You are on page 1of 164

JERZY SZUMSKI

PAN SAMOCHODZIK I... ZOTO INKW


TOM I CZORSZTYN

OFICYNA WYDAWNICZA WARMIA

WSTP

Wykute z toledaskiej stali ostrze szpady Francisca Pizarra ze wistem przecio piasek Wyspy Koguciej, rysujc na nim gbok lini na play Galio. Kondotierzy patrzyli na swego dowdc. Wsparty na szpadzie ociera pot z wychudej twarzy. - Amigos - zgrzytliwie chrypia jego gos - po jednej stronic bieda, gd i harwka, zy i upokorzenia. A tu nadzieja na bogactwa. Stamtd powraca si do Panamy, do ndzy. Std rusza si do Peru, ku jego kosztownociom! Wrd zgromadzonych na play poruszenie, szepty: - Jak si zwie to pastwo? Phiru? Op-hiru? Piru? Peru? - A diabe z nim tacowa, jak je zwa! Byleby tam zota i kamuszkw byo po szyj! - Taa... Ale po tamtej stronie wycitej w piasku krechy niedaleko zakotwiczony stoi statek, ktry ma resztk nas ocalonych zawie do Panamy. Tam cho medyk opatrzy rany, a tu? Zota jeszcze nie wida, tylko wci nowe rany i wrzody... Tylko dwunastu stano po tej stronie wykrelonej na piasku linii, gdzie zimno umiecha si ich dowdca. Ale oczy pony mu odblaskiem dalekiego zota. Tak powsta oddzia nazwany przez histori Trzynastk z Wyspy Koguciej. Trzynastk, ktra odkrya Peru. By rok 1527. Niby taki sam dla wszystkich czas, ale dla Tawantinsuju - pastwa czterech stron wiata, czyli przyszego Peru, zacz on zatrwaajco przyspiesza. W 1535 roku powrci Pizarro. Towarzyszyo mu 63 jedcw i 200 piechurw; niektre rda wspominaj o 62 jedcach i 106 pieszych ( w tym byo 30 kusznikw i 3 muszkieterw). Prowadzili ze sob trzy armatki strzelajce kamieniami. Armatki wystrzeliy tylko raz, 16 listopada 1532 roku w Cajamarce, podczas ujcia wadcy Inkw, Atahualpy. Okoo dwustu ludzi przeciwko dziesiciomilionowemu narodowi dysponujcemu trzystutysiczn armi? Kpiny? Bezlitosny art z tych kilkuset Hiszpanw? Moe nadmiar pychy, porwanie si z motyk na soce? Nic z tego! Wyborne, przemylane dziaanie. Oparte na znajomoci psychiki Indian. Wyprbowane ju podczas podboju Meksyku przez Corteza: pochwyci wadc i nie dba o reszt! W dniu 16 listopada 1532 roku potny wadca Inkw, Atahualpa, zosta ujty przez garstk napastnikw pord swej wielotysicznej wity.

Zwycizcy jeszcze udzili swego jeca: - Niech twoi poddani napeni zotem t komnat o wymiarach 9x7 metrw tak wysoko, jak signiesz rk, a te dwie mniejsze komnaty srebrem, to bdziesz wolny. Posuszni rozkazom Inkowie gromadzili kosztownoci... Wreszcie 29 listopada 1533 roku Atahualpa zosta uduszony garot, rodzajem metalowego piercienia zaciskanego gwintem. W zamian za przejcie na katolicyzm udao mu si unkn spalenia na stosie. Umar wic z nadziej, e jego dusza nic stracia swego ciaa, do ktrego bdzie moga w kadej chwili wrci. Umar ochrzczony jako Francisco... Czyby jedyna udana kpina ze zwyciskiego Pizarra?... * Miny ponad cztery stulecia... W odlegej o tysice kilometrw od Peru Polsce, w miasteczku Bochnia, mody czowiek pisa: Sprawozdanie z prac przeprowadzonych na zamku w Niedzicy dnia 31 lipca 1946 roku. Przeprowadzone dnia 31 lipca 1946 roku prace odkrywcze na zamku w Niedzicy byy rezultatem odszukania w archiwum kocioa witego Krzya w Krakowie dokumentu adopcji ostatniego potomka emigracyjnej linii Inkasw przez rodzin Benesz-Berzeviczych. Dokument ten, spisany dnia 21 czerwca 1797 roku na zamku w Niedzicy, midzy innymi okrela cile miejsce, w ktrym ukryto, celem zachowania go, najcenniejszy skarb sieroty, bdcy przynalenym mu spadkiem jako testament Inkw. Prace w Niedzicy rozpoczto od formalnego zawiadomienia o tym i zaproszenia miejscowego sotysa, przedstawicieli Stranicy WOP-u oraz Lenictwa Spiskiego. Prace waciwe rozpoczto o godz. 11.45. Prowadzili je pod moim kierunkiem szeregowcy WOP-u. Rozpoczlimy je od stwierdzenia, e ostatni stopie schodw pierwszej bramy grnego zamku, bdcy waciwie progiem tej bramy, jest jednolitym blokiem skalnym, w ktrym wykuto prg o profilach renesansowych, przechodzcych w swej dolnej partii w pyt o surowym obrysie, stanowic cz podogi wntrza wspomnianej bramy. Blok ten, wpuszczony na wapnie pomidzy podstawy renesansowych odrzwi, by od stu co najmniej lat nie naruszony, wnioskujc ze stanu skruszenia zaprawy wapiennej, ktr boki byy zalane. Po odkopaniu z ziemi i gruzu przystpiono do podwaania go w kierunku na zewntrz bramy. Prg lea na podkadzie z dzikiego kamienia i gruzu. Pierwszy przekop tego podoa, rozpoczty od lewej strony na przecitnej gbokoci 30 cm, nie da rezultatw. Drugi, pogbiajcy, rozpoczty z przeciwnej strony, odsoni nie zauwaony w pierwszej chwili

niewielki fragment ciemnego przedmiotu, przypominajcy kawaek zmurszaej gazi. Dopiero w chwili rozpoczcia trzeciego pogbienia zainteresowano si rzekom gazi, ktra okazaa si dug na 18 cm, a na 3,5 cm grub tub, jak pniej stwierdzono oowian, na kocach spaszczon, pozawijan i zaklepan, a nastpnie, jak wiadcz o tym zakrzepe krople metalu, jeszcze raz roztopionym metalem oblewan. Po jej otwarciu (noem odkrojono jeden z zaklepanych bokw) ukaza si pk zbutwiaych i jakby skwaniaych rzemieni, powizanych w rnorodne wzy. Rzemienie te na swych dwunastu kocwkach zaopatrzone byy w sczerniae blaszki. Pniejsza analiza wykazaa, e byo to trzynastokaratowe zoto. Oglna waga tych blaszek wynosi okoo 8 g. Byo to bez wtpienia pismo kipu. Trzy wyranie odznaczajce si grupy blaszek odnosz si do trzech czci testamentu, o ktrych wspomina akt adopcji. Dalsze poszukiwania pod progiem ni day rezultatw. Prace zakoczono zaoeniem progu na jego pierwotne miejsce, usuniciem ladw robt oraz spisaniem i podpisaniem protokou przez cay czas obecnych dziesiciu wiadkw. Protok uzupeniono pieczciami Gminy i Stranicy WOP-u. Prace zakoczono o godz. 12.50. Andrzej Benesz

ROZDZIA PIERWSZY ALEKSANDER KOBIATKO I ZWARIOWANY WYKRYWACZ

METALI CZY INKOWIE TRAFILI DO NIEDZICY MARZENIA, LEGENDY I AUTORYTETY CZYM JEST KIPU MODE ZIEMNIAKI I NOWY TRABANT PANA SAMOCHODZIKA NOCNE SPOTKANIE Z HISTORI INKW

Wrciem wanie z Podlasia, gdzie usiowaem rozwika tajemnice znikajcej Madonny i rozpakowywaem si w mym mieszkaniu na Ursynowie, gdy zadzwoni telefon. Podniosem suchawk. - A, jeste wreszcie! - zadudni w niej gos pana Tomasza, mego przeoonego. - I jak poszo? - Nieszczeglnie - wzruszyem ramionami, cho szef nie mg dostrzec tego gestu. - Nie przejmuj si - wydawao mi si, e sysz cichy chichot. - Wkrtce bdziesz mia okazj si zrehabilitowa. Tylko bd uprzejmy jutro pojawi si skoro wit w robocie... Powitany przez wesoy umiech sekretarki, panny Moniki, wszedem do gabinetu pana Tomasza. Odziedziczone wraz ze stanowiskiem po dyrektorze Janie Marczaku ogromne biurko zawalone byo ksikami. Gocinny stolik zacielay, jedna na drugiej, mapy. Ksiek nie brakowao take i na fotelach. Szef nie wiedzie dlaczego zatar na mj widok rce. Byskawicznie uwolni dwa fotele od balastu, odsoni skrawek stolika. Wcisn przycisk interkomu: - Kawencja dla mnie i to zielone wistwo dla naszego juniora - zawoa, gdy zgosia si panna Monika. Kawencja, zielone wistwo (chodzio tu o m ulubion zielon herbat), junior... pan Tomasz w wietnym humorze! - Junior! - dostosowaem si do jego nastroju. - Rwnie dobrze moe nazywa mnie pan seniorem. Przecie po wyniesieniu pana na dyrektorski fotel nasza komrka ma znw tylko jednego pracownika, czyli mnie. - Do czasu, Paweku, do czasu! - zamia si szef. - Bd cierpliwy, a bdziesz

nagrodzony! Jak powiada... - Kawa i herbata - wtrcia od progu panna Monika. Signem po tyto i fajk, pan Tomasz po paczk Wiarusw, ktr odrzuci z udanym wstrtem. Od dwch tygodni rzuca powiem palenie. Tym razem pomocne mu w tym miao by sonecznikowe ziarno, ktrego miseczk postawi na stoliku i j uska z wpraw godn wiewirki. Pykaem fajeczk peen szacunku dla przeoonego. - Bogate s w skarby Pieniny - odezwa si po chwili szef i pogadzi lec przed nim map. Skinem gow: - Ma pan na myli bogactwa naturalne, wiat zwierzcy i rolinny czy te skarby ukryte w grach przez tych, ktrzy w nich zbjowali lub te przed zbjami i Tatarami uciekali? - Mam na myli co wikszego - pan Tomasz unis w gr palec znaczcym gestem. Popatrzyem na w palec z nagym zainteresowaniem. - Czyby mia pan na myli skarb Inkw? Pan Tomasz rozpar si w fotelu: - A jeli tak, to co? yknem herbaty. - Owszem, mio byoby go odnale. Jednak trzeba chyba go zapisa do legend, w ktre tak bogate s Pieniny. Najpowaniejsze autorytety w tej dziedzinie sdz, e t legend wykorzysta na swj uytek mody jeszcze wtedy Andrzej Benesz, przyszy przewodniczcy Stronnictwa Demokratycznego i wicepremier... - Autorytety? - zakrztusi si sonecznikiem pan Tomasz. - Ile to razy dziaaem wbrew nim i to z jakim skutkiem! Myl sobie co chcesz, ale dzwoni wanie do mnie Aleksander Kobiatko... - Aha, ten emerytowany nauczyciel historii i spoeczny opiekun zabytkw z Olkusza. Czyby jego wykrywacz metali natkn si na co ciekawego w Pieninach? - zamiaem si. Szef pokrci gow. - Nie miej si z jego wykrywacza metali, bo ten Penetrator jest lepszy od twojego Rambo. A natkn si rzeczywicie. Kobiatko odwiedzi Niedzic i Czorsztyn, a przy okazji powdrowa troch po okolicy. I wyobra sobie, e w jednym miejscu, na stoku nad zapor czorsztysk jego wykrywacz, jak mi powiedzia, zwariowa. - No, no...

- Wanie: no, no. Wok bya lita skaa, a Penetrator silnym sygnaem da zna, e metal jest tu, tu! - ya rudy elaza - mruknem. - Daj spokj - ofukn mnie szef. - Mylisz, e Kobiatko tego nie sprawdzi? Poprawiem si w fotelu i przypaliem zgas fajk: - Ale dlaczego akurat Inkowie? Nawet jeli naprawd byli w Niedzicy w XVIII wieku? - To ju sugestia pana Aleksandra - szef sign po now porcj Sonecznika. Poniewa inkascy inynierowie synli z obrbki kamienia i przygotowywania w nim skrytek i kryjwek niedostpnych dla niepowoanych, dlatego Kobiatko myli, e natkn si na jedn z nich. Inkowie... - Moe raczej Indianie - postanowiem podroczy si z szefem. - Inka to tytu krlewski, z czasem co prawda rozszerzony na ca rodzin krla, arystokracj i najwyszych urzdnikw. Ale mwi o kadym mieszkacu Peru Inka, to jakby kadego Polaka nazywa krlem... - Nie mdrkuj - uci pan Tomasz. - Wrd uciekinierw z Peru, szukajcych schronienia w niedzickim zamku, bya ksiniczka Umina, ona Haumana, w ktrego yach pyna krlewska krew, Haumana Tupac Amaru. I jej syn, ostatni dziedzic rodu, Antonio. e opiekunowie ich wywodzili si z inkaskiej arystokracji, to pewne. Tak wic spokojnie moemy nazywa tych przybyszy z Ameryki Poudniowej Inkami! - artowaem tylko - uniosem pojednawczym gestem rce. - Czego moemy spodziewa si w tej zesanej przez legend kryjwce? Pan Tomasz ypn na mnie podejrzliwie, czy znw nie artuj: - Moe to by srebrna trumna, w ktrej zoono zamordowan przez hiszpaskich siepaczy w Niedzicy ksiniczk Umin, albo te posag Antonia, na ktry skaday si pono trzy skrzynie zota. Do testamentu, wskazujcego miejsce ukrycia skarbu, a ukrytego pod progiem niedzickiego zamku dotar pono 1976 roku Andrzej Benesz, mianujcy si spadkobiercy Antonia, ale nawet jeli jego relacja jest prawdziwa, to nic nie wskazuje na to, by skarb odszuka. Zoto czeka wic moe na odkrywc. Ku twej przestrodze dodam, e strzee go take kltwa inkaskich kapanw. - Niech sobie strzee, bo przyznam, e cho znana mi jest, tyle e powierzchownie, opowie o pieniskim skarbie Inkw, to nie bardzo w ni wierz. Ot, legenda! - A ty w kko: legenda i legenda! - pstrykn ze mnie ziarenkiem sonecznika pan Tomasz. - Heinrich Schliemann kierujc si Iliad odkry skarb Troi! - Troja z Iliady okazaa si by gbiej ukryt ni ta odkopana przez Schliemanna -

mruknem. - Ale Schliemann skarb odkry czy nie?! - zawoa pan Tomasz. - No tak - odpowiedziaem potulnie - ale nieco trudno jest wyobrazi sobie Inkw nad Dunajcem. Gdzie Rzym, gdzie Krym... - Wystarczy chcie, a wszystko staje si proste - szef zapatrzy si w star map. Sebastian Berzeviczy trafia do Peru. Tam eni si (z tego zwizku narodzi si Umina). Gdy wybucha powstanie Tupaca Amaru, oczywicie staje po stronie Inkw. Powstanie upada, a Hiszpanie gro wymordowaniem caej rodziny Tupaca Amaru. Sebastian postanawia wic ukry Umin z jej synem i mem w Europie. Chce te dokona zakupw broni, aby lepiej przygotowa nowe powstanie. Mamy wic dwa motywy przewiezienia skarbu do Europy: pierwszy - zabezpieczenie bytu przyszego wadcy Inkw, drugi - wspomniany ju zakup moliwie duej iloci rnorakiej broni. Trafia z rodzin i towarzyszami do Wenecji. Ale tu wpadaj na ich lad Hiszpanie, ktrzy morduj Haumana. Sebastian postanawia ucieka dalej. Poza zasig nieubaganych wrogw. Niedzica, rodowa siedziba Berzeviczych nadaje si na tak kryjwk doskonale. I tak oto mamy Inkw w Pieninach. Niestety Hiszpanie nie spuszczaj z nich oka. Ginie Umina, a Antonio cudem uchodzi z yciem. Sebastian ukrywa go u swego brata, chrzci jako jedno z jego dzieci. Ale to ju inna historia, jakby powiedzia Kipling. Chciae mie Inkw w Pieninach, to masz! Istnieje zreszt wersja, e aden Sebastian do Peru nie zawdrowa, a dopiero cigani przez Hiszpanw wysannicy po zakup broni odkupili od podupadego finansowo arystokraty niedzicki zamek, by tu si ukry. Ale tak czy inaczej Synowie Soca trafili w Pieniny! No wic jak, Paweku, wedug ciebie jest ziarno prawdy w legendzie niedzickiego zamku? Umiechnem si: - Poszuka go zawsze mona! - Wanie! - rozpogodzi si ponownie pan Tomasz. - A poniewa zachomikowae kilka dni urlopu, wspaniaomylnie pozwalam ci wykorzysta je na wdrwk w Pieniny w towarzystwie pana Kobiatko. Sprawdzisz, co tam pod ska piszczy. - A jeli al mi bdzie urlopu? Szef rozoy rce: - W Archiwum Gwnym Akt Dawnych widziaem wanie kilka tomw akt z czasw Wadysawa IV, ktre a prosz si, by kto si nimi zaj! - To niech kto si zajmie. - A ty nie masz ochoty? - Nie mam czasu! Wyruszam z panem Aleksandrem nad Dunajec!

Rozemielimy si obaj. - Gdzie spotkam pana Kobiatko? I po czym go poznam? - Zarezerwowaem od jutra na jedn dob dwa pokoje w Hotelu Krakowiak, jak sama nazwa wskazuje w Krakowie. A co do poznania, to spytasz w recepcji. Zreszt, jak zobaczysz starszego pana o dugich siwych wosach, to na pewno bdzie on. - Dwa pokoje? A na c taka rozrzutno? - Kobiatko przeprasza, ale nie przyjedzie sam. Chce zabra ze sob w Pieniny siostrzeca... Niechtnie wzruszyem ramionami. - C, niech bdzie i siostrzeniec. Spotkam si z nimi w Krakowiaku, pojad w Pieniny... Ale w to kipu nie wierz. Nawet jeli Andrzej Benesz naprawd odnalaz je pod progiem niedzickiego zamku. Przecie kipu, ktrego tajemnicy nie rozwizano do dzisiaj, to nie byo pismo ani nawet alfabet. To tylko sposb matematycznego zapisu, swego rodzaju liczyda! Tak uwaaj wszyscy fachowcy od inkaskiej historii. - Nie powiedziabym, e wszyscy - szef popatrzy na mnie spod oka, w ktrym bysna iskierka. - I uwaaj, jak mwi bowiem Tupac Inka Yupanqui, jeden z najbardziej czczonych wadcw peruwiaskich: Nauka nie zostaa wynaleziona dla posplstwa, ale ludzi szlachetnej krwi. Ludzi niskiego pochodzenia wbija ona tylko w pych, czynic ich prnymi i aroganckimi. Tacy za nie powinni zajmowa si rzdami, gdy to mogoby podda wysokie urzdy w pogard i narazi pastwo szkody. achnem si: - Rozumiem, e takim prostakiem- szkodnikiem mam by ja? Pan Tomasz rozoy szeroko rce. - Ty powiedzia. - A poza tym - doda po chwili - jedziesz w Pieniny nie zajmowa si kipu, prawdziwym lub nie, a tylko pomc wyjani panu Kobiatko, dlaczego jego wykrywacz, metali zwariowa na wapiennym zboczu. No, gdyby co tak przy okazji... to nie zabraniam, nie zabraniam! A ziemniaczki lubisz? - spyta ni std ni zowd. - Modziutkie, z masekiem i koperkiem? Pycha! - odpowiedziaem automatycznie. Ale... - No wanie - zamia si szef - a zawdziczasz je Inkom, do ktrych nie czujesz sympatii. Masz tu dwa zote... - A na co mi one? - Kupisz sobie za nie w ulicznym stoisku gotowan kukurydz. Pychota. I w dodatku

te dar z dalekiego Peru! Odtrciem ze zoci monet i wtedy zobaczyem na nieskazitelnym mankiecie szefa smug smaru. - Jak tam trabant? - sprbowaem odgry si za ziemniaczki i kukurydz. (Jak wiadomo, pan Tomasz, wypoyczywszy im Rosynanta, zakupi leciwego i kaprynego trabanta, zwanego za Odr dorok Honeckera.) - Znalazem na niego kupca! - odpar z dum mj przeoony. - I jaki wz teraz pan sobie kupi? - Oczywicie, e trabanta - odpowiedzia Pan Samochodzik - tylko nie 601, a tego z silnikiem volkswagena polo. Odbyem ju takim jednym, co go mam na oku, prbn jazd. Wyciga sto trzydzieci jak nic! C miaem powiedzie na taki entuzjazm? Poegnaem si grzecznie i poprosiem o wczeniejsze zwolnienie z pracy dzisiejszego dnia. Szef wyrazi zgod, ale nie omieszka spyta: - A dokd tak wczenie? Jaka randka, co? Zamiaem si: - Owszem, randka. Z dzieami bogatymi w wiedz o Inkach! - A widzisz! Szef zasalutowa szklank po kawie. I tak oto moje raczej ciasne mieszkanko opanowa potny nard Inkw, ktry nie znajc koa potrafi wznosi ogromne gmachy i witynie tak dokadnie, e pomidzy ich wielotonowe gazy cian nie mona dzisiaj wcisn nawet yletki. Zawadn mymi mylami i co tu ukrywa chyba sercem. e wstpi w moje ciasne progi tylko na papierze? C z tego. Liczy si skutek! Ksiki, ksiki: Dzieje Inkw przez nich samych opisane, Podbj Peru Williama Prescotta, Pastwo Inkw Siegfreda Hubera, Inkowie nard soca Carmen Bernard, Pod kltw kapanw Aleksandra Rowiskiego... Uff! Na jedne popoudnie i noc stanowczo za duo! Ale im duej czytaem, przeskakujc od ksiki do ksiki, tym wiksza braa mnie ochota, by rozwiza tajemnic ukrytego pono w Pieninach skarbu Inkw. Grozia mi co prawda kltwa kapanw, przed ktr ostrzega Rowiski, ale co tam! wit zasta mnie pogronego w lekturze i oboonego stosami notatek...

ROZDZIA DRUGI ALEKSANDER KOBIATKO I JEGO SIOSTRZENIEC TAJEMNICA JANUSZA DOROK PRZEZ STARY KRAKW CZYBY INKOWIE KTO NAS LEDZI ODKRYCIE PANA ALEKSANDRA SPACER JANUSZA NOCNY GO CZY POZOSTAY JAKIE LADY WIZYTY

Do Krakowa dojechaem bez przeszkd. Po niedugimi bdzeniu odnalazem interesujcy mnie Hotel Krakowiak. Zaparkowaem przed nim Rosynanta i wysiadem z wozu, gdy podszed do mnie opalony starszy pan o dugich biaych wosach. - Sdzc po superpojedzie mam przyjemno z panem Pawem Dacem - umiechn si do mnie wycigajc do. - Kobiatko jestem. - Sdzc po superfryzurze nie moe by pan nikim innym - odpowiedziaem artem. Na awce opodal mign mi bysk metalu. Zobaczyem jak ciko wspierajc si na Szwedkach (tak nazywaj si inwalidzkie kule) wstaje z awki szczupy chopak, szatyn lat okoo pitnastu, w okularach. Rozszerzone u dou w tak zwane dzwony spodnie usioway ukry ortopedyczne buty. Lekko koyszcym si krokiem chopak podszed do nas. Uwolni rk z uchwytu szwedki i wycign j ku mnie niemiaym ruchem: - Jestem Janusz... - To mj siostrzeniec, o ktrym wspominaem panu Tomaszowi - powiedzia cicho Kobiatko, nerwowym ruchem poprawiajc spadajce mu na oczy wosy. Ucisnem szczup do o lekko przykurczony palcach, ktre mocno zacisny si na moich. - Pawe Daniec. Mio mi, e bdziemy razem tropi tajemnice Pienin - zamiaem si. - Niech dr duchy inkaskich kapanw, ktre strzeg zota Inkw! Usyszaem westchnienie ulgi pana Aleksandra. Zza grubych szkie okularw Janusza bysna ni to wesoa, ni to ostra iskierka: - To moe sidziemy na awce i powiem panu Pawowi, co i jak ze mn. - Ale Januszku, pan prosto z drogi! Moe potem, jak ju si rozpakuje, umyje... Ale ja ruszyem w stron awki. Rozumiaem Janusza. Chcia to mie ju za sob -

moje nieufne spojrzenia, szepty z jego stryjem, nie wypowiedziane pytania. Siedlimy na awce. Janusz milcza chwil, wreszcie zacz mwi spokojnym, silcym si nawet na pewne lekcewaenie gosem: - Jestem chory na mpdz. Mzgowe poraenie dziecice. Po acinie nazywa si to paralysis cerebralis infatum, po angielsku cerebral palsy. Moje przyjcie na wiat przecigno si ponad miar i std nastpio niedokrwienie mzgu. A gdy si ju urodziem, to leaem sztywnym bykiem przez dwa lata. Gdyby nie szczeglna troska rodzicw, leabym pewnie do dzi, a moe nawet do mierci. No, ale przejdmy do weselszych rzeczy: usiadem majc dwa lata, majc trzy stanem opierajc si o porcz eczka. Pierwszy krok zrobiem majc lat pi. W wieku lat siedmiu chodziem ju trzymajc si balkonika. Teraz wystarczaj mi one - stukn Szwedkami. - Jeli nie liczy ich, ortopedycznych butw i szkie w okularach, grubych jak szka butelek, to jest ze mnie chopak jak si patrzy! - zamia si krtko. Pan Aleksander odchrzkn. Popatrzyem na Janusza uwanie: - Czemu kpisz z tego, co osign? Mao znan mi jest twoja choroba, ale wiem, jak wielkiego wysiku woli, cierpliwoci i wiary wymaga, by okaleczony ni osign to co ty. Moe wic lepiej mwiby: patrzcie, chodz ni: jak kiepsko chodz? Chopak wytrzyma moje spojrzenie. Umiechn si: - Skoro ju jestemy przy chodzeniu, to moe rzeczywicie pan Daniec pjdzie rozgoci si w hotelowym pokoju, a my tu zaczekamy. Wstaem z awki. - Mam nadziej, e nie zapomnia pan swego wykrywacza metali? - zatroszczy si nagle Kobiatko. - Ale skd! - skinem uspokajajco rk. - Ostatnio nigdzie si nie ruszam bez mego Rambo. Wziem oprcz niego par drobiazgw, ktre pomog nam w zmaganiach z tajemnicz ska. No, ale o tym jutro. Co panowie planuj na dzisiaj? - Chciabym... - pan Aleksander poprawi si na awce. - Janusz jeszcze nigdy nie by w Krakowie... Chciabym mu pokaza nasz dawn stolic... I wanie mylaem, jak to zrobi najlepiej... - O, eby zwiedzi dokadnie cay Krakw i tygodnia chyba by nie starczyo, a tam skarb w Pieninach czeka - zamyliem si. - Ju wiem! Pojedziemy Rosynantem najdalej jak si da w stron Gwnego Rynku, a tam wynajmiemy dorok, ktra obwiezie nas po co ciekawszych zaktkach. - Ale to kosztuje! - achn si Kobiatko.

- Nie ma sprawy - ucisnem go za rami - ja stawiam! - Ale!... - Panie Aleksandrze, ja te mam ogromn ochot przejecha si krakowsk dorok. A potem na obiadek do Restauracji Pod Anioami! Maj tam ogrdek i przepyszn staropolsk kuchni! Ulica Grodzka 35, zapamitajcie! No, a teraz z lekka si ochdo (mwic po staropolsku) i ruszamy. Udao mi si zaparkowa Rosynanta w pobliu kocioa pod wezwaniem witych Piotra i Pawa, synnego ze znajdujcego si w podziemiach grobu kaznodziei jezuickiego Piotra Skargi (waciwe nazwisko: Powski), ktrego kazania wstrzsay Polsk na przeomie XVI i XVII wieku. Ruszylimy powoli Grodzk w stron Rynku odprowadzani muzyk modocianych ulicznych akordeonistw, preferujcych nie wiedzie dlaczego repertuar znad Sekwany. Wchodzc na Rynek zerknlimy na kamienic Morsztynowsk, gdzie kupiec i bankier krakowski Mikoaj Wierzynek podejmowa w 1364 roku piciu krlw i dziewiciu ksit, goci Kazimierza Wielkiego. Obecnie mieci si tu najsynniejsza w Polsce Restauracja Pod Wierzynkiem. Naleaoby tam zaj, ale ceny! O rany! Skupilimy wic uwag na kociele witego Wojciecha, wzniesionym w miejscu, gdzie wedug tradycji wygasza kazania patron wityni. Od wejcia do Sukiennic odstraszy nas tok panujcy midzy kramami, a do mieszczcej si na pitrze galerii malarstwa z obrazami Matejki, Siemiradzkiego, Chemoskiego, Gierymskiego zabrako wanie biletw. Ruszylimy wic dalej, obok owinitego w plastykowy kokon remontowanego wanie pomnika Mickiewicza. I oto ju postj doroek! A na nim doroka numer 1, wasno pana Wojciecha Ostrowskiego, zaprzgnita w piknego kasztanka. - To Wojtek Liliput, ma siedem lat - przedstawi nam swego rumaka dorokarz i dziarsko wskoczy na kozio. Janusz powoli podszed do przodu doroki. Patrzy to na wysoki kozio, to na szwedki. - miao, kawalerze! - zawoa pierwszy dorokarz Krakowa. - Najpierw na cienk ok, potem na grub i ju! Dostrzegem, jak zadrgay plecy Janusza. Zatrzyma si i ju chcia zawrci. Pooyem mu rk na ramieniu: - No, wskakuj na kozio! - Co pan? - szarpn si. - Nie dam rady.

- Dasz - umiechnem si do niego - tylko ci troch pomog. - Ale ja nie potrzebuj! - Jeszcze rok jaki bdziesz potrzebowa, a potem wespniesz si nie tylko na kozio doroki, a na dowolnie wybrany szczyt Tatr. Okulary zabysy. - A eby pan wiedzia! Ten chopak rzeczywicie pokona chorob! - pomylaem, pomagajc Januszowi wspi si na kozio. Ostrowski przywita go tam penym uznania skinieniem gowy. Wsiedlimy z panem Aleksandrem Kobiatko do doroki. I ju mielimy ruszy, gdy dorokarz machn za siebie batem: - Za nami koci Mariacki, gwna witynia redniowiecznego Krakowa. Pierwotny romaski koci zosta zastpiony w XIV wieku gotyckim. Wysza, liczca 80 metrw wiea zostaa w XV wieku nakryta strzelistym hemem. To z niej co godzin gra hejna trbacz. Hejna jest urywany na ostatniej nucie, na pamitk trbacza ugodzonego strza wroga. Znajdujcy si wewntrz kocioa synny otarz duta Wita Stwosza jest obecnie w remoncie. - Jedziemy! Uwag moj zwrci stojcy za Sukiennicami archaiczny niebieski tramwaj. Dorokarz wcisn hamulec, w ktry, jak przystao na pojazd z koca XX wieku, wyposaona bya doroka. - Po lewej mijamy tramwaj przerobiony na studio Telewizji TVN, skd transmitowany jest program Nocny tramwaj. Janusz skin z uznaniem gow. Ruszylimy dalej. - Po lewej koci witego Marka, a po prawej Polska Akademia Umiejtnoci kontynuowa Ostrowski. - Ziele przed nami to nasze synne Planty zasadzone na miejscu rozebranych przez Austriakw murw obronnych. Mijamy teraz koci FranciszkanwReformatw synny z tego, e specyficzny mikroklimat panujcy w kryptach powoduje mumifikacj zoonych w nich zwok. Hetta! - ten okrzyk odnosi si ju do Kajtka Liliputa. Ko posusznie skrci w prawo. - A co trzeba zawoa, by skrci w lewo? - spyta Janusz. - Wichta! - odpowiedzia Ostrowski, o mao nie powodujc wypadku, bo Kajtek na ten okrzyk sprbowa skrci w lewo. Ale pod dotkniciem bata wrci do dawnego kierunku biegu. Skrcilimy w Pijarsk.

- Synny Hotel Francuski - wskaza rk pan Wojciech... A mnie dosownie zamurowao! Zobaczyem bowiem ich! Dwoje Inkw w centrum Krakowa! On wysoki, lekko przygarbiony. W czarnej koszuli ozdobionej pod konierzem haftem. Starszy mczyzna o ciemnej cerze odbijajcej od bieli wosw i rysach, ktre przywyklimy nazywa indiaskimi. Ona - moda kobieta we wzorzystej sukni, kruczoczarne wosy spinaa zota opaska. Napotkaem uwany wzrok lekko skonych oczu. Moe si zatrzyma. Podej do nich - pomylaem. Ale zanim zawoaem: Stj, tamtych dwoje zasonia rozgadana i rozgestykulowana wycieczka Niemcw. Gdy przeszli, przed Hotelem Francuskim nie byo ju dwojga Inkw... Nasza doroka toczya si dalej, jej waciciel opowiada wanie o Muzeum Narodowym, do ktrego si zblialimy i jego najwaniejszym eksponacie Damie z asiczk pdzla Leonarda da Vinci. A ja rozmylaem o zdumiewajcym spotkaniu pod hotelem: Moe to nie byli Inkowie, a podobni do nich urod zwykli polscy grale? A nawet jeli to przybysze z Peru, to nie mog by zwykymi turystami? Koniecznie musz czyha na niedzicki skarb? Zbliylimy si do jedynego pozostawionego fragmentu krakowskich murw obronnych. - Oto stare mury - machn batem dorokarz. - Zachoway si do dzisiaj trzy baszty: Pasamonikw, Stolarska i Ciesielska oraz jedna brama, Brama Floriaska, ktra nazw swoj wywodzi od patrona Krakowa, witego Floriana. Od niej zaczyna si Droga Krlewska. Jak popatrzymy przez ni, zobaczymy redniowieczn budowl obronn, Barbakan, okrgy budynek o murach grubych na trzy metry. Powsta w kocu XV wieku. A tam, spjrzcie: na murze przylegajcym do Bramy Floriaskiej wystawiaj swoje prace rni malarze, najczciej amatorzy i studenci Akademii Sztuk Piknych. Wjechalimy na plac witego Ducha mijajc teatr imienia Juliusza Sowackiego, wzorowany na paryskiej Operze, i dom Pod Krzyem, dawny, wzniesiony w XV wieku Szpital witego Rocha. - Daleko std do skarbu Inkw - mrukn Kobiatko - wczymy pana po Krakowie, a tymczasem... Umiechnem si: - Moe nie tak daleko, jak si panu wydaje! Popatrzy na mnie zdziwiony, a ja obejrzaem si do tyu, notujc w pamici posuwajce si za nami pojazdy. - ...nazw ulica Szpitalna wzia std, e duo tu byo w redniowieczu szpitali i

lazaretw - dudni gos Ostrowskiego, przekrzykujcy uliczny haas. - A teraz May Rynek. Na kamienicy Szoberowskiej tkwi tablica na pamitk wydrukowania tu w 1661 roku najstarszej polskiej gazety - Merkuriusza Polskiego. - Mona si zatrzyma na chwil! - zawoaem. - Chciabym popatrze sobie na ten pikny rynek! Dorokarz zerkn na mnie zdziwiony tym nagym zainteresowaniem, ale posusznie zatrzyma pojazd. Mogem wic spokojnie popatrze sobie. Na to, co zrobi jadca od duszego czasu za nami doroka zaprzona w siwka. Tak! Zatrzymaa si przy wjedzie na Rynek! Jej pasaerw interesowao wic nie tyle pikno Krakowa, co nasze skromne osoby! Co robi? Podbiec do niej, ktokolwiek ni jedzie?... Nie! Sposz go. Lepiej, eby nie wiedzia, e ja o nim wiem! - zamiaem si w duchu. - Jeli naprawd interesuje si nami, to znajdzie si okazja do bliszego poznania! - Jedziemy! - Wio! I doroka potoczya si Stolarsk w stron Grodzkiej. Zerknem przez rami. Siwek take ruszy. - Po prawej stronie trzy konsulaty niemiecki, amerykaski i francuski. Po lewej koci Dominikanw. Jeszcze przed lokacj miasta znajdowa si u romaski, wok ktrego zaczto tworzy miasto - podj Ostrowski - W 1922 roku biskup Iwo Odrow przekaza wityni sprowadzonym z Bolonii dominikanom. Skrcilimy w Dominikask, a nastpnie w Grodzk, Drog Krlewsk na zamek, midzy kocioami witego Andrzeja i witych Piotra i Pawa. W jego pobliu dostrzegem oczekujcego nas Rosynanta. Jednak nie zakoczylimy tu przejadki. Kajtek Liliput cign dalej... Za biaym murem przesun si po lewej klauzurowy, czyli cile zamknity klasztor sistr klarysek. Otoczyy nas kocioy: na lewo ewangelicko-augsburski witego Marcina, naprzeciw dwudzwonnicowy koci Bernardynw, po prawej gotycki kociek witego Idziego z poowy XIV wieku. Najcenniejszym jego zabytkiem s stalle marmurowe, zmontowane z fragmentw nagrobka witego Jacka. - Przed kocikiem - poinformowa dorokarz - znajduje si Krzy Katyski, upamitniajcy ofiary stalinizmu. Tu odbywaj si manifestacje patriotyczne. Obejrzaem si. Zaprzona w siwka doroka jechaa za nami.

- No, a teraz Wawel! - zamia si Ostrowski. - Ale tam to panowie powinni wybra si specjalnie! Ja tyle powiem, co po drodze: po lewej stronie katedra wawelska, na ktrej wiey zawieszony jest dzwon Zygmunt, najwikszy w Polsce. Po prawej mamy wylot ulicy Kanoniczej. Jest to cz Drogi Krlewskiej, zamieszkaa niegdy gwnie przez kanonikw krakowskich; jednym z nich by Jan Dugosz. Mieszkali tu Matejko, Wyspiaski, a take Karol Wojtya, gdy by jeszcze wykadowc w Akademii Teologii. Tu od strony wjazdu na Wawel, naprzeciw Kanoniczej, na murze s cegieki piaskowca - to cegieki darczycw. Byo okoo 2000 sztuk, zostao 925 cegieek. Kiedy Polska odzyskaa niepodlego, nie byo sponsorw. To prywatne osoby daway datki na utrzymanie Wawelu. Z Podzamcza skrcilimy w prawo i pojechalimy wzdu Plantw mijajc Papiesk Akademi Teologiczn. Po lewej, w perspektywie ulicy Pisudskiego, odsoni si widok na Kopiec Pisudskiego. - A oto gwny gmach Uniwersytetu Jagielloskiego, Collegium Novum, wzniesiony pod koniec XIX wieku. Przed Collegium Physicum moecie zobaczy pomnik Mikoaja Kopernika, dzieo Cypriana Godebskiego, z 1900 roku. Teraz zbliamy si do najstarszego budynku uniwersyteckiego, Collegium Maius, wzniesionego w XIV-XV wieku. Cz pomieszcze jest wykorzystywana obecnie na cele reprezentacyjne, w pozostaej mieci si Muzeum Uniwersytetu Jagielloskiego - pan Ostrowski nieco ju ochryp. - A teraz wjedamy pod koci uniwersytecki witej Anny (jedno z najcenniejszych dzie baroku w Polsce), konsekrowany w 1709 roku, ufundowany przez profesorw Uniwersytetu przy wspudziale Jana III Sobieskiego. Naprzeciw kocioa pooone jest Kolegium Nowodworskie - dawne Gimnazjum witej Anny, gmach wzniesiony w XVII wieku. Uczniem tej najstarszej polskiej szkoy redniej by midzy innymi Sobieski. Obecnie mieci si tu Collegium Medicum UJ... Doroka mina odrestaurowan po poarze Filharmoni Krakowsk. - Czy to nie zbyt mczce dla konia, tak codziennie kilka razy obiega Krakw? zatroszczy si niespodziewanie Janusz. - Ee tam! - zamia si w odpowiedzi dorokarz. - On tak biega tylko co drugi dzie. Na zmian z Jurkiem Siwkiem, szpakiem siedmiolatkiem. - Szpakiem? - zamia si Janusz. - Taka sama dobra ma konia jak inne! - obruszy si pan Wojciech. Obejrzaem si dyskretnie. I w tej chwili w jadcej za nami, zaprzonej w siwka doroce co bysno. Szka lornetki? Nie! Raczej teleobiektyw aparatu fotograficznego. Chc utrwali mj obraz w pamici - zamiaem si w duchu, poprawiajc na siedzeniu

doroki. - I tak to dojedamy do Rynku - oznajmi dorokarz. - Po lewej na rogu paac Pod Baranami. To w nim mieci si synny kabaret, prowadzony przez wiele lat przez zmarego niedawno Piotra Skrzyneckiego. Owinita w plastyk budowla przed nami to wiea ratuszowa, obecnie w remoncie, jedyna pozostao po zbudowanym w wiekach XIII-XIV ratuszu. W pobliu wiey wmurowano w nawierzchni Rynku tablic upamitniajc miejsce, gdzie w 1794 roku zoy przysig Tadeusz Kociuszko. - Skoro jestemy znw na Rynku, to podzikujemy panu - zwrciem si do dorokarza. Ten zatrzyma pojazd. Uiciem nalene pidziesit zotych i poegnaem si z panem Ostrowskim serdecznym uciskiem doni. Pomogem zsi z koza Januszowi i ruszylimy w stron Grodzkiej, przynaglani przez rozbudzone dug przejadk apetyty. Doszlimy do Restauracji Pod Anioami i skierowalimy si do jej ogrdka. Modliem si w duchu, eby trafi si nam wolny stolik. W sezonie ta znakomita restauracja jest dosownie oblona i naley rezerwowa miejsca telefonicznie. Na szczcie ju od wejcia dostrzegem zwalniajcy si stolik! Nagle zatrzymaem si. Twarz siedzcego przy stoliku po prawej od wejcia mczyzny wydaa mi si dziwnie znajoma... Ale tak! To premier Tadeusz Mazowiecki! Idcy za mn Kobiatko ukoni si siedzcemu. Ten odkoni si mu z umiechem. Gdy zasiedlimy ju przy naszym stoliku, spytaem: - To pan zna premiera? Kobiatko pokrci gow: - Nie. - Dlaczego wic pan mu si ukoni? - Sawnym i dobrym Polakom naley odda cze! - oznajmi stanowczo pan Aleksander sigajc po kart da. Zamwilimy po porcji kodunw i po schabie a la Radziwi. Niebo w gbie! Zaprawd, restauracja zasugiwaa na nazw Pod Anioami. Na deser wonna kawa dla pana Aleksandra i dla mnie oraz cola dla Janusza. Nabiem krzepko fajk i dopiero teraz, przypalajc j, zadaem pytanie zasadnicze dla naszego spotkania: - C to takiego wydarzyo si nad Dunajcem, e paski wykrywacz metali zwariowa? Kobiatko musia wyczu ironi w moim gosie, bo a uderzy doni w st:

- A eby pan wiedzia, e zwariowa! - Tak? - Zobaczy pan sam, jak dojedziemy na miejsce. Zobaczy pan i sprawdzi swoim Rambo. Jak wrcimy do hotelu, to poka na mapie to zagadkowe miejsce! - Jak pan tam trafi? Kobiatko ykn kawy: - Ot, wybraem si raz jeszcze, by popatrze na zamek w Czorsztynie i zamek w Niedzicy, zwany Dunajcem. Ciekawio mnie zwaszcza, jak wpyn na pikno otoczenia wypeniony rok przedtem zbiornik Jeziora Czorsztyskiego, spitrzony przez tam w Niedzicy. No, ale na szczcie wszystko byo jeszcze pikniejsze ni przedtem. A turystw! Jeszcze tylu tam nie widziaem. Dyrektor Muzeum w Niedzicy, doktor Jerzy Baranowski, a ali mi si, e mu niedugo zamek zadepcz. Ponad dwa tysice ludzi przechodzi codziennie jego komnatami i korytarzami! No, ale wrmy do mego odkrycia. Szedem sobie ciek po czorsztyskim brzegu jeziora z Niedzicy do Czorsztyna mylc, eby odwiedzi po drodze jaskini zwan Zbjeck Dziur, wydron w Zbjeckich Skakach opodal Czubatej Skay, zwanej take Czubatk. A nu mj Penetrator wypenetruje w jaskini jakie ciekawe pozostaoci po zbjcach... - Stryjkowi skarb si zamarzy! - rozemia si Janusz. - Nie przeszkadzaj, jak starsi mwi - machn rk pan Aleksander. - Z daleka ju dostrzegem wapienn skalic Czubatki i kryjce si za drzewami Zbjeckie Skaki. Zerknem jeszcze na lecy akurat po drugiej stronie przewki jeziora zamek w Niedzicy i polazem w gr... Znalazem Zbjeck Dziur do szybko, za to mj znakomity wykrywacz metali nic w niej nie znalaz. Wyszedem jaskini i, chcc odpocz chwil, odoyem na bok Penetrator, zapominajc go wyczy... Ledwo czujnik dotkn nagiej w tym miejscu skay, jak ci nie usysz sygna! Ech, p dnia spdziem prbujc rozwiza zagadk ukryt pod litym wapieniem. To tu prbowaem podway, to w tamt szczelin wbi klinik kamienny. Opukaem ca skak motkiem i nic! A wykrywacz a si sygnaem zanosi! Pomylaem sobie wtedy o tym na poy legendarnym pobycie Inkw w Niedzicy i o ich mistrzostwie w budowaniu kamiennych skrytek. I ju chciaem wrci po pomoc do Niedzicy, ale przypomniaem sobie, e tam nikt, oprcz starego oprowadzacza wycieczek, Franciszka Szydlaka, nie wierzy w Inkw nad Dunajcem. No i przestraszyem si miesznoci - Kobiatko w zakopotaniu przygadzi wosy. - Ale w teje chwili przyszed mi na myl paski przeoony, pan Tomasz, ktrego miaem szczcie pozna latem ubiegego roku w Rynie. Pan Samochodzik i kolejna tajemnica... A e syszao si w naszej brany o paskich

zeszorocznych sukcesach: no bo jak nie skarb Hasan-beja, to pokonani niemieccy zodzieje dzie sztuki... - Hm - odchrzknem zaenowany. - ...moe wic, jak nie pan Tomasz, to pan Pawe? - umiechn si do mnie opiekun zabytkw. - Z t myl zaznaczyem na skale miejsce, gdzie Penetrator odzywa si najgoniej i ruszyem do Czorsztyna. Nastpnego dnia wrciem do Olkusza i zadzwoniem do pana Tomasza. I tak to jestemy tu razem. Nie widziaem tylko, e wypraw po zoto Inkw zaczniemy od przejadki krakowsk dorok - zerkn na siostrzeca. Dostrzegem, e Januszowi robio si przykro. - Ale, panie Aleksandrze! Wie pan od jak dawna marzyem o takiej przejadce przez stary Krakw?! - pooyem do na rce Janusza. - Ciesz si, e wreszcie doczekaem si jej. I to w tak miym towarzystwie! Chopak powesela: - Ja te bardzo chciaem zobaczy Krakw! To wspaniae miasto. Tylko e dotychczas... stukn jedn szwedk o drug - musiaem zajmowa si czym innym... Nad naszym stolikiem zapado milczenie. - Jeszcze tu wrcimy - odezwaem si po chwili - ale na razie: po zoto Inkw! Oczy Janusza bysny za okularami: - Pan wic w nie wierzy?! Umiechnem si: - Drogi mj, wykrywacze metali to raczej spokojne urzdzenia i nie wariuj. Zwaszcza w tak dowiadczonych rkach jak twego stryja. Czy czeka nas w Zbjeckich Skakach zoto Inkw, nie wiem, ale e co nader interesujcego, jestem pewien! Byle tylko umie si do tego czego dosta! Pomarzylimy jeszcze chwil o tym, jakie to skarby czekaj na nas w Pieninach i wyszlimy z chodu ogrdka Restauracji Pod Anioami w ar i gwar Grodzkiej. W powietrzu mieszay si dwiki akordeonw i skrzypiec ulicznych grajkw. Otoczy nas rnobarwny i rnojzyczny tum turystw, cieszcych si rzadk tego lata pikn pogod. Na moment stanem, bo wydao mi si, e migna mi zapamitana spod Hotelu Francuskiego suknia. Ale chyba tylko mi si tak wydawao... Postanowiem wic nadal nie mwi nic o niej i o doroce zaprzgnitej w siwka, ktra jechaa naszym ladem... Wieczorem, po kolacji w hotelowym barze, Kobiatko zaproponowa wczeniejsze przyoenie gowy do poduszki, abymy nastpnego dnia z nowymi siami zaatakowali

