Discover millions of ebooks, audiobooks, and so much more with a free trial

Only $11.99/month after trial. Cancel anytime.

Nie Karm Ręki Która Cię Kąsa
Nie Karm Ręki Która Cię Kąsa
Nie Karm Ręki Która Cię Kąsa
Ebook394 pages7 hours

Nie Karm Ręki Która Cię Kąsa

Rating: 0 out of 5 stars

()

Read preview

About this ebook

Najciekawsze, najzabawniejsze i najstraszniejsze, omijane przez media głównego źródła, wiadomości z ostatnich lat zespolone w całość.
Zszyte nićmi spisko-podobnych teorii, posklejane grubą warstwą humoru, dziesiątki anegdot, skandali i półprawd to idealna lektura dla każdego, kto wyżej poczucia humoru ceni tylko prawdę.

Czym jest owa Ręka, która nas kąsa? Czy to spisek elit, czy naturalna konsekwencja rządów większości? Tak jak w przysłowiu, do którego odnosi się tytuł, tak i w naszej rzeczywistości coś zostało postawione na głowie.

LanguageJęzyk polski
Release dateDec 1, 2014
ISBN9788394092917
Nie Karm Ręki Która Cię Kąsa

Related to Nie Karm Ręki Która Cię Kąsa

Related ebooks

Reviews for Nie Karm Ręki Która Cię Kąsa

Rating: 0 out of 5 stars
0 ratings

0 ratings0 reviews

What did you think?

Tap to rate

Review must be at least 10 words

    Book preview

    Nie Karm Ręki Która Cię Kąsa - Tomasz Agencki

    TO TWO­JA WINA, TO TWO­JA WINA, TO TWO­JA WINA!

    Na­uczy­ciel od bio­lo­gii po­wie­dział nam kie­dyś na lek­cji, że eko­lo­gia to nie tyl­ko Gre­en­pe­ace i zie­lo­ne list­ki. Wszy­scy zro­bi­li­śmy wiel­kie oczy. Prze­cież do tego spro­wa­dza się „eko­lo­gicz­ność" sa­mo­cho­du, któ­ry mało pali, czy po­dat­ku od wy­dy­cha­nia po­wie­trza.

    Oka­za­ło się, że nie tyl­ko. Po­noć zaj­mo­wa­nie się śmie­cia­mi w le­sie ma tak na­praw­dę nie­wie­le wspól­ne­go z eko­lo­gią-na­uką, a zaj­mo­wa­nie się zmia­na­mi kli­ma­tu w ogó­le nie stoi na tej sa­mej pół­ce. Praw­dzi­wa eko­lo­gia to struk­tu­ra przy­ro­dy, eko­no­mi­ka na­tu­ry, ja­kieś bio­my, od­dzia­ły­wa­nia mię­dzy­ga­tun­ko­we… Na­wet już nie pa­mię­tam, co do­kład­nie po­wie­dział mój bio­log, kie­dy po­pro­si­li­śmy go o to, by wy­mie­nił rze­czy, ja­ki­mi się praw­dzi­wa eko­lo­gia zaj­mu­je. Pew­nie pa­mię­ta­łem to do pierw­sze­go dzwon­ka po kla­sów­ce. Po­tem mu­sie­li­śmy wró­cić do tego, co świat na ze­wnątrz szko­ły uwa­żał za eko­lo­gię. A w tym świe­cie czło­wiek jest „eko­lo­gicz­ny, je­śli uży­wa pa­pie­ro­wych sia­tek; sa­mo­chód, gdy kon­ku­ren­cyj­ność wy­mu­si­ła na pro­du­cen­tach więk­szą efek­tyw­ność pa­li­wo­wą; książ­ka jest eko­lo­gicz­na, gdy jest w for­ma­cie cy­fro­wym. Nie­ste­ty bę­dzie­my mu­sie­li uży­wać tej ter­mi­no­lo­gii i tu­taj. Ta na­zwa zro­bi­ła ka­rie­rę. I to ka­rie­rę ryn­ko­wą. Chcesz sprze­dać tok­sycz­ne od­pa­dy? Przy­klej do becz­ki sło­wo „eko w do­wol­nym wi­docz­nym miej­scu. Sprze­da­jesz sa­mo­cho­dy, któ­re uwal­nia­ją z rur naj­gor­sze moż­li­we za­nie­czysz­cze­nia? Pro­muj mo­del sa­mo­cho­du zie­lo­nym list­kiem i na­pisz szcze­rze, ile tru­ci­zny wy­pusz­cza on na mi­nu­tę. Nie ściem­niaj, lu­dzi prze­ko­nał zie­lo­ny li­stek i parę liczb, któ­re ro­bią wra­że­nie. Nikt z prze­chod­niów nie ma wie­dzy wy­ma­ga­nej do po­praw­nej in­ter­pre­ta­cji cy­fe­rek. Ktoś Cię wpraw­dzie ob­sma­ru­je w ga­ze­cie bran­żo­wej, ale… Ty już sprze­da­łeś swo­ją par­tię, więc co za róż­ni­ca.

    W dzi­siej­szym po­pu­lar­nym uję­ciu „eko­lo­gia" to w za­sa­dzie dwie bran­że - po­bie­ra­nie pie­nię­dzy pod pre­tek­stem kon­ser­wo­wa­nia kli­ma­tu oraz wal­ka o pra­wa zwie­rząt.

    W au­dy­cji spo­ro miej­sca po­świę­ci­li­śmy roz­wa­ża­niom na te­mat tzw. „glo­bal­ne­go ocie­ple­nia", gdzie co­raz to nowa gru­pa na­ukow­ców od­kry­wa­ła, że albo jest ono mniej groź­ne, albo nie­groź­ne cał­ko­wi­cie, nie na­stą­pi tak szyb­ko albo też że go nie ma, a je­śli na­wet ist­nie­je, to nie jest dzie­łem czło­wie­ka. Te re­we­la­cje czę­sto pod­pi­sy­wa­ne były na­zwa­mi zna­nych uni­wer­sy­te­tów i ośrod­ków ba­daw­czych. Tym­cza­sem me­dia głów­no­źró­dla­ne, [r]apor­tu­ją­ce te­ma­ty po­ru­sza­ne na kli­ma­tycz­nych szczy­tach i zjaz­dach po­li­ty­ków, wal­czą­cych za wszel­ką cenę (za każ­de, byle duże pie­nią­dze) z kli­ma­tem, za­zwy­czaj nie chcą wy­ła­my­wać się z li­nii i po­dob­ne sen­sa­cje okra­sza­ją ko­men­ta­rza­mi typu „prze­jaw upar­te­go ist­nie­nia ma­le­ją­cej gru­py scep­ty­ków", lub "ode­zwa lob­by naf­to­wych po­ten­ta­tów".

