You are on page 1of 109

Kornel Makuszyski

Szatan z sidmej klasy

I. Diabe wyskakuje z pudeka..........................................................................................3 II. Dwie awantury, a jedna gorsza od drugiej......................................................................................................14 III. Pikne s oczy fiokowe, ale kto ukrad drzwi?...........................................................24 IV. Dwie brody i czowiekwidmo....................................................................................32 V. Po rozbitej gowie chodzi Francuz...............................................................................40 VI. W mrokach tli si wiateko..........................................................................................47 VII. Malarz co ukrad, mwi, e znalaz....................................................................54 VIII. Umarli pisz listy......................................................................................................61 IX. Nie pchaj palcw midzy drzwi!..............................................................................71 X. Na dnie piwnicy i rozpaczy............................................................................................................................79 XI. Cho burza huczy wkoo nas...............................................................................87 XII. Puk, puk, w okieneczko........................................................................................................................94 XIII. Kt to z paskiego nie chce je talerza?...............................................................100

I. Diabe wyskakuje z pudeka


Pan profesor Gsowski naucza historii wedle wasnej, nieco rozwichrzonej metody. Niektre wielkie postacie, bkajce si po elizejskich polach albo krce pord gwiazd, bardzo miowa, o niektrych rozprawia z drwicym lekcewaeniem, a w licznym, niemiertelnym tumie byy i takie, o ktrych nie chcia mwi wcale. Omija je przy spotkaniu, udawa, e ich nie dostrzega, nie kania im si. O ukochanych osobistociach mwi z gorcym zapaem, piejc na ich cze grne hymny, po kadym zdaniu zasadzajc wykrzyknik jak cyprys na grobie. O Napoleonie, z ukochanych najukochaszym, rozprawia jak natchniony poeta. Zdawao si, e kadej chwili zakrzyknie gromko: Niech yje Cesarz! i rzuci si w bj, krwawy szatan. Napoleon, siedzc okrakiem na komecie jak na ognistym koniu, z wielk przyjemnoci przysuchiwa si panu profesorowi Gsowskiemu. Gdyby mg sign z nieba, przypiby na jego piersi Krzy Legii Honorowej. Mniej zadowolony z tych wykadw by pikny Alcybiades, o ktrym pan profesor mwi z lekcewaeniem, e by to fircyk, elegancik i w ogle wydmuchana osobisto. Nie mona byo doj, czym sobie szlachetny Ateczyk zasuy na t opini. To go jedynie mogo pocieszy, e o innych niemiertelnych pan profesor szerzy zgoa oszczerstwa. Cezar mia zamazan hipotek i, gdyby to zaleao od pana profesora Gsowskiego, niemiertelno pozbawiaby go prawa korzystania z niezmiernej chway. Tym o ktrym pan profesor wcale nie chcia mwi, ktremu by si nie ukoni i ktremu nie podaby rki, by Hannibal. Dlaczego? O tym wiedz jedynie kartagiscy bogowie, jeeli w ogle o czym wiedz, bawany opase. Hannibal mia wielu wrogw, straszliwych wrogw, miertelnych wrogw, ale nigdy i przenigdy nie mia takiego, jakim by twardy, zawzity i nieustpliwy pan profesor Gsowski. Od wielu lat mieli ze sob na pieku. Nieszczsny Hannibal ypic jedynym okiem chwyta si za gow i jcza: Co ja takiego mogem uczyni, e mnie pan profesor Gsowski tak nie znosi? Nikt tego nie wiedzia. Wiedzia tylko pan profesor. Mia on due, jasne oczy i taki w nich wyraz, jak gdyby zawsz by zdziwiony. Czasem z naga przerywa wykad, patrzy daleka przed siebie i dugo si czemu przyglda. Caa sidma klasa wpatrywaa si w to samo miejsce, lecz nikt niczego nie mg dojrze, bo nie byo w tym miejscu nawet mizernej muchy, podrygujcej w wiosennym socu. Co jednak musiao by Moe to wanie Perykles, cieszcy si do du sympati pana profesora, stpa przez ateski rynek? Moe si tam toczya bitwa? Moe krzyowcy zdobywaj Antiochi? Kiedy widma przesiay si przez blask, pan profesor wzdycha i patrzy na trzydzieci rumianych gb z takim zdumieniem, jak gdyby je ujrza po raz pierwszy w yciu. Trzydzieci gb patrzyo w niego ciepym spojrzeniem, bo pan profesor by wielce miowany. Klasa sidma, w ktrej wanie naucza wzniosych dziejw, znajc dobrze jego serce, zachynite pobonym podziwem dla Napoleona, oddawaa Cesarzowi przy kadej sposobnoci takie honory, e pani profesor Gsowski promienia. Gdyby Napoleon mg wrci na ziemi, choby na nowe sto dni, on byby pochwyci sztandar, a klasa sidma pobiegaby za nim. Nie samym jednak Napoleonem yje czowiek, czasem musi te zajmowa si tym opryszkiem Hannibalem. Trudno Historia jest bigosem, ciko strawn zbieranin nie tylko z caego tygodnia, lecz z lat wielu tysicy. Pan Profesor Gsowski wasajc si przez dugie swoje ycie po nieogarnionych dziedzinach, przeskakujc przez tysiclecia jak przez przepacie, biorc ywy i namitny udzia w wojnach, zawierajc sojusze i podjudzajc rewolucje sta si niezwykle roztargniony. Nie jest to dziwne, skoro si way, e po nieszczsnej jego gowie cwaoway wieki jak konie, a daty skakay jako te pchy. Pan profesor mia w gowie huczcy myn. Twierdzili niektrzy, e atwo byby sobie da rad z kilku tysicami lat, zamt jednak w jego szlachetnej duszy spowodowao zmaganie si z kilku tysicami urwipociw i mapoludw, ktrych naucza przez tyle czasw. Twierdzenie to jest wielce do prawdy podobne. Roztargnienie pana profesora Gsowskiego byo zdumiewajce. Opowiadaj o pewnym uczonym, e smarowa masem do, gboko przekonany, e smaruje trzyman na doni buk. Takie doskonae pomysy byyby drobnostk dla pana profesora Gsowskiego. Nie jest natomiast prawd, e to jemu wanie zdarzya si koszmarna historia, chocia byli tacy co chcieli przysiga, e nikt inny nie mg jej urzdzi. Stwierdzilimy niezbicie, e bohaterem jej by pewien gony aktor, ktry razu jednego zapyta na scenie: Jak ci na imi, Judyto? Ot aktor ten (a nie profesor) kaza si obudzi w hotelu wczenie rano. Przez pomyk sucy powiesi na jego drzwiach ksi sutann. Roztargniony aktor, na p jeszcze senny, wdzia sutann, a stanwszy przed lustrem wykrzykn: A c za

bawan ten sucy! Zamiast mnie, obudzi jakiego ksidza! Pan profesor Gsowski nigdy by tak nie krzykn, lecz byby wyszed w sutannie na ulic o niczym nie wiedzc, zamiast w lustrze bowiem byby si przejrza albo w szafie, albo we drzwiach, albo w cianie. Zawsze roztargniony, nie zna dobrze dwicznych nazwisk swoich uczniw i miesza je, nigdy nie wiedzc, ktre z nich do ktrej naley gby. Przy egzaminowaniu odczytywa je z notesu. Operacja ta odbywaa si dwa razy tygodniowo, a na kade danie wybiera trzech, nigdy wicej, nigdy mniej. Wywoany wychodzi z awki, stawa tu przy profesorskiej katedrze i tam brany by na mki. Dlatego, cho z niechci, uywamy tego bolesnego sowa, e mody pawian bredzi smtnie jak Piekarski na mkach. Zdarzao si to jednak nad podziw rzadko. W innych klasach bywao rozmaicie, w klasie sidmej jednake historia staa na wysokim poziomie. Zdawa si mogo, e trzydziestu wyjcych derwiszw zapaao niesychan do tej nauki namitnoci. Dziwy, dziwy. Jeden z drugim recytowa ze zdumiewajc lotnoci. Gada dobrze jeden, gada wybornie drugi i trzeci wietnie gada. Pan profesor Gsowski kiwa z uznaniem szlachetn swoj, bardzo ju srebrzyst gow, rad w duszy, e modzi Lechici, o ktrych inni profesorowie wyraali si z czarnym powtpiewaniem, z takim entuzjazmem su muzie historii; aby okaza swoje zadowolenie, chwyta czasem modziana za ucho, gest ten przejwszy od Napoleona. Dumny by ze swojej rozkrzyczanej haastry, nazywanej klas sidm, jak Cesarz ze swojej gwardii. Zdaje si jednak, e gwardia cesarska mniej czynia wrzawy w bitewnym toku nili klasa sidma w czasie pokoju. Bardzo pyskata bya ta spoeczno, bujna, rozbrykana i ponad ludzk miar wesoa. Stado mustangw na prerii nie ry tak radonie na widok wody, jak umiaa re rozgonym miechem klasa sidma. Okoo trzydziestu dryblasw umiao wyprz pogod z najczarniejszych dni. W klasie sidmej, jak w pastwie hiszpaskiego krla, nigdy nie zachodzio soce. miay si radonie mode oczy, miay si pyzate gby i miay si usta, napenione niepoliczon iloci zdrowych zbw. Gdy si ktremu z klasy sidmej wykrzywi smutkiem modzieczy miy pysk, wierni towarzysze taki dugo zamawiali t nag i nieprzyjemn chorob i tak dugo pocieszali zasmucone koleeskie osierdzie, e smutek odlatywa z wrzaskliwym krakaniem wrony. Nie bardzo bdziemy skceni z prawd ogosiwszy, e klasa sidma przypominaa tajny jaki zwizek, w ktrym wszyscy pomieniali si na serca. Jest to handel zamienny poczony z najmniejszym prawdopodobiestwem cygastwa. Pomienianie si na gowy byoby interesem ryzykownym, mona by bowiem otrzyma barani za jako tako ludzk. Klasa sidma zoona bya z dobrych chopcw, z serdecznych chopcw, gowy jednak byy w niej rozmaite, rnorakiego kalibru, rnorakiej trwaoci i pojemnoci. Tym bardziej musiao to zastanowi kadego bystrego czowieka, e wszystkie szlachetne by tej klasy promieniay wyborn znajomoci historii. Panu profesorowi Gsowskiemu wystarczao to w zupenoci do zadowolonego szczcia. Wcale go to nie obchodzio, co si dzieje z matematyk, acin i innymi gaziami drzewa wiadomoci zego i dobrego. Wiedzia o tym, e sidmoklasista, wywoany przed) katedr, aby zda spraw z historycznych mdroci, bdzie piewaa jako ten sowik. Na pocztku roku szkolnego szo z tym jako kulawo, od pewnego jednak czasu kady egzamin by koncertem. Najwikszy tpak w klasie, ktry lotnoci inteligencji niewiele przewysza dbow szaf, historykiem by pierwszorzdnym. Pan profesor, by dumny, puszy si jak paw i nadyma w dobrej duszy. Nie miao granic jego zdumienie, kiedy z pocztkiem czerwca, wic ju ku kocowi szkolnego roku, wywoany jako pierwszy baszybuzuk, zwcy si Kaczanowski, nie zerwa si jak zwykle z miejsca, nie zbliy si jak zwykle tanecznym krokiem do katedry, lecz zgoa osupia. Kaczanowski! wezwa go profesor po raz drugi. Tamten spojrza na pana profesora zdumionym wzrokiem. Ja, prosz pana profesora? zapyta jakby z wyrzutem. Czy nazywasz si Kaczanowski? Tak, prosz pana profesora Ale to jaka pomyka Jaka pomyka? Ja przecie nie miaem by dzisiaj pytany to znaczy Chcia cofn te sowa, ale nie mg ju schwyta ich w locie. To musi by pomyka! doda ju z rozpacz. Pan profesor Gsowski spojrza na niego z niewymownym zdumieniem. Prosz wyj w tej chwili z awki! Dobrze, panie profesorze rzek Kaczanowski z gorycz. Ale z tego i tak nic nie bdzie. Po klasie przebieg zatrwoony szmer, jakby wicher poruszy pice sitowie. Skazaniec zbliy si do katedry i sta, zamieniony w sup soli, znkany, pobity, nieszczsny, zdziwiony,

rozalony, poblady, gotowy na mier. Klasa zacza dawa mu dziwaczne znaki, zachca go szeptami, ruchami rk i mruganiem oczw. Siedzcy w pierwszej awce dobry kolega Cisowski krzykn zduszonym szeptem brzuchomwcy: Zawr do Napoleona! Bya to rada dobra. Mona byo czasem, omijajc zbyt trudne zawioci, miaym przeskokiem w stron Cesarza ocali stracon pozycj. Naleao rozprawiajc o edykcie nantejskim rzec ni z tego, ni z owego: Napoleon byby z tego wybrn Tak mylisz? wtrca wtedy pan profesor. A jak? Dalej szo ju gadko, a czas mija. W tej chwili jednak zbawienna rada nie warta bya funta kakw. W zacnym profesorze obudzia si niezwyka czujno. Zawsze zdumione jego oczy byy jeszcze wicej zdumione. Patrzy dugo na zbuntowanego modzieca i dziwnie krci gow. Co znacz twoje sowa, e z tego dzisiaj nic nie bdzie? zapyta ponuro. Bo ja nie jestem przygotowany rzek Kaczanowski z determinacj. Nie moe by! zakrzykn pan profesor. To niesychane Nic nie umiesz? Nic, panie profesorze Uczciwie si przyznajesz? Najuczciwiej. Dlaczego? Bardzo prosz Dlaczego? Bo ja Przesta! krzykn brzuchomwca z pierwszej awki. Bo co ty? Aha! Powiedziae, e nie miae by pytany. Na jakiej podstawie moesz tak twierdzi? Kaczanowski milcza. Zaci usta i pochyli gow. Nadzwyczajne mrucza profesor. Nadzwyczajne Zegnam pana. Pan Kaczanowski szed do swojej awki takim posuwistym i leniwym krokiem, jak gdyby tam mia kupi wasn trumn, a do tego na kredyt. Na klas spada cisza. Wszyscy patrzyli na pohabionego koleg ze strwoonym wspczuciem. Pan profesor nie mg poj, co si stao. W roztargnieniu rozgrabi siw, bogat czupryn chudymi palcami i wpatrzy si w cian, jak gdyby na niej miao si za chwil ukaza ognistymi zgoskami wypisane tumaczenie, dlaczego miy modzian Kaczanowski, chopiec rozsdny i rozgarnity historyk, nagle i niespodziewanie w bawana przemienion. Poniewa na cianie nic si nie ukazao, staruszek spojrza bagajcym spojrzeniem na piec. (Piec te pochodzi z rodzina dziedzicznych idiotw). Przymkn przeto oczy i spojrza w gb roztropnego ducha, z ktrym musia pogada na rozum: roztropny duch wyjani mu pokrtce, e jak jedna jaskka wiosny nie czyni, tak jeden Kaczanowski nie zburzy jego radoci i dumy. Kaczanowskiemu musiao uderzy co na rozum. Moe upad? A moe boli go zb? Moe si najad niedojrzaych jabek, co wobec tajemnych zwizkw odka z gow mogo osabi zwyczajn jej sprawno. Niech przeto inny naprawi to, co zburzy Kaczanowski: historyczn saw sidmej klasy Pan profesor obudzi si z mtnej zadumy, zajrza do swego notesu i nerwowym ruchem przerzuci dziewi, wyranie dziewi kartek. Ostrowicki! zakrzykn zduszonym gosem. Caa klasa odwrcia si jak na komend, modzian bowiem tak zadzierycie nazwany siedzia w przedostatniej awce. A Ostrowicki omal nie zemdla. Podnis si wprawdzie, lecz nie mg uczyni kroku, jak gdyby pod jego nogami rozwara si przepa. Mwiono pniej, e wyszepta straszne sowa: Raz kozie mier! ale to nie jest pewne. Pewne jest natomiast, e wobec jego zamanej i zgruchotanej postawy Kaczanowski wyglda jak bohater. Czy mam na ciebie trbi? zawoa znowu zdumiony profesor. Wesoe przypuszczenie, e zacny profesor wzywa bdzie na egzamin gosem archanielskiej trby, nikogo jednak nie rozweselio. Nikt nigdy nie oglda wesoej sidmej klasy w takiej topieli mroku i smtku. Ostrowicki zblia si ku katedrze krokiem idcego na cicie. Przechodzc kiwa gow na dwie strony, jak gdyby si egna na wieki z kolegami, z dobrymi moojcami. Idc kania si damom, starcom i modziey jak Podkomorzy w Panu Tadeuszu. Gdyby w klasie sidmej zasiaday damy, porwnanie byoby zgoa znakomite: by tam natomiast jeden starzec bardzo zdumiony, i modzie z takim na obliczach wyrazem, ktry nauka cisa nazywa zbaraniaym. Ratuj, kto w Boga wierzy! szepn nieszcznik pierwszym awkom. Pierwsze awki jednake naga rozpacz pozbawia czucia. Serca w nich struchlay. Ostrowicki, miy chopcze mwi agodnie profesor Gsowski. Spotkaa mnie dzisiaj wielka przykro Bardzo wielka przykro Co tobie jest, czemu si chwiejesz?

Sabo mi, panie profesorze jkn modzian. Ha! zdumia si profesor. Sabo ci? Ale odpowiada bdziesz? Nie mog, prosz pana profesora Dlaczego? Po rk na sercu i powiedz dlaczego? Bo nie jestem przygotowany Nie umiem Nie spodziewaem si I ty? I ty, Brutusie? krzykn staruszek. Czy wycie dzisiaj poszaleli? Nie, panie profesorze miesi Ostrowicki sowa jak ciasto. Pojutrze, w sobot umiabym wietnie A dzisiaj nie aska? Dzisiaj jest przecie czwartek! rzek Ostrowicki z rozpacz. To nie mj dzie Pan profesor patrzy na niego jak na agodnego wariata. Zamyka oczy, jakby go razio soce, znowu je otwiera, aby nie utraci niezwykego widoku, zblia si i oddala. Aha mwi dziwnym gosem. We czwartek jeste bawan A w sobot bdziesz geniusz Czy kpisz, modziecze? Niech Bg broni! zakrzykn chopiec gorco. Ale tak jest naprawd. Pan profesor nie moe o tym wiedzie, ale tak jest Odejd! Odejd prdko! zawoa staruszek. Ostrowicki, wrd miertelnej ciszy caej klasy, powlk si do awki, jak gdyby by naprawd ciko chory. Blady by, a na czole mia grube krople potu. Opad na awk i dysza. Klasa spojrzaa z niepokojem na pana profesora Gsowskiego. Siwy czowiek, dobry czowiek, usiad za katedr i splecionymi rkami zasoni twarz. Wyglda jak ten, co pacze i pragnie przed gawiedzi ukry zy. Musiao mu si co popsu w poczciwym sercu bo wszystkim si wydao, e staruszek dry. Panie profesorze ozwa si ciszony gos z pierwszej awki. Profesor rozplt rce i niecierpliwym ruchem jednej z nich da znak, aby mu nie mcono ciszy. Drug zasania sobie oczy. Chocia dzie by promienicie soneczny i bkit la si z nieba ogromn rzek, w szkolnej sali uczynio si mroczno. A tak byo przeraliwie cicho, e a w ostatnich awkach sycha byo zmczony i nierwny oddech profesora. Zapad w udrczone milczenie jak w trzsawisko. Nie odsania oczw, jakby nie chcia widzie zoliwego wiata. Trzydziestu chopcw wpatrywao si w niego spojrzeniem, w ktrym zawi si ogromny smutek. Wszystko mona znie, tego jednak znie nie mona, aby dobry, och, jak dobry czowiek drczy si. Ten i w zacz naradza si najcichszym szeptem. Nagle znieruchomieli wszyscy, bo pan profesor Gsowski co mwi Mwi urywanym gosem, a sowa zataczaj si, jakby byy bezsilne: Nauczam od trzydziestu kilku lat Jestem bardzo zmczony i tego roku ju na pewno odejd ze szkoy Ale nie skaryem si nigdy Zdawao mi si, e kochali mnie zawsze ci, ktrych nauczaem. Nie byem nigdy srogi, moe nawet byem zbyt mikki Wic mnie nigdy nie spotkao to, co mnie dzisiaj spotkao Byem dumny sidmej klasy i oto mam nagrod: w sidmej klasie zakpiono sobie ze starego czowieka Panie profesorze! ozwa si jaki gos z tylnych awek. Nie przerywaj mi! Tak, dobrze mwi: zakpiono sobie ze mnie. Moi chopcy naigrawaj si ze starego czowieka Jeden mwi, e nie na niego przypada kolej, drugi nie chce odpowiada, bo jest czwartek Trudno. Mgbym i jednego, i drugiego Ale ja nie bd si mci Nie, moje dzieci Jest mi tylko bardzo, bardzo smutno Moecie si ze mnie mia Bardzo prosz Mci si nie bd Zbyt was kochaem To moja wina A teraz do! Dzisiaj nie bd ju pyta nikogo. Za chwil rozpoczn wykad Przepraszam was, e si rozaliem Panie profesorze! Sucham! W pierwszej awce podnis si Cisowski. By to nieforemny chopak, nieco pkaty, z rozmierzwion czupryn; sdzc po jego budowie musia by sprysty i silny. Spojrzenie mia miae i dziwnie przenikliwe. W tej chwili by blady i wzruszony. Przemawia gosem mikkim i melodyjnym. Panie profesorze rzek z czuoci. Ja wszystko wytumacz. Przede wszystkim: kto ty jeste? Twarz oczywicie znam, lecz twoje nazwisko wymkno mi si z pamici. Nazywam si Adam Cisowski. By moe Wszystko by moe. Takie si dzisiaj midzy wami dziej historie, e ju zwtpiem o wszystkim. Wic dobrze jeste Cisowski i chcesz mi co wyjani. Bardzo

prosz Ju jestem spokojny i mog sucha. Co mi masz do powiedzenia? To tylko, panie profesorze, e ja jestem winien wszystkiemu. Nikt inny, tylko ja. Ani Kaczanowski, ani Ostrowicki. Pan profesor Gsowski podnis si i powoli zbliy si do pierwszej awki. Spojrza gboko w rozumne oczy chopca i dugo si w nie wpatrywa. Czy to maj by nowe kpiny? zapyta cicho. Nie, panie profesorze. Ani dotd nikt nie kpi, ani ja bym si nie way. Pan profesor moe nawet o tym nie wie, e kochamy pana profesora uczciwie i serdecznie. I ty? I ja Tylko e ja jestem zbrodniarz! Ja jestem winien wielkiego szachrajstwa, a nie mog patrze na to, jak pan profesor Gos mu si zaama i uwiz w gardle. Caa klasa patrzya na niego z oszoomionym zdumieniem. Staruszek pooy mu rk na ramieniu i rzek szybko: Jeste wzruszony Przesta! Moesz powiedzie co, czego bdziesz aowa. Ja o niczym nie chc wiedzie. Ale ja musz powiedzie! Pan profesor ma al w sercu. Niech mnie pan profesor zechce posucha Jak gdyby si tego obawia, e staruszek przerwie mu niesychane wyznanie, zacz mwi szybko, zdyszanym oddechem poganiajc sowa pdzce na zamanie karku. Dzisiaj jest nasze Waterloo. Napoleon nie dojrza gbokiego rowu na polu bitwy, a ja nie przewidziaem pomyki pana profesora. Std pochodzi nasza sromotna klapa Co std pochodzi? Klapa, czyli nieszczcie Nie udao si, bo pan profesor si pomyli. Ja! zdumia si staruszek. Niestety! Wedle najcilejszych oblicze mia dzisiaj by pytany Napirkowski, Stankiewicz i Wilczek. Tymczasem pan profesor zacz szuka przez roztargnienie o jedn kartk bliej, ni naleao, i zacz od Kaczanowskiego, wskutek czego automatycznie wylaz potem Ostrowicki, a jako trzeci mia wypa Wnuk. To trjka z nadchodzcej soboty. Pan profesor zacz szybko mruga oczami i patrzy na Cisowskiego z nie ukrywanym strachem. Modziecze! zawoa. Czy ty jeste przy zdrowych zmysach? Co to wszystko znaczy? To znaczy, panie profesorze, e pan profesor ma swoj metod Ja? Metod? Tak jest Odkryem j ju bardzo dawno. Prawie kady z panw profesorw ma jaki swj sposb i porzdek egzaminowania. Pan profesor egzaminuje kadego razu trzech, a tych trzech wybiera z notesu wedle niezmiennego porzdku. Najpierw pierwszego z kolei, dziesitego i dwudziestego, nastpnym razem drugiego, jedenastego i dwudziestego pierwszego i tak dalej. Poniewa jest nas tu rwno trzydziestu, a kady w notesie pana profesora ma swj numer, wic atwo byo obliczy, kto i kiedy bdzie pytany. Pan profesor cofn si nagle i patrzy na Cisowskiego jak na czarownika. To przecie byo najgbsz tajemnic! zakrzykn gromko. Z pewnoci mwi Cisowski. Nie ma jednak na wiecie takiej tajemnicy, ktrej by nie mona odgadn. Czekaj! Ani sowa wicej Zaraz sprawdzimy! Wydoby z kieszeni notes, zamknity siedmioma pieczciami tajemnicy, i pocz go przeglda z niebywaym popiechem. Tak, tak mwi jakby przeraony. Kartki mi si zlepiy Istotnie Pomyliem si Jak to odkrye?! krzykn nagle, wielkim gosem. To nie jest zbyt trudne odrzek skromnie Cisowski. Byo to w miesic po rozpoczciu roku. Patrzyem, ile kartek pan profesor odwraca, a poniewa nazwiska nasze spisane s w porzdku alfabetycznym Metoda pana profesora bya zbyt przejrzysta Diable! Szatanie! zawoa staruszek. Sam diabe byby wprawdzie wystarczy, lecz zdumienie ponad ludzk miar podparo go szatanem. Bardzo, bardzo przepraszam pana profesora Caa klasa przeprasza pana profesora Ale zawiniem tylko ja Pasy z ciebie zedr! woa pan profesor. Poniewa trudna ta operacja wymaga czasu i osobliwych narzdzi, ktrych nie byo pod rk, wic bystry modzian, odkrywajcy potne tajemnice, nie okaza zbytniego przeraenia.

Sta skruszony i smtny jak ten jawor, co w piosence Tam na polu stoi, i czeka na potworne mki albo na krtki, zwarty, treciwy piorun, ten, co ukatrupi niecn Balladyn i wiele innych grzesznych postaci. Pan profesor jednake serce gobie nie by zdolny do zbrodni. Wszystkie muchy harcoway bezkarnie na jego srebrnej gowie wiedzc, e straszliwy ten pasjonat, co grozi darciem pasw, nie ukrzywdziby adnej. Unis si jedynie gniewem potnym i krwistym. Niemal przez lat czterdzieci ukrywa swoj wietn, nieporwnan metod egzaminowania, opart na przemylnym dowcipie: trzeci trzynasty i dwudziesty trzeci, dziesity dwudziesty trzydziesty i znowu z powrotem od pieca. W ten sposb aden z urwipociw nie unikn egzaminu, aden nie wykpi si od dnia sdu, ale te nie by pokrzywdzony powtrnym pytaniem. Nikomu nigdy nie przyszo do gowy, bo i jake mogo przyj? Trzeba szataskiego sprytu, aby odkry szataski pomys, a przecie pomys pana profesora Gsowskiego by najsprytniejszym wybiegiem, godnym wielkiego dyplomaty. Chocia tedy gniew go zalewa jak czerwone morze, chocia rce dygotay mu z nadmiernego wzruszenia, spoziera z chmurnym podziwem na tego obwiesia z pierwszej awki. Obwie, bo obwie, ale ma odwag. Przyzna si, aby go nie smuci. Co z nim zrobi? Zabi? O tym bdzie czas pomyle, w tej chwili bowiem panu profesorowi zamigotaa w gosie myl tak jaskrawa jak rozarzona byskawica. Znowu si zbliy do zoczycy i mwi zduszonym gosem: Czy moj tajemnic wyjawie wszystkim? Tak, panie profesorze Aha! Objawie Oczywicie: dobry kolega! W ten sposb kady wiedzia z ca pewnoci z gry, kiedy bdzie pytany i na ten dzie by doskonale przygotowany? Odpowiadaj! Niestety, panie profesorze westchn bolenie najwikszy opryszek nowych czasw. Dlatego Kaczanowski i ten drugi ani w zb? Tak, bo to nie by ich dzie Czowieku! krzykn pan Gsowski. Przecie w ten sposb nie umiecie nic! Odkrycie tej smutnej prawdy byo tak piorunujce, e obstupuerunt omnes. Zacny profesor zaama rce i wznis je rozpaczliwym ruchem ku milczcym ze zgrozy niebiosom. Muza historii, tak niecnie oszukiwana, chwycia najblisz, bardzo kanciast gwiazd i tuka si ni po gowie. Czort z pierwszej awki, w Cisowski miano to bdzie w historii przeklte! otworzy usta ze zdumienia, e jako ten szczeg uszed dotd jego uwagi, rwnoczenie jednak zmarszczy czoo na znak, e gwatownie mylc szuka pociechy i dla swojego robaczywego sumienia, i dla pana profesora. Po chwili zacz cign za wosy opierajce mu si sowa, bardzo blade i bynajmniej nie odznaczajce si zuchwa pewnoci. Tak le nie jest, prosz pana profesora. My wszyscy wcale dobrze znamy histori. Swoj lekcj zna kady znakomicie, a inne tematy moe nie tak dokadnie, ale wystarczajco. Pan Gsowski jkn cicho, lecz przejmujco. Za to epok napoleosk znamy tak jak nikt dokoczy gorco diabe i szatan w jednej bezczelnej osobie. Tak, tak! wytrysno kilka gosw w klasie. Zbiorowa ta deklaracja caej spoecznoci chytrych mapoludw mogaby by promykiem pociechy dla zasmuconej siwej duszy, ktra jednake bardziej bya wstrznita z tego powodu, e zostaa okradziona z mrocznej tajemnicy. Pan profesor gboko by przekonany, e trzydziestu zbjcw chocia po kwiecistej ce historii skakao z kpy na kp, ze rody na pitek, wiele umie; chocia bardzo roztargniony, nie zauway w klasie sidmej zbyt wielkiej iloci zawodowych i upartych kretynw. Tak ich teraz zreszt przycinie, e bd jczeli jak pod pras toczc wino. Bdzie ich przypieka na ronie, szybko obracajc. Bdzie jadowity, zy, kliwy, przykry, drczcy, sowem Herodes. Metod, oczywicie, zmieni. Wynajdzie now tak piekielnie zawi, tak przeraliwie zagmatwan, e nie jeden mizerny diabe, lecz caa ich czereda nigdy jej nie wyledzi. Szkoda tej, wedle ktrej egzaminowa przez dziesitki lat, bya bowiem wygodna i tak si w niej wywiczy, e dziaa bez omyki. Szkoda, wielka szkoda. W tej chwili przyszo mu na myl, e moe ten sprytny urwipoe pyszni si tylko i chepi; moe wpad przypadkiem jedynie na lad, ale nie zna istoty tajemnicy. O tym naley si przekona. Mj panie rzek gucho. Czy nigdy si nie pomylie? Nigdy, panie profesorze Czy zawsze pytaem tych, ktrych niecnie uprzedzie? Niestety, zawsze, panie profesorze. Zdarzao si czasem, e jeden z trzech by chory, i wtedy

Co ja robiem wtedy? zapyta szybko pan Gsowski. Wtedy pan profesor egzaminowa tylko dwch, aby sobie nie popsu porzdku. Lis, chytry lis! pomyla ze zdumieniem staruszek. Wie o wszystkim Potar rk mdre czoo i rzek gronie: Stao si! Ufno moja zostaa ugodzona w samo serce Trudno Ale, moi mili kawalerowie, skoczyy si dobre czasy. Caa klasa westchna bolenie na znak, e podziela to zdanie, cho jej to sprawia wiele blu. Ju nikt nie bdzie wiedzia, co go czeka. Zrozumiano? Podobny do jku szmer klasy oznajmi pokornie, e zrozumiano. Nie bdziecie wiedzieli ani dnia, ani godziny. Chytro za chytro Uprzedzam, e bd bez litoci. Klasa sidma opucia gowy albo kiepskie ich imitacje na znak, e nie moe si spodziewa przebaczenia. Ten i w umiecha si jednak nieznacznie, nie dowierzajc katowskim zapowiedziom. Chmurny, ciki, burzliwy nastrj przemija powoli, ani bowiem pan profesor nie umia dugo way w doni piorunw, ani te trzydziestu matow nie umiao zbyt dugo trwa w przygnbieniu. Pan profesor Gsowski wysunwszy wskazujcy palec i mierzc nim w oko Cisowskiego, jak gdyby na nie dyba i w ten sposb mia rozpocz czarn seri zapowiedzianych mczarni, mwi z urganiem: Ju ci si nie uda, potworny chopcze, ocygani mnie po raz drugi. Przypadek wyda mnie w twoje rce, a moje rce mog ci zmiady. Ju ci si nie uda! Ostrzeony uzbrojony. Rozumiesz? Twj cay spryt nie jest wart funta kakw, bo na sposoby s sposoby. Na niego nie ma, panie profesorze! zawoa kto z gbi sceny. Tak mylisz? mwi pan Gsowski drwico, nie raczywszy nawet spojrze na bezczelnego miaka. Taki on jest chytry? Eje? Zje diaba, jeli zdoa odgadn to, co ja teraz na was wymyl. Czy pan syszy, panie Cisowski? Zje pan diaba z buraczkami! Gdyby pan profesor pozwoli sprbowa bkn Cisowski niemiao. Staruszek cofn morderczo wysunity palec, usiowa natomiast zamieni zdumione swoje oczy we dwa sztylety. Takim okropnym spojrzeniem, sigajcym dna serca, umia Napoleon przewierca na wylot swoich marszakw. Gdyby nieszczsny Cisowski mia w sobie poczucie przyzwoitoci, powinien by w tej chwili zakwili krtkim, cichym jkiem, za czym wykopyrtn si i wypuci z siebie omdlaego ducha, aby ju wicej nie wsta. Pan profesor zdumia si niepomiernie, e jeszcze przed nim nie ley smtny kadawer, lecz wci stoi krpy i zuchway dryblas, ktry si nazywa Cisowskim. Jeszcze yje! I nie tylko yje, lecz si agodnie umiecha Z tym naley uczyni koniec! Pragniesz prby? zawoa staruszek wielkim gosem. Okpie mnie i mylisz, e ci si uda po raz drugi? A wic dobrze Sprbujemy si Zapowiadam ci jednak, a wszystkich tu obecnych wzywam, aby byli wiadkami, e marny bdzie twj los. Moe jestem saby, moe jestem nawet agodny, ale dla ciebie nie bd ani saby ani agodny. Pasy z ciebie nie, to na nic! Nie bd ci zna, imi twoje bdzie dla mnie przeklte. Wyrzuc ci za drzwi z mojego serca. Syszysz? Precz z mojego serca I ca klas razem z tob, bo te twoi wsplnicy. No i jake bdzie? Zgodzisz si na prb? Chopiec zawaha si. Poza sob usysza szmer, jakby ciche brzczenie pszczoy: to szemraa trwoga caej klasy, wida bowiem byo, e przezacny staruszek, ktrego mona byo przyoy do rany. tym razem nie artuje, a musi by pewny swego, gdy dojrzawszy cie zwtpienia na bladej twarzy Cisowskiego zamia si jadowicie, oczywicie w granicach moliwoci, jak kiepski aktor, ktry straszliwca udaje. Ha, ha! Tchrz ci oblecia, co?! wykrzykn wielce z siebie rad. Fugas chrustas! Trafio si lepej kurze ziarno, wic myli, e wszystkie pojady rozumy Szatan z Kaczego Dou, czarnoksinik z teatru dla dzieci. Siadaj, panie Cisowski, zakryj rkami bezczeln twarz i wstyd si! Sprbuj, panie profesorze rzek chopak. Niech pan profesor powie, jak mam to zrobi? Szmer klasy zmieni si w trwony pomruk. Staruszek, cokolwiek stropiony, myla przez chwil, potem mwi gosem tak zimnym, e sowa wyglday jak lodowe sople. Zuchwao twoja przekracza wszelkie granice rozumu, ale chccemu nie dzieje si krzywda. Dobrze. Ot w sobot wywoam trzech z waszej bandy. Jak dotd Przedtem ja napisz ich nazwiska na karteczce i ty napiszesz trzy. Jeli nie odgadniesz, ktrych ja

wybraem, wiesz, co ci czeka. A gdybym odgadn? Gdyby odgadn? Tego nie bior w rachub. al mi ci, modziecze Bdziesz starty na proch Mam zaszczyt poegna panw! Umiechn si drwico i zszed z tragicznej sceny mocno trzasnwszy drzwiami, aby struchleli. Dawiony gwar wybuchn, jak gdyby wrza w garnku jak ukrop, a kto nagle podnis pokryw. Korzystajc z dziesiciominutowej pauzy klasa sidma rozpocza burzliwy wiec. Poniewa zgiek by spltany, a jeden okrzyk usiowa stumi drugi, nie mona byo doj, czy spltanymi gosy gada trwoga i niepokj, czy te butna zuchwao i pewno, e si Cisowski wydobdzie z toni. Posiada on zasuon saw najbystrzejszego chopca w caej szkole. I ja jestem mistrzem w logice rzek sobie szatan. Pan profesor mianujc Cisowskiego szatanem bardzo by bliski prawdy. Rozumujc z chodnym spokojem chopak ten umia rozwika najtrudniejsze zagadki. Nie tylko patrzy bystrze, lecz i widzia bystrze. Ze spokojn, cierpliw namitnoci obserwowa wszystko i wszystkich. Skleja z przedziwn zrcznoci nie dopowiedziane sowo, uamki zdarze, okruchy i szcztki i umia skleci z tego znikomego materiau prawdopodobn cao. Posiada wyobrani yw, lotn i zataczajc ogromne koa; wybiegaa ona daleko naprzd, umiaa cofn si w zapadajcy i gstniejcy mrok przeszoci i widziaa tam to, czego zwyczajne, krtkowzroczne oczy ju dojrze nie mogy. W nauce te wyprzedza wszystkich, ponad podziw pojtny, pami przy tym mia znakomit. Powolny z natury, myla zawsze rozwanie, bez popiechu, z cierpliwoci, niezgodn z jego wiekiem, mia bowiem lat siedemnacie. Nigdy nie traci spokoju ani nie unosi si gniewem. Pogodny i serdeczny kolega, wesoy i umiechnity, uczynny i wspczujcy, zdoby sobie bez wielkiego trudu mio u wszystkie! Klasa sidma dumna bya z Cisowskiego, tote straszliwe zapowiedzi profesora Gsowskiego dudniy jak dalekie grzmoty. Profesor jest najzacniejszym czowiekiem pod socem, krzywdy nikomu nie uczyni, lecz moe dotrzyma pdnej groby: nie z zemsty, lecz z alu odsunie si od nich i wypowie im przyja. To byoby smutne, wicej ni smutne. Tak bardzo kochali tego cudownego, siwego, penego ufnoci czowieka z dusz jasn i sercem licznym, e utrata jego przyjani byaby klsk sromotn i nie do odrobienia. Cisowski uciszy zgiek przez podniesienie rki. Nie krzyczcie wszyscy razem! zawoa. Czy to sztuba, czy klasa sidma? Suchajcie! Zrobilimy staruszkowi przykro Musiaem si przyzna ajdactwo jest ajdactwem i na ten temat wszelkie rozwaania s zbdne. Teraz trzeba bdzie odrobi to szybko i uczciwie Susznie! zakrzykn kto z gbokim przekonaniem. przerobi cay materia i zaproponowa staruszkowi, aby pyta, jak chce i kiedy chce. Zrobione? Zrobione, zrobione! zakrzyknito. Doskonale. O reszt niech was gowa nie boli. Ale co bdzie w sobot? zapyta drobny chopczyna, jeszcze bardzo wstrznity. Nie wiem odrzek Cisowski cicho. Namyl si Moe byem gupi, e si wayem na to wszystko. Jeli mi si nie uda, ubagam staruszka, aby tylko mnie wyla na eb i szyj. Wy nie jestecie winni. O jedno tylko prosz: na sobot ma by przygotowany kady bez wyjtku. Niech tucze bem o cian, ale umie musi. Skoczyy si dobre czasy I tak musi by do koca roku. Bdzie tak? Bdzie! Bdzie! Teraz na miejsca. Szekspir powiada: Palec mnie wierzbi, co dowodzi, e jaki potwr tu nadchodzi. Matematyka jest ju za drzwiami. Mina godzina cyframi najeona jak madejowe oe kolcami miny inne godziny, smace si w upale. Min czwartek i pitek przez nieszczsne ryby oczekiwany z rozpacz, a nadesza wedle powszechnej umowy kalendarzowej grona sobota, dzie sdu, dies irae pana profesora i calamitatis Cisowskiego. Cisowski by bardzo skupiony i milczcy. Caa klasa sidma bya na odmian milczca i skupiona. Wszed ranym krokiem pan profesor Gsowski, skupiony i milczcy. Zdawao si, e cay wiat jest w tym samym nastroju. Jeli na gwiazdach mieszkaj jakie mylce istoty, musiay te skupione i mylce patrze przez teleskopy na pogron w odmcie zwtpienia klas sidm. I bya chwila ciszy. I powietrze stao guche, milczce, jakby z trwogi oniemiao. Jak w Panu Tadeuszu. Staruszek patrzy na klas, klasa patrzya na staruszka. Nagle ozwa si gos Cisowskiego. Zdawao si, e sowa jego tak zabrzczay, jakby kto nagle rozbi szyb, a

rozprynita cisza rozleciaa si w tysic kawakw. Panie profesorze, chciabym co powiedzie Cofasz si? zawoa z nie tajon radoci pan Gsowski. Nie. Chciabym tylko najserdeczniej prosi pana profesora, aby w razie mego niepowodzenia pan profesor ukara tylko mnie. Oni nie s winni. Pomyl o tym Widz z przyjemnoci, e zachowae resztki sumienia. Czy to wszystko? Nie wszystko, panie profesorze Pragn jeszcze zapewni pana profesora, e wedle jednomylnej uchway caej klasy, wszystkie zaniedbania bd odrobione i nikt panu profesorowi nie przyniesie wstydu. I tak bdzie odtd zawsze. Blade oblicze staruszka pokraniao i usta mu zadrgay. Chcia co rzec, ale nie rzek. Musia sobie jednake powtrzy w myli woskie porzekado: Non c'e sabbato senza sole! Nie ma soboty bez promyczka soca! bo si agodnie umiechn, a wanie bya sobota. A teraz jestem gotw, panie profesorze dokoczy Cisowski. Staruszek jeszcze rozmyla, potem zacz mwi powoli: Po takim owiadczeniu mog da spokj wszystkiemu i o wszystkim zapomnie. Skrucha mae grzech. Ostatecznie jestecie dobre chopaki, chocia wisielec Jeeli jednak pragniesz prby, zrobimy j, aby ci przekona, modziecze, e ze mn nie tak atwo. Zabawimy si. No? Jestem gotw, panie profesorze. Dobrze! rzek staruszek z moc. Kto z nas ma pierwszy napisa trzy nazwiska? Ja mam je ju napisane. Oho! Masz ju napisane?! Wybornie Wic teraz ja je napisz. Wida byo od razu, e pan profesor ma je te przygotowane i zapisane w pamici. Chytrze jednak udawa, e si gboko namyla i rozwaa. Przewraca kartki w notesie, po dwie, po trzy, po dziesi. Potem niby utwierdziwszy si w wyborze chwyci piro i pisa. Cisowski nie odejmowa wzroku z posuwajcego si szybko pira, kiedy za staruszek napisa trzecie nazwisko odetchn. Gotowe! rzek staruszek. Po swoj kartk na katedrze, a ty z drugiej awki jak si nazywasz? zreszt wszystko jedno! masz uczciw twarz we moj kartk. Nie czytaj. Trzymaj w rku zwinit Tak, dobrze. Panowie, zaczyna si przedstawienie! Caa klasa siedziaa zmartwiaa w oczekiwaniu. Panie Cisowski! zawoa staruszek uroczycie. Kto ma by pytany dzisiaj wedug twego proroctwa, ty faszywy proroku? Kaczanowski, Ostrowicki i Wnuk odrzek chopiec gono. Staruszek skoczy jak oparzony. Przeczytaj kartk pana profesora doda Cisowski. Kolega dziercy dokument profesorski odczyta wrd straszliwej ciszy: Kaczanowski Ostrowicki Wnuk. Ogromny kamie stoczy si z hukiem z trzydziestokrotnego serca ajdackiej klasy sidmej. Staruszek by tak zdumiony, jak gdyby by wiadkiem czarnoksistwa. Patrzy na Cisowskiego z wyranym strachem. Powolnym ruchem wzi z katedry kartk Cisowskiego i stwierdzi, e jak trzy byki, stercz na niej owe trzy nazwiska. Spojrza na klas: klasa miaa na gbach umiech od ucha do ucha. Jedni od lewego ku prawemu, inni od prawego ku lewemu. Spojrza na Cisowskiego: ten si umiecha, ale nieznacznie, jak gdyby wcale nie chepi si zdumiewajcym zwycistwem. Zna byo jednak, e jest szczliwy. Pan profesor si nie gniewa? zapyta bardzo ciepym gosem. Czowieku! wybuchn staruszek. To jest zdumiewajce! Bynajmniej, panie profesorze. Trzeba byo tylko pomyle Ale przecie i ja mylaem! Caa sztuka w tym, e i pan profesor, i ja wymylilimy to samo. Jestem z tego dumny. Ale ja nie jestem dumny, piekielny chopcze. Ja mylaem przez dwa dni. Niech mi pan profesor przebaczy, ale ja tylko przez jeden dzie, i to tylko po poudniu, bo rano byem w szkole. Powiedz mi natychmiast, jak to wymylie? Odkryj swoje czartowskie sposoby! Bardzo chtnie, panie profesorze. Przede wszystkim staraem si wle w skr pana profesora Nie zazdroszcz Ale co to znaczy?

To znaczy, zaczem myle tak, jak by wedle wszelkiego prawdopodobiestwa powinien myle pan profesor. Pan profesor myla tak: Ten chystek, ten smarkacz albo ten kretyn Cisowski Chystek, chystek! Pomylaem: chystek jkn staruszek. Bardzo susznie, panie profesorze Ot ten chystek Cisowski bdzie robi sto tysicy kombinacji na sto tysicy sposobw. A ja go urzdz. Postpi jak najprociej, a to bdzie najmniej spodziewane. Poniewa w sobot mieli by egzaminowani: Kaczanowski, Ostrowicki i Wnuk, czyli sidmy, siedemnasty i dwudziesty sidmy, na myl nie przyjdzie temu idiocie Czy pan profesor pomyla o idiocie? Zapomniaem. Dzikuj serdecznie. Ot: na myl nie przyjdzie temu chystkowi, e mona zostawi sytuacj tak, jak miaa by. On bdzie szuka daleko, a ja go dopadn z bliska. Na to nie wpadnie nigdy! Na kad inn kombinacj mgby wpa przez otrowski przypadek, ale najprostszej nie odgadnie. Czy pan profesor tak myla? doda z niewinn min. Sowo w sowo. To jest zdumiewajce! Troch te mwi skromnie zuchwalec liczyem na to, e jeli pan profesor ukada swoj list niezmiennie od wielu lat, to te tak atwo jej nie zmieni. Zreszt musz przyzna, e pomys pana profesora by nieskoczenie chytry. Naprawd? Czy mwisz uczciwie? ucieszy si staruszek. Najuczciwiej mwi! Najprostsze zagadnienia s najtrudniejsze do rozwikania. Przywyklimy szuka daleko na widnokrgu tego, co ley u naszych stp. Wic jednak nie tak atwo ze mn? Co? Wcale nieatwo, panie profesorze. Przyznam si, e mnie strach oblecia, gdy pan profesor zacz szybko przeglda nazwiska w notesie. Pomylaem sobie: A nu staruszek O, bardzo przepraszam pana profesora Wal dalej! Mody nie jestem, a staruszek to pieszczotliwe sowo Wic czemu ci strach oblecia? A nu pan profesor mylaem wyrwie z notesu trzy nazwiska byle jakie, na chybitrafi. Choby pierwsze, drugie, trzecie z kolei. Byoby po mnie Ale si prdko uspokoiem. Poznaem od razu, e pan profesor ma list gotow. Skd wiedziae? Bo pan profesor wprawdzie przewraca szybko kartki, ale adnego nazwiska nie czyta. Wu! zawoa staruszek niemal ze zgroz. Czytae we mnie jak w ksice? Potem patrzyem pilnie, gdy pan profesor pisa, i odetchnem. Jeszcze mogem si myli, ale ju miaem poow pewnoci. I c z tego, e patrzye na piro? To, e pierwsze dwa nazwiska pisa pan profesor dugo, stawiajc wiele liter, a trzecie napisa jednym niemal pocigniciem. Trzecie nazwisko musiao by Wnuk. Macte! zawoa pan profesor Gsowski. Wygrae, szatanie! Jeli ci nie powiesz za zbytek sprytu, moesz okaza si poytecznym czowiekiem. Czy uprzedzie tych trzech urwipociw? Nie, panie profesorze. To przecie honorowa walka. Ju odtd, jak powiedziaem, wszyscy bd zawsze przygotowani. miem jednak poradzi panu profesorowi, aby mimo wszystko zmieni metod, bo natura ludzka jest saba i grzeszna. A ty t metod znowu odkryjesz? Nie opaci si, panie profesorze, bo rok si ju koczy zamia si wesoo piekielnik. Pan profesor chodzi po klasie i nad czym duma. Wida, e walczy ze sob, lecz nie zdziery. Z niepewnym umiechem zbliy si do Cisowskiego i rzek: Skoro jeste taki ananas, rozwikaj mi jedno zagadnienie Z najwiksz przyjemnoci, jeli tylko potrafi Sprawa jest taka: ubiegej soboty napisaem trzy listy do trzech moich przyjaci, z prob, aby przyszli do mnie w niedziel zagra w preferansa. To taka niewinna gra No i aden nie przyszed. Nie tylko nie przyszed, ale nawet nie odpisa. Czy jest jakakolwiek moliwo wytumaczenia tego postpku? Rozumiabym, gdyby nie odpisa jeden, ale dlaczego a trzech? Jak to wyjani? Cisowski rozmyla przez dug chwil, potem rzek: aden z tych panw nie mg przyj ani odpisa. Na Boga, dlaczego?! Gdy, wedle mego mniemania, aden z nich nie otrzyma listu. Poczta zbankrutowaa? Bredzisz, modziecze! Dlaczego aden z nich nie otrzyma

listu?

Bo pan profesor ma te listy przy sobie W ktrej kieszeni Staruszek ypn oczami i zacz niespokojnie i szybko przetrzsa kieszenie. Wydoby z nich papiery, wycinki ze starych gazet, trzy chustki do nosa i trzy listy. Sidma klasa buchna niepowstrzymanym miechem, a zacny pan profesor trzyma listy w rce i przyglda si im zdumionym wzrokiem.

II. Dwie awantury, a jedna gorsza od drugiej


Ada Cisowski, brat diaba i bliski kuzyn czarownicy wedle podejrze profesora Gsowskiego, by jednake najcilej spokrewniony z uczciwym rodzajem ludzkim. Ojcem jego by szanowany lekarz, dzielny wrg mierci i tysica jej dziatek: chorb wewntrznych i zewntrznych, lekkich i cikich; matk przedobra kobieta, ktra tak jak inni kapelusz miaa na gowie cay dom. Srogi i kopotliwy by to ciar, w domu tym bowiem chowao si, oprcz dorastajcego Adasia, jeszcze czworo pdrakw rnego wieku i pci. Banda ta odznaczaa si przedziwn waciwoci wywracania do gry nogami tego domu, co spoczywa na nieszczsnej gowie matki, i trzeba byo nie lada zrcznej cierpliwoci, aby nie spad. Czworo straszliwych istot obawiajc si zapewne, e nie zostan przez ludzko zauwaone, dawao zna o sobie wiatu dononym krzykiem o kadej porze dnia, co powoduje u starszych takie mieszne i dziwaczne ruchy, jak podnoszenie oczw ku niebu, zaamywanie rk lub chwytanie si nimi za gow. Gdyby przypadkiem zgoa niepojtym lub przez zrzdzenie boe w optanym domu, w ktrym czasem tynk opada ze cian, zapadaa cisza, udrczona pani Cisowska biega czym prdzej, przeraona, czy si czasem nie stao jakie nieszczcie? Tak mynarz budzi si niespokojny, skoro myn przestanie dygota i wydawa gosy. Czworo wy j w nie krzyczao nigdy rwnoczenie, zabawa bowiem szybko by si skoczya, gdyby caa orkiestra ochrypa. Zwykle dar si jeden na byle jaki temat, a inni suchali, po czym zaczyna drugi. W ten sposb przyjemno trwaa duej i mona j byo uprawia bez koca, a do wieczora. Adam, uczcy si w ssiednim pokoju, zatyka uszy rk lub wsadza w nie wat. Mia uczucie, e si uczy z akompaniamentem janczarskiej orkiestry. Czasem wpada na dzikie pola, do pokoju brzdcw i gromi je potnie, co byo sposobem zawodowym, pohabione bowiem, a czasem pobite wyjce rozpoczynay now oper. Taatajstwo bao si brata w pojedynk, w gromadzie jednak byo zdolne do zuchwalstwa. Adam lubi spokj i cisz, artykuy te jednak nie byy znane w ojcowskim domu. Poza tym trzeba byo chowa wszystko i zamyka, gdy szaracza z ssiedniego pokoju niszczya wszystko, co napotykaa po drodze: do osobliwych zabiegw uywaa atramentu, pir i owkw, a jedn chytrze zdobyt ksik ze zbioru starszego brata dzielia zwykle sprawiedliwie na cztery czci, pomidzy dwie dziewczynki i dwch chopcw. Jeden z nich, Janek, zdradza niezwyke zdolnoci, gdy szo o zbrodni. Umia wydosta czerwony atrament, ukryty nawet w piecu, i uy go w przedziwnym celu: do pomazania biaych drzwi w wesoe wzory. Zaprzg czterech tych straszliwych osobistoci czyni zazwyczaj wszystko solidarnie, wedle zawoania: Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Zdarzyo si jednak pewnego razu, e jeden z czonkw zbjeckiej bandy dziaa na wasn korzy. Pani Cisowska obdzielia lodami ca szajk, cz za, wielce obfit, postawia na stole Adasia. Byo to o zmroku, a w pokoju Adasia byo najciemniej. W tej chwili zawoano go do telefonu, przy ktrym z drugiej strony wisia gadatliwy kolega. Gdzie moje lody?! wrzasn Ada powrciwszy. Nec locus ubi lody. Nie ma lodw. Nie ma wspomnienia o lodach. W takich tajemniczych wypadkach skada si zwykle win na psa, lecz w tym domu nie byo psa. Oszczerstwo nie zdaoby si na nic. Gdzie moje lody? pyta Ada gosem z brzucha, gbokim i gronym. Cztery gby przybray wyraz obraonej i ciko dotknitej niewinnoci. Niech si natychmiast przyzna ten, co zjad moje lody, bo inaczej spior wszystkich! Wrzask, jakiego dawno nie syszano nawet w tym domu, obwieci wiatu i ssiednim ulicom, e Ada obraa czworo uczciwych, sprawiedliwych i gardzcych cudzymi lodami. Uczyni si zgiek, wrzawa, rejwach, harmider i biadanie. Pan doktor wybieg przeraony z gabinetu, pacjenci za, ktrzy przyszli do lekarza chorb sercowych,, przekonani byli, e przez pomyk trafili do dentysty. Pani Cisowska opada na krzeso i siedziaa w tragicznym bezruchu. Nie chcecie gada? woa Ada . Dobrze! Ja sam znajd zoczyc! Spojrza pilnie w cztery pary oczw, ale nic z nich nie wyczyta: wszystkie patrzyy w niego z zuchwa pewnoci ludzi potwornie a niesusznie oczernionych. Moesz sobie szuka do jutra pisna jedna z sistr. Sam zjade, zapomniae, a teraz skadasz na nas. Ty tak zawsze! Cicho, sroko! Zaraz zrobimy dowiadczenie. Wyjce ucichy jak na komend, zapowiadaa si bowiem zabawa pierwszej klasy. Ada

nala wody do miednicy i postawi j w ciemnym pokoju. Macie wej wszyscy razem i zanurzy w wodzie obie rce! rozkaza gronie jak czarownik. I co z tego bdzie? zapyta bystry Ja. Co bdzie, dowiesz si o tym pniej. Jest to sposb, ktry niezawodnie odkryje t map, co zjada lody. Jazda, wchodzi! Straszliwy zastp wsikn w mrok, a po chwili sycha byo plusk wody. Ju! Wyazi! Podnie rce do wiata! Osiem rk podnioso si posusznie, Ada za pilnie si im przyglda. Mokre rce mrucza mijajc siostr. Mokre rzek mijajc drug. I twoje mokre Ha! Jasiu! Ty masz rce suche Ty zjade lody, opryszku! Jan Nepomucen Cisowski zala si rumiecem od wschodu do zachodu pyzatej gby. Tak, ja rzek gucho, ale z wikszym zdumieniem ni ze skruch. Jak moge?! krzykna pani Cisowska. Sposobu jedzenia nie potrzeba go uczy, to jest turku podjadek. Teraz sprawi mu lanie! Jan Nepomucen podnis jednak wrzask tak piekielny, e zwisajca z puapu lampa zacza dre, wic Ada machn rk i rzuci mu na rozmierzwiony eb ogromn gr pogardy. Dlaczego on mia suche rce? zapyta wieczorem ojciec. W jaki sposb wpade na ten sposb z wod? To nie mj sposb, lecz arabski odrzek miejc si Ada . Jaki mdry sdzia w Bagdadzie wykry zodzieja w ten sposb, e dziesiciu podejrzanym kaza dotkn zaboconego brzucha osa. Kady niewinny czyni to miao i bez zastanowienia si, opryszek jednak pomyla: To jaka puapka i uda tylko, e dotyka olego brzucha. W ten sposb ten, co mia nieczyste rce mia czyste rce. Zdradzia go zbytnia chytro. Poniewa nie miaem osa na zawoanie, uyem wody. Janek te usiowa by sprytny, wic si zdradzi. Zapowiadam mamusi, e dzisiaj daem mu spokj, lecz go spior przy najbliszej sposobnoci. Najlepiej wtedy, kiedy w domu bdzie pranie, aby nie zwraca uwagi. Historia ta zdarzya si przed trzema laty. Od tego czasu nikt ze zbjeckiej czeredy nie way si na pozbawienie nazbyt przenikliwego brata jadalnych dbr doczesnych. Przed nim nic si ukry nie mogo. Zdawao si, e ma jak mucha niepoliczon ilo oczw: e syszy, jak ronie trawa i jak akomy Jan Nepomucen skrada si ku spiarni, konfiturami pachncej. Tego samego mniemania bya klasa sidma, po synnej za awanturze z profesorem Gsowskim sawa Adama niepomiernie wzrosa. Adam bawi si t atwoci w rozwizywaniu zagadek, raz jeden tylko uywszy swoich szataskich zdolnoci do okpienia pani Clio, statecznej muzy historii. Nie przypuszcza nawet, e ju w najbliszej przyszoci, jeszcze przed kocem roku, co omdlewajcym i grzzncym w upale krokiem brn ku pocztkowi wakacji, bdzie musia uy ich dwa razy. Zdarzyy si dwie awantury, awantury niemie jedna gorsza od drugiej. Pierwsza z nich bya nieznonie przykra i na krtko zatrua mu serce, niezmiernie jednak uradowaa go druga, udao mu si bowiem wydoby z nieszczcia uczciwego koleg. Zaledwie w kilka dni po synnej rozprawie z profesorem Gsowskim, ktry wci patrzy na niego z podejrzliwym podziwem, Adam zjawi si w szkole wesoy jak szczygie. Na familijnej naradzie ubiegego wieczora zapado w domu postanowienie wyjazdu nad morze, co si ju od dawna naleao znuonej i wrzaskiem pobitej pani Cisowskiej. Mona byo ywi bog nadziej, e straszliwa czwrka nie zdoa przekrzycze burzliwego morza i moe wreszcie na jaki czas ucichnie; Ada obiecywa sobie przy tym, e pragn zdoby dla matki odrobin spokoju, kadego wyjca rozpoczynajcego koncert zanurzy eb we wodzie i bdzie go pawi tak dugo, a tamten ucichnie albo go ryby nadgryz. Pani Cisowska wyraaa wprawdzie pgosem obawy, e awanturnicze pokolenie modych Cisowskich, puszczone samopas na morski brzeg i nie upilnowane, moe w znacznym procencie z miejsca si utopi. Ada jednak uspokoi j szybko wiadomoci, e brzeg jest pilnowany i dzielni rybacy czasem zgoa niepotrzebnie wycigaj z wody takie rozkoszne indywidua jak jego rodzestwo; w razie niebezpieczestwa zreszt donony krzyk modych Cisowskich bdzie prawdopodobnie syszany nawet w Szwecji. Bdzie na polskim morzu o cztery bawany wicej rzek z gbokim przekonaniem. Sam cieszy si niezmiernie nadziej spdzenia wakacji nad morzem. Mia wanie podzieli si swoj sonomorsk radoci z koleg siedzcym obok niego w pierwszej awce, gdy przypadkiem rzuci okiem na rozoony przed koleg kajet. Wsplokator szkolnej awy nazywa si Burski. By to chopiec zdolny i pracowity, wysoki i szczupy; popdliwy cokolwiek i lekkomylny, czyni wszystko w nerwowym popiechu. Objawiao si to nawet i w charakterze

jego pisma, nieporzdnym i rozrzuconym; przypominao ono ywopot, wprawdzie wycignity w szpaler, lecz wypuszczajcy niesforne i nie przycite odrole na wszystkie strony. Adam patrzy ciekawie i z umiechem na jego zapisany kajet i chcia wanie zagada, lecz w tej chwili wszed profesor literatury przyjanie witajc zgromadzenie. Poniewa przez godzin gadali wzniosym jzykiem poeci i pikne sowa sypay si jak kwiaty opadajce w winiowym sadzie, przyziemne istoty ludzkie przestay mle otrby. Skoro tylko zamilka poezja, zagotowaa si ukropem zwyczajna wrzawa pauzy. Z gwaru trzydziestu spltanych gosw wytryska czasem huczny miech jak jaskrawy kwiat spord zielska. Dzisiaj jednak dziao si co niezwykego, gdy w ostatnich awkach ucich z naga gwar jakby zalky, a tylko dwa podniesione gosy skakay sobie do oczw. Adam obejrza si, zaciekawiony, bo chocia gwatowne rozprawy odbyway si czsto i temperamenty gray przy lada sposobnoci, jednake ktliwe gosy nie szczkay o siebie jako krwi spragnione miecze. Awantura w okolicy ostatnich awek musiaa by wcale grona, gdy paday sowa szybkie, czerwone od gniewu, nastroszone i gotowe do bitwy. Dobry rycerz Jasiski, zwykle cichy i agodny, sta naprzeciwko rwnie dobrego rycerza elskiego i bi w niego sowem, rozpalonym do biaoci: Nikt inny, tylko ty! Kamiesz! Na oczy nie widziaem! Wczoraj jeszcze byo! Mwi ci: oddaj, bo ci eb rozwal! Gupi jeste! wrzasn dobry rycerz elski. A jeli powiesz jeszcze jedno sowo, poleci kilka zbw! Poniewa rozwalenie ba i wyrywanie kilku zbw byoby widowiskiem gorszcym, nie mwic ju o tym, e oboplna operacja mogaby bezpowrotnie zniszczy wybitn urod dwch miych modziankw, klasa usiowaa la oliw na wzburzone morze rozgorzaych namitnoci. Zaczto ich uspokaja i przemawia agodnie do gotujcych si jak lawa rozumw. Na wspaniale rozumy pad jednake czerwony tuman. Gdyby w pobliu znajdowa si dynamit, szkoa byaby niechybnie wyleciaa w powietrze, tyle iskier padao z oczw dwch rozsroonych mw. Nie zwaajc na proby i zaklcia poczli ciska w siebie wyrazy cikie jak kamienie. Jeszcze chwila, a zwada przypomni grube ktnie krlw greckich u Homera, co si moe skoczy homeryck bijatyk. Nigdy za nie mona przewidzie, co si z tego wyoni na terenie klasy. May poar moe wywoa wojn europejsk, kady bowiem z powanionych ma przecie swoich przyjaci i przyjaciele moich przyjaci mog zacz pra przyjaci tamtego przyjaciela. Ilo zagroonych zbw moga si zwielokrotni. Adam widzc, e to nie przelewki, a pauza niebawem si skoczy, skoczy na bojowisko. Silnym ramieniem oddzieli od siebie awanturnikw i zakrzykn: Gadajcie, do stu piorunw, o co idzie?! Zbyszek, czego chcesz od niego? Chc go zabi! wrzasn Zbyszek krtko. Osobliwe to pragnienie wydao si wszystkim zbyt prostym i poczonym z odrobin przesady. Za co? woa Adam. Bo jest winia! Tamten, tak szpetnie mianowany, zawy i chcc okaza, e jest lwem, rzuci si z piciami na przeciwnika. Adam odtrci go jednake i rzek zdawionym gosem: Zastanw si nad tym, co mwisz. Moesz go zabi, ale bd grubianinem. Gadaj prdko, o co idzie? Prdzej, bo nie ma czasu! Ukrad mi piro, moje wieczne piro bulgota Zbyszek. Niemoliwe! esz! krzykn kto z przyjacielskiego koa. Cicho bdcie! woa Adam. Skd wiesz, e to on? Nikt inny zabra nie mg. Wczoraj na ostatniej lekcji piro leao midzy nami I zniko jak kamfora On je zabra! Adam zwrci si do elskiego: Jzek, zabrae mu piro? Nie zabraem adnego pira Jasiski wciek si chyba! Dajesz sowo, e nie wzie pira? Daj sowo! odrzek tamten z powag. Zbyszek, syszysz? Jzek da sowo. Czy ci to wystarczy? Zbyszek mocowa si z wasn dusz. Uczciwe sowo wielka rzecz. Nie mg nie wierzy. Spojrza dokoa siebie jak gdyby szukajc poparcia, lecz spotka oczy grone i niezwykle powane. Niebezpiecznie byo poda w wtpliwo sowo dobrego kolegi gniew w nim jednak wrza i bulgota i nie mg si ukoi.

