¿a.
Zanim naziœci doszli do w³adzy, niemiecka marynarka wojenna znajdowa³a siê na
dalekim koñcu armii, gdy¿ traktat wersalski ograniczy³ liczbê marynarzy i okrêtów. Nic
wiêc dziwnego, ¿e po zawarciu przez Hitlera niemiecko-angielskiego traktatu o marynar-
ce wojennej w 1935 roku, wy¿si oficerowie marynarki stali siê jego ¿arliwymi zwolenni-
kami. Bo chocia¿ tylko w niewielkim stopniu z³agodzono restrykcje na³o¿one na niemiec-
k¹ flotê wojenn¹, to pozwolono Niemcom na wyszkolenie prawie nieograniczonej liczby
marynarzy oraz na posiadanie ³odzi podwodnych. Kiedy Hitler posun¹³ siê dalej i nakaza³
ponowne uzbrojenie marynarki wojennej, ich zachwyt dos³ownie siê podwoi³ – i oczywi-
œcie byli dobrze przygotowani do walki, kiedy w roku 1939 wybuch³a wojna.
Wiêc jak to siê sta³o, ¿e stare wilki morskie z niemieckiej floty wojennej uzna³y
doktrynê Petera Bendera o Pustej Ziemi za coœ praktycznego, co mog³o im siê przy-
daæ? Wydaje siê, ¿e jego argumenty by³y bardzo powa¿ne i rzeczowe.
Bender zgodzi³ siê z ich filozofi¹, ¿e najtrudniejszym zadaniem ka¿dego dowód-
cy na morzu jest okreœlenie, gdzie mog¹ siê znajdowaæ nieprzyjacielskie okrêty. Od
wieków tylko obserwacje umo¿liwia³y spe³nienie tego wymagania. Wynalezienie sa-
molotu, a potem radaru, na pewno pomog³o w rozwi¹zaniu problemu, ale go nie zli-
kwidowa³o. Samolotom zwiadowczym trudno jest dostrzec statek na rozleg³ym oce-
anie, zaœ dzia³anie radaru ogranicza siê do obszaru, który mo¿e on skanowaæ. Ale,
oœwiadczy³ Bender, gdyby zasiêg radaru mo¿na w jakiœ sposób powiêkszyæ do tysiê-
cy kilometrów zwracaj¹c anteny w stronê nieba, a nie horyzontu, to co wtedy? Je¿eli
teoria Pustej Ziemi jest prawdziwa, fale radarowe bêd¹ siê odbijaæ od wnêtrza globu
i s³aæ sygna³y na indykator katodowy, tworz¹c w ten sposób obraz miejsca, w którym
mog¹ siê czaiæ nieprzyjacielskie okrêty.
Bender namawia³ oficerów marynarki, a póŸniej i Hitlera podczas spotkania w Ra-
stenburgu, do przeprowadzenia eksperymentów z pomoc¹ radaru, by potwierdziæ jego
teoriê. Proponowa³ oprzeæ je na doœwiadczeniu, które Tweed zrobi³ na Florydzie,
a Mengering nie zdo³a³ zakoñczyæ w Berlinie. Oœwiadczy³ jednak, ¿e to, co on sam
ma na myœli, na pewno podzia³a.
Historia nie mówi nam nic o pierwszej reakcji Hitlera na wyjaœnienia Bendera.
Wiemy jednak, ¿e wyda³ rozkaz przeprowadzenia takich eksperymentów w najwiêk-
szej tajemnicy, pod nadzorem sztabu generalnego admiralicji na ba³tyckiej wyspie
Rugii, oddalonej od brzegu o 483 kilometry. Dziwnym zrz¹dzeniem losu by³o to
miejsce maj¹ce takie samo okultystyczne znaczenie jak Rastenburg.
Rugia, któr¹ dzisiaj najlepiej pamiêta siê jako miejsce, gdzie Niemcy zbudowali
i wypróbowywali rakiety V-1 i V-2, w staro¿ytnoœci by³a pogañskim sanktuarium,
w którym dokonywano przywo³uj¹cych moc obrzêdów. S³ynna legenda opowiada,
jak król Waldemar I z Danii, obawiaj¹c siê mocy mieszkañców Rugii, poprowadzi³
przeciwko nim krucjatê w 1168 roku i zrówna³ z ziemi¹ ich œwi¹tynie. Podczas swej
licz¹cej wiele wieków historii „œwiêt¹ wyspê”, jak j¹ czasami nazywano, okupowali
Duñczycy, Szwedzi i Francuzi, a¿ wreszcie wpad³a w rêce Niemców po obaleniu
Napoleona w 1815 roku.
Hitler i „widmowy wszechœwiat” 63

Ze wzglêdu na zwi¹zki ze staro¿ytnoœci¹ i bohaterami z przesz³oœci partia nazi-


stowska wybra³a Rugiê jako miejsce na pomnik m³odzie¿y hitlerowskiej. Œwi¹tyniê tê,
oficjalnie wzniesion¹ dla uczczenia pamiêci Hansa Mallona, cz³onka Hitlerjugend, za-
bitego w roku 1931, zbudowano z grubo ciosanych granitowych bloków i pokryto tra-
dycyjn¹ s³omian¹ strzech¹; w œrodku znajdowa³ siê masywny monolityczny o³tarz. Kie-
dy ktoœ wszed³ do ciemnego wnêtrza, oœwietlonego tylko œwiat³em dziennym s¹cz¹cym
siê przez w¹skie okna, mia³ wra¿enie, jakby cofn¹³ siê w czasie o tysi¹ce lat do dni
pogañskich mitów.
To w³aœnie na tê wyspê, z jej wci¹¿ obecn¹ atmosfer¹ staro¿ytnego mistycyzmu,
miesi¹c po spotkaniu Bendera z Hitlerem, przyby³a grupa niemieckich ekspertów do
spraw radia, radaru i fotografii, aby zweryfikowaæ jego teoriê. Byli wyposa¿eni w osi¹-
galne w Niemczech najnowsze zdobycze techniki, specjalnie œci¹gniête z ca³ej Rze-
szy. Kierowa³ nimi doktor Heinz Fisher, g³ówny niemiecki ekspert od promieni pod-
czerwonych, którego oderwano od niezwykle wa¿nej dla kraju pracy nad systemem
obronnym. Fisher nie by³ z tego zadowolony. Jak powiedzia³ póŸniej, sam pomys³
wydawa³ mu siê dziwaczny. Otrzymawszy jednak rozkaz od pewnego cz³onka sztabu
Hitlera, by zawiesi³ swoje badania i zameldowa³ siê w Berlinie „dla natychmiastowe-
go przydzia³u”, musia³ go pos³uchaæ.
Pewnego piêknego, jasnego poranka w drugim tygodniu kwietnia doktor Fisher
i jego zespó³ rozpoczêli próby zgodnie z instrukcjami. Eksperymentalny przyrz¹d
emituj¹cy promienie podczerwone umieszczono w pobli¿u pó³nocnego krañca Rugii
i skierowano w niebo pod k¹tem 45 stopni. Fisher, którego dok³adnie poinformowa-
no o koncepcji Bendera, postanowi³ nie dzieliæ siê t¹ wiedz¹ z innymi naukowcami
i technikami: nikt z nich nie wiedzial, dlaczego przeprowadzaj¹ ten niezwyk³y ekspe-
ryment. Kiedy zespó³ Fishera pracowa³, wokó³ terenu badañ rozmieszczono agentów
SS, aby zapewniæ utrzymanie wszystkiego w tajemnicy; ¿o³nierze patrolowali te¿
wybrze¿e, by strzec go przeciwko nieoczekiwanej ingerencji przyjació³ lub wrogów.
Przez ca³kowicie nierzeczywisty tydzieñ zespó³ Fishera obs³ugiwa³ aparaturê przez
dwadzieœcia cztery godziny na dobê. Zawsze mieli wra¿enie, ¿e kieruj¹ j¹ w stronê,
z której, jak siê zdawa³o, nic nie mo¿na by³o wykryæ. Codziennie dokonywano wszyst-
kich mo¿liwych regulacji przyrz¹du, by mieæ pewnoœæ, ¿e dobrze dzia³a, notuj¹c jed-
noczeœnie starannie otrzymane dane. Wszystko to zakoñczy³o siê… niczym.
Oczywiœcie Fisher wiedzia³, co te próby mia³y wykazaæ. Je¿eli Bender siê nie
myli³, wówczas mkn¹ce po linii prostej promienie podczerwone „odskoczy³yby” od
Pustej Ziemi i zlokalizowa³yby wszystko, co znajduje siê za horyzontem. Ich cele
stanowi³a brytyjska flota, która mia³a przebywaæ w Scapa Flow na Orkadach. Fisher
przyzna³ te¿, ¿e jeœli w teorii Bendera jest choæ ŸdŸb³o prawdy, podczas tych prób
aparatura powinna odebraæ sygna³y z jednej ósmej powierzchni Ziemi i zapewniæ
Hitlerowi olbrzymi¹ przewagê w realizacji planów, które przygotowywa³: ofensywy
na wszystkich frontach. Lecz po siedmiu dniach spêdzonych na Rugii, kiedy nie uj-
rzano ani jednego punkciku, Fisher przerwa³ eksperyment i przygotowa³ raport dla
sztabu generalnego admiralicji. Jak napisa³, nie móg³ siê doczekaæ, a¿ opuœci wyspê
i wróci do swojej powa¿nej pracy.
64 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Nieudane testy i dalszy los g³ównych bohaterów tego dramatu pozosta³y tajemni-
c¹ a¿ do koñca wojny. W 1946 roku profesor Gerard Kuiper z obserwatorium na Mount
Palomar us³ysza³ o ciekawych wydarzeniach na Rugii i po dog³êbnych badaniach na-
pisa³ artyku³ do popularnonaukowego czasopisma „Popular Astronomy”. Stwierdzi³
w nim, ¿e:

Wy¿si oficerowie niemieckiej admiralicji i lotnictwa wierzyli w teoriê Pustej


Ziemi. Uwa¿ali, ¿e mo¿e ona okazaæ siê u¿yteczna do lokalizacji brytyjskiej floty
wojennej poniewa¿ wklês³oœæ Ziemi u³atwi dalekosiê¿ne obserwacje z pomoc¹ pro-
mieni podczerwonych, które s¹ mniej zakrzywione ni¿ fale œwiat³a widzialnego.

Profesor Kuiper odkry³ te¿, ¿e cz³owiek, który kierowa³ tymi próbami, doktor Heinz
Fisher, prze¿y³ wojnê i w 1945 roku przeniós³ siê do Ameryki, gdzie wraz z grup¹ in-
nych sprowadzonych z Niemiec uczonych pomaga³ w rozwoju broni atomowej. Kiedy
zapytano go o jego pobyt na Rugii, odpar³ po prostu: „Naziœci zmusili mnie do robienia
zwariowanych rzeczy, które bardzo mi przeszkadza³y w moich badaniach”.
Historia ta jednak nie koñczy siê w tym miejscu. W 1957 roku stacja badawcza
armii amerykañskiej w Dayton w stanie Ohio oœwiadczy³a, ¿e pracuje nad bomb¹
wodorow¹ zdoln¹ wytworzyæ temperaturê miliona stopni. Wœród wybitnych specjali-
stów uczestnicz¹cych w tym zdumiewaj¹cym programie by³… doktor Fisher. Krew
w ¿y³ach mrozi myœl, ¿e gdyby nie skierowano go do prac nad Pust¹ Ziemi¹ i pozwo-
lono mu kontynuowaæ inne badania, Hitler móg³by zyskaæ znacznie lepsz¹ broñ, za-
nim alianci spowodowaliby jego upadek.
Niepowodzenie na Rugii drogo kosztowa³o Petera Bendera. Hitler, który nigdy
nie tolerowa³ niepowodzeñ, kaza³ umieœciæ autora Die Hohl Welt Lehre w obozie kon-
centracyjnym. Kiedy us³ysza³ o tym Göring, zrozumia³, ¿e nic nie mo¿e zrobiæ dla
ratowania kolegi. Beneder jeszcze raz znalaz³ siê za drutami – ale tym razem nawet
nie pozwalano mu na szukanie pociechy w ksi¹¿kach lub w czasopismach. Ostatnie
lata ¿ycia spêdzi³ w nêdzy, podupadaj¹c na zdrowiu, wyszydzany przez innych wiêŸ-
niów. Zmar³ zim¹ 1944 roku. Lecz nawet na ³o¿u œmierci Peter Bender nie wyrzek³ siê
swoich wierzeñ o Pustej Ziemi.
Zreszt¹ teoria „Widmowego Wszechœwiata” nie umar³a razem z nim. Testy przepro-
wadzone w kwietniu 1942 roku nie by³y tak beznadziejne, jak wtedy uznano. Nigel Pen-
nick zwróci³ na to uwagê w ksi¹¿ce Hitler’s Secret Sciences (Tajne nauki Hitlera, 1981):

Eksperymenty z promieniami podczerwonymi na Rugii nie zawiod³y ca³kowicie,


gdy¿ sta³y siê podstaw¹ systemu wykrywania okrêtów, który Niemcy usi³owali zain-
stalowaæ w Cieœninie Gibraltarskiej, by monitorowaæ alianckie transporty. W ostat-
nich latach II wojny œwiatowej na Rugii znajdowa³a siê stacja radarowa œledz¹ca
pociski rakietowe wystrzeliwane z Pennemünde.

Nazwisko Petera Bendera równie¿ przetrwa³o. W 1948 roku pewien niemiecki


zwolennik Die Hohl Welt Lehre, Karl E. Neupart, wyda³ seriê ulotek, w których stwier-
Hitler i „widmowy wszechœwiat” 65

dza³, ¿e wierzy w ¿ywotnoœæ tej doktryny i geniusz jej orêdownika. Egzemplarze tych
ulotek nadal kr¹¿¹ wœród ma³ej grupy Europejczyków, którzy wierz¹, jak Bender, ¿e
nasz œwiat jest kul¹ uwiêzion¹ w litej skale; ksi¹¿kê Neuparta Geokosmos (1953)
uwa¿a siê za najwa¿niejsze opracowanie tego tematu. W latach 50. w Garmisch-Par-
tenkirchen w Niemczech powsta³o Stowarzyszenie Badañ Geokosmicznych, które
ponownie przyjê³o teorie Tweeda i jego nastêpców oraz opublikowa³o w³asn¹ mapê
wydr¹¿onego globu.
Najwa¿niejszym punktem programu Stowarzyszenia Badañ Geokosmicznych by³o
twierdzenie, ¿e Ziemia rozci¹ga siê nieskoñczenie we wszystkie strony. Nie ma ukry-
tego centralnego s³oñca, ale znane wszystkim S³oñce, które w po³owie jest jasne i w po-
³owie ciemne. S³oñce to jest stacjonarne, natomiast wnêtrze Ziemi obraca siê w ci¹gu
24 godzin, powoduj¹c nastanie nocy i dnia. W jednej ze swych publikacji stowarzy-
szenie oœwiadczy³o tonem, który na pewno zyska³by uznanie Tweeda: „Ludzkoœæ mo¿e
tylko na tym zyskaæ, jeœli uzna, ¿e ¿yje w zamkniêtej przestrzeni i ¿e jednoczeœnie
tkwi w Kosmosie”.

Ziemia jako pusty w œrodku glob wed³ug Niemieckiego Stowarzyszenia Badañ Geokosmicznych

Powróæmy jednak do eksperymentów na Rugii. Wprawdzie oznacza³y one defi-


nitywny koniec zainteresowania Hitlera teori¹ Pustej Ziemi, nigdy jednak nie opu-
œci³o go obsesyjne zami³owanie do okultyzmu. To, jak wykaza³a historia, przyczyni³o

5 – Tajemnica Pustej Ziemi


66 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

siê do jego ostatecznego upadku. Jednak¿e opowieœci o Pustej Ziemi nie odstêpo-
wa³y Hitlera i innych dostojników Trzeciej Rzeszy a¿ do koñca wojny. Jedna z nich
dotyczy grupy nazistów, którzy przygotowali „Operacjê Odessa”, by u³atwiæ so-
bie ucieczkê z Niemiec, kiedy sta³o siê jasne, ¿e wszystko stracone. Jeden z pla-
nów przewidywa³, ¿e flota ³odzi podwodnych zabierze Hitlera i jego najbli¿szych
wspó³pracowników do bazy umieszczonej pod czap¹ lodow¹ na biegunie po³u-
dniowym. Tam byliby bezpieczni i mo¿e mieliby czas na zbadanie informacji o wej-
œciu do œwiata podziemnego. Oczywiœcie nie taki romantyczny los przypad³ Hitle-
rowi w udziale, ale nêdzna, samobójcza œmieræ w oblê¿onym bunkrze w sercu
Berlina.
Ciekawe post scriptum do tej historii zaprowadzi nas ca³kiem naturalnie do na-
stêpnego wielkiego wydarzenia w zagadce Pustej Ziemi. W 1938 roku Hitler wys³a³
trzy samoloty do Antarktyki, gdzie mia³y one przelecieæ nad obecn¹ Ziemi¹ Królowej
Maud. Ich za³ogom polecono za³o¿yæ bazê, a potem upuœciæ chor¹giewkê ze swasty-
k¹ nad tym terytorium i obj¹æ je w posiadanie w imieniu Niemiec. Mia³o siê nazywaæ
Neue Schwabenland (Nowa Szwabia).
Z dzisiejszej perspektywy wydaje siê oczywiste, ¿e Hitler by³ czêœciowo zainte-
resowany dodaniem nowych ziem do swego imperium i czêœciowo tym, co siê dzia³o
w tych dalekich stronach.
Albowiem w Niemczech snuto spekulacje o „zaginionych miastach” na Antark-
tydzie, w zdumiewaj¹cy sposób ogrzewanych przez wykorzystanie aktywnoœci wul-
kanicznej. Niemieccy archeolodzy kierowali ekspedycjami na ten zamarzniêty konty-
nent w latach 1873, 1901 i 1911, a wzrost zainteresowania staro¿ytnymi mitami w erze
Hitlera – zw³aszcza tymi, które mówi³y, ¿e obszar bieguna po³udniowego móg³ nie-
gdyœ stanowiæ czêœæ Atlantydy – przygotowa³ grunt dla dodatkowych misji badaw-
czych.
Niestety, nie ma ¿adnych œwiadectw Ÿród³owych o tym, co siê sta³o z tymi Niem-
cami i z ich misj¹. Kr¹¿¹ pog³oski o za³o¿eniu tam tajnej bazy U-bootów, która dzia-
³a³a a¿ do koñca wojny. Nie ma jednak dowodów, ¿e niemieccy badacze odkryli co-
kolwiek w tym osnutym legendami kraju, choæ Nigel Pennick znacz¹co skomentowa³
ów epizod:

Mo¿e ta najdalej na po³udnie po³o¿ona nazistowska baza by³a ostatnim przyczó³-


kiem Trzeciej Rzeszy? Kilka lat po jej upadku ekspedycja wojskowa pod wodz¹ admi-
ra³a Byrda opuœci³a Stany Zjednoczone i skierowa³a siê w³aœnie na to terytorium,
które teraz nale¿y do Norwegii. Meldunki o stratach lotnictwa amerykañskiego stwier-
dza³y otwarcie: „zniszczone przez nieprzyjaciela”. S³ynny teraz lot Byrda, który, jak
siê mówi, znalaz³ siê nad nie objêtym mapami obszarem bêd¹cym wejœciem do „œwia-
ta wewnêtrznego” Pustej Ziemi, odby³ siê w³aœnie wtedy. Mo¿e kontynuowa³ on ba-
dania nazistów, gdy¿ ich zainteresowanie teori¹ Pustej Ziemi jest dobrze znane. Na-
wet jeœli nie dotar³ nad nie znane ziemie, zniekszta³cona relacja o jego podró¿y do
Pustej Ziemi mog³a zrodziæ siê pod wp³ywem nazistowskich dokumentów zdobytych
podczas tej ekspedycji.
Hitler i „widmowy wszechœwiat” 67

W rzeczywistoœci od dnia, w którym Pennick napisa³ te s³owa, wysz³o na jaw


znacznie wiêcej dowodów œwiadcz¹cych, ¿e admira³ Richard Byrd rzeczywiœcie
wlecia³ do œwiata wewnêtrznego. Dowody te zawarte s¹ w jego dziennikach po-
k³adowych i w pamiêtnikach, a niektóre z nich do niedawna by³y okryte tajemni-
c¹. Opisuj¹ one podró¿ równie interesuj¹c¹, jak podobna morska wêdrówka Olafa
Jansena.
68 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Tajny dziennik pok³adowy


admira³a Byrda

C i, którzy spotkali kontradmira³a Richarda Byrda, opisywali go jako typowego,


ca³kowicie amerykañskiego bohatera. Wysoki, przystojny, z jasnymi, krêconymi
siê w³osami, czêsto œmia³ siê i uœmiecha³. Ten mi³oœnik przygód nigdy nie ustêpowa³
przed wyzwaniem i zawsze skromnie mówi³ o swoich dokonaniach, choæ doskonale
zdawa³ sobie sprawê ze znaczenia reklamy dla realizacji w³asnych celów. Jako znako-
mity oficer marynarki i doskona³y pilot nie mia³ jednak wybuja³ej wyobraŸni: prze-
stworza morza i nieba, w których spêdzi³ czêœæ ¿ycia kszta³tuj¹c¹, jego charakter,
wybi³y mu to z g³owy. By³ prostolinijny we wszystkim, co robi³, inspirowa³ wszyst-
kich, którymi dowodzi³, i precyzyjnie opisywa³ swoje prze¿ycia, choæby najdziwniej-
sze. Bêd¹c ju¿ marynarzem i lotnikiem, Byrd sta³ siê te¿ podró¿nikiem-badaczem
i dzisiaj najlepiej pamiêta siê jego dalekosiê¿ne loty nad Atlantykiem, jego dobrze
zorganizowane wyprawy na Antarktydê i fakt, ¿e prze¿y³ samotnie ca³¹ zimê w pobli-
¿u bieguna po³udniowego – jednym s³owem, wszystkie wyczyny, które dostarczy³y
bezcennych informacji dla jego nastêpców.
A przecie¿ ten wytrzyma³y i pomys³owy cz³owiek, który na w³asnej skórze od-
czu³ wp³yw skrajnoœci klimatycznych na krañcach Ziemi, jest inn¹ kluczow¹ postaci¹
w zagadce Pustej Ziemi. Albowiem Ÿród³a wskazuj¹, ¿e admira³ Byrd dwukrotnie
wlecia³ do „œwiata wewnêtrznego” przez bieguny i pozostawi³ opis swoich prze¿yæ,
który jest równie zadziwiaj¹cy jak relacja Olafa Jansena, choæ opowiedziany z ca³-
kiem innej perspektywy.
Swoje pe³ne niebezpieczeñstw ¿ycie badacza i podró¿nika Richard Evelyn Byrd
opisa³ w prosty, racjonalny sposób w swych dwóch ksi¹¿kach Discovery (Odkrycie,
1935) i Alone (Samotny, 1938). Lecz historia jego zdumiewaj¹cych lotów w Arktyce
i nad Antarktyd¹ wci¹¿ owiana jest tajemnic¹ i pe³na pytañ bez odpowiedzi. Dzien-
nik pok³adowy z tych lotów pozostaje „niedostêpny” mimo wielokrotnie powtarza-
nych próœb do nowojorskiego urzêdu Naval Research. Po œmierci Byrda w 1957 roku,
pamiêtnik, w którym opisa³ inne dziwne prze¿ycia podczas przelotów nad strefami
polarnymi, zabra³o US Naval Intelligence Bureau w Waszyngtonie i utajni³o przed
Tajny dziennik pok³adowy admira³a Byrda 69

uczonymi oraz opini¹ publiczn¹. Jednak¿e dziêki pomocy pewnego kolegi-badacza


Pustej Ziemi zdoby³em wyj¹tki z najwa¿niejszych fragmentów obu dokumentów, które
pozosta³y tajemnic¹ przez prawie pó³ wieku. Ich zawartoœæ, jak siê pañstwo przeko-
nacie, zdumiewa.
Byrd urodzi³ siê w Winchester w Wirginii 25 paŸdziernika 1888 roku i po skoñ-
czeniu University of Virginia oraz US Naval Academy nauczy³ siê lataæ w bazie si³
powietrznych marynarki amerykañskiej w Pensacola na Florydzie. Pocz¹tkowo od-
bywa³ loty treningowe na hydroplanach – co prowadzi³o do klêski spor¹ liczbê m³o-
dych pilotów – ale Byrd przetrzyma³ wszystko i zdobywszy odpowiednie kwalifika-
cje, s³u¿y³ z wyró¿nieniem podczas I wojny œwiatowej. PóŸniej odegra³ wa¿n¹ rolê
w rozwoju przyrz¹dów nawigacyjnych do podró¿y transatlantyckich i rozpocz¹³ ka-
rierê polarnika w roku 1924, kiedy zosta³ dowódc¹ ma³ej eskadry lotniczej marynarki
amerykañskiej wys³anej do zbadania zachodniej Grenlandii. Wzbudzi³o to w nim
ambicjê, by jako pierwszy cz³owiek przelecieæ nad biegunem pó³nocnym. 9 maja
1926 roku wylecia³ w trzysilnikowym monoplanie Fokker-3 z Kings Bay na Spitsber-
genie. Wtedy w³aœnie spojrza³ z góry na obszar, z którym jego imiê mia³o na zawsze
pozostaæ nierozerwalnie z³¹czone. Jego póŸniejszy opis tego lotu w ksi¹¿ce Skywar
(Podniebna wojna, 1928) jest brzemienny we wnioski:

Nieznane znajdowa³o siê przed nami, przez godzinê przelatywaliœmy przez nie-
zbadane obszary o powierzchni prawie 16 tysiêcy kilometrów kwadratowych i do-
œwiadczaliœmy nie daj¹cego siê z niczym porównaæ zadowolenia z poszukiwañ nowe-
go l¹du. Czas i przestrzeñ znalaz³y siê w stanie kompletnego rozgardiaszu, gdy
zbli¿yliœmy siê do bieguna... i tu, i tam, zamiast napieraj¹cych na siebie pól lodo-
wych, ujrzeliœmy w¹ski „kana³” z zielonkawoniebiesk¹ wod¹ na tle bieli œniegu. Raz,
na chwilê, pomyli³em dalek¹, niewyraŸn¹, nisko wisz¹c¹ nad ziemi¹ chmurê z górski-
mi szczytami odleg³ego l¹du.

Co w rzeczywistoœci zobaczy³ Byrd tego majowego dnia? Otwarta, wolna od lodu


woda by³a z pewnoœci¹ zaskoczeniem, ale dojrza³ on te¿ przelotnie poza biegunem
coœ, czego nigdy dot¹d nie widziano, a tylko wspominano od staro¿ytnoœci. Bez wzglê-
du na to, po powrocie do Stanów Zjednoczonych sta³ siê bohaterem narodowym,
mianowano go kontradmira³em i przyznano mu US Congregational Medal of Hono-
ur. Jednak¿e niektóre autorytety uzna³y, ¿e punkt kulminacyjny jego lotu móg³ byæ
iluzj¹, jak wyjaœnia Richard Montague w Oceans, Poles and Airmen (Oceany, biegu-
ny i lotnicy, 1981): „Na pocz¹tku lat 70. zrodzi³y siê w¹tpliwoœci co do tych zapisków
i do twierdzenia Byrda, ¿e w ogóle dotar³ do bieguna”.
Czy jest to pierwsza aluzja do spisku maj¹cego na celu ukrycie tego, co zobaczy³
lotnik? Byrd ze swej strony nigdy nie w¹tpi³ w niezwyk³e zjawiska, których by³ œwiad-
kiem i zawsze o nich pamiêta³ podczas nastêpnych wypraw polarnych.
Jesieni¹ 1928 roku, po „rozgrzewaj¹cym” locie przez Atlantyk ze wschodu na
zachód w czerwcu 1927 roku, Byrd og³osi³, ¿e zamierza udaæ siê na drug¹ pó³kulê
i przelecieæ nad nieznanymi rejonami Antarktydy. Dziêki swej s³awie i umiejêtnoœci
70 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

autoreklamy otrzyma³ wsparcie finansowe od takich bogatych Amerykanów, jak


Ford i Rockefeller i potok wp³at od wielbicieli; suma przekroczy³a 400 tysiêcy do-
larów. W oparciu o te fundusze poprowadzi³ du¿¹ i dobrze wyekwipowan¹ ekspe-
dycjê, by za³o¿yæ bazê na frontowej œcianie Ross Ice Shelf. Nazwa³ j¹, z pobudek
patriotycznych, „Ma³¹ Ameryk¹”. Jeszcze raz niespodzianki czeka³y na Byrda, gdy
wzbi³ siê w powietrze 29 listopada 1929 roku. Opisa³ je w wydanej w roku 1931
ksi¹¿ce Little America: Aerial Exploration in the Antarctic and the Flight to the
South Pole (Ma³a Ameryka: lotnicze badania Antarktydy i lot do bieguna po³u-
dniowego):

Ten istniej¹cy tylko w wyobraŸni punkt, biegun po³udniowy, to ba³amutne miej-


sce. £¹cz¹ siê w nim wszystkie po³udniki i strefy czasowe. Osoba tak pechowa, ¿e
musia³aby mieszkaæ w jego pobli¿u, mia³aby trudnoœci z ustaleniem, jakiego czasu
powinna siê trzymaæ. Kierunki, tak jak je rozumiemy, równie¿ nic by nie znaczy³y dla
tej nieszczêsnej istoty. Gdy¿ jeœli nie wêdrowa³aby ona na pó³noc lub na po³udnie, nie
mog³aby iœæ w linii prostej i nadal w tym samym kierunku. Zmienia³aby kierunek w wi-
doczny sposób co kilka minut i chc¹c iœæ tam, dok¹d zmierza³a, musia³aby iœæ po
spirali.

Kiedy Byrd przelecia³ nad dolnym krañcem œwiata, doœwiadczy³ nowych, dziw-
nych zjawisk i odczuæ.

Ze wszystkich lotów, jakie odby³em, ¿aden nie by³ tak podniecaj¹cy i tak po¿y-
teczny. Widmo zbli¿aj¹cego siê dramatu ocienia³o ka¿dy przeleciany kilometr. Pó³-
noc, wschód, po³udnie i zachód – tego wszystkiego nie widzia³, nie przeby³ i nie
pozna³ ¿aden cz³owiek. NiewyraŸne kszta³ty zamajaczy³y we mgle na po³udniowym
wschodzie, wskazuj¹c na bliskoœæ l¹du. W dziwnej, charakterystycznej dla Antark-
tydy z³ej widzialnoœci przypomina³y kszta³tem egipskie piramidy. Wydawa³o siê to
nam bardzo wa¿ne, a przecie¿ nie mogliœmy siê cieszyæ. Natura wykona³a swoje
dzie³o na tak wielk¹ skalê i z tak nieskoñczenie wielk¹ moc¹, ¿e mogliœmy tylko
wpatrywaæ siê nie z otwartymi ustami i powiedzieæ: „O, do licha!” Albowiem uj-
rzeliœmy tu epokê lodowcow¹ w ca³ej jej potêdze. Widzieliœmy zduszony i przygnie-
ciony lodem kontynent. By³a to martwa pustynia zrodzona z jednego z najwiêkszych
zlodowaceñ, jakie kiedykolwiek zna³a Ziemia. Patrzac na Antarktydê, nie chcia³o
siê wierzyæ, ¿e kiedyœ mia³a ona ciep³y klimat i ¿yzn¹ ziemiê, z w³asnymi roœlinami
i wysokimi drzewami.