    W koń­cu, NA­UKA JEST PEW­NA. The scien­ce is set­tled.

    To czło­wiek jest od­po­wie­dzial­ny za zmia­ny kli­ma­tu,

    jego ro­sną­ca po­pu­la­cja pro­du­ku­je od­pa­dy i

    wy­sy­sa z zie­mi ży­cio­daj­ne soki,

    mia­sta są prze­lud­nio­ne,

    elek­trycz­ne sa­mo­cho­dy nie za­tru­wa­ją śro­do­wi­ska,

    Bush i inni ka­pi­ta­li­ści dyk­tu­ją świa­tu ceny ropy i

    dla­te­go nie chcą, byś jeź­dził sa­mo­cho­dem na ba­te­rię,

    a uży­wa­nie sa­mo­cho­du na ben­zy­nę po­wo­du­je efekt cie­plar­nia­ny,

    ni­g­dy nie było tak cie­pło jak obec­nie,

    tyl­ko idio­ci tego nie ro­zu­mie­ją,

    zde­cy­do­wa­na więk­szość na­ukow­ców po­twier­dza,

    mo­rza się za­kwa­sza­ją, ma­le­ją zbio­ry plo­nów, ro­śnie po­ziom oce­anu,

    je­śli tego nie ro­zu­miesz to je­steś na to za głu­pi i

    ktoś po­wi­nien za­de­cy­do­wać za cie­bie,

    prze­cież Ama­zon­ka jest wy­ci­na­na przez wiel­kie kon­cer­ny i

    giną dzi­kie ple­mio­na,

    na któ­re nie moż­na mó­wić że są dzi­kie bo to nie ład­nie i

    świat po­zba­wia się jego zie­lo­nych płuc,

    mi­sie po­lar­ne są po­tul­ne i ra­do­sne,

    a może i parę branż go­spo­dar­ki pad­nie, ale

    przy­naj­mniej na­sze dzie­ci nie usma­żą się na ato­mo­wej pu­sty­ni.

    Aha, jesz­cze jed­no.

    Al Gore ma do­bre in­ten­cje,

    od za­wsze wal­czył o śro­do­wi­sko i nie jest żad­nym ka­pi­ta­li­stą

    (nie robi tego dla zy­sku).

    Po­wyż­sza ram­ka za­wie­ra ty­po­we ele­men­ty sracz­ki umy­sło­wej prze­cięt­ne­go po­stę­pa­ka. Pró­ba za­prze­cze­nia któ­rej­kol­wiek z tych tez spo­tka się z oskar­że­nia­mi o brak wraż­li­wo­ści spo­łecz­nej, ne­go­wa­nie osią­gnięć na­uki, w skraj­nych przy­pad­kach na­wet fa­szyzm¹. Na każ­dą z tych li­ni­jek po­ja­wia­ją się oczy­wi­ście kontr­ar­gu­men­ty na­uko­we, za­rów­no w ga­ze­tach du­że­go jak i mniej­sze­go for­ma­tu. Może to być uzna­ny SCIEN­CE - wów­czas ma­in­stre­amo­wy nurt mil­czy, a o spra­wie in­for­mu­je Fox News i Glenn Beck. Może to być ja­kiś bru­ko­wy krzy­kacz - wte­dy Piotr Kraś­ko i To­masz Lis uży­wa­ją ar­gu­men­tu, że kli­ma­to-scep­ty­zycm to do­me­na bru­kow­ców. Osta­tecz­nie, przy oka­zji dnia zie­mi, czy pod­czas zjaz­du kli­ma­tycz­ne­go, każ­dy po­li­tyk bę­dzie za­pew­niał o swej eko wraż­li­wo­ści.

    Na­wet je­śli lu­do­żer­ka gło­su­je ma­so­wo na po­li­ty­ków wy­cie­ra­ją­cych so­bie usta eko-fra­ze­sa­mi, to pod­świa­do­mie czu­je, że jest to ele­ment gry o kasę. „Ty­po­wy po­dat­nik", za­py­ta­ny o jego po­gląd na te­mat zmian kli­ma­tycz­nych, coś tam wy­du­ka, po­wtó­rzy ja­kiś slo­gan, a je­śli po chwi­li się za­sta­no­wi, naj­praw­do­po­dob­niej po­wie coś w sty­lu „może i z kli­ma­tem nie jest tak ró­żo­wo, ale na­sza kla­sa po­li­tycz­na i tak tego pro­ble­mu nie za­ła­twi".

    Oczy­wi­ście py­ta­nie mas o opi­nię to naj­gor­szy po­mysł, je­śli chce się znać od­po­wiedź na ja­kie­kol­wiek py­ta­nie. Je­że­li jed­nak w pla­nie jest trzy­ma­nie pod­da­ne­go na smy­czy, tre­so­wa­nie w po­słu­szeń­stwie au­to­ry­te­tów, to na­le­ży wy­py­ty­wać go wciąż o rze­czy, na któ­rych nie ma pra­wa się znać. Uznaw­szy w koń­cu, że jest idio­tą, po­zwo­li pro­wa­dzić się mą­drzej­szym. Igno­ran­cja wy­bor­cy jest pa­li­wem po­li­ty­ka.

    W re­żi­mach ko­mu­ni­stycz­nych każ­dy pro­blem, jaki przy­da­rza się go­spo­dar­ce, jest ofi­cjal­nie wy­ni­kiem dzia­ła­nia sił ze­wnętrz­nych - wro­gów ludz­ko­ści i po­stę­pu. Ci spi­sku­ją­cy w za­dy­mio­nych po­ko­jach zło­dzie­je nie za­sną, je­śli da­ne­go dnia nie uknu­ją no­wej me­to­dy po­mniej­sze­nia szczę­ścia ludz­ko­ści. Na­wet w kra­ju tak do­sko­na­łym jak so­cja­li­stycz­ny, mo­że­my ich spo­tkać w nie­spo­dzie­wa­nych miej­scach: to oni cho­wa­ją to­war pod ladę, by nie po­dzie­lić się z lu­dem. Oni zbu­rzy­li młyn i pod­pa­li­li tra­wę. Spe­ku­lu­ją ce­na­mi mię­sa, roz­rzu­ca­ją ston­kę i krad­ną me­cha­ni­kom śrub­ki. Nie mogą wy­trzy­mać, że ludz­kość dąży do peł­ni szczę­ścia. Boli ich, że so­cja­lizm dzia­ła.

