You are on page 1of 167

MAGORZATA MUSIEROWICZ

SZSTA KLEPKA

Dziesitego grudnia 1975 roku, jak zwykle, w rnych punktach globu zegary wskazyway rny czas. W Poznaniu bya pita rano. Ulic Sowackiego, dokadnie tak samo jak wszystkimi ulicami wszystkich polskich miast, pierwsi drcy przechodnie przemykali pod cianami domw, to oblewajc si nieziemsk powiat, wydzielan przez lampy jarzeniowe, to znw ginc w mroku poranka. Gdyby ktremu z tych niewyspanych ludzi przysza fantazja spojrze w gr, ujrzaby zapewne widok godny uwagi. Ale o pitej rano, w grudniu, fantazja jest ostatni rzecz, jak moe poszczyci si przechodzie. O godzinie pitej rano, w grudniu przechodzie szczka zbami, patrzy pod nogi i sunie do pracy. Nie ma zbyt wiele czasu, eby si rozglda. Gdyby mia zbyt wiele czasu, toby raczej wsta o kwadrans pniej. W tych okolicznociach nikt nie dostrzeg, e na balkonie starego domu z wieyczk ponie ognisko. Ognisko byo imponujce. Pomienie huczay tryskajc snopami iskier, ywy, migotliwy blask wydobywa z mroku nieruchom figurk w kaloszach i swetrze zarzuconym na piam. Figurk ow by Bobcio, inteligentny szeciolatek, zamieszkujcy wraz z rodzin akw pierwsze pitro tego domu z wieyczk. Bobcio bawi si wanie w Nerona. Ciekaw t posta historyczn wprowadzono w podwiadomo Bobcia zaledwie wczoraj. Sprawc tego by dziadek, ktry wid przy kolacji mczcy spr z wujem aczkiem. Bobcio siedzia wanie przed telewizorem i oglda na dobranoc przygody Kozioka Matoka. Dziadek, jak zwykle krewki, da si unie fali elokwencji i szeroko komentowa nikczemne poczynania cesarza-matkobjcy, na temat ktrego wanie niedawno przeprowadzi wnikliwe studia. Bobcio siedzia cicho i wlepia w ekran swoje bkitne oczy, sprawiajc wraenie, e przygody durnego kozioka pochony go cakowicie. Dziadek nie mg przypuszcza, e jego opowie zakiekuje w duszy wnuka. Ale zakiekowaa. Szczliwie adna ze zbrodni staroytnego okrutnika nie przemwia do wyobrani dziecka tak silnie, jak widowiskowy casus podpalenia Rzymu. W nocy Bobcio spa niespokojnie. Przed pit wyrwa go ze snu omot pojemnikw na butelki i gone przeklestwa mleczarza. Chopiec wyszed ze swego eczka, wywlk spod fotela kalosze, po ciemku odnalaz sweter i uda si na balkon, wymijajc zrcznie kanap ze pic mam. Pamita, e na balkonie wujek aczek zwyk i by pali niepotrzebne zwoje kalek zawierajcych tajne projekty dla Zakadw HCP Cegielski. Wuj uywa do tego celu specjalnego kubeka po marmoladzie wieloowoco-

wej. Bobcio wszake postanowi odda cesarzowi co cesarskie i roznieci ognisko wprost na kamiennej posadzce balkonu. Kalka palia si pomieniem wielkim, lecz krtkotrwaym. Ogniowi grozio wyganicie. Bobcio rzuci wic na stos spory plik tygodnikw kulturalno-spoecznych, kilka nudnych, jego zdaniem, broszur, du ilo wasnych rysunkw przedstawiajcych gwnie czogi, a wreszcie, wiedziony raczej pomysowoci ni wiedz, chlusn w ogie reszt denaturatu, ktrym wczoraj kuzynka Cesia mya szyby w kredensie. Palio si fajnie. Od denaturatu ogie by jakby niebieski. A kiedy zaja si firanka, pomienie zyskay pikny odcie od. Bobcio byby duej upaja si t feeri barw, by jednak mdrym dzieckiem i wiedzia, e od firanek na og zaczyna si poar. Tyle przynajmniej spamita z pewnego pouczajcego filmu w telewizji. Uda si wic spokojnie do azienki, by nala wody do dzbanka. Troch to trwao. Kiedy wrci, nie byo ju firanki, ale ogie dogasa. Bobcio pola wod dywan, na ktrym tlio si kilka iskier, chlusn dla witego spokoju na okopcone ciany i zala ostatecznie Neronowe ognisko. Potem ziewn, zrzuci kalosze i wskoczy do ka pod ciep jeszcze koderk. Strasznie zachciao mu si spa. Caa rodzina akw, koysana agodnie w objciach Morfeusza, pyna z wolna ku nieuchronnemu przebudzeniu. Obok Bobcia, ktry natychmiast zapad w kamienny sen, powistywaa przez nos jego mama. Spaa spokojnie, poniewa w jej podwiadomoci zakodowana bya informacja, e w retuszerni Zakadw Graficznych imienia Kasprzaka pierwsza zmiana zaczyna prac o smej. W ssiednim pokoju wujek Bobcia, inynier ak, spa mocno obejmujc ramieniem swoj on. Wujek aczek mia by wkrtce wyrwany ze snu przez terkot budzika. Chodzi do pracy na sidm. Pani akowa natomiast, z zawodu i powoania artystka rzebiarka, prowadzia nieusystematyzowany tryb ycia i budzia si w zalenoci od tego, o ktrej godzinie w nocy skoczya zmagania twrcze. May pokoik w gbi korytarza nalea do dziadka. Mimo zamknitych drzwi pyno stamtd gromkie chrapanie, obwieszczajce wiatu, e starszy pan pi snem sprawiedliwego. W drugim maym pokoiku, przerobionym z dawnej spiarni, spay siostry ak Julia i Celestyna. Julia, pikna studentka sztuk piknych obdarzona przez rozrzutn Natur nie tylko licznymi talentami, lecz i urod hiszpaskiej gwiazdy filmowej, spaa

cicho, z lekkim umiechem na piknych ustach, nawet we nie zadowolona z siebie, Natomiast Celestyna, zwana w rodzinie Cielcin, leaa skurczona i nia, e nikt jej nie kocha. Byo wp do sidmej, gdy Celestyna otworzya oczy. Przez chwil leaa bez ruchu grzejc si w cieple pocieli. Cae jej szesnastoletnie jestestwo wzdragao si przed porzuceniem tego ciepa. Ale nie trwao to dugo; Celestyna ak wyrabiaa w sobie bowiem siln wol, wychodzc z zaoenia, e jeli ju nie jest adna, to przynajmniej powinna by godna szacunku. Choby tylko swojego. Bohatersko odrzucia kodr i usiada na ku. Ktra to moe by godzina? W pokoju byo ciemno. Z ssiedniego tapczanu, razem z delikatn woni perfum Antiiope, pyn cichy, rwny oddech. Artystka Julia wstawaa o zgoa innej porze. Cesia namacaa w ciemnociach mikk tkanin szlafroka i niemrawo wpychajc do w rkaw zastanawiaa si, czy ojciec ju poszed do pracy i czy nie zapomnia zostawi dla niej gorcej wody na herbat. Pewnie ju poszed, bo w mieszkaniu panowaa cisza rozdzierana jedynie dramatycznym chrapaniem dziadka. Cesia zawizaa szlafrok i powloka si dugim, zimnym korytarzem. Wesza do azienki, ktra bya ponurym pomieszczeniem wyposaonym w armatur z pocztkw stulecia. te wiato lampki umieszczonej nad umywalk oblao twarz Celestyny. Obiektywnie bya to twarz mia, optymistyczna i rowa, o jasnych oczach, jasnych brwiach, jasnych rzsach i jasnych kudatych wosach wok tego wszystkiego. Jasne oczy miay spojrzenie uczciwe i mylce, a na twarzy maloway si wrodzona pogoda i poczucie humoru. Wydawaoby si, e ten zesp zalet wystarczy, by wprawi osob szesnastoletni w stan zadowolenia z wasnej powierzchownoci. Ale Celestyna bya odmiennego zdania. Uwaaa, e jest beznadziejnie brzydka, a co gorsza, brzydka brzydot banaln, odstraszajc, prozaiczn i rzeczow. Z tak twarz - mylaa - nie sposb wyglda uwodzicielsko ani tajemniczo. Z tak twarz wyglda si zawsze trzewo, zdrowo i obrzydliwie zwyczajnie. Nic dziwnego, e nikt si w niej dotd nie zakocha. Ona sama uwaa swoj twarz za nieinteligentny kawaek rowego misa. Czy widok takiego obiektu moe sprawi, e serce jakiego wspaniaego chopaka zabije nagle pomiennym uczuciem? Wykluczone.

- e ju nie wspomn o ydkach - powiedziaa gono Celestyna, - wpatrujc si w swoj twarz w zwierciadle. - Za grube, za grube, o wiele za grube. - Gdzie w gbi jej piersi narastao przeczucie chandry. Do klaswki z matematyki zostao marne ptorej godziny. Za oknem ciemnia ponury ranek. Byo zimno i rozpaczliwie. Oczami duszy ujrzaa Cesia nieskoczon przestrze czasu, kadc si midzy chwil obecn a zgonem. I czas ten by wypeniony gwnie samotnoci, poniewa z takim wygldem mona liczy tylko na samotno. Inne dziewczyny bd sobie przeyway wielkie mioci, bd sobie nastpnie yy radonie i szczliwie hodujc dzieci i wnuki. Ona bdzie tragicznie sama. Jako nic nie pyno z odkrconego kranu. Celestyna z trudem oderwaa wzrok od swojego odpychajcego odbicia w lustrze. - Dlaczego nic nie pynie z kranu? - zadaa sobie pytanie. I natychmiast dostrzega na umywalni kartk zagryzmolon pismem ojca; Cesia, nie ma wody, szlag by trafi. Pewnie znw zalalimy Nowakowskich. Id, przepro i niech wcz. Aha i zadzwo do PZU po ajenta, niech przyjdzie i wyceni straty. Boe, co za ycie. aczek. - Przecie nie zd! - powiedziaa zirytowana Celestyna. Postanowia si umy resztk wody z imbryka i nie pi za to herbaty. Kartk ojca zostawia na umywalni, niech kto inny dzwoni do PZU i nakania ssiadw, by otworzyli gwny kran. Ona musi si skupi wewntrznie przed klaswk. Poza tym na pce pod lustrem leao jakie nowe interesujce pudeeczko ze zotym napisem Elizabeth Arden. Naleao zbada jego zawarto. Tusz do rzs. I to jaki, ho, ho. Po co Julia chce smarowa swoje cudowne czarne rzsy? Niepojty jak zwykle brak umiaru. Co innego ja - pomylaa Cesia i spojrzaa z odraz w lustro. A gdyby tak pocign tuszem te biae kaczki wok oczu? Pocigna. O, jakby gbsze spojrzenie. Oczy troch bardziej zielone ni zwykle. No, no. Cesia wyda wargi i opucia nieco powieki patrzc sobie w oczy kuszcym spojrzeniem. Och. Kuszce jednak nie. Ale gdyby tak figlarne? Spojrzaa figlarnie, po czym z jkiem rozpaczy wrcia do normalnego wyrazu twarzy. Spojrzenie zachcajce. Prosz uprzejmie. O Boe. Jakby zachcaa do zupy pomidorowej. Nie, to na nic. Spojrza-

a rzeczowo i z rezygnacj. O, tak. Tak jest. Tylko to. Teraz naley co zje, ubra si i pj do szkoy. Na dworze byo jeszcze gorzej, ni przewidywaa. Z czarnego nieba la si prosto za konierz lodowaty pyn, wiatr szarpa poami Cesinego paszcza. Ulica Sowackiego bya ponura i niemia. Cesia przesza przez jezdni i zatrzymaa si obok owietlonego kiosku Ruchu, przed ktrym staa kolejka po Gos Wielkopolski. Na pce obok okienka, pomidzy plastykowymi onierzykami a kartonem penym dugopisw Zenitu, stao lusterko, w ktrym Cesia ujrzaa swoje odbicie: fragment le ubranej, nieciekawej dziewczyny w nacinitej na oczy wczkowej czapce. Spod czapki wystawa duy, czerwony nos, po nosie spyway krople deszczu. By to rozdzierajcy widok. Ciemno na ulicach, deszcz, zimno. Przechodnie wtulaj nosy w konierze i kryj si pod parasolami. Samotno. adnej bratniej duszy. Cesi ogarna z wolna chandra-gigant, rozpaczliwe poczucie osamotnienia i bezsensu wszystkiego. C bowiem czeka j w yciu? Jakie ma szans na umeblowanie wiata swoich uczu, jeli po trzech miesicach nauki w nowej szkole nie potrafia znale sobie przyjaciki, nie mwic ju o chopaku do chodzenia. Od pocztku roku szkolnego nikt na Cesi po prostu nie zwrci uwagi, a ona bya zbyt niemiaa i zbyt dumna, eby zabiega o wzgldy koleanek. Zreszt byy to na og boskie dobrze ubrane, pewne siebie dziewczyny, ktre zawsze wprawiay biedn Cielcin w stan podziwu i lku zarazem. A znw Danka Filipiak, ktra od pocztku zwrcia jej uwag swoj poetyczn, tajemnicz maomwnoci, jak i wysoce uduchowionym wyrazem twarzy po prostu wci jeszcze nie dostrzegaa, e Cesia istnieje. W domu to samo. Celestyna miaa dziwne szczcie do zajmowania ostatniego miejsca, gdziekolwiek by si znalaza. Nie sprawiaa rodzicom tylu kopotw co szalona, leniwa i rozflirtowana Julia, przeciwnie, cichutko i rzetelnie wypeniaa wszystkie swoje obowizki. A jednak, mimo i kochali Cesi tak samo jak starsz crk, zauwaali j znacznie rzadziej. Sama za Julia, ktra w tym roku po wielu wysikach i uruchomieniu wszystkich moliwych znajomoci dostaa si wreszcie do PWSSP, od dnia inauguracji roku akademickiego przepada dla Celestyny nieodwoalnie. W domu akw pojawiy si ekstrawagancko ubrane dziewczyny, przy ktrych Cesia czua si jak zakurzony sprzt domowy, i kudaci plastycy, ktrzy patrzyli tylko na Juli, poniewa rzecz jasna Julia bya najpikniejsza. Oczywiste jest, e Celestyn musiaa trawi zawi. Zazdrocia Julii urody, talentw, przedziwnego wdziku, swobody bycia i elokwencji, niezrozumiaej umiejt-

noci ubierania si w byle co i wygldania przy tym jak modelka z Elle i, oczywicie, powodzenia u chopakw - tego najbardziej. Przy tym wszystkim naley zaznaczy, e nie bya Cesia osob o charakterze odraajcym. Nie nienawidzia przedmiotu swej zawici, przeciwnie, kochaa Juli z caej mocy, wielbia j i podziwiaa. Ze zdanie miaa tylko o sobie. W gbi jej duszy gboko zakorzenio si przewiadczenie, e jest o wiele gorsza od innych dziewczt. Przyznawaa sama przed sob, e posiada, owszem, najrniejsze skarby ducha, lecz, niestety, zalety jej ciaa s przygnbiajco nieliczne. Brak pewnoci siebie utrudnia Cesi ycie i niemoliwym czyni pene porozumienie z otoczeniem. Gdyby kto jej powiedzia, e od samego domu idzie za ni jak wiemy cie wysoki chopak w skafandrze z kapturem, byaby przekonana, e to jakie nieporozumienie lub e kto chce jej zrobi gupi kawa. A jednak szed! Chodzi tak co dzie od trzech miesicy. Co dzie rano czeka za kioskiem Ruchu naprzeciwko tego domu z wieyczk. Kry si tam, dopki nie zobaczy wychodzcej z domu Celestyny, a potem szed za ni krok w krok podziwiajc jej smuk sylwetk i ruchy pene gracji, a take wspaniae jasne wosy fruwajce wok licznej gowy. Nie przeszo mu przez myl, e Celestyna w tej wanie chwili wymyla sobie od odraajcych egocentryczek i dochodzi do wniosku, e zamiast zajmowa si bezustannie swoimi kompleksami, powinna powici raczej ca uwag temu nieszczliwemu wiatu. Zosta zakonnic lub zatrudni si w domu sierot na stanowisku pomywaczki lub te uda si do najbliszego leprozorium i tam suy pomoc wszystkim trdowatym. Albo pj na studia medyczne, oczywicie w przyszoci. W kadym za razie na pewno dy do udoskonalenia swej duszy, a wic przede wszystkim pooy kres zawici, poniewa zawi jest uczuciem poniajcym. Kilka minut po smej Cesia wlizna si boczkiem do klasy Ib. Prawie wszyscy ju byli. Panowaa atmosfera dosy naprona, jak to przed klaswk. Wszyscy rozmawiali przyciszonymi gosami. Wchodzc Celestyna jak co .. - pogratulowaa sobie w duchu, e we wrzeniu wybraa awk w rzdzie przy drzwiach. Teraz wystarczy tylko krok i ju siedziaa w swojej bezpiecznej fortecy. Gdyby miaa przej przez ca klas pod ostrzaem spojrze wszystkich obecnych, wolaaby najprawdopodobniej zawrci i uciec do domu. Nie mogaby znie myli, e wszyscy patrz krytycznie na jej zbyt grube ydki. Rwnolegle za drya j paradoksalna wiadomo, e nawet gdyby przesza przez caa klas trzykrotnie tam i z powrotem, i tak nikt by na ni nie spojrza. W ka-

dym razie siedziaa teraz w swojej awce obok najprzystojniejszego chopca w klasie i nie tylko on, ale nikt w ogle nie zwrci uwagi na fakt, e pomalowaa dzisiaj rzsy. Najprzystojniejszy chopiec w klasie mia na imi Paweek i podobny by do wszystkich aktorw filmowych naraz, a ju najbardziej do nieokrelonego ideau mskiej urody, jaki nosi w swym sercu kada kobieta. Mia pdugie zote wosy, olniewajcy umiech i promienne szafirowe oczy. Kiedy Cesia patrzaa na niego zezem, widziaa majaczce w tle ponure oblicze niejakiego Jerzego Hajduka i jego okrg, krtko ostrzyon gow, ktry to widok stanowi oczywisty kontrast z rzymskim profilem Paweka. Z tego, e siedziaa w jednej awce z piknym Pawekiem, nie mogo wynikn nic poza korzyciami cile naukowymi. Paweek by wietnym matematykiem i chtnie dawa cigi poproszony o t przysug. Nie proszony nie tylko nie dawa cig, ale w ogle nie dostrzega Celestyny, czemu ona nawet si nie dziwia. Bd co bd w klasie byo tyle licznych dziewczt, e doprawdy mia Paweek na co popatrze. W tej chwili wanie patrza na czarnowos Kasi, wacicielk gowy w loczkach, zadartego noska i wspaniaych rzs. Cesia rwnie popatrzaa na Kasi z bezinteresownym uznaniem. Paweek przenis wzrok na rud Beat, a za nim spojrzaa i Cesia, odnotowujc przy okazji, e Beata ma pomalowane brwi. No, no, niczego sobie, nos te popudrowaa, patrzcie, patrzcie. A Hajduk gapi si na Cesi niechtnym wzrokiem. Czego ten si gapi? Ponurak jeden. Gapi si i gapi. Cesia obdarzaa Hajduka spojrzeniem ostrym i wyniosym. Niech si nie gapi. Wstrtny facet. Patrzy taki i krytykuje w mylach kad wad Cesinej urody. Wszyscy oni s tacy. Lubi tylko adne dziewczyny i zawsze patrz przede wszystkim na nogi. A sam wcale nie jeste taki liczniutki, kolego. Pryszcze masz i tyle. W tok Cesinowych mciwych rozmyla wdara si matematyczka, pani Pocikowa, otwierajc energicznie drzwi i wkraczajc do klasy. Bya to rumiana, zaaferowana osoba o siwej czuprynie i rkach penych zeszytw do klaswek. W klasie natychmiast zmieni si nastrj. Ustaa wymiana spojrze i zniky wszelkie odmiany cichego flirtu. Nie byo ju nic waniejszego od klaswki. Mino p godziny i Cesia szczliwie dotara do koca oblicze. Tym razem udao si jej nie poprosi Paweka o pomoc, z czego bya szalenie dumna. Wanie zaczynaa w duchu chwali sam siebie, kiedy skrzypny drzwi klasy i stana w nich

Danka Filipiak. Celestyna spojrzaa na ni z zachwytem. Danka wygldaa jak rusaka z jeziora wite - wysmuka, blada, z tajemniczymi zamglonymi oczami. - A to co? - spytaa pani Pocikowa ze zdziwieniem patrzc w stron drzwi. - Zaspaam - owiadczya Danka. Jej dugie, brzowe wosy byy potargane, bluzka zapita krzywo. - Co bdzie z twoj klaswk? - Nie napisz. - Dlaczego jeste tak niedbale ubrana? - spytaa pani Pocikowa ku oburzeniu Celestyny. Danka milczaa krnbrnie patrzc w ziemi. - Po lekcji zgosisz si do wychowawcy - powiedziaa zimno nauczycielka. Brak mi ju cierpliwoci, Filipiakwna. Masz katastrofalne oceny i ani ladu dobrej woli. Danka w milczeniu siada na swoim miejscu. Cesia wanie rozwaaa moliwo sporzdzenia cigaczki dla spnionej witezianki, kiedy Paweek zaszepta co z boku. Odwrcia si - przesuwa w jej stron karteczk zwinit w rulonik. - podaj Danusi... - Nowacki! - powiedziaa w tej samej chwili pani Pocikowa. Jej kole oko dostrzego podejrzany ruch w drugiej awce. Podesza bliej, wycigajc do. Paweek zachowa si zdumiewajco. Zapa rulonik i usiowa go zniszczy z popiechem tak podejrzanym, jakby to by zwitek tajnej bibuy, a nie zwyka cigaczka. - Daj to, daj - powiedziaa nauczycielka stanowczo i Paweek, nagle obezwadniony, wypuci z palcw karteczk. - Nie gniewaj si kochana, wszystko ci wytumacz! - przeczytaa gono pani Pocikowa. - Przepisz szybko, moe zdysz. Moe ci postawi cho trjk. Ona jest mao spostrzegawcza. Cauj, twj na zawsze - Raczek. W klasie rozleg si zbiorowy wybuch radoci. - Czy to licik do Filipiakwny? - pado srogie pytanie. Zmartwiay Pawe pokrci gow.