Pieniny. Poniewa Janusz milcza, pomylaem, e i on jest zmczony. Powiedzielimy sobie dobranoc i ruszylimy do swoich pokoi. Wszedem do swego i od razu poczuem, jak czoo pokrywaj mi kropelki potu. To rozpraone upalnym dniem mury promienioway suchym i gorcym powietrzem. Nawet szeroko otwarte okno niewiele pomagao. Na dworze te wci jeszcze panowa upa. Zerknem tylko jeszcze raz na map Pienin, by utrwali w pamici pooenie Czubatej Skay i Zbjeckich Skaek, i poczuem ogromn ochot na wyjcie do przyhotelowego parku. Tam, na awce, w towarzystwie wiernej fajeczki, miaem zamiar poduma nad tajemnicami Pienin, zamku Dunajec (Niedzica) i niespodziankami dzisiejszego dnia. Z trudem udao mi si znale woln awk, gdy wielu mieszkacw Hotelu Krakowiak wpado na taki sam pomys jak ja i wolao zaczeka na parkowych awkach, a z ich pokoi ustpi ar lipcowego dnia. Zapada zmrok. Nie rozpaliem jeszcze fajki jak naley, gdy na zakrcie alejki dostrzegem znajom mi ju, wspart na kulach, sylwetk. Janusz! Zauwayem, jak bardzo idcy ku mnie chopak skupia ca swoj uwag, wszystkie siy na tym, by jak najmniej korzysta z pomocy szwedek. Chwilami, przez kilka krokw, udawao mu si na nich nie opiera... Nagle dostrzeg mnie i wyprostowa si jeszcze bardziej. - Dobry wieczr panu! - Witaj, Janusz! Skd bogi prowadz? Chopak miechem zaguszy ciki oddech: - W kko prowadz, panie Pawle! Jeszcze dwa okrenia skwerku i bdzie dosy! - Nie usidziesz na chwil? - Dobrze. Ale za to doo sobie jeszcze jedno okrenie... spaceru - parskn ironicznie. Prawie nie byo wida, z jak ulg siada na awk. - Bd ci towarzyszy. Odoy szwedki i otar czoo z potu. Wzruszy ramionami. - Dziki, ale nie trzeba. Ten spacer to sprawa moja i mej choroby... Zrobio mi si gupio. - Rozumiem i przepraszam. Nic lubisz kibicowania... Zamacha rkoma. - Och nie, nie tak! Gupio im si powiedziao! Gdyby nie kibicowanie moich

rodzicw, lekarzy, terapeutw i przyjaci, do dzi nie wstabym z ka! To ja przepraszam! Wiem, e pan chcia jak najlepiej! Tylko czasem trudno... - sign po szwedki. Przepraszam. I ju sobie pjd... - podnis si awki jednym ruchem, jakby bez wysiku. - Nie mwi dobranoc, bo jeszcze bd tdy trzy razy przechodzi! - zamia si i ruszy alejk. Zasalutowaem mu rk bez sowa. Ile w tym drobnym, chorym chopcu jest siy i woli. Ile wiary i nadziei w tym, ktry mgby nie wiedzie, nie chcie wiedzie, e one w ogle istniej! Czy ja na jego miejscu bybym tak samo silny? Dugo po Januszu wrciem do hotelu. W pokoju cigle panowaa duchota. Wziem zimny prysznic. Ale ten wida zbytnio mnie orzewi, bo gdy pooyem si tylko w spodenkach na zasane ko, sen nie nadchodzi. Mija powoli czas jakich porwanych myli, marze. W oddali kocielny zegar wydzwoni godzin drug... Co zasyczao! Podniosem si powoli, niezbyt pewien, czy ten syk nie jest jeszcze jednym zudzeniem tej upalnej, plczcej myli nocy. Ale nie! Z szeroko otwartych drzwi do przedpokoju wypezaa w mym kierunku syczc i poyskujc w wietle ksiyca plastykowa rurka. Poderwaem si z ka a jkny spryny! Syk usta. Nabraem w puca powietrza, majc nadziej jeszcze wolnego od gazu i skoczyem do drzwi wejciowych. Chwila szamotania si z opornym zamkiem... Wybiegem na korytarz. Nikogo. Tylko ta przepchnita szczelin pod drzwiami rurka, podczona do lecego na wykadzinie zbiorniczka o jaskrawo pomaraczowej barwie, zapewne zawierajcego gaz usypiajcy. Nasuchiwaem przez chwil, czy gdzie w ciszy picego hotelu nie usysz czyich krokw, czy nie zadudni ruszajca winda. Cisza. Ale nagle wydao mi si, e sysz lekkie kroki, zbiegajce na d. Popdziem za nimi. Jedno pitro, drugie... Dobiegem ju do zakrtu na parter, gdy usyszaem cichy stuk wejciowych drzwi do hotelu. Bardziej ju z obowizku ni potrzeby nie zwalniajc kroku wbiegem do holu. Znalazem si naprzeciw otwartych drzwi hotelowych i recepcjonistki prbujcej spojrze na mnie gronie zaspanymi oczami - To pan wszed teraz do hotelu? - stumia ziewnicie. - Przecie drzwi byy

zamknite na klucz! - Ale ja tu mieszkam. Prosz sprawdzi: Pawe Daniec, pokj 321... Ja tylko... zapalniczka mi nawalia. A e pracowaem pno w noc... - Pracowaem? - umiechna si ironicznie recepcjonistka. - I tak nago przybieg pan szuka zapaek? Poczuem, e si czerwieni. Faktycznie, jako jedyny strj miaem na sobie spodenki kpielowe, ktrych nie omieszkaem wskaza z udana nonszalancj: - Nago? Przecie jestem ubrany. W sam raz na tak gorc noc. - Niech bdzie, e jest pan ubrany - moda kobieta pokrcia gow. - Ale e bosy, to ju pan si z tego nie wykrci. Prosz, oto zapaki - przesuna po kontuarze w moj stron firmowe pudeko. - I niech pan z aski swojej jeszcze zamknie drzwi, za ktrymi szuka pan ognia, i da mi klucz. Zrobiem jak mi kazaa wadczyni hotelu. Ale kadc przed ni klucz nie omieszkaem doda: - Naprawd tych drzwi nie otwieraem. Byy ju otwarte, gdy zbiegem na d. I wydaje mi si, e tu przed moim uroczym spotkaniem z pani - teraz ja byem ironiczny kto przez nie uciek. - O Boe, zodziej! - poderwaa si recepcjonistka. - I co ja teraz... - Bez nerww - ujem j za rk - to nie zodziej. Raczej pewien pan, ktrego czuego poegnania z pani z ssiadujcego z mym pokojem byem suchaczem. Wie pani, jakie cienkie s ciany w hotelu... Tak wic prosz nie przejmowa si ju swoj krtk drzemk... - signem po zapaki - a na przyszo wypi solidn kaw przed nocnym dyurem. Dobranoc! - dumnie poczapaem stopami po udajcej marmur posadzce. Tak wic uspokoiem recepcjonistk, ale mnie samemu daleko byo do spokoju: Kto i dlaczego chcia zoy nocn wizyt u mnie bez mojej wiedzy? Czyby chodzio tu o wskazwki, gdzie znajduje si intrygujca pana Aleksandra skaa? Dlaczego nie szukano ich u niego? Skd wiesz, e nie szukano?! - pobiegem do windy. Nieco drcym palcem wcisnem przycisk trzeciego pitra. Ale zanim ten cud techniki dowlk si na miejsce, ochonem: Nie szukano, bo ci, ktrymi interesuj si na przykad owi Peruwiaczycy spod Francuskiego, uwaaj ciebie, Pawle, za szefa. Majc do wyboru starszego pana w towarzystwie niepenosprawnego chopca i gocia, ktry przyjecha z Warszawy jeepem i o ktrym moe ju wiedz, gdzie pracuje, a moe i co wicej, wybrali ciebie! Moe nie znalazszy nic u ciebie zainteresowaliby si i panem Aleksandrem, ale e ty bye pierwszy, gow daj sobie uci! Na wszelki wypadek sprawd jeszcze, jak miewaj si twoi

towarzysze! Cichutko stanem pod drzwiami pokoju Kobiako i jego siostrzeca. Po chwili usyszaem dobiegajce zza nich donone chrapanie. Ostronie zastukaem. Nic. Zastukaem goniej. - Co?... Co?... Kto tam?... - rozleg si zaspany gos pana Aleksandra. - Ee... nic. Ee, pokoje mi si pomyliy! - zabekotaem pijackim gosem. - Sorry... przepraszam... Mogem spokojnie wrci do swego pokoju. Tajemniczy usypiajcy go rzeczywicie postanowi zacz ode mnie! A e ju nie wrci mogem by spokojny. Pod drzwiami pokoju pochyliem si nad pojemnikiem z gazem. Ju miaem, wyadowawszy go przez otwarte okno, wyrzuci pojemnik wraz z rurk do kosza na mieci... Nagle inna, chyba lepsza myl przysza mi do gowy. Ostronie, ujmujc krawd denka, woyem go do plastykowej torebki. - Tak! Nie od rzeczy byo dowiedzie si czego o odciskach palcw, jakie mg zostawi na pojemniku prbujcy mnie upi. Jasne, e nie wiedziaem jeszcze, z czyimi odciskami je porwnywa! Ale mogo si trafi, e naleay do kogo ju notowanego w policyjnych kartotekach. A nawet jeli i tu miabym pecha, to moe przydadz si w przyszoci do zdemaskowania kogo podejrzanego. A jak miaem si dowiedzie, jakie to odciski ozdabiaj pojemnik? Tak si zoyo, e w krakowskiej policji pracowa mj dobry znajomy. I to na do wysokim stanowisku. Sdziem, e gdy wyjani mu spraw pojemnika, zechce zainteresowa nim, cho na chwil, pracownikw laboratorium i podlege mu komputery. Pocieszony t myl zasnem szybko i gboko.

ROZDZIA TRZECI OSTRONO A PUBLICZNY ODCZYT PANA ALEKSANDRA BRUDERSZAFT PRZY JAJECZNICY NADKOMISARZ DZIDEK I POLICYJNA EKSPERTYZA WIADOMO O PRZYLOCIE PROFESORA UNIWERSYTETU W LIMIE I JEGO ASYSTENTKI JAK TAM U NAS Z ANGIELSKIM ZWIEDZANIE KOCIOA NA SKACE

Pierwsz myl, z ktr si obudziem, bya: Skd to nasi peruwiascy przeladowcy dowiedzieli si tak szybko o odkryciu Aleksandra Kobiatko, skoro ja sam wiem o nim dopiero trzeci dzie? Nawet gdyby pan Aleksander nie zachowa naleytej dyskrecji w swym Olkuszu, to gdzie Rzym, a gdzie Krym? Czyli gdzie Olkusz, a gdzie Peru? Taki byskawiczny przekaz informacji i rwnie szybka, o wiele trudniejsza do realizacji reakcja: przelot tamtych dwojga spod Francuskiego do Polski. I czemu wanie do Krakowa, gdzie Kobiako mia spotka si ze mn, o czym sam jeszcze dwa dni temu nie wiedzia?! Wyskoczyem z ka, wykpaem si, ogoliem, ubraem i zbiegem do recepcji. Tam ju za kontuarem siedziaa zmienniczka mej znajomej z ostatniej nocy. Otrzymawszy dany numer telefonu dodzwoniem si do biura informacji Polskich Linii Lotniczych LOT, gdzie prawie rwnie szybko dowiedziaem si, e lotnicza podr z Limy, stolicy Peru, jest bardzo atwa do zrealizowania. Zajmuje tylko, z przesiadkami, ptorej doby. (Dla zainteresowanych: start w Limie 1.25, ldowanie w Krakowie 13.20 nastpnego dnia.) - Tak wic - mruknem przechodzc do hotelowego baru - o odkryciu pana Aleksandra tamta dwjka wiedziaa w Peru prdzej ni ja w Polsce. Nic, tylko starszy pan musia si przed kim wygada! A moe...? - przemkna mi myl (nie tak znw nowa, o czym wiedz czytelnicy mych poprzednich opowieci) o ewentualnym przecieku w Ministerstwie Kultury i Sztuki, czyli urzdniku, ktry udajc uczciwego pracownika mg informowa przestpcw o co ciekawszych pracach firmy. - Nie! - wzruszyem ramionami. - To na pewno czcigodny opiekun zabytkw mwi o swym odkryciu nie tam gdzie trzeba. A moe w ogle mwi zbyt duo i zbyt czsto!

W barze zastaem ju pochylonych nad pachnc zachcajco jajecznic pana Aleksandra i Janusza. - Dzie dobry! - pomacha mi na powitanie wieo posmarowan masem bueczk starszy pan. - Nie mogem si do pana dopuka, ale usyszaem szum prysznicu! Wiedziaem wic, e zaraz si bd mg spodziewa pana w barze! Polecam jajeczniczk. Pycha! Zupenie jak w domu! Przyznam si, e w zupenoci wystarczyaby mi czarna kawa, skoro nie mogem liczy na zielon herbat, ale c! A jajecznica pachniaa naprawd wybornie! Zjadem ju poow porcji, gdy zapytaem niby od niechcenia: - Jak si panom spao dzisiaj? - A dobrze, dobrze! - zamia si Kobiatko. - Moe byo nieco gorco, ale tak w ogle, to wymienicie! Janusz z umiechem skin gow. - A czy notatki i plan jak trafi do miejsca, gdzie paski Penetrator zwariowa... Oburzony Kobiatko a poderwa si z krzesa: - O co pan mnie posdza? O tak nieostrono?! Czy nie widzia pan, e plan dojcia do skarbu rysowaem z pamici na bibukowej serwetce, ktr zaraz potem zniszczyem? Nie mam adnego wyrysowanego planu, bo wiem, e to akomy ksek, na ktry niejeden by si poasi! A tak, jest tylko moja pami i basta! - drcymi ze zdenerwowania rkoma przygadzi swe dugie siwe wosy. Spokojnie zjadem ks buki z jajecznic: - Tak wic i nie rozmawia pan w szerszym gronie o swym odkryciu? - spytaem na pozr od niechcenia. Starszy pan poruszy si niespokojnie na krzele. - Nnie... to znaczy... raz, miaem odczyt. Janusz zachichota. Ja za spytaem spokojnie: - W Olkuszu? - Nie - pan Aleksander poczerwienia nie wiedzie czemu. - Tu w Krakowie, na zaproszenie Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Miaem mwi o dzisiejszym stanie zamkw w Niedzicy i Czorsztynie, ale tak jako wyszo - poczerwienia jeszcze bardziej - e wspomniaem o mym zwariowanym wykrywaczu... - No i?... - zawiesiem gos. - Pewno byo duo pyta? - dokoczyem nie kryjc ironii. - A tak, tak - ucieszy si Kobiatko dopiero teraz dostrzegajc moj puapk. - Byy

pytania, duo pyta... - dokoczy smutnie. - A nie przypomina pan sobie czego wyjtkowego, oryginalnego w twarzy lub postaci ktrego z pytajcych? - Nie rozumiem? - oczy pana Aleksandra krglay ze zdumienia. - No moe... - postanowiem zagra va banque - moe rysy kogo z nich kojarzyyby si panu z... Indianami?! - Inkowie wrcili po swj skarb! - szepn Janusz. Ale pan Aleksander pokrci gow: - Niestety, nie! - zamilk na chwil, po czym doda ju cakiem wesoym gosem: - Ale ktokolwiek by na moim odczycie i o cokolwiek pyta, to i tak niczego si nie dowiedzia! - Taak? - spytaem, ale i mnie udzielaa si rado rozmwcy. - A tak - odpar wesoo starszy pan. - Wszystkie informacje, te najblisze pooenia schowka, podawaem tak, jakby by on na cianie Czubatej Skay. Na przykad zamiast w prawo mwiem w lewo, zamiast w gr, w d... Chyba dobrze zrobiem, bo teraz ten paski atak... - popatrzy na mnie z wyrzutem. - Przepraszam, panie Aleksandrze, ale... - zerknem w bok jakby wskazujc, e nie chc rozmawia na ten temat przy Januszu. Dostrzegem spochmurniae nagle spojrzenie chopaka, ale jego stryj mia si jakby gdyby nigdy nic: - Nie przesadzajmy, drogi panie, z tymi tajemnicami! A Janusza, cho to goows, to pewny jestem bardziej moe ni siebie! A co do goowsw, to mw mi: Aleksander albo Olek, cho tego zdrobnienia raczej nie lubi. No, daj, Pawe, grab! Przecie nie bdziemy caowa si przy tej jajecznicy! - Pawe - ucisnem podan mi rk, cho nie byem pewien, czy mam prawo do tego bruderszaftu. Natomiast Janusz absolutnie nie chcia przej ze mn na ty, cho dzielia nas mniejsza rnica wieku ni mnie i Aleksandra. - Tak wic - podj starszy pan po chwili - powiedz nam, mj drogi, co tu si szykuje? Stchrzyem w ostatniej chwili: - Nie, nic takiego! Wolaem si tylko upewni. Ostatecznie skarb Inkw jest tylko jeden - zamiaem si - w naszych Pieninach, a chtnych do jego zdobycia na pewno by nie zabrako! Ba, nie zliczybym ich, Aleksandrze! miaem si gono, a mylaem przy tym: Skoro Aleksander mwi o swym odkryciu, tutaj, w Krakowie... Std ju bliej ni krok, i to wbrew pozorom znaczny, do Peru. Tylko czemu tamci nie chcieli zaatwi wszystkiego polskimi rkoma, dlaczego sami fatygowali si tutaj a z Kraju Soca? No nic, wyjanimy wszystko we waciwym czasie!

- To kiedy wyruszymy na Zbjeckie Skaki po czekajce na nas tam zoto Inkw? spyta powanie Janusz. - Zaraz! - odpowiedziaem odruchowo wci zamylony, a po chwili poprawiem si. To znaczy za jak godzink. Musz skoczy Rosynantem i poszuka jakiej stacji obsugi, gdzie robi jeepy... co chyba nawala w skrzyni biegw. C mieli robi moi towarzysze, jak nie przysta na t, niewielk zreszt, zwok? Oczywicie, zgodzili si. Tylko gdy odchodziem od stolika, okulary Janusza bysny za mn, jakby ich waciciel chcia zapyta ironicznie: I po co pan kamie, panie Pawle? Na moje szczcie nadkomisarz D. (dla przyjaci: Dzidek) by tego dnia w komendzie. Pierwszy dzie w pracy, wprost z urlopu. - Si masz, stary koniu! Jakie to siy ci tu przywloky?! Opowiedziaem, co mnie przywloko do krakowskiej komendy i pokazaem torebk z pojemnikiem. Wzi j za roek i rzuci na stosy akt zalegajcych biurko. - I pewno jeszcze chcesz, bym kaza zrobi t ekspertyz ju, zaraz na jednej nodze? (Dzidek udawan arogancj i pocztkami ysiny pozowa na detektywa Sipowicza, czoow posta Nowojorskich gliniarzy.) - Jeli bdziesz tak uprzejmy - umiechnem si niemiao. - Bd! - warkn. - A ty bd tak uprzejmy i wyno si std do bistra naprzeciwko. Jak bd co wiedzia, zajd do ciebie. A teraz: pa! Widzisz, e mam roboty do cholery i ciut, ciut! - uderzy pici w akta. C byo robi. Wyniosem si z pokoju na paluszkach. Na szczcie w bistro nie musiaem dugo czeka. Dzidek wpad, machn mi rk, zamwi u barmanki sok pomidorowy na lodzie i ju ciska sw mundurow czapk na wolne krzeso przy moim stoliku. Sam ciko klapn na drugie. - Co si stao? - spytaem. - A to... - possa soku przez rurk i sta si wcieleniem lodowatej uprzejmoci - e albo przyjechae tu robi ze mnie balona, albo ten twj nocny go, Indianin czy jaki tam... - Nie Indianin, Inka - omieliem si poprawi Dzidka. ykn soku i zmrozi mnie spojrzeniem jasnobkitnych oczu: - Niech bdzie Inka, a moe te Marago. Grunt, e ta rozpuszczalna kawa - zamia si

zimno - okazaa si mdrzejsza ni myla o niej czoowy polski detektyw, poskramiacz zodziei dzie sztuki! - Moe by przeszed do konkretw? - powiedziaem najspokojniej jak umiaem. - Zaraz przejd, o ile w ogle jest do czego przechodzi. - Zapalmalisz? - wycign z kieszeni paczk Pall Malli. - Nie dzikuj. Ale su ci ogniem... - Aha, ty cigle przy tym mierdziuchu! Nie za mody na takie wistwo? (To byo o mej ukochanej fajeczce!) - A ty niewystarczajco stary i mdry, eby rzuci te papierochy? - odciem si. - No ju dobrze! - pojednawczo skin rk. - Wracamy do sprawy, ktra ci sprowadzia w me objcia... Poruszyem si niespokojnie na krzele. - Ot sprawy nie ma. achnem si: - Jak to?! Dzidek zacign si spokojnie papierosem wyranie rozkoszujc si mym zdenerwowaniem. - A tak to, e na pojemniczku z reszt gazu nie ma ani jednego odcisku palca. Tylko dwa szcztkowe, do niczego nieprzydatne, na krawdzi denka. - To moje - mruknem zawstydzony - zostawiem je pakujc pojemnik do torebki. - Ech, detektywie, detektywie! - zamia si Dzidek. - Nie jestem detektywem, tylko szeregowym pracownikiem Ministerstwa Kultury i Sztuki! - prbowaem si broni, bez wikszego zreszt przekonania. - Ale zachowujesz si lub przynajmniej prbujesz zachowywa jak detektyw ca gb! - zostaem skarcony. I co tu gada, susznie! - Ten twj nocny go wytar starannie pojemnik przed robot, a pracowa musia w mikkich rkawiczkach, bo te nie zostawiy ladw... - No c, przepraszam, Dzidek, e ci fatygowaem. Widziaem na twym biurku, e czeka ci kupa spraw... Dzidek wolno pokrci gow: - Tu nie skoczy si na przeprosinach, e mnie fatygowae, tylko sam pofatygujesz si do mnie i zoysz, zgodnie z przepisami, powiadomienie o prbie popenienia przestpstwa... Obruszyem si:

- Co ty? Mam zezna, e przywidziao mi si dwoje Inkw pod Hotelem Francuskim... Przerwa mi machniciem rki. - Jeli do tego przywidzenia dodasz zudzenie, e ledzia was jaka doroka, z ktrej ci fotografowano, a potem kobieta widziana pod hotelem migna ci w tumie, gdy wychodzilicie z Restauracji Pod Anioami, no i na koniec, e wydao ci si, e kto w nocy w hotelu dba o twj gboki sen? A jeli zakoczymy ten seans zudze jak najbardziej rzeczywistym pojemnikiem po gazie? Przyznasz sam, e to zaczyna mie rce i nogi. Wspomniae, e by moe jestecie na tropie skarbu Inkw ukrytego w Pieninach, a to przecie akomy ksek i jakie ciemne typki mog mie na niego ochot. Czy wmieszani s w to jacy Peruwiaczycy, nie wiem... - Moe sprawdzi w Hotelu Francuskim... Dzidek przymruy oko. - Za kogo mnie masz? Sprawdziem. Nikt z Peru nie by ostatnio zameldowany w hotelu. Rozzociem si: - To dlaczego nic nie powiedziae! - Nie chciaem ci denerwowa przedwczenie, bo inaczej sam przestaby wierzy, e to, co przytrafio ci si dzi w nocy, wydarzyo si naprawd. - Ja w to wierz nadal. Ale adnego doniesienia skada nie bd! - I tak to spoeczestwo wsppracuje z policj! - Dzidek pokiwa ze smutkiem gow. - Podaj przynajmniej namiary, gdzie ci szuka, zanim nie zakoczycie zabawy w poszukiwaczy skarbw. - A na co ci to? - wzruszyem ramionami. - Ale prosz: Czorsztyn i Niedzica. Raczej Czorsztyn, bo tam zamierzam wynaj pokj w ktrym z pensjonatw. Skin gow: - Dobrze. Przynajmniej jak poinformuj o jakich niezidentyfikowanych zwokach modego mczyzny znalezionych na tamtym terenie, bd wiedzia o kogo chodzi. Parsknem miechem: - Nie przesadzasz? Ze zwykych, niezbyt zdolnych, zodziejaszkw nocnych robisz krwawych mordercw?! - Obym si myli - pokiwa na mnie palcem. - Ale ty pamitaj, e masz pod opiek starszego mczyzn i niepenosprawnego chopca. Im bdziecie bliej skarbu, tym niebezpieczestwo bdzie wiksze.

Przyznaj, e przez chwil milczaem. Ale postanowiem nie rezygnowa: - Wiesz przecie e jestem rozsdnym czowiekiem. Jeli tylko zorientuj si, e cos nam grozi... - A jeli nie zdysz si zorientowa? - Daj spokj. Tak wic, jeli si zorientuj, zwrc si o pomoc do miejscowej policji. Ba, nawet (daj sowo!) zadzwoni do ciebie, o ile dostan numer twego telefonu. - Prosz - Dzidek wyj wizytwk i poda mi j. - Oby nie musia z niego skorzysta. To znaczy skorzystaj, ale po pomylnym zakoczeniu caej sprawy! Ledwo usiadem do zaparkowanego na policyjnym parkingu Rosynanta, zabrzcza komrkowiec (czy jak kto woli, komrka). Wyjem go z futerau nie wiedzie czemu pewien, e to dzwoni pan Tomasz, aby dowiedzie si, czy ju aby nie wydobylimy zota Inkw, a pewnie take ochrzani mnie (co sprawiaoby mu chyba wiksz przyjemno) za opnienie w pracach odkrywczych. Umiechnem si lekko wciskajc wcznik telefonu, bo skd miaem wiedzie, e rozmowa przybierze taki obrt: - Daniec, sucham. - A, wreszcie ci dopadem, Paweku! Gdzie jestecie? - Jeszcze w Krakowie. Rosynant nawali - zegaem, bo dugo by byo opowiada o poczynaniach, dla ktrych przedoyem wycieczk krakowsk dorok nad wypraw nad Dunajec. - Ale ju jedziemy do Czorsztyna. - A jak ci si widzi pan Kobiatko i jego siostrzeniec? - w gosie szefa usyszaem niepewno. - Pan Kobiatko, to znaczy Aleksander (bo ju jestemy na ty) nie wydaje mi si czowiekiem, ktry myliby si o ocenie pracy swego wykrywacza. - Jestecie ju na ty? - zamia si cichutko pan Tomasz. - Widz, e i ty jemu musiae przypa do serca. A jak tam z Januszem? - w gosie szefa znw zadwiczaa troska. - Czy jego choroba... nie bdzie przeszkod? - Ale skd! To wyjtkowy chopak. Jego si i ambicj mona by obdzieli dwch zdrowych - stwierdziem z przekonaniem. - Ciesz si - odpar z wyran ulg pan Tomasz - bo wasz skromny wypad staje si akcj o wymiarze midzynarodowym! Przyznam si, e z lekka mnie zatkao: - Jak to?!

- Ot znajduje si teraz u mnie w biurze z wizyt profesor Miguel Jose de la Vega z uniwersytetu w stolicy Peru, Limie, znany powszechnie i ceniony historyk Narodu Soca, Inkw. Towarzyszy mu asystentka specjalizujca si prbach odczytania kipu, doktor Maria Ciera. Inkowie spod Hotelu Francuskiego! - pomylaem, ale spytaem w miar spokojnie: - A mgbym wiedzie, co sprowadza takie znakomitoci do pana? Szef obruszy si: - No wiesz! Profesor przylecia do Europy specjalnie, by poszuka ladw ewentualnej emigracji Inkw... - Przepraszam, e przerw. Dzwoni pan od siebie z gabinetu? - Skde znowu! Przy gociach? Dzwoni od pani Moniki. - Tak wic jeszcze raz zapytam... - Rozumiem twoj podejrzliwo - przerwa mi szef. - Ale profesor suy mi paszportem, pismem z polskiej ambasady w Limie oraz listem od Andrzeja Wydrzyskiego, nie mogcego doczeka si sawy w Polsce, a wielce powaanego w Peru malarza abstrakcjonisty, ktrego przyjacielem miaem przyjemno by i mam nadziej, e nadal jestem. Charakter pisma, pomimo niewtpliwej skonnoci do abstrakcji, poznaem. Co jeszcze? - umiechn si pan Tomasz. - To, e intryguje mnie, dlaczego wanie teraz trafili do pana?! - zdenerwowaem si. - Przecie dopiero od kilku dni interesujemy si spraw, i to nader wtpliw, odkrycia Aleksandra! - Ju ci tumacz, ale szybko - w gosie szefa usyszaem irytacj - bo gocie zapewne bardzo si niecierpliwi. Wiadomoci o kipu z Niedzicy maj ju od dawna, co ci wyjani doktor Ciera. W Polsce s od kilku dni, prbowali skontaktowa si z wdow po Andrzeju Beneszu, ale bezskutecznie. Wreszcie kto (cudzoziemcy maj, jak wiesz, trudnoci w zapamitywaniu polskich nazwisk) poleci im moj skromn osob, jako specjalizujc si w dziwnych sprawach. Od kogo innego usyszeli, e odkryto nowe lady Inkw w Pieninach. No i tak profesor wraz z asystentk trafili tutaj. No wic jak, mam ich ci podesa? - Tak - odpowiedziaem po chwili wahania. - Tylko jak oni tu dotr, gdzie mam ich oczekiwa?... - Dotr wypoyczonym samochodem, bo pani Maria ma ogromn ochot zmierzy si z polskimi drogami... - I polskim mapami? - spytaem niewinnie. - A dotychczas samochodu nie

wypoyczyli? Tak piechotk sobie przez Europ wdruj? - Pawe! - w gosie szefa ponownie zabrzmiaa irytacja. - Nie wiem, jak przez Europ, ale do Polski przylecieli samolotem z Parya. Proste? - Jak drut - mruknem. - Ciesz si - burkn szef. - Tak wic bd uprzejmy nie rozstawa si dzi wieczorem z komrkowcem, bo nie wiem jeszcze, w jakim krakowskim hotelu znajdziemy miejsce dla naszych goci... - Na koszt firmy? - przerwaem najuprzejmiej jak potrafiem. -Nie! - nastroszy si szef. - Profesor de la Vega i doktor Cicra pac sami za swj pobyt tutaj. - Teraz ja si ciesz - odparem. - To dobrze. Czekaj na telefon od naszych goci. A propos, jak u ciebie z angielskim? - Jako tako. Ale za Aleksandra i Janusza rczy nie mog. Czy ma pan, szefie, jakie dodatkowe fundusze dla tumacza? - Dodatkowe fundusze? - zadudnio w suchawce. - Ja ci... Przepraszam, Pawe. A tym niespodziewanym zbiegiem okolicznoci, e Peruwiaczycy trafiaj akurat do mnie wtedy, gdy wysyam ci w gry po skarb Inkw, nie przejmuj si. Ostatecznie trafienie szstki w toto-lotka jest mniej prawdopodobne ni to, e w cigu roku zginiesz od uderzenia pioruna, a mimo to co tydzie syszymy jak nie o jednym, to nawet o kilku szczliwcach. Natomiast o zabitych przez piorun dowiadujemy si raz na par lat i to najczciej z Afryki Poudniowej czy Australii. No, trzymaj si! - Bd si trzyma! Nie chciaem martwi szefa opowieci o mych przywidzeniach (jak sam nazywaem je opowiadajc o nich Dzidkowi), ani o wizycie usypiacza. Jeli to wszystko jest zbiegiem okolicznoci, to przecie nic nie strac. Jeli natomiast nie, to dowodzi, e Inkowie spod Francuskiego nie domylaj si, e ich podejrzewam. A ja bd mg ledzi kady ich krok. Czasem lepiej jest mie przeciwnika w zasigu rki! Zajechaem z fantazj pod Krakowiaka. Tam, na awce przed hotelem, ju czekali na mnie Aleksander i Janusz. - Co dugo naprawia pan Rosynanta - spojrza na mnie znad okularw chopak. - Nie sdziem, e takie superauta tak atwo si psuj... - Daj spokj - Aleksander machn na siostrzeca rk. - Kiedy jedziemy? - zwrci si do mnie ochoczo.

- Moglibymy ju zaraz - odpowiedziaem z umiechem, ale wyniky pewne komplikacje... Posmutnieli. - Komplikacje, z ktrych bdziecie zadowoleni! Popatrzyli na mnie, jakbym z ksiyca spad. - No ju nie patrzcie tak, nie patrzcie. Lepiej posuchajcie. I opowiedziaem o rozmowie z szefem. Aleksander ucieszy si z niespodziewanej wizyty peruwiaskich goci, ale Janusz w zadumie przetar okulary. Sprbowaem z nim ostro: - Wstydzisz si swojej choroby? Popatrzy na mnie uwanie i pokrci gowa. - By chorym to aden wstyd. Zastanawiam si tylko, dlaczego ten profesor z asystentk zjawiaj si wanie wtedy, gdy stryj ogosi podczas odczytu w Krakowie o swym odkryciu, bo tak chyba mona nazwa zaobserwowanie podejrzanego zachowania si wykrywacza metali na Zbjeckich Skakach. Chopak dobrze myla! Ale ja musiaem go uspokoi! Powiem mu o wszystkim we waciwym czasie! Na razie niech si nie denerwuje, bo naprawd to wszystko moe by zbiegiem okolicznoci. I opowiedziaem o szansie na wylosowanie szstki w totku i na trafienie przez piorun... - A jak tam u was z angielskim? - spytaem wreszcie, by ich oderwa od ponurych rozmyla i podejrze. - Z angielskim? - Aleksander popatrzy na mnie zdumiony. Umiechnem si: - A znasz moe hiszpaski? Przecie jako bdziemy musieli si z naszymi gomi porozumiewa. No, miao. Najwyej bd robi za tumacza. - Ja po angielsku i owszem, owszem - poprawi si z dum na awce Kobiatko - nawet zastpowaem na lekcjach koleg od angielskiego, jak by chory. Spojrzaem na Janusza. Odpowiedzia mi spojrzeniem, w ktrym wyczytaem agodny wyrzut. - Jak si spdza duo czasu w ku czy na wzku, to mona wiele si nauczy, choby angielskiego. Walka z chorob to nie tylko wiczenie mini, ale i mzgu. Zreszt to mama mnie namwia, bym zaj si obcymi jzykami. Tylko obawiam si, e moja angielszczyzna jest zbyt sztywna, taka szkolna i mog mie trudnoci ze zrozumieniem potocznej mowy...

Machnem rk: - Daj spokj z tymi trudnociami! Ostatecznie i dla profesora i dla jego asystentki angielski to nie ojczysty jzyk! - Co planujesz w takim razie, Pawle, na dzie dzisiejszy? - wtrci Aleksander. Pikn pogod mamy! Faktycznie z bezchmurnego nieba la si lipcowy ar. Zamiaem si: - Oprcz nierozstawania si z komrkowcem, innych obowizkw nie mam. Zreszt peruwiaskich goci nie powinnimy spodziewa si przed pnym popoudniem. Moe wic odbdziemy jeszcze jedn wycieczk po Krakowie? Naleaoby chyba pokoni si Wawelowi. Co wy na to? Potem zapraszam na obiad do Balatonu na Grodzk. Niedroga, a przy tym smaczna wgierska kuchnia. Aleksander odruchowo pogadzi si po brzuchu. Janusz milcza przez chwil, a wreszcie odezwa si ciszonym gosem. - Przepraszam, jeli mona... Do wyboru miejsca na obiad si nie wtrcam, ale pomys wycieczki po Krakowie... jeszcze jednej... I to w dodatku na Wawel... Jeszcze nie poukadaem sobie tego, co widziaem wczoraj. Tyle pikna, pamitek naszej historii. Ale jednoczenie tyle gwaru wok, trudno mi zebra myli - przetar okulary - czy nie znalazby pan jakiego miejsca, gdzie mgbym si skupi nad... Krakowem? Powiedzia: nad Krakowem, a ja byem pewien, e chcia powiedzie: nad sob. - Dobra, Janusz - odpowiedziaem po chwili namysu - pojedziemy odwiedzi Kazimierz, ktry sw nazw wywodzi od Kazimierza Wielkiego. Do 1800 roku, kiedy to Austriacy przyczyli go do Krakowa, by samodzielnym miastem. Od koca XV wieku zaczli tam osiedla si ydzi nadajc miastu specyficzny charakter. Ale nie odwiedzimy dzi Bonicy Remuh ani Bonicy Tempel. Pojedziemy do kocioa Paulinw Na Skace. Chopak popatrzy na mnie zdziwiony, ale jego stryj kiwn gow: - To dobry pomys. Wsiedlimy do Rosynanta. - Koci Na Skace? - zastanowi si Janusz. - Ma chyba co wsplnego ze witym Stanisawem... Zamiaem si: - Nawet duo. Legenda gosi, e to w kociku Na Skace zosta zabity w XI wieku przez krla Bolesawa miaego biskup Stanisaw ze Szczepanowa. Kanonizowano go w 1253 roku. Obecnie na pamitk tego wydarzenia wyrusza std co roku procesja na Wawel,

prowadzona przez prymasa Polski. Dzieje si to w dniu witego Stanisawa lub w najblisz niedziel po tym wicie. Czy naprawd biskup zgin Na Skace? Najstarsze z odkopanych resztek kociow pochodz z XII wieku. W 1476 roku wityni Na Skace przej zakon paulinw. Budow obecnego kocioa, trjnawowej bazyliki, ukoczono w 1751 roku. Prowadzili j architekci Antoni Muntzer i Antoni Solari. W drugiej poowie XIX wieku w podziemiach kocioa urzdzono Krypt Zasuonych - Panteon Narodowy. Spoczywaj tu: synny dziejopis Jan Dugosz, pisarz Jzef Ignacy Kraszewski, poeci Adam Asnyk i Teofil Lenartowicz, malarze Henryk Siemiradzki i Jacek Malczewski, wielki artysta Stanisaw Wyspiaski. Pod koci na Skace podjechalimy ulic Paulisk. Niedaleko udao mi si znale miejsce, gdzie zaparkowaem Rosynanta. Ruszylimy w kierunku Wisy, przechodzc na drug stron ulicy. Cika, metalowa brama uchylia si przed nami i weszlimy do klasztornego ogrodu. Skrcilimy w prawo, w stron wejcia do Krypty Zasuonych i wznoszcych si po obu stronach schodw prowadzcych do wityni. Kady ze stopni mia wyryte na pionowej ciance imi i nazwisko fundatora, bd nazw cechu, ktry do wybudowania schodw si przyczyni. Janusz szed przodem, jakby obawiajc si, e bd prbowa przyj mu z pomoc przy wchodzeniu na strome, liskie stopnie. Chwil tylko pomodli si w wityni i ju z niej wychodzi... Ruszyem za nim, gdy poczuem na ramieniu rk Aleksandra. - Znasz tutejszy Panteon? - zwrci si do mnie z umiechem. - Tak. Byem tu kilka razy - odpowiedziaem, nie bardzo wiedzc, do czego zmierza. - Ja te - skin mi gow. - Moe wic pozwolimy Januszowi, ktry jest tu po raz pierwszy, by sam na sam spotka si z pochowanymi tu Wielkimi Polakami? - Mylaem, e go oprowadz po Krypcie - mruknem zmieszany, patrzc na schodzc coraz niej po schodach sylwetk chopca. Aleksander zamia si cicho: - Nie ma takiej potrzeby. Co mi si wydaje, e on wie, czego tu szuka. I e to znajdzie. My tymczasem pospacerujemy po ogrodzie wok sadzawki. Czy nie uwaasz, e jest urocza, a umieszczony nad ni w XVIII wieku barokowy posg witego Stanisawa peen jest ycia? Dugo spacerowalimy i siedzielimy na awce, nim wreszcie u wejcia do Krypty ukaza si Janusz. Mruy oczy przed blaskiem soca i jakby od niechcenia opiera si na

Szwedkach. No, no! - pomylaem moe niezbyt mdrze, ale za to z uznaniem. Podeszlimy do chopca. Umiechn si do nas niemiao: - Dzikuj! - Za co? - jego stryj uda zdziwienie. - Za to, e mogem tam by - skin za siebie kul. - Sam - doda po chwili i rozemia si goniej. - Ciesz si - odpowiedziaem rwnie wesoym gosem, e wychodzisz z Panteonu Narodowego zdrowszym! Zatrzyma si i poprawi okulary, zza ktrych bysno ku mnie odwane spojrzenie: - Zdrowszym, chyba nie. Ale silniejszym na pewno! Wyszlimy z ogrodu klasztornego i wsiedlimy do Rosynanta, ktry pod mym wiatym i ostronym kierownictwem - jako e jezdnie zatoczone byy do niemoliwoci autami - powiz nas w stron Grodzkiej. Najbliej jak byo mona Restauracji Balaton, gdzie oczekiwa nas pyszny obiadek.

ROZDZIA CZWARTY INDIASKIE PAMITKI W TARNOWIE SZACUNEK DLA POLEGYCH WROGW PREMIER Z WIERZCHOSAWIC ZAGADKA URZDU MIEJSKIEGO W BOCHNI PROFESOR MIGUEL JOSE DE LA VEGA I DOKTOR MARIA CIERA WIELICZKA ZAMIAST CZORSZTYNA

Siedzielimy w Balatonie, rozkoszujc si miym chodem jego wntrza i czekalimy a kelner zrealizuje nasze zamwienie. Kobiatko przeglda zakupione po drodze gazety. Nagle, zapominajc o powadze swego wieku, gwizdn przez zby, a siedzcy przy innych stolikach odwrcili ku nam gowy. - Co tam masz? - pochyliem si nad gazet. Aleksander bez sowa zaznaczy paznokciem jedno z ogosze i podsun mi dziennik. Ogoszenie brzmiao: Indiaskie pamitki (oryginay) sprzedam. Tel. 0-602148516, Tarnw, Klikowska 46. Do 15. Podaem Januszowi gazet i spojrzaem uwanie na Aleksandra. - Mylisz, e to ogoszenie moe mie co wsplnego z twoim odkryciem? Bo z przyjazdem peruwiaskiego profesora chyba nie. Wtpi, czy on lub jego asystentka znaj polski. Chyba e si z t wiedz ukrywaj, bo dlaczego by inaczej pan Tomasz wypytywa o nasz znajomo angielskiego? - Nie sdz, by profesor Miguel Jose de la Vega czytywa polskie gazety - Kobiatko w zamyleniu przygadzi wosy. - Ale jeli ma kontakty z polskim wiatkiem przestpczym, to cakiem moliwe, e jego polscy podwadni w ten wanie sposb, ktry tu widzimy, przekazuj sobie jakie informacje - machn rka. - A reszt, moe to najniewinniejsze ogoszenie? Jaki kolekcjoner wyzbywa si swoich zbiorw. Mimo to moe by tak skorzysta ze swej technicznej komrki, skoro szare komrki nas zawodz i przedzwoni do Tarnowa? Zerknem na zegarek: - Jest ju dwadziecia po trzeciej... - Niech pan sprbuje mimo to - poprosi Janusz. Gdy dwch prosi, trzeci... Trzeci mimo wszystko si zastanawia... - Jeli ju dzwoni do Tarnowa, to wolabym z automatu ni z mego komrkowca.

Jeli pod numerem 0-602148516 (a wszystko wskazuje na to, e jest to komrkowiec) czeka kto rwnie interesujcy si nami jak my nim teraz, to by moe zna mj numer telefonu. A ekran jego komrki wywietli go natychmiast. - Przepraszam - wtrci Janusz. - A gdyby tak te pamitki indiaskie znajdoway si tu w ssiedztwie, na Grodzkiej? Nie poszedby pan tam? - Jasne. - I nie baby si pan, e ten kto interesujcy si nami od razu pana rozpozna? Daj sowo, zagi mnie chopak! Pokornie wystukaem numer tarnowskiego telefonu... - Alio, sucham - odezwa si piskliwy gos z silnie wschodnim akcentem. - Przepraszam, dzwoni w sprawie ogoszenia... - A czy jest pan gotw zapaci w dolarach? - zapiszczao w suchawce. - Oczywicie. Ale musiao by co dla tamtego niezbyt oczywistego w mym owiadczeniu, bo gosik stwardnia, na ile tylko mg: - A jaki rejon Ameryki pana interesuje? - Ameryka Poudniowa. Peru... - poprawiem si - Peru i Chile. - Niestety posiadam tylko zbiory z Ameryki rodkowej. Do widzenia! Trzask wycznika. - Do diaba! - zaklem. - Moe trzeba byo odpowiedzie, e mog paci tylko w zotwkach albo w markach! Zreszt kto go wie, jaka powinna by prawidowa odpowied na haso zawarte w pytaniu o dolary! Bo e byo w nim haso, dabym sobie zwdzi ukochan fajk! - O co chodzi? - Czego tamci chcieli? - dopytywali si moi towarzysze. Przekazaem im tre rozmowy z piskliwym mieszkacem Tarnowa. - Szkoda, e musimy jutro jecha z naszymi peruwiaskimi gomi nad Dunajec. Chtnie skoczybym do Tarnowa. To nie a tak daleko. - A po drodze odkryby pan waciw odpowied na haso? - umiechn si lekko Janusz. - Moe - wzruszyem ramionami - zreszt jedno ju wiem. Facet wygada si, e te jego niby zbiory dotycz Ameryki rodkowej. Naleaoby wic o ten rejon wiata pyta. A poza tym miabym ochot zobaczy go na wasne oczy. Jeli to nie zwyczajny kolekcjoner, to na pewno pionek w jakiej szajce. Figury nie trudni si odbieraniem telefonw. Ale przez

tego pioneczka moglibymy dotrze i do nich... - Przepraszam - odezwa si niewinnie Janusz - ale czy mgby mi pan powiedzie, po czym odrnia si zwykego kolekcjonera od mafijnego pionka? Zamachnem si na niego menu, czym wywoaem wybuch miechu, a porednio wylanie zupy przynoszonej wanie przez kelnera. Moje gorce przeprosiny poparem na koniec uiszczeniem solidnego napiwku. Mimo to nie mogem wspomina pobytu w ,,Balatonie jako zupenie nieudanego, bo siedzielimy wanie z Aleksandrem nad kawk, a Janusz wierci pracowicie yeczk dziur w kopiastej porcji lodw, gdy zadzwoni telefon. Oczywicie spragnionym rozmowy ze mn by pan Tomasz. - Hej, Pawe, suchaj! Gocie z Peru przyjad dopiero jutro wieczorem. Dzisiaj ambasada zorganizowaa im jakie mae pprywatne przyjtko. Nie mogem sobie odmwi odrobiny zoliwoci: - A pana na nie nie zaproszono? Szef achn si: - Mwiem ci, e to prywatne przyjcie! Cze! - Do widzenia panu! Stumiem w sobie ochot do podzielenia si z panem Tomaszem odkryciem tajemniczego ogoszenia. Szef by daleko. A tu... tu sam dam sobie rad! Grunt, e jak z nieba spada nam wolny dzie! Wyruszylimy z hotelu skoro wit... No, prawie, bo tu po sidmej. Osiemdziesit sze kilometrw dzielcych Krakw od Tarnowa mino nam jak z bicza strzeli. Janusz domaga si, bym koniecznie zadzwoni do Tarnowa, Aleksander zamartwia si, czy aby nie przyprawimy naszym najazdem o atak serca jakiego biednego staruszka kolekcjonera, ja obiecywaem, e obojtnie co nas spotka w Tarnowie, to w drodze powrotnej czeka atrakcji turystycznych co niemiara, na czele ze zwiedzaniem Krlewskiej Kopalni Soli w Wieliczce! Zawsze wracaem do niej chtnie, a po wyjciu z niej na powierzchni czuem si jakim bardziej czystym. Wjechawszy do Tarnowa Krakowsk skrcilimy w Krasiskiego, a z niej w Klikowsk. Dobr chwil trwao nim znalelimy podany w ogoszeniu adres... Tylko e nikt pod nim nie sysza o indiaskich pamitkach ani o telefonie z numerem podanym w ogoszeniu. Zreszt i sam telefon waciciela piskliwego gosiku milcza jak zaklty pomimo

moich kilkakrotnych prb dodzwonienia si lub te odpowiada grzecznym gosem automatycznej telefonistki: Przepraszamy bardzo, ale abonent znajduje si poza zasigiem naszej sieci. To, jak wiadomo, jest podstawowym sposobem ukrywania si wacicieli telefonw komrkowych przed rozmwcami, z ktrymi rozmawia nie maj zamiaru. Widzc na ekraniku niemiy numer, wystarczy wcisn odpowiedni przycisk i ju dzwonicy syszy: Przepraszamy bardzo... Widocznie musia dra zapamita mj numer! - Nie denerwuj si - klepn mnie w rami Aleksander - ostatecznie dziki wyjazdowi do Tarnowa wiemy i tak duo... - Duo? - Oczywicie. Jeli podczas naszej odkrywczej wyprawy pojawi si kto czy co zwizane z Tarnowem (choby w najmniejszym stopniu!) bdziemy wiedzie, e naley przed owym kim lub czym mie si na bacznoci! - Dobra i taka wiedza! - umiechnem si niewesoo. - Aeby wiedzia! - zamia si. - Zreszt dosy ju o tym. Teraz cz wyjazdu pod tytuem: turystyczne atrakcje pana Pawa. Z gry informuj skromnie, e t cz kraju znam raczej dobrze. Pochyliem z szacunkiem gow. - Ale nie zapominaj, e co dla ciebie atrakcj ju nie jest, bdzie ni dla Janusza, ktry jest w tych stronach po raz pierwszy. - Pan Pawe ma racj - popar mnie Janusz. - Dobrze ju, dobrze - zamacha rkoma Kobiako. - Jak atrakcj serwujesz, Pawle, na pierwsze danie? Otworzyem drzwi Rosynanta szarmanckim gestem. - Najpierw wybierzemy si (skoro ju jestemy na ulicy Klikowskiej) przez Klikow pod abno, gdzie bd stara si ukaza naszemu modemu towarzyszowi, e nie tak dawno ludzie nie tylko umieli si bi, ale i szanowa zabitego wroga na rwni ze swymi polegymi. - Pod abnem? - zastanowi si Kobiako. - Ciekawe, ale nie syszaem o adnym takim miejscu... Dojechalimy ju prawie do abna, zbliajc si do Sioa Grdek, gdy po obu stronach szosy ukazay si pord pl kpy wysokich drzew. Na przeciwlegej stronie szosy sta jaki biay samochd. Gdy podjechalimy bliej, okazao si, e to audi 100 na warszawskich numerach. Zasygnalizowaem kierunkowskazem,

e i ja mam zamiar zatrzyma si w pobliu. I wtedy audi nagym zrywem skoczyo do przodu prawie ocierajc si o bok Rosynanta. Na tylnej szybie byskawicznie nabierajcego prdkoci auta zdyem jeszcze dostrzec nalepk wypoyczalni Rent a car. Kto prowadzi audi, pozostao tajemnic - samochd mia przyciemnione szyby. - Ja bym tych piratw drogowych!... - sapn ze zoci Aleksander. Wysiedlimy z Rosynanta. Pachniao dojrzewajce zboe. W bkicie nad nim rozdzwoniy si skowronki. - Poniemieckie cmentarze - mrukn Janusz wpatrujcy si spod przysaniajcej oczy doni w kpy drzew, pod ktrymi wida byo niewysokie szare murki, a nad nimi gdzie niegdzie krzye. - Mylisz si - pokrciem gow - idziemy do tego po naszej stronie... Cmentarz odlegy okoo 150 metrw od szosy by okrgy Na wzgrku, porodku wznosiy si trzy prawosawne krzye odlane z betonu, a po obu ich stronach po dwie zbiorowe mogiy. Niemiecki napis na podstawie krzya gosi: Tu le nieznani rosyjscy onierze. Janusz ciko opar si na kulach: Domylam si, e na cmentarzu po prawej stronie drogi pochowani s onierze niemieccy... - Austriaccy. Polegli w latach 1914-1915. Ale spjrz tutaj. Pomimo e mino tyle lat od I wojny wiatowej, wci jeszcze kto o tych zabitych pamita. Wypalone znicze, wiee kwiaty. Ten sam widok zobaczysz na tamtym cmentarzu. Dziwne, prawda? Ostatecznie, walczyy tu ze sob dwie zaborcze armie... - zerkaem na chopca spod oka. Ale nie da si podpuci! - Czeg pan chce - wzruszy ramionami - przecie w obu tych armiach walczyli take Polacy! Kto wie, ilu z nich ley tu w szcztkach mundurw austriackich i rosyjskich? Cmentarz austriacki mia ksztat prostokta. Pomidzy rzdami bezimiennych mogi wznosi si smuky obelisk zwieczony krzyem. Na podstawie obelisku wyryto niemiecki napis, ktry by bardzo starty i trudny do odczytania. I tu leay niedawno zerwane kwiaty. - Zwyky polny bukiet, a przecie... - szepn Janusz. Popatrzyem na niego z nagym szacunkiem. Kobiatko skin bratankowi gow; Zawrciem Rosynanta na szosie i ruszylimy z powrotem. Ale na najbliszej krzywce skrciem w lewo. Jeszcze kilkadziesit metrw i wjechalimy na most nad wysychajcym zda si korytem rzeki.