    Jed­nak­że so­cja­lizm - wbrew temu co gło­si pro­pa­gan­da - ku­ła­ków i spe­ku­lan­tów po­trze­bu­je jak po­wie­trza. Nie tyl­ko dla­te­go, że to pry­wa­cia­rze i sza­ra stre­fa naj­czę­ściej utrzy­mu­ją wszel­kie inne izmy przy ży­ciu. Ku­łak jest po­trzeb­ny, bo chłop pro­sty nie zro­zu­mie ma­kro­eko­no­mii. Pro­sty chłop, nie wi­dząc po­łą­cze­nia mię­dzy kon­tra­ban­dą por­ce­la­ny a wzro­stem cen cu­kru, po­tra­fi tyl­ko po­wta­rzać za dzien­ni­kiem te­le­wi­zyj­nym, że „sys­tem dzia­ła, tyl­ko ci spe­ku­lan­ci wszyst­ko psu­ją". Ku­łak pod­pa­lił łan zbo­ża, więc wia­do­mo na kogo zgo­nić winę za pod­wyż­kę cen mąki. Spe­ku­lant scho­wał w po­dusz­ce pie­nią­dze - wia­do­mo skąd bie­da. Łasy na fo­rint pry­wa­ciarz sprze­da­je za gra­ni­cą śru­bo­krę­ty, apa­ra­ty Ze­nit i por­ce­la­nę - i już chło­pu jest jak wy­tłu­ma­czyć chwi­lo­we bra­ki w za­opa­trze­niu. War­to za­uwa­żyć, że w go­spo­dar­ce wol­no­ryn­ko­wej ta­kie po­ję­cia jak ku­łak, pry­wa­ciarz, czy han­dlarz łań­cusz­ko­wy nie wy­stę­pu­ją.

    Dzi­siej­sza eko­lo­gia dla le­min­gów to wła­śnie wczo­raj­sza eko­no­mia dla pe­ge­erow­skich chło­pów. Prze­ło­że­nie jest mniej wię­cej ta­kie, jak po­mię­dzy wpły­wem „czy­nów spo­łecz­nych na po­ziom ży­cia w jed­nym sys­te­mie, a wpły­wem „go­dzin dla zie­mi, „cap and tra­de" i in­nych bu­bli na po­ziom ja­ko­ści śro­do­wi­ska w dru­gim.

    Tak jak po­grą­że­ni w igno­ran­cji eko­no­micz­nej lu­dzie wie­rzą w so­cja­lizm, tak lu­dzie, któ­rzy nie zna­ją się na się geo­lo­gii, geo­de­zji, geo­gra­fii, bio­lo­gii, fi­zy­ce, che­mii i astro­no­mii jed­no­cze­śnie, wie­rzą w to, że je­śli tyl­ko ogra­ni­czą wy­dy­cha­nie, to po­wstrzy­ma­ją top­nie­nie lodu na bie­gu­nie. I nie moż­na ich za to wi­nić. Dzi­siej­szy mło­dy, wy­kształ­co­ny, z wiel­kiej pły­ty, ab­sol­went no­wo­cze­sne­go kie­run­ku (jak np: zni­ko­mi­sty­ka, czy ni­cze­go­lo­gia), nie ro­zu­mie­jąc ar­gu­men­tów urzę­do­wych eko­lo­gów, po­wta­rza roz­sie­wa­ne przez nich mity. Usły­szał w fil­mie, jak eko­log Leo Di Ca­prio mówi, że jest za cie­pło - to trze­ba wal­czyć i wspie­rać wszyst­kie ini­cja­ty­wy wal­ki z cie­płem.

    Z pew­no­ścią ci, któ­rzy zga­dza­ją się z Di Ca­prio, mają do­bre in­ten­cje. Je­śli za­py­ta­my ko­goś, kto wła­śnie ku­pił Nis­sa­na Leaf, ja­kie były po­wo­dy za­ku­pu, za­cznie od swe­go po­świę­ce­nia na rzecz czy­stej pla­ne­ty. Po­dob­nie jak każ­dy, kto se­gre­gu­je od­pa­dy i ku­pu­je głów­nie pro­duk­ty z zie­lo­ny­mi list­ka­mi i z pre­fik­sem „eco" w na­zwie. Czy coś w tym złe­go, że lu­dziom za­le­ży? Czy kie­ru­ją się zły­mi in­ten­cja­mi? Ab­so­lut­nie nie. Py­ta­nie tyl­ko, jak te in­ten­cje są tu­ne­lo­wa­ne - kto nimi za­rzą­dza, kto je na­krę­ca, a kie­dy trze­ba - wy­ci­sza. Sama chęć ży­cia w czy­stym śro­do­wi­sku i dzia­ła­nie na rzecz jego ja­ko­ści są nie­za­prze­czal­ny­mi wa­lo­ra­mi. Jed­nak emo­cja nie po­win­na prze­sła­niać roz­sąd­ku. A im bar­dziej nam na czymś za­le­ży, tym więk­szą wni­kli­wość po­win­ni­śmy an­ga­żo­wać w upew­nie­nie się, czy pod emo­cjo­nal­nym ape­lem nie kry­je się skok na kasę, szan­taż, ko­lej­na bań­ka spe­ku­la­cyj­na. To świet­nie, że lu­dzie chcą dzia­łać. Py­ta­nie tyl­ko, czy chcą szu­kać.

    Nikt nie ma za­mia­ru uspra­wie­dli­wiać idio­tów wy­wo­żą­cych do lasu śmie­ci i ze­psu­te lo­dów­ki. Wie­dząc, że książ­ka ta tra­fi oprócz słu­cha­czy pod­ca­stu tak­że do wie­lu no­wych osób, po­zwo­lę so­bie za­zna­czyć, że moja kry­ty­ka obec­nej „eko­lo­gicz­no­ści nie wy­ni­ka z przy­ję­tej plat­for­my po­li­tycz­nej, nie jest echem mantr po­wta­rza­nych przez lob­by ole­jo­we, rze­pa­ko­we, wia­tro­we. Za­ufa­nia nie mam za­rów­no do po­li­ty­ków le­wi­cy jak i pra­wi­cy, a i w tych po­je­dyn­czych po­li­ty­kach, któ­rym ki­bi­cu­ję, nie po­kła­dam wia­ry w moc spraw­czą zmian. Mó­wiąc szcze­rze, je­śli glo­bal­ne ocie­ple­nie ist­nie­je i za­gra­ża nam przez to ar­ma­ge­don, to fak­tycz­nie prze­rą­ba­ne. Je­śli na pew­no chce­my się ura­to­wać i wie­my jak to uczy­nić, to cze­kam na pro­po­zy­cje. Je­śli Di Ca­prio ma ra­cję, je­śli Gore ma ra­cję, to po­pro­szę o kon­kret. Póki co, nie spo­tka­łem się z żad­nym. A szu­ka­łem uczci­wie. Póki co Di Ca­prio gło­si, że bę­dzie la­tał do­oko­ła świa­ta swo­im pry­wat­nym od­rzu­tow­cem, by gdzie się da prze­ko­ny­wać o po­trze­bie ogra­ni­cza­nia emi­sji CO2, a je­dy­ne „kon­kre­ty, ja­kie zna­la­złem, koń­czy­ły się nu­me­ra­mi kont i brzmia­ły mniej wię­cej tak: HEJ! NIE SIEDŹ TAK BEZ­CZYN­NIE. PLA­NE­TA GI­NIE. WY­ŚLIJ NAM KASĘ!

