You are on page 1of 144

Pikni i Martwi

Yvonne Woon
Przekad

Ewa Skrska

A jeli kiedy taki czy jakikolwiek inny czowiek przypadkiem znajdzie sw drug poow, wtedy nagle dziwny na nich czar jaki pada, dziwnie jedno drugiemu zaczyna by mie, bliskie, kochane, tak e nawet na krtki czas nie chc si rozdziela od siebie. I niektrzy ycie cae pdz tak przy sobie, a nie umieliby nawet powiedzie, czego jedno chce od drugiego. Bo chyba nikt nie przypuci, eby to tylko rozkosze wsplne sprawiay, e im tak dziwnie dobrze by, za wszystko w wiecie, razem. Nie. Ich obojga dusze, widocznie, czego innego pragn, czego nie umiej w sowa ubra, i dusza swe pragnienia przeczuwa tylko i odgaduje. Platon Uczta prze. Wadysaw Witwicki

Prolog Nie wiedziaam o mierci nic, dopki nie zaczam si uczy filozofii. To wtedy poznaam prawd o Kartezjuszu, o cywilizacji staroytnej Grecji i Rzymu, o mojej wasnej przeszoci. Moja mama czsto mawiaa, e materia nigdy nie umiera i nigdy si nie rodzi, e jedynie si przeksztaca. Znaa mnstwo starych teorii, ktre kazaa mi powtarza, zupenie jakby prbowaa przekaza mi co wanego o wiecie, ale nie potrafia znale waciwych sw. Nie zastanawiaam si nad tym a do chwili, gdy moi rodzice umarli, ale wtedy byo ju za pno na zadawanie pyta. Dopiero pniej, gdy znalazam si w Akademii Gottfrieda, zaczam rozumie, kim jestem i co jest moim przeznaczeniem. Pozwlcie jednak, e najpierw opowiem o szczeglnych okolicznociach mierci moich rodzicw. To wanie ich mier zapocztkowaa acuch niesamowitych wydarze, ktre doprowadziy mnie do miejsca, w ktrym teraz jestem. Podczas pierwszego roku w Akademii Gottfrieda zrozumiaam jedno: czasem trzeba obejrze si za siebie, by zrozumie to, co niesie przyszo. Spotkanie w rodku lasu Moi rodzice zmarli pewnego gorcego sierpniowego dnia. Akurat skoczyam szesnacie lat i razem z moj przyjacik Annie wymknymy si do Santa Rosa, eby to uczci. Pojechaymy jej samochodem i spdziymy cae popoudnie na Buzzard's Point Beach. Opalaymy si, przegldaymy czasopisma i spacerowaymy po molu. Koo pitej po poudniu, gdy zacz si przypyw, spakowaymy rczniki i zaczymy si zbiera do domu, eby zdy przed powrotem rodzicw z pracy. Prowadzia Annie, jej dugie jasne wosy rozwiewa wiatr, gdy jechaymy wzdu Prairie Creek Drive, malownicz drog, ktra zaczynaa si na wybrzeu i biega w gb ldu midzy sekwojami. Annie nie chciaa jecha przez park narodowy, gdzie droga si zwaa i stawaa bardziej mroczna, przyprawiajc j o dreszcze. Nie wiedzie czemu czuam, e wanie tdy powinnymy jecha. Po dziesiciu minutach zapewnie, e to najszybszy sposb dostania si do Costa Rosa, Annie skapitulowaa. - Kiedy spotkasz si z Wesem? - zapytaa, poprawiajc okulary przeciwsoneczne. Wes chodzi do ostatniej klasy Wysoki, byskotliwy, umiechnity, by kapitanem druyny i jedynym chopakiem w naszym liceum, z ktrym warto si byo umwi. Niestety, wszystkie inne dziewczyny byy tego samego zdania. Cigle krciy si obok niego, chichoczc i prbujc zwrci jego uwag. Nigdy w yciu nie zrobiabym czego takiego! Po pierwsze dlatego, e wedug mnie to byo aosne, a po drugie - zwyczajnie nie miaam czasu. Miaam treningi lacrosse'a, nauk i prac w weekendy. Wprawdzie byam do lubiana, ale nigdy nie naleaam do ludzi zbyt towarzyskich. Ostronie dobieraam przyjaci, stawiajc raczej na jako ni na ilo, poza tym skupiaam si gwnie na pracy albo czytaniu i nie obchodziy mnie imprezy. Byam przekonana, e Wes nawet nie wie, jak mam na imi. Gdy zaproponowa mi spotkanie, dosownie mnie zatkao. - Chyba w sobot. Ale powiedzia, e jeszcze zadzwoni, a jest ju czwartek. Moe si rozmyli? Annie przewrcia oczami. - Nie wygupiaj si. Zadzwoni na bank. Miaam nadziej, e tak wanie bdzie. W weekendy pracowaam na targu przy stoisku z owocami. Wes zatrzyma si przed nim dwa tygodnie temu i poprosi, ebym pomoga mu wybra jabka dla mamy. Nerwowo przeczesujc wosy, przyzna si, e nie zna si na owocach, jest tyle odmian jabek... Gdy potem zapyta, czy nie poszabym z nim do kina, z wraenia upuciam torb, a jabka rozsypay si na ziemi przy naszych nogach. Po naszej randce mogam ju myle tylko o jednym: o pocaunku w ciemnociach i jego ustach o smaku popcornu i soli. Odsunam od siebie te myli i wzruszyam ramionami. - Nie wiem, czy on mnie w ogle lubi - westchnam. Nie chciaam robi sobie zbyt duych nadziei. - Moim zdaniem jestecie dla siebie stworzeni -oznajmia Annie, odchylajc si na oparcie siedzenia. - Dziki, An. - Umiechnam si i podgoniam radio. Obydwie podkochiwaymy si w Wesie od wiekw, ale Annie nigdy nie pozwoliaby, eby to wpyno na nasz przyja. Annie bya liczna, skromna, urocza i mia - trudno byo jej nie lubi. Za to ja byam impulsywna, chuda i niezgrabna - typowy ml ksikowy marzcy 0tym, eby by tak jak bohaterki ksiek i przesta wygadywa nieodpowiednie rzeczy w nieodpowiedniej chwili. Miaam szare oczy, due i dzikie, gste brzowe wosy 1grzywk, ktra pocztkowo wydawaa si dobrym pomysem, ale gdy wyszam od fryzjera, zacza y wasnym yciem. Wolaam by na dworze ni w domu, biega, ni chodzi, i w efekcie moje kolana zawsze byy pozalepiane plastrami, a policzki opalone i piegowate. Droga zwaa si, skrcajc gwatownie i niespodziewanie, gdy jechaymy coraz bardziej na pnoc, zagbiajc si w las sekwoi. Moje mokre wosy powieway na ramionach, a ja rozczesywaam je palcami, suszc w ciepym kalifornijskim wietrze. Wzdu drogi rosy wiekowe drzewa, soce zachodzio, a niebo nabierao zowieszczej czerwonej barwy. Tego lata pogoda bya dziwna, nieprzewidywalna, po caym dniu piknej pogody na horyzoncie pojawiay si chmury. Annie zwolnia na zakrcie. Auto pachniao kremem do opalania i aloesem, wanie sprawdzaam w lusterku, gdzie si opaliam, gdy spostrzegam samochd. To by podrdzewiay biay dip z baganikiem na dachu, zaparkowany na poboczu, pod drzewami. Usiadam prosto. - Zatrzymaj si - powiedziaam. - Co? - Zatrzymaj si! Annie zaparkowaa obok dipa, gdy ostatnie promienie soca znikny za horyzontem.
3

- To wz twojego taty? - zapytaa, wyjmujc kluczyki ze stacyjki. - Tak - odparam zaniepokojona i otworzyam drzwi. - Ale dlaczego tutaj? - spytaa. Usyszaam, jak zamyka drzwi. Nie miaam pojcia. Tata powinien by w pracy, on i mama uczyli w liceum w Costa Rosa, prawie godzin drogi std. Zajrzaam do samochodu. By pusty, na siedzeniu leay rozrzucone rzeczy, jakby wysiadano z niego w popiechu. Gigantyczne pnie sekwoi znajdoway si w odlegoci zaledwie kilkudziesiciu centymetrw, oddzielajc drog od pograjcego si w ciemnoci lasu. Signam po kurtk. - Co robisz? - Annie drgna nerwowo. - Musi gdzie tutaj by - rzuciam, idc w stron drzew. - e co? - Moe spaceruje... Czasem z mam urzdzaj sobie w weekend takie wyprawy - usiowaam mwi z przekonaniem, ale sama w to nie wierzyam. - Sprawdz. - Zaczekaj! - zawoaa Annie. - Renee, zaczekaj! Robi si ciemno. Moe lepiej wracajmy do domu? Nie odpowiedziaam, okryam samochd Annie i przechyliam si przez okno od strony pasaera. Signam do schowka i wyjam latark, ktr jej rodzice trzymali tam na wszelki wypadek. - Nie martw si, zaraz wrc. Czekaj tu na mnie. -A potem odwrciam si i pobiegam do lasu. Las by chodny i wilgotny. Pdziam midzy drzewami, mokry kostium kpielowy przemoczy ubranie, adidasy zapaday si w ziemi, paprocie chostay mnie po ydkach. - Tato?! - woaam w ciemno, ale szumicy w gaziach wiatr tumi mj gos. - Tato, jeste tam?! Biegam, a promie latarki podskakiwa midzy drzewami jak szalony, owietlajc je nagymi, krtkimi rozbyskami. Otaczay mnie ogromne, ciemne sekwoje, ich pnie strzelay w gr, wysoko ponad mg, ktra zaczynaa cieli si nad ziemi. Gdy w kocu przystanam, by zapa oddech, czuam si jak po wielokilometrowym biegu. Ktem oka dostrzegam, e co byszczy na ziemi, ruszyam w tamt stron. Rce mi si trzsy, gdy skierowaam wiato latarki na to miejsce. To bya moneta. Podwayam j czubkiem buta, obok lea strzp biaego materiau. Poszam dalej. Tu, w gbi lasu, byo chodniej. Zadraam, zapiam kurtk i owietliam ziemi. Bya usiana monetami i kawakami biaego materiau. Zaintrygowana, schyliam si, eby przyjrze im si z bliska i wtedy niedaleko mnie poruszyy si licie. Potem rozleg si szelest i mikki odgos czyich krokw. Zamaram. Z oddali dobiega dwik przejedajcych samochodw, ich wiata wyglday niczym wietliki. Wpatrzyam si w krzaki wok mnie, ale nie dostrzegam adnego ruchu, jedynie w grze szumiay gazie. Odetchnam z ulg, zrobiam krok do przodu i wtedy moja stopa natrafia na co duego i mikkiego. odek mi si cisn, gdy dostrzegam do, bia, z delikatnymi palcami wbitymi w ziemi. Przesunam strumie wiata na nadgarstek, rami, szyj i twarz pokryt ziemi i okolon dugimi orzechowymi lokami. Krzyknam cicho i odwrciam wzrok. W powietrzu czu byo siln wo gnijcych lici. Zmusiam si, eby ponownie spojrze na ciao. - Mamo - szepnam. Leaa na plecach, z rkami wzdu tuowia. Miaa zamknite oczy i mona by pomyle, e pi, gdyby jej skra nie bya tak strasznie blada. Szczupe, uminione nogi, ktre po niej odziedziczyam, teraz sztywne, nadal miay ten dziewczcy ksztat, z ktrego bya taka dumna. Wygldaa bardzo spokojnie, jakby po dugiej przechadzce po lesie pooya si na chwil, eby odpocz. Pochyliam si i przyoyam palce do jej szyi, tu poniej szczki. Skra bya lodowato zimna. Nie wiem czemu sprawdzaam puls, przecie wiedziaam, e nie yje. Wygldaa, jakby mier postarzya j o co najmniej dziesi lat. Policzki miaa zapadnite, okularw nigdzie nie byo. Bez nich skra wok oczu wydawaa si naga i odsonita, pod oczami pojawiy si cienie. Mj tata lea kilka metrw dalej, wok jego ciaa lniy monety. Nie mogam na to duej patrze, wypuciam latark z rk. Upada mikko na ziemi, potur-laa si do ng taty. Patrzyam na jego buty, rozrzucone nienaturalnie na boki i czuam, e zaczyna brakowa mi powietrza. Chciaam do niego podbiec, ale nie mogam zmusi si do ruchu. Chciaam zawoa Annie, ale sowa ugrzzy mi w gardle. Zrobio mi si niedobrze, chciaam odwrci wzrok, pobiec w stron drogi i wezwa pomoc, ale nie zrobiam nic. Wiedziaam, e to moje ostatnie chwile z rodzicami. - Dlaczego? - wykrztusiam. Gdy byam maa, rodzice zawsze potrafili znale odpowied na najtrudniejsze pytania, a teraz po raz pierwszy w yciu milczeli. Przetaram oczy i dotknam rk ust mamy. Byy rozchylone, wida byo wystajcy z nich cienki materia. Wyjam go delikatnie i podniosam do wiata. By postrzpiony na brzegach jak gaza. Obrciam go w rku i spojrzaam na mam. Na jej ciele nie byo adnych ladw przemocy, adnych siniakw czy ran, adnej krwi. Ale ta gaza, te monety - kto przecie musia to zrobi! Zadraam. Odwrciam si i wpatrzyam w ciemno, zastanawiajc si, czy jest tu kto jeszcze oprcz mnie. Drzewa sklepiay si nade mn, wierzchoki drzew zginay si i czyy. W mojej gowie wirowa obraz martwych rodzicw, czuam si zdezorientowana i zagubiona. ciskajc gaz w doni, pooyam gow na piersi mojej mamy, zamknam oczy i wsuchiwaam si w szum gazi nade mn. Tak bardzo pragnam, eby by ju ranek, a las okaza si pusty i peen soca, i eby to by tylko zy sen. Czuam zimne powietrze na skrze, strzpy biaej gazy poruszay si na ziemi, niczym my na siatce w drzwiach. W dniu pogrzebu moich rodzicw upomniaa si o mnie przeszo. Leaam na pododze w salonie, wpatrujc si w owady, ktre gromadziy si na brzegach szyb w oknie, gdy kto zadzwoni do drzwi. Mama Annie, Mar-gerie, ktra bya przy mnie przez cay czas, otworzya je. - Panie Winters! Tak si ciesz, e pan przyjecha -szepna. Suchaam dwikw. Cichy szmer gosw, szuranie butw wycieranych o wycieraczk, a potem gboki kaszel. I kroki. - Renee? - powiedziaa delikatnie Margerie. Nie poruszyam si. Dwie stopy zatrzymay si przede mn. Patrzyam na brzowe buty, na frdzle na kocach sznurowade, na zagniecenia tu przed duym palcem. - Przyjecha twj dziadek. Usiadam, wosy przywary mi do tyu gowy.

- Witaj, Renee - odezwa si mczyzna gbokim gosem i wycign do mnie du tward do, eby pomc mi wsta. Wyglda na profesora z tymi biaymi wosami, dugimi patkami uszu i du, jakby rozcignit twarz. Jego ubrania pachniay sodko tytoniem do fajki. Ignorujc do, pooyam si z powrotem. Brownie Winters, ojciec mojej mamy. Nie widziaam go, odkd skoczyam siedem lat. To, e nosiam takie nazwisko jak on, wydawao si co najmniej dziwne. Midzy nim i rodzicami doszo do ktni, dziadek wyszed, trzaskajc drzwiami. Od tamtej pory nie dawa znaku ycia. Nie przysya nawet kartek na urodziny. - Nie bye na pogrzebie - odparam oskarycielsko, patrzc na jego pomarszczon szyj. Westchn. Mia takie same oczy jak mama, wodnicie niebieskie i smutne. - A do dzisiaj nie miaem pojcia o tym, co si stao. Mam nadziej, e mi wybaczysz. Nie odezwaam si. Mama czsto opowiadaa mi o surowych zasadach, ktre panoway w jej domu w Massachusetts. O tym, e dziadek dba jedynie o pienidze, pozory i nazwisko - to on nalega, ebym nosia jego nazwisko, a nie taty. Dziecistwo mamy wydawao mi si tak rne od mojego! Dorastaa w ponurej posiadoci wrd lasw. Czsto powtarzaa, e byo to odludne miejsce i wicej czasu spdzaa z gosposi ni z rodzicami. Pewnie wanie dlatego ona i mj tata przenieli si do Kalifornii. Nasz dom by miejscem, w ktrym kady czu si swobodnie. Skromny, ale peen ycia i przytulny. Na cianach wisiay zdjcia, przez due okna wpadao wiato. Trawa na podwrku nigdy nie bya koszona na czas, w basenie na tyach pyway licie i uki, ktre wpltyway mi si we wosy, ale w letnie upalne popoudnie cudownie byo zanurzy si w wodzie. Wpatrywaam si w buty mojego dziadka. Wyglday na niewygodne. - Zostan z tob przez jaki czas - oznajmi, zakadajc okulary. - Duszy czas. Twoi rodzice wyznaczyli mnie na twojego prawnego opiekuna, co jest dla mnie sporym zaskoczeniem, zwaszcza po tym, jak skoczyo si nasze ostatnie spotkanie. Miym zaskoczeniem, rzecz jasna, chocia wolabym nie dowiadywa si o tym w tak tragicznych okolicznociach. Zawsze aowaem, e nie mog by czci twojego ycia... - przerwa, a gdy znw si odezwa, jego gos brzmia nieco agodniej. - Czasem warto skupi si na dobrych wspomnieniach. Przypominaj czowiekowi, e szczcie jednak istnieje, nawet jeli w tej chwili jest to mniej oczywiste - Gdy nie zareagowaam, poruszy si. - No c, w kadym razie mam nadziej, e zobaczymy si na kolacji, ktra zostanie podana punktualnie o dziewitnastej trzydzieci. Zamknam oczy, usiujc si nie rozpaka. Wprawdzie dziadek by moim prawnym opiekunem i jedynym krewnym, ale nie obchodzio mnie to, czy tu zostanie, czy te wyjedzie na zawsze, a ju na pewno nie miaam zamiaru je kolacji. Od czasu tamtej nocy w lesie nie jadam prawie nic. Zostaam sama, zupenie sama i nie miaam pojcia, co si teraz stanie, jak bdzie wyglda moje ycie po mierci rodzicw. Ludzie przychodzili i wychodzili, ale dla mnie byli jedynie niewyranymi cieniami. Mj dziadek nadal sta nade mn, ale ja leaam nieruchomo. W kocu usyszaam, jak klepie si po kieszeniach spodni i oddala do kuchni. Wiatrak pod sufitem me powietrze, czuam na swojej szyi ciepe, mocne podmuchy Nastpny tydzie min jak w malignie. Wikszo czasu spdzaam, wczc si po domu, usiujc zachowa spokj i unikajc dziadka, ktry najwyraniej chcia porozmawia o mojej przyszoci, chocia ja nadal tkwiam w przeszoci. By emerytowanym profesorem (babcia zmara, jak byam maa) i odkd si wprowadzi, zostaam niemal zniewolona we wasnym domu, a moje ycie stao si nieznon rutyn. Jak powiedzia: Reguy pomagaj nam y normalnie, nawet wtedy, gdy stracimy ch do ycia". cign tu swojego majordomusa, starego, ysego Dustina, ktry sprzta, gotowa i peni funkcj kierowcy. Posiki podawano trzy razy dziennie: niadanie o sidmej, obiad o trzynastej, a kolacj o dziewitnastej trzydzieci. Zaspanie na niadanie byo surowo zabronione, a do tego musiaam zje wszystko, co miaam na talerzu, zanim pozwolono mi wsta od stou. Nie byby to aden problem, gdyby nie to, e dania serwowane przez Dustina byy cikie i wyszukane: foie gras, limaki, kawior, czarny pudding (ktry waciwie nim nie by), sodki chleb (ktry wcale nie by sodki, a nawet nie przypomina chleba), rodki saat, ktre przypominay raczej jakiego gada ni warzywo. Dziadek uczy mnie dobrych manier przy stole, zerkajc z dezaprobat na podarte dinsy czy wydekoltowane podkoszulki. Powiedzia, e si garbi, co woa o pomst do nieba, i e trzymam widelec jak barbarzyca. Rzucaam mu spojrzenia spode ba i miaam ochot si odci, ale si powstrzymywaam. Dzisiaj nie miaam czasu na ktnie. Planowaam wyj z domu. Zerknam na zegarek, bya dwudziesta. Spojrzaam na talerze, na srebrne sztuce, na papierowy rcznik wiszcy nad umywalk, na stojcy na peczce nad kominkiem dzban z monetami, ktre przywodziy na myl rodzicw i ich mier. Jeli chciaam wyj, musiaam zrobi to szybko, poniewa pierwszy raz w yciu obowizywaa mnie godzina policyjna - o dwudziestej drugiej powinnam by z powrotem. - Wychodz - wymruczaam. Dustin sta w rogu pokoju, ubrany w garnitur, z rkami zaoonymi za plecami i wpatrywa si w sufit, udajc, e nie sucha. Rzuciam mu nieprzyjazne spojrzenie. Dziadek opuci widelec. - Czy mogaby powtrzy? Powtrzyam, goniej i ze zoci. - Teraz lepiej. - Spojrza na zegarek. - Robi si pno, wolabym, eby zostaa w domu. Soce wanie skryo si za domami przy ulicy. - Przecie jest widno - zaprotestowaam. - Wolabym, eby nie wychodzia sama pnym wieczorem, to nie jest bezpieczne. - Nie bd sama, bdzie ze mn... Annie - rzuciam szybko, improwizujc. - Wolabym, eby zostaa - odpar stanowczo. - To moe pjd do pokoju i spdz w nim reszt ycia? To na pewno bdzie bardzo bezpieczne - oznajmiam, zabierajc swj talerz i wstajc od stou. Dustin poruszy si, pewnie chcia zabra moje nakrycie, ale dziadek powstrzyma go gestem. Odwrciam si do nich tyem i wymaszerowaam do kuchni, czujc si jak zwycizca. - Renee! - zawoa dziadek. - Chciabym ci o co spyta. Bez sowa odkrciam kran. - Jak znalaza rodzicw? To mnie zaskoczyo. Gbka wypada mi z rki i zatona w mydlinach.
5

- Ju ci mwiam. - Owszem - przyzna spokojnie. - Ale myl, e to jeszcze nie wszystko. Nie odpowiedziaam. - Nie rozmawialimy dotd o twoich rodzicach... Uznaem, e bdzie lepiej, jeli pozwol, eby przeya aob na swj wasny sposb... Ciasna, niewielka kuchnia bya tu obok salonu, cay czas czuam na sobie uwane spojrzenie dziadka. - Nie byo mnie w twoim yciu a do teraz, ale wierz mi, wiem, jak to jest, gdy traci si kogo, kogo si kocha. Twoja mama, Lidia, bya przecie moj crk. Oboje doskonale wiemy, e jej mier to nie wypadek. A to wanie ty ich znalaza... - urwa. - Prosz, zaspokj ciekawo starego czowieka. Po raz pierwszy, odkd przyjecha, jego sowa brzmiay sensownie. Odwrciam si i spojrzaam mu prosto w oczy. - Ja i Annie wracaymy samochodem z play. Poprosiam, eby pojechaa Prairie Creek Drive zamiast U.S. 101. - Dlaczego? - Bo uznaam, e tak bdzie szybciej. - Nie wyjawiam prawdziwego powodu, e niespodziewanie poczuam, e powinnymy ni pojecha. - Co si stao potem? - Zobaczyam samochd taty na poboczu. Zatrzymaymy si i ja poszam w stron lasu, a Annie zostaa w samochodzie. - A potem? Przed moimi oczami pojawiy si migawki z biegu przez las sekwoi. - Zaczam biec. Nie wybieraam kierunku, wiedziaam tylko, e musz biec dalej, w gb lasu. - A pniej? - Zobaczyam monety. Z odkrconego kranu na talerze la si strumie wody. - Co byo dalej? - spyta agodnie dziadek. Odwrciam si do niego gwatownie. - Co si stao? Wanie to! Znalazam ich ciaa. Nie yli. Chcesz, ebym przesza przez to wszystko jeszcze raz? Dobrze wiesz, co si stao, czytae raport policyjny, powiedziaam im wszystko, co wiedziaam! Odwrciam si do zlewu, otaram oczy. - Przepraszam - odezwa si agodnie. - Wiem, e to dla ciebie bardzo trudne; najpierw mier rodzicw, a teraz moja obecno. To niesamowite, e los zetkn nas ze sob po tylu latach. Ale zastanw si: czy nie wydao ci si dziwne, e znalaza samochd taty na poboczu drogi, e odszukaa ciaa rodzicw ponad ptora kilometra na pnoc od samochodu? Las zajmuje prawie osiemset kilometrw kwadratowych, a tobie udao si na nich trafi w cigu trzydziestu minut! - Moe to... przypadek? - Tak w kadym razie uwaaa policja. Dziadek unis bia krzaczast brew. - Tak mylisz? - Co sugerujesz? - Niczego nie sugeruj - zapewni. - Prbuj tylko zrozumie. - Nie wiem, dlaczego udao mi si ich znale. To si po prostu stao. Nie mylaam, dokd biegn, po prostu biegam. Dziadek ju mia co powiedzie, ale si rozmyli. Odchyli na oparcie fotela i opar podbrdek na doniach. Wyglda na zafrasowanego. - Powinna mie nowe buty. Te s zbyt dziecinne dla osoby w twoim wieku. Wybierzemy si na zakupy w przyszym tygodniu. Kompletnie zbita z tropu, popatrzyam na swoje trampki i si wkurzyam. Przyjeda tu z tymi swoimi pytaniami, zasadami i godzin policyjn, zmusza mnie, ebym na nowo przeywaa chwile, o ktrych chc jak najszybciej zapomnie, rozwala moje i tak zrujnowane ycie, a teraz jeszcze chce wyrzuci moje ukochane trampki! - Nie chc nowych butw! - krzyknam. - Chc z powrotem moich rodzicw! - Pobiegam na gr, trzasnam drzwiami i siadam na pododze. Bez zastanowienia zadzwoniam do Annie, podniosa suchawk po trzecim sygnale. - Musz si std wydosta - sapnam. - Przyjedziesz po mnie? - Bd za dziesi minut. Pojechaymy na przysta. W cigu ostatnich dni rzadko widywaam Annie. Gdy tamtej nocy nie wrciam z lasu, wezwaa policj, przyjechali i zaczli mnie szuka. Gdy znaleli mnie przy ciaach rodzicw i zabrali do domu, Annie nie pytaa, co widziaam ani jak si czuj. Poczuam ulg, e nie wie, co powiedzie - bo i ja nie wiedziaam. Jak mogabym jej wyjani, e gdy zmarli moi rodzice, ja rwnie umaram? e ju nic nie jest wane? e wszystko, co kochaam: lacrosse, plaa, ksiki, historia, filmy, zupenie stracio sens? Potem wok mnie krcili si ludzie - ssiedzi, dziewczyny z druyny, krewni, ludzie z miasta - ktrzy przychodzili i mwili, e znali moich rodzicw i e te ich im brakuje. Po raz pierwszy w yciu cieszyam si, e rodzice nie kupili mi komrki, miaam o jeden problem mniej. Co chwila pojawiali si policjanci, zadawali pytania. Czy wiesz, dlaczego rodzice byli tamtego dnia w lesie? Moe ostatnio zachowywali si nietypowo? Moe mieli jakich wrogw?" Nie - odpowiadaam. - Nie. Nie". Ale najgorsze byo to, e nie mogam zrozumie, co si dzieje. Przyczyn mierci rodzicw rzekomo mia by atak serca, co nawet mogoby by prawdopodobne, gdyby nie okolicznoci. Jednoczesna mier, w tej samej chwili, z tego samego powodu? Czy to nie zbyt duy zbieg okolicznoci? Sekcja zwok wykazaa, e na ciaach nie byo adnych ladw przemocy, adnej walki, w ogle niczego niezwykego, z jednym wyjtkiem: w ich ustach znaleziono ziemi i strzpki biaego materiau. Gdy spytaam, czy to jaki szczeglny materia, odpowiedziano mi, e zwyka gaza, ktr mona kupi w kadej aptece. Ale nikt nie potrafi mi wyjani, czemu znalaza si w ich ustach. Zdaniem policji powodem ataku serca by wypadek podczas marszu. Oczywicie nie uwierzyam w to wyjanienie. Jaki wypadek?! - krzyczaam na policjantw, lekarzy i pielgniarki. - Oboje nie mogli umrze na atak serca dokadnie w tej samej chwili! To niemoliwe! Byli zupenie zdrowi! Powinni by w pracy! Mieli w ustach gaz! Czy to jest normalne?!" Patrzyli na mnie ze wspczuciem, jakbym zwariowaa i mwili, e to straszna
6

tragedia, e rozumiej i e zrobi wszystko, eby wyjani t spraw. Ja jednak wiedziaam, e jest za mao dowodw. Czyby moi rodzice zostali zamordowani? Dlaczego kto miaby pragn ich mierci? Dlaczego las, skd monety i gaza? Jeli kto to zrobi, nie by to przypadek. Teraz jest na wolnoci i gdzie si czai. Ale dlaczego mama wygldaa po mierci duo starzej ni jeszcze dzie wczeniej? Jak to moliwe? Moe po prostu wybrali si na wycieczk i dostali ataku serca. Albo popenili samobjstwo. Traciam rozum. Gdy przyjecha dziadek, rozmawia z policj bardzo spokojnie, udzielajc lakonicznych odpowiedzi: Tak. Nie. Nie wiem". Poniewa jednak od dawna nie mia kontaktu z moimi rodzicami, nie naciskano go. Ja i Annie dojechaymy do przystani, zdjymy buty i poszymy si przej po kamienistej play, przy pomocie po przeciwnej stronie zatoki. Zarwno pomost, jak i odzie, w dzie tak kolorowe, teraz wydaway si niebieskawe. - Dziki, e przyjechaa. - Zanurzyam czubki palcw w wodzie. - Zawsze do usug. - Annie usiada na kamieniach. - Rozmawiaam z Wesem... - urwaa, spojrzaam na ni wyczekujco. - Pyta o ciebie. Chcia wiedzie, jak tam... no wiesz. Mwi, e dzwoni do ciebie, ale nie odebraa i nie oddzwonia. - Dzwoni? - zapytaam zaskoczona. Zupenie o nim nie mylaam przez ostatni tydzie, nie przyszo mi nawet do gowy, e mg si o mnie martwi. Od tamtej nocy w lesie telefon dzwoni prawie bez przerwy, przyjaciele, ssiedzi, policja, firmy ubezpieczeniowe... W kocu po prostu przestaam podnosi suchawk, zostawiajc zaatwianie tych spraw dziadkowi. - Mwi, e zostawi wiadomo na sekretarce. Chcia jedynie zapyta, jak si czujesz. - Czuj si tak, jakby cae lata miny od czasu, gdy widziaam go po raz ostatni - rzuciam bardziej do siebie ni do Annie i si umiechnam. Po raz pierwszy od mierci rodzicw poczuam co innego ni odrtwienie. Pomylaam o Wesie, jego szorstkim podbrdku, gadkich uminionych rkach, brzowych krconych wosach, o jego doni na moim karku, gdy mnie caowa, i przez chwil miaam wraenie, jakby nic si nie stao i e wrc do dawnego ycia. Od mierci rodzicw nic nie czuam, a przez ostatni tydzie byam jak w transie moje ciao przemieszczao si po domu, ale bez udziau mzgu, ktry wydawa si martwy. I teraz nagle zapragnam poczu bl, szczcie, niewane! Popatrzyam na wod, bya zupenie gadka, jakby nocne powietrze naciskao na ni. Nie miaam na sobie kostiumu, ale to byo bez znaczenia, noc nikogo tu nie byo. Rozebraam si szybko i wskoczyam do wody; puca cisny si pod wpywem szoku spowodowanego nag zmian temperatury, sona woda szczypaa w oczy. Wynurzyam si i zobaczyam, e Annie wchodzi do wody, jedn rk przytrzymujc wosy. Chlapnam na ni wod, krzykna cicho. Zanurkowaam i popynam w gb zatoki. Wok mnie odzie koysay si, ich odbicia cigny si a po horyzont. Popatrzyam na brzeg, Annie leaa przy skaach i wpatrywaa si w niebo, a potem zerknam na wod. Zobaczyam, jak co wynurza si na powierzchni. Byo okrge i due, trupio blade w dugich postrzpionych szmatach, ktre poruszay fale. Wrzasnam i zaczam szybko pyn do brzegu, mcc rkami wod. - Co si stao? - spytaa osupiaa Annie. - Tam co pywa. - Pokazaam na zatok. Annie wstaa i spojrzaa na wod. - Boja - odpara w kocu. - Mylaam - dyszaam ciko - mylaam, e to ciao... Annie popatrzya na mnie zaniepokojona. - To tylko boja z wodorostami. Speszona, zamrugaam i zmusiam si do spojrzenia na wod. Odetchnam z ulg. Annie miaa jednak racj. - Przepraszam - sapnam. - Chyba zaczynam wariowa. W tej samej chwili kto powieci na wod reflektorem. - Kto tam jest?! - zawoa gos z przycumowanej odzi. - A niech to! - Nie chciaam, eby ludzie zobaczyli mnie w samej bielinie. - Spadajmy std. W wietle ksiyca pobiegymy do brzegu. Annie podwioza mnie do domu, wliznam si przez tylne wejcie, majc nadziej, e dziadek jest ju w ku. Wanie przechodziam przez kuchni, gdy w drzwiach zamajaczya jaka posta. Znieruchomiaam i wymruczaam: - O cholera. - Widz, e pywaa - odezwa si dziadek. Nawet teraz mia na sobie drogi tweedowy garnitur. - Dusiam si tutaj. Mj sarkazm nie uszed jego uwagi. - Mylisz, e to zabawne? - zapyta ostro, a ja podskoczyam, zaskoczona. - Moga zosta zamordowana! Mylisz, e ustaliem te zasady zoliwie? e narzucam ci je tylko po to, eby ci kara? - Zamordowana... Tak jak moi rodzice, prawda? Moe to wcale nie byoby takie ze, biorc pod uwag, e wtedy nie musiaabym y tak jak teraz. Dziadek przyglda mi si uwanie, a ja staam, przyciskajc bluz do piersi i czekajc, co powie. Byo lak cicho, e syszaam, jak woda z moich wosw kapie na linoleum. - Przykro mi, jeli tak si czujesz - powiedzia. -Nie to byo moim zamiarem. Wysusz si i przepij, porozmawiamy rano. Myl, e uda nam si w kocu doj do porozumienia. Rano obudziam si pno. Po raz pierwszy od chwili przyjazdu dziadek pozwoli mi przespa niadanie, jednak zamiast cieszy si z tego maego zwycistwa, zaczam co podejrzewa. Zeszam po cichu na d, dziadek by w salonie, siedzia w fotelu taty z gazet na kolanach. Dustin wanie zabiera filiank i spodeczek ze stolika obok. Weszam do pokoju, usiujc nie zwraca na siebie uwagi. - Renee - odezwa si dziadek niemal ciepo. - Podejd, prosz. - Wskaza sof naprzeciwko siebie.

Ubrany by w spodnie, eleganck marynark i jedn z tych koszul z podwjnymi mankietami, ktre Dustin krochmali i prasowa co wieczr. Jego rzedniejce biae wosy, zwykle nienagannie uczesane, teraz byy zmierzwione z jednej strony, pewnie dlatego, e opiera gow na rce. Napi si wody, a ja czekaam na kar. - Sid, prosz - powtrzy. Dustin odsun krzeso, pooy serwetk i nakrycie. - Duo o tobie mylaem... - cign dziadek. Skubaam spodenki i przygldaam si jego wielkiemu czerwonemu nosowi - by tak ogromny, e a trudno byo wyobrazi go sobie na innej, modszej twarzy. - .. .i zdecydowaem, e wyl ci do szkoy - oznajmi w kocu. Pokrciam gow. - Sucham? Ja ju chodz do szkoy. - Mwi o elitarnej szkole z internatem. Wstaam, wzburzona. Cae moje ycie byo tutaj: Annie, przyjaciele, nauczyciele, ludzie, wrd ktrych dorastaam... Byli wszystkim, co mi zostao! Teraz szam do drugiej klasy, byam w reprezentacji szkoy w lacrossie, dostaam si na rozszerzon histori, normalnie niedostpn dla drugoklasistw... Poza tym tutaj mieszka Wes... - Nie moesz tego zrobi! - krzyknam, cho wcale nie byam tego taka pewna. Jak mg mnie std zabra, skoro moje ycie wanie si zaczynao? Splt donie na kolanie. - Najwysza pora, eby uzyskaa waciw, klasyczn edukacj. Wiem dobrze, jak funkcjonuj dzisiejsze szkoy, pozwalajc modym ludziom wybiera to, co im si podoba. To nieskuteczna metoda, udowodniono to wielokrotnie. Akademia Gottfrieda jest szko, ktra istnieje od stuleci i jestem pewien, e da ci te same podstawy, jakie daa twojej mamie. Ju miaam mu przerwa, ale wzmianka o mamie powstrzymaa mnie. Nie wiedziaam, e chodzia do szkoy z internatem. Duo opowiadaa o swoim dziecistwie, o liceum, o tym, jak poznaa tat, ale nigdy nie wspomniaa, e bya w szkole z internatem, w dodatku prestiowej, ani o tym, e tata te tam chodzi, a przecie musia, skoro poznali si na angielskim. Czemu to przemilczaa? - Nigdzie si nie wybieram - rzuciam wyzywajco. - I nie moesz mnie zmusi. Westchn i pokrci gow. Ale mog i zrobi to. Twoi rodzice mi zaufali Moim obowizkiem, jako prawnego opiekuna, jest ynienie tego, co uwaam za najlepsze dla twojej przyszoci. - Wcale ci nie lubili! Nie chcieli, ebym si z tob widywaa! Skd moesz wiedzie, co jest dla mnie najlepsze? W ogle mnie nie znasz! - By moe - powiedzia spokojnie. - Ale to nie /.mienia faktu, e si tob opiekuj, a ty jeste niepenoletnia. Nie zamierzam tolerowa takiego braku szacunku. Wiem o tobie wicej ni ty sama. Usid, prosz. Wzdrygnam si i usiadam. - Czy ci si to podoba, czy nie, jestem twoim opiekunem i zaczniesz nauk w Akademii Gottfrieda. Porozmawiajmy szczerze i otwarcie. Nie jeste tu bezpieczna, Renee. - Co masz na myli? - Twoi rodzice nie yj. Nie wiem dlaczego, nie wiem, kto i dlaczego ich zabi, ale z ca pewnoci nie zmarli mierci naturaln. - Ale policja... - Policja uwaa, e zmarli na atak serca. Mylisz, e to prawda? - Nie. - Ja te nie. - No to... no to co z tego? Mylisz, e kto ich zamordowa? Mylisz, e kto goni ich po lesie i w kocu zabi? Dziadek pokrci gow, jego obwise policzki zafaloway. - Nie wiem, Renee. Wiem tylko, e nie yj, i to nie by wypadek. Wanie dlatego musimy std wyjecha. Natychmiast. Mj mzg pracowa na penych obrotach. Mog uciec i zamieszka z Annie i jej rodzicami. Albo uciec daleko std i jedzi pocigami. Musz pogada z Annie. Moe zdoa przekona swoj mam, eby mnie adoptowaa. Dziadek chyba wyczu moje zdenerwowanie. - Wyjedamy jutro rano. Jeli zajdzie taka potrzeba, wsadz ci do samochodu si. - Jutro?! Nie mog wyjecha jutro! A moi przyjaciele?! Nie obchodzio mnie, czy na zewntrz czai si jaki morderca, ktry pragnie powiartowa mnie na kawaki. Miaam zamiar tu zosta i dowiedzie si, co si stao z moimi rodzicami. - Nigdzie nie jad - sprzeciwiam si stanowczo. -Ani z tob, ani z twoim gupim kamerdynerem. Dustin chrzkn w kcie pokoju, ale mnie byo ju wszystko jedno. - Nie ma czasu na takie sprzeczki - rzek dziadek. -Za tydzie zaczyna si nowy rok szkolny i powinna by wdziczna, e przyjm ci do akademii mimo tak pnego zgoszenia. Gdyby nie moje koneksje, w ogle nie rozpatrywaliby twojej proby. - Nie rozumiem - wciekaam si. Czuam, e oczy piek mnie od ez. - Czemu uwaasz, e w innej szkole bdzie bezpiecznej? Czemu po prostu nie pjdziemy na policj? - Policja ju tu bya. I c, okazali si pomocni? Akademia Gottfrieda to bezpieczne miejsce. Na korytarzu przed twoim pokojem stoi walizka. Nie bierz zbyt wielu rzeczy. Pogoda na Wschodnim Wybrzeu jest zupenie inna, a w akademii obowizuj mundurki. - Zmierzy wzrokiem moje szorty i podkoszulek. miem twierdzi, e twoja obecna garderoba zupenie ci si tam nie przyda. Na miejscu znajdziemy ci co bardziej odpowiedniego. - Na Wschodnim Wybrzeu? - Mylaam, e si przesyszaam. - Akademia znajduje si w pnocnej czci Maine. Omal nie spadam z krzesa. Spodziewaam si, e

jest godzin, najwyej dwie godziny od Costa Rosa, ale przeprowadzka do Maine to zupenie inna sprawa! Nigdy w yciu nie byam na Wschodnim Wybrzeu. Oczyma wyobrani ujrzaam surowych, bezimiennych ludzi ubranych na czarno i dugie mrone zimy. To jaki koszmar! - Nigdzie nie jad! - zawoaam. - Nie bd... Ale dziadek mi przerwa. - Naprawd mylisz, e twoi rodzice chcieliby, eby tu zostaa, snujc si po domu i rozczulajc nad sob, tak jak robia to przez ostatni tydzie? - Spojrza na mnie chodno. - Nie, chcieliby, eby ya dalej wasnym yciem. I to wanie zrobisz. Rozmowa bya skoczona, wyleciaam z pokoju jak z procy. Nie obchodzio mnie, co mwi dziadek, nie miaam zamiaru wyjeda do Nowej Anglii. Musiaam co wymyli. Usiadam na parapecie. Przez zy patrzyam na gorce powietrze, ktre wibrowao nad chodnikiem w porannym socu. To niewiarygodne - min zaledwie tydzie, a moje ycie zmienio si nie do poznania. Mama i tata nie yli, a ja nie wiedziaam, co mnie czeka. Ale nie czuam strachu. Wybraam numer Annie, zamknam oczy i obiecaam moim rodzicom, e zawsze bd ceni ycie.

Akademia Gottfrieda

Gdy powiedziaam Annie o akademii, zareagowaa jeszcze bardziej histerycznie ni ja. - Nie moesz si wyprowadzi! Kto bdzie moj najlepsz przyjacik? A twoj? Zamieszkaj ze mn, nareszcie bdziemy prawdziwymi siostrami, tak jak chciaymy w dziecistwie. Moesz wci gabinet... Dokadnie to samo chciaam jej zaproponowa, ale teraz zrozumiaam, jak bardzo jest to nierealne. Annie miaa dwch modszych braci i siostr, co oznaczao brak wolnych pokoi. Gdyby moi rodzice yli, chcieliby, ebym bya dzielna i niezalena. Ukrywanie si w domu przyjaciki nie rozwie moich problemw. Poza tym jedyne miejsce, w ktrym tak naprawd chciaam si znale, to mj dom razem z rodzicami, a tak ju nigdy nie bdzie. Niespodziewanie zaczam pociesza Annie. - Daj spokj, a gdzie bdzie pracowa twj tata? - W kuchni. Albo w salonie. Miejsce si znajdzie. Westchnam. - Nie mog tego zrobi. Twoja mama i tak ma ju za duo na gowie. Ale co ze szko? Ze znajomymi? Z Wesem? Skrzywiam si na sam myl, e bd musiaa zostawi ich wszystkich. A jednak musia by jaki powd, dla ktrego rodzice zdecydowali si wanie na dziadka, a nie mam Annie. - Moe w Maine nie bdzie a tak le? Skoro moi rodzice tam wytrzymali, to i mnie si uda. Poza tym bdziemy codziennie do siebie dzwoni, bd przyjeda na wakacje i wita... Po tej paczliwej rozmowie ustaliymy, e spotkamy si wieczorem na Baker's Field. Spdziam mj ostatni dzie w Kalifornii, udajc, e si pakuj, w nadziei, e jeli nie skocz do rana, to wyjazd jakim cudem zostanie przeoony. Wczyam si po domu. Usiowaam zapamita wszystkie szczegy. Delikatny zapach chleba, mikki dotyk dywanu pod stopami, skrzypice schody... W kocu poszam do gabinetu taty. Jego papiery nadal zacielay biurko; nie chciaam na nie patrze, odsunam je i usiadam przy komputerze. Najpierw wrzuciam w wyszukiwark atak serca", chcc si dowiedzie, co moe go spowodowa. Gdy wyskoczyo mi ponad milion stron, zmieniam zapytanie na atak serca i gaza w ustach". Wynikw byo mniej, ale ograniczay si do powika w czasie zabiegw stomatologicznych i zbw mdroci. Po kolejnych prbach atak serca, gaza i monety", podwjny atak serca i gaza w ustach", ktre nie day mi nic prcz sugestii: Czy chodzio ci o: Podwj-ny arak tercja, baza w USA?", sfrustrowana wpisaam: Akademia Gottfrieda". Wyrzucio jedn jedyn odpowied. Kliknam i znalazam si na prostej stronie, ze zoto-niebiesk ramk (zapewne barwy szkoy) i napisem: Akademia Gottfrieda Vox sapientiae clamans ex interno Szkoa z internatem powicona studiom natury egzystencjalnej, w samym sercu Gr Biaych. Kontakt: 207 Attica Crossing, skrzynka pocztowa 4 Attica Falls, Maine 04120" Pod spodem byy herb i bardzo realistyczny szkic budynku, pewnie szkoy. Kamienny i neogotycki, otoczony gigantycznym murem, wyglda jak wyjty ze redniowiecza. Gdyby na rysunku znalazy si jeszcze zagroda dla wi i wodopj, obraz dopeniby caoci. Niebo nad gmachem pokryway zowieszcze chmury. Zaciekawiona, sprawdziam pogod w Attica Falls na najbliszy tydzie - zimno i deszczowo. Codziennie. No dobrze, ale co to za dziwaczna szkoa? Otworzyam nowe okno i wrzuciam egzystencjalny". Sownik zdefiniowa to jako dotyczcy egzystencji". Jake pomocne, pomylaam i wrciam do strony akademii. Kliknam herb, potem kontakt", usiujc wej gbiej, ale okazao si, e nie ma adnych podstron. Sfrustrowana zamknam okno. W samym sercu Gr Biaych nie maj widocznie ani normalnej pogody, ani porzdnego informatyka czy webmastera. Fantastycznie. Po caych stuleciach ewolucji technicznej cofn si w czasie. Wyczyam komputer i wyszam na korytarz. Przez cay tydzie nie wchodziam do pokoju rodzicw; podchodziam do drzwi, kadam rk na klamce, wyobraajc sobie, e s w rodku i pi. A teraz, nie majc ju nic do stracenia, weszam. Pokj wyglda dokadnie tak samo jak zawsze: pocielone ko, ksiki na szafce, drzwi od szafy otwarte, na nich ubrania mamy. Gazie uderzay w okno, byo wczesne popoudnie. Na stoliku nocnym mrugaa automatyczna sekretarka - skrzynka bya zapchana. Kilka wiadomoci od Annie, od koleanek ze szkoy, z firmy ubezpieczeniowej i od jakich ludzi, ktrych nie znaam. Przewijaam je, dopki nie usyszaam gosu

Wesa. Renee. Tu Wes. Syszaem, e... no wiesz... Chciaem si tylko dowiedzie, jak si czujesz i powiedzie, e mi przykro. Tak strasznie mi przykro..." Przewinam do nastpnej. To znowu Wes. Pewnie jeste zajta, ale chciaem si tylko przywita, no wic... cze. Zadzwo do mnie, jeli bdziesz miaa ochot pogada". Usiadam na ku, przytuliam do siebie poduszk. Cze, to znowu Wes, dzwoni, eby spyta, co sycha. Pomylaem, e moe potrzebujesz z kim pogada... To chyba wszystko". Przewinam tam i wliznam si pod kodr. Wdychaam zapach moich rodzicw i suchaam gosu Wesa, dopki nie zasnam. Wieczorem wymknam si z domu. Mj rower sta oparty o cian w tym samym miejscu, w ktrym zostawiam go dwa tygodnie temu. Po cichu wyprowadziam go na podjazd, w oddali zaszczeka pies. Wzdrygnam si i zawoaam: - Hej? - A potem zamiaam si z wasnej gupoty. Zerknam na okno pokoju dziadka i pojechaam do Baker's Field. Stadion by szeroki i paski, niesamowicie cichy, miejsce, w ktrym czas si zatrzyma. Reflektory ju wyczono, jedyne owietlenie daway gwiazdy. Byo pusto, nie liczc powiaty z lewej strony, usyszaam miech i specyficzny odgos otwieranych puszek piwa. Zsiadam z roweru i poszam w stron gosw. Najpierw zobaczyam Annie. Staa z kilkoma dziewczynami ze szkoy, na mj widok podbiega. - Renee! - zawoaa, ciskajc mnie. - Jeste! Ju zaczam si martwi! Patrzyam zupenie osupiaa na tych wszystkich ludzi. Dziewczyny z druyny siedziay na trawie, znajomi z lekcji historii stali przy trzech lodwkach turystycznych wypenionych piwem. Z tyu zobaczyam chopcw z druyny futbolowej, ktrzy z kilkoma kumplami z wyszych klas pili co i palili, kocwki papierosw jarzyy si w ciemnoci. - Co si tu dzieje? - zapytaam. - To twoje przyjcie poegnalne! Chyba nie sdzisz, e pozwoliabym ci wyjecha bez zobaczenia si ze wszystkimi? Przyjcie poegnalne. Takie zwyczajne, takie obce. W obliczu mierci moich rodzicw wydawao mi si dziwne, e takie rzeczy jak imprezy nadal maj miejsce. Umiechnam si, przytuliam Annie, wyszeptaam: - Bd za tob tak okropnie tskni! Z tyu zamajaczya sylwetka wysokiego chopaka, o ktrym nie chciaam myle. Wes. Annie rzucia mi zagadkowe spojrzenie i posza porozmawia z przyjacimi. Wes podszed i powiedzia agodnie: - Niespodzianka. Wyglda, jakby dopiero co zszed ze stron katalogu reklamujcego sprzt do surfowania, jego postrzpione szorty i wypowia koszulk targa wiatr. Zdenerwowaam si, przeknam lin i poprawiam grzywk, majc nadziej, e nie wygldam na kogo, kto nie spa dobrze od tygodnia, nawet jeli bya to prawda. - Wygldasz wspaniale - odpar. - Dziki. - Zaczerwieniam si. - Martwiem si o ciebie. - Byam bardzo... - urwaam, prbujc znale waciwe sowo - zajta. Nie chciaam... - Daj spokj. Nie musisz si tumaczy. Odetchnam z ulg. W niewiarygodny sposb Wes potrafi sprawi, e wszystko stawao si proste. - Przejdziemy si? Skinam gow. Wzi mnie za rk, szlimy przez tum, witajc si ze wszystkimi. To niesamowite, e przyszli tu tylko po to, eby si ze mn poegna. Przecilimy boisko i dotarlimy do trybun. Weszlimy na sam gr; metalowe stopnie dudniy pod naszymi stopami. Wes prbowa mwi o wakacjach, druynie i szkole, ale nie potrafiam podtrzyma rozmowy. W kocu opowiedziaam mu o akademii. - To tylko nowa szkoa, prawda? - zapyta po chwili ciszy. - Nadal bdziemy si spotyka. - To jest w Maine. - Och - westchn i zapada cisza. - Ale bdziesz wraca do domu na weekendy - odezwa si w kocu. Bdziemy rozmawia i zanim si obejrzymy, znw bd wakacje. Nocny wiatr przywia gosy z dou. Ci ludzie byli czci wiata, do ktrego ju nie naleaam. Nie potrafiam rozmawia z nimi o szkole, sporcie czy lekcjach, to miejsce stao si dla mnie przeszoci, pogrzeban razem z rodzicami. Chciaam powiedzie Wesowi, jak strasznie tskni za rodzicami i jak to boli, e czuj si okropnie samotna. Nie mog ani spa, ani je, bo to wszystko nie ma sensu. Chciaam mu opowiedzie o okolicznociach, w jakich zginli, e si boj i e gdzie niedaleko jest kto na tyle zy, kto mi ich odebra. Chciaam, eby mnie zapewni, i mnie uratuje przed dziadkiem i razem dokd wyjedziemy. On by mnie chroni, a ja byabym szczliwa. To byo idiotyczne, kompletnie nierealne marzenie, ale nie mogam pozby si nadziei, e jednak tu zostan. Wes spyta, czy mi nie jest zimno, i otuli mnie swoj bluz. Siedzielimy w ciszy, suchajc miechu przyjaci, pragnc, eby to nie by nasz ostatni wsplny wieczr i usiujc si przekona, e jeli tylko bdziemy bardzo chcieli, zdoamy to przetrwa. Baam si odezwa, eby nie zniszczy magii tej chwili. - Bd za tob tskni - szepn w kocu Wes. To nie rozwizywao moich problemw, ale wystarczyo. - I ja... - zaczam, ale pooy palec na moich ustach. Jego skra bya ciepa, nad grn warg lniy kropelki potu. Patrzyam na niego, a on splt palce z moimi, pochyli si i mnie pocaowa. Chodny, mokry pocaunek pachncy latem, ros, wieo skoszon traw, tymi wszystkimi rzeczami, ktre wydaway si zbyt proste, by byy prawdziwe. To bya moja ostatnia noc w Kalifornii. Wyldowalimy w Massachusetts, gdzie czeka na nas Dustin, reszt drogi pokonalimy samochodem. Droga w gb Gr Biaych bya duga i wska. Siedziaam wcinita w tylne siedzenie astona martina dziadka, robionego na zamwienie, a Dustin jecha przez okolice Nowej Anglii, wzgrza, doliny i wielkie poacie lasw. - To zachodnia cz Massachusetts - odezwa si dziadek. - Kolebka transcendentalizmu. Transcendentalizmu? Zabrzmiao jakby znajomo, syszaam o tym, chyba na angielskim. Emerson, zdaje si, i Thoreau? Dokadnie nie pamitaam, a nie chciaam pyta dziadka. Otworzyam okno, pozwalajc, eby wiatr rozwiewa mi grzywk.
10

Przyjechalimy przez most, minwszy lasy, kamieniste strumienie i nieliczne drewniane domy. Wygldaam przez okno, przyklejajc si do skrzanego siedzenia; drzewa, ktre zwykle wyglday piknie, teraz wydaway si pospne i mroczne. W kocu samochd zwolni i wjecha na dugi, wysypany wirem podjazd z maymi latarniami, ktry prowadzi do wiktoriaskiej rezydencji otoczonej caymi hektarami nienagannych trawnikw. Zatrzymalimy si przed marmurow fontann; po prawej stronie dwaj mczyni w zielonych swetrach klczeli przy krzaku ry, obok nich leay szpadle i sekatory. Dustin otworzy moje drzwi. - Panno Winters - powiedzia i skoni si lekko. Wysiadam, nie odrywajc osupiaego wzroku od rezydencji. Nad wejciem widnia napis Posiado Wintershire". - To tutaj. - Dzikuj, Dustinie - rzek dziadek, gramolc si z samochodu. - To ju akademia? - spytaam. Nie do koca. Robimy ma przerw. Ogrodnicy odwrcili si i wstali, gdy dziadek przechodzi obok nich. - To twj... twj... - szukaam odpowiedniego sowa. - Dom? Dziadek si umiechn. - Tak, to mj dom. Transcendentalny, nieprawda? Wprawdzie nie do koca rozumiaam sens tego sowa, ale wydao mi si bardzo na miejscu. Takie domy widywaam jedynie na filmach i sdziam, e mona je spotka wycznie na francuskich wsiach czy na angielskich wrzosowiskach. Nie przypuszczaam, e s rwnie w Ameryce i e jeden z nich naley do mojego dziadka. Drzwi frontowe otworzyy si, ukazujc olbrzymi hol z podog w czarno-bia kratk i wielkimi yrandolami. W oknach wisiay cikie kotary. Wpuszczay do rodka sabe wiato. Po obu stronach holu wznosiy si schody prowadzce do skrzyde wschodniego i zachodniego. Pomidzy nimi w cianie umieszczono r wiatrw, a niej znajdowa si wysoki zegar stojcy, ktrego mosine wahado poruszao si leniwie. Jake stosownie i na miejscu. - Dustin oprowadzi ci po rezydencji, a ja w tym czasie zaatwi kilka niecierpicych zwoki spraw. - To nie zostaniemy tutaj? - Tylko na jedn noc. - Umiechn si i zostawi mnie z Dustinem. Zwiedzalimy kolejne pokoje, z ktrych kady mia swoj nazw i styl. - Oto Biblioteka w Krat - oznajmi Dustin, gdy weszlimy do omioktnego pokoju z mahoniow podog i niezliczonymi pkami penymi ksiek w skrzanych oprawach. Dotknam drabiny, ktra staa oparta o cian, zupenie jak na filmach. Nastpnie przeszlimy do Pokoju Czerwonego, ktry by aksamitnym salonikiem, zapewne dla pa. Dustin otworzy przede mn drzwi, wpuszczajc mnie do rodka i zostajc na zewntrz. Stay tu pluszowe otomany i malekie stoliczki, na ktrych mogyby si zmieci jedynie filianka i spodeczek. Nastpnie by Pokj Pergaminowy, gabinet, w ktrym sta stary komputer, nieuywany od lat. Z przodu byy maszyna do pisania, pudeko z tamami i plik kartek oraz kilka drogich dugopisw. Szlimy dalej, kade nastpne pomieszczenie wydawao si jeszcze wspanialsze od poprzedniego. Usiowaam zapamita nazwy, ale w kocu wszystko mi si pomieszao: Salon Dziesiciu Gier Salonik Hearsta Hol z Marmuru i Szka Galeria Verlaine'a Cisza Rwnikowa: Piwniczka z Winami Palarnia Augusta I wreszcie: Salon Drugi. To by zwyczajny salon, moe troch bardziej elegancki, z perskim dywanem i dwoma kominkami na dwch kocach pokoju. Byy tu wiktoriaskie sofy i kanapy, wielki fortepian, regay, yrandol wykonany z rogw jelenia. Gowy jeleni i portrety dystyngowanych ludzi ozdabiay ciany. - Zaczekaj - powiedziaam, gdy Dustin zamyka przeszklone drzwi. - To gdzie jest Salon Pierwszy? Dustin popatrzy na mnie wzrokiem bez wyrazu. - Nie ma. Gdy skoczylimy oglda parter i piwnic, dziadek czeka na nas w holu. - Dzikuj ci, Dustinie. Teraz ja zajm si naszym gociem. - I poprowadzi mnie schodami na gr. Na pierwszym pitrze ciany byy pokryte tapetami i obwieszone portretami. Mijalimy pokoje sypialne, jak wyrazi si dziadek, gwnie gocinne, chocia nie potrafiam wyobrazi sobie dziadka przyjmujcego goci. Na kocu wschodniego skrzyda weszlimy na spiralne schody, prowadzce do wysunitej najbardziej na wschd wiey Na grze by krtki korytarz z oknami i drzwiami na kocu. Dziadek otworzy je, wpuszczajc mnie do rodka. To bya sypialnia rodem z bani. Miaa wysokie zaokrglone okna i stokowaty sufit, na liliowych cianach wisiay stare lustra i obrazki przedstawiajce sielskie widoczki. Na rodku pokoju stao gigantyczne ko z baldachimem, usane maymi poduszkami. Z trudem oparam si pokusie, eby na nie wskoczy. Przesunam palcem po monogramie na przecieradach. L.C.W. Inicjay mojej mamy. - To by jej pokj - oznajmi dziadek, patrzc, jak si wszystkiemu przygldam. Poke papiery na biurku, pudeeczka z kosmetykami i wsuwki do wosw na toaletce. Spod ka wystawao pudeko z papeteri. Antyczny rega by wypeniony podniszczonymi ksikami i wyblakymi obwolutami. Nie potrafiam wyobrazi sobie mamy mieszkajcej w tym pokoju, lecej wrd tych poduszek. Zawsze bya taka pragmatyczna, lubia sportowe buty i ubrania, ktrych nie trzeba pra rcznie, due wygodne kanapy i bibeloty, ktre nie potuk si, gdy je upucisz. Nigdy nie nosia adnej biuterii poza obrczk, rzadko si malowaa. I zawsze zachcaa mnie do robienia tego samego. - Jeli chcesz, spd noc w tym pokoju. Mylaem, e to moe by... kojce. Oczywicie, jeli pokj ci si nie podoba, ka przenie twoje rzeczy do jednego z pokojw gocinnych. Rozejrzaam si. - Nie, chc tu zosta - powiedziaam szybko. Moja walizka, prawie pusta, staa w rogu.
11

- Dobrze. Dobrze. - Dziadek zaprowadzi mnie do dwuskrzydowych przeszklonych drzwi w rogu pokoju. A tutaj - przekrci gak - bya jej szafa. Zrobiam krok do przodu, zapach potpourri zakrci mnie w nosie. Pocignam za sznurek przy arwce. W wietle szafa przeistoczya si ze skadu staroci w zaczarowany buduar wypeniony biuteri, butami i ubraniami - szykownymi ubraniami, ktrych nigdy przedtem nie miaam okazji oglda. Ju sam widok wprawi mnie w podniecenie; weszam gbiej, przesuwajc rkami po strojach. Jedwab, aksamit, zamsz, tafta, kaszmir, bawena... Dusz chwil zajo mi przypominanie sobie, e wcale nie lubi takich ubra. Byy drogie, ekstrawaganckie, snobistyczne. Moi rodzice czsto mawiali, e nie potrzebuj modnych ciuchw, by wyrazi, kim jestem. Teraz jednak nie mogam si oprze pokusie przymierzenia tych wszystkich rzeczy. - To naleao do twojej mamy, gdy bya mniej wicej w twoim wieku. Zdaje si, e masz podobny rozmiar. Tak czy inaczej, to wszystko jest teraz twoje. Ubrania speniaj wymogi regulaminu w akademii, wic moesz wzi wszystko, co zechcesz. Zerknam na szaf, prbujc wyobrazi sobie mam w moim wieku, ubran w te wszystkie swetry, koszule, sukienki, buty z okrgymi noskami i paseczka-mi, kurtki. Nie potrafiam. Dotknam rkawa jakiego swetra. By bardzo mikki. - No c, zostawi ci teraz, obiad podamy o wp do drugiej. Skinam gow, patrzc na odbicie dziadka w lustrze, gdy wychodzi z pokoju. Nastpn godzin spdziam na przymierzaniu rzeczy mojej mamy Miaa cae pudeka spinek do wosw, i przernych opasek, szuflady pene jedwabnych piam, szali, nausznikw i wenianych rkawiczek z jednym palcem. Mylaam, e bd pachniay ni, ale pachniay tylko lawend, dziki temu atwiej mi byo zapomnie, e do niej naleay, e jej ju nie ma. Jedynym ladem by brzowy wos na swetrze z szerokim golfem. Zdjam go i przyjrzaam mu si w wietle. By duszy ni jej wosy. Wyobraziam j sobie w jednym ze wzorzystych swetrw, z dugimi wosami zwizanymi wstk. - Co ja mam teraz zrobi? - zapytaam mam schrypnitym gosem. Wyobraziam sobie tat obok niej, z krtkimi wosami, z przedziakiem z boku. Nosi koszul i krawat, jak na lubnym zdjciu. - Tato - zwrciam si do pustej szafy - co mam zrobi? Puste wieszaki poruszyy si, zakcajc cisz. Nagle poczuam zo. To byo nie w porzdku. Dlaczego wanie moi rodzice musieli umrze? Dlaczego to ja musiaam ich znale? Przez to cigle widziaam ich ciaa lece w lesie. Jednym szybkim ruchem strciam wieszaki z drka, upady na podog. Z pasj zaczam zrzuca pudeka z biuteri, kolekcje spinek i opasek, szali, rkawiczek i kapeluszy, a potem usiadam, paczc i przytulajc ubrania mamy do piersi. Co powiedziaby tata, gdyby tu by? Przypomniaam sobie, jak w zeszym roku nie dostaam si do druyny lacrosse'a. Pacz w niczym ci nie pomoe - zgani mnie wtedy. - Czemu nie potrenujesz? Wtedy bdziesz miaa szans dosta si do druyny w przyszym roku". Wytaram oczy jedn z sukienek mamy, wstaam i podeszam do lustra. Mylaam, e moe zobacz jaki jej lad, ale ujrzaam tylko swoje gste wosy, grzywk, ktra wpadaa mi do oczu, piegi, szare oczy, teraz zapuchnite i czerwone. Czy wygldaam tak jak ona? Przetrzsnam szuflady w poszukiwaniu noyczek, w kocu znalazam. Stanam przed lustrem. Wziam do rki kosmyk wosw i go odciam. Potem kolejny i kolejny. Zamknam oczy. Po chwili moje wosy byy o poow krtsze i sigay mi do ramion. Poczuam si niespodziewanie wolna, potrzsnam gow, loki spady na ziemi, tworzc pltanin zawijasw. Zadowolona, zdjam z wieszaka sukienk, woyam i obejrzaam si w lustrze. Pasowaa idealnie. Po zapakowaniu do trzech walizek mnstwa spdnic, sukienek, koszul, swetrw, grubych rajstop i zimowych paszczy, poczuam si przygotowana na wszystko, co moga mi zgotowa pogoda w Nowej Anglii. - Obcia wosy - zdziwi si dziadek, gdy zeszam po schodach na obiad. Skinam gow. - Potrzebowaam zmiany. - Bardzo adnie wygldasz - doda. - Dziki - odparam ze sabym umiechem. Po lunchu na tarasie, ktry skada si z herbaty, kanapek i saatki ogrkowej, Dustin zaproponowa mi partyjk krokieta. Dwigajc motki do gry, poszam za nim na trawnik na tyach domu. Po zaledwie kwadransie wyprzedza mnie o sze uderze. Zmarszczyam brwi i przygotowaam si do strzau. Nie lubiam przegrywa. Skoncentrowaam si i uderzyam z caej siy - a potem oparam motek na ramieniu i patrzyam, jak pika leci na drugi koniec trawnika, w zupenie innym kierunku ni powinna. Dustin stumi chichot, a ja jknam i pobiegam po ni. Leaa na skraju lasu, w cieniu brzozowego zagajnika. Dustin zawoa co, ale go zignorowaam. Szukaam piki w trawie, gdy nagle moje palce natkny si na kbek pir. Zobaczyam zaschnit krew i nienaturalnie wygite koci. Nie mogc si powstrzyma, wrzasnam. Dustin podbieg do mnie, zaskakujco wawy jak na swj wiek i sztywny strj. Przywoa ogrodnika, pojawi si te dziadek. - Pozbd si tego, prosz - poleci jednemu z ogrodnikw i poklepa mnie po ramieniu. - To tylko martwy ptak. Nie ma si czego ba. - Tak - powiedziaam zakopotana, e narobiam takiego szumu. Przecie znajdowaam ju martwe zwierzta. - Wejdmy do rodka. Zapad zmierzch. Jedlimy kolacj na kocu nieprawdopodobnie dugiego stou. Rozmawialimy o tym, jakie lubi przedmioty. Nie byam pewna, co odpowiedzie. Byam dobra z historii, rodzice uczyli jej w liceum, tata specjalizowa si w staroytnej Grecji, mama - w staroytnym Rzymie. Zawsze mnie zachcali, ebym duo czytaa. - Ale co ciebie interesuje? - nie ustpowa dziadek. Zawahaam si. - Nie wiem. Lubi czyta. Moe biologia, anatomia, sekcja zwok? Wydaje mi si, e to mogoby by ciekawe. Ale nigdy nie zajmowaam si tym na powanie, wic kto wie, czy mi si spodoba. Popatrzy na mnie zaskoczony. - Czemu tak mwisz?

12

- Tata czsto powtarza, e nauka jest niedoskonaa. e to jedynie inna forma wrenia z fusw. e prbuje wyjani tajemnic ycia i mierci, uywajc niezwykle wskiego zasobu sw. Przynajmniej tak mwi tata. Dziadek potar podbrdek. - Rozumiem. Ale moe warto sprbowa, a nu twj tata si myli? Skinam gow. Czy dziadek prbowa mnie zachci, ebym podja pierwsz samodzieln decyzj? Moe wcale nie by taki zy? Gdy dziadek poszed spa, zapaliam wiato przy ku, ogldajc pokj mojej mamy. By niczym doskonale zachowana ekspozycja w muzeum, jakby moja szesnastoletnia mama posza na randk z tat i miaa niedugo wrci, wlizgujc si przez tylne drzwi. Przesunam palcami nad jej perfumami, porcelanowymi figurkami, owkami i dugopisami, nie dotykajc ich, nie naruszajc ich spokoju. Miaa mnstwo ksiek, gwnie powieci fantasy i bajki, stare zeszyty od matematyki, przynajmniej tak wyglday, pene cyfr i rwna, i bruliony do angielskiego. Na marginesach widniao imi taty. Przesunam palcami po literach. Robert Redgrave". Wyobraaam sobie, jak to byo, gdy oboje mieli tyle lat co ja i przesyali sobie liciki na lekcjach. Ziewnam, przytuliam zeszyt do piersi i wliznam si do ka. W otoczeniu jej rzeczy wreszcie poczuam si bezpieczna i po raz pierwszy od tygodni przespaam spokojnie ca noc. Wyjechalimy wczenie rano. Dustin wiz nas wrd trawiastych wzgrz Vermontu, granitowych szczytw New Hempshire do Gr Biaych w Maine. Byo ju pne popoudnie, soce rozlewao si pomaraczowo na horyzoncie. W oddali lecia samolot, zostawiajc za sob biay pas, przygldaam si, jak znika za grami, by to pierwszy przejaw cywilizacji od kilku godzin. Przed nami otwieraa si ciemna paszcza tunelu wydronego w skale. Dustin zablokowa drzwi, radio zaczo trzeszcze, potem w ogle przestao dziaa. Gdy dotarlimy do drugiego koca tunelu, bylimy w grach. Grska droga bya wykuta w granicie. Gigantyczne szczyty strzelay w gr, wygldajc niczym szczki na horyzoncie. Im wyej wjedalimy, tym temperatura bardziej spadaa. Woda z topniejcego na szczytach niegu spywaa na drog, Dustin zwolni. Nagle zobaczyam dom z ciemnego drewna. Na wp rozwalony, wydawa si opuszczony, a jednak za pknitym oknem w kuchni zobaczyam jaki ruch. Przycisnam twarz do szyby, minlimy kolejny dom, mniejszy i lepiej utrzymany, spoczywajcy na granitowym podou. Pojawiy si kolejne budynki. Dojechalimy do skrzyowania, gdzie byy sklep, stacja benzynowa i restauracja z wyblakym napisem: U Beatrice". - Co to za miejsce? - Attica Falls. Na poboczu stao kilka samochodw, na stacji mczyzna tankowa podrdzewiaego pikapa, bezdomny kot schowa si pod werand. Dustin skrci w lewo, w ulic biegnc stromo w gr. Miasteczko skoczyo si rwnie nagle, jak si zaczo. Odwrciam si, eby spojrze na nie ostatni raz, zanim znikno z pola widzenia. Attica Falls. Niedugo potem zatrzymalimy si przed przytulon do lasu wysok elazn bram. Jej skrzyda byy poczon ze sob niczym gazie drzewa. Na rodku wisiaa mosina tablica z napisem: Akademia Gottfrieda". Poniej widniay skrzyowane ramiona i napis: Vox sapientiae clamans ex inferno. Niewysoki mczyzna w mundurze wartownika podszed do samochodu od strony kierowcy. Dustin odkrci okno i powiedzia: - Pan Brownell Winters. Wartownik cofn si i stan na baczno. - Sir. - Kiwn sztywno gow i pobieg otworzy bram. Gdy przejedalimy, wpatrywa si badawczo w samochd, a potem szybko odwrci wzrok. Teren szkoy znacznie rni si od tych dzikich pagrkw, ktre go otaczay. Byo tu pasko i zielono, wszdzie trawniki i drzewa. Uczniowie przechadzali si w parach i grupkach, niektrzy leeli na trawie i czytali, inni siedzieli na schodach. Kampus tworzyy masywne gmachy z ciemnej cegy, poplamionej i pociemniaej, co nadawao im przydymiony odcie. Po cianach pi si gsty bluszcz, a budynki sprawiay wraenie, jakby nie zostay zbudowane, lecz wyrosy z ziemi. Wjechalimy na pkolisty podjazd i zaparkowalimy u stp wielkiego kamiennego gmachu z napisem: Kolegium Archebalda" wyrytym nad wejciem. Dustin wysiad z samochodu, nie wyczajc silnika, i wyj walizki z baganika. - Mog jak wzi - zaproponowaam, ale si nie zgodzi. Pochylony, zanis je do holu, zostawiajc mi jedynie plecak. - I tu si rozstaniemy - oznajmi dziadek. - Wyjedasz? - spytaam zaskoczona. Nagle poczuam si bardzo samotna. - Chciaaby, ebym zosta? - Popatrzy na mnie uwanie. - Edith Lumbar. Uczy tutaj i jest moj dawn koleank. Jak bdziesz miaa jakikolwiek problem, zwr si do niej; pomoe ci. Skinam gow, skubic brzeg swetra. - Masz rwnie mj numer telefonu. Dzwo, nie krpuj si. - Dobrze. - Przypominasz mi swoj mam, gdy bya w twoim wieku. Bybym szczliwy, gdyby bya taka jak ona. Przytuli mnie sztywno, cho pewnie miao to by serdeczne poegnanie, i weszam do Kolegium Archebalda. Staam w ogromnym holu z wysokim sklepieniem i mahoniowymi cianami, ktre nasuway na myl wntrze kocioa. Szam powoli, dopki nie dotaram do otwartych drzwi po prawej stronie. Zajrzaam. - Prosz - usyszaam przyjazny gos. Zaskoczona weszam do rodka. Moda kobieta z ustami pomalowanymi czerwon pomadk, wygldajca jak sekretarka, siedziaa za burkiem. Sortowaa stos teczek. Bya jednoczenie pikna i zwyczajna, zupenie jak gwiazdy kina z lat pidziesitych. Spodziewaam si nawet, e zaraz odsunie maszyn do pisania i wyjmie dugiego papierosa. Gdy podeszam, umiechna si. - Dzie dobry - przywitaam si. - Jestem... now uczennic. Skina gow. - Jak si nazywasz?

13

- Renee Winters. Przebieraa teczki szczupymi palcami i w kocu podaa mi kopert. Obrciam j w rku, niepewna, co mam zrobi. Chyba zrozumiaa, bo wyjania: - W rodku jest twj plan zaj. - Wskazaa kopert. -Wszystko, czego mogaby potrzebowa, jest ju w twoim pokoju, razem z walizkami, ktre dostarczono tam w czasie naszej rozmowy. Jeste w pokoju 12E, w internacie dla dziewczt. Gdy wyjdziesz z tego budynku, skr w prawo i id chodnikiem przez skwer. Gdy dotrzesz do jeziora, powinna zobaczy internat po lewej stronie. Wsunam kopert do kieszeni i powiedziaam: - Dzikuj. Poszam przez kampus ciek wyoon kocimi bami, wzdu ktrej rosy dby, klony i jakie krzewy. Wszdzie krcili si uczniowie, dziewczyny w plisowanych spdnicach i bluzkach, chopcy w koszulach z konierzykami i krawatach. Spojrzaam na mj sweter i bluzk z konierzykiem, ktre wyjam z szafy mamy i woyam do szortw. To bya ostatnia chwila, kiedy mogam tak chodzi, i ku mojej zdziwieniu dziadek nawet si nie zajkn na ich temat. Jednak teraz poczuam si jak odmieniec; przyspieszyam kroku, pragnc jak najszybciej znale si w zaciszu mojego pokoju. cieka si zwzia, zobaczyam wielki zielony teren otoczony drzewami, to pewnie skwer. Zaraz potem wyonio si jezioro, szerokie i spokojne. Budynki odbijay si w wodzie, rozmazujc si i falujc. Na brzegu znajdowa si posg: niedwied naturalnej wielkoci. Sta na czterech apach i wyciga pysk ku niebu. Budynek internatu dziewczt zbudowano z mikkiego szarego kamienia, jakby z kostek myda, wyglda na bardzo czysty. Po drugiej stronie jeziora bya niemal identyczna budowla, tylko z ciemniejszego kamienia. W cieniu dbw wyglda ponuro; w jego stron szo kilku chopcw. Weszam do rodka i odkryam, e ogrzewanie jest wczone, wszystko jest w kolorze mleka. Na gr prowadziy szerokie kamienne schody. Gdy po nich wchodziam, przesuwaam palcami po porczy Mj pokj okaza si duy i soneczny, z wysokim sufitem i kominkiem. ciany miay optymistyczny ty kolor, pachniao sodko drodami i pieczonym chlebem, przypominajc mi dom. Dwa due okna wychodziy na jezioro i trawnik. Moje walizki stay przy parapecie, ju zaczam je rozpakowywa, gdy powia pnocny wiatr, poruszajc jakimi papierami. Na biurku leaa dua prostoktna paczka owinita w brzowy pergamin, na ktrym widnia napis drukowanymi literami: Renee Winters". Na niej lea podrcznik z emblematem akademii na okadce. Otworzyam: Regulamin dyscypliny w Akademii Gottfrieda. Mia sto pidziesit siedem stron. Jakim cudem mogo tu by tyle zasad? Odoyam go na bok i otworzyam karton, w rodku by stos ksiek. acina Evangeline Rhine Mitologia i rytuay Gandera McPhersona Zagubione liczby pod red. J.L. Prouty'ego & Linusa Mossa Gleba Brendy Hardiman Geneza egzystencji Paula F. Dabneya Medytacje Rene Descartes'a Republika Platona. Pod spodem byy jeszcze ksiki Nietzschego, Ary-stofanesa, Arystotelesa i innych autorw, ktrych nazwisk nie zdoaam wymwi. Speszona, wyjam z kieszeni kopert. W rodku bya kartka z nagwkiem: Plan zaj, klasa druga, Winters". acina podstawowa, poziom 1 Staroytne cywilizacje Arytmetyka urojona Ogrodnictwo Plastyka Nauki podstawowe. Ogrodnictwo? Arytmetyka urojona? W Kalifornii mielimy zwyke przedmioty, takie jak angielski, matematyka, biologia czy jzyki wspczesne, hiszpaski czy francuski. I co to s nauki podstawowe? Wziam do rki Mitologi i rytuay, co jak przypuszczaam, byo podrcznikiem o cywilizacjach staroytnych. W Kalifornii historia bya moim ulubionym przedmiotem, to pewnie bd jedyne zajcia z caego planu, ktre mi si spodobaj. Najwyraniej nie miaam innego wyboru... Zreszt jak ze wszystkim w cigu ostatnich kilku tygodni. Moje rozmylania przerwa odgos krokw. Kto podszed do drzwi; zdumiona wstaam, widzc, e gaka przekrca si i drzwi uchylaj ze skrzypniciem. Do rodka wesza dziewczyna, cignc za sob dwa wypchane worki marynarskie. Szop krconych blond wosw miaa spit na czubku gowy, okrge policzki czerwone od wspinaczki po schodach. Z westchnieniem ulgi zdja torb z ramienia, stawiajc j na pododze z guchym odgosem. - Kim jeste? - spytaam zaskoczona. - Eleanor - odpara, wachlujc si rk. - Eleanor Bell. Jej zarowion twarz okalay jasne loki. Bya bardzo adna i wygldaa, jakby wanie zesza z prywatnego jachtu w Nantucket. - Ale co robisz w moim pokoju? - O co ci chodzi? - Popatrzya na mnie tak, jakbym zwariowaa. - Mieszkamy razem. - Och... - Poczuam, e si czerwieni. Zajta rozpakowywaniem paczki, nie zwrciam uwagi, e w pokoju stay dwa ka. Teraz rozejrzaam si dokadniej i zrozumiaam, wszystkiego byo po dwa: dwa biurka, dwa krzesa, dwie szafy, przedzielone kominkiem. - Nie powiedziano mi, e mam wsplokatork. - Mnie te nie. Moja koleanka wyjechaa z akademii w ostatniej chwili, miaam cay pokj dla siebie. Poruszyam si niespokojnie. -Przepraszam. Wzruszyam ramionami. - No co ty, nie ma sprawy. We dwie bdzie weselej. Jak si mieszka samemu, robi si nudno. - Spojrzaa na moje nogi i zamara. - Wiesz, e jeste ubrana niezgodnie z regulaminem? Spojrzaam na swoje szorty, a
14

potem na ni. Miaa na sobie niemoliwie krtk wenian spdniczk, idealnie wyprasowan bia koszul i czarne podkolanwki. Pomylaam, e pewnie jej rodzice nale do ludzi, ktrzy maj stadnin, a w weekendy graj w tenisa, po tym jak ju objad swoj posiado. - A ty nie? - Eleanor zignorowaa moje pytanie. - adnych dinsw i ubra z napisami - wyrecytowaa. - Wycznie spdnice, koszule z konierzykami i poczochy. A jeli chcesz nosi spodnie, musisz woy marynark. | Przewrciam oczami. Po jakie licho tak si stroi do szkoy? | - Wydawao mi si, e wygldam niele. Eleanor prychna, zadzierajc guzikowaty nos. Niele, jeli wybierasz si na pla, ale my jestemy w Akademii Gottfrieda! Jednej z najstarszych i najbardziej elitarnych szk! Wiesz, ilu ludzi daoby si zabi, eby by na twoim miejscu? Ja po raz pierwszy usyszaam o tej szkole od dziadka i jej elitarno mnie nie obchodzia. Oddaabym wszystko, eby znale si z powrotem w mojej starej szkole. Wiesz, musiaam zostawi przyjaci... - Odsunam suwak jednej z walizek i dodaam: - Jestem tu nowa. - Wiem. - Eleanor rzucia jeden z workw na ku. - Po pierwsze, akademia jest maa. Wszyscy wszystko wiedz. - Rozpucia wosy, blond loki spady jej na ramiona, pokj wypeni zapach cytrusw - Po drugie, tajemnice, ktre nie wyszy na jaw, s skrztnie ukrywane i na pewno nie bez powodu. Skinam gow, w gbi ducha mylc, e po prostu przesadza. Chodziam do liceum, tajemnice zawsze wychodz na jaw. Eleanor urwaa i przez chwil mylaam, e skoczya i e w kocu zdoam si rozpakowa. A wtedy ona oznajmia: - Ty na przykad masz na imi Renee. Masz sto pidziesit trzy centymetry wzrostu i przyjechaa tu ze szkoy w Costa Rosa, jeste w drugiej klasie, tak jak ja, i interesujesz si histori i naukami spoecznymi. Twoi rodzice byli nauczycielami, ale zmarli. Twj dziadek tu ci przysa. Nazywa si - urwaa, usiujc sobie przypomnie - Brownell Winters. Popatrzyam na ni zaskoczona. - Skd... - I teraz sobie mylisz, e jestem rozpuszczon egoistk, z fioem na punkcie makijau i markowych ciuchw. I e znalazam si w akademii, poniewa moi rodzice finansuj szko. - Nieprawda. To nie... wcale tak nie myl. - wykrztusiam. Zabrzmiao to sztucznie, a najgorsze byo to, e rzeczywicie co takiego przyszo mi do gowy. - Nie przejmuj si, kady tak myli. I chyba a tak bardzo si nie myl. Twoja rodzina te si przyczynia do powstania akademii, dlatego tu jeste. Nie musiaa nawet przechodzi przez ten idiotyczny test. I chocia nie jeste bogata, no wiesz, twoi rodzice byli nauczycielami, to jednak jeste jedynaczk i pewnie strasznie rozpuszczon. Ja mam przynajmniej starszego brata. Kady wie, e jedynacy nie potrafi si dzieli. Wpatrywaam si w ni, czujc zo i zakopotanie. Skd to wszystko wiedziaa? Miaam ogromn ochot zapyta, czy dlatego jest tak wredna, bo ma kas, ale wykrztusiam tylko: - Umiem si dzieli! - Ju ci powiedziaam - odpara, jakby czytaa w moich mylach. - Tu si wie takie rzeczy. Moi rodzice s rozwiedzeni, wic prawie ich nie widuj. Rozwiedli si kilka lat temu. To dopiero bya afera. Moja mama ma dom w Aspen, tata w Wyoming, ale nadal walcz o reszt. - Przewrcia oczami. - A raczej robi to za nich ich prawnicy. Moi starzy nie mog znie, kiedy znajduj si w tym samym stanie, wic zaciekle walcz o to, gdzie bdziemy mieszka. Wanie dlatego nas tu wysali. No i dlatego, e caa nasza rodzina ukoczya Akademi Gottfrieda. - Umiechna si. - Teraz te wiesz o mnie wszystko. - Zajrzaa do mojej otwartej walizki i zawoaa: - Jaka liczna spdnica! Patrzyam, jak pochyla si nad moimi rzeczami, caa rowozocista, najwyraniej zadowolona ze swojego wygldu. - Dziki - odparam. - To mojej mamy. - Twoja mama miaa wietny gust. Mog zerkn? - I nie czekajc na pozwolenie, zacza grzeba w walizce. - Zawsze chciaam mie normaln rodzin, mieszka w maym przytulnym domku, gdzie rodzice sma naleniki na niadanie i poyczaj jajka od ssiadw. Jedziabym do szkoy autobusem i pracowaa w wakacje. To takie romantyczne! Mogabym pracowa jako kelnerka, nosi fartuszek i w ogle. Spojrzaam na ni zaskoczona. - Romantyczne?! Chyba artujesz. Autobus jest zatoczony, mona usi na gumie do ucia. I z chci nie pracowaabym w wakacje. Ale pewnie wtedy nie poznaabym chopaka. Zaprosi mnie na randk. Eleanor spojrzaa na mnie z zachwytem. - Widzisz! To takie romantyczne! Musisz mi wszystko opowiedzie! Rozemiaam si. Jeszcze nigdy nie spotkaam nikogo, kto marzyby o wakacyjnej pracy albo mieszkaniu w maym domu. - Zacznijmy od pocztku. - Wycignam rk. -Mam na imi Renee. Eleanor si umiechna. - Mio mi. - Podniosa jasnobrzow bluzk z konierzykiem wykoczonym falbank. - Ale czad! Mog poyczy? Pasuje idealnie do mojej nowej spdnicy. Rozemiaam si. - Pewnie. Skd tyle wiesz? - To proste. Mj brat, Brandon, naley do Stray Uczniowskiej. Jest w ostatniej klasie i jest ulubiecem dyrektorki. Gdy si dowiedziaam, e bd miaa now wsplokatork, poprosiam go, eby zajrza do twojej teczki i dowiedzia si czego. Nie powinien by tego robi, ale dla mnie zrobi wszystko. To wcale nie byo takie proste. A nawet wymagao sporo zachodu. Eleanor moga po prostu zdoby te informacje ode mnie. Patrzyam, jak przerzuca moje ubrania, wyjmuje je i przymierza do siebie. Dlaczego twoja wsplokatorka nie wrcia? Dziewczyna umiechna si zagadkowo, jakby tylko czekaa, a zapytam. - Nie tak atwo odpowiedzie na to pytanie.
15

Przebudzenie

Nazywaa si Cassandra Millet - tylko tyle udao mi si wycign, zanim przerwa nam dwik kocielnych dzwonw. Eleanor zawoaa wstrznita: - Ju szsta? Musimy lecie! - Dokd? - Na przebudzenie, oczywicie. Chod, bo si spnimy! - Czekaj, co to za przebudzenie? Eleanor chwycia sweter, ja wziam swj. Zapaa mnie za okie i pocigna do drzwi. Biegymy przez kampus. Minymy Teatr Verninga, masywny kamienny budynek z greckimi kolumnami, Kolegium Horacego - czerwona cega i wysokie okna z widokiem na gry. Zdoaam dojrze napis wyryty na wejciem: Cogito ergo sum. - Tu odbywaj si lekcje - wyjania Eleanor. Potem minymy obserwatorium, kamienn wie, suce do astronomicznych obserwacji i jako laboratorium naukowe. Gdy dotarymy do skweru, soce ju zachodzio. Usyszaymy gwar rozmw i ruszyymy w tamt stron, dopki nie dotarymy na miejsce. Na rodku kampusu drzewa rosy bliej siebie, zamykajc trawnik pkolem dbw i drzew iglastych. Ponad nimi wnosio si ciemniejce niebo z purpurowymi i pomaraczowymi smugami. W oddali wida byo kaplic, dzwony nadal biy. - To wanie przebudzenie - powiedziaa Eleanor. Uczniowie byli podzieleni na cztery sekcje, wedug rocznikw, wyjania Eleanor. Wszyscy siedzieli ju na dugich awach ustawionych w liter U. Pierwszy rzd w kadym z rocznikw by pusty. Eleanor przeciskaa si do swojej awki w sekcji drugoklasistw, byam tu za ni, ale gdy zobaczya, e chc usi obok niej, pokrcia gow. - Mamy siedzie w porzdku alfabetycznym - wyjania. - Czyli powinna by z tyu, razem z tymi na liter W... Obejrzaam si. Jedyne wolne miejsce byo daleko z tyu, midzy kocistym blondynem w okularach, ktry odgania muchy, a pulchn dziewczyn z brzowymi wosami, ktra nie wygldaa zbyt sympatycznie. - Och... No dobra, to id - zawahaam si, przygldajc si blondynowi. Wyglda, jakby co liczy, ale nikt tego nie mg dostrzec. - Kto to jest? - zapytaam. Eleanor zignorowaa moje pytanie. - Ale skoro nie ma kolesia, ktry powinien siedzie obok mnie, to klapnij tu - powiedziaa, gdy ju miaam odej. - Na pewno bdziesz milszym towarzystwem. On z nikim nie rozmawia, nie umiecha si, nie artuje. Prbowaam go zaczepia, ale nie reagowa. Chyba w ogle mnie nie dostrzega. Zreszt w taki sam sposb traktuje pozostaych. Nawet z przyjacimi przesta rozmawia. Pasowaby na wyrzutka spoeczestwa, gdyby nie to, e wszyscy maj obsesj na jego punkcie. - Jak to? Przecie mwia, e z nikim nie rozmawia. - Bo nie. Problem w tym, e... e jest boski. Niewiarygodnie, nieziemsko przystojny i nie wiadomo dlaczego wybra samotno. Do tego jest inteligentny i biegle posuguje si acin. Ludzie nie mog si zdecydowa, czy go lubi, nienawidzi, czy si go ba; a moe wszystko naraz. Mj brat Brandon nie znosi, gdy o nim mwi, a co dziwniejsze, zamienili ze sob najwyej kilka sw. - Jak on si nazywa? - Dante Berlin - wyszeptaa Eleanor, wymawiajc to imi niczym mroczny sekret. Parsknam miechem. - Dante? Jak ten od Boskiej komedii? Nie wydaje ci si, e wybra to imi dla podtrzymania mrocznego i tajemniczego image'u? Eleanor pokrcia gow z dezaprobat. - Poczekaj, a go zobaczysz; odechce ci si mia. Przewrciam oczami. - Zao si, e tak naprawd nazywa si bardziej banalnie, Eugene albo Dwayne. Mylaam, e Eleanor si rozemieje, ale ona rzucia mi niespokojne spojrzenie. Nie zwrciam na to uwagi i mwiam dalej: - Moim zdaniem to snob. Na pewno jest jednym z tych kolesiw, ktrzy wietnie wiedz, jacy s przystojni. Pewnie nawet nie czyta Boskiej komedii. atwo udawa bystrzaka, jak si nic nie mwi. Eleanor wymruczaa tylko: - Ciii... Ale nim zapytaam, o co chodzi, usyszaam chrzkniecie. O Boe, pomylaam i odwrciam si powoli. - Cze - rzuci stojcy za mn chopak z kpicym pumiechem. To wanie by Dante Berlin. Jak mona opisa kogo, kto odebra ci mow? Rzeczywicie by boski. Ale nie byo to pikno z obrazw Moneta czy piaszczystej play, nawet nie pikno Wielkiego Kanionu. By zniewalajcy i subtelny zarazem; gdy si na niego patrzyo, miao si wraenie, e ma si przed sob niebo noc. Albo muszelk, zastanawiajc si, jak natura moga stworzy co tak zoonego i tak doskonaego. Mia ciemne melancholijne oczy, brzowe wosy zaoone za uszy i mocne donie. Chciaam powiedzie co byskotliwego czy dowcipnego, ale wykrztusiam jedynie: - Cze. Popatrzy na mnie z mieszank dezaprobaty i ciekawoci. - Ty pewnie jeste Eugene - zagadnam. - Zgadza si - odpar ze miechem i pochyli si do mnie. - Ale nie zdradzisz nikomu mojej prawdziwej tosamoci? Imi Eugene zniszczyoby mj wizerunek. Zaczerwieniam si. Nie pasowa do opisu Eleanor. - A ty jeste... - zacz. - Renee - dokoczyam. - Chciaem raczej powiedzie: na moim miejscu, ale Renee te moe by. Zamaram.
16

- Ach, no tak. Przepraszam. - Renee jak Rene Descartes? Jakie to ezoteryczne. Nic dziwnego, e wydaje ci si, e wiesz wszystko. Zapewne przybraa to imi, eby poprawi swj image? Popatrzyam na niego. Wiedziaam, e si ze mn droczy, ale zabolao. - Mio byo ci pozna - rzuciam lakonicznie i odwrciam si, zanim odpowiedzia. Machnam na poegnanie Eleanor, ktra zamara z wraenia. A potem usyszaam gos Dantego: I szlimy, by wnet wyjrze na lazury. Idziem i w drodze wcale si nie lenim. Wci wyej: pierwszy on, ja za nim wtry, A obaczylem niebios wiata cudne Przez krgy otwr migocce z gry. Tdymy na wiat wyszli, wita... 1 Spojrzaam przez rami i powiedziaam, jednoczenie z nim: - Gwiazdy 2... Popatrzylimy na siebie, tak samo zaskoczeni i zdumieni. To by ostatni wers Pieka Dantego. Bez sowa odwrciam si i poszam do ostatniego rzdu, si woli zmuszajc si, eby si nie odwrci i na niego nie patrze. - Przepraszam - powtarzaam, kiedy przeciskaam si do swojego miejsca. Deptaam ludziom po stopach i potrcaam ich okciami. W kocu stanam przed jasnowosym chopakiem. Popatrzy na mnie przez grube szka okularw, a potem szybko odwrci wzrok, jakby zrobi co zego. - Tutaj jest W? - spytaam. Gdy ju zrozumia, e mwi do niego, skin gow. - Tak. Welch jak sok - powiedzia, najwyraniej o sobie. - I Wurst - doda, zniajc gos do szeptu wskazujc dziewczyn po lewej stronie - jak kiebasa. Rozemiaam si. - Ja jestem Renee Winters jak zima. - Usiadam obok niego. By niski, mia jasne wosy, brwi i rzsy, niewiarygodnie kociste rce i wyglda, jakby wikszo czasu spdza w piwnicy rodzicw, grajc w gry. Jednak byo w nim co interesujcego, chocia nie mogam zrozumie co. Moe to, e nie zamruga ani razu od chwili, Hdy zaczlimy rozmawia? A moe dlatego, e pochyla si do przodu, gdy mwi? Nie, to byo co innego. - Jestem Nathaniel. W sensie, tak mam na imi. -Poprawi okulary. Jego skbione wosy wyglday, jakby od dawna ich nie my i nie czesa, cer mia jak woskowany papier, z kolekcj pryszczy na czole i podbrdku. Umiechnam si. - Zaapaam. - Jeste tu nowa, nie? Skinam gow. - Ja te. W sensie, byem, w zeszym roku. Teraz ju nie jestem. Tum uciszy si, na skwer wkroczyli jacy ludzie. - To nauczyciele - wyjani Nathaniel. Sztywnym krokiem podeszli do miejsc w pierwszych rzdach; gdy usiedli, ich identyczne bkitnozote szaliki zawisy luno. Po rodku skweru rs ogromny db; jego skaty pie by tak gruby, jakby powsta z poczenia trzech drzew. Nad gaziami wisiay dwie flagi, granatowe z konstelacj Wielkiej Niedwiedzicy wyhaftowan t nici i z herbem akademii. Pomidzy nimi znajdowao si niewielkie podium. I wtedy z ciemnoci wynurzya si wysoka kobieta, wygldaa jak zjawa. - To dyrektorka, Calysta von Laark - oznajmi Nathaniel. Miaa co najmniej sto osiemdziesit centymetrw wzrostu, niebieskie oczy, due donie i szczup, nieco msk figur. Jej falujce biae wosy byy upite z tyu gowy. Podesza do podium i zastyga. Wiatr ucich, wszyscy zamarli. - Uczniowie, nauczyciele, pragn powita was na pocztku kolejnego wspaniaego roku szkolnego w Akademii Gottfrieda... - Jej niski, gboki gos odbija si echem od budynkw otaczajcych skwer. - Mam nadziej, e mielicie pikne wakacje i e w tym czasie korzystalicie z tego wszystkiego, co oferuje nam lato. Szczeglnie serdecznie witam nowych uczniw. Jak ju zapewne wiecie, pen list praw obowizujcych w akademii znajdziecie w Regulaminie, ktry otrzymalicie razem z podrcznikami i planem zaj. W razie pyta zwracajcie si do starszych kolegw oraz opiekunw internatu, pani Lynch i profesora Blissa. Kobieta i mczyzna podnieli si ze swoich miejsc i pomachali do uczniw. - W naszej akademii wyznajemy zasad, e ograniczenia wyzwalaj umys. Spodziewamy si, e wszyscy nasi uczniowie bd przestrzega regu. Mimo e jest to nie do koca zgodne z procedur, korzystajc z okazji, chciaabym przypomnie o kilku, ktre mog si wyda do dotkliwe, zwaszcza w wietle tego, co wydarzyo si ubiegej wiosny. Nad tumem przelecia szmer. Co takiego stao si ubiegej wiosny? Zastanowiam si. Pochyliam si do Nathaniela, eby go spyta. - Zgin jeden chopak - wyjani. - Z pierwszej klasy, Benjamin Gallw. - Sucham? - Byam zaskoczona. - Jak to? Przerwa nam gos dyrektorki, wyliczajcej reguy: - Po pierwsze, chopcy maj zakaz przebywania w internacie dziewczt i vice versa. Po drugie, opuszczanie terenu szkoy jest zabronione i bdzie karane wydaleniem ze szkoy. I wreszcie, po trzecie - dyrektorka przerwaa, odsuwajc z oczu pasmo biaych wosw - aden z uczniw, i nie ma od tej reguy adnego wyjtku, nie moe nawizywa romantycznych zwizkw w szkole. - Co takiego? - zdziwiam si, e kto w ogle mg pomyle o zakazaniu randek. Ale nikt inny nie wyglda na zdumionego. Soce zachodzio za bibliotek, niemal w tym samym czasie w budynku zapaliy si wiata. Wok nas zapada purpurowy zmierzch. - Przypominam rwnie, e po zachodzie soca nie wolno zapala sztucznego wiata, adnego, z wyjtkiem wiec. Ciemno zawsze majaczy na horyzoncie, a my w akademii jej nie unikamy, lecz stawiamy jej czoo. Jako dyrektorka zachcam was do postpowania tak z nauk oraz kad przeszkod, z ktr przyjdzie

Dante Alighieri Boska Komedia, pie 35, przeoy Edward Porbowicz Warszawa 1990

17

wam si zmierzy. Nie gdcie si na granice, jakie niesie ycie. Szukajcie tego, czego nie moecie zobaczy. Wok nas jest cay wszechwiat, jedynym zwycistwem w starciu z ciemnoci jest dostrzeenie wiata. W ciszy, jaka zapada wok, sycha byo cykajce w trawie wierszcze. - A teraz, kontynuujc tradycje wielkich mylicieli, odrzumy wszystko, co wiemy i przyjmijmy wiat takim, jakim jest. Dyrektorka zamkna oczy i pochylia gow, wszyscy zrobili to samo, ja rwnie, a potem zacza mwi w jzyku, ktrego nigdy przedtem nie syszaam. Cichy szept powoli przeszed w piewn recytacj. Otworzyam jedno oko, usiujc dojrze Dantego, ale zobaczyam tylko jego kark - pikny i gadki nad konierzykiem koszuli. Moje rozmylania przerwa szept Nathaniela. - Przynie nam mier - powiedzia. - Co takiego? - To wanie mwi. Przynie nam mier, ebymy mogli j zbada. Zdoby niemiertelno przez zrozumienie umysu dziecka. - Jego gos si zaama. - A gdy umrzemy, nasze umysy bd yy po wsze czasy. - e co? - Brzmiao to zbyt makabrycznie jak na motto liceum. W mojej starej szkole nigdy nie byo adnych przemw powitalnych, nie mwic ju o dziwacznych ceremoniach wieczornych. - To po acinie - wyjani Nathaniel. Nadal mia zamknite oczy, podobnie jak wszyscy inni. - Mwi, e nawet jeli nasze ciaa umr, nasze dokonania bd y wiecznie. - Ciii - wysycza kto z boku przed nami. Sztywna, elegancka dziewczyna rzucia nam oburzone spojrzenie i zamkna oczy. - Genevieve Tart - wyjani szeptem Nathaniel. -Jest w trzeciej klasie i mnie nie znosi. - Niby dlaczego? - zdumiaam si. - Drani j moja obecno. - Powiedziaa ci to? - Nie, po prostu wiem. Prawie si do mnie nie odzywa i myli, e mam na imi Neil. - Gupota. Skd moesz wiedzie, e ci nie znosi, jeli nawet z tob nie rozmawia? - Ciii - sykna Genevieve, tym razem na mnie. Nathaniel popatrzy w ziemi. - Widzisz? Zanim zdyam odpowiedzie, w jednym z pierwszych rzdw wsta chopak - wysoki i dobrze zbudowany, jego twarz do zudzenia przypominaa twarz Eleanor. Domyliam si, e to jej starszy brat. Przeszed wzdu awek w swojej sekcji wolnym krokiem, i w kocu zatrzyma si za dziewczyn i dotkn jej ramienia. Bya smuka i adna, miulu migdaowe oczy, a na wosach kraciast opask. Potem ona si podniosa i ruszya przed siebie. Dotkn niskiego, kocistego chopca, ktry zbliy si do awek uczniw trzeciej klasy i pooy do na ramieniu piegowatej dziewczyny o rudych wosach. Ta z kolei klepna powanego chopaka, ktry wyglda na mola ksikowego. On zacz i w nasz stron, prosto na mnie. Zatrzyma si przy naszym rzdzie, a ja zacisnam powieki, bojc si, e mnie wybierze, ale tak si nie stao. Dotkn dziewczyny przed nami. Genevieve Tart wstaa i z gracj posza wzdu przejcia. Szstka uczniw ustawia si w szeregu przed podium, z pochylonymi gowami i zamknitymi oczami. - Wybieraj now Stra Uczniowsk - wyjani Nathaniel. - Wzorowi uczniowie - doda z gorycz w gosie. Maj pilnowa, ebymy przestrzegali regu. - Jak si ich wybiera? - Robi to profesorowie, ale ciko wyczu, czym si kieruj. Podobno jest jaki test, ale nikt nie wie jaki, a stranicy milcz. Moe wanie dlatego si ich wybiera, e s lizusami. Dyrektorka przerwaa swj monotonny piew i zesza z podium. Zwrcia si do pierwszego chopaka i pooya mu rk na ramieniu. - Brandon Bell - oznajmia. A potem sza wzdu szeregu, wymawiajc kolejne imiona: - Ingrid Fromme, Schuyler Soverel, Laney Tan-nenbaum, Maxwell Platkin, Genevieve Tart. Nathaniel wyjani, e zwykle wybiera si trzecioklasistw i najstarszych uczniw, Brandon, Ingrid, Schuyler byli w ostatniej klasie, z trzeciego roku byli Laney, Maxwell i Genevieve. Dyrektorka wyda ciemnoczerwone, eleganckie usta. - Stray Uczniowska. Dzisiaj zostalicie zwizani z Akademi Gottfrieda. Od tej chwili ciao uczniw jest waszym ciaem. Gos uczniw jest waszym gosem... Zza drzew wychyli si ogromny ksiyc. Dyrektorka podniosa gow i rozejrzaa si wok. - A teraz obudmy si - oznajmia. Czonkowie Stray po kolei otwierali oczy i podnosili gowy; wszyscy inni uczniowie zrobili to samo. Nocne niebo byo czyste, w jeziorze odbija si ksiyc, chodny powiew wiatru poruszy limi olbrzymiego drzewa. Dyrektorka wyja spod podium niewielki n i gboko nacia kor. Z nacicia wypyna gsta czerwona ywica. Zanurzya w niej palce, a potem przesuwaa nimi po czole kadego ze stranikw, zostawiajc czerwon lini tu nad oczami. I znw przemwia po acinie. Nathaniel tumaczy: - Krwi dbu, krwi naszych przodkw, spoczywajca w jego korzeniach. Spraw, by nasze umysy mogy si odradza, niechaj to robi wci na nowo. A potem odwrcia si do stranikw. Z t czerwon kresk na czole wygldali przeraajco, niemal biblijnie. Nigdy w yciu nie widziaam drzewa, ktre miaoby czerwon ywic. - Akademio Gottfrieda, przedstawiam ci now Stra Uczniowsk! Jednoczenie pragn zaprosi wszystkich na pierwsz w tym roku uczt w Megaronie. W kocu kobieta odwrcia si od Stray Uczniowskiej i odesza, a oni kolejno podyli za ni w stron budynkw internatu. Za nimi ruszyli profesorowie. Nikt nie klaska. Nikt nic nie mwi. Wysoko w grze wia wiatr, sprawiajc, e kampus wydawa si opuszczony. Zaraz potem wszyscy wstali. Prbowaam wypatrzy Dantego, ale ju go tam nie byo, jedynie Eleanor rozmawiaa z grupk dziewczt. Reszta uczniw zmierzaa do Megaronu, czyli, zdaje si po grecku stowki. Jedynie Nathaniel sta przy awkach, jakby na co czeka.
18

- Idziesz na uczt? - zagadnam go w kocu. Wyprostowa si, jakby zaskoczony. - Id - odpar. Przez chwil bawi si guzikami przy koszuli, potem strzepn komara z ramienia. - Usidziesz obok mnie? - spytaam. Sprawia wraenie dziwaka, ale by miy i zabawny, a poniewa do tej pory nikt go nie zaczepi, pomylaam, e nie ma z kim usi przy kolacji. Popatrzy na mnie, poprawiajc okulary. - Naprawd? To znaczy: no pewnie. Eleanor spotkalimy ju przy stole w Megaronie. Jej koleanki byy dokadnie takie same jak ona: adne, bogate i beztroskie. Nie wiem, kto by bardziej zaskoczony - dziewczyny, gdy zobaczyy idcego ze mn Nathaniela, czy Nathaniel, gdy zrozumia, e bdzie siedzia z najadniejszymi dziewczynami na roku. Prbowaam uczestniczy w rozmowie, ale nie mogam si powstrzyma przez rozgldaniem si na boki. Miaam nadziej, e zauwa Dantego pod jednym ze stalowych yrandoli. Niestety, widziaam tylko obce twarze. Nagle usyszaam jego imi. Odwrciam si do naszego stolika. Dziewczyny i Nathaniel gapili si na mnie w oczekiwaniu na odpowied. -Prawda, Renee? - rzucia Eleanor. -Co? Przepraszam, zapatrzyam si na... na st stranikw. - Powiedziaam wanie, e sprowokowaa Dantego Berlina do rozmowy. Chyba nawet si mia. Zaczerwieniam si. - Niby tak, ale to nic powanego. Waciwie to by raczej nieprzyjemny. - W przypadku Dantego wszystko jest powane. Nigdy si nie umiecha ani nie mieje - zakomunikowaa Greta, atletyczna rudowosa dziewczyna. - Nie jest a tak le - odparam, nakadajc sobie spaghetti. - Chyba nawet ma poczucie humoru. - Przy tobie by inny - oznajmia Eleanor. - Po raz pierwszy widziaam, eby z kim tak dugo rozmawia, w kadym razie od zeszej wiosny. - A co takiego stao si zeszej wiosny? Odpowiedziaa mi Rebecca, delikatna dziewczyna z krtkimi czarnymi wosami. - Tak naprawd nikt tego nie wie. - Opara okcie na blacie. - Tyle tylko, e zmar Benjamin Gallw. Najpierw znikn, a kilka dni pniej znaleziono go martwego w lesie. - le to opowiadasz - przerwaa jej Eleanor, zaczekaa, a skupi si na niej i zacza opowie: - Bya poowa drugiego semestru, gdy pewnego dnia Benjamin po prostu nie przyszed na zajcia. Nalea do chopakw, ktrzy nie zdaj sobie sprawy, jacy s super. Pitkowy ucze, najlepszy szermierz, miy dla kadego, nawet dla kucharek. Wszyscy lubili Benjamina, a on lubi wszystkich. Gdy Im niego dnia nie przyszed na zajcia, pomylelimy, e |esl chory. Problem w tym, e nie byo go rwnie w poko-|n. Szukano go, wypytywano przyjaci, koleg z pokoju, |ego dziewczyn, niemal kadego, kto go zna, ale nikt nie mia bladego pojcia, gdzie on moe by. Eleanor powioda po nas dramatycznym wzrokiem, jej oczy pony podnieceniem. - W kocu znaleziono go w lesie. To by poniedziaek, pamitam, bo woyam niebiesko-row opask, ktr zawsze nosz w poniedziaki. Mielimy nauk 0Ziemi i bylimy na dworze, gdy zobaczylimy, e wnosz Benjamina przez bram. Nie y. Twarz mia przykryt paszczem. Wyda byo tylko jego rk zwisajc nad traw, gdy profesor Bliss i profesor Starking nieli go do skrzyda szpitalnego. Bya tak blada, e niemal niebieskawa. Przy stole zapanowaa niezrczna cisza, szczk sztucw o talerze tworzy jednostajny szum wok nas, gdy siedzielimy w milczeniu, wyobraajc sobie rk Benjamina zwisajc bezwadnie nad ziemi. - Ale najdziwniejsze, e nie wiedzielimy, co spowodowao jego mier - mwia dalej Eleanor. - Nie by ranny, nie mia siniakw ani skalecze. Nikt go nie zaatakowa i nie zamordowa. Nie znaleziono przy nim adnych rzeczy, wic nie uciek. Pielgniarki w kocu orzeky, e to musia by atak serca. Znieruchomiaam - Zaczekaj. - Moje serce zaczo bi szybciej. -Zmar na atak serca? - Brzmiao to nieprzyjemnie znajomo. - Dokadnie tak. Pocztkowo zupenie to do nas nie docierao. No bo jak to, pitnastoletni chopak I atak serca? Ale tak wanie byo. Oczyma wyobrani zobaczyam moich rodzicw. Samochd, las, atak serca... - Znaleli co przy nim? Co niezwykego? Moe znaleli co na jego ciele? Popatrzya na mnie speszona. - Nie przypuszczam... - Nie, nic niezwykego, poza martwym chopakiem -odpara sarkastycznie Rebecca i ugryza pomidora. Eleanor przewrcia oczami. - No dobrze, ale co Dante ma z tym wsplnego? -spytaam. Eleanor spojrzaa na mnie tak, jakby to byo oczywiste. - To wanie on go znalaz. Przestaam u. - Nikt nie rozumia, jak mu si to udao. Benjamin lea tak daleko w gbi lasu, e odnalezienie go byo praktycznie niemoliwe. Poczuam, e oblewa mnie pot. - Potem kryy plotki, e to Dante go zabi i dlatego wiedzia, gdzie go szuka. - Ale dlaczego miaby to zrobi? - zapytaam, silc si na obojtno. - No wiesz - Eleanor napia si wody - Benjamin chodzi z moj wsplokatork, Cassandr Millet. - Jak to? Wydawao mi si, e randki s zabronione? A tak przy okazji, dlaczego? Eleanor spojrzaa na mnie z wyszoci. - To chyba jasne, nie? Nauczyciele myl, e ma to negatywny wpyw na nauk. Dlatego dawniej byy oddzielne szkoy dla chopcw i dziewczt, std te nasze stroje. adnych krtkich spdniczek czy goych ramion. Ale to jeszcze nie znaczy, e nikt tego nie robi. No wic Cassandr bya liczna: kremowa cera, wielkie zielone oczy, falujce zote wosy, maa Afrodyta. Wszyscy j uwielbiali, nawet Dante. Byli przyjacimi,

19

naleeli do Klubu aciskiego. Dlatego niektrzy myleli, e Dante podkochiwa si w Cassandrze i zabi Benjamina, eby j zdoby. - To chyba jednak przesada - zawyrokowaam. Eleanor wzruszya ramionami. - To tylko plotka. - No i co, s teraz razem? - Cassandr rzucia szko. - Rebecca pokrcia gow. - Albo zostaa przeniesiona - dodaa Eleanor. - Tak czy inaczej, nie ma jej w akademii. - Moe to ona zabia Benjamina? - zasugerowaa dziewczyna o imieniu Bonnie. Eleanor machna rk. - Wtedy ca spraw zajaby si policja. A w ogle, czemu miaaby to robi? Bonnie wzruszya ramionami. - Poza tym - cigna Eleanor - przyczyn mierci by atak serca. Mylicie, e kto go u niego wywoa? - Moe go pocaowaa? - odezwa si po raz pierwszy Nathaniel. - Mnie na pewno doprowadzioby to do ataku serca. Popatrzyymy na siebie z rozbawieniem i parsknymy miechem. Po kolacji wrcilimy do internatu. Dziewczyny poszy do swoich pokoi; Eleanor zapalia wiec i przebraa si w row piam. Miaam zamiar poczyta i zapominajc o tutejszych zasadach, chciaam zapali wiato, ale nie znalazam wcznika. No tak, faktycznie adnego wiata po dwudziestej pierwszej. -Nie widz sensu w tych wszystkich zasadach -mruknam. Eleanor wzruszya ramionami. - Nauczyciele powiedzieliby pewnie, e chodzi o nasze bezpieczestwo. - Ale jak mona odrabia lekcje bez wiata? Jak w ogle mona robi cokolwiek? - Masz wiece. Poza tym oczy si przyzwyczajaj. Po prostu odrabiaj lekcje wczeniej. Po co si uczy w nocy, skoro mona wtedy robi co znacznie ciekawszego? Brzmiao niele, cho osobicie podejrzewaam, e zdaniem dyrektorki nie powinnimy mie nic ciekawszego do roboty ni odrabianie lekcji. Nic dziwnego, e mj dziadek tak lubi t szko. W porwnaniu z zasadami panujcymi tutaj, jego godzina policyjna o dwudziestej drugiej wydawaa si cakiem znona. - Poczekaj - powiedziaa Eleanor. - Zaraz... -Otworzya szuflad w komodzie i szperaa w niej, a wreszcie znalaza wypalon do poowy wiec. - We j. Wiesz co, zawsze mylaam, e Nathaniel to straszny dziwak, ale dzisiaj by cakiem miy. I zupenie normalny. Skinam gow, chocia w tej chwili nie mylaam o Nathanielu. - A wic Dante przyjani si z Cassandr? - spytaam ostronie, szczotkujc wosy. Eleanor podniosa wzrok znad pamitnika, jej oczy byy rozszerzone podnieceniem, jakby czekaa tylko na to pytanie. - Oboje naleeli do Klubu aciskiego. To znaczy, my to tak nazywamy, to klasa zaawansowanej aciny. Oprcz nich byli tam jeszcze Gideon DuPont i Vivian Aletto z drugiej klasy, i Yago Castiliar. Inteligentni, mona powiedzie, elita. Wiedzieli wszystko o jzyku i literaturze staroytnych Grekw i Rzymian, biegle posugiwali si acin i zawsze siedzieli razem w bibliotece, szepczc po acinie, tak eby nikt nie mg ich zrozumie. Eleanor podesza do otwartego okna, a potem usiada na ku obok mnie. - Ja to zrobi. - Zacza zaplata moje wosy w warkocz. - Gdy Benjamin zmar, a Cassandr znikna, grupa si rozpada. To znaczy, waciwie to Dante si od nich odsun. Pokci si Gideonem, Vivian i Yago-nem. Pamitam, e stali na skwerze po godzinie policyjnej i krzyczeli tak, e sycha ich byo w pokojach. Podcignam kolana do brody. - I co mwili? Eleanor zamiaa si cicho. - Kto to moe wiedzie? Przecie mwili po acinie. Profesorowie nie interweniowali, pojawili si dopiero, gdy ju byo po wszystkim. Wtedy Dante wynis si ze szkoy. Przesta rozmawia z ludmi. Myl, e jest jedynym uczniem akademii, ktremu pozwolono mieszka w Attica Falls. - Moe on co wie? - zasugerowaam, wygldajc przez okno na drzewa za murami szkoy. - O czym? - spytaa Eleanor, zaciskajc mj warkocz. - Sied spokojnie. - O mierci Benjamina. To przecie dziwne, mam na myli przyczyn jego mierci. Poza tym to wanie Dante go znalaz. Musi co wiedzie. - Odwrciam si do Eleanor. - Moe odkry co na jego ciele i nie powiedzia o tym nauczycielom? Moe wanie o to si kcili? Eleanor zmarszczya czoo. - Co na jego ciele? Co masz na myli? - Na przykad monety albo co w tym stylu. Jaki materia... Eleanor prychna. - Na pewno mia na sobie ubranie i niewykluczone, e jakie drobne w kieszeniach. Jakie to moe mie znaczenie? Benjamin zmar mierci naturaln. Czy to wane, o co si pokcili? Zmar ich przyjaciel, Cassandr zostaa przeniesiona, moe po prostu byli zdenerwowani? Westchnam. - Moe. To, co mwia Eleanor, brzmiao sensownie, ale nie potrafiam w to uwierzy. - Ale jeli Dante co ukrywa, moe zdoasz to z niego wycign - podsumowaa, zakadajc gumk na koniec warkocza. - Chyba ci polubi. - Powiedzia do mnie trzy sowa, a potem, e zajam jego miejsce. Nie wiem, czy to oznacza lubienie. - No dobra, ale nie zaprzeczysz, e jest cudny. Nie jeste przynajmniej ciekawa? Byam, ale nie dlatego, e by taki pikny. Byo co w sposobie, w jaki na mnie patrzy, w tym, e pierwszy raz od mierci moich rodzicw czuam, e yj. I chocia nasze spotkanie byo krtkie i nic nieznaczce, nie mogam przesta o nim myle. Dlaczego rozmawia tylko ze mn? I czy to zbieg okolicznoci, e znalaz Benjaminia martwego w lesie i e przyczyn mierci by atak serca - dokadnie tak, jak w przypadku moich ro-

20

dzicw? Rzecz jasna nie byo adnego dowodu na to, e Dante cokolwiek wie, mg pokci si z przyjacimi z wielu powodw. Ale moe co w tym byo? Ju miaam odpowiedzie, gdy kto zastuka w cian nad kiem Eleanor. Na jej twarzy pojawi si szelmowski umiech. Wskoczya na swoje ko i zastukaa trzy razy, odczekaa chwilk i zastukaa jeszcze raz. Potem podesza na palcach do drzwi, nasuchujc, eby si upewni, czy nikogo nie ma na zewntrz. - Id do pokoju obok. Idziesz ze mn? - A co jest w pokoju obok? - Dziewczyny - wyjania, wkadajc kapcie. -Chod, bdzie tam Genevieve, pewnie zdradzi jakie plotki o Stray Uczniowskiej. - A s jakie plotki? Mylaam, e to wzorowi uczniowie. - Daj spokj, kady ma jaki mroczny sekret. -Uniosa brwi i dodaa: - Nie tylko Dante. - Przecie twj brat naley do Stray, czemu jego nie spytasz? Pokrcia gow. - To jedyna rzecz, na temat ktrej na pewno si nie wygada. Nie rozumie, e to uwarunkowanie psychologiczne: im bardziej on co ukrywa, tym bardziej ja chc si tego dowiedzie. Zaproszenie byo kuszce, ale wolaam najpierw w spokoju przemyle to wszystko, czego dowiedziaam si o Benjaminie. - Moe nastpnym razem. Jestem wykoczona. Eleanor wzruszya ramionami. - Jak sobie chcesz. Woya sweter i wylizna si na korytarz, gdzie ju czekay Rebecca i Bonnie. - Sodkich snw, Renee - powiedziaa melodyjnym gosem, zamykajc drzwi. Zosta po niej jedynie zapach perfum i oddalajcy si chichot. Nie wiedziaam, co ze sob zrobi, wziam telefon i wybraam numer Annie. Odebraa jej mama. - Ha... halo? - wychrypiaam. Wyjechaam zaledwie dwa dni temu, ale wydawao mi si, e miny cae wieki. Sdziam, e naprawd chc porozmawia z kim znajomym, ale znowu powrciy wszystkie emocje zwizane ze strat rodzicw, oderwaniem od przyjaci i caego kalifornijskiego ycia. - To ty, Renee? - Usyszaam gos Margerie, dobiegajcy ze wiata, o ktrym niemal zapomniaam. Przeknam lin. - Tak - szepnam. - Czy zastaam Annie? - Kochanie, wanie wysza. Czy mam jej przekaza, eby do ciebie oddzwonia? - Tak, prosz. - Usiowaam ukry rozczarowanie. - Czy wszystko w porzdku? - Tak, wszystko dobrze - wykrztusiam. - wietnie. Po drugiej stronie suchawki zapada duga cisza, jakby Margerie zastanawiaa si, czy mi wierzy, czy nie. - No dobrze. Odzywaj si, gdyby czego potrzebowaa. Przeka Annie, e dzwonia. - Dzikuj. - Zamknam telefon. Pomylaam o tych wszystkich miejscach, w ktrych Annie moga teraz by - przysta, kafejka, dom Lauren, o tych miejscach, do ktrych ja te chodziam, a ktrych ju nigdy nie zobacz. eby oderwa si od zych myli, zawinam si w kodr, wziam Zbir regu akademii i otworzyam na spisie treci. Rozdziaw byo kilkanacie: Regulamin stroju, Godzina policyjna, Granice szkoy, Zajcia w czasie wolnym, Pokj i internat, Attica Falls i wiele innych. Znalazam rozdzia o historii akademii i zaczam czyta. W Akademii Gottfrieda pierwotnie znajdowa si szpital dziecicy. Pacjenci zajmowali dwa budynki, je-dcn chopcy, drugi dziewczta. Pomidzy budowlami znajduje si jedyne na Wschodnim Wybrzeu sone jenom. Zaoyciel i ordynator szpitala, Bertrand Gott-jried, wykorzystywa waciwoci lecznicze sonej wody, ktra miaa zapobiega chorobom. Jezioro stao si kpieliskiem dla pacjentw. Rozbudowujcy si teren szpitala zosta otoczony czteroipmetrowym murem, ktry mia chroni pacjentw przed naturalnymi zagroeniami, jakie niosy Gry Biae... Byam zmczona, a jednak nie mogam przesta czyta. I tak wanie zakoczy si mj pierwszy dzie w Akademii Gottfrieda - na rozmylaniu o zasadach, nakazach i zakazach, o mierci Benjamina Gallowa i moich rodzicw, dopki nie zapadam w mocny sen bez snw.

Pierwsze prawo przycigania Pierwszy tydzie szkoy obfitowa w niezwyke wydarzenia. Zaczo si od aciny. Kolegium Horacego, gdzie odbyway si wszystkie lekcje, by wielkoci niewielkiego paacu wiktoriaskiego. Kamienne wieyczki, due drewniane drzwi okute elazem, tak cikie, e z trudem udawao mi si je otworzy. Front gmachu pokrywaa winorol. Wia si wok okien wychodzcych na skwer. W rodku byo foyer z czerwon wykadzin na pododze, ciany wykadane drewnem, wysokie sklepienie wsparte dbowymi belkami. W oknie wisiay cikie niebieskie kotary cielce si na pododze, za nimi brzczay grzejniki. Porodku pomieszczenia widniay szerokie schody z lnic balustrad, ktre prowadziy do zewntrznych skrzyde budynku. Lekcja aciny - pierwsza tego dnia - miaa si odby gdzie w gbi gmachu. Eleanor pobiega spniona do stowki, eby zje co przed zajciami, wic musiaam radzi sobie sama. Na kilka minut przed dzwonkiem nadal staam we foyer, wpatrujc si w rozkad zaj. acina, poziom podstawowy MWF 8.00 WS, II, VII, Kolegium Horacego" liyam prawie pewna, e to oznacza wschodnie ikrzy do, drugie pitro i sal numer 7. Albo wschodnie skrzydo, drugi pokj, sidme pitro. A moe byy In inicjay nauczyciela prowadzcego? Chciaam kogo wipyta, ale wszyscy spieszyli si na lekcje, migay mi przed oczami koszule, krawaty, mokasyny i spinki do

21

mankietw. No nie, to przecie nie moe by trudne, pomylaam. Z jakiego powodu byam przekonana, e klasa musi znajdowa si na sidmym pitrze, wic po chwili wahania podeszam do schodw prowadzcych ilo wschodniego skrzyda. Zadzwoni dzwonek, gdy wreszcie znalazam sal. Zasapana i spocona, gwatownie otworzyam drzwi i wpadam do rodka. Uczniowie odwrcili si do mnie i ju wiedziaam, e si pomyliam. To bya niewielka grupka, wszyscy siedzieli przy drewnianym stole, pochylajc si nad ksikami. Wszyscy wygldali na starszych ode mnie i raczej nieprzyjaznych, szczeglnie ponury chopak z krtkimi brzowymi, starannie uczesanymi wosami. Ubrany by w drogi czarny garnitur i okulary w szylkretowych oprawkach. Obok niego siedziaa dziewczyna, chyba jego siostra. Ciko powiedzie, ktre z nich lepiej wygldao. Ona rwnie miaa na sobie mski garnitur, chocia dopasowano go do szczupej figury. Krtkie czarne wosy z przedziakiem na rodku gowy i zaczesane do tyu; przypominaa bogatego finansist z lat dwudziestych. Profesor by modym wysokim mczyzn o jasnych wosach, ktre przywodziy na myl sier golden retrievera. Mwi w jzyku, ktrego nie rozumiaam, prawdopodobnie po acinie, ale najwyraniej nie bya to klasa, ktrej szukaam. Profesor urwa i popatrzy na mnie wyczekujco. Poczuam, e si czerwieni. - Czy to acina, poziom podstawowy? - zapytaam. Chopak, ktry siedzia najbliej mnie, odwrci si i zdumiona spostrzegam, e to Dante. Unis swoj pikn brew i popatrzy na mnie rozbawiony. Poczuam si zakopotana i podekscytowana jednoczenie. Siedzia odchylony na oparciu krzesa, jego koszula opi-naa si delikatnie na szerokich ramionach, falujce brzowe wosy byy cignite z tyu gumk, kilka kosmykw wisiao nad podbrdkiem. Wyobraziam sobie, e ich dotykam... Nasze oczy spotkay si i poczuam, e oblewam si purpur. - Nie - odpowiedzia profesor, zdejmujc okulary. Za nim wisiaa tablica pokryta zdaniami po acinie. Jedyne sowa, jakie udao mi si rozpozna to Cartesius i Romu-lus et Remus. Obok nich widniaa, w rnych literacjach i rozmiarach, prosta szecioktna figura. Wpatrywaam si w ni wstrznita - to byo to, co przeladowao mnie w snach przez ostatnie dwa tygodnie: trumna. - Prze... przepraszam - wybkaam i odwrciam si do drzwi. Wtedy Dante wsta i podszed, nie odrywajc ode mnie oczu. Poprawiaam torb, gdy stan za mn. Dotkn mojej spdnicy, gdy otwiera drzwi. Umiechn si ledwie dostrzegalnie i szepn: - Cze. Gdy dotaram spniona na swoj lekcj aciny, caa scena si powtrzya: wszystkie gowy zwrciy si w moj stron i zapada martwa cisza. Oczy Eleanor byy bardzo niebieskie i szeroko otwarte z przeraenia. Co si stao?" - Poruszaa bezgonie wargami, nawijajc nerwowo pasmo wosw na palec. Nie odwayam si odpowiedzie; nauczycielka przerwaa wykad. - Prze... przepraszam za spnienie. Zabdziam - powiedziaam. - Nie spodziewam si wyjanie, spodziewam si, e usidziesz - odpara, jakbym powinna bya o tym wiedzie. Usiujc nie rzuca si w oczy, podniosam torb i poszam na koniec sali. Nauczycielka aciny wygldaa jak twierdza w workowatej sukience i grubych okularach. Na tablicy pochyym pismem widniao: profesor Edith Lumbar. Edith Lumbar. Czyli kobieta, do ktrej miaam si zgosi, gdybym potrzebowaa pomocy. Zamknam oczy i westchnam, majc nadziej, e jeszcze jej nie podpadam. - Kontynuujc w miejscu, w ktrym nam przerwano, na moich lekcjach panuje kilka zasad. Po pierwsze, adnego garbienia si. Wszyscy jak na komend zaczli si prostowa. - Adepci aciny musz dy do doskonaoci, jeli chc opanowa zawioci i subtelnoci tego jzyka. Nauczycielka zacza chodzi po sali. - Nie wolno wam si odzywa, dopki nie zostaniecie o to poproszeni. I wreszcie, najwaniejsze, nie wolno wam nigdy, pod adnym pozorem, mwi po acinie. Jakim cudem mamy si nauczy jzyka, ktrym nie moemy si posugiwa? I jaki to ma sens? - Dlaczego? - wypaliam, zanim zdoaam si powstrzyma. Profesor Lumbar odwrcia si i popatrzya na mnie zdumiona. - Czy nie suchaa, gdy wspomniaam o zasadach? - spytaa retorycznie. - Jak si nazywasz? - Renee Winters - odpowiedziaam. Patrzya na mnie przez chwil, a potem powtrzya: - Renee. Aby narodzi si ponownie. Stare imi pochodzce od aciskiego i francuskiego czasownika naitre, urodzi si. Nosi je wielki myliciel Kartezjusz. Cho najwyraniej posiadasz jego skonno do kwestionowania wszystkiego, to brakuje ci cierpliwoci i mdroci, by poprowadzi logiczny wywd do koca. Z trudem nadaam za jej tyrad. - A wic, Renee, czego waciwie nie rozumiesz? -spytaa uprzejmie tonem podszytym sarkazmem. Zapanowaa taka cisza, e syszaam, jak mi burczy w brzuchu. Przeknam lin. - Ja tylko... zastanawiaam si, dlaczego nie moemy mwi w jzyku, ktrego mamy si uczy. - Interesujce pytanie. Czy kto chciaby na nie odpowiedzie? Chopak z pierwszego rzdu podnis rk. - Tak? Jak masz na imi? - zapytaa profesor Lumbar. - Prem - odpowiedzia. - A wic, Prem, jak sdzisz? - Dlatego, e acina jest martwym jzykiem? - acina jest uznawana za martw od stuleci, a jednak nadal jest cakiem ywa. Kiedy bya jzykiem elit, tylko nieliczni mogli pisa i czyta, a co najwaniejsze, mwi po acinie. Na naszych zajciach przytocz wam historie osb, ktre dostpiy zaszczytu posugiwania si acin. Poniewa jest to poziom podstawowy, to naturalnie w tej sali nie ma nikogo, kto zostaby pobogosawiony tym jzykiem. Prby posugiwania si nim byyby arogancj. Jeli jednak pogimnastykujecie wasze umysy, naucz was, jak wyraa to, co niewyraalne. Jak opisa najsubtelniejsze uczucia. Zapach, ktry ostatni raz czulicie w dziecistwie. Rado, ktr sprawia

22

widok rodzcego si zwierzcia. Niewiarygodny smutek, jaki odczuwamy, stajc oko w oko ze mierci. Nie jestemy w stanie wyrazi tak zoonych emocji. A jednak acina potrafi rozrnia te subtelnoci, ktrych istnienia nawet sobie nie uwiadamiacie. Nikt nie odrywa wzroku od nauczycielki. Nagle acina wydaa mi si interesujca. Ju jako dziecko czuam si odizolowana od innych, byam pewna, e nikt mnie tak naprawd nie zna, nawet moi rodzice. A teraz oni nie yj, a ja czuj si jeszcze bardziej samotna. Czy mogabym przekaza komu to wszystko, co czuam? Moe acina mogaby mi pomc... Profesor Lumbar wzia kawaek kredy i zacza pisa na tablicy: Latinum: lingua mortuorum. Przepisaam to zdanie do zeszytu. - A teraz otwrzcie podrczniki na stronie dwunastej - polecia. Do koca lekcji zajmowalimy si przepisywaniem koniugacji. Po dzwonku wertowaam sownik, prbujc odszyfrowa aciskie zdanie. Gdy ju mi si to udao, rozejrzaam si podejrzliwie. acina: jzyk umarych. Reszta dnia upyna na gonitwie. Biegalimy z jednej sali do drugiej niczym stado owiec, noszc ksiki z gry na d po starych schodach Kolegium Horacego, z krtk przerw na obiad. Byo mi tym trudniej, e byam nowa. Nie miaam przyjaci, a wszyscy zachowywali si tak, jakby wanie skoczyli partyjk polo z ksiciem Walii w swojej angielskiej posiadoci. Jeli wzi pod uwag, e akademia miaa druyn polo i e jeden kole z najstarszej klasy by spokrewniony w dalekiej linii z ksin Kentu, to zapewne bya to prawda. Eleanor bya najbardziej rozchwytywan dziewczyn na naszym roku, biegaa od jednej grupki do drugiej, opowiadajc, jak spdzia wakacje. Poniewa miaymy razem tylko dwie lekcje, i prawie nie byo czasu, eby pogada na przerwach, ustaliymy, e spotkamy si na obiedzie. Pozostawiona wasnym rozmylaniom, zastanawiaam si, co robi moi przyjaciele w Kalifornii. Annie miaa pewnie biologi, siedziaa z tyu i przesyaa liciki do Lauren, podczas gdy pan Murnane opowiada o anatomii czowieka. A gdzie by Wes? Pewnie na lekcji historii Ameryki, a moe na literaturze angielskiej? Zwykle lubiam myle o Wesie, ale teraz zrobio mi si smutno. Czy jeszcze mnie pamita, czy zaj si kim innym? Myl o tym, e moe by z inn dziewczyn, bya nieprzyjemna; odsunam j i skupiam si na lekcjach. To by jedyny sposb, eby przetrwa pierwszy dzie w szkole i nie zwariowa. Wanie szam na filozofi, gdy usyszaam, e co upado. Szczupa dziewczyna z brzowymi wosami klkaa, usiujc pozbiera podrczniki, zeszyty i owki, ktre wypady jej z torby. Zrobio mi si jej al, odstawiam torb i podeszam do niej. Wygldaa nieprzytomnie z zapuchni-tymi oczami i nieobecnym spojrzeniem, jakby wanie si obudzia. - Pomc ci? - zapytaam. Odwrcia si do mnie i z wdzicznoci skina gow. Jej brzowe wosy naelektryzoway si i pojedyncze kosmyki uniosy si miesznie. Na poczosze poszo oczko, od pity a do spdnicy. - Jestem Renee - powiedziaam. - Minnie - odpara niemiao. Zanim zdyam co powiedzie, poczuam, e kto klepie mnie w rami. Na twarzy dziewczyny pojawi si grymas przeraenia, w popiechu upchna reszt rzeczy do torby i ucieka w drugi koniec korytarza, zostawiajc na pododze kilka owkw. Za mn staa kobieta z dug linijk. Bya niska i krpa, miaa grube ydki i za duy sweter z broszk w ksztacie pawia na lewej klapie. Miaa krtkie przy lizane brzowe wosy. - Wsta! - rozkazaa. Gdy wstaam, mogam zobaczy czubek jej gowy. - Jak si nazywasz? - Renee - odparam. Miaam ju do tego dyrygowania mn i pytania o imi. O ile profesor Lumbar potrafiam zrozumie, skoro spniaam si i przerwaam wykad, o tyle teraz nic zego nie zrobiam, pomagaam jedynie pozbiera podrczniki. - A pani? Popatrzya na mnie wstrznita moj impertynencj. - Co za bezczelno... - sapna, bardziej do siebie. - Nazywam si Lynch. Ale nie musisz zawraca sobie gowy zapamitywaniem mojego nazwiska, to przyjdzie z czasem. Obawiam si, e taka niesubordynowana osoba jak ty bdzie czsto miaa ze mn do czynienia. Wzia mnie za rami i zaprowadzia w stron schodw. - Co pani robi? - To standardowa procedura. - Nie zrobiam nic zego! - Uklknij - warkna. Zszokowana tym idiotycznym poleceniem, uklkam przed schodami, tumaczc sobie w duchu, e nauczyciele od dawna nie bij uczniw linijkami. Prawda, e nie? Wok nas zaczyna zbiera si tumek uczniw, jakie dziewczyny wskazyway na mnie i szeptay. Usiowaam nie zwraca na to uwagi, ale czuam, e zaczynam si czerwieni. Chropowata drewniana podoga wbijaa mi si w kolana, poruszyam si. Pani Lynch obesza mnie dokoa, jej brzowe drewniaki uderzay w podog niczym metronom. - Brak poczoch - wymruczaa, dotykajc linijk moich ng. - Wypuszczona koszula. - Opucia linijk, kocwka stukna gucho o podog. Przez tum uczniw przebieg szmer. Zacisnam powieki, czekajc na uderzenie, ale ona jedynie pochylia si i przyoya linijk do moich ud. Popatrzya na moj spdnic i zmartwiaa. - Sze centymetrw ponad kolanami. Regulamin mwi wyranie, e spdnica nie moe by wyej ni pi centymetrw nad kolanami. - To spdnica mojej mamy! - Widocznie twoja mama bya nisza ni ty. - Pani Lynch umiechna si, ukazujc rzd drobnych tych zbw.

23

Spojrzaam na ni i wstaam, wygadzajc spdnic. To tylko centymetr rnicy, jak mona kogo kara za co takiego? - Id do swojego pokoju i si przebierz. - Musz i na filozofi... Zignorowaa mnie. - W drodze powrotnej wstpisz do gabinetu dyrektorki. - Mam teraz lekcj! - A wic j opucisz - rzucia, odchodzc. - Ale to pierwszy dzie! Odwrcia si do mnie. - Moda damo, masz wielkie szczcie, e to jest pierwszy dzie. W przeciwnym razie kara byaby znacznie dotkliwsza. Wstaam. Wanie otrzepywaam kolana, gdy usyszaam za sob gos kobiety. - Przepraszam - odezwaa si do pani Lynch. Ta, zdumiona, odwrcia si. Nowo przybya bya szczupa, miaa proste brzowe wosy i lnian spdnic. Moga by w wieku mojej mamy, wok oczu miaa zmarszczki od czstego umiechania si. - To jedna z moich uczennic - oznajmia. - Zajm si tym. Nie widziaam jej nigdy wczeniej. Pani Lynch spojrzaa na ni podejrzliwie, ja rwnie. - Chciaam powiedzie, e j zaprowadz - dodaa kobieta, patrzc na mnie tak, jakby ju mnie kiedy widziaa. - Jest nowa. Pani Lynch mrukna co w odpowiedzi i wrcia do swojego biura, stukajc linijk. Gdy znikna, kobieta odwrcia si do mnie. - Chod. Tum we foyer rozproszy si, szam z podniesion gow, unikajc spojrze, prbujc ukry upokorzenie. Gdy wyszymy z holu, nieznajoma zatrzymaa si i rozejrzaa. - Id do pokoju i si przebierz. - A co z dyrektork? - Naprawd chcesz si z ni zobaczy? Zaprzeczyam. - Tak wanie mylaam. Nie miaam pojcia, kim jest ani dlaczego mi pomaga. - Czemu mi pani po... - zaczam, ale mi przerwaa. - I nie daj si wicej przyapa na noszeniu niere gulaminowego stroju. Skinam gow i pobiegam do pokoju. Przejrz am wszystkie ubrania mojej mamy i znalazam skrom niejsz plisowan spdnic. Woyam j, potem poczochy, do rodka wpuciam koszul, nacignam sweterek i przejrzaam si w lustrze. Z trudem si rozpoznaam. Gdyby Annie spotkaa mnie na ulicy, przeszaby obok. Czemu ta kobieta, ktra wybawia mnie z opresji, patrzya na mnie tak, jakby mnie znaa? Kim ona bya? Wzdychajc, przeczesaam rk wosy i spiam je z tyu spink mojej mamy. Pod koniec dnia spotkaam Nathaniela i razem poszlimy na ostatnie zajcia, nauki podstawowe. Odbyway si w obserwatorium, w wysokiej wiey. Po drodze . opowiedziaam mu, jak pomyliam klasy, szukajc zaj z aciny. Jak spotkaam Minnie i pani Lynch, a potem o tajemniczej kobiecie. - Tak - przytakn Nathaniel, jego le zawi- , ny krawat by za dugi i zwisa smtnie, gdy chopak ] nis ksiki, idc obok mnie. - Lynch uwielbia znca si nad ludmi. Mnie si zawsze czepia z powodu zarostu. Wskaza trzy albo cztery samotne woski sterczce na policzkach. - A przecie nie mam nawet yletki. Zaczerwieni si, gos mu si zaama. - Nastpnym razem nie przejmuj si Minnie, ona wiecznie co upuszcza albo o co si potyka; wszyscy uwaaj, e jest stuknita. - Czemu? - spytaam, ciskajc torb. - W zeszym roku urzdzia scen w jadalni. Nie wiem dokadnie, o co chodzio, nie byo mnie tam. Wzruszyam ramionami. - Skoro ju mowa o stuknitych, co to bya za klasa, do ktrej weszam? Na tablicy byy jakie zowieszcze rysunki, nauczyciel mwi chyba po acinie, a uczniowie wygldali bardzo ponuro. Te bym bya nieszczliwa, gdybym musiaa oglda takie rysunki przez cay dzie. Nathaniel wytar pot z czoa kocem krawata. - Nie wiem. Mnstwo ludzi potrafi mwi po acinie. - Naprawd? Kto? Ja nie znam nikogo. - To pewnie bya klasa dla zaawansowanych. - Pewnie tak. Ale co z rysunkami na tablicy? No i Dante tam by, a przecie jest na naszym roku. Nie powinien by razem ze mn? Nathaniel unis okulary - Nie. Ja te jestem w klasie zaawansowanej - powiedzia z dum. - W akademii nie ma duo uczniw, wic dziel nas na grupy w oparciu o umiejtnoci, nie wiek. A jeli chodzi o rysunki, to pewnie chodzio o nauk swek. Popatrzyam na niego sceptycznie. - Trumny i trumny? Szczerze wtpi. Obserwatorium w rodku byo znacznie wiksze, ni mogoby si wydawa. ciany byy biae, pojedyncze spiralne schody prowadziy na gr do szklanej kopuy dachu. Gdy weszlimy na szczyt, znalelimy si w laboratorium z dugimi koncentrycznymi blatami, na ktrych leay zlewki, wagi i metalowe instrumenty; na cianach stay rzdem butelki z kolorowymi pynami i fiolki z proszkami. Na rodku pomieszczenia umieszczono gigantyczny teleskop wymierzony w niebo. Nathaniel i ja siedzielimy w pustej awce z tyu, profesor stan w pozycji, ktra uwydatniaa jego wystajcy brzuch i kociste nogi. Czubek jego gowy otaczay kpki kdzierzawych wosw, na nosie spoczyway okulary, mczyzna sprawia! wraenie szalonego naukowca, ktry wierzy w Obcych i teorie spiskowe. Z kieszeni jego koszuli wystaway dugopisy. Popatrzy na zegarek, a potem zapali i zgasi wiato, eby zasygnalizowa pocztek lekcji. Ju miaam zapyta Nathaniela o lekcje aciny, gdy poczuam, e kto na mnie patrzy. Spojrzaam i zobaczyam Dantego. Siedzia po przeciwnej stronie sali. Rozpuszczone ciemne wosy okalay mu twarz, ktra teraz wydawaa si bardzo blada i gadka.
24

Nasze oczy spotkay si, sprbowaam si umiechn, ale Dante rzuci mi jedynie zaciekawione i jakby zakopotane spojrzenie. O czym myla? Profesor po raz ostatni zapali i zgasi wiato, sprawiajc, e twarz Dantego znikna, a potem pojawia si niczym duch. Gdy wiato znw si zapalio, Dante nadal si na mnie patrzy; poczuam dziwny dreszcz przebiegajcy wzdu krgosupa. - Nazywam si Starking, tak dla formalnoci. Szczegy naszej tosamoci gin w bezmiarze si wypeniajcych nasz Wszechwiat. Poklepa teleskop i popatrzy w gr, przez szklany sufit. Po niebie pyny chmury, pod nimi leciao stadko ptakw. - Ale zanim zaczniemy bada kosmos, powinnimy pozna nasz wiat. Dlatego wanie uczymy si nauk przyrodniczych: biologii, chemii, fizyki. Dopiero gdy je zgbimy, moemy ruszy w kierunku planet i gwiazd. Profesor Starking pochyli gow i przez chwil przyglda si klasie ponad szklarni okularw. - W czasie naszych lekcji sprbuj przeksztaci wasze galileuszowe umysy. Uprzedzam, e moecie odczuwa dyskomfort, poszerzanie horyzontw zwykle bywa bolesne. Nie mogc si oprze, spojrzaam na Dantego. Wszystko w nim byo takie pocigajce - falujce wosy, podbrdek. .. Mogabym patrze na niego cay dzie i nadal miaabym problem z odtworzeniem rysw jego twarzy. - Historia uczy nas, e jestemy bardziej efektywni, kiedy czymy nasze siy - kontynuowa profesor Starking. - Platon mia swojego Sokratesa, Galileusz Archi-medesa, doktor Frankenstein Igora. - Zamia si cicho. miech przeszed w kaszel. Odchrzkn i powiedzia: -Kady z was bdzie mia swojego laboratoryjnego partnera, z ktrym bdzie pracowa przez cay semestr. Zacz wyczytywa nazwiska. Prosz, pomylaam, odczytaj moje nazwisko razem z nazwiskiem Dantego. Prosz. - Nathaniel Welch i Morgan Leicester. Nathaniel wzruszy ramionami i si przesiad. - Greta Platt i Christian Treese. - Paul McLadan i Maggie Hughes. - Renee Winters i Dante Berlin. Zesztywniaam z wraenia. W Kalifornii zawsze pracowaam w parze z tustym Jeremym, chopakiem, ktry okropnie cuchn, albo z Samanth Watson, ktra potrafia gada tylko o lakierze do paznokci. Krzeso zaszurao o podog i Dante przeszed przez ca sal, eby zaj wolne miejsce obok mnie. Jego ramiona drgny pod koszul, gdy pochyla si nad stoem. Przez chwil mi si przyglda, a potem odwrci si bez sowa do profesora. Zszokowana jego nieuprzejmoci i niepewna, co mam robi, skupiam si na tablicy, udajc, e go ignoruj. Siedzielimy w ciszy, dopki profesor Starking nie skoczy odczytywa nazwisk. - Prawa przycigania - oznajmi, wskazujc tablic. Jego gos uton w szelecie papieru. - Pierwsze prawo przycigania gosi, e przyciganie i odpychanie to dwa bieguny tej samej siy... Gdy profesor Starking opowiada o fizyce i magnetyzmie, odwrciam si do Dantego. Dlaczego cigle si na mnie gapisz? - szepnam. Rozejrza si dyskretnie, czy nikt nie sucha, i pochyli do mnie. - Masz dugopis na policzku - szepn. - Tutaj. -Dotkn swojego policzka obok nosa. - Och. - Poczuam, e si czerwieni, i potaram policzek rk. - Poza tym przypominasz mi kogo, kogo znam. Albo znaem. Ale nie mog sobie przypomnie kogo. - Mylaam, e nie masz przyjaci - rzuciam wyzywajco. Dante si umiechn. - To prawda. Mam tylko wrogw. Co nie wry dobrze, biorc pod uwag, e wobec tego musisz przypomina ktrego z nich. Uniosam brew. - Dobry jeste w prawieniu komplementw. Jak kto tak czarujcy moe mie wrogw? - palnam, zanim si powstrzymaam. No nie, w ten sposb nigdy nie zdoam spyta go o Benjamina Gallowa! Rozpywanie si pod jego wzrokiem rwnie mi nie pomoe. - A wic mylisz, e jestem czarujcy? - zapyta Dante. - To wanie dlatego mi si przygldasz? - Powiedziaabym raczej: niepokojcy. I nie, nie dlatego, jestem tylko ciekawa. - Ciekawa? - Dante rzuci mi speszone spojrzenie i odchyli si, kadc rk na oparciu krzesa. - Czego? - Czemu z nikim nie rozmawiasz? - Mylaem, e wanie to robi. - Czemu nie rozmawiasz z innymi? - Mwienie nie jest jedynym sposobem komunikacji. Mwi, gdy mam co do powiedzenia. - W takim razie musisz by nudny, sdzc z tego, co inni o tobie mwi. Dante zamia si cicho. - A co takiego mwi? - e nie rozmawiasz z nikim, bo czujesz si lepszy. - A jeli tak jest? Zmruyam oczy. - Nie. Ty jedynie tak mylisz. Dante umiechn si i pochyli do mnie. - A wic potrafisz czyta w moich mylach? Przeknam lin. - Nie. Po prostu to wiem. - Naprawd? To o czym teraz myl? - droczy si ze mn, przysuwajc do mnie twarz. Ciko byo zachowa spokj, gdy wpatrywa si tak intensywnie, z tak bliska. Zadra mi gos. - Zastanawiasz si, skd jestem. Twarz Dantego si rozlunia. - Dokadnie o tym mylaem - stwierdzi, przygldajc mi si badawczo. Nie byam pewna, czy artuje, czy nie. - Myl, e tam musi by zielono - doda. -1 duo soca. - Skd wiesz? Przesun w powietrzu palcem nad moj twarz, nie dotykajc jej. - Piegi.

25

Zaczerwieniam si. - Jestem z Kalifornii. A ty? - Std i zowd - rzuci oglnikowo. - Tak waciwie to znikd. Spojrzaam na niego podejrzliwie. Co chcia przez to powiedzie? Cho tak waciwie nie potrafiam wyobrazi sobie, e mgby skd pochodzi. By zbyt przystojny, zbyt tajemniczy, eby nalee do jakiego miejsca. Nim zdyam zada kolejne pytanie, Dante zapyta: - To dlaczego tu jeste? Nie wygldasz jak typowa uczennica akademii. - Dlaczego? - obruszyam si. - Bo nie mam funduszu powierniczego i letniego domku? - Dlatego e mwisz to, co mylisz. - Och. - Odwrciam wzrok. - A ludzie w akademii tak nie postpuj? - Nie tak jak ty w czasie przebudzenia. Albo z pani Lynch dzisiaj rano. Westchnam. A wic by tam i widzia. - Nie jestem przyzwyczajona do tak wielu zasad. Moja szkoa bya bardziej... luzacka. - Rodzice ci tu przysali? Pokrciam gow. - Mj dziadek... - zawiesiam gos. Czuam, e Dante nadal mi si przyglda, studiuje moj twarz. - Masz rodzicw? - spytaam, zanim zdaam sobie spraw z gupoty tego pytania. Kady ma rodzicw. Dante si zawaha. - Nie, nie do koca. - Co masz na myli? - Nic. Po prostu... Niewane. Oparam podbrdek na rkach, zastanawiajc si nad jego powcigliwoci. - Czy to jaka straszna tajemnica? - adna tajemnica - odpar z umiechem. - Po prosi u nie mam nic do powiedzenia. Zmarszczyam brwi. - Albo nic, co chciaby powiedzie. Profesor Starking opowiada o siach, a wszyscy przerzucali strony w podrczniku. Ja te przewracaam kartki na chybi trafi, bardziej zaintrygowana bliskoci Dantego ni wektorami w ksice. Dante popatrzy na mnie, na jego twarzy znowu pojawi si umiech. - Wiesz co, myl, e le to zaczlimy. Sprbujmy jeszcze raz. - Wycign do mnie rk pod awk i powiedzia gbokim gosem: - Jestem Dante. Zapatrzyam si na linie na jego doniach, na yy biegnce w gr, a potem odpowiedziaam: - Renee. -1 wsunam do w jego rk. Jego skra by zimna, poczuam w palcach mrowienie. Nasze oczy spotkay si, poczuam, e si czerwieni, wszystko we mnie tuko si niczym ptak w klatce. To byo niesamowite, nigdy wczeniej nic podobnego mi si nie przytrafio. To nie byo zwyke zdenerwowanie czy drenie, ktre czuam, gdy byam z Wesem, to byo co zupenie innego, przeraajcego, nienaturalnego. Otworzyam usta, eby przerwa cisz, ale nie zdoaam wykrztusi ani sowa. Szybko odsun rk i moje palce znw stay si normalne, ciepo powracao powoli. Zamrugaam; cay wiat, z wyjtkiem Dantego, wydawa si odlegy i stumiony, zgaszony i wyciszony. Gapiam si na niego, speszona, przestraszona i podekscytowana - na jego usta rozchylajce si i chwytajce powietrze, jakby prbowa zrozumie, co si waciwie stao. Wiedziaam, e ju nic nie bdzie takie samo.

Ogrodnictwo

Dante nie by chopakiem dla mnie. Nietowarzyski. Powany. Protekcjonalny intelektualista. A w kadym razie tak powiedziaam Annie, gdy rozmawiaymy w czwartek, pod koniec mojego pierwszego tygodnia w akademii. Zadzwoniam do niej po zgaszeniu wiate. Poskrcany kabel telefonu cign si przez cay pokj, a ja siedziaam pod kodr, szukajc namiastki prywatnoci i szeptaam do suchawki. - Jest dokadnym przeciwiestwem Wesa. A przecie on jest doskonay, prawda? Moesz wobec tego wyobrazi sobie Dantego? - pytaam j. Przez cay tydzie usiowaam sobie wmwi, e mnie nie interesuje, e chc si do niego zbliy wycznie po to, eby wypyta go o Benjamina. Ale szanse na tak rozmow zmniejszyy si drastycznie. Wtedy kiedy nasze rce si zetkny i Dante cofn swoj, wpatrywa si w ni z zakopotaniem pomieszanym z niedowierzaniem. Trzyma do pod awk, otwiera j i zaciska, a zbielay mu kostki palcw Odwrci si do mnie i zapyta niemal niesyszalnie: - Czy ty... Przyglda si mojej twarzy i gos mu zamar. Czy czu to samo co ja? Nie zdoaam si tego dowiedzie, poniewa wsta bez sowa. Caa klasa spojrzaa na niego, gdy odsuwane krzeso zaszurao po pododze. Profesor Starking przerwa wykad. - Musz wyj - wykrztusi Dante. Zebra rzeczy i rzuci mi ostatnie spojrzenie. A potem wyszed, trzaskajc drzwiami. Prbowaam rozmawia z nim na nastpnych zajciach z nauk podstawowych, ale by zbyt zajty przegldaniem pod awk ksiki od aciny i notowaniem w notesie w skrzanej oprawie, eby zniy si do rozmowy ze mn. Waciwie nawet na mnie nie patrzy, co wyprowadzao mnie z rwnowagi.
26

- Moesz mi poda... - zaczam w czasie zaj o motylach, ale nim zdyam dokoczy, poda mi szko powikszajce. Nasze rce dotkny si przypadkiem, Dante szybko cofn swoj do. - Nie dotykaj mnie - rzuci, odwracajc wzrok. - Sucham? - spytaam osupiaa. - Przepraszam - wymrucza. - Nie powinienem by tego mwi. - A potem wrci do ksiki na kolanach 0 przewrci kartk, sunc palcem po wersach, zanim znalaz linijk, ktrej szuka. - To motyl z rodziny rusakowatych. - Skd... skd wiesz, przecie nawet nie spojrzae... Nie odpowiedzia. Przyjrzaam si motylowi, stwierdziam, e Dante mia racj i odwrciam si do niego, sfrustrowana. Trzymajc szko powikszajce przy oku, zajrzaam mu przez rami, prbujc zobaczy, co czyta. Tekst by po acinie. - To na zajcia? - zainteresowaam si, przygldajc si jego rzymskiemu profilowi. W powikszeniu wyglda jeszcze bardziej imponujco. Dante popatrzy na mnie zaskoczony. - Nie - odpar i zamkn ksik. - Szare - oznajmi, przygldajc si mojemu oku przez lup. - Zupenie jak niebo. adne. No wic by moe by niesamowicie przystojny, a jego gos gboki i aksamitny. By moe by byskotliwy i potrafi poda waciw odpowied, nawet jeli spdzi prawie ca lekcj, czytajc zagadkowe ksiki po acinie. Ale by dokadnie taki, jak mwia Eleanor: arogancki, powcigliwy i nieobecny. Jednak jeli to wszystko byo prawd, czemu nie mogam przesta o nim myle? - Ale najdziwniejsze wydarzyo si pniej, gdy nasze donie si zetkny, przez moj rk przebieg prd! Potem Dante wsta i wyszed. Od tamtej pory mnie ignoruje. Annie si zamiaa. - Daj spokj, Renee! Zawsze przesadzasz, jeli chodzi o chopcw. - Nie, mwi powanie. Nigdy nie czuam nic podobnego. Zupenie jakby mi rka zdrtwiaa. Usyszaam gos Margerie. Annie zasonia mikrofon doni i zawoaa: - Zaczekaj, mamo, to Renee! - Po czym wrcia do naszej rozmowy. - Nie bardzo api. Chodzi o krenie? Jeste pewna, e si nie zdenerwowaa? Moe opara o co okie i rka zacza mrowi? Zmarszczyam brwi. - Nie. Wiem, e to brzmi idiotycznie, ale tak wanie byo. Naprawd! Po drugiej stronie zapanowaa cisza. - Nie denerwuj si - powiedziaa w kocu Annie. -Wierz ci. - Ale nie zabrzmiao to zbyt przekonujco. Suchaj, skoro ten kole to zwyky buc, czemu masz fioa na jego punkcie? - Poniewa on co wie. I wcale nie mam fioa - dodaam i zaczam opowiada o Benjaminie Gallowie i o tym, co si wydarzyo ubiegej wiosny. Gdy wspomniaam o ataku serca, Annie milczaa. - Niezwyky zbieg okolicznoci, prawda? - spytaam mikko. Annie si zawahaa. - To zupenie inna sprawa, Renee. Twoi rodzice... oni mieli swoje lata, gdy... - Gdy co? - Nic, po prostu... Jestem pewna, e lekarze i po-licja wiedz o tych sprawach znacznie wicej ni my. Przecie nikt oprcz ciebie niczego nie podejrzewa, prawda? Nie odpowiedziaam. - Jestem pewna, e takie rzeczy zdarzaj si znacznie czciej, ni nam si wydaje. Nawinam kabel od telefonu na palec i mruknam: - Tak, by moe... Rozmawiaymy jeszcze kilka minut o Kalifornii i mojej starej szkole. Annie mwia o nowych nauczycielach, o tym, kto z kim chodzi i kto doszed do druyny, ale jako zupenie mnie to nie interesowao. Gdy wreszcie skoczyymy rozmow, zrzuciam kodr i zapatrzyam si w sufit. Suchawka leaa na mojej piersi, w ciemnym pokoju rozlega si przerywany sygna. Co si ze mn dzieje? Annie bya moj najlepsz przyjacik, jedyn osob, ktra wiedziaa o mnie wszystko. Wic dlaczego poczuam ulg, gdy powiedziaa, e musi koczy? - Myl, e to zupenie normalne - usyszaam gos Eleanor. Zaskoczona, usiadam. Eleanor siedziaa na swoim 1 ku w jedwabnej piamie z rowym zakrelaczem i Uczt Platona. Do poowy wypalona wieczka mrugaa na szafce nocnej. -Co takiego? -Dante. -Syszaa, co mwiam? - Oczywicie, e tak. Przecie bya w tym samym | pokoju, a szeptanie nie jest twoj mocn stron. No wic, uwaam, e to, co zaszo midzy tob i Dantem, jest bardzo romantyczne. - Raczej nie, to znaczy... wiesz, myl, e to nie to. Lubi kogo innego. To znaczy, lubiam przed przyjazdem tutaj - tumaczyam, chocia zdawaam sobie spraw, e Kalifornia staje si coraz bardziej odlega. Annie wspomniaa, e Wes o mnie pyta, ale ja nie miaam od niego adnej wiadomoci od chwili przyjazdu do akademii, nawet jednego aosnego e-maila. - Nie mam zamiaru wiza si z Dantem. To nie jest chopak dla mnie. Eleanor uniosa doskonale wyregulowane brwi. - To dziwne, biorc pod uwag, e niemal o niczym innym nie rozmawiaycie. - Nie bardziej ni to, e cay czas podsuchiwaa, chocia powinna czyta - odciam si. - Czy ja wiem, wedug mnie to normalne. C innego mogabym robi? Poza tym z kim pogadasz o Dantem jak nie ze mn? Wywiadczam ci przysug. No wic uwaam, e Dante si tob interesuje. Ta caa akcja z rkami... To jednak o czym wiadczy. Zamiaam si sarkastycznie. - Pewnie jestem uczulona na jego wod kolosk.

27

- Nie bd mieszna. Poza tym nie sdz, eby to byo a tak niezwyke. Spojrzaam na ni sceptycznie. - Mwisz serio? Zdarzyo ci si ju kiedy co takiego? - Oczywicie, e nie. Nigdy nawet nie syszaam o czym podobnym. Ale co takiego mogoby si wydarzy tylko z Dantem Berlinem. Albo z Gideonem Du-Pontem. Ale wtedy musiaaby si zmierzy z rozwcieczon Vivian. - To jego przyjaciele, tak? - Dawni przyjaciele. Gideon jest w ostatniej klasie, zawsze nosi czarny garnitur i starowieckie okulary, jakby wanie wrci z czasw Wielkiego Kryzysu. Nagle zrozumiaam, e to musia by ten chopak, ktry siedzia w klasie, w ktrej odbywaa si lekcja zaawansowanej aciny. Vivian to pewnie ta dziewczyna obok niego. - Vivian Aletto jest jego najlepsz przyjacik, chocia wszyscy s absolutnie pewni, e czy ich co wicej. Zawsze s razem, zawsze si kc jak rodzestwo. Ale kiedy widziaam, jak Gideon przesun palcami po jej nadgarstku, a Vivian nosi czasami jego okulary. To naprawd dziwne. - Przyjanili si z Dantem i Cassandr Millet? Eleanor skina gow. - I jeszcze z Yagonem Castilliarem. Musiaa go widzie, zawsze ubiera si bardzo kolorowo. Nosi baweniane spodnie, ktre z trudem mieszcz si w regulaminie, pbuty bez skarpetek i wyglda, jakby pilnie potrzebowa fryzjera. Jednak nigdy nie mia z tego powodu kopotw, pewnie dlatego, e flirtuje z pani Lynch. Faktycznie go widziaam; zreszt atwo byo go dostrzec, choby dlatego, e tylko on odway si nosi row koszul. - No wic byli niczym rodzina. Najstarsi i najbardziej przeraajcy z caej pitki to Gideon i Vivian, oni i odgrywali rol rodzicw. Yago by kopotliwym dziec- 1 kiem, Dante starszym bratem, chocia tak waciwie by od niego modszy, a Cassandr bya sodkim malestwem. - Nie maj prawdziwej rodziny? - Zdaje si, e nie. Chocia nie, Yago ma. Jego ojciec jest jakim hiszpaskim magnatem, wic kry midzy Hiszpani a Nowym Jorkiem. Zdaje si, e Gideon jest rwnie z tych okolic, moe z New Hempshire. A Vivian, kto wie? Nie zdziwiabym si, gdyby zamordowaa i zjada ca swoj rodzin. Cassandr stracia krewnych w wypadku w grach, na nartach i odziedziczya cay majtek. Myl, e jej prawnym opiekunem jest cioteczna babka, ale zawsze wyjedaa na wakacje z rodzin Yagona, albo ze swoim chopakiem, Benjaminem, zanim on, no wiesz... Atak serca. - Eleanor zamkna ksik i przesuna palcem nad pomieniem wiecy, czekajc na pytanie, ktre, jak obie wiedziaymy, musi pa. - A Dante? Eleanor usiada prosto i zmruya oczy. - On jest najbardziej zagadkowy. Zdaje si, e jest sierot, w kadym razie tak mwi. Nigdy nie wyjeda z Attica Falls, nawet na wakacje czy wita. Attica Falls. Stacja benzynowa, sklep i restauracja. Wygldao na opuszczone miasto. Kot wczga i zardzewiaa ciarwka byy jedynymi oznakami ycia. - Wynajmuje pokj w pensjonacie. Widziaam ten budynek jedynie z zewntrz, ale wyglda przygnbiajco. - Nic dziwnego, e byli ze sob tak blisko - wymruczaam. - Skoro nie maj nikogo prcz siebie. - Prawda? Potrafisz sobie wyobrazi, e nie masz rodziny? - Tak - szepnam. - Potrafi. Eleanor umilka, a ja poczuam si nieswojo, jak zawsze na myl o mierci rodzicw. - Ale czekaj, skd o tym wszystkim wiesz? Znowu twj brat? Eleanor pokrcia gow. - Nie pamitasz? Cassie bya moj wsplokatork. W pitek rano wstaymy wczeniej ni zazwyczaj, na pierwsze zajcia z ogrodnictwa. Wszystkie lekcje zaczynay si o smej, a ta z nieznanego mi powodu o szstej. Widocznie ma to co wsplnego ze socem i rolinami, pomylaam. Eleanor miaa zajcia razem ze mn czekajc, a si wyszykuje, zerknam na mj plan lekcji. Ogrodnictwo. P 6.00, Kaplica". - Hej, czyby ogrodnictwo miao by w kaplicy? - Tak myl - odpara Eleanor, jednoczenie wkadajc wenian spdnic i prbujc spi wosy. - Co za ironia, biorc pod uwag, jakim bezecestwem jest zmuszanie nas do wstawania bladym witem. - Zerkna w lustro po raz ostatni i wzia torb. - Dobrze, chodmy. To by pogodny jesienny dzie. Szymy brukowan ciek pomidzy wznoszcymi si nad nami dbami. Kaplica znajdowaa si w najbardziej wysunitej na zachd czci kampusu i wygldaa niesamowicie z gotyck wieyczk prosto ze redniowiecza. uki sprawiay wraenie przechylonych, jakby byy zmczone stuleciami stania prosto. Na fasadzie widniay posgi witych, otaczali wejcie niewidzcymi twarzami. Po kamiennych figurach spywaa woda, midzy dwoma apostoami wcinite byo ptasie gniazdo. - Nie uywano jej od wiekw - wyjania Eleanor. -Zdaje si, e jakie sto lat temu jeszcze jej uywali, ale potem kaplica staa opuszczona. Chyba wybuch poar, prowadzono tu nawet jakie prace renowacyjne, ale nigdy nie widziaam adnych robotnikw. Dotarymy do wysokich nitowanych drzwi i chciaymy je otworzy, ale okazay si zamknite. Eleanor i ja popatrzyymy na siebie zdziwione. Pocignam kilka razy za klamk, nawet uderzyam w nie ze zoci, ale bez efektu. - Moe odwoali zajcia? - zasugerowaa Eleanor z nadziej. - Wracajmy do pokoju. Ju miaam si z ni zgodzi, gdy usyszaymy gosy dobiegajce zza budynku. Caa klasa staa na czym, co wygldao jak zaronity cmentarz. Byy tam bliniaczki mieszkajce na naszym pitrze, kilka osb, ktrych nigdy nie wiedziaam, a take przystojny chopak, bardzo podobny do Wesa. Podeszymy do nich.

28

Profesor Betty Mumm bya szczup, delikatn kobiet. Miaa ogorza, pokryt zmarszczkami twarz po wielu dniach spdzonych na powietrzu i krtkie brzowe wosy, obcite po chopicemu. Woya wysokie kalosze, rkawiczki ogrodowe i kapelusz. - Witam na zajciach z ogrodnictwa - powiedziaa, wycigajc torb z cebulkami kwiatw z lecego na ziemi jutowego worka. - Dzisiaj zajmiemy si glebami - dodaa i zacza rozdawa cebulki, opatki, pudeka zapaek i rkawiczki. Bya zadziwiajco wawa, cho wygldaa na starsz od mojego dziadka. - Pierwsz rzecz, jakiej musicie si dowiedzie o ogrodnictwie, jest to, e kada rolina wymaga odpowiedniej ziemi. Jeli nie bdziecie przestrzega tego warunku, nie spodziewajcie si wynikw. Istniej dziesitki rodzajw gleb, a kada z nich ma wasn charakterystyk. Na szczcie dla nas, niemal wszystkie mona znale w tym ogrodzie, przez ostatnie dwa stulecia ten teren zosta gruntownie przekopany. Gdy profesor Mumm przesza do omawiania piciu najbardziej powszechnych gleb, rozejrzaam si po cmentarzu. Mokra od rosy trawa bya upstrzona dzikimi kwiatami, ktre sigay mi do poowy ydki, midzy chwastami wida byo kawaki pyt nagrobkowych. Gdy po raz pierwszy zobaczyam ogrodnictwo w swoim planie zaj, waciwie nie wiedziaam, co mam o tym sdzi. Spodziewaam si raczej zwykej biologii ni wykopkw na porzuconym cmentarzu. - Czy to nie makabryczne? - zapytaam Eleanor, patrzc na nauczycielk, ktra pokazywaa, jak prawidowo trzyma opatk. - Czemu tak mwisz? - odezwa si gboki gos. Obejrzaam si zaskoczona. Eleanor podesza bliej kaplicy i wanie szeptaa co do jednej z bliniaczek; na jej miejscu sta teraz przystojny sobowtr Wesa. - Jestem Brett - powiedzia z umiechem. - Renee - odparam, czujc nage oniemielenie. Brett by wysoki i dobrze zbudowany, jakby wanie zszed z boiska do rugby. Jego rysy wydaway si zbyt wyraziste. Wyglda atletycznie i msko niczym posta z bajki. - Z kim rozmawiaa, zanim ci tak brutalnie przerwaem? - Z moj przyjacik, Annie. To znaczy, Eleanor. Z moj wsplokatork Eleanor. - To w kocu z Annie czy z Eleanor? - Eleanor. Eleanor Bell. - Wskazaam stojc nieopodal koleank. - Przepraszam, Annie to moja przyjacika z Kalifornii, stamtd pochodz. Niedawno si tu przeniosam i jeszcze nie oderwaam si od tamtego ycia. - Dziewczyna z Kalifornii! Mylaem, e wszystkie jestecie blondynkami - powiedzia, ujmujc w palce pasmo moich brzowych wosw. Poczuam, e si czerwieni, i odgarnam wosy za uszy. Brett wyglda mi na chopaka, ktry uwaa, e moe mie kad dziewczyn. Moe nawet gra we fris-bee z odsonit klat i podwinitymi spodniami. I nigdy, ale to nigdy, nie zwraca uwagi na takie laski jak ja. Tak jak Wes. A jednak sta obok, najwyraniej ze mn flirtujc. - A ja sdziam, e wszyscy mieszkacy Maine to brodaci farmerzy. Brett si zamia. - To musiao by gorzkie rozczarowanie! - Straszliwe - odparam, poczym oboje zaczlimy sucha profesor Mumm, ktra kazaa nam i za sob do ogrodu. - Kady z was ma inn cebulk. Chciaabym, ebycie odnaleli dla niej odpowiedni gleb i woyli gar ziemi do woreczka - oznajmia, pokazujc sakiewki z materiau. Jedna z bliniaczek podniosa rk. - Ale skoro nie wiemy, jak konkretnie mamy cebulk, to skd moemy wiedzie, jak gleb wybra? Profesor Mumm umiechna si zagadkowo. - Kierujcie si intuicj. To pierwsza zasada ogrodnictwa. Intuicja. Idcie za jej gosem. - Stukna obcasami. -I pamitajcie, o czym mwilimy! POROSTU: powchaj, rozetrzyj, ogrzej, sprbuj, trzymaj. A teraz do dziea! Wcie rkawice i chwycie za opatki! Wszyscy rozeszli si po cmentarz. Nagle poczuam, e kto znienacka dotyka mojego okcia. Podskoczyam. - Hej! - powiedziaa Eleanor, za ni stay bliniaczki. - Cmentarz nie jest dobrym miejscem do zaskakiwania ludzi! Eleanor si rozemiaa. - Przecie to biay dzie! Poza tym nie tylko ja ci zaczepiam. - Zerkna na Bretta. - On to robi ze wszystkimi dziewczynami - rzucia jedna z bliniaczek, April; jej siostra Allison skina gow. - To jeszcze nie znaczy, e nie moemy popatrze -odpara Eleanor. Wszystkie przygldaymy si, jak podnosi swoj opatk. Wyprostowa si, odwrci do nas i umiechn. Zakopotana, spuciam wzrok, a Eleanor przeciwnie, pomachaa do niego rk. - Myl, e bd szuka gleby w pobliu Bretta. Jego doeczki w policzkach nigdy mi si nie znudz. Zamiaam si, Eleanor niepostrzeenie podya za chopakiem. Z trawy wystaway dziesitki nagrobkw tak zniszczonych, e napisy byy nieczytelne. Pomylaam, e moi rodzice, dokadnie tak samo jak ci ludzie tutaj, zostali zredukowani do epitafiw, nagrobkw i trumien. Odrzuciam od siebie t myl, wziam moj cebulk i podrzuciam na doni. Bya brzowa, wlasta niczym korze imbiru. Powchaam, ale poczuam tylko ziemi. Intuicja, pomylaam i ruszyam. Nie miaam pojcia, dokd id, po prostu szam przed siebie, co jaki czas zmieniajc kierunek, posuszna nieznanej sile. Co chwila schylaam si, eby sprawdzi ziemi. Porost, powtrzyam w mylach. Powcha: czuam mieszanin aromatu jabek, trawy i orzechw. Rozetrze ziemi w palcach, porwnujc jej kolor i faktur z barw mojej cebulki. Ogrza, chocia adna ziemia nie bya wystarczajco oleista, by si zapali, gdy przykadaam do niej zapak. Sprbowa: podnosiam j do ust. Trzyma: wayam j na doni. adna nie wydawaa mi si odpowiednia. Kada bya albo za sucha, albo zbyt tusta, pachniaa jak pastrami albo miaa zbyt gorzki smak. Oddaliam si od reszty klasy, zbliyam do drzew. Pochyliam si i podniosam gar ziemi, ktra bya tak mokra, e niemal oleista. Powchaam j. Nic. Co mwia nauczycielka, gdy gawdziam z Brettem? Jeli gleba jest ziarnista i pachnie jak wdzone miso, jest dobra dla lenych rolin. Jeli jest sucha i smakuje jak sl, to znaczy, e ma duo mineraw i jest odpowiednia dla rolin jednorocznych. A moe wieloletnich? Nie pamitaam.

29

Odruchowo roztaram ziemi w palcach i podniosam do ust. Pocztkowo smakowaa po prostu jak piasek, potem pojawi si delikatny posmak melasy. Przyjrzaam si mojej cebulce, ktra bya wknista i sucha, i miaa ten sam brzoworudy odcie. Pomylaam, e powinna pasowa. Pochyliam si i woyam gar do woreczka. Chyba nikt oprcz mnie jeszcze nie skoczy. Niektrzy krcili si wrd chwastw, inni przyklkali, wchajc ziemi i brudzc si. Profesor Mumm krya wok, sprawdzajc, jak im idzie i udzielajc rad dotyczcych kopania. Nie wrciam do reszty, szam dalej, coraz bardziej zbliajc si do lasu. Nie wiem, czemu to zrobiam, czuam si tak, jakbym miaa co wanego do zrobienia wanie tam i zapomniaa o tym. Szam przez traw, wybuja, sigajc mi do kolan. 1'N/czoa lataa leniwie nad kwiatkami, z tyu usyszaam gos Eleanor: - Renee! Dokd idziesz? Wiesz ju, jak masz cebulk? Obejrzaam si przez rami, zobaczyam, e biegnie w moj stron. - Nie - odpowiedziaam. - Rozgldam si. Poranne soce grzao mnie w kark. Weszam w cie drzew i si zatrzymaam. W trawie co byo, co brzowego, wygldao jak ga. Otaram spocone czoo; syszc, e Eleanor podchodzi, schyliam si, odsunam zielsko opatk i znalazam to, co cigno mnie do siebie. Stojca za mn Eleanor wrzasna. To by jelonek, martwy, zwinity na trawie. Nogi mia nienaturalnie wygite, nad gow kryy muchy, brzowa sier pokryta bya plamkami. Kilka chwil pniej bya ju przy nas caa klasa, wszyscy gapili si to na mnie, to na jelonka. Profesor Mumm przecisna si, zdja kapelusz i popatrzya na martwe zwierz, a potem na mnie. - Wanie... wanie go znalazam. - wyjaniam. -Szukaam ziemi... - dodaam, cho to nie bya prawda. Twarz profesor Mumm zagodniaa, obja mnie rk. - Chod, kochanie - uspokoia mnie. - Nie ma sensu tu sta. Nic ju nie moemy zrobi. Zaprowadzia nas z powrotem do kaplicy, gdzie pozbieraa nasze cebulki i woreczki z gleb. Przegldajc je, komentowaa - adna gleba nie pasowaa do cebulki. Gdy przysza moja kolej, profesor Mumm wzia mj woreczek i wysypaa jego zawarto. - Niezwyke poczenie - powiedziaa jakby do siebie. - Krokusy lubi such, zimn i son gleb. To mogoby si sprawdzi... Tak... Ciekawe, bardzo ciekawe. Mieszanina czerwonej gliny i oleju... To naprawd mogoby si sprawdzi... Profesor Mumm popatrzya na mnie z zaciekawieniem i oznajmia: - Lekcja skoczona. Wszyscy si rozeszli, Eleanor sza obok mnie. - Jak to si stao? - spytaa. - Po prostu szam przed siebie i wpadam na niego - wyjaniam, czujc, e nawet tutaj przyciganie do martwego zwierzcia nie jest normalne. - Dziwne. Wygldao na to, e dokadnie wiedziaa, dokd idziesz. - Nie wiedziaam - odparam szybko. - A jak udao ci si znale waciw gleb? To byo sprytne. - Braam po trochu do rki, wchaam i prbowaam. Ta wygldaa tak, jakby stanowia jedno z moj cebulk. Miaa t sam barw, poza tym cebulka bya sucha, a ziemia tusta. - Wzruszyam ramionami. Uznaam, e powinna pasowa. - Gos intuicji! - zawoaa Eleanor, przedrzeniajc profesor Mumm. - Przeczucie! Rozemiaam si. - Przesadza troch, no nie? - Wiesz, uczy ogrodnictwa, potrzebuje odrobiny ekscytacji w yciu. Doczy do nas Brett. - Masz wrodzone zdolnoci! - zawoa. - O, Brett. - Eleanor umiechna si i stara kciukiem ziemi z jego twarzy. - Teraz wygldasz jak prawdziwy farmer - stwierdzia. - To le? - zamia si. Bardzo milutki farmer - dodaa kokieteryjnie Eleanor. Brett si umiechn, a ja przewrciam oczami. Jego podobiestwo do Wesa byo nie tylko zewntrzne. Mia podobny sposb chodzenia, mwi tym samym tonem, mia nawet identyczne zby. Waciwie powinien mi si jeszcze bardziej podoba, ale o dziwo, to wszystko sprawiao, e stawa si zwyczajny i nieciekawy. - Co teraz macie, dziewczyny? - Filozofi - odparam, cho ogrodnictwo skoczyo si wczeniej, tak e miaymy teraz troch wolnego czasu. - Nic - powiedziaa szybko Eleanor. - Nic? - spyta Brett. - To moe zrbmy z tego co? Moe niadanie? Parsknam miechem, ale pod wpywem spojrzenia Eleanor udaam, e kaszl. Ile dziewczyn poderwa w taki wanie sposb? - Byoby super - rzucia Eleanor. - Wanie przed chwil Renee mwia, jakie jestemy godne. - Szturchna mnie w bok. - Hm, taa. Umieramy z godu. W Megaronie Brett opowiada o swoich lekcjach, o rodzinie i przyjacioach, ktrych zostawi w domu. Waciwie zapomniaam ju, e to Brett, i rozmawiaam z nim tak jak z Wesem. Nawet si nie zdziwiam, gdy okazao si, e ich ycie wygldao niemal identycznie. By najstarszy z trjki rodzestwa, przed przyjazdem do akademii gra w rugby i pik non i by bardzo rozczarowany, gdy odkry, e tu nie bdzie tego robi. Teraz by kapitanem druyny lekkoatletycznej. Mia labradora, z ktrym latem gra we freesbee, lubi kolor niebieski, sucha wszystkich rodzajw muzyki z wyjtkiem country. Jego ulubionym autorem by Hemingway (typowe), a w kadym razie tak mwi, cho wtpiam, eby czyta co poza lekturami. Zjedlimy niadanie i si] poegnalimy. Ruszylimy w stron Kolegium Horacego. Oczy Eleanor pony zachwytem.

30

- Jest taki liczny - mwia, gdy wchodziymy po schodach na drugie pitro. - Taki mski. Taki amerykaski, taki... opalony. -I wygadany. - Otworzyam drzwi do klasy. Pomieszczenie miao wysoki sufit i dwa okna wychodzce na skwer. Kilka osb ju tam siedziao, rozmawiajc albo przegldajc notatki. Usiadymy z przodu i nie mogam si powstrzyma, eby nie sprawdzi, czy jest Dante. Nie byo go. Nathaniel wbieg do rodka, uginajc si pod ciarem plecaka, ktry upodobni go do wia. Chopak usiad ciko w awce obok mnie i wtedy zadzwoni dzwonek. - Cze, Renee - sapn, krzywic si. By spocony. Odgarn wosy z twarzy i poprawi okulary. - Napisaa wypracowanie? Pracowaem nad swoim niemal ca noc. Przepisywaem je cztery razy, zanim uznaem, e jest dobre. Poczuam dreszcz. - Wypracowanie? - Spojrzaam na Eleanor w nadziei, e dla niej to rwnie bdzie nowina, ale ona wyja swoje z zeszytu. - Tak, o mitach, w ktre chcielibymy wierzy. Nie masz? - Nie, przecie nie byo mnie na tamtej lekcji, Lynch kazaa mi si przebra, pamitasz? - Och, faktycznie. - Eleanor popatrzya na mnie z min winowajcy - Przepraszam, sdziam, e wiesz. Wygldaa na tak zajt, mylaam, e wanie nad nim pracujesz. Westchnam, zastanawiajc si, co teraz zrobi. - Nie, to moja wina - westchnam. - Powinnam bya spyta, co zadane. Gdybym tylko nie bya tak za-|la rozmylaniem o Dantem, rodzicach i Benjaminie (iallowie, na pewno bym to zrobia. - Mam kilka wersji mojego - oznajmi Nathaniel. -Moe nie s wybitne, ale mona je wykorzysta. - Poda mi kilka pogniecionych kartek papieru. To byo bardzo mie z jego strony, ale nie lubiam zrzyna. Wprawdzie Nathaniel by uznanym geniuszem matematycznym, ale nie byam przekonana co do jego umiejtnoci pisarskich. - Nie, dziki. Po prostu powiem nauczycielowi, co si stao. Ale Nathaniel si upar. - Naprawd, we - mwi z zapaem, wciskajc mi wypracowania. W kocu wziam je i zaczam czyta. Bazgroli jak kura pazurem i wszdzie byy lady gumki. Na pierwszej stronie widnia tytu: Chciabym uwierzy w siebie. Spojrzaam na nastpne wypracowania: Chciabym wierzy, e kalkulatory zastpi umys czowieka. Ostatnie nosio tytu: Chciabym wierzy w liczby urojone. To wydawao si najbardziej obiecujce, cho przypominao raczej dowd matematyczny ni wypracowanie i chyba nie bardzo pasowao do tematu. Zagryzam usta. - S naprawd... dobre. - Oddaam mu kartki. -Ale le bym si czua, spisujc od ciebie. Po prostu porozmawiam z nauczycielem po lekcji, moe zrozumie. Nathaniel wzruszy ramionami i woy wypracowania do zeszytu. - To nie facet, to babka. Jakby na potwierdzenie jego sw drzwi otworzyy si i wesza kobieta ze stert papierw. Pooya je na biurku i wysza na rodek klasy z ksik w rku. Patrzyam na ni wstrznita. To bya ta sama kobieta, ktra uratowaa mnie przed wizyt w gabinecie dyrektorki. Annette LaBarge nie bya piknoci; waciwie bya cakiem przecitna. Nosia funkcjonalne i proste ubrania, gwnie w kolorach ziemi; dzisiaj miaa na sobie lnian spdnic, ktra eksponowaa jej smuke ydki i korkowe buty W tej pozycji przypominaa jedn z modelek z katalogu stojc na kamienistej play i trzymajc w rce jak ga lub kawaek drewna wyrzuconego przez morze. - Bajki. - Jej gos brzmia jak dzwoneczki wietrzne. - A gdyby tak przyj, e s prawdziwe? - Rozejrzaa si po sali z oczami rozszerzonymi podnieceniem. Bya niewysoka, delikatna i krucha, a jednak wydawao si, e wypenia ca sal swoj osob. - Moe kiedy naprawd istniay wiedmy i czarownice, zwierzta potrafice mwi i straszliwe potwory? Bajki s podstaw naszej cywilizacji, opiera si na nich niemal caa zachodnia filozofia. Ksiki, ktre bdziemy czytali w tym roku, traktujcie nie jak opowieci filozoficzne, ale jak rzeczywisto. - Otworzya ksik i przewrcia pierwsz stron. - A wic udajmy si do kraju za grami, za lasami, gdzie yli dugo i szczliwie, i zobaczymy, dokd nas to zaprowadzi. Dawno, dawno temu... Suchajc jej delikatnego gosu, wydawao mi si, e ni na jawie, e jestem w miejscu, gdzie ludzie s dobrzy albo li, gdzie mio trwa wiecznie, problemy rozwizuj si dlatego, e mocno w to wierz, a wrki i fauny pomagaj odnale drog. Po lekcji poczekaam, a wszyscy wyjd, a potem podeszam do biurka panny LaBarge; wanie ukadaa wypracowania. Odchrzknam, spojrzaa na mnie. - O, cze, Renee. Zdumiao mnie, e zapamitaa moje imi i poczuam si jeszcze gorzej z powodu nienapisanego wypracowania. - Pani profesor, ja... - Nie byo ci na lekcji tydzie temu i nie wiedziaa, co byo zadane? Wiem. Popatrzyam na ni wstrznita, potem utkwiam wzrok w swoich stopach. - Przepraszam. - Po prostu napisz na nastpn lekcj - powiedziaa delikatnie. - Napisz, w co nie wierzysz, ale chciaaby wierzy. A na przyszo po prostu zapytaj. Skinam gow, przyciskajc ksiki do piersi. Pomylaam o moich rodzicach. I o Benjaminie Gallowie. O cmentarzu za kaplic. W co chciaabym wierzy? W ycie po mierci. Gdy przyszam na zajcia z nauk podstawowych pod koniec dnia, Dante czeka na mnie w awce, tym razem bez aciskiej ksiki czy notesu. - Cze. - Odsun mi krzeso. Zaskoczona usiadam obok niego, usiujc nie gapi si na jego perfekcyjne ramiona.
31

- Cze - rzuciam nonszalancko. - Jak tam? - zapyta; czuam, e mi si przyglda. - Dobrze - odparam ostronie, profesor Starking wanie rozdziela zadania laboratoryjne. Dante zmarszczy brwi. - Nie jeste dzi zbyt rozmowna. Woyam termometr do zamulonej wody w akwarium, ktre miao udawa zamknity ekosystem. - Czyby chcia pogada? A co, nie odrabiasz ju aciny? Odezwa si dopiero po duszej chwili. - To byy poszukiwania. - Czego? - Czego, co ju nie ma znaczenia. Rzuciam mu podejrzliwe spojrzenie. - Dlaczego? - Poniewa zrozumiaem, e skupiaem si na niewaciwej rzeczy. - Co to za rzecz? - zapytaam, zerkajc do tyu na tablic i wygadzajc spdnic. -Ty. - Nie jestem okazem laboratoryjnym - odparam szybko. - Chciaem ci tylko pozna. Odwrciam si do niego, pragnc zada mu milion pyta, ale ograniczyam si do jednego. - Ale ja nie mog si o tobie niczego dowiedzie? Dante odchyli si na oparcie krzesa. - Mj ulubiony autor to oczywicie Dante - powiedzia kpico - cho bardzo lubi Rosjan. Kocham muzyk, rn, ale najbardziej Musorgskiego i Wagnera, a take partie na wiolonczel. Troch mroczne, prawda? Kiedy lubiem oper, ale wyrosem z tego. Co jeszcze? Jestem mao odporny na upay, nie lubi sodyczy, ale kiedy uwielbiaem winie. Mj ulubiony kolor to czerwony. Czsto przechadzam si po lesie, eby si odpry, w efekcie wietnie znam flor i faun Ameryki Pnocnej. Poza tym - jego oczy spoczy na mnie, gdy prbowaam skupi si na naszym zadaniu - pamitam wszystko, co kiedykolwiek mi powiedziano. To taki swoisty talent. Zalana niespodziewanym potokiem informacji, wpatrywaam si w niego, niepewna, co odpowiedzie. Dante zmarszczy brwi. - Czybym co opuci? Pomylaam o Benjaminie i moich rodzicach. To by idealny moment. - A co z przyjacimi? - spytaam mikko. - Mylaem, e ju to omwilimy, e nie mam adnych. - Myl, e co ukrywasz. Dante popatrzy na mnie zamylonym wzrokiem. - Powiedzmy, e kiedy miaem przyjaci. - I co si stao? - Okazao si, e s inni, ni sdziem. - To znaczy? - e robi rzeczy, o ktre nigdy bym ich nie podejrzewa. Co to niby miao znaczy? - Na przykad co? - Na przykad, wszystko. O to wanie chodzi. - Czy to ma co wsplnego z Benjaminem Gallowem? - wypaliam. Dante popatrzy na mnie niemal gronie. - Z Benjaminem? - sykn tak cicho, e ledwie go usyszaam. - Co o nim wiesz? - Nic - odparam spokojnie. - Tylko tyle, e chodzi z twoj przyjacik, e zmar i e ty go znalaze. - To dlatego chcesz ze mn rozmawia! eby plotkowa o jego mierci! - Nie! Nie miaam zamiaru, ja... ja tylko nie wierz, e zmar na atak serca. Dante ju mia odpowiedzie, ale powstrzyma si, gdy dotaro do niego to, co mwi. - A na co zmar? - Nie wiem, mylaam, e ty wiesz. - Czemu a tak ci to interesuje? Chcesz mie nowy temat do plotek? Poczuam si tak, jakby mnie spoliczkowa. - Moi rodzice umarli trzy tygodnie temu. Znalazam ich. Oboje zmarli na atak serca, w tym samym czasie, w tym samym miejscu w lesie. Tak jak Benjamin. Odwrciam si od niego i patrzyam na tablic, ale czuam na sobie jego wzrok. Milcza dusz chwil, w kocu powiedzia: - Nie potrafi ci pomc. - Czy to znaczy, e mam racj? Dante zniy gos. - Moe i tak - stwierdzi. - Moe to nie by atak serca. Moe to serce go zaatakowao. W sobot opowiedziaam Eleanor o moich podejrzeniach na temat mierci Benjamina i moich rodzicw. Uznaa, e sfiksowaam. - Masz krka - rzucia, patrzc w lustro i ukadajc wosy. Zaczyna si weekend i pomagaa wydziaowi humanistycznemu przesucha kandydatw do przedstawienia szkolnego. Milczaam. - To nie to samo? - dorzucia. - Dosta ataku serca i zaatakowao go serce? - Kto go tam wie, moe po prostu ze mnie kpi? - I co mu powiedziaa? - Nic. Zadzwoni dzwonek i on wyszed. - Moe to on fiksuje - zawyrokowaa Eleanor i w kocu spia wosy z tyu. - Widzisz, mwiam, e pasujecie do siebie.
32

Wywrciam oczami. - Raczej znca si nade mn, zamiast odpowiedzie na moje pytania. - Po prostu za bardzo si tym wszystkim przejmujesz. - Wzia torb. - No dobra, musz i. Uprzedzia, e bdzie zajta cay dzie, wic ustaliymy, e spotkamy si na obiedzie w stowce. - Radziabym ci, eby wzia udzia w przesuchaniu - dodaa jeszcze - ale tylko chopcy mog gra w sztukach. - Dlaczego? Eleanor wzruszya ramionami. - No, wiesz, jak za czasw Szekspira. - Czy to czasem nie jest niezgodne z prawem? Sek-sizm? - Nawet jeli nie byo, nie podobao mi si. Eleanor znowu wzruszya ramionami. - To szkoa prywatna, mog robi, co im si podoba. Kiedy indziej wciekabym si na tak idiotyczne zasady, chocia w porwnaniu z innymi zasadami akademii ta nie wygldaa jeszcze a tak le. Poczuam ulg, w kocu miaam troch czasu tylko dla siebie. A w kadym razie tak mi si wydawao. Miaam tak duo zadane, e spdziam w pokoju niemal cay dzie, wertujc ksiki. Wyszam dopiero na obiad. Eleonor si nie zjawia. Czekaam przed Megaronem, rysujc kka czubkiem buta i patrzc, jak przychodz niemal wszyscy oprcz niej. Zrezygnowana, weszam do rodka sama. Zobaczyam Nathaniela, ktry siedzia w kcie w towarzystwie notatek i szklanki mleka. By jeszcze bardziej przejty prac domow ni ja, zjedlimy co szybko i wrcilimy do swoich pokojw. Eleanor nadal nie byo. Zastanawiaam si, co si stao. Moe cigle tkwia ze swoj reysersk ekip? Usiadam przy biurku, nie bardzo wiedzc, co mogabym zrobi. Sprbowaam napisa wypracowanie z filozofii, ale gdy patrzyam na sowa na kartce, litery rozmazyway si, przybierajc posta moich rodzicw. Gdy w kocu udao mi si uwolni od ich widoku, zaczam myle o Annie, Dantem, Wesie i Bretcie. Zerknam na zegar na cianie, mina kolejna godzina, a ja nadal byam w lesie. Powinnam si zrelaksowa, jednak Eleanor nie byo i nie miaam z kim pogada. Mogabym pj do pokoju obok i zobaczy, czy s tam dziewczyny, ale jedyne, co nas czyo, to Eleanor. Znowu spojrzaam na zegarek. Skoro u nas bya sma, w Kalifornii powinna by pita. Podniosam suchawk i zadzwoniam do Annie, ale nikt nie odebra. Odoyam suchawk na wideki, zaczam krci si po pokoju. Wszdzie leay porozrzucane ubrania. Pozbieraam je, pochowaam do szafy, a potem w zapale porzdkw zajrzaam pod ko, eby wyj sweter z walizki. Wszdzie byy kbki kurzu, pajczyny zwisay z ramy ka. Signam do walizki; dotknam czego mikkiego. Wycignam to i zobaczyam, e to kb martwych, pokrytych kurzem ciem. Krzyknam i potrzsnam rk, strzepujc je na dywan. Nie, stanowczo powinnam std wyj. Bez zastanowienia wrzuciam ksiki do torby i wybiegam na korytarz. Hol powita mnie cierpkim aromatem kobiecoci. Cytrusowo-kwiatowy zapach wypywa spod drzwi pokojw, z prysznicw buchay gorce kby pary, delikatny aromat godzikw unosi si od strony skrzyda dziewczyn z ostatniej klasy. Korytarz by zupenie pusly, ale zewszd dobiegay stumione rozmowy, zupenie jakby kady pokj by odrbnym wszechwiatem. Zostaa mi godzina do dwudziestej pierwszej, zbiegam ze schodw prosto w rzekie powietrze nocy. Dotaram do rozwidlenia cieki i si zatrzymaam. Nie wiedziaam, dokd id i co chc zrobi... Decyzja pojawia si nagle, skrciam w prawo i poszam w stron biblioteki. Biblioteka Coplestona bya masywn budowl w stylu greckim z doryckimi kolumnami na przedzie, trjktna fasada przedstawiaa antyczn scen wojenn, nad ktr widniaa aciska sentencja: Homo nihil uam quid sciet est. Potne metalowe drzwi skrzypny, gdy je otworzyam, uderzy we mnie ciepy powiew powietrza przesyconego kurzem. Przygarbiona bibliotekarka, z krtko ostrzyonymi siwymi wosami i ladem wsika pod nosem wygldaa jak kret. Zatrzymaa mnie przy wejciu i oznajmia: - Bibliotek zamykamy o dziewitej. - Podskoczyam na dwik jej gosu, zbyt gonego jak na bibliotek. adnego jedzenia czy picia. adnego palenia, grania w gry, gadania oraz gwizdania. Wedug mnie to i tak byo oczywiste, ale skinam gow. - Dobrze. - Cii. Przewrciam oczami i ruszyam, usiujc zachowywa si najciszej jak mogam. To byo wysokie pomieszczenie, ciany pokryway ksiki. Nigdy wczeniej nie wiedziaam a tylu w jednym pomieszczeniu. Szam w gb biblioteki, mijajc stoliki i katalogi, zapada zmierzch, a od cian pyn zapach starej skry i papieru. Czuam si jak w muzeum. Posuwaam si gwnym korytarzem, prbujc znale miejsce do siedzenia. Zapaliy si lampy oliwne, dajc migoczce te wiato. W bibliotece byo sporo ludzi, przy kadym stoliku siedziaa przynajmniej jedna osoba. Podogi pokrywa czerwony dywan. Sycha byo jedynie szelest przewracanych kartek. Szam dalej, jakby cigna mnie nieznana sia: po schodach w gr, potem przejciem, potem przez podwjne drzwi prowadzce do zachodniego skrzyda. Nie miaam pojcia ani dokd id, ani w jakim dziale wanie jestem, ale chyba nie przychodzio tu zbyt wielu uczniw, wikszo stolikw bya pusta. Minam gigantyczne regay z ksikami i znalazam stolik z widokiem na kampus. Ju miaam usi, gdy usyszaam szepty po drugiej stronie regau. Przyciskajc notatki do piersi, podeszam na palcach do pek i zajrzaam przez szczelin midzy ksikami. - Stra Uczniowska erat - gos Gideona DuPonta by chodny i gboki. Chopak w czarnym garniturze i szylkretowych okularach, z kasztanowymi wosami zaczesanymi na lew stron siedzia odchylony na oparciu krzesa z nog zaoon na nog. Obok niego byli Vivian i Yago. Na stoliku wznosiy si stosy ksiek. Prbowaam przeczyta tytuy, ale mi si nie udao. Podeszam bliej, przykucnam, eby si przyjrze i dostrzegam martw mysz na pododze. Stumiam okrzyk, ale Gideon, Vivian i Yago i tak odwrcili si w moj stron. Zasoniam usta doni, eby stumi oddech. Baam si, e zaraz tu zajrz i zobacz mnie, skulon za regaem, z martw mysz u boku, ale na szczcie kontynuowali rozmow, tylko ciszej. Pewnie uznali, e skoro mwi po acinie, to i tak nikt ich nie zrozumie. Nie pomylili si - nie miaam bladego pojcia, o czym rozmawiaj, ale sdzc po ich reakcji, musiao to by co tajnego. - Quis id fecit? - spytaa Vivian mocnym, wadczym gosem. Miaa na sobie dopasowany garnitur z marszczon bia much zawizan pod konierzykiem.

33

- Non scio - odpar Gideon. - Puto dyrektorka von Laark esse - odezwa si Yago. Mia na sobie bkitn koszul i bia lnian marynark z luno zawizanym krawatem pod szyj. - Erant dlii - powiedziaa zowieszczo Vivian. -Nonne quis Ula puella ad ferret meministi? - Brandon erat. Brandon Bell - oznajmi Gideon. Vivian chciaa co doda, ale Gideon mwi dalej: -At-gue modus ad eum castigandum per Eleanor sororem eius est. Krzyknam cicho na dwik imienia Eleanor, na szczcie Yago zakasa w tej samej chwili. O co chodzio? Z tego, co mwili, zrozumiaam jedynie te sowa: Stra Uczniowska, dyrektorka von Laark, Brandon Bell i chyba Eleanor. Szkoda, e nie przykadaam si bardziej do aciny. Zerknam na martw mysz. Bya czciowo rozoona i pokryta kurzem, musiaa tu lee od kilku tygodni. Wstaam, otrzepujc kolana, z mocnym postanowieniem zabrania si do nauki, ale gdy si odwrciam, zobaczyam Dantego. Zaskoczona cofnam si i zrzuciam ksik z regau. Z niewiarygodn szybkoci Dante j zapa, nim spada na podog, a potem przyoy palec do moich ust. Jego skra bya zimna, ten chd powoli we mnie wsika. Chopak czym prdzej odsun palec, a ja wzdrygnam si, widzc, e mj oddech przemieni si w mgiek. Co si stao? Popatrzyam na niego, ciekawa, czy zauway. - Renee. - Moje imi spyno z jego ust, jakby szepta mi do ucha tajemnic. Otaczao nas tysice' ksiek; nachyli si do mnie, ciemne wosy opaday mu na twarz, czuam, jak jego oczy wdruj po mojej twarzy, studiuj j. Nikt nigdy tak na mnie nie patrzy. Poczuam, e robi mi si gorco, chciaam co powiedzie, gdy zdaam sobie spraw, e Gideon zamilk, i usyszaam szuranie krzese. - Chodmy. - Dante podnis moj torb. - Dokd? - spytaam, idc za nim. - Tam, gdzie bdzie mniej toczno - odpar, chocia akurat ta cz biblioteki bya prawie pusta. Zatrzymalimy si w pmrocznej czytelni. W kadym rogu byy drzwi i wszdzie leay stosy ksiek. Ukrylimy si za jednym z nich, suchajc, czy kto za nami idzie. - Co si stao? Moje wargi zrobiy si nagle takie zimne. Spojrza na mnie stropiony. - Naprawd? A moe mi si wydawao? Co ty waciwie tam robie? - spytaam. Popatrzy na mnie, zastanawiajc si, co odpowiedzie. - Uczyem si. A ty? - Ja rwnie. - Na pododze, po ciemku? Przygryzam warg i signam po torb, ktr Dante nadal trzyma w rku, ale gdy j wziam, upada na podog i wszystkie moje papiery rozsypay si po dywanie. - Przepraszam - westchnam, gdy oboje schylilimy si, by je pozbiera. Owki poturlay si w stronc przejcia, pozbieraam je i spostrzegam, e Dante przeglda moje zeszyty. Prbowaam mu je odebra, ale ll/.ynia je zbyt wysoko. ycie po mierci - przeczyta tytu wypracowaniu. - Naprawd, ze wszystkich mitw wanie w ten chciaaby wierzy? - Nie czytaj tego! - zawoaam, wyrywajc mu kartki. Popatrzy na mnie zaciekawiony. - Nie wierzysz w ycie po mierci? - Nie chodzio mi o sens religijny. Popatrzy na mnie z uwag. - A jaki, dosowny? - wymrucza. - Ludzie yjcy po swojej mierci? Utkwiam wzrok w pododze. Wiem, e to gupie i szczeniackie, ale wanie w to chciaam wierzy. - Brakuje mi rodzicw - szepnam. To byo aosne, ale niestety prawdziwe. Jego twarz zagodniaa. - Mam wraenie, e czy nas wicej, ni ci si wydaje. - Odda mi plik kartek. Wcisnam je do torby. Co chcia przez to powiedzie? e on te tskni za rodzicami? e te chciaby wierzy w ycie po mierci? Przynajmniej nie uwaa, e jestem mieszna czy gupia, ale pewnie by tak pomyla, gdyby zobaczy moj prac domow z aciny z wielkim czerwonym trzy plus. - A propos aciny... Szczka mi opada. - Widziae j?! - zawoaam. Pragnam umrze. - Wiesz, jestem cakiem niezy z aciny. Mgbym ci pomc. - Opar si o rega, rkawy koszuli uniosy si i odsaniay pltanin y okalajc minie na przedramieniu, po czym niky pod podwinitymi mankietami. - Skd mog wiedzie, czy jeste dobry? Moe po prostu chcesz sabotowa moj prac domow? - spytaam sarkastycznie. Rozemia si. - Sabota? Chyba artujesz. Przecie wiesz, e jestem w klasie dla zaawansowanych, zajrzaa wtedy na zajcia. To ci nie wystarcza? - Przekonaj mnie - palnam. Dante spojrza na mnie zdumiony. - Co miabym zrobi? - Powiedz, o czym rozmawiali Gideon, Vivian i Yago. Dante patrzy na mnie, poow jego twarzy skrywa cie. - Nie wiem. - Wiesz. - Zmruyam oczy. - Rozmawiali o Stray Uczniowskiej. O tym, kto co zrobi. Nic wicej nie usyszaem. Nie wiedziaam, czy mwi prawd, czy tylko prbuje mnie zby. - Nie wierz ci - odparam. Pochyli si tak, e jego twarz znalaza si tu obok mojej, kosmyki jego wosw dotykay moich policzkw. Patrzy na mnie z intensywnoci, jak moga zrodzi jedynie gwatowna namitno albo nienawi, ale w tym momencie byo mi wszystko jedno. Zamknam oczy i czekaam. - Nie ufasz mi - szepn mi do ucha, jego oddech by zaskakujco zimny. Wzruszyam ramionami. - Nie.
34

Lampy olejowe zaczy migota, sygnalizujc, e biblioteka za chwil zostanie zamknita. - Ale ze mn rozmawiasz. Czyli jestemy umwieni na lekcj aciny? Chciaam powiedzie, e nie, ale wbrew swojej woli zgodziam si. adne z nas nie odzywao si przez dusz chwil. Zastanawialimy si nad tym, co wanie ustalilimy. W kocu przemwi Dante: - Spotkajmy si w foyer kolegium Horacego w przyszy pitek. Skinam gow. Przeszlimy korytarzem i schodami na dwr, w chodne powietrze Maine. Po powrocie do pokoju zastaam Eleanor siedzc na ku i szczotkujc wosy przy wietle wiecy, na jej kolanach lea jaki podrcznik. Widzc mnie, opucia szczotk. - Gdzie ty bya? - zapytaa z wyrzutem, patrzc na mnie niespokojnie. - A ty? - odparowaam, za, e zostawia mnie sam na obiedzie. - Przesuchania si przecigny, nie mogam wyj. Mylaam, e si domylisz. Pooyam torb na pododze i usiadam na ku. - Domyliam si. Czego si uczysz? - Jak to czego, matmy - powiedziaa, jakby to byo oczywiste. - W poniedziaek mamy pierwszy sprawdzian, pamitasz? - No tak, faktycznie... - Kompletnie o tym zapomniaam! - A ty czego si uczya? - Nie uczyam si - wyznaam z westchnieniem. -Widziaam Dantego w bibliotece. I Gideona. Twarz Eleanor si oywia. - Opowiadaj! Usiada naprzeciwko mnie na moim ku, a ja opowiedziaam jej o Gideonie, Vivian i Yagonie, o Dantem, moim wypracowaniu i acinie. - Wiesz, e wymienili rwnie imi twojego brata? - dodaam. Eleanor wyprostowaa si zaskoczona. - e co? Czemu mieliby rozmawia o Brandonie? Pokrciam gow. - Nie wiem, ale to jeszcze nie wszystko... - zawahaam si, czy powinnam jej o tym powiedzie, skoro nie miaam pewnoci, czy dobrze usyszaam. - Wspomnieli rwnie o tobie. - O mnie? Nawet ich nie znam! To pewnie dlatego, e Brandon ich nienawidzi, a oni nienawidz Brando-na i caej Stray Uczniowskiej. Wszyscy o tym wiedz. Przygryzam warg. Mylaam, e Eleanor si zdenerwuje na wie, e rozmawiali o niej i o jej bracie, a ona wcale nie wygldaa na zaniepokojon. - No, nie wiem. Wygldao na to, e co knuj. A Dante chyba ich szpiegowa. Tylko dlaczego? - spytaam. Musz znale jaki sposb, eby to z niego wycign. Gideon mi raczej nie powie... Eleanor spojrzaa na mnie z niedowierzaniem. - Nie wierz, e mylisz o Gideonie w chwili, gdy Dante Berlin zaproponowa ci korepetycje z aciny! Zamiaam si. - Czyli nie sdzisz, e oni co knuj? - Oni wiecznie co knuj. Wiecznie nosz trzyczciowe garnitury, rozmawiaj wycznie po acinie i trzymaj si mrocznej czci kampusu. Ale co waciwie mogliby zrobi, kogo to obchodzi? Dante Berlin umwi si z tob na randk? To wydarzenie epokowe! Epokowe! - Jest co jeszcze... Eleanor wbia we mnie wzrok. - Co? Poprosi ci, eby ucieka z nim do Transylwanii, czy skd on tam pochodzi? Rozemiaam si. - Nie. Gdy mnie dotkn, jego palce byy lodowate, a gdy przyoy je do moich ust, mj oddech sta si zupenie zimny. Popatrzyam na ni nerwowo, majc nadziej, e -w przeciwiestwie do Annie - nie myli, e trac rozum. C, nie zdziwiabym si, to wszystko byo zupenie nierealne. - Jak to zimny? Tak jak wtedy, gdy wdychasz zimne powietrze? Skinam gow. - Brzmi niesamowicie. No nie wiem. Moe po prostu si denerwowaa, e jeste tak blisko niego, no wiesz, kady by by. I wydawao ci si, e twj oddech jest zimny, podczas gdy to by przecig albo co w tym stylu. No tak, w bibliotece byo chodno. A Dante powiedzia, e on nic takiego nie poczu. Pewnie to mj mzg robi sobie arty. Usyszaymy, jak korytarzem przechodzi pani Lynch, stukajc linijk. Wprawdzie nie byo zakazu rozmawiania po godzinie policyjnej, ale w drzwiach nie byo zamka - wolaymy nie dawa jej pretekstu do ukarania nas. Eleanor cisna mnie porozumiewawczo za kostk i wyskoczya z mojego ka. Gdy wyjmowaa zeszyty z torby, wliznam si pod kodr z podrcznikiem do matmy. Gdy go otworzyam, cyfry i sowa zaczy wirowa i zobaczyam Dantego. Pooyam si wygodnie, wyobraajc sobie, e stoi przede mn, e mog si na niego patrze do woli, e czuj jego zapach, jego gos... Jedyne, co zapamitaam, to szept mojego imienia.

Zapomniana historia

acina nie jest taka za, gdy uczysz si jej razem z najprzystojniejszym chopakiem we szkole. W nastpny pitek spotkaam si z Dantem we foyer Kolegium Horacego na swoich pierwszych korepetycjach. Siedzia na kaloryferze, wczonym, mimo e jeszcze by wrzesie. No tak, w kocu to Maine. Opiera si o grube niebieskie zasony i wyglda tak romantycznie i samotnie. Poczuam, e dr. Przesunam rk po wosach, poprawiam spdnic i podeszam do niego. - Nie gorco ci? - zapytaam. Spojrza na mnie zakopotany, a potem spostrzeg, e gapi si na kaloryfer pod nim.
35

- Och. Nie, nawet nie zauwayem. Chyba jestem zimnokrwisty. - Umiechn si i unis brew. - Ale pewnie wszyscy ju o tym wiedz. Zamiaam si, a on wzi ode mnie torb. Mylaam, e bdziemy si uczy w bibliotece, ale bibliotekarka bya tak wraliwa na kady szmer, e pewnie nie moglibymy si nawet odezwa. Dante zaproponowa, ebymy skorzystali z pustej klasy w Kolegium Horacego. - Mylisz, e moemy to zrobi? - spytaam. - Dopty, dopki bdziemy cicho - odpowiedzia z umiechem. Doszlimy do sali, w ktrej zwykle miaam acin. Zanim wszed, uchyli drzwi i zajrza. Pokj pachnia perfumami pani Lumbar. - miao. - Wliznlimy si do rodka. - Twj problem to deklinacja - stwierdzi, przegldajc mj zeszyt. - Magia deklinacji polega na tym, e kade sowo zyskuje wasn osobowo. W zalenoci od tego, z jakimi czciami mowy wystpuje dany rzeczownik, przyjmuje inn form i ma inne brzmienie. Nad jego czoem wisia kosmyk wosw, odsun je za ucho i popatrzy na mnie. - Kade dziwnie brzmice sowo moe sta si pikne, tworzc par z odpowiednim zaimkiem. To tak, jakby dwoje ludzi dawao z siebie wszystko to, co maj najlepsze. Zaczerwieniam si. Przy mnie Dante stawa si rozmowny, nawet miy I chocia nie chciaam si do tego przyzna, gdy by obok mnie, prawie nie mylaam o mierci rodzicw. - Przepraszam - powiedzia, widzc, e si czerwieni i odda mi zeszyt. - Nie umiem adnie mwi. - Co ty, twoje sowa bardzo mi si podobaj. Ju teraz wicej rozumiem. - Mnie czy acin? - acin. O tobie wiem tylko, jak muzyk i jakie ksiki lubisz. O twojej przeszoci nie wiem nic. Dante si pochyli. Spojrza na moj niebiesk plisowan spdnic, czarne poczochy i golf. - Co chciaaby wiedzie? Skd jeste? Zawaha si. - Z zachodu. Z pnocnego zachodu. Kolumbia Brytyjska, stan Waszyngton, Oregon. Czsto si przeprowadzalimy. - To znaczy, twoja rodzina? Dante skin gow. - Ja i moja siostra, modsza siostra. Ale to byo dawno temu. Zgina w wypadku, razem z moimi rodzicami. - Jakim wypadku? - Samolotu - odpar szybko. - Jak miaa na imi? Odchyli si na oparcie krzesa, popatrzy na mnie dziwnie. - Cecelia. Nie wiedziaam, co powiedzie. - Przykro mi - wykrztusiam w kocu. - To byo dawno temu. - Dante przyglda mi si badawczo. - Wtedy tu przyjechae? - Nie, pocztkowo byem w rodzinie zastpczej, przez rok. Nienawidziem tego miejsca i chciaem si stamtd wynie. Wtedy znalazem akademi. - Tsknisz za nimi? No, za rodzin? - Szczerze mwic, to wszystko wydarzyo si tak dawno temu, e nawet nie mam jakich konkretnych wspomnie. Tskni za nimi - Jego twarz zagodniaa. Po chwili ciszy, poprosi mikko: - Opowiedz mi o swoich rodzicach. - Byli nauczycielami - zaczam i urwaam. Zobaczyam ich, zobaczyam mam i tat razem, w naszym domu. Tskniam za nimi kadego dnia, a jednak nigdy nie mylaam o tym, jacy byli, jacy bylimy. - Co jeszcze? Opowiedziaam mu, jakimi byli ludmi, o yciu w Kalifornii, o tym, jaka byam przed ich mierci. Dante nie odrywa ode mnie wzroku, gdy mwiam, jak znalazam ich w lesie i jak przyjechaam do akademii. A potem nagle wrciam do teraniejszoci. Zapanowaa duga cisza, Dante napisa w moim zeszycie aciskie zdanie: Mortui in nobis vivunt. - Co to znaczy? - Umarli yj w nas. I znowu zapanowaa cisza, ktr przerwa Dante. - Rozmowa nie jest moj mocn stron. Znam niewielu ludzi, z ktrymi chciabym pogada, a wic brakuje mi wprawy. Jeste inna. Zaczerwieniam si. Nigdy nie umiaam przyjmowa komplementw. - Skd tak dobrze znasz acin? zainteresowaam si. - Nie wiem. To troch tak, jak obudzi si pewnego ranka i stwierdzi, e doznaa olnienia. Rozumiesz? Skinam gow. Dante wrci do przegldania moich notatek. I wtedy stao si co dziwnego. W pewnej chwili, gdy przewraca kolejn kartk, jej brzeg rozci mu opuszek kciuka. Szybko cofn rk. Wyprostowaam si. - Wszystko w porzdku? - Czemu pytasz? - Uda zdziwienie, chowajc kciuk w zwinitej pici. Popatrzyam uwanie najpierw na niego, potem na jego do. - Mog zobaczy? Dante zerkn na mnie speszony, ale si nie poruszy. - Poka do - poprosiam, biorc go za rk. Bya lodowato zimna; zaskoczona, puciam j.

36

Dante przyglda mi si, jakby czekajc na moj reakcj. - Otwrz do - powtrzyam. - Prosz. Powoli otworzy do. Spojrzaam na jego kciuk, ale nie byo tam nic - kompletnie nic. adnego skaleczenia, adnej krwi, nie byo nawet ladu po skaleczeniu. Wstrznita, chwyciam jego rk. Moje donie zaczy mrowi, ale nie przejmowaam si tym, uniosam jego kciuk do wiata, ogldajc go ze wszystkich stron. Nic. Popatrzyam mu w oczy, zdumiona. - Przed chwil si skaleczye, a jednak nie ma adnego ladu. - Mwiem przecie - broni si. - Nic si nie stao. - To dlaczego schowae rk? Twoja skra, widziaam, e zaczyna krwawi... Widziaam... -Moe piro cieknie. Podniosam piro i nim potrzsnam. - Nie. Dante spojrza mi prosto w oczy. - Renee, co ci si przywidziao. Jakim cudem skaleczenie mogoby zagoi si tak szybko? Musiabym by potworem. Skonsternowana, pokrciam gow. - Nie jeste potworem. - To co o mnie mylisz? Jeste byskotliwy. Niebezpieczny, cho w dziwny sposb czuj si przy tobie bezpieczna. Inny ni wszyscy ludzie, jakich kiedykolwiek spotkaam. - Zdumiewajco doskonay - wypaliam, zanim zdoaam si powstrzyma. Popatrzy na mnie zaskoczony. Przez jaki czas, ktry wydawa mi si wiecznoci, panowaa cisza; zakopotana, utkwiam wzrok w swoich butach. - Jeli naprawd tak uwaasz, to masz marne pojcie o doskonaoci. - Zamkn mj zeszyt i mi poda. Widzimy si w nastpnym tygodniu? W tym samym miejscu, o tej samej porze? Skonsternowana, nadal gapiam si na niego i jego kciuk. Czy naprawd to widziaam, czy moe Dante mia racj? - Nikt nie jest doskonay, Renee. Skinam gow. Zrozumiaam, e i on ma wady, ale one sprawiay, e by jeszcze bardziej atrakcyjny. Osamotnienie, obojtno, nieprzewidywalno, to wszystko mnie do niego cigno. - Zawsze wiedziaam, e jest inny - oznajmia Eleanor partem, gdy opowiedziaam jej o tym, co si stao. Prbowaam pogada o tym z Annie, ale chyba uznaa, e trac rozum. Zapytaa, czy na pewno dobrze si czuj i czy nie powinnam pogada z psychologiem. Wiem, e chciaa dobrze, ale to mnie jeszcze bardziej zirytowao. Wiem, co widziaam, a Annie traktowaa mnie jak mae dziecko. Za to Eleanor wrcz przeciwnie. - Nie wierz, e powiedziaam mu, e jest doskonay. - Opuciam widelec, wanie jadymy obiad w Megaronie. - Zrobiam to niechccy. - No wiesz, ja te uwaam, e jest chodzc doskonaoci na swj ponury, zarozumiay sposb. Co z drugiej strony czyni go niedoskonaym. -Albo doskonaym w innym znaczeniu - odparam. W tym momencie podszed do nas Nathaniel z tac. - Mog si do was przysi? - Jasne. - Umiechnam si. Eleanor odsuna swoj tac, eby zrobi mu miejsce i mwia dalej: - Moe jest nadczowiekiem? Pbogiem? Tak czy inaczej, jest adonisem. Zaprzeczyam. - Jest zbyt mroczny, eby by superbohaterem. - W takim razie musi by ajdakiem - rzucia Eleanor z przekornym umiechem. - To nawet lepiej. Nathaniel unis okulary. - O kim mwicie? Eleanor zerkna na mnie pytajco, wzruszyam ramionami. - Potrafisz dochowa tajemnicy? - spytaa Eleanor, ciszajc gos. Nathaniel spojrza nerwowo najpierw na ni, potem na mnie. - Oczywicie. Poza tym niby komu miabym powiedzie? - Rozmawiaymy o Dantem Berlinie. - O? - Chyba nie zrobio to na nim wraenia. -1 co u niego? Opowiedziaam mu o skaleczeniu i zapytaam: - Syszae kiedy o czym takim? - Nathaniel wiedzia przecie wszystko o naukach przyrodniczych i matematyce. Popatrzy na mnie oczami powikszonymi przez szka okularw. -Ja... No nie wiem, Renee. Moe ci si przywidziao? Wzruszyam ramionami. Moe i tak. Tylko dlaczego tak bardzo chciaam, eby tak nie byo? Nathaniel dzioba widelcem tuczyka. - Nie rozumiem, co jest w nim takiego niesamowitego? e nie ma przyjaci? Mnstwo ludzi nie ma! Co sprawia, e jest taki interesujcy? - No wiesz? Nie widziae go?! - zawoaa Eleanor. - Chodzi o to, e jest taki wysoki? No tak, jego wzrost i te dugie wosy. Nawet ten pobieny opis sprawi, e zapragnam znw zobaczy Dantego. Niestety, nigdy nie przychodzi na obiad, pewnie dlatego, e mieszka poza kampusem. - Jest inteligentny - wymruczaam. - I pewny siebie - dodaa Eleanor.

37

- I sprawia wraenie starszego, ni jest w rzeczywistoci - dorzuciam. - Jakby dokadnie wiedzia, czego chce od ycia. - Wedug ciebie jest mski? - Eleanor si umiechna. - Chocia wydaje mi si, e chodzio ci o to, i jest wyniosy. Rozemiaam si, Nathaniel nie wyglda na rozbawionego. Jest jedno wyjanienie - rzek. Eleanor i ja ucichymy, czekajc, co powie. - Zimna skra, starszy od innych, trzymajcy si na uboczu? Wszyscy ludzie odpowiadajcy takiemu opisowi s martwi. Zapada duga cisza. Nathaniel mia racj, ale przecie Dante by ywy, oddycha, chodzi! - Sugerujesz, e Dante Berlin jest martwy? - zapytaam ze miechem. Nathaniel si zaczerwieni i pochyli nad talerzem, nadal penym. - No, nie wiem. Tak tylko gadam. Eleanor umiechna si zagadkowo, nawijajc na palec pasmo wosw. - Zabjczo pikny. W poowie padziernika ju wszystkie drzewa stay w barwach jesieni, cay kampus zdawa si pon zotem i czerwieni. Wiatr zrywa licie i rozrzuca je po caym terenie; kadego ranka, gdy szam na lekcje, wiroway pod moimi stopami niczym motyle. Po miesicu w akademii czuam si zupenie zaaklimatyzowana. Dziadek dzwoni, eby zapyta, co sycha, ale nasze rozmowy byy krtkie. Opowiadaam mu o lekcjach, gwnie o moim ulubionym ogrodnictwie. Co ciekawe, prawie nie uczylimy si o rolinach. Wprawdzie poznawalimy rne gatunki flory i klimat, w ktrym rosy, ale gwnie skupialimy si o glebach, systemach korzeniowych, systemach nawadniajcych i sdownictwie. Byam najlepsza w klasie i uwielbiaam to. Zawieraam nowe przyjanie, midzy innymi z dziewczynami z naszego pitra, jadymy razem obiad, gdy Eleanor bya zajta. Zbliyam si rwnie z Brettem. Ja i Eleanor cigle wpadaymy na niego przy wyjciu z internatu dla dziewczt albo przed stowk. Wyglda, jakby na kogo czeka, a jednak zawsze przycza si do nas. Zwykle rozmawialimy o rzeczach bahych i nieistotnych. To byo mie, przypominao mi spotkania z Wesem, ktry, skoro ju o tym mowa, ani razu nie da znaku ycia. Ja i Annie nadal usiowaymy dzwoni do siebie raz na tydzie, cho z biegiem czasu rozmowy coraz bardziej si nie kleiy. Oddalaymy si od siebie, kada z nas zagbiaa si w swj wiat. A mj wiat krci si wok Dantego. Nie przestalimy si spotyka po tamtym incydencie ze skaleczeniem, chocia nadal si przyznawa, e wtedy wydarzyo si co dziwnego. Ju po dwch tygodniach zaczam dostawa lepsze oceny z aciny i w kocu profesor Lumbar zrobia si dla mnie mia. Gdy zobaczyam pitk na swoim kolejnym sprawdzianie, powinnam oszale z radoci, ale martwiam si tylko tym, e strac Dantego. Nie potrzebowaam ju korepetycji. Zrozumie to, gdy tylko zobaczy moje stopnie. A ja musiaam si z nim widywa, pretekst by niewany. Pitek sta si moimi ulubionym dniem tygodnia. Za kadym razem, gdy przygldaam si Dantemu, odkrywaam co nowego; piegi na jego szyi albo biay lad po blinie obok lewego ucha. Teraz, gdy ju wiedziaam, e on rwnie straci rodzicw, czuam, e czy nas silna wi. By jedyn osob, z ktr mogam o tym pogada. Wiedzia, co powiedzie, ebym poczua si lepiej. Tak dobrze radzi sobie ze mierci, e niemal uzaleniam si od jego rad. Nie miaam innego wyboru, zaczam wiadomie robi bdy w sprawdzianach i pracach domowych z aciny, wpisywaam bdne formy czasownikw, robiam bdy gramatyczne, myliam sowa i wreszcie, ku mojej uldze, moje stopnie si pogorszyy. Dante oglda podejrzliwie moje testy, pokrelone na czerwono i zaproponowa, ebymy spotykali si dwa razy w tygodniu. Zgodziam si natychmiast. Cigle chciaam zapyta go o Benjamina Gallowa, Gideona i jego dawnych przyjaci, o to, co si wydarzyo zeszej wiosny, ale od ostatniej rozmowy nie posunam si zbytnio do przodu. Postanowiam sprbowa inaczej. - Jak jest w Kanadzie? - Siedzielimy w klasie jzyka aciskiego, wiato wiec rzucao cienie na belkowany sufit. - Zimno - odpar Dante. Pochyli si do mnie, jego ciemne oczy byszczay. -1 dziko. - Dziko? - Rodzice mieli ranczo. Ojciec polowa na dzikie zwierzta, a potem sprzedawa miso i skr handlarzom, mama bya wypychaczk zwierzt. Mieszkalimy tak daleko na pnoc, e w okolicy wicej byo drzew ni ludzi. Nasz dom byl peen martwych zwierzt, ale na zewntrz byo jeszcze gorzej, niedwiedzie, dziki... Zdarzao si, e zim nieg pada caymi tygodniami, wia lodowaty wiatr. Gdyby czowiek skrci nog w trakcie polowania czy zbierania drewna, mgby zamarzn na mier. W takich miejscach myli si o mierci, o potdze i okruciestwie natury. To uczy pokory. Patrzyam na niego, wyobraajc sobie, jak idzie przez las z siekier w jednej rce i strzelb w drugiej, z martw zwierzyn przerzucon przez rami. Wiele bym daa, eby znale si razem z Dantem w domku zasypanym niegiem. - W porwnaniu z tym Maine musi ci si wydawa tropikami - zaartowaam. - Nie do koca. - Dante si zamia. - Lubisz to miejsce? Zastanowi si. - Myl, e dobrze mi tutaj. Jego odpowied troch mnie rozczarowaa. Wolaabym usysze: Byem taki nieszczliwy, nim ci poznaem". Albo: Sprawiasz, e warto tu by". A najchtniej: Renee, jeste mioci mojego ycia. Pjd za tob na koniec wiata, dwigajc na ramieniu jelenia, ktrego zabiem goymi rkami, eby dowie ci moich uczu". Czy: Pragn ci obj i szepta ci do ucha aciskie swka". - I myl, e dobrze mi z tob - doda Dante. Zamrugaam. Powiedzia to naprawd, czy to bya cz moich marze? Pochyli si, jakby czeka na moj odpowied. - Sucham? - spytaam sabo. - Chciaem powiedzie, e dobrze mi robi rozmowy z tob. Ju prawie zapomniaem, jak to jest mie przyjaci.

38

Przyjaci, pomylaam i serce mi podskoczyo. Teraz! - Co tak naprawd si z nimi stao? - chciaam si dowiedzie. - Nigdy mi nie mwie. Dante studiowa moj twarz. - Po prostu odsunlimy si od siebie. Po mierci Benjamina i po tym, jak Cassie... zostaa przeniesiona, zrozumiaem, e si rnimy i oddalilimy si od siebie. - Co masz na myli? - Annie i ja te si oddaliymy, ale to dlatego, e dziel nas kilometry, nie dlatego, e nie chc si ju z ni przyjani. - Spotykalimy si na zajciach przekadw z aciny. Kiedy pocigay nas te same idee, mity i opowieci ludowe, rozmylania o moralnoci, jak y, eby by dobrym czowiekiem i podejmowa waciwe decyzje. Mnie nadal to fascynuje, a ich ju chyba nie. Czy to ma jaki zwizek ze mierci Benjamina? Dante si zastanowi. - Nie. To tylko zbieg okolicznoci. Zbieg okolicznoci. Ostatnio przytrafiaj si a nazbyt czsto. - To, e znalaze Benjamina w lesie, to rwnie zbieg okolicznoci? - Dokadnie tak samo, jak moi rodzice... Dante odchyli si do tyu, skrzyowa rce i odpowiedzia takim tonem, jakby to byo oczywiste: - Tak. - A czy nie wydaje ci si dziwne, e on nagle, nie wiadomo dlaczego, zmar na atak serca, podobnie jak moi rodzice? - Spojrzaam na niego ktem oka, majc nadziej, e z czym si zdradzi. - Jeli spodziewasz si jakich sensacyjnych rewelacji, to niestety, nie mam adnych. Znalazem go martwego w lesie. Zmar na atak serca. Przygldaam si Dantemu, usiujc odgadn, czy mwi prawd. - To czemu szpiegowae Gideona w bibliotece? - Nie szpiegowaem, uczyem si. - Akurat tam? Dante poprawi krawat. - Z tego co pamitam, rwnie tam bya. Mia racj. Jakim cudem na nich wpadam? Kolejny zbieg okolicznoci? No dobrze, moe to bya prawda, ale ja nadal miaam wtpliwoci i pytania. - Mwili o Eleanor i jej bracie, a ja syszaam, e Brandon nie lubi ciebie i Gideona. Dlaczego? - Nie mam pojcia. Moe nie jestem w jego typie? Wiesz, dlaczego ludzie ci nie lubi? - Kto mnie nie lubi? - zapytaam gwatownie. Uwaaam si za osob sympatyczn i bezkonfliktow, dlaczego kto miaby mnie nie lubi? - To byo pytanie teoretyczne. - Dante umiechn si lekko. Zaczerwieniam si. - Och. No dobrze, a dlaczego nigdy nie rozmawiasz z Eleanor, chocia siedzicie obok siebie na apelu? - Nigdy si do mnie nie odzywa. Zmarszczyam brwi. Kpi sobie ze mnie? Wykrca si od odpowiedzi? Nie chce mwi o Benjaminie i swoich dawnych przyjacioach. Chocia czego si spodziewaam? - Dlaczego mieszkasz poza kampusem? - Nie lubi wsplnych azienek. - Czemu twoje rce s takie zimne? - Problemy z kreniem. Westchnam, odgarnam wosy z twarzy i zapadam si w krzele. Bbnic palcami w biurko, Dante popatrzy na mnie pytajco. - Jest jeszcze co, prawda? - Dlaczego tylko ze mn rozmawiasz? - spytaam. Dante si zawaha. - Jeste impulsywna, uparta i szybko osdzasz. Wszystko krytykujesz i nie potrafisz zachowa swoich sdw dla siebie, nawet gdy nie masz racji... Zaskoczona, wpatrywaam si w niego i ju miaam mu przerwa, ale mi nie pozwoli. - Poza tym jeste szczera, dociekliwa i lubisz wyzwania. Nawet gdy si zocisz, ycie a z ciebie kipi. Mylisz, e nikt ci nie rozumie - doda - ale to nieprawda. Usta mi zadray, nie wiedziaam, czy od paczu, czy umiechu. - Nie odpowiedziae na moje pytanie. - Usiowaam ukry drenie gosu. Dante si umiechn. - Rozmawiam z tob, poniewa potrafisz mnie rozbawi. Opowiedziaam Eleanor o wszystkim, to znaczy o tym, e niczego si nie dopowiedziaam i, idc za jej rad, postanowiam na razie zrezygnowa ze ledztwa. Nie wspomniaam jej tylko o ostatniej czci naszej rozmowy. Moe dlatego, e chciaam zachowa j dla siebie, a moe dlatego, e Eleanor nie daa mi doj do gosu. Zadurzya si w naszym nauczycielu od historii, panu Blissie, i nie moga przesta o nim mwi. Nawet jeli by mody i przystojny jak na nauczyciela, to mgby by naszym ojcem. Pali papierosy przed lekcj w otwartym oknie i codziennie jad kanapki, po ktrych pachnia cebul. - Nie chodzi o to, jak wyglda - mwia Eleanor, grzebic yk w owsiance. - Chodzi o to, co mwi. Jest byskotliwy. Przewrciam oczami. Siedziaymy w stowce, trwao niadanie. - Na przykad to, co powiedzia w zeszym tygodniu. Jak to szo? Wzruszyam ramionami, bawic si okruchami po tocie. - Ju wiem! - zawoaa. - Powiedzia: Prawd czsto si widzi, ale rzadko syszy". Jakie to prawdziwe! Kilka miesicy temu zapewne przyznaabym jej racj, ale teraz nie byam ju taka pewna. Nic, czego byam wiadkiem przez ostatni miesic, nie wydawao si prawd. Jak umarli moi rodzice? Jak umar Benjamin? Zaczynaam wtpi, czy prawda w ogle istnieje.
39

- To ciekawe, e powiedzia to gono - wymruczaam. - Po prostu masz zy humor z powodu testu z aciny. Czciowo miaa racj. Z ostatniego egzaminu dostaam troj, no ale robiam bdy specjalnie, jednak nie miaam zamiaru mwi o tym Eleanor. Niezalenie od aciny byam przekonana, e sporo z tych rzeczy, ktrych uczy nas profesor Bliss, byo zmylonych. - No dobra, a co z tym, e Napoleon by rzekomo maym facetem? Albo ta jego teoria o istnieniu duchw? - Po prostu jest uduchowiony - odpara Eleanor. -Poza tym, skd wiesz, jaki Napoleon by tak naprawd? Nie ya w jego czasach. Westchnam. Na szczcie dla mnie musiaymy i na lekcj. I na szczcie dla Eleanor to miaa by historia. Profesor Bliss mia trzydzieci kilka lat i pierwszego dnia oznajmi: Mwcie do mnie pan B." Ku mojemu zdumieniu by to ten sam nauczyciel, na ktrego wpadam pierwszego dnia w akademii, szukajc mojej klasy. Mylaam, e bdzie chodny i nieprzystpny jak tamci uczniowie, ale okazao si, e jest wrcz przeciwnie. By typem wiecznego chopca z rozmarzonym umiechem i rozwichrzonymi wosami, ktre opaday mu na oczy, gdy prowadzi lekcj. Zawsze ubiera si na sportowo: spodnie z odpinanymi nogawkami, koszule khaki z podwinitymi rkawami... Zawsze miaam wraenie, jakby wanie wrci z wykopalisk w jakim egzotycznym miejscu. - Pochwek - powiedzia i podszed do tablicy. Najpierw narysowa kred piramid, potem stos pogrzebowy, a w kocu trumn, dokadnie tak sam, jak widziaam na tablicy w tamtej klasie. Na ogrodnictwie rwnie uczylimy si o grzebaniu, ale wtedy chodzio o cebulki rolin. - Czemu chowamy naszych zmarych? - Nos profesora Blissa mia wgbienie na grze, zupenie jak nos sfinksa. Pewnie pamitka po jakim wypadku na wykopaliskach. Pomylaam o moich zmarych rodzicach. W testamencie wyrazili yczenie, e chc by pochowani obok siebie na maym cmentarzu, kilka kilometrw od naszego domu. Z powodu szacunku? - zaryzykowaam. Pokiwa gow. - Owszem, ale to nie jest jedyny powd. Jak to nie? Patrzyam na pana B. przez kilka chwil, w kocu znowu podniosam rk, zdecydowana poda dobr odpowied. - Poniewa pozostawianie cia na otwartym powietrzu jest niehigieniczne? Pan B. zaprzeczy i potar zarost na szyi. Wpatrywaam si w niego, pewna, e moje odpowiedzi s prawidowe. - Dlatego e jest to najlepszy sposb pozbycia si ciaa? Pan B. si zamia. - Przecie to nieprawda! Pomylcie o tych wszystkich pomysach, na ktre wpadali masowi mordercy, eby tylko pozby si cia! Nie mwic ju o tym, e taki na przykad kanibalizm byby znacznie atwiejszy i praktyczniejszy ni te wszystkie trumny, ceremonie pogrzebowe i nagrobki. Syszc o kanibalizmie, Eleanor skrzywia si ze wstrtem, wzmianka o masowych mordercach obudzia reszt klasy. Ale nadal nikt nie potrafi poda waciwej odpowiedzi. Zawsze wiedziaam, e profesor Bliss przesadza, ale teraz czuam si uraona. Jak on mie twierdzi, e nic nie wiem o ceremoniach pogrzebowych! Widziaam przecie pogrzeb moich rodzicw, prawda? - Poniewa to jest to, co robimy od wiekw - wypaliam. - Chowamy ludzi po mierci. Czy wszystko musi mie jaki powd? - Tak jest. - Pan B. wyj owek zza ucha i zacz nim wymachiwa. - Zapomnielimy, dlaczego grzebiemy naszych zmarych! Wyobra sobie, e yjesz w staroytnoci. Twj ojciec umiera, a ty nagle, ni z tego, ni z owego postanawiasz umieci go w szecioktnym pudle, przykry wiekiem, a potem pochowa ptora metra pod ziemi. Te decyzje nie wziy si znikd, moi drodzy. Dlaczego szecioktne pudo? Dlaczego ptora metra pod ziemi? I w ogle, po co pudo? A przecie kade spoeczestwo ma wasny, latami wypracowany rytua chowania zmarych! Nikt nie odpowiedzia. Ale zanim pan B. wrci do wykadu, rozlego si pukanie do drzwi. Wszyscy odwrcili si i zobaczyli stojc na progu pani Lynch. - Profesorze Bliss, Brett Steyers proszony jest do gabinetu dyrekcji. W trybie natychmiastowym. Profesor Bliss skin gow, Brett wzi swoj torb i wsta, krzeso zaszurao o podog. Gdy drzwi si zamkny, pan B. narysowa na tablicy mumi, ktra bardziej przypominaa kociotrupa z gry w wisielca. - Egipcjanie usuwali mzg przed mumifikacj. Po co to robili, do licha? Cisza. - No, zastanwcie si, przecie musia by jaki powd! Dlaczego mzg? Co starali si zachowa? Gdy nikt si nie odezwa, sam udzieli odpowiedzi na swoje pytanie. - Umys! - zawoa. - Dusz! Chocia uwaaam i braam udzia w lekcji, wikszo czasu spdziam, wymieniajc liciki z Eleanor. Mimo caego entuzjazmu profesor Bliss powtarza si ze swoj obsesj mierci i niemiertelnoci. Gdy odwrci si do tablicy, eby narysowa hieroglificzny symbol Ra, przeczytaam kartk od Eleanor. Kto jest bardziej sodki: A. Profesor Bliss B. Brett Steyers C. Dante Berlin D. Mumia Zamiaam si cicho. Moja rka zawahaa si pomidzy B i C, ale nie byam pewna, czy mona nazwa Dantego sodkim. Zabjczo przystojny i tajemniczy -owszem, ale sodki? W kocu zaznaczyam D i dopisaam:

40

To oczywiste!" I rzuciam kartk do Eleanor. Ta przewrcia oczami, napisaa co pod spodem i odrzucia do mnie. Caowalicie si?" Napisaam: Nie", i odrzuciam. Po chwili znowu ostronie rozwijaam kartk na kolanach. Czemu z tym zwleka? Moe nie wie, jak to si robi?" Umiechnam si; sama si nad tym zastanawiaam. Moe mnie nie lubi w ten sposb. Prawie nic o nim nie wiem. Bagatelizuje wszystkie moje pytania i nazywa mnie przyjacielem". Po przeczytaniu odpowiedzi Eleanor wygldaa na zaskoczon. Zobaczyam, e zgniata kartk i wrzuca do plecaka, a potem poruszya bezdwicznie ustami: Pniej", i zacza uwaa. Gdy pan B. znw si odwrci, eby napisa co na tablicy, w rk uderzy mnie zoony kawaek rowego papieru i spad na podog. Podniosam i rozwinam. Na kartce widniay wymylne zawijasy, niepodobne do pisma Eleanor: Gdy ciemno zapadnie i zamkn si oczy. Otwiera si acuch szeptw. Niech ponie wosk, dajc oddech mierci. Pokj 21 Pitek, 31 padziernika 23.00" Rozejrzaam si podejrzliwie po klasie, zastanawiajc si, kto mg to napisa, ale wszyscy wygldali na skupionych na tablicy. - Od ciebie? - szepnam do Eleanor. - Co? - Pokazaa mi identyczny kawaek papieru, a potem przyoya palec do ust, pochylia si nad zeszytem i zacza szybko przepisywa z tablicy. Pan B. mwi o kremacji, ale mj umys oddali si od mierci i pochwku. Mylaam o liciku. Zaczam gryzmoli na marginesach zeszytu. Renee napisaam kursyw, potem to samo okrgymi literami i ozdobnym pismem. Narysowaam ksiyc nad jeziorem, a potem kilka pywajcych w nim osb. A potem, nie wiadomo dlaczego, napisaam: Dante". Najpierw drukowanymi, potem duymi, pochyymi literami, a potem ozdobnie. DANTE. Dante. Dante". Wanie koczyam, gdy usyszaam swoje imi. - Renee? Ocknam si i zobaczyam, e pan B. i caa klasa wpatruj si we mnie. - Ziemia do Renee. Jak nazyway si najbardziej prymitywne grobowce? W poszukiwaniu odpowiedzi zajrzaam do swoich notatek, ale zobaczyam jedynie gryzmoy. - Dante - wypaliam, odczytujc pierwsze sowo, jakie mi si nawino. Zaczerwieniam si i wyjkaam: Przepraszam, chciaam powiedzie: dolmeny. Zacisnam powieki, majc nadziej, e si nie myl i e unikn dalszej kompromitacji. Co za szczcie, e Dante nie chodzi z nami na te zajcia. Pan B. si umiechn. - Dobra odpowied - powiedzia i wrci do tablicy. Narysowa schemat kamiennego daszku, ktry cudem rozpoznaam. Ju do koca lekcji robiam notatki i siedziaam z pochylon gow. Po dzwonku Eleanor i ja wrciymy do naszego pokoju. Gdy dotarymy do niego, okazao si, e drzwi s otwarte na ocie. Popatrzyymy na siebie wstrznite i weszymy do rodka. Na pierwszy rzut oka wydawao si, e wszystko jest w porzdku, a jednak papiery w mojej szufladzie biurka byy poprzekadane, na regale kto poprzesuwa rzeczy, szuflada komody bya delikatnie wysunita. Rzeczy Eleanor wyglday podobnie. - Kto tu szpera - oznajmia Eleanor, przegldajc szaf. Stwierdzia, e teraz by jeszcze wikszy baagan ni poprzednio, cho mnie wydawao si to niemoliwe. Na adnych drzwiach nie byo zamkw, ale niepisana zasada gosia, e nikt nie wchodzi do cudzego pokoju bez pozwolenia. - Jak mylisz, co si stao? Moe powinnimy o tym zameldowa? A moe to Lynch? Wiesz, e mnie nie lubi - dodaam. Tknita nagym impulsem Eleanor podbiega do swojej szuflady z bielizn, jakby przypomniaa sobie o czym wanym. Zacza czego szuka, wyrzucajc zawarto na podog, a potem westchna. - Nie. Nie bdziemy meldowa - odpara, stojc tyem do mnie. - Jeli to nawet nie bya Lynch, nie chc, eby prbowaa to odzyska, bo wtedy na pewno przeczyta. - O czym mwisz? Co zgino? Odwrcia si do mnie. - Mj pamitnik.

Szepty

Jak twierdzi profesor Bliss, pewne kultury uwaay pitek za dzie pechowy, zwaszcza wtedy, kiedy wypada w Halloween. Jednak to, co wydarzyo si w ten pitek, przeszo moje oczekiwania. Nie jestem przesdna, nie boj si cmentarzy ani kltw. Waciwie odkd zmarli moi rodzice, czuam, e nic mnie ju nie zaskoczy. Wszystko, o czym opowiadali tutejsi nauczyciele, brzmiao makabrycznie i niesamowicie; gdziekolwiek spojrzaam, widziaam mier: my w pajczynie pod kaloryferem, martwe pszczoy na parapecie, uschnite

41

licie dbw chrzszczce pod moimi butami niczym uki. A jednak si nie baam. Nie wierzyam w ycie po mierci, a ju na pewno nie wierzyam w duchy. Ten pitek by wietrzny i ponury. Cikie chmury wisiay nisko nad ziemi, czarne i cikie od deszczu. W akademii nie obchodzono Halloween, tak jakby specjalnie ignorowano to wito. Uwaaam to za dziwactwo, ale akceptowaam je, ten dzie by dla mnie wystarczajco niesamowity. Nie wychodziam z akademii, za oknami szalaa burza. Eleanor opowiedziaa Brandonowi o skradzionym pamitniku, ale nic nie mg zrobi. Za to wiedzia, e Lynch go nie zabraa - gdyby tak byo, dowiedziaby si o tym, w kocu nalea do Stray Uczniowskiej. - Co takiego strasznego tam pisaa? - spytaam Eleanor. - Wszystko. Prbowaam wycign z niej jakie szczegy, ale si wykrcaa. - Mam tylko nadziej - westchna w kocu - e ktokolwiek go czyta, zachowa to dla siebie. Bo jeli to wyjdzie na jaw, zabij si. Nadal si nie domylaam, kto podrzuci mi tamt row kartk na historii, ale zachowanie mojej wsplokatorki upewnio mnie, e wie, co znaczy ta rymowanka. Wprawdzie wpadam na to, e 21F to pokj Genevieve Tart, ale nie miaam pojcia, po co miaymy tam i. Usiowaam by cierpliwa, ale Eleanor wystawiaa moj cierpliwo na powan prb. - Czy to ma co wsplnego z Halloween? - spytaam, ale ona milczaa. - No powiedz wreszcie! Przecie mamy pitek, wic i tak dowiem si lada chwila. Czemu po prostu mi nie powiesz? Czy to taka straszna tajemnica? - Zaczekaj i zobacz - odpara Eleanor, siedzc na ku w szkolnym ubraniu z ksik na kolanach; pokj owietlaa jedna jedyna wieca. - Poza tym, jeli ci powiem, to nie pjdziesz. A jeli nie pjdziesz, bdziemy miay za mao osb. A jestem pewna, e ci si spodoba. - To bez sensu. Skoro uwaasz, e mi si spodoba, to dlaczego mam si nie zgodzi? - Bo stwierdzisz, e to gupie. Poza tym nie lubisz nowoci. - Jak to? - Poczuam si uraona. - Nieprawda! Eleanor przewrcia oczami. - Nie lubia mnie i Dantego, i nie lubia akademii. Westchnam, ale zanim zdyam odpowiedzie, kto zastuka w cian nad kiem Eleanor. Bya dwudziesta druga czterdzieci pi; znieruchomiaymy, nasuchujc. Pukanie rozlego si znowu, a potem jeszcze dwa razy. Eleanor bya podekscytowana. - Ju czas! - Otworzya swoj szuflad i wyja dwie wieczki. - Jeste gotowa? Spojrzaam na ni sceptycznie, pokj 21F by na pitym pitrze, a my znajdowaymy si na trzecim. - Dobra - rzucia pojednawczo Eleanor. - Powiem ci co, ale musisz obieca, e pjdziesz. Skinam gow. - Genevieve Tart i kilka innych dziewczyn organizuj tajne spotkania. Zapraszaj tylko te osoby, ktre, zdaniem Genevieve, maj potencja, cokolwiek to znaczy. - Co si tam robi? - Kade spotkanie wyglda inaczej i czasem dziewczyny nie s zapraszane ponownie. A ty dostaa szans, wic nie mw gupstw. Oparam rce na biodrach i zapytaam: - Czemu miaabym powiedzie co gupiego? Syszaa, ebym kiedy mwia co gupiego? wiat si nie zawali, jeeli mnie ju wicej nie zaprosz. Eleanor pokrcia gow i zwizaa wosy w luny kucyk. - Widzisz? O to mi wanie chodzi. - Dobra. Bd grzeczna. Mog w ogle si nie odzywa. Jak chcesz si przelizn obok Lynch? Eleanor umiechna si szatasko. - Zobaczysz. - Odpia spdnic. - Co robisz? - spytaam zaskoczona. - Nie chc zniszczy ubrania - odpara, zdejmujc poczochy. - Ty te powinna si rozebra, tam bdzie brudno. - Gdzie? - Uniosam brwi. Do tej pory mylaam, e kominek w naszym pokoju to atrapa, ale okazao si, e jest zupenie inaczej. Eleanor wrzucia do torby dwie wieczki, przekrcia w lewo metalow gak obok peczki nad kominkiem i otworzya szyb. Do pokoju wpady zimne powietrze i kurz. Powachlowaam si rk, a potem spojrzaam w gr szybu; na moj twarz spado kilka patkw sadzy. - Robia to ju kiedy? - spytaam Eleanor. - Nieustajco. Spojrzaam na ni podejrzliwie. Nigdy nie widziaam, eby tu wchodzia. - Poza tym, to jedyna droga - szepna konspiracyjnie, jakby czytaa mi w mylach. Potem w podkoszulku i rowych figach wesza do kominka i si podcigna. Patrzyam, jak znika. Tuw, nogi, a potem stopy. Rozebraam si i woyam piam (szorty i stary podkoszulek), i poszam w jej lady. W przewodzie kominowym byo tak wsko i tak duo sadzy, e z trudem si zmieciam. Metalowe szczebelki przymocowane po jednej stronie tworzyy prowizoryczn drabin. - Tylko nie spadnij - ostrzega Eleanor, jej gos odbi si od ceglanych cian. Spojrzaam w d. Szyb bieg od piwnicy do dachu, czc nasz pokj z innymi pomieszczeniami, poniej i powyej. Zamiaam si nerwowo i mocniej zacisnam rce na rurkach. Dokoa fruway strzpy pozrywanych pajczyn, wpltujc mi si we wosy. Zaczam si wspina, szorujc kolanami o cian. W kocu dotarymy na dach. Smoowana powierzchnia bya mikka i nagrzana socem, wok nas wznosio si kilkanacie innych kominw.

42

- Te szczebelki wykorzystuje si do czyszczenia kominw - wyjania Eleanor. - Trzeci komin na prawo, a teraz dwa w bok. To ten - oznajmia w kocu i zacza schodzi w d. Schodzenie szo nam szybciej ni wchodzenie. Eleanor liczya cicho szczebelki - pitnacie, czternacie, trzynacie, dwanacie - i w kocu si zatrzymaa. - Wydawao mi si, e Genevieve Tart naley do Stray Uczniowskiej - zdziwiam si. - Czy nie powinna przestrzega regu? Eleanor spojrzaa na mnie, wok oczu miaa sadz. - O to chodzi. Lynch nie bdzie jej podejrzewa. -Dwa razy zastukaa stop w cian szybu, ktry po chwili otworzy si ze skrzypniciem. - Poza tym - dorzucia, zanim wylizna si przez wski otwr prowadzcy do kominka - to by jej pomys. Pokj zalany by wiatem wiec. Siedem wieczek ustawiono w niepenym krgu, siedem dziewczyn siedziao przy nich. Kilka z nich znaam z zaj, par chodzio do pierwszej klasy. Widywaam je, ale nigdy z nimi nie rozmawiaam. Wszdzie byy nogi. Dugie, szczupe nogi Maggie, oparte o ram ka, gdy rozmawiaa z Katherine. Mocne uda Grety na dywanie, przykryte czasopismem, blade kolana Charlotte oparte o jej wasne ko, gdy Rebecca zaplataa jej warkocz, zarys ng Bonnie by widoczny przez piam, gdy otwieraa okno. I wreszcie dugie opalone nogi Genevieve, ktre wystaway spod niebieskich szortw. Nareszcie. - Greta zamkna czasopismo. Eleanor wytara rce o jej uda. - Przyszymy ostatnie? - spytaa, zapalajc swoje wiece i ustawiajc je na pododze obok reszty. Charlotte skina gow. Bya wsplokatork Genevieve, miaa due oczy i krcone wosy. ciany nad jej kiem byy obwieszone plakatami aktorw i piosenkarzy, midzy innymi by tam David Bowie, ktry teraz spoglda na mnie badawczo. Ta cz pokoju, w ktrej mieszkaa Genevieve, bya zupenie inna, rowa i schludna, z obsesyjnym zamiowaniem do porzdku. Wszystkie przedmioty miay swoje miejsce: kosmetyki na komodzie stay w perfekcyjnej symetrii, zeszyty i teczki na biurku byy uoone kolorami, zdjcia na cianie oprawione w ramki i starannie rozmieszczone. Eleanor usiada pomidzy dziewczynami i przedstawia mnie: - Jeli kto jeszcze nie wie, to Renee, moja wsplokatorka. Genevieve umiechna si do mnie wymuszenie. - Wiemy, kim jest. Inaczej by si tu nie znalaza. -Przyjrzaa mi si i dodaa: - Dyrektorka czsto o tobie mwi, podobno jeste jedn z najlepszych uczennic na zajciach z ogrodnictwa na swoim roku. Spojrzaam na ni zaskoczona. Nigdy nie rozmawiaam z dyrektork, jakim cudem moga o mnie wiedzie? Zanim zdyam cokolwiek odpowiedzie, wtrcia si Eleanor. - I chodzi z Dantem Berlinem - dodaa z umiechem, jej niebieskie oczy si rozszerzyy. Wszystkie dziewczyny patrzyy na mnie zdumione. Genevieve podniosa gow. - Naprawd? - Nie chodzimy ze sob - wyjaniam, czerwienic si - po prostu jestemy przyjacimi. Eleanor przewrcia oczami. - Dante ma fioa na jej punkcie. Nawet uczy j aciny. - Nieprawda. To znaczy, rzeczywicie mnie uczy, ale tylko dlatego, e jestem beznadziejna z aciny. Skd dyrektorka mnie zna, przecie nigdy z ni nie rozmawiaam? Eleanor wzruszya ramionami. - Moe pani Mumm opowiadaa o tobie. - Jeste pewna, e ty i Dante tylko si przyjanicie? - Charlotte odrzucia wosy na ramiona. - W kocu acina to jzyk romansw, prawda? - Nie bd gupia - prychna Genevieve. - acina to acina. Ta uwaga chyba uboda Charlotte. - Ale jzyki romaskie s oparte na acinie, no nie? - To martwy jzyk - oznajmia Genevieve z rk na biodrze. - Tak samo jak ludzie, ktrzy nim mwili. W pokoju zapada cisza. Genevieve wstaa i odchrzkna. - No dobra, gotowe? - Po czym otworzya oprawion w skr ksik zatytuowan Rozmowa z umarymi i zacza czyta: - Usidcie w kole. Niech kada ustawi przed sob wiec, by powstay dwa koncentryczne krgi". Kilka sekund zajo mi zrozumienie, co bdziemy robi. - Seans spirytystyczny? Naprawd? - zapytaam szeptem Eleanor, gdy usiadymy. Miaa racj: rzeczywicie to by gupi pomys, ale teraz nie mogam si ju wycofa. Skupiymy si w kole wok wiec. Eleanor siedziaa po mojej lewej stronie, Genevieve po prawej. Nasze cienie migotay na cianach. - Po spaleniu zoone w ofierze ciao powinno stworzy trjkt" - odczytaa Genevieve. Uszczypnam Eleanor. - Au! - pisna. Genevieve spojrzaa na ni gronie. Pucia w obieg metalowe noyczki, kada z nas odcia kosmyk wosw i trzymaa go nad pomieniem wieczki, a zaj si ogniem. Pokj wypeni zapach palonych wosw. Eleanor skrzywia si, a ja zakasaam i machnam rk, rozwiewajc dym, Genevieve nawet nie drgna. Pniej bez pytania zdja narzut z ka Charlotte i rozoya na pododze. Gdy ju wosy spony, wzia wieczk i z kapicego wosku utworzya wielki trjkt na kapie. Charlotte krzykna.

43

- Spokojnie - odpara Genevieve. - To tylko parafina, zejdzie bez problemu. A teraz kada z nas musi si skoncentrowa na obiekcie, chodzi oczywicie o zmarego. Ja i Charlotte zdecydowaymy, e bdzie to pierwszy dyrektor akademii, Bertrand Gottfried. W tym momencie odezwaa si Eleanor. - Dlaczego to ty decydujesz? - Bo to ja zorganizowaam nasze spotkanie. Poza tym nie wiadomo, czy to zadziaa. - Ale ja nie chc z nim rozmawia. -Masz lepszy pomys? Eleanor si zastanowia. - A moe wywoa kogo znanego? - rzucia, a potem mrugna do mnie. - Albo Benjamina Gallowa? Dopiero teraz zrozumiaam, co knuje Eleanor. Umiechnam si do niej. Genevieve westchna z irytacj. - I co, chcesz go spyta, jak umar? Wszyscy wiemy, jak to si stao! To by atak serca. Zapada duga cisza, wszystkie dziewczyny udaway, e nie suchaj. - Ja te nie mam ochoty rozmawia z dyrektorem -odezwaam si. - A moe kada z nas wybierze sobie wasny obiekt? - Rozejrzaam si, szukajc aprobaty, ale wszystkie dziewczyny spuciy wzrok. Genevieve westchna. - Niech bdzie. - Otworzya ksik i zacza mwi, przygldajc si tekstowi: - Kada z nas musi pomyle o kim, kto nie yje, a gdy ju to zrobi, powinna skoncentrowa si na tej osobie tak mocno, jak tylko si da. Tutaj jest napisane: Obiekt, ktry wybierzesz, powinien by kim, z kim wizay ci bliskie stosunki lub o kim wiesz bardzo duo. eby przywoa go ze wiata zmarych, musisz go zwizualizowa. Powtarzaj w mylach jego imi, a gdy ju usyszysz jego gos, po cichu zadaj pytania". - Genevieve popatrzya na nas ponuro. Wszystko jasne? - A jeli nie usyszymy adnego gosu? - zaniepokoia si Eleanor. - Jeli wszystko zrobisz jak trzeba, to si uda - odpara wymijajco Genevieve. - A teraz zamykamy oczy 0wyobraamy sobie nasze obiekty. Zamknam oczy i pomylaam o rodzicach; Gene-vieve zacza mwi po acinie. Usiowaam wyobrazi sobie mam siedzc z ksik na kolanach i ojca jedzcego tost, kiedy rozwizywa krzywki. Ale po chwili ich obrazy odpyny. Gdy tak siedziaam w pokoju Ge-nevieve w otoczeniu wiec i dziewczyn, ktrych prawie nie znaam, czuam si tak daleko od moich rodzicw, e nie potrafiam przywoa adnego wspomnienia. To byo tak, jakby nigdy nie istnieli, jakby byli jedynie zjawami ze snu. Uchyliam powieki i si rozejrzaam. Wszystkie dziewczyny may zamknite oczy i koncentroway si na swoim obiekcie. Znowu usiowaam si skupi, ale obraz rodzicw odpyn, za to pojawi si kto, o kim mylaam bezustannie od chwili zjawienia si w Akademii Gottfrieda. Dante. Wyobraziam go sobie w bibliotece, jak prowadzi mnie midzy regaami, jego nogi dotykaj moich, gdy siedzimy w ciemnoci. Zaczerwieniam si na samo wspomnienie. Gdzie on teraz jest? Pewnie w swoim pokoju w Attica Falls, moe pi, a moe czyta. Ciekawe, czy te o mnie myli? I wtedy przez okno wpad powiew wiatru, zatuk okiennicami i zaszeleci papierami na biurku Gene-vieve. wiece zamrugay. Szept narasta wok nas niczym jesienny wiatr, powietrze wypeni cichy pomruk gosw, cho adna z nas nic nie mwia. Moje ciao drgno mimowolnie. Pochyliam si do Genevieve i przysunam donie do jej ucha, jakbym chciaa powierzy jej jak tajemnic. Moje usta zaczy si same porusza, formujc dziwne, chaotyczne sowa czy raczej dwiki, ktrych nie umiaam powstrzyma, tak szybko wypyway. Nawet mj gos si zmieni, by gboki, jakby nalea do kogo innego. Chciaam przesta mwi, ale nie panowaam nad ustami ani nad jzykiem. Jedna po drugiej, kada dziewczyna nachylaa si do swojej ssiadki po lewej stronie i szeptaa jej co do ucha. To wygldao, jakbymy bawiy si w guchy telefon. A potem poczuam, e co mnie askocze. Nim zdyam si odwrci, kto zacz do mnie mwi. To bya Eleanor, ale gos by niski, gboki i najwyraniej mski. Tata? Byam tak wstrznita, e kompletnie zapomniaam o tym. e jednoczenie szepcz do Gene-vieve. Jedyne, czego pragnam, to sucha. W mojej gowie pojawio si milion pyta, wybraam najwaniejsze i skoncentrowaam si na nim. Jak umare? Zapado milczenie, teraz syszaam ju tylko oddech Eleanor, gboki i chrapliwy. A potem pojawi! si dwik, ktry przeszed w nastpny i jeszcze nastpny. Sowa pyny niczym strumie, bardzo szybko, przemieniajc si w miejsca, zapachy, uczucia i smaki. Ocean. Poczuam ostry wiatr na mojej skrze. Poczuam deszcz, ktry spada na asfalt i przemienia si w par. Syszaam mewy koujce nad przystani i szum przypywu uderzajcego o brzeg. W moim umyle pojawi si obraz czowieka toncego w oceanie. By w zatoce za przycumowanymi dkami. Co wcigao go pod wod. Pojawi si na powierzchni, mcc rkami fale zamykajce si nad nim. Pomylaam, e to musi by tata, nie mogam tylko zrozumie, dlaczego tonie i gdzie jest mama. Nim zdyam si zastanowi, obraz znikn rwnie szybko, jak si pojawi. Mj mzg pracowa teraz na najwyszych obrotach. Gdzie jeste? W moim umyle pojawi si nowy obraz. Bardzo stare drzewo z dugimi zwisajcymi gaziami. Wygldao znajomo... Skoncentrowaam si, usiujc zrozumie, gdzie je wiedziaam. W Kalifornii? Moe w lesie sekwojowym, a moe obok domu przyjaci? Po raz pierwszy od miesicy zaczam intensywnie przypomina sobie miejsca, o ktrych nauczyam si nie myle, ale adne z nich nie pasowao do drzewa z obrazu. Wreszcie Eleanor umilka. W tym samym czasie moje usta rwnie przestay si porusza, dwiki umilky. Odzyskaam kontrol nad rkami i oderwaam je od ucha Genevieve; sprbowaam poruszy jzykiem i ku wielkiej uldze zrozumiaam, e to moliwe. Pozostae dziewczyny rwnie wyglday na zaskoczone; przez dusz chwil wszystkie siedziaymy w milczeniu, zastanawiajc si, co si waciwie wydarzyo, dopiero pniej zaczymy mwi jedna przez drug. Bonnie syszaa swoj babci, ktra zmara cztery lata temu. Charlotte rozmawiaa z Kurtem Cobainem i wygldaa, jakby miaa zemdle z wraenia. Gret nawiedzi jej dawny trener od tenisa. Maggie - jej cioteczna

44

babka, a Eleanor - Audrey Hepburn. Chciaam zapyta o rne rzeczy, ale byam zbyt wstrznita tym, e udao mi si przywoa mojego ojca ze wiata zmarych. Kilka dziewczyn chciao si dowiedzie, z kim rozmawiaam. Odpowiedziaam co bez sensu i cay czas usiowaam zrozumie, co si wanie stao i co to znaczy zatoka, tonicie, drzewo... Pogrona w mylach wyjrzaam przez okno; wychodzio na jezioro, przy ktrym rosy wierki i olbrzymi db. W jednej chwili wszystko zrozumiaam. Byam zdziwiona, e wczeniej na to nie wpadam. Wanie zbieraam si do wyjcia, gdy Eleanor pocigna mnie za rk. - Musimy pogada - powiedziaa bardzo powanie. Spojrzaam na ni zaskoczona i odsunam wosy z twarzy. - Moe pniej? - Nie. - Przygldaa mi si bardzo uwanie. - Co si stao? - Musz std wyj. - Czuam, jak moje kolana ocieraj si o siebie, gdy niecierpliwie przestpowaam z nogi na nog. Eleanor nie odrywaa ode mnie wzroku. - Moesz zej kominem do piwnicy - poradzia. -Ale dlaczego? Co si stao? - To... To zadziaao. Naprawd. Rozmawiaam z moim ojcem i... po prostu musz wyj. Wyjani ci pniej. - Bdziesz wiedziaa, jak wrci? Chcesz, ebym z tob posza? - Nie martw si, jako sobie poradz. Spotkamy si ju w pokoju, dobrze? - Zagryzam warg. - Dobrze - odpara ostronie. - Jak miniesz piec, znajdziesz schody poarowe prowadzce na tyy budynku. Alarm si nie wczy, nie dziaa od lat. Umiechnam si z wdzicznoci. - Dziki. Na pewno nie chcesz, ebym z tob posza? Pokrciam gow. - Do zobaczenia w pokoju - rzuciam. Schodziam szybem, dopki nie dotaram do piwnicy. Przecisnam si przez otwr w kominku i postawiam stopy na ziemi. Z rur wydobywaa si para, wypeniajc pomieszczenie sykiem oraz zapachem pleni i prania. Schowaam si za wielk belk i rozejrzaam, czy pani Lynch nie krci si po korytarzu. Po lewej stronie miaam piec, po prawej pralki, przede mn cign si dugi korytarz. Wszystko wok mnie wydawao si zrobione z blachy falistej, wszdzie byy przerdzewiae rury, z ktrych kapa podejrzany pyn, tworzc na pododze te plamy. Poza tym pomieszczenie byo puste. Policzyam do trzech i ruszyam. Staraam si omin spadajce krople. Po chwili dotaram do zardzewiaych metalowych schodw prowadzcych do wyjcia ewakuacyjnego. Powietrze byo zimne, zadraam. To mi przypomniao, e mam na sobie tylko podkoszulek i szorty. Wiedziaam, e nikt mnie nie zobaczy, ale i tak byam skrpowana. Co za idiotyczna sytuacja. By moe zmarzn na ko, zanim w ogle dotr do skweru. A jeli Eleanor wywoa kiedy mojego ducha, zobaczy mnie, jak skradam si w gaciach po kampusie. Ale co mogam zrobi? Minam jezioro i drzewa, zanim zobaczyam olbrzymi db. Jego skaty pie wydawa si jeszcze grubszy bez lici, a gazie upodobniy si do korzeni. To byo to samo drzewo, ktre zobaczyam podczas seansu. Z ciemnoci za posgiem wielkiej niedwiedzicy wyoniy si dwie postacie. Zmruyam oczy, chyba kobieta i mczyzna. To musieli by moi rodzice! Bez zastanowienia zaczam biec w ich stron. Chyba szli do sypialni dziewczt, moe chcieli si tam ze mn spotka? Powiew wiatru przynis gosy, zadygotaam z zimna i skrzyowaam ramiona na piersi. - Mamo?! - zawoaam, podchodzc bliej. - Tato?! Na dwik mojego gosu zastygli, a potem si odwrcili. I wtedy z przeraeniem zrozumiaam, e to wcale nie s moi rodzice, e stoj oko w oko z Gide-onem i Vivian. - Prze... przepraszam. - Cofnam si. - Wziam was za kogo innego. Vivian rozejrzaa si dzikim wzrokiem, jakbym przyapaa j na miejscu zbrodni. Gdy upewnia si, e jestem sama, szepna co do Gideona i oboje spojrzeli na mnie. Dlaczego byli na dworze w rodku nocy, w tych swoich starodawnych garniturach? O czym rozmawiali i czemu zawsze wygldali na takich zych? Nic si nie stao, pocieszyam si w mylach. To tylko uczniowie. Co mogliby mi zrobi? Gideon powiedzia co do Vivian po acinie, ona skina gow i zacza i w moj stron. Niebo przecia byskawica, zaczam si cofa i wtedy poczuam, e kto za mn stoi. Czyje donie zamkny si na moich nadgarstkach i pocigny mnie do tyu. Od razu rozpoznaam ten dotyk. - Dante! - Ale moje sowa zaguszy ryk wiatru. - Sta za mn - poleci, zasaniajc mnie, jego gos by niski i stanowczy. A potem zwrci si do Gideona 1 Vivian: - Co robicie na dworze po godzinie policyjnej? Vivian zmruya oczy. - Mogabym spyta ci o to samo - odpara; po raz pierwszy syszaam, jak mwi po angielsku, zabrzmiao to zgrzytliwie i nieprzyjemnie. Gideon stan za ni i pooy jej rk na plecach. Odezwa si do Dantego po acinie. Po chwili zastanowienia Dante odpowiedzia. O czym rozmawiali? Staraam si patrze na Gideona i Vivian, ale jedyn osob, ktr widziaam, by Dante. Sta przede mn i ciska moje nadgarstki. Moje rami pulsowao zimnem, znajome uczucie, ktre nawet zaczynaam lubi. To byo niezrozumiae, dziwne, niesamowite. Czuam leny zapach jego skry, jego koszula dotykaa mojego ciaa, gdy oddycha. Przesunam si i niemal dotknam jego ng. Dante niespodziewanie odwrci si do mnie: - Chodmy - rzuci, zerkajc przez rami na swoich byych przyjaci, ktrzy zaczli si oddala. - Co im powiedziae? - spytaam. Szlimy w stron internatu dla dziewczt. - Nic takiego. Tylko tyle, e przysza tam po to, eby si ze mn spotka. Co nie byo prawd.
45

- Co tu robie? Dante wbi wzrok w ciemno. - Kto idzie. Drzwi wejciowe si otworzyy i na progu stana pani Lynch. Musiaa sysze, jak rozmawiamy, bo patrzya w nasz stron. Cofnlimy si za drzewa, gdy niebo rozdara byskawica. Oczy Lynch spotkay si z moimi - dostrzegam ich dziki bysk. - Zobaczya mnie - szepnam. Za nami hukn grom, niebo pojaniao na chwil i lun deszcz. - Chod - sykn Dante. Zadraam, gdy wzi mnie za rk. Moje palce sploty si z jego palcami. Bieglimy przez skwer w ulewnym deszczu, przez boto i kaue, dopki nie dopadlimy Kolegium Horacego. Dwuskrzydowe drzwi byy zamknite, Dante pochyli si do zamka, a ja wpatrywaam si w deszcz, czekajc, a pojawi si pani Lynch. Z nosa kapaa mi woda. - Pewnie ju tu idzie. Co zrobimy? - szepnam. Ledwie zdyam to powiedzie, gdy rozleg si szczk i Dante otworzy drzwi. -Panie przodem - odpar z umiechem. Wliznlimy si do rodka, drzwi si zamkny. W nocy Kolegium Horacego wygldao zupenie inaczej. Panowaa tu taka cisza, e syszaam, jak z moich wosw skapuje woda, gdy Dante prowadzi mnie na gr do ciemnej klasy, w ktrej zwykle uczyam si aciny. - Co si stao? - zapytaam drcymi wargami. -Czemu bye na dworze? - ledziem ich. Dante wyjrza przez okno, upewniajc si, e pani Lynch nie idzie za nami, a potem odwrci si ode mnie. Byam wstrznita, e w kocu udzieli prostej odpowiedzi. Musia dostrzec moje zaskoczenie, bo si umiechn. - Wiedziaem, e nie odpucisz, dopki tego nie zrobi. Ciebie te ledziem, gdy zrozumiaem, e tam jeste. - Dlaczego? - Myl, e oni co knuj. Nie, nie wiem co. Nie jestem przyzwyczajony do przesucha, wic bd wyrozumiaa. Nadal by w szkolnym stroju. Niebieska koszula, teraz mokra, przyklejaa si do jego ciaa. Przejecha rk po wosach, strzsajc wod i ocierajc twarz. Przesun wzrokiem po moim ciele, a jego oczy zabysy. Przypomniaam sobie, e jestem w piamie, i poprawiam przemoczony i przewitujcy podkoszulek. - Co? - rzuciam nonszalancko. Dante si zamia. - Nic - odpar, krcc gow. - Odnosz niejasne wraenie, e twj strj nie odpowiada regulaminowi szkoy, ale nie mog zrozumie dlaczego. - Nie wiedziaam, e wybieramy si na lekcj. - Wiesz, jako twj nauczyciel mgbym kaza ci napisa sto razy... - Co takiego miaabym napisa? - spytaam wyzywajco. Podszed do mnie. - Cupido - powiedzia. Jego gos brzmia teraz inaczej. By gboki i mocny, jakby to nie by zwyky rzeczownik, lecz rozkaz. Wziam do rki kawaek kredy. - Jak to si pisze? - spytaam drcym gosem. Dante obj palcami moj do i zacz j prowadzi. Poczuam dreszcze biegnce w gr rki, zadraam. - Co to znaczy? Teraz sta tu za mn. - Wyjtkowo aciny polega na tym, e dziki niej moesz wicej wyrazi. Sowa, czasy... S inne, yj wasnym yciem, atwiej jest przekaza to, co mylisz. Chciaa kiedy co powiedzie, ale brakowao ci sw? Skinam gow. Zdarzao si to gwnie wtedy, gdy byam z nim. - Czy mog co zrobi? - szepn. Odwrci mnie do siebie, potem przesun rk po moim policzku, bawi si kosmykami wosw, jego palce muskay moj skr. Nagle zaniemwiam, zdoaam tylko przekn lin i skin gow. Moje serce zaczo bi szybciej, wszystko we mnie drao niczym licie poruszane jesiennym wiatrem. Oddychaam pytko i urywanie. Moje nogi poruszyy si same, przybliyam si do niego. Donie Dantego zjechay na moj tali. A potem nagle, z niemal niekontrolowan si przycisn mnie do zimnej tablicy. Splt palce z moimi i nasze wargi niemal si dotkny. Jego ciemne oczy wodziy podliwie po moim ciele. Wydawa si dziki i niebezpieczny, nawet gdybym chciaa go odepchn, nie zdoaabym. Zamknam oczy, spodziewajc si, e zaraz mnie pocauje, ale nie zrobi tego. Jego ucisk osab, donie przesuny si delikatnie po moich wosach, gdy caowa moje ramiona, szyj, rce. Zamknam oczy, wstrzymujc oddech. Czuam jego usta na swojej skrze, jego rce na moich plecach, przeszy mnie dreszcz, jak wtedy, gdy przejedziesz paznokciem po tablicy. - Renee - wymwi moje imi tak, jakby si go uczy. Chciaam co powiedzie, ale nie znalazam sw, ktre oddayby to, co czuj. Wszystkie wydaway mi si nieadekwatne. Mylaam, e wiem, jak to jest, gdy kto ci dotyka, cauje, obejmuje, ale to byo co zupenie innego. Wycignam rce do jego twarzy. Bdziam po niej palcami, dotykajc nosa, oczu, warg, usiujc utrwali go w pamici. Przycign mnie do siebie, bez zastanowienia przysunam usta do jego ust. Ale zanim nasze wargi si spotkay, odwrci gow. - Nie w usta. Nagle cae napicie opado. - Co? - Czujesz si dziwnie, gdy jeste obok mnie? Skinam gow. - Powiedz jak? - Skra zaczyna mi mrowi i drtwie, zupenie jakbym zamarzaa. Czy ty te to czujesz?
46

Uj moj rk i przesun po swojej, potem zamkn oczy. - To podanie - stwierdzi. - Tak, ja te to czuj. Oparam si o tablic, moja twarz pona. - Dlaczego mnie nie pocaujesz? Jego do suna po mojej nodze, czuam, e topniej jak wosk. -Pragn tego. Zawsze tego pragnem. Ale prosz, zaufaj mi. - Dlaczego czuj si tak dziwnie, gdy jestem obok ciebie? Opar czoo o moje czoo, jego wosy dotykay moich policzkw. Nie wiem. Deszcz przesta pada. - Chodmy - szepn. - Zaprowadz ci do domu. Na tablicy zostay nasze odciski palcw, kredowy zarys sylwetki i rozmazane aciskie wyrazy. Dante wzi mnie za rk i oboje wyszlimy z budynku w ciemn noc. Nie rozmawialimy, nie byo takiej potrzeby. Oboje wiedzielimy, e pewnych rzeczy nie da si wyrazi sowami. - Gdzie bya?! - zawoaa Eleanor. Krya po pokoju, gdy wyszam z kominka. - Jeste kompletnie przemoczona! - Byam na dworze. A potem w Kolegium Horacego. - Gdzie? Po co? I dlaczego ucieka? Gdy wycieraam twarz rcznikiem, opowiedziaam jej o moich rodzicach, o Vivian i Gideonie, o Dantem, ich rozmowie po acinie, o pani Lynch i w kocu o tym, jak bylimy w klasie. - Czekaj, czekaj, zwolnij. Obciskiwaa si z Dantem Berlinem? - Tak jakby. Popatrzya na mnie pytajco, czekajc na dalszy cig- No i co, byo fajnie? Zastanowiam si nad tym wszystkim. Dlaczego mojego ojca nie byo pod drzewem? Co zaszo midzy Dantem i jego eksprzyjacimi? Czemu Dante mnie nie pocaowa? To byo peszce i przeraajce, niewytumaczalne i zastanawiajce. I dziwnie cudowne. Nie potrafiabym stwierdzi, czy mi si podoba, czy nie. To, co czuam, byo zbyt delikatne, eby wyrazi to sowami. - To byo nierealne. - Czyli mylaa, e spotkasz rodzicw, ale zamiast nich natkna si na Dantego, Vivian i Gideona? Skinam gow. - Nie wiem, czemu nie byo tam mojego ojca. - Moe le odczytaa znaki? Albo osoba, ktr wywoaa, to nie by twj ojciec. -To na pewno by on. No bo niby kto inny? Eleanor wzruszya ramionami. - Nie wiem. Pomylaam, e Eleanor podsunie mi kilka pomysw, zada szczegw, jak to zwykle robia, ale zamiast tego usiada przy swoim biurku i wyjrzaa przez okno. Otaram policzki rkami i zaczam wyyma wosy, gdy zauwayam, e stoi przed moim kiem. - Co si stao? - zdumiaam si. - A teraz zapytaj, jak mi poszo. Poczuam wyrzuty sumienia. Bezustannie opowiadaam o sobie, o swoich problemach, nie pytajc Eleanor, co u niej. - Masz racj. Przepraszam ci, jestem okropna. Jak ci poszo? Eleanor usiada po turecku na moim ku. - Wywoaam Benjamina Gallowa. Wanie zdejmowaam podkoszulek, gdy dotaro do mnie, co powiedziaa, i zastygam. - I? - Mj gos stumio ubranie. - I pojawiy si komplikacje. - Co to znaczy? - spytaam, zapltujc si w bluz. W kocu udao mi si j wcign. - Nie wiem. Chyba co zrobiam nie tak. Najpierw pomylaam o nim, potem o nim i o Cassandrze, a potem tylko o Cassandrze, cho przecie ona nie jest martwa. A potem przywoaam ich oboje. - Ale przecie to niemoliwe! Cassandra yje, zostaa tylko przeniesiona! - Tylko e ona mwi co innego.

Kltwa Gottfrieda W poniedziaek rano budzik wyrwa mnie z najpikniejszego snu, jaki miaam od miesicy. Promienie jesiennego soce wpaday przez okna. Przecignam si pod kodr, umiechajc si do siebie, gdy Dante caowa moje nadgarstki, rce, ramiona i szyj. -Kocham ci - wyszeptaam, przeczesujc palcami wosy. Pochyli si nade mn i wanie wtedy si obudziam. Na zewntrz byo szaro, sipi deszcz, sen rozpyn si w listopadowej mgle. Eleanor nadal spaa. Krcia si pod kodr, jej jasne wosy spyway z poduszki niczym zocisty jedwab. W jednej chwili powrciy wydarzenia ostatniej nocy. Ubraam si szybko i poszam na zajcia.

47

-Ostatni rzecz, jak pamita Benjamin, jest to, e pocaowa Cassandr. I wszystko si rozmazuje -opowiadaa Nathanielowi Eleanor, kiedy duo pniej siedzielimy w klasie, czekajc na filozofi. - To takie romantyczne dodaa. Nathaniel przewrci oczami. -Tak czy inaczej - przerwaam jej - przed rozpoczciem seansu Eleanor mylaa o nich i wywoaa rwnie Cassandr. - To znaczy, e ona te nie yje! - zawoaa Eleanor. - Ciii. - Rozejrzaam si, czy nikt nie usysza. - Co moe oznacza, e nie yje - poprawiam. Nadal nie do koca rozumiaam, co waciwie wydarzyo si w czasie seansu. Ja te z kim rozmawiaam, z jakim mczyzn, ktrego wziam za mojego ojca. Dlaczego nie zjawi si pod dbem, skoro chcia, ebymy si tam spotkali? Co tu nie grao. - Skoro w moim przypadku seans nie zadziaa tak jak powinien, to moe ty te si mylisz. Eleanor mnie zignorowaa. - Ale najlepsze bdzie teraz - rzucia podekscytowana. - Pogrzebano j ywcem. Patrzyymy, jak zareaguje Nathaniel, ale on wcale nie wyglda na zszokowanego. - Kto to zrobi? - zapyta, obgryzajc paznokie. - Tego nie wie. Gdy to si dziao, miaa na gowie worek - wyjania Eleanor. - Zastanawiam si, czy to si dziao w szkole, czy gdzie indziej. Pamita tylko, e zaprowadzono j do pokoju dyrektorki. Potem zapada ciemno. Po duszej chwili zrozumiaa, e wynosz j na zewntrz. Zoono j do drewnianego puda, a wieko przybito gwodziami. A potem usyszaa, jak na wieko spada ziemia, a wszystko znikno. Ale chocia takie byo jej ostatnie wspomnienie, to jeszcze nie znaczy, e wanie wtedy umara. No wiecie, ostatnim wspomnieniem Benjamina jest to, jak cauje Cassandr, a to przecie nie ma nic wsplnego z jego mierci. - Powiedzia ci, jak umar? - zapytaam. - Nie. Za kadym razem, gdy pytaam, pokazywa mi t sam scen pocaunku z Cassandr. To byo takie romantyczne. Wtedy wanie zaczam o niej myle i usyszaam jej gos. - Skoro umara, to dlaczego nauczyciele kami i mwi, e zostaa przeniesiona? - zapytaam. - Moe nie wiedz - wyjania Eleanor. - Moe umara po tym, jak zmienia szko? Moe wezwano j do gabinetu dyrektorki tu przed wyjazdem, a to si stao pniej. Odwrciymy si do Nathaniela. - Co o tym mylisz? - zagadnymy niemal jednoczenie. Chopak szarpn nerwowo za krawat, prbujc go poluzowa. - Czemu mi o tym wszystkim opowiadacie? - Poniewa nie jestemy pewne, czy powinnymy w to wierzy, czy nie - odparam. - A ty jeste najbystrzejszym facetem, jakiego znamy. - C, to nie do koca bya prawda. Dante by bystry, Nathaniel by tylko kujonem. - I dlatego, e wiemy, e nikomu nie powiesz - dodaa Eleanor. - Bo nie powiesz, prawda? - Nie. Eleanor i ja wymieniymy spojrzenia i si umiechnymy. - Czemu nie zorganizujecie jeszcze jednego seansu, nie ponowicie prby? - zasugerowa Nathaniel. Eleanor pokrcia gow. - To dziaa jedynie w Halloween. - Tak czy inaczej, uwaam, e seans jest mao wiarygodnym rdem wiedzy - rzek Nathaniel. - W przypadku Renee nie zadziaa waciwie, ty rwnie nie moesz ufa temu, co usyszaa. Na waszym miejscu porozmawiabym po prostu z Minnie Roberts. Przestaymy si umiecha. O czym on mwi? Minnie Roberts? Myszowata dziewczyna, ktra upucia wtedy torb w Kolegium Horacego? Odwrciam si do Eleanor, a ona klepna si doni w czoo. - O mj Boe - westchna. - e te sama na to nie wpadam. - Na co? - zapytaam. Eleanor odwrcia si do mnie, jakby przypomniaa sobie o moim istnieniu. - Zeszej wiosny Minnie urzdzia scen w stowce. - Co sobie przypominam... Mwie mi o tym -zwrciam si do Nathaniela. - To byo w dniu przed egzaminami kocowymi -cigna Eleanor. - Benjamin nie y, a Cassie znikna. Sprawa ju przycicha, wszyscy siedzieli w Megaronie, uczc si w czasie jedzenia, gdy wpada Minnie i zacza wrzeszcze. Wszyscy znieruchomieli, nikt si nie odzywa, a Minnie krzyczaa, e Cassandra Millet wcale nie porzucia szkoy, e zostaa zamordowana przez dyrektork i Stra Uczniowsk. e widziaa, jak zakopuj Cassandr w lesie, poza terenem kampusu. Usiowaa opowiedzie o tym nauczycielom, ale nikt jej nie sucha. - e co? - wymamrotaam wstrznita. - Stra Uczniowska? - W stowce zapanowa chaos, a nauczyciele w kocu zaprowadzili Minnie do skrzyda szpitalnego. - Wanie dlatego teraz wszyscy myl, e Minnie Roberts jest stuknita - doda Nathaniel. - To moliwe - mrukna Eleanor. - Plotka gosi, e jej rodzice wysali j do wariatkowa tego lata. - To dlaczego wrcia? - spytaam. - Jej rodzice s hojni dla akademii. - wyjania Eleanor. - Pewnie nie chc, eby odesza. Moi pewnie te by nie chcieli. - Zerkna na Nathaniela. - Wic mylicie, e Minnie mwi prawd? - zastanawiaam si. Eleanor prychna.

48

- Nie. A w kadym razie nie do koca. Czemu Stra Uczniowska i dyrektorka mieliby grzeba Cassandr ywcem? Mj brat nigdy by nikogo nie zabi... a zwaszcza Cassie. Czemu ktokolwiek miaby j zabi? Jej gos dra. Gdy wczoraj wieczorem Eleanor skoczya opowiada, co widziaa w czasie seansu, zaczam wypytywa j o Cassie. Czy miaa wrogw? Czy zachowywaa si dziwnie? Zadawaam dokadnie te same pytania, jakie policja zadawaa mnie. I podobnie jak ja wtedy, Eleanor nie miaa nic do powiedzenia. Cassandra bya liczn dziewczyn, wzorow uczennic, adnych wrogw, adnych dziwactw, yczliwa i mia dla wszystkich. Ostatnia osoba, ktr kto mgby chcie zamordowa. Dokadnie tak samo, jak moi rodzice. - Moliwe, e Cassandra yje - przypomnia nam Nathaniel. - Zgadza si - dodaam. - Ja kogo wywoaam, ale to chyba nie by mj ojciec. Bo gdyby to by on, czemu nie zjawi si pod drzewem? - Tak czy inaczej, najlepiej bdzie, jak zapytamy Minnie - podsumowaa Eleanor. Gdy zadzwoni dzwonek, panna LaBarge zacza opowiada o Platonie, o duszach i jaskini, ale nie uwaaam. W poowie lekcji jej wykad przerwao mocne, szybkie pukanie do drzwi. Po chwili, nie czekajc na zaproszenie, do klasy wpada pani Lynch ubrana w szar sukienk i cikie kwadratowe buty. -Dyrektorka yczy sobie widzie Renee Winters. Panna LaBarge opucia notes i spojrzaa na mnie. - Obawiam si, e nie mamy wyjcia. Zebraam moje rzeczy i poszam za pani Lynch do holu, Nathaniel i Eleanor patrzyli na mnie pytajco. - Bya poza budynkiem po godzinie policyjnej -warkna pani Lynch, cignc mnie za okie. - Z chopcem. Bya na zewntrz bez pozwolenia i ucieka przed nauczycielem. - Pani nie jest nauczycielem - wymruczaam. Jeli mnie usyszaa, nie daa tego po sobie pozna. - Lepiej ju zacznij si pakowa - prychna. - Pani dyrektor nie toleruje, kiedy kto narusza regulamin. Lista zakazw, ktre zamaam, bya dusza, ni mi si wydawao. Wydalenie ze szkoy stao si nieprzyjemnie realne. Na pocztku, kiedy przybyam do akademii, o niczym innym nie marzyam, a teraz si przeraziam. Nie chodzio jedynie o to, e nie miaam domu, do ktrego mogabym wrci. Lubiam zajcia, w ogrodnictwie biam kadego na gow i zrozumiaam, e filozofia jest znacznie ciekawsza ni wszystkie przedmioty, ktre miaam w Kalifornii. Po raz pierwszy w yciu uczyam si rzeczy, ktre pokryway si z moimi zainteresowaniami. Czuam, e to, czego si tu dowiaduj, przyda mi si w yciu, chocia na razie nie wiedziaam w jaki sposb. Nie mwic ju o tym, e byli tu Dante, Eleanor i Nathaniel! Co prawda jedyne, co nas czyo, to akademia, ale teraz, po mierci moich rodzicw, ta szkoa bya wszystkim, co miaam. Gabinet dyrektorki znajdowa si w pnocnym skrzydle Kolegium Archebalda. Calysta von Laark staa przy wysokim oknie witraowym, gaszczc siedzcego na parapecie syjamskiego kota, drugi ociera si o jej nogi. nienobiae wosy dyrektorki byy zaczesane na praw stron i spite srebrnym grzebieniem, krtkie biae loki opaday jej na czoo, odsaniajc lewe oko. Gdy weszlymy, odsuna si od okna i usiada w aksamitnym fotelu w liwkowym kolorze. Kot cicho zeskoczy z parapetu, poszed za ni i wspi si na jej kolana. Na cianie wisiao olbrzymie malowido Sd Ostateczny Michaa Anioa. Obraz by przeraajcy. Na szczycie sklepienia anioy siedziay na chmurach, rowa farba odpadaa patami od ich pyzatych policzkw. Poniej cigny si szeregi mczyzn, kobiet i dzieci, ktry czekali na Sd Ostateczny, tulc si do siebie. Za-sanili oczy i swoje pnagie ciaa, ich twarze wykrzywia bl. Diaby ciskay kije i widy. Popychay nimi nieszcznikw w stron przepaci, a ci spadali, usiujc zapa si czegokolwiek, co utrzymaoby ich w niebieskoci powyej. Podoga bya z ciemnego marmuru. Sowa wyryte na niej po acinie ukaday si spiralnie wok pokoju, a koczyy na rodku. Dziki korepetycjom Dantego, zdoaam je przetumaczy. Zdoby niemiertelno przez zrozumienie umysu dziecka". To byo to samo zdanie, ktre dyrektorka recytowaa w czasie przebudzenia, gdy wybieraa Stra Uczniowsk. - Renee - odezwaa si kobieta, cigle gaskaa kota. Na jej smukym rodkowym palcu zobaczyam ciki piercie z szafirem. - Dzie dobry. - Jej gos by zaskakujco delikatny. Za ni sta kredens, czciowo zasonity przez biurko, w ktrym umieszczono co, co wygldao jak zote laski. Nad kad z nich widniaa tabliczka z nazwiskiem i datami. Czy ta kobieta moga pogrzeba ywcem Cassandr Millet? Teraz, gdy siedziaam naprzeciwko niej, gdy patrzyam, jak bawi si z kotami, sam pomys wydawa mi si absurdalny. W tym momencie odezwaa si pani Lynch: - Bya na zewntrz po godzinie policyjnej z chopcem o imieniu Dante Berlin. Gdy kazaam im si zatrzyma, uciekli. Poza tym ubiera si nieregulaminowo. - Wcale nie kazaa nam si zatrzyma - wypaliam, zanim zrozumiaam, e w ten sposb przyznaj si do winy. Westchnam i spojrzaam w d, eby sprawdzi moj spdnic. Nie wygldaa le. - Masz koszul na wierzchu - owiadczya pani Lynch. - I oczko w poczosze. Odwrciam si, eby obejrze ty moich ng, i zobaczyam oczko biegnce w gr od lewej pity. - To nie moja wina - zaprotestowaam. - Dzikuj ci, Lynette - powiedziaa agodnie dyrektorka. - Czy mogaby zostawi nas same? Pani Lynch skina sztywno gow i wysza. -Sid, prosz - poprosia Calysta von Laark. Usiadam na skrzanym krzele naprzeciwko niej, przygldajc si jej broszce w ksztacie niedwiedzia. Na biurku zobaczyam klepsydr, wypenion biaym piaskiem, globus, stos papierw i ksiki. Za biurkiem byy wskie spiralne schody, ktre prowadziy w d, do czeluci gmachu. Dyrektorka zapytaa z umiechem: - A wic wymkna si po godzinie policyjnej, eby zobaczy si z chopakiem? Przeknam lin i skinam gow. - To tylko przyjaciel - wykrztusiam. - Jak zdoaa wyj? Postanowiam nie wspomina o kominach, bo wtedy zablokowaliby je na amen. - Zaczekaam, a pani Lynch pjdzie na inne pitro. Dyrektorka spojrzaa na mnie z zaciekawieniem.
49

- Rozumiem. I ucieka, gdy was zobaczya? Skinam gow. - Nie chciaam ucieka, to si stao samo. Byo ciemno, pada deszcz, tak waciwie to nawet jej nie widziaam - urwaam i dodaam: - Prosz, niech mnie pani nie wyrzuca ze szkoy. Dyrektorka si zamiaa. - Na twoim miejscu pewnie zrobiabym to samo. -Drugi kot syjamski wskoczy na jej biurko. - Czy poznaa ju moje kotki? - Raczej nie. - To Romulus. - Kot przemaszerowa po blacie biurka, miaukn i zwin si wok klepsydry. - A to jest Remus. - Pogaskaa kociaka, ktry lea na jej kolanach. - Czy nie s sodkie? - Bardzo. Dyrektorka odchylia si na oparcie fotela. - No dobrze, opowiedz mi co o tym Dantem Berlinie. Musiaam mie zdumion min, bo dodaa: - Chodzicie ze sob, jak rozumiem? - Nie. Jestemy tylko przyjacimi. Calysta von Laark przyoya palec do ust. - Hm... Jeste pewna? Przeknam lin. Nawet jeli dyrektorka jakim cudem si o nas dowiedziaa, jedyne, co mogam zrobi to zaprzecza. - Tak. Popatrzya na mnie w zadumie, jej niebieskie oczy spotkay si z moimi. - Profesor Mumm uwaa, e jeste wietna w ogrodnictwie. Powiedziaa, e jeste najlepsz uczennic, jak miaa od co najmniej dziesiciu lat. Zaczerwieniam si. - Jest tyle rzeczy, ktrych si musz nauczy... Dyrektorka klasna domi w biurko. - Jeste zupenie tak sama, jak twoja matka. Taka skromna... Znaa pani moj mam? Dyrektorka skina gow. - Uczyam filozofii, gdy twoja mama chodzia do akademii. Zapragnam zada jej milion pyta. Jaka bya? Z kim si przyjania? Jak wygldaa? Czy dyrektorka znaa rwnie mojego tat? - Twoja mama bya wyjtkowo bystra, tata rwnie. Byli bardzo ambitni i skromni, nikt by nie pomyla, e pochodz z bogatych rodzin. - Mj ojciec pochodzi z bogatej rodziny? - Zdumiaam si. Rodzice taty zmarli, gdy byam dzieckiem, widywaam jedynie moje cztery ciotki, haaliwe, grube, wystrojone w kapelusze i nadopiekucze. - Oczywicie. Nie wiedziaa o tym? Fortuna Red-grave'w, architekci. Specjalizowali si w fundamentach, piwnicach, murach, studniach i tak dalej. Wszystko na zamwienie. Prawdziwa sztuka, niestety na wymarciu. - Nie miaam pojcia. Nigdy o tym nie wspomnia. - Robert by takim zamknitym chopcem - oznajmia cicho. - Zapewne odziedziczya to po nim. Profesor Mumm powiedziaa mi, e w zeszym tygodniu nie tylko zdoaa rozpozna rolin na podstawie wyschnitego korzenia, ale dobrae odpowiedni gleb i waciwy kawaek terenu do posadzenia. To bya prawda. - Bardzo imponujce jak na osob w twoim wieku - zauwaya dyrektorka. - Dzikuj. - C, jeli nie ma ju nic, co chciaaby mi wyzna, myl, e moemy skoczy na dzisiaj nasz rozmow. Zawiesia gos, a gdy si nie odezwaam, dodaa z umiechem: - Id i korzystaj ze swojej modoci. Wstaam bezgranicznie wdziczna za to uaskawienie. W zachowaniu dyrektorki byo co niepokojcego, ale nie potrafiam zrozumie co. Moe chodzio o koty? A, Renee, kiedy masz urodziny? Odwrciam si, dyrektorka wanie wkadaa okulary do czytania. - Dwudziestego sierpnia. Czemu pani pyta? - Lew. - Pokiwaa gow z umiechem. - Pasuje. Zanim wyszam, spostrzegam teczk na jej biurku - szar papierow teczk, czciowo zasonit papierami, z napisem: Dante Berlin". Przypomniao mi si, jak pierwszego dnia w akademii Eleanor mwia, e poprosia brata, eby sprawdzi moj teczk w gabinecie dyrektorki. Rozejrzaam si szybko w poszukiwaniu szafy z dokumentami, ale nic takiego nie zauwayam. A przecie musiaa gdzie tu by! - Co nie tak, Renee? - spytaa dyrektorka. - Nie, nic - odparam szybko i wyszam na korytarz. Ku mojemu zdumieniu siedzia tam Dante; mia na sobie koszul z konierzykiem i niebieski krawat. Chciaam si zatrzyma i porozmawia, ale wiedziaam, e nie mog tego zrobi na oczach tej kobiety, wic tylko wymienilimy spojrzenia. Dante blado si umiechn. Calysta von Laark powiedziaa twardo: - Zapraszam. Wyminam go. Dante wsta, nasze rce si spotkay, poczuam jego zimn skr. Drzwi gabinetu zamkny si za nim, zostaam sama na korytarzu. Na awce, tam gdzie siedzia Dante, lea zoony kawaek papieru. Rozwinam go. Spotkajmy si o 19.00 przed bibliotek. Wsunam list do kieszeni i poszam na lekcje.

50

- Mwia komu o tym, co zaszo midzy mn a Dantem zeszej nocy? - zaatakowaam Eleanor, gdy tylko wrcia po poudniu do pokoju. Siedziaam przy biurku, usiujc czyta przypisy w Iliadzie przy sabym wietle wiecy. - Pozwl mi chocia odoy torb - odpara, rzucajc teczk na biurko. - Oczywicie, e nie mwiam! Ale to adna tajemnica, e midzy wami co jest. Rozmawia wycznie z tob, spdzacie razem bardzo duo czasu... - No dobrze, ale skd dyrektorka o nas wie? - A wie? - zapytaa zdumiona Eleanor, poprawiajc opask przed lustrem. - Pytaa o Dantego. - Moe po prostu widziaa was razem? Zreszt nie przypuszczam, eby j to obchodzio. Dostaa jak kar? Pokrciam gow, Eleanor wydawaa si rozczarowana. - Rozmawiaam z Minnie - oznajmia nagle, siadajc z rozmachem na ku. Wyprostowaam si. - No i jak? - Katastrofa. - Co si stao? - Dopadam j na plastyce, miaymy pracowa nad portretem. Usiadam obok niej, eby mie pewno, e bdziemy w parze, a gdy szkicowaam, zapytaam j, co si stao ubiegej wiosny z Cassandra. To by mj pierwszy bd. Zesztywniaa, zacza si nerwowo rozglda... To kompletnie zaatwio mi portret! - No dobrze, ale co dokadnie powiedziaa? - Cytuj: To co si stao ubiegej wiosny z Cassandra?" - Wicej taktu! - Chciaam od razu przej do rzeczy. Wiesz, jak niezwykle ciko si z ni rozmawia? No i mylaam, e si otworzy. - Ale nie przed nami. Pewnie pomylaa, e sobie z niej kpimy. - Nie kpiam z niej. Wszystko przepado; nie spytam jej po raz drugi, Wybiega zaraz po dzwonku, jakby si palio; nawet nie pokazaa portretu, ktry robia. Zastanowiam si i powiedziaam: Widziaam teczk Dantego na biurku dyrektorki. Eleanor z rozmachem pooya si na ku. - Czy mogaby cho na chwil oderwa si od Dantego i skupi na czym innym? - spytaa z pasj. Zignorowaam t uwag. - Mylisz, e kady ma tak teczk? - Ja nie myl, ja wiem - oznajmia, gapic si w sufit. - Brat mi mwi. Spojrzaam za siebie, eby si upewni, czy Lynch nie stoi za naszymi drzwiami. - Nawet zmarli? Eleanor popatrzya na mnie wstrznita. - Genialne! Przecie nie mog ich tak po prostu wyrzuca! Nawet jeli wiarygodno seansu spirytystycznego staa pod znakiem zapytania, to i tak warto byo poszuka akt Benjamina i Cassandry.Nie widziaam szafy z dokumentami, ale musi gdzie tam by. Najwaniejsze to dosta si do jej gabinetu... A potem zerknam na zegarek, woyam kurtk i wziam torb. - Dokd idziesz? - zdumiaa si Eleanor. - Do biblioteki - odparam, nie wspominajc, e umwiam si tam z Dantem. Niektre sprawy chciaam zachowa tylko dla siebie. Gdy dotaram do Biblioteki Coplestona, zobaczyam Dantego, opartego o kolumn przy wejciu. Wosy mia cignite gumk, na ramieniu torb z ksikami. - Co za spotkanie - rzuciam. Umiechn si i wzi moj torb, razem weszlimy do biblioteki. Zaprowadzi mnie na gr, na drugie pitro, gdzie zwykle byo pusto, i pooy torby na drewnianym stole pod oknem. Opowiedziaam mu, e dyrektorka pytaa o niego. - Za to w rozmowie ze mn w ogle o tobie nie wspominaa - szepn, patrzc na mnie w zamyleniu. - Pytaa, jak si czuj, jak tam moje zajcia, a potem mnie pucia. Zastanowiam si szybko. Powiedzie mu o seansie, o tym, e Cassandra prawdopodobnie nie yje? A jeli si myliam? W przeciwiestwie do Eleanor, wolaam zaatwi to taktownie, okrn drog. - Rozmawiasz czasami z Cassandra? - spytaam od niechcenia. - Raczej nie - mrukn Dante, pochylajc si nad torb. - Ale rozmawialicie po jej wyjedzie z akademii? - Czemu pytasz? - zainteresowa si, mruc oczy. - Mylaam, e bylicie przyjacimi. - Bylimy. - Wic nadal utrzymujecie kontakt? - Raczej nie - zaprzeczy. - Raczej nie czy po prostu nie? - dryam. - Po prostu nie - zdecydowa si w kocu. - Mwiem ci, rozstalimy si zeszej wiosny, od tamtej pory adne z nas si nie odezwao. Czy to jaki problem? Martwisz si tym? - Nie jestem zazdrosna - rzuciam szybko. - W porzdku.

51

Zapada cisza. Zbywa mnie oglnikami czy rzeczywicie nic nie wiedzia? Sdzc po tym, jak traktowa swoich przyjaci, nie zdziwiabym si, gdyby zerwa kontakt rwnie z Cassandra. - To co robimy? - zapytaam, spodziewajc si, e zaproszenie do biblioteki miao jaki tajemniczy podtekst. Dante umiechn si do mnie. - Uczymy si. Co innego mona robi w bibliotece? Zaczerwieniam si. - Och... no, nie wiem - odparam speszona, a potem wyjam ksik z torby i otworzyam j, kadc przed sob. - Jest do gry nogami - stwierdzi Dante z umiechem, stukajc w moj ksik owkiem i odchylajc si na oparcie krzesa. - Rzeczywicie - powiedziaam jeszcze bardziej speszona i poprawiam j. I tak przy wietle lamp oliwnych uczylimy si razem a do zamknicia biblioteki. Jak to jest chodzi z Dantem Berlinem? Za kadym razem, gdy si spotykalimy, patrzy na mnie tak, jakby widzia mnie po raz pierwszy. Za kadym razem, gdy byam blisko niego, wdycha mj zapach, jakby chcia wchon tyle, ile tylko zdoa. Ludzie gapili si na nas, gdy szlimy przez kampus, gdy splatalimy donie, siedzc w klasie. - Gapi si na nas - wymruczaam do Dantego. Usiowaam zasoni twarz wosami, kiedy przechodzilimy przez bibliotek. - Nie dziwi im si - odpowiedzia, odsuwajc wosy z mojej twarzy. Zaczerwieniam si. To, e ze sob chodzimy, szokowao mnie tak samo, jak wszystkich innych. Co wieczr Dante czeka na mnie na dworze, a ja co wieczr si pojawiaam. Za kadym razem prowadzi mnie w inne miejsce - spacerowalimy, zagldalimy do Kolegium Horacego lub nad jezioro. Co wieczr siedziaam przy oknie, mylc, e nie przyjdzie, a on co wieczr wyania si z ciemnoci jak promie wiata. Za kadym razem wydawao mi si, e jego twarz jest jeszcze pikniejsza i doskonalsza, ni bya dzie wczeniej. Za kadym razem, gdy mnie dotyka, wzdrygaam si i czuam, jak cae moje ciepo, wszystkie moje uczucia pyn do niego. Nie przejmowaam si ju tym, e nie rozumiem, dlaczego tak si czuj, gdy jestem obok niego, e nie wiem, co on czuje. Wystarczyo, e go dotknam, rozpala we mnie podanie, niepokj, namitno. Nigdy przedtem si nie zakochaam, wic nie wiedziaam, czy to jest wanie to? Ale mylaam nie tylko o Dantem. W drugim tygodniu listopada, gdy z klonw i dbw spady ostatnie licie, pokrywajc tafl jeziora kobiercem, wsplnie z Eleanor prbowaymy znale sposb, eby dosta si do gabinetu dyrektorki i poszuka tam akt Cassandry i Benjamina. Prawdopodobiestwo mierci Cassandry jedynie pogbio moje podejrzenia co do ataku serca Benjamina. Gdybymy odnalazy jego akta, by moe dowiedziaybymy si, jak on naprawd umar. Problem w tym, e nie miaam pojcia, jak przenikn do gabinetu dyrektorki i nie da si na tym przyapa, a tym samym nie wylecie z akademii. Do tej pory, gdy nie miaam pojcia, co mam zrobi, zwracaam si do rodzicw. Teraz nie yli, wic zadzwoniam do Annie. - Pamitasz, jak mwiam ci o Cassandrze i Benjaminie? - O tych dwojgu z zeszego roku? - zapytaa sceptycznie. - O tym chopaku, ktry zmar na atak serca? - To nie by prawdopodobnie atak serca. Annie nie odpowiedziaa. - No wic - mwiam dalej - bardzo moliwe, e Cassandra rwnie nie yje. Po drugiej stronie suchawki panowaa cisza, w kocu Annie spytaa: - Skd wiesz? - No, nie wiem tego na pewno... Kilka tygodni temu urzdziymy seans spirytystyczny. Usiowaam skontaktowa si z rodzicami, ale wywoaam Dantego, ale to ju inna historia. Z kolei Eleanor usiowaa myle o Benjaminie, a pojawia si Cassandra. Czekaam na okrzyk zdumienia, ale nic takiego nie nastpio. - No i? - spytaa Annie. - Cassandra powiedziaa, e nie yje - wyjaniam. - A nauczyciele specjalnie ukrywaj jej mier. Tylko po co to robi? - Renee, zlituj si, to tylko seans spirytystyczny! Sama wiesz, e to nieprawda, wszyscy to wiedz! Najlepszy dowd, e ci si nie udao! - Myl, e kogo wywoaam tamtej nocy, w kadym razie kogo syszaam, Eleanor rwnie. W kocu nie zaszkodzi sprawdzi, no nie? - Renee? Czy ty si syszysz? Wywoaa? Co si stao z t Renee, ktr znaam? Wkurzona spojrzaam na suchawk. - To przez mier rodzicw? - drya dalej Annie. - Co? Nie! To znaczy tskni za nimi, ale nie chodzi tylko o nich. Jeli Cassandra nie yje, to prawdopodobnie znaczy, e mier Benjamina nie bya przypadkowa. To nie przypadek, e umarli w tym samym czasie! - Tak jak twoi rodzice. Mocniej cisnam suchawk, starajc si nie wybuchn. - Nie chodzi o moich rodzicw, chodzi o to, e ludzie umieraj! Chodzi o to, eby odkry prawd! - Renee, rozumiem, e brakuje ci ich, e nie pogodzia si z tym, i odeszli. Jest ci ciko... - Nie, nie rozumiesz. To nie to! Czemu cigle wracam do moich rodzicw? Usyszaam, e Annie odetchna gboko. - Dlatego, e oni nie yj. A to nie fair. Rozumiem, te za nimi tskni, my wszyscy... - Nie - przerwaam jej. - Nie rozumiesz. - I odoyam suchawk. Jak nazywa si tajne stowarzyszenie, o ktrym wszyscy wiedz? W Rzymie nazywano ich iluminata-mi. W Grecji pitagorejczykami. W akademii to Stra Uczniowska. Jej zadaniem bya reprezentacja uczniw przed nauczycielami. Stanowili nasz rzd, mieli utrzymywa porzdek, ale jak na razie widziaam ich tylko w czasie przebudzenia, gdy zostali wybrani. Nie dyurowali na korytarzach, nie rozmawiali z nami. Czy w ogle co robili? Zwykle widywaam ich w stowce albo w nocy chodzili grupkami po terenie kampusu - byli jedynymi uczniami, ktrzy mogli wychodzi po godzinie policyjnej. Ale jeli nie penili swoich obowizkw, to po co ich wybierano? Byo powszechnie wiadomo, e spotykali
52

si prywatnie, ale nikt nie wiedzia, gdzie i w jakim celu. Charlotte powiedziaa nam, e Genevieve znika czasem na kilka godzin. Po powrocie wygldaa na zmczon i wyczerpan, ale nigdy nie mwi, gdzie bya ani co robia. - Gdybym wam powiedziaa, mogoby si sta co strasznego - odpara. Uwaaymy, e to art, ale Genevieve mwia to z zupenie powan twarz. Jedynie w Dzie Wyerki Stra Uczniowska miaa co konkretnego do zrobienia: eskortowanie uczniw na wycieczk do Attica Falls. To by jedyny dzie w semestrze, gdy kady mg si ubra, jak chcia. Byoby super, gdybym nie musiaa wkada na siebie kilku warstw - na dworze byo bardzo zimno. Poprzedniej nocy Dante zaproponowa: - Spotkajmy si o siedemnastej w Attica Passing numer 46. Nie powiedzia po co. Chciaam zapyta, czemu dopiero o pitej, ale baam si, e zabrzmi to aonie. Dlatego po prostu zapisaam adres i poszam spa. Gdy obudziam si nastpnego ranka, zobaczyam szron na szybach. Byo wczenie i Eleanor jeszcze spaa, gdy wycignam walizk spod ka i wyjam stare dinsy. Nie widziaam ich od miesicy. Gdy je woyam, mikki sprany materia przywia wspomnienia z Kalifornii. Wkrtce Eleanor rwnie wstaa, nacigna poczochy i spdnic, wrzucia ksiki do plecaka. - Co ty robisz? - zapytaam zdumiona. - Id do biblioteki - odpara z westchnieniem. - Przecie dzi Dzie Wyerki! - Och! Zupenie o tym zapomniaam! - Jak moga zapomnie? - Chyba mam za duo na gowie... - Spia wosy w koski ogon, roztrzepujc go nerwowo przed lustrem. Nie patrzya na mnie, w kocu spojrzaa. Miaa podkrone oczy. - Mam tyy z matmy i historii, poprosiam o pomoc, ale nie zrobiam adnych postpw. - Nie moesz zrobi przerwy? Na jeden dzie? Pokrcia gow. - Jeli chc robi co sensownego po skoczeniu akademii, musz mie lepsze oceny - powiedziaa i zarzucia torb na rami. - Zjedz za mnie nalenika - dodaa, silc si na umiech. - Dobrze. Ale chyba spotkamy si na kolacji? A moe na kolacj te nie masz zamiaru przyj? - To mia by art, ale zabrzmiao ostrzej, ni planowaam. Spojrzaa na mnie z min winowajcy. - Sprbuj. Niebo pokryway szare chmury, wszyscy ju ustawili si przed bram. Stranicy rozstawieni wok uczniw wyprowadzili nas przez bram i w d do krtej drogi prowadzcej do Attica Falls. Szam przed siebie, dopki nie zobaczyam Nathaniela. Sta z kilkoma dziewczynami z mojego pitra: Bonnie, Maggie, Rebec-c, Gret i bliniaczkami April i Allison, ktre miay na sobie sztruksy i bluzy, czapki z pomponami i szkolne szaliki pod paszczami. - Bya wietna ostatnio na ogrodnictwie - rzucia do mnie Allison, gdy ruszylimy. - Nie mam pojcia, jak udao ci si rozrni te gleby, dla mnie wyglday dokadnie tak samo. Nathaniel popatrzy na mnie pytajco. - To proste - wyjaniam. - Trzeba je tylko powcha. Gleba, ktra ma duo mineraw, pachnie zupenie jak metal. - Chodzicie na ogrodnictwo? - spytaa Bonnie. -Te zawsze chciaam, ale wszyscy mwi, e ciko si tam dosta. A ja tak kocham kwiaty... - Naprawd tak mwi? Nawet nie skadaam adnego podania - zastanawiaam si na gos. - Ale niewiele tam jest o kwiatach, jak na razie uczymy si gwnie o ziemi i systemach korzeniowych... - To co robicie, skoro nie uczycie si o rolinach? -nie zrozumiaa Rebecca. - Uczymy si, jak je sadzi - wyjaniam, ale one chyba nie zrozumiay. - Ostatnio uczylimy si o rolinach leczniczych - dorzuciam. Wszystkie dziewczyny prcz bliniaczek popatrzyy na mnie speszone. Pewnie brzmiao to troch gupio, gdy tak to tumaczyam... Ale one nie wiedziay, jakie gleby s najlepsze, ktre chwasty s jadalne, ktre mchy maj waciwoci antybiotykw i jakie grzyby s trujce. Wzruszyam ramionami i poszam dalej. Do Attica Falls mona byo dotrze na piechot. Leao dokadnie za kampusem i skadao si z jednej gwnej ulicy zwanej Deptakiem Attica, ktra rozgaziaa si w alejki z zaniedbanymi sklepikami, walcymi si domami i stodoami. Na deptaku znajdowa si sklep wielobranowy z artykuami spoywczymi, sprztem myliwskim i kempingowym oraz drobiazgami lokalnej f produkcji, takimi jak wyroby z jody balsamicznej, syrop klonowy i konfitury. Naprzeciwko staa stacja benzynowa, jedyna w promieniu szedziesiciu piciu kilometrw. Wprawdzie mona tu byo zatankowa tylko olej napdowy, ale i tak kupowano tu gwnie papierosy, losy na loteri oraz worki na ld. Przy tej samej ulicy miecia si rwnie restauracja U Beatrice. Doszlimy na miejsce i wszyscy zaczli si rozchodzi. Nathaniel i ja zastanawialimy si, dokd pj, gdy zauwayam Brandona, brata Eleanor, wchodzcego do restauracji. Bez namysu ruszyam za nim, cignc za sob Nathaniela. To bya obskurna knajpka, w ktrej przez cay dzie serwowano naleniki, jajka, zapiekanki ziemniaczane z woowin, piecze rzymsk i rne wariacje da na bazie tuczyka z puszki. Kelnerka, ktra do nas podesza, moga mie jakie czterdzieci lat. Jej ufarbowane na rudo wosy byy spitrzone na czubku gowy w sposb przeczcy istnieniu praw fizyki. Kobieta musiaa zuy na nie co najmniej p butelki lakieru. Na plastikowej plakietce przypitej do kieszonki na jej lewej piersi widniao imi Cindy. Zmierzya nas wzrokiem od stp do gw i poprowadzia do stolika na drugim kocu sali. - Przepraszam - odezwaam si - ale czy moemy usi tam? - Wskazaam stolik za przepierzeniem, za ktrym siedzieli Brandon Bell i reszta Stray Uczniowskiej.

53

- Dobrze - westchna kelnerka, jakby przejcie na drug stron sali stanowio dla niej nadludzki wysiek. Rzucia menu na stolik i z prdkoci wystrzaw z karabinu maszynowego wyrecytowaa specjalnoci tlnia. Po czym znikna za dwuskrzydowymi drzwiami w kuchni. - Co robisz? - wysycza Nathaniel. - ledzisz Stra Uczniowsk? - Jeli Cassandra nie yje... - Co wcale nie jest takie pewne - zaprzeczy Nathaniel. - Jeli nauczyciele o tym wiedz, Stra Uczniowska moe by w to wpltana. - I uwaasz, e bd o tym dyskutowa w knajpie? - Nawet jeli nie, to i tak lepiej siedzie tu ni na drugim kocu sali. Moe powiedz co interesujcego. Wszystko lepio si od tuszczu i syropu, spod popkanego obicia wystawaa ta gbka. Zdjam kurtk i rkawiczki, i usiadam. Nasz stolik od stolika Brandona dzielia jedynie cienka drewniana cianka. Gosy by stumione, przechyliam si i przycisnam ucho do przepierzenia. Nathaniel zrobi to samo, ale niewiele nam to dao. - Nic nie sysz - wymamrota zy. - O czym oni mwi? Uciszyam go. Nathaniel przyoy pust szklank do cianki i przez chwil nasuchiwa. - No nie wiem - mrukn. - Nic nie rozumiem. - Oddaj mi to. - Signam po szklank. Od razu usyszaam gos Maxa Platkina z trzeciej klasy. - Mgbym zabi, eby tylko uwolni si od tych zaj. Straszne nudy! Profesorka zachowuje si, jakby od dawna bya martwa, z trudem udaje jej si siedzie prosto. Rozemiali si. Popatrzyam wstrznita na Nathaniela i wtedy dotaro do mnie, o czym rozmawiaj. Przewrciam oczami. -Za rok bdziesz w ostatniej klasie i uwolnisz si od aciny - rzucia Ingrid. Wyobraziam sobie, jak odrzuca swoje jedwabiste czarne wosy na rami. - Dyrektorce na pewno si to nie spodoba - zamia si Schuyler. - Wiesz, mordowanie nauczycieli nie jest mile widziane. W tym samym momencie do naszego stolika podesza kelnerka i wyja cieniutki zielony bloczek z kieszeni fartuszka. Usiedlimy prosto i zajrzelimy szybko do menu. - Co zamawiacie? - zagadna. ua gum i chyba zauwaya, e podsuchujemy goci siedzcych obok, ale nie daa tego po sobie pozna. Zerknam do karty, pragnc pozby si tej kobiety. - Poprosz omlet z kiebas i serem, i sok pomaraczowy. Zanotowaa i spojrzaa na Nathaniela. - Tylko wod. I musli. - Nie ma musli. Mog by naleniki, jajka, zapiekanka lub tuczyk. - Opara rk o biodro, czekajc, a Nathaniel si zdecyduje. - Tost z biaego pieczywa? Cindy skina gow i odesza, a my wrcilimy do naszego szpiegowania. - Bez przerwy mwi o Renee Winters - mwia zdegustowana Genevieve. - Prosia mnie, ebym miaa oko na ni i jej chopaka. Omal nie krzyknam z wraenia. Nathaniel popatrzy na mnie pytajco, ale go zignorowaam. - Kto to jest? - zapyta Schuyler. - Dziewczyna z drugiej klasy - odpara Gene-vieve. - Podobno najlepsza z ogrodnictwa. - Mieszka z moj siostr - doda Brandon. - Poznaam j, wydaje si mia, ale do przecitna - mwia dalej Genevieve. Posaam jej miadce spojrzenie przez cian. - Ona i Dante Berlin krc ze sob i dyrektorka jest ciekawa. - Nic dziwnego - odezwa si Brandon. - Dante przyjani si z Vivian, Gideonem i Yagonem, i pewnie kocha si w Cassie. - Przyjani si - poprawi go Schuyler. - Co za rnica - zgasi go Brandon. - Problem w tym, e nie wiemy, do czego jest zdolny. Tak jak Cassie. I oni wszyscy. Gdyby Renee miaa troch oleju w gowie, trzymaaby si od niego z daleka. Genevieve si rozemiaa. - W tym rzecz! Przy Dantem traci si gow. Ale nie przejmuj si, jeli dyrektorka nie myli si co do jej zdolnoci, Renee zadba o siebie. W tym momencie wrcia kelnerka z naszym zamwieniem. Postawia na stole talerze, gar maych demw i butelk keczupu, ale ja straciam apetyt. Czemu dyrektorka wypytywaa o mnie i Dantego? Co miaa na myli Genevieve, mwic o moich zdolnociach"? Pewnie chodzio o ogrodnictwo, to jedyne zajcia, ktre mi jako id. Brandon wsta, reszta zrobia to samo. Gdy mija nasz stolik, zerkn na mnie ktem oka. Wpakowaam do ust kawaek omleta. - Co si stao? - spyta Nathaniel i zaoy serwetk za koszul, a ja przypomniaam sobie, e przecie on nic nie sysza. Upewniam si, e nikt nas nie sucha, i opowiedziaam mu o wszystkim. - O co im chodzio, gdy mwili o Cassandrze i reszcie? - spytaam. - Dlaczego mam trzyma si z dala od Dantego i do czego on moe by zdolny? Nathaniel wyglda na zmartwionego, zreszt, on prawie zawsze tak wyglda. - Nie wiem - odpar. -1 oni te nie wiedz. Na tym polega problem. Przewrciam oczami. - Wspominaam ju, e jeste geniuszem? - Mwi powanie. Jeli nie wiedz, do czego jest zdolny Dante, to znaczy, e na niczym go nie nakryli, podobnie jak caej reszty. Tylko Cassandra musiaa si czym zdradzi. - Ale czym?

54

Wzruszy ramionami. Skoczylimy je, kelnerka przyniosa nam rachunek. Czekaam na reszt. - Dziki - rzuciam, gdy wreszcie si z tym uporaa, i pocignam Nathaniela za rami. - Szybko, musimy ich znale. Ale gdy wyszlimy na zewntrz, po Stray Uczniowskiej nie byo ju ani ladu. - Dlaczego dyrektorka interesuje si nami? Nathaniel nie odpowiedzia. - A moe myli - mwiam - e sprawa Benjamina i Cassandry kryje jak tajemnic? Moe Dante co wie, przecie si z nimi przyjani i znalaz Benjamina. Pewnie si mn interesuje, bo uwaa, e ze sob chodzimy. Dopiero teraz przyszo mi do gowy, e powinnam by ostroniej sza. - Chodzicie ze sob? Oficjalnie? - Nathaniel popatrzy na mnie, jego niebieskie oczy byy ogromne za grubymi szkami okularw. - No wiesz, waciwie o tym nie rozmawialimy, ale chyba tak. Spdzamy razem mnstwo czasu... - Dlaczego go tu nie ma? Chyba tu mieszka? - spyta powanie Nathaniel. Dobre pytanie. Ja te nie wiedziaam, dlaczego nie moglimy spotka si wczeniej. - Wiesz, ma mnstwo nauki - rzuciam szybko. Poszlimy w d ulicy, w stron maych sklepikw i wpadlimy prosto na Brandona Bella i Bretta Steyersa. - O, Renee - powiedzieli jednoczenie. Spojrzaam na Brandona, jego jasne wosy, chocia krtko ostrzyone, przypominay w pewnym stopniu loki Eleanor. - O, cze! - Widziaa moj siostr? - zapyta Brandon. Eleanor przedstawiaa nas sobie wiele razy, ale te spotkania byy do przelotne i raczej niemie. Brandon mia nieprzyjemny zwyczaj przesuchiwnia mnie. - Ja... nie... mwia, e... e idzie do biblioteki. Popatrzy na mnie podejrzliwie. - Dobrze si czujesz? - Tak, tak, przepraszam, ja tylko... no, musz... musimy ju lecie - wydusiam. - To na razie! Pa! -Zapaam Nathaniela za koszul i pocignam w gb uliczki. Na kolawym drewnianym szyldzie widnia napis namalowany uszczc si niebiesk farb: Ksigarnia azarza". Pchnam drzwi i oboje wpadlimy do rodka, potykajc si o siebie. - Niele ci poszo - stwierdzi Nathaniel. - Wypado cakiem naturalnie. Gdy zamykaam drzwi, zadwicza dzwonek i z pomieszczenia za lad wyoni si stary mczyzna. Mia okrg twarz, czerwony nos i posiwia brod, na gowie nosi czerwony filcowy kapelusz. Opar okcie na ladzie i oznajmi: - Podrczniki s z tyu. - Dzikujemy - odparam i zwrciam si do Nathaniela: - Nie wiedziaam, e Brandon i Brett s przyjacimi. - Moe nie s, moe po prostu rozmawiali. To nie jest karalne. Ksigarz obrzuci nas srogim spojrzeniem. - Tu chyba jest - mruknam cicho i poszam w gb sklepu. - To Conrad Porley - wyjani Nathaniel. - Ludzie powiadaj, e nie sprzeda ci adnej ksiki, jeli go wkurzysz. Wracajc do twojej teorii, e dyrektorka i Stra Uczniowska ukrywaj co w sprawie Cassandry i Benjamina... To troch szyte grubymi nimi, przecie nie ukrywali, e Ben nie yje. - No dobrze, a to, co powiedziaa Minnie Roberts? Nathaniel si zatrzyma. - e dyrektorka i Stra Uczniowska zamordowali Cassandr? Prosz ci, nawet ty musisz przyzna, e to idiotyczny pomys. - Masz lepszy? - Moim zdaniem Benjamin zmar na atak serca, Cassandra zostaa przeniesiona, a Minnie Roberts jest wariatk. - Jaki pitnastolatek umiera na zawa serca i to w lesie? I co z tym, co Eleanor zobaczya w czasie seansu? Nathaniel westchn. - Mylaem, e to ju omwilimy. Chyba mia racj. - Ale to nadal nie wyjania, dlaczego dyrektorka tak bardzo interesuje si mn i Dantem. - Wpakowaa si w kopoty, no nie? - Tylko raz - powiedziaam, mylc o nocy po seansie, a potem przypomniaam sobie tamten incydent /. pani Lynch. - No dobra, dwa razy. Moe masz racj - przyznaam i odwrciam si, eby rozejrze si po ksigarni. Ksiki ustawiono tu nietypowo, nie tylko gatunkami, ale rwnie tematycznie. Na jednej pce widnia napis: Okres dojrzewania", naprzeciwko by: Domowy pupil ratuje czowieka i ginie", a nad nim: Historia pochodzenia superbohaterw", Dzieci", mier w rodzinie", Dziewczyna w lodwce". Rozejrzaam si. Na gr prowadziy ciemne wskie schody, ale przejcie zagradzaa rozcignita tama. Nad ni by napis: Kocwki nakadw". - Tam nie wolno wchodzi - odezwa si pan Porley. - Wstp tylko dla pracownikw, dzia w trakcie przebudowy. Zerknam jeszcze raz na schody i wrciam do Nathaniela. Sta kilka rzdw dalej, przegldajc ksiki w dziale: Wampiry i zombie". Gdy szam w jego stron, moj uwag przyku dzia: Szkoy z internatem". Przykucnam, eby przeczyta tytuy. Mnstwo powieci i kilka ksiek z gatunku literatury faktu o renomowanych szkoach prywatnych, ale nic o Akademii Gott-frieda. Doczyam do Nathaniela, ktry przeglda romanse o wampirach dla nastolatkw. Wampiry i zombie niespecjalnie mnie interesoway, ale z braku innego zajcia przykucnam obok niego i zaczam czyta tytuy, wyjmujc niektre ksiki. Wikszo z nich stanowiy horrory z kami, cmentarzami i zabandaowanymi potworami na okadkach. Ju zaczynao mnie to nudzi, gdy w pewnym monecie dostrzegam tom, ktry wyranie si wyrnia. Mia gadk kremow okadk, a litery tytuu tak wyblake, e niemal nie do odczytania. Wycignam go i pooyam na kolanach. By gruby, pokryty kurzem i zatytuowany Attica Falls. Otworzyam ksik i zaczam j przeglda, coraz bardziej podekscytowana. Znalazam rozdzia o Akademii Gottfrieda, zawierajcy zdjcia i znacznie wicej informacji ni szkolne publikacje. Kto musia j tu postawi przypadkiem. Ucieszona, wziam j i podeszam do lady.
55

Pan Porley zakasa. - Ciekawy wybr - zachrypia gosem palacza, nie patrzc na mnie. - Jestem od niedawna na Wschodnim Wybrzeu. - Zapewne w akademii? - zapyta ze zrozumieniem. Mia due wochate rce i nosi szelki, jakby kiedy by wdkarzem lub drwalem. Skinam gow. Otworzy ksik i wzi ode mnie dziesi dolarw, poow ceny widniejcej na okadce. - Miaa szczcie. Ju jej nie wydaj, to chyba ostatni egzemplarz - rzek, wkadajc ksik do papierowej torby. Podzikowaam i wyszam, Nathaniel szed tu za mn. Nie majc nic innego do roboty, poszlimy w d uliczki, a dotarlimy do opuszczonego domu. By biay, pochylony ze staroci, a wok niego biega weranda poprzetykana od czasu do czasu supkami, ktre wyglday, jakby zeary je korniki. Stanam ostronie na schodkach, sprawdzajc, czy si nie zapadn, jak na nich usidziemy. Mino nas kilka grupek uczniw. Rozmawiali i pili z papierowych kubkw co gorcego i parujcego. Na drugim kocu ulicy profesor Bliss pali papierosa przed sklepem. Otworzyam ksik i przewracaam kartki, pomijajc rozdziay o historii Maine, /uoeniu Attica Falls, cudach natury Gr Biaych, dopki nie znalazam tego, czego szukaam. Na stronie widnia napis: Rozdzia 7, Akademia Gottfrieda. Zaczam czyta, Nathaniel zerka mi przez rami. Niektre informacje ju znaam - jak rol akademia odegraa w wojnie o niepodlego, zamiana szkoy religijnej w wieck... I gdy ju zaczynaam traci nadziej, mj wzrok przykua jedna ze stron. W prawym dolnym rogu znajdowao si zdjcie, zwyke czarno-biae zdjcie, na ktre w ogle nie zwrciabym uwagi, gdyby nie lo, e spogldaa z niego znajoma twarz. - To... to mj dziadek - rzuciam wstrznita. Nathaniel poprawi okulary i zmruy oczy. - Ktry? Wskazaam wysokiego mczyzn z brod, w garniturze i kamizelce. Na zdjciu mia ciemniejsze wosy i ciesze szka okularw. Sta przed bram akademii, na szyi mia szalik w barwach szkoy, umiecha si i nie przypomina tego oschego czowieka, ktrego poznaam w lecie. Podpis gosi: Dyrektor Brownell Winters, 1974 rok". Poniej by artyku, przedrukowany z Portland Herald". Kltwa Gottfrieda 7 lipca 1989 roku Autor: Jacueline Brookmeyer. Po blisko stu latach spokoju poar zniszczy as otaczajcy Akademi Gottfrieda, prywatn szkol nieopodal Attica Falls, sync nie tylko ze swoich surowych zasad, ale rwnie z nkajcych j nieszcz. Od chwili zaoenia w 1735 roku Akademia Gottfrieda ucierpiaa w wyniku wojny i klsk ywioowych, jej wychowankw nkay tajemnicze choroby, nie mwic ju o przedziwnych i niesamowitych wypadkach. Te przypadkowe, chocia regularnie powracajce nieszczcia zwrciy w kocu uwag mionikw zagadek, usiujcych zrozumie przyczyny i prawidowoci owych katastrof. Wszyscy zginli w podejrzanych okolicznociach, za w 1789 roku pasmo nieszcz nage zostao przerwane. Czyby to, co powodowao owe zjawiska, nazwane przez miejscowych kltw Gottfrieda", zakoczyo si na dobre? Caa historia zacza si od epidemii winki i odry, ktra wybucha w tamtych okolicach. Doktor Bertrand Gottfried, pragnc pooy kres epidemii, zaoy szpital dziecicy, jednak mimo jego wysikw zmara ponad setka dzieci. Potka gosia, e doktor zbudowa katakumby pod szpitalem, gdzie rzekomo chowa ciaa, by zapobiec rozprzestrzenianiu si infekcji. Jak byo naprawd, nie wiadomo, prawd jest jednak, e Bertrand Gottfried zmar w zagadkowych okolicznociach. Pielgniarki znalazy jego ciao w jeziorze, za prawdopodobn przyczyn mierci uznano atak serca. Zatrzymaam si i wytrzeszczyam oczy. Atak serca! No nie - wymruczaam. Co? - spyta Nathaniel znad mojego ramienia. Bertrand Gottfried zmar na atak serca. Tak jak moi rodzice! By stary - odpar Nathaniel. - Nie ma w tym nic dziwnego. Jest, jeli znajduj twoje ciao w jeziorze. Moe dosta ataku serca w czasie pywania? - zasugerowa Nathaniel. A moe to wcale nie by atak serca? - Przewr stron. I chocia nie odnaleziono adnych katakumb, uwaa si, e zapocztkoway one podziemne tunele, ktre do dzi biegn pod terenem szkoy. Wszyscy poprzedni dyrektorzy, a take niedawno mianowana na to stanowisko Calysta von Laark, odmwili wszelkich komentarzy. Po mierci Bertranda Gottfrieda szpital przesta przyjmowa pacjentw i zamkn swoje podwoje przed wiatem zewntrznym. Przez nastpne dziesi lat nikt z niego nie wychodzi i nikt do niego nie wchodzi, poza pojawiajcym si raz w tygodniu ogrodnikiem, ktry dostarcza zakupy z lokalnego sklepu. Jednak pewnego dnia, nagle i niespodziewanie, szpital otwarto ponownie - tym razem jako szkol. Gwna pielgniarka, Ophelia Hart, zostaa pierwsz dyrektork, a szko nazwaa Akademi Gottfrieda na cze zaoyciela. Z biegiem czasu tragiczna historia szpitala posza w niepami i do szkoy zaczli napywa uczniowie. Jednak za passa trwaa nadal i ze zdumiewajc regularnoci akademi nawiedzay katastrofy. 1751 rok -zawalenie si budynku, obecnie penicego funkcj teatru, burza stulecia w 1754 roku, epidemia grulicy w 1759 roku, w 1767 przypadki zatru pokarmowych. Dziesi lat pniej szkoa zostaa czciowo zniszczona podczas wojny o niepodlego, nastpnie doszo do serii katastrof, ktrych apogeum stanowi wypadek w laboratorium chemicznym w 1789 roku. Na danie rodzicw i czonkw zarzdu Ophelia Hart ustpia ze stanowiska. Nowym dyrektorem zosta Olwer Cope-ston. Przez nastpne sto at panowa spokj. Nadal jednak nie znamy odpowiedzi na pytanie, co zapocztkowao kltw i czy to na pewno jej koniec? Zdaniem niektrych przyczyn jest samo miejsce, inni obarczaj win Bertranda Gottfrieda. Wszystko zaczo si po jego mierci - mwi mieszkanka okolicy Ester Bancfort. - To nie by lekarz, tylko szarlatan! Bg jeden wie, co robi tym

56

biednym dzieciom! To one go zabity i teraz jego duch ostrzega ludzi, eby trzymali si od tego miejsca z daleka. eby trzymali si z daleka..." Jednak nie wszyscy s skonni wierzy w opowieci o duchach. To wszystko przez t kobiet - mwi mieszkaniec, Hazel Bamberger, lat 84. - T pielgniark, ktra otworzya t przeklt szko, Opheli. Ona ya z tym doktorem Bertrandem, po jego mierci zostaa pierwsz dyrektork i wtedy si wszystko zaczo. To dlatego zawsze umieraj pary. Ophelia mci si na zakochanych". Mona si nie zgadza ze sowami Bambergera, ale nie sposb zaprzeczy pewnym faktom, ktrych nie znaj nawet mieszkacy Attica Falls, a ktre dotycz niezwykych okolicznoci mierci. Ot, jak wynika z akt policji, do ktrych mia dostp byy profesor akademii, pragncy zachowa anonimowo, przyczyn ponad poowy zgonw by atak serca. Opuciam ksik i odwrciam si do Nathaniela. Popatrzy na mnie ze zrozumieniem. Przeknam lin. Tym razem to ju nie mg by zbieg okolicznoci. - To jest wanie to. - Stuknam palcem w stron. - Dowd, e mier moich rodzicw, mier Benjamina i akademia maj ze sob zwizek. Nathaniel si nie odezwa. - Ale jak? - mwiam bardziej do siebie ni do Nathaniela. - Nie rozumiem tego... Co jest przyczyn? Czuam, e musz pogada z Eleanor. I z Dantem. Jak najszybciej. - Nie wiem - odpar Nathaniel. - Ktra godzina? - Szesnasta trzydzieci. P godziny do spotkania z Dantem, cae wieki... Przewrciam kartk. Dlaczego tak wielu uczniw zmaro na zawa serca w tak modym wieku? I czy szkoa ukrywaa przyczyn zgonw, skadajc wszystko na karb wojny, chorb i klsk ywioowych? Niektrzy maj gotowe odpowiedzi - teoria spiskowa, siy nadprzyrodzone - ale nawet oni nie potrafi wyjani, dlaczego nagle wszystkie te nieszczcia si skoczyy. Drugi poar jesienny, ktry wybuch w maju, by pierwsz tragedi od 1789 roku. Brownel Winters, piastujcy stanowisko dyrektora przez blisko siedemnacie lat, nie chcia rozmawia na ten temat. Poar strawi ca pnocn cz lasu, obecnie nazywan Martwym Lasem, wierzchoki drzew stay si pomaraczowe od aru (std nazwa - drugi poar jesienny). Ogie przedar si przez mur i rozprzestrzeni na budynek biblioteki. To prawdziwa tragedia - powiedzia miejscowy ksigarz Conrad Porley. - Te wszystkie ksiki zostay utracone na zawsze". Wrd zniszczonych dzie byy rwnie pozycje dotyczce Akademii Gottfrieda i jej historii. Ku zdumieniu czonkw spoecznoci akademii dyrektor Brownell Winters nie bra udziau w ledztwie i nie dy do szybkiego odbudowania szkoy. Na pocztku czerwca, kilka tygodni po poarze, ustpi ze stanowiska i wyjecha. Pytany o kltw Gottfrieda, odpar: Nie ma czego takiego jak kltwy, s tylko ludzie i ich decyzje". Co chcia przez to powiedzie, pozostaje tajemnic, podobnie jak przyczyna poaru. Przewrciam kartk, ale dalej byy ju tylko zdjcia. Na pierwszym czarno-biaym wida byo ludzi prowadzcych dzieci do jeziora, tego samego, ktre nadal znajdowao si na rodku kampusu. Podpis gosi: Lekarze kpi zaraonych uczniw, 1736, epidemia winki i odry". Poniej byo jeszcze jedno zdjcie z moim dziadkiem. Znajdowa si przed Kolegium Archebalda z wymuszonym umiechem na twarzy. Po obu jego stronach stay sztywno upozowane kobiety z rkami zaoonymi za plecy, modsze od niego. Pierwszej nie znaam, drug tak. Bya wysoka, miaa wsk twarz, ostre brwi i siwiejce wosy, i prost sukienk na sobie. Od lewej: profesor Cordelia Milk, dyrektor Brownell Winters, profesor Calysta von Laark, 1988". Zdjcie zrobiono na rok przed poarem. Wpatrywaam si w twarz dziadka, usiujc zaakceptowa myl, e kiedy by dyrektorem akademii i, co byo jeszcze bardziej niesamowite, e zna dyrektork von Laark. - Wiedziaa, e twj dziadek by dyrektorem? -spyta Nathaniel. - Nie. Patrzyam na strony ksiki, sowa si rozmazyway. Co powodowao ataki serca w Akademii Gottfrieda i co to wszystko miao wsplnego ze mierci moich rodzicw, ktrzy znajdowali si prawie pi tysicy kilometrw od akademii? Przejrzaam pozostae rozdziay w nadziei, e dowiem si czego wicej, ale nie byo tam ju nic ciekawego. Wpatrywaam si w ksik, za, e nie zawiera wicej odpowiedzi; pozostae rozdziay dotyczyy Attica Falls - pogoda, kalendarz farmera, demografia mieszkacw miasta... Nic dziwnego, >,c pt/enln li j wydawa. - Mylisz, e te wszystkie ataki serca spowodowaa kltwa Gottfrieda? - spytaam Nathaniela. I jeli tak byo, to czemu dziadek mnie tu przysa? Nathaniel pokrci gow. - Myl, e to zwyka plotka. A nawet jeli jest w tym ziarnko prawdy, to przecie przez ostatnie trzydzieci lat nic si nie dziao, prawda? Powszechnie wiadomo, e akademia jest najbezpieczniejsz szko... No wiesz, wysoki mur, wicej regu ni w wojsku... Tak jak powiedzia twj dziadek: kltwy nie istniej. Istnieje nauka. Istniej ludzie i statystyki. - No to skd si wziy te wszystkie ataki serca? Chyba nie mylisz, e to tylko zbieg okolicznoci! Moi rodzice, Benjamin, teraz to... Nathaniel wzruszy ramionami. - Nie wiem. Uczniowie zbierali si na kocu ulicy, szykujc do powrotu. - Chodmy. - Nathaniel wsta i otrzepa spodnie. Nie poruszyam si. Znw spojrzaam na ksik, na zdjcie mojego dziadka. - Idziesz? Zawahaam si. Nie chciaam mwi, e jestem umwiona z Dantem, wiedziaam, e to mu si nie spodoba. - Ja... musz chwil posiedzie sama. Pomyle. - Mog zaczeka. - Nie, nie, id. Dogoni ci. - Renee, nie ma tu adnej kltwy - stwierdzi Nathaniel, biorc swoje rzeczy. - Jest tylko... ycie. Skinam gow, patrzc, jak odchodzi. Co waciwie zabio moich rodzicw? To nie moga by kltwa, to musieli by ludzie. Ale kto? I co mieli wsplnego z Benjaminem Gallowem?

57

Soce chylio si ku zachodowi, rozlewajc si na horyzoncie niczym tko. Podniosam torb i zacz-, am i w d ulicy, a dotaram do domu numer 46.1 To by zniszczony budynek przypominajcy dziewitna-1 stowieczny hotel. Dante czeka na mnie oparty o supek j werandy. - Wygldasz na zmartwion. - Wzi ode mnie torb. - Zobacz. - Podaam mu ksik i usiadam. Przeczyta artyku i milcza przez duszy czas. - Wiedziae o tym? - spytaam w kocu. - O kltwie Gottfrieda? Nie. Nie wiedziaem. Przygldaam si jego twarzy. - Co ukrywasz - powiedziaam, wiatr rozwiewa mi wosy. - Wiesz wicej o mierci Benjamina ni inni, ale milczysz. To jest dowd. Moi rodzice, Benjamin, ci wszyscy ludzie, ktrzy zmarli w akademii na atak serca. To jest to samo. Dante wzi mnie za rk. - Chod ze mn. Wewntrz domu panowa pmrok, rozpraszany przez sabe wiato kinkietw, na pododze leaa wytarta czerwona wykadzina, klatka schodowa biega zygzakiem w gr. - Co to za miejsce? - zapytaam, sunc doni po porczy. - Pensjonat. Zerknam na Dantego. Schody zatrzeszczay pod jego stopami. - Mieszkam tutaj. Pokonalimy dwie kondygnacje i znalelimy si w wskim korytarzu. Podoga bya drewniana, deski wypaczone i niepewne. Zwisajce z sufitu lampy daway te wiato. Po obu stronach byy drzwi, ale najwyraniej nikt nie mieszka tu od lat. Dante sign do kieszeni, szukajc klucza. W jego pokoju panowa przenikliwy zib. Przez dwa otwarte na ocie okna wpadao listopadowe zimne powietrze. Dante wczy lampk na biurku. - Gdy znalazem Benjamina Gallowa, nie y od wielu dni. Wyglda, jakby postarza si o dziesi lat. Jego krawat by zawinity i wcinity do ust. To wszystko. - Mia krawat w ustach? - Podobnie jak moi rodzice, tylko oni mieli w ustach gaz... Dante skin gow. - Jak knebel? Nie odezwa si. - Kto to zrobi? - Nie wiem. Moe sam to sobie zrobi? Ze strachu ludzie robi dziwne rzeczy. - Ale co mogo go tak przerazi? - mier - odrzek cicho. - Czy to nie ona przeraa nas najbardziej? Rozejrzaam si po pokoju. Mona by go nazwa przytulnym, gdyby byo cho troch cieplej. Pomieszczenie byo czyste, ale niemiosiernie wszdzie zagracone. Wszdzie wznosiy si sterty ksiek, zastawiay cae ciany. Na stoliczku pod oknem lea stos pyt z muzyk fortepianow. Schubert, Rachmaninow, Chopin, Satie i wielu innych, ktrych nie znaam. Pod oknem stao ko, na ktrym leaa tylko poduszka, nie byo przecierada ani koca. Obok znajdowao si drewniane biurko, a na nim otwarta ksika z owkiem w rodku, dalej solniczka, trzy paeczki cynamonowe, gar kamyczkw i muszelek. Dante nie protestowa, gdy podnosiam je i ogldaam. - Czy przy jego ciele byy monety? - zapytaam, idc przez pokj. - Nie - powiedzia, troch zdziwiony moim zainteresowaniem rnymi drobiazgami. Interesoway mnie tylko dlatego, e naleay do niego. Na komodzie stao kilka dezodorantw i woda ko-loska, na kocu pokoju by rega z ksikami. Rytuay, zaklcia i okultyzm, Teoria cyfr arabskich, Metafizyczne medytacje, Republika. Niektre byy po angielsku, wikszo po acinie. - Gdy znalazam ciaa moich rodzicw, wok nich leay rozrzucone monety - mwiam, przesuwajc palcami po wytartych grzbietach. - W ich ustach bya gaza. - Renee - odezwa si agodnie Dante. Sta za mn, jego gos wibrowa namitnoci. Zrobi krok do przodu i znalaz si tak blisko, e czuam jego kolana. - Wierz ci. Gdybym tylko wiedzia, jak ci pomc, zrobibym to. Wanie dlatego ci tu zaprosiem. eby moga mnie pozna. Zaufa mi. - Dlaczego? - zapytaam, odsuwajc od siebie wspomnienie rodzicw lecych w lesie. - Dlaczego ja? - Gdy jestem przy tobie... - jego wosy poaskotay mj obojczyk - czuj rzeczy, ktrych nie czuem od bardzo dawna. Moje minie si napiy. -Jakie rzeczy? - jknam niemal niesyszalnie. Wsun palce w moje wosy. - Ciepo - powiedzia. W ciszy pokoju syszaam jego oddech. - Co jeszcze? - spytaam drcym gosem. Obj mnie i zsun mi kurtk, Upiulla na podog, a Dante zamia si cicho, widzc, e poci spodem mam dwa zapinane swetry. Rozpi je powoli, polem przysun si do mnie. - Zapachy - szepn mi do ucha, kryjc Iwarz w moich wosach. Przez otwarte okno wpad zimny powiew wiatru, zadraam. Czuam jego do na moim ramieniu, gdy odgarn kosmyki z mojej szyi. - Smaki - doda i pocaowa mnie w szyj tak delikatnie, e prawie nie poczuam. Po moim ciele przeszed dreszcz. Nachyliam si do niego, jego donie nadal bdziy po moich rkach. Jego palce byy tak zimne, e moja skra cierpa pod jego dotykiem. Najpierw stawaa si zimna, za chwil ciepa, jakby przesuwa po niej kostk lodu. W kocu nasze palce si sploty, odwrciam si do niego. - Co jeszcze czujesz? W jego oczach czaia si namitno pena smutku. - Bl.

58

Dotknam jego twarzy, ust. Gdy caowa moje palce, zamknam oczy, jego rka zsuna si na moje poladki. - Podanie. - Przytuli mnie mocniej i pocaowa w obojczyk. Przycignam jego gow do siebie, zbliyam usta do jego warg, ale on si odchyli. Zaskoczona, odsunam si. - Gd. - Ugryz mnie w ucho. Przywar do mnie, przyciskajc mnie do regau. Rega si zachwia, ksiki z grnej pki spady na podog. Jego rce bdziy po moim ciele, wsuny si pod koszulk. Czuam, jak moje ciao staje si bezwadne, jak ponie, jakby za chwil miao si roztopi. - Dante - jknam. - Dante - powtrzyam. Wntrze pokoju zaczo si rozpywa, widziaam tylko Dantego. Nagle poczuam, e sabn, przed oczami pojawiy si czarne plamy. Cay wiat zawirowa. - Przesta - poprosiam sabo. - Prosz, przesta... Cofn si, a ja osunam si na podog. - Co si stao? - zapyta, klkajc obok mnie. Wok nas leay otwarte ksiki, wiatr porusza stronami. Szukaam odpowiednich sw, ale nie mogam znale. Jak wyrazi ca gam sprzecznych uczu, ktre mn targay, gdy byam blisko niego? - Za duo - szepnam. - Moje nogi... nie mog utrzyma si na nogach. Dante zesztywnia i popatrzy na mnie zaniepokojony; jego twarz zagodniaa, gdy zrozumia, e mnie wystraszy. - Nie wiem, co si ze mn dzieje - powiedziaam amicym si gosem. - Co si ze mn dzieje? Opar czoo o moje czoo. Prosz, nie id jeszcze. Pole ze mn chwil. Zaprowadzi mnie do ka, przykry kurtk, zwinam si w kbek, a on pooy si obok mnie. - Przy tobie czuj, e yj - szepn. Leelimy tak obok siebie a do wschodu soca. Dante z gow na mojej piersi sucha bicia mojego serca.

Powd

Nastpnego ranka obudziam si w zupenie innym wiecie - na dworze wszystko byo pokryte biaym puchem. Pierwszy niespodziewany nieg przysypa ulice, zasoni znaki drogowe, przykry samochody. Zamrugaam. Ubiega noc nie moga by prawdziwa - a przecie bya, bo Dante nadal lea za mn. Teraz, gdy spa, wyglda niczym posg, wykuty z kamienia. Podniosam rk; gdy muskaam jego policzek, zadray mi palce. Dante nagle otworzy oczy, krzyknam cicho, gwatownie cofajc rk. - Mam co na twarzy? - spyta z umiechem. - Przestraszye mnie! - Przespaa si troch? Skinam gow, przecigajc si jak kot. - A ty? Podnis si na okciu, zacz bawi si moimi wosami. - Ja nigdy nie pi. Przewrciam oczami. - Musiae zasn cho na chwil. Przesun palcem po moim okciu. - Odprowadz ci do internatu, zanim odkryj, e ci nie ma. Nic poszlimy do gwnej bramy, Dante poprowadzi mnie ulic na koniec miasta. Mg wchodzi na teren akademii, kiedy chcia. Ja musiaam by troch ostroniej sza. - Jak wrc? - S dwie moliwoci. Moesz przemkn si obok wartownikw, ale s czujni i jest spore prawdopodobiestwo, e ci zapi. A ta druga moliwo? Dante si zawaha. - Mao przyjemna. - To bez znaczenia. - Patrzyam na niego wyczekujco. Zawaha si, ale w kocu skin gow i wzi mnie za rk. Przystanlimy przed zniszczonym domem z dugim, pokrytym ziemi podjazdem, wzdu ktrego rosy krzaki, teraz przysypane niegiem. Ruszylimy przez podwrko, kryjc si za krzakami. Teren za domem wyglda niczym biaa polana otoczona nagimi drzewami. - Dokd idziemy? - chciaam wiedzie. W tej samej chwili si zatrzymalimy. Przed nami, zasonita jabonk, znajdowaa si kamienna studnia. Otwr by wski z pokryw z desek na wierzchu. Dante strzepn nieg i zsun j na ziemi. - Pamitasz tunele, o ktrych bya mowa w artykule? - zapyta. Skinam gow, policzki zaczy mnie szczypa od mrozu. - Tutaj jest jeden z nich. Prowadzi na teren akademii, wychodzi przy ambonie w kaplicy. Znalazem go przypadkowo zeszego lata, krcc si po okolicy. Pewnie s rwnie inne, ale ja znam tylko ten. Zajrzaam do studni, bya ciemna i tak wska, e czowiek z trudem si w niej mieci. Poczuam ciepy powiew z gbi, ale dna nie zobaczyam. - Czy tam jest woda?

59

- To waciwie nigdy nie bya studnia - wyjani Dante i splt donie. - Nie jest gboko, zejdziesz kilka metrw i od razu zobaczysz tunel. Cembrowina wygldaa tak, jakby miaa si rozpa lada chwila. wiadomo, e zbudowano j w czasach wojny o niepodlego, nie dodawaa mi otuchy. Zaczam rozgarnia noskiem buta nieg, dokopaam si do kamykw, podniosam jeden i wrzuciam do studni. Nie usyszaam adnego dwiku. Dante przyglda mi si w zadumie, marszczc czoo. - Lepiej zacznij schodzi, jeli nie chcesz si spni - powiedzia. Zerknam na niego zaskoczona. - Ty nie idziesz? Dante pokrci gow. - Nie mog. - Dlaczego? Zawaha si. - Nie mog schodzi pod ziemi. - Jak to? - Trauma z dziecistwa. Skinam gow i sprbowaam wzi si w gar. W kocu to tylko tunel! Dante popatrzy na mnie sceptycznie i wsun do do torby. - We. - Poda mi wieczk i pudeko zapaek. -Moe ci si przyda. Jak ju bdziesz na dole, po prostu id cay czas prosto, nigdzie nie skrcaj. Odgarnam wosy za uszy. - Zobaczymy si na lekcjach? - Oczywicie. Ale gdybymy nie mieli okazji porozmawia, spotkajmy si wieczorem przed kaplic. O jedenastej? - Dlaczego mielibymy nie pogada? - zapytaam zdumiona. - Po prostu spotkajmy si przed kaplic. Chc ci co powiedzie. Skinam gow i Dante pomg mi wej do studni. Funkcj prowizorycznej drabiny peniy kamienie wystajce ze ciany. - Cze - rzuciam i zaczam schodzi. Dante patrzy na mnie zatroskany, dopki nie zniknam w ciemnoci. Studnia bya ciemna i wska. Nie widziaam kompletnie nic, niemal nie miaam miejsca na ugicie kolan. Schodziam powoli, bojc si, co zastan na dole, w kocu dotknam stopami podoa. Zapaliam zapak i ujrzaam tunel przypominajcy jaskini, na tyle wysoki, eby mona byo w nim stan. ciany byy pokryte warstw ziemi, ktra kruszya si pod moimi palcami jak kreda, pachniao cik. Po omacku potaram nastpn zapak o drask, zapaliam wieczk i ruszyam przed siebie. Co jaki czas czuam zimny powiew z boku, gdy tunel si rozgazia, wtedy przytulaam si do ciany i usiowaam nie myle o tym, co si stanie, jeli zabdz pod ziemi. W kocu droga zacz si delikatnie wspina w gr i znalazam si przy wylocie. Zdmuchnam wieczk, podcignam si i znalazam w kaplicy, pod ambon. Pod sufitem wisiay nietoperze, sycha byo zawodzenie wiatru. Przez witraowe okna wpadao sabe wiato, rzucajc na podog chwiejne czerwone cienie. Chciaam jak najszybciej si std wydosta. Przeliznam si midzy awkami, odgos moich krokw odbija si echem od sklepienia. Odsunam zasuwy i wyszam w listopadowy ranek. Przysypany niegiem kampus wydawa si bezkresny i nieruchomy. Kade drzewo, kady kamie, kade dbo trawy przykrywaa delikatna warstwa bieli. Obok mnie przesza grupka chopcw, spieszcych do stowki, zerknam na zegarek, prawie sma. Musiaam wzi prysznic, a potem pj na lekcje, zanim znowu zobacz Dantego. Otuliam si kurtk i poszam w stron internatu, po drodze rozmylajc o ostatniej nocy. Dotaram do budynku, otworzyam drzwi i zobaczyam wielk kau wody. Cofnam si, zdumiona i zrozumiaam, e cay parter jest zalany. Pobiegam na gr, dziewczyny toczyy si na korytarzu, wszystkie byy rozespane i zirytowane. Pierwszoklasistki skaryy si na mokre dywany w pokojach. Przeciskaam si przez tum dziewczyn w szlafrokach i kapciach, w koszulach nocnych i klapkach, w za duych podkoszulkach, szukajc Eleanor, ale nigdzie jej nie byo. W kocu zobaczyam Rebecc, staa w kcie z Charlotte, Gret, Mag-gie i Bonnie. - Co si dzieje? - Nie ma wody - oznajmia Rebecca. - Cay parter jest zalany! Co si stao? - Nie wiemy. - Maggie wzruszya ramionami. -Pewnie zaraz przyjdzie tu Lynch i nam powie. - Widziaycie Eleanor? Maggie pokrcia gow. Nie zaoya jeszcze szkie kontaktowych i chyba czua si nieswojo w okularach. - Mylaymy, e jest z tob. - Och... - Machnam rk nonszalancko, nie chciaam, eby si wydao, e ostatni noc spdziam poza internatem. - Moe nadal jest w pokoju. - Albo z Genevieve - dorzucia Charlotte. Miaa waki na wosach, w rku ciskaa gbk i wypchan kosmetyczk. - Znowu nie byo jej rano, jak si obudziam. - Moe miaa jakie poranne spotkanie Stray Uczniowskiej - mrukna z gorycz Maggie. - Nigdy jej nie ma. Charlotte wzruszya ramionami i zacza mwi o swoich planach na ferie zimowe, gdy drzwi na korytarz otworzyy si gwatownie. Pani Lynch sza szybkim krokiem przez hol, jej obcasy stukay o drewnian podog. -Dziewczta! - zawoaa. Zapanowaa cisza. - Wszystko wskazuje na to, e doszo do awarii w azience dziewczt. Wezwano ju hydraulikw, powinni zjawi si w cigu godziny, naprawi usterk i wypompowa wod z parteru. Zanim to nastpi, profesor Bliss zaproponowa, ebycie skorzystay z azienki chopcw, za chwil powinna by wolna. Profesor Bliss by opiekunem internatu dla chopcw. Przez korytarz przebieg szmer. - Ubierzcie si i wecie ze sob rczniki i kosmetyki. Wychodzimy za pitnacie minut.
60

Kiedy weszymy do internatu dla chopcw, czuam si tak, jakbym wkraczaa w inny wiat. Ukad budynku by identyczny z naszym, ale ciany miay ciemny odcie brzu, przez okno wpadao skpe wiato, wic panowaa tu atmosfera bardziej pasujca do sklepu z papierosami. Pachniao skr, przez porcz kto przewiesi spodenki gimnastyczne. azienka znajdowaa si w zachodnim skrzydle na pierwszym pitrze, podobnie jak nasza. Drzwi od prysznicw byy uchylone, na korytarz buchay kby pary. Gdy zajrzaam do naszego pokoju, eby wzi rcznik i mydo, Eleanor nadal nie byo. Jej ko wygldao na nienaruszone, poduszki byy nietknite, przecierada i kodra starannie zacielone. Gdzie ona si podziewa-a? Szam midzy rzdami prysznicw, nasuchujc jej gosu. Syszaam dziewczyny z pierwszej, drugiej i trzeciej klasy, ale Eleanor nie. Wziam prysznic, przebraam si i wyszam z azienki. Stanam pod drzwiami w nadziei, e doczekam si Eleanor, ale po wyjciu ostatniej dziewczyny si poddaam. Korytarz by dugi i symetryczny, po obu stronach biegy identyczne drewniane drzwi. Rozejrzaam si, niepewna, co robi, a potem poszam na d i wyszam na zewntrz, w biay nieny poranek. Na schodkach przed naszym internatem staa pani Lynch z czterema robotnikami. Kady z nich by wyszy od niej co najmniej o gow, mieli na sobie niebieskie kombinezony, mokre od pasa w d. Przechodzc obok nich, zwolniam. - To musi by powane uszkodzenie rur - powiedzia szorstko jeden z nich, ocierajc pot z czoa. Na policzkach mia siwawy zarost, z kieszeni wystawaa mu poplamiona smarem szmata. - W tych warunkach nie sposb wykry przecieku. Trzeba bdzie zamkn dopyw wody do budynku i osuszy go za pomoc grzejnikw i kominkw. Narbiemy duo drewna. Zatrzymaam si na najwyszym schodku, czekajc, co powie Lynch, ale musiaa zauway, e sucham, bo spojrzaa na mnie gniewnie. Nie chcc znw wyldowa u dyrektorki, wbiegam do rodka i poszam do mojego pokoju, a w gowie tuky mi si dwa sowa: kltwa Gottfrieda". Nie powiedziaam nikomu o kltwie i o nocy spdzonej z Dantem. Chciaam opowiedzie Eleanor, ale nie pojawia si na acinie ani na filozofii, w ogle nie przysza na adn lekcj. Panna LaBarge pisaa co na tablicy o Kartezjuszu, a ja notowaam, co jaki czas odruchowo przechylajc si w stron miejsca, gdzie zwykle siedziaa Eleanor, eby jej co szepn i wtedy przypominaam sobie, e jej nie ma. Jednak jej nieobecno nie wzbudzia moich podejrze, zbliay si egzaminy kocowe, a Eleanor miaa kiepskie stopnie. Przez cay semestr opuszczaa posiki, eby pouczy si w bibliotece. Bez niej lekcje duyy mi si w nieskoczono, robiam si coraz bardziej za, e jej nie ma, podczas i gdy ja mam tyle wanych rzeczy do opowiedzenia! Eleanor na pewno miaaby jak teori na temat atakw serca. Pewnie stwierdziaby, e to promieniowanie pod budynkami szkoy. Albo seryjny morderca wyposaony w nowy rodzaj broni, ktra uszkadza serce. A materia w ustach moich rodzicw i w ustach Benjamina to knebel. Moe zostali poraeni prdem? Moe kto polowa na uczniw z Akademii Gottfrieda? Ale dlaczego wanie na nich? Nathaniel mia racj, nie ma czego takiego jak kltwa, s tylko ludzie i nauka... Wpatrywaam si w zegar i odliczaam minuty do ostatniej lekcji, kiedy wreszcie zobacz Dantego na naukach podstawowych. Miniona noc bya niczym sen, ale pamitaam kady szczeg - to, jak cisn mi si odek, gdy Dante pocaowa mnie w szyj, ksiki spadajce na podog, to jak przytulalimy si do siebie na ku. Rozwijaam kade wspomnienie niczym prezent, aksamitny gos Dantego spowija mnie, gdy siedziaam w klasie czy staam w kolejce na stowce. W porwnaniu z tym nic nie byo wane. Ani to, e profesor Lumbar miaa wyjtkowo zy humor, ani to, e profesor Chortle zmusi nas do wyprowadzania dowodw przez ptorej godziny. Tu przed rozpoczciem pitej lekcji podeszam do obserwatorium, niespokojnie zerknam na swoje odbicie w oknie i otworzyam drzwi. Profesor Starking wszed zaraz po mnie, rwno z dzwonkiem, niosc pudo z filmami i stos papierw. Dante siedzia ju w naszej awce. Na szyi mia krawat, jego marynarka wisiaa na oparciu krzesa. Szam powoli, przygldajc mu si; kosmyk wosw opad mu na twarz, gdy pisa co w zeszycie. Znalazam si tu za nim i zajrzaam mu przez rami. Pisa co po acinie. Nagle poczuam zdenerwowanie, jakby to, czego zawsze pragnam, byo na wycignicie rki i jedyne, co musiaam teraz zrobi, to j wycign. Jednak gdy podniosam rk, Dante zapa j, nie odrywajc wzroku od zeszytu. Krzyknam cicho, a on odwrci si do mnie z delikatnym umiechem, podnis moj do do ust i j pocaowa. W czasie lekcji prawie nie rozmawialimy. Niebo za oknem byo zachmurzone, profesor Starking zgasi wiato i wczy projektor. Na cianie pojawi si obraz, zdjcie kosmosu z rdzaw chmur pyu, ktra wycigaa si ku grze niczym palce. - Filary stworzenia - rzek profesor Starking. -Wanie tak wygldaj gwiazdy, zanim si uksztatuj. Nazywamy to obokiem molekularnym. Pokaza nastpny slajd, potem jeszcze jeden, na ciemnej cianie obserwatorium pojawiay si kolejne nieziemskie oboki. - Co chciae mi powiedzie? - szepnam do Dantego. - Nie teraz - odpar, wpatrzony w slajdy. - To, co chc ci powiedzie, jest zbyt wane. W niebieskawym wietle projektora jego twarz wygldaa niesamowicie. Zastanawiaam si, co takiego chcia mi wyzna. Dozgonn mio. Absolutne i bezwarunkowe oddanie. Renee - powie. - Kocham ci. Ucieknij ze mn. Zaszyjemy si w dzikich ostpach pnocy i bdziemy tam y, wrd niewygd i niebezpieczestw..." A ja si zgodz. A moe chce mi wyzna co innego? Bo dlaczego nie moe zrobi tego tutaj, w mroku obserwatorium? Gdy chcesz z kim porozmawia w cztery oczy, to zwykle masz do powiedzenia co niemiego, zbyt krpujcego i kopotliwego, by mwi o tym w wietle dnia, w obecnoci innych ludzi. Jeli mnie kocha, to dlaczego nie powie tego ju, jak najszybciej? Niepewnie wygadziam spdnic. A moe zmieni zdanie? Wczoraj w jego pokoju byo ciemno, ale moe zobaczy to, czego nie spostrzeg wczeniej? Pryszcze, blizn pod podbrdkiem. To, e moje uszy s takie due... Profesor Starking cofn si, eby podziwia obok. - Na pierwszy rzut oka wydaj si dziwne i obce -rzek. - A przecie kady z nas zbudowany jest z tych drobinek, ktre tu widzicie. Ich pikno ley w chaosie, dysponuj energi, ktrej gwiazdy w peni uksztatowane nie maj.

61

Slajdy si zmieniay, Dante przysun si do mnie, wsuwajc swoj do w moj. Wzdrygnam si, gdy mnie dotkn, jego palce byy suche i zimne. Nie omielilimy si popatrze na siebie, zastyglimy w bezruchu, wpatrujc si w obrazy na cianie. Przysunam si bliej niego, moja noga dotkna jego nogi. Dla reszty klasy wygldalimy juk para znajomych, siedzcych obok siebie, ale we mnie wszystko si gotowao. Czuam, e lada chwila wybuchn, zamieniajc si w chmur atomw, efemerycznych i zmiennych jak gwiezdny py. Eleanor nie wrcia przed godzin policyjn, co byo niezwyke, bo zawsze wracaa przed zgaszeniem wiate. Jednak ja byam zbyt podniecona czekajcym mnie spotkaniem z Dantem, eby przejmowa si jej nieobecnoci. Na pewno siedziaa w bibliotece, przysypiajc nad ksik albo pracowaa nad szkolnym przedstawieniem. Zobaczymy si pniej, wtedy jej wszystko opowiem. Usiadam na ku, przerzucajc ksiki i zerkajc niecierpliwie na zegar, liczc minuty do chwili, gdy znw zobacz Dantego. Gdy wskazwki zegarka pokazay wreszcie dwudziest drug czterdzieci pi, otworzyam kominek i weszam do szybu. Zaczam schodzi w d do piwnicy. Cigle miaam na sobie swj szkolny strj: spdnic w jodek, czarne poczochy i koszul, a na to paszcz, nie chciaam ubrudzi si sadz. Schodzenie wcale nie jest takie ze, zwaszcza gdy na dole czeka na ciebie co ekscytujcego. Byam tak podniecona, e niemal nie zauwaaam pajczyn, kurzu i kruszcych si cegie. W poowie drogi zrozumiaam, e co jest nie tak. Przewd kominowy by czciowo otwarty, na tyle by mona si byo przez niego przecisn. Ale zamiast znajomego syku pieca usyszaam cisz i odgos kapicej wody w oddali, jakby krople spaday z niedokrconego kranu do wanny penej wody. Zeszam szczebel niej, a potem jeszcze jeden i nastpny, ale gdy stawiaam stop na ostatnim, najniszym szczeblu, poczuam wod. Gwatownie cofnam zamoczon nog i wychyliam si, eby zobaczy, co si dzieje. Caa piwnica bya zalana, woda sigaa niemal do sufitu. Westchnam, przypominajc sobie, co robotnicy mwili do pani Lynch. Woda bya ciemna i gadka. Na powierzchni odbijay si te krki wiszcych lamp, jakby kto wieci latarkami od spodu. Jaka niewidzialna sia cigna mnie do tego pomieszczenia. Obejrzaam piwnic, szukajc jakiej drogi na zewntrz, nie znalazam i w kocu niechtnie wrciam do szybu. Lewy but, cay mokry, skrzypia w czasie wspinaczki, a kady krok oddala mnie od Dantego. Gdy znalazam si w moim pokoju, zadzwoniam do niego, ale nie podnosi suchawki. W kocu poszam spa, wyobraajc sobie, jak czeka na mnie przed kaplic, pod gargulcem, oparty o kamie, a potem jego twarz rozpyna si w ciemnoci. Osuszanie piwnicy trwao dziesi dni. Zima przysza wczenie, okrywajc cay kampus warstw niegu i lodu. To by pocztek grudnia, ziemia twarda i zamarznita, wic wod z piwnicy wypompowywano do jeziora, uywajc dugich paskich wy, wijcych si na ciekach niczym ramiona omiornicy. Omijaam je codziennie rano, idc na lekcje; nie miaam pojcia, e z pracami czekano, a woda w piwnicy opadnie. Gdyby trwao to osiem czy dziewi dni, by moe wszystko potoczyoby si inaczej, ale liczby s zagadkowe i samowolne, rzdz si wasnymi prawami, a dziesitka, jak miaam si ju wkrtce przekona, bya wyjtkowo specyficzna. Nadal korzystalimy z azienki chopcw codziennie o smej rano i o smej wieczorem. Jednak powd oznaczaa nie tylko niewygody zwizane z brakiem wasnej azienki, ale uniemoliwiaa mi widywanie si z Dantem po lekcjach. Piwnica bya jedyn drog wyjcia z internatu, w kadym razie jedyn, jak znaam. Powd zapocztkowaa seri dziwnych wydarze, do jakich doszo w akademii... Ale po kolei. Tej nocy, gdy schodziam do zalanej piwnicy, dugo nie mogam zasn. Kryam po pokoju, wpatrujc si w kominek, czekajc, a wyoni si z niego Eleanor. W kocu poddaam si i pooyam, przykryam si kodr i zapadam w sen. niam o Dantem i naszej wsplnej nocy, majc nadziej, e on rwnie ni o mnie. Nastpnego ranka Eleanor nadal nie wrcia. Pierwsz rzecz, jak zobaczyam po obudzeniu si, byo jej nienaruszone ko. Natychmiast poszam do pokoju Maggie i Grety, drzwi otworzya mi ziewajca Maggie i oznajmia, e nie widziaa Eleanor od Dnia Wyerki, czyli od czterdziestu omiu godzin. Potem poszam do Bonnie, Rebecki, w kocu do Genevieve, ale one rwnie jej nie widziay. W kocu stanam przed drzwiami na parterze. To bya moja ostatnia deska ratunku. Staam tak przez chwil, zbierajc si na odwag, ale gdy podniosam rk, eby zapuka, drzwi si otworzyy. Zaskoczona, krzyknam cicho i si cofnam. Ujrzaam przysadzist posta pani Lynch, jej krtkie krcone wosy sprawiay, e wygldaa jak mczyzna. Zmierzya mnie wzrokiem. Sprawdziam dyskretnie swoje ubranie, upewniajc si, e wszystkie guziki i klamry s zapite, baam si, e zaraz zacznie beszta mnie za nieregulaminowy strj. - Tak? - Patrzya na mnie z niesmakiem. Opowiedziaam o zaginiciu Eleanor. - Jak to zagina? - zapytaa ostro, gdy skoczyam. - Nie byo jej w nocy, do tej pory nie wrcia. Pani Lynch woya paszcz i zawizywaa szalik. - Dlaczego nie powiadomia o tym wczeniej? - Ja... ja mylaam, e ona jest w bibliotece. - Bo przecie rzeczywicie tak mylaam. Opiekunka zamkna drzwi z trzaskiem. - Chod ze mn - zakomenderowaa, wyprzedzajc mnie o cztery kroki. Powlokam si za ni do Kolegium Archebalda. Po drodze zasypywaa mnie pytaniami. Kiedy widziano Eleanor po raz ostatni? Czy miaa jaki powd, eby uciec? Nie wiedziaam. Moe wczoraj? A jeli ucieka, to nie zabraa adnych rzeczy, poza tym w promieniu wielu kilometrw nie byo nic oprcz Attica Falls. Wpadymy na dyrektork, gdy wychodzia z budynku. Miaa na sobie dugi elegancki paszcz, mikki i niebieski, z duym kapturem, jej nienobiae wosy rozwiewa wiatr. Wygldaa jak wiekowa nimfa. - Pani dyrektor! - zawoaa Lynch. - Ta moda dama chce pani co powiedzie. Gdy skoczyam swoj opowie, dyrektorka zwrcia si do Lynch: - Natychmiast poinformuj jej rodzicw i zadzwo do stranikw parku. Ja w tym czasie zorganizuj grup poszukiwawcz. A potem popatrzya na mnie zimnym, nieodgadnio-nym wzrokiem.

62

- Mogabym pomc. - Nie mogam uwolni si od wraenia, e w jaki sposb jestem winna zaginicia Eleanor. Gdybym nie nocowaa u Dantego, gdybym tamtej nocy wrcia do domu albo wczeniej powiadomia o jej nieobecnoci, by moe co by to zmienio... - Mogabym wzi udzia w poszukiwaniach. - Nie ma mowy. Wrcisz na lekcje i skupisz si na nauce. - Ale to moja wsp... - zaczam, ale dyrektorka mi przerwaa. - Moesz odej. - Gdzie bya? - zapyta Dante, pojawiajc si nagle na korytarzu. Wzi mnie za rk i zacign pod schody. - Czekaem. - Prbowaam do ciebie zadzwoni, ale nie odbierae. Piwnica w naszym internacie jest zalana, nie mam jak wyj po godzinie policyjnej. Dante zmarszczy brwi. - Baem si, e co ci si stao! Gdy si nie pojawia, poszedem pod internat, prbowaem odnale twoje okno, ale wszystkie byy ciemne. Gdy w kocu wrciem do siebie, zrobio si tak pno, e nie chciaem dzwoni, baem si, e Lynch usyszy. Mogam go przeprosi, powiedzie, jak bardzo pragnam spotka si z nim tamtej nocy, ale zamiast tego wypaliam: - Eleanor znikna. - Jak to? - Dante opar si o cian, marszczc czoo. - Nie wrcia do pokoju ostatniej nocy. Poprzedniej chyba te jej nie byo. Nie wiem, czy ucieka, czy zostaa porwana, w ogle nic nie wiem. Dokd mogaby pj? - Zdziwiaby si. W tej szkole jest cae mnstwo miejsc, w ktrych moesz si ukry, jeli nie chcesz, eby ci znaleziono. - A jeli ona chce, eby j znale? - Na sam myl zrobio mi si sabo. - Wtedy zostanie znaleziona - odpowiedzia, chyba mylc o czym innym. - Kiedy ostatni raz j widziaa? - Rano w Dniu Wyerki. Powiedziaa, e nie wybiera si do Attica Falls i bdzie si uczy w bibliotece. Dante spojrza mi w oczy, a potem zarzuci torb na rami. - Musz i. - Co? Dokd? Wiesz co? Wiesz, gdzie ona jest? Dante pokrci gow. - Gdybym wiedzia, znalazbym j, eby przestaa si martwi. - Wiem - powiedziaam mikko. - Kiedy znw ci zobacz? - Mamy razem lekcj za trzy godziny. - Miaem na myli sam na sam. Przygryzam warg. - Skoro nie da si przej przez piwnic, to nie mog wydosta si z internatu po godzinie policyjnej. Moe po kolacji? Nad jeziorem... - Jego krawat wisia przede mn, nawinam go na palce. Zadzwoni dzwonek na pierwsz lekcj, na schodach nad nami zadudniy stopy biegncych uczniw. - Bd czeka. - Dante si umiechn. W czasie lunchu profesor Lumbar i pani Lynch przeszukay mj pokj. Nic nie znalazy i zrobiy to jeszcze raz. Czuam si nieprzyjemnie, patrzc, jak przerzucaj moj bielizn i rzeczy Eleanor, jakby byy niczyje. Zabray jej zeszyty, cho jedyna ciekawa rzecz, jak mogy tam znale, to nieczytelne gryzmoy i cae strony listw miosnych do profesora Blissa. O tych listach pani Lynch powiadomia Blissa przed czwart lekcj. Szam korytarzem, gdy zobaczyam ich w klasie przez okno w drzwiach. Skuliam si i patrzyam, jak pani Lynch wrcza mu zeszyt Eleanor do historii i krzyuje rce na piersi. Pan B. przeglda je, czytajc powoli. Nagle cisn zeszyt na st i wsta, gwatownie gestykulujc. Zaczli si kci. Przycisnam ucho do drzwi i wstrzymaam oddech. - Jeli ma pan jakie dobre wyjanienie, to sucham - powiedziaa twardo pani Lynch. Profesor Bliss mwi, e nie mia pojcia o istnieniu tych listw. - Eleanor bya moj uczennic, nic wicej! Nie ma nic niezwykego w tym, e nastolatka zakochuje si w swoim nauczycielu, takie rzeczy cigle si zdarzaj. To jeszcze nie znaczy, e j porwaem! W tym momencie gaka w drzwiach przekrcia si i drzwi gwatownie si otworzyy. Odskoczyam na bok, pani Lynch wypada na korytarz jak burza, nie zauwaya nawet, e kul si obok wcinita w cian tu za ni. Spotkaam Nathaniela, opowiedziaam mu o Eleanor i o tym, co widziaam. - Profesor Bliss nie mg tego zrobi - stwierdzi Nathaniel. - W kocu jest nauczycielem! Poza tym w Dniu Wyerki by w Attica Falls. - No i? - Powiedziaa, e rano ju jej nie byo, czyli e cokolwiek si z ni stao, stao si w Dniu Wyerki. Pomyl sama, to idealna okazja! Wszyscy s w miecie, w tym wikszo profesorw i Stra Uczniowska. Pytanie brzmi, kto tego dnia nie by w Attica Falls? Problem w tym, e tego ju si nigdy nie dowiemy. W miecie byo mnstwo ludzi, nie zwracalimy uwagi, kogo brakuje. - Mylisz, e to moe by... - zawiesiam gos. - Kltwa Gottfrieda? - dokoczy Nathaniel, patrzc na mnie uwanie. - By moe. Gdy weszlimy do klasy, Annette LaBarge siedziaa na biurku, machaa nogami jak dziecko na hutawce. Obok niej staa szklanka wody. W przeciwiestwie do innych profesorw jej wykady byy bardzo ciekawe. - Dawno, dawno temu ludzie wierzyli, e skadaj si z dwch elementw: i ciaa i duszy. Gdy ciao umiera, dusza nadal yje, zostaje oczyszczona i przeradza si w co nowego. Ta idea bya bliska mylicielom, zajmowa si ni Platon, a pniej Kartezjusz. Kartezjusz by bardzo popularny w swoich czasach. Mia obsesj mierci, nieustannie o niej pisa, twierdzi nawet, e znalaz sposb zdobycia niemiertelnoci. Planowa ujawni swoj tajemnic w nowej pracy, ktra, jak
63

twierdzi, miaa by dzieem jego ycia, zajmowa si jej pisaniem a do mierci. Zatytuowa j Sidma medytacja. Gdy umar, ludzie sdzili, e to mistyfikacja, eksperyment. Uwaali, e znalaz sposb, by oszuka mier i narodzi si ponownie. Oczywicie, nigdy nie zostao to udowodnione i nigdy pniej nie syszano o Kartezjuszu. Jedyne, co po nim pozostao, to jego prace. Zgbiano je i studiowano, szukajc Sidmej medytacji, ale znaleziono jedynie sze i adna z nich nie zawieraa klucza do niemiertelnoci. Gdy wszyscy stracili ju nadziej, pojawia si plotka, e znaleziono co zakopanego pod jego domem. Sidma medytacja Kartezjusza. Jednak niemal natychmiast dzieo to zostao zakazane. Podobno spalono wszystkie egzemplarze oraz tych, ktrzy je wydrukowali. Sidma medytacja znikna na zawsze, zanim dotara do czytelnikw, zabierajc ze sob wszystkie swoje tajemnice... Suchajc panny LaBarge, patrzyam na gazie drzew, ktrymi koysa wiatr. Jakie chopak wbieg do Kolegium Horacego, objuczony stert zeszytw, pewnie spni si na lekcje. Robotnicy zgrabiali licie na brzeg trawnika. Powd i zniknicie Eleanor pasoway do tych wszystkich wypadkw, opisanych w artykule z Portland Herald". A jeli zniknicie Eleanor wizao si jako z Benjaminem Gallowem, to bardzo moliwe, e ju niedugo znajd ciao Eleanor, a przyczyn jej mierci okae si atak serca... - I mimo to mamy pewne pojcie o treci ostatniego dziea Kartezjusza, uczonym udao si odnale pewne informacje w innych pracach z tego okresu. W Sidmej medytacji Kartezjusz twierdzi, e dzieci nie mog umrze. Wygldaj na martwe, a po dziesiciu dniach si budz i yj dalej pozbawione duszy. Dopiero w wieku dwudziestu jeden lat podlegamy mierci. Niektrzy filozofowie twierdz, e moe wanie dlatego penoletno przypada na ten okres. Gdyby udao mi znale teczki w gabinecie dyrektorki, moe znalazabym jakie informacje, ktre by temu zapobiegy! Dyskretnie wyrwaam z zeszytu kawaek kartki i napisaam: Musimy znale sposb, eby dosta si do gabinetu dyrektorki. Zoyam j i gdy panna LaBarge nie patrzya, podsunam Nathanielowi. Popatrzy na mnie ostrzegawczo, jakby wiedzia, co planuj zrobi i nie pochwala tego. Mimo to napisa pod spodem odpowied i mi j poda. Myl, e z tym poradzisz sobie beze mnie. Poczuam si jak idiotka. e te nie wpadam na to wczeniej! Nie musz wamywa si do gabinetu dyrektorki. Mog przecie narozrabia, eby mnie tam wysano! Nie miaam pojcia, jak znajd teczki, gdy ju tam bd, ale nad tym pomyl pniej. Zadowolona, zgniotam kartk i wsunam do kieszeni. Po lekcjach Lynch zacza dochodzenie w sprawie zaginicia Eleanor, wic znowu nie spotkaam si z Dantem. Wzywaa po kolei wszystkie dziewczta i zadawaa im pytania. Odprowadzaymy wzrokiem kad dziewczyn, ktra schodzia na parter, gdzie mieci si pokj pani Lynch. Wchodzia, drzwi si za ni zamykay, kwadrans pniej wychodzia, a Lynch wywoywaa nastpn. adna z przesuchiwanych nie odzywaa si pniej ani sowem. W powietrzu wisiao przygnbienie, Eleanor zagina, a Lynch stwarzaa atmosfer podejrzliwoci. W kocu przysza moja kolej. - Winters! - rozlego si na dole. Zeszam, po drodze mijajc Minnie Roberts, ktra bya na rozmowie przede mn. Chciaam powiedzie: cze", ale Minnie nie podnosia gowy. Pokj pani Lynch znajdowa si tu przy wyjciu na zewntrz - gdyby ktra z nas prbowaa tdy przej, Lynch by j usyszaa. Podeszam do uchylonych drzwi, zapukaam, ale nikt nie odpowiedzia. Weszam do rodka. Kobieta siedziaa na kraciastym fotelu, jej pkate nogi spoczyway na kraciastym podnku. Pisaa co w tym notatniku. -Zamknij drzwi - polecia, nie podnoszc wzroku. Tak mgby wyglda pokj babci. Niski sufit, spowiae kwieciste zasony i wytarty dywan, pachniao potpourri i kulkami na mole. Na cianach wisiay obrazki latarni morskich, ktre przy bliszych ogldzinach okazay si haftami. Umeblowanie byo skromne: fotel, st i pianino, na ktrym starannie ustawiono kolekcj drewnianych kaczek. Szary perski kot min pianino i korytarzem poszed do ciemnego pomieszczenia, zapewne kuchni albo azienki. W kocu pani Lynch przestaa pisa i popatrzya na mnie. - Panna Winters. Nie byo gdzie usi, wic staam sztywno porodku pokoju. - Eleanor Bell zagina najprawdopodobniej dwa dni temu. Jeste jej wsplokatork, zgadza si? Skinam gow. - Czy Eleanor nie posza do Attica Falls w Dniu Wyerki? - Powiedziaa, e wybiera si do biblioteki. - Wrcia do pokoju tamtej nocy? -Nie - odparam. - To znaczy tak, wrcia. Pani Lynch spojrzaa na mnie podejrzliwie. - W czasie swojego stosunkowo krtkiego pobytu w akademii udao ci si wiele razy zama regulamin oznajmia. - Sucham? - zapytaam zdumiona. - Bya dwukrotnie wzywana do gabinetu dyrekcji... - Ale za pierwszym razem nic nie zrobiam... - zaczam, ale mi przerwaa. - Raz, gdy przyapano ci na noszeniu nieregulami-nowego stroju, i drugi, gdy przebywaa po godzinie policyjnej na zewntrz, i to razem z chopcem... - Ale... - Gdzie bya w Dniu Wyerki? - dokoczya dobitnie. - W Attica Falls. Moe pani zapyta Nathaniela Welcha, byam razem z nim. - Gdzie bya tamtego wieczoru? Zawahaam si. - W swoim pokoju, uczyam si. - Czego? - aciny - odparam szybko. - Eleanor bya w pokoju tamtej nocy?

64

- Tak - skamaam. - Ale nie masz na to adnych wiadkw? - To byo po godzinie policyjnej, byymy w pokoju same. Odoya owek i splota donie na kolanach. - Panno Winters, gdzie jest Eleanor Bell? - Ja... ja nie wiem. Westchna, a potem zapisaa co w notatniku. - A ja myl, e wiesz. - Ale... - Powiedziaa - przerwaa mi - e Eleanor nie byo... - Zerkna do notatnika, jakby sprawdzajc swoje zapiski. - Ach nie, przepraszam, e bya w swoim pokoju tamtej nocy? Przeknam lin i skinam gow. - Ale niestety nikt poza tob jej nie widzia? Poruszyam si, zerkajc na kota, ktry wrci do pokoju i teraz obserwowa mnie z parapetu. - A wic waciwie nie masz alibi na noc po Dniu Wyerki? - Mam, tylko... - I nie zameldowaa o jej znikniciu a do dzisiaj, poniewa nie bya pewna, e zagina? - Byam, tylko... Znw co zanotowaa, a potem zamkna notatnik. - To byoby wszystko. O zmierzchu na polanie zaczli gromadzi si nauczyciele i pracownicy administracji. Nieli latarki i race. Wygldali dziwnie. Ich ubrania, wysokie buty, paszcze przeciwdeszczowe postarzay ich, podkrelay, e stanowili mniejszo w caym oceanie nastolatkw. Stra Uczniowska miaa zaj si uczniami, pilnowa porzdku w internatach i upewni si, e wszyscy znaleli si w swoich pokojach przed godzin policyjn, ale biorc pod uwag ich jak zwykle nisk efektywno, robili to bez przekonania. Krciam si przed stowk, a wszyscy skocz kolacj. Gdy ju droga bya wolna, poszam do internatu dla dziewczyn, a potem szybko zmieniam kierunek i pobiegam na polan. Uczniom nie pozwolono wzi udziau w poszukiwaniach, profesor Lumbar oznajmia, e to zbyt niebezpieczne. Nikt nie bra pod uwag faktu, e Eleanor bya nasz koleank i e nam rwnie zaleao na jej odszukaniu. Na trawniku zgromadzili si wszyscy, prcz tych, ktrzy znali j najlepiej. Zaangaowano nawet kilka osb z miasteczka. Przyczajona za drzewem, zobaczyam pana Ploreya z ksigarni, kierownika sklepu Eugene'a Dermotta i jego on Addie, stranikw z parku narodowego z trzeszczcymi krtkofalwkami przy pasie. Przyszo nawet kilku mechanikw z warsztatu samochodowego. Byli ubrani w kraciaste czapki do polowania i olbrzymie kurtki. Wszyscy stali pod wierkami, zrobio si tak ciemno, e jedyne, co byo wida, to wiateka latarek odbijajcych si od mgy, ktra zacza si unosi nad jeziorem. Poszukiwaniami kierowaa dyrektorka. Woya dugi paszcz, miaa latarni, krtkofalwk i torb pen rac. - Przyjaciele - zacza. Tum zamilk. - Dzikuj, e przyszlicie tutaj dzi w nocy, by nam pomc. Za kadym razem, gdy ginie jakie dziecko, jest to tragedia, szczeglnie jeli jest ono czonkiem naszej maej spoecznoci. Jeli ktokolwiek bdzie wiedzia co o miejscu pobytu Eleanor Bell, niech od razu powiadomi mnie lub jednego z nauczycieli. W celu zwikszenia efektywnoci poszukiwa podzielimy si na grupy, kada przeszuka inn cz terenu. Miriam, Edith i Annette pjd do Kolegium Horacego, Lesley i ja do Kolegium Archebalda. Wiliam, Marcus i Conrad przeszukaj brzeg lasu... Wywoywaa kolejne imiona, a grupy oddzielay si i zaczynay przeczesywa teren kampusu w poszukiwaniu Eleanor. Gdy trawnik opustosza, wychyliam si zza drzewa i pobiegam w stron jeziora. Dante by dokadnie tam, gdzie mia by, oparty o wierk, z rkami w kieszeniach. Wyglda bardzo szykownie, koszula i krawat wyprasowane, cho postrzpione na kocach, ( szalik akademii na wierzchu kurtki, wosy zwizane w niedbay wze. Usiedlimy nad jeziorem, opierajc si o gaz, objam kolana rkami. W gadkiej tafli wody odbijay si chmury. - Co robisz, gdy nie wiesz, co masz zrobi? - spytaam, wpatrujc si w ciemno. Dante pody za moim wzrokiem, na obrzeach szkoy, midzy drzewami i budynkami wida byo sabe wiateka latarek. - Sucham instynktu - odpar, dotykajc mojego ramienia. Wrzuciam kamyk do wody i patrzyam na krgi, rozszerzajce si, biegnce do brzegu. Co mwi mi mj instynkt? - Myl, e Benjamin i moi rodzice zostali zamordowani. Myl, e Cassandra rwnie zostaa zamordowana. - Westchnam, baam si, e zabrzmi to miesznie. A potem opowiedziaam mu o seansie spirytystycznym, o tym, jak prbowaam wywoa moich rodzicw, a spotkaam jego, Gideona i Vivian na trawniku, o tym, jak Eleanor prbowaa wywoa Benjamina, a oprcz niego przywoaa rwnie Cassandr. - Myl, e teraz morderca dopad Eleanor. Nie wiem jak i dlaczego, nie mam adnych dowodw, jedynie przeczucie. Bardzo ze przeczucie. Ze wzrokiem utkwionym w ziemi czekaam na reakcj Dantego. Wyprostowa nogi, opar si na okciach i zapyta: - Naprawd wierzysz w takie rzeczy jak seanse? Popatrzyam na niego, od wiatru zawiy mi oczy. - Pragn w to wierzy. - W duchy? W potwory? - Nie, e mier nie jest kocem - odparam, ale Dante nie dawa za wygran. - Te chciabym w to wierzy - doda. - Mylisz, e Cassandra nie yje?
65

- Tak - odpar po chwili wahania. Zaskoczy mnie tak, e z wraenia zasypaam go pytaniami: - Jak to? Jak? Dlaczego? Jak mylisz, kto... - Zwolnij - poprosi. - Po kolei! Sprbowaam si uspokoi. - Mylisz, e Benjamin zosta zamordowany? - Zabity. - Mylisz, e ma to jaki zwizek z moimi rodzicami i tymi zgonami, o ktrych pisano w artykule? Zastanowi si. - Tak. Nie spodziewaam si, e przytaknie, nie wiedziaam, co powiedzie. - A wic mi wierzysz? - Nie wiedziaem, e szukasz swoich rodzicw, gdy wpadem na ciebie wtedy, po seansie - mwi jakby do siebie. - Bya w piamie i to mnie zupenie zaskoczyo. Wygldaa na tak zdumion, e mnie widzisz. Nie wiedziaem, czy si cieszysz, czy jeste za. Pamitam, jak trzymaem ci za rk i bieglimy w strugach deszczu, a krople wody wisiay na twoich rzsach. Nie mogem uwierzy, e jeste prawdziwa. Nadal nie mog. - Pamitasz to? - szepnam. - Pamitam wszystko. Popatrzyam na niego, przysun si. Zadraam. Podniosam rk i pooyam do na jego karku, przycigajc go do siebie. Uniosam gow, eby nasze usta si spotkay, ale w ostatniej chwili Dante si odwrci i pocaowa mnie w policzek. Jego twarz bya tu obok mojej. - Dlaczego nie chcesz mnie pocaowa? - zapytaam. W moim gosie zabrzmiao rozczarowanie. Zawaha si, a potem odpowiedzia bardzo powoli: - Poniewa boj si tego, co mogoby si wtedy wydarzy. - A co mogoby si wydarzy? - Tego wanie nie wiem i dlatego si boj. Zanim uwiadomiam sobie, co robi, dotknam jego policzka. Dante przyoy palec do moich ust, jakby chcia mnie powstrzyma, a potem przycign mnie do siebie. Gdy mnie pieci, czuam si tak, jakby na moj skr spaday patki niegu i topniay. Jego ciemne oczy wpatryway si we mnie. - Zaczekaj, Renee, musz ci co... Wszystko wydarzyo si w tej samej chwili. Zamknam oczy, czujc, jak jego oddech bdzi na moich ustach, a potem usyszaam gosy zbliajcych si ludzi i kroki dudnice o tward ziemi. A potem zabyso wiato. Odsunam si troch od Dantego i znieruchomiaam. Kto wieci na nas latark. - Wstacie. Osoniam oczy i je zmruyam. To bya panna LaBarge, z twarz zarowion od mrozu. Powiecia latark najpierw na mnie, potem na Dantego. - Co si tu dziao? - zwrcia si do niego ostrym tonem, jakiego nigdy przedtem nie uywaa. - Nic - powiedzia. - Naprawd nic. wiecia mu w twarz latark jeszcze przez kilka sekund, w kocu j wyczya. - Nie powinnicie by na dworze tej nocy, ani adnej innej, skoro ju o tym mowa. Uczniom nie wolno przebywa na zewntrz w czasie poszukiwa, dobrze o tym wiecie. Zrobiam krok do przodu, eby jej wytumaczy, ale Dante zapa mnie za rk, pocign do tyu. - Przepraszam, pani profesor, to moja wina. Poprosiem Renee, eby si tu ze mn spotkaa. Panna LaBarge popatrzya na niego. - Wina to liska sprawa. Dante skin gow, ja si nie odzywaam. Usyszaam kroki, kto szed w naszym kierunku. Panna LaBarge si rozejrzaa. - Udam, e was nie widziaam. Idcie ju i lepiej, ebym was wicej nie nakrya. Dante wycign do mnie rk, ale ja nie ruszyam si z miejsca. Przypomniaam sobie to, co napisa mi dzisiaj Nathaniel. By tylko jeden sposb, eby dosta si do gabinetu dyrektorki i poszuka teczek. Skoro nie mog si tam wama, musz mnie tam wysa! Kiedy bdzie lepszy moment ni teraz, gdy dyrektorka jest zdekoncentrowana zaginiciem Eleanor? - Chwileczk - rzuciam. - Nie chc, by pani udawaa, e nas nie widziaa. Panna LaBarge i Dante popatrzyli na mnie w osupieniu. - Prosz nas wysa do gabinetu pani dyrektor - dokoczyam. - Renee, wierz mi, e tego nie chcesz. - Ale chc. Panna LaBarge zerkna przez rami. - We pod uwag, e moecie zosta wydaleni. W tej chwili zupenie o tym nie mylaam. Mylaam o Eleanor. O moich rodzicach. O kltwie Gottfrieda. - Idcie - polecia panna LaBarge, popychajc nas przed sob. Dante prbowa mnie pocign. - Renee, co ty wyprawiasz?! - Prbuj zdoby informacje - powiedziaam i zakasaam. Usyszaam ludzi przedzierajcych si przez krzaki. - Co tam? - spytaa gono profesor Lumbar, wydostajc si z zaroli i biegnc w nasz stron. Panna LaBarge wczya latark, nauczyciele wyaniali si zza drzew, wpatrujc si w nas. Pani Lynch wysuna si do przodu. - Dobra robota, LaBarge - pochwalia i popatrzya na mnie, umiechajc si triumfalnie. - Mam ci! - Musimy odwrci jej uwag - szepnam do Dantego, gdy pani Lynch prowadzia nas do gabinetu dyrektorki. - Musz znale te teczki!

66

Dante popatrzy na mnie uwanie, a potem skin gow. - Sprbuj. Dyrektork spotkalimy przed gabinetem, wanie wyonia si z ciemnoci korytarza. Wesza do rodka, przesza obok regaw z ksikami, sunc palcami po grzbietach i usiada na skrzanym fotelu przy biurku. Nie odzywaa si przez dusz chwil. W tym czasie Dante i ja stalimy przed ni, usiujc wymyli jaki plan. Gdy w kocu przemwia, jej gos by mocny i wzburzony. - Usidcie - polecia, podnoszc kota i kadc go sobie na kolanach. Zabbnia palcami w biurko. - Wygldacie na zmarznitych, nie macie ochoty na herbat? - Tak, prosz - odezwalimy si rwnoczenie. Dyrektorka popatrzya na mnie, potem na niego, umiechna si, a potem otworzya serwantk ktra staa przy przeciwlegej cianie. - Jeli dobrze pamitam, gocicie u mnie ju drugi raz w tym semestrze - powiedziaa, stojc tyem do nas i nalewajc herbat. - Cukru? - Nie, dzikuj - odpowiedzielimy chrem. Zanim dyrektorka zamkna serwantk, udao mi si dostrzec dwie szuflady z dokumentami na dole. Patrzyam, jak znikaj za drzwiczkami, i zastanawiaam si intensywnie. ebym si do nich moga dosta, dyrektorka musiaaby wyj z gabinetu, a to byo mao prawdopodobne. Nie zostawi nas tu samych, musiaoby wydarzy si co absolutnie wyjtkowego. Poniewa sytuacja ju bya wyjtkowa, mielimy marne szanse. Jeden z kotw wyoni si zza biurka i podszed do Dantego. Zacz ociera si o jego nogi, a potem ostrzy pazury o nogawki. Gdy Dante prbowa go odgoni, drugi kot zeskoczy z regau, pokrci si wok krzesa Dantego i rwnie zacz ostrzy pazury o jego spodnie. - Romulus, Remus! Jak wam nie wstyd?! - zawoaa dyrektorka i koty znikny za biurkiem. Spojrzaam pytajco na Dantego, ale on unika mojego wzroku. j - Panna Winters i pan Berlin razem w nocy nad jeziorem. Jakie to romantyczne - stwierdzia bez cienia umiechu. - Co macie na swoje usprawiedliwienie? - To moja wina - odezwalimy si jednoczenie. - Prosiam go, ebymy si tam spotkali i zaczli szuka Eleanor - wyjaniam i w tej samej chwili Dante powiedzia: - Prosiem, ebymy si spotkali i przyczyli do poszukiwa. Dyrektorka rozwaaa przez chwil, co z nami zrobi. - Poniewa nie sposb donie, ktre z was jest bardziej winne, a nie chc, ebycie si krcili po terenie kampusu w trakcie poszukiwa, uporzdkujecie alfabetycznie moje ksiki. - Odwrcia klepsydr, ktra staa na biurku i dodaa: - Teraz. Na pkach byo kilkaset ksiek poustawianych na chybi trafi, niektre z nich byy tak stare i zniszczone, e z trudem dawao si odczyta tytu na grzbiecie. - Ja bd szuka tych na liter A, a ty zajmij si tymi na B. Skinam gow i zabralimy si do pracy. Dyrektorka siedziaa przy swoim biurku, zerkajc na nas co jaki czas. Od serwantki z dokumentami dzielio nas kilka krokw, koty krciy si wok niej, wyginajc grzbiety, jakby czytay w moich mylach. Mogabym pj do azienki, pomylaam. Pj do azienki i narobi tam haasu, to powinno wycign dyrektork z gabinetu. Wtedy bym wrcia i zajrzaa do teczek. Kiepski plan, ale zawsze jaki. Usiujc zachowywa si naturalnie, podeszam do Dantego. - Znajd klucz, gdy mnie nie bdzie. Zapa mnie za okie. - Co chcesz zrobi? Nie odpowiedziaam, odwrciam si do dyrektorki, ale zanim zdyam si odezwa, kto zastuka do drzwi. - Prosz - rzucia Calysta von Laark. Drzwi otworzyy si gwatownie i do rodka wkroczya pani Lynch, cignc za sob Gideona DuPonta. - Przyapaam go na prbie wejcia do internatu dla dziewczt. Chcia si spotka z dziewczyn - oznajmia. Gideon obrzuci j zimnym, nieczuym, penym nienawici wzrokiem. Jednak gdy zobaczy Dantego, w jego oczach zagocio rozbawienie. Jak Dante mg si przyjani z takim typem? Oba koty podeszy do Gideona i zaczy drapa pazurkami jego spodnie. Gideon nie zwrci na to uwagi, wpatrzony w Dantego. - Niech zaczeka na zewntrz - polecia dyrektorka. - Pilnuj go. Pani Lynch skina gow, Gideon ruszy w stron drzwi, odsuwajc nog Romulusa i Remusa. Dyrektorka zawoaa koty, ale one nie reagoway; zdenerwowana wstaa, zawoaa jeszcze raz, ale one uparcie szy za Gideonem. - Zamknij za sob drzwi! - zawoaa, w jej gosie zadwiczaa nutka niepokoju. - Nie wypu ich! Gideon popatrzy na ni i umiechn si, a potem wylizn si z gabinetu, specjalnie zostawiajc uchylone drzwi. Koty pobiegy za nim i znikny na korytarzu. Dyrektorka staraa si ukry gniew, gdy wysuna szuflad biurka i wyja smycz oraz dwa mae kagace, potem odwrcia si do nas. - Pracujcie dalej, zaraz wrc. - I wysza. Bez chwili wahania podbiegam do jej biurka i chwyciam klucze. Prbowaam wszystkie po kolei, w kocu znalazam pasujcy do serwantki, otworzyam szuflady i zaczam przeglda teczki. Szukaam pod M jak Millet, ale teczki Cassandry tam nie byo. Sprawdziam jeszcze raz, a potem sprbowaam pod C, ale tam te jej nie znalazam. Sprbowaam pod G jak Gallw i B jak Benjamin, ale jego teczki take nie byo. Pospiesznie przejrzaam reszt dokumentw. Brakowao teczki Minnie, podobnie jak dokumentw Dantego i Eleanor. Ku mojemu zdumieniu, nie byo tam rwnie mojej teczki. Stojcy przy drzwiach Dante zakasa gono. Popatrzy na mnie, a potem na drzwi. Byskawicznie wsunam szuflady i zamknam serwantk, klucze odoyam na biurko. Nie byo nic. Kompletnie nic.

67

Skradzione teczki

Poszukiwania Eleanor trway tydzie, ale zakoczyy si fiaskiem. Jej torba, ksiki, wszystkie jej rzeczy byy w pokoju. wiata latarek co jaki czas przesuway si po oknach, przygldaam si, jak tacz na cianach, zupenie jakby szukay Eleanor w jej ku. Powd w piwnicy zbiega si w czasie z jej znikniciem, ale nikt nie czy tych dwch wypadkw, skoro powiedziaam, e tamtej nocy moja wsplokatorka spaa bezpiecznie w pokoju. Poza tym poziom wody w piwnicy nadal by zbyt wysoki, eby tam zej. Wok szkoy i w Attica Falls rozwieszono plakaty ze zdjciami Eleanor, z jednym jedynym sowem pod spodem: Zagina". Jej rodzice przylecieli oddzielnie. Matka bya wysok eleganck blondynk w butach do jazdy konnej i wskiej czarnej kurtce, ojciec w garniturze, adwokat obroca, rozmawia z kadym tak, jakby go przesuchiwa. Sprzeczali si jak dzieci, oskarajc si nawzajem o zaginicie Eleanor, ale wobec mnie byli zaskakujco mili. - Eleanor dobrze o tobie mwia - rzek pan Bell. -Powiedziaa, e jeste jedn z jej najbliszych przyjaciek. To ty pomoga jej podcign si z ogrodnictwa? Spojrzaam na niego speszona. - Ja, no nie, ja tylko udzieliam jej kilku wskaz- I wek. Waciwie nie potrzebowaa pomocy. J - W dodatku jeste skromna. - Popatrzy na mnie I z namysem. - Gdyby to ty prowadzia poszukiwania, | gdzie by szukaa? - W piwnicy - palnam. Nie odzywa si przez dugi czas, a potem zaoy z powrotem kapelusz i zapi paszcz. - Powiedzieli, e to niemoliwe. Wzruszyam ramionami. - Takie mam przeczucie. - Eleanor miaa racj co do ciebie. Spojrzaam na niego pytajco. - Zawsze mwisz to, co mylisz. W kadym razie byam jedn z nielicznych osb, ktrych nie traktowa z pogard. Kry po terenie akademii (jego syn Brandon tu obok, jego bya ona Cin-dy i dwch asystentw z tyu) i poucza stranikw, mieszkacw miasta, nauczycieli, nawet dyrektork. Wszystkim zarzuca lenistwo i niekompetencj. Jednak ledztwo spezo na niczym i w kocu zakoczono poszukiwania. Zycie powoli wracao do normy, na tyle, na ile to moliwe w sytuacji zaginicia szesnastoletniej dziewczyny. Ludzie byli wystraszeni i chocia nie mieli adnego dowodu, ciko byo wierzy, e Eleanor nie podzielia losu Benjamina. Pani Lynch wydawaa si podekscytowana. Patrolowaa korytarze i rewidowaa pokoje z takim entuzjazmem, jakby od lat na to czekaa. Ten skandal zasugiwa na kar, o jakiej moga tylko marzy. Siedziaam na lekcjach, waciwie nie suchajc, co mwi nauczyciele. Usiowaam poskromi moj wyobrani. Gdzie tam Eleanor miaa kopoty, a ja nie mogam nikomu o tym powiedzie, bo nie udao mi si znale teczek. Czuam si bezuyteczna i wykad profesor Lumbar o archaicznych formach deklinacji nie mg mi pomc. - Co jzyk aciski mwi nam o nas samych? - zapytaa; dzisiaj woya obszern sukienk w ksztacie litery A. Napisaa na tablicy kursyw: Vivus eram. - To forma aciny archaicznej, zwanej Latinum Mortuorum, ktrej uywa si jedynie w czasie przeszym. Nie ma adnych innych czasw. Nie da si powiedzie: yj", jedynie yem". Posugiway si ni dzieci, zwykle sieroty. Dla nich teraniejszo i przyszo nie istniay, one yy przeszoci. Patrzyam na tablic, przepisujc wyrazy. Ja te mylaam o przeszoci. Najpierw mier rodzicw, teraz zniknicie Eleanor... Moe chciaam w ten sposb wymaza poczucie winy wobec rodzicw? Zupenie jakby znalezienie Eleanor mogo przywrci im ycie. Jak mogam oderwa si od przeszoci, skoro mier bya cigle obecna w moim yciu? Tej nocy zadzwoniam do Annie i opowiedziaam jej o Eleanor. - Czemu nie pjdziesz na policj? - spytaa, gdy skoczyam opowiada. - Policja ju tu bya. Poza tym co miaabym im powiedzie? e kto zabija ludzi, wywoujc u nich atak serca, i e Eleanor jest najprawdopodobniej kolejn ofiar? - Rzeczywicie, brzmi idiotycznie. - No wanie. Nie mam adnych dowodw. - Mwia o tym komu? - Tylko Nathanielowi i Dantemu. - Cigle rozmawiasz z tym kolesiem? - Z Dantem? Oczywicie. Czemu miaabym z nim nie rozmawia? - Ostatnio mwia, e jest dziwny. - Ach, no tak. - Przypomniaam sobie nasz ostatni rozmow i zawstydziam si, e wtedy byam tak za na Annie. - Przepraszam ci, An. Wtedy nie bardzo rozumiaam, co si dzieje i nic nie byo w porzdku. A teraz jest? - zapytaa sceptycznie, zaniepokojona. Zamiaam si. - Nie, nie jest. Ale myl, e si zmieniam. Lubi Dantego. Bardzo. - Chciaam jej o nim opowiedzie, opisa sposb, w jaki na mnie patrzy, opisa brzmienie jego gosu, gdy odzywa si na lekcjach, a kade jego sowo jest niczym fragment dugiego listu miosnego, ktry napisa tylko dla mnie. Ale wiedziaam, e Annie niezrozumie. Odoyam suchawk i siedziaam przez chwil,suchajc stumionego miechu dziewczyn, dobiegajcego zza cian. Skrzywiam si. Jak mogy si bawi, skoro jedna z ich koleanek zagina? Z braku innego zajcia postanowiam sprztn pokj. A zwaszcza zakazany rewir pod kiem. Na pododze leay sterty papierw i stosy ksiek w otoczeniu kbkw kurzu. Ju miaam si nimi zaj, gdy spostrzegam ksik kupion w

68

Ksigarni azarza. Leaa pod stosem zeszytw i notesw. Wycignam j, wytaram okadk. Attica Falls. Kremowy materia strzpi si na brzegach. Kltwa Gottfrieda, pomylaam. Tak wiele czasu spdziam, zastanawiajc si, czy ma jaki zwizek z moimi rodzicami, Benjaminem i Eleanor, e zupenie zapomniaam o tej czci artykuu, ktry wiza si bezporednio ze mn. Wstaam i zaczam kry po pokoju, w kocu podniosam suchawk i wykrciam numer dziadka. Odebra Dustin. - Rezydencja pana Wintersa. - Cze, Dustin - powiedziaam mikko, czujc si nagle jak maa dziewczynka. - Czy mj... Dustin mi przerwa. - Panna Winters? - zapyta ciepo. - Zastanawiaem si wanie, kiedy pani do nas zadzwoni. Chciaaby pani ustali szczegy swojego przyjazdu? - Chciaam tylko porozmawia z dziadkiem. Jest w domu? - Niestety, nie ma go - odpar Dustin, a ja oczyma wyobrani zobaczyam, jak marszczy czoo. - I obawiam si, e wrci dopiero w przyszym tygodniu. Czy to co pilnego? Moe ja mgbym jako pomc? Zawahaam si. - Nie, nie trzeba, to nic pilnego. Dzikuj. - Ale widzimy si w czasie ferii, prawda? - Jasne. - Doskonale. Przyjad po pani w przyszy pitek, bdzie pani miaa okazj porozmawia z panem Wintersem osobicie, w domu. Zapewne nie yczyby sobie, ebym to mwi, ale bardzo si cieszy na pani przyjazd. Ja rwnie, oczywicie. Mio bdzie znowu mie w domu mod osob. Obawiam si, e powoli przemieniamy si w mumie. Rozemiaam si. - Dobrze - rzuciam, niepewna, co powinnam odpowiedzie. - W takim razie do zobaczenia w pitek. Ju miaam zdmuchn wieczk i pj spa, gdy usyszaam, e co uderzyo w okno. Wyskoczyam z ka i zobaczyam na dole Dantego. Otworzyam jedno skrzydo i wychyliam si, czujc na twarzy zimne powietrze. - Co ty tu robisz? - zapytaam. - Zejd na d - poprosi. Obejrzaam si za siebie. - Nie mog! Lynch mnie zapie! - Nie ma jej. Dziesi minut temu posza do gabinetu dyrektorki. Wskoczyam w plisowan wenian spdnic i sweter, przejrzaam si w lustrze, spinajc wosy z boku spink. Dante czeka na mnie przy ciece, oparty o latarni. By bez kurtki, mia na sobie tylko koszul i krawat, wosy odgarnite do tyu, z wyjtkiem kilku kosmykw, ktre rozwiewa wiatr. Bez sowa wzi mnie za rk i zaprowadzi na polan. Noc bya szara, mglista, ksiyc ledwie widoczny zza chmur. - Dokd idziemy? - zapytaam, usiujc za nim nady. Zwolni, popatrzy na mnie i si umiechn. - Zaufaj mi. Zatrzymalimy si przed kaplic, jej masywny kamienny fundament podtrzymywa wie. Uwolniam rk z jego doni, idc za nim. Spostrzegam, e uki nad wejciem s zdobione wykutymi w kamieniu kwiatkami na cienkich gazkach. Przygldaam si im, zachwycona, nigdy przedtem ich tu nie widziaam. - Wilce, kwiaty ksiycowe - powiedziaam, przypominajc sobie nazw z ogrodnictwa. Dante umiechn si i przytrzyma otwarte drzwi, ktre o dziwo nie byy zamknite. Ostronie weszam do rodka. Kaplica bya owietlona dziesitkami wiec ustawionymi midzy dwoma rzdami awek. Podniosam jedn i cisnam w doni, patrzc na Dantego z umiechem. Delikatnie pchn mnie do przodu. Przygryzam usta z podniecenia, szam drk midzy wiatekami w gb kaplicy. Byo ciemno i tajemniczo, pachniao stchlizn i wod ran. wiato wiec odbijao si od witray, tworzc na pododze mozaik niebieskich i purpurowych plam. Sufit pokryway niszczejce freski z widokiem oboczkw, aniow i piknych kobiet z dugimi rozpuszczonymi wosami. wiece prowadziy za tyy kaplicy, za otarz, a potem w gr, po wskich spiralnych schodach. Syszaam, jak wiatr dmie w okna, obejrzaam si na Dantego, ktry by tu za mn. Jego palce muskay moje wosy, nasze cienie taczyy na kamieniach. Doszlimy do szczytu wiey, gdzie wiece otaczay piercieniem ogromny dzwon. Wyszam na zewntrz, zimne powietrze owiao mi policzki. W dole pod nami rozciga si teren akademii, zaskakujco may, za nim las i skaliste szczyty Gr Biaych niknce w chmurach. - Jak piknie - westchnam, cho nie oddawao to wszystkich moich uczu. - Podoba ci si? - spyta Dante. Odwrciam si do niego. - Bardzo. Przyglda mi si, jego twarz bya niemal smutna, gdy delikatnie sun palcami po mojej rce. - Renee, ja... Popatrzyam na niego wyczekujco, chowajc donie w rkawach paszcza. Dante widroway mnie oczami, w kocu westchn. - Nie chc ci straci. Gos mi zadra, gdy zbliyam si do niego. - Dlaczego miaby mnie straci? - zdziwiam si z nikym umiechem. Podnis moj do do warg i pocaowa. Usiedlimy na pododze, w otoczeniu wiec i suchalimy, jak wiatr szumi wok nas. - Gdyby moga dosta wszystko, czego zapragniesz, o co by poprosia? - zapyta, gdy pooyam gow na jego piersi. - eby moi rodzice yli. - Gdybym mg ci to da, zrobibym to. - Pocaowa wntrze mojej doni. Czuam si tak, jakby zakwity na niej dziesitki biaych kwiatuszkw. Odwrciam gow do niego.
69

- Pocauj mnie. Tak naprawd. Dante pogadzi moj twarz. - Nie mog. - Dlaczego? - Moja twarz bya kilka centymetrw od jego, przycignam go do siebie, a on przysun si, jakby nie mg si oprze. Jego rka na mojej szyi. Przytuli mnie, nasze usta prawie si spotkay... Odetchnam i zamknam oczy, rozkoszujc si jego bliskoci. O niczym nie mylaam, tylko o jego doniach, ktre dotykay moich wosw, mojej szyi. A potem nagle si od sun. - Nie mog - jkn. - Nie mog sobie zaufa, gdy | jestem obok ciebie. Nie potrafi z tym walczy. - Ja ci ufam - odparam agodnie. - A gdybym ci skrzywdzi? Nigdy bym sobie tego nie wybaczy. - Nie skrzywdzisz mnie. Wiem, e nie. - Podniosam do do jego twarzy. Przycisn j do policzka, i - Nie rozumiesz. Nie wiesz, do czego jestem zdol-ny. Boj si ciebie dotkn, eby ci nie skrzywdzi, boj si z tob rozmawia, eby nie pomylaa, e jestem potworem. Ale mino tyle dni, a ty cigle tu jeste. Popatrzy na mnie uwaniej. - Nie potrafi si kontrolowa, gdy jestem przy tobie. Musz ci mie. Musz ci zatrzyma. - Przecie mnie masz. - Chc ci co powiedzie... Ale wtedy zobaczyam jak posta idc ciek w stron kaplicy, w rku trzymaa latarni. - Pani Lynch! - krzyknam przeraona. Zbieglimy na d i wyliznlimy si tylnym wyjciem na cmentarz. Poegnalimy si szybko i pobiegam do internatu. Nastpnego ranka ta magiczna noc w kaplicy wydawaa mi si tylko snem. Znowu mylaam o Eleanor, ktra zagina niemal tydzie temu. Nie mogam niczego przekn. Wanie wpychaam ksiki do torby po filozofii, gdy podesza do mnie panna LaBarge. - Co powiesz na filiank herbaty? Zawahaam si. Do tej pory Lynch przesuchiwaa mnie ju trzy razy i czuam, e nie znios wicej. - Ja... - Tak wanie mylaam. - Umiechna si. Przytrzymaa mi drzwi, gdy wchodziymy do jej biura. Znajdowao si na drugim pitrze we wschodnim skrzydle Kolegium Horacego. Wytaram buty o wycieraczk z napisem: Witajcie, przyjaciele" i weszam. Pokj wypeniay ksiki. Stay na pkach, pitrzyy si na pododze i parapecie, gromadziy za drzwiami. Usiadam na wiktoriaskim fotelu, a panna LaBarge krztaa si przy tacy z talerzykami, filiankami, spodeczkami i dzbankiem do herbaty.

- Nie wiem, gdzie ona jest - wypaliam, zanim cokolwiek powiedziaa. - Magdalenka? Spojrzaam na ni w osupieniu. Nie, mwi o Eleanor. Bya w naszej grupie... Panna LaBarge odwrcia si z umiechem, trzymajc w rku talerz z ciasteczkami. - Ale pamitam. Pytaam, czy chcesz magdalenk, ciastko. - Ach... Tak, dzikuj. - Zaczerwieniam si. Podniosa dzbanuszek. - Mleko? Skinam gow, nalaa mleka do mojej filianki ! i usiada w fotelu naprzeciwko. - Przepraszam - westchnam. - Ostatnio ludzie I pytaj mnie wycznie o Eleanor. Zmarszczya brwi. I - Mnie nie interesuje wcale twj udzia w zaginie- 1 ciu Eleanor, jestem pewna, e nie masz z tym nic wsplnego - oznajmia, pijc herbat. - Interesuje mnie I kto inny, kto ma tendencj do kreowania si na osob wyjtkow. Nie od razu zrozumiaam, o kim mwi. - Kto? - spytaam. - Chopiec znad jeziora. Przestaam u. - Och. To tylko przyjaciel. Panna LaBarge podniosa spodeczek. - Ach, ci chopcy. Zawsze s z nimi problemy. - Nie ma adnego problemu - zaprzeczyam szybko. - Midzy nami nic si nie dzieje. - Wygldao to nieco inaczej. - Splota donie na kolanie. - Ale nie musimy o tym mwi. Ja jestem nauczycielk, ty uczennic, a wic powinnymy udawa, e midzy tob i tym chopcem nic si nie dzieje. Przeknam lin. - Gdyby jednak co si dziao... Chciaabym, eby wiedziaa, e zawsze moesz do mnie przyj, jeli pojawi si jakie... komplikacje. Czyby panna LaBarge chciaa, ebym si jej zwierzya? Nie ma adnych komplikacji - odparam. Panna LaBarge popatrzya na mnie z powag, odstawia filiank. - Dobrze - zgodzia si. - Dobrze. Wolaam si upewni. - Wzia ciastko. - W takim razie powiedz, o czym chciaa ze mn porozmawia. Ju miaam jej przypomnie, e to ona mnie tu cigna, nie dajc mi wyboru, ale zamiast tego wypaliam, zanim si powstrzymaam: - O kltwie Gottfrieda. Panna LaBarge bya dobrym nauczycielem filozofii. Zawsze, gdy bylimy czego pewni, udawao si jej zasia w nas wtpliwoci. Zakrztusia si i odstawia filiank, porcelana brzkna o spodeczek. - Przepraszam. - Wytara bluzk chusteczk. - Zaskoczya mnie.

70

- Czyli syszaa pani o tym? - Masz na myli te zgony? Tak. - Spowodowane atakiem serca. Panna LaBarge zmruya oczy. - Sugerujesz, zdaje si, e jest w tym co nienaturalnego i e zaginicie Eleanor jest z tym zwizane? Popatrzyam na ni z podziwem. - Tak. - Renee, doskonale wiem, e gdy kto umiera, | chcielibymy myle, e istnia jaki powd albo e kto jest za to odpowiedzialny, ale czasem tak si po prostu dzieje. Jestemy tylko ludmi, nie mamy wadzy nad yciem i mierci. Waciwie powinno mnie to pocieszy, ale na sam | myl, e Eleanor moe nie y, zrobio mi si niedobrze. - Za to - dodaa, gdy patrzyam w bok - moemy panowa nad naszymi reakcjami. Spojrzaam na ni speszona. - Kartezjusz mawia, e instynkt stoi ponad wszystkim. Posuchaj swojego instynktu. - Mrugna do mnie. Odstawiam filiank. Panna LaBarge miaa racj. Gdy nastpnego ranka braam prysznic w azience chopcw, usiowaam robi to jak najduej. Woda laa mi si na plecy, a ja zastanawiaam si, co powinnam zrobi. Instynkt, powtrzyam w mylach. Co podpowiada mi mj instynkt? Nie zdoaam wymyli nic, co pomogoby mi znale Eleanor albo zrozumie, co si kryo za tamtymi atakami serca. Gdy w kocu zakrciam wod, okazao si, e dziewczyn ju nie ma. Z rcznikiem i kosmetyczk w rku wysunam si na korytarz. W internacie panowaa dziwna cisza. Spojrzaam na schody, nikogo nie zobaczyam, zaryzykowaam i ruszyam w gb korytarza. Wzdu niego biegy drzwi, drewniane, aluzjowe. Szam korytarzem, przesuwajc po nich palcami, a w kocu si zatrzymaam. Wyglday dokadnie tak samo jak wszystkie inne, nie byo w nich nic niezwykego, a jednak nie mogam ich omin. 66F" Rozejrzaam si. Jeli panuj tu takie same zasady jak w naszym internacie, drzwi nie powinny by zamknite. Zastukaam delikatnie, a gdy nikt nie odpowiedzia, przekrciam gak. W pokoju panowa nieskazitelny porzdek, jaki mona zobaczy jedynie w drogich hotelach. W kadym razie panowa w poowie pokoju. ko byo starannie zacielone, adnych zagniece czy wybrzusze, ksiki na pce ustawione w porzdku alfabetycznym... Otworzyam szaf i moim oczom ukaza si rzd garniturw, starodawnych, wyprasowanych, w rnych odcieniach szaroci, czerni i brzu. Gideon DuPont! Odsunam jeden z nich, jakbym chciaa si upewni, e Gideon nie ukrywa si w rodku i odskoczyam wystraszona, gdy jeden z wieszakw uderzy o drek. Na cianach nie byo adnych zdj, obrazw, reprodukcji czy luster, byy za to cztery okna, dwa wychodziy na jezioro, dwa na Kolegium Horacego. Do pokoju wpadao wiato, rzucajc promienie na drewnian podog, tworzc jakby niewidzialn granic, dzielc pokj na dwie poowy. Druga strona pokoju bya dokadnym przeciwiestwem tej, ktr zajmowa Gideon. Nie wiem, z kim dzieli pokj, ale najwyraniej nie byli przyjacimi. Brudne ubrania leay na stercie, krawaty wisiay na oparciu ka, wok kosza na mieci leay pogniecione papiery. Podeszam do biurka Gideona i wysunam szuflad. Nie wiedziaam, czego szukam, sdziam, e dowiem si, gdy ju to znajd. Przegldaam wszystko: ksiki, zeszyty, nawet Regulamin, ale nawet jeli byo tu co, co dowodzio jego udziau w zaginiciu Eleanor, nie potrafiam tego znale, wszystkie notatki z lekcji robi po acinie. Gdy ju przejrzaam szuflady, ksiki na pce i zajrzaam pod ko, gdzie nie byo ani mieci, ani nawet kurzu, poddaam si. Zblia si koniec pierwszej lekcji i chopcy mogli wkrtce wrci do internatu. Staraam si odkada rzeczy Gideona na miejsce, majc nadziej, e nie zorientuje si, e kto tu grzeba, gdy przypadkiem przewrciam butelki z drogimi wodami koloskimi ustawionymi na komodzie. Kucnam i zaczam je zbiera, wchajc niektre. Wszystkie miay mocny ostry zapach, krzywiam si, odstawiajc butelki na miejsce. Po co mu tyle wody koloskiej? Schyliam si, eby podnie ostatni, gdy zobaczyam, e co brzowego wystaje z poszewki na poduszk. Zapominajc o wodzie koloskiej, wziam poduszk. W rodku znalazam teczk. I to nie byle jak, lecz z napisem: Eleanor Bell". Nie wierzc wasnym oczom, zacisnam powieki, ale gdy znw je uniosam, teczka nadal bya w tym samym miejscu. Otworzyam j i przejrzaam pobienie. To byy akta Eleanor. Zerknam na drzwi, przez otwarte okno dao si sysze gosy, chopcy wracali do internatu. Bez zastanowienia signam do poszewki, eby zobaczy, czy nie ma tam czego jeszcze, i o dziwo, znalazam tam dwie inne teczki, brzowe, z nazwiskami na okadce: Benjamin Gallw", Cassandra Millet". Zawinam je w mj mokry rcznik, odoyam poduszk na miejsce, odstawiam wod kolosk, a potem wyleciaam z pokoju, trzaskajc drzwiami. Biegam na d i usiowaam ukry teczki. Chopcy wanie wchodzili do holu. Gapili si na mnie i gwizdali, gdy przeciskaam si midzy nimi. Miaam jeszcze wilgotne wosy, ale nie dbaam o to. Gdy ju mylaam, e uda mi si wydosta, wpadam prosto na Gideona w dwuskrzydowych drzwiach. Zastygam, przyciskajc do piersi rcznik z teczkami, Gideon popatrzy na mnie niechtnie i otrzepa ubranie. A potem drzwi si otworzyy i byam ju na zewntrz. Wdziczna losowi, ruszyam do pokoju, eby wysuszy wosy. Gdy ju wbiegam do rodka, trzasnam drzwiami i siadam na pododze. Nie mogam oprze si ciekawoci i rzuciam si na teczki, przerzucajc kartki i szukajc czego ciekawego. Kada teczka bya zaopatrzona w niebiesko-zoty herb akademii i zaczynaa si tymi samymi informacjami: Eleanor Bell Wzrost: 165,2 cm Waga: 52 kg Kolor wosw: blond Data urodzenia: 5 czerwca 1994 rok Pochodzenie: Maryland Rodzice: Cindy Louise Bell, nie pracuje Gareth Aaron Bell, prawnik Rozwiedzeni Krewni: Brandon Bell, stranik Status: stranik
71

Dalej byy arkusze ocen, wyrnienia, kary i informacje oglne, a take jej podanie o przyjcie do akademii zawierajce osobiste przemylenia o rozwodzie rodzicw i jakby karta wynikw, pewnie z testu kwalifikacyjnego. Jednym sowem, nie byo tu nic niezwykego, z wyjtkiem jej statusu. Ale to musiaa by pomyka, przecie Eleanor nie naleaa do Stray Uczniowskiej. Nie byo te adnych notatek na marginesach, adnych zapiskw na odwrocie. Rozczarowana, wziam nastpn teczk. Akta Cassandry byty grubsze od teczki Eleanor, zawieray spory plik dokumentw, dotyczcych jej rodziny, ktra zgina pod lawin. Przerzuciam je, szukajc gwnych informacji. Cassandra Millet Wzrost: 164 cm Waga: 49,5 kg Kolor wosw: blond Data urodzenia: 21 listopada 1990 rok Pochodzenie: Kolorado Rodzice: Colette Millet, nauczycielka baletu Bernard Millet, hotelarz Nie yj Krewni: George Millet, Pauline Millet nie yj Status: Non Mortuus, nie yje Pierwsza data mierci: 14 lutego 2005 rok Druga data mierci: 14 maja 2009 rok Pierwsza przyczyna mierci: wypadek na nartach Druga przyczyna mierci: sepultura Przeczytaam jeszcze raz jej status. Non mortuus, nie yje". Co to mogo znaczy? Non mortuus mona przetumaczy jako nieumary". Ale jeli nie bya martwa, dlaczego miaa a dwie daty i dwie przyczyny mierci, z czego drug mona przetumaczy jako pogrzebanie"? Odwrciam kartk i niespodziewanie znalazam si oko w oko z dyrektork. To by szkic zrobiony wglem, kobieta patrzya prosto na mnie. Staa w lesie, przy gbokim dole, za ni Stra Uczniowska, Brandon Bell opuszcza wiotkie ciao Cassandry Millet do dou. Na grze rysunku widniao nocne niebo, na dole podpis: Minnie Roberts. Wzdrygnam si, scena bya przeraajca. W kocu otworzyam teczk Benjamina. Benjamin Gallw Wzrost: 180 cm Waga: 74 kg Kolor wosw: blond Data urodzenia: 18 wrzenia 1994 rok Pochodzenie: Pensylwania Rodzice: Karren Gallw, nauczyciel, Bruce Gallw, stomatolog W zwizku maeskim Krewni: brak Status: Plebejusz, nie yje Data mierci: 12 maja 2009 rok Przyczyna mierci: basium mortis Ostatni zwrot przeczytaam dwa razy, zanim udao mi si zrozumie, o co chodzi. Basium mortis - sowa spyny z moich ust niczym przeklestwo. To znaczy miertelny pocaunek". A moe pocaunek mierci"? Zastanawiaam si intensywnie, czemu te zagadkowe sowa widniej w oficjalnych szkolnych dokumentach, ale nie udao mi si wymyli nic sensowego. Moe le to przetumaczyam, moe to by jaki termin medyczny, jak ngor mortis? Przejrzaam inne papiery, arkusze ocen, informacje o rodzicach i przyjacioach, w kocu znalazam szpitalny akt zgonu, z dat 12 maja 2009 roku. Przybliony czas zgonu - 19.12. Przyczyna mierci - atak serca. A to stanowczo nie byo to samo, co basium mortis. Dalej bya koperta z napisem Gallw", zamknita spinaczem. Serce zabio mi mocniej, gdy j otwieraam: w rodku byy fotografie: ciao Benjamina wrd drzew, rne ujcia. Pierwsze zdjcie zrobiono ze znacznej odlegoci, byo tak ciemne, e widziaam jedynie bia twarz Benjamina i t tam wok drzew. Obejrzaam kolejne, kade nastpne byo wyraniejsze ni poprzednie, na ostatnim wida byo wszystkie szczegy. Serce zabio mi szybciej na widok znajomej sceny. Benjamin mia na sobie strj szkolny, jego czerwony krawat by rozwizany, jeden koniec zwisa z ramienia, drugi zosta brutalnie wcinity do ust. Skra twarzy wydawaa si starsza, Benjamin wyglda na wyniszczonego, zupenie nie przypomina tego przystojnego, sprytnego chopaka z opisw. Brzowe wosy byy przyprszone siwizn na skroniach, zamknite oczy podkrone. Wpatrywaam si w te zdjcia tak dugo, a obraz si rozmaza i ujrzaam ciaa moich rodzicw w lesie, z gaz w ustach. Fotografie wysuny mi si z rk i spady na podog.

Co si wydarzao poprzedniej wiosny To zabawne, jak czasem te rzeczy, ktrych czowiek pragnie, staj si rzeczami, ktrych wolaby nigdy nie oglda. Dopiero udao mi si wymaza z pamici makabryczny widok cia rodzicw, a teraz zdjcia Benjamina sprawiy, e wszystko wrcio. Siedziaam na pododze, obejmujc kolana i walczc z paczem; w kocu udao mi si wzi w gar i pj na lekcje. Szam szybko do Kolegium Horacego, po drodze wstpiam do biblioteki, gdzie ukryam teczki pomidzy dwiema ogromnymi ksikami na drugim pitrze, zadowolona, e si ich pozbyam. To by dowd, e Benjamin i Cassandra zostali zamordowani, a ich mier bya w jaki sposb powizana ze mierci moich rodzicw. Tylko kto za tym sta? Przypomniaam sobie, co Eleanor powiedziaa mi tego dnia, w ktrym si poznaymy: Te tajemnice, ktre nie wyszy na jaw, s z pewnoci dobrze ukryte i nie bez powodu". Problem polega na tym, e te tajemnice miay teraz zwizek ze mn. Poza tym baam si Lynch. Nie chciaam ryzykowa trzymania teczek w moim pokoju, mogaby je tam znale. To by j tylko upewnio, e to ja jestem winna zaginicia Eleanor. Zapisaam tytuy ksiek: Ropuchy Nowej Anglii i Poprzednie wcielenia w postaci pazw oraz ich numery katalogowe i poszam na lekcje.Gideon ma z tym co wsplnego - poinformowaam Nathaniela, biorc go na bok przed lunchem. - Czemu tak mylisz? Czekaj, niech zgadn: zakrad- j a si do jego pokoju i znalaza tam ciao Eleanor. j - Niewiele si pomylie. Chod ze mn. j Zacignam go do biblioteki, w ktrej byo peno j

72

uczniw, wkuwajcych zajadle do egzaminw. Zmusiam Nathaniela do pokonania dwch kondygnacji i przeprowadziam go przez labirynt regaw, zanim znalazam dzia duych ksiek, gdzie na szczcie nikogo nie byo. Pewnie dlatego, e panowa tu mrok i pachniao stchlizn, a to nie s najlepsze warunki do nauki. - Znalazam teczki w poszewce jego poduszki -oznajmiam i opowiedziaam o tym, jak przeszukaam pokj Gideona. - Jak mylisz, co moe znaczy non mortuus? - zapytaam, kartkujc dokumenty Cassandry. - Albo basium mortis? Ten krawat! To musi mie co wsplnego z krawatem! Nathaniel zignorowa moje pytania. - Grzebaa w jego rzeczach? - spyta z niedowierzaniem. Zamrugaam. Czy on mnie w ogle nie sucha? - Benjamin zosta zamordowany - szepnam. -A Cassandra nie yje. Nie wiem dlaczego, ale nie yje, a szkoa ukrywa jej mier. A teraz znikna Eleanor i by moe ona rwnie nie yje. Czy to ci nie obchodzi? Nathaniel odchyli si na oparcie krzesa. - Oczywicie, e mnie obchodzi. Ale dlaczego waciwie mylisz, e Gideon jest w to zamieszany? Mylisz, e zabi Eleanor? - Nie wiem. Ale po co w takim razie kradby jej teczk? I widziaam, jak krci si przy internacie dziewczyn.

- Mnstwo ludzi si tam krci, ale to jeszcze nie /.naczy, e kogo zabili. Westchnam. - Wiem... No i on nigdy nie zabiby Cassandry ani Benjamina, przecie byli przyjacimi. No i po co miaby to robi? Nie ma te zwizku midzy nim a moimi rodzicami... - To wszystko byo beznadziejne. - Moe wzi teczki z tego samego powodu, co ty, bo chcia wiedzie. Chyba mia racj. - I co chcesz teraz zrobi? - spyta Nathaniel, gdy si nie odezwaam. - Powiem o tym komu - oznajmiam w kocu, zbierajc dokumenty i wkadajc je z powrotem do teczek. Pani Lynch. Albo jakiemu nauczycielowi. Komukolwiek. - Renee! - Nathaniel powstrzyma mnie. - Nie moesz tego zrobi! Naprawd mylisz, e Lynch uwierzy, e nie ukrada tych teczek? - Nie ukradam ich! Znalazam je w pokoju Gideona! - Wiem o tym, ale to nadal wyglda nieciekawie. Masz zamiar powiedzie Lynch, e zakrada si do pokoju chopca, szperaa w jego rzeczach i znalaza ukryte teczki? Pomyli, e kamiesz. A nawet jeli uwierzy, to i tak bdziesz miaa kopoty! Opuciam rce. Mia racj. Przez moj gow przemkn makabryczny rysunek Minnie. Co waciwie wydarzyo si tamtej nocy, gdy Cassandra umara? No c, skoro nie mogam zorganizowa kolejnego seansu, zostao mi ju tylko jedno wyjcie. - Renee? Halo! Ziemia do Renee! Ocknam si z zamylenia i spojrzaam na Nathaniela, ktry przyglda mi si badawczo. Wcisnam teczki midzy ksiki i wziam torb. - Musz i. Tego wieczoru dugo marudziam w azience chop-! cw. Dziewczyny myy si i wychodziy, a ja powoli myam zby, czekajc, a przyjdzie Minnie Roberts,! ktra sdzc po wygldzie jej wosw, braa prysznic wieczorem. azienk wypeniaa para, osadzajca si na lustrach i skraplajca na kranach i klamkach. Kilka dziewczt weszo i wyszo niczym duchy. Syszaam spuszczanie wody w toalecie, odkrcanie kranw, skrzypienie drzwi, ale Minnie cigle si nie zjawiaa. W kocu poddaam si, weszam do kabiny prysznicowej i odkrciam wod. Wanie zaczam spukiwa pian z wosw, gdy usyszaam, e kto wcza prysznic w kabinie naprzeciwko, zasuwa zasonk i mwi sam do siebie. Wystawiam gow. Zasona bya zasunita tylko do poowy, dostrzegam kocist sylwetk. Wychyliam si, eby przyjrze si dokadniej. Minnie Roberts staa pod prysznicem w kostiumie kpielowym. Gdyby to by kto inny, zdziwiabym si, e bierze prysznic w kostiumie, ale Minnie bya eks-centryczk i zupenie mnie to nie zaskoczyo. Poza tym wszyscy mwili, e jest hipochondryczk i ma obsesj na punkcie bakterii. Laa si na ni woda z prysznica, wosy zakryy jej twarz, co jaki czas wzdrygaa si, gdy zmieniao si cinienie wody. Wyszam z kabiny, wytaram si i czekaam. W kocu Minnie zakrcia wod i usyszaam planicia stp na mokrych kafelkach. - Zaczekaj! - poprosiam. Minnie spojrzaa na mnie przeraona. Rozejrzaa si nerwowo, czy nie ma tu nikogo prcz nas, jakby nie chciaa, eby kto widzia, e ze mn rozmawia. Bya owinita w rcznik, skr miaa czerwon od gorcej wody. - Mog ci o co zapyta? Wygldaa na zaskoczon moj prob. - Ja... ja nie wiem. Chyba nie. - Odwrcia si. - Nie uwaam, e jeste stuknita! - zawoaam za ni. Zatrzymaa si. - Wielkie dziki - odpara sarkastycznie. - I myl, e wtedy nie kamaa. Zawahaa si, a potem zebraa swoje rzeczy i posza w stron wyjcia, gdy krzyknam: - Co wiesz o Cassandrze Millet?! Zastyga. - Nic nie wiem - rzucia szybko. - Musz i. - Nie, zaczekaj... Nie poruszya si. - Musz odnale Eleanor, ona gdzie tu jest. Prosz, pom mi.

73

Odwrcia si i popatrzya na mnie z niedowierzaniem i lkiem. - Dlaczego prosisz o to wanie mnie? - Bo myl, e zniknicie Eleanor ma co wsplnego z Cassandra i z jej mierci. - mierci? - powtrzya powoli, jakby prbowaa zrozumie, czy sobie z niej nie artuj. Spojrzaam jej prosto w oczy, byy puste jak oczy czowieka, ktry znalaz si na krawdzi szalestwa. - Wierz ci - dodaam. Zadray jej wargi, jakby miaa si rozpaka. Przyciskajc do siebie ubranie, odetchna gboko. - Chod ze mn - szepna.

74

Pokj Minnie znajdowa si na przeciwnym koci naszego pitra i o dziwo wyglda najzupeniej norma nie. Przytulny w wiejskim stylu, z kraciast kodr, rozoystym kwiatkiem doniczkowym pod oknem i reprodukcjami baletnic Degasa na cianie. Minnie powiesili rcznik i usiada na brzegu ka. Przed kominkiem lea rzd atasowych baletek. - Taczysz? Minnie bya zwykle tak niezgrabna, wiecznie upuszczaa tac w stowce albo potykaa si na schodach! w Kolegium Horacego... Ciko mi byo wyobrazi jj sobie balansujc na palcach. Minnie zamiaa si nerwowo. - Nie, ja... ja je tylko rysuj. Druga strona pokoju bya niezamieszkana, biurko puste, ko bez pocieli. - Nikt nie chcia ze mn mieszka - wyjania. Obserwowaa mnie, gdy rozgldaam si po pokoju. Na pododze i materacu leay dziesitki szkicw, gwnie czarno-biaych, robionych wglem. Narysowane skpymi kreskami przedmioty wydaway si adniejsze ni w rzeczywistoci. Byy tam rysunki baletek, krajobrazy kampusu i portrety - pikne portrety starej kobiety, dziewczyny, starca i nawet jeden autoportret. - Ty to narysowaa? - zapytaam. Minnie skina gow. - S pikne! - Dzikuj - powiedziaa agodnie. - Gdy cigle syszysz, e jeste szalona, w kocu zaczynasz w to wierzy. Rysowanie pomaga mi pamita, e jest inaczej. - Znam to uczucie. - Czy byam szalona, mylc, e moi rodzice zostali zamordowani? e Dante co przede mn ukrywa? Tylko e ja nie miaam nic, co przypominaoby mi, e jestem zdrowa. - Chodzisz na ogrodnictwo, prawda? - zagadna Minnie. Skinam gow. - Jak to wyglda? Mojemu tacie strasznie zaleao, ebym si dostaa, ale oblaam test. By taki zy, jak zobaczy mj plan zaj, e mylaam, e co rozbije. Jestem za moda, eby mnie wybrali do Stray Uczniowskiej, wic musia przekn t piguk. Nasza rodzina jest w akademii od wiekw i wszyscy naleeli do Stray Uczniowskiej. Nie wiem, jakie geny s do tego potrzebne, ale na pewno ich nie odziedziczyam. Nie zrozumiaam, dlaczego ogrodnictwo miaoby mie co wsplnego ze Stra Uczniowsk ani dlaczego jej tata by taki zy, gdy nie dostaa si do grupy. - Nie jest le. - Staraam si zbytnio nie zachwyca. - Uczymy si o ekosystemie, o glebach, zakopywaniu rnych rzeczy i tak dalej. Zajcia odbywaj si na dworze, to jest fajne. Poza tym nic szczeglnego. Minnie zesztywniaa: - Zakopywaniu? - No tak, zakopywanie cebulek, sadzenie kwiatw. Teraz uczymy si gwnie o rnych gatunkach rolin. Minnie popatrzya na swoje rysunki. - Wanie rysowaam, gdy ich zobaczyam. - Nawina nerwowo pasmo wosw na palce. - Bya noc. Nad wejciem do kaplicy pn si kwiaty ksiycowe, chciaam je narysowa, gdy otworz pki. Po obiedzie poszam tam ze szkicownikiem i owkami, eby zdy je naszkicowa przed godzin policyjn. Po drodze zobaczyam, jak Brandon Bell, wtedy trzecioklasista, prowadzi Cassandr Millet do gabinetu dyrektorki w Kolegium Archebalda. To byo tu po mierci Benjamina i pomylaam, e dyrektorka chce po prostu co sprawdzi, zada jej kilka pyta. Dotaram do kaplicy, usiadam na trawie i patrzyam na wejcie, czekajc, a kwiaty si rozwin. W kocu zakwity... Byy takie pikne. - Minnie popatrzya na swoje stopy, a potem mwia dalej: - Byam w poowie rysunku, gdy usyszaam haas. Schowaam si za drzewem, mylaam, e to jakie zwierz, ale okazao si, e to Stra Uczniowska. Byo ich picioro, brakowao tylko Brandona, i kady nis opat. Podeszli do kaplicy i weszli do rodka. Normalnie nie poszabym za nimi, ale mj tata w kko o nich mwi, a ja strasznie chciaam zosta jedn z nich. Mylaam, e jeli podsucham, to moe si dowiem, co trzeba zrobi, eby zosta wybran. Dlatego ruszyam za nimi. Poczekaam, a wszyscy wejd, zdjam buty i wliznam si do rodka, zanim drzwi si zamkny. Gdy dotaram do awek, niemal zniknli mi z oczu, zobaczyam Ingrid Fromme, straniczk z trzeciego roku, jak wchodzi do dziury obok ambony. -Zaczekaj. Weszli do dziury na tyach kaplicy? Minnie skina gow. - To by taki waz? - Nie, zwyczajna dziura. Szeroka na ponad p metra i w rodku miaa drabin. Zaczam schodzi, byo ciemno, mnstwo kurzu. Nic nie widziaam, ale nie trwao to dugo. Pojawi si tunel, korytarz, co takiego. Nie miaam wieczki, wic po prostu macaam rkami ciany i szam w stron gosw.

75

Szam i szam, i szam, a oni skrcali tyle razy, e w kocu straciam orientacj, w jakim kierunku id. Wreszcie wyszli... po drugiej stronie muru, na brzegu lasu. Gdy ich gosy si oddaliy, podyam za nimi, kryjc si za drzewami. Kierowali si do Martwego Lasu. Dyrektorka i Brandon Bell nadeszli z przeciwnej strony, Brandon nis kogo na rkach - to bya Cassandra. Miaa twarz owinit szalikiem, ale poznaam j po dugich jasnych wosach. Gdyby si nie trzsa, pomylaabym, e nie yje. Obok Stranikw stao drewniane pudo, ktre wygldao jak rcznie zrobiona trumna. Minnie przekna lin. - Stranicy zaczli kopa, dyrektorka udzielaa im wskazwek. - Dyrektorka von Laark? Jeste pewna? - Absolutnie. Gdy ju skoczyli, Brandon podnis Cassandr i woy j do puda, a potem zrobi co dziwnego: pooy dwie monety na jej oczach. - Monety? - Od razu przypomniaam sobie rodzicw i monety wok ich cia. Minnie skina gow. - Syszaam jej szloch, gdy przykrywali trumn wiekiem, ale si nie ruszaa. Brandon wbija gwodzie kocem szpadla, wszyscy razem podnieli trumn i woyli do dou, a potem zasypali j ziemi. I to by ju koniec. - Brandon? Brandon Bell to starszy brat Eleanor, gwny stranik! I on pogrzeba Cassandr Millet ywcem? - Nie tylko on. Wszyscy stranicy i dyrektorka. Kiedy ju poszli, prbowaam j odkopa, ale zaczo pada, a ziemia bya mocno ubita. Zaznaczyam to miejsce, wbijajc patyk, ebym moga potem je odnale, ale gdy przyprowadziam tam profesor Lumbar, patyka ju nie byo i nie mogam nic zrobi, w Martwym Lesie peno jest patykw i kawakw drewna. - Ale dlaczego? Czemu to zrobili? - Nie wiem. Na pewno syszaa o tym, jak wpadam do stowki i o wszystkim opowiedziaam? Skinam gow. - Potem zostaam wezwana do dyrektorki. Byam przeraona, mylaam, e mnie te zabij. Zadzwoniam do rodzicw, ale oni stwierdzili, e zmylam, podobnie jak wszyscy. Spisaam nawet testament. - Podesza do biurka i wycigna kartk papieru ukryt za szuflad. - Nadal go mam. Zapisy 1. Zapisuj moj rybk, bojownika, kuzynce Jenny. 2. Rysunki zostawiam moim rodzicom. 3. Moje ubrania zapisuj kuzynce Jenny. 4. Baletki przekazuj Szpitalowi Dziecicemu Be-thlesona. 5. Moje ksiki zapisuj bibliotece Akademii Gottfrieda. Ostatnia wola i testament Minnie Roberts, 14 lat.

Ostatnie yczenia Jeli to czytasz, prawdopodobnie zostaam ju pochowana w Martwym Lesie. Prosz, znajd mnie. Dzikuj za pikne ycie. Czytajc to, czuam si, jakbym wkradaa si do naj-intymniejszej sfery jej ycia, takiej, ktr sama chciaabym zachowa tylko dla siebie. - Jest wspaniay - powiedziaam. - Dzikuj. - Odpara, chowajc kartk do szuflady. - Zostawiam rwnie list, w ktrym opisuj, co widziaam tamtej nocy, razem ze szkicem, ktry zrobiam pniej, ale szkoa je skonfiskowaa. No wic, gdy szam do gabinetu dyrektorki, mylaam, e id na mier. Ale ona zapewnia mnie tylko, e si pomyliam. Tamtej nocy w ogle nie byo jej w akademii, ma wiadkw, e podrowaa po Europie. A potem daa mi tydzie szlabanu za opuszczanie internatu po godzinie policyjnej. Wszyscy mwili to samo: e zmylam, e jestem stuknita. Rodzice wysali mnie latem do kliniki psychiatrycznej. - Minnie popatrzya na swoje rysunki. - Sk w tym, e wikszo czasu spdzam, przygldajc si rnym rzeczom. Wiem, co widziaam. Nie kami. Spojrzaa na mnie, w oczach miaa zy. Pomylaam, e pewnie woaaby si myli - rzeczywisto bya zbyt trudna do zaakceptowania. - Wierz ci - stwierdziam, cho wcale nie byam pewna. Przyjcie w stylu greckich sympozjw odbyo si pod koniec semestru jesiennego, miao uczci nadejcie zimy. Motywem przewodnim uczty by Platon, a spotkanie powinno byo zachci nas do dyskusji filozoficznych. Jednak wszystkich interesowa tylko jeden temat: Eleanor. W stowce ustawiono dugie prostoktne stoy, przykryte ciemnoniebieskimi obrusami, ktrych koce cieliy si na ziemi. Dania byy bardzo wyszukane, jak to w Nowej Anglii: kukurydza z masem, gotowana dynia, kandyzowane sodkie ziemniaki, sarnina, przepirki, indyki, kurczaki, wszystko upieczone na zocisty brz, do tego placek z jagodami, owoce z cukrem i szeroki wybr sodyczy z syropu klonowego. Nauczyciele siedzieli przy stoach zewntrznych tworzcych liter U, nasze stoy ustawiono w rodku, jeden dla kadego roku, dziewczta z jednej strony, chopcy z drugiej.

76

Siedziaam wcinita midzy Emily Wurst a Ameli Song, cich, zamknit w sobie dziewczyn, ktra graa na harfie w szkolnym zespole. Jedyn osob, z ktr miaam ochot pogada, bya Minnie Roberts, ale przecie nie mogam wypytywa j o Cassandr w stowce. Dlatego wikszo obiadu spdziam, przygldajc si, jak bawi si jedzeniem na swoim talerzu, i udajc, e nie widz, jak ludzie si na mnie gapi i szepcz co o mnie, o Eleanor. Co jaki czas rozgldaam si po sali w nadziei, e zobacz Dantego (obieca, e bdzie), ale dostrzegam jedynie Nathaniela nudzcego si tak samo jak ja na drugim kocu stou. Zrzuciam okciem widelec ze stou i usiujc nie zwraca na siebie uwagi, schyliam si i weszam pod st, obrus zamkn si za mn jak kurtyna. Pod stoem byo ciemno, sycha byo stumiony gwar. Siedziaam tam przez kilka minut, patrzc na rzdy stp po obu stronach i zaczam przesuwa si na czworaka w stron drzwi. Gdy wreszcie wyszam na zewntrz, odetchnam gboko i zeszam po schodach na d, a potem ruszyam ciek. Jedyne, co wiedziaam na pewno, to e Cassandra i Benjamin nie yj i e szkoa jest w to wpltana. Tyle dowiedziaam si z teczek. Ale czy Minnie miaa racj? Nie, pomylaam, to niemoliwe. Potaram skronie, ju miaam pj w stron internatu, gdy zobaczyam, e jeden z robotnikw biegnie i wpada do stowki. Chwil pniej drzwi si otworzyy gwatownie i dyrektorka pojawia si na zewntrz, jej suknia w kolorze koci soniowej cigna si za ni. Schowaam si za krzakiem i zobaczyam, e profesor Bliss i profesor Starking rwnie wybiegli ze stowki wpatrzeni w stron internatw. Wtedy zobaczyam w oddali jak posta, ktra co niosa. Gdy znalaza si wystarczajco blisko, rozpoznaam twarz. Dante wyoni si z mgy, trzyma kogo na rkach. Zasoniam doni usta, eby stumi okrzyk - to bya Eleanor. Jej jasne wosy zwisay tu nad ziemi, porusza je wiatr. Bya nieprzytomna, jej ciao podrygiwao niespokojnie, owinite grubym wenianym kocem. Widziaam, jak Dante ciko oddycha, gdy podawa Eleanor profesorowi Blissowi i Starkingowi. Zanieli j do pokoju pielgniarek. Jej bezwadne ciao koysao si na boki, gdy j dwigali. Dante popatrzy w stron krzaka, za ktrym si ukrywaam, jakby wiedzia, e tam jestem, a potem odwrci si do dyrektorki, ktra zacza zadawa mu pytania. Wyglda na wyczerpanego. Tu za nim pojawio si dwch robotnikw. - Ten mody czowiek krci si tu przez cay tydzie. Prbowa znale zaginion - mwi starszy, ocierajc pot z czoa. - Od kilku dni usiowalimy si dosta do piwnicy, ale cigle nie moglimy jej osuszy. A on nagle pojawia si przed drzwiami internatu z dziewczyn na rkach. Dyrektorka przeniosa wzrok na Dantego. - Czy to prawda? - Przechodziem obok internatu, gdy zobaczyem Eleanor przy drzwiach. Bya mokra i ledwie trzymaa si na nogach. Zdyem j zapa, zanim upada - wyjani spokojnie Dante. - To ju ptora tygodnia, a my nadal nie moemy osuszy tej piwnicy! - stwierdzi robotnik z irytacj. Poziom wody dochodzi niemal do sufitu. Bg jeden wie, jakim cudem w ogle przeya. Dyrektorka zmruya oczy, podkrelone eyelinerem. - Ciekawe - odpara. cigna czerwone usta, a potem odwrcia si do Dantego. - Co robie przed internatem dziewczt? - Ju mwiem, szedem do stowki - westchn. -Znalazem si po prostu we waciwym miejscu. Dyrektorka nie wygldaa na przekonan, ale na razie daa spokj. - Zobaczymy si jutro w moim gabinecie - rzucia do Dantego i pozwolia mu odej. - Czy wiadomo, jak Eleanor Bell znalaza si w piwnicy? - zwrcia si do robotnikw. Pokrcili gowami. - Zajmowalimy si instalacj - odrzek starszy. -Piwnica zostaa zalana, bo pky rury na parterze. Szkd nie spowodoway mrz ani zbyt wysokie cinienie. Moim zdaniem kto zrobi to specjalnie. Calysta von Laark si wzdrygna. - Podejrzana sprawa, bez wzgldu na to, co si tam stao - powiedzia mczyzna, spluwajc na ziemi kawakiem tytoniu do ucia. - Ale tak naprawd tylko jedno si liczy. Dyrektorka, ktra ju odchodzia, zatrzymaa si nagle. - Co takiego? - Ze dziewczyna yje. Dyrektorka zmarszczya brwi. - Miejmy nadziej.

77

Salon Pierwszy

Eleanor przeya. Spdzia tydzie w skrzydle szpitalnym, zanim zostaa przewieziona do szpitala w Portland, a potem do domu, gdzie miaa doj do siebie w czasie ferii witecznych. W chaosie spowodowanym jej odnalezieniem i egzaminami kocowymi prawie si z ni nie widywaam. Co prawda ja i Nathaniel odwiedzalimy j kadego popoudnia, ale przewanie spaa albo bya nieprzytomna. Pielgniarka zapewnia nas, e jej stan jest stabilny, ale nie mona przewidzie, jak to si skoczy, moe tylko wycieczeniem i zapaleniem puc spowodowanym dugotrwaym przebywaniem w zimnej wodzie. Jednak z Eleanor dziao si co dziwnego. Skr miaa lodowat, ale nie chciaa si przykry. Bya godna, ale nic nie jada. Eleanor te nie bardzo wiedziaa, co si z ni stao. Powiedziaa pani Lynch, e jedyne, co pamita, to jak sza do biblioteki, a potem wszystko pokrya mga. Wszyscy byli jeszcze bardziej zdezorientowani. Czy kto j napad? Czy to by wypadek? Skaniaam si ku temu pierwszemu wariantowi, chocia nie miaa zawau serca, co podwaao moj teori. I chocia byam szczliwa, e Eleanor jest bezpieczna, zupenie nie wiedziaam, jak si zachowa. Pani Lynch ponownie wszcza ledztwo, szukajc nowych poszlak i dowodw. Ale wtedy zima zaatakowaa z ca moc, pokrywajc teren szkoy i wszystkie jego tajemnice dziewidziesi-ciocentymetrow warstw niegu. Ale zacznijmy od pocztku. Gdy Eleanor zaniesiono do gabinetu pielgniarek, Dante znalaz mnie w kryjwce i szepn: - Dobry punkt obserwacyjny. Zaskoczona spojrzaam na niego. - Jak j znalaze? - zapytaam. - Powiedziaa, e jest w piwnicy. Chodziem tam kadego dnia i dzisiaj zobaczyem, jak wychodzi z internatu. Popatrzyam na niego podejrzliwie. - Nie mwiam ci, e jest w piwnicy - zauwayam. - Wspomniaam o tym jej ojcu. Dante wytrzeszczy oczy. - Nie? - Nie. - Pokrciam gow. Dante mia zakopotan min, ale w tej chwili nie miaam do tego gowy. - Cassandra nie yje - stwierdziam bez ogrdek, bo niby jak miaam to powiedzie? - Widziaam jej teczk, ktr znalazam w pokoju Gideona. - Jak dostaa si do... - urwa. - Zaczekaj, jej teczk? Masz j? - Tak, ale... Wsta. - Poka mi. Zaprowadziam go na drugie pitro biblioteki, po drodze opowiadajc o innych teczkach i ich zawartoci, i podajc prawdziwy powd, dla ktrego chciaam je znale. Jednak gdy weszlimy do dziau duych ksiek, stwierdziam, e teczki znikny. Dwa razy sprawdziam numery, nawet zdjam z pki poow ksiek i przetrzsnam je, ale teczek nie byo. - Leay tutaj - denerwowaam si. - Zostawiam je tu wczoraj! - Pokazywaa je komu? - Tylko Nathanielowi, ale on na pewno ich nie wzi. - Czy kto inny mg wiedzie, e je wzia? Pokrciam gow i wtedy przypomniaam sobie, jak wpadam na Gideona, wychodzc z internatu chopcw. Do tego czasu musia si zorientowa, e kto by w jego pokoju i e teczki znikny, ale czy si domyli, e to byam ja, czy poszed za mn do biblioteki? Przeknam lin. - Tak. W kocu nadeszy egzaminy. Uczyam si do nich w zamcie, spotykajc si z Nathanielem w pokoju do nauki. Dyskutowalimy nad opowieci Minnie, ale on twierdzi, e dziewczyna jest stuknita. Midzy egzaminami i randkami z Dantem usiowaam rozwika drczce mnie wtpliwoci. Zastanawiaam si nad tymi mrocznymi sowami z teczek. Dante mnie nie odstpowa na krok, siedzia obok mnie w bibliotece, kartkujc aciskie ksiki, ale sama musiaam wpa na to, jak Gideon wszed w posiadanie dokumentw, oczywicie bez rezultatw. Gdy zapytaam Dantego, co oznacza non mortuus, odpowiedzia: - Nieumarli. - Te tak to przetumaczyam - odparam znad ksiki. - Ale czy to co ci mwi? Dante pokrci gow. - Nie. - A ywe trupy? Zamia si.
78

- Masz na myli zombie? Westchnam. - No wic wanie, ja te doszam tylko do tego. W Akademii Gottfrieda nie byo adnych ksiek ani artykuw na ten temat, ale o tym wspomina artyku w tamtej ksice o Attica Falls. W Internecie pod hasem nieumarli" znalazam jedynie strony o wampirach, ghulach i zombie. Prbowaam wpisywa non mortuus, Gottfried" a potem sepultura, Attica Falls" oraz rne wariacje Cassandra Millet, non mortuus, dwie mierci, Benjamin Gallw, zmary", a w kocu daam za wygran. W pitek przed witami wszyscy zaczli opuszcza szko. Na podjedzie przed Kolegium Archebalda sta rzd samochodw, szoferzy adowali walizy do baganikw. Wszyscy si egnali przed wyjazdem na ferie witeczne. Dustin przyjecha, zgodnie z obietnic, astonem martinem dziadka. Ja i Dante stalimy pod latarni przed budynkiem, mj baga lea obok mnie. Paday na nas wielkie patki niegu. Gdy zobaczyam podjedajcy samochd, objam Dantego, ostatni raz przed feriami wdychajc leny zapach jego skry. - Nie chc wyjeda - jknam. - Chc zosta tu, razem z tob. - To tylko kilka dni - powiedzia i spojrza na zegarek. - Widzisz, jestemy pi minut bliej ponownego spotkanie. - Jed ze mn - zaproponowaam. - Bdzie fajnie. Moglibymy myszkowa po rezydencji, gra w krokieta na niegu, wlizn si do palarni dziadka... Dante zamia si i pokrci gow. - Brzmi kuszco, ale nie jestem pewien, czy twj dziadek by mnie polubi. Westchnam. - No dobrze. A co powiesz na to: w Wigili zakrad-n si do biblioteki dziadka, a ty schowasz si w Bibliotece Coplestona. Bdzie tak, jakbymy byli razem. Dante unis brew. - Co powinienem wtedy czyta? - Co o mioci. Tylko nie tragicznej, tego nie lubi. - Jestemy umwieni. Usyszaam, jak silnik ganie i Dustin otwiera drzwiczki. - Panienko Winters - rzek z umiechem, wysiadajc w swoim trzyczciowym garniturze. Wbrew moim zapewnieniom, e mog zrobi to sama, Dante wzi mj baga i woy go do baganika, podczas gdy Dustin otworzy przede mn drzwi. - Cze - szepnam przez okno, gdy jechalimy powoli; mj oddech zostawi oboczek mgy na szybie. Po dugiej podry przez zanieone lasy i urokliwe miasteczka Nowej Anglii przyjechalimy do rezydencji Wintersw. Rozlegy trawnik by teraz przykryty niegiem, drzewa nagie i zakute w szklan skorupk lodu. Gdy jechalimy podjazdem, latarnie zapalay si jedna po drugiej, a dojechalimy do rezydencji. Dustin otworzy moje drzwi, wysiadam w szarzejcy grudniowy zmierzch. Okna rezydencji pony ciepym wiatem, szam do domu, mijajc zamarznit fontann i ozdobnie przystrzyone krzewy, teraz pokryte niegiem, ktre rosy wok dziedzica niczym posgi bez twarzy.

79

- Pan Winters pojawi si tu przed kolacj. Tymczasem pozwol sobie zanie bagae na gr, do dawnego pokoju panienki Lydii. Kolacj podawano punktualnie o sidmej. Miaam niewiele czasu na rozpakowanie walizek. Duy zegar na dole wygra melodyjk i minut pniej Dustin zapuka do mojego pokoju, w smokingu i muszce. Zaprowadzi mnie na d przez foyer, gdzie dwaj mczyni na drabinach zawieszali lampki na szeciometrowej choince. Dziadek ju siedzia w gwnej jadalni na kocu niewiarygodnie dugiego stou. Wszystko byo witecznie ozdobione. Gdy mnie zobaczy, umiechn si i wsta. - Renee! - zawoa serdecznie. Ucisn mnie, a potem rozpi marynark. Jego twarz by zarowiona od mrozu, biae wosy krtkie i nastroszone, nos i uszy jeszcze wiksze ni ostatniego lata. Z sufitu zwisa ciki yrandol, rodek stou udekorowano lichtarzami ze wiecami. Dustin skoni si i odsun krzeso. Kiedy na nim usiadam, pooy mi na kolanach serwetk, a przede mn pojawia si zupa w kolorze ososiowym. - Dzikuj. - Zastanawiaam si, ktrej yki powinnam uy. Dustin znw si skoni i wycofa do kuchni. Dziadek umiechn si ze swojego miejsca obok mnie na szczycie stou. Nosi teraz wsy, krzaczaste i biae, przygldaam si im ciekawie, gdy wkada yk do ust. Przed nami stao mnstwo porcelanowych naczy, leao stanowczo za duo sztucw. Wybraam najmniejsz yk i zanurzyam w zupie. Po chwili w moich ustach wybucha feeria smakw, najpierw poczuam sl, potem gorycz, a potem cierpki i sodki smak. - Ta zupa jest zimna - wypaliam. - I gorzka. I jakby owocowa. - Powinna by zimna, moja droga. To, co czujesz, lo owczy ser. Potage effrayant de figue, tomate, et front age de chvre. Bardzo smaczna - rzek dziadek, unoszc w stron Dustina swoj szklaneczk ze szkock. -Dzikuj. Usiowaam si umiechn, gdy Dustin postawi na stole drugie danie, wykwitn aranacj ze szparagw, nadziewanych fig i kaczego udka. Jedlimy w milczeniu. - Poinformowano mnie o twojej wsplokatorce -rzek dziadek, krojc swoj kaczk noem. - Ciesz si, e wraca do zdrowia. Powiedziano mi, e czuje si ju dobrze. - Bya uwiziona w zalanej piwnicy przez ponad tydzie - poinformowaam go. Przesta je. - Tak, mwiono mi o tym. Rozmawiaem ze znajomymi w szkole. - Jego n zgrzytn o talerz. - Jak ci si podobaj twoje zajcia? Inspirujce? Odoyam widelec. Znad kominka spogldaa na mnie ogromna gowa osia. - Wiem, kim bye - zakomunikowaam, patrzc na dziadka. Zakasa, krztuszc si fig. Dwa razy uderzy si w pier, a gdy ju doszed do siebie, zapyta: - Przepraszam, co mwia? - Wiem, kim bye. Dziadek wymieni spojrzenia z Dustinem, ktry sta w rogu pokoju z serwetk przewieszon przez rk. Dziadek rwnie odoy swj widelec i odetchn z ulg. - Zapewne masz wiele pyta... Wiedziaem, e kie-fl dy to odkryjesz, skoro zacza si uczy w akademii,jB nie przypuszczaem jednak, e stanie si to tak szybko. Twoja matka zorientowaa si dopiero wtedy, gdy nafi trzecim roku zostaa

wybrana do Stray Uczniowskiej. Tam wanie poznaa twojego tat. Odchyliam si na oparcie krzesa. Nie miaam pojcia, e moi rodzice byli w Stray. - Dopiero na trzecim roku? Czy to nie byo oczywiste, gdy zobaczya ci w szkole? - Zapewne dosza do tego na ogrodnictwie? , Zdezorientowana, pokrciam gow. - Na ogrodnictwie? A co to ma wsplnego z tym, e bye dyrektorem? Dziadek si zastanowi. -Dyrektorem? To o tym chciaa porozmawia? - Dlaczego mi nie powiedziae? Podnis szklank ze szkock i usiad wygodniej, gdy upija yk, brzkny kostki lodu. - Przepraszam ci - podj powoli. - Musiao mi wypa z gowy. - Naprawd? - spytaam sceptycznie. - To dziwne, I e powiedziae mi, e moi rodzice chodzili do akademii, ale zapomniae wspomnie, e bye tam dyrekto rem przez ponad trzydzieci lat i e moi rodzice nalei do Stray. wiece zamigotay. - Ciesz si, e zdobywasz odpowiednie wyksztacenie - rzek dziadek, koczc drinka jednym haustem. - Dustinie, czy mgby nala mi jeszcze jedn szklaneczk? - Co spowodowao te ataki serca? - Ataki serca? - Dziadek zmruy oczy. - Wiesz, o czym mwi. O kltwie Gottfrieda. - Legendy i tanie sensacje rozsiewane przez prniakw z miasteczka i kiepskich dziennikarzy. - Ale w zeszym roku dwoje uczniw zostao zamordowanych! - Tylko jeden, Benjamin Gallw - sprostowa; popatrzyam na niego zdumiona. - Owszem, powiadomiono mnie o jego mierci i o... znikniciu Cassandry. Zamrugaam, zaskoczona, e mwi o tym z takim spokojem. - Skoro wiedziae, e nie jest tam bezpiecznie, dlaczego mnie tam wysae? Nawet jeli kltwa jest legend, wiedziae o niej, wiedziae o wypadku z zeszego roku i mimo to mnie tam wysae? - Po mierci rodzicw byaby znacznie mniej bezpieczna w Kalifornii. - Czemu nie wysae mnie do jakiej innej szkoy? - Nasza rodzina jest zwizana z akademi od wiekw - rzek nieco goniej. - Nie ma innych szk. Wcieka, zerwaam si z miejsca; Dustin podbieg, eby odsun moje krzeso. - Moja wsplokatorka jest w szpitalu, moi rodzice nie yj, Cassandra Millet rwnie nie yje. Miaam w rkach jej dokumenty, oficjalne szkolne dokumenty, co znaczy, e szkoa wie o jej mierci i ukrywa j. A Minnie Roberts mwi, e mog za tym sta dyrektorka i Stra Uczniowska! Dziadek odoy widelec na talerz. - To niedorzeczne - odpar spokojnie. - Ufasz dziewczynie, ktrej prawie nie znasz, za to nie wierzysz dyrektorce i Stray Uczniowskiej. Twoi rodzice ufali im bezgranicznie. A ja mylaem, e jeste inteligentna. Nie odezwaam si.

- Jeste bezpieczna, na tyle, na ile mona by bezpiecznym na tym wiecie. A teraz chciabym, eby posuchaa mnie bardzo uwanie. Wyksztacenie oznacza bezpieczestwo. Wiedza o tym, co si dzieje, oznacza bezpieczestwo. Wiedza o tym, jak si broni i chroni, oznacza bezpieczestwo. A teraz usid. Kolacja jeszcze si nie skoczya. Usiadam, Dustin przysun moje krzeso. - Dzikuj - wymruczaam przez rami, gdy poszed do kuchni po deser. - Byem dyrektorem akademii przez trzydzieci dwa lata - mwi dziadek. - Twoi rodzice uczszczali tam wtedy. Tam si wanie spotkali, o czym ju wiesz. Kltwa Gottfrieda jest legend, niczym wicej. Podczas gdy ja byem dyrektorem, nie byo adnych incydentw, wypadkw czy zgonw. W czasie tych trzydziestu dwch lat wyksztaciem wielu modych ludzi. Profesor Lumbar jest moj koleank, podobnie jak profesorowie Starking, Mumm i Chortle. Annette LaBarge bya na tym samym roku co twoja mama, przyjania si z twoimi rodzicami. Chocia dyrektor von Laark zatrudnia si tu przed moim odejciem i niezbyt dobrze j znam, to mam ! powody wierzy, e jeste w jak najlepszych rkach. i - Ale to przecie tylko... tylko nauczyciele. Co mogliby zrobi? W kocu nie udao im si ochroni Eleanor. - Pewnych rzeczy na tym wiecie nie da si unikn. Mimo to wierz, e gdyby nie oni, uczniowie j w akademii nie byliby tak bezpieczni. Tak jak to jest f w innych szkoach. Wieczorem przegldaam papiery mojej mamy, usiujc zrozumie, jacy byli moi rodzice, kiedy chodzili do szkoy, gdy do drzwi zapuka Dustin. Wszed, trzymajc ' w rku tac z karteczk. - Telefon do panienki Renee - oznajmi dostojnie, z cieniem umiechu. Wziam kartk i rozoyam: Pan Dante Berlin". - Jest przy telefonie? Teraz? Dustin skoni si delikatnie. Nie mogc pohamowa podniecenia, pobiegam na d do salonu. - Halo?! - zawoaam, prawie nie wierzc, e Dante jest po drugiej stronie. Jego gos odbija si echem w suchawce. - Musiaem ci usysze. Nawinam kabel od telefonu na palec. Czy to znaczy, e ju za mn tsknisz? Mylaam, e si rozemieje, ale jego gos by powany. - Tskni. Bardzo. Nie lubi by z dala od ciebie. Umiechajc si do suchawki, usiadam na szezlongu. - Cze - powiedziaam mikko i wyobraziam sobie jego ciemne uwane oczy wpatrzone we mnie. - Cze. Opowiedz mi, co straciem. Mwiam o dziadku, o naszej rozmowie przy kolacji, o tym, e moi rodzice byli w Stray, o dugim stole, o gowie osia i o zimnej zupie, co do ktrej nie byam pewna, czy j lubi. Dante si rozemia. - adnych zimnych zup, adnego koziego sera. Zapamitaem. I adnych kltw Gottfrieda. - A ja zapamitaam, e jeli chodzi o ciebie, to adnego jedzenia w ogle. adnego snu. I adnych tuneli. - Nie mam wielkich potrzeb. - Naprawd? Przez cay semestr zastanawiaam si nad tym, kim waciwie jeste. - I do czego dosza?

- e jeste mutantem. Rzadk chorob. Stworem rodem z pieka. Dantem. - I co zrobisz, jeli okae si, e to prawda? Jeli bdzie to znaczyo, e mog ci skrzywdzi? - Nie boj si. Kady moe kogo skrzywdzi. To tylko kwestia wyboru. Rozmawialimy kadego wieczoru. Dziadek wyjeda na jakie spotkania biznesowe, finansowa jakie przedsiwzicia, zajmowa si dziaalnoci charytatywn i tak dalej, wic wikszo czasu byam sama, badajc dom i okolice. Przejrzaam ca bibliotek dziadka, szukajc czego o akademii, o moim dziadku albo o kltwie, ale nic nie znalazam. Przerzuciam si na spacery wrd lasw Massachusetts. Brnam przez nieg w kozakach, wyobraajc sobie moj mam, jak robia to samo, gdy bya w moim wieku, jej zarumienione policzki, spierzchnite wargi, ciekncy nos... I chocia kadego ranka nastawiaam si na to, e tego wieczoru Dante moe nie zadzwoni, on zawsze dzwoni. Rozmawialimy godzinami, nasze ciche gosy wdroway ku sobie, a dzielca nas odlego w jaki sposb zbliaa nas do siebie. Po rozmowie z Dantem kolejny raz ogldaam rzeczy mojej mamy, biorc do rki rne przedmioty i odkadajc je delikatnie, jakbym baa si trzyma je zbyt dugo. Znalazam z tuzin ksiek o kotach, maszyn do szycia i pudeko nici, znalazam te zdjcie moich rodzicw, gdy spotkali si po raz pierwszy. Wygldali na troch starszych ni ja, siedzieli na trawie pod wiekowym drzewem, patrzc na siebie i si umiechajc. To bya moja pierwsza Gwiazdka bez rodzicw i tak bardzo za nimi tskniam... - Nic nie jest takie samo - mwiam Dantemu. -Tskni za cinaniem choinki razem z tat i za tym, jak prbowalimy j zmieci w kombiaku. Za gorc czekolad i za suchaniem kold podczas ubierania choinki. Tata zawsze zostawia pod ni ciasteczka i mleko, nawet wtedy, gdy byam ju nastolatk, a mama jeszcze w marcu znajdowaa wosy anielskie wcinite w dywan. Ta choinka jest zbyt doskonaa. Taka nienaturalna. - Nienaturalna? - spyta agodnie Dante. - Nie przypuszczam, eby kiedykolwiek zgubia igy. Co to za drzewko? - Drzewa iglaste nie umieraj. - Wszyscy umieraj - stwierdziam i natychmiast pomylaam o rodzicach. - Czasem za wczenie. Zapanowaa duga cisza, w kocu Dante si odezwa: - Wszystko bdzie dobrze, Renee. Nie rezygnuj ze swojego ycia tylko dlatego, e twoi rodzice umarli. Westchnam. - Byoby dobrze, gdyby tu by. - Ja bd ci widywa kadego dnia przez reszt roku szkolnego - powiedzia. - Oddaem ci twojemu dziadkowi tylko na kilka dni. - A czy ja mam co do powiedzenia? - Tego si wanie boj. e pewnego dnia przejrzysz na oczy i zrozumiesz, e taka dziewczyna jak ty nie powinna by z kim takim jak ja. Pokrciam gow. - Nigdy tak nie pomyl. Pomoge mi w acinie. Ochronie mnie przed Gideonem i Vivian, krye przed dyrektork. Znalaze Eleanor. Jeste... nigdy nie spotkaam nikogo takiego jak ty. Kim musiaabym by, eby nie chcie by z tob?

- Anioem. W wigili rozszalaa si nieyca. nieg zasypa latarnie, posgi, fontann. Usiowaam przetrwa ten sztywny witeczny obiad, Dustin sta w rogu pokoju. Dziobnam szynk widelcem i odwrciam si do niego. - Czemu si nie przyczysz? Dustin, zaskoczony, e si do niego zwracam, nie wiedzia, co odpowiedzie. - Ja... Dzikuj, panienko Winters, ale ju jadem. - Hej, to niemoliwe. Widziaam ci tu przed obiadem, polerowae srebra i nakrywae do stou. Dustin wyglda na zakopotanego. - Dzikuj, panienko, ale tu, gdzie jestem, jest mi zupenie dobrze. Przewrciam oczami. - Nie wygldasz dobrze, jeste zmczony. Jak mona tyle czasu sta bez ruchu? Dustin popatrzy na dziadka, ktry zakrztusi si i przesta je. - Doprawdy - rzek. - Jaki ze mnie gupiec! Prosz, Dustinie, usid z nami. Jedzenia wystarczy dla wicej ni trzech osb. Popatrzyam na stert plastrw szynki, wdzonego misa, sodkich ziemniakw i wstaam, eby odsun Dustinowi krzeso obok mnie. - Moesz uy jednego z moich widelcw, i tak mam ich o wiele za duo. I Dustin usiad przy stole, by moe po raz pierwszy w yciu. Po obiedzie pomogam mu posprzta, potem pozmywalimy i postawilimy pod choink szklank mleka oraz dwa ciastka. Dziadek poszed do Palarni Augusta. - Wesoych wit, Renee. - cisn moje rami. Woy okulary i doda: - Gdyby czego potrzebowaa, bd na dole. Tu po pnocy wymknam si na d w piamie mamy. Biblioteka w Krat znajdowaa si kilka pomieszcze za palarni, midzy Pokojem Gier a Pokojem Czerwonym. Moe to mieszne, ale wiadomo, e Dante siedzi teraz w bibliotece w akademii i myli o mnie, podczas gdy ja bd w bibliotece dziadka, bya jedyn rzecz, ktra moga mi pomc zapomnie o rodzicach. Dom by pogrony w ciszy i ciemnociach, rozwietlaa je tylko choinka, mrugajc wiatekami we foyer. Przeszam na palcach przez hol, patrzc na sypicy nieg za oknami, ktry lni w wietle ksiyca. Na cianach wzdu korytarza wisiay portrety ludzi w kapeluszach i aksamitnych szalach. Miaam wraenie, e wiod za mn wzrokiem, gdy przechodziam. Gdy skrciam za rg, usyszaam kroki. wiato w gabinecie dziadka palio si nadal, wida je byo w szczelinie pod drzwiami. Chocia nie byam w szkole, nie chciaam zosta przyapana na wczeniu si noc po korytarzu. Gdy gaka w drzwiach si przekrcia, pobiegam do kuchni. Korzystajc z tego, e ju tu byam, postanowiam nala sobie mleka. Otwieraam kolejne szafki, szukajc kubka. Kuchnia lnia w ciemnoci, wiato ksiyca odbijao si w dugim granitowym blacie, w wiszcych rondlach i patelniach, w noach przyczepionych do magnesu na cianie. Po raz pierwszy byam tu sama, przedtem zawsze kto si tu krci, szykowa jedzenie albo sprzta. W kocu otworzyam co, co wygldao jak ogromna narona szafka. Z tyu dostrzegam rzd kubkw

wiszcych na haczykach. Nachyliam si, prbujc ich dosign, ale byy za daleko. Zrobiam krok do przodu i zdjam kubek z haczyka. W tym momencie zegar na korytarzu wydzwoni pnoc. Pchnita przeze mnie cianka szafki poruszya si, zapaam si haczykw, a ona przekrcia si i nagle znalazam si po drugiej stronie ciany. Dziwne pomieszczenie powitao mnie ciepym, sonym zapachem stchlizny. Spadzisty sufit i wskie okna, przez ktre wpadao wiato ksiyca, nadaway pomieszczeniu wygld poddasza. To salon, pomylaam. Ktrego nigdy przedtem nie widziaam, a ktry przypomina Salon Drugi. Przypomniaam sobie, jak Dustin oprowadza mnie po domu. Nie ma Salonu Pierwszego, powiedzia wtedy. Nie mia racji, salon by i wanie si w nim znalazam. Nie byo tu drzwi, za to w rogu znajdoway si schody prowadzce na wyszy poziom. Rozejrzaam si, wisiay tu wypchane zwierzta, szop, borsuk, znad kominka spogldaa na mnie puma naturalnej wielkoci; w oszklonej serwantce przy oknach wisiaa kolekcja szpadli i dziwacznych narzdzi ogrodowych, ciany zastawione byy regaami penymi ksiek. Przyjrzaam si im, ale ani nazwiska autorw, ani tytuy nic mi nie mwiy. Ponad poowa bya po acinie, niektre napisane nawet acin archaiczn lub redniowieczn. Cz z nich bya bardzo stara w skrzanych oprawach, tumaczenia z greki, francuskiego czy woskiego. Mogy mie setki lat, pomylaam, przesuwajc palcami po okadkach. W pewnej chwili jeden z tytuw przyku moj uwag. Pochyliam si, eby upewni si, e si nie myl. To bya Sidma medytacja Kartezjusza. Wycignam j i przesunam doni po okadce, jakby naleaa do mnie. To bya ta sama ksika, o ktrej mwia panna LaBarge, ksika zakazana w Europie, o ktrej istnieniu wikszo ludzi nawet nie wiedziaa. Otworzyam j. Spis treci gosi: I. O mierci i duszy II. O mierci dzieci III. Non mortuus IV. O rytuaach pogrzebowych V. O acinie i jej wymarciu VI. O niemiertelnoci Wstrznita, przeczytaam jeszcze raz tytu rozdziau trzeciego: Non mortuus. Teczki, pomylaam. Wanie to widniao w statusie Cassandry w jej oficjalnych szkolnych dokumentach. Przez ciany usyszaam, jak zegar wydzwania wp do pierwszej. Rozejrzaam si po pokoju, przyciskajc ksik do piersi. Musiaam si std jako wydosta. Miaam dwie opcje, wrci przez spiarni albo pj na gr. Ciekawo pchna mnie na pierwsze pitro. Na grze bya garderoba dziadka. Przecisnam si przez garnitury, wieszaki zabrzczay, przytrzymaam je i zastygam, czekajc, a dziadek wpadnie do rodka, odbierze mi ksik i mnie ukarze, ale nic takiego nie nastpio. Przeszam ostronie przez buty, yki do butw i pasty i wyliznam si do jego pokoju. ko byo puste, pewnie cigle by na dole, w palarni albo gabinecie, gdzie czsto pi drinka przed snem. Odetchnam z ulg, wyskoczyam na korytarz, a potem pobiegam do wschodniego skrzyda.

Sidma medytacja Gdy ju znalazam si w swoim pokoju, zamknam drzwi, zapaliam lampk przy ku i siadam na pododze. Sidma medytacja bya ma ksik w skrzanej oprawie z nierwno przycitymi kartkami, pokymi od soca. Na moich palcach zostaway smugi kurzu. Otworzyam j, czujc, jak przeszywa mnie dreszcz podniecenia; kartki byy tak sztywne, e baam si, e wypadn, jeli bd je przewraca zbyt szybko. Znalazam pierwszy rozdzia i zaczam czyta. I O mierci i duszy W tej medytacji zajm si ide zmarych jako nie-umarych. Niechybnie nasze instytucje rzdu i sprawiedliwoci wolayby, aby wiadomoci o ciele i duszy pozostay w ukryciu, jednak zgodnie z ide, e wiedza powinna by dostpna wszystkim ludziom, pragn przedstawi w niniejszej pracy mao znane fakty o yciu i mierci". Przebiegam wzrokiem dalsz cz teksu, a natrafiam na nastpujcy fragment: Ludzie skadaj si z dwch elementw, ciaa i duszy. Po mierci czowieka ciao umiera, za jego dusza doznaje oczyszczenia i odradza si w nowym czowieku. To wanie dlatego dowiadczamy deja vu, to dlatego jaki czowiek moe przypomina kogo, kto zmar kilkadziesit lat wczeniej". Tekst by przerywany rysunkami i schematami. Ciao czowieka, przekrj gowy z homunkulusem w rodku, ktry mia pewnie symbolizowa dusz. Przeszam do nastpnego rozdziau. II O mierci dzieci Sprawa dzieci jest szczeglnie niepokojca. Wszyscy doroli podlegaj procesom opisanym w pierwszej czci niniejszej rozprawy. Jest jednak jeden wyjtek. Gdy dziecko umrze, jego dusza opuszcza ciao, jednak wbrew caej naszej wiedzy o procesach ycia i mierci dziecko nie umiera. Jego ciao pozostaje w upieniu przez dziewi dni. Dziesitego dnia dziecko budzi si do ycia, ju bez duszy, i zaczyna wdrowa po wiecie w jej poszukiwaniu. Moim zdaniem, w taki wanie sposb natura daje przedwczenie zmarym dzieciom drug szans. Nazywamy je non mortuus albo nieumarymi". Non mortuus. Wanie to sformuowanie byo w danych Cassandry! Czy to znaczy, e bya nieumar? Przebiegam wzrokiem tekst. Pod teksem byy rysunki dzieci lecych na polu. Wyglday, jakby spay, ale po tym, co przeczytaam, wiedziaam, e s martwe. Jak do tej pory brzmiao to sensownie. Gdy dzieci umieraj, ich dusza przechodzi do nowego ciaa, a one ponownie budz si do ycia. Przekartkowaam do nastpnego rozdziau. III Non mortuus Nieumarli nie maj duszy. Nie mog zosta zabici, albowiem ju s martwi. Fizycznie na zawsze pozostaj dziemi. I cho wydaj si niegroni, to lepiej uwaa. Nieumarli nie maj ludzkich odruchw. Nie jedz, nie pi, nie czuj. Z czasem ich ciaa zaczynaj obumiera, dlatego stale szukaj sposobw konserwacji, zanim umr ostatecznie i powrc do ziemi.

U nieumarych zaobserwowano te same cechy co u innych martwych istot. Skra jest zimna w dotyku, koczyny sztywne, oddech pozbawiony ciepa. Przy tym dysponuj zadziwiajc zdolnoci samolecze-nia, ich rany goj si natychmiast. Nieumarli posuguj si pynnie acin. Nie ulegaj doznaniom zmysowym i emocjom. Zaobserwowano rwnie, e staj si doskonalszymi wersjami samych siebie. S silniejsi, ni byli za ycia, bardziej inteligentni, pikniejsi". Serce zabio mi szybciej, jeszcze raz przeczytaam ten fragment. Nie mylaam ju o Cassandrze czy Benjaminie. Skra zimna w dotyku. Sztywno koczyn. Oddech pozbawiony ciepa. Pynne posugiwanie si acin. Wpatrywaam si w sowa, usiujc znale jakie inne wytumaczenie. Ale wszystko pasowao jak ula. Zimna skra i zimny oddech, rany gojce si w mgnieniu oka. A wic nie miaam halucynacji i to wszystko bya prawda! To dlatego nigdy nie marz, nie przychodzi do stowki, nie spa. Bo nie by czowiekiem. By martwy! Ale czy to znaczy, e by nieumarym? W mojej gowie pojawiy si wizerunki wampirw i zombie, pozbawionych umysu ywych trupw krccych si jak w transie. Ale Dante nie by przecie adnym z nich. A moe by? Wiod smutne ycie. Nieumarli maj tylko jeden cel -znale i odzyska sw utracon dusz. Maj na to dwadziecia jeden lat, ta liczba stanowi granic. Jeli w tym czasie nie odnajd swej duszy, ich ciao zacznie obumiera, a do cakowitego rozkadu, ktry przebiega w blu i mczarniach. Ale gdy znajd tego, kto posiada ich dusz, mog j odzyska, caujc w usta owego nieszcznika. Akt ten nosi nazw basium mortis. Po odzyskaniu swej duszy nieumary znw staje si czowiekiem i zaczyna y zwykym yciem, za poprzedni waciciel umiera na atak serca, a jego twarz po mierci wyglda staro". Ostatnie zdanie przeczytaam jeszcze raz. To pasowao do moich rodzicw... I do Benjamina Gallowa. I prawdopodobnie do tych wszystkich ludzi, ktrzy zmarli na atak serca w Akademii Gottfrieda. To bya ta kltwa. Nieumarli. To wanie basium mortis czyni nieumarych tak niebezpiecznymi. Potrafi odebra innym dusze, ktre do nich nie nale. To oddala proces rozkadu, ale koczy si mierci osoby, ktrej odebrano dusz. Najwikszy problem polega na tym, e nie jestemy w stanie odrni ywych od nieumarych. Dlatego ludzie skazani s na ask i nieask tych istot, ktrych nie sposb zabi..." Basium mortis. Przyczyna mierci Benjamina... A wic umar, bo kto odebra mu dusz? Przewrciam kartk i zobaczyam przeraajce rysunki. Dzieci wysysajce dusz z innych dzieci. Miay godny, zwierzcy wyraz twarzy, wyglday jak dzikie bestie. Dziwne, pomylaam, mimo wszystko wyglda to jak pocaunek. Ta myl uderzya mnie jak obuchem, usiadam prosto i krzyknam cicho. Pocaunek! To dlatego Dante nie chcia mnie pocaowa w usta! Poniewa jego pocaunek mgby mnie zabi! IV O rytuaach pogrzebowych Staroytne cywilizacje znalazy sposb, aby zapobiec pojawianiu si nieumarych. Do tej pory ciaa zmarych nie byy chowane, po prostu oddawano je naturze, a wic dziao si z nimi to, co dzieje si po mierci ze wszystkimi ywymi istotami. Egipcjanie jako pierwsi odkryli, e mumifikacja i umieszczenie cia w piramidach zapobiega powrotowi nieumarych. Duo pniej ludzie doszli do wniosku, e s trzy rzeczy, ktre prowadz do ostatecznej ich zagady: ogie, zota proporcja i podziemia. Od tego czasu kade spoeczestwo miao wasne sposoby niedopuszczenia do powstania nieumarych: poprzez ogie - kremacja i stosy pogrzebowe, poprzez zot proporcj - trumny i piramidy, a take poprzez podziemia - pochwek i katakumby. Kady z tych rytuaw zosta stworzony z jednego tylko powodu - aby pochowa dzieci po ich mierci.

Mijay wieki i ceremonie pogrzebowe tak zakorzeniy si w spoeczestwie, e ludzie zapomnieli, dlaczego je wprowadzono. Z biegiem czasu ju wszystkich zmarych, nie tylko dzieci, ale i dorosych, chowano lub kremowano, i nikt ju nie pamita, skd si to wszystko wzio. Zapomniano te, e dzieci mog powstawa z martwych". Sowa zaczy si rozmazywa, kiedy zy napyny mi do oczu. Podniosam trzsc si rk i wytaram je wierzchem doni. W mojej gowie pojawia si wizja nieyjcego Dantego lecego na ziemi; wpatrywaam si w rysunki w ksice, nie mogc oderwa od nich wzroku. Kartezjusz zilustrowa wszystkie wymienione ceremonie pogrzebowe, umieszczajc obok nich komentarze. Na jednym rysunku widniaa szecioboczna trumna, z uwagami, e musi by zrobiona z twardego drewna, e wieko naley przybi gwodziami i e naley zoy j co najmniej ptora metra pod ziemi. To dlatego Dante nie chcia zej do tunelu! To nie bya trauma z dziecistwa... chocia, jeli potraktowa mier jako traum... Nie schodzi pod ziemi, bo nie mg, bo wtedy by umar! Przewrciam kilka kartek, ogldajc diagramy i zasady budowania piramid, mumifikacji i balsamowania. Na marginesach byy wskazwki, jakiej gazy naley uy, w jak liczb powok mumia musi zosta zawinita, a take projekt labiryntu w piramidzie i jej przekrj. Pamitaam to wszystko z lekcji historii, profesor Bliss mia hysia na tym punkcie, cho nigdy nie zastanawiaam si nad przyczyn. Na nastpnym rysunku zmary z monetami na oczach lea na stosie pogrzebowym. Uycie monet, jak objania Kartezjusz, byo wynalazkiem Grekw, dawali je swoim zmarym, aby mogli zapaci Charonowi, by przewiz ich przez Styks do Hadesu, krlestwa zmarych. Poniej by rysunek dziecka z materiaem wcinitym w usta. Wpatrywaam si w niego, nie wierzc wasnym oczom. Moi rodzice nie mogli by nieumary-mi, przecie byli doroli! To dlaczego umarli w taki sposb? Co ich mier miaa wsplnego z tym wszystkim? V O acinie i jej wymarciu acina to jzyk, ktrym posuguj si nieumarli. W staroytnoci, przed zaoeniem Imperium Rzymskiego i wynalezieniem rytuaw pogrzebowych, acin posugiway si wycznie dzieci. By to jedyny sposb odrnienia nieumarych od ywych. Jak gosi mitologia rzymska, Rzym zosta zaoony przez dwch braci Romulusa i Remusa. Cho mit ten jest powszechnie znany, wikszo ludzi nie ma pojcia, e Romulus i Remus byli nieumarymi, dziemi, ktre utony w rzece Tybr. Przed zaoeniem Rzymu wiedza o istnieniu nie-umarych nie bya zbyt rozpowszechniona. Romulus i Remus zyskali stronnikw, wykazujc si nadnaturalnymi zdolnociami na forum publicznym. Ludzie, wstrznici ich nadludzk zdolnoci samoleczenia, niewraliwoci na miertelne ciosy i umiejtnociami retorycznymi, wierzyli, e zostali oni zesani przez bogw do zaoenia ich miasta. Jaki czas potem Romulus i Remus pokcili si o to, ktry ma by krlem, i Romulus zgadzi brata, grzebic go ywcem. Jako pierwszy wadca Rzymu Romulus uczyni acin jzykiem urzdowym. Mieli si jej uczy nie tylko dzieci, ale rwnie doroli z wyszych sfer zaangaowani w sprawy pastwowe. Ostatecznie acin zaadaptowali kapani. Poniewa bya naturalnym jzykiem nieumarych, uwaali, e jest to jzyk bogw. W midzyczasie Romulus usiowa znale sw utracon dusz. Poniewa obawia si, e inny nieumary mgby go ubiec, wprowadzi rytuay pogrzebowe, aby pozby si rywali". Ominam histori aciny na przestrzeni wiekw

1 zatrzymaam si na tym fragmencie, w ktrym bya mowa o jej wymarciu. Wraz z rozprzestrzenianiem si protestantyzmu i reform Kocioa katolickiego, acin zaczy powoli wypiera jzyki romaskie. Ludzie zapomnieli o nie-umarych i, co za tym idzie, o pocztkach aciny. Naley przy tym pamita, e jzyk umiera dopiero wtedy, gdy wymieraj posugujcy si nim ludzie". Romulus i Remus. Gdy zobaczyam te imiona w tekcie, moim pierwszym skojarzeniem byy koty, syjamskie koty, krcce si po gabinecie dyrektorki. To nie mg by przypadek! Reszt pamitaam niejasno z lekcji aciny, chocia wtedy nie suchaam na tyle uwanie, by zrozumie, co profesor Lumbar miaa na myli. Jednak teraz nie acina bya dla mnie najwaniejsza. Cassandra bya nieumar. Benjaminowi odebrano dusz, a potem Cassandra zostaa pogrzebana. Administracja szkoy wiedziaa o tym i ukrywaa to. Dlaczego? I by jeszcze Dante. Mj Dante. Nieumary Dante. Powoli wszystko zaczynao nabiera sensu. Szukaam w pamici: seans, skaleczenie kartk papieru, jak si czuam, gdy mnie dotyka. By na polanie tamtej nocy po seansie, poniewa przypadkiem go wywoaam. Nie mg wej do tunelu razem ze mn. Jego acina bya perfekcyjna, cho mwi, e nie uczy si jej przed przyjazdem do akademii. Pomylaam o tym, co profesor Lumbar napisaa na tablicy pierwszego dnia: acina, jzyk umarych. Po prostu obudziem si pewnego ranka i zadziaao", powiedzia wtedy Dante. Czyli idc tym tropem, reszta klubu aciskiego - Gideon, Vivian, Yago - rwnie musieli by nieumarymi. Jego skra zawsze bya zimna. Nie uywa kodry i rzadko nosi kurtk, tylko wtedy, gdy myla, e mog jej potrzebowa. Otwiera okno w pokoju nawet zim i wydawa si nie zwraca uwagi na pogod. Nigdy nie spa. Rzadko przychodzi do stowki. Nie chcia mnie pocaowa w usta. A gdy mnie dotyka, wiat si rozmazywa, dwiki, zapachy, smaki zleway si, tworzc chaos. Moe czuam, e sabn, bo w jaki sposb wysysa wszelkie odczucia z mojego ciaa? Ale jeli uznam, e mj chopak jest martwy, to co to bdzie oznacza? Czy to samo czuli wszyscy, ktrzy znaleli si obok niego? Zrobio mi si niedobrze. Przerzuciam kilka stron, sowa i rysunki zlay si w jedno. Zamknam ksik, nie mogam duej czyta. Powlokam si do ka na czworakach, pooyam si i patrzc w sufit, a do wschodu soca mylaam o yciu i mierci, i tym wszystkim, co jest pomidzy nimi. W boonarodzeniowy poranek do moich drzwi zapuka Dustin. - Panienko Winters - powiedzia pogodnie. - niadanie! Nie poruszyam si. Moi rodzice nie yli. Mj chopak by martwy. Mj dziadek mia tajemniczy pokj, w ktrym trzyma ksiki o nieumarych. A ja czuabym si jak chodzcy trup, gdybym teraz sprbowaa wsta. - Nie czuj si najlepiej - jknam i przekrciam si na drugi bok. - Panienko Winters! - Dustin zapuka znowu. -Czy panienka dobrze si czuje? - Nie. Prosz, odejd. Posta jeszcze kilka sekund, w kocu usyszaam stumiony dwik krokw, gdy schodzi. Po chwili znowu rozlego si pukanie, ale tym razem nikt nie czeka na moj odpowied. Do pokoju wszed dziadek.

- Dustin powiedzia mi, e nie czujesz si dobrze. -Podszed ostronie do mojego ka i postawi! szklank na szafce nocnej. Przyniosem ci sok. - Prosz, odejd - poprosiam drcym gosem. Zapanowaa duga cisza. Usyszaam, jak dziadek schyla si i podnosi Sidm medytacj, ktr bezmylnie zostawiam na szafce. Usiad na brzegu ka i pooy do na kodrze, tam gdzie bya moja stopa. Pachnia cygarami i skr. - Nie ma powodu ba si mierci. - Nie mierci si boj. - Czego w takim razie? - ycia - szepnam. Myl o yciu bez rodzicw bya trudna do zniesienia i jedyn osob, dla ktrej czuam, e warto y, by Dante. A teraz, gdy dowiedziaam si, e i on jest martwy, ju nic mi nie pozostao. - Przyznaj, Renee, e nie byem wobec ciebie szczery - odezwa si agodnie. - Jeli ubierzesz si i zejdziesz na d, wyjani ci wszystko przy niadaniu. Zamrugaam, powstrzymujc zy. Poczeka chwil, ale nie odpowiedziaam, wtedy wsta; usyszaam, jak zamykaj si za nim drzwi. Zmusiam si do wstania z ka i ubrania. Ochlapaam twarz wod i cignam wosy w koski ogon. Odbicie w lustrze przerazio mnie: zapuchnite, podkrone oczy, zapadnite policzki. - Czy to prawda? - zapytaam, siadajc do stou. Dziadek spojrza na mnie znad swojej kawy i gazety. Na dworze by soneczny nieny dzie, cay wiat biay i szczliwy, jakby natura postanowia si nade mn znca. Pod choink leaa sterta prezentw. - Czy to prawda, e moi rodzice zostali zamordowani przez nieumarych? Dziadek odsun gazet i spojrza na Dustina, ktry wyszed do kuchni. - Tak. Na przeciwlegej cianie wisia portret Karola Wielkiego w dumnej pozie nad zabitym dzikiem. Patrzyam na niego w milczeniu, wyobraajc sobie ostatnie chwile ycia moich rodzicw. Gaza i monety, ktrych nadal nie potrafiam zrozumie. I pozbawione twarzy dziecko, dzikie i bestialskie, wysysajce ycie z ich cia. Zamknam oczy, gdy twarz tego dziecka staa si twarz ! Dantego. Czy on te zabija? Czy odbiera ycie niewinnym ludziom? -Kto to zrobi? - spytaam, czujc, jak ronie we i mnie zo. Dziadek zoy rce i pokrci gow. - Prbowaem si tego dowiedzie kadego dnia od chwili ich mierci, ale niestety, niczego nie odkryem. Nieatwo wyledzi nieumarych, szczeglnie gdy jest to przypadkowy akt przemocy, a tak wedug mnie byo w przypadku twoich rodzicw. Przypadkowy akt przemocy? To niemoliwe. Musiao by jakie inne wyjanienie! - A co z Benjaminem Gallowem? Jego mierci towarzyszyy niemal te same okolicznoci!

- No wanie. On rwnie zosta zamordowany przez nieumarego. To si zdarza czciej, ni mogoby si wydawa. Jak mylisz, dlaczego Akademia Gottfrieda w ogle powstaa? - Czyli... czyli wszystko, co napisano w tej ksice, to prawda? - Wikszo. Reszta to mity i przypuszczenia. - Nieumarli. - Usiowaam przyzwyczai si do tej myli. - Kim oni waciwie s? - To dzieci, ktre zmary i nie zostay pochowane. - Jak zombie? - Popularny opis zombie nie oddaje caej prawdy. Nieumarli maj sprawnie funkcjonujcy mzg i potrafi samodzielnie myle. Rzecz w tym, e nie posiadaj duszy, co oznacza, e s niezdolni do odczuwania. Widz i sysz, ale nie potrafi odczu pikna obrazw czy dwikw. - Jeste pewien? - Przecie Dante czu co, gdy by blisko mnie, mwi o tym tamtej nocy po Dniu Wyerki... - Oczywicie. To jedna z gwnych cech nieumarych. - Nawet jeli znajd si obok yjcych? - Nawet wtedy. Zawahaam si. - A wic kady moe zosta nieumarym? - Jedynie ci, ktrzy umarli przed dwudziestym pierwszym rokiem ycia. Ty, na przykad, mogaby zosta nieumar, gdyby teraz zmara i nie zostaa pochowana, skremowana czy zmumifikowana. - I wtedy moja dusza trafiaby do kogo innego? - Do dziecka, ktre narodzioby si w dniu twojej mierci. - A potem yabym bez duszy przez dwadziecia jeden lat i umarabym ponownie? - Tak, jeli tylko nie zostaaby wczeniej pochowana. Istnieje mit, ktry mwi, e jeli jakim cudem uda ci si znale osob, ktra ma twoj dusz, moesz j odzyska poprzez basium mortis, wessanie duszy do swojego ciaa. Wwczas znw bdziesz ya najzupeniej normalnym yciem. Wyobraziam sobie, jak Dante odbiera komu swoj dusz, ale szybko odpdziam t wizj. - Dlaczego to jest mit? - Poniewa odnalezienie wasnej duszy jest niemoliwoci. Zastanw si, ilu ludzi umiera i rodzi si kadego dnia na caym wiecie? Nie odnotowano ani jednego przypadku odnalezienia i odzyskania wasnej duszy przez nieumarego. Czowiek nie moe przechytrzy mierci. - To czemu ludzie myl, e to moliwe? - Poniewa nieumary moe odebra dusz, ktra do niego nie naley. To odwleka proces rozkadu, wydu jego istnienie o kilka lat. - A czowiek, ktremu odebrano dusz, umiera? Dziadek skin gow. - Albo, jeli nie zostanie pochowany, i jeli ma mniej ni dwadziecia jeden lat, moe sta si nieumarym. - A czy nie moe po prostu odebra swojej duszy temu nieumaremu, ktry wczenie mu j zabra? I

- Nie, poniewa odebrana dusza nie pozostaje w nieumarym, ktry dokona basium mortis, no, chyba 1 e byaby to jego dusza, lecz opuszcza nieumarego, by trafi do nowo narodzonego dziecka. Dustin przynis talerz z gotowanymi jajkami i poldwic. - Czyli Akademia Gottfrieda jest szko dla zombie tak? - Dla nieumarych - poprawi dziadek. - Nie, a w kadym razie nie tylko. Cho w jakim momencie i rzeczywicie uczszczali tam wycznie nieumarli. Czekaam na to, co powie dalej. Odchrzkn. - Zostaa stworzona w celu nauczenia nieumarych tego, kim s. Jak powszechnie wiadomo, doktor Bertrand Gottfried otworzy pocztkowo szpital dla dzieci, jednak mao kto wie, e by to szpital dla martwych dzieci. Gottfried cae lata powici studiowaniu egzystencji nieumarych i w kocu postanowi otworzy szpital, aby mc je bada. Chcia si dowiedzie, czym dzieci rni si od dorosych, dlaczego tylko one staj si nieumarymi. Attica Falls wybra ze wzgldu na gusz, wysoko pooenia i klimat. W wieku dwudziestu jeden lat, nieumarych lat", jak niektrzy je nazywaj, nieumarli zaczynaj si rozkada. Niska temperatura moe zahamowa ten proces, podobny efekt daje lodwka. Ostatnim powodem zaoenia szpitala w tym wanie miejscu byo jezioro. Sl jest konserwantem, dlatego kady pacjent co rano bra kpiel w jeziorze. Jak ju zapewne wiesz, niedugo po otwarciu szpitala wybucha epidemia winki i odry, ktra odebraa ycie ponad setce dzieci. Oczywicie, to nie choroby byy prawdziw przyczyn mierci, wielu pacjentw Bertranda po prostu doywao" granicznego wieku dwudziestu jeden lat. Gottfried odkry wiele sposobw przeduenia ycia" nieumarym, nie potrafi jednak powstrzyma rozkadu. Wikszo dzieci nie miaa rodzicw czy krewnych, wic nikt si tym nie interesowa. - Dziadek wysun rk z kaw, Dustin natychmiast podszed do stou i wsypa do filianki yeczk cukru. - Gdy wszystkie dzieci odeszy, Bertrand stan przed problemem pozbycia si ich cia. Jednak zamiast pogrzeba je w osobnych grobach, wykopa podziemia. Miay one suy rwnie innemu celowi: gdyby chcia na zawsze pogrzeba jakiego nieumarego, mg go umieci w katakumbach. Pamitaj, e pochowanie nieumarego powoduje, e nieodwracalnie umiera. Niestety, Bertrand Gottfried zmar niedugo po otwarciu swojego szpitala. Jego ciao znaleziono w jeziorze. Podejrzewano utonicie, ale oczywicie prawda bya inna, jeden z jego pacjentw odebra mu dusz. Po jego mierci trzy pracujce z nim pielgniarki zamkny podwoje szpitala, zatrzymujc przebywajcych tam pacjentw. W czasie porzdkowania gabinetu zmarego doktora, odkryy setki notatek i dziennik, w ktrym udokumentowa swoje odkrycia. Jego spostrzeenia miay fundamentalne znaczenie dla naszej obecnej wiedzy o nieumarych i ich funkcjonowaniu. Jak si okazao, Gottfried planowa przeksztaci szpital w szko dla nie-umarych. Pielgniarki zrealizoway jego pomys i w budynku szpitala otworzyy Akademi Gottfrieda. Celem szkoy byo nauczenie nieumarych jak y, nie szukajc swojej duszy i nie odbierajc duszy innym. Pocztkowo do szkoy przyjmowano wycznie nie-umarych. Pielgniarki pragny da im nie tylko wyksztacenie, ale rwnie wiedz na temat ich szczeglnej sytuacji. Wiele nieumarych dzieci nie zdawao sobie sprawy z tego, e nie yj, i przechodziy kryzys. - To znaczy? - Wyobra sobie, e budzisz si pewnego ranka i wszystko jest niby takie samo, a jednak inne. Nie smakuje ci jedzenie, nie moesz spa. Czujesz, widzisz, syszysz inaczej ni do tej pory, a wewntrz ciebie jest pustka. - Tak si czuam, gdy zmarli moi rodzice - odszep-nam.

Dziadek skin gow. - To si moe przytrafi kademu. W przypadku ywych ludzi ma to wymiar bardziej psychologiczny ni fizyczny. Oto prawdziwa kltwa Gottfrieda, przeznaczenie, ktremu musz stawi czoo nieumarli. Jeli nie s wiadomi tego, co si z nimi dzieje, mog by bardzo niebezpieczni. Wyobra sobie, e nieumara dziewczyna prbuje pocaowa swojego chopaka. Moe przypadkiem odebra mu dusz i go zabi. To wanie dlatego Dante nie chcia mnie pocaowa, pomylaam. - Wraz z postpem medycznym i technologicznym, nieumarli stali si rzadkoci. Coraz mniej dzieci umiera, znakomita wikszo zostaje pochowana. Z tego wzgldu szkoa musiaa zacz przyjmowa dzieci yjce. Akademia potrzebowaa pienidzy, wic przyjmowaa uczniw, ktrych nazywalimy plebejuszami, aby zagwarantowa istnienie szkoy. Plebejusz. Widziaam to sowo w dokumentach Benjamina. - Ale czy to nie byo niebezpieczne? - Pocztkowo rzeczywicie byo. Dochodzio do wypadkw miertelnych. Szko otwierano i zamykano, towarzyszyy temu skandale maskowane przez profesorw, zrzucano win na klski ywioowe czy epidemie. Sytuacja uspokoia si dopiero wtedy, gdy nasta nowy dyrektor. Zrewolucjonizowa szko, przeszkoli nauczycieli w kwestii samoobrony i rytuaw pogrzebowych, opracowa bardziej proaktywny program nauczania i wprowadzi surowe zasady i regulacje, znane obecnie pod nazw Regulaminu Akademii Gottfrieda. Wszystkie te zasady miay na celu zapewnienie bezpieczestwa uczniom. Na przykad zakaz romantycznych zwizkw mia zapobiec przypadkowemu basium mortis. - A jednak niebezpieczestwo nadal istnieje. - Podobnie jak istnieje ogromne prawdopodobiestwo natknicia si na nieumarych w kadej szkole w kraju. Wierz mi, e plebejusze s znacznie bezpieczniejsi w akademii, gdzie ucz przeszkoleni profesorowie i panuj surowe zasady. Ponadto, jedynym sposobem powstrzymania nieumarych przed zabijaniem jest skonfrontowanie ich z yjcymi. Wwczas ucz si szanowa innych, zawieraj przyjanie. Jest znacznie mniejsze prawdopodobiestwo, e odbior ycie przyjacielowi ni obcemu. Gapiam si na jedzenie stygnce na moim talerzu i mylaam o Dantem. Cigle nie docierao do mnie, e on jest martwy. - Jednym z ostatnich rodkw bezpieczestwa podjtych przez szkoi byo wydrenie tuneli przebiega jcych przez katakumby Bertranda Gottfrieda. Jak ju wiesz, nieumarli nie mog schodzi pod ziemi. Gdyby doszo do ataku, profesorowie skieruj plebejuszy do tuneli, gdzie ci bd bezpieczni. To znaczy, e wszyscy profesorowi wiedz o...o... nieumarych? - Cigle miaam problem z wymwiniem tego sowa, jakby wypowiadanie go na gos czynio go bardziej realnym. - Tak. - A pleb... pleb... - Plebejusze. - Wanie, a plebejusze wiedz o nieumarych? - Zgodnie z wieloletni polityk akademii nie informuje si ich o istnieniu nieumarych. Obawiano si, e mogoby to doprowadzi do segregacji i dyskryminacji.Zajcia adresowane s do wszystkich uczniw, nie tylko do nieumarych.

- Ale nieumarli potrafi dostrzec rnic midzy nieumarymi a ywymi? - zapytaam, mylc o Cassandrze i Benjaminie. Czy ona wiedziaa, e Benjamin jest plebejuszem? - Oczywicie. Przecie niegdy yli, wic potrafi rozpozna zmiany, jakie zachodz po zmartwychwstaniu", poniewa sami tego dowiadczyli. S rwnie specjalne zajcia, na ktrych uczy si ich tego, kim s i jak wyglda ich egzystencja. Zaawansowana acina, pomylaam. - A co najwaniejsze, ycie ich przyciga. Zapewne jest to jedyne uczucie, jakiego dowiadczaj, jeli mona to tak nazwa. Bez wtpienia wiedz, kto jest ywy, a kto jest nieumary. - Czy Akadamia Gottfrieda jest jedyn szko na wiecie, ktra wie o nieumarych? Nikt inny nie wie? - S rwnie inne szkoy. Akademia jest jedn z trzech siostrzanych uczelni, kada z nich zostaa zaoona przez jedn z trzech pielgniarek wsppracujcych z Bertrandem. Wikszo nieumarych zostaa uznana za zaginionych, nie zmarych, poniewa nie odnaleziono ich cia. Gdy zmartwychwstaj i wracaj do domu, ich bliscy zwykle nie s wiadomi tego, e nie yj. Jeli bdc w akademii, nadal maj kontakt ze swoimi rodzinami, mog ich o tym poinformowa, cho na og wol zachowa to w tajemnicy. - Ale dlaczego? Dlaczego to jest taka wielka tajemnica? Czemu nie powiedzie o tym policji albo rzdowi? Dziadek si rozemia. - I co chciaaby im powiedzie? Wyobra sobie, e prbujesz opowiedzie komu o nieumarych. Pomyleliby, e zwariowaa. Mia racj. - A nawet gdyby ci uwierzono... Wcale nie tak atwo odrni nieumarych od ywych. Wyobraasz sobie, jakie spustoszenie poczyniaby policja, gdyby zacza na olep aresztowa dzieci? Gdyby wiat dowiedzia si o nieumarych, rozptaoby si najwiksze polowanie na czarownice w dziejach ludzkoci. - Skd ta pewno? Przecie przed wiekami ludzie wiedzieli o istnieniu nieumarych, prawda? Wanie dlatego stworzyli te wszystkie ceremonie pogrzebowe, potem po prostu zapomnieli, po co je wprowadzono. - Dyskryminacja zawsze istniaa, najlepszym tego dowodem s wanie owe rytuay pogrzebowe. Romulus zabi wasnego brata, a potem wikszo nieumarych dzieci w Rzymie, ze strachu! Spoeczestwa zawsze dyy do eksterminacji nieumarych. Gorzej! Pomyl o krucjacie dziecicej, o wojnie o niepodlego, gdy zmuszono nieumarych do walki! Nie zabije ich kula czy bagnet, umieraj dopiero wtedy, gdy ich ciaa zostan zniszczone: wysadzone w powietrze albo spalone. I niestety, wiele z nich zgino w taki wanie sposb. - No to dlaczego wysae mnie do akademii? Jestem tylko plebejuszk, co to wszystko ma ze mn wsplnego? Dziadek przyglda mi si badawczo. - Wysaem ci tam, poniewa to wspaniaa szkoa. I bezpieczna. Nieumarli s wszdzie, a w akademii profesorowie wiedz o ich istnieniu i zostali specjalnie przeszkoleni. Prcz tego chciaem, eby poznaa prawd o wiecie. Nie jeste zadowolona, e teraz ju wiesz?

Pokrciam gow. - Nie wiem. Chyba tak. I nie. Pewnie, e chciaam zna prawd, problem polega tylko na tym, e nie wiedziaam, czy chc j zaakceptowa. Tego wieczoru zeszam na d i zapukaam do pokoju Dustina. Drzwi otworzyy si znienacka. - Panienka Winters - powiedzia ciepo. - Moga panienka uy dzwonka, nie trzeba byo do mnie schodzi. Wzruszyam ramionami. - To aden problem. Poza tym nie lubi uywa dzwonkw. - Czym mog suy? - Zastanawiaam si, czy jest gdzie w okolicy wypoyczalnia wideo? - Jest jedna, dwadziecia minut std. yczy sobie panienka, eby j tam zawie? - Poprosz. Jechalimy bocznymi drogami Massachusetts, dopki nie dotarlimy do niewielkiego, obskurnego centrum handlowego, w ktrym byy sklep spoywczy, monopolowy, fryzjer, lodziarnia i miejsce, ktre nosio nazw King's Video. Niezgrabny nastolatek za lad ypn na nas okiem, gdy wchodzilimy. Poszam od razu do dziau z horrorami na tyach. Zgarnam z pek kilkanacie filmw o nieumarych. wit ywych trupw, ywe trupy, Biae zombie, Noc ywych trupw i mnstwo innych. Zaniosam do lady, Dustin szed za mn, niosc reszt. Chopak za lad umiechn si, mia krzywe zby i nosi aparat. - Fanka zombie? - zapyta, wykrzywiajc usta w jeszcze szerszym umiechu. - O, to jest wietne. Klasyka. - Trzyma w rku pyt, na okadce bya jaka kreatura przypominajca ghula. - Aha. - Kiwnam gow. - Wypoyczamy na siedem dni - doda, podliczajc rachunek. - W porzdku - odezwa si Dustin z tyu. Wzilimy torby i wyszlimy. Dustin zainstalowa odtwarzacz DVD w Pokoju Czerwonym. Wycignam na chybi trafi jeden film ze stosu. Na ekranie pojawili si nieumarli - wstajcy z grobw, cmentarze opanowane przez chwiejce si ciaa, zombie, ktre cigaj kobiety. Ludzie uwizieni w samochodach, oblonych przez nieumarych. Na twarz kadego zombie nakadaam rysy Dantego, usiujc oswoi si z tym, kim jest. Nie wyszam z Pokoju Czerwonego przez par dni. Ogldaam jeden film za drugim, zasypiaam i budziam si przy niebieskawym wietle ekranu. Dustin zostawia talerze z jedzeniem pod drzwiami, ale niewiele jadam. Kilka razy dziennie zaglda dziadek, eby sprawdzi, co si ze mn dzieje, pochyla si niezrcznie nad kanap, a potem wychodzi. Siedziaam murem w pokoju, wychodzc tylko do azienki po szklank wody. Dom skrzypia i wzdycha, gdy wiatr uderza w okna, dni byy ponure. Nie mogam spa ani je. Dante dzwoni co wieczr, ale nie byam gotowa na rozmow z nim. Powiedz, e jestem zajta", mwiam Dustinowi, gdy stawa w uchylonych drzwiach, niczym promyk wiata w ciemnoci, trzymajc srebrn tac z karteczk. Nie mogam z nim rozmawia. Dlaczego mi nie powiedzia? Jak miaam z nim teraz rozmawia? Cze, wiem, e jeste ywym trupem i e w gbi ducha pragniesz mnie zabi. Jak leci?"

Najgorsze byy noce. Dzwoniam do Annie, ale nie mogam opowiedzie jej o Dantem. Dlatego opowiadaam o rezydencji i Eleanor, a ona - o moich starych przyjacioach, ktrzy byli dla mnie coraz bardziej obcy. Rodzice nie yli, Annie przebywaa w Kalifornii, Dante by nieumarym - czuam si tak straszliwie samotna, e czasem mylaam, e duej tego nie wytrzymam. Zdradzona i wykorzystana. Teraz, gdy ju wiedziaam, kim by Dante, nie rozumiaam, jak mogam tego wczeniej nie zauway. Tak bardzo chciaam wierzy, e jest chopakiem moich marze, zbyt idealnym, by istnie. No wic wanie, nie istnia. A w kadym razie, nie do koca. Nie mogam zmruy oka a do witu, leaam skulona na kanapie i wpatrywaam si w ciemno, dopki spakana nie zapadaam w nerwowy sen.

Martwy las

Pitego dnia obudzio mnie stukanie do drzwi. Otworzyam oczy, na ekranie przede mn migota telewizor. Zanim zdyam odpowiedzie, w drzwiach stan Dustin ze strzelb w rku. Zmruyam oczy, gdy do pokoju wpady promienie soca. - Panienko Winters - powiedzia. - Zastanawiaem si, czy nie zechciaaby mi panienka towarzyszy w czasie polowania na dzik zwierzyn? Przetaram oczy, oderwaam wzrok od ekranu i popatrzyam na strzelb. Widok by niezwyky, ale po obejrzeniu niemal stu godzin horrorw nawet si nie zdziwiam. Zwlekam si z kanapy i odparam: - Dobrze. - Renee! - dziadek najwyraniej ucieszy si, e widzi mnie przy niadaniu. - Jak si czujesz? - Bywao lepiej. - Syszaem, e jaki chopiec do ciebie dzwoni -rzuci znad gazety. Wzruszyam ramionami, usiujc przyklepa wosy, ktre musiay wyglda jak ptasie gniazdo. - Opowiedz mi o nim. - To nikt wany. Dziadek rzuci mi spojrzenie pene zrozumienia. - O, doprawdy? Syszaem ju co takiego od twojej matki. Dwa tygodnie pniej ucieka, potajemnie wzia lub z twoim ojcem i przeniosa si do Kalifornii, zabierajc ze sob tylko to, co miaa na sobie. Przestaam je. Moi rodzice pobrali si potajemnie? Nigdy o tym nie wspominali!

- Tak czy inaczej, on ju nie bdzie dzwoni. Nie chc z nim rozmawia, mwiam o tym Dustinowi. - Aha. - Dziadek zmarszczy brwi. - Czyby miao to co wsplnego z filmami, ktre ogldasz, i nasz pogawdk tamtego wieczoru? Zmruyam oczy. - Nie. Na szczcie w tym momencie do pokoju wszed Dustin, wyposaony w strzelb z dug luf, wabik na gsi, torb z napisem Blanks" i dwie papierowe torby. - Prosz powiedzie, kiedy bdzie panienka gotowa. - Ju jestem gotowa - oznajmiam, chcc jak najszybciej znikn z oczu dziadkowi, ktry najwyraniej nie mia zamiaru odpuci sobie tematu Dantego. Dziadek zoy rce na kolanie. - I co to bdzie dzisiaj, Dustinie? - G niena, prosz pana. - Wybornie, wybornie. W takim razie, miej zabawy. Postarajcie si nikogo nie postrzeli, a gdyby jednak do tego doszo, nie zapomnijcie ich pochowa. - Mrugn do mnie, ale nie doceniam dowcipu. Woyam wysokie gumowce, podbit futrem kurtk z kapturem i nauszniki, i wyszam z Dustinem na pola za rezydencj, eby zapolowa na dzikie gsi. Niebo byo bkitne, bez jednej chmurki, gazie wierkw wok nas cikie od niegu. Dustin pokaza mi, jak posugiwa si wabikiem, szlimy za gosami ptakw, dopki nie dotarlimy do zamarznitego stawu. - Niech si panienka nie rusza... - przestrzeg mnie Dustin, kucajc na niegu i patrzc przez lornetk na stado gsi, dziobicych co na brzegu wody. Powoli zdj strzelb z ramienia i mi poda. - Jedyne, co panienka musi teraz zrobi, to wycelowa w ich stron i nacisn spust. Popatrzyam na bro, jakbym widziaa j po raz pierwszy w yciu. Mam strzeli? - Ja... ja chyba nie umiem... To znaczy, tak waciwie to nie chc nikogo zabija. - Jak sobie panienka yczy. - Poda mi torb z lunchem. Woy okulary ochronne, popatrzy przez luf, wycelowa w stado i strzeli. Ptaki wzbiy si w powietrze, lecc z furkotem w stron drzew nad nami. Bez chwili wahania Dustin wycelowa ponownie. Rozleg si krzyk, ujrzaam na niebie chmur pir; Dustin zerwa okulary i wpatrzy si w niebo. - Trafiona! - zawoa. Spojrzaam w gr i nagle usyszaam, e co spada. Moje ciao zadziaao bez udziau mojej woli i zanim zrozumiaam, co si dzieje, w moich rkach wyldowa kbek skrwawionych pir. Dustin odwrci si do mnie, patrzc z podziwem. Na jego twarzy rozkwit umiech, a ja krzyknam i upuciam ptaka, w panice otrzepujc pira z rk. - Doskonae przejcie, panienko Winters! Znakomite! - Po prostu Renee - poprawiam go, wycierajc rce o kurtk. - adny strza. - Dzikuj - rzek, zarzucajc sobie ptaka na rami. - W swoim czasie byem dobry w strzelaniu do rzutkw. Skinam gow, nie bardzo wiedzc, o czym on mwi.

Lunch zjedlimy nad stawem. Poniewa nie chciaam do niczego strzela, siedzielimy nad wod, karmic pozostae gsi naszymi kanapkami. - Dzikuj - westchnam. - e mnie tu zabrae. To bya mia odmiana. - Caa przyjemno po mojej stronie. Pomylaem, e moe panienka potrzebowa odrobiny wieego powietrza po tych wszystkich filmach. Zamiaam si. - Tak, byy naprawd okropne. - Rzuciam kawaek chleba na nieg. - Panienko Winters... - Po prostu Renee - przerwaam. - Dobrze wic, w takim razie... Renee. Czuj si w obowizku powiedzie, e filmy rzadko odpowiadaj rzeczywistoci. Ludzie, ktrych panienka znaa, nadal s tymi samymi ludmi, ktrymi byli wczeniej. - Z tym maym wyjtkiem, e nie s ludmi. Dustin popatrzy w przestrze nad stawem. - Ten pan Berlin... Czy skrzywdzi panienk w jakikolwiek sposb? - Kama o tym, kim jest. Naduy mojego zaufania. Przez niego mylaam, e trac rozum, e mam halucynacje, a on wiedzia, e tak nie jest. Jest martwy. I nawet jeli nie zabija ludzi i nie zabiera im duszy, to tak czy inaczej kiedy znowu umrze. Na zawsze -dodaam. Dustin zmarszczy brwi i wsta. - Rozumiem. No c, w takim razie to ju skoczone. Moe spakujemy wszystko i wrciy? Oderwaam wzrok od gsi pascych si przy moich nogach i zrozumiaam, e ja wcale nie chc, eby to byo skoczone. - Tak, ja te tak myl... Wracalimy do domu w gasncym wietle popoudnia. - Dustinie, czy ty wiedziae... - zapytaam, zanim weszlimy do rodka. - O czym? - Syszae, jak rozmawialimy przy niadaniu. Bye tam, w rogu. Musisz wiedzie. - Wiedziaem o istnieniu nieumarych od czasu... od czasu, gdy byem w panienki wieku - odpar, otwierajc przede mn drzwi. - I nadal ufam panu Winter-sowi w kwestii zapewnienia panience bezpieczestwa. Wytaram kalosze o wycieraczk, weszam do rodka, zdejmujc z siebie wszystkie warstwy ubra. Zazwyczaj dziadek pracowa przy wczonym radiu, ale teraz panowaa dziwna cisza. - Jest tu kto?! - zawoaam, gdy Dustin zajmowa si torbami i broni. Zanis g do kuchni, eby j oskubano. Zdjam czapk, nalektryzowane wosy stany dba, i wtedy zobaczyam kartk z papeterii dziadka na stoliczku w foyer. musiaem wyjecha w interesach. Dustin odwiezie Ci do szkoy. BW Stycze by wietrzny i ponury. Dustin odwiz mnie do szkoy. Nie suchajc jego protestw, sama zaniosam

walizk do pokoju. Wiatr przesuwa zaspy niegu niczym piasek na wydmach, co noc zmieniajc uksztatowanie terenu tak, e kadego ranka budziam si, jakbym bya w nowym miejscu. Grube, nieregularne sople zwisay z dachu, jedne krtsze, inne dusze, a cay wiat by biay, nawet niebo; chmury rozmyway horyzont, dajc wraenie bezkresnego pustego krajobrazu. Wprawdzie ledztwo w sprawie Eleanor trwao nadal, jednak z braku poszlak, podejrzanych i dowodw, zamienio si w zgadywank i spekulacje. Kilkoro uczniw nie wrcio po feriach do szkoy, rodzice uznali, e to zbyt niebezpieczne. W odpowiedzi akademia podja kroki majce na celu zwikszenie bezpieczestwa. Zatrudniono wicej wartownikw na terenie kampusu i wok murw, wprowadzono bardziej restrykcyjne zasady wchodzenia i wychodzenia dla uczniw spoza internatu. Nie miaam adnych teorii w kwestii zaginicia Eleanor, ale teraz, gdy ju wiedziaam o nieumarych, wszystko zaczo wyglda bardziej logicznie. Gideon i reszta klubu aciskiego musieli by nieumarymi - to by pasowao do ich zachowania i tego, co byo napisane w teczkach. A jeli Benjamin umar od basium mortis, to znaczy, e Cassandra odebraa mu dusz. Ale kto j zabi? I czy bya to ta sama osoba, ktra staa za zaginiciem Eleanor? Po feriach Eleanor wrcia do akademii. Wpada do pokoju w oboku kaszmiru i perfum, zote loki spyway spod czarnego beretu. Bez tchu rzucia torby na podog i skoczya do mnie, eby mnie obj, ale w ostatniej chwili jakby zmienia zdanie i si cofna. - Wszystko w porzdku? - spytaam, patrzc na ni podejrzliwie. Taka rezerwa nie bya w jej stylu. - Tak, tak - odpara. - Po prostu jestem przezibiona. Nie chc, eby si zarazia. - Mieszkamy w tym samym pokoju - zauwayam ze miechem. - Pewnie i tak si zara. Przez chwil staymy w milczeniu. Eleanor zdawaa si nie mie humoru, a ja nie wiedziaam, co powiedzie. Pogawdka o niczym nigdy nie bya moj mocn stron. Dlatego po prostu powiedziaam to, o czym mylaam: - Eleanor, co si stao? Nawina lok na palec. - Musisz mi powiedzie - naciskaam. - Znam to spojrzenie, co przede mn ukrywasz. Westchna i usiada na swoim ku. - No dobrze... Nie zo si na mnie, ale przez ostatni semestr spotykaam si potajemnie... - zacisna powieki i przygryza warg, jakby bronic si przed moj reakcj - z Brettem. - Co? - spytaam troch zbyt gono. To byo tak dalekie od tego, co spodziewaam si usysze, e staam, gapic si na ni, niepewna, czy dobrze usyszaam. - Z Brettem Steyersem? Ty i Brett Steyers? Eleanor skina gow. - Dlaczego mi nie powiedziaa? - Nie wiem. Podoba mi si pomys potajemnych schadzek. Wiedzielimy, e moemy zosta przyapani w kadej chwili i to byo takie podniecajce i romantyczne! Gdy mnie znaleli, nie chciaam powiedzie, co si naprawd stao, eby nie zaczli podejrzewa Bret-ta, bo to wcale nie bya jego wina. - A co si waciwie stao? - W Dniu Wyerki poszam do biblioteki, eby si pouczy. Pniej spotkaam si z Brettem, a kiedy prbowaam dosta si do internatu przez piwnic, kto zatrzasn za mn drzwi. Prbowaam wej przez komin, ale przewd by zamknity. Usyszaam cztery gone uderzenia, jakby kto wali motkiem w metal. Z sufitu zacza si la woda. Prbowaam przedosta si do kotowni, eby poszuka innej drogi, jednak w piwnicy byo ju peno wody. Krzyczaam i krzyczaam, ale woda szumiaa i nikt mnie nie sysza.

- No to jak wysza? Wzruszya ramionami. - Pewnego dnia po prostu si ocknam i wyszam. - Czemu o tym wspomniaa? - Nie chciaam, eby dowiedzieli si o kominie, to nasza jedyna droga na zewntrz. I nie chciaam, eby zaczli podejrzewa Bretta. - A jeli to by on? Eleanor pokrcia gow. - Niemoliwe. To si stao, gdy wracaam ze spotkania z nim, musiaby by w dwch miejscach naraz. Poza tym, dlaczego miaby chcie mnie zabi? - Czy wy nadal... no wiesz? Eleanor zachichotaa. - Nie wiem, jeszcze si z nim nie widziaam. -Otworzya torb. Rozpakowywaa si i opowiadaa o tym, jak spdzia ferie, a ja tak bardzo chciaam wierzy, e nic si nie zmienio, e jest tak, jak pierwszego dnia, jak przed powodzi, przed Dantem, przed tymi wszystkimi komplikacjami. Ale byo inaczej. Eleanor nie chciaa mwi o wypadku, a ja nie naciskaam. Pamitaam, jak czuam si po mierci rodzicw. Jednak cokolwiek wydarzyo si w tej piwnicy, zmienio Eleanor. By co w jej postawie, w tym, jak si garbia i powczya nogami, jak si umiechaa, krzywo i sabo. To byy drobne rnice, pewnie widoczne tylko dla mnie. Jakby zastpia j siostra bliniaczka, identyczna z wygldu, inna z zachowania. Zamiast rozmawia o tym, co si stao, poszymy na lunch. - A jak twoje ferie? - zagadna, gdy usiadymy w stowce. Grupki uczniw zajmoway stoliki nieopodal. Niczego nie pragnam bardziej, jak opowiedzie jej o tym, czego dowiedziaam si w domu dziadka. - Byam w domu i znalazam ksik. - Mylaam, od czego zacz. Od Sidmej medytacji, czy pomin j i opowiedzie o nieumarych; jak to wszystko, co byo napisane w ksice, pasowao do Dantego? - Pamitasz, jak zastanawiaam si, czemu Dante jest taki dziwny? Ta jego zimna skra i to, e nigdy... nigdy... - urwaam, gdy mj wzrok spocz na talerzu Eleanor. - Halo, Renee? Zacza co mwi. - .. .nic nie jad - dokoczyam tpo. Talerz Eleanor by zupenie czysty. Odstawiam kubek i przyjrzaam jej si uwanie. Czy to moliwe, eby... - Nic nie zjada -zauwayam, usiujc przypomnie sobie, ile dni spdzia w piwnicy. Dziesi? Eleanor spojrzaa na swj talerz. - Od tej powodzi jako straciam apetyt. - I nie woya paszcza, gdy tutaj szymy. Eleanor zauwaya to dopiero teraz. - Zdaje si, e masz racj. - Patrzya ze zdumieniem na swj cienki sweter. - W ogle nie zauwayam! Ale co mwia o Dantem i o ksice? Czy powinnam jej powiedzie? Nie byam pewna, czy Eleanor ju wie, kim jest, i na pewno nie byam waciw osob, eby jej o tym mwi. Ale nie chciaam te zosta przypadkiem zamordowana! - A, nic... Tej nocy Eleanor nie moga zasn. Przewracaa si z boku na bok, otulajc si kodr, podczas gdy ja miaam koszmary o zombie z pustymi, obojtnymi twarzami, ktre biegy w moj stron. Za kadym razem, gdy si budziam, moja piama bya

mokra od potu. W kocu zrzuciam kodr i usiadam; nie mogam przesta myle o tym, co powiedzia mi dziadek o Akademii Gottfrieda. A potem spojrzaam na Eleanor i zastanowiam si, czy kiedy zapragnie odebra mi dusz. Nagle wstaa i zacza kry po pokoju. Jej jasne wosy spaday kaskad na plecy. - Dobrze si czujesz? - spytaam drcym gosem. Zaskoczona odwrcia si do mnie. - Tak myl. Musz to przemyle. Musz pomyle - wymruczaa, zabrzmiao to tak, jakby mwia przez sen. Ksiyc rozwietla brzeg jej nocnej koszuli. Nastpnego ranka pierwsze miao by ogrodnictwo. Eleanor leaa na ku zwinita w kbek, twarz do ciany Potrzsnam ni delikatnie. - Eleanor, wstawaj. Mamy ogrodnictwo o szstej. Nie odwrcia si. - Nie id - rzucia nieszczliwym gosem. - Nie chodz ju na ogrodnictwo. - Jak to? Wywalili mnie. Po prostu id beze mnie. Zaczekaam chwil, czy si odwrci, ale si nie poruszya i w kocu poszam sama. Caa klasa zebraa si ju przed kaplic, gdy zjawia si profesor Mumm i wyprowadzia nas z kampusu. - Renee! - zawoa mnie Brett. Zatrzymaam si. Po tym, co powiedziaa mi liii' anor, ujrzaam go w innym wietle. - Cze, Brett. Dogoni mnie i szed obok. W zimowej kurtce i niebiesko-tym szaliku akademii wyglda jak przystojny instruktor jazdy na nartach, jego brzowe kdziory wysuway si spod wenianej czapki. - Jak leci? - Nie jest le - odparam. - Ale bywao lepiej. - Ferie nie byy udane? Zamiaam si i pokrciam gow. - Mao powiedziane. Za to obejrzaam mnstwo filmw. - Pewnie podych horrorw? Spojrzaam na niego zaskoczona, a on wzruszy ramionami, zadowolony z siebie. - To by do ciebie pasowao. - Co masz na myli? - No wiesz, zawsze znajdujesz co nieywego... Przygryzam warg, przypominajc sobie, jak na pierwszej lekcji znalazam martwego jelonka i pniejsze zajcia, kiedy znalazam szkielet ptaka, zbierajc mode sadzonki drzew, albo zamarznit wiewirk, gdy uczylimy si o mchach. - Chyba masz racj. Brett wcisn rce do kieszeni.

- To przecie nic zego. Profesor Mumm ci uwielbia, jeste jej geniuszem. To po prostu taki specjalny talent. Zamiaam si. - Moe i tak. Albo co jak kltwa. Kltwa Gottfrieda. Zerknam na niego, sprawdzajc, czy zna te sowa, ale najwyraniej sysza je po raz pierwszy. - Wiesz, chciaem powiedzie, e mi przykro -rzek. - Mwi o Eleanor. Umiechnam si, niespodziewanie ucieszona zwyczajn rozmow. - Dziki. - Jak ona si czuje? - zapyta z niepokojem, czoo mia zmarszczone. I co ja mam mu powiedzie? - Jest jakby inna. Cichsza. Myl, e to trauma -W jakiej czci to nawet bya prawda. - Jak spdzia ferie? Bya w domu z matk czy w szpitalu? - Chyba z mam. Ale zdaje si, e jej ferie te nie byy zachwycajce. No wiesz, rekonwalescencja... Czemu sam jej nie spytasz? - O nie, chyba nie mog. Czy jej brat cigle nie spuszcza z niej oka? Brandon faktycznie pilnowa Eleanor i wyglda na bardziej wkurzonego i ponurego ni zwykle. Zreszt trudno si dziwi. Jego siostra omal nie umara! Sdzc z tego, jak badawczo przyglda si kademu, kto z ni rozmawia, wiedzia, e kto za tym stoi, i wida byo, e nie spocznie, dopki go nie znajdzie i nie ukarze. - No tak. Brett wzruszy ramionami. - No wanie. Mwia, jak to si stao? Pokrciam gow. - Nie, nie wie. Zatrzymalimy si na brzegu lasu. Profesor Mumm odchrzkna i oznajmia: - Dzisiaj bdziemy si uczy, jak czyta nieg. Podobnie jak w przypadku ziemi, struktura oraz topografia niegu i lodu mog nam wiele powiedzie o tym, co znajduje si pod spodem. Zaspy i szczeliny, nieg ubity albo puszysty, niebieskawy, kremowy lub lnico biay, kada z tych cech moe nam podpowiedzie, co kryje si pod spodem. - Podniosa palec wskazujcy. - Jeli nauczymy si go czyta. A teraz prosz, ebycie dobrali si w pary. Brett trci mnie. - Ty i ja? Gdy wracaam z lekcji, zobaczyam Dantego. Sta oparty o kamie przy wejciu do Kolegium Horacego i czeka na mnie. By tak samo pikny jak zwykle. Spojrza na mnie, gdy podchodziam, jego twarz bya taka moda, smaga, przystojna, wosy odgarnite do tyu - wyglda jak woski model. Gdybym nie wiedziaa, kim jest, w tej chwili zakochaabym si w nim na nowo. Mia na sobie wyprasowan niebiesk koszul, krawat i cienki paszcz, bez szalika. Patki niegu osiaday na jego wosach. To wszystko od razu przypomniao mi, jak bardzo si od siebie rnimy. - Renee! - zawoa, ale szam dalej. - Renee, zaczekaj! Czemu nie chcesz ze mn rozmawia? - Podbieg i chwyci mnie za rk.

Zaskoczona zimnem jego doni, wyszarpnam rk i popatrzyam na niego z obaw. Nasze oczy spotkay si na jedn krtk chwil, nim odwrciam wzrok; pojawi si bysk zrozumienia. Co czujesz, gdy odkrywasz, e twj chopak jest nieumarym? Szok. Uraz. Ale przede wszystkim niepokj. Jak to moliwe, e spdziam z nim tyle czasu i nie domyliam si, kim jest? Nie wiedziaam, co przeraao mnie bardziej: czy to, e by martwy, czy to, e drzema w nim morderca. Czy jaka jego cz pragna zdoby moj dusz? Przypomniaam sobie te wszystkie chwile, kiedy omal si nie pocaowalimy i zadraam na sam myl, jak bliski by odebrania mi ycia. Czy byby w stanie to zrobi? Nie chciaam go o to pyta, nie chciaam o tym rozmawia. Co mgby mi powiedzie? Ja byam ywa, a on martwy i adne sowa nie mogy tego zmieni. - Renee, prosz - powiedzia, gdy zaczam i. -Tylko mnie wysuchaj! Porozmawiaj ze mn! Prbowaem dzwoni... - Ale ja odeszam. - Jak byo na ogrodnictwie? - spytaa Eleanor, gdy siedziaymy w klasie przed filozofi. - Mielimy zajcia w lesie - odparam. Jej oczy si rozszerzyy. - I jak byo? Co robilicie? - Topografia niegu. Z partnerami. Nathaniel zmarszczy brwi. - Co to ma wsplnego z ogrodnictwem? - Spojrza na Eleanor. - A czemu ciebie tam nie byo? Wzruszyam ramionami. - To cakiem poyteczne. Dziki temu moesz si dowiedzie, jak wyglda teren pod niegiem, czy jest tam co zagrzebane, jaka jest temperatura ziemi. - Usunli mnie - odpara Eleanor. - Teraz jestem na czym, co si nazywa podstawy jzykw dla zaawansowanych. Jak co moe by jednoczenie zaawansowane i podstawowe? - Miaem to w zeszym roku - rzek Nathaniel, patrzc badawczo na Eleanor, podczas gdy ja spojrzaam na niego. Czyby on te by nieumarym? Zastanawiaam si nad tym z otwartymi ustami. Jego skra bya zimna, zmysy do bani i by cholernie inteligentny. - To jak acina. Co w tym stylu. - No i mwi pynnie po acinie! Eleanor przewrcia oczami i odchylia si na swoje krzeso. - Cudownie. Jak powiedzieli, e nie musz chodzi na podstawow acin, to pomylaam, e daj mi chwil przerwy po tym wypadku w piwnicy. Gowiam si, czy Eeanor wie, e jest nieumar, ale jak na razie wszystko wskazywao na to, e nie. Gdy wspomniaa o piwnicy, umilklimy, moe bdzie chciaa o tym pogada? Nie zdradziam si przed Nathanielem, e co podejrzewam. Zastanawiaam si, czy nie powiedzie pannie LaBarge, ale uznaam, e skoro zmienili Eleanor zajcia, to szkoa wie. Prbowaam zadzwoni do dziadka, ale wyjecha. Dlatego usiowaam nie spa, dotrzymujc towarzystwa Eleanor, eby moga pogada. Miaam nadziej, e gdy si zorientuje, kim jest, to mi si zwierzy. Poza tym nieatwo zasn w jednym pokoju z kim, kto by moe zechce mnie zabi. Eleanor popatrzya na nas. - No co? Mylaam, e otarcie si o mier zwolni mnie przynajmniej od najnudniejszej lekcji!

Umiechna si, ja i Nathaniel poszlimy w jej lady, a po chwili wszyscy troje zaczlimy si mia. Po raz pierwszy od wielu dni znowu poczuam si lekko i beztrosko, chocia tylko przez chwil. Nie widziaam Dantego a do ostatniej lekcji. Gdy przyszam na nauki podstawowe, ju siedzia w naszej awce. Wyglda posgowo: oparty o krzeso, krawat i koszula, i wszystko wydawao si takie idealne. Staam w drzwiach, przygldajc mu si; przed nim leaa taca z narzdziami: skalpel, peseta, iga i haczyk, zwj yki. Usiadam obok niego bez sowa, si woli zmuszajc si do patrzenia na tablic. - Renee, chciaem ci o tym powiedzie, ale za kadym razem, gdy prbowaem, co nam przerywao... -Jak na ironi, w tej samej chwili zadzwoni dzwonek i wszed profesor Starking. Nis wielki plastikowy pojemnik. Pooy go na biurku i rzek: - Nauki o yciu, znane rwnie jako scientiae vi-tae, s przeciwstawiane disciplina mortuorum, czyli nauce o mierci. - Podnis pojemnik i zacz przechadza si powoli midzy awkami, szczypcami wycigajc martwe aby. - Prbowaem trzyma si z daleka od ciebie - mwi dalej Dante. - Na pocztku roku prbowaem zachowa dystans, bo wiedziaem, e nie mog sobie zaufa, gdy jestem przy tobie. Nie chciaem naraa ci na niebezpieczestwo. - Nie moemy zgbi nauk ycia, jeli nie poznamy mierci - kontynuowa profesor Starking. - Kademu z was daj ab; oto wasze naczynie. - Ale nie mogem trzyma si od ciebie z daleka. Nadal nie mog! Miaem zamiar ci powiedzie, prbowaem, ale nie chciaem ci straci. Przeknam zy zoci i utkwiam wzrok w martwej abie. Patrzya na mnie szklistymi oczami, miaa workowat skr w chorobliwie tym kolorze. To nie byo fair! To nie wina Dantego, e nie y, jego win byo to, e pozwoli, abym si zaangaowaa, chocia wiedzia, kim jest! - Renee? Powiedz co! - Kto z was mgby mi poda kilka cech zmarego? - Profesor Starking rozejrza si po klasie. - Zimna skra - syknam, zerkajc na Dantego ktem oka. - Sztywne koczyny. Brak emocji. Oderwanie od reszty wiata. - ywi rwnie maj te cechy. - A tamto skaleczenie? A seans? Wiedziae, co si dzieje, i pozwalae, ebym gubia si w domysach! - Usiowaem ci powiedzie... - O, naprawd? Moge to zrobi mnstwo razy, gdy uczylimy si razem w bibliotece! - Wiem, e powinienem. Ale to nie zmienia faktu, e... - O, przy tobie czuj, e yj - przedrzeniaam go, cytujc to, co powiedzia tamtej nocy w Attica Falls. -A ja mylaam, e to takie romantyczne. Do gowy by mi nie przyszo, e mwie dosownie. - Ale czy to umniejsza znaczenie tego, co powiedziaem? - Zabie ju kogo? - spytaam cicho. - Nie - odpowiedzia. - Oczywicie, e nie. - A zabijesz? - Nie.

Usta mi zadray. - Umrzesz? Dante nie odpowiada przez dugi czas. - Tak. Ale ty rwnie umrzesz pewnego dnia. To nie jest dua rnica. - Jest! - zawoaam. Profesor Starking przerwa wykad i kaza nam milcze, ale mnie ju byo wszystko jedno. - Jeste... jeste... - Popatrzyam na ab. - Nawet nie wiem, czym jeste! Klasa zaszemraa, zaniepokojony profesor Starking prbowa zapanowa nad sytuacj i uspokoi wszystkich. - Tym samym czowiekiem, ktrym byem przedtem... - szepn. - Nie jeste czowiekiem! - krzyknam. Do moich oczu napyny zy, gdy wpatrywaam si w niego, jakbym szukaa podpowiedzi, czego, co pomogoby mi zrozumie, kim jest. W klasie zapanowaa cisza, wszyscy patrzyli na nas. - Nie... nie wiem, o co tu chodzi - odezwa si nerwowo profesor Starking - ale bdziecie mogli omwi rnice zda w czasie pracy spoecznej. Wysa nas do gabinetu dyrektorki, szam trzy kroki przed Dantem. Sekretarka kazaa nam zaczeka na zewntrz, wic usiadam na drugim kocu awki i skrzyowaam ramiona. Moja grzywka sterczaa w nieadzie, ale wisiao mi to. Odzwierciedlaa moje uczucia. Drzwi gabinetu si otworzyy. - Moecie wej - usyszelimy gos dyrektorki. -Oboje. Gdy usiedlimy przed ni i spytaa, co si stao, odezwalimy si w tej samej chwili. - Sprowokowa mnie... Wanie odpowiadaam na pytanie, a on bezczelnie mi przerwa - rzuciam. - Sprowokowaem j - rzek Dante. - To bya moja wina. Ta wspaniaomylno zaskoczya mnie, nagle poczuam si nie w porzdku, e go oskaraam. Ale to bya jego wina, przekonywaam si. Sprowokowa mnie! Gdyby nie by martwy, gdyby tego przede mn nie ukrywa, nigdy nie znalelibymy si w takiej sytuacji! Skrzyowaam rce, wmawiajc sobie, e mam racj, ale czuam, jak zalewa mnie poczucie winy. - Rozumiem - powiedziaa dyrektorka. - Poniewa jednak oboje przeszkodzilicie w lekcji, odpracujecie to. Pita po poudniu, czwarte pitro Kolegium Horacego. Pokj numer 8, pnocne skrzydo. Wyszam, nie odzywajc si do Dantego ani sowem. Nie wiedziaam, co powiedzie. Nie chciaam i w t sam stron co on, wic poszam do Horacego. Nie mogam zwierzy si Eleanor - miaa swoje wasne problemy - ani Nathanielowi - na pewno by tego nie zrozumia. Odnosiam wraenie, e nie lubi Dantego, chocia tak waciwie chyba niewiele osb lubi. Gdy weszam do kolegium, zadzwoni dzwonek, zaczekaam, a wszyscy wyjd i poszam na gr do panny LaBarge. Podoga skrzypiaa, gdy szam wskim korytarzem do jej biura wcinitego w rg. Pod drzwiami wida byo cieniutk lini wiata. Zapukaam. - Prosz - usyszaam gos panny LaBarge. Siedziaa w fotelu pod tym wiatem i czytaa. Na mj widok umiechna si i wstaa. - Renee - powiedziaa, zdejmujc okulary do czytania. Miaa na sobie obszerny golf i wskie spodnie, wosy zwizane jedwabnym szalikiem. - Jaka mia niespodzianka!

Wytaram buty o wycieraczk i weszam do rodka. Pokj panny LaBarge wypeniay ciepy blask, zapach cynamonu i palonego drewna. Bulgota kaloryfer, w rogu pokoju pod wieszakiem na ubrania staa brzowa papierowa torba z warzywami. - Siadaj, prosz. Zdjam szalik i usiadam na maej kanapce naprzeciwko niej. Gruba ksika w twardej okadce ze wstk w zagiciu spoczywaa na kanapie midzy nami. - Co pani czyta? Panna LaBarge podniosa ksik. - Och, takie tam gupstwa. Poza dobrem i ziem Friedricha Nietzchego. O tym, jak odrni dobro od za. - To wcale nie brzmi gupio. Zmarszczya brwi. - Tak, chyba masz racj. - I jak je odrni? Zamkna ksik i odoya j na stolik. - Czasem si nie da. - Zamy, e spotyka si pani z chopcem, a potem wychodzi na jaw, e jest kim innym, ni mwi. Przecie to nie w porzdku, prawda? - Czy ten chopak mia powany powd, by to ukrywa? Zastanowiam si. Dante pewnie dlatego mi nie mwi, bo myla, e to mnie wystraszy. No i mia racj. - Tak mi si wydaje. Ale kamstwo nadal pozostaje kamstwem. - Owszem, ale jeli miao suy chronieniu tej drugiej osoby przed blem czy cierpieniem, to chyba nie jest takie ze? - Ale ja nie chciaam, eby mnie chroni, chciaam pozna prawd! - wybucham. Wzruszya ramionami. - Czasem nie ma czego takiego jak jedna prawda. To, e dowiedziaa si o nim czego nowego, nie oznacza, e to, co wiedziaa wczeniej, nie byo prawd. Po prostu miaa niepeny obraz jego osoby. Chciaam wierzy, e to, co si dziao midzy nami, byo szczere, e to, co mwi i robi, wynikao z mioci, nawet jeli by nieumarym. Ale nawet jeli tak byo, wszystko wymykao mi si z rk. Dante wiedzia dokadnie, kiedy umrze, i nie mogam mu pomc. - Nigdy nie bdziemy mogli by razem? - Hm, to jest problem. Myl, e potrzebujemy filianki herbaty. Zaczekaj chwil, zaraz do tego wrcimy. - Wstaa i znikna w przedpokoju. Syszaam odkrcan wod, a potem gotujcy si czajnik, brzk naczy, delikatne dzwonienie yeczki o porcelan. Panna LaBarge wrcia, niosc dwie filianki i dzbanek. - Moe by rumiankowa? Skinam gow. - Nigdy" istnieje tylko w twojej gowie. Wszystko jest moliwe.

- Ale jeli... jeli on jest zbyt inny? - Czy nadal co do niego czujesz? Nawet teraz, gdy wiesz, kim jest? Pokrciam gow. - Nie wiem. - A po zastanowieniu dodaam: - Moe... Tak. - No to masz odpowied na swoje pytanie. W mioci kady robi co, co moe zrani drug osob, wic tak naprawd nie ma tu rzeczy dobrych i zych. Musisz tylko zdecydowa, czy mu wybaczysz. - A jeli wiem, e to nie moe trwa dugo? - Wwczas delektuj si kad chwil. Nad nami rozleg si tupot ng. cisnam filiank w doni. - Bya pani kiedy zakochana? Umiechna si. - Och, lubi myle, e cigle jestem w kim zakochana. C innego mamy w yciu? Profesor Uruette miaa nadzorowa nasz prac spoeczn. Bya nauczycielk plastyki i nauk humanistycznych i wygldaa jak bakaan, co podkrelaa, noszc ubrania w rnych odcieniach purpury i zieleni. Chocia nigdy nie bya matk, miaa w sobie co z rozwdki. Pomarszczon skr szyi ukrywaa pod szydekowymi chustkami i mikkimi szalami, wiecznie trzymaa dugopis w kciku ust niczym dugiego papierosa. Jej siwiejce wosy byy postawione na sztorc, wbrew prawu grawitacji i sprawiay, e wydawaa si wysza. Co kilka miesicy farbowaa je na naturalny kolor - rudy, a gdy pojawiay si siwe odrosty, jej gowa wygldaa, jakby staa w ogniu. Przyszam pod jej klas na kilka minut przed pit; Dante ju tam by, siedzia na awce przy drzwiach. Zakopotana swoim wczeniejszym zachowaniem zawahaam si przez moment, a potem poszam na drugi koniec klasy i usiadam przy oknie. Zobaczyam Eleanor idc ciek z kilkoma dziewczynami z naszego pitra. Do klasy wpad chodny powiew wiatru, poczuam, e zaraz kichn. Prbowaam nad tym zapanowa, ale nie zdoaam i w kocu kichnam jak z armaty. Zaczerwieniona, zaczam grzeba w plecaku w poszukiwaniu chusteczki. - Na zdrowie - powiedzia cicho Dante. Popatrzyam na niego zaskoczona. - Dzikuj. Siedzielimy w milczeniu, w kocu drzwi si otworzyy i do klasy wesza profesor Uruette, zasapana wspinaczk po schodach. Rzucia torb na biurko i opada na krzeso, apic oddech. Delikatnie pomacaa wosy, sprawdzajc, czy nadal s na swoim miejscu, i zapytaa: - Jak rozumiem, oboje przeszkadzalicie na lekcji? Nie odezwalimy si. - No dobrze - stwierdzia, wstajc. - Normalnie bym tego nie zrobia, ale zblia si dzie przedstawienia i potrzebujemy drewna do budowy dekoracji. Popatrzylimy na ni, nic nie rozumiejc. - Zbierajcie si, idziemy do lasu. Wychodzenie za mury byo surowo wzbronione, ale nawet od najsurowszych zasad s wyjtki. Podeszlimy do bramy, profesor Uruette skina wartownikom, ktrzy otworzyli bram.

Zaprowadzia nas na obrzea lasu, unoszc spdnic i brnc przez nieg w kaloszach. Za drzewami wida byo wznoszce si na horyzoncie Gry Biae. Przeszlimy kilka metrw i stanlimy. Nauczycielka powiesia torb na sku, pochylia si i podniosa jaki kij. - Szukajcie patykw, im grubsze, tym lepsze. - Przeamaa z trzaskiem swj na p, wrczya kademu z nas jutowy worek. Spotkamy si za dwie godziny, nie spnijcie si, bo zostaniecie na noc w lesie. Bd czeka na was przy wejciu. Jeli bdziecie potrzebowa pomocy, krzyczcie, usyszymy was, albo wartownicy, albo ja. - A potem ruszya, brnc przez nieg, do budki wartownikw. Odwrciam si do Dantego, zastanawiajc si, czy jest na mnie zy i czy mi wybaczy. Zastanawiaam si, jak go przeprosi, ale zanim si odezwaam, uciek spojrzeniem w bok i poszed w stron lasu, zostawiajc mnie. Dotknita jego chodem, poczekaam, a si oddali i wybraam przeciwny kierunek. Zapadaam si w nieg po kostki, gazie nagich dbw wycigay si do nieba niczym rozczapierzone palce. Huba rosnca na pniach tworzya jakby spiralne schodki, ktre wspinay si w gr po korze. Dante oddala si wielkimi krokami, kluczc midzy drzewami. Nagle si odwrci i krzykn: - Idziesz w zym kierunku! - Przecie zbieramy gazie, nie ma znaczenia, gdzie bd to robi! Pokrci gow i zawrci, a ja zobaczyam przewit midzy drzewami i ruszyam w tamt stron. Las si przerzedzi, a w kocu stanam na brzegu czego, co wydawao si polan, ale tak naprawd byo Martwym Lasem. Zatrzymaam si. Przede mn rozciga si ksiycowy krajobraz, na ziemi leay zwglone drzewa, gazie i patyki. Midzy nimi sterczay biae pnie, pozbawione gazi. - Martwy Las. - Dante stan za mn. - Mwiem, e le idziesz. - Przecie tu jest peno drewna! - Ale jest przegnie. Wymienilimy niepewne spojrzenia, powoli ruszyam przed siebie. - A wic to prawda - powiedziaam cicho. Z nosa mi cieko, gdy zatrzymaam si pod pniem drzewa, pochylajcego si nad ziemi niczym przso mostu. Dante si zbliy. - e mog ci zrani? - Zrobi jeszcze jeden krok. -e nigdy bym ci nie skrzywdzi? -1 jeszcze jeden. - e ci kocham? Panowaa cisza, sycha byo jedynie szum wiatru. - Tak - odparam. Moje wosy rozdmuchiwa wiatr, fruway wok mojej twarzy. - Czujesz co przy innych ludziach? - zapytaam. Wycign rk do mojej twarzy, ale nie dotkn jej, przesun doni w powietrzu kilka centymetrw od niej. - Nie. Tylko przy tobie.

Odetchnam, nie wiedzc, czy powinnam mu wierzy, czy nie. - Jeste martwy? Dante delikatnie pooy rk na moich plecach. - Skaleczenie. Seans. Noc w Attica Falls. To wszystko prawda? - Tak. Moje wargi zadray, gdy odwrciam si do niego, oczy szukay na jego twarzy jakich oznak mierci. - Poka mi. Nagle usyszaam trzask i martwe drzewo zaczo si przewraca. Krzyknam i upadam na nieg. Wszystko wydarzyo si bardzo szybko. Dante z nadludzk si zapa drzewo, nim mnie przygnioto. Podnis pie, jakby by lekki jak pirko i cisn go na ziemi. W chwil pniej by obok mnie, tulc do siebie. Patrzyam na niego zszokowana. - Gdy budzimy si po mierci, stajemy si now, ulepszon wersj nas samych - wyjani. - Jestemy silniejsi, mdrzejsi, pikniejsi. Wszystkie nasze zalety zostaj pomnoone. - Dlaczego ja? - zapytaam. - Dlaczego do mnie dzwonie? Czemu na mnie czekae? - Nic na to nie mogem poradzi. Musiaem ci zobaczy... Wiem, e moja sytuacja nie jest... normalna, ale to nie zmienia moich uczu do ciebie. Gdy w kocu udao mi si przemwi, mj gos by tak cichy, e ledwie go syszaam. - Co do mnie czujesz? - Tskni za tob - szepn agodnie, przyciskajc mnie mocniej do siebie. - Tskni za wszystkim. Za twoim miechem, gosem. Za tym, e nigdy nie wiem, co za chwil powiesz. Czuj si tak, jakby cay wiat by martwy, a ty byaby jedyn yjc istot... - urwa, jakby zakopotany, e powiedzia tak wiele. - Przepraszam, e ci wystraszyem. Chciaem tylko, eby wiedziaa. Przepraszam za wszystko. Baam si mrugn, nie chciaam zamyka oczu ani na chwil. Podniosam rk i dotknam jego policzka. Gdy poczuam zimno jego skry, miaam wraenie, e to si dzieje po raz pierwszy. Dante pachnia ziemi, sosn i traw. - Nie boj si... - zapewniam go. - Nie boj si ciebie. - Za to ja si boj - westchn i zamkn oczy. I nagle znw sta si czowiekiem.

Tragedia w grach

Wszystko byo niepewne i niejasne, wszystko, prcz jednego. Ja yam, a Dante nie. Caa reszta to spekulacje, ktre udao nam si zoy w do sensown cao. Cassandra Millet i Benjamin Gallw kochali si. Benjamin by plebejuszem, Cassandra nieumar. Pewnego dnia poszli razem do lasu, a ona go pocaowaa, nie mogc nad sob zapanowa. Gdy zmar, zostawia go w lesie. To wanie powiedziaam Dantemu po obiedzie, gdy siedzielimy w bibliotece. - I potem wyznaa ci prawd, a ty poszede i go znalaze. Mam racj? Dante skin gow. - Cassandra zwierzya si nam, e przypadkiem zabia Benjamina, pytaa, co ma teraz zrobi. Poradziem jej, e powinna do wszystkiego si przyzna dyrektorce, a gdy tego nie zrobia, poszedem po ciao Benjamina do lasu. Gideon namawia j, eby wyjechaa z akademii, znikna na zawsze. Mog tylko zgadywa, co si stao pniej, ale twoja wersja brzmi prawdopodobnie. Cassandra znikna, pomylelibymy, e po prostu posuchaa rady Gideona, gdyby nie to, e nigdy nie wyjechaaby bez poegnania. Gideon, Vivian, Yago i ja si pokcilimy. Czulimy, e co tu nie gra, a opowie Minnie zasiaa w nas ziarno wtpliwoci. - O co si pokcilicie? - Gideon nie chcia, ebym szuka Benjamina, nie zgadza si z tym, co poradziem Cassandrze. Ale gdy zobaczyem, do czego jest zdolna wobec czowieka, ktrego kocha, zaczem obawia si samego siebie. Zerwaem z moimi przyjacimi, bo obawiaem si ich wpywu na drzemice we mnie siy, a nie wiedziaem, czy potrafi je kontrolowa. Dlatego wyprowadziem si z kampusu, eby chroni szko przed sob. - To dlatego Gideon mia teczki? - Nie wiem. ledziem go przez cay rok. Ale nie mam adnego dowodu, e macza palce w znikniciu Cassandry. Teczki, ktre znalaza w jego pokoju, znikny. Ujam jego do. - Jeste dobry. Dante zabra rk, spojrza na mnie z rezygnacj. - Nie jestem. Popatrzyam na niego powanie. - Nie boj si mierci. Ale baam si straci tych, ktrych kochaam. I nadal pozostawao pytanie, kto zabi Eleanor i Cassandr? Dante i ja spdzalimy razem kady wieczr, jeszcze bardziej zbliylimy si do siebie. Wreszcie poczuam, e midzy nami nie ma ju adnych tajemnic i Dante sta si nagle tak przyjemnie znany i podniecajco nieznany. To byo jak chodzenie po starym domu i odkrywanie rzeczy, ktre zawsze tam byy, a ktrych nigdy przedtem nie zauwaaam. Siedziaam niecierpliwie na lekcjach, liczc minuty do chwili, w ktrej znw go zobacz. Im wicej dowiadywaam si o nieumarych, tym bardziej akceptowaam inno Dantego, nawet zaczam mu zazdroci. Bycie nieumarym miao niewtpliwe zalety. Na przykad skoro

ju nie y, nie mona go byo zabi, dziki czemu mg ryzykowa. Nie musia si martwi o pogod, a poniewa nie sypia, mia dla siebie mnstwo czasu. Wanie to, no i fakt, e y dwa razy duej ni ja, sprawiao, e by taki oczytany. A co najlepsze, zupenie nie czu blu, ani fizycznego, ani psychicznego - chyba e byam przy nim. Ile bym daa za co takiego! Zapomnie o blu, nie zadrcza si mierci rodzicw, ktra nadal bya zagadk. Pod koniec tygodnia, gdy schodziam na d, eby spotka si z Dantem, zobaczyam czyj sylwetk w cieniu przy podecie schodw. Podbiegam do niej, zarzuciam jej rce na szyj i dopiero wtedy zrozumiaam, e to nie Dante, tylko Brett. By chyba rwnie zaskoczony moim widokiem, jak ja jego. - Och, przepraszam, mylaam, e to kto inny! -Zaczerwieniam si. - Nie ma sprawy. - Brett odetchn z ulg. - Dobrze, e to nie pani Lynch. Zamiaam si. - Pewnie... No dobra, spadam. Skin gow i wycofa si w cie. Dante czeka na mnie przy budynku. Zanim zdyam spyta, dokd idziemy, wzi mnie za rk i zaprowadzi na rodek kampusu. Wieczr by zimny i bezwietrzny, otaczay nas drzewa, nagie i martwe. - Ile masz lat? - spytaam, opierajc si o pie wielkiego dbu. Dante bawi si kosmykiem moich wosw. - Siedemnacie. Popatrzyam na niego.Ile naprawd masz lat? Wsun rce w kieszenie i spojrza w niebo, liczc w mylach. - To bdzie szesnasta rocznica moich siedemnastych urodzin. - Jak dugo jeste w akademii? Dante si rozemia. - Tylko dwa lata. I bd tu jeszcze przez kolejne dwa. Mimo caej swej ekscentrycznoci, Akademia Gottfrieda to tylko liceum. Susznie, pomylaam, czerwienic si, co za gupie pytanie. No tak, wygldaoby podejrzanie, gdyby nie-umarli zostawali w akademii, podczas gdy wszyscy inni by j koczyli. - Jak umare? Dante wzi mnie za rk i zaprowadzi na rodek polany. - Utonem. Pomylaem o tym, jak pywaam w zatoce. Toncy czowiek musia czu si samotny i wyobcowany, jakby zanurza si w inny wiat. - Jak to si stao? - Opowiadaem ci, e mieszkalimy na zupenym odludziu? - Skinam gow, a on mwi dalej: - Pewnej zimy ja i moja siostra Cecelia bylimy na dworze, uczyem j rba drewno. W pewnym momencie wpada do zamarznitego stawu, skoczyem za ni i j wyowiem. Zaniosem j do domu. Nie miaa apetytu, ka-saa i si trzsa. Podejrzewalimy zapalenie puc. Nasz ssiad by pilotem specjalizujcym si w lataniu do takich niedostpnych i odlegych miejsc jak to, w ktrym mieszkalimy, i zaproponowa, e zabierze nas do najbliszego miasta.

Wsiedlimy wszyscy do maego hydroplanu, ale p godziny pniej co si stao i zaczlimy spada. Samolot rozbi si na oceanie, gdzie u wybrzey Pacyfiku. Pamitam, e przez cay czas, gdy spadalimy, mj ojciec trzyma nas i arliwie si modli. Miaem wtedy siedemnacie lat. Mj szalik szarpa wiatr, ale nie zwracaam na to uwagi. - Wszyscy zginli? - Tak myl. Nie wiem. Wyrzucio mnie na brzeg gdzie w Kalifornii. Nigdy wicej nie widziaem ani moich rodzicw, ani siostry. - Tak mi przykro - szepnam. - Tak strasznie mi przykro. - W porzdku. To byo dawno temu. Odwrciam si do niego. - Jeli twoja siostra nie zostaa pochowana i jeli ocean wyrzuci j na brzeg, tak jak ciebie, to moe gdzie jest? - Wiem, myl o niej przez cay czas. Ale by moe jej ciao zostao zniszczone. Pamitam, e w czasie spadania samolot si zapali. - Wic skoro nie zostae pochowany i... i zmartwychwstae, to teraz nie masz duszy? - Tak. - Jak to jest? Zawaha si, jakby prbujc znale odpowiednie sowa. Niebo ciemniao powoli, okolone kruchymi, aurowymi sylwetkami drzew, ktre rosy wzdu cieki i koysay si na wietrze. - Ufasz mi? Skinam gow, a Dante pocign mnie na nieg obok cieki. - Zamknij oczy. - Musia wyczu moje wahanie, bo doda: - Nie bj si. Zamknam oczy, a on zawiza co na nich, chyba szalik. Staam nieruchomo. Zdj mi kurtk. - Co robisz? - Zaraz j oddam. Zaczam dre. Kilka minut pniej moje palce zesztywniay z zimna, pocieko mi z nosa, usta spierzchy. Nic nie widziaam i niewiele syszaam, wszystkie dwiki natury zlay si, tworzc szum. Dante wzi mnie za rk i poprowadzi obok cieki. Szam maymi, niepewnymi krokami, potykajc si i opierajc na Dantem, eby nie upa. - Tak to wyglda, gdy mam zy czas - wyjani. - Nie czuj nic. Zapachw, smakw, nie sysz muzyki, tylko haas. Nawet wzrok dziaa inaczej. Widz rne rzeczy, ale nie rozrniam kolorw. Wszystko jest jakby wytumione. Zdj mi szalik z oczu, zamrugaam, moje zmysy wrciy do normy. - A tak si czuj, gdy jestem obok ciebie. Popatrzyam na niego ze zrozumieniem. Jak mona tak y? - Nikt inny tak na ciebie nie dziaa? Jeste pewien? Dante pokrci gow. - A na ciebie kto tak dziaa jak ja? - zapyta. - Nie.

Stalimy przed obserwatorium. Zwykle po lekcjach drzwi byy zamknite, ale dzisiaj zostay zablokowane ksik. Dante rozejrza si, upewni, e nikt nas nie widzi, i wpuci mnie do rodka. Drzwi zamkny si za nami. W laboratorium byo ciemno, szam po omacku, dopki moje oczy si nie przyzwyczaiy do mroku. Nad nami wisiao czyste nocne niebo widoczne przez szklany sufit. Rozejrzaam si. - W nocy wyglda to zupenie inaczej. Dante podsadzi mnie na blat. Pooylimy si obok siebie, patrzc na gwiazdy. - Jak si zorientowae, e nie yjesz? - Zajo mi to chwil. Obudziem si, nie majc pojcia, gdzie jestem, nie wiedzc, jak wrci do domu. Przez kilka dni wczyem si po jakim miasteczku nad zatok w Kalifornii i usiowaem zrozumie, co si stao. Pytaem o moj rodzin w szpitalu, wysali mnie na policj i tam dowiedziaem si, e samolot si rozbi i jestem jedynym, ktry przey. Wysali mnie do szpitala na badania. Byem tam przez tydzie i przez cay czas czuem si tak, jakbym utraci jak cz siebie i musia j odszuka. Pocztkowo mylaem, e to z powodu mierci moich krewnych, ale byy te inne dziwne objawy. Nie byem godny, a gdy zmuszaem si do jedzenia, zupenie nie czuem smaku. Temperatura mojego ciaa bya nisza. Rzadki przypadek choroby krenia, zawyrokowali lekarze, ale waciwie nie mieli pojcia, co mi dolega. Ju wtedy si zorientowaem, e co jest nie tak. Wypucili mnie ze szpitala. Z jakiego powodu nie miaem chci z nikim rozmawia, na nic nie miaem ochoty. Nie czuem adnych pragnie. Pamitaem, e kiedy byem szczliwy, ale nie potrafiem tego odnale. Mylaem, e jak odszukam siostr, to zdoam wypeni t pustk, wic szukaem jej caymi tygodniami, miesicami, latami. Poniewa nie musiaem je ani spa, nie doskwierao mi zimno, po prostu szedem przed siebie. W kocu znalazem prac. Prbowaem wrci do szkoy, ale szybko daem sobie spokj. Odkryem, e to, czego tam ucz, zupenie mnie nie interesuje. Mijay lata i w pewnym momencie spostrzegem, e si nie starzej, w kadym razie nie w zwyky sposb. Moe pogorszyy mi si such, wzrok, ale moje ciao si nie starzao. Wrcz przeciwnie, byo teraz nienaturalnie mocne. Nie wiedziaem, co si dzieje, wic na wszelki wypadek nie mwiem o tym nikomu. Nie chciaem by wytykany palcami lub zosta krlikiem dowiadczalnym. Zaczem jednak przeprowadza eksperymenty, eby pozna granice swojego ciaa. Zwikszanie wasnych moliwoci byo proste, wrcz naturalne, tak jakbym si uczy nie dotyka gorcej kuchenki. Bycie samemu byo atwe, skoro nie czuem adnej potrzeby zawierania znajomoci czy umawiania si na randki. Tak waciwie byem tylko pust skorup. O akademii dowiedziaem si przypadkiem. Staem przed sklepem spoywczym, patrzc na stosy owocw i usiujc przypomnie sobie, jak to jest czu smak jedzenia, czu gd. W kocu poszedem do szpitala. Wiedziaem, e co musi by ze mn nie tak. Na parkingu zobaczyem ogoszenie przyczepione do supa telefonicznego: Dla osb, ktre maj wtpliwoci natury egzystencjalnej", i adres. Byem kompletnie zagubiony, wic napisaem list. Opowiedziaem w nim o wszystkich swoich problemach i wysaem. Kilka tygodni pniej profesor Lumbar odpisaa mi, proszc, ebym przyjecha do akademii. Twierdzia, e szkoa specjalizuje si w problemach egzystencjalnych i e zdoa mi pomc, chocia nie sprecyzowaa, jak zamierza to zrobi. I tak si tu znalazem. Odwrciam si do niego i popatrzyam na jego profil, gdy lea, spogldajc w niebo. - I szukasz swojej duszy?

- Szukam czegokolwiek. Nie duszy. Nie chc nikogo zabija. Musi by jaki inny sposb i tego szukam w akademii. Innego sposobu, by mc y. - Gdyby mnie pocaowa, czy wtedy bym umara? - Tak. Ale nigdy tego nie zrobi. - Skd ta pewno? - Nie chc tego zrobi. Mam wybr. Jak kady czowiek. Chyba mia racj. Myl, e kady moe kogo skrzywdzi, to tylko kwestia wyborw, jakie podejmujemy. Czy Dante rni si ode mnie pod tym wzgldem? Wzi mnie za rk. - Tutaj. - Pooy j na swojej piersi. W pierwszej chwili nic nie poczuam. - Posuchaj. - Przyoyam gow do jego piersi. Nadal nic, a potem nagle bicie serca. Nigdy przedtem nie syszaam czego takiego, rytm by nierwny, jakby wanie Dante zbiega po schodach. - Cae ycie, ktre jest we mnie, naley do ciebie. - Kocham ci - szepnam i wsunam do w jego rk. Wrciam do ciemnego pokoju przez kominek. Eleanor leaa skulona i chocia wiedziaam, e nie pi, przeszam na palcach do swojego ka, eby jej nie przeszkadza, i wliznam si pod kodr. Zasnam spokojna. niam o Dantem. Leelimy objci na polu i patrzylimy w gwiazdy. Trawa askotaa mnie w szyj. Dante odwrci si do mnie, opierajc si na okciu. A potem zacz pochyla si nade mn, jego usta byy wskie i czerwone, coraz bliej moich, coraz bliej... W jednej chwili si obudziam i otworzyam oczy. Twarz Eleanor bya tu przy mojej, jej loki spaday na poduszk. - Eleanor? - zapytaam, a ona odskoczya. - Co robisz? - Renee - odpara zdumiona. - Chciaam tylko sprawdzi, czy nie pisz. Usiadam, opierajc si o cian i zerkajc na ni z lkiem. - Jeste pewna? Skina gow. - Tak. Zrzuciam kodr i przetaram oczy. - Renee, boisz si mierci? - Patrzya niby na mnie, ale wydawao si, e mylami jest gdzie indziej. - Nie. Ale chyba boj si umierania. - Jak mylisz, jak to jest? - Nie wiem - zawahaam si. - Zawsze wyobraaam sobie, e to jak sen, z ktrego nie mona si obudzi. - Renee, chciaam ci co powiedzie. - Dobrze. - Ja jestem... ja... - westchna. - Nie wiem, jak to wyjani. Profesorowi Blissowi lepiej to wychodzi. Wyprostowaam si. - Nie musisz mi tumaczy. Wiem. Eleanor zmarszczya czoo.

Wiesz? Jeste nieumar. Eleanor opucia ramiona. Tak. Jak si dowiedziaa? Dante.

Eleanor spojrzaa na swoje stopy i si wycofaa. - Pewnie mylisz, e jestem potworem... Pokrciam gow. Przez chwil siedziaymy w ciszy, w kocu spytaam: - Jak to jest? - Zmartwychwsta? - Zamkna oczy. - To jakby obudzi si ze snu. To troch tak, jak wtedy, gdy zdrzemniesz si po poudniu, a potem nie wiesz, gdzie jeste i jaki to dzie, a granica midzy wczoraj, dzi i jutrem jest zupenie rozmyta. Zamiaa si gorzko. Zapanowao milczenie, obie mylaymy o tym, co si wydarzyo. Wyobraziam sobie, jak Eleanor tonie, sama w piwnicy. To bya przeraajca wizja. - Najwyraniej ycie po mierci jednak istnieje - dodaa Eleanor, a ja zrozumiaam, e ma na myli emocjonalne ycie po mierci. Popatrzya na mnie, czekajc na odpowied, jej oczy szukay potwierdzenia tych sw. - Tak... Myl, e tak wanie jest. To j uspokoio. Przeczesaa rk wosy i spytaa: - Co by zrobia, gdyby zostao ci tylko kilka dni ycia? Zastanowiam si, robic przegld tego wszystkiego, co zawsze chciaam zrobi - wdrowa z plecakiem po Himalajach, zobaczy piramidy, przejecha samochodem przez Stany Zjednoczone, nauczy si hiszpaskiego, mieszka w miecie, a potem na wsi, napisa powie - lista nie miaa koca. - Myl, e spdziabym ten czas z ludmi, na ktrych mi zaley. Eleanor si zastanowia. - Ja te. Zwinam si na kodrze i opowiedziaam jej o teczkach, Cassandrze, o tym, jak przypadkiem zabia Benjamina, i w kocu o Dantem. - Jak mylisz, co si stao z Cassandra? Mylisz, e Minnie ma racj i naprawd j pogrzebano? Eleanor wygldaa na zafrasowan. - Nie - rzucia w kocu. - No wanie - przytaknam szybko. - Nie mogliby tego zrobi. Leaymy tak a do witu, rozmawiajc o tych wszystkich rzeczach, ktre chciaybymy zrobi, o miejscach, ktre chciaybymy zobaczy, i o tym, kim chciaybymy by. W poowie marca (w idy, jak wyraaa si zowieszczo profesor Uruette), ocieplio si i zacz topnie nieg. Spywa ze cieek, odsaniajc powoli teren i jego tajemnice - zrudzia traw, przygniecion i pomit, awki, posgi i fontanny, frisbee, szpadle i rkawice, ktre przypadkiem pozostawiono na dworze.

Rzadko widywaam teraz Nathaniela, by zajty szkolnym przedstawieniem, w ktrym gra jedn z gwnych rl - Elektr. Czasem powtarzaam z nim jego rol po lunchu. Nigdy bym nie przypuszczaa, e zainteresuje si sztuk. Wydawao mi si, e lepiej si czuje w towarzystwie liczb ni angielskiego. Ale gdy zdejmowa okulary i zaczyna deklamowa swoje kwestie, zmienia si nie do poznania, jego gos stawa si gboki, mocny i zupenie inny. Poza tym spotykalimy si tylko na lekcjach. Matematyk mielimy w sali Pi, nazywan zwykle pokojem Pi, dla odrnienia od deserowej czci stowki. Profesor Chortle by okrgy i mia wygld cherubina. Do tego cienkie wargi i rowe policzki, istne uosobienie niewinnoci. Wygldao na to, e ca modo spdzi gwnie na rozmylaniach o matematyce. Liczby urojone" - napisa na tablicy. - Liczby urojone to liczby, ktre istniej w innym wiecie ni nasz, dlatego te moemy jedynie poczu ich obecno... Wszystkie wykady profesora Chortle'a, bez wzgldu na to, czego dotyczyy, wprowadzay suchaczy w trans. Miao si wraenie, e mylami jest gdzie indziej, gdzie mona lee na trawie, je jabko i rozmyla nad nieskoczonoci, wrd pejzay Leonarda da Vinci. Gryzam dugopis. Nathaniel siedzia obok mnie, nie odrywajc wzroku od tablicy. - Na przykad, gdy kto zachowuje si, jakby by starszy, ni jest w rzeczywistoci, zwykle oznacza to, e ma za sob wiele urojonych lat - wyjani profesor. Oderwaam rg kartki z zeszytu i napisaam: Mylisz, e z Eleanor wszystko w porzdku?" Byam pewna, e Nathaniel jest nieumarym, ale do tej pory si nie zdradzi. Co miaabym mu powiedzie? Hej, jeste martwy?" Ale teraz, gdy Eleanor rwnie staa si nieumar, nie mogam duej milcze. Zoyam kartk i rzuciam mu na kolana, gdy profesor Chortle nie patrzy. Zaskoczony Nathaniel zerkn na wistek, a potem odwrci si do siedzcego za nim Yagona, spojrza na niego wilkiem i zrzuci kartk na podog. Usiowaam zwrci na siebie jego uwag, ale by zbyt zajty wykadem, w kocu strciam owek na podog, wychyliam si przez przejcie midzy awkami i podniosam kartk. Tym razem napisaam na wierzchu jego imi i znw rzuciam mu na kolana. Nathaniel ju mia si odwrci, gdy spostrzeg mj wzrok. Zrozumia, rozoy kartk i co odpisa. Tak myl. Czemu miaoby nie by?" Zastanowiam si nad odpowiedzi. Wyglda na wyczerpan, ale nie pi i nie je. Nigdy nie jest jej zimno, ale nie zwraca na to uwagi. Nie ciesz jej te rzeczy, co dawniej. Przez cay czas mwi o mierci". Nathaniel przeczyta, co napisaam. Chyba by zdumiony, e wiem. Czekaam, a odrzuci kartk, rozwinam j niecierpliwie. To brzmi, jakby miaa depresj". Jego odpowied zbia mnie z tropu. Nathaniel by nieumarym, byam tego pewna. Byam te pewna, e on wie, o czym mwi, a jednak z jakiego powodu udawa gupka. Odrzuciam mu kartk. Wiem, kim jeste". Czytajc to, Nathaniel unika mojego wzroku. Nie mam pojcia, o co ci chodzi" - brzmiaa odpowied.

Pokrciam gow, trzymajc owek nad kartk nie wiedzc, co odpisa. Czemu mnie okamywa? Nie musisz udawa. Nie ma w tym nic zego. Nikomu nie powiem". Odpisa szybko. Dziki, ale nie wiem, o czym miaaby nie mwi. Czego udawa? Bdziesz jutro na przedstawieniu?" Wiedziaam, e Nathaniel jest niepewny siebie, ale nie przypuszczaam, e bdzie z takim uporem zaprzecza. Zgniotam kartk w rku i skinam gow. Przedstawienie miao si zacz o zachodzie soca, pod wielkim dbem. Po feriach Eleanor nie czua si dobrze w tumie. Wszyscy wytykali j palcami i szeptali, dlatego zamiast na przedstawienie, wymkna si do biblioteki nadrobi zalegoci. Ja spotkaam si z Dantem przed stowk i poszlimy razem. Rzdy awek ustawiono na brzegu polany, ktr rozwietlao sze duych pochodni ustawionych w pkolu. Dante wzi mnie za rk i zaprowadzi na koniec widowni. Znalelimy miejsce na brzegu trawnika, pod wielkim klonem i usiedlimy. Wprawdzie nie widzielimy zbyt wiele, bo scen zasaniali nam ludzie siedzcy przed nami, ale nam to nie przeszkadzao. Wkrtce gwar rozmw ucich i kilku uczniw, z Gideonem na czele, weszo na scen i stano wewntrz piercienia pochodni. Udawaam, e ogldam sztuk, ale jedyne, co mnie interesowao, to Dante siedzcy obok mnie, jego koszula ocieraa si o moj rk. Przez ciemniejce wierzchoki drzew ledwo mogam zobaczy budynki otaczajce szko, kady z wykutym imieniem filozofa. Niewyrane bryy przypominay o tym, e otaczaj nas zmarli. Dante przysun si bliej mnie, a nasze rce si dotkny. W upiornym wietle pochodni chr mwi o morderstwie i zdradzie, oplatajc nas gosami ze wiata staroytnego. - Mna... - szepn Dante razem z chrem na scenie. - Z nieszczcia twoje zrodzio si mstwo..." Oparam gow na doni i popatrzyam na niego, wstrznita. - Czy znasz na pami wszystkie ksiki? - Miaem duo czasu - odpar. - I to nie jest takie trudne, jak si wydaje. Uj moje donie, posadzi mnie na kolanach i obj. - Dwoje kochankw, skazanych na mier - wyjani, caujc delikatnie moje ucho. - Zabitych z powodu zazdroci. - Skazanych na mier - wymruczaam, patrzc w noc. - Taki z tych murw bije zaduch, jak z mogiy..." - i powtarza Dante jednoczenie z aktorem grajcym kochank Agamemnona, Cassandr. To bya rwnie moja historia. Zamknam oczy. Suchaam sw i pragnam, ebymy znaleli si gdzie indziej, gdziekolwiek, jakby mogo to co zmieni. Dante mia umrze, a ja nie mogam nic na to poradzi. Popatrzy na mnie, w jego oczach byy smutek i zy. - Pjd ju: mog przecie i tam opakiwa Agamemnona dol i wasn. Do ycia!3" - Do ycia..." - Oparam czoo o jego czoo. Nasze palce i nogi sploty si, jakbymy byli dwojgiem ludzi w jednym ciele i razem suchali opowieci, napisanej przez Ajschylosa tysice lat temu, o obsesji { i namitnoci, o zemcie, kltwie i kochankach, skazanych na mier. Ale w pewnej chwili nasz sen na jawie przerwaa nienaturalna cisza. Odwrcilimy si w stron sceny, gdzie sta chopak grajcy Orestesa.
3Ajschylosa Agamemnon, tum. Stefan Srebrny [w:] Antologia tragedii greckiej, Krakw 1989.

Wszyscy na widowni wpatrywali si w niego bez sowa. Chopak powtrzy swoj kwesti i zrobi krok w ty, dajc pani Uruette rozpaczliwe znaki. Publiczno zaszemraa. - Zapomnia roli? - spyta kto. Wpatrzyam si w scen. - Teraz powinien si zjawi Nathaniel - powiedziaam do Dantego. - Powtarzaam z nim jego rol. Gdzie on si podzia? W tym momencie zza pochodni kto wypchn na trawnik kocistego chopaka. - To nie jest Nathaniel. - Patrzyam na bladego rudzielca. To by jego dubler, tyczkowaty go z trzeciego roku, Kurt Mayburg. Nie mia na sobie kostiumu i sprawia wraenie kompletnie nieprzygotowanego. Orestes powtrzy swoj kwesti, a Kurt ju otwiera usta, gdy nagle zapada si pod nim scena. Jeszcze usiowa si czego zapa, ale w kocu znikn pod ziemi. Publiczno zastyga, nie wiedzc, czy jest to cz przedstawienia, czy nie. Wycigaam szyj, usiujc zobaczy, co tam si stao. Kto z przedniego rzdu krzykn, wrd publicznoci zapanowa chaos. Dante i ja wstalimy. Dyrektorka von Laark, profesor Bliss, profesor Lumbar i panna LaBarge ju przepchnli si przez tum i przyklkli przy dziurze pod wielkim dbem, dyrektorka wykrzykiwaa polecenia do profesora Blissa, ktry zacz schodzi do wyrwy. Wszyscy biegali midzy rzdami awek, jedni krzyczeli, inni usiowali przepchn si do przodu. Nagle czyja rka wysuna si z otworu i chwycia za krawd. Profesor Lumbar i Profesor Chortle wycignli kogo na mokr traw. Zacisnam rce na konierzyku. To by Nathaniel, wiedziaam, e to on, mimo e by cay w ziemi i nie mogam zobaczy twarzy. Przeciskaam si przez tum, Dante szed tu za mn, ale zobaczyam tylko profesora Blissa wychodzcego z dou z Kurtem, ktry ka-sa i wytrzsa ziemi z wosw. Wszyscy pochylili si nad Nathanielem. Podbiegy do niego dwie pielgniarki, sprawdzay puls, suchay bicia serca, podnosiy mu powieki, wieciy w renice maymi latarkami. Nathaniel nie reagowa. Gdy w kocu przedaram si do przodu, niesiono go ju do skrzyda szpitalnego. Pani Lynch i kilka osb z administracji odsuwali uczniw od dou. - Jak si czuje Nathaniel? - pytaam wszystkich, ale nikt nie umia mi odpowiedzie. Zobaczyam Annette LaBarge, staa razem z dyrektork i profesorkami Lumbar i Uruette na odludnym kawaku trawnika. Podeszam i znieruchomiaam. Dante by tu za mn. - Wyrazia na to zgod? - powiedziaa profesor Lumbar tak cicho, e wydawao mi si, e le usyszaam. Spojrzaam na Dantego. - Co ona ma na myli? Dante pokrci gow i przyoy palec do ust. Moe chodzio o to, czy dyrektorka zgodzia si na wystawienie sztuki nad katakumbami? Dyrektorka wygldaa na wzburzon tym pytaniem. - Nie. I to nie jest odpowiednie miejsce do omawiania takich kwestii.

- Kto atakuje uczniw, Calysto - gorczkowaa si profesor Lumbar. Obok smukej panny LaBarge wygldaa jak kamienna forteca. Opara rce na biodrach niczym wizienny stranik. - Nie ma czego takiego jak odpowiednie miejsce. - Edith ma racj - odezwaa si panna LaBarge. -Powinnimy odesa uczniw do domu. W szkole przestao by bezpiecznie. Najpierw wypadek zeszej wiosny, potem Eleanor Bell, teraz to. - Tamta sprawa nie ma z tym nic wsplnego. - Dyrektorka wpatrywaa si w dziur w ziemi. - Wszystko jest pod kontrol. - Ma, i to bardzo wiele - odpara panna LaBarge. -Nie moemy ignorowa faktw. Troje uczniw nie yje, Nathaniel moe ju nigdy nie doj do siebie, a skoro nadal nie znamy sprawcy, nie powinnimy pozwoli uczniom na pozostanie w szkole. Gos dyrektorki by zimny i ostry. - Wystarczy. Zapominasz si, Annette. Sprawa jest zamknita. Dyrektorka ruszya w stron Kolegium Archebalda. - Zasypcie ten d - rozkazaa robotnikom, mijajc ich. - To niebezpieczne. Przysunam si do Dantego i przemknlimy obok pani Lynch do krawdzi wyrwy. Ziemia obsuna si si, gdy przyklkam. Otwr by gboki, na dole tworzy jakby jaskini. Moe to cz systemu tuneli. Katakumby, pomylaam, patrzc na korzenie wielkiego dbu, ktre przebijay sklepienie jaskini, wiszc porodku niczym poskrcany drewniany yrandol. W miejscu, gdzie spad Kurt, leaa grka ziemi, patykw i trawy. - Kto chcia pogrzeba go ywcem - powiedziaam do Dantego. - Tak jak Cassandr. Ale kto mgby to zrobi? I czemu pod scen? - Kto, kto chcia, eby znaleziono Nathaniela -wymrucza Dante, pogrony w mylach. - Tak samo jak Eleanor. Ten, kto j zabi, chcia, eby zostaa znaleziona. Dlatego utopi j w piwnicy, a nie w jeziorze. Chcia, eby staa si nieumar... Pani Lynch zaganiaa wszystkich do internatu, nauczyciele zebrali si pod dbem, eby ustali, co robi dalej. Kiedy si podnosiam, wyczuam w ziemi co twardego, rozsunam j i zobaczyam okulary Nathaniela. Wytaram je brzegiem koszuli i niespiesznie doczylimy do reszty uczniw. Gdy mijalimy nauczycieli, zwolniam. - Jak to si mogo sta! - narzekaa profesor Lumbar. - Stra Uczniowska patroluje teren przez ca noc, a dyrektorka nie miaa o tym pojcia. O czym? O patrolowaniu terenu? - Kto dzisiaj mia dyur? - spytaa panna LaBarge. - Brandon Bell - oznajmia profesor Lumbar zowieszczo, jakby to czynio ca spraw jeszcze bardziej niepokojc. - Mylicie, e za tym stoi jaki ucze? - spytaa profesor Uruette. - Nie wiem. W tej chwili jedyne, co moemy zrobi, to przeprowadzi staranne ledztwo i mie nadziej, e chopak wie, kto go zaatakowa - odpara profesor Lumbar. Byam pewna, e nic nie znajd. W akademii, tak jak w greckiej tragedii, do przemocy dochodzio zawsze poza scen.

Pogrzebanie Nathaniela Welcha Nie mogam spa. A poniewa Eleanor rwnie nie spaa, rozmawiaymy, dopki soce nie wychylio si zza gr. Z okna naszego pokoju widziaymy nauczycieli krcych midzy skrzydem szpitalnym a internatem chopcw, wiata latarek unosiy si nad ciekami niczym wietliki. Nie mogam pozby si wraenia deja vu. Rano poszam prosto do skrzyda szpitalnego, mieszczcego si na czwartym pitrze Kolegium Archebal-da. Zapukaam. Drzwi si nagle otworzyy, a ja omal nie wpadam do rodka, ale przytrzymaam si futryny. Wychylia si pielgniarka. - W czym mog pomc? Bya niska i krpa, miaa grube palce, cisy koczek pod siatk na wosy, ciemn grzywk i plakietk z wypisanym imieniem Irmgard". Sprawiaa wraenie osoby bardzo nieszczliwej. - Chciaabym zobaczy Nathaniela Welcha. - Przykro mi, ale nie wolno go odwiedza - odpara i zacza zamyka drzwi. - Jestem jego przyjacik! - Stan pana Welcha nadal jest niestabilny - upomniaa surowo. - Jeeli nie masz problemw ze zdrowiem, to te odwiedziny musz poczeka do jutra. - Prosz - powiedziaam. Znikna w rodku i przez chwil mylaam, e mnie wpuci. Niestety, ju wkrtce staam oko w oko z dyrektork von Laark. - Renee. - Przygldaa mi si wyczekujco. - Jeste chora? - Nie - odparam, wycigajc szyj i usiujc zobaczy, co si dzieje za ni. Na korytarzu siedzia Brandon Bell i przeglda jaki zeszyt. - W takim razie nie powinno ci tu by. Zdaje si, e masz teraz wychowanie fizyczne, prawda? Pokonana, skinam gow i wycofaam si, drzwi si zamkny. Przebiegam przez kampus, prosto do stowki, jednak gdy weszam do rodka, poczuam, e nie jestem godna. Wziam tylko ze stou solniczk i schowaam j do kieszeni. Gdy dotaram do trawnika, reszta klasy ju si zebraa nad jeziorem, przed posgiem Wielkiej Niedwiedzicy. Poranek by mglisty i chodny, w oddali pohukiwaa sowa. Wszyscy rozmawiali o Nathanielu. - To musia by jaki ucze - mwia Rebecca. -Kto, kto go zna. To nie by przypadek, e zakopano go dokadnie pod scen. - Ale dlaczego Nathaniel? - spytaa Greta. A dlaczego Eleanor? - spytaam siebie. Co oni mieli wsplnego? Mnie, pomylaam.

Na szczcie nie miaam czasu zastanawia si nad tym odkryciem, spomidzy drzew wysza nasza nauczycielka WF-u, Miriam Hollis. Wygldaa jak mczyzna, rozsadzaa j energia i miaa mski gos, ktry przechodzi w pisk, gdy bya wzburzona. Przez cay czas nosia szorty, nawet wieczorem, gdy robio si zimno. - Nie wiedziaam, e pora na drzemk. - Sprawdzia godzin. - No dobrze. Wicej ycia. Wychowanie fizyczne bardziej przypominao szko przetrwania. Na kadej lekcji mierzylimy si z jakimi trudnociami, ktre wymagay od nas nie lada umiejtnoci. Strzelanie do ptakw z procy. Ucieczka przed potencjalnym napastnikiem. Budowanie szaasu, podczas burzy w rodku lasu, co jak dotd byo najbardziej nieprzyjemnym dowiadczeniem. - Pywanie! Kadego roku tysice ludzi ginie w zimnej wodzie. Dlaczego? Poniewa nigdy nie doskonalili swoich umysw i nie kontrolowali swoich cia! Dlatego dzisiaj bdziemy si uczy, jak przystosowa si do niskiej temperatury wody i jak utrzyma si na powierzchni. Podniosam rk. - le si czuj, czy mog i do pielgniarki? - Nie ma mowy - odpara. Westchnam. C, warto byo sprbowa. - Jedynie martwi unosz si na powierzchni, poniewa nie mog uton. Musicie sprawi, by wasze ciao czuo si rwnie dobrze nad, jak i pod wod. Nasze pierwsze wiczenie bdzie polegao na unoszeniu si na powierzchni wody przez trzydzieci sekund, bez poruszania rkami i nogami. Ustawilimy si rzdem na trzeszczcym pomocie, gdzie nawet przy brzegu byo gboko. Lustro wody byo ciemne i nieruchome. Gdy wszyscy si rozbierali do kostiumw kpielowych, poszam na koniec szeregu i wyjam z kieszeni solniczk. Nie miaam ochoty pywa, ale skoro dyrektorka mnie widziaa, musiaam pojawi si na lekcji. Musiaam te zobaczy Nathaniela. Na pewno widzia napastnika, ktry pogrzeba go ywcem, musia go widzie. Pani Hollins przechadzaa si wzdu szeregu, wykrzykujc polecenia. - Podcignij szorty - polecia Brettowi. Podcign, a ona przewrcia oczami. - Wyej! Nikt nie chce oglda twoich poladkw! - Brett poczerwienia, kilka dziewczt zachichotao. - Rebecca chce - szepna Bonnie. Odkrciam solniczk, upewniam si, e nikt nie patrzy, wsypaam do ust spor gar soli i przeknam. Nikt niczego nie zauway. Emily Wurst ciskaa rcznik, ktry z trudem osania jej ogromn sylwetk. Jednym szybkim ruchem pani Hollis zapaa go i odrzucia na bok. Kilku chopcw zaczo chichota, ale przestali, gdy nauczycielka podesza do nich i zmiadya ich wzrokiem. Zaczam si poci. Po mojej skrze przebieg dreszcz, zadygotaam. Usiowaam nad tym zapanowa, ale nie mogam. Oddychajc coraz gbiej, pochyliam si nad ziemi. - Sta prosto! - rozkazaa pani Hollis do Neila Simonsa, ktry si garbi, drapic si po nosie. - I na lito bosk, przesta duba w nosie! Wszyscy wybuchnli miechem. Ten dwik mnie niemal oguszy, zasoniam uszy rkami. - Wyprostuj si - powtrzya pani Hollis, tym razem do Minnie Roberts. Jej nierwny warkocz wydawa si teraz jeszcze duszy. Moje oczy zaczy zawi, zamrugaam, patrzc, jak wiat zwalnia. - Sta prosto -powiedziaa do mnie. Jej sowa zahuczay mi w uszach. Nogi odmwiy posuszestwa, a kolana si ugiy, pochyliam si i z pluskiem wpadam do wody. Szok spowodowany zimn wod cisn mi puca, wybijajc z nich powietrze. Udao mi si na chwil wynurzy, a potem znowu poszam pod wod, nie byam w stanie utrzyma si na powierzchni. W przeciwiestwie do wiata na grze, ten pod

wod by wytumiony i niewyrany. Wszystko poruszao si powoli i bezgonie - wodorosty faloway, ryby suny midzy kamieniami i rolinami. Usiowaam si zmusi do ruchu, ale byo tak przeraliwie zimno... A potem co uderzyo w wod nade mn. Pocztkowo widziaam tylko bia smug wpadajc do jeziora. W kocu przede mn zamajaczya posta. Zrozumiaam, e to Dante, jego koszula zafalowaa. wiato soca przebio si przez wod. Podpyn szybkodo mnie, chwyci mnie za rk i zacz wyciga na powierzchni. Wypynlimy, zakrztusiam si wod. Gdy wyciga mnie na pomost, zarzuciam mu rce na szyj. Wszyscy skupili si wok nas, ale pani Hollis ich odepchna. Dante wzi czyj rcznik i przykry mnie. Bdziam wzrokiem po jego sylwetce, od spodni przyklejonych do ud po przewitujc i mokr koszul. Jego skra lnia w socu, pier unosia si i opadaa, woda spywaa z wosw na szyj. Skd on si tu wzi? Nie by w mojej grupie. Wszyscy pochylali si nade mn, ich twarze zlay si w jedno. - Renee - powiedzia jaki gos - trzymaj si. Skinam gow i zamknam oczy. Poczuam, jak podnosz mnie czyje rce, jak kto niesie mnie przez trawnik, midzy drzewami, ciek do Kolegium Arche-balda. - Renee, dobrze si czujesz? - zapyta Dante, gdy ju nikt nie mg nas sysze. Skinam sabo gow. - Widzisz mnie? Ile palcw pokazuj? Zamrugaam. Wosy przykleiy mi si do twarzy; jedyne, co widziaam, to mieszanin rozmazanych barw. Moe wanie tak Dante widzia. - Zjadam sl - wyjaniam sabym gosem. - Musz zobaczy Nathaniela, a to by jedyny sposb, eby si do niego dosta. Star wod z moich brwi. - Cii - uspokoi mnie agodnie. - Nic nie mw. Odpoczywaj. - Skd si tam wzie? I - Szedem do bramy, gdy zobaczyam ci ze cieki. Potem wpada do wody, wic ruszyem ci na pomoc. Zamknam oczy, i tak jedyne, co widziaam, to zarys twarzy Dantego, biaej i jasnej jak soce. - Dzikuj... Siostra Irmgard zmarszczya brwi, widzc mnie ponownie, a ze sposobu, w jaki rozmawiaa z Dantem, wywnioskowaam, e ma powane wtpliwoci co do mojego stanu. Jednak gdy przyoya do do mojego czoa, a potem zbadaa puls, jej spojrzenie stao si powane i skupione. - Co jej si stao? - zapytaa Dantego, ktry nadal trzyma mnie na rkach. Dante zerkn na mnie. - Zjada sl. Pielgniarka rzucia mu pytajce spojrzenie. - Czemu miaaby to zrobi? - Stowkowe jedzenie jest raczej mde. Siostra Irmgard nie docenia jego poczucia humoru. Zawoaa inn pielgniark, ktr nazywaa Wendy, i polecia: - Przygotuj pokj numer 3 i kroplwk. Puls dziewidziesit.

- Wszystko bdzie dobrze, prawda? - zapyta Dante. Wendy znikna, a siostra Irmgard zignorowaa jego pytanie, posza korytarzem do izby przyj. - Po j tutaj - polecia i Dante umieci mnie delikatnie na kozetce. Sta z boku, gdy osuchiwaa mnie stetoskopem i mierzya mi cinienie. Gdy zrozumiaa, e jeszcze tu jest, wyprosia go. Dante prbowa protestowa. - Mog zosta? - Absolutnie nie - zaprzeczya, a jej zby zgrzytny. Zanim jednak Dante zdy wyj, do izby przyj wesza dyrektorka. Pielgniarka pochylia si nad stolikiem z lekarstwami. - Pan Berlin - powiedziaa, a potem zauwaya mnie na kozetce. - I panna Winters. Jak szybko z powrotem. - Przesza przez pokj, jej obcasy stukay o podog. - Wpadam do jeziora - tumaczyam sabo. - Zjada sl, oto, co zrobia - rzucia niecierpliwie pielgniarka. - I napia si sporo wody. Musi teraz odpocz. - Pan Berlin skoczy za ni do jeziora? - zapytaa dyrektorka w zamyleniu. Nikt nie odpowiedzia. - Jakie to rycerskie - zwrcia si do Dantego. -Jakby znajome? Co chciaa przez to powiedzie? - Wprawdzie bardzo mi mio, e tak czsto widuj was w rnych sytuacjach kryzysowych, nie trac jednak nadziei, e doczekam si dnia, w ktrym zaczniecie powica wicej uwagi nauce. - Postukaa palcami w st. Milczelimy. Dyrektorka bez sowa wysza. - A teraz wypoczywaj - powiedziaa siostra Irm- j gard. - Zostawi ci na obserwacji, ale na pewno nic ci nie bdzie. Chciaam co doda, ale z moich ust nie wydoby si aden dwik. Popatrzyam na pielgniark po raz ostatni i zasnam. Obudziam si. Wypynam z ciemnoci w mce wiato jarzeniwek. Skrzydo szpitalne byo jedynym miejsce w kampusie, gdzie mona byo zapala wiato elektryczne po zachodzie soca. O dziesitej piel-gniarka zbadaa mnie po raz ostatni i posza do swojego pokoju. Poczekaam, a drzwi si zamkn i wiato zganie, i wstaam. Moje ubranie leao na blacie, przej-raam je, szukajc kurtki i wyjam z kieszeni okulary ! Nathaniela. Szam przez korytarz w szpitalnej koszuli. Mija- l am kolejne sale, zagldajc do rodka przez szyby j w drzwiach, a wreszcie znalazam Nathaniela. Pchnam cicho drzwi. Kiedy weszam do rodka, w nos uderzy mnie ostry zapach. Musiaam na chwil oprze si o cian. Odr by podobny do palonych wosw w czasie seansu, tylko mocniejszy i bardziej intensywny. Zapach rozkadu. Co si dzieje, gdy nieumarli zostaj pogrzebani? Otworzyam okno, do pokoju wpad wiatr, moja koszula za-opotaa. Nathaniel lea na ku, pod biaym cienkim przecieradem wida byo zarys kruchego ciaa. Krya nad nim wielka czarna mucha, odgoniam j. Na twarzy mia ziemiste smugi, oczy zamknite. Bez okularw wyglda na starszego i zmczonego - znacznie starszego ni by w rzeczywistoci. Policzki zapady si, pod oczami pojawiy si sice. Obok ka stao skadane krzeso, usiadam na nim, patrzc, jak Nathaniel porusza si na ku. Miao si wraenie, e pi, ale nieumarli nigdy nie sypiali. - Renee - szepn, mruc oczy. Podskoczyam z wraenia. Nie wiedziaam, e jest

przytomny. - To ja. - Co tu robisz? - Musiaam ci zobaczy i zjadam troch soli. Wbi we mnie spojrzenie. - Jak si czujesz? - Super - gos mu si zaama. - Za kilka dni mnie wypuszcz. Nie byam tego taka pewna, wyglda, jakby nie mia siy nawet usi. Pomaca rk szafk, szukajc okularw. - Wiesz, e sl jest konserwantem? - zapyta. Cay Nathaniel. Ley na ou mierci i jak gdyby nic opowiada o waciwociach chemicznych soli. - Mam je. - Podaam mu zgub. - Znalazam na trawniku. - Dziki. - Drcymi palcami zaoy okulary na nos. - Lepiej? W porzdku. Jestem tylko zmczony. Popatrzyam na niego z niedowierzaniem. Nie wyglda dobrze. - To nic - powiedzia sabym gosem, jakby brakowao mu tchu. - Jedynie troch ziemi. Usiadam na krzele. Nadal nie chcia si przyzna, e jest nieumarym. - Zostae pogrzebany. Oboje wiemy, co to dla ciebie znaczy. Nie musisz mnie okamywa. Wiem, kim jeste, i nie ma to dla mnie adnego znaczenia. Dotknam jego rki, ale j cofn. W porzdku - uspokoiam go. - Jeste w porzdku. Przez kilka minut panowaa cisza, w kocu si odezwaam:

- Jak to si stao? - Gdy pokazaa mi teczki, ktre znalaza w pokoju Gideona, zainteresowao mnie to. Wrciem, eby je przejrze, ale znikny. Byem pewien, e to Gideon, e ci ledzi i zabra je z powrotem, wic wliznem si do jego pokoju, eby ich poszuka. - Dlaczego mi nie powiedziae?! - Nie wiem. Nie jestem taki jak ty. Nie mwi wszystkiego od razu. Gniotam brzeg szpitalnej koszuli. Nathaniel dosta ataku kaszlu; chciaam mu przynie szklank wody, ale odmwi. - Troch to trwao, ale w kocu je znalazem. Przy okazji natknem si te na pamitnik Eleanor. Pokrciam gow. - Jak to? - Kompletnie zapomniaam, e zosta skradziony! - Znalazem go w pokoju Gideona, w rodku byy jego notatki po acinie, dokd Eleanor chodzi i co robi. Niektre punkty jej rozkadu zaj byy zakrelone, jakby uczy si ich na pami. A wic to Gideon zabi Eleanor, pomylaam. Ale dlaczego?

- Czemu nikomu nie powiedziae? - zapytaam wstrznita. - Nadal go masz? - Nie. Zabraem go z pokoju Gideona i pobiegem do gabinetu dyrektorki, i po drodze wpadem na polanie na Brandona Bella. Pomylaem, e skoro jest w Stray Uczniowskiej, to rwnie dobrze mog pokaza go jemu. Ale gdy Brandon zobaczy teczk Eleanor, jej pamitnik i te wszystkie notatki, dosta szau. Zacz mnie oskara o napa na Eleanor, pyta, czemu to zrobiem, obraa mnie. Cigle powtarza: Dlaczego j zabie?, Dlaczego j zabie?" Prbowaem mu wyjani, e przecie ona yje, ale to tylko rozwcieczyo go jeszcze bardziej. Tumaczyem, e to nieporozumienie, e to Gideon ukrad jej pamitnik, ale on by zbyt wcieky, by mnie usysze. Zacign mnie do internatu chopcw i tam zamkn w schowku na szczotki. Gdy mnie wypuci, trzyma w rku szpadel i jutowy worek. Prbowaem si wyrwa, ale by silniejszy. Zakneblowa mnie, zaoy mi worek na gow i wyprowadzi na polan. Przez cay czas powtarza: Ukarz ci dla przykadu, tak jak ty to zrobie z Eleanor. W kocu zrozumiecie, czym grozi zabijanie niewinnych ludzi!" W pewnym momencie zatrzymalimy si, zawoa go profesor Chortle. Prbowaem krzycze, ale nie mogem, syszaem, jak Brandon kamie, e powtarzamy rol przed przedstawieniem. Profesor Chortle by niezorientowany w temacie i mu uwierzy. Brandon zaprowadzi mnie na polan, a co si stao potem, ju wiesz. Zatkao mnie z wraenia. Brandon pochowa Nathaniela ywcem? To by znaczyo, e wiedzia o nie-umarych! Wiedzia, e Eleanor staa si nieumar, e Nathaniel by nieumarym. Albo to by kolosalny zbieg okolicznoci... - Ale jak? Dlaczego? Dlaczego Gideon zabi Eleanor, przecie ledwie j zna? - spytaam. - Nie wiem - odpar Nathaniel mikko. - Teraz to Brandon ma jej pamitnik i tamte teczki. Pewnie to wanie pamitnik przeglda, gdy wczeniej tu byam... Nathaniel zanis si suchym kaszlem. - Na pewno wszystko w porzdku? - Ju ci mwiem. Ale nie jestem pewien, czy z tob wszystko w porzdku. Zmarszczyam brwi. - Co masz na myli? - Gideon mia rwnie twoj teczk. Nie zdyem do niej zajrze, ale na pewno tam bya. - Dlaczego miaby oglda moj teczk? Przecie nawet nie wie, kim jestem. - Nie mam pojcia. Ale widocznie jest w niej co, co go interesuje. Pytanie, ktre powinna sobie zada brzmi: czy ty wiesz, kim jeste?

Stra Uczniowska

Bya ju noc, gdy wyliznam si ze skrzyda szpitalnego do internatu dziewczt. Dantego nigdzie nie znalazam, poszam do mojego pokoju, Eleanor nie byo. Pewnie siedzi w bibliotece, pomylaam. Zamknam drzwi. Tylko jeden czowiek mg udzieli mi odpowiedzi. By ostatni osob, z ktr chciaam teraz rozmawia, ale nie miaam wyjcia. Podniosam suchawk i wykrciam dziewiciocyfrowy numer. Po trzech sygnaach odebra Dustin: - Rezydencja pana Wintersa. - Czy zastaam dziadka? - Panienka Winters! - zdziwi si Dustin. - Oczywicie, jedn chwileczk. Czekaam, a przeczy. - Renee? Moje imi, wymwione barytonem dziadka, zabrzmiao mocno i ostatecznie. - Czego jeszcze mi nie powiedziae? - zapytaam. Zapada duga cisza. - Renee... Czy czua kiedykolwiek, e co ci przyciga? Natychmiast pomylaam o Dantem. - Tak. - Nie mwi o mioci, lecz o czym innym, bardziej magnetycznym. - Tak - wyrwao mi si. - Dobrze. A czy pamitasz, jak opowiadaem, e poprzedni dyrektorzy zbudowali tunele pod terenem szkoy w celu zapewnienia bezpieczestwa plebeju-szom? - Tak. - Podjto jeszcze jeden rodek. Utworzono Stra Uczniowsk. - Ale oni nic nie robi! Nawet nie pomagaj pani Lynch patrolowa korytarzy! - Patrolowanie korytarzy nie naley do ich obowizkw. Stropiona czekaam, co powie dalej. - Stra Uczniowsk tworz ywi uczniowie, posiadajcy dar wyczuwania mierci. Ciko okreli na pierwszy rzut oka, kto jest ywy, a kto nieumary. Stranicy to potrafi i ta umiejtno, czsto dziedziczona, przejawia si ju we wczesnym dziecistwie. Nauczyciele wyawiaj takich uczniw w drodze testw kwalifikacyjnych i wybieraj ich do Stray Uczniowskiej, ktrej rol jest chronienie zarwno ywych, jak i nie-umarych. Gdy stranicy ju zostan wybrani, dyrektorka informuje ich o nieumarych, przedtem ich rozkad zaj niewiele si rni od twojego. Jednak Stra Uczniowska suy nie tylko zapewnieniu ochrony innym uczniom, to rwnie pocztek treningu, ktry przygotowuje ich do tego, z czym mog si zetkn poza szko. Po ukoczeniu akademii wikszo stranikw kontynuuje swoj prac. Stranicy s zjawiskiem unikatowym, przeszkoleni stranicy jeszcze rzadszym. Akademia jest jedn z kilku szk rozwijajc specyficzne umiejtnoci osb, ktrzy s w stanie poj, juk je wykorzysta. - Czy nieumarli wiedz o stranikach? - Wiedz, e s ludzie, ktrzy potrafi wyczuwa mier. O samych stranikach nie wiedz.

- Dyrektorka von Laark jest straniczk? - Tak. - I wszyscy nauczyciele? - Zgadza si. cisnam suchawk. - A wic dyrektorka i Stra Uczniowska mog zabija uczniw? - Wycznie wtedy, gdy ucze jest nieumarym i zama regu wspln dla caej spoecznoci uczniowskiej: nie zabijaj. Suchawka opada mi na rami, gdy w moim umyle pojawi si rysunek Minnie. Stra Uczniowska pochowaa Cassandr, to bya kara za odebranie duszy Benjaminowi. Minnie przez cay czas miaa racj... - Czyli dyrektorka albo Stra Uczniowska mog zabi nieumarego? To nie jest w porzdku. - Dlatego wanie istnieje Akademia Gottfrieda, eby nauczy nieumarych, e nie wolno zabija. I eby nauczy stranikw uywania swoich umiejtnoci wycznie w ostatecznoci. W przypadku Nathaniela to nie zagrao, pomylaam. Brandon Bell by stranikiem, dlatego wiedzia o nieumarych, wiedzia, kim staa si Eleanor. Ukara Nathaniela, nie dochodzc, czy ten naprawd jest winien. - To nie jest w porzdku. - Kt moe zawyrokowa, co tak naprawd jest suszne, a co nie? - zapyta dziadek. - Czyli s profesorowie i jest Stra Uczniowska. S jeszcze inni? - Tak, s jeszcze inni stranicy, cho generalnie s niezwyk rzadkoci. Zwykle na jednym roku jest ich zaledwie kilku, czasem tylko jeden. Mog te rni si poziomem umiejtnoci, ktrych jest kilka, podobnie jak jest kilka poziomw bycia nieumarym, dlatego wanie przeprowadzamy test kwalifikacyjny. Poziom wraliwoci na mier moe by bardzo rny. Mierny stranik jest w stanie wyczu szkielet ukryty w krza- I kach oddalonych o kilka metrw, a wic podobnie jak zwyky czowiek, ale nie zdoaby odnale martwe- f go ptaka po przeciwlegej stronie kampusu. Do Stray | Uczniowskiej wybiera si jedynie najbardziej utalento- wanych, szkoli si ich i trenuje. W przeciwnym razie by- f oby to jak wrczenie naadowanego pistoletu czowiekowi, ktry nie potrafi obchodzi si z broni. Zapada duga cisza, prbowaam zrozumie to wszystko, co wanie usyszaam, poukada to sobie w gowie. - Czyli stranicy jednoczenie chroni i zabijaj nieumarych? Nie rozumiem. - Stranicy s owcami, ale mog by rwnie sdziami. Ciy na nich ogromna odpowiedzialno. Musz zdecydowa, czy nieumary jest grony, czy nie. Jeli tak, stranik moe go pochowa. Dlatego stranikw, ktrzy potrafi wyczuwa mier, nie moe zastpi policja. A ty jeste jedn z nich. - Ja? - Zdziwiam si i zaczam myle o tych wszystkich rzeczach, ktre robiam, nie wiedzc dlaczego, i ktre przydarzay si tylko mnie. Czy to moliwe, e dziao si tak dlatego, e byam straniczk? Byam inna, zawsze byam inna. Ale to wydawao si zbyt proste... Nie... to po prostu... to nie moe by prawda. Renee, masz wszystkie cechy stranika. Ale ja nie mog... Niczym si nie wyrniam! Nie mam adnego specjalnego, szstego zmysu! Znalaza martwych rodzicw w lesie.

- To by przypadek. Zobaczyam samochd przy drodze. Zbieg okolicznoci. - Gdy bya pierwszy raz w tym domu, graa z Du-stinem w krokieta i znalaza martwego ptaka na brzegu trawnika. - Bo tam potoczya si pika. To nie moja zasuga, to po prostu kiepskie uderzenie... - urwaam, przypominajc sobie pierwsze zajcia z ogrodnictwa, gdy znalazam martwego jelonka. Albo gdy odkryam martw mysz w bibliotece. Albo jak w rnych zaktkach mojego pokoju znajdowaam martwe pajki i owady. - mier zawsze ci przycigaa, zawsze znajdowaa jakie martwe stworzenia. Potrafisz j wyczu i to byo wiadomo od dawna. Twoja mama opowiadaa, e ju jako may brzdc wracaa z podwrka z martwymi owadami zacinitymi w rczce. Podczas jednej z moich wizyt, miaa wtedy jakie sze lat, znalaza za lodwk martw mysz, uwizion w puapce. Cuchna, widocznie leaa tam od wielu dni, ale tobie to nie przeszkadzao. Przyniosa j i pokazaa nam przed obiadem. Twj ojciec chcia j po prostu wyrzuci, ale ty upara si, eby wyprawi jej pogrzeb. Sepultura, jak to nazywamy. Tak samo postpowaa ze wszystkimi swoimi zmarymi zwierztkami. - Sepultura - powtrzyam. Druga przyczyna mierci w dokumentach Cassandry. - Pochwek. Preferowany sposb zapewniania nie-umarym wiecznego spoczynku, w kadym razie w tych okolicach. Liczne reguy w akademii zostay wprowadzone w celu chronienia stranikw podczas penienia obowizkw. Na przykad gaszenie wiata po godzinie policyjnej. Ale w tej chwili nie interesowao mnie, co si kryje za szkolnymi reguami. - Nie miaam pojcia. Ale jeeli jestem straniczk, to chyba powinnam o tym wiedzie intuicyjnie? - Niewiadomi swego talentu stranicy, tacy jak ty, trenuj przez rok na jednych zajciach, w czasie ktrych nauczyciele maj okazj oceni ich umiejtnoci. W twoim przypadku to ogrodnictwo. - Ogrodnictwo? - powtrzyam, mylc o tym wszystkim, co robilimy na lekcjach. Zakopywanie cebulek, poznawanie gleby, zajcia na cmentarzu, roliny o waciwociach leczniczych, topografia niegu... - Innym kandydatom te nie mwi si o istnieniu nieumarych, pozwalajc, by odkryli to sami. Proces dowiadywania si jest niezwykle wany, odrnia przecitnego stranika od wybitnego. Tak niepokojcej 0 szokujcej informacji, jak istnienie nieumarych, nie mona po prostu usysze, to trzeba dogbnie poczu. Dlatego tak bardzo nie chciaem ci o tym mwi, chocia rwnie mocno pragnem to zrobi. - Czyli jestem... morderc? - Nie. Stranikiem. - Stranicy zabijaj ludzi. - Stranicy zabijaj tylko tych, ktrzy ju nie yj. Ta umiejtno jest zapisana w genach, dziedziczona z pokolenia na pokolenia. Twj praprapradziadek, dyrektor Theodore Winters, by wanie tym czowiekiem, ktry stworzy Stra Uczniowsk. On rwnie posadzi ten wielki db, waciwie to drzewo naszej rodziny.

Kada generacja bya zwizana z Akademi Gottfrieda, wiele osb suyo jako stranicy, nawet po ukoczeniu akademii. Twoja matka i twj ojciec rwnie.

- Moi rodzice? Ale oni byli nauczycielami! - A jak mylisz, dlaczego zginli? Nie natknli si przecie przypadkiem na nieumarych! Dla innych to zagadka, ale nie dla nas. Gaza, monety to przedmioty, ktre pomagaj pochowa nieumarych! Monety na powiekach zapoyczono od staroytnych Grekw, ktrzy wierzyli, e zmarli musz zapaci Charonowi za prze wiezienie przez Styks. Gazy uywano do mumifikacji. - Chcesz przez to powiedzie, e moim rodzice byli nieumarymi? - Nie, skde, to niemoliwe. Nieumarym mona zosta jedynie poniej dwudziestego pierwszego roku ycia. Chodzio mi o to, e wpadli na lad gronego nie-umarego i szukali go, by go pogrzeba. Nie udao im si, a on odebra im dusz. - To dlaczego mieli gaz w ustach? - Aby ich dusze nie opuciy ciaa. Mumifikacja nie tylko zapobiega powstawaniu z martwych, ale utrzymuje rwnie dusze w ciaach ywych. Twoi rodzice sami woyli sobie gaz do ust, ale widocznie zrobili to nie do szybko. Byam wstrznita. Zostali zabici przez nieumarych? Trudno mi byo to zaakceptowa, a jeszcze trudniej pogodzi si z tym, e tak naprawd wcale ich nie znaam. - Dlaczego mi o niczym nie powiedzieli? - Twoi rodzice chcieli, eby ya normalnie. Dlatego si pokcilimy, nie zgadzaem si z tym. Nie miaem nic przeciwko normalnemu yciu, byem przeciwny ukrywaniu przed tob twoich talentw. Nie moesz uciec przed tym, kim naprawd jeste, nie moesz tego zmieni. Zreszt, dlaczego miaaby to robi? Po- 1 siadasz wyjtkowy dar. Nie musisz go uywa, ale to ty J powinna podj decyzj, nie twoi rodzice. Ja chciaem I ci uczy. Oni byli przeciwni. j Mylaam nad tym wszystkim, co mi powiedzia. 1 Czy dlatego czuam si tak dziwnie obok Dantego - bo | byam stranikiem, podwiadomie pragncym go zabi? - Wic... wic miaabym zabija nieumarych? - Tylko niektrych. - Ale ja nie chc nikogo zabija! - Pomylaam i o Dantem. - Nie zrobi nic zego! - To zabjcy, w kadym razie niektrzy. Zdaj sobie spraw, e wielu z nich nie rozumie sytuacji, w jakiej si znalazo, czasem nawet nie uwiadamiaj sobie, e s martwi. Jedyne, co rozumiej, to e co si zmienio. Nie czuj smaku jedzenia, s niewraliwi na pogod, czuj w sobie pustk, ktra domaga si zapenienia. Szukaj swojej duszy instynktownie, tak jak zwierzta szukaj poywienia. - Skoro to instynkt, dlaczego mielibymy si wtrca? Jeli to cz naturalnego cyklu, czemu nie zostawimy caej sprawy wasnemu biegowi? - My rwnie jestemy czci natury, dla ktrej najwysz wartoci jest ycie. Bez ycia nie byoby niczego! I co jest wartociowsze: ycie dziecka czy ycie nieumarego, ktry mia ju swoj szans? Pomylaam o Dantem i o czowieku, ktry ma teraz jego dusz. Skd mona wiedzie, czy jego ycie jest wicej warte ni ycie Dantego? Jak w ogle mona to porwnywa? Dziadek przerwa moje rozmylania. - Renee, to jest co, z czym si urodzia. I zawsze bdzie wewntrz ciebie, niewane jak bardzo bdziesz z tym walczy. Kady talent moe by uyty w dobrych albo w zych celach. Jeli uwaasz, e to nie w porzdku, uyj swojego talentu, by to naprawi. Dziaaj z tym, co masz.

- Miaabym si uczy, jak zabija nieumarych? Nawet gdybym chciaa, a tak nie jest - pokreliam z moc - nie wiedziaabym jak. - Jest kilka moliwoci. Jednym ze sposobw zabicia nieumarego jest kompletne zniszczenie jego ciaa. Ogie, eksplozja, tym podobne. Jednak wedug mnie to sposb do drastyczny, ktry atwo moe wyrwa si spod kontroli. Ogie si rozprzestrzeni i nagle mamy poar w Kalifornii. Metod alternatywn jest pochwek lub mumifikacja. Twoi rodzice wybrali t metod. Jest trudniejsza i bardziej niebezpieczna, ale uwaali j za bardziej humanitarn. Przeknam lin. Nie podobaa mi si adna z tych opcji. - Naturalnie, jest jeszcze jedna moliwo. Nawinam kabel na palec, czekajc, co powie. - Uczenie nieumarych, jak cenne jest ycie innych. To wanie robili twoi rodzice jako nauczyciele. - A ty? Czy ty te jeste stranikiem? - To jest w naszej krwi. W twojej krwi. - Stranik - powtrzyam powoli. Usiadam na krzele, gdy co sobie uwiadomiam. Jeli Dante odnajdzie swoj dusz i bdzie prbowa j odzyska, ja bd musiaa go zabi. Jeli nie, zacznie si rozkada. Bez wzgldu na to, co si stanie, bd musiaa patrze, jak umiera. Dziadek mwi co jeszcze, ale ju nie suchaam. Chciaam jak najszybciej zakoczy t rozmow, wic powiedziaam, e musz ju i. Odoyam suchawk, woyam paszcz i wyszam przez kominek.

Mski balet Biegam korytarzem w piwnicy i wyliznam si przez wyjcie przeciwpoarowe w zimn noc Nowej Anglii. Musiaam znale Dantego i opowiedzie mu o wszystkim. Gdy ju byam na zewntrz, poszam za budynek i ju miaam wej na ciek, gdy usyszaam, e kto szepcze moje imi: - Renee! Podskoczyam, ale uspokoiam si, widzc, e to Dante czeka na mnie w cieniu podestu. - Szukaem ci w skrzydle szpitalnym, ale nie byo ci tam. Wszystko w porzdku? Przyoyam palec do ust, rozejrzaam si i zacignam go za budynek. Opowiedziaam mu ze szczegami o wszystkim. No, prawie o wszystkim. - Ale nadal nie rozumiem, dlaczego Gideon zabi Eleanor. Dante si zastanowi. - Zeszej wiosny, gdy Gideon podejrzewa, e Cassandra nie yje, wpad we wcieko i chcia si zemci.

- Dlatego szuka teczek - wymruczaam. - eby dowiedzie si, czy zostaa pochowana, a jeli tak, kto to zrobi. Dante skin gow. - I widocznie musia znale w nich jaki istotny dowd. Ramiona mi opady, gdy zrozumiaam, co to byo. - Rysunek Minnie i jej zeznania! Przecie mwia, e Cassandr zabi Brandon Bell! - A poniewa zamordowanie Brandona mogoby by trudne, jest przecie stranikiem, Gideon postanowi zabi jego siostr - rzek Dante. - I nie tylko zabi. Przemieni j w nieumar, bo wiedzia, e to najbardziej zaboli Brandona. - Brandon zrozumia, co si stao z Eleanor - mwiam dalej - i dosta szau. Chcia ukara tego, kto zabi jego siostr, zobaczy Nathaniela z jej teczk i pamitnikiem i uzna, e to on. Pogrzeba go pod scen, eby da nauczk innym nieumarym. Zemsta - dodaam - niczym w greckiej tragedii. - Brandon oszala - rzek Dante. - Dokona samosdu. Zapanowaa cisza, ktr przerwaam po duszej chwili. - Musimy komu o tym powiedzie. Dante si rozejrza. - Zosta tu. Pokrciam gow. - Nie ma mowy. Powiedz, niby dlaczego nie mog pj z tob? - Bo to niebezpieczne. - A dla ciebie to jest bezpieczne? - Renee, ja ju nie yj. A ty jeste miertelna, moesz zosta ranna. Wziam gboki oddech. - Tak waciwie to nie do koca tak... I wtedy opowiedziaam mu, e jestem straniczk i e niemal wszyscy w mojej rodzinie byli stranikami. Gdy ju wyrzuciam to z siebie, zamknam oczy, j nie chcc oglda jego reakcji. Nie odzywa si dusz chwil, a potem pochyli si i pocaowa mnie w czoo. - Jeste doskonaa - stwierdzi. I wtedy czyja rka chwycia mnie za rami. - Przyapani na gorcym uczynku! Krzyknam, odwrcilimy si i ujrzelimy pani Lynch, stojc za nami i umiechajc si triumfalnie. '; ciskaa moj rk tak mocno, e jej paznokcie wbijay 1 mi si w skr. - Do gabinetu dyrektorki! - rzucia prawie nieprzytomna z podniecenia. Pokrciam gow. - Nie, prosz, moemy to wyja... ' Dante mi przerwa. - To moja wina. Zmusiem Renee, eby si tu ze mn spotkaa. To moja... - To bardzo szlachetne z twojej strony - przerwaa mu Lynch. - Ale miem w to wtpi. - A potem, nadal ciskajc moj rk, ruszya szybkim krokiem do gabinetu dyrektorki. Byo ju pno, w pustym Kolegium Archebalda panowa pmrok. Wszystkie sekretarki poszy ju do domu albo do swoich pokoi. Patrzyam na portrety wiszce na cianach, pani Lynch cigna nas do gabinetu. Dwukrotnie zastukaa do drzwi, otworzya jej dyrektorka.

- Znw przyapaam tych dwoje na dworze po godzinie policyjnej! - oznajmia pani Lynch. - Dzikuj ci, Lynette - odpara dyrektorka, patrzc to na mnie, to na Dantego. - Wejdcie. - Zamkna za nami drzwi i powiedziaa: - Rozgocie si. Dwa krzesa, ktre zwykle stay przed jej biurkiem, znikny, stanlimy na rodku pokoju, a dwa koty krciy si wok ng Dantego. Dyrektorka von Laark usiada za biurkiem i zoya rce. - To prawdziwe zrzdzenie losu. Chciaam dzi wezwa was do siebie, ale jak wida, wasz lekcewacy stosunek do regulaminu zrobi to za mnie. Poruszyam si niespokojnie. - Domylacie si, dlaczego chciaam si z wami dzisiaj spotka? - Nie - odpowiedzielimy jednoczenie. Odchylia si na oparcie krzesa. - Nathaniel nie zabi Eleanor! - wypaliam. - To Gideon DuPont! To on j zamordowa, bo chcia si zemci za Cassandr. To on ukrad pamitnik Eleanor i napisa w nim te wszystkie rzeczy, to on zabra teczki! Dyrektorka zaoya okulary wiszce na acuszku na jej szyi. - Naprawd? - Wygldaa na szczerze zaskoczon, ale zupenie si nie przeja, tak jakbym opowiadaa jej ciekawostki z ycia flamingw. - Powiadomi o tym profesorw i Stra Uczniowsk. Dante i ja wymienilimy zdumione spojrzenia. Dlaczego si nie przeja? Dyrektorka zabbnia palcami o biurko. - Zazwyczaj nie interesuj si yciem prywatnym moich uczniw. Moja rola w szkole ogranicza si do nauczania. Jednak w waszym przypadku - machna rk - jest inaczej, wasz zwizek mnie interesuje. - Nasz zwizek? - zapytaam powoli. Dlaczego akurat nasz? Dante przesun si w moj stron, teraz nasze rce prawie si dotykay. Dyrektorka zignorowaa moje pytanie. - Po wydarzeniach ubiegej wiosny bacznie pana obserwowaam, panie Berlin. Gdy w szkole pojawia si panna Winters, rwnie miaam na ni oko. A gdy odkryam, e czy was co wicej ni przyja... C, delikatnie mwic, przeyam szok. Co za nieprzewidziany zwrot wydarze! Przez cay rok mylaam, e mam kontrol nad uczniami, e wszystko zaley ode mnie i e nic nie jest w stanie mnie zaskoczy, i nagle co takiego spado na mnie jak grom z jasnego nieba. Jak na komend na jej kolana wskoczy kot. Gaskaa go dugimi, posuwistymi ruchami, a zacz mrucze. - Szczliwym zbiegiem okolicznoci oboje macie skonno do pakowania si w kopoty. Nasze spotkania potwierdziy tylko moj teori, pozwalajc mi lepiej wam si przyjrze. - Przyjrze? - zapyta Dante. Dyrektorka znw zlekcewaya jego pytanie. - Pocztkowo nie byam pewna, ale teraz nie mam ju cienia wtpliwoci. O co jej chodzi? - zastanawiaam si. Przypomniaam sobie wszystkie nasze wizyty w jej gabinecie, usiujc zrozumie, do czego zmierza. - A tak jestemy interesujcy? - zapyta Dante. Jego gos brzmia spokojnie, ja te si uspokoiam. Skoro Dante si nie denerwowa, to i ja nie miaam powodu do zmartwie.

- Znacie Sidm medytacj Kartezjusza? Nie odpowiedzielimy. - Doniose dzieo - powiedziaa von Laark niemal do siebie. - Zostao zakazane... Wiecie dlaczego? - Bo traktowao o nieumarych - wypaliam. - A to miaa by tajemnica. Dyrektorka uniosa dugi palec. - Tak. I nie. W tej pracy Kartezjusz nie tylko przedstawi swoje odkrycia dotyczce nieumarych, ale rwnie proces, w wyniku ktrego mog oni odzyska swoj miertelno. Proces, uwaany za mit, poniewa nigdy aden nieumary nie odnalaz wasnej duszy. Pod oson mojego paszcza Dante splt swoje palce z moimi. - Oto najbardziej nurtujce pytania! Co by si stao, gdyby nieumary odnalaz swoj dusz i j odzyska? Czy na powrt staby si czowiekiem? Czy zdoaby oszuka mier? Dante cisn mi do, moje serce zaczo bi znacznie szybciej. - Ale zanim si tym zajmiemy, chciaabym zada wam kilka pyta. - To nage przejcie do zwykej rozmowy przerazio mnie. Sposzona zerknam na Dantego, ale on ca uwag skupia na dyrektorce. - Panie Berlin, kiedy pan umar? Dante nie odpowiedzia, dyrektorka wstaa i zrobia krok w jego stron. - Na pewno pamita pan, w ktrym to byo roku? - Szesnacie lat temu. - A dokadnie? - Dwudziestego sierpnia 1994 roku. Wpatrzona w dyrektork, niemal nie suchaam, co mwi Dante, ale kiedy usyszaam dat, znieruchomiaam. Dyrektorka odwrcia si do mnie. - Czy poznaje pani t dat, panno Winters? Oczywicie, e poznawaam. Dwudziesty sierpnia. Tego dnia znalazam ciaa moich rodzicw. Tego samego dnia skoczyam szesnacie lat. W jednej chwili uzmysowiam sobie straszliwy fakt, ktry zmienia cae moje ycie. Dante zmar w tym samym dniu, w ktrym si urodziam. Nie odezwaam si, Dante i tak wszystko wyczyta z mojej twarzy. Nareszcie zrozumiaam t dziwn czno istniejc midzy nami. To, e Dante zawsze wyglda, jakby trawio go podanie, e gdy by przy mnie, z trudem nad sob panowa. e w tej samej chwili mwilimy te same rzeczy, a moje ciao drtwiao, gdy mnie dotyka. e blisko niego czuam si tak, jakby wysysa ze mnie wszystkie uczucia. e tylko przy mnie odczuwa zapachy i smaki. To dlatego cigno nas do siebie i dlatego, jak teraz zrozumiaam, nie moglimy ze sob by. To ja miaam dusz Dantego. - Jak si czujesz, gdy jeste przy niej? - spytaa dyrektorka, jej ciemne oczy wpatryway si w Dantego z ciekawoci. Wydaje ci si, e yjesz? Ale Dante nie patrzy na ni, patrzy na mnie, jakby mia nadziej, e powiem co, co dowiedzie, e dyrektorka nie ma racji. - To, co mam zamiar zaproponowa, bdzie bezbolesne, a moe nawet przyjemne, w kadym razie dla jednego z was. Podesza do mnie i przemwia gbokim wadczym tonem: - Chc, eby oddaa mu jego dusz.

- Dlaczego miaaby to zrobi? - zapyta Dante. - Dlatego, e ci kocha. I dlatego, e ma twoj dusz. Pomyl o swojej sytuacji - zwrcia si do mnie. -Zostao mu zaledwie kilka lat istnienia, a ty moesz to zmieni. Zrobio mi si niedobrze, gdy uzmysowiam sobie, e ona ma racj. Ale zanim zdyam odpowiedzie, gos Dantego przeci powietrze: - Nie. Nie zrobi tego. Nie pozwol jej. Jego ciao spio si, gdy zrobi krok w stron dyrektorki. Cofna si. - Moesz ze mn zrobi, co zechcesz - powiedziaa cicho. - Ale to niczego nie zmieni. Renee ju zawsze bdzie wiedziaa, co powinna zrobi. Do niczego jej nie zmuszam. - Zerkna na drzwi i dodaa: - Nie s zamknite. Dante rzuci jej podejrzliwe spojrzenie, a potem wzi mnie za rk. - Chod, Renee. Ale ja si nie ruszyam. - Renee, chodmy. - Nie - zaprzeczyam. - Zaczekaj. Chc usysze, co ma do powiedzenia. Dyrektorka si umiechna. - Widzisz? S rzeczy gorsze ni bycie nieumarym. Na przykad patrzenie, jak umiera kto, kogo kochasz, cho wiesz, e moga mu pomc. Zrobio mi si zimno, gdy wyobraziam sobie moje ycie bez Dantego. Odwrci si do mnie. - Renee, nie. Jeli oddasz mi swoj dusz, umrzesz. - Na pewno nie umrze - poprawia go dyrektorka. - Jedynie stanie si nieumar. Nie bya ciekawa, jak to jest, nigdy nie czu blu? Nie czu blu nawet po stracie rodzicw? Byam. Spojrzaam na Dantego. W jego oczach byo nieme baganie. Dyrektorka mwia dalej: - Pragnienie pozostania przy yciu za wszelk cen to fanaberia wspczesnych ludzi. W wiecie staroytnym czowiek dy do tego, by umrze mierci honorow. Pomyl o tym, co mogaby zyska poprzez mier. Nie tylko daaby ycie osobie, ktr kochasz, ale rzuciaby wiato na jedn z najwikszych tajemnic wszech czasw, tajemnic mierci! Jeli dasz ycie drugiemu czowiekowi, czy wiesz, jakie to bdzie miao znaczenie dla wiata? Moliwoci s nieskoczone! -Renee, nie musisz tego robi. S inne sposoby. Dyrektorka si zamiaa. - Nie ma. Za pi lat umrzesz, a ona spdzi reszt swojego dugiego, samotnego ycia drczona wiadomoci, e moga ci uratowa, ale tego nie zrobia. - I co nam to da? Po prostu zamienimy si rolami! - zaprotestowa Dante. Odwrciam si do niego. - Zyskamy czas - odpowiedziaam. - Nie chciaby tego? Dante utkwi wzrok w pododze, pokrci gow.

- Chc ciebie. Teraz. Tak, jaka jeste. - Nie rozumiesz? Nie moesz mnie mie. ycie jednego z nas oznacza mier dla drugiego. Jedno z nas musi umrze, a ja wol umrze, ni y bez ciebie. Dante odwrci si do mnie i uj w donie moj twarz. - Renee. - Patrzy mi prosto w oczy, a jego gos brzmia bagalnie. - Miaem ju swoj szans, przeyem moje ycie. A teraz mam ciebie i to mi wystarcza. Nie pragn miertelnoci. Dyrektorka podesza do mnie, pooya mi rk na ramieniu. Gdy przemwia, jej gos by cichy, gboki i mroczny. - Albo jego ycie, albo twoje - powiedziaa. Oczy Dantego bagay mnie, bym tego nie robia. - Nie. - Nie boj si mierci. - Patrzyam na Dantego i to bya prawda. - Boj si ycia bez ciebie. Spojrzaam na dyrektork, ktra si umiechaa, rozumiejc moj decyzj. Odwrcia si, eby wzi czarny notes, gdy Dante odskoczy ode mnie i pchn j na biurko. - Renee, uciekaj! - zawoa, trzymajc j za nadgarstki i prbujc przygwodzi do biurka. - Nie - zaprzeczyam. - Nie zostawi ci! - Uciekaj! - krzykn, walczc z dyrektork. Mimo podeszego wieku i szczupej figury kobieta bya bardzo silna. No tak, przecie bya stranikiem, i to utalentowanym. Patrzyam, jak walcz. Chciaam pomc, ale nie wiedziaam jak. Wkrtce Dante przycisn j do ciany, spady ksiki i bibeloty z pek. Patrzya zimno, gdy pochyli si nad ni, a ja nagle zrozumiaam, co chce zrobi. - Dante, nie! Ale on nie sysza. - Dante, przesta, prosz ci, przesta! Nie jeste morderc! Z serwantki spad wazon, rozbijajc si na pododze. - Prosz - bagaam, z mojej piersi wyrwa si szloch. - Prosz, przesta... I wtedy, o dziwo, si uspokoi. Kto dwa razy zapuka. Zastyglimy. Drzwi si otworzyy i do rodka wesza pani Lynch, cignc Gi-deona za rami. -Znalazam go, jak si krci przy... Urwaa na widok szokujcej sceny, jak ujrzaa w gabinecie. Ja kuliam si w rogu, a Dante przyciska dyrektork do ciany, nachylajc si do jej twarzy. - O mj Boe - szepna pani Lynch. - O mj Boe... Pucia Gideona i uniosa linijk, gotowa wczy si do walki, ale w tym momencie chopak zatrzasn jej drzwi przed nosem i zamkn je na klucz. Syszaam, jak si awanturuje na korytarzu, gdy Gideon przekrci zamek drugi i trzeci. Dante nadal trzyma w ucisku przeraon dyrektork. Gideon popatrzy na niego i powiedzia: - Zrb to. miao, przecie to morderczyni. Dante si nie odezwa.

- Prosz - przekonywaam cicho drcym gosem. -Nie jeste taki jak on. Nie jeste morderc. Gideon si zamia. - Nie jest? Kady moe zosta morderc, to zaley od okolicznoci. Nawet ty, Renee. - Dante - rzuciam bagalnie. - Chod do mnie. I zobaczyam, jak gniew odpywa z jego twarzy. Opuci ramiona, rozluni ucisk i odepchn dyrektork. Gideon zdj marynark i rzuci na oparcie krzesa. - Skoro ty nie chcesz, ja to zrobi. Podszed do niej i przycisn usta do jej ust. Jego blada skra nabieraa koloru, jakby krew pod ni zacza szybciej kry. Dyrektorka walczya zaciekle, okadajc jego plecy piciami, pokj wypeniy stumione krzyki. - Nie! - zawoaam. - Zaczekaj! Ale Gideon nie mia zamiaru czeka. Powoli rce dyrektorki staway si coraz bledsze, sabsze, w kocu opady bezwolnie. Patrzyam przeraona, jak jej nogi drgaj konwulsyjnie, jak zastygaj w skurczu, gdy wszystko si koczy. Przycisnam rk do ust, nie odrywajc oczu od jej stp. Poczuam si tak, jakbym obserwowaa mier moich rodzicw. Opuciam ramiona, nie byam w stanie duej tego znie. Gdy wreszcie oderwaam wzrok od podogi, zobaczyam, e Gideon idzie w moj stron - ale to ju nie by ten chopak, ktrego znaam. Sprawia wraenie silniejszego, w jego oczach pon gd, ktry dusza dyrektorki jedynie rozbudzia. Cofnam si, opierajc si o cian. Gideon rozluni krawat i podwin rkawy, mia zaczerwienion twarz, yy na jego rkach pulsoway yciem. Podnis mnie jednym szybkim ruchem i przysun twarz do mojej twarzy. - Nie! - usyszaam krzyk; Dante podbieg do nas i odepchn napastnika. Krzyknam cicho i upadam, a oni zaczli walczy. Gideon by silniejszy, dusza dyrektorki dodawaa mu si. Koty skryy si w kcie i przeraliwie miauczay, a oni szamotali si, rozrzucajc ksiki i papiery, rozbijajc witryn w gablotce za biurkiem dyrektorki. Szpadle, ktre tak naprawd byy narzdziami pogrzebowymi stranikw, upady z brzkiem na podog. Patrzyam przeraona, jak Dante pchn Gideona na biurko. Klepsydra rozbia si o podog, piasek i szko rozsypay si wok mnie. Krzyknam gono, gdy szko przecio mi skr, Dante odwrci si natychmiast do mnie, a Gideon wykorzysta jego nieuwag, uwolni si z jego uchwytu, zapa okulary w szylkretowych oprawkach i wybieg na korytarz. Wszystko w porzdku? - zapyta Dante, klkajc obok mnie. - Tak. - Skinam gow, mwienie przychodzio mi z trudem. - Zosta tu. - Dotkn mojego policzka. - ebym wiedzia, e jeste bezpieczna. - A potem chwyci szpadel, ktry wypad z rozbitej gabloty, i pobieg za Gideonem. Podniosam si i ruszyam za nim. j Dogoniam ich na polanie. Byli pod wielkim d- s bem, krc wok dou, w ktrym Brandon pogrze- * ba Nathaniela. Robotnicy otoczyli d t tam, zo- v stawiajc cienk drabink sznurow. Gideon w swoim garniturze, Dante w

regulaminowym stroju. Wymachiwali szpadlami. Za kadym razem, gdy Dante prbowa dosign Gideona, ten w ostatniej chwili robi unik -podskok, piruet, arabeska, istny mski balet. Podeszam z boku, gdy Dante wznis szpadel nad gow Gideona, i zamknam oczy. Nie chciaam patrze, jak to si skoczy, chocia wiedziaam, e przecie obaj ju nie yj. Jednak gdy Dante opuci szpadel na gow Gideona, ten odchyli si i wyrwa bro z jego rk, a pniej zama trzonek na p. Wypadki potoczyy si byskawicznie. Gideon pochwyci Dantego i przewrci na ziemi, spychajc niebezpiecznie blisko krawdzi dou. Jeli Dante spadnie, to bdzie koniec. On nie moe znale si pod ziemi, a ta wyrwa miaa co najmniej pi metrw gbokoci. Zanim zdoam go wydosta, Gideon go zrzuci. Patrzyam przeraona, jak przytrzymuje Dantego za szyj. Musiaam co zrobi. Byam straniczk. Powinnam sobie poradzi. Bez zastanowienia zapaam zamany trzonek szpadla Dantego, podbiegam i z caych si wbiam go w plecy Gideona. Zaskoczony, odwrci si, odepchn mnie od siebie i wycign odamek z plecw. Zacz i w moj stron, jego koszula nasikaa krwi. Cofaam si po trawie, a on zblia si do mnie z trzonkiem w rku. Nim zamknam oczy, zobaczyam, jak Dante skoczy na niego od tyu - Gideon upad na mnie, a drewniany trzonek wbi mi si w ciao. Krzywic si, prbowaam go wycign, ale nie miaam siy. Syszaam tylko szamotanin obok, ktra powoli zacza odpywa. Usiowaam nie zamyka oczu, ale powieki same opady. Wtedy usyszaam, e Dante mnie woa, poczuam, e chwyta mnie za rk, gdy oboje wpadalimy do gbokiego dou. - Renee - gos Dantego odbija si sabym echem w ciemnoci. Z jkiem wycignam w kocu trzonek i otworzyam oczy. Leaam na stercie ziemi i kamieni w katakumbach pod wielkim dbem. - Jestemy pod ziemi. - Patrzyam, jak Dante usiuje wsta. Po drugiej stronie jaskini zobaczyam poplamione traw spodnie Gideona i jego mokasyny. Dante przytuli mnie. - Wszystko dobrze? - spyta agodnie. Zarzuciam mu rce na szyj i ukryam twarz w koszuli. - Nie martw si. - Jego gos brzmia coraz sabiej. - Wydostan ci std. - Podnis mnie z wysikiem i trzymajc si drabinki sznurowej, wynis mnie z powrotem na twardy grunt. Dante si zachwia i oboje upadlimy na ziemi, nasze rce i nogi byy splecione niczym korzenie drzewa. Ostatnim wysikiem odsun si ode mnie. Lea na trawie, a ja niemal czuam, jak uchodzi z niego ycie. - Dante. - Wycignam rk, w kocu udao mi si go dotkn. Popatrzy na mnie, jego oddech stawa si coraz pytszy. - Co mam zrobi? - Po prostu zosta przy mnie - odpar ledwie syszalnie. Otworzy do, ujam j, zy spyway mi po policzkach. Dlaczego czowiek docenia ycie dopiero wtedy, i gdy ma je straci? Miaam umrze, i ta wiadomo i sprawiaa, e czuam si bardziej ywa. Po raz ostatni przyjrzaam si wiatu. Daleko std Annie siadaa do obiadu ze swoj rodzin, mj dziadek popija herbat i oglda popoudniowe wydanie wiadomoci, dziewczyny na moim pitrze koczyy odrabia lekcje i szykoway si do snu. Czuam si tak, jakby dzieliy mnie od nich cae lata wietlne. Wszyscy mieli mnstwo czasu na to, by cieszy si yciem - tymi wszystkimi drobnymi przyjemnociami, za ktrymi ju zaczynaam tskni. Pierwsze zimne tchnienie

jesieni, gucha cisza, gdy wanie wyczysz telewizor, zapach pieczonego kurczaka... Te rzeczy istniay ju tylko w moim umyle, a za chwil nie bdzie ju nawet tego. Po raz ostatni sunam wzrokiem po twarzy Dantego -jego nos, wargi, oczy, takie smutne i takie pikne... Wszystko byo takie znajome i tak niezgbione zarazem. Tak to wanie jest, czci wartoci ycia jest wiadomo, e moesz utraci wszystko, co ci otacza. Kochaam go, pomylaam. Kocham go. I niech to bdzie moje poegnanie. Wycignam rk do jego policzka, po raz ostatni dotykajc jego skry. Dante prbowa si odwrci, ale przycignam go do siebie. - Kocham ci - szepnam. I zanim zdy cokolwiek zrobi, pocaowaam go. Tak naprawd. Bo jeli mogam mu co da, to chciaam to zrobi. Nagle poczuam jego do na moim karku, przycign mnie do siebie z si, jakiej nie czuam nigdy wczeniej. Poddaam si jego uciskowi; powietrze wyszo z moich puc, krzyknam i zacisnam rce na trawie. wiat, ktry znaam, odpyn.

Przedwczesna mier Dantego Berlina Czuam, jak powoli wypywa ze mnie cae ciepo, jakby kto je ze mnie upuszcza. Nagle ogarna mnie feeria wspomnie. Sceny z poprzedniego ycia rozbyskiway w moim umyle i gasy, ludzie i miejsca przemieszani ze sob w chaosie jak we nie. Annie, moi rodzice, Kalifornia, Wes - z trudem ich poznawaam, ich postacie byy mgliste i nierealne, jakby cae moje ycie przed Akademi Gottfrieda byo nieprawdziwe, wymylone. Czuam si coraz sabsza, mj oddech stawa si coraz pytszy. A potem nagle si obudziam. Byam przed internatem dziewczt. Leaam na trawie. Zapada noc. Czy byam martwa? Nie wiedziaam. Przecignam si i wstaam, czuam si, jakbym leaa tu od wielu godzin. Miaam na sobie dziwnie znajome, ale nie moje ubranie - koszul i spodnie wytarte na kolanach. Pochyliam si i popatrzyam na nie, i wtedy usyszaam ruch z boku budynku, czyje mikkie kroki na ziemi. Cofnam si w cie i czekaam. Ale to nie bya dyrektorka czy pani Lynch. To byam ja. Miaam na sobie mj paszcz, brzowe wosy rozpuciam na ramionach. adnie wygldam, pomylaam. Nie byam w stanie zapanowa nad moimi ustami, wymwiam jedno jedyne sowo: - Renee. Odwrcia si do mnie, na jej zaskoczonej twarzy odmalowaa si ulga, a potem przyoya palec do ust i pocigna mnie za budynek. - Szukaem ci w skrzydle szpitalnym, ale tam ci nie byo. Dobrze si czujesz? - sowa wyszy z moich ust, zanim zdyam zda sobie sprawi, e co mwi. To byo to samo zdanie, ktre Dante powiedzia do mnie tego wieczoru, nim pani Lynch zaprowadzia nas do gabinetu dyrektorki. Prbowaam przesta mwi, ale nie panowaam nad moim ciaem. Wstaam i otrzepaam spodnie z ziemi.

Moje poprzednie ja" stao przede mn, mwic co o stranikach i dyrektorce, ale nie suchaam, wiedziaam przecie, co mi powie. Zamiast tego patrzyam na ni z zachwytem. Nie przeywaam na nowo swojego ycia, przeywaam ycie Dantego. - Jeste doskonaa - szepnam do mojego poprzedniego ja". Scena odpyna i zostaem przeniesiony do ciemnej klasy w Kolegium Horacego. Staem w cieniu, z mojego ubrania cieka woda, Renee bya obok mnie, jej ubranie przyklejao si do ciaa. - Jako twj nauczyciel mgbym kaza ci napisa sto razy... - zaczem mwi. Dawna Renee popatrzya na mnie wyzywajco. Po jej nosie spyna kropla wody. - Co takiego miaabym napisa? Zrobiem krok w jej stron. - Cupido - rzuciem. To sowo miao w sobie gbi, jakby byo czym wicej ni tylko goskami. Wymwienie go przyszo mi naturalnie, znacznie atwiej ni sowa angielskie. acina bya jednym jzykiem, w ktrym mogem wyrazi swoje uczucia tak otwarcie. Gos Renee zadra. - Co to znaczy? Popatrzyem w jej oczy, rejestrujc jej reakcj. - Czy mog co zrobi? - zapytaem. Nie protestowaa, wic pochyliem si, wycigajc rk do jej policzka. Moje palce musny jej skr, miaem wraenie, e jest zbyt czysta, bym mg jej dotkn. A wtedy zrobia co, czego si nie spodziewaem -przysuna si do mnie, a jej szczupe nogi dotkny moich. Z podaniem, nad ktrym nie potrafiem zapanowa, przycisnem j do tablicy, moje rce znalazy si na jej poladkach. Po raz pierwszy od wiekw poczuem zapach - zapach jej wosw, ciepo jej oddechu na mojej szyi. Wpatrzyem si w jej usta, niemal czuem ich smak... Wypenio mnie bolesne uczucie podania, pochyliem si nad Renee, a potem szybko odwrciem gow i pocaowaem j w policzek. - Renee - szepnem jej do ucha. - Renee... - Musiaem to powiedzie, eby poczu, e to wszystko dzieje si naprawd, e ona naprawd stoi przede mn, e trzymam j w ramionach. Podniosa rk do mojej twarzy, zamknem oczy, czujc mikko jej doni. Gdy przesuwaa palcami po mojej skrze, budziy si zmysy, ktrych nie czuem od lat. Moje nos, oczy, wargi, wszystko drao pod jej dotykiem. - Czy czujesz si inaczej, gdy jeste obok mnie? Tak, pomylaem. Tak. Pokj rozpyn si, dawna Renee wysuna si z moich ramion, a ja znw znalazem si na zewntrz, na trawniku. Byo ciemno i pusto, staem pod drzewem, wpatrujc si w wielki db. Drzewo koysao gaziami, trzeszczc i skrzypic na wietrze, ale ja nie czuem zimna, nie czuem nawet podmuchw wiatru na skrze. Z ciemnoci wyoniy si dwie postacie, Gideon i Vi-vian. Szedem za nimi, zmierzali przez polan do internatu dziewczt. Rozmawiali, ale sowa porywa wiatr. Podszedem bliej, a gdy mijaem db, usyszaem czyj gos. Jak umare?" Delikatny dwik gosu Renee odbi si w mojej gowie. Odwrciem si, mylc, e moe stoi za mn, ale nie byo tu nikogo prcz Gideona i Vi-vian, trawnik by pusty.

Obrazy z przeszoci rozbysy w moim umyle - nie mogem tego powstrzyma. Ocean, woda zamykajca si nad moj gow, a potem martwa cisza mierci. Zamknem oczy, prbujc nad tym zapanowa i w kocu mi si udao. Odetchnem z ulg i usiadem pod dbem, prbujc zrozumie, co si wanie stao. Gideon i Vivian szli do internatu, rozmawiali szeptem. Chciaem pj za nimi, ale gos Renee powrci. Gdzie jeste?" Tym razem nie miaem czasu, by stawi opr. Wielki db, polana, drzewa, jesienny wiatr - moj gow wypeniy obrazy i chocia wanie byem na dworze wrd tego wszystkiego, wizje w moim umyle wydaway mi si bardziej realne. Oparem si o drzewo, obejmujc gow rkami, prbujc przej kontrol nad moimi mylami, gdy wszystko wok mnie pociemniao. Znalazem si w obserwatorium. To by ju zupenie inny dzie, wrzeniowe soce wiecio przez szklany sufit, wszyscy wchodzili do klasy, witajc si na pierwszych zajciach po wakacjach. Siedzca przede mn Greta wanie opowiadaa Maggie, jak spdzia lato, i wtedy drzwi si otworzyy, wszed Nathaniel, a z nim Renee. Miaa krtsze wosy, jej twarz nadal nosia lady letniej opalenizny. Renee rozejrzaa si nerwowo po klasie i usiada z tyu z Nathanielem. Gdy popatrzya na mnie, jej oczy zrobiy na mnie wraenie, byy szare i smutne. Nie wiem dlaczego, ale poczuem ukucie zazdroci, gdy zobaczyam, e Nathaniel pochyla si do niej i szepcze jej co na ucho, jakby byli starymi znajomymi. Profesor Starking wszed do klasy i zacz wyczy-tywa pary laboratoryjnych partnerw. Gdy wyczyta Renee Winters", byem tak pewien, e za chwil wyczyta moje nazwisko, e wstaem z miejsca w chwili, gdy powiedzia: Dante Berlin". Usiadem obok niej, jej obecno bya niczym ywio. Nie wiedziaem, co powiedzie, wic patrzyem na tablic. Zacz si wykad o prawie przycigania, ale nie suchaem. Z moim ciaem dziao si co dziwnego. Poczuem jakby mrowienie i chyba nawet powiew wiatru, ktry wpada przez okno. Mogem sysze odgosy natury - szelest lici, wiergot wrbli na gaziach, wszystko czyo si, tworzc jakby melodi. Renee pochylia si, eby wyj zeszyt z torby i wtedy poczuem zapach jej szamponu. W kocu odwrcia si do mnie. - Czemu cigle si na mnie gapisz? - wymruczaa pod nosem. Gos miaa cichy i agodny, zaskoczya mnie jej prostolinijno. Jak mogem na ni nie patrze? Popoudniowe soce wpadao przez szklany sufit, owietlajc jej twarz ciepym blaskiem, czynic z niej zjawiskow istot z innego wiata, ktr posao mi przeznaczenie. Nie, nie moga si dowiedzie, e przygldaem si jej, bo wanie si zakochaem. - Masz dugopis na policzku. Tutaj - powiedziaem i od razu tego poaowaem. Zaczerwienia si, speszona, i zacza wyciera twarz. Nagle scena skoczya" do przodu. - A wic mylisz, e jestem czarujcy? - Pochyliem si, bo tak bardzo pragnem by bliej niej. - Wanie dlatego mi si przygldasz? - Powiedziaabym raczej: niepokojcy. I nie, nie dlatego, jestem tylko ciekawa. - Ciekawa? - zapytaem, usiujc zapanowa nad pragnieniem przytulenia jej, pocaowania. - Czego? Jej gos zadra. - Czemu z nikim nie rozmawiasz? - Mylaem, e wanie to robi. Odpowiedziaa co, ale prawie nie syszaem. Dziesitki myli przelatyway mi przez gow. Skd

ona si tu wzia? Gdzie bya przez cae moje ycie? Co lubi, a czego nie znosi? Czy pozwoli mi si pozna? Ale zamiast tego powiedziaem co bardziej sensownego: - Dokadnie o tym mylaem. Przesunem palcami nad jej piegami, jakbym chcia je pozbiera. Powiedziaa, e jest z Kalifornii. Wycignem do niej rk pod awk. - Jestem Dante. Przygryza warg, jakby czua si niepewnie. - Renee - odpara w kocu i wycigna swoj do, drobn i delikatn. Gdy nasze donie si zetkny, jej ciao zastygo, a ja poczuem jej ciepo, pynce do mnie. Na jej twarzy pojawio si zdenerwowanie, speszenie, w kocu oszoomienie. Cofnem rk i siedziaem nieruchomo, prbujc zrozumie, co si wanie stao. Renee siedziaa sztywno na swoim miejscu, nie patrzya na mnie i nie odzywaa si do koca lekcji. Midzy nami zawiso napicie, zadziaay potne moce, ktrym adne z nas nie zdoaoby si oprze. A potem wszystko zalaa czer. Po chwili obraz znw nabra ostroci - biegem drog gruntow. Nie panowaem nad nogami, nie wiedziaem, gdzie jestem, nigdy przedtem tutaj nie byem - to byo jakby ogromne pole otoczone ogrodzeniem. Pole byo paskie i poronite t wysok traw, w oddali po lewej stronie wida byo stodo i koryto z wod, pewnie dla koni. Dalej stay inne domy rozrzucone na rozlegej przestrzeni i wygldajce identycznie z tym, do ktrego prowadzia droga. Dom by niewielki, kwadratowy, z gontowym dachem oraz werand okalajc budynki i zastawion starymi meblami. Wiatr koysa fotelem na biegunach. Znowu wszystko rozpyno si w czerni, a potem zobaczyem, e stoj w drzwiach sypialni w moim domu. W ku leaa dziewczynka, pod kodr wida byo zarys jej ng. Nie poznaem jej, ale wiedziaem, e to moja siostra. Zasony byy zacignite, w pokoju panowa mrok. Wosy miaa rozrzucone na poduszce, mamrotaa co pod nosem. Gos miaa stumiony i nie mogem zrozumie, co mwi, podszedem bliej, ale nic mi to nie dao, im bliej podchodziem, tym mniej wyrany by dwik. Zamrugaem mocno i zobaczyem, e jestem w samolocie i przytulam moj siostr Ceceli. Bya owinita kocem, oczy miaa zmczone i przymknite, twarz spocon, rozgorczkowan. - Wszystko bdzie dobrze - mwiem szeptem. - Jestemy prawie na miejscu. Obok nas siedzieli mczyzna i kobieta, rodzice, cho ich nie poznawaem. Mczyzna ubrany by we flanelow koszul i robocze spodnie poplamione tuszczem. Mia oczy Dantego. Kobieta, otulona szalem, pochylaa si nad Ceceli, gadzc j po gowie. Pakaa. Nagle usyszelimy jaki trzask, potem nierwn prac migie, gdy zwolniy. Zaczlimy spada, mj ojciec wykrzykiwa sowa modlitwy za konajcych. wiat znowu poczernia, znalazem si pod wod. Wiedziaem, e to moje ostatnie chwile na ziemi. Fale byy potne, tonem. Sona woda szczypaa w oczy i gardo, prbowaem si wynurzy, lecz nie zdoaem. wiat wok mnie zasnua bkitna mga, wok mnie zaroio si od pcherzykw powietrza, ktre wiroway niczym awica ryb. Wycignem rk, chciaem je zapa - i wszystko zgaso. I wtedy dwie rce wycigny mnie ze wspomnie. Moje ciao zadygotao, poczuam, jak Dante mnie opuszcza, jak jego wspomnienia wysuwaj si ze mnie. Nasze usta rozczyy si i odetchnam.

Renesans

Ponowne narodziny. Powinnam bya doskonale wiedzie, e to jest moje przeznaczenie. Wskazywao na to nawet znaczenie mojego imienia. Renee. Renesans. Odrodzenie. W jednej chwili otworzyam oczy. Kto mnie nis korytarzem, a potem znalelimy si na zewntrz. Byo tak jasno, e musiaam przymkn oczy. Czy byam martwa? Czy Dante by martwy? Prbowaam si poruszy, ale to okazao si trudne, moje nogi byy sztywne i zdrtwiae. Powoli otworzyam jedno oko. Miaam na sobie lun szpitaln koszul, kto nis mnie ciek do kaplicy. Odwrciam gow i spojrzaam w gr - to by Dante. - Cze - powiedziaam drcym gosem. Dante spojrza na mnie i si umiechn. - Cze. Przeknam lin. - Czy jestem martwa? Dante skrci w lewo. cieka bya pusta. Musi by bardzo wczenie, pomylaam. - Nie. - yj? Westchn. - Nie. Napawaam si nowym wiatem. Z ziemi wyrastay kwiaty, na drzewach pojawiay si pczki - pierwsze oznaki ycia po dugiej, mrocznej zimie. - Jak dugo... Nie musiaam koczy. - Dziesi dni. - A ty? Czy ty?... Dante uciek wzrokiem. Odetchnam. A wic pocaunek zadziaa! - Dokd idziemy? - Zobaczysz. Teraz wyglda dorolej, bardziej msko. Powiedziaam, e jest dobrze wystany niczym stare wino. Zamia si.

- Czy ju ci mwiem, e jeste romantyczk? Umiechnam si. Znalelimy si na cmentarzu za kaplic, teraz poronitym makami. - Wycignij rce. - Pomg mi rozoy rce. Nis mnie przez pole czerwieni. Gdy moje zimne palce dotykay kwiatw, te si pochylay, nasz drog znaczy pas zieleni. Zamrugaam. Nie mogam uwierzy, e tak bdzie wyglda teraz moje ycie. e to wszystko dzieje si naprawd. e ycie moe by takie pikne. Dante pooy mnie na rodku pola; leelimy obok siebie, nasze rce stykay si, patrzylimy na odbicie chmur w naszych oczach. - Chciaabym budzi si tak kadego dnia. - Nie mogaby si budzi, nie pic. Dopiero po chwili dotar do mnie sens jego sw. Cigle jeszcze nie zdawaam sobie sprawy, e jestem nieumar. Podcignam koszul z lewej strony, spojrzaam na mj brzuch tam, gdzie wbi si kawaek trzonka. Ku mojemu zdumieniu rana si zagoia, zostaa tylko nierwna rowa blizna w ksztacie czaszki. Dante przesun po niej palcami. - Twj dziadek ma dzi po ciebie przyjecha - powiedzia. Czy on wie? Dante pokrci gow. To bez znaczenia. Dlaczego? Renee, to nie jest to, czego pragn.

- My? Dante si umiechn. - Nie, mam na myli to. - Pocaowa moj blizn. -Przyniosem ci tutaj, ebymy mogli by sami. ebymy mogli si poegna. - Jak to poegna? - Tylko na lato. Ale musisz mi obieca, e std odejdziesz i zostawisz mnie tutaj. - Chyba nie masz zamiaru mnie pocaowa? Dante skin gow. - Nie moesz! Nie pozwol ci! - Wiem. - Wsun do w moj rk i pochyli si tak nisko, e jego usta niemal dotykay moich. - Ale nie zdoasz mnie powstrzyma. Zamknam oczy, czujc eksplozj wrae zmysowych w moim ciele. cisnam jego palce. - Dlaczego to robisz? Ja chc, eby y! - Dlatego - sun palcem po moim policzku - e prawdziwa mio jest bezinteresowna. - Ju za tob tskni - szepnam. Dante zerwa kwiat i woy mi go za ucho.

- Jestem z tob. Zawsze. A potem pochyli si i mnie pocaowa.

Podzikowania

Tedowi Malawerowi, dziki ktremu to wszystko si zdarzyo, A Lewin i wszystkim w Hyperionie za zrobienie ze mnie lepszego pisarza i przeksztacenie mojego rkopisu w co duo pikniejszego, ni mogabym sobie wyobrazi, oraz Donnie Bray za to, e zaryzykowaa i daa szans mnie i mojej ksice. Dzikuj Gary'emu Shteyngartowi, Binnie Kirshen-baum, Nicholasowi Christopherowi z warsztatw literackich z Uniwersytetu Columbia za ich bezcenne uwagi w trakcie powstawania tej ksiki. Dzikuj take L.J. Moore za Romulusa i Remusa oraz za ogromn znajomo aciny i historii staroytnego Rzymu. Dzikuj Nathanielowi za bycie bytz"; Brandonowi za jego perwersyjn znajomo zombie, Katherine i Bec, dziki ktrym nie zwariowaam, a take wszystkim moim wyjtkowym przyjacioom, ktrzy uyczyli moim bohaterom swoich imion. I wreszcie - dzikuj Kwi, mojemu prawdziwemu Dan-temu, za jego dowcipy i przyja, mojej rodzinie - mamie, tacie, Paulowi oraz kociakom, starszemu i modszemu - za ich entuzjazm, humor i liczne uyteczne" sugestie odnonie do zombie. Dzikuj Wam.

You might also like