You are on page 1of 145

OSCAR WILDE

PORTRET DORIANA GRAYA Tytu oryginau: Picture of Dorian Grey Przeoya Maria Feldmanowa

PRZEDMOWA Artysta jest twrc pikna. Objawi sztuk, ukrywa artyst - oto cel sztuki. Krytykiem jest ten, kto swe wasne wraenia pikna umie w odmiennej wyrazi formie, nowy im nada ksztat. Zarwno najwysza, jak najnisza forma krytyki jest pewnego rodzaju autobiografi. Kto w piknie odnajduje sens brzydki, jest zepsutym, wcale nie bdc czarujcym. To bd. Kto w piknie odnajduje sens pikny, posiada kultur. Ma przyszo przed sob. Wybrani s ci, dla ktrych pikno posiada wycznie znaczenie pikna. Nie ma ksiek moralnych lub niemoralnych. S ksiki napisane dobrze lub le. Nic wicej. Niech dziewitnastego stulecia do realizmu jest wciekoci Kalibana, widzcego w zwierciadle wasn swoj twarz. Niech dziewitnastego wieku do romantyzmu jest wciekoci Kalibana, nie widzcego w zwierciadle swojej twarzy. Moralne ycie czowieka stanowi cz tworzywa artysty, ale moralno sztuki polega na doskonaym uyciu niedoskonaego rodka. aden artysta nie pragnie niczego dowie. Nawet rzeczy prawdziwe dadz si dowie. aden artysta nie posiada sympatii etycznych. Sympatia etyczna jest u artysty niewybaczalnym zmanierowaniem stylu. aden artysta nie jest neurasteniczny. Artysta moe wyraa wszystko. Myl i jzyk s dla artysty narzdziami sztuki, cnota i wystpek s dla artysty tworzywem sztuki. Ze stanowiska formy typow sztuk jest muzyka. Ze stanowiska uczucia typowa jest sztuka aktorska. Wszelka sztuka jest zarazem powierzchni i symbolem. Kto siga pod powierzchni, czyni to na wasn odpowiedzialno. Kto odczytuje symbol, czyni to na wasn odpowiedzialno. W rzeczywistoci sztuka odzwierciedla widza, nie ycie. Rozmaito zda o dziele sztuki dowodzi, e dzieo i jest nowe, zoone i zdolne do ycia. Niezgodno krytykw miedzy sob dowodzi zgodnoci artysty z sob. Moemy komu wybaczy, e stwarza co uytecznego, dopki dziea swego nie podziwia. Jedynym usprawiedliwieniem dla czowieka, ktry stwarza co bezuytecznego, jest wielki podziw dla tego dziea. Kada sztuka jest bezuyteczna. Oscar Wilde

I Odurzajca wo r napenia pracowni, a ilekro wietrzyk letni musn drzewa w ogrodzie, przez otwarte drzwi wnika ciki zapach bzu lub mniej intensywna wo kwitncego gogu. Z kta kanapy nakrytej perskim dywanem, na ktrej lea wypalajc jak zwykle niezliczone iloci papierosw, lord Henryk Wotton mg jeszcze chwyta blask rozkwitego krzewu zotego deszczu o miodowej woni i barwie: drce jego gazki z trudem zdaway si dwiga ciar swej pomiennej piknoci. Tu i wdzie fantastyczne cienie przelatujcych ptakw migotay na tle jedwabnych zason, spywajcych wzdu ogromnych okien, a cienie te wywoyway na chwil wraenie obrazw japoskich. Wtedy lord Wotton myla o owych malarzach z Tokio, ktrych twarze s blade i znuone; staraj si oni wywoywa za pomoc sztuki, z koniecznoci nieruchomej, wraenie ycia i ruchu. Stumione brzczenie pszcz, z trudem szukajcych sobie drogi wrd wysokiej nie skoszonej trawy lub z monotonn wytrwaoci wirujcych dokoa zotawych pykw kwiecia kapryfolium, potgowao jeszcze panujc wok cisz. Guchy gwar Londynu przypomina gbokie tony dalekich organw. Porodku pokoju, na pionowo ustawionych sztalugach, sta naturalnych rozmiarw portret modego czowieka niezwykej piknoci, a w pewnej odlegoci od obrazu siedzia sam artysta, Bazyli Hallward, ktry nagym znikniciem przed paru laty wywoa wielk wrzaw, dostarczajc materiau do najrozmaitszych przypuszcze. Umiech zadowolenia przemkn i osiad na twarzy malarza, wpatrujcego si w t wdziczn, a zarazem wspania posta, ktr odtworzy jego artyzm. Nagle jednak zerwa si, przymkn oczy i palce pooy na powiekach, jakby w mzgu swym chcia uwizi dziwny sen, z ktrego obawia si przebudzi. - Najlepsze twoje dzieo, Bazyli, najlepsze ze wszystkich, jakie kiedykolwiek stworzye - nieco znuonym gosem ozwa si lord Henryk. - Musisz je na przyszy rok posa na wystaw do Grosvenorskiej Galerii. Akademia jest zbyt wielka i zbyt banalna. Ilekro tam byem, zastawaem zawsze tylu ludzi, e nie mogem widzie obrazw, co byo okropne, lub te tyle obrazw, e nie mogem widzie ludzi, co byo jeszcze znacznie gorsze. Pozostaje zatem tylko Grosvenorska Galeria. - Zdaje mi si, e obrazu tego nie dam na adn wystaw - odpar malarz, odrzucajc gow w ty tym dziwacznym ruchem, ktry zawsze w Oksfordzie pobudza jego kolegw do miechu. - Nie, nie dam go nigdzie. Lord Henryk podnis brwi i poprzez mgliste, bkitne keczka dymu, w fantastycznych zwojach unoszcego si z jego mocnego, opiumowanego papierosa, ze zdumieniem spojrza na malarza. - Nie dasz na wystaw? Ale czemu, chopcze drogi? Czy masz jaki powd? Co za dziwaki z was, malarzy. Wszystko robicie, by zdoby saw, a gdy j zdobdziecie, wydaje si, ebycie si jej najchtniej chcieli pozby. To z waszej strony gupio, bo jedyn rzecz gorsz od tego, e o nas mwi, jest to, e o nas nie mwi. Taki obraz mgby ci wynie nad wszystkich modych artystw Anglii i wzbudzi zazdro starych, gdyby w ogle starzy ludzie zdolni byli do jakiegokolwiek uczucia. - Wiem, e si bdziesz mia ze mnie - odpar malarz - ale naprawd nie mog tego obrazu

wystawi. Za wiele we woyem z siebie samego. Lord Henryk wycign si na kanapie i pocz si mia. - Wiedziaem, e bdziesz si mia, ale jednak tak jest. - Woye za wiele z siebie samego! Dalibg, nie wiedziaem, e jeste tak prny. Bo istotnie nie mog znale podobiestwa midzy twoj surow, ostr twarz i kruczym wosem a tym Adonisem, ktry wyglda, jakby by cay z koci soniowej i listkw ry. Nie, mj drogi Bazyli, to to Narcyz, a ty - no, bez wtpienia masz twarz intelektualisty i tak dalej, ale pikno, prawdziwa pikno koczy si tam, gdzie si zaczyna intelektualizm. Jest on ju sam w sobie rodzajem przesady i psuje harmoni kadej twarzy. I niech tylko czowiek si zamyli, zaraz cay si staj nosem albo czoem, lub czymkolwiek innym szpetnym. Spjrz tylko na ludzi pracujcych z powodzeniem w jakim uczonym zawodzie. Jacy brzydcy! Oczywicie z wyjtkiem dygnitarzy kocielnych. Ale te w kociele wcale si nie myli. Biskup osiemdziesicioletni mwi zupenie to samo, czego go nauczono, gdy mia lat osiemnacie, i dlatego te zawsze wyglda zachwycajco. Twj tajemniczy modzieniec, ktrego nazwiska nigdy mi nie wymienie, a ktrego portretem jestem istotnie oczarowany, na pewno nigdy nie myli. Jestem o tym przekonany. Jest bezmyln pikn istot, ktra zawsze powinna tu by w zimie, kiedy nie mamy kwiatw, a take w lecie, kiedy nam potrzeba czego dla ochodzenia naszego intelektu. Nie pochlebiaj sobie, Bazyli, wcale a wcale nie jeste do niego podobny. - Nie rozumiesz mnie, Henryku - odpar artysta. - Naturalnie, e nie jestem do niego podobny. Wiem o tym tak samo dobrze jak ty. I przykro by mi byo, gdybym by do niego podobny. Wzruszasz ramionami? Mwi jednak prawd. Pewnego rodzaju fatalizm unosi si nad kad niezwykoci fizyczn czy duchow - fatalizm, ktry w historii idzie trop w trop za chwiejnymi krokami krlw. Lepiej nie rni si od swych blinich. Brzydkim i gupim najprzyjemniej na tym wiecie. Mog sobie spokojnie siedzie i przyglda si zabawie. Jeli nic nie wiedz o zwycistwie, to bywa im te zaoszczdzona wiadomo klski. yj, jak powinnimy y wszyscy: cicho, obojtnie, bez niepokoju. Nie powoduj zguby innych, ale te i inni nie powoduj ich zguby. Twoje stanowisko, Henryku, twj dobrobyt, mj umys, jakikolwiek on jest, mj talent, cokolwiek on wart, pikno Doriana Graya wszyscy my odpokutujemy za to, co nam bogowie dali, odpokutujemy strasznie. - Dorian Gray? Wic tak si nazywa? - podj lord Henryk, zbliajc si do Bazylego Hallwarda. - Tak, tak si nazywa. Nie miaem zamiaru ci tego powiedzie. - Dlaczego nie? - Ach, nie mog ci tego wytumaczy. Jeli kogo bardzo kocham, przed nikim nie wymieniam jego nazwiska. Bo wydaje mi si, e wyrzekam si czstki jego istoty. Nauczyem si kocha tajemniczo. Ona jedna chyba moe uczyni ycie niezwykym i cudownym. Najpowszedniejsza rzecz zyskuje urok, gdy si j zachowuje w tajemnicy. Gdy wyjedam z Londynu, nie mwi mojej rodzinie, dokd jad. Gdybym to zrobi, pozbawibym si caej przyjemnoci. Moe to nierozsdne, ale mnie si wydaje, e taka tajemniczo wnosi w nasze ycie du doz romantyzmu. Obawiam si, e mnie bdziesz uwaa za strasznie niemdrego. - Wcale nie - odpar lord Henryk - wcale nie, mj drogi Bazyli. Zapomniae zapewne, e jestem onaty i e urok maestwa na tym wanie polega, e wzajemne niemwienie prawdy jest tutaj

nieodzowne. Ja nigdy nie wiem, gdzie jest moja ona, a moja ona nie wie nigdy, co robi. O ile si spotykamy, a zdarza si to czasem, gdy jestemy gdzie razem zaproszeni lub idziemy do ksicia, wtedy z najpowaniejsz min opowiadamy sobie najgupsze rzeczy. Moja ona to umie, lepiej nawet ode mnie. Ona nigdy nie jest w kopocie, gdy chodzi o daty, ja zawsze. Ale jeli mnie nawet na czym przychwyci, to wcale mi nie urzdza sceny z tego powodu. Czasem chciabym, aby to zrobia, ale ona poprzestaje na wymianiu mnie. - Nie cierpi, gdy si w ten sposb wyraasz o swym maestwie - rzek Bazyli Hallward, podchodzc do drzwi wiodcych do ogrodu. - Jestem pewny, e jeste bardzo dobrym mem i wstydzisz si tylko swoich cnt. Dziwny z ciebie czowiek. Nigdy nie powiesz nic moralnego, a nigdy nie zrobisz nic zego. Twj cynizm nie jest niczym innym jak poz. - Naturalne zachowanie nie jest niczym innym jak poz, i to poz najbardziej dranic ze wszystkich, jakie znam - ze miechem zawoa lord Henryk. Obaj modzi mczyni wyszli do ogrodu i usiedli na dugiej awie bambusowej, ustawionej w cieniu duego krzewu wawrzynu. Promienie soca lizgay si po byszczcych liciach. W trawie dray mae stokrotki. Po chwili lord Henryk wyj zegarek. - Musz ju i, Bazyli - rzek - ale zanim pjd, obstaj, by mi odpowiedzia na pytanie, ktre ci zadaem. - Na jakie pytanie? - spyta malarz, nie podnoszc oczu. - Wiesz doskonale. - Doprawdy, e nie. - Wic ci powtrz. Chciabym, aby mi wyjani, dlaczego nie chcesz wystawi portretu Doriana Graya. Chciabym zna prawdziwy powd. - Podaem ci go. - O nie. Powiedziae, e za wiele woye w ten obraz z siebie samego. To przecie dziecinada. - Harry - rzek Bazyli Hallward, patrzc lordowi Henrykowi prosto w twarz - kady portret malowany z przejciem jest portretem artysty, nie za modela. Model jest tylko pobudk, okazj. Nie jego, ale raczej siebie samego malarz ujawnia na ptnie. Powd, dla ktrego nie chc tego obrazu wystawia, jest ten, e obawiam si, czy nie ujawniem w nim tajemnicy wasnej duszy. Lord Henryk si zamia. - Jakiej tajemnicy? - Powiem ci - rzek Hallward, ale po twarzy jego przemkn wyraz zmieszania. - Dr z niecierpliwoci, Bazyli - rzek lord, patrzc na niego. - Waciwie niewiele tu do opowiadania - odpar malarz - i obawiam si, e niewiele z tego zrozumiesz. Moe nawet w to nie uwierzysz. Po twarzy lorda Henryka przemkn umiech. Przechyli si, zerwa row stokrotk i j si jej przyglda. - Jestem pewny, e zrozumiem - rzek, wpatrujc si uwanie w drobn, zotaw tarcz otoczon maymi pirkami. - A co si tyczy wiary, to mog uwierzy we wszystko, o ile jest cakowicie

nieprawdopodobne. Wiatr strzsn z drzewa nieco kwiecia, a cikie pki rozkwitego bzu penego gwiazdek leniwie koysay si w parnym powietrzu. Konik polny wierka pod murem, a duga, cieniuchna jtka o brzowych skrzydekach z gazy migna niby bkitna niteczka. Lord Henryk mia wraenie, e syszy bicie serca Bazylego Hallwarda, i ze zdumieniem czeka, co nastpi. - Rzecz jest po prostu taka - zacz malarz po chwili. - Przed dwoma miesicami poszedem na przyjcie do lady Brandon. Wiesz, e my, nieszczni artyci, musimy si od czasu do czasu pokazywa w towarzystwie, aby przypomnie publicznoci, e nie jestemy dzikimi ludmi. Powiedziae raz, e w wieczorowym stroju i w biaym krawacie nawet makler giedowy moe zdoby reputacj czowieka cywilizowanego. Ot byem zaledwie dziesi minut w pokoju, rozmawiajc z niesychanie przesadnie postrojonymi wdowami i nudnymi akademikami, gdy nagle poczuem, e kto na mnie patrzy. Odwrciem si na wp i po raz pierwszy ujrzaem Doriana Graya. Gdy spojrzenia nasze spotkay si, poczuem, e bledn. Zdjo mnie dziwne uczucie lku. Wiedziaem, e stoj naprzeciw czowieka, ktrego sama osobowo jest tak fascynujca, e jeli si jej poddam, wchonie ca moj istot, ca moj dusz, ca moj sztuk. Nie chciaem, aby ycie moje ulego wpywom zewntrznym. Sam przecie wiesz, Harry, jak jestem z natury niezaleny. Byem zawsze wasnym swym panem, byem nim, zanim spotkaem Doriana Graya. Wtedy nie wiem, jak ci to wytumaczy, ale co zdawao mi si mwi e stoj przed strasznym przeomem w mym yciu. Miaem dziwne przeczucie, e los ma dla mnie w pogotowiu wyjtkowe radoci i wyjtkowe cierpienia. Przeraony, odwrciem si, by wyj z pokoju. Nie sumienie mnie wypdzao, ale pewnego rodzaju tchrzliwo. Przyznam si ze wstydem, e chciaem po prostu umkn. - Sumienie i tchrzliwo to w gruncie rzeczy jedno i to samo, Bazyli. Sumienie jest firm spki. Oto wszystko. - Nie wierz w to, Harry, i nie sdz, aby ty w to wierzy. Ale jakikolwiek by powd, moe nim bya duma, bo byem bardzo dumny, do e przedzieraem si ku drzwiom. I wtedy zetknem si, naturalnie, z lady Brandon. Chyba pan nie zamierza ju ucieka, panie Hallward?! - krzykna. Znasz przecie jej dziwnie krzykliwy gos. - O tak, wszystko w niej jest pawie z wyjtkiem piknoci - rzek lord Henryk, dugimi nerwowymi palcami rozstrzpiajc stokrotk. - Nie mogem si jej pozby. Poprowadzia mnie do ksit krwi, do ludzi uorderowanych i ugwiedonych, do starszych dam w olbrzymich tiarach i o papuzich nosach. Nazywaa mnie najdroszym przyjacielem. Raz w yciu si z ni widziaem, niemniej uwzia si, by mnie zrobi lwem salonowym. Zdaje mi si, e wanie ktry z moich obrazw cieszy si wielkim uznaniem, przynajmniej gazety si nim zajmoway, no a podug tego przecie mierzy si w dziewitnastym wieku niemiertelno. Nagle znalazem si naprzeciw czowieka, ktrego osobowo tak dziwnie mn wstrzsna. Stalimy tu obok siebie, dotykalimy si niemal. Oczy nasze znw si spotkay. Z mojej strony bya to moe nierozwaga, ale poprosiem lady Brandon, by mnie przedstawia. A moe w gruncie rzeczy nie bya to jednak nierozwaga. Byo to po prostu czym nieuniknionym. I bez przedstawienia bylibymy nawizali rozmow. Jestem tego pewny. Dorian mi to pniej powiedzia. On czu rwnie, e

przeznaczeniem naszym byo, abymy si poznali. - A jak lady Brandon opisaa tego cudownego modzieca? - spyta lord Henryk. - Wiem, e daje krtki, zwizy opis wszystkich swoich goci. Przypominam sobie, jak mnie prowadzia do jakiego wojowniczego starego pana o czerwonej twarzy, od stp do gw okrytego orderami i wstgami i scenicznym szeptem, ktry wszyscy w pokoju mogli doskonale sysze, trbia mi do ucha wysoce zdumiewajce o nim szczegy. Uciekem po prostu. Lubi wyrabia sobie o ludziach zdanie bez niczyjej pomocy. Ale lady Brandon postpuje ze swymi gomi jak licytator ze swym towarem. Albo daje tak wyczerpujce objanienia, e zabija zainteresowanie nimi, albo opowiada o nich wszystko prcz tego, co by si chciao wiedzie. - Biedna lady Brandon! Zbyt ostro j sdzisz, Harry! - rzek Bazyli Hallward z roztargnieniem. - Mj drogi, posuchaj, chciaa stworzy s a 1 o n , a udao jej si otworzy tylko restauracj. Jake j mam podziwia? Ale co powiedziaa o Dodanie Grayu? - Ach, co w tym rodzaju: Czarujcy chopiec, jego dobra, biedna matka bya moj nierozczn przyjacik, cakiem zapomniaam, czym on si zajmuje, zdaje si, e niczym, a prawda gra na fortepianie czy te na skrzypcach, kochany pan Gray. Obydwaj musielimy si rozemia i od razu stalimy si przyjacimi. - miech to wcale niezy pocztek przyjani, a jest te najlepszym jej zakoczeniem - wtrci mody lord, zrywajc drug stokrotk. Hallward potrzsn gow. - Harry, ty nie rozumiesz, czym jest przyja lub wrogo. Lubisz wszystkich, to znaczy, e wszyscy s ci obojtni. - Jaka to niesprawiedliwo z twojej strony! - zawoa lord Henryk, odsuwajc w ty kapelusz i wznoszc oczy ku chmurkom, ktre niby spltane kbki biaego, lnicego jedwabiu mkny po wklsym turkusie letniego nieba. - Tak, strasznie jeste niesprawiedliwy. Robi ogromne rnice midzy ludmi. Wybieram sobie przyjaci dla ich piknoci, znajomych dla ich dobrego charakteru, a wrogw dla ich bystrej inteligencji. Czowiek nie moe by do ogldnym przy wyborze swych wrogw. Ja nie mam ani jednego, ktry by by gupcem. Wszyscy s ludmi o wybitnym intelekcie, wic wszyscy mnie doceniaj. Czy to wiadczy o wielkiej prnoci? Zdaje mi si, e jestem troch prny. - Ma si rozumie, Harry. Ale wnioskujc z tego podziau, to ja jestem zapewne tylko twym znajomym. - Ale mj drogi stary! Ty jeste dla mnie znacznie wicej ni znajomym. - A znacznie mniej ni przyjacielem. Co w rodzaju brata zapewne. - Brata! Niewiele sobie robi z braci. Mj starszy brat nie chce umrze, a modsi, zdaje si, nigdy nie robi nic innego. - Harry! - wykrzykn Hallward, cigajc brwi. - Drogi chopcze, nie mwi tego tak cakiem serio. Ale nie mog si powstrzyma od nienawidzenia mych krewnych. Pewnie to std pochodzi, e nikt z nas nie moe znie ludzi majcych te same wady co my. Doskonale rozumiem wcieko angielskiej demokracji na tak zwane wystpki wyszych klas. Masy czuj, e pijastwo, gupota, niemoralno s ich przywilejem i e kady z nas,

robic z siebie osa, dopuszcza si kusownictwa w ich rejonie. Kiedy ten biedny Southwark z powodu sprawy rozwodowej stawa przed sdem, oburzenie ich byo wprost wspaniae. A jednak nie wierz, aby bodaj dziesi procent proletariatu prowadzio ycie nienaganne. - Nie zgadzam si ani z jednym sowem z tego wszystkiego, co powiedziae, a co wicej, jestem pewny, e i ty si nie zgadzasz. Lord Henryk gadzi ciemn, spiczast brdk i hebanow laseczk uderza w koniuszek swego lakierka. - Jaki z ciebie typowy Anglik, Bazyli. Po raz drugi robisz ju t sam uwag. Skoro prawdziwemu Anglikowi podda si jak myl, co zawsze jest rzecz ryzykown, nigdy nie przyjdzie mu do gowy zbada, czy myl ta jest dobra czy za. Jego obchodzi wycznie to, czy wypowiadajcy wierzy w ni lub nie wierzy. Tymczasem warto myli zupenie jest niezalena od szczeroci czowieka, ktry j wypowiada. Istnieje nawet prawdopodobiestwo, e im czowiek jest mniej szczery, tym bardziej myl jego jest czystym przejawem intelektu, tym mniej bowiem bdzie ona zabarwiona jego potrzebami, pragnieniami lub przesdami. Ale nie chc przecie rozprawia z tob o polityce, socjologii lub metafizyce. Mnie bardziej si podobaj ludzie ni zasady, a ludzie bez zasad bardziej ni wszystko na wiecie. Opowiedz mi co wicej o Dorianie Grayu. Czsto go widujesz? - Codziennie. Nie czubym si szczliwy, gdybym go nie widywa codziennie. Jest mi niezbdnie potrzebny. - To dziwne. Sdziem, e nigdy nie bdziesz dba o nic innego prcz swej sztuki. - On jest teraz ca moj sztuk - powanie odpar mody malarz. - Czasem myl, e w dziejach wiata istniej tylko dwie wane epoki. Jedn stanowi pojawienie si nowego materiau w sztuce, drug - pojawienie si nowej indywidualnoci. Czym dla malarzy weneckich byo wynalezienie farby olejnej, tym dla rzeby greckiej bya twarz Antinousa. A dla mnie stanie si tym pewnego dnia twarz Doriana Graya. Nie idzie tylko o to, e ja go maluj, rysuj, szkicuj, naturalnie, e wszystko to robi, ale poza tym jest on dla mnie czym znacznie wicej ni modelem lub kim, kto mi pozuje. Nie mwi, e jestem niezadowolony z tego, co z niego zrobiem, lub e sztuka nie potrafi wyrazi jego piknoci. Nie istnieje nic takiego, czego by sztuka nie moga wyrazi, i wiem, e to, co stworzyem po zetkniciu si z Dorianem Grayem, jest dobre - najlepsze ze wszystkiego, co kiedykolwiek namalowaem. A jednak w jaki dziwny sposb, nie wiem, czy mnie rozumiesz, osobowo jego natchna mnie zupenie nowym rodzajem sztuki, nowym stylem. Widz rzeczy inaczej. Myl o nich inaczej. Mog teraz odtwarza ycie w sposb przedtem mi nie znany. Sen o ksztatach w dniach zadumy - kto to powiedzia? Zapomniaem, ale to wanie wyraa, czym dla mnie sta si Dorian Gray. Sama obecno tego chopca, bo wydaje mi si cigle jeszcze chopcem, mimo e przekroczy ju lat dwadziecia, sama jego obecno ach, chciabym wiedzie, czy ty moesz odczu wszystko, co to znaczy? Sam sw obecnoci wskazuje mi bezwiednie kierunek nowej szkoy, w ktrej ma si mieci caa namitno ducha romantyzmu i caa doskonao sztuki greckiej. Harmonia ciaa i duszy, jake to wiele! My w swym obdzie oddzielilimy jedno od drugiego, wynajdujc realizm, ktry jest ordynarny, i idealizm ktry jest pusty. Harry, gdyby ty wiedzia, czym jest dla mnie Dorian Gray! Przypominasz sobie ten pejza, za ktry Agnew ofiarowa mi tak niesychan cen, ale z ktrym ja si nie chciaem

rozsta? Obraz ten naley do najlepszych, jakie namalowaem. A czemu? Poniewa Dorian Gray siedzia obok mnie, kiedy malowaem: Jaki subtelny wpyw emanowa od niego, i po raz pierwszy w yciu w zwykym lenym krajobrazie dostrzegem czar, za ktrym zawsze tskniem, a ktrego nigdy nie zdoaem uchwyci. - Bazyli, to co nadzwyczajnego. Musz zobaczy Doriana Graya. Graya. Hallward wsta i zacz chodzi po ogrodzie. Po chwili wrci. - Harry - rzek - Dorian Gray jest dla mnie po prostu bodcem artystycznym. Ty moe nic w nim nie zobaczysz. Ja w nim widz wszystko. W tym, co tworz, najwicej jest z niego tam, gdzie wcale nie ma jego wizerunku. On jest bodcem do nowego stylu, jak ju powiedziaem. Odnajduj go w wygiciach pewnych linii, w piknoci i subtelnoci pewnych barw. Oto wszystko. - Wobec tego czemu nie chcesz wystawi jego portretu? - spyta lord Henryk. - Bo bezwiednie w portrecie tym daem wyraz memu artystycznemu ubstwieniu. Oczywicie, e Dorianowi nigdy o tym nie wspominaem. On o tym nie wie. Nigdy si nie dowie. Ale wiat mgby odgadn. Nie chc obnaa mojej duszy przed bezmylnymi, ciekawymi oczyma tumu. Nie chc ka swego serca pod jego mikroskop. Za wiele w tym obrazie ze mnie samego, Harry, za wiele ze mnie samego. - Poeci nie s tak skrupulatni jak ty. Wiedz, jak bardzo namitno sprzyja zdobywaniu popularnoci. Zamane serce doczekuje si dzisiaj wielu wyda. - Nienawidz ich za to! - zawoa Hallward. - Artysta powinien stwarza pikno, ale nie wkada w nie nic ze swego ycia. yjemy w epoce, kiedy ludzie tak si obchodz ze sztuk, jak gdyby miaa by pewnego rodzaju autobiografi. Zatracilimy abstrakcyjny zmys pikna. Pewnego dnia ja go poka wiatu, i dlatego to wiat nigdy nie zobaczy mego portretu Doriana Graya. - Zdaje mi si, Bazyli, e postpujesz niesusznie, ale nie chc si z tob sprzecza. Tylko bankruci umysowi prowadz sprzeczki. Ale powiedz mi, czy Dorian Gray bardzo ci kocha? Malarz namyla si przez chwil. - Lubi mnie - odpar po chwilowym milczeniu - wiem, e mnie lubi. Naturalnie, e mu strasznie pochlebiam. Dziwn przyjemno mi sprawia mwi mu pewne rzeczy, cho wiem, e bd aowa, i je powiedziaem. Zwykle okazuje mi duo sympatii. Siedzimy w pracowni i rozprawiamy o tysicach rzeczy. Czasem jest okropnie bezmylny i zdaje si wprost znajdowa przyjemno w udrczaniu mnie. I wtedy, Harry, czuj, e ca sw dusz oddaem czowiekowi, ktry si z ni obchodzi jak z kwiatem do butonierki, ot, pewnym upikszeniem schlebiajcym jego prnoci, jak z ozdob na jeden dzie letni. - Bazyli, w lecie dni si du - mrukn lord Henryk. - Moe ty si nim rychlej znudzisz ni on tob. Smutno si robi na t myl, ale bez wtpienia geniusz trwa duej ni pikno. To wyjania fakt, dlaczego wszyscy zadajemy sobie tyle trudu, aby si sta jak najbardziej wyksztaconymi. W dzikiej walce o byt potrzeba nam czego, co trwa, i dlatego zapeniamy sobie umys rupieciami i faktami, w gupiej nadziei utrzymania si na poziomie. Czowiek wszechstronnie wyksztacony to idea nowoczesny. A umys takiego wszechstronnie wyksztaconego czowieka jest czym strasznym. Wyglda niby jaki sklep ze starzyzn peen okropnoci i kurzu, gdzie wszystko ocenia si powyej

wartoci. Mimo to sdz, e ty si nim znudzisz pierwszy. Pewnego dnia spojrzysz na swego przyjaciela i dostrzeesz, e jest troch przerysowany, albo jego koloryt przestanie ci si podoba lub co podobnego. W duchu bdziesz mu czyni gorzkie wymwki, z gbokim przewiadczeniem, e ci wyrzdzi krzywd. A gdy znw przyjdzie do ciebie, bdziesz dla zimny i obojtny. Smutne to, poniewa zmienio ciebie. To, co mi opowiedziae, to cay romans. Mona by go nazwa romansem artystycznym, a najgorsz rzecz kadego romansu jest to, e tak bardzo obdziera ludzi z romantyzmu. - Harry, nie mw tak. Pki ycia, bd pod wpywem osobowoci Doriana Graya. Ty nie moesz odczu tego, co ja czuj. Zbyt czsto si zmieniasz. - Ach, drogi mj Bazyli, wanie dlatego mog to odczu. Wierni znaj tylko trywialn stron mioci, niewierni znaj jej tragedi. I lord Henryk potar zapak o liczne srebrne pudeeczko, zapalajc papierosa z min tak pen zadowolenia i godnoci, jakby wiat cay okreli tym jednym powiedzeniem. Wrd ciemnej zieleni bluszczu wierkay wrble, a bkitne cienie obokw przemykay po trawie jak jaskki. Jak piknie byo w ogrodzie! I jak zajmujce byy uczucia innych ludzi - wydaway mu si znacznie wicej zajmujcymi od ich myli. Wasna dusza i namitno przyjaci - one to nadaway yciu urok. Z cich radoci wyobraa sobie nudne niadanie, ktre go omino, poniewa tak dugo bawi u Bazylego Hallwarda. Gdyby by poszed do ciotki, niewtpliwie byby tam spotka lorda Goodbodyego i caa rozmowa byaby si obracaa koo kwestii wyywienia biednych i koniecznoci budowania wzorowych domw mieszkalnych. Kady wygaszaby kazania o wanoci cnt, ktrych praktykowanie byo w ich wasnym yciu zbyteczne. Bogaci byliby mwili o wartoci oszczdzania, a prniacy o godnoci pracy. Jak to wietnie, e zdoa si uwolni od tego wszystkiego. Myl o ciotce nasuna mu pewne skojarzenie. Zwrci si do Hallwarda i rzek: - Mj drogi, teraz sobie przypominam. - Co sobie przypominasz, Harry? - Przypominam sobie, gdzie syszaem ju poprzednio nazwisko Doriana Graya. - Gdzie to byo? - spyta Hallward, lekko marszczc czoo. - No, Bazyli, nie patrz na mnie tak gniewnie. To byo u mojej ciotki, lady Agaty. Mwia mi, e odkrya cudownego modego czowieka, ktry jej bdzie pomaga w pracy w East End, i e modzieniec ten nazywa si Dorian Gray. Musz co prawda doda, e nigdy nie wspominaa mi o jego piknoci. Kobiety nie umiej ocenia piknoci, przynajmniej dobre kobiety tego nie umiej. Mwia mi o nim, e jest bardzo powany i ma pikny charakter. Wyobraziem ju sobie chuderlawe stworzenie w okularach, o prostych wosach, straszliwie piegowate, z olbrzymimi nogami. Szkoda, e nie wiedziaem, e to twj przyjaciel. - Ciesz si, Harry, e o tym nie wiedziae. - Dlaczego? - Bo nie chciabym, aby si z nim zetkn. - Nie chciaby, abym si z nim zetkn?

- Nie. - Pan Dorian Gray jest w pracowni - zameldowa sucy, ktry wanie wszed do ogrodu. - Teraz musisz mnie przedstawi - ze miechem zawoa lord Henryk. Malarz zwrci si do sucego, ktry sta w socu, mruc oczy. - Parkerze, popro pana Graya, by zaczeka chwil. Zaraz tam przyjd. Sucy skoni si i wyszed. Wtedy Hallward spojrza na lorda Henryka. - Dorian Gray jest moim najdroszym przyjacielem - rzek. - Ma prost, szlachetn natur. Ciotka twoja miaa suszno we wszystkim, co o nim powiedziaa. Nie psuj go. Nie staraj si zdoby nad nim wpywu. Twj wpyw byby dla niego zgubny. wiat jest tak wielki i tylu jest ludzi niezwykych. Nie zabieraj mi tego jedynego czowieka, nadajcego sztuce mej cay jej urok. ycie moje jako artysty zaley od niego. Pamitaj, Harry, e ci ufam. Mwi bardzo powoli i zdawao si, e sowa te zostay na nim wymuszone wbrew jego woli. - C ty za gupstwa wygadujesz - z umiechem rzek lord Henryk i ujwszy pod rami Hallwarda, prawie si zacign go do mieszkania.

II Gdy weszli, zobaczyli Doriana Graya. Siedzia przy fortepianie, odwrcony do nich plecami, i przewraca kartki Schumannowskiego zbioru Sceny lene. - Bazyli, musisz mi je poyczy - zawoa. - Chc si ich nauczy. S przeliczne. - To bdzie zaleao od tego, jak dzi bdziesz pozowa, Dorianie. - Ach, do ju mam pozowania wcale nie chc mie wasnego portretu naturalnej wielkoci odpar Dorian Gray przekornie jak nadsany dzieciak, obracajc si na krconym taborecie stojcym przed fortepianem. Na widok lorda Henryka zarumieni si lekko i zrywajc si z miejsca, rzek: - Wybacz, Bazyli, ale nie wiedziaem, e nie jeste sam. - To lord Henryk Wotton, Dorianie, mj stary przyjaciel z Oksfordu. Wanie mu opowiadaem jak doskonale pozujesz, a oto wszystko zepsue. - Nie zepsu mi pan przyjemnoci poznania pana - rzek lord Henryk zbliajc si do Doriana i podajc mu rk. - Ciotka moja czsto mi o panu opowiadaa. Jest pan jednym z jej ulubiecw i, jak si obawiam, jedn z jej ofiar. - Chwilowo figuruj u lady Agaty na czarnej licie - odpar Dorian Gray z komicznym wyrazem skruchy. - Przyrzekem zeszego wtorku towarzyszy jej do jakiego klubu w Whitechapel i na mier zapomniaem o tej caej historii. Mielimy gra razem duet, nawet trzy duety podobno. Co ona mi teraz powie! Nie mam ju odwagi jej odwiedzi. - Ach, pogodz pana z moj ciotk. Jest panem zachwycona i nie sdz, aby paska nieobecno zbyt tam zaszkodzia. Suchacze myleli zapewne, e to duet. Gdy ciotka Agata siada do fortepianu, wali w niego za dwoje. - Niezbyt to pochlebne dla niej, a i mnie nie powiedzia pan komplementu - z umiechem odpar Dorian. Lord Henryk przyglda mu si. Tak, by w istocie cudownie pikny, z delikatnie zarysowanymi purpurowymi ustami, ze szczerymi, bkitnymi oczyma i falistymi zotymi wosami. W twarzy jego byo co takiego, co natychmiast budzio zaufanie. Malowaa si w niej caa szczero modoci i caa arliwa czysto. Czu byo, e wiat go jeszcze nie zbruka. Nic dziwnego, e Hallward go uwielbia. - Pan jest zanadto uroczy, panie Gray, aby by filantropem, o wiele za uroczy. Lord Henryk rzuci si na sof i otworzy papieronic. Malarz zajty by tymczasem mieszaniem farb i porzdkowaniem pdzli. Wyglda, jakby go co drczyo, a usyszawszy ostatni uwag lorda Henryka, spojrza na niego i po chwilowym wahaniu rzek: - Harry, chciabym dzi skoczy ten obraz. Czy bardzo by si pogniewa, gdybym ci poprosi, eby sobie poszed? Lord Henryk umiechn si i spojrza na Doriana Graya. - Panie Gray, czy mam odej? - spyta. - Ale nie! Prosz o to, lordzie Henryku. Bazyli jest dzisiaj znw w zym humorze, a w takich chwilach go nie cierpi. Zreszt musi mi pan powiedzie, dlaczego nie nadaj si na filantropa.

- Nie sdz, panie Gray, abym to panu mia powiedzie. To nudny temat, ktry naleaoby traktowa powanie. Ale z ca pewnoci nie odejd, skoro pan mnie prosi, abym zosta. Tobie to w gruncie rzeczy obojtne, nieprawda, Bazyli? Nieraz mi mwie, e lubisz, gdy twj model z kim rozmawia. Hallward zagryz usta. - Skoro Dorian sobie tego yczy, to musisz oczywicie zosta. Kaprysy Doriana s prawem dla wszystkich, z wyjtkiem jego samego. Lord Henryk wzi do rki lask i kapelusz. - Bardzo jeste uprzejmy, Bazyli, ale musz odej. Przyrzekem si z kim spotka u Orleanw. egnam pana, panie Gray. Prosz mnie odwiedzi ktrego popoudnia na Curzon Street. Prawie zawsze jestem w domu okoo pitej. W kadym razie prosz mi wpierw napisa. Byoby mi przykro, gdyby mnie pan nie zasta. - Bazyli - zawoa Dorian Gray - jeli lord Henryk Wotton odejdzie, to ja te odchodz. Nigdy nie otworzysz ust, gdy malujesz, a to strasznie nudno sta tak na podium, i do tego jeszcze robi przyjemn min. Popro go, aby zosta. Naprawd zaley mi na tym. - Zosta, Harry, by zrobi przyjemno Dorianowi, no i mnie take - rzek Hallward nie odwracajc oczu od obrazu. - To prawda, e podczas roboty nigdy nic nie mwi i nie sucham te, co do mnie mwi. Musi to by strasznie nudne dla moich nieszczsnych modeli. Prosz ci, zosta. - Ale co bdzie z tym panem, z ktrym miaem si teraz spotka? Malarz si rozemia. - To chyba nie bdzie przeszkod. Siadaj, Harry. A teraz, Dorianie, wejd na podium i nie ruszaj si za wiele. Nie potrzebujesz zwaa na to, co mwi lord Henryk. On wywiera zgubny wpyw na wszystkich swych przyjaci z wyjtkiem mnie. Dorian Gray wszed na podium z min modego greckiego mczennika, zrobi lekki grymas i rzuci porozumiewawcze spojrzenie w stron lorda Henryka, ktry podoba mu si nadzwyczajnie. By tak zupenie inny ni Bazyli. Stanowili wspaniay kontrast. I mia tak pikny gos. Po chwilowej pauzie Dorian zwrci si do niego: - . Czy wpyw paski jest istotnie taki zgubny, lordzie Henryku? Taki zgubny, jak twierdzi Bazyli? - Dobry wpyw wcale nie istnieje, panie Gray. Ze stanowiska naukowego kady wpyw jest niemoralny. - Czemu? - Bo wywiera na kogo wpyw znaczy to samo, co obdarza go swoj dusz. Czowiek taki nie posiada ju wwczas wasnych myli. Nie poeraj go wasne namitnoci. Cnoty jego nie nale ju do niego. Nawet jego grzechy, jeli w ogle grzechy istniej, s zapoyczone od kogo innego. Staje si on echem cudzej melodii, aktorem roli nie dla niego napisanej. Celem ycia jest rozwj wasnej indywidualnoci. Da wyraz wasnej swej naturze - oto nasze zadanie na ziemi. W naszych czasach czowiek odczuwa obaw przed sob samym. Zapomniano o najwyszym obowizku, o obowizku wzgldem siebie. Oczywicie ludzie s dobroczynni. Karmi godnych, odziewaj ebrakw. Ale wasne ich dusze marzn i cierpi gd. Ludzko stracia odwag. Moe nie miaa jej nigdy. Obawa przed

spoeczestwem, na ktrej opiera si moralno, obawa przed Bogiem, bdca tajemnic religii - oto dwie potgi, ktre nami rzdz. A jednak - Dorianie, prosz ci, zwr gow nieco na prawo - rzek malarz, ktry cakowicie zatopiony w pracy zauway tylko, e twarz chopca przybraa wyraz, jakiego nigdy przedtem u niego nie widzia. - A jednak - mwi dalej lord Henryk cichym melodyjnym gosem, wykonujc rk swj charakterystyczny, wdziczny, jeszcze z czasw szkolnych waciwy mu ruch - a jednak sdz, e gdyby chocia jeden czowiek wyy si w peni i cakowicie, nadajc ksztat kademu swemu uczuciu, wyraajc kad myl, urzeczywistniajc kade marzenie, ju przez to samo spynaby na wiat taka olbrzymia fala radoci, e musielibymy zapomnie o caej chorobliwoci redniowiecza i powrci do ideau helleskiego, a moe nawet doszlibymy do czego subtelniejszego, bogatszego ni idea helleski. Ale najodwaniejszy z nas boi si samego siebie. Samookaleczenie si dzikiego czowieka tragicznie przetrwao w abnegacji wypaczajcej nasze ycie. Wszyscy cierpimy kar za to, czego si wyrzekamy, i odruch przez nas zdawiony rozpadza si w naszej duszy i zatruwa j. Ciao grzeszy i na tym grzech koczy, bo czyn jest rodzajem oczyszczenia. Nie pozostaje wwczas nic prcz wspomnienia rozkoszy lub , ktry jest zbytkiem. Jedynym sposobem pozbycia pokusy jest uleganie jej. Gdy bdziemy si jej wypierali, dusza zachoruje z tsknoty za tym, czego sobie odmawiaa, z dzy za tym, co potworne jej prawa uczyniy potwornym i bezprawnym. Powiedziano e najwiksze zdarzenia wiata dokonuj si w mzgu. W mzgu te i jedynie w mzgu dokonuj si najwiksze grzechy wiata. Nawet pan, panie Gray, nawet pan ze sw purpurowo - row modoci i biao - szara chopicoci miae namitnoci, ktre ci przejmoway trwog, myli, ktrych si lkae, marze we dnie i w nocy, ktrych samo wspomnienie okrywao tw twarz rumiecem wstydu. - Dosy - wyjka Dorian Gray - dosy. Zdumiewa mnie pan. Nie wiem, co powiedzie. Odpowied na to istnieje, ale ja jej nie umiem znale. Niech pan nic nie mwi. Prosz pozwoli mi si zastanowi. Albo raczej prosz pozwoli, e sprbuj si nie zastanawia. Blisko dziesi minut sta bez ruchu z rozchylonymi ustami i niezwykle byszczcymi oczyma. Mia niewyran wiadomo, e nurtuj go cakiem nowe wpywy. Ale zdawao mu si, e one wyaniaj si z wasnej jego istoty. Kilka sw wypowiedzianych przez przyjaciela Bazylego, kilka sw, rzuconych niewtpliwie bez namysu i wiadomie penych paradoksw, dotkno w nim tajemnej jakiej struny, nigdy przedtem nie potrconej, ktrej dziwne drenie i rozkoysanie czu jednak w tej chwili. W ten sposb zwyka go podnieca muzyka. Nieraz mcia mu spokj. Ale muzyka nie przemawia dobitnymi sowami. Stwarzaa w nim nie wiat nowy, ale drugi chaos. Sowa. Same tylko sowa. Jakie byy straszne! Jakie wyrane, ywe i okrutne! Im uj niepodobna! A jednak jaka w nich tajemnicza magia. Bezksztatnym rzeczom zdaj si nadawa ksztaty plastyczne, maj wasn muzyk, nie mniej sodk od dwikw fletw i lutni. Same sowa. Czy istnieje co rwnie rzeczywistego jak sowa? Tak, w modoci jego byy rzeczy, ktrych nie rozumia. Teraz je zrozumia. ycie nabrao nagle pomiennych barw. Zdawao mu si, e dotd szed przez ogie. Dlaczego nie wiedzia tego wszystkiego? Lord Henryk patrzy na niego z wnikliwym umiechem. Wyczu dokadnie moment

psychologiczny, kiedy nie naley nic mwi. Czu najwysze zainteresowanie. Zdumiewao go nage wraenie, jakie wywary jego sowa. Przypomniaa mu si ksika czytana w szesnastym roku ycia, ktra odsonia mu wiele rzeczy, dotd nie znanych, i rad by by wiedzie, czy Dorian Gray przeywa w tej chwili co podobnego. Wypuci po prostu strza w powietrze. Czyby trafia w cel? Jaki ten chopak by fascynujcy. Hallward malowa zawzicie owym cudownie miaym dotkniciem pdzla, penym przy tym prawdziwej subtelnoci i finezji, ktra w sztuce jest niechybnie oznak siy. Nie zauway milczenia. - Bazyli, znuyo mnie ju to stanie - zawoa nagle Dorian Gray. - Musz na chwil usi w ogrodzie. Powietrze tutaj wprost mnie dusi. - Bardzo mi przykro, mj drogi chopcze. Gdy maluj, nie mog myle o niczym innym. Ale nigdy nie pozowae lepiej. Stae zupenie spokojnie i wreszcie uchwyciem wyraz, ktrego cigle szukaem: rozchylone usta i byszczce spojrzenie. Nie wiem, o czym Harry mwi z tob, ale to pewne, e wywoa na twojej twarzy cudowny wyraz. Zapewne prawi ci komplementy. Nie wierz ani jednemu sowu. - Komplementw nie prawi mi z pewnoci. Dlatego moe nie wierz ani troch w to, co mi mwi. - Pan sam wie, e pan wierzy we wszystko, co powiedziaem - rzek lord Henryk, patrzc na swymi marzycielskimi, nieco znuonymi oczyma. - Id z panem do ogrodu. Strasznie tu gorco w pracowni. Bazyli, ka nam poda jaki napj chodzcy, moe co z truskawkami. - Bardzo chtnie, Harry. Zadzwo tylko, a gdy Parker przyjdzie, zaraz mu wydam polecenie. Ja musz raz jeszcze przemalowa to, a potem przyjd do was. Nie zatrzymuj Doriana zbyt dugo. Nigdy mi robota nie sza tak dobrze jak dzi. To bdzie moje arcydzieo. Jest nim ju teraz. Lord Henryk wyszed do ogrodu i ujrza, jak Dorian Gray, wtuliwszy gow w olbrzymie pki chodnego kwiecia bzu, gorczkowo wchania ich wo, jak gdyby bya winem. Podszed ku niemu i pooy mu rk na ramieniu. - Dobrze pan robi - mrukn. - Tylko zmysy mog uleczy dusz, tak samo jak tylko dusza moe uleczy zmysy. Chopiec drgn i cofn si. By bez kapelusza. Licie bzu potargay przekorne pukle wosw, plczc zociste ich nici. Co jakby trwoga pojawio si w jego spojrzeniu, jak u czowieka nagle zbudzonego ze snu. Delikatnie rzebione nozdrza dray, a jaki skurcz wykrzywi purpurowe usta dygotay jak w febrze. - Tak - mwi dalej lord Henryk - to jedna z najwikszych tajemnic ycia: dusz leczy zmysami, a zmysy dusz. Cudowne z pana stworzenie. Wie pan wicej, ni sobie pan sam zdaje spraw, a jednak mniej, ni pragnie pan wiedzie. Dorian Gray zmarszczy czoo i odwrci twarz. Wbrew woli podoba mu si smuky, przystojny mczyzna, ktry sta obok niego. Interesowaa go romantyczna, smaga, nieco przeyta twarz. W cichym, powolnym sposobie mwienia byo co niesychanie fascynujcego. Nawet chodne biae rce, wygldajce jak kwiaty, miay dziwny urok. Gdy mwi, poruszay si niby w takt melodii, jak gdyby wasn sw posiaday wymow. Ale Dorian obawia si go i rwnoczenie wstydzi si swej obawy.

Czemu musia przyj czowiek obcy, aby mu objawi wasn jego istot? Bazylego Hallwarda zna od kilku miesicy, ale przyja z nim wcale go nie zmienia. Nagle wszed w jego ycie kto, kto zdawa si odsania mu tajemnice ycia. A jednak, czego si obawia? Nie jest przecie uczniakiem ani dziewczyn. Niedorzecznoci byo ba si. - Usidmy w cieniu - rzek lord Henryk. - Parker przynis wanie co do picia, a jeli pan jeszcze duej bdzie sta na tym upale, zepsuje pan sobie cer i Bazyli nie bdzie pana chcia malowa. Naprawd nie powinien si pan opala. To byoby nietwarzowe. - C moe mi na tym zalee - ze miechem powiedzia Dorian Gray, siadajc na awie w kocu ogrodu. - Panu powinno bardzo na tym zalee, panie Gray. - A to czemu? - Bo jest pan cudownie mody, a modo jest jedynym dobrem godnym posiadania. - Ja tego nie czuj, lordzie Henryku. - Tak, teraz pan tego nie czuje. Ale kiedy, gdy pan bdzie stary i brzydki, gdy myl zmarszczkami porysuje panu czoo, a namitno ohydnym arem spali usta, wtedy pan to odczuje. Teraz, gdziekolwiek si pan zwrci, oczarowuje pan wszystkich. Czy tak bdzie zawsze? Panie Gray, pan jest cudownie pikny. Prosz nie marszczy czoa. To prawda. A pikno jest form geniuszu, pikno jest czym wicej ni geniusz, gdy nie potrzebuje komentarza. Naley do wielkich faktw wiata jak soce, wiosna lub odbicie w ciemnych wodach owej srebrnej uski, ktr nazywamy ksiycem. Wtpi w ni niepodobna. Posiada boskie prawo panowania. Ksitami czyni tych, co j posiadaj. Pan si umiecha. O, kiedy, gdy j pan postrada, nie bdzie si pan umiecha. Powiadaj wprawdzie, e pikno jest czym powierzchownym. By moe. Ale w kadym razie nie tak powierzchownym jak myl. Dla mnie pikno jest cudem nad cudami. Tylko pytcy ludzie nie sdz wedug pozorw. Prawdziwa tajemnica ycia kryje si w widzialnym, a nie w niewidzialnym. Tak, panie Gray, bogowie byli dla pana askawi. Ale co bogowie daj, odbieraj te rycho. Niewiele pan ma lat do ycia penego, doskonaego, prawdziwego. Z modoci przeminie te paska pikno i nagle pan odkryje, e nie czekaj pana ju triumfy lub e musi si pan zadowala tymi miernymi zwycistwami, ktre wspomnienie modoci uczyni bardziej gorzkimi od klsk. Kada odmiana ksiyca zblia pana do czego strasznego. Czas panu zazdroci i przypuszcza szturm do paskich lilii i r. Stanie si pan blady, bdzie pan mia zapadnit twarz i szklane spojrzenie. Okropnie bdzie pan cierpie. O, trzeba korzysta z modoci, dopki j pan ma. Niech pan nie roztrwania zota swoich dni, nie sucha gderaczy, nie pomaga tym, ktrzy s beznadziejnie zmarnowani, nie skada swego ycia w ofierze gupcom, ludziom pospolitym, ordynarnym. Wszystko to s cele chorobliwe, faszywe ideay naszych czasw. Niech pan yje.. Niech pan yje yciem penym czaru, ktry si w panu kryje. Niech pan nie zaniedbuje niczego. Prosz cigle szuka nowych wrae. Nie ba si niczego Nowy hedonizm - oto, czego wiek nasz potrzebuje. Pan mgby si sta jego widocznym symbolem. Ze sw osobowoci moe pan zrobi wszystko. wiat naley do pana - przez jeden sezon Skoro tylko pana ujrzaem, natychmiast spostrzegem, e pan wcale waciwie nie wie, czym jest, czym mgby si sta. Tyle rzeczy w panu mnie oczarowao, e uczuem si zmuszony opowiedzie panu cokolwiek o panu

samym. Przyszo mi na myl, jak byoby smutno, gdyby si pan zmarnowa. Bo modo paska potrwa tak krtko, tak bardzo krtko! Pospolite polne kwiaty widn, ale rozkwitaj na nowo. Zoty deszcz na przyszy czerwiec okryje si tak sam szat zocist, w jak si przystroi dzisiaj. Za par tygodni powojnik okryje si purpurowymi gwiazdami i rok za rokiem zielona moc jego lici osania bdzie purpur tych gwiazd. Ale nasza modo nie wraca nigdy, ttno radoci, jakie w nas bije w dwudziestym roku ycia, sabnie. Czonki nasze staj si ociae, zmysy tpiej. Wyradzamy si w obrzydliwe marionetki, w ktrych, jak upir, jedno tylko pokutuje wspomnienie - wspomnienie namitnoci, przed ktrymi cofalimy si z lku, i wspomnienie pokus, ktrym nie mielimy odwagi ulec. Modo! Modo! Nie ma na wiecie nic nad modo! Dorian Gray sucha zdumiony z rozszerzonymi renicami. Gazka bzu wypada mu z rki na wysypan wirem ciek. Wochata pszczoa przyfruna bliej i przez chwil sycha byo jej ciche brzczenie. Nastpnie zacza si wspina na gwiadziste korony delikatnego kwiecia. Obserwowa j z owym dziwnym zainteresowaniem dla drobnych rzeczy, jakie usiujemy w sobie wzbudzi, ilekro nas trwo rzeczy wielkie lub wstrzsaj nami nowe uczucia, ktrych nie potrafimy wyrazi, albo straszna jaka myl nagle przypuszcza szturm do mzgu, i da, bymy si jej poddali. Po chwili pszczoa uleciaa. Widzia, jak zapuszcza si w gb kielicha powoju. Kwiat drgn i przez chwil koysa si wdzicznie na obie strony. Nagle w drzwiach pracowni ukaza si malarz, niecierpliwymi gestami przyzywajc ich z powrotem. Spojrzeli na siebie i umiechnli si. - Czekam! - zawoa. - Chodcie, prosz. wiato teraz znakomite, a szklanki moecie przecie zabra z sob. Wstali i powoli szli ciek. Dwa zielono-biae motyle przefruny koo nich, a z gruszy w kcie ogrodu ozwa si drozd. - Panie Gray, pan si cieszy, e mnie pan pozna - rzek lord Henryk, patrzc na towarzysza. - Tak, ciesz si teraz. Czy zawsze bd si cieszy? - Zawsze to straszne sowo. Dreszcz mnie przebiega, ilekro je sysz. Kobiety tak bardzo lubi to sowo. Psuj kady romans, starajc si, by trwa wiecznie. Sowo to zreszt jest pozbawione treci. Jaka jest rnica midzy kaprysem a dozgonn mioci? Ta, e kaprys trwa troch duej. Gdy weszli do pracowni, Dorian Gray pooy rk na ramieniu lorda Henryka. - Nieche wic przyja nasza bdzie kaprysem - szepn i zarumieni si z powodu swej miaoci. Wszed na podium i przybra poprzedni poz. Lord Henryk rzuci si na duy trzcinowy fotel i obserwowa Doriana. Tylko pocignicia pdzla po ptnie przeryway cisz. Od czasu do czasu Halward cofa si o par krokw, aby z odlegoci oglda obraz. W ukonych promieniach soca, wypywajcych przez otwarte drzwi, wiroway zociste pyki. A nad wszystkim zdawaa si ciy upajajca wo r. W jaki kwadrans pniej Halward przesta malowa, dugo patrzy na Doriana Graya, nastpnie na obraz i obgryzajc rczk duego pdzla, zmarszczy czoo. - Skoczone! - zawoa wreszcie. Schyli si i podunymi, karmazynowymi literami wypisa swe nazwisko u dou po lewej stronie obrazu.

Lord Henryk podszed ku niemu i przyglda si obrazowi. Byo to istotnie zarwno wspaniae dzieo sztuki, jak zdumiewajco podobny portret. - Najserdeczniej ci winszuj, mj drogi chopcze - rzek po chwili. - Najpikniejszy to obraz naszej epoki. Prosz tu przyj, panie Gray, i przyjrze si sobie samemu. Mody czowiek zerwa si, jakby zbudzony ze snu. - Czy istotnie skoczony? - szepn, zstpujc z podium. - Zupenie - rzek malarz. - A ty dzi cudownie pozowae. Bardzo ci dzikuj. - W tym cakowicie moja zasuga - wtrci lord Henryk. - Nieprawda, panie Gray? Dorian nic nie odpowiedzia, obojtnie przeszed koo obrazu i podnis na niego wzrok. Ujrzawszy go, cofn si nieco, a twarz jego na chwil okry rumieniec radoci. W oczach jego pojawi si bysk zadowolenia, jak gdyby widzia siebie po raz pierwszy. Sta bez ruchu, zdumiony, na wp tylko wiadomy tego, e Halward do niego mwi, nie rozumiejc znaczenia jego sw. Poczucie wasnej piknoci spyno na niby objawienie. Nigdy przedtem tego nie odczuwa. Komplementy Bazylego Hallwarda uwaa za czarujc przesad przyjaciela. Sucha ich, mia si i zapomina o nich. Nigdy nie wywary na wraenia. Nagle przyszed lord Henryk Wotton ze swoim dziwnym hymnem na cze modoci i strasznym ostrzeeniem przed jej krtkotrwaoci. To go wzburzyo, a teraz na widok odbicia wasnej piknoci byskawicznie poj ca prawd opisu. Tak, pewnego dnia twarz jego stanie si zwida i pomarszczona, oczy szklane i bezbarwne, jego wdziczna posta wykrzywi si i znieksztaci! Karmin zniknie z jego warg, a zoto speznie z wosw. ycie, ktre ma uksztatowa jego dusz, zepsuje ciao. Stanie si brzydki, wstrtny i odstraszajcy. Na t myl przeszy go bl dotkliwy niby ostrze noa, wprawiajc w drenie kade najdelikatniejsze wkno jego istoty. O - czy jego przybray ciemn barw ametystw i przesoniy si mg ez. Mia uczucie, jak gdyby jaka lodowata do kada mu si na serce. - Czy ci si nie podoba?! - zawoa wreszcie Hallward nieco uraony milczeniem, ktrego znaczenia nie rozumia. - Naturalnie, e mu si podoba - rzek lord Henryk. - Komu by si nie podoba? Portret ten naley do najwikszych dzie sztuki wspczesnej. Dam ci za niego wszystko, co tylko zadasz. Musz mie ten obraz. - Nie naley do mnie, Harry. - A do kog? - Naturalnie, e do Doriana. - Ten ma naprawd szczcie. - Jakie to smutne - szepn Dorian Gray, cigle jeszcze majc oczy utkwione we wasny portret. - Jakie smutne! Ja si zestarzej i bd brzydki i odpychajcy. Ale portret ten na zawsze pozostanie mody. Nigdy nie bdzie starszy ni w dzisiejszym czerwcowym dniu. Gdyby mogo by przeciwnie! Gdybym ja pozosta wiecznie mody, a obraz si starza! Wszystko bym za to odda, wszystko! Tak, nie ma nic na wiecie, czego bym za to nie odda. Oddabym dusz wasn! - Dla ciebie, Bazyli zmiana taka nie byaby zbyt podana - ze miechem powiedzia lord Henryk. - Kiepska dola spotkaaby twoje dzieo.