    Osta­tecz­nie nie cho­dzi tu tyle o mi­łość do pla­ne­ty, co o - jak­kol­wiek nie­wia­ry­god­nie to brzmi - mi­łość do re­gu­la­cji wszyst­kich aspek­tów ludz­kiej dzia­łal­no­ści, wzmac­nia­nej gi­gan­tycz­ną kasą oraz wła­dzą, jaka się z tym wią­że.

    Nic dziw­ne­go, że za „eko­lo­gię" wzię­li się ma­so­wo po­li­ty­cy od­zy­ska­ni z daw­nych władz, choć przy­znać trze­ba, że Gor­ba­czow brzmiał bar­dziej prze­ko­nu­ją­co w roli obroń­cy muru ber­liń­skie­go, niż pa­kie­tu z Kio­to.

    Dzi­siej­szy mło­dy wy­kształ­co­ny nie przyj­mu­je do wia­do­mo­ści, że sa­mo­chód elek­trycz­ny po­tra­fi być bar­dziej szko­dli­wy dla śro­do­wi­ska, niż sta­ra sko­da jego pana od fi­zy­ki. Fakt, że nowy LEAF nie wy­da­la od­pa­dów w mie­ście to plus dla miesz­kań­ców mia­sta, ale pod­li­cze­nie kosz­tów ener­gii, za­nie­czysz­czeń wy­da­la­nych w miej­scu pro­duk­cji po­trzeb­nej ener­gii, jej źró­dła i jej ilo­ści po­trzeb­nej do sa­me­go zbu­do­wa­nia ba­te­rii, może spra­wić, że praw­dzi­wie eko­lo­gicz­nie uświa­do­mio­ny śro­do­wi­sko­wiec zde­cy­du­je się na pię­cio­let­nie­go POLO. Pla­sti­ko­we siat­ki w skle­pach oka­zu­ją się też być „bar­dziej eko­lo­gicz­ne", niż pa­pie­ro­we tor­by, gdyż - o ile nie są roz­rzu­co­ne po le­sie, lecz ze­bra­ne i prze­ka­za­ne do re­cy­klin­gu - ich prze­two­rze­nie zaj­mu­je mo­ment i po­chła­nia mi­ni­mal­ną ilość środ­ków che­micz­nych. Pa­pie­ro­we tor­by są nie dość że droż­sze w pro­duk­cji, to ich spa­la­nie ge­ne­ru­je całą gamę no­wych od­pa­dów.

    Po­dob­na hi­sto­ria do­ty­czy ba­te­rii sło­necz­nych, gdzie do pro­duk­cji po­trze­ba uży­cia wię­cej mocy, niż ba­te­rie są w sta­nie da­lej wy­ge­ne­ro­wać - choć tu aku­rat trwa ryn­ko­wy wy­ścig o stwo­rze­nie wy­daj­ne­go pa­ne­lu. Wy­ścig tym sku­tecz­niej­szy, im mniej­sza in­ge­ren­cja rzą­du w pro­jek­ty typu So­lyn­dra, Fi­sker czy A123.

    Mło­dy wy­kształ­co­ny bę­dzie też wal­czył o lasy desz­czo­we i ra­to­wa­nie „płuc świa­ta". Wznio­sły cel. Nie przyj­mie nie­ste­ty do wia­do­mo­ści ar­gu­men­tu, że zwięk­szo­na ilość CO2 w at­mos­fe­rze już po­mo­gła la­som się od­ro­dzić, a za­zie­le­nie­nie pla­ne­ty ro­śnie, a nie spa­da.

    Mit o chci­wo­ści Tek­sań­czy­ków i ich wal­ce z elek­trycz­nym sa­mo­cho­dem wy­pa­ro­wu­je, kie­dy do­wie­my się, ile pól naf­to­wych znaj­du­je się w rę­kach rzą­dów. Lob­by naf­to­we jest tak samo na­sta­wio­ne na za­gar­nia­nie pań­stwo­wej kasy i tak samo wal­czą­ce o wpły­wy po­li­ty­ków, jak lob­by zie­lo­ne. Mi­sie po­lar­ne, wbrew rze­ko­me­mu wy­na­laz­cy in­ter­ne­tu Alo­wi Gore`owi, po­tra­fią pły­wać, a na Ala­sce ich nad­mier­na po­pu­la­cja jest za­gro­że­niem dla miesz­kań­ców. Sam Al Gore nie ma nic prze­ciw­ko bra­niu pie­nię­dzy od re­żi­mów utrzy­mu­ją­cych się z ropy naf­to­wej – o ile są to od­po­wied­nio duże pie­nią­dze. La­ta­jąc swo­im pry­wat­nym sa­mo­lo­tem na wy­kła­dy (na któ­rych po­ucza, by lu­dzie jeź­dzi­li sa­mo­cho­dem przy­naj­mniej we trój­kę), ge­ne­ru­je set­ki razy wię­cej ga­zów cie­plar­nia­nych niż oso­ba, któ­ra całe ży­cie cier­pia­ła na do­le­gli­wo­ści ga­strycz­ne i jeź­dzi­ła wart­bur­giem. Same wy­kre­sy w kształ­cie „kija ho­ke­jo­we­go, opi­su­ją­ce na­głe pod­nie­sie­nie się śred­nich tem­pe­ra­tur, to tak na­praw­dę „zoom-in - zbli­że­nie na frag­ment osi cza­su, na któ­rej praw­dzi­we zmia­ny kli­ma­tycz­ne zaj­mu­ją stu­le­cia².

    ZIE­LO­NA DRO­GA DO ZNIE­WO­LE­NIA

    Eko­lo­gia (eko­lo­gicz­ność? eko­lo­gi­za­cja?) sta­je się na­rzę­dziem ter­ro­ru. Na każ­dym kro­ku je­ste­śmy pod zie­lo­nym ostrza­łem. Cze­go się nie do­tkniesz, co­kol­wiek ro­bisz - z pew­no­ścią moż­na to opo­dat­ko­wać pod pre­tek­stem ra­to­wa­nia pla­ne­ty. To już nie jest za­ba­wa w re­dy­stry­bu­cję na po­zio­mie lo­kal­nym. Pla­ne­ta to wszak­że wspól­na wła­sność wszyst­kich pro­le.. lu­dzi. Za­tem roz­wią­za­nia nie mogą być po­dej­mo­wa­ne na szcze­blu gmin­nym. Tu po­trze­ba roz­wią­zań i zo­bo­wią­zań glo­bal­nych. W celu roz­wią­zy­wa­nia³ pro­ble­mów glo­bal­nych zbu­do­wać trze­ba glo­bal­ne in­sty­tu­cje. A sko­ro nasz glob naj­le­piej wi­dać z ko­smo­su, tak też ko­smicz­ny­mi su­ma­mi bę­dzie moż­na w tych dzia­ła­niach ope­ro­wać.