- No to do kogo? - zdziwia si pani Pocikowa. Pawe skin w stron Cesi, nawet na ni nie patrzc. Ktem oka Cesia zobaczya wystraszon twarz Danki. W nastpnej chwili zdaa sobie spraw, e poza Danka i Pawekiem tylko ona jedna wie, kto mia by odbiorc kartki. Przelecia jej jeszcze przez gow obraz koleanki stojcej przed dyrektorem i obojtnie przyznajcej si do wszystkiego, co jej zarzuc - i zerwaa si z miejsca, z sercem przepenionym uczuciem ofiarnej przyjani. - T-to do mnie - powiedziaa sabo, wskazujc palcem cigaczk. Pani Pocikowa popatrzya na ni z zastanowieniem. W klasie panowaa cisza. - Ach, tak - powiedziaa wreszcie nauczycielka. - T-tak... - szepna Cesia, ktrej zaczynao ju brakowa tchu. Zdawaa sobie spraw, e wersja, i Paweek do niej pisywa czue liciki, bya wysoce nieprawdopodobna. Paweek! - do niej! Pani Pocikowa chyba w to nie uwierzy. A jednak uwierzya. - No, adne rzeczy - powiedziaa surowo. - Po lekcji pjdziecie ze mn do waszego wychowawcy. Filipiakwna te, z powodu spnienia. - Nauczycielka westchna. - A to si ucieszy profesor Dmuchawiec... Odwrcia si, a wtedy Cesia zacza sporzdza kolejn cigaczk. Bya jeszcze nadzieja, e Danka zdy odpisa.

Po dzwonku pani Pocikowa powioda trjk winowajcw do pokoju nauczycielskiego. Cesia dotara tam w cakiem niezym nastroju. Dwja z klaswki rzecz nieprzyjemna, ale po pierwsze, dotd miaa z matematyki nieze oceny, a po drugie, warto byo! Danka patrzya na Cesi z oddaniem i wdzicznoci. Paweek stroi gupie miny za plecami pani Pocikowej. Za oknem ukazao si soce. Nauczycielka znikna w tych drzwiach pokoju nauczycielskiego. Winowajcy mieli poczeka na wychowawc. Paweek zacz to oczekiwanie od uchylenia tych drzwi, dziki czemu widzieli i syszeli wszystko, co dziao si wewntrz. Dmuchawiec, siwy, z potargan grzyw i dobrotliwym spojrzeniem zza niemodnych okularw, pokn by wanie aspiryn i teraz oglda sobie gardo, stojc przed lustrem. Pani Pocikowa podesza, opara si o umywalk i pgosem, zwile zreferowaa zajcie w klasie Ib. - No, i co pan na to, kolego?

Dmuchawiec spojrza na ni z rozpacz spod zapoconych szkie i bez sowa ykn gorcej herbaty z termosu. Odkaszln i bezwadnie pad na krzeso. - I to wanie dzisiaj! - jkn. - Jestem chory, a do tego zakadu przywiodo mnie wycznie poczucie obowizku. Mam trzydzieci osiem i pi, a pani mi tu taki numer wycina, moje zotko. - Ja wycinam? - zdenerwowaa si pani Pocikowa. - To akwna wycina. Trzeba uprzedzi jej rodzicw! - Nikogo nie bd uprzedza - owiadczy Dmuchawiec. - Gdzie ta karteczka? Wzi podany mu zwitek, nie czytajc podar i wrzuci do kosza na mieci. Pani Pocikowa usiada wzdychajc z rezygnacj. - Podar pan dowd rzeczowy - stwierdzia bezsilnie. - Nie czytuj cudzych listw. - To nie by list, tylko cigaczka. - List - rzek z uporem Dmuchawiec. - List, jeli wierzy pani, miosny. Czytanie czego takiego budzi we mnie odruchowy wstrt. W dodatku oni wci jeszcze robi okropne bdy ortograficzne. - No to co pan chce zrobi z t spraw? - Zastanowi si - beztrosko odpar polonista, wycierajc nos wielka chustk. Bo dzi, szczerze mwic, najbardziej obchodzi mnie stan mego zdrowia. - Paska obojtno mnie przeraa! - powiedziaa pani Pocikowa. - Kocham modzie i nie mog spokojnie patrze na te wszystkie historie. Dmuchawiec nagym gestem przyoy sobie do do czoa, badajc temperatur. Pomilcza chwil z zagadkowym wyrazem twarzy, gestem nakazujc to samo Pocikowej. Wreszcie, wzgldnie zadowolony z wyniku bada, owiadczy: - Piramidon. Cudotwrczy lek. Jada pani kiedy piramidon? - spojrza na gniewn min koleanki i doda czym prdzej: - Co do modziey, to ja tam jej nie kocham - zerkn ze skruch. - Szczerze mwic, wielu z nich to nawet nie lubi, prosz pani. Ale w miar si - pospieszy z zapewnieniem - w miar si staram si by dla nich agodny i wyrozumiay. Ostatecznie, kady z nas musia kiedy przej przez to pieko zwane modoci.

Cesia staa w kolejce po chleb. Bya pitnasta dziesi i Celestyna ak staa w kolejce wijcej si przed piekarni PSS przy ulicy Dbrowskiego, tu obok sklepu z sortami mundurowymi MO. W piekarni tej mona byo dwukrotnie w cigu dnia dosta chleb wiey i chrupicy i dlatego wanie tylko dwa razy dziennie formowaa si tam kolejka. Cesia posuwaa si naprzd po p kroczku, a min miaa bardzo zgnbion. Owszem, troch z powodu Dmuchawca. Nauczyciel nie omieszka bowiem nabazgra w jej dzienniczku uwagi na temat korzystania ze cigaczek. Cesia miaa pen wiadomo, e przy okazji podpisywania dzienniczka ktre z rodzicw zauway, e oberwaa dwj z klaswki. Ale to nie byo grone. Istotn przyczyn jej przygnbienia byo to, e znw wracaa ze szkoy sama. W szatni po lekcjach by moment, kiedy Danka ju-ju podchodzia do Cesi z tak min, jakby wrd przyjacielskich arcikw chciaa zaproponowa wsplny spacer. Ale w tej samej chwili wpad do szatni Paweek i wadczo pocigajc Dank za rkaw, wywlk j ze szkoy. Wida ich byo z okna: Danka zapadszy w objcia Paweka oddalaa si w stron ulicy Grunwaldzkiej, nie obdarzajc Cesi ani jednym spojrzeniem. Kolejka przesuna si przed lad, gdzie leay brzowe, lnice bochenki. Cesia kupia dwa, wadowaa je do torby z ksikami i posza. ujc oderwany od przylepki kawaek chleba dotara przed swj dom, z daleka ju przygldajc si jego dziwnej sylwetce. Kade niemal okno tej budowli byo innego ksztatu. Balkony byy take rnorodne, zdobne w zacieki i aty oderwanego tynku. Absurdalna wieyczka z blaszanym kogutkiem wieczya cao dziea secesyjnej myli architektonicznej. Okno w kuchni akw byo szeroko otwarte - zapewne kto ju co gotowa. Cesia poczua ssanie w odku i przyspieszya kroku. Ciekawe, dlaczego szyby u Nowakowskich takie okopcone - pomylaa wchodzc do bramy wykadanej wzorzystymi kafelkami. Wbiega po ciemnych schodach i otworzya drzwi mieszkania. Powietrze domu, nagrzane, pachnce kurzem, jak spalenizn, perfumami Julii, kiszon kapust i jeszcze czym, nieuchwytnym, charakterystycznym i miym, ogarno znkan Cesi jak przyjazne ramiona. Byo swojsko, dobrze i przytulnie. Chocia jakby co si stao. Celestyna udaa si do duego pokoju. Jak zwykle panowa tam lekki niead, poniewa jedyny duy pokj w tym mieszkaniu suy rozlicznym okazjom. Umeblowany by bardzo dziwnie, na zasadzie koegzystencji pokojowej znajdoway si tu rne

rzeczy - od regau Kowalskiego do biedermeierowskiej kanapki po babci Celestynie akowej. Nad kanapk, na tle ciany pokrytej przedwojenn tapet w re, panoszya si podeschnita palma, ktrej nikt nie mia czasu pielgnowa, ale ktra ze zdumiewajc dz przetrwania wypuszczaa wci nowe licie. Boczn cian zdobiy dwa bure olejne obrazy w zotych ramkach oraz melancholijny pejza z dzikimi Rozami. Mama akowa otrzymaa wyrany zakaz dotykania tych przybytkw, kiedy po lubie wprowadzia si do domu z wieyczk. Dziadek owiadczy wwczas, e dla eksponowania dzie poznaskiej awangardy plastycznej najlepiej si nadaje sypialnia modej pary, i to tylko dlatego, e ley na uboczu mieszkania. Tak wic mimo i w domu zamieszkaa plastyczka, nastrj duego pokoju nie uleg zmianie, co wyszo mu, przyzna trzeba, raczej na dobre. Kiedy wszake w domu zjawi si Bobcio, salon akw straci ostatnie lady elegancji; na honorowym miejscu, na sosnowej pce, lni i byszcza szkaratny metalowy traktor, ukochana zabawka Bobcia, Pod nogami przewalay si klocki i aonie chrzciy plastykowe onierzyki, ktrym co chwila kto miady butem gwki. W dywan wdeptane byy banany i herbatniki, na tapetach widniay smugi czekolady, a z kanapki stercza pk wosia wydarty koem zamachowym blaszanej wycigwki. W chwili gdy Cesia wesza do pokoju, na kanapce siedzieli przedstawiciele rodziny. Dziadek, najeony i siwy, ciska spod czarnych brwi iskrzce si gniewem spojrzenia. Po prawicy mia swojego syna, ojca Celestyny i Julii, ktry usilnie udawa gronego tyrana, przybierajc odpowiedni poz i marszczc jasne jak kosy brwi nad jasnymi, poczciwymi oczami. Wcinita midzy tg sylwetk aczka a bok kanapki jego siostra, czyli ciocia Wiesia, kulia si w pozie winowajczyni. Natomiast jej synek Bobcio, stojcy przed tym trybunaem, wydawa si raczej beztroski. Tga, czarnowosa, rumiana mama akowa i Julia, jej o poow szczuplejsza kopia, siedziay obok siebie na dostawionych z boku krzesekach, gdy na kanapce byo miejsce tylko dla trzech osb. Tym samym powaga trybunau doznawaa niejakiego uszczerbku, poniewa obie artystki nie umiay przebywa ze sob w milczeniu. To jedna, to druga wszeptyway sobie nawzajem do ucha najrniejsze sekrety i ploteczki. Wejcia Cesi prawie nie zauwaono. - ...i moje najlepsze, angielskie kalki! - ojciec Cesi koczy wanie akt oskarenia. - Co ty sobie waciwie mylae, Bobek?

- Mylaem sobie waciwie, e fajnie si pal - odpowiedzia chopczyk prawdomwnie. - Ale dlaczego wanie kalki? - Sam je palisz - wytkn Bobcio wujowi. - Ale zuyte! Rozumiesz? - Rozumiem - zgodzi si Bobcio wpijajc w wuja wierne i uczciwe spojrzenie. - A firanki, firanki, panie tego?! - wtrci ochryple dziadek. - Od firanek zazwyczaj zaczyna si... - Poar! - krzykn Bobcio, ktry by dzieckiem mdrym i domylnym. Dziadek irytowa si, kiedy mu przerywano lub, co gorsza, pozbawiano jego wypowiedzi puenty. - Cicho bd, smarkaczu! Czego to taki wesoy, h? - Bobeczku - wtrcia mama akowa swoim ciepym altem. - Czy ty si wcale nie boisz? - A czego? - Kary. Za ten poar. Bobcio zastanawia si gboko, starajc si wnikn w samego siebie. - Nie za bardzo - wyzna wreszcie. - On sobie z nas bimba! - warkn dziadek. - Hi, hi! - wyrwao si Bobciowi. Cesia usiada ze znueniem przy wielkim stole. - A co si waciwie stao? - Bobcio usiowa w nocy podpali dom - rbn ojciec. - Aha - mrukna Celestyna bez zdziwienia. Zapado niezrczne milczenie. Doroli siedzieli sztywno, zastanawiajc si, co naley uczyni, by - po pierwsze - jak najszybciej zakoczy t przykr scen, a po drugie - da Bobciowi naleyt nauczk i wykluczy w przyszoci podobne wybryki. - I w dodatku nie zamkne kranu! - zbesztaa kuzyna Julia, przy okazji sprawdzajc, czy nie leci jej oczko na zocistej poczoszce.

- Woda si laa ca godzin. Nowakowskim zalao tranzystor i wieo upran bielizn. - Agent by, a propos? - zainteresowa si ojciec, zwany w rodzinie aczkiem. - Bdzie niedugo. - Nogi mnie bol - poskary si Bobcio. - Wam to dobrze, wy sobie siedzicie. - On sobie jawnie bimba! - hukn dziadek. Mimo woli aczek wsta. Niemiae promyki soca zaigray na jego gowie. aczek wpakowa rce do kieszeni rozwleczonego domowego swetra i rzek, prno usiujc nada sobie wygld marsowy: - Suchaj, mj chopcze. Zastpujc tu niejako twego ojca, ktry niestety, ehm, tego... - Si rozwid - podpowiedzia usunie Bobcio. - Si rozwid - powtrzy speszony aczek. - No wic, zastpujc tu niejako... Matka Bobda nagle opucia utlenion gow i chlipna w gar. Bya szczup, niedu zmartwion kobietk, ktr ycie darzyo wycznie rozczarowaniami. Kiedy kto taki chlipie w gar, powstaje obraz rozdzierajcy. Tote aczek wyglda, jakby krajao mu si serce. Mama akowa i Julia przycichy, bolenie spogldajc na cioci Wiesi, dziadek wzdycha dwanacie razy na minut. Natomiast Bobcio ze skupieniem duba w nosie. - Sowem... - mczy si aczek. - Niejako... Suchaj, Bobcio, a moe ty sam mi powiesz, jak mam ciee ukara? - Zabij mnie - zaproponowa Bobcio, szczerze zainteresowany t niecodzienn perspektyw. Soce na dobre wylazo zza chmur i potok blasku wpad do pokoju przez zakopcone szyby. Dziadek wsta, przecign si, a chrupny mu koci, i podszed do okna. - Robi si pogoda, panie tego - zauway. - Nie darmo mnie w krzyu upao. - Bdzie mrz, syszaam prognoz - wtrcia mama akowa masujc sobie pulchny podbrdek. - Dobrze, e ju skoczyam abdzic II, bd mogli ustawi w parku, zanim ziemia zamarznie.

- Co ma do tego twoja abdzica? - spyta aczek, bezradnie mrugajc jasnymi rzsami. - Ja tu mwi o Bobku i jego wystpku. - Kto dzwoni - powiedziaa Celestyna. Julia posza otworzy drzwi i po chwili wprowadzia do pokoju grubego pana w paltocie, ciskajcego oburcz wypchan teczk. Nie by to w zaprzyjaniony ajent, ktry co roku pobiera opaty za nowa polis. PZU tak czsto musiao interesowa si tym domem z wieyczk, e stosunki midzy lokatorami domu a personelem instytucji byy niemal rodzinne. - Rzucili wat! - powiedzia konfidencjonalnie pan z teczka i uchyli jej rbka. Istotnie, teczka bya zapchana foliowymi paczuszkami w charakterystycznych barwach biao-zielonych. - Niech si pani pospieszy, pani akowa, bo wykupi. Odstawi teczk, rozejrza si po licznym zgromadzeniu i wzrok jego zatrzyma si na cianie balkonowej, gdzie widniay smugi sadzy zacieki po wodzie, a nad wszystkim powiewa nie dopalony strzpek firanki. - Oho - zauway. Bobcio podszed bliej z min autora. - Palio si, co? - spyta retorycznie pan z PZU. - No, u pastwa Nowakowskich straty ju wyceniem. Z odszkodowaniem zalaniowym nie bdzie problemw. Li i jedynie. Natomiast tu - zbliy si do ciany i potar j palcem. - Kto to podpali? - spyta. - Ja - rzek Bobcio. - Ile masz latek, kawalerze? - spyta pan, patrzc na Bobcia z urzdowym chodem. - Prawie sze - odpar Bobcio. - Li i jedynie. aczek stumi chichot, ciocia Wiesia przygryza wargi, natomiast pan z PZU milcza, obmierzajc cian za pomoc niklowanej, skadanej miareczki. - Kapnie tu pastwu z tysiczek odszkodowania - oceni wreszcie. - Ale tylko dziki temu, e dziecko nieletnie. Bdzie z tysiczek. Tylko i li. - Syszycie?! - zakrzykn Bobcio, apic si za gwk. - Tak, tysiczek - upewnia pan z PZU.

