Professional Documents
Culture Documents
II
III
22 Tamże, s. 17
23 Tamże, 213
następnie też rozstanie (to z kolei wychodzi fatalnie), 3)
znalezienie męskiej „matki”, czyli mentora, który/a pokaże
męskie praktyki (ta faza jest realizowana przypadkowo i
chaotycznie, a często np. przez gangi), 4) odnalezienie w sobie
„dzikusa” i zaakceptowanie go, 5) małżeństwo ze świętą
królową24.
Inną ideę trzeciej drogi dla mężczyzn przynosi książka
Steve’a Biddulpha: Męskość25. Jej autor przedstawia najpierw
dramatyczne dane, że: 1) mężczyźni żyją przeciętnie sześć lat
krócej od kobiet, 2) nie potrafią żyć w stałych związkach (w
trzech czwartych przypadków pozew o rozwód wnosi kobieta),
3) popełniają ok. 90 % wszystkich przestępstw, 4) częściej
popełniają samobójstwa i mają więcej problemów z nauką w
szkole26.
Biddulph, podobnie, jak Bly, proponuje swoją kurację
ozdrowieńczą, inną jeszcze trzecią drogę. Twierdzi bowiem: bez
względu na to, czy próbujemy wcielić się w rolę wrażliwego mężczyzny
nowej ery, czy też kurczowo trzymamy się wizerunku Johna Wayne’a,
twardziela z lat pięćdziesiątych, przekonujemy się, że nie zdają one
24 Tamże, s. 215
25 Steve Biddulph: Męskość, Rebis, Poznań, 2005
26 Tamże, s. 14
27 Tamże, s. 21
28 Tamże, s. 138
rzędzie wyzwolić się z przymusu rywalizacji, samotności i
nieśmiałości emocjonalnej29. Środkiem do tego celu ma być
przede wszystkim naprawienie relacji z ojcem (gdyż to ojciec
najlepiej może wprowadzić w świat męskości), nauczenie się
mówienia o własnych uczuciach (co może poprawić relacje z
partnerką), zaangażować się w wychowywanie dzieci (aby min.
być wzorem dla własnych synów), utrzymywać związki z innymi
mężczyznami (aby mogli być oparciem w trudnych chwilach).
Ten ostatni aspekt jest niezwykle istotny również z tego
powodu, że ojciec nie jest sam wstanie nauczyć swych synów
wszystkich męskich praktyk30. Najlepiej mimo wszystko w tej roli
sprawdza się mentor/zy. W dawnych czasach, przypomina, to
cała społeczność (np. jakiegoś plemienia) brała udział w inicjacji
i wychowywaniu dzieci. W czasach dominacji rodziny nuklearnej
jest to praktycznie niemożliwe. Stąd nadzieja w tworzących się
od jakiegoś czasu męskich grupach wsparcia.
Dalej, proponuje reformę edukacji – zwłaszcza szkoły,
która by miała stać się bardziej przyjazną dla chłopców. W
nowej szkole mężczyźni licznie występowaliby na wszystkich
etapach nauczania (a nie tylko w szkolnictwie wyższym).
Mogliby też występować w roli mentorów. Programy nauczania,
uważa, powinny też bardziej być zorientowane na chłopców:
wiele wymagań związanych z nauką sprzyja dziewczynkom. Szkoła
wymaga i nagradza umiejętności podporządkowania się i spokojnego
wykonywania poleceń […] oraz bierności […] edukacja chłopców powinna
kłaść nacisk na ruch, wigor i wychodzenie poza szkolne mury. Potrzebują
oni więcej obcowania z naturą i ekscytujących zajęć, które wykorzystują
męskie zdolności, zamiast je tłumić31.
29 Tamże, s. 22
30 Tamże, s. 27-28
31 Tamże, s. 112-113
Aby rozwinąć męską duchowość należy, zdaniem
Biddulpha, odbyć podróż inicjacyjną – czyli odkryć w sobie
wolnego, pewnego siebie, twórczego i kochającego mężczyznę.
Następnie należy odłączyć się od rodziców – w celu nabrania
samodzielności. I w końcu trzeba odbyć podróż do, jak to
określa, popiołów, czyli zdać sobie sprawę, że nie jest się
nieśmiertelnym, wszechmocnym i odpornym na trudy życia
mężczyznom. Ten element pozwala mężczyźnie dorosnąć,
dojrzeć oraz stać się odpowiedzialnym, współczującym i
chroniącym życie człowiekiem. Ta ostatnia wartość powinna
stać, uważa, podstawą męskiego życia32.
Na całym świecie, twierdzi Biddulph, mężczyźni
organizują się, tworząc grupy wsparcia. Rozmawia się w nich o
życiu. Członkowie pomagają sobie nawzajem przeżyć kryzysy
małżeńskie, osobiste i zawodowe. Zdarzają się tam szczere
rozmowy o koszmarze wojny, seksie czy alkoholizmie. Młodzi
znajdują tam zastępczych ojców i wujów, a starsi zyskują
poczucie, że jeszcze mają coś do zaoferowania33.