Kontradmira³ Byrd i jego nawigator Lloyd K. Grenlie jeszcze kilkakrotnie prze-


lecieli nad Antarktyd¹ tamtej zimy, odkrywaj¹c ³añcuch wysokich gór, którym nada-
li nazwê Rockefeller Mountains na czeœæ sponsora ekspedycji, i spory, nieznany do-
t¹d obszar nazwany Ziemi¹ Marie Byrd od imienia ¿ony pilota. Najwidoczniej
wyruszyli te¿ po raz drugi w pobli¿e bieguna po³udniowego, choæ fakt ten nie zosta³
wyraŸnie wymieniony w ksi¹¿ce Byrda. Informacjê o tym locie mo¿na znaleŸæ w pracy
Tajny dziennik pok³adowy admira³a Byrda 71

F. A. Gianniniego Worlds Beyond the Poles (Œwiaty za biegunami, 1959), w których


przytacza on informacje z kroniki filmowej:

Tego roku [1929] w kinach Ameryki ogl¹dano kronikê filmow¹, w której omó-
wiono oba loty. Ukazywa³a ona równie¿ fotografie „ziemi poza biegunem po³udnio-
wym z jej górami, drzewami, rzekami i wielkim zwierzêciem, które zidentyfikowano
jako mamuta”. Dzisiaj ta kronika zapewne ju¿ nie istnieje, choæ setki osób pamiêta,
¿e j¹ widzia³o.
Na w³asne oczy ujrzeli oni utrwalone na taœmie filmowej obrazy dowodz¹ce, ¿e
ów nieznany, nie zaznaczony na mapach l¹d, którego istnieniu obecnie siê zaprzecza,
naprawdê tam jest.

Gianinni utrzymywa³, ¿e Lloyd Grenlie potwierdzi³ te fakty w rozmowie z jed-


nym z s¹siadów w Nelsonville, w stanie Wisconsin, na kilka lat przed swoj¹ œmierci¹
w czerwcu 1970 roku. Autor powiedzia³ te¿, i¿ istnienie owej kroniki filmowej po-
twierdzi³a pewna liczba listów od ludzi, którzy j¹ widzieli. Zacytowa³ jeden z nich,
napisany przez pani¹ Dorothy E. Grafton z Nowego Jorku.

W sprawie: lotów admira³a Byrda na biegun po³udniowy i co zobaczy³ we wnê-


trzu Ziemi na biegunie po³udniowym. Nikt nie wspomina filmu dokumentalnego, któ-
ry Byrd nakrêci³ podczas tego lotu i który wyœwietlano w kinach w ca³ych Stanach
Zjednoczonych wkrótce po jego powrocie do kraju. Moja siostra i ja widzia³yœmy ten
film w White Plains w Nowym Jorku. Sam Byrd by³ narratorem w tej kronice filmowej
i wykrzykn¹³ ze zdumienia, gdy zbli¿y³ siê do ciep³ego jeziora otoczonego drzewami
iglastymi; wœród tych drzew porusza³o siê jakieœ du¿e zwierzê. Na filmie pokazano te¿
coœ, co Byrd opisa³ jako „górê wêgla iskrz¹c¹ siê od diamentów”.

Jednak mimo tajemnicy otaczaj¹cej ten lot nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e Byrd po-
wróci³ do Ma³ej Ameryki po raz drugi w roku 1933, by zbadaæ i nanieœæ na mapê
nowe terytorium. Miêdzy marcem i sierpniem 1933 roku spêdzi³ te¿ piêæ miesiêcy
samotnie w chacie na stacji meteorologicznej Bolling Advance Base, odleg³ej o oko-
³o 200 kilometrów od Ma³ej Ameryki. Wytrzyma³ tu tak niskie temperatury jak minus
42 stopnie Celsjusza i kiedy w koñcu go wyratowano, cierpia³ na odmro¿enia i zatru-
cie tlenkiem wêgla, przez które omal nie straci³ ¿ycia. Ksi¹¿ka Alone szczegó³owo
opisuje te wydarzenia.
Choæ ten wyczyn wymaga³ wielkiej odwagi, jeszcze dziwniejsze wydarzenia cze-
ka³y tego nieustraszonego podró¿nika po II wojnie œwiatowej. Podczas dzia³añ wojen-
nych Byrd otrzyma³ niezbyt eksponowane stanowisko cz³onka dowództwa operacyjne-
go marynarki wojennej. PóŸniej w 1946 roku mianowano go kierownikiem programu
nazwanego „Operacja Wysoki Skok”, rzekomo po to, by kontynuowaæ tworzenie map
biegunów. Jednak, jak przypuszcza Nigel Pennick, mo¿liwe, i¿ poproszono go, aby
sprawdzi³, czy naziœci nie ukrywaj¹ siê gdzieœ w tych stronach. W lutym 1947 roku,
przed odlotem do Arktyki, Byrd znów udzieli³ wywiadu prasie, zapoznaj¹c j¹ ze swymi
72 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

planami. Mia³ powiedzieæ: „Chcia³bym zobaczyæ krainê poza biegunem [pó³nocnym].


Ten obszar jest centrum Wielkiego Nieznanego”.
Wed³ug oficjalnych Ÿróde³ amerykañskich, podczas póŸniejszego siedmiogodzin-
nego lotu przez Atlantyk Byrd „przelecia³ 2735 kilometrów i wróci³ z bardzo po¿ytecz-
nymi danymi”. Dlaczego jednak nie ma dostêpu do bardziej szczegó³owych informacji
o tym locie, który najwyraŸniej by³ kolejnym kamieniem milowym w eksploracji stref
polarnych?
I, co wydaje siê jeszcze dziwniejsze, dlaczego Byrd, który wyruszy³ z tak wielki-
mi nadziejami na zobaczenie „centrum Wielkiego Nieznanego”, do koñca ¿ycia nic
nie powiedzia³ o tej podró¿y?
Je¿eli uznamy za autentyczny egzemplarz dziennika pok³adowego Byrda uzy-
skany przez Hollow Earth Society z Australii, oka¿e siê, ¿e sprawdzi³y siê jego na-
dzieje zobaczenia krainy poza biegunem. Wprawdzie ten d³ugi dokument zaopatrzo-
ny jest w adnotacje, ale wyj¹tki, które przytaczam poni¿ej, napisane s¹ w typowym
dla Richarda Byrda stylu i jêzyku. Czytelnik sam os¹dzi, czy s¹ one autentyczne, czy
te¿ nie.

Dziennik lotu – Camp Arctic, 19 lutego 1947


W dole obrzymia przestrzeñ œniegu i lodu. Zauwa¿y³em ¿ó³tawe zabarwienie.
Tworzy ono linearne wzory. Zmieniam kurs dla lepszego zbadania tych kolorowych
wzorów. Jest te¿ czerwonawopurpurowy kolor. Dwukrotnie okr¹¿am ten obszar i wra-
cam do poprzedniej pozycji wskazanej przez kompas. Znowu sprawdzam pozycjê ko-
munikuj¹c siê z baz¹. Przekazujê informacje o dziwnym zabarwieniu w lodzie i œnie-
gu w dole(…)
Kompas magnetyczny i ¿yrokompas zaczynaj¹ wirowaæ i ko³ysaæ siê jak oszala-
³e. Nie mo¿emy kierowaæ siê wskazaniami instrumentów. Ustalam pozycjê wed³ug
kompasu s³onecznego, ale wszystko wydaje siê w porz¹dku. Stery zdaj¹ siê reagowaæ
powoli, jakby niemrawo. Nic jednak nie wskazuje na oblodzenie(…)
W oddali widzê coœ, co wygl¹da na góry. Minê³o dwadzieœcia dziewiêæ minut
lotu, odk¹d po raz pierwszy je zobaczy³em; nie, to nie z³udzenie. To niewielki ³añcuch
górski, którego nigdy dot¹d nie widzia³em. Zni¿am lot do 983 metrów(…)
Znowu napotykamy siln¹ turbulencjê. Przelatujemy nad nieznanymi górami na-
dal kieruj¹c siê ku pó³nocy, o ile mo¿na to potwierdziæ. Za górami dostrzegam coœ
podobnego do ma³ej rzeki. To dolina, przez któr¹ przep³ywa ma³a rzeka. Tutaj nie
powinno byæ zielonej doliny. Tak, naprawdê jest tu coœ nienaturalnego i nie w po-
rz¹dku(…)
Powinniœmy lecieæ nad œniegiem i lodem. Z lewej burty widaæ wielkie lasy pora-
staj¹ce zbocze góry. Instrumenty nadal wiruj¹. ¯yroskop oscyluje tam i z powrotem(…)
Zmieniam wysokoœæ na 466 metrów i wykonujê ostry skrêt w lewo, ¿eby lepiej siê
przyjrzeæ dolinie w dole. Jest zielona albo od mchów, albo od niskiej, gêsto rosn¹cej
trawy. Œwiat³o w tym miejscu wydaje siê inne ni¿ zwykle. Ju¿ nie widzê s³oñca(…)
Jeszcze raz skrêcamy w lewo i dostrzegamy w dole jakieœ du¿e zwierzê. Wygl¹da
jak s³oñ. Nie, bardziej przypomina mamuta. To niewiarygodne, ale ono tam jest. Zni-
Tajny dziennik pok³adowy admira³a Byrda 73

¿am samolot do 333 metrów i biorê lornetkê, by lepiej przyjrzeæ siê zwierzêciu – rze-
czywiœcie podobne jest do mamuta. Meldujê o tym do obozu-bazy (…)
Napotykamy wiêcej falistych zielonych wzgórz. Zewnêtrzny termometr wskazuje
41 stopni Celsjusza. Kontynuujemy lot w tym samym kierunku. Instrumenty nawiga-
cyjne wydaj¹ siê teraz dzia³aæ normalnie. Zaintrygowa³o mnie ich dziwne zachowa-
nie. Próbujê skontaktowaæ siê z obozem-baz¹. Radiostacja nie funkcjonuje. Okolica
jest bardziej równa ni¿ normalnie, jeœli mogê tu u¿yæ tego s³owa. Z przodu widzimy
coœ, co wygl¹da jak domy. To niemo¿liwe! Samolot wydaje siê lekki i dziwnie ela-
styczny. Stery nie dzia³aj¹ (…)
Znowu szarpn¹³em stery. Nie zareagowa³y. Silniki naszego samolotu wy³¹czy³y
siê i rozpoczyna siê podchodzenie do l¹dowania. Zni¿amy siê powoli i l¹dujemy tylko
z lekkim podskokiem. Poœpiesznie dokonujê ostatniego zapisu w dzienniku lotu. Nie
wiem, co siê teraz stanie (…)

Czy jest to prawdziwa relacja, czy tylko wersja przypisywana Byrdowi? Bada-
cze Pustej Ziemi, którzy poddali dog³êbnej analizie ten dziennik pok³adowy, nie s¹
zgodni. Jedni wierz¹, ¿e rzeczywiœcie jest to opowieœæ o podró¿y poza biegun i przez
otwór na biegunie do Pustej Ziemi, do ukrytych we wnêtrzu naszej planety gór,
jezior, rzek, roœlinnoœci i ró¿nych form ¿ycia, jak utrzymuj¹ staro¿ytne legendy.
Inni jednak s¹ bardziej podejrzliwi, poniewa¿ w dzienniku jest fragment mówi¹cy
o tym, ¿e po wyl¹dowaniu Byrd spotka³ grupê wysokich blondynów, którzy mówili
po angielsku „z lekkim skandynawskim lub niemieckim akcentem” i powitali go
s³owami: „Admirale, witaj w naszej krainie – jesteœ tu bezpieczny”. PóŸniej podró-
¿owa³ w dziwacznym pojeŸdzie w kszta³cie dysku „ze znakami podobnymi do swa-
styki” i oprowadzono go po œwiecie wewnêtrznym, gdzie zwiedzi³ „œwiec¹ce mia-
sto, które wydawa³o siê zbudowane z kryszta³u”. PóŸniej Byrdowi pozwolono wróciæ
do samolotu i polecono przekazaæ pos³anie mieszkañcom powierzchni Ziemi o nie-
bezpieczeñstwach, jakie im zagro¿¹, jeœli bêd¹ kontynuowaæ doœwiadczenia z bro-
ni¹ j¹drow¹. Badacze, którzy znali opowieœci o nazistach i o ich tajnych bazach na
biegunach doszli do wniosku, ¿e ten incydent za bardzo je przypomina, by by³ praw-
dziwy.
Dokument ten jednak zawiera jeszcze jeden zapis z 11 marca 1947, który, co
wydaje siê znacznie bardziej prawdopodobne, jest dzie³em Byrda:

W³aœnie z³o¿y³em sprawozdanie i przekaza³em mój dziennik pok³adowy. Zatrzy-


mano mnie na kilka godzin i przes³uchuje mnie zespó³ z³o¿ony z wojskowych i leka-
rzy. To by³a ciê¿ka próba. Znalaz³em siê pod œcis³¹ kontrol¹ Federalnego Biura Œled-
czego. Rozkazano mi milczeæ o wszystkim, co zobaczy³em. To niewiarygodne!
Przypomniano mi, ¿e jestem ¿o³nierzem i ¿e muszê s³uchaæ rozkazów.

W 1955 roku Byrdowi znowu „rozkazano” powróciæ na biegun po³udniowy i kon-


tynuowaæ opracowywanie map tego obszaru. Pomimo restrykcji, jakie wobec niego
zastosowano, kontradmira³ przemówi³ do prasy przed wyp³yniêciem na Antarktydê
74 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

na lotniskowcu „Philippine Sea” w listopadzie 1955 roku. Powiedzia³ wtedy: „To jest
najwa¿niejsza ekspedycja w historii œwiata”.
A przecie¿ oficjalne oœwiadczenie o tym zadaniu ponownie by³o tak krótkie, ¿e
a¿ banalne: „Kontradmira³ Byrd dokona³ drugiego przelotu nad biegunem po³udnio-
wym i wzi¹³ udzia³ w kilku innych lotach. Ogó³em odkryto i naniesiono na mapê
703133 kilometry kwadratowych terytorium Antarktydy”.
Komunikat ten ca³kowicie ignoruje bardziej szczere oœwiadczenie wydane z Ma-
³ej Ameryki 14 stycznia 1956 roku i póŸniej wydrukowane w wielu gazetach w Sta-
nach Zjednoczonych i na œwiecie: „13 stycznia cz³onkowie ekspedycji amerykañskiej
przelecieli 4344 kilometry z bazy na McMurdo Sound, która oddalona jest od biegu-
na po³udniowego o 643 kilometry, i dotarli do obszaru rozci¹gaj¹cego siê na 3700
kilometrów poza biegun po³udniowy”.
Rzut oka na mapê œwiata natychmiast ujawni sprzecznoœæ w tym raporcie. An-
tarktyda otoczona jest wod¹ i nie mo¿na przebyæ 3700 kilometrów bez przelotu nad
oceanem. Gdzie wiêc mog³o znajdowaæ siê to terytorium, jak nie we wnêtrzu Pustej
Ziemi?
13 marca, po powrocie z bieguna po³udniowego, Byrd, przynajmniej publicznie,
zachowywa³ ostro¿noœæ, choæ powitano go jako „najwiêkszego polarnika na œwie-
cie”. Ostatnia ekspedycja, powiedzia³, „odkry³a nowe, wielkie, terytorium” i doda³
lirycznie o „zaczarowanym kontynencie w niebie, krainie wiecznej tajemnicy”.
Jednak¿e zainteresowanie odkryciami Byrda zmala³o niemal równie szybko, jak
siê zrodzi³o, gdy¿ gazety, radio i kroniki filmowe zajê³y siê innymi sprawami, bli¿-
szymi Amerykanom. Je¿eli kontradmira³ odkry³ œwiat wewnêtrzny, który móg³by na
zawsze zmieniæ postrzeganie Ziemi przez ludzkoœæ, media, jak siê wydawa³o, znala-
z³y ciekawsze tematy. Ale czy rzeczywiœcie? Doktor Raymond Bernard w swojej bro-
szurze The Hollow Earth (Pusta Ziemia, 1969) uwa¿a, ¿e istnieje inne wyjaœnienie tej
„obojêtnoœci”:

Odkrycie admira³a Byrda jest dzisiaj najwiêksz¹ miêdzynarodow¹ tajemnic¹ i trwa


to od roku 1947. Po nadaniu przez Byrda komunikatu radiowego z samolotu i po krót-
kiej kampanii prasowej, wszystkie póŸniejsze informacje na ten temat zosta³y staran-
nie zatuszowane przez agencje rz¹dowe. Wyjaœnienie jest oczywiste. Za³ó¿my, ¿e ad-
mira³ Byrd dokona³ donios³ego odkrycia, bez w¹tpienia najwiêkszego w historii,
nowego, nieznanego, prawdopodobnie wielkiego l¹du, nad którym jego ekspedycja
przelecia³a ponad 6436 kilometrów nad ka¿dym z biegunów, i który jest prawdopo-
dobnie równie szeroki jak d³ugi. A poniewa¿ Byrd zawróci³ przed dotarciem do koñca
tego l¹du, jego powierzchnia zapewne przekracza 6436 kilometrów kwadratowych.
Dlatego w interesie rz¹du amerykañskiego le¿y utrzymanie tego odkrycia w tajemni-
cy, by inne narody nie dowiedzia³y siê o tym terytorium i nim nie zaw³adnê³y.

Bez wzglêdu na to, czy kontradmira³ Richard Evelyn Byrd by³ ofiar¹ teorii spisko-
wej, czy te¿ nie, zakoñczy³ swoj¹ karierê obwieszony medalami i nagrodzony pochwa-
³ami za wyprawy polarne i wzorow¹ postawê. Kiedy umar³ w Bostonie 11 marca 1957
Tajny dziennik pok³adowy admira³a Byrda 75

roku, w³adze uczci³y go jako bohatera narodowego i zosta³ pogrzebany na Arlington


National Cemetery w Wirginii, ze wszystkimi honorami wojskowymi. Zabra³ jednak ze
sob¹ do grobu tajemnicê tego, co w istocie zobaczy³ przelatuj¹c nad biegunami. Ostatni
fragment jego pamiêtnika nie odpowiada na wszystkie te pytania, wskazuje jednak, ¿e
Byrd uwa¿a³, i¿ w Arktyce i na Antarktydzie jest coœ wiêcej ni¿ bezkres zamarzniêtego
œniegu:

24 grudnia 1956. Ostatnie kilka lat od 1947 roku nie by³y dla mnie tak pomyœlne.
To ostatni zapis w tym szczególnym pamiêtniku. Koñcz¹c, muszê stwierdziæ, ¿e do-
trzyma³em s³owa i dochowa³em tajemnicy przez te wszystkie lata zgodnie z rozkaza-
mi. By³o to ca³kowicie sprzeczne z moimi wartoœciami i zasadami moralnymi. Teraz
wydaje mi siê, ¿e wyczuwam nadejœcie d³ugiej nocy i ¿e tajemnica ta nie umrze wraz
ze mn¹, ale zatriumfuje, jak zawsze triumfuje prawda. To jest jedyna nadzieja dla
ludzkoœci. Widzia³em to i podnios³o mnie na duchu i uczyni³o mnie wolnym. Zadoœæ-
uczyni³em moim obowi¹zkom wobec monstrualnego kompleksu militarno-przemys³o-
wego. Teraz d³uga noc Arktyki dobiega koñca, jasne s³oñce prawdy znów zaœwieci
i ci, którzy s³u¿¹ ciemnoœci, ponios¹ klêskê. Albowiem widzia³em kraj poza bieguna-
mi, centrum Wielkiego Nieznanego.

Pod spodem widnieje nagryzmolony, dobrze znany podpis „Richard E. Byrd,


marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych”.
76 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Dziury w szczycie œwiata

D o najciekawszych dowodów w zagadce Pustej Ziemi zalicza siê cztery zdjêcia


bieguna pó³nocnego zrobione z Kosmosu. Ukazuj¹ one okr¹g³y otwór tam, gdzie
powinna znajdowaæ siê czapa lodowa. Trzy z nich zrobi³y w latach 1967-1968 sateli-
ty na orbicie, a czwart¹, z kwietnia 1972, astronauci Apollo 16 w drodze na Ksiê¿yc.
Wszystkie one sta³y siê przedmiotem zaciek³ych sporów i spekulacji – czy rzeczywi-
œcie ukazuj¹ wejœcie do œwiata wewnêtrznego, czy te¿ tylko kiepskie warunki atmos-
feryczne? Poniewa¿ mog¹ to byæ wa¿ne dowody, odbitki dwóch najbardziej znamien-
nych zdjêæ zamieœci³em we wk³adce
Dwa pierwsze zdjêcia kamery satelitarne zrobi³y w styczniu i w listopadzie 1967
roku. 6 stycznia amerykañski satelita meteorologiczny ESSA-3, zbli¿aj¹c siê do koñ-
ca swojej „podró¿y s³u¿bowej”, gdy¿ zrobi³ ponad pó³tora miliona zdjêæ, dostarczy³
ujêcie bieguna pó³nocnego na którym ca³y ten rejon, zamiast normalnej masy bia³ych
chmur, zas³ania czarna, niewyraŸna plama. 18 listopada tego samego roku kamera
satelity ATS-III, z dogodnego punktu nad równikiem, sfilmowa³a coœ, co wygl¹da³o
jak wielki, ciemny krater tam, gdzie normalnie powinno byæ widoczne Ko³o Arktycz-
ne. Choæ oba zdjêcia by³y ciekawe, nie wzbudzi³y zainteresowania urzêdników ESSA
(US Environmental Science Service, Amerykañskie Biuro Badañ nad Œrodowiskiem)
w Waszyngtonie, którzy „od³o¿yli je na pó³kê” wraz z milionami innych. Dopiero
kiedy pojawi³a siê trzecia fotografia tego rejonu Arktyki, znacznie bardziej szczegó-
³owa, zaczêto wierzyæ, ¿e wydarzy³o siê coœ niezwyk³ego.
Trzecie zdjêcie by³o jednym z mnóstwa innych przes³anych drog¹ radiow¹ z sa-
telity ESSA-7 23 listopada 1968 roku, kiedy okr¹¿a³ on Ziemiê filmuj¹c zmieniaj¹ce
siê warunki pogodowe (dane urzêdowe wskazuj¹, ¿e podczas 481 dni spêdzonych
w Kosmosie, ESSA-7 ogó³em zrobi³ 39953 zdjêcia Ziemi, zanim zosta³ wy³¹czony).
Wszystkie inne fotografie ukazuj¹ zwyczajne, wiruj¹ce chmury nad wielkimi konty-
nentami i oceanami naszego œwiata. Ale ta anomalia, jak siê uwa¿a, to chwila, kiedy
gruba zazwyczaj warstwa chmur nad biegunem pó³nocnym rozesz³a siê na krótko, by
pozwoliæ podniebnej kamerze sfotografowaæ legendarne wejœcie do Pustej Ziemi.
Dziury w szczycie œwiata 77

Przez dwa lata nikt nie zwróci³ uwagi na tê niezwyk³¹ fotografiê, a¿ odkry³ j¹
jakiœ badacz i – dziêki polityce wolnoœci informacji prowadzonej przez ESSA – opu-
blikowa³. Nic wiêc dziwnego, ¿e kiedy zdjêcie to po raz pierwszy pojawi³o siê w czerw-
cu 1970 roku w periodyku „Flying Saucers”, wzbudzi³o sensacjê. By³o to mistrzow-
skie posuniêcie wydawcy tego czasopisma, Raya Palmera, który od lat popiera³ pewn¹
liczbê kontrowersyjnych tematów badañ naukowych, ³¹cznie z ingerencj¹ kosmitów,
UFO i Pust¹ Ziemi¹.
Palmera, który zmar³ w 1977 roku, nadal uwa¿a siê za jedn¹ z najwa¿niejszych
postaci koñca lat 40., kiedy zaczê³o siê rozwijaæ zainteresowanie zjawiskiem popu-
larnie nazywanym „lataj¹cymi talerzami”. By³ to cz³owiek o niezachwianych przeko-
naniach, który nigdy nie ba³ siê polemik, i zawsze broni³ siê zawziêcie, gdy, co zda-
rzy³o siê kilkakrotnie, oskar¿ano go, ¿e sfabrykowa³ dowody, by dobrze sprzedaæ
swoje ksi¹¿ki czy czasopisma. Pod wieloma wzglêdami ulepiony by³ z tej samej gli-
ny, co obecna grupa osób pisz¹cych o nie wyjaœnionych zjawiskach, takich jak Eryk
von Däniken, Charles Berlitz i Graham Hancock. Determinacja, z jak¹ Palmer broni³
siê przeciwko tym, którzy go atakowali lub wyszydzali jego pogl¹dy, jest tym bar-
dziej godna pochwa³y, ¿e by³ niski i mia³ s³abe zdrowie.
Raymond Artur Palmer – zwany przez przyjació³ „Rapem” – urodzi³ siê w Mil-
waukee w stanie Winconsin 1 sierpnia 1910 roku i w dzieciñstwie cierpia³ na ró¿ne
choroby oraz ulega³ wypadkom. W wieku siedmiu lat przetr¹ci³ sobie krzy¿ w wy-
padku samochodowym, spad³ z dachu, gdy mia³ dziesiêæ, a kiedy dorós³, mierzy³ za-
ledwie sto czterdzieœci centymetrów. Przykuty do ³ó¿ka na kilka lat w wieku, gdy
kszta³tuje siê osobowoœæ dziecka, Ray szuka³ ucieczki w fantastyce naukowej, kar-
mi¹c wyobraŸniê ksi¹¿kami Juliusza Verne’a, H. G. Wellsa i Edgara Rice Burrough-
sa, jak równie¿ pierwszym czasopismem zaspokajaj¹cym rosn¹ce potrzeby w tej dzie-
dzinie, „Amazing Stories”. Pomys³y i koncepcje, którymi nabi³ sobie g³owê, bez
w¹tpienia zdecydowa³y o jego przysz³oœci. W 1930 roku wyda³ pierwsze pismo SF
w Ameryce, „Comet”, a potem zacz¹³ pisywaæ do „Amazing Stories” i rywalizuj¹-
cych z nimi „Astounding Stories” oraz „Wonder Stories”. Szybko zyska³ sobie repu-
tacjê w tej dziedzinie i w lutym 1938 roku zaproponowano mu stanowisko redaktora
„Amazing Stories” chicagowskiego periodyku, który zainspirowa³ jego ¿yciow¹ fa-
scynacjê fantastyk¹.
To w³aœnie jako redaktor tego pisma Ray Palmer mia³ zdobyæ markê, po pierwsze
nadal publikuj¹c opowiadania Edgara Rice Burroughsa, a po drugie, drukuj¹c Toast,
debiut pisarski legendarnego Isaaca Asimova. Co wiêcej, fascynowa³y go wszystkie
tajemnicze zjawiska i wydarzenia, które opisywa³y ksi¹¿ki Charlesa Forta. Wykorzy-
sta³ wiêc swoje stanowisko, by poszukaæ wyjaœnienia dla niektórych z najdziwniejszych
przypadków. Na przyk³ad wierz¹c, ¿e Jesse James nadal ¿yje, wys³a³ wielkiego detekty-
wa Johna Shelvina, by schwyta³ tego przestêpcê; a kiedy pilot Kenneth Arnold uku³
termin „lataj¹ce talerze”, by opisaæ niezidentyfikowane obiekty, które zobaczy³ na nie-
bie, to Palmer w 1952 roku zosta³ wspó³autorem fundamentalnej pracy na ten temat,
The Coming of the Saucers (Przybycie lataj¹cych talerzy). Sta³o siê to zaledwie w dwa
lata po upadku, który sparali¿owa³ go od pasa w dó³, a lekarze b³êdnie uznali ten stan za
78 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

ostateczny. Obróci³ go na swoj¹ korzyœæ opowiadaj¹c, ¿e kiedy ludzie widzieli go po raz


pierwszy, niemal zawsze wo³ali: „Och, pan naprawdê jest tym Marsjaninem!”
Wprawdzie rzecznik lotnictwa Stanów Zjednoczonych oskar¿y³ kiedyœ publicznie
Palmera o sfabrykowanie ca³ej zagadki UFO jako kampanii reklamowej, ale ten szybko
odpowiedzia³, ¿e sam nie nie wierzy w popularne wyobra¿enia o lataj¹cych talerzach.
„Ja naprawdê w nie nie wierzê”, powiedzia³ periodykowi „Saga” w roku 1965, „a przy-
najmniej nie w powszechne rozumienie tego terminu, który opinia publiczna interpre-
tuje jako synonim pojazdu kosmicznego obcych istot. Ja wierzê, ¿e poza tajemnic¹
lataj¹cych talerzy kryje siê jakaœ rzeczywistoœæ – ale obecnie jej nie znamy”.
W 1949 roku zrezygnowa³ ze stanowiska redaktora „Amazing Stories” i wróci³
do ojczystego Winconsin, by za³o¿yæ w³asne wydawnictwo. Tam, w Amherst, prze-
kszta³ci³ budynek dawnej szko³y w kwaterê g³ówn¹ grupy czasopism: „Fate” (który
kontynowa³ poszukiwania rozpoczête przez Charlesa Forta), „Search”, „Space World”
i „Rocket World” (wszystkie trzy zajmowa³y siê przysz³oœci¹ podró¿y kosmicznych
i mo¿liwoœci¹ istnienia ¿ycia w Kosmosie) oraz „Flying Saucers”, w którym walczy³
o umo¿liwienie cywilom badania zagadki lataj¹cych talerzy i czêsto z³oœci³ i irytowa³
œwiat nauki swymi stwierdzeniami. Niewiele z tych tematów wzbudzi³o wiêcej pole-
mik ni¿ przypadek „Dziury na szczycie œwiata”.
Palmer nie móg³ zaakceptowaæ pozaziemskiego pochodzenia UFO i by³ sk³onny
wierzyæ, ¿e mog¹ one przybywaæ ze znacznie mniejszych odleg³oœci ni¿ miêdzygwiezd-
ne. W 1968 roku napisa³ artyku³ wstêpny do „Flying Saucers”. w którym wyrazi³ swoje
zdanie w takich oto s³owach:

Im bardziej zastanawiamy siê nad teori¹ ich pozaziemskiego pochodzenia, tym


trudniej jest to udowodniæ. UFO pojawia³o siê na niebie od czasów prehistorycznych,
a dzisiaj wydaje siê, ¿e obserwujemy prawdziwy nat³ok przybywaj¹cych sk¹dœ obiek-
tów. Trudno mi poj¹æ, ¿e nasza planeta jest jedyn¹, która wzbudzi³a zainteresowanie
pozaziemskich form ¿ycia. Dlatego moje przypuszczenie, ¿e lataj¹ce talerze pocho-
dz¹ z Ziemi i ¿e mo¿e kierowaæ nimi jakaœ starsza od naszej ziemska rasa, przenosi
dyskusjê na w³aœciwy teren. Oczywiœcie, z perspektywy geografii, nasza w³asna at-
mosfera znajduje siê znacznie bli¿ej ni¿ Alfa Centauri!