Czy ci to wystarczy? zapyta Adam po raz drugi. Jeszcze tamten nie zdy odpowiedzie, gdy wtem Adam, jakby niespodzianie ujrza co dziwnego przed sob, podnis rk jak kto, co nakazuje milczenie. Patrzono na niego ze zdumieniem. A on rozmyla przez chwil w zatroskanym milczeniu, co piknego czoo poorao zmarszczkami; co w sobie rozwaa, co sobie przypomina. Po chwili, jak gdyby obudzony z przykrego snu, zacz mwi powoli i ciszonym gosem: Suchaj, Zbyszek I ja ci mog da sowo, e to nie Jzek zabra ci piro Skd wiesz? zapyta hardo Zbyszek. Skd wiem, to wiem. Moja rzecz Moe jeszcze dzisiaj, a moe dopiero jutro znajdzie si twoje piro. Zapewniam ci, e je wydostan spod ziemi Ty jednak musisz od razu, w tej chwili przeprosi Jzka i za niemdre posdzenie, i za obelg. Ja ci zarczam, e Jzek jest niewinny. Czy mi wierzysz? Tobie wierz bkn Zbyszek. Podajcie sobie rce. Jzek, przebacz Zbyszkowi Zbyszek by rozdraniony. Prdko, bo zaraz zadzwoni! Jasiski, dobry chopak uwielbiajcy przy tym Adama, wycign rk ku chmurnemu elskiemu i rzek cicho: Pal diabli piro! Przepraszam ci, Jzek Uniosem si elski, bardzo jeszcze czerwony i dyszcy ostatnim podmuchem gniewu, usiowa przypomnie sobie, jak wyglda umiech, co mu si wreszcie udao po kilku paralitycznych skrzywieniach poczciwej gby. Jutro bdziesz mia piro! doda Adam patrzc przenikliwie na Zbyszka. Do jutra o tym ani sowa. Klasa patrzya na Adama podejrzliwie. On ju wie, kto cign to nieszczsne piro! szepn przyjaciel do przyjaciela. Wic czemu nie powie od razu? Musi mie jakie powody Ale dobrze, e ci si nie pobili. Przykra ta sprawa zostaa zawieszona w powietrzu; udawano, e zostaa zapomniana; do koca lekcji nikt o niej nie mwi. Po co? Adam zaj si ni, wic zostanie wyjaniona. Cisowski, potny jasnowidz umiecha si niefrasobliwie, jak gdyby nic si nie stao. Rozmawia uprzejmie z siedzcym obok niego Burskim, dziwnie dzisiaj milczcym. Po ostatniej godzinie Adam rzek do niego wesoo: Burski! Czy wracasz prosto do domu? Albo co? zapyta tamten cicho. Nic. Odprowadz ci. Jak chcesz! rzek Burski niechtnie. Wyszli ze szkoy razem, nic do siebie nie mwic. Adam mieszka w przeciwnej stronie miasta, uparcie jednak towarzyszy mrukliwemu koledze, ktry zacz okazywa zniecierpliwienie. Dokd ty waciwie idziesz? zapyta szorstko, przystanwszy. Do ciebie. Och! Po co? Mam ci co do powiedzenia. A teraz teraz nie moesz mi tego powiedzie? Nie, bo to zawia sprawa. Jak ci si podoba Burski przypieszy kroku, jak gdyby go gna niezrozumiay niepokj. Na bladej jego twarzy ukazay si rumiece. Wbieg szybko na schody obejrzawszy si, czy Adam poda za nim. Adam szed jak milczcy cie. No i co? Czego chcesz? zapyta Burski z udan hardoci, gdy znaleli si w pokoju. Pira Tego pira, ktre zabrae Jasiskiemu Nie gadajmy dugo! Wzie, oddaj i tumacz si sam przed sob. Jak miesz! krzykn kolega zdawionym gosem. Nie krzycz mwi Adam. Po co maj sysze wszyscy w domu? Porozmawiajmy spokojnie Dlaczego to zrobie, nie wiem. By moe dlatego, e najpierw robisz, potem dopiero mylisz. Jest mi to obojtne. Piro Zbyszka masz ty, a Zbyszek pohabi niesusznie elskiego. Historia jest paskudna. Burski oddycha szybko i unikajc wzroku straszliwego inkwizytora mwi zrozpaczonym

gosem: Na jakiej podstawie miesz mnie oskara? To niesychane! Widziaem dzisiaj rano twj kajet. Pisae dotd jak tpym pazurem, a ja znam twoje pismo od czterech lat. Takim pismem jak twoje powinno si pisa wyroki mierci, aby ich nikt nie mg odczyta. Musiae uywa do takiego pisania zadzierystych gwodzi, od wczoraj jednak twoje pismo dziwnie si zmienio: wypikniao, stao si niemal ozdobne. Musiae te zmieni i atrament, bo czarna ma o, ta, co tutaj na twoim stole czerni si w plugawym kaamarzu! przybraa przyjemn zielonkaw barw takiego atramentu, ktrym si napenia amerykaskie wieczne pira. Zauwayem poza tym, e zawsze w pisaniu nieporzdny, wczoraj oddae si zajmujcej tej pracy z zastanawiajc bogoci. Musiao ci niezwyk rado sprawi uywanie misternego narzdzia. Czy mam mwi jeszcze? Nieszczsny chopak jkn i gwatownie usiad na krzele. Pooy na stole rce, a na nich opar gow. Ciao jego drgno lekko, jak gdyby cicho paka. Adam zbliy si szybko i pooy mu rk na ramieniu. Uspokj si mwi szybkim szeptem. Stao si nieszczcie Ani ci nie chc dokuczy, ani adnej nie chc wyrzdza ci przykroci Ach, przestae u Boga Ojca! Co ty robisz? Burski przytuli gow do jego piersi i mwi rwc wyrazy na strzpy: Adasiu Ja nie ukradem Przysigam, e nie Znalazem Ukryem nie zdajc sobie sprawy, co robi Skusio mnie Byem gupi Piro jest liczne, a ja zawsze Ja zawsze marzyem O, mody kretynie! rzek Adam udajc pogod. Rozumiem, rozumiem Kto tak pisze jak ty, dlatego nawet zaostrzony patyk byby pokus Dobrze, jak dobrze Tylko nie pacz, bo nie warto. Co za wstyd, co za wstyd! Nikt o tym wiedzie nie bdzie. ajdactwa bym ci nie przebaczy, gupot mog, bo sam nie jestem wiele mdrzejszy. Naprawd nie powiesz nikomu? Nie jestem trb jerychosk. Dawaj to nieszczsne narzdzie i bd zdrw. Pira nie masz oczywicie przy sobie, lecz ukrye je gboko, aby taki zbytkowny przedmiot nie zwrci uwagi w domu. Jest ono albo gdzie za obrazem, albo na piecu. W samym piecu szepn Burski. Adam zamia si gono. Widzisz, ole berberyjski, jakim kiepskim jeste zoczyc Nie bdziesz ju nigdy urzdza takich kawaw? Moesz mi nie odpowiada, bo ja za ciebie przysign i gow dam, e na widok wiecznego pira bdziesz ucieka. Pozwalam ci natomiast spoglda podliwie na gsie ogony. Gadajc z przesadn, faszywie pokrzykujc radoci, nieznacznie zbliy si do pieca i signwszy rk w jego paszcz, bezzbn na letni sezon, sprawnym ruchem wydoby piro katastrof i ukry je w kieszeni. Poklepa po ramieniu zrozpaczonego koleg, odwracajcego twarz, i rzek cicho: Bd zdrw! I zapomnij o tym. Adasiu! szepn Burski. Uratowae mnie Jeste najlepszym koleg. I najlepszy kolega ma czasem koleg idiot! zamia si Adam. No, do widzenia Trzymaj si ciepo, bo to pomaga na gow. Nazajutrz dziay si dziwaczne historie. Pierwszy wykada matematyk, wspaniaa profesorska gowa, duch mocny, tylko ciao niecierpliwe, czemu si dziwi nie naley, albowiem adnych wiadomoci nie wbija si w zakute by z wiksz trudnoci ni wzniose wiadomoci matematyczne. W klasie jest zawsze wicej kandydatw na kiepskich poetw ni na wybitnych matematykw, co wzmaga niecierpliwo u mistrzw tej nauki. Znakomity matematyk nie moe tego poj, e inni nie mog poj wspaniaych zawioci, dlatego patrzy na ludzi jak na nieznone bdy w mdrym rachunku. Moe dlatego znakomity pewien m powiedzia: Najlepsze pojcie nieskoczonoci daje ludzka gupota. Klasa sidma, mocna w historii, nie mogaby gorzkiego tego powiedzenia obali mizernym zasobem matematycznej wiedzy. Pan profesor matematyki susznie przeto spoziera chmurnie na klas sidm. Wykadajc mia zwyczaj chwyta rk wszystko, co leao przed nim, potrzsa tym gronie, wznosi w gr, stuka w katedr, aby wreszcie odrzuci owek, bo kolej przysza na ksik lub na klucz. Nigdy nie wykada z pustymi rkami. Tak do tego przywyk, e gdyby przed nim pooono bomb, chwyciby j nerwowo, potrzsn, a potem uderzy z moc o katedr i w ten sposb zmieniby klas sidm w jedn niewiadom,

co zaoszczdzioby wiatu wielu utrapie. Poniewa niestety, niestety! nie byo pod rk bomby, zacz codzienne swoje operacje z kawakiem kredy, kiedy za kreda nie mogc znie tortur rozsypaa si w proch, chwyci naturalnego wroga kredy gbk, istot cich, wyschnit i podziurawion. Gbka, marna kreatura, nie wydawaa adnego odgosu, gdy ni usiowa stukn w katedr, wic j odrzuci ruchem pogardy i porwa inny lecy przed nim przedmiot. Unis go w gr jak magik lask i potrzsa nim zapalczywie. Moje piro! szepn Jasiski. Zdyszany szept pobieg po caej klasie. Zdumiona ponad wszelkie pojcie spoeczno wygldaa jakby zahipnotyzowana i nie moga oderwa spojrzenia od tajemniczego pira. Zwrcio to wreszcie uwag matematyka, wic zakrzykn: Czemu patrzycie na mnie jak na malowane wrota? Wiadomo, e na wieo malowane wrota nie patrz filozofowie, przeto jasnym byo, e w sowach pana profesora tkwio ziarno goryczy. Poniewa pytanie byo retoryczne, bo ani pan profesor nie oczekiwa na nie odpowiedzi, ani te nikt z zapytanych z odpowiedzi si nie kwapi, wic matematyk, uwaajc spraw za wyczerpan, chwyci w rk lini, a piro schowa do kieszeni. O, rany! krzykn pgosem, ale dotkliwym pgosem waciciel pira. Adam, opryszek siedmiokrotny, ktry tego dnia zjawi si w szkole przed wszystkimi, opar swj diabelski eb na rkach i trzs si ze miechu. miali si wszyscy prcz Burskiego, ktry patrzy na to wszystko jak gdyby z trosk, i Jasiskiego, ktrego oblicze przybrao wyraz niebotycznego zdumienia. Adasiu! krzykn, zaledwie drzwi zamkny si za matematykiem. To byo moje piro. Istotnie. Obiecaem, e je dzisiaj zobaczysz, a reszta mnie nie obchodzi mwi Ada wesoo. Biegnije za nim. Jasiski wypad z klasy, a po chwili powrci, zwycisko dzierc w rce zdobycz. Ale ty jeste magik, niech ci wszyscy diabli! rzek z uznaniem. Nie pytam, jak i co, bo i tak nie powiesz, ale ciebie powinni spali na stosie. Klasa sidma byaby przenigdy nie dopucia do takiej zbrodni. Uwielbiaa swojego czorta, ktry chodzi w czarnej sawie umiechajc si przyjanie do caego, penego zagadek wiata do szumicej nadziei, e maluczko, a ujrzy morze bursztyn rodzce. Czort jednak, cho czort, nie umia przewidzie najbliszej przyszoci, wlokcej si ku niemu wim krokiem umczonych w upale dni. Nie wiedzia te i o tym, e sawa jego rozbrzmiewaa po caym gimnazjum jak dugie, szerokie, wysokie i krzykliwe. W szkole wiedz, skd przyleciaa ta mucha, co wanie azi po szybie, w jakim jest wieku i jakie s jej rodzinne stosunki. W szkole wszystko gada i plotkuje: awka, tablica, wieszado i bawan piec. W szkole dziaa nieustannie telegraf bez drutu, telewizja, telepatia i licho wie, co jeszcze. Anioowie nie zdyli zapisa w ksidze niebieskiej, co si stao w klasie szstej w Jednym zaktku gmachu, a ju wie o tym klasa pita, najbardziej od niej oddalona. Najsynniejszych podrnikw zdumiewa nieodgadniony sposb, ktrym na olbrzymie odlegoci porozumiewaj si Murzyni; godne zastanowienia s sposoby mapoludw w szkole. Nic w tym przeto nie byo dziwnego, e najpierw gona historia z profesorem Gsowskim, nastpnie facecja z wiecznym pirem, porwanym przez matematyka, znane byy i pdrakom, i dryblasom z klas wyszych. Panowie profesorowie te wiedzieli o tym, e sidmoklasista Adam Cisowski jest wyjtkowym ananasem w szkolnym ogrodzie. Cisowskiego mao to wszystko obchodzio, gdy wybiera si nad morze, wic czasem pomrukiwa z radoci. Wybiera wanie ksiki, ktre naleao przeczyta lec na piasku jak foka, gdy wesza do jego pokoju siostra z oznajmieniem, e przyszo do niego dwch bardzo przystojnych modziecw. Dobrze! rzek Adam. Zachowujcie si cicho, wyjce afrykaskie. A podsuchiwa mona? zapytao przymilnie dziewcztko. Za podsuchiwanie bdzie ksim! ostrzeg Adam. Dwaj modziecy byli istotnie przystojni, lecz tak uroczyci jak dwaj pielgrzymi, co przybyli do Piasta Koszyczka, ma Rzepichy i ojca nie chrzczonego Ziemowita. Adam zna ich dobrze z widzenia, byli to bowiem szstkoklasici tego samego gimnazjum. Prezentacja odbya si wedle wszelkich nakazanych przez wytworno przepisw, za czym modziecy usiedli i obaj zmarszczyli czoa. Za pomoc bardzo okrnego wnioskowania Adam pozna atwo, e sympatyczni koledzy maj cikie myli i kamie na sercu, wobec czego zagadn ich z miejsca owiadczywszy z wdzikiem jak Rejent w Zemcie, e nie znana mu przyczyna, co w nikczemne jego progi marsowego wiedzie syna. Cytata ta, poza iloci marsowych synw,

bya bliska prawdy, bo mars na ich czoach wieci Marsa boga wojny. Adasiowi przyszo na myl, e te dwie uroczyste postacie poprzedzaj mier, co nie moga zdy rwnoczenie z nimi, oni bowiem przybyli tramwajem, a mier czapie piechot. Moe to sekundanci, co przyszli, aby go wyzwa na udeptan ziemi? Nie mg sobie wprawdzie przypomnie, czy kogo obrazi, lecz szkoa ma honor tak czuy, e jaki rycerz mg si poczu dotknity z lada jakiego powodu. Czeka przeto niecierpliwie, aby pucili z siebie gos. Wida byo, e im jako nieswojo; jeden spoziera na drugiego zachcajc si w ten sposb do mwienia, tymczasem jednak obaj chrzkali, jak gdyby to by egzamin; a nie wytworna wizyta. Wszystko jednak ma swj koniec, a kij, w, cygaro i kiebasa maj wedle gbokich spostrzee nawet dwa koce, wic wreszcie jeden z nich yknwszy powietrza rzek uroczycie: My, prosz kolegi, jestemy delegacj O! zdumia si Adam krtko i okrgo. W smutnej sprawie doda szybko drugi. Teraz ju rusz z kopyta pomyla Adam, a gono doda: Kto kolegw przysa? Klasa! odrzekli obaj. Adam skoni z szacunkiem gow przed tym sowem dostojnym i zapyta rozciekawionym spojrzeniem, czego da od niego ssiednie mocarstwo? Wiemy o tym mwi jeden z posw e kolega posiada niepospolity umys Adam podnis rk na znak, e musi przerwa oracj, albowiem wrodzona skromno nie pozwala mu sucha podobnych hymnw, mwca jednak powtrzy uparcie, e niepospolity umys janieje przed nim w caej okazaoci i nic ich nie przekona, e jest lub moe by inaczej. Zwracaj si do tego umysu po pomoc i rad. Sprawa jest piekielnie przykra, zawia, niejasna, niewytumaczona i przypomina takie oszalae kaprysy przyrody jak piorun z jasnego nieba. Na Boga, co si stao? Nieszczcie! odrzek pose. Opowiemy to koledze w najwikszym zaufaniu i prosimy o gbok tajemnic. Ot Za pozwoleniem! szepn Ada . Posowie patrzyli ze zdziwieniem, jak czowiek wzniosego umysu wykonuje ruchy dziwaczne; wzi w rk przedmiot niepospolicie ciki, potem stpajc na palcach, zblia si podstpnie do drzwi, za czym skoczy jak pantera i rozwar je szeroko. Umiechn si zadowolony i rzek: Ju mona mwi. Koledzy rozumiej: rodzestwo! Oni skinli powanie gowami na znak, e ta niewymownie przykra strona ycia nie jest im obca. Po czym przemawiajc na przemiany, uzupeniajc relacj koniecznymi objanieniami, wyjawili pilnie suchajcemu Adamowi cikie strapienie caej klasy. Byo to zmartwienie niepospolite i drczce. Gospodarna klasa szsta posiadaa znakomicie urzdzon spdzielni. Zaoy j jaki handlowy geniusz, majcy doskona gow do interesw, zapewne przyszy dyrektor banku, i zmusi klas do wsplnego wysiku. Wszystko, co byo potrzebne w szkole i w domowym ywocie, musiao by nabyte we wasnej spdzielni. Nie starczyoby, oczywicie, grubego tomu encyklopedii do wyliczenia przedmiotw nieodzownych w uczniowskim yciu, spdzielnia miaa przeto wcale pokane obroty, a tuste i nadte liczby napaway wszystkich jej czonkw suszn dum i radoci. Adam pochyli gow, by odda cze rozsdnym poczynaniom zaprzyjanionego mocarstwa, dotd jednak nie mg zwietrzy nieszczcia. Sdzc jednak z rumiecw, co wanie rozkwity na poselskich obliczach, wie o nim zaraz odezwie si stumionym krzykiem. Prowadzenie spdzielni rzecz cik i wymagajc nieustannej, czujnej pracy powierzono bardzo biednemu chopcu i zacnemu koledze. Biedaczyna, z upartym, czsto zrozpaczonym trudem przepychajc si przez szko, podj si niewdzicznej roboty i spenia j bez zarzutu. Wdziczna spoeczno szkolna znajc jego godne ycie, zgodzia si na to z gorc skwapliwoci, aby spdzielnia zaopatrywaa go we wszystko potrzebne, w cakowity sprzt szkolny. By to dar klasy dla ciko pracujcego kolegi, ktry nie mg si nigdy zdoby na cae buty. Chopiec by szczliwy i pracowa z zapaem. Przed kilku dniami skada rachunki. Wtedy stao si nieszczcie. Koledzy majcy sprawdzi obroty spdzielni nie wiedzieli, co pocz? Chopiec wyzna z rozpacz, e brak mu przy zamkniciu rachunkw ogromnej sumy: stu zotych. W jaki sposb tego doj nie moe. Caymi nocami sprawdza cyfr przy cyfrze, z gry na d i z dou do gry rachunki si nie zgadzaj. Sto zotych zgino bez ladu. A wycie sprawdzali? spyta zaniepokojony Adam. Kilkakrotnie i z najwiksz pilnoci. Obroty byy wielkie, idce w tysice, bo kupuje u nas niemal caa szkoa. O sto zotych wpacono wicej, ni wydano, a tych stu zotych nie ma. Co o tym myli klasa?

Klasa si podzielia. Jedni wierz mu bez zastrzee, jest to bowiem kolega skrupulatny i krysztaowo uczciwy, znaleli si jednak i tacy, co krc gowami, i tacy, ktrzy gono woaj, e ich to nic nie obchodzi i sto zotych znale si musi. A wy? My mu wierzymy, z caego serca mu wierzymy. To uczciwy, kochany chopak! Damy gow, e zdarzya si nieprawdopodobna, tragiczna pomyka. Przecie mg zapomnie wpisa jaki wikszy wydatek. Istniaby rachunek. Rachunki przejrzane? Wszystkie I wszystkie wpisane Kolego zoty, niech go kolega ratuje! Nie idzie o pienidze, bo ci, ktrzy mu ufaj, zbior je i wydobd choby spod ziemi, ale o jego dobr saw. Biedaczysko kochane! Kolega nie ma pojcia, jak ten chopiec cierpi i co si z nim dzieje! Wyglda jak trup i zalewa si zami. To naprawd wielkie nieszczcie mwi Adam trc czoo. Ale c ja mog poradzi, skoro tylu was sprawdzao? My nie wiemy jak, ale to wiemy, e kolega poradzi. Kolego drogi. Adasiu! Ratuj czowieka! Nas tutaj po ostatni ratunek wysaa wprawdzie klasa, ale bylibymy przyszli sami, bo go kochamy To nasz przyjaciel, dobry, wierny, a taki nieszczliwy przyjaciel. Jeden z posw przemawia arem sw, a drugi mia zy w oczach. Adam sucha wzruszony. Sprawa jest mtna i trudna do rozwikania. I on wierzy temu nieznanemu chopcu, lecz jak go wyratuje? Moe zawodowy ksigowiec wykryby bd bez trudu. To bdzie jedyne wyjcie! Struchla jednak dowiedziawszy si, e ojciec jednego z kolegw, urzdnik bankowy, sprawdza rachunki Wici to zawiodo? Biedny chopiec! Wobec tego i ja nic nie poradz mwi smutno. Bardzo, bardzo mi al. Posowie porwali si z krzese i poczli baga. Zaklinali go na dobro serca i szlachetno duszy, polewajc sowa zami, aby zakwity jak kwiaty. Kto on taki? zapyta Adam. Syn wdowy, biednej krawcowej Bylimy dzisiaj u niego. Matka nie wie, co si z nim dzieje, i widzc jego zgryzot te si gryzie. Serce si kraje. Adam myla przez chwil, niemal e bolenie. Sprbuj! rzek wreszcie. Nie obiecuj oczywicie niczego To wam si jedynie zdaje, e jestem cudotwrc. Jestem bawan, nie cudotwrca. Czasem jednak i na bawana spywa natchnienie. Daj to, Panie Boe, aby mona pomc temu biedaczynie. Gdzie s ksigi? U niego. Nie rozstaje si z nimi i szuka, wci szuka Obdu dostanie od szukania Albo si utopi Jutro jest wito mwi Adam zamylony. Niech on jutro przyjdzie tutaj do mnie, z ksikami O drogi, o kochany! zakrzyknli posowie. Pojutrze dam wam zna, ale uczciwie obawiam si, e nie bd mia dla was wesoych wiadomoci. Poselstwo wybiego z niezwykym popiechem, cho nie przystoi posom gna z wywieszonymi jzykami. Wolno to jednak uczyni z radoci, a ich pdzia rado. Wielki Cisowski raczy si zaj tajemnicz spraw! Soce, zoty ptak, nie przeleciao jeszcze z jednego drzewa na drugie, a ju sprzymierzona klasa szsta wiedziaa o tym, e potne oko Cisowskiego wbije si jak sztylet w mrok i czarno. Adam oczekiwa nowej wizyty ze cinitym sercem. Myli latay po jego roztropnej gowie jak nietoperze. Butem, rzuconym celnie z naleyt wpraw, uspokoi rozwrzeszczane modsze pokolenie Cisowskich, ktre wybierao si na witeczn wycieczk z wikszym haasem ni hordy Attyli wybierajc si na przechadzk po Europie. Wreszcie jednak ucicho w domu, meble odetchny, uspokoi si przeladowane muchy i Adam odetchn. Dzwonek brzkn niemiao i krtko. Po chwili Adam wpatrywa si pilnie w zaczerwienione, znuone oczy i wyblad twarz niepozornego, biednie odzianego chopca. Oczy patrzyy na niego ze wzruszajc ufnoci, tak bagalnie, ta proszco i tak tkliwie, e Adam poczu ucisk w sercu. Bezwiednie obj chopca ramieniem, ucisn go i umiechn si do niego rozrzewniajcym umiechem. Podoba mu si niezmiernie ten mizerny chopczyna, na ktrego zwalio si nieszczcie. Wierzy mu. Sam nie wiedzia dlaczego, lecz wierzy mu od razu. Przemwi do niego gosem mikkim i dobrym: Bdziemy szukali Odwagi, mj drogi! Wszyscy ci wierz, kady wie, e jaka gupia zdarzya si pomyka. To straszne! jkn chopak. Przecie ja

Spokojnie, spokojnie! Po co zy? Dawaj ksiki! Ile tego jest? Trzy ale ja szukaem przez tydzie To le szuka! I przez zy kiepsko si widzi. Kiedy ja ju nie mog Jestem strasznie, strasznie nieszczliwy Trzymaj si! Jeszcze raz ci mwi, mapiszonie, otrzyj oczy. Umiechnij si! Nie potrafi Umiechnij si, mwi A widzisz, e potrafisz. Wszystko to jest porzdnie zapisane? Tak, kady grosz Do kwietnia zgadzao si wszystko W maju nie chce si zgodzi. Przyroda szaleje, wic i cyfry oszalay. W maju byo najwicej wpyww i wydatkw sdzc tak na oko Sprawdzaem cay rok, ale w maju O Boe! Zwariowa mona Szkoda by byo takiej tgiej gowy! Zostaw mi te ksiki i id do azienek. A co bdzie jutro? Jutro? Ach, nic wielkiego. Poniewa dzisiaj jest niedziela, wiec prawdopodobnie bdzie poniedziaek, jeli nic si nie zdarzy innego. Bd zdrw, chopie, i pij spokojnie! Po wyjciu udrczonego chopca umiech odlecia z oczw Adasia jak motyl, co przysiad na nich tylko na chwil. Udawa wesoo, aby doda odwagi zatrwoonemu mizeractwu. Podj si niebacznie trudnej sprawy. Ha, trudno! Moe zdoa dojrze co w gszczu cyfr, czego nie zauwayli inni. Wierzy, nieco zuchwale, i w swoje szczcie i w bystro oczw. Pocz liczy. Dodawa dugie kolumny, przyglda si podejrzliwie wojsku cyfr, rozsypanych w tyralierk. Brak byo stu zotych. Wsiky w papier. Na nic, na nic duga, mudna robota. Trzeba rozpocz od nowa. Mnstwo pienidzy przewalio si w maju; jedni pacili dugi, inni zakupywali sprzt wodny na wakacje. W kolumnie gsto ukazyway si liczby trzycyfrowe. Tym liczbom przyglda si Adam najpilniej. Wprawdzie owe zaginione sto zotych mogo powsta z uamkw, wicej jednak byo prawdopodobne, e pyszna setka stana w kolumnie we wasnej osobie. Ktra z tych kilku w grubej ksidze jest t, co znikna jak sen jaki zoty? Adam wzi lup i bada kad skrupulatnie. Mino kilka godzin, a on, jak zegarmistrz badajcy przez szko powikszajce wntrze zegarka, siedzia nieruchomy i zatopiony w badaniu. Wydzwonia pnoc, duchy poczy wasa si po picym wiecie, a on czuwa. Okoo godziny pierwszej zabrzmia wrd nocnej ciszy zdrowy, radosny i odpowiednio przeraliwy miech Adama. Musimy powiedzie z odrobin niesmaku, e miech ten przypomina rozgone koskie renie. W picym gboko domu uczyni si ruch i po chwili stan we drzwiach ojciec Adama w pasiastej pidamie, mocno zatroskany, albowiem by przekonany gboko, e jego pierworodny syn zwariowa. Co ci si stao? zapyta z trwog. Znalazem sto zotych! wrzasn pierworodny. Znalaze sto zotych? W tym domu? U lekarza? O pierwszej po pnocy? Zmocz rcznik w zimnej wodzie, po go sobie na potylicy i id spa, obkany chopcze! Pierworodny i pomylony syn nie mg jednak usn tej nocy. Chcia biec do owego zrozpaczonego biedaka, zapuka w jego okno i bzykn: pij spokojnie! Znalazem! Dlatego tylko tego nie uczyni e i tamten nie byby mg usn z nadmiernej radoci. Nazajutrz jednak, jeszcze przed pierwsz lekcj, szepn Burskiemu: Skocz no, przyjacielu, do szstej, wywoaj byle ktrego pdraka i powiedz, e wszyscy maj czeka na mnie po nauce. Burski, rozmiowany w Adamie, uczyni trzy jelenie susy i powrci zadyszany. Zrobione! szepn. Ten, ktremu to powiedziaem, omal e nie usiad na ziemi. Zdaje si, e mu lewe oko zbielao. Klasa szsta oczekiwaa Adama z biciem wielu serc. Chopaczek, prowadzcy spdzielni, blady by jak ziemia po pierwszym niegu. Wpar wzrok we drzwi i czeka w bolesnej udrce. Milczeli wszyscy milczeniem wielkim. O tym, e ycie niezupenie zamaro, wiadczya jedynie gono brzczca mucha, daleka od zawiych ludzkich spraw. Adam nie wszed uroczycie, lecz wbieg w radosnych podskokach, niosc ksigi. Umiechn si do klasy szstej, klasa szsta umiechna si do niego. Nastpnie znalazszy spojrzeniem bladego chopaka, stan przy nim jak adwokat przy boku oskaronego i wygosi krtkie przemwienie, ktrego suchao akomie kilkanacie szeroko otwartych gb. Otoczono go ciasnym koem, a on prawi: Jestem szczliwy, e zjawiam si tu z weso nowin Wasz najmilszy kolega niepotrzebnie si gryz i smuci Jest to zacny kolega, uczciwy kolega! Niech si wstydzi kady, ktry go mg podejrzewa (Znowu paczesz, szympansie?) Nie, nie, to nie naley do rzeczy (Otrzyj nos, bo ci kopn!) Prosz panw! Z tej caej sprawy bd nici, i to bez adnej

przenoni! Prosz patrze! Otworzy ksig handlow i wskazujc palcem na jej stronic mwi podniesionym gosem: Oto tu sterczy cyfra: 126 zotych 30 groszy. Widzicie? Z dnia 24 maja. Do tych 26 zotych i 30 groszy nie mam najmniejszych pretensji. Stoj jak mur! Ta paka jednake udajca setk budzi pewne zastrzeenia. Odkryjemy otrostwo tej pysznej pay, obalimy j i zetrzemy na proch. Ta setka jest oszukacz setk. Czy ma ktry z Was scyzoryk albo sztylet, albo inne ostre narzdzie? Dzikuj, jeden wystarczy Po co mi a dwadziecia? Dziesitki oczw usiowao wypa z naturalnego swego siedliska. Z zapartym oddechem patrzyli wszyscy, jak Adam ostrzem scyzoryka podwaa z niezmiern ostronoci czarn pak. Ale to nie atrament! krzykn kto ze zdumieniem. Oczywicie, e nie atrament zamia si Adam. Zdj czarn paeczk z papieru i posun j na czyst biel papieru. Co to jest? zawoano. Nic nadzwyczajnego: czarna nitka? Uamek czarnej nitki Przez jaki diabelski przypadek przyczepia si wanie przed inn cyfr, przylgna do papieru i udawaa setk. Rzecz martwa umie by tak zoliwa jak mapa. Gdyby bya utkna o dwa milimetry niej lub wyej, atwo by kady odkry to ponure oszustwo. Raz na tysic lat moe si zdarzy taka historia, a zdarzy si musiaa wanie u was i omal nie pogrya uczciwego chopca. winia nie nitka! A moga atwo skorzysta ze sposobnoci, bo matka tego modzieca (przestaniesz becze, czy nie?) zajmuje si szyciem. Syszaem o takim wypadku, e zoliwa mucha pozostawiwszy zamane odne na dokumencie sfaszowaa dat, nigdy jednak nie przypuszczaem, aby czarna, gupia nitka moga sfaszowa uczciwe rachunki. Czy rozumiej teraz wszyscy, skd ta upiorna setka? Straszny wrzask, wyrzucony z potnych gardzieli, przerazi cay wiat. Sycha te byo turkot kamieni, spadajcych z zatroskanych serc. Mocne dryblasy chwyciy Adama Cisowskiego i uniosy go w gr jak rzymscy legionici nowego Cezara. Inni otoczyli ledwie ywego ze szczcia bladego chopaczka i przysigli mu mio i dozgonn przyja. On za nie widzia nic, bo w oczach mia wielkie zy. Strasznie mieszny chopak, ktry paka ze zgryzoty i nie znalazszy innego dowcipniejszego sposobu na przywitanie szczcia, oblewa je tymi samymi zami. Uczeni mwi jednake, e zy zgryzoty s gorzkie, a zy szczliwe s pene sodyczy. Czasem i uczeni s mdrzy.

III. Pikne s oczy fiokowe, ale kto ukrad drzwi?


Sprawa zbrodniczej nitki, ktr Adasiowi udao si zszy pknite serce dobrego chopczyny, narobia wiele haasu; gdy wiadomo o niej dotara do pana profesora Gsowskiego, zacny ten m zaduma si gboko i znieruchomia w pozie, w jakiej zwykle Mickiewicz kamienieje na posgach: kamienn rk przyciska kamienn ksik do kamiennej piersi, jak gdyby zatrwoony, e mu j chc przemoc odebra. Tym si jednak odrnia od wieszcza, e chocia zakrzepy w kamiennej zadumie, westchn gboko w pewnej chwili, czego jako ywo wieszcz nie moe czyni, a co uczyniby chtnie, gorzkimi tknity mylami i przepeniony rozaleniem nad losem wywieconej z ycia poezji. Pan profesor powrciwszy do ycia wyrzek sam do siebie tajemnicze sowa: Tak tak trzeba by sprbowa Dugo rozwaa jak upart myl, ktra nie dawaa mu spokoju. Czyta wanie ksik, kiedy znowu zacza mu bzyka nad gow jak mucha. Zamkn ksik i pocz szybko chodzi po pokoju. Potem, e tego dnia niebo byo lazurowe, chwyci potny parasol, a e w powietrzu wisia ciki, zawiesisty upa, wdzia kalosze, obszerne jak gumowe odzie; poniewa nikogo nie byo w pobliu, zakrzykn gromko: Niedugo powrc! skin przyjanie rk, jak gdyby chcia wdzicznie poegna szaf, i szybkim krokiem wyszed z domu. Zdumia si Ada , gdy mu oznajmiono szeptem, e profesor Gsowski czeka w ssiednim pokoju. Pomyla w pierwszej chwili, e staruszek zjawi si jako pacjent u jego ojca; ojciec jednake by nieobecny, a pan profesor da natychmiastowej rozmowy ze swym uczniem. Modziecze! mwi staruszek po uroczystym przywitaniu rozumiem twoje zdumienie. Nie obawiaj si Nie masz niczego na sumieniu, zreszt dzisiaj jest pierwszy dzie wakacji i nie posiadam nad tob adnej wadzy. Przede wszystkim zechciej mi przebaczy, e ci publicznie nazwaem szatanem! Ach, panie profesorze umiechn si Ada to tylko zaszczyt dla mnie Skoro tak, nie bd ukrywa, e postpki twoje budz niepokj w ludziach prostego ducha. Zdumiewajca twoja przenikliwo napenia mnie przeraeniem. Okazuje si jednak, e uczyniwszy wiele zego ale nie mwmy o tym! uczynia te i wiele dobrego. piekielne twoje talenty, waciwie uyte, mog si sta poyteczne. Rozmylaem nad tym i przyszedem do ciebie prosi o rad i o pomoc Nie otwieraj oczw tak szeroko, bo mnie oniemielasz Tak jest drogi chopcze! Potrzeba mi gwatownie twojej pomocy Znalazem si w srogich tarapatach Nie tyle ja osobicie, co moja rodzina. Dowiesz si o wszystkim w swoim czasie, przedtem jednak zechciej mi powiedzie, jak i gdzie masz zamiar spdzi wakacje? Nad morzem odpar stropiony Ada . Mamy wyjecha pojutrze. W takim razie wszystko przepado! zawoa staruszek smutno. Dla mnie nie wyrzekniesz si morza. Ada spojrza na niego bystro i widzc wielkie zmartwienie w poczciwych oczach rzek szybko: Gdybym wiedzia, o co idzie, panie profesorze Czy pan profesor naprawd ma jak wielk zgryzot? Bardzo wielk, bardzo wielk! odrzek staruszek trc rk czoo. Gdyby mi jednak chcia pomc, musiaby pojecha na wie Przepraszam, jak ci na imi? Adam. Prawda, ju mi to mwie parokrotnie Ot, kochany Adamie, przyjechaa do mnie onegdaj moja bratanica, koza To znaczy: nie koza we waciwym znaczeniu tego sowa, lecz usposobieniem ywo przypominajca koz. Zawsze po mnie przyjeda, aby mnie zabra na wie, raz mi si bowiem zdarzyo, do dzi nie wiem dlaczego, e zamiast do mojego brata, zajechaem do jakich obcych ludzi o sto kilometrw na wschd od ojczystej siedziby mego rodu. Zwyczajna ludzka pomyka Ot ta moja bratanica przywioza smutne wieci Jakie tajemnicze niebezpieczestwo zawiso nad moim rodem. Pomylaem sobie: pjd do tego piekielnika nie gniewaj si, ale tak mi si jako pomylao! a on jeden mi poradzi. I dlatego tutaj jestem Dziwnego zaufania nabraem do ciebie, kochany Piotrusiu Adamie, panie profesorze Prawda! Adamie Skoro jednak wzywa ci morze, odejd z rozpacz. Ada patrzc na beznadziejnie smutne oblicze najzacniejszego profesora rozmyla

gwatownie. Serdecznie byo mu al starowiny. By moe, e bratanicakoza jakie urojenie uwaa za nieszczcie, z wszelk jednake pewnoci zmartwienie profesora nie jest urojeniem. Wprawdzie Adasia wzywa morze, jak szumnie powiada profesor, ale morze nie zajc. Nie ucieknie. Naley si zastanowi. Nad morzem, poza doskona sposobnoci do utonicia, nie zdarzy adna awantura, tymczasem ta nie znana mu jeszcze historia pachnie awantur jak ka sianem. Dzisiaj jest wtorek, a do czwartku ma czas do namysu. Miuje tego uroczego staruszka, nie mwic nawet o tym, e omal wielkiej nie wyrzdzi mu przykroci. Trzeba by si zastanowi, pomwi z ojcem, zapozna si ze szczegami nieszczcia. Panie profesorze! mwi Ada sczc powoli sowa. Bardzo wtpi, czy mgbym si na co przyda, ale strasznie bym nie chcia, aby pan profesor odszed smutny. W tej chwili nie mog niczego obieca, ale kto wie, czy po rozmowie z rodzicami Adamie! zakrzykn pan profesor ujrzawszy skrawek nadziei jak rbek ksiyca na niebie. Czy pan profesor pozwoli mi odwiedzi si dzisiaj po poudniu? We dnie i w nocy, kiedy zechcesz. A koza? ze szczerym zdumieniem zapyta profesor. Bratanica pana profesora Aha! Bdzie, bdzie. W tej chwili lata po miecie jak kot z pcherzem i oglda fataaszki. Nie rozumiem tej namitnoci, kto jednak zdoa kiedykolwiek poj kobiet? Napoleon by geniusz, a z babami nie umia sobie da rady. Wic mog mie nadziej? Wszystko uczyni, panie profesorze, i jeli tylko bdzie moliwe Staruszek, bardzo rozradowany, chcia wej w szaf zamiast drzwi, chwyci lask doktora zamiast swojego parasola i zapomnia kaloszw. Niczego wicej nie doka! w wielkim oszoomieniu. Usiowa wprawdzie wpa na ulicy pod automobil, ale to mu si przypadkiem nie udao. Ada odwiedzi go o czwartej po poudniu. Przyja go panienka wysoka i smuka. Miaa takie fiokowe oczy, e powinny wydawa fiokow wo; z drobnych jej ust nie schodzi umiech. Aha! mwia wesoo. Pan zapewne jest szatan? Stryjek tak pana nazywa Ada chcia rzec, e j stryjaszek nazywa koz, nie wypadao jednak tak kosmatej prawdy wyznawa osobie, co ma fiokowe oczy. Umiechn si przeto nieporadnie i zapyta: Czy pana profesora nie ma? Na wiecie jest, ale nieobecny duchem, bo pi. Ada nastawi uszu, wyranie bowiem usysza gos Gsowskiego w przylegym pokoju. Zdaje mi si, e ju nie pi, bo rozmawia rzek niepewnie. Rozmawia, ale przez sen zamiaa si panienka. Zaraz go obudz, bo bardzo niecierpliwie czeka na pana. Ada patrzy z radosnym zdumieniem na liczn dziewczyn. Jasnym byo, e nie spodziewa si w rodzinie profesora, nie odznaczajcego si wybitn urod, tak rozkosznego zjawiska. A i to byo jeszcze janiejszym, e grom w niego uderzy!. Gromy z jasnego nieba s zjawiskiem do rzadkim, w tej chwili za nie ulegao wtpliwoci, e siarczysty piorun strzeli z fiokowych oczw wprost w serce Adasia i wywoa w nim przedziwne kataklizmy. Z naga oszoomione serce zaczyna plsa w nieszczsnej piersi, podnosi si ku grze, opada w d jak kamie, wreszcie zaczynu taczy zgoa nieprzytomnie. Gowa moojecka odczuwszy trzsienie ziemi w piersiach nie chce by gorsza i od razu traci przyrodzon jej chodn rozwag; siarczysty pomie ogarnia j jak suche badyle, od pomienia zajmuje si rozum i zaczyna dymi. Pomienistym takim wzruszeniom nie ulegaj jedynie gowy stale napenione wod jak beczka deszczwk. Poniewa potny rozum Adasia przypomnia skad dynamitu, spraw przeto byo oczywist, e musia w nim wybuchn poar. Aby niczemu nie dziaa si krzywda, zaczy pod nim dre nogi. Nauka cisa od lat wielu tysicy zgbiajc t mroczn tajemnic nie moe doszuka si zwizku pomidzy organami tak odlegymi jak serce i nogi, a jednak prawd jest niezbit, e poruszone czym serce przyprawia tylne ludzkie odna o niepomiarkowane drgawki. Nie mog te poj najwybitniejsi psychologowie wiata, dlaczego mody czowiek, z naga poraony spojrzeniem bkitnym, lazurowym, piwnym, zielonkawym, fiokowym, orzechowozocistym, szarym lub czarnym jak piekielna smoa, przybiera pozr zatwardziaego idioty? Najciszy wrg (gdyby Ada mia wrogw) nie mg mu odmwi zgoa niepowszedniej inteligencji, tryskajcej jasnym strumieniem z jego oczw, a oto po chwili oszoomionego zdumienia na miej gbie nieszczsnego Adama ukaza si wyraz, jaki zwyk przybiera ciemny kmiotek na widok czego ponad ludzkie pojcie cudownego. Co si na niego zwalio, OQS GO stamsio, jak burza tamsi zboe; tak si czu jak czowiek, ktrego kto tward i skat pici zdzieli przez mdry eb. Zamroczyo go. wiat mu si straci jak mwi jeden gral, ktremu gaz zlecia na ciemi. Z caego wiata pozostao jedynie to, co byo

na nim najpikniejsze: dwoje fiokowych oczw. Jaka mizerna reszta wiata nie bya godna najmniejszej uwagi. Zdumiao go przeto, e jeszcze po tym fiokowym wiecie tua si jaki gos, bardzo cichutki i niby bardzo zatroskany: Czy panu sabo? Gos ten, cieniutki jak nitka, musiaa wyda istota przyczepiona do fiokowych oczw, wic Ada pojwszy to znikom resztk ocalonego rozsdku uczyni taki spazmatyczny ruch, jaki czyni topielec usiujcy wychyn na powierzchni wody. Zmruy oczy, aby nie patrze na uwodzce zjawisko, otrzsn si, jak gdyby usiowa wydoby si z zaczarowanego krgu, wreszcie spojrza jako tako przytomnie. Wzio mnie! powiedzia Adam do Adama. Panu naprawd jest sabo! szepna panienka, ktrej cakowita i dorodna posta, waca okoo pidziesiciu kilogramw, wysza z fiokowej mgy. Nie nic mi nie jest, prosz pani garstwo byo oczywiste, a gos Adasia nalea do tak zwanych gosw konajcych, jaki czasem wydaje baran egnajcy si z tym ponury wiatem; ale i serdeczne wspczucie damy byo szachrajstwem. Dama widziaa doskonale, e Ada jest trup na amen i jeeli jeszcze dycha, to tylko z przyzwyczajenia. Zrobia zatroskan min, co miao oznacza, e niewypowiedzianie jest jej przykro, i sieje takie zniszczenie i e ten poczciwina zosta poraony. Mina miaa oznacza: Ach, taki ju mj nieszczsny los! Na kogo spojrz, ten umiera! Ada wprawdzie porusza jeszcze oczami i ustami, nawet z lekka macha rk, lecz nikogo by nie zdziwio, gdyby zapyta o drog do skadu trumien. Sam sobie si dziwi, by bowiem niezmiernie dowiadczony w takich serdecznych sprawach. Przed trzema laty, te w lecie, do tego stopnia straci rozumn gow, e na lewym ramieniu, tym od serca, wyci sobie scyzorykiem inicjay Z. G. (Zosia Grska niech bdzie przeklta!). Cicha na pozr i skromna, ju po czterech dniach okazaa si demonem, co depce po ludzkich sercach. Szkoda byo cierpienia! Papalekarz spra go pod dziwnym pozorem, e przed krwaw operacj nie odkazi scyzoryka, co syn lekarski powinien by uczyni, matka urzdzia mu sdny dzie za skrwawiony rkaw koszuli. A demon mia si: cha! cha! Najpierw przewraca oczami, robi omdlewajce miny, a potem wystawi go na pomiewisko oddawszy przeniewiercze i zapewne robaczywe serce dryblasowi z szstej klasy. Ada zrozumia poniewczasie, e rozumniej jest wycina najdrosze inicjay na pniu brzozy ni na rodzonej rce. Nie chcc, aby si zmarnoway krwawe nacicia, potworne znaki serdecznej mki, szuka potem dugo istoty rodzaju eskiego, ktrej imi i nazwisko od tych samych rozpoczynaj si liter, od Z i G. Nie byo takiej istoty pod rk, aby j uwieczni na ramieniu, wic po dugim, ju ostroniejszym namyle odda serce siostrze zaufanego kolegi, dziewczynce licznej, lecz rudej. Daremnie ostrzegali go przyjaciele przed tym zdradliwym kolorem wosw, w ktry skwapliwie stroj si czarownice i kobiety przewrotne. Zaufawszy swojej znakomitej bystroci, pogardzi radami przyjaci i omal nie przypaci tego yciem, kiedy si okazao, e sze przelicznych listw, ktre napisa do swojego bstwa, bstwo przepisao zmieniwszy rodzaje sw z mskich na eskie, i wysao je, rwnie przez bratazdrajc, do tego eleganta z szstej awki pod oknem, Staszka Wirskiego, co doszed do takiego obdu wytwornoci w stroju, e co sze dni zmienia konierzyk. Bstwo (niech bdzie przeklte!) frymarczyo wiernym, wspaniaym sercem. Ada postanowi utopi si i przez trzy minuty dziery znkan gow pod wod, aby jej ju nigdy nie wydoby. Gupi przypadek sprawi, e sobie przypomnia w ostatniej chwili o pierogach z czereniami, ktre miano poda wieczorem, a za ktrymi przepada. Jake czsto drobne na pozr sprawy kieruj losami czowieka! Siedem razy od tych tragicznych chwil burza przewalia si przez czue jego serce bijc w nie piorunami, tak e pozostaway z niego mizerne okruchy. Mdra przyroda zna jednake przedziwn sztuk sklejania mizernych szcztkw, inaczej bowiem ludzko musiaaby wygin i zemrze na pknicie serca. Wic i jego serce zroso si i byo podobne do odrutowanego naczynia. Stao si ostrone, baczne i nie dao si ju omami przez byle kogo. A do tej chwili A do tej chwili Teraz zwalio si na nie cae fiokowe niebo. Teraz zostao schwytane na wieczyst niewol. Po wielkim trzsieniu i po konwulsyjnych drgawkach, rozlaa si w nim mia bogo, niepojta, cicha, sodka rado. Siedemnacie jego lat zakrzykno siedemnastoma gosami. A dziw, e ten potny piew nie zbudzi picego profesora. Och, niech staruszek pi, niech pi, jak najduej! Niemal zuchwale wiatu caemu zawsze patrzcy w oczy Ada patrzy w tym momencie niemiao, jak gdyby si obawia, e zbyt natarczywym, zbyt mocnym spojrzeniem moe bolenie porazi t fiokowo delikatn i jakby przejrzyst. Zawsze naleycie pyskaty, ba si przemwi, aby nie sposzy sodkiego zjawiska. Nawet tego nie zauway, e sodkie zjawisko byo doskonale wysportowane i, gdyby wrd niewinnych igraszek zechciao rzuci krzesem,

uzyskaoby przyzwoity rekord w rzucie czworononym meblem na odlego. Nimfa z fiokowych uprzedzona mgie miaa muskuy pierwszej klasy, co wiadczyo, e i zawiatowe okazy maj ludzkie zamiowania do sportu. Ada zebra porozrzucane zmysy, nakaza sobie spokj i pocz w zakamarkach wybitnego ducha szuka sw nadobnych i mikkich, aby przemwi przelicznie do przelicznej dziewczyny. Poniewa nigdy nie mia tego piknego towaru na skadzie, zdoby si jedynie na zdanie, ktre przy najlepszej chci nie mogoby by uyte jako wzr dla pocztkujcych poetw. Zapyta cichutko: Czy pan profesor dugo pi po obiedzie? Jeli si nie myl, ju si rusza i zapewne szuka butw. Stryjaszek nigdy nie wie, gdzie s jego buty. To ciekawe! rzek Ada ze sztucznym podziwem. Pan chyba zna dobrze stryjaszka Opowiada mi, jak go pan wybornie urzdzi Ach, to byo wietne! Ale teraz uwielbia pana i ma nadziej, e pan do nas pojedzie. Czy pan bdzie mg pojecha? Z rozkosz! krzykn Ada z niesychanym zapaem. Czemu to a z rozkosz? zapytaa panienka cichutko, zasoniwszy powiekami oczy. Chcia zawoa: Dziewczyno, jeeli wiesz, czemu o to pytasz? w ostatnim momencie przypomnia sobie jednak, e w ten sposb rzek u Homera Achilles do Agamemnona, bez tej dziewczyny oczywicie. Homeryccy bohaterowie nie mieli w gbie kwiatw i raczej rzucali w siebie zdechymi psami ni rami, przeto takie zapytanie byoby zbyt obcesowe. Wic tylko spojrza na ni takim gorcym spojrzeniem, e panience pociemniay oczy i rowa mgieka zabarwia jej twarzyczk. Wielkie to szczcie, e duch pana profesora Gsowskiego powrci z zawiatw, kdy zapewne szuka Napoleona, wiodcego do bitwy jak czarn burz i dowodzcego artyleri piorunw. Pan profesor zapytywa zniecierpliwionym gosem senn przyrod: Gdzie si u licha podzia mj lewy but? Poniewa z cennych, zaginionych rzeczy nie udao si dotd strapionej ludzkoci odszuka jedynie Atlantydy, lewy but pana profesora odnalaz si wprdce za trzeci od gry pk z ksikami i staruszek wkroczy rano do pokoju. Mile zdziwiony, zakrzykn: O, Piotru! Jeste przecie! Zdawao mi si, e wedle tego, co mwi stryjaszek, panu jest na imi Zbigniew rzeka panienka. Wic Piotr czy Zbigniew? Adam, prosz pani Stryjaszku, jake mona? Przepraszam ci, chopcze Napoleona bym nie zapomnia, ale wrd tego natoku witych Wszystko jedno zreszt, skoro przyszede. Caa rzecz w tym, z czym przyszede? Pan Adam jedzie do nas! zawoaa panienka skwapliwie. Na cae wakacje! dodaa ciszej. Wybornie! Wybornie! mwi radonie pan Gsowski. Ada zdziwi si cokolwiek, nikt nigdy nie mwi bowiem o caych wakacjach, lecz spojrza na dziewczyn z wdzicznoci. Teraz siadajcie, dzieci rzek pan profesor. Opowiesz naszemu przyjacielowi, co i jak? Ona o tobie wie wszystko, chopaczku, z kolei dowiedz si ty o niej. To moja bratanica, a zwie si Wanda. Wanda szepn Ada cichutko, jakby pierwszy raz w yciu usysza to wodniste imi. Wandeczko, gadaj o wszystkim! Panienka zmarszczya czoo, jak gdyby miaa wygosi uczon rozpraw i pragna to uczyni z wielk rozwag. Jak ona licznie marszczy czoo! pomyla Adam. Gdyby panience przyszed do gowy do nieprawdopodobny pomys, aby ni z tego, ni z owego kopn st, Ada pomylaby z zachwytem: Jak ona licznie kopie st. Panie Adasiu mwia dziewczyna powoli. U nas na wsi dziej si dziwne rzeczy Oni maj wie niedaleko Wilna objani profesor. Od trzystu lat w naszej rodzinie Mw dalej! Do niedawna nic nadzwyczajnego tam si nie zdarzao. Spokojnie byo zawsze i cicho. Ani do nas nikt nie przyjeda, ani my nie jedzimy do nikogo Wie jak zapada. Mamusia prowadzi gospodarstwo, a ojciec Ojciec, to znaczy mj brat, bawi si matematyk wtrci guchym gosem profesor.