    Kry­zy­su eko­lo­gicz­ne­go, tak jak wszyst­kich in­nych, nie moż­na zmar­no­wać. Przy oka­zji wal­ki o lasy desz­czo­we, prze­pchnie się po­nad­gra­nicz­ną ini­cja­ty­wę do­ty­czą­cą cła na drew­no. Przy oka­zji ob­ni­ża­nia po­zio­mu oce­anów, więk­szo­ścią gło­sów przyj­mie­my za­pis o wzmo­żo­nej kon­tro­li trans­por­tu rzecz­ne­go. Przy in­nych oka­zjach po­ru­szy się też te­ma­ty „nie­spra­wie­dli­we­go" po­dzia­łu świa­to­we­go ma­jąt­ku czy do­stę­pu do bro­ni.

    Do­ko­nu­ją­ce się na na­szych oczach po­wol­ne po­wsta­wa­nie wszech­mo­gą­ce­go rzą­du nie jest jed­nak wy­ni­kiem „spi­sku elit". To roz­sia­na gry­pa biu­ro­kra­cji sprzę­żo­nej z pry­mi­tyw­ną chci­wo­ścią, za­si­la­na igno­ran­cją eko­no­micz­ną pod­da­nych. To epi­de­mia po­wo­li roz­wi­ja­ją­ca się w wie­lu punk­tach jed­no­cze­śnie. Z cza­sem wy­sep­ki łą­czą się, cho­ro­ba przej­mu­je ste­ry, za­ni­ka zdro­wa prze­strzeń. Tak zwa­ne eli­ty, to po pro­stu jed­nost­ki, któ­re pierw­sze od­kry­ły nowe moż­li­wo­ści, pły­ną­ce z glo­bal­ne­go za­stra­sze­nia. Nie jest ten mo­del zgod­ny z tzw. teo­ria­mi spi­sko­wy­mi, dla­te­go że w miej­sce jed­nej ro­dzi­ny ban­kie­rów, pla­nu­ją­cej opa­no­wać cały świat, mamy lgną­ce ku so­bie grup­ki eta­ty­stów, któ­re po pro­stu do­ga­da­ły się co do po­lep­sze­nia swo­jej po­zy­cji. A jaki może być lep­szy pre­tekst dla ta­kich dzia­łań dla niż ochro­na pla­ne­ty?

    Dziś ów pro­jekt prze­ży­wa roz­kwit. To­wa­rzy­sze tak do­brze nie mie­li od­kąd uspo­łecz­nio­no car­skie ma­jąt­ki. Ni­g­dy tak do­brze nie kra­dło się tak wiel­kich sum, jak dziś w świe­tle dnia „prze­ka­zu­je się środ­ki na wal­kę z glo­bal­nym ocie­ple­niem". Ni­g­dy też okra­da­ni nie byli tak szczę­śli­wi z po­wo­du ob­ło­że­nia po­dat­ka­mi. Ni­g­dy tak wie­lu nie od­da­ło tak wie­le tak nie­wie­lu - pod tak nie­wiel­kim przy­mu­sem. Mam wra­że­nie, że po­wtó­rzył się me­cha­nizm sek­ty, gdzie pod­wład­ni po­grą­że­ni w eks­ta­zie zrze­ka­ją się wszel­kich dóbr na rzecz sze­fa sek­ty, któ­ry jako je­dy­ny opły­wa w do­stat­ki.

    Jed­nym z aspek­tów ter­ro­ru eko­lo­gicz­ne­go jest prze­ko­na­nie, że każ­dy, kto nie po­dą­ża za no­wym re­fre­nem, jest wro­giem już nie tyle ludu, co ca­łej pla­ne­ty. Taki kon­strukt naj­sil­niej dzia­ła na czło­wie­ka, kie­dy uświa­do­mi on so­bie, że wła­śnie „zgrze­szył, wy­rzu­ciw­szy pusz­kę do nie tego po­jem­ni­ka. To on spo­wol­nił ra­to­wa­nie pla­ne­ty przez za­kup sa­mo­cho­du na gaz, nie wy­mie­nił jesz­cze ża­ró­wek na „eko­lo­gicz­ne i nie od­dał pro­cen­ta po­dat­ku na or­ga­ni­za­cje „Mi­sie i Ry­sie. Pierw­szy też, jak każ­dy neo­fi­ta, bę­dzie do­strze­gał i punk­to­wał „wy­kro­cze­nia in­nych. Ni­czym w ma­rze­niu wiel­kie­go eko­lo­ga Wło­dzi­mie­rza Le­ni­na: „W praw­dzi­wym pań­stwie po­li­cyj­nym, nie po­trze­ba po­li­cjan­tów - każ­dy nim jest".

    Je­śli pod­da­ny nie wchła­nia roz­ka­zu na po­zio­mie ro­zu­mu, nie ro­zu­mie poj­mu­je, co się do nie­go mówi, gubi się w wy­ja­śnie­niach i ta­bel­kach, trze­ba do nie­go prze­mó­wić na po­zio­mie emo­cjo­nal­nym. Je­śli to się nie uda, zo­sta­je krzyk, któ­ry za­ska­ku­ją­co do­brze dzia­ła, je­śli za­sto­so­wa­ny jest po­praw­nie. Więk­szość z nas jed­nak od­bie­ra prze­kaz emo­cjo­nal­ny ab­so­lut­nie we­dług prze­wi­dy­wań.

    Lek­cja Eko­lo­gicz­ne­go Mon­ta­żu TV

    Kie­dy mowa o no­wym po­dat­ku, czy ka­rach za emi­sję CO2, na­le­ży po­ka­zać uję­cie ko­mi­na o za­cho­dzie słoń­ca z na­ło­żo­nym fil­trem po­ma­rań­czo­wym lub żół­tym, tak by uwy­dat­nić „ko­lo­ry ko­da­ka - czy­li żółć, czer­wień, se­pia. Naj­le­piej je­śli słoń­ce za­cho­dzi w tle, za tru­ci­cie­lem, pod­kre­śla­jąc ciem­ne bar­wy ko­mi­nów. Sce­ny ko­mi­no­we do­brze mon­tu­ją się z kli­ma­ta­mi pu­styn­ny­mi. Two­rzy­my mon­ta­żo­we zlep­ki: piec w fa­bry­ce - bu­rza pia­sko­wa, ko­min dymi - tłum na przej­ściu dla pie­szych, mewy na wy­sy­pi­sku - mu­chy na mar­twym dziec­ku. Widz na­tych­miast po­pie­ra nowy po­da­tek, a na jego usta ci­śnie się krzyk – „No ja­koś mu­szą so­bie z tym po­ra­dzić ci tru­ci­cie­le!.