Palmerowi wydawa³o siê, ¿e mo¿e istnieæ jakiœ zwi¹zek miêdzy UFO i staro¿yt-
n¹ legend¹ o Pustej Ziemi, na temat której przeczyta³ pewn¹ iloœæ publikacji. W in-
nym artykule w tym samym roku powiedzia³, w jaki sposób pracuje jego umys³:

Nie mogê zaprzeczyæ mo¿liwoœci istnienia podziemnych kultur. Wzmianki o nich znaj-
duj¹ siê w najbardziej prymitywnych tradycjach ustnych i we wspó³czesnych relacjach.

Je¿eli Raymond Palmer mia³ nadziejê na znalezienie dalszych dowodów na po-


parcie tezy o istnieniu jakiegoœ œwiata pod powierzchni¹ Ziemi, nie móg³ siê spodzie-
waæ czegoœ takiego, jak zdjêcie zrobione przez ESSA-7, które trafi³o na jego biurko.
Oczywiœcie nie wiedzia³, ¿e satelita ten zrobi³ je w roku 1968, ale odnalezienie ciem-
Dziury w szczycie œwiata 79

nego, okr¹g³awego obszaru na biegunie pó³nocnym i wys³anie odbitki do Palmera


wymaga³o bystrego oka badacza UFO w Waszyngtonie. Korespondent ten do³¹czy³
równie¿ dla porównania zrobione tego samego dnia zdjêcie bieguna pó³nocnego prze-
s³oniêtego chmurami. Autor listu doda³, ¿e ta wyj¹tkowa fotografia nie by³a retuszo-
wana. Widoczn¹ na niej siatkê równole¿ników i po³udników wydrukowa³ automa-
tycznie komputer po zrobieniu zdjêcia. Tworzy ona jego integraln¹ czêœæ, która
umo¿liwi³a pracownikom Environmental Science Service dok³adn¹ identyfikacjê sfo-
tografowanego obszaru (zdjêcie przedstawia oko³o 40 procent powierzchni Ziemi i uka-
zuje czêœæ Ameryki Pó³nocnej, Grenlandiê oraz niektóre rejony Azji).
Potwierdziwszy w Waszyngtonie, ¿e zdjêcie to jest autentyczne, Palmer bez zw³oki
opublikowa³ je na ok³adce czerwcowego wydania „Flying Saucers” z roku 1970.
Wewn¹trz, w artykule wstêpnym, oœwiadczy³, ¿e bez zastrze¿eñ wierzy w prawdzi-
woœæ tego ujêcia:

W ubieg³ych latach obiektem najbezwglêdniejszej krytyki by³a nasza teoria o dziu-


rach w biegunach i Pustej Ziemi. Koronnym argumentem naszych przeciwników by³o
twierdzenie, ¿e ¿adne zdjêcie satelitarne nie ukazuje takiego otworu. Wprawdzie z or-
bity zrobiono pó³ tuzina zdjêæ ukazuj¹cych ciemny obszar w tym rejonie, ale nie spo-
sób by³o uznaæ ich za ostateczne rozwi¹zanie takiego zjawiska jak dziura w Ziemi.
A teraz mamy takie zdjêcie!

Palmer uprzedzi³ wszelkie oskar¿enia, ¿e jego teza oparta tylko na jednej fotogra-
fii nie jest wiarygodna, gdy¿ mog³a ona byæ rezultatem defektu w kamerze lub którejœ
z jej soczewek, zamieszczaj¹c zdjêcia zrobione przez ESSA-3 i ATS-III odkryte w miê-
dzyczasie przez jego korespondenta w Waszyngtonie. Poni¿ej tych fotografii, które, na
nieszczêœcie, nie s¹ równie wyraŸne jak zdjêcie zrobione przez ESSA-7, stwierdzi³
stanowczo:

Gdyby informacje o UFO znajdowa³y siê w supertajnej teczce, dane o miejscu


ich pochodzenia na pewno te¿ by tam by³y! A oprócz lataj¹cych talerzy, istnienie dziur
na biegunach tym bardziej zaliczono by do informacji tajnych specjalnego znaczenia.
Dla wojskowych mia³oby to wielkie znaczenie – zw³aszcza jeœli wnêtrze Ziemi jest
zamieszkane, mo¿e przez rasê znacznie przewy¿szaj¹c¹ nas poziomem rozwoju nauki
i techniki! Bardziej wspó³czesne koncepcje powstawania planet przyjmuj¹ teoriê
„wiru”. Twierdzi ona, ¿e cia³a kosmiczne powstaj¹ dziêki ruchowi wirowemu w ete-
rze, który gromadzi materiê w swym œrodku, stopniowo j¹ powiêkszaj¹c, a¿ stanie siê
s³oñcem, planet¹, ksiê¿ycem lub komet¹. Ten pó³kulisty obiekt ma typowy kszta³t wiru,
takiego, jaki widaæ w wodzie sp³ywaj¹cej ze zlewu z „dziur¹ w œrodku zawirowania”.
Dlatego wed³ug tej teorii, popieranej przez licznych astronomów i fizyków, wiele pla-
net nadal ma w swoim œrodku dziurê w centrum wiru, który je ukszta³towa³.

Opinie, którymi powitano publikacje tych fotografii i artyku³ wstêpny Palmera by³y,
jak siê nale¿a³o spodziewaæ, krañcowo ró¿ne. Cynicy zapytali: dlaczego w czasie, gdy
80 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

kilka linii lotniczych reklamuje fakt, ¿e ich samoloty codziennie przelatuj¹ nad biegu-
nem pó³nocnym, nikt nie zobaczy³ wielokrotnie tej tzw. „dziury” (w rzeczywistoœci loty
nad strefami polarnymi rzadko maj¹ miejsce w odleg³oœci mniejszej ni¿ 240 kilome-
trów od bieguna geograficznego z powodu mo¿liwych zak³óceñ w funkcjonowaniu in-
strumentów nawigacyjnych). Inni czytelnicy nie chcieli wierzyæ, ¿e pokrywa chmur
jest tam stale tak gêsta, i¿ mo¿liwe by³o zrobienie tylko kilku takich zdjêæ wœród milio-
nów innych, i za¿¹dali wiêcej danych. Jednak dla mi³oœników tego, co nieznane i nie-
zwyk³e, zw³aszcza takich jak szanowany brytyjski badacz UFO Brinsley Le Poer Trench,
autor wielu ksi¹¿ek na ten temat, zdjêcie zrobione przez satelitê ESSA-7 sta³o siê g³ów-
nym dowodem w zagadce Pustej Ziemi.
Le Poer Trench (1911-1995), który by³ ósmym earlem Clancarty i przewodni-
cz¹cym miêdzypartyjnej UFO-Study Group w Izbie Lordów, sam bada³ mo¿liwoœæ
ziemskiego pochodzenia tych obiektów, o czym œwiadcz¹ jego ksi¹¿ki The Flying
Saucer Story (Historia lataj¹cych talerzy, 1966) i Operation Earth (Operacja Zie-
mia, 1969). Bardzo podniecony zdjêciem ESSA-7, powiedzia³ londyñskiej gazecie
„The Sunday Times” w paŸdzierniku 1974 roku: „Jest to jedno z najbardziej pod-
niecaj¹cych i godnych uwagi zdjêæ, jakie kiedykolwiek zrobiono, wyraŸnie ukazu-
j¹ce wejœcie na biegunie pó³nocnym, którego ludzkoœæ szuka³a od niepamiêtnych
czasów”.
Niektórzy czytelnicy napisali do „Flying Saucers” mniej pochlebne listy. Jeden
z nich twierdzi³, i¿ zdjêcie to jest „fotomonta¿em” (Palmer temu zaprzeczy³, a ESSA
potwierdzi³o jego autentycznoœæ), natomiast inny, który nazwa³ siebie operatorem
radiowym pracuj¹cym w Arktyce, napisa³, ¿e wielu specjalistów rz¹dowych przewê-
drowa³o ca³y ten obszar wzd³u¿ i wszerz „nie natrafiwszy na ¿aden œlad tej dziury”.
Palmer ponownie chwyci³ za pióro, zarówno w obronie rewelacyjnego zdjêcia, jak
i dla przytoczenia nowych, powa¿nych argumentów:

Ostatnio najbardziej fascynuj¹cym odkryciem w kole podbiegunowym by³o stwier-


dzenie, ¿e kiedy zbli¿amy siê do bieguna pó³nocnego powierzchnia oceanu zaczyna
siê nachylaæ ukoœnie ku pó³nocy. Obecnie ka¿dy student ze szko³y wy¿szej wie, ¿e
ca³kowicie niezawodnym sposobem znalezienia równej p³aszczyzny i zbudowania cze-
goœ na niej jest u¿ycie w tym celu powierzchni wody, która nigdy siê nie przechyla.
A dlaczego w odleg³oœci 1287 kilometrów od bieguna woda nagle zaczyna siê prze-
chylaæ w tym kierunku? Najwidoczniej grawitacja ma coœ z tym wspólnego. Albo si³a
ci¹¿enia nie dzia³a ju¿ bezpoœrednio w kierunku œrodka Ziemi, albo œrodek masy siê
przesuwa (czy poprzez fakt zsuwania siê pod coraz wiêkszym k¹tem w zag³êbienie,
którego powierzchnia znajduje siê pod k¹tem prostym do tego przemieszczenia œrod-
ka ciê¿koœci naszej planety?). W strefach polarnych dzieje siê wiele dziwnych rzeczy,
jak opisywali to badacze i podró¿nicy – na przyk³ad, ¿e odleg³oœæ miêdzy horyzontem
ze wschodu na zachód jest wiêksza ni¿ pomiêdzy jego odpowiednikiem z pó³nocy na
po³udnie – co tak oszo³omi³o Nansena – i musia³bym napisaæ bardzo grub¹ ksiêgê,
gdybym chcia³ przedstawiæ wszystkie fakty niemo¿liwe do wyjaœnienia bez teorii o dziu-
rze na biegunie czyli Pustej Ziemi.
Dziury w szczycie œwiata 81

PóŸniej Palmer rzuci³ wyzwanie: „Mam bardzo wa¿ne powody do opublikowania


tej fotografii w moim miesiêczniku. Nikt na œwiecie, kto kiedykolwiek przeczyta³ któ-
reœ z moich wydawnictw, nie mo¿e powiedzieæ, ¿e oszuka³em go lub wyprowadzi³em
w pole. Da³em czytelnikom szanse zobaczenia tego na w³asne oczy – samodzielnego
podjêcia decyzji – i odrzucenie lub udzielenie mi poparcia, jeœli mog¹ to uczyniæ”.

Czwarta i najœwie¿sza fotografia dziury na biegunie pó³nocnym jest bardziej pro-


blematyczna, choæ potencjalnie daje mo¿liwoœæ najbardziej podniecaj¹cego potwier-
dzenia teorii Pustej Ziemi. Jej pochodzenie oraz data wykonania s¹ mniej pewne ni¿
zdjêæ z roku 1967 i 1968, zosta³a jednak szeroko rozpowszechniona i dyskutowano
o niej w Internecie w ostatnich kilku latach.
Najbardziej popularny pogl¹d g³osi, ¿e zdjêcie to zrobiono z pok³adu Apollo 16,
wkrótce po starcie 20 kwietnia 1972 roku. Ta misja ksiê¿ycowa zakoñczy³a siê 27 kwiet-
nia tego¿ roku, kiedy statek kosmiczny wraz z za³og¹ bezpiecznie wyl¹dowa³ na Pacyfiku.
Ogromna iloœæ zdjêæ zrobionych przez cz³onków tej wyprawy zosta³a póŸniej udostêpnio-
na mediom, ale wymienion¹ wy¿ej fotografiê odkryto dopiero po kilku latach. Ukazuje
ona ca³¹ Ziemiê z okr¹g³ym otworem w pow³oce chmur zas³aniaj¹cych biegun pó³nocny.
Zdjêcie zosta³o wywo³ane w Goddard Flight Centre w Nowym Meksyku, ale
udostêpnione w NASA Photographic Library dopiero w po³owie lat 70. Mo¿na siê
tylko domyœlaæ powodów takiego opóŸnienia. Poniewa¿ jednak wszystkie materia³y
NASA s¹ udostêpniane opinii publicznej, tak¿e i tê fotografiê wydrukowano i omó-
wiono w kilku maj¹cych niewielki zasiêg amerykañskich i australijskich publikacjach
kontynuuj¹cych popularyzowanie idei Charlesa Forta. Mimo to opinia publiczna w³a-
œciwie nie wiedzia³a o istnieniu tego zdjêcia, dopóki w roku 1996 nie zosta³o zamiesz-
czone w Internecie na stronie „Obrazy Kosmosu”.
Od tego czasu fotografia ta przyci¹gnê³a uwagê wieluset ciekawskich „goœci”,
nie wspominaj¹c ju¿ o d³ugotrwa³ej polemice na temat jej autentycznoœci. Na zdjêciu
powiêkszono i wyostrzono z pomoc¹ komputera okolice bieguna pó³nocnego, a za-
mieszczona w mojej ksi¹¿ce odbitka jest powszechnie dostêpna. Ukazuje ona coœ, co
wygl¹da na ca³kowicie wolny od œniegu l¹d tu¿ poza krawêdzi¹ dziury. Tylko czê-
œciowo zas³oniête przez chmury s¹, jak siê wydaje, fale oceanu wpadaj¹ce do otworu
wejœciowego. Jeden z amerykañskich badaczy Pustej Ziemi skomentowa³ fakt, ¿e
dziura ta ma kszta³t prawie idealnego ko³a. Zada³ te¿ sobie pytanie, czy takie niezwy-
k³e rozejœcie siê chmur ponad ni¹ mo¿e wskazywaæ, ¿e poni¿ej, tu¿ pod nimi, znajdu-
je siê ciep³e powietrze – co ju¿ czêsto sugerowano.
Oczywiœcie wszyscy „goœcie” „Obrazów Kosmosu” chc¹ wiedzieæ, czy ta foto-
grafia rzeczywiœcie jest prawdziwa i dlaczego utrzymuje siê w tajemnicy tak wielkie
odkrycie? Jan Lamprecht, który napisa³ tysi¹ce s³ów na temat Pustej Ziemi, nie ma co
do tego ¿adnych w¹tpliwoœci.

Od dawna uwa¿am – i wielu znienawidzi mnie za to, co teraz powiedzia³em – ¿e


ufologia schodzi na psy. Ludzie gnaj¹ niew³aœciw¹ drog¹, obserwuj¹c Obszar 51,

6 – Tajemnica Pustej Ziemi


82 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

szukaj¹c gadów, wypatruj¹c krêgów na polach zbo¿a i usi³uj¹c schwytaæ tajemnicze


istoty okaleczaj¹ce byd³o. Niewiele pozostaje do ukrycia, gdy¿ szukaj¹ oni niew³aœci-
wych rzeczy w niew³aœciwych miejscach. Na pocz¹tku dziejów ufologii badacze i rz¹d
Stanów Zjednoczonych mieli równe szanse, ale uwieñczona powodzeniem rz¹dowa
kampania uciszania niewygodnych osób sprawi³a, ¿e jest to dzisiaj coraz mniej po-
trzebne. Faktem jest, ¿e Ziemia jest pusta w œrodku i ¿e wysoko rozwiniêta cywiliza-
cja mo¿e siê znajdowaæ na naszym progu. Rz¹d naprawdê interesuje siê tylko tymi
nielicznymi, którzy oœmielaj¹ siê iœæ pod pr¹d i wierzyæ w to. S¹ to jedyni ludzie,
którzy rzeczywiœcie maj¹ szansê zdekonspirowaæ ten spisek. Nie mam w¹tpliwoœci, ¿e
jeœli bardziej zbli¿ymy siê do prawdy, rz¹d amerykañski nie bêdzie przebiera³ w œrod-
kach.

Wprawdzie nie mogê z ca³ym przekonaniem podpisaæ siê pod raczej alarmistycz-
nymi pogl¹dami Jana Lamprechta, ale wierzê, ¿e istniej¹ dowody na poparcie jego
tezy, i¿ UFO pochodz¹ z wnêtrza Ziemi. Tego samego zdania jest grupa innych bada-
czy, ³¹cznie z Rayem Palmerem i Brinsleyem Le Poer Trenchem. Zebrane przeze mnie
spostrze¿enia z obu biegunów równie¿ prowadz¹ do takiego wniosku.
UFO z Pustej Ziemi: Antarktyda 83

UFO z Pustej Ziemi:


Antarktyda

P ierwszy z serii lataj¹cych obiektów „w kszta³cie cygara” widziano w ostatnim ty-


godniu lipca 1909 roku. Obiekty te porusza³y siê z „wielk¹ szybkoœci¹” i widywa-
no je zarówno w dzieñ, jak i w nocy, kiedy, najprawdopodobniej, dziêki œwiat³om
bij¹cym z ich wnêtrza, ujrza³o je wiele dziesi¹tków ludzi na ziemi. Przez nastêpne
szeœæ tygodni, a¿ do ostatniego tygodnia wrzeœnia, obserwowano niemal codziennie
te tajemnicze zjawiska, a¿ zniknê³y równie nagle, jak siê pojawi³y. Jeden aspekt tych
odwiedzin, jeœli nimi by³y, pozostawa³ niezmienny: wszystkie UFO nadlatywa³y z po-
³udnia lub powraca³y tam, gdzie, jak wiedzia³ ka¿dy naoczny œwiadek, znajdowa³a siê
nie zbadana, tajemnicza Antarktyda.
Te niezwyk³e wydarzenia, które mia³y miejsce dziewiêædziesi¹t lat temu nad
South Island w Nowej Zelandii, zw³aszcza nad miastem Invercargill, godne s¹ uwa-
gi z trzech powodów. Po pierwsze, w tym czasie jedynymi lataj¹cymi maszynami
na œwiecie by³y sterowce hrabiego Zeppelina, który wypuœci³ swój pierwszy balon
w Niemczech w roku 1900, i braci Wright, którzy wzbili siê w powietrze w Kitty
Hawk trzy lata póŸniej. Chocia¿ w Europie u¿ywano statków powietrznych od roku
1909, ich zasiêg by³ œciœle ograniczony i ¿aden nie móg³by dolecieæ do Nowej Ze-
landii – a tym bardziej lataæ tak szybko i tak zrêcznie manewrowaæ jak tamte tajem-
nicze obiekty! Po drugie, w 1909 roku jeszcze nie ukuto terminów „UFO” i „lataj¹-
ce talerze” i takie niezwyk³e widoki na niebie przewa¿nie wyjaœniano jako zjawiska
atmosferyczne, mira¿e lub z³udzenia optyczne. A po trzecie, jest to najwczeœniej-
sza zarejestrowana relacja maj¹ca znaczenie dla tezy, ¿e UFO, które widywano na
ca³ym œwiecie, mog¹ nie pochodziæ z Kosmosu, jak wola³oby wierzyæ wielu eks-
pertów, ale z Pustej Ziemi, do której wlatuj¹ i któr¹ opuszczaj¹ przez otwory na
biegunach. W tym rozdziale zbadamy licz¹ce niemal sto lat dowody uzyskane od
ludzi ¿yj¹cych najbli¿ej Antarktydy, co doda wiarygodnoœci tej hipotezie. W na-
stêpnym zajmiemy siê Arktyk¹.
Invercargill, gdzie rozpoczyna siê ta opowieœæ, znajduje siê nad Zatok¹ Bluff
w najdalej wysuniêtym na po³udnie krañcu South Island. Po drugiej stronie zatoki
84 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

le¿y Stewart Island, podobna w kszta³cie do grotu strza³y skierowanego bezpoœrednio


w stronê bieguna po³udniowego. Wymieniana bywa jako punkt orientacyjny w pew-
nej liczbie relacji o obiektach w kszta³cie cygara, które okreœlano równie¿ jako po-
dobne do „torped”, „dorszy” lub „³odzi”. Kilka z nich widziano w innym miejscu nad
South Island, a garœæ nawet nad North Island. Zgromadzone przez nowozelandzk¹
prasê opowieœci dziesi¹tków œwiadków potwierdza³y te same podstawowe fakty. Ta-
jemnicze „widma” zachowywa³y siê bardzo ró¿nie: jedne wisia³y w powietrzu, inne
zaœ mknê³y po niebie z olbrzymi¹ szybkoœci¹. Wszystkie wygl¹da³y majestatycznie,
unosz¹c siê i opadaj¹c niczym ptaki, i manewrowa³y zataczaj¹c ciasne krêgi, czasami
schodz¹c na wysokoœæ 330 metrów nad ziemi¹.
We wrzeœniu 1909 roku, po ustaniu fali tajemniczych zjawisk, artyku³ w „Christ-
church Press” doniós³ o wyj¹tkowym zdarzeniu w miasteczku Gore, oddalonym o nie-
ca³e 64 kilometry od Ivercargill.

Dwaj mieszkañcy Gore poinformowali, ¿e widzieli w nocy obiekt w kszta³cie ³o-


dzi nios¹cy dwa du¿e wachlarze i posiadaj¹cy trzy œwiat³a, które czasami zas³ania³y
te wachlarze. Dwaj inni mieszkañcy tej samej miejscowoœci (robotnicy pracuj¹cy na
drodze) wczesnym rankiem ujrzeli obiekt podobny do ³odzi z otwart¹ górn¹ czêœci¹,
który zni¿y³ lot we mgle. Robotnicy ci przysiêgaj¹, ¿e mogli rozró¿niæ dwie postacie
na pok³adzie tego pojazdu. Kilkoro uczniów widzia³o podobny obiekt tego samego
dnia w po³udnie. Stwierdzili, ¿e siedzia³a w nim podobna do cz³owieka postaæ. A kie-
rownik pewnej firmy w Invercargill zobaczy³ obiekt w kszta³cie cygara, który lecia³
wzd³u¿ wybrze¿a, w odleg³oœci 8 kilometrów od brzegu morza. Powiedzia³, ¿e obser-
wowa³ go przez kwadrans, zanim dziwny pojazd nie odlecia³ majestatycznie w stronê
bieguna po³udniowego.

Zrozumia³e, ¿e te ciekawe incydenty nad South Island nadal przyci¹gaj¹ uwagê


ufologów. Henk J. Hinfelaar, dyrektor nowozelandzkiej Scientific Space Research
Centre i wydawca pisma „Spaceview”, stworzy³ w³asne akta tych wydarzeñ i nie-
dawno napisa³: „Nie ma ¿adnych dowodów wskazuj¹cych na to, ¿e w 1909 roku
UFO l¹dowa³o w Nowej Zelandii. Jednak¿e dla wiêkszoœci œwiadków te trwaj¹ce
szeœæ tygodni zjawiska by³y dostatecznie przekonuj¹ce, by uznali, ¿e na niebie nad
Now¹ Zelandi¹ pojawi³y siê nieznane obiekty lataj¹ce kierowane przez obc¹ inteli-
gencjê”.
Okaza³o siê, ¿e te kieruj¹ce siê w stronê Antarktydy UFO by³y tylko pierwszymi
z licznych nieznanych obiektów lataj¹cych widzianych nie tylko nad Now¹ Zelandi¹,
lecz tak¿e nad innymi krajami tej czêœci œwiata.
Ju¿ trzy lata póŸniej, w 1912 roku, pewien mieszkaniec Dunedin, nadbrze¿nej
miejscowoœci po³o¿onej w odleg³oœci kilku kilometrów na wschód od Invercargill,
zobaczy³ inny tajemniczy obiekt. Relacjê pióra Isabelli Walmsley z pisma „Christ-
church” przytoczy³ Harold T. Wilkins w swojej ksi¹¿ce Flying Saucers on the Moon
(Lataj¹ce talerze na Ksiê¿ycu, 1954). Kilka lat póŸniej pani Walmsley powo³a³a siê
te¿ na w³asne prze¿ycie tego rodzaju:
UFO z Pustej Ziemi: Antarktyda 85

Oczywiœcie wszyscy pomyœleli, ¿e ten cz³owiek z Dunedin jest trochê „stukniêty”,


kiedy stwierdzi³, i¿ ujrza³ na niebie dziwny obiekt lec¹cy na po³udnie wzd³u¿ wybrze-
¿a. Ludzie powiedzieli, i¿ musia³ zobaczyæ meteor... Jeœli o mnie chodzi, mam lekki
sen, pozosta³oœæ z dni, kiedy pracowa³am jako pielêgniarka. Otó¿ pewnej nocy, gdy
mieszkaliœmy w Timaru [równie¿ nadbrze¿na miejscowoœæ, oddalona o 160 kilome-
trów od Dunedin], obudzi³ mnie nagle g³oœny, rycz¹cy, sycz¹cy dŸwiêk, który szybko
przemieœci³ siê nad naszym domem. By³ to rok 1935, kiedy jeszcze nie pojawi³y siê
lataj¹ce w nocy samoloty. Po wybuchu II wojny œwiatowej pomyœla³am, ¿e zapewne
by³ to jakiœ japoñski samolot, ale nie przysz³o mi do g³owy zadaæ sobie pytanie, gdzie
w takim razie znajdowa³a siê jego baza. Przecie¿ Now¹ Zelandiê ze wszystkich stron
otaczaj¹ tysi¹ce kilometrów otwartego morza! Kilka dni póŸniej rozmawia³am z pew-
nym staruszkiem, mieszkaj¹cym w s¹siedztwie, który opowiedzia³ mi, ¿e obudzi³ siê
tej samej nocy i ¿e kiedy wyszed³ na dwór, zobaczy³ „wielkie jak s³oñce œwiat³o lec¹ce
na po³udnie nad paniusi domem!”
W kwietniu 1952 roku spêdzi³am tydzieñ w Dunedin i podobnie jak przed laty
obudzi³ mnie g³oœny szelest w górze, przesuwaj¹cy siê na po³udnie. Wokó³ panowa³
spokój i by³a czwarta rano. Dobrze to pamiêtam! Ha³as by³ s³yszalny, a potem nagle
ucich³! Nie wspomnia³am o tym ludziom, u których mieszka³am, gdy¿ wiedzia³am, jak
mogli zareagowaæ na moj¹ opowieœæ. Po kilku dniach nowozelandzkie i australijskie
gazety pe³ne by³y relacji o lataj¹cych talerzach.

W 1955 roku doniesiono o jeszcze trzech takich incydentach – a wszyscy naocz-


ni œwiadkowie byli pilotami doskonale znaj¹cymi wszystkie typy normalnych samo-
lotów przelatuj¹cych nad Now¹ Zelandi¹. Znowu UFO lecia³y na linii po³udnie-pó³-
noc z Antarktydy. 31 paŸdziernika kapitan samolotu National Airlaines DC-3, lec¹cego
z Wellington do Christchurch, zameldowa³, ¿e widzia³ „jasny, okr¹g³y obiekt”, który
lecia³ tu¿ nad nimi i ponad wybrze¿em South Island.
W nastêpnym roku, w niedzieln¹ noc z 10 na 11 czerwca, mechanik samolotowy,
B. L. Lovelock, szed³ drog¹ do Waikumete, kiedy zobaczy³ coœ, co opisa³ jako „od-
wrócony do góry talerz z kopu³¹ w kszta³cie dzwonu na szczycie”. UFO mia³o niebie-
skawobia³¹ barwê, oœwiadczy³ Lovelock, i obserwowa³ je przez jakiœ czas, a¿ skiero-
wa³o siê na po³udnie w stronê horyzontu. Mechanik doda³, ¿e „mia³ nieprzyjemne
uczucie, i¿ lataj¹cy talerz podniós³ go do góry. Da³o to pocz¹tek spekulacjom, ¿e
móg³ byæ ofiar¹ nieudanego porwania przez Obcych.
3 wrzeœnia tego samego roku dwaj piloci z 4 eskadry transportowej Royal New
Zealand Air Force zameldowali o podobnym przypadku. Dowódca eskadry, major K.
B. Smith, lecia³ na Hastingsie ponad South Island o 18.42, kiedy ujrza³ „jarz¹cy siê
obiekt”, który kierowa³ siê w stronê Dunedin. „Pocz¹tkowo pomyœla³em, ¿e to odrzu-
towiec”, powiedzia³, „ale potem zda³em sobie sprawê, i¿ tak nie jest. To coœ lecia³o
poziomo z fantastyczn¹ szybkoœci¹”. Smith doda³, ¿e póŸniej dowiedzia³ siê, i¿ jeden
z jego kolegów, major O. Staples, równie¿ widzia³ to samo UFO.
5 kwietnia 1960 roku, wed³ug „Wellington Evening Post” „dziwny lataj¹cy obiekt”
z³o¿y³ powtórn¹ wizytê w Invercargill. Naoczni œwiadkowie zobaczyli ten okr¹g³y
86 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

pojazd z b³yskaj¹cymi œwiat³ami wtedy, gdy lecia³ nisko nad ujœciem rzeki w stronê
Zatoki Bluff i znikn¹³ w kierunku Antarktydy, wywo³uj¹c u starszych wiekiem miesz-
kañców miasta blade wspomnienia o wydarzeniach z roku 1909.
16 czerwca 1963 roku w Palmerston, po³o¿onym na wybrze¿u na pó³noc od Du-
nedin, uczeñ college’u, Harold Fulton, zauwa¿y³ „dwa jaskrawe œwiat³a, które zni¿a-
³y siê zygzakuj¹c”. Obiekty te wisia³y nieruchomo oko³o 5 sekund, „po czym nagle
pomknê³y z ogromn¹ prêdkoœci¹ pocz¹tkowo poziomo przede mn¹, a potem strzeli³y
w niebo pod k¹tem oko³o 45 stopni”. Po raz ostatni ujrza³ je, gdy znika³y na po³udniu.
Bli¿szy w czasie, szeroko opisywany i omawiany incydent – pojawienie siê nad
Now¹ Zelandi¹ UFO pod¹¿aj¹cego w stronê Antarktydy – mia³ miejsce w styczniu
1979 roku. Kapitan J. Startup, lec¹cy na myœliwcu odrzutowym RNZAF Skyhawk,
zobaczy³ jaskrawy, owalny obiekt kieruj¹cy siê na po³udnie ponad Cook Strait miê-
dzy South Island i North Island. „¯aden samolot nie by³by w stanie tak przyœpieszyæ
jak to coœ”, stwierdzi³ po powrocie na ziemiê. Geoffrey Causer, kontroler lotów, zapi-
sa³ w dzienniku urzêdowym informacjê o tym UFO i pewnej liczbie innych, które
pojawi³y siê w tym samym czasie. Skomentowa³ to tak: „To nie by³y samoloty, lecz
niezidentyfikowane obiekty lataj¹ce. I jest to jedyna rzecz, któr¹ mogê stwierdziæ na
pewno. W ci¹gu ponad dziesiêciu dni UFO widzia³o szeœciu pilotów lataj¹cych na
argosach, by³o te¿ sporo obserwacji radarowych. Najwidoczniej wokó³ South Island
mamy do czynienia z jakimœ dziwnym zjawiskiem, które trzeba wyjaœniæ”.
Podobne relacje o aktywnoœci UFO w pobli¿u bieguna po³udniowego spotyka-
my równie¿ w Australii. Tu znów tradycja wyprzedza opowieœci o „lataj¹cych ta-
lerzach”, a jednym z najwczeœniejszych naocznych œwiadków by³ sir Francis Chi-
chester, s³ynny ¿eglarz. Przed samotnym przep³yniêciem Atlantyku Chichester znany
by³ dobrze ze swoich odwa¿nych lotów na „Tiger Moth”. 10 czerwca 1931 roku
wystartowa³ z Nowej Po³udniowej Walii, by dolecieæ do Nowej Zelandii. Z otwar-
tej kabiny pilota mia³ wspania³y widok na bezchmurne niebo i morze. Nagle od
strony Antarktydy ujrza³ coœ, co wygl¹da³o jak zbli¿aj¹cy siê matowy, szarobia³y
statek powietrzny. „By³ podobny do owalnej per³y”, powiedzia³ póŸniej reportero-
wi periodyku „The Unknown”, „b³yska³ jaskrawym œwiat³em, znika³ cyklicznie,
pojawia³ siê ponownie, przyœpiesza³ i wreszcie przepad³ w tej samej stronie, z któ-
rej przyby³”. I Chichester kontynuowa³: „Zmru¿y³em oczy, nie chc¹c im wierzyæ,
i wykona³em kilka skrêtów samolotem w tê i w tamt¹ stronê, s¹dz¹c, ¿e obiekt ten
musi znajdowaæ siê w miejscu, którego nie mogê dojrzeæ. Oœlepiaj¹ce b³yski docie-
ra³y z czterech lub piêciu ró¿nych stron, ale nadal nie mog³em dostrzec ¿adnych
samolotów. PóŸniej z chmur z prawej wylecia³ inny statek powietrzny, a mo¿e ten
sam. Obserwowa³em go uwa¿nie, zdecydowany nie odwróciæ oczu nawet na sekun-
dê. Zbli¿y³ siê do mnie i ujrza³em matowy blask œwiat³a na jego przodzie i z ty³u.
Lecia³ dalej, lecz zamiast rosn¹æ, zmniejsza³ siê w miarê zbli¿ania. Kiedy by³ ju¿
ca³kiem blisko, nagle zamieni³ siê we w³asne widmo – w jednej sekundzie mog³em
widzieæ przez niego, a w nastêpnej znikn¹³. Cokolwiek wtedy zobaczy³em, wydaje
siê, ¿e musia³o byæ bardzo podobne do tego, co ludzie od lat nazywaj¹ lataj¹cymi
talerzami”.
UFO z Pustej Ziemi: Antarktyda 87