- Jeszcze na mnie zarobicie! - wyo uszczliwione dziecko. aczek poderwa si z miejsca jak ukuty. - Nie, no co podobnego! - To nie moe by! - doczy dziadek. Pan z PZU by zgorszony. - Panie ak, naprawd, wicej si nie naley... aczek zamacha rkami. - Pan nie rozumie! My absolutnie nie moemy przyj tych pienidzy! - Co pan, panie?! - zachysn si przedstawiciel PZU. - Za nic w wiecie - popar syna dziadek. - Za adne skarby, - Ze wzgldw wychowawczych - wyjani aczek. Posadzili grubego na kanapie i zaczli mu wyjania dobitnie i zawile, dlaczego nie mog przyj odszkodowania. W tym samym czasie mama i Julia zagbiy si w cichej rozmowie zapominajc zupenie o przyczynie zgromadzenia. Mama po chwili wstaa i przykadajc do swych obfitych ksztatw zwoje brunatnego kaszmiru, radzia si Julii co do fasonu. Julia siedziaa z niewymuszonym wdzikiem, wysmuka i elegancka, zaoywszy jedn pikn nog na drug, mruc swoje hiszpaskie oczy i wydymajc liczne usta. Cesia przygldaa si siostrze ponuro, ze wszystkich si starajc si nie dopuci do swej duszy trawicego jadu zawici. - Ale, prosz panw... - wi si na kanapce ajent. - Nieche mnie panowie zrozumiej... Istniej przepisy i ja ich musz przestrzega... Ciocia Wiesia uznaa, e jej rola w zebraniu ju skoczona, i wymkna si do kuchni, skromnie zajmujc jak najmniej miejsca w przejciu. Po chwili z kuchni dobieg szczk garnkw i napyn zapach smaonej cebuli. Celestyna westchna z ulg. Jak to dobrze, e w domu jest ciocia Wiesia! Ciocia Wiesia, dobry duszek kuchenny, pojawia si na powrt w swym domu rodzinnym wkrtce po rozwodzie, ktry mia miejsce niespena rok temu. Zastaa sytuacj jasno okrelon; poniewa na Juli i mam nie mona byo liczy w dziedzinie twrczoci kulinarnej, obiady gotowaa Celestyna. Co do reszty zaj domowych, mama akowa udzielaa im swojej uwagi tylko z koniecznoci, natomiast Julia nie przykadaa si do nich wcale. By wprawdzie w yciu rodziny dugotrway okres, kiedy usiowano przyuczy Juli do pracy i wdroy j do tych wszystkich czynnoci, kt-

re s, niestety, nieodcznym skadnikiem losu kadej kobiety. Julia wszake szybko zrozumiaa, e jeli przy kadym myciu naczy stucze minimum jedn szklank, zaszczyt pomagania mamusi zostanie jej odjty. I tak si stao. Natomiast rzetelna Celestyna pracowaa wci z t sam ofiarnoci, nic nie tuka i jeszcze bya dumna ze swej zrcznoci. Z wolna cae gospodarstwo znalazo si na jej gowie. Ciocia Wiesia pracowaa jako retuszer na oddziale rotograwiury, co oznaczao, e nie ma jej w domu od rana do obiadu lub od obiadu do wieczora, w zalenoci od tego, na ktr zmian chodzia do pracy. Ciocia samorzutnie wzia na siebie cz obowizkw domowych, kiedy tylko zamieszkaa w domu z wieyczk. Bya to jednak pomoc z koniecznoci niesystematyczna. Tak czy inaczej, Cesia bya kariatyd kuchenn rodziny. Teraz podniosa si ze swego miejsca i skierowaa ku wyjciu. Naleao pomc cioci Wiesi, ktra miaa dzi za sob niewtpliwie cikie przeycia. Idc do drzwi Cesia usyszaa jeszcze, jak przedstawiciel PZU, ktry wci si wzbrania przed niedopenieniem obowizkw subowych, poddany zostaje prbie przekupienia. Mama mianowicie proponowaa mu apwk w postaci rzeby ceramicznej stoowej pod tytuem Fryne III.

Po upywie p godziny akowie zaczli gromadzi si przy stole. Nikt ju nie pamita o ajencie, ktry odszed pokonany, unoszc apwk ceramiczn. Ciocia Wiesia skoczya smaenie. Bobcio, jako przyszo narodu, uhonorowany zosta kotlecikiem z marchewk. Dla reszty rodziny byy pierogi ruskie z mroonki oraz kapusta. Potrawy te wywoay swym pojawieniem si fal narzeka. Przy stole brakowao dziadka, ktry po wyjciu ajenta uda si do swego pokoju, zapad w lektur i nie docieray do niego adne zewntrzne sygnay. Dziadek by na emeryturze od dwch trudnych lat. Z zawodu inynier z przedwojennym dyplomem, co czsto podkrela, wid dotd zawsze ycie czynne. Kiedy go zmuszono, by przesta pracowa i bra za darmo pienidze od skarbu pastwa, odczu to bardzo bolenie. Pewn pociech stanowi dla fakt, e wci zwracano si do niego z probami o fachowe konsultacje, a take to, e znalaz sobie frapujce zajcie. Postanowi mianowicie nadrobi zalegoci w czytaniu, ktre gromadziy mu si przez cae ycie, poniewa nigdy dotd nie mia do czasu na smaczn, dug, pen namysu lektur dzie literatury piknej. Jako czowiek systematyczny i wewntrznie zorganizowany dziadek ustanowi sobie prosty system: wizytowa pobliska bibliotek pu-

bliczn i wypoycza w porzdku alfabetycznym wszystko, czego jeszcze nie czyta. Z pobudek patriotycznych zacz od regau z literatur polsk. Pod koniec drugiego roku emerytury, przy literze W, odnowi star znajomo z Wakowiczem. Owocem tego spotkania sta si pseudonim Celestyny, zaczerpnity z Ziela na kraterze. Cielcina wanie stawiaa na stole ostatni talerz z pierogami, potykajc si co chwila o rozrzucone zabawki Bobcia, kiedy w korytarzu rozleg si dzwonek. - To agent. Li i jedynie - powiedzia aczek, mrugajc do ony. - Obejrza sobie Fryne i spiesznie odnosi. Ale na progu zjawia si ciocia Wiesia, wiodc zmarznit i blad Dank Filipiak. Cesia stana jak wryta. - Dzie dobry... - zbolaym gosem przemwia Danka. - Cesiu, czy nie przeszkadzam? Musz z tob pomwi... Nie dano jej doj do sowa. Tato ak zmusi j, by siada przy stole, i naoy na talerz solidn porcj. Pierwsza przyjacika, odkd Cielcina, biedactwo, posza do liceum! Takiego gocia naleao ufetowa. - Pierokw? - spyta uwodzicielsko aczek. Danka zgodzia si ochoczo, umiechajc si przez st do Celestyny. O Boe - modlia si Cesia. - eby tylko rodzina nie zacza tych swoich numerw. - Ja nie jestem godny! - zawiadomi wiat Bobcio, mrugajc oczkami i wydymajc rowe usteczka. - Zjem tylko troch marchewki, w marchewce jest witamina M. - A w kotlecie witamina K - powiedziaa przebiegle ciocia Wiesia. Bobcio mia hysia na temat witamin, co naleao inteligentnie wykorzysta. - Co za mania jaka - naigrawa si ojciec Cesi. - Czy kto widzia kiedy witamin? - Ja widziaem! - ofukn go Bobcio, srogo marszczc jasne brewki. - Bya zielona i azia po talerzu. - Dua bya, mniej wicej? - dopytywa si aczek, zachowujc cakowit powag. - O, taka - pokaza Bobcio. - Tu miaa takie kropki. Wygldaa bardzo zdrowo.

- Nie moe by. - Powiedziaa mi, e jak nie zjem saaty, to nigdy nie zostan straakiem poarnym. - O Boe - powiedzia aczek. - To byoby tragiczne. - Tragiczne - powtrzyo dziecko, lubujc si nowym sowem. - Tragiczne, psiakrew. - Syneczku!!!... - Tragiczny krwawy kotlecik - powiedzia Bobcio dobitnie. Cesia siedziaa jak na roju os. Co sobie Danka pomyli o jej rodzinie? Jak dotd, zaprezentowali si jej w fatalnym wietle. A przecie wszystko jeszcze mogo si zdarzy. Wszed dziadek z nosem w lekturze. Niedawno rozpocz okres francuski, co go cakowicie pochono. Oderwa go od czytania mg wycznie poar. Senior rodu usiad nieuwanie za stoem, sign po omacku po yk i sprbowa kapusty nie przestajc czyta. - Dziadziu - niemal jkna Celestyna. - Mamy gocia. Dziadek jakby si ockn. - Ach, tak - bkn w roztargnieniu, prawie nie patrzc w stron Danki. - Pani wybaczy, e czytam, ale ten cay Barbusse miertelnie mnie nudzi. - Tragiczny krwawy barbus - powiedzia Bobcio, ujc niechtnie marchewk. Cesia baa si choby spojrze na swoj imponujc koleank. A tymczasem rodzina zgromadzona przy stole poczynaa sobie z gociem tak swojsko, jakby nie mia on tych uduchowionych oczu i tajemniczego wyrazu twarzy. O wstydzie, ojciec nawet pozwoli sobie na grubiaskie arty, twierdzc, e Danka ma z pewnoci powd, by myle o niebieskich migdaach - poniewa na pewno posiada trzeci, i to powikszony... Och, jakby to byo cudowne mc cofn czas... Nie o wiele, o dziesi minut. Dzwonek zadwiczaby, kiedy Cesia bya w kuchni. Mogaby sama otworzy i uprowadzi Dank gdzie na ubocze. A tak, to... Odwaya si spojrze na Dank, spodziewajc si najgorszego. Na rusaczanej twarzy gocia malowa si jednak wyraz pobaliwego rozbawienia. Danka jada z apetytem i nawet jakby stawaa si nieco mniej uduchowiona. To wpyw tej mojej rodziny - pomylaa Cesia. - Oni s tak beznadziejnie konkretni. Wreszcie mona byo wsta od stou.

- Idcie, kochane dziewczynki - powiedziaa z uczuciem ciocia Wiesia. - Ja pozmywam, ja wszystko rozumiem, take kiedy byam moda. Idcie, idcie do siebie. Do siebie. Dobrze powiedziane. Tu przed drzwiami Cesia uwiadomia sobie, w jakim stanie zostawia dzisiaj wntrze panieskiego pokoiku. Ohyda. Niestety, w domu nie byo adnego innego pomieszczenia, w ktrym dwie dorastajce osoby pci eskiej mogyby si pogry w kulturalnej rozmowie. W kuchni panowa baagan. W pokoju dziadka nie wolno, bo gdzie by si zmaga ze swoim Barbussem, zreszt, nie byo precedensu, pokj dziadka to sanktuarium. U rodzicw wszdzie peno gliny i gipsu, po ktach strasz kikuty nie dokoczonych rzeb na indywidualn wystaw mamy. Wyjtek stanowi kt za segmentem Kowalskiego, gdzie ojciec ma swoj pedantycznie czyst pracowni. Tam te jednake zwyk by ucina sobie drzemk po obiedzie. Cesia westchna. A wic niestety... Przestrzega Dank, e w pokoju troch nieporzdnie i trwonie pchna drzwi. O, cudzie! Julia sprztna! By to nieomylny znak, e pracowaa. Zawsze przed zrywem do powanej pracy twrczej Julia mya podog, a czasem nawet okna w razie potrzeby. Wszystko wok lnio, powietrze wypenia zapach wieych firanek i deszczu. Lekki zgrzyt w tej symfonii czystoci stanowi wielki st Julii, pokryty gr pocitych papierw, otwartych soikw z plakatwkami i dziesitkiem naczy z brudn wod od pdzli. Porodku zabryzganego farb i klejem brystolu bieli si duy prostokt - lad po dziele sztuki, z ktrym Julia niechybnie poleciaa na zajcia. Cesia posadzia Dank na tapczanie. - Fajnie, e wreszcie wpada - powiedziaa przeamujc oniemielenie. - Musiaam ci podzikowa. Miaam tak wewntrzn potrzeb - odpara Danka. Jej gos brzmia dystyngowanie i wieloznacznie. - Nie ma za co - odpara Cesia prostodusznie i w tej samej chwili zacza mie wtpliwoci, czy aby na pewno naleao tak odpowiedzie. - Pawe postpi obrzydliwie. Nikt dla mnie nie zrobi tyle, co ty. I tak bezinteresownie - cigna Danka, przymykajc swoje zamglone oczy. - Nie ma o czym mwi - Cesia brna w banay.

- Jestem samotna - powiedziaa Danka z przejmujcym smutkiem i spojrzaa prosto w oczy Cesi. Celestyna nabraa powietrza. Samotna, mj Boe. - Tak? - spytaa idiotycznie. - Zupenie samotna - powtrzya Danka. - A... Pawe? - odwaya si spyta Cesia. - Nie jestem dla niego czowiekiem. Moje ycie wewntrzne zupenie go nie interesuje. Cesia westchna ze wspczuciem. - Potrafi tylko pyta, czemu jestem taka drtwa. A czy ja to mam wytumaczy? Boj si yda. Cesiu, czy ty te boisz si yda? - Kady si boi. - wiat jest taki obcy i nieprzychylny... - To prawda - przyznaa Cesia. - Jak tylko wyjd za prg domu, to czuj si, jakbym wskoczya do lodowatej wody... nie, to gupie, co mwi. - Przeciwnie, bardzo interesujce - powiedziaa Danka bez zainteresowania. - A mnie si nic nie chce... pewnie mnie z budy wylej... wcale si nie ucz. Caymi godzinami tylko sucham pyt. Patrz w cian, sucham i spokj mnie ogarnia. - Masz chandr? - Zawsze j mam - jkna Danka. - Ja, wiesz, po prostu nie widz sensu w tym wszystkim. Po co si uczy? Po co si mczy? W kocu i tak umr, jak wszyscy. - Po prostu chandra - stwierdzia Cesia, czujc si nareszcie pewnie na znanym sobie gruncie. - Na to jest kilka dobrych sposobw. W zalenoci od stopnia natenia mona... - Jestem samotna - przerwaa jej Danka, patrzc smutno w sufit. - Jeli chcesz - powiedziaa Cesia z gbi serca - mog by twoj przyjacik. Suchaj, od jutra uczymy si razem, zgoda? - Mwisz to z litoci... - jkna Danka. - A ja nie jestem tego warta. Jestem taki saby, bezwolny miczak...

- To nie bd miczak - poradzia jej krtko Cesia, ktra powoli zaczynaa mie dosy. - Trzeba si wzi w gar. Na takie depresje najlepiej robi duo pilnej pracy. Takiej z widocznymi efektami. - Przeciwnie... wanie duo pracy zawsze mnie zaamuje. - Lenistwo - krtko stwierdzia Cesia. - Najatwiej jest machn rk na wszystko. Mama zawsze powtarza, e pracowa nad sob trzeba do koca ycia, bo zawsze jeszcze mona co poprawi. Rozleg si mieszek. - Ja bym nie powiedzia - rzek ojciec Celestyny. Stal oparty o drzwi i najspokojniej podsuchiwa. Cesia a krzykna z oburzenia: - Podsuchujesz? - Skde znowu - wyjani. - Przyszedem tylko zapyta, czy nie napiybycie si kompotu. Cioda Wiesia mnie z tym przysaa. - Moge chocia chrzkn! Albo zapuka! - Cesia bya bliska paczu. Co za wstyd, doprawdy, podsuchuj, wtrcaj si do rozmowy, nie, to nie do wytrzymania. - Drzwi byy otwarte - broni si aczek. - To co z tym kompotem? - Nie chcemy! - ucia Cesia ze zoci. - Ja bym si napia... - Danka umiechna si niemiao do aczka. - Przepraszam ci za tat - powiedziaa Cesia, jak tylko ojciec oddali si w stron kuchni. - No, co ty? Masz strasznie fajn rodzin! - z przekonaniem krzykna Danka. - Suchaj, a jak oni reaguj na twojego chopca? - Wcale nie reaguj, bo go nie mam - przyznaa mnie Celestyna. - Nie artuj! Jak to - nie masz? - Po prostu. Nikomu interesujcemu nie wpadam w oko. - Podziwiam ci! Masz odwag by sama! - Raczej nikt mnie nie chce - Cesia umiechna si smtnie. - Przecie jeste bardzo adna! - zawoaa Danka, spontanicznie przejmujc rol pocieszycielki. - Skde - powiedziaa Cesia jeszcze smtniej.

- liczna! - To ty jeste liczna - Cesia z zawici spojrzaa na Danusi. - Nienawidz swojej gby - wyznaa Danka ponuro. - Ty chyba oszalaa?! - zdumiaa si Cesia. - No, chod, chod do lustra, zobacz, jak masz twarz pen wyrazu, a ja? Rowy kartofel. Cielcina. - Nie, nie, to ty wanie masz twarz pen wyrazu! - upieraa si Danka kurtuazyjnie. - Nic podobnego. Ty! - Ja nie! Ty! - Mwi ci, e wanie ty i koniec! - O, Boe - jkna nagle Danka. Odwrciy si od lustra i na widok swoich min wybuchny dzikim miechem. - Lubimy to sysze, co? - Prne idiotki. - Tylko nam to mw i mw. emy takie liczne. - Oni lubi liczne. - No wanie. Czytaa w Filipince? Dziewczyny najbardziej podziwiaj w chopcu inteligencj i poczucie humoru. - A oni? - Jeszcze si pytasz. Oczywicie, eby bya liczna i dobrze gotowaa. - Co takiego. - Tak jest. - Co za gupki. - Niedoczekanie takiego, ebym mu gotowaa i skarpetki praa. - Niedoczekanie jakiego? - Pawa na przykad. Ten czowiek mnie irytuje. Wczoraj zrobi mi straszn scen zazdroci, a dzisiaj napisa dla mnie sonet. - artujesz.

- Skd. Regularny sonet napisa. Byam zachwycona, dopki mi mama nie powiedziaa, e Paweek ywcem odpisa z Szekspira. - No, pewnie sam nie umia - powiedziaa Cesia tolerancyjnie. - Na to wyglda - kwikna Danka, spojrzay na siebie i pady na tapczan w ataku miechu. Trwao to a do kompletnego wyczerpania. - Od jutra - przemwia wreszcie Cesia, ocierajc zy i miejc si po raz ostatni. - Od jutra uczymy si razem, zgoda? - Dobrze. Jeste fajna. - Pomog ci w matmie i w ogle we wszystkim. W kocu to adna filozofia. - Pewnie. Jak taka Kowalczuk moe mie dobre i bardzo dobre... - pocieszaa si Danka. - No wic wanie. Bdziesz przychodzi co dzie, zgoda? - No... nie wiem, czy Pawe pozwoli... - Jak uwaasz - powiedziaa Cesia troch sztywno i zmienia temat. aczek by tak sposzony przez crk, e ruszy si z kuchni dopiero, kiedy usysza trzask drzwi wejciowych, zamykajcych si za Danka. - W Cielcin diabe wstpuje przy obcych - owiadczy. - Daje jej spokj - mitygowaa doda Wiesia. - Tak jej zaley na tym, eby dobrze wypa. - Ale co ona tak si stara dla tej chuderlawej pannicy? - zirytowa si aczek. Wanie w tej chwili wesza Cesia. - Chuderlawej?! - krzykna. - Danka jest przeliczna! Ty tato, w ogle nie widzisz bez okularw! - Bez okularw widziaem tylko, e ma wci nie domknite usta - odgryz si uraony aczek. - Std wanie moja subtelna aluzja na temat trzeciego migdaa. A w ogle, to moecie mnie nazwa zarozumialcem, ale najbardziej podobaj mi si moje wasne dzieci - z zachwytem przyjrza si Celestynie. - Zdrowe to, przy koci, pycho czerwone, oczki ywe, cao dobrze odywiona, a byszczy. Zupenie co innego ni tamta, z przeproszeniem, galareta.

Przy koci! Pycho czerwone - gdyby aczek wiedzia, jak bolenie zrani uczucia swojej crki, wolaby zapewne milcze przez okrgy tydzie.