    „Ko­lo­ry Fuji" - czy­li zie­leń i nie­bie­ski – na­sy­ca­my, kie­dy po­ka­zu­je­my mi­sie pan­da ska­czą­ce po drze­wach, pro­mie­nie słoń­ca prze­bi­ja­ją­ce się przez li­sto­wia dżun­gli, wo­do­spad wbi­ja­ją­cy bą­bel­ki po­wie­trza głę­bo­ko pod wodę i rafę ko­ra­lo­wą od­wie­dza­ną przez płe­two­nur­ka po­ka­zu­ją­ce­go znak so­li­dar­no­ści do ka­me­ry. Klu­cze pta­ków na bez­chmur­nym nie­bie i bie­dron­ki bie­ga­ją­ce po cien­kich zie­lo­nych li­ściach.

    W pierw­szym przy­pad­ku pod­kład mu­zycz­ny gra­my po­wo­li na kla­wi­szach pia­ni­na znaj­du­ją­cych się po le­wej stro­nie, w dru­gim na kla­wi­szach po pra­wej oraz nie­co szyb­ciej.

    JEST NA­DZIE­JA

    Na szczę­ście gang, któ­ry nami chce rzą­dzić, to póki co Gang Ol­se­na. Jako ludz­kość, mamy w tym wzglę­dzie wię­cej szczę­ścia niż ro­zu­mu. O tym, że ro­zu­mu nie mamy, świad­czy fakt roz­ra­sta­nia się men­tal­no­ści so­cja­li­stycz­nej na­wet w krę­gach tzw. pra­wi­cy, któ­ra kie­dyś mia­ła na celu obro­nę waż­nych ele­men­tów kul­tu­ry i spraw­dzo­nych me­cha­ni­zmów spo­łecz­nych, a dziś jest tyl­ko par­tią ta­kich sa­mych so­cja­li­stów, tyl­ko czę­ściej obec­nych w ko­ście­le. Nie­wie­le czę­ściej.

    Tyle brak ro­zu­mu. Szczę­ście na­to­miast po­le­ga na tym, że ma­so­we struk­tu­ry, te któ­re znacz­nie prze­ro­sły swój opty­mal­ny roz­miar, nie po­tra­fią funk­cjo­no­wać efek­tyw­nie. To szczę­ście, to po pro­stu rze­czy­wi­stość. Wszyst­ko co jest „too big to fail" jest po pro­stu „too big" and it’s go­ing to fail in the end. Re­żi­my ni­g­dy nie upa­da­ły przez ro­sną­cą po­pu­lar­ność bar­dów śpie­wa­ją­cych o wol­no­ści. To nie­moż­ność fi­nan­so­we­go utrzy­ma­nia mo­lo­cha spra­wia­ła, że na­si­la­ły się we­wnętrz­ne na­pię­cia, któ­re w róż­nych sys­te­mach ro­dzi­ły od­po­wied­ni­ki Su­wo­ro­wów czy Ku­kliń­skich. Szko­da tyl­ko, że po dro­dze mar­nu­je się ta­kie ilo­ści ludz­kie­go wy­sił­ku, zdro­wia i cza­su.

    Śle­dze­nie po­czy­nań owe­go Eko-gan­gu Ol­se­na nie musi ozna­czać trwa­nia w mo­lo­wym prze­ko­na­niu o nie­uchron­no­ści nad­cho­dzą­cej ka­ta­stro­fy. Za­rów­no do au­dy­cji ra­dio­wych, jak i do tej książ­ki sta­ra­łem się wy­bie­rać cie­ka­wost­ki, któ­re śmie­szą, przy­no­szą na­dzie­ję, że jed­nak apo­ka­lip­sa nie czy­ha za drzwia­mi oraz te, któ­re uod­par­nia­ją na wi­rus gry­py kli­ma­tycz­nej.

    Aby zbyt pro­sto nie dzie­lić lu­dzi na scep­ty­ków i wy­znaw­ców, by po­móc w za­kwa­li­fi­ko­wa­niu po­zio­mu za­an­ga­żo­wa­nia w nową eko­lo­gię, opra­co­wa­łem mo­del TRZECH STOP­NI SCEP­TY­CY­ZMU, któ­ry po­ma­ga w roz­mo­wach za­rów­no z za­ja­wio­ny­mi grin­pi­sio­ra­mi jak i za­de­kla­ro­wa­ny­mi „tru­ci­cie­la­mi. Cza­sem za­miast sło­wa ocie­ple­nie uży­wa się po­ję­cia zmia­ny kli­ma­tycz­ne, co jest bez­piecz­niej­sze, bo ubez­pie­cza oba koń­ce ter­mo­me­tru. Ni­niej­szym ape­lu­je do czy­tel­ni­ków, by zo­sta­li przy po­ję­ciu „glo­bal­ne ocie­ple­nie.

    Idąc trze­ma stop­nia­mi scep­ty­cy­zmu do­cho­dzi­my do pro­stej praw­dy: lu­dzie, któ­rzy uwa­ża­ją, że G.O ist­nie­je, wi­nią za to czło­wie­ka oraz wie­dzą, jak pro­ble­mo­wi spro­stać, to przy­pad­ki rzad­sze niż Ben­ja­min But­ton. Je­rzy Bu­zek opo­wia­da­ją­cy o tym, że glo­bal­ne ocie­ple­nie ist­nie­je, bo kie­dy tu jest zim­no, gdzieś in­dziej jest go­rą­co, to przy­kład czło­wie­ka, któ­rzy brzmi, jak­by nie wie­rzył w to, co mówi. Na­wet nie brzmi jak ktoś obe­zna­ny w obo­wią­zu­ją­cych re­fre­nach. Po­dob­ny brak ro­ze­zna­nia wi­dać w oczach każ­de­go po­li­ty­ka, któ­re­mu przy­cho­dzi mó­wić o „zmia­nach kli­ma­tycz­nych" przed ka­me­ra­mi. Wy­ją­tek sta­no­wi Oba­ma, któ­ry sprze­da­je wszyst­kie ście­my świa­ta w tej sa­mej to­na­cji i bez mru­gnię­cia okiem.