Dwadzieœcia lat póŸniej, inny zrównowa¿ony pilot cywilny, kapitan B. L. Jones,


pracuj¹cy w Australian Northern Airlines, wieczorem 17 maja 1953 roku zauwa¿y³
równie zdumiewaj¹cy obiekt nad wybrze¿em Queensland w pobli¿u Brisbane. „Wy-
gl¹da³ jakby mia³ jaskrawo oœwietlon¹ szklan¹ kopu³ê i jarzy³ siê oœlepiaj¹cym bla-
skiem. Porusza³ siê bezdŸwiêcznie, manewrowa³ wokó³ mojego samolotu i dwukrot-
nie przelecia³ mi drogê. Wie¿a kontrolna lotniska sprawdzi³a i nie znalaz³a w pobli¿u
¿adnego innego samolotu. Dziewiêæ godzin póŸniej pewien radiooperator zobaczy³
go nad Pacyfikiem, wznosz¹cego siê w górê z wielk¹ szybkoœci¹ i mkn¹cego w kie-
runku bieguna po³udniowego”.
W 1954 roku wiele relacji o „lataj¹cych talerzach” pojawi³o siê w australijskich
mediach; wiêkszoœæ z nich obserwowano nad najdalej wysuniêtym na po³udnie sta-
nem Victoria, zw³aszcza wokó³ Melbourne. Na przyk³ad 1 stycznia tysi¹ce mi³oœni-
ków wyœcigów konnych ujrza³y „okr¹g³y, srebrzysty dysk wisz¹cy nieruchomo i bez-
dŸwiêcznie na niebie przez dwie minuty, który potem zawróci³ i znikn¹³ na po³udniu”.
Co jeszcze dziwniejsze, tego samego dnia pla¿owicze na Hampton Beach zobaczyli,
¿e „jasny obiekt w kszta³cie talerza, który wydawa³ siê wykonany z plastiku, prze-
mkn¹³ przez niebo”. Natomiast w wielu innych miejscach tego stanu widziano „wiel-
ki srebrny obiekt niewiadomego pochodzenia ci¹gn¹cy za sob¹ smugê czerwono-nie-
bieskiego p³omienia”, który mkn¹³ ze zdumiewaj¹c¹ szybkoœci¹ na po³udnie. 6 stycznia,
po dwudziestu takich obserwacjach nad stanem Victoria, w tym szeœciu w Melbour-
ne, superintendent kontroli lotów w Department of Civil Aviation poprosi³ rodaków
o meldunki o UFO. „To nie jest ¿art”, stwierdzi³ (prawdopodobnie nie rozbawi³o go,
kiedy 14 stycznia otrzyma³ list od pewnego, nie wymienionego z nazwiska francu-
skiego profesora, który twierdzi³, ¿e „lataj¹ce talerze bêd¹ walczyæ po obu stronach
w nastêpnej wojnie œwiatowej: czarnych Jupiterian z jednej i czerwonych Marsjan
z drugiej, a nasza stara planeta bêdzie dla nich pi³k¹ no¿n¹”).
19 maja 1957 roku wydarzy³o siê to, co nadal nazywane jest „jedn¹ z najbardziej
autentycznych obserwacji UFO w Australii”, gdy „srebrzysty obiekt pozostawiaj¹cy
za sob¹ bia³y œlad z pary wodnej przemkn¹³ ponad stanem Victoria z szybkoœci¹ 3218
kilometrów na godzinê, kieruj¹c siê na po³udnie”. £¹cznice telefoniczne biura meteo-
rologicznego, g³ównej komendy policji, lotniska i redakcji gazet zosta³y zablokowa-
ne telefonami od 17.45 do 20.00, kiedy doniesiono o dwóch tysi¹cach trzystu obser-
wacjach UFO z miejsc odleg³ych o setki kilometrów. Wœród relacji naocznych
œwiadków jedna szczególnie zas³uguje na uwagê: za³óg kilku kutrów rybackich na
Morzu Tasmana. Opisali oni lec¹cy wysoko srebrzysty obiekt jako „podobny do ryby”
i kieruj¹cy siê „prosto do bieguna po³udniowego”. Tamtej nocy postawiono w stan
gotowoœci dwa myœliwce typu Meteor na wypadek, gdyby UFO powróci³y.
Rok 1960 przyniós³ inne ciekawe doniesienie pasuj¹ce do poprzednich. 3 paŸ-
dziernika zaobserwowano nad Tasmani¹ „szeœæ lataj¹cych spodków i «statek mat-
k껔. Pewien anglikañski pastor z Tasmanii stwierdzi³, ¿e po raz pierwszy widzia³
tajemniczy pojazd prawie tydzieñ wczeœniej, ale zameldowa³ o nim dopiero wtedy,
gdy inni mieszkañcy tego samego rejonu opowiedzieli identyczn¹ historiê. Wszyscy
zgadzali siê, ¿e obiekty pojawi³y siê i zniknê³y na po³udniu. Jacques Vallée w swojej
88 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

ksi¹¿ce Anatomie d’un Phénomène (Anatomia fenomenu, 1965) przytacza szczegó³o-


wo podobn¹ relacjê o statku matce i niewielkich obiektach, które widziano nad wy-
brze¿em po³udniowej Australii w 1961 roku. Zaobserwowano przybycie grupy okr¹g-
³ych, srebrzystych obiektów opuszczaj¹cych wiêkszy, a potem powracaj¹cych do niego.
Ten w koñcu zebra³ je wszystkie i odlecia³ z wielk¹ prêdkoœci¹ na po³udnie nad Wiel-
k¹ Zatok¹ Australijsk¹.
Nowym, rekordowym rokiem obserwacji UFO w Australii by³ 1965. 25 lipca
grupa dzieci w Melbourne ujrza³a œwiec¹cy, srebrzysty obiekt, który manewrowa³
w niebie nad nimi, uniós³ siê pionowo w górê, b³yska³ jaskrawym œwiat³em, a potem
znikn¹³ w morzu. W listopadzie na Macquerie Island, najdalej wysuniêtym na po³u-
dnie skrawku Australii, widziano metaliczny dysk mkn¹cy na po³udnie, w stronê ho-
ryzontu. Lecz najbardziej niezwyk³y incydent, o którym wieœæ dotar³a z Australii, mia³
miejsce nad Cieœnin¹ Bass miêdzy Melbourne a Tasmani¹ 21 paŸdziernika 1978 roku,
kiedy pewien pilot zagin¹³ w zdarzeniu, które uznano za porwanie dokonane przez
UFO. Wczesnym wieczorem dwudziestoletni Frederick Valentich wyruszy³ na swo-
jej jednosilnikowej Cessnie 182 w krótki, samotny lot z Melbourne do King Island.
Znajdowa³ siê w odleg³oœci oko³o 153 kilometrów na po³udniowy zachód od Melbo-
urne, kiedy zameldowa³ wie¿y kontrolnej na kontynencie, ¿e leci za nim „bardzo
szybki obiekt z zielonymi œwiat³ami”. Poproszony przez kontrolera lotów, by ziden-
tyfikowa³ obiekt, gdy¿ w pobli¿u nie by³o ¿adnego samolotu, Valentich oœwiadczy³,
¿e to nie jest samolot. Po krótkiej przerwie w ³¹cznoœci pilot znów pojawi³ siê w ete-
rze: „Teraz zbli¿a siê do mnie. Orbitujê [obracam siê] i to coœ równie¿ orbituje nade
mn¹… ma zielone œwiat³o i rodzaj metalicznego blasku na zewn¹trz”. W tym mo-
mencie us³yszano g³oœny metaliczny odg³os i Valentich oraz jego samolot zniknêli
bez œladu.
Dwa inne niewielkie samoloty równie¿ zaginê³y w tajemniczych okolicznoœciach
podczas przelotu nad Cieœnin¹ Bass. W grudniu 1969 roku jednosilnikowy samolot
typu Fuji tylko z jednym pilotem na pok³adzie znikn¹³ podczas lotu do King Island;
a we wrzeœniu 1972, Tiger Moth z dwiema osobami na pok³adzie zagin¹³ podczas
podobnej podró¿y z kontynentu australijskiego. Po szeroko zakrojonych i bezowoc-
nych poszukiwaniach wydany przez w³adze oficjalny komunikat g³osi³, ¿e wszyscy
trzej piloci prawdopodobnie pomylili tamte œwiat³a z planet¹ Wenus… która œwieci
bardzo jasno o tej porze”. Stwierdzenie to powitano ze zrozumia³ym sceptycyzmem,
a nawet z szyderstwem. Lecz nikt nie by³ w stanie wyjaœniæ, dlaczego we wszystkich
tych przypadkach widziane po raz pierwszy UFO przybywa³o z po³udnia.
Znalaz³em te¿ dowody na to, ¿e UFO, które zaobserwowano w Kraju Przyl¹dko-
wym w Afryce Po³udniowej i w Argentynie (doniós³ o tym „Flying Saucers Review”)
mog¹ pochodziæ z bieguna po³udniowego.
Prawdopodobnie najwczeœniejszy meldunek o UFO w Afryce Po³udniowej otrzy-
mano w maju 1953 roku, kiedy okr¹g³y obiekt, œwiec¹c jasno, przelecia³ nad tym
krajem z pó³nocy na po³udnie. Po raz ostatni widziano go nad najdalej na po³udnie
wysuniêtym skrawkiem Afryki Poludniowej, Cape Agulhas, lec¹cego „z szybkoœci¹
1600 kilometrów na godzinê”. W Upington, równie¿ w Kraju Przyl¹dkowym, 7 grud-
UFO z Pustej Ziemi: Antarktyda 89

nia nastêpnego roku pewien meteorolog zameldowa³, ¿e œledzi „pó³kulisty obiekt”


poruszaj¹cy siê z przera¿aj¹c¹ szybkoœci¹”, który potem znikn¹³ nad Oceanem Indyj-
skim. „Tajemniczy czerwono-pomarañczowy obiekt w kszta³cie jo-jo”, przelecia³ nad
Durbanem w marcu 1956 roku, a potem przepad³ w morzu. Widzia³y go cztery osoby.
Mia³ œrednicê oko³o 15 metrów i okna „z których bi³ czerwonawy blask”.
Jeszcze dalej na po³udnie wzd³u¿ wybrze¿a Afryki Po³udniowej, w East London
w lipcu 1956 roku naoczni œwiadkowie dostrzegli na niebie „szkar³atn¹ kulê ognist¹”.
W. Whyte znajdowa³ siê na Tapson Street wraz ze swoj¹ rodzin¹ i patrzy³, jak „to
oœlepiaj¹ce œwiat³o stopniowo gas³o, jednoczeœnie przemieszczaj¹c siê na doœæ ni-
skim pu³apie z pó³nocy na po³udnie”. W nastêpnym roku, 1 listopada 1957 roku, dwa
myœliwce odrzutowe typu Sabre z South African Air Force wys³ano, by zbada³y dzie-
si¹tki doniesieñ o dwóch cylindrycznych obiektach, które nadlecia³y znad wybrze¿y
Natalu, przemknê³y nad Pretori¹ i Johanesburgiem „z olbrzymi¹ szybkoœci¹”, a potem
skierowa³y siê na po³udnie. Pilot jednego z myœliwców zameldowa³ przez radio, ¿e
wzniós³ siê na maksymaln¹ wysokoœæ ponad 15 tysiêcy metrów, a oba obiekty znajduj¹
siê o kilkaset metrów powy¿ej niego „i zd¹¿aj¹ w kierunku Antarktydy”. Pewien oficer
z wywiadu lotniczego powiedzia³ prasie, ¿e „obiekty te to jakaœ forma zjawisk fizycz-
nych, których, jak na razie, nie umiemy wyjaœniæ”.
Raport o „lataj¹cym talerzu” wisz¹cym przez ponad cztery godziny w pobli¿u
Fort Beaufort na Eastern Cape w czerwcu 1972 roku to jedna z najbardziej godnych
uwagi relacji z Afryki Po³udniowej i równie znacz¹ca dla naszej hipotezy o pocho-
dzeniu UFO. 27 czerwca Bernie Smith zobaczy³ nad swoim gospodarstwem, Braesi-
de Farm, „owalny obiekt barwy oksydowanego metalu, który jarzy³ siê i czêsto zmie-
nia³ kolor z zielonego na ¿ó³ty, a potem na bia³y”. Przez wiêksz¹ czêœæ poranka Smith
i kilku jego afrykañskich robotników obserwowali obiekt „przecinaj¹cy niebo, jakby
nas bada³”, jak powiedzia³ póŸniej farmer, gdy oddzia³ policji przyby³ na miejsce, by
przeprowadziæ œledztwo. Do tego czasu jednak tajemniczy obiekt odlecia³ „ze strasz-
liw¹ prêdkoœci¹ na po³udnie”.
Podobne meldunki pochodz¹ce z tego samego okresu dotar³y z Argentyny. Zno-
wu znaczna ich czêœæ stwierdza, ¿e UFO odlatywa³y na po³udnie. W listopadzie 1954
roku pewien meteorolog pracuj¹cy nad Zatok¹ Brande w pobli¿u po³udniowego krañca
tego kraju zauwa¿y³ przez lorntekê „dwa wisz¹ce, œwiec¹ce obiekty”, które przelecia-
³y nad Falklandami, zd¹¿aj¹c w kierunku bieguna po³udniowego. Trzy lata póŸniej,
w lipcu 1957 roku, grupa miejscowych dygnitarzy w Comodoro Rivadavia nad Zato-
k¹ San Jorge ujrza³a przelotnie „b³yszcz¹cy obiekt” lec¹cy ku nim znad morza. Dok-
tor Hugo Zamit i prawnik Manuel Altuna jechali wówczas samochodem i zaobserwo-
wali, ¿e UFO kilkakrotnie zmieni³o kurs, zanim zniknê³o „szybciej ni¿ jakikolwiek
ziemski wyrób”. Dwa dni póŸniej burmistrz Comodoro Rivadavia i kilku radnych
zameldowali, i¿ widzieli identyczny obiekt wisz¹cy w powietrzu nad wybrze¿em, zanim
odlecia³ szybko w stronê po³udniowego Atlantyku.
Wiosn¹ 1962 roku nadesz³a kolej argentyñskiej marynarki wojennej na obserwacje
dziwnych obiektów na niebie. Wed³ug „El Mundo”, dziennika z Buenos Aires, cztery
obserwacje zrobiono na morzu, dwie poczynili piloci samolotów marynarki wojennej
90 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

i dwie – oficerowie marynarki. PóŸniej to samo czasopismo donios³o, ¿e w nocy 15


czerwca w Mar del Plata pewna liczba osób zauwa¿y³a „niezwykle jasny obiekt lec¹cy
wysoko na niebie”, natomiast w pobliskiej nadbrze¿nej miejscowoœci Miramar o 21.30
widziano obiekt w kszta³cie cygara nadlatuj¹cy od strony bieguna po³udniowego. „Ca³y
ten pojazd by³ jaskrawo oœwietlony (napisa³ „El Mundo”) i mia³ trzy bardzo jasne œwia-
t³a – czerwone w œrodku, ¿ó³te z prawej i zielone z lewej. „Potop tych kosmicznych
obserwacji wywar³ g³êboki emocjonalny wp³yw na wielu naocznych œwiadków”, doda-
³a gazeta, „i mo¿e byæ pocz¹tkiem nowej ery w odniesieniu do problemu UFO [sic]”.
Dwa nastêpne wydarzenia w Argentynie równie¿ zwróci³y uwagê mediów i zo-
sta³y przez nie skomentowane. 17 lipca 1965 roku okr¹g³y obiekt, który „odbija³ pro-
mienie s³oneczne od metalicznej, wypolerowanej powierzchni”, zawis³ nad pla¿¹ w po-
bli¿u River Plata, gdzie widzia³y go setki pla¿owiczów. Sk³oni³o to gazetê „La Nation”
do wypowiedzenia nastêpnego dnia znamiennej opinii: „Nie wierzymy, ¿e mo¿na d³u¿ej
ukrywaæ prawdziwe wyjaœnienie takich zdarzeñ”.
To samo czasopismo – wraz pewn¹ liczb¹ innych w Ameryce Po³udniowej – opi-
sa³o jeszcze bardziej sensacyjn¹ historiê o kierowcy ciê¿arówki Vincente Bordoli z Mar
del Plata i o tym, co mu siê przytrafi³o 12 sierpnia 1982 roku, kiedy wraz ze swym
synem Hugonem jecha³ autostrad¹ nr 3 na po³udnie. Droga ta ci¹gnie siê skrajem
po³udniowoatlantyckiego wybrze¿a Argentyny. W pewnym momencie Bardoli do-
strzeg³ dziwaczny, œwiec¹cy pojazd unosz¹cy siê nad morzem. Zjecha³ na pobocze
drogi, po czym obaj uwa¿nie obserwowali tajemniczy obiekt.
„S³ysza³em wszystko o lataj¹cych talerzach”, powiedzia³ póŸniej prasie Bordoli.
„I jestem pewien, ¿e to by³ jeden z nich. Pozosta³ nieruchomo w powietrzu przez
kilka minut, zanim zanurkowa³ w dó³ w stronê horyzontu. Jestem ca³kowicie pewny,
¿e te lataj¹ce spodki maj¹ swoj¹ bazê gdzieœ w g³êbinach morza”.

Jednym z pierwszych ufologów, który zwróci³ uwagê na znaczenie wszystkich


tych obserwacji w s¹siedztwie bieguna po³udniowego by³ Brinsley Le Poer Trench
w artykule Does Antarctica Hold the Key? (Czy Antarktyda jest kluczem [do tajemni-
cy UFO]?), „Flying Saucer Review” z maja-czerwca 1956 roku:

Na nic siê zda próba oceny lataj¹cych talerzy i ich za³óg na podstawie naszej
obecnej wiedzy. Czy wobec tego „wyjœciem” bêdzie rozwiniêcie teorii o tym, ¿e œro-
dek Ziemi jest pusty z wielkimi otworami w strefach polarnych i ¿e UFO mog¹ stam-
t¹d pochodziæ? Oczywiœcie [lataj¹ce] talerze widziano w wielu krajach œwiata, ale
szczególnie czêsto w strefach podbiegunowych. Wydaje siê, ¿e zarówno nad Ameryk¹
Po³udniow¹, Australi¹, Now¹ Zelandi¹, jak i nad Afryk¹ Po³udniow¹ zaobserwowa-
no wyj¹tkow¹ aktywnoœæ UFO. Czy klucz do tej tajemnicy kryje siê w lodowych prze-
stworzach kontynentu otaczaj¹cego biegun po³udniowy?

Seria artyku³ów w popularnym brazylijskim periodyku „O Cruziero” w tym sa-


mym czasie ujawni³a, ¿e inni te¿ myœleli podobnie. W tym wypadku ich autorem by³
UFO z Pustej Ziemi: Antarktyda 91

Paulo Strauss, by³y komandor brazylijskiej marynarki wojennej, którego artyku³ na


temat lataj¹cych talerzy ze œwiata podziemnego opublikowano w lutowym numerze
z roku 1956:

Hipoteza o pozaziemskim pochodzeniu lataj¹cych talerzy wydaje siê nie do


przyjêcia. Inna mo¿liwoœæ g³osi, ¿e s¹ one wojskowymi statkami powietrznymi na-
le¿¹cymi do jakiegoœ narodu na Ziemi, ale nikt nie dysponuje tak¹ technik¹. Wobec
tego musimy rozwa¿yæ najœwie¿sz¹ i najbardziej interesuj¹c¹ teoriê, któr¹ wysu-
niêto dla wyjaœnienia pochodzenia lataj¹cych talerzy: istnienie wielkiego podziem-
nego œwiata z, czego nie sposób wykluczyæ, niezliczonymi miastami, zamieszka-
nymi przez ludzi, którzy osi¹gnêli bardzo wysoki poziom cywilizacji, organizacji
ekonomicznej oraz rozwoju spo³ecznego, kulturalnego i duchowego, tak ¿e w po-
równaniu z nimi ludzkoœæ ¿yj¹ca na powierzchni Ziemi mo¿e byæ uwa¿ana za rasê
barbarzyñców.

Inna grupa badaczy z Ameryki, International Flying Saucer Bureau z baz¹ w Con-
necticut, bardziej sk³ania siê ku tezie, ¿e Antarktyda prawdopodobnie jest czymœ w ro-
dzaju bazy, jak zauwa¿y³ Le Poer Trench w swoim artykule z roku 1956:

Pytaj¹, czy mo¿liwe jest, ¿e przybysze z Kosmosu s¹ ju¿ tutaj i ¿e za³o¿yli bazê
na Antarktydzie? Kontynent ten jest nieznany, nie zbadany i niezaludniony. To ide-
alne miejsce dla kosmicznych lataj¹cych talerzy, by zaaklimatyzowaæ siê w naszej
atmosferze… miejsce, gdzie nikt nie bêdzie obserwowa³ ich przez wiêkszoœæ czasu,
choæ nie zawsze. Wysuniêto te¿ przypuszczenie, ¿e innym czynnikiem maj¹cym zwi¹-
zek z biegunem po³udniowym mo¿e byæ fakt, i¿ lataj¹ce talerze s¹ napêdzane ja-
kimœ rodzajem pola si³owego wywieraj¹cego bezpoœredni wp³yw na grawitacjê.
Magnetyczny biegun po³udniowy mo¿e byæ idealnym miejscem do ³adowania siê
tak¹ moc¹.

Le Poer Trench zakoñczy³ swój prze³omowy artyku³ przytaczaj¹c dwie poœwiad-


czone obserwacje, które, jak uwa¿a³, s¹ dowodami potwierdzaj¹cymi jego teoriê. W mar-
cu 1950 roku, podczas pobytu na wodach wokó³ Antarktydy, pewien oficer chilijskiej
marynarki wojennej, kapitan Augusto Vars Orrego, zameldowa³: „W nocy, a s¹ one
bardzo jasne w tych stronach, widzieliœmy lataj¹ce talerze, jeden nad drugim, zawraca-
j¹ce z olbrzymimi prêdkoœciami. Mamy fotografie na potwierdzenie tego, co zobaczyli-
œmy”. Niestety, dowództwo chilijskiej marynarki wojennej nigdy nie opublikowa³o tych
zdjêæ, pomimo powtarzanych próœb. Szeœæ lat póŸniej, w styczniu 1956 roku, grupa
naukowców, która lecia³a na wyspê Robertson na Morzu Weddella, by zbadaæ jej budo-
wê geologiczn¹, zauwa¿y³a „dwa metaliczne obiekty w kszta³cie cygara, po³yskuj¹ce
w promieniach s³oñca”. Pojazdy te wykona³y z wielk¹ szybkoœci¹ szereg ewolucji,
zmieniaj¹c kierunek lotu pod ostrym k¹tem, co sprawi³o, ¿e naoczni œwiadkowie uznali,
i¿ œledzi je jakaœ inteligencja, która z jakiegoœ powodu wola³a pozostaæ anonimowa”.
UFO zniknê³y za horyzontem równie nagle, jak siê pojawi³y.
92 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

W ci¹gu lat, które up³ynê³y od opublikowania artyku³u Le Poer Trencha, na biegu-


nie po³udniowym przeprowadzono jeszcze kilka obserwacji, które doda³y wiarygodno-
œci jego wnioskom. W roku 1958, podczas Miêdzynarodowego Roku Geofizycznego,
kiedy uczeni z jedenastu krajów zbudowali dziesi¹tki stacji badawczych i obozów na
Antarktydzie, by prowadziæ tam badania, dziwne zdarzenia nastêpowa³y jedno po dru-
gim. Opisa³ to Peter Kolosimo w ksi¹¿ce Not of this World (Nie z tego œwiata, 1970):

Od osób pracuj¹cych wokó³ argentyñskich stacji badawczych dotar³o co naj-


mniej tuzin relacji o niezidentyfikowanych obiektach zaobserwowanych na niebie lub
na lodzie, a wiêkszoœæ z nich mia³a owalne kszta³ty. Ró¿ni rosyjscy i amerykañscy
badacze przelecieli nad rejonami pe³nymi struktur tak dziwacznych, ¿e przypomina³y
im otwarte przestrzenie z gigantycznymi murami i budynkami ukrytymi w ciê¿kich blo-
kach lodu. Niektórzy, zwi¹zani z sowieckimi bazami (prawdopodobnie Wostok 1, Wo-
stok 2 lub Sowietskaja) oœwiadczyli, ¿e widzieli struktury „zbyt geometryczne”, by
mo¿na je by³o przypisaæ ¿ywio³om; a nawet „poruszaj¹ce siê stwory”, ³¹cznie z krê-
p¹, ciemn¹, pe³zn¹c¹ mas¹ nie wiadomo czego i bia³ym kszta³tem podobnym do nie-
dŸwiedzia lub do cz³owieka.

Kolosimo podj¹³ temat tam, gdzie pozostawi³ go Le Poer Trench, by ponownie


podkreœliæ, jak czêsto widywano UFO na Antarktydzie. Zwróci³ szczególnie uwagê
na pewien incydent z lipca 1965 roku, który by³ tak niezwyk³y, ¿e wydano po nim
oficjalne oœwiadczenie. Historia ta pochodzi z brazylijskiej gazety „O Estado de São
Paulo”, z wydania z 8 lipca:

Pierwszy raz w historii rz¹d opublikowa³ oficjalny komunikat o lataj¹cych tale-


rzach. Jest to dokument wydany przez argentyñsk¹ marynarkê wojenn¹, oparty na
relacjach wielu argentyñskich, chilijskich i brytyjskich marynarzy stacjonuj¹cych w ba-
zie na Antarktydzie. Komunikat brzmi nastêpuj¹co: „Argentyñski garnizon w argen-
tyñskim rejonie (Wyspa Deception) zauwa¿y³ w nocy z 3 na 4 lipca o godz. 19. 14
(czasu miejscowego) olbrzymi lataj¹cy obiekt w kszta³cie soczewki; wydawa³ siê on
byæ cia³em sta³ym, g³ównie koloru czerwonawo-zielonkawego, czasami jednak zmie-
nia³ go na ¿ó³ty, niebieski, bia³y lub pomarañczowy odcieñ. Wprawdzie obiekt ten
przemieszcza³ siê zygzakami na wschód, ale kilkakrotnie zmieni³ kurs na zachodni
i pó³nocny z ró¿n¹ szybkoœci¹, ca³kowicie cicho, przelatuj¹c pod k¹tem 45 stopni nad
horyzontem w odleg³oœci od 10 do 15 kilometrów od bazy. Podczas manewrów wyko-
nywanych przez ten obiekt naoczni œwiadkowie mogli wyrobiæ sobie pojêcie o jego
olbrzymiej szybkoœci i nie tylko, gdy¿ przez oko³o kwadrans wisia³ nieruchomo w po-
wietrzu na wysokoœci mniej wiêcej 5000 metrów”.
Sekretariat floty argentyñskiej stwierdza równie¿ w tym komunikacie, ¿e wyda-
rzenie to obserwowali naukowcy z trzech baz marynarki wojennej, a opisane przez
nich fakty ca³kowicie siê zgadzaj¹. Rozumie siê, ¿e zdjêcia zrobione przez fotografa
jednej z tych baz zostan¹ udostêpnione opinii publicznej po przeanalizowaniu ich
przez naukowców [zamiar ten nigdy nie zosta³ zrealizowany].
UFO z Pustej Ziemi: Antarktyda 93

Od tamtej pory meldunki o niezidentyfikowanych obiektach nadal nap³ywa³y z tej


olbrzymiej lodowej pustyni. Na przyk³ad w marcu 1971 roku za³oga lodo³amacza
znajduj¹cego siê w Zatoce Admiralicji ujrza³a w górze „ró¿nokolorowy obiekt po-
dobny do ognistej kuli”; natomiast w czerwcu 1983 roku nadesz³a kolej na kilku me-
teorologów pracuj¹cych w Zatoce Prydz. Zauwa¿yli oni podobny do dysku, po³ysku-
j¹cy w s³oñcu obiekt, który mkn¹³ w g³¹b l¹du. Ca³kiem niedawno, w lipcu 1993 roku,
widziano ¿ó³to-bia³e dyski przelatuj¹ce z ogromn¹ szybkoœci¹ nad Przyl¹dkiem Hal-
lett. Wed³ug póŸniejszego raportu: „Kiedy ostatni z tych obiektów zbli¿y³ siê do ho-
ryzontu [11 lipca], znikn¹³ w blasku zorzy”.
Oczywiœcie samo znaczenie tej relacji powinno nasun¹æ tylko jeden wniosek, jak
Pierre Deville napisa³ w periodyku „Aurora” w marcu 1980 roku:

Tam w dole jest coœ, na co warto popatrzeæ! Ale co? Mo¿e fantastyczny port
gwiezdny, utrzymywany od niezliczonych tysi¹cleci na niegdyœ wspania³ym kontynen-
cie, który teraz jest lodowym pustkowiem? Przypomnijmy sobie, ¿e ca³e wieki przed
odkryciem Antarktydy nieznana liczba awanturników, nawigatorów i marzycieli po-
d¹¿a³a na po³udnie szukaj¹c „po³udniowego raju” zwanego czasami „Têczowym
Miastem”, które mia³o zostaæ zbudowane przed Potopem z budulca w kolorach têczy.
Oni nie chcieli urzeczywistnienia jakiegoœ swojego fantastycznego pomys³u, lecz kie-
rowali siê zapiskami o micie istniej¹cym od setek tysiêcy lat!