Zupenie niespodziewanie spad nieg. Nie byo w tym, co prawda, nic anormalnego, albowiem bya wanie zima. Tyle e w tym roku grudzie podobny by do deszczowego listopada i nikomu z mieszkacw Poznania nie nio si nawet, e bdzie nieg na Gwiazdk. A jednak - tu przed witami pierwsi poranni przechodnie ze zdumieniem ujrzeli wiat odmieniony, przykryty niewinn biel, idyllicznie cichy. Jerzy Hajduk sta przy otwartym oknie i yka pachnce niegiem powietrze. Ulica Sienkiewicza bya jeszcze pusta, ruch zacz si tylko w sklepie spoywczym, na parterze bloku. Byo zimno, ale na to zjawisko Jerzy Hajduk nie zwraca najmniejszej uwagi. Sta w piamie przy oknie i patrzy ponad dachami domw na czubek tej wieyczki, owietlony sabym blaskiem ulicznej lampy jarzeniowej. Nic wicej nie mgby zobaczy, choby nawet wywiesi si z okna do poowy. A mimo to od trzech miesicy, co rano po przebudzeniu, stawa w oknie i patrzy w stron domu Celestyny. Jerzy Hajduk by czowiekiem samotnym. Od wczesnego dziecistwa wychowywaa go babcia, poniewa rodzice chopca nie yli ju od dawna. Pochodzi z maego miasteczka, gdzie nie byo szkoy redniej, a e babcia miaa ambicje wychowa go na czowieka wyksztaconego, zosta wysany do Poznania, do liceum. Pokj wynajto u pani Pirek, ktra bya osob godn zaufania przede wszystkim dlatego, e pochodzia z tego samego miasteczka co rodzina Hajdukw. Poza tym, rzecz bardzo wana, nie bya owa starsza dama zwolenniczk wygrowanych opat za wynajmowanie pokoju. Mieszkao si u niej dobrze, dostawao si kolacj i niadanie, a obiady jadao si w barze mlecznym. Jerzy Hajduk by mrukliwym, niemiaym, piekielnie zdolnym i oczytanym modziecem. Dwie ostatnie cechy wci jeszcze nie zostay ujawnione w szkole, poniewa przeszkadzay temu dwie pierwsze. Jerzemu wszake nie wadzi brak publicznego uznania. By cakowicie pochonity studiowaniem uniwersyteckich podrcznikw fizyki oraz Rozmyla Marka Aureliusza. Zajmowao to jego uwag do tego stopnia, e nie starczao ju czasu na kwestie zwizane z ubraniem, wyglda zatem niezachcajco, jeli przyj punkt widzenia dziewczt w jego wieku. Dziewcztom zreszt rwnie nie udziela uwagi. Z wyjtkiem Celestyny.

Ale Celestyna oczywicie bya wyjtkowa. Lubi na ni patrze. To wszystko. Lubi w ogle wszystko, co miao jakikolwiek z ni zwizek. Na przykad jej dom, jej botki, jej ojca i chleb wielkopolski, ktry kupowaa codziennie, co pozwalao si domyla, e lubi ten gatunek specjalnie. Wszystko, co dotyczyo Celestyny, byo tajemnicze i wyjtkowe, opromienione tsknym urokiem, pene zagadek i baniowego czaru. By strasznie ciekaw, jak tam jest wewntrz, w tym dziwnym domu. Usiowa sobie wyobrazi jego mieszkacw, tych miych opanowanych rodzicw, jakich si domyla, i t eleganck, subteln siostr Cesi, ktr kiedy widzia z daleka. I j sam t zawsze wynios, liczn, zagadkow Celestyn o zielonych oczach, ktra spojrzaa na niego zaledwie trzy razy od rozpoczcia roku szkolnego. Co ona teraz robi? Wyobrania podsuna mu migawkowy obraz wykwintnie nakrytego stou, przy ktrym gwarzc cichymi gosami siedzi rodzina akw, zaledwie skubic palcami jakie delikatne bueczki. Spojrza na zegarek. Trzeba si spieszy. Stan w ukryciu przed domem Cesi i czeka. Na pewno bdzie dzi wesoa. Na pewno lubi nieg.

Pierwszy obudzi si aczek. Wylaz niechtnie z ka i po ciemku, eby nie budzi ony, narzuci na siebie jakie okrycie. Potem poczapa do kuchni, eby nastawi wod na kaw. W kuchni zasta obrzydliwy baagan. W zlewie pitrzya si gra naczy, na rodku zasypanego okruchami stou bielaa kaua mleka. - A wic zmywa miaa Juleczka - stwierdzi ojciec na gos. - Ciekawa rzecz, jak to od razu wida. Wyj z szafki duy garnek i napeni go zimn wod. Potem z cakowitym spokojem uda si do pokoiku crek, dziewczyny jeszcze spay. Pokj zasnuty by mrokiem, wobec czego aczek uzna za stosowne zapali lamp pod sufitem. Potok blasku lun na pokj. Zaszokowana Cesia zerwaa si natychmiast. Julia spaa nadal snem kamiennym. - Cielcino - agodnie przemwi ojciec. - Czy wiesz, o ktrej wrcia twoja siostra?

- N-n-n-wym - wymamrotaa nieprzytomnie Cesia, zastanawiajc si mtnie, czy ojciec w bkitnym atasowym szlafroczku damskim, przyciskajcy do brzucha czerwony garnek, naley do wiata snu czy te jawy. - Pytam, o ktrej wrcia Julia - powtrzy ojciec tonem nie wrcym nic dobrego. W Cesi si nagle obluzowao i pada bezwadnie na poduszki. - Nie mam pojcia - pisna sabo. - Czy to wszystko? - Jeli chodzi o ciebie - tak - odpar ojciec z godnoci. - Moesz sobie spa, Zaczerpn doni lodowatej wody z garnka i wyla wolniutko na szyj starszej crki. Julia zerwaa si z przeraliwym wrzaskiem. Celestyna, ktra po zezwoleniu ojca walna si bya w pociel i nawet zdya si ju zdrzemn, teraz skoczya na rwne nogi dygocc jak w febrze. aczek wyglda jak Dingis Chan - nawet mimo szlafroczka. - Wstawaj, brudasie - rzek z moc. - Do garw! - Na lito bosk - powiedziaa Julia paczliwie - ca noc chaturzyam. Przed chwil zasnam. Kto mnie budzi i po co? Czy to sala tortur? - Na szczcie dzi si nie spiesz - powiedzia aczek. - Na szczcie mam dzi konferencj. Na szczcie mog ci zmusi do godziwej pracy. Wstaj rano, wchodz do kuchni i c widz moje spracowane oczy? - zamar z pytajcym wyrazem twarzy. - C widz? - spytaa Julia bezsilnie. - One widz pody twego lenistwa. To ty miaa wczoraj umy naczynia. Czy matka, pochonita sztuk, czy wiekowy starzec, czy uczce si dziewcz maj wykonywa tw prac tylko dlatego, e jeste niechlujem? - Czemu nie - odpara Julia grubiasko. - Niech wykonuj. - Nie wstaniesz i nie umyjesz? - Ale wybij to sobie z gowy - powiedziaa Julia i zarya si w pociel. - A to ja ciebie oblej - zdecydowanie owiadczy aczek nabierajc wody w do. - No, jak bdzie? - i chlapn na plecy Julii. Kolejny wrzask rozdar powietrze.

- Nie lubi, jak masz konferencje - powiedziaa z trudem dochodzc do siebie. Boe wity, ja yj w domu wariatw. I wstaa. - No widzisz, zotko - pochwali j aczek. - Co w tobie lubi, to twj niezawodny rozsdek. Myj naczyka, a potem rb nam wszystkim niadanko. Jak ci urzdz co dzie tak pobudk, to moe wczeniej bdziesz chodzia spa. Zadowolony z siebie uda si do azienki. I tu dopiero spostrzeg rozmiary swego bdu. Za dwadziecia minut powinien si znajdowa na przystanku autobusu pospiesznego B - umyty, ogolony, ubrany. Tymczasem wasnorcznie przez niego obudzona crka mya naczynia, co wobec pradawnej konstrukcji systemu gazowego uniemoliwiao korzystanie z ciepej wody po drugiej stronie ciany, to znaczy w azience. aczek uwiadomi sobie sw klsk dopiero w momencie, gdy na jego twarzy pieni si gsto rozmazany krem do golenia. Z kranu kapaa niespiesznie zimna woda, a mycie si zimn wod w grudniowy poranek, w lodowato zimnej azience, byo czym, co przekraczao Zaczkowe moliwoci. amic palce zastanawia si, co wobec tego mgby zrobi? Nakaza Julii przerw w pracy? - odpada. Natychmiast wrciaby do ka, a to zniweczyoby pozytywne efekty jego nowej metody wychowawczej. Wic moe zagrza troch wody w garnku? Wykluczone. Musiaby sta w kuchni i czeka, a wtedy Julia pkaby z mciwego miechu. aczek postanowi wic udawa e nie ogoli si przez zwyke roztargnienie. Zdecydowa zetrze z twarzy krem do golenia, ubra si, zje niadanie i dopiero przed samym wyjciem, kiedy Julia skoczy uytkowanie ciepej wody, zlikwidowa dwudniowy zarost i umy si pobienie. Zaledwie wszake zacz wyciera policzek, tkno go przypomnienie, e przed chwil wycisn z tuby ostatki swego kremu Pokn. Jeli zetrze to, co ma na twarzy, nie bdzie si mia potem czym ogoli. Zgrzytajc zbami aczek ubra si pospiesznie, patrzc co chwila na zegarek. Ratunek widzia tylko w Celestynie. - Cesia! - szepn przenikliwie, targajc crk za rami. - Ratunku! Cesia podskoczya jak na sprynie i obudzia si z bijcym sercem. - Kt...ra godzina? - Pna! - szepn ojciec. - Pom, ratuj, id do kiosku. Nie mam ani odrobiny kremu do golenia. - Dobrze - jkna Cesia i zwleka si z pocieli. Mimochodem, przez zapuchnite powieki, spojrzaa na ojca. - Ale ty masz krem. Na twarzy.

- Tak - cierpliwie przyzna aczek. - Ale to nie do golenia. - A do czego? - Do starcia. Cesia znieruchomiaa na dusz chwil. - Dlaczego? - spytaa, wlepiajc w ojca nieobecne spojrzenie. aczek zastka. Tumaczenie wszystkiego od pocztku byo w tej sytuacji nie do pomylenia. - Id do kiosku, ale ju! Podczas gdy pprzytomna Celestyna przykadaa do siebie przypadkowe fragmenty garderoby, aczek pobieg z powrotem do azienki. Tu skamienia z rk na klamce. W czasie jego krtkiej nieobecnoci do azienki wdar si dziadek. Drzwi byy zamknite na zasuwk. Wewntrz gono rozbrzmiewaa tskna dumka: Hej hej. Ojcze Atamanie! - piewa dziadek ochrypym gosem cedzc z wyranie dosyszalnego szumu wody, dziadek znajdowa si pod prysznicem. Z piersi aczka wydar si bolesny jk. A wic przegapi spraw. Dziadek zaywa tuszu, oznacza, e Julia skoczya zmywanie. Ciepa woda bya znw osigalna. Lecz nie dla aczka, niestety. Zajrza do kuchni. Julii nie byo. Umyte powierzchownie trzy talerze stay na suszarce. Reszta naczy w stanie nie zmienionym spoczywaa w zlewie. Kaua na stole nie zmniejszya si ani o milimetr. piew w azience przybra na sile. ...I wiatr usn na kurhanie i zasna woda w Dnieprze - nawoywa dziadek melancholijnie. aczek wpad w sza. Kapic pantoflami pobieg do pokoju crek. Ujrza tam Juli sodko pic wrd mikkich poduszek. Blada, saniajca si na nogach Cesia po omacku szukaa pantofla. - Aaaa!!! - rykn ojciec, doprowadzony do ostatecznoci. Cesia podskoczya i otworzya oczy. - Ju lec, ju lec - przerazia si, i tak jak staa, wypada z pokoju. Oto dlaczego romantycznie nastrojony Jerzy Hajduk, ktry czai si za kioskiem Ruchu naprzeciwko domu Cesi, z najwyszym zaskoczeniem ujrza przedmiot swych uniesie

pdzcy przez jezdni w filcowych bamboszkach, czerwonej sukni narzuconej na piam i z jedn poczoch powiewajc z nogawki.

Profesor Dmuchawiec mieszka przy ulicy Roosevelta. Obudzi si wczenie, bo pod pobliskim Mostem Teatralnym przejecha wanie gono ryczcy pocig elektryczny. Profesor wsta, odzia si w szlafrok i wyjrza przede wszystkim przez okno, chcc si przekona, jak temperatur wskazuje termometr. Stwierdziwszy, e supek rtci zjecha do minus dwch, ziewn, zawiza pasek szlafroka i zapali papierosa. Wtedy rzucio mu si w oczy, e jest jako biao. Dmuchawiec lubi nieg. Ale raczej w telewizji. Podobay mu si zwaszcza skoki narciarskie i w ogle te konkurencje, w ktrych stopie ryzyka by dosy wysoki. Ogldajc co takiego pawi si w zadowoleniu, i nigdy nie przyszo mu do gowy, by zosta sportowcem. Co do opadw nienych - nie przepada za tym zjawiskiem. W kocu zawsze ze niegu na chodniku tworzy si niemia, bryja, zdolna przemoczy najsolidniejsze obuwie. Spojrza z niesmakiem przez okno. Niby adnie i biao. Ale c z tego. Przeczucie rychego kresu skazio wszelki wdzik tego pejzau Za p godziny z niebiaskiego puchu bdzie brudna zupa. O sidmej pitnacie, jak co dzie, Dmuchawiec wyszed do szkoy. Zgodnie z jego przewidywaniami nieg ju rozmik. Tramwaje przejeday z gwizdem i szczkiem, ludzie toczyli si na przystankach. Dmuchawiec wzdrygn si i poczapa w stron ulicy Mickiewicza. Pierwsza lekcja dzi w klasie Ib. Zadziorne dzieciaki. I znw trzeba si bdzie denerwowa: klasowi opozycjonici z pewnoci bd na nim wyadowywa swe rozgoryczenie i wini go za wszystkie bdy tego wiata. Czy oni naprawd przypuszczaj, e jemu ten wiat si podoba? Ale z nimi to ju tak zawsze: jak im czowiek pozwoli na szczere wypowiedzi, to go zamcz. Dmuchawiec westchn, ale byo to westchnienie czowieka zadowolonego: w gruncie rzeczy bardzo lubi ten rodzaj zamczania, a do klasy Ula mia prawdziw sabo. Z pewn melancholi pomyla, e jego wasna klasa, Ib, nie zamcza go wcale ani pytaniami, ani oskareniami, ani daniami natychmiastowej odpowiedzi na milion zoliwych i podstpnych pyta. Klasa Ib skada si z wystraszonych barankw, ktre patrz nauczycielowi w oczy speniajc kade jego yczenie. O adnym sprzeciwie nie ma mowy. Dmuchawiec zacign si po raz ostatni, wyrzuci niedopaek i przeszed przez skrzyowanie. Ulic Mickiewicza cigny sznu-

ry samochodw, utykajcych co chwila w zatorach. Powietrze pachniao spalinami i dymem. Nauczyciel brn niechtnie przez topniejcy nieg wreszcie, zirytowany, zboczy ze zwykej trasy. Skrci w ulic Sowackiego. Droga do szkoy nieco si wyduy, ale przynajmniej bdzie sucho. Ulica Sowackiego bya cicha i biaa. Na chodniku po lewej stronie czerniao ledwie kilka sznurkw czarnych ladw, okna owietlonego kiosku Ruchu rzucay na nieg tawy blask. Jaka lekko odziana dziewczyna przebiega na olep zanieon jezdni i znikna w bramie domu z wieyczk. W kiosku Ruchu Dmuchawiec uzyska zwiz informacj, e Glos ju si skoczy. Bez zdziwienia odstpi od okienka i w tym momencie ujrza, jak od bocznej ciany kiosku odrywa si wysoki dryblas w skafandrze z kapturem. Dryblas wpad na Dmuchawca, nadepn mu na czubek lewej stopy, przeprosi uprzejmym basem patrzc sobie pod nogi i ruszy zgarbiony, zamylony, wymachujc teczk. Byo co znajomego w tej dryblasowatej sylwetce i powolnych ruchach, penych namysu. Dmuchawiec miewa czsto kopoty z rozpoznawaniem swoich uczniw. Po pierwsze, le widzia, po drugie, ci modzi ludzie wygldali z daleka zupenie jednakowo. W tym wszake wypadku przed Dmuchawcem szed orygina. Dryblas nie mia na sobie pkouszka ani dinsw, ani kurteczki odsaniajcej okolice nerek. Najwyraniej byo mu wszystko jedno, co wciga na grzbiet. By ponadto krtko ostrzyony i dopiero po tym szczegle Dmuchawiec pozna swego ucznia z Ib., Hajduk - pomyla. - Fizyk mwi, e chopak zdolniacha, tylko niekomunikatywny. Na lekcjach polskiego Hajduk zaskakiwa Dmuchawca krtkimi, celnymi uwagami, ktre mamrota patrzc w bok. Wypracowania pisa przecitne, pene szczerego znudzenia, gdzieniegdzie tylko okraszone oryginalnymi zwrotami, ktre wymykay mu si jak gdyby mimo woli. Dmuchawiec ze zdziwieniem stwierdzi, e znalaz si ponownie na haaliwej ulicy Mickiewicza. Przed wielk kamienic, na parterze ktrej mieci si Urzd Kontroli Prasy, nauczyciel stan ze zdziwieniem. Jerzy Hajduk siedzia na schodkach przed urzdem i najwyraniej na co czeka. Hajduk zauway Dmuchawca. Nauczyciel podszed bliej, - Dzie dobry - przemwi. - Co ty tu robisz, koleko? - Czekam - pada zwiza odpowied. Hajduk stan w pozie swobodnej, lecz nie pozbawionej szacunku. Oczy mia roztargnione

- Spnisz si do szkoy. Hajduk spojrza na zegarek. - Raczej nie - odpar grzecznie. - Moe pjdziemy razem? - zaproponowa Dmuchawiec impulsywnie. - Czekam na kogo. Dzikuj bardzo - powanie odpowiedzia chopiec. Jego oczy rzuciy bezwiednie tskne spojrzenie na rg ulicy Sowackiego. Dmuchawiec wyczu, e najlepiej byoby, gdyby sobie poszed. Chrzkn, mrukn niewyranie przepraszam i pomaszerowa szybko w stron szkoy.

Nie, nie, Hajduk nie by wystraszonym barankiem. Dmuchawiec siedzia na swoim krzele za katedr i nieznacznie przyglda si uczniowi. Bya godzina dwunasta i do mrocznej klasy zajrzao soce, ktre wychylio si zza dachu Collegium Chemicum. Beata Kowalczuk staa wdzicznie w swojej awce i afektowanym gosem deklamowaa: - O biaoskrzyda morska pawaczko, wychowanico Idy wysokiej, odzi bukowa... Jerzy Hajduk czyta co pod awk. Profesor Dmuchawiec z wysikiem stumi w sobie przekonanie, e jeli kogo nie interesuje Kochanowski, to niegupio robi, wykorzystujc czas lekcji na lektur. Chrzkn, chcc dwicznym gosem poprosi Hajduka o uwag. Ale nagle wzia w nim gr zwyka ciekawo ksikowego maniaka. Strasznie chcia wiedzie, co Hajduk czyta. - Co czytasz. Hajduk? - spyta yczliwie. Chopak wzdrygn si. - Poka na to - zada nauczyciel, spodziewajc si ujrze e awangardow lub tomik poezji. Ale ujrza Przegld Sportowy. W drugiej awce koo drzwi kto prychn pogardliwie. Dmuchawiec zerkn spod okularw i stwierdzi, e autork prychnicia bya blondyneczka o nazwisku ak. Nie do, e prychna, to jeszcze miaa si ironicznie. A Jerzy Hajduk nagle si zaczerwieni. Po lekcjach Cesia podesza do Danki.

- Danusia... - zacza. Przyjacika nacigaa botki. Podniosa na Celestyn swoje zamglone oczy i z roztargnieniem spytaa: - No? - Moe wpadniesz do mnie po poudniu, pouczymy si troch... Danka wybuchna miechem. - Nie, no wiesz! Znam ciekawsze zajcia! Idziemy z Pawem do kina. Na Ojca chrzestnego. Tobie te radz, zreszt, uczy si teraz, przed witami, moe tylko skoczony naiwniak - przesaa Cesi przyjazny umiech i zaja si zapinaniem suwaka. Hajduk szed z drugiego koca szatni, patrzc prosto na Celestyn. Wygldao na to, e chce jej co powiedzie. Cesia przypomniaa sobie swoje pogardliwe prychnicie i poja w jednej chwili, e wszystko, co Hajduk mgby jej teraz powiedzie, budzi w niej trwog i sprzeciw. Hajduk wyglda gronie i odpychajco, jasne oczy yskay mu gniewnie pod daszkiem wenianej czapki. Cesia zapaa torb z ksikami, odwrcia si na picie i ucieka tchrzliwie na korytarz, a stamtd do toalety.