    Nie­praw­dą jest też, że więk­szość na­ukow­ców jest prze­ko­na­na co do słusz­no­ści wal­ki z glo­bal­nym ocie­ple­niem. To tyl­ko więk­szość po­li­ty­ków i za­wo­do­wych dzia­ła­czy po­wta­rza, że więk­szość na­ukow­ców jest prze­ko­na­na. W za­mknię­tym biu­rze, na spo­tka­niu wta­jem­ni­czo­nych, na­wet na pa­pie­ro­sie z obcą oso­bą, ci sami po­li­ty­cy po­tra­fią przy­znać się (hush - hush, off the re­cord), że to wszyst­ko ście­ma, któ­ra ani szko­dzi, ani po­ma­ga. Są pie­nią­dze, trze­ba je ja­koś wy­dać - usły­szysz. Wszy­scy oni są gdzieś na po­zio­mie wąt­pli­wo­ści w dru­gą tezę. Ja­kieś zmia­ny gdzieś tam są, za­wsze w su­mie były, ale na ile czło­wiek jest temu wi­nien, nikt nie wie.

    Ogra­ni­cza­my więc emi­sję dwu­tlen­ku wę­gla, cho­ciaż w ska­li ca­łej pla­ne­ty je­ste­śmy od­po­wie­dzial­ni za ja­kieś 2% jego emi­sji (mniej niż gra­ni­ca błę­du). Po­noć ska­ły emi­tu­ją wię­cej CO2, niż lu­dzie ze swy­mi sa­mo­cho­da­mi, sa­mo­lo­ta­mi i sta­da­mi krów. (Brzmi nie­sa­mo­wi­cie - ale gdy tyl­ko wy­obra­żam so­bie, że mówi to Kry­sty­na Czu­bów­na, czu­ję że brzmi za­ska­ku­ją­co, acz sen­sow­nie). Oce­any emi­tu­ją więk­szość CO2 i ro­bią to na sku­tek ocie­ple­nia - a nie od­wrot­nie. Oka­zu­je się też, że naj­groź­niej­szym ga­zem jest para wod­na, któ­ra ka­rie­ry w Kio­to nie zro­bi­ła, gdyż nie moż­na jej opo­dat­ko­wać, ale jej „groź­ność" to też tyl­ko fi­gu­ra sty­li­stycz­na.

    O tym, jak kosz­tow­ne jest dla czło­wie­ka ogra­ni­cza­nie tego i tak nie naj­groź­niej­sze­go gazu, wspo­mi­nać chy­ba nie trze­ba. Na­to­miast po­my­sły na za­sło­nię­cie Słoń­ca, spry­ska­nie Sa­ha­ry wo­da­mi Atlan­ty­ku, czy od­strze­le­nie kon­kret­nych ga­tun­ków zwie­rząt emi­tu­ją­cych dwu­tle­nek lub parę - to po­my­sły, któ­re spra­wia­ją, że czło­wiek za­da­je so­bie py­ta­nie, czy aby na pew­no na­ukow­cy to tacy mą­drzy i roz­sąd­ni lu­dzie.

    SCEP­TYCZ­NI NA­UKOW­CY

    Parę ty­go­dni po in­au­gu­ra­cji dru­giej ka­den­cji Ba­re­go Oba­my, ame­ry­kań­ski For­bes wy­pu­ścił ar­ty­kuł, któ­ry po­wo­łu­je się na ba­da­nia Or­ga­ni­za­tion Stu­dies prze­pro­wa­dzo­ne na gru­pie 1 077 re­spon­den­tów ze świa­ta na­uki, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem tych na­ukow­ców, któ­rzy na co dzień zaj­mu­ją się Zie­mią, tem­pe­ra­tu­rą, ba­da­niem ga­tun­ków.

    Naj­więk­sza jed­no­li­ta część re­spon­den­tów, aż 36%, zgo­dzi­ła się z za­ło­że­nia­mi pro­to­ko­łów mę­dr­ców Kio­to Gru­pa ta uwa­ża, że zmia­ny kli­ma­tu na­stę­pu­ją, nie prze­ja­wia­ją cech cha­rak­te­ry­stycz­nych dla zna­nych wcze­śniej­szych zmian kli­ma­tu, czło­wiek jest też ich głów­na przy­czy­ną (dru­gi sto­pień scep­ty­cy­zmu). 24% to zwo­len­ni­cy teo­rii, że wszyst­ko, co się dzie­je, wy­ni­ka z prze­wa­ża­ją­cej roli na­tu­ry. Ob­ser­wo­wa­ne zmia­ny są we­dług nich cał­ko­wi­cie zwy­czaj­ne, nie sta­no­wą też za­gro­że­nia dla czło­wie­ka (pierw­szy sto­pień). Da­lej mamy grup­kę 17%, któ­ra uwa­ża, że za­rów­no na­tu­ra jak i czło­wiek mają wpływ na kli­mat oraz że zmia­ny kli­ma­tycz­ne nie za­gra­ża­ją czło­wie­ko­wi w stop­niu znacz­nym. 10% uwa­ża, że nie da się wska­zać praw­dzi­wej przy­czy­ny zmian kli­ma­tu, a kie­ro­wa­nie się pro­to­ko­łem z Kio­to to spo­re ry­zy­ko i dro­ga do pew­nej za­gła­dy go­spo­dar­czej. Ostat­nia wy­róż­nia­ją­ca się eki­pa to 5% ba­da­nych. Tu­taj do­mi­nu­je opi­nia, że po­dob­nie czło­wiek i na­tu­ra przy­czy­nia­ją się do zmian kli­ma­tu, jed­nak usta­le­nia IPCC⁵ (In­ter­go­vern­men­tal Pa­nel on Cli­ma­te Chan­ge) to lipa na re­so­rach.

    Wy­ni­ki te są o tyle waż­ne, że przed­sta­wia­ją zda­nie tyl­ko tzw. „lu­dzi na­uki". Nie bio­rą pod uwa­gę ak­to­rów, gwiazd roc­ka, dyk­ta­to­rów mody i mło­dych bro­da­tych pi­sa­rzy z Kra­ko­wa. Nie bio­rą na­wet pod uwa­gę ma­te­ma­ty­ków. Tyl­ko in­ży­nie­rów zaj­mu­ją­cych się ak­tyw­no­ścia­mi zbli­żo­ny­mi do pro­ble­mu.

    Je­że­li dla ko­goś 36% to więk­szość, to pew­nie też i zda­nie ak­to­ra wy­stę­pu­ją­ce­go w pro­duk­cji TV fi­nan­so­wa­nej przez Ala Gore’a bę­dzie opi­nią zna­czą­cą. Je­śli po­dróż­nik po­kro­ju At­ten­bo­ro­ugh doj­dzie do wnio­sku, że to czło­wiek ocie­pla kli­mat i że opo­dat­ko­wa­nie od­dy­cha­nia za­trzy­ma ten groź­ny pro­ces, to sły­szy­my o tym wszę­dzie, a sam po­dróż­nik nie boi się pre­zen­to­wać swych prze­ko­nań w te­le­wi­zyj­nych od­cin­kach swych przy­gód. Gdy­by jed­nak w jego prze­ko­na­niach do­mi­no­wał scep­ty­cyzm, z pew­no­ścią przy dzi­siej­szym kli­ma­cie me­dial­nym za­cho­wał­by to dla sie­bie.