Nied³ugo po tym artykule, w roku 1983, pewien szanowany amerykañski nauko-


wiec potwierdzi³, ¿e coœ jest na biegunie po³udniowym – gigantyczny krater. Lecz
wed³ug profesora Johna G. Weihaupta z Indiana University dziura ta nie jest dzie³em
natury, lecz rezultatem uderzenia olbrzymiego meteorytu. Powiedzia³, ¿e choæ nadal
go nie odkryto, krater ten jest g³êboki na mniej wiêcej 800 metrów, szeroki zaœ na 241
kilometrów i le¿y ukryty pod lodami na pó³nocy Antarktydy. Zgodnie z jego szacun-
kami dziurê tê wybi³ meteoryt wa¿¹cy oko³o 13 miliardów ton, o szerokoœci od 4 do 6
kilometrów, który zderzy³ siê z Ziemi¹ od 600 do 700 tysiêcy lat temu z szybkoœci¹
70 tysiêcy kilometrów na godzinê. Jednak¿e krater tej wielkoœci by³by ponad cztero-
krotnie wiêkszy od wszystkich innych dziur wybitych w Ziemi przez meteoryty i taka
si³a uderzeniowa mog³aby zmieniæ nachylenie osi ziemskiej lub szybkoœæ obrotu na-
szej planety. Znacznie prostsze wyjaœnienie „dziury” profesora Weihaupta brzmi:
mo¿liwe, i¿ jest to wejœcie do œwiata wewnêtrznego. Wymiary, jak czytelnik zechce
zauwa¿yæ, s¹ niezwykle podobne.
Na krótko przed œmierci¹ w 1995 roku, Brinsley Le Poer Trench, który by³ inicja-
torem tak wielu spekulacji o pochodzeniu UFO z bieguna po³udniowego, zaryzyko-
wa³ i wysun¹³ przypuszczenie, gdzie mo¿e znajdowaæ siê wejœcie u¿ywane przez la-
taj¹ce talerze do opuszczania i powrotu do œwiata wewnêtrznego. We „Flying Saucer
Review” stwierdzi³:

Jestem przekonany, ¿e otwór w biegunie po³udniowym znajduje siê w rejonie na-


zwanym na mapie Antarktydy „Niedostêpnym Obszarem”. Wprawdzie jest to bardzo
94 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

du¿y, nierówny teren, ale nazwano go tak z powodu k³opotów z nawigacj¹. Kompas
magnetyczny na nic siê tam nie zda, a inercyjny system nawigacyjny równie¿ nie funk-
cjonuje. Mo¿na dotrzeæ do geograficznego bieguna po³udniowego z pomoc¹ systemu
inercyjnego, ale nie do otworu w „Niedostêpnym Obszarze”. Wejœcie to znajduje siê
w pewnej odleg³oœci od bieguna, od 960 do 2896 kilometrów. Ma podobne wymiary
jak dziura poza tzw. biegunem pó³nocnym – to znaczy nie wiêcej ni¿ 458,5 kilometra
œrednicy i nie mniej ni¿ 80. W³aœnie tam kryje siê wyjaœnienie jednej z najwiêkszych
odwiecznych tajemnic.

W nastêpnym rozdziale przyjrzymy siê relacjom o równie czêstych obserwacjach


UFO w Arktyce. Przede wszystkim zaœ zbadamy opowieœæ o tajemniczej katastrofie
jednego z tych obiektów. Jest ona bowiem, na swój sposób, równie dziwnym i wa¿-
nym wydarzeniem jak s³ynny „Incydent z Roswell”, który mia³ miejsce w Nowym
Meksyku w 1947 roku.
UFO z Pustej Ziemi: Arktyka 95

UFO z Pustej Ziemi:


Arktyka

I stnieje znacz¹ce podobieñstwo miêdzy meldunkami o UFO lec¹cymi w stronê bie-


guna pó³nocnego a tymi, które zaobserwowano w pobli¿u Antarktydy. Tutaj, w naj-
dalej na pó³noc wysuniêtej czêœci œwiata, od ponad pó³ wieku obserwacje naocznych
œwiadków wskazuj¹ na równie wielk¹ liczbê dziwnych obiektów przemierzaj¹cych Ark-
tykê i, czyni¹c to, dodaj¹ wagi hipotezie, ¿e lataj¹ce talerze pochodz¹ z wnêtrza Ziemi.
Biegun pó³nocny otacza pewna liczba terytoriów – Kanada, Alaska, Rosja, Skan-
dynawia i Grenlandia – i zanim rozwa¿ymy implikacje tego, co mo¿e kryæ siê w ich
g³êbi pod stref¹ polarn¹, musimy przejrzeæ najwa¿niejsze meldunki o UFO. Nie s¹ to
relacje wszystkich naocznych œwiadków, które zebra³em prowadz¹c te badania, lecz
najbardziej typowe i pochodz¹ce z najdalej od siebie po³o¿onych miejscowoœci.
Ameryka Pó³nocna jest doskona³ym punktem wyjœcia, gdy¿ i tutaj widywano UFO,
zanim wymyœlono popularne obecnie okreœlenie – „lataj¹ce talerze”. W najwczeœniej-
szym znanym przypadku, w nocy z 9 na 10 lutego 1913 roku, obiekty, które przelecia³y
w poprzek kontynentu, przybra³y postaæ „procesji dziwnych, klucz¹cych œwiate³”. PóŸ-
niej profesor John Chant z Toronto zebra³ relacje naocznych œwiadków i napisa³ w „Journal
of the Royal Astronomical Society of Canada” w paŸdzierniku tego samego roku:

Zauwa¿ono dziwne zjawisko, które przemknê³o w poprzek Kanady (nad Saskat-


chewan i Ontario), Stanów Zjednoczonych (Nowy Jork) i dalej nad Oceanem Atlan-
tyckim, kieruj¹c siê ku pó³nocy. Widziano œwiec¹ce cia³o z doczepionym d³ugim ogo-
nem. Cia³o to szybko siê powiêkszy³o. Œwiadkowie ró¿nili siê w opisach co do tego,
czy by³o to jedno cia³o, czy sk³ada³o siê z trzech lub czterech czêœci, ka¿da z w³asnym
ogonem. Grupa ta lub skomplikowana struktura porusza³a siê ze szczególn¹, maje-
statyczn¹ powœci¹gliwoœci¹. [por. meldunek z Invercargill z rozdzia³u 9].

Inni obserwatorzy, których relacje zebra³ profesor Chant, powiedzieli, ¿e te „nie-


samowite cia³a” porusza³y siê w grupach „jak flota okrêtów wojennych, którym towa-
rzyszy³y kr¹¿owniki i niszczyciele”. Jeden ze œwiadków, W. F. Denning, nowojorski
96 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

astrolog, widzia³ UFO kieruj¹ce siê na pó³noc z krañca Long Island. Stwierdzi³, i¿
lecia³y one wzd³u¿ krzywizny Ziemi, „co jest niemo¿liwe w przypadku meteorytu”.
Doda³ te¿: „Niektórzy moi znajomi powiedzieli, ¿e wygl¹da³y one jak przelatuj¹ce nad
miastem statki powietrzne, ale ja sam przez wszystkie lata badañ nieba nigdy nie wi-
dzia³em czegoœ podobnego”. Inny autor listu do „Journalu” s¹dzi³, ¿e prawdopodobnie
by³o tam razem oko³o trzydziestu obiektów. „I tak wspaniale lecia³y, ¿e mo¿na by
pomyœleæ, i¿ s¹ to manewry floty powietrznej”.
Zaledwie osiemnaœcie lat póŸniej zaobserwowano pojedyncze, „jaskrawe œwiat-
³o” poruszaj¹ce siê po podobnej trajektorii przez niebo Kanady. UFO to zauwa¿y³a
najpierw rankiem 1 stycznia 1931 roku grupa ludzi w Cobden, w prowincji Ontario.
Obiekt „zab³ysn¹³” mkn¹c przez niebo po wielkiej krzywej, kieruj¹c siê na pó³noc
nad Zatok¹ Hudsona. Jeden z naocznych œwiadków powiedzia³ „Ottawa Journal”, ¿e
„wygl¹da³o to jak coœ z ksi¹¿ek Juliusza Verne’a lub H. G. Wellsa!”
Pod koniec lat 40. i w latach 50. Goose Bay na Labradorze sta³a siê centrum ca³ej
serii obserwacji „lataj¹cych talerzy”, które wszystkie, jak zauwa¿ono, pod¹¿a³y ku
Arktyce. 31 paŸdziernika 1948 roku radar wykry³ „dziwny obiekt” lec¹cy z szybko-
œci¹ ponad 965 kilometrów na godzinê, który, wed³ug ówczesnego raportu, nale¿a³ do
typu oznaczonego przez w³adze jako „anio³” czyli pochodz¹cy z niewielkiej wysoko-
œci sygna³ odbity od jakiegoœ niewidzialnego przedmiotu. „Nie kosmicznego”, doda³
znacz¹co autor.
19 czerwca 1952 roku nad Goose Bay ujrzano „czerwonawy obiekt” przelatuj¹cy
przez nocne niebo z wielk¹ prêdkoœci¹. Bardzo podobne zjawisko pod¹¿aj¹ce na pó³-
noc pojawi³o siê 15 grudnia tego¿ roku, chocia¿ tym razem „podczas manewrów zmie-
ni³o kolor na bia³awy”. Prawdopodobnie najbardziej frapuj¹ce spotkanie w tym rejo-
nie zdarzy³o siê 30 czerwca 1954 roku, kiedy za³oga i pasa¿erowie samolotu Canadian
Airlines przelatuj¹cego nad Goose Bay ujrzeli „du¿e UFO wraz z kilkoma mniejszy-
mi towarzysz¹cymi mu obiektami”. Obserwowali je przez kilka minut, a potem ca³a
grupa wzlecia³a do góry i pomknê³a w stronê Arktyki.
W latach 50. doniesiono o kilku obserwacjach UFO z Nowej Fundlandii. Wszyst-
kie obiekty lecia³y na pó³noc. Dwie najciekawsze relacje pochodz¹ od œwiadków,
z których jeden znajdowa³ siê na ziemi, a drugi w powietrzu. 1 lutego 1950 roku w St.
John, Pat Walsh, elektryk pracuj¹cy dla kompanii telefonicznej, zameldowa³, ¿e do-
strzeg³ „podobny w kszta³cie do ³zy obiekt jarz¹cy siê tak jaskrawo, jak fluoryzuj¹ce
œwiat³o”, który przemkn¹³ nad miastem i skierowa³ siê w stronê morza. Doda³, ¿e
obserwowa³ go przez co najmniej 12 sekund i zdawa³ siê on „zakreœlaæ podczas lotu
wielki ³uk” z wyj¹tkow¹ szybkoœci¹. Wœród tych, którzy zobaczyli to samo UFO,
by³a niejaka C. Vaughan, która oœwiadczy³a gazecie „The Newfoundland Evening
Telegram”, ¿e kiedy obiekt ten przelatywa³ nad miastem, wyda³o siê jej, i¿ widzi
kopu³ê na jego szczycie. Szeœæ lat póŸniej, w czerwcu 1956 roku, pilot samolotu ma-
rynarki wojennej zameldowa³, ¿e kiedy lecia³ nad Ganderem, „dotrzymywa³ mu kro-
ku” du¿y pojazd w kszta³cie dysku.
W ci¹gu nastêpnych dwunastu miesiêcy dokonano tak wielu obserwacji niezi-
dentyfikowanych obiektów nad Kanad¹, ¿e 22 lipca 1957 roku kanadyjskie radio
UFO z Pustej Ziemi: Arktyka 97

wyda³o specjalny biuletyn informacyjny donosz¹cy, i¿ „naziemny obserwator z Roy-


al Canadian Air Force œledzi³ UFO na niebie nad Ontario przez ubieg³y miesi¹c. G³ówny
obserwator w rejonie Don Mills, Toronto, Herbert Harrison, opisa³ te obiekty jako
ma³e ogniste kulki lec¹ce z pó³nocy na wschód, ze wschodu na zachód, a potem z za-
chodu na pó³noc, zanim znika³y za horyzontem. Doda³, ¿e w³adze lotnicze nie maj¹
pojêcia, co to takiego, ale nadal bêd¹ uwa¿nie obserwowaæ te tajemnicze œwiat³a”.
W latach 70. i 80. znacz¹ca liczba obserwacji UFO w Kanadzie pochodzi³a z okolic
North Bay, gdzie znów dos³ownie wszystkie pojawia³y siê lub znika³y lec¹c na pó³-
noc. RCAF jeszcze raz przeprowadzi³o obserwacje tych „pomarañczowych/czerwo-
nych dysków”, które „lata³y wyj¹tkowo wysoko, zygzakowa³y i wykonywa³y skom-
plikowane manewry z bardzo wielk¹ prêdkoœci¹”.
Amerykañskie lotnictwo równie¿ zainteresowa³o siê tymi wydarzeniami, zw³asz-
cza ¿e czêœæ z nich mia³a miejsce w pobli¿u Alaski, „oddzielnego” stanu USA. Prze-
prowadzone tam poszukiwania relacji naocznych œwiadków wykaza³y, ¿e od pó³ wie-
ku widywano UFO nad Alask¹, a wiêkszoœæ pochodzi³a z Arktyki.
Historie o niezidentyfikowanych obiektach nad Alask¹ zaczê³y kr¹¿yæ w ostat-
nim roku II wojny œwiatowej. W 1945 roku, w pobli¿u Aleutów, czternastu mê¿czyzn
na transportowcu wojennym USAT „Delarof” zameldowa³o, ¿e ujrzeli ciemny, kuli-
sty obiekt, który pojawi³ siê nad pó³nocnym horyzontem, okr¹¿y³ okrêt, a potem odle-
cia³ w tê sam¹ stronê. Kilku cz³onków za³ogi by³o najwyraŸniej przekonanych, ¿e
w rzeczywistoœci to UFO wynurzy³o siê z morza. Do Waszyngtonu wys³ano oficjalny
raport o tym incydencie, ale opinii publicznej nie udostêpniono ¿adnych dalszych
szczegó³ów.
Os³oniêty mg³¹ tajemnicy jest równie¿ inny incydent, który wydarzy³ siê pod
koniec lat 40. W maju 1948 kilku Inuitów opowiedzia³o pewnemu kamerzyœcie fil-
mowemu pracuj¹cemu dla rz¹du na Alasce, o „dziwnych dyskach na niebie”, które,
ich zdaniem, przyby³y „z wielkiej ziemi na pó³nocy”. PóŸniej kamerzysta zrobi³ kilka
zdjêæ tajemniczych œwiate³, ale kiedy wróci³ do Stanów, jego pracodawca – rz¹d Sta-
nów Zjednoczonych – przej¹³ film i z³o¿y³ w jakiejœ piwnicy w Los Angeles, gdzie
pozostaje po dziœ dzieñ.
2 grudnia 1950 roku, kiedy C. G. Kelley, pilot Reeves Airway, zbli¿a³ siê do
lotniska i znajdowa³ siê w odleg³oœci oko³o 13 kilometrów na po³udniowy zachód
od Anchorage, nagle zauwa¿y³ w górze jakiœ obiekt przemieszczaj¹cy siê z wielk¹
szybkoœci¹. Obiekt œwieci³ coraz jaœniej, a¿ w koñcu nie sposób by³o nañ patrzeæ.
„Potem zobaczy³em coœ w rodzaju wybuchu”, powiedzia³ póŸniej Kelly dziennika-
rzom w Fairbanks „i obiekt ten znikn¹³ na pó³nocnym wschodzie”. Zameldowano
te¿ o zaobserwowaniu tego samego UFO na obszarze miêdzy Kodiak a Fairbanks,
a zw³aszcza nad Seward, Portage, Skwentna i Anchorage, „gdzie baterie przeciw-
lotnicze otworzy³y do niego ogieñ, gdy przelatywa³ nad nimi”, jak twierdzi jedna
z relacji.
Dwa lata póŸniej, 22 stycznia 1952 roku, radar wykry³ inny dziwny obiekt nad
pó³nocn¹ Alask¹. W rezultacie wys³ano trzy samoloty myœliwskie przechwytuj¹ce F-94
dla zbadania sprawy, a 14 lutego tego¿ roku grupa pracowników lotniska w Nome

7 – Tajemnica Pustej Ziemi


98 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

ujrza³a srebrzysty, podobny do rakiety obiekt z pomarañczowym, ognistym ogonem,


manewruj¹cy tak, „jakby za jego sterami siedzia³y i kontrolowa³y go istoty rozumne”.
Tego samego dnia w Unalakleet równie¿ widziano podobny obiekt, który lecia³ szyb-
ko na pó³nocny zachód i pozostawia³ za sob¹ widoczn¹ smugê.
Jeszcze bardziej niezwyk³a historia przedosta³a siê do prasy w lutym 1969 roku.
19 lutego Lee R. Munsic, by³y dyrektor NICAP, powiedzia³ „New York Daily News”,
¿e w ostatnich dwóch tygodniach widziano UFO „l¹duj¹ce i manewruj¹ce nad pó³-
nocn¹ Alask¹ i okolicami bieguna pó³nocnego. Na Alasce grupa traperów w odleg³o-
œci oko³o 320 kilometrów na wschód od Umias zaobserwowa³a pojedynczy pojazd
w kszta³cie dysku”, oœwiadczy³ Munsic. „Traperzy twierdz¹, ¿e UFO oddalone by³o
o jakieœ 3,5 kilometra, kiedy zauwa¿yli je po raz pierwszy. Pojazd ten kilkakrotnie
uniós³ siê, a potem zni¿y³ lot na wysokoœæ kilkudziesiêciu centymetrów, po czym
powoli zatoczy³ niewielki kr¹g i znikn¹³. Dodali te¿, i¿ mia³ czerwon¹ barwê”. Mun-
sic doda³, ¿e dwóch norweskich ¿o³nierzy widzia³o to samo zjawisko w okolicy Mo-
rza McKinleya. „Dostrzegli obiekt w kszta³cie talerza, który zdawa³ siê przybywaæ
znad bieguna pó³nocnego i odlatywaæ w stronê Grenlandii. Obiekt porusza³ siê z wielk¹
prêdkoœci¹. Jednemu z ¿o³nierzy wyda³o siê, ¿e póŸniej widzia³ go powracaj¹cego
w stronê bieguna”.
Jednak¿e najs³ynniejszy raport o UFO nad Alask¹ pochodzi z listopada 1986,
kiedy japoñski pilot cywilny, kapitan Kenjyu Terauchi, opisa³, co zobaczy³ wraz z za-
³og¹ lec¹c jumbo jetem JAL 747 na wysokoœci 12 kilometrów nad alaskañsk¹ tundr¹
w drodze z Islandii do Anchorage. Kenjyu powiedzia³, ¿e nagle spostrzegli „o jakieœ
600 metrów poni¿ej i na lewo od nich dwa jasne œwiat³a poruszaj¹ce siê od czasu do
czasu jak bawi¹ce siê niedŸwiadki”. PóŸniej jaskrawe œwiat³o zaœwieci³o prosto do
kabiny pilota, a przed samolotem za³oga zaua¿y³a wyraŸne kontury jakiegoœ pojazdu.
„Mia³ kszta³t zbli¿ony do kwadratu, lecia³ przed nami w odleg³oœci od 16 do 33 me-
trów, nieco wy¿ej ni¿ my”, powiedzia³ japoñski kapitan. „Wielkoœci¹ dorównywa³
odrzutowcowi DC-8 i mia³ liczne dysze wylotowe. P³omienie wydobywaj¹ce siê z dysz
ró¿ni³y siê wielkoœci¹, mo¿e dla utrzymania równowagi. Od pojazdu oddzieli³o siê
kilka maleñkich, jaskrawych obiektów i lecia³o w szyku równolegle z nami”. Po mi-
nucie jaskrawe obiekty ponownie po³¹czy³y siê ze statkiem-matk¹, który znikn¹³ na
pó³nocy. Podczas tego „bliskiego spotkania” interferencja uniemo¿liwi³a pilotowi JAL
kontakt z kontrol¹ lotów w Anchorage, ale kiedy UFO odlecia³o, powiedziano mu, ¿e
radar nic nie wykry³. Terauchi i jego za³oga zrelacjonowali dok³adnie przebieg wyda-
rzeñ w³adzom lotnictwa federalnego, które oœwiadczy³y, i¿ wszyscy oni „zachowy-
wali siê racjonalnie, jak przysta³o na profesjonalistów”. Tajemnica lotu JAL 1628
nadal pozostaje nie rozwi¹zana.
Przez wiele lat ¿adne meldunki o UFO lub lataj¹cych talerzach nie dociera³y
z s¹siada Ameryki Pó³nocnej, by³ego Zwi¹zku Radzieckiego. Jednak¿e w brytyj-
skiej gazecie „The Sunday Times” z 5 marca 1961 roku w artykule pod wielkim
tytu³em Russia Bars Talk of Flying Sarcers (Rosja zakazuje rozmów o lataj¹cych
talerzach), reporter Marvin Kalb napisa³ z Moskwy: „W rzeczywistoœci opowieœci
o nich zaczê³y kr¹¿yæ ju¿ w roku 1949, kiedy polarnik nazwiskiem Muraszow zro-
UFO z Pustej Ziemi: Arktyka 99

bi³ zdjêcie «dziwnego obiektu o niezwyk³ym kszta³cie», który wygl¹da³ na «jakiœ


fantastyczny aparat lataj¹cy»”.
Znamienne, ¿e najwczeœniejsze historie o lataj¹cych talerzach pocz¹tkowo do-
ciera³y g³ównie z „dalekiej pó³nocy” Rosji i by³y wœród nich zarówno powa¿ne mel-
dunki pochodz¹ce z Wyspy Bolszewickiej o „szybko lec¹cych jaskrawych œwiat³ach”
widzianych nad Oceanem Arktycznym, jak i wierutna bajka o „marsjañskich pigme-
jach l¹duj¹cych na Syberii”. Jedna z tych historii mówi³a nawet o przybyciu na dale-
k¹ pó³noc „zielonego stwora z Kosmosu”.
Kalb oœwiadczy³, ¿e plotki mia³y tak ogromny zasiêg, i¿ organ partii komuni-
stycznej, gazeta „Prawda”, zwróci³ siê do akademika L. A. Artsimowicza z Moskiew-
skiego Zwi¹zku Rozprzestrzaniania Informacji Naukowej i Politycznej, aby potêpi³
te pog³oski i rozpocz¹³ krucjatê przeciwko „ka¿dej takiej nienaukowej informacji”.
Artsimowicz z entuzjazmem przyst¹pi³ do powierzonego mu zadania, oœwiadczaj¹c,
¿e ca³¹ tê opowieœæ „zaczerpniêto z amerykañskiej prasy sprzed czternastu lat”. Do-
da³, ¿e ludzie, którzy mówi¹ o UFO to „szarlatani winni samook³amywania siê, pe³ni
pychy, œwiadomi fa³szerze, którzy powinni zostaæ ukarani”.
Na szczêœcie zmiany polityczne w Rosji w ostatnich latach pozwoli³y ufologom
zedrzeæ zas³onê z lataj¹cych talerzy za dawn¹ „¿elazn¹ kurtyn¹”. Relacje, które póŸ-
niej wysz³y na jaw, sugeruj¹, ¿e nie tylko obserwowano tam UFO równie regularnie
jak na Zachodzie, lecz tak¿e obiekty te wygl¹da³y prawie tak samo i zachowywa³y siê
podobnie – pod¹¿a³y na pó³noc. Równie¿ i w Rosji naocznymi œwiadkami byli ró¿ni
ludzie, poczynaj¹c od takich wykszta³conych obserwatorów, jak piloci, do zwyczaj-
nych mê¿czyzn i kobiet. Wszyscy oni byli jednakowo przekonani o tym, co widzie-
li – bez wzglêdu na liniê partii.
Niestety, nie uda³o siê poznaæ losów polarnej fotografii Muraszowa ani wiêcej szcze-
gó³ów o tym, co zobaczy³, lecz przytaczam kopiê innego raportu z tego samego miejsca
z 1956 roku. Napisa³ go dobrze znany i szanowany sowiecki pilot Walentyn Akkuchatow,
który wówczas by³ g³ównym nawigatorem bazy lotniczej na biegunie pó³nocnym. Cytujê
z niedawno przet³umaczonej wersji, któr¹ udostêpni³o ufologom pismo „New Worlds”:

Prowadziliœmy rekonesans nad strategicznym, pokrytym lodem obszarem w po-


bli¿u Grenlandii, kiedy wylecieliœmy z chmur na czyste niebo i nagle ujrzeliœmy z le-
wej strony nieznany obiekt lec¹cy równolegle z nami. Wygl¹da³ jak du¿a konstrukcja
w kszta³cie gruszki lub soczewka z pulsuj¹cymi krañcami. S¹dz¹c, ¿e widzimy niezna-
ny amerykañski statek powietrzny, z powrotem wskoczyliœmy w chmury, by unikn¹æ
konfrontacji. Po dalszych czterdziestu minutach lotu znowu natknêliœmy siê na prze-
rwê w chmurach i z lewej ponownie zobaczyliœmy ten sam dziwny obiekt. Nie mia³
skrzyde³, anten ani okien i nie pozostawia³ ¿adnych œladów dymu. Postanowiliœmy
przyjrzeæ mu siê z bliska, dlatego odpowiednio zmieni³em kurs. Kiedy jednak to robi-
liœmy, tajemniczy obiekt równie¿ poszed³ w nasze œlady i pozosta³ w tej samej odleg-
³oœci od naszej maszyny. Po piêtnastu minutach niezwyk³y pojazd skierowa³ siê w dó³,
w stronê lodu, i znikn¹³. Lecia³ z prêdkoœci¹, która wydawa³a siê nam niemo¿liwa do
osi¹gniêcia.
100 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Raport Akkuchatowa jest interesuj¹cy, poniewa¿ jako jeden z pierwszych wspo-


mina o UFO zni¿aj¹cym lot, mo¿e zamierzaj¹cym wyl¹dowaæ. W póŸniejszych lo-
tach radziecki pilot widzia³ inne dziwne obiekty zarówno w Arktyce, jak równie¿
w nadba³tyckich rejonach Murmañska oraz nad Charkowem i Gorkim. Wszystkie jego
w³asne obserwacje o UFO wskazuj¹, ¿e cel ich lotów znajdowa³ siê gdzieœ w okolicy
bieguna pó³nocnego.
Dwa lata po pierwszej obserwacji Akkuchatowa, 30 maja 1958 roku zameldowa-
no o innym intryguj¹cym spotkaniu nad Kazachstanem. Raport ten zawiera wa¿ne
szczegó³y. Opublikowano go w popularnym tygodniku „Smiena” jakieœ trzy miesi¹ce
póŸniej.

Miêdzy godzin¹ 21.20 a 21. 30 czasu moskiewskiego, kilka osób na ma³ym lot-
nisku na Uralu ujrza³o jakiœ dziwny obiekt lec¹cy na pó³noc. Œwieci³ jak gwiazda,
ale nie mruga³. Widoczny by³ w gwiazdozbiorze Kassjopei, choæ nie wy¿ej ni¿ 350
metrów, i mia³ szybkoœæ 280 kilometrów na godzinê. Obiekt skrêci³ w prawo i przy-
œpieszy³ do 740 kilometrów na godzinê (szybkoœci samolotu turboodrzutowego) bez-
dŸwiêcznie przelatuj¹c nad lotniskiem. Potem nagle znieruchomia³ w powietrzu na
jakieœ dziesiêæ sekund. Bij¹ce zeñ œwiat³o mia³o teraz kulisty kszta³t i nie widziano
ju¿ snopów promieni. By³o czerwone jak zmarzniêty nos. Nastêpnie „œwiat³o” znów
ruszy³o pod k¹tem 45 stopni w kierunku pó³nocno-zachodnim, przez kilka sekund
mkn¹c z prêdkoœci¹ od 185 do 220 kilometrów na godzinê. PóŸniej nagle zatrzyma-
³o siê pod k¹tem 45 stopni ponad horyzontem i zaczê³o pulsowaæ. Czy potem zlecia-
³o w dó³ po spirali? Prawdopodobnie tak. Pod k¹tem 80 stopni nad horyzontem
zaczê³o siê obracaæ jak satelita wokó³ (niewidocznej) osi. Kiedy obiekt znacznie siê
oddali³, œwiadkom wyda³o siê, i¿ zbli¿y³o siê doñ drugie œwiat³o o barwie czerwo-
nych gwiazd. Oba punkty œwietlne przez d³ugi czas kr¹¿y³y wokó³ siebie i w koñcu
zniknê³y lec¹c na pó³noc.

Wed³ug kilku zachodnich Ÿróde³, w roku 1959 kwaterê g³ówn¹ rosyjskiego pro-
gramu kosmicznego w Swierd³owsku przez dwadzieœcia cztery godziny odwiedza³y
UFO w kszta³cie talerzy. Kiedy wykry³ je radar, nadlatywa³y z pó³nocy i „wznieci³y
nieco paniki”. W lipcu 1964 roku grupa ludzi na pok³adzie TU 104 lec¹cego miêdzy
Leningradem i Moskw¹ równie¿ ujrza³a „du¿y, b³yszcz¹cy, metalowy dysk” przeœliz-
guj¹cy siê pod samolotem. Dysk znikn¹³ w kierunku Arktyki.
W latach 70. Syberia sta³a siê centrum pewnej liczby meldunków o UFO, sk³a-
danych przede wszystkim przez mieszkañców osady Polarnaja na wybrze¿u Morza
Czukockiego na pó³nocnym wschodzie Syberii. Byli oni naocznymi œwiadkami
ca³ych serii tych zjawisk nad obszarem wokó³ bieguna pó³nocnego. A póŸniej,
w marcu 1985 roku, to za³oga jednego z samolotów Aerof³otu prze¿y³a zdarzenie
podobne do tego, które sta³o siê udzia³em kapitana Terauchi. Szczegó³y tego wy-
darzenia, o dziwo, ukaza³y siê w gazecie „Trud”, organie zwi¹zków zawodowych.
By³a to pierwsza relacja z Rosji, oparta na obserwacjach powietrznych i naziem-
nych, któr¹ oficjalnie skomentowa³a Radziecka Akademia Nauk. Wed³ug tego
UFO z Pustej Ziemi: Arktyka 101

oœwiadczenia za³oga lotu nr 8852 z Tbilisi do Tallina rzeczywiœcie spotka³a „coœ,


co nazywamy UFO”. Najwidoczniej sytuacja bardzo siê zmieni³a od czasów aka-
demika Artsimowicza.
Samolot ten znajdowa³ siê w odleg³oœci oko³o 120 kilometrów od Miñska, kiedy
drugi pilot zauwa¿y³ „wielki, jaskrawo¿ó³ty obiekt, z którego strzela³ cienki promieñ œwia-
t³a”. Nagle promieñ ten rozszerzy³ siê w oœlepiaj¹cy sto¿ek, a potem pojawi³y siê jeszcze
dwa takie sto¿ki. Pasa¿erowie z zaskoczeniem ujrzeli ziemiê w dole sk¹pan¹ w jaskra-
wym œwietle i zaniepokoili siê nie na ¿arty, kiedy ten „reflektor poszukiwawczy” skiero-
wa³ siê na ich samolot. Jednak¿e po kilku chwilach tajemnicze œwiat³o znik³o, pozosta-
wiaj¹c zielonkaw¹ chmurê, która zaczê³a siê zni¿aæ z niezwyk³¹ szybkoœci¹.