Wysz matematyk! doda ponuro. Liczy i liczy, tylko nigdy nie moe si doliczy podatkw. Matematycy maj zwykle chyzia, rozumiesz? Ja historyk, brat matematyk Nieszczsna rodzina! Zreszt wszystko jedno I c dalej? Przed p rokiem zaczy si dzia niezrozumiae historie. Najpierw zjawi si jaki Francuz i prosi, aby mu byo wolno obejrze wntrze naszego dworu. Pod jakim pozorem? zapyta Ada , pilnie suchajcy. Co o tym mwi, e pisze ksik i chciaby pozna stare domy. Francuz pisze ksik o starych domach? zapyta Ada . Czy ojciec pani pozwoli? Oczywicie. Mnie wtedy nie byo w domu, bo prawie przez cay rok mieszkam w Wilnie u krewnych. Ja chodz w Wilnie do gimnazjum. Mamusia opowiadaa mi jednak, e ten obcy zwiedzi nasz dwr w bardzo dziwny sposb. Nie oglda ani obrazw, ani makat, ani cian Niczego nie oglda, tylko pilnie bada wszystkie drzwi. Drzwi? zdumia si Ada . Wariat! rzek pan profesor. I we Francji wariatw nie brak. Przecie nie pisze ksiki o drzwiach? Matka opowiada, e nieznacznie wydoby z kieszeni jakie ostre narzdzie i zacz skroba jedne drzwi w pokoju ojca. Stropi si bardzo, gdy to zauwaono, i poegna si szybko. Nie powrci? O nie, ale po pewnym czasie zjawi si nieznany jegomo, jaki ajent czy porednik, i owiadczy, e kto, komu si bardzo podoba nasza okolica, pragnie kupi nasz majtek. Zaofiarowa znaczn sum. Tatu mwi, e wszystko razem, z martwym i ywym inwentarzem, niewarte jest nawet poowy tych pienidzy. mia si i doda, e nawet z nim razem. A co zrobi? Panienka uczynia smutn twarz i rzeka bolenie. Wzi go za kark i wyprowadzi za drzwi. Mj brat jest kpany w gorcej wodzie objani profesor. Nota bene, jeeli matematycy kpi si kiedykolwiek. Stryjaszku! upomniaa dziewczyna historyka zawzitego na matematyk. Tatu nie mg spokojnie sucha o sprzeday ziemi, ktra od wiekw jest w naszych rkach. I od wiekw jest zaduona wtrci grobowym gosem Gsowski. Pokusa bya ncca Bardzo ncca. Stryjaszku, czy ja mog mwi o wszystkim? Moesz. Nie s to tajemnice Cho my ich nie ogosimy, ogosz je w sdzie przed licytacj. Tak jest mwia dziewczyna ciszonym i z naga pociemniaym gosem. U nas jest tak ciko, e gdyby nie stryjaszek, ktry ostatnim groszem dzieli si z moim ojcem, dawno ju by nas tam nie byo. . Tego ci mwi nie wolno! cienkim gosem zakrzykn zaczerwieniony staruszek. Mam wyrzuca pienidze za okno, wol da wam, cho na stracenie. Ada spojrza na niego z tkliwym rozrzewnieniem. Panienka nie zatrwoywszy si piekielnej furii umiechna si smutno, tak e serce Adasia zaczo znowu pka nieznacznie. Wic ojciec nie sprzeda majtku? zapyta szybko. O tym nie byo nawet mowy. Komu jednak tak zaleao na jego kupnie, e wci zwracano si z tym do ojca, ale od tej chwili ju listownie. I z Warszawy, i z Wilna. I cen podniesiono. Pisali listy adwokaci i namawiali ojca gorco do sprzeday, otrzymawszy za odmown odpowied nie ukrywali zdumienia w nastpnych listach. Takiej ceny ojciec nigdy nie dostanie. Zastanawialimy si dugo nad tym, co tkwi w tej sprawie, lecz nie doszlimy do niczego. I skoczyo si? Bynajmniej. Teraz si dopiero zaczo. Nasza okolica jest najuczciwsz chyba okolic na wiecie. Nikt tam niczego nie ukrad, tote niemal e nie zamyka si domu. Na dobr spraw pochodzi to std rzek z gorycz pan profesor e tam nie ma niczego do ukradzenia. Mojego brata gdyby ukradli w nocy, odesaliby go natychmiast obejrzawszy go za dnia. Zreszt jest niby do mnie podobny Suchaj jednak, miy Piotrusiu, co si stao! Okradzione nas! zawoaa dziewczyna niemal z triumfem. Przed dwoma tygodniami Mamusia pojechaa po mnie do Wilna, a tatusia jakby nie byo, bo skoro si zagrzebie w swoich papierach, nie zwrciby uwagi nawet na poar domu. Wtedy wamano si w nocy do dworu i wyniesiono z niego nie, nigdy pan nie zgadnie, co wyniesiono? Przypuszczam, e jakie drzwi rzek Ada niemiao. Dziewczyna spojrzaa z wyrzutem na profesora. Czy stryjaszek ju panu o tym powiedzia? Nic nie mwiem! Jak ciebie kocham, nie wspomniaem o tym ani swka! Powiedz, chopcze, uczciwie: czy mwiem

ci o jakich drzwiach? Pan profesor istotnie nic mi nie mwi rzek Ada , z naga zarumieniony. Wic skd panie wie? zapytaa zdumiona dziewczyna. Mwiem ci, e wcielony diabe! krzykn profesor z triumfem. On wszystko wie! Dziewczyna patrzya na Adasia niedowierzajcym wzrokiem. Gdyby cisza potrwaa chwil duej, byoby mona usysze, jak jego serce, tknite fiokowym spojrzeniem, rozpoczyna now seri skocznych plsw. Istotnie mwia panna Wanda wyniesiono dwa skrzyda drzwi z pokoju mojej matki. Nazajutrz znaleziono je w odlegym kcie parku, zupenie odarte z biaej farby. Skd panu przyszo na myl, e wanie tak obkan popeniono kradzie? Francuz oglda przecie tylko drzwi rzek Ada . Pan profesor uderzy si w czoo, jak gdyby miaym gestem chcia zakatrupi much. Prawda! zawoa. A po c on je oglda? Tego nie wiem W domu pastwa musz istnie jakie wane drzwi. Kto je najpierw bada mylc, e mu samo ogldanie wystarczy, a poniewa nie wystarczyo, wic je zabra. Najpierw jedne, potem bdzie usiowa zabra drugie i dziesite. Kiedy pani wyjechaa z domu? Przed czterema dniami Nie moe pani wiedzie, czy si tam nie zdarzyo co nowego, a jednak mogo si zdarzy. Czy nie miaa pani listu? Nie. Wandeczko! rzek z wyrzutem profesor. Czemu nie mwisz prawdy? Twarz dziewczyny przybraa barw zgoa kardynalskiej purpury. Jak stryj powiedziaa ceremonialnie stryj, nie jak dotd stryjaszek moe mwi co podobnego? a powiedziaa takim gosem, e gdyby patriarcha Mojesz uderzy w ten gos lask, wystrysnby z niego strumie ez. Nie otrzymaa listu? zdumia si profesor. Przecie daem ci go dzisiaj rano! Za pozwoleniem zacz mwi Ada szybko. Pan profesor nie ma szczliwej rki do listw. Pozwol sobie przypomnie pewne trzy listy Zamilknij, modziecze! Tamto byo co innego, a to jest co innego. Dam gow, e wrczyem jej dzisiaj list Niech pan profesor da w zastaw jak rzecz mniej cenn zamia si Ada . Spokojnie, spokojnie, panno Wando. Zaraz si wszystko wyjani! To ja mog da gow, e pan profesor mia list w rce, ale wcale go pani nie da. O! o! zawoa staruszek dziwnym gosem. Jakie masz na to dowody? Zaraz si pokae mwi Ada rozbawiony. Kiedy pani wysza dzisiaj rano z domu? Przed dziewit odrzeka panienka. Poczt przynosz okoo jedenastej. Jeli pan profesor otrzyma ten list, otrzyma go o tej porze. Czy wolno wiedzie, co pan profesor robi dzisiaj rano? Nie wstydz si moich czynnoci. Czytaem! A co pan profesor czyta? Wiadomo ta na nic si w tej sprawie nie przyda odrzek staruszek, cokolwiek stropiony. Ja jednak bardzo pragnbym wiedzie. Pal ci licho! Wolno mi podczas wakacji czyta, co mi si ywnie podoba. Owszem, powiem ci i wcale si nie wstydz. Czytaem romans Dumasa, w ktrym jest mowa o Napoleonie O powrocie z Elby Monte Christo! zawoa Ada triumfalnie. Bardzo dobrze A ktry tom? Czwarty I co z tego? A czy panu profesorowi przerwa kto czytanie? Sam je przerwaem, bo przyszo mi na myl, eby si uda do ciebie. W takim razie wielce jest prawdopodobne, e list do panny Wandy tkwi w tej chwili w czwartym tomie Dumasa. Gdzie ley ten tom, panie profesorze? Zamknity jest w biurku rzek staruszek ponuro. Aby si ona do tego nie dobraa Zaraz zobaczymy! Wypad szybkim krokiem i nie byo go cile przez dwadziecia trzy sekundy, tyle razy bowiem uderzyo serce Adasia, skonne dzisiaj do czynw bohaterskich. Jest list! krzycza profesor za drzwiami. Dziewczyna spojrzaa na Adasia tak tkliwie, e nagle otwar si nad nim puap, nad

puapem otwaro si niebo, a siedem milionw siedemset siedemdziesit siedem tysicy aniow zaczo piewa sodkim chrem liczn piosenk o szczliwym ludzkim sercu. Potem si niebiosa zasnuy chmurami, aby niewinne skrzydlate istoty, brzydzce si kamstwem, nie widziay sromotnie zawstydzonej twarzy pana profesora. Ja jestem stanowczo pomylony! rzek on z najgbsz wiar w swoje sowa. Przebacz mi, Wandeczko! Dumas rzuci mi si na mzg. A ten chopak List, list! Prdko, niech stryjaszek odda list! Niecierpliwym ruchem rozerwaa kopert i czytaa list akomym wzrokiem. Jest nowa awantura! zawoaa zdyszanym gosem. Ukradli cay dom?! krzykn profesor. Nie, tylko inne drzwi Przedziwn t nowin list oznajmi ze wzburzon trwog. Matka panny Wandy donosia o nowym wamaniu i o zdjciu z zawiasw drzwi z gocinnego pokoju. Usiowano wynie je przez okno, czemu przeszkodzi nocny str, ktry przypadkiem obudzi si z gbokiego snu dlatego tylko, e mu si ni jego nieboszczyk dziadek, majcy do gupi jak na nieboszczyka zwyczaj straszenia swego uczciwego wnuka. Na krzyk czujnego stra dziwaczny up porzucono, a dwa i cienie wsiky w noc. Ju ich jest dwch mrukn Ada . Na Boga! Co to wszystko znaczy? mwia dziewczyna, ale ju z trwog. Matka napisaa ten list niemal ze zami i bagaa stryjaszka o pomoc. A ja bagam o to Piotra rzek profesor uroczycie. Piotr panu profesorowi nie pomoe zamia si Ada . Odmawiasz? Jako Piotr, ale jako Adam nie odmwi. Panie Adasiu kochany zacza panna Wanda, ale nie skoczya. aden zajc w historii wiata nie skoczy tak z bruzdy, jak w nim skoczyo serce. Musiano i w raju ukra drzwi (co przy sprycie diabw nie byo przedsiwziciem zbyt trudnym), gdy na dusz Adasia pado stamtd wielkie, olniewajce wiato. Naleao jednak zej z jakubowej drabiny zachwyce na ziemi, na ktrej grasuj dziwaczne rzezimieszki, i zimnym rozumem rozway tajemnicz spraw. Jego uwaaj za wybitnego znawc w tej dziedzinie. Fiokowe oczy patrz w niego z roztkliwiajc ufnoci. Stary historyk polega na jego bystroci. Musi bardzo naty umys, aby dostrzec wiateko w tych mrokach, wrd ktrych snuj si zowieszcze cienie. Ada zmarszczy czoo i skupi si w sobie. Prosz pastwa zacz mwi powoli, jak gdyby chcia si przyjrze kademu ze swych sw. Sprawa wydaje mi si powana. To ju nie s przelewki, skoro kto way si na wamanie pord nocy do obcego domu. Przyznaj uczciwie, e obawiam si tej awantury. Mog robi rozmaite sprytne figle w szkole, ale na nic si nie przydam tam, gdzie si rozgrywa jaka ponura tajemnica. Panno Wando, czy ojciec pani nie zwraca si do wadz? Mamusia chciaa, ale ojciec powiedzia, e si narazi na miech, skoro si zjawi ze skarg, e ze rodka domu ukradziono drzwi Nie mona zaprzeczy, e do trudno byoby poj takie oskarenie. Ojciec pani rozumuje susznie i trzeba by t tajemnic rozwietli domowym e tak powiem sposobem. Ale ja temu nie podoam Pan wszystko potrafi! wykrzykna panna Wanda tonem tak gorcym, e mona by w jego temperaturze ugotowa jajko na mikko. Ada umiechn si. Tylko w romansach odnosz triumfy tacy genialni psychologowie jak w z francuskich powieci modociany dziennikarz, co we wasnym ojcu odnalaz zbrodniarza, lub ucze liceum, co odkry zagrabiony przez wytwornego wamywacza schowek francuskich krlw. Ksiki o tym czytaem z tak sam pasj, z jak pan profesor czyta Dumasa. Pomysowy autor wyprawia cuda, ale ten sam autor nie moe zwykle wedle swoje niezrwnanej metody odnale zgubionej spinki. Pan profesor przecenia moje zdolnoci. A co bdzie, jeli nie dokonam niczego? Sam nara si na miech, a was na szkody. Wic pan nas opuci? Panie Adasiu? Trzy kropki po kadym z tych pyta byy zami panienki. Nie mona ich, niestety, inaczej wyobrazi w druku. O, nie! zawoa Ada z naleyt gorliwoci. Pragnbym jednak, aby pastwo zechcieli zawezwa mnie, choby na nieudan prb, dopiero wtedy, kiedy ju wszystko zawiedzie.

Modziecze rzek pilnie suchajcy profesor. Mona by si zwrci jedynie do wadz. Na to czas bdzie zawsze, dotd bowiem nie stao si nic strasznego Nikt jeszcze nikogo nie zarn I ja jestem zdania, e w tej chwili gupiej sprawie tkwi jaka domowa tajemnica. Sprbujmy j rozwietli wsplnymi siami. Ty bdziesz lwem, a my ci pomoemy w polowaniu. Myl zreszt, e w kocu natkniemy si chyba na wariata, tylko wariat bowiem moe kra drzwi. Na co komu cudze drzwi, porzucone potem w parku? Czy zabra kto kiedy drzwi? Owszem zamia si Ada . Samson, zanim go ostrzygli, zdj z zawiasw i wynis na plecach bram miasta Gazy. Ludzie wszystkim handluj Ten jednak, co dybie na wasze drzwi, posiada jaki cel wielkiej wagi, bo naraa si na grube niebezpieczestwo. W tym caa sztuka, aby odgadn, co on sobie w tych drzwiach upatrzy. Pan jeden to odgadnie! Niech pan jedzie do nas prosia panienka. Ada dawno wiedzia o tym, e pojedzie, mia ju zreszt pozwolenie rodzicw. Prawdziwie jednak obawia si tej sprawy. Przygoda bya niezmiernie ncca i rwa si do niej ca dusz, a od godziny, od chwili poznania panienki i caym sercem. Nie mia jednake w sobie zuchwaej chepliwoci i wyznawa uczciwie, e moe si znale przed wysokim murem trudnoci nie do pokonania. Oddaby wszystko za to, by tej licznej dziewczynie i jej domowi zapewni spokj. Arcytrudna bdzie to awantura. Trzeba jednak co postanowi. Dobrze! rzek. Pojad, jeli pastwo tego pragniecie. Ale czy mi zostanie przebaczone, jeli si okae, e jestem zwyczajnym bawanem? Profesor pocz mrucze w wysokiej tonacji, a panna Wanda chwycia obie jego rce i ciskaa je w swoich. Jest pan dobry, strasznie dobry! mwia cichutko. Gdyby w tej chwili gotowano raki, do trudno byoby rozrni purpurowego raka od Adama Cisowskiego. Tak nieznaczne istniay rnice w kolorze. Pragnc ukry swoje zmieszanie i przysypa je biaym pudrem sw, zacz mwi szybko: Sprbuj, prosz pani sprbuj Uda si, to dobrze, nie uda si trudno! Zawezwiemy policj Na razie bdziemy myle Do rozmyla tematu nie zbraknie; a wic: dlaczego Francuz? dlaczego u was wanie? dlaczego drzwi? dlaczego chciano kupi cay majtek? Wreszcie co si wymyli. Kiedy trzeba wyjecha? Pojedziemy jutro wieczorem oznajmi uroczycie staruszek. A teraz podaj mi rk, najmilszy Piotrze! I mnie, najmilszy Adamie! dodaa cicho panienka. Adam, zwany czasem Piotrem, wraca do domu tanecznym krokiem. Dziwna rzecz! Wraca przez te same ulice, ktrymi zda przed godzin, a ulice byy inne. Domy byy weselsze, tramwaje bardziej czerwone, a ludzie mieli radoniejsze twarze. Przedtem niebo byo bkitne, a w tej chwili ma barw jasnofiokow. Z wszelk pewnoci nie istnieje w przyrodzie barwa cudowniejsza! Serce podrygiwao w szlachetnym Adamie, a dusza piewaa kujawiaki. Waciciel tej przenonej filharmonii chcia krzykn, aby wyrzuci na wiat strumie radoci, co si w nim gotowaa jak woda w samowarze. Nie wypadao jednak dorosemu modziecowi urzdza wesoego cyrku na ulicy. O szczcie! Zdarzya si okazja, wyborna okazja: ulic toczy si wz, naadowany rozlicznym harcerskim sprztem, zmierzajcy ku dworcowi kolei. Jaki obz harcerski wyprawia swoje bagae. Na ich stercie siedzia dumnie niezomny stranik wsplnego dobytku, towarzysz z pierwszej awki Staszek Burski. Ujrzawszy Adasia wion kapeluszem i dar si jak optany: Ada ! Bd zdrw, pieronie! Ada nabra w puca powietrza i wrzasn tak, e ko dorokarski, stary melancholik i niedoszy samobjca, stan dba: Staszek! Daj ci Boe zdrowie i rozum! Zareli ku sobie kosk mod, a si zdumieli liczni Lechici, smutno w asfalt wpatrzeni.

IV. Dwie brody i czowiekwidmo


Modszy brat pana profesora Gsowskiego nosi lekkie i rzadkie imi: Iwo; by to m postaci wielce niepozornej, tote trwone zdumienie ogarniao kadego, do ktrego z naga przemwi: z maej figurki la si ogromny, ciki bas, niemal czarny, huczcy i dudnicy jak glos armaty. Brat profesor, uywajcy przyzwoicie cienkiego ludzkiego gosu, bra mu to za ze uwaajc za brak smaku wydawanie z siebie nieoczekiwanego ryku, poszcego trwoliwe konie. By to gos ponad stan. Tak sam oznak pychy mizernej ludzkiej figurki bya czarna zbjecka broda w ksztacie opaty, majca budzi groz w kadym, co by mia szyderczym spojrzeniem dotkn jej waciciela. Potny bas spywa po potnej brodzie jak wodospad po czarnych bazaltowych skalach. Mona byo rzec miao, e nie broda bya dodatkiem do czowieka, lecz czowiek by dodatkiem do brody. Miaa ona wszelkie cechy prawdziwoci, pomimo zbjeckiej przesady w ogromie, pilne jednake badania odkryyby snadnie, e barwa jej, owa czarno kruczolnica i piekielnie smolista, bya produktem chemicznym: broda, za ktrej czarno sam Herodes byby dosta zoty medal, bya farbowana! Pan Iwo Gsowski by o kilka lat modszy od brata historyka, ktry srebrn swoj sdziwo ukazywa caemu wiatu. Pan Iwo nadrabia sztuk, czerni swoj mizern powag i oblewa j czarn smo basowego gosu. Wada majtkiem, bdcym wspln wasnoci bratersk, i z pysznym gestem przywodzi go do ruiny. Zajmowa si wszystkim, byle nie gospodarstwem. Lepiej uprawia brod ni ziemi. Wieczysty dyletant, uczony z nieprawdziwego zdarzenia, zajmowa si matematyk i od wielu lat udzi si nadziej, e zdobdzie wielotysiczn nagrod jednego z niemieckich uniwersytetw, przeznaczon dla tego, co usunie jedn ze zgryzot matematycznych. Wielki matematyk francuski z pierwszej poowy siedemnastego wieku, Piotr Fermat, pozostawi po sobie twierdzenie matematyczne z dziedziny teorii liczb, zwane w nauce wielkim twierdzeniem Fermata. Czy to przez roztargnienie, czy przez niedbalstwo, nie pozostawi na nie dowodu. Nikomu nie uda si dowd, ze to twierdzenie jest faszywe, ergo: jest prawdziwe. Najtsze matematyczne gowy szukaj przeto dowodu na jego prawdziwo i niektrym udao si to, w drobnej jednake czci. W dalszym cigu matematycy nie pi, nie jedz i wzniosymi gowami tuk o ciany szukajc caoci dowodu wielkiego twierdzenia. Szukaa go przeto i czarna zbjecka broda. Piotr Fermat, od dawna gwiazdy na niebiosach liczcy, nie wiedzia o tym, e poera rodzinny majtek Gsowskich. Napeniao to gorycz brata historyka i wiele przysparzao boleci onie Czarnobrodego. Matka panny Wandy bya kobiet cich i zapracowan. Miaa anielsk dusz i nieustajcy katar. Ona musiaa myle o wszystkim: i o chudym majteczku, i o brodatym mu, o i jedynej crce, rosncej z rwn zapamitaoci co i bankowe dugi. Wielki matematyk wstawa pno, gdy pracowa dugo w noc, grzmico pokrzykujc wrd nocnej ciszy, bardzo mu to bowiem pomagao do mylenia. Kadej nocy bliski by piorunujcego zwycistwa i kadego dnia zjawia si kwany, ponury i skrzywiony jak bdny rachunek. Szarpa brod w lwim gniewie i pomrukiwa tak, e szklanki dray. W roztargnieniu zjada niadanie, nie patrzc na to, co je, taki jest bowiem zwyczaj ludzi genialnych zmuszonych przez pod natur do czynnoci tak niskiej, jak jest napenianie odka. Czasem, jak gdyby straszliwy demon matematyki, najmdrszy i najbardziej okrutny z caej trupy geniuszw i demonw, co polatuj nad wiatem jak milczce spy, ukaza mu na biaej cianie blad zud nadziei, pan Iwo wykrzykiwa upiornym basem jakie niezrozumiae sowa i wybiega do swej komnaty. Chwyta piro, zamienia je w ostry pazur i zaczyna nim drze niewinny papier. Zawsze mia w kieszeni kawaek kredy i mijajc stodo przystawa, duma, rozmyla, po czym zaczyna szybko kreli na jej wrotach zawie rachunki. wiat mao go obchodzi. Wobec wiata odczuwa litociw wzgard; uwaa go za fantastyczny, niepojty bd w genialnym rachunku Stwrcy. Czasem spojrza na kwitnc lub zielon ziemi i wzrusza ramionami. Wiedzia, e posiada on i crk, ktre mu przeszkadzay w rozmylaniach. Czasem spojrza ze zdumieniem na dobr pani Gsowsk, co miaa anielsk dusz i nieustajcy katar, i zmarszczywszy czoo usiowa sobie przypomnie, co oznacza obecno tej istoty w tajemnym krgu jego myli? Oywi si nieco i spojrza przytomnie dowiedziawszy si, e najpierw kto chcia kupi majtek i e kto zacz pniej z domu wynosi drzwi. Wysucha wielu trwonych okrzykw ony, zacz myle potnie i doszed wreszcie, e ten mroczny kto dybie na jego prace. Rzek gosem, ktrym, w braku trby, archanio mgby wezwa struchla ludzko na sd ostateczny:

Zbrodniarz musia zauway, e czasem pisz kred na drzwiach stodoy albo na wrotach obory. ledzono mnie, to nie ulega wtpliwoci! Poniewa deszcz zmy lady kredy, przyszo mu zapewne na myl, e moe odnajdzie cokolwiek na drzwiach w gbi domu To nie jest takie gupie! Jeden z wybitnych matematykw, na ktrego przyszo olnienie podczas przechadzki na ulicach miasta, zacz pisa na czym czarnym, co stao na ulicy. Nosi przy sobie kred, tak jak ja. Uczeni nie znaj ani dnia, ani godziny natchnienia. I wyobra sobie, co si stao? To czarne, co stao na ulicy, zaczo si porusza i ucieka. Matematyk puci nogi w ruch. Gboki rachunek ucieka przed nim, wic matematyk zacz go goni. Bieg pdem i pisa Nie zdawa sobie sprawy, e jako tablicy uy puda doroki. Nie dogodni! jej, bo mia astm, i w ten gupi sposb zgino dla ludzkoci wielkie, by moe, odkrycie! Nigdy nie naley pisa na tym, co si porusza. Co ci jest, czy masz katar? Od siedmiu lat odrzeka pani Gsowska. Powinna si od tego odzwyczai Gdzie jest nasza crka? Pojechaa do Warszawy po Pawa Za pozwoleniem: kim jest Pawe? Czy zapomniae, e masz brata? Prawda. Mam jednak waniejsze rzeczy na gowie. Dlatego nazajutrz przywita si z roztargnieniem ze starszym bratem. Miowa go na swj sposb w chwilach wolnych od rozmyla, nie umiejc jednak ukry lekcewaenia wobec tej dziedziny wiedzy, ktr brat uwielbia: wobec historii. Historia naigrawa si basem jest zmyleniem, wywodzcym si z podejrzanie mtnych rde. Nie jest ona nauk cis, jak nie jest ni ani bajka, ani powie. Kto sprawniej zmyla, ten jest lepszym historykiem. Cha, cha! Skd mog mie pewno, e Napoleon w ogle istnia? Czy nie zosta wymylony w jakim brudnym celu? Dokumenty mog by sfaszowane, a wizerunki tworem ajdackiej wyobrani malarza! Moe to jaka alegoria, jaka metafora? Nie wierz w Napoleona! Wierz w Pitagorasa, bo pozostao po nim twierdzenie nie do obalenia. Przed Pitagorasem bij czoem Klkam z trwog przed jego geniuszem! Woy czyni to rwnie sierdzi si profesor bo ca ich setk kaza zakatrupi przy dobrej sposobnoci rzenik jeden, Grek, pachncy czosnkiem i wzdty od jedzenia praonego bobu. Na ten temat nie rozmawiali nigdy po przykrej scenie, kiedy to profesor, zdjty gniewem, wyjecha bez poegnania i nie pokaza si na wsi przez dwa lata. Teraz udawa, e ciska znakomitego matematyka, lecz czyni to raczej symbolicznie, by nie zetkn si bliej z piekielnie czarn brod, majc przedziwn waciwo smolenia biaych szat. Pan profesor odziany by w strj przedziwnie skrojony, e mgby suy Barbarossie jako worek pokutny u bram Canossy. Matematyk ucaowa powietrze nad czoem panny Wandy, po czym zagrzmia jak organy: Kim jest ten bystrooki modzieniec? Ha? Ada usyszawszy niespodziany gos burzcej kolubryny, wychodzcy z ludzkiej piszczaki, cofn si mimo woli, w szczerym zdumieniu. Pan Ada szepna panienka. Mj przyjaciel rzek profesor uroczycie. Mj wielki przyjaciel, a nazywa si Cisowski. Posiada on prawdziw zdolno rozwizywania spraw zawiych i tajemniczych. Jego obecno pomoe nam rozwika t nieszczsn spraw. Matematyk przyoy wskazujcy palec do piersi Adasia, chcc upewni wszystkich, e cile jego osob ma na wzgldzie, i rzek gosem uywanym pospolicie na pogrzebach: Jakie trudnoci zdoae pokona? Dotd adnych, prosz pana odpowiedzia Ada . Udao mi si czasem odgadn jak atw zagadk. Staraem si myle logicznie Zaszczyt ci to przynosi gruchn bas. Logika jest najwiksz zdobycz ludzkiego ducha. Ludzko byaby godna szacunku, gdyby ludzko mylaa logicznie. Ale ludzko jest pomylona! Panowie poeci i inna hoota wodz j po bezdroach, baamuc i okamuj. Poetw naley wiesza albo topi. Matematyka jest te wielk poezj, prosz pana zaszemra Ada . Piknie powiedziane! Wspaniale powiedziane! Naleaoby doda: matematyka jest jedyn poezj. Nie tak, co ma fioki w gowie, lecz potn i straszliw. Chopcze, witam ci w moim domu! Rozgo si i dziaaj! Nie przypuszczaem w tobie tyle mdroci Moja ona zajmie si tob, chocia zdaje mi si, e od wczoraj ma katar. Wolno ci przewrci cay dom do gry nogami, bye nigdy nie wchodzi do mojego pokoju, dokd nikomu wchodzi nie wolno. Panna Wanda promieniaa i dawaa matce tajemnicze znaki. Skoro z pokoju wysza

najpierw broda, a za ni podrepta matematyk jak chudy cie, co si snuje za potnym ciaem, szepna gorco: Zawojowa pan tatusia! Nie zawojowa, lecz ocygani mrukn profesor. On wie, co robi. Pani Gsowska patrzya na Adasia ze zdziwionym lkiem. I j zdumiaa brodata askawo ma. Do wieczora Ada spenetrowa cay dom, ostronie obchodzc z daleka jaskini lwa, co gucho pomrukiwa za drzwiami. Zwiedzi park, zapuszczony i zielono kosmaty, przecity leniwym strumieniem; obejrza gospodarskie budynki, poatane jak stary but, chylce si ku upadkowi, a obszerne jak brzuch aroka. Szara, zblaka bieda wygldaa z kadego kta. Porykujcy i chrzkajcy inwentarz by nieliczny i mia skonno do melancholii. Nad caym obejciem zwisaa znuona i w letnim upale usmaona ospao. Nawet dwa mode koguty, ktre porway si do bijatyki, czyniy to bez entuzjazmu. Gospodarski teren zasypany by powym kurzem, zamiecony som i zeschym nawozem. Obok stajni drzema pies, na pewno ten sam, ktrego Noe zabra do arki; gdyby nie to, e czasem zastrzyg uchem, mona by mniema, e jest wypchany; nie podnis zaropiaej powieki, chocia obcy czowiek nad nim si pochyli. Ada pomyla, e wamywacze mieli uatwion robot: mogli wynie nie tylko drzwi, ale i psa. Dom by stary, niski i rozlegy. Dwie drewniane kolumienki u wejcia z niechtnym trudem podtrzymyway skrzywiony daszek. Zdawao si, e ten dom dlatego tylko nie zapada si w zachann i wszystko grzebic ziemi, bo go podtrzymuje gstwa dzikiego wina, co wszystkie zalegao ciany i usiowao zasoni okna. Pod okapem gniedzia si czereda jaskek, wychowujca gorliwie mode, niezmiernie aroczne i rwnie pyskate pokolenie. Lud jaskczy napsu wiele krwi matematyka od czternastu boleci, poszc uszczypliwym wiergotem jego wielkie, lecz powiewne myli. Nad gankiem sterczaa nadbudwka, dwoma lepiami okien patrzca na zielony, boy wiat; pokoik w tej nadbudwce zaj Ada . Pokoik by malutk filharmoni, wszystko w nim bowiem dwiczne wydawao gosy: bolesnym skrzypieniem pakaa szafa, skrzypiay deski w pododze, a wiatr hucza w piecu. Izdebka miaa jednak min weso i soneczn. Inne izby, obszerne i tak niskie, e mona byo rk dotkn poway, rzadko kiedy widziay soce, wypijane po drodze przez akome dzikie wino. Chodno tu byo nawet w upalnym lesie. W pokojach spay leniwym snem stare meble, sdziwe gruchoty szlachetnego pochodzenia: brzuchate, wzdte komody, pokraczne szafy i stoy, szeroko rozparte, jak znarowione konie. Krzesa, wygodne i cikie, kryte byy pasiastym materiaem, zblakym i przetartym. Kade dotknite byo cikim reumatyzmem, jczao bowiem bolenie zardzewiaym jkiem spryn, ile razy usiad na nim czowiek. W bawialni, dlatego tak nazwanej, e nikt si tam nigdy nie bawi bo chyba tylko pokutujca dusza plsaa tam o pnocy sterczao wielkie zwierciado w czarnych ramach, tym si odznaczajce, e nie dawao odbicia; zasnute bielmem, jakby zamarze, jedynie po prawej stronie odbijao wizerunek czowieka, co si w nim zapragn przejrze. Nikt tego nigdy nie czyni, desperat taki bowiem uciekby z krzykiem przeraenia dojrzawszy w zakltym zwierciadle zamiast wdzicznego oblicza diabelsko wykrzywiony, koszmarny pysk. Tysic czterysta czterdzieci osiem pokole pracowitych much zgasio przyrodzony blask tego poytecznego sprztu. Szczeglnie zawzite byo one jednak na kilka starczych, rodzinnych portretw, strojcych ciany. Jedna babka przedziwnie bya podobna do drugiej babki, a dziadek do dziadka. Znudzone jednostajnym widokiem oko radowao si odkrywszy na starym malowidle jaki szczeg niezwyky: potn brodawk obok nosa damy lub sumiaste wsy na wizerunku hardego ma. Jeden z nich, rycersk zbroj pyszny, brod mia a po pas, a do dolnej ramy. Brod t musia po tym wanie przodku odziedziczy matematyk. Wspaniao jej bya wielka, bujna i rozoysta; rycerz mg si ni okrywa jak derk podczas wojennych pochodw, straszy ni zastpy niewiernych, a gdy goni w bitewn zamie, musiaa si wlec za bojowym bachmatem. Malowane babki patrzyy z obrazw kwano, a panowie gronie. Jedna z babek miaa zeza i spogldaa na Adasia dziwnie zoliwie. Przodek brodaty wisia naprzeciwko zamarego zwierciada, jakby si chcia w nim przejrze. Nie zwrci najmniejszej uwagi na obcego przybysza, ktry mu si przyglda z umiechem. Kady stary dom ma swojego ducha, co bez mdrego powodu wyprawia po nocy awantury; czasem wywrci krzeso, a czasem gramoli si na szaf, w ktr tucze pitami. Nieszczsny byby los tego rozklekotanego domu, gdyby wedle jakiej tajemnej umowy midzy czcigodnymi nieboszczykami obowizek straszenia ywych potomkw przypad brodatemu rycerzowi. Grony brodacz zaryczaby jak rozsroony byk i rozwaliby cay budynek. Umare babki musiay mu dobrotliwie wyperswadowa, aby si wyrzek tej kariery; wic wisia tylko i straszy brod.

Ada obejrzawszy galeri przodkw panny Wandy kry po domu przygldajc si pilnie temu, czemu si nikt nigdy nie przyglda: drzwiom. Bya to familia bardzo liczna, dom bowiem by obszerny. Drzwi nie odznaczay si niczym wybitnym. Skrzypiay jak wszystkie drzwi, przez ktre wchodz smutki i troski; niektre byy spaczone, niektre zawzite i nie dajce si otworzy bez wysiku. Te, ktre guch noc wyniesiono z domu i znaleziono w odlegym kcie parku, odarte byy z biaej, kostropatej skry farby. Ozdob t zdarto z nich ostrym narzdziem. Kto czego szuka pod powok. Ale czego? myla Ada . Najprawdopodobniej jakiego napisu Gdyby jednak na ktrych z tych drzwi istnia jaki napis, zauwayby go ten, co je pokrywa farb. Co mona zreszt pisa na drzwiach prcz inicjaw trzech krlw, czcigodnych: Kaspra, Melchiora i Baltazara? Podobno zdarzyo si raz, e lekarz nie majc na czym napisa recepty dla chorego kmiotka, napisa j kred na drzwiach. Obonie chory kmiotek wzi drzwi na plecy, zanis do apteki i zaraz potem umar. Ze szczegln uwag bada Ada te, ktre zostay przez niespodziane obudzenie si nocnego stra ocalone przed zdarciem z nich skry. I na nich nie widniao nic godnego zachwytu. Pierwsze drzwi, owe skrobane, pochodziy z lewego skrzyda domu, drugie z prawego. Tajemniczy rzezimieszek szuka przeto na lepo. Wie o czym, lecz nie wie dokadnie; szuka drzwi, ktre mu s potrzebne, lecz nie wie, ktre z szesnastu, skrzypicych w tym domu, przydadz mu si wreszcie do mrocznego celu? Bdzie mia cik robot, skoro zechce tak mozolnie bada wszystkie, przedtem wynisszy je z domu, co mu si ju nie uda, gdy ostrzeg mieszkacw. Nie interesuj go ani zamki, ani klamki, bo pozostawi je nie naruszone; skrobie, wic szuka pod powok. Na razie poskroba si Ada we wasn gow pomylawszy, e bdzie to nie lada prac, poza tym wcale obdn. Jake bdzie wyglda uczciwy dom, w ktrym wszystkie drzwi zostan haniebnie skrzywdzone? Robota wielka, mieszna, a by moe zgoa zbdna: jeli pod farb ukrywa si jaki napis, zostanie zdarty wraz z ni. O tym zapewne nie pomyla tajemniczy maniak kradncy drzwi. Ada mia min zakopotan i omal e nieszczsn. Panna Wanda oczekuje od niego cudw, a on spoglda w tej chwili na gupie drzwi jak ciel na malowane wrota. O czym tak dumasz, drogi Piotrze? zapyta go cicho pan profesor Gsowski, co wszed niespodzianie. O drzwiach, oczywicie odrzek zatroskany Ada nie zwrciwszy nawet uwagi na to, e go staruszek wci zwie Piotrem. O tych piekielnych drzwiach, panie profesorze! Czy w okolicy mieszka jaki znany wariat? Poza pewnym dentelmenem, co ma obd matematyczny, wszyscy ssiedzi odznaczaj si rwnowag umysu rzek ponuro staruszek. Wic nie podejrzewasz zbrodni? A ile lat ma ten dom? pyta Ada nie odpowiedziawszy na czarne pytanie profesora. Bg to raczy wiedzie! Myl, e chyba ze trzysta, sdzc na oko, ale moe i wicej. To jest pewne, e mj pradziad w nim si urodzi, a mj pradziad y dziewidziesit dziewi lat. Jest to cyfra bardzo w naszej rodzinie ulubiona. yjemy dugo, cho niepotrzebnie. Mj brat matematyk twierdzi, e ta dugowieczno jest bogosawionym skutkiem spoywania ogromnych iloci kwanego mleka, ktrego ja nie cierpi, wic mi od lat trzydziestu zapowiada mier nag i niespodziewan. Na co jest ci potrzebna wiadomo o wieku tego domu? Sam dobrze nie wiem. Myl jednak, e jeli kto szuka tajemnicy, tajemnica ta nie moe by moda. W ostatnich latach nic nadzwyczajnego nie zdarzyo si tutaj, panie profesorze? Nic szczeglnego. Przed kilku laty urodzio si ciel z dwiema gowami, ale zdecho. Z jedn gow y trudno, c dopiero z dwiema! Mniejszym zdarzeniem byo urodzenie si Wandzi. Jak zapewne zauwaye, ma ona jedn gow, wic nie byo o czym gada. Co moe si zdarzy w naszym domu? ycie wlecze si w nim od rana do wieczora, ycie pene trosk, zgryzot, much, okrzykw mojego brata i ez mojej bratowej. To bardzo biedna i bardzo szanowna kobieta. To ona jak limak dwiga ten dom, a jednak gdy si niedawno zgosi niespodzianie ten kto, o ktrym opowiadaa nam Wandzia, co chcia go kupi, ona pierwsza krzykna z oburzenia. Wasnymi piersiami zasoniaby t schorza chaupin. Nie mog patrze na to, jak si biedactwo niepokoi w tej chwili tymi tajemniczymi awanturami. Pamitaj o tym, miy chopcze Pamitaj, e jeeli zdoasz czego dokona, zdejmiesz cik trosk z bardzo obolaej gowy. Bd si stara, panie profesorze szepn rozczulony Ada . Jeszcze jedno, prosz pana Czy pan profesor nie wie przypadkiem czegokolwiek o tym Francuzie, co skroba drzwi? Czy si ju nie pokaza? Ja nie wiem, ale moja bratowa bdzie wiedziaa.

Pani Gsowska, wezwana na narad, oznajmia, e Francuz nie pojawi si po raz drugi. By to niepozorny czeczyna z twarz o wyrazie szczura. Patrzy chykiem, mwi niespokojnie i szybko. Wida byo, e jest czym podniecony. Mniej uwanie podczas swojej krtkiej wizyty spoglda na ludzi, wicej na otoczenie. lizga si wzrokiem po caym domu marszczc czoo. Czy to by prawdziwy Francuz? spyta Ada . Niewtpliwie odrzeka pani Gsowska. Z akcentu sdzc, paryanin. Znam dobrze jzyk francuski. A pniej nie widziano go w okolicy? Nikt nam o tym nie wspomina. A kto tu mieszka w najbliszym ssiedztwie? Sami biedni ludzie. Tacy zreszt jak my Pastwo Brzeziscy w Trjkopach, pl mili std, stary pan Windyga w Kozach, Gilewicze i Niemczewscy o miedz midzy sob. Gilewicze w Godowcach, a Niemczewscy w Wiliszkach, a od strony miasteczka mieszkali Winniccy, ale teraz dom stoi pusty. Czemu pusty? Do niedawna mieszkao tam dwoje staruszkw, ktrych syn jest w Brazylii. Najpierw umaro jedno, potem drugie, a mody pan Winnicki zrezygnowa, zdaje si, z tej chudej schedy. Czuwa nad ni jaki stary rzdca. A jak si nazywa ta wie, prosz pani? ywotwka. O godzin drogi std, za tym lasem, w bardzo zapadym kcie. Czasem widuj z daleka ten dom, gdy jad do miasteczka. Podobny jest do naszego, bo w tej stronie wszystkie domy s do siebie podobne, tylko e stoi nad wod i na wzgrku. A miasteczko? Ndzne: koci, dwa sklepiki, poczta i obdrapany zajazd. Przechodzi przez nie gociniec. Czy Ada chciaby jeszcze co wiedzie? Ju nic, prosz pani Bardzo dzikuj. Gdyby Ada chcia wiedzie wicej, niech zapyta Wandzi. Ona zna tutaj kady kt, kade drzewo i kadego konia. azia po kadym drzewie i jedzia na kadym koniu. To straszna dziewczyna! dodaa z bolesnym z przyzwyczajenia, lecz roztkliwionym umiechem, podobnym do szczliwego. O, mj m mnie woa Wysza czym prdzej usyszawszy guchy ryk, dudnicy w oddali, jak gdyby cika artyleria przejedaa po mocie. Lew wychodzi z jaskini! mrukn pan profesor. Biedna gazela Co bdziesz teraz czyni, przyjacielu? Rozejrz si troch dokoa. Warto byo to uczyni, okolica bowiem bya przeliczna. Nad zielonymi pagrkami zwisa ciki, szczerozoty namiot lata. Powietrze drao w upale, syconym miodowymi zapachami. Brzczay, buczay i pieway rozliczne gosy wrd traw i zaroli. Nieumczona, niewidzialna orkiestra graa nieustannie, z oszoomion radoci; jedynie sroki, nie baczc na strojne muzyckie zespoy, mciy harmoni rozdzierajcym skrzekiem, niesforne i ktliwe, wymylajce sobie w zacietrzewieniu. Gosy zaczy cichn i zamiera, gdy si we wschodniej stronie ukaza srebrnoblady sierp modego ksiyca. Niebo przygaso i zaroso liliami; sodki spokj la si z niebiosw na spalon ziemi. Wrd koron drzew narodzi si leciutki powiew i musn licie, czekajce na ros niebiesk. W mrocznym, gstym parku poczo co szemra, jak gdyby gste cienie zmawiay si, aby wyj na wiat. Ada patrzy oczarowany na zasypiajcy cicho dzie i na przyjcie nocy. Prawda, jak tu licznie? usysza tu przy sobie szept bardzo wzruszony. O tak, o tak, panno Wando! odpowiedzia rwnie szeptem. Wydawao mu si, e kady ostry gos zrani t modziutk, posrebrzan cisz, drc z lku. Tysic razy patrz na to szeptaa dziewczyna i zawsze mi si wszystko wydaje pikniejsze. Widok jest za kadym razem inny. Czasem radosny, czasem niezmiernie smutny. Zmienia si jak ludzka twarz. W tej chwili nie jest ani radosny, ani smutny, lecz peen sodyczy. O, jak cicho! Ale zaraz odezw si aby. Jest to pogaska czereda, co czci ksiyc! Milczeli przez dug chwil. Ada zwrci powoli gow i spojrza na dziewczyn: ledwie widoczne srebrne byski muskay jej powe wosy. W biaej sukience wygldaa jak biaa ma, spowita rzadkim mrokiem. Rozchylone usta chciay o czym mwi, lecz nie miay. W tym momencie nadlecia bezgony powiew, co zaszeleci jej sukienk, Zdawao si, e zjawisko odleci.

Nagym ruchem dziewczyna chwycia jego rk. Panie Adasiu szepna z gorczkowym popiechem. Widzi pan? Co? Gdzie? Tam w cieniu pod drzewami Widz Kto si bardzo ostronie posuwa. Kto zapewne z domu? Nie, to nikt z domu Swj nie posuwaby si tak ostronie. Wida nas Pani ma bia sukienk Prdko za ten krzak! Panna Wanda kocim ruchem zapada za krzak, a Ada przylgn do ziemi, tu obok. Jaki gsty cie o ludzkich ksztatach przekrada si pod drzewami zda w swoim czujnym pochodzie od lasu przez zarola ku drce, wiodcej w stron domu. Skd on idzie? szepn Ada . Wyszed z lasu A co jest za tym lasem? ywotwka Tam jest pusty dom. Winnickich? Skd pan wie? Tak Winnickich Niech pani naty wzrok. Nie mog rozpozna O, teraz wida, bo wyszed z mroku Jaki mczyzna! Nie zna go pani? Nigdy go nie widziaam. Jaki niski czowiek Przystan Patrzy Patrzy w stron domu Mrok zgstnia i zbeta si, gdy wieczr dojrza jakby na znak dany przez aby. Sierpik ksiyca po krtkiej paradzie skosiwszy kilka ciemnych lilii na niebieskiej ce gdzie zagin. W jednym oknie domu zamigotao senne, nike, naft sycone wiato. Nic nie wida szepna dziewczyna. Ja widz mwi Ada cichutko. Wiodem za nim wzrokiem Przebieg przez puste miejsce i w tej chwili stoi pod tym samotnym drzewem. Czai si Czeka na co lub na kogo Ale na co? Nie wiem. Chce si moe dowiedzie, kto zajecha dzisiaj rano do domu? W nocy si nie dowie! Jako si dowie. Dotd, jeli ledzi dom, widzia dwa owietlone pokoje, dzisiaj ujrzy ich pi. To te dla niego wiadomo Cicho! Syszy pani? Trzasna sucha gazka Dziewczyna nie syszaa wprawdzie cichutkiego trzasku, syszaa natomiast mocne opotanie wasnego serca. Gdyby dobrze natya such, mogaby usysze, e i dzielne mskie serce Adasia uderza w rytmie nieco przypieszonym muzyk rzekby: molto agitato. Co pocz? szepna panna Wanda. Ada nie odpowiedzia. By moe, e nie dosysza nawet zatroskanego pytania. Rozmyla gwatownie: skoro kto si czai i skoro kto ledzi dom, tedy domowi co zagraa, domowi cilej mwic tej dziewczynie. Wszystko, co si dotd stao, byo ostronym wstpem, wysuwaniem czujnych macek, ktrymi nocny owad bada nieznacznie teren. Co si za tym kryje, co jest niebezpieczestwem niezwykym, nieznanym i w swej tajemniczoci gronym. Nie mona go odgadn, czu go jednak w tych dziwnych zdarzeniach. Nadarza si sposobno, aby zajrze mu z bliska w mroczn twarz, zakryt mask nocy. Moe si uda za jednym zamachem rozwiza wszystkie zawikane zagadki. Na to jednak trzeba odwagi i miaej decyzji. Mroczny czowiek, czowiekwidmo, dziaajcy z ukrycia, znajduje si w tej chwili niedaleko, przytulony do pnia drzewa. Nie kryby si, gdy by tu przyszed w dobrych zamiarach: poniewa kryje si, ywi zamiar niecne. Cokolwiek pocznie si przeciwko niemu, bdzie godziwe. Gdyby panna Wanda moga spojrze w tej chwili na twarz swego towarzysza, musiaaby j zdumie niezwyka na niej powaga. Oczy Adasia byszczay mocnym blaskiem, chrapy nosa mia rozdte, drenie latao po caym jego ciele. Co postanowi, lecz jeszcze rozwaa. Wreszcie zacz mwi najgbszym szeptem. Panno Wando Pani tu zostanie Niech pani nawet nie drgnie Jest tak cicho, e kady szelest staje si krzykiem Prosz si ukry jak tylko mona najlepiej A pan? Prosz mwi ciszej! Ja bd si stara schwyta ten ludzki cie Nie, nie! niemal krzykna dziewczyna zdawionym gosem Ciszej, ciszej, na Boga! Ja nie pozwol!

Ada posysza sercem szelest ez opadajcych z tych sw. Nie ma innej rady Prosz si nie obawia Nic mi si nie stanie Jeli go nie schwytam, to przynajmniej zobacz go z bliska. Dowiem si od razu, co si za tym kryje, a kryje si co bardzo niedobrego. Nie, nie omdlewajcym gosem, nabrzmiaym od serdecznej, strwoonej proby, szeptaa dziewczyna. Ada poczu jej rk na swojej rce. Drgn i przymkn oczy, opamita si jednak w tej chwili. Panno Wandeczko szepn gorco. To nic wielkiego Jestem starym harcerzem Za chwil bdzie po wszystkim. Jakby si obawia zakl i prb, zwinnym, bezszelestnym ruchem podpezn pod najbliszy gsty krzak. Chocia nie moga tego widzie, przyoy ostrzegawczo palec do ust nakazujc jej milczenie. Usysza jednak szept: O Boe! Zbyt dobrze zna wyborne i wyprbowane metody wspaniaego Apacza Winnetou i Old Shatterhanda, aby zgoa mistrzowsko nie dokona podchodzenia wroga. Zanim si posun o pid, bada palcami ziemi i usuwa kad gazk. Mdre we patrzyyby z uznaniem na modego czowieka pezncego wedle wszelkich regu. Ada postanowi okry tajemniczego czowieka i zaj go z tyu, od strony lasu. Bya to wdrwka daleka i bardzo mozolna, szybko poczu przeto grube krople potu na czole. Co kilka krokw przystawa, aby odetchn i otrze ten pot, co mu zacz zalewa oczy. Na kadym przystanku usiowa dojrze, czy nocny czowiek nie zmieni swojej kryjwki. Widmo nie poruszyo si. Czekao wida sposobnej pory. W pewnej chwili Ada obejrza si w stron ukrycia dziewczyny, lecz nie dojrza bladej plamy sukienki; teren by pagrkowaty, zapewne przeto jeden z wydtych lekko pagrkw musia j zakry. Pezn nieumczenie, z zacitym uporem. Zby lku, co si w nim dreniem objawi na pocztku drogi, i nie czu nic, oprcz namitnej chci schwytania tajemnicy, jak owca pragnie schwyta dzikiego zwierza. Do niedawna harcerska zabawa, teraz zamieniona w niebezpieczn rzeczywisto, staa si przygod burzc krew; wic nakazywa sobie spokj, spokj za wszelk cen. Na wiele si way w tej chwili, tym boleniejsza byaby poraka. Zarczy dziewczynie, e nic zego go nie spotka. W tej chwili nie by tego tak pewny. Czowiekwidmo, czajcy si w czarnej wodzie mroku, mg mie przy sobie bro. Jeli to ten sam, co czyni niebezpieczne wyprawy do wntrza domu i wynosi drzwi a nie ulega wtpliwoci, e to ten sam sprawa z nim moe by niebezpieczna. Ada zadra w tej chwili i serce w nim zamaro: poczu na zroszonej potem twarzy mikkie uderzenie. Ach, to tylko ogromna, jedwabista ma Osabn ze wzruszenia i czeka dugo, a niespodziana trwoga cieknie jak czarna woda ze zmartwiaego serca. Pomyla z rozpacz, e omal nie krzykn Pocz posuwa si jeszcze ostroniej i odpoczywa coraz czciej. Nie zdajc sobie dobrze sprawy, ktrdy peznie po nieznanym terenie, raz po raz podnosi ostronie gow od ziemi, aby dojrze wyniosy majak samotnego drzewa. Ju je min w mudnym pochodzie i wpezn w podszycie lasu. Posuwanie si byo atwiejsze, gdy grunt by grzski i rozpulchniony wod, naleao si obawia jedynie jej chlupotu; jednak to nie woda omal go nie zdradzia, lecz jaki ptak, co si zaszy w gstwin i, nagle obudzony, krzykn piskliwie. Ada pocz nasuchiwa czujnie, czy may rozruch nie zwrci uwagi nocnego czowieka. Nic si nie poruszy pod samotnym drzewem. Co teraz uczyni? Trzeba podpezn, jak si tylko da, najbliej. Jeli dojrzy posta ludzk, dobrze odmierzy odlego, potem skoczy i ujmie widmo. Posiada do tego niebezpiecznego przedsiwzicia do si. Moe mu si nie uda przytrzyma czajcego si czowieka, lecz o to mniejsza: pragnie jedynie ujrze jego twarz. Wtedy pozna niebezpieczestwo przy kadej sposobnoci za dnia. Wtedy ju wszystko pjdzie atwiej. Serce chopice znowu si obudzio zwietrzywszy niebezpieczestwo z bliska Ada nie mg zdawi wzrastajcego wzruszenia; przystan i odetchn ostronie. Pocz si obawia, e w tej gbokiej ciszy, wrd ktrej, jak mu si wydawao sycha byo szelest podnoszcego si dba zgniecionej trawy, czowiekwidmo moe dosucha si stukotu jego serca. Jeszcze tylko pi krokw Jeszcze trzy Czowiek musi sta za pniem drzewa, bo go nie wida; ani go nie sycha, bo jakby wrs w ziemi, nieruchomy. Drzewo znajduje si ju w odlegoci wycignitego ramienia. Ada podnis si z niewypowiedzian ostronoci i sta przez chwil, wbity w mrok; zacisn szczki jak mody wilk, co podchodzi zdobycz. Zacz oblicza: uczyni krok w lewo, aby zaj z prawej strony i praw sign rk. Starczy na ten ruch uamek sekundy: wic si skupi i zmieni w stalow spryn, co si odwinie w byskawicznym ruchu.

Dotkn rk omszaego pnia drzewa, wstrzyma oddech i napry W tej chwili wydao mu si, e pie drzewa zwali mu si na gow; w oczach zamigotao mu siedem razy po siedemkro gwiazd. Wyda guchy, niski jk i zwali si ciko, twarz ku ziemi.

V. Po rozbitej gowie chodzi Francuz


Ada otworzy oczy i zobaczy ponad sob nisko zwisajcy puap. Nie zdawa sobie sprawy z tego, gdzie si znajduje; jedno byo pewne, e cay wiat z nim razem si krci. Gdyby nie istniay inne, bardziej cise dowody na krtactwo ziemi, ten mgby wystarczy na jego prywatny uytek. Porwana powszechnym entuzjazmem ruchu, krcia si opasa szafa i ko, i stolik. I jaka posta pdzi w nieznane przestrzenie. Ada zamkn szybko oczy, poraony niezwykym zjawiskiem, drobny ten zabieg nie zdoa jednak powstrzyma zawrotnego pdu; t jedynie mao pocieszajc poczu odmian, e zamiast poda w towarzystwie starych gratw od zachodu ku wschodowi leci w tej chwili sam, bez martwego inwentarza, w jak gbok, bezdenn otcha. Musia krzykn w nagej trwodze i to go ocalio przed znikniciem w czeluciach: kto go chwyci za rk i zatrzyma. Znowu otworzy oczy i ujrza pochylon ponad sob twarz ludzk, lecz tak niezmiernie rozleg, olbrzymi i o zamazanych rysach, jak gdyby cay wiat by t twarz. Zacza si ona jednak kurczy powoli i przybiera wyraziste ksztaty, wreszcie po dugich zmaganiach si, konwulsjach i piekielnych grymasach staa si dobrym, zatroskanym i bladym obliczem profesora Gsowskiego. Ada przyjrza mu si upartym spojrzeniem i stara si przypomnie, do kogo naley? Wtedy posysza gos rzewny i jakby peen skargi: O mj Piotrusiu! wiat jak mapa, co porzuca ledwie zaczt czynno, przesta si krci. Szafa przystana w miejscu jak zmachana biegiem kobya. Wielki zegar wiata stan nieruchomo, bo go zapomniano nakrci. O mj dobry Piotrusiu powtrzy pan profesor bardzo, bardzo serdecznie. Ada zrozumia, e sowa te, rzucone jak kwiatki, przeznaczone s dla niego. Wprawdzie wszystkie znaki przemawiaj za tym, e znajduje si ju na drugim wiecie, a gadaj do niego z ziemi, naley jednak odpowiedzie, e mu jest wielce mia ludzka pami. Zebra przeto zmysy, co mu przyszo z wielk trudnoci, i przypomniawszy sobie ziemsk mow usiowa przemwi do zatroskanego, pochylonego nad nim oblicza. Nie mg jednake wypuci z ust sowa, jak biaego gobia z klatki; przy nieznacznym, ostronym ruchu warg poczu dotkliwy bl w caej gowie; wydao mu si, e skoro si zacznie mocowa ze sowem, trzanie mu ta nieszczsna gowa. Musia m srodze uderza o krawd wiata lecc przed chwil w otchanie. Podnis rk i dotkn ni gowy; czuymi kocami palcw dotkn czego, co nie byo gow, lecz czym szorstkim. Musiao si w jego oczach pojawi zdumienie, gdy pochylona nad nim twarz powiedziaa rozdzierajcym gosem: To bandae, drogi chopcze Do dziwaczne to sowo zastanowio go. Co oznacza? Co to s bandae? Wydaje mu si, e ju gdzie kiedy sysza ten wyraz. Zacz mu si przyglda z wyton uwag, co go tak zmczyo, e usn. Obudzi si po godzinie, przytomniejszy. Zdawao mu si, e przemina krciutka chwilka, nic si bowiem nie zmienio: przy ku siedzia pan profesor, jeszcze bardziej zatroskany ni przedtem. Ada poczu, e cae jego ciao jest niezwykle lekkie, jedynie gowa ciy mu tak przedziwnie, jakby w ni wlano oowiu, nasypano kamieni i wilgotnego piasku. Jest to niepojta zoliwo i beznadziejna, gupia zabawa. Bardzo by mu to pomogo, gdyby mg zdj gow i nosi j pod pach jak Samuel Zborowski w dramacie Sowackiego. Mgby si wtedy zwlec z ka, nogi bowiem posiada spryste. Ostronie, obawiajc si blu, ulepi kilka sw ustami i odway si je wymwi. Gdzie ja jestem? szepn cichutko. W domu, chopcze najmilszy, w domu odpowiedzia prdko pan profesor. Rozbili ci gow, ale Wandzia ci przyniosa. W pierwszej chwili poj mtnie, pomieszawszy zasyszane wyrazy, e Wandzia rozbia mu gow z niewiadomego powodu i w niewiadomym celu. Zacz si zastanawia gboko nad tym niepojtym zdarzeniem i zapyta z cich gorycz: Czemu to Wanda zrobia? Musiaa! zawoa pan profesor. Czy miaa ci zostawi oguszonego wrd lasu i wrd nocy? Wzia ci na plecy, dzielna dziewczyna, i przywloka tutaj, sama ledwie ywa. Tak tak szepta Ada . Ale czemu rozbia mi gow? Chopcze! krzykn przeraony staruszek. Ty majaczysz Ona ci przyniosa, a oguszy ci kto inny: zbrodniarz!