Ostatniego dnia przed Wigili w domu akw pachniao piernikiem. Ciepy aromat przenosi si falami z kuchni do pokoju, wzbija pod sufit i opada z powrotem. Pachniao te choink, cho drzewko ju od pl godziny stao na balkonie. Zmarznita Cesia zamkna za sob drzwi wejciowe i z rozkosz wcigna powietrze w puca. A wic wita. Cudowne dni bez szkoy, bez wkuwania, bez niewiernych przyjaciek i okropnych typw z marginesu spoecznego czytajcych wycznie Przegld Sportowy. Smaczne jedzenie, ciepo rodzinne, niepowtarzalny nastrj boonarodzeniowy, choinka, kolda i telewizja. Z kuchni zapachniao cebulk i czosnkiem. - Mamul! - zawoaa Cesia. - Czy mona co wrzuci na ruszt? Bo musz wyj. Mama, potargana, z wypiekami na okrgych policzkach, wyjrzaa z kuchni. - Suchaj, skarbie, a dokd ty si wybierasz? Moe by tak rybk nabya? - Mog naby - zgodzia si Cesia. - Wybieram si po prezenty.

- Duo, duo rybki - powiedziaa mama, mylc o czym innym, - Nie wiesz przypadkiem, gdzie jest maszynka do maku? Cesia nie wiedziaa. Mama udaa si wic w obchd, pytajc o to samo wszystkich po kolei - Bobcia, obuskujcego migday, sprztajc cioci Wiesi i zaczytanego dziadka. Bez rezultatu. Nikt nie widzia maszynki do maku. Cesia posza do kuchni. Na obiad by makaron w sosie mediolaskim, potrawa, ktra w domu akw pojawiaa si rytmicznie, mniej wicej dwa razy na tydzie. Podstawow zalet tego bezmisnego dania byo to, e nie wymagao ono zbdnego wkadu pracy. Naleao po prostu ugotowa makaron i zala go gorcym przecierem pomidorowym z dodatkiem oliwy i mnstwa wciekle gryzcych w gardo przypraw, wrd ktrych prym wiody curry i pieprz. W czasie gdy Cesia kaszlaa nad makaronem, wrcia z miasta przysypana niegiem Julia. Jej czarne oczy migotay, migotay te gwiazdki niegu na konierzu i ramionach, lniy wosy pod puszyst czapeczk. - Kupiam sobie nowy paszcz - oznajmia migoczc. - Za co? - zdziwia si mama. - Dostaam wypat za te dekoracje. No - pamitasz, na rocznic Rewolucji Padziernikowej. - Ach, Padziernikowej - przypomniaa sobie mama. - I co - duo zarobia? - Wystarczajco - przyznaa skromnie Julia. - Sama zobacz Rzuciwszy na krzeso torb pen paczek, pocza si okrca wok wasnej osi, wygldajc przy tym jak Krlowa niegu. - paszczyk niebrzydki, panie tego - zauway dziadek, kutykajc korytarz. Jak na dzisiejsz mod, oczywicie. A co to tam masz w tych paczuszkach? - prezenty - odpara Julia. - Dla wszystkich. Ale tylko jedna osoba dostanie dzi swj prezent. Cielcina. Cesia zakrztusia si majerankiem. - Co ty mwisz? - Od dzisiaj pluj w swj wasny tusz - powiedziaa Julia wrczajc siostrze paczuszk w firmowym papierze Mody Polskiej.

W paczuszce by tusz Maxa Factora z zielonkaw kredk do powiek. - Julia, czy ty naprawd nie masz ju na co wyrzuca pienidzy? - zgorszya si mama. - Najdrosze kosmetyki dla szesnastolatki! Uwaam, e to przesada. Przycignici t uwag jak magnesem, zgromadzili si natychmiast pozostali domownicy. I naturalnie ochoczo skorzystali z okazji, by rozpocz dyskusj oglnorodzinn, ktra, jak zwykle, nosia wszelkie znamiona ostrej ktni, gdy tymczasem bya zwyk, przyjacielsk wymian opinii. Cae szczcie, e ojciec jeszcze nie wrci z pracy, bo Celestyna zapewne popadaby w depresj. Krzyczeli tak z dziesi minut, w kocu dziadek podsumowa dyskusj stwierdzeniem: - A niech si maluje, ostatecznie do szkoy ju dzi nie idzie. Cesia z ulg zostawia nie tknity prawie makaron i zamkna si w azience, gdzie przez p godziny ciko pracowaa nad swym nowym obliczem. Efekt nie by zadowalajcy. Tak czy inaczej, zawsze wygldaa jak przedszkolak, a z makijaem - jak przedszkolak, ktry wybiera si na bal kostiumowy. Niespodziewanie zebrao si jej na pacz. Lito nad sob wypenia jej oczy zami, czym prdzej jednak przypomniaa sobie, e jest umalowana i zy jakby si cofny. Dobra rzecz makija - pomylaa. Moe nawet lepsza ni poczucie humoru. Wysza pospnie z azienki. Nikt nie zwrci na ni uwagi. Nikt nie wyda nie tylko okrzyku, lecz choby westchnienia podziwu. No to nie. Mama do poowy zanurzona w schowku wytrwale szukaa Maszynki do maku. Bobcio macza w soku herbatniki i zjada je bez apetytu, lecz za to z gonym ciamkaniem. Ciocia Wiesia, kopcia papierosa, niedbale i z jawn niechci czycia fotele wyjcym strasznie odkurzaczem. Dziadek czyta, ojca nie byo. Julia, z ponurym wyrazem twarzy, odziana w purpurowy szlafrok snua si po mieszkaniu, szukajc poczochy. - Ja si spni, ja si spni - powtarzaa. - A dokd ty? - zainteresowaa si mama. - Bo ja bym miaa dla ciebie zajcie, - Jestem zaproszona do kolegi. Maa rodzinna wizyta przedwiteczna - odpara Julia obojtnie. Efekt jej sw by niespodziewany. Mama upucia z rumorem blaszan miednic i zemocjonowana podbiega do crki. - Do Tolka? - spytaa. Julia leciutko poczerwieniaa.

- Tak - odpara spuszczajc oczy. - Ale to nic oficjalnego... Wiesz, tak: tylko mnie zaprosi... zreszt, bdzie caa paczka z naszego roku. - Ach, tak... - rozczarowaa si mama. - Tak, niestety... - westchna Julia. - Nic nie rozumiem - powiedzia Bobcio. - Nie szkodzi - stwierdzia Julia. - I co wy tam bdziecie robi? - spytaa mama. - No, bdziemy zbiorowo krci mak. Mama Tolka jest chora, wic... - O! - oburzya si mama akowa. - A mnie kto pomoe krci mak? Julia machna rk. - No, daje spokj. I tak nie masz maszynki. Bobcio wychepta reszt soku z filianki. - Ja ju nie jestem dziecko - owiadczy. - A kto? - spytaa Cesia. - Mczyzna - odpar Bobcio. - Za tydzie mi wyrosn wosy na piersiach. - O? - zdumiaa si Cesia. - Skd wiesz? - Ju mi rosn. Mam takie kropeczki. Tu i tu. Za tydzie bd mia wszdzie rude wosy jak wujek aczek. - A dlaczego za tydzie? - zainteresowaa si Cesia. Ten Bobcio stanowczo jest oryginalnym dzieckiem. - Twj tata tak mwi. e jakby si nie goli, toby za tydzie mia Ciocia Wiesia wyczya odkurzacz i zapanowaa dziwna cisza. - Mam te plamki ju od rana - dokoczy Bobcio w owej ciszy. Ciocia Wiesia ju bya przy nim. - Jakie plamki! - krzykna. Bobcio pokaza. Natychmiast potem zosta obnaony do pasa i wszyscy mieli okazj podziwia niezawodny instynkt cioci Wiesi: Bobcio by pokryty wyran, drobn wysypk, w kolorze rowym. - Irenko! - jkna ciocia Wiesia. - Co to jest? - Nie mam pojcia - wyznaa mama Cesi.

- Na pewno dyfteryt - powiedzia dziadek. - Jezus, Maria! - ciocia Wiesia wybuchna paczem. Bobcio by zachwycony. - Pjd do szpitala - owiadczy. - Syneczku! - kaa ciocia Wiesia. - Albo tyfus. Tyfus te daje wysypk - snu przypuszczenia dziadek. - Albo odr - powiedziaa mama. Cesia westchna. Ta rodzina! - Uspokjcie si - powiedziaa. - To nic gronego. - A ty skd wiesz? - Uczyam si tego. - Gdzie, w szkole? - Nie. Mam takie rne medyczne ksiki... To ryczka. Lekarz wam powie to samo. - Ryczka? Ale skd masz t pewno? - Objawy. Gorczki nie ma. Plamki s drobne, rowe i nie zlewaj si. Wzy chonne za uszami i na potylicy s powikszone. Gdyby mia gorczk, mona by przypuszcza, e to exanthema subitum, ale zreszt exanthema subitum wystpuje raczej u dzieci do lat trzech. Rodzina gapia si na Cesi z rozdziawionymi ustami. - Nie musi nawet lee w ku - powiedziaa Cesia, klepic Bobcia po gowie. Przebieg choroby jest agodny. - Cesiu - przemwia mama z szacunkiem. - To ty powanie chcesz i na medycyn? - Zawsze to powtarzaam. - Ja jednak pjd z nim do poradni - wahaa si ciocia Wiesia. - Susznie - popara j Celestyna. - Nigdy nie do ostronoci. Chocia w ryczce powikania si nie zdarzaj. Ciocia Wiesia przyjrzaa si bratanicy z osupieniem pomieszanym z obaw i mimo wszystko zapakowaa Bobka do ka.

Od tej jednak chwili autorytet Cesi w rodzinie nieznacznie wzrs. Nawet u Julii dao si to zauway. - No, no - powiedziaa patrzc na Cesi z pewnym uznaniem. - Nie mylaam, e ty si czym powanie interesujesz. Cesia zakipiaa wewntrznie. - Tak, kady ma swoje zainteresowania - odpara z pozornym spokojem. - A co ciebie interesuje, siostrzyczko? - Mnie? - jkna Julia i zamrugaa niepewnie. - Ch, cha, cha, - mciwie zamiaa si Cesia i odniosa do kuchni talerz peen makaronu. Julia znalaza poczoch na kaloryferze. Niestety, bya to poczocha z felerem i w dodatku od innej pary. Podminowana artystka krya zatem nadal midzy azienk a reszt mieszkania. - Interesuj si powanie Sztuk - owiadczya. Zazgrzyta klucz w zamku. - Czoem! - powiedzia aczek promienny i radosny. - Nigdy nie zgadniecie, co si zdarzyo! - Dali ci premi! - ucieszya si mama. - Nie... - ojciec przygas lekko. - Nowina moja jest z dziedziny diametralnie rnej - rozpromieni si na nowo. - Uzyskano stabiln reakcj termojdrow w plazmie deuteru!!! - Matko Boska! Co za szczcie! - krzykna radonie mama akowa. Nie miaa wprawdzie pojcia, o co chodzi, jednake bya kobiet gboko mdr i jako taka lubia podziela mowskie radoci. Ponadto pamitaa zawsze, e aczek widzia kiedy swoj przyszo w fizyce teoretycznej: przerwa studia po trzecim roku, by wstpi na politechnik, i nigdy waciwie nie wybaczy sobie tej zdrady. - Kt moe wiedzie - z satysfakcj westchn aczek padajc na krzeso - jakie perspektywy otwiera to przed ludzkoci! Kontrolowana reakcja syntezy! Wyobraacie sobie? Ciekaw jestem, co na to powie Feynman. No wiesz, Irenko, ten od kwantw i kwarkw. - Aha - przytakna mama z przekonaniem. W yciorysach wielkich fizykw bya obkuta na blach.

- Ja si tylko zastanawiam - powiedziaa Julia, kiwajc zowieszczo gow - jakie to bdzie miao konsekwencje. Czy mona z tego zrobi nowy rodzaj broni? - A ide! - obruszy si aczek. - Jak Skodowska odkrya radar, to te si wszyscy cieszyli. - Boe! Radar! - jkn aczek. - Czego ty si uczya w szkole? - Niczego - odpara Julia z prostot. - Uwaaam, e jestem na to za adna. - To nie by radar, tylko rad. - I tak si le skoczyo - mrukna Julia. - Powinni chocia teraz zaprzesta tych kombinacji. Zwaszcza, e poowa wiata goduje. - Ha! - rykn aczek. - A skd ty wiesz, czy ten wynalazek nie pomoe rozwika kwestii godu? - Akurat - mrukna Julia ze wzgard. - Kiedy w dziewitnastym wieku udowodniono istnienie elektronu, nikt nie przewidywa, e dziki temu polecimy na Ksiyc. Tak moja droga, elektryfikacja wsi, postp, rewolucja techniczna, rozwj elektroniki, podre kosmiczne... - galopowa aczek. - Kochany - przerwaa mu delikatnie mama. - Nie widziae przypadkiem maszynki do maku? - Do czego? - spad z ksiyca aczek. - Do maku. - Tak jakbym widzia. Chyba jest w pudle w spiarni. - Wychodz - owiadczya Cesia. - A obiad? - zmartwia si mama. - Zostawia taki pyszny makaronik! - Czy dzi na obiad jest pyszny makaronik? - z rozpacz spyta ojciec. - Tak - odpara mama. - W sosie mediolaskim. - Kocham ci, ono - powiedzia aczek crescendo. - Ale sosu mediolaskiego mam powyej dziurek w nosie. Stanowczo dam jajecznicy! Cesia z namysem przygldaa si staremu paszczowi Julii, niedbale wcinitemu w kt. By to waciwie zupenie nowy paszcz. Zupenie nowy i zupenie adny.

Jakkolwiek niebywale ekstrawagancki. By dugi, bardzo obcisy, czarny, zakoczony u gry wielkim kudatym konierzem z czarnej baranicy. - Julia, co zrobisz z tym paszczem? - spytaa. Julia spojrzaa na ni wyrozumiale. - Dam ci go - owiadczya. - Ju niemodny. I we ten szalik i czapk. Do nowego mi nie pasuj.

Jerzy Hajduk te wyszed do miasta. I te po prezenty. Zreszt nie by odosobniony w swych zamiarach - poowa mieszkacw Poznania udawaa si w tej chwili w sklepach, kupujc upominki gwiazdkowe. Druga poowa pieka strucle i pierniki. Luni przedstawiciele 0 grup stali w kolejkach po rne produkty spoywcze, gwnie po karpie. Jak zwykle Jerzy Hajduk wyszed z domu w stron ulicy Sowackiego. Posta troch pod kioskiem, ale Cesi nie byo. Okna jej mieszkania byy owietlone rzsicie i wesoo. Jerzy doszed do wniosku, e Cesia na pewno naley dzi do grupy piekcych pierniki, ruszy w stron rdmiecia. Musia kupi babci jaki adny prezent. Pienidzy mia sporo, bo przed witami mnstwo ludzi chciao mie sprawne telewizory, a naprawianie telewizorw wszystkim znajomym pani Pirek stao si gwnym rdem jego dochodw, odkd zamieszka w Poznaniu. Czasu mia niewiele. Pocig odchodzi o sidmej wieczorem, jeszcze dzi czekaa Jerzego kolacja u babci. Ruszy wzdu owietlonych witryn z bombkami i Mikoajami ze styropianu, rozwieszonymi nad stosami toreb i parasoli. I nagle zatrzyma si, jakby kto opuci przed nim szlaban. Cesia! Staa wewntrz sklepu. Pochylaa si nad stoem z parasolkami. Potem si wyprostowaa i staa nieruchomo, w zamyleniu, zagadkowo umiechajc si do siebie. Naokoo niej kbi si tum, ludzie j potrcali, przesuwali si obok i za jej plecami, a ona tylko tak sobie staa i wygldaa licznie, jako zupenie inaczej ni w szkole. Ubrana bya w co czarnego. Na gowie miaa ma, kolorow czapeczk. Jej jasna gowa wygldaa jak wesoy kwiatek na dugiej, czarnej odydze. Jerzy nie mg od niej oderwa wzroku.

W sklepie byo gorco i duszno. Celestyna podniosa wzrok znad parasolek i ujrzaa w szybie swoje zachwycajce odbicie. Nie ma dwch zda, suknia zdobi czowie-

ka. Podobaa si sama sobie w starym paszczu Julii i jej szydekowej czapeczce retro. Makija wprawdzie postarza Cielcin o dobrych kilka lat, ale nie byo w tym niczego zego, wrcz przeciwnie. Okoo piciu minut Celestyna ak spdzia na podziwianiu swojej wytwornej sylwetki, wreszcie jednak surowa rzeczywisto daa o sobie zna: karpie przeciekay. Czy worek plastykowy by nieszczelny, czy te moe zaszo co innego, do ze z siatki kapao Cesi prosto do buta i naleao niezwocznie kupi parasolk dla mamy, po czym uda si spiesznie do domu i zamordowa niesforne rybki. Wybraa pierwsz z brzegu parasolk, wykonaa konieczne manipulacje z pienidzmi i paragonem i wreszcie wysza z paczuszk w doni. Karpie wci cieky, w siatce odbyway si jakie gwatowne i spazmatyczne ruchy. Cesia zdecydowaa, e najrozsdniej bdzie przeby biegiem krtk drog do domu. A tam niech ju rodzina si martwi. Pobiega. Znw zacz sypa nieg, w powietrzu zrobio si zupenie biao. Zimne patki pdziy poziomo gnane wiatrem. Ten sam wiatr nis jak na skrzydach Cesi i jej ryby i znienacka, na rogu, wrzuci cae to bogactwo w ramiona kogo, kto szed z przeciwka. - Bc! - usyszaa ciepy baryton i kto mocno obj j w pasie. Uniosa oczy i poczua, e jej sabo. Znajdowaa si w ucisku brodatego bruneta w wieku uniwersyteckim. wiato bijce z ksigarni MPiK oblewao jego suche, mskie rysy i zapalao zote byski w przepastnych oczach. Brodacz nie zwalnia ucisku wpatrujc si w Cesi z zainteresowaniem nalenym uderzajco urodziwej przedstawicielce pci przeciwnej. Pachnia intensywnie wod kolosk Yardleya. Cesia stracia dla niego gow w jednej chwili. - Prosz mnie puci! - powiedziaa oschle, marszczc brwi. Moga straci gow, ale za nic nie pozwoliaby, eby on si tego domyli. Brodacz umiechn si jak Mefistofeles. - Dlaczego? - spyta gbokim gosem, ktry przyprawi Cesi o drenie. - Bo mi karpie ciekn - odpowiedziaa stanowczo. Zdumienie na twarzy brodacza byo nagrod za jej niezomno. W jednej chwili rozluni ucisk i wypuci Celestyn na swobod. Cesia bya pewna, e kiedy to nastpi, ona natychmiast si oddali, ca postaci manifestujc oburzenie. A tymczasem, ku wasnemu zaskoczeniu, staa wci w miejscu, z rozmyln powolnoci okrcajc siatk z rybami. Brodacz przenis spojrzenie na karpie.