- A c to za strka? - zamia si Janusz. - Nie lekcewa jej - pokrciem gow - bo, gdy chce, potrafi by grona. Zreszt przywitaj si z ni uprzejmie, bo jeszcze przyjdzie nam si z ni spotyka. Ba, moe bdziemy potrzebowa jej pomocy; albo te narobi nam ona niepotrzebnych kopotw. To Dunajec. - Dunajec? - Janusz wyjrza ze zdziwienia przez okno. - Punkt dla ciebie, Pawle! - mia si Kobiatko. Dojechalimy do tablicy z napisem: Wierzchosawice. Niedaleko za ni zatrzymaem Rosynanta przed starannie odrestaurowan wiejsk zagrod. - Co to? Skansen? - spyta Janusz. Jego stryj zachichota radonie: - A nazwa Wierzchosawice nic ci nie mwi? Chopak wzruszy ramionami. - Przykro mi, ale nie. Pokiwaem pouczajco palcem: - W teje wsi, w tej chacie, 21 stycznia 1874 roku przyszed na wiat Wincenty Witos, wybitny dziaacz ruchu ludowego. W latach midzywojennych by trzykrotnie premierem, a co najwaniejsze podczas wojny polsko-bolszewickiej. Po dojciu do wadzy sanacji organizowa strajki chopskie. W nocy z 9 na 10 wrzenia 1930 roku zosta aresztowany i osadzony w twierdzy brzeskiej. Sd skaza go na 1,5 roku wizienia. Uciekajc przed wyrokiem wyemigrowa do Czechosowacji, skd wrci dopiero w 1939 roku. Po wkroczeniu Niemcw aresztowano go. Przey jednak szczliwie okupacj i doczeka si, e tu przed mierci zosta wybrany przez Krajow Rad Narodow na jednego z wiceprezydentw. - Zawsze podkrela swoje chopskie pochodzenie - wtrci Kobiatko. - Nawet strojem. Nie nosi na przykad, nawet przy uroczystych okazjach, krawata. Zawsze te, bez w wzgldu na zajmowane stanowisko pastwowe, pozostawa wjtem Wierzchosawic. Zwiedzilimy w naleytym skupieniu urzdzone w obejciu Witosw muzeum. Potem obejrzelimy pooony w centrum Wierzchosawic Dom Ludowy, wybudowany z inicjatywy Witosa - Mog i tylko rami w ramie z chopami - odczyta Janusz z jednej z wmurowanych tablic sowa Reymonta. - W chopie yje i odradza si nard - przeczytaem na drugiej sowa Witosa. - Moe i teraz warto by przypomnie te sowa niejednemu z naszych specw od rolnictwa - mrukn Kobiako. Wzruszyem na to ramionami

Na skrzyowaniu krakowsk szos w Wojniczu musiaem zatrzyma Rosynanta, by przepuci nadjedajc od strony Tarnowa grup samochodw. Moe to przewraliwienie, ale chyba jechao wrd nich znajome biae audi. Wtedy, pod abnem, nie zapamitaem jego numeru, tylko pocztkowe litery WAK... To, ktre przemkno przed nami miao numer rejestracyjny WAK 3487. Zerknem na mych wsptowarzyszy, ale Janusz wertowa atlas samochodowy, a Aleksander z obojtn min nuci jak melodi wybijajc takt palcami na desce rozdzielczej. Z trudem powstrzymywaem si, by nie na nadepn na gaz i nie pogoni za audi. Spokojnie, Pawe - zamiaem si w duchu. - Jeli to audi jest naprawd warte zainteresowania, to je jeszcze zobaczysz! A poza tym c to znaczy, e zobaczye ten sam samochd dwukrotnie w cigu jednego dnia? Ee, daj spokj! - A teraz kierunek Wieliczka? - spyta przecigajc si Kobiatko. - Nie tak szybko - zamiaem si - najpierw Brzesko, potem wpadniemy do Bochni... - Na Bochni zgoda, ale co do Brzeska, to protestuj! - zamacha mi palcem przed nosem Aleksander. - Protestuj jako pedagog! - A dlaczeg to? - udaem zdziwienie. - Bo wiem, co chcesz w Brzesku pokaza naszemu nieletniemu towarzyszowi! Browar Okocim! - Stryjku! - zamia si Janusz. - A ty mi cicho! - grzmia Aleksander. - Nie zgadzam si na zachcanie modziey do picia piwa! Nawet pod pretekstem krajoznawczych wycieczek! - A kto tam bdzie pi piwo? - zerknem na rozzoszczonego Aleksandra spod oka. Chyba ty, bo ja piwa nie znosz. Ot, po prostu chciaem pokaza Januszowi browar jako ciekawostk. Ostatecznie piwo okocimskie znane jest na caym wiecie, a najstarsza cz browaru traktowana jest bodaje jako zabytek. Janusz unis dwa palce jak do przysigi. - Obiecuj patrze na okocimski browar wycznie jako miejsce, gdzie produkuje si piwo bezalkoholowe! Wybuchnlimy miechem. I ju bez przeszkd ze strony Aleksandra skrciem w Brzesku w ulic, nomen omen, Browarn. Browar ukaza nam si ogrodzony solennym murem, na ktrego naroniku wznosia si charakterystyczna biao-brzowa baszta. Napis na budynku gwnym, starannie wyremontowanym oznajmia: 1845 Browar 1908.

I tu znw podzieliy si nasze zdania. Ot piknie odmalowany mur otaczajcy browar zdobiy na szczycie wpuszczone w cement i sterczce ostro ku niebu potuczone butelki po piwie. Ja uwaaem, e nie mona tak zeszpeca bd co bd historycznego obiektu; natomiast Aleksander owiadczy, e naleaoby oddzieli takimi ostrokolcymi murami cay wiat od piwa i innych napojw alkoholowych. Obejrzelimy jeszcze pomnik Jana Goetza, Austi iaku, ktry stworzy podwaliny pod budow i potg okocimskiego browaru. Zamiast bowiem niszczy konkurencj oeni si z Polka, wacicielk drugiego browaru, i poczy oba w jeden, prosperujcy znakomicie po dzie dzisiejszy. Janusz zakupi w firmowym sklepie browaru may kufelek, z ktrego przyobieca stryjowi pija wycznie wod mineraln i moglimy jecha do Bochni. Podjedalimy do parkingu w centrum Bochni, gdy zobaczyem z daleka odjedajcy z niego biay samochd... To zaczynao by ciekawe! Odprowadziem moich towarzyszy na uliczk Satoris, nazywan tak od pierwszego szybu, i pokazaem kopalniany wagonik wydobywczy, ustawiony na kawakach szyn na miejscu, gdzie w 1330 roku wydrono szyb Herman. I nagle zatrzymaem si, jakby co sobie przypominajc. - Pozwiedzajcie tu sobie, kopalnia jest o krok. Skoczcie do muzeum. Zreszt twj stryj, Januszu, bdzie tu o wiele lepszym przewodnikiem ode mnie! Ja musz zajrze do silnika, co nie cignie jak trzeba... Kobiatko popatrzy na mnie podejrzliwie: - Co chorobliwe to twoje cacko, Pawle. Co dzie jaka usterka... - Idziemy, stryju. Skoczymy sobie do muzeum - Janusz uderzy kul o kul. - Pan Pawe najwyraniej chce by sam! - Nieprawda! - udaem oburzenie. - Tylko zerkn pod mask i ju was doganiam! Zawrciem niby w stron Rosynanta, ale, widzc, e Janusz ze stryjem zniknli za zakrtem, szybkim krokiem ruszyem dalej, gdzie przy Kazimierza Wielkiego 2 wznosia si wieyczka z zegarem i dat: 1882. Poniej niej mieci si Urzd Miejski w Bochni, Rada Miejska oraz Urzd Stanu Cywilnego. Wszedem do rodka i skierowaem si na chybi trafi do sekretariatu Urzdu Miejskiego.

- Przepraszam pani - spytaem, grzecznie si umiechajc do sekretarki. - Szukam przyjaci, ktrzy mi si zgubili. Wiem, e tu mieli przyj. Dwoje obcokrajowcw. Starszy pan i moda kobieta, Peruwiaczycy... - Owszem, byli tu pastwo podobni do opisanych przez pana - szczupa blondynka poprawia si za biurkiem. - A czy nie wie pani o co... - Prosz pana... - popatrzya na mnie podejrzliwie. - Pan, jako ich przyjaciel, powinien chyba wiedzie lepiej, co ich do nas sprowadzio. - Oczywicie. Przepraszam. Do widzenia - cichutko zamknem drzwi za sob. Niewane, czy i w jakim jzyku prbowali porozumie si z urzdnikami profesor Miguel Jose de la Vega i doktor Maria Ciera! Najwaniejsze, e byli w Bochni. A powd ich przyjazdu tutaj mg by tylko jeden: szukali ladw po Andrzeju Beneszu! Czego jednak szukali pod abnem, a potem w Tarnowie? W Tarnowie musieli by duej, bo zwiedzalimy cmentarze i muzeum w Wierzchosawicach, a spotkalimy ich na skrzyowaniu w Wojniczu! Siadem na awce opodal Rosynanta i zapaliem fajk. Taak... Pierwsze spotkanie, przy cmentarzach, mogo by przypadkowe. Po prostu zatrzymali si z ciekawoci nadjedajc od Kielc. Sposzy ich widok mego, znanego im przecie z Krakowa samochodu. Niepotrzebnie tylko ruszyli z takim zrywem. Gdyby odjechali normalnie, nie zwrcibym na ich samochd uwagi. Drugie spotkanie... Co ich tak dugo zatrzymao w Tarnowie? A co ma co wsplnego z Tarnowem, ma by dla nas podejrzane (jak ustalilimy z Aleksandrem). Tak, ale co to moe by?! Signem do kieszeni kurtki i wycignem z niej komrkowiec. Wystukaem tarnowski numer. - Halo? Usyszaem niski kobiecy gos. - Przepraszam, ja w sprawie ogoszenia... - Jakiego? - No tego o sprzeday pamitek indiaskich... - Pamitek indiaskich? To jaka pomyka! - Przepraszam raz jeszcze, ale czy pani mieszka przy Klikowskiej 46? - Gdzie mieszkam, tam mieszkam - w gosie kobiety zabrzmiao rozdranienie - ale na pewno adnymi indiaskimi pamitkami nie handluj... i - poczenie si urwao. W zamyleniu pykaem fajeczk. Peruwiaski profesor wraz ze sw asystentk coraz

mniej mi si podobali. A tu szef kaza mi ich wie prosto na miejsce, gdzie by moe Kobiatko naprawd odkry co interesujcego! Jeli tamci maj jeszcze w dodatku jakich wsplnikw w Polsce? To nie do, e im nie przeszkadzam, a jeszcze uatwiam robot! Wydmuchaem ze zoci potny kb dymu. Spoko. Moe nie jest a tak le! To, e Peruwiaczycy zajechali do Bochni, to przecie normalne. A e jechali przez Tarnw? Moe po prostu chcieli zwiedzi kawaek Polski... Ale jako nie mogem si uspokoi. Postanowiem sobie, e przynajmniej na razie bd odwleka sprawdzenie powodu, dla jakiego wykrywacz Aleksandra zwariowa. Moe w tym czasie co si wyjani albo przeciwnik popeni jaki bd. - To nas gania si po muzeach, a samemu w domu fajeczk kurzy! - usyszaem nad uchem gos Aleksandra. Poderwaem si z awki. - Przepraszam, ale chciaem troch odpocz po robocie. - Delikatna to bya robota - Janusz wierci kocem kuli dziur w trawniku - nawet rk pan sobie nie pobrudzi... - Zdyem umy - achnem si. - A poza tym tyle razy zwiedzaem ju Bochni... - W ktrym roku Bochnia otrzymaa akt lokacji - niespodziewanie spyta chopak. -W 1255 - odpowiedziaem po chwili namysu, ktra go wyranie ucieszya. - Jak nazyway si dwa pierwsze szyby kopalni? - Satoris i Gazoris. - Na jakie czci dzielia si do XVIII wieku kopalnia? - Stare Gry i Nowe Gry. - Jak nazywa si legendarny odkrywca bocheskiej soli? - Wierzbita. - W porzdku - kula skina mi askawie - moe i pan tu bywa. Wyjechalimy z Bochni. - No, to teraz czas na Wieliczk - zatar rce Kobiatko. - Hm - odchrzknem - miabym do panw ma prob... - Suchamy! - ...ot chciabym przeoy zwiedzanie Kopalni Soli w Wieliczce do jutra. A najchtniej dokona go wraz z naszymi peruwiaskimi gomi. - Dlaczego? - zawoa Janusz. - A moje odkrycie? - jkn Aleksander.

- Zaraz wszystko wytumacz. Skrcimy tylko tu co przeksi, bo pora robi si obiadowa. Przy flaczkach czy fasolce po bretosku przyjemniej bdzie si rozmawiao. Gdy ju zamwione dania paroway apetycznie przed nami na stoliku, rozpoczem tumaczenie nagej zmiany planw: - Ot pan profesor i jego asystentka odwiedzili dzisiaj by moe Tarnw, a na pewno Urzd Miejski w Bochni, gdzie zapewne usiowali dowiedzie si czego o dziejach rodziny Beneszw albo, co pewniejsze, o samym Andrzeju Beneszu. - Skd pan to wie? - spyta rozgorczkowany mymi rewelacjami Janusz. Opowiedziaem o mych podejrzeniach co do biaego audi, ktre doprowadziy mnie do bocheskiego Urzdu Miejskiego. - Naiwne to moe poszukiwania - oceniaem postpowanie peruwiaskich goci - bo raz - trudnoci jzykowe, a dwa - czego mogliby si dowiedzie? e Andrzej Benesz urodzi si tutaj i y czas jaki. O tym wszystkim wiadomo. Ale rzecz w tym, e profesor i jego asystentka przejawiaj, nie czekajc na nas, pewn aktywno. A co waniejsze, byli dzi i to do dugo, w Tarnowie. Co ich tam sprowadzio? Czyby rzeczywicie posiadali polskich wsplnikw? Moe to moje przewraliwienie, ale pragnbym przyjrze si Peruwiaczykom nieco bliej, zanim zaprowadzimy ich pod Zbjeckie Skaki. - Masz racj - skin mi gow Aleksander. - Tak wic - cignem - jak tylko skontaktuj si z nami, no i wreszcie si poznamy, sprbuj zagra rol gocinnego gospodarza, pragncego ukaza gociom jak najwicej z pikna naszej ziemi i namwi ich na zwiedzenie kopalni w Wieliczce. Ciekawe, czy odmwi - A jeli?... - bysn okularami Janusz. - Tumaczc si choby brakiem czasu? Skinem uspokajajco rk. - Postaram si odmalowa im skarby Wieliczki jako co wyjtkowego. Zreszt takimi s naprawd. Poza tym sdz, e pan profesor i towarzyszca mu dama bd chcieli pozosta z nami w jak najlepszych stosunkach i chtnie zgodz si na t ma, w dodatku tak interesujc, zwok w wyprawie nad Dunajec... No - dodaem po chwili - teraz pozostaje nam tylko czeka na telefon od profesora, ktry powinien odezwa si niebawem. Dojecha ju pewno do Krakowa i zdy rozgoci si w hotelu... I rzeczywicie, ledwo wsiedlimy do Rosynanta odezwa si brzczyk mego komrkowca. Spojrzaem na ekranik. Widnia na nim nie znany mi, ale na pewno krakowski numer telefonu.

- Tak, sucham... - Dzie dobry. Czy to pan Pawe Daniec? - mikk angielszczyzn zaszemra w suchawce matowy kobiecy gos. - Do usug. Z kim mam przyjemno. - Doktor Maria Ciera, asystentka profesora Miguela Jose de la Vegi. Dzwoni do pana, jak umwilimy si z panem Tomaszem. Jestemy ju w Krakowie, zamieszkalimy w Grand Hotelu. Kiedy moglibymy si spotka? W mikkiej wymowie pani doktor dziwnie pobrzmiewa ton rozkazu. Nie spodobao mi si to. - Jestem teraz na przejadce pod Krakowem z przyjacimi. Sdz, e za dwie godziny moemy by do pastwa dyspozycji. - Ach, przyjaciele - zaszemraa suchawka. - Synny odkrywca pan Aleksander Kobiatko i jego, no ten chopiec... - Zgada pani. - Za dwie godziny wic. O czwartej. Nie sprawi to panom kopotu, jeli pofatygujecie si do naszego hotelu? Bdziemy czeka w kawiarni. - Zgoda. W kawiarni. Tylko po czym si poznamy? Odpowiedzia mi cichy miech: - Zobaczy pan, e to nie bdzie takie trudne. Do widzenia. - O szesnastej wic - mrukn nasuchujcy rozmowy Aleksander. - Dobrze. Zdymy oporzdzi si jako tako po tym gnieceniu w samochodzie. - Ja tam nigdzie nie id - potrzsn gow Janusz. - Dlaczego? - spytaem. - A co tam po mnie! - achn si. - Moe tak przestaby wstydzi si swej choroby? - postanowiem by zoliwy. - Wcale si jej nie wstydz! Zamiaem si: - W porzdku. W takim razie idziesz z nami! Dlaczego ta Peruwianka powiedziaa, e poznanie si nie bdzie trudne? Nie sdziem, eby bya a tak nierozsdna, by przyzna si w ten poredni sposb, e ju nas widziaa. Tym bardziej nieprawdopodobne, by dawaa mi zna, e wie, i zauwayem ich wtedy pod Francuskim. Nie! Po prostu musiaa sys c od pana Tomasza o chorobie Janusza i o tym, e chodzi on o kulach. Pozna wic nas po nich!

Punkt czwarta stanlimy w drzwiach kawiarni Grandu... Od stolika w gbi podnioso si dwoje ludzi. O omyce nie mogo by mowy! Profesor Miguel Jose de la Vega i doktor Maria Ciera. Biel wosw smukego, ale przygarbionego ju lekko mczyzny kontrastowaa z ciemn cer twarzy i podkrelaa jego ostre, indiaskie rysy. Ubrany by w brzowy garnitur z jakiego lekkiego materiau i bia koszul spit pod szyj srebrn zapink. Czarne, dugie wosy jego towarzyszki spinaa zota opaska. Moda kobieta bya wysoka, wysza od swego towarzysza. Pikna jej twarzy na pewno dugo nie zapomn. Krwistoczerwon bluzk z krtkimi rkawami wypucia na czarne sztruksy i przewizaa w pasie ozdobnym rzemieniem. Doktor Maria Ciera i profesor Miguel Jose de la Vega. Dwoje Inkw, ktrych widziaem pod Hotelem Francuskim... A chciaem krzycze: Oszuci! Ju ja was zaraz... Ale zmilczaem. Wymienilimy grzeczne ukony i uciski doni. Dokonalimy prezentacji. Dodam, e smuka do pani doktor zostaa obdarzona penymi szacunku i uznania dla urody jej wacicielki pocaunkami naszej trjki. Wyrazilimy wzajemne zadowolenie z tak znakomitego wadania przez drug stron angielskim. Gocie zachwycali si Polsk. My wyrazilimy zdalny zachwyt nad urokami Peru. Zadumalimy si wsplnie nad histori, tak bezlitosn dla Peru i dla Polski. Wyrazilimy nadzieje na lepsz przyszo. I tak to, popijajc kaw i sczc po kropelce koniak (Janusz stanowczo opowiedzia si za herbat) powoli zblialimy si do przyczyn naszego spotkania w Krakowie, gdy Janusz wszystko lekko zmiesza, ale i przyspieszy nieco nerwowym pytaniem - Akurat trafilicie pastwo do Polski teraz, gdy stryjek by moe odkry zoto Inkw? Maria (doktor Ciera zaproponowaa mwienie sobie po imieniu) zasalutowaa mu lampk koniaku: - Suszne podejrzenie! Brawo! Ale mam nadziej, e cho troch rozwiao je pismo z waszej ambasady w Limie i list pana Wydrzyskiego, ktre przedstawilimy waszemu przyjacielowi w Warszawie. Zreszt jestem gotowa okaza je i wam. Ale eby wyjani rzecz do koca... Ot, Polsk zamierzalimy odwiedzi ju dawno, tropic niedzickie kipu. - Wic jednak Andrzej Benesz wysa jego kopi do Limy - mruknem.

Maria spojrzaa na mnie uwanie. - Nie wiem, czy pan Benesz wysya do Peru jak kopi kipu znalezionego przez siebie. Raczej w to wtpi. Moje zainteresowanie polskim tropem zaczo si od znalezienia w starym roczniku pisma Di reportau zamieszczonego przez naczeln redaktor Aleksandr Bobrek, crk Peruwianki i Polaka, Wadysawa awinskiego, ktra wysza za m za profesora Bobrka z Trujillo. Reporta by plonem jej urlopu spdzonego w Polsce. I w swoim czasie narobi sporo szumu w Peru. A e akurat wybieralimy si z profesorem do Parya na konferencj, postanowilimy troch przeduy wyjazd i odwiedzi wasz kraj, a przy okazji sprbowa dowiedzie si, jak to naprawd z tym kipu pana Benesza byo. I tak to trafilimy, za wskazwk waszego znakomitego malarza, do pana Tomasza. A on ju skontaktowa nas z wami... Kiedy ruszymy sprawdzi paskie odkrycie? - zwrcia si do Aleksandra. - Ju... - zacz synny obroca zabytkw. Ale wpadem mu w sowo: - Jutro chciabym zaproponowa pastwu zwiedzanie Kopalni Soli w Wieliczce. Skarb w Pieninach przez ten jeden dzie i tak si nie ulotni! Peruwiaczycy popatrzyli na siebie zdziwieni: - Kopalnia soli? Wieliczka - bkna Maria. - Ale tak - udaem entuzjazm. - Krlewska Kopalnia Soli w Wieliczce! Wpisana na Pierwsz wiatow List Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO! Najstarsza czynna do dzi kopalnia w Europie! Gocie z wymuszonymi umiechami zgodzili si na moj propozycj. Nie mieli zreszt wyboru! - Tak wic jutro Wieliczka, a pojutrze zoto Inkw nasze! - zawoaem przy rozstaniu. Chciaem zaproponowa jeszcze wieczorny spacer po Krakowie, ale gocie uchylili si grzecznie od niego, tumaczc si zmczeniem. - C, Krakw cudowne miasto - rozmarzyem si, odprowadzajc ich do windy - ale i inne mae miasteczka nie s brzydsze. Na przykad Bochnia... - Bochnia... - zacza Maria jakby podejmujc moj myl, ale naraz urwaa. W jej migdaowych oczach zalniy ze ogniki. - Bochnia? Nie znam. To znaczy jechaam chyba tamtdy do Krakowa. Dlaczego wanie o niej mwisz? Czy to co tak wyjtkowego jak Wieliczka? - Nie, skde, cho posiada kopalni soli jeszcze starsz. Tak tylko sobie powiedziaem, bo z Bochni pochodzi Andrzej Benesz, o ktrym dzi mwilimy. A zreszt, rzeczywicie miasteczko nie najbrzydsze... Aha... - zatrzymaem si - przyjechalicie do

Krakowa wypoyczonym wozem? - Tak. Audi. - Niepotrzebny wydatek. Mogem skoczy do Warszawy po was swoim samochodem. - Nie, dziki - zamiaa si Maria - gnie si w pitk w jeepie... Skd wie, jaki mam wz?!- pomylaem. - No c, moe i masz racj - westchnem z udan rezygnacj. - Ale jutro zapowiada si deszcz i twoje biae audi niele si upaka. - Dlaczego mwisz: biae - wydao mi si, e sysz w jej gosie kpin. - Moje audi jest czerwone Zostaem pod drzwiami windy z niezbyt mdr min. - Co taki zmieszany? - przywita mnie przed hotelem pan Kobiatko. - Bo dzieje si tu co, czego nie rozumiem - pokrciem gow. - e nasi gocie byli w Bochni, a i chyba w Tarnowie, potwierdzio si w mojej krtkiej rozmowie z Mari. Tylko e oni nie jed biaym audi, a czerwonym! Aleksander zamia si: - Niewany kolor ich auta. Wane, e z bdnych przesanek doszede do trafnych wnioskw! Pnym wieczorem kto zapuka do drzwi mego pokoju. Odoyem czytan ksik Podbj Peru Prescotta. - Prosz. W drzwiach stan Janusz. - Co ci sprowadza? Ciko usiad na krzele. Przez chwil przekada szwedki, przeciera chusteczk okulary. - Nie jad do Wieliczki! - wypali wreszcie. - Jasne, e to wycieczka specjalnie dla mnie... ale, przepraszam, nie chc tam jecha! Zreszt teraz s ci Peruwiaczycy, ma pan wic wystarczajcy powd do odwiedzenia kopalni! - Co ci si stao? - popatrzyem na niego zdziwiony. Wierci si niespokojnie na krzele. - Stryjek, opowiadajc mi o kopalni, wspomina, e tam si schodzi w gb po schodach... - Tak - zrozumiaem jego nag niech do kopalni. - Ponad 60 metrw na pierwszy

poziom. Bdzie tego okoo 350 stopni. - Dokadnie 64 metry i 378 stopni w d. Skinem gow. - Boisz si, e nie dasz rady? Skrzywi si. - Da to chyba dam. Ale mog nie nady za innymi zwiedzajcymi. I jeszcze mnie przewodnik ochrzani - zamia si niewesoo. - Nadysz. Pamitam, e widziaem rodziny z cakiem maymi dziemi i skadanymi wzkami. - Nie. - Niepotrzebnie si upierasz. Jeli nie ufasz swoim siom, to za niewiele wysz opat zjedziemy na d wind. Jest taka moliwo. - Wind? - oywi si nagle, ale znw posmutnia. - Jak to bdzie wygldao. Co sobie pomyli o mnie... - Maria Ciera - umiechnem si mimo woli. - A choby i ona - spochmurnia. Przez chwil siedzielimy w milczeniu. Wreszcie Janusz wsta z krzesa. - Dobra. Jad. Dobranoc. I wyszed z pokoju. A ja signem po telefon, aby upewni si u pastwa Pleww, wacicieli Pensjonatu Widok w Czorsztynie, czy s jeszcze wolne pokoje.

ROZDZIA PITY PIERCIONEK KINGI LEGENDA O DOBREJ WGIERSKIEJ KSINICZCE UROKI I TAJEMNICE KRLEWSKIEJ KOPALNI SOLI W WIELICZCE STAROPOLSKI OBIAD KTO WIERZY W ISTNIENIE NIEDZICKIEGO KIPU DO KOGO NALEY ZOTO INKW

Kiedy w budynku kopalnianym, zwanym Szybem Daniowicza, ustawiem si w kolejce po bilety, podszed do mnie Janusz. - Tylko niech pan kupuje normalne, bez adnego zjedania wind - szepn. Popatrzyem na niego z uznaniem. - Nie nawalisz? Pamitaj: 378 stopni! - Nie mam prawa! - zamia si i machn dziarsko szwedk, po czym powdrowa w kierunku sklepu z pamitkami. Wrci, gdy czekalimy ju na zebranie si anglojzycznej grupy zwiedzajcych. - Prosz - poda Marii maleki przedmiot. - Na pamitk. Piercionek Kingi. Maria z zainteresowaniem obejrzaa wtopiony w kryszta soli piercionek. - Kingi? - umiechna si. - Dziki ci, ale kim bya czy jest ta Kinga? Popieszyem z pomoc zmieszanemu Januszowi. - Bogosawiona Kinga ya w XIII wieku. Bya Wgierk, crk krla Beli IV z dynastii Arpadw i Marii - crki cesarza Bizancjum. Wydana zostaa za m za ksicia krakowsko-sandomierskiego Bolesawa Wstydliwego. Legenda mwi, e krlewna Kinga, wyjedajc do Polski, zapragna wnie w posagu co, co by ucieszyo wszystkich jej poddanych. Dowiedziaa si, e Polakom brakuje soli, w ktr obfitowa jej kraj. Ojciec da jej wic szyb solny w Maramures. Wwczas Kinga - wiedziona natchnieniem pojechaa do i wrzucia w otwr szybu swj zarczynowy piercie. Potem, gdy ju odjedaa do Krakowa kazaa kopa otwr w ziemi. Niebawem, na gbokoci kilkudziesiciu okci znaleziono bry soli, a w niej piercie krlewny. Std piercionek Kingi i pikna legenda. - Tak, pikna - Maria popatrzya w zadumie na podarek Janusza. Ruszylimy za przewodnikiem w gb szybu po drewnianych schodach. Janusz - ku memu podziwowi - rzeczywicie dzielnie dawa sobie rad. Wreszcie zeszlimy na pierwszy

poziom. Przed nami otworzya si komora imienia Mikoaja Kopernika, ktry odwiedzi kopalni w Wieliczce w 1493 roku, podczas studiw w Akademii Krakowskiej. Teraz w komorze sta jego wysoki na 4,5 metra posg, wyrzebiony w soli w pisetn rocznic urodzin wielkiego astronoma. Sama komora pochodzia z XVII wieku i miaa ksztat okrgy, pracowa tu bowiem niegdy kierat konny, ktrym wydobywano sl z niszych poziomw. Nastpnie zwiedzilimy kaplic witego Antoniego, ktra powstaa na uytek codzienny udajcych si do pracy grnikw. Pierwsz msz odprawiono tu w 1698 roku. Najstarsze statuy zdobice trzy otarze byy ju bardzo zniszczone przez wilgo, sl jest bowiem higroskopijna. Obecno soli w powietrzu tumaczy lecznicze waciwoci powietrza w kopalni. Od 1964 roku istnieje tu - na poziomie 211 metrw pod ziemi - sanatorium dla leczenia astmy oskrzelowej i uczuleniowej. Kuracjusze przebywaj na dole po sze godzin na dob. Przeszlimy do komory Janowice, gdzie umieszczono kompozycj szeciu figur naturalnej wielkoci, wykutych w soli, przedstawiajcych ksin King, rycerza polskiego, rycerza wgierskiego oraz trzech grnikw. Przez komor Spalone, nazwan tak od poaru kopalni w 1740 roku, przedostalimy si do komory imienia Kazimierza Wielkiego. Krl ten w 1368 roku nada krakowskim upom solnym tzw. Statut, ktry obejmowa prawa i zwyczaje w upach, regulowa wydobycie soli, a grnikom gwarantowa stanie kopackie, czyli dziedziczne miejsce pracy w kopalni. Dziki temu w kopalni nigdy nie zatrudniano winiw ani jecw. W Pieskowej Skale czekay na nas dwa krasnoludki, wykute w wyjtkowo czystej soli. Jeden z nich krzywi si bolenie po nieudanym kopniciu solnej piki. Drugi umiecha si yczliwie, ale i jego cofnito dalej od trasy wycieczkowej. Jak wyjani bowiem przewodnik, pocaunek zoony na brodzie krasnala gwarantowa dziewczynom szybkie zampjcie i krasnalowi grozio zacaowanie. W grocie krasnoludkw wyrzebiono osiem gnomw, tak zwanych Solilubkw dobrych duszkw kopalni, ktrym przewodzia Solna Pani - Bieliczka. W kaplicy witego Krzya znajdowa si niewielki otarz, a nad nim duy drewniany krucyfiks nieznanego autora. Naprzeciw otarza, we wnce solnej, umieszczono drewnian figur Matki Boskiej Zwyciskiej - wedug tradycji dar hetmana Stefana Czarnieckiego dla wielickich grnikw za ich zbrojny opr przeciw najazdowi Szwedw w 1655 roku. Zauwayem, e o ile Maria ywo interesowaa si opowieci przewodnika, to profesor rozglda si po cudach solnego wiata z min raczej znudzon. Kaplica bogosawionej Kingi... Duga na 54 metry, szeroka na 17 i wysoka na 12

metrw komora powstaa w poowic XIX wieku. W podziemn wityni postanowiono przemieni j w 1895 roku. Wszystko tu jest z soli: posadzka, schody, sufit, ciany boczne, trzy otarze, balustrada przed prezbiterium, a take ambona i dwie kaplice boczne. A wszystko to owietlone wiatem piciu kandelabrw ozdobionych mnstwem solnych krysztaw. Na otarzu gwnym janiaa wyrzebiona w bloku prawie przezroczystej soli szybikowej posta bogosawionej Kingi. - Jakie to pikne - szepna Maria. - O tak, wspaniae - raczy doda profesor. Zaszlimy do kaplicy i podziwialimy j powoli. Od najprostszych rzeb, jak choby Rze Niewinitek, po te najpikniejsze, najbardziej dojrzae, jak Ostatnia Wieczerza i Niewierny Tomasz. A wierzy si nie chciao, e te pene ycia i gbi paskorzeby s w rzeczywistoci gbokie na zaledwie 20 cm! - Przepraszam pana - zajkna si Maria - czy tu... czy tu mona wzi lub? Przewodnik umiechn si yczliwie: - Ale tak. Tylko ostrzegam, e kolejka oczekujcych jest duga. C, lub w solnej wityni ma swoje symboliczne znaczenie. Wszak od wiekw sl jest znakiem lojalnoci i trwaoci w uczuciach. Oprcz lubw i zamwionych naboestw - cign - odbywaj si w kaplicy trzy msze wite w obecnoci wiernych: 24 lipca, 4 i 24 grudnia. Szczeglnie Pasterka pozostawia niezatarte wraenia. A w czasach komunizmu wszelki kult religijny by zabroniony. Miao powsta muzeum sztuki grniczej. Na szczcie przyszed rok 1980... Przeszlimy nad jezioro imienia Erazma Barcza. Jego gboko 9 metrw, a ciany komory nie rozpuszczaj si w wodzie, poniewa jest ona ju nasycona sol. Nasycenie wynosi 320 g litr, to znaczy, e z 1m3 takiej solanki mona uzyska 320 kilogramw soli warzonej. Tak trafilimy do komory imienia Jzefa Pisudskiego. To tu przez tunel czcy dwa jeziorka may prom przewozi turystw. Ale po jego przewrceniu si w 1915 roku, kiedy to 7 onierzy austriackich stracio ycie, przejazd zlikwidowano, a gboko jeziorka zmniejszono do 1,5 metra. Obecnie trwaj starania o przywrcenie zgody wadz na t podziemn eglug. Stojca w wodzie posta to wity Jan Nepomucen, Czech, patron ludzi toncych. Nad wejciem do komory Staszica widoczna jest gwiazda Dawida, upamitniajca pracujcych tu w zorganizowanej przez hitlerowcw fabryce silnikw lotniczych winiw ydowskich, wymordowanych po likwidacji zakadu. W komorze Skarbnika rzeba przedstawiaa posta ducha-stranika solnego skarbu.

Wedle grnikw nie jest on zym duchem, ale jego pojawienie si w jakim rejonie kopalni zwiastuje tam wanie bliskie nieszczcie. Czasem te Skarbnik pokazuje si nie jako starzec w grniczej opoczy, ale pod postaci polatujcego jak motyl niebieskawego wiateka. Jeszcze tylko komory Wisa i Warszawa. Nazwa tej ostatniej pochodzi std, e wydobyt z niej sl oddawano na potrzeby Ksistwa Warszawskiego. Obecnie sala peni rnorakie funkcje. Od obchodw Barbrkowych po imprezy artystyczne i sportowe. Niepostrzeenie zeszlimy na poziom III (gwny) - na gboko 135 metrw. Pod naszymi stopami znajdowao si jeszcze sze kondygnacji, rozmieszczonych przecitnie co 30 metrw. Z maej komory Izabela, gdzie mona byo zobaczy nader rzadko znajdowan sl szybikow, mielimy do wyboru skierowa si do szybu wyjazdowego albo do muzeum. Zachcani gorco przez Mari i Janusza wybralimy muzeum. Profesor Miguel Jose de la Vega zmarszczy ledwo dostrzegalnie brwi. Gdy wychodzilimy z szybu Daniowicza i gocie ruszyli przodem, Janusz zapyta szeptem: - I co? Zauway pan co podejrzanego w ich zachowaniu? Zamiaem si cicho: - Raczej nie. Oprcz pewnej niechci profesora do naszego solnego cudu. Ale mogo by ona spowodowana ukrywan klaustrofobi, czyli lkiem przed przebywaniem w zamknitym pomieszczeniu. Syszaem o takich, ktrzy uciekali z kopalni dosownie z krzykiem. - Brr - odwrcia si do nas Maria - zmarzam na dole. - C, panuje tam staa temperatura 15 stopni Celsjusza. Przepraszam, ale zapomniaem ci ostrzec, eby wzia ze sob jaki sweterek. - Trzeba byo tylko powiedzie - doczy do mnie Janusz - dabym pani swoj bluz. e nie pomylaem o tym! - Zaraz wszyscy si rozgrzejemy! - zawoa Kobiatko. - Zapraszam pastwa na obiad do karczmy Halit pana Piotra Holika. Obiad zapowiadam: specjalnie dla goci, czyli przysmaki kuchni polskiej! Przeszlimy na drug stron ulicy i zagbilimy si w przytulnym wntrzu karczmy. A oto obiad, ktry zaserwowa nam Aleksander, korzystajc z pomocy kelnera, pana Piotra Piszczka: zupa grzybowa w chlebie, poldwica spod strzechy lub do wyboru przysmak karczmarza i jabka w ciecie. Profesorowi zaproponowa kieliszek ubrwki, a nam

wszystkim (rzeczywicie troch podziblimy w kopalni) od razu po herbacie z podwjn cytryn. Pysznoci to by obiad! W peni docenili to nasi gocie. Profesor okaza nawet grzecznie zainteresowanie pocztkami historii wydobycia soli. - Pocztki produkcji soli warzonej w regionie wielickim - wyjani uprzejmie Kobiatko - sigaj 3500 lat przed nasz er. Pierwsze natomiast lady warzelnictwa soli znalezione w samej Wieliczce pochodz z przeomu staroytnoci i naszej ery. Sl kamienn odkryto najpierw w Bochni (okoo 1250 roku). Byo to odkrycie przypadkowe, podczas pogbiania studni solankowej. W Wieliczce szukano soli ju wiadomie, a do jej eksploatacji przystpiono w 1290 roku Maria umiechna si do Aleksandra: - Zwiedzilimy ju przepikn kopalni w Wieliczce, rozmawiamy teraz znw o soli. Czy nie czas zaj si zotem Inkw? Jak to si stao, e dotare do prawdopodobnego miejsca jego ukrycia? Kobiatko napuszy si lekko z dumy i opowiedzia sw histori wyprawy brzegiem Jeziora Czorsztyskiego pod Czubat Ska. Zauwayem z szacunkiem, e nie wymienia ani nazwy gry, ani Zbjeckich Skaek czy Zbjeckiej Jaskini. Mwi po prostu gra, jaskinia. Ale czy to nie bya spniona ostrono po wygoszonym w Krakowie referacie? W kadym razie nasi gocie suchali z zainteresowaniem i nie zadawali kopotliwych pyta. Jasne, przecie wiedzieli, e choby teraz Aleksander co przemilcza, to i tak zaprowadzi ich prosto do miejsca, gdzie skarb jest prawdopodobnie ukryty. Zreszt obecno Peruwiaczykw tutaj wiadczya, e albo naprawd nie maj zych zamiarw, albo nie zaangaowali polskich wsplnikw. Inaczej obyliby si bez nas. Tylko skd to ogoszenie o indiaskich pamitkach w Tarnowie i dziwne zachowanie si waciciela tarnowskiego telefonu? Moe rzeczywicie jaki kolekcjoner sprzedawa swe zbiory za dolary, a potem ba si, e to zodzieje dybi na jego uzyskan w ten sposb fortunk? - A jak panowie sdz - odezwa si profesor - czy opowie o pobycie naszych przodkw nad Dunajcem jest prawdziwa? - Jasne! Inaczej bymy nie jechali do Czorsztyna - wyrwa si Janusz. Aleksander zamia si i przygadzi wosy. - W kadej legendzie, jak w piknej otoczce, spoczywa ziarno prawdy. Przynajmniej ja tak uwaam. Powrmy jeszcze do soli wielickiej. Mamy trzynastowieczn legend o piknej

i witobliwej ksiniczce Kindze, ale take i w XIII wieku zaczto wydobywa tu sl. Skinem gow. - I ja szanuj legendy. Wiele z nich przyczynio si do powanych odkry archeologicznych bd pomogo rozwika historyczne zagadki. Profesor z umiechem sign po wonne cigarillo, ja nabiem fajeczk, na ktr de la Vega spojrza z umiechem. - Dziwi mnie, e pan w tak jeszcze modym, przepraszam, wieku pali fajk. To kunszt, do ktrego trzeba, jeszcze raz przepraszam, dojrze. Chyba zarumieniem si, ale odpowiedziaem uprzejmie: - Ta fajeczka jest pamitk po moim ojcu. Poza tym uatwia mi skupienie si... - Polski Sherlock Holmes - zamiaa si Maria. - ...oraz chroni przed chci zapalenia papierosa. - Od ktrego to naogu jestemy wolni! - Aleksander obj z dum Peruwiank. - A ja nigdy mu si nie poddam - dobi mnie i profesora Janusz. Wybuchnlimy miechem. - Czy nie pomylelicie kiedy - odezwaa si po chwili Maria - e ca t legend o kipu i niedzickim skarbie stworzy na swj uytek Andrzej Benesz? - Nie sdz - machnem fajk - tej pesymistycznej wersji przecz ju choby wieloletnie badania prowadzone przez znanego polskiego autora reportay, Aleksandra Rowiskiego. Wemy choby samo odkrycie kipu pod progiem niedzickiego zamku przez Benesza. Istnieje protok z tego odkrycia. Moemy si z niego dowiedzie, z jak wielkim trudem i przy uyciu jak wielkich si podwaono gaz progu. Co wicej, ywa historia zamku Dunajec, Franciszek Szydlak, wspomina, e rura oowiana, w ktrej schowano kipu, leaa na pocice z rzecznego piasku. Gdyby Benesz chcia tylko ukry pod progiem falsyfikat, to wygrzebaby jak dziur i na tym poprzesta! - Przeciwnicy niedzickiego kipu - wzruszy ramionami Aleksander - twierdz, e w podobny sposb na oplecionych ze sob rzemieniach grale obliczali swoje stada (ma by to zwyczaj popularny nawet w grach lskich). Ale pomylcie: po co taki grski pastuch miaby dostawa si ze swym liczydem do niedzickiego zamku i tam chowa je pod progiem? Zreszt zostawmy to. Dla nas najwaniejsze jest, czy mj Prospector wykry co istotnego w skaach nad jeziorem. - Ale przecie nie znalaze adnych ladw ukrycia - spojrzaa na niego Maria. - I wanie to jest dla mnie dowodem - zamia si Kobiatko - wierz w tajemnice i sztuk Inkw.

- Czy naprawd Inkowie byli a tak wspaniaymi architektami? - spyta Janusz. - O tak - oywi si de la Vega. - ebycie zobaczyli choby Cuzco, nasz staroytn stolic, jedno z najbardziej interesujcych miejsc na wiecie. W czasie zdobywania Peru przez Hiszpanw byo to najwiksze miasto Ameryki. Na wzgrzu nad nim znajduje si forteca. Pnocny mur tej fortecy jest chyba najbardziej niezwyk konstrukcj ze wzniesionych przez czowieka na zachodniej pkuli. Jako osignicie inynieryjne nie ma sobie rwnych w staroytnoci amerykaskiej. Mniejsze bloki w murze wa dziesi lub dwadziecia ton, wiksze s oceniane na dwiecie, a kilka najwikszych way po trzysta ton! A jednak s one cile dopasowane do siebie bez adnych klamer spinajcych. Przy budowie muru nie stosowano w ogle zaprawy. Gigantyczne wieloboczne gazy przylegaj do siebie tak cile, e nie mona wetkn midzy nie ostrza noa. Sprowadzono je z kamienioomw odlegych o ponad mil, gdzie byy obciosywane kamiennymi narzdziami. Przesuwano je najprawdopodobniej po nachylonej powierzchni przy pomocy drgw. Nasi przodkowie nie znali elaza czy stali, ale posiadali bardzo mocne omy z brzu. Nie znali dwigw, blokw ani koa, lecz dysponowali tysicami robotnikw. Determinacja i wytrwao inkaskich budowniczych pobudza wyobrani, mody czowieku! - Taak - westchn w zadumie Janusz. - To wielkie osignicie zbudowa taki mur. C, faraonowie mieli swoje piramidy, Chiczycy chiski mur, nawet maleka Wyspa Wielkanocna swoje ogromne tajemnicze posgi. Szkoda tylko, e pamitajc o tych cudach zapominamy o setkach tysicy ludzi, ktrych ycie kosztowao wzniesienie tego wszystkiego. - Piramida to by grobowiec dla jednego czowieka - obruszy si profesor - ale twierdza w Cusco bronia stolicy pastwa, ba, mona powiedzie, e jego niezawisoci! Wolnoci pastwa czterech stron wiata, czyli Peru! - Panowie, nie kcie si! - Maria uniosa rce do gry w gecie komicznego przeraenia. - My tylko dyskutujemy! - odpowiedzieli jednoczenie profesor i Janusz. - Ostatecznie ta kopalnia to te co wielkiego! - zamiaa si. - A eby wiedziaa - odpowiedziaem ze miechem. - Chodniki wielickiej kopalni maj czn dugo przeszo 200 kilometrw, a 2040 komory poeksploatacyjne rozmieszczone s na dziewiciu poziomach i sigaj 327 metrw gbokoci. Caa kopalnia rozciga si pod miastem i siga daleko poza jego granice. No, ale moe ju dosy o soli? - Dobrze - kiwna gwk Maria. - Powiedzcie mi lepiej, co zrobicie ze skarbem, kiedy go ju wreszcie odkryjemy? Wskazaem fajk Aleksandra.

- To ju jego zmartwienie, jak i jego odkrycie. Ja tu jestem tylko do pomocy. - W dwiganiu zota - mrukn Janusz budzc powszechn wesoo. Kobiatko westchn z udanym alem: - Skarb, o ile go w ogle znajdziemy, bdzie wasnoci pastwa. Mnie tylko przysuguje przewidziana prawem nagroda, ktra, biorc pod uwag wyjtkowo odkrycia, moe by cakiem adn sumk. - A czy Polska podzieli si skarbem z Peru? - znw zamiaa si Maria. - Wtpi - odpowiedziaem. - Gdyby to by skarb pastwa peruwiaskiego, to chyba mgby wchodzi w rachub i cakowity jego zwrot. Ale, o ile wiemy, te kosztownoci byy prywatn wasnoci... - Prywatn? - spojrza na mnie z ukosa profesor. - Wasnoci prawowitych wadcw Peru! Jego dorobkiem kulturalnym i historycznym! - Teraz ja prosz, bymy si nie kcili - uniosem rk w pokojowym gecie. - Bo jeli ju mowa o prawowitych wadcach Peru, to nie zapominajmy, e do ich potomkw zalicza si i Andrzej Benesz, a obecnie jego spadkobiercy. Moe wic im naleaoby odda zoto Inkw? - Niech najpierw dowiod swych praw! - niespodziewanie ostro odezwa si de la Vega. - Tak hojn rk rozdajecie panowie jeszcze nie znaleziony skarb - powiedziaa cicho Maria. - Czy nic lepiej byoby zachowa go dla siebie. Nie informowa o tym odkryciu wadz? Aleksander umiechn si ironicznie: - Nigdy co takiego nie przyszoby mi do gowy. Poza tym wadze ju o zocie Inkw wiedz. Pan Tomasz... - Pana Tomasza te mona przypuci do spki - powiedziaa p artem, p serio Peruwianka. Zapada cisza. Postanowiem czym prdzej j przerwa. - No to wracamy do Krakowa, pakujemy walizki i w drog do Czorsztyna! Pokoje w Pensjonacie Widok ju na nas czekaj. O Boe! - udaem, e dopiero teraz reflektuj si. Przecie pastwo... To znaczy ty, Mario, i pan profesor... A ja dla was zarezerwowaem jeden pokj! Tam nie ma jednoosobowych. Ale zaraz przedzwoni. Moe co mi si uda zdoby. Jak nie w Widoku, to w innym pensjonacie! - Ale niech pan si trudzi - askawie skin mi doni de la Vega. - Ostatecznie jedna czy dwie noce to nie wieczno. Jako si z Mari pomiecimy...