- Energicznie bym protestowa przeciwko temu - rzek Hallward. Dorian Gray odwrci si i spojrza na. - Tak, wierz, e zrobiby to, Bazyli. Ty bardziej kochasz sw sztuk ni swych przyjaci. Ja dla ciebie nie jestem niczym wicej od posgu z zielonego brzu. A moe i czym mniej. Malarz spojrza na przeraony. To nie by Dorian, to nie on mwi w ten sposb. Co si stao? Wyglda na rozgniewanego. Krew uderzya mu do gowy, policzki pony. - Tak - mwi dalej - mniej dla ciebie znacz ni twj Hermes z koci soniowej lub srebrny Faun. Ich bdziesz kocha zawsze. A jak dugo mnie? Dopty, dopki pierwsze zmarszczki nie zeszpec mi twarzy. Teraz ju wiem z utrat piknoci, czymkolwiek ona jest, traci si wszystko. Tego mnie nauczy twj obraz. Lord Henryk Wotton ma suszno Modo jest jedyn rzecz godn posiadania. Gdy spostrzeg, e si starzej, zabij si. Hallward zblad i gwatownie chwyci go za rk. - Dorianie, Dodanie! - wykrzykn. - Nie mw tak. Nigdy nie miaem takiego przyjaciela jak ty i nigdy nie bd mia drugiego. Chyba nie jeste zazdrosny o rzeczy martwe? Ty, ktry jeste pikniejszy od nich wszystkich! - Jestem zazdrosny o wszystko, co posiada pikno niemierteln. Jestem zazdrosny o wasny portret, ktry namalowae. Czemu on ma zachowa to, co ja musz utraci? Kada ulatujca chwila co mi zabiera, aby jego obdarzy. O, gdyby byo przeciwnie! Gdyby portret ulega zmianie, a ja zawsze pozostabym taki sam! Po co go namalowae? Pewnego dnia bdzie si ze mnie bezlitonie naigrawa. Wyrwa rk z ucisku malarza i rzuci si na kanap, kryjc twarz w poduszkach, jakby si modli. - Twoje to dzieo, Harry - z gorycz rzek malarz. Lord Henryk wzruszy ramionami. - To prawdziwy Dorian Gray. Nic wicej. - Nieprawda. - Jeli nie, to c ja z tym mam wsplnego? - Powiniene by odej, kiedy ci prosiem - rzek z cicha. - Pozostaem na tw prob - odpar lord Henryk. - Harry, nie mog si sprzecza rwnoczenie z mymi dwoma najlepszymi przyjacimi, ale wy obydwaj wzbudzilicie we mnie nienawi ku najlepszemu dzieu, jakie kiedykolwiek stworzyem. Dlatego je zniszcz. Przecie to tylko ptno i farby, nic wicej. Nie stanie si koci niezgody w naszych stosunkach. Dorian Gray podnis z poduszek zocist gow; by blady i zazawionymi oczami patrzy, jak malarz podchodzi do stolika z farbami, ustawionego pod wysokim, zasonitym oknem. Za czym on si tak rozglda?! Palce jego przetrzsny ca mas suchych pdzli, jakby czego szukay. Tak, szukay dugiego noa o cienkim ostrzu z gitkiej stali. Wreszcie go znalazy. Chcia poci ptno. Ze zdawionym kaniem Dorian porwa si z kanapy, przyskoczy do Hallwarda, wyrwa mu n i odrzuci daleko, a do drzwi pracowni.

- Nie, Bazyli, nie! - krzykn. - To byoby morderstwo! - Ciesz si, e ostatecznie jednak oceniasz moje dzieo - zimno rzek Hallward, otrzsajc si ze zdumienia. - Nie sdziem, e si na to zdobdziesz. - Jak to? Oceniam? Kocham je, Bazyli. Obraz ten jest czci mojego ja. Czuj to. - A zatem, gdy wyschniesz, zostaniesz wypokostowany i oprawiony. Potem odel ci do twego mieszkania i bdziesz mg zrobi z sob, co ci si spodoba. Przeszed przez pokj i zadzwoni, by podano herbat. - Napijesz si herbaty, Dorianie? A ty take, Harry? A moe gardzisz tak prost przyjemnoci? - Przepadam za prostymi przyjemnociami - odrzek lord Henryk. - S one ostatni przystani ludzi skomplikowanych. Nie cierpi scen, co najwyej chyba w teatrze. Ale jacy wy obaj jestecie niemdrzy. Chciabym wiedzie, kto waciwie okreli czowieka jako rozsdne zwierz. Bya to definicja jak najbardziej przedwczesna. Czowiek jest raczej wszystkim innym ni rozsdnym zwierzciem. To zreszt cae szczcie, chocia wolabym, abycie si nie kcili o ten obraz. Najlepiej zrobisz, Bazyli, jeli go dasz mnie. Ten niemdry chopiec i tak nie wie, co z nim pocz. Ja natomiast wiem doskonale. - Bazyli, jeli dasz ten obraz komu innemu, a nie mnie, nie wybacz ci tego nigdy - zawoa Dorian Gray. - I nikomu nie wolno nazywa mnie niemdrym chopcem. - Wiesz, Dorianie, e obraz ten naley do ciebie. Daem ci go, zanim jeszcze istnia. - I pan wie rwnie, panie Gray, e by pan troch niemdry, i w gruncie rzeczy nie bardzo pan protestuje, jeli kto stwierdza, e pan jest jeszcze bardzo mody. - Dzi rano bybym bardzo protestowa, lordzie Henryku. - O, dzi rano! Ale od tej chwili przey pan ju jaki czas. Zapukano do drzwi i wszed sucy z pen tac. Postawi j na japoskim stoliczku. Zabrzczay filianki i spodki, zasycza pomyk pod imbrykiem z osiemnastego wieku. Modszy sucy przynis dwa kulistego ksztatu chiskie pmiski. Dorian Gray podszed i nalewa herbat. Obydwaj mczyni powoli zbliyli si i zajrzeli pod pokrywy pmiskw. - Chodmy dzi wieczr do teatru - odezwa si lord Henryk. - W ktrym z teatrw bdzie przecie co dobrego. Przyrzekem wprawdzie je dzi u Whitea, ale tylko ze starym przyjacielem. Mog mu zadepeszowa, e jestem chory albo e nie mog przyj z powodu pewnego zobowizania. Zdaje mi si, e byoby to bardzo pikne usprawiedliwienie, posiadaoby wszelkie cechy niespodziewanej szczeroci. - Tak nudno wkada frak - mrucza Hallward. - A jak si go woy, to dopiero czowiek wyglda szkaradnie. - Tak - odpar zadumany lord Henryk - strj dziewitnastego wieku jest obrzydliwy. Taki ponury, przygnbiajcy. Grzech jest jedyn barwn rzecz, jaka jeszcze pozostaa dzisiejszemu yciu. - Harry, w obecnoci Doriana nie powiniene naprawd mwi takich rzeczy. - W obecnoci ktrego Doriana? Tego, co nalewa herbat, czy tego, co jest na portrecie? - adnego. - Chciabym pj z panem do teatru, lordzie Henryku - rzek Dorian.

- No to pjdziemy. A ty take, Bazyli, nieprawda? - Nie mog. Naprawd wolabym nie i. Tyle mam do roboty. - Dobrze, wic pjdziemy sami, panie Gray. - Z przyjemnoci, lordzie Henryku. Malarz zagryz wargi i z filiank w rku podszed do portretu. - Ja zostan z prawdziwym Dorianem - rzek smutno. - Czy to jest prawdziwy Dorian? - zapyta model portretu, zbliajc si do malarza. - Czy naprawd jestem do niego podobny? - Tak, najzupeniej. - Bazyli, jak to cudownie! - Przynajmniej zewntrznie jeste podobny do portretu. Ale on si nigdy nie zmieni - westchn Hallward. - To ju jest co. - Ile haasu ludzie robi z powodu wiernoci - powiedzia lord Henryk. - Nawet w mioci jest ona tylko problemem fizjologicznym. Z wol nasz nie ma nic wsplnego. Modzi ludzie chcieliby by wierni, a nie s, starzy chcieliby by niewierni, a nie mog. Nic wicej nie da si o tym powiedzie. - Dorianie, nie chod dzi wieczr do teatru. Zosta u mnie. - Nie mog, Bazyli. - Czemu? - Bo przyrzekem lordowi Wottonowi, e z nim pjd. - Nie bdzie ci bardziej lubi, gdy dotrzymasz przyrzeczenia. On zawsze amie swoje obietnice. Prosz ci, nie id. Dorian Gray ze miechem potrzsn gow. - Usilnie ci prosz. Mody czowiek zawaha si i spojrza na lorda Henryka, ktry siedzia przy stoliku i przyglda im si z rozbawionym umiechem. - Musz pj, Bazyli - odpowiedzia. - Dobrze - rzek Hallward, zbliajc si do stolika i odstawiajc filiank. - Pno ju, a poniewa musicie si przebra, wic nie tracie czasu. Bd zdrw, Harry. Bd zdrw, Dorianie. Przyjd niezadugo. Przyjd jutro. - Naturalnie. - Nie zapomnisz? - C znowu, Bazyli! - A ty, Harry - Czego sobie yczysz, Bazyli? - Nie zapomnij, o co ci prosiem, gdy rano bylimy w ogrodzie. - Zapomniaem. - Polegam na tobie. - Chciabym mc sam na sobie polega - zamia si lord Henryk. - Chodmy, panie Gray. Powz mj czeka. Mog pana odwie do mieszkania. Do widzenia, Bazyli. Popoudnie dzisiejsze byo bardzo przyjemne.

Gdy drzwi si za nimi zamkny, malarz rzuci si na sof, a na twarzy jego wystpi wyraz blu.

III Nazajutrz o p do pierwszej w poudnie lord Henryk Wotton powolnym krokiem szed z Curzon Street do Albany, aby odwiedzi swego wuja, lorda Fermora, jowialnego, aczkolwiek troch szorstkiego w obejciu starego kawalera. wiat nazywa go egoist, poniewa nie cign z niego szczeglniejszych korzyci, ale w towarzystwie uchodzi za hojnego, gdy suto podejmowa ludzi, ktrzy go bawili. Ojciec jego by ambasadorem w Madrycie, kiedy Izabela bya moda i nikt nie sysza o Primie. Ale w chwili rozdranienia wycofa si ze suby dyplomatycznej z powodu tego, e mu nie zaofiarowano ambasady w Paryu, sdzi bowiem, e jego arystokratyczne pochodzenie, opieszao, poprawna angielszczyzna jego depesz i niezwyka dza przyjemnoci najzupeniej go uprawniaj do tego stanowiska. Syn by sekretarzem swego ojca i wraz ze swym szefem poda si do dymisji - co wwczas poczytywano mu za gupot. W par miesicy pniej, zostawszy spadkobierc ojca, zabra si do powanych studiw nad wielk arystokratyczn sztuk absolutnego prnowania. Mia w miecie dwa wielkie domy, wola jednak mieszka w wynajtym mieszkaniu, bo tak byo wygodniej, a jada zwykle w klubie. Interesowa si po trochu administracj swych kopal wgla w hrabstwach rodkowej Anglii, a zarzuty czynione mu z powodu kalania si przemysem odpiera zwykle tym, e dentelmen posiadajcy kopalnie wgla moe sobie pozwoli na zbytek palenia drzewem. W polityce zawsze by torysem, o ile torysi nie byli u steru. Gdy to nastpowao, kl na nich siarczycie, nazywajc ich band radykaw. W oczach swego sucego, ktry go tyranizowa, by bohaterem, ale dla krewnych, ktrych on z kolei tyranizowa potrafi, by postrachem. Tylko Anglia moga go bya wyda. Stale te utrzymywa, e kraj chyli si ku upadkowi. Zasady mia przestarzae, ale niejedno daoby si powiedzie w obronie jego przesdw. Gdy lord Henryk wszed do pokoju, zasta wuja w grubej kurtce myliwskiej. Pali cygaro i pomrukiwa czytajc Timesa. - I c, Harry - powiedzia stary lord - c ci sprowadza tak wczenie? Sdziem, e wy, dandysi, nigdy nie wstajecie przed drug i nie pokazujecie si przed pit. - Czysta mio do rodziny, wuju George. Chciabym od ciebie co wydosta. - Pienidze zapewne - rzek lord Fermor z min niezadowolon. - No, siadaj i powiedz, o co chodzi. Dzisiejsza modzie wyobraa sobie, e pienidze co wszystko. - Tak - odpar lord Henryk poprawiajc kwiat w butonierce - a gdy s starsi, to wiedz o tym. Ja jednak nie potrzebuj pienidzy. Tylko ludzie paccy swe rachunki potrzebuj pienidzy, wuju, ale ja swoich nie pac nigdy. Kredyt to kapita modszych synw i doskonale mona z niego y. Zreszt kupuj wszystko u dostawcw Dartmoora, wic nie nalegaj na mnie. Potrzebuj od wuja tylko informacji, oczywicie informacji bezuytecznej. - Mog ci udzieli objanie o wszystkim, co tylko zawiera bkitna ksiga angielska. Chocia, swoj drog, te draby bazgrz dzi najrozmaitsze brednie. Kiedy ja jeszcze byem w subie dyplomatycznej, wszystko si lepiej przedstawiao. Teraz, jak sysz, przyjmuj tam tylko na mocy egzaminw. Czeg si mona spodziewa? Egzaminy to po prostu idiotyzm od pocztku do koca. Jeeli kto jest dentelmenem, to wie dosy, a jeli kto nim nie jest, to caa ta wiedza moe mu tylko zaszkodzi. - Dorian Gray nie figuruje w bkitnej ksidze, wuju - rzek lord Henryk znudzony.

- Dorian Gray? Kto to jest? - spyta lord Fermor cigajc biae, krzaczaste brwi. - Tego wanie chciaem si dowiedzie, wuju George. A waciwie wiem, kim jest. Wnukiem ostatniego lorda Kelso. Matk jego bya lady Devereux, lady Margareta Devereux. Chciabym co wiedzie o jego matce. Jaka to bya kobieta? Za kogo wysza? Swego czasu znae przecie wszystkich, to i j moge zna. Interesuj si chwilowo panem Grayem. Wanie go poznaem. - Wnuk Kelsoego - jak echo powtrzy stary lord. - Wnuk Kelsoego!..; Naturalnie, doskonale znaem jego matk. Byem chyba na jej chrzcinach. Bya nadzwyczajnie pikn dziewczyn ta Margareta Devereux i niemal o szalestwo przyprawia wszystkich modych ludzi uciekajc z biednym jak mysz kocielna modym chopcem, no, takim sobie zerem, podrzdnym jakim oficerkiem infanterii czy czym podobnym. Tak, oczywicie! Pamitam t ca histori, jakby si wszystko dziao wczoraj. Nieszczsny w par miesicy po lubie zosta zabity w pojedynku w Spa. Brzydko o tym mwiono. Kelso mia wynaj jakiego otra, awanturnika, tak besti belgijsk, aby publicznie zely zicia. Zapaci mu, po prostu zapaci, a ten ajdak wsadzi biedaka na roen jak gobia. Zatuszowano ca histori, no ale Kelso mimo to przez dugi czas sam siadywa w klubie podczas obiadu. Powiadaj, e sprowadzi crk z powrotem do siebie, ale ona nigdy nie zamienia z nim sowa. O tak, przykra to bya historia. Dziewczyna te umara, tak, umara w rok pniej. Wic zostawia syna? Cakiem o tym zapomniaem. I c to za chopiec? Jeli podobny do swej matki, to musi by urodziwy. - Bardzo jest pikny - potwierdzi lord Henryk. - Mam nadziej, e dostanie si we waciwe rce - mwi stary lord. - Czeka go spora kupa zota, jeli Kelso speni wzgldem niego swj obowizek. I matka miaa pienidze. Caa posiado Selby spada na ni po dziadku. Jej dziadek nienawidzi Kelsoego, nazywa go podym psem. Bo te nim by. Przyjecha raz do Madrytu, kiedy ja tam bawiem. No, musiaem si wstydzi. Nawet krlowa pytaa mnie o angielskiego lorda, ktry si targuje z fiakrami. Duo o tym gadano. Przez cay miesic nie miaem si pokaza u dworu. Mam nadziej, e lepiej si obszed ze swym wnukiem ni z fiakrami. - Nie wiem - odpar lord Henryk. - Zdaje mi si jednak, e chopak bdzie dobrze sytuowany. Jeszcze nie jest penoletni. Selby naley do niego. Opowiada mi o tym. A matka jego bya bardzo pikna? - Margareta Devereux bya jedn z najpikniejszych istot, jakie kiedykolwiek widziaem, Harry. Co j pchno do tej caej historii, tego nigdy nie zdoam zrozumie. Moga wyj za kadego, kogo by tylko zechciaa. Carlington za ni szala. Ale bya romantyczk. Wszystkie kobiety w jej rodzinie byy takie. Mczyni byli do nieciekawi, ale za to kobiety - wspaniae! Carlington pada przed ni na kolana. Sam mi opowiada. miaa si z niego. A nie byo wwczas w Londynie dziewczyny, ktra by za nim nie przepadaa. Nawiasem mwic, Harry, skoro ju poruszylimy temat gupich maestw, c to za brednie opowiada twj ojciec? Dartmoore ma si eni z Amerykank? Angielskie dziewczta ju go nie zadowalaj? - O, to teraz w modzie, wuju, eni si z Amerykankami. - Ja w obronie angielskiej kobiety stan przeciw caemu wiatu! - zawoa lord Fermor uderzajc pici w st. - Zakady stawia si dzi o Amerykanki.

- Podobno nie dotrzymuj placu - mrukn stary lord. - Dugie narzeczestwo je wyczerpuje, ale na parforsach s niezrwnane. Chwytaj zwierzyn w lot. Nie sdz, aby Dartmoore si wywin. - C to za rodzina? - mrukn stary lord. - Czy jest w ogle jaka rodzina? Lord Henryk potrzsn gow. - Amerykanki rwnie zgrabnie ukrywaj swych rodzicw jak Angielki sw przeszo - rzek zabierajc si do odejcia. - Zapewne handlarze wieprzowin? - Spodziewam si ze wzgldu na Dartmoorea. Syszaem, e handel wieprzowin jest w Ameryce najintratniejszym interesem po polityce. - Czy adna? - Zachowuje si, jak gdyby bya pikna. Zreszt robi to wikszo Amerykanek. W tym tajemnica ich czaru. - Czemu te Amerykanki nie pozostaj w swej ojczynie? Wci nam opowiadaj, e Ameryka jest istnym rajem dla kobiet. - Bo istotnie nim jest. Dlatego wanie, jak ich pramatka Ewa, kobiety jak najprdzej pragn si z niego wydosta - rzek lord Henryk. - Adieu, wuju, spni si na lunch, jeli zostan duej. Dzikuj za wiadomoci. Chc zawsze wszystko wiedzie o nowych przyjacioach, a nic o starych. - Gdzie dzi bdziesz na lunchu, Harry? - U ciotki Agaty. Zaprosiem si do niej razem z panem Grayem. To jej ostatni protegowany. - U ciotki Agaty. Zaprosiem si do niej razem z panem Grayem. To jej ostatni protegowany. - Aha! To powiedz, Harry, przy sposobnoci tej swojej ciotce Agacie, by mi daa spokj ze swymi dobroczynnymi historiami. Mam ich ju dosy. Poczciwa kobiecina sdzi zapewne, e nie mam nic innego do roboty, jak wystawia czeki na jej grupie zachcianki. - Dobrze, wuju, powtrz jej to. Ale na nic si to nie przyda. Filantropi zatracaj zmys humanitarny. Tym si rni od innych ludzi. Stary pan mrukn co potakujco i zadzwoni na sucego. Lord Henryk przeszed wzdu niskich arkad na Burlington Street, po czym skrci na Berkeley Square. Wic taka bya historia rodzicw Doriana. Pomimo e pozna j tylko w zarysach, niemniej owiao go tchnienie jakiej niezwykej, niemal wspczesnej romantycznoci. Pikna kobieta powicajca wszystko dla szalonej namitnoci. Kilka tygodni dzikiego szczcia, zakoczonego potworn, zdradzieck zbrodni. Dugie miesice niemej mczarni, potem w blach zrodzone dziecko. Matka porwana przez mier, dziecko pozostawione na up samotnoci i tyranii starego egoisty. Tak, to byo zajmujce. Odpowiednie dla tego chopca, dodawao mu jeszcze uroku. Poza kad z cudownych istniejcych rzeczy kryo si co tragicznego. Porodowe ble musiay wstrzsa wiatami, by wyr mg najmniejszy kwiatek. A jak czarujcy by Gray poprzedniego wieczora przy obiedzie, kiedy z poncymi oczami i na wp rozchylonymi ustami, peen trwonej radoci siedzia naprzeciw niego w klubie, a czerwone blaski wiec rowiy budzcy si cud jego twarzy. Mwi do niego to jakby gra na cudownych skrzypcach. Odpowiada na kade dotknicie, na kade pocignicie smyczka. Byo co

niezwykle fascynujcego w wywieraniu takiego wpywu. Nic nie mogo si rwna podobnej grze. Wasn dusz przelewa do wdzicznego naczynia i na chwil j tam pozostawi, sysze echo wasnych pogldw, wzbogacone melodi namitnoci i modoci, temperament swj przekazywa komu drugiemu niczym subtelny fluid lub niezwyky aromat; w tym kryo si rdo prawdziwej radoci, najwyszej moe radoci, jaka jeszcze pozostaa naszej ograniczonej, marnej epoce - epoce o rozkoszach gruboskrnie cielesnych, o celach gruboskrnie pospolitych. Ten chopiec, przypadkiem spotkany w pracowni Bazylego, to cudowny typ czowieka albo raczej doskonay materia z ktrego mona stworzy co cudownego. Posiada wdzik i bia czysto modoci, i pikno, jak zachoway chyba tylko stare greckie marmury. Wszystko mona z niego zrobi: tytana lub zabawk. Jakie to smutne, e pikno taka musi zwidn. A Bazyli? Jaki interesujcy okaz dla psychologa. Nowy styl w sztuce, nowy sposb patrzenia na ycie, ktrego dziwnym bodcem bya sama obecno drugiego czowieka, niewiadomego swej roli; ten niemy duch, co w lenym przebywa mroku, niepostrzeenie przez otwarte kroczy pola i ukazuje si jak driada, nagle a bez lku, poniewa w duszy tego, co go szuka, zbudzia si cudowna moc widzenia, ktrej jedynie cudowne odsaniaj si rzeczy. Ksztaty i kontury staj si coraz bardziej subtelne, nabieraj pewnej symbolicznej wartoci, jakby same byy przykadami innej doskonaej formy, ktrej odbicie wcielaj w ycie. Jakie to wszystko niezwyke! Przypomnia sobie o czym analogicznym w historii. Czy to nie Platon, w artysta myli, pierwszy bada te rzeczy? Czy Buonarroti nie wyku tego w barwnym marmurze sekwencji sonetu? Ale w naszym wieku byo to dziwne i rzadkie. Tak, sprbuje sta si dla chopca tym, czym chopiec niewiadomie by dla malarza, twrcy wspaniaego obrazu. Sprbuje go opanowa, ju mu si to niemal udao. Podbije ten cudowny umys. Test co fascynujcego w tym synu mioci i mierci. Nagle przystan i rozejrza si po domach. Spostrzeg, e dawno ju min dom ciotki, i umiechajc si do siebie, ruszy z powrotem. Gdy wszed do nieco ponurego hallu, sucy powiedzia mu, e wanie podano do stou. Odda jednemu z lokai kapelusz i lask i wszed do jadalni. - Harry jak zwykle spniony - przywitaa go ciotka, potrzsajc gow. Wynalaz prdko jakie usprawiedliwienie, usiad obok niej na wolnym krzele i rozejrza si po towarzystwie. Dorian skoni mu si niemiao z koca stou, ponc rumiecem radoci. Naprzeciw siedziaa ksina Harley, dama niezwykle miego charakteru i temperamentu, ktr lubi kady, kto tylko j zna. Architektoniczne proporcje jej budowy byy tak potne, e historyk wspczesny u kadej damy nie bdcej ksin nazwaby je otyoci. Po jej prawicy siedzia sir Tomasz Burdon, radykalny czonek Parlamentu, ktry za przywdc swej partii szed tylko w yciu publicznym, w prywatnym natomiast - za najlepszymi kucharzami, nadto jada obiady z torysami, dzieli pogldy z liberaami stosownie do mdrej a dobrze znanej reguy. Po lewej stronie siedzia pan Erskine z Treadley, starszy pan posiadajcy duo wdziku i kultury, ktry jednak popad w zy nag milczenia, a to z tego powodu, e - jak raz owiadczy lady Agacie - wszystko, co mia do powiedzenia, powiedzia ju przed ukoczeniem trzydziestego roku ycia. On sam mia za ssiadk pani Vandeleur; bya to prawdziwa wita midzy niewiastami, ale tak szpetnie ubrana, e wygldaa jak le oprawiony modlitewnik. Szczciem dla niego, drugim jej ssiadem by lord Faudel, bardzo inteligentna miernota, w rednim wieku, ysy i bezbarwny jak wypowied ministerialna w Izbie Gmin, ona jednak rozmawiaa z nim z ow

gbok powag, bdc wad niewybaczaln, w ktr, jak raz by zauway, popadaj wszyscy ludzie prawdziwie dobrzy, by si ju nigdy cakowicie z niej nie wyleczy. - Mwimy o tym biednym Dartmoore, lordzie Henryku - odezwaa si ksina, witajc go zza stou przyjaznym kiwniciem gowy. - Czy pan istotnie sdzi, e on oeni si z t czarujc dziewczyn? - Sdz, ksino, e to ona zdecydowaa mu si owiadczy. - Co strasznego! - wykrzykna lady Agata. - Naleaoby temu przeszkodzi. - Z dobrego rda otrzymaem wiadomoci, e ojciec jej ma olbrzymi fabryk tekstyliw rzek sir Tomasz Burdon z pogardliwym spojrzeniem. - Mj wuj, sir Tomaszu, posdza go ju o dostawy wieprzowiny. - Tekstylia? Co to s amerykaskie tekstylia? - spytaa ksina, wznoszc do gry wielkie rce, jakby dla dobitnego zaakcentowania swego zdumienia. - Amerykaskie powieci - odpar lord Henryk, biorc z pmiska przepirk. Ksina si troch zmieszaa. - Nie zwaaj na niego, moja droga - szepna lady Agata - nigdy nie wierzy w to, co mwi. - Kiedy odkryto Ameryk - zacz radyka i zacytowa kilka faktw. Jak kady, kto pragnie przedmiot swj wyczerpa, i on wyczerpa cierpliwo suchaczy. Ksina westchna i skorzystaa ze swego przywileju przerywania toku rozmowy. - Bodajby jej nigdy nie odkryli! - zawoaa. - Zaiste, nasze dziewczta nie maj ju teraz adnych widokw, a to przecie niesprawiedliwe. - A moe w gruncie rzeczy Ameryka wcale nie zostaa odkryta - rzek pan Erskine. Twierdzibym, e zostaa zaledwie dostrzeona. - Och, kiedy ja widziaam par jej mieszkanek - odpara ksina. - I musz przyzna, e przewanie s bardzo adne. Doskonale si ubieraj. Wszystko kupuj w Paryu. Byabym zadowolona, gdybym sobie moga na to pozwoli. - Powiadaj, e dobrzy Amerykanie id po mierci do Parya - zamia si sir Tomasz, posiadajcy ca garderob znoszonych ubiorw ksicia Dowcipu. - Istotnie. A dokd id po mierci li Amerykanie? - spytaa ksina. - Do Ameryki - wtrci lord Henryk. Sir Tomasz zmarszczy czoo. - Zdaje mi si, e siostrzeniec pani jest uprzedzony do tego wielkiego kraju - rzek do lady Agaty. - Podrowaem tam po caym kraju w specjalnych wagonach dostarczonych przez dyrektorw, ktrzy w tych wypadkach s nadzwyczajnie uprzejmi. Zapewniam pani, e taka podr jest bardzo ksztacca. - Ale czy koniecznie musimy widzie Chicago, aby zdoby wyksztacenie? - bolesnym gosem zapyta pan Erskine. - Ja si ju nie czuj na siach do podobnej podry. Sir Tomasz machn rk. - Pan Erskine z Treadley ma wiat w swej bibliotece. My, ludzie praktyczni, chcemy rzeczy widzie, nie czyta o nich. Amerykanie to niezwykle zajmujcy nard. S absolutnie rozsdni. Zdaje mi si, e to ich cecha znamienna. Tak, panie Erskine, absolutnie rozsdny nard. Zapewniam pana, e w

Ameryce nie ma niedorzecznoci. - Jakie to straszne! - zawoa lord Henryk. - Mog znie brutaln przemoc, ale brutalny rozsdek jest nieznony. Posugiwanie si nim jest czym nierzetelnym. To cios poniej intelektu. - Niezupenie pana rozumiem - rzek sir Tomasz, czerwieniejc. - Ja rozumiem, lordzie Henryku - mrukn pan Erskine z umiechem. - Paradoksy s na swj sposb bardzo pikne i dobre - zacz znw baron. - Czy to by paradoks? - spyta pan Erskine. - Nie sdz. A moe Zreszt paradoksy chodz tymi samymi drogami co prawda. Jeli chcemy bada rzeczywisto, musimy jej wpierw kaza taczy na linie. O prawdach mona wydawa sd dopiero wtedy, gdy si staj akrobatami. - Na Boga! - zawoaa lady Agata. - Co te ci mczyni wygaduj! Nigdy waciwie nie wiem, o co im chodzi. Harry, na ciebie jestem naprawd rozgniewana. Czemu to prbujesz odwie naszego kochanego Doriana Graya od wystpu w East End? Byby dla nas wprost nieoceniony. Tyle przyjemnoci sprawiaby tam jego gra. - Chc, aby gra dla mnie - zamia si lord Henryk, patrzc na drugi koniec stou, skd biego ju do ywe, potakujce spojrzenie. - Ale ci biedacy w Whitechapel s tak nieszczliwi - nalegaa lady Agata. - Mam wspczucie dla wszystkiego, tylko nie dla cierpienia - odpar lord, wzruszajc ramionami. - Dla cierpienia nie mog mie wspczucia. Zbyt jest brzydkie, zbyt straszne i przygnbiajce. Nasza dzisiejsza sympatia dla blu jest wprost chorobliwa. Naley obdarza sympati barw, pikno, rado. Im mniej si mwi o mrokach ycia, tym lepiej. - A jednak East End jest wanym problemem - wtrci sir Tomasz, powanie kiwajc gow. - Cakiem susznie - odpar mody lord. - Jest to problem niewolnictwa, a my szukamy rozwizania, szukajc niewolnikw. Polityk spojrza na bystro. - A jakie reformy pan proponuje? - spyta. Lord Henryk si rozemia. - Nie pragn zgoa, aby si w Anglii cokolwiek zmienio, z wyjtkiem pogody. Mnie wystarcza kontemplacja filozoficzna. Poniewa jednak wiek dziewitnasty zbankrutowa przez nadmiar wspczucia, wic proponowabym, aby si zwrci o pomoc do nauki. Zalet uczu jest, e prowadz nas na bezdroa, zalet nauki, e wcale nie budzi uczu. - Ale na nas ciy przecie tak straszna odpowiedzialno - niemiao zauwaya pani Vandeleur. - Straszna odpowiedzialno - jak echo powtrzya lady Agata. Lord Henryk spojrza w stron pana Erskinea. - Ludzko traktuje siebie zbyt serio. To grzech pierworodny wiata. Gdyby czowiek jaskiniowy zna miech, caa historia innym poszaby torem. - Bardzo mnie pan pocieszy - zawiergotaa ksina. - Zawsze si poczuwaam do winy, przychodzc do paskiej ciotki. Bo waciwie to East End wcale mnie nie interesuje. Odtd bd moga bez rumienienia si patrze jej w oczy. - Rumieniec bywa bardzo twarzowy - zauway lord Henryk.

- Och, tylko pki czowiek jest mody - odpara. - Gdy taka stara kobieta jak ja si rumieni, jest to zawsze bardzo zy znak. Lordzie Henryku, chciaabym, aby mi pan poda sposb odzyskania modoci. Lord Henryk zamyli si na chwil. - Przypomina sobie ksina jaki wielki bd popeniony w modoci? - spyta, patrzc na ni. - Ach, ca mas bdw! - zawoaa. - Prosz je popeni na nowo - rzek powanie. - Chcc odzyska modo, trzeba tylko powtrzy dawne szalestwa. - Cudowna teoria - powiedziaa. - Musz j wyprbowa. - Niebezpieczna teoria - pado z cienkich warg sir Tomasza. Lady Agata potrzsna gow, lecz bya rozbawiona. Pan Erskine sucha z naton uwag. - Tak - mwi dalej lord Henryk - to jedna z najwikszych tajemnic ycia. Dzi przewana cz ludzi umiera na epidemi zdrowego rozsdku. Za pno poznajemy, e jedyn rzecz, ktrej nie naley aowa, to nasze bdy. miech obieg cae towarzystwo. A on igra z t myl i rozzuchwala si coraz wicej. Podrzuca j w gr i odwraca, pozwala jej wylizgiwa si i znw chwyta w locie, kaza si jej mieni tczowymi barwami fantazji i uskrzydla j paradoksami. Apologia szalestwa wznosia si do wyyn filozofii, a filozofia sama staa si moda, strojna w szat poplamion winem i w wieniec z bluszczu, suchaa szalonej muzyki rozkoszy, jak bachantka taczya po wzgrzach ycia, naigrawajc si z leniwego Sylena, e jest trzewy. Fakty uciekay przed ni niby wystraszona zwierzyna lena. Jej biae stopy deptay wielk toczni, przy ktrej siedzi Omar, mdrzec, a kipicy sok winnych gron purpurow strug bluzn na jej nagie nogi lub czerwon pian kipia ponad czarnymi, ociekajcymi cianami kadzi. wietna to bya improwizacja. Czu, e oczy Doriana Graya wpiy si w niego, a wiadomo, e pomidzy suchaczami jest ten, ktrego pragnie oczarowa, uyczaa jego dowcipowi bystroci, a fantazji barw. By wietny, fantastyczny, nieokieznany. Wywabia suchaczy z gbi ich samych i szli za jego fletem wrd miechu. Dorian Gray nie odwraca od niego oczu, jakby urzeczony czarodziejskim sowem, umiech przemyka po jego wargach, a oczy pociemniay od gbokiego podziwu. Seszele jednak, przybrana w szat epoki, wesza do pokoju rzeczywisto w postaci sucego, ktry zameldowa ksinej, e powz jej czeka. Zaamaa rce z udan rozpacz, woajc: - Jakie to nieznone! Musz odej. Mam wstpi do klubu po ma, by mu towarzyszy na jakie mieszne zebranie u Willisa, na ktrym ma przewodniczy. Jeli si spni, bdzie wcieky, a ja w tym kapeluszu nie mog si naraa na sceny. Zbyt jest delikatny. Ostre sowo mogoby go zniszczy! Nie, Agato, musz odej. Adieu, lordzie Henryku. Jest pan zachwycajcy i strasznie niemoralny. Nie wiem istotnie, co powiedzie o paskich pogldach. Musi pan przyj do nas ktrego wieczora na obiad. We wtorek. Czy pan jest wolny we wtorek? - Dla ksiny gotw jestem zrobi zawd kademu - z ukonem rzek lord Henryk. - O, to bardzo piknie i bardzo le z paskiej strony - odpara. - Wic prosz pamita, we wtorek! - I skierowaa si ku drzwiom.

Lady Agata i inne damy poszy za ni. Gdy lord Henryk znw usiad, pan Erskine obszed st dokoa, siad na krzele stojcym obok niego i pooy mu rk na ramieniu. - Zamiewa pan wszystkie ksiki - powiedzia - czemu pan sam nie pisze? - Zbyt chtnie czytam ksiki, by je pisa, panie Erskine. Zreszt napisabym moe kiedy powie, pikn jak perski kobierzec i rwnie fantastyczn. Ale w Anglii istnieje ju tylko publiczno zdolna do czytania dziennikw, elementarza i leksykonw. aden nard na wiecie nie straci w rwnej mierze jak Anglicy zmysu dla pikna literatury. - Zdaje si, niestety, e pan ma suszno - odpar Erskine. - Ja sam miaem ambicje literackie, ale dawno z nich zrezygnowaem. A teraz, mody przyjacielu, jeli mi wolno tak pana nazywa, miem zapyta, czy wszystko, co nam pan poprzednio mwi, jest wyrazem prawdziwych paskich pogldw? - A co waciwie mwiem? - z umiechem zagadn lord Henryk. - Czy co zego? - I to bardzo zego. Uwaam pana istotnie za czowieka niebezpiecznego, a jeli naszej dobrej ksinie co si przydarzy, to przede wszystkim pan bdzie za to odpowiedzialny. Chciabym jednak porozmawia z panem o yciu. Moje pokolenie byo takie nudne. Jeli ktrego dnia znuy si pan Londynem, to prosz, niech pan wpadnie do Treadley i przy butelce doskonaego burgunda, ktrego jestem szczliwym posiadaczem, wyoy mi pan sw filozofi uywania. - Bdzie to dla mnie przyjemnoci i zaszczytem. Treadley synie z doskonaego gospodarza i doskonaej biblioteki. - Pan bdzie dopenieniem tej doskonaoci - odpar stary pan z uprzejmym ukonem. - Ale teraz musz poegna pask ciotk. Czas mi do klubu Ateneum. Wanie tam dla nas pora na spanie. - Czy wszyscy pi, panie Erskine? - Czterdziestu panw w czterdziestu fotelach. Przygotowujemy si do zasiadania w angielskiej Akademii Umiejtnoci. Lord Henryk zamia si i wsta. - Ja id do parku - rzek. Przy drzwiach Dorian Gray dotkn jego ramienia. - Czy mog panu towarzyszy? - szepn. - Zdaje mi si, e pan przyrzek odwiedzi Hallwarda? - odrzek lord Henryk. - Wolabym pj z panem. Tak, czuj, e musz pj z panem. Prosz si zgodzi. I pan mi przyrzeknie, e przez cay czas bdzie mwi. Nikt nie mwi tak cudownie. - Dosy ju mwiem jak na dzisiaj - z umiechem odpar lord Henryk. - Teraz chc si troch przyjrze yciu. Pan moe pj i przypatrywa si wraz ze mn, jeli pan ma ochot.

IV W miesic pniej Dorian Gray siedzia pewnego popoudnia w wygodnym fotelu w maej bibliotece lorda Henryka w jego domu na Mayfair. By to w swoim rodzaju uroczy pokj o cianach wysoko wyoonych dbow boazeri bejcowan na oliwkowo, kremowym fryzie, suficie ozdobionym stiukami. Na pododze wybitej ceglastym suknem leay perskie makaty z dugimi, jedwabnymi frdzlami. Na misternym stoliku z indyjskiego drzewa staa statuetka Clodiona, a obok niej tom Les Cent Nouvelles , oprawiony przez Clovisa Eve dla Magorzaty Valois i ozdobiony zoconymi stokrotkami, ktre krlowa ta wybraa sobie za symbol. Na kominku stao kilka bkitnych waz chiskich i pstrych tulipanw, a przez mae szybki wnikao morelowe wiato letniego londyskiego dnia. Lord Henryk nie wrci jeszcze do domu. Z zasady si spnia, twierdzc, e punktualno jest zodziejem czasu. Mody czowiek by wic nieco zirytowany i z roztargnieniem przeglda wspaniae ilustrowane wydanie Manon Lescaut, ktre znalaz na jednej z pek. Monotonne tykanie zegara w stylu Ludwika XIV nuyo go. Kilka razy zabiera si ju do odejcia. Wreszcie usysza zbliajce si kroki i otwieranie drzwi. - Tak pno przychodzisz, Harry - mrukn. - Niestety, panie Gray, to nie Harry - odpowiedzia ostry gos. Odwrci si szybko i wsta. - Prosz mi wybaczy, sdziem - Sdzi pan, e to mj m. A tu niestety tylko jego ona. Pozwoli pan, e si sama przedstawi. Znam pana doskonale z fotografii. Zdaje mi si, e Harry posiada ich ju siedemnacie. - Na pewno nie siedemnacie, prosz pani. - A zatem osiemnacie. A kiedy widziaam pana w operze. Mwic miaa si nerwowo i obserwowaa go roztargnionymi oczyma koloru niezapominajek. Szczeglna to bya kobieta. Suknie jej wyglday zawsze, jakby byy zaprojektowane w przystpie wciekoci, a woone w rozpdzie burzy. Bya prawie zawsze w kim zakochana, a poniewa namitno jej nigdy nie znajdowaa wzajemnoci, wic zachowaa nietknite zudzenia. Staraa si wyglda malowniczo, a osigna to, e wygldaa niechlujnie. Na imi jej byo Wiktoria i gorliwie chodzia do kocioa. - Zdaje mi si, e to byo na Lohengrinie. - Tak, tak, na moim ulubionym Lohengrinie. Kocham muzyk Wagnera bardziej ni jakkolwiek inn. Taka jest haaliwa, e mona mwi przez cay czas i nie by syszanym. To wielka korzy, panie Gray, nieprawda? Z cienkich jej warg wydoby si znowu nerwowy miech, a palce zaczy si bawi dugim szylkretowym rozcinaczem. Dorian umiechn si i potrzsn gow. - Przykro mi, ale w tym wypadku nie mog podziela zdania pani. Nigdy nie rozmawiam podczas muzyki, przynajmniej nie podczas dobrej muzyki. Gdy si sucha zej muzyki, to wtedy ma si obowizek zaguszenia jej rozmow. - Ach, to jeden z pogldw Harryego, nieprawda, panie Gray? Zawsze sysz pogldy
*

* Sto opowieci - zbir opowiada rnych pisarzy francuskich wydanych w roku 1455.

Harryego z ust jego przyjaci. Tylko w ten sposb dowiaduj si o nich. Ale prosz nie sdzi, e nie lubi dobrej muzyki. Ubstwiam j, ale rwnoczenie si jej boj. Usposabia mnie zbyt romantycznie. Przepadam po prostu za pianistami. Harry twierdzi, e nieraz za dwoma rwnoczenie. Nie wiem, czemu to przypisa. Moe temu, e to cudzoziemcy. Bo wszak oni wszyscy s cudzoziemcami. Jeli nawet s urodzeni w Anglii, to po pewnym czasie staj si cudzoziemcami, czy nie? To mdrze z ich strony, i sztuce przynosi to zaszczyt. Staje si w ten sposb cakiem kosmopolityczna. Pan nigdy nit by u mnie na adnym przyjciu, prawda? Musi pan przyj. Na orchidee nie mog sobie pozwoli, ale mam za to zawsze pokany wybr cudzoziemcw. Nadaj salonom tyle malowniczoci. Ale oto i Harry! Harry, weszam tu, by ci o co spyta, zapomniaam ju o co, i zastaam pana Graya. Bardzo przyjemnie dysputowalimy o muzyce. Mamy zupenie te same pogldy. Nie, raczej wrcz przeciwne. Ale by bardzo miy. Ciesz si, e go poznaam. - Jestem zachwycony, moja droga, wprost zachwycony - rzek lord Henryk, wznoszc do gry ciemne, ukowate brwi i z rozbawionym umiechem patrzc na tych dwoje. - Wybacz, Dorianie. Spniem si. Dla kawaka starego brokatu poszedem na Wardour Street i musiaem si godzinami targowa. Ludzie znaj dzi cen wszystkiego, nie znajc wartoci niczego. - Ach, musz ju i! - zawoaa lady Wotton, przerywajc krpujce milczenie nagym gupim miechem. - Przyrzekam ksinie, e wyjad z ni na spacer. Adieu, panie Gray, adieu, Henryku. Jeste gdzie zaproszony? Ja rwnie. Moe si spotkamy u lady Thornbury. - Prawdopodobnie, moja droga - rzek maonek, zamykajc za ni drzwi. Wygldaa jak rajski ptak, ktry ca noc spdzi na deszczu, i gdy wynikna si z pokoju, pozostawia za sob sab wo migdaowego kwiecia. Lord Henryk zapali papierosa i rzuci si na sof. - Nigdy si nie e, Dorianie, z kobiet o somianoblond wosach - powiedzia, kilkakrotnie zacigajc si papierosem. - Czemu, Harry? - Bo s sentymentalne. - Ale ja lubi ludzi sentymentalnych. - W ogle si nie e, Dorianie. Mczyni eni si, bo s znueni, kobiety - przez ciekawo. I obie strony doznaj rozczarowania. - Nie wiem, Harry, czy si oeni. Jestem zanadto zakochany. To twj aforyzm. Ja go stosuj praktycznie, jak zreszt wszystkie wygaszane przez ciebie maksymy. - W kim jeste zakochany? - po chwilowej pauzie spyta Henryk. - W aktorce - rumienic si rzek Dorian Gray. Lord Henryk wzruszy ramionami. - Debiutujesz banalnie. - Harry, gdyby j widzia, nie powiedziaby tego. - Kto to taki? - Nazywa si Sybila Vane. - Nigdy o niej nie syszaem.

- Nikt o niej dotd nie sysza. Ale usysz wszyscy. Ona jest geniuszem. - Mj drogi chopcze, adna kobieta nie jest geniuszem. Kobieta jest rodzajem dekoratywnym. Nigdy nie ma nic do powiedzenia, ale to nic wypowiada czarujco. Kobieta oznacza triumf, materii nad umysem, jak mczyzna triumf umysu nad moralnoci. - Harry, jak moesz? - Mj drogi Dodanie, kiedy tak jest w istocie. Wanie zajmuj si analizowaniem kobiet. Musz wic o tym wiedzie. Kwestia nie jest wcale tak zawia, jak sdziem. Dochodz do konkluzji, e w gruncie rzeczy istniej tylko dwa rodzaje kobiet: brzydkie i malowane. Nieadne kobiety s bardzo uyteczne. Jeli chcesz zdoby opini porzdnego czowieka, to wystarczy jednej z nich poda rami i poprowadzi j do stou. Te drugie s czarujce. Jeden tylko popeniaj bd: maluj si, by wyglda modo. Nasze babki maloway si, by prowadzi wietne rozmowy. Rouge i esprit szy w parze. To mino. Kobieta jest zupenie zadowolona, dopki si jej udaje wyglda o dziesi lat modziej od wasnej crki. Co si tyczy rozmowy, to w Londynie jest tylko pi kobiet, z ktrymi warto mwi, a z tych dwie nie mog by dopuszczone do przyzwoitego towarzystwa. Ale opowiadaj mi o tej swojej genialnej artystce. Jak dawno j znasz? - Ach, Harry, twoje pogldy mnie przeraaj. - Nie zwaaj na nie. Jak dawno j znasz? - Trzy tygodnie niespena. - Gdzie j poznae? - Opowiem ci, Harry, ale nie wolno ci by tak nieczuym. Bo ostatecznie, gdybym nie pozna ciebie, i to nie byoby si stao. Ty rozbudzie we mnie dzikie pragnienie poznania ycia ze wszystkich stron. Odkd poznaem ciebie, co jakby bezustannie drgao w mych yach. Wasajc si po parku, idc po Piccadilly, przygldaem si kademu czowiekowi, ktrego napotykaem, i palia mnie szalona ciekawo poznania jego ycia. Niektrzy wywierali na mnie wpyw fascynujcy. Inni przejmowali trwog. W powietrzu unosia si rozkoszna trucizna. Namitnie szukaem wrae. Wreszcie pewnego wieczora o godzinie sidmej wyruszyem w poszukiwaniu przygd. Czuem, e ten szary, olbrzymi Londyn ze swoimi miriadami ludzi, brudnych grzesznikw i wspaniaych grzechw, jak to raz okrelie, musi mie dla mnie co w pogotowiu. Wyobraaem sobie tysiczne ewentualnoci. Samo niebezpieczestwo przejmowao mnie zachwytem. Przypomniaem sobie, co mi powiedziae owego cudownego wieczora, kiedy po raz pierwszy razem jedlimy obiad, e prawdziwa tajemnica ycia polega na poszukiwaniu pikna. Czego oczekiwaem, nie wiem, do e wyszedem z domu i ruszyem ku wschodnim dzielnicom. Wkrtce zabkaem si w labiryncie brudnych ulic i ciemnych, pustych placw. O p do dziewitej stanem przed jakim miesznym teatrzykiem o jaskrawym owietleniu gazowym i krzykliwych afiszach. Obrzydliwy yd w najdziwaczniejszym surducie, jaki kiedykolwiek widziaem, sta u wejcia, palc ordynarne cygaro. Mia lepice si do twarzy pejsy, a u gorsu zmitej koszuli wieci olbrzymi diament. - Wemie milord lo? - spyta zobaczywszy mnie i ze wspania unionoci zdj kapelusz. Byo w nim co takiego, Harry, co mnie bawio. Taki by potworny. Bdziesz si ze mnie mia, Harry,
*

* r i dowcip (fr.)

ale istotnie wszedem i zapaciem ca gwine za prosceniow lo. Do dzisiejszego dnia nie mog sobie wytumaczy, jak to si stao, a jednak, gdyby to si nie byo stao, ominby mnie najwikszy romans mego ycia. Widz, e si miejesz. To szkaradne z twej strony. - Nie miej si, Dorianie, a przynajmniej nie z ciebie. Ale nie powiniene mwi: najwikszy romans mego ycia. Mw: pierwszy romans mego ycia. Ciebie bd kocha zawsze, a ty bdziesz zawsze kocha mio. Grande passion jest przywilejem ludzi nie majcych nic do roboty. Jedna to korzy prniaczych klas jakiego kraju. Nie obawiaj si. Czekaj ci rozkosze wyjtkowe. To dopiero pocztek. - Uwaasz mnie za tak pytkiego? - gniewnie zawoa Dorian Gray. - Nie, uwaam ci za tak gbokiego. - Jak to rozumiesz? - Drogi mj chopcze, ludzie, ktrzy tylko raz w yciu kochaj, s wanie prawdziwie pytcy. To, co oni nazywaj wiernoci, ja nazywam osabiajcym wpywem przyzwyczajenia lub brakiem wyobrani. Wierno jest dla ycia uczuciowego tym, czym stabilizacja dla ycia intelektu - mianowicie przyznaniem si do niepowodzenia? Wierno? Musz j kiedy podda analizie. Mieci si w niej namitno posiadania. Mieci si w niej wiele rzeczy, ktre bymy chtnie odrzucili, gdybymy si nie obawiali, e je podnios inni. Ale nie bd ci przerywa. Opowiadaj dalej. - Ot siedziaem w olbrzymiej loy, majc przed sob ordynarn kurtyn. Uchyliem nieco firanki i rozejrzaem si po sali. Byo to co niesychanie jaskrawego, penego kupidynw i rogw obfitoci, niczym podego gatunku tort weselny. Galeria i parter byy stosunkowo pene, ale dwa obskurne pierwsze rzdy stay zupenie puste, a rzadko te widniaa jaka posta na tak zwanych pierwszorzdnych miejscach pierwszego pitra. Kobiety roznosiy pomaracze i lemoniad, a wszyscy jedli orzechy. - Musiao tam by zupenie tak samo, jak za wietnej epoki dramatu angielskiego. - Sdz, e zupenie tak samo, i to byo strasznie przygnbiajce. Zaczem si ju zastanawia, co by tu pocz, gdy wanie wpad mi w oczy afisz. Harry, zgadnij, jak sztuk tam grano? - Ach, Maego idiot, czyli Niemy, lecz niewinny. Nasi ojcowie musieli lubi podobne sztuki. Im duej yj, Dorianie, tym wyraniej czuj, e to, co byo dobre dla naszych ojcw, dla nas nie jest ju do dobre. W sztuce tak samo jak w polityce: les grand-peres ont toujours tort . - Nie, Harry. Tym razem sztuka bya wystarczajco dobra i dla nas: Romeo i Julia. Wyznaj, e byem nieco przeraony perspektyw zobaczenia Szekspira w tej ndznej budzie. Ale jednak byem do pewnego stopnia zainteresowany. W kadym razie postanowiem pozosta przez pierwszy akt. Orkiestra bya straszna. Przewodzi jej jaki mody Hebrajczyk siedzcy przy rozstrojonym fortepianie. To mnie omal nie wyposzyo stamtd, ale ostatecznie podniesiono kurtyn i rozpoczo si przedstawienie. Romea gra jaki krzepki starszy jegomo z poczernionymi brwiami, ochrypym gosem tragika i figur przypominajc beczk piwa. Merkucjo nie by te o wiele lepszy. Gra go jaki kiepski komik, ktry wprowadza do sztuki wasne gagi i by na bardzo poufaej stopie z ostatnimi
* *

* wielka namitno (fr.) * dziadkowie nigdy nie maj racji (fr.)

rzdami parteru. Obydwaj byli tak samo mieszni jak dekoracje, ktre przypominay jarmarczn bud. Ale Julia! Harry, wyobra sobie dziewczyn zaledwie siedemnastoletni, o twarzyczce delikatnej jak kwiat, o maej greckiej gwce, uwieczonej koron ciemnobrzowych warkoczy, oczach niby ciemnobkitna to namitnoci i ustach jak patki rane. Ona jest najczarowniejsz istot, jak kiedykolwiek widziaem. Powiedziae raz, e patos wcale na ciebie nie dziaa, ale pikno, sama pikno zdolna ci zy wyciska. Powiadam ci, Harry, e zaledwie ujrzaem t dziewczyn, zy przesoniy mi oczy. A gos jej - w yciu nie syszaem podobnego gosu. Z pocztku by bardzo cichy, o gbokich, mikkich tonach, ktre zdaway si wpada do ucha pojedynczo. Pniej sta si silniejszy i brzmia jak flet lub dalekie tony oboju. W scenie ogrodowej peen by tej drcej ekstazy, jak tu przed wschodem soca ma w sobie piew sowikw. Pniej przyszy momenty, w ktrych gos ten brzmia dzik namitnoci skrzypiec. Wiesz przecie, jak gos dziaa na mnie. Gosu twego i gosu Sybili Vane nie zapomn nigdy. Kiedy zamykam oczy, sysz obydwa i kady mwi co innego. Nie wiem, za ktrym pj. Czemu nie miabym jej kocha? Harry, ja j kocham. Ona jest dla mnie wszystkim. Chodz tam co wieczr, aby j zobaczy. Jednego wieczora jest Rozalind, drugiego Imogen. Widziaem j umierajc w ponurym mroku woskiego grobowca, gdzie pia trucizn z ust kochanka. Przebiegaem z ni Las Ardeski, gdy wdrowaa jako liczny chopiec przybrana w trykoty, kaftan i czapeczk. Obkana, przysza do wystpnego krla, przynoszc mu rut jako przyodziewek i gorzkie zioa jako pokarm. Bya niewinna, a czarne rce zazdroci zamay j niby dbo. Widywaem j w rnych epokach, w rnych kostiumach. Zwyke kobiety nigdy nie dziaaj na nasz wyobrani. Ograniczone s ramami wieku, w ktrym yj. Nie przeistacza ich aden blask. Dusze ich poznaje si tak atwo jak ich kapelusze. I zawsze je mona widywa. Nie otacza ich adna tajemnica. Rano wyjedaj do parku, a po poudniu paplaj przy herbacie. Maj swj stereotypowy umiech i eleganckie maniery. Takie s zrozumiae. Ale aktorka! Aktorka to zupenie co innego. Harry, czemu mi nie powiedziae, e jedyn istot godn mioci jest aktorka? - Poniewa kochaem ich tak wiele, Dorianie. - O tak, zapewne jakie straszne dziewczta o farbowanych wosach i malowanych twarzach. - Nie gard farbowanymi wosami i malowanymi twarzami. Maj one niekiedy dziwny urok rzek lord Henryk. - auj, e ci w ogle opowiedziaem o Sybili Vane. - Musiae mi przecie opowiedzie, Dorianie. Przez cae ycie bdziesz mi opowiada wszystko, co robisz. - Tak, Harry, i ja tak sdz. Musz ci wszystko opowiada. Masz nade mn dziwn wadz. Gdybym kiedy popeni zbrodni, przyszedbym do ciebie si wyspowiada. Ty by mnie zrozumia. - Tacy ludzie jak ty, swawolne soneczne promienie ycia, nie popeniaj zbrodni, Dorianie. Mimo to dzikuj ci za komplement. A teraz powiedz mi, jaki stosunek czy ci obecnie z Sybil Vane? Dorian Gray zerwa si z pomieniem na twarzy i ogniem w o - czach. - Harry! Sybila Vane jest wita. - Tylko wite rzeczy godne s dotknicia - rzek lord Henryk z dziwnym odcieniem patosu w gosie. - Ale czemu si irytujesz? Sdz, e pewnego dnia bdzie twoj. Gdy kochamy, udzimy

najpierw siebie samych, a potem drugich. wiat to nazywa romansem. Bd co bd znasz j zapewne? - Naturalnie, e j znam. Zaraz pierwszego wieczora, kiedy byem w teatrze, przyszed do mojej loy po przedstawieniu ten obrzydliwy yd, proponujc mi, bym poszed z nim za kulisy, a przedstawi mnie Julii. Wpadem we wcieko i powiedziaem mu, e Julia od wiekw spoczywa martwa w marmurowym grobowcu w Weronie. Wnoszc z jego przeraonego spojrzenia, musia sdzi, e piem za wiele szampana. - To mnie nie dziwi. - Potem mnie spyta, czy pisuj do jakiej gazety. Powiedziaem mu, e nigdy adnej nie czytam. By strasznie rozczarowany i zwierzy mi si, e caa krytyka teatralna uwzia si na niego i e kadego recenzenta mona przekupi. - Nie dziwioby mnie, gdyby mia suszno. Ale sdzc z ich wygldu, to musz si chyba niezbyt droy. - On widocznie sdzi, e jego rodki na to nie pozwalaj - zamia si Dorian. - Tymczasem pogaszono lampy w teatrze i musiaem odej. Nalega jeszcze, bym zapali cygaro, ktre strasznie mi zachwala, ale odmwiem. Nastpnego wieczora przyszedem oczywicie znowu. Zobaczywszy mnie, skoni si gboko, nazywajc mnie wspaniaomylnym mecenasem sztuki. Arogancki to drab, ale ma istotne zamiowanie do Szekspira. Opowiada mi raz z dumn min, e swoje trzykrotne bankructwo zawdzicza bardowi, jak go nazywa. Zdaje si, e poczytywa to sobie za zasug. - To bya zasuga, mj drogi Dorianie, wielka zasuga. Ludzie bankrutuj po najwikszej czci skutkiem zbytnich wkadw w proz ycia. By zrujnowanym przez poezj to zaszczyt. Ale kiedy po raz pierwszy mwie z pann Vane? - Trzeciego wieczoru. Graa Rozalind. Nie mogem sobie odmwi pjcia za kulisy. Rzuciem jej par kwiatw, a ona spojrzaa na mnie, tak mi si przynajmniej zdawao. Stary yd nalega. By zupenie zdecydowany zaprowadzi mnie za kulisy, wic si zgodziem. To dziwne, e nie chciaem jej pozna, nieprawda? - Wcale nie. - Dlaczego nie? Powiedz mi, mj drogi Harry? - Innym razem, teraz opowiadaj mi o dziewczynie. - O Sybili? Ach, ona bya tak strwoona i taka agodna. Co w niej jest dziecinnego. Oczy jej rozszerzyy si w czarujcym zdumieniu, kiedy jej mwiem, co myl o jej grze, zdawaa si nic nie wiedzie o wasnej potdze. Zdaje mi si, e oboje bylimy nieco zdenerwowani. Stary yd sta z obrzydliwym umiechem u drzwi garderoby, wygaszajc zawie mowy o nas obojgu, gdy my przygldalimy si sobie wzajemnie jak dwoje dzieci. Upar si, by mnie tytuowa milordem, i musiaem zapewni Sybil, e zgoa nie jestem adnym milordem. Odpowiedziaa cakiem naiwnie: Pan wyglda raczej na ksicia. Musz pana nazwa ksiciem z bajki. - Sowo daj, Dorianie, e panna Sybila umie prawi komplementy. - Ty jej nie rozumiesz, Harry. Uwaaa mnie po prostu za jak posta z dramatu. Wcale nie zna ycia. Mieszka przy matce, zwidej, znuonej kobiecie, ktra pierwszego wieczora graa pani

Kapulet w jakim zmitym peniuarze, a wygldaa, jakby lepsze pamitaa czasy. - Znam to strasznie deprymujce - mrukn lord Henryk, przygldajc si swym piercieniom. yd chcia mi opowiedzie jej histori, ale odparem, e mnie to nie interesuje. - Miae suszno. Tragedie drugich maj w sobie zawsze co nieskoczenie trywialnego. - Mnie obchodzi wycznie Sybila. Co mi do tego, skd ona pochodzi? Od gwki a do malekich nek jest wprost boska. Co wieczr chodz popatrze, jak ona gra, i co wieczr jest cudowniejsza. - Wic z tego powodu nigdy teraz nie jadasz ze mn obiadu. Mylaem ju, e masz jaki niezwyky romans. No, masz go, ale niezupenie taki, jakiego oczekiwaem. - Mj drogi Harry, przecie codziennie jadamy razem niadanie albo kolacj. Kilka razy byem z tob w operze - odrzek Dorian Gray, otwierajc szeroko oczy ze zdumienia. - Przychodzisz zawsze strasznie pno. - Bo istotnie nie mog sobie odmwi patrzenia na gr Sybili, chociaby przez jeden akt. Trawi mnie dza patrzenia na ni, a kiedy myl o tej cudnej duszy, ukrytej w drobnej figurce z koci soniowej, przejmuje mnie lk zbony. - Dorianie, chyba moesz zje dzi ze mn kolacj? Potrzsn gow przeczco. - Dzi wieczr jest Imogen - odpar - a jutro Juli. - A kiedy jest Sybil Vane? - Nigdy. - Gratuluj ci. - Jaki ty straszny! Ona czy w sobie wszystkie wielkie bohaterki wiata. Jest czym wicej ni jednostk. miejesz si, aleja powiadam, e Sybila jest genialn aktork. Kocham j, a ona musi mnie pokocha. Ty znasz wszystkie tajemnice ycia, powiedz mi wic, jak oczarowa Sybil Vane, eby mnie pokochaa. Chc wzbudzi zazdro Romea. Chc, aby zmarli kochankowie caego wiata syszeli nasz miech i posmutnieli. Chc, aby tchnienie naszej namitnoci przywrcio ich prochom wiadomo, popioy ich przejo blem. Mj Boe, Harry, jake ja j ubstwiam! Biega po pokoju tam i z powrotem, a gorczkowy rumieniec pon na jego twarzy. By strasznie podniecony. Lord Henryk obserwowa go z subtelnym uczuciem satysfakcji. Jake inny by w tej chwili od trwoliwego, niemiaego chopca, ktrego spotka w pracowni Hallwarda. Caa jego istota rozwina si jak kwiat, rozkwita szkaratnym pomieniem. Dusza wysuna si ze swej tajemnej kryjwki, a naprzeciw niej wybiego pragnienie. - I co zamierzasz uczyni? - spyta wreszcie lord Henryk. - Ty i Bazyli Hallward musicie ze mn pj ktrego wieczora, by zobaczy, jak ona gra. Sdu waszego si nie boj. Uznacie jej geniusz. Wtedy bdziemy j musieli wyswobodzi z rk tego yda. Jest zwizana kontraktem jeszcze na trzy lata, co najmniej jeszcze dwa lata i osiem miesicy. Musz mu oczywicie da jakie odszkodowanie. Gdy to zaatwi, wynajm jeden z teatrw w West End i dam jej sposobno godnego wystpienia. Musi wiat cay oczarowa tak samo jak mnie. - To niemoliwe, mj drogi chopcze.

