Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Byłem ochroniarzem księdza Twardowskiego
Byłem ochroniarzem księdza Twardowskiego
Byłem ochroniarzem księdza Twardowskiego
Ebook116 pages1 hour

Byłem ochroniarzem księdza Twardowskiego

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Byłem ochroniarzem księdza Twardowskiego” to zbiór tekstów publicystycznych Miłosza Kamila Manasterskiego, które były zamieszczane w Magazynie Związku Literatów Polskich „Literaci.eu”, Magazynie „Poezja dzisiaj”, Dwutygodniku Diecezji Kaliskiej „Opiekun”, Magazynie Literackim „Znaj” i serwisie Neurokultura.pl w latach 2007-2011.

Książka „Byłem ochroniarzem księdza Twardowskiego” zawiera szereg anegdot, takich przygody autora podczas pobytu w Chinach, (gdzie był gościem China Writers' Association), perypetier podczas pierwszego indywidualnego spotkania autorskiego, czy tytułowa przygoda z księdzem Janem Twardowskim. Jest iej także w zapis wydarzeń środowiskowych m. in. relacje z krajowych festiwali literackich (Międzynarodowy Listopad Poetycki w Poznaniu, Warszawska Jesień Poezji, Festiwal Literacki „Kupiszewiada” w Ostrołęce). Menedżerowi kultury i Skarbnikowi Oddziału Warszawskiego ZLP nie obce są także kwestie finansowania kultury w Polsce. Nie brak tu także rozważań dotyczących współczesnych problemów pisarzy – tych profesjonalnych jak i początkujących. Jest o krytyce literackiej i krytykanctwie, autopromocji i współpracy z wydawnictwami. Pisana lekkim językiem książka to ciekawa lektura dla wszystkich, którzy interesują się życiem literackim, piszą lub próbują pisać, dla tych, dla których współczesna literatura jest po prostu ważna lub pragną się nią zainteresować.
LanguageJęzyk polski
Publishere-bookowo.pl
Release dateJul 22, 2013
ISBN9788378591917
Byłem ochroniarzem księdza Twardowskiego

Read more from Miłosz Kamil Manasterski

Related to Byłem ochroniarzem księdza Twardowskiego

Related ebooks

Related categories

Reviews for Byłem ochroniarzem księdza Twardowskiego

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Byłem ochroniarzem księdza Twardowskiego - Miłosz Kamil Manasterski

    2007-2011.

    Polska poezja za Wielkim Murem

    - W Polsce poeci traktowani są jak królowie – mówił nam w Pekinie jeden z tamtejszych pisarzy. Nasz rozmówca podczas pobytu w Krakowie zwiedzał Wawel i takie wrażenie wywarły na nim groby Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego złożonych obok polskich królów. W długiej historii cesarskich Chin takie pośmiertne zrównanie władców i literatów nie było nigdy możliwe i dla Chińczyka nawykłego do istnienia nieprzekraczalnych zasad hierarchii jest ewenementem na skalę światową.

    Choć z perspektywy historii chińskiej literatury nasza poezja narodowa to niezbyt długi epizod, przyjęcie jakie zgotowali polskim poetom w Pekinie i Szanghaju przedstawiciele China Writers’ Association (federacja związków pisarskich Chin) było rzeczywiście królewskie. Przebywając w Chinach jako delegat Związku Literatów Polskich na każdym kroku mogłem odczuwać wielki szacunek ze strony gospodarzy. Chińczycy byli nie tylko znakomicie zorientowani w twórczości naszych noblistów, ale także znali poezję współczesną. Wielka w tym zasługa istniejącej od lat 50. ubiegłego wieku pekińskiej polonistyki, którą co roku opuszczają świetnie przygotowani tłumacze. Naszą poezję Chińczycy stawiają w rzędzie najważniejszych w Europie, dostrzegając również jej niezwykłe miejsce w naszej kulturze.