Taak? Zaraz - pomylaem - czy prawdziwy profesor nocowaby w jednym pokoju z asystentk? A moe naprawd jest tak uprzejmy i nie chce sprawia mi kopotu? - Ruszamy wic - Aleksander skin na kelnera proszc o rachunek. Ale nasi gocie jakby stracili zainteresowanie wizj jak najszybszego znalezienia si nad Jeziorem Czorsztyskim. - Nie moglimy pojecha tam jutro? - Maria spojrzaa na mnie spod dugich rzs. Pawe wczoraj zaprasza na spacer po wieczornym Krakowie. Moe wic dzisiaj? Tak chciaabym pozna, cho odrobin, to przeurocze miasto... C, pono wiatem rzdz mczyni, a mczyznami kobiety. Zwaszcza mode i pikne! Tak wic postanowilimy odoy wyjazd do Czorsztyna o jeden dzie. A e profesor, Aleksander i Janusz pod rnymi pretekstami wymwili si od spaceru (Janusza przynajmniej rozumiaem: 378 stopni i dwukilometrowa wdrwka chodnikami kopalni musiay da mu si we znaki), tak wic pozostalimy tylko Maria i ja. No to zreszt nie narzekaem. Szlimy z Mari pod rk Plantami, rozjarzajcymi si zielonkawo przez licie kasztanowcw wiatem latar. Wrd siedzcej na awce grupki modych ludzi gitara wzbieraa rytmem bluesa. Nagle Maria zapytaa: - Jak wielki jest ten skarb, ktrego szukamy? Spojrzaem na ni. - Spory. Jedne rda podaj, e trzy skrzynie, inne, e sze. Odetchna gboko. - Co by zrobi, gdyby tak cho jedna skrzynia bya twoja? Wzruszyem ramionami. - Nie wiem. Nawet jeli zoto odnajdziemy, to nie naley ono do mnie. Przyznam ci si, e nie lubi takich myli... - Nie lubisz myli o zocie... Poczuem mocniejszy ucisk szczupego ramienia Marii. - ...a ja bym marzya, marzya... Mam nadziej, e tylko na marzeniach si skoczy - pomylaem.

ROZDZIA SZSTY BOLAS I JASIEK Z MYLENIC KOCIEK NA OBIDOWEJ CO ZNALAZEM W NESESERZE MARII EGZOTYCZNE BOCIANY TETMAJER I TISCHNER PIEWAJCY POMNIK NARESZCIE PIENINY

Powsta problem, gdzie spotkamy si nastpnego dnia rano, by spokojnie ruszy do Czorsztyna. Rozprawialimy nad tym przy wieczornej kawie: - Nie ma co jedzi tam i z powrotem w tym ulicznym toku - skrzywi si de la Vega moe umwmy si gdzie przy wylocie z miasta? Dziwna propozycja - pomylaem - jak na Peruwiaczyka, ktry pierwszy raz w yciu jest w Krakowie. Mimo to zaproponowaem spokojnie: - Moe wic na stacji benzynowej w Libertowie, gdzie krakowska obwodnica czy si z szos na Zakopane; pojedziemy do Nowego Targu i tam skrcimy na Czorsztyn. Obawiam si tylko, czy Maria (bo ona jest zapewne kierowc waszego wozu) trafi na miejsce umwionego spotkania... Prychna na mnie jak rozzoszczona kotka: - Poka mi tylko na mapie, gdzie jest ta stacja benzynowa, a ju jako dam sobie rad. Nie po takich miastach jedziam! Rozemiaem si: - Poka, tylko czy zapamitasz. Bo co do mapy, to jak to si stao, e z Warszawy nie jechaa prost drog, tylko przez Tarnw i Bochni? Wydao mi si, e ciemna karnacja mej rozmwczyni o ton ciemniaa. - Tarnw? - odrobin zbyt dugie milczenie. - Nie przypominam sobie. A Bochnia... - Wanie - wtrci profesor. - Dlaczego pan ju drugi raz pyta o to miasteczko? Wczoraj przy windzie i teraz... - Bo tak si skada, e z Bochni, do ktrej pastwo zabdzili, pochodzi Andrzej Benesz. Odkrywca niedzickiego kipu i, by moe, prawowity spadkobierca inkaskich wadcw. Uczony skin gow. - Taak, to ciekawe - przypali cigarillo. - Ale c z tego, e z tamtego miasteczka

pochodzi tragicznie zmary pan Benesz? Czy pan uwaa, e szukalimy w Bochni jakich przydatnych w tropieniu skarbu ladw? Moe i szukalicie - pomylaem. Ale zamiaem si gono: - Skde znowu! Tylko omielam si powtpiewa, czy traficie na stacj benzynow w Libertowie... Profesor odpowiedzia wyrozumiaym umiechem: - Od czeg mamy jzyki, jak nie od tego, by w razie potrzeby pyta? - Hm - odchrzknem zmieszany - ze znajomoci angielskiego, e ju o hiszpaskim nie wspomn, nie jest najlepiej wrd moich rodakw. - Obejdzie bez pytania - Maria potrzsna grzyw swych piknych kruczoczarnych wosw - pokaesz mi tylko na mapie, gdzie to jest i dam sobie rad! W pokoju Marii pokazaem jej, ktrdy jecha przez Krakw. Wskazaem te stacj benzynow, gdzie mielimy si spotka nastpnego dnia o dziewitej rano. Wracajc do naszego hotelu przez wci jeszcze, mimo do pnej pory, rozbawiony Krakw z alem mylaem, e tak pikna kobieta jak Maria moe okaza si przeciwnikiem w rozwizaniu zagadki tajemniczego odkrycia Aleksandra Kobiatko. W Libertowie nie czekalimy dugo. Ot, dwa pomruki Aleksandra na temat zdolnoci piknych Peruwianek w odczytywaniu map. I ju z piskiem opon zahamowao przy Rosynancie czerwone audi, z ktrego wyskoczya dumna z siebie Maria. Wysiadem z wozu. - I co, trafiam - ucisna z niespodziewan si moj do urocza asystentka profesora. - Tylko bagam w imieniu szefa i swoim: zatrzymajmy si gdzie na kaw, bo ta hotelowa bya jaka saba. - Trzeba byo poprosi o drug. Maria spojrzaa na mnie przekornie. - Baam si spni na nasze spotkanie. Jeszcze by powiedzia, e zabdziam. Rozemielimy si. - A co do kawy, to za niespena trzydzieci kilometrw dojedziemy do Mylenic... - Czym w dziejach kawoszoznawstwa wsawia si ta miejscowo? - Niczym szczeglnym. Ale znam tam lokal, gdzie na obszernej werandzie mona napi si naprawd dobrej kawy. Ju ja zadbam, by was nie skrzywdzono. - Waas? - przecigna gosk Maria. - A ty si nie napijesz? - Jedn ju dzi piem i na dugo mi wystarczy. Przyznam si, e nie przepadam za

kaw. Wol herbat... - zajknem si - i to najchtniej zielon. Spodziewaem si wybuchu miechu, ale Maria spojrzaa na mnie uwanie. - Fajka po ojcu, zielona herbata... Zaczynasz mnie zaciekawia. Zmieszany signem do klamki drzwi Rosynanta. - Mio mi. I nie powiem, abym nie by ciekaw twej osoby. Ale jedmy ju, pki nasi towarzysze nie usmayli si jeszcze w autach. Nie odjechalimy daleko, gdy usyszaem klakson samochodu i zobaczyem we wstecznym lusterku mruganie wiate audi Marii. Zjechaem na pobocze, wysiadem z wozu i podszedem do samochodu Peruwiaczykw. - Co si stao? Wychylia si przez okienko. - Nic takiego. Tylko ty strasznie si wleczesz. Moe ja pojad przodem, aby nadawa waciwe tempo. Przed tymi Mylenicami, czy jak im tam, zwolni i wyprzedzisz mnie, by wskaza drog do tak zachwalanego przez ciebie kawowego rda. Pogroziem jej palcem. - Wcale si nie wlok, tylko jad z maksymaln dopuszczaln prdkoci, czyli dziewidziesit kilometrw na godzin. Nie mam zamiaru wydawa pienidzy na mandaty. Poza tym chciabym ci zwrci uwag, e jedziemy tak zwan Zakopiank, jedn z najbardziej niebezpiecznych drg w Polsce. Wiesz, ilu tu ludzi ginie co roku? - Niebezpieczna droga? - parskna miechem Maria.- eby ty zobaczy nasze, peruwiaskie! A ja tam uczyam si jedzi! - Nie wtpi w stopie trudnoci drg andyjskich ani w to, e pobierajcy na nich nauki kierowca peruwiaski, taki jak ty, gruje swymi umiejtnociami nad przecitnym kierowc polskim. Ale przecie nie chc, aby taki niedouczony Polak wpakowa si na twj wz, zwaszcza gdy prowadzi TIR-a. Bdziesz jecha za moim jeepem z prdkoci, ktr uznam za stosown. Maria mrukna co pod nosem, a ja wrciem do Rosynanta. Wjechalimy do Mylenic. Przez most na Rabie przedostalimy si na Zarbie, dzielnic Mylenic pooon midzy Rab a stokami najbliszych wzgrz Beskidu Makowskiego. Opodal wznosi si na stoku najduszy w Polsce wycig krzesekowy, czy jak to wol nazwa fachowcy kolej linowa. Skorzystalimy z pustego parkingu przed hotelem o dumnej nazwie Ambasador i

przeszlimy przez ulic Parkow w stron szeroko otwartej bramy zajazdu Panderoza, bo tak nazywa si przybytek gastronomii, bdcy wasnoci pastwa dw. To tu czeka miaa na moich goci wyborna kawa, na Janusza wymienite lody i cola, a na mnie... szklanka wrztku, w ktrym miaem zamiar zaparzy solenn szczypt zielonej herbaty. Raczylimy si smakiem wybranych przez siebie napojw, gdy Janusz zwrci uwag na zawieszon na dwch stalowych linach kadk przeprowadzon nad Rab: - Zupenie jak w Peru! Profesor umiechn si: - No, podobnie. Wszak Inkowie zasynli z konstruowania mostw linowych. Splatano je z niezliczonych wkien sznuropodobnej liany, czsto spotykanej w dorzeczu Amazonki. W razie potrzeby inynierowie inkascy potrafili konstruowa mosty o dugoci przekraczajcej trzysta stp. O rozpite mosty dbano bardzo starannie i niektre dotrway do naszych czasw. Za zniszczenie mostu grozia kara mierci. Jednak te cuda inkaskiej architektury przyczyniy si do zguby narodu swych budowniczych. - Jak to? - zdziwi si Janusz. Profesor ze smutkiem pochyli gow. - A tak, e umoliwi Hiszpanom szybkie wdarcie si w gb Peru. Sdz, e gdyby moi przodkowie zniszczyli wszystkie mosty w momencie wkroczenia konkwistadorw Pizarra na teren Andw rodkowych, to nie do, e podbj Peru byby prawie niemoliwy, a i najedcw spotkaby smutny koniec. Popatrzy w zadumie na kadk, po ktrej ze miechem przebiegaa gromadka dzieci. Przez chwil siedzielimy w ciszy, gdy nagle przerwao j donone renie konia. - A niech to! - poderwa si z przestrachem Aleksander. Wybuchnlimy miechem. - Przedstawiam pastwu - wskazaem rk zagrod, w ktrej skubaa traw buana klacz - chlub koskiego rodu, czyli Koalicj we wasnej czteronogiej osobie. - Szkoda, e nie osiodana - westchn Janusz - pojedziby sobie czowiek... - i nagle urwa. Popatrzy na szwedki, na nas, znw na szwedki. Zaczerwieni si i chwyci kule jakby chcc je schowa pod st. Wypady mu z brzkiem z doni. Zebrani przy stole zdawali si tego nie dostrzega i nie sysze. - Lubisz wic jedzi konno? - Maria nawizaa do sw chopaka. - To wietnie. Jak ju odnajdziemy skarb, to moe starczy nam czasu i pienidzy, eby sobie pojedzi. Jeszcze nie siedziaam na polskim koniu. - Ja te. I nie mam zamiaru! - burkn Aleksander.

- Wstyd! Przestraszy si stryjek renia tej Koalicji bardziej ni Inkowie koni Hiszpanw! - Janusz odzyska dobry humor. Gawdzilimy chwil o tym i owym, gdy Maria powiedziaa: - Sympatycznie tutaj. A czy s jakie ciekawostki? - To zaley - wystukaem popi z fajki - jakich kto ciekawostek szuka. Dla narciarzy, zim, bdzie ni na pewno najduszy w Polsce wycig krzesekowy. Dla nas, miujcych, e tak archaicznie powiem, histori, ciekaw bdzie baszta majca pono podziemne przejcie do odlegego o cztery kilometry zamku nad Jeziorem Dobczyckim. Nikt jeszcze tego tunelu nie odnalaz, moe wic my poszukamy? A gdyby tam byy jakie ukryte skarby? Za jedn wypraw trafiyby si nam dwa odkrycia! Ale jako nikt nie poakomi si na mylenickie skarby, co byo zrozumiae. Coraz bliszy blask zota Inkw wabi magiczn si. Wstalimy od stou i wyszlimy z gocinnej Panderozy egnani reniem Koalicji. Dochodzilimy do parkingu, kiedy zobaczyem przy drzwiczkach audi naszych peruwiaskich goci manipuluje jaki nastolatek. On take musia nas dostrzec. Przerwa sw dubanin i poderwa si do biegu... Nie zdy jednak odbiec daleko, gdy co wisneo mi nad gow i ze zdumieniem zobaczyem, jak uciekajcy przewraca si, wstaje i znw pada... Podbiegem do niego. Nogi zodziejaszka opltywa mocny sznur, na ktrego kocach zobaczyem w plecionce spore kamienie. - To bolas- usyszaem gos Marii, ktra stana przy mnie. - Staroytna bro Inkw. Uywana gwnie do chwytania uciekajcych guanaco, zwanych te amerykaskimi wielbdami. Schwytanie tych bojaliwych szybkich zwierzt byoby bez bolas niemoliwe. No, tylko trzeba tym cudem umie miota. Popatrzyem na ni z podziwem. - Ty umiesz wietnie. Gdzie si tego nauczya. Umiechna si leciutko. - Jak to: gdzie? U nas, w Peru, od braci z gr. Ju chciaem spyta, co to za bracia, gdy sptany opryszek jkn: - Ojej, moje nogi! Mog je ju rozplata, co? Popatrzyem pytajco na Mari. Skina gowa. Pozwoliem otrzykowi wyplta si ze sznura i uchwyciem mocno za konierz niezbyt czystej koszuli. Tymczasem Maria zoya bolas starannie i z najniewinniejsz w

wiecie min schowaa do torebki. - Zawsze nosisz je przy sobie? - spytaem. Potrzsna wosami. - Od czasu do czasu. Jak widzisz w Polsce te si przydaj. Nadszed profesor z Aleksandrem i Januszem. Kobiatko nie ukrywa swego podziwu czy wrcz oszoomienia: - eby moda dama i takie zabjcze narzdzie?... Maria zerkna na niego. - Wtpi pan w mod dam czy w narzdzie? - Bro Boe, nie w to, e jest pani dam! - Ten rzut to przypadek - mrukn Janusz. - Tak? - oczy Marii zabysy. - To wyobramy sobie, e tamto drzewko to guanaco. Drzewko byo odlege o dobre czterdzieci metrw. Maria ju sigaa do torebki... Bolas tylko warkno w powietrzu i ju oplatao pie drzewka, ktre a zatrzso si od ciosu. Pikna Peruwianka ukonia si nie bez drwiny. We czwrk, nie wyczajc zodziejaszka, wyrazilimy gono swj aplauz. Tylko profesor z obojtn min schyli si i podnis co z piasku. - To chyba naleao do tego modego dentelmena? Poda mi pk kluczykw samochodowych i cienkich wytrychw. - Ja to pierwszy raz w yciu widz - szarpn mi si w ucisku chopak. - Jak mam kocham, ja tylko chciaem sobie na audika popatrze! Pocignem go mocniej za koszul. - To czemu nawiewae? Rozoy rce. - Od malekoci taki nerwowy jestem! Z trudem powstrzymujc si od miechu wytumaczyem naszym gociom, na jakiego to delikatnisia trafilimy. - ...trzeba bdzie teraz z tym gagatkiem na policj. Zeznania poszkodowanych i tak dalej - zakoczyem przygldajc si uwanie obojgu. Wydao mi si, e wymienili spojrzenia. - A co tam bdziemy dla jakiego gnojka czas traci! - zdenerwowa si profesor. Niech mu pan da kopa i puci luzem. - Kluczyki te mam mu zwrci? - spytaem z ironi, mylc przy tym: Gnojek, da kopa, puci luzem - dziwne sownictwo jak na dystyngowanego naukowca...

- No nie, nie przesadzaj - wtrcia si Maria - kluczykami ja si zaopiekuj, a gdzie po drodze wrzucimy je do rzeki czy jeziora... Przy krawniku zatrzyma si, ostro hamujc, radiowz policyjny, z ktrego wyskoczy policjant z radonie rozwartymi ramionami. - Jasiu, robaczku mj - zawoa - a tu mi! Zodziejaszek w mym rku zadra i ponuro zwiesi gow. - Zaskoczyli go pastwo, gdy prbowa wama si do samochodu? - raczej stwierdzi ni zapyta wesoy funkcjonariusz. - No tak...- zajknem si. - W zasadzie... Ale waciciele nie wnosz skargi! zakoczyem. Janusz skoczy tumaczenie na angielski. Profesor machn rk na znak, e rzeczywicie nie wnosi skargi co do podejrzanego zachowania si Jasia przy audi. Policjant uprzejmie zasalutowa. - Jak pastwo chc. My i tak mamy do Jasia kilka pyta i od jego wyjanie zaley, na jak dugo poegna si on z wolnoci. No, Jasiu, pozwl do wozu... Jeszcze jedno tumaczenie z polskiego na angielski. Maria miejc si posza uwolni drzewko od bolas i moglimy wyjeda z Mylenic. - No i co, wyzbye si swoich podejrze? - spyta Kobiatko ogldajc si na jadce za nami audi. Wzruszyem ramionami. - Jeszcze nie. A skoro ju o naszych towarzyszach mowa, to mgby, Januszu zerknem przez rami na chopaka - powypytywa ich troch o histori Inkw, o to czym jest kipu. Jeli to prawdziwy historycy, chtnie udziel ci informacji. Nawet w nadmiarze. - Dlaczego ja? - achn si Janusz. - Pan sam mgby! Zamiaem si. - Dlatego ty, e przywilejem twojego wieku jest zadawanie wielu pyta. Korzystaj z tego. Przy okazji podcigniesz swj angielski. - Panu to te by si przydao - mrukn pgosem. I gadaj tu z takim! - Dobrze ju, dobrze. Ale teraz ju sied cicho i nie przeszkadzaj mi myle nad pewnym interesujcym problemem. - Mianowicie? - oywi si Aleksander.

- Jak tu, korzystajc z kluczykw i wytrychw Jasia, zajrze do bagay profesora i jego licznej asystentki. - To to zodziejstwo! - zaama rce czcigodny opiekun zabytkw. - Zodziejstwo? - zdumiaem si. - Boe mnie bro, jeli z czerwonego audi zginie cho jedna nakrtka, e ju o wasnoci, najmniejszej nawet, Marii i de la Vegi nie wspomn. Samo zerknicie zodziejstwem nie jest, zwaszcza gdy ma na celu dobro ogu! - Ja tam do tego rki nie przyo! - oznajmi wyniole Kobiatko. - A jak niepowoane rce przyo si do twego odkrycia? - spytaem z zadum. - A nich ci - rozzoci si. - To co mamy robi? Zamiaem si: - Na razie jeszcze nic. Ale wita mi pewien pomys... Otworzyem szerzej okno, bo nie lubi klimatyzacji, a na dworze robio si coraz cieplej. Elektroniczne wskaniki temperatury umieszczone co pewien odcinek drogi na poboczu wskazyway temperatur 30 stopni w powietrzu i 45 asfaltu. Z wyciem syreny wyprzedzia nas karetka pogotowia. Niedugo zobaczylimy j znowu. Staa przy zaparkowanym krzywo mercedesie. Lekarz i sanitariusz pochylali si nad kim lecym na noszach. - Co si stao? - zaniepokoi si Kobiatko. - Mam nadziej, e nie atak serca - odparem. - Przy tym upale bardziej prawdopodobny wydaje si udar cieplny. Samochody nagrzewaj si byskawicznie. Na wzgrzu przed nami, po prawej stronie, ukaza si otoczony ogromnymi lipami drewniany kociek. Zwolniem i wczyem kierunkowskaz. Objechalimy kociek dokoa i zatrzymalimy auta na obszernym parkingu. - Gdzie jestemy? - spyta Janusz. - Nie syszae nigdy o kociele w Charbwce na Obidowej? - spytaem uprzejmie. - Wstyd mi za ciebie! - dooy bratankowi Aleksander. Gdy tylko wysiedlimy z Rosynanta, podeszo do nas kilku maolatw zbrojnych w wiadra z wod, szczotki i gbki. - Syby myjemy, aut pilnujemy - owiadczy najstarszy. Signem rk do kieszeni. - Za ile? - Jak dla pana to po osiem zotych od wozu! - wyszczerzy zby (z ktrych jednego brakowao) przywdca ekipy.

- A dla innych? - Tyz po osiem! - rozdziawi si radonie. - A przed kim tu aut pilnowa? - oo! - spowania. - Rne sie wczom. A to powietse z k spuscom, a to, te najgorse, i oponc psebijom! - Jak ci na imi? - spytaem umiechajc si. - Jzek, a bo co? - Nazwisko?! - warknem gronie, machajc wydobyt z kieszeni legitymacj. Chopak a si skuli. - Ka... Karda, panie. - No to suchaj, Kardasiu Jzefie: za umycie szyb dostaniecie po dwa zote, a wozw przypilnujecie z dobrego serca i eby mi si adnej oponie nic nie stao, bo jak nie, to ju ja ci przypilnuj! - Sie wie! - chopak odzyska dobry humor - Dla pana wadzy usuga specjalne! Antek, Zenek, bierta sie za syby! Janusz nie nady tumaczy Peruwiaczykom mej rozmowy z Jzkiem. Ale i tak domylili si jej przebiegu; miali si teraz serdecznie. Tylko Maria zapytaa niby od niechcenia: - Jak legitymacje pokazae temu chopcu? - Stowarzyszenia Historykw Sztuki. O, prosz, zobacz... - Nie trzeba, wierz! Zreszt przecie nie znam polskiego. Wydawao mi si, ze odetchna z ulg. - Czy mona wiedzie, co pana tu skierowao? - odezwa si profesor. - Czy ta witynia ma jakie szczeglne znaczenie? - Prawie kademu w Polsce, a ju zwaszcza historykom sztuki, znany jest ten kociek pod wezwaniem witego Krzya, pikny przykad drewnianego podhalaskiego budownictwa. Przejedajcym tu obok Zakopiank kojarzy si on z patronem kierowcw i podrnych, witym Krzysztofem - poprowadziem wszystkich w kierunku wejcia do kocika. - Zbudowano go w 1757 roku. Spon w nocy 2 padziernika 1994 roku w wyniku podpalenia. Bya to synna seria umylnych podpale, ktrym ulegy kocioy w kawicy, Niedwiedziu i Olszwce. Dzisiaj, po niespena czterech latach mog pastwo obejrze ju koci odbudowanym... Zwiedzilimy skromne wntrze wityni. - A oto krtka legenda zwizana z powstaniem kocika. Ot podrujcy tdy

kupiec zosta napadnity prze zbjcw i w ostatniej rozpaczy zawoa: Krzyu wity, ratuj mnie! Na odgos tego woania ukaza si nad borem krzy otoczony wietlistymi promieniami, a cay las zacz si koysa. Zbjcy uciekli, a kupiec wznis tu w podzice za opiek ten koci. Na miejscu tego cudu wytrysno take rdeko, zwane Pocieszn Wod. Znajduje si ono dwiecie metrw std, szos w d. Naprawd kociek ufundowa Jan Wielopolski, wojewoda sandomierski. witynia zostaa wybudowana z drzewa jodowego. Gdy bdziecie wracali do samochodw, obejrzyjcie na zewntrznej wschodniej cianie kocioa osiemnastowieczn kapliczk z rzeb ludowego twrcy przedstawiajc Krzy wity w momencie dokonanego tu cudu. Poniej klcz Najwitsza Maria Panna, wity Jan i wita Magdalena. - Jak to: bdziecie wracali. A co ty masz zamiar robi? - Mwi: bdziecie, poniewa Janusz koniecznie chcia si wybra do rdeka i mam nadziej, e bdziecie mu towarzyszy. Ja musz zajrze do silnika... - odpowiedziaem z niewinn min, modlc si w tylko w duchu, eby Janusz nie zechcia prostowa moich rewelacji o planowanej przez niego pielgrzymce do Pociesznej Wody. Mg si zreszt wtrci take Aleksander. Ale na szczcie moi towarzysze okazali si godnymi zaufania, jakie w nich pokadaem. Ba, Aleksander nawet zaleca napicie si wody ze rdeka Marii i de la Vedze, jako e wedug miejscowych wierze dobra jest na oczy i nogi. - Akurat bdzie dobra dla mnie! - zamia si Janusz i uprzejmie wskaza drog Marii. Ja wrciem do samochodw, ktre ju z dala lniy wypucowanymi szybami. - Piknie, sefie, ni? - przywita mnie Jzek. - Piknie - zgodziem si i nagrodziem cik prac banknotem dziesiciozotowym, co zostao przyjte penym uznania gwizdniciem. - A umiesz ty gwizdn goniej? - spytaem. Zamiast odpowiedzi chopak wsadzi dwa palce w usta i gwizdn tak, e a zawidrowao w uszach! - A tajemnicy dotrzymasz? - Na mojo duse! - waln si pici w piersi a zadudnio. Umiechnem si. - To suchaj, le za koci i wygldaj, kiedy od rdeka bd wracali ci moi. Wtedy gwizdniesz. A poznasz ty ich chocia? - Cobych nie pozno? - achn si - To ci z tym, co o kulach idzie, ni? - Ano - odpowiedziaem bezwiednie - naladujc gwar.

- A ten kulawy to tyz podejzany? Z powag skinem gow. - No, piesz si. Nie mam czasu na gadki. I Jzek popdzi za koci. Jasiek w Mylenicach musia mie pecha, bo ju pod czwartym wytrychem zamek audi ustpi. Maria zapomniaa wczy alarm! Zajrzaem do schowka w desce rozdzielczej: nic. Nie przejem si pierwsz porak. Trudno, eby kady podejrzany trzyma na wierzchu to, co go kompromituje! Otworzyem baganik. Dwa eleganckie nesesery i dyplomatka z szyfrowym zamkiem wysokiej klasy. Z alem odoyem j na bok. Nie miaem czasu na delikatne manipulacje. Pozostaway nesesery. Wybraem, sam nie wiem dlaczego, ten, ktry jak mi si wydawao nalea do Marii i otworzyem go... I w tym momencie o mao nie zamknem go z powrotem! No bo przecie nie wiedziaem, czego szukam! Jakiej kartki, pewno notatek? Nawet gdybym je znalaz, to trudno, by Maria przez grzeczno dla mnie pisaa je po angielsku. A po hiszpasku przecie ja ani w zb! Pozostawaa mglista nadzieja na jaki lad wsppracy z polskimi przestpcami. Ale nic z tego! W dodatku jak mogem grzeba w neseserze Peruwianki, nie wprowadzajc baaganu w panujcy w nim idealny porzdek?! Mimo to ostronie wkadaem donie midzy warstwy ubra... Wtem prawa poczua chd stali. Palce przesuny si po ksztacie pistoletu... Powietrze przewidrowa gwizd Jzka ostrzegajcego mnie przed nadchodzcymi! Nie miaem nawet czasu, by rzuci okiem na bro. Tylko zamknem neseser, zamknem audi i podniosem mask Rosynanta. A moe to nie prawdziwy pistolet, tylko straszak? - mylaem przy tym. - Tak, ciekawe kto chowa straszaki pod bielizn w neseserze. Poza tym, straszak nie straszak, nie przemyciliby go przecie przez kontrol na lotnisku. Musz mie jakie kontakty w Polsce! - Smaczna woda w tym cudownym rdeku - pochwalia Maria Pocieszn Wod. - Ale o samo rdeko mogliby ojcowie marianie, do ktrych koci naley, bardziej zadba - narzeka Aleksander. - Tu krzy, tu wici, a zamiast rdeka ordynarna elazna pompa. Dobrze, e chocia wok pikne jesiony. Musz ju mie i swj wiek. - Tak jak i te drzewa tutaj - profesor wskaza otaczajcych nas dziewi lip. - To chyba czterech ludzi trzeba, by obj takiego kolosa! - W porzdku, sefie? - spyta Jzek, gdy zamykaem mask Rosynanta.

- W najzupeniejszym - skinem gow. - A co to za akcja? - spyta. - Tajemnica. Dowiesz si z gazet. - Jasne!- zasalutowa. Odpowiedziaem powanym uciskiem doni, ktry sprawi chopakowi rado. Kumple popatrzyli na niego z szacunkiem. Ledwo wsiadem do wozu, gdy przyjaciele zaatakowali mnie zgodnym: - I co? I co? Przez moment zastanawiaem si, czy powiedzie im o pistolecie Marii, ale zrezygnowaem z tego. Jeszcze, przestraszeni, popeniliby jaki bd. Ju ja sobie poradz z pikn asystentk, ktra nosi bolas w torebce, a pistolet w neseserze! - Nic. Niczego ciekawego nie znalazem. Zreszt, czasu byo mao... - A ja z siebie daem robi wariata z tym aeniem do rdeka - rozali si Janusz. Ciekawe, co sobie o mnie Maria pomyli? - Dlaczego zaraz wariata? - zerknem na niego przez rami. - e chciae zobaczy cieszc si szacunkiem u grali Pocieszn Wod? Maria te nie pomyli nic zego. Bya wyranie zadowolona, e zobaczya jeszcze jedn tutejsz ciekawostk. A co do naszych planw, to nadal nie pieszmy si pod Zbjeck Jaskini. Moe nasi Peruwiaczycy si zdenerwuj. Kiedy czowiek si denerwuje, atwo moe popeni jakie gupstwo... Ja, chocia spokojny - pomylaem - ju popeniam chyba jedno, nie informujc o pistolecie z neseseru ani pana Tomasza, ani Dzidka z krakowskiej komendy. W Nowym Targu poegnalimy zej sawy Zakopiank i skrcilimy na szos, ktr mielimy dojecha bezporednio do Czorsztyna. Przy wyjedzie z miasta usyszaem nagle z tylu klakson i zobaczyem, e audi Peruwiaczykw zatrzymuje si. - A c to si stao? Zy wyskoczyem z Rosynanta. (Zy, bo wci jeszcze mylaem o pistolecie!) Tymczasem powd zatrzymania auta przez Mari by jak najbardziej niewinny: bociany! Na kalenicach i supach jednej zagrody wida byo trzy gniazda, na drugiej dwa, a kolejnej znw trzy. Wszystkie pene podrosych ju bocianit, ku ktrym nadlatywali z pobliskich k rodzice z abami zapewne w dziobach, witani dononym klekotaniem. - Co to? Co to za ptaki? - Maria ju mierzya do gniazd z aparatu fotograficznego. Nawet sam profesor raczy wysi z wozu!

Uzmysowiem sobie, e dla naszych poudniowoamerykaskich goci poczciwy bocian jest ptakiem tak samo egzotycznym, jak dla Polaka nadamazoska papuga ara. A tu bociany pojawiy si naraz w takiej iloci. Rozemiaem si: - To bociany. Bociany biae, bo s jeszcze i czarne. - Czy te ptaki s w jaki sposb udomowione? - spyta de la Vega. - Tylko o tyle, e korzystaj z gocinnoci ludzkiej, ktr gardzi ich czarny kuzyn. U nas gnied si od wiosny do jesieni. Znosz jaja i wychowuj mode. Zimuj w Afryce. Polska jest obecnie krajem o najwikszej iloci bocianw w Europie. - Nikt ich nie krzywdzi? Nie niszczy im gniazd? - zaciekawia si Maria. - Skde znowu - oburzyem si. - Bocian to u nas ptak prawnie chroniony, a powszechny jest ludowy pogld, e gniazdo bocianie na dachu przynosi domowi szczcie. Dlatego nikt ich nie niszczy. A nawet przeciwnie, zachca si ptaki do budowania gniazd na dachach wiejskich domw, wznoszc tam platformy z zacztkami gniazd. - To pikny zwyczaj - zamylia si Maria. - eby wszdzie ludzie tak dbali o ptaki... Widz, e Polska jest chlubnym wyjtkiem. - Robimy co moemy - odparem skromnie. - Ale i tak coraz wicej ptakw ubywa z naszych pl i lasw. Tu chronione gin masowo podczas przelotw na zimowiska, apane w sieci, sida, strzelane. Czy wiesz, e sami Wosi posiadaj wicej broni myliwskiej ni pistoletw maszynowych maj cae europejskie siy NATO? Skoro tylko wymwiem: pistoletw, powrci zy humor. - No c, jedziemy. Pora obiadu coraz bliej, a ja chciaem pokaza pastwu po drodze do Czorsztyna jeszcze jedn ciekawostk - zawrciem do Rosynanta. O opusznej, odlegej o 7 kilometrw od Nowego Targu, znany myliciel opuszanin rodem, ksidz Jzef Tischner - napisa: W opusznej jest cisza. W takiej ciszy mona usysze najprostsze dwiki: szum wody potoku, trzask gazi w ognisku, a czasem take i to jak zaszczeka w lesie jelonek, ktrego sposzy nage spotkanie z czowiekiem. Cisz wszystkich cisz jest cisza kocika. Kto chce znale Boga, musi wej w cisz. Cisza jest tam tak gboka, e potrafi uciszy kady haas, nawet ten, ktry niepoi serce czowieka.

opuszna chtnie przyswaja sobie ludzi. Jeli tu raz przyjedziecie i otworzycie si na jej mieszkacw, bdziecie ich. Potem, gdy zdarzy si, wrcicie po latach, powiedz o was: nasi przyjechali... Niestety, dla nas opuszna nie bya tak askawa. Wjazd do dawnego folwarku Tetmajerw, gdzie urodzi si synny poeta Kazimierz Przerwa Tetmajer zamknity by na imponujcy acuch i jeszcze wiksz kdk. Nici z pokazania gociom Muzeum Kultury Szlacheckiej organizowanego w tutejszym zespole dworskim. Przerwa w funkcjonowaniu muzeum, spowodowana pono remontem, zwyciya poet Przerw Tetmajera. Nie wiedziaem, jak wytumaczy si przed naszymi gomi. Ale nie wydali si szczeglnie zmartwieni faktem, e nie mog zwiedzi miejsca narodzin poety. Za to Aleksander bardzo aowa, bo chcia pokaza Januszowi ten zabytkowy folwark, ktrego pocztki sigaj XVI wieku, kiedy to Walerian Grzywa Poradowski otrzyma go od krla Stefana Batorego w uznaniu zasug, gdy jako rotmistrz piechoty wsawi si podczas obrony Krakowa w 1575 roku. W pocztkach XIX wieku dziedzicami opusznej byli Leon Przerwa Tetmajer wraz z on Ludwik z Lisickich. I tak tu pojawia si w dziejach dworku wtek poetycki, zwizany z rodem Tetmajerw. Jeszcze starszy ni folwark jest kociek w opusznej, ktry w pierwotnym ksztacie wzniesiono prawdopodobnie w drugiej poowie XIV wieku. Obecny zbudowano pod koniec wieku XV pod wezwaniem witej Trjcy, Narodzenia Najwitszej Panny Marii i witego Stanisawa oraz witego Antoniego Opata. Koci w opusznej naley do czterech najcenniejszych zabytkw sakralnych w Dolinie Dunajca, obok dbniackiego, harklowskiego i grywadzkiego. Niestety i kociek by zamknity na cztery spusty! Gocie odchrzknli uprzejmie, ale z ich ukradkowych spojrze zauwayem, e setnie si bawi moj opuszask klsk jako przewodnika. Zaszlimy do sklepiku, aby kupi col, Marii bowiem strasznie chciao si pi. Ku mej radoci w sklepiku bya maa, ale za to czynna lodwka i wszyscy moglimy przepuka garda chodnym napojem. Prbowaem opowiedzie gociom, e w tej wiosce urodzi si jeden z najwikszych wspczesnych mylicieli, ksidz Jzef Tischner. Suchali grzecznie, ale bez wikszego

zainteresowania. O dziwo, na dwik nazwiska Tischner oywi si stojcy w kcie sklepiku gral: - Tischner! My razem roli z Jzkiem! Bronek Czerwosz jestem. O, Jzek to on od maego gow mia. I gada umia. A potem to ja tu zosta, a un kstaci si posed na ksiendza. I na profesora. Casem tylko, jak przyjedzie, to sidziem se i pogadomy jak za dawnego... Podzikowaem grzecznie bacy za wspominki i opucilimy niezbyt gocinn tego dnia wiosk. Nie odjechalimy daleko od opusznej, gdy Maria daa klaksonem zna, e si zatrzymuje i zjechaa na parking. Posusznie podjechaem obok. Nie dziwiem si, e Peruwianka zatrzymuje swj wz. Ledwo tylko przejechalimy wiaduktem nad Kluszkowcami, a otworzy si po prawej stronie rozlegy widok na Jezioro Czorsztyskie zamknity Pieninami Spiskimi i Tatrami. Po lewej, na tak zwanej Skace wznosi si ogromny metalowy pomnik przedstawiajcy jakby rozwinite wiatrem skrzyda. - Co to za monument? - spyta profesor. - To pomnik wedug projektu synnego polskiego rzebiarza Wadysawa Hasiora. Liczy sobie 13 metrw wysokoci. Wzniesiono go w 1966 roku. W ten sposb wczesna komunistyczna wadza chciaa utrwali swoje wadanie Podhalem. Wespnijmy si pod pomnik t ciek, a moe usyszymy jak gra na wietrze. O ile pamitam, w konstrukcj wmontowano ogromne piszczaki. Ale starszym panom nie chciao si gramoli pod gr, Janusz za rozbrajajcym gestem pokaza na swoje szwedki. Tak wic ruszylimy pod piewajcy - jak go nazywano z kpin - pomnik tylko we dwjk z Mari. Niestety, bya to wspinaczka na prno. Pomnik milcza jak zaklty pomimo silnie tu wiejcego wiatru. Zapewne, jak to u nas bywa, pomnik wzniesiono, ale eby kto konserwowa piszczaki, o tym nie pomylano. Moe zreszt kto piszczaki wymontowa? Pomnik nie cieszy si nigdy sympati podhalan. Dowd tego wida byo w pamitkowym napisie, gdzie czyja rka w sowie utrwalenie usuna trzy pocztkowe litery i teraz wygldao na to, e pomnik postawiono polegym w walce o walenie wadzy ludowej. Przetumaczyem t drobn zmian w napisie swej towarzyszce, czym bardzo j rozbawiem. Zeszlimy do naszych towarzyszy. - Tumacz wanie panu profesorowi - zwrci si do nas Aleksander - e wjedamy w Pieniny.

Skinem gow. - Przed nami przecz Snozka, zwan Kronick. Oddziela ona pasmo Lubania od Pienin Zachodnich, zwanych Czorsztyskimi. Gra, ktr widzicie po lewej, to War, jeden z najlepszych pod Tatrami punktw widokowych. Obecnie upodobali sobie to miejsce paralotniarze. Std mia miejsce najduszy w Polsce przelot do odlegego o 70 kilometrw Brzeska. Ale uwaajcie - zamiaem si - wedug poda straszy tu w okolicy duch nieczysty w postaci kobiety odzianej w pacht. Szczyty grskie, ktre odsoni si zaraz na poudniowo-wschodnim horyzoncie, to w kolejnoci od lewej: bodaje najsynniejsze w Pieninach Trzy Korony, Nowa Gra i Macelak. W Kronicy skrcilimy w lewo, na wsk szos do Czorsztyna, gdzie na nadzamczu czeka ju na nas pensjonat Widok. A w nim (a przeknem link) smakowity obiad. Dla ciekawoci podam, e przejedalimy przez jeszcze jedn przecz (no, raczej przeczk) Snozk, zwan tu Zameck. - Ojej, jak pomyl, e to moje odkrycie ju tak blisko - Aleksander a zapa si za serce. - A moe to nie mj wykrywacz, tylko ja si pomyliem? I pod Zbjeck Dziur nic na nas nie czeka? To znaczy mnie czeka pomiewisko? - Nie tragizuj - klepnem go w kolano. - No, dobrze - odetchn. - Ale, ale. Czy wacicielom pensjonatu mwie, po co przyjedamy? - Nie. Powiedziaem tylko, e goci z Peru interesuje Niedzica i legenda o kipu i trumnie piknej Uminy. - Przynajmniej oni nie bd si ze mnie miali! - Ja tam ze stryjka mia si nie mam zamiaru - wtrci Janusz - obojtnie, co kryje si pod ska. - Ani ja - dopowiedziaem. W pensjonacie przywitaa nas tylko pani Cecylia. Jej m, Jerzy, wyjecha po zaopatrzenie. Syn pastwa Pleww, Maciej, szkoli si na Jeziorze Czorsztyskim w trudnej sztuce eglowania. Dodam, e ranki powica na ksztacenie si na ratownika na basenie w Nowym Targu, jako e Pensjonat Widok, posiadajcy w sezonie zimowym wycig narciarski (pani Cecylia jest bodaje jedyn kobiet w Polsce posiadajc uprawnienia do kierowania takim urzdzeniem), ma zamiar rozbudowa si na okres letni o przysta i wypoyczalni jachtw i odzi. Dokonano (przy mojej niewielkiej pomocy) wzajemnej prezentacji, a pani Cecylia

wrczya klucze do pokoi zapraszajc za p godziny na obiad. Przyznam, e z jednakow przyjemnoci patrzyem na smag urod Marii i na blond uroki pani Cecylii. To dobrze, e co kontynent - to inne pikno.

ROZDZIA SIDMY PRAPOLSKIE OBOWIZKI GRZECZNOCI CHOROBA

ALEKSANDRA TAJEMNICE KIPU ODKRYCIE JANUSZA CZY WZYWA POLICJ UROCZYSTA KOLACJA CO MOE KRY GLINIANY WAZON

Pensjonat Widok umia zadba o zgodniaych goci! Ledwo uporalimy si z ukraiskim barszczem, gdy na stolikach pojawiy si wielkie paskie talerze, na ktrych rozpieray si schabowe kotlety z jajkiem sadzonym, wiksze ni talerz w niejednej restauracji. Wspieray je obwaowania z fasolki szparagowej i surwki z pomidorw oraz Pieniny modych ziemniaczkw posypanych suto koperkiem. Szczuplutka Maria popatrzya to na talerz, to na mnie z widocznym przeraeniem. - Nie wiem, czy wiecie - odpowiedziaem z niewinn min - ale polski zwyczaj nakazuje gociowi zje w caoci poczstunek, jakim go uraczono po raz pierwszy w gocinnym domu. Pozostawienie cho odrobiny na talerzu obraa miertelnie gospodarzy! - Ale przecie my tu jestemy w pensjonacie, nie w gocinie - prbowaa broni si przed ogromnym kotletem Maria. Przybraem surowy wyraz twarzy. - Pastwo Plewowie, do ktrych Widok naley, s moimi przyjacimi i przyjli nas tu wszystkich jako przyjaci! Pognbiona Maria pochylia si nad talerzem i... nie uwierzycie... zjada obiad chyba najszybciej z naszej ekipy! Przeszlimy na taras. Ten z filiank kawy, w herbaty. Przed nami roztoczy si rozlegy widok na Jezioro Czorsztyskie. Jego gadk tafl znaczyy agle kilku jachtw. Daleko po poudniowo-wschodniej stronie przeciwlegego brzegu janiay mury zamku Dunajec w Niedzicy. Panoram przed nami zamyka widok na Pieniny Spiskie i wynurzajce si zza nich Tatry Sowackie. Janusz poszed do pokoju po lornetk. Nabijaem wanie fajk, grzecznie dzikujc profesorowi za poczstunek cigarillo, gdy de la Vega spyta uprzejmie:

- Skoro ju uporalimy si z tym pysznym obiadem, to moe, po wypiciu kawy, zechce pan - skoni si Kobiatce - zaprowadzi nas czy te moe zawie do miejsca swego odkrycia? Aleksander mrugn do mnie i zapa si za serce. - Och, jeli pastwo wybacz, to moe jutro. Moje stare serce le znosi zmian wysokoci. Chciabym da mu troch czasu, by si przyzwyczaio. ykn sobie leki i jutro bd zdrw jak ryba! - Leki? - uniosa si z fotelika Maria. - Zaraz przynios zioowe tabletki Allis, nasz peruwiaski specyfik dla le znoszcych wysoko. Chyba powinnam je mie w apteczce. Cho kraj mj jest pooony duo, duo wyej ni te - machna rk w kierunku grujcych nad nami Tatr - pagrki, cierpi na dolegliwo podobn do paskiej... - wysza z tarasu. Po chwili wrcia z fiolk leku. Za ni pojawi si Janusz. Chopak, ku memu zdziwieniu, mia bardzo powany wyraz twarzy. - Panie Pawle - szepn cichutko po polsku podajc mi lornetk - Maria ma bro! - Cicho! - kopnem go pod stoem. - Mamy czas - powiedziaem gono i ju po angielsku - moemy podziwia widoki. A ty moesz dowiedzie si od Marii czego ciekawego o tym, o co mnie tak wypytywae... - Ach tak, o kipu! - uda oywienie Janusz. Bystry z niego chopak! Maria splota palce pod brod. - Kipu oznacza zawizywa wze albo po prostu wze. Pojmuj to sowo take jako rachunek - zapisa w Komentarzach krlewskich w roku 1609 Inka Garcilaso de la Vega. Spojrzelimy na profesora, ktry odpowiedzia umiechem: - By moe, panowie, by moe by to mj przodek. - W lad za relacjami kronikarzy przetrwao przez stulecia mniemanie, e kipu speniao w czasach Inkw wycznie funkcj liczyde. Dopiero w 1970 roku, na XXXIX Midzynarodowym Kongresie Amerykanistycznym w Limie Victoria de la Jara wystpia z hipotez, e kipu to zaszyfrowane pismo. - Szyfr? - zaciekawi si Janusz. - Tak - zgodzia si Maria - mogo by kodem. Specjalici twierdz, e jzyka zakodowa nie mona, ale pismo tak. Ju w staroytnej Mezopotamii sowo zastpowano cyfr. Dzisiaj mamy kody pocztowe, numery telefonw. Dawni kronikarze inkascy, gdy wspominali o kipu, uywali rwnie okrelenia quillca, co w jzyku keczua oznacza pismo. - A kto to pismo pisa?