- A jednak ona to zrobi. Ona nie tylko posiada artyzm, najsubtelniejsz intuicj artystyczn, ale ma take du indywidualno, a ty mi przecie powiedziae, e nie zasady, lecz indywidualnoci wstrzsaj wiatem w naszych czasach. - Kiedy zatem pjdziemy? - Poczekaj, dzi jest wtorek. Powiedzmy jutro. Jutro gra Juli. - Piknie. Hotel Bristol o smej. Zawiadomi Bazylego. - Nie o smej, Harry. Prosz ci, o wp do sidmej. Musimy tam by przed podniesieniem kurtyny. Musicie j widzie w pierwszym akcie, kiedy si spotyka z Romeem. - O wp do sidmej? Co za pora! To jakby herbata z zimnym misiwem albo czytanie angielskich powieci. Najwczeniej ju o sidmej. aden dentelmen nie jada przed sidm. Czy zobaczysz si przedtem z Bazylim? A moe ja mam do niego napisa? - Poczciwy Bazyli. Nie widziaem go od tygodnia. Szkaradnie to waciwie z mojej strony. Przysa mi mj portret w cudnej ramie, ktr sam zaprojektowa. Jestem wprawdzie troch zazdrosny o obraz, poniewa jest o cay miesic modszy ode mnie, ale bardzo si nim ciesz. Moe lepiej, eby ty do niego napisa. Nie chciabym by z Bazylim sam na sam. Mwi mi zawsze rzeczy, ktre mnie drani. Udziela mi dobrych rad. Lord Henryk umiechn si. - A nadto chtnie oddajemy to, czego sami najwicej potrzebujemy. Nazywam to gbi hojnoci. - O, Bazyli jest najlepszym czowiekiem w wiecie, ale zdaje mi si, e jest troch filistrem. Zrobiem to spostrzeenie, Harry, od czasu gdy ciebie poznaem. - Mj drogi chopcze, Bazyli cay swj urok wciela w sztuk. Dlatego w biecym yciu jemu samemu nic nie zostao prcz przesdw, zasad i zdrowego rozsdku. Jedyni znani mi artyci, ktrzy czaruj sw osobowoci, s lichymi artystami. Dobrzy artyci istniej tylko w tym, co tworz, sami przez si s zgoa niezajmujcy. Wielki poeta, prawdziwie wielki poeta, jest najmniej poetyczn istot na wiecie. Ale kiepscy poeci s wprost fascynujcy. Im gorsze s ich rymy, tym bardziej malowniczo wygldaj oni sami. Sam fakt, e kto ogosi tom lichych sonetw, czyni go nieodpartym. yje poezj, ktrej nie umie napisa. Ci inni pisz poezj, ktrej nie maj odwagi wcieli w ycie. - Czy tak jest istotnie, Harry? - spyta Dorian Gray, biorc ze stou duy flakon ze zotym korkiem i skrapiajc perfumami chustk. - Chyba tak, skoro ty to mwisz. A teraz odchodz. Imogena na mnie czeka. Nie zapomnij: jutro! Do widzenia. Gdy Dorian wyszed z pokoju, lord Henryk przymkn swe cikie powieki i zacz rozmyla. Niewielu ludzi interesowao go kiedykolwiek w tym stopniu co Dorian Gray, a jednak szalone uwielbienie chopca dla kogo innego nie sprawiao mu najmniejszej przykroci; nie by o nie zazdrosny. Podobao mu si. Chopiec stawa si przez to bardziej interesujcym obiektem studiw. Zawsze go pocigaa metoda dowiadczalna. Ale przedmiot jej bada by dla mao wany i obojtny. Rozpocz wic wiwisekcj na sobie samym, a skoczy na wiwisekcji innych. ycie ludzkie byo w jego oczach jedynym obiektem godnym badania. W porwnaniu z nim wszystko inne nie miao wartoci. Oczywicie, kto obserwowa ycie i jego dziwaczny tygiel, w ktrym przetapiaj si radoci i ble, ten

nie mg na twarzy nosi szklanej maski ani zabroni wyziewom siarczanym mci mu mzgu i zatruwa fantazji potwornymi obrazami i szpetnymi widziadami. Istniay choroby tak niezwyke, e trzeba je byo przeby, jeli si chciao pozna ich istot. A przecie jaka czekaa nagroda? Jaki wiat stawa si cudowny! Zgbia dziwnie nieugit logik namitnoci i obserwowa barwne, burzliwe ycie intelektu, podpatrywa, gdzie si cz a gdzie rozdzielaj, gdzie si zlewaj w harmonijn cao, a gdzie wydaj dysonans - co za rozkosz! Obojtne, jakim si to dziao kosztem. Za silne wraenia nie mona nigdy paci zbyt drogo. Wiedzia - a wiadomo ta byskiem triumfu zawiecia w jego agatowych, ciemnych oczach wiedzia, e potga jego barwnych sw, sw melodyjnych, wypowiedzianych gosem melodyjnym, zwrcia dusz Doriana Graya ku tej biaej dziewczynie w kornym uwielbieniu. Modzieniec by w znacznej mierze jego dzieem. Uczyni go przedwczenie dojrzaym. I to co znaczy. Zwyczajni ludzie czekaj, a im ycie odsoni swe tajemnice, ale nielicznym wybranym objawiaj si tajemnice ycia przed zdarciem zasony. Czasami bywa to dzieem sztuki, zwaszcza sztuki literatury, zajmujcej si bezporednio namitnociami i intelektem. Ale od czasu do czasu jaka skomplikowana indywidualno zastpuje sztuk i spenia jej rol, jest sama w swoisty sposb dzieem sztuki. Bo i ycie ma swoje wielkie arcydziea, podobnie jak poezja, rzeba i malarstwo. Tak, chopiec by przedwczenie dojrzay. Zbiera swj plon w porze wiosny. Byo w nim ttno i namitno modoci, stawa si wiadomy siebie. Rozkosz byo go obserwowa. Ze sw pikn gow i pikn dusz by tym, co mona podziwia. C to kogo obchodzi, jak si wszystko skoczy lub ma skoczy? By jak jedna z owych wdzicznych postaci jakiego barwnego korowodu lub sztuki teatralnej, ktrych radoci tak nam s dalekie, cierpienia budz zmys pikna, a rany s niby re czerwone. Dusza i ciao - ciao i dusza. Jakie to tajemnicze! Dusza wykazuje waciwoci cielesne, a ciao ma swe momenty uduchowienia. Zmysy mog uszlachetni, a duch poniy czowieka. Kto jest zdolny powiedzie, gdzie si kocz popdy ciaa lub gdzie si zaczyna popd fizyczny? Jak powierzchowne s dowolne definicje zwyczajnych psychologw. A jednak jak trudno zorientowa si wrd twierdze przernych szk. Jestli dusza cieniem, przebywajcym w domu grzechu? Albo moe istotnie ciao przebywa w duszy, jak sdzi Giordano Bruno? Oddzielenie ducha od materii jest tajemnic. A zjednoczenie ducha z materi pozostaje take tajemnic. Pocz rozmyla, czy nam si te kiedy uda podnie psychologi do poziomu nauki tak cisej, aby moga odsania najdrobniejsze rda ycia. Obecnie zawsze faszywie rozumiemy siebie, a rzadko rozumiemy drugich. Dowiadczenie nie posiada wartoci etycznej. Jest ono tylko mianem, ktre czowiek nada swym pomykom. Moralici uwaali je przewanie za przestrog, przyznawali mu warto etyczn dla ksztatowania charakteru, sawili jako co, co uczy nas, za czym i, a co omija naley. Ale dowiadczenie nie jest przejawem umotywowanych si. Nie jest pobudk czynw, tak samo jak ni nie jest sumienie. Dowodzi jedynie tego, e przyszo nasza bdzie tak, jak bya przeszo, i e grzech popeniony niegdy ze wstrtem niejednokrotnie popenia bdziemy z radoci. Jasne byo dla lorda Henryka, e metoda eksperymentalna jest jedyn metod umoliwiajc naukow analiz namitnoci, a Dorian Gray jest bez wtpienia obiektem jakby stworzonym dla niego,

bo obiecujcym rezultat bogaty i podny. Jego naga szalona mio do Sybili Vane bya fenomenem psychologicznym nadzwyczaj zajmujcym. Bez wtpienia odgrywa tu wielk rol ciekawo, ciekawo i pragnienie nowych dowiadcze. Nie bya to jednak namitno prosta, raczej niezwykle skomplikowana. To, co w niej byo czysto zmysowym instynktem modoci, zostao prac fantazji przetworzone, przeobraone w co, co chopcu samemu wydawao si dalekie od wszelkiej zmysowoci, i wanie dlatego byo tym bardziej niebezpieczne. Bo wanie te namitnoci, co do ktrych pochodzenia si mylimy, tym bezwzgldniej nas tyranizuj. Najsabsze s te popdy, ktre sobie uwiadamiamy. Nieraz nam si wydawao, e czynimy eksperymenty na innych, gdy w istocie eksperymentowalimy na sobie samych. Lord Henryk siedzia pogrony w tych rozmylaniach, gdy nagle zapukano do drzwi i wszed sucy, przypominajc mu, e czas ubra si do obiadu. Wsta i wyjrza oknem na ulic. Zachodzce soce szkaratnym zotem oblao grne okna przeciwlegego domu. Szyby pony, jakby byy pytami rozarzonego do czerwonoci metalu. Niebo w grze wygldao jak zwida ra. Przyszo mu na myl mode, pomienne ycie przyjaciela i w duchu zadawa sobie pytanie, jak si ono zakoczy. Gdy o wp do pierwszej w nocy wrci do domu, w hallu na stole leaa depesza. Otworzy i przekona si, e bya od Doriana Graya. Gray donosi, e si zarczy z Sybil Vane.

V - Mamo, mamo, jaka ja jestem szczliwa - szeptaa dziewczyna, tulc twarz do ona znuonej, zwidej kobiety, ktra odwrcona plecami od ostrego, racego wiata siedziaa na jedynym fotelu stojcym w ich ndznym saloniku. - Taka jestem szczliwa - powtarzaa - a ty take musisz by szczliwa. Pani Vane drgna i zoya swe chude, bizmutem wybielone rce na gowie dziewczyny. - Szczliwa - odpara jak echo. - Ja wtedy tylko jestem szczliwa, kiedy ci widz na scenie. Nie wolno ci myle o niczym innym jak tylko o twojej sztuce. Pan Isaacs by dla nas bardzo dobry i jestemy mu dune do duo pienidzy. Dziewczyna podniosa oczy i nadsaa si. - Pienidze? - zawoaa. - Mamo, co nas obchodz pienidze? Mio znaczy wicej ni pienidze. - Pan Isaacs da nam pidziesit funtw zaliczki na spacenie naszych dugw i zakupienie porzdnej wyprawy dla Jamesa. Nie wolno ci o tym zapomina, Sybilo. Pidziesit funtw to wielka suma. Pan Isaacs by bardzo dobry. - On nie jest dentelmenem, mamo, i nienawidz sposobu, w jaki ze mn rozmawia - rzeka dziewczyna, wstajc i podchodzc do okna. - Nie wiem, jak bymy sobie day rad bez niego - odpara stara kobieta rozdranionym tonem. Sybila Vane odrzucia w ty gow i rozemiaa si. - Nie potrzebujemy go ju, mamo. Teraz ksi z bajki rzdzi naszym yciem. - Powiedziawszy to, zamilka na chwil. Poczua pomie w yach, ktry rzuci gorcy refleks na jej twarz. Szybki oddech rozchyli patki warg. Dray. Wstrzsa ni jaki poudniowy wicher namitnoci, poruszajc delikatne fady jej sukni. - Kocham go - rzeka z prostot. - Gupie dziecko, gupie dziecko - zabrzmia papuzi gos. Ruch krzywych palcw, wieccych faszywymi kamieniami, dodawa jeszcze tym sowom groteskowoci. Dziewczyna znw si zamiaa. W gosie jej brzmiaa rado uwizionego w klatce ptaszka. Oczy jej wchaniay t rado i wypromieniowyway j, po czym przymkny si na chwil jakby dla ukrycia tajemnicy. Gdy znw spojrzay, zasnuwaa je mga rozmarzenia. Z wypezego fotela cienkie wargi gosiy mdro, zalecajc ostrono, cytujc cae tyrady z ksigi tchrzostwa, ktrej autor naduywa imienia zdrowego rozsdku. Ale ona nic nie syszaa. Czua si woln w wizieniu namitnoci. Jej ksi, ksi z bajki, by przy niej. Wezwaa pami na pomoc, by stan przed ni jak ywy. Wysaa za nim dusz; znalaza go i przywioda z powrotem. Pocaunek jego znw pali jej usta. Powieki ciepe byy od jego tchnienia. Po chwili mdro zmienia metod i pocza mwi o rozwadze i zasigniciu informacji. Ten mody czowiek moe by bogaty. Jeli tak jest, to naley myle o skonieniu go do maestwa. O muszl jej ucha uderzyy fale yciowego sprytu. wisny strzay przebiegoci. Widziaa, jak cienkie wargi bezustannie si poruszaj. Umiechna si. Wreszcie uczua potrzeb mwienia. Milczenie j niepokoio. - Mamo, mamo, dlaczego on mnie tak kocha? Ja wiem, dlaczego ja go kocham. Kocham go,

poniewa jest takim, jaka powinna by sama mio. Ale co on widzi we mnie? Ja go nie jestem godna. A jednak nie potrafi tego wyrazi chocia czuj si o tyle gorsza od niego, to przecie nie czuj si oniemielona. Jestem dumna, mamo, strasznie dumna. Mamo, czy ty kochaa mojego ojca tak, jak ja kocham ksicia z bajki? Stara kobieta zblada pod grub warstw pudru, a suche jej wargi wykrzywi grymas blu. Sybila przypada do niej, ramionami oplota jej szyj i zacza caowa. - Wybacz, mamo, wiem, e ci boli wspomnienie naszego ojca. Ale boli ci dlatego, poniewa go tak bardzo kochaa. Nie bd taka smutna. Ja dzi jestem taka szczliwa, jak ty przed dwudziestu laty. O, pozwl mi by zawsze szczliw! - Dziecko moje, za moda jeste, by myle o mioci. Zreszt, c ty wiesz o tym czowieku? Nie znasz nawet jego nazwiska. Wszystko to niewaciwe i doprawdy teraz, kiedy James wyjeda do Australii, a ja musz si o tyle rzeczy kopota, mogaby wykaza wicej zastanowienia. Ale jak ju powiedziaam, jeli jest bogaty - Ach, mamo, mamo, pozwl mi by szczliw! Pani Vane spojrzaa na crk i z owym sztucznym teatralnym gestem, ktry czsto staje si dla aktora drug natur, chwycia j w objcia W tej chwili drzwi si otworzyy i wszed mody chopiec z rozwichrzonymi ciemnymi wosami By krpy, mia due rce i nogi, porusza si niezgrabnie Nie by tak delikatny jak siostra Trudno byoby domyli si pokrewiestwa midzy nim a Sybil. Pani Vane utkwia w nim oczy i umiechna si W jej wyobrani syn odgrywa w tej chwili rol jednoosobowego audytorium Bya pewna, e obraz jest zajmujcy. - Sybilo, mogaby zachowa dla mnie troch pocaunkw - dobrodusznie mrukn chopak. - O, Jim, przecie ty nie lubisz, gdy ci cauj - zawoaa - Straszny z ciebie niedwied Podbiega ku niemu i ucisna go. James Vane serdecznie popatrza na siostr. - Przyszedem zabra ci na przechadzk, Sybilo. Nie wiem, czy jeszcze kiedy zobacz ten obrzydy Londyn. Nie mam zreszt bynajmniej na to ochoty. - Synu mj, nie mw tak strasznych rzeczy - szepna pani Vane z westchnieniem, biorc jaki wieccy fataaszek z garderoby teatralnej, aby go zaata. Bya troch rozczarowana, ze si nie przyczy do grupy. Tak ogromnie wzmogoby to sceniczny efekt sytuacji. - Czemu nie, mamo? Takie mam przekonanie. - Bl mi sprawiasz, mj synu. Ufam, ze powrcisz z Australii jako czowiek wietnie sytuowany. Zdaje mi si, ze w koloniach wcale nie ma ludzi z towarzystwa, z tego, co ja nazywam towarzystwem, wic kiedy dorobisz si, musisz powrci i osi w Londynie. - Z towarzystwa? - mrukn chopak niechtnie. - Nie chc o nim nic wiedzie Pragnbym tylko zarobi troch pienidzy, by zabra ciebie i Sybil ze sceny. Nienawidz teatru. - Ach, Jim, jaki ty niedobry - zamiaa si Sybila. - Ale czy naprawd chcesz ze mn wyj na przechadzk? To bdzie przyjemne. Ju si baam, ze zechcesz poegna ktrego ze swych przyjaci Toma Hardy, ktry ci da t szkaradn fajk, lub Neda Langtona, ktry drwi z ciebie, e j palisz. To adnie z twojej strony, ze ostatni przechadzk chcesz odby ze mn Dokd pjdziemy? Najlepiej do

parku. - Jestem za brzydko ubrany - odpar, marszczc czoo. - Do parku chodz tylko eleganci. - Ach, gupstwo. Jim - prosia, pieszczotliwie gadzc jego rkaw. Waha si przez chwil. - Dobrze - rzek wreszcie - ale ubierz si szybko. Tanecznym krokiem wybiega z pokoju. Sycha byo jej piew, gdy wchodzia na gor. Mae jej stopki zastukay nad ich gowami. Jim dwa czy trzy razy przeszed si po pokoju, po czym zwrci si do nieruchomej postaci w fotelu. - Mamo, czy rzeczy moje gotowe? - Tak, James, gotowe - odpara, nie podnoszc oczu znad roboty. Od paru miesicy czua si zaniepokojona, ilekro zostawaa sam na sam ze swym szorstkim, surowym synem. Jej pytk, a jednak skryt natur niepokoi jego wzrok. W duchu pytaa siebie, czy on czego nie podejrzewa. Milczenie - bo nic wicej nie powiedzia - wydao si jej czym nieznonym. Pocza si ali. Kobiety broni si atakujc, tak jak przypuszczaj atak przy pomocy nagego nieuzasadnionego poddania si. - Spodziewam si, ze bdziesz zadowolony ze swej kariery marynarza - mwia. - Nie wolno ci zapomina, ze sam uczynie ten wybr. Moge pj do kancelarii adwokackiej. Adwokaci to zawd powany i na wsi czsto s zapraszani na obiady do najlepszych rodzin. - Nie cierpi biur i nienawidz urzdnikw - odpar . - Ale masz suszno. Ja sam obraem sobie karier. Mog ci tylko powiedzie czuwaj nad Sybil. Nie pozwl jej skrzywdzi. Matko, ty musisz nad ni czuwa. - James, co ty wygadujesz? Naturalnie, ze czuwam nad Sybil. - Syszaem, ze jaki pan codziennie bywa w teatrze, idzie za kulisy i rozmawia z ni. Czy to prawda? Co to ma znaczy? - James, mwisz o rzeczach, ktrych nie rozumiesz W naszym zawodzie jestemy przyzwyczajone do bardzo licznych dowodw uprzejmoci Ja sama swego czasu otrzymywaam niejeden bukiet Byo to wwczas, kiedy istotnie ludzie rozumieli si jeszcze na grze A co do Sybili, to nie wiem na razie, czy skonno jej jest powana, czy nie. Ale to pewne, ze ten mody czowiek to skoczony dentelmen Zawsze jest wzgldem mnie nadzwyczaj uprzejmy. Przy tym zdaje si by bardzo bogaty i przysya mnstwo piknych kwiatw. - Ale nazwiska jego nie znasz - szorstko rzek chopak. - Nie - ze spokojem odpara matka. - Nie wyjawi jeszcze swego prawdziwego nazwiska. To bardzo romantycznie z jego strony. Naley zapewne do arystokracji. James Vane przygryz wargi. - Czuwaj nad Sybil, matko! - zawoa. - Czuwaj nad ni. - Synu mj, zasmucasz mnie. Sybila pozostaje zawsze pod moj troskliw opiek. Oczywicie, jeli ten pan jest bogaty, to nie widz powodu przeszkadzania ich maestwu. Najpewniej naley do arystokracji. Wyglda na to. Mgby by wietn parti dla Sybili. Cudna byaby z nich para. Jest tak niezwykle pikny, e wszyscy si za nim ogldaj.

Chopiec mrucza co przez zby, zgrubiaymi palcami bbnic po szybach. Wanie odwrci si, by co odpowiedzie, gdy drzwi si otworzyy i tanecznym krokiem wbiega Sybila. - Jacy wy oboje jestecie powani! - zawoaa. - Co to ma znaczy? - Nic - odpar - trzeba przecie by czasem powanym. Do widzenia, mamo, o pitej przyjd na obiad. Oprcz koszul wszystko mam spakowane. Nie potrzebujesz si wic niepokoi. - Do widzenia, synu - odpara, skaniajc gow z wymuszon godnoci. Irytowa j ton, jakim do niej przemawia, a w spojrzeniu jego byo co, co j trwoyo. - Pocauj mnie, mamo - rzeka dziewczyna. wieymi jak kwiat ustami dotkna zwidego policzka tchncego chodem. - Moje dziecko, moje dziecko! - wykrzykna pani Vane, wznoszc oczy do gry, jakby szukaa nieobecnej galerii. - Chod, Sybilo! - rzek zirytowany brat. Nie cierpia afektacji matki. Wyszli na migotliwe, rozedrgane od wiatru soneczne wiato i ruszyli pospn Euston Road. Przechodnie ze zdziwieniem ogldali si za chmurnym, niezgrabnym chopcem, w tandetnym, le skrojonym ubraniu, idcym obok tak piknej, subtelnej dziewczyny. Wyglda jak ordynarny ogrodnik przy ry. Jim chwilami marszczy czoo, gdy przychwyci przypadkiem natrtne spojrzenia przechodniw. Czu wstrt do zwracania na siebie uwagi - waciwo, ktr geniusz nabywa pno, ale ktrej czowiek przecitny nie traci ani na chwil. Sybila natomiast nie zdawaa sobie sprawy z wraenia, jakie wywoywaa. Mio przywoywaa umiech na jej usta. Mylaa o ksiciu z bajki, a chcc myle tym swobodniej, nie mwia o nim, lecz szczebiotaa o okrcie, ktrym Jim mia odpyn, o zocie, ktre z pewnoci zdobdzie, o cudnej wacicielce skarbw, ktr wyswobodzi z rk niecnych rabusiw, zbiegych zesacw odzianych w czerwone koszule. Bo on nie zostanie na zawsze majtkiem ani jakim tam agentem na statku handlowym. O nie! ycie marynarza jest straszne! Siedzi si tak zamknitym w szkaradnym okrcie, podczas gdy rozhukane bawany usiuj si dosta do wntrza, a czarna burza chyli maszty i rwie agle w dugie wiszczce strzpy. Zaraz w Melbourne musi wysi, poegna piknie kapitana i natychmiast ruszy w stron kopal zota. Zanim tydzie minie, natrafi na ogromn bry zota, wiksz ni odkryte kiedykolwiek i przywiezie j na wybrzee na wozie strzeonym przez szeciu konnych policjantw. Trzykrotnie napadn go rabusie i za kadym razem zostan odparci, ponisszy przy tym wielkie straty. Albo nie, niech lepiej nie idzie do kopal zota. To jakie obrzydliwe miejscowoci, gdzie ludzie si upijaj, morduj nawzajem po karczmach i uywaj szkaradnych sw. Niech lepiej zostanie dobrym hodowc owiec, a pewnego letniego wieczora, wracajc konno do domu, spotka pikn spadkobierczyni licznych dbr, ktr zbjca uwozi na czarnym koniu. On go dopdzi, uwolni pikn dziewczyn, ktra si w nim naturalnie zakocha, a potem si pobior, wrc do ojczyzny i zamieszkaj w olbrzymim paacu w Londynie. O, cudowne czekaj go rzeczy. Ale musi by dzielny i nigdy nie traci cierpliwoci ani rozrzuca lekkomylnie pienidzy. Ona wprawdzie tylko o jeden rok jest starsza od niego, ale o ile lepiej zna ycie! I musi do niej pisa kad poczt, a co wieczr modli si przed zaniciem. Bg taki dobry - bdzie nad nim czuwa. Ona take bdzie si modlia za niego, a po kilku latach on wrci szczliwy i bogaty.

Chopak przysuchiwa si tym sowom z chmurn twarz, nic nie odpowiadajc. Tak strasznie cierpia z powodu wyjazdu. Ale nie tylko to gnbio go i zaspiao. Mimo braku dowiadczenia doskonale jednak czu niebezpieczestwa, nieodczne od trybu ycia Sybili. Ten mody dandys, umizgujcy si do niej, nie mg mie adnych dobrych zamiarw. By dentelmenem i za to go nienawidzi - jaki dziwny instynkt rasowy budzi w nim t nienawi, instynkt, ktrego nie umia sobie wytumaczy, a ktry dlatego wanie tym silniej nim zawadn. Wiedzia te, jak pytka i prna jest matka. Tote przewidywa wielkie niebezpieczestwa dla Sybili i jej przyszoci. Dzieci z pocztku kochaj swych rodzicw, gdy s starsze, sdz ich, czasem im wybaczaj. Jego matka! Mia zamiar spyta j o co, nad czym rozmyla w milczeniu od miesicy. Jakie zdanie usysza przypadkiem w teatrze, drwicy szept, ktry dotar do jego uszu, gdy pewnego wieczora czeka u drzwi garderoby, wyzwoliy w nim ca fal strasznych myli. Przypomnia sobie, e byo to jakby uderzenie szpicrut po twarzy. cign brwi, przygryz doln warg z grymasem blu. - Jim, nie syszae ani sowa z tego wszystkiego, co mwiam - zawoaa Sybila - a ja ci snuj takie cudne plany na przyszo. No, powiedze co! - C mam powiedzie? - e bdziesz dobry i nie zapomnisz o nas - odpara ze miechem. Wzruszy ramionami. - Prdzej ty zapomnisz mnie ni ja ciebie, Sybilo. Zarumienia si. - Co przez to rozumiesz, Jim? - spytaa. - Masz, sysz, nowego przyjaciela? Kto to jest? Czemu mi nic o nim nie mwia? On nie ma wzgldem ciebie dobrych zamiarw. - Jim, przesta! - krzykna. - Nie wolno ci nic mwi na niego. Ja go kocham. - Nie znasz nawet jego nazwiska - odpar chopiec. - Kto to jest? Mam prawo wiedzie o tym. - Nazywa si ksi z bajki. Nie podoba ci si to nazwisko? O, gupi chopcze! Nie powiniene zapomnie tego nazwiska. Gdyby go zobaczy, powiedziaby, e to najcudowniejszy czowiek na caym wiecie. Poznasz go kiedy po powrocie z Australii. Polubisz go! Wszyscy go lubi, a ja kocham go. Chciaabym, aby dzi wieczr mg przyj do teatru. On bdzie w loy, a ja bd graa Juli. O, jak bd graa! Wyobra sobie tylko, Jim: kocha i gra Juli! W jego obecnoci gra dla niego! Zdaje mi si, e przera cae publiczno, przera albo oczaruj. Kocha - to znaczy wznie si ponad siebie. Biedny, szkaradny pan Isaacs bdzie woa do swoich nierobw w barze: Geniusz! Podawa mnie za dogmat, dzi wieczr obwieci mnie jako objawienie. Czuj to. A wszystko sprawi on, tylko on, ksi z bajki, mj cudny kochanek, bg gracji. Jestem taka biedna w porwnaniu z nim. Biedna? Co to szkodzi? Gdy bieda wazi drzwiami, mio wlatuje oknem. Trzeba na nowo napisa nasze przysowia. Napisano je w zimie, teraz jest lato, a dla mnie chyba wiosna - taniec kwiatw po bkicie niebios. - To dentelmen - chmurnie mrukn chopak. - Ksi! - zawoaa melodyjnie. - Czego chcesz wicej?

- Chce ci usidli. - Dr na myl o wolnoci. - Powinna si go strzec. - Widzie go znaczy ubstwia go, zna go znaczy mu ufa. - Sybilo, szalejesz za nim. Zamiaa si i uja rami brata. - Mj dobry, stary Jimie, mwisz, jak gdyby mia sto lat. Pewnego dnia i ty pokochasz. Wtedy si dowiesz, co to znaczy. No, nie bd taki chmurny. Powiniene by zadowolony, wiedzc, e jestem szczliwsza, ni byam kiedykolwiek, pomimo e odjedasz. ycie byo cikie dla nas obojga, strasznie cikie i twarde. Teraz bdzie inaczej. Ty idziesz w nowy wiat, a ja go znalazam. O, tu s dwa krzesa wolne, siadajmy i przygldajmy si eleganckiej publicznoci. Zajli miejsce wrd tumu siedzcych. Grzdy tulipanw po drugiej stronie alei pony jak rozedrgane koa pomieni. Biay kurz niczym zwiewny obok irysowego pudru zawis w gorcym powietrzu. Rnokolorowe, mienice si parasolki taczyy i opuszczay si niby olbrzymie motyle. Zmusia brata, by mwi o sobie, o swych nadziejach, widokach. Mwi powoli, z trudem. Wymieniali sowa, jak gracze etony podczas gry. Sybila czua si przygnbiona. Nie moga radoci swej udzieli bratu. Saby umiech, przelotnie rozwietlajcy jego ponur twarz, by jedynym oddwikiem, jaki zdoaa wywoa. Po pewnym czasie zamilka zupenie. Nagle ujrzaa zote wosy i miejce si usta: w otwartym powozie przejeda Dorian Gray z dwiema damami. Zarwaa si. - To on! - krzykna. - Kto? - spyta Jim Vane. - Ksi z bajki - odpara, gonic oczami ekwipa. Brat zerwa si z krzesa i silnie chwyci j za rami. - Poka go. Ktry to jest? Musz go widzie! - krzykn. Ale w tej chwili przeleciaa czwrka w lejc ksicia Berwicka, a tymczasem pierwszy pojazd wyjecha z parku. - Odjecha - smutno szepna Sybila. - Chciaam, aby go by zobaczy. - I ja tego chciaem. Bo jak Bg na niebie, jeli ci zrobi co zego, zabij go! Spojrzaa na przeraona. Podniesionym gosem powtrzy swe sowa. Przeciy powietrze jak ostrze sztyletu. Ludzie poczli na nich zwraca uwag. Jaka w pobliu stojca dama zachichotaa. - Jim, chodmy, chodmy - szepna Sybila. Szed bezwolny, za przeciskajc si przez tumy dziewczyn. By zadowolony z tego, co powiedzia. Gdy doszli do pomnika Achillesa, odwrcia si. W oczach jej byo wspczucie, ktre umiechem wykwito na ustach. Potrzsna gow. - Niemdry jeste, Jim, strasznie niemdry. Taki z ciebie nieznony chopak, nic wicej. Nie wiesz, co mwisz. Jeste tylko zazdrosny i szorstki. O, chciaabym, aby si zakocha. Mio czyni ludzi dobrymi, a to, co powiedziae przed chwil, byo czym bardzo zym. - Mam szesnacie lat - odpar - i wiem, co mwi. Mama na nic ci si nie przyda. Nie umie nad tob czuwa. auj, e wyjedam do Australii. Mam wielk ochot rzuci to wszystko. I tak bym

zrobi, gdybym nie by podpisa umowy. - Ach, Jim, nie bd tak strasznie powany. Jeste cakiem taki, jak bohaterzy tych gupich melodramatw, w ktrych mama tak chtnie wystpowaa. Nie chc si z tob sprzecza. Widziaam go, a zobaczy go, to ju jest szczcie. Nie kmy si. Wiem przecie, e nie zrobiby nic zego czowiekowi, ktrego ja kocham, prawda? - Ja go zawsze bd kocha - powiedziaa. - A on ciebie? - Te zawsze. - Biada mu, gdyby byo inaczej - doda. Cofna si strwoona. Po chwili zamiaa si i pooya mu rk na ramieniu. Przecie by tylko dzieckiem Koo Marble Arch wsiedli do omnibusu, ktry ich zawiz niemal do drzwi ndznego mieszkania na Euston. Byo ju po pitej i Sybila przed wystpem musiaa odpocz. Jim nalega, aby to uczynia. Wola przy tym poegna j, zanim nadejdzie matka. Zaraz odegraaby jak scen, a on tego nienawidzi. Poegnali si w pokoju Sybili. Serce chopca nurtowaa zazdro i pomienna, miertelna nienawi do nieznajomego, ktry, jak mu si zdawao, stan pomidzy nimi. A jednak, gdy dziewczyna obja go za szyj i zanurzya palce w jego gstej czuprynie, zmik i gorco j ucaowa. zy stay mu w oczach, gdy odchodzi. Matka czekaa na dole. Gdy wszed, mrukna co o niepunktualnoci. Nie odpowiadajc zabra si do skpego posiku. Muchy brzczay dokoa stou i aziy po brudnym obrusie. Wrd turkotu omnibusw i doroek sysza monotonny gos, ktry pochania kad minut, pozostajc mu jeszcze do odjazdu. Po chwili odsun talerz i ukry twarz w doniach. Czu, e ma prawo wiedzie o tym. Powinna mu bya dawno powiedzie, jeli tak byo, jak si domyla. Matka, skamieniaa z trwogi, bacznie go obserwowaa. Sowa mechanicznie wychodziy z jej ust. Mia w rce rozdart koronkow chustk. Gdy wybia szsta, wsta i skierowa si ku drzwiom. Potem odwrci si i spojrza na ni. Oczy ich si spotkay. W jej spojrzeniu wyczyta rozpaczliwe baganie o ask. To go rozwcieczyo. - Matko, chc ci o co zapyta - rzek. Oczy jej nieprzytomnie bdziy po pokoju. Nie odpowiadaa. - Powiedz mi prawd. Mam prawo wiedzie o tym. Czy ojciec mj ci zalubi? Odetchna gboko. Byo to westchnienie ulgi. Straszna chwila, ta chwila, ktrej dniem i noc obawiaa si ju od miesicy, nadesza wreszcie. Jednak nie czua trwogi. Waciwie czua si nieco rozczarowana. Ordynarna bezporednio pytania wymagaa bezporedniej odpowiedzi. Sytuacja nie zostaa przygotowana stopniowo. Bya brutalna. Przypominaa lich prb. - Nie - odpowiedziaa dziwic si twardej prostocie ycia. - W takim razie ojciec mj by ajdakiem! - krzykn chopiec zaciskajc pi. Potrzsna gow przeczco. - Wiedziaam, e nie by wolny. Kochalimy si bardzo. Gdyby y, byby si o nas troszczy. Nie zorzecz mu, mj synu. By twoim ojcem i dentelmenem. Mia wysokie koligacje.

Z ust chopca wyrwao si przeklestwo. - Ja si nie troszcz o siebie! - krzykn. - Ale nie pozwl Sybili Ten, co j kocha, a przynajmniej mwi, e kocha, to dentelmen, nieprawda? Ma zapewne take wysokie koligacje? Przez chwil kobieta doznaa wstrtnego uczucia ponienia. Pochylia gow. Drcymi rkami otara sobie oczy. - Sybila ma matk - szepna - ja jej nie miaam. Chopiec by wzruszony. Podszed, schyli si i pocaowa matk. - auj, jeli ci wyrzdziem przykro pytajc o ojca - rzek - ale nie mogem zrobi inaczej. Teraz musz ju i. egnaj. Nie zapominaj, e masz ju tylko jedno dziecko, i wierz mi, e jeli ten czowiek skrzywdzi moj siostr, ja dowiem si, kim on jest, wyledz go i zabij jak psa. To ci przysigam. Dzika przesada tej groby, namitny gest, ktry jej towarzyszy, szalone, melodramatyczne sowa - wszystko to dodao barwy yciu. Przywyka do takiej atmosfery. Odetchna swobodniej i po raz pierwszy od wielu miesicy szczerze podziwiaa swego syna. Chtnie byaby przeduya t wzruszajc scen, ale on jej przerwa. Naleao znie kufry, wzi ciepe rzeczy. Portier wbiega do pokoju i znika rwnie szybko. Trzeba si byo targowa z wonic. Nastrj chwili rozproszy si w powszednich szczegach. Z ponownym uczuciem rozczarowania powiewaa z okna rozdart koronkow chustk patrzc za odjedajcym. Miaa wraenie, e zmarnowana zostaa wielka sposobno. Pocieszya si opowiadajc Sybili, jak ycie jej bdzie odtd samotne, gdy pozostao jej ju teraz jedno tylko dziecko. Zapamitaa ten frazes. Podoba jej si, o grobie nie wspominaa. Bya wypowiedziana ywo i dramatycznie. Czua, e wszyscy troje bd si z tego kiedy mia.

VI - I c, Bazyli, zapewne znasz ju wielk nowin? - pyta tego wieczora lord Henryk, gdy Hallward wszed do maej salki hotelu Bristol, gdzie nakryto do obiadu na trzy osoby. - Nie, Harry - odpar malarz, oddajc kapelusz i paszcz zginajcemu si w ukonie kelnerowi. Co takiego? Chyba nic z polityki? To mnie nie obchodzi. W Izbie Gmin nie ma nikogo, kogo by warto malowa, chocia niejednemu przydaoby si, gdyby go troch wybielono. - Dorian Gray si zarczy - rzek lord Henryk podnoszc na oczy. Hallward zerwa si z krzesa i zmarszczy czoo. - Dorian zarczony? - krzykn. - Niemoliwe! - Tak jednak jest. - Z kim? - Z jak aktoreczk. - Nie mog w to uwierzy. Dorian zbyt jest rozsdny. - Dorian jest zbyt mdry, aby od czasu do czasu nie popeni gupstwa, mj kochany Bazyli. - Ale maestwo jest czym, na co nie mona sobie pozwala od czasu do czasu. - Chyba w Ameryce - niedbale odpar lord Henryk. - Ale nie powiedziaem, e si oeni. Powiedziaem, e jest zarczony. To wielka rnica. Ja doskonale sobie przypominam, e jestem onaty, ale absolutnie nie pamitam, czy kiedy byem zarczony. Gotw jestem niemal uwierzy, e narzeczonym nie byem nigdy. - Ale uwzgldnij pochodzenie Doriana, jego stanowisko, majtek. Przecie byoby absurdem z jego strony bra on z tak niskiej sfery. - Powiedz mu to, jeli chcesz, aby si oeni z t dziewczyn. Wtedy uczyni to z pewnoci. Jeli mczyzna robi co bardzo gupiego, to zawsze z motyww najszlachetniejszych. - Mam nadziej, Harry, e to przyzwoita dziewczyna. Nie chciabym, aby Dorian zwiza si z jak niegodn istot, ktra by wypaczya jego charakter i zdeprawowaa mu umys. - O, ona jest wicej ni przyzwoita, jest pikna - mrukn lord Henryk wysczajc z kieliszka wermut z pomaraczwk. - Dorian powiada, e jest pikna, a on rzadko si myli co do tego. Ten jego portret, przez ciebie zrobiony, szybko rozwin w nim wraliwo na powierzchowno innych ludzi. Wywar na nim midzy innymi ten poyteczny wpyw. Mamy j zobaczy dzi wieczr, jeli chopak nie zapomni o naszej umowie. - Mwisz serio? - Cakiem serio, Bazyli. Bybym nieszczliwy, gdybym sdzi, e mog kiedykolwiek mwi jeszcze bardziej serio ni w tej chwili. - Ale czy ty to pochwalasz, Harry? - spyta malarz biegajc tam i z powrotem po pokoju, zagryzajc wargi. - Nie moesz przecie tego pochwala. To po prostu nierozsdne zadurzenie. - Ja ju teraz niczego nie chwal ani nie gani. To gupie stanowisko wobec ycia. Nie po to przychodzimy na wiat, by dawa folg swym przesdom moralnym. Nigdy si nie troszcz o to, co mwi ludzie pospolici, i nigdy si nie sprzeciwiam temu, co robi ludzie czarujcy. Jeli mnie kto zachwyca, wolno mu wyraa sw indywidualno w formie dowolnej, a ja si z tego ciesz. Dorian

Gray zakochuje si w piknej dziewczynie grajcej Juli i chce si z ni oeni. Czemu nie? Gdyby si eni z Mesalin, byby nie mniej interesujcy. Wiesz, e ja nie nale do tych, co krusz kopi w obronie maestwa. Prawdziwie ujemn stron maestwa jest fakt, e pozbawia ludzi egoizmu. A ludzie nieegoistyczni s bezbarwni. Nie maj indywidualnoci. Ale istniej temperamenty, ktre w maestwie staj si jeszcze bardziej skomplikowane, zachowuj swj egotyzm i dodaj do jeszcze niejedno ego. Zmuszeni s prowadzi wicej ni jedno ycie. Osigaj wyszy poziom wyrobienia, a osignicie wyszego poziomu jest, o ile mi si zdaje, celem naszego bytu. Przy tym kade dowiadczenie jest cenne, a cokolwiek si da powiedzie przeciw maestwu, bez wtpienia jest ono dowiadczeniem. Mam nadziej, e Dorian Gray oeni si z t dziewczyn, bdzie j przez sze miesicy ubstwia, a potem pozwoli si oczarowa przez inn kobiet. Byby w kadym razie zajmujcym obiektem studiw. - Harry, sam doskonale wiesz, e tego wszystkiego nie mwisz powanie. Gdyby ycie Doriana Graya zostao zniszczone, nikt nie cierpiaby wicej od ciebie. Jeste znacznie lepszy, ni sam siebie przedstawiasz. Lord Henryk si zamia. - My wszyscy dlatego lubimy myle tak dobrze o innych, e obawiamy si o siebie. Podstaw optymizmu jest tylko strach. Uwaamy si za szlachetnych przyznajc blinim naszym cnoty, ktre mogyby nam przynie korzy. Chwalimy bankiera po to, by przekracza nasze konta, szukamy dobrych stron w rabusiu w nadziei, e oszczdzi nasz kiesze. Mwiem jak najbardziej powanie. Mam najwiksz wzgard dla optymizmu. A zniszczone ycie! adne ycie nie jest zniszczone prcz tego, ktrego rozwj jest powstrzymywany. Jeli chcesz wypaczy charakter, to zabierz si tylko do reformowania go. A to maestwo oczywicie byoby niedorzecznoci. Ale istniej inne, bardziej zajmujce wzy midzy mczyzn a kobiet. Stanowczo bd je popiera. Maj ten urok, e s modne. Ale oto i Dorian we wasnej osobie. Powie ci wicej, nibym ja to mg uczyni. - Mj drogi Harry, mj drogi Bazyli, musicie mi obaj powinszowa - zawoa mody czowiek zrzucajc podbit atasem peleryn. - Nigdy nie byem tak szczliwy. Wszystko naturalnie przyszo tak nagle; wszystko, co pikne, przychodzi nagle. A jednak wydaje mi si, jakbym przez cae ycie tego tylko wyczekiwa. Zarumieni si z radoci i wzruszenia i by cudownie pikny. - Mam nadziej, Dorianie, e zawsze bdziesz szczliwy - rzek Hallward - ale niezupenie ci wybaczam, e mi nie powiedziae o swych zarczynach. Harry o nich wiedzia. - A ja ci nie wybaczam, e si spnie na obiad - wtrci lord Henryk z umiechem, kadc przy tym rk na ramieniu chopca. - Chod, siadaj, a zobaczymy, co umie ten nowy kucharz. Pniej nam wszystko opowiesz. - Niewiele mam do opowiadania - zacz Dorian, gdy siedzieli przy maym, okrgym stoliku. Oto, co si stao: Kiedy wczoraj odszedem od ciebie, Harry, ubraem si, zjadem co w tej woskiej restauracyjce, do ktrej mnie wprowadzie, a o smej poszedem do teatru. Sybila graa Rozalind. Rozumie si, e sceneria bya obrzydliwa, a Orland idiotyczny. Ale Sybila! Powinnicie j byli widzie! Gdy wesza przebrana za chopca, bya wprost cudowna. Miaa na sobie aksamitn kurtk koloru mchu,

z rkawami barwy cynamonu, obcise brzowe spodenki, malek zielon czapeczk z pirem sokolim, przymocowanym jakim byszczcym kamieniem i duy paszcz z kapturem podbity ciemnoczerwon podszewk. Nigdy nie wydaa mi si pikniejsza. Bya tak delikatna i czarujca jak ta tanagryjska figurka w twej pracowni, Bazyli. Wosy bujnymi puklami okalay jej twarzyczk jak ciemne licie blad r. A jej gra - no, ale przecie zobaczycie j dzi wieczr. Urodzona artystka. Siedziaem wprost oczarowany w tej brudnej loy. Zapomniaem, e jestem w Londynie w dziewitnastym stuleciu. Byem z ukochan moj w lesie, ktrego nikt nigdy nie widzia. Po przedstawieniu poszedem do niej i mwiem z ni. Kiedy siedzielimy obok siebie, nagle oczy jej przybray wyraz, jakiego jeszcze nigdy nie widziaem. Usta moje zbliyy si do jej ust. Pocaowalimy si. Nie mog wam wyrazi, co czuem w owej chwili. Zdawao mi si, e cae moje ycie skupio si w ten jeden doskonay moment rowej radoci. Ona draa caym ciaem i skaniaa si jak biay narcyz. Potem pada na kolana i caowaa mnie po rkach. Czuj dobrze, e nie powinienem tego wszystkiego opowiada, ale nie mog postpi inaczej. Oczywicie zarczyny nasze pozostaj w tajemnicy. Nie wspomniaa o nich nawet swej matce. Nie wiem, co powiedz moi opiekunowie. Lord Radley bdzie z pewnoci si wcieka. Nic mnie to nie obchodzi. Za rok niespena bd penoletni, a wtedy wolno mi bdzie robi, co zechc. Bazyli, prawda, e dobrze uczyniem szukajc ukochanej w poezji i znajdujc on w dramatach Szekspira? Usta, ktre Szekspir nauczy mwi, do mego ucha wyszeptay sw tajemnic. Czuem oplatajce mnie ramiona Rozalindy i caowaem usta Julii. - Tak, Dorianie, zdaje mi si, e dobrze uczynie - powoli rzek Hallward. - Czy widziae j dzisiaj? - spyta lord Henryk. Dorian Gray przeczco potrzsn gow. - Poegnaem j w Lesie Ardeskim, a przywitam w ogrodzie Werony. Lord Henryk w zamyleniu wyscza szampan. - Dorianie, w ktrej dokadnie chwili wspomniae o maestwie? I co ona odpowiedziaa? A moe zapomniae o tym wszystkim? - Mj drogi Harry, nie traktowaem tego jak interes i nie owiadczyem si oficjalnie. Powiedziaem jej, e j kocham, a ona odpowiedziaa, e nie jest godna zosta moj on. Nie jest godna! O, dla mnie cay wiat jest niczym w porwnaniu z ni. - Kobiety s zastanawiajce praktyczne - mrukn lord Henryk. - Znacznie praktyczniejsze od nas. My w podobnych sytuacjach czsto zapominamy mwi o maestwie, ale one zawsze nam to przypominaj. Hallward pooy mu rk na ramieniu. - Przesta, Harry. Urazie Doriana. On nie jest taki jak inni. Nigdy nie zdoaby kogo unieszczliwi. Ma natur zbyt subteln. Lord Henryk spojrza na Doriana poprzez st. - Dorian nigdy nie czuje do mnie urazy. Pytaem w najlepszej intencji - w jedynej, ktra usprawiedliwia pytania - z ciekawoci. Podug mojej teorii, to kobiety zawsze owiadczaj si nam, a nie my kobietom. Oczywicie z wyjtkiem klasy mieszczaskiej. Ale zwyczaje klasy mieszczaskiej nie s w modzie. Dorian Gray zamia si i odrzuci w ty gow.

- Jeste niepoprawny, Harry, ale to nic nie szkodzi. Nie mona si na ciebie gniewa. Gdy zobaczysz Sybil Vane, przekonasz si, e mczyzna, ktry by jej wyrzdzi krzywd, byby besti, dzik besti bez serca. Nie pojmuj, jak mona habi t, ktr si kocha. Ja kocham Sybil Vane. Chc j umieci na zotym piedestale i patrze, jak wiat ubstwia kobiet, ktra naley do mnie. Czym jest maestwo? Nieodwoalnym zobowizaniem. I dlatego z niego szydzisz. O, nie szyd, Harry, ja chc si wanie zwiza nieodwoalnie. Jej zaufanie czyni mnie wiernym, jej wiara - dobrym. Gdy jestem przy niej, auj wszystkiego, czego mnie nauczye. Staj si innym, ni mnie dotd znae. Jestem przeistoczony, a samo dotknicie rki Sybili Vane kae mi zapomnie o wszystkich twych faszywych, czarujcych, wspaniaych, trujcych teoriach. - A te s? - spyta lord Henryk biorc z pmiska troch saaty. - O, te twoje teorie o yciu, mioci, uywaniu ycia. W ogle wszystkie twoje teorie, Harry. - Tylko o uywaniu ycia warto mie teorie - odpar lord Henryk gosem powolnym i melodyjnym. - Ale obawiam si, e moja teoria nie jest moj wasnoci. Naley do natury, nie do mnie. Przyjemno jest probierzem natury, oznak jej przyzwolenia. Gdy jestemy szczliwi, zawsze jestemy dobrzy, ale gdy jestemy dobrzy, nie zawsze bywamy szczliwi. - Ach! Ale co ty rozumiesz przez dobro? - zawoa Bazyli Hallward. - Tak - powtrzy Dorian patrzc na lorda Henryka poprzez wielkie pki purpurowych irysw, umieszczonych na rodku stou - co ty rozumiesz przez dobro? - By dobrym znaczy by w zgodzie z sob samym - odpar lord Henryk, biaymi cienkimi palcami ujmujc wysmuky kieliszek. - By zmuszonym do zgody z drugimi jest dysonansem. ycie wasne - o to wanie chodzi. ycie naszych blinich ba, jeli si chce by obudnikiem lub purytaninem, to mona si chepi swym zmysem moralnym, ale w gruncie rzeczy nic nas to wszystko nie obchodzi. Przy tym indywidualizm ma istotnie wysze cele. Dzisiejsza moralno polega na przystosowaniu si do kryteriw swojej epoki. Moim zdaniem, najwysz niemoralnoci dla czowieka kulturalnego jest przystosowanie si do kryteriw swej epoki. - Ale nie sdzisz, Harry, e czowiek yjcy wycznie dla siebie strasznie drogo za to paci? wtrci malarz. - Tak, my dzi musimy wszystko przepaca. Wyobraam sobie, e istotna tragedia ubogich polega na tym, e na nic sobie nie mog pozwoli prcz rezygnacji. Pikne grzechy, jak wszystkie pikne rzeczy w ogle, s przywilejem bogatych. - Paci si w inny sposb, nie monet. - W jaki sposb, Bazyli? - Ach, przypuszczam, e wyrzutami sumienia, cierpieniem, czy ja wiem wiadomoci ponienia. Lord Henryk wzruszy ramionami. - Mj drogi przyjacielu, sztuka redniowieczna jest zachwycajca, ale uczucia redniowieczne s niemodne. Mona je naturalnie zuytkowa w literaturze. Ale w literaturze zuytkowuje si tylko te rzeczy, ktre w yciu wyszy ju z uycia. Wierzaj mi, aden czowiek cywilizowany nie auje doznanej przyjemnoci, a aden czowiek niecywilizowany nie wie, co to przyjemno.

- Ja wiem, co jest przyjemnoci! - zawoa Dorian Gray. - Przyjemno to ubstwianie kogo. - W kadym razie lepiej ubstwia ni by ubstwianym - odpar lord bawic si owocami. By ubstwianym to rzecz nieznona. Kobiety traktuj nas jak ludzko swych bogw. Ubstwiaj nas i cige nas nudz, eby co dla nich zrobi. - Ja bym powiedzia, e wszystko, czego od nas daj, wpierw nam daj same - powanie odrzek chopak. - One wzbudzaj w nas mio! Maj prawo da jej z powrotem. - To zupena prawda, Dorianie! - zawoa Hallward. - Nic nie jest zupen prawd - rzek lord Henryk. - Ale to ni jest - przerwa Dorian. - Musisz przyzna, Harry, e kobiety daj nam najcenniejsze zoto swego ycia. - By moe - rzek lord z westchnieniem - ale zawsze domagaj si zwrotu w bardzo drobnych monetach. Na tym polega cay kopot. Kobiety, powiada jeden dowcipny Francuz, wzniecaj w nas pragnienie tworzenia arcydzie i zawsze przeszkadzaj nam w ich urzeczywistnieniu. - Harry, ty jeste straszny! Nie wiem, za co ci tak lubi. - Zawsze mnie bdziesz lubi, Dorianie - odrzek lord. - A moe si napijecie teraz kawy? Kelner! Kawa, koniak i papierosy. Nie, papierosy niepotrzebne, mam wasne. Bazyli, nie wolno ci pali cygar. We papierosa. Papieros jest doskonaym przykadem doskonaej rozkoszy. Sprawia przyjemno, a nie zaspokaja. Czeg da wicej? Tak, Dodanie, zawsze mnie bdziesz lubi. Ja jestem dla ciebie ucielenieniem tych wszystkich grzechw, do popenienia ktrych nie masz odwagi. - Jakie ty gupstwa wygadujesz, Harry - zawoa Dorian zapalajc papierosa od ziejcego ogniem srebrnego smoka, ktrego kelner postawi na stole. - Chodmy lepiej do teatru. Gdy Sybila wejdzie na scen, poznacie nowy idea ycia. Ona wam objawi to, czegocie nigdy nie zaznali. - Ja zaznaem wszystkiego - ze znuonym spojrzeniem rzek lord Henryk. - Zawsze jednak jestem ciekaw nowych emocji. Boj si tylko, e dla mnie przynajmniej one ju nie istniej. A moe twoja cudna dziewczyna potrafi mnie rozrusza. Lubi scen. Jest o tyle prawdziwsza od ycia. Dorianie, ty jedziesz ze mn. Bardzo mi przykro, Bazyli, ale w moim powoziku jest miejsce tylko na dwie osoby. Musisz wzi dla siebie dorok. Wstali, wzili paszcze i wysczali kaw, stojc. Malarz milcza zadumany. By pospny. Nie mg znie myli o tym maestwie, a jednak wydawao mu si lepsze od niejednej moliwej ewentualnoci. Po paru minutach wyszli. Jecha sam, jak si umwili, i patrzy na byszczce wiato jadcego przed nim powoziku. Doznawa dziwnego uczucia straty. Czu, e Dorian Gray nigdy ju nie bdzie dla niego tym, czym by poprzednio. Stano midzy nimi ycie Pociemniao mu przed oczami, a jaskrawe oywione ulice rozpyny si w cieniu. Gdy powz stan przed teatrem, mia wraenie, e si postarza o kilka lat.