    Wizyta w Państwie Środka stała się dla Zbigniewa Milewskiego i mnie początkiem eksperymentu, jaki nie miał jeszcze precedensu w naszej literaturze. Pozytywnie zaskoczeni ciepłą i uważną recepcją polskiej poezji postanowiliśmy doprowadzić do dwujęzycznego wydania naszych wierszy inspirowanych kulturą Chin i naszą podróżą. Pomysł spotkał się z życzliwym przyjęciem wielu mediów (również chińskich!) a także Ambasady ChRL w Polsce, która objęła patronat nad publikacjami. Ukazują się właśnie dwie książki pod tym samym tytułem „Złote i czerwone" – Zbigniewa Milewskiego wybór wierszy pisanych w starochińskiej formie kigo i mój zbiór poezji poświęconej współczesnym Chinom, nowoczesnej w formie. Tłumaczenia podjęli się magistrantka pekińskiej polonistyki Ju Shan i dziekan tejże Zhao Gang, który przekładał już na język chiński wiersze Zbigniewa Herberta.

    Trzeba wyjaśnić, że inspiracja chińskie w przypadku autorów nie są w najmniejszym stopniu fascynacja buddyzmem czy oficjalną ideologią.. Warto dodać również, że obaj autorzy ani podczas pobytu w Chinach ani później nie ukrywali swojej wiary katolickiej, a patronat medialny nad obiema książkami sprawuje m. in. Radio Niepokalanów. Jak dotąd nie spotkaliśmy z tej przyczyny z najmniejszymi objawami nieżyczliwości ze strony naszych azjatyckich partnerów.

    Oczywiście najważniejszym testem będzie pierwsza partia książek wydanych przez łódzkie wydawnictwo „Astra, która trafi do Chin. Poza celami artystycznymi, chcemy aby książki przyczyniły do dialogu między kulturalnymi elitami naszych krajów (podobnie jak i w Polsce grono odbiorców poezji w Chinach jest ograniczone, choć – pamiętajmy - proporcjonalnie większe). Dialogu – który podejmują z jednej strony poeci o ugruntowanych katolickich przekonaniach i przedstawiciele najbardziej świeckiego kraju świata, gdzie młodzi ludzi z uśmiechem oświadczają - „ja w nic nie wierzę - tym samym tonem, jakby mówili, że nie mają próchnicy.

    Czy Chińczycy będą ciekawi tego jak widzą ich kraj i kulturę polscy poeci? Nawet jeśli myślimy o wąskiej grupie obywateli ChRL - eksperyment jest ciekawy. A jeśli się powiedzie, to rozmowę – poprzez poezję, która jest nośnikiem ważnych idei – można będzie prowadzić dalej, w stronę – zapewne – coraz trudniejszych tematów. Nawet jeżeli to się nie uda, byłoby poważnym zaniechaniem nie podjąć takiej próby, nie wykorzystując uprzywilejowanej pozycji polskiej poezji w coraz to potężniejszym azjatyckim mocarstwie.

    Pisarz i tabloid

    Jakiś czas temu w jednym z tabloidów ukazał się obszerny materiał poświęcony jednemu z najlepszych polskich pisarzy. Można by to odnotować złotymi zgłoskami w historii dziennikarstwa, ponieważ kto jak, kto, ale tabloidy literaturą wysoką zwykły się nie zajmować. A już na pewno w kręgu ich zainteresowań nie znajdują się polscy pisarze. Niestety... Tekst nie był poświęcony w najmniejszym stopniu sprawom literackim, a jedynie prywatnemu życiu twórcy. Dokładnie jego sprawom łóżkowym.

    Artykuł wywołał pewne poruszenie w środowisku. Przyznaję, że sam byłem zaskoczony. Oto pisarz zasługujący w pełni na miano wybitnego opowiada o swoim życiu seksualnym na łamach tabloidu. Nie jest to rzecz, do której jesteśmy przyzwyczajeni. A może powinniśmy się przyzwyczaić?