„Chmura” ta póŸniej zajê³a pozycjê za odrzutowcem. Pilot uprzedzi³ kontrolê


naziemn¹, która odnalaz³a UFO lec¹ce za samolotem na wysokoœci 10 tysiêcy me-
trów z szybkoœci¹ 480 kilometrów na godzinê. „Chmura” zmieni³a kszta³t na œliwko-
wy, a potem kwadratowy [patrz spotkanie JAL z UFO] i w koñcu „zmaterializowa³a
siê” jako gigantyczny statek powietrzny o nosie ostrym jak ig³a, bez skrzyde³, z dziw-
nym, podobnym do zwierzêcego ogonem oœwietlonym przez zielone i ¿ó³te œwiat³a.

Ten „samolot-chmura” przelecia³ w œlad za samolotem komunikacyjnym Aero-


f³otu nad Ryg¹ i Wilnem i w obu miastach kontrola naziemna zauwa¿y³a lec¹ce jeden
za drugim pojazdy na ekranach radarów tam, gdzie powinien byæ tylko jeden. Kiedy
UFO w koñcu siê oddali³o, po raz ostatni widziano je, gdy mknê³o na pó³noc nad
Tallinem.
Po drugiej stronie Zatoki Ryskiej le¿y Skandynawia, gdzie w Norwegii i w Szwecji
równie¿ zdarza³y siê „odwiedziny” UFO. Wspomnê tylko trzy istotne raporty jako
reprezentatywne dla znacznie wiêkszej liczby. Pierwsza obserwacja pochodzi z 30
czerwca 1954 roku, kiedy trzy skandynawskie samoloty komunikacyjne przewozi³y
grupê piêædziesiêciu zaproszonych naukowców i astronomów, którzy mieli obserwo-
waæ zaæmienie s³oñca. Nagle nad Telemarkiem zauwa¿ono dwa b³yszcz¹ce dyski po-
d¹¿aj¹ce ku pó³nocnemu horyzontowi. Jeden z uczonych, Bjorn Bjronulf, powiedzia³
póŸniej: „W tym ca³ym zamieszaniu zdaliœmy sobie sprawê, ¿e obserwujemy coœ,
w co nikt z nas nie wierzy³ – tak zwane «lataj¹ce talerze». Lecz dowód widzieliœmy
na w³asne oczy”. Nieco bardziej przyziemne prze¿ycie sta³o siê udzia³em dekoratora
Trygve Jansena w kwietniu 1965 roku, kiedy wraca³ do domu z pracy w Oslo. Jad¹c
samochodem obok w¹skiego jeziora Gjersjoen, zobaczy³ na niebie œwiat³o w kszta³-
cie krêgu, lec¹ce niesamowicie szybko i wysoko. „Pod¹¿a³o na pó³noc i nigdy nie
zboczy³o ani w jedn¹, ani w drug¹ stronê. I chocia¿ pomyœla³em, ¿e na pewno nie
pochodzi z Ziemi, w sposobie, w jaki lecia³o, dostrzeg³em coœ, co przekona³o mnie,
i¿ dok¹dœ zmierza. Nie mam jednak pojêcia dok¹d”.
W sierpniu 1976 roku, po drugiej stronie granicy, w Szwecji, policjant Ernst
Akerberg zetkn¹³ siê z tajemnic¹ ca³kowicie odmienn¹ od wszystkich, z którymi mia³
do czynienia przez d³ugie lata pracy na stanowisku oficera œledczego w Visby, na
ba³tyckiej wyspie Gotlandii. Jego historiê opublikowano w „Prediction”:
102 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Pojecha³em z ¿on¹ do naszej chaty rybackiej w Lergravsviken w odleg³oœci oko-


³o 53 kilometrów od Visby. W³aœnie wyszliœmy z chaty na wieczorn¹ przechadzkê przy
pe³ni ksiê¿yca, kiedy moja ¿ona wykrzyknê³a: «Spójrz na morze i zobacz, co siê zbli-
¿a!» Ujrza³em obiekt w kszta³cie talerza nadlatuj¹cy z pó³nocnego wschodu prosto
na nas. Jego kontury by³y raczej zamazane. Nie zmieni³ kursu a¿ do chwili, gdy pra-
wie dotar³ do wybrze¿a. Przez chwilê myœla³em, ¿e zderzy siê z górami, ale nagle
poderwa³ siê do góry i wróci³ tam, sk¹d przyby³. Widzia³em to UFO po raz ostatni,
kiedy zniknê³o nad pó³nocno-wschodni¹ czêœci¹ wyspy Fitudden.

Typowa dla Akerberga skrupulatnoœæ w szczegó³ach uczni³yby zeñ idealnego


badacza, który rozwi¹za³by jeszcze bardziej niezwyk³¹ zagadkê. Chodzi tu o wyda-
rzenia, które mia³y miejsce w roku 1952 na wyspie Spitsbergen, po³o¿onej miêdzy
Norwegi¹ i Grenlandi¹ – nadal oficjalnie utrzymywane w tajemnicy. Tajemnica ta
mog³aby pomóc w znalezieniu odpowiedzi na pytanie, czy UFO rzeczywiœcie pocho-
dz¹ z Pustej Ziemi, gdy¿ w tym w³aœnie roku jakiœ niezidentyfikowany obiekt rozbi³
siê na Spitsbergenie, a przed katastrof¹ lecia³ kursem, który, jak zaobserwowano, za-
prowadzi³by go prosto na biegun pó³nocny.
Spitsbergen le¿y w Arktyce, w odleg³oœci oko³o 1126 kilometrów od bieguna.
W rzeczywistoœci jest to archipelag z³o¿ony z piêciu du¿ych wysp i jego mieszkañcy
znajduj¹ siê w ciekawym po³o¿eniu, gdy¿ musz¹ patrzeæ na po³udnie, by ujrzeæ auro-
ra borealis. W istocie, gdyby nie Pr¹d Zatokowy, który przebywa odleg³oœæ 8045
kilometrów od Florydy do Spitsbergenu, ¿egluga do tego najdalej na œwiecie wysu-
niêtego na pó³noc zamieszkanego l¹du, gdzie nie widzi siê s³oñca od 26 paŸdziernika
do 14 lutego, by³aby niemo¿liwa.
Tajemnicze wydarzenia na Spitsbergenie mia³y miejsce wiosn¹ 1952 roku, kiedy
kilka europejskich agencji informacyjnych donios³o, ¿e norweski pilot cywilny do-
strzeg³ rozbite szcz¹tki statku powietrznego. Wygl¹da na to, ¿e kilku wyspiarzy ujrza-
³o „jaskrawe, okr¹g³e œwiat³o” przelatuj¹ce nad ich g³owami w stronê Ziemi Fran-
ciszka Józefa. Nagle œwiat³o to zanurkowa³o w jakiœ zak¹tek g³ównej wyspy. Po
meldunku tego pilota ekipy ratownicze polecia³y do miejsca katastrofy, szcz¹tki za-
brano do Oslo… i zacz¹³ siê d³ugoletni spór.
Pomimo powtarzanych przez media próœb, minê³y prawie trzy lata, zanim wyda-
no oficjalny komunikat w sprawie tej katastrofy. 4 wrzeœnia 1955 roku pu³kownik
Gernod Darnbyl, oficer, który kierowa³ komisj¹ œledcz¹ powo³an¹ przez norweski
sztab generalny, udzieli³ wywiadu „Stuttgarter Tageblatt”. Tym razem w mêtnej i czêsto
kontrowersyjnej historii UFO jego s³owa nie by³y kolejnym k³amstwem, powiedzia³
bowiem otwarcie i szczerze:

Obiekt, który rozbi³ siê na Spitsbergenie, nie by³ samolotem, lecz tym, co potocz-
nie nazywa siê lataj¹cym talerzem. Zosta³ powa¿nie uszkodzony i zaproszono eksper-
tów z Wielkiej Brytanii i z Ameryki, by przy³¹czyli siê do naszego œledztwa. Obiekt ten
nadal jest dok³adnie badany. Chocia¿ nasz obecny poziom wiedzy nie pozwala na
rozwi¹zanie wszystkich zagadek UFO, jestem pewny, i¿ znalezione szcz¹tki oka¿¹ siê
UFO z Pustej Ziemi: Arktyka 103

niezmiernie wa¿ne w tej materii. Jakiœ czas temu dosz³o do nieporozumienia, gdy ktoœ
powiedzia³, ¿e dysk ten przypuszczalnie pochodzi ze Zwi¹zku Radzieckiego. Obiekt
ten – i chcemy stwierdziæ to z naciskiem – nie zosta³ zbudowany w ¿adnym kraju na
Ziemi. Wszyscy eksperci, którzy uczestniczyli w badaniach, w ogóle nie znaj¹ mate-
ria³ów u¿ytych do jego budowy. Komisja œledcza nie og³osi obszernego raportu, do-
póki pewne sensacyjne fakty nie zostan¹ przedyskutowane z amerykañskimi i brytyj-
skimi ekspertami.

Po dziœ dzieñ nie wydano innego oœwiadczenia na temat tajemnicy „dysku” ze


Spitzbergenu. Na wszystkie proœby skierowane do w³adz Norwegii otrzymuje siê
uprzejm¹ odpowiedŸ, i¿ nie zamierzaj¹ one komentowaæ tej sprawy. Niedawno pu³-
kownik O. B. Engvik, attaché lotniczy w ambasadzie norweskiej w Stanach Zjed-
noczonych powiedzia³ ufologowi Robertowi Loftinowi: „Materia³y o UFO bêd¹ce
w posiadaniu naszego lotnictwa przewa¿nie zaliczane s¹ do dokumentów o ró¿nym
stopniu tajnoœci, dlatego nie mo¿na ich oddaæ do dyspozycji opinii publicznej”.
Innymi s³owy, s¹ zastrze¿one. Moje w³asne poszukiwania w ambasadzie norweskiej
w Londynie spotka³y siê z podobn¹ odpowiedzi¹ i z sugesti¹, ¿e mo¿e zechcia³bym
skontaktowaæ siê z jedn¹ z grup ufologów w Norwegii, która bada³a tê historiê. To
sprawi³o, ¿e wróci³em do punktu wyjœcia, do Ÿród³a, które pierwsze dostarczy³o mi
tê informacjê.
Jednak niezupe³nie. Pewna osoba z Oslo przys³a³a mi kopiê oœwiadczenia z³o-
¿onego przez dwóch norweskich oficerów, którzy s³u¿yli w tym rejonie Arktyki
po wydarzeniach na Spitsbergenie. Podporucznik Brobs i podporucznik Tyllen-
sen zgodnie twierdz¹, ¿e widzieli UFO nad Arktyk¹. Utrzymuj¹ te¿, ¿e s¹ pewni,
i¿ l¹dowa³y one w pobli¿u bieguna pó³nocnego. Podporucznik Tyllensen powie-
dzia³:

Myœlê, ¿e Arktyka s³u¿y za rodzaj bazy tym nieznanym [istotom], zw³aszcza pod-
czas burz œniegowych, kiedy my musimy schroniæ siê w naszych bazach. Wkrótce po
takim za³amaniu pogody widzia³em trzy razy, jak l¹dowa³y i startowa³y. Zauwa¿y³em
te¿, ¿e po wyl¹dowaniu dyski te szybko wiruj¹. Jaskrawe œwiat³o, którego natê¿enie
zale¿y od szybkoœci l¹dowania i startu, uniemo¿liwia obserwacjê tego, co siê dzieje
za t¹ œwietln¹ zas³on¹ lub wewn¹trz samego dysku.

Inny z moich informatorów, który dobrze zna Arktykê, twierdzi, ¿e jedno UFO
le¿y pogrzebane w pobli¿u najdalej wysuniêtego na pó³noc krañca wyspy Ellesme-
re, po przeciwnej do Spitsbergenu stronie Grenlandii. Ono równie¿ mia³o siê rozbiæ
podczas lotu na biegun pó³nocny. Wprawdzie nie próbowano prowadziæ wykopa-
lisk w tym miejscu, ale dowody œwiadcz¹ce o obecnoœci „lataj¹cego talerza” s¹ tak
przekonuj¹ce, ¿e doktor John M. DeLaurier z Dominion of Canada Obserwatory
w Ottawie zaj¹³ siê uk³adaniem programu badawczego. Ma on nadziejê, ¿e które-
goœ dnia bêdzie móg³ odwiedziæ jedno z najbardziej niegoœcinnych, lecz fascynuj¹-
cych miejsc na Ziemi.
104 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Czy obie te historie s¹ fantastycznymi wymys³ami, czy te¿ dalszymi dowodami


na to, ¿e UFO pojawiaj¹ce siê na niebie mog¹ rzeczywiœcie pochodziæ ze œwiata pod
naszymi stopami? Niech czytelnicy os¹dz¹ sami. Jednak¿e nie jest to jeszcze koniec
poszukiwañ rozwi¹zania zagadki Pustej Ziemi. Pozosta³y bowiem dwa wa¿niejsze
problemy. Po pierwsze (zajmiemy siê tym w nastêpnym rozdziale) musimy odpowie-
dzieæ na nastêpuj¹ce pytanie: Jeœli ten œwiat wewnêtrzny jest zamieszkany, to kogo
mo¿emy tam zastaæ?
Œródziemcy 105

Œródziemcy

R einhold Schmidt by³ spokojnym, raczej skromnym cz³owiekiem, który mieszka³


w czynszowej kamienicy na Franklin Avenue w dzielnicy Hollywood Flats w Los
Angeles. W 1958 roku jego nazwisko pojawi³o siê w nag³ówkach gazet z powodu
historii tak zaskakuj¹cej, ¿e nie móg³by jej wymyœliæ ¿aden autor scenariusza filmo-
wego. Schmidt bowiem powiedzia³ prasie, radiu i telewizji, ¿e zosta³ wziêty na po-
k³ad UFO, które zawioz³o go do Arktyki. Spotka³ tam grupê mê¿czyzn i kobiet, któ-
rzy mieszkali, wed³ug jego sformu³owania, gdzieœ pod biegunem pó³nocnym.
Kilku wczesnych teoretyków Pustej Ziemi, ³¹cznie z Halleyem, Matherem i Sym-
mesem, uwa¿a³o, ¿e œwiat wewnêtrzny jest niezamieszkany i proponowali ludzkoœci
nêc¹c¹ perspektywê nowych wielkich terenów do skolonizowania. Inni natomiast
twierdzili, ¿e s¹ one zajête i ¿e ich mieszkañcy – Œródziemcy – mog¹ równie dobrze
przebywaæ tam od wieków. O. C. Hugenin w artykule The Subterranean World (Œwiat
podziemny), opublikowanym w roku 1965 w czerwcowym wydaniu miesiêcznika
„Fate” napisa³: „Sama myœl o istnieniu «œwiata podziemnego» zaszokuje wielu ludzi.
Innym wyda siê to niemo¿liwe, gdy¿ «na pewno», powiedz¹, «gdyby istnia³, ju¿ daw-
no by zosta³ odkryty». Ale wcale tak nie musi byæ. Istnieje wiele wa¿nych powodów,
dla których jakaœ przedpotopowa rasa pochodz¹ca z zatopionych kontynentów Le-
murii lub Atlantydy, która rozwinê³a cywilizacjê znacznie przewy¿szaj¹c¹ nasz¹, chcia-
³aby utrzymaæ swoje istnienie w tajemnicy”.
Dlatego „kontakt” Reinholda Schmidta jest dla nas szczególnie interesuj¹cy, gdy¿
mia³ miejsce stosunkowo niedawno i dostarcza dalszych informacji o pochodzeniu
UFO. Schmidt po raz pierwszy opowiedzia³ dziennikarzowi z pewnej gazety z Los
Angeles o swojej podró¿y w sierpniu 1958 roku, a nastêpnie powtórzy³ tê historiê
reszcie mediów i ufologom, którzy przybyli, by z nim porozmawiaæ. Reinhold Schmidt
nigdy nie odmawia³ udzielenia wywiadu i ka¿dy, kto z nim rozawia³, wierzy³ w jego
szczeroœæ. Reporter Charles Longcroft z „Los Angeles Examiner”, napisa³ póŸniej:
„Po raz pierwszy w ¿yciu znalaz³em siê twarz¹ w twarz z kimœ, kto twierdzi, ¿e na-
wi¹za³ kontakt z kosmitami lub ¿e by³ w lataj¹cym talerzu... Odnios³em wra¿enie, ¿e
106 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

ten cz³owiek rzeczywiœcie coœ zobaczy³ i ¿e nie wymyœli³ ca³ej tej historii dla zyska-
nia rozg³osu”.
Reihold Schmidt urodzi³ siê w 1920 roku w Hamburgu, z którego jego rodzice
uciekli po dojœciu Hitlera do w³adzy. Ca³a rodzina przyby³a do Kalifornii i otrzyma³a
obywatelstwo amerykañskie. Reinhold zdoby³ wykszta³cenie w Los Angeles i tak jak
jego ojciec prowadzi³ niewielk¹ firmê dostawcz¹ w tym mieœcie. Powiedzia³, ¿e zain-
teresowa³ siê lataj¹cymi talerzami po przeczytaniu prze³omowej ksi¹¿ki Franka Scul-
ly’ego Behind the Flying Saucers (Zagadka lataj¹cych talerzy) w roku 1950, nigdy
jednak nie oczekiwa³, i¿ sam zobaczy jeden z nich. Wszystko w jego ¿yciu zmieni³o
siê w ci¹gu kilku dni w sierpniu 1958, jak powiedzia³ dziennikarzowi „UFO Report”:

Pomyœla³em, ¿e mia³em sen, w którym polecono mi, bym uda³ siê do pewnego
kamienio³omu w Bakersfield. W rzeczywistoœci, jak siê póŸniej dowiedzia³em, by³o to
pos³anie od kosmitów. 14 sierpnia pojecha³em moim „buickiem” do tego kamienio³o-
mu i po spêdzeniu tam kilku godzin ujrza³em l¹duj¹cy okr¹g³y, srebrzysty pojazd ko-
smiczny. Wydawa³ siê zrobiony z czegoœ w rodzaju aluminium i wchodzi³o siê do nie-
go przez rozsuwane drzwi i po rampie, któr¹ opuszczono na ziemiê. W drzwiach
pojawi³a siê jakaœ postaæ trzymaj¹ca w rêku coœ w rodzaju latarki elektrycznej. B³y-
snê³a ni¹ w moim kierunku i na minutê lub dwie sparali¿owa³a mi ruchy, nie prze-
szkadzaj¹c jednak ani w mówieniu, ani w myœleniu. Do postaci z latark¹ do³¹czy³y
póŸniej dwie inne. Zesz³y po rampie i nagle spostrzeg³em, ¿e mogê siê poruszaæ. Od-
prowadzili mnie do swojego pojazdu. Zamiast zostawiæ mój samochód w kamienio³o-
mie, jedna z tych osób da³a mi znak, ¿e mogê go zabraæ do maszyny; zosta³ wiêc
przeniesiony na rampê, a potem na pok³ad. PóŸniej wystartowaliœmy i polecieliœmy
na pó³noc w stronê Alaski, a nastêpnie do Arktyki i nad strefami polarnymi.

Schmidt stwierdzi³, ¿e za³oga lataj¹cego talerza sk³ada³a siê z czterech mê¿czyzn


i dwóch kobiet. Wszyscy byli wysocy, mieli szlachetne rysy twarzy i nosili szare,
obcis³e, jednoczêœciowe kombinezony. Zw³aszcza kobiety by³y niezwykle piêkne,
mia³y klasyczn¹ urodê, któr¹ Schmidt zawsze ³¹czy³ z obrazami przedstawiaj¹cymi
staro¿ytnych Greków i Rzymian. Mówili do siebie w jêzyku, w którym rozpozna³ hoch
Deutsch, gdy¿ nauczyli go jego rodzice. Jednak¿e przez ca³y czas podró¿y zwracano
siê do niego w bardzo dobrej angielszczyŸnie.

Godne uwagi w tym pojeŸdzie kosmicznym by³o to, ¿e od wewn¹trz ca³y kad³ub
wydawa³ siê przezroczysty i ¿e mo¿na by³o widzieæ wszystko oprócz sekcji zaciemnio-
nych przez maszyny lub tablice kontrolne. By³y tam le¿anki, krzes³a i stoliki i choæ nie
sprawia³y wra¿enia przymocowanych do pod³ogi, nie rusza³y siê z miejsca, kiedy la-
taj¹cy talerz wykonywa³ najbardziej skomplikowane manewry z wielk¹ szybkoœci¹.
Przez ca³y czas widzia³em tereny, nad którymi przelatywaliœmy, a¿ do Arktyki. Kiedy
tam dotarliœmy, wyda³o mi siê, ¿e znaleŸliœmy siê pod Oceanem Arktycznym i ¿e wle-
cieliœmy do jakiejœ wielkiej dziury. Zobaczy³em, i¿ przelatujemy nad jakimœ dziwnym
krajobrazem, ale nigdzie nie wyl¹dowaliœmy.
Œródziemcy 107

Reinhold Schmidt oœwiadczy³, ¿e jego „gospodarze” nigdy nie powiedzieli mu


dok³adnie, sk¹d przybyli, choæ z ka¿d¹ chwil¹ by³ coraz bardziej przekonany, i¿ ich
ojczyzna musi siê znajdowaæ gdzieœ w pobli¿u bieguna pó³nocnego. Lataj¹cy pojazd
wskazywa³, ¿e ta cywilizacja jest w du¿ym stopniu zmechanizowana. Natomiast z ich
zachowania Schmidt wywnioskowa³, i¿ prowadz¹ wygodne i spokojne ¿ycie. Czu³,
¿e jeœli ich misja ma jakiœ cel, to obserwowanie ludzkoœci i uniemo¿liwienie jej znisz-
czenia Ziemi.
Podró¿ Schmidta trwa³a piêæ dni, podczas których spa³ kilkakrotnie. Pamiêta³, ¿e
mia³ wra¿enie, i¿ widzi krainê podobn¹ do Ziemi, oœwietlon¹ przez s³oñce doœæ ró¿ni¹-
ce siê od naszego. Dwukrotnie te¿ wyda³o mu siê, ¿e przelatuje nad wielkim zakrzywie-
niem w oceanie, gdy horyzont przechyli³ siê, obni¿y³, a potem znów wyprostowa³.
18 sierpnia odwieziono go do Kalifornii i ponownie znalaz³ siê w kamienio³omach w Ba-
kerfields obok swego buicka. Kiedy sta³, odprowadzaj¹c wzrokiem znikaj¹cy szybko
w stronê pó³nocy statek kosmiczny, nagle uœwiadomi³ sobie, ¿e ma nieoczekiwan¹ pa-
mi¹tkê z tej niezwyk³ej podró¿y, która mo¿e pomóc mu przekonaæ ludzi o prawdziwo-
œci jego prze¿yæ. Zauwa¿y³ bowiem, i¿ lakier na górnej czêœci jego samochodu zacz¹³
œwieciæ.

Niektóre z najwczeœniejszych legend o Pustej Ziemi twierdz¹, ¿e zamieszkuj¹ j¹


olbrzymy, demoniczne istoty, „ma³y ludek”, i m¹dra, pokojowo nastawiona humano-
idalna rasa podobna do tej, której przedstawicieli spotka³ Reinhold Schmidt. Jedni
badacze uwa¿aj¹, ¿e we wnêtrzu naszej planety ¿yj¹ ocaleli z katastrofy potomkowie
Lemuryjczyków i Atlantów, którzy uciekli przed potopem zalewaj¹cym ich konty-
nenty. Drudzy zaœ twierdz¹, ¿e Œródziemcy to ci sami „ludzie”, o których z lêkiem
i podziwem mówi czêœæ najstarszych mitologii. Przytaczaj¹ staro¿ytne opowieœci
o pewnym plemieniu, przewodzonym przez podobne bogom istoty. Przede wszyst-
kim zaœ mówi¹ o Grekach i Rzymianach, którzy rozwinêli ca³¹ teologiê dotycz¹c¹
takich istot i którzy wierzyli, ¿e „bogowie” i „boginie” w rzeczywistoœci s¹ wys³anni-
kami ze œwiata wewnêtrznego. Historyk William F. Warren tak znacz¹co skomento-
wa³ tê tezê w swojej ksi¹¿ce Paradise Found (Raj odnaleziony, 1953): „W wielu
staro¿ytnych rêkopisach i dokumentach s¹ wzmianki mówi¹ce o «dolnym œwiecie»
jako o prawdziwej i rzeczywistej siedzibie. Jestem zdania, ¿e religie myl¹ siê naucza-
j¹c o «piekle» w dole – poniewa¿ po wnikliwym zbadaniu tych tekstów okazuje siê,
i¿ opisuj¹ one raczej «raj» ni¿ o ognist¹ otch³añ”.
Autorem pierwszej pracy, w której snu³ szczegó³owe rozwa¿ania na temat tego,
kim lub czym mog¹ byæ Œródziemcy, by³ pewien skandynawski intelektualista pracu-
j¹cy na uniwersytecie w Kopenhadze, profesor Ludvig Holberg (1684-1754). Jego
napisana po ³acinie i opublikowana w roku 1741 praca nosi³a tytu³: Nicolai Klimii
iter Subterraneum. Novatelluris Theoriam as Historiam Quintae Monarchiae adhuc
Nobis Incognitae (Podró¿ Nielsa Klima do œwiata podziemnego). Holberg, który uro-
dzi³ siê w Bergen w Norwegii, studiowa³ w Danii, zanim zosta³ profesorem na tym
samym uniwersytecie, najpierw filozofiê i historiê, a poŸniej metafizykê i retorykê
108 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

³aciñsk¹. Ten inteligentny i ciekawski uczony napisa³ tê ksi¹¿kê, gdy¿ przez ca³e ¿y-
cie interesowa³ siê niezwyk³ymi legendami o œwiecie podziemnym kr¹¿¹cymi w jego
rodzinnej Norwegii.
Dzie³o Holberga opowiada historiê pewnego mê¿czyzny, który, badaj¹c jak¹œ górê,
przypadkowo trafia do Pustej Ziemi. Odkrywa tam centralne s³oñce, wokó³ którego
kr¹¿y miniaturowa planeta, Nazar, a na wklês³ej powierzchni Ziemi ¿yje niezwyk³a
rasa istot rozumnych. Jednak¿e Niels Klim dowiaduje siê, ¿e w przeciwieñstwie do
œwiata, który w³aœnie opuœci³, we wnêtrzu Ziemi dominuj¹ kobiety. Pozostawiwszy
mê¿czyznom najbardziej podstawowe zadania, stworzy³y utopijny kraj pokoju i har-
monii.

Pusta Ziemia wed³ug profesora Ludviga Holberga z uniwersytetu w Kopenhadze

Nikogo chyba nie zaskoczy, ¿e Holberg wola³ napisaæ swoj¹ pracê po ³acinie,
poniewa¿ szybko zosta³a uznana w Danii za niebezpiecznie radykaln¹ i – co prawdo-
podobnie zdarzy³o siê po raz pierwszy w dziejach teorii Pustej Ziemi – spróbowano
wycofaæ j¹ z obiegu. Wprawdzie w nastêpnym roku opublikowano jej angielski prze-
k³ad, ale musia³o up³yn¹æ prawie pó³ wieku – i wiele lat od œmierci autora – zanim
pojawi³o siê popularne duñskie wydanie.
Ksi¹¿ka Holberga mog³a zainspirowaæ angielskiego prawnika, Roberta Palto-
cka (1698-1767) do zastanowienia siê nad mo¿liwoœci¹ istnienia Pustej Ziemi i to¿-
samoœci¹ jej mieszkañców. W ka¿dym razie w 1751 roku Paltock opublikowa³ swój
w³asny wk³ad do tej teorii, dwutomow¹ pracê The Life and Adventures of Peter
Wilkins, a Cornish Man. Jej tytu³ tak dok³adnie wszystko wyjaœnia, ¿e czytanie ksi¹¿-
ki jest prawie niepotrzebne: „¯ycie i przygody Petera Wilkinsa, Kornwalijczyka:
Œródziemcy 109

w szczególnoœci dotycz¹ katastrofy jego statku w pobli¿u bieguna po³udniowego;


jego zdumiewaj¹cego przejœcia przez podziemn¹ grotê do czegoœ w rodzaju Nowe-
go Œwiata; jego spotkaniu tam z Gawry czyli lataj¹c¹ kobiet¹, której ¿ycie ocali³
i któr¹ póŸniej poœlubi³, jego niezwyk³ej wêdrówki do Kraju Glumów i Gawrys czyli
lataj¹cych mê¿czyzn i kobiet. Oprócz tego opis tej dziwnej krainy, z prawami, zwy-
czajami i sposobach zachowania jej mieszkañców, oraz relacja o niezwyk³ych trans-
akcjach autora z nimi”.
Strona tytu³owa w podobnym tonie wspomina o odlocie Wilkinsa ze œwiata we-
wnêtrznego w lataj¹cej machinie (k³ania siê UFO), uratowaniu go przez statek „Hec-
tor” i jego powrotnej podró¿y do Plymouth, gdzie, po opowiedzeniu swojej historii,
zmar³ w 1739 roku. Ksi¹¿kê ozdobiono seri¹ drzeworytów przedstawiaj¹cych Gaw-
ries, które równie¿ rz¹dz¹ tym narodem nie znaj¹cym wojen i wszelkiego z³a œwiata
zewnêtrznego. Angielski poeta Samuel Taylor Coleridge nazwa³ tê ksi¹¿kê „niezwy-
kle piêknym dzie³em” i u¿y³ kilku pomys³ów w swoim poemacie Opowieœæ o starym
¿eglarzu.
Prawdopodobnie ani Holberg, ani Paltock nie chcieli, by ich czytelnicy rze-
czywiœcie uwierzyli w œwiat wewnêtrzny pe³en dominuj¹cych kobiet lub skrzy-
dlatych ludzi (chocia¿ taki pomys³ móg³by im siê spodobaæ), ale ich ksi¹¿ki po-
mog³y w ponownym podjêciu dyskusji na temat tej legendy. O dziwo, zainteresowa³
siê ni¹ Giacomo Casanova (1725-1798), w³oski libertyn, który w 1788 roku napi-
sa³ Icosameron, ksi¹¿kê wyró¿niaj¹c¹ siê realistycznym tonem i wspania³ymi roz-
wa¿aniami naukowymi, gdzie przepowiedzia³ m. in. odkrycie elektrycznoœci…
dziêki pomocy Œródziemców. Wed³ug niego w œwiecie podziemnym ¿yj¹ Mega-
mikrowie – duzi-mali – ma³y ludek, który jest wielki duchem. Zamieszkuj¹ swój
podobny do raju œwiat od niepamiêtnych czasów i podobno s¹ bez grzechu. Tutaj
znów autor bez w¹tpienia zamierza³ coœ podkreœliæ, a nie wyst¹piæ z powa¿n¹ pro-
pozycj¹.
Nieca³e pó³ wieku póŸniej kapitan John Cleves Symmes wysun¹³ swoj¹ teoriê
koncentrycznych sfer, ale uwa¿a³ za niemo¿liwe, by ktoœ ju¿ mieszka³ we wnêtrzu
Ziemi. Wed³ug Paula Clarca (raport z „Atlantic Monthly”), jedyny wa¿ny komentarz
Symmesa w tej sprawie dotyczy³ przysz³oœci, kiedy ludzie bêd¹ mogli mieszkaæ w obu
wymiarach:

Symmes oœwiadczy³, ¿e mieszkañcy powierzchni zewnêtrznej bêd¹ siê znajdo-


wali na antypodach wzglêdem tych, którzy s¹ tu¿ pod nimi, na powierzchni wewnêtrz-
nej, podobnie jak wobec mieszkañców przeciwleg³ej strony Ziemi; natomiast miesz-
kañcy œwiata wewnêtrznego znajd¹ siê na antypodach tylko w porównaniu z tymi,
którzy przebywaj¹ naprzeciwko nich po drugiej stronie, to znaczy, zewnêtrzni miesz-
kañcy bêd¹ siê znajdowali na antypodach wzglêdem dwóch rodzajów zamieszkuj¹-
cych Ziemiê ludzi, natomiast ci ze œwiata wewnêtrznego tylko jednego.