VII Nie wiadomo, z jakiego powodu sala teatralna bya tego wieczora przepeniona, a gruby yd, ktry wybieg naprzeciw nich, promienia od ucha do ucha tustym, rozdygotanym umiechem. Poprowadzi ich do loy z pompatyczn unionoci, wymachujc bezustannie tustymi, od piercieni byszczcymi rkami i piszczc dyszkantem. Dorian czu do niego wikszy jeszcze wstrt ni zazwyczaj. Mia wraenie, e przyby zobaczy Mirand, a tymczasem zabieg mu drog Kaliban. Lordowi Henrykowi natomiast przypad on do gustu. Tak przynajmniej utrzymywa obstajc przy tym, e musi ucisn mu do. Zapewnia go nawet, e jest dumny z poznania czowieka, ktry odkry genialn aktork i zawid si gorzko na poecie. Hallward zajty by obserwowaniem twarzy na parterze. Gorco byo nieznone, a yrandol pon jak olbrzymia georginia o liciach z tego ognia. Chopcy na galerii pozdejmowali surduty i kamizelki i przewiesili je przez balustrad. Rozmawiali z przeciwleg galeri, dzielc si pomaraczami z siedzcymi obok nich dziewcztami. Kilka kobiet na parterze raz po raz wybuchao miechem. Gosy ich byy krzykliwe i race. Od strony bufetu dolatywao strzelanie korkw. - C za miejsce do poszukiwania bogini - odezwa si lord Henryk. - Tak - odpar Dorian Gray. - Tu j znalazem i jest bardziej boska ni wszystko, co yje. Gdy zacznie gra, zapomnisz o wszystkim. Ci pospolici, nieokrzesani ludzie, o ordynarnych twarzach i brutalnych gestach, staj si inni, gdy ona jest na scenie. Siedz w milczeniu i wpatruj si w ni. Pacz i miej si, gdy ona zechce. S jej powolni jak skrzypce. Uduchawia ich i wwczas si czuje, e oni s z tej samej krwi i koci co my. - Z tej samej krwi i koci co my? O, co to, to nie! - zawoa lord Henryk, obserwujc przez lornetk publiczno na galerii. - Nie zwaaj na niego, Dorianie - rzek malarz. - Wiem, co chcesz powiedzie, i wierz w t dziewczyn. Kto, kogo ty kochasz, musi by cudowny, a dziewczyna mogca tak dziaa, jak mwisz, musi by pikna i szlachetna. Uduchawia sw epok to warte trudu. Jeli ta dziewczyna zdolna jest tchn dusze w tych, ktrzy yli bez duszy, jeli budzi zmys pikna w tych, ktrych ycie byo brudne i szkaradne, jeli ich wyrywa z egoizmu i czyni zdolnymi do ez nad cierpieniem, ktre nie jest ich cierpieniem, to godna jest caego twego ubstwienia, godna jest ubstwienia caego wiata. Maestwo to jest cakiem odpowiednie. Z pocztku w to nie wierzyem, ale teraz uznaj, e tak jest. Bogowie stworzyli Sybil Vane dla ciebie. Bez niej nie byby penym czowiekiem. - Dzikuj ci, Bazyli - odpar Dorian Gray ciskajc mu do. - Wiedziaem, e ty mnie zrozumiesz. Harry jest tak cyniczny, e przeraa mnie. Ale oto orkiestra zaczyna gra. Straszne, ale to trwa tylko par minut. Potem podniesie si kurtyna i zobaczysz dziewczyn, ktrej chc ofiarowa cae moje ycie, ktrej oddaem wszystko, co we mnie jest dobrego. W kwadrans pniej Sybila Vane wesza na scen wrd prawdziwej burzy oklaskw. Tak, bya naprawd przecudna, jedna z na j cudniej szych istot - myla lord Henryk - jakie kiedykolwiek widzia. W trwonym jej wdziku, w zalknionym spojrzeniu byo co z sarny. Lekki rumieniec, niby cie ry w srebrnym zwierciadle, przemkn po jej twarzyczce, gdy ujrzaa przepenion, rozentuzjazmowan sal. Cofna si o par krokw, a wargi jej zdaway si dre. Bazyli Hallward zerwa si i zacz bi brawo, Dorian Gray siedzia bez ruchu, jakby we nie, wpatrzony w dziewczyn. Lord Henryk patrzy przez

lornetk, powtarzajc pgosem: - Czarujca! Czarujca! Rozpocza si scena w przedsionku domu Kapuletw, Romeo w paszczu pielgrzyma wszed z Merkucjem i swymi przyjacimi. Orkiestra niezdarnie odegraa par taktw i rozpocz si taniec. W tumie niezgrabnych i le ubranych aktorw Sybila Vane poruszaa si jak istota z pikniejszego wiata. Posta jej chwiaa si w tacu, jak odbicie kwiatu chwieje si na wodzie. Linie jej szyi byy niby linie biaej lilii. Rce przypominay rzeby z chodnej koci soniowej. Bya jednak dziwnie roztargniona. Nie zdradzaa nawet cienia radoci, gdy oczy jej spoczy na postaci Romea. Kilkanacie sw, ktre miaa wypowiedzie:

Moci pielgrzymie, blunisz swojej doni, Ktra nie grzeszy zdronym dotykaniem; Jestli ujcie rk pocaowaniem, Nikt go ze witych pielgrzymom nie broni .
*

i nastpujcy po nich krtki dialog wygosia cakiem sztucznie. Gos by przecudny, ale ton zupenie faszywy. Faszywy w barwie. Pozbawia wiersz wszelkiego ycia. Kam zadawa namitnoci. Dorian Gray zblad patrzc na ni. Ogarno go pomieszanie i trwoga. aden z przyjaci nie mia do niego przemwi. Wydaa im si najzupeniej pozbawiona talentu. Byli straszliwie rozczarowani. Wiedzieli jednak, e probierzem dla kadej Julii jest scena balkonowa w drugim akcie. Postanowili wic zaczeka. Jeli ona tu zawiedzie, - nie ma si ju czego spodziewa. Wygldaa czarujco, gdy ukazaa si w wietle ksiyca. Temu niepodobna byo zaprzeczy. Ale wymuszono jej gry bya nieznona. I z kad chwil si pogarszaa. Ruchy stay si raco sztuczne. Czu byo przesad w kadym sowie, ktre wypowiadaa. Przeliczny ustp:

Gdyby nie ciemno, co mi twarz maskuje, Widziaby na niej rozlany rumieniec Po tym, co z ust mych syszae tej nocy.

wyrecytowaa ze sztuczn precyzj pensjonarki, ksztaccej si u drugorzdnego profesora deklamacji. Gdy przechylona przez balkon dosza do piknych strof:

Lubo si ciesz z twojej obecnoci, Te nocne luby nie ciesz mnie jako; Za nage one s, za nierozwane, Podobne niby do blasku, co znika,

* W. Szekspir, Romeo i Julia, akt I, scena V Przekad Jzefa Paszkowskiego

Nim czowiek zdy powiedzie: Bysno. Dobranoc, luby! Oby nam ten wonny Mioci pczek przynis kwiat nieponny!
*

wypowiedziaa je takim tonem, jakby adnego dla niej nie miay znaczenia. Nie by to objaw zdenerwowania. Przeciwnie, Sybila bya zupenie opanowana. To bya po prostu taka gra. Kompletne fiasko. Nawet zwyka, niewybredna publiczno na parterze i galerii przestaa si zajmowa przedstawieniem. Wszczy si szmery, gona rozmowa i sykanie. yd, stojcy w gbi pierwszego balkonu, tupa nogami i kl z wciekoci. Jedyn spokojn osob w caym teatrze bya sama dziewczyna. Po zakoczeniu drugiego aktu rozpocza si burza sykw i gwizdw. Lord Henryk wsta i zacz wkada paszcz. - Czarujco pikna - rzek - ale nie umie gra. Chodmy. - Chc wysucha sztuki do koca - twardym i gorzkim tonem odpar Dorian. - Bardzo mi przykro, Harry, e obydwaj stracilicie wieczr. Przepraszam was - Mj drogi Dorianie - przerwa Hallward - zdaje mi si, e panna Sybila Vane jest chora. Przyjdziemy innym razem. - Chciabym, aby bya chora - odpar Dorian. - Mnie wydaje si ona tylko tpa i zimna. Najzupeniej si zmienia. Wczoraj bya wielk artystk. Dzi jest przecitn, lich aktork. - Nie mw tak o tej, ktr kochasz, Dorianie. Mio jest cudowniejsza ni sztuka. - Obydwie s tylko formami naladownictwa - zauway lord Henryk. - Ale prosz was, chodmy ju. Dorianie, nie moesz tu pozosta. Ze wzgldw moralnych nie naley patrze na z gr. Sdz zreszt, e onie swej nie pozwolisz chyba wystpowa na scenie. C ci zatem obchodzi, e gra Juli jak marionetka? Jest czarujco pikna, a jeli zna ycie rwnie mao jak sztuk, bdzie przecudnym obiektem eksperymentalnym. Bo dwa tylko istniej rodzaje ludzi fascynujcych: ci, co wiedz wszystko, i ci, co nie wiedz nic. Na Boga, chopcze drogi, nie rb tak tragicznej miny. Tajemnica zachowania modoci na tym polega, e nie naley nigdy doznawa uczu, z ktrymi nie jest nam do twarzy. Chod ze mn i Bazylim do klubu. Bdziemy pali papierosy i pi na cze piknoci Sybili. Jest pikna. Czeg chcesz wicej? - Harry, odejd! - zawoa Dorian. - Chc by sam. Bazyli, musicie odej. Czy nie widzicie, e mi serce pka? Gorce zy napyny mu do oczu. Usta dray gwatownie. Rzuci si w gb loy, opar gow o cian i ukry twarz w doniach. - Bazyli, chodmy - rzek lord Henryk, a gos jego zabrzmia dziwnie mikko. I obydwaj skierowali si ku wyjciu. W par minut pniej zapony kinkiety i kurtyna podniosa si do aktu trzeciego. Dorian Gray zaj swe poprzednie miejsce. Mia twarz blad, dumn i obojtn. Przedstawienie si wloko, jak gdyby

* Romeo i Julia, akt II, scena 2.

nigdy nie miao si skoczy. Wiksza cz publicznoci opucia widowni, stukajc cikim obuwiem i miejc si gono. Fiasko kompletne. Ostatni akt odegrano przed pust niemal widowni. Spuszczono kurtyn wrd chichotania i niezadowolonych pomrukw. Po skoczonym przedstawieniu Dorian wpad za kulisy do garderoby. Tu staa dziewczyna, sama, z wyrazem triumfu na twarzy. Oczy jej pony cudownym blaskiem. Promieniowaa. Na wp rozchylone usta umiechay si do jakiej czarownej tajemnicy. Gdy wszed, spojrzaa na niego, a twarz jej rozwietlia si bezmiern radoci. - Jake ja dzi le graam, Dorianie! - zawoaa. - Okropnie - odpar patrzc na ni oszoomiony - okropnie. To byo straszne. Czy jeste chora? Nie masz pojcia, jakie to byo okropne. I nie domylasz si nawet, co przecierpiaem. Dziewczyna si umiechna. - Dorianie - rzeka wymawiajc imi to melodyjnie, przecigle, jakby od miodu sodszym byo dla rowego kwiecia jej ust. - Dorianie, ty powiniene by mnie rozumie. Ale teraz mnie rozumiesz, nieprawda? - Co mam rozumie? - zapyta gniewnie. - Dlaczego tak le dzi graam. Dlaczego zawsze ju bd graa le. Dlaczego nigdy ju nie zagram dobrze. Wzruszy ramionami. - Chora jeste zapewne. Ale jeli jeste chora, to nie powinna wystpowa. Naraasz si na mieszno. Przyjaciele moi byli znudzeni. I ja byem znudzony. Zdawaa si nie sysze jego sw. Rado zupenie j przemienia. Opanowaa j ekstaza szczcia. - Dorianie, Dorianie - zawoaa - zanim ciebie poznaam, teatr by dla mnie jedyn rzeczywistoci w yciu. Nim tylko yam. Wszystko to braam za prawd. Dzi byam Rozalind, a jutro Porcj. Rado Beatryczy bya moj radoci, a bl Kordelii moim blem. We wszystko to wierzyam. Zwyczajni ludzie, ktrzy ze mn grali, wydawali mi si bogami. Pomalowane kulisy byy moim wiatem. Nic nie znaam prcz cieni, ktre braam za rzeczywisto. A ty przyszede, cudowny mj, ukochany, i wyswobodzie dusz moj z wizienia. Ty mi dae pozna rzeczywisto. Dzisiejszego wieczora po raz pierwszy w yciu ujrzaam pustk, fasz, blichtr, wrd ktrych si cigle obracaam. Dzisiejszego wieczora po raz pierwszy zauwayam, e Romeo jest brzydki i stary, ksiycowe wiato w ogrodzie sztuczne, dekoracja ordynarna - a sowa, ktre mwiam, nieprawdziwe, to nie byy moje sowa, nie to, co miaam do powiedzenia. Ty wniose w moje ycie co wyszego, co, czego wszelka sztuka jest tylko odblaskiem. Ty mnie nauczye, co to jest mio. Ukochany mj, o mj ukochany! Krlewiczu z bajki! Wadco ycia! Do ju miaam cieni. Ty dla mnie jeste czym wicej nili wszelka sztuka. C mnie obchodz marionetki teatralne? Kiedy przyszam dzi wieczr, nie mogam poj, jak wszystko to raptownie mnie opucio. Mylaam, e bd czarujca. Poczuam, e jestem bezradna. Nagle rozwietlio mi si w duszy, co to wszystko znaczy. I to objawienie byo cudowne! Syszaam ich sykanie i umiechaam si. Co oni mog wiedzie o takiej mioci jak nasza? Zabierz mnie z sob, Dorianie, zabierz mnie tam, gdzie bdziemy sami. Nienawidz sceny. Mogabym gra namitno, ktrej nie

czuj, ale gra to, co mnie ogniem pali - nie mog. Dorianie mj, Dorianie, czy rozumiesz teraz, co to wszystko znaczy? Gdybym nawet potrafia, uwaaabym teraz za witokradztwo gra zakochan. Tego mnie nauczye. Pad na sof i odwrci si od niej. - Zabia moj mio - wyszepta. Spojrzaa na zdumiona i zamiaa si. Milcza. Podesza do niego i zanurzya paluszki w jego wosach. Uklka i przycisna usta do jego rk. Cofn je i dreszcz go przebieg. Zerwa si i skoczy ku drzwiom. - Tak - zawoa - zabia moj mio. Przedtem uskrzydlaa moj fantazj. Teraz nie wzbudzasz nawet mej ciekawoci. Przestaa na mnie dziaa. Kochaem ci, bo bya czarowna, bo miaa genialny talent i intelekt, bo urzeczywistniaa marzenia wielkich poetw, nadawaa cieniom ksztat i tre. Wszystko to odrzucia precz. Pytka jeste i gupia. Boe mj! Szalecem byem, e ci mogem pokocha. Jakim byem gupcem! Teraz jeste dla mnie niczym. Nie chc ci widzie. Nie chc myle o tobie. Nigdy nie wymieni twego imienia. Ty nie wiesz, czym dla mnie bya kiedy. Dlaczego Och, nie mam si myle nawet o tym. Bodajbym ci nigdy nie by widzia! Zniszczya romantyzm mego ycia. Jake niewiele wiesz o mioci mwic, e ona zabija tw sztuk! Bez swej sztuki jeste niczym. Bybym ci zrobi sawn i wielk, i wspania. wiat byby ci ubstwia i byaby nosia moje nazwisko. Czym jeste teraz? Trzeciorzdn aktork o adnej twarzy. Dziewczyna zbielaa na twarzy i draa. Zoya rce jak do modlitwy, a gos ama si jej w gardle. - Ty chyba nie mwisz serio, Dorianie - wyjkaa. - Grasz komedi. - Ja komedi? To pozostawiam tobie. Wszak to umiesz tak wspaniale - odpar z gorycz. Podniosa si z klczek i z aosnym wyrazem blu podesza ku niemu. Pooya rk na jego ramieniu i spojrzaa mu w oczy. Odtrci j. - Nie dotykaj mnie! - krzykn. Guchy jk wyrwa si z jej ust. Rzucia mu si do ng. Leaa u jego stp jak zdeptany kwiat. - Dorianie, Dorianie, nie porzucaj mnie - szeptaa. - auj, e nie graam dobrze. Bezustannie mylaam o tobie. Ale sprbuj tak, sprbuj. Tak nagle na mnie spada ta moja mio do ciebie. Zdaje mi si, e nie byabym nawet o niej wiedziaa, gdyby mnie nie by pocaowa, gdybymy si nie byli pocaowali. Jeszcze raz mnie pocauj, ukochany. Nie odchod ode mnie. Nie zniosabym tego. Och, nie odchod ode mnie. Mj brat O, nie, nie! On nie mwi serio. artowa. Ale ty? Czy nie moesz mi wybaczy dzisiejszego wieczoru? Bd pracowaa ze wszystkich si i postaram si gra lepiej. Nie bd tak okrutny za to, e ci kocham wicej ni cokolwiek na wiecie. Przecie tylko jeden raz ci si nie podobaam. Ale masz suszno, Dorianie. Naleao by wicej artystk. To byo gupio z mej strony, ale nie mogam inaczej. O, nie opuszczaj mnie, nie opuszczaj! Dawio j spazmatyczne kanie. Skulia si na pododze jak zranione zwierz, a Dorian Gray spoglda na ni swymi piknymi oczami i dumna wzgarda drgaa na jego piknie rzebionych ustach. Uczucia tych, ktrych przestalimy kocha, s zawsze mieszne. Sybila Vane wydaa mu si gupio melodramatyczna. Jej zy i westchnienia go nudziy.

- Odchodz - rzek wreszcie spokojnie i zimno. - Nie chc ci sprawia przykroci, ale wicej ci widywa nie mog. Rozczarowaa mnie. Pakaa cicho i nie odpowiadaa czogajc si tylko za nim. Jej drobne rce wycigay si na olep, jakby go szukay. Odwrci si i wyszed. W par minut pniej by ju poza obrbem teatru. Sam nie wiedzia, dokd idzie. Przypomnia sobie pniej, e przechodzi sabo owietlonymi ulicami koo wskich, czarnych bram, wzdu zowrogo wygldajcych domw. Zaczepiay go kobiety o ochrypym gosie i ordynarnym miechu. Pijacy mijali go zataczajc si, miotajc przeklestwa lub pomrukujc jak mapy. Widzia dziwaczne dzieci, przycupnite na ciemnych schodach, i sysza krzyki i kltwy dolatujce z ponurych podwrzy. wita zaczynao, gdy znalaz si tu przed Covent Garden. Mrok znika i rozwietlone lekk purpur niebo wydrao si powoli w perow konch. Due wozy, naadowane drcymi w chodzie liliami, powoli toczyy si po gadkiej, pustej ulicy. Powietrze byo cikie od woni kwiatw, a pikno ich zdawaa si nie balsam jego cierpieniu. Poszed za wozem a do rynku i przyglda si, jak wypakowywano rozmaite towary. Jeden z handlarzy w biaej kapocie poda mu wiee winie. Podzikowa, dziwic si, czemu handlarz nie chce przyj zapaty. Mechanicznie zacz je. Winie zerwane o pnocy miay w sobie chd ksiycowego wiata. Dugi szereg chopcw, nioscych w koszach nakrapiane tulipany, te i psowe re, przeciga przed jego oczami, przeciskajc si wrd duych bladozielonych stosw jarzyn. Wzdu hali o szarych, od soca spowiaych filarach wasay si gromady brudnych, bosych dziewczt, czekajc koca licytacji. Inne toczyy si na Piazza przed drzwiami kawiarenki, cigle otwierajcymi si i zamykajcymi. Cikie konie pocigowe potykay si i dzwoniy podkowami o nierwny bruk, potrzsay dzwonkami i uprz. Kilku furmanw spao na stosie worw. Gobie o irysowych szyjkach i rowych nkach biegay tu i wdzie, dziobic rozrzucone ziarna. Po jakim czasie przywoa dorok i pojecha do domu. Przez par chwil sta na schodach, patrzc na cichy plac o pustych, pozamykanych oknach i pstrych storach. Niebo miao teraz barw czystego opalu, a dachy domw lniy jak srebro. Naprzeciwko wzbia si z komina cienka smuga dymu. Niby fioletowa wstga wia si w mlecznoperowym powietrzu. W duej pozacanej, zagrabionej niegdy z gondoli dow weneckiej lampie, zwisajcej ze stropu obszernego wyoonego dbow boazeri wejciowego hallu, migotay jeszcze trzy dogasajce pomyki; wyglday jak bkitne patki ognia, obrzeone biaym arem. Zgasi je, rzuci na st kapelusz i paszcz, wszed do biblioteki i skierowa si ku drzwiom sypialni, duej, omioktnej komnaty, ktr, czynic zado wieo rozbudzonemu zamiowaniu do zbytku, niedawno by urzdzi na nowo, przyozdabiajc ciany rzadkimi gobelinami z epoki Renesansu, odkrytymi na nie zamieszkanym poddaszu w Selby Royal. Wanie uj za klamk, gdy wzrok jego mimo woli pad na portret malowany przez Bazylego Hallwarda. Cofn si zdumiony. Potem wszed do swego pokoju; wyglda z lekka zdziwiony. Wyj z butonierki kwiat i znw si zawaha. Ostatecznie wrci, stan przed obrazem i j mu si badawczo przypatrywa. W sabym wietle wpadajcym do pokoju przez jedwabne kremowe rolety twarz na obrazie wydawaa si nieco zmieniona. Inny miaa wyraz. W ustach czaio si jakby lekkie okruciestwo. Dziwne.

Odwrci si, podszed do okna i podnis rolety. Do pokoju wpyna jasna fala porannego wiata, zapdzajc fantastyczne cienie w ciemne kty, gdzie przycupny strwoone. Ale dziwny wyraz, ktry wpierw zauway by na portrecie, nie tylko pozosta, ale nawet zarysowa si ostrzej. Migocce jaskrawe soneczne wiato ukazao mu linie okruciestwa koo ust z tak brutaln wyrazistoci, jak gdyby po popenieniu jakiego okropnego czynu przeglda si w zwierciadle. Zadra. Wzi ze stou owalne zwierciado, podtrzymywane przez rzebione z koci soniowej kupidynki - jeden z licznych darw lorda Henryka - i spojrza szybko w jego gadkie gbie. Psowych jego ust nie skazia taka linia. Co to ma znaczy? Przetar oczy, stan tu przed obrazem i znw si zacz we wpatrywa. Techniczna strona nie wykazywaa adnych oznak zmiany, a jednak cay wyraz zmieniony by niewtpliwie. Nie mogo by mowy o zudzeniu. Zmiana bya straszliwie widoczna. Pad na krzeso pocz rozmyla. Nagle jak byskawica przemkny mu przez myl sowa, ktre wypowiedzia by w pracowni Bazylego Hallwarda w dniu wykoczenia obrazu. Tak, przypomnia sobie dokadnie. Wyrazi szalone yczenie, aby sam zachowa modo, a obraz natomiast si zestarza, aby pikno jego nie zwida, a twarz na ptnie nosia lady jego namitnoci i grzechw, aby na portrecie zarysoway si linie wyryte myl i cierpieniem, on sam za zachowa delikatny puszek i pikno dopiero co uwiadomionej modoci. Czyby si oto zicio jego yczenie? Przecie to niemoliwe. Sama myl o tym przejmowaa go trwog. A jednak obraz wisi przed jego oczami z wyrazem okruciestwa na ustach. Okruciestwo! Czy by okrutny? Wina to bya dziewczyny, nie jego. Marzy o niej jako o wielkiej artystce, odda jej sw mio, poniewa uwaa j za wielk artystk. Rozczarowaa go. Okazaa si pytka i niegodna. A jednak zdejmowa go al bezmierny na myl, jak leaa u jego stp, kajc niczym mae dziecko. Przypomnia sobie, z jak obojtnoci si jej przyglda. Czemu mia tak natur? Czemu dana mu bya taka dusza? Ale on te cierpia. W cigu tych trzech strasznych godzin trwania przedstawienia w teatrze, przey wieki cierpienia i nieustajcych mczarni. Jego ycie tyle byo warte co jej, ona mu zepsua chwil, on j moe zrani na cae ycie. Przy tym kobiety atwiej znosz cierpienia - mczyni yj uczuciami. Myl wycznie o swych uczuciach. Jeli bior kochanka, to po to tylko, aby mie kogo, komu mog robi sceny. To mu powiedzia lord Henryk, a lord Henryk zna kobiety. Czemu ma si drczy z powodu Sybili Vane? Dla niego jest ju teraz niczym. Ale portret? Co na to powiedzie? Portret ten posiada tajemnic jego ycia i zdradza jego dzieje. Portret nauczy go kocha wasn pikno. Czy teraz chce go nauczy nienawidzi wasnej duszy? Czy kiedykolwiek spojrzy jeszcze na ten portret? Nie, to tylko zudzenie wzburzonych zmysw. Straszna noc, ktr przey, pozostawia po sobie upiorne cienie. W jego mzgu pojawia si nagle owa maa szkaratna plama, przyprawiajca ludzi o obd. Portret nie by zmieniony. Gupstwem byo przypuszcza co podobnego. A jednak portret patrzy na niego pikn skaon twarz z okrutnym umiechem. Jasne wosy byszcz w rannych promieniach soca. Bkitne oczy spotykaj si z jego spojrzeniem. Zdjo go uczucie niewymownej litoci nie nad sob, lecz nad swym namalowanym wizerunkiem. By ju zmieniony, a wikszej jeszcze ulegnie zmianie. Zoto jego spowieje w szaro. Jego biae i psowe re

zwidn. Za kady grzech przeze popeniony plama skazi i zmci pikno portretu. Ale Dorian nie bdzie grzeszy. Portret, zmieniony czy niezmieniony, bdzie dla niego widomym znakiem sumienia. Oprze si pokusie. Przestanie si widywa z lordem Henrykiem, a przynajmniej nie bdzie sucha owych wyrafinowanych szkodliwych teorii, ktre wwczas w ogrodzie Bazylego Hallwarda po raz pierwszy wznieciy w nim pragnienie rzeczy niemoliwych. Wrci do Sybili Vane, naprawi wszystko, oeni si z ni i postara pokocha j na nowo. Tak, to jego obowizek. Ona musiaa wicej cierpie ni on. Biedne dziecko. Postpi z ni samolubnie i okrutnie. Czar, ktry na niego wywieraa, powrci. Bd z sob szczliwi. U jej boku ycie stanie si pikne i czyste. Wsta z krzesa i zasoni obraz duym parawanem. Dreszcz go przebieg, gdy spojrza na ptno. - To straszne - szepn do siebie. Podszed ku oszklonym drzwiom i otworzy je szeroko. Wyszed na trawnik i gboko zaczerpn powietrza. wiey wiew poranka zdawa si poszy wszystkie jego pospne namitnoci. Myla ju tylko o Sybili. Ozwao si w nim sabe echo jego mioci ku niej. Raz po raz szeptem powtarza jej imi. Zdawao mu si, e ptaki piewajce w uperlonym ros ogrodzie o niej opowiadaj kwiatom.

VIII Byo ju po poudniu, gdy si zbudzi. Sucy kilka razy wchodzi na palcach popatrze, czy si nie porusza, i dziwi si, czemu jego miody pan pi tak dugo. Wreszcie rozleg si dzwonek i Wiktor wszed cicho z filiank herbaty i stosem listw na tacce ze starej sewrskiej porcelany. Rozsun bladooliwkowe jedwabne zasony o jasnotej podszewce, przesaniajce trzy due okna. - Doskonale janie pan dzi spa - rzek z umiechem. - Ktra to godzina, Wiktorze? - spyta rozespany Dorian. - Kwadrans po pierwszej, janie panie. Tak pno! Usiad, wypi troch herbaty i przeglda listy. Jeden by od lorda Henryka, przyniesiono go rano. Chwil si waha, potem odoy list nie otworzywszy go. Inne przeglda nieuwanie. Byo, jak zwykle, mnstwo bilecikw, zaprosze na obiady, programw dobroczynnych koncertw, jakimi w czasie sezonu bywa codziennie zasypywana caa elegancka modzie. Nadszed te do sony rachunek za srebrne rzebione przybory na toalet z epoki Ludwika XV. Nie mia dotd odwagi zaprezentowa go swym opiekunom, gdy byli to ludzie o przestarzaych pojciach, nie mogcy zrozumie, e w naszych czasach niezbdnymi s tylko rzeczy zbdne. Prcz tego nadeszo jeszcze sporo bardzo uprzejmych propozycji od lichwiarzy z Jermyn Street, gotowych kadej chwili suy dan sum na umiarkowany procent. W dziesi minut pniej wsta, zarzuci kosztowny szlafrok z przetykanej jedwabiem kaszmirskiej weny i przeszed do azienki wyoonej onyksem. Chodna woda orzewia go po dugim nie. Zdawa si najzupeniej nie pamita o tym, co zaszo. Raz czy dwa razy ogarniao go niejasne uczucie, e odegra rol w jakiej dziwnej tragedii; miao to jednak zudne pozory snu. Ukoczywszy toalet przeszed do biblioteki i zasiad do lekkiego francuskiego niadania ustawionego na okrgym stoliku przy otwartym oknie. Dzie by cudowny. Ciepe powietrze przesycaa upojna wo kwiatw. Do pokoju wleciaa pszczoa i brzczc okraa stojc przed nim waz z bkitnym smokiem, pen bladotych r. Czu si cakiem szczliwy. Nagle wzrok jego pad na parawan, ktrym zasoni by obraz. Zadra. - Janie panu zimno? - spyta sucy stawiajc na stoliku omlet. - Czy zamkn moe okno? Dorian potrzsn gow. - Nie jest mi zimno - mrukn. Czy to moliwe? Czy portret zmieni si istotnie? Czy tylko jego wasna fantazja kazaa mu dostrzec zowrogi wyraz tam, gdzie widnia wyraz radoci? Wszak pomalowane ptno nie mogo ulec zmianie. Idiotyzm. Musi kiedy ca t histori opowiedzie Bazylemu. Rozmieszy go tym. A jednak jak wyranie pamita kady szczeg. Najpierw w pmroku, pniej w jasnym wietle wschodzcego soca widzia ten okrutny wyraz skrzywionych ust. Prawie si lka chwili, gdy sucy wyjdzie z pokoju. Czu, e skoro tylko zostanie sam, bdzie musia znw spojrze na obraz. Ba si pewnoci. Gdy po podaniu kawy i papierosw sucy zabiera si do odejcia, Doriana zdjo dzikie pragnienie zatrzymania go w pokoju. Ledwie si drzwi zamkny, przywoa go na powrt. Sucy stan w drzwiach, czekajc rozkazu. Dorian spojrza na. - Nie ma mnie w domu dla nikogo - rzek z westchnieniem.

Sucy skoni si i wyszed. Dorian wsta - od stou, zapali papierosa i rzuci si na kanap z kosztownymi poduszkami, stojc naprzeciw parawanu. By to stary parawan z wyzacanej skry hiszpaskiej wytaczanej w bogaty dese w stylu Ludwika XIV. Dorian przyglda mu si z ciekawoci, rozmylajc, czy te ju kiedy ukrywa tajemnic ludzkiego ycia? Czy go ma odsun? A czemu go nie pozostawi tam, gdzie stoi? Po co wiedzie na pewno? Jeli to prawda, to okropne! Jeli nieprawda, po co si niepokoi? Ale jeli zrzdzenie losu lub okrutny przypadek sprawi, e obce oczy zajrz za parawan i zobacz straszn zmian - co wtedy? A co pocznie, jeli Bazyli Hallward przyjdzie do niego i zechce obejrze obraz? Bazyli uczyni to z pewnoci. Nie, musi rzecz zbada natychmiast. Wszystko bdzie lepsze ni ten straszny stan niepewnoci! Wsta i zamkn na klucz oboje drzwi. Chcia przynajmniej by sam przy ogldaniu maski swej haby. Usun parawan i stan naprzeciw obrazu. Prawda. Portret si zmieni. Czsto i z niemaym zdumieniem przypomina sobie pniej, e z pocztku przyglda si obrazowi niemal z ciekawoci badacza. e zmiana taka si dokonaa, wydawao mu si nieprawdopodobiestwem. A jednak to by fakt niezbity. Czyby istniao tajemne jakie powinowactwo pomidzy chemicznymi atomami, co w ksztat i barw poczyy si na ptnie, a przebywajc w nim dusz? Czy to moliwe, aby one nadaway widomy ksztat temu, co mylaa dusza? Urzeczywistniay to, o czym dusza marzya? Albo czy istnieje moe powd inny, straszniejszy? Dreszcz go przebieg, uczu lk. Wrci na posanie, pooy si i z chorobliwym przeraeniem wpatrywa si w obraz. A jednak czu, e portret zrobi co dla niego. Uwiadomi mu, jak niesprawiedliwie, jak okrutnie postpi z Sybil Vane. Ale czas jeszcze wszystko naprawi. Mimo wszystko zostanie jego on. Jego mio samolubna i sztuczna ustpi porywom wyszym, przeobrazi si w uczucie szlachetniejsze, a ten portret malowany przez Bazylego Hallwarda bdzie dla tym, czym dla jednego, jest wito, dla drugiego sumienie, a dla wszystkich boja Boga. Istniej rozmaite narkotyki usypiajce sumienie, a take trucizny stpiajce poczucie moralne. Ale tu by widomy symbol ponienia przez grzech. Tu by stale obecny znak ruiny, do ktrej ludzie doprowadzaj swoje dusze. Wybia godzina trzecia i czwarta, zegar wydzwoni jeszcze dwa kwadranse, a Dorian Gray nie poruszy si z miejsca. Usiowa pochwyci szkaratne nici ycia i utka z nich dese, znale drog w krwawym labiryncie namitnoci, w ktry si zapuci. Nie wiedzia, co czyni lub myle. Wreszcie siad przy stole i napisa namitny list do dziewczyny, ktr by kocha, baga, by mu przebaczya, oskara siebie o szalestwo. Jedn stronic po drugiej zapisywa sowami dzikiego alu i jeszcze dzikszego blu. Istnieje przecie rozkosz w samooskareniu. Gania siebie samych czujemy, e nikt ju do tego nie ma prawa. Spowied, nie kapan, daje nam rozgrzeszenie. Po ukoczeniu listu Dorian uczu, e uzyska przebaczenie. Nagle zapukano do drzwi i z przedpokoju da si sysze gos lorda Henryka: - Mj drogi chopcze, musz z tob pomwi. Otwrz mi. Nie wolno ci si tak zamyka. Nie odpowiedzia zaraz i zachowywa si cakiem cicho. Pukanie powtrzyo si, mocniejsze ni za pierwszym razem. Tak, najlepiej bdzie zobaczy si z lordem Henrykiem i wyuszczy mu, e zamierza rozpocz nowe ycie, posprzecza si z nim w razie potrzeby, ostatecznie rozsta si, jeli to

bdzie nieodzowne. Zerwa si, zasoni obraz parawanem i otworzy drzwi. - Tak mi strasznie przykro, Dorianie, z powodu tej caej historii - rzek lord Henryk wchodzc. Ale tobie nie wolno zbytnio nad tym rozmyla. - Mwisz o Sybili Vane? - spyta Dorian. - Oczywicie - odpar lord Henryk, padajc na krzeso i powoli cigajc z rk te rkawiczki. - Straszne to poniekd, ale ty temu nie winien. Powiedz, czy bye jeszcze za kulisami i mwie z ni po przedstawieniu? -Tak. - Wiedziaem, e tam poszed. Zrobie jej scen? - Byem brutalny. Ale teraz wszystko ju dobrze. Niczego nie auj. Nauczyem si lepiej zna samego siebie. - Ach, Dorianie, cieszy mnie, e tak si na to zapatrujesz. Obawiaem si, e zastan ci kajajcego si w skrusze i wichrzcego swe pikne pukle. - To wszystko ju poza mn - z umiechem odpar Dorian, potrzsajc gow. - Teraz jestem cakiem szczliwy. Wiem przede wszystkim, co to sumienie. Nie jest tym, co ty mwie. Ono jest pierwiastkiem najbardziej boskim. Nie wymiewaj si z tego, Harry, przynajmniej nie w mojej obecnoci. Ja chc si sta dobry. Nie mog znie myli, e dusza moja jest brzydka. - Wspaniaa podstawa artystyczna dla etyki, Dorianie. Winszuj ci. Od czego zamierzasz rozpocz? - Od oenienia si z Sybil Vane. - Od oenienia si z Sybil Vane? - wykrzykn lord Henryk, zrywajc si z krzesa i patrzc na niego z przeraeniem. - Ale, mj drogi Dorianie - Tak, Harry, wiem, co chcesz powiedzie. Co szkaradnego o maestwie. Nie mw mi wicej podobnych rzeczy. Przed dwoma dniami prosiem Sybil Vane, aby zostaa moj on! Nie zami danego jej sowa. Bdzie moj on! - Twoj on, Dorianie! Czy nie otrzymae mego listu? Pisaem ci dzi rano i przesaem list przez mego sucego. - Twj list? O tak, przypominam sobie. Nie czytaem go, Harry. Baem si, e bdzie w nim moe co, co by mi si nie podobao. Szarpiesz ycie na strzpy swymi epigramami. - Nic zatem nie wiesz? - Co chcesz przez to powiedzie? Lord Henryk przeszed przez pokj, usiad obok Doriana, uj jego obydwie rce i mocno ucisn. - Dorianie - rzek - mj list nie przeraaj si mia ci powiedzie, e Sybila Vane nie yje. Krzyk blu wyrwa si z ust modego czowieka. Zerwa si i wyrwa rce z ucisku lorda Henryka. - Nie yje? Sybila nie yje? To nieprawda. To kamstwo okropne! Jak miesz mwi co takiego! - To prawda, Dorianie - powanie rzek lord Henryk. - Donosz o tym wszystkie dzienniki poranne. Pisaem ci, aby nie widzia si z nikim, dopki ja nie przyjd. Oczywicie, odbdzie si

ledztwo i nie mona dopuci, aby ty zosta w nie wpltany. Takie rzeczy w Paryu robi czowieka modnym. Ale w Londynie ludzie s tak peni przesdw. Tu nie naley nigdy debiutowa skandalem. Naley go zachowa na staro, aby si sta dziki niemu interesujcym. Sdz, e w teatrze nie znaj twego nazwiska. Jeli nie, to wszystko dobrze. Czy ci kto widzia, gdy wchodzie do jej pokoju? To bardzo wane. Dorian przez kilka minut nie odpowiada mu wcale. By zdrtwiay z przeraenia. Wreszcie zdawionym gosem wyjka: - Harry ledztwo, powiadasz? Co to ma znaczy? Czy Sybila? O, Harry, ja tego nie znios. Powiedz wszystko od razu, ale zwile. - Dorianie, jestem pewny, e tu nie chodzi o nieszczliwy wypadek, chocia w ten sposb musi si spraw przedstawi publicznoci. Zdaje si, e okoo p do pierwszej wysza z matk z teatru. Natychmiast jednak wrcia na gr, twierdzc, e czego zapomniaa. Chwil na ni czekano, ale ju nie wrcia. Ostatecznie znaleziono j martw na pododze w garderobie. Przez pomyk napia si jakiego okropnego pynu, ktrego uywaj do czego w teatrze. Nie wiem, co to byo, ale prawdopodobnie pyn zawiera w sobie kwas pruski albo octan oowiu. Sdz, e kwas pruski, skoro zaraz umara. - Harry, Harry, to straszne! - wykrzykn Dorian. - Tak, bez wtpienia wypadek tragiczny, ale nie mona dopuci, aby ciebie w to wpltano. Standard pisze, e miaa dopiero siedemnacie lat. Mnie wydawaa si jeszcze modsza. Wygldaa na dziecko, a tak mao rozumiaa si na grze. Dorianie, nie wolno ci bra tego tak bardzo do serca. Chod ze mn na obiad, a potem pjdziemy do opery. Patti dzi wystpuje i wszyscy id. Moesz pj do loy mej siostry. Bdzie z ni kilka eleganckich dam. - Wic zamordowaem Sybil Vane - na wp do siebie powiedzia Dorian Gray - zamordowaem j tak niewtpliwie, jakbym noem podern by jej delikatn szyjk. Ale re kwitn dalej, kwitn tak samo piknie jak przedtem. I ptaki tak samo wesoo piewaj w moim ogrodzie. A dzi wieczorem mam z tob by na obiedzie, a potem pj do opery, wreszcie i gdzie na kolacj. Jakie ycie jest dramatyczne! Harry, gdybym to wszystko wyczyta w jakiej ksice, zdaje mi si, e bybym nad ni paka. Teraz, gdy wszystko to zdarzyo si rzeczywicie, i to ze mn, wydaje mi si zbyt fantastyczne, by wywoywa zy. Oto pierwszy namitny list miosny, ktry w yciu swym napisaem. Jakie to dziwne, e pierwszy mj list miosny pisany jest do dziewczyny umarej. Chciabym wiedzie, czy oni co czuj, ci biali, milczcy ludzie, ktrych nazywamy umarymi? Sybila! Czy ona moe czu, wiedzie i sysze? O, Harry, jake ja j kochaem! Zdaje mi si, e lata ju upyny od tego czasu. Bya mi wszystkim. A potem przyszed ten straszny wieczr - czy to istotnie byo dopiero wczoraj? - kiedy tak le graa, e omal mi serce nie pko. Wyjania mi wszystko. Byo to rozpaczliwie aosne. Ale mnie nie wzruszyo. Uwaaem j za pytk. Pniej stao si nagle co, co mnie wprawio w przeraenie. Nie mog ci powiedzie, co to byo, ale byo straszne. Powiedziaem sobie, e wrc do niej. Czuem, e postpiem niesusznie. A teraz ona nie yje. Boe mj, Boe! Harry, co ja mam robi? Ty nie znasz niebezpieczestwa, jakie mi zagraa, a adnej przed nim nie ma ucieczki. Przy niej bybym znalaz ocalenie. Ona nie miaa prawa si zabija. To byo z jej strony egoizmem.

- Mj drogi Dodanie - odpar lord Henryk, sigajc po papierosa do papieronicy i wyjmujc zapak z pudeka ze zoconej miedzi - kobieta w ten tylko sposb moe mczyzn zmieni, e go potd drczy, a cae ycie stanie mu si obojtne. Gdyby si by z t dziewczyn oeni, byby nieszczliwy. Naturalnie, e byby dla niej uprzejmy. Zawsze moemy by uprzejmi dla tych, co nas nie obchodz. Ale ona a nazbyt szybko byaby zrozumiaa, e jest ci absolutnie obojtna. A skoro kobieta dostrzee co takiego w swoim mu, zaczyna si obrzydliwie zaniedbywa lub nosi eleganckie kapelusze, za ktre musi paci m jednej z jej przyjaciek. Wcale ju nie chc mwi o mezaliansie towarzyskim, ktry byby wprost okropny i do ktrego nie bybym oczywicie dopuci, ale zapewniam ci, w kadym wypadku byoby to co cakowicie nieudanego. -1 ja zaczynam tak przypuszcza - wyszepta Dorian, chodzc po pokoju tam i z powrotem. By strasznie blady. - Ale uwaaem to za swj obowizek. Nie moja wina, e ta straszna tragedia uniemoliwia mi postpi tak, jak naleao. Przypominam sobie, co raz powiedziae, e nad wszystkimi dobrymi postanowieniami unosi si jakie fatum: wszystkie bez wyjtku zbyt pno bywaj powzite. Ja swoje powziem istotnie za pno. - Dobre postanowienia to bezuyteczne prby przeciwstawienia si prawom nauki. rdem ich jest czysta prno, a rezultat absolutnie aden. Od czasu do czasu dostarczaj nam owych rozkosznych nieproduktywnych wzrusze, posiadajcych pewien urok dla ludzi sabych. Oto wszystko, co si o nich da powiedzie. S to czeki wystawione do banku, w ktrym nie mamy konta. - Harry - rzek Dorian, podchodzc i siadajc obok niego -jak to wytumaczy, e tragedii tej nie odczuwam tak mocno, jak bym chcia? Zdaje mi si, e nie jestem przecie czowiekiem bez serca. Czy moe nim jestem? - Dorianie - odpar lord Henryk ze swym agodnym melancholijnym umiechem - zbyt wiele popenie gupstw w ostatnich dwch tygodniach, aby mie prawo do tego tytuu. Dorian Gray zmarszczy czoo. - Harry, nie podoba mi si to wyjanienie, ale jestem zadowolony, e mnie nie uwaasz za egoist. Bo te nim nie jestem. Wiem o tym. A jednak przyzna musz, e wypadku tego nie odczuwam tak, jak bym powinien. Robi on na mnie raczej wraenie piknego zakoczenia piknej sztuki. Ma w sobie ca groz piknej greckiej tragedii, w ktrej gram wybitn rol, ale z ktrej wychodz nietknity. - Interesujcy problem - rzek lord Henryk z wyrafinowan przyjemnoci, grajc na niewiadomym egotyzmie chopca -nadzwyczaj interesujcy problem. Sdz, e waciwe wyjanienie bdzie takie: czsto si zdarza, e prawdziwe tragedie yciowe maj przebieg tak niezgodny z reguami sztuki, e rani nas sw brutaln si, absurdem, cakowitym brakiem stylu. Dziaaj na nas tak, jak dziaa prostactwo. Wywouj wraenie nagej brutalnej siy, wic buntujemy si. Czasem jednak zdarza si w yciu naszym tragedia, posiadajca pierwiastki artystycznego pikna. Jeli te pierwiastki s prawdziwe, to cao dziaa po prostu na nasze wyczucie dramatycznych efektw. Odkrywamy nagle, e nie jestemy aktorami, lecz widzami. A raczej jednym i drugim. Obserwujemy siebie samych i ulegamy czarowi niezwykego widowiska. Co na przykad stao si w danym wypadku? Kto si zabi z mioci dla ciebie. auj, e nie przeyem czego podobnego. Bybym si do koca ycia kocha w

mioci. Ludzie, ktrzy mnie ubstwiali - nie byo ich wielu, ale byo kilku - zawsze pozostawali uporczywie przy yciu, cho wiele lat mino od czasu, kiedy si o nich przestaem troszczy, tak samo jak oni o mnie. Utyli i stali si nudni, a ile razy ich spotykam, natychmiast zaczynaj grzeba we wspomnieniach. Ta przeraajca pami kobiet to co strasznego. A jakiego to zastoju duchowego dowodzi. Naley wchania barw ycia, ale nigdy nie przypomina sobie szczegw. Szczegy s zawsze trywialne. - Musz zasia mak w moim ogrodzie - westchn Dorian. - To zbyteczne - odpar lord Henryk. - ycie samo nosi w doniach swych makwki. Oczywicie, czasem rzeczy si du. Ja raz przez cay sezon nosiem wci fioki. By to rodzaj artystycznej aoby z powodu romansu, ktry nie chcia umrze. Ostatecznie jednak umar. Nie wiem ju, co go zabio. Zdaje mi si, e jej propozycja powicenia dla mnie caego wiata. Podobna chwila jest zawsze straszna. Przejmuje czowieka groz wiecznoci. Oto, czy uwierzysz, przed tygodniem siedz u lady Hampshire obok teje damy, a ona koniecznie obstaje przy powtrzeniu caej historii, odkopaniu przeszoci i urzdzeniu przyszoci. Zoyem romans swj w grobie ze zotogowi. Ona go wyrwaa stamtd, zapewniajc, e jej zamaem ycie. Nawiasem konstatuj, e jada z wielkim apetytem, nie czuem przeto trwogi. Ale jake mao okazaa dobrego smaku. Jedynym czarem przeszoci jest to, e mina. Ale kobiety nigdy nie wiedz, kiedy spada kurtyna. Zawsze daj aktu szstego i wanie wtedy, kiedy ustaje wszelkie zainteresowanie dla sztuki, daj cigu dalszego. Gdybymy ulegali ich woli, kada komedia miaaby zakoczenie tragiczne, a punktem kulminacyjnym kadej tragedii byaby farsa. Umiej by uroczo sztuczne, ale nie maj zupenie wyczucia sztuki. Ty masz wicej szczcia ode mnie. Zapewniam ci, Dorianie, e ani jedna z kobiet, ktre znaem, nie byaby dla mnie uczynia tego, co Sybila Vane uczynia dla ciebie. Zwyka kobieta zawsze si pocieszy. Niektre z nich pomagaj sobie w tym celu sentymentalnymi kolorami. Nigdy nie ufaj kobiecie noszcej bladoliliowe suknie bez wzgldu na to, ile by nie miaa lat, ani te takiej, co po skoczeniu lat trzydziestu piciu kocha si w rowych wstkach. Oznacza to zawsze, e maj przeszo. Inne pocieszaj si, odkrywajc nagle pikne przymioty wasnych mw. Chepi si przed wszystkimi swym szczciem maeskim, jakby ono byo najbardziej interesujcym z grzechw. Jeszcze inne znajduj pociech w religii. Wszystkie jej misteria maj urok kokieterii, powiedziaa mi raz jedna kobieta, a ja to doskonale pojmuj. Nic zreszt nie potguje tak bardzo naszej prnoci, jak wmawianie w nas, e jestemy grzesznikami. Sumienie czyni nas wszystkich egoistami. Tak, liczba pociech nastrczajcych si kobiecie w yciu dzisiejszym jest nieskoczona. Najwaniejszej pociechy nawet nie wymieniem. - A jaka to bdzie, Harry? - obojtnie spyta Dorian. - O, najbardziej oczywista. Odbija si wielbiciela innej, gdy si utracio swego. W dobrym towarzystwie jest to dla kobiety rehabilitacj. Ale naprawd, Dorianie, Sybila Vane musiaa by inna ni kobiety, ktre zwykle spotykamy. Jej mier ma dla mnie w sobie co prawdziwie piknego. Jestem szczliwy, e yj w epoce, w ktrej dziej si takie cuda. Pozwalaj czowiekowi wierzy w rzeczywisto tych rzeczy, ktrymi si wszyscy bawimy: w romantyzm, namitno i mio. - Byem dla niej strasznie okrutny. Zapominasz o tym. - Obawiam si, e kobiety ceni okruciestwo, po prostu okruciestwo, wyej nad wszystko

inne. Maj wspaniae pierwotne instynkty. Mymy wyemancypowali kobiety, ale mimo to (v pozostay niewolnicami wyczekujcymi swego pana. Lubi, kiedy si nimi rzdzi. Jestem pewny, e bye wietny. Nigdy ci nie widziaem w uniesieniu gniewu, ale mog sobie wyobrazi, jak piknie wygldae. Wreszcie powiedziae przedwczoraj co, co mi si wwczas wydao fantazja, teraz jednak widz, ze to bya prawda, bdca te kluczem tej tajemnicy. - Co ja powiedziaem, Harry? - Powiedziae mi, e Sybila Vane jest dla ciebie ucielenieniem wszystkich bohaterek poezji dzi jest Desdemon, a jutro Ofeli, jeli umiera jako Julia, zmartwychwstaje jako Imogena. - Teraz ju nie zmartwychwstanie - wyszepta mody czowiek, zakrywajc domi twarz. - Nie, ju nie zmartwychwstanie. Odegraa ostatni sw rol. Ale ty myl o tej samotnej mierci w jaskrawej garderobie niby o jakim dziwnie ponurym fragmencie tragedii z epoki Jakuba, cudownej scenie z Webstera, Forda czy te Cyryla Tourneura. Dziewczyna ta nigdy nie ya rzeczywistoci, dlatego te nigdy w rzeczywistoci nie umara. Dla ciebie przynajmniej zawsze bya marzeniem, zjawiskiem przesuwajcym si przez sztuki Szekspira i potgujcym ich czar sw obecnoci, bya instrumentem, czynicym muzyk sw Szekspira peniejsz i radoniejsz. Z chwil gdy si zetkna z rzeczywistym yciem, zepsua je, a ycie j zepsuo i unicestwio. Pacz po Ofelii, jeli chcesz. Posyp gow popioem, e zaduszono Kordeli. Blunij niebu, bo zmara crka Brabancja. Ale nie trwo swych ez dla Sybili Vane. Bya mniej rzeczywista od tamtych. Nastpio milczenie. Wieczr wypenia mrokiem pokj. Bezszelestnie, na srebrnych stopach wlizgiway si cienie z ogrodu. Barwy przedmiotw blady. Po chwili Dorian Gray podnis oczy. - Harry, wyjanie mi moje wasne uczucia - szepn z westchnieniem ulgi. - Wszystko to czuem, co ty powiedziae, ale baem si tego i nie umiaem wyrazi tych uczu. Jak ty mnie dobrze znasz! Ale nie mwmy ju o tym, co si stao. Byo to wspaniae przeycie. Nic wicej. Chciabym wiedzie, czy te los przygotowuje jeszcze dla mnie na przyszo co rwnie wspaniaego. - Dorianie, dla ciebie ycie przygotowuje na przyszo wszystko. Jeste tak pikny, e nie ma na wiecie rzeczy, ktrej nie mgby dokona. - Ale gdybym si zestarza i wysech, i mia twarz pen zmarszczek? Co wtedy, Harry? - O, wtedy - rzek lord Henryk, wstajc i zabierajc si do odejcia - wtedy, mj drogi Dorianie, musiaby walczy o swe zwycistwa. Teraz przychodz nieproszone. Ale nie, ty musisz zachowa sw pikno. yjemy w epoce, w ktrej zbyt wiele si czyta, by mc by mdrym, i zbyt wiele myli, by mc by piknym. Nie moemy si bez ciebie obej. Ale teraz, sdz, musisz si przebra i jecha do klubu. I tak si ju troch spnimy. - Harry, najlepiej bdzie, jeli si spotkamy w operze. Jestem zbyt znuony, abym mg je. Jaki jest numer loy twej siostry? - Zdaje mi si, e dwudziesty sidmy. Pierwszy rzd l. Na drzwiach zobaczysz zreszt jej nazwisko. Ale przykro mi, e nie bdziesz mi towarzyszy przy obiedzie. - Nie czuj si na siach - z roztargnieniem odpar Dorian. -Ale jestem ci bardzo wdziczny za wszystko, co mi powiedziae. Jeste niewtpliwie moim najlepszym przyjacielem. Nigdy mnie nikt nie

rozumia tak dobrze jak ty. - To dopiero pocztek naszej przyjani, Dorianie - odpar lord Henryk, ciskajc mu rk. - Do widzenia. Wszak zobaczymy si przed wp do dziesitej? Patti piewa, nie zapomnij! Gdy si drzwi za nim zamkny, Dorian zadzwoni na Wiktora, ktry wnis lampy i spuci rolety. Czeka niecierpliwie, by wyszed. Zdawao mu si, e sucy ca wieczno spenia te drobne czynnoci. Skoro tylko wyszed, Dorian skoczy do parawanu i odsun go. Nie, na portrecie nie byo dalszej zmiany. Portret otrzyma wie o mierci Sybili Vane, zanim on sam si o tym dowiedzia. Odczuwa wypadki yciowe w tej samej chwili, gdy si dokonyway. Straszny wyraz okruciestwa, wykrzywiajcy delikatne linie ust, zjawi si bez wtpienia w chwili, kiedy zaya trucizn. Albo moe portret pozostawa obojtnym wobec wypadkw zewntrznych? Moe odzwierciedla tylko to, co si dziao w jego duszy? Popad w zadum. Spodziewa si, e pewnego dnia zmiana dokona si przed jego oczami, i dra mylc o tym. Biedna Sybila! C to bya za romantyczna przygoda! Tyle razy graa mier na scenie. Teraz mier j dosiga i zabraa z sob. Jak te odegraa t ostatni straszn scen? Czy przeklinaa go umierajc? Nie, umara przecie z mioci i teraz mio bdzie dla niego zawsze sakramentem. Ona odpokutowaa za wszystko ofiar swego ycia. Nie chc duej myle, ile przez ni wycierpie musia owego strasznego wieczora w teatrze. Jeli do niej wrci myl, to jako do cudownej postaci z tragedii, zesanej na scen ycia celem ukazania przemonej prawdy mioci. Cudowna posta z tragedii? zy mu napyny do oczu na wspomnienie jej dziecinnego wygldu, jej swobodnego, uroczego sposobu bycia i trwonego, zwiewnego wdziku. Szybko otar zy i znw spojrza na obraz. Czu, e nadchodzi czas dokonania wyboru. Czy go moe ju dokona? Tak! ycie rozstrzygno za niego - ycie i wasna jego ciekawo ycia. Wieczna modo, bezkresna namitno, najsubtelniejsze i tajemne rozkosze, dzikie radoci i dziksze jeszcze grzechy - wszystko to bdzie jego udziaem. Portret musi nosi ciar jego haby. Taki zapad wyrok. Ogarno go uczucie blu na myl o zbezczeszczeniu, jakiemu ulegnie pikne oblicze na ptnie. Raz w dziecinnym porywie, naladujc ironicznie Narcyza, ucaowa czy udawa, e cauje te malowane usta, miejce si do teraz okrutnie. Co ranka siada przed portretem, dziwic si jego piknoci i jak mu si czasem wydawao - niemal w niej zakochany. Czy teraz portret ten bdzie ulega zmianie w miar kadego nowego nastroju, ktremu on si podda? Czy stanie si obrzydliwy i wstrtny, a trzeba go bdzie ukry w zamkniciu, zasoni przed wiatem soca, ktre tylekro dodawao jeszcze zota falujcym puklom? Jaka szkoda! Jaka szkoda! Przez chwil mia ochot modli si o rozerwanie tego okropnego zwizku istniejcego midzy nim a obrazem. Zmiana dokonaa si w odpowiedzi na jego modlitw; moe w odpowiedzi na now modlitw portret przestaby si zmienia. Ale kt, cho troch znajcy ycie, wyrzekby si nadziei zachowania wiecznej modoci, jakkolwiek by ta nadzieja bya fantastyczna, a skutki fatalne? A zreszt - czy to byo w jego mocy? Czy istotnie modlitwa spowodowaa ow substytucj? A moe jednak istniaa jaka dziwna przyczyna naukowa? Jeli myl moe wywiera wpyw na ywy organizm, czy nie mogaby go te wywiera na rzeczy martwe, nieorganiczne? Czy rzeczy lece poza nami nie mogyby

niezalenie od naszej myli i wiadomej woli reagowa zgodnie z naszymi nastrojami i namitnociami, na mocy tajemnej siy przycigania lub dziwnego powinowactwa atomw? Przyczyna tego zjawiska nie miaa znaczenia. Nigdy ju modlitw nie bdzie wyzywa mocy straszliwej. Jeli obraz si zmienia, to nieche si zmienia. Po co si nad tym tyle zastanawia. Obserwowanie tej zmiany bdzie dla niego prawdziw rozkosz. Nauczy si ledzi sw dusz na jej tajemnych drogach. Portret bdzie dla niego magicznym zwierciadem. Tak jak mu objawi jego wasne ciao, objawi mu te jego wasn dusz. A kiedy, gdy dla portretu nadejdzie zima, on bdzie cigle tkwi tam, gdzie wiosna dry u skraju lata. Gdy krew ucieknie z jego policzkw, pozostawiajc gipsow mask o martwych, oowianych oczach, on zachowa ca kras modoci. Nie zwidnie ani jeden kwiat jego piknoci. Nie osabnie ttno jego ycia. Jak bogowie Grecji, pozostanie silnym, krzepkim i radosnym. Co go obchodz losy martwego malowida? On bdzie bezpieczny. A o to przecie chodzi. Znw zasoni portret parawanem, umiechajc si przy tej czynnoci. Nastpnie poszed do sypialni, gdzie ju czeka na niego sucy. W godzin pniej by w operze, a lord Henryk pochyla si nad jego krzesem.

IX Nazajutrz rano, podczas niadania, zameldowano mu Bazylego Hallwarda. - Jake si ciesz, Dorianie, e ci zastaj - rzek powanie. -Byem tu wczoraj wieczr i powiedziano mi, e jeste w operze. Wiedziaem oczywicie, e to niemoliwe. Ale przykro mi byo, e nie powiedziae w domu, gdzie bdziesz. Straszny spdziem wieczr, lkajc si niemal, aby jedna tragedia nie pocigna za sob drugiej. Powiniene by zadepeszowa, gdy si o tym dowiedziae. Ja cakiem przypadkowo wyczytaem to w klubie, w wieczornym dodatku do pisma Globe, ktre mi wpado w rce. Zaraz przybiegem tu i byem wprost nieszczliwy, nie zastawszy ci w domu. Nie mog ci nawet powiedzie, jak strasznie sobie wziem do serca t ca histori. Wiem, jak musisz cierpie. Ale gdzie bye wczoraj? Zapewne u jej matki. Przez chwil miaem nawet zamiar pj tam do ciebie. Adres znaem z gazety. Gdzie na Euston, nieprawda? Nie chciaem si jednak narzuca, nie bdc w stanie uly jej cierpieniu. Biedna matka! Co si z ni musi dzia. Stracia jedyne dziecko w dodatku. Jak ona to zniosa? - Mj drogi Bazyli, c ja mog wiedzie? - mrukn Dorian Gray, wysczajc bladote wino z delikatnej zoconej weneckiej szklaneczki. Mia min czowieka w najwyszym stopniu znudzonego. Byem w operze. Powiniene by tam przyj. Poznaem siostr Harryego. Bylimy w jej loy. Czarujca kobieta, a Patti piewaa bosko. Nie mw o niemiych rzeczach. Co, o czym si nie mwi, nie istnieje. Tylko sowo, powiada Harry, nadaje rzeczom istnienie realne. Nie bya zreszt jedynym dzieckiem tej kobiety. Jest jeszcze syn, pikny chopiec zapewne. Ale on nie pracuje w teatrze. Marynarz, czy co podobnego. A teraz opowiedz mi co o sobie i o tym, co malujesz? - Poszede do opery? - rzek Hallward bardzo powoli i z tumionym blem w gosie. - Poszede do opery, kiedy Sybila Vane leaa martwa w jakim ndznym mieszkaniu! Moesz mwi o czarujcych kobietach i o boskim piewie Patti, zanim dziewczyna, ktr kochae, zaznaa bodaj ciszy grobu? Czowieku, przecie drobne jej zwoki ulegn caej okropnoci rozkadu! - Przesta, Bazyli, nie chc tego sucha - krzykn Dorian, zrywajc si z krzesa. - Nie wolno ci o tym mwi. Co si stao, to si stao. Co przeszo, to przeszo. - Ty nazywasz przeszoci dzie wczorajszy? - A c to ma do rzeczy, ile czasu naprawd mino. Tylko gupcy potrzebuj caych lat do wyzwolenia si od wzrusze. Czowiek bdcy panem siebie samego moe smutkowi swemu pooy kres rwnie atwo, jak moe wynale sobie przyjemno. Ja nie chc by ofiar wasnych uczu. Chc je wykorzysta, cieszy si z nich i panowa nad nimi. - Dorianie, to straszne! Zmienie si zupenie. Wygldasz jeszcze tak samo cudownie jak wwczas, kiedy codziennie przychodzie do mojej pracowni pozowa do obrazu. Ale wtedy bye prosty, naturalny i uczuciowy. Bye najczystszym czowiekiem na ziemi. Nie wiem, co si z tob stao. Mwisz, jak gdyby nie mia serca ani wspczucia. To wpyw Harryego. Dobrze to wiem. Chopak si zaczerwieni. Podszed do okna i przez kilka minut wpatrywa si w zielony, migoccy, zotem zalany ogrd. - Bazyli, zawdziczam Harryemu bardzo wiele - rzek wreszcie - wicej ni tobie. Ty nauczye mnie tylko by prnym.

- Ponosz te za to kar, Dorianie, lub ponios j kiedy. - Nie wiem, co przez to rozumiesz, Bazyli - rzek Dorian, odwracajc si od okna. - Nie wiem, czego chcesz? - Chc tego Doriana Graya, ktrego malowaem - smutno rzek malarz. - Bazyli - odpar mody czowiek, przystpujc do i kadc mu do na ramieniu - przyszede za pno. Wczoraj, gdy usyszaem, e Sybila Vane odebraa sobie ycie - Odebraa sobie ycie?! Na Boga! Czy to pewne? - krzykn Hallward, patrzc na niego z przeraeniem. - Mj drogi Bazyli, nie mylisz chyba, e to by prosty przypadek? Naturalnie, e sobie odebraa ycie. Starszy mczyzna ukry twarz w doniach. - Straszne - wyszepta, a dreszcz wstrzsn jego ciaem. - Nie - odpar Dorian Gray - nic w tym nie ma strasznego. To jedna z wielkich romantycznych tragedii naszej epoki. Na og aktorzy prowadz ycie najzwyklejsze. S dobrymi mami lub wiernymi onami albo czym podobnie nudnym. Wiesz przecie, co mam na myli - t ca cnot mieszczask. Jake inna bya Sybila Vane! ycie jej byo najwzniolejsz tragedi. Zawsze bya heroin. Ostatniego wieczora, kiedy j widziae, graa le, poniewa poznaa prawdziw mio. Gdy przekonaa si o jej nierzeczywistoci, umara, tak jak byaby umara Julia. Przesza z powrotem w sfer sztuki. Jest w niej co z mczennicy. Jej mier ma w sobie ca patetyczn bezpodno mczestwa, ca jego zmarnowan pikno. Ale, jak ju powiedziaem, nie powiniene sdzi, e nie cierpiaem. Gdyby by przyszed wczoraj we waciwej chwili - o wp do szstej lub moe w kwadrans pniej - byby mnie zasta we zach. Nawet Harry, ktry tu by i przynis mi t wiadomo, nie mia wyobraenia, ile przecierpiaem. Cierpiaem bezgranicznie. Pniej to mino. Nie umiem uczu swych powtarza. Nikt tego nie umie prcz ludzi sentymentalnych. A ty, Bazyli, jeste strasznie niesprawiedliwy. Przyszede tu, aby mnie pocieszy. To adnie z twojej strony. Ale oto zastajesz mnie pocieszonego i jeste wcieky. Typowe zachowanie osoby wspczujcej. Przywodzisz mi na myl histori, ktr mi kiedy opowiedzia Harry. Chodzi tam o pewnego filantropa, ktry powici dwadziecia lat swego ycia na usunicie jakiej niesprawiedliwoci czy zreformowanie pewnej wadliwej ustawy, nie pamitam ju dokadnie. Wreszcie udao mu si marzenie swe urzeczywistni, lecz wtedy dozna najwyszego rozczarowania. Nie majc nic wicej do roboty, umiera wprost z nudy i sta si niepoprawnym mizantropem. Zreszt, mj drogi stary, jeli istotnie chcesz mnie pocieszy, to naucz mnie raczej zapomina o tym, co mino, lub patrze na przeszo z estetycznego punktu widzenia. Czy to nie Gautier pisa o consolation des arts ? Przypominam sobie, e kiedy w twojej pracowni wpad mi do rki taki may tomik na pergaminie i w nim wanie znalazem to liczne okrelenie. Wprawdzie nie jestem taki jak w mody czowiek, o ktrym mi opowiadae, gdy razem jechalimy do Marlow. Pamitasz, ten, co twierdzi, e ty jedwab moe czowiekowi wynagrodzi wszystkie przykroci ycia. Ja lubi pikne rzeczy, ktre mona oglda i dotyka, stare brokaty, zielone brzy, wyroby z laki, rzeby z koci soniowej, adne otoczenie, przepych, zbytek. Wszystko to moe bezwarunkowo da
*

* pociesze, ktr mona znale w sztukach piknych (fr.)

pewn sum przyjemnoci. Ale waniejszy nad to wszystko jest dla mnie temperament artystyczny przez nie stwarzany lub przynajmniej rozwijany. Sta si obserwatorem wasnego ycia - powiada Harry - znaczy uwolni si od jego cierpie. Dziwisz si, wiem, e mwi w ten sposb. Nie zdajesz sobie sprawy, jak si rozwinem. Byem studencikiem, gdy mnie poznae. Teraz jestem mczyzn. Mam nowe namitnoci, nowe myli, nowe pogldy. Jestem inny, ale dlatego nie powiniene mnie mniej kocha! Jestem zmieniony, ale ty na zawsze musisz pozosta mym przyjacielem. Naturalnie, e bardzo lubi Harryego. Ale wiem, e ty jeste lepszy od niego. Nie jeste silniejszy, zbyt si lkasz ycia, ale jeste lepszy. A jak dobrze nam byo razem! Nie porzucaj mnie, Bazyli, ale nie rb mi wymwek. Jestem, jaki jestem. Nic si ju nie da wicej o tym powiedzie. Malarz by dziwnie wzruszony. Bezgranicznie kocha Doriana, a osobowo przyjaciela staa si punktem zwrotnym w jego sztuce. Nie mg znie myli o drczeniu go duej wymwkami. Moe zreszt jego obojtno bya przemijajcym kaprysem. Tyle w nim przecie byo dobrego, szlachetnego. - Dobrze wic, Dorianie - rzek wreszcie ze smutnym umiechem - od tej chwili nie bd z tob mwi o tym okropnym wypadku. Oby tylko twoje nazwisko nie zostao wpltane w t spraw. ledztwo odbdzie si dzi po poudniu. Czy zostae wezwany? Dorian przeczco potrzsn gow i wyraz niechci przemkn po jego twarzy na dwik sowa: ledztwo. Wszystko to takie brutalne i ordynarne. - Nie znaj mego nazwiska - odpar. - Ale ona je przecie znaa? - Tylko imi, jestem jednak pewny, e go przed nikim nie wymienia. Mwia mi raz, e wszyscy byli tak bardzo ciekawi dowiedzie si, kim jestem, na co ona im zawsze odpowiadaa, e nazywam si: ksi z bajki. To byo adnie z jej strony. Bazyli, musisz mi zrobi jej portret. Chciabym mie po niej co wicej ni wspomnienie paru pocaunkw i kilku bezadnych patetycznych sw. - Sprbuj, Dorianie, jeli to ci sprawi przyjemno. Ale musisz do mnie przyj i znw mi pozowa. Bez ciebie praca mi nie idzie. - Ja ci ju nigdy nie mog pozowa, Bazyli. To niemoliwe! - wykrzykn Dorian cofajc si. Malarz wpatrywa si w niego zdumiony. - Mj drogi chopcze, c to za niedorzeczno! - zawoa. - Czy chcesz przez to powiedzie, e ci si nie podoba mj portret? Gdzie on jest? Czemu go zasonie parawanem? Poka mi go. Najlepsza to rzecz, jak kiedykolwiek namalowaem. Odsu ten parawan, Dorianie, prosz ci. To obrzydliwe ze strony twego sucego, e tak zasania moje dzieo. Jak tylko wszedem, natychmiast zauwayem, e pokj inaczej jako wyglda. - Bazyli, mj sucy wcale za to nie odpowiada. Nie sdzisz chyba, aby si rozporzdza w moim mieszkaniu. Co najwyej ustawia kwiaty podug swego uznania. Ja sam to zrobiem. Zbyt silne wiato padao na portret. - Zbyt silne? Ale to niemoliwe, Dorianie. Portret umieszczony jest doskonale. Pozwl mi go zobaczy. Hallward podszed ku cianie. Okrzyk trwogi wyrwa si z ust Doriana, rzuci si midzy malarza a parawan. By bardzo blady.