- Ach, tak... - powiedzia ze zrozumieniem. - Okolicznoci nam nie sprzyjaj. Spotkajmy si jeszcze. Na przykad w pierwsze wito, w parku Moniuszki, pod pomnikiem. O czwartej. - Nie ma mowy - odpara Cesia, z trudem ukrywajc zachwyt. Po raz pierwszy w yciu kto proponowa jej randk! - O czwartej po poudniu - powtrzy brodacz tonem czowieka absolutnie pewnego zwycistwa. - Bd czeka pi minut - obrzuci Cesi gorcym spojrzeniem i odszed krokiem celowo elastycznym. Cesia natychmiast wpada w czarn rozpacz. Ten cudowny mczyzna pomyli si w sposb oczywisty. Idzie sobie teraz i myli o niej, e jest idiotk. Karpie! O, pody losie! Dlaczego nie zachowaa tajemniczego milczenia, ktre zawsze i z ca pewnoci jest lepsze ni gupie i nie przemylane wypowiedzi. Dlaczego nie pozwolia mu trzyma si w ramionach, co byo wszak takie przyjemne! On ju nie przyjdzie na spotkanie. To pewne. Zreszt, moe i lepiej. Jest stanowczo za przystojny. Tacy s zawsze zepsuci powodzeniem u kobiet. Gdyby zobaczy Celestyn ak w dziennym wietle, rozczarowaby si okrutnie. No, tak, ale teraz widzia j w wietle wieczornym. Poza tym, propozycj spotkania wysun ju po jej uwadze o karpiach. Znaczy, e mu nie przeszkadzay. Wic moe jednak przyjdzie na randk? Niech sobie przychodzi. Nie zastanie Celestyny pod pomnikiem. Jeli mu si nie spodobaa, pozostanie w jego pamici piknym wspomnieniem. Oszczdzi mu rozczarowania, a sobie wstydu. - Nie pjd na randk - powiedziaa gono Celestyna ak, po czym ruszya z miejsca energicznym krokiem.

Rodzina akw bya w pewnym sensie uprzywilejowana: mieszkaa w tak zwanym starym budownictwie. Sytuacja ta miaa zalety i wady. Do wad nalea zaciek w azience, z ktrego laa si woda w dni deszczowe, a take plaga kornikw, podgryzajcych wszystkie drewniane czci budynku. Zalet byo wicej. Mieszkanie akw, dziwaczne i nietypowe, nawet jak na stare budownictwo, cho w zasadzie odpowiadao pastwowym normom metraowym, posiadao wiele miych zaktkw, ktrych najbardziej nawet zajady urzdnik ADM-u nie zaliczyby do powierzchni mieszkalnej.

Trzon mieszkania stanowi dugi wski korytarz bez okien, z ktrego liczne powikane odnogi prowadziy do rnych dziwacznych pomieszcze, midzy innymi: dwch pokoi, dwch pokoikw, kuchni, azienki, kilku skrytek niewiadomego przeznaczenia, spiarni i pralni. W jednej ze skrytek znajdoway si drzwiczki, za ktrymi upiorne schodki wiody wysoko na strych, a ze strychu na wieyczk z umocowanym na czubku blaszanym kogutkiem. Wszystkie te pomieszczenia przeszukiwaa obecnie mama akowa i nigdzie nie moga znale maszynki do maku. Sprawa stawaa si coraz bardziej naglca, poniewa mak moczy si ju od dwudziestu czterech godzin. Nieodzown rzecz byo przekrcenie go przez maszynk, jeli w ogle miay by strucle na wita. A strucle przecie by musiay. Na co dzie rodzina skonna bya do powanych ustpstw na rzecz uatwienia pracy twrczej swojej karmicielce. W miar jak zbliay si wita, w mentalnoci czonkw rodziny zaczynay zachodzi zmiany: dziadek stawa si zrzdliwym teciem, szukajcym dziury w caym i tylko patrzcym, jak by tu dopiec synowej za jej niegospodarno. Dzieci, czyli Celestyna, Julia i Bobcio, nagle zaczynay si domaga akoci i nastroju witecznego. aczek przytacza przykady szczliwych rodzin, ktrym niepracujce matki zapewniaj ciepo i pierogi z kapust. Sowem, presja wywierana na mam akowa bya tak silna, e nieszczsna artystka musiaa zada gwat swojej naturze i da si wcign do kuchni. Zwaszcza e w Paacu Kultury, gdzie mama prowadzia pracowni rzeby i ceramiki, o tej porze roku trwaa wanie przerwa witeczna i wykrt, e czasu brak, odpada sam przez si. Przeszukawszy strych mama udaa si na wieyczk. Nika bya nadzieja, e znajdzie tam maszynk, na wieyczk bowiem nie wchodzi nikt od dnia dziesitych urodzin Celestyny, kiedy to rozochocona solenizantka o mao nie wypada na ulic z okienka wiey. Mama jednak nie chciaa zaniedba adnej moliwoci; otworzya malutkie drzwi i rozejrzaa si uwanie po wntrzu wieyczki. Mae kwadratowe pomieszczenie byo niemal puste, jeli nie liczy lecego w kcie stosu starych gazet. Maszynki, oczywicie, ani ladu Mama wyjrzaa sobie przez okno - i tak jej si to spodobao, e zapomniaa o maku i pykajcym na ogniu bigosie. Na dworze byt granatowobkitny zmrok, wiatr ciska bezgonie kbami suchych niegowych patkw. W kamienicy naprzeciwko kto zapala i gasi sznurek lampek choinkowych.

Pod bram tego domu stay zagadane dziewczyny. W jednej z nich mama rozpoznaa Cesi. - Hej, hej! - krzykna. - Halo, halo! - wrzasna Cesia z dou. - Danka, zobacz, moja mama na wiey! Hej, spu swoje warkocze! Karpie w siatce jako przestay si rusza. By moe dlatego, e Cesia pooya je na niegu. Musiaa to zrobi, by plastycznie opowiedzie przyjacice swoj dzisiejsz przygod z brodaczem. Teraz wszake uja w do uchwyty siatki i poegnaa Dank. - Suchaj, Ceka, bardzo bym chciaa zobaczy t wie - powiedziaa Danka, zapatrzona w gr. - To jest po prostu fantastyczne. Czy tam mona sobie posiedzie? - Przyjd w pierwsze wito przed poudniem - powiedziaa Celestyna, ktra wprawdzie nie dopuszczaa do siebie myli, i mogaby pj na spotkanie z brodaczem, ale na wszelki wypadek wolaa jednak mie wolne popoudnie. - Tam jest naprawd fajnie, tylko zimno. Cesia wesza do przedpokoju, gdzie tym razem pachniao bigosem. Z pokoju dziewczt dobiega gwar wielu gosw. - Moja paczka przysza, chc ci pomc krci mak - powiedziaa Julia do mamy. - U Tolka ju przekrcilimy wszystko. - Co wy z tym makiem, naprawd - zdenerwowaa si mama. - Ja wci jeszcze nie mog znale maszynki - urwaa nagle i z uwag przyjrzaa si Julii, ktra miaa rumiece, oczy jak czarne gwiazdy i rozwiane wosy. - Tolek te jest? - spytaa tonem raczej twierdzcym. - Tak - szepna Julia i przymkna oczy. - Mamo, on jest cudowny. Cudowny. Jestem w nim beznadziejnie zakochana. A on we nie w ogle nie dostrzega obiektu... Cesia odoya swoje paczki i podesza bliej. Nie ma nic ciekawego ni sprawy sercowe. - Ktry to ten Tolek? - spytaa szeptem. Julia spojrzaa na ni niechtnie. - O, jeste. Suchaj, Cielcino. Jak ci dopucimy do swego grona, to masz si stara, zrozumiano? Masz by mia i dobrze uoona. I tak caa cierpn, eby kto z rodziny nie wyskoczy z czym kompromitujcym.

- Ale, crko! - Nie masz pojcia - szepna Julia - jak on ma rodzin. Ta matka - pikna, pachnca, elegancka - zupena hrabina! - Co ty powiesz? - stropia si mama akowa i ukradkiem spojrzaa na swoje rozdeptane pantofle. - Krcilimy mak, a ona wycinaa pierniki - szeptaa Julia ze zgroz. - I przez cay czas miaa na sobie aksamitn sukni z konierzykiem z prawdziwych koronek! - Rany boskie! - powiedziaa mama. - A jego ojciec - mwi ci, zupeny lord. Siedzia sobie tylko w fotelu Ludwik szesnasty i czyta Pascala. - Dlaczego mylisz, e lordowie czytaj Pascala w fotelach Ludwik szesnasty? spytaa mama usiujc ukry wraenie, jakie na niej zrobiy sowa crki. - Nasz dziadek te czyta Pascala - wtrcia Cesia, ogarnita patriotyzmem lokalnym. - Dziadek! - prychna Julia. - Dziadek czyta La Bruyerea. Poza tym dziadek czyta informacyjnie, a tamten si, prosz ciebie, delektowa. - Julka! - dobiegy z pokoju chralne okrzyki. - Id! - zawoaa sodkim gosem. - Wic pamitajcie - warkna ktem ust w stron Cesi. - Wszystko ma by jak naley. Ceka, sprztnij kuchni, ebym si nie musiaa wstydzi. Mamo, czy ty by, przepraszam, nie moga woy tej adnej sukni, no wiesz, tej aksamitnej... Mama umiechna si kpico, jej czarne oczy bysny rozbawieniem. - Kopot tylko z konierzem - powiedziaa. - Konieczny byby zwj brabanckich koronek, nest-ce pas? - Jul-ka! Jul-ka! - woano z pokoju. Julka zakrcia si, ypna gronie smolistymi oczami i znikna - Wiem! - szepna nagle mama. Na twarzy miaa wyraz olnienia - Wiem! Wiem, gdzie jest ta maszynka! - No, gdzie? - zainteresowaa si Cesia.

- Skojarzya mi si z hrabin i piernikami... Na jesieni schowaam maszynk do starej formy piernikowej i postawiam na pce pod schodami. - Obie z Cesi, tknite jednym impulsem, znikny w drzwiach wiodcych na strych. Istotnie, we wnce pod schodami leaa maszynka owinita w papier. - Ale to jest maszynka do misa! - zauwaya Cesia. - Do misa, ale do maku - wyjania mama po prostu. - Le do Julii i powiedz, e za chwil bd mogli krci. Swoj drog, nie rozumiem, dlaczego oni robi z tego takie misterium? Sprztnita kuchnia wygldaa wcale niele. Mama pooya maszynk na stole i pobiega do ostatniego pokoju po doniczk z paprotk, ktra miaa nada skromnemu wntrzu kuchni bardziej paacowy charakter. Kiedy wszake wracaa, usyszaa gosy Julczynych przyjaci, dobiegajce ju z kuchennych rewirw, wobec czego odstawia paprotk i podkrada si na palcach, eby poobserwowa tego wspaniaego Tolka. Ujrzaa kudatego blondynka o wyupiastych oczach i duych rowych uszach i jej serce matczyne cisno si uczuciem zawodu. Jak to - jej liczna crka i taki mieszny krasnoludek? Gdzie ta nieszczsna Julia ma oczy? O, ju ten drugi, brodaty, lepiej wyglda, cho te jest jaki taki drobny... Chocia, blondynek nie-blondynek, a osobowo Tolo mia. Mama akowa zauwaya to w chwili, gdy si odezwa. Mwi gosem potnym i dwicznym, cho wcale nie gonym. I wszyscy od razu milkli, wpatrujc si w niego z szacunkiem. - No, krmy ju krmy - powiedzia. - Musz wraca, matka czeka. - Tak, krmy ju, krmy - popara go Julia gosem sztucznie oywionym. - A jutro zapraszam wszystkich na makowiec! - Jej arliwe oczy skierowane na Tolka mwiy: zapraszam ciebie - i mamie cisno si serce. Postanowia polubi Tolka, niezalenie od rowych uszu. Julia, wci patrzc na ukochanego, przytwierdzia maszynk do - Gotowe - owiadczya i signa po sito z makiem. W tym momencie mama akowa uprzytomnia sobie, e maszynka nie zostaa umyta. W zasadzie - pomylaa - troch kurzu w makowcu - lecz w jej piersi obudzio si nagle niedobre przeczucie. Rudowosa sympatyczna Krystyna nakadaa mak do maszynki. Tolo krci. Pierwsze obroty korbk wykona z pewnym wysikiem.

- Czekaj, czekaj - powiedziaa Krystyna, spogldajc na wylot - co tu dziwnego idzie... Gdyby Julia miaa dar przewidywania, znalazaby w tej chwili inn zabaw dla swych przyjaci. Mama akowa zamara pod drzwiami. Rudowosa Krystyna rozkrcia maszynk i nagle w kuchni eksplodowa chralny wrzask obrzydzenia. - Co to jest! - growa nad wszystkimi straszny gos Julii. - Zdecha mysz - odpar Tolo, z chodn ciekawoci naukowca badajc trucheko do poowy wkrcone w rub maszynki. - Cakiem wyschnita. Julia, skd ty wzia tak mumijk? - Smacznego - powiedzia brodacz i zarechota. Zalega cisza pena zaenowania. Brodacz chrzkn, nagle speszony, i zacz si bawi widelcem. Silne napicie, w jakim znajdowaa si Julia od poudnia, musiao si rozadowa w czym gwatownym. Haniebne szcztki w maszynce byy t kropl, ktra przepenia czar; Julia wybuchna histerycznym miechem, ktry rycho przeszed w rwnie histeryczny pacz. Gocie pokrcili si chwil, wreszcie, po kilku bezskutecznych prbach uspokojenia lub rozmieszenia Julii, wynieli si rozkadajc rce. kajca Julia zostaa sama, jeli nie liczy zwok myszy w maszynce i przytajonej za drzwiami matki.

Wieczr wigilijny by ponury. Od wczorajszego wypadku Julia znajdowaa si w stanie trwaego przygnbienia i nastrj beznadziejnoci udzieli si wszystkim w rodzinie. Jeden Bobcio by zadowolony - zapali sam wszystkie wieczki na choince i udao mu si pokapa dywan stearyn. Wieczerza, jak zwykle smaczna, spoyta zostaa bez entuzjazmu, jakkolwiek z potraw zawierajcych mak, podano tylko posypane nim kluseczki. Maszynka, pozbawiona ju swej makabrycznej zawartoci moczya si w roztworze ugu i detergentw, ale byo jasne, e i tak nikt si nie odway jej uy. Jednake pierwszego dnia wit nastrj w domu akw uleg nieznacznej poprawie. Przede wszystkim - wstao wspaniae soce niebo byo cudownie bkitne i nieg iskrzy si zachcajco na biaych ulicach. Ju to wystarczyo, by odmieni nieco

humory, a tu w dodatku zadzwoni Tolo i zapyta Juli, oczywicie w imieniu caej paczki jak tam samopoczucie. - W imieniu paczki - westchna Julia, odkadajc suchawk po skoczonej rozmowie. - O, on zawsze wystpuje jako ciao zbiorowe. - Westchna znowu, ale twarz jej si nieco rozpogodzia. - Zobaczysz, on si w tobie zakocha - pospieszya z pocieszeniem mama. Od tamtego momentu w kuchni gnbio j poczucie winy: gdyby umya maszynk, szczcie jej dziecka nie byoby zagroone. Julia spochmurniaa na nowo. - Tolo nie zakocha si we mnie nigdy - powiedziaa gosem Kasandry. - Ju na zawsze skojarzyam mu si z przekrconym przez maszynk gryzoniem. Cesia zebraa ze stou naczynia pozostae po obiedzie. Ustawiajc je na tacy nie przestawaa rozmyla. Od rana przeywaa prawdziw rozterk - pj czy nie pj na spotkanie z brodaczem? Przeciwko randce z nieznajomym donuanem przemawiao bardzo wiele. Jednake Celestyna obawiaa si, czy aby przypadkiem nie jest to pierwsza i jedyna w yciu okazja, eby umwi si z chopakiem. Odniosa tac do kuchni, po czym zamkna si w azience. Stojc przed lustrem oddaa si smutnym mylom. Jeeli pjdzie na randk, brodacz si rozczaruje, poniewa bez makijau Celestyna wyglda na to dokadnie, czym jest: na szesnastoletni zakompleksion uczennic szkoy redniej. Wniosek: naley si zdecydowa na makija. Ale tego wanie Cesia nie zamierzaa uczyni. Jeeli bowiem brodacz jest wanie Tym Jedynym, Wybranym i Na Zawsze, powinien pozna j au naturel, w caej skromnoci jej istoty. Bdzie to sposb uczciwy pokaza mu si bez adnych faszerstw kosmetycznych - i jeli on si w niej zakocha, to bdzie to wanie ta prawdziwa, niekamana mio. Li i jedynie. No wic i czy nie i? Oczywicie, e i - pomylaa Cesia, po czym znw opady j wtpliwoci. A waciwie - dlaczego by nie zapyta rodziny. Niech doradz. I w kocu, jak zwykle, opowiedziaa wszystko rodzinie, a rodzina, jak zwykle, wzia na siebie jej troski. - Czy mylisz, e mogaby si w nim zakocha? - spytaa mama badawczo. Cesia owiadczya wbrew wasnemu przekonaniu, ze raczej na pewno si w nim nie zakocha. - Raczej czy na pewno? - wola wiedzie ojciec.

- Na pewno. - To po co lecisz na t randk? Cesia zastanowia si. - No, gdyby on chcia ze mn chodzi... to miaabym wreszcie kogo na spacery i do kina... - Na spacery to mog ci kupi psa - ponuro rzek ojciec. - A do kina moesz chodzi ze mn - powici si dziadek. - A w ogle to nie umawiaj si z pierwszym lepszym tylko dlatego, e nie chcesz by sama - powiedziaa Julia stanowczo. - No, a jeeli ju nikt nigdy na mnie nie spojrzy? - wyrazia Cesia swoje tajemne obawy. - Spojrzy, niestety. Zao si o milion - zapewni ojciec. - Wic i czy nie i? - Cokolwiek uczynisz, bdziesz aowa - postraszy dziadek, ktry niedawno przeczyta caego Camusa. - To idziesz? Tak? - upewniaa si Julia. - W sobie mj czarny paszcz. - A c ty z niej wampa robisz, moja droga! - oburzya si mama. - Cesiu, ubierz si raczej skromnie. - Najlepiej w mundurek z tarcz na ramieniu - zajadowid z kta dziadek. - Tylko i li, panie tego. - Cesia, no po co to - martwi si ojciec. - Boe mj. Boe, dlaczego dae mi a dwie crki? Randki, mioci, kupuj im suknie, troszcz si, eby je kto zechcia polubi. Za co to, za jakie grzechy? Cielcino, nie id, bagam cie. - Cicho! - warkna Julia. - Zostawcie j w spokoju. - Wanie - dodaa Cesia. - Czuj si, jakbym sza na operacj serca, a nie na normaln randk. Dziadek przeszed z jednego kta w drugi, trzymajc si za miejsce gdzie mia korzonki nerwowe. - Och, te mi znw problem, panie tego - stkn, sadowic si w fotelu. - A dlaczego waciwie nikt si tak nie denerwuje, jak Julia lata z randki na randk?