Jednak¿e pomys³ Symmesa zainspirowa³ ksi¹¿kê Symzonia: A Voyage of Disco-


very (Symzonia. Podró¿ odkrywcza) pióra niejakiego kapitana Adama Seaborna,
110 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

opublikowan¹ w 1820 roku wraz z „Przekrojem Ziemi” ukazuj¹cym otwory na obu


biegunach.
W swojej ksi¹¿ce Seaborn opisuje wyprawê morsk¹ maj¹c¹ odnaleŸæ wejœcie
do Pustej Ziemi od strony bieguna pó³nocnego. Potê¿ny pr¹d wsysa statek do wnê-
trza Ziemi i ¿eglarze odkrywaj¹ tam zaczarowany œwiat oœwietlony przez dwa s³oñ-
ca i ksiê¿yc. Zamieszkuje go rasa o niezwykle bia³ej skórze. Zarówno mê¿czyŸni,
jak i kobiety ubieraj¹ siê na bia³o dla okazania swojej czystoœci fizycznej i moral-
nej. Wydaj¹ siê spokojni i ³agodni, ale rozwinêli przera¿aj¹cy arsena³ broni, które-
go najwidoczniej zamierzaj¹ u¿yæ do ochrony swojego œwiata przed skalaniem go
przez ¿yj¹cych na powierzchni przedstawicieli homo sapiens. Kiedy marynarze
odkryli, ¿e w podziemnej krainie s¹ wielkie z³o¿a z³ota i zaczêli chciwie na nie
zerkaæ, wszechw³adny monarcha tego utopijnego œwiata bez ceregieli kaza³ im siê
wynosiæ.

Objaœnienia:
1. Promienie S³oñca padaj¹ce równo-
legle do równika, za³amane pod k¹-
tem 3º
2 2. Promienie Ksiê¿yca padaj¹ce pod
k¹tem 28º na biegun pó³nocny
3. Promienie S³oñca padaj¹ce pod k¹-
1 tem 9º na biegun po³udniowy
4. Promienie S³oñca padaj¹ce pod k¹-
tem 23º na biegun po³udniowy
5. Promienie Ksiê¿yca padaj¹ce pod
k¹tem 28º na biegun po³udniowy
6. Promienie Ksiê¿yca padaj¹ce pod
3 k¹tem 23º 27` na biegun po³udnio-
wy, za³amane pod k¹tem 3º
4 7. Przypuszczalna lokalizacja Belzu-
bii
5 8. Miejsce wygnania
9. Symzonia
10. Wyspa Token
6
11. Kraina Seaborna

Przekrój Ziemi, który pojawi³ siê w ksi¹¿ce Symzonia kapitana Adama Seaborna

Wysuniêto przypuszczenie, ¿e to sam Symmes móg³ byæ „kapitanem Adamem


Seabornem”, gdy¿ wiele wskazuje na to, ¿e nazwisko pisarza jest wymyœlone i nic
o nim nie wiadomo. Jednak¿e ja sam i pewna liczba innych badaczy nie podzielamy
tego pogl¹du z powodu dobrze znanej determinacji Symmesa, który pragn¹³, aby
Ameryka zaanektowa³a Pust¹ Ziemiê, miejsce, które, jak wierzy³, bêdzie przyjazne,
a nie wrogie ludziom. W eseju The Autorship of Symzonia (O autorstwie Symzonii)
napisanym dla „New England Quarterly” Hans-Joachim Lang i Benjamin Lease
Œródziemcy 111

opowiedzieli siê za kandydatur¹ Nathaniela Amesa, autora morskich opowieœci;


natomiast w egzemplarzu tej ksi¹¿ki znajduj¹cym siê w Library of Congres w Wa-
szyngtonie, jej autorstwo przypisuje siê niejakiemu Jaredowi Sparksowi.
Trzydzieœci lat po opublikowaniu Symzonii dwóm prawdziwym marynarzom przy-
pisano dowodzenie wyprawami maj¹cymi odnaleŸæ wejœcie do œwiata Symmesa.
Notatka w grudniowym numerze miesiêcznika „Izis” z roku 1941 stwierdza:

Pewien Anglik, kapitan Wiggins, przeczyta³ swoj¹ rozprawê w „Society of Arts”


na John Street o podró¿y do œwiata podziemnego. Podró¿nik ten, po przebyciu 80
stopnia szerokoœci geograficznej pó³nocnej, ujrza³ zalesion¹ krainê obfituj¹c¹ w dzi-
k¹ zwierzynê; jej mieszkañcy mówili po hebrajsku i mieli wysok¹ kulturê. Mo¿e s¹
oni potomkami zaginionych plemion Izraela, które powêdrowa³y na pó³noc od Eu-
fratu, by zamieszkaæ w kraju, gdzie nigdy przedtem nie by³o ludzi? Mniej wiêcej
w tym samym czasie kapitan Tuttle, stary amerykañski dowódca wielorybnika, od-
wiedzi³ „Symzoniê”: ta relacja podobna jest do poprzedniej, z t¹ jednak ró¿nic¹, i¿
stwierdza, ¿e w œwiecie podziemnym co czwarta zima jest ³agodna i ¿e mo¿na tam
dotrzeæ parowcem.

Willis George Emerson, który w 1908 roku opisa³ podro¿ Olafa Jensena do œwia-
ta wewnêtrznego, oœwiadczy³, ¿e stary rybak powiedzia³ mu tu¿ przed œmierci¹, i¿
miejsce to zamieszkuje rasa jasnoskórych olbrzymów. Mê¿czyŸni s¹ wysocy na 4
metry, a kobiety ni¿sze o kilkadziesi¹t centymetrów. Obie p³cie nosz¹ haftowane tu-
niki i sanda³y. Maj¹ ³agodne charaktery i ¿yj¹ ponad piêæset lat. Wed³ug Jansena ol-
brzymi ci dysponuj¹ tajemnicz¹ moc¹ potê¿niejsz¹ od elektrycznoœci, któr¹ napêdza-
j¹ swoje maszyny i wyposa¿enie (przypomina mi to raczej moc zwan¹ Vril, któr¹
omówi³em w mojej poprzedniej ksi¹¿ce Zaginiony œwiat Agharti).
Brazylijski komandor Paulo Strauss ma podobne zdanie i w³asn¹ teoriê na temat
historii jednego z najbardziej znanych znikniêæ w tym stuleciu:

Ci podziemni ludzie maj¹ budowê cia³a podobn¹ do mieszkañców powierzchni Ziemi,


s¹ jednak bardziej od nas zaawansowani. S¹ wœród nich tacy, którzy przybyli z zewnêtrznej
powierzchni naszej planety i postanowili tam pozostaæ, ³¹cznie z pu³kownikiem Percym
Fawcettem, angielskim badaczem, który znikn¹³ w 1925 roku podczas wyprawy badaw-
czej, i jego synem Jackiem. Nie zostali oni zabici przez Indian w Matto Grosso, jak siê
powszechnie przypuszcza, ale znaleŸli wejœcie do Pustego Œwiata, zeszli tam i zostali.
Jeszcze po wielu latach ¿ona Fawcetta twierdzi³a, ¿e utrzymuje kontakt telepatyczny ze
swoim mê¿em, który przebywa w jakimœ podziemnym œwiecie.

Raymond Palmer w 1945 roku opublikowa³ w „Amazing Stories” szereg opo-


wiadañ, które mia³y byæ oparte na „pamiêci rasowej”. Twierdzi³ w nich, ¿e w Pu-
stej Ziemi ¿yje nie jedna, lecz dwie rasy. W tych relacjach, „spisanych” przez Ri-
charda S. Shavera (1907-1975), pensylwañskie medium, [pierwsza, wydana w marcu
1945 roku, nosi³a tytu³ I remember Lemuria (Pamiêtam Lemuriê)], mówi siê, ¿e
112 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

wnêtrze naszej planety zamieszkuj¹ resztki imigrantów z jej powierzchni, zmuszo-


nych szukaæ schronienia pod ziemi¹ ponad 12 000 lat temu. Tam uciekinierzy po-
dzielili siê na dwie grupy. Jedna z nich, tak zwani „abandoneros” (skrócone do „de-
ros”) s¹ wysoko rozwiniêci technicznie, lecz maj¹ z³e zamiary. Posiadaj¹ lataj¹ce
maszyny (znów UFO) i ró¿ne z³owieszcze przyrz¹dy, których mo¿na u¿yæ do obu-
dzenia „¿¹dzy mordu” w nic nie podejrzewaj¹cych ofiarach. To w³aœnie deros, zda-
niem Shavera, s¹ odpowiedzialni za wiêkszoœæ z³a w naszym œwiecie – za wojny,
wypadki, morderstwa i samobójstwa. Jednak ich najgorsze plany czasami krzy¿uje
malej¹ca liczba cz³onków bardzo inteligentnej i pokojowo nastawionej pierwotnej
rasy znanej jako „teros”.
Nic wiêc dziwnego, ¿e dosz³o do wielkiej debaty nad tymi opowieœciami – czê-
sto nazywanymi „Tajemnic¹ Shavera” – i okreœlonymi przez periodyk „Life” jako
„najs³ynniejsza awantura, która wstrz¹snê³a œwiatem fantastyki naukowej”. Lecz przez
ca³e ¿ycie Richard Shaver twierdzi³, ¿e wierzy bez zastrze¿eñ w to, co napisa³. „Nie
jestem naukowcem”, oœwiadczy³ broni¹c swoich opowieœci, „ale przeczyta³em wszyst-
kie ksi¹¿ki naukowe, które zdo³a³em zdoby栖 i w rezultacie jeszcze mocniej uwie-
rzy³em, ¿e przypomnia³em sobie prawdê”.
Mo¿e jeszcze bardziej interesuj¹ca jest relacja naocznego œwiadka, amery-
kañskiego geologa, który nale¿a³ do grupy pracuj¹cej na Antarktydzie podczas
Miêdzynarodowego Roku Geofizycznego. Mê¿czyzna ten wraz z koleg¹ przepro-
wadza³ eksperymenty na wybrze¿u Knox, kiedy nagle œwiat przes³oni³ im „silny
bia³y wir”, który, jak zdawali sobie sprawê, nie móg³ byæ zjawiskiem meteorolo-
gicznym. Wiedz¹c na pewno, ¿e w s¹siedztwie nie ma nikogo, obaj mê¿czyŸni
ruszyli w stronê niezwyk³ej tr¹by powietrznej i odkryli, i¿ nie wywo³a³ jej œnieg,
lecz rodzaj gor¹cej bia³ej pary wodnej o ostrym zapachu, którego nie umieli okreœ-
liæ. W œrodku z bia³ej chmury, kiedy siê rozwia³a, ujrzeli konstrukcjê w kszta³cie
kopu³y, wysok¹ na oko³o dwa metry, o œrednicy mniej wiêcej dziesiêciu metrów.
Lœni³a jak szk³o.
Mimo ¿e nie w¹tpiê w kwalifikacje i uczciwoœæ obu wymienionych w tej relacji
uczonych, poproszono mnie, abym nie podawa³ ich nazwisk. Przytaczam jednak tutaj
historiê opowiedzian¹ w³asnymi s³owami przez jednego z nich.

Najpierw uzna³em, ¿e jest to coœ nieznanego znajduj¹cego siê pod ziemi¹, mo¿e
pochodzenia wulkanicznego. Jednoczeœnie zafascynowany i przera¿ony, pobieg³em
w stronê kopu³y. Pocz¹tkowo, gdy ujrza³em dwie poruszaj¹ce siê postacie, pomy-
œla³em, ¿e ktoœ dotar³ tam przede mn¹. Lecz potem zmrozi³o mi krew w ¿y³ach, kiedy
zobaczy³em, ¿e nie s¹ to ludzie, lecz okr¹g³e „stwory”, ¿ó³tawe, nie wy¿sze ni¿ metr,
podobne do balonów, lecz niezdarnie poruszaj¹ce siê po lodzie i tylko w po³owie
napompowane, ko³ysz¹ce i obracaj¹ce siê woko³o. W pobli¿u nich lub na nich znaj-
dowa³o siê œwiat³o przypominaj¹ce mi blask palnika acetylenowotlenowego. Ma³a
kula jakby wybuch³a przede mn¹, rozrzucaj¹c wokó³ niebieskie iskry. Wpad³em w pa-
nikê i rzuci³em siê do ucieczki. „Uciekaj!”, zawo³a³em do mojego przyjaciela, który
pozosta³ z ty³u. „Uciekaj, szybko!” Odwróciliœmy siê, by spojrzeæ za siebie dopiero
Œródziemcy 113

wtedy, gdy znaleŸliœmy siê w naszym bezpiecznym pojeŸdzie. Przez kilka chwil wi-
dzieliœmy odbicia kopu³y, a potem ujrzeliœmy inny bia³y wir. Widaæ te¿ by³o odbicie
na niebie, ale ledwo dostrzegalne, potem zaœ, kiedy chmura zniknê³a, na lodzie nic
nie by³o.
Nie ma zgodnoœci na temat tego, co w³aœciwie ujrzeli uczeni. Relacja sugeruje,
¿e natknêli siê na UFO, które wyl¹dowa³o na lodzie, mo¿e tu¿ przed lotem do po³u-
dniowego wejœcia do Pustej Ziemi. Lecz jeœli tak by³o, wygl¹d „stworów” w dziw-
nym pojeŸdzie nasuwa przypuszczenie, i¿ jej mieszkañcami raczej s¹ kosmici ni¿
humanoidzi.
Jeszcze jeden raport doprowadza tê niezwyk³¹ opowieœæ do naszych czasów. We-
d³ug artyku³u zamieszczonego w „The National Enquirer” z 25 lutego 1992 roku, duñ-
ski uczony i podró¿nik, Edmund Bork, niedawno wróci³ z miêdzynarodowej wypra-
wy, która ubieg³ego lata wyruszy³a na poszukiwanie otworu na biegunie pó³nocnym.
(Bork dowodzi³ t¹ ekspedycj¹). Wygl¹da na to, ¿e znalaz³ on tê szerok¹ na 2252,6
kilometra dziurê, dziêki zdjêciu zrobionemu przez satelitê ESSA-7. Duñczyk powie-
dzia³ reporterowi:

Na biegunie pó³nocnym jest dziura, która prowadzi do tropikalnego raju znajdu-


j¹cego siê w œrodku Ziemi. Ma on w³asne s³oñce, p³ytkie, ciep³e morza i bujn¹, tropi-
kaln¹ roœlinnoœæ. Co wiêcej, tamtejszy kontynent zamieszkuje wysoko zaawansowana
i bardzo pokojowo nastawiona ludzka rasa. Normalnie nie widaæ tej dziury z powie-
trza z powodu grubej pow³oki chmur nad biegunem pó³nocnym. Jest niewidoczna
równie¿ dlatego, ¿e mieszkañcy Pustej Ziemi zas³aniaj¹ j¹ elektronicznymi „kurtyna-
mi œwietlnymi”. Kurtyny te daj¹ z³udzenie wielkich, zaœnie¿onych pól lodowych dziê-
ki poddaniu manipulacji holograficznej œniegu i lodu otaczaj¹cego dziurê na biegu-
nie. Poniewa¿ jest ona tak du¿a, ma bardzo ma³y spadek i dlatego polarnicy nawet
nie zdaj¹ sobie sprawy, ¿e wchodz¹ do innego œwiata.

„National Enquire” doda³ w postaci przypisu:

Niektórzy ludzie twierdz¹, ¿e weszli do dziury na biegunie pó³nocnym. Jest wœród


nich William Shavers, amerykañski pilot wojskowy, który rozbi³ siê na biegunie pó³-
nocnym podczas II wojny œwiatowej. W roku 1956 pewne wêdrowne eskimoskie ple-
miê równie¿ powiedzia³o kanadyjskiemu reporterowi, ¿e znalaz³o „zielon¹ krainê na
szczycie œwiata”.

To ostatnie zdanie zas³uguje na wiêcej uwagi, poniewa¿ czêœæ badaczy i podró¿-


ników wierzy, ¿e Inuici s¹ blisko zwi¹zani z Pust¹ Ziemi¹ i mo¿e nawet stamt¹d po-
chodz¹. Na pewno pozostaj¹ jednym z najbardziej tajemniczych ludów na Ziemi, ¿yj¹
w najbardziej wrogim dla cz³owieka œrodowisku i niewiele wiadomo o ich pochodze-
niu. Pewne autorytety uwa¿aj¹, ¿e Inuici s¹ najstarszymi mieszkañcami pó³kuli pó³-
nocnej. Zamieszkuj¹ obszar, którego natura nie przeznaczy³a dla ludzi, i na który do-
tarli przypadkiem.

8 – Tajemnica Pustej Ziemi


114 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Norweski polarnik Nansen w ksi¹¿ce In northern Mists (W pó³nocnych mg³ach,


1911) napisa³ o swoich kontaktach z Eskimosami, czyli Inuitami i w pewnym miej-
scu stwierdzi³:

Kiedy przypomnimy sobie, ¿e gdy Eskimosi próbuj¹ nam powiedzieæ, sk¹d przy-
byli, wskazuj¹ na pó³noc i opisuj¹ kraj, gdzie przez ca³y czas œwieci s³oñce, ³atwo jest
zrozumieæ, i¿ Norwegowie, którzy kojarz¹ strefy polarne z koñcem œwiata, zastana-
wiaj¹ siê nad tymi osobliwymi s³owami. Nic wiêc dziwnego, ¿e uwa¿amy ich za nie-
zwyk³y, mo¿e nawet nadprzyrodzony lud, który równie dobrze móg³ przybyæ z wnêtrza
Ziemi.

W 1909 roku, kiedy kontradmira³ Robert Peary bada³ biegun pó³nocny, z za-
skoczeniem dowiedzia³ siê, ¿e jego eskimoscy przewodnicy wierzyli, i¿ „wyruszy³
on, by znaleŸæ «wielki lud» na pó³nocy, z którego siê wywodz¹”. Peary zrozumia³,
¿e mieli na myœli jakiœ raj, którego mieszkañcy w³adali wielkimi mocami. S¹dz¹c
po tym, co zdo³a³ wywnioskowaæ o ich religii, Eskimosi wierzyli, i¿ po œmierci
„zejd¹ pod ziemiê, gdzie s³oñce nigdy nie zachodzi i wody nigdy nie zamarzaj¹”.
Charles Berlitz w ksi¹¿ce World of Strange Phenomena opowiada historiê dwóch
archeologów, Magnusa Marksa i Froelicha Raineya, którzy w czerwcu 1940 roku pro-
wadzili wykopaliska w Ipiutak. Odkryli tam staro¿ytne ruiny, które byli w stanie opi-
saæ tylko jako „Arktyczne Megalopolis”. Rzêdy pogrzebanych pod lodem i œniegiem
kamieni i wyszukane eskimoskie rzeŸby wskazywa³y, ¿e by³o tam co najmniej osiem-
set domostw rozci¹gniêtych wzd³u¿ wybrze¿a na ponad 1,5 kilometra. Mieszka³o
w nich oko³o czterech tysiêcy osób.
Wed³ug Raineya by³o to niewiarygodnie du¿o jak na wioskê eskimoskich my-
œliwych, dlatego wysun¹³ nastêpuj¹ce przypuszczenie: „Mieszkañcy tego Arktycz-
nego Megalopolis przynieœli swój kunszt z jakiegoœ zaawansowanego kulturalnie
oœrodka”.
W swojej pracy Not of this World Peter Kolosimo stwierdza równie znacz¹co:
„Eskimosi wierz¹, ¿e deportowano ich w «wielkich metalowych ptakach» [znowu
UFO!] z rejonów, które dzisiaj le¿¹ w tropikach. Inna eskimoska legenda, równie
znana jak ta, mówi, ¿e niekórzy ich praojcowie, teraz martwi lub «zabrani do nie-
ba», póŸniej wrócili obdarzeni magicznymi mocami, których nigdy przedtem nie
mieli”.
William Reed i Marshall B. Gardner, którzy, pisz¹c swoje ksi¹¿ki, pe³nymi gar-
œciami czerpali z relacji Nansena i Peary’ego, doszli do takiego samego wniosku
w sprawie pochodzenia Eskimosów. Jak zauwa¿y³ Theodore Fitch w Our Paradise
Inside the Earth: „Zarówno Reed, jak i Gardner oœwiadczyli, ¿e po drugiej stronie
gigantycznej lodowej zapory musi istnieæ jakaœ rajska kraina. Obaj uwa¿ali, ¿e ¿yje
we wnêtrzu Ziemi rasa ma³ych, br¹zowoskórych ludzi. Mo¿liwe, i¿ Eskimosi wywo-
dz¹ siê z tego ludu”.
I rzeczywiœcie tak jest. Ca³kiem niedawno, 26 kwietnia 1998 roku, londyñskie
czasopismo „The Sunday Times” donios³o: „Na skraju pól lodowych na biegunie
Œródziemcy 115

pó³nocnym odkryto zaginione plemiê ciemnoskórych Eskimosów”. Uczeni maj¹ na-


dziejê, ¿e bêd¹ mogli przeprowadziæ badania nad tymi mê¿czyznami i kobietami, ich
stylem ¿ycia, kultur¹ i tradycjami, oraz wszelkimi ró¿nicami miêdzy nimi a ich bled-
szymi bliŸnimi. Czas poka¿e, czy badania te stan¹ siê wielkim krokiem naprzód na
drodze do odkrycia innej tajemnicy Pustej Ziemi: kim s¹ jej mieszkañcy (jeœli w ogó-
le jest zamieszkana)?
116 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Wszechœwiat pustych œwiatów?

P odczas „naukowych odwiedzin” w kwaterze g³ównej NASA w Waszyngtonie mia-


³em okazjê obejrzeæ niektóre ze wspania³ych zdjêæ planet i ksiê¿yców z naszego
systemu s³onecznego zrobionych przez amerykañskie sondy miêdzyplanetarne. Te
zapieraj¹ce dech w piersi barwne fotografie, zrobione z bliska przez ró¿ne przelatuj¹-
ce obok sondy ujawniaj¹, ¿e Ksiê¿yc, Mars, Wenus, Jowisz, Saturn i inne cia³a nie-
bieskie nie s¹ tylko punkcikami w ogromie przestrzeni kosmicznej, lecz naprawdê
zdumiewaj¹cymi œwiatami. Szczegó³y s¹ tak wyraŸne, ¿e patrz¹cemu wydaje siê, i¿
prawie dotyka miejsc, które od wieków rozpala³y ludzk¹ wyobraŸniê.
Kiedy patrzy³em na szczególnie piêkne, kolorowe zdjêcie Kallisto, jednego z ksiê-
¿yców Jowisza, przysz³a mi do g³owy zaskakuj¹ca myœl. Zdjêcie to zrobi³ Voyager 2
w lipcu 1979 roku. Ukazywa³o ono powierzchniê tego niewielkiego ksiê¿yca – jed-
nego z czterech wielkich i dwunastu mniejszych, które kr¹¿¹ wokó³ najwiêkszej pla-
nety naszego uk³adu s³onecznego – iskrz¹c¹ siê od œwiate³, które zdawa³y siê œwieciæ
przez dziury w jego powierzchni. Praktycznie rzecz bior¹c, wygl¹da³ on jak gigan-
tyczny glob oœwietlony od wewn¹trz. Ta myœl mnie zelektryzowa³a. Czy i Kallisto
mo¿e byæ pustym œwiatem? Zastanawia³em siê nad tym, jeszcze uwa¿niej przygl¹da-
j¹c siê zdjêciu. A jeœli jest to prawdziwe w przypadku Kallisto, czy mog¹ istnieæ inne
puste œwiaty i czy Ziemia nie jest tylko jednym z wielu takich œwiatów w naszej ga-
laktyce?
Od tamtej pory odkry³em, ¿e i innym badaczom przysz³y do g³owy podobne my-
œli. Doszli oni do wniosku, i¿ mo¿emy ¿yæ we Wszechœwiecie z³o¿onym z pustych
œwiatów. To, co mia³o miejsce przy przy narodzinach jednej planety, na pewno mo¿e
powtórzyæ siê przy innych.
Szukaj¹c faktów dla udowodnienia tej hipotezy, wróci³em znów do Symmesa,
który u¿y³ planety Saturn jako jednego z argumentów. Oczywiœcie Paul Clark, który
notowa³ odczyt kapitana Symmesa, nie pomin¹³ tego wa¿nego stwierdzenia, choæ na
nieszczêœcie tylko je streœci³. Cytujê za „Atlantic Monthly”: „Kapitan Symmes utrzy-
mywa³, ¿e inne planety, podobnie jak Ziemia, s¹ z³o¿one z koncentrycznych sfer; nie
Wszechœwiat pustych œwiatów? 117

mam jednak doœæ miejsca, aby opisaæ widoki z teleskopu, które przytoczy³ na popar-
cie swojej teorii”.
ród³a sugeruj¹, ¿e Americus, syn Symmesa, podj¹³ pa³eczkê w tym miejscu,
gdy¿ zgodnie z esejem Williama Mariona Millera „Teoria Koncentrycznych Sfer”,
zamieszczonym w „Izis” (grudzieñ 1941 roku): „m³odszy Symmes póŸniej uporz¹d-
kowa³ i szczegó³owo opracowa³ w zasadzie te same fakty na poparcie teorii swego
ojca – ¿e pierœcienie Saturna to dowód na istnienie koncentrycznoœci w naturze, tak
jak rogi Wenus i pas Jupitera”.
Kiedy Marshall B. Gardner napisa³ swoj¹ ksi¹¿kê A Journey to the Earth Inte-
rior (Podró¿ do wnêtrza ziemi) na pocz¹tku naszego wieku, zapuœci³ siê w g³êbokie
rozumowanie dla udowodnienia tej tezy.

Kiedy mówimy, ¿e Ziemia jest pustym w œrodku cia³em z otworami na biegunach


i wewnêtrznym s³oñcem, popieramy to stwierdzenie odwo³uj¹c siê do mg³awic w ró¿-
nych stadiach ich rozwoju. I na ka¿dym z tych etapów wyraŸnie widaæ stopniowe kszta³-
towanie siê zewnêtrznej skorupy przysz³ej planety i wewnêtrznego s³oñca, a nawet
zacz¹tki otworów na biegunach. PóŸniej zwracamy uwagê na obecn¹ strukturê pla-
net, Marsa, Wenus i Merkurego, i wyjaœniamy, jak wygl¹daj¹ te otwory polarne. Pod-
kreœlamy, ¿e na biegunach tych planet znajduje siê coœ wiêcej poza czapami lodowy-
mi, poniewa¿ widziano bij¹ce z nich œwiat³o. A póŸniej na zakoñczenie udowadniamy,
i¿ Ziemia, podobnie jak Mars i inne planety, te¿ ma otwory na biegunach.

O dziwo, mia³o up³yn¹æ nastêpne piêædziesi¹t lat, zanim jakikolwiek badacz Pu-
stej Ziemi spojrza³ na niebo w poszukiwaniu dowodów na poparcie tej koncepcji.
A kiedy to zrobi³, rezultatem by³ wyrok s¹dowy i poni¿enie autora hipotezy o Pustym
S³oñcu. Martin Gardner podaje te fakty w swojej doskona³ej pracy Pseudonauka i pseu-
douczeni z 1957 roku:

W 1952 roku pewien zachodnioniemiecki prawnik pracuj¹cy dla urzêdu patento-


wego, Godfried Bueren, zaofiarowa³ 25 tysiêcy marek ka¿demu, kto obali jego teoriê
Pustego S³oñca. Wed³ug Buerena, zewnêtrzna p³omienna skorupa S³oñca otacza ch³od-
n¹ wewnêtrzn¹ sferê. To pokryte roœlinnoœci¹ ciemne j¹dro mo¿na dostrzec przelotnie
poprzez plamy s³oneczne, które s¹ czasowymi rozdarciami w rozjarzonej skorupie
naszej gwiazdy dziennej. Niemieckie Towarzystwo Astronomiczne starannie obali³o
tê tezê punkt po punkcie, a kiedy Bueren odmówi³ zap³acenia nagrody, wyst¹pi³o na
drogê s¹dow¹. Choæ wydaje siê to nie do wiary, s¹d wyda³ wyrok na korzyœæ astrono-
mów. Rozkazano Buerenowi zap³aciæ sumê, któr¹ zaoferowa³, a oprócz tego koszty
procesu i odsetki.

Teoriê tego Niemca na pewno trudno jest sobie wyobraziæ. Bardziej prawdopo-
dobna wydaje siê teza, ¿e to Ksiê¿yc móg³by byæ pusty w œrodku, jak po raz pierwszy
zasugerowa³o w styczniu 1970 roku dwoje rosyjskich uczonych, Michai³ i Aleksan-
dra Szczerbakowowie z Radzieckiej Akademii Nauk. W artykule opublikowanym
118 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

w „Komsomolskiej Prawdzie” odrzucili trzy ogólnie przyjête hipotezy o pochodze-


niu Ksiê¿yca:
1. Ksiê¿yc jest wydart¹ przez si³ê ci¹¿enia czêœci¹ Ziemi.
2. Ksiê¿yc powsta³ niezale¿nie od niej z tego samego ob³oku gazu i py³u.
3. Ksiê¿yc przywêdrowa³ z daleka do naszego Uk³adu S³onecznego i ¿e schwyta-
³a go ziemska grawitacja.
Zdaniem Szczerbakowów, niska w porównaniu z Ziemi¹ gêstoœæ Ksiê¿yca po-
zwala przypuszczaæ, ¿e w istocie nasz naturalny satelita jest kul¹ pust¹ w œrodku:

Wydaje siê on sk³adaæ z dwóch skorup miêdzy którymi znajduje siê atmosfera: we-
wnêtrznej, grubej na 30 kilometrów i z³o¿onej z wyj¹tkowo twardego metalu, oraz ze-
wnêtrznej o gruboœci oko³o 4 kilometrów, z³o¿onej z chroni¹cych przed zmianami tem-
peratury, odpornych i nie utleniaj¹cych siê ska³ zawieraj¹cych chrom, tytan i cyrkon.
Wiêksze kratery ksiê¿ycowe, zdumiewaj¹co p³ytkie, wybi³y meteoryty uderzaj¹ce w te
metalowe „absorbery wstrz¹sów”. Wybucha³y one na boki, a nie w g³¹b, powoduj¹c
powstanie rozleg³ych p³ytkich dziur i rozrzucaj¹c wszêdzie wokó³ swoje szcz¹tki.