- Bazyli - rzek - nie wolno ci spojrze na ten portret. Ja nie chc tego. - Nie wolno mi widzie mego wasnego dziea? Chyba artujesz. Dlaczeg nie miabym go zobaczy? - zamia si Hallward. - Bazyli, jeli bdziesz usiowa go zobaczy, to sowo honoru ci daj, e pki ycia nie bd z tob rozmawia. Mwi serio. Nie mog ci da wyjanienia, a ty go nie daj. Ale pamitaj: jeli dotkniesz tego parawanu, wszystko midzy nami skoczone. Hallward by jakby raony gromem. Patrzy na Doriana w niemym osupieniu. Takim nie widzia go jeszcze nigdy. Blady by z gniewu. Pici mia zacinite, oczy jego rzucay pociski bkitnego ognia. Dra caym ciaem. - Dorianie! - Nie mw nic! - Ale co to jest? Oczywicie, nie nalegam duej, skoro sobie tego nie yczysz - rzek malarz chodno, po czym odwrci si i podszed do okna. - Ale bd co bd to prawdziwy idiotyzm, eby mi nie wolno byo zobaczy wasnej pracy, zwaszcza e na jesieni zamierzam wystawi ten portret w Paryu. Przedtem bd go prawdopodobnie musia troch odwiey, wic pewnego dnia jednak go zobacz. Czemu wic nie dzisiaj? - Wystawi! Chcesz go wystawi? - krzykn Dorian Gray i wstrzsn nim dreszcz trwogi. Czy sekret jego zostanie odkryty przed wiatem? Czy tumy bd si gapi na tajemnic jego ycia? To przecie niemoliwe. Trzeba byo jako natychmiast temu zapobiec, nie wiedzia tylko jak. - Tak, sdz przecie, e nie bdziesz mia nic przeciwko temu. Georges Petit zbiera moje najlepsze obrazy celem urzdzenia osobnej wystawy na Rue de Seze. Wystawa ma by otwarta w pierwszych dniach padziernika - na jeden miesic. Sdz, e na krtki czas moesz si wyrzec portretu, zwaszcza e i tak prawdopodobnie nie bdzie ci wwczas w miecie. Zreszt, skoro go stale ukrywasz za parawanem, to nie moe ci znw zbyt wiele na nim zalee. Dorian Gray przesun rk po czole. Byo okryte kroplistym potem. Czu, e stoi na skraju straszliwego niebezpieczestwa. - Przed miesicem powiedziae, e nigdy go nie wystawisz! -zawoa. - Czemu zmienie swe postanowienie? Ludzie uwaajcy si za konsekwentnych maj tyle kaprysw, co i inni. Jedyna rnica, e wasze kaprysy s niedorzeczne. Nie moge chyba zapomnie, i zapewniae mnie najsolenniej, e nic w wiecie nie zdoaoby ci skoni do wystawienia tego obrazu. To samo powiedziae te Harryemu. Urwa nagle i oczy jego rozjaniy si. Przypomnia sobie, co mu raz powiedzia lord Henryk: Jeli zechcesz przey kiedy oryginaln chwil, to sko Bazylego, aby ci powiedzia, czemu nie chce wystawi twego portretu. Mnie powiedzia i byo to dla mnie objawieniem. Tak, moe Bazyli ma rwnie swoje tajemnice. Zapyta go i wybada. - Bazyli - rzek, podchodzc do niego blisko i patrzc mu prosto w oczy - kady z nas ma sw tajemnic. Opowiedz ty mnie swoj, a ja ci swoj opowiem Czemu wzbraniae si wystawi ten obraz? Malarz drgn mimo woli. - Dorianie, gdybym ci to powiedzia, mniej by mnie moe lubi, a z pewnoci miaby si ze

mnie. Dla mnie zarwno przykre byoby jedno, jak i drugie. Jeli nie chcesz, abym kiedykolwiek jeszcze oglda twj portret, zgadzam si na to. Mog patrze na c i e b i e . Jeli chcesz, aby najlepsze moje dzieo pozostao ukryte przed wiatem, stanie si podug twej woli. Przyja twoja drosza mi jest nad rozgos i saw. - Nie, Bazyli, ty musisz mi to powiedzie - nalega Dorian Gray. - Sdz, e mam prawo o tym wiedzie. Trwoga jego znika, a miejsce jej zaja ciekawo. By zdecydowany wykry tajemnic Bazylego Hallwarda. - Usidmy, Dorianie - rzek malarz gboko zatroskany. -Usidmy. A przede wszystkim odpowiedz mi na jedno pytanie: czy zauwaye w portrecie co niezwykego? Co, czego z pocztku prawdopodobnie nie dostrzege, a co ci si nagle objawio? - Bazyli! - krzykn mody czowiek, chwytajc drcymi rkami za porcz krzesa i wlepiajc w malarza dzikie, przeraone spojrzenie. - Widz, e zauwaye. Nie mw nic. Poczekaj, a usyszysz, co ci mam do powiedzenia. Dorianie, od chwili, w ktrej ci zobaczyem, osobowo twoja wywieraa na mnie wpyw ogromnie dziwny. Byem pod twoj wadz: moja dusza, mj umys, moja sia twrcza. Ty bye dla mnie widzialnym ucielenieniem nigdy nie widzianego ideau, ktrego pami nawiedzae, artystw, niby cudowny sen. Ubstwiaem ci. Byem zazdrosny o kadego czowieka, z ktrym mwie. Chciaem ci mie niepodzielnie dla siebie. Wtedy tylko czuem si szczliwy, gdy ty bye przy mnie. Gdy odchodzie, czuem jeszcze tw obecno w mojej sztuce. Oczywicie, e nigdy ci w to nie wtajemniczaem. Byo to niemoliwe. Nie byby mnie zrozumia. Ja sam zaledwie rozumiaem siebie. Wiedziaem tylko, e spojrzaem oko w oko doskonaoci i e wiat sta si dla mnie cudowny -nazbyt moe cudowny, gdy w tak szalonym ubstwieniu mieci si niebezpieczestwo; zarwno niebezpieczestwo zachowania nadal tych uczu, jak te utracenia ich. Mija tydzie po tygodniu, a ja coraz wicej si w tobie zatracaem. Potem nastpia nowa faza rozwoju. Rysowaem ci jako Parysa w misternej zbroi i jako Adonisa w szacie myliwskiej z byszczcym oszczepem. Uwieczony cikim kwieciem lotosu siedziae na dziobie odzi Hadriana, spogldajc na zielone fale Nilu. W greckim gaju pochylae si nad cichym strumieniem i w milczcym srebrze wody widziae cud wasnego oblicza. I wszystko byo takie, jak winna by sztuka: niewiadome, idealne i dalekie. Pewnego dnia jednak chwilami myl, e by to dzie fatalny - postanowiem namalowa cudowny portret, namalowa ciebie i to takim, jakim jeste w rzeczywistoci, nie w szatach z zamarych wiekw, lecz w dzisiejszym stroju i w dzisiejszej epoce. Bye to realizm metody czy te tylko czar twojej istoty, na ktr patrzyem bezporednio, bez mgy i zasony - tego nie wiem. Ale wiem, e podczas pracy kada plamka barwna zdawaa si odsania moj tajemnic. Lkaem si, aby inni nie dowiedzieli si, jak ci ubstwiam. Czuem, Dorianie, e zbyt wiele powiedziaem, zbyt wiele woyem w ten portret z siebie samego. Wtedy postanowiem obrazu tego nie wystawia. Bye wwczas nieco rozczarowany, ale nie moge wiedzie, jakie to dla mnie ma znaczenie. Mwiem o tym z Harrym -wymia mnie. Ale co mnie to obchodzio. Gdy portret by skoczony, a ja przed nim siedziaem sam, czuem, e mam suszno. A par dni pniej opuci moj pracowni. Kiedy pozbyem si nieznonego magicznego wpywu jego

obecnoci, wydao rai si niedorzecznoci widzie w nim co wicej ni to, e ty jeste pikny, a ja umiem malowa. Jeszcze teraz mam uczucie, e bdne jest mniemanie, jakoby namitno ogarniajca nas podczas tworzenia ujawniaa si kiedykolwiek w dziele, ktre tworzymy. Sztuka jest zawsze bardziej abstrakcyjna, ni sdzimy. Forma i barwa zawsze tylko wypowiadaj form i barw nic wicej. Czsto mi si wydaje, e sztuka raczej ukrywa artyst, ni go objawia. Kiedy wic otrzymaem z Parya t propozycj, postanowiem wystawi twj portret jako moje gwne dzieo. Nie przyszo mi nawet na myl, aby si mia wzbrania. Teraz widz, e masz suszno. Obrazu tego wystawia nie mona. Nie gniewaj si, Dorianie, za to, co ci powiedziaem. Jak ju raz mwiem Harryemu, jeste stworzony, by ci ubstwiano. Dorian Gray odetchn gboko. Policzki znw mu si zarowiy, a na ustach zaigra umiech. Niebezpieczestwo mino. Na razie by bezpieczny. Czu jednak bezgraniczne wspczucie dla malarza, ktry przed chwil uczyni przed nim tak dziwn spowied, i w duchu zapytywa siebie, czy on mgby kiedykolwiek zosta w ten sposb opanowany osobowoci jakiego przyjaciela. Lord Henryk posiada osobliwy urok: by bardzo niebezpieczny. Ale na tym si te koczyo. Zbyt by mdry lub zbyt cyniczny, aby go mona kocha naprawd. Czy te kiedy napotka czowieka, mogcego natchn go tak dziwnym uwielbieniem? Czy te ycie przygotowuje dla co podobnego? - To dziwne, Dorianie - ozwa si Hallward - e ty to dostrzeg w portrecie. Czy istotnie dostrzege? - Dostrzegem co - odpar Dorian - czego sobie nie umiaem wytumaczy. - Wic teraz mog go ju oglda? Dorian potrzsn gow. - Tego nie wolno ci ode mnie da, Bazyli. adn miar nie mog ci pokaza tego obrazu. - Wic kiedy pniej? - Nigdy. - Moe i masz suszno. A teraz bywaj zdrw, Dorianie! Ty jeste jedynym czowiekiem, ktry kiedykolwiek wywar wpyw na moj sztuk. Co dobrego stworzyem, zawdziczam tobie. O, ty nie wiesz, ile mnie kosztowao wypowiedzenie tego wszystkiego, co wanie usyszae. - Mj drogi Bazyli - rzek Dorian - c takiego powiedziae? Wszak tylko to, e zbyt mnie podziwiae. To nie jest nawet komplement. - Nie miaem te zamiaru mwi ci komplementw. To bya spowied. Teraz, kiedy jej dokonaem, mam wraenie, jakby ode mnie co odeszo. Moe nie naley nigdy ujmowa swej mioci w sowa. - Spowied ta sprawia mi wielki zawd. - A czego ty oczekiwae, Dorianie? Chyba nic innego nie dostrzege w tym portrecie. Nie byo w nim przecie nic innego? - Nie, nie byo w nim nic innego. Czemu pytasz? Ale nie wolno ci mwi o ubstwianiu. To nie ma sensu. Ty i ja jestemy przecie przyjacimi, Bazyli, i musimy nimi pozosta. - Masz Harryego - smutnie rzek malarz. - O, Harry - Dorian zamia si krtko. - Harry w dzie opowiada niewiarygodne rzeczy, a

wieczorem popenia rzeczy niewiarygodne. Wanie tak, jak bym ja pragn y. A jednak nie sdz, abym si mia uda do Harryego, gdybym potrzebowa rady. Przyszedbym raczej do ciebie, Bazyli. - Bdziesz mi jeszcze pozowa? - Nie mog. - Dorianie, odmow sw niszczysz moje ycie jako artysty. Nikt nie spotyka w yciu dwch ideaw. Rzadko spotyka si jeden. - Bazyli, nie jestem w stanie da ci wyjanie, ale pozowa nie mog ci ju nigdy. Fatalizm unosi si nad portretami. Posiadaj wasne ycie. Przyjd do ciebie na herbat. Bdzie nam tak samo przyjemnie. - Dla ciebie przyjemniej, o ile mi si zdaje - z alem mrukn Hallward. - A teraz: do widzenia. Przykro mi, e nie bd mg oglda tego portretu. Ale trudno, skoro inaczej by nie moe. Ja rozumiem, co ty czujesz. Gdy wyszed z pokoju, Dorian si umiechn. Biedny Bazyli. Jake mao domyla si prawdziwego powodu. A jakie to dziwne, e on sam nie tylko nie zdradzi wasnej tajemnicy, lecz przeciwnie, prawie przypadkowo zdoa wydrze tajemnic przyjaciela. Ile mu wyjaniaa ta dziwna spowied. Niedorzeczna zazdro malarza, jego namitne oddanie, przesadne hymny pochwalne, dziwne milczenie - teraz wszystko to zrozumia i byo mu smutno. Tkwio co tragicznego w przyjani, tak bardzo owianej romantyzmem. Westchn i zadzwoni. Na wszelki wypadek naley obraz ukry. Nie moe si ponownie narazi na niebezpieczestwo odkrycia tajemnicy. Szalestwem byo trzyma go bodaj przez godzin w pokoju, do ktrego mia wstp kady z jego przyjaci.

X Gdy wszed sucy, Dorian spojrza na bystro, badajc niejako, czy mu te nie wpado na myl spojrze za parawan. Ale sucy mia min cakiem obojtn, czekajc rozkazu. Dorian zapali papierosa i stan przed jednym ze zwierciade. Mg w nim doskonale obserwowa twarz Wiktora. Bya jak nieruchoma maska unionoci. Nie byo si czego obawia. Mimo to postanowi mie si na bacznoci. Bardzo powoli wyda polecenie, aby sucy zawiadomi zarzdczyni, e chce si z ni rozmwi i by nastpnie poszed do ramiarza i prosi go o natychmiastowe przysanie dwch ludzi. Gdy sucy zabiera si do wyjcia, wydao si Dorianowi, e rzuci wzrokiem w kierunku parawanu. A moe to tylko zudzenie? W par minut pniej pani Leaf wesza popiesznie do biblioteki. Miaa na sobie czarn jedwabn sukni i starowieckie niciane mitenki na wychudych rkach. Poprosi j o klucz do szkolnego pokoju. - Panie Dodanie, do dawnego szkolnego pokoju? - wykrzykna. - Ale tam peno kurzu. Musz go wpierw u-porzdkowa, zanim janie pan tam wejdzie. Teraz nie mona. Doprawdy, e nie. - Nie potrzeba nic porzdkowa. Prosz tylko o klucz. - Ale, janie panie, tam peno pajczyn. Janie pan si cakiem zabrudzi. Ju od piciu lat tam nie wietrzono, od czasu mierci jego lordowskiej moci. Drgn na wspomnienie dziadka. Przykr po nim zachowa pami. - Nic nie szkodzi - odpar. - Chc tylko zobaczy ten pokj, nic wicej. Prosz o klucz. - Zaraz, janie panie - mwia staruszka, szukajc niepewnymi palcami w duym pku kluczy. Ju go mam, jeszcze tylko odczepi. Ale chyba janie pan nie zamierza si tam przenie, gdy tu tak piknie i wygodnie? - Nie, nie! - zapewni niecierpliwie. - Dzikuj. Zatrzymaa si jeszcze na chwil, opowiadajc o rozmaitych sprawach gospodarskich. Westchn par razy, wreszcie owiadczy, e wszystko pozostawia jej uznaniu. Wysza rozpromieniona. Dorian woy klucz do kieszeni i rozejrza si po pokoju. Wzrok jego pad na du purpurow kap jedwabn, zdobn w zote hafty, cenny zabytek weneckich wyrobw z XVII stulecia, znaleziony przez dziadka w jednym z klasztorw pod Boloni. Tak, tym bdzie mg przysoni ten straszny obraz. Czsto zapewne kapa ta suya za caun do okrywania zwok. Teraz ma przysoni co podlegajcego rozkadowi - rozkadowi gorszemu od mierci samej - co, co rodzi strach i przeraenie, a nie ma nigdy umrze. Czym robactwo dla ciaa, tym maj by jego grzechy dla tego obrazu na ptnie. Maj zniszczy jego pikno, zniweczy jego wdzik. Maj go zbezczeci i splugawi. A jednak bdzie y dalej, nie dosiony przez mier. Wstrzsn si i przez chwil aowa, e nie wymieni Bazylemu istotnego powodu, dlaczego pragn ukry obraz. Bazyli byby mu dopomg oprze si wpywowi lorda Henryka i jeszcze fatalniejszym pokusom wasnej natury. Mio Bazylego ku niemu - bo mioci byo to uczucie - miaa w sobie same pierwiastki szlachetne i uduchowione. Nie bya tylko owym fizycznym podziwem dla piknoci, co ze zmysw zrodzony umiera te, gdy zmysy si znu. Bya to mio, jak zna Micha

Anio i Montaigne, i Winckelmann, i sam Szekspir. Tak, Bazyli mgby go ocali. Ale teraz ju jest za pno. Przeszo mona unicestwi skruch, negacj, zapomnieniem. Ale przyszo jest nieunikniona. Drzemi w nim namitnoci, ktre znajd dla siebie straszne ujcie, marzenia, ktrych zowrogie cienie stan si rzeczywistoci. Zdj z szezlongu cik, purpurowozocist tkanin i wszed z ni za parawan. Czy twarz na ptnie bya bardziej nikczemna ni przedtem? Wydaa mu si nie zmieniona, a jednak czu do niej jeszcze wikszy wstrt. Zociste pukle, bkitne oczy, ciemnorowe wargi -wszystko takie samo. Tylko wyraz twarzy uleg zmianie. By straszny w swym okruciestwie. Ten bezmiar wyrzutw i potpienia ziejcy z ptna - jake pytkie, jak pytkie i maoznaczne w porwnaniu z nim byy wyrzuty Bazylego. Wasna jego dusza spogldaa na niego z ptna i wzywaa go przed sd. Bolesny wyraz pojawi si w oczach Doriana. Szybko zarzuci na obraz wspaniay caun. W teje chwili zapukano do drzwi. Wyszed zza parawanu, a sucy oznajmi: - Janie panie, ci ludzie ju przyszli. Dorian czu, e musi go oddali natychmiast. Jemu nie wolno wiedzie, co si stanie z obrazem. Mia w twarzy co chytrego, a oczy zamylone, zdradliwe. Siad przy biurku i napisa licik do lorda Henryka. Prosi go o jak lektur, przypominajc take, e maj si spotka kwadrans na dziewit. - Trzeba zaczeka na odpowied - rzek, wrczajc sucemu list - a tymczasem prosz tu wpuci tych ludzi. Po dwch czy trzech minutach znw zapukano i wszed sawny ramiarz z South Audley Street, pan Hubbard we wasnej osobie, z modym, do niezrcznie si prezentujcym pomocnikiem. Pan Hubbard by maym czowiekiem o kwitncej twarzy i rudych faworytach. Jego podziw dla sztuki skutecznie mitygowaa chroniczna niewypacalno artystw, z ktrymi mia do czynienia. Nigdy prawie nie opuszcza swego sklepu. Czeka, a si do niego przyszo. Ale dla Doriana Graya zawsze robi wyjtek. Dorian mia w sobie co, co czarowao kadego. Samo patrzenie na niego byo ju przyjemnoci. - Czym mog suy, panie Gray? - spyta, zacierajc tuste rce okryte piegami. - Mam zaszczyt stawi si osobicie. Wanie nabyem przeliczne ramy. Znalazem je na licytacji. W stylu staroflorenckim. Pochodz podobno z Fronthill. Wspaniae do obrazu religijnego, panie Gray. - Tak mi przykro, e pan si sam trudzi, panie Hubbard. Oczywicie, e nie omieszkam obejrze tych ram, chocia na razie mao si interesuj sztuk religijn. Dzi chciaem tylko przenie jeden obraz na najwysze pitro. Jest do ciki, dlatego chciaem pana prosi o dwch ludzi. - Nic nie szkodzi, panie Gray. Bardzo mi przyjemnie, e mog panu suy. A gdzie jest ten obraz? - Iii - wskaza Dorian, odsuwajc parawan. - Czy mona go bdzie przenie? Tak jak jest, okryty. Nie chciabym, aby zosta uszkodzony. - Ju si to jako zrobi - rzek jowialnie majster, przy pomocy czeladnika odczepiajc od portretu dugie mosine acuszki, na ktrych by zawieszony. - A teraz, dokd mamy go nie, prosz pana?

- Poprowadz, panie Hubbard. Niech pan bdzie tak uprzejmy i idzie za mn. Albo moe lepiej, aby pan szed pierwszy. Przykro mi, ale to na samej grze. Pjdziemy frontowymi schodami, bo szersze. Szeroko otworzy drzwi, wyszli do hallu i zaczli wchodzi na schody. Dziki kosztownym ramom obraz sta si tak duy i ciki, e Dorian kilkakrotnie pomaga go nie pomimo ugrzecznionych protestw Hubbarda, ktry jako czowiek interesu odczuwa instynktowny wstrt, ilekro jaki dentelmen ima si uytecznej roboty. - Porzdny ciar, prosz pana - dysza may czowieczek, stanwszy wreszcie na najwyszym pitrze. Otar czoo wiecce od potu. - Tak, istotnie bardzo jest ciki - mrukn Dorian, otwierajc drzwi pokoju majcego odtd chroni dziwn tajemnic jego ycia i ukrywa jego dusz przed oczami wiata. Od przeszo czterech lat nie przestpi progu tego pokoju, sucego mu niegdy za miejsce do zabaw, a pniej z biegiem lat do nauki. By to duy pokj, o proporcjonalnych wymiarach, urzdzony na wyrany rozkaz nieboszczyka lorda Kelso dla maego wnuka, ktrego z powodu uderzajcego podobiestwa do matki i innych jeszcze przyczyn tak nienawidzi, e zawsze trzyma z dala od siebie. Dorianowi wydao si, e nic si tu nie zmienio. Oto dua woska szafa z fantastycznie pomalowanymi drzwiami i wyblakymi zoconymi rzebami, w ktrej jako chopczyk tak czsto si ukrywa, dalej pki z cennego indyjskiego drzewa, z poniszczonymi ksikami szkolnymi. Za pkami na cianie wisi ten sam zniszczony hiszpaski gobelin, na ktrym krl i krlowa graj w szachy w ogrodzie, a opodal przejeda orszak sokolnikw trzymajcych na okrytych rkawicami rkach ptaki w kapturkach. Jak dokadnie wszystko to pamita. Gdy si tak rozglda po pokoju, przypomina sobie kad chwil samotnie spdzonego dziecistwa. W duszy jego odzywa caa nieskaona czysto chopicego wieku i straszna wydaje mu si myl, e tu wanie ma by ukryty ten zowieszczy portret. Jake nie przeczuwa w owych zamierzchych dniach, co go czeka! Ale w caym domu nie byo miejsca rwnie zabezpieczonego przed oczami ciekawych. On sam zachowa klucz i nikt si tu nie dostanie. Pod purpurow zason malowido moe przybra wyraz zwierzcoci, moe obrzmie i sta si wstrtnym. C to szkodzi? Nikt go nie zobaczy. On sam take nigdy na obraz ten nie spojrzy. Po c miaby obserwowa szkaradny rozkad wasnej duszy? Zachowa modo, to mu wystarczy. A zreszt, czy nie moe si jeszcze zmieni, wyszlachetnie? Nie widzi powodu, dlaczego by przyszo miaa by a tak haniebna. Moe na ycie jego spynie wielka mio, ktra go zdoa oczyci i obroni przed grzechami, kiekujcymi ju w jego duszy i ciele -przed owymi dziwnymi grzechami, nigdy nie opisywanymi, ktrym tajemniczo dodaje uroku i czaru. Moe pewnego dnia zniknie ten wyraz okruciestwa ze szkaratnych, delikatnych ust i bdzie jeszcze mg pokaza wiatu arcydzieo Bazylego Hallwarda. Ale nie, niepodobna! Z kad godzin, z kadym tygodniem obraz na ptnie musi si starze. Moe uj brzydocie grzechu, ale brzydota staroci jest dla niego nieunikniona. Policzki musz si zapa i zwiotcze. te zmarszczki okol wyblake oczy i zeszpec je. Wosy utrac swj poysk, usta zapade lub obwise bd mie wyraz mieszny albo wstrtny, jak u wszystkich starych ludzi. Szyja si okryje zmarszczkami, rce bd zimne i zbkitniae od y, cae ciao skurczy si jak u dziadka, ktry

by dla niego zawsze taki surowy. Portret ten musi pozosta w ukryciu. Innego wyjcia nie ma. - Prosz go tu wnie, panie Hubbard - rzek znuonym gosem i odwrci si. - Przepraszam, e pana tak dugo zatrzymaem. Mylaem o czym innym. - Zawsze dobrze troch wypocz, panie Gray - odpar majster, cigle jeszcze zadyszany. Gdzie go mamy ustawi? - Ach, gdziekolwiek bd. Tu na przykad. Nie bdzie si go wiesza. Prosz go tylko oprze o cian. Dzikuj panu. - Czy mona zobaczy to arcydzieo, panie Gray? Dorian drgn. - Wcale by pana nie zajo, panie Hubbard - odpar, nie spuszczajc go z oka. Czu, e rzuciby si na tego czowieka i powali go, gdyby tamten odway si podnie kosztown zason, kryjc tajemnic jego ycia. - Nie bd pana zatrzymywa. Bardzo dzikuj za uprzejmo. - Ale prosz, bardzo prosz. Zawsze jestem gotw do paskich usug. - I Hubbard pocz schodzi ze schodw, a za nim ruszy czeladnik, z trwonym podziwem na prostej pospolitej twarzy, ogldajc si raz jeszcze na Doriana; nigdy w yciu nie widzia nikogo tak piknego. Gdy ucich odgos ich krokw, Dorian zamkn drzwi i schowa klucz do kieszeni. Teraz czu si bezpieczny. Nikt nie zobaczy ju strasznego portretu, niczyje oko prcz jego wasnego nie ujrzy tej haby. Byo ju po pitej i herbata staa na stole, gdy wrci do biblioteki. Na stoliczku z wonnego drzewa, wykadanego mas perow, podarku lady Radley, piknej ony jego opiekuna, wiecznej pacjentki, ktra ostatni zim spdzia w Kairze, lea list od lorda Henryka, a obok w ty papier oprawna ksika, lekko podniszczona na grzbiecie i poplamiona na rogach. Na tacy lea egzemplarz trzeciej edycji St. Jamesa Gazette. Widocznie Wiktor ju wrci. Zastanawia si, czy te spotka si w korytarzu z rzemielnikami i czy ich wypytywa, co robili. Z pewnoci zauway brak portretu, moe nawet zauway, nakrywajc do herbaty. Parawan nie zosta przesunity z powrotem i puste miejsce na cianie samo si rzucao w oczy. Kto-wie, czy pewnej nocy nie przydybie go na schodach, wkradajcego si na gr i gwatem usiujcego wywali zamknite drzwi. Straszna to rzecz mie w domu szpiega. Sysza nieraz o bogatych ludziach, przez cae ycie szantaowanych przez sucego, ktry przeczyta by list, podsucha rozmow, przej kartk z adresem lub pod poduszk znalaz zwidy kwiat czy kawaek zmitej koronki. Westchn, nala sobie herbaty i otworzy kopert zawierajc list lorda Henryka. Lord Henryk pisa tylko, e posya mu wieczorny numer gazety i ksik, ktra go zajmie, i e kwadrans po smej bdzie w klubie. Dorian rozoy powoli gazet i przebieg j oczami. Ustp zakrelony czerwonym owkiem na pitej stronicy zwrci jego uwag. Brzmia, jak nastpuje: ledztwo w sprawie mierci aktorki. Dzi rano dzielnicowy funkcjonariusz policji pan Dauby dokona w Bell Tavern, Horton Road, obdukcji zwok Sybili Vane, modej aktorki niedawno zaangaowanej do teatru Royal w Holborn. Orzeczenie lekarskie stwierdzio mier przypadkow. Matka zmarej budzia oglne wspczucie, gdy podczas skadania wasnych zezna - a take podczas zezna doktora Birrela, ktry dokona sekcji zwok - bya prawie cakiem nieprzytomna.

Zmarszczy czoo, rozdar gazet, przeszed si po pokoju i odrzuci strzpy dziennika. Jakie to wszystko byo brzydkie! I jak ta brzydota czyni wszystko straszliwie realnym! Irytowao go, e lord Henryk przesa mu to sprawozdanie. I gupio byo podkrela je czerwonym owkiem. Wiktor mg by przeczyta. Do tego wystarcza mu najzupeniej jego znajomo angielszczyzny. A moe ju przeczyta i zaczyna co podejrzewa. Ale co to szkodzi? C wsplnego ma Dorian Gray z Sybil Vane? Nie ma si czego obawia, Dorian Gray jej przecie nie zamordowa. Wzrok jego pad na t ksik przysan mu przez lorda Henryka. Co to moe by? Podszed do maej, omioktnej pki perowego koloru, robicej na nim zawsze wraenie dziea pszcz egipskich budujcych plastry ze srebra, wzi ksik, rzuci si na fotel i zacz przerzuca kartki. Po kilku minutach zupenie zapomnia o otoczeniu. Bya to najdziwniejsza ksika, jak kiedykolwiek czyta. Grzechy wiata, przybrane we wspaniae szaty, zdaway si przeciga w niemym korowodzie, przy akompaniamencie cichych tonw fletni Rzeczy, znane mu zaledwie z marze niejasnych, nagle przemieniy si w rzeczywisto. Rzeczy, o ktrych nawet nie marzy, powoli zaczy mu si objawia. Bya to powie bez akcji - wystpowa w niej jeden tylko bohater - psychologiczne studium modego paryanina, ktry w dziewitnastym wieku czyni prb przeycia wszystkich namitnoci i systemw mylowych, jakie panoway we wszystkich epokach prcz wspczesnej mu. Pragnie on niejako poczy w sobie wszystkie nastroje, jakim podlega duch wiata, w rwnej mierze kochajc z powodu ich sztucznoci wszystkie owe rezygnacje, ktre ludzie zw niesusznie cnotami, jak i owe naturalne bunty, dzi jeszcze przez mdrcw uwaane za grzechy. Styl tej ksiki by dziwnie cyzelowany, ywy i niejasny zarazem, naszpikowany argonem i archaizmami, terminami technicznymi i starannie opracowanymi parafrazami - styl cechujcy najsubtelniejszych artystw francuskiej szkoy symbolicznej. Byy w tej powieci metafory, potworne jak orchidee i tak samo delikatne w barwie. ycie zmysw nakrelone byo sowami mistycznych filozofw. Chwilami trudno byo wprost rozrni, czy si czyta ekstatyczne uniesienia redniowiecznego witego, czy chorobliwe zwierzenia nowoczesnego grzesznika. Bya to ksika trujca. Ze stronic jej unosia si jakby cika wo kadzidlana, mg przesaniajc umys. Ju sama tonacja zda, wyrafinowana monotonia ich melodii, tak jednak pena skomplikowanych powtrze i dyskretnie odmierzonego rytmu, wszystko to wywoao u Doriana, w miar jak si zagbia w lekturze, rodzaj halucynacji, gorczk rozmarzenia - nie spostrzeg si nawet, jak zmrok zapad, siejc wok cienie nocy. Miedzianozielonkawe niebo, bez adnej chmurki, jedn tylko rozjanione gwiazd, widniao przez okno. Przy jego nikncych blaskach Dorian czyta, dopki mg rozrni litery. Sucy par razy zwrci mu uwag na spnion por. Wreszcie wsta, przeszed do sypialni, pooy ksik na maym florenckim stoliczku obok ka i zacz si przebiera. Dochodzia dziewita, kiedy przyszed do klubu. Lord Henryk siedzia sam w jednym z gabinetw i mia min czowieka mocno znudzonego. - Bardzo mi przykro, Harry - usprawiedliwia si Dorian - ale sam jeste temu winien. Ksika, ktr mi przysae, jest tak fascynujca, e nie zauwayem, jak mi czas upyn. - Tak, wyobraaem sobie, e ci si bdzie podobaa - rzek lord Henryk powstajc. - Ja nie powiedziaem, Harry, e mi si podobaa. Powiedziaem, e jest fascynujca. A to

wielka rnica. - Ach, odkrye to? - mrukn lord Henryk. I obaj przeszli do jadalni.

XI Przez cae lata Dorian Gray nie mg si wyswobodzi spod wpywu tej ksiki. Albo cile si wyraajc, wcale nie usiowa si wyswobodzi. Sprowadzi sobie z Parya nie mniej ni dziewi egzemplarzy pierwszego wydania w duym formacie i da je oprawi w rozmaitych kolorach, odpowiadajcych zmiennym nastrojom i stanom duszy, nad ktrymi czasami zdawa si traci wszelk wadz. Bohater, ten wspaniay paryanin, ktrego usposobienie byo tak dziwn mieszanin ducha romantyzmu i ducha nauki, sta si dla niego jakby prototypem. Istotnie, zdawao mu si, e caa ta ksika zawiera dzieje wasnego jego ycia, spisane wczeniej, ni je przey. W jednym punkcie co prawda by szczliwszy od fantastycznego bohatera powieci. Nigdy nie zna i nie mia powodu do miesznej nieco obawy przed zwierciadami, gadkimi powierzchniami metali i cichych wd - obawy, ktra zawadna tak wczenie yciem owego paryanina i bya spowodowana nagym zanikiem jego ongi niezwykej urody. T cz ksiki o prawdziwie tragicznym, jakkolwiek nieco przesadzonym opisie cierpie i rozpaczy czowieka, ktry postrada to, co najwicej ceni u innych i w ogle w yciu, odczytywa za kadym razem z okrutn niemal radoci - a moe w kadej radoci, jak niewtpliwie w kadej rozkoszy, mieci si okruciestwo. Bo cudowna jego pikno, ktra tak oczarowaa Bazylego Hallwarda i wielu innych, z biegiem lat wcale si nie zmniejszya. Nawet ci, co syszeli o nim najgorsze rzeczy - od czasu do czasu bowiem dziwne wieci o jego yciu obiegay Londyn, dostarczajc tematu plotkom klubowym - nawet ci ludzie, ujrzawszy go, nie mogli podejrzewa go o nic zego. Cigle jeszcze tak wyglda, jakby przeszed by przez ycie nieskalany. Mczyni mwicy ordynarne rzeczy milkli, gdy wchodzi Dorian Gray. W czystych liniach jego twarzy byo co, co przywoywao ich do porzdku. Sama jego obecno zdawaa si budzi wspomnienie czystoci przez nich zbrukanej. Dziwiono si, e on, tak peen wdziku i czaru, mg unikn splugawienia w epoce zarwno zmysowej, jak nikczemnej. Czsto wracajc z dugich a tajemniczych wycieczek, budzcych owe dziwne przypuszczenia u jego przyjaci lub tych, co sobie rocili prawo do tego tytuu, po kryjomu wchodzi na pitro, otwiera zamknity pokj kluczem, z ktrym si nigdy nie rozstawa, i ze zwierciadem w rku stawa przed portretem malowanym przez Bazylego Hallwarda. Wpatrywa si w z i postarza twarz na obrazie, to znw w pikne modziecze oblicze w zwierciadle. Sia kontrastu potgowaa jeszcze uczucie rozkoszy. Coraz wicej kocha si w swej piknoci i coraz wicej interesowao go zepsucie wasnej duszy. Z najwiksz uwag, niekiedy z dzik, straszn radoci ledzi szkaradne linie, przecinajce pomarszczone czoo i okrajce grube, zmysowe usta. Nieraz te zapytywa sam siebie, co byo straszniejsze: lady grzechw czy staroci? Przykada swe biae, wydelikacone palce do szorstkich, nabrzmiaych rk na portrecie i umiecha si. Naigrawa si z oszpeconej postaci i zniedoniaych czonkw. Zdarzay si wprawdzie chwile w porze nocnej, gdy bezsenny lea w swym pokoju, w ktrym unosi si lekki zapach perfum, lub w brudnej mansardzie osawionej knajpy portowej, gdzie zwyk by chodzi w przebraniu i pod przybranym nazwiskiem -zdarzay si chwile, gdy z litoci, tym bardziej palc, e egoistyczn, musia myle o ruinie, do ktrej doprowadzi sw dusz. Ale chwile takie byy nader rzadkie. Owa ciekawo ycia, ktr w nim obudzi lord Henryk onego dnia, gdy razem siedzieli

w ogrodzie przyjaciela, zdawaa si potgowa, w miar jak j zaspokaja. Im wicej wiedzia, tym wicej pragn wiedzie. Trawi go szaleczy gd, tym gwatowniejszy, im bardziej go zaspokajay. Waciwie nie zachowywa si lekcewaco, a przynajmniej nie w stosunkach towarzyskich. Raz lub dwa razy miesicznie w porze zimowej i co rod podczas sezonu otwiera podwoje swego piknego domu i sprasza najznakomitszych muzykw, by cudami swego artyzmu czarowali jego goci. Jego obiady, przy ktrych urzdzaniu zawsze mu pomaga lord Henryk, sawne byy zarwno ze starannego doboru i rozmieszczenia goci, jak z wykwintnego gustu w dekoracji stow, symfonicznych zestawie egzotycznych kwiatw, haftowanych obrusw i antycznych zastaw ze zota i srebra. Tote wielu, zwaszcza wrd ludzi bardzo modych, widziao lub pragno widzie w Dorianie uosobienie typu, o ktrym nieraz marzyli w Eton lub Oksfordzie -typu majcego jednoczy w sobie niektre cechy prawdziwej kultury uczonego z caym wdzikiem, dystynkcj i wykwintnym sposobem bycia wiatowca. Podug ich pojcia nalea on do tych, o ktrych mwi Dante, e usiowali si doskonali, wielbic pikno. Podobnie jak Gautier, nalea do ludzi, dla ktrych wiat widzialny istnia. I bezsprzecznie ycie byo dla sztuk najpierwsz i najwiksz. Wszystkie inne sztuki byy tylko przygotowaniem do ycia. Moda, dziki ktrej prawdziwa fantastyczno na chwil staje si powszechn, dandyzm, usiujcy na swj sposb podkreli cakowit wspczesno pikna, posiaday dla niego oczywicie swj urok. Jego sposb ubierania si, rozmaite style, ktrymi si od czasu do czasu przejmowa, wywieray widoczny wpyw na modych elegantw z balw w Mayfair i z klubw na Pall-Mall, kopiujcych go na kadym kroku i pragncych przyswoi sobie krtkotrway czar jego wdzicznych, przez niego samego tylko na wp serio traktowanych fantazji. Chocia a nazbyt pochopnie korzysta ze stanowiska, jakie na niego czekao natychmiast po dojciu do penoletnoci, znajdujc nawet pewn subteln przyjemno w myli, e dla wspczesnego Londynu moe si sta tym, czym za czasw Nerona by autor Satiriconu - niemniej w gbi duszy nie wystarczaa mu rola arbitra elegancji, u ktrego zasigano rady co do noszenia jakiego klejnotu, wizania krawatu lub sposobu -trzymania laski. Usiowa wynale nowy system ycia, ktry by posiada wasn sw logiczn filozofi i ustalone zasady, a ktrego najwyszym celem byoby uduchowienie zmysw. Czsto i susznie oburzano si na kult zmysw, czowiek bowiem ma w sobie naturalny instynkt trwogi przed namitnociami i popdami, ktre zdaj si silniejsze od niego samego, a ktre, jak on wie, dzieli z tworami o niszym stopniu rozwoju. Dorian Gray jednak mniema, e prawdziwa istota zmysw nigdy nie zostaa zrozumiana i e zmysy dlatego tylko pozostay dzikie i zwierzce, poniewa wiat chcia je godem i blem zmusi do ulegoci i zamarcia, zamiast dy do wytworzenia z nich czynnikw nowej duchowoci, ktrej cech znamienn byby subtelny zmys pikna. Patrzc wstecz na pochd dziejowy czowieka, doznawa uczucia straty. Tyle powicono i tak mao osignito! Istniay dzikie, samowolne okaleczenia, oburzajce rodzaje samoudrki i powicenia, ktrych przyczyn bya obawa, a rezultatem ponienie straszniejsze od owego urojonego ponienia, ktrego w niewiadomoci swej starano si unikn. Natura bowiem z dziwn ironi kazaa anachorecie ywi si wraz z dzikimi zwierztami pustyni, a pustelnikowi przydaa za towarzyszy bydeko. Tak, lord Henryk susznie przepowiada: musi nadej epoka nowego hedonizmu, ktry

ponownie uksztatuje ycie i uchroni je od owego surowego, brzydkiego purytanizmu, wiccego w naszych czasach swe dziwne zmartwychwstanie. Oczywicie, e ycie to ustanowi swj kult intelektu, nigdy jednak nie przyjmie adnej teorii ani systemu rezygnujcych z przeycia jakiejkolwiek namitnoci. Celem jego ma by samo dowiadczenie, nie za owoce dowiadczenia, bez wzgldu na to, czy bd one sodkie, czy gorzkie. Ma ono by zarwno dalekie od ascetyzmu zabijajcego zmysy, jak od ordynarnej rozpusty, ktra je stpia. Ma uczy czowieka zdolnoci koncentrowania si na danej chwili ycia, ktre samo jest tylko chwil. Chyba prawie kady z nas czuwa kiedy przed wschodem soca, ju to po jednej z owych bezsennych nocy, przyprawiajcej nas niemal o zakochanie si w mierci, ju to po jednej z owych nocy lku i szpetnych uciech, gdy przez komrki mzgu przecigaj majaki, potworniejsze jeszcze od rzeczywistoci, a oywione tym intensywnym yciem utajonym we wszelkiej groteskowoci, ktre nadaje rwnie gotykowi trwa si yciow, gdy sztuka ta wydaje si przede wszystkim sztuk tych, ktrych dusze zaspia choroba marzenia. Z wolna biae palce wsuwaj si przez firanki i zdaj si dre. Niby czarne, fantastyczne postacie - nieme cienie pezaj po ktach pokoju i tam si ukadaj. Na dworze sycha szelest ptakw w listowiu lub kroki ludzi idcych do roboty albo jki i westchnienia wiatru, ktry zlatuje ze wzgrza i okra cichy dom, jakby si ba zbudzi picego, a jednak musia odwoa sen z jego fioletowej jaskini. Zasona po zasonie z cienkiej przejrzystej gazy z wolna si podnosi, rzeczy odzyskuj ksztaty i barwy i widzimy, jak nadchodzcy dzie oddaje wiatu dawne jego oblicze. Blade zwierciada znw otrzymuj swe ycie odtwrcze. Wygase wiece stoj, gdzie je pozostawilimy, a obok nich ley na wp rozcita ksika, ktr czytalimy, lub drutem opleciony kwiat, ktry nosilimy na balu, albo list, ktry obawialimy si przeczyta lub czytalimy zbyt czsto. Wszystko wydaje si nie zmienione. Ze zudnych cieni nocy wyania si prawdziwe, znane nam ycie. Musimy je podj, gdzie zostao przerwane, i ogarnia nas uczucie straszne - uczucie koniecznoci zmuszajcej do cigego zuywania si w nucym kole codziennych wydarze lub te porywa nas dzika tsknota, by pewnego poranka oczy nasze otworzyy si na wiat, co w mroku na nowo zosta stworzony ku naszej radoci, na wiat, w ktrym rzeczy maj barwy i ksztaty nowe albo zmienione lub te kryj w sobie nowe tajemnice; na wiat, w ktrym przeszo nie zajmowaaby wcale miejsce albo bardzo mao, a w kadym razie nie w wiadomej formie powinnoci czy skruchy, bo nawet wspomnienie radoci posiada sw gorycz jak wspomnienie rozkoszy - swj bl. Tworzenie takich wiatw uwaa Dorian Gray za istotne zadania ycia lub przynajmniej za jedno z waciwych jego zada, a w poszukiwaniu wrae nowych i rozkosznych posiadajcych ow przymieszk egzotycznoci, tak nieodczn od romantyzmu, schodzi na tory mylowe, o ktrych wiedzia, e obce s jego prawdziwej naturze, niemniej jednak poddawa si ich subtelnemu czarowi. Poznawszy wszake prawdziwe ich zabarwienie i zaspokoiwszy sw ciekawo, porzuca je z ow dziwn obojtnoci, ktra wcale nie wyklucza, a podug niektrych psychologw wspczesnych warunkuje nawet prawdziw pomienno temperamentu. Pewnego razu rozesza si wie, e pragnie przyj obrzdek rzymskokatolicki; istotnie rzymski rytua mia dla niego zawsze wielki urok. Codzienna ofiara, straszniejsza zaiste od wszystkich ofiar starego wiata, podniecaa go zarwno dumn rezygnacj ze wiadectwa zmysw, jak rwnie

pierwotn prostot swych skadnikw i wiecznym patosem ludzkiej tragedii, ktrej pragnie by symbolem. Lubi klcze na marmurowych posadzkach i obserwowa ksidza, jak w sztywnej szacie ksztatem przypominajcej kielich kwiatu odchyla biaymi domi zason tabernakulum lub wznosi do gry w klejnoty zdobn monstrancj z biaym opatkiem, ktry czasami naprawd zdaje si panis coelestis, chlebem anielskim, albo te jak przybrany w szaty Mki Paskiej, nad kielichem amie hosti i w piersi si bije za swe grzechy. Dymice kadzielnice, koysane przez powanych chopcw w koronkach i szkaracie, niby due zociste kwiaty, wprost go oczaroway. Wychodzc, patrzy z podziwem na czarne konfesjonay i pragn siedzie w ich mrocznym cieniu i sucha, jak mczyni i kobiety opowiadaj szeptem przez wytarte kraty prawdziw histori swego ycia. Nigdy jednak nie popad w bd powstrzymania swego rozwoju umysowego przez formalne przyjcie jakiego obrzdku lub systemu i nigdy te nie uwaa za dom mieszkalny tego, co jest tylko hotelem, gdzie mona spdzi jedn noc lub tylko kilka godzin nocnych, kiedy na niebie ani jedna nie wieci gwiazda, a ksiyc walczy z chmurami. Mistyka, posiadajca dziwn moc nadawania najzwyklejszym rzeczom cech czego niezwykego i cudownego, i subtelne sprzecznoci, zdajce si jej stale towarzyszy, wiziy go przez cay jeden sezon; w cigu innego sezonu skania si ku materialistycznym doktrynom darwinistycznego kierunku w Niemczech, znajdujc dziwn rozkosz w ledzeniu ludzkich myli i namitnoci a do najdrobniejszej komrki mzgu, a do najsubtelniejszego nerwu w organizmie; upaja si myl o bezwzgldnej zalenoci ducha od pewnych okrelonych stanw fizycznych, chorobliwych lub nie, normalnych czy anormalnych. Ale, jak ju powiedzielimy,1 adna teoria yciowa nie miaa dla wartoci w porwnaniu z samym yciem. By zupenie wiadomy tego, jak bezpodna jest wszelka spekulacja intelektualna, oderwana od czynu i dowiadczenia. Wiedzia, e zmysy nie mniej od duszy maj do objawienia swe wasne tajemnice duchowe. Studiowa wic perfumy i tajemnic ich wytwarzania, destylowa olejki o duszcych zapachach i pali wonn gum ze Wschodu. Sdzi, e nie ma nastroju ducha, ktry by si nie odzwierciedla w yciu zmysw, i usiowa odkry ich prawdziwy wzajemny stosunek, pytajc siebie, czemu kadzido wytwarza nastrj mistyczny, a ambra budzi namitnoci; czasem zapach fiokw wywouje wspomnienia umarych romantycznych przey, pimo oszaamia umys, a wo magnolii zabarwia fantazj. I stara si uchwyci prawdziw psychologi zapachw i okreli rnorodne dziaanie sodko woniejcych korzeni, oszaamiajcych, pykiem okrytych kwiatw, aromatycznej oliwy i ciemnego, wonnego drzewa; spikanard przyprawia o chorob, hovenia o szalestwo, a aloesy mogy podobno uleczy dusz z melancholii. Innym razem cakowicie si oddawa muzyce. W dugiej witraowej sali, o szkaratnozotawym suficie i o cianach z zielonkawej laki, odbyway si niezwyke koncerty. Cyganie wydobywali tu dzikie dwiki z maych cytr, powani grajkowie z Tunisu w tych szatach szarpali mocno napite struny olbrzymich lutni, a Murzyni z wyszczerzonymi zbami monotonnie uderzali w miedziane bbny. Na purpurowych matach leeli smukli Hindusi strojni w turbany, grali na dugich piszczakach z trzciny lub metalu, rzucajc czar - przynajmniej pozornie - na olbrzymie, zakapturzone we i straszne mije. Dzikie przeskoki i jaskrawe dysonanse barbarzyskiej muzyki czaroway go wwczas, gdy wdzik Schuberta, cudowny smutek Chopina i potne harmonie Beethovena nie czyniy na nim wraenia. Ze

wszystkich stron wiata zbiera najdziwaczniejsze instrumenty, jakie tylko mg odkry w grobach wymarych ludw lub u tych rzadkich dzikich szczepw, co przeyy zetknicie z cywilizacj Zachodu; doznawa przyjemnoci w dotykaniu ich i prbowaniu. Posiada tajemnicze juruparis Indian z Rio Negro, na ktre nie wolno spojrze adnej kobiecie, a ktre i modzieniec moe oglda dopiero po pocie i biczowaniu, posiada gliniane naczynia Peruwiaczykw, naladujce przenikliwy gos ptakw, flety z ludzkich koci, ktrych muzyki sucha by w Chile Alfonso de Ovalle, i dwiczne zielone jaspisy z Cuzco, o brzmieniu dziwnie sodkim. Posiada pomalowane tykwy, napenione wirem, brzczce przy potrzsaniu, dugie klarnety meksykaskie, w ktre grajcy nie dmie, lecz wciga nimi powietrze, prymitywne ture plemion zamieszkujcych dorzecze Amazonki, na ktrych graj strae, siedzc caymi dniami na wysokich drzewach, a ktre sycha podobno o trzy mile wokoo; posiada teponaztli o dwch drewnianych jzykach, w ktre si uderza kijami, potartymi elastyczn gum z mlecznych sokw rolinnych, i yotl, dzwony Aztekw, zwisajce niby pki winogradu, i wielki bben w ksztacie cylindra, obcignity skr olbrzymich ww, podobny do tego, jaki widzia Bernal Diaz, kiedy z Kortezem szed do wityni meksykaskiej, i o ktrego aosnych tonach pisa z takim przejciem. Zachwycaa go fantastyczno tych instrumentw i cieszy si, e sztuka, tak samo jak natura, posiada swe potwory; instrumenty o zwierzcym ksztacie i potwornym brzmieniu. Niebawem jednak wszystko to go znudzio i znw siadywa w swojej loy w operze, sam lub z lordem Henrykiem, z zachwytem wsuchujc si w Tannhausera i odnajdujc w preludium wielkiego dziea tragedi wasnej swej duszy. Pewnego razu rozpocz studia nad klejnotami i na balu kostiumowym ukaza si jako Ann de Joyeuse, admira Francji, w stroju zdobnym w piset szedziesit pere. Studia te zajmoway go przez par lat i nigdy nie straciy dla uroku. Nieraz spdza cay dzie na wyjmowaniu i porzdkowaniu swych klejnotw. Posiada znaczne zbiory: oliwkowy aleksandryt, czerwieniejcy w wietle lampy, chryzoberyle o cienkich jak niteczki srebrnych ykach, perydoty koloru pistacji, rowe i winnote topazy, karbunkuy z pomiennego szkaratu o drcych czteropromiennych gwiazdach, purpurowe granaty, zielone hiacynty, pomaraczowe i fiokowe spinelle i ametysty o mienicych si tonach rubinu lub szafiru. Lubi czerwone zoto kamienia sonecznego, perlist biel kamienia ksiycowego i zaamujc si tcz mlecznych opali. Sprowadzi sobie z Amsterdamu trzy szmaragdy niezwykej wielkoci i przepychu barwy, nadto posiada turkus de la vieille roche , bdcy przedmiotem zawici wszystkich znawcw. Odkrywa te cudowne historie, odnoszce si do klejnotw. Clericalis disciplina wspominaa o wu, majcym oczy z prawdziwego hiacyntu, a w romantycznej historii Aleksandra zwycizca z Emathii widzia podobno w dolinie Jordanu we, ktrych grzbiety okryte byy sznurami szmaragdw. W mzgu smoka, opowiada Filostratos, znajduje si kamea, a potwora mona zabi lub wprawi w sen magiczny za pomoc czerwonej szaty ze zoconymi literami. Zdaniem wielkiego alchemika Piotra de Boniface diament zdolny jest uczyni czowieka niewidzialnym, a indyjski agat moe mu uyczy wymowy. Karneol gasi gniew, hiacynt wywouje sen, a ametyst rozwiewa opary wina. Granat wypdza demony, a hydropikus pozbawia blaskw tarcz ksiyca. Selenit ronie i maleje wraz z ksiycem, a malokeus wykrywajcy zodziei rozpuszcza si tylko w krwi modych kolt. Leonardus Camillus widzia
*

* perski turkus (fr.)

na wasne oczy, jak biay kamie, niezawodny rodek przeciw trucinie, wyjty zosta z mzgu dopiero co zabitej ropuchy. Bezoar znaleziony w sercu arabskiego jelenia posiada wasnoci czarnoksiskie, odpdzajce zaraz. W gniazdach ptakw arabskich le aspilaty chronice, podug Demokryta, tego, co je nosi, od niebezpieczestwa ognia. Krl Cejlonu objeda sw stolic z wielkim rubinem w rku, na znak, e zosta ukoronowany. Bramy paacu Jana, legendarnego wadcy krajw wschodnich, byy wybudowane z sardyku i zaopatrzone w rg wa rogatego, aby nikt nie mg przej tamtdy z trucizn. U szczytu byy umieszczone dwa zote jabka z dwoma karbunkuami, by we dnie wiecio zoto, a w nocy pony karbunkuy. W dziwnym romansie Lodgea Magorzata z Ameryki znajdowaa si wzmianka, e w pokoju krlowej mona byo widzie wszystkie niepokalane dziewice caego wiata, jak odlane w srebrze patrzyy przez cudne zwierciada z chryzolitw, karbunkuw, szafirw i zielonych szmaragdw. Marco Polo widzia by, jak mieszkacy Zipangu zmarym swym wkadaj do ust rowe pery. Potwr morski zakochany w perle, ktr nurek wyowi i zanis krlowi Perozesowi, zabi zodzieja i przez cae siedem miesicy biada nad sw strat. Kiedy Hunowie zwabili krla do przepaci, wwczas - jak opowiada Prokop - rzuci daleko za siebie per, ktrej jednak nie odnaleziono nigdy, pomimo e cesarz Anastazy przyrzek za ni wypaci piset funtw zota. Krl Malabaru pokaza pewnemu wenecjaninowi raniec z trzystu czterech pere, z ktrych kada powicona bya innemu przez niego czczonemu bstwu. Gdy ksi Walencji, syn Aleksandra VI, odwiedza Ludwika XII we Francji, rumak jego, wedug sw Brantmea, okryty by girlandami ze zotych lici, a na czapce jedca pony dwa sznury rubinw, siejc wok wiato pomienne. Karol, krl angielski, mia u sioda swojego strzemiona, w ktre wprawiono czterysta dwadziecia jeden diamentw. Ryszard II nosi szat wartoci trzydziestu tysicy marek, okryt olbrzymimi rubinami. Hali opisuje, e Henryk VIII, jadc przed koronacj do Tower, woy sukni przetykan zotem, wyszyt diamentami i innymi drogimi kamieniami, a na szyj ciki acuch z rubinw. Faworyci Jakuba I nosili kolczyki ze zota, w ktrym kunsztownie osadzone byy szmaragdy. Edward II obdarzy Piersa Gavestona czerwonozocist zbroj wysadzan hiacyntami, acuchem ze zotych r z turkusami i czapeczk usian perami. Henryk II nosi a po okcie sigajce rkawiczki, zdobne rubinami i pidziesicioma dwiema perami. Kapelusz ksicy Karola miaego z Burgundii, ostatniego ksicia tej dynastii, by obwieszony perami w ksztacie gruszek i wysadzany szafirami. Jake ycie byo ongi wspaniae! Jak pikne w swym zbytku i przepychu! Ju samo czytanie o wspaniaociach, ktre byy wasnoci ludzi nieyjcych, dostarczao przecudnych wrae. Po pewnym czasie zacz si zajmowa haftami i gobelinami, ktre w zimnych mieszkaniach pnocnych ludw Europy zastpoway freski. Zagbiwszy si w tym przedmiocie - bo posiada w najwyszym stopniu zdolno poddawania si cakowicie upodobaniu chwili - uleg niemal melancholii, rozmylajc nad tym, jakie zniszczenie czas sprowadzi by na wszystko, co pikne i wspaniae. On przynajmniej uszed jego niszczycielskiej doni. Mijao lato po lecie, te onkile kwity i umieray, a straszliwe noce powtarzay histori jego haby; pozosta jednak nie zmieniony. adna zima nie oszpecia jego twarzy, nie zniszczya jego kwitncej piknoci. Jake inaczej z rzeczami materialnymi! Co si z nimi stao? Gdzie owa szata koloru rozkwitych krokusw, przedstawiajca walk bogw z

olbrzymami, a utkana przez czarnookie dziewczta, ku radoci Ateny? Gdzie olbrzymie velarium, ktre Nero rozpina by nad Koloseum, w tytaniczny agiel z purpury, na ktrym widniao niebo gwiadziste i Apollo na wozie cignionym przez biae rumaki w zotej uprzy? Palio go pragnienie zobaczenia dziwnych obrusw kapana soca, na ktrych rozoone byy wszystkie misiwa i akocie uywane przy uczcie, albo caunu krla Helperyka z trzystu zotymi pszczoami lub fantastycznych szat, wywoujcych oburzenie biskupa pontyjskiego, na ktrych widniay lwy, pantery, psy, skay, myliwi - wszystko, co malarz moe kopiowa z natury. Chcia zobaczy sukni noszon niegdy przez Karola Orleaskiego, na ktrej rkawach wyhaftowany by zoconymi literami tekst pieni zaczynajcej si od sw: Madame, je suis tout joyeux , a take akompaniament muzyczny, przy czym kada z czteroktnych podwczas nut wykonana bya z czterech pere. Czyta o komnacie, urzdzonej w paacu w Reims dla burgundzkiej krlowej Joanny, gdzie mona byo widzie tysic trzysta i dwadziecia jeden papug haftowanych z godem krla i piset szedziesit jeden motyli, o skrzydekach zahaftowanych godem krlowej, a wszystko to wykonane w zocie. Katarzyna Medycejska kazaa sobie sporzdzi miertelne oe z czarnego aksamitu, cae usiane ksiycami i socami; kotary z adamaszku w girlandy i listowie na zotym i srebrnym tle obrzeone byy haftem z pere. oe to ustawione byo w komnacie, w ktrej wisiay na cianach rzdem goda krlowej, wykonane z czarnego aksamitu na srebrnej tkaninie. Ludwik XIV mia w swych apartamentach zotem haftowane kariatydy pitnastu stp wysokoci. Zbytkowne oe krla polskiego Sobieskiego byo ze smyrneskiego zotego brokatu, na ktrym turkusami wyhaftowano cytaty z Koranu; kolumny oa byy z pozacanego srebra, gsto wykadane emaliowanymi medalionami i szlachetnymi kamieniami. oe to zostao zabrane jako up z obozu tureckiego pod Wiedniem, a pod zotym sztychem jego baldachimu staa chorgiew Mahometa. Przez cig jednego roku zbiera najkosztowniejsze okazy tkanin i haftw. Sprowadza najdelikatniejsze muliny z Delhi, haftowane w zote gazie i wyszyte w poyskliwe skrzydeka chrabszczy; gazy z Dacca dla swej przejrzystoci zwane na Wschodzie tkanym powietrzem, pync wod i ros wieczorn, dziwne, w figury zdobne materiay z Jawy; kunsztownie wyrabiane makaty chiskie, ksiki w oprawach z brzowego atasu lub jasnobkitnego jedwabiu, ozdobione obrazami, ptakami i fleurs de lys , wgierskie koronkowe welony z lacis, sycylijskie brokaty i sztywne aksamity hiszpaskie; wyroby gruziskie, obrzeone zotymi monetami, wreszcie japoskie foukousas ze zoceniami o zielonawym odcieniu i cudownie upierzonymi ptakami. Mia te szczeglne upodobanie do szat kapaskich, jak w ogle do wszystkiego, co miao zwizek z ceremoniaem kocielnym. W dugich skrzyniach cedrowych, ustawionych w zachodniej galerii jego domu, mieciy si rzadkie i przepikne egzemplarze tego, co si skada na strj oblubienicy Chrystusowej noszcej purpur, klejnoty i najdelikatniejsze ptna, by ukry blade, wymczone ciao, zamierajce z cierpienia, ktrego sama szuka, i krwawice ranami, ktre sama sobie zadaje. Posiada kap z czerwonego jedwabiu i zotem przetykanego adamaszku, haftowan w zote girlandy owocw granatu otoczonych szeciolistnymi pczkami, a z obu ich stron widniao godo: ananas haftowany drobniutkimi perami. Brzeg dalmatyki podzielony by na osobne pola; widniay na
* *

* Pani, jestem peen radoci (fr.) * kwiatami lilii (fr.)

nich sceny z ycia Przenajwitszej Dziewicy, a Jej koronacj przedstawia kolorowy haft na kapturze. Bya to woska robota z XV wieku. Inna kapa bya z zielonego aksamitu, haftowana limi akantusa, w ksztacie serc; wykwitajce spord nich biae kwiaty na dugich odygach wykoczone byy srebrnymi nimi i rnokolorowymi krysztaami. Na klamrze widniaa gowa serafina, wspaniale wykonana zot nici. Brzeg tkaniny, we wzory z czerwonego i zotego jedwabiu, by ozdobiony medalionami rozmaitych witych i mczennikw, midzy innymi take witego Sebastiana. Mia te alby kapaskie z bursztynowego i bkitnego jedwabiu, ze zotego brokatu, z tego jedwabnego adamaszku i zotego sukna, ozdobione symbolami mki i ukrzyowania Chrystusa oraz haftowanymi lwami, pawiami i innymi emblematami; dalmatyki z biaego jedwabiu i rowego adamaszku haftowane w tulipany, delfiny i fleurs de lys. Antepedium na otarze z czerwonego aksamitu i bkitnego ptna, welony na kielichy, korporay i sudarium. Mistyczne obrzdy, do ktrych wszystkie te skarby suyy, pobudzay i podniecay jego wyobrani. Bo wszystkie zbiory i osobliwoci, mieszczce si w jego przepiknym mieszkaniu, uwaa tylko za rodki dajce mu zapomnienie, za sposoby uwolnienia si bodaj na pewien czas od trwogi, ktrej czsto nie by w stanie znie. Na cianie pustego, zamknitego pokoju, w ktrym spdzi wiksz cz modoci, zawiesi wasnorcznie straszny portret, ktrego zmienione rysy ukazyway mu prawdziwe upodlenie jego ycia. Obraz zasoni purpurowozocist draperi. Caymi tygodniami tam nie wchodzi, zapomina o potwornym malowidle, odzyskiwa swobod, wspania rado ycia i w niej si cay pogra. A nagle ktrej nocy wymyka si znw do owych osawionych lokali koo Blue Gate Field i pozostawa tam przez par dni, dopki tylko mg. Po powrocie siadywa nieraz przed portretem, czasem nienawidzc portretu i siebie, lecz czsto te przejty dum z wasnej indywidualnoci, zawierajcej w sobie jaki czar waciwy grzechowi. I z tajemn radoci umiecha si do potwornego cienia, zmuszonego nosi ciar, ktry waciwie by przeznaczony dla niego. Po kilku latach nie by ju w stanie bawi przez duszy czas za granic. Porzuci will w Trouville, ktr dzieli z lordem Henrykiem, zarwno jak biay domek w Algierze, gdzie z nim niejedn spdzi by zim. Nie znosi rozki z portretem stanowicym cz jego ycia, a take obawia si, by w czasie jego nieobecnoci kto nie wtargn do pokoju, pomimo wymylnych zatrzaskw, jakimi zaopatrzy by drzwi. Wiedzia, e portret sam przez si nie mgby nic powiedzie. Prawda, e mimo caego cicego na nim zepsucia i brzydoty, wykazywa dotd uderzajce podobiestwo do niego, ale c z tego wynika? Wymiaby kadego, kto odwayby si czyni jakie aluzje. On go przecie nie malowa. Co go obchodzi, e obraz wyglda ohydnie i podle? Gdyby nawet wyjani przyczyn, czyby mu uwierzono? A jednak si obawia. Nieraz, bawic we wspaniaej siedzibie wiejskiej w Nottinghamshire, gdzie goci modych elegantw swojej sfery, stanowicych gwne jego towarzystwo, i olniewajc ca okolic wyzywajcym przepychem i zbytkown wietnoci swego trybu ycia, nagle porzuca goci i szybko wraca do Londynu, by si przekona, czy si kto nie dosta do zamknitego pokoju i czy obraz jest jeszcze na swym miejscu. Gdyby go tak skradziono! Na sam t myl drtwia ze strachu. wiat dowiedziaby si o jego tajemnicy. Kto wie, czy si ju czego nie domylano.