- Ja? Ja? - zdenerwowaa si Julia. - Julka jest ostra facetka - powiedzia aczek z przekonaniem, - Zao si, e nasza pomoc byaby zbdna. W razie czego sama przyoy natrtowi w odek. A potem jeszcze i w pysk strzeli. Wrd oglnego rechotania Cesia podja ostateczn decyzj. - Id - zerwaa si. - Zaraz czwarta. miech zgas natychmiast, jakby odczuli jego niestosowno w chwili tak powanej. Cesia woya swj stary paszcz i wybiega z domu, czujc na sobie ich spojrzenia. Na ulicy obejrzaa si. Oczywicie. Tylko dziadek zachowa si z godnoci, zreszt moe to przez te korzonki. Pozostali tkwili na balkonie, wpatrujc si w ni aosnym wzrokiem winowajcw. Tak patrz ludzie cywilizowani na krow cignit na postronku do rzeni. Nie byo to szczeglnie zachcajce. Cesia dosza do Opery i nogi odmwiy jej posuszestwa. U wylotu ulicy wida byo onieone drzewa parku Moniuszki. Och, czy on tam jest wrd tych drzew? Czy ju czeka, czy nie czeka? Staa przestpujc z nogi na nog i wahaa si. W rezultacie postanowia, e owszem, pjdzie do parku, ale nie pod pomnik. Zajdzie brodacza od tyu, ze strony, z ktrej nie mg si jej spodziewa. Po prostu tylko sprawdzi, czy on tam jest. Jeeli przyszed na spotkanie, to znaczy, e Celestyna ak przedstawia jednak sob jakie wartoci jako kobieta. Obiektywnie. Ruszya w d ulicy. nieg powoli bkitnia, soce chylio si ju ku zachodowi. Pomaraczowe, kujce byski strzelay przez zanieone korony drzew. Park by coraz bliej i Cesia zatrzymaa si w p kroku. Przed ni byo skrzyowanie, za ktrym agodnym pkolem bieg skwerek otaczajcy park. Wyranie wida byo stojce na wysokim piedestale brzowe popiersie Moniuszki, otoczone bujnie rosncymi krzewami. Tumic oddech Cesia stana za supkiem ze wiatami sygnalizujcymi i z tego ukrycia zerkna na drug stron jezdni. Przed pomnikiem nie byo nikogo. Nikogo... A wic tak. Jako kobieta nie przedstawia sob adnej wartoci obiektywnej. Wiedziaa o tym od dawna, jednak teraz doznaa uczucia okrutnego zawodu. A moe si po prostu spnia? Moe by i zostawi jak wiadomo? A moe to on si spni? Tylko tego brakowao, eby j zobaczy, jak wypatruje go wzrokiem gorczkowym. Trzeba si jako ukry. O, moe za tymi krzaczkami z tyu pomnika. Gdyby bro-

dacz przyszed, pozwoli mu troch poczeka i kiedy on ju na dobre zacznie si niepokoi, ona wycofa si ostronie na ciek i wyjdzie na polank przed pomnikiem z min niezalen. Przebiega jezdni w niedozwolonym miejscu, przeskoczya przez niski murek, przedara si przez ywopot i ukradkiem wskoczya za krzaki na tyach pomnika. Skoczya za z tak energi, e zbia z ng jakiego faceta w baranicy, ktry teraz lea z twarz w niegu i czepiajc si jedn rk pobliskiego krzaczka, usiowa si podnie. Cesi zrobio si naprawd przykro. Biedny czowiek. Ale skd ona doprawdy moga wiedzie, e kto kryje si za tujami? - Przepraszam - bkna, podajc lecemu krzepk do. Biedny czowiek, zapewne dozorca lub ogrodnik, podnosi si oguszony, opierajc si mocno na Cesinej doni. - Do jasnej cholery! - powiedzia z furi wstajc na nogi. - Co to za zwyczaje?! zgarn z twarzy mokry nieg i przetar oczy. - Ty smarkulo, ty! - doda z obrzydzeniem, patrzc na Cesi. Cesia w jednej chwili stracia dech. Przed ni, na wycignicie rki, sta cudowny brodacz! Patrzy swymi przepastnymi oczami - i nie Poznawa jej!

Mj paszcz - przeleciao przez gow Cesi. Tak, jej paszcz, granatowy, z tarcz na rkawie i konierzem z szarego krlika, star czapka wcinita na nie umalowane oczy, blade usta, uczyniy z niej, osob inn, nie do poznania. - Naprawd bardzo przepraszam - powiedziaa. - Mam nadziej, e nic si panu nie stao - odczekaa chwil i wobec braku odpowiedzi uznaa, e moe odej. - Do widzenia. Przesza przez nien zasp i wyskoczya na polank przed Moniuszk. Z wolna zacz dociera do niej cay komizm sytuacji Tylko mnie co takiego moe si przydarzy - pomylaa. - No i wietnie. Problem moralny rozstrzygn si sam. askoczcy chichot podszed jej do garda i Celestyna parskna na cay gos. - Chwileczk! - krzykn za ni brodacz. Wypad z krzakw i dogoni j pospiesznie. - Dokd idziesz, maa? Cesia uznaa, e nie ma ju obowizku odpowiada.

- Nieze masz nogi - powiedzia brodacz yczliwie. - Suchaj, maa, nie chciaaby pj do kina? W Celestynie buzowa ju zmys humoru, jak dobrze rozpalony ogie pod kuchni. - Nie, wie pan - odpara. - Nie mam ochoty. Uwaam, e jest pan gburowaty. - Mam wolny bilet - owiadczy brodacz. - A co, dziewczyna nie przysza? - Ale skd! - powiedzia brodacz z wielk pewnoci siebie. - Z nikim si nie umawiaem. - A dlaczego kry si pan w krzaczkach? Stropi si. - No, wic dobrze. Patrzyem, czy idzie. No i nie przysza. Cesia pysznie si bawia. - I ja mam teraz suy jako produkt zastpczy? - spytaa, za wszelk cen starajc si nie wybuchn miechem. - Zoliwa bestia z ciebie - speszy si brodacz. - No, chod do kina. Prosz. Serce Cesi stopniao jak lody w piekarniku. O, cudowny, jedyny brodaczu! - Niestety, nie mog - odpowiedziaa hardo. - Umwiam si tu z jednym chopakiem. Brodacz nagle si rozgniewa. - Po co ja z tob gadam? Nie chcesz, to nie, takich jak ty mam na pczki. - To fajnie - odpara Cesia, troch za. - Pjd ju, bo mi nogi marzn. Brodacz mrukn pod nosem co niepochlebnego i ruszy ze zoci w stron ulicy Chopina. Cesia posza w swoj stron. Oglnie biorc bya zadowolona. Wprawdzie brodacza stracia nieodwoalnie, ale tak czy inaczej okazao si, e jej warto obiektywna jako kobiety nie jest wcale taka niska, jak sobie wyobraaa. Bd co bd odrzucia ju wzgldy jednego mczyzny. C za krzepice uczucie. - I - zaraz - och - co to on powiedzia? O, nieba! On powiedzia - on powiedzia - nieze masz nogi!!!

- Nie ma nic gorszego ni i do budy po witach - powiedziaa ponuro Celestyna, spotykajc si z Dank przed szkoln bram. - Owszem - przyznaa smtnie Danka. - Ciekawe, co nas dzi czeka. Przez cae wita nie zajrzaam ani razu do ksiki. - Czowiek po prostu ma uczucie, e go na nowo zakuwaj w kajdany - kontynuowaa Cesia, czapic beznadziejnie po wysypanym sol chodniku. - Jedno z dwojga: albo nie powinno by szkoy, albo przerwy w nauce. Danka pchna ostronie cikie odrzwia. - Masz chandr? - domylia si. - Po prostu nie lubi szkoy - westchna Cesia. - Kto lubi. - Lubiabym, gdyby nie pytali. Ja nawet lubi si uczy. Nie znosz tylko, jak si mnie sprawdz - owiadczya Celestyna, zmierzajc w stron szatni. Weszy do gwarnej klasy w nastrojach ju zupenie zgasych. Paweek, z ktrym Danka znw si gniewaa, rzuci jej niechtne spojrzenie. Siedzia na blacie swojej awki i czyta Przegld Sportowy najwyraniej poyczony od tego Hajduka. Hajduk, ponury jak zwykle, czyta jak grub ksik trzymajc j pionowo. Wida byo wyranie pomaraczow okadk: Feynmana wykady z fizyki - przeczytaa Cesia mimo woli. No, prosz, wic jednak czytuje on co jeszcze, nie tylko pras brukow. Nazwisko Feynman byo Cesi skd znajome, lecz nie zastanawiaa si nad tym duej, w klasie panowa zgiek, wszyscy si krcili, gadali, przechodzili midzy stolikami, witali si. Cesia usiada na swoim miejscu, zawiesia torb z ksikami i najzupeniej mimo woli spojrzaa w lewo. Wcale nie zamierzaa patrze na Hajduka - bo i po co? Ale tak jej si jako oczy o niego zaczepiy. I najgorsze byo, e on te spojrza na ni - w tej samej chwili. Zerkn, jakby chcia sprawdzi, jak ona ma min. Oboje podskoczyli i gwatownie odwrcili wzrok. Cesia si zaczerwienia z przykroci. Co za gupia historia, ten cay Hajduk jeszcze gotw pomyle, e ona patrzya na niego specjalnie. Ach, no tak, oczywicie. Teraz si gapi, by si przekona, czy Cesia zauwaya, jak to mdr ksik on czyta. C za prymitywna gierka. Odda Pawekowi swj brukowy szmatawiec, a sam jazda do dziea naukowego. Feynman oczywicie jest tym

fizykiem, o ktrym ostatnio wspomnia aczek. Naiwny Hajduk przypuszcza, e ona uwierzy w to przedstawienie. Komu by si chciao czyta naukowe ksiki przed pierwsz lekcj? O, i okadk tak ustawi, eby byo wida tytu. Co za gupek. - Cha, cha, cha - zamiaa si Cesia cieniutko i ironicznie, a e przy tym miaa zacinite usta, zabrzmiao to jak zoliwe: Hm-hm-hm. Hajduk zerkn na ni z boku i na widok jej umieszku poczerwienia jak burak. Ksik pooy na awce i nawet przesta udawa, e czyta. Dobrze mu tak. aosna kreatura. Jeden jest tylko, jeden inny od nich wszystkich mczyzna. Pikny, czarnowosy i ubrany jak z urnala. Cesia przymkna powieki i wywoaa przed oczami duszy wizj brodacza, ktry trzyma j w ramionach, pytajc aksamitnie: Dlaczego? Dlaczego?! O, gdyby to si jeszcze mogo powtrzy! Nie wspomniaaby mu JU o karpiach, o nie! Przechyliaby gow do tyu i szepna uwodzicielsko: Pocauj mnie... Pochonita bez reszty imaginacyjn przygod z brodaczem, Cesia nie zauwaya, e ju od dziesiciu minut w klasie znajduje si Dmuchawiec. Dopiero jaki goniejszy okrzyk pedagoga, ktry kiwajc si na krzele prowadzi wykad na temat Psaterza Dawidowego, wyrwa j z krgu marze. Lecz nie na dugo. Rozejrzawszy si po klasie Cesia stwierdzia, e wszyscy oczywicie pochylaj si nad zeszytami, sporzdzajc w zawrotnym tempie notatki z wykadu, co byo nader mile widziane przez Dmuchawca. Profesor wprowadzi w klasie system uniwersytecki i nie lubi, kiedy si kto z tego wyamywa. Cesia zapaa wic dugopis i pochylia si dla niepoznaki nad awk. W jej zeszycie zamiast sw Dmuchawca zacz si rysowa demoniczny profil brodacza z poncym okiem i wosami rozwianymi nad piknym czoem. Jak on waciwie ma na imi? Allan. Robert. Francesco. Czas pyn. Dmuchawiec barwnie rozwija temat, zblia si koniec lekcji. Zeszyt Celestyny pokryty by gryzmoami. Pitnacie profilw i trzy portrety en face poncookiego bruneta o namitnych ustach oraz wiele wersji domniemanego imienia brodacza, wszystko to otoczone byo girlandami kwiatw i spczniaych serc. Cesia wanie cyzelowaa ostatnie z nich, kiedy jak przez mg usyszaa, e Dmuchawiec skoczy wykad i teraz magluje Danusi. Zanim si spostrzega, niewiedza przyjaciki zostaa obnaona. - Godne ubolewania widowisko - owiadczy Dmuchawiec uszczypliwie, z lekcewaeniem machajc rk w stron Danki. - Mona by przypuszcza, e bysk inteli-

gencji w twych oczach jest czczym mamidem. Na twoim miejscu, panno Filipiak, postarabym si nieco rozszerzy swoje wiadomoci. Wyraz tpej ignorancji jest tym, czego powinna unika twoja urocza twarzyczka. U mnie masz dzi niedostatecznie. Sytuacja twoja wymaga natychmiastowej reakcji. Z matematyki leysz na obu opatkach, jzyk angielski zawalia, chemia i fizyka stanowi dwie twoje achillesowe pity, e tak powiem. Interesuje mnie, co zamierzasz przedsiwzi, by wykaraska si z tego gipsu. Danka staa milczc. Jej twarz wyraaa niech i upr. Nauczyciel przysiad na pulpicie ssiedniej awki. - Dlaczego si nie uczysz? - spyta yczliwie, patrzc na Dank spod okularw agodnymi oczami krtkowidza. Danka milczaa uparcie. - No, powiedz - zachci j Dmuchawiec. - Nie bd taka nadta, bo robi ci si podwjny podbrdek. Danka natychmiast uniosa gow. - O, ju lepiej - owiadczy Dmuchawiec. - To jak z t nauk? Nie chce ci si po prostu, co? Danka spojrzaa na niego z niedowierzaniem i po namyle przytakna; - Nie chce mi si. - To jak? Rzucamy szko? - Dmuchawiec zaoy rce i siedzia sobie pogodnie, kiwajc nog. - I co? Za m czy do pracy fizycznej? Bo jeli za m, to raczej za jakiego matoka. Normalni mczyni s w dzisiejszych czasach rozbestwieni: wybieraj wyksztacone dziewczyny. Zapada cisza. - Hm... - powiedzia Dmuchawiec. - Tak mi przyszo do gowy, czy nie byoby najprostszym wyjciem po prostu nadgoni zalegoci... Co? Zmwi si z jak pracowit koleank, pouczy si troszeczk, i ju po kopocie. Co mwisz? - No, waciwie... - wybekotaa Danka. - Nie jest to takie gupie, prawda? Co by powiedziaa na nasz sympatyczn i pracowit koleank ak? To bardzo solidne stworzenie, chocia dzi jak raz Celestyna cakowicie mnie ignorowaa. Przez cay czas rysowaa w zeszycie... chwileczk, co to ona rysowaa?

Nachyli si nad zmartwia Cesia i zajrza do zeszytu. Zobaczy niezliczone portrety i inicjay, zajkn si, umiechn i owiadczy: - A, nie, jednak co zanotowaa... No, pewnie, jak mwiem, nasza akwna jest stworzeniem pracowitym. - Zwrci si do Cesi. - Nie miaaby ochoty pomaga Danucie? Nie bdzie to wdziczne zajcie, poniewa dziewcz jest niechtne pracy umysowej. No, co ty na to? Cesia, ktra miaa nogi mikkie z wraenia - jake niewiele brakowao, eby wszyscy si dowiedzieli...! - pokiwaa gow, nie mogc wydoby z garda adnego dwiku. Zeszyt, zwinity w trbk, trzymaa kurczowo w obu rkach. - Dobra - rzek Dmuchawiec i poklepa j po ramieniu, jak starego towarzysza broni. - No, to wpada nasza Cesia. Od dzi spoczywa na niej powana odpowiedzialno. Panno Filipiak, bd askawa nie utrudnia ycia przyjacice. O, dzwonek podszed do katedry i zebra swoje rzeczy. - egnam was, modzi ludzie. Do jutra. Wyszed. A za nim wybiega Celestyna, ktra postanowia na ca przerw ukry si gdzie, eby przypadkiem ten wstrtny Hajduk do niej nie zagada. Nie mogaby tego znie, majc myli i serce zaprztnite cudownym brodaczem.

Po poudniu Cesia i Danka zabray si do nauki. Zasiady w pokoju dziewczt ale wyposzyy je dwie przyjaciki Julii, ktre zjawiy si z wielkim krzykiem i miechem, eby oblewa zaliczenie z grafiki warsztatowej. Wobec tego Cesia i Danka uday si do pokoju stoowego, gdzie jednake wanie nakrywano do obiadu i skd Wiesia wyprosia je grzecznie, lecz stanowczo. W kuchni mama zajmowaa si odgrzewaniem witecznego bigosu. W pokoju rodzicw ojciec pisa referat na jakie wane sympozjum. Dziadek w swym ustroniu rozgrywa sam ze sob mecz szachowy wariantem Spasskiego, a w przerwach meczu pozwala sobie na krciutkie drzemki. - Nie masz gdzie si uczy - stwierdzia Danka z zadowoleniem. - To ja id do domu. - Nie ma mowy - zdenerwowaa si Cesia. - Obiecaam Dmuchawcowi. - A, daj spokj - powiedziaa Danka przymilnie. - Nie musimy tak od zaraz... - Musimy - upara si Celestyna. - Chod ze mn - pocigna przyjacik za rk i obie znikny w drzwiach prowadzcych na strych.

Schodki wiodce na wieyczk pachniay mysz. W samym wntrzu byo przeraliwie zimno, niemio i absolutnie niezachcajco. Cesia wszake nie upadaa na duchu. - Mona z tego zrobi przemiy pokoik - owiadczya. - Nie masz pojcia, jaka ohydna bya ta stara spiarnia, z ktrej mamy sypialni. - Przeprowadzi si cay system przeduaczy. W skrytce poniej jest gniazdko. Postawi si piecyk elektryczny i mamy wspaniay kcik do nauki. Danka przejawia zainteresowanie. - To mona by tu przynie i adapter? - Jasne. Jasne - zachcaa j Cesia. - I maszynk do robienia herbatki. Peny luksus. Zadowolone zeszy na d, do mieszkania, gdzie razi powonienie silny zapach przypalonego bigosu. Danka uznaa wobec tego, e do ju zajmowaa si sprawami ducha, i pognaa do domu na obiad, przysigszy uprzednio Cesi, e dzi wyjtkowo sama odrobi lekcje. Cesia udaa si do kuchni, gdzie kierowana instynktem wyrobionym przez wielorazowe dowiadczenie usmaya prdko du ilo jajecznicy ze szczypiorkiem. Z pen patelni oraz stosem talerzy pospieszya do pokoju. Rodzina siedziaa ju wok stou w napitej nieco atmosferze. - Naprawd nie mam nic przeciwko emancypacji kobiet - mwi wanie ojciec, trzymajc w rce talerz peen czarnego bigosu i wpatrujc si we z odraz. - Twrz, kochana Irenko, pracuj, ale niech si to nie odbywa kosztem mojego odka. - Ale, aczku! - mama bya pena zdumienia. - Zawsze tak lubie bigosik! - Na sam widok takiego bigosiku dostaj nerwicowych skurczw - owiadczy ojciec z rozaleniem i odstawi talerz. - Trudno, zjem sobie suchego chleba. - Dlaczego akurat suchego? - spytaa mama ze skruch. - eby byo bardziej dramatycznie! - rykn aczek. Jajecznica Cesi zaegnaa konflikt w zarodku. Obiad zjedzono we wzgldnie pogodnej atmosferze. Jedna Julia siedziaa z nieobecnym wyrazem twarzy, pena smtnej zadumy. Dziadek nie zwraca na nic uwagi, czytajc przy jedzeniu Odcit rk Cendrarsa.

Bobcio, ktry ju pity dzie czeka na rude wosy na piersi, korzysta z przywilejw chorego i nie przejawia apetytu. Cesia stwierdzia, e apetyt ma za trzech. Co si tu nie zgadzao. Wszak bya zakochana! Brodacz z jego zmysowym spojrzeniem nie wychodzi jej z myli. O kime mylaa przez ca lekcj polskiego? A potem na matematyce? I w drodze do domu? Julia, ktra zakochana bya w Tolku, nie tkna jajecznicy, A Cesi smakowao... Drug niepokojc rzecz byo, e na samo wspomnienie brodacza zbitego z ng i gmerajcego si w niegu Celestyn ogarniaa niepohamowana ch ryknicia miechem. Zwaszcza, e od chwili, kiedy wrcia z randki i opowiedziaa wszystko rodzinie, przygoda jej staa si ulubionym tematem wygupw i docinkw, tak e w kocu przeobrazia si raczej w humorystyczn nowelk ni romantyczne wspomnienie. Ale brodacz by cudowny, tak czy inaczej. Cudowny, nie ma dwch zda. Niebiaski. Cesia wrbaa trzy grube pajdy chleba i peen talerz jajecznicy i ku swojemu zdziwieniu stwierdzia, e jest w dalszym cigu godna i mogaby zje jeszcze w przypalony bigos. Wic zjada. Troch si obawiaa, co powie rodzina na widok jej niezwykego apetytu, ale nikt na Cielcin nie patrza, bo wanie mama prezentowaa wszystkim ma, nieksztatn figurk z ceramiki. - No, tylko popatrz, Wiesiu. No, popatrzcie wszyscy. Czy to nie liczne? - Bardzo milutkie - przytakna ciocia Wiesia nieuwanie, zabierajc si do bigosu. - Dzieciak picioletni, a jaki zdolny - zachwycaa si mama. Praca z dziemi w Paacu Kultury stanowia jej pasj. Mniej wicej co dwa tygodnie odkrywaa nowy talent w ktrym ze swoich podopiecznych. - A co to ma by? - spytaa Cesia. - Jak to, nie widzisz? - oburzyy si od razu artystki. - No, krlik przecie. W skoku. - Wyglda mi raczej na mij - mrukn z boku dziadek, przypatrujc si figurce przez okulary. - W skoku. - I dlaczego to jest zielone? - spyta ojciec prosto z mostu. - Jestecie beznadziejni - powiedziaa mama z westchnieniem.