    Es­ta­bli­sh­ment - jak się oka­zu­je - bar­dziej boi się scep­ty­ków, niż osób otwar­cie gło­szą­cych tezę o zni­ko­mym wpły­wie czło­wie­ka na po­gor­sze­nie kli­ma­tu oraz o zni­ko­mym wpły­wie po­dat­ków na jego po­lep­sze­nie. Ci dru­dzy daw­no temu zo­sta­li uzna­ni za sza­ma­nów, któ­rych po­win­no się trzy­mać w re­zer­wa­cie.

    Prze­cięt­ny po­dat­nik jed­nak na­ukow­cem nie jest. Trud­no mu pre­cy­zyj­nie wy­po­wia­dać się w te­ma­tach, o któ­rych ma ze­ro­we po­ję­cie. Naj­ła­twiej jest mu być scep­tycz­nym - to po­sta­wa dość ła­twa i spra­wia­ją­ca wra­że­nie roz­sąd­nej. I cho­ciaż po­sta­wa scep­tycz­na to czę­sto tyl­ko ukry­wa­nie igno­ran­cji, tacy scep­ty­cy po­tra­fią być cał­kiem groź­ni dla sta­tus quo. Na scep­ty­cy­zmie opie­ra się bo­wiem cały po­stęp. Hen­ry Ford był scep­tycz­ny wzglę­dem teo­rii, że sa­mo­cho­dy za­wsze będą tyl­ko za­baw­ka­mi bo­ga­czy. Ko­per­nik był(a) scep­tycz­ny(a) wo­bec teo­rii, że Zie­mia jest cen­trum wszech­świa­ta. W 2012 roku pe­wien Au­striak na­zwi­skiem Fe­lix Baum­gart­ner wy­ra­ził scep­ty­cyzm wo­bec prze­ko­na­nia, że nie da się sko­czyć ze spa­do­chro­nem z wy­so­ko­ści 39 000 me­trów.

    Tak więc kli­ma­to-scep­ty­cyzm trze­ba z gło­wy prze­cięt­ne­go po­dat­ni­ka wy­ku­rzyć. W ostat­nich la­tach czy­ni się to za po­mo­cą sztu­czek, jak ta, gdzie usta­wia się na jed­nej ga­łę­zi scep­ty­cyzm kli­ma­tycz­ny z za­prze­cza­niem ist­nie­nia obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych. Zna­czy się, je­śli nie wie­rzysz, że to czło­wiek po­no­si winę za pod­no­sze­nie się tem­pe­ra­tu­ry z pręd­ko­ścią 0,74 stop­nia stop­nia Cel­sju­sza na 100 lat⁶ (i to w opar­ciu o śred­nie tem­pe­ra­tu­ry mie­rzo­ne od póź­nych lat 70`tych XX wie­ku), to za­słu­gu­jesz na mo­ral­ne po­tę­pie­nie za­re­zer­wo­wa­ne do tej pory głów­nie dla na­ro­do­wych so­cja­li­stów.

    Prze­sa­dzam? W mar­cu 2012 szef In­sty­tu­tu Go­dar­da Na Rzecz Ba­dań Ko­smicz­nych Przy NASA Jim Han­sen, w swo­jej wy­po­wie­dzi do­ty­czą­cej wpły­wu czło­wie­ka na śro­do­wi­sko oraz za­gro­żeń wy­ni­ka­ją­cych z ak­tyw­no­ści dwu­tlen­ku wę­gla, po­sta­wił znak rów­no­ści po­mię­dzy „zbrod­niom prze­ciw­ko kli­ma­to­wi" a nie­wol­nic­twem. 49 na­ukow­ców z NASA za­re­ago­wa­ło na te sło­wa obu­rze­niem. W otwar­tym li­ście wy­sła­nym sze­fo­wi ad­mi­ni­stra­cji NASA Char­le­so­wi Bol­de­no­wi, pro­si­li o upo­mnie­nie in­nych re­pre­zen­tan­tów NASA, by nie pre­zen­to­wa­li pu­blicz­nie opi­nii, co do któ­rych… scien­ce is not set­tled.

    WIEL­KI CHŁÓD

    Okład­ka ma­ga­zy­nu TIME z 3 grud­nia 1973 za­po­wia­da­ją­ca erę glo­bal­ne­go ochło­dze­nia.

    ROCZ­NI­CO­WA WY­CIECZ­KA

    Sto lat temu sir Do­uglas Maw­son prze­wo­dził eks­pe­dy­cji na bie­gun po­łu­dnio­wy. Bez sa­te­li­tar­nej na­wi­ga­cji i te­le­fo­nów ko­mór­ko­wych, je­dy­nie ze swym to­wa­rzy­szem Xa­vie­rem Mert­zem, (we­ge­ta­ria­ni­nem, któ­ry nie prze­żył zmia­ny die­ty na wą­trób­ki psów hu­sky) o mało nie zo­stał przez bie­gun po­ko­na­ny. Dość po­wie­dzieć, że wy­pra­wa ta sta­łą się kan­wą dla książ­ki Da­vi­da Ro­bert­sa „Naj­wspa­nial­sza opo­wieść o prze­trwa­niu w hi­sto­rii eks­plo­ra­cji⁷"

    Z koń­cem 2013 roku gru­pa na­ukow­ców po­sta­no­wi­ła po­wtó­rzyć wy­czyn Maw­so­na. Uzbro­jo­ne w ga­dże­ty na­wi­ga­cyj­ne 52 oso­by wy­ru­szy­ły na ma­ją­cą trwać mie­siąc wę­drów­kę w po­szu­ki­wa­niu tra­gicz­nych skut­ków glo­bal­ne­go ocie­ple­nia. Po dwóch ty­go­dniach, ja­kieś pół­to­ra ty­sią­ca mil mor­skich od por­tu w Ta­sma­nii, sta­tek utknął w lo­dzie, któ­re­go z ra­cji wspo­mnia­ne­go zja­wi­ska oraz fak­tu, że jest to śro­dek lata po­łu­dnio­wej he­mis­fe­ry, mia­ło w tym miej­scu nie być. Taki pre­zent na świę­ta, któ­re mi­nę­ły na­ukow­com na oglą­da­niu fil­mów Ta­ran­ti­no, śpie­wa­niu pa­sto­ra­łek i wo­ła­niu o po­moc. Nie do­tarł

    Enjoying the preview?
    Page 1 of 1