Bo chocia wielu czarowa sw osobowoci, niemniej byli te tacy, w ktrych budzi nieufno. Omale mu nie odmwiono przyjcia do jednego z klubw w West End, pomimo e stanowisko spoeczne i pochodzenie cakowicie go uprawniay do godnoci czonka, a opowiadano sobie take, e gdy przy jakiej sposobnoci zosta przez przyjaciela wprowadzony do klubu Churchill, ksi Berwick i jeszcze jeden dentelmen ostentacyjnie wstali i wyszli. Dziwne o nim obiegay wieci, kiedy ukoczy rok dwudziesty pity. Szeptano sobie, e widziano go biorcego udzia w bjce z cudzoziemskimi marynarzami w podej knajpie odlegej dzielnicy Whitechapel, e obcuje ze zodziejami i faszerzami monet i dobrze jest obznajomiony z tajemnicami ich rzemiosa. Zauwaono jego czste i dugie wyjazdy, a kiedy si znw zjawia w towarzystwie, przechodzono mimo niego z szyderczym umiechem lub mierzono go zimnym, badawczym spojrzeniem, jakby postanawiajc wykry jego tajemnic. Oczywicie, e nie zwraca uwagi ani na podobne niegrzecznoci, ani na rozmylne ignorowanie go, a jego szczery, dobroduszny sposb bycia, czarujcy dziecinny umiech i niezmienny wdzik cudownej modoci, zdajcej si go nigdy nie opuszcza, byy dla wikszoci ludzi dostateczn odpowiedzi na owe oszczerstwa - bo za takie uwaano gosy skierowane przeciw niemu. Zauwaono jednak, e niektrzy z tych, co najcilej z nim obcowali, po pewnym czasie zaczli go unika. Kobiety, obdarzajce go poprzednio namitnym uwielbieniem, wystawiajce si dla niego na obmow i amice towarzyskie konwencje, blady z lku i wstydu, gdy Dorian Gray wchodzi do pokoju. Te skandaliczne pogoski jednak w oczach wielu potgoway tylko dziwny a niebezpieczny urok, jaki wywiera. Olbrzymi jego majtek stanowi take czynnik bezpieczestwa. Wysze towarzystwo, a przynajmniej klasa ucywilizowana, nigdy nie s skonne uwierzy w co zego o ludziach, ktrzy s zarazem bogaci i zachwycajcy. Klasa ta instynktownie czuje, e formy waniejsze s od moralnoci, a najwysza uczciwo mniejsz w ich oczach ma warto ni posiadanie dobrego kucharza. I zaiste, marna to pociecha, gdy o czowieku podejmujcym swych goci lichym obiadem lub kiepskim winem opowiadaj, i prowadzi ycie nienaganne. Nawet najwysze cnoty nie s w stanie okupi na wp zimnych da, jak to raz przy sposobnoci zauway by lord Henryk, a kto wie, czy nie daoby si wiele powiedzie na poparcie tego twierdzenia. Bo w dobrym towarzystwie obowizuj te same zasady co w sztuce, a przynajmniej powinno by tak by. Forma jest rzecz najwaniejsz. Winna posiada godno ceremonii, a take jej nierealno; winna nieszczery charakter romantycznej sztuki scenicznej jednoczy z dowcipem i piknoci, dziki ktrym sztuka taka staje si rozkosz. Czyby nieszczero bya czym strasznym? Nie sdz. Jest tylko rodkiem do zwielokrotnienia naszej indywidualnoci. Takie byo przynajmniej mniemanie Doriana Graya. Dziwia go pytka psychologia tych, co czowiecze ja uwaali za co trwaego, prostego, pewnego i jednolitego. Dla niego czowiek by istot o miriadach ywotw i miriadach uczu, stworzeniem skomplikowanym, rnolitym, noszcym w sobie dziwn spucizn myli i namitnoci, ktrego ciao nawet skaone byo potwornymi chorobami umarych. Lubi si wasa po zimnej, wysokiej galerii swej wiejskiej siedziby i wpatrywa si w przerne portrety tych, ktrych krew pyna w jego yach. Tu wisi Filip Herbert, o ktrym Francis Osborne w swych Pamitnikach z czasw krlowej Elbiety i krla Jakuba opowiada, e by pieszczony i psuty przez cay dwr gwoli piknej twarzy, ktrej urok by jednak krtkotrway. Czy on sam wiedzie moe niekiedy ycie modego Herberta? Czy dziwne, trujce zarodki przechodziy z ciaa do ciaa, a

wpezy w jego organizm? Czy gnao go wwczas jakie niejasne poczucie swego przedwczenie utraconego wdziku, gdy tak nagle, stanowczo i bez powodu wyrazi w pracowni Bazylego Hallwarda to szalone yczenie, ktre tak zmienio jego ycie? Opodal widnieje portret sir Antoniego Sherarda, w czerwonym, zotem wyszywanym kaftanie, klejnotami zdobnej szacie wierzchniej, w konierzu ze zot frdzl i takich samych mankietach, z cik, srebrzyst zbroj u stp. Jak mu pozostawi spucizn? Czy po kochanku Giovanny di Napoli otrzyma w spadku grzech i hab? Czy wasne jego czyny nie byy niczym innym jak tylko marzeniami, ktrych zmary nie mia urzeczywistni? Tam, z powiejcego ptna, umiecha si lady Elbieta Devereux, w swym kapturku z gazy, w staniku naszytym perami i rowych, rozcitych rkawach. W prawej rce trzyma kwiat, a lew obejmuje emaliowany naszyjnik z biaych damasceskich r. Obok niej na stole ley mandolina i jabko. Due zielone rozety zdobi jej mae, spiczaste trzewiki. Zna jej ycie i dziwy, ktre opowiadano o jej kochankach. Czy odziedziczy take co z jej temperamentu? Te owalne oczy o cikich powiekach zdaway mu si przyglda z ciekawoci. A George Willoughby z pudrowanymi wosami i fantastycznymi muszkami na twarzy? Jakie zo bije od niego? Twarz ma pospn i chmurn, a zmysowe usta wykrzywia grymas pogardy. Cieniuchne koronkowe mankiety opadaj na te chude rce przeadowane piercieniami. By maccaroni
*

osiemnastego wieku, w modoci swej przyjani si z lordem Ferrarsem. A drugi lord

Beckenham, towarzysz ksicia regenta z najdzikszej jego epoki i jeden ze wiadkw tajemnych zalubin z pani Fitzherbert! Jake by pikny i dumny ze swym bujnym ciemnym wosem i t wyzywajc postaw! Jakie namitnoci ten mu przekaza? U wspczesnych mia opini najgorsz. On to by przywdc orgii w Carlton House. Gwiazda Orderu Podwizki byszczaa mu na piersi. Obok niego wisia portret ony, bladej damy o cienkich wargach, ubranej na czarno. Take jej krew krya w jego yach. Jakie to wszystko dziwne! A jego matka z twarz lady Hamilton i wilgotnymi, winem odwieonymi ustami! Wiedzia, co odziedziczy po niej: sw pikno i mio dla piknoci innych. miaa si do niego w swym swobodnym stroju bachantki. Na gowie miaa wieniec z winnej latoroli. Purpura przelewaa si z kielicha, ktry trzymaa w doni. Karnacja ciaa wypeza ju na obrazie, ale oczy cigle jeszcze wieciy gbi i intensywnoci koloru. Zdaway si biec za nim, gdzie si tylko ruszy. Jednak czowiek ma swych przodkw zarwno w literaturze, jak i we wasnym rodzie, moe ci pierwsi s mu nawet blisi typem i temperamentem, przynajmniej niektrzy, a bez wtpienia wywieraj wpyw, ktry sobie mona wyraniej uwiadomi. Byy czasy, kiedy si Dorianowi zdawao, e caa historia ludzkoci jest tylko opowiadaniem wasnego jego ycia, nie tego, jakim y w rzeczywistoci, lecz tego, ktre sobie stwarza wyobrani i ktre istniao w jego mzgu i namitnociach. Czu, e zna wszystkie te dziwne, straszne postacie, ktre przesuny si po scenie wiata i uczyniy grzech czym tak pocigajcym, a zo czym tak subtelnym. Niekiedy zdawao mu si, jakby tajemniczym jakim sposobem ich ycia byy jego yciem. Bohater tej wspaniaej ksiki, ktra taki wpyw zyskaa nad jego yciem, zna rwnie to uczucie. Wszak w sidmym rozdziale opowiada, jak uwieczony wawrzynem, by piorun we nie uderzy, siedzia jako Tyberiusz w ogrodzie na Capri, czytajc ohydne ksiki, podczas gdy kary i pawie

* dandysem, elegantem (w.)

kroczyy koo niego, a flecista szydzi z niewolnika poruszajcego kadzielnic; jako Kaligula upija si w stajni z chopcami stajennymi w zielonych kaftanach i pospou z koniem przystrojonym w klejnoty jad ze obu z koci soniowej; jako Domicjan przechadza si po dugim korytarzu z lnicych marmurw, szklanym wzrokiem szukajc sztyletu, co mia skrci dni jego ywota - on, chorujcy na ow ennui , owo taedium vitae , opanowujce ludzi, ktrym ycie niczego nie odmwio. Przez przezroczysty szmaragd patrzy na krwawe jatki w cyrku, a potem lea w lektyce z purpury i pere, zaprzonej w muy w srebrnej uprzy, i przez ulic ocienion drzewami granatu jecha do zotego domu i sysza, jak ludzie na widok jego woali: Cezar Neron! Jako Heliogabal farbami pomalowa sobie twarz i krci wrzeciono w gronie niewiast, z Kartaginy sprowadzi ksiyc i mistycznym lubem poczy go ze socem. Niezliczone razy odczytywa Dorian ten fantastyczny rozdzia i dwa nastpne, w ktrych, niby na rzadkich kobiercach lub subtelnie wykonanych emaliach, odmalowane byy straszne i pikne postacie tych, ktrych krew i wystpek, i znuenie uczyniy potworami lub szalecami. Wic Filippo, ksi Mediolanu, ktry zamordowa sw on, a usta jej pomalowa szkaratn trucizn, by jej kochanek mier z nich wyssa wraz z pocaunkiem; wenecjanin Pitro Barbo, znany jako Pawe II, ktry prnoci wiedziony przybra tytu: Formosus, a tiar sw wartoci dwakro stu tysicy guldenw naby za cen strasznego grzechu; Gian Maria Visconti, ktry z psami polowa na ludzi, a ktrego zwoki kochajca go ladacznica okrya rami; Borgia na swym biaym rumaku, a obok niego Fratricida w paszczu splamionym krwi Perotta; Pitro Riario, mody kardyna, arcybiskup Florencji, syn i ulubieniec Sykstusa IV o piknoci tak nadzwyczajnej, e rwnao si jej tylko jego wyuzdanie; on to przyjmowa Eleonor Aragosk w namiocie z biao-czerwonego jedwabiu, penym nimf i centaurw, a usugujcego przy uczcie chopca kaza pozocie, aby wyglda jak Ganimedes lub Hylas. Dalej Ezzelino, leczcy sw melancholi jedynie widokiem mierci i akncy czerwonej krwi, jak inni akn czerwonego wina - syn szatana, jak mwiono, ktry przy grze w koci wyudzi dusz od wasnego ojca; Giambattista Cib, ktry przez szyderstwo przyj imi Innocentego, a w ktrego zesche yy lekarz ydowski wprowadzi krew trzech chopcw; Sigismondo Malatesta, kochanek Izotty, ksi Rimini, ktrego obraz spalono w Rzymie jako wroga ludzi i Boga; on to obrusem zadusi Poliksen, w szmaragdowym pucharze poda trucizn Ginevrze dEste, a na cze haniebnej namitnoci wystawi pogask wityni, by w niej odprawia chrzecijaskie naboestwa; Karol VI, tak szalenie kochajcy on swego brata, e pewien trdowaty ostrzega go przed obdem, ktremu istotnie uleg, a kiedy umys jego chory by i nieprzytomny, jedynym rodkiem kojcym byy karty saraceskie z wizerunkami mioci, mierci i szau; Grifonetto Baglioni, w koronkami garnirowanej kurtce i czapce wyszytej klejnotami, morderca Astorrea i jego narzeczonej, i Simonetto z paziem, tak czarujco pikny, e kiedy kona na tym placu Perugii, wszyscy, ktrzy go miertelnie nienawidzili, musieli paka, a Atalanta, ktra go wprzdy przekla, odmawiaa nad nim mody. Wszyscy oni posiadali straszny czar. Widzia ich przed sob w nocy, a we dnie zakcali mu wyobrani. Renesans zna przedziwne sposoby trucia: hemem lub ponc pochodni, haftowan
* *

* nud (fr.) * znuenie yciem (ac.)

rkawiczk

lub

klejnotami

wysadzanym

wachlarzem,

zotym

puzderkiem

lub

naszyjnikiem

bursztynw. Dorian Gray zosta zatruty ksik. Byy chwile, kiedy zo uwaa tylko za rodek do urzeczywistnienia swych wyobrae o piknie.

XII Byo to dziewitego listopada w wigili jego trzydziestych smych urodzin, jak sobie nieraz pniej przypomina. Okoo jedenastej w nocy wraca od lorda Henryka, u ktrego jad obiad. Otulony by w cikie futro, gdy noc zimna bya i mglista. U wylotu Grosvenor Square i South Audley Street min go jaki mczyzna w szarym paltocie z wysoko postawionym konierzem, szybkim krokiem przedzierajcy si przez mg. W rku nis torb podrn. Dorian go pozna. Przechodniem by Bazyli Hallward. Doriana zdjo dziwne uczucie trwogi, ktrej sobie nie mg wytumaczy. Uda, e go nie poznaje, i szybko zmierza ku domowi. Ale Hallward ju go dostrzeg. Dorian usysza, jak tamten przystan, a potem zacz biec za nim. Po chwili do malarza spocza na jego ramieniu. - Dodanie! Co za szczcie! Czekaem na ciebie w twej bibliotece od godziny dziewitej. Wreszcie al mi si zrobio twego sucego i wychodzc powiedziaem mu, by si pooy. O pnocy wyjedam do Parya, a bardzo mi zaleao, aby ci zobaczy przed wyjazdem. Domyliem si, e to jeste ty. Po futrze ci poznaem. A ty mnie nie poznae? - Ale mj drogi, w tej mgle? Ja zaledwie poznaj Grosvenor Square. Sdz, e gdzie tu w pobliu musi by mj dom, ale pewny tego nie jestem. Przykro mi, e wyjedasz. Strasznie dawno ci nie widziaem. Ale wszak wrcisz niezadugo? - Nie, pozostan tam przez p roku. Zamierzam wynaj sobie pracowni w Paryu i zamkn si w niej, dopki nie wykocz duego obrazu, ktry mi si snuje przed oczami. Ale nie o sobie chciaem mwi. Oto jestemy przed twym mieszkaniem. Pozwl mi wej na chwil. Musz ci co powiedzie. - Bardzo mi przyjemnie, ale czy si nie spnisz na pocig - odpar Dorian Gray znudzony, wchodzc powoli na schody i kluczem otwierajc drzwi. wiato lampy z trudem przedzierao si przez mg. Hallward wyj z kieszeni zegarek. - Mam a nadto czasu - uspokoi go. - Pocig odchodzi dopiero kwadrans po dwunastej, a teraz jest punktualnie jedenasta. Szedem wanie do klubu, gdzie miaem nadziej ci zasta. Widzisz, e nie potrzebuj si troszczy o pakunki, bo cisze rzeczy wpierw ju wysaem. Mam tylko t torb i doskonale zd na dworzec w cigu dwudziestu minut. Dorian spojrza na i umiechn si. - Tak jedzi elegancki malarz! Torba i palto! Chod prdko, inaczej mga wtargnie za nami do domu. I nie mw o niczym powanym. Nie ma dzi nic powanego, a przynajmniej nie powinno by. Hallward potrzsajc gow szed za nim do biblioteki. Na kominku pon jasny ogie. Lampy si paliy, a na stoliczku staa srebrna podstawka holenderska z kilku syfonami sodowej wody i duymi szklankami ze szlifowanego szka. - Widzisz, Dorianie, jak mnie podejmowa twj sucy. Zaopatrzy mnie we wszystko, czego potrzebowaem, nawet w twoje najlepsze papierosy ze zotymi ustnikami. Gocinny chopiec. Sympatyczniejszy od tego Francuza, ktrego miae dawniej. Co si waciwie z nim stao? Dorian wzruszy ramionami.

- Zdaje mi si, e si oeni z garderobian lady Radley i zainstalowa j w Paryu jako angielsk krawcow. Anglomania jest tam podobno w modzie. Niemdre to ze strony Francuzw, nieprawda? Ale wiesz, to by wcale niezy sucy. Nie lubiem go nigdy, ale nigdy te nie miaem powodu do niezadowolenia. Nieraz sobie wmawiamy rzeczy cakiem niedorzeczne. A on by istotnie przywizany do mnie i zdawa si prawdziwie strapiony, gdy odchodzi. Pozwolisz jeszcze troch brandy z sodow wod? A moe lepiej biaego reskiego wina z wod selcersk? Ja zawsze pij biae reskie z selcersk wod. Musi zapewne sta w drugim pokoju. - Dzikuj, ale nic ju nie mog pi - rzek malarz, rzucajc paszcz i czapk na torb, ktr ustawi w kcie. - A teraz, mj drogi chopcze, musz si z tob rozmwi powanie. Nie rb zaraz takiej kwanej miny. Utrudniasz mi tylko zadanie. - O czym chcesz mwi? - znudzonym tonem zawoa Dorian, rzucajc si na sof. - Mam nadziej, e nie chodzi tu o mnie. Jestem dzi znuony swoj osob. Chciabym by kim innym. - Chodzi o ciebie - powanym, gbokim gosem odpar Hallward. - I musz ci to powiedzie. Zabior ci tylko p godziny. Dorian westchn i zapali papierosa. - P godziny - mrukn. - Niewiele od ciebie dam, Dorianie, a robi to tylko dla twego dobra. Uwaam za konieczne, aby si wreszcie dowiedzia, e kr o tobie najstraszniejsze historie. - Nie chc o nich wiedzie. Lubi plotki o innych, ale plotki o mnie samym wcale mnie nie interesuj. Brak im uroku nowoci. - Musz ci interesowa, Dorianie. Kady dentelmen powinien si troszczy o swoj dobr saw. Nie chcesz przecie, by mwiono o tobie jako o czowieku niskim i podym. Naturalnie, e masz stanowisko i majtek, i inne przywileje. Ale to nie wystarcza. Nie zapominaj, e ja wszystkim tym plotkom nie daj wiary, a przynajmniej nie wtedy, gdy patrz na ciebie. Wystpek jest czym, co wyciska na twarzy czowieka pitno niezatarte. Ukry go niepodobna. Mwi si wprawdzie o tajnych wystpkach, ale te nie istniej. Wystpek musi si z koniecznoci wyraa w linii ust, w zarysie powiek, nawet w ksztacie rk. Zeszego roku przyszed do mnie czowiek, znany ci zreszt, i chcia, bym go portretowa. Nigdy go nie widziaem ani nie syszaem wwczas o nim, jakkolwiek pniej a nazbyt wiele o nim si dowiedziaem. Ofiarowa mi bardzo znaczne honorarium. Mimo to odmwiem. W ksztacie jego palcw byo co, czego nienawidz. Teraz dopiero wiem, e miaem suszno. ycie jego jest wprost straszne. Ale ty, Dorianie, z tw czyst, jasn, niewinn twarz i cudownym, niezmconym urokiem modoci - o tobie nie mog pomyle nic zego. Ale widuj ci tak rzadko, przestae bywa w mej pracowni, a gdy ci nie widz przez duszy czas i tylko sysz, co ludzie o tobie szepc, to istotnie nie wiem, co na to odpowiedzie. Powiedz mi, Dorianie, dlaczego taki czowiek jak ksi Berwick ostentacyjnie opuszcza sal klubow, gdy ty wchodzisz? Dlaczego niejeden dentelmen w Londynie nie chce ani bywa u ciebie, ani zaprasza ci do swego domu? Wszak z lordem Staveleyem bye nawet zaprzyjaniony. Ot zeszego tygodnia zetknem si z nim na proszonym obiedzie. Przypadkowo wymieniono twe nazwisko, a propos miniatur, ktre wypoyczye na wystaw u Dudleya. Staveley pogardliwie wyd usta i owiadczy, e co do smaku artystycznego to nie mona ci nic zarzuci, jeste

jednak czowiekiem, ktrego adna niewinna dziewczyna ani uczciwa kobieta w towarzystwie swym tolerowa nie moe. Przypomniaem mu, e jestem twoim przyjacielem i zadaem wyjanienia. Udzieli mi go, i to w obecnoci wszystkich. Dla mnie byo to czym strasznym. Powiedz, dlaczego twoja przyja staje si tak fataln dla modziey? Ot, ten nieszczliwy chopiec z gwardyjskiego puku skoczy samobjstwem. Bye jego serdecznym przyjacielem. Albo sir Henryk Ashton, ktry musia opuci Angli zbezczeszczony? Bylicie nieodcznymi towarzyszami. A Adrian Singleton i jego okropny koniec? A jedyny syn lorda Kenta ze sw zaman karier? Przedwczoraj spotkaem jego ojca. Ugina si pod brzemieniem wstydu i cierpienia. A mody ksi Perth? Jakie on ycie prowadzi! aden z dentelmenw nie podaby mu rki. - Bazyli, do! Mwisz o rzeczach, o ktrych nie masz pojcia - powiedzia Dorian Gray, gryzc usta, a w gosie jego brzmiaa gboka pogarda. - Pytasz, dlaczego Berwick wychodzi z pokoju, gdy ja wchodz? Dlatego, e wiem wszystko o jego yciu, a nie dlatego e on wie cokolwiek o moim. Z t krwi, jaka pynie w jego yach, czy ycie jego mogoby by czyste? Mnie pytasz o Henryka Ashtona i modego Pertha? Czy ja nauczyem ich rozpusty i wystpkw? A jeli ten idiota syn Kenta bierze sobie za on kobiet z ulicy, czy ja za to odpowiadam? Albo mam moe by strem Adriana Singletona, by na wekslach nie faszowa podpisw? Wiem dobrze, jak si w Anglii roznosi plotki. Mieszczastwo uprzyjemnia sobie niewyszukane obiady i daje wyraz swym moralnym przesdom, potpiajc to, co nazywaj nikczemnoci arystokracji. A przede wszystkim chodzi im o to, by wmwi w drugich, e istotnie bywaj w wielkim wiecie i poufal si z tymi, ktrych oczerniaj. W naszym kraju najzupeniej wystarcza by inteligentn wytworn jednostk, by sta si upem nikczemnych plotkarzy. A jaki to ywot wiod ci, co odgrywaj rol strw moralnoci? Mj drogi, zapominasz, e yjemy w ojczynie obudnikw. - Dorianie - przerwa Hallward - nie o to przecie chodzi. Wiem dobrze, e Anglia jest zepsuta, a spoeczestwo nic niewarte. Ale wanie dlatego pragn, by ty by bez zarzutu. A nie bye nim. Ludzie maj prawo sdzi czowieka podug wpywu, jaki wywiera na swych przyjaci.] Twoi przyjaciele zatracaj zmys honoru, dobroci i czystoci. Wszczepie w nich szalon dz uywania. I upadli na samo dno otchani. Tak, ty ich tam wtrcie i mimo to moesz si jeszcze tak umiecha, jak si umiechasz w tej chwili. I wiem jeszcze co gorszego. Wszak jeste najserdeczniejszym przyjacielem Harryego. Ju dlatego nie powiniene by nazwiska jego piknej siostry okrywa hab. - Bazyli, licz si ze sowami! - Musz mwi, a ty musisz mnie sucha. Musisz! Zanim poznae lady Gwendolen, nikt nie mia odezwa si o niej w sposb ubliajcy. A teraz czy choby jedna przyzwoita kobieta zechciaaby pokaza si w parku w jej towarzystwie? Nawet do wasnych dzieci nie wolno jej si zblia. Ale jeszcze inne kr o tobie wieci. Widywano ci o wicie, jak chykiem wykradae si z podejrzanych domw, a w nocy odwiedzae w przebraniu najohydniejsze spelunki londyskie. Czy to prawda? Czy to moe by prawda? Gdy pierwszy raz o tym syszaem, musiaem si rozemia. A teraz czsto o tym sysz i dreszcz mnie przechodzi. A twoja rezydencja wiejska i ycie, jakie tam prowadzisz? Dorianie, ty nie wiesz, co o tobie mwi! Nie powiem, e nie mam zamiaru prawienia ci moraw. Harry powiedzia kiedy, e kady, kto chce odegra rol niepowoanego kaznodziei, zaczyna

od tego powiedzenia, a potem prdziutko amie wasne sowo. Przeciwnie, mam zamiar prawi ci moray. Chc, by prowadzi ycie takie, by ci zjednao oglny szacunek. Chc, by nazwisko twe byo czyste i nieskalane. Musisz zerwa stosunki z t ca nikczemn band. Nie wzruszaj tak pogardliwie ramionami. Nie udawaj obojtnego! Wiem, e masz ogromny wpyw. Uywaj go ku dobremu, nie ku zemu. Powiadaj, e zniesawiasz kadego, z kim tylko obcujesz, i wystarcza, by wszed do czyjego domu, a okryjesz go hab. Nie wiem, czy to jest prawda, czy nie. Opowiadano mi historie, o ktrych prawdziwoci wtpi niepodobna. Lord Gloucester by jednym z najlepszych mych oksfordzkich przyjaci. Pokaza mi list swej ony, ktry pisaa przed mierci, samotna, opuszczona. Wyczytaem tam twe imi w wyznaniu najstraszniejszym, jakie sobie mona wyobrazi. Powiedziaem, e to idiotyzm e znam ci doskonale i wiem, e byby niezdolny do czego podobnego. A czy ja ci znam? Pragn wiedzie, czy ci znam istotnie. Chciabym widzie tw dusz. - Widzie moj dusz! - wyjka Dorian Gray zrywajc si, blady ze strachu. - Tak - odpar Hallward powanie, z guchym alem w gosie - chciabym widzie tw dusz. Ale to moe tylko Bg. Gorzki miech szyderstwa wydar si ze cinitej krtani Doriana. - Zobaczysz j jeszcze dzisiaj! - krzykn, chwytajc lamp ze stou. - Chod, zobacz! Wszak to wasne twoje dzieo. Czemu nie miaby go widzie? Moesz potem opowiada wiatu, co tylko zechcesz. Nikt ci nie uwierzy. A gdyby uwierzono, tym wicej by mnie kochano. Znam nasz epok lepiej ni ty, pomimo e o niej rozprawiasz tak nudnie. Chod, a udziel ci lekcji. Do ju mwie o zepsuciu, teraz spojrzysz mu w oczy, twarz w twarz! W kadym jego sowie dwiczaa bezgraniczna duma. Tupa nogami z chopic zuchwaoci. Odczuwa pomienn rado na myl, e tajemnic sw podzieli si z drugim czowiekiem, z tym wanie, co wymalowa obraz, rdo jego haby, a teraz przez cae dalsze ycie zmuszony bdzie nosi z sob straszn pami tego, co uczyni. - Tak - mwi dalej, zbliajc si do i patrzc uporczywie w surowe oczy przyjaciela zobaczysz moj dusz. Zobaczysz, jak powiadasz, co Bg tylko widzie moe. Hallward cofn si. - Dorianie, ty blunisz! - zawoa. - Nie mw czego podobnego. To brzmi okropnie, a nie moe mie adnego sensu. - Tak sdzisz? - Gray zamia si ponownie. - Wiem o tym. To, co ci wpierw mwiem, mwiem tylko dla twojego dobra. Wszak wiesz, e zawsze byem ci wiernym przyjacielem. - Nie dotykaj mnie. Kocz to, co chciae mi powiedzie. Bysk blu przemkn po twarzy malarza, ktry nagle uczu przemone uczucie litoci dla Doriana. Jakie waciwie mia prawo wdziera si w jego ycie? Gdyby popeni by bodaj dziesit cz tego, co mu przypisywano, jake strasznie musiaby cierpie! Wyprostowa si, podszed do kominka i patrzy w drwa palce si wykowatym pomieniem, gdzieniegdzie okryte popioem, ktry z pewnej odlegoci wyglda jak szron. - Czekam, Bazyli - ozwa si Dorian Gray gosem twardym i stanowczym. Malarz odwrci si. - Niewiele ci ju mam do powiedzenia! - odpar. - Musisz mi da odpowied na te straszne

oskarenia. Jeli mi powiesz, e wszystko od pocztku do koca jest kamstwem, uwierz! Dorianie, powiedz to! Powiedz, e wszystko to jest kamstwem! Czy nie widzisz, co si ze mn dzieje? Na Boga, tylko nie mw, e jeste zy, pody i nikczemny! Dorian Gray si umiechn. Na ustach jego widnia grymas wzgardy. - Chod ze mn, Bazyli - rzek spokojnie. - Prowadz dokadny dziennik mego ycia, ale nigdy go nie zabieram z pokoju, w ktrym go spisuj. Poka ci go, jeli ze mn pjdziesz. - Pjd, Dorianie, jeli sobie tego yczysz. Widz, e spniem si ju na pocig. Ale to nic nie szkodzi. Mog jecha jutro. Nie daj jednak, bym dzi jeszcze co czyta. Chc tylko szczerej odpowiedzi na me pytanie. - Wanie ci j chc da! Tu tego uczyni nie mog. Chod ze mn na gr. Czytanie nie zajmie ci duo czasu.

XIII Wyszed z pokoju i zacz wchodzi na pitro. Bazyli Hallward szed tu za nim. Szli cicho, jak si to instynktownie zwyko czyni w nocy. Lampa rzucaa fantastyczne cienie na ciany i schody. Na dworze zerwa si wiatr dzwonic szybami. Gdy stanli na najwyszym pitrze, Dorian postawi lamp na pododze, wyj klucz i przekrci go w zamku. - Bazyli, czy obstajesz przy tym, bym ci da odpowied? -spyta cicho. -Tak. - To mnie cieszy - odpar z umiechem. Po chwili z pewnym rozdranieniem doda: - Ty jeste jedynym czowiekiem na wiecie, ktry ma prawo wiedzie o mnie wszystko. Wicej bowiem wpyne na moje ycie, ni przypuszczasz. - Wzi lamp, o-tworzy drzwi i wszed do pokoju. Wion na nich zimny prd powietrza, lampa na chwil zamigotaa tym, ponurym pomieniem. Dreszcz przebieg Doriana. - Zamknij drzwi za sob - szepn, stawiajc lamp na stole. Hallward rozglda si dokoa, zdumiony i zmieszany. Pokj, w ktrym si znajdowali, nosi lady dugoletniego opuszczenia. Wyblaky dywan flamandzki na jednej ze cian, zasonity obraz, stary woski cassone i prna niemal szafa na ksiki stanowiy obok stou i jedynego krzesa cae urzdzenie. Dorian Gray, zapaliwszy do poowy wypalon wiec stojc na kominku, zobaczy, e wszystko okryte byo grub warstw kurzu, a w dywanie wieciy dziury. Za boazeri cienn tuka si mysz. W pokoju panowaa atmosfera wilgotna i zatcha. - Sdzisz zatem, Bazyli, e tylko Bg moe widzie dusz? Odsu t zason, a zobaczysz moj dusz. - Gos jego brzmia twardo, lodowato. - Dorianie, mwisz w obdzie lub grasz komedi - szepn Hallward, marszczc czoo. - Nie chcesz? Wic sam to zrobi! - zawoa Dorian, zrywajc zason z obrazu i rzucajc j na ziemi. [Okrzyk przeraenia wyrwa si z ust malarza, gdy w niepewnym wietle ujrza na ptnie wstrtn twarz wykrzywion umiechem. W wyrazie portretu byo co w najwyszym stopniu wstrtnego i ohydnego. Wielki Boe! Przecie to twarz Doriana Graya. Ten straszny jad, czymkolwiek on by, nie zdoa jeszcze zniszczy doszcztnie jego cudnej piknoci. Nieco zota wiecio jeszcze na rzedncych wosach i troch purpury zabarwiao zmysowe wargi. Wypeze oczy wykazyway jeszcze lad dawnego przeczystego bkitu, a wykwintne linie nosa i szyi nie zatraciy dotd caej szlachetnoci. Tak, to by Dorian. Ale kto go tak wymalowa? Wydao mu si, e poznaje pocignicia swego wasnego pdzla, a rama obrazu zrobiona bya stanowczo wedug jego rysunku. Strach uwierzy w co podobnego, a jednak czu, jak go coraz wiksza ogarnia trwoga. Chwyci zapalon wiec i stan tu przed obrazem. Po lewej stronie u dou widniao jego nazwisko, nakrelone czerwon farb podunymi literami? Poda parodia, marna, nikczemna satyra. On tego nie malowa. A jednak to jego obraz. Zna przecie kad lini, kade pocignicie pdzla Mia uczucie, jak gdyby krew jego w jednej chwili zakrzepa w ld. Jego obraz! Co to ma znaczy? Czemu si zmieni? Hallward odwrci si i wzrokiem

czowieka zamanego spojrza na Doriana. Usta mu dray, zaschy jzyk nie zdoa si poruszy. Rk przesun po czole. Mokre byo od lepkiego potu. Mody czowiek, wsparty o gzyms kominka, obserwowa go z t dziwn uwag, z jak zwyko si obserwowa gr wielkiego aktora. Twarz jego nie wyraaa ani prawdziwego cierpienia, ani prawdziwej radoci. Jedynie wyton uwag obserwatora -z lekk domieszk triumfu w oczach. Wyj kwiat z butonierki i wchania jego wo lub udawa, e j wchania. - Co to ma znaczy? - wykrztusi wreszcie Hallward. Gos jego brzmia tak ostro, e jemu samemu wyda si obcy. - Przed laty, kiedy byem modym chopcem - mwi Dorian Gray, mnc kwiat, ktrym si bawi - spotkaem ciebie; pochlebiae mi i nauczye by prnym z powodu mej piknoci. Pewnego dnia przedstawie mi jednego ze swych znajomych, a ten mi wyjani, jak cudown rzecz jest modo. Wanie wtedy wykoczye mj portret, ktry by dla mnie objawieniem, jak cudown rzecz jest pikno. W chwili szau, ktrego dzi jeszcze ani nie auj, ani nie bogosawi, wyraziem yczenie, ty nazwaby je moe modlitw - O przypominam sobie! Jake dokadnie sobie przypominam. Ale nie! To niepodobiestwo! Pokj musi by wilgotny. Ple zniszczya ptno. Farby, ktrych uywaem, maj wida w sobie jakie przeklte trucizny. To niemoliwe, powiadam ci! - Co niemoliwe? - zapyta szeptem Dorian. Podszed ku oknu i przycisn czoo do zimnej zamglonej szyby. - Powiedziae, e ty sam zniszczy obraz. - To nieprawda! On zniszczy mnie! - Nie wierz, aby to by portret malowany przeze mnie. - Nie moesz pozna swego ideau? - gorzko rzek Dorian. - Mj idea, jak go nazywasz - Jak ty go nazwae! - Tak, ale wwczas nie byo w nim nic zego, nic nikczemnego. Bye dla mnie ideaem, jakiego nie spotkam ju nigdy. Ale to jest twarz satyra. - To jest oblicze mojej duszy. - Boe, i c ja ubstwiaem! Z tego obrazu patrz oczy szatana! - Bazyli, kady z nas nosi w sobie niebo i pieko! - krzykn Dorian z dzikim gestem rozpaczy. Hallward znw si zwrci do portretu i wlepi w niego oczy. - Boe wielki, jeli to prawda - wyszepta - i jeli ty to zrobie ze swego ycia, musisz by znacznie gorszy, ni przypuszcza mog najgorsi twoi wrogowie. Podnis wiec i bardzo uwanie pocz si przyglda portretowi. Powierzchnia ptna wydawaa si zupenie nie uszkodzona. Ta okropna zgnilizna musiaa wic pochodzi z wewntrz. Wskutek dziwnego pobudzenia wewntrznego ycia trd grzechu stopniowo trawi obraz. Rozkad trupa w wilgotnym grobie nie mg by rwnie straszny. Rka malarza draa tak gwatownie, e wieca wypada na ziemi z lichtarza, migocc niepewnym blaskiem. Zdepta j. Nastpnie pad na chwiejne krzeso koo stou i ukry zmienion twarz

w doniach. - Boe wielki, jaka to nauka, jaka straszna nauka! Nie usysza adnej odpowiedzi, tylko kanie Doriana, ktry cigle jeszcze sta przy oknie. - Dorianie, mdl si, mdl si - szepn. - Jak nas to uczono w modoci? Nie wd nas na pokuszenie odpu nam nasze winy zmyj grzechy nasze. Mdlmy si razem. Modlitwa dyktowana przez tw pych zostaa wysuchana. Modlitwa twej skruchy rwnie bdzie wysuchana. Zbyt ci ubstwiaem. Jestem teraz ukarany. I ty zbyt ubstwiae siebie. Jestemy obaj ukarani. Dorian Gray odwrci si powoli i spojrza na oczami pociemniaymi od ez. - Za pno, Bazyli - wykrztusi. - Dorianie, nigdy nie jest za pno. Uklknijmy i sprbujmy sobie przypomnie jak modlitw. Wszak Pismo mwi: A choby grzechy twe byy jak szkarat, ja je obmyj, e nad nieg bielsze bd. - Sowa te nie maj ju dla mnie adnego znaczenia. - Cicho, nie mw w ten sposb. Do zego popenie ju w yciu. Boe wielki! Czy nie widzisz, jak ten przeklty stwr kpi z nas? Dorian spojrza na obraz i nagle uczu niepohamowan nienawi do Bazylego, jak gdyby ten portret na ptnie podszeptywa mu j swymi szyderczo wykrzywionymi ustami. Opanowaa go szalona wcieko ciganego zwierzcia i nienawi do tego, ktry wci nieruchomy siedzia przy stole nienawi tak silna, jakiej nie odczuwa nigdy w yciu. Jak oszalay rozejrza si dokoa. Na pomalowanej skrzyni co bysno, przycigajc jego wzrok. Wiedzia, co to jest. Przed paru dniami przynis ten n, eby nim odci kawa sznura, i zapomnia go std zabra z powrotem. Powoli podszed ku skrzyni, przechodzc tu obok Hallwarda. Gdy znalaz si za jego plecami, chwyci n i odwrci si. Malarz poruszy si na krzele, jak gdyby chcia wsta. W tej chwili Dorian rzuci si na niego, wbi n w ttnic za uchem i przyciskajc gow malarza do stou, raz po raz na olep uderza noem. Usysza zdawiony krzyk i straszne rzenie czowieka, ktrego krta zalewa krew. Wycignite ramiona konwulsyjnie zachybotay trzykrotnie w powietrzu, wymachujc rkami o dziwacznie zesztywniaych palcach. Dwa razy jeszcze ugodzi noem, ale adnego ju nie wywoa oporu. Co zaczo cieka na podog. Czeka jeszcze chwil, przyciskajc wci gow zabitego do stou. Po czym rzuci n na st i nasuchiwa. Nic nie sysza, prcz ciekania krwi - kropla po kropli - na wytarty dywan. Otworzy drzwi i wyszed na podest. W caym domu panowaa niczym nie zakcona cisza. Wszyscy spali. Przez par sekund sta jeszcze na schodach i przechylony przez balustrad patrzy w ciemn otcha. Nastpnie wyj klucz, wszed z powrotem do pokoju i zamkn si od wewntrz. Na krzele przy stole wci jeszcze siedziao to co z gow pochylon nisko nad stoem, ze zgitymi w pak plecami i dugimi, fantastycznymi ramionami. Mona by byo sdzi, e pi, gdyby nie czerwona, zygzakowata rana na karku i ciemna kaua krzepncej krwi, powoli rozlewajca si coraz dalej po stole. Jak szybko si to wszystko stao! Czu si dziwnie spokojny. Podszed ku oszklonym drzwiom, otworzy je i wyszed na balkon. Wiatr rozpdzi mgy, a niebo wygldao niby olbrzymi pawi ogon

ugwiedony tysicami zotych oczu. Wyjrza na ulic i zobaczy policjanta, jak powoli dokonywa obchodu owiecajc podunymi promieniami swej latarki drzwi cichych, we nie pogronych domw. U wylotu ulicy bysno czerwone wiato doroki i znikno. Kobieta w powiewnym szalu powoli wloka si wzdu balustrad. Od czasu do czasu przystawaa i ogldaa si. Raz zacza piewa ochrypym, niemiym gosem. Policjant zbliy si i co jej powiedzia. Zamiaa si i posza dalej. Ostry wiatr powia przez skwer. Lampy gazowe zamigotay bkitnie, a drzewa obnaone z lici wstrzsny cikimi, czarnymi konarami. Dreszcz go przebieg. Cofn si do pokoju i zamkn balkonowe drzwi. Podszedszy do wewntrznych drzwi, przekrci klucz w zamku i otworzy je. Nie popatrzy nawet na zamordowanego czowieka. Czu, e o to tylko chodzi, by sobie nie uwiadomi sytuacji. Przyjaciel, ktry namalowa fatalny portret, rdo wszystkich nieszcz, zosta wykrelony z jego ycia. Nic wicej. Przysza mu na myl lampa. Byo to istne cacko roboty mauretaskiej, z matowego srebra, ozdobione arabeskami z lnicej stali i inkrustacj z nie szlifowanych turkusw. Sucy mgby dostrzec jej brak i spyta o ni. Zawaha si na chwil, po czym wrci do pokoju i wzi lamp ze stou. Nie mg si powstrzyma od spojrzenia na martw posta. Jake spokojnie siedziaa. Jak okropnie biae byy dugie rce. Niby przeraajca figura z wosku. Zamknwszy za sob drzwi, pocz cicho schodzie ze schodw. Trzeszczay i zdaway si krzycze z blu. Kilkakrotnie si zatrzymywa nasuchujc. Nic. Wok panowaa cisza niezmcona. To tylko odgos wasnych jego krokw. Gdy wszed do biblioteki, zobaczy torb podrn i paszcz. Musia to gdzie ukry. Otworzy tajemne drzwiczki w boazerii, gdzie ukrywa wasne dziwaczne stroje, w ktre si zwyk przebiera, i tam woy rzeczy Hallwarda. atwo bdzie je spali. Wyj zegarek Dwadziecia minut brakowao do godziny drugiej. Usiad i pocz rozmyla. Co rok, co miesic niemal wieszano w Anglii ludzi za to, co on popeni. Sza morderstw wisia w powietrzu. Jaka czerwona gwiazda zbyt si zbliya do Ziemi. A jednak, czy istnia przeciw niemu jakikolwiek dowd? Bazyli Hallward wyszed z domu o jedenastej. Nikt nie widzia, ze znw wrci w jego towarzystwie. Prawie caa suba bawi w Selby Royal. Kamerdyner pi Pary! Tak, Bazyli Hallward wyjecha do Parya o pnocy, jak by postanowi. Wobec tego, ze trzyma si z dala od ludzi, mog upyn cae miesice, zanim si zbudzi jakie podejrzenie. Cae miesice! Do tego czasu wszystko si da uprztn. Nagle bysna mu myl. Wsta, narzuci futro i wyszed na korytarz. Tu stan przysuchujc si powolnym, cikim krokom policjanta na ulicy. Widzia, jak w szybie okiennej odbi si bysk jego latarki. Czeka powstrzymujc oddech. Po paru chwilach uj za klamk wysun si i cicho zamkn za sob drzwi. Nastpnie zadzwoni. Nie upyno pi minut, a zjawi si na wp ubrany i mocno zaspany kamerdyner. - Przykro mi, ze musiaem ci zbudzi, Franciszku - rzek wchodzc do domu. - Zapomniaem wzi klucz od bramy. Ktra to godzina? - Dziesi minut po drugiej, janie panie - odpowiedzia kamerdyner, patrzc na zegarek zmruonymi oczami.

- Dziesi minut po drugiej? Tak strasznie pno, a musisz mnie jutro zbudzi o dziewitej. Mam co do zaatwienia. - Bd pamita, janie panie. - Czy by kto w cigu wieczora? - Pan Hallward, janie panie. Czeka do jedenastej, a potem wyszed, pieszc si na pocig. - O, szkoda, e nie mogem si z nim widzie. Czy moe zostawi jaki list? - Nie, janie panie. Powiedzia tylko, e napisze z Parya, jeli janie pana nie zastanie w klubie. - Dobrze. A nie zapomnij zbudzi mnie o dziewitej. - Do usug janie pana. Kamerdyner oddali si cicho. Donan Gray rzuci na st kapelusz i paszcz i wszed do biblioteki. Przez kwadrans przechadza si po pokoju zamylony gryzc usta. Nastpnie zdj z pki ksik adresow i zacz przerzuca kartki. Alan Campbell, 152, Herttord Street, Mayfair. Tak, to by czowiek, ktrego wanie potrzebowa.

XIV Nazajutrz rano o dziewitej wszed sucy z filiank czekolady i otworzy okiennice. Dorian spa cakiem spokojnie, lec na prawym boku, z rk podsunit pod gow. Wyglda jak chopiec, ktry si zmczy przy zabawie lub pracy. Sucy musia dwukrotnie dotkn jego ramienia, zanim si zbudzi, a gdy otworzy oczy, po ustach jego przemkn lekki umiech, jak gdyby przypomina sobie czarowny sen. Nie mia jednak adnych snw. Spoczynku jego nie zamciy adne majaki ani blu, ani radoci. Ale modo umiecha si bez powodu. To wanie stanowi gwny jej urok. Odwrci si i wsparty na okciu, powoli wyscza czekolad. agodne listopadowe sonce wpywao do pokoju. Niebo byo cakiem jasne, a w powietrzu rozlewao si przyjemne ciepo, jakby w majowy poranek. Powoli zdarzenia ubiegej nocy cichymi, krwawymi stopami wlizny si do jego mzgu, powracajc do ycia ze straszn wyrazistoci. Drgn na wspomnienie wszystkich swych cierpie i na chwil uczu znw t nieprzezwycion nienawi do Bazylego Hallwarda, ktra go pchna do morderstwa. Zdrtwia z przeraenia Trup siedzi tam jeszcze na grze i do tego w wietle soca. Jakie to straszne! Tak obrzydliwe rzeczy przeznaczone s dla mroku, nie dla dnia. Czu, e jeli zacznie si zastanawia nad tym, co przey, rozchoruje si lub dostanie obdu. Istniej grzechy, ktrych urok tkwi raczej w myli o nich ni w samym czynie, triumfy dziwne, zadowalajce raczej dum ni namitno, wzmagajce ttno intelektualnej radoci - radoci znacznie intensywniejszej ni ta, jak obdarzaj czy maj moliwo obdarza zmysy. Ale ten jego grzech nie nalea do owej kategorii. Przeciwnie, by jednym z tych, ktre naley wymaza z pamici, upi makiem, zdawi, aby nie zosta przeze zdawionym. Zegar wybi p do dziesitej. Dorian odsun wosy z czoa i wsta szybko. Ubiera si jeszcze staranniej ni zwykle. Szuka dugo, zanim dobra odpowiedni krawat i szpilk, a piercienie zmienia kilkakrotnie. Dugo te siedzia przy niadaniu, jad po trochu ze wszystkich da, rozmawia z kamerdynerem o jakiej nowej liberii, ktr naleao sprawi dla suby w Royal Selby, po czym przeglda korespondencj. Do niektrych listw si umiecha, inne irytoway go widocznie. Jeden odczytywa kilka razy, wreszcie przedar go z wyrazem zniecierpliwienia. Straszna rzecz ta pami kobieca! - jak raz powiedzia lord Henryk. Wypiwszy czarn kaw, skin na sucego, by zaczeka, po czym siad przy biurku i napisa dwa listy. Jeden woy do kieszeni, drugi da sucemu. - Na Hertford Street 152, a jeliby pana Campbella nie byo w miecie, to zapyta o jego adres. Gdy zosta sam, zapali papierosa i pocz na kawaku papieru rysowa kwiaty, nastpnie fragmenty architektoniczne, wreszcie twarze ludzkie. Nagle dostrzeg we wszystkich tych twarzach dziwne podobiestwo z Bazylim Hallwardem. Zmarszczy czoo, wsta, podszed do szafy z ksikami i na lepo wyj z niej ksik. By zdecydowany nie myle o tym, co si stao, dopki nie zajdzie konieczna potrzeba. Pooy si na sofie i spojrza na tytu ksiki. Emaux et Camees Gautiera w wydaniu Charpentiera, na papierze japoskim ze sztychami Jacquemarta. Ksieczka oprawna bya w skr cytrynowozielon ze zoconymi ornamentami i nakrapianymi owocami granatu. Otrzyma j w podarku

od Adriana Singletona. Gdy przerzuca kartki, wzrok jego pad na w wiersz, w ktrym poeta mwi o rce Lacenairea, tej chodnej, tej rce du supplice encore mal lavee , okrytej puszystym rudym wosem i o doigts de faune. Spojrza na swoje biae smuke palce wstrzsany mimowolnym dreszczem i dalej przewraca kartki. Zatrzyma si przy piknych stancach weneckich:
* *

Z Adriatyku fal wynurzy Wenus pian rozperlona Boskie ciao bladej ry W chromatycznej gamy tonach.

Niebo w lazur fal spoziera, Czyste niby zdanie-tchnienie, Niby krga pier, co wzbiera, Gdy miosnym dry westchnieniem.

Pyn odzi -ju nie pyn, Pada zwj kotwicznych sznurw Przed kamienn pltanin Rowoci i marmurw .
*

Jakie to cudowne! Czytajc, czowiek ma wraenie, e widzi przed sob zielone kanay rowoperowego miasta i mknie w czarnej gondoli o srebrnym dziobie i wlokcych si po wodzie firankach. Wiersze same wyglday jak owe proste, turkusowobkitne pasma, ktre znacz nasz lad, gdy jedziemy na Lido. Raptowne byski barw przypominay mu lnice upierzenie ptakw o opaowych i irysowych szyjach i przez chwil zdawa si je widzie, jak fruwaj koo wyniosej miodowozotej kampanili lub majestatycznie i z wdzikiem krocz wzdu ciemnych, kurzem okrytych arkad. Opar si wygodnie i na wp zmruywszy oczy recytowa raz po raz:

Przed kamienn pltanin Rowoci i marmurw.

Te dwa wiersze wyczaroway mu w duszy ca Wenecj. Myla o jesieni tam spdzonej i o owej cudownej mioci, ktra go pchna do tylu szalonych a rozkosznych wybrykw. Kada miejscowo posiada swj specjalny romantyczny nastrj. Tylko e Wenecja, podobnie jak Oksford, zachowaa odpowiednio romantyczne to, a dla prawdziwego romantyka to jest wszystkim lub niemal wszystkim.

* jeszcze nie obmytej z tortur (fr.) * palcach fauna (fr.) * Tumaczya Jadwiga Dackiewicz.