- To na pewno nie mija. To krlik. W skoku. - Co to, zielonego krlika nie widziae? - przyczya si Julia. - Zreszt, moe ten may chcia co wyrazi kolorem. Na przykad, e krlik jest zintegrowany z k. Mama westchna. - Raczej nie - przyznaa cicho. - Po prostu nie byo ju adnego innego szkliwa. Tylko zielone. Ojciec si rozczuli. - Moja uczciwa Irenka - pocaowa on w czoo. - Moje zotko. - Na pewno chcesz, ebym zrobia herbaty - powiedziaa mama domylnie. - Owszem, a skd wiesz? - Skd wiem, to wiem. Ale nie zrobi. Pamitajcie, e mam ylaki. Dzi miaam dwie grupy czterolatkw, a ich nie mona ani na chwil spuci z oka. Nie usiadam przez bite dwie godziny. - Najszlachetniejszy idzie zrobi herbat - ogosia Julia. - C to, nikt nie wstaje? - Ja mam podagr - mrukn dziadek znad Cendrarsa. - No i jestem siwy jak gob. - Ceka, zrb no herbatki. - A kto robi jajecznic? - Ty - przyznali. - Julia niech idzie. - A co wy si tak wygupiacie? - zainteresowa si Bobcio ze swego kcika. Skarcono nieletniego. Stanowczo za wiele sobie pozwala. Zreszt, czy on by w stanie poj, jakiego wysiku woli wymaga wyprawa z pokoju stoowego do kuchni, zwaszcza kiedy na dworze wicher taki, e a dach dudni. W pokoju jest ciepo i zacisznie. A kuchnia jest zimnym, niemiym pomieszczeniem, niemal zawsze penym brudnych naczy, garnkw i caej masy niezrozumiaych rupieci. Komu by si chciao tam chodzi. - No to ju ja pjd - powiedziaa Cesia podnoszc si niechtnie. - Kto dzwoni - oywi si Bobcio. - Moe Nowakowski! - Cesia, otwrz no - rzek dziadek.

Los puka do drzwi na rne sposoby. Niekiedy odbywa si to rozgonie, w peni dramatycznie - niekiedy za cicho i podstpnie. W tym wypadku Los zaanonsowa si niepewnym sygnaem dzwonka. - Dzie dobry, cze. Jest Julia? - powiedzieli chrem stojcy na progu artyci. - Dzie dobry, cze. Jest Julia - odpowiedziaa Cesia. Weszli. Byo ich troje. Tolo i kdzierzawy Wojtek z rudowos Krystyn, ktra bya zapakana i blada. - No, id, id po Juli, moje dziecko - powiedzia Tolo ze zniecierpliwieniem. Po czym bez zbdnych ceregieli miao otworzy drzwi pokoju dziewczt i wprowadzi tam swoj grupk. Cesia patrzya za nimi ze zdziwieniem, zauwaajc mimochodem e Krystyna jest ubrana w zbyt chyba obszerny paszcz oraz e kdzierzawy dwiga wypchan walizk i czajnik. Ten ostatni przedmiot skojarzy si jej z herbat - skoro ju marznie w tym hallu, to chocia niech bdzie z tego jaki poytek. Zawoaa Juli i pospieszya do kuchni, by przygotowa rodzinie poobiedni porcj teiny. Kiedy si z tym zadaniem uporaa, podreptaa z tac do pokoju, okciem nacisna klamk i wesza do wntrza z uczuciem, e niespodziewanie wpada w oko cyklonu. Julia staa przed zwartym frontem rodziny i mwia dobitnie: - Nadesza dla was chwila prby. Teraz si okae, czy jestecie potworni drobnomieszczanie, czy te macie w sobie jakie ludzkie uczucia. - Dlaczego ona nas obraa? - krzykna mama do aczka z wyran pretensj w gosie. - Julio, dlaczego nas obraasz? - spyta ojciec, wznoszc oczy do nieba. - Powiem krtko - owiadczya Julia, ze zoci cigajc czarne brwi. - W moim pokoju znajduje si czowiek w potrzebie. Musi zamieszka u nas przez jaki czas. - Jaki znw czowiek? - zdenerwowa si aczek. - Z mojego roku. Bez dachu nad gow - wyjania Julia. - Maorolny ojciec w wojewdztwie rzeszowskim. Co wy na to? - Jakiej pci jest ten czowiek? - spyta aczek bezwzgldnie.

- eskiej, oczywicie. Jakiej mgby by? Ojciec westchn. - Istnieje jeszcze alternatywa. Ale jeli to dziewczyna, to niech zamieszkuje. - Przecie Julia z pocztku mwia o jakim modym maestwie! - przypomniaa mama niespokojnie. - No, bo oni s maestwem, Krystyna i Wojtek - wyjania Julia. - Tragiczna sytuacja, nie maj mieszkania. - Nic nadzwyczajnego - burkn dziadek. - Ile to modych maestw nie ma mieszkania, panie tego. Czy my si musimy zajmowa kad z tych par? - Nie kad, tylko t! - warkna Julia. - Mamy nadmetra na pracowni. Czy wam nie wstyd mie nadmetra na pracowni, podczas gdy inni nie maj nawet gdzie spa? Krystyna spodziewa si dziecka i kiedy zauwaya to ta jdza, u ktrej wynajmowali pokj, kazaa im si wynosi. - To rzeczywicie tragiczne - aczek wystpi w obronie ucinionych. - Uwaam, e naleaoby im jako pomc. - Mog mieszka u nas czy nie? - krzykna Julia gronie. Zrobio si jako cicho. - Oboje? - spytaa mama sabym gosem. - No wic chocia Krystyna - ustpia Julia. - Wojtek moe spa na waleta w akademiku. Albo u Tolka. To wszystko nie na dugo, gupie par miesicy. A potem jako si uoy. - A kiedy to dziecko ma przyj na wiat? - zainteresowao mam. Julia utkna. - No, niedugo... waciwie, jest jeszcze mnstwo czasu... - powiedziaa gosem sztucznie beztroskim. - A konkretnie? - spytaa mama, ktra miaa najgorsze przeczucia. - Konkretnie... to nie wiem - zegaa Julia, amic palce ze zdenerwowania. Mamo, prosz, nie mn trudnoci. - Ja nic nie mno! - wybuchna mama.- Mnie tylko ciekawi, kto bdzie spa na skadanym ku. - Ja bd spa na skadanym ku - owiadczya Julia zdecydowanie.

Dopiero wobec tego zapewnienia Cesia zdecydowaa si podj kroki mediatorskie. - Herbatka!... - zawoaa promiennie. Podanie herbatki zawsze dziaao uspokajajco na rodzin akw. Zasiedli wszyscy przy okrgym stole i z luboci poczli kontemplowa aromatyczny, zotoczerwony pyn, w najlepszej zgodzie przerzucajc si uprzejmymi probami o przysunicie cukiernicy. Ciocia Wiesia wydobya z szuflady kredensu kruche ciasteczka i zaproponowaa, eby moe poczstowa tkwicych wci w ssiednim pokoju artystw. Julia uniosa wic talerz z ciastkami, uspokojona co do losw przyjaciki, rodzina za w dalszym cigu sczya herbatk. Byo cicho i mio, jak to po burzy. Lampa po babci Celestynie znw jednoczya wszystkie gowy zot obrcz wiata. Bobcio smacznie posapywa w pocieli, kapice z dachu krople uderzay miarowo o blaszany parapet. I oczywicie nikomu nie przyszo do gowy, e zaczyna si nowa era w yciu rodziny.

Wrd porywistych wichrw i nagych ulew nadszed niepostrzeenie luty. ty dom z wieyczk opiera si dzielnie przeciwnociom pogody i chocia tu i wdzie przecieka, dawa jednak bezpieczne schronienie wszystkim swoim mieszkacom. Coraz jaskrawiej wiecce soce zagldao przez zakurzone szyby do zakurzonego mieszkania akw, gdzie w penej symbiozie yo ju osiem osb. Krystyna okazaa si mao kopotliw lokatork. ywia si z uporem topionymi serkami i chlebem, obiady jada w stowce, do azienki wkradaa si chykiem, kiedy wszyscy ju spali. Obie z Juli cay dzie spdzay na wykadach i zajciach albo na prowadzeniu ycia towarzyskiego. Poniewa jednak do pnej nocy zajmoway si prac twrcz, Celestyna bya jedyn osob w domu, ktrej przybycie Krystyny dao si we znaki. Jak przewidywaa od pocztku, zmuszona bya wynie si z pokoju dziewczt i sypia w pokoju stoowym na skadanym eczku. Jednake pokj stoowy zamieszkiwaa ciocia Wiesia z Bobciem, poza tym suy jako jadalnia, salon telewizyjny, pracownia rysunkowa Bobcia i skad Bobciowych zabawek, ktrych bya ilo nadmierna. Krtko mwic, Celestyna nie miaa wasnego kta.

- Czy nie mogybymy uczy si u ciebie? - spytaa ktrego dnia, gdy Danka ze szczeglnym mczestwem na twarzy usiowaa napisa wypracowanie wrd rozoonych na stole klockw Bobcia. - U mnie nie ma warunkw - odpowiedziaa spiesznie Danka, ktra zdecydowanie przedkadaa prac w warunkach spartaskich nad obmierze luksusy swego pokoju, gdy jak wiadomo, te pierwsze stanowi przynajmniej niez wymwk w razie niepowodzenia. Wszystko wskazywao na to, e trzeba si urzdzi na wiey. Po uzyskaniu zgody mamy, pewnego popoudnia przyjaciki zataszczyy na wie piecyk elektryczny, materac dmuchany, koce, lamp, adapter Mister Hit, stos pyt, garnek, grzak do wody, paczk herbaty, cukier, yeczki, kubki - no, i oczywicie, ksiki i zeszyty. Urzdzanie wieyczki byo zajciem rozkosznym i pochono Cesi i Dank do tego stopnia, e dopiero na drugi dzie przypomniay sobie, w jakim celu waciwie izoluj si od wiata. Zainauguroway wic wspln nauk, doprowadzajc prd z kontaktu w spiarni i przesuchujc cay longplay Maryli Rodowicz. - Ona jest cudowna - powiedziaa Danka w rozmarzeniu. - Cudowna - zgodzia si Cesia. - Wemy si za matm. - No, zaraz. Chwilk - Danka wycigna si na materacu dmuchanym i przykrya kocem. - Postaw no teraz Niemena. Cesia bya osob obowizkow i skrupulatn do przesady. - Daam sowo Dmuchawcowi, e ci wycign z dwj - owiadczya. - Tak, tak - powiedziaa Danka w roztargnieniu. - Uwielbiam ten moment, jak on tak, rozumiesz, ka. Niemen, oczywicie. - Jest wietny - przytakna Cesia. - Naprawd wietny. Suchaj, wemy si do nauki. - Mona by zaparzy herbat - oywia si Danka. - I co jeszcze? - zdenerwowaa si Cesia. - Danka, czy do ciebie nie dociera, e masz dwje? - Szczerze mwic, nie martwi mnie to specjalnie - powiedziaa uprzejmie Danka. - Nie denerwuj si, oczywicie bd si uczy, ale musisz mi da troch czasu na przeamanie oporw. Matematyki to ja po prostu nienawidz.

- Danka! - jkna Cesia - ja ju nie mam si. Przecie wiesz, e musisz!... - W dodatku - cigna Danka, przymykajc swe tajemnicze oczy i bawic si dugim pasmem wosw opadajcym jej na rami - w dodatku Pawe si na mnie gniewa. - Przecie to ty gniewasz si na niego! - warkna Cesia. - A rzeczywicie. Ju mi si myl te wszystkie ktnie. Tak czy inaczej, czuj si tragicznie samotna. Tragicznie. Wszystko wok jest pozbawione sensu i czsto jedynym wyjciem wydaje mi si mier! - westchnwszy dogbnie Danka pada na wznak, jakby ciar zbyt trudnej a zbdnej egzystencji po prostuj powali. Cesia wystraszya si. - Nie gadaj gupstw. ycie jest pikne. - Gupia jeste - niechtnie mrukna Danka i wycofaa si w gb swego penego znacze milczenia. - Naprawd pikne - prbowaa dalej Cesia. - Po prostu, ee, tego, wspaniae. Danka uniosa si lekko na okciu i obdarzya przyjacik dugim, penym ironii i pobaliwoci spojrzeniem. - Dla takich nieskomplikowanych istot jak ty... powiedziaa - wszystko jest wspaniae. - Ja jestem nieskomplikowana?! - Cesia a drgna z urazy. Danka ziewna leciutko. - Ach, dajmy temu spokj - powiedziaa. - Chcesz, powiem ci wiersz. - Wiersz? - No, posuchaj - powiedziaa Danka i zerwawszy si z materaca, z niespodziewanym zapaem wydeklamowaa: Po suchych trupkach iluzyjnych begonii szeleszczc stopami w zgasych motylach id mijajc rumowisko swoich uczu wdychajc bezskutecznie zetlae zapachy przeminionych lat i kwitnie egnaj mi, ycie, brudna czerni

i kauo tego to ju naprawd za duo! Zapada cisza. Danka staa wci jeszcze z wycignit przed siebie rk, a w jej piknych oczach pali si pomie natchnienia. Cesi przeszy dreszcz. - Jak ty piknie deklamujesz - powiedziaa. Danka ockna si. - Deklamuj?... Ach, prawda, nie powiedziaam ci przecie, kto napisa ten wiersz. - No, kto? - Ja - rzeka Danka z prostot. - Boe! - wyrwao si Cesi. - Ty?! - Ja. - Ale... to... wspaniae!... Ty jeste genialna! Ty jeste... - jkaa si Cesia, kompletnie zdruzgotana zachwytem. - Tak - skromnie przyznaa Danka. - Nie przypuszczaam nawet... - Wanie. - O, zobaczysz, ty bdziesz wielk poetk! - Niewykluczone - westchna Danka. - Nie przypuszczaam, e jeste taka wybitna... ja bym nigdy w yciu czego podobnego nie napisaa... - Sdz, e masz racj - przyznaa Danka. - Ty naprawd jeste troch niedorosa. Poezja tego typu wymaga bd co bd jakiej dojrzaoci i wewntrznej prawdy. - Tak, bez wtpienia - smutno powiedziaa Cesia. - A to przecie nie by najlepszy z moich utworw - skromnie dodaa Danusia. - To ty masz ich wicej?? - Rzecz oczywista. Teraz rozumiesz, dlaczego nie mam czasu na nauk. Cesia oprzytomniaa. - Chwileczk. No, moe jestem w stanie to poj... czciowo... ale przecie nauka w naszej sytuacji jest koniecznoci. Danka westchna,

- Tote tylko dlatego zgadzam si z tob wsppracowa. - Usiada znw na materacu, podwijajc wdzicznie swoje dugie, smuke nogi. Cesia patrzya na ni z zachwytem. - Jeste cudowna - wyrwao si jej spod serca. Danka umiechna si pobaliwie. - Nie przesadzaj... Wiesz co? Postaw no pyt z Niemenem. On mnie szalenie inspiruje. Gdy Cesia rzucia si gorliwie do adapteru, dodaa: - I zrb kawy. Zimno tu piekielnie. Napijemy si i powiem ci jeszcze kilka moich wierszy.

Mama akowa znajdowaa si w kuchni, gdzie zmywaa naczynia jednoczenie czytajc powie fantastyczno-naukow pod tytuem Dzie tryfildw. Nie moga absolutnie oderwa si od lektury, tote ustawia ksik na szczycie skomplikowanej konstrukcji ze soikw i szklanek, wspartej na skraju zlewu. Czytajc, od niechcenia braa co jaki czas talerz lub widelec i z poczucia obowizku trzymaa go pod strumieniem gorcej wody, dopki nie poczua, e piek j palce Wtedy odkadaa sztuciec i ze spokojnym sumieniem czytaa dalsze pi minut, po czym powtarzaa ca operacj od nowa. Bya juz, w poowie ksiki (wanie grupka lepcw snua si po opustoszaym miecie, poganiana przez miercionone tryfidy), gdy nagle kto wtargn brutalnie w ten cudowny wiat. Na progu kuchni staa Julia z Tolem i brodaczem i umiechajc si mile, pytaa o co do jedzenia - Precz! - powiedziaa mama w roztargnieniu i wrcia do lektury. - Mamo... - szepna Julia, rzucajc nieco sposzone spojrzenie na Tolka. Choby troch kanapek... - Powiedziaam, eby znika - mrukna mama, ledzc z przeraeniem tryfida nadnaturalnej wielkoci, ktry smaga lepcw sw trujc wici. - Ale, mamo... powiedz chocia, gdzie jest maso, to sama zrobi... - Masa nie ma - warkna wciekle mama akowa wlepiajc w ksik oczy pene popochu. - Nic nie ma, w ogle nic, powiedziaam, eby znika. Julia pokiwaa gow. Podesza do matki, rozwizaa jej fartuch, zakrcia kran nad zlewem i powiedziaa sodko:

- Id, mamu, do pokoju i poczytaj w kulturalnych warunkach. Ja pozmywam. - Ty? - zdumiaa si nietaktownie mama. - A co si stao? - jeszcze nie bardzo zdawaa sobie spraw, e na progu kuchni stoi wyniony Toleczek. Julia umiechna si sodko i faszywie. - Po prostu chc pozmywa. Jak zawsze. - Jak zawsze? - zdumienie mamy nie miao granic. - O ile pamitam... - tu spojrzenie jej pado na czyj blond czupryn i rowe, odstajce uszy. - Ach! - krzykna domylnie. - Oczywicie! Oczywicie! Jak mogam zapomnie! Jak zawsze dobra crka i znakomita gospodyni! - wypado to moe troch nazbyt przekonujco. Julia zagryza usta i delikatnie odprowadzia matk od zlewu. - Witajcie, moi mili - przemwia mama do modziey, ze szczegln uprzejmoci umiechajc si do Tolka. - Przepraszam za moje roztargnienie, wanie czytam znakomit ksik. Tolo spojrza na okadk. - A rzeczywicie znakomita! Sam niedawno skoczyem. Mama obdarzya go spojrzeniem penym impulsywnej sympatii. - Koszmarne, co? Julia stana przy zlewie i zacza zmywa, starajc si przy tym wyglda fachowo a wdzicznie zarazem. Mama i Tolo, ktrzy nagle znaleli wsplny jzyk, wiedli w najlepsze gon rozmow o Wyndnaniie i o science-fiction w ogle, gdy nagle mama akowa opucia przypadkiem wzrok i skamieniaa. - ss! - szepna takim gosem, jakby ujrzaa obok swojej nogi miniaturowego tryfida. - Co si stao? - spyta Tolo ledwie dosyszalnym szeptem. Mama wolniutko przyoya palec do ust, a nastpnie tym samym palcem wykonaa pospieszny, ukradkowy ruch wskazujc nim owo co, co znajdowao si na pododze. Tolo, ktremu udzielio si jej przejcie, z obaw poruszy gakami ocznymi i nie zmieniajc pooenia gowy, spojrza zezem w d. Ujrza biae stworzonko, w zrelaksowanej pozie spoczywajce pod cian. - O! - powiedzia. - Wanie! - szepna mama akowa.

- Mysz, sowo daj! - zauway rozradowany brodacz. - ss! - podskoczya mama. - Dlaczego sss? - zdziwi si brodacz. - Bo usyszy, e o niej mwimy. - Ale - jka si brodacz - ona chyba nic nie rozumie... - A, rzeczywicie - zreflektowaa si mama akowa. - Przecie przez cay czas rozmawialimy gono, a ona si nie sposzya - nieco odwaniej zauway Tolo. W tej chwili zmywajca