- Przygotowywaniem i czytaniem kipu zajmowali si w pastwie Inkw specjalni funkcjonariusze - quipucamayocs. Do quipucamayocs przychodzili przedstawiciele miejscowych wadz, curacas, jeli chcieli dowiedzie si czego o dziejach swej gminy, prawach, rytuaach i uroczystociach. - Twierdzi si, e skrzane niedzickie kipu jest faszywe - wtrci Aleksander - ju przez samo tworzywo, z jakiego je wykonano. Z czego wic wytwarzano oryginalne kipu? Maria skina gow. - Tak, skrzane kipu to rzecz podejrzana. Normalnie wytwarzano je z nitek rozmaitego koloru: jedne byy tylko jednej barwy, inne o dwch kolorach, a jeszcze inne o wikszej ich liczbie. Przedmioty nie majce odpowiedniego koloru rozmieszczano w szczeglnym porzdku, zaczynajc od najwyszej jakoci i znaczenia. Niektre nitki miay jeszcze niteczki takiego samego koloru, jakby uzupenienia lub wyjtki od oglnych regu. Wzy stawiano wedug porzdku - jednostki, dziesitki, setki, tysice, dziesitki tysicy i bardzo rzadko (prawie nigdy) setki tysicy. Profesor sign po nowe cigarillo i powiedzia: - Gwnym elementem kipu by pojedynczy sznur, do ktrego quipucamayo, czyli liczcy rachunki docza na rne sposoby inne sznurki, a do nich przywizywa kolejne. Niektre kipu, znajdujce si w kolekcjach najsynniejszych muzew wiata, licz sobie nawet kilka tysicy sznurkw przywizanych jeden do drugiego. Dopiero gdy sznurki byy ze sob odpowiednio poczone i pomalowane na odpowiedni kolory (tu rni si z Mari w ocenie sposobu przygotowania sznurkw kipu), wizano wzeki w ten sposb, e kady sznurek posiada grupy wzekw oddzielone od siebie woln przestrzeni. W kadej grupie byo od l do 9 wzekw. - Czyli stosowano w obliczeniach dzisiejszy system dziesitkowy - mrukn Aleksander. De la Vega dmuchn kbem wonnego dymu. - Ma pan racj. Na pocztku XX wieku amerykaski archeolog Leland Locke opierajc si na przekazaniach kronikarzy i wasnych badaniach tak wanie zinterpretowa system stosowany w kipu. Inkowie stosowali trzy rodzaje wzekw na oznaczenie danej liczby. Tak zwany dugi wze, posiadajcy dwie i wicej ptli, suy do zapisania jednostkowych pozycji w ten sposb, e dwie ptle to 2, a trzy ptle - 3, i tak do 9. Na oznaczenie jedynki by stosowany specjalny wze w postaci semki, za na wszystkich pozostaych pozycjach (10, 100, 1000) stosowano pojedynczy, prosty wzeek. - Nie ma w zbiorach naszych muzew oryginalnych kipu - wtrciem - ale nie brak u

nas prbujcych rozwiza jego zagadk. I przyznam, e dochodz oni do ciekawych rezultatw, cho rnych od wynikw Lelanda Lockea. Na przykad Mirosaw Grzybowski ze Szczecina po dwudziestu latach bada ustali, e kipu opiera si na systemie pitkowym. Przy dziesitnym po prostu za duo musiaoby by wzekw. Na przykad trzeba ich a trzydzieci sze, by zapisa liczb 9999. W systemie pitkowym zapisuje si j kilkoma wzami System pitkowy jest atwy do opanowania przez mae dzieci, ktrym trudno poj zero i dziesi. Wedug Grzybowskiego pi palcw w genialnej prostocie suy do rachunkw - na jednej rce mona liczy sztuki, na drugiej wielokrotno. Zmiana uoenia rki wzbogaca system. Wyprbowano pono ten sposb wielokrotnie, uczc polskie dzieci z jak najlepszym rezultatem. - No, ale c, pki nie odnaleziono klucza do kipu, musimy uznawa je za specjalny rodzaj liczyde... - koczy nasz kipulogiczn dysput de la Vega, gdy Janusz spyta: - Mwicie tyle o sznurkach, z ktrych zrobione byo kipu. A ja syszaem, e kipu odkryte przez Andrzeja Benesza miao przymocowane trzy zote blaszki z napisami: Dunajecz, Titicaca i Vigo. Co pan na to, profesorze? De la Vega rozoy rce. - Przykro mi, mody czowieku, ale nie mam dla ciebie dobrej wiadomoci! Dunajecz, czyli zamek niedzicki - zgoda: miejsce ukrywania si uciekinierw i zakopania w jego okolicy przewoonych skarbw. Titicaca, legendarne miejsce narodzin przodkw Inkw, ktrymi s Manco Capac i Mama Ocllo; skarb zatopiony w nim ocenia si pono na 35 ton samego zota. Ale Vigo? Dlaczego ono? Niektrzy badacze uwaaj, e chodzi o zatopiony w bitwie pod Vigo u hiszpaskich wybrzey Atlantyku statek wiozcy cz skarbu Inkw. Ale bitwa - w ktrej Anglicy i Holendrzy rozgromili eskortowan przez Francuzw hiszpask srebrn flot, wiozc zoto i srebro do Kadyksu - miaa miejsce dopiero w 1702 roku, a wic dugo po upadku powstania Tupaca Amaru II. W dodatku obadowane skarbami statki pyny nie z Peru, ale z Meksyku! Tak wic istnienie zotych blaszek z tymi napisami jest raczej dowodem niezbyt udolnej prby faszerstwa ni istnienia polskiego tropu zota Inkw. - Mimo to przyjechali pastwo tutaj a z tak daleka?! - zaperzy si chopak. De la Vega obj go artobliwie. - Mj drogi, uczony musi by nade wszystko tropicielem prawdy, a prawda bardzo czsto na pierwszy rzut oka wyglda zupenie nieprawdziwie, ba, wrcz nieprawdopodobnie! Dlatego tu jestemy, by, na miar naszych moliwoci, pozna jeden z intrygujcych nurtw u jego rda. Poza tym przyznam ci, chopcze, e tak i ja, i doktor (po hiszpasku: doctora) Ciera jestemy romantykami, a to ju powinno ci duo tumaczy!

Wstalimy od stolikw. W jadalni podszed do mnie pan Plewa, szczupy brunet z krtko przystrzyonym wsikiem. Po serdecznym powitaniu, jako e nie widzielimy si ju kawa czasu, zaproponowa: - Dzisiaj, z powodu przyjazdu tak egzotycznych goci zapraszam pastwa na kolacj na d, do, jak pan to nazwa Piekieka! Zakrztusi si dymem palonego papierosa. - Za zaproszenie serdeczne dziki w przyjaci i moim imieniu. Ale widz, e pomimo tego, i lekarze zabronili panu pali, kurzy pan papierosy nadal. - Co tam lekarze. ona to dopiero daje mi popali! - zamia si wesoo. - A nie prbowa pan przynajmniej fajki? - pokazaem mu swoj. - A ide pan, panie Pawle! - machn rk i wycign kolejnego papierosa. Poinformowaem Marie i de la Veg o zaproszeniu naszych gospodarzy. Nie ukrywali, e sprawio im ono wielk przyjemno. Na razie rozeszlimy si do pokoi na ma sjest. Ledwo przekroczylimy prg naszego pokoju (nie zdyem nawet zamkn drzwi), gdy Janusz zawoa gromko: - No i co pan... Niezbyt elegancko, ale skutecznie uciszyem go kadc mu do na ustach. - Cicho - powiedziaem szeptem. Popatrzy na mnie zym wzrokiem. - Myli pan, e oni umiej po polsku? - powiedzia ju ciszej. Wskazaem balkon czcy nasze pokoje. - Na pewno nie umiej, ale sowo pistolet brzmi w wielu jzykach bardzo podobnie. Zaniknem starannie drzwi na balkon. - A teraz mw. Tylko cicho. - Jaki pistolet? O czym wy mwicie? - wyszepta zaniepokojony nie na arty Aleksander. - Zaraz si dowiesz - odszepnem. - No, Janusz, to by pistolet czy rewolwer? - No wie pan - oburzy si. Wiem, e nawet autorom poczytnych kryminaw zdarza si myli te dwa tak odmienne rodzaje broni. Tu bohater wyciga pistolet z kabury, a za chwil strzela z rewolweru. - Pistolet posiada magazynek ukryty w kolbie. Magazynek rewolweru to obrotowy

bben, w ktrym osadzone s naboje. Std nazwa rewolwer od aciskiego revolvere obraca si. Najsynniejszym rewolwerem jest amerykaski Colt. Nie rozumiem, jak mona pomyli rewolwer z pistoletem - Janusz popatrzy na mnie z uraz. - No dobra, z wiedzy o broni szstka - umiechnem si. - Teraz opisz, jak to si stao, e Maria zademonstrowaa ci swoje uzbrojenie. Janusz z zadowolon min rozoy si na ku. - Wychodziem wanie std z lornetk, gdy spotkaem Mari. Biega po lekarstwo dla stryjka. Swoj drog nic nie wiedziaem o tym, e stryjek ma sabe serce, ktre wysiada ju szeset metrw nad poziomem morza... Aleksander cisn w bratanka butem. - Wszedem za ni do ich pokoju - kontynuowa spokojnie Janusz. - Ona grzebaa w neseserze. Obok na ku leaa bluzka. Zwrciem na ni uwag, bo bya ozdobiona oryginalnym haftem. - A na hafcie lea pistolet? - nie mogem si powstrzyma do artu. - Nie na hafcie ani na bluzce, tylko pod ni. Wyranie dostrzegem jego ksztat. Kobiatko poderwa si. - Boe, mamy do czynienia z prawdziwymi przestpcami! Pawe, dzwo na policj! Posadziem go z powrotem na fotel. - Uspokj si, kochany! Nie bdziemy si omiesza ciganiem tu brygady antyterrorystycznej z powodu, by moe, przewidzenia twego bratanka. Odwrciem si do Janusza: - I co zrobie dalej? Podszede do tej bluzki kryjcej tak interesujcy nas przedmiot? Obruszy si: - Co pan? eby Maria wiedziaa, e ja wiem? Staem grzecznie w progu, a nawet cofnem si na korytarz. - Grzeczny chopak - pochwaliem go ze miechem. - Teraz kolej na pana, grzeczny panie Pawle - odpar. - Co pan planuje? - Na razie nic, dopki nie uda mi si zapozna z tym zabjczym cackiem. Moe to po prostu straszak albo pistolet gazowy? Przecie Maria moga zaopatrzy si w niego przed wypraw do dalekiego, egzotycznego dla niej kraju... Janusz unis si na okciu. - Przed wypraw? W takim razie, jakim cudem przemycia go przez kontrole celne na lotniskach? Chopak rozumowa prawidowo! Ale na jego pytanie znalazem odpowied, cho

mnie samego niezbyt przekonywajc: - Obecnie sporo krtkiej broni wykonuje si w caoci z plastyku. Jeli mamy tu do czynienia z pistoletem gazowym, wydaje si to jeszcze bardziej prawdopodobne. Nadal nie chciaem denerwowa towarzyszy wszystkimi moimi podejrzeniami. - To nie zadzwonisz, Paweku? - obrazi si wci zaniepokojony Aleksander. - Ale zadzwoni, Aleksandrze - signem po komrkowiec - tylko e nie na policj, a do pana Tomasza. On nagra nam tych peruwiaskich uczonych, niech wic chocia sprawdzi, czy syszano o nich na uniwersytecie w Limie. Wystukaem numer szefa. Na szczcie by w domu. Ale przywita mnie ostro, nie dajc doj do sowa: - Co wy si tam tak grzebiecie?! Ja ju doczeka si nie mog wiadomoci o waszym sukcesie, a tu cisza! Odchrzknem z zaenowaniem: - Przepraszam, szefie, ale Aleksander, to znaczy pan Kobiatko, poczu si nie najlepiej. No i z tymi Peruwiaczykami sprawa wydaje mi si niezbyt czysta. Czy mgby pan sprawdzi... Suchawka zadudnia miechem pana Tomasza. - A ty znw swoje! Ale uspokj si, sprawdziem. Profesor Miguel Jose de la Vega jest cenionym wykadowc uniwersytetu. A eby ci jeszcze bardziej uspokoi, to przebywa aktualnie ze swoj asystentk doktor Mari Ciera w Europie. W planach mia take odwiedzenie naszego kraju... I jak ci teraz, niewierny Pawle? - zachichota szef. Umiechnem si. - O wiele lepiej, panie Tomaszu. Jeszcze dzionek i ruszamy z pensjonatu na podbj Zbjeckich Skaek! - Jeszcze dzionek? - zdenerwowa si mj przeoony. - Co wy si tam wylegujecie po pensjonatach?! Chc mie wstpny meldunek ju dzi wieczorem! - Nie da si zrobi - odpowiedziaem najgrzeczniej jak umiaem. - Jak to: nie da si zrobi? - zagrzmiaa suchawka. - Czy nie wspomniaem panu, e Aleksander troch niedomaga? Ale ju jutro obiecuje by w peni formy! - dokoczyem szybciutko, by uprzedzi nadcigajc burz. - Do usyszenia, szefie. Pozdrowienia od Aleksandra i jego bratanka! I grzecznie, ale stanowczo wyczyem telefon. Przez chwil jeszcze (znajc skonno do irytacji pana Tomasza) czekaem, czy nie zadzwoni. Ale telefon milcza. Widocznie szef pogodzi si z przejciow niedyspozycj

Aleksandra. - Widzisz - zwrciem si do tego ostatniego - chciae wzywa policj na dwjk czcigodnych peruwiaskich naukowcw. I nie wstyd ci teraz? Kobiatko wzruszy ramionami. - Wol y we wstydzie, ale i w spokoju. Janusz popatrzy na mnie spod oka. - Czcigodni naukowcy nie miotaj bolas, czy jak nazywaj si te kamienie ze sznurkiem... - Moe robi to w celach naukowych, badajc kultur staroytnych Inkw - staraem si, by moja odpowied zabrzmiaa niefrasobliwie. Ten chopak nosi gow nie od parady! - Akurat - podsumowa moje starania. - I co teraz? Przestajemy odwleka dostanie si do miejsca, gdzie wykrywacz stryjka zwariowa? - Strasznie nie lubi udawa chorego - wtrci Kobiatko. - Poza tym naprawd chciabym si przekona, czy dokonaem jakiego wanego odkrycia... Zastanowiem si. - Moe jeszcze z tym odkryciem poczekamy ile si da. Janusz stukn szwedk na znak zgody, ale nie omieszka zapyta: - A co z pistoletem? - Pozwolicie, e nim to ju ja si zajm. Chopiec oywi si. - Ukradnie go pan? Pokrciem gow. - Ukra to brzydkie sowo. Poza tym Maria zainteresowaaby si, gdzie podziaa si jej bro. A e rozumu, tak jak i urody, nie sposb jej odmwi, to jasne, e pomylaaby o nas. A wtedy po ptakach, jak to si mwi. Jeli Peruwiaczycy maj jakie niecne plany wzgldem odkrycia Aleksandra, to ju na pewno si nimi nie zdradz. I stracimy szans nakrycia ich na gorcym uczynku. - No, ale gdyby ten pistolet im zabra i wezwa policj? - nie ustawa Kobiatko. Westchnem: - Ech, przecie Maria moe posiada pistolet cakiem legalnie. Albo ta bro jest tylko na naboje gazowe? Aleksander uderzy pici w stolik. - A ja jestem pewien, e to naprawd grona bro i jak najbardziej nielegalna!

- To wzywaj policj. Maria rozpacze si (a co mi si wydaje, e i to potrafi robi na zawoanie) i przyzna, e rzeczywicie zaopatrzya si w bro przed wyjazdem do dalekiej i, jak syszaa, niebezpiecznej Polski. Czy mylisz, e za nielegalne posiadanie broni ukarz cudzoziemk i to w dodatku cenionego naukowca? - Ale przynajmniej nie bdziemy ju znosi towarzystwa jej i tego de la Vegi! - prawie krzykn Kobiatko. Teraz ja uderzyem doni w stolik. - Ale na tym towarzystwie mi bardzo zaley! Janusz i Aleksander popatrzyli na mnie jak na wariata. Podniosem uspokajajco rk. - Ju tumacz. Jeli profesor i jego asystentka s naprawd przestpcami, lub, co wydaje mi si bardziej prawdopodobne, zostali w przestpstwo zamieszani czy do niego w jaki sposb zmuszeni, to musimy spraw z ich udziaem doprowadzi do koca. Niech trafi za kratki jako zodzieje dzie sztuki! Poza tym... - Poza tym - wszed mi w sowo Janusz - moe si okaza, ze s niewinni. A trzeba da im czas do okazania tej niewinnoci. Spojrzaem na niego zdumiony. - Czyby zmieni zdanie? - Nie - potrzsn gow - ale faktycznie nie odpowiada mi ciganie policji na gowy tych dwojga dla gupiego pistoletu. - Gupiego?! - achn si Kobiatko. - A czemu to tak prbowae krzycze o nim, a Pawe musia ci zatka buzi?! Janusz umiechn si rozbrajajco. - Przepraszam. To z emocji. Teraz ju mi przeszo. Zreszt, pistoletem obieca zaj si pan Pawe, tak wic chyba nie bdzie ju grony dla nas? Podniosem kciuk w gr: - Wedug rozkazu. Ma pozosta na miejscu, ale by ju zupenie niegronym. - A co ze mn? - rozzoci si nagle nie wiedzie dlaczego Kobiatko. - Mam dalej symulowa? Przecie oni zorientuj si, e co tu nie gra. Wystarczy spojrze na map, eby zobaczy, e od brzegu jeziora do Zbjnickich Skaek tylko kawaek drogi... Zamiaem si. - Tak, wystarczy spojrze. Ale nasi peruwiascy gocie mapy, o ile wiem, nie maj. Tylko atlas samochodowy, a w nim twoje synne Zbjeckie Skaki nie figuruj. - To zapytaj kogo!

- Po jakiemu? Po polsku? Kobiatko odwrci si do mnie plecami zapatrzony w panoram Tatr za oknem. Zbliaa si pora kolacji. - Tylko obiecajcie by mili dla naszych goci! - napomniaem surowo towarzyszy. Odpowiedziao mi zgodnie, ale i pogodne mruknicie. W Piekieku piknie po gralsku wystylizowanym pali si ogie w kominku. Gospodarze ju prowadzili do suto zastawionego stou. Wzniesiono pierwszy toast za goci i potoczya si oywiona, cho czciowo tumaczona, rozmowa. Popyny opowieci z Pienin i Podhala, za ktre gocie odwdziczyli si opowieciami z Andw (mam nadziej, e nie traciy one wiele ze swego uroku tumaczone z hiszpaskiego na angielski, a potem na polski). Wreszcie wjechay na st pmiski z pstrgami pieczonymi na ruszcie, po flisacku... I w tym momencie opanowa mnie przemony atak kichania. Ledwo zdyem wykrztusi midzy jednym kichniciem a drugim: - Przepraszam, zapomniaem chusteczki... I wybiegem z Piekieka. Popdziem na gr. Kichanie znikno, jak rk odj... Do pokoju... na balkon... Jak si spodziewaem, drzwi prowadzce na balkon Peruwiaczykw byy otwarte. Odetchnem z ulg. Wszedem miao do pokoju powoli pograjcego si w pmroku. Gdzie szuka? W neseserze Marii czy de la Vegi? Nic. Dyplomatka na stole! Ale c, otwarta! W niej jakie notatki i maszynopisy, notes z numerami telefonw... Moe i znalazbym co ciekawego, ale czas, czas goni! W kadej chwili profesor albo Maria mogli si zorientowa, czemu tak dugo szukam chusteczki w pokoju... Musiaem si pieszy! Przesunem rk po wierzchu szafy. Nic, tylko oboczek kurzu. Zajrzaem pod poduszki i materace ek. Ulubione, jak wiadomo z kryminalnych seriali miejsce chowania broni przez przestpcw. Nic nie znalazem. Gdzie u diaba?... Moe w torebce Marii wiszcej na krzele? Pudo! Co u licha?! Nie chciao mi si wierzy, e zostawili pistolet w zaparkowanym przed pensjonatem audi. I nagle dostrzegem to, co powinienem dostrzec od pocztku mej rewizji w pokoju drogich goci: wielki gliniany wazon na stole! Jednym skokiem byem przy nim i zanurzyem rk w jego przepacistej gbi...

Zaszelecio pod palcami. Delikatnie uchwyciem plastykow torebk i zaczem wyciga j z wazonu. Bya cika jak na plastykowy woreczek!

ROZDZIA SMY CZARNA WDOWA MGA NAD JEZIOREM CZORSZTYSKIM ZAMEK DUNAJEC I FRANCISZEK SZYDLAK DZIEJE NIEDZICKIEGO KIPU OWIECKA Z DUGO SYJKO ZNW BIAE AUDI

Tak, torebka miaa prawo by cika, zawieraa bowiem pistolet. Ostronie wycignem go. By to Tai-phan produkowany w Hongkongu. Zwano go czarn wdow, jako e mimo swych niewielkich rozmiarw mia kaliber 9 milimetrw i by bardzo celny. Jak go unieszkodliwi? Gdybym mia czas i odpowiednie narzdzia, wyjbym z pistoletu iglic. Ale tak? Pozostawao mi tylko wyjcie naboi z magazynka i nadzieja, e Maria nie zorientuje si, e bro staa si nagle lejsza. Wyjem magazynek, a z niego sze naboi. Sprawdziem, czy nie pozosta jeden w lufie. Woyem magazynek z powrotem, a pistolet do torebki i na dno wazonu... Szybko wyszedem na balkon i std przez nasz pokj wrciem do Piekieka. Udajc, e nie dostrzegam pytajcych spojrze Aleksandra i Janusza, wziem si za paaszowanie pstrgw podgrzanych dla mnie przez troskliw pani Cecyli. - A jak tam katar, przeszed? - spytaa Maria uprzejmie. Jednak wydao mi si, e sysz w jej gosie drwin. Mimo to odpowiedziaem rwnie uprzejmym umiechem. - Tak. Zastosowaem star metod przepukania nosa zimn wod. - Brr - wstrzsna si Maria - to straszliwa metoda! - Ale za to jaka skuteczna! I rozpocza si oglna rozmowa o sposobach walki z uciliwym atakiem kichania. Kolacja potoczya si dalej... Gdy wrcilimy do pokoju, nakazaem towarzyszom gestem rki milczenie i ustawiem na stole jeden za drugim sze naboi. Aleksander wznis rce do gry gestem grozy. Janusz cichutko gwizdn. - Spoko - odpowiedziaem pgosem. - Nie zapominajmy, e Maria moe posiada bro legalnie.

- Co to za spluwa? - spyta Janusz. - Tai-phan, robota Chiczykw z Hongkongu. Szkoda, e Maria wybraa tak rzadko spotykan bro. - Jest czego aowa - achn si Aleksander. Wzruszyem ramionami. - A jest. Mylaem, e typ broni wskae mi, czy przypadkiem nasi gocie nie maj polskich wsplnikw, ale teraz musimy pozosta przy domysach. - Jakich domysach? - O czym mwisz? Przyjaciele byli wyranie zaniepokojeni. C, gdy w gr wchodz ostre naboje, zbytek tajemnic moe okaza si czym niebezpiecznym! Opowiedziaem wic o prbie upienia mnie w krakowskim hotelu i o ledzcej nas doroce, a take o tym, e kiedy de la Vega i Maria powinni by jeszcze poza granicami naszego kraju widziaem ich pod Hotelem Francuskim; tu zastrzegem si, e mogem wzi za nich jak bardzo podobn dwjk zupenie niewinnych turystw. Nie omieszkaem te wspomnie o wizycie u Dzidka i o tym, e potraktowa on powanie moje przygody. Aleksander podnis palec do gry znaczcym gestem. - A widzisz! miae si ze mnie, e domagam si zawiadomienia policji, a tymczasem dowiaduj si, e sam ju zwracae si do niej o pomoc. I w dodatku zostae potraktowany powanie! - Co byo a nie jest nie pisze si w rejestr - popisaem si ludow mdroci. - Maria zostaa rozbrojona. - A profesor? - Janusz pooy nacisk na ostatni sylab. - Co: profesor? - rzuciem w niego nabojem, ktry nader zrcznie zapa. - Czy rozbroi pan te profesora? Zamiaem si. - Przeszukaem cay pokj w poszukiwaniu pistoletu Marii. Innego nie znalazem. - A jeli de la Vega mia go przy sobie? Rzuciem drugim nabojem, ktry rwnie zosta zapany w locie. - Przesta robi z tych poczciwych Peruwiaczykw chodzce arsenay! - Poczciwi Peruwiaczycy? - poderwa si Kobiatko. - To to przestpcy! Machnem rk. - Tak mi si powiedziao. Zreszt poczciwi czy nie, mam zamiar sam sobie z nimi

poradzi. Przy waszej pomocy wydaje mi si to cakiem atwe. Aleksander sapn aprobujco, a Janusz a poczerwienia z dumy. Zebraem naboje i wrzuciem je do kieszeni torby. - Co ma pan zamiar z nimi zrobi? - spyta Janusz. - Wyrzuci do jeziora wraz z kluczykami zodziejaszka z Mylenic? - Nie. Zachowam je na wszelki wypadek. Moe bdziemy zmuszeni skorzysta z pistoletu Marii, a wtedy bd jak znalaz. - My? Z pistoletem? - obruszy si Aleksander. - Cel uwica rodki - popatrzyem na niego spod oka. - A ten pistolecik moe by cakiem skutecznym rodkiem. Nazywaj go czarn wdow... - Czarn?... tfu! - zadra Kobiatko. - Ja tam go do rki nie wezm! Postanowiem si z nim podrani: - Wemiesz, wemiesz. Jak bdzie trzeba! - Nie bdzie, gdy zawiadomimy policj! - Aleksander powrci do ulubionego tematu. - Nie zawiadomimy! - ja te si uparem. - A niech ci! I Kobiatko ostentacyjnie odpuka w niemalowane drewno. - Niech stryjek splunie take przez rami - doradzi yczliwie Janusz. - I to koniecznie przez lewe. - Co ja si mam z wami - jkn Aleksander, ale ju jakby si uspokoi. - Aha, jeszcze jedno: jutro mam robi za chorego czy dobieramy si do zota Inkw? Co, Pawle? Zastanowiem si przez chwil. - Sdz, e moemy potrzyma naszych przyjaci w niepewnoci jeszcze dzie lub dwa. To moe by bardzo ciekawa kuracja dla ich systemw nerwowych. Indianie syn pono ze swej odpornoci psychicznej. Zobaczymy, jak to bdzie z Mari i profesorem. Aleksander skin mi z uznaniem gow, a Janusz wyda stumiony okrzyk naladujcy wojenne wycie Siuksw. Obudziem si wczenie rano i zerknem na zegarek. Dochodzia szsta. Moi towarzysze spali w najlepsze. Aleksander nawet leciutko pochrapywa. Wstaem z ka i podszedem do drzwi na balkon. Znieruchomiaem. Byem przygotowany na pikno sonecznego poranka, ale widok, ktry roztoczy si przede mn by naprawd wyjtkowy! Rowe i biae kby mgy przewietlone socem wypeniay ca dolin Jeziora Czorsztyskiego. Leciutkie podmuchy wiatru koysay nimi, odryway zotawe oboczki i

unosiy je w gr. Pienin Spiskich na przeciwlegym brzegu nie byo wida i pod mg znikn zamek niedzicki. Tylko Tatry wznosiy swe szczyty wysoko lnic w socu, poyskujc niegiem zalegajcym leby, tak bliskie w przeczystym powietrzu ranka, e wydawao si, i s tu, tu, na wycignicie rki. Signem po fajk, woreczek z tytoniem i zapaki i przysiadem na balkonowym krzele. Cho przez jaki czas chciaem nie myle o zocie Inkw i grocych mu przestpcach. Skpany w porannym socu widok puszystego morza mgie przede mn rozjania ze myli. Cicho skrzypny drzwi pokoju obok i na balkon wysza Maria. Wygldaa przelicznie w harmonizujcym z jej ciemn cer i kruczoczarnymi wosami purpurowym szlafroczku. Widzc mnie zawahaa si, ale bez sowa przysuna sobie krzeso i usiada na nim opierajc smuke nogi o porcz balkonu. Siedzielimy w ciszy zapatrzeni w misterium mgie, soca i wyniosych gr przed nami. A nadesza chwila, w ktrej poczuem, e co dobrego zaczyna mnie z Mari czy. Ju chciaem przerwa milczenie i powiedzie: Suchaj, Mario, jak to jest z tym pistoletem, z waszym czyhaniem na odkrycie Aleksandra? Wyjanijmy to wszystko i rozjedmy si w spokoju. Ale wanie wtedy Maria bez sowa wstaa z krzesa i wrcia do swego pokoju... Przy niadaniu Aleksander, jak to ustalilimy wczeniej, uskara si nadal na serce. Profesor wyrazi zdziwienie, e lekarstwo Marii nie pomogo. - Ale pomogo, pomogo - tumaczy si Aleksander. - Ale jeszcze odrobin nie jestem w formie. A tam trzeba bdzie si troch wspina. Nie chciabym wam w razie czego przysporzy kopotu. - To do miejsca paskiego odkrycia trzeba si wspina? - w czarnych oczach Marii bysno zainteresowanie. - Gdzie to jest? - Kawaeczek - plta si Kobiatko. - Ja wszystko poka. Ale moe jutro... Postanowiem przyj biedakowi z pomoc. - Moe, skoro Aleksander nie czuje si najlepiej, ograniczymy si dzisiaj do zwiedzenia niedzickiego zamku? Przy okazji zobacz pastwo synny prg, pod ktrym Andrzej Benesz odkry tajemnicze kipu. Jeli bdziemy mieli szczcie, to histori o nim opowie nam przewodnik i gawdziarz, Franciszek Szydlak.

- Przecie nie rozumiemy po polsku - umiechn si ironicznie de la Vega. Odpowiedziaem podobnym umiechem. - Postaram si przetumaczy sowa pana Szydlaka jak najdokadniej. Nie zatrzymujc si przy zaporze zajechalimy prosto na parking pod zamkiem. Nie spodziewaem si tu takiego ruchu! Autokary i samochody osobowe. Wycieczki i turyci indywidualni. Na pana Szydlaka musielimy zaczeka, bo wanie oprowadza po zamku kolejn grup zwiedzajcych. Chciaem podj si roli przewodnika, ale wyrczy mnie w tym Aleksander, ktry zapomnia o swej udawanej chorobie. Najpierw pokaza nam na placu przed zamkiem odziomek dbu Palocsayw, liczcego za ycia 6 metrw obwodu. Jak gosi legenda, zasadzi go miaa Cyganka za ycia Gyrgyego Horvatha w XVI wieku twierdzc, e jak dugo db bdzie zielony i zdrowy, tak dugo bdzie trwa rd Horvathw. Przepowiednia spenia si. Db zacz usycha za ycia ostatniego mskiego potomka rodu (okoo 1845 roku). - Pierwsza wzmianka o zamku - opowiada Aleksander - pochodzi z 1325 roku. W testamencie z 1330 roku mowa jest o novum castrum de Dunajecz. W umowie z 1412 roku zamek wymieniono jako miejsce zwrotu sum poyczonych przez Wgry od Wadysawa Jagiey pod zastaw trzynastu miast spiskich. W 1528 roku zamek i ziemie do niego nalece darowa krl wgierski Jan Zapolya swemu dyplomacie, Polakowi Hieronimowi askiemu. Syn Hieronima, Olbracht, sprzeda w 1589 roku zamek Gyrgiemu Horvathowi z Palocsy, ktry zamek rozbudowa i przeksztaci w renesansow rezydencj. Od okoo 1670 do 1775 roku zamkiem wada rd baronw Giovanellich; po ich wymarciu powrci do Horvathw. Zniszczony obiekt odnowi w 1817 roku Andreas Horvath. Z nim wanie wi si pierwsze turystyczne spywy Dunajcem. Drog dziedziczenia po kdzieli przesza Niedzica w 1858 roku w rce rodu Salamonw, ktry dziery j do 1945 roku. Zobaczyem, e Maria dyskretnie ziewna. Na szczcie nadchodzi ju Franciszek Szydlak. Przywita nas serdecznie (pamita mnie, a z Aleksandrem znal si od dawna) i wyrazi al, e z naszymi gomi bdzie mg porozumie si tylko przez tumacza. Ale po zamku solennie oprowadzi i opowiedzia przede wszystkim histori kipu i Inkw na niedzickim zamku. Siedzielimy na awce opodal synnego progu, kryjcego przez wieki tajemnic zota Inkw... Oczywicie naszym gociom tumaczyem opowie pana Franciszka na angielski, ale tu postaram si przedstawi j w oryginale. A rzecz zacza si od stroju, w jaki synny gawdziarz by ubrany, bo zainteresowao to de la Veg:

- My spiscy gorole mamy motyw madziarski w stroju, ale ja mam moe taki wicej zamkowy strj. Zamek mi go uszy jako moe hajduka albo stranika. Ja nie mam portek suknianych jak nasi gorole, tylko zielone, z biaym obszyciem. A lejbik, kamizel, czerwony ze zotymi haftami i czterema zapinkami te zotymi. Na to brzowa cucha, peleryna jakbycie j nazwali. Do tego czarny kapelusz z czerwon wstk podwinity po bokach... Ale co ja tam bd o stroju gada, jak wy o tym kipu chcecie sucha. To posuchajcie... Zaczn troch inaczej: w 1947 roku przyjecha tutaj Geza Salamon, z tych, co do nich Niedzica naleaa. Nie zwiedza zamku, bo to mu na serce... e to ju utracone. Siostra tylko jego zwiedzaa ze mn. No i ona mi mwi: Wisz, Franek, brat tu mj jest ze mn, ale tam stoi pod dbem, powiedzia, e nie moe tu i patrze na to. No i ja poszedem ku niemu, kaniam si, witam z nim. A on goda po sowacku tak: Pan Franek, nie wercie o tyn testament. To je neni prawda. To je bujda na risorach. U nas toho nie byo w zamku, w kronikach. adny testament. No a jak wy wericie w tu legendu, to moecie si tu weri. Ale toho tu ne byo. Ten prg nigdy nie by rusany. Jak go wstawili w sedemnastym storociu, tak nikt go nie rusza - pan Franciszek popatrzy na nas nieufnie. - Ale wy wierzycie? Potwierdzilimy sw wiar gorliwie i rnojzycznie. Nasz przewodnik skin z uznaniem gow. - No to suchajcie dalej: Andrzej Benesz przyjecha w 1946 roku do zamku, 31 lipca o godzinie dwunastej w poudnie, autem ze swoj on i z kolegami dwoma. No a ja byem prawie jako opiekun spoeczny. No i on mi mwi: Panie, pan idzie na obiad? Ja mwi: Tak, chciaem zamkn.... On na to: Niech pan nie zamyka, bo ja chciaem tu... mam tu do wykopania jedn rzecz. Gdzie jest tu u was milicja? To ja godom: W Niedzicy. A sotys jest? Jest, Bukaski. A na placwce WOP-u jest kto? Jest. No i pojecha. Przywiz milicj, z placwki kapitana Dbrowskiego, porucznika Winiowskiego, trzech onierzy z kilofami i opatami. No i tu przyjecha. On tak patrzy na mnie: Pan jest tu opiekunem? Tak. To niech si pan nie boi, nie bdziemy wala zamku, tylko ja sobie odkryj testament. No i tumy przyszli. On pierwszy z onierzami. Podkada, wicie, lewarek z auta, ale potem onierze z kilofami pomogli mu to odkry. I w tym miejscu. Tam jest taki ty piasek jak z rzeki, specjalnie przywieziony czy co. W prawym rogu. Tam pogrzeba i wyj t rurk oowian. Osiemnastocentymetrowa bya, na kocach zaklepana. Z jednego koca rozkraja t rurk i wycign dwanacie niby rzemieni, niby sznurkw, no i pokaza to wadzom. Kapitan Dbrowski, pod siwym wsem, mwi: Ale, panie, niech pan to wytumaczy, co to ma znaczy? A on mwi: To jest sprawa testamentu mojego ojca... Pan Franciszek spojrza na nas uwanie.

- A teraz opowiem, wierzcie czy nie, histori, jak to rzemykowe pismo trafio pod prg zamku: Sebastian Berzeviczy kupi majtek na Woyniu i z Woynia, od swego ojca, powdrowa do Peru, taka bya jego ch. Zanim zaszed do Peru, po drodze trudni si korsarstwem. Napada na galeony. W kadej walce bra udzia, co z tego skorzysta. Przyszed do Peru ze wszystkim, czego si po drodze dorobi. Zy si z Indianami, polubi mod Inkask z krlewskiej rodziny. Na tych Indian napadli Hiszpanie. Wic oni przed t pogoni Hiszpanw wszystko co mogli chowali, topili. On wzi pikny posag za on, swj dorobek te mia niewski, tak e mia zota i brylantw cay okrt. A eby mu go Hiszpanie nie zabrali, tak on go zatopi w Ameryce Poudniowej, w jeziorze Titicaca w Andach. To jest jezioro 1800 metrw gbokie. Tam nawet aden nurek nie by. Zrobi testament, odda go swojej crce, Uminie, ktr mia doros. Crka wysza za m za Inkasa Tupaca Amaru z krlewskiej rodziny. To ju byo cae pokrewiestwo z tymi Inkami. Wic Sebastian Berzeviczy ze swoim ziciem poszed na wojn z Hiszpanami, bo tam straszne ataki byy. Ale nie mogli przebi tego ataku, wic trzeba im byo ucieka przed t pogoni, szuka schronienia z powrotem w Polsce... Jego ona zmara, pochowa j w Peru, co mia robi, by wdowcem. Zabra crk, zicia, rad emisariuszy Inkw i wnuka... miaa synka. No i przez Wenecj uciekali... Na ulicy w Wenecji tajny wywiad hiszpaski wytropi... zicia zasztyletowali na ulicy weneckiej... zrobili mu pogrzeb tam jak mogli. Dalej ojciec ze sw crk, z wnukiem, z rad emisariuszy uciek. Przez Wgry ucieka do Niedzicy i tu si schronili u Horvatw z Palocsy. Wic nie wpisywali si do kroniki, bo to byo tajne, prawda? Tylko crka, Umina, schowaa testament pod bram elazn, pod tym progiem. Zrobia cay plan tej bramy i tego progu. Schowaa go potem w Krakowie, w kociele witego Krzya, za otarzem. Tam jest stary koci na placu witego Ducha. Wszystko piknie ju byo zachowane... Rada emisariuszy Inkw... e jej zostawili trzy skrzynie zota... Ale czy to prawda, to ja nie wiem... Ona schowaa to zoto nad Dunajcem, pod skaami. No wic, nie daa ani krechy na kamieniu, ani nic, ladu nie byo... No i tak. Zemsta hiszpaska docigna j. Szeciu drabw wdaro si do Niedzicy i tu j zapali. Powiedzieli jej, eby oddaa testament, bo oni musz to zabra. Ona na to, e nie ma adnego testamentu, eby si odczepili. Ojciec te broni j. Nie da rady. Wyprowadzili j na dziedziniec zamkowy. Tam, gdzie jest ten k i tam jest krzy. Pod tym kiem j zasztyletowali, rozpruto jej brzuch na krzy sztyletem. Zostawili zwoki. Uciekali. Stra zamkowa ich gonia. Ale nie zapali. Ojciec zrobi pogrzeb tymczasowy, w trumnie srebrnej pod kaplic. Ale potem podobno j po trzech tygodniach przewiz do Cervenego Klostora, teraz po sowackiej stronie. Tam leaa miesic czasu. Z Cervenego Klostora j przewiz do Krumlova na Morawy, bo tam mieli majtek

Berzevicze. Tam jest paac, tam jest kaplica... No i tak... A ojciec Uminy da wnuka jako... Przyjecha tutaj Wacaw z Krumlova. Na Morawy wzi tego wnuka, Antonia. Sebastian da swego wnuka bratankowi, ktrego odnalaz wanie w Krumlovie. Wacaw przyjecha tu, adoptowa synka na testament w kaplicy witego Andrzeja, tutaj na dole. Adopcj dooy do planu matki w kociele witego Krzya i zabra go na Morawy. Synek Antonio Berzeviczy wyrs na Morawach na uroczego mczyzn. Oeni si z Polk, Rubinowsk, crk kapitana napoleoskiego. Z niego ostatnia linia wywioda si... No i tak, to ju wszystko byo potem piknie zakopane. A potem Andrzeja Benesza ojciec po wojnie by strasznie chory i przekaza to synowi, ten cay testament. Ale mu powiedzia: Nie szukaj, nie dotykaj, czekaj na dalsze poselstwo, ktre przyjedzie do ciebie z Peru. Bo na tym due kltwy ci. eby ci co nie spotkao. Ale Andrzej nie sucha nic. Po pogrzebie ojca pojecha prosto do kocioa witego Krzya w Krakowie. Z ksidzem za otarzem znaleli, ale ksidz mu mwi: Andrzejku, jak ojciec mwi, ja jestem krewniak wasz..., ale co to dao... Ja ci dam tylko odpis, oryginau ja ci nie mog da. Da mu odpis, no i on z tym odpisem tu. Potem tutaj protok milicja podpisaa, no i on zabra to kipu i wyjecha. Raz tylko wrci. W 1949 roku. To byo w poniedziaek, mnie nie byo. Benesz poszed do dyrektora, a by nim inynier Szmidt i jemu powiedzia: Niech pan powie panu Frankowi, eby ju nie gada o tym testamencie, bo mi ludzie nie daj spokoju. Drzwi si nie zamykaj. Przychodz i prosz. Pisz. Ja nie chc ju tego... No i tak... - Pikna legenda - szepna Maria, gdy ju poegnalimy si z panem Franciszkiem. De la Vega wzruszy lekko ramionami. - Szkoda, e tylko legenda. Zdenerwowaem si: - Jeli tylko Benesz znalaz pod progiem prawdziwe kipu, to legenda staje si prawd. A nasz rzecz jest sprbowa dotrze do jej rda. Sam pan mwi o tym Januszowi, tumaczc powoanie prawdziwego uczonego. Zreszt lad, na ktry naprowadza nas pan Kobiatko, by moe pozwoli nam to rdo odkry! Profesor skin gow: - I ja na to licz. Zeszlimy na parking, na ktrego obrzeach rozkadali si sprzedawcy pamitek. Od dziecka lubiem przyglda si zawartoci ich kramikw, skrciem wic ku nim odruchowo. Za mn ruszy Janusz. - Widz, e chcesz obdarowa Mari now pamitk - zaartowaem. - A ja widz, e bd mia w tym pomyle konkurenta w paskiej osobie - odci si

chopak. Nagle zatrzymaem si. Dosownie wstrzymujc oddech wycignem rk ku pkowi wisiorkw na rzemykach, ktre sprzedawaa tga gadzina. Byy tu krzyyki i figurki rozmaitych zwierzt wypalanych w glinie... Kilka z nich... Nie, nie mogem si myli! Kilka z nich przedstawiao lam czy te guanaco! Jeli chcesz si czego dowiedzie, to ostronie, pomalutku, Pawle! - pomylaem. - Po ile te zwierzaczki u pani? - spytaem udajc obojtno. Gadzina nawet na mnie nie spojrzaa, zajta sprzeda wikszej partii oscypkw wycieczce. Odczekaem, a dokoczy targu i jeszcze raz spytaem: - A ile za te cudaczki? Dopiero teraz odwrcia si do mnie. - A bdo po osiem. Wysupaem z pku taki z lam. - Wezm jeden. Dla miej. - Niech scliwie nosi! - umiechna si kobieta. - O rany, lama - szepn za mn Janusz i ju woa: - Mario! Mario! - To pewnie dla tej piknej pani - skina domylnie gow gadzina na widok podchodzcej do nas Marii. - Pewno ona nie std. - Ano! - umiechnem si. - Prosz, Mario, co dla ciebie. A zatrzymaa w powietrzu wycignit rk. Spowaniaa. - Skd to masz? - Ta pani mi j sprzedaa. Tylko spokojnie - mwiem po angielsku. - Moe dowiem si, gdzie takie gliniane lamy si pas. Kiwna gow i zacza przeglda inne pamitki. Odwrciem si do wacicielki kramiku. - A jak to pani wymylia tego zwierzaczka? Spojrzaa na mnie nieufnie: - Ii... to owiecke z dugo syjko? A to syn mj robi. - A nie wiecie, skd ona u niego? - Ni. Wyjem z portfela banknot, dajc jednoczenie Januszowi znak gow, by zatrzyma nadchodzcych Aleksandra i profesora.

- Widzi pani te pienidze? To pidziesit zotych. Nie osiem a pidziesit zapac, jak mi pani powie, skd ta owiecka z dugo syjko. - I tam - sceptycznie wzruszya ramionami. - Com pedziaa, tom pedziaa. - Droga pani - zamachaem kuszco banknotem - moja przyjacika z daleka przyjechaa, nawet po naszemu nie umie. Jest z kraju, gdzie te owieczki yj. Lama na nie mwi. Bardzo by kobiet ciekawio, skd taka lama u was... Nadal patrzya na mnie podejrzliwie, ale w jej maych oczkach ju zapali si bysk podliwoci na widok banknotu. - E, panie... Jesce mi zabieze... - A co ma zabra. Kupiem jej przecie. Ciekawe tylko jej opowiedzie, skd u pani syna takie pomysy z dalekiego kraju. - Iii... - Gadzino, my nie z adnego urzdu. Krzywdy pani nie chcemy. Tylko dowiedzie si, eby tam daleko, w Peru, ludzie si dziwili. Niedzica sawna bdzie. - A co mnie tam Niedzica - nachmurzya si. - Ja ze Sromowcw Wynych - odpara nie bez dumy - z Zawrocia. - Pikna wie - pochwaliem. - Ale to ju mi pani o tej owieczce opowie... Jeszcze raz obejrzaa mnie od stp do gw. - A niech ta. Dobze panu z ocu patrzy. Chwycia banknot, obejrzaa pod soce i schowaa do woreczka przy pasku. - No to limy z moim starym do Jzka, synka, co to mieska w Sromowcach rednich. Ale, prawd panu powiem, nie za dobry z niego synek, ni... - Jeszcze si poprawi - staraem si grzecznie przypieszy opowiadanie. - Niech mu bdzie na zdrowie, e mu pan tak ycy - umiechna si gadzina. - Ale co z owiecko?! - jknem. - Ju pedam. No to li my z moim starym. A tu mi si zachciao na kamieniu przysi i na Dunajec popatrze, jak woda opada. Bo to byo akuratnie jak w byym roku ta strasna powd bya... - Oj bya, wszyscy wiemy! - Mwi, e bya, bo ta panna z dalekiego kraju pewnie nie wie. - Zaraz jej powiem. Ale co dalej. - Co dalej? Chcia pan sucha, to niechaj sucha. - Ale ja sucham! - To i dobze. Siadam ja ze starym, akurat pod Murduowym Gronikiem to byo,

pogadujemy sobie, popatrujemy. Patrz ja, a tu cosik midzy kamuskami byscy. Skieko nie skieko - myl. Stary, co tam tak byskoce? - pytam. - Sko? Ni - stary na to - moe jaki paciorek, dobro jakie. A e wartki z niego jesce chop, to skocy i zaraz zawoa, em cudaka nasa, ktren chyba ze zota bdzie! - E, tam - nie wytrzymaem - wartki chop, a gliny od zota nie odrni. I jak to z ni byo, e byszczaa. Zwodzicie mnie, gadzino! Zamiaa si. - Bo to nie z tych, co tu wis. Ja j na sccie nos. Jak z niej tylko Jzek foremk zrobi... - zdja z gowy zoty acuszek. I ju ukazaa si zota figurka lamy. Wycignem po ni rk, ale Maria bya szybsza. Chwycia posek. - A mwi pan, e nie bdziecie zabiera - oburzya si gadzina. - To tylko tak z ciekawoci - uspokoiem j - zaraz pani owieck oddamy. W rku Marii bysno szko powikszajce. - Tak - wymruczaa - oryginalna inkaska robota. Podobne spotkaby w Muzeum Zota w Bogocie. Rysunek na powierzchni zatarty. Musiaa j dugo woda przetacza midzy kamieniami. Umiechnem si. - Ale chyba nie od koca XVIII wieku, czyli od czasu, kiedy tu byli twoi przodkowie. - Nie. Przez ten czas niewiele by z figurki zostao - z alem oddaa figurk gralce, ktra szybko schowaa j do kieszeni fartucha. - al j oddawa, bo to przecie dowd, e legenda o tutejszym zocie Inkw opiera si na prawdzie. Zastanowiem si przez chwil. - Wiesz, chyba moemy traktowa t owieck tak nadal. Ta pani opowiedziaa, e znalaza j wrd kamieni po ustpujcej wielkiej powodzi zeszego roku. Moe figurka przeleaa spokojnie w ukryciu dwa wieki i dopiero teraz woda j wypukaa, przetara wrd otoczakw, a bysna? - Mona odkupi j od wacicielki? - Zada wysokiej ceny. Grale znaj warto zota. Ale sprbuj poprosi pana Tomasza o dodatkowe fundusze. Chocia obawiam si, e przeciwnicy niedzickiej legendy bd twierdzi, e kupilimy zgubiony przez jakiego zagranicznego turyst, czy raczej turystk, wisiorek. Zoto co prawda, ale bez historycznej wartoci. U was, w Peru, mona zapewne kupi co podobnego w antykwariatach. - Tak - zamiaa si Maria - ale nawet u nas nikt nie zaprzeczy tej figurce historycznej

wartoci! - Jakby nie byo, zawsze zdymy. Gadzina przychodzi na pewno pod zamek codziennie. - Tylko teraz, przestraszona naszym zainteresowaniem, moe zostawia figurk w domu. - Tym si nie martw. Jak tylko wymieni odpowiedni sum, przyniesie lam i to biegiem! Podeszlimy do czekajcej na nas przy autach pozostaej trjki. Spord niej wyrnia si zaczerwienionymi z emocji uszami Janusz. Podjem si trudnego (tak po polsku, jak i po angielsku wyjanienia historii owiecki z dugo syjko). Wysuchawszy moich rewelacji de la Vega spojrza na mnie z politowaniem. Odwrci si w stron Janusza. - Moe bdziesz askaw, mody czowieku, zaprowadzi mnie do tej kobiety, ktra posiada figurk lamy? Przyznam, e lekko mnie ubodo pominicie mej roli odkrywcy tak wanego poska. By moe jedynego dowodu, e Inkowie przebywali, cho krtko, w Niedzicy za Sebastiana Berzeviczego. Ale ju Janusz prowadzi de la Veg do gadziny... eby chocia zapyta mnie o pozwolenie, otr! - pomylaem. Dobijanie targu trwao dugo. Wreszcie profesor wrci z dumn min, wymachujc zotym acuszkiem. Wydao mi si, e wszyscy wok wpatruj si w tene acuszek w nabonym skupieniu... - Chciabym, eby to dzieko inkaskiego rzemielnika - profesor uj w dwa palce figurk lamy - przyozdobio tego, ktry prowadzi nas ku zotu Inkw oraz eby przynioso mu, a co za tym idzie i nam wszystkim, szczcie w poszukiwaniach. Przymknem oczy i przybraem powany wyraz twarzy, jaki przystoi dekorowanemu. Rozleg si cichy miech Janusza, ktry widocznie dostrzeg moj mimik i zrozumia jej powd. Lama na acuszku ozdobia koszul Aleksandra, a on sam wymienia z de la Vega ucisk doni. Maria zamiaa si gono i ucaowaa Aleksandra mocno w oba policzki. My z Januszem ucisnlimy do z nalenym odkrywcy szacunkiem.