Z zaprezentowanymi wyżej programami wyzwolenia
mężczyzn bądź poszukiwania nowych trzecich dróg kontrastują
poglądy odmienne. Wyrastają one z mocnego we współczesnej
nauce i filozofii trendu akcentującego różnice. I nie chodzi tu
bynajmniej o politykę różnicy tak wychwalaną przez
postmodernizm – tylko o różnice naturalne, o których
wspomniano we wcześniejszej partii niniejszego tekstu.
Przesłanie tego typu programów jest dość proste. Akcentują one
fakt, że ludzie są wytworem przyrody (np. kodu DNA). Podział
32 Tamże, s. 143-160
33 Tamże, s. 163-165
na płcie jest czymś niemalże uniwersalnym. Organizmy
jednopłciowe można policzyć na palcach „jednej ręki”. Płcie w
świecie zwierząt różnią się między sobą niekiedy bardzie
radykalnie. Owe różnice kształtowały się w wyniku ewolucji
będącej konsekwencją różnych doświadczeń i konieczności
przystosowania się do zmieniających się warunków życia.
Zatem owe różnice należy dokładnie poznać i zaakceptować –
gdyż zawierają one szereg korzystnych cech dla życia. Walka z
różnicami i/lub ich ignorowanie nie ma większych szans na
powodzenie – gdyż ludzie próbując działać wbrew
zakodowanemu w nich programowi mogą nie osiągać
zamierzonych celów oraz odczuwać dyskomfort czy doznawać
licznych psychicznych cierpień. Modelowym przykładem może
tu być chociażby niepowodzenie słynnego eksperymentu w
izraelskich kibucach – gdzie próbowano oduczyć kobiet i
mężczyzn ich dotychczasowych ról i nauczyć nowych –
„ślepych” na płeć.
Praktycznym wyrazem tego typu poglądów może być
popularna książka (właściwie poradnik) Johna Graya: Mężczyźni
są z Marsa, kobiety z Wenus (1993). Jej autor wychodzi z
założenia, że kobiety i mężczyźni zasadniczo różnią się między
sobą. Nie postuluje jednak przezwyciężania tych różnic – gdyż
wydaja się one być uwarunkowanymi przez biologię. Nie
ograniczają one zanadto dwóch płci, nie powodują większych
cierpień. Jeśli jednak powodują problemy w kontaktach – to
należy pomagać kobietom i mężczyznom pokonać rodzące się
trudności poprzez tłumaczenie zachowań jednej płci na język
zrozumiały dla drugiej płci. Różnice bowiem przejawiają się
przede wszystkim na gruncie odmiennego języka i odmiennych
reakcjach na różne życiowe sytuacje.
Mężczyźni ukształtowani na „Marsie” cenią sobie,
zdaniem Graya, siłę, kompetencję, skuteczność w działaniu.
Preferują aktywność w sferze publicznej. Bardziej niż ludzie i
uczucia interesują ich rzeczy i sprawy34. Mężczyźni potrzebują
akceptacji i podziwu. Tym co ich napędza do dokonywania
czynów jest często miłość i wielkie ogólnoludzkie wyzwania czy
zagrożenia. Tworzą reguły i hierarchie – gdyż dają im one
poczucie bezpieczeństwa. W sytuacjach stresogennych
zamykają się w sobie i udają się do „jaskini” w celu rozwiązania
problemów bądź odzyskania równowagi emocjonalnej i nabrania
energii do dalszego działania35.
Mężczyźni mają także specyficzne problemy emocjonalne.
Gray uważa, że mężczyźni pragną (zwłaszcza ze strony kobiet):
zaufania, akceptacji, docenienia, podziwu, aprobaty i zachęty36.
IV
41 Edwin Będyk: Gadu-Gadu, czyli natychmiast w sieci, w: Niezbędnik inteligenta, s. 21, Polityka, nr 39, r.
2007
organizmem, który potrafi wpływać na swą biologię (np.
manipulować kodem DNA), 2) jest pozbawiony trwałej natury
(o ile kiedykolwiek ją miał), 3) w związku z tym jest
pozbawiony jakiejś jednej tożsamości, 4) będąc coraz częściej
w, świecie Informacjonalizmu, swoistą biologiczno-
technologiczno-informatyczną hybrydą jest w coraz
mniejszym stopniu kształtowany przez kulturę symboliczną,
5) żyje poza czasem i historią, 6) coraz częściej przybywa w
wirtualnej przestrzeni – gdzie tworzy informacje i sam staje
się informacją. Zatem płeć schodzi na plan dalszy lub/i
przestaje mieć znaczenie jako podstawowy wyróżnik
człowieka, 7) upodabnia się on najpierw do cyborga (jak to
trafnie zauważyła w roku 1991 Dona Haraway), a następnym
krokiem w swoistej ewolucji jest (będzie) organizm wirtualny –
czyli odcieleśniony! Cielesność rozpływa się w cyfrowej przestrzeni,
ale nie można powiedzieć tego o wciąż „nawigującym” umyśle. Jesteśmy
postbiologiczni na co dzień – godzimy się być awatarami (fantomami
zamieszkującymi wirtualna przestrzeń), netizenami (obywatelami
wirtualnych państw i miast, a może po prostu całej sieci), albo
flaneurami poruszającymi się bez celu po sieci42.