    Nasz znakomity kolega w tekście, który nota bene ukazał się w dziale „ciekawostki" prezentuje się z żoną i dwójką dzieci. Trudno tu mówić o jakimś skandalu, czy łamaniu tabu. A jednak w dniu kiedy ukazał się numer tabloidu z owym tekstem, coś się zmieniło. Oto pisarz wylądował w kręgu postaci z których tabloidy czerpią dochody: światka bohaterów masowej wyobraźni: celebrytów, dziwaków i przestępców. Stanął w jednym szeregu z gwiazdkami pop-kultury podsycającymi zainteresowanie swoją osobą poprzez zdradzanie szczegółów ze swojego życia prywatnego. A także z panem Frankiem, który ma dar jasnowidzenia i zgubionymi majtkami Dody. Naruszył a może nawet zachwiał wyobrażeniem o literacie – osobie nieco odrealnionej, będącej w wiecznej kontestacji kultury masowej, w pewnej mierze niedostępnej, żyjącej w świecie idei i sztuki. Intelektualista z Domu Literatury pokazał siebie jako bywalec salonów z bielizną damską. Owiane nimbem tajemnicy relacje z Muzą sprowadził do podszczypywania pupy. Przestał być romantycznym kochankiem, dystyngowanym inteligentem, dziedzicem przedwojennego salonu kulturalnego. Mówienie o natchnieniu zastąpił opowiadaniem o płodzeniu.

    Inny znakomity pisarz, Zdzisław Tadeusz Łączkowski przy wielu okazjach powtarzał, że kultura trafi na pierwsze strony gazet dopiero wtedy, kiedy ktoś zostanie zamordowany w Domu Kultury. Okazało się, że jest jeszcze inna droga – odsłonięcie prywatności, która w jakiś sposób jest dla czytelnika tabloidu ciekawa, szczególna, nieprzeciętna. Bo – nie łudźmy się – bez tego nikt w tabloidzie nie zaistnieje.

    Czy to swojego rodzaju ekscesy znakomitego pisarza, który po prostu trzeba mu wybaczyć, czy też może nowa tendencja w życiu literackim? Czy występy w tabloidach są dzisiaj kluczem do wielkich nakładów i popularności literatury wysokiej?

    Być może nasz znakomity kolega miał taki naiwny plan. W końcu dzisiaj świat działa wedle zasady „nie ważne, co mówią, byle o nas mówili". Zatem nie ważne czy pisarz się wypowiada w sprawach sensacyjnych czy też literackich – ważne, że pojawia się jego nazwisko i zdjęcie. Może nawet lepiej, że tło jest emocjonujące, a nie nudne (np. zapowiedź nowej książki). Wtedy będzie skuteczniej zapamiętany. W końcu pisarze w przeszłości również wiele razy uciekali się do skandalu i sensacji, żeby podnieść swoje notowania, tworzyć własną legendę.

    Czy czeka nas wysyp pisarzy-celebrytów? Pisarzy wspierających swoje kariery regularnymi występami w tabloidach? Występami do których będą musieli uczciwie się przygotować, bo ani „Fakt ani „Super Ekspres nie zainteresują nimi ze względu na jakość ich utworów. Będą musieli pielęgnować dziwactwa i odmienności, żeby móc się nimi obnosić, opowiadać pikantne szczegóły swojego życia erotycznego, któremu trzeba wpierw nadać bujny charakter i wielowątkowość. Bo – powiedzmy to uczciwie – pisarz naprawdę musi coś zrobić nieprzeciętnego – żeby tabloid o nim napisał. I nie może mieć to nic wspólnego z literaturą.

    A właśnie, co z literaturą? Jeśli pisarz podda się „tabloidyzacji to, kto wie, może nawet przyjdzie zamówienie i pokaźna zaliczka na tom wspomnień o kochankach, albo opowiadania o swoich perwersjach. Oczywiście napisane prostym, jasnym językiem z duża ilością fotografii. Bo przecież czytelnicy „SE i „Faktu" nie będą smakować wyszukanych metafor. Kto wie? Może jest to metoda na sukces. Tylko czy o to naprawdę nam chodzi?

    Nie sądzę, że tabloidowa przygoda naszego wybitnego kolegi przyniesie mu zyski w sprzedaży jego książek. Dla masowego czytelnika są one po prostu za trudne i niedostępne. I mam nadzieję, że za jego przykładem nie pójdą kolejni pisarze. Literat stając się celebrytą będzie musiał wyrzec

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1