Po obiedzie Aleksander nie musia symulowa choroby. Naprawd poczu si le. Do tego stopnia, e chciaem wie go do lekarza. Ale ofukn mnie: - Wszystkie leki, ktrych potrzebuj, mam ze sob. To ten czort mnie zauroczy pstrykn lam w nosek. - Albo ten profesor to jaki peruwiaski znachor i dziaa na mnie przez to cudactwo - zdj lam i cisn j na dno torby. Zamiaem si: - Ale Aleksandrze! Nie twierdz, e profesor koniecznie musi nas kocha, ale teraz w jego interesie jest, by czu si jak najlepiej i tak szybko, jak tylko moesz, doprowadzi go do zota Inkw! - Niech ci bdzie - odburkn i ze zbola min pooy si na swym tapczaniku. Wyszedem z gazet na balkon, by nie przeszkadza Aleksandrowi. Janusz poszed przej si po Czorsztynie. W jaki czas po jego wyjciu usyszaem, jak otwieraj si i zamykaj drzwi pokoju Peruwiaczykw. Po krokach poznaem, e to Maria wychodzi z pensjonatu. Zapada cisza. Musiaem zdrzemn si nad gazet, bo poczuem nagle, e kto mnie szarpie za nogawk spodni. Nade mn stal Janusz i gorczkowymi gestami dawa mi do zrozumienia, e mam zachowywa si cicho i wej za nim do pokoju. Zrobiem jak kaza, na dodatek starannie zamykajc za sob drzwi. - Panie Pawle - wyszepta dononie Janusz, budzc Aleksandra - znalazo si biae audi! - Biae audi? Jakie biae audi? - jeszcze byem zaspany. Chopak a jkn nad moj gupot. - No to biae audi, ktre widzielimy pod Tarnowem, a potem w Bochni! To, o ktrym pan myla, e jed nim profesor i Maria. Oywiem si. - Biae audi? Ale skd wiesz, e to akurat tamto? Skd si tu wzio? Janusz wzruszy ramionami. - Moe to rzeczywicie nie ten samochd? Wiem tylko jedno: Maria rozmawiaa z kim siedzcym w biaym audi na polskich numerach rejestracyjnych. Jakich, przez te moje szka nie widziaem, a nie mogem podej bliej. Teraz ja wzruszyem ramionami. - Moe ten z audi zapyta j o drog?

- Po polsku? - Spyta po polsku, Maria odpowiedziaa po angielsku, bo raczej nie po hiszpasku, i w tym jzyku potoczya si rozmowa. - I Maria wskazaa przyjezdnemu drog? - Janusz pokrci gow. - Dokd? Przecie jest tutaj pierwszy raz w yciu, panie Pawle drogi! - A nie mwiem, e trzeba na policj? - wymrucza ze swego oa boleci Aleksander. - Czyli - signem po fajk - nasi gocie zaczynaj si niecierpliwi. Albo pogania ich jaki nieznany nam szef. - To by pasowao! - wtrci Janusz. - Maria po rozmowie z tym z audi sza bardzo ponura.

ROZDZIA DZIEWITY UROKI I NIEBEZPIECZESTWA SPYWU DUNAJCEM PRAWDA O JANOSIKU DZIURY PRZEZ DOLIN HARCZYGRUND CZYBY KOBIATKO ZABDZI CO ZNALELIMY KOO ZBJECKIEJ

C robi, gdy wiadomo, e przeciwnik zbiera siy i przygotowuje si do ostatecznego, zwyciskiego dla ataku?! Co prawda Maria i profesor zachowywali si podczas kolacji i po niej grzecznie i cicho, ale trudno od nich wymaga, by owiadczali wszem i wobec: Przygotowujemy si do ostatecznej rozgrywki! Owszem, naleaoby zauway z caym szacunkiem i sympati, e nasi gocie zechcieli uszanowa zy stan zdrowia towarzysza. Ten za popatrzy na nich i na mnie, po czym obwieci, gromkim jak na chorego, gosem: - Jutro zapraszam wszystkich na spyw Dunajcem! Schowek ze zotem Inkw moe poczeka jeszcze dzie, przez ktry ja nabior siy i potem poprowadz was prociutko do miejsca, gdzie mj wykrywacz zupenie zwariowa. Profesor zmarszczy brwi. - Spyw Dunajcem? Co to takiego? Nie rozumiem... Kobiatko oywi si. - Cudowny spyw tratwami przez jedne z najpikniejszych gr polskich, Pieniny, w ktrych obecnie si znajdujemy! Tradycja spywu flisackiego Dunajcem jest bardzo stara. Mistrz Jakub Korab de Nowy Targ ju w 1589 roku wymalowa patrona flisakw, witego Mikoaja, na cianie kocioa w Krocienku. Istniej przekazy, e pocztkowo spywy miay charakter towarzyskich spotka dla wacicieli zamkw w Niedzicy i Czorsztynie. Ale te legenda flisacka uwaa za prekursora spyww krla Wadysawa Jagie, pogromc zakonu krzyackiego spod Grunwaldu: Siedzia na Cisowcu - mawiaj grale - upyta se kapelantw i puci si wod w d, do Isowic... Flisacy sowaccy maj innego bohatera. W 1708 roku spyn Dunajcem do Wisy Daniel Krman z Trenczyna, pieszc jako posaniec kurucw do krla Szwecji Karola XII... - Aleksander umiechn si - ale dla pastwa to tak egzotyczne opowieci, jak dla nas z historii Inkw i Peru... Gocie zaprzeczyli uprzejmie, ale wida byo, e odoenie wyprawy do miejsca

odkrycia Aleksandra jest im nie w smak... Trudno. Nie chcc budzi podejrze musieli si zgodzi z zaproszeniem na spyw przez naszego seniora. Tym bardziej, e ju wczeniej wspominali, i im si nie pieszy i chtnie pobd w Pieninach jeden lub dwa dni duej. Dostrzegem tylko, e Maria popatrzya na profesora znaczco i uspokajajco zarazem. Wic jednak musieli dogada si z polskimi wsplnikami - pomylaem. Maa orkiestra cygaska zagraa czardasza i nasze tratewki zoone z piciu poczonych ze sob dek ruszyy w d Dunajca. Na dziobie kadej z nich, przystrojonej jedlin od chlapania, sta mistrz, a na rufie pomocnik. Obaj byli uzbrojeni w dugie erdzie do kierowania tratw, tak zwane spryszki. - Pikne maj stroje - zachwycia si Maria. - Flisacy s obowizani nosi stroje regionalne - wyjani Aleksander. - Szerokie portki z samodziaowego sukna zdobione suto, zwaszcza przy kieszeniach, zwane s parzenicami. Lokaln odrbnoci Pienin i Spisza s barwne kamizelki z gadkiego sukna, rwnie obficie zdobione haftem, czyli cyfrowane, zwykle bkitne lub czarne. Niegdy zwano je lejbikami... - Tak jak pan Szydlak mwi - wtrci Janusz. - ...kolory lejbikw - cign Aleksander - wiadczyy o miejscu zamieszkania flisakw. Jak widzicie, nakryciem gowy jest toczony z filcu kapelusz, otoczony kostkami, czyli kamykami z Dunajca bd muszelkami... Pierwszy, szeciokilometrowy etap spywu prowadzi nas pask dolin Dunajca, wyobion wzdu poudniowych podny Pienin. Przepywalimy wanie obok wypitrzajcej si po polskim brzegu Macelowej Gry, gdy de la Vega ziewn i sign po cigarillo. - Cakiem niedzielna wycieczka. e te chciao si panom fatygowa... Spokojnie signem po fajk. Dopiero nabiwszy j i zapaliwszy odpowiedziaem: - Nie zawsze i nie dla kadego spyw Dunajcem by niedzieln wycieczk. Widzi pan t urwist skal po lewej? Nazywa si ona Bia Ska... Ale nie o jej nazwie chciaem mwi... Ot, tutaj w pobliu, na wysokoci Biaej Skay zdarzya si tragiczna w skutkach katastrofa. Przy nadmiernie wysokim stanie wody czterej flisacy z Ktw (a wic miejscowoci, z ktrej wypynlimy) zabrali na wasn rk wycieczk 43 uczniw z Nowej Huty. Poza terenem przystani zmontowali oni dki nie w przepisowe pitki, ale w szstki, na ktre wtoczyli po 23-24 osoby. Na bystrzynie silna fala chlusna na siedzcych.

Przestraszeni, rzucili si na przeciwn stron, co spowodowao przechylenie si przecionej tratwy i zsunicie si wszystkich do wody. W spienionych nurtach mier ponioso 16 uczniw, nauczycielka i jeden z flisakw. Po tej katastrofie skorygowano oysko Dunajca pod Bia Ska, za sd skaza pozostaych przy yciu flisakw na kar do 5 lat wizienia... W milczeniu, bo i pozostali pasaerowie tratewki wsuchali si w moj opowie, popynlimy dalej. Tylko flisacy popatrzyli na mnie dziwnie. Ale co tam! Skrcilimy teraz na poudnie. Za nami zostay Pieniny Czorsztyskie z Cisowcem, Zamczyskiem, Rabsztynem i Macelakiem. Na polskim brzegu minlimy Sromowce rednie. Dunajec tworzy tu silny prd, rozdwaja si i wykonywa skrt w lewo, na wschd. Pyn teraz prosto 1,5 kilometra, podmywajc stoki Obanej Gry, znanej midzy innymi z tego, e na jej terasie odkryto szcztki osady ze schyku paleolitu, obfitujcej w narzdzia z miejscowego kamienia. Poniewa granica pastwa przechodzi na lewe rozwidlenie rzeki, a pynlimy prawym, czas jaki znajdowalimy si na terytorium Sowacji. Na polskim brzegu rozcigaa si teraz dua wie Sromowce Nine. Powstaa w XIV wieku, obecnie jest siedzib Polskiego Stowarzyszenia Flisakw Pieniskich. W kierunku pnocnym ukaza si znany z pocztwek widok: Nowa Gra, Podskalnia Gra, Trzy Korony i ysica. Na sowackim brzegu kry si wysokiej klasy zabytek Czerwony Klasztor (Cerveny Klostor), ktry powsta w XIV wieku. - To o nim wspomnia ten gawdziarz w Niedzicy, e tu przez miesic znajdowaa si trumna ze zwokami Uminy? - spytaa Maria. - Tak - skinem jej gow - szkoda tylko, e srebrna trumna zagina potem bez ladu. - Ale jest jeszcze jedna ciekawostka dotyczca klasztoru - poprawi si na awce Aleksander. - W kocu XVIII wieku, a wic w czasach Uminie wspczesnych, dziaa tu brat Cyprian, synny zielarz i cyrulik. Podobno skonstruowa on skrzyda, na ktrych przelecia z Trzech Koron a do Tatr, bd co bd przeszo 20 kilometrw... Kilometr za Sromowcami Dunajec wpyn w skalne wrota waciwego Przeomu Pieniskiego, przecinajc ukosem cae pasmo gr. Na dystansie trzech kilometrw w linii prostej rzeka utworzya tu siedem ptli, przeduajc bieg do omiu kilometrw. Jej spadek wynosi tu 20 metrw, nie jest jednak rwnomierny: wartkie bystrzyny - prdy - przeplataj si ze spokojnymi toniami - plosami. Przeom zwa si miejscami do 50-100 metrw, a jego skaliste zbocza wznosz si na 200-300 metrw.

Podziwialimy w milczeniu pikno przyrody. W miejscu zwanym Na Gbokie ploso przechodzio w wartki nurt ostro zwajcy si midzy skaami. - Dwanacie metrw szeroko, dwanacie metrw gboko - poinformowa nas nieco krasomwczo mistrz. Przepywalimy przez miejsce zwane Zbjecki Skok albo te Janosikowy Skok, jako e tutaj mia przeskoczy Dunajec Janosik uciekajc przed wgierskimi andarmami. Na lewobrzenym cyplu flisacy pokazali nam lady Janosikowych kierpcw w miejscu, gdzie Janosik zsun si do wody, by unikn andarmskich kul. Ca opowie przetumaczyem naszym gociom, pomijajc - nieistotny przecie dla legendy - fakt, e Jura (Jerzy) Janosik, posta jak najbardziej autentyczna, zbjowa po poudniowej stronie Tatr i nigdy w Pieninach nie by. Ale c, fantazja i legenda wybiera kogo chce na swego bohatera! Rzeka pyna teraz na poudnie wzdu lesistego cypla Klejowej Gry. W jej stoku sterczaa winia Skaa z otworem Lisiej Jamy. W czasach gdy flisacy sami holowali odzie w gr Dunajca (a czynili to jeszcze w latach szedziesitych) tu napotykali najwiksze trudnoci - od wiskiego miejsca moga pj nazwa turni. Dalej, za Czarn Gr i Borsztyg, uchodzia od wschodu dolina Bochna ze sawnym Maeskim rdem. Para modych, ktra napije si wody ze rda, ma pobra si w cigu roku! Przed nami ukazay si poudniowe ciany Golicy, ktrych skalne ebra ukadaj si w sylwetki Siedmiu Mnichw. Flisacy zabawiali si wypytywaniem nas o to, midzy ktre skay skrci rzeka, a Dunajec nabiera pdu i tak wpad w ciemny, ponury wwz. Drog zastpio nam trjktne urwisko Facimiechu. Nasi przewonicy pokazali na nim posta zakonnicy, a take ora polskiego. W wielkiej nyy u stp urwiska uczestnicy spyww przeczekuj niekiedy letnie ulewy i burze. W przybrzenych skaach wiry wydryy koty eworsyjne o rednicy ponad dwch metrw. Pod Facimiechem Dunajec tworzy najgwatowniejszy ze swoich zakrtw. Tratewki zarzucaj w prawo, przemykajc wrd gazw i bryzgw piany. To najbardziej emocjonujcy moment na caej trasie spywu. Dalej spieniony nurt przechodzi w podobne do rdgrskiego jeziora ploso, zwane Leniwym. Legenda mwi, e sta tu niegdy klasztor i koci. Pono czasem daj si sysze dzwony pogronej w wodzie wityni. Profesor opowiada podobne historie zasyszane w Peru. Pynlimy dalej a do Stuletniego rda, ktre niegdy nosio nazw Studzinek. Kto std wod pije, sto lat

wyyje - mawiali grale i czsto zatrzymywali odzie, by gocie mogli skosztowa wyjtkowo zimnej wody, niekiedy podawanej w kubkach przez Cyganita. Przed nami wyrosa odosobniona skaa, zwana Sam Jedn, a czsto artobliwie Star Pann. U jej podna Dunajec spieni si i wzburzy zmieniajc kierunek o 180 stopni. Miejsce to zwane jest Na Loch, a rzeka osiga tu podobno najwiksz gboko na caym przeomie -10 metrw. Z prawej ukazaa si stroma ciana, od charakterystycznych wymy nazywana Wylizan. Do Dunajca wpada od wschodu Leny Potok, kocowa przysta sowackich spyww rzek. Na brzegu pojawio si coraz wicej ludzi. Maria przecigna si. - Widz, e nasza wyprawa dobiega koca. Przyznam si, e spodziewaam si po niej czego bardziej dramatycznego. Wzruszyem ramionami. - Nie lekcewa tej rzeki. Pamitasz, jak na pocztku naszego spywu opowiadaem o katastrofie tratw ze szkoln wycieczk? - Tak. Ale sam mwie, e byy one przeadowane i powizane niezgodnie z przepisami. W dodatku pyny nimi dzieci, a nie doroli, silni mczyni - zerkna na mnie z kpin. - Mwisz: doroli i silni? - odpowiedziaem podobnym spojrzeniem. - Moe jeszcze dodasz: wyszkoleni? - Mog doda. - To dowiedz si, e gdzie akurat na tym odcinku rzeki, ktry teraz przepywamy, w 1970 roku uton uczestnik Midzynarodowego Spywu Kajakowego. By to dowiadczony kajakarz, startujcy w tym spywie po raz dwudziesty pierwszy... - Te mi - achna si Maria, ale wida byo, e moja opowie wywara na niej wraenie. - Czstujesz nas straszliwymi historiami na pocztku spywu, nie szczdzisz ich te na zakoczenie! - Ale w rodku, pomyl, ile napatrzya si pikna! - prbowaem si zamia, ale sam byem z siebie niezadowolony. Jeszcze tylko jedna bystrzyna pod Hukow Ska i spokojne, gbokie na 5 metrw ploso... I tak oto w niewesoych nastrojach zakoczylimy nasz spyw w przystani na osiedlu Ld w Szczawnicy. Mielimy jeszcze pyn do Krocienka, dokd od zeszego roku znw dopywaj

tratwy z wycieczkowiczami, ale widzc skwaszone miny towarzyszy i syszc, e Aleksander znw narzeka na serce, postanowiem (czego innym nie polecam) zakoczy nasz spyw w Szczawnicy. Z ponurymi minami poszlimy na parking, by autobusem czy te czsto tu kursujcymi mikrobusami pojecha z powrotem do Ktw, skd wyruszylimy, a gdzie teraz czekay nasze samochody. Nastrj w naszej ekipie zmieni si jednak diametralnie, gdy powrciwszy do pensjonatu, zasiedlimy do poobiedniej kawy. Ot ozdrowiay ni std ni zowd Kobiatko owiadczy, e jutro ruszamy na podbj Zbjeckiej Dziury! Aleksander po raz pierwszy wymieni przy Peruwiaczykach t nazw terenow. Musia wic poczu si nie tylko dobrze, ale i pewnie. Wszystkim wrci dobry humor. Maria, syszc nazw Zbjecka Dziura, spytaa: - Czy to w niej ukrywa si moe ten sawny Janosik? Odpowiedziaem ze miechem: - Ju wam mwiem, e Jerzy Janosik (do poledni zreszt zbjca) nigdy nie zbjowa po tej stronie Tatr. Urodzi si we wsi Terchova na Sowacji 25 stycznia 1688 roku. Jego dziaalno trwaa od wrzenia 1711 do marca 1713 roku, kiedy to ujto go w Klenovcu, wsi pooonej w rodkowej Sowacji w rejonie Weporskich Wierchw. Wyrok - powieszenie na haku za ebro - wykonano 17 lub 18 marca tego roku w Liptovskim Mikulau. Z procesu Janosika zachoway si do dzisiaj zapisy jego zezna. - Szkoda chopaka - posmutniaa na moment Maria. Ale ju profesor opowiada o sawnych zbjach peruwiaskich o imionach Iguera i Alvarado. Wysuchalimy go z naleyt uwag. Tylko Janusz stwierdzi, e teraz atwiej o zbjc na ulicach spokojnych miast ni w lenych gszczach, jaskiniach i kryjwkach. Ale gdy Aleksander, na dobr wrb, poprosi pani Cecyli, by na kolacj przyrzdzia pstrga jak to tylko ona umie, rado w naszym gronie zapanowaa powszechna. Rano przy niadaniu Maria zadziwia nas nowym strojem. Bya to tunika bez rkaww pokryta dziwnym wzorem, na ktry skaday si dziesitki kwadratw z wpisanymi w nie rnymi znakami i symbolami. - Moja tunika - wyjania nam Maria - to unku, a pokrywajce j kwadraty i znaki zwane s przez Inkw tocapus. W latach trzydziestych archeolog Rafael Larco Hoyle podda myl, e tocapus to pismo. Obecnie prowadzi nad nim badania Victoria de la Jara i jej uczniowie. Nakadam moj unku rzadko, bo to zabytek, ale dzi mamy dzie wyjtkowy.

- Moe jednak lepiej bdzie przebra si w dres, o ile taki pani posiada. Do Zbjeckiej Dziury droga jest taka, e jak to tutaj mwi, mona si na niej i psetocy, i psemocy zwrci si do Marii Aleksander. - A szkoda by byo tej piknej tuniki. - Przebior si wic w dres, skoro pan tak radzi - zamiaa si w odpowiedzi. Zszedem do Rosynanta i przygotowaem plecak, do ktrego, oprcz mego wykrywacza metali Rambo i sondy ultradwikowej do wykrywania pustych przestrzeni, woyem solidny motek i przecinak, oraz zwj cienkiej, ale bardzo wytrzymaej linki, a take latark. Aleksander te by gotw do wyjcia, a nawet Janusz dwiga plecak wyadowany wiktuaami i napitkami, jak wyjani Kobiatko. Nasi towarzysze ukazali si nam rzeczywicie strojni w dresy i adidasy, oraz zbrojni w imponujcych rozmiarw aparaty fotograficzne - Nikona i Minolt. W torbie de la Vegi domylaem si kamery video. Mam nadziej, e czarn wdow zostawili w pensjonacie - pomylaem z niepokojem. - No, to ruszamy! - zakomenderowa Aleksander. - Jak to? - zrobia wielkie oczy Maria. - To nie podjedziemy tam samochodem? - Kobieto, ty by chciaa zwiedza tylko z okien samochodu?! - Poza tym tam si nie dojedzie samochodem! - Nawet takim jak Pawa? - zerkna ku mnie. - Nawet! - kategorycznie machn rk Aleksander. - Owszem, jest tam kilka drg, ale adna i tak nie dochodzi do Zbjeckich Skaek. - Zbjecka Dziura, Zbjeckie Skaki - zamia si profesor - w ponure okolice nas pan prowadzi! - Wcale nie ponure, tylko niezwykle pikne - odci si zaatakowany. - No, idziemy! Ruszylimy jego ladem obok nowego kocika i bogaccego si ju w nowe groby cmentarza, ktry zastpi zalany przez jezioro. - Schodzimy teraz w dolin Harczygrund. Nazwa ta pochodzi od niemieckiego, popularnego tu i na Spiszu sowa Grund - dolina. Teraz niektre przewodniki spolszczaj nazw na Harczygrunt, moim zdaniem nieprawidowo - Kobiatko zdawa si wymienicie bawi naszym zdenerwowaniem i popiechem. Droga zagbia si w las. - Tak - cign nasz przewodnik - niech pastwo rozkoszuj oczy i serca tymi

drzewami. To najadniejsze w Pieninach jody i wierki. - Ciekawe, pod korzeniami ktrego z tych olbrzymw krasnoludki inkaskie pilnuj zota Inkw... - zacz Janusz, ale umilk skarcony srogim spojrzeniem stryja. - W lesie naley zachowa cisz - wyszepta Kobiatko. Po chwili mwi ju normalnym gosem: - A oto okazja do przemoczenia. Jak pastwo widz, to brzeg jeziora i wpadajcy do niego strumyk Harczygrund. Cakiem sporawy strumyczek, bo dugi na dwa kilometry. Przejdziemy do niego nieco wyej po kamieniach. Tu za radz jeszcze popatrze w prawo. Wida tam skalny czubik Wapiennik. Zanim powstao jezioro, u jego stp lea cakiem zaciszny przysiek czorsztyski, oczywicie zwany Harczygrund. Teraz wraz z czci doliny znajduje si pod wod. Przeszlimy strumie i dostrzegem biegnc wzdu niego drog w do dobrym stanie. Zwrciem na ni uwag Aleksandrowi: - Przecie mwie, e tu nie ma adnej drogi. - Ii, co to za droga! - machn rk. - Mamy jeszcze do przejcia kawaek len ciek. - Tak, kawaek - z niepokojem popatrzyem na Janusza, ktry ukradkiem ociera pot z czoa. - Ale tego kawaka, ktry przeszlimy, moglimy Januszowi zaoszczdzi. Chopak usysza, e o nim mowa. Wyprostowa si i wspar na kulach. - Janusz jako daje sobie rad - zamia si kpico. - Lepiej niech pan pomoe Marii, bo ju, nie liczc strumienia, potyka si po raz trzeci. Albo stryjkowi, bo te czasem ryje nosem w paprociach! Rozemielimy si wszyscy i ruszylimy dalej przez br. Skalne ciany nad nami zaczy si wypitrza coraz wyej. - Przed nami Czubata Skaa, zwana te Czubatk. Liczy sobie 673 metry ponad poziom morza - podj przewodnicki wysiek Kobiatko. - ciany, ktre widzicie, maj wysoko okoo 70 metrw. Wejcie jest wic moliwe tylko stumetrow grani od wschodu. Przeszlimy kawaek w milczeniu, a odsoni si przed nami widok na skaki sterczce ponad drzewami na stoku. Aleksander zatar rce. - Prezentuj pastwu Zbjeckie Skaki, a za chwil zobaczycie synn Zbjeck Dziur! Hurra! Jestemy na miejscu! Nastrj podniecenia udzieli si i nam. Zobaczyem, e Marii dr rce. Janusz ju wcale si nie krpujc ociera okulary i czoo wielk kraciast chustk. De la Vega nerwowo

przypali cigarillo i zacign si gboko. Sign te po kamer, a Maria ju pstrykaa swym Nikonem. Ja odczuem naglc potrzeb zapalenia fajki. Wspilimy si pod Zbjeckie Skaki. Zaczem wypakowywa sprzt, a tymczasem Aleksander przeszed od jednej skalnej rwienki do drugiej, potem do trzeciej... Wydawao mi si nawet, e przy jednej zatrzyma si duej, ale on na koniec wybra inne miejsce. Uderzy o ska doni i zakrzykn triumfalnie: - Tutaj! Rzeczywicie do Zbjeckiej Dziury byo niedaleko. Kobiatko podbieg montowa swego Penetratora. Ja uzbrojony w Rambo podszedem do miejsca, ktre wyznaczy uprzednio przyjaciel. Ale nic. W suchawkach cisza, tylko zwyczajny szmer pracujcego urzdzenia. Zatoczyem jeden krg, drugi... Nadal cisza. Podszedem do plecaka, odoyem wykrywacz i signem po sond. Wrciem z ni na miejsce wyznaczone przez odkrywc i centymetr po centymetrze przeszukaem ca powierzchni skay. Znw nic. Wapie nie kry pod sob adnego schowka! - Paweku, na pomoc! - woa biegajcy od jednej skaki do drugiej Aleksander, wymachujc przy tym czujnikiem swego Penetratora. - To musi by gdzie tutaj. Zostaw t sond i bierz si za wykrywacz! Ostatecznie ja nie odkryem tu pustki, tylko zoto Inkw! - No, no - ziewn Janusz wygodnie rozcignity na nasonecznionej skale. - W takim razie czeka stryjka wiekopomna sawa. - A ty czego?! - warkn Kobiatko. - Tego - cign niewzruszenie jego siostrzeniec - e stryjek pierwszy odkry przejcie metalu w stan cieky, bez zmiany temperatury, albo te zamian zota w wapie. Teraz tylko to ogosi i sawa gotowa. - Ach ty - zamierzy si czujnikiem wykrywacza napastowany, ale jego siostrzeniec tylko odturla si ze miechem. - Zabierz std swoje szwedki, bo mi jeszcze odczyt zepsuj! Janusz by wzorem uprzejmoci: - Ale prosz, stryjku. Jeli ta odrobina aluminium par metrw od pola waszych poszukiwa... przeszkadza... to prosz, ju moje kule zabieram. Hi, hi! - Ale tu przecie mj wykrywacz zwariowa, a teraz nic! - Widocznie wrciy mu zdrowe zmysy - nie ustpowa w ataku Janusz - i doszed do wniosku, e dosy ju wygupw. Przypadkiem stryj nie ma podobnych myli? Ale stryj mia teraz inne zmartwienie! Sprawdzilimy kilka pontnie wygldajcych skalizn, ale na wszystkich wykrywacze i sonda odpowiaday zgodnie: Nie!

Kobiatko dosownie rwa swe bujne siwe wosy z gowy. - Jak ja mogem nie zapamita?! Jak ja mog teraz a tak si myli?! Wzruszyem ramionami i skierowaem si na zbocze na wschd od Zbjeckiej Dziury. Kobiatko gwatownie zamacha rk. - Ale nie tam! Nie tam. Dobrze pamitam, e tam w ogle nie wchodziem. To byo tu, w dole! Tymczasem uspokojeni ju de la Vega i Janusz rozoyli na rwniejszej skace obrusik, a na nim tacki z wdlin, masekiem i pomidorami oraz obranymi ze skrki ogrkami. Wyjli te wielk butl pepsi i termos oraz plastykowe talerzyki, sztuce i kubeczki. Przepastna bya torba profesora, skoro oprcz kamery video miecio si w niej tyle smakoykw. Profesor powiedzia co uprzejmym tonem po hiszpasku, zapraszajc nas jednoczenie gestem do stou. Popatrzyem pytajco na Mari, na ktrej spoczywa zazwyczaj ciar naszych rozmw po angielsku. Umiechna si. - Pan profesor zacytowa stare kastylijskie przysowie: Godny osio, to zy osio. Popatrzylimy na siebie z Aleksandrem z niesmakiem. Co nam si wydawao, e mwic o ole profesor nie tylko zwierzaka z przysowia mia na myli! Ale c, trzeba byo robi dobr min do zej gry. Zasiedlimy wic wok obrusika. Cho nie powiem, eby apetyt specjalnie nam dopisywa, zwaszcza e ten bandyta Janusz od czasu do czasu porykiwa, udatnie naladujc kapoucha. Dopijalimy kaw, gdy Maria signa po mego Rambo. Zdziwiem si najpierw, e nie prosi o pomoc w obsudze, ale zdaem sobie spraw, e prowadzc prace badawcze w Peru musiaa mie z takim lub podobnym sprztem do czynienia. Umiechajc si przepraszajco skierowaa si w stron skaek, gdzie nie dopuci mnie Kobiatko. Tym razem mj przyjaciel zachowa si skandalicznie. Poderwa si z miejsca, o mao nie dawic si ksem ogrka i pobieg za Mari. A e si polizgn, cz drogi przeby ku uciesze Janusza na czworakach. Zapomnia z podniecenia o swej angielszczynie i zawoa po polsku: - Nie! Nie tam! Tam niebezpiecznie! Gazy mog lecie! Tam nic nie ma! Dopiero gdy Maria zatrzymaa si tu za wylotem Zbjeckiej Dziury Aleksander opanowa si. Podnis si z czworakw i j przeprasza Mari po angielsku. Zamiaa si, odgarniajc wosy spod suchawek.

- Ale nie ma pan za co przeprasza. Jestem wdziczna, e ostrzeg mnie pan przed grocym niebezpieczestwem. A wykrywacz Pawa wyprbuj tu niej. W miejscu, ktre pan zapamita. Moe bd miaa wicej szczcia od panw. Posusznie wrcia na miejsce naszej penetracji. Ale wydawao mi si, e mimo wszystko popatrzya na Aleksandra jako dziwnie. Zapaliem fajk, a de la Vega kolejne cigarillo. Aleksander uspokoi si ju zupenie i pogrylimy si w rozmowie o rnych sawnych wyprawach i pewnych odkryciach, ktre koczyy si fiaskiem. Wydawao mi si e ta rozmowa, porwnujca Aleksandra z Wielkimi Nieudacznikami i Pechowcami, wyranie podnosi chlub olkuskich historykw na duchu. No, ale c, trzeba byo si zbiera! Podniosem odoony przez Mari wykrywacz i ot tak, dla witego spokoju, postanowiem zbada jeszcze jedn skak. Ledwo skierowaem czujnik w jej stron, usyszaem w suchawkach cichutki sygna! Jaki metalowy przedmiot kry si tu pod powierzchni albo w trawie. Zbliyem czujnik do kpy trawy skd dobiega najsilniejszy sygna. Odoyem Rambo i przyklknem rozgarniajc dba... Szybko poderwaem si i schowaem znalezisko do kieszeni. Ale niezbyt szybko dla bystrych, cho za szkami, oczu Janusza. - Pan Pawe co znalaz! Co pan tam chowa? I ju wszyscy byli przy mnie. Powoli wycignem rk z kieszeni i rozprostowaem do... Takiego znaleziska nam wanie brakowao! Na mej doni lea metalowy, poniedziay, ale zawsze... guzik!

ROZDZIA DZIESITY POWRT Z NIEUDANEJ WYPRAWY OSZUSTWO ALEKSANDRA PLAN ZOSTAWIONY W DOMU WYJCIEM Z SYTUACJI UROKI ZAMKU W CZORSZTYNIE ZAMACH MARII NA ALEKSANDRA? LODZIARZ POLIGLOTA I WYZNACZONY TERMIN PROFESOR POYCZA TELEFON KOMRKOWY

...nieg drobnymi krysztakami ci od pnocy mieciony ostrym wichrem w odrtwiae od mrozu twarze. Karabiny wysuway si z zamarzajcych doni i zapaday w nienobotn brej... Co ja tu pisz? To to obraz odwrotu Wielkiej Armii cesarza Napoleona Bonapartego spod Moskwy! A ja chciaem tylko o naszym powrocie spod Zbjeckich Skaek! W socu i upale, agodzonym przez cie wierkw i jode, dokuczliwym tylko przez napaci gzw i komarw. Niby drobiazg, nie ma o czym mwi... Jednak nasz przywdca, Aleksander Kobiatko, zachowywa si jak przystao na Wielkiego Ma w obliczu zesanej na przez los klski: pogwizdywa z cicha. A nawet podrzuca od czasu do czasu w nieszczsny guzik. W tyle szeptali co do siebie po hiszpasku Maria z de la Vega, jakby si o co spierali (w tym sporze Maria wydawaa si by gr). Janusz pomrukiwa co na temat, jak dugo trzeba si uczy posugiwania wykrywaczem metali, by zamiast zota znale guzik, ale zmilczaem te pode insynuacje. Schodzilimy ku Harczemu potokowi, by spokojnie przej na jego drug stron... Raptem Aleksander postara si o urozmaicenie naszej ponurej wdrwki. Podrzuca sobie pamitny guzik przeskakujc z kamienia na kamie przez strumie, gdy nagle polizgn si i upad na siedzenie pod wcale wdziczn siklawk, ktra czym prdzej ja wlewa mu za portki (po gralsku mwic) sowite porcje wody. Poderwa si nasz nieszcznik szybciutko na rwne nogi, ale czekaa go jeszcze jedna wywrotka na omszaych od glonw otoczakach, nim dobrn do brzegu. Tyle zyska, e nas rozbawi. Tyle straci... co omieszajcy jego i mnie guzik, ktry znikn gdzie w rwcym nurcie potoku. Wrcilimy zmczeni wdrwk po skaach i wirowiskach...

Pensjonat Widok czeka na utrudzonych goci z pucharkami napenionymi dobrze schodzonym sokiem porzeczkowym. Ale nawet ten miy dla naszych spragnionych garde fakt nie wpyn na popraw humorw. Aleksander nawet ofukn Janusza: - Nie pij, bo mi si tu jeszcze przezibisz. Chopak wzruszy ramionami i spokojnie dokoczy pucharek. Bez sowa rozeszlimy si do swych pokoi. Kadem wanie plecak na ko (w trosce o delikatny sprzt, cho najchtniej to bym go cisn w najdalszy kt pokoju), gdy znieruchomiaem ze zdumienia... Szacowny Aleksander Kobiatko, emerytowany pedagog, zabra si bowiem do cigania dresw przemoczonych podczas kpieli w strumyku. Rozdziewa si przy tym w radosnym cho bezgonym miechu, a cae jego ciao taczyo to kozaka, to fragmenty z Jeziora abdziego. A nad wszystkim powieway siwe dugie wosy. Zaiste, widok by to czarowny! Nie mogem powstrzyma si od miechu. - Wierz, e wykrywacze metali wariuj w niesprawnych rkach, ale nigdy nie mylaem, e ta choroba przenosi si na ich wacicieli. - Ale ja wcale nie zwariowaem! - dziarsko zawoa mj towarzysz i wyci nader skomplikowanego houbca. - Ciszej, stryjku - umiechnity Janusz wskaza cian dzielc nas od Peruwiaczykw - ciany maj uszy. - Te uszy, ktrych si lkasz - odpar Aleksander klapic na ko - nie rozumiej po polsku. Poza tym to chyba naturalne, e podniesionymi gosami kcimy si po nieudanej wyprawie. A im dononiej si pokcimy, a wy okaecie mi wiksz pogard, tym szybciej oni si od nas odczepi i... - tu czcigodny mokropupiec zamar ze znaczco uniesionym w gr palcem. Zaintrygowa mnie ten sterczcy paluch. - Co: i? - I my wtedy wrcimy sobie spokojniutko pod Zbjeckie Skaki i wydobdziemy skarb Uminy. Ech, jak sobie pomyl - trzy skrzynie zota! To bdzie akurat po jednej dla kadego. - Zanim pastwo pooy na nich ap - mrukn Janusz, ale oczy mu si zawieciy. - Oszukiwae wic nas cay czas, stary otrze! - klasnem w rce. - Waciwe miejsce wariacji twego Penetratora ley tam, gdzie z takim nakadem si nie dopuszczae ani mnie, ani Marii. A niech ci! - Do usug - skoni si Kobiatko. - Rozumiem wprowadzenie w bd naszych drogich goci - Janusz poprawi okulary -

ale nam stryjek mg powiedzie prawd. Na pewno bymy si nie zdradzili. - Ale nie odegralibycie swych rl tak naturalnie - Aleksander wcign suche spodnie. - A Peruwiaczykw bystre sztuki, poapaliby si od razu co i jak. Pokrciem gow. - Obawiam si, e i tak mogli si poapa, e co tu nie gra. Ze zbyt wielkim przejciem odganiae Mari od tamtych skaek. Poza tym, czy to nie dziwne, e tak nagle nie moge trafi na miejsce, gdzie bye niedawno? e nie zaznaczye sobie w jaki sposb tego miejsca? - A niech sobie myl co chc, byleby zostawili nas w spokoju - machn rk spadkobierca Uminy. - Ale nici z twoich planw - pooyem mu do na ramieniu. - A to dlaczego? - achn si. Nie bardzo wiedziaem, jak mu to powiedzie. - Bo... widzisz... Jestemy tu w podwjnej roli. Po pierwsze jako odkrywcy zota Inkw, o ile rzeczywicie tam, gdzie jutro nam wskaesz, ono si znajduje. Po drugie musimy schwyta zodziei dzie sztuki na gorcym uczynku. Chyba nie w smak ci, e wodzili nas przez ten czas za nosy? - No, tak jakby... - mrukn Aleksander. - W porzdku - odetchnem z ulg. - Pjdziemy teraz i zaprosisz ich na jutrzejsz wypraw pod Zbjeckie Skaki. Wymyl teraz jak bajeczk o odnalezionym w kieszeni plecaka planie, o ktrym na mier zapomniae, czy co w tym rodzaju. Kobiatko oywi si. - Pojedziemy jutro na poczt w Niedzicy. Przedzwoni do domu i poprosz, by mi przefaksowano plan, ktry rzeczywicie mam w notatkach. Jak go Peruwiaczycy zobacz, to nie bd mieli adnych wtpliwoci, e tylko skleroza bya przyczyn mojej dzisiejszej klski. No, pjd do naszych goci i poprosz najuprzejmiej o dzie zwoki. - A nie mona dzisiaj dzwoni i faksowa? - spyta ostronie Janusz. Jego stryj zastanowi si. - Nie. Nikogo nie bdzie w domu. Trzeba jutro z samego rana. A potem niech si dzieje wola Pawa, ruszamy pod Zbjeckie Skaki! Odstawiem plecak w kt. - Nie nabijaj si ze mnie, Aleksandrze. Zobaczysz, e miaem racj... Nic nie odpowiedzia, tylko odmaszerowa do pokoju obok. Po chwili radosna wrzawa przekonaa mnie i Janusza, e propozycja Aleksandra ponowienia wyprawy po zoto Inkw

spotkaa si z jak najbardziej przychylnym przyjciem ze strony de la Vegi i Marii. Postanowiem przyczy si do oglnej radoci i ju po chwili pukaem do drzwi pokoju obok. - Prosimy bardzo! - zachci mnie do wejcia zgodny trjgos. Wszedem wic, jak to si mwi, z umiechem na ustach. - Drodzy pastwo, aczkolwiek niezbyt udao nam si przedpoudnie, ale to nie powd, ebymy cay dzie spisali na straty! Proponuj wycieczk do czorsztyskiego zamku. Wszystkiego kilkaset metrw. A e nie jest to zbyt daleko, proponuj, ebymy wszyscy pojechali mym Rosynantem. Na takiej trasie wytrzymamy jako niewygod i ciasnot! Poniewa spoczywa na mnie odpowiedzialny obowizek kierowania pojazdem, histori zamku opowie wam Aleksander, przed ktrym nie ma tajemnic na poudniu Polski! Moja propozycja zostaa przyjta z naleytym entuzjazmem. Zwaszcza ze strony Aleksandra, ktry, zanim jeszcze zdoalimy usadzi si wygodnie w Rosynancie, zacz opowiada: - Piknym zamkiem, cho dzi ju w ruinie, jest Czorsztyn! Wedug przypuszcze, do XIV wieku by tu grodek ziemnowaowy, zwany Wroninem. Zamek murowany postawi Kazimierz Wielki. W poowie XVII wieku odrestaurowa go kosztem swoim niemaym starosta Jan Baranowski, ktry rwnie dwie nowe baszcie funditis postawi. Warownia stanowia siedzib starostw czorsztyskich. Kilka razy bawi tu Kazimierz Wielki. W latach 1410-1414 historycy notuj kilka wizyt Wadysawa Jagiey - starost by wwczas Zawisza Czarny (Janusz opowie pniej pastwu, jakiego to znaczenia w wczesnej Europie by to rycerz). W latach 1433-1434 szukali w nim schronienia husyci. W 1440 roku tutaj egna si z matk nasz nieszczsny krl Wadysaw Warneczyk, wyruszajc na sw zakoczon mierci wypraw. W 1598 roku Czorsztyn zdoby i ograbi Olbracht aski - znany warcho i awanturnik. Nastpnym epizodem w dziejach zamku jest jego zdobycie i nastpujca po nim obrona przez mego imiennika Aleksandra Kostk Napierskiego - ale o nim opowie moe nie tyle szerzej, co z w wikszym uczuciem nasz romantyk, Pawe... Mylaem, e kopn drania! Ale ten z niewzruszon min cign dalej, nie przejmujc si nawet tym, e zaraz bdziemy musieli wysiada z samochodu. - Kocz! - syknem. - Ju wjedamy na parking! - Solidna wiedza powinna opiera si na solidnych podstawach - odpar Aleksander niewzruszenie. - Poza tym idziemy podziwia nie zmienno chmur, tylko wielowiekow trwao zamku! - przeszed na angielski, w ktrym, trzeba mu to przyzna, by dobry. - W Czorsztynie, ktrego resztki tu widzicie, schroni si w 1655 roku w ucieczce przed Szwedami

krl Jan Kazimierz. W latach 1734-1736 kwaterowali tu pldrujcy okolic Kozacy. Nastpnie zamek przysuy si dobrze Polsce, gdy udzieli schronienia w 1769 roku konfederatom barskim. Niestety, ju w 1795 roku spon od uderzenia pioruna. W 1811 roku zosta przejty przez rzd austriacki, ktry sprzeda go Janowi Drohojowskiemu. Zamek by ju tylko pldrowan przez chopstwo ruin. Ale nastpny waciciel Czorsztyna, Stanisaw Drohojowski, zaoy w okolicach ruin prywatny rezerwat przyrody, ktry da pocztek istniejcemu dzisiaj... - Moe wreszcie wysidziemy z Rosynanta - przerwaem mwcy merdajc mu przed oczyma kluczykami od auta. - Ale prosz, prosz! - poderwa si. - Doprawdy nie rozumiem, na co czekacie? - A si wygadasz, historyku - zamiaem si. - Teraz trzeba bdzie dwa razy tyle czasu, ile zaja twa mowa, aby wprowadzi naszych goci, cho powierzchownie, w tajniki historii Polski. Czy mylisz, e termin konfederaci barscy co im mwi? - Niemdry! - Aleksander z dumn min wysiad z Rosynanta. - Przyjdzie czas, to wszystko si wyjani. Poza tym, drodzy gocie mog pyta o to, czego nie rozumiej. Tego im nikt nie broni. A nawet, co wicej, suymy przecie fachow odpowiedzi? No nie, mj mody przyjacielu? - podrepta w stron stoiska z kartami wstpu na czorsztyski zamek. A ja zastanowiem si, jak to jest, e czasem ogarnia nas ch poduczenia, cho leciutkiego i nie robicego przykroci, kogo z zacnych i sympatycznych znajomych?... Opucilimy stoiska z pamitkami, lodami, napojami, oscypkami i podobnymi przedmiotami niezbdnymi dla szanujcego si turysty, i ruszylimy wirow drog w d przez bdcy rezerwatem park. Do zamku nie byo daleko. Ot, ze dwa dowcipy o straszcych w ruinach zamczysk i starych lochach zjawach i duchach. No, dodajmy jeszcze do tego wymian myli na temat moliwoci ukrycia w ruinach zamku skarbw. Zreszt naleaoby sprawdzi, czy w czasie ukrywania si Inkw w Niedzicy warownia czorsztyska bya zamieszkaa, czy ju wczeniej spona od uderzenia pioruna. Wspilimy si na mur obwodowy i ruszylimy nim nad zamkiem dolnym w kierunku midzymurza, skd metalowe schody prowadziy na zamek grny. Jego monumentalne ruiny zajmoway szczyt urwistej Gry Zamkowej, wznoszc si jeszcze dzi 53 metry ponad lustro jeziora. Pnocn stron ruin tworzy mur tarczowy dugoci 32 metrw i wysokoci 12 metrw, oraz masywna czworoboczna wiea, zachowana do podstawy trzeciej kondygnacji. Dawny budynek mieszkalny mia rwnie trzy kondygnacje i wznosi si jeszcze od strony poudniowej, wprost nad dolin Dunajca. Jeszcze w pocztku XIX wieku nosi zachowan

renesansow attyk. Zapatrzylimy si z tarasu widokowego w d, przez urwisko, a ku modrzejcej pod wschodnim wiatrem tafli jeziora. - Hm - chrzkn Aleksander - patrzycie tak pastwo w dal, a nie domylacie si, e u waszych stp, to znaczy na murawie pod cianami zamku, ronie rzadko nad rzadkociami... - Gocie zagraniczni s usprawiedliwieni - wtrci si Janusz - ale na przykad ja zerkn na mnie z nagan niczym nauczyciel na tpego ucznia - wiem, e u stp Gry Zamkowej ronie pszonak pieniski, po acinie Erysium pieninicum (Endemit pieniski), rolina, ktra nigdzie poza Pieninami nie wystpuje. Profesor skin gow z aprobat, Maria zaklaskaa, a my z Aleksandrem stulilimy uszy po sobie. Czcigodny nauczyciel z Olkusza nawet poczerwienia na t nauczk dan mi przez jego bratanka. - A ty skd to wiesz? - spyta po chwili. - Uczy si czowiek - odpar skromnie chopak. - A jak si uczy, to bywa, e si czego nauczy. T lekcj przyrodoznawstwa Aleksander, nie chcc by gorszym, uzupeni o wiadomoci na temat drugiego endemitu pieniskiego, jakim jest znany z Okrglicy mniszek pieniski. Jego jedyne obserwowane stanowisko ulego zniszczeniu, ale by moe jeszcze zachowa si w urwiskach Trzech Koron. Bogaty jest wiat rolinny Pienin. A ju zwaszcza rnorodna jest flora rolin zarodnikowych. Do tej pory zebrano okoo 400 gatunkw glonw, 250 gatunkw mchw, 550 gatunkw grzybw kapeluszowych i przeszo 400 gatunkw porostw. - Mwicie tyle o rolinach, a zwierzta? - zaciekawia si Maria spogldajc to na Janusza, to na Aleksandra. Zrobio mi si przykro, e jestem tak pomijany. - Z duych zwierzt na pewno warto odnotowa obecno licznych drapienikw, rysi. Jelenie i dziki pomin. Liczne te nory ryj tutaj borsuki. Std na przykad nazwa Borsuczyny. Z maych, ale ciekawych zwierztek proponuj pastwu nietoperza - podkasaca maego, rzadkiego w Europie - oraz mysz maook, poza Pieninami spotykan tylko w okolicach Wrocawia... Na sowo mysz Maria, jak przystao na kobiet, achna si, ale wida byo w jej zachowaniu du dawk kokieterii: Chcecie mie kobiet, wic j macie! Janusz popatrzy na ni spod oka. - Sdz, e tutaj, na tych wyniosych murach, myszy, zwaszcza maookiej, obawia

si nie musimy. - Dlaczego: zwaszcza maookiej? - zaciekawiem si. Spojrza na mnie z lekk ironi. - Tak mi si powiedziao. Mwi, ze strach ma wielkie oczy, to ja sobie wybraem do postraszenia mysz maook. Zreszt nie wiem, czego to malestwo szukaoby w tych ogromnych murach. - Malestwo, no nie wiem - wtrci Kobiatko - ale ja mam zamiar zafundowa sobie odrobin mocnych wrae! - i niczym niesforny uczniak wdrapa si na wystp przepacistej poudniowej ciany zamku. - Przecie jako opiekun zabytkw powiniene wiedzie, e to zabronione! - zawoaem ze miechem. - Wiem! - odkrzykn - ale czasem zakazany owoc smakuje najlepiej - i odwrci twarz ku wiatrowi, ktry rozwia jego siwe wosy, gdy tak koysa si nad przepaci. I wtedy zobaczyem do Marii powoli acz zdecydowanie przesuwajc si skrajem muru ku butom Aleksandera! Ona chce go zepchn w przepa. Upozorowa wypadek! - przemkno mi przez myl. Byskawicznie wycignem rk przed siebie. Poczuem na doni mocne uderzenie szczupych palcw. Zacisnem je w pici. Chciaem krzykn: Mario, co ty zamierzaa?! - Och, Pawle - wyprzedzia mnie. - Chciaam tylko uprztn z muru ten kamyk. Jeszcze by Aleksander potkn si o niego i nieszczcie gotowe. Rzeczywicie, tu koo nogi Aleksandra lea spory kamie. Popatrzyem w oczy Marii. Spojrzaa na mnie z agodnym wyrzutem. Kobiatko ju schodzi z muru, de la Vega zapatrzony w dalek Niedzic mi cigarillo, a Janusz przeciera okulary. Wszystko byo w jak najlepszym porzdku. Oprcz moich podejrze. Ale jaki sens miaaby dla Marii mier Aleksandra? Czyby liczya na to, e jeszcze nie zdy odszuka waciwego miejsca i sama miaa zamiar tam dotrze? Moe przy pomocy polskich wsplnikw. Owszem, kamyk lea na murze. Ale nie wydawao mi si, e to on by celem wycigajcej si nad cian doni Marii. Po prostu zapana przeze mnie na gorcym uczynku, z wrodzonym sobie refleksem wybrna z sytuacji. Tymczasem Maria jakby nigdy nic uja mnie pod rami. - Moe opowiesz mi co o tym Kostce Napierskim, o ktrym wspomina Aleksander? Czy to by tutejszy sawny rozbjnik?