Ada pomyla mtnie, e to bardzo ciekawe wiadomoci. Uspokoi si i duma przez dug chwil ypic powiekami. Tymczasem szum w gowie, spowitej bandaami, zacz ucicha i oddala si jak szum wielkiej wody. To ja tu dawno le? zapyta z odrobin zdumienia. Od wczoraj W tej chwili jest poudnie. Aha! Spojrza znacznie przytomniej; zdawao mu si, e sprzed oczw ustpuje jaka powiewna mga; zacz widzie wyraniej. Pan profesor tak przy mnie siedzi? Dugo? Wszyscy bylimy przy tobie, wszyscy. Przez ca noc, biedaku Mylelimy, e ci zabili Ale ju dobrze, ju dobrze Oguszono ci tylko czym cikim I Wandzia mnie przyniosa? Co robi Wandzia? Teraz pi, a przedtem pakaa. A pani Gsowska? Take pi i take przedtem pakaa. A pan Gsowski? Dotd rycza, a teraz na szczcie ucichn. Ale nie mcz si! Gowa szybko si zagoi, ale trzeba uwaa. O drogi Piotrusiu! Przez nas spotkao ci nieszczcie! Nigdy sobie tego nie przebacz, nigdy! Czy bardzo ci boli? Nie bardzo. Gowa mi ciy Czy ja mog wsta? Ani mi si wa! krzykn profesor. Poleysz kilka dni A pan profesor nie spa wcale? To rzecz obojtna! Ja mog nie spa nawet przez kilka nocy. Niedwied jestem, nie czowiek krzykn gromko. Ada zamilk na dug chwil, jakby zbiera si do duszej oracji, po czym zacz mwi cicho, lecz dobitnie: Pan profesor jest bardzo zmczony Jeeli pan profesor nie uda si na spoczynek , wtedy ja C bdzie wtedy? z gwatownym niepokojem zapyta staruszek. wtedy ja wstan i bd taczy Nie wiem, co zrobi, ale co zrobi Niech pan profesor pjdzie si przespa! Nie! Nie pjd! Nie zostawi ci tutaj jak azarza Ha! Co to znaczy, co znaczy to ha!? Ja wstaj Wandziu! wrzasn staruszek przeraliwie, jak jeszcze nigdy w yciu. Rozruch uczyni si w cichym domu, niepomiernie zdumionym, e i drugi brat, dotd spokojny, zacz uywa ryku zamiast ludzkiego gosu. Sycha byo dreptanie kobiecych stp i gone nawoywanie: Wandziu, prdzej! Na Boga, prdzej! Ada umiera Do pokoiku wpada pani Gsowska i pochylia si nad zatrwoonym i na zagad skazanym Adasiem. Co si dzieje? zawoaa. Nic si nie dzieje! odrzek z gorycz profesor. Ale on chce wstawa! Wstawa? O Boe, jake mnie przestraszy Mylaam, e umiera Czemu chce wstawa? ebym ja si pooy! Dobra kobieta, co miaa anielsk dusz i wieczny katar, otwar szeroko oczy niczego nie rozumiejc. Dlaczego chory ma wstawa, a zdrowy ma si pooy? Dziwna rzecz: modego uderzyli w rozum, a stary majaczy. W tej chwili wbiega panna Wanda i ze zniecierpliwionej opowieci profesora wyuskaa ziarnko prawdy jak bb z grubej upiny. Pochylia si nad Adasiem i mwia ze sodycz: Nie potrzeba, nie potrzeba, drogi Adasiu Ada musi lee Albo mamusia, albo ja zastpimy stryjaszka. Byoby si to ju dawno stao, ale stryjaszek nie chcia pana opuci ani na chwil. Czy bardzo pana boli? Pana Adama wcale nie bolao z tego prostego powodu, e w tej chwili znajdowa si w sidmym niebie szczliwoci, gdzie nikt nie odczuwa blu. Musia jednake mie na gbie wyraz boleciowy, bo fiokowe oczy zamgliy si i zwilgotniay. Po rozbitej gowie Adasia zacza kry myl: Ach, ebym ja tak mg zasuszy sobie te zy na pamitk! Bardzo jestem ciekawy, czy

daoby si to zrobi? Usucha zami oblanej proby i nie rwa si do wstawania. Panna Wanda codziennie zmieniaa bandae na uszkodzonej gowie, zwijajc je wasnymi rkami. Ach, czemu ma tylko dwie rce? Pani Gsowska karmia go lekkim poywieniem, a zacny profesor, pragnc przysuy mu si w jakikolwiek sposb, spdza muchy z jego! twarzy. Czasem wpada do pokoiku matematyk, zapenia go brod i gosem i woa: Wybrniesz z tego, przyjacielu! Mody eb jest z kamienia. Czuj duch, gowa do gry! Ta yczliwa rada bya najtrudniejsza do wykonania, Adasiowi bowiem wci si jeszcze zdawao, e nieszczsn jego gow uprzemysowiono: raz hucza w niej myn, innym razem miay w niej siedlisko kamienioomy. To byo najgorsze, e po kadej wizycie matematyka miewa sny niespokojne, pene zmor i widze. nio mu si e srogi rycerz z portretu rc kosk mod zdejmuje z zawiasw drzwi i wynosi zwizawszy oba skrzyda brod. Lipcowe noce odurzay zapachami, a dni byy bkitne, jak gdy by skrztnie wyprane w lazurowej wodzie. Ada siedzia w starym fotelu patrzc przez okna na wiat boy, przepysznie wyzocony, i rozmyla. Dziewczyna opowiedziaa mu dokadnie o jego bolesnej przygodzie. Poniewa nie powraca dugo, zacza si niepokoi. Wtem usyszaa ostrone kroki tu przed krzakiem, za ktrym leaa ukryta. Panie Adasiu! zawoaa zduszonym gosem. Jestem tutaj! Wtedy stao si co dziwnego: idcy przystan na jeden moment, jak gdyby bada, skd gos pochodzi, zdumiony zapewne, e pochodzi jakby spod ziemi, po czym nagle pocz ucieka przedzierajc si na olep przez czered gstych krzeww. Pann Wand ogarno przeraenie. Skoro to nie Ada , wic zapewne by to ten drugi czowiekwidmo. Nie wiedziaa, co pocz? Czy biec do domu po pomoc, czy woa o ni dononym krzykiem? Zanim nadbiegn z pomoc, moe si sta co zego Zrozumiawszy, e tajemniczy czowiek uciek, przestaa go si obawia. Zdawao si jej, e ma serce nie w piersiach, lecz w gardle. Z odwag rozpaczy pobiega w stron samotnego drzewa. Zacza woa ostatkiem tchu. Nikt jej nie odpowiedzia. Pod drzewem nie byo nikogo Nagle potkna si. O Boe miosierny! Ada lea po lewej stronie pnia jak nieywy. Osaba tak, e jeszcze chwila, a pod samotnym drzewem na zroszonej trawie leayby drugie zwoki damskiego rodzaju. Bohaterskim wysikiem pokonaa ogarniajc j omdlao; nie zdajc sobie nawet sprawy z tego, co czyni, silna dziewczyna uniosa nieruchomego Adasia, ktry jej lecia przez rce, i dwigna go z nadludzkim trudem. Tu przed domem zacza krzycze: Na pomoc! Na pomoc! Zabili Adasia! Dalszego cigu nocnej awantury nie moga opowiedzie, zamieszanie bowiem uczynio si straszliwe. Siedmiu epickich poetw miaoby zajcie na siedem lat. Adam rozmyla od dwch dni nad tym wszystkim, nie zwaajc na ciar sromotnie skrzywdzonego siedliska myli. Zdawao mi si, e jestem chytry, a on by chytrzejszy. Musia mnie widzie, chocia mnie si wydawao, e jestem niewidzialny, albo te ostrzego go zbudzone nagle ptaszysko. Zaczai si. Nie wiedzc, kto go podchodzi, waln mnie przez eb bez zastanowienia. Jako wielki detektyw zostaem od razu po pierwszym wystpie nie tylko wygwizdany przez ptaka, ale pobity przez czowieka. Przez niebezpiecznego czowieka Skoro si nie zawaha przed morderstwem przecie mg mnie z miejsca zakatrupi! nie jest to agodny baranek. Jeeli jeszcze yj, to albo przez szczcie, albo przez pomyk. Naley to raczej przypisa szczciu, ktre jest udziaem gupcw, gdy nie ulega wtpliwoci, e postpiem jak baran. Ostrzegem jedynie rzezimieszka. Cae szczcie, e nie przyszo mu do gowy rozprawi si za jednym zamachem i z pann Wand Cae szczcie! Mogem narobi bigosu. Moja indiaska metoda niewarta jest funta kakw nawet na wyprzeday tego nikczemnego artykuu. Roztropniej byoby pomyle, a nie owi po nocy cienie. Trzeba myle, Adamie, trzeba myle! Z rozbit czaszk, z ktrej wszystko wycieka jak z dziurawego garnka, myle jest trudno, ale mamy czas Pan rzezimieszek ma tu jak wan spraw i pan rzezimieszek nie odejdzie z pustymi rkami. Przynajmniej: nie zechce odej z pustymi rkami. Swoj drog jest to pierwszorzdna winia. Jak mona wali czowieka po bie, i to ju w pierwszym dniu pobytu na wsi? Wprawdzie i ja chciaem jemu uczyni nieznaczn krzywd, ale nie bybym mu w adnym wypadku uszkodzi czaszki Odwrciwszy si z pogard od nocnego rzezimieszka, umiechn si w stron duchw biaych i niewinnych: zacnego profesora, co czuwa przy nim zatroskany, i panny Wandy, co go niosa we wasnych ramionach, przysadzistego dryblasa, co razem z cikim dowcipem musi way jak ogromn ilo kilogramw. Dzielna, ach, dzielna i wspaniaa dziewczyna! Inna byaby zemdlaa albo ucieka, albo uczyniaby jeszcze co niespodzianie innego. Zdarzyo si w Ameryce, e pewna dama podczas poaru domu nie ratowaa ani dzieci, ani obrazw, ani klejnotw, lecz paczc wniebogosy uganiaa si za otumanion kur. Panna Wanda

wyniosaby z poaru cay dom z dachem i piwnic Mizerna dziura w mizernej gowie jest mizern zapat za jej sodycz i dobro. Naley powici cay eb, aby zgnbi trosk tego domu. Ada zawzi si. Mniej mu szo o pomszczenie wasnej poraki i o wasny honor, sromotnie pobity po gowie; musi wyty siy, skupi wszystk rozwag, wyostrzy czujno i rozwika ponur zagadk, co si ukrywa za jakimi drzwiami. Pomylmy: drzwi s czci domu, dom musi mie swoj histori. By moe, e w tej historii odgrywaj one jak rol. Poniewa nikt w tym domu nie pamita, aby si za jego ywota zdarzyo co niezwykego, naley zapyta o to umarych. Umarli wiele wiedz i wiele pamitaj. Ci z portretw, co patrzyli przez setki lat na ywe dzieje tego zapadego domu, mogliby opowiada bez koca o sprawach wielkich i maych, radosnych i smutnych, o czasach pyncych miodem i o czasach pyncych krwi. Trudno jednak zjawi si o pnocy w bawialni i rzec uprzejmie do sczerniaego portretu: Niech asidka raczy opowiedzie, co si tutaj zdarzyo za jej czasw. Asidka, skora do gadania, moe by i nie bya od tego, ale brodacz w zbroi zaryczaby jak tur i uapiby miaka za gardo. Naley zay innych, mniej upiornych sposobw. Panie profesorze najdroszy rzek tego dnia Ada czy nikt nigdy nie spisa historii tego domu? Rzecz jest mocno wtpliwa odpowiedzia profesor z namysem. Moi przodkowie mieli wstrt do pisania. Jeden zapisa podobno dusz diabu, ale ugod zawar zapewne nie aktem uroczycie spisanym, lecz na gb, na sowo honoru. Nasze gsi nie skaryy si nigdy na wyrywanie pir z ogonw. Ilo kp zboa karbowano na ogromnej pace, a inne wane zdarzenia, jak narodziny i zgony, zapisywa ksidz dobrodziej. Wic tu nie ma ani wistka? Szczerze ci si przyznam, e nie wiem. Wyleciaem z tego gniazda przed wielu, wielu laty, a zjawiem si jak po ogie. Byy tu jakie ksigi, byy jakie fioki, ale nie mog rczy, czy s jeszcze. Mj brat tu gospodarzy Bardzo kocham mojego brata matematyka, ale nie znosz jego brody i jego zaciekej niechci przeciwko wszystkiemu, co nie jest matematyk. Wedug niego, jak sam zreszt o tym syszae, poezja jest bzdur, a historia garstwem. Myl czasem, e Cesarz Justynian 25 okaza wiele roztropnoci wydawszy pogardliwy edykt przeciwko matematykom, wrbitom i innym oszustom Nie dziw si mojej pasji, ale ta oscho i wzgardliwa obojtno wobec wszystkiego, co kwitnie, niepomiernie mnie gniewa. Skd mona wiedzie, czy mj brat nie urzdzi ksim jakim starym ksigom? Kalif Omar 26 niech bdzie przeklty! spali pono aleksandryjsk bibliotek. Wtpi o tym, czy nasz rodzinny ksigozbir by rwnie bogaty jak aleksandryjski, z wszelk jednak pewnoci kalif Omar musia mie tak brod, jak dwiga mj brat. A czy nie mona by poszuka, panie profesorze? W tym domu jest tyle zakamarkw, co w labiryncie, ale poszuka nie zawadzi. Sam tego jestem niezmiernie ciekawy. Panna Wanda, wiaty tubylec, oznajmia im pniej, e istniej niejakie nadzieje na odnalezienie szpargaw; naley uczyni odkrywcz wypraw na strych, ktrego nie odwiedzaa od lat dziecinnych. Strych jest odwiecznym skadem, lamusem, muzeum i cmentarzem, na ktrym grzebie si wszystko, co spenio swoj powinno i moe odej na zakurzony odpoczynek. Bdzie to jednak wyprawa w gst dungl, bo na ten strych zawsze wszystko znoszono, niczego jednak i nigdy z niego nie wynoszono: za sto lat dach domu wybrzuszy si i pknie. Ada powzi plan taki: bdzie najpierw szuka minionego ywota moe mu si uda uchwyci koniec czarnej nitki, co go zawiedzie w gb jakiej mrocznej historii. Gdyby ta nadzieja okazaa si ponn, zacznie szuka dokoa domu, w najbliszej okolicy, ladw tego niewtpliwie istniejcego czowieka, co uplanowa zamach, co chcia kupi dom i krad drzwi. Tajemnica pi z wszelk pewnoci we wntrzu domu. Musi to by zota tajemnica, wielka i wana, skoro chciano za miejsce jej ukrycia zapaci niezwyk cen. Nieznany jej poszukiwacz myla zapewne tak: po co uywa metody niebezpiecznej, skoro po zakupieniu domu mona by spokojnie odda si wygodnym poszukiwaniom? Kupujc dom kupowao si tajemnic. Ada przypomnia sobie o dziwnym zdarzeniu we Francji, o ktrym czyta przed dwoma laty. Do waciciela domu w SaintCloud pod Paryem zgosi si nieznany czowiek i rzek: Ile wart jest paski dom? Dwadziecia tysicy frankw odrzek waciciel ale dom mj nie jest na sprzeda. A gdybym panu za dom i za wszystkie znajdujce si w nim graty da pidziesit tysicy? Co by pan o tym pomyla? Pomylabym odpowiedzia waciciel e rozum paski uleg jakiej katastrofie, i natychmiast sprzedabym panu t bud. Oto

jest pidziesit tysicy frankw odrzek czowiek pomylony. Kupi dom, bo przechodzc obok, zauway na oknie filiank. Dom nie by mu potrzebny, potrzebna mu bya filianka. Od wielu lat jej szukano, brakowao jej bowiem do caoci przelicznego serwisu, wyrobionego w synnej fabryce porcelany w Sevres dla Napoleona Wielkiego. Serwis ten, uzupeniony przez t znajdfiliank, sprzedano za wiele set tysicy frankw. I w tym domu jest zapewne co, co przypomina ow filiank; musi to by rzecz niepozorna, nie rzucajca si w oczy, nie znana nikomu. Musi mie wiksz warto ni caa wie. Co to moe by? Drzwi? Nie, to nie drzwi Wedle wszelkiego prawdopodobiestwa na jakich drzwiach musi si znajdowa jedynie wiadomo o tym tajemniczym przedmiocie, jaki znak, lad jaki. Skd jednake wie o tym nieznany czowiek, pono Francuz? Nigdy w tym domu nie by, nie zna go nikt z mieszkacw; nie ulega wtpliwoci, e tajemna wiadomo zostaa wyniesiona gdzie daleko. Czy dawno, czy niedawno? Raczej dawno ani bowiem matematyk, ani jego ona ani ich crka nie wiedz o niczym. Na adnych drzwiach nie zna ladw wieego malowania; pokost na wszystkich jest spkany i ju nie biay, lecz brudnoszary. Ze wszystkich rozumie wynika, e niepozorne trucho starego domu chowa w sobie rzecz cenn. Co moe chowa w swym mrocznym wntrzu pochylone domisko? Dokument? Wtpi naley, aby ktokolwiek szuka dokumentu z takim nakadem trudu i w sposb peen niebezpieczestw. W adnym wypadku nie szukaby kawaka pergaminu lub spowiaego na soniow ko kawaka papieru nieznany Francuz. Czy to skarb, zamurowany w cianie domu, zagrzebany pod podog lub wiszcy na acuchu w piekielnym kominie? Mgby to by skarb, gdyby Gsowscy byli kiedykolwiek bogaci. Ada wie jednak z opowieci profesora, e si tu nie tylko nigdy nie przelewao, lecz czasem bywao zgoa sucho: cilej mwic i goo, i sucho. Na lekkich, piaszczystych poletkach siedzcy dziedzice tych woci wicej zbierali czerwonych grzybw ni czerwonych zotych. Gsowcy byli uczciw szlacht, lecz nawet w brodacz w zbroi musia czsto gry wasn brod zamiast marcepanw; a babki na portretach wcale nie pywaj w dostojnej tustoci, lecz postaw ywo przypominaj rycerskie kopie. Wszystkie w czambu pokolenia nie mogyby zebra ju nie skarbu, lecz kilku dukatw na czarn godzin. O skarbie nie moe by mowy Jest wprawdzie jeden skarb w tym domu Ada umiechn si rzewnie bezcennie wspaniay: panna Wanda. Francuz jednake z obliczem szczura nie szukaby skarbu na dwch nogach. Co jeszcze moe si ukrywa w tym domu? Tajemnica zbrodni, jakiej dawnej, strasznej zbrodni? Nad tym nie warto si nawet zastanawia. Babki maj wprawdzie miny zoliwe, niektrzy mowie miny zbjeckie, ale nie w tym stopniu, by posdzi czcigodnych przodkw o to, e jeden zadusi drugiego, a potem zagrzeba pod podog. Byaby to zreszt prywatna sprawa rodzinna, mao kogo poza tym obchodzca. Najmniej Francuza. Francuz Francuz dlaczego wci ten Francuz? Co moe czy Francuza z cich i niepozorn rodzin pastwa Gsowskich? Czy to moliwe a matematyczna broda nieustannie si tym chepi e kto czyha na jego naukowe odkrycia? Czy to by moe, eby jaki uczony maniak zasyszawszy o matematycznym delirium brodacza uwierzy, e to geniusz szuka rozwizania wielkiego zagadnienia? Tak, to moliwe Zdarzay si wypadki, niemal nieprawdopodobne, e naraajc si na najwiksze niebezpieczestwa wykradano cenne formuy chemiczne, naukowe odkrycia, zmurszae rkopisy. Wielkim uczonym przychodz do gowy czasem wzniose, czasem najdziksze pomysy Naleaoby si upewni w tym wzgldzie. Ada zdoa uzyska po dugich staraniach posuchanie u matematyka Odbyo si ono w bawialni, do swojej pracowni bowiem geniusz nie wpuszcza nikogo, a gdy dziewczyna suebna zjawia si w niej w zimowy poranek aby napali w piecu, broda zwisaa nad ni, pilnie czuwajc, aby Kasia na grubych nogach nie zajrzaa do jego papierw Strowanie to nie byo takie gupie, Kasia bowiem moga uywa bezcennych tych papierw na podpak do pieca. Mw, chopcze, o co idzie, byle szybko! hukn matematyk. Chciaem zapyta, prosz pana, jak daleko posun si pan w swojej wielkiej pracy? zapyta Ada niemiao. Matematyk zmarszczy boskie czoo, podnis w gr brwi i pogadzi brod. Milcza przez dug chwil, patrzc podejrzliwie. Na co potrzebna ci jest ta dziwna wiadomo? Mam swoje racje W zwizku z tym wamaniem, prosz pana. Rozumiem ci. Nie spotkaem jeszcze tak mdrego jak ty chopca, co jest tym dziwniejsze, e jeste uczniem pewnego historyka Nomina sunt odiosa. Mdrej gowie do dwie sowie I odpowiem ci: sam te jestem zdania, e caa ta sprawa toczy si dokoa mojej osoby. Jest to raczej pewne ni prawdopodobne Rzezimieszek grubo by si jednak zawid i to z

dwch powodw: dlatego po pierwsze, e potrwa to dobrych kilka lat, zanim dotr do kresu, a po drugie, dlatego, e od czasu tych podejrzanych awantur przepisaem moje obliczenia szyfrem, a rkopis spaliem Cha, cha! Wyborne, co? Zgubiony trop pomyla Ada smtnie. Przychodcie, panowie rzezimieszki! rycza matematyk. Poamiecie sobie zby Cha, cha! Ale za pozwoleniem Czemu, miy kawalerze, nosisz na gowie biay zawj jak indyjski maharada? Przecie rozbili mi gow bkn zdumiony Ada . Rozbili ci gow? Ach, prawda! Co sobie przypominam Taki jednake mam myn w mzgu, e zapominam o drobnych zdarzeniach. Niedawno zauwayem, e moja ona ma katar, chocia; miaa go ju od trzech dni. Od siedmiu lat pomyla Ada , ale nic nie powiedzia. Broda wysza, a za ni podrepta matematyk, jak gdyby jej nie mg dogoni.? Ada lea w pokracznym fotelu, znudzonym jak wieczno, odda si nowym rozmylaniom, gdy wszed profesor. Znowu rozmylasz w samotnoci? Niczego innego nie robi, panie profesorze. A to najgorsze, e niczego nie wymyliem. Aj, panie profesorze! Chciaem o co zapyta. Pytaj, chopcze. Czy w rodzinie pana profesora nie byo nigdy adnego Francuza? Francuza? A skde by si wrd nas wzi Francuz? Moe kiedy jaki Francuz oeni si z Gsowsk Moe jaki Gsowski Staruszek machn rk. Nigdy si to nie zdarzyo. A moe si zdarzyo, tylko pan profesor o tym nie wie? Rzecz jest niemoliwa. Znam dobrze drzewo naszego rodu; kaza je przed wielu laty sporzdzi mj pradziadek, ten sam, co ufundowa t rodzinn galeri. Jak to? Wic te portrety nie pochodz ze swoich czasw? Bro Boe! Zostay namalowane w czambu w roku tysicznym siedemsetnym osiemdziesitym szstym albo sidmym. Mj przodek spotka w Wilnie na jarmarku malarza, zabra go tutaj, do Bejgoy, a malarz przez rok pacykowa te fizjonomie. Dziadek opowiada na chybitrafi, jak ktry przodek ma wyglda, i jednemu dawa w prezencie brodawk, innemu zezowate oczy, a temu oto straszliwcowi t piekieln brod. Nadzwyczajne! Ba! Mj przodek jeszcze lepsze miewa pomysy. Te trzy praprababki z brzegu, co miay by najstarsze w rodzie, wsadzi po namalowaniu do komina, aby je uwdzi na staro. Nieszczsne babki! Opowiada mi mj ojciec, e jedna z babek zaja si ywym ogniem i omal nie spalia domu. Musieli j na nowo malowa, bo si przypieka. A czy nie zauwaye, jak bardzo te wszystkie twarze s do siebie podobne? To std pochodzi, e malarz by mistrzem od czternastej boleci i malowa jak przez patron. Byle osoba miaa ludzkie ksztaty i nie przypominaa konia. Jednego tylko z moich przodkw ozdobi brod, ktra podobno bya kiedy ruda, ale j czas poczerni Czas, dym, kurz i muchy. Czcigodny przodek widzc, e mj brat maluje sobie brod, nie chcia zapewne by gorszy i zay tego samego rodka. Spjrz no, jak ta broda popkaa. Jakby posiwiaa zamia si Ada . Istotnie, rycerska broda jak gdyby wyprzaa w niektrych miejscach; w piekielnej jej czerni zdobiy si janiejszym tonem zawie esyfloresy. Mona byo przypuci, e rycerz korzystajc ze spokoju guchej nocy wyrywa sobie czasem gar kakw, po czym przeglda si w lustrze. Nie mog ci, Piotrusiu, ofiarowa Francuza mwi wesoo profesor. Chyba francuski strj. Widzisz tam w kcie tego chystka? Na bie ma brudn peruk, a na gbie nie ma wsw. Wedle pomysu mego wybornego dziadka ma to by Eustachy Gsowski, szambelan krla Stanisawa. Oj, a czemu on ma jedno oko? Czy by lepy? Bro Boe! To wyborny mj przodek jest temu winien. Z nudw grywa z malarzem w rumelpikiet, a malarz by oczajdusza. Poniewa skpo pacono mu za malowida, usiowa przeto dorobi si na grze w karty i cygani. Dziadek wpad w pasj i posa znakomitego Apellesa do stu diabw nie zwaajc na to, e wanie malowa jego rodzonego ojca i zrobi mu dopiero jedno oko. I tak ju pozostao. Biedny szambelan! Gdybym umia, namalowabym mu to oko, choby wglem. Nad czym tak dumasz?

Szukam Francuza i nie mog go znale. A za wszelk cen musz mie Francuza. W tej chwili panna Wanda ukazaa si w otwartym oknie. Idziemy, panowie! zawoaa tajemniczym gosem. Dokd? Na strych, na strych! Panie Adasiu, jazda! Stryjaszku! Pjd z wami rzek profesor ale pod jednym warunkiem. Pod jakim? Abycie mnie tam, jako starego grata, nie pozostawili wrd rodzinnych gratw.

VI. W mrokach tli si wiateko


Spojrzeli bezradnym wzrokiem na stosy gratw zapeniajcych strych. Kilka wiekw chyba odchodzc we wieczno skadao tutaj miecie i rupiecie. Wielki pisarz francuski Balzak, ktry w powieci pt. Jaszczur genialnie opisa skad staroytnoci, wygramoliwszy si z trudem na ten strych (bo by wcale gruby) opuciby rce. Nikt nigdy nie wiedzia, dlaczego chowa si na tym strychu skorupy naczy lub dziurawe elazne garnki? Kade pokolenie ywio nadziej, e uomna noga zydla przyda si do jakiego nieznanego celu pokoleniom przyszym. W tym samym dobrotliwym zamiarze nastpne pokolenia skaday dla przyszoci kiepsko zocone ramy lub madejowe oe, ktre si zapado pod opasym czonkiem rodu. Najwikszy podziw budziy zwisajce z krokwi usche badyle, a wrd nich zapomniany wianek czosnku. Odwieczne babki suszyy najdziwniejsze zioa, potem umieray zapomniawszy o tej aptece. Dziwne to byo zaiste, e owa babka, ktra nie zdya zdj ze strychu owego czosnku, nie powracaa w nocy, aby w jaki grony sposb da zna prawnukom, e na strychu wisi skarb: wianek poytecznego czosnku, leczcego astm, obolae dzisa, zwapnienie y, wierzb, bl zbw, burzliwo odka, a zmieszany z sokiem rozchodnika nawet lekkie pomieszanie zmysw. Pan profesor patrzy na ten cmentarz rodzinnego domu z trwon zadum. Nagle wyda okrzyk podziwu: Ha? Wic to jest tutaj? Wskaza rk mroczny kt, w ktrym leao drewniane koryto. Za czasw mojej modoci mwi rzewnie kpano nas w tym naczyniu przed kad Wielkanoc. Napeniano t nibywann ukropem, zanurzano nas w nim i szorowano piaskiem. Gorca to bya operacja, po ktrej zazia z czowieka skra. Korzystalimy jednak z tej wytwornej wanny nieprawnie, bya ona bowiem przeznaczona dla wi. Raz w miesicu bito u nas wieprza i parzono nieboszczyka w tym korycie. Dowiedz si przy sposobnoci, miy Piotrusiu, e w tych stronach rzeza si nieszczsne winie zawsze podczas peni ksiyca. Jaki zwizek istnieje pomidzy tym ciaem niebieskim i ciaem wini, tego nigdy doj nie mogem. Niezbadane tajemnice rzdz wiatem Czemu si tak przygldasz? Pod dachem kto wisi! szepn Ada zduszonym gosem. Istotnie! zamia si profesor. Znam tego jegomocia. Przed wielu laty peni obowizki stracha na wrble. Dlatego go sobie przypominam, e uywa mojego kapelusza Gdy wrble zaczy kpi w ywe oczy z tego upiora, posano go na emerytur. Nie wiedziaem, e wanie tutaj zoono dostojne zwoki z czterech patykw. Wida z tego, e nawet w naturze moe co kiedykolwiek ginie, nic jednak nie ginie w tym domu. Dlatego mam niejak nadziej, e znajdziemy tu jakie szpargay. Gdzie jest Wandzia? Dziewczyna szperaa w oddalonym kcie strychu, najwicej zatoczonym. Pitrzyy si tutaj pkate kufry, stare, mosidzem okute sepety i ogromne skrzynie. Cud boski, e si pod tym ciarem puap dotd nie zawali mrukn profesor. Co tam jest, Wandeczko? Zdaje si, e papiery! odkrzykna dziewczyna. Wacie tutaj! Staruszek przedziera si przez dungle, stpajc ostronie w rzadkim mroku. Przez okienko, podobne do ludzkiego oka, sczya si odrobina dziennej jasnoci, w pewnym miejscu zocca si na zawiesistej, gstej, zakurzonej pajczynie. Po kolei podnosili cikie wieka, raczej dotykiem rk ni oczami badajc, co zawiera potne brzucho kufra. W tym s jakie szpargay! zawoa Ada . Szkoda, e nic nie wida Skocz po wiec rzeka dziewczyna. Niech ci Bg broni! krzykn profesor. Czy chcesz spali dom ojcw swoich? Wcale nie trzeba wiecy, gdy tak wyrnem gow w dach, e przez chwil miaem po siedem wieczek w kadym oku. Zniesiemy te szpargay Duo tego jest? Strasznie duo. Niech Piotru podaje tobie, ty podawaj mnie, a ja bd je zrzuca na d. Prosz uwaa, panie profesorze, aby pan na dole kogo nie zabi, bo to okropnie cikie. Przez trzy godziny pracowali gorliwie i z penym kurzu zapaem. Waliy si na d ksigi, stare gazety, papierzyska pozszywane grubym sznurkiem, zwoje i sterty. Ogromny stos dymi odwiecznym kurzem. Przeraone pajki biegay w gniewnej,

jadowitej furii. Wreszcie odkrywcy, umorusani i zlani potem, zleli po drabinie na ziemska padoy, gdzie ich przywita ryk lwa: Czycie poszaleli?! woa matematyk. Co to jest? Zakurzona mdro! odrzek profesor. Dzieje wiekw Ksigi skazane zwyczajem ojczystym na wygnanie i zoone na wieczny sen obok koryta po pomiertnej ablucji ^wieprzw. Czy ci nie wstyd, brodaty czowieku? Przecie to ksiki! Przecie kada ksika jest ywym stworzeniem Kada ma dusz i kada ma serce. Matematyk umiechn si zoliwie jak szatan i wzruszy ramionami na znak, e rozmowy z ludmi pomylonymi uwaa za strat czasu. Zmursza, zakurzon i pok z rozpaczy zdobycz, po pobienym przegldzie, podzielono. Zoono osobno roczniki gazet, stare kalendarze, ktre ju nie mogy mie wpywu na losy wiata, i ksiki, o ktrych mona byo sdzi na oko, e w nich szlocha nieszczliwa mio. Ada bystrym wzrokiem wyawia ze sterty nie druki, lecz foliay zapisane ludzk rk. Odkada je na stron, a obok nich poke dokumenty, na ktrych widoczne byy czerwone plamy pieczci. Stary historyk wydawa gniewne pomruki ze zgrozy i z oburzenia. Ja nic o tym nie wiedziaem tumaczy si przed Adasiem. Mylaem, e to jest w poszanowaniu Matematycy s zaka wiata Gdzie to umiecimy? W moim pokoju rzek Ada . We dwch przenieli zapisan dawno do pokoiku nad ganeczkiem i uoyli starannie. Przez kilka nastpnych dni Adasia widywano jedynie przy posikach. Jeli tajemniczy czowiek, ledzcy dom, czyni to noc, musia widzie przez kilka nocy wiateko na poddaszu. Ada wlaz w przeszo jak akomy bk w kielich nasturcji. Brodaty matematyk dowiedziawszy si o tym rzek przy obiedzie: Obawiam si o rozum niektrych osb, przebywajcych w tym rozsdnym dotd domu Umywam rce! Nie bior za to odpowiedzialnoci! Niejaki Donkiszot utraci pit klepk wskutek czytania idiotycznych ksiek. Czy mj brat sysza kiedy o tej przygodzie pomylonego rycerza? Skoro tak, niech ostrzee swoich niedowiadczonych, modych przyjaci. Powiedziaem! Pan profesor nie odpowiedzia rwnie zoliwie jedynie dlatego, e jad wanie kurcz; niewinne to stworzenie posiada t waciwo, e agodne za ycia, mci si po zgonie w ten sposb, e ni std, ni zowd staje czowiekowi koci w gardle. Spojrza jedynie na brata matematyka takim wzrokiem, e tamtemu powinna posiwie z trwogi broda. By moe, e nawet posiwiaa, lecz pod czernidem nie mona tego dojrze.] Ada nie zwraca na nic uwagi, najmniej za na nieszkodliwe zwady braci. Kry po Elizejskich Polach, na ktrych zamiast asfodelw kwity dawne historie. Snu si po gszczu wypatrujc wrd tumu widm jednej postaci: Francuza. Nie znalaz go jednake. Przewertowa kilka pamitnikw, kilka diariuszw, spisywanych nieporzdnie i cudacznym stylem, w ktrych oznajmiano zdumionej przyszoci, e yto wyprzao, a raki poogryzay ogony karasiom w stawie. Wrd zbutwiaych szpargaw najwicej byo domowych rachunkw, przepisw kuchennych i wybornych recept na bolenie w kiszkach lub w wtrobie. Mao ceny miay dla niego obszerne wiadomoci, jak si przyrzdza sos Marysi gustem lub jak si poyka ostrzyg. Przejrza ju wiksz cz zdobyczy na strychu i melancholijnie spoziera na kilka pozostaych rkopisw. Nic pan Ada nie znalaz? zapytaa panna Wanda. Nic dotd! To le szepna. Tatu bdzie urga! Byo to najmniejsze ze zmartwie Adasia. Rozpona w nim jaka zawzito, aby ujrze chociaby wiateko w mroku. Wprawdzie od owego dnia, w ktrym rozszczepiono mu gow, nie wydarzyo si nic szczeglnego, Ada czu jednake, e wrg si przyczai, e kry dookoa, zaniepokojony i e da zna o sobie. Czyta przeto, czyta tym gorliwiej, cho z coraz mniejsz nadziej. Ryszard III zakrzykn w toku bitwy: Konia, krlestwo za konia! Ada oddaby krlestwo, gdyby je posiada, za jednego Francuza, co mia jakikolwiek zwizek z tym domem. Wprawdzie wedle zuchwaej dewizy Bg dziaa przez Frankw, tego jednake Francuza, co si plcze w dziejach tego domu, musia nasa czart. Wszyscy ju w domu usnli, Ada za czyta. Udawano si na spoczynek wedle nastpujcego rytuau: najpierw zasypiay kury, potem dobra pani Gsowska, po niej znuony caoroczn prac pan profesor. Panna Wanda czytywaa chykiem przy wiecy, kiedy za ona ustpowaa z placu, opuszcza go z tumionym rykiem matematyk. Ada zasypia ostatni. Po nim zapada w gboki sen nocny str. Tej nocy spa ju nawet stranik niezomny, a Ada

jeszcze czuwa. Byo ju dawno po pnocy, gdy staa si historia nadzwyczajna. Ada mia wypieki na twarzy. Zapali wiec i zacz schodzi po stromych schodach. wieca bya zgoa zbdna, gdy oczy chopca pony. Zdumiay si zoliwe babki na portretach, zdumia si brodaty rycerz i jednooki szambelan ujrzawszy podczas guchej nocy modzieniaszka, przemykajcego si przez bawialni. Zdawao si, e jedna prababka, nieco wstydliwa, zasonia oczy powiekami, albowiem modzian by niezupenie odzian. On jednak szed popiesznie, stpajc na palcach. Ani babki go nie obchodziy, ani cay wiat go nie obchodzi. Zbliy si cichutko do drzwi pokoju profesora i lekko zapuka. Poniewa profesor gada swoim zwyczajem przez sen, wic zapewne nie dosysza pukania. Ada wszed i po chwili wahania zatarmosi z moliwie najwikszym szacunkiem czcigodnym ciaem. Ha! krzykn z naga obudzony profesor. Co si stao? Pali si? Ada pooy palec na ustach. Ciszej, ciszej, panie profesorze Wielka wiadomo! Mam Francuza! Staruszek wyskoczy z legowiska okazujc zdumionemu wiatu chude, kosmate nogi. Trzymaj go! zawoa zduszonym gosem. Wama si? Nie! szepn Ada . Mam, ale nie tego. Niech si pan profesor okryje Przepraszam za obudzenie, ale nie mogem wytrzyma Prosz si pooy, a ja jutro wszystko opowiem. Za nic, za nic mwi profesor gorczkowo. Do jutra daleko! Gadaj mi zaraz! Ju po pnocy szepn Ada . Wida byo, e si sabo broni, e ma niezmoon ochot podzielenia si wielk wiadomoci. Gdzie go wyowie? Siadaj, chopcze Ja si poo, a ty opowiadaj. Wic by jaki Francuz w tym domu? Nawet dwch! Jeden std wywdrowa po krtkim pobycie, a drugi zosta. Zosta? Jak? Gdzie? Na cmentarzu. Umar w tym domu Wielkie nieba! Kiedy? W roku 1813 rzek Ada z powag. onierz z Wielkiej Armii? zapyta profesor z gorcym zdumieniem. Tak. Staruszek uderzy si doni w czoo. O gowo, nikczemna gowo! zawoa. Gdy mnie pytae o nasze francuskie koligacje, co mi si majaczyo, co mi si przypomniao. W tej chwili dopiero, kiedy mnie naprowadzie na wyrany lad, przypominam sobie jak przez mg, e mi ojciec pokazywa jaki zapady grb, w ktrym wedle legendy pochowano jakiego Francuza. Tak, tak! Miaem jednak wtedy siedem czy osiem lat Zapomniaem Ale skd tobie przyszo na myl, e przez ten dom przewin si Francuz? Bo i teraz pokaza si Francuz na widowni. Pomylaem, e musi by w tym jaki zwizek. I jest? Jeszcze nie wiem. Na razie to jest pewne, e w samym pocztku roku 1813 dwaj onierze napoleoscy, wlokcy si od Moskwy, dotarli do tego domu. Znalazem wrd papierw co w rodzaju pamitnika ksidza Jana Koszyczka Moja babka bya z domu Koszyczkwna. Ha! Ksidz ten rezydowa zapewne na staro u krewnych. Wiem z jego pamitnika, e robi tabak i spisywa, co widzia. Pisa pite przez dziesite De omnibus rebus et quibusdam aliis Taka bya moda Zwao si to silva rerum, dosownie las rzeczy, a w wolnym przekadzie winno si zwa groch z kapust. Jest to rwnie zabawne, jak i poyteczne. Gdybym mia tak brod jak mj brat, naplubym sobie w brod, e jemu pozostawiem te papiery, zamiast zabra je ze sob jak skarby. Gadaj dalej, chopcze, co i jak. Ada pocz na swj sposb powtarza relacj wyczytan w pokych papierach. Niebo poszarzao i koguty pia zaczy, a on gada jeszcze: OPOWIE KSIDZA JANA KOSZYCZKA now mod pokrtce powtrzona

Wie Gsowskich zapada na uboczu jak kuropatwa w ciernisku. Lasami odgrodzona bya od tego wielkiego traktu, ktrym Wielka Armia toczya si w zocistej, pysznej paradzie na zdobycie Moskwy. Zdawao si, e ory polatuj nad ni skwirzc i zdyszane goni za tym, co pdzi przed siebie jak gradowa chmura: za Cesarzem. Opowiadali ci, co go widzieli w Wilnie lub na popasach w zastrachanych wiejskich dworkach, e oczy zmienia w dwie szpady; e blady jest bladoci marmuru, jak gdyby ju za ycia by posgiem wasnej niezmierzonej chway, huczcej rykiem armat. W odwiecznym domu apczywie nasuchiwano wieci o tym pochodzie, jakby nasuchiwano odgosw burzy, co si za lasami przewala. W duszach bkitniay nadzieje, w sercach rosy tsknoty. Bg wojny oczarowa umysy, tchn wiar w zrozpaczonych i smutnych. Powtarzay to dby dbom, bukom buki, a ludzie ludziom: gdzie jest, co czyni, jakie raczy wypowiedzie sowo, co si potem toczyo jak grzmot przez polskie ziemie? Gdy nieskoczony w armii wczoga si na niezmierzone przestrzenie, w cisz zapady wsie i zacianki. Wojna krwawia si gdzie daleko, daleko Czasem wie, jak pomie ognisty, przeleciaa powietrzem; ludzkie dusze staway w ogniach. akome oczy wpatryway si w gwiazdy, co dray nad dalek pnoc, jak gdyby chciay dojrze, czy si zamgliy w krwawym oparze, czy wiec janiej jeszcze nili dotd. Latay gorce szepty o bitwach potnych i krwawych, i zwyciskich; o nadludzkich czynach niemiertelnych pukw niemiertelnego Cesarza; o Moskwie, pysznym miecie, malowanym zotem, co pada na struchla twarz i bia czoem przed Niezwycionym. Skrzydlate wieci, jak gobie, przelatyway ponad lasami do Gsowskich. Pani Domicela Gsowska leaa obonie chora i chocia obce jej byy wojenne sprawy, ostatnim niemal tchem wypytywaa o te straszliwoci, co si pawiy we krwi w samym sercu rosyjskiego pastwa. Ksidz Koszyczek, sam na p przytomny od wzrusze i ciekawoci, chwyta wiadomoci jak pajczyny przez powietrze si snujce i znosi je do Bejgoy jako m witobliwy i w nieustannym podniesieniu ducha yjcy, poczu w sobie przedziwn moc prorokowania, wic wieci wszystkim radonie, e pastwo cara Aleksandra runie z oskotem i stoczy si w otchanie. Jesie zocia si rumiana i licznie cicha, co proroczego ducha napeniao nieznan bogoci i mnoyo w nim tajemnicze moce. Ksidz Koszyczek, siwy gob, czerni wybornej tabaki nieco tylko splamiony, oczekiwa w upojeniu na wieci ostateczne, co si oznajmi srebrnym graniem trb. Nie byo ich jeszcze, gdy spady pierwsze niegi. Potem wida przebrn nie mogy, gdy zaczy hula zwieje i zamiecie. Ziemia skostniaa, a mrozy zwaliy si takie, e ptactwo martwiao w locie. Zima nastaa straszna i wczesna. Jeszcze licie dray na gaziach, gdy ona nadleciaa, przez Boreasza wciekego pdzona. Przez dugie tygodnie nie wiedziano w starym domu Gsowskich, co si dzieje za lasami. Pani Domicela Gsowska dogorywaa, lecz nie chciaa puci ducha. Jake jej odchodzi ze wiata, nie dowiedziawszy si, co si stao na dalekiej pnocy, gdzie zima jest okrutniejsza jeszcze? Wprawdzie ksidz Koszyczek pociesza j licznie, e nawet ywioy musz by posuszne temu, co wada poow wiata, bya to jednake pociecha wicej pikna ni rozumna. Wreszcie wieci przebrny przez niegi. Wszystkim uczynio si czarno przed oczami, bo wieci byy czarne. Nie pieway graniem srebrnych trb, lecz oznajmiay si krakaniem wron. Poraone mierteln trwog serca nie chciay im da wiary. Opowiadali ludzie (chyba szaleni!), e Cesarz, do wczoraj od rzymskich cezarw potniejszy, dzisiaj ndzarz, zgryzotami pobity, pomkn chykiem ku Warszawie ukrywszy swoj wielko, na zimnie skostnia i godn, pod poyczonym nazwiskiem mizernego jakiego sekretarza. Z kadej takiej wieci toczyy si zy i marzy na mrozie. Przybieaa wie inna: straszliwa, skrwawiona jak ochap, sina od blu i rozpaczy, i opowiedziaa czarnym szeptem, jak w bagnach Berezyny tony resztki potgi, wlokcej si o kulach ku zachodowi. Siwy gob, ksidz Koszyczek, zapisa je wszystkie w swoim pamitniku. Niektre w nim sowa trudno odczyta, bo wygldaj jakby zblake i jakby niektre litery pisane byy nie atramentem, lecz wod; nie woda to jednake, miy czytelniku, lecz wielkie zy ksidza Koszyczka, niefortunnego proroka. Pada ci on na kolana i krzyem lea nocami, i szlocha, i modli si, i Boga zaklina rzewnymi gosy, aby si wszystko okazao ludzkim garstwem i ponur bajk. Bg jednake wyrokw Swoich odmieni nie raczy, zezwoli jedynie w niezmiernej Swojej mdrej askawoci, by ksidz Koszyczek kamstwem pocieszy odchodzc dusz. ga przeto ksidz Koszyczek poczciwie i krewnej swojej, dogorywajcej pani Domiceli, donosi niby zdyszanym z radoci gosem e Cesarz uczyni sobie z carskiej stolicy zimowe gniazdo i stamtd wada poow struchlaego wiata. Stara jejmo patrzya rozumnymi oczami w jego oczy od staroci zblake i nic nie mwia. Moe dlatego, e jej wreszcie mow odjo, a i to by moe, e umierajcy wicej wiedz i ostrzej widz, lub te co jest wielce do prawdy

podobne, e ju obcuj z duchami, co tego samego dnia mogy by w Moskwie i przelecie do Bej goy. Kraczce wrony coraz to mniejsze zataczay koa, wreszcie poczy kraka tu nad starym domem Gsowskich: o upiorach i ywych trupach, co odziane w strzpy wietnych przez p rokiem mundurw wlok si jak wygodniae wilki odbite od stada. Maruderzy Wielkiej Armii, ostatnim tchem si wlokcej, rozleli si szeroko po kraju jak aroczne robactwo. Na poy szaleni z godu i udrki, zamienili si w bestie nielitociwe. upili i grabili podchodzc chykiem i noc jak szakale. Pldrowali kocioy zdzierajc zoto nawet z otarzw, a kiedy boskiego mienia zabrako, zaczli napastowa gromadami ludzkie domy. Zadawali mczarnie, aby ze zrozpaczonych ludzi wydoby wyznanie, gdzie ukryli zoto. Maruderonierz, co utraci honor i w zbjc si zmieni, sta si postrachem spokojnej wsi. Ksidz Koszyczek zasyszawszy okropne wieci o tym pochodzie ponurych stracecw dra z trwogi, aby ich zy duch nie skierowa do Bejgoy. Mao to byo prawdopodobne, wioska Gsowskich oddalona bya bowiem od wielkiego traktu i spaa zimowym snem na uboczu. Strowa nocami, modlc si cicho za lekk mier pani Domiceli, i nasuchiwa czujnie, czy nagle nie usyszy skowytu i wycia tych ludzi, bardziej podobnych do kocistej mierci ni te figury, ktre maluj na pogrzebowych chorgwiach. Stao si! Przyszli Przywloko si dwch Bez jkw i skowytu. Podpezli ku domowi, milczkiem brnc w skisym, rozmokym niegu. Zdali od wielkiego lasu, za ktrym we dwch milach wi si gociniec. Dziw to by, e si tak odbili od stada; mogoby si wydawa, e uczynili to rozmylnie. Ruch si uczyni w cichym domu; patrzono na nich penymi lku oczami. Jeden by starszy, ju prawie siwy, z twarz tak udrczon, e jedn wielk wyraaa bole; zdawao si, e czowiek zamarz na ko i e tylko oczy yj w tej twarzy. Widmo odziane byo jak zapustna maszkara: owite w szmaty rnej barwy, zarzucone miao na plecach zielony ornat popi, szyty zotem, zupiony w jakiej cerkwi. Czowiek ten wyglda si ogromny owad z zielonym odwokiem. Gow owin czym kolorowym zapewne kieck kobiec. Stpa z wyranym trudem, tym wikszym, e dwiga wydty toboek na rzemieniach na szyi zawieszony. Podpiera go modszy i na oko silniejszy, cho do trupa podobny. Stanli przed domem i wycignli rce bagalnym ebraczym ruchem. Sami nie mwili nic, lecz oczy ich wyy strasznym gosem. Zdrtwiaa ze zgrozy dusza w siwym ksidzu, zblake oczy napeniy si zami na widok niewysowionej ndzy. Nadbieg pan Gsowski znajcy francusk mow i zacz pyta, co i jak? Starszy nie mg, da, nawet mwi, odpowiada mu przeto modszy, e zeszli z traktu, i ju nie mogc, bo jego towarzysz, oficer inynierskiego puku, ma nogi odmroone i tak potwornie schorzae, e chyba nie ma ju dla niego ratunku. Bagaj o pomoc, o kawa chleba i choby wizk somy; stajnia bdzie dla nich paacem, siano bdzie edredoskim puchem. Nie s maruderami, nie maj na sumieniu ani rozbojw, ani kradziey. Oficer pochyleniem gowy zawiadczy prawdziwo kadego z tych sw, co tay na mrozie jak zy. To spokojni ludzie szepn ksidz Koszyczek. I nieszczliwi onierze Ratujmy ich! Pan Gsowski szybko rozwaa: we dworze umiera jego ona, wic trudno bdzie ich tam pomieci; w poudniowej stronie parku jest jednake may domek z dwiema izbami, w ktrym za dobrych czasw mieszka ogrodnik. Domek jest miy i zaciszny. Niech go zajm i siedz w nim, jak dugo zechc. Zdyszanym krzykiem zwoa sub, ciekawie patrzc zza wgw domu na srogie widma. Wraz z ksidzem Koszyczkiem uj pod rami saniajcego si oficera i wiedli go ostronie, powoli i z trosk przez posypane niegiem parkowe drki. Napalono w piecach tak, e huczao, i wszelkie nieszczliwym dano staranie. Ksidz Koszyczek zapa si za gow; ujrzawszy straszne nogi oficera: jedna to bya rana, czarna, ponura i grona. O medyku nie mogo by mowy. Radzili starzy ludzie gospodarscy, co i jak czyni naley, aby ratowa nieszczsne nogi, co zdeptay Europ i rosyjskie pustacie; pewien owczarz, bardzo w tych sprawach biegy, radzi, aby odwiecznym zwyczajem leczy je przykadaniem krowiego ajna, co tak zgroz przejo Francuza, e krzykn przeraliwie ze wstrtu i odrazy. Mniemali inni, e nogi naley odrba w krtkiej drodze. Oficer zwal si Kamil de Berier; jego towarzysz, mody onierza jaki dug wdzicznoci spacajc, nie opuci go w rozpaczliwym nieszczciu. Odpoczwszy i poywiwszy si uczciwie, byby dawno pody ze srogiego kraju ku sonecznej Francji, dokd ju zapewne dotarli ci, co ocaleli i gdzie ju byli przy Cesarzu, co otrzsnwszy z siebie nieg i upiorne wspomnienie, przygase swoje znowu zapala soce. Oficer jednake musia uy jakich zakl, musia go wielkimi ubaga probami, aby zaczeka albo na niego, albo na jego mier Poniewa we dwa

tygodnie pniej umara w Bogu pani Domicela Gsowska, odprowadzona do niebieskiej bramy modami ksidza Koszyczka, przeniesiono chorego oficera do dworu. Caymi dniami lea w bawialni pod portretem brodatego rycerza i patrzy nieruchomym spojrzeniem na wiosenne soce. Oczy mia mdre i dziwnie przenikliwe. Czasem przez czas dugi nikt sowa jego nie usysza. Czasem zdawao si, e biedny czowiek szlocha wrd nocnej ciszy. Dnia jednego ksidz Koszyczek przynis panu Gsowskiemu nieprawdopodobn wiadomo: Oficer z nadludzkim wysikiem wyszed w nocy z domu. Niepodobna! zawoa pan Gsowski. Widziano go Noc bya ksiycowa Po c wychodzi? Chyba w malignie! szepn zdumiony pan Gsowski. Nie wydaje mi si. Od dni kilku dziwnie jest podniecony i jakby mu si przybyo. Co nawet rysowa na kawaku papieru i co oblicza. Chyba testament pisze odrzek zamylony pan Gsowski. Chocia uparta siedzi w nim sia. aden z nas nie przeyby i poowy tego, co on przey i co on przetrzyma. A on yje i rusza si i, jak ksidz powiada, noc wychodzi. Czoga si, nie chodzi poprawi ksidz. Daje mu, Panie Boe, aby si do Francji doczoga. Moe go zapyta o te nocne wyprawy? Pan Gsowski nie pozwoli. Niech czyni, co mu si podoba. Co komu do tego? Oficer zachowywa si dziwnie. We dnie nigdy nie opuszcza bawialni, jakby si trwoy o swoje onierskie mienie. Zawinitko jego leao pod kiem, w ciemnym ktku. Coraz czciej jednake zaczto szepta, e oficer wdruje po nocy jak taki, ktrego ksiyc wodzi. Dnia jednego dziwnym wszystkich zdumia pomysem: nie pozwoli nikomu wej do izby; woa spoza drzwi, e mu niczego nie potrzeba i e pragnie jedynie spokoju. Dopiero nazajutrz, bardzo osaby, prosi pana Gsowskiego, aby go przeniesiono z powrotem do maego domku, do towarzysza. Speniono, oczywicie, jego yczenie i przeniesiono go na wygodnym fotelu. Ksidz Koszyczek szepn panu Gsowskiemu: Gdzie jest jego zawinitko? Z sob go nie zabra do maego domku, pod kiem go nie byo. Poczli krci gowami, co mao jednake pomaga w myleniu. Pan Gsowski, zatrwoony podejrzeniem, e w jego uczciwym domu mg kto skrzywdzi chorego onierza, popieszy do maego domku, aby dowiedzie si prawdy. Panie oficerze! zapyta przez otwarte okno. Czy nie zabrano panu tumoczka? Mam go przy sobie! odrzek szybko oficer. Dlaczego pan o to pyta? Ksidz Koszyczek, ktry wiedzia nie tylko o tym, co si dzieje w niebie, lecz i o tym, co si odbywa na ziemi, spenetrowa, e oficer co pisze i e odbywa dugie rozmowy ze swym rodakiem. Kulawa Weronika, posugujca przy Francuzach, a przy ksidzu peniach funkcj dyplomatycznego wywiadowcy, zdoaa zauway, e oficer wrczy onierzowi sznurkiem zwizane i zalakowane pismo, ktre onierz starannie zaszy w kabacie. onierz, dobrze przez pana Gsowskiego zaopatrzony, wyruszy w drog do swojej dalekiej ojczyzny. Poegna si z oficerem bez rozczule i bez tkliwoci: po msku podali sobie rce, a oficer szepn krtko: Pamitaj! Przysige! Tak, mj pukowniku! odrzek onierz. Oficer pozosta, aby wyzdrowie lub umrze. Gwatowne oywienie i gorczkowa pobudliwo, co si w nim rozpaliy w ostatnich dniach, zgasy niespodziewanie, jakby mocny wiatr zdmuchn dwa mizerne pomyki. Zapad si, wsik cay w milczenie i martwot; nie gada z nikim i lea nieruchomo, z oczami wbitymi w puap. Ksidz Koszyczek zaglda ciekawie przez otwarte okno i pragn zagadn do nieszczsnego melancholika, lecz by si to na nic nie zdao, ksidz bowiem nie zna francuskiej mowy. Zamyla przemwi do niego kuchenn acin, napoleoski oficer nie byyby jej jednake zrozumia. Coraz z nim zreszt byo gorzej. Nogi, smarowane przedziwnymi maciami, sporzdzanymi wedle domowych przepisw, byy jedn czarn zgorzelin. le zagojona rana na piersiach otwieraa si podczas dugiej soty. Ten czowiek y cudem boskim i wasnym zawzitym uporem. Dnia jednego skin z trudem na pana Gsowskiego i szepn: Jest pan dobrym czowiekiem Dobrym szlachcicem Dzikuj panu za wszystko Mwi nie warto! broni si pan Gsowski. Czy trzeba panu czego? Tak Jeszcze mam jedn prob, ostatni Panie Gsowski. Niech si pan nade mn nachyli Niech pan sucha: ja mam modszego brata Jest kapitanem w cesarskiej gwardii

Gdzie przebywa w tej chwili nie wiem Napisaem do niego list Nikogo wicej nie mam z rodziny na tym wiecie, pozostalimy my dwaj tylko Bardzo si pan zmczy, pukowniku; jutro mi pan powie reszt! Nie, nie! Musz dzisiaj Jutro? Mj Boe Bg wie, co bdzie jutro Panie! Moe si zdarzy, e mj brat zjawi si tutaj Nie wiem kiedy moe za p roku. moe za rok Na imi mu Armand Niech mu pan pozwoli przeby tutaj czas niejaki Niech go pan umieci w tym pokoju i niech pana nie zdziwi nic, co by uczyni. Czy moe mi pan da na to sowo szlachcica? Pan Gsowski, acz nieco zdziwiony, zoy uroczyste przyrzeczenie, e przyjmie radonie pana Armanda de Berier i zezwoli na wszystko. To dobrze To dobrze! szepn gorco oficer. Panu Gsowskiemu przyszo jednak co na myl. Panie oficerze rzek po duszej chwili. Europa znowu w pomieniach, a brat paski jest onierzem Wszystko si moe zdarzy Czy ma pan jakie polecenie na wypadek, gdyby brat paski nigdy si tu nie zjawi? miertelnie chory czowiek, znuony wysikiem rozmowy, wpatrzy si w niego nieprzytomnym wzrokiem, jak gdyby nie mg poj zapytania lub jak gdyby w osupienie wprawia go ta suszna wtpliwo. Musia zrozumie wreszcie, e pan Gsowski stawia pytanie rozumne. Drgn, spry si i z ostatecznym spoconym trudem wykrzykn: Wtedy wtedy wszystko paskie Pan by dobry Nie rozumiem! szepn zdumiony szlachcic. Te drzwi! jkn oficer. Te drzwi! Niech pan patrzy,,. I omdla. Majaczy owiadczy smutno ksidz Koszyczek wysuchawszy relacji pana Gsowskiego. I ja tak myl Kaza mi patrze na drzwi Bo ujrza w nich mier. Dziwnym cudem trzyma si mizernego ciaa ta cierpica, onierska dusza Modl si gorliwie, aby si Bg nad ni zlitowa! Tej nocy zbudzono ksidza Koszyczka, oficer bowiem toczy ostatni beznadziejny, nierwny bj ze mierci, co go gonia przez rosyjskie pustynie i wreszcie odnalaza w tym cichym ukryciu, wic go dopada zadyszana. Rzuca si nieprzytomnie na ou i wydawa dzikie okrzyki, jakby oznajmia komend pord wrzawy bitwy. Wreszcie krzykn: Niech yje Cesarz! i jakby w tym okrzyku cae Jego miecio si ycie, wykrzykn z nim i dusz. Okrzyk ten by ostatnim wystrzaem rozpalonego do gorcoci ciaa. Ksidz Koszyczek rzewnie baga Boga, aby nieszczsnej, udrczonej duszy da spokj wiekuisty.

VII. Malarz co ukrad, mwi, e znalaz


Pan Profesor i Ada jedli spnione niadanie. Chopiec nie mg usiedzie i czeka niecierpliwie, kiedy staruszek skoczy posiek, staruszek jednake nie pieszy si. Ogarna go wielka zaduma. W pewnej chwili utkwi wzrok w szklance, napenionej mlekiem, jak gdyby niesychan ujrza nowo. Trudno przypuci, aby o najtustszym nawet mleku mona byo uczyni najchudsz filozoficzn uwag, wic si Ada zdumia, gdy profesor wskazujc palcem rzek cicho: Biedny Cesarz! Wida byo, e mylami lata dokoa ponurej nocnej opowieci, lecz co wsplnego ma mleko z Cesarzem? Ada spojrza na niego pytajco? Biedny Cesarz! powtrzy smutno profesor. Pisz w pamitnikach, e gdy w grudniu 1812 roku pdzi w saniach w stron Warszawy, pognbiony i zrozpaczony, zatrzyma si przez mizern karczm w Oszmianie. Zzibnity na ko, zada grzanego wina. Skd tu wino? Ale jest mleko. Wtedy zawoa: Eh, bien! Donnez du mleko! Wyranie i po polsku powiedzia mleko! Tak, tak, Piotrusiu! Koza amaltea wykarmila swoim mlekiem Jowisza, a oszmiaska krowa miaa zaszczyt Zreszt nie mwmy o tym, bo mi si serce kraje Jakie masz zamiary? Najpierw pragnbym opowiedzie o wszystkim pastwu Gsowskim Profesor machn rk. Mj brat powie, e wszystko jest garstwem, a pani bratowa rozpacze si, bo to smutne. Ale gadaj, skoro chcesz Wbrew przewidywaniu matematyk okaza ywe zajcie. Pierwszy raz sysz o tym! zahucza. Trudno byo sysze wygnawszy histori na strych mrukn profesor. Lecz co o tym mylisz? Myl, e dwa a dwa jest cztery! Jest to wielkie matematyczne odkrycie, co jednak ma oznacza? ' To, e Francuz pozostawi w naszym domu tajemnic. Dodaj i jego zachowanie si do wzmianki na temat drzwi, a bdziesz mia rozwizanie. Jedno z drugim dziwnie si czy! Francuz z roku 1813 i ten Francuz z roku 1937 maj ze sob co wsplnego. Czy nasz mody przyjaciel jest rwnie tego zdania? Nasz mody przyjaciel doszed do tego wniosku ju przed tygodniem. Pjdmy obejrze te drzwi! zawoa Ada . Domek w parku dogorywa i dawno ju postanowi si rozlecie. Jeli tego jeszcze nie uczyni, to chyba z lenistwa. Przechowywano w nim ogrodnicze narzdzia, grabie i motyki. Ada wpad do wntrza pierwszy, za nim Wandziawiatronoga. Nie ma drzwi! krzykn chopiec z osupieniem. A c si mogo sta z nimi? zdumia si matematyk. Przystanli wszyscy patrzc bezradnie na zawiasy, z ktrych zdjto tajemnicze drzwi. Musiano je zdj ju bardzo dawno mwi Ada w zamyleniu i jakby sam do siebie. Zawiasy s poczerniae i pokryte warstw kurzu. To nie jest nowa sprawka Nieszczcie! Nieszczcie! Czy w tym strasznym domu nie ostoj si adne drzwi? zawoa profesor z gorycz. Ja ich nie zdjem! hukn matematyk. A ja sobie teraz przypominam, e tutaj nigdy drzwi nie byo rzeka panienka z gbokim namysem. Przed kilku laty, kiedy w domu byo peno, mnie na kilka dni wsadzono do tego domku, mnie i t cioci, co miaa jedn nog krtsz. I ju wtedy nie byo drzwi? pyta Ada gorczkowo. Z wszelk pewnoci ich nie byo! Diabli ukradli drzwi rzek matematyk basem tak czarnym i gstym jak zawiesista smoa. Wracajmy! Rada bya roztropna, bo nic innego nie byo do zrobienia. Koszmarne drzwi wzbudziy niepokj we wszystkich umysach. Czyniono mnstwo przypuszcze, co si mogo sta z nimi i kiedy si mogo sta? Ada siedzia w ciemnym nastroju, ze zmarszczonym czoem, ktre czasem tar rk, jak gdyby je do usilnej przywoywa pracy. Ju wiedzia, ktre drzwi graj waln rol w zawiej historii, i wanie tych drzwi nie ma na tym wiecie. Jedno go znacznie pocieszyo: w czowiek, co kry jak wilk dokoa domu, nie

ma o tych drzwiach najmniejszego pojcia, gdy usiowa zbada drzwi we dworze. Na to mu teraz mona ju pozwoli, niech je sobie bada i niech traci czas. Owe drzwi w domku francuskie drzwi zostay zabrane zapewne przez kogo, co nie wiedzia o niczym, gdyby bowiem mia tajemnic, byby nastpnie uczyni co, co musiao zosta zauwaone. Z wszelk te pewnoci zbdne byo zabieranie drzwi z domku, aby na nich odczyta znaki, jeli te znaki byy na nich napisane. Czowiek, znajcy tajemnic, byby zatar odczytane znaki, a same drzwi pozostawiby na miejscu, aby niczyjej nie zwraca uwagi. Kt zreszt mg wiedzie, e te niepozorne drzwi s wanymi drzwiami? Rkopis ksidza Koszyczka lea od wielu lat na strychu. Mogo istnie wprawdzie inne rdo wiadomoci o mrocznych zdarzeniach, w takim za wypadku sprawa byaby stracona. Adasiowi nie wydawao si jednak, aby kto inny jeszcze opowiedzia potomnoci o wionie 1813 roku, co kwita w tym domu. Kt to bowiem mg uczyni? Z poczciwej, zazawionej relacji poczciwego ksidza wynika, e poza obydwoma Francuzami, poza domownikami i poza nim, nikogo wicej w tym domu nie byo. Sprawa przeto przedstawia si tak: oficer napisa list do brata i z tego to listu, co si niewiadomym sposobem przechowa i niedawno chyba zosta odczytany, dowiedzia si w tajemniczy czowiek, napastujcy dom, e w domu tym istniej jakie drzwi, co go objani. Co i jak mg napisa umierajcy oficer napoleoski? Nie chcc zapewne powierzy listowi znacznej jakiej tajemnicy, a moe nie dowierzajc posacowi, wezwa brata, aby przyby do Bejgoy. Tu znajdzie znak. Znak wyryty bdzie na drzwiach i zaprowadzi go do celu. Kto ma list, znajdzie drzwi, kto znajdzie drzwi, znajdzie ale co? Nic innego, tylko to zawinitko, z ktrym oficer si nie rozstawa. Co mogo by w tym zawinitku? Myli Adasia poczy kry szybko jak jaskki u schyku dnia. Zamkn oczy i stara si myle usilnie. Wtem obudzi go gos Wandzi: Panie Adasiu! Mamy gocia! Czy pan spa w biay dzie? Nie, rozmylaem Gowa mi pka, co si jej atwo moe zdarzy, bo ju jest nadpknita. Kto przyjecha? Wcale nie przyjecha, tylko przyszed piechot. Jaki malarz Wdruje po kraju i jest bardzo zmczony. Prosi o gocin na kilka dni. W tej chwili rozmawia z tatusiem. Moe go pan Ada zechce zobaczy, bo to jaka pocieszna kreatura. Wdrujcy malarz mia bardzo bystre i niespokojne oczy. Odziany by z pewn przesad i do dziwacznie, jak gdyby chcia cay wiat zawiadomi o tym, e nie jest zwyczajnym czowiekiem, lec wybitn indywidualnoci artystyczn, odrniajc si nawet strojeni od zwyczajnych ludzkich apserdakw i pospolitych zjadaczw chleba. Przydwiga na plecach obficie wydty tumok, sztalugi i ogromu na kaset z farbami. Ada , od razu wszystko widzcy, zauway, e szanowny Apelles ma rce bardzo niezgrabne i grubokociste. Przemawia stylem bardzo ozdobnym, penym wyszukanych zawijasw, ktrymi stroi najprostsze odpowiedzi. Wanie opowiada ponuro spogldajcemu matematykowi, e w pogoni za piknem malarskich motyww zabka si w te liczne strony i jeli pan dziedzic nie ma nic przeciwko temu, odpocznie sobie w tych licznych stronach i odetchnie po wczdze. Zapaci, oczywicie, za pobyt Myli si szanowny pan! zahucza matematyk. U nas nikt jeszcze za ludzkiej pamici nie paci za gocin. Apelles stropi si cokolwiek i pocz przeprasza, e bezwiednie obrazi czcigodny dom. Dano mu izb, tu za pokojem profesora, i oznajmiono, e wieczerz podaj zaraz po zachodzie soca. Prawda, e to jaki zabawny czowiek ten malarz? rzeka Wandzia do Adama. Bardzo zabawny, a widziaa pani jego rce? Nie patrzyam. A jakie on ma rce? Jak goryl! rzek Ada krtko. Wieczorem przy stole rozmowa nie kleia si; jedyn klejc si rzecz by kleik, poerany w nadmiernych ilociach przez matematyka, ktry tej szpitalnej potrawie przypisywa wyborne waciwoci, doskonale wpywajce na substancje mzgowe. Malarz gada mao, jakby oniemielony i bystrymi oczami przyglda si zebranym. Po dugiej i nudnej przygrywce pustych sw i takich genialnych spostrzee, e ludzie ywicy si kwanym mlekiem maj skonno do dugowiecznoci, matematyk oznajmi: Trafi pan na zy dzie w tym domu, wic niech si pan nie dziwi, e wszyscy przypominamy kwaszone ogrki. Chocia mnie osobicie wydaje si to raczej zabawne ni tragiczne. Zaley, z jakiego punktu widzenia patrzy si na ycie zauway malarz. miem tak owiadczy, chocia nie wiem, co zaprztno umysy szanownych pastwa.

Dziwna historia! zahuczay basem organy. Czy pan uwierzy, e w tym domu wci nam kradn drzwi? A dzisiaj Boe drogi! wrzasn Ada i odwrciwszy si spojrza z przeraeniem w stron okna. Pali si! Gdzie? Jak? Co?! krzykna pani Gsowska. Porwali si wszyscy od stou i biegli. Matematyk rycza jak tur: Ludzie! Na ratunek! Za drzwiami Ada chwyci go za rk i szepn: Nigdzie si nie pali Nie mogem inaczej Oszalae chopcze? Niech pan nie krzyczy. Chciaem przerwa rozmow Niech pan przed tym obcym nie mwi ani sowa o drzwiach z domku. Poniewa matematyk zaniemwi ze zdumienia, wic jego oczy zaczy krzycze, te basem: Nie rozumiem! Nie dowierzam temu malarzowi Bagam pana, aby pan nic nie mwi. Dziwne, dziwne! chcia rzec szeptem matematyk, poniewa jednak nie umia przemwi szeptem, przeto nic nie powiedzia. Uspokojono dobr pani Gsowsk, ktra nadbiega z dzbankiem zbawczej wody, a profesorowi da Ada porozumiewawczy znak. Panna Wanda patrzya na Adasia z fiokowym zdumieniem. Przywidziao mi si! mwi Ada do malarza z niepewny; umiechem. Jaki bysk wiata w tej stronie, gdzie s stajnie wziem za poar. Bardzo wszystkich przepraszam, a pana szczeglnie. Malarz nie pobieg wprawdzie na ratunek, lecz pilnie wyglda przez okno, przy ktrym go zastano. Bardzo mnie ten alarm zaniepokoi rzek siadajc przy stole. Dobrze, e si na niczym skoczyo Czy pan dziedzic bdzie askaw i opowie, co si stao z tymi drzwiami? Bardzo to wszystko ciekawe. Matematyk, nie umiejcy niczego ukry, spojrza na niego ponuro. Wybaczy pan, ale tak si przejem t awantur z poarem, e mnie odesza ochota do gadania Rzekszy to, skierowa wzrok w stron Adasia, jakby mu chcia rzec: Czy widziae, chopcze, genialnego dyplomat? Rwnoczenie spojrza na Adasia i malarz. Zmruy oczy i dugo mu si przyglda. Pan ma dziwne oczy rzek wreszcie. Czemu dziwne? Takie sobie zamia si Ada . Bo pan patrzy na cian, a poar ujrza pan przez okno z plecami. Dlatego powiedziaem, e pan ma dziwne oczy Mwi to powoli nie ukrywajc zoliwoci. Ada poczerwienia cokolwiek i rzek: Zdawao mi si, e co jaskrawego migno na szkle obrazu.. Niemdra halucynacja Wszystko jedno zreszt, jak widziaem, cae szczcie, e naprawd nie widziaem poaru. Okady na gow, chopcze, okady na gow! zamia si potny matematyk. Od tego czasu, kiedy ci rozbito eb, miewasz widzenia. Pana uderzy kto w gow? zapyta malarz z dziwnym popiechem. Ko mnie uderzy odpar Ada rwnie szybko. Nie bardzo mocno zreszt. Co ty opowiadasz, chopczyno? rzeka pani Gsowska z poczciwym zdumieniem. Nam przecie mwie Profesor, bacznie wszystkiemu si przysuchujcy, ku najwikszemu wszystkich zdumieniu hukn pici w st i zawoa: Na wasne oczy widziaem, e ko Dajcie mu spokj. Czy nie ma zreszt bardziej interesujcych tematw, aby zabawi gocia? Ha! To ha byo ostrym ciciem miecza. Pani Gsowsk miaa na obliczu wyraz niebotycznego zdumienia. Tylko go si umiecha. Panna Wanda patrzya uparcie w st. Matematyk ypa oczami i niczego nie rozumia, chocia kleik zaostrzy mu rozum. Chuda wieczerza zamienia si w mroczn styp bez nieboszczyka, ktry jednak musia kry gdzie w pobliu, bo w izbie powiao cmentarnym mrozem i wszyscy umilkli. Gdy si zaczto rozchodzi, wydawao si, e widzowie wychodz z teatru z takiego przedstawienia, kiedy to wszystkich na scenie zakatrupiono i jak zoliwcy mwili o Balladynie tylko sufler zosta ywy.

Profesor wszed na palcach do izdebki Adasia i szepn jak spiskowiec: Mj brat matematyk jako dyplomata zginby z godu, przez wszystkich opuszczony. Teraz gadaj: w jakim celu wymylie poar? Bo pan Gsowski byby si wygada o drzwiach. Tak i ja to zrozumiaem. A dlaczego w gow kopn ci ko? Wie pan profesor dlaczego? Bo trzech groszy nie dabym za to, e to ten malarz rozbi mi gow. Ten czowiek ma zbjeckie rce Zreszt: czego on tu chce? Po co tu przyszed? Czemu przemawia do mnie zoliwie i czemu mi si tak pilnie przyglda? Pan Gsowski le zrobi, e si wygada o mojej gowie, bardzo, bardzo le. Powinno si dzisiaj w nocy udusi tego czowieka rzek gucho staruszek. Kogo? z niepomiernym zdumieniem zawoa Ada . Paskiego brata? Ech, nie! Mojemu bratu niech broda lekk bdzie. Ale tamtego. Jeeli to jest opryszek, bdziemy mieli cikie ycie. Jak mylisz? Myl, eby si przede wszystkim przekona, czy si nie mylimy. A sposb? W bardzo atwy sposb. Niech pan profesor poprosi go jutro aby domalowa oko paskiemu pradziadkowi. Jeeli to naprawd malarz, uczyni to chtnie. Znakomicie! Poza tym mwi Ada ciszonym gosem bdziemy go pilnowali. Ale i on si bdzie pilnowa, jeeli to figura podejrzana Czy pan profesor moe sysze, co si dzieje za drzwiami, w jego pokoju? Sysze tobym mg, gdybym czuwa. Ale ja, podobno, gadam przez sen i sam sobie przeszkadzam. Czy mamy czuwa tej nocy? . Szkoda snu. Pan profesor jest po wczorajszym naszym gadaniu niewyspany, a ten jegomo zabawi tu podobno kilka dni. Mamy. Mamy czas! powtrzy staruszek czarnym gosem z brzucha, jakiego uywaj sprzysieni obradujcy w podziemiach aktorzy udajcy. krwawych ndznikw, brzuchomwcy, upiory straszce w starych zamkach i koldnik z szopki, co odgrywa Heroda, morderc niewinnych dziatek. Lecz czuj duch! doda i podnis ostrzegawczo palce. W domu jest wrg! Z zachowaniem cakowitego ceremoniau spiskowca, jakoby jeden ze stowarzyszenia braci z Ajaccio, ktrych podobno lka si sam Cesarz, wymkn si z izdebki Adasia i jak bezszelestny cie przemkn przez ciemne pokoje. Znalazszy si w swoim cubiculum przyoy ucho do drzwi, za ktrymi wrg otrzyma mieszkanie Wprawdzie panowaa tam gboka cisza, lecz pan profesor szepn sam do siebie: Zdaje mi si, e zgrzyta zbami. Pooy si na ku, lecz postanowi czuwa. Wkrtce jednak nio mu si, e wydoiwszy krow ze zoconymi rogami podaje na klczkach cesarzowi dzbanek burzcego si mleka, a wzruszony Cesarz zdejmuje z wasnej piersi Krzy Legii Honorowej, przypina go na piersi profesora i woa: Per Baccho! Voila un brave Polonais! Potem zay tabaki i kichn tak potnie, e pan profesor zbudzi si w trwodze. Noc bya gboka i owita ciep, letni cisz. Co musiao upa pomyla pan profesor. Zacz nasuchiwa czujnie, lecz gos si nie powtrzy, dao si jednak sysze cichutkie, uporczywe chrobotanie i jakby skrobanie. Myszy odprawiaj wesele pomyla staruszek. Oby zagryzy tego draba Z tym serdecznym yczeniem usn i spa do promienistego rana. W p godziny potem zjawi si u niego Ada . Nic si nie dziao w nocy, panie profesorze? zapyta cicho. Nic nadzwyczajnego Obudzi mnie wprawdzie jaki odgos, ale moe mi si tylko przynio. A potem harcoway myszy. Myszy? A moe szczur? Szczur, powiadasz? Niby ten tam Rozumiem Hamlet posysza raz za obiciem podejrzany szelest i z okrzykiem: Szczur, szczur, zabiem szczura! przeszy szpad intryganta. A czemu by ten udawa szczura? Przekonamy si Czy pan profesor pamita o mojej probie? Pamitam Zagadn go tak chytrze, e si nie poapie, w czym rzecz. Wstyd mi si do tego przyzna, ale mao kto dorwna mi w chytroci Ale trudno. Trzeba czasem by wem wrd zych ludzi. Ciekaw jestem, czy ten opryszek jest jeszcze u siebie? Wyszed rzek Ada , przypadkiem spojrzawszy w okno. O, tam chodzi po ogrodzie! Nagle si oywi.

Panie profesorze! mwi szybko. Czy mi pan pozwoli wej na chwil do jego pokoju? Nie bdzie to chyba zbrodni odrzek pan Gsowski po namyle. Ale czego tam bdziesz szuka? Adasia ju nie byo, lecz powrci natychmiast. Zamkn drzwi na klucz! powiedzia z alem. Przezorny jegomo. Teraz ja z nim pogadam. Malarz okaza wielkie zadowolenie usyszawszy, e mu pan profesor chce pokaza galeri portretw w bawialni. Szed przodem rzucajc spojrzeniem na wszystkie strony. Oto moi przodkowie! rzek pan Gsowski. W tej chwili pomyla: Co ty, bratku, pilniej patrzysz na drzwi ni na malowida. _ Udajc, e wcale tego nie zauway, wid go od obrazu do obrazu, a wreszcie stanli przed niedokoczonym, jednookim stworem. Ach! zawoa staruszek. Wie pan, co mi przyszo na myl!? Pan jest malarzem i ma pan ze sob farby Czy nie mgby pan domalowa oka temu zacnemu czowiekowi? Mgbym oczywicie To przecie drobiazg odrzek tamten. le bym to jednak wykona Nie miaem nigdy do czynienia z portretami Ja maluj krajobrazy. Wielka szkoda! niemal radonie rzek profesor. Wielki szkoda! Najbardziej zmartwi to mego pradziadka, co od stu lat czeka na drugie oko. Czy pan zechce obejrze sobie sam te portrety? Z przyjemnoci! To doskonale! zawoa staruszek, jak gdyby tylko na czeka. Pozostawi malarza w bawialni i czym prdzej pobieg na poszukiwanie Adasia. Nie bdziesz wcale oglda moich babek, tylko drzwi. mwi sam do siebie. Ogldaj, ogldaj, ile wlezie Duo na nich wyczytasz! Piotrusiu! zawoa ujrzawszy Adasia. Zdarem z niego mask. Miae suszno. To nie malarz. To opryszek. Mwi z tak gorc zapalczywoci, e si Ada umiechn. Ledwie wszed yp jednym okiem na jedne drzwi, a drugim na drugie. Myla, kretyn, e ja tego nie widz. Wybornie to odgade: to jeden z szajki. Czy my cierpimy, aby si w uczciwym towarzystwie wasa zbrodzie i ama si z nami chlebem. Mwi to, oczywicie, pod figur, bo si wcale chlebem nie amiemy, ale ja nie bd mg siedzie przy jednym stole z tym czowiekiem. Niech pan profesor wytrzyma, drogi panie profesorze! prosi Ada . To niedugo chyba potrwa. On szybko spostrzee, niczego tutaj nie znajdzie, a moe jego pobyt nam si na co przyda. Dobrze! rzek staruszek z moc. Ty wiesz lepiej ode mnie, co naley czyni, ale zapowiadam ci, e mucha obok nie przeleci, abym ja o tym nie wiedzia. W domu byo takie niepoliczone mnstwo much, e si panu profesorowi szybko znudzio liczenie tych, co si wasay nad zbrodnicz gow. Faszywiec nie dawa zreszt powodu do szczeglnych podejrze: wasa si po domu, wtoczy si po parku i zajrza przez okno do rozpadajcego si domku. Ciepo ciepo gorco mwi Ada do profesora, gdy z zacisznego zaktka obserwowali poczynania gocia. Spostrzeg, e w domku nie ma wewntrz drzwi Teraz pilnie oglda drzwi u wejcia Widzisz? Widz co on tam robi? Usiuje je otworzy, aby obejrze odwrotn stron. Oho! Otworzy Przybysz pojawi si po chwili z zawiedzion min. Nec locus ubi Troia mrukn profesor. Suchaj no, czy on moe cokolwiek wiedzie o tym domku? Z wszelk pewnoci nie wie, gdy gdyby w licie bya o nim mowa, nie tracono by czasu na poszukiwania we dworze. Wyobraam sobie, e oficer z ostronoci nie napisa niczego wyranie. Mg napisa: szukaj na drzwiach w tej izbie, w ktrej mieszkaem. Ci, co czyni poszukiwania, myl tak: Gdzie mg mieszka chory oficer w gocinnej polskiej wsi? Oczywicie, we dworze! I tam szukaj. Nie wiedz o tym, o czym my wiemy: e we dworze umieraa pani Gsowska. Na myl im nie przyszo, e oficer mg przez czas pewien zajmowa ten domek. Faszywy malarz korzysta jedynie ze sposobnoci, alby niczego nie pomin i obejrze kade drzwi. Ubiegej nocy oskroba drzwi w swoim pokoju, o co pan profesor oskara niewinne myszy, dzisiaj we dnie obejrza wszystkie inne i jest zrozpaczony. O co si pan

profesorze mn zaoy, e si z nami dzisiaj poegna? Nigdy w yciu nie bd si ju z tob zakada! rzek profesor. Mam do gorzkich dowiadcze, ty piekielny smyku! Ada umiechn si niewinnie. Szkoda! rzek. Moe by i pan profesor raz wygra zakad. Z tob nigdy! Ale, ale Gdzie on si podziewa? Poszed ku dworowi. O, niech pan patrzy, panie profesorze! Spotka pann Wand i rozpocz z ni rozmow. Bdzie si stara j wybada, chodmy tam prdko! Bd spokojny, Wandzia nie jest w ciemi bita! Wzdrygn si Ada na sam myl o tym, e kto mgby grub pak bi w ciemi fiokowook. Udawajmy mwi profesor e nas jego rozmowy obchodz. Niech sobie gada, ile chce. Zbliyli si niby z leniwej powracajc przechadzki. Faszywy malarz spojrza na Adasia spode ba, czoobitnie skoniwszy si profesorowi. Zwrciwszy si do panny Wandy rzek powiewnie: Nigdzie nie widziaem tak piknych chmur jak te, co w tej chwili lec po niebie. Na przysze lato zjad w t okolic, aby j namalowa. Chmury poczekaj, oczywicie mrukn profesor, wzruszajc ramionami. A gono doda: A czy pan ju wyjeda? Jutro, panie profesorze. Odpoczem znakomicie A w nocy dobrze pan tutaj pi? zapyta ni std, nic zowd Ada . Dlaczego miabym spa le? zapyta go, patrzc na niego podejrzliwie. Bo nam myszy nie daj spa. Wci gryz drzwi Dlaczego wanie drzwi? Myszy maj przedziwne upodobania rozemia si Ada . Niech pan uwaa, aby nie zjady paskich farb. A co pana obchodz moje farby? zapyta malarz zaczepnie. Dlaczego pana boli o to gowa? Czy mao panu byo koskiego kopyta? Ton tego przemwienia by tak zuchwale impertynencki, e oczach panny Wandy zamigotao oburzenie, a profesor zacisn pici. Ada jednak umiechn si. Moja gowa wiele wytrzyma, ja mam elazn gow! rzek bystrze, patrzc tamtemu w oczy. Ale tylko jedn Niech pan jej dobrze pilnuje! odpowiedzia malarz zmruywszy oczy. Dzikuj za rad zamia si Ada . Bd si wystrzega zoliwych w tym miejscu uczyni pauz koni. Malarz nagym ruchem zerwa z gowy kapelusz i skoniwszy si pannie Wandzie odszed bez sowa. Opryszek! rzek z pasj profesor. Ale niegrzeczny opryszek mwi Ada . Nie umia ukry zoci, e jego wyprawa speza na niczym i tego te nie umia ukry, e to on, a nikt inny, rozbi mi eb. Ale on panu grozi, Adasiu! zawoaa z przestrachem dziewczyna. Ja wiem o tym odrzek Ada z powag. Straci panowanie nad sob. I on, i jego wsplnicy zaczn teraz zapewne jak gwatown wojn. Dowiedzieli si przez nieszczliw wzmiank ojca pani o mojej gowie, e ja w caej sprawie gram jak rol, i zwrc ca uwag na mnie. O Boe! szepna dziewczyna. Ale ja si bd strzeg! rzek Ada z popiechem. Ten jegomo jutro nas opuci, a do jutra nic si chyba nie zdarzy. Ale czemu nie odchodzi on ju dzisiaj? zapyta profesor. Nie wiem. Moe bdzie skroba jeszcze jakie drzwi. Niepokoj go zapewne jedyne, do ktrych nie mia dostpu: drzwi w pokoju pana Gsowskiego, gdy ojciec pani zamyka je na noc na klucz, a we dnie nie opuszcza swojej pracowni. Panie profesorze! Czy nie mgby pan w tej chwili wywoa pana Gsowskiego? Po co? Indywiduum jest w domu. Skoro ujrzy, e pan Gsowski niespodziewanie opuci swj pokj, skorzysta z dobrej sposobnoci. Pommy mu! Niech si przekona, e i tam te nic nie znajdzie! Tak, tak mrukn profesor. Rewolwer w rce matematyka sam nie wie, kiedy

wystrzeli. Wandziu, sprbuj wywabi ojca z jaskini! Dugie rozprawy, prowadzone przez otwarte okno, zdoay wreszcie przekona matematyka, e powinien zwiedzi soneczny boy wiat, ktry pociemnia cokolwiek, skoro si na nim ukazaa grona chmura czarno malowanej brody. Panno Wando! szepn Ada . Niech pani teraz przemknie si do domu przez kuchni i niech pani stara si dojrze, co zrobi malarz? My bdziemy stali tutaj, aby nas mia na oku. Wanda pobiega dookoa przez cieki. Czemu przeszkadzacie mi w pracy? zagrzmia matematyk. Co si stao? Waciwie to nic, prosz pana zacz mwi Ada wesoo. Rozmawiamy sobie z panem profesorem o tajemniczych waciwociach liczb. O, o! zdumia si radonie matematyk. O c idzie? Czemu na przykad liczbie siedem przypisuje si przedziwne waciwoci? Matematyk pogadzi brod i mwi z luboci: Jest to od najdawniejszych czasw liczba wita. Ju Egipcjanie zwrcili na to uwag. Siedem znali planet i siedem lat tworzyo u nich okres. Uchodzia za liczb szczliw i przynoszc szczcie. wieczniki wschodnich ludw byty siedmioramienne. Siedem razy bogosawiono i siedem razy zaklinano. Wyliczano siedem cudw wiata. ydzi gadali o siedmiu diabach, a Grecy powicili sidemk Apollinowi i mieli siedmiu mdrcw. redniowiecze znao siedem jdz, a Pismo wite mwi o siedmiu braciach picych. Tydzie ma dni siedem. Gowa ma w sobie siedem otworw Ja mam osiem! zawoa Ada . Niedugo jednak smy otwr zagoi si i przestan by fenomenem. Siedem grzechw miertelnych wylicza matematyk. Siedem Nasz dziadek mia siedem crek przerwa mu pan profesor. A wszystkie pono podobne byy do grzechw miertelnych. Co ci tak zaniepokoio, Piotrze? Ada , z ktrego twarzy znik niefrasobliwy umiech, przysoni rk oczy, chronic je przed blaskiem soca i wpatrywa si uparcie w t stron, w ktrej park czy si z rzadkim lasem, odgrodzony od niego do wysokim parkanem. Czowiek jaki przesadzi w parkan i potykajc si na nierwnociach gruntu bieg szybko. Jeszcze chwila, a zapadnie midzy drzewa. Malarz! krzykn Ada . Ale dlaczego ucieka? Nie czekajc, a dwaj bracia odkrzykn mu sowami zdumienia pobieg ku dworowi, woajc z daleka: Panno Wando! Panno Wando! Jestem! odezwaa si dziewczyna z gbi domu. Gdzie on? pyta Ada zdyszany. Nie wiem Tu go nie byo! Wic to on Uciek Nie wchodzi z pewnoci do pokoju ojca? Z wszelk pewnoci. Syszaam jego kroki, ale zdawao mi si, e schodzi z gry. Z gry? Przecie na grze Ach, gupcze! wrzasn niespodziewanie. Poniewa z dwch osb, wiodcych ten zdyszany dialog, jedna tylko bya rodzaju mskiego, przeto nie ulegao wtpliwoci, e Ada nazwa gupcem samego siebie. Gupcze! Gupcze! powtarza z gorcym uporem i pobieg. A panna Wanda za nim. Wpad do swojej izdebki i z rezygnacj opar si o cian: porzdnie zoone papiery byy porozrzucane we wszystkie kty, szafa na ocie otwarta. Ada , oszoomiony, rozjani si na jeden moment bladym umiechem nadziei. Jak bik skoczy w stron stolika, w ktrego szufladzie ukry starannie owinity w papier zbutwiay i ty pamitnik ksidza Koszyczka. Papiery zniky. Ada spojrza na dziewczyn zrozpaczonym wzrokiem. Blady by i cay dygota. Wart jestem stu batw rzek gucho. Bij mnie, kto w Boga wierzy! Panna Wanda pomylaa, e wierzy w Boga, ale za nic na wiecie nie uderzyaby biednego Adasia.

VIII. Umarli pisz listy


On wiedzia, e ja co wiem mwi Ada na radzie gabinetowej pod przewodnictwem pana profesora. Wywnioskowa, e jakichkolwiek wieci naley szuka w moim pokoju. Ja pragnem schwyta Tatarzyna, a Tatarzyn by mdrzejszy. Panie profesorze! Jestem niepocieszony Rada gabinetowa, w ktrej udzia braa poza nimi tylko Wandzia, uchwalia dwoma gosami, aby si jednak da pocieszy, nic bowiem gronego si nie stao. Spokojnie rozwaywszy nie byo powodu do niepokojw. Napastliwa szajka przeczytaa apczywie opowie ksidza Koszyczka i nie bdzie mdrzejsza, ni bya przedtem. Dowie si, oczywicie, e francuska tajemnica zostaa powierzona drzwiom z domku ogrodnika, lecz gdzie s te drzwi? Tego nie wiedza obie strony. Ta bdzie na wierzchu, co je zdoa odnale. Gdyby faszywy malarz nie by zabra rkopisu, rada gabinetowa rozporzdzaaby dowolnym czasem na poszukiwania, podczas gdy tamci tukliby si w ciemnoci. Teraz naley si pieszy, aby nie da si ubiec. Byoby lekkomylnoci liczenie na grub niedomylno wrogw: wzmianka o drzwiach w relacji ksidza jest tak wyrana, e im si rzuci w oczy. Ju ten quasimalarz dowid ogromnego sprytu pogardziwszy stert ksiek i papierw i chwyciwszy ten up, ktry naleao porwa. A porwa go jedynie dlatego, e by starannie owinity odoony i ukryty w szufladzie. Tego wanie Ada nie mg sobie przebaczy. Zna doskonale gboko mdr i przenikliw opowie wielkiego pisarza amerykaskiego, Edgara Allana Poego, w ktrej wszyscy poszukuj wanego dokumentu, prujc meble, zrywajc deski podogi, zagldajc do najciemniejszych zakamarkw, podczas gdy dokument stercza na widoku, tak e naleao jedynie sign rk, ten bowiem, co go chcia ukry, wnioskowa przemylnie, e najtrudniej jest znale co, co nie jest ukryte. Powiedzia jeden roztropny Chiczyk: Najciemniej jest zawsze pod latarni! Gdyby rkopis ksidza Koszyczka lea na widoku, wrd sterty szpargaw, sterczaby tam do tej chwili. Opryszek byby przetrzsn szaf i st byby moe rozpru poduszk, nie byoby mu jednak przyszo na myl, e wane papiery zostay niedbal e porzucone. Naley si zastanowi rozprawia Ada chmurnie co oni teraz poczn? Dlaczego powiadasz: oni? zapyta profesor. Rzecz jest jasna odrzek Ada e w tej awanturze bierze udzia kilku. Gow jest w Francuz, co si tu zjawi pierwszy. On trzyma w rku pocztek czarnej nici. Prbowa z pocztku sam, lecz mu si nie udao i poniewa zapewne nie zna jzyka, wic sobie dobra wsplnikw. Musi to by gruba jaka sprawa, skoro usiowa kupi wasz majtek i skoro nie waha si opaca tych wsplnikw, ktrzy zapewne ka sobie paci sono za naraanie si na niebezpieczestwo. Str nocny opowiada, e ukradzione drzwi wynosio z domu dwch. Ze wszystkiego przeto wynika, e musi by ich kilku, dlatego mwi: oni. Wic co oni teraz poczn? Ja myl tak: odczytaj rkopis i albo Francuz, gwny wsplnik, dowie si prawdy, albo si nie dowie Dowie si, bo przeczyta Bynajmniej! Sam nie przeczyta, bo nie rozumie, a wsplnicy mog przed nim zatai wszystko, co zechc, i zaczn dziaa na wasn rk. By moe, e go oszukaj, co sdzc z widoku faszywego malarza jest bliskie prawdy. Dotd wynajci wsplnicy wykonywali zapewne na lepo jego zlecenia. Wtpi o tym, czy Francuz zwierzy si przed nimi, o co toczy si gra? Owiadczy im zapewne, e grubo zapaci za odnalezienie drzwi, na ktrych znajduje si jaki napis lub znak. By moe, e ich objani o starodawnym rodowodzie caej awantury i dlatego sprytny nasz go porwa stary rkopis pomylawszy mglicie, e moe on mie jaki zwizek ze spraw. Ale i Francuz przecie nie wie, o co idzie? Moe nie wie wszystkiego, lecz z wszelk pewnoci wie wicej ni my z pamitnika ksidza. Ksidz Koszyczek zapisa jedynie domysy, napoleoski oficer musia jednake w licie do brata napisa, choby najostroniej, dlaczego go wzywa do odbycia optanej podry przez poow Europy? Musia mu poda powd wany, konieczny i warty ogromnego zachodu. Z Parya do Wilna daleka droga, a do tego droga przez wojn, co si palia wielkim poarem. w Francuz co wie Jeeli si teraz dowie od wsplnikw o tych drzwiach z maego domku, rzuc si wszyscy na poszukiwania. Jeeli wiadomo t przed nim zataj, porzuc Francuza i zaczn szuka sami, a wtedy moe si zdarzy rzecz najbardziej spodziewana. Jaka? Jaka?

Moe si zdarzy, e opuszczony Francuz, zrozpaczony i bezradny, od dworakw opuszczony przyjdzie pokornie do nas i zaofiaruje nam wsplne i zgodne poszukiwania. Moe si to zdarzy, moe si jednak nie zdarzy. Raczej nie ni tak. Rzecz w tym, co my mamy robi? Szuka drzwi! zawoa profesor. Tak, szuka drzwi, oczywicie! Ale jak i gdzie? Czy te drzwi jeszcze istniej? Jeeli istniej, maj ju wicej ni sto dwadziecia lat, Gdyby, jak i Pan Bg przykaza, wisiay na zawiasach, na ktrych wisiay do pierwszego swego dnia, mogyby atwo przetrwa ten sdziwy wiek, jak go przetrwa cay domek. Ale to s pomylone jakie drzwi! Same jednak nie wywdroway, kto je wynis Moe je spalono podczas wielkich mrozw? Nie zdaje mi si rzek profesor. Las ronie dookoa drzewa s w parku Raczej by tu zreszt palono w piecu ksikami nie marnowano by jednak poytecznych drzwi. Nie odgadniemy tego nigdy rozmyla Ada gono, mwic jak gdyby sam do siebie Czysta rozpacz! A czy nie wydaje ci si, luby Piotrusiu Adasiu poprawia Wandzia. Mona tak i mona tak mwi profesor machnwszy rk. Nie przeszkadzaj! Ot czy ci si nie wydaje, e ta caa spraw tak na pozr tajemnicza, jest jakim urojeniem, jakim przywidzeniem? Oficer mg porobi nieprzytomne historie, pisa listy, gada o drzwiach, nawoywa brata, a wszystko dlatego, e by w malignie? W takim razie gdzie jest zawinitko, ktre nis spod Moskwy? Zapytany o nie przez paskiego pradziadka skama. Dlaczego skama? A dlaczego wymyka si nocami z domu, chocia bezsilny i chory? Zamylili si wszyscy rozwaajc, co si mogo sta z zawinitkiem? Rozmylanie byo w owym dniu cik prac, gdy upa la si z nieba cik srebrzyst strug. Nawet w cienistym parku, w ktrym odbywali narad, byo gorco. Cisz przerwa turkot wzka. Kto zajecha przed dom! oznajmia Wandzia. Francuz! zawoa z najwyszym zdumieniem pan profesor. Francuz jednake zakrzykn po polsku w stron domu: Panie Gsowski! Moje uszanowanie! Ada spojrza ponuro. Czy pastwo znaj tego pana? zapyta. Nie. Jaki obcy Czeg on tutaj chce? Nie dowierzajmy obcym ludziom Pjdmy przyjrze mu si z bliska. Przybysz z trudem wygramoli si z wzka, wida byo bowiem, e jest znuony drog, pen upau i kurzu. Czy pan Gsowski jest w domu? zapyta uprze j mnie, podnoszc rk do kapelusza. Zdaje si, e go nie ma, bo niedawno poszed w stron lasu odrzeka Wandzia. Poczekam! oznajmi krtko przybysz. Wida byo, e go co ubawio, bo ze le ukrywanym umieszkiem spojrza na trzy oblicza, ponuro na niego spogldajce. Nigdzie mnie, prosz pastwa, nie witaj kantat! rzek im dobrodusznie. Ale nie taki diabe straszny Czy mog spocz na ganeczku? Prosz mnie nie pilnowa doda z gonym miechem bo nie zabior drzwi Pan profesor zatrzs si i zapyta zduszonym gosem: Drzwi?! Pan, zdaje si, mwi co o drzwiach Co pana obchodz drzwi? Piotrusiu, baczno, baczno! doda szeptem Jeszcze jeden! Drzwi nie obchodz mnie wcale odrzek przybysz wesoo zdumiony. Przynajmniej bardzo rzadko Czasem musz przybi na nich grony papier. Mnie, prosz pastwa, obchodz konie, krowy, winie i zboe. Prawd mwic przyjechaem, aby obejrze ywy i martwy inwentarz. Czy pan jest kupcem? zapyta Ada spogldajc podejrzliwie. Jestem zym kupcem, mody panie Zdaje mi si jednake, e ta liczna panienka widziaa mnie tu ju nie raz jeden Jeli si nie myl: panna Wanda? Pan komornik! zawoaa cicho Wandzia bacznie mu si przyjrzawszy. Do usug rzek przybysz z wdzicznym ukonem.

Trzy serca jkny w jednej molowej tonacji. Mamie znowu zrobi si sabo! szepna dziewczyna i wbiega do domu. Domniemany zbjca oznajmi strapionemu panu profesorowi, e Bejgoa znajduje si u schyku. Na majteczku wicej wisi dugw ni suszcych si na pocie pacht; wedle pobienego obliczenia, z ywego inwentarza mona ocali jedynie muchy wewntrz domu i motyle na kach. Brat paski mwia urzdowa osoba poznawszy, z kim ma do czynienia jest najmilszym czowiekiem, a bratowa paska jest wit kobiet. Jej tylko moecie pastwo zawdzicza, e w waszym odwiecznym domu nie siedz jeszcze obcy. Ja znam dobrze kady dzie, kad chwil tego domu. Serdecznie mi al pana Gsowskiego. To podobno genialny czowiek, tylko e mao zna si na gospodarstwie. Z czym pan teraz przyjecha, szanowny panie? pyta smutno profesor. Nie mam zamiaru ukrywa, e z wyrokiem mierci. Odwlekaem, jak dugo mogem Robiem, co mogem, nie da si jednak duej. Jest le, jest bardzo le! Przepraszam, e opowiadam to przy modym czowieku To serdeczny przyjaciel mwi profesor. Panie kochany! Czy nie byoby sposobu odwleczenia ostatecznoci? Urzdnik zamyli si. Gdyby brat paski zapaci w tej chwili jak sum Powiedzcie mu, e mnie nie ma w domu! hukn z wntrza domu zawiesisty bas matematyka. Syszy pan, panie profesorze? Brata paskiego nie ma w domu Niestety, jest jednake dom, s stajnie i obory. Ale i ja jestem rzek staruszek z moc. Niech pan bdzie tak dobry i pjdzie do mego pokoju. Piotrusiu, id uspokj Wandzi i jej matk Su panu! Podczas obiadu oznajmi matematyk zdumionej ziemi rodzinnej: By tu podobno komornik nudna figura Ale odjecha nic nie wskrawszy. Zdumiewajc jest rzecz, jak ja oniemielam tego czowieka! Pani Gsowska spojrzaa w tej chwili na profesora oczami tak jeszcze mokrymi po niedawnych zach jak niebo po gwatownej burzy. Ada za mia serce pene, cichego smutku. Kocha tych wszystkich ludzi, prcz matematyka, co w nim do niepewne budzi uczucia. Z caej duszy polubi ten cichy zapadajcy si dom, z ktrym go dziwaczna zwizaa przygoda. Mieszkaa w nim dobro i uczciwo. I ten mieszny, basem gadajcy brodacz jest dobrym czowiekiem, optanym przez dyletanck mani. Jak twierdzi pan profesor, jest on nawet dobrym matematykiem, lecz pragnie by geniuszem i to jest jego nieszczcie. Pan Gsowski, ktry brata bardzo miowa, cho gorzkie na jego temat snu ale, mwi: Mj brat cierpi na polsk chorob, tak sam jak wielu innych: na przerost uroje. Za wiele talentw, za mao mskiego, twardego charakteru! Ot, w czym rzecz Robimy czsto to, co do nas nie naley, i robimy le mogc robi dobrze. Nudzi nas i niecierpliwi chodzenie po ziemi, wic chcemy lata po obokach Mnstwo Jenialkiewiczw jest pord nas Jeszczemy nie pojli tej prostej prawdy, e jeden mocny, nieugity i twardy charakter wicej wart ni rozwichrzone talenty; zreszt i najwybitniejszy, najprawdziwszy talent bez charakteru bdzie zawsze bengalskim ogniem, co nie grzeje. Zawali si najwietniejszy dom, co nie posiada fundamentw. Tak, tak, miy chopcze! Trudniej na tym wiecie o niewzruszony db ni o trzciny, szumnie rozgadane na wietrze. Pan profesor dugo jeszcze rozprawia z dobrotliw gorycz i przerwa dopiero wtedy, gdy zauway, e Ada , niby uprzejmie suchajcy jego wzniosych nauk, mylami kry gdzie daleko. Chopak nad tym rozmyla, e moe przecenia sprytn przemylno faszywego malarza. Porwa on rkopis ksidza Koszyczka nie dlatego, e o jego wanoci wywnioskowa ze starannego sposobu jego przechowania, lecz dlatego zapewne, e ledzi dom. Wspiwszy si noc na jedno z drzew przed domem musia widzie, jak Ada zachannie do pna czyta, jak potem z gorczkowym popiechem zbieg ze swego poddasza do pokoju profesora. Wtedy te mg dojrze przez owietlone okno, jak si naradzaj. Mg si domyle atwo, e Ada wyczyta co wielce wanego i wtedy wzi na oko ten rkopis. Ada zaniepokoi si. Wyjaniwszy profesorowi, do jakich doszed wnioskw, powiedzia: Panie profesorze! Nic nie bdziemy mogli uczyni, jeeli ci ludzie nas ledz. My zaczniemy szuka drzwi, a oni uatwi sobie robot w ten sposb, e bd si za nami wtoczyli jak cienie. A w ostatniej chwili gotowi uy przemocy. Nawet gdyby ten faszywy malarz z

apami goryla by sam jeden, nie damy mu rady. Panny Wandy nie bdziemy, rzecz prosta, zabierali na wojn, a my obaj sromotnie zostaniemy pobici. Ho, ho! zakrzykn profesor. By to okrzyk bojowy, peen zuchwaej wiary w zwycistwo, ktrym drobna, zadzierysta ptaszyna odstrasza krew pijc kun. Kuna jednake, jak twierdz wybitni naturalici, mao na to zwaa. Ada skin przeto gow z naleytym uznaniem dla tej bojowej gotowoci zacnego staruszka, lecz postanowi nie opiera na niej swoich planw. Ja myl rzek w zamyleniu e naley ich uprzedzi. Ci panowie musz mie gdzie niedaleko swoje siedlisko. Wtpi, aby mieszkali w lesie, wic albo rozbili obz w karczmie w miasteczku, albo ukrywaj si w jakim ustronnym domu. Zrbmy tak: pan profesor pozostanie tutaj z rodzin, a ja pjd na zwiady Sam? Nigdy! zawoa staruszek. Tylko sam. Bd udawa, e si w ogle wyniosem z tego domu i e was poegnaem. Niech si pan profesor o mnie nie lka. Nic mi si nie stanie! Bd mia oczy i uszy otwarte. Pochodz sobie po okolicy i bd usiowa speni dwie roboty za jednym zamachem: bd szuka drzwi i bd szuka naszych przeladowcw. Gdzie ty, u Boga Ojca, znajdziesz drzwi? Nie wiem. Jeli nie zostay spalone, musz gdzie tkwi. Nie ma ich tutaj, wic moe s gdzie indziej. Chopcze! Naraasz si straszliwie! Co powie twoja matka, skoro si dowie, e ci puciem na burzliwe przygody? Moja matka wie o tym, e ma pierworodnego syna wiercipit i wczykija. Nie moe inaczej by, panie profesorze! Zakazuj ci! A razem ze mn pan profesor by poszed? Oczywicie! A czy to wypada zamia si Ada aby taka szanowna osoba wtoczya si po okolicy jak taki, co sprzedaje grzebienie i mydeka? Na mnie jednego nikt nie zwrci uwagi. Pomyli sobie, e pomylony sztubak azi w czasie wakacji i zbija bki. A z panem profesorem naprawd byoby trudno. Niech mi pan profesor pozwoli, za trzy, cztery dni bd z powrotem, cay i zdrw, tylko nieco zakurzony. A jeli kark ci ukrc? Ha! Wtedy poprosz o Anio Paski i trzy Zdrowa Maria. Ale niech si pan profesor nie obawia. Skoro bd sam, nie bd si wstydzi ucieka, gdybym za by z panem, wstydzilibymy si obaj. Ja mam potne nogi. Gdybym mia tak gow, bybym Sokratesem! Ada musia jednake przez dugie godziny przekonywa zatroskanego profesora, zanim zacny czowiek zgodzi si na t wypraw. Raz si zgodziwszy, natychmiast odwoywa pozwolenie i trzeba byo zaczyna od nowa. Id! zawoa wreszcie profesor. Ale jeli tu przynios twego trupa, wtedy bd dla ciebie bez litoci. Zgoda! zamia si Ada . O zmierzchu egnano Adasia przed gankiem z wielkim krzykiem i aosnym rwetesem. Matematyk i pani Gsowska przekonani byli, ze chopiec naprawd ich opuszcza, lecz e moe powrci. Panna Wanda bya wtajemniczona, lecz graa swoj rol znakomicie. Miaa odprowadzi Adasia na stacj kolei, wic si teraz przygldaa rzewnym poegnaniom. Waliz chopca pooono na kole wzka obok wonicy, wyrostka w rozchestanej koszulinie, dziercego bat wikszy od niego. Ada gramolc si na wzek spojrza chykiem w zarola przed domem, lecz nie dojrza nikogo. Jeli mnie pilnuj pomyla na myl im nie przyjdzie, e to udany wyjazd. Na wszelki wypadek bd czekali powrotu Wandzi, aby si przekona, e nie powrciem. Wieczr mocno zgstnia, gdy jechali do stacji. Panno Wandeczko szepn Ada . Teraz ukryj walizk na dnie wzka i pani z ni powrci. Niech jej tylko nie wnosz do domu. Niech sobie zajedzie do jakiej szopy i tam j ukryjcie. A czy pan myli, e teraz nas nikt nie ledzi? Musiaby by przyjecha za nami, a za nami nikt nie jecha. Pocig odchodzi za pi minut Przenocuj tu gdzie w pobliu, a jutro rano rozpoczn wdrowanie. Niech si pan strzee, drogi panie Adasiu, niech si pan strzee. Niebawem wrc i wtedy

Co wtedy? Wtedy pani moe co powiem Panna Wanda otwara do szeroko fiokowe oczy i cicho westchnwszy spojrzaa w t stron, skd pierwsze gwiazdy na niebie zawiec. W tym bowiem kierunku, wskazanym przez Sowackiego, spogldaj zawsze ci, ktrym jest smutno. Poegnali si popiesznie, bo pocig, chory na sapic astm, wtoczy si zziajany na ma stacyjk, obok ktrej w ogrdku kwito kilka czerwonych kwiatkw, a przed ni zakwit zawiadowca w czerwonej czapce. Ada uda, e pobieg w stron pocigu. Jeszcze raz si odwrci i skin rk, jakby dajc znak dziewczynie, e mona odjeda; ruch ten powtrzy zawiadowca dajc zna pocigowi, e moe uczyni to samo. Ada , unikajc wiate na stacji reprezentowanych przez jedn latarni, ledwie ypic okiem, przemkn w mroku i wychyn dopiero w pustym polu. Wieczr by liczny i ciepy; rosa padaa gsto Jak jasne panieskie ezki. Gdzie w oddali zaszczeka barytonem jaki stary kundel oznajmiajc wiatu, penemu kliwych pche, e czuwa i czuwa nie przestanie. Dwa wierszcze nawoyway si skrzypliwie i smutno. Chopiec szed przed siebie w noc nie pieszc si. Wlk si obok toru kolejowego na zachd. Postanowi zatoczy wielki krg minwszy z daleka Bejgo doj w te strony, gdzie spao miasteczka na wielkim trakcie. Wdrowanie po nocy po nieznanej okolicy nie miao wiele sensu, wic trzeba byo utkn gdzie po drodze. Pogada z nierozgarnitym pastuszkiem, strujcym przy sptanych koniach i dowiedzia si, e mgby spdzi noc niedaleko, u lenika. Gocinnie przyjty, zosta zaprowadzony do wytwornej sypialni na stogu pachncego siana i przysigszy uroczycie, e nie zaprszy ognia, usn sprawiedliwym snem, penym miych widze i niemiych myszy, ktre w tym stogu musiay mie swj bardzo ruchliwy cyrk, Zbudzio go rozkrzyczane blaskiem soce i radonie rozkrzyczana ona gajowego, oznajmiajca, e ludzie roztropni poywiaj si o tymi czasie czarnym chlebem i biaym mlekiem. Ada , ktry po zdrowym nie mgby zje p stogu siana, zaj si z entuzjazmem darami boymi, dajcymi siy i po upywie godziny by ju na drodze. Pouczono go, ktrdy ma i, aby przez polne drogi doj do miasteczka. Ogarna go rzewa, w porannych rosach wykpana, soneczna rado. Przystawa czasem i patrzy zachwyconym spojrzeniem, jak szara grudka ziemi przez jakie czarodziejstwo odrywa si od bruzdy, dostaje skrzyde i unoszc si coraz wyej, coraz wyej, wzbija si w bkit piewajcy. Skowrocze gosy id w niebiosy. Ada sucha w zalkym podziwie, zdawao si bowiem, e niebieskiemu piewakw musi z nadmiernego uniesienia pkn malutkie, piewem bulgocce serce. Mija wsie, przytulone mionie do biednej, lecz licznej ziemi. Wiejskie kundle, pice na nagrzanym pyle drogi, oszczekiway go wcale agodnie, z psiego obowizku, ut aliquid fecisse videatur. Jedynie modsza psia generacja okazywaa jak tak gorliwo, stary wyga bowiem, wytrawny pchlarz, otwiera do poowy mdre, krwi nabiege oko, a spenetrowawszy, e wdrowiec niewart jest wikszego zachodu, zasypia umiechajc si przez sen do potnego widma koci penej szpiku. Ada szed miedzami pl malowanych zboem rozmaitem, ju dostatnio dojrzaym i zotym, groblami stawkw, sennych i srebrzycie uszczcych si w jaskrawym blasku soca, przez rzadkie ask brzozowe, pene wykrotw, nalanych bagnist wod. Czasem zerwa si sprzed jego stp zajcidiota, wielce nastroszony, i zapada w kotlinie, aby znowu zasn lekkim snem, penym widm, kosmatych i szczekajcych. Okoo poudnia usysza spltane krzyki i nawoywania. Orkiestra bya diabelska i gdyby w pobliu znajdowa si cmentarz, ten i w nieboszczyk, spa w tym zgieku nie mogc, byby zabra trumn i przenis si w spokojniejsz okolic. Nad liczn wod odprawiaa krzykliwe igrzyska liczna banda urwipociw pod przewodem zuchowatej dziewczynyjeneraa. Szczeglnie mieszny by dugonogi jaki dryblas, piegowaty jak indycze jajo. Po dwch stronach wody bieliy si dwa obszerne domy, a jeden z nich dwiga na sobie garb niewysokiej wiey. Banda ujrzawszy przybysza umilka, co pozwolio oguchemu wiatu odetchn na krtk chwil. Czuwaj! zawoa Ada . Czuwaj! odkrzyknli moojcy i otoczyli go koem. Czy wolno mi tu odpocz? Bardzo prosimy! rzeka z umiechem dziewczyna. Skd prowadz bogowie? Ani bogowie tego nie wiedz, ani ja nie wiem zamia si Ada. Jestem taki Marek, co jedzie na jarmarek. Chodz, aby nie siedzie.

Pannajenera skina przyjanie gow na znak, e jeszcze jeden wesoy rzezimieszek przyda si na tym radosnym wiecie. Ada oznajmi, e si zwie Cisowski, co zapewne nikomu nie bdzie wadzio, wic i oni wymienili z kolei swoje nazwiska. Niemczewscy? Gilewicz? Kropka? zdumia si Ada . Zaraz, zaraz. Co mi si zdaje, szlachetni mowie, i ty, dostojna pani, e ja ju gdzie syszaem te wietne nazwiska, kiedy i teraz, bardzo niedawno Za pozwoleniem! Czy ten dwr na prawo to Godwce, a ten na lewo Wiiszki? Tak jest! rzeka panna z odrapanymi kolanami. Wszystkie te nazwiska zna pan zapewne z ksiki Makuszyskiego Zamany miecz. Prawda! zawoa Ada . Uy sobie na nas pan Makuszyski, uy mwia panienka. Powypisywa nieprawdopodobne historie o naszych rodach. Wic to wszystko nieprawda? Troch prawdy w tym jest, ale po co zaraz o tym pisa? Od roku wszyscy si z nas miej ebymy go tak dostali w swoje rce! Niech go Bg strzee! zamia si Ada . Ile was tu jest? Siedmioro! z dum rzeka panienka. Za pozwoleniem rzeki ywo Ada . Czy tu gdzie w okolicy nie mieszkaj pastwo Gsowscy? . Owszem. Niedaleko std. Kolega ich zna? Syszaem o nich. Jest tam jaka panna, podobno liczna? E, zaraz liczna! Podobna do ludzi, ale nic nadzwyczajnego. Nigdy tu u nas nie bya, bo zadziera nosa. I jaki sztubak podobno; przyjecha do nich na wakacje Igna widzia go na stacji i mwi, e to hebes. A co to znaczy hebes? W dzie mapa, a w nocy kretyn. Zreszt niech go kaczka kopnie! Kolega zje u nas obiad? Jeeli bdzie mona A jutro u nas wtrci milczcy dotd, bardzo miy chopiec. Kolega Adam Gilewicz, jeli si nie myl? zapyta Ada uprzejmie. Bardzo serdecznie dzikuj, lecz jutro bd ju daleko. Poniewa wie bya smutna, wic naleao schwyta miego gocia chocia na jeden dzie. Banda otoczywszy go wioda w triumfie do Wiliszek. Dwch wiatronogich gocw pobiego przodem, aby go oznajmi, pora obiadowa bya bowiem bliska. Po krtkiej chwili mona byo zauway krzykliwy rozruch w kurniku, niespodziewany bowiem go na wsi przychodzi razem ze mierci niewinnego kurczcia. Dziw to by zreszt, e w tym domu w ogle byo jeszcze cokolwiek do zjedzenia; uczeni obliczyli cile, e w skali arocznoci dwch drapichrustw dorwnuje jednemu rekinowi, a w Wiliszkach byo tego taatajstwa picioro, bo i powiewn panienk z wszelk susznoci naleao wpisa do rejestrw bandy. Pani Niemczewska, wacicielka Wiliszek, mile przyja goci nie zadajc mu adnych pyta: a skd? a po co? By mody i modo o przyprowadzia. adne inne racje nie byy potrzebne. Poprosi go serdecznie, aby zanocowa przed dalsz drog i po obiedzie odwiedzili Godwce, gdzie pozna szlachetnego czowieka, znanego mu zreszt ze Zamanego miecza pana Rozbickiego. : Zaprowadzimy go tam po poudniu rzeka panienka. Nie, Irenko! powiedziaa pani Niemczewska. Niech oni go zaprowadz. Ty zostaniesz w domu. Ale, mamusiu! Ta robota poczeka Czeka ju od wczoraj, a miaa by gotowa dzisiaj. To obrzydliwe mwia panienka z rozpacz. Jak mona w czasie wakacji mczy porzdnego czowieka? Prosz sobie wyobrazi rzeka zwrciwszy si do Adasia e mi ka tumaczy jaki francuski list Francuski list? zapyta Ada dziwnym gosem. Tak. I do tego pisany jak niemoliw, star francuszczyzn. Star francuszczyn? A kt teraz pisze takie listy? Ten list nie jest pisany teraz. To jaka stara, odwieczna epistoa Tu niedaleko, w ywotwce, mieszkaj jacy obcy i wczoraj jeden z nich przynis do nas ten list i zacz baga, aby mu go przetumaczono. Powiedzia, e to bardzo wany dla niego dokument, e sam nie rozumie francuskiego jzyka i nie zna nikogo w okolicy, co by mu ten list przeoy. Poniewa przypuszcza, e kto u nas w domu bdzie to mg uczyni, wic prosi i prosi, a

mamusia nie umie nigdy odmwi, wic nieszczcie spado na mnie. A kiedy ten obcy ma przyj po odpowied? spyta Ada pilnie baczc, aby nie zdradzi niepokoju. Wieczorem odpowiedziaa pani Niemczewska. Ada rozmyla gwatownie, po czym rzek: Prosz pani, czy ja nie mgbym pani pomc? Och! zawoaa panienka. Z nieba pan spad. Pan jest zmczony mwia pani Niemczewska. Moesz to zrobi sama. List jest krtki. Tym prdzej go przetumaczymy! rzek Ada z gorczkowym popiechem. Ja znam do dobrze jzyk francuski, a czego ze starego jzyka nie zdoamy przetumaczy, tego si we dwoje domylimy. Namitnie zreszt lubi stare szpargay. Nie mg si doczeka koca obiadu: przesta je, jak gdyby si lka, e wszystko wypadnie mu z drcych rk. Poniewa przy stole panowa rejwach, wic nie by zmuszony do brania udziau w rozmowie. Mia czas na rozwaania. Wic tak si stao, jak mylaem: opryszki wyudziy list od Francuza albo zabray go przemoc. Nie moe to by list inny. Ale co zrobili z nim samym? Co za przypadek, co za szczliwy przypadek Och, kiedy skoczy si ten obiad? Obiad dugo nie chcia si skoczy, tym bardziej e omal nie przyszo do bitki pomidzy piegowatym dryblasem i maym, zadzierzystym chopaczkiem, ktry woa siedmioma gosami, e zosta nikczemnie skrzywdzony przy podziale leguminy, porwanej przez zachannego dryblasa. Krzyki umilky wtedy dopiero, gdy naturalne rdo optanego wrzasku gba chopaczka, zostaa wypeniona, Jak otwr w murze cementem, sodk i lepk substancj. Wreszcie zbjecka kongregacja rozbiega si na dziesi stron wiata (bo czterech dla tak licznego zespou byoby za mao), panna westchna w poczuciu bezmiernej krzywdy i powioda Adasia do swego pokoju. O, tu jest ten szparga! rzeka niechtnie. Ada uj drcymi rkami stary, poky i pomity papier. Podszed z nim do okna, aby ukry wzruszenie. Rzuci okiiem na podpis: Kamil de Berier. Tak, to ten list Ten wany list, o ktrym pisa ksidz Koszyczek. Jakimi drogami kry ten kawaek papieru, aby po stu dwudziestu czterech latach wrci w zaktki, skd zosta wysany przez umierajcego czowieka! Habent sua fata libelli! mwili Rzymianie o dziwnych losach ksiek. Mogliby rzec: Habent, sua fata epistolae! mier pisaa t episto, a ruchliwe ycie podawao j z rk do rk. Litery zblaky, papier przybra t, barw zgryzoty i troski, umar czowiek, ktry ten list pisa, nie ma ju dawno na wiecie tego, do ktrego by pisany. A sowa listu, jak pice we, obudziy si ze snu i zaczy ksa ludzkie serca. Przeszo wychyna z mogiy, wysza o pnocy na nowy wiat i pocza straszy jakim krwawym wspomnieniem. Tajemnicz rzecz jest list: moe na wszystko obojtny zada mier, zrani serce, strci dusz w otcha rozpaczy lub podpali j jasnym pomieniem radoci, a serce uleczy najcudowniejszym lekarstwem, znanym nieszczsnemu czowiekowi nadziej. Ada patrzy na list zamglonym spojrzeniem. Czy to si da przetumaczy? spytaa panienka. Tak, tak z pewnoci odpowiedzia bezwiednie. Nagle, jakby si ockn, rzek: Prosz pani! Jestem cokolwiek znuony i nigdzie nie pjd, z ca natomiast przyjemnoci przeo ten list w samotnoci. A pani niech sobie idzie A czy ja tak mog? spytaa niepewnie panienka. Ale oczywicie! We dwoje bdziemy sobie tylko przeszkadzali. Niech pani powrci za godzin. Myl, e za godzin rzecz bdzie gotowa. Czy pani ma sownik francuskopolski? Tu ley przygotowany Wszystko w porzdku. Niech pani idzie, bo pani armia potopi si bez opieki. Panienka zmruya oko i wedle wszelkich regu powinna bya tym momencie zacytowa sowa Czepca z Wesela Wyspiaskiego: Pani mi razy dwa nie powie, lecz e panienki nie cytuj w czasie wakacji synnych powiedze, uya przeto sw z wasnego repertuaru: Strasznie panu dzikuj! migna jak kozica na tatrzaskiej skale i znikna jak sen jaki zoty, co azi po drzewach jak mapa i ma podrapane kolana. Ada przytkn list do piersi, jak gdyby chcia uspokoi mocno bijce serce. Trzeba go przeczyta, przeczyta czym prdzej. Zacz przebiega oczami litery mozolnie stawiane przez bezsilnego czowieka; zdawao

si, e pragnie odczyta jednym spojrzeniem ca tre listu. Nie byo to takie atwe; francuszczyzna Adasia bya dostateczna, gdy w latach cielcych mia bonFrancuzk, lecz bystro wspaniaa. Obok lea sownik. Choby mia pracowa przez wiele godzin, musi dokona przekadu. Wygadzi list doni, opar gow na rkach i czyta: dwa, trzy, dziesi razy. Niektre sowa wyblaky tak, e pozosta po nich jedynie ledwie widoczny zarys liter. Na szczcie list by krtki: ciko chory czowiek nie mia si na obszerne pisanie. Po dugim, dugim wpatrywaniu si w to pismo spoza grobu Ada poczu, e czoo ma zroszone potem z nadmiernego wysiku. Chwyta piro i odkada je znowu. Przez otwarte okno wpatrywa si w niebo, jak gdyby krcy po nim napoleoski oficer ujrzawszy udrk nieszczsnego tumacza mg mu przyj z pomoc. Ada napisa wreszcie pierwsze sowa: Bracie mj, bardzo ukochany! Zgadza si! pomyla. Oficer nie by w malignie, kiedy mwi, e pisze do brata. Dalej, dalej! Co dalej? Ten, co ci odda list, jest towarzyszem mej niedoli, co mi pomg, rannemu i bardzo choremu, wyrwa si z piekl. Nagrodzi go bdzie twoim obowizkiem, ja bowiem tutaj uczyni tego nie mog. Zaopatrzyem go na drog, aby jak najprdzej (sowo nieczytelne) do ciebie. Przysig, ze ci odszuka. Wtedy ci wszystko opowie. Ja nie mam na to siy. Bdziesz wiedzia, co i gdzie przeyem. A teraz na (sowa zatarte) zaklinam, aby niezwocznie (sowo zniko) urlop i jak mona najprdzej wybra w drog. Bd wiosna dusz trzyma za gardo, aby mnie nie opucia, zanim przybdziesz. Bracie mj! Spiesz si! mier chodzi za oknami. Kadej nocy (sowo zblade) koo mnie. Gdyby jednak nie zasta mnie ywego, pamitaj, e musisz uczyni, co ci nakazuj w imi starszestwa i w imi mier ci. Jeeli spenisz wszystko dokadnie, uradujesz mnie poza grobem. Jestemy ostatni z rodu, ale niedugo ty jeden bdziesz ostatni i sam. Wiesz dobrze o dawnej naszego rodu wietnoci i o tym, e dzisiaj na oniersk skazani jestemy dol. Wiedz przeto, e mi si udao ze miertelnym trudem unie z pogromu co, co tobie, a potem rodowi naszemu, odrodzonemu w twoich dzieciach, stara pozwoli przywrci wietno. Pomyl, a zrozumiesz I ja ju rozumiem szepn Ada . Bogactwo Oficer przywlk si spod Moskwy z jakim bezcennym upem Co dalej? Dokadnie (tu znowu sowo zamaro) nie mog. Niech ci pomocy udzieli twoja bystro. Idzie o wielkie rzeczy. Nie wahaj si ani jednej chwili. A teraz czytaj uwanie. Te sowa s moim testamentem: Przybdziesz do wsi Bejgoy nie opodal Wilna. Waciciel nazywa si Gonsowsky. Jeeli bd y, przyprowadzi ci do mnie. Jeeli mnie ju nie bdzie, zadaj, aby ci pokaza pokoje w ktrym czekaem na mier lub na ciebie. Sta w milczeniu i rozwa. Przed wyjazdem przeczytaj uwanie, a po przybyciu na miejsce przypomnij dokadnie. Dan. Alf. Inf. C. III. 10 11. Wiesz, o czym myl, bo razem czytalimy t ksig uczc si woskiego jzyka. To ci zawiedzie tam, gdzie naley. Nie wychod z izby i czytaj. Reszta bdzie atwa, chocia bdziesz musia utrudzi umys. Nie mog jednak pisa jasno. Musiaem skry w gszczach drog do Sezamu i wytyczy bdne szlaki. Znam twj geniusz bystroci i wiem, e odgadniesz. Listowi nie powierz tajemnicy. Szukaj. Pilnie szukaj. A list zniszcz natychmiast wyrywszy go sobie w pamici jak w granicie, aby pisma tego nie przeczyta nigdy nikt inny na wiecie. Ludzie s mdrzy i co ty potrafisz odgadn, i oni odgadn mog. Bd czeka ywy lub umary. Oby ywy. Raz jeszcze rozkazuj ci: porzu wszystko, choby mia lecie jak ptak. Kocham ci, bracie mj Podpis wyrany by i staranny. Dwie godziny miny, a Ada siedzia pochylony nad listem. Rozmyla uwanie, z czujnym trudem: Rzecz jest dziwna. W licie nie ma najmniejszej wzmianki o drzwiach. Dlaczego tedy szukano drzwi? Jedna jest tylko moliwo, e ci, co ten list po stu latach dostali w rce, wyczytali co w znakach. Co oznaczaj te skrcone sowa i te cyfry? Oficer pisze, e wyjte s z jakiej woskiej ksigi. Dan. Al. Inf? Co to znaczy? Co znaczy C. III. 10 11? Zaraz, zaraz, spokojnie! Przymkn oczy i trwa w zadumie nie syszc nawet roztrzepanej gadaniny niezliczonych wrbli. Przypomnia sobie mozolnie wszystkie znane sobie nazwiska, wszystkie jednak wieej byy daty. Ksiga, o ktrej mowa, musiaa by ju na wiecie przez ptora wiekiem. I nie lada jaka musiaa to by ksiga, skoro zawdrowaa z Woch do Francji. Jaka powszechnie znana i

szanowana. Jaka jest woska ksiga znana i szanowana? Myla, przypomina, szuka. Nagle wrzasn: Ole omioktny! Dante! Przecie to Dante Alighieri Dan. Al. Danta Boska Komedia niebotyczny poemat o piekle, czycu i raju. Ale tak, tak! Uradowa si jak spragniony Beduin, co w pustyni ujrza zielon palm, wkrtce jednak znowu si zaspi. Dante napisa Bosk Komedi i Nowy ywot. Pierwsze dzieo zwie si po wosku La divina commedia, drugie: Vita nuova. C moe tedy oznacza nie dokoczone swko: Inf.? Pomylmy! Oznacza zapewne tytu, lecz aden z tamtych dwch Pomylmy, pomylmy! Brat oficera musia myle wedle tej samej metody. Nie ulega wtpliwoci, e idzie o Danta, wic niech om mnie objani. To swko Inf. musi by jakim naczelnym swkiem. Zajm si najpierw Bosk Komedi. Skada si ona z trzech czci: Pieko Czyciec Raj. Jak si nazywa po wosku pieko? Nie wiem.. Nie umiem po wosku, ale jzyk woski zbudowany jest na fundamencie aciskim. Jak si po acinie nazywa czelu, majca oznacza to, co pniej nazwalimy piekem? Infernum. Mam, mam: infernum po wosku zapewne inferno. O Boe! Przecie to jasne jak dzie: Przeczytaj Danta Alighieri Pieko. A ktre miejsce? C.III. Co oznacza C? Jeeli oficer chcia si wyrazi po francusku, oznacza to zapewne chant pie, a jeeli po wosku, to canto rwnie pie. Znam to woskie sowo. Kantata to piew uroczysty, wic cantare znaczy piewa Szukaj w pieni trzeciej, wiersz dziesity i jedenasty. Rozpieraa go radosna duma, e ze szcztkw i gruzw zbudowa zrozumiale zdanie. Teraz naley jedynie odpowiedni wiersz z Danta, aby poj reszt. Skd tu jednak wzi w Wiliszkach pospne dzieo pospnego poety, ktrego wspczeni wskazywali palcami mwic: Patrzcie, patrzcie, oto czowiek, ktry by w piekle! atwiej mu byo jednak zstpi do pieka ni wdrowa do Wiliszek. Ada spojrzawszy przez okno ujrza powan posta Ignasia Niemczewskiego, ktry w nieznanym celu wlk za sob grabie z wyszczerzonymi zbami. Kochany kolego! zawoa Ada przez okno. Czy mgbym prosi na chwileczk? Tamten zdumia si cokolwiek, ujrzawszy Adasia w pokoju za miast nad wod, i zjawi si natychmiast.. Bosk Komedi? zapyta. Zdaje si, e tak dostojnego towaru u nas nie ma. Mog suy Kraszewskim. Cze Kraszewskiemu, ale mnie w tej chwili trzeba Danta. Zaraz, teraz, w tej chwili? O pitej po poudniu! mia si Igna patrzc wesoo na dziwnego gocia, co nie ma podczas wakacji innych zmartwie. Naprawd mi potrzeba! rzek Ada gorcym gosem. Kop rakw mgbym ci przynie w tej chwili mwi Igna. Ale zaraz, zaraz! My tu mamy pod bokiem poet, co mieszka u Gilewiczw, po drugiej stronie wody. Wiem. Pana Rozbickiego Czy on moe mie Bosk Komedi. On ma wszystko, co jest pisane grnie, chmurnie i rymami. Zaraz wyl sztafet i za dziesi minut sztafeta powrci. Ksiki mi nie potrzeba, tylko dwch wierszy z tej ksiki. Napisz kolega na karteczce. Ada nagryzmoli szybko: Jak brzmi dziesity i jedenasty wiersz z III ksigi Pieka Danta? Igna .wychyli si przez okno i wrzasn przeraliwie: Ratunku! Na pomoc! Co si stao? zdumia si Ada . Nic! Ale inaczej banda nie przybdzie. Ale matka si przestraszy Mamy nie ma, bo posza na grzyby. O, ju ktrego przynioso Zjawi si kuzyn piegowaty na gbie. Hej, ty, Merkury! zawoa Igna. Pd do pana Rozbickiego z t karteczk i przynie odpowied! A jeeli nie popdz? Mama jeszcze nie wie, kto zakatrupi kamieniem indyczk, ale dowie si wieczorem. Lec! wrzasn piegowaty. Ale to jest wymuszenie. Nie mino p godziny, a piegowaty by ju z powrotem. Poniewa nie chciao mu si trudzi, wic owinwszy kamie papierem cisn go przez okno do pokoju. Ada czyta szybko odpowied uczonego ma: Pozdrowienie czytajcemu. Wiersz dziesity i jedenasty III pieni Pieka boskiego Danta brzmi w polskim przekadzie Porbowicza:

Na drzwiach bramy ten si napis czyta O treci memu duchowi kryjomej Suga A.Rozbicki. Czy kolega zadowolony? zapyta Igna. Strasznie, strasznie! odrzek Ada z gorc wdzicznoci. Ale moja siostra jest mapa zielona Jak mona gocia zaprzga do roboty? Czy duo jeszcze tej pisaniny? Ju niewiele! zamia si Ada . Za p godziny przyjd nad wod. Zosta sam w pokoju i w tej chwili chciao mu si taczy. Mam i drzwi! gada sam do siebie. Na drzwiach bramy ten si napis czyta. Bardzo zrcznie pomylane, bardzo zrcznie. A sowa listu: Nie wychod z izby i czytaj s wyborn wskazwk. Oficer powiada bratu: To, co ci mam wyjawi, napisane jest na bramie, a poniewa nie wolno ci wyj z izby, a w izbie nie ma bramy, tylko drzwi, wic szukaj napisu na drzwiach. Dlatego szukano tych drzwi. Ten, co odnalaz drzwi, bystrze myla i dobrze wnioskowa. To ten Francuz, podobny do szczura. W tej chwili najwaniejsz jest rzecz, czego z tumaczenia tego listu dowiedz si jego wsplnicy, ktrzy mu zapewne list wydarli? Dowiedz si przede wszystkim o tym, co nie Jest trudne do odgadnicia, e oficer pozostawi co, co ma wznowi Biedzon wietno do Berierw, wic e zostawi wielki majtek. Dotd mogli czyni po omacku najrozmaitsze przypuszczenia, teraz jednak dowiedziawszy si, e mona zdoby bogactwo, zechc rzuci si na up jak tygrysy. I uderz gow o cian. Gdzie jest to bogactwo? Szukaj wiatru w polu i napisu na drzwiach, ktrych nie ma. Trzeba si jednak pieszy, trzeba si bardzo pieszy! rzek gono sam do siebie. Posyszawszy kroki ukry sporzdzon dla siebie kopi przekadu, aby j pokaza profesorowi. Udao si? zapytaa zdyszana panienka. Myl, e si udao. To dobrze, to dobrze! Bardzo serdecznie panu dzikuj. Czy to ciekawe? Nudne odrzek Ada . Nic nadzwyczajnego. Panienka woya orygina i tumaczenie do koperty i nie interesujc si treci listu zalepia j ku wielkiej radoci Adasia, ktry pomyla, e gdyby ujrzaa w starym licie nazw Bejgoa i nazwisko ssiadw Gsowskich, dugie musiaoby si zacz gadanie. Przy wczesnej wieczerzy Ada da koncert wesooci i niestworzone opowiada historie. Z serdeczn wdzicznoci patrzono na tego miego chopca, co przyszed znikd i napenia cay dom radosnym miechem. Nagle mu przerwano, gdy kto wszed z oznajmieniem, e w nieznajomy, co mieszka w ywotwce, czeka w kuchni. Ach, to po ten list! rzeka panienka i wysza z pokoju. Musz i ja zobaczy, dla kogo pracowaem zamia si Ada jako nieszczerze i poszed za ni. Skradajc si pod cianami zajrza przez otwarte drzwi wiodc do kuchni. Sta tam czowiek, ktry gorco dzikowa panience. Malarz! Faszywy malarz! zawoa Ada bez sw. Rozmyla przez chwil, potem jednym kocim skokiem by za drzwiami wiodcymi na obejcie. Niezmierne zdumienie i serdeczny niepokj ogarn cay dom: go, miy, wesoy go, przepad tego wieczora jak kamie w wodzie.

IX. Nie pchaj palcw midzy drzwi!


Ada przemyka si wrd tysica ostronoci przez zarola starajc si nie spuci z oczw stpajcego powoli malarza. Zmierza on w stron gocica. Szed z pochylon gow, jakby gboko zamylony. Noc bya jasna, bo poowa ksiyca, jak poowa bochenka chleba, siedziaa wrd gwiazd. Oddaliwszy si od dworu nieznajomy obejrza si bacznie, potem usiadszy pod drzewem wydoby list i elektryczn latark. Osoni j doni i zacz czyta, nisko pochylony. Gdyby on wiedzia, e to ja pisaem wasn rk! pomyla Ada . Ukryty za gstym krzakiem pachncego jaowca, patrzy wprost na pochmurn twarz czytajcego. Malarz czyta z gbok uwag, zdaje si raz i drugi. Pokrci gow i westchn gono. Natrafi na Danta i zby go rozbolay pomyla Ada . Nie ugryziesz, bratku. Wida, nieznajomy spodziewa si, e wyczyta w licie niesychane jakie wieci, gdy nie mg ukry zawodu. Zgasi latark, ukry list starannie w kieszeni i podnis si bez popiechu. Zacz i szybciej, spojrzawszy na niebo. Ada ruszy w drog przemykajc si gbokim rowem jakby strzeleckim okopem. Postanowi i w tropy za nieznajomym z wiksz ostronoci ni owego wieczora, kiedy to podchodzi go niebacznie, co si bolenie odbio na jego gowie. Wiedzia ju, e tajemniczy ludzie maj schronienie w pustym domu w ywotwce. Trzeba to jednak sprawdzi i dowiedzie si przy dobrej sposobnoci, co si dzieje w tym podejrzanym przybytku, ilu ich tam jest i co zamierzaj w najbliszej przyszoci? Pewny by, e co si tam musiao sta z owym Francuzem, co pierwszy myszkowa w Bejgole. Kiepskich w Francuz dobra sobie wsplnikw. Nie ulegao wtpliwoci, e tego listu nie odda im z dobrowoli. Uywa ich jako posusznych robotw, roboty jednak przejrzawszy, e gra idzie o wielk stawk, musiay si zbuntowa i teraz miotaj si w zniecierpliwionym i zdyszanym popiechu. Sdzc jednak po tym, co ma grube apy i bystre spojrzenie, s to chytre gbury, na wszystko gotowe. Naley by niezmiernie ostronym. Raz mi si udao myla Ada i tylko nadwyrono mi mdr gow. Drugi raz moe si nie uda i ukrc mi eb jak modej wronie. Myl o tej niezoonej operacji objawia si na zewntrz zimnym dreszczem, chocia wieczr by ciepy i pachncy sianem. Pastwo Niemczewscy bd przekonani, e wpadem do stawu, aby modzieczym ciaem nakarmi raki. Uciekem po nocy jak widmo Trzeba bdzie napisa jak najprdzej i uspokoi poczciwych ludzi Oho, mj jegomo skrca Nieznajomy zszed z gocica na boczn poln drog, dobrze widoczn w miesicznym wietle; wia si ona wrd bezdrzewnych poaci k, z ktrych podniosy si biae opary zapowiadajce pogod. Ada przystan lkajc si, e zostanie odkryty na pustej przestrzeni. Ba si wkroczy na zamglone ki, aby nie natrafi na trzsawisko lub strumie i nie zdradzi si chlupotem wody. Trzeba byo przeczeka, a si nieznajomy znacznie oddali, i wtedy dopiero prbowa przemkn si wrd niskich, rzadkich mgie. Faszywy malarz poda w stron lasu, bo ta zbita masa, co si ciemni na widnokrgu, musi chyba by lasem. Przytulony do pnia drzewa, co stao na granicy k, jak nieruchomy onierz na warcie, przeczeka czas niejaki, potem ostronie, baczc na kady szelest i na kady swj ruch, zacz i, wpzgity. Stawia wielkie kroki, jak gdyby przeskakiwa rowy, skradajc si brzegiem z wolna pezajcej mgy. Nie mg dojrze nieznajomego, wic podwoi czujno. Przystawa usyszawszy szelest; zatrzyma si posyszawszy ciki odgos. To aba wiczy si w skoku w dal pomyla. Poda wytrwale, poln drog majc za przewodnika. Idcy przed nim pewnie z niej nie zszed, bo i po co? Po obu stronach musz kisn jakie mokrada, co oddychaj mgami. Las ju niedaleko Z bliska wida, e to nie aden a, tylko szeroko rozsiady zagajnik e to biedne pokurcza, a nie szanowne drzewa. Jaki bysk rozjaskrawi si w niewielkim oddaleniu. Zapali latark! pomyla Ada patrzc z ostrym wysikiem Ciemno mu tam Po chwili usysza trzask gazek pod cikimi stopami nieznajomego i niedbae jego gwizdanie. Droyna wpywaa do lasu jak strumie i wia si wrd chaszczw. Przejcie przez nie byo spraw trudn i niebezpieczn; do byo nadepn nieostronie such ga. Rozsdniej byo przeczeka a si nieznajomy znowu zacznie oddala. W zagajniku byo ciemno? tu i

wdzie sia si ksiyc przez rzadkie gazie jak przez przetak. Ada przebrn wreszcie do skraju zaroli i przystan patrzc w zachwyconym zdumieniu: w niebieskiej powiacie wida byo rozlegle wod, na ktrej dnie leao zatopione odbicie ksiyca. Na niewielu kim wzniesieniu nad wod majaczy biay zarys niewielkiego domu, przed ktrym wyniose rosy drzewa. W jakim oknie migotao czerwone wiateko. Nad wszystkim wisiaa gsta, miesicem przetykana cisza, dobra, sodka i pachnca. Woda srebrzya si jak ogromna ryba. Nieznajomy, zmierzajcy ku domowi na wzgrku, przystan i patrzy na cicho pic wod aszczc si pieszczotliwie do ksiyca. Nawet taki musi by wzruszony! pomyla Ada przypadszy do zroszonej ziemi wrd bujnej trawy. W tej chwili cisza zacza si chwia jak mikka, cika zasona, lekko dotknita. Przez srebrn wod jak przez srebrny most poczy pyn niewyrane gosy, tak polatujce jak zapachy od k. Ada wstrzyma oddech i cay zamieni si w such: gosy byy dalekie, niewyrane, jak uroczyste. Dziwne! Jaki chr piewa pomyla. Spojrza w t stron, z ktrej przylatyway owe gosy, tak cicho lecce jak puszyste sowy, i ujrza zarumieniony odblask ogniska. Ach, to jaki harcerski obz! ucieszy si. Dobre sobie wybrali miejsce Jest im tu wesoo, tylko rybom nie bdzie bezpiecznie. Na wodzie sycha byo srebrzysty szelest. Po drugiej stronie zamajaczya dka, powoli w ksiycu pynca, cicha jak Charonowy prom, ci bowiem, co w niej pynli, milczeli, oczarowani zapewne czarodziejstwem licznej nocy. Zdawao si, e bd owi sieciami ksiyc odbity w wodzie, wic nie chc gosami sposzy tej zotej ryby z okrgym bem. Ada nie mg dugo patrze na nocne przedstawienie w zaczarowanym teatrze, musia bowiem uwaa pilnie na to, co czyni czarny charakter napatrzywszy si przez chwil wodzie ruszy powoli w stron domu, a Ada za nim. Nieznajomy podj jak ga i trzykrotnie zapuka ni w owietlone okno. Ukaza si w nim chiski cie wysokiej ludzkiej postaci i znikn. Po chwili skrzypny drzwi i zostay zatrzanite. Co robi? rozwaa Ada . Ba si zbliy ku domowi. Nie zna terenu i mg w zwodniczym wietle ksiyca wpa w jaki d lub zdradzi si w inny sposb. Nie wiedzia, czy tu gdzie nie ma jakich czuwajcych w mroku ludzi. Dom sta wprawdzie w odosobnieniu, za drzewami jednak bieliy si inne zabudowania, skd mg kto nadej niespodziewanie. Trzeba byo, poczynajc sobie najostroniej, dowiedzie si, jak wyglda ten drugi, co si niewyranym cieniem zaczerni na szybach. By moe jest tam kto jeszcze. Po niedugim namyle Ada postanowi nie dowierza nocy i z wszelkim dziaaniem zaczeka do witu, kiedy bdzie mg w dziennym wietle zapozna si dokadnie z terenem. Teraz moe way si na jedno: moe si wspi na drzewo i zajrze do wntrza domu, aby ich przynajmniej policzy i dowiedzie si, czy Francuz, ktrego pozna z opisu niepozorny, z maym wsikiem, szczurzy wyraz twarzy jest jeszcze z nimi. Byaby to wiadomo cenna: czy wsplnicy dziaaj ju na wasn, mocno niezgrabn rk czy te dowodzi nimi sprytny czowiek , co umia odgadn skrty tajemniczych znakw z listu napoleoskiego oficera? Podpezn, jak tylko mg najbliej ku domowi, i upatrzywszy sobie odpowiednie drzewo rosnce tu naprzeciw okna, wdrapa si na niewielk wysoko. Siad okrakiem na najniszym konarze i ostronie rozgarn gazie, z ktrych ksiycowa powiata opadli jak srebrna rosa. W izbie siedziao dwch ludzi przy trzech wiecach. Idywidua nie pochodz z tych stron pomyla Ada z umiechem. Tutejsi ludzie nie odwayliby si przenigdy pali trzech wiec rwnoczenie, gdy kto wtedy musi umrze. Zobaczymy, kto to taki? Aha! Malarz, oczywicie Tego drugiego nie widziaem nigdy. Ten drugi by ludzkim szkieletem, chudym i kocistym; gdyby nie skra i odzienie, mgby bez charakteryzacji udawa mier w szopce. Wida byo wyranie, jak mu si porusza grdyka, tak ostro w przd wysunita jak ko na piersi ptaka. Przysuchiwa si pilnie temu, o czym z gwatownymi ruchami rk opowiada faszywy malarz. Wida byo, jak ten wyjmuje z kieszeni papier z pismem Adasia i jak powoli czyta. Musia dobrn do ustpu z tajemniczymi znakami, gdy przerwawszy czytanie pokaza papier chudeuszowi, ktremu Romeo z dramatu Szekspira byby rzuci pienidz z okrzykiem! Masz, id, ubierz si w miso! Szkielet z latajc grdyk wzi papier w rce, zbliy go do wiecy i patrzy w niego baranim spojrzeniem. Nie dacie rady, robaczki! szepn Ada . Aha! Chudy rozkada rce, jak gdyby chcia rzec jak Faust u Goethego: Da sten ich nun ich armer Tor und bin so klug, als wiezuvor! Tkwi

tu, nieszczsny gupiec, tak samo mdry teraz, jak i wprzdy! O! malarz wciek si Tucze rk o st A co bdzie teraz? Chudy odda mu list, bierze wiec ze stou i co gada Wychodz Malarz nie schowa listu do kieszeni, lecz trzyma go w rce, jak gdyby go musia komu jeszcze pokaza. Ale komu? Francuzowi oczywicie. Wic Francuz tu jest, ale w odosobnieniu By moe, e w przykrym odosobnieniu. W tej chwili jedna myl zaniepokoia Adasia. Jeeli id gada z Francuzem, a pewne jest, e francuskiego jzyka nie znaj, po jakiemu bd z nim rozmawiali i po jakiemu rozmawiali z nim do tej chwili? To ciekawe. Mia czas, aby si nad tym zastanawia, gdy obaj wsplnicy wyszli z izby ze wiec. Poniewa jej wiato nie wdrowao po domu i nie ukazao si w adnym innym oknie, musieli pj na tyy domu lub wyj do jakich bezokiennych zakamarkw. Ada czeka. Wrc przecie, aby pogasi dwie wiece pozostawione na stole. Czeka dugo, moe pl godziny, zanim wrcili. Na twarzy chudzielca, co nis wiec, wida byo w jej blasku wzburzenie i rozpacz. Znowu usiedli za stoem w milczeniu i jakby w rozmylaniach; wreszcie szkieletoway brat mierci zacz co mwi gwatownie i z gorcym zniecierpliwieniem, drugi sucha uwanie potakujc od czasu do czasu. Przyjrza si raz jeszcze uwanie listowi, po czym zoy go starannie i ukry w kieszeni na piersiach. Chudy podnis si, ziewn i przemwi do towarzysza, na co tamten skin gow. Id spa! pomyla Ada . Tak byo. Zdmuchnli jedn wiec, potem kady z nich wzi inn i wyszli. Teraz wiata zaczy wdrowa rozbyskujc w coraz to innym oknie; wreszcie jedna przystana niedaleko, druga posza nieco dalej. Po krtkiej chwili obie odday nocy wietlistego ducha. Ada zsun si z drzewa bez szelestu. Znuony by i przemoky od obfitych ros. Skoro opryszki pi, powinien i czowiek uczciwy zoy do snu gow rzek do siebie. Ale gdzie? Najlepiej byoby pj do harcerskiego obozu i poprosi o gocin zameldowawszy si u tego urawia, co peni stra u wejcia do obozu. Nie trafi tam jednak po nocy, tym bardziej e ksiyc posrebrzywszy szaro wiata usiad na wdrujcej chmurze i zapad gdzie za lasami. Czuwanie przez ca noc nie miao wielkiego sensu, dom bowiem z opryszkami nie ucieknie. Adasiowi kleiy si oczy. Dzie by mocno pracowity, a wieczr, poczony z utrudnionym wdrowaniem, jeszcze pracowitszy. Siedemnacie modych lat zachannie aknie snu. Rzymianie pozostawili recept dla modego wieku: Septem horas dormire puero sat est Wystarczy chopcu siedem godzin snu. Ada nie mia nawet takich wymaga; wystarczy mu trzy, cztery godziny, byle mia jakie takie uczciwe schronienie. Hotelu Europejskiego nie byo w pobliu. Trzeba bdzie albo znale sobie legowisko w rozwidleniu konarw na rozoystym drzewie, jak nasi przodkowie z epoki kamiennej, albo zaszy si w zarola i przespa. noc na posaniu z lici, co si zwykle dugo pamita, taka noc bowiem przypomina si w przyszoci wesoym amaniem w kociach, co moe by uyteczne jako podrczny barometr. Ada patrzy dugo bezradnym wzrokiem, wreszcie oddaliwszy si cokolwiek od domu ujrza na wp rozwalon budk: na kilku wykrzywionych patykach rozmierzwiony i przez wiatr poksany daszek ze zbutwiaej somy. Wewntrz leao nieco steranego siana. Na duszy pobyt przybytek ten nie zdaby si i psu, na kilka godzin jednake letniej, ciepej nocy by wystarczajcy. Wczesny wit wejdzie w ten paac z promienistym krzykiem i wcieknie przez dziurawy daszek, nie ma przeto obawy, aby Ada zaspa na kamie. Bez namysu wczoga si do zamokego hotelu i leg na ziemi, znacznie si tym pocieszywszy, e fakirzy hinduscy z niepojt przyjemnoci pi na wyszczerzonych gwodziach. Przez otwory w daszku wida byo gwiazdy, a przez wejcie poszarza pic wod. Jaka zawzita aba, nie mogc usn, nadaremnie tsknym rozkwakanym gosem nawoywaa ksiyc; czasem wodny ptak zahucza w sitowiu, gdy mu si przynia ryba. Ada przez niedug chwil nasuchiwa tych gosw, potem gow jego moojeck sen owin w czarne mikkie chusty. Zdawao mu si, e spa krciutko, gdy go opady ze i charczce gosy. Zerwa si, przeraony, z grubym potem na czole. Psy! pomyla z rozpacz. Dokoa budy skakay konwulsyjnie trzy ogromne psiska, rozarte i optane, czynic wrzask okropny i zajady. Ogarna go bolesna rozpacz; nie mia czym si broni, ba si poruszy. Uciec nie mona byo, bo ledwie wyskoczy z budy, zostanie rozerwany na strzpy, nie moe woa pomocy, bo wywoa nie pomoc, lecz jak okropno. Zacz dygota z trwogi i rozpaczy. Czu, e zy napywaj mu do oczw. Otar je szybko i zacisnwszy szczki rozmyla gorczkowo nad sposobami ratunku. Co moe zdziaa przeciwko trzem brytanom, dotd zapewne zamknitym, a niedawno spuszczonym na noc z acucha? W rozdygotanym

przeraeniu wyrwa z ziemi patyk, podtrzymujcy dach budy i wysun go przez otwr jak kopi. Najsroszy z psw chwyci go z zajadoci i strzaska zbami. Z koci ludzkiej nogi uczyni to samo. W Adasiu zmartwiao serce. Jezus Maria Jezus Maria szepta gorczkowo. Po gowie zaczy mu lata myli tak czerwone, jakby byy okrwawione. Zerw dach z budy Nim si okryj Skocz do wody Zanim dotr do wody, porani mnie, ale moe nie zagryz Ratuj mnie. Matko Boska! Z nagym, jakby staym spokojnem, z ponur, czujn zawzitoci gotowa si do wykonania beznadziejnego planu, gdy wtem usysza pomieszane liczne gosy i zniecierpliwione nawoywania. Pomyla z rozpacz, e nie wiadomo, co teraz bdzie gorsze: psy czy ludzie? Zwierzta posyszawszy znany sobie krzyk pofolgoway z rozwcieklonej zoci. Jaki czowiek nadbieg popiesznie woajc psy po imieniu. To kto inny! pomyla z ulg. To nie oni! Nie mia jednak zagada. Niski, garbaty mczyzna odpdzi psy ogromnym kijem i zajrza ciekawie do wntrza budy, a ujrzawszy skulon posta zdumia si niepomiernie. A ty co tu robisz, kawalerze? zapyta podejrzliwie. Spaem odrzek szeptem Ada . Niech pan uspokoi psy, a ja sobie std pjd. Usiowa wygramoli si z budy. Psy na widok czowieka warkny gronie i zaczy zblia si podstpnie. Panie! zawoa Ada niemal ze zami. Niech je pan odpdzi. Psy nie wyrzdz kawalerowi adnej krzywdy! mwi garbaty czowiek pospnie. A czemu to kawaler spa w tej budzie? Bo zabdziem Czy kawaler jest z obozu? Ada zawaha si nie wiedzc, co odpowiedzie. Skama nie chcia. A wic nie z obozu mwi tamten, jak gdyby sam do siebie. W obozie maj inne odzienie Czy ja mog pj sobie? zapyta Ada szybko. Pj? A dokd? Teraz, po nocy? Wida byo, e gada, eby gada, ale myli o czym innym i jakby na co czeka. W tej chwili obejrza si, a w Adasiu dusza zamara: drzwi domu skrzypny i dwie z nich wyszy postacie. Tutaj, tutaj! zakrzykn garbus. W porywie rozpaczy Ada wydoby si z budy i uskoczy w bok, lecz usyszawszy wysoki, nagy skowyt psw, znieruchomia. Czu, jak w nim serce omdlewa. Zaci zby i czeka, blady, z grubymi kroplami potu na czole. Osabn tak, e ju by nie mg uczyni kroku: trwoga podstpnie podpeznwszy chwycia go za gardo, w ktrym poczu nieznon, drczc, drewnian sucho. Co si tu dzieje? spyta cichym gosem chudy czowiek, podobny do mierci. Nic nadzwyczajnego! odrzek pogromca psw. Ten przyjemny modzieniec spa w budzie i psy go wytropiy. I nas zbudziy. Niech modzieniec idzie do stu diabw, a my chodmy spa. Za pozwoleniem! zakrzykn z radoci faszywy malarz. Modzieniec pjdzie do stu diabw, ale jeszcze nie teraz Ja znam tego ptaszka. Pochyli si ku tamtym i co im szepn. Oni spojrzeli na chopca z niezmiernym zdumieniem. Jakie mie spotkanie! krzykn czowiek tak chudy, e mgby by swoim wasnym cieniem. Witamy, witamy szanownego pana! Spokojnie, modziecze rzek ostrzegawczo, dostrzegszy podejrzany ruch Adasia. Psy dogoni ci, zanim uczynisz dwa kroki. I dokde to bdziesz goni wrd ciemnej nocy? Nie wypada, aby przyjemny czowiek spa w lesie albo w rozwalonej budzie Prosimy ci najuprzejmiej, aby spdzi noc w naszym zacisznym domu. Sw tych nie wypowiedzia ludzkim gosem, lecz je wysycza jak mija. Naigrawa si. Zbliywszy si spojrza Adasiowi w twarz, jakby si chcia nacieszy jej bladym, zrozpaczonym przeraeniem. Bierz go! krzykn zduszonym gosem faszywy malarz. Ada zwin si jak stalowa spryna i rozpry si w byskawicznym ruchu, lecz ju dugie rce chudzielca owiny si dokoa niego jak liany. Chopiec poczu, e ten ludzki cie posiada ogromn, ylast, nieugit si nie zdajc sobie nawet sprawy z tego, e woanie o ratunek bdzie gosem woajcego na puszczy, zakrzykn bezwiednie gosem ogromnym,

zrozpaczonym i przejmujcym: Ratunku! Ratunku! Na pomoc! Na po Ju nie mg dokoczy sowa, bo cika, goryla apa faszywego malarza zamkna mu usta. Trzech ludzi stamsio go i zgnioto. Odbyo si to wszystko wrd ciszy, jakby walczyy ze sob mocne bezszelestne widma. Ada czu, e go nios. W gowie mu szumiao, serce jego walio jak mot. Nie mg wyda gosu, bo cika apa leaa wci na jego twarzy. Posysza skrzypnicie drzwi i stukot ng na pododze. Po chwili postawiono go przemoc na nogi. Ktry trzyma go za kark, inny zapala wiec. Zabierz psy i wyno si! rzek chudy czowiek do garbatego. Kto mg usysze wrzask tego panicza. My si tu nim zajmiemy A ty zaso okno. Faszywy malarz cign ze stou jak tkanin i rozwiesi j popiesznie na oknie. Teraz pogadamy, rozkoszny kawalerze mwi niskim, dygoccym z irytacji gosem. Jeli si ruszysz, bdzie to twj ostatni ruch Jak tu trafie? Ada sta blady i na wszystko gotw. Przypadkiem odrzek po chwili namysu. Zabdziem Czy i wtedy zbdzie wtrci chudy kiedy usiowa podej tego pana? Kiedy ci ten pan zostawi na bie upominek? Nie wygldasz tak, przyjacielu, jak gdyby atwo myli drog. O, nie! Gadaj prawd, po co tu przy laz? Zabdziem twierdzi Ada uparcie. Nie mg w oszoomieniu wymyli niczego lepszego. Wanie w te strony! zamia si nieprzyjemnie chudy. Nagle urwa ten miech, przyjrza si chopcu zmruonymi oczami i rzek zdawionym gosem: Siadaj! A ty sta poza nim Jeeli si ruszy, zdziel go po gowie. Ada usiad chtnie, gdy nogi pod nim dygotay. Rozmyla z rozpaczliwym popiechem nad tym, co im powie? Chopcze! mwio chude widmo. Bylibymy ci dostali w nasze rce, nawet gdyby nie by taki gupi i gdyby nie przyszed tu sam. Suchaj! Moemy z tob tak postpi, e lad po tobie nie pozostanie Woda niedaleko. Ale my mamy czue serca al nam tak wybitnej modoci Moemy zrobi interes. Przyrzekamy ci, e pucimy ci wolno nie od razu, oczywicie jeeli bez adnego krtactwa powiesz nam wszystko, o czym wiesz. Ja nie wiem o niczym odrzek sabym gosem Ada. Nie wiesz o niczym? Doskonale A to znasz? Podszed do ka i wydoby spod siennika rkopis ksidza Koszyczka. Znam To s stare bajki. I dlatego czytae je dugo w nocy? Ada wzruszy ramionami. Czytaem, lecz nic z tego nie rozumiem. To si jeszcze pokae. Zreszt rzecz jest obojtna Idzie o co innego. Daj mi list! zwrci si do drugiej figury. Ja chopaczka nie spuszcz z oczw. Posuchaj, kawalerze! mwi z udanym przymileniem. Ty masz rozum Co ci musiao ogupi, e tutaj zalaz, ale kademu moe si zdarzy, e zbaranieje. Widzisz to pismo? Widz Jest w nim jeden niejasny ustp. Jakie znaki Jeeli je wytumaczysz, pucimy ci z Panem Bogiem. Mwic to, tak zoy papier z wasnym pismem Adasia, aby chopiec nie mg odczyta treci listu i pokaza mu tylko skrty: Dan. Al. Inf. C. III 1011. Czy moesz wytumaczy, co oznaczaj te litery? Ada spojrza z udan uwag i dugo si przyglda. Odczyta je pgosem, raz, drugi i trzeci. Nie rozumiem! rzek. To musi by szyfr. Szyfr? Co to znaczy? Tajemne, umwione pismo. Odczyta potrafi je tylko ten, co zna do niego klucz. A ty nie znasz tego klucza? Skd? To przecie stare pismo rzek Ada nieopatrznie. Faszywy malarz, dotd milczcy, drgn i spojrza na niego zoliwie. A skd ty, panie Adamie, wiesz, e to stare pismo? Jak moesz o tym wiedzie, skoro atrament jest jeszcze wiey, bo ten list zosta napisany przed dziesicioma godzinami?

Wiem, e jeste sprytnym chopaczkiem, bo ujrzae poar, ktrego nie byo, wanie w chwili, w ktrej brodaty pan Gsowski zacz mwi o drzwiach, a teraz od razu poznae, e to stare pismo. Wchem poznae? Ho! ho! chopczyno Bdziesz ty jeszcze piewa! O niczym nie wiem! krzykn Ada. Czego wy ode mnie chcecie? Aby powiedzia wszystko, o czym wiesz, bo ty wiesz. Ja ci si dobrze przyjrzaem. Niby zawracae oczami do panienki, a pilnowae mnie. Ach, ty todziobie! Mylae, e nie widz? Ty Sherloku Holmesie od czternastu boleci! Ty chcesz nas podej, nas? Musiaby y jeszcze sto lat, zanim ci si to uda. Bdziesz gada czy nie? Nic nie wiem Zaraz bdziesz wiedzia Skoczymy te arty! Mw, w jaki sposb tutaj doszede. Jak si dowiedziae, e my tu mieszkamy. Ludzie opowiadali Co opowiadali? e w ywotwce osiedli jacy obcy Mwili, e Francuzi. Wsplnicy spojrzeli po sobie znaczco. Tutaj nie byo i nie ma adnego Francuza rzek chudy. Co dalej? Wic przyszedem tutaj, aby odnale pana mwi Ada. Mnie? Z tsknoty? zamia si faszywy malarz. Nie tskniem za panem odrzek Ada. Chciaem zada zwrotu tego rkopisu, ktry pan zabra. Aha! A dlaczego nie przyszede do domu, tylko czaie si w budzie? Rozumiem Rozumiem Czekae okazji, aby si zakra do domu. Przeszkodziy ci poczciwe pieski. Przypumy, e to prawda Suchaj no, panie Adamie! Rkopis ten jest nam potrzebny chyba do chrzanu Moesz go mie. Ale te znaki nam wyjanisz, syszysz? Bdziesz tu siedzia tak dugo, a ci eb uschnie, ale wyjanisz. Nie potrafi O, ty wszystko potrafisz! Uczony modzieniec, mdry modzieniec A my proci, poczciwi ludzie Musielibymy pisa do Wilna albo do Warszawy i traci czas. Co to dla ciebie? Pomylisz, pomylisz i odgadniesz Poczekamy! Teraz, chopaczku, pjdziemy spa, a ty z nami. Zwie si kawalerowi nta, aby nie wdrowa, bo znowu zabdzi tam, gdzie nie trzeba. Chudy nachyli si i co szepn towarzyszowi do ucha, a towarzysz skin gow potakujco. Podnie si, chopczyno rzek z jadowit sodycz. Musimy zbada, czy nie masz przy sobie broni lub ostrych narzdzi w rodzaju scyzoryka. To gwat! krzykn Ada. Z pewnoci nie pieszczoty! zamia si opryszek. Niespodziewanym ruchem chwyci rce chopca i wykrci je w ty. Obszukaj go! rzek do chudeusza. Czowiekszkielet z latajc grdyk przebieg ze zdumiewajc wpraw palcami po caym ciele Adasia i mwi tak, jakby wylicza: Owek notes scyzoryk may kluczyk Od walizki! objani faszywy malarz. Walizka wrcia do Bejgoy. Czy mylisz, luby Adasiu, emy o tym nie wiedzieli? Portmentka chustka do nosa jaki papier Papier? Poka no, przyjacielu! Papiery tego pana s zwykle bardzo zajmujce. Ada patrzy zrozpaczonym wzrokiem, jak malarz rozwija uwanie kopi tego listu, ktr sporzdzi dla profesora. I c to takiego? zapyta chudy. Tamten nie odpowiedzia, lecz powoli, bardzo powoli przenis spojrzenie z papieru na Adasia. Szczki zadrgay mu z wciekoci, oczy zawieciy jak u wilka. W przypywie nagej furii nie mg mwi. Zdawao si, e tak si skurczy! spry jak dziki zwierz przed skokiem. O mamo o mamusiu! krzykn w duszy Ada, co mia ju siedemnacie lat. Faszywy malarz byskawicznym ruchem chwyci go za gardo. Pu go! wielkim gosem wrzasn chudy. Rwnoczenie mocnym uderzeniem odtrci cik ap malarza. Pu go! powtrzy ju ciszej. Zadusi go atwo, lecz co potem? Nie pora na uroczyste pogrzeby. Zreszt ten modzieniec nie zawsze bdzie taki uparty i zapewne da si przekona, e nie warto urzdza niemdrych awantur. Prawda, mody czowieku? Mody czowiek, miertelnie blady, nie odpowiedzia, mylc z przestrachem o tym, e

jeli czue palce chudeusza zaczn raz jeszcze poszukiwania, odnajd i licik pana Rozbickiego z wytumaczeniem znakw. Wsplnicy nie dowiedzieliby si z nich wicej nad to, o czym ju wiedzieli z poczciwej gadaniny ksidza Koszyczka; byoby jednak stokro lepiej, gdyby czas duszy oddawali si ich wyjanieniu i wietrzyli gbok nibytajemnic w tych znakach zamknion. Czowiekcie zaprzesta jednake poszukiwa. Uspokoiwszy rozwcieczonego wsplnika rozwali si w leniwej pozie na krzele, zapali fajk i usiowa wie rozmow tak swobodn, jak gdyby Ada nalea do zayej kompanii. Widzisz, modziecze, e z moim przyjacielem nie ma artw, a ty do niego nie masz szczcia. Mogo si skoczy morderstwem, chocia nic atwiejszego, eby skoczyo si zgod. Wrd rozsdnych ludzi zgoda jest zawsze moliwa. Po co ta gupia wojna? Zrbmy uczciwy ukad: ty co wiesz i my co wiemy; ty czego szukasz i my czego szukamy. Prawda? Szukajmy razem. Nie znajdziemy trudno. Ale jeeli znajdziemy, podzielimy si po bratersku. Dobrze o tym wiesz, e ten oficer sprzed stu lat ukry jakie wielkie bogactwa, bo napisa o tym w swoim licie. Trzeba tylko do nich trafi. Nie ma takiej zagadki, ktrej by nie mona rozwiza, wic i my j kiedy rozwiemy, ale nie mamy czasu. Nam si pieszy Wic zrbmy tak: my pomoemy tobie, a ty pomoesz nam. Nas jest trzech, cilej mwic dwch, jeden si nie liczy ten, ktrego widziae z psami, bo on nam tylko prowadzi gospodarstwo Ale i ja, i ten pan, ktry tak wietnie udawa malarza, waymy si na wszystko. No i jake! Przystpiby do spki? Ada patrzy spode ba i nic nie odpowiada. Nie chcesz? mwi chudy syczc powoli sowa. Trudno Ale ja sdz, e si namylisz. Na upr s sposoby najpierw agodne i przyjacielskie, a pniej nieco nieprzyjemne. Zostaniesz tu bracie, u nas, aby mia czas zastanowi si nad uczciw propozycj. Bd mnie szukali rzek Ada niepewnie. By moe, ale ci nie znajd zamia si chudzielec. Dadz zna policji C robi? Nie kademu jest mio mie do czynienia z policj, ale na jakiej podstawie policja ma ci szuka tutaj u nas, u spokojnych ludzi, co sobie na lato wynajli letni domek i zbieraj grzyby? Jakim zreszt sposobem mgby si znajdowa tutaj, skoro jeste w Warszawie? Jak to: w Warszawie? Przed dwoma dniami o godzinie dziewitej wieczorem wyjechae pocigiem do Warszawy, co pod przysig zawiadczy ten wonica, co ciebie i panienk wozi na stacj. Strasznie bye chytry i wpade w kaba. Widziano mnie w Waliszkach, tam, gdzie ten pan przychodzi po tumaczenie francuskiego listu Aa! To ty i tam bye? Byem Rozumiem Idc ladem mojego przyjaciela zabrne a tutaj. Std ta uroczysta wizyta. Sprytny jeste, chopaczku, cokolwiek za sprytny. Spojrza na Adasia z wesoym uznaniem i zamyli si. Przyjacielu! rzek po chwili zwracajc si do wsplnika. Przynie piro, atrament i papier listowy. Nasz miy go bdzie tak uprzejmy i napisze list Ada zaniepokoi si. Nie mam do kogo pisa rzek cicho. Przybory do pisania przydadz si w kadym razie rzek chudy. Jeeli nie zechcesz napisa listu, napiszesz testament. Siadaj! krzykn z niespodzian zoci. Nie spogldaj w okno, bo zamknite i tdy nie uciekniesz. Tutaj siadaj. Tyem do okna. Masz dziesi minut czasu na pisanie. Napisz list do swoich przyjaci. Krtko i bez wykrtw. Napiszesz, eby si nikt o ciebie nie troszczy, bo jeste bezpieczny i e wrcisz za kilka dni. Zrozumiae? A jeeli tego nie uczyni? zapyta Ada patrzc ponuro. Mwiem ci ju: napiszesz testament. Zabdzisz w nocy w nieznanej okolicy, wpadniesz do wody i utoniesz. Nikt nigdy nie dojdzie, e stao si to z uprzejm cudz pomoc. Wic napiszesz? Ada rozway przez krtk chwil i usiad przy stole. Do kogo mam pisa? Osoba jest obojtna I tak ten list bd wszyscy czytali. Ada nerwowym ruchem przysun wiec i pomylawszy chwil zacz pisa bardzo uwanie i z namysem. Chudy z fajk w zbach siedzia naprzeciwko niego, faszywy malarz sta za nim, czujny na kady jego ruch.

Po upywie kwadransa Ada rzuci piro na st. Chudy wzi bez popiechu zapisan kartk papieru i odczyta gono: Serdecznie ukochany panie profesorze! Trzeba byo takiego jak ja wariata, aby nie znajc okolicy ruszy na daleka wdrwk. Takim jednak szczcie sprzyja. Ziemie okoliczne s bardzo pikne, lecz Ejgoa pikniejsza. al mi jedynie, ze pana tu ze mn nie ma. Cay jestem i zdrw. Znalazem mie towarzystwo i dlatego nie wiem dobrze, kiedy wreszcie powrc do Ejgoy. Bdcie jednake o mnie spokojni, chobym nawet dugo nie powraca. Ogromnie mi tskno za panem, panie profesorze, za pani Mari i pann Wandeczk. ciskam wszystkich i cz ukony dla caego domu. Wdziczny Ada . Jak ci si podoba ten list, przyjacielu? zapyta towarzysza. Gupia gadanina, ale wystarczy. Wcale nie taka gupia. Czy nie zauwaye, e pan Adam znalaz mie towarzystwo? Mie towarzystwo to my. Bardzo to piknie z twojej strony, modziecze A kto to jest pani Maria? Pani Gsowska odrzek Ada szybko. Aha! Wobec tego wszystko w porzdku. Pan profesor jutro otrzyma twj list i bdzie si cieszy, e ci jest dobrze. Nie bdzie ci a zbyt dobrze, ale to twoja wasna wina. Czego te psy tak ujadaj? zaniepokoi si nagle. Wyjrzyj no poza drzwi. Kto si po nocy rozbija dk po wodzie oznajmi towarzysz z machniciem rki. Te mapy z obozu I mapy powinny ju spa. Ale i na nas czas, bo to ju dawno po pnocy. Kawaler musi by bardzo znuony, tym wicej e go omal nie udusili, ale kawaler bdzie mg wyspa si przez cay jutrzejszy dzie. Zostaniesz, chopczyku, sam, bo jeden z nas powdruje z twoim listem, a my bdziemy mieli nie cierpice zwoki zajcie. Bdziesz spa albo bdziesz myla, a jutro w nocy pogadamy sobie na rozum. Podnis si powoli, ziewajc i skin na wsplnika. Wsplnik z apami goryla trci Adasia niespodziewanym ruchem i przewrci go na ko. Wtedy chudy usiad szybko na jego nogach, a faszywy malarz dobywszy spod ka wizk sznurw zacz wiza Adasia z niebywa wpraw. Teraz nogi! komenderowa chudy. To konieczne, chopaczku, bo jeste za mdry, a nawet najmdrzejszy czowiek niczym nie rni si od barana, skoro jest dokadnie zwizany. Sam go udwigniesz, czy mam ci pomc? Pom mrukn wsplnik. Owinitego szczelnie w grub, szorstk derk nieli przez ciemne izby, potem przez obszerne podwrko. Na chwil zoyli go na wilgotnej ziemi; skrzypny jakie cikie drzwi i Ada poczu zgniy, ciki zapach stchlizny.

X. Na dnie piwnicy i rozpaczy


Niecierpliwym ruchem zrzuciwszy z twarzy rg derki usiowa Ada rozejrze si i zrozumie, gdzie si znajduje. Ciemno byo jak w piekle, kiedy diabli pi. Ciemno, duszno i zimno tym najgorszym zimnem, co kapie stch wilgoci i pokryte jest zielonymi liszajami pleni. Dobrze, e mu dali t derk. Zimno drczyo jego ciao, ale i dusza w nim na poy skostniaa. Zabrn w awantur ponur i z; przygoda, co miaa by romantyczna i bogata, haniebnie pociemniaa, gdy si na nocnej scenie ukazali niecni ludzie. Jeszcze ten chudy, z latajc grdyk, jest jaki taki: zoliwy, sprytny, lecz nie zbjca. Faszywy malarz natomiast jest gruboapym zwierzem, kliwym i zym. Co oni z nim zrobi? By moe, e Latajca Grdyka nie dopuci do ostatecznoci, lecz pociecha jest zudna. W kadym razie trzeba bdzie mocno pocierpie o godzie i chodzie. O, gdyby panna Wanda moga zobaczy w tej chwili, co si odbywa w tej stchej ciemnicy! Zamgliyby si fiokowe oczy Zimne, drczce znuenie poczo mci myli Adasia. Lea na boku dotykajc gow muru lub ziemi. Nie umia sobie z tego zda sprawy. Nogi mia zwizane ciasno. Cieszy si, e mu rk nie wyamano i nie zwizano na plecach. Nie mg nimi porusza, porusza jedynie palcami, ktre cierpy. Nic nie wymyl rzek sobie z rozpacz. Zamkn oczy i stara si usn. W tej chwili dopiero poczu, jak jest miertelnie znuony; wicej go umczya rozmowa z tymi obwiesiami ni wszystko inne. A jutro historia si powtrzy. Obwiesie bd si starali wydrze cokolwiek z niego, choby rozpalonymi obcgami. Spa spa mwi do siebie. Do jutra daleko Przez chwil kilka walczy z widzeniami, co go zaczy nachodzi tumnie i roiy si w gstej, zawiesistej ciemnicy, wreszcie jednak usn niezdrowym, mczcym snem. Lea na jakiej somie. Wstrzsay nim dreszcze, biegajce po zdrtwiaych nogach. Musia jednak spa przez kilka godzin, kiedy bowiem otworzy oczy, ujrza od razu, e na wysokoci czowieka w pewnym oddaleniu przecieka przez jak szpar blade wiato jak woda, co si sczy przez szczelin w kadzi. Tam musz by drzwi! pomyla. Szpara jest pod drzwiami Kiedy mnie tu nieli, wydawao mi si, e schodz po kilku schodkach, wic drzwi s wyej, a ja le w jakiej piwnicy. Piwnica, a moe lodownia, znajdowa si musi poza domem, bo niesiono mnie przez woln przestrze Pachnie tutaj zgnilizn starej kapusty Dobrze, e nie ma szczurw. Och, jak mi rce zdrtwiay! Usiowa przewrci si na prawy bok, uczyni to jednak tak niezrcznie, e a krzykn z blu. W tym momencie wzdrygn si i poczu, e zimny pot obla jego czoo: zdawao mu si, e usysza jk. Wstrzyma oddech i zacz nasuchiwa. Kto tam? zapyta zdawionym gosem. Odpowiedzia mu nowy jk, ju bardzo wyrany, z mrocznego poblia. Na Boga! Kto tam? powtrzy gorczkowo. Zaszemray jakie ciche sowa, jakby z najwikszym wymwione trudem. Ada skupi si w sobie, rzuci si gwatownie caym ciaem jak wyjta z wody ryba i uderzy gow zapewne o pust beczk, bo zadudnio. Gos szemra za t beczk. Trzeba byo poczoga si cokolwiek dalej, aby go zrozumie. Wreszcie Ada usysza sowa jakby obolae: Kto do mnie mwi? Francuz! zaszepta Ada ze zdumieniem. Widmo z mroku przemwio po francusku. Ada zacz szepta gorczkowo: Mwi wizie Tak sam jak pan Bd mwi paskim jzykiem, chocia zapewne le Wiem o panu wszystko Czy pan nie sysza, jak mnie tu w nocy przynieli? Nie Ja mam gorczk Jestem bardzo chory Mam zwichnit rk. Jak dugo pan tu jest? Nie wiem Moe dwa, moe trzy dni O otry! mwi Ada zdawionym gosem. Czy karmi pana? Tak codziennie Ale ja chc pi, pi. Nie mog pana poratowa, bo jestem zwizany Kim pan jest? pyta Francuz raczej jkiem ni sowami. Jestem modym czowiekiem, ktry jest wpltany w awantur z listem Kamila de

Berier W mrocznym kcie zalega cisza. Nie byo sycha nawet jku. Francuz, wida, sta si nagle ostrony i mg myle, e to zasadzka. Przysigam panu, e mwi prawd! rzek Ada gorco. Wiem o panu, ale pan zapewne wie co i o mnie. Przyjechaem niedawno do Bejgoy. Z mod pann i siwym czowiekiem? spyta ciemny szept. Tak Widziaem pana To pan chcia uj w lesie mego mego Tak, to ja. Teraz oni ujli pana W jaki sposb? Wszystko jedno. Niech pan raczej mwi o sobie. Przeklestwo! jkn Francuz i zamilk. Ada namyla si przez chwil, po czym zacz mwi powoli, najprostszymi zdaniami, aby go tamten w peni rozumia: Poniewa panu trudno mwi, wic ja bd mwi za pana. A pan niech sprostuje niecisoci. Pan wie, e w domu Gsowskich znajduje si co, co zostawi napoleoski oficer. Chcia pan kupi dom, ale go nie sprzedano. Pan le zrobi, e si pan z nimi nie porozumia. Czy pan syszy? Sysz Prosz mwi dalej. Wynalaz pan tych ludzi, aby panu pomogli. Pomagali panu dopty, dopki nie dowiedzieli si, e to nie jaka marna robota, lecz poszukiwanie bogactwa. Czy tak? Tak, nie mog poj, w jaki sposb si dowiedzieli? Jeden z nich porwa podstpnie stary pamitnik, w ktrym jest o tym mowa. Ach! wykrzykn Francuz. Teraz rozumiem Teraz rozumiem Co z panem uczynili? Napadli mnie noc podczas snu i odebrali mi list Kamila de Berier. Pan si broni? Tak Wyamali mi rce Jedn zwichnli Zwizali Kim s ci ludzie? Mty. Wynajem ich. W jakim jzyku porozumiewa si pan z nimi? Po rosyjsku. Ja znam jako tako rosyjski jzyk, bo robiem w Rosji handlowe interesy. Bywaem kiedy dawno w odzi Jeszcze przed wojn Znaem tego chudego, bo by lokajem u mojego przyjaciela. Ten chudy przyprowadzi mi swoich dwch przyjaci Przeklinam ten dzie Och, przeklinam ten dzie! Francuz umilk, jak gdyby gryz swoj wasn rozpacz. Ada sysza ciki oddech nieszczliwego czowieka i zamilkn rwnie, nie chcc go mczy pytaniami. Awanturnik myla Ada. Awanturnik, ktry ciko za to zapaci. Ale to jeszcze chyba nie koniec. Nie bd go tu trzymali, zwizanego Ani jego, ani mnie Potrzymaj czas jaki, aby im nie przeszkadzano w poszukiwaniach. Jeeli znajd, wypuszcz nas Jeeli jednak nie znajd? Zimny dreszcz przemkn po nim. Jeeli nie znajd, gotowi zemci si w ten sposb, e sami odjad, a nas tutaj zostawi. Wreszcie nas tu kto odnajdzie, ale kiedy i kto? Dom stoi pustk Kto si nim pewnie opiekuje i zajmie si domem, lecz na myl mu nie przyjdzie, aby zaj do opuszczonego lochu. Moe zreszt tutaj zabdzi, ale wtedy znajdzie Groza przeja Adasia na myl, co znajdzie. Trzeba si bdzie ratowa, ratowa, za wszelk cen. Ale jak? Co pocz ze zwizanymi rkami i zwizanymi nogami? A przecie trzeba bdzie ocali tego biedaka, co tam ley za pust beczk. Czy ten dugo wytrzyma w tej udrce? Panie! szepn Ada. Niech mi pan powie Naty such w tej chwili i ostrzeg go przejmujcym gosem: Niech pan nic nie mwi Cicho! Kto tu idzie! Uczynia si cisza, bo obaj wstrzymali oddech. Ada udajc, e pi, patrzy zachannym spojrzeniem w t stron, w ktrej sczyo si wiateko. Drzwi zaskrzypiay ochrypym skrzypieniem, jakby wzite na tortury i wielkie wiato pogodnego dnia wlao si do piwnicy. Ada obejrza j jednym spojrzeniem: by to loch, wygrzebany w ziemi, bardzo ciasny i gboki; sterczao w nim kilka spleniaych beczek i leaa zbutwiaa soma. W ramach drzwi ujrza zarys ludzkich ksztatw. Chudy czowiek! przemkno mu przez myl. Moe go ruszyo sumienie? Czemu on take zachowuje ostronoci? ywy szkielet wyjrza bacznie poza drzwi, przymkn je i bez szelestu zszed do piwnicy.

Dzie dobry ci, modziecze! rzek bardzo cicho. yjesz? yj rzek Ada krtko. To dobrze. Nie mam wiele czasu piesz si. Powiem ci szybko, o co idzie, a ty natychmiast odpowiedz. Przyszedem tu do ciebie w tajemnicy przez tamtymi. Ja mam dobre serce. Pamitasz, e to ja ci ocaliem, kiedy ci chciano udusi? Pamitam. Powiniene mi by wdziczny I powiniene z samej wdzicznoci zaprzesta uporu. Suchaj! Ja ci natychmiast wypuszcz, bye mi powiedzia o wszystkim, co wiesz. Tamci nawet nie bd o tym wiedzieli. To li ludzie! Aha! pomyla Ada. Zdrajca wrd zdrajcw! Mj towarzysz mwi chudy gorczkowym szeptem pojecha z listem do Wilna i powrci dopiero jutro. A ten drugi, garbaty? zapyta Ada z udanym przejciem. W tej chwili jest do daleko std, na folwarku, gdzie trzyma psy. Niedugo tu si zjawi, aby ci nakarmi. A potem pjdzie z twoim listem do twoich przyjaci. Zrobilibymy tak: ja rozluni wizy i zostawi drzwi otwarte Umkniesz wieczorem Mnie tu przez cay dzie nie bdzie, umylnie wrc pno w nocy. Co o tym mylisz? Ada milcza przez dusz chwil. A co bdzie z Francuzem? zapyta. Z Francuzem? Z jakim Francuzem? By przecie z wami jaki obcy Chudy, rzuci niespokojnym spojrzeniem w mroczny kt, skd nie dochodzi aden szmer, po czym spojrza uwanie na Adasia. Jest przekonany, e Francuz umar pomyla Ada . Och, co za opryszek! Istotnie By z nami pewien Francuz, ale odjecha rzek ywy szkielet. Co ci zreszt obchodzi Francuz? Dbaj o wasn skr. Gadaj prdko: powiesz, czy nie powiesz? A jeeli nie powiem? Zginiesz marnie. Jeeli jednak powiesz, daj ci sowo uczciwego czowieka. Rozumiem. Dobrze powiem panu o wszystkim, o czym wiem sam. Czy naprawd mnie pan wypuci? Tak tak wieczorem mwi tamten z radoci, ktrej nie mg ukry. Na razie rozwi ci nogi i troch rozluni wizy na rkach, aby nie zwrci uwagi. Wieczorem drzwi bd otwarte. Mw, mw prdko! Ada namyli si gboko i rzek: Wierz panu. Niech pan rozluni sznury! Chudy czowiek uczyni to bez namysu. Ada poczu z niezmiern ulg, jak krew zaczyna kry po zdrtwiaych nogach. Och! westchn z radoci. Teraz gadaj! Gada nie bd Niech pan signie rk do lewej kieszeni na moich piersiach. Znalaz pan? Taki szepn tamten zdumiony. Kartka Jak ja mogem jej nie zauway? Co jest na niej napisane? Wyjanienie znakw z francuskiego listu. Paski towarzysz pojecha szuka tego rozwizania w Wilnie. A pan ju je ma! mwi Ada i doda w myli: Ale mdrzejszy z tego nie bdziesz, nieboszczyku na urlopie. Czowiek zoony ze skry i koci zbliy si do drzwi i uwanie odczyta kartk. Co to znaczy? zapyta ostrym szeptem. Tego jeszcze sam nie wiem. W tym caa tajemnica Znowu o drzwiach? mwi tamten patrzc podejrzliwe. Kto to jest ten pan Rozbicki tutaj podpisany? Mdry czowiek, co mi te znaki wyjani Ach, a ty nie wiesz, jaki w tym jest sens? Gdybym wiedzia, nie byoby mnie tutaj odrzek Ada znowu zaniepokojony. Rozumiem, rozumiem Mdry jeste ptaszek. Umiae jednak znale wyjanienie pswek z francuskiego listu, potrafisz pewnie odgadn, w jakim celu zostay napisane. Ty wiesz, gdzie s owe drzwi. Nie wiem! krzykn Ada. Nie wiesz? W takim razie jeszcze nie wiesz, ale bdziesz wiedzia. I wtedy powiesz mnie, tylko mnie

Pan mnie nie wypuci? Posied tu, robaczku, posied! I myl. Ty umiesz myle W nocy ci odwiedz Pan da sowo uczciwego czowieka A kt ci, todziobie, powiedzia, e ja jestem uczciwym czowiekiem? zamia si tamten. Nieoczekiwanie rzuci si na Adasia i skrpowa mu nogi. Bd zdrw i myl! rzek wstpujc na schody. Panie! zawoa Ada. Niech mnie pan przynajmniej oprze o cian. To mog zrobi. Chcesz siedzie? I owszem, i owszem, bdzie lepiej myla. Patrz wci na te drzwi, moe odgadniesz, gdzie s tamte. Ada oparty o zimn cian, zapad w milczenie. Zy by na siebie, nie mg chocia przez chwil udzi si jak nadziej i wierzy temu chudzielcowi. Czego on chcia? zaszemra gos spoza beczki. Zdradza wsplnikw i chce szuka na wasn rk. Znajdzie? zapyta Francuz z niepokojem. Niczego nie znajdzie. Ani pan, ani ja, ani on mwi Ada niecierpliwie. Ja ju nie bd szuka Mam do I susznie. Wie pan o tym, e tajemnica zapisana bya na drzwiach. Pan nawet nie wiedzia na ktrych. Na drzwiach maego domku, w ktrym umar de Berier. Och, och! Tak. Ja dowiedziaem si o tym i oni wiedz, ale drzwi nie ma. Zniknly. Teraz? Nie, nie teraz Zapewne bardzo dawno sdzc po ladach. Czy pan sobie wyobraa, e je bdzie mona odnale po stu kilkunastu latach? List si jednak znalaz List atwiej przechowa. A jak go pan znalaz? Przypadkiem W starej ksice kupionej u antykwariusza. Wyobraam sobie, jak si odbywaa jego wdrwka. Sprawdziem, e brat Kamila de Berier pad pod Waterloo. onierz, ktry przynis list, szuka go na prno. Nie wiedzc, co pocz z listem, szuka zapewne jakich krewnych de Berierw, ale oficer nie mia krewnych.; onierz zachowa list jako drog pamitk. List wetknity za jaki obraz, potem w ksik, przelea przeszo sto lat. Zwyczajna historia Znalazem go i pomylaem, e mona bdzie zdoby majtek Jak ju panu powiedziaem, przeklinam ten dzie Straciem wiele pienidzy i nie wiem, czy nie strac ycia. Chciwo mnie zgubia Czy ten chudy czowiek mwi co o mnie? Mwi, e pan odjecha. otr! O, gdybym ja mg odjecha Mj przyjacielu, czy nie mgby mi pan poda wody? Przy mnie stoi dzbanek Sprbuj! rzek Ada ze wspczuciem. Och! Znowu kto idzie Myl, e nas nakarmi Niech pan si teraz nie rusza Tak, to on Garbaty czowiek zszed do lochu niosc dzbanek z mlekiem i chleby. Drzwi zostawi na cieaj otwarte, wic si w piwnicy uczynio widno. Spojrza z litoci na chopca i rzek: Jeeli nie bdziesz prbowa robi adnych awantur, rozwie ci rce, aby mg je sam. Niech pan najpierw da pi tamtemu poprosi Ada bagalnym gosem. Tamten umiera z pragnienia. Wszystko mi jedno, od ktrego zaczn. Po chwili sycha byo, jak nieszczliwy Francuz chepce mleko. Encore! Encore! zawoa. Czego on chce? Prosi, aby mu da jeszcze objani Ada szybko. Dla ciebie zabraknie. Mnie moe pan da wody Dzbanek jednake by brzuchaty i mleka wystarczyo. Pan jest, jak mi si zdaje, dobrym czowiekiem mwi Ada przymilnie. Niech pan przez jaki czas nie zamyka drzwi. Tutaj si mona udusi. Mog nie zamyka Usid na progu A czy mgby pan tamtemu czowiekowi da pod gow moj derk? A tym czym si okryjesz? Ja jestem mody. Jak chcesz

Francuz westchn gono. Dzikuj szepn. Bardzo dzikuj Garbus usiad na progu i strowa. Wieczorem was si wyprowadzi rzek po chwili. Ale wtedy spuszcz psy. Czekaj, chopcze, cierpliwie wieczora Moesz porusza palcami i podniesiesz chleb do ust, wic z godu nie umrzesz. A on? Co z nim? On nie chce je, tylko pi. Nalej mu wody na misk, aby jej mg dosign Trudno Ale ja ju musz i. A kiedy pan wrci? Mwiem ci ju pnym wieczorem. Kiedy drzwi zamknito, rzek Ada: To jaki niezy czowiek. Kim on jest? Nie wiem dobrze odrzek rzewiejszym gosem Francuz. Prowadzi nam gospodarstwo. Oni go z sob przywiedli Czy dowiedzia si pan czego? Niczego si nie dowiedziaem, bo to jaki podrzdniejszy diabe. I nie ma pan adnych nadziei? Prawd mwic, adnych Nie wydostaniemy si std? Chyba cudem Pan nie moe si porusza, ja jestem zwizany, a drzwi zaparte mocno. Pan moe krzycze To si na nic nie zda. Kto mnie usyszy? Nie ma co! Wybra pan doskona miejscowo na swoj gwn wojenn kwater. Czy tu nikt w pobliu nie mieszka? W tym domu nikt. Dzierawca tej ziemi mieszka daleko std, obok wsi Za kocioem Dom by opuszczony i wynajmowano go tylko na lato. A ze wsi nikt tu nie przychodzi? Boj si psw. Doskonale si wszystko skada! zawoa Ada z gorycz. Bdziemy dzikowali Bogu, jeli ujdziemy z yciem. A moe im wszystko wyjawi i za t cen Ale co wyjawi? Gdzie s skarby? Moe pan o tym wie, bo ja nie wiem Nieszczcie nieszczcie eby kto da zna policji Ale to zudna nadzieja Niech ich pan prosi! Niech im pan powie, e wyrzekam si wszystkiego i uciekn std pierwszym pocigiem. Pienidzy panu nie zabrali? Zabrali, ale niewiele. Mam pienidze zaszyte w konierzu i czeki na warszawski bank. A te czeki panu zostawili? Nie wiedz o nich, bo ukryte s w domu. W sieni na pce stoi jaki garnek W tym garnku je ukryem wraz z dokumentami. To te wyborny schowek mrukn Ada. Po chwili jednak doda mikkim gosem: Bardzo pana przepraszam za moje rozdranienie Niech mi pan przebaczy I niech pan le o mnie nie myli Ja nie tylko le nie myl rzek agodnie Francuz. Ja pana podziwiam, mody czowieku A tej derki nigdy panu nie zapomn. Uczyni mi pan wielkie dobrodziejstwo. To przecie paskie okrycie? Nie! odrzek Ada cicho. To ten czowiek przynis By moe by moe Ja niczego z polskiej mowy nie rozumiem, ale wiele potrafi odgadn Zamilkli obaj, gdy obaj byli wyczerpani. Ada zamkn oczy i trwa nieruchomo. Nie spa, lecz nawiedzia go senne widzenia, co si z cikiego uprzdy mroku. Zdawao mu si, e pan profesor Gsowski wci wyglda przez okno zatroskany i marszczy w zgryzocie piknie sklepione czoo; e panna Wanda kry po domu niespokojna i szuka, wci kogo szuka Ach! C to? Skd si w Bejgole wzia jego matka? Widzi j wyranie, jak zaamuje rce, jak podnosi je potem ku grze zrozpaczonym ruchem i zaczyna szlocha. Wzdrygn si i otworzy oczy. Co mi si majaczy pomyla. Przecie nie mam gorczki Matka jest nad morzem i o niczym nie wie. Gdyby si dowiedziaa, zaamaaby naprawd rce.

Nie wiedzia, ktra godzina, i nie mg tego doj w aden sposb; sdzc po wyzoconej smuce wiata, co peza pod drzwiami, dzie soneczni si jeszcze w caej okazaoci. A ten pi pomyla pochwyciwszy suchem ciki i nierwny oddech. To zreszt najrozsdniejsze zajcie. Sprbujmy jednak zaj si czym innym. Usiowa sign zgrabiaymi palcami do wizw na przegubie ng. Poczu pod palcami sznurek, lecz wze by zmotany tak mocno, e marzy nie byo mona o jego rozplataniu. Aleksander Macedoski, co przeci mieczem wze gordyjski, nie by w tym pooeniu dowcipniejszy ode mnie. Och, Adamie! Nie jeste w tej chwili mdrzejszy ni praojciec Adam w pierwszym dniu stworzenia. Tylko e w raju nie pachniao skisa kapust, a tu straszliwie pachnie. A moe to nie kapusta? Moe to moja kapuciana gowa? Zaraz zaraz Jak to mwi u Moliera? Nie mog sobie przypomnie Ten Francuz by wiedzia, ale pi Pomylaby, e oszalaem ze strachu, gdybym zacz mwi o Molierze Ach, ju wiem: A licho mi kazao na ten statek wazi! Przygoda pikna rzecz! Wyborna rzecz! Pod warunkiem, e bandyci s uprzejmi i nie rw si do duszenia. Bd mia do przygd na dugi czas I ja, i ten biedaczysko, Francuz To jaka pomylona okolica, w ktrej si dziej przedziwne awantury. Gilewicze wiedli boje z Niemczewskimi o kawa starego elaza, a Gsowscy maj utrapienie ze skarbem. W tej chwili Francuz westchn ciko i bolenie. Pewnie mu si przynia Francja Nieszczliwa figura! Ja siedz tu zaledwie par godzin i mam do, a on siedzi ze trzy dni. Dobrze, e gos ludzki usysza Ktra to moe by godzina? Myl, e ju poudnie Do nocy daleko, a noc bdzie zajmujca. Zajmowa umys dziesitkami pyta, na ktre szuka odpowiedzi. Wreszcie i to go znuyo, wic si skuli jak mody psiak i trwa w bezmylnej nieruchomoci. Odrtwia na modym ciele i na modej duszy. Mia wraenie, e wolna jego dusza wyleciaa na boy wiat przez szpark pod drzwiami, a on zosta sierota! na wszystko nieczuy. Nie sysza nawet sennych westchnie towarzysza. Jakie zmcone glosy obudziy go z odrtwienia: wielkie, jednostajne szumy, po ktrych jak po mocie dudniy zwaliste, potne poryki. Otrzsn z siebie resztki snu na jawie i spojrza przytomniej w stron drzwi. wiato zagaso? pomyla. Co to si dzieje? Szpara pod drzwiami rozbysa nagym, olepiajcym blaskiem, a zaraz potem guchy grzmot oznajmi si wiatu, jak lew oznajmia rykiem, e wychodzi na owy. Burza Zdaje si, e grad wali o drzwi Czy to tak od burzy pociemniao, czy te zapad ju wieczr? Co si stao? zapyta Francuz. Pioruny bij adnemu jednak nie przyjdzie na myl, aby rozwali te przeklte drzwi. Jaka straszna burza Cieszmy si jednake! Mamy dach nad gow. Zaczli nasuchiwa szumnych, jednostajnych pogosw, z ktrych od czasu do czasu wystrzela piorun ognist fontann. Ulewa musiaa by niezwyka, gdy nawet w tej podziemnej, zacisznej kryjwce sycha byo ogromne jej pluskanie. Znowu bysno potnie. Oho! zawoa Ada strwoony. Bdzie nam mokro Woda podpywa szczelin pod drzwiami. Zacza si sczy najpierw cienkimi strukami, jakby kto sobie rzewnie popakiwa, potem coraz popieszniej i obficiej. Uczyni si z niej may ponik, co zacz kaskad toczy si po schodach i rozla si po ubitej ziemi w lochu. Jeszcze tego tylko brakowao mrukn Ada. Panie! zawoa. Woda nas zalewa! Nic nie czuj odrzek Francuz. Bo pan ley w kcie! Zaraz pan poczuje! Ale leje! O takiej straszliwej awanturze na niebiosach opowiadaj w kraju biaej ry w Finlandii: Oho! Starsi z nieba wyszli, a dzieci si bawi! Zabawa zaczynaa by straszna. Kada byskawica owietlaa mtn kau w piwnicy, coraz to szybciej rosnc. Ada przegiwszy si dotkn palcami ziemi i poczu wod. Rwnoczenie krzykn Francuz: Woda! Co robi? Nic czeka Czy pan moe wsta? W aden sposb. Niech si pan przynajmniej oprze o cian Och! Piorun uderzy gdzie w pobliu. Burza rykna wszystkimi gosami, zbetanymi i spltanymi. Szumy i poszumy, wisty i powisty, bulgotania i mlaskania sycha byo razem i na przemiany. Wiatr nie hucza, lecz jadowicie chichota radujc si zniszczeniem. A ponad wszystkimi gosami growao bolesne

wycie. Jak mwi Sowacki: I sycha jk szatanw w sosen szumie. Jeeli to tak dugo potrwa, potopimy si jak szczury w norze pomyla Ada zaniepokojony. Zdawao si jednak, e wcieko nawanicy zelaa odrobin. Tylko ulewa huczaa nieprzerwanym, mokrym hukiem. W tej chwili zadygotao w Adasiu serce: czy to ludzkie gosy sycha za drzwiami? Wstrzyma oddech i zacz nasuchiwa. Kto uderza gwatownie we drzwi. Rwnoczenie kto krzykn dononie: Hej! Czy jest tam kto? Gos obcy, wiey i donony. Ada chcia si zerwa, lecz nie mg tego uczyni, wic si tylko spry, zachwyci powietrza i pocz wrzeszcze: Jest! Jest! Na pomoc! Ratunku! Co si stao? zawoa Francuz. Ludzie Jacy ludzie Niech pan woa ratunku Niech pan pomoe Francuz zacz krzycze bez dalszych pyta. Za drzwiami musiano ich usysze, gdy jakie gosy poczy gada z gorczkowym popiechem. Rozbijcie drzwi! wrzasn Ada. Zdaje si, e tamci wpadli sami na ten pomys, gdy nie upyno dziesi minut, a grube drzwi wyleciay z naleytym trzaskiem. Najpierw rozchlapan strug wlaa si do piwnicy woda, potem zbiego do niej kilka postaci, ociekajcych deszczem. Kto tu?! krzykna jedna z nich. Winiowie! zawy Ada w obdzie radoci. Prdko, prdko! Ciemno byo na burzliwym wiecie i ciemno byo w lochu, wic ten, co szed na przedzie, zapali elektryczn latark i bysn ni po caej piwnicy. I nagle wyda wrzask: przeraenia, zdumienia, radoci, trwogi, zachwytu, oszoomienia. Nie by to gos ludzki ani zwierzcy. Przyroda nie syszaa do tej chwili takiego gosu. I nikt by go nie zdoa powtrzy. Najwikszy muzyk nie mgby go odtworzy. Gos ten, schwytany na pyt, rozsadziby j z hukiem. Potrzaskaby wszystkie aparaty, gdyby go nadano przez radio. Ada! zdumia si ten straszliwy gos. Jezus Maria! odkrzykn Ada. Kto mwi? Burski! Staszek Burski! zawya figura owietlajc wasn gb, aby j Ada mg ujrze i uwierzy. Co to znaczy? Dowiesz si Pan Bg ci tu przysa mwi Ada miejc si i plczc rwnoczenie. Prdko, prdko! Tnij wizy Cztery postacie, co spady wraz z burz, oniemiay na chwila gdy radosne zdumienie odebrao im gos. Teraz zawyy wdziczna wszystkie razem. Co si stao? zawoa drcym gosem Francuz. Jestemy ocaleni! zakrzykn Ada. Tam jest jeszcze jeden Staszek, prdko, u Boga Ojca! Uwolnij tamtego! Poniewa jednej latarki byo za mao, wic usune byskawice raz po raz owietlay mokr nor. Po piciu minutach byo po wszystkim. Burski otoczy ramieniem saniajcego si Adasia i prowadzi go po schodach. Co z tamtym? cichszym i ostronym gosem pyta Ada. Nie moe i! odpowiedziano mu z kta. Trzeba go bdzie nie Moe s gdzie jakie nosze? Nie wiem! Nie ma czasu na szukanie Prdko, prdko! Wecie go, jak moecie, i niecie. Staszek! Ja musz na chwil do tego domu Pomoesz mi? O przyjacielu! zdawionym z radoci gosem odrzek Staszek Burski, ten, co w szkole siedzia z Adasiem na jednej awce i raz jeden mia pikne pismo. Cichym gosem wyda jakie polecenie swoim towarzyszom i rk wskaza im kierunek. Dogonimy was! szepn. Jazda W nogi! Czterech dorodnych dryblasw chwycio Francuza na ramiona i wilczym krokiem pobiegszy zapadli w mrocznym gszczu. pieszmy si Boj si psw mwi Ada, zadyszany. Podtrzymaj mnie, bo jeszcze nie czuj ng. O Staszku, o drogi, Staszku. Sam nie wiesz Ale o tym potem

Podpeznli ku tylnym drzwiom guchego i milczcego domu. Pchnij te drzwi! Burski rozpdzi si i uderzy ramieniem w mizerne drzwi, ktre rozwary si szeroko jak ziewajca gba. Latark! szepn Ada. Ja nie mog, szukaj ty Czekaj no Tu powinien stercze jaki garnek. Jest! Signij rk do rodka. Znalaze co? Tak Mae zawinitko.. Zdaje si, e papiery

XI. Cho burza huczy wkoo nas


d, odepchnita rozpaczliwym ruchem, wloka si ciko, zanurzona a po burty. Woda bya wzburzona i rozruszana przez tabun wichrw. Rozhula si nowy deszcz. Przez szklane jego strugi wida byo krce nad brzegiem trzy widma: trzy ogromne psy. Nie wypywajmy na rodek wody rzek Ada gorczkowo. Lepiej, eby nas nie widziano. Mona przecie okry t wod? Oczywicie! rzek Burski. Tylko e to duej potrwa, ale za to bdzie bezpieczniej. I tak si boj o d! Strasznie rzuca I o obz si boj, czy nie popyn. Zostawilimy jednego na stray, ale nie wiem, czy sobie da rad. Ach, prawda! Adasiu Czy wiesz, kto tam zosta? Skd mog wiedzie? Szostak! A kt to jest Szostak? Boe miy! Ten, w ktrego ksigach nitka udawaa setk. Nie moe by! Jakbycie si zmwili Chopcy, bez gwatownych ruchw! A teraz gadaj, Stasieku, skd wam przyszo do gowy szuka mnie w lochu? Nikt niczego o tobie nie wiedzia. Przekonani bylimy, e jeste nad morzem. Mielimy jednake od pewnego czasu oko na ten dom. Widzielimy, e kto w nim mieszka, ale nie wiedzielimy kto. Nie mielimy zreszt adnych interesw po tej stronie wody. Przed trzema jednake dniami zwrcilimy na to uwag, e si w tym domu dzieje co niezwykego. Pewnej cichej nocy odbya si tam jaka gruba awantura. Syszelimy rozpaczliwe krzyki To ten Francuz musia woa o pomoc! rzek Ada wskazujc ruchem gowy blad mar, co leaa w odzi z gow opart na kolanach jednego z rycerskiego hufca. Aha! Strasznie krzycza Potem wszystko ucicho Dwch z nas zrobio wywiad, ale, zdaje si, dom opustosza. Tymczasem wczorajszej nocy przed pnoc usyszelimy rozpaczliwe woanie o ratunek, a po wodzie gos bardzo niesie To ja wrzeszczaem oznajmi Ada. Doskonale to zrobie rzek Burski z gorcym uznaniem. Musiano ci sysze na dwie mile dookoa. Powiedzielimy sobie: Czuj duch! Tam si odbywaj nieczyste historie! Nie mielimy jednak zrobi wyprawy w biay dzie. A tu nagle wali si pod wieczr ta burza! Wic my do odzi i jazda Dom ciemny i pusty Zajrzelimy we wszystkie kty i ju chcielimy wia z powrotem, bo niemiosiernie lao, lecz mnie jakby co tkno. W wietle byskawicy dojrzaem loszek, zamknity na potn kdk. Pomylaem sobie tak: dom jest ledwie i jako tako zamknity, a gupia piwnica zamknita jest na amen. Co tam musi by w tej piwniczce! Sokrates jest wobec ciebie bawan, miy Stasiu. Ocalie mnie i tego biedaka. Nigdy ci tego nie zapomn! Ja tobie te nigdy rozmaitych rzeczy nie zapomn odrzek Burski gbokim gosem. Milczeli przez chwil, ostronie i pracowicie przedzierajc si przez zbetane wody. d posuwaa si coraz ciej. I w niej byo mnstwo wody, ktr czerpali domi i czapkami. Daleko jeszcze? spyta Ada. Nie bardzo, moemy jednak nie dopyn Ale tutaj pytko Moe by brzegiem Francuz nie dojdzie mrukn Ada. Kto to taki? spyta Burski bardzo cicho. Wszystko ci opowiem, ale nie teraz. Musimy go dostawi w jakie bezpieczne miejsce. Bd go szukali? Z pewnoci. I jego, i mnie. Ja si rozwiej w dym, ale on jest chory. Trzeba go bdzie schowa na kilka dni, a potem sobie odejdzie. Ty oczywicie zapadniesz u nas w obozie? Nie odrzek Ada po namyle. Jeli gdzie bd szukali, to u was. Stasiu! Kto tu dowodzi! Ja! A czy wam jest wszystko jedno, gdzie rozbijecie namioty? Cay wiat naley do nas. To piknie! W takim razie zabierzcie swoje namioty i chodcie za mn tam, dokd ja musz pj. Bdzie jaka awantura? zapyta Burski szybko.

Bdzie! odrzek Ada ponuro. Zrobione! Naley przedtem wykona dwie rzeczy: nie utopi si i ukry tego pana. Jeli pierwsze zadanie si nie uda, nie bdzie potrzeby kopotania si drugim. Chopcy zapyta cicho dobrniemy? Jeli si woda uspokoi odrzek spoconym i zdyszanym gosem harcerz od steru. Ju bardzo ciemno! Moe by sprbowa na przeaj? W imi Ojca i Syna! zawoa Ada. Wal, bracie, prosto! d obrcia si ciko i zacza posuwa si z trudem. Woda si ucisza szepn Burski drcym gosem. Moe si uda. Uwaga! Spokj i uwaga Rwno! Wiosowali z tysicem ostronoci; zacisnli zby i nikt nie wymwi sowa. Byskawice dawno ju pogasy i mokra otaczaa ich ciemno. Szostak macha latark! oznajmi z radoci Burski. Nie moe nas widzie, ale daje znaki. Machaj, machaj, chopaczku, bo nie wiesz, kogo powitasz. Uda si, uda si! Adasiu, strasznie ci kocham! krzykn ni std, ni zowd. Ada ucisn mu rk w ciemnoci. I jego rozpieraa rado. Wspaniaym jelenim skokiem przeskoczy kt to wie? moe wasny grb. Wydoby si z grzskiego sopotu rozpaczy, w ktrym ugrzz po szyj; jest wolny i wrd dobrych towarzyszw, z ktrych jeden skoczy dla niego do tej zbetanej wody, a drugi, ten co tam na brzegu udaje morsk latarni, skoczy dla odmiany w ogie. Awantura wprawdzie nie skoczya si jeszcze i teraz dopiero sta si moe prawdziwie grona. Nie ulega wtpliwoci, e towarzystwo z ywotwki wpadnie w zrozumia wcieko zastawszy puste gniazdo po nim i po Francuzie. Zaczn tropi i wytropi; Francuzowi naley przeto wytumaczy, aby ucieka czym prdzej, co zapewne uczyni bez wahania, a samemu trzeba bdzie otoczy si gwardi moojeck, zoon z tego wietnego zastpu dzielnych chopcw. Co si stao? krzykn Ada przerwawszy rozmylania. Nieszczcie! zdawionym gosem odkrzykn Burski. Ju po nas! d, ponad wszelk moliwo obciona, przy nagym uderzeniu fali przechylia si nieznonie i nabrawszy wody zacza ton. Ratuj si pan! wrzasn Ada po francusku. Moe pan dopynie! Do brzegu niedaleko! zawy Staszek jakim bolesnym gosem. Do wody, chopcy! Francuz zerwa si z wielkim trudem i ogarnwszy jednym spojrzeniem pooenie zacz szuka wzrokiem brzegu. Dotd lea z gow opart na kolanach malekiego chopczyny, co mia ze czterdzieci lat i by praktykantem wrd starych wygw. Chopak krzykn z bolesn rozpacz. Francuz spojrza na niego dziwnym wzrokiem i bez namysu chwyciwszy go wp run z nim do wody. Musia cierpie straszliwie, gdy twarz mia wykrcon konwulsyjnie. Omdlewa, lecz nie puci chopca. Utrzymywa go ponad topiel lew, wykrcon rk, praw bi wod spazmatycznymi ruchami. Fala zalaa go raz i drugi raz, lecz on, w jakiej oszalaej zawzitoci, wygrzebywa si spod niej i bekocc niezrozumiae sowa pyn. Na wodzie uczyni si rozruch i zamt. Pynli wszyscy z rozpaczliwym wysikiem, drapienie chwytajc si ycia jak urwistego brzegu. Ju niedaleko Szostak macha wci latark Woda kipi i gotuje si, lecz coraz wicej na niej biaych, zmconych pian, wic tu ju zapewne pytsza. Wreszcie ktry z topielcw zatrzyma si i musia sign nogami dna, gdy wynurzy si z wody do pasa. Tutaj! Tutaj! dar si wielkim gosem. Podpyn do niego Ada i rwnie stan na nogach. Gdzie Francuz? Gdzie Francuz? pyta gorczkowo, wylewajc sowa z ust razem z wod. O tam, tam niedaleko Dwiga chopca! Bohaterski czowiek! pomyla Ada i zaczerpnwszy oddechu rzuci si raz jeszcze na gbsz wod woajc: Niech si pan trzyma! Po chwili ujrza przed sob trupioblad twarz Francuza tulcego maego chopczyn. Poda mu rk i cign na pycizn. S wszyscy? wola Burski. Wszyscy! Wszyscy! Pomcie mi! Dzielnego Francuza wyniesiono na brzeg. Staa dotd jego twarz rozprya si; gasncym spojrzeniem umiechn si do chopczyny, ktrego ocali, i zemdla z wyczerpania. Morowy chop! rzek Burski. Daj mu, Boe, zdrowie! Do obozu, prdko do obozu!

O, Szostak pdzi Szostak pomyla w pierwszej chwili, e jeden z tych piorunw, co wyrny ziemi podczas niedawnej burzy, musia uderzy w jego gow, czego on przez dziwne roztargnienie nie zauway. Zdawao mu si bowiem w tej chwili, e zwariowa z kretesem i bez adnej nadziei na popraw. Ujrzawszy Adasia chwyci si za gow i wykona skok tak wspaniay, jakiego nie widuje si czsto nawet wrd pche. Potem wyda z siebie wysoki skowyt: najwyszy ton nagego i przeraliwego szczcia. Wpad w otwarte ramiona Adasia i zacz paka jak dziecko. Jak si masz, jak si masz? mrucza Ada wzruszony. Jak ci si powodzi, Czarna Nitko? Ju dobrze, ju dobrze Au! krzykn niespodzianie, poczuwszy na szyi gorco. Przysmaye mnie latark! Wszyscy gadali w ogromnym podnieceniu, na ktre wadcz rk pooy Staszek Burski. Trzeba ratowa tego czowieka! zawoa Szostak! Jest jaki suchy koc? Jest! Dawaj go tu! Pooono Francuza na kocu, czterech topielcw chwycio za cztery rogi i pdem ponieli go do namiotu. Napojono go gorc herbat i natarto z tak serdeczn gorliwoci, e Francuz oy czym prdzej. Deszcz przesta pada i gwiazdy, doskonale wymyte, przeto jak gdyby janiejsze, zaczy mruga ponad wiatem. A w obozie zapono ognisko, rwnie jak gwiazda. Godzina bya dziesita. Ada, naleycie osuszony, wydoby z kieszeni papiery i rwnie je suszy. Potem odbywszy cich narad z komendantem wzi sowo i rzek: Dzikuj wam , najdrosze chopaki, ecie uratowali ycie mnie i temu panu Nie ma za co! oznajmi tatarski czambu. Teraz my z kolei podzikujemy jemu za to, co on uczyni Panie! zwrci si do Francuza. Nie wiem, kim pan jest Ale teraz wiemy wszyscy, e jest pan prawdziwym Francuzem. Sam w miertelnym niebezpieczestwie, ocali pan naszego towarzysza. Wspaniale pan postpi, wspaniale! Dzikujemy panu z caego serca Nie opucimy pana, oczywicie! A tu s paskie dokumenty i czeki! Och, och! zdumia si Francuz. Obz nie rozumia wprawdzie potnego przemwienia i nie wiedzia, co maj oznacza te mae, nad ogniem wysuszone ksieczki, lecz wysuchawszy wszystkiego w uroczystym skupieniu, kiwa powanie licznymi gowami. A teraz, mili towarzysze mwi Ada mam do was wielk prob. Za wasz spraw wydobyem si ze srogich tarapatw, lecz tarapaty jeszcze si nie skoczyy. Jak mi mwi Staszek, jest wam wszystko jedno, pod jakimi nocujecie gwiazdami. Ja musz wia std czym prdzej Czy powdrujecie ze mn? Do pieka! wykrzykn z zapaem Szostak. Moe by, e i do pieka Kiedy idziemy? Myl, e o wschodzie soca Niedaleko Do wsi Bejgoy Zrobione! O wicie obz bdzie zwinity. A co z tym panem? Z tym jest najwiksza trudno. Musimy go gdzie zostawi pod dobr opiek. Nie miabym chwili spokoju, gdyby jemu miao co grozi. Staszek, rad, bracie, co robi? Staszek Burski od dugiej chwili ju grzeba w przepacistej gowie. Ja mam myl mwi powoli. Sprawa jest taka: t nieszczsn d, ktra ley na dnie wody, poyczyem od ksidza. Wprawdzie by to ju wodny karawan, ale musimy ksidzu za ni zapaci. Musz do niego zaj. Zacny to jest czowiek i machnie na wszystko rk, ale pj trzeba. Chykiem nie uciekn Myl przeto, czy nie daoby si pana Francuza ukry u ksidza? Wybornie! zawoa Ada. Ale czy si zgodzi? Widziaem mwi Burski jak przed kilku dniami owija bandaami zranion nog jakiego wczgi, ktrego potem karmi w swoim biednym domu przez trzy dni. Wczga odchodzc zabra mu tylko dwie kury, bo staruszek nie mia ich wicej. Widziaem te, jak w koszyku nosi do biednej wioski kilka bochenkw chleba, a przysigam, e sam musia by godny, bo si ledwie wlk. Widywalimy go czsto tutaj nad wod, bo owi ryby, lecz nigdy adnej nie uowi, gdy nie przywizywa do wdki haczyka, pewnie dlatego, aby ryby nie zrani. Siedzia godzinami na brzegu i serdecznie namawia ryby, aby si zechciay przyczepi do sznurka, na ktrym wisiaa na przynt skrka chleba. Kochane czowieczysko, tylko zbyt

poczciwe i wielki ju staruszek. Daleko std mieszka? Niedaleko. Spoza wzgrka wida biedniutki kociek i mizerny domek. A nie byoby za pno, gdyby zaj do niego o tej porze? O sidmej wieczorem te byoby za pno! Biedaczysko idzie spa o zmroku, gdy auje na naft. Zamiast nafty dla siebie mona kupi chleba dla innych. S jeszcze tacy ludzie rzek Ada wzruszony. Mj Boe! Zwrci si do Francuza, co odpoczywa z zamknitymi oczami, i opowiedzia mu pokrtce, co uradzono. Dobrze! Dobrze! rzek Francuz. Tu niebezpiecznie Tu bardzo niebezpiecznie! Oni tu przyjd. Wic my odejdziemy std przedtem. Staszek! Jak my to wszystko urzdzimy? Burski podrapa si w hetmask gow i wygrzeba z niej wojenny plan: O wicie zwiniemy obz i pjdziemy, dokd kaesz. Teraz zaprowadzimy tego pana do ksidza. Za godzin bdziemy z powrotem. Czy moemy wyruszy w tej chwili? Oczywicie! rzek Ada. Gdyby jednak mona przedtem tak cokolwiek Od rana nic nie mielimy w ustach O rany! wrzasn Staszek. Szostak, syszysz? Szostak da ju nurka do namiotu i grzeba w nim skwapliwie. Troch zamoko mwi zdyszany. Czekolada Chleb Zjadbym i kamie mia si Ada. Byle mikki. Najpierw nakarmi Francuza, potem sam machn kilkakrotnie szczkami jak mody wilk. Teraz jestem gotw do najstraszliwszych czynw W drog panowie! Czy pan bdzie mg i o wasnych siach? zapyta Francuza. Sprbuj. Jest mi bardzo przykro Mwi nie warto! przerwa mu Ada. Wraz z Burskim ujli go pod rce i uszli kilka krokw. Nie da si! rzek Burski. Ten czowiek jest okropnie wycieczony. Francuz poczuwszy dotkliwy bl w rce, sykn w pierwszej chwili, lecz zaraz potem zacisn zby, aby niczego po sobie nie pokaza. Tak, nie da si w ten sposb! przywiadczy Ada. Bracia Polacy! Trzeba bdzie nie tego dzielnego czowieka. Ja ponios! zgosi si na pierwszego ochotnika ocalony przez Francuza chopczyna. I ty te, i ty te! Bd spokojny, krzywda ci si nie stanie. Nieli go na zmian, zachowujc wszelkie ostronoci, aby go nie urazi. Droga bya uciliwa, gdy krt ciek wloka si pod gr. wiat zalaa powd wilgotnej ciemnoci, wic idcy na przedzie owietla drog latark. Ju niedaleko! rzek znuonym gosem Burski. Za tym zagajnikiem Zaczernia si sylwetka malekiego, drewnianego kocika, takiego ubogiego przybytku, w ktrym Pan Bg najchtniej przebywa i do ktrego czasem w dzie pogodny wlatuj jaskki i pszczoy. Obok sta domek, przed ktrym tkwiy na warcie dwa wyniose soneczniki. W niewielkim oddaleniu bieliy si chopskie chaupiny jak gromada biaych owiec na ce. Przystacie, a ja zapukam rzek cicho Burski. al mi budzi staruszka, ale co robi? Uderzy lekko palcem w szyb okna i nasuchiwa. Trzeba mocniej Po dugiej chwili migno w oknie chude wiateko. Skrzypny drzwi i stan w nich rumiany starowina w biaym obleczeniu jak przyjazny duch. wici modziankowie! A co si stao? zapyta wypatrujc w mroku. Harcerze przynieli chorego czowieka! oznajmi Burski. Czy ksidz dobrodziej zechce go przyj? Aaa! zdumia si staruszek. yjecie! Nie potopilicie si? My nie, ale d, ksie proboszczu, ley na dnie rzek Burski z odrobin strachu w gosie. Niech spoczywa w spokoju! powiedzia ksidz. Prawd powiedziawszy nie bya to d, lecz arka Noego. A ktry z was jest chory? Z nas aden. To obcy: Francuz. wici modziankowie! Skd Francuz? Wszystko ksidzu dobrodziejowi opowiemy. Czy mona go wnie? Ale tak! Ale tak! Tdy

Staruszek podrepta szybko do izby i moci jakie posanie. Tu go pocie, wici modziankowie A co jemu jest? Rk ma zwichnit. I omal e si nie utopi, a jednego z nas uratowa Taka to ryba? Patrzcie: Francuz! A czy on katolik? Zapewne Tutaj go kadcie. Poduszk pod gow Mam tylko jedn ale wyborn, bo wypchan kogucim pierzem. Tak, tak, dobrze! A ten modzianek, kto on taki? Jego jeszcze nie widziaem mwi patrzc z yczliwym umiechem na Adasia. Nasz przyjaciel, prosz ksidza. Ja bardzo chciabym z ksidzem proboszczem pomwi na osobnoci! rzek Ada z powag. Ksidz Kazuro, tak si zwa, zdumia si odrobin. Potem si umiechn sodkim, rumianym umiechem. Chod ze mn, modzianku wity, do drugiej izby, a nie lkaj si myszy, bo bardzo oswojone. Ksidz wdzia na siebie jaki nieszczsny paszcz, ktry sdzc z wieku mg by poow opoczy witego Marcina, i zapaliwszy drug, dychawiczn wieczk, uczynion z wybornego oju, powid go do malekiej izdebki obok. Dugo tam z sob gadali. Arabska awantura, wici modziankowie! mwi ksidz Kazuro powrciwszy do zgromadzenia. Ju wiem wszystko,.. Tego Francuza przechowam u siebie i ciaem wasnym go zasoni, ale tak myl, e go u mnie szuka nie bd. Pan Adam te tutaj pozostanie na noc, a wy, wici modziankowie, czycie, co macie czyni. Stasiu! mwi z popiechem Ada odprowadziwszy Burskiego na stron. Teraz niech twoja armia idzie spa, ale pijcie czujnie jak zajce. O wicie wybierzcie si w drog i podajcie do wsi Gsowskich, do Bejgoy. Rozbijcie obz za parkiem, nad strumieniem. Ja wyrusz te o wschodzie soca, ale inn drog. Spotkamy si w Bejgole. A teraz dawaj pyska, mandrylu! Raz jeszcze dzikuj ci za ycie! Ucisnli si, po czym Burski egna si z ksidzem. Niech was Bg prowadzi, wici modziankowie! rzek ksidz. Czuwaj! krzykna gromada. Oczywicie, e bd czuwa odpowiedzia staruszek, cokolwiek zdumiony, e ta przyjemna haastra nakazuje mu to tak gromko i obcesowo. Wymknli si w noc jak ruchliwe cienie. Ksidz Kazuro przyjrza si Francuzowi i mwi: Biedaczyna jest przeraliwie wymizerowany. A po jakiemu on gada? Po francusku. Troch te po rosyjsku odpar Ada. A po acinie nie umie? Wtpi. W takim razie bdziemy sobie gadali na migi, bo ja ani po francusku, ani po rosyjsku A co jemu da je? Nie chc go dotkn, ale kiedy syszaem, Francuzi, modziankowie wici, aby jedz. Czego to ludzie o ludziach nie wymyl On bdzie wszystko jad, jeli tylko bdzie mg, prosz ksidza dobrodzieja. Najlepiej bdzie, jeli bdzie pi mleko. Eh bien, du mleko! szepn Francuz, bacznie si przysuchujcy. Gada dosownie jak Napoleon pod oszmiask karczm pomyla Ada. Usysza znane sowo i zrozumia. Co on powiedzia? zdumia si ksidz Kazuro. Powiada, e bdzie pi mleko. Patrzcie, patrzcie, modziankowie wici! To to zupenie jak po polsku, bo i ja zrozumiaem. Zobaczymy jego rk! Ostronie, agodnymi ruchami obnay rk Francuza, dotkn jej w kilku miejscach i pomrukiwa: Ja i lekarzem jestem w mojej wsi Nastawiam zamane ludzkie nogi, a gdy krowa obje si wilgotnej koniczyny i brzuch jej wezdmie, ja te robi operacj. Zbw tylko nie rw, bo nie mam do tego serca. Od razu mnie mdli Zby u nas wyrywa kowal, ktry do wielkiej doszed wprawy Ale mu ta rka napucha, ho! ho! Trzeba bdzie zrobi okad, a jutro zawoam jakiego mocnego chopa, to mu j nacignie. Jest tu u nas jeden taki, bardzo mocne chopisko, i dobrze to robi. Trzeba tylko uwaa, aby rki z kretesem nie wyrwa, bo bardzo jest zapamitay we wszystkim, co robi Nacierpia si Francuz, nieboraczek, nacierpia! Czy wycie go nieli, modziankowie wici?

Najpierw tomy go prowadzili ujwszy pod rce, ale musiao go mocno zabole, wic potem nielimy go na rkach. Na noszach trzeba byo, na noszach! Kiedy nie byo To choby na desce, aby rki nie urazi. By tu przede mn ksidz, ktry mi opowiada to, co jemu opowiada jego poprzednik. W szedziesitym trzecim roku mieszka w tym domku mody ksidz, co si umia obchodzi ze strzelb. Na sto krokw trafi. A jednego dnia zamkn kociek i poszed wojowa do lasu. Pod Bejgo go ustrzelili To wie panw Gsowskich, niedaleko std mierci by bliski, wic go Gsowscy ukryli w maym domku w ogrodzie W maym domku w ogrodzie powtrzy Ada jak echo. Tak, tak, wity modzianku A tu jednej nocy daj zna: Moskale id! Pan Gsowski nie straci ducha i woa, aby ksidza wynie i odnie go tutaj. Ale jak wynie? niegi byy po szyj Komi nie mona byo przejecha. Wic zdjli z zawiasw drzwi O Boe! szepn Ada. Nie opowiadam ci bajek, tylko prawd czyst! Zdjli drzwi, rzucili na nie grub burk, pooyli ksidza na drzwiach i tutaj przez lasy przynieli. Dwadziecia lat y jeszcze. A te drzwi? Co si stao z tymi drzwiami? spyta Ada bez tchu. Pan Gsowski da je ksidzu na pamitk, bo plama od krwi na nich zostaa. Teraz ju jej nie wida, ale ja j jeszcze pamitam. Ktre to drzwi? Chciaby je zobaczy? Po nocy ich nie ujrzysz, ale moesz to zrobi o wicie. Te sawne drzwi s teraz w maej szkce, ktr postawiem przy boskiej pomocy. Ile razy je mijam, zawsze westchn za spokj duszy tego ksidza, co wojowa w lasach. Ja bym nie umia, bo si strzelby boj. A do zajca te bym nigdy nie strzeli, bo i zajc boe stworzenie. Ale spjrz no, modzianku wity! Twj Francuz pi Niech tu sobie pi, niebotko, bo jutro bdzie mia ciki dzie. My te chodmy spa! Spa? Ada chcia piewa, a nie spa. Lea z otwartymi oczami. Znuony, rozbity, zgorczkowany, dygoccy jeszcze po straszliwych przejciach, zaglda wci w okienko, czy si za nim nie jawi perowy wit? wit jednake by jeszcze daleko. Stary jaki kogut, bliski krewny soca, wypiewa ochrypym gosem pnoc. Nie usn w aden sposb! pomyla Ada. Natura jednak, baba przeraliwie mdra i dowiadczona, ujrzawszy krnbrnego chopczyn, zarzucia na jego rozpalon gow czarne chusty i zamroczya go snem. Wyrywa si i wierzga przeciw ocieniowi, wreszcie jednak osabn i jak ciki kamie polecia w ciemn przepa, na ktrej dnie przespa si mocno a do wschodu soca. Modzianku wity! szepta nad nim ksidz Kazuro gadzc go po gowie. Ada zerwa si i w pierwszej chwili patrzy na rumianego i siwego ksidza jak na widmo, nie rozumiejc, gdzie si znajduje, a zrozumiawszy rozemia si. Ale spaem! zawoa. Bybym przespa cay dzie. Co tam Francuz? Gadalimy sobie przez p godziny bardzo serdecznie, tylko e nie wiem o czym. Przespa si i jest rzewiejszy. Zapytaj go, modzianku wity, czego mu potrzeba, bo ja id msz wit odprawi. A czy ksidz dobrodziej pozwoli mi obejrze drzwi? A! Te drzwi z Bejgoy Nie zapomniae? Ada chcia odrzec sowami proroka Jeremiasza, e prdzej by jzyk przyschn do jego podniebienia, niby on o tych drzwiach zapomnia. Z Francuzem pogada za chwil May, ubouchny budyneczek szkolny by otwarty, nikt bowiem nie by asy na czarn tablic i wyschnit gbk. Obok szkoy powy pastuszek pas melancholijn i wielkook krow. Serce drao w Adasiu, gdy dotkn rkami dugo szukanych drzwi: pokrzywi je reumatyzm staroci i stoczyy je czerwie. Obejrza je bacznie. Nic nie wida. Nie ma na nich adnego napisu. Moe z drugiej strony? Nie! Po drugiej stronie te nie ma nic. Adasia ogarn niepokj. Pocz myle gorczkowo. Jeeli oficer pozostawi na tych drzwiach jaki znak, umieci gdy zapewne w miejscu bardzo niewidocznym, aby go nikt nie dojrza przez prosty przypadek. Trzeba szuka tego miejsca. Najpewniej W jakim zagiciu Nie ma, nie ma! Ach! Moe co napisa lub nas malowa farb, ktr starto niosc drzwi przez lasy i niegi, czego oficer nie mg przewidzie w aden sposb? Tak, tego nie przewidziaa musia si jednak obawia, e drzwi zostan kiedy wymyte i e gorca woda z ugiem napis zetrze. Czowiek to by mdry i roztropny? Umieci przeto napis w takim miejscu na drzwiach, do ktrego nie dotaraby woda i groniejsze od

wody ludzkie spojrzenie. Gdzie jest na drzwiach takie miejsce? Ada uderzy rk w czoo. Nie masz ty, chopczyno, noyka? zapyta wyrostka, pogromc leniwej krowy. Okazao si, e agodny chopczyna posiada owo mordercze narzdzie. Ada pocz mudnie i cierpliwie odejmowa szerokie, elazne okucie, tworzc wcale zbyteczn zbroj znikomej dziurki od klucza. Sczerniae elazo wpio si w sosnowe mikkie drzewo i waro si w nie ostrymi brzegami. Odj je wreszcie i ujrza jasn blizn na poczerniaym drzewie. Serce w nim zamaro: s znaki! Wyobione ostrym narzdziem, zapewne kocem noa, i napuszczone czarn farb, jeszcze doskonale widoczn. Z zapartym tchem czyta powoli francuskie sowa: W wielkim domu znajdziesz dwie malowane brody. Nie patrz poza siebie. Patrz przed siebie i czytaj w brodzie! Przez chwil sta osupiay. A jednak biedny oficer musia by w malignie pomyla. Przecie to nie ma sensu! Pgosem powtrzy kilka razy dziwaczne brodate sowa. Z sensem czy bez sensu, trzeba je zapamita i wyry je w pamici ostrym rylcem. Poniewa mu si wydao, e syszy w oddaleniu na wirze kroki ksidza, co przed msz wit poszed pogada z pszczoami, wic pocz szybko zaciera kozikiem stary napis. Obupa nim caowane sowa, aby ich ju nikt nie mg odczyta. Przyoy na desce stare elaziwo i wyszukawszy kamie przed szko wbi mm rdz przearte gwodzie. Otar pot z czoa i usiad na progu. Ksidz Kazuro nadszed wolnym krokiem. Chod e mn do kocioa, modzianku wity! mwi serdecznie. Masz za co dzikowa Panu Bogu! Mam, mam, kochany ksie proboszczu! zamia si Ada.

XII. Puk, puk, w okieneczko


Panna Wanda wpada do pokoju jak krogulec do gobnika woajc z daleka: List! Jest list od Adasia. Chwaa Ci, Panie Boe! zawoa profesor. Jaki nieznany czowiek go przynis i odda ludziom na polu, A na odpowied nie czeka? Nie! Powiedzia, e burza si zblia, wic mu spieszno.. Nieche stryjaszek prdko czyta. Matematyk machn lekcewaco rk na znak, e mao go zajmuj listy modych urwipociw, pani Gsowska natomiast okazaa ywe zainteresowanie. Profesor zacz czyta gono, najpierw bardzo szybko, potem coraz powolniej. Skoczy i spojrza na wszystkich zdumionym wzrokiem. Dziwny list! rzek po namyle. Jaki sztuczny i wymylny. O mnie nie raczy pamita zagrzmia matematyk. Mniejsza o to! rzek profesor zniecierpliwiony. Prawda mwic mg napisa wicej. To serdeczne chlopczysko, a list jest niemal e oschy. Odczyta go szeptem po raz drugi i nagle zakrzykn: E j e! Co to wszystko ma znaczy? Co takiego, stryjaszku? spytaa panna Wanda z niepokojem. Ada wie przecie, e nasza wie zowie si Bejgoa? Wie czy nie wie? Z pewnoci wie! Czemu j tedy nazywa Ejgo? Ha! Nikt mu tego nie umia wytumaczy, dlaczego Ada dopuci si takiego zaniedbania czy roztargnienia. Bawi si, wic mu wyleciao z gowy! hukn brodaty. On nie jest taki! Ejgo Ejgo Ale w tym licie dziwniejsze jeszcze znajduj si rzeczy. Powiedzcie mi, kim jest ta pani Maria, za ktr mu tak tskno? Moe o mnie myla? zaszemraa dobra pani Gsowska. Przecie tobie na imi Ewa? Mg zapomnie On?! Nie, on by nie zapomnia. A mwi do mnie dziesitki razy: pani Ewa prosi na obiad pani Ewa jest zmczona Nie, nie! W tym co tkwi, ale co? Jak mylisz? zapyta, zwracajc si do matematyka. Poka mi ten list! zagrzmia brat. Przyjrza si bacznie pismu i mwi: Nie to mnie dziwi, e pomiesza imiona Mg naprawd zapomnie. Wiatr hula po modej gowie Zastanawia mnie jednak szyk tych kilku zda, porwany, krtki, istotnie jaki sztuczny. I zastanawiaj mnie te nierwnej dugoci wiersze. aden prawie nie dociera do samego brzegu kartki i czym prdzej przenosi si na lew stron. Zazwyczaj piszcy dociera ze swym sowem do brzegu, a skoro mu miejsca nie starczy, dzieli sowo i drug jego cz przenosi. Tak podobno czyniono za moich czasw. Ten modzieniec jednak nie podzieli adnego sowa. Zaraz! Czuj duch! Dlaczego on tak uczyni? Musia mie w tym cel jaki rzek profesor z popiechem. On zawsze ma jaki cel! Matematyk nie zwracajc uwagi na okrzyk profesora zagbi si w dociekaniu. Twierdzicie uparcie, e to mdra gowa. Przyjmijmy to jako pewnik. Przeto mdra gowa piszc zamiast Bejgoa Ejgo pragnie, aby na to zwrcono uwag. Tak czy nie? Moliwe! Moliwe! A skde znowu ta Maria? Przypuszczam, e Maria zjawia si z tego samego powodu. Albo te nie! Maria musiaa mu by potrzebna! Potrzebna, mwi! Jeli nie caa, to przynajmniej Tak, tak! zakrzykn z triumfem powiewajc listem. Tak samo jak mu bya potrzebna Ejgo E byo mu potrzebne i M byo mu potrzebne Ale to lis, to lis! Patrzcie i czytajcie pierwsze litery z gry ku doowi. Profesor czyta powoli i dobitnie: STRZECIE DOMU.

O Boe! krzykna pani Gsowska. Co to znaczy? Jest to akrostych objani wielkim grzmotem matematyk. Uoy go pono nawet Wergiliusz w Eneidzie, jeli to nie zwyky przypadek. Nasz przyjaciel uy go celowo Prosta sztuczka! Trudniejsz jest kwadrat magiczny, znany od wiekw. Synny jest wyraz sator. Patrzcie! Na odwrotnej stronie listu Adasia napisa owkiem: s a t o r a r e p o t e n e t o p e r a r o t a s

We wszystkich kierunkach odczytane, z gry na d, z dou do gry, od lewej ku prawej i od prawej ku lewej stronie, zawsze si zoy: sator arepo tenet opera rotas. Ciekawe, co? Tak sam sztuk matematycy arabscy czynili z liczbami. Napiszmy takie na przykad: 4 3 8 9 5 l 2 7 6

Dodawaj, w ktr chcesz stron, i na ukos, zawsze wypadnie suma: 15. To wyborne! A c ma jedno z drugim? zawoa profesor. Nic! Ale chciaem was pouczy przy sposobnoci. Sprawa pism tajemnych, anagramw, kryptogramw, akrostychw i kwadratw magicznych nie jest mi obca, dlatego tak atwo wpadem na lad podobnej sztuczki w tym ciekawym licie. Wam nie przyszoby to do gowy! Profesor machn rk. Mniejsza o to! Rzecz w tym, dlaczego Ada list taki napisa?! Dlaczego tak tajemniczo? Kto mu mg zabroni, aby napisa wyranie: Stao si to i to, wic strzecie domu! Wida z tego rzek matematyk e uleg czyjej przemocy. Kto mu kaza napisa list, ktry mia nas uspokoi i upi nasz czujno. Jednake sprytny chopiec czujno t obudzi przemylnym nawoujc nas akrostychem. Periculum in mora! Wandziu, id obud nocnego stra, aby mia oko na dom. Krzywdy adnej mu si nie wyrzdzi, bo wyspa si w nocy. Ewo! Ka zamkn wszystkie drzwi! Gdyby zauwaono kogo nieznajomego w pobliu domu, uderz na alarm yk w patelni. To bdzie znak! Niewiasty wybiegy gonic wasny lk. Ty, Pawle zagrzmia matematyk, urwa jednak spojrzawszy na mroczn twarz brata. Pan profesor jak gdyby nie sysza gromkiej komendy. Siedzia, skupiony i gboko zadumany. Strzecie domu! powtarza niskim gosem. Strzecie domu! Oczywicie, bdziemy go strzegli Mdry chopiec! A wiesz, bracie rzek z niespodzian dobitnoci co mi przychodzi na myl? Mj znakomity ucze posyajc nam to haso wiedzia o jakiej zamierzonej napaci lub o jakich nieprzyjaznych knowaniach. Przypadkiem jednak uderzy tymi sowami w nasze serca. Nie widz zwizku pomidzy sercem i akrostychem! Nie widzisz? W tym wanie caa tragedia, e ty nie widzisz! Bracie! rzek gorcym gosem. Nie gadaem z tob o tym przez cae lata Nie chciaem zwady, lkaem si twojej popdliwoci Wiesz, e ci kocham serdecznie, cho tego nie pokazuj I c mi chcesz teraz powiedzie? zapyta podejrzliwie matematyk. Jestemy sami i nikt nas nie syszy, wic moemy zrzuci z serca to wszystko cikie, co je toczy. Ostrzegawcze sowa tego chopca odbiy si w mojej duszy gonym echem. Strzecie domu! Czy my strzeemy tego domu, w ktrym od trzystu lat kwito i umierao, umierao i kwito nasze ycie? Uczciwe, proste, szlachetne ycie wielu pokole? I ty, i ja przestalimy strzec domu, w ktrym jak w spichrzu przechowywano przez wieki zdrowe ziarno? Ja wyleciaem jak gob z arki, a ty czynisz wszystko, ale nigdy to, co czyni powinien. Nasz dom si wali, rozsypuje si w gruzy, zapada si w ziemi. Niszczeje z nim to, co byo zgrzebne, lecz uczciwe. Marnieje malutka komrka tego wielkiego, pracowitego ula, co jest ojczyzn. Marnieje i zniknie wreszcie jeszcze jeden chlebny warsztat, co ywi wielu ludzi. Maluczko, a

wygnaj nas std Nie moe by! zdumia si matematyk. Moe by, moe! Nie tylko nas std wygnaj, ale razem z nami i t szlachetn dobro, co mieszkaa w tym domu, i pami spraw wielkich i wzniosych, i t dum odwieczn, co nie skalaa nigdy czynem zym lub niskim. Ten dom by wylgarni ludzi nie doskonaych, bo takich nie ma na wiecie, lecz czystych i uczciwych, ktrych jest mao na wiecie. A my jake go strzeemy? Tobie oddalimy go pod opiek Tobie A ty zamiast pazurami wedrze si w t odrobin ziemi, zamiast na wasnych barkach dwiga ten dom jak Atlas wiat, obarczye t trosk biedn, znkan kobiet, a sam Ja miaem wielkie plany mwi matematyk nad podziw spokojnie. Wiem, wiem Lecz twoje plany byy nie wielkie, lecz zbyt wielkie. Gow miae w chmurach, ale nie czue gruntu pod nogami. Nie gniewaj si, miy bracie, e gorycz przemawia przeze mnie. Z mioci to mwi, nie ze zoliwoci. Wiesz, co jest najgorszym wrogiem uczciwej polskiej natury? Dyletantyzm Imanie si nie swoich rzeczy Szlachetne partactwo Godzien wielkiego szacunku jest szewc, ktry wybornie szyje buty, miechu natomiast wart jest taki szewc, co zaniedbawszy swojego rzemiosa pisuje liche wiersze i usiuje wiza rymy jak kozie ogony. Ty grzebiesz si w wielkiej matematyce uroiwszy sobie, e zdumiejesz wiat. Bez gbokich przygotowa, bez olbrzymiej wiedzy, zdobytej w spoconym trudzie, bez wytrzymaoci, ktra potrzebna jest nawet geniuszowi, pragniesz dokona czego, czego najtsze nie mogy dokona gowy. Ile lat strawie na tym? Pitnacie odrzek matematyk ponuro. I co? Brat targn brod i z niezmiernym trudem wyzna: Nie doszedem do niczego Nie myl doda gwatownie e i mnie nie przychodzio na myl to wszystko, o czym mwisz w tej chwili. udziem si jednak Widz, e udziem si tragicznie. Wstyd mi si byo przyzna A nie wiedziaem, e z naszym domem jest tak le. Przysigam ci, e nie wiedziaem! Z gwiazd nie wida Bejgoy A tymczasem twoja ona wicej wylaa ez, ni ty wypisae matematycznych znakw. Jak to? Ona pakaa? Myl, e codziennie od lat pitnastu. Biada mojej gowie! krzykn matematyk. Byy to jednak drobne deszcze przed wielk ulew ez, co padnie w owym dniu, w ktrym wam ka std odej. Nigdy, nigdy! woa brat. Po rk na sercu i przysignij, e mwisz prawd! Kad rk na sercu rzek uroczycie profesor. Matematyk run na krzeso wedle przepisu Danta: I upad, jako ciao martwe pada. Dysza ciko i mocowa si z dusz jak Jakub z Anioem. Po dugiej chwili zacz mwi toczc sowa jak gazy: Dzisiaj jeszcze spal moje papiery Na nic mi one, skoro s oblane zami Partactwo, powiadasz? Precz z partactwem! Tak, tak! rzek profesor gorco. Wielkie rzeczy zostaw innym, co si na tym znaj. Nie troskaj si o cudze sprawy wiat da sobie rad bez ciebie! O drogi bracie! Strze domu, jak ci radzi w wyborny chopiec, Piotru. Czy nie gniewasz si na mnie? Matematyk, przedziwnie rozrzewniony, otworzy szeroko ramiona i przycisn brata najpierw do brody, a potem do serca. Wykrzykn jakie sowa niezrozumiae i podnisszy w gr obie rce, jakby tym ruchem chcia powstrzyma nieba, walce mu si na gow, byy matematyk wybieg z pokoju. Profesor patrzy za nim dugo, potem westchnwszy z wielk ulg, poszed na poszukiwanie Wandzi, aby si z ni naradzi nad umocnieniem lichej bejgolskiej twierdzy. Obejrzeli wszystkie drzwi i zamknli na zasuw drzwi od wejcia, chocia dzie dopiero szarze poczyna i wieczr by jeszcze za lasem. Spucili starego psa z acucha i namawiali gorco, aby przynajmniej udawa jak tak groz, pies jednak spojrzawszy na nich jednym okiem zasn. Pierwej jego buda zaszczeka ni on! rzek zgorszony profesor. Ale co to? Grzmi? Nie, to tatu wydaje jakie okrzyki Po niedugiej jednake chwili zagrzmiao naprawd i byskawica rozoraa pociemniae niebo od wschodu do zachodu. Wielkie drzewa skoniy si sobie w szumnym pokonie, jak gdyby egnay si przed mierci. Ptactwo poczo kry w niespokojnym locie szukajc kryjwek. Artyleria niebieska z hukiem zajedaa na pozycje na najwyszym wzgrzu,

uczynionym przez chmury. Byskawice latay jak sztafety. Wreszcie huk zwalisty, potworny, nagy i taki wielki jak cay wiat da znak do rozpoczcia bitwy czarnych, skbionych mocy. Koniec wiata! rzek profesor. Co robi w tej chwili Ada? zapytaa Wandzia bardzo cicho. Niech mu Bg pomaga westchna pani Gsowska. Pan Bg wysuchawszy serdecznej tej proby owietla tymi samymi byskawicami wizienie Adasia. Burza toczya si leniwie, zanim zapada w zachodni czelu nieba. A nikt o tym nie wiedzia bo profesor przypuszcza tylko e burza, jeszcze srosza, szaleje w duszy brodatego ma. Jak czarnoksinik, w ktrego komnacie harcuje horda szatanw, siedzia on wrd kbowiska chmur, co si wiy dokoa jego gowy. Otworzy piec i wetkn w zachanne jego gardo zapisane karty papieru. W rozpaczliwym porywie pragn rk schwyta rozpalon byskawic na niebie i t pochodni lucyferow podpali w piecu. Poniewa jednake byskawice wiy si jak liskie, nieuchwytne we, wic umiechnwszy si bolenie uy do tego celu marnej zapaki. Przytkn j do papieru i patrzy z kamiennym spokojem, jak pomie najpierw poliza papier, jak pies czerwonym ozorem, a potem zacz go poera bez popiechu, zgoa niechtnie. Ogie zjada z luboci jedynie listy miosne. Stare gazety, rachunki i akta zjada z opryskliwym trzaskaniem, mocno dymic. Za oknami ulewa zalewaa wiat, ale na myl jej nie przyszo, aby cho jedn kropl zala to caopalenie. To moje ycie ponie! pomyla czarno byy matematyk. Ha! Oczyszczam dusz w ogniu! Machn rk i poszed spa. Spa gboko, chocia ju dzie si rozzoci, jasny i czysty po wczorajszej burzy. W tej chwili rozbrzcza si rozpaczliwy gos patelni, gwatownie bitej po wydtym brzuchu. Alarm! zakrzykn byy matematyk zrywajc si z oa jak dzik z legowiska na odgos strzau. Alarm! Wrg si zblia Co si stao? spyta gromko, gdy Wandzia wetkna gow przez drzwi. Jaki obcy! zameldowaa. Zbjca? Nie! Chopiec Harcerz Powiada, e od Adasia! Wpuci! Woa stryja! rozkaza. Staszek Burski zdumia si niezmiernie, e go z takimi przyjmuj honorami, cho zamiast biciem w bbny biciem w patelni. Na Boga! Ja znam t twarz zawoa profesor na jego widok. Chopcze! My musielimy si ju spotka kiedy w yciu? Tak jest, panie profesorze odpar Staszek wesoo. W ostatnim roku siedziaem z Adasiem na jednej awce. Zdumiewajce! Gra z gr si nie zejdzie Skd przybywasz, jakie przynosisz wieci? Najdziwniejsze! Cokolwiek oniemielony, e sucha go tyle osb, pocz opowiada wspania histori, pen jkw w podziemnym lochu, burzy, piorunw, zych ludzi, wciekej wody, co zatopia d, a przede wszystkim pen Adasia. Gdy nabiera oddechu przed nowym rozdziaem piekielnej awantury, suchacze wydawali okrzyki podziwu, zdumienia lub grozy. Profesor spoziera po suchaczach woajc kadym spojrzeniem: A co? Nie mwiem? Emerytowany matematyk pomrukiwa pomrukiem zadowolonego lwa. Damy wyraay swj podziw zamykaniem oczw, jak gdyby nie mogy patrze w mroczn twarz grozy. Ada zjawi si tu lada chwila mwi Burski. Takemy si umwili Moe nawet ju jest w naszym obozie, aby za dnia nie wchodzi do domu, bo go mog pilnowa Bo my, prosz pani, z polecenia Adasia zaoylimy obz poza parkiem nie zapytawszy nawet o pozwolenie Zacie go nawet w samym parku! rzeka serdecznie pani Gsowska. Bardzo dzikuj Jeeli jednak, prosz pani, zginie na folwarku jaka kura lub kaczka, niech to nie idzie na nasz rachunek, bo my nie jadamy misa. Ale jabka jecie, co? hukn pan Iwo. Z przyjemnoci umiechn si Burski. Cay sad do was naley! Bardzo dzikujemy rzek chopiec przymykajc oczy z zachwytu. Co mam powiedzie Adasiowi, gdyby by w obozie?

e czuwamy i e czekamy go caym sercem! zawoa szybko pan profesor. Burski wymkn si z domu kuchennymi drzwiami i przelazszy tak mizerny mur chiski, jakim jest pot, da nurka w zarola. Profesor pozosta z Wandzi, aby raz jeszcze odby przegld przygd Adasia. Nie wymawia zwykych sw, lecz je sadzi jak wyniose cyprysy, kade bowiem byo wykrzyknikiem, wykrzyknik za przypomina ksztatem to strzeliste drzewo. Dzielny chopiec! tak woa. Mdra ryba! I wszystko dla nas! Dla obcych! Mogli mu tam eb ukrci, a on nic! Nowe pokolenie! Odwane pokolenie! Spojrza na dziewczynk z nagym zajciem i zapyta, zdumiony: A ty czemu paczesz jak gupia? A skd ja mog wiedzie, dlaczego pacz? rzeka Wandzia oblewajc sowa rzsistymi zami. Stryjaszek nic nie rozumie! Wybiega z pokoju gubic zy po drodze. Stary profesor wzruszy ramionami dziwujc si tej niezgbionej tajemnicy: pacze, a sama nie wie dlaczego? I jeszcze zyma, e on nie rozumie tego, czego i ona nie rozumie. Salomon te by nic nie rozumia pocieszy si profesor. Oczekiwa Adasia przez cay dzie, lecz go si nie doczeka. Ani on, ani inni, niecierpliwie czekajcy. A panna Wanda przypominaa marcowy dzie, co to popacze odrobin, osuszy zy byskiem soca i znowu popakuje. Ujrzymy go jutro o wicie! pocieszy ich profesor. Gdy leg na oe, westchn siedem razy, bo nigdy nie wzdycha do pary, zgasi wiec i zanurzy si w sen jak w ciep wod. Nagle mu si wydao, e kto leciutko stuka w szyb. Nie mg przez dusz chwil zrozumie, czy to naprawd kto puka, czy to tylko jego serce, oczekujce gwatownych zdarze? Nie, to nie serce! Wic ostronie zwlk si z loa i ostronie zbliy do okna. Ten kto za oknem, ujrzawszy blade widmo w nocnej koszuli, zacz mu dawa znaki, a znaki byy przyjazne. Ada, jak mi Bg miy! szepn profesor. Otworzy okno w wielkiej cichoci i wycign rce. Panie profesorze! szepn Ada. Czy mog wej przez okno? Czemu przez okno? Mgby si kto obudzi. I Staszek Burski jest ze mn Wacie prdko! Niech pan profesor nie zapala wiata My widzimy w nocy jak koty Staszek, wa! Po chwili zaczy lata w ciemnoci gorce szepty: Panie profesorze! Znalazem drzwi! Nie moe by! I drzwi znalazem, i napis. Wszystko wiem! Teraz trudno o tym opowiada. Ja tylko na chwil. Panie profesorze najdroszy! Niech pan teraz o nic nie pyta, bo nie mamy czasu. Czy w domu wszyscy pi? By moe, e tylko Wandzia pacze Przez cay dzie dzisiaj pakaa Och! westchn Ada cichutko. Przez moment milczenie nasiko mrokiem, po czym Ada zacz mwi: Niech pan profesor bdzie taki dobry i pjdzie zobaczy czy kto nie pi? We wszystkich oknach ciemno, ale trzeba by ostronym. Nie rozumiem, o co idzie, ale pjd. Dziwne rzeczy, dziwne rzeczy! Jak biae widmo w dugiej koszuli, tak dugiej jak opowieci o duchach, znikn za drzwiami. Obaj chopcy oczekiwali jego powrotu. Czemu panna Wanda przez cay dzie pakaa? spyta Staszek szeptem. Skd ja mog wiedzie? liczna dziewczyna szepta Burski rozmarzony. Staszek! Ja Nie kocz! Rozumiem Bybym ostatnia mapa Cicho! Pan profesor powraca Biay duch, tym si od zawodowego ducha rnicy, e nie klapa zbami i nie chrzci piszczelami, wsun si do pokoju. Cay dom pi! oznajmi. A co teraz? Teraz my pjdziemy na strych, a pan profesor niech stoi na czatach. Gdyby schody skrzypny i gdyby si kto obudzi, niech go pan profesor uspokoi. Na strych? Teraz? Piotrusiu! Gdybym nie wiedzia, e jeste przy zdrowych zmysach Ada zamia si cichutko.

Niech pan profesor bdzie spokojny! Staszek! Miej latark w pogotowiu Tdy! Profesor usiad na ku i owi uchem kady szmer. Czego oni szukaj o pnocy na strychu? rozmyla zaniepokojony. Straszny chopiec! Jaka wielka przygotowuje si awantura Dugo nie wracaj Nic nie sycha Oho! S Wszystko w porzdku, panie profesorze szepta Ada rozradowanym szeptem. Bardzo przepraszam za obudzenie. Jutro si zjawi. Ach! Panie profesorze Przyjd ze Staszkiem rano w porze niadania i wcale si nie bd ukrywa. Przeciwnie, o jedno prosz: niech pan profesor uczyni wielki zgiek na moje powitanie. Taki zgiek, eby z daleka go syszano. I niech pan profesor bdzie zdumiony, e mnie widzi. Ja w ogle bd zdumiony! O to idzie, aby nikt nawet nie przypuszcza, e ja tu byem w nocy. Rozumiem! Mam by chytry! Bd chytry! I bd si dar wniebogosy. Zreszt gdybym ja tego zaniedba, mj brat huknie tak, e sycha bdzie na trzy mile. Co ty tu masz, chopcze? Nic. Taki sobie drobiazg Na strychu go znalaze? Tak. Przypomniaem sobie, e to widziaem, kiedymy zwiedzali strych. Pamita pan profesor? Ale my ju musimy i rzek szybko, jakby unikajc dalszych pyta. Znowu przez okno? Z ksiycem przez szpary! jak mwi Sowacki. Do widzenia, panie profesorze! Staszek, wya pierwszy! Chopcy, na Boga, dokd wy idziecie? Z dali w dal! jak mwi poeta zamia si cicho Ada. Nie artuj, Piotrusiu! Czy nic wam nie grozi? Daj mi sowo, e si nie naraasz na niebezpieczestwo! Oho! Staszekptaszek ju wylecia! szepn Ada nie odpowiedziawszy na bolesne pytanie. Dobranoc, drogi panie profesorze! Niech pan cichutko zamknie okienko I nikomu ani sowa Piotrusiu! Piotrusia jednake ju nie byo. Dwa cienie, skulone i zgarbione zaczerniy si na chwil i wsiky w mrok jak dwie atramentowe plamy w bibu. Boj si! jkn duch w dugiej nocnej koszuli l wreszcie sta si podobny do zawodowego ducha, gdy z zimna zaszczeka zbami.

XIII. Kt to z paskiego nie chce je talerza?


Na Boga! Co si stao? spytaa z trwonym zdumieniem pani Gsowska, kiedy nagle w poowie niadania cichy zawsze pan profesor pocz si drze jak optany. Wszyscy spojrzeli na niego z zatroskaniem, mona bowiem byo przypuci, e czcigodny historyk postrada nagle zmysy. A on na nic nie zwaajc potnym wrzaskiem trwoy przyrod utkwiwszy spojrzenie w jeden punkt. Poniewa niadanie spoywano na ganeczku przed domem, wic wszyscy zwrcili oczy w stron bramy, tam bowiem rozkrzyczany profesor ujrza co, o czym caemu oznajmia wiatu. Ada idzie! zawoaa panna Wanda i porzuciwszy dary boe pobiega jak sarna. Ona go jeszcze pocauje szepna ze strachem pani Gsowska widzc serdeczne powitanie. A c by w tym byo zego? rzek profesor gosem ju jako tako ludzkim. Hej, chopcy, prdzej tu do nas! Ach, co widz tu niadanie! mwi Ada, z radosnym reniem wygaszajc wiersz Papkina z Zemsty. Staszek, do roboty! Najpierw jednake odbyo si powitanie wzruszajce i rozrzewniajce, zanim modo pocza poera razowy chleb, ktry wydaje zapach ziemi najpikniejszy. Pani Gsowska patrzya z rozczuleniem dobrej kobiety, ktra by wszystk modo wiata pragna przytuli do serca. Byy matematyk pomrukiwa z zadowoleniem grzejcego si na socu niedwiedzia, tym za blisze prawdy byo to porwnanie, e w gbokiej misie zoci si na stole mid, zota krew lata Fiokowe oczy panny Wandy pociemniay i zwilgotniay. Czemu ta dziewczyna cigle pacze? pomyla profesor. Dziwnym stworzeniem jest kobieta! Smutno jej byo pakaa, teraz znowu pacze, bo jej wesoo. Jest to ponad rozumne pojcie, e dwa odmienne uczucia kobieta umie tym samym wyraa sposobem Ada opowiada nadzwyczajne historie, suchano go za w gbokim milczeniu. Mamy wielkie nowiny! ogasza dononym gosem. Bardzo wielkie nowiny Udao mi si poczyni niezwyke odkrycie adnej w tym nie ma mojej zasugi, gdy wicej zdziaa przypadek. Nie jestem jeszcze pewny, lecz prawie pewny! Jeli moje obliczenia nie zawiody, mog powiedzie, e wielka tajemnica napoleoskiego oficera zostala wyjaniona. Mw ciszej, modziecze! ostrzeg go byy matematyk. Ada jednake w zapale nie zwrci wcale uwagi na roztropn przestrog, gdy mwi coraz goniej: Znalazem nowe dokumenty, o ktrych istnieniu nikt nie wiedzia. Gdzie je znalaze? zapyta profesor. Podczas mojej wdrwki. Nie bd opowiada jak i gdzie, bo to nie ma znaczenia. Prosz pastwa! Ja wiem, w ktrym miejscu napoleoski oficer zakopa to, co przynis ze sob spod Moskwy. Nie moe by! zawoa profesor. A moe wiesz, co z sob przynis? Tego wiedzie nie mog. Dzisiaj o zmierzchu bdziemy o wszystkim wiedzieli. Czemu dopiero o zmierzchu? Jasny dzie nie sprzyja podobnym sprawom. O zachodzie soca poprosz panw, aby zechcieli uda si ze mn. Panie, niestety, bd musiay pozosta. Czeka nas robota gruba i cika. Rzuciwszy rozpalon pochodni w atwopaln som wyobrani, skoni si wdzicznie i mrugnwszy lewym okiem na adiutanta, Staszka Burskiego, znikn z pola widzenia. Powid przyjaciela do swojej izdebki na tajn narad. Widziae co? zapyta cicho. Patrzyem za kady krzak i za kade drzewo, ale nikogo nie widziaem. Nadaremnie zrywaem sobie gardo mwi Ada w zamyleniu. Do wieczora jednak daleko Jak mylisz? Czy wiedz ju, e tu jestemy? Trudno na to odpowiedzie. Nasza warta w obozie te niczego nie zauwaya, ale to nie jest aden dowd. Jestem pewny, e jeeli dotd nas nie wyledzili, wyledz nas w najbliszym czasie. To nie jest wielka sztuka Uf! Ale jestem picy! Ja te. Noc bya pracowita Spa jednak nie bd, bo mam pen gow i musz myle. Ty moesz si przespa, ale pij z otwartymi oczami. To dobre dla zajca! westchn Staszek. Dokd si wybierasz? Znikam, bo mi bdziesz chrapaniem przeszkadza w zamyleniu. Ada znik dlatego przede wszystkim, e nie mg spokojnie; usiedzie. Przygotowywa

wielk scen, w zawiym i mrocznym dramacie na wiele si wac. Trzeba mu byo dla tej sceny romantycznego owietlenia: tajemniczego mroku i ogromnych cieniw, wic czeka wieczora. Przekonany by, e obmyli wszystko i e wszystko przewidzia, wci jednak powraca myl do tego, co si ma rozegra, zatrwoony, e mg w podnieceniu przeoczy co, co zepsuje cay dramat. Dzie mu si duy okropnie. Patrzyli na niego wszyscy jak na czarodzieja, lecz nikt ju o nic nie pyta. Ciekawo pona we wszystkich oczach, tak e kada z osb, zebranych w Bejgole, mogaby spojrzeniem podpali skad prochu. Jedynie we wzroku profesora tlia si obok ciekawoci odrobina alu, e wierny jego druh i towarzysz awantury nie powierzy mu tajemnicy. Wreszcie soce oko dnia piknego zaczo zachodzi srebrzyst mg, potem czerwienie i gasn. Wietrzyk zaszemra w listowiu. Wieczr zacz pada jak czarny nieg. Zamylony Ada oywi si jak wdz, co odpoczywa przed bitw, a teraz ducha nata i pry. Zgromadziwszy wszystkich oznajmi sucho i twardo: Idziemy na wypraw Pan Gsowski wemie rydel, pan profesor opat. Wezm opat! nie wiadomo dlaczego owiadczy profesor. B ruski poniesie latarni, lecz niech jej teraz nie zapala, a mu dam znak. Ja bd szuka drogi Potem porobi obliczenia Prosz o cisz i spokj! Rozmawia nie wolno! Pjdziemy w rozsypce, aby gromad nie zwraca uwagi. Ja id pierwszy, Burski na samym kocu. Nie! Jeszcze nie moemy pj. Pan profesor musi zmieni strj! Czemu? Nie mona by odzianym biao, skoro si idzie na nocn wypraw. Pana profesora mona by w tym biaym odzieniu dojrze wrd najgbszej ciemnoci. Oczywicie! szepn profesor i podrepta do swego pokoju, skd powrci po chwili jako widmo czarne i piekielne. Idziemy! wyda rozkaz Ada. Panie niech zamkn dom i czekaj bez lku. Nie otwiera nikomu, tylko nam, i to wtedy, gdy panie usysz trzykrotny gos aby. Burski wybornie udaje ab. W imi Ojca i Syna! jkna w trwodze pani Gsowska. Bdziemy nasuchiway rzeka panna Wanda. Szli chykiem przez cieyny parku jak mroczni i milczcy Indianie. Ada wid ich przez optane drogi, pomidzy chaszcze i gsto rosnce tarniny, o ktre czasem pan Gsowski zaczepia brod. Odpoczywali czsto, a wtedy Ada czujnie nasuchiwa. W pewnej chwili zbliy si do Staszka, kroczcego wilczym chodem w tylnej stray, i szepn: Syszae co? Zdaje mi si, e co syszaem Z ktrej strony? Z lewej Jakby kto rw przesadzi Nie boisz si? Czego? Nic si przecie sta nie moe. Chodmy! Przez dziur w pocie (mieli ich do wyboru siedemdziesit siedem) przeleli na niewielk czk, na ktrej byo prawie widno. Baczno, panowie! rzek Ada goniej ni dotd. Jestemy u celu. Teraz bdziemy szukali. Staszek, zapal latarni! Wydoby z zanadrza jaki poky papier i zbliywszy go do latarni przyglda mu si dugo i ze zmarszczonym czoem. W ktrej stronie jest droga? zapyta zwracajc si do pana Gsowskiego. O dwadziecia krokw std, za tymi drzewami Ot, tam! Dobrze. Musimy mierzy w stron drogi od tego wzgrka. Zajrza znw do dokumentu i rzek: Od tego wzgrka naley odliczy ku pnocnej stronie dziesi krokw. Musz to by kroki due, mskie, gdy takimi odlego t odmierzano. Niech pan profesor odliczy dziesi krokw! Ku pnocy! Tak, dobrze Profesor, niezmiernie przejty swoj rol, zacz kroczy z powag sekundanta, co przed pojedynkiem wytycza met mierci. Wszyscy szli za nim w milczeniu. Dziesi! oznajmi profesor. Nie pomyliem si! Ada sprawdza co przez dusz chwil w swoim papierze, po czym rzek: A teraz jedenacie krokw ku zachodowi w najprostszej linii! Jedenacie ku zachodowi w prostej linii! powtrzy profesor bezbarwnym gosem jak sternik okrtu, ktry musi powtrzy komend oficera. Widma szy za nim, skupione i do gbi przejte. Gromada znalaza si tu przed zwart

cian drzew. Ada udajc, e patrzy w dokument, chykiem przebieg spojrzeniem mrok pod drzewami. Jestemy na miejscu oznajmi gosem bardzo drcym. Tu bdziemy kopali. Niech pan Gsowski wieci, a ja z Burskim zabierzemy si do roboty. A co ja? zapyta profesor z alem. Pan profesor bdzie patrzy dokoa i da nam natychmiast zna, gdyby dojrza co podejrzanego. Gwizda? Wszystko jedno! Staszek, kop! Dwa rydle poczy kraja ziemi z niespokojnym popiechem. Po chwili pot zacz si la ze szlachetnych modzieczych cz. Niej wiato! zawoa Ada. Pan Gsowski pochyli skwapliwie latarni. Jest co? zapyta. Jeszcze nic To musi by zakopane gboko. Panie profesorze, nic podejrzanego? Spokj i cisza! odrzek profesor. Kopmy! Pracowali z zawzitym, milczcym uporem. D by ju gboki, lecz na nic jeszcze nie natrafiono. Jest co! krzykn nagle Burski zduszonym gosem. Ostronie! Pan Gsowski wetkn latarni w d, a Ada padszy szybko na ziemi wetkn tam gow. Co jest, co jest! oznajmi z gbokim wzruszeniem. Staszek, wa! Burski wskoczy do dou i znikn w nim razem z gow. Musia si z czym mocowa, gdy sycha byo pracowite postkiwanie. Masz? zawoa Ada. Mam! odpowiedzia gos z brzucha ziemi. Jaka elazna skrzynka! Nadzwyczajne! hukn pan Gsowski. Burski poda co Adasiowi i wygramoli si z dou. Stara, elazna skrzynka! rzek Ada. Udao si! Prosz bliej z latark Strasznie stara, lecz doskonale zachowana. Otworzy, otworzy! woa pan Gsowski. Nie da si, bo na gucho zabita! Bez narzdzi nie damy rady Ale cika! Panowie, zabieramy skrzynk i Baczno! wrzasn przeraliwie pan profesor. Rce do gry! wrzasn rwnoczenie gos inny. Och! krzykn Ada niezmiernie zdumiony podnoszc powoli rce do gry. Rzuci to! rozkaza gos obcy, chrapliwy i drcy ze wzruszenia. Dzielny pan profesor dojrzawszy nieludzko chud posta z rewolwerem w rce chwyci rydel i zamierzy si nim na zbrojne widmo, co wyszo z lenego mroku. Rzuci to natychmiast, bo strzel! mwi chudzielec gronie. Prosz usucha, panie profesorze zawoa Ada. Jestemy bezbronni! Ten pan ma nas w swojej mocy Patrzy czujnie na chudego czowieka, co si zbliy powoli wodzc czarnym okiem rewolweru po struchlaej gromadce. Stanwszy przed Adasiem, mwi powoli, jadowicie barwic sowa: O wszystkim pamitae, chopaczku, tylko o mnie zapomniae A ja ciebie strzegem jak renicy oka! Bardzo ci dzikuj za pikn robot! Doskonale to zrobie! Chwalisz si tylko zbyt gono i trbisz jak jerychoska trba! Ale poza tym jeste mdry! Ho, ho! Nie wiedziae, kiedy ci pytaem, co znaczy 10 i 11 we francuskim licie, a teraz wiesz Dziesi krokw i jedenacie krokw Nie ruszaj si! Szkoda by byo takiej mdrej gowy! Posu nog t skrzynk w moj stron. Nie mog, za cika odrzek Ada zdawionym gosem. To dobrze, e cika Wic ty sam trzy kroki w ty! I ten brodaty! Prdzej! Nie mam czasu na rozmowy Ada kroczy w ty, wpatrzony bystrze w luf broni. Chudy czowiek zbliy si tygrysim ruchem i porwawszy skrzynk uj j lew rk i umieci pod pach. Praw wci wodzi po osupiaym zgromadzeniu.

Mgbym ci w eb strzeli mwi gucho aby mnie kiedy pniej nie wytropi. Twoje szczcie, e haas jest niepotrzebny. No i wdziczny ci jestem! A nie szukaj mnie, bo nie znajdziesz egnam was, panowie! Pan znowu chwyta za rydel? zamia si niemio, zwrciwszy si do profesora. Bardzo dzielny z pana staruszek. otrze! krzykn pan profesor. Tamten dal niespodzianie susa i przepad wrd drzew. Gomy go! wrzasn pan Gsowski. Ani kroku! zawoa Ada zdawionym gosem. Ani kroku! Czy panu ycie niemie? Zreszt Nie dokoczy, bo zacz nasuchiwa. W niewielkiej odlegoci zgrzytliwym gosem zawarcza motor. Zreszt on ma auto. Niewysokiej, wida, marki bo kicha i szczeka, ale jedzie. Nieche sobie jedzie na zamanie karku. Ale skarb, skarb! zahucza byy matematyk. Chopcze! Czy z przestrachu stracie zmysy? Czemu si miejesz u stu diabw! I ty te? krzykn spojrzawszy na Staszka. A c mamy robi? spyta Ada spokojnie. Goni go! Jak? Na nogach? Damy zna Niech go chwytaj! A ja marz o tym, aby on uciek na kraniec wiata i aby go nigdy nie schwytano. Ja panu wszystko wyjani Niech si pan zechce uspokoi Pan profesor, jedyny Bayard armii, przysuchiwa si rwnie zdumiony tej rozmowie. Nie rozumia dziwacznego postpowania swego beniaminka, ale ani przez chwil nie wierzy, by Ada straci zmysy ze strachu. Co w tym tkwi! pomyla. A potem rzek gono: Uspokj si bracie, i wracajmy do domu. Z pustymi rkami? krzykn byy matematyk. Mamy opaty bkn profesor. Powrt odbywa si w mrocznym milczeniu. Gromadka wloka si ospale jak niedobitki Konrada Wallenroda z wyprawy lub jak szcztki cesarskiej armii po przebrniciu przez czarne topiele Berezyny. Pan Gsowski czasem przystawa i chwytajc si zrozpaczonym ruchem rk za gow pomrukiwa lwim pomrukiem. Staszek zakwakal jak stara aba, co bya primadonn w abiej operze. Panie ujrzawszy chmurami zasnute oblicza przelky si i ju dobra pani Gsowska chciaa si te chwyta za gow, kiedy Ada rzek szybko: Wszystko w porzdku, prosz pani! Umiechn si rwnoczenie, lecz tak by roztargniony, e zamiast do dobrej mamy, umiechn si do licznej crki. I c nam teraz powiesz, bohaterski modziecze? zapyta pan Gsowski, ktry gryz to pytanie jak kwane jabko podczas powrotnej drogi. Niech pastwo zechc usi! poprosi wdzicznie Ada. Historia jest do duga, a tylko wielki Tacyt umia opowiada histori stylem zwartym i nad podziw treciwym. Wie o tym ode mnie! rzek z dum profesor. Mw, dobry Piotrusiu, jak umiesz! Sprawa jest taka rozpocz Ada. Znalazem owe synne drzwi u ksidza Kazury To wity czowiek! szepna pani Gsowska. Znalazem i drzwi, i Francuza. I znalazem napis na drzwiach Jeli ten napis, o ktrym powiem pniej, nie jest napisanym okrzykiem czowieka bredzcego w gorczce, znajd drog do kryjwki. Przecie juemy j znaleli przed godzin hukn pan Gsowski. Ech! zamia si Ada. Ta bya faszywa Bo ja urzdziem komedi, prosz pana Do zreszt niebezpieczn A musiaem j urzdzi, wiedziaem bowiem, e byem ledzony. Gdybym poszed prosto do p r a w d z i w e j kryjwki, odebrano by nam p r a w d z i w rzecz znalezion. Za wszelk cen musiaem si pozby tych, co za mn szli krok w krok. Gdy wilki goni czowieka, czowiek rzuca im byle ochap, aby si wilki zatrzymay. Uczyniem podobnie. Widziaem wrd gratw na strychu star, okut skrzynka, napenion szpargaami. Zabraem j w nocy, o czym wiedzia tylko pan profesor Ha! zawoa pan profesor pomalowawszy to swko podziwem, zdumieniem i

prawd. Ze Staszkiem Burskim napenilimy skrzynk starym elaziwem, przytwierdzilimy wieko gwodziami, wbitymi na amen, i zakopalimy j dokadnie w tym miejscu, gdziemy j dzisiaj wieczr odkopali. Zdumiewajce! zagrzmia pan Gsowski. Mylaem tak: opryszki pilnuj kadego mego kroku, nieche wic wiedz, co czyni, byle nie wiedzieli wszystkiego. Dlatego dzisiaj rano tak gono opowiadaem podczas niadania o znalezieniu skarbu. Ktry z nich musia to sysze i czeka wieczora. Urzdziem przedstawienie, gboko przekonany, e z zaroli podgldaj nas jakie oczy Gdyby panowie byli wtajemniczeni, nie odegraliby swych ich rl z tak wyborn naturalnoci, z jak to uczynili, i sprytny opryszek mgby si spostrzec, e urzdzamy komedi. Dlatego nie powiedziaem wam ani sowa. I te wszystkie hokuspokus z zagldaniem do starego niby dokumentu i z liczeniem krokw byy komedii. Umylnie liczyem krokw dziesi i jedenacie, gdy opryszki znay te liczby z listu napoleoskiego oficera, wic podsuchujcemu wyday si prawdopodobne. wietnie, wietnie! woa profesor. Wcale nie wietnie, panie profesorze rzek Ada odwayem si na awantur, byem bowiem przekonany, e ci ludzie ujrzawszy wykopan skrzynk zakradn si w nocy do domu i dopiero wtedy j zabior, tym atwiej e zostawibym niedomknite okno, a skrzynk ukrybym tak, e znalazby j nawet lepy. Nie przewidziaem jednak zuchwaej odwagi tego chudego czowieka, co nas zaskoczy. Komedia moga si atwo zamieni w tragedi, gdyby ten pan strzeli w podnieceniu, dlatego tak usilnie prosiem pana Gsowskiego o spokj. Modziecze, ty nie zginiesz wasn mierci! zawoa byy matematyk patrzc na Adasia ze szczerym podziwem. Bardzo te i pana, i pana profesora przepraszam za t awantur mwi Ada z umiechem. Nie byo innej rady, aby si pozby przeladowcw, chocia na pewien czas, obawiam si bowiem, e zbadawszy cenny up wpadn w sza. W tym mam tylko nadziej, e nie przyjdzie im na myl komedia. Skrzynka jest stara, elaziwo zardzewiae. Pomyl raczej, e i oni, i my zostalimy oszukani; e zawarto skrzynki dawno ju znika i kto zabrawszy skarby napeni j elastwem. Skrzynk zbadaj dzisiejszej nocy i albo jutro powrc, albo dadz wszystkiemu spokj. Poniewa nie jestem pewny, wic przez dwa, trzy dni nie bdziemy zaczynali niczego. Udawajmy, e jestemy pogreni w rozpaczy Kiedy mnie si chce mia! rzek pan profesor. mia si wolno, ale w kuak, drogi panie profesorze. Niepokoi mnie bowiem sprawa inna jeszcze. Jaka, jaka? Owych ludzi byo trzech, a my widzielimy tylko jednego. Gdzie s tamci? Przynajmniej jeden, naprawd grony, w faszywy malarz? By moe, e tamten szuka Francuza, by te moe, e szed jak cie za tym chudym zwietrzywszy zdrad Nie wiem! Dlatego prosz o spokj i rozpakan cisz przez dwa dni. Ja tymczasem bd rozwaa, gdy czeka mnie trudne zadanie. A na koniec chc bardzo serdecznie przeprosi pani, e miaem bez pozwolenia zabra ze strychu ow skrzynk Zdaje mi si, e niewiele bya warta, ale to wszystko jedno I chocia pan profesor pozwoli Pan profesor zmarszczywszy brwi pocz sobie przypomina usilnie, kiedy wyda to pozwolenie, dobra za pani Gsowska zachodzia w gow, dlaczego ten przyjemny chopak proszc o przebaczenie mamy znowu patrzy na crk, co jednake wcale nie zdziwio crki. Nakazany przez Adasia smutek, ctkowany rozpacz, zasnu dom jak dym z zepsutego pieca. Profesor rozmawia szeptem z bratem, ktry zaniechawszy matematyki coraz czciej zacz spoglda na gwiazdy, suszn tym budzc we wszystkich obaw, e zleciawszy z jednego konia bdzie usiowa wygramoli si na drug koby, tym razem astronomiczn. Panna Wanda jedynie nie moga si nagi do pogrzebowego nastroju i trapia pana profesora rozmowami na temat Adasia: a jaki on mdry, a jaki przystojny, a gdzie on moe by, o czym on myli? Pan profesor odpowiada jak umia, zdumiony by jednake niewypowiedzianie, kiedy uparta dziewczyna przypara go do muru i bystrze patrzc mu w oczy mwia: Czy stryjaszek wszystko wie o swoich uczniach? Odnosz wraenie, e oni wiedz o mnie sto razy wicej, ale co nieco wiem O c idzie? O nic Ja tak sobie A o Adasiu stryjaszek co wie? A c mog wiedzie wicej, ni wiemy wszyscy? No tak A czy stryjaszek nie wie przypadkiem.. Mnie to wcale a wcale nie obchodzi i tylko tak sobie pytam, bo mi si nudzi Czy stryjaszek nie wie, czy on si w kim kocha?

Czy si kocha? A skde ja mog wiedzie? Przecie mnie tego nie powie! Pewnie e nie, bo o takich sprawach si nie mwi Ale czy w szkole by kiedy smutny? Nie zauwayem A nie wzdycha? Dziewczyno, przesta mczy starego czowieka! A czy nie pisa wierszy? Wierszy? On? To rozumny chopak. A czy nie zamyla si tak, e nie wiedzia, co si dzieje dokoa niego? Pan profesor podnis obie rce w stron nieba. Stryjaszek nic a nic na tym si nie rozumie! rzeka panna Wanda z gorycz. Ja wiedziaabym wszystko od pierwszego dnia. d Skoro taka ciekawa, to go sama zapytaj, bo wanie nadchodzi z tym drugim Ajaksem. Czemu uciekasz? Sfiksowaa dziewczyna mrukn zdumiony. Ada nie nadchodzi, tylko nadbieg powiewajc z daleka bia pacht gazety, przeto wyglda jak parlamentarz bia chorgwie wzywajcy wroga, aby nie strzela. Ciekawe wiadomoci, panie profesorze! wola z daleka. Na Boga! Chyba nie o nas napisali! zatrwoy si profesor: Nie o nas, tylko dla nas! Zwoana naprdce rada familijna dowiedziaa si, e w marnym jakim zajedzie wileskim doszo do zbrojnej rozprawy pomidzy dwoma dentelmenami, ktrych starano si pogodzi w komisariacie policji pastwowej. Wyszo na jaw przy tej miej sposobnoci, e s to osobistoci szeroko znane i e wadza zbrojna tsknia za nimi jak sowik za wiosn, wic ich przyjto radonie i na czas dugi przytulono do policyjnego serca. Powszechny podziw wzbudzio to, e owi dwaj mowie, z ktrych jeden usiowa zakatrupi drugiego, wiedli bj o star skrzynk, napenion zardzewiaym elaziwem. Szataskie zdarzenie! rzek pan Gsowski. Ada odetchn. Teraz moemy szuka w spokoju! Jeszcze dzisiaj zaczniemy. Tego dnia jednake nie mona byo przystpi do wielkiego dziea, okoo poudnia bowiem.. ujrzana zmierzajc ku domowi dziwn posta: jak gdyby aposto kroczy w pyle drogi. Odziany w biay pcienny kitel szed powoli, podpierajc si lask wysok, jakby pielgrzymi. Brak byo tylko uwizanej u szczytu laski tykwy na wod, aby pozr pielgrzyma wdrujcego do Jerozolimy by zupeny. Do nas idzie rzeka pani Gsowska. Znam t posta Ksidz Kazuro! zawoa radonie Ada. Pokj temu domowi, modziankowe wici! mwi starowina, bardzo znuony. W imi Ojca i Syna! A ty tu skd? zdumia si ujrzawszy Adasia. I ten drugi miedzianek wity te tutaj? Witali go niezmiernie czule i usadowili za stoem, aby odpocz. Ksidz Kazuro opowiada dziwne rzeczy. Od wczoraj wdruj mwi bo mam wielkie zmartwienie. Wyobracie sobie, e ten wity miedzianek przynis do mnie chorego Francuza My o wszystkim wiemy, ksie dobrodzieju! hukn pan Gsowski. Staruszek spojrza na niego z zachwytem. Ale pan ma gos, modzianku wity, a mio sucha. Gdybym mia w kociele organy, musiaby co niedzieli piewa u mnie na chrze Potny gos! Moe to jednak lepiej, e nie piewasz, boby mi koci tym gosem rozwali. Ale o czym to ja mwiem? Aha! Ot temu Francuzowi naprostowalimy rk. Krzycza tak, e caa wie zbiega, ale od razu ozdrowia. Nazajutrz przychodz ja rano, aby pogada z nim na migi, bomy doskonale rozmawiali, a Francuza nie ma. Tylko pod lichtarzem karteczka i banknot. Sto zotych! Modziankowie wici! Jak dugo yj, nie widziaem takiego banknotu. Wytumaczya mi panienka z Wiliszek, panna Niemczewska, e Francuz napisa na karteczce: Dla biednych kochanego ksidza proboszcza. adnie napisa, ale teraz mam zgryzot. Wielk zgryzot! Jak to, ksie dobrodzieju? Te pienidze spady mi z nieba, bo wanie trzeba byo ratowa jedn wielk ndz. I oto co! Mam pienidze i nic nie mog zrobi. Nie rozumiem! rzek pan Gsowski. A to takie jasne, modzianku wity! Rzewny ten tytu dziwnie nie przystawa do brodatego ma, do ktrego czarnej brody

powinno si mwi raczej: krwawy Herodzie! Nikt jednak nie zwrci na to uwagi, kady bowiem zachodzi w gow, skd si wywodzi zgryzota dobrego czowieka? Od wczoraj chodz po caej okolicy mwi ksidz i usiuj zmieni ten olbrzymi banknot. Byem w siedmiu dworach, u siedmiu znakomitych dziedzicw. Wszdzie mi powiadaj: Moe by si udao w jesieni, kiedy sprzedamy zboe! A czy ja mog czeka do jesieni, kiedy mi ndza nad uchem pacze? Powiadam im: Zbierzcie do kupy, co ktry ma, modziankowie wici, a potem si policzycie! Zebrali razem w siedmiu dziewi zotych i par groszy. Czysta rozpacz! Wic przywdrowaem tutaj, moe wy zmienicie? Doskonale! zagrzmia pan Gsowski. Mj brat profesor zawsze przyjeda z gotwk. Pawle! Zmie ksidzu proboszczowi sto zotych. Pan profesor bardzo poczerwienia: zacz krci si niespokojnie. Dziwna rzecz zacz bka niepewnie. Roztargniony jestem zapomniaem Pani Gsowska chciaa co rzec, moe o tym komorniku, co tu by niedawno, ale pan profesor spojrza na ni tak srodze, e umilka. Ada, patrzcy na to spod oka, zawoa gromko: Staszek! Jestem. Niech jeden harcerz wemie pienidze, a dwch niech idzie jako stra i co tchu do miasteczka. Szostak musi pj jako znawca, aby nie dali jakiej faszywej monety. Rozkaz! wrzasn Burski. Prosz o pienidze, ksie proboszczu. To nie tak atwo, modzianku wity! rzek uradowany ksidz Kazuro. Najpierw musz zdj but, za pozwoleniem pani dobrodziejki, bo ja dla ostronoci schowaem je w bucie. Wsplnym wysikiem cignito mu z lewej nogi przenony bank i Staszek pogoni do obozu. Uwaaj, modzianku wity! woa za nim zaniepokojony ksidz. Przecie to majtek! P dnia trwaa podr i powrt wyprawy, co przyniosa z triumfem ca kopalni srebra. Ksidz Kazuro nie chcia pozosta ani chwili duej. Godni czekaj rzek cicho. Prosi tylko, aby mu starodawnym obyczajem zaszyto pienidze w ptno i opasawszy si tym wem egna si czule. Modzianku wity! mwi do Adasia. A gdyby napotka drugiego takiego Francuza, to go przynie do mnie. Bd si stara! odrzek Ada z wielk powag. Nie ukrywa radoci. Zych ludzi wzito na przechowanie mwi na wielkiej radzie Francuz za odegnywa si od wszystkiego. Pole jest wolne. Teraz moemy zaczyna. Obawiam si naprawd, e napoleoski oficer nie by, biedaczysko, przy zdrowych zmysach. Opowiedziawszy, w jaki sposb odnalaz drzwi i napis, ukryty pod elaziwem, oznajmi zdumionym suchaczom: Napis ten jest now wskazwk, lecz niezwyk i dziwn. Odczytaem na drzwiach takie sowa: W wielkim domu znajdziesz dwie malowane brody. Nie patrz poza siebie. Patrz przed siebie i czytaj w brodzie! Kiedy wygasza te sowa powoli i dobitnie, wszystkie spojrzenia, jak na komend, utkwiy w czarnej brodzie pana Gsowskiego. A pan Gsowski, te jakby urzeczony, podnis j rk i spojrza na ni ze zdziwieniem. Nagle ocknwszy si uderzy pici w st. Co to wszystko znaczy? Czy kpisz, modziecze? Nieche mnie Bg broni! rzek Ada z popiechem. Ale tak istotnie brzmi napis. Dwie brody? Tak. Dwie malowane brody. To przecie przypadek, e i pan ma czarn brod. Oczywicie, e przypadek Ale co to znaczy? Wanie zaczynam nad tym rozmyla. Czy pastwo pozwol, abymy si nad tym dziwacznym napisem zastanowili wsplnie? My niczego nie wymylimy! wtrcia dobra pani Gsowska. Ale on wymyli! zawoa profesor. Piotrusiu, rusz gow! Ruszam, ruszam, ale bardzo niezdarnie. Czytajmy jednak sowo po sowie: W wielkim domu

znajdziesz Gdzie jest wielki dom? To jasne! Oficer lea w maym domku, wic kieruje kroki brata do wielkiego domu, do tego, w ktrym znajdujemy si w tej chwili. O innym nie moe by mowy. Ksidz Koszyczek opowiada, e oficer przez czas pewien zajmowa bawialni. Myl przeto, e tam naley poda za myl oficera. Dobrze by byo, abymy si tam przenieli Wybornie! rzek profesor. Zajli miejsca w mrocznym pokoju i siedzieli w milczeniu, jakby w teatrze. Ada stojc rozwaa: Mamy znale w tym domu dwie brody Dobrze! Najprostsze byoby przypuszczenie, e w owym czasie mieszkali tu jacy dwaj brodaci mowie. Takich tu jednak nie byo! Skd wiesz? Ksidz Koszyczek nie wspomina o tym, a sam przecie brodaty nie by. Nic nie mwi o dwch ludziach, ktrych by z pewnoci wspomnia. Zreszt to byy malowane brody. A kt O, nieba! Jedn ju mam! Patrzcie pastwo na to malowido! Wszake to malowana broda! Brodaty rycerz na portrecie spojrza na niego nienawistnym, zimnym spojrzeniem. O, jaki on mdry! szepna panna Wanda do Staszka, ktry zrobi min na temat: A pani o tym nie wiedziaa? Zdumieli wszyscy i patrzyli z zachwytem na opat brody gronego rycerza, Ale to dopiero jeden! mwi Ada gorczkowo stojc przed malowidem. jak brzmi nastpne sowa: N i e p a t r z p o z a s i e b i e ! Przeto druga broda musi by w tyle. Odwrci si szybko i krzykn: Jest i druga! Gdzie? Gdzie? W lustrze! Lustro jest na wp umare, wic ledwie j mona dostrzec, przed stu laty jednake wida j byo .doskonale. Na t brod brat oficera nie ma zwraca uwagi Oczywicie! A co ma robi! P a t r z p r z e d s i e b i e i c z y t a j w b r o d z i e ! Wic czytajmy i my! Pochwyci stare pokraczne krzeso, stan na nim i zbliy twarz do malowanej brody. Nic nie wida Prosz pani! Troch ciepego mleka i jaki gaganek! Panna Wandzia, szybko jak Iris, posanka bogw pobiega i wrcia z t alchemi. Ada zacz trze ostronie, nie zwracajc uwagi na piekielne spojrzenia rycerza. Zdawao si, e rycerz zgrzyta zbami. Czy nie ma w domu powikszajcego szka? woa Ada. Ja mam szko powikszajce! zawoa pan Gsowski. Kiedy jeszcze byem matematykiem Machn rk nie dokoczywszy i podrepta szybko. Po chwili Ada bada brod przez szko. Ciemno! mwi nie odwracajc gowy. Otwrzcie okna i niech kto odgarnie dzikie wino Tak Teraz lepiej Wida litery Jaki napis wrd skrtw brody Moesz odczyta? To dziwne! oznajmi Ada. Litery i nielitery Napis i nienapis. Ach! Sowa s pisane odwrconym sposobem! Sztuczka dla kmiotkw! poucza pan Gsowski. Byli jednak i geniusze, co z ostronoci uywali tej dziecinnej metody. Pismo Leonarda da Vinci trzeba odczytywa w lustrze. Ja mam przy sobie lusterko rzeka panna Wanda. Przypadkiem Ada odczytywa w nim z trudem, dodajc liter do litery. Niech pan notuje, panie profesorze! Wszyscy suchali z zapartym tchem, a Ada dyktowa. To wszystko! ogosi zeskakujc z krzesa. A c to znaczy? Mw prdzej, Adasiu! Tumacz dosownie: Znajdziesz w domu tego, co powrci wkrtce z Egiptu i nigdy nie jada na uczcie z paskiego talerza. Co takiego?! hukn pan Gsowski. Mao to dwch zagadek, znalaza si na pociech trzecia mwi zatroskany profesor. Kt j zdoa odgadn? Jak to: kto? zawoaa panna Wanda, niemal ze zgorszeniem. Pan Ada! Ada spojrza na ni jakby si przed nim niebo otwaro, a ona siedziaa na chmurze. Coraz bardziej jestem przekonany rzek e napoleoski oficer niezbyt dobrze rozumia, co czyni. Chocia, czy ja wiem? Dotd wszystko byo na podziw ostrone i bardzo

dowcipnie ukryte. Te malowane brody wymyli doskonale. Musia jednak bardzo wierzy w domylno swego brata, skoro go tak wodzi po bezdroach. Moe by, e dla Francuza byoby to atwe. Ja przyznam si, e nie umiem myle tak lotnie. Panie profesorze, co pan myli o tej nowej zagadce? Myl, e jest ze wszystkich najtrudniejsza. atwiej byo si domyli cytaty z Danta i przy tak wspaniaej przemylnoci jak twoja odnale dwie brody. Ale teraz ani w zb! Wielka troska jak czarny ptak przelatywaa z czoa na czoo, a wszystkie byy zmarszczone. Dobra pani Gsowska nie zajmowaa si jednak rozwizaniem zagadki; j trapio co innego. eby tylko Ada nie rozchorowa si z wysiku mwia do crki. Mnie pkaby gowa. Jemu nie pknie! odpowiedziaa panna Wanda w zamyleniu i nagle nie zapowiedziawszy wielkiej sceny rzucia si matce na szyj. Och, mamusiu, mamusiu! szeptaa rwnoczenie gorco i zawo. Co ci si stao, moje dziecko? zdumiaa si matka. Czy to przypadkiem nie z odka? Nie byo to jednak odka, tylko z serca, na co medycyna nie zna lekarstwa. Ada byby to przejrza w jednej chwili. Ada by jednak cakowicie stracony dla wiata. Przyczai si w jakim ciemnym kcie i zapad si w siebie. Ada rozmyla! ogosi Staszek szeptem caemu domowi. Nie przeszkadzajmy mu! Chyba mj brat mu przeszkodzi odrzek profesor. Nie widziae gdzie mojego brata? Jest u siebie Syszaem, jak pan Gsowski zamyka drzwi na klucz. O, to niedobrze! pomyla pan profesor. Zaniepokojony, e na byego matematyka nowe pado optanie, popieszy czym prdzej i nasuchiwa chwil pod drzwiami. Usysza plusk wody, co go niepomiernie zdumiao. Zastuka i pyta: Co ty tam wyprawiasz, Iwonie? Kpiesz si? Zostawcie mnie w spokoju! zagrzmiao spoza drzwi. Robi to, co mi si podoba. Profesor wzruszy ramionami i wasa si a do obiadowej pory. Gdy wszed do jadalni, zakrzykn i cofn si: za stoem siedzia jego brat, lecz jake odmieniony. Quantum mutatus! Przed kilkoma godzinami czarna, kruczoczarna jeszcze broda, osiwiaa, chocia snuy si po niej brunatne pasma, ktrych nie mona byo usun naprdce. I c ci tak dziwi? dawnym basem rzek pan Gsowski, gosu bowiem odmieni nie zdoa. Znudzio mi si by czarnym, wic posiwiaem. Malowane brody dobre s do zagadek. Ja si nie dziwi! rzek dobrotliwie profesor. Ja si ciesz Jeste bardzo przystojnym czowiekiem, mj stary! Stary? To za wiele powiedziane Nie w tym sensie, nie w tym sensie! zamia si brat. Bohaterski czyn pana Gsowskiego zdumia wszystkich prcz Adasia. Zdawao si, e Ada jest nieprzytomny. Jad nie wiedzc, co je i nie zauway, e pokana mucha, znudzona yciem, rzucia si do jego zupy, aby umrze. Ada zjad zup, zjad much i patrzy przed siebie szklanym wzrokiem. Gdy postawiono przed nim paski talerz, przyjrza mu si z obudzon nagle ciekawoci. N i g d y n i e j a d a n a u c z c i e z p a s k i e g o t a l e r z a gada sam do siebie. Panie profesorze! rzek gono. Co mi wita Ej e! uradowa si profesor. Kto to nie jad na uczcie z paskiego talerza? Zabij mnie Lis zaprosi raz na uczt bociana I da mu jedzenie na talerzu krzykn profesor. Lis nie mg je z flaszki, a bocian z talerza. Bocian! Tak mi si zdaje A kto w k r t c e p o w r c i z E g i p t u ? Panie profesorze! Francuzi przyszli do Bejgoy wrd zimy Siedzieli tu dugi czas Zbliaa si wiosna Bociany wracaj z Egiptu Jeszcze nie powrciy, ale kiedy oficer malowa swoje znaki na brodzie, miay powrci lada chwila Z n a j d z i e s z w d o m u t e g o Dokd pdzisz, Piotrusiu? Ada chwyci widelec, wybieg z pokoju, a wszyscy za nim.

On przez drzwi, oni za nim. On na zajazd przed domem, oni za nim.. Na twarzy mia czerwone wypieki, a oczy byszczce. Oto jest dom tego, co nie jad nigdy z paskiego talerza! woa wymachujc widelcem. Wrd gstych zaroli stercza odwieczny db, strzaskany kiedy przez piorun; pozosta po nim jedynie niewysoki, gruby pie, potny i nieozdobny jak dorycka kolumna. Na jej citym szczycie umieszczono koo od wozu na bocianie gniazdo. Jak dugo pamita pan to gniazdo, panie profesorze? pyta Ada gorczkowo. Od najwczeniejszych moich dni To gniazdo byo tutaj zawsze W tej chwili jest puste, bo mae brodz ju po kach. Wic ty mylisz? Nie moe by inaczej! Odwrci si szybko i wskazywa rk. Patrzcie pastwo! Ten pie sterczy naprzeciwko okien bawialni. Oficer, lecy na ku i rozmylajcy nad wyborem schowka, patrzy przez okna przez dugie zapewne godziny Dojrza to gniazdo Wtedy niewtpliwie zrodzi si w jego gowie ten pomys. Musi wyj z domu potajemnie ze swoim ciarem. Do lasu by moe nie doszed,, bo ma nogi obolae, a to gniazdo jest blisko. Moe mu si uda Dokoa pnia rosn chaszcze, nikt tu nie zachodzi I udao mu si. Panie profesorze! Jestem najpewniejszy, e znalelimy schowek, najzupeniej pewny! Drabin! Dawajcie prdko drabin! woa siwobrody pan Gsowski. Ada powstrzyma go ruchem rki. Wydaje mi si, e drabina bdzie niepotrzebna Gniazdo jest do wysoko Tak. Skoro jednak nam potrzebna by bya drabina, nie mgby si bez niej obej i oficer. Ksidz Koszyczek pisze, e oficer nie chodzi, lecz e si niemal czoga. Jake by mg przywlec gdzie z daleka cik drabin i jake by mg wle na ni z ciarem? Nie! Oficer nie wchodzi na drabin mwi Ada bardzo powoli pilnie ogldajc pie dbu. A jeeli nie wchodzi na drabin, a tutaj wybra schowek, wynalaz zapewne taki, do ktrego mg atwo sign rk. Co to jest? zapyta wskazujc palcem. To ja kazaam zamaza glin rzeka pani Gsowska. By otwr w pniu. Otwr w pniu? Wic pie jest albo zmurszay, albo go piorun wypali. Staszek, masz n? Poyteczne harcerskie narzdzie: fiski n, atwo wykruszyo zasch na socu glin. Ada obnay rami i wetkn je w otwr. Grzeba dugo palcami w rozkruszonym na mia miszu drzewa. Przymkn oczy, jakby spojrzenie ich zagbi w ciemn czelu. Jest! wyrzek zdawionym gosem. Z trudem dobywa co, co byo cikie, z trudem przesun przez otwr skrzany mieszek, oblepiony zbutwiaym prchnem. Oddaj to w rce pani rzek gosem bardzo zmczonym. Pan Gsowski pochwyci porzucony na ziemi n i rozdar nim skr mieszka. Och, och! wykrzykn. W socu zamigotay siedmioma kolorami diamenty i ciemn czerwieni bysny wielkie rubiny. Wszyscy patrzyli w zalkym milczeniu. Setki tysicy ludzi zgino dla takiego jak ten upu rzek po chwili bardzo cicho profesor. Te rubiny nasycone s ludzk krwi Ada, niezwykle znuony, nie patrzy na te bogactwa, co byy jak stae zy. I panna Wanda zaledwie rzucia na nie okiem. Dwie mode istoty patrzyy sobie w oczy i nagle zaczy si umiecha ku sobie radonie. Oczy fiokowe pene byy blaskw. Fioki s pikniejsze od wszystkich diamentw wiata! pomyla Ada. A czyste serce czerwiesze od wszystkich rubinw By to bowiem chopak mdry i bardzo przenikliwy.

You might also like