Bazyli bawi tam z nim przez pewien czas i nie posiada si z zachwytu nad Tintorettem. Biedny Bazyli! Umrze w sposb tak okropny! Westchn, wzi znw ksik do rki, starajc si zapomnie. Czyta o jaskkach, swobodnie wlatujcych i wyfruwajcych z kawiarenki smyrneskiej, gdzie pielgrzymi przesuwaj w rkach bursztynowe paciorki, a kupcy w turbanach pal fajki z dugimi chwastami, powane prowadzc rozmowy. Czyta o obelisku na Place de la Concorde, ktry na swym samotnym, bezsonecznym wygnaniu wylewa zy granitowe, tsknic do okrytego lotosem Nilu, gdzie dumaj sfinksy w towarzystwie rowych ibisw i biaych spw o zoconych szponach, a krokodyle o maych berylowych oczkach czogaj si po zielonym, dymicym mule. Duma nad wierszami, ktre wysnuwajc swe melodie ze skaonego pocaunkami marmuru, opiewaj ten dziwny pomnik porwnany przez Gautiera do kontraltowego gosu, ten monstre charmant stojcy w porfirowej sali Luwru. Ale niebawem ksika wypada mu z rki, ogarno go zdenerwowanie i opanowa straszliwy lk. Co si stanie, jeli Alan Campbell wyjecha z Anglii? Dnie cae minyby, zanim powrci. A moe nie zechce przyj? Co wwczas? Kada chwila bya niesychanie wana Przed piciu lary byli przyjacimi - prawie nierozcznymi. Nagle zayo ta ustaa. Teraz gdy si spotykali w towarzystwie, Dorian Gray si umiecha, Alan Campbell - nigdy. By to mody czowiek bardzo rozumny, pomimo e mia mao zrozumienia dla sztuk plastycznych, a pewne odczucie poezji zawdzicza tylko Dorianowi. Okazywa natomiast namitny zapa do nauk cisych. W Cambridge spdza niemal cay czas na pracy w laboratorium i z dobrym rezultatem zoy egzamin z nauk przyrodniczych. Cigle jeszcze studiowa chemi i urzdzi sobie wasne laboratorium, w ktrym czsto zamyka si caymi dniami ku ogromnemu strapieniu matki. Marzya bowiem dla niego o karierze politycznej i pragna, by kandydowa do Parlamentu. O chemikach natomiast miaa tylko mtne wyobraenie, e sporzdzaj recepty. Jej Alan by jednak poza tym doskonaym muzykiem i gra na skrzypcach i na fortepianie znacznie lepiej ni zwyczajni amatorzy. Muzyka te bya pierwszym cznikiem midzy nim a Dorianem Grayem i w fascynujcy wpyw, jaki Dorian wywiera na wszystkich, czsto nawet niewiadomie. Poznali si na wieczorze u lady Berkshire, gdzie wanie gra Rubinstein. Odtd widywano ich wci razem w o-perze i wszdzie, gdzie tylko mona byo sucha dobrej muzyki. Przyja ich trwaa przez osiemnacie miesicy. Campbell stale przesiadywa w Selby lub w paacu na Grosvenor Square. Dla niego, jak dla wielu innych, Dorian by wzorem wszystkiego, co w yciu jest pikne i czarowne. Czy zaszo midzy nimi co nieprzyjemnego, nikt si nie mg dowiedzie. Nagle jednak zauwaono, e spotykajc si w towarzystwie, zaledwie zamieniaj z sob par sw, a Campbell szybko si wymyka z kadego przyjcia, na ktrym jest Dorian. Zmieni si te pod wzgldem usposobienia. Czsto popada w melancholi, zdawa si nienawidzi muzyki i nigdy nie chcia gra. Gdy go o to proszono, wymawia si, twierdzc, e nauka pochania mu cay czas i nie pozostawia chwili wolnej na wiczenia. I tak te byo istotnie. Coraz wicej zajmowa si biologi, a par razy nazwisko jego wymieniane byo w pismach naukowych z okazji niezwykych eksperymentw, jakie wykonywa. Takim by czowiek, ktrego w tej chwili oczekiwa Dorian, co par sekund spogldajc na
*

* uroczy potwr (fr.)

zegarek. Z kad minut wzmaga si jego niepokj. Wreszcie zerwa si z sofy i zacz biega po pokoju niby wspaniae, w klatce zamknite zwierz. Stawia drugie ciche kroki. Rce mia dziwnie zimne. Czekanie stawao si nie do wytrzymania. Czas zdawa si wlec na oowianych stopach, podczas gdy Dorian, zapdzony szalonym wichrem na skraj przepaci, wisia nad jej czarn, ziejc otchani. Wiedzia, co si tam na niego czai, widzia to ze straszn dokadnoci i drc przyciska wilgotne palce do poncych powiek, jak gdyby chcia mzg swj pozbawi wzroku, a renice wtoczy w gb jam ocznych. Na prno! Mzg mia wasny swj pokarm, ktrym si ywi, a wyobrania, smagana trwog, wia si i krcia z blu jak ywa istota, taczya niczym marionetka na scenie, szczerzya zby, coraz to w innej wystpujc masce. Wreszcie czas stan zupenie. Tak jest: lepa, ciko dyszca poczwara przestaa peza, a jednoczenie z przystaniciem czasu, bezszelestnie wysuny si straszne myli, wywloky z grobu okropn przyszo i stawiy j przed oczy Doriana. Wpatrywa si w ni zdrtwiay. Skamienia ze strachu. Wreszcie drzwi si otworzyy. Wszed sucy. Dorian spojrza na szklanym wzrokiem. - Pan Campbell, janie panie - zameldowa. Westchnienie ulgi wydobyo si z ust spalonych gorczk, a na twarz wrciy kolory. - Zaraz prosi - rzek ywo. Czu, e odzyskuje rwnowag. Cae poprzednie tchrzostwo mino. Sucy skoni si i wyszed. Zaraz po nim wszed Alan Campbell. Mia twarz bardzo powan i blad, blado t podkrelay jeszcze krucze wosy i ciemne brwi. - Alanie, to adnie, e przyszede. Dzikuj ci. - Postanowiem nie przekracza nigdy twego progu, lecz napisae, e tu chodzi o mier lub ycie. Gos jego brzmia ostro i zimno. Mwi powoli, z namysem. W bystrym badawczym spojrzeniu, ktrym mierzy Doriana, widniaa wzgarda. Trzyma rce w kieszeniach karakuowego paszcza i zdawa si nie widzie gestu, jakim go przywita Dorian. - Tak, chodzi o mier lub ycie, i to nie tylko jednego czowieka. Siadaj, prosz. Campbell usiad przy stole, a Dorian zaj miejsce naprzeciw. Spojrzenia ich si spotkay. W oczach Doriana malowao si ogromne wspczucie. Wiedzia, jak straszne byo to, co zamierza uczyni. Po chwili drczcego milczenia Dorian przechyli si ku gociowi i z wielkim spokojem, ledzc jednak wraenie kadego swego sowa, powiedzia: - Alanie, na pitrze tego domu, w pokoju, do ktrego prcz mnie nikt nie ma dostpu, siedzi przy stole trup. Nie yje od dziesiciu godzin. Nie zrywaj si i nie patrz na mnie w ten sposb. Kim jest, dlaczego umar, jak umar, niech ci to nic nie obchodzi. Jedyne, co masz uczyni, to - Gray, przesta! Nie chc nic wicej wiedzie. Czy to prawda, co mwisz, czy nie - nic mi do tego. Absolutnie nie chc si da wcign w twoje sprawy. Swe straszne tajemnice zachowaj dla siebie. Mnie one ju nie zajmuj. - Musz ci zajmowa, Alanie. T tajemnic bdziesz zmuszony si zaj. Bardzo mi ci al,

Alanie. Nie mam jednak innej rady. Ty jeste jedynym czowiekiem, mogcym mnie uratowa. Musz ci wcign w t spraw. Nie pozostaje mi nic innego. Jeste naukowcem. Znasz si na chemii i tym podobnych rzeczach. Robie tyle eksperymentw. A teraz powiem ci, co masz uczyni: zniszczy zwoki ludzkie, by po nich nie pozosta lad aden. Nikt nie wie, e czowiek ten by w moim domu. Znajomi jego sdz, e bawi obecnie w Paryu. W cigu najbliszych miesicy nikt nie zwrci uwagi na jego nieobecno. A kiedy zwrc uwag, nie powinno tu po nim by adnego ladu. Alanie, ty musisz jego i wszystko, co do naleao, zamieni w gar popiou, ktry rozprosz w powietrzu. - Dorianie, jeste szalony. - O, czekaem, by mnie nazwa Dorianem. - Szalony jeste, powiadam. Szalony, sdzc, e rusz bodaj maym palcem, by tobie pomc, szalony, czynic mi to straszne wyznanie. Nie chc z tym wszystkim mie nic do czynienia. Czy sdzisz, e nara sw dobr saw dla ciebie? Co mnie moe obchodzi, do jakiego szataskiego dziea ty si czue powoany? - To byo samobjstwo, Alanie. - Piknie. Ale kto go pchn do tego? Wszak ty, nie kto inny. - Wic wzbraniasz si to dla mnie uczyni? - Naturalnie, e si wzbraniam. Absolutnie nie chc si w to miesza. Nie bd si martwi o to, e ty si okryjesz hab. Zasuye na ni. Nie aowabym ci, gdyby zosta zbezczeszczony, publicznie zbezczeszczony. Jak miesz da ode mnie, wanie ode mnie, bym przyoy rk do czego tak okropnego? Sdziem, e si lepiej znasz na charakterze ludzi. Twj przyjaciel lord Henryk Wotton le ci wyuczy psychologii, mimo e ci ksztaci tak wszechstronnie. Nic w wiecie nie zdoaoby mnie skoni do uczynienia bodaj jednego kroku, eby ci pomc. Pomylie si w wyborze. Musisz si zwrci do kogo innego z grona twych przyjaci. Byle nie do mnie. - Alanie, to byo morderstwo. Ja go zamordowaem. Ty nie wiesz, ile przez niego wycierpiaem. Jakiekolwiek jest moje ycie, on wicej wpyn na jego uksztatowanie czy wypaczenie ni ten biedny Harry. Moe uczyni to bezwiednie, rezultatu to jednak nie zmienia. - Morderstwo! Wielki Boe! Dorianie, wic do tego ju doszo? Ja ci nie wydam. To mnie nie obchodzi. I bez tego zreszt moesz by pewny, e ci zaaresztuj. Nikt nie popenia zbrodni bez popenienia rwnoczenie gupstwa. Ja jednak nie chc z tym mie nic do czynienia. - Musisz mie z tym do czynienia, Alanie. Poczekaj, poczekaj chwilk. Alanie, suchaj! Suchaj, co ci powiem. dam od ciebie tylko dokonania naukowego eksperymentu. Chodzisz do szpitali i kostnic, wszystkie te potworne rzeczy, jakich tam dokonujesz, wcale ci nie wzruszaj. Gdyby ten czowiek lea na krwi zalanym stole sekcyjnym lub w smrodliwym laboratorium wrd czerwonych ciekw, ktrymi odpywa krew ludzka, uwaaby go jedynie za dobry obiekt dowiadczalny. Ani jeden wos nie drgnby ci na gowie. Nie przyszoby ci nawet na myl, e popeniasz co niewaciwego. Przeciwnie, miaby wraenie, e speniasz co, co przyda si ludzkoci, e powikszasz sum wiedzy w wiecie, zaspokajasz ciekawo czy co podobnego. Nie dam od ciebie niczego wicej nad to, co tylokrotnie ju zrobie. Zniszczenie zwok musi by nawet mniej straszne ni inne eksperymenty, ktrych zwyke dokonywa. A nie zapomnij: zwoki te s jedynym dowodem wiadczcym przeciw

mnie. Jeli je odkryj, zostan uwiziony, a musz je odkry, jeli ty mi nie pomoesz. - Nie mam wcale ochoty ci pomaga. Zdajesz si o tym zapomina. Caa ta sprawa jest mi ze wzgldu na ciebie cakiem obojtna. Nic mnie nie obchodzi. - Alanie, bagam ci. Pomyl, w jakim jestem pooeniu. Zanim przyszede, omdlewaem niemal ze strachu. Pamitaj, e ty sam mgby kiedy zazna podobnej trwogi. Nie, nie! Nie myl o tym. Sprbuj tylko patrze na to wszystko ze stanowiska naukowego. Wszak nie pytasz, skd pochodz trupy, na ktrych robisz dowiadczenia. Nie pytaj i w tym wypadku. Zbyt wiele ci ju powiedziaem. Ale bagam ci, uczy to dla mnie, Alanie, bylimy niegdy przyjacimi. - Nie wspominaj tych czasw, Dorianie. One umary. - Umarli czsto nie chc odej. Ten czowiek na pitrze nie chce si oddali. Siedzi przy stole ze zwieszon gow i wycignitymi ramionami. Alanie! Alanie! Jeli ty mi nie pomoesz, jestem zgubiony. Powiesz mnie, Alanie, czy ty to rozumiesz? Powiesz mnie za to, co uczyniem. - Na nic si nie przyda przeduanie tej sceny. Stanowczo odmawiam wspdziaania w tej sprawie. Szalestwem byo z twej strony da ode mnie czego podobnego. - Odmawiasz? - Tak. - Alanie, ja ci bagam. - Na prno. W oczach Doriana znw bysno wspczucie. Powoli wycign rk, wzi ze stou kawaek papieru i nakreli par sw. Odczyta je dwukrotnie, zoy starannie i przesun na drug stron stou. Po czym wsta i podszed do okna. Campbell spojrza na zdumiony. Podnis wistek zoonego papieru i rozoy go. Podczas czytania twarz jego okrya si trupi bladoci, opad na krzeso. Mia uczucie, e jest miertelnie chory. Zdawao mu si, e serce jego zatucze si na mier w pustce. Po dwch czy trzech minutach okropnego milczenia Dorian si odwrci, podszed do Campbella i pooy mu do na ramieniu. - Strasznie mi ci al, Alanie - szepn - ale nie pozostawiasz mi wyboru. List mam ju napisany. Oto on. Widzisz adres. Jeli mi nie pomoesz, musz go wysa. Jeli mi nie pomoesz, wyl go. Wiesz, jakie std wyniknyby nastpstwa. Ale ty mi pomoesz. Nie moesz si duej wzbrania. Chciaem ci oszczdzi. Bdziesz chyba na tyle sprawiedliwy, by mi to przyzna. Ty natomiast bye szorstki, twardy, obraliwy. Postpie ze mn tak, jak nikt w yciu ze mn postpowa si nie way, przynajmniej nikt z yjcych. Zniosem wszystko. Teraz ja dyktuj warunki. Campbell ukry twarz w doniach. Dreszcz nim wstrzsn. - Tak, Alanie, teraz na mnie kolej dyktowania warunkw. Znasz je. Rzecz jest cakiem prosta. No, nie denerwuj si tak okropnie. To musi by zrobione. Spjrz koniecznoci w oczy i spe j. Jk wyrwa si z piersi Alana. Dra jak w febrze. Zdawao mu si, e tykanie zegara na gzymsie kominka dzieli czas na atomy mczarni, a kady z nich jest zbyt ciki do zniesienia. Mia wraenie, e powoli zaciska si dokoa jego czoa elazna obrcz, e haba, ktr mu gro, ju na spada. Rka, spoczywajca na jego ramieniu, cika bya jak ow. Przygniataa go okropnie. Zdawaa

si go miady. - No, Alanie, zdecyduj si. - Nie mog tego zrobi - rzek mechanicznie, jak gdyby sowa zdolne byy odwrci straszn konieczno. - Musisz. Nie masz wyboru. Nie zwlekaj duej. Alan waha si przez chwil. - Czy pali si na grze? - Tak, jest tam piec gazowy. - Musz pojecha do domu po niezbdne rzeczy. - Nie, Alanie. Nie przekroczysz tego progu. Napisz par sw. Mj sucy pojedzie i przywiezie wszystko, czego ci potrzeba. Campbell nakreli par wierszy, osuszy pismo bibu i zaadresowa do swego asystenta. Dorian wzi papier i odczyta go uwanie. Nastpnie zadzwoni na sucego i wrczy mu list, polecajc wrci jak najspieszniej. Gdy drzwi komnaty zamkny si za sucym, Campbell zadra nerwowo. Powoli dwign si z krzesa i podszed do kominka. Dygota caym ciaem. Przez jakie dwadziecia minut aden z nich nie rzek ani sowa. Mucha, brzczc, lataa po pokoju, a tykanie zegara rozlegao si jak miarowe uderzenia mota. Gdy wybia pierwsza, Campbell si odwrci i spojrza na Doriana Graya, w ktrego oczach byszczay zy. Czysto i delikatno tej smutnej twarzy zdawaa si doprowadza go do wciekoci. - Jeste nikczemnikiem, podym nikczemnikiem - szepn. - Alanie, cicho. Ty mi uratowae ycie - rzek Dorian. - Twoje ycie! Wielki Boe! C to za ycie! Staczae si coraz niej i niej, a oto doszede do morderstwa. Robic to, do czego mnie zmuszasz, nie o twoim yciu myl! - Ach, Alanie - szepn Dorian z westchnieniem - chciabym, by ty mia dla mnie tysiczn cz tego wspczucia, jakie ja mam dla ciebie. Mwic to, odwrci si do Campbella i zapatrzy w ogrd. Campbell nie odpowiada. Po chwili zapukano do drzwi. Wszed sucy wnoszc du mahoniow skrzyni z chemikaliami, gruby zwj drutu stalowego i platynowego, i dwie dziwnego ksztatu elazne klamry. - Prosz janie pana, czy tu zostawi te rzeczy? - zwrci si do Campbella. - Tak - odpar Dorian. - Przykro mi, Franciszku, ale mam dla ciebie jeszcze jedno zlecenie. Jak nazywa si ten czowiek w Richmond, ktry dostarcza orchidee do Selby? - Harden. - Tak Harden. Ot trzeba natychmiast jecha do Richmond i osobicie rozmwi si z Hardenem. Niech przyle dwa razy wicej orchidei, ni zamwiem, i moliwie najmniej biaych. Najlepiej, aby wcale nie byo biaych. Dzi jest bardzo adny dzie, a Richmond to liczna miejscowo. Inaczej nie mczybym ci tym poleceniem, Franciszku. - Nic nie szkodzi, prosz janie pana. Kiedy mam by z powrotem? Dorian spojrza na Campbella.

- Alanie, jak dugo potrwa twoje dowiadczenie? - spyta gosem spokojnym, obojtnym. Obecno trzeciego czowieka zdawaa si dodawa mu odwagi. Campbell zmarszczy czoo i zagryz wargi. - Okoo piciu godzin - odpar. - W takim razie wystarczy, jeli wrcisz o p do smej. Albo, Franciszku, zaczekaj. Przygotuj mi moje rzeczy do wyjcia. Moesz mie wolny wieczr. Nie bd jad w domu, wic jeste mi niepotrzebny. - Piknie dzikuj, janie panie - rzek sucy wychodzc. - A teraz, Alanie, nie ma ani chwili do stracenia. Jaka ta skrzynia cika! Ja ci j zanios. Ty wemiesz reszt rzeczy. - Mwi szybko, rozkazujco. Campbell czu si obezwadniony. Wyszli razem. Gdy stanli na najwyszym pitrze, Dorian wyj klucz i przekrci go w zamku. Nastpnie zatrzyma si, a w oczach jego odbio si pomieszanie. - Alanie, zdaje mi si, e nie potrafi tam wej - szepn. - Wszystko mi jedno. Nie potrzebuj twojej pomocy - zimno odpar Campbell. Dorian na wp otworzy drzwi i w penym wietle sonecznym ujrza zwrcone na siebie szydercze spojrzenie portretu. Zasona leaa na ziemi. Przypomnia sobie, e ubiegej nocy po raz pierwszy w yciu zapomnia by zakry fatalny obraz. Chcia ju rzuci si naprzd, by to uczyni, gdy nagle cofn si przeraony. Co to za wstrtna, czerwona rosa wieci na rce, wilgotna i byszczca, jak gdyby ptno okryo si krwawym potem? Jakie to okropne! Wydao mu si to w danej chwili okropniejsze od tego milczcego, na wp lecego na stole przedmiotu, ktrego dziwaczny cie na zalanym krwi dywanie wskazywa, e nie drgn ze swego miejsca, lecz siedzi tam, gdzie go pozostawiono. Zaczerpn gboko powietrza, nieco szerzej otworzy drzwi i wszed szybko z przymknitymi oczami i odwrcon gow, zdecydowany nie rzuci nawet okiem na trupa. Schyli si, podj z ziemi czerwonozot zason i spiesznie zarzuci j na portret. Nastpnie stan, bojc si odwrci, z oczami utkwionymi nieruchomo w dese wiszcej przed nim zasony. Sysza, jak Campbell wnis cik skrzyni i wszystkie przybory potrzebne do okropnego dziea, jakiego mia dokona. Zastanawia si, czy Alan zetkn si kiedykolwiek z Bazylim Hallwardem, a jeli tak, to co nawzajem o sobie myleli. - Wyjd std - usysza za sob zimny gos. Odwrci si i wybieg. Dostrzeg tylko tyle, e trup zosta oparty o porcz krzesa, a Campbell wpatrywa si w t, wiecc twarz. Gdy by na schodach, usysza przekrcenie klucza w zamku. Byo dobrze po godzinie sidmej, gdy Campbell wrci do biblioteki. By blady, lecz cakiem spokojny. - Zrobiem, czego dae. egnaj i obymy si nigdy wicej nie spotkali. - Ocalie mnie, Alanie. Tego nie zapomn - rzek Dorian z prostot. Po odejciu Campbella Dorian poszed na gr. W pokoju czu byo mocno kwas azotowy. Ale trup siedzcy wpierw przy stole znik.

XV Tego samego wieczora o p do dziewitej Dorian Gray najwytworniej ubrany, z duym pkiem fiokw parmeskich w butonierce, wchodzi wrd gbokich ukonw suby do salonu lady Narborough. Krew uderzaa mu do gowy i by strasznie zdenerwowany. Mimo to, pochylajc si dla ucaowania rki pani domu, mia ruchy tak samo lekkie i pene wdziku jak zwykle. Moe nigdy czowiek nie wydaje si tak swobodny, jak wanie wtedy gdy jest zmuszony do odegrania jakiej roli. I nikt z obecnych, patrzc na niego, nie uwierzyby, e Dorian Gray przey dopiero co tragedi, ktra w swej okropnoci nie ustpowaa adnym wspczesnym tragediom. Te szlachetne, smuke palce nie mogy nigdy schwyci za n w zbrodniczym celu, a te umiechnite rowe usta nigdy zapewne nie przeklinay Boga ani cnoty. Sam si dziwi swemu spokojowi i przez chwil odczuwa ywo straszliw rozkosz podwjnego ycia. Towarzystwo byo nieliczne, moe nazbyt spiesznie zebrane. Lady Narborough bya bardzo inteligentn dam, ktra jak si wyraa lord Henryk, obnosia z godnoci resztki niezwykej brzydoty. Bya doskona on jednego z najnudniejszych ambasadorw angielskich. Pochowawszy ma ze skrupulatn obowizkowoci w marmurowym mauzoleum, wykonanym podug jej wasnych rysunkw, powierzya crki bogatym, nieco zbyt wiekowym mom, sama za oddaa si w zupenoci francuskiej powieci i francuskiej kuchni. Dorian nalea do jej szczeglnych ulubiecw, zawsze powtarzaa, e za szczcie sobie poczytuje, i go nie znaa w swej modoci. - Wiem - zapewniaa go niejednokrotnie - e byabym si w panu szalenie zakochaa i wszystko byabym powicia dla pana. Na szczcie nie byo jeszcze wwczas mowy o panu. Tak wic nie pozwoliam sobie nigdy z nikim nawet na lekki flirt. Ale to wina Narborougha. By strasznym krtkowidzem, a nabiera ma, ktry nigdy nic nie widzi, wcale nie naley do przyjemnoci. Tego wieczora towarzystwo byo do nudne. Gwnie dlatego - jak przy sposobnoci wyjania Dorianowi, kryjc si za do zniszczony wachlarz - e nagle jedna z zamnych crek przyjechaa j odwiedzi, a co gorsza, przywioza z sob wasnego ma. - Mon cher, przyznasz, e to z jej strony najwysza bezwzgldno - szeptaa. - Co prawda, to ja rwnie odwiedzam j kadego lata, wracajc z Hamburga, ale taka stara kobieta jak ja potrzebuje od czasu do czasu wieego powietrza, przy tym zawsze ich troch rozruszam. Nie moe pan sobie wyobrazi, jakie oni tam ycie prowadz. Najczystszy, niesfaszowany wiejski ywot. Wstaj wczenie, poniewa maj tak wiele do roboty, a kad si wczenie, bo nie maj o czym myle. Od czasw krlowej Elbiety nie byo w caym ssiedztwie ani jednego skandalu, skutkiem czego po obiedzie zaraz wszyscy zasypiaj. Nie posadziam pana przy stole obok nich. Bdzie pan siedzia przy mnie i mnie zabawia rozmow. Dorian szepn jaki zgrabny komplement i rozejrza si po salonie. Tak, towarzystwo byo istotnie nudne. Oprcz dwch osb, ktrych nigdy dotd nie spotyka, by tu Ernest Harrowden, czowiek miernej inteligencji i rednich lat, typ czsto spotykany w klubach londyskich, jeden z tych, co nie maj wprawdzie wrogw, ale ktrych wanie przyjaciele serdecznie nie lubi; lady Ruxton, przesadnie ubrana dama czterdziestosiedmioletnia z haczykowatym nosem, pragnca cigle udawa

skompromitowan, ale tak okropnie brzydka, e ku jej niezmiernej przykroci nikt nie mg wtpi o jej cnocie; pani Erlynne, zupene zero, o rudych wosach, seplenica w uroczy sposb; lady Alicja Chapman, crka pani domu, prosta, nudna kobieta, o jednej z tych charakterystycznych angielskich twarzy, ktrych absolutnie niepodobna zapamita; wreszcie m jej, jegomo o czerwonych policzkach i biaych bokobrodach, ywicy, jak wielu ludzi tego rodzaju, gbokie przewiadczenie, e niezwyka jowialno zdolna jest zastpi zupeny brak wszelkiej myli. Zacz ju aowa, e przyszed, gdy nagle lady Narborough, rzuciwszy okiem na duy, wykwintnego ksztatu zegar ze zoconego brzu, stojcy na udrapowanym w liliow materi gzymsie kominka, krzykna: - Ach, jak to szkaradnie ze strony Henryka Wottona, e si spnia! Posaam mu rano zaproszenie i solennie zapewni, e mi nie sprawi zawodu! Jedyna pociecha, e Harry przyjdzie. Niebawem drzwi si otworzyy i Dorian usysza jego cichy, melodyjny gos, ktry kamliwym usprawiedliwieniom dodawa tyle uroku. W jednej chwili przesta si nudzi. Przy stole nie mg jednak nic je. Jeden pmisek po drugim odsuwa nietknity. Lady Narborough ustawicznie si irytowaa, nazywajc to obelg dla biednego Adolfa, ktry umylnie dla niego skomponowa by menu. Lord Henryk od czasu do czasu rzuca na okiem, dziwic si jego milczeniu i roztargnieniu. Sucy raz po raz napenia mu kieliszek szampanem. Pi gorczkowo, a pragnienie jego zdawao si wci wzmaga. - Dorianie - ozwa si wreszcie lord Henryk, gdy ju podawano chaud-froid - co si z tob dzieje? Jeste jaki nieswj. - Z pewnoci si zakocha! - zawoaa lady Narborough. -A boi si przyzna, bym nie bya zazdrosna. I ma suszno. Byabym zazdrosna. - Droga lady Narborough - rzek Dorian z umiechem - od tygodnia ju nie byem ani razu zakochany, to znaczy od wyjazdu madame de Ferrol. - Mczyni, na Boga, jak wy si moecie kocha w tej kobiecie! - krzykna stara dama. Wprost nie pojmuj. - Jedynie i wycznie dlatego, e znaa pani dzieckiem, lady Narborough - rzek lord Henryk. Ona jest jedynym ogniwem czcym nas z krtkimi sukniami pani. - Lordzie Henryku, moich krtkich sukien ona nie pamita. Natomiast ja doskonale j sobie przypominam sprzed trzydziestu lat, bya wwczas w Wiedniu i ogromnie decolletee . - Dotd jest bardzo decolletee - odpar, biorc oliwk dugimi, smukymi palcami. - Gdy nosi eleganck sukni, wyglda jak edition de luxe
* * *

lichego francuskiego romansu. Jest rzeczywicie

oryginalna i pena niespodzianek. A zdolno do uczu rodzinnych posiada w stopniu wprost niezwykym. Po mierci trzeciego ma wosy jej ze zgryzoty stay si cakiem zote. - Harry, jak moesz! - zawoa Dorian.

* dziczyzn w galarecie (fr.) * Gra stw: decolletee znaczy dekoltowana, ale rwnie zbyt swobodna, rozpasana (fr.) * luksusowe wydanie (fr.)

- Romantyczny komentarz - rzeka pani domu. - Ale trzeci m, lordzie Henryku? Wszak nie chce pan powiedzie, e Ferrol jest czwartym z rzdu? - Owszem, lady Narborough. - Nie wierz panu ani troch. - Wic prosz zapyta pana Graya. Naley do jej najbliszych przyjaci. - Czy to prawda, panie Gray? - Tak ona przynajmniej zapewnia - odpar Dorian. - Pytaem j, czy jak Magorzata z Nawarry nosi przy pasku zabalsamowane serca swych mw. Odpara: Nie, poniewa aden z nich nie mia serca. - Czterech mw! Dalibg trop de zle ! - Trop daudace , powiedziaem jej - odpar Dorian. - O, na odwadze nie zbywa jej nigdy. A c to za czowiek ten Ferrol? Nie znam go. - Mowie bardzo piknych kobiet zawsze nale do klasy zbrodniarzy - rzek lord Henryk, wysczajc szampan. Lady Narborough uderzya go wachlarzem. - Lordzie Henryku, wcale si nie dziwi, e wiat uwaa pana za bardzo niegodziwego. - Ale ktry wiat tak twierdzi? - spyta lord Henryk, cigajc brwi. - Chyba ten drugi wiat, zaziemski. Bo ze wiatem doczesnym znosimy si doskonale. - Wszyscy moi znajomi twierdz, e pan jest bardzo niegodziwy - upieraa si stara dama, potrzsajc gow. Lord Henryk przybra powan min, a po chwili rzek: - To doprawdy szkaradne, e ludzie stale biegaj i za moimi plecami mwi o mnie rzeczy najzupeniej prawdziwe. - Czy nie jest niepoprawny? - zawoa Dorian Gray, przechylajc si do przodu. - Spodziewam si, e nim pozostanie - ze miechem odpara pani domu. - Ale istotnie, skoro wszyscy tak niesychanie uwielbiacie pani de Ferrol, to ja rwnie musz wyj za m po raz drugi, by si sta modn. - Lady Narborough, pani nigdy ju nie wyjdzie za m - wtrci lord Henryk. - Zbyt pani bya szczliwa. Kobieta wychodzi za m po raz drugi tylko wwczas, jeli pierwszego swego ma nienawidzia. Za mczyzna eni si po raz drugi, jeli pierwsz sw on ubstwia. Kobiety prbuj szczcia, mczyni rzucaj swoje na kart. - Narborough nie by wcale doskonaoci - rzeka stara dama. - Droga, askawa pani, gdyby by doskonay, nie byaby go pani kochaa - brzmiaa odpowied. - Kobiety kochaj nas za nasze wady. Jeeli mamy je w dostatecznej iloci, wybaczaj nam wszystko, nawet rozum. Obawiam si, lady Narborough, e nigdy ju nie otrzymam zaproszenia na obiad, niemniej jednak jest to prawda. - Oczywicie, lordzie Henryku. Bo gdybymy my, kobiety, nie kochay was za wasze bdy, to
* *

* zbytek gorliwoci (fr.) * zbytek odwagi (fr)

c by si z wami stao? Ani jeden nie dostaby ony. Utworzylibycie klub nieszczliwych starych kawalerw. Swoj drog niewiele by si zmienio. Wszak i bez tego onaci yj dzi jak kawalerowie, a kawalerowie jak onaci. - Fin de siecle - mrukn lord Henryk. -Fin du globe - odpara pani domu. - Chciabym, eby to by fin du globe - z westchnieniem rzek Dorian. - ycie jest jednym wielkim rozczarowaniem. - O, mon cher - zawoaa lady Narborough, nacigajc rkawiczki - panu nie wolno mwi, e wyczerpa wszystkie moliwoci ycia. Jeli mczyzna to mwi, wiadomo, e to ycie go wyczerpao. Lord Henryk jest bardzo niegodziwy, a ja czasem auj, e nie byam, ale pan jest stworzony, aby by dobry -wyglda pan jak uosobienie dobra. Musz panu wyszuka mi on. Lordzie Henryku, czy pan nie sdzi take, e pan Gray powinien si oeni? - Co dnia mu to powtarzam, lady Narborough - z ukonem odpar lord Henryk. - Musimy si rozejrze za stosown parti dla niego. Dzi wieczr uwanie przejrz Debretta i zrobi list wszystkich moliwych modych dam. - I ich wieku? - spyta Dorian. - Naturalnie i ich wieku z pewnym retuszem. Ale nie naley si pieszy. Bardzo bym chciaa przyczyni si do tego, co Morning Post nazywa odpowiednim zwizkiem, i chciaabym, abycie oboje byli szczliwi. - Jakiche to gupstw nie mwi si na temat szczliwego maestwa! - zawoa lord Henryk. Mczyzna moe by szczliwy z kad kobiet, o ile jej nie kocha. - A c z pana za cynik! - zawoaa stara dama, odsuwajc w ty swoje krzeso i kiwajc na lady Ruxton. - Musi mnie pan niebawem znw odwiedzi. Doskonay z pana rodek wzmacniajcy, znacznie lepszy od tego, jaki mi przepisa sir Andrew. Tylko musi mi pan powiedzie, jakie pan towarzystwo lubi, a postaram si o najwietniejsze. - Jakie towarzystwo? Ja lubi mczyzn z przyszoci, a kobiety z przeszoci - odpar. - A moe skoczyoby si wwczas na czysto kobiecym zebraniu? - Obawiam si, e tak - odpara pani domu, miejc si i wstajc. - Ach, stokrotnie przepraszam, droga lady Ruxton, nie zauwayam, e pani jeszcze pali. - Nie szkodzi, lady Narborough. Pal za wiele. W przyszoci musz si ograniczy. - Nigdy, lady Ruxton! - zaprotestowa lord Henryk. - Kade ograniczenie jest fatalne. W miar to posiek nieodzowny. Nadmiar - to uczta. Lady Ruxton spojrzaa na zaciekawiona. - Musi mnie pan odwiedzi ktrego popoudnia i wytumaczy mi to, lordzie Henryku. Ta teoria brzmi bardzo interesujco - mwia, przechodzc do salonu. - Tylko nie zabawiajcie si zbyt dugo polityk i plotkami! -zawoaa jeszcze od drzwi lady Narborough. - W przeciwnym razie my si tu pokcimy z nudw. Ponownie odpowiedzieli miechem, a pan Chapman uroczycie wsta od koca stou i przeszed
* *

* schyek epoki (fr.) * schyek wiata (fr.)

na pierwsze miejsce. Dorian Gray usiad obok lorda Henryka. Pan Chapman potnym gosem pocz mwi o stosunkach w Izbie Gmin. Miota gromy na swych przeciwnikw. Sowo: doktryner - sowo straszne dla kadej duszy brytyjskiej - stale si powtarzao midzy jednym a drugim wybuchem. Zmienianie przedrostkw byo jedyn ozdob jego krasomwstwa. Windowa sztandar narodowy na najwyszy szczyt myli. Przemowa jego dowodzia, e dziedziczna gupota Anglikw jest najsilniejsz twierdz obronn spoeczestwa. Dobrodusznie nazywa j zdrowym rozsdkiem. Umiech zaigra na ustach lorda Henryka, odwrci si i spojrza na Doriana. - Jake, mj drogi, czy lepiej si czujesz? - spyta. - Przy stole wygldae jaki nieswj. - Czuj si zupenie dobrze, Harry. Tylko troch znuony. Nic wicej. - Wczoraj wieczr bye czarujcy. Moda ksina jest zachwycona. Wybiera si do Selby. - Przyrzeka, e przyjedzie dwudziestego. - Czy Monmouth bdzie take? - Zapewne. - On mnie strasznie nudzi, niemal w rwnym stopniu, co j. Ksina jest bardzo mdra, prawie za mdra na kobiet. Brak jej nieokrelonego wdziku saboci. Nki z gliny podnosz jeszcze warto zota posgu. Jej nki s bardzo pikne, ale nie z gliny. Powiedzmy, nki z biaej porcelany. Przeszy przez ogie, a czego ogie nie zniszczy, to hartuje. Ma za sob dowiadczenie. - Jak dugo jest zamna? - spyta Dorian. - Ona powiada, e ca wieczno. Sdzc z ksigi parw jakie dziesi lat, ale dziesi lat z Monmouthem to istotnie wieczno pomnoona przez doczesno. Kto bdzie jeszcze? - Ach, pastwo Willoughby, lord Rugby z on, pani tego domu, Geoffrey Clouston - zwyke nasze kko. Zaprosiem take lorda Grotriana. - Mnie on si podoba - rzek lord Henryk - wielu ludziom jest antypatyczny. Aleja go lubi. Ubiera si czasem troch przesadnie, ale mona mu to wybaczy, bo jest zawsze a do przesady dobrze wychowany. Typ bardzo wspczesny. - Nie wiem tylko, czy bdzie mg przyby. Ojciec chce go zabra z sob do Monte Carlo. - Jake nieznon rzecz jest rodzina! Postaraj si, by by u ciebie. Ale a propos, Dorianie. Ucieke wczoraj tak wczenie, przed jedenast. Gdzie bye pniej? Przecie nie wrcie wprost do domu? Dorian spojrza na przelotnie i zmarszczy brwi. - Nie, Harry - odpar po chwilowej pauzie - dopiero koo trzeciej wrciem do domu. - Bye w klubie? - Tak - odpar. Zagryz usta. - Nie, nie uwaaem, o co pytasz Nie byem w klubie. Wasaem si. Ale jaki ty ciekawy, Harry. Zawsze chcesz wiedzie, co kto robi. A ja zawsze chc zapomnie, co robiem. Przyszedem do domu o p do trzeciej, jeli ci zaley na dokadnoci. Zapomniaem zabra klucz i sucy musia mi otworzy. Jeli chcesz potwierdzenia, to moesz go zapyta. Lord Henryk wzruszy ramionami. - Ale, mj drogi, co mnie to moe obchodzi! Przejdmy do salonu. Dzikuj bardzo, panie Chapman, nie mog ju wicej pi. Dorianie, tobie si zdarzyo co nieprzyjemnego. Co to byo? Nie

poznaj ci dzisiaj. - Nie troszcz si o mnie, Harry. Jestem troch rozdraniony i zy. Przyjd do ciebie jutro lub pojutrze. Bd tak dobry i usprawiedliw mnie przed lady Narborough. Nie pjd na gr. Wracam do domu. Musz wrci - Piknie. A zatem oczekuj ci jutro na herbacie. Bdzie ksina. - Postaram si przyj - odpar, udajc si do przedpokoju. Jadc do domu, czu wyranie, e trwoga, ktr uwaa by za przezwycion, znw si zbudzia. Przypadkowe pytanie lorda Henryka pozbawio go na chwil przytomnoci umysu, do tej pory jeszcze nie uspokoi si. Rzeczy niebezpieczne naley zniszczy do cna. Drgn cay. Nienawistn bya mu myl, e musi si ich dotkn. A jednak naleao z tym skoczy. Dobrze o tym wiedzia i zamknwszy na klucz drzwi biblioteki otworzy tajemn skrytk w boazerii, gdzie rzuci by paszcz i torb Hallwarda. Na kominku pon ogie. Szybko dorzuci jeszcze par drew. Wo palcego si materiau i skry bya okropna. Miny cae trzy kwadranse, zanim si wszystko spalio. Czu si znuony i chory. Zapali w miedzianym dziurkowanym kocioku kilka algierskich pastylek, a rce i twarz obmy zimnym pimowym octem. Nagle drgn od stp do gw. W oczach jego pojawi si dziwny bysk, a zby wpiy si w doln warg. Pomidzy oknami staa dua florencka szafa z hebanowego drzewa, wykadana koci soniow i bkitnym lapisem. Patrzy na ni takim wzrokiem, jakby bya czym rwnoczenie pocigajcym i wzbudzajcym lk, jakby zawieraa co w sobie, za czym tskni i czego zarazem prawie nienawidzi. Oddech jego sta si szybszy. Ogarna go dzika tsknota. Zapali papierosa i odrzuci go. Zmruy oczy tak, e dugie rzsy niemal dotykay policzkw. Ale wci jeszcze wpatrywa si w szaf. Wreszcie zerwa si, podbieg ku niej i otworzy. Dotkn ukrytej spryny: wysuna si trjktna szuflada. Palce jego wycigny si instynktownie, poczy szuka i ujy jaki przedmiot. Bya to maa chiska szkatuka z czarnej laki, artystycznie wykonana. Po bokach szkatuki widniaa inkrustacja przedstawiajca wzburzone fale, a jedwabne sznury ozdobione byy krgymi krysztaami i przeplatane metalowymi nimi. Otworzy szkatuk. Zawieraa zielon past wodnistego koloru, o dziwnie cikiej, oszaamiajcej woni. Przez kilka chwil sta niezdecydowany z jakim martwym umiechem na twarzy. Nagle zadra, cho w pokoju byo bardzo gorco, wyprostowa si i spojrza na zegar. Dwadziecia minut brakowao do pnocy. Postawi szkatuk na dawnym miejscu, zamkn szaf i poszed do sypialni. Gdy spiowe dwiki obwieszczay upionej dzielnicy pnoc, Dorian Gray w lichym ubraniu i grubym szalu dokoa szyi wymkn si ze swego domu. Na Bond Street znalaz dorok zaprzon w dobrego konia, zawoa na dorokarza i cichym gosem Doda mu adres. Mczyzna potrzsn gow przeczco. - To dla mnie za daleko - mrukn. - Oto zapata - szepn Dorian, rzucajc zot monet. - Jeli szybko pojedziecie, dam jeszcze raz tyle. - Zgoda, prosz pana. Za godzin bdzie pan na miejscu. Gdy dziwny pasaer wsiad, dorokarz zawrci konia; pomknli w stron rzeki.

XVI Zacz pada zimny deszcz, a uliczne latarnie wyglday brudno i blado w wilgotnej mgle. Wanie zamykano szynki, a ponure grupki mczyzn i kobiet stay jeszcze przed drzwiami. Z jednego szynku dolatywa jaki okropny miech. W innych lokalach pijani wrzeszczeli i kcili si. Wsparty o poduszki powozu, z kapeluszem tak nacinitym, e zakrywa mu cae czoo, Dorian Gray obojtnie patrzy na brud i hab wielkiego miasta, od czasu do czasu powtarzajc sowa, ktre lord Henryk wypowiedzia kiedy w dniu ich poznania: Dusz leczy zmysami, a zmysy dusz. Tak, na tym polegaa tajemnica. Nieraz si do niej ucieka, a i teraz chce sprbowa. Wszak istniej nory dla palaczy opium, gdzie mona kupi zapomnienie, nory potworne, gdzie szalestwo nowych grzechw wymazuje pami starych. Ksiyc nisko zawis nad ziemi niby ta czaszka trupa. Od czasu do czasu cika, bezksztatna chmura wysuwaa swe dugie rami i zasaniaa go. Lampy gazowe staway si coraz rzadsze, a ulice z kad chwil wsze i ciemniejsze. Raz dorokarz zmyli drog i musia p mili jecha z powrotem. Z konia bia para, gdy rozbryzgujc kaue, pdzi bez wytchnienia. Na szybach doroki osiada szara, zimna mga. Dusz leczy zmysami, a zmysy dusz! Jak te sowa bezustannie mu dzwoni w uszach. Dusza jego chora jest miertelnie. Czy zmysy istotnie zdoaj j uleczy? Niewinna krew zostaa przelana. Jakie mogo by odkupienie? Ach, nie byo adnego. Ale jeli odkupienie jest niemoliwe, to moliwe jest jednak zapomnienie, a on postanowi zapomnie, wygna z pamici, zdepta wspomnienie, jak si depce mij jadowit, co nam zadaa ran. Bo i jakie prawo mia Bazyli przemawia do w ten sposb? Kto go uczyni sdzi drugich? Wszak mwi mu rzeczy straszne, okropne, niemoliwe do zniesienia. Doroka z turkotem toczya si wci naprzd i, jak mu si wydawao, coraz powolniej. Gwatownie spuci klap i przynagla do szybszej jazdy. Poczo go trawi potworne pragnienie opium. Gardo mu zascho, delikatne rce zaciskay si konwulsyjnie. Jak szalony uderzy konia lask. Wonica miejc si rwnie smaga konia batem. Droga zdawaa si biec w nieskoczono, a sie ulic dokoa wygldaa niby czarna tkanina pezajcego powoli pajka. Ta monotonia stawaa si nieznona, a coraz gstsza mga przyprawiaa o trwog. Po chwili znaleli si na mniej zabudowanej przestrzeni i jechali wzdu pustych placw, na ktrych sterczay cegielnie. Mga nieco opada; mg si przypatrzy dziwnym piecom w ksztacie toczerwonym wachlarzowatym jzykom pomieni. Pies zaszczeka na przejedajcych, a w oddali w ciemnociach okrzyczaa zabkana mewa. Ko potkn si, skoczy w bok i popdzi galopem. Niebawem opucili gliniast drog i znw pdzili po le brukowanych ulicach. Przewana cz okien bya ciemna, tylko gdzieniegdzie na tle owietlonej firanki przesuway si fantastyczne cienie sylwetek ludzkich. Spoglda na nie z ciekawoci. Poruszay si niby potworne marionetki, gestykulujc jak ywe istoty. Nienawidzi ich wszystkich. Jaka gucha zo kipiaa mu w sercu. Na zakrcie jednej z ulic kobieta, stojca w bramie, krzyczaa co do nich, a dwaj mczyni gonili powz jakie kilkaset metrw. Wonica opdza si od nich batem.

Powiadaj, e namitno kae obraca si mylom w pewnym okrelonym krgu. Tote poksane do krwi wargi Doriana Graya dopty mamrotay zdanie lorda Wottona o wzajemnym oddziaywaniu zmysw i duszy, a poczu, e wyraa ono cakowicie jego usposobienie; przyzwoleniem intelektu usprawiedliwiao namitnoci, ktre i bez tego usprawiedliwienia byyby zawadny jego umysem. W mzgu jego jedna jedyna myl pezaa z komrki do komrki; dzikie pragnienie ycia, najstraszniejsze pragnienie czowieka, napinajce kady nerw, kady najdrobniejszy fibr. Brzydota, ktrej niegdy nienawidzi, poniewa przydawaa rzeczom realnoci, obecnie z tego samego powodu staa mu si droga. Brzydota - to jedyna rzeczywisto. Ordynarna ktnia, ohydna nora, brutalna sia szumowin ycia, nikczemno zodzieja i wyrzutka spoeczestwa, wszystko to byo ywsze w intensywnym swym realizmie od najwdziczniejszych ksztatw sztuki, od sennych zjaw pieni. Tej rzeczywistoci potrzebowa wanie do zapomnienia. W cigu trzech dni bdzie wyzwolony. Nagle wonica przystan u wylotu ciemnej uliczki. Ponad niskimi dachami i spiczastymi kominami domw pitrzyy si czarne maszty okrtw. Zwoje biaej mgy niby upiorne agle unosiy si z ciemnych podwrzy. - To pewnie gdzie tu - powiedzia wonica ochrypym gosem przez spuszczon klap. Dorian zerwa si i rozejrza dokoa. - Ju sam trafi - zawoa i spiesznie zeskakujc ze stopnia doroki, wetkn wonicy przyrzeczon zapat i popdzi w stron wybrzea. Tu i wdzie pona latarnia na duym statku handlowym. wiato drao i migotao w kauach. Czerwone promienie biy od ogromnego parowca, na ktry adowano wgiel. Botniste chodniki lniy jak mokry paszcz deszczowy. Skierowa si na lewo, ogldajc si czsto, czy go nie goni. Po siedmiu czy omiu minutach stan przed ndznym domkiem, wtoczonym midzy dwie ponure fabryki. W jednym z pitrowych okien pono wiato. Zbliy si i zapuka w swoisty sposb. Po chwili ozway si kroki w korytarzu i brzk zdejmowanego acucha. Drzwi cicho si otwary, a on wszed, nie rzucajc nawet okiem na drobn, skulon posta, ktra si przed nim cofaa pod cian. U koca korytarza wisiaa podarta zielona zasona fruwajca na wietrze za kadorazowym uchyleniem drzwi. Odsun j i wszed do podunego niskiego pokoju, ktry wyglda, jak gdyby niegdy suy jako trzeciorzdny lokal rozrywkowy. Jaskrawe, migotliwe lampki gazowe, odbijajce si dziwacznie w upstrzonych przez muchy zwierciadach, umieszczone byy wzdu cian. Za nimi przymocowano brudne wklse reflektory z cyny, drgajce tarcze wiata. Podoga bya posypana trocinami z drzewa koloru ochry, tu i wdzie tak zdeptanymi, ze zrobio si z nich boto, i poplamiona rozlanymi trunkami. Koo wglowego piecyka przycupno kilku Malajczykow. Grali w koci, byskajc w rozmowie lnicymi zbami. W jednym kcie, ukrywszy gow w ramionach, marynarz jaki zasn wp lec na stole, a przy jaskrawo pomalowanym szynkwasie, biegncym wzdu jednej ze cian, stay dwie kobiety, drwic ze starca, ktry z wyrazem obrzydzenia czyci rkawy swego palta. - Jemu si zdaje, ze go obsiady czerwone mrwki - zachichotaa jedna, gdy Dorian przechodzi. Starzec popatrza na ni przeraony i zaskamla. W progu pokoju widniay schodki, wiodce do komrki, gdzie wiato byo przymione. Dorian wszed pospiesznie na trzy chwiejne stopnie i w teje

chwili doleciaa do cika wo opium. Gboko wcign powietrze, a nozdrza zadray mu w oczekiwaniu rozkoszy. Gdy wszed, mody mczyzna o gadkich, jasnych wosach, pochylony nad lamp i zapalajcy dug, cienk fajk, popatrza na niego i skoni si po pewnym wahaniu. - Ty tu, Adrianie? - szepn Dorian. - A gdzie miabym by? - odpar obojtnie mczyzna - przecie nikt ze znajomych nie chce ze mn mwi. - Sdziem, ze wyjechae z Anglii. - Darlington nie wystpi przeciw mnie. Brat ostatecznie zapaci weksel. Jerzy te ze mn nie rozmawia wszystko mi jedno - doda z westchnieniem. - Dopki si ma to, nie potrzeba przyjaci. Sdz, ze miaem ich ju za wielu. Dorian drgn i przenis spojrzenie na dziwaczne postacie, lezce w fantastycznych pozach na zniszczonych materacach. Przykuway go ich powyginane koczyny, otwarte usta i szklane, nieruchome oczy. Wiedzia, przez jakie nieba cierpie przechodzili i jak ponure pieka uczyy ich tajemnicy nowych rozkoszy. Byli pod tym wzgldem szczliwsi od niego, pozostajcego w uwizi myli. Pami ara mu dusz niby potworna choroba. Chwilami zdawao mu si, ze czuje na sobie spojrzenie Bazylego Hallwarda. I czu, e zosta tu nie moe. Niepokoia go obecno Adriana Singletona. Chcia by sam tam, gdzie go nikt nie zna. Chcia uciec przed sob samym. - Id do drugiego lokalu - rzek po chwili. - Ku nabrzeu? - Tak? - Tam zapewne bdzie ta wariatka. Tu jej ju nie mogli cierpie. Dorian wzruszy ramionami. - Znuyy mnie ju kobiety kochajce. Bardziej mnie interesuj te, co nienawidz. Przy tym daj lepszy towar. - Mniej wicej ten sam. - Ja wol tamten. Ale napijmy si czego. Czuj pragnienie. - Nie mam ochoty - mrukn mody czowiek. - No, chode ze mn. Adrian Singleton podnis si z wyrazem znuenia i poszed za Dorianem do szynkwasu. Mieszaniec w podartym turbanie i wytartym surducie, szczerzc zby, ustawi przed nimi flaszk brandy i dwa kieliszki. Kobiety zbliyy si i poczy papla. Dorian odwrci si i szepn co Adrianowi. Umiech krzywy jak malajski sztylet przemkn po twarzy jednej z kobiet. - Cemy dzi tak strasznie dumni? - zadrwia. - Na Boga, nie odzywaj si do mnie - krzykn Dorian, tupic nog. - Czego chcesz? Pienidzy? Oto masz! Tylko si nie odzywaj! Dwie czerwone iskry zamigotay na chwil w bdnych oczach kobiety, potem zgasy i oczy odzyskay poprzedni wyraz szklanej martwoty. Odrzucia w ry gow i chciwymi palcami zgarniaa monety z szynkwasu. Druga przygldaa jej si z ukosa, pena zawici. - Na nic si to nie zda - westchn Adrian. - Nie zaley mi na tym, eby wrci! Zreszt po co?

Jest mi tu cakiem dobrze. - Jeli bdziesz czego potrzebowa, to mi napiszesz, dobrze? - spyta Dorian po chwili milczenia. - By moe. - Zatem dobranoc. - Dobranoc - odpar mody czowiek, znw wchodzc na schodki i chustk ocierajc spalone usta. Dorian, odprowadziwszy go bolesnym spojrzeniem, skierowa si ku drzwiom. Gdy odchyla zielon zason, z malowanych ust kobiety, ktrej rzuci by pienidze, wydoby si ohydny miech. - Odchodzi diabli synek - zachichotaa, czkajc ochryple. - Przeklta! Nie nazywaj mnie tak! - krzykn. Uczynia drwicy gest. - Aha, ksiciem z bajki trzeba ci nazywa! - wrzasna za nim. Na te sowa picy marynarz zerwa si nagle i dzikim spojrzeniem powid dokoa. Trzask zamykanych drzwi dolecia do jego uszu. Bez namysu rzuci si w pocig. Dorian Gray szed spiesznie wzdu wybrzea wrd bezustannego deszczu. Spotkanie z Adrianem Singletonem silnie nim wstrzsno i w duchu zapytywa si, czy odpowiedzialno za zamanie tego modego ycia istotnie spada na niego, jak to w sposb wyzywajcy i obelywy rzuci mu by w twarz Bazyli Hallward. Zagryz wargi i przez kilka sekund oczy jego wyraay smutek. Ale w gruncie rzeczy, co go to obchodzio? ycie zbyt jest krtkie, by czowiek mia bra na siebie ciar cudzych bdw. Kady yje swym yciem i paci za to odpowiedni cen. Szkoda tylko, e za bd popeniony raz jeden wci si musi paci. Paci i paci bez koca. W stosunkach z czowiekiem los nigdy nie zamyka swych rachunkw. Zdarzaj si chwile, jak twierdz psychologowie, kiedy dza grzechu lub tego, co wiat nazywa grzechem, do tego stopnia wada natur ludzk, e kade wkno organizmu, kada komrka mzgu brzemienne s strasznymi popdami. Mczyzna i kobieta trac w owych chwilach woln wol. Jak automaty biegn ku swemu strasznemu celowi. Odjta im zostaa wolno wyboru, a sumienie ich jest martwe, o ile za yje, to tylko po to, by buntowi i nieposuszestwu nada specjalny urok. Bo wszelkie grzechy - teolodzy powtarzaj to w nieskoczono - s grzechami nieposuszestwa. Kiedy w mony duch, gwiazda zaranna za spada z niebios - spada w postaci buntownika. Zobojtniay, zaprzedany zu, ze splugawion wyobrani i dusz aknc buntu, pdzi Dorian Gray przed siebie. Zwolni kroku i skrci w sklepione przejcie, ktrym tylokrotnie skraca sobie drog do osawionego lokalu, dokd wanie zda, w teje jednak chwili uczu, e kto go chwyta z tyu i zanim mia czas pomyle o obronie, rzucono go o mur, a brutalna pi chwycia go za gardo. Z szalon energi walczy o ycie i po strasznym wysiku udao mu si oderwa od szyi dawice go palce. Rwnoczenie usysza trzask kurka rewolwerowego i ujrza byszczc luf skierowan prosto w jego gow, a przed sob ciemn sylwetk niskiego, przysadkowatego mczyzny. - Czego chcesz? - wykrztusi. - Cicho! - szepn mczyzna. - Jeden ruch, a strzel ci w eb.

- Szalony czowieku, c ci zrobiem? - Zamae ycie Sybili Vane - brzmiaa odpowied. - Sybila Vane bya moj siostr. Odebraa sobie ycie. Wiem o tym. Za jej mier ty odpowiadasz. Przysigem ci zamordowa. Szukaem ci cae lata. Nie miaem adnej wskazwki ani ladu. Te dwie osoby, ktre by ci mogy byy opisa, umary. Nie wiedziaem o tobie nic prcz imienia, ktrym ona ci nazywaa. Dzi w nocy usyszaem je przypadkowo. Zaatw swe rachunki z Bogiem, bo za chwil staniesz przed Nim. Dorian Gray dra ze strachu. - Ja jej nigdy nie znaem - wyjka. - Nigdy o niej nie syszaem. Oszalae chyba. - Lepiej zrobiby, wyznajc swj grzech, bo przysigam, jakem James Vane, e umrzesz za chwil. - Nastaa straszna pauza. Dorian nie wiedzia, co ma mwi czy zrobi. - Na kolana! -warkn mczyzna. - Pozostawiam ci minut na pojednanie si z Bogiem. Jeszcze dzi wyjedam do Indii, wic musz si wpierw zaatwi z tob. Daj ci jedn minut czasu. Nie wicej. Dorian bezwadnie zwiesi ramiona. Sparaliowany trwog, nie wiedzia, co pocz. Nagle bysna mu dzika nadzieja. - Czekaj! - krzykn. - Jak dawno siostra twoja umara? Mw prdzej! - Osiemnacie lat temu - mrukn mczyzna. - Ale czemu pytasz? Co ci na tym zaley? - Osiemnacie lat - triumfujco zamia si Dorian Gray. - Osiemnacie lat! Ustaw mnie pod latarni i przyjrzyj si mej twarzy. James Vane waha si przez chwil, nie rozumiejc, o co chodzi. Nastpnie chwyci Doriana Graya i wywlk go ze sklepionego przejcia. Pomimo sabego, na wietrze migoccego wiata, spostrzeg sw straszn pomyk: twarz czowieka, ktrego mia zamordowa, wykazywaa ca wieo chopicego uroku, nieskalany czar pierwszej modoci. Ten chopak mg sobie liczy zaledwie dwadziecia wiosen, tyle mniej wicej, ile miaa siostra, kiedy si przed tyloma laty rozstali. Rzecz jasna, nie mg by tym, ktry spowodowa jej mier. Uwolni go ze strasznego ucisku i zatoczy si w ty przeraony. - Mj Boe! Mj Boe! - szepn. - Mao brakowao, a bybym ci zamordowa. Dorian Gray odetchn gboko. - Czowieku, mao brakowao, a byby popeni straszn zbrodni - rzek, mierzc go surowym spojrzeniem. - Niech ci to suy za przestrog, e nie naley bra zemsty w swoje rce. - Wybaczcie, panie - mamrota James Vane. - Pomyliem si. Przypadkowe sowa usyszane w tej przekltej norze zawiody mnie na faszywy lad. - Wracaj lepiej do domu i od ten rewolwer. Inaczej mogoby ci si przydarzy co zego rzek Dorian, odwracajc si i powoli idc ulic. James Vane skamieniay z przeraenia wci jeszcze sta nieruchomo. Dra od stp do gw. Po chwili mroczny cie, chykiem przesuwajcy si wzdu wilgotnego muru, wyoni si z ciemnoci i podszed ku niemu ukradkiem. Uczu rk na swym ramieniu i obejrza si przeraony. Bya to jedna z kobiet pijcych przy szynkwasie. - Czemu go nie zamordowae? - sykna, zbliajc sw chud twarz do jego twarzy. -

Wiedziaam, e o niego ci szo, gdy wyleciae od Dalyego. Gupcze, trzeba go byo zabi! Ma moc pienidzy, a gorszy od najgorszego. - On nie jest tym, za kogo go braem, a pienidzy nie potrzebuj od nikogo. Chc czyjego ycia. Ten, na ktrego ycie godz, musi mie jakie czterdzieci lat, a ten, co odszed, to mody chopiec. Bogu dziki, e nie splamiem si jego krwi. Kobieta gorzko si zamiaa. - Mody chopiec - wybuchna szyderczo. - Czowieku, to osiemnacie lat dobiega, jak ten ksi z bajki zrobi mnie tym, czym jestem. - Kamiesz! - krzykn James Vane. Wzniosa rk ku niebu. - Zaklinam si na Boga, e mwi prawd. - Zaklinasz si na Boga? - Niech mnie ziemia pochonie, jeli mwi nieprawd. Najgorszy jest ze wszystkich, co tu przychodz. Powiadaj, e diabu dusz sprzeda za adn twarz. Osiemnacie lat bdzie, jak go poznaam. Mao si zmieni. Ale za to ja? - dodaa, obrzucajc go pytajcym spojrzeniem. - Przysigasz na to? - Przysigam - wybiego ochrype echo ze zwidych ust. - Tylko mnie nie zdrad przed nim - zajczaa. - Ja si go boj. Daj mi troch pienidzy na nocleg. Z przeklestwem skoczy na rg ulicy, ale Dorian Gray ju znikn. Obejrza si za kobiet, lecz i jej ju nie byo.

XVII W tydzie pniej Dorian Gray siedzia w oranerii w Selby Royal i rozmawia z pikn ksin Monmouth, bawic tu wraz z mem, szedziesicioletnim przeytym dentelmenem, w gronie innych goci. Bya wanie pora na herbat. Dua lampa stoowa, przesonita koronkowym abaurem, rzucaa agodne wiato na delikatny serwis z chiskiej porcelany i matowego srebra, koo ktrego krztaa si ksina, nalewajc herbat. Biae jej rce poruszay si zgrabnie midzy filiankami, a pene purpurowe usta umiechay si do czego, co jej szeptem powiedzia Dorian. Lord Henryk siedzia rozparty w fotelu z trzciny, przykrytym jedwabiem i przyglda si im. Na kanapie brzoskwiniowego koloru zaja miejsce lady Narborough udajc, e sucha opowiadania ksicia, opisujcego jej ostatniego chrabszcza z Brazylii, ktrym udao mu si wzbogaci swe zbiory. Trzech modych panw w wietnie skrojonych smokingach podawao damom ciastka. Towarzystwo skadao si z dwunastu osb, a nastpnego dnia mieli przyby nowi gocie. - O czym rozmawiacie? - spyta lord Henryk, przystpujc do stou i stawiajc sw filiank. Gladys, czy mwi ci moe Dorian o moim planie nadania wszystkiemu innych nazw? To doskonaa myl. - Ale, Harry! Kiedy ja wcale nie chc zmieni swego imienia - odpara ksina, podnoszc na swe cudowne oczy. - Jestem zupenie zadowolona z dotychczasowego, a sdz, e pan Gray powinien by rwnie zadowolony ze swego. - Moja droga Gladys, ja te nie zamierzam zmienia adnego z nich. Obydwa s doskonae. Mylaem tylko o kwiatach. Wczoraj zerwaem orchide do butonierki. Bya przecudnie nakrapiana, czarowna jak siedem grzechw miertelnych. W chwili bezmylnoci zapytaem ogrodnika o jej nazw. Powiedzia mi, e jest to pikna odmiana Robinsoniany, czy co rwnie okropnego. Smutna to prawda, ale zatracilimy zdolno nadawania rzeczom piknych nazw. A nazwy s wszystkim. Nigdy nie walcz o czyny- Chodzi mi jedynie i wycznie o sowa. Dlatego nienawidz brutalnego realizmu w literaturze. Kto opat nazywa opat, powinien zosta skazany na kopanie. To jedyne odpowiednie dla zajcie. - Ale jak w takim razie nazywa ciebie, Harry? - spytaa ksina. - On si zowie ksi Paradoks - odpar Dorian. -Akceptuj natychmiast! - zawoaa ksina. - Nie chc o tym sysze - zamia si lord Harry, padajc na fotel. - Od etykietki uwolni si niepodobna. Zrzekam si tytuu. - Krlewskiej wysokoci nie wolno abdykowa - pada przestroga z piknych ust. - Mam wic broni swego tronu? -Tak! - Rozdaj prawdy jutrzejsze. - Ja wol bdy dzisiejsze - odpara. - Gladys, rozbroia mnie - zawoa, wpadajc w ton jej swawolnego humoru. - Tylko tarcz ci wytrciam, nie kopi. - Nigdy nie walcz przeciw piknoci - rzek z gestem penym wdziku. - W tym wanie twj bd, Harry. Wierzaj mi, przeceniasz pikno. - Jak moesz mwi co podobnego? Uwaam i przyznaj si do tego, e lepiej jest by

piknym ni dobrym. Ale nikt z rwn gotowoci nie przyzna, e lepiej by dobrym ni brzydkim. - Wic brzydota jest jednym z siedmiu grzechw miertelnych? - zawoaa ksina. - C bdzie z twoim porwnaniem o orchidei? - Brzydota jest jedn z siedmiu cnt miertelnych, Gladys. Jako wierna adeptka partii torysw, nie powinna jej lekceway. Piwo, Biblia i siedem cnt miertelnych uczyniy Angli tym, czym jest. - A wic ty nie kochasz swej ojczyzny? - zapytaa. -yj w niej. - eby lepiej mocj krytykowa. - Czy mam przyswoi sobie zdanie Europy o niej? - zapyta. - A co o nas mwi? - e Tartuffe wyemigrowa do Anglii i otworzy sklep. - Czy to te twoje powiedzonko, Harry? - Odstpuj ci je. - Mnie ono niepotrzebne. Zbyt jest prawdziwe. - Nie potrzebujesz si obawia. aden Anglik nie pozna si na prawdziwoci opisu. - Bo praktyczny. - Raczej chytry. Przy robieniu bilansu pienidze rwnowa ograniczono, a obuda wystpek. - A jednak dokonalimy rzeczy wielkich. - Los je nam narzuci. - Ale unielimy ciar. - Tylko a do giedy. Potrzsna gow. - Wierz w nasz nard - rzeka. - Wykazuje ywotno ludzi przedsibiorczych. - Rozwija si. - Mnie wicej pociga upadek. - A sztuka? - spytaa. - Jest chorob. - Mio? - Zudzeniem. - Religia? - Wytwornym surogatem wiary. - Jeste sceptykiem. - Nie. Sceptycyzm jest pocztkiem wiary. - Wic czyme jeste? - Okrela znaczy ogranicza. - Chciaabym zapa wtek twoich myli. - Ni si zrywa. Gladys, zabkaaby si w labiryncie. - Zdumiewasz mnie. Mwmy o kim innym. - Nasz gospodarz jest piknym tematem. Przed laty nazywano go ksiciem z bajki.