A niech to! Ma tupet kobieta - pomylaem. Ale odpowiedziaem spokojnie. - Nazywa go rozbjnikiem byoby dla niego niezasuon obelg. Aleksander Leon Kostka Napierski by oficerem wojsk krlewskich. y w latach 1620-1652. Podawa si za syna krlewskiego. Udao mu si zorganizowa antyfeudalne powstanie chopw podhalaskich. Powstacy 14 czerwca 1651 roku zajli Czorsztyn. Po desperackiej obronie w dniach 22-24 czerwca zamek zosta zdobyty, a Kostka Napierski wpad w rce dragonii biskupa krakowskiego. Torturowany, zosta zabity pod Krakowem. Maria westchna z prawdziwym lub udawanym alem. Wzruszyem ramionami: - Tak. Historia to na pewno romantyczna. Zreszt ilekro jestem w Czorsztynie, myl o nieszczsnym Napierskim. Sdz, e jego dzieje nie doczekay si jeszcze do dobrego opisania. Gdyby trafiy pod piro Aleksandra Dumasa... Nie chciaem dzieli si z Aleksandrem i Januszem podejrzeniami co do dziwnego i niebezpiecznego zachowania si Marii na murze grnego zamku. Zreszt, mogem si myli. Obiecaem sobie tylko zwrci baczniejsz uwag na pikn asystentk profesora de la Vegi... Zwiedzilimy skromn ekspozycj muzealn otwart w pomieszczeniach zamku grnego i zawrcilimy w kierunku parkingu, gdzie oczekiwa na nas Rosynant. Rozgldajc si po placu dostrzegem kilka biaych audi najnowszego modelu. No nie, to ju obsesja! pomylaem. Dochodzilimy do samochodu, gdy Maria nagle zatrzymaa si. - Mam straszn ochot na loda - oznajmia nam z radosnym umiechem. - Wsiadajcie, panowie, do samochodu, a ja zaraz do was docz - pobiega w stron kiosku z lodami. Spojrzaem na Janusza i wskazaem mu Peruwiank ruchem gowy. Skin, e rozumie i ruszy jak mg najszybciej ku biaemu kioskowi. - Ja te mam straszliw ochot na loda! - wykrzykiwa ju z daleka. Ciekawe, jak Maria bdzie kupowa lody, skoro nie zna polskiego. Zreszt co to za przeszkoda?! O wiele powaniejsze transakcje zawarto w historii na migi! - pomylaem. Po pewnym czasie nasi smakosze lodw wrcili do auta. O ile Janusz w peni zadowolony z siebie oblizywa roek, o tyle twarz Marii bya pochmurna. - Nie zauwaye czego podejrzanego? - spytaem po polsku Janusza wykrcajc z parkingu. - Nie - odpowiedzia rwnie w ojczystym jzyku Janusz.

Kobiatko popatrzy na bratanka i na mnie zdumiony, ale nic nie powiedzia. I chwaa Bogu! Jeszcze tym nagym wypytywaniem, gdy nic wanego si przecie nie stao, mg wzbudzi podejrzenia Marii czy de la Vegi, ktrzy cho po polsku nie rozumieli, to kojarzy ze sob fakty umieli znakomicie. - Naprawd nic ciekawego? - spytaem raz jeszcze Janusza. Ze smakiem lizn loda. - No, moe jest troch dziwne, e taki lodziarz umie doskonale po angielsku. Ale ostatecznie przybywa nam ludzi wyksztaconych. Uderzyem pici w kierownic. - Zamiast gupio dowcipkowa, racz sobie przypomnie ich rozmow. - Co tu do przypominania? - ziewn. - Ona zapytaa... nie, moe pan mie racj, raczej stwierdzia i to tonem do rozkazujcym: Dzi lodw pistacjowych nie ma. Na to on: Szalenie, naprawd szalenie mi przykro. I widzc, e jestem ju blisko, zakry jeden z pojemnikw, w ktrym, jak mam kocham, byy lody pistacjowe! - No, co dalej! Mw! - Raczej niech mwi przeze mnie ona... - Janusz! - Ju mwi. Tak wic ona i cay czas tak twierdzco: Moe bd jutro?. Na to on, ale jako zbyt ostro jak do grzecznej klientki: Niestety, jutro niemoliwe. Maria umiechna si, ale wida byo, e jej to owiadczenie lodziarza nie w smak: Kiedy wic? Pojutrze - on na to zimno. I ju zabra si do obsugiwania mej skromnej osoby. Jakie wic pan poleci dzisiaj? - wida byo, e Maria prbowaa ratowa sytuacj. Brzoskwiniowe z rodzynkami - odburkn lodziarz i ju pakowa nam po pokanej porcji, ktr teraz ze smakiem zajadam. - O co... - szepn po polsku Aleksander. Ale ja ju przeszedem na angielski: - Jak smakuj lody, Mario? Janusz nie moe si ich nachwali. - I ja te - odpowiedziaa cicho, zapatrzona w okno. Maria poinformowaa swego wsplnika, udajcego lodziarza, e jaki plan nie doszed do skutku - mylaem. - Najprawdopodobniej chodzio o nieudan wypraw pod Zbjeckie Skaki. Raczej nie wchodzi tu w rachub nieudany zamach na ycie Aleksandra, bo takiej korzystnej okazji nie moga z gry przewidzie. Zaproponowaa zrealizowanie planu nastpnego dnia, ale na to lodziarz si nie zgodzi i wyznaczy termin o jeden dzie duszy. C, trzeba bdzie si pilnowa!

Zajechalimy pod pensjonat i rozeszlimy si do naszych pokoi, aby przygotowa si do kolacji. Ledwo zdyem wytumaczy Aleksandrowi, jakiego to niebezpieczestwa unikn, jak te, pospou z Januszem, opowiedzie histori o pistacjowych lodach, gdy delikatnie zapukano do drzwi. - Polic... - wanie podnosi gos oburzony zamachem na jego ycie Aleksander. Ale udao mi si przydusi go, bez szacunku dla jego wieku, poduszk. I tak to znane we wszystkich bodaje jzykach sowo ucicho nagle. Jeszcze tego brakowao, by dostao si do uszu szczeglnie uczulonych na nie naszych peruwiaskich goci. - Prosz! - zawoaem gromko, zaguszajc resztki oburzonego bulgotu niedoszej ofiary i ciskajc poduszk na ko. W drzwiach stan profesor de la Vega. Nader uprzejmymi sowy zwrci si do mnie z prob, czy nie mgbym uyczy mu swego telefonu komrkowego. Chcia zadzwoni w bardzo wanej sprawie do ambasady Peru w Warszawie. Oczywicie obieca pokry wszelkie koszta tej rozmowy, ktra zapowiadaa si na dug. - Nie mwmy o kosztach! - zawoaem. - Caa przyjemno po mojej stronie, jeli bd mg pomc naszym drogim gociom. Wrczyem profesorowi aparat.

ROZDZIA JEDENASTY CHOLERRA I LA PISTOLA DO KOGO NALEY TELEFON W AMBASADZIE CHOROBA MARII TELEFON OD PANA TOMASZA ZAPORA CZORSZTYSKA I JEJ SCHODY NARESZCIE MAMY PLAN PIKNO DBNA

Szeptem nakazaem absolutn cisz w pokoju i na palcach podkradem si do uchylonych na balkon drzwi... Owszem, rozmow syszaem, ale odbywaa si po hiszpasku. I bybym skonny wierzy, e profesor rozmawia z kim z pracownikw ambasady (do rozmowy wczaa si zreszt take Maria) gdyby nie jedno sowo... Wielce bowiem prawdopodobnym jest, e pistolet w rnych jzykach wymawia si podobnie. I tu usyszaem, powtrzone zreszt kilkakrotnie, la pistola. Aha, bybym zapomnia, byo jeszcze drugie sowo. Ot, raptem usyszaem wymwione przez Mari z dziwnym akcentem i podwjnym r jake znane uchu kadego Polaka i Polki sowo cholerra. Czyby Maria umiaa po polsku, a tylko krya si z tym? Nie. Raczej sdziem, e by to przypadkowy nabytek, choby od ktrego z polskich wsplnikw. Ledwo nakazaem gestem cisz swym wsptowarzyszom, gdy znw rozlego si pukanie do drzwi i zobaczylimy w nich profesora de la Veg. Zachowywa peen godnoci uprzejmy spokj, ale po bysku w jego zawsze lekko przymknitych oczach poznaem, e rozmowa z ambasad nie bya przyjemna. Niedbale pooyem przyniesiony telefon i poegnaem uprzejmie peruwiaskiego naukowca. Ledwo zamkny si za nim drzwi, ju byem przy stole. Chwyciem aparat i przycisnem przycisk redial. Na ekraniku wywietli si numer, pod ktry de la Vega dzwoni (nie podaj go ze wzgldw, o ktrych pniej) i zapomnia skasowa. C, naukowcom wolno by roztargnionymi, a my z tego skorzystamy! - Aa! - ucieszy si Kobiako, widzc manipulacj z telefonem. Umiechnem si. - Bd askaw cieszy si nieco ciszej, bo znw uyj poduszki. Zapisaem wywietlony numer i wystukaem go ponownie.

- Digame? - usyszaem po chwili. - Digame?! - ju ostrzej, ze zniecierpliwieniem. - Halo - odezwaem si najuprzejmiej jak umiaem. W suchawce kto zapewne zakl po hiszpasku i poczenie zostao przerwane. - I co? Co usyszae? - podskoczyli do mnie Janusz i Aleksander. - Usyszaem: digame - odpowiedziaem spokojnie - jeli nie liczy niezrozumiaych przeklestw. - A digame pan zrozumia? - spyta nie bez ironii Janusz. Pokrciem gow. - Nie. Bo dobrze wiesz, e nie znam hiszpaskiego. Ale domylam si, e by to odpowiednik zwykego polskiego halo czy te sucham. Zwrcie raczej uwag na to, e telefon odebra kto mwicy po hiszpasku, a numer telefonu jest jak najbardziej polski. Czyby wic de la Vega dzwoni naprawd do ambasady? - Wtpi - odezwa si po chwili Aleksander. - I ja tak myl - odparem. - A jak trwoga, to do szefa! Niech pan Tomasz sprawdzi, do kogo naley ten numer. Zadzwoniem do szefa. Po powitaniu i odczekaniu chwili, by pan Tomasz mg sobie ponarzeka na to, e zoto Inkw wci jeszcze przebywa w ukryciu pod pieniskimi skaami, poprosiem o pomoc w wyjanieniu, do kogo naley interesujcy nas numer telefonu. Pan Tomasz pomrucza, e go wykorzystujemy do brudnej roboty, ale pomocy nie odmwi. Ambasada Peru odpada po prostym sprawdzeniu w ksice telefonicznej. eby sprawdzi do kogo naley telefon, szef musia uy swych rozlicznych a tajemniczych znajomoci. Od tego zreszt pan Tomasz si nie odegnywa, ale wiadomo obieca dopiero na wieczr. Umwilimy si, e przedzwoni do niego o dziewitej. - No, nareszcie moemy pogada o tym, co usysza przez drzwi balkonowe - sapn Kobiatko. - Niewiele. Rozmawiali po hiszpasku. Po tonie gosu profesora i wtrconych zdaniach Marii wygldao na to, e si spierali. - To rzeczywicie niewiele - zmartwi si Janusz. Zamiaem si. - Usyszaem te bardzo przekrcon nazw Zbjeckie Skaki i wymienione kilkakrotnie sowo la pistola, ktrego znaczenia nie musz chyba tumaczy. - La pistola, pistolet - poderwa si z krzesa Aleksander. - A nie mwiem eby...

policj - dokoczy szeptem, widzc, e sigam po poduszk. - Spoko, stryjku - uspokaja wzburzonego Janusz. - Przecie o tej la pistoli wiemy ju od dawna. A skoro oni mwili la pistola, to uywali liczby pojedynczej, tak wic drugi pistolet nam nie grozi, a ten pan Pawe unieszkodliwi. - Brawo, Januszku! - zawoaem. - Niele gwkujesz! Aha - przypomniaem sobie jeszcze o jednym by moe wanym elemencie podsuchanej rozmowy. O cholerrze Marii. Jest jeszcze drobiazg: Maria raz zakla cholera. Zabrzmiao to raczej cholerra i moe nauczya si tego przeklestwa od polskich wsplnikw, ale kto wie, czy nie zna wicej sw polskich. Ciekawym by byo, gdyby rozumiaa doskonale, co mwimy o niej i jej sprawach... Moi towarzysze popatrzyli na siebie w niespokojnym zdumieniu. - A jeli ona... rzeczywicie... po polsku? - Nie zamartwiajmy si bez potrzeby! - machnem rk. - Wierz, e to przeklestwo jest przypadkowe. To normalne, e podwiadomie chce si samemu sobie zaimponowa znajomoci obcego jzyka. Najatwiej zrobi to najprostszymi sowami, przeklestwami. - Jeli bdziemy rozmawia o istotnych dla nas sprawach po polsku, oni natychmiast si o nich dowiedz. Jeli bdziemy milcze, wyda to si im podejrzane... - zafrasowa si Aleksander. Zastanowiem si. - Nie, Maria nie umie po polsku. Rozmawialimy przy niej o sprawach, ktre j ywo obchodz. Jak choby relacja Janusza o kupnie lodw, a ona ani drgna. - O, Indianie umiej doskonale maskowa swe uczucia! - znaczco pokiwa palcem Aleksander. A niech go! - Przy kolacji, jak sdz, przekonamy si, czy nasi przyjaciele nie wiedz o nas wicej, ni wiedzie powinni. - W jaki sposb? - zaciekawi si Janusz. - W prosty - odparem. - O ile zasygnalizuj ch przeniesienia o jeden dzie wyprawy pod Zbjeckie Skaki. Bdzie to znaczyo, e nie domylaj si naszych podejrze. - A jeli si nie domylaj? - spyta Aleksander. Wzruszyem ramionami. - Wtedy pojutrze grzecznie wyruszymy wraz z nimi odkrywa przyczyn wariactwa twego wykrywacza. Sdz, e wtedy w sposb jakiego si domylam nasi milusiscy bd chcieli przy pomocy la pistoli zawadn skarbem. - Jaki to sposb? - Janusz a poczerwienia z emocji.

Umiechnem si. - Dowiesz si we waciwym czasie. A teraz zbierajcie si. Gocie schodz ju na kolacj. - A pan? - Docz zaraz do was. Musz tylko sprawdzi, czy la pistola ley bezpiecznie na dnie wazonu. Leaa. I rzeczywicie, podczas kolacji dao si zauway, e z jutrzejszej wyprawy nici: Maria skarya si na ze samopoczucie, prawie nie tkna smakowitoci rozoonych na pmiskach. Rano byo jeszcze gorzej. Jej twarz o ciemnej karnacji zdawaa si by szar. Maria z wyran niechci mieszaa yk w talerzu przygotowanego przez zapobiegliw pani Cecyli kleiku. Jak dowiedzielimy si, kopoty odkowe nie day biedaczce spa ca noc. - Musiaam zatru si wczoraj lodami - tumaczya. - To dziwne - zachichota Janusz - ja tam nic nie czuj. I jeszcze mam zamiar dooy sobie szyneczki... Maria zmierzya go zimnym spojrzeniem. - Dobrze si czujesz? Do czasu... - powiedziaa z nieokrelon grob w gosie. I umiech przemkn po jej ksztatnych wargach. - Na policj z nim! - wykrzycza sw ulubion grob Kobiatko, ale tym razem tyczya ona lodziarza. - Nic mi nie bdzie. Podlecz si tylko i bd chodzi jak szwajcarski zegarek. Mam tylko ogromn prob, ebycie przeoyli wypad po zoto na jutro, a nabior siy... - Maria umiechna si. - yczenie damy jest dla nas rozkazem - skoni si z galanteri Aleksander. - Ale moe trzeba przywie jakie lekarstwa? Maria pokrcia gow. - Dzikuj. Mam tu zapasik swoich lekw. Pomagaj mi, bo ju czuj si lepiej. Gdyby tylko nie to osabienie... - Zapasik? Te mi siostra miosierdzia - szepnem po polsku. - Raczej niemiosierdzia - odszepn Janusz, umiechajc si jednoczenie promiennie do Marii.

I tak sobie mile gawdzilimy. Stano na tym, e Maria wrci do ka i swych lekw, natomiast profesor i nasza trjka pojedziemy jutro na poczt w Niedzicy, gdzie spodziewalimy si zasta faks, a nastpnie... - A nastpnie skoczymy do Dbna, gdzie jest kociek wcignity na list zabytkw UNESCO, ktry powinien mego czcigodnego koleg zainteresowa - owiadczy Kobiatko. Jego czcigodny kolega skin z uznaniem gow, cho wydawao mi si, e dostrzegam w jego oczach znudzenie. Oywi si za to dziwnie, gdy zaproponowaem, e po drodze moemy zwiedzi zapor czorsztysk. Punktualnie, jak to si umwilimy, zadzwoniem do pana Tomasza. - Co ty sobie wyobraasz, pieniski Sherlocku Holmesie? - zgromi mnie szef. - e bdziesz ugania si za wspczesnymi Janosikami i to pochodzcymi z Peru?! - Janosik nigdy nie zbjowa w Pieninach - nie omieszkaem popisa si wiedz. W suchawce zabulgotao z wciekoci: - Janosik nie Janosik. Z jakimi zbjami i to peruwiaskimi najprawdopodobniej masz do czynienia! - Oo - zdziwiem si uprzejmie - czyby jakie zarzuty pod adresem profesora de la Vegi i doktor Ciera? Przecie sam pan mi ich poleci. Sam sprawdza ich tosamo... - No tak - pan Tomasz ochon ze zoci. - Moe to rzeczywicie Bogu ducha winni naukowcy. Ale zdenerwowae mnie tym daniem sprawdzenia numeru telefonu. Numer, ktry sprawdzaem, naley bowiem do czcigodnej staruszki, wacicielki niewielkiej willi w Aninie pod Warszaw. Ale przecie moe wynajmowa will jakiemu Peruwiaczykowi. No nie? Szef potrzebowa pocieszenia. - Ale oczywicie, panie Tomaszu? - No to na razie tyle. Jakby co, to skontaktuj si z miejscow policj. Maj tam pono zdolnych chopakw. - Jak szef kae! - No to trzymaj si i pozdrw Kobiatk, Janusza, profesora i pani doktor Ciera. - Ju pozdrawiam. Pan Tomasz nie byby sob, gdyby jedyn zaszczycon w pozdrowieniach imieniem i nazwiskiem wraz z tytuem naukowym nie bya pikna i moda kobieta. W ten sposb skada hod jej urodzie... A co do policji, to jeszcze jeden, pamitajc o Aleksandrze, ktry zaleca mi wspprac z ni. O, na razie guzik z tych zalece, Paweku! Sprbujemy da sobie rad sami. Ciekawe,

jak szef zareagowaby na wiadomo o czarnej wdowie w wazonie. Na pewno zbytnio by si nie przestraszy. To twardy go! Wyruszylimy we czwrk Rosynantem. Przeprosiem profesora za lekki baagan panujcy w wozie, co on zby skinieniem gowy. Ba, naukowiec, by ponad to! Wykaza tylko dziwne jak na historyka zainteresowanie wyposaeniem samochodu. Ale ja daleki byem od zdradzania tajemnic ukochanego auta i zbyem gocia powiedzeniem: - Ot, takie tam bawideka. Poprzedni waciciel mia hyzia na punkcie ulepszania swego wozu. Teraz wikszo z tych urzdze ju nie dziaa. Nie wiem, czy de la Vega mi uwierzy czy nie, ale nie da tego pozna po sobie. Zajechalimy na parking u podna zapory, skd na jej koron wiody strome schody. Ruszylimy prosto w kierunku wody wypywajcej spod turbin, podczas gdy Aleksander wyjania: - Budow tej zapory, u wylotu Przeomu Czorsztyskiego zakoczono w 1997 roku. Ma ona dugo 404 metrw i wysoko 56 metrw. Usadowiono j na skale. Konstrukcj ziemn uszczelnia szeroki rdze z gliny. Skalny osad uszczelnia do gbokoci 50 metrw kurtyna cementacyjna. Skarp opadajc do jeziora pokrywaj pyty betonowe, skarp zewntrzn - paszcz zieleni. U stp zapory stoi elektrownia wodna: dwa turbozespoy maj moc 90 MW, a ich rednia produkcja wynosi 200 milionw kWh (w tym 130 milionw z pompowania). Zastosowanie turbin odwracalnych pozwala na nocne przepompowywanie wody z Jeziora Sromowickiego, by j zrzuci ponownie w godzinach szczytu energetycznego... zgadza si, Januszu? A gdzie on polaz? Dopiero teraz zobaczyem, e Janusza nie ma przy nas. Rozejrzaem si... Chopak wspina si na betonowe schody czce podne zapory z jej koron. By to niezy wyczyn i dla zdrowego chopaka w jego wieku, tymczasem Janusz z jego chorob, opierajc na kulach... Nie do, e mg nie doj na gr, to w kadej chwili grozi mu upadek i stoczenie si w d. - Co robisz, wariacie?! - zawoaem. - A id sobie! - odkrzykn z gralska. - Lepsze to ni suchanie o pompach i zaporach! - No, no. Ju prawie jedn trzeci schodw ma za sob. Dzielny chopak - de la Vega wycign kolejne cigarillo. - eby tylko Janusz nie spad - biadoli Kobiatko.

- Bez obaw - dmuchn dymem profesor - ten chopak nie naley do takich, ktrzy spadaj... Lepiej niech mi pan opowie co o jeziorze, ktre ta pikna zapora spitrza. - Jezioro Czorsztyskie - zacz Kobiatko nie przestajc zerka ku schodom, po ktrych mozolnie, ale coraz wyej, pi si jego bratanek - ma dugo 9 kilometrw i szeroko 1-1,25 kilometra. Maksymalna jego wysoko nad poziom morza to 534,5 metra. Powierzchnia przy spitrzeniu normalnym 1051 ha, przy maksymalnym 1226 ha. Pojemno cakowita 231,9 milionw metrw3. Spitrzanie jeziora skoczono w 1997 roku. Obecnie trwa turystyczne zagospodarowanie jego brzegw. Ma tu na przykad siedzib Zakopiaski Yacht-Klub. - Moe troch za duo tych liczb - umiechn si de la Vega. - Jednak przyznaj, e pooenie jeziora jest urocze. A co za raj dla turystw! Zim wycigi narciarskie, latem mono wypoyczenia jachtu czy choby kajaka! - Nasi gospodarze z Pensjonatu Widok pomyleli ju o tym - wtrciem. - Maj tu wycig narciarski, a na lato szykuj przysta i wypoyczalni odzi. - To im si chwali - skin gow profesor. - W ten sposb maj zapewnionych goci przez cay rok. Sam chtnie wybudowabym tutaj pensjonat - westchn - ale raz, praca na dalekim uniwersytecie w Limie, a dwa, obawiam si, czy starczyoby mi funduszy! - O tak - zawtrowa mu westchnieniem Aleksander - taki pensjonat, mwi oczywicie o kosztach jego budowy, to nie dla nas, naukowcw! Po raz pierwszy usyszaem, e nazwa siebie naukowcem. No i dobrze! Na pewno zasugiwa na to miano! Wsiedlimy do Rosynanta i pojechalimy na koron zapory, oczekiwa tam Janusza. Dugo trwao, zanim pojawi si u szczytu schodw. Twarz mia zaczerwienion z wysiku i pokryt potem. Przepocona bya take jego koszulka z napisem Par avion, ledwo widocznym w ciemnej plamie potu. Zatrzyma si przy nas i wyj z kieszeni spodni chustk, by otrze twarz. Zachwia si. Wida byo, jak wielkiego wysiku wymagao od niego wspicie si bez zatrzymywania na strome wysokie schody. Zreszt, co ja bd je opisywa! Jeli bdziecie kiedykolwiek w Niedzicy, sprbujcie wspi si bez odpoczynku na schody zapory, a zobaczycie, jaki to wysiek! Objem chopaka. - Wiesz chocia, na ile stopni si wspie? Janusz odsapn i jeszcze raz przetar twarz chusteczk. - Na 272 i jeszcze na 15 na tej skarpie. O ile dobrze liczyem. Kobiatko wymierzy bratankowi artobliwego klapsa.

- Skaranie boskie z tym chopakiem! W Wieliczce nie chce zjecha wind do kopalni, tutaj gramoli si na te schody! Innego zdania by de la Vega: - Dzielny chopak - poklepa Janusza po przepoconej koszulce - chciabym mie takiego wnuka. - A widzi stryjek - zamia si dzielny chopak. - Poza tym musz wiczy, by mie siy gramoli si pod Zbjeckie Skaki. Ostatni spacer szlakiem stryjka da mi niele w ko zerkn na mnie. Odpowiedziaem aprobujcym umiechem. - Fakt, e dzielny nad miar - powiedziaem gono po angielsku i dodaem szeptem po polsku: - Tylko lepiej nie pokazuj stryjkowi tych bbli. - Jakich bbli? - achn si chopak. - Tych, ktre porobiy ci si na doniach od uchwytw szwedek. - O czym tak szepczecie? - zaciekawi si Aleksander. - O mstwie wykazanym ponad zwyk miar - odpowiedziaem znan dewiz wojskow. Janusz zaczerwieni si ponownie. Tym razem z dumy. Chciaem ju jecha na poczt, ale Kobiatko upar si, e pokae de la Vedze cmentarzyk ostatnich panw na Niedzicy, baronw Salamonw. I tak trafilimy pod ska zwan Groby, gdzie spoczywaj: nastpca Horvathw na Niedzicy, zmary w 1919 roku Geza Salamon, jego crka Ilona zmara w 1964 i wnuk Istvan zmary w 1974 roku. Ilona i Istvan zmarli na Wgrzech, a ich prochy zostay przeniesione do Niedzicy w 1977 roku. Dalej jeszcze obejrzelimy stylowy budynek dawnej celnicy, przeniesiony tu po korekcji Jeziora Sromowickiego w 1986 roku i zabytkowy spichlerz (sypaniec) z koca XVIII wieku, ktry nalea niegdy do folwarku dworskiego. Nareszcie moglimy jecha na poczt. Tu na szczcie nie byo duej kolejki i ju po kilku minutach Aleksander z dumn min wymachiwa przefaksowanym planem jego odkrycia pod Zbjeckimi Skakami. De la Vega obejrza plan, ale nie byo wida, czy zrobi on na nim jakie wraenie. - Teraz kierunek Dbno! - dziarsko zawoa Kobiatko wsiadajc do Rosynanta. - Na Dbno! - odkrzyknlimy z Januszem. Profesor grzecznie, ale bez sowa, wsiad do samochodu. Jechalimy przez Falsztyn, ktrego nazwa wywodzi si od niemieckiego Falkenstein - Sokola Skaa.

- Hej, nima tyz nima, jako na Faltynie, wydem na skaecke, widzem pociesynie! zapiewa Aleksander penym gosem, budzc niejaki przestrach naszego gocia. Widzc to zwrci si do Janusza: - Nie widzisz, schodoazie, e pan profesor si denerwuje. Tumacz mu tu zaraz, co zapiewaem! Janusz skrzywi si: - Jako tako t angielszczyzn opanowaem, ale nie na tyle, eby odda uroki gwary podhalaskiej czy te podtatrzaskiej. Wzi si tedy za tumaczenie swego zapiewu sam Aleksander. Jak mu wyszo? Nieatwo mi to byo oceni. Przed nami ukazao si Dbno, starodawna wie podhalaska. Przywilej lokacyjny nadany w 1335 roku zawiera ju wzmiank o kociku. Panuje tu gwara wschodniopodhalaska, w stroju mieszkacw zaznaczaj si wpywy Spisz. We wschodniej czci wsi zatrzymalimy si przed piknym drewnianym kocioem pod wezwaniem witego Michaa Archanioa, zbudowanym pod koniec XV wieku. Od czasu budowy zachowa si on wraz z wystrojem i wyposaeniem w niemal nie zmienionym stanie. Wie dostawiono w 1601 lub 1607 roku. Wntrze zdobi oryginalna dekoracja malarska z okoo 1500 roku. - To jest wspaniae! - zachwyci si piknem kocika de la Vega. - Dlatego tu pana przywiozem - skoni si dumny Kobiatko, jakby to on sam by budowniczym kocika. Podziwialimy jeszcze krucyfiks na belce tczy pochodzcy z 1380 roku oraz pikny gotycki tryptyk w gwnym otarzu z XVI wieku. W barokowych bocznych otarzach Aleksander zwrci nasz uwag na figurki Madonny i witych dam z okoo 1440 roku oraz o dwadziecia lat modsz rzeb patrona kocioa. Przeszlimy si troch po wsi, jako e, jak twierdzi Aleksander, kady budynek gospodarczy tutaj to zabytek. Ciekawo naszego gocia wzbudzi te wysoki na 4,5 metra wa ziemny oddzielajcy wie od jeziora. Powsta on, poniewa ta miejscowo znajduje si w tak zwanej cofce i naleao ochroni zabytkow wie przed zalaniem podczas spitrzania jeziora. Ale i tak okoo trzydziestu budynkw trzeba byo przenie wyej. Wreszcie wsiedlimy do Rosynanta i wyjechalimy na znan nam ju nowotarsk szos, ktra poprowadzia z powrotem do domu.

ROZDZIA DWUNASTY GORCA MASKA AUDI I GAZKA JEYNY KTO BY W NASZYM POKOJU DZIEJE INKW I KAMSTWA ALEKSANDRA NADE WSZYSTKO KAWA PO PERUWIASKU LEKARSTWO CZY TRUCIZNA

Zaparkowaem Rosynanta za audi Marii. Wysiadem z samochodu i dopiero teraz zwrciem uwag na delikatn warstw kurzu pokrywajc auto Peruwianki. Pozwoliem, aby moi towarzysze (zwaszcza de la Vega) ruszyli przodem i oparem rk o mask czerwonego wozu. Blacha okazaa si bardziej gorca ni reszta karoserii wystawionej na ar promieni sonecznych! Znak, e niedawno jeszcze silnik samochodu pracowa i to w trudnych warunkach, czyli w terenie, gdzie nie mg by dobrze chodzony z powodu maej prdkoci. Wrci musiao audi niedawno, bo inaczej temperatura maski i reszty karoserii ju by si wyrwnaa. Ale dokd Maria jedzia? Moe mimo wszystko po lekarstwa, ale ich przecie nie szukaaby na terenowych drogach! Obejrzaem samochd dokadniej. Dostrzegem strzpek zieleni wbity pod zderzak audi. Schyliem si szybko i wyrwaem go. Bya to gazka jeyny. Tak wic Maria jedzia do lasu! A jedynym interesujcym j i nas miejscem w tutejszym lesie byy Zbjeckie Skaki z miejscem odkrycia Kobiatki! Ciekawe, czy penetrujc tam skorzystaa z naszego sprztu? Na szczcie zastosowaem prosty sposb dowiedzenia si, czy kto odwiedza nasz pokj podczas naszej nieobecnoci. Nauczy mnie go polski Tatar, pan Aleksander Azbijewicz: wystarczy zamykajc drzwi za sob woy midzy nie a framug maleki patyczek. Jeli drzwi byy otwierane, patyczek bdzie lea na progu. Ja uyem do tego celu kawaka zapaki. Teraz popieszyem, aby wyprzedzi towarzyszy i pierwszy stan przy drzwiach naszego pokoju. Uomek zapaki lea na progu! Maria skorzystaa wic z ktrego z naszych wykrywaczy, a moe i z sondy! Spyta kto, dlaczego byem tak pewny swego testu z zapak? Maria moga wej przecie do pokoju przez okno czy drzwi balkonowe. Ot nie! Wyjedajc zamknem je szczelnie, naraajc si nawet na kpiny Janusza i narzekania

Aleksandra, e po powrocie bdzie w pokoju duszno nie do wytrzymania. Ale zamknite okno, o ile atwo jest otworzy, to prawie niemoliwe zamkn za sob nie pozostawiajc ladu. Co innego drzwi zamknite na zamek udajcy patentowy. Wystarczy troch umiejtnoci w posugiwaniu si agrafk lub spink do wosw, a tych Marii, jak si przekonaem, nie brakowao. Weszlimy do pokoju. Zamknem drzwi i owiadczyem: - Podczas naszej wyprawy do Dbna Maria wyprawia si pod Zbjeckie Skaki. I tam przeprowadzia poszukiwania na wasn rk, ale korzystajc z naszego sprztu. Ciekawe, czy miaa wicej szczcia ni my wszyscy ostatnim razem? Tylko mi bez adnej policji! chwyciem z gron min za poduszk, bo Aleksander ju unosi rce penym grozy gestem. - Skd pan to wie? - spyta Janusz. - Std, e jej samochd jest zakurzony, a jego silnik pracowa jeszcze niedawno, gdzie w lesie. O czym wiadczy ta gazka jeyny znaleziona za jego zderzakiem. Poza tym mam pewno, e kto odwiedza nasz pokj, podczas gdy my bylimy daleko std. A kto i czego mg tu szuka, gdy zota jeszcze nie przenielimy spod Zbjeckich Skaek? Marii potrzebny by nasz sprzt. A e poyczya go sobie bez naszej wiedzy? Nie mam zamiaru czyni jej o to pretensji. Zwaszcza, e spjrzcie, wszystko wrcio na swoje miejsce. - To skd ta pewno, e braa wykrywacze, skoro wszystko ley tak jak leao, a okna i drzwi balkonowe s zamknite? - nie ustpowa chopak. Opowiedziaem o historii z zapak. Zostao to przyjte z uwag i szacunkiem dla mej przemylnoci. Ale przecie chwaa naley si panu Azbijewiczowi, nie mnie! Ja tylko zastosowaem jego pomys we waciwym momencie! - Ta Maria - pokiwa gow Aleksander. - Trzeba na ni uwaa! Wzruszyem ramionami. - A co robimy cay czas? - Ale jutro, podczas naszej, mam nadziej, uwieczonej sukcesem wyprawy, bdziemy musieli t uwag zdwoi - upiera si Aleksander. Skinem gow. - Z tym zgadzam si w zupenoci. Janusz popatrzy na nas w zastanowieniu. - Cay czas mwicie tylko o Marii. Zreszt tak jest od naszego spotkania z Peruwiaczykami. Tymczasem ten cichy profesor de la Vega... Jakbycie go lekcewayli! A moe to prawdziwie cicha woda? Moe wkroczy do akcji dopiero w jej kulminacyjnym momencie? Przecie Maria nie cigaaby go tu jedynie dla jego profesorskiego tytuu. Jej

doktorat wraz z ewentualnym pismem polecajcym od profesora w zupenoci by wystarczy, aby bya teraz z nami. On musi by jej szefem i w dodatku niezbyt ufa swej asystentce, skoro pofatygowa si osobicie przypilnowa przebiegu akcji... - Brawo! - klepnem Janusza po ramieniu. - Mylenie jak najbardziej logiczne! Ale powiedz, co mielimy sdzi o profesorze? By dotd rzeczywicie jakby w cieniu Marii. Nie rzuca bolas, nie chowa pistoletu w neseserze ani nie prbowa zepchn w przepa twego stryjka. Nawet to nie on symulowa chorob, by prbowa dosta si do skrytki Aleksandra! Podejrzane byo tylko zbyt mae jak na historyka zainteresowanie histori naszego kraju. Ale moe ma dosy historii na co dzie i chcia od niej odpocz? Zreszt dzisiaj zwiedza Dbno z nieukrywanym entuzjazmem... - Jednak chopak moe mie racj - Aleksander by bardzo dumny z przenikliwoci bratanka. - Dlatego powtarzam: brawo. Cho z drugiej strony lepiej by byo, gdyby si myli. Jak zreszt my wszyscy. Aha, drogi Aleksandrze, mwie, e pod Zbjeckie Skaki nie mona podjecha samochodem. Po co wic braa swe audi Maria? - No... pod same nie mona... - zajkn si Kobiatko. Pogroziem mu palcem. - Dawaj map. Zobaczymy, jak to wyglda. Ocigajc si wydoby z kieszeni plecaka map Pienin. I co si okazao? e od szosy Czorsztyn-Sromowce Wyn za przecz Osice mona zjecha w prawo i dotrze na mniej ni kilometr od Zbjeckich Skaek! O ile oczywicie ta stara droga jest przejezdna dla tak delikatnego wozu jak audi. Ale e zjecha ni ku Zbjeckim Skakom Maria prbowaa, to pewne! Oddaem Aleksandrowi map. - A ty nas gania taki kawa piechot przez kamienie, strumienie i chaszcze! Podrapa si w zakopotaniu po nosie. - Ja oczywicie wiedziaem o tej drodze. Tylko, widzisz, to Park Narodowy. Jeli przejechaby ty, to twoim ladem inny samochd, a potem jeszcze nastpny. I jak to by wygldao potem? - No dobrze, ale comy si namczyli... - odruchowo spojrzaem na kule Janusza. Ten poderwa si z krzesa: - Ja tam nie zgaszam zastrzee do przedwczorajszego spacerku! - a poczerwienia ze zoci. Zrobio mi si gupio.

- Przepraszam, Janusz. Ale nie o ciebie mi tylko chodzio. Mnie samemu ten spacerek da w ko. A sdz, e pozostaej trjce take! - Pozostaej trjce? - Aleksander podnis si z krzesa. - Ja czuj si wietnie, profesor take nie narzeka, pozostaje tylko Maria. Ale jej kopoty s raczej natury odkowej. A propos: czy traktujemy j jako wroga czy przyjaciela, to naleaoby j odwiedzi na ou boleci. Wszak Pismo wite powiada: chorych nawiedza! Wzruszyem ramionami. - Te mi choroba. Symulacja, nic wicej. Kobiatko popatrzy na mnie spod oka. - Symulacja czy nie, kobiecie nale si specjalne wzgldy. Wydoby nie wiedzie skd nie znan mi jeszcze apaszk i fantazyjnie przewiza ni szyj; zdoby sobie tym nasz aplauz. Potem wzi faks planu i zoy go misternie, majc zamiar woy go niczym chusteczk do kieszonki koszuli. - Co to, to nie! - zaprotestowaem. - A to czemu? - zdziwi si. - Do zachodu jeszcze duo czasu. Nie chciabym, eby Maria zdya wysa kogo na miejsce twego odkrycia. Profesor nie zwrci szczeglnej uwagi na plan lub tylko tak udawa, ale dugiego czasu przyglda si mu nie mia okazji. Co innego Maria. Gdy raz dostanie plan w rczki, to rcz, e go nie wypuci tak dugo, a sobie utrwali w pamici. A potem odrysuje i dostarczy pod byle pretekstem choby temu lodziarzowi. Kobiatko pokrci gow. - Nie sdz. Co mi si wydaje, e oni sobie wzajemnie zbytnio nie ufaj. Ale faktycznie masz racj. Plan przed czasem jutrzejszej wyprawy trzeba stara si pokaza Peruwiaczykom jak najpniej. Przyczesa swe dugie wosy i ju go nie byo. Chciaem zawoa, by zerwa w ogrdku cho jedn r dla Marii, ale on ju puka do drzwi ssiedniego pokoju... Wrci o wiele szybciej, ni si go spodziewalimy. Od drzwi zaenowany odchrzkn: - Hm, nieadnie jest kamstwem odpowiada piknej kobiecie, gdy pyta. - A c to za straszliwe kamstwo popenie? - spytaem. - Ot zapytany o faks planu, powiedziaem, e dotar do mnie szczliwie... - I gdzie tu kamstwo? - ...ale, gdy ona poprosia o plan, bo tak chciaaby go zobaczy, skamaem, e

zapomniaem go w kieszeni samochodu, no a potem ju do tego nie wracalimy. Przecignem si leniwie na ku: - Jeden std wniosek, e Maria wie ju, e skamae. Aleksander zapa si za gow. - Nic to. Przechowywanie swych planw i notatek najduej jak to mona w tajemnicy to, jak si przekonaem, zwyka praktyka poszukiwaczy skarbw nie przynoszca ukrywajcemu plan adnej ujmy. Zreszt przecie jutro sam j tam zawieziesz... - Zaprowadzisz! - sprostowa nieugity stranik pieniskiej przyrody. - Ale z t jej wycieczk do lasu, to miae racj - doda po chwili. - Zobaczyem zadrapania na jej rkach, a kiedy spytaem o nie, zastanowia si chwil, potem powiedziaa, e poczua si lepiej, wsiada do samochodu i przejechaa si kawaek szos na Niedzic. W miejscu, ktre si jej szczeglnie spodobao, zaparkowaa, posiedziaa chwil na socu i nazbieraa bukiet kwiatw, ktre miaem okazj podziwia w wazonie. Poderwaem si. - W wazonie. Niedobrze! - A dlaczeg to? - zdziwi si Kobiatko. - Czyby zapomnia, e w wazonie trzymaa ukryty pistolet? Liczyem na to, e signie po niego dopiero przed akcj, nie tak na spokojnie. Ale teraz... - Co: teraz? - spyta mj niedomylny wsplnik. - Teraz miaa czas pobawi si nim. Moe na przykad chciaa go przetrze naoliwion szmatk. Nie wiemy te, gdzie pistolet znajduje si obecnie. A to moe mie wielkie znaczenie. - Ale skd! Gdyby co odkrya, poznabym to po niej. A tak zachowywaa si przecie uprzejmie, wrcz serdecznie. Przeturlaem si po ku ze miechu. - Ech, Aleksandrze! Dlaczego tak nie doceniasz Marii, a siebie przeceniasz?! Kobiatko obruszy si. - Ty za to znasz si na botanice tyle, co kura na pieprzu. Ot Mari zainteresoway wysokie krzewy z porastajcymi je dorodnymi jagodami. Nie znaa ich, ale nazrywaa kilka takich gazek, cho j podrapay (pokazaa mi zadrapania na doniach i przegubach), by spyta o nie pani Cecyli lub nas, gdybymy ju wrcili. W pensjonacie by tylko pan Jerzy, ktry wyjani Marii, e znalezione przez ni jagody s jadalne i bardzo smaczne, a nazywaj si maliny. Maliny, drogi Pawle, a ty mi tu wyjedasz z gazk jeyny, jak j nazwae! Poturlaem si po ku z powrotem.

- Nie powiedziaem, co Maria nazbieraa w lesie, tylko pokazaem gazk krzewu, o ktry zaczepio audi. A nie bdziesz chyba wymaga od najelegantszego nawet samochodu, by zna si na botanice. Maliny i jeyny nale do jednej rodziny rowatych. A skd biedny audik mg wiedzie, e maliny ju dojrzay, a na jeyny jeszcze czas. Zreszt auto zaczepio o to, co roso na drodze. Rwnie dobrze mogaby to by pokrzywa! - wietnie - zamia si Janusz. - Nie da si pan stryjkowi! Aleksander spospnia. - Jak mylicie: znalaza Maria dostp do zota Inkw? - A ty, Aleksandrze, jak sdzisz? - spytaem. Pokrci gow. - Raczej nie. Spjrz na plan, gdzie zaznaczone jest miejsce utraty zmysw przez mego poczciwego Penetratora. To maa pachetka skalna otoczona z trzech stron jaowcami. Maria miaa mao czasu i sdz, e szukaa w miejscu bardziej dostpnym. Zreszt gdyby znalaza cokolwiek podejrzanego, na pewno prbowaaby dosta si tam sama... - Ma, jak mwie, podrapane rce. - Ale cae i pikne zreszt paznokcie, ktre miaem rado podziwia caujc przez chwil urocze rczki naszej przeciwniczki. Przy takich pracach jak wydubywanie szczelin w skale paznokcie zniszczyyby si pierwsze. - Jasne, Aleksandrze. Masz oko i zmys detektywa! Aleksander odchrzkn z dum. - Tak wic, jeli co znalaza, to pojechaaby tam teraz pod byle pretekstem w towarzystwie profesora albo daa zna temu lodziarzowi. Tymczasem siedzi cichutko, zadowolona, e j ju przesta brzuszek bole. Ba, zaprasza nas po obiedzie na kaw po peruwiasku, co ma by znakomitoci w swoim rodzaju. Obiad, wspaniay jak zawsze z kuchni pani Cecylii, upyn w rwnie dobrej atmosferze. Wymienialimy grzecznoci z innymi mieszkacami pensjonatu, ktrzy prbowali swego angielskiego w rozmowach z naszymi gomi. Trafi si nawet jeden starszy pan, emerytowany inynier hutnictwa, Jan Truchanowski, ktry nieco wada hiszpaskim. Ale jego, o dziwo, profesor i Maria omijali. A gdy rozmawiali ze sob po hiszpasku, ogldali si, czy inyniera nie ma w pobliu... Ale co tam obiad! Aleksander i ja, a take, ku memu zdziwieniu, Janusz oczekiwalimy z penym nadziei utsknieniem kawy po peruwiasku. Miaa j przyrzdzi Maria, ale profesor odsun j od obrzdku, tumaczc, e jest jeszcze zbyt moda na tak wan ceremoni.

Ruszylimy na taras. Do parzenia kawy posuy profesorowi komplet do kawy po turecku, wasno pastwa Pleww. De la Vega rozpali spirytusowy palniczek pod dzbanuszkiem z wod. Przyznam si, e przeraziem si nieco, widzc, jak ilo kawy sypie gospodarz do dzbanuszka, ale zaraz uspokoiem si, poniewa czareczki, z ktrych mielimy pi napj, niewiele przekraczay rozmiarami naparstki. Wreszcie w powietrzu rozszed si miy dla nozdrzy kadego kawiarza zapach. Profesor zdj dzbanuszek z palnika, a wrztek, podobnie jak to czyni w krajach Azji, skropi kilkoma kroplami zimnej wody, by strci fusy na dno. Potem wla do czareczek smolist, gst ciecz. Przy czym do kadej z czarek wrzuci po malekiej bryeczce. Peruwiaskich zi, nie narkotykw, jak zapewni z tajemniczym umiechem, ale jakich, nie chcia powiedzie. - A nie jest to coca, czyli rolina, z ktrej produkuje si kokain? - zaniepokoi si Aleksander. Profesor pooy do na sercu. - Daj uroczyste sowo, e nie jest to coca, czyli jak u nas w Peru nazywaj cuc. W przedhiszpaskich czasach prawo do zaywania czyli ucia cuci mieli tylko ludzie stanu szlacheckiego i biegacze przenoszcy poczt. Dopiero po wkroczeniu Hiszpanw uywanie tej roliny tak rozpowszechnio si na caym wiecie, e artyku ten stanowi najwaniejsz pozycj w dochodach kolonialnych Hiszpanii. Ale wy moecie pi moj kaw bez obaw; kokainy w niej nie ma. - I pomyle, e krzew kokainowy spokrewniony jest z naszym poczciwym lnem Aleksander sign po czark. My poszlimy jego ladem, dodajc tylko na czubku yeczki po odrobinie cukru, na co niechtnie zgodzi si profesor. W powietrzu unosi si zapach ni to kadzida, ni to praonych orzechw, a przede wszystkim nagrzanych socem grskich hal. Podniosem czark do ust i ostronie pocignem pierwszy yczek. Rne ju kawy pijaem w yciu, ale tak po raz pierwszy! Nie mona byo odrni, czy smak jej jest sodki czy gorzkawy. By balsamicznie agodny, a jednoczenie w swych niektrych kroplach mocny. Czasem smakiem przypomina smk wyciekajc z pni wini, ktr ulimy w dziecistwie. A nad wszystkim growa cudownie skomponowany ze smakiem kawy posmak nieznanych zi. - Kawa peruwiaska jest jak nasz nard - umiechn si profesor - wrzca pod spokojem i pena tajemnic w klarownej gbi. Skinlimy zgodnie gowami, czekajc z niecierpliwoci, a zaparzy si nowa porcja

kawy. Nie wiem, czy w kawie profesora byy jakie narkotyki, czy te nie, ale na mnie podziaaa ona rozmarzajco. Wycignem si wygodnie w fotelu i zapatrzyem w dalekie wierchy Tatr. Powoli nabijaem fajeczk. Inni te rozlunili si i na moment wydawao si, e stanowimy zgran paczk przyjaci, kiedy naraz Maria spytaa: - Paweku, tyle syszaam o nadesanym faksem planie, a jeszcze nie miaam szczcia go zobaczy. Aleksander zapewnia, e zostawi go w kieszeni samochodowych drzwi. Czy byby askaw go przynie? C mogem poradzi na tak uprzejm prob? Powiedzie, e przerobiem plan na latawiec i buja on teraz gdzie nad Pieninami? Musiaem by askaw! Ale postanowiem nie poddawa si tak atwo. Szepnem po polsku do Janusza: - Sprbuj j zagada, moe zapomni o planie! Janusz skin lekko gow i przecign si w fotelu. - Wy tylko w kko: plan i plan. Jutro si okae, co on jest warty. Dzisiaj mogaby, Mario, opowiedzie nam co o historii Inkw. Ja na przykad zupenie si w niej nie orientuj. Maria spojrzaa na niego i przysigbym, e w jej spojrzeniu bysna iskierka zoliwoci. - Ale prosz - i zacza recytowa jak uczennica w szkole dobrze przygotowan lekcj: - My, Inkowie, jestemy ludem andyjskim, ktry w okresie prekolumbijskim stworzy Tawantinsuyu, pastwo czterech stron wiata, ze stolic w Cuzco. Wedug tradycji pierwszym wadc Inkw by Manco Capac. Za panowania Pachacutiego, prawdopodobnie okoo poowy XV wieku, rozpocza si szybka ekspansja terytorialna tego pastwa. Na pocztku XVI wieku imperium inkaskie sigao od Pasto (obecnie pnocna Kolumbia) na pnocy po rzek Maule w Chile na poudniu i obejmowao gry i paskowye rdandyjskie midzy Pacyfikiem a Andami. Na czele wielonarodowociowego pastwa sta absolutny wadca zwany Inka. O dziedziczeniu tronu decydoway najpotniejsze rody arystokratyczne oraz kapani - umiechna si. - Czy starczy na pocztek? - Jeli taki by pocztek imperium Inkw, to jaki by jego koniec? - nie poddawa si Janusz. Maria lekko ziewna. - Imperium zostao w XVI wieku podbite przez Hiszpanw. W 1532 roku Francisco Pizarro pojma w Cajamarce i wkrtce straci Atahualp, ktry wczeniej pokona w walce i zabi swego brata i rywala do tronu, Huascara. W 1533 roku Hiszpanie zajli Cuzco.

Koronowany przez nich Manco Inca po nieudanej prbie powstania schroni si w 1537 roku w grach Vilcabamby. W 1572 roku wicekrl hiszpaski Ferdinando de Toledo podbi Vilcabamb i kaza straci jej ostatniego wadc Tupaca Amaru... - Moe ju dosy - wtrci si Kobiatko - widz, e ten temat jest pani niemiy. - O tak - wtrci de la Vega - Maria zawsze bardzo przeywa opowiadanie o klskach naszego narodu. Dziwne - pomylaem - ale tego nie zauwayem. Ale c byo robi? Trzeba byo i po plan. Co by on naprawd wart, mia pokaza kolejny dzie... Wyszlimy rankiem, po wczesnym niadaniu. Pani Cecylii powiedziaem, e idziemy na wdrwk a do Niedzicy. Pogoda bya pikna, tylko gdzieniegdzie pyny po bkicie znad Tatr mae oboczki. Szlimy zdobn w rnobarwne kwiaty i kwiatki k, odcinajc si od kncej ju lekko zieleni anw owsa, nad ktre wspinaa si ciemna ziele sosen i wierkw przepleciona gdzieniegdzie janiejsz plam buka. Wysoko nad drzewami zociy si i poyskiway w socu ciany pieniskich szczytw, tylko niekiedy ostrym cieniem lebu przypominajce, jak mog by grone dla niedowiadczonego turysty. Od poprzedniej wyprawy droga rnia si tylko tym, e ju idc pod Zbjeckie Skaki czcigodny Aleksander Kobiatko wyldowa na siedzeniu w potoku Harczygrund. Tym si zreszt nie przej, jako e dzie zapowiada si upalnie i wry szybkie wysuszenie zmoczonych spodni. Podziwiaem Janusza. Schody na zapor, owszem, ale tutaj w terenie penym kamieni, nierwnoci i korzeni drzew oraz rozpadlin chopak dawa sobie wietnie rad! Czasem wydawao si nawet, e szwedki nie su mu do pomocy, a wrcz przeszkadzaj. Zauwayem, e nasi peruwiascy przyjaciele nie wzili tym razem swego imponujcego sprztu fotograficznego i video. Poinformowa mnie o tym zreszt de la Vega. Albo wic zupenie nie wierzyli w powodzenie dzisiejszej wyprawy (co po wczorajszych podchodach wydao mi si nieprawdopodobne), albo... odpukaem w pie mijanej sosny liczyli na to, e znalezione zoto Inkw trafi w ich rce... Po moim trupie! Powoli wdrapywalimy si pod Zbjeckie Skaki, miejsce naszej przedwczorajszej klski. Jeszcze wida byo wygniecione przez nas maliny i paprocie.

ROZDZIA TRZYNASTY DOLINA HARCZYGRUND JEST! CZY TO PRAWDA? OTO SKARB INKW! PRAWDZIWI NAUKOWCY - SILVIA I EMILIO ZNW BOLAS UCZCIWI ZODZIEJE ILE S WARTE TRZY SKRZYNKI KLEJNOTW I ZOTA

Wyszlimy rankiem, po wczesnym niadaniu. Pani Cecylii powiedziaem, e idziemy na wdrwk a do Niedzicy. Kobiatko przeprasza za swe niedawne roztargnienie, ktre nie pozwolio mu zapamita skaki co jak w. Jak w to ta pachetka skalna nie bya, ale owszem znacznych rozmiarw. Lekko skona, nachylona ku poudniowi. Z trzech stron otaczay j stare jaowce. Jasne, e kiedy bylimy tu poprzednio, gdyby nie Kobiatko, to albo ja, albo Maria trafilibymy tutaj! Ale co byo, to nie jest! Zdjem plecak i signem po Rambo. Aleksander zaj si montowaniem swego wykrywacza. Profesor przysiad na gazie, a Maria i Janusz uoyli si wygodnie w jagodnikach. Skierowaem czujnik ku krawdzi pyty, w jej miejscu najbardziej poziomym. Skaka przypominaa bowiem liter L. Jej pionowa cianka przechodzia agodnym ukiem w lekko pochylon poziom rwnienk. - Nie tu! - zawoa zapltany w przewody Kobiatko. - Wal od razu na rodek, gdzie pion jest najrwniejszy. Rzeczywicie skaa bya tutaj rwna. Co wicej, wydawao si wrcz, e wygadziy j ludzkie rce. Ale to mogo by tylko zudzenie. O ile rzeczywicie trafilimy na schowek czy kryjwk Inkw, to zbyt dowiadczonymi konstruktorami takich ukry byli, aby pozostawia na zewntrz lady swej pracy, ktre mwiyby, ba, woayby do kadego: Tutaj szukaj! Tutaj co ukryto! Mimo to posusznie skierowaem czujnik ku rodkowi skay, wybierajc tylko jej pionowe rami... Zatoczyem szeroki krg. Cisza w suchawkach. Ju chciaem powiedzie Aleksandrowi co na temat koniecznoci naprawy jego sprztu... Ale jeszcze raz na rodek, pod pion gazu...

I Rambo si odezwa! W suchawkach zadwicza mocny sygna! Jakby tu pod cienk kamienn powok kto ukry skad zomu. Albo, adniej powiedziawszy, srebrn trumn ze zwokami biednej Uminy. - Mam to! - zawoaem do Aleksandra, ktry posapujc ju gramoli si do mnie. Ju i jego Penetrator odezwa si silnym sygnaem. - A nie mwiem?! - wysapa z dum jego posiadacz. - Mwi stryjek tylko tyle, e wykrywacz zwariowa - zamia si bdcy ju przy nas Janusz. Za nim toczyli si Maria i profesor. Kady chcia posucha tajemniczego a nioscego tyle nadziei dwiku. Odzywa si on raz silniej, raz sabiej na przestrzeni jakiego metra kwadratowego. Przestrze t obrysowaem uomkiem skay. Podaem Rambo Marii, by moga nasucha si do woli i zszedem do plecaka po sond. Ta wykazaa, e za oznaczonym przeze mnie miejscem kryje si pod ska pusta przestrze. Wok lita skaa. - I co teraz? - spyta Janusz. Przecigajc si w wysikach oczycilimy ska w wyznaczonym przeze mnie miejscu z mchw i porostw oraz trawek, ktre zapuciy gdzieniegdzie korzonki w pknicia kamienia. Nawet Maria nie aowaa swych wypielgnowanych paznokci. Ale ta praca nie przyniosa spodziewanych rezultatw. Owszem, to tu, to tam dostrzeglimy wziutk szczelink, ale krt i nie czc si z innymi. Poza tym szczeliny te byy pytkie; zawzity Aleksander sondowa je drutem. Tak to bywa z wapieniem wystawionym na dziaanie wiatrw i deszczw oraz niegu i lodu. Podczas gdy reszta odpoczywaa przy wielkiej butli coli, by nabra si przed nowym atakiem na nieustpliw ska, Janusz nie ustawa w starannym jej badaniu. - Najlepiej to byoby potraktowa j dynamitem - uskara si, ale nie ustpowa w mrwczej pracy. Kady wystpik skay prbowa poruszy, obrci, przesun. Co raz musia przerwa badania, by przetrze chusteczk zapocone okulary. Ale nie ustawa i centymetr po centymetrze przesuwa si na klczkach wzdu cianki. Nagle usyszelimy jego triumfalny gwizd. W wysoko uniesionej rce trzyma wapienn ig. - Co tak gwidesz? - wzruszy ramionami zniechcony przez ostatnie minuty nieudanych poszukiwa jego stryj. - Peno tego tutaj. - Moe i peno - Janusz spokojnie usiad pod ska - tylko nie za kad kryje si

okrgy, jakby wywiercony widrem otwr... Ju bylimy przy nim! Rzeczywicie. Tutaj powyej wyrytej przeze mnie krechy, nad jej lewym naronikiem, we wgbieniu wapienia wida byo gruby na kciuk otwr. - Moja szkoa - poklepa Janusza Kobiatko, zapominajc o wyraonych przed chwil wtpliwociach. Woy do otworu drut. - Ale co pytka ta dziura. Nie siga gbiej ni 10 centymetrw. Moe to pozostao po jakich pracach grniczych? - znw ogarny go wtpliwoci. achnem si. - Daj spokj. Zaraz przynios cienki przecinak i motek. Przekonamy si, co tu si ukrywa. - Byle tylko nie jaka puapka. Moe wezwa jakiego fachowca? Na przykad... Janusz zamia si. - Na przykad z policji? Dostrzegem, e profesor i Maria popatrzyli na siebie z niepokojeni. - Daj spokj. Nie dranij stryjka - powiedziaem mu ze miechem. - Damy sobie rad. Ju przynosz przecinak. Wycigaem z plecaka potrzebny sprzt, gdy usyszaem gdzie daleko w lesie warkot silnika pracujcego na wysokich obrotach. To chyba nie leniczy ani nikt z ochrony Parku Narodowego - pomylaem wracajc pod ska. W penej napicia ciszy woyem przecinak do otworu. Obraca si w nim swobodnie. Prbowaem nacisn. Nic. - Odsucie si. Wziem krtki zamach motkiem i uderzyem w przecinak. Rozleg si zgrzyt kamienia o kamie i w cianie ukazaa si wziutka szczelina, zataczajca poziomy prostokt o zaokrglonych rogach tu poniej wyrytej przeze mnie kreski w cianie. Mia wymiary mniej wicej metr na ptora. Wyjem przecinak z otworu i podwayem obrysowany szczelin gaz. Podda mi si nadspodziewanie gadko i prawie bezszelestnie odchyli si na zewntrz. Powiao zimnym wilgotnym powietrzem. Para nietoperzy przeleciaa popiskujc nad gowami i znika w lesie. Obejrzaem kamienny zamek. - Od rodka nie da si otworzy - mruknem. - Co ty gadasz o zamku? - rozzoci si Aleksander. - Lepiej zobacz, co my tu mamy.

Na zoto Inkw to nie wyglda! W wskim korytarzu leao kilkanacie szabel i rapierw. Obok nich powizane ze sob strzelby skakowe. Wszystko byo pokryte rdz. - To one day echo w suchawkach wykrywaczy. Bez nich nigdy by na ten schowek nie trafi - trciem okciem Aleksandra. - Zoto te jeszcze moe tu znajdziemy. Nie widzisz, e korytarz prowadzi do jakiej wikszej jaskini? Wycignijmy tylko teraz to elastwo, by nie przeszkadzao nam wpezn do rodka. Zaraz przynios latark. Poszedem po swj halogenowy reflektor, ale okazao si, e profesor mia w plecaku nie gorszy, o ile nie lepszy od mojego. Dodajc do nich latark Aleksandra bylimy wyposaeni w rda wiata jak si patrzy! Aleksander grzecznie ustpi pierwszestwa Marii i jej ladem popeznlimy oczyszczonym z pordzewiaego elastwa korytarzykiem. Niedaleko, jakie dwa metry, i odsonia si przed nami wielka komora skalna, ktrej strop gin w mroku. Gdzie kapaa woda, popiskiway zaniepokojone naszym wtargniciem nietoperze. Nagle poczuem, e rka Aleksandra zaciska si na mojej... Porodku jaskini stay na podwyszeniu usypanym z kamieni trzy skrzynki. Obcignite skr i okute przerdzewiaymi sztabami. Kada z nich zaopatrzona bya w wielkich rozmiarw kdk. - Jakby nie do im byo tych tajemnych zamkw - zamia si Janusz wskazujc na kdki. - I jak si do tych skrzynek dostaniemy? - Moe obdzie si bez dynamitu. elazo przerdzewiao, to przecinak i motek wystarcz... - wycignem zza paska narzdzia. - Trzy skrzynki - wyszeptaa Maria. - Czyby to te trzy skrzynie zota Inkw, o ktrych opowiada legenda? - Zaraz si przekonamy! Ukrciem pierwsz kdk. Niepotrzebnie, bo nawet nie bya zamknita! I podniosem wieko skrzynki... W wietle latarki zalniy drogie kamienie. Odruchowo zaczerpnem ich pen gar i przesypaem palcami niczym drogocenne skry. Maria, Aleksander i Janusz wydali pene zachwytu westchnienia. Tylko profesor zachowa spokj. - Zajrzyjmy, co kryj nastpne skrzynki. Kdki ich te nie byy zamknite. W popiechu podnielimy z Aleksandrem wieka...

W drugiej skrzynce zabysy zote i srebrne monety. Wziem jedn do rki. By to hiszpaski pistol, wart pi srebrnych talarw, ktre leay pod nim. Ale czyme byy znalezione przeze mnie monety w porwnaniu z tym co krya skrzynka Aleksandra! Poukadane w niej rwniutko lniy matowym blaskiem zote figurki i poski bstw, zwierzt, ludzi. Migotay ku nam oczyma z drogich kamieni. - Zoto Inkw - szepna Maria. - W kadej legendzie jest ziarno prawdy, jak poucza mnie kiedy stary nauczyciel odpowiadaem. - Ale tym razem, przyznam si, wtpiem. Tymczasem Kobiatko porwnywa sw owiecke z dugo syjko z poskami ze skrzynki. - Ta sama szkoa, popatrzcie - zachwyca si - czyli tamta musiaa przelee wrd kamieni nad Dunajcem dwa stulecia, zanim j gralka znalaza... - I by moe zgubia j sama Umina - doda Janusz, wspierajc si na Szwedkach, ktre przycign za sob do jaskini. Profesor poda Marii latark i sign po cigarillo. - Co panowie zamierzaj zrobi z tym w tak zdumiewajcy sposb odzyskanym zotem Inkw? - przypali cygaretk. - Co pan robi? - zakrzykn Aleksander. - Udusi nas pan w tej dziurze! De la Vega wzruszy ramionami, ale cigarillo posusznie zgasi. - A co do skarbu - zastanowi si udobruchany Kobiatko - to chyba najlepiej bdzie, jeli Pawe przejdzie si do pensjonatu, wemie Rosynanta i przejedzie si na policj. Potem wrci tu z funkcjonariuszami, spisze si protok, a policjanci pomog dwiga to cae dobro, bo przecie i ta zabytkowa bro znaleziona w przejciu ma swoj warto. - Chcesz, stryjku, eby dwigali to wszystko do Czorsztyna? - zamia si Janusz. - Gupi - odpowiedzia mu ze miechem Kobiatko - zapomniae o starej drodze od przeczy Osice. Przecie ona koczy si kilkaset metrw std. Uderzyem pici w kant skrzynki. - Psia ko. e te zapomniaem wzi na wszelki wypadek komrkowiec. Wezwaoby si ich telefonicznie. - Mylisz, e przyjechaliby, gdyby kto zawiadomi ich, e znalaz zoto Inkw? yczliwie zainteresowaa si Maria. Popatrzyem na ni rwnie yczliwie. - Do zota nie ruszyliby si na pewno. Ale gdyby telefonujcy powiedzia, e znalaz

skrytk ze spor iloci jak najbardziej nowoczesnej broni? Przylecieliby tu jak brat Cyprian, wynalazca skrzyde z Czerwonego Klasztoru! Odpowiedzia mi zgodny miech. Zgodny, a wic przyznajcy mi racj! - A dla siebie nie zostawi panowie ani kamyczka, ani pienika, ani figurki? - gos profesora de la Vegi nabrzmiewa sympati. Kobiatko potrzsn gow. - Nic. Oprcz nagrody wyznaczonej nam przez pastwo. Ale do niej daleko... Zreszt, nie jej tu szukalimy! Wraz z Januszem skinlimy powanie gowami. Kobiatko popatrzy na owietlone wiatem latarek twarze Peruwiaczykw, potomkw Inkw. - Hm - odchrzkn - rozumiem, e ciko wam przyglda si, jak skarb waszych przodkw, bdcy by moe resztk ich bogactw nie zrabowanych przez najedcw, trafia w rce Polakw. Ale takie jest prawo. Jedyne, co mog zrobi, to nie widzie przez chwil, e co z niego ubywa. Zreszt pocieszam si, e ta chwila ubogaci Muzeum Zota w Bogocie. Ju nie patrz... Niech pan postpuje jak dyktuje panu sumienie, profesorze... - Profesorze?... - parskna miechem Maria. - Zamknij buzie - usyszaem zimny, nie znany mi dotychczas gos de la Vegi. - A co do waszych planw, panowie (pozwolicie, e uroni z wzruszenia nad waszymi dobrymi sercami i trosk o kulturowe dziedzictwo Peru), to obawiam si, e bdziecie zmuszeni z nich zrezygnowa... - Zrezygnowa? - Aleksander zasoni sob skrzynki. - Nie rozumiem! W rku de la Vegi bysn wydobyty z tyu zza paska pistolet. - Jeli nie chce pan posucha mego gosu, to moe dojdzie do pana gos tego martwego metalu? - Pistolet? - zanis si miechem Janusz. - Przecie... panie Pawle! Ale ja milczaem. Wiedziaem ju, e przeciwnik wie. Profesor pokrci gow suchajc miechu Janusza i zasalutowa mi luf czarnej wdowy. - Nigdy nie miej si przed czasem, mody czowieku - to byo do Janusza - za panu gratuluj zimnej krwi na widok klski - a to byo do mnie. - Jednak chciabym zwrci uwag, e potraktowa nas pan nieco lekcewaco. Wyj naboje i tylko tyle? Przecie kada wywiczona rka rozpozna, e ciar broni uleg nagemu a tajemniczemu zmniejszeniu! Panie Pawle! - Nie miaem czasu na bardziej skryte a skuteczne dziaanie - mruknem ze zoci. - C, rozumiem! - znw salut pistoletem. - Czasem sytuacja zmusza do popiechu, do

ktrego w innym ukadzie czasu i si nie bylibymy skonni... Odwrciem si do wieccego mi w oczy reflektora. Zostao to skwitowane penym pogardy miechem Marii. Wzruszyem ramionami. Ten gest - nie wiedzie dlaczego - zosta przyjty z uznaniem przez de la Veg. - Brawo, panie Pawle! Ukoniem si uprzejmie. Czarna wdowa niebezpiecznie skierowaa sw krtk, ale jake miercionon luf w stron serca zasuonego opiekuna zabytkw. Zasoniem sob Aleksandra. - Ale panowie! W peni rozumiem wasz przewag! Mj przyjaciel jest, jak to u nas mwi, w gorcej wodzie kpany, z czego moe wynikn niemie dla nas zdarzenie, od ktrego chciabym uchroni obie strony! - Co pan proponuje? - lufa przesuna si powoli w moj stron, a za ni wiato reflektora trzymanego przez Mari. - Zgacie latarki - krzyknem ku swoim. Nasi przeciwnicy wybuchnli miechem, bo ostatecznie oni posiadali najsilniejsze rdo wiata, czyli reflektor w rkach Marii! - Jeli dodamy do tego wiato pynce z otworu, to cakiem, cakiem... - zauway de la Vega. - Ale zawsze mog panowie liczy na ut szczcia... - Bandyto! - jkn Aleksander. - Wypraszam sobie - lufa pistoletu zatoczya taki uk, e mona by posdzi waciciela broni o chci samobjcze - wypraszam sobie nazywanie mnie bandyt - profesor sign po nowe cigarillo i zapali z wyran rozkosz. Jak udao mu si to zrobi nie gubic pistoletu z rki, a mnie z celownika (inaczej: muszki), pozostanie jego tajemnic. Maria przesuna si nerwowo w jego stron, ale uspokoi j ruchem rki. - Spokojnie, maleka. Tak wic panowie uwaaj nas za bandytw. Smutne, smutne cmokn. - Profesorze... - zaczem. Przerwa mi machniciem cygaretk. - Jaki tam ze mnie profesor. Ju prdzej na tytuy zasuguje Silvia. - Silvia? - No, Maria. A ja mam na imi Emilio. - Mio mi, e cho tak pno, to jednak poznaj wasze prawdziwe imiona. Dobre i to. Emilio zamia si. - Na reszt bdziesz musia poczeka, a wasze wadze skontaktuj si z naszymi

przez Interpol. Skinem gow. - Mwisz wic, e daleko ci do profesora. To dlatego bye cay czas taki milczcy. Bae si, e popenisz jaki bd i zawalisz akcj budzc nasze podejrzenia. - Zgade - Emilio zacign si cygaretk a si rozkaszla. - Zreszt od czego miaem Silvi, moj doktor Ciera. - A gdzie jest prawdziwy profesor i jego asystentka? - Na razie niech ci wystarczy wiadomo, e yj. Odchrzknem z powtpiewaniem. achn si. - Jestemy uczciwymi, h, h, zodziejami, a nie bandytami, jak nazwa nas Aleksander. Gdyby byo inaczej, to mylisz, e jeszcze bycie yli? Umiechnem si mimo woli. - Rozumowanie nie pozbawione racji. Silvia postawia reflektor na skalnym wystpie. Powoli zrobiem krok w stron Emilia. Teraz! Rzuciem si do przodu i jednoczenie rozleg si znajomy mi wit. Poczuem na ydkach oplatajce je sznury i uderzenie kamieni... Bolas! Upadem ledwo unikajc uderzenia gow o rg skrzynki z klejnotami. Gdzie Silvia miaa schowane bolas i kiedy zdoaa je wyj? - Oj, niegrzeczny chopiec - Emilio zakrztusi si dymem ze miechu - a tak przyjemnie nam si gawdzio! Ju chciaem ci poprosi o pomoc w wyniesieniu skrzynek na zewntrz, a tu taki numer. No, pole sobie, pole, robaczku, i nie rozpltuj si, bo przez sw nadgorliwo jeszcze zmusisz mnie do uycia broni. A sowo honoru, e nie mam na to ochoty. Za ciebie pomoe wycign skrzynki czcigodny Aleksander. No, Aleksandrze, ruszaj si. Tylko pamitaj, adnych numerw na zewntrz. Silvia, oprcz wiedzy historycznej, dobrze opanowaa kilka szk walki wrcz. Gdyby ci tego byo mao, to patrz, na co naraasz swych towarzyszy. Hukn strza. Lewa szwedka wypada z rki Janusza. - A jednak bandyta - powiedziaem gono. - Ja wcelowaem, ty znw pudujesz - Emilio obrci pistolet w doni. - Chopiec jest cay, a i jego kula nie poniosa zbytniego szwanku, bo celowaem w jej stopk. Bdzie tylko o par centymetrw krtsza. Zgadza si, chopcze? Janusz podnis szwedk. - Tak, w porzdku - powiedzia drcym gosem - pocisk trafi tu nad ochraniaczem.

Ma pan oko - prbowa umiechn si do Emilia. - Zgadza si - ten skin gow. - Ale nie lubi naduywa jego celnoci. Wybacz mi t demonstracj, ale zmusi mnie do niej nasz obwizany bolas przyjaciel. Zreszt, niech bdzie Silvii wdziczny za ten rzut, bo inaczej musiabym strzela nie do aluminiowych rurek, a do niego, chocia we wasnej obronie. - Ja bym... ja bym... - zacisn pici Aleksander. - Ty si pofatygujesz z Silvi. Bierzcie si za skrzynki. Naprawd wic to jest szef - pomylaem widzc z jak potuln min mocuje si Silvia z cik skrzynk. - Przyjdzie tu zaraz nasz znajomy, silny chopak - tumaczy si Emilio - ale on nie yczy sobie, bycie widzieli jego twarz. - Mgby woy kominiark albo poczoch na twarz - skrzywiem si. - A rzeczywicie - zgodzi si Emilio - nie pomylelimy o tym. Zreszt caa nasza akcja jest nieco improwizowana. Ostatecznie nie wiedzielimy, jak zreszt i wy, co tu znajdziemy. - Jak si domylam, nie bdziecie targa tych skrzynek i starej broni przez las do Czorsztyna. - Nie. Tylko kilkaset metrw do samochodu. Aleksander mia racj mwic o starej drodze. Jest przejezdna. Silvia j wczoraj wyprbowaa. Skinem gow. - Domylaem si tego. Emilio popatrzy na mnie ze zdumieniem. - Skoro wiedzielicie tyle o nas, a nawet wicej, bo miaem okazj si o tym przekona (jak choby to wyjcie naboi z pistoletu), to czemu nie zawiadomie policji? Rozemiaem si. - Bo takie mam hobby: do wszystkiego chc doj sam. - Teraz te pozostaniesz samotnym myliwym? - Teraz to ju inna gra. Ju choby naszych lotnisk i przej granicznych sam nie obstawi, a mam dziwne przeczucie, e zoto Inkw nie zabawi dugo w Polsce. Emilio skin potakujco luf pistoletu, ale powiedzia: - Wybacz, ale tu ci nie mog suy szczegowymi informacjami. Popatrzyem na niego starajc si zobaczy jego oczy spoza wiata reflektora. - C, przyjemnie byo ci pozna. I nie traktuj mych sw jako mowy kogo przestraszonego pistoletem. Po prostu rywalizujc z tob nauczyem si paru poytecznych

rzeczy, ktre mog mi si przyda w walce z takimi jak ty. - Fiuu! - gwizdn z udanym podziwem. Szarpnem si w krpujcym mnie sznurze. - Nie gwid, tylko bd uprzejmy wyjani mi kilka niejasnych faktw z naszej krtkiej znajomoci: ledzenie naszej doroki w Krakowie; prba upienia mnie w hotelu; biae audi na trasie z Tarnowa i w Bochni; dziwne ogoszenie w gazecie o sprzeday indiaskich pamitek w Tarnowie, o ktrych potem nikt pod podanym telefonem i adresem nie sysza; prba zamachu na ycia Aleksandra ze strony Marii czy te, jak wolisz, Sivii... Emilio rozemia si: - Dosy! Dosy! Obawiam si, e nie bd mg odpowiedzie na twoje pytania. C, tajemnica zawodowa. Poza tym odpowiedzi na niektre z twoich pyta mogyby niemile dla nas wpyn na werdykt sdu w wypadku, gdybymy (co wykluczam) wpadli w jego rce. A jak wiadomo, sprawiedliwo ma rce raczej dugie i bezlitosne. Tak wic nurtujcych ci odpowiedzi dochod sam, tak jak sam prbowae walczy z nami. - Wcale nie sam - oburzy si Janusz. - A nas ze stryjkiem to ma pan za nic? Emilio zasalutowa pistoletem. - Gdziebym mia, mody czowieku! Ale sam przyznasz, e gwnym motorem waszego dziaania by Pawe. Twj stryjek przyczyni si raczej le sprawie, rozgaszajc wszem i wobec o anomalii w odczycie swego wykrywacza metali. Powinien po cichutku sam jeszcze raz sprawdzi teren. A tak echo jego nieopatrznych sw dotaro a do nas i oto jestemy! - W jaki sposb? - udaem zaciekawienie. - W prosty - nie da si zapa na przynt Emilio. - ledzenie czcigodnego profesora wraz z jego asystentk i podmiana ich ju w Warszawie. Tak, drogi mj - zamia si - jeli si podruje w wanej, pachncej zotem sprawie (swoj drog ciekawe, czy ten metal ma charakterystyczny zapach), nie naley wsiada do pierwszej z brzegu takswki, a dopiero do drugiej czy trzeciej. Zreszt, co ja ci bd poucza! Takich informacji udzieli ci ABC pocztkujcego detektywa! Skinem gow. - Zgadza si. Ale czcigodny profesor de la Vega to nie detektyw ani szpieg. Na myl mu nie przyszo, e jest namierzony. - Ale by! Hi, hi! - Emilio klepn si z radoci po udzie. - Zostawmy ju w spokoju profesora limaskiego uniwersytetu - sprawdziem wizy na nogach trzymay jednak mocno. - Powiedz lepiej, co z nami teraz zamierzasz zrobi. Jak

wytumaczysz przed wacicielami pensjonatu nasz nieobecno? Bo jestem pewien, e wasz nagy wyjazd wytumaczysz telefonem, ktry wzywa ci do Warszawy, a moe i dalej! - Jakby zgad, amigo! - przecign si leniwie. - A co do waszej nieobecnoci, to przecie sam uprzedzie wacicielk pensjonatu, e oczekuj nas przyjaciele w Niedzicy. Powiem wic, e zatrzymali was na noc. Oczywicie moje kamstwo po upywie doby si wyjani, ale do tego czasu my ju bdziemy daleko, a zoto Inkw waciwie zabezpieczone... To wana wiadomo: waciwie zabezpieczone, czyli nie zamierzaj wywie skarbu z sob do Peru - pomylaem i poczuem si, jakbym nie lea w jaskini ze sptanymi nogami, a tylko wdrowa przez pieniskie murawy ze skrzynk inkaskiego zota na ramieniu... - Rzeczywicie, dobrze pomylane - kiwnem gow. Emilio machn mi niedbale pistoletem, ale wida byo, e jest dumny z siebie.

ROZDZIA CZTERNASTY WALKA NA SOWA Z EMILIEM CZY NAPRAWD BDZIEMY UWIZIENI W JASKINI DO MIERCI KOMIN ZBAWIENNY, ALE ZA WSKI JANUSZ OSWOBODZICIELEM A MOE TAK POCIG?

Postanowiem kontynuowa walk na sowa z faszywym profesorem, liczc na zdobycie t drog informacji, ktre mgbym wykorzysta przeciwko przestpcom. - Moe przy okazji dowiem si, gdzie to ukry czy te uwizi prawdziwego de la Veg oraz jego asystentk? - prbowaem jak dalece duma upia czujno Emilia, ale na prno. W odpowiedzi na moje pytanie zamia si tylko: - Dowiesz si we waciwym czasie! C, trzeba bdzie czeka. Ale skoro darowano nam ycie, to nie sdziem, aby de la Vedze i prawdziwej Marii grozio niebezpieczestwo. Tymczasem Silvia z Aleksandrem zakoczyli wynoszenie skrzynek, co, biorc pod uwag ich ciar oraz wsko tunelu, nie byo atwym zadaniem. - No, wietnie - Emilio klepn Aleksandra w plecy a zadudnio. - Czyli powoli moemy si zbiera. A was, panowie, niestety bdziemy zmuszeni zamkn. Jeszcze raz dzikuj ci, Pawle, za wykazanie, e zamek wazu nie otwiera si od rodka. Inaczej, kt to wie, moe i polaaby si krew... - Powiedziaem przecie, e to bandyci - mrukn Aleksander po polsku, ale sowo bandyta jest znane, niestety, we wszystkich jzykach cywilizowanego wiata. Zrozumia je wic te Emilio, wyranie bowiem si obrazi. - Nie bandyci, tylko zmuszeni przez okolicznoci! Zamiaem si. - Niech i tak bdzie, Emilio! A swoj drog, ciekawe skd tak dobrze znasz angielski? Wspomniae przecie, e do profesora ci daleko. Rozoy szerokim ruchem rce. Tak szeroko, e poaowaem, i mam zwizane nogi. Jeden, dwa susy i... ech, co tu gada! - C, ycie jest wielk szko, a ja przeszedem w niej niejedn klas! - Emilio westchn wspominajc koleje swego losu. - Ale my tu gadu, gadu, a tam moe nasz znajomy

ju przyjecha... Kiwnem gow. - Przyjecha. Syszaem w lesie silnik samochodu. Emilio zerkn na Silvi. - Syszaa? Dlaczego nic mi nie mwisz? Wzruszya ramionami. - Syszaam. Ale mylaam, e mi si wydaje. Tu Emilio wybuchn potokiem hiszpaskich sw, w ktrych domyliem si przeklestw. - No dobrze - zakoczy po angielsku - latarki wam zostawimy, bo przykro jest siedzie tyle czasu po ciemku. Ale motkiem i przecinakiem to ju Silvia si zaopiekuje, bo jeszcze wyjdziecie std przed wyznaczonym czasem, a sami rozumiecie, jak by to nam skomplikowao ycie... - Podusicie nas - jkn Aleksander. - Cicho! - szepnem po polsku. - Skoro s tu nietoperze, to musi by i jakie wyjcie! - O czym tam gadacie? - zaniepokoi si Emilio. - O niczym! - ziewnem, udajc znudzenie. - Uspokajaem Aleksandra, e w tak duej jaskini powietrza nam nie zabraknie. Ju bardziej martwi nas to, e nie bdzie czym ugasi pragnienia. - No, te dwa, trzy dni jako wytrzymacie. Zreszt - znw na chwil przeszed na hiszpaski kierujc jaki rozkaz do Silvii, ktra wyczogaa si z jaskini - wysaem Silvi po butl z col, bdziecie mieli jej przeszo litr - umiechn si z tego nieoczekiwanego podarunku losu. - No teraz pozostaje wam siedzie tu i modli si, eby co zego nam si nie przytrafio i ebymy zawiadomili wadze o tym, gdzie was zamknlimy. W przeciwnym razie obawiam si, e czeka was smutny koniec. Nasi polscy wsplnicy nie bd skonni was std wypuszcza. - Dziki, e chocia wy jestecie na tyle uprzejmi, e si z tak skonnoci deklarujecie. - I ja dzikuj za uprzejmo. W zamian za ni zostawimy pod wejciem do jaskini te ca star bro. Cho jest pordzewiaa, to moe, jako historycy, docenicie ten gest. Wsparty na okciu ukoniem si. - Dzikuj po raz drugi. Silvia podesza do mnie. - Och, Pawle, gdyby w innych okolicznociach...

Emilio zamia si: - Daj spokj! Przecie to fanatyk, tak jak i jego towarzysze. Janusz achn si: - Wypraszam sobie! Nie jestem adnym fanatykiem! Emilio wzruszy ramionami. - Ale fanatyzmu twego stryjka, no i waszego wsppracownika wystarczy, by cign na nasze biedne gowy policj chyba nie tylko waszego kraju, ale i caego wiata. A zreszt... egnajcie. Nie mwi do widzenia, bo co mi si wydaje, e ponownie spotkanie przyniosoby nowe kopoty! Tak wic egnajcie i nie mylcie o nas le, w kocu darowalimy wam ycie! - Ciekawe, co bym wola: zastrzelenie czy mier godow w tej jaskini wymruczaem. Bo przecie wszystko czyo si w prost, cho straszliw dla nas ukadank: Emilio nie musi strzela, moe zreszt naprawd tego nie lubi. Wystarczy, e upi nasz czujno, abymy przywiedzeni rozpacz do ostatecznoci nie prbowali ju choby rzuci si na niego. Wtedy szybko zamknie waz i jeszcze szybciej zapomni, e jakakolwiek jaskinia obok Zbjeckiej Dziury istnieje! Ale co miaem teraz zrobi? Daem si przecie zwiza jak prosi wiezione na targ. Kaza Aleksandrowi i Januszowi walczy z uzbrojonym w pistolet Emiliem i wytrenowan w walkach Wschodu Silvi? Nie. Trzeba uzbroi si w cierpliwo. Okazja przyjdzie. Musi przyj! Na razie trzeba gra na zwok. - Emilio, mwie, e daleko ci do profesora, tymczasem po angielsku mwisz znakomicie, jakby skoczy naprawd dobr szko... - postanowiem jeszcze raz poechta dum Peruwiaczyka. Emilio skoni si: - Wrodzony talent. Poza tym powiem jeszcze raz: ycie jest wielk szko. A ja zaliczyem w niej niejedn klas. No, Silvia, zbieraj narzdzia Pawa. A was prosz, stacie przy Pawle. O tak, bliziutko, ebym was widzia jak najduej. Oszczdzi to mi kopotw, a wam zdrowia. Bo po c ktry ma si ciga z pistoletowym pociskiem? Tu macie col, tu latarki. Oszczdzajcie jedno i drugie, ale bdcie dobrej myli. Za dwa, trzy dni wycign was z tej jamy... Waz zamkn si ze zgrzytem. Rozplataem krpujce mnie bolas i... zgasiem latarki. - Co robisz?! - achn si Aleksander. Zamiaem si.

- Wprowadzam w ycie zalecenie Emilia o oszczdnoci. - To kiedy bdziemy szuka std wyjcia? - Ale bdziemy, bdziemy. Niech tylko Emilio, Silvia i ten trzeci, w ktrym domylam si lodziarza, zabior si std razem ze skrzynkami. Lubi pajki i owszem, ale bardzo nie chciabym natkn si przy wychodzeniu z jaskini na czarn wdow w rku Emilia. - Jak dugo mylisz czeka? - spyta uspokojony ju Aleksander, moszczc si w ciemnoci na kamieniach. - Jak godzin. Nasze oczy przyzwyczaj si przez ten czas do ciemnoci i moe dojrzymy jak szczelin lub choby tylko powiat, ktra doprowadzi nas do otworu. - Jest pan pewien, e wyjdziemy? - zaniepokoi si Janusz. C miaem powiedzie, eby utrzyma morale naszej ekipy? - Jasne. Zwr uwag na nietoperze. Przecie ktrdy musiay dosta si do jaskini, nie? Skoro trafiy tu te twoje podkasace mae (nawiasem mwic bardzo sympatyczna nazwa), to i my sprbujemy jako si std wygramoli. Nagle usyszaem, e Aleksander poruszy si niecierpliwie. - Patrzcie, tam w rogu wyranie janieje! Dawaj, Pawe, latark. - Jeszcze czego - zamiaem si, ale przyznaj, e tym razem z ulg. - Jak zapalisz latark, to stracisz z oczu jasno, ktr si kierujesz. Niech lepiej ona prowadzi nas niczym Gwiazda Betlejemska Trzech Krli! I zaprowadzia nas do wskiego komina, ktry otwiera si w rogu stropu jaskini, dlatego nikt dotychczas nie zwrci na uwagi. - Ju raz w kadyskim lochu szczury wskazay mi drog do nadziei, moe wic teraz wska j nietoperze. Oby tylko mona byo tdy przej - wziem latark i wrciem do komina. Zaczem si wspina, ale szybko musiaem przesta. Komin okaza si zbyt wski. Powieciem w gr latark. Wida byo, e komin uchodzi do jakiej jaskini, ktra powinna (na zdrowy rozsdek) prowadzi na zewntrz. - Cicho! - poprosiem. Tak. Od gry dobiegay gosy lenych ptakw. Tak wic ta druga jaskinia musiaa mie kontakt ze wiatem zewntrznym. Byle tylko nie okazao si, e jej otwr wychodzi na zewntrz w poowie pionowego zbocza. Ale o tym potem! Teraz zadanie numer jeden, to przelizgnicie si przez komin. Gdybym mia przecinak i motek, poszerzybym go raz dwa, ale tak?...

Nagle poczuem pocigniecie za nogawk i usyszaem gos Janusza: - Za wsko tam, panie Pawle? - A eby wiedzia. O dobr do, albo i wicej. - To moe ja sprbuj? - Ty? - w moim gosie byo tyle szczerego zdumienia, e Janusz nawet si nie obrazi. Zamia si tylko: - Gdzie diabe nie moe, tam chorego pole! Poza tym naprawd jestem drobny i jeli tylko mnie pan podsadzi, powinienem przele przez komin. Szwedki podacie mi potem. - Chopaku, ty si zabijesz! - jkn Aleksander. Zastanowiem si. - Tak le to chyba nie bdzie. Dokoa bd Janusza chroniy ciany komina, od dou ja. Byle tylko da sobie rad potem. Bo musz wam powiedzie, e martwi mnie to, e nikt z grotoazw pieniskich nie penetrowa grnej jaskini. Gdyby j zbada, natknby si na komin, a co za tym idzie i na zoto Inkw. Czyby nie byo mona si do niej dosta? - Martwi o to bdziemy si pniej - wymrucza Janusz - jak przele przez ten diabelski komin. No, panie Pawle, niech pan mnie podsadzi. Dopiero podnoszc Janusza zdaem sobie spraw, jak lekki jest on i szczupy. Niegdy kominiarze specjalnie zatrudniali chopcw tak drobnej budowy, bo mogli si dosta do wntrza kadego komina. No, zobaczymy jak pjdzie naszemu! - Dawaj nog, kominiarczyku! - Ju si robi, mistrzu! Powolutku si gramol. eby jeszcze stryjek nie wieci mi w oczy... - Ju gasz latark, gasz! Masz moe jeszcze jakie yczenia? Moe yk coli? - Jak si napij, to mog spcznie i nie przejd przez komin! - Tymczasem, pki moesz, to gramol si w gr, bo ci jeszcze ze miechu upuszcz nam na gowy - wtrciem si w wymian rodzinnych grzecznoci. - Ju si robi - dziarsko zawoa Janusz - tylko nie patrzcie w gr, bo sypi si kamyki i jeszcze ktremu z was oko wybij. Kamyki nie byy takie drobne, bo po chwili, gdym mia wolne rce, rozcierabym solidnego guza na czubku gowy. Aleksander te jkn dwa czy trzy razy. Ale on by sam sobie winien, bo niepotrzebnie sta tu pod wylotem komina, ktrym mozolnie wspina si podsadzany przeze mnie Janusz. - Przecisnem si przez najwsze miejsce - meldowa adept sztuki kominiarskiej. -

Nic dziwnego, e tej jaskini nikt nie zwiedza. To bardziej pozioma szczelina w skale ni jaskinia! Ale powinienem wyturla si z niej na zewntrz! Przestraszyem si. - Tylko uwaaj z tym turlaniem si, eby nie polecia w przepa! - Spoko! - Janusz moci si ju w szczelinie nade mn. - Niech pan bdzie uprzejmy i poda mi Szwedki. O tak, dzikuj. Podpezn teraz i zobacz, dokd prowadzi wylot szczeliny... Dobra nasza! - dobiego stumione woanie. - Widz stok. Kamienisty i stromy, ale da si zej przy pomocy szwedek. W najtrudniejszym miejscu mam zamiar zjecha na siedzeniu. - Nie przesadzaj z tym zjedaniem, bo byle gupstwo, byle zwichnicie nogi, a umrzemy tu wszyscy z pragnienia! - Dobra, bd uwaa z moj czcigodn osob jak z jajkiem! - odkrzykn Janusz. - A teraz uzbrjcie si w cierpliwo, bo zajmie mi to sporo czasu, zanim dowlok si do Czorsztyna, no a potem zanim zorganizuj pomoc i dotr z ni tutaj. No, trzymajcie si! - Bdziemy si trzyma - odpowiedzielimy zgodnie. Usiedlimy pod cian. aowaem, e moja ulubiona fajka pozostaa w plecaku u podna jaskini, ale co byo robi? Postanowilimy zabawia si wzajemnie opowieciami o niesamowitych przygodach poszukiwaczy i obrocw skarbw naszej kultury. Ale gdzie mi tam byo rwna si z Kobiatk, ktry tyle ju lat wdrowa szlakiem polskich zabytkw... Nagle zgrzytno co i waz do jaskini otworzy si szeroko ukazujc radonie umiechnit twarz Janusza. - A ty skd? - zakrzykn Aleksander gromko. - Czyby mia do bratanka pretensje, e przerwa ci opowiadanie w najciekawszym momencie? - spytaem yczliwie. - Jeszcze nie zgupiaem! - obruszy si Kobiatko. - Ciesz si tylko podwjnie: raz, e chopak bez adnej krzywdy zlaz ze skay; dwa, e jestemy wolni i moemy zabra si za ciganie tego faszywego profesora i jego damy! Od razu wydali mi si podejrzani. I eby nie nadmiar uprzejmoci Pawa, siedzieliby ju dawno za kratkami! - Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina - uderzyem si pici w piersi po trzykro. - A ty, Januszu, czym otworzye zamek? - Tak jak poprzednio pan: przecinakiem i motkiem. Tamci zostawili tu pod ska cay sprzt, cznie z wykrywaczami (co mnie zreszt dziwi, bo to kosztuje troch grosza) i plecakami. Podchodz, patrz: przecinak i motek grzecznie sobie le... Zwrciem si do Aleksandra:

- Czyli jednak nie chcieli nas zabi. Mieli zamiar naprawd da znak komu, e tu jestemy. Inaczej nie zostawiliby naszego sprztu na wierzchu, gdzie w kadej chwili mg go dostrzec przypadkowy turysta. - Jeszcze chwila, a uwierz, e to anio celowa do mnie z pistoletu, a potem zamkn w jaskini! - Kobiatko pokrci z niedowierzaniem gow. - Ja tam w ich dobre intencje nie wierz. Absolutnie! Co teraz planujesz? Wzruszyem ramionami. - Trzeba t dawn bro schowa do jaskini. W wolnej chwili przyjedziemy po ni, bo rzeczywicie przedstawia spor warto. Potem wrcimy do Czorsztyna i nastpi najmilsza dla ciebie, Aleksandrze, chwila, czyli bdziemy mogli skontaktowa si z policj. Kobiatko spojrza na mnie spod oka. - A moe bymy sprbowali naszych milusiskich dogoni jeszcze tu, w lesie? Z tymi skrzynkami nie mogli odej daleko... - Na pewno ju zdyli doj do samochodu, w ktrym podejrzewam biae audi, i odjecha. A nawet gdyby nie zdyli, to nie zapomnij, e oni maj przynajmniej jeden pistolet, a my tylko dobre chci. - Moe jednak, panie Pawle... - Janusz grzecznie, ale z uporem wpatrywa si mi w oczy. - A niech was! - machnem rk na poy rozzoszczony, na poy rozbawiony. Ciekawe, czego chcecie bezbronni dokona? Nawet twoja szwedka, Januszu, ma odstrzelon kocwk. - Ale moe cho zobaczymy numer rejestracyjny tego audi. Poznamy twarz tego, jak go pan nazywa, lodziarza. Prosz - nie ustawa w swych probach Janusz. - Moe zreszt Silvia i Emilio s sami. Tamten mg nie przyjecha. - Akurat - zamiaem si - samochd przyjecha tu sam! Zreszt przyjrzyjmy si ladom, jakie idc zostawili nasi wrogowie. O tu, na tym kawaku wilgotnej ziemi wida je wyranie. Patrzcie: mikkie lady adidasw Emilia i duo mniejsze od nich take adidasw Silvii. A tu... O, tutaj wida wyranie. lady podeszwy zwanej niegdy protektorowan, pniej wibramem i traktorem. Dzi obowizuje nazwa but z demobilu, bo to stylizacja na obuwie wojskowe... - O, tu Emilio si polizgn - zawoa Janusz. - Tak, wszystkie lady wrywaj si gboko w ziemi, bo ich waciciele obcieni byli skrzynkami. - Spjrzcie - oywi si Aleksander - tu lady podwajaj si. Nie dali rady przenie

zota Inkw za jednym razem! - Dobrze. Jeli tak chcecie, to idziemy za nimi. Skoro obracali ze skrzynkami dwa razy, to rzeczywicie mog by niedaleko. Tylko dajcie mi sowo, e bdziecie si trzyma dobre dwadziecia metrw za mn. Na mj znak ruszacie do przodu i na mj znak padacie. Jasne? Oczywicie, e byo to jasne dla spragnionych zemsty! Ruszylimy naprzd, jak to si w wojsku mwi, skokami. Od drzewa do drzewa. Od gazu do gazu. Ale na prno. Gdy dostrzeglimy przesiek drogi, usyszelimy jednoczenie warkot silnika samochodowego. Przypadlimy do ziemi. W dali, koyszc si na wybojach, przetoczyo si biae audi.

ZAKOCZENIE

Z ponurymi minami wrcilimy do pozostawionych pod jaskini plecakw. Teraz trzeba byo si pieszy do Czorsztyna. Naleao wsi do Rosynanta i jecha na policj, ktra na pewno nie bdzie chciaa uwierzy w zoto Inkw. Zy signem po fajeczk i tyto, by cho w ten sposb sprbowa si uspokoi. I nagle co bysno w kieszeni plecaka! Fajk oplata zoty acuszek z zawieszon na nim figurk lamy. - owiecka z dugo syjko! - zamia si Janusz. - Taka jak moja - szepn Aleksander. - Tylko e moja nie ma ju dugiej szyjki - wycignem ku nim do z poskiem. Cicie przecinaka ucio szyj lamy w poowie. - Faktycznie - potwierdzili moi druhowie. Zamiaem si niewesoo. - Chyba nie musz wam tumaczy, co to znaczy...

You might also like