Najbardziej fascynuj¹cym elementem teorii rosyjskiego ma³¿eñstwa jest przeko-


nanie, ¿e Ksiê¿yc w rzeczywistoœci jest sztucznym satelit¹, wystrzelonym niegdyœ na
geocentryczn¹ orbitê wokó³ Ziemi przez niezwykle inteligentnych kosmitów, których
ca³a cywilizacja mia³a bazê w olbrzymim statku kosmicznym:

W pustym wnêtrzu Ksiê¿yca znajduj¹ siê magazyny na napêd, narzêdzia i mate-


ria³y do napraw, instrumenty nawigacyjne i obserwacyjne. Niektóre ska³y ksiê¿ycowe
s¹ odmienne i starsze od ziemskich. Nie dowodzi to, ¿e Ksiê¿yc zosta³ zbudowany
przed powstaniem Ziemi, ale bez w¹tpienia jest bardzo wiekowy. Satelita ten, obecnie
prawdopodobnie niezamieszkany, zamienia siê we wrak, jego stabilizatory ju¿ nie
funkcjonuj¹, bieguny siê przemieœci³y, a odwrócona od Ziemi strona ko³ysze siê moc-
no. Ciemne „maria”, czyli „suche morza”, wydaj¹ siê byæ fragmentami metalowej
wewnêtrznej sfery obdartej z pow³oki ochronnej, póŸniej za³atanymi. Materia³, któ-
rym je naprawiono, i ekwipunek ukryty pod tymi miejscami wyjaœniaj¹ zagadkê „ma-
skonów”, stref o zwiêkszonej grawitacji odkrytych z dziwacznych orbit naszych w³a-
snych ksiê¿ycowych satelitów. Gazy czasami wydobywaj¹ce siê z kraterów nie s¹
rezultatami aktywnoœci wulkanicznej, lecz wyciekiem wewnêtrznej atmosfery Ksiê¿y-
ca przez pêkniêcia w zewnêtrznej kuli.

Choæ pocz¹tkowo teza ta musia³a zaskoczyæ wielu czytelników, niebawem przy-


ci¹gnê³a uwagê powa¿nych osób w Ameryce, a zw³aszcza pisarza SF Dona Wilsona,
który opublikowa³ seriê esejów w periodyku „Fate”, daj¹c ró¿ne przyk³ady, by wyka-
zaæ, jakim dziwnym miejscem jest w istocie Ksiê¿yc. Przytoczy³ pewn¹ liczbê cieka-
wych zjawisk, które zaobserwowali na powierzchni Ksiê¿yca astronomowie z ca³ego
œwiata, ³¹cznie z ob³okami pary wodnej i tajemniczymi mrugaj¹cymi œwiate³kami.
Wszechœwiat pustych œwiatów? 119

Zwróci³ te¿ uwagê na fakt, ¿e przeciêtna gêstoœæ Ksiê¿yca jest taka sama jak lekkiego
przecie¿ aluminium, i wydrukowa³ nowe zdjêcie jednego z kraterów na biegunie po-
³udniowym Ksiê¿yca, znacznie g³êbszego od pozosta³ych. Wysun¹³ przypuszczenie,
¿e mo¿e to byæ wejœcie do pustego wnêtrza, bardzo podobne do dziur w arktycznych
i antarktycznych strefach na Ziemi. Doda³ dalej:

Dane sejsmiczne z Ksiê¿yca równie¿ wywieraj¹ wyj¹tkowe wra¿enie. Naukowcy


dos³ownie omal nie spadli z krzese³, kiedy po raz pierwszy je odebrano. Analiza
przeprowadzona przez uczonych z NASA w roku 1962 zdawa³a siê prowadziæ tylko do
jednego wniosku – ¿e Ksiê¿yc musi byæ pusty w œrodku! W astronomii masê oblicza
siê na podstawie mas wzglêdnych innych cia³ niebieskich. Je¿eli tak siê rzeczy maj¹,
jeœli Ksiê¿yc jest pusty w œrodku, podobn¹ budowê mo¿e mieæ równie¿ Ziemia i inne
planety oraz ich ksiê¿yce, poniewa¿ grawitacja opiera siê na masach – masach wzglêd-
nych i na odleg³oœciach. W takim razie, gdyby tylko jedno cia³o by³o puste, bardzo by
siê ró¿ni³o od wszystkich innych.

PóŸniej czêœæ badaczy Pustej Ziemi u³o¿y³a listê planet i ksiê¿yców, które we-
d³ug wszelkiego prawdopodobieñstwa mog¹ byæ puste w œrodku. Po Ziemi i Ksiê¿y-
cu s¹ to: Merkury, Wenus, Mars i jego ksiê¿yc Fobos, Jowisz i jego satelita Kallisto,
Saturn i, choæ to tylko mo¿liwe, dwa bardzo niedawno odkryte ksiê¿yce Urana.

MERKURY jest planet¹ najbli¿sz¹ S³oñcu i uwa¿a siê, ¿e ma on najbardziej wro-


gie ¿yciu œrodowisko ze wszystkich œwiatów w naszym uk³adzie s³onecznym. Podobny
jest do Ksiê¿yca, ma wiele wyraŸnie widocznych kraterów i, co znamienne, wnêtrze,
które „bardzo przypomina ziemskie”, jak stwierdzi³ pewien uczony z NASA po przelo-
cie obok Merkurego sondy „Mariner” 10 w 1974 roku. Dziwnie s³abe pole magnetycz-
ne Merkurego sprawia, ¿e ma on niezwyk³¹ oœ obrotu. W³aœnie na podstawie tego faktu
po raz pierwszy zaczêto siê zastanawiaæ, czy planeta ta mo¿e byæ pusta w œrodku.
W przesz³oœci astronomowie kilkakrotnie zauwa¿yli maleñk¹, jasn¹ plamkê na
powierzchni Merkurego podczas jego zaæmienia. Da³o to Raymondowi Palmerowi
powód do zadania w artykule opublikowanym w periodyku „The Hidden World” na-
stêpuj¹cego pytania: „Czy¿ nie jest prawdziwe, ¿e w tej w³aœnie chwili otwór polarny
Merkurego, utworzony jak w innych cia³ach niebieskich w rezultacie ruchu wirowe-
go, ustawia siê w dok³adnie takiej pozycji, by mo¿na by³o go obserwowaæ?” Dalsz¹
dyskusjê podj¹³ po raporcie na ten sam temat zamieszczonym w kwietniowym nume-
rze „Final Frontier” z 1992 roku: „Pomimo temperatur, które mog¹ dochodziæ do po-
nad 444 stopni Celsjusza, badacze w kalifornijskim Institute of Technology w Pasa-
denie zidentyfikowali, jak s¹dz¹, lodow¹ czapê (z zamarzniêtej wody) o œrednicy ponad
290 kilometrów na biegunie pó³nocnym Merkurego”.

WENUS czêsto nazywa siê „Siostrzan¹ Planet¹ Ziemi”, poniewa¿ jest nasz¹ naj-
bli¿sz¹ s¹siadk¹ odleg³¹ tylko o 41,8 miliona kilometrów. Sondy badawcze, zarówno
z Rosji, jak i ze Stanów Zjednoczonych przeniknê³y przez grub¹ pokrywê ¿ó³tawych
120 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

chmur, które zas³aniaj¹ tê planetê. Okaza³o siê, ¿e w prawie 95 procentach sk³adaj¹


siê one z dwutlenku wêgla – z niewielk¹ domieszk¹ dwutlenku siarki, który nadaje
im zabarwienie – zauwa¿ono jednak œlady pary wodnej. Powierzchnia Wenus to wiel-
kie, faliste równiny i cztery ogromne wy¿yny usiane aktywnymi wulkanami. Roczni-
ki astronomiczne mówi¹ nam, ¿e dwukrotnie, w roku 1686 i w 1833 zauwa¿ono na
biegunach Wenus „jasne œwiat³a”. Potem w 1978 roku Pionier 12 orbituj¹cy wokó³
tej planety odkry³ „dziury” w jej atmosferze tu¿ nad biegunami. Dziesiêæ lat póŸniej
natrafiono na jeszcze wa¿niejszy dowód, kiedy Laboratorium Napêdu Odrzutowego
NASA wypuœci³o seriê radarowych zdjêæ Wenus, a jedno z nich wyraŸnie ukazywa³o
otwór na biegunie pó³nocnym. Fotografia wywar³a tak wielkie wra¿enie na spo³ecz-
noœci uczonych, ¿e opublikowano j¹ na ok³adce kwietniowego wydania miesiêcznika
„Discovery” z roku 1989.

MARS, „Czerwona Planeta”, prawdopodobnie wzbudzi³ wiêksze zainteresowa-


nie ni¿ jakikolwiek inny œwiat w naszym uk³adzie s³onecznym, i na pewno szeroko
rozpowszechnione s¹ spekulacje o mo¿liwoœci istnienia na nim ¿ycia. Historie o tak
zwanych „kana³ach” s¹ czêœci¹ folkloru naukowego, a ksi¹¿ki takie jak Wojna œwia-
tów H. G. Wellsa (1898) zapewni³y mu wyj¹tkowe miejsce w fantastyce naukowej.
Z powodu jego nierównych ruchów, czap lodu na biegunach i ciemnych, niebiesko-
zielonych formacji, które ci¹gle siê zmieniaj¹, uwa¿a siê, ¿e prawdopodobieñstwo, i¿
ma puste wnêtrze, jest bardzo wysokie. Mars ma dzieñ niemal tak d³ugi jak Ziemia,
choæ jego atmosfera jest znacznie rzadsza i sk³ada siê g³ównie z dwutlenku wêgla.
Panuj¹ce na nim temperatury nie pozwalaj¹ na d³u¿sze istnienie wody w stanie p³yn-
nym, dlatego bezpoœrednio z pary wodnej zamienia siê ona w lód i odwrotnie.
Amerykañski astronom Percival Lowell (1855-1916) pierwszy wysun¹³ przypusz-
czenie, ¿e na Marsie mo¿e istnieæ ¿ycie po zaobserwowaniu przecinaj¹cych siê linii,
które uzna³ za „kana³y”. Pierwszy te¿ snu³ rozwa¿ania teoretyczne o tym, ¿e Mars
mo¿e byæ pusty w œrodku. Dostrzeg³ przez teleskop „ciemne, koliste pasy”, które po-
jawi³y siê wokó³ biegunów podczas pewnego marsjañskiego lata, a nastêpnej wiosny
zauwa¿y³ coœ jeszcze dziwniejszego. „Kiedy obserwowa³em tê planetê, ujrza³em na-
gle dwa podobne do gwiazd punkty, które rozb³ys³y poœrodku lodowej czapy na bie-
gunie pó³nocnym. Gwiazdy, oœlepiaj¹co bia³e na tle bardziej matowego bia³ego œnie¿-
nego t³a, œwieci³y jasno przez kilka chwili, a potem powoli zniknê³y”. Czy mog³y to
byæ promienie œwiat³a z centralnego s³oñca wewn¹trz Marsa? Wspó³czesny pisarz
SF, Martin Caidin, poinformowa³ te¿, ¿e w ostatnich latach kilku amerykañskich i ro-
syjskich astronomów zauwa¿y³o bardzo jasne b³yski na biegunach Marsa. Ernest L.
Norman, amerykañski badacz zjawisk paranormalnych, twierdzi w swojej ksi¹¿ce The
Truth About Mars (Prawda o Marsie, 1998), ¿e planeta nie tylko jest pusta w œrodku,
lecz tak¿e zamieszkana przez wysoce inteligentn¹, humanoidaln¹ rasê.

Na Marsie wszystkie miasta znajduj¹ siê pod powierzchni¹ planety. Poniewa¿


temperatura na zewn¹trz jest bardzo niska a zawartoœæ tlenu w atmosferze niewielka,
w coraz mniejszym stopniu zale¿ne s¹ od tego Ÿród³a powietrza. Przed tysi¹cami lat
Wszechœwiat pustych œwiatów? 121

Marsjanie nauczyli siê otrzymywaæ powietrze z wody poprzez elektrolizê… S¹ spo-


kojnym, pokojowo nastawionym ludem, który wyemigrowa³ na Marsa w statku ko-
smicznym z jakiejœ umieraj¹cej planety i osiedli³ siê pod wrog¹ ¿yciu powierzchni¹.

FOBOS znajduje siê bli¿ej Marsa ni¿ drugi ksiê¿yc, w odleg³oœci oko³o 9380
kilometrów, i wiele wskazuje na to, ¿e równie¿ on jest pusty w œrodku. Ten ma³y
satelita o œrednicy mniej wiêcej 32 kilometrów, porusza siê wyj¹tkowo szybko, gdy¿
okr¹¿a Marsa w ci¹gu ponad siedmiu godzin, co oznacza, ¿e robi to dwukrotnie
podczas marsjañskiego dnia. Na powierzchni tego ksiê¿yca znajduj¹ siê liczne bruzdy
szerokie na oko³o 200 metrów i kilka kraterów, z których najwiêkszy nazwano Stick-
ney. Zdjêcia Fobosa zrobione przez sondê Viking pod koniec lat 70. nadaj¹ mu
dziwaczny wygl¹d statku miêdzygwiezdnego kr¹¿¹cego wiecznie po orbicie wokó³
Marsa.

JOWISZ jest najwiêksz¹ planet¹ w systemie s³onecznym – w jego bryle mog³o-


by siê zmieœciæ ponad tysi¹c trzysta œwiatów wielkoœci Ziemi – i pierwsz¹ z czterech
planet poza pasem astroidów, która wraz Saturnem, Uranem i Neptunem tworzy tzw.
„Grupê Jowiszow¹”. Znany jest ze s³ynnej „Wielkiej Czerwonej Plamy”, dziwnego
zjawiska tak olbrzymiego, ¿e pomieœci³oby dwie Ziemie. Ten tajemniczy œwiat od
pokoleñ fascynowa³ astronomów. Jednak¿e ku ogólnemu zdumieniu, w roku 1979,
kiedy Voyager 1 przelecia³ obok Jowisza, okaza³o siê, ¿e ta plama w rzeczywistoœci
jest wirem przeszywaj¹cym trzy odrêbne warstwy wody, wodorosiarczku amonu i amo-
niaku a¿ do powierzchni planety! Da³o to pocz¹tek rozwa¿aniom, ¿e Jowisz móg³by
byæ pusty w œrodku, z przynajmniej jednym wejœciem, znacznie lepiej widocznym
ni¿ jego odpowiedniki na Ziemi lub na innych planetach. Voyager 1 potwierdzi³ te¿,
¿e Jowisz prawdopodobnie powsta³ z wiruj¹cej chmury py³u i gazów i obecnie mo¿-
na go porównaæ do gigantycznego „wora” z gazów, g³ównie wodoru i helu, w wiel-
kich „skorupach” grubych na tysi¹ce kilometrów. Ale to, co znajduje siê w ich œrodku
stanowi prawdziw¹ zagadkê Jowisza.

KALLISTO, ksiê¿yc Jowisza, który pierwszy wzbudzi³ moje zainteresowanie


ewentualnoœci¹ istnienia innych pustych œwiatów, mo¿e byæ, wed³ug uczonych
z NASA, jedynym miejscem w systemie Jowisza, na którym ludzie w przysz³oœci
bêd¹ w stanie ³atwo wyl¹dowaæ. Ten najbardziej oddalony z czterech najwiêkszych
ksiê¿yców Jowisza, nazwany tak przez Galileusza, który odkry³ je w roku 1610
(trzy pozosta³e to Io, Europa i Ganimedes) ma oko³o 4827 kilometrów œrednicy i,
jak siê uwa¿a, cienki lodowy p³aszcz i grub¹ lodow¹ skorupê. Na powierzchni Kal-
listo znajduje siê wiêcej kraterów ni¿ na jakimkolwiek innym ksiê¿ycu lub plane-
cie w uk³adzie s³onecznym, poniewa¿ od pocz¹tku jego istnienia bombarduj¹ go
meteoryty. Najciekawszym widokiem jest szeroki na 608 kilometrów krater w sa-
mym œrodku szeregu koncentrycznych pierœcieni rozci¹gaj¹cych siê na co najmniej
1000 kilometrów we wszystkie strony. Czy mo¿e to byæ otwór prowadz¹cy do jego
wnêtrza?
122 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

SATURN jest jednym z cudów systemu s³onecznego ze swymi charakterystycz-


nymi pierœcieniami. Wisi na niebie jak wielka, œwiec¹ca kula z gromad¹ ksiê¿yców,
leniwie okr¹¿aj¹c S³oñce raz na dwadzieœcia dziewiêæ ziemskich lat. Przez d³u¿szy
czas mylnie s¹dzono, ¿e Saturn to trzy planety i dopiero w 1659 roku duñski astro-
nom Christian Huygens okreœli³ go jako pojedynczy œwiat „otoczony cienkim, p³a-
skim pierœcieniem, który nigdzie go nie dotyka”. To Voyager 1 dostarczy³ pierwszych
zrobionych z bliska zdjêæ tego romantycznego œwiata, ujawniaj¹c, ¿e system pier-
œcieni w rzeczywistoœci sk³ada siê z trzystu „pierœcionków” z twardego lodu i ska³.
Cz¹stki te nie ³¹cz¹ siê stopniowo, jak wynika³oby z konwencjonalnej teorii, ale s¹
rozdzielone z powodu skomplikowanych oddzia³ywañ grawitacyjnych miêdzy mate-
ria³em, z którego sk³ada siê pierœcieñ, i szeœcioma z piêtnastu ksiê¿yców Saturna. Nie
wiadomo, czy pierœcienie powsta³y w tym samym czasie, co planeta, czy te¿ mo¿e s¹
pozosta³oœciami jakiejœ komety lub planetki, która przelecia³a za blisko, zosta³a roze-
rwana i rozsypa³a siê na orbicie. Saturn obraca siê w ci¹gu oko³o dziesiêciu ziem-
skich godzin i jest bardziej sp³aszczony na biegunach ni¿ wiêkszoœæ planet w uk³a-
dzie s³onecznym. Skomplikowana budowa pierœcieni wywo³a³a wiele spekulacji
o prawdziwej naturze tej planety. Nie zapomniano przy tym o bia³ych, owalnych pla-
mach na powierzchni Saturna, które równie¿ sfotografowa³a sonda wys³ana przez
NASA. Pasma jaœniejszych i ciemniejszych chmur, wskazuj¹ce na istnienie odpo-
wiedników ziemskich stref klimatycznych, równikowej i umiarkowanej, s¹ równie
intryguj¹ce. Lecz to fakt, ¿e planeta sk³ada siê z lodu, wodoru i helu z pewn¹ do-
mieszk¹ p³ynnych ska³ da³ pocz¹tek rozwa¿aniom, ¿e ona równie¿ mo¿e byæ pusta
w œrodku.

URAN, niebieskozielony dysk na odleg³ym krañcu uk³adu s³onecznego, jest trze-


cim z kolei najwiêkszym cia³em niebieskim w „Grupie Jowiszowej”. Przypomina
wygl¹dem Jowisza i Saturna, ma œrednicê czterokrotnie wiêksz¹ od Ziemi i gêst¹,
z³o¿on¹ z wodoru atmosferê. Uran ma te¿ wyj¹tkow¹ orbitê, gdy¿ nachylenie jego
równika do p³aszczyzny orbity wynosi 98 stopni – co znaczy, ¿e najpierw zwraca
w stronê S³oñca jeden, a potem drugi biegun podczas trwaj¹cego osiemdziesi¹t czte-
ry ziemskie lata obrotu wokó³ naszej gwiazdy dziennej. Oba bieguny s¹ widocznie
sp³aszczone. Natomiast planeta ta obraca siê bardzo szybko wokó³ swojej osi, co
piêtnaœcie ziemskich godzin. Oczywiœcie rezultatem s¹ najdziwniejsze „pory roku”,
z d³ugimi okresami dnia i nocy. Na powierzchni Urana zauwa¿ono pewn¹ liczbê ciem-
nych plam obok doœæ ciemnych biegunów. Da³o to pocz¹tek spekulacjom, ¿e jakieœ
zaburzenia mog¹ mieæ miejsce wewn¹trz tej planety.
Dwa ma³e, niedawno odkryte ksiê¿yce, oba doœæ oddalone od Urana i jeszcze nie
nazwane, zwiêkszy³y tylko tajemniczoœæ tej planety. Odkry³ je w kwietniu 1998 roku
zespó³ astronomów pod kierownictwem doktora Bretta Gladmana z University of To-
ronto, u¿ywaj¹c kamer zamontowanych na czterometrowym teleskopie w obserwato-
rium w Palomar. Parê tê do³¹czono do znanej wczeœniej pi¹tki ksiê¿yców – Oberona,
Tytanii, Ariela, Umbriela i Mirandy. Podobno maj¹ one œrednicê odpowiednio 64,3
i 128,7 kilometra i niezwyk³¹, czerwon¹ barwê. Pierwsze obserwacje tych ksiê¿yców
Wszechœwiat pustych œwiatów? 123

przeprowadzone przez doktora Gladmana sugeruj¹, ¿e mog¹ one pochodziæ spoza Uk³adu
S³onecznego i ¿e zosta³y „schwytane” przez przyci¹ganie grawitacyjne Urana. Znowu
podobieñstwo tych dwóch interesuj¹cych ksiê¿yców do Fobosa i Kallisto doprowadzi-
³o do rozwa¿añ, ¿e one równie¿ mog¹ byæ „wydr¹¿one”.
Wydaje mi siê teraz ca³kiem oczywiste, ¿e im dalej siêgamy w Kosmos, tym bar-
dziej roœnie prawdopodobieñstwo, ¿e Ziemia jest tylko jednym z wielu pustych œwia-
tów. Przyznajê, i¿ wiêkszoœæ uczonych i astronomów z du¿¹ doz¹ sceptycyzmu pa-
trzy na tê teoriê. Jednak ¿aden z nich nie zdo³a³ przytoczyæ dostatecznie du¿o faktów,
które by j¹ ca³kowicie obali³y. Jest jeszcze jedna idea, która intryguje mnie tak samo,
jak innych badaczy Pustej Ziemi. Chodzi o to, ¿e poszukiwania ¿ycia rozumnego w na-
szej galaktyce – zw³aszcza zaœ prowadzony przez NASA program SETI – jak dot¹d
zakoñczy³y siê niepowodzeniem mimo wielu eksperymentów naukowych, w tym
wys³aniu daleko w Kosmos kilkunastu sond miêdzyplanetarnych. Mimo to wci¹¿ je-
steœmy przekonani, ¿e nie jesteœmy, nie mo¿emy byæ sami we Wszechœwiecie. A mo-
¿e po prostu patrzymy w niew³aœciwe miejsce?
Czy mo¿liwe, ¿e Ziemia to jedyna planeta, na której ¿ycie istnieje na zewn¹trz?
Czy mo¿e gdzie indziej w naszej galaktyce istoty rozumne wola³y zamieszkaæ we-
wn¹trz swoich œwiatów, chronione przed nieprzyjaznym œrodowiskiem lub zagra¿aj¹-
cym z przestrzeni kosmicznej niebezpieczeñstwem w postaci meteorytów i komet,
które mog¹ w wyniku zderzenia zniszczyæ ca³e populacje? Nawet jeœli zamieszkuje-
my œwiat, pozwalaj¹cy ¿yciu kwitn¹æ na swojej powierzchni, czy mo¿emy naprawdê
byæ pewni, ¿e jest to norm¹?
Wszyscy siê zgadzaj¹, ¿e pierwszym warunkiem istnienia ¿ycia jest s³oñce i jeœli
powsta³o ono we wnêtrzu rodz¹cej siê w³aœnie planety, problem ten bêdzie rozwi¹za-
ny w po³owie. A jeœli s³oñce to jest odpowiednio proporcjonalne do wielkoœci pod-
ziemnego œwiata, który ogrzewa i oœwietla, i nie musi wysy³aæ swych promieni przez
olbrzymi¹ kosmiczn¹ pustkê jak nasza gwiazda dzienna, czy¿ nie oznacza to usuniê-
cia pozosta³ych trudnoœci? Jak wykaza³em w tej ksi¹¿ce, koncepcja „raju” znajduj¹-
cego siê gdzieœ we wnêtrzu Ziemi by³a od niepamiêtnych czasów integraln¹ czêœci¹
mitów, folkloru i religii – i mo¿na to wszystko wyjaœniæ w racjonalny sposób. Jed-
nym z najwiêkszych wyzwañ, przed którymi stanie ludzkoœæ, musi byæ ostateczne
rozwi¹zanie zagadki: czy ca³y nowy œwiat czeka na nas od wieków, nie w dalekich
przestworzach Kosmosu, lecz pod naszymi stopami?
124 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI
Wszechœwiat pustych œwiatów? 125

Epilog

W czerwcu 1998 roku rozsiana na ca³ym œwiecie grupa uczonych og³osi³a rozpo-
czêcie wspólnego projektu DEOS (Deep Earth Observations from the Sea Floor –
Obserwacje g³êbin Ziemi z dna morskiego), by „przenikn¹æ g³êboko pod powierzch-
niê naszej planety w poszukiwaniu nowych form ¿ycia i odpowiedzi na niektóre z naj-
trwalszych tajemnic geologicznych”.
W projekcie tym zostanie wykorzystana ogólnoœwiatowa sieæ satelitarna w po³¹-
czeniu z szeregiem obserwatoriów i detektorów na dnie mórz i oceanów, które po raz
pierwszy zajrz¹ pod skorupê ziemsk¹. Zespó³ ten ma nadziejê, ¿e z pomoc¹ dŸwiê-
ków i fal elektromagnetycznych, zdolnych przenikaæ nasz¹ planetê, dowie siê do-
k³adnie, co znajduje siê w g³êbi Ziemi. Jeden z kierowników tego zespo³u, John Or-
cutt, profesor geofizyki na University of California, powiedzia³, ¿e ma nadziejê, i¿
projekt DEOS zrobi dla geologów to, co teleskop Hubble’a w³aœnie czyni dla astrono-
mów – da im bezprecedensow¹ mo¿liwoœæ zajrzenia w nieodkryte dot¹d rejony. „Od
dawna potrzebowaliœmy systemu takiego jak teleskop Hubble’a”, powiedzia³ Orcutt,
„ale po to, by patrzeæ w g³¹b, a nie na zewn¹trz. Ta sieæ bêdzie niezwykle wa¿na dla
nauk o Ziemi i doprowadzi do nowych odkryæ”.
Inny wybitny uczony, profesor Bob Detrick z Woods Hole Oceanographic Insti-
tution w Massachusetts, doda³ jeszcze bardziej znacz¹co: „Projekt ten umo¿liwi nam
wyobra¿enie sobie wnêtrza Ziemi z jeszcze wiêksz¹ precyzj¹ i klarownoœci¹ oraz
poznanie jego wp³ywu na ruchy kontynentów, pochodzenie wulkanów i, na lokaln¹
skalê, na procesy powoduj¹ce trzêsienia ziemi”.
Uczeni maj¹ nadziejê, ¿e na jeszcze wiêkszej g³êbinie DEOS da dok³adny obraz
œrodka Ziemi. „Jest to coœ, nad czym ludzie zastanawiali siê od wieków”, doda³ Jere-
my Bloxham, profesor geofizyki na Harvard University i inny wa¿ny cz³onek tego
zespo³u. „Myœlê, ¿e obserwatoria na dnie mórz pomog¹ nam w rozwi¹zaniu tego skom-
plikowanego problemu”.
Czy licz¹ca sobie 2 000 lat przepowiednia z Ameryki Po³udniowej niebawem siê
sprawdzi?
126 TAJEMNICA PUSTEJ ZIEMI

Bibliografia

Berlitz Charles, Trójk¹t bermudzki, £ódŸ 1993


Berlitz Charles, Worlds of Strange Phenomena, Wynwood Press 1990
Bernard Raymond, The Hollow Earth, Health Research 1960
Brennan J. H., Occult Reich, Futura Publications 1974
Byrd Richard E., Little America, Putnam 1931
Charroux Robert, Dziedzictwo bogów, £ódŸ 1994
Charroux Robert, Ksiêga jego ksi¹g, Amber, Warszawa 1998
Charroux Robert, Ksiêga zdradzonych tajemnic, £ódŸ 1994
Charroux Robert, Sto tysiêcy lat nieznanej historii cz³owieka, £ódŸ 1994
Drake W. Raymond, Gods and Spacemen in the Ancient West, Sphere Books
1974
Drake W. Raymond, Gods and Spacemen in Greece and Rome, Sphere Books
1976
Fitch Theodore, Our Paradise Inside the Earth, wyd. przez autora 1987
Gardner Marshall B., A Journey to the Earth’s Interior, Aurora 1913
Gardner Martin, Pseudonauka i pseudouczeni, Warszawa 1966
Giannini F. A., World Beyond the Poles, Health Research 1959
King Francis, Satan and the Svastika, Mayflower Books 1976
Kolosimo Peter, Not of this World, Souvenir Press 1970
Michell John i Rickard Robert J., Phenomena, Thames & Hudson 1977
Nansen Firdtjod, In Northern Mists, Constable & Co 1911
Norman Ernest L., The Truth About Mars, Unarius 1998
Norman Eric, This Hollow Earth, Lancer Books 1972
Norman Eric, Gods, Demons and Space Chariots, Lancer Books 1970
Pauwels Louis i Bergier Jacques, The Morning of the Magicians, Gibbs & Phil-
lips 1963
Pennick Nigel, Hitler’s Secret Sciences, Neville Spearman 1981
Reed William, The Phantom of the Poles, Walter S. Rockey Co. 1906
Bibliografia 127

Sanderson Ivan T., Invisible Residents, World Publishing Co. 1970


Sayce A. M., Records of the Past, Doubleday 1923
Steiger Brad, Worlds Before Our Own, Star Books 1980
Tarde Gabriel, Underground Man, Duckworth & Co. 1905
Trench Brinsley Le Poer, Operation Earth, Neville Spearman 1969
Trench Brinsley Le Poer, The Eternal Subject, Souvenir Press 1973
Trench Brinsley Le Poer, Secret of the Ages, Souvenir Press 1974
Vallée Jacques, Anatomy of a Phenomenon, Neville Spearman 1966
Verne Juliusz, Podró¿ do wnêtrza Ziemi, Poznañ 1990
Warren William F., Paradise Found, New Worlds 1953
Wilkins Harold T., Flying Saucers on the Moon, Peter Owen 1954
Wright S. Fowler, The World Below, Books for Today 1929

You might also like