- O, nie przypominaj mi tego! - zawoa Dorian Gray. - Nasz gospodarz jest dzi nieco szorstki - rzeka ksina rumienic si. - Zdaje si sdzi, e Monmouth oeni si ze mn z motyww czysto naukowych, jako z najlepszym okazem wspczesnego motyla. - Ach, mam nadziej, e nie wbija w pani szpilek - zamia si Dorian. - O to stara si ju moja garderobiana, gdy si na mnie zirytuje. - Ale z jakiego powodu, ksino, moe si na pani irytowa? - Z powodw najbahszych, zapewniam pana. Gdy na przykad wracam do domu dziesi minut przed dziewit i powiadam jej, e o wp do dziewitej powinnam bya by ubrana. - Jake to nierozsdnie z jej strony. Powinna j pani oddali. - Nie miem, panie Gray. Ona modeluje moje kapelusze. Przypomina pan sobie, jaki kapelusz miaam na garden party u lady Hilstone? Pan nie pamita, ale adnie, e pan przynajmniej udaje, jakoby pamita. Ot kapelusz ten zrobia z niczego. Kady dobry kapelusz powstaje z niczego. - Jak wszelka reputacja, Gladys - wtrci lord Henryk. -Kade dobre wraenie, jakie si wywouje w wiecie, stwarza nam nieprzyjaciela. Aby by lubianym przez ludzi, trzeba by miernot. - Tylko przez kobiety - rzeka ksina, wykonujc gow przeczcy ruch - a kobiety rzdz wiatem. Zarczam panu, e nie znosimy miernot. Kto powiedzia, e my, kobiety, kochamy uszami jak wy, mczyni, oczyma, jeli w ogle kochacie. - Zdaje mi si, e nigdy nie czynimy nic innego - szepn Dorian. - O, w takim razie nigdy pan nie bdzie kocha prawdziwie -odpara ksina z udanym alem w gosie. - Moja droga Gladys - zawoa lord Henryk. - Jak moesz twierdzi co podobnego? Romantyczne uczucia yj tym, e si powtarzaj, a powtarzanie przeksztaca dz w sztuk. Przy tym kadorazowa mio wydaje nam si zawsze jedyna. Rozmaito przedmiotu wcale nie zmienia poczucia, e namitno jest jedyna. Potguje je tylko. W yciu moemy mie co najwyej jedno wielkie dowiadczenie, a tajemnica ycia polega na tym, by dowiadczenie powtarzao si jak najczciej. - Nawet gdy nam zadaje rany, Harry? - po chwili milczenia spytaa ksina. - Wwczas tym bardziej - odpar lord Henryk. Ksina odwrcia si i spojrzaa na Doriana Graya; oczy jej miay dziwny wyraz. - A co pan na to, panie Gray? - spytaa. - Ja, ksino, zawsze si zgadzam z Harrym. - Nawet wtedy, gdy nie ma susznoci? - Harry zawsze ma suszno, ksino. - I filozofia jego daje panu szczcie? - Nigdy nie szukaem szczcia. Kto pragnie szczcia? Szukaem rozkoszy. - I znajdowa j pan, panie Gray? - Czsto. Nazbyt czsto. Ksina westchna. - Ja szukam spokoju - rzeka - a nie bd go miaa dzisiejszego wieczoru, jeli natychmiast nie

pjd si przebra. - Przynios pani kilka orchidei - rzek Dorian i poszed w gb oranerii. - Flirtujesz z nim w sposb nieodpowiedzialny- rzek lord do swojej kuzynki. - A powinna si mie na ostronoci. To czowiek fascynujcy. - Gdyby nim nie by, nie byoby walki. - Zatem Grecy przeciw Grekom? - Ja trzymam z Trojaczykami. Walczyli o kobiet. - I zostali pokonani. - Istnieje co gorszego od popadnicia w niewol - odpara. - Galopujesz i popuszczasz sobie cugli. - Tempo nadaje smak yciu - brzmiaa odpowied. - Zapisz to sobie dzi wieczr. - Co? - e dziecko, co si sparzyo, kocha ogie. - Mnie ogie nawet nie owion. Mam skrzyda nietknite. - Do wszystkiego ich uywasz, tylko nie do ucieczki. - Odwaga przesza z mczyzn na kobiety. To co nowego dla nas. - Masz rywalk. - Kogo? Zamia si. - Lady Narborough - szepn. - Ubstwia go. - To mnie zatrwaa. Zamiowanie do staroytnoci jest dla nas, romantykw, niebezpieczne. - Romantykw? Posugujesz si metod naukow. - Wyksztacili nas mczyni. - Ale was nie zdefiniowali. - Okrel rd niewieci - pado wyzwanie. - Sfinksy bez tajemnic. Umiechna si do. - Jake dugo nie wraca pan Gray - zawoaa. - Chod, pomoemy mu w wyborze. Nie podaam mu nawet koloru mej sukni. - O, Gladys, kolor sukien musisz stosowa do jego kwiatw. - Byoby to przedwczesn kapitulacj. - Sztuka romantyczna zaczyna si punktem kulminacyjnym. - Musz sobie zapewni odwrt. - Podug taktyki Partw? - Oni znaleli bezpieczestwo na pustyni. Ja bym si na to nie zdobya. - Nie zawsze pozostawia si kobietom wolno wyboru - odpar. Ale zaledwie wypowiedzia te sowa, gdy z gbi oranerii dolecia ich zdawiony jk, a niemal rwnoczenie guchy oskot, jakby co cikiego upado na ziemi. Wszyscy si zerwali. Ksina znieruchomiaa ze strachu. Lord Henryk z przeraeniem w oczach bieg wrd szeleszczcych palm i ujrza Doriana Graya w miertelnym omdleniu, lecego twarz w d na kamiennej pododze.

Przeniesiono go natychmiast do bkitnego salonu i zoono na sofie. Niebawem przyszed do siebie i rozglda si wok zmieszany. - Co si stao? - spyta. - O tak, ju sobie przypominam. Harry, czy jestem tu bezpieczny? Dra caym ciaem. - Mj drogi Dorianie - uspokaja go lord Henryk. - Zemdlae tylko. Nic wicej. Jeste widocznie troch przemczony. Lepiej zrobisz, nie przychodzc na obiad. Ja ci zastpi. - Owszem, wol przyj - odpar, z trudem wstajc z sofy. -Wol przyj. Nie chc by sam. Poszed do swego pokoju i przebra si. Przy stole okazywa dzik, niepohamowan wesoo, ale od czasu do czasu przebiega go miertelny lk na wspomnienie biaej jak chusta twarzy Jamesa Vanea, ktry przycinity do szyby oranerii bacznie mu si przyglda.

XVIII Nastpnego dnia wcale nie wychodzi z domu i prawie cay czas spdzi w swym pokoju. Chory by od tej trwogi przed mierci, rwnoczenie jednak zobojtniay na ycie. wiadomo, e jest cigany, ledzony, e zastawiono na niego sida, cakowicie nim owadna. Firanki, poruszane wiatrem, wprawiay go w drenie. Martwe licie, miotane o szyby oprawne w ow, wydaway mu si niby jego wasne zmarnowane postanowienia i straszliwe ale. Gdy zamyka oczy, widzia znw za mokr od deszczu szyb przyczajon twarz marynarza i jeszcze raz okropna trwoga ciskaa mu serce. A moe to tylko jego przywidzenie wywloko zemst z mroku i stawio mu przed oczy straszn posta kary. ycie byo chaosem, ale wyobrania miaa swoj straszliw logik. Wyobrania wysyaa w trop za grzechem wyrzuty sumienia. Wyobrania otaczaa kad zbrodni potwornym podem. W zwykym wiecie rzeczywistoci zych ludzi nie spotyka kara ani dobrych - nagroda. Powodzenie towarzyszy silnemu, saby musi si usuwa z drogi. Oto wszystko. Przy tym, gdyby jaki obcy czowiek wasa si koo domu, musiaaby go spostrzec suba lub stre. A gdyby na grzdach odkryto lady stp, ogrodnicy byliby natychmiast o tym zameldowali. Tak, to tylko mara wyobrani! Brat Sybili Vane nie wrci, by go zamordowa. Wyjecha na swym okrcie, by gdzie zaton w morzu zimow por. Od niego w kadym razie nie grozio mu niebezpieczestwo. Wszak czowiek ten nie wiedzia nawet, kim on jest. Ocalia go maska modoci. A jednak Jeli to nawet byo zudzenie, jakie to straszne, e sumienie zdolne jest wywoywa takie okropne mary, nadawa im ksztaty widzialne, kaza im si porusza. Jakie bdzie jego ycie, jeli dniem i noc cienie zbrodni zaczn z milczcych ktw podpatrywa go i ze skrytek tajemnych szydzi z niego, szepta mu do uszu podczas uczty i ze snu go budzi lodowatymi palcami. Gdy myl ta wpeza mu do mzgu, twarz jego zblada ze strachu i zdao mu si, jak gdyby powietrze nagle si ozibio. O, w jake dzikiej godzinie szau zamordowa swego przyjaciela! Jak straszn bya sama pami owej sceny. Widzia j przed sob. Kady wstrtny szczeg oy, spotgowany strachem. Z czarnej otchani czasu wyoni si potworny, szkaratem okryty obraz jego grzechu. Gdy o szstej godzinie przyszed do niego lord Henryk, zasta go we zach. Paka jak czowiek, ktremu serce pka. Dopiero trzeciego dnia odway si wyj z domu. W czystej, woni sosen przesyconej atmosferze zimowego poranka byo co napawajcego go ponownie radoci i zapaem yciowym. Ale nie tylko zewntrzne warunki otoczenia wywoay t zmian. Wasna jego natura podniosa bunt przeciw nadmiernej udrce, pragncej skazi i zniweczy doskonay spokj atmosfery. Ley to w naturze ludzi subtelnych i wraliwych. Ich silne namitnoci musz albo miady, albo zaama si. Zabijaj czowieka lub same gin. Pytki al i pytka mio yj dugo. Wielka mio i wielki bl gin od wasnego nadmiaru. Poza tym przekona siebie, e by ofiar smaganej trwog wyobrani i na lk swj spoglda teraz z odcieniem litoci i spor doz wzgardy. Po niadaniu przechadza si z ksin godzin po ogrodzie, nastpnie wyjecha przez park, by si przyczy do myliwych. Szron jak grudki soli wieci na trawie. Niebo wygldao jak odwrcona filianka z bkitnego metalu. Cienka warstwa lodu okrywaa brzegi pytkiego, trzcin porosego jeziora. Na skraju sosnowego lasu spotka sir Geoffreya Cloustona, brata ksinej, ktry wanie

wyrzuca ze strzelby dwa wystrzelone naboje. Zeskoczy z powoziku, kaza furmanowi zawrci i szed pieszo po zwidych i popltanych zarolach naprzeciw swego gocia. - I jake, Geoffreyu, powiodo si polowanie? - spyta. - Niezbyt. Zdaje si, e wikszo ptakw odleciaa w pole. Sdz jednak, e po lunchu powiedzie si lepiej, gdy przejdziemy na nowy teren. Dorian w milczeniu szed obok niego. Ostre, wonne powietrze; brzowe i czerwone smugi wietlne, migocce wrd lasu, ochrype krzyki naganiaczy, rozlegajce si co chwila, i nastpujce po nich wystrzay - wszystko to upajao go, przejmujc uczuciem rozkosznej swobody. Opanowaa go beztroska szczcia, przemona obojtno radoci. Nagle, o jakie dziesi metrw od nich, z gstej kpy zeschej trawy wybieg zajc o nastawionych, czarno zakoczonych suchach. Sadzc na tylnych skokach, zmierza wprost ku gstwie olch. Sir Geoffrey chwyci strzelb, ale w zwinnych susach zwierzcia byo tyle wdziku, e Dorian zachwycony zawoa: - Geoffreyu, nie strzelaj, daruj mu ycie! - C za kaprys, Dorianie - zamia si towarzysz i w chwili kiedy zajc wpad w gstwin, strzeli. Odpowiedziay mu dwa gosy: straszny przedmiertny pisk zajca i straszniejszy od niego przedmiertny jk czowieka. - Na Boga, trafiem naganiacza! - krzykn sir Geoffrey. - C za dure. Stawa naprzeciw lufy. Nie strzela! - woa na cae gardo. - Czowiek zraniony. Nadleny nadbieg z drgiem w rku. - Gdzie, janie panie, gdzie on jest? Rwnoczenie umilky strzay na caej linii. - Tu! - z wciekoci odpar sir Geoffrey, biegnc ku gstwinie. - Czemu, u diaba, nie trzymacie ludzi z daleka? Zepsulicie mi cae polowanie. Dorian przystanwszy na uboczu patrzy, jak wrd gstwy olch odchylali dugie, gitkie, ku ziemi zwisajce gazie. Po kilku minutach wyszli wlokc trupa. Odwrci si przeraony. Zdawao mu si, e gdziekolwiek stpi, wszdzie mu towarzyszy nieszczcie. Sysza, jak sir Geoffrey pyta, czy ranny ju nie yje, a nadleny odpowiedzia twierdzco. Wydao mu si, e las nagle wypeni si mnstwem twarzy. Tysic ng stpao, niezliczone gosy szumiay wok. Duy baant o miedzianoceglastych pirach zatrzepota wrd gazi. Po kilku minutach, ktre w jego stanie nerww wyday mu si godzinami bezbrzenego blu, uczu czyj do na ramieniu. Drgn i odwrci si. - Dorianie - ozwa si lord Henryk - lepiej moe bdzie, gdy na dzi zarzdz koniec polowania. Inaczej zrobi to ze wraenie. - Chciabym, aby si ju skoczyo na zawsze, Harry - odpar gorzko. - Polowanie jest tak szkaradne i okrutne. Czy ten czowiek Nie mg dokoczy zdania. - Niestety - odpar lord Henryk. - Cay adunek utkwi mu w piersi. Umar prawdopodobnie natychmiast. Chod, wracajmy do domu.

Uszli jakie pidziesit metrw, nie mwic do siebie. Wreszcie Dorian spojrza na lorda Henryka i rzek z cikim westchnieniem: - To zy omen, Harry, bardzo zy omen. - Co? - spyta lord Henryk. - Ach, mylisz o tym wypadku? Mj drogi chopcze, na to nie ma ju rady. Sam zreszt zawini. Czemu stawa naprzeciw lufy? Nas to wreszcie nic nie obchodzi. Nieprzyjemna historia dla Geoffreya. Nie naley strzela do naganiaczy. Zaraz rozchodz si plotki, e si strzela na olep. A w tym wypadku niesusznie, Geoffrey strzela dobrze. Ale c zda si o tym mwi. Dorian potrzsn gow. - To zy omen, Harry. Mam wraenie, e jednemu z nas zdarzy si co strasznego. Moe mnie doda z wyrazem cierpienia, przesuwajc doni po czole. Starszy mczyzna si zamia. - Jedyna straszna rzecz na wiecie to nuda. To jedyny grzech, ktrego nie mona przebaczy. My jednak nie bdziemy cierpie z jego powodu, jeli tylko przy obiedzie nie zacznie si papla o tej historii. Musz im powiedzie, e tego tematu nie wolno porusza. A omen! Nie ma adnych omenw. Los nie wysya heroldw. Zbyt jest na to mdry lub zbyt okrutny. Zreszt, Dodanie, c mogoby ci si zdarzy? Posiadasz wszystko, czego tylko czowiek moe zapragn. Nie znam nikogo, kto by si z przyjemnoci z tob nie zamieni. - Nie znam nikogo, Harry, z kim ja bym si nie zamieni. Nie miej si tak, mwi prawd. Temu ndznemu chopu, co skona przed chwil, lepiej ni mnie. Ja si mierci nie boj. Ale trwog mnie przejmuje to zblianie si mierci. Jej olbrzymie skrzyda szumi dokoa mnie w oowianym powietrzu. Na Boga, czy nie widzisz tam za drzewem czowieka, ktry na mnie czyha? Lord Henryk spojrza w kierunku wskazanym drc rk Doriana. - Tak - odpar z umiechem - widz ogrodnika, ktry ci oczekuje. Prawdopodobnie chce zapyta, jakie kwiaty pragniesz mie dzi przy stole. Ale, drogi chopcze, po co to niedorzeczne zdenerwowanie? Musisz pj do mego lekarza, gdy wrcimy do Londynu. Dorian odetchn swobodniej, widzc zbliajcego si ogrodnika. Ten dotkn kapelusza, przez chwil niezdecydowanym wzrokiem mierzy lorda Henryka, po czym wyj list i wrczy go swemu panu. - Ksina pani kazaa mi czeka na odpowied. Dorian wetkn list do kieszeni. - Prosz powiedzie ksinej, e wracam do domu - zimno odpar Dorian. Ogrodnik odwrci si i poszed szybko w kierunku domu. - Jak chtnie kobiety popeniaj rzeczy niebezpieczne! - zamia si lord Henryk. - To jedna z waciwoci, ktr najbardziej u nich podziwiam. Kobieta bdzie flirtowaa z kadym mczyzn, dopki si inni temu przygldaj. - Jak chtnie mwisz niebezpieczne rzeczy, Harry! W tym wypadku si mylisz. Ksina jest mi bardzo sympatyczna, ale jej nie kocham. - A ksina ciebie bardzo kocha, ale jeste jej mniej sympatyczny. Doskonaa wic z was para.

- Harry, rozpowiadasz plotki, a plotki nigdy nie maj podstawy. - Podstaw kadej plotki jest niemoralna pewno - rzek lord Henryk, zapalajc papierosa. - Ty, Harry, powiciby cay wiat dla epigramu. - wiat dobrowolnie garnie si do otarza ofiarnego - brzmiaa odpowied. - Chciabym mc kocha - zawoa Dorian z gbokim alem w gosie. - Zdaje mi si jednak, e opucia mnie namitno i zapomniaem, czym jest pragnienie. Zbyt si koncentruj w sobie samym. Wasna moja osobowo staa mi si ciarem. Chc uciec, odej, zapomnie. Gupio byo z mej strony, e w ogle tu przybyem. Mam zamiar zatelefonowa do Harveya, by jacht mj by w pogotowiu. Na jachcie czowiek czuje si bezpieczny. - Bezpieczny? Przed czym, Dodanie? Co ci niepokoi. Czemu mi nie powiesz, co to jest? Wiesz, e mgbym ci pomc. - Tego ci powiedzie nie mog - odpar Dorian smutnie. - Sam zreszt sdz, e to tylko wytwr mej wyobrani. Ten nieszczsny wypadek zupenie mnie wyprowadzi z rwnowagi. Mam straszne przeczucie, e i mnie spotka co podobnego. - Co za niedorzeczno! - Moe by, ale nie mog zmieni mojego nastroju. Ach, oto i ksina. Wyglda pani jak Artemis w stroju myliwskim. Wrcilimy ju z polowania. - Wiem o wszystkim, panie Gray - odpara. - Biedny Geoffrey nie moe si uspokoi. A pan go podobno prosi, eby nie strzela do zajca. Jakie to dziwne. - Tak, to byo dziwne istotnie. Nie wiem, czemu to powiedziaem. Kaprys chwilowy, widocznie. Tak licznie wygldao to stworzonko. Przykro mi tylko, e pani opowiedziano o tym czowieku. Brzydki temat. - Przede wszystkim nudny temat - wtrci lord Henryk. - Pozbawiony jakiejkolwiek psychologicznej wartoci. Gdyby Geoffrey by czyn ten speni rozmylnie, jake byby zajmujcy. Bardzo bym pragn zna czowieka, ktry popeni prawdziwe morderstwo. - Harry, jakie ty straszne rzeczy wygadujesz - krzykna ksina. - Nieprawda, Gray? Harry, panu Grayowi znw si robi niedobrze. Mdleje! Dorian z trudem opanowa sabo i umiechn si. - To nic, ksino - mamrota - tylko moje nerwy strasznie si rozstroiy. Nic wicej. Za dugo chodziem dzi rano. Nie dosyszaem, co Harry powiedzia. Czy znw co bardzo zego? Powtrzy mi pani przy sposobnoci, dobrze? Teraz musz si na chwil pooy. Zechce mi pani wybaczy. Stanli przed wspaniaymi szerokimi stopniami, wiodcymi z oranerii na taras. Gdy szklane drzwi zamkny si za Dorianem, lord Henryk odwrci si i zamglonymi oczyma spojrza na ksin. - Bardzo go kochasz? - spyta. Dugo nie dawaa odpowiedzi, zapatrzona w krajobraz. - Sama chciaabym to wiedzie - rzeka wreszcie. Potrzsn gow. - Pewno jest fatalna. Niepewno czaruje. Mga nadaje rzeczom urok. - Mona w niej zatraci drog. - Wszystkie drogi wiod do jednego punktu, moja droga Gladys.

- A tym jest? - Rozczarowanie. - Taki by mj debiut yciowy - westchna. - Przyszo ono do ciebie w koronie. - Znuyy mnie ju paki ksicej korony. - Bardzo ci z nimi do twarzy. - Tylko w yciu publicznym. - Bolenie odczuaby ich brak. - Nie chc te uroni ani jednej. - Monmouth ma uszy - Staro jest gucha. - Nigdy nie by zazdrosny? - Zabij, e nim nie by. Rozglda si, jakby czego szuka. - Czego szukasz? - spytaa. - Rkojeci twego rapieru - odpar powoli - Stracia j. Zamiaa si. - Pozostaa mi jeszcze maska. - Potguje czar twych oczu - brzmiaa odpowied. Znw si zamiaa. Zby jej wyglday jak biae ziarna w szkaratnym owocu. Na pitrze w swym pokoju lea na sofie Dorian Gray, kadym rozedrganym wknem jego ciaa wstrzsaa trwoga. ycie stao si dla nagle wstrtnym ciarem. Okropna mier nieszczsnego naganiacza, jak dzikie zwierz zastrzelonego w gstwinie, wydaa mu si zwiastunem jego wasnej mierci. Omal nie zemdla, gdy lord Henryk powiedzia przypadkowo swj cyniczny art. O godzinie pitej zadzwoni na sucego i kaza spakowa swoje rzeczy - chcia wyjecha nocnym ekspresem do Londynu - a take przygotowa powz na p do dziewitej. Ani jednej nocy nie chcia ju spdzi w Selby Royal. Ta miejscowo bya zowroga. Tu mier broczya w blasku soca. Trawa w lesie obryzgana bya krwi. Pniej napisa kartk do lorda Henryka, zawiadamiajc go, ze jedzie do Londynu poradzie si swego lekarza. Prosi wic, by pod jego nieobecno zaj si gomi. Gdy wkada bilet do koperty, zapuka sucy, meldujc, ze nadleniczy prosi o chwil rozmowy. Zmarszczy czoo i przygryz dolna warg. - Niech wejdzie - rzek po chwili wahania. Wyj z szuflady ksieczk czekow i otworzy j. - Przychodzicie zapewne z powodu tego nieszczliwego wypadku? - zwrci si do nadleniczego, ujmujc piro. - Tak, janie panie. - Czy ten biedak by onaty? Utrzymywa kogo z rodziny? - wypytywa znudzonym tonem. Jeli tak, to nie zaznaj biedy, pol im tak sum, jak uznacie za stosown. - Janie panie, my nie wiemy, kto jest ten zastrzelony. Dlatego te omieliem si przyj do janie pana. - Nie wiecie, kto on jest? - obojtnie mwi Dorian. - Co to ma znaczy? Wic nikt ze suby?

- Nie, janie panie. Nigdy go na oczy nie widziaem. Wyglda na marynarza. Piro wypado z palcw Doriana. Mia uczucie, e serce przestao mu bi. - Marynarz? - krzykn. - Marynarz, powiadacie? - Tak, janie panie. Wyglda na marynarza, ma obydwie rce tatuowane. - Czy znaleziono co przy nim? - pyta Dorian, przechylajc si ku nadleniczemu i wlepiajc w niego rozszerzone renice. - Co, z czego mona by wywnioskowa o jego nazwisku? - Znaleziono tylko troch pienidzy, janie panie, i rewolwer. Nigdzie ladu nazwiska. Wyglda zupenie przyzwoicie, cho jakby gburowato. Najpewniej marynarz. Dorian si zerwa. Bysna mu straszna nadzieja. Uczepi si jej rozpaczliwie. - Gdzie zwoki? - zawoa. - Szybko, chc je zaraz zobaczy. - Zoylimy je w pustej stajni w Home Farm, janie panie. Ludzie nie chc trzyma trupa w domu. Mwi, e to przynosi nieszczcie. - W Home Farm! Prosz zaraz zej i kaza mi poda konia. Nie, wszystko jedno, sam id do stajni, bdzie prdzej. W kwadrans pniej Dorian pdzi galopem dug alej. Drzewa upiornym korowodem suny obok niego, a czarne cienie zdaway si raz po raz wyania z mroku i znika. Przy biaej bramie ko skoczy w bok i omal nie zrzuci jedca. Trzcink smagn go po szyi. Ko jak strzaa pomkn w ciemn dal. Kamienie pryskay spod podkw. Wreszcie dojecha do Home Farm. W podwrzu stao dwch ludzi. Zeskoczy z sioda i jednemu z nich rzuci lejce wierzchowca W stajni pooonej w gbi podwrza migotao wiateko. Co zdawao mu si mwi, e tam ley trup.. Pobieg ku drzwiom i uj za klamk. Zawaha si chwil, czujc, e stoi przed odkryciem, od ktrego zaley spokj lub ruina jego ycia. Po czym pchn drzwi i wszed. Na stosie worw, w najdalszym kcie stajni, leay zwoki mczyzny. Ubrany by w grub koszul i granatowe spodnie. Pstrokata chustka zakrywaa mu twarz. Obok migotaa brudna wieca wetknita w butelk. Dorian si wzdrygn. Czu, e sam nie zdoaby cign tej chustki, i przywoa jednego z fornali. - cignij mu to z gowy - rzek. - Chc zobaczy twarz - doda, opierajc si o odrzwia. Gdy fornal speni rozkaz, Dorian postpi krok naprzd. Okrzyk radoci wyrwa si z jego piersi. Czowiekiem zastrzelonym w gstwinie by James Vane. Dorian sta jeszcze par minut, wpatrzony w trupa. Wracajc do domu, mia w oczach zy. Wiedzia, e ju jest bezpieczny.

XIX - Na nic si nie zda twoje zapewnienie, e staniesz si dobry - zawoa lord Henryk, zanurzajc biae palce w czerwonej miedzianej czarze, napenionej ran wod. - Ty ju jeste doskonay. Prosz, nie zmieniaj si. Dorian potrzsn gow. - Nie, Harry, zbyt wiele okropnoci popeniem w yciu. Ale to si ju nie powtrzy. Wczoraj rozpoczem moje dobre uczynki. - Gdzie bye wczoraj? - Na wsi, Harry. Byem sam jeden w maej obery. - Mj drogi chopcze - z umiechem rzek lord Henryk - na wsi kady moe by dobry. Tam nie ma adnych pokus do zwalczania. Dlatego te ludzie nie mieszkajcy w miecie s tak niecywilizowani. Cywilizacji nie osiga si tak atwo. Wiod do niej tylko dwie drogi: kultura i zepsucie. Ludno wiejska nie ma okazji do adnej z tych rzeczy, dlatego ulega stagnacji. Kultura i zepsucie! - wykrzykn Dorian. - Skosztowaem jednego i drugiego. Trwog mnie przejmuje teraz myl, e mog one czasem i z sob w parze. Bo znalazem dla siebie nowy idea, Harry. Chc si zmieni. Zdaje mi si nawet, e ju si zmieniem. - Nie powiedziae mi jeszcze, na czym polega twj dobry uczynek. Czy moe spenie ich ju kilka? - pyta lord Henryk, nakadajc na swj talerzyk ma, czerwon piramidk ogrodowych poziomek i posypujc je cukrem yeczk w ksztacie muszli, dziurkowan jak sitko. - Zaraz ci opowiem, Harry. Jest to historia, o ktrej prcz ciebie nie mgbym mwi z nikim. Wiesz, oszczdziem kogo. To brzmi jak przechwaka, ale ty mnie zrozumiesz. Bya cudownie pikna i dziwnie podobna do Sybili Vane. Sdz, e to mnie do niej pocigno z pocztku. Wszak przypominasz sobie Sybil? Jakie to dawne czasy! Hetty nie naley oczywicie do naszej sfery. Jest po prostu wiejsk dziewczyn. Ale kochaem j naprawd. Jestem pewny, e j kochaem. W cigu tegorocznego czarownego maja dwa lub trzy razy na tydzie wyjedaem tam, by si z ni widzie. Wczoraj spotkaem j w maym sadzie. Kwiecie jaboni osypywao jej wosy, a ona si miaa. Dzi rano, witem, mielimy razem znikn. Nagle postanowiem zostawi j tak nienoliliow, jak j poznaem - Sdz, Dorianie, e nowo tego rodzaju wzrusze musiaa ci dostarczy prawdziwej rozkoszy - przerwa lord Henryk. - Ale mog ju sam dopiewa sobie koniec twej idylli. Udzielie jej dobrej rady, amic przy tym jej serce. To by pocztek twego nawrcenia si. - Harry, ty jeste straszny. Nie wolno ci mwi tak brzydkich rzeczy. Serce Hetty nie jest zamane. Naturalnie, e pakaa i tak dalej, ale nie ma na niej pitna haby. Moe y jak Perdyta w swym ogrdku, penym mity i nagietek. - I opakiwa niewiernego Floryzela - zamia si lord Henryk, wygodnie opierajc si o porcz fotela. - Mj drogi Dorianie, miewasz kaprysy wprost dziecinne. Czy sdzisz, e t dziewczyn zadowoli ju kiedykolwiek czowiek z jej sfery? Najprawdopodobniej wyjdzie kiedy za ordynarnego furmana lub chopa, szczerzcego do niej zby, ale fakt, e ciebie znaa i kochaa, nauczy j gardzi swym mem i uczyni nieszczliw. Ze stanowiska moralnoci nie mog te ocenia zbyt wysoko twego wyrzeczenia.

Nawet jako pocztek nie jest ono imponujce. Poza tym skd wiesz, czy Hetty ju w tej chwili nie tonie w jakim stawie, oblana wiatem ksiyca, wrd wodnych lilii jak Ofelia. - Harry, ja nie mog tego sucha. Naprzd szydzisz ze wszystkiego, a pniej sugerujesz najokropniejsze tragedie. auj, e ci w ogle o tym mwiem. Jest mi zgoa obojtne, jak si do tego odnosisz. Wiem, e postpiem dobrze. Biedna Hetty! Gdy dzi przejedaem koo dworku, biaa jej twarzyczka zajaniaa za szyb niby wizanka nienego jaminu. Ale nie mwmy o tym duej i nie staraj si mnie przekona, e pierwszy dobry czyn, jaki speniem od lat, pierwsza drobna ofiara, jak zoyem, w rzeczywistoci jest rodzajem grzechu. Ja si poprawi. Opowiadaj mi o sobie. Co si dzieje w miecie? Dawno ju nie byem w klubie. - Cigle jeszcze mwi o znikniciu Bazylego. - Sdziem, e si ju znudzono tym tematem - rzek Dorian, dolewajc sobie wina i lekko marszczc czoo. - Mj drogi chopcze, wszak mwi si o tym dopiero od szeciu tygodni, a nasza angielska publiczno nie zdobyaby si na taki wysiek mzgu, jakiego wymaga wyczerpanie wicej ni jednego tematu w cigu trzech miesicy. Ale w ostatnim czasie szczeglnie si im poszczcio. Mieli moj spraw rozwodow i samobjstwo Alana Campbella. Teraz znw tajemnicze zniknicie artysty. Scotland Yard obstaje przy twierdzeniu, e mczyzna w szarym samodziaowym paszczu, ktry dziewitego listopada wyjecha pocigiem do Parya, to Bazyli, natomiast policja francuska twierdzi, e Bazyli wcale do Parya nie przyby. Najprawdopodobniej usyszymy, za kilka tygodni, e widziano go w San Francisco. Dziwna to rzecz, o kadym, kto znika, mwi si, e go widziano w San Francisco. Musi to by jakie cudowne miasto. Posiada ca atrakcyjn si zawiatw. - Co te, sdzisz, mogo si sta z Bazylim? - spyta Dorian. Podnis pod wiato swj kieliszek burgunda i dziwi si, e moe o tym mwi tak spokojnie. - Nie mam pojcia. Jeli Bazyli Hallward chce si ukrywa, c to mnie obchodzi? Jeli umar, nie chc o nim myle. mier jest jedyn rzecz, ktrej si boj. Nienawidz jej. - Czemu? - znuonym tonem spyta modszy mczyzna. Lord Henryk przesun sobie pod nozdrzami zot kratk otwartego pudeka trzewicych soli i powiedzia: - Poniewa wszystko mona dzi negowa prcz niej jednej. mier i pospolito, oto dwa fakty dziewitnastego wieku, nie dajce si zby sowami. Dorianie, ka poda kaw do sali koncertowej. Musisz mi zagra Chopina. Ten czowiek, z ktrym ona moja ucieka, gra przecudnie Chopina. Biedna Wiktoria. Bardzo j lubiem. Dom teraz wydaje si do pusty bez niej. Naturalnie, e maestwo jest tylko przyzwyczajeniem, zym przyzwyczajeniem. Ale aujemy utraty choby najgorszych przyzwyczaje. Tych moe najwicej. Tworz one tak nieodczn cz naszej istoty. Dorian nic nie odrzek, lecz przeszed do ssiedniego pokoju, siad do fortepianu i pocz przebiega palcami biao - czarn klawiatur. Gdy wniesiono kaw, przesta gra i patrzc na lorda Henryka, rzek: - Harry, nigdy ci nie przyszo na myl, e Bazyli Hallward zosta by moe zamordowany? Lord Henryk ziewn.

- Bazyli by oglnie lubiany i nosi zegarek wartoci trzydziestu marek. Z jakiego wic powodu mgby by zamordowany? By za mao inteligentny na to, aby mie wrogw. Bez wtpienia jako malarz by geniuszem. Ale mona przecie malowa jak Velasquez, a by przy tym zupenie ograniczonym. Bazyli by nieco ograniczony. Tylko jeden jedyny raz by dla mnie zajmujcy, mianowicie wtedy przed laty, kiedy mi wyzna, e ci ubstwia do szalestwa i e ty jeste dominujc pobudk jego twrczoci. - Bardzo lubiem Bazylego - rzek Dorian z akcentem smutku w gosie. - Ale czy nie mwi, e zosta zamordowany? - Owszem, tak twierdz niektre pisma. Mnie si to jednak wydaje nieprawdopodobne. Wiem, e w Paryu istniej okropne nory, ale Bazyli nie nalea do tych, co tam chodz. Nie by wcale ciekawy. To byo jego kardynaln wad. - Harry, co by powiedzia, gdybym ci wyzna, e to ja zamordowaem Bazylego? - spyta Dorian, bystro obserwujc, jakie wraenie wywr jego sowa. - Powiedziabym ci, drogi chopcze, e pozujesz na charakter cakiem dla ciebie nieodpowiedni. Kady wystpek jest pospolity, tak samo jak kada pospolito jest wystpkiem. Ty, Dorianie nie masz w sobie nic ze zbrodniarza. Przykro mi, jeli obraam tw prno, ale zapewniam ci, e to prawda. Zbrodnia naley wycznie do klas niszych. Wcale ich z tego powodu nie potpiam. Mona sobie wyobrazi, e zbrodnia jest dla nich tym, czym dla nas sztuka, mianowicie po prostu rodkiem dostarczajcym niezwykych emocji. - rodkiem dostarczajcym emocji? Sdzisz zatem, e czowiek, ktry raz popeni zbrodni, mgby ewentualnie dokona jej po raz wtry? Nie mw mi tego. - O, kada rzecz staje si rozkosz, gdy zbyt czsto j powtarzamy - ze miechem powiedzia lord Henryk. - Oto jedna z najwaniejszych tajemnic ycia. Sdz jednak, e zbrodnia jest zawsze krokiem faszywym. Nie powinno si nigdy robi nic takiego, o czym nie mona swobodnie mwi po obiedzie. Ale pozostawmy biednego Bazylego w spokoju. Chciabym uwierzy, e skoczy tak romantycznie, jak napomkne, jednak nie mog Przypuszczam raczej, e spad z omnibusu do Sekwany, a konduktor zatuszowa cay skandal. Sdz, e taki by jego koniec. Niemal go widz, lecego na wznak w brudnej zielonej wodzie, cikie odzie sun ponad nim, a dugie roliny czepiaj si jego wosw. Wiesz, nie wierz, aby mg on stworzy jeszcze co dobrego. W ostatnich latach twrczo jego raptownie si obniya. Dorian westchn, a lord Henryk przeszedszy si po pokoju gadzi gow dziwacznej papugi z wyspy Jawy, duego ptaka o szarym upierzeniu, rowym czubie i ogonie, koyszcego si na drku bambusowym. Za dotkniciem delikatnych palcw ptak zsun zmarszczone biae powieki na czarne, szkliste oczy i pocz si rytmicznie koysa. - Tak - mwi dalej lord Henryk, odwracajc si i wyjmujc chusteczk z kieszeni - twrczo jego cakiem si obniya. Jakby z niej co uroni. Doskonao. Odkd przestae by jego wielkim przyjacielem, on przesta by wielkim artyst. Co was rozczyo? Nudzi ci zapewne. Jeli tak, to nie wybaczy ci tego nigdy. Tak zawsze bywa z ludmi nudnymi. A propos, co si stao z tym cudnym portretem, do ktrego pozowae? Zdaje mi si, e go nie widziaem od chwili wykoczenia. O,

pamitam go dokadnie. Przed laty opowiadae, e go wysae do Selby i po drodze go zagubiono czy skradziono. Wic nigdy go nie odzyskae? Jaka szkoda! To byo arcydzieo. Przypominam sobie, e koniecznie chciaem obraz ten kupi u Bazylego. Szkoda, e mi si nie udao. Pochodzi z jego najlepszego okresu. Od tego czasu prace jego wykazyway dziwn mieszanin lichego wykonania i dobrego zamiaru, co najzupeniej uprawnia artyst do noszenia tytuu reprezentacyjnego angielskiego malarza. Czy ogosie wwczas w prasie o zaginiciu tego obrazu? Powiniene by to uczyni. - Nie pamitam ju - odpar Dorian. - Prawdopodobnie to zrobiem. Jakkolwiek nigdy nie lubiem tego obrazu. auj, e do niego pozowaem. Nienawidz nawet tego wspomnienia. Czemu o tym mwisz? Portret zawsze mi przypomina owe dziwne wiersze - z Hamleta zdaje mi si:

albo jestee tylko Pokrowcem alu, postaci bez serca?

Tak, taki by ten portret. Lord Henryk si zamia. - Dla czowieka biorcego ycie z punktu widzenia artystycznego umys jest sercem - odpar, osuwajc si na fotel. Dorian Gray potrzsn gow i wzi kilka cichych akordw. - Albo jestee tylko pokrowcem alu, postaci bez serca? - powtrzy. Starszy mczyzna, wygodnie rozparty w fotelu, patrzy na niego spod na wp zmruonych powiek. - Nawiasem mwic, Dorianie - rzek po chwili - co za poytek, czowiekowi, choby cay wiat pozyska, jake to brzmi w cytat? a na duszy swej ponis szkod? Muzyka nagle zgrzytna, Dorian Gray zerwa si i bystro spojrza na przyjaciela. - Harry, czemu o to pytasz? - Mj drogi chopcze - odpar lord Henryk, z wyrazem zdumienia podnoszc brwi do gry pytaem, poniewa sdziem, e zdoasz mi na to odpowiedzie. Oto wszystko. Zeszej niedzieli szedem przez park i tu koo Marble Arch natknem si na ma gromadk ludzi, suchajc takiego ulicznego kaznodziei. Przechodzc syszaem, jak w czowiek wrzaskliwym gosem rzuci swym suchaczom wanie to pytanie. Wydao mi si to bardzo dramatyczne. Londyn jest widowni wielu podobnych scen. Sotna niedziela, nieokrzesany kaznodzieja w czarnym surducie, gar bladych, chorych twarzy pod dziurawym daszkiem ociekajcych wod parasoli i cudowny frazes rzucony gosem histerycznym, przenikliwym - w swoim rodzaju byo to co adnego, prawie rewelacja. Miaem wielk ochot powiedzie temu prorokowi, e sztuka ma dusz, ale czowiek jej nie ma. Wtpi jednak, czy byby mnie zrozumia. - Daj pokj, Harry. Dusza jest straszn rzeczywistoci. Mona j kupi i sprzeda, i zamieni. Mona j zatru i udoskonali. Kady z nas ma dusz. Wiem o tym. - Dorianie, czy jeste tego cakiem pewny? - Cakiem. - O, w takim razie jest to zudzenie. To, co si odczuwa jako pewno bezwzgldn, nigdy nie

jest prawd. To wanie stanowi fatalizm wiary i zasad romantyzmu. Ale jaki ty jeste powany! Nie bd taki powany! C mnie lub ciebie obchodzi mog przesdy naszej epoki? Niej my zrezygnowalimy z wiary w dusz. Zagraj co. Zagraj mi nokturn, a grajc opowiadaj cichym gosem, jakim sposobem zachowae sw modo. Musisz zna jak tajemnic. Ja mam tylko o dziesi lat wicej od ciebie, a jestem zniszczony, ty, okryty zmarszczkami. A ty jeste cigle czarujcy. Nigdy moe nie wygldae tak zachwycajco jak dzisiejszego wieczora. Przypominasz mi w dzie, kiedy ci zobaczyem po raz pierwszy. Bye wwczas nieco kanciasty i niemiay, ale nadzwyczajny. Zmienie si oczywicie, lecz nie pod wzgldem powierzchownoci. Chciabym, aby mi zdradzi sw tajemnic. Dla odzyskania modoci uczynibym wszystko, o ile by tylko nie wymagano ode mnie wicze gimnastycznych, rannego wstawania i cnoty. Modo! Nie ma nic, co by si z ni mogo rwna. To idiotyzm mwi o niedowiadczeniu modoci. Sucham z szacunkiem wycznie sdw ludzi znacznie modszych ode mnie. Oni mnie wyprzedzaj. ycie odsonio im ostatni sw tajemnic. A starsi? Starszym stale si sprzeciwiam. Czyni to z zasady. Spytasz ich, co sdz o tym, co si wczoraj stao, a oni z namaszczeniem powtrz ci opinie, jakie panoway w 1820 roku, kiedy noszono wysokie halsztuki, wszystkiemu wierzono, a nic nie wiedziano. Jakie to adne, co grasz teraz! Ciekaw jestem, czy Chopin skomponowa to na Majorce, gdy morze jczao dokoa willi, a sona piana obryzgiwaa szyby. To czarujco romantyczne. Jakie to szczcie, e pozostaa nam ta jego sztuka, nie bdca naladownictwem. Nie przerywaj. Potrzeba mi dzi muzyki. Wydaje mi si, e ty jeste wiecznie modym Apollinem, a ja Marsjaszem, wsuchujcym si w twe melodie. Niejedn w sobie nosz trosk, Dorianie, o ktrej nawet ty nic nie wiesz. Tragedi staroci nie jest to, e czowiek si starzeje, lecz to, e pozostaje modym. Chwilami dziwi si wasnej szczeroci. O, Dorianie, jake jeste szczliwy! Jakie cudowne miae ycie! Wysczye wszystko do dna. Winne grona zmiadye na podniebieniu. Nic przed tob nie pozostao ukryte. I wszystko byo dla ciebie jakby melodi muzyczn. Niczym wicej. Nic ci nie zniszczyo: pozostae taki sam. - Nie pozostaem taki sam, Harry. - A jednak pozostae. Chciabym wiedzie, jak upynie ci reszta ycia. Nie psuj go wyrzeczeniem. Teraz jeste typem doskonaym. Nie pomniejszaj siebie. Jeste bez bdu. Nie potrzsaj gow, sam o tym wiesz. I nie ud si, Dorianie, yciem nie rzdz ani wola, ani zamiary. ycie jest kwesti nerww i wkien, komrek powstajcych z wolna, w ktrych kryje si myl i drzemi namitnoci. Moesz si uwaa za bezpiecznego, silnego, lecz przypadkowy odcie jakiej barwy w pokoju lub na porannym niebie, specjalna jaka wo, niegdy przez ciebie lubiana i przynoszca z sob subtelne wspomnienia, wiersz zapomnianego utworu, ktry kiedy czytae, urywek melodii, ktrej ju dawno nie grae - Dorianie, wierzaj mi, e od tych szczegw zaley nasze ycie. Browning raz o tym wspomina S chwile, kiedy nagle zaleci mnie zapach biaego bzu, a wtedy przeywam najdziwniejszy miesic mego ycia. Dorianie, pragnbym si z tob zamieni. wiat pomstuje na nas obu, ale ciebie rwnoczenie ubstwia. I zawsze ci bdzie ubstwia. Ty jeste typem, ktrego epoka nasza pragnie, a jednoczenie boi si, e go ju znalaza. Tak jestem rad, e nigdy nic nie stworzye. Nie wyrzebie posgu, nie namalowae obrazu, nigdy Ufanie wynalaze poza sob samym. Sztuk tw byo ycie. Wrye je jak sowa do muzyki. Sonetami s dni, ktre przeye.

Dorian wsta od fortepianu i palce zanurzy we wosach. - Tak Harry, ycie byo cudowne - szepn. - Ale nie chc ju takiego ycia. A ty nie powiniene mi mwi takich przesadnych rzeczy. Ty nie wiesz o mnie wszystkiego. Sdz, e gdyby wiedzia wszystko, nawet ty odwrciby si ode mnie. miejesz si. O, nie miej si, prosz. - Dorianie, czemu przestae gra? Id i zagraj jeszcze ten nokturn. Patrz na ten duy ksiyc barwy miodu, zawieszony w mrocznej atmosferze. Czeka na ciebie, masz na rzuci czar, a gdy zaczniesz gra, on si zbliy do ziemi. Nie chcesz? Wic chodmy do klubu. Wieczr by czarujcy i w czarujcy sposb go zakoczymy. Jest kto u Whitea, kto pragnie ci pozna - mody lord Poole, najstarszy syn Bournemouthea. Kopiuje ju twe krawaty i prosi mnie, bym ci go przedstawi. Zachwycajcy chopiec. Przypomina mi ciebie. - Mam nadziej, e tak nie jest - ze smutnym spojrzeniem odpar Dorian. - Ale jestem znuony, Harry. Nie pjd ju do klubu. Dochodzi jedenasta, chc si wczenie pooy. - Wic nie chod. Nigdy nie grae tak piknie jak dzisiaj. W twoim uderzeniu byo co wspaniaego. Miao ono w sobie wicej wyrazu ni to, co kiedykolwiek syszaem w twoim wykonaniu. - To dlatego, e chc si sta dobry - odpar ze miechem Dorian. - Ju si nawet troch zmieniem. - Wzgldem mnie nie potrafisz si zmieni - mwi lord Henryk. - My obaj na zawsze pozostaniemy przyjacimi. - A jednak zatrue mnie kiedy ksik. Nie powinienem ci tego wybaczy. Harty, przyrzeknij mi, e ksiki tej nigdy nie poyczysz nikomu. Ona jest szkodliwa. - Mj drogi chopcze, ty ju istotnie zaczynasz prawi moray. Niebawem zaczniesz wdrowa po kraju jak nawrceni i reformatorzy i ostrzega ludzi przed wszystkimi grzechami, ktrymi si ju znuye. Zbyt jeste czarujcy do tej misji. Poza tym na nic si to zda. Ty i ja jestemy tym, czym jestemy, i bdziemy tym, czym bdziemy. Powiadasz, e zostae zatruty przez ksik. To jest wrcz niemoliwe. Sztuka nie wywiera adnego wpywu na czyny. Ona wanie niszczy pragnienie czynu. Jest wzniosie bezpodna. Ksiki, ktre wiat nazywa niemoralnymi, to s wanie te, ktre wiatu wykazuj jego wasn hab. Nic wicej. Nie mwmy jednak o literaturze. Przyjd do mnie jutro. O jedenastej mam zamiar wyjecha konno. Moglibymy pojecha razem, a potem zabrabym ci na lunch do lady Branksome. Urocza kobieta i pragnie zasign twej rady w kwestii kupna gobelinw. Nie zapomnij o tym. Czy moe pjdziemy na niadanie do naszej maej ksinej Gladys? Powiada, e wcale ci teraz nie widuje. A moe ci ju znuya? Domylaem si, e tak bdzie. Jej ostry jzyczek dziaa na nerwy. W kadym razie bd u mnie o jedenastej. - Harry, czy istotnie musz przyj? - Oczywicie. Park jest teraz cudny. Zdaje mi si, e takiego bzu nie byo od owego roku, kiedy ci poznaem. - Dobrze. Bd wic o jedenastej - rzek Dorian. - Dobranoc, Harry. W drzwiach przystan na chwil, jakby jeszcze chcia co powiedzie, lecz westchn tylko i odszed.

XX Noc bya pikna i tak ciepa, e paszcz nis na rku i nawet jedwabnego szalika nie owin koo szyi. Palc papierosa, zmierza powoli ku swemu mieszkaniu. Mino go dwch modych ludzi w stroju wieczorowym. Dosysza, jak jeden z nich szepn towarzyszowi: - To Dorian Gray. Przyszo mu na myl, jak mu bywao przyjemnie, gdy zwracano na niego uwag, gdy go obserwowano lub o nim mwiono. Teraz nuy go dwik wasnego nazwiska. Poowa uroku maej wioski, gdzie ostatnimi czasy przebywa tak czsto, polegaa na tym, e nikt nie wiedzia, kim jest. Dziewczynie, w ktrej rozpali mio ku sobie, mwi, e jest biedny, a ona mu wierzya. Raz jej powiedzia, e jest zym czowiekiem, a ona zamiaa si w odpowiedzi, twierdzc, e li ludzie s zawsze bardzo starzy i bardzo brzydcy. Jak ona si umiaa mia. Przypominaa miechem swym piew kosa. A jaka bya liczna w tych bawenianych sukienkach i duych kapeluszach. Nic nie wiedziaa, ale posiadaa wszystko, co on utraci. Kiedy wrci do domu, zasta sucego, ktry jeszcze czuwa, czekajc na niego. Kaza mu si pooy, a sam rzuci si na sof i pocz rozmyla nad rozmaitymi zdaniami, wygoszonymi w cigu wieczora przez lorda Henryka. Czy to istotnie prawda, e si nie mona nigdy zmieni? Czu dzikie pragnienie odzyskania nieskalanej czystoci swych lat chopicych - swej biaorowej modoci, jak to kiedy okreli by lord Henryk. Wiedzia, e si zbruka, e dusz sw skazi zepsuciem, a wyobrani zapeni potwornociami, e wywiera niszczycielski wpyw na swoje otoczenie i odczuwa przy tym straszn rado, e wrd tych, z ktrymi si styka, wanie ludzi najpikniejszych i najwicej obiecujcych doprowadzi do haby. Ale czy to byo nie do odrobienia? Czy adnej ju nie ma dla niego nadziei? O, w jake przekltej chwili dumy i zalepienia modli si, by portret nosi brzemi jego dni, on za zachowa nieskaony wdzik wiecznej modoci. Wszystkie jego bdy std pochodziy. Lepiej byoby, gdyby kady grzech jego ycia sprowadzi by szybk, pewn kar. W karze byo oczyszczenie. Modlitwa czowieka do Boga sprawiedliwego nie powinna brzmie: I odpu nam nasze winy, lecz: Karz nas za nasze przewinienia. Na stole stao zwierciado z oryginalnie rzebion ram, dar lorda Henryka sprzed lat; biae amorki otaczajce je umiechay si do Doriana jak ongi. Wzi lustro do rki jak owej strasznej nocy, kiedy po raz pierwszy zauway zmian na fatalnym obrazie, i nieprzytomnymi, zami przymionymi oczyma wpatrywa si w jego byszczc tarcz. Kto kochajcy go szalenie napisa mu kiedy pomienny list, koczcy si bawochwalczymi sowami: wiat si cay zmieni, poniewa ty jeste stworzony ze zota i koci soniowej. Linie twych ust pisz od nowa dzieje wiata. Sowa te przyszy mu teraz na myl i powtarza je wielokrotnie. W przystpie nienawici do wasnej piknoci rzuci zwierciado o ziemi i zdepta nogami na byszczc srebrn miazg. Pikno jego pchna go do zguby, pikno jego i modo, o ktr si modli kiedy Gdyby nie one, ycie jego mogoby pozosta nieskalane. Pikno jego bya dla tylko mask, modo - tylko szarlataneri. Bo czyme jest modo w najlepszym razie? Okresem cierpkoci, niedojrzaoci, okresem pytkich kaprysw i mtnych myli. Czemu nosi jej szat? Wszak to modo go zgubia.

Lepiej nie myle o rzeczach minionych. Odsta si ju nie mog. Musi teraz myle o sobie, o swej przyszoci. James Vane ley pogrzebany w bezimiennym grobie na cmentarzu w Selby. Alan Campbell zastrzeli si pewnej nocy w swym laboratorium, nie zdradziwszy jednak tajemnicy, gwatem mu narzuconej. Sensacja, jak wywoao zniknicie Bazylego Hallwarda, rycho przeminie. Jest cakiem bezpieczny. Przy tym nie mier Bazylego Hallwarda tak bardzo mu ciy na sumieniu. To mier za ycia wasnej duszy gnbi go bezlitonie. Bazyli namalowa obraz, ktry mu zniszczy ycie; tego mu wybaczy nie mg. Wszystko byo win portretu. Bazyli mwi do rzeczy niedopuszczalne, a on je znosi cierpliwie. Morderstwo byo chwilowym szaem. A Alan Campbell? Popeni samobjstwo z wasnej woli, bo tak mu si podobao. C to jego obchodzi? Nowe ycie! Tak, tego mu potrzeba. Czeka na nie. Ju je nawet rozpocz. Raz przynajmniej oszczdzi niewinno. I nigdy ju nie bdzie kusi niewinnoci. Stanie si dobry. Gdy tak myla o Hetty Merton, ogarna go ciekawo, czy te zasza jaka zmiana na portrecie w zamknitym pokoju. Chyba ju nie bdzie taki straszny jak przedtem? A moe - gdy ycie jego stanie si czyste - moe zdoa te zatrze na obrazie wszelki lad zych namitnoci. Moe ju teraz znikny lady za Musi si przekona. Wzi lamp ze stou i cicho wszed na schody. Gdy odmyka drzwi, umiech radoci przemkn po jego dziwnie modocianej twarzy i na chwil osiad na ustach. Tak, stanie si dobrym, a ten straszny obraz, przechowywany w ukryciu, nie bdzie ju dla przedmiotem strachu. Mia uczucie, jakby mu ju odjto ten ciar. Spokojnie wszed do pokoju i jak zwykle zamkn za sob drzwi. Po czym odsun purpurow zason. Krzyk blu i oburzenia wyrwa mu si z piersi. adnej nie dojrza zmiany, tylko w oczach portretu pon bysk chytroci, a koo ust zarysowaa si linia obudy. By tak samo wstrtny - moe jeszcze wstrtniejszy ni poprzednio - a szkaratna rosa na rce wydawaa si jeszcze bardziej byszczca, jakby wieo rozlana krew. Zadra. Czy istotnie tylko prno podyktowaa mu jego jedyny dobry uczynek? Czy te pragnienie nowych sensacji, jak to ironicznie okreli lord Henryk? Lub moe owa dza odegrania jakiej roli skaniajca nas do spenienia czynw bardziej szlachetnych od nas samych? A moe wszystkie te czynniki razem? Czemu jednak krwawa plama wiksza jest ni poprzednio? Niczym rana potworna wara si w grube, obrzke palce. Krew widnieje na nogach portretu, jakby cieka z rki - krew take na tej rce, ktra nie trzymaa noa. Przyzna si? Wyzna? Odda si w rce wadzy, da si skaza na mier? Zamia si. Myl ta bya idiotyczna. Czu to dobrze. A jeliby nawet si przyzna - kt mu uwierzy? Nigdzie ladu zamordowanego. Wszystko, co do naleao, zniszczy, sam wasnorcznie spali jego rzeczy. Powiedziano by po prostu, e zwariowa. Zamknito by go w domu obkanych, gdyby obstawa przy swym zeznaniu. Ale jego obowizkiem jest wyzna, publicznie znie hab, publicznie odby pokut. Istnieje Bg nakazujcy wyznawa grzechy swe zarwno ziemi, jak niebu. Nie! Cokolwiek uczyni, nic nie zdoa go o - czyci, jeli wpierw nie wyzna swego grzechu. Grzechu? Wzruszy ramionami. Niewiele go obchodzi mier Bazylego Hallwarda. Myla o Hetty Merton. Gdy to zwierciado jego duszy, w ktre oto spoglda - to zwierciado znieksztaca obraz. Prno? Ciekawo? Obuda? Czy w jego wyrzeczeniu nie tkwio nic wicej? Byo w nim jeszcze co innego. Tak przynajmniej mniema. Ale kto moe wiedzie? Nie, nie byo nic wicej.

Oszczdzi j przez prno. Z obudy nosi mask cnoty. Z ciekawoci prbowa wyrzeczenia. Stwierdza to teraz. Ale to morderstwo! Czy pami o nim bdzie go przeladowaa przez cae ycie? Czy wiecznie ma dwiga ciar swej przeszoci? Wic przyzna si naprawd? Nigdy! Jedno tylko istnieje przeciw niemu wiadectwo - zniszczy je. Czemu oszczdza je tak dugo? Dawniej sprawiao mu przyjemno obserwowanie zmian na portrecie, ledzenie postpu jego starzenia si. Ostatnio nie doznawa ju tej przyjemnoci. Nieraz cae noce spdza bezsennie z powodu tego obrazu. Gdy wyjeda, doznawa szalonej trwogi, by kto nie zobaczy portretu. Portret rzuca cie melancholii na wszystkie jego namitnoci. Samo wspomnienie o nim zatruwao mu chwile radoci. By dla niego sumieniem. Tak, by jego sumieniem. Teraz go zniszczy. Odwrci gow i ujrza n, ktrym zamordowa by Bazylego Hallwarda. Nieraz go czyci, dopki adna na nim nie pozostaa plama. wieci si i byszcza. Nim zabi malarza, wic nim zabije te dzieo malarza i wszystko, co ono oznacza. Tak, zabije przeszo, a skoro j zabije, stanie si wolny. Zabije to straszne ycie duszy, a bez jej potwornych oskare bdzie mia spokj. Chwyci n i przebi obraz. Rozleg si krzyk i oskot. Krzyk przedmiertnej mki by tak okropny, e przeraona suba przebudzia si i wybiega ze swych pokoi. Dwaj panowie idcy ulic przystanli, skierowujc spojrzenia na duy dom. Po chwili odeszli i wrcili z policjantem. Ten zadzwoni kilkakrotnie, lecz nikt nie otwiera. Z wyjtkiem sabego wiata w jednym pokoju na najwyszym pitrze, cay dom by pogrony w ciemnoci. Policjant si oddali i stan pod ssiednim portalem, bacznie obserwujc dom. - Do kogo naley ten dom? - spyta starszy z mczyzn. - Do Doriana Graya - objani policjant. Zamienili z sob spojrzenia i zamiali si ironicznie, odchodzc. Jeden z nich by wujem sir Henryka Ashtona. Tymczasem suba na wp ubrana, zgromadziwszy si w swojej czci domu, rozmawiaa szeptem. Stara pani Leaf pakaa, amic rce. Franciszek blady by jak mier. Moe w kwadrans pniej, przywoawszy furmana i drugiego sucego, wszed z nimi na pitro. Zapukali raz i drugi - adnej odpowiedzi. Wok cisza. Po daremnych usiowaniach wyamania drzwi wdarli si na dach, a stamtd spucili si na balkon. Okna nie stawiay oporu - zasuwy byy stare. Gdy weszli, zobaczyli na cianie cudowny portret swego pana, jakim go znali do ostatniej chwili, w caej krasie modoci i wdziku. Na pododze lea trup w stroju wieczorowym z noem wbitym w pier. Twarz mia zwid, pomarszczon, wstrtn. Poznali go dopiero po piercieniach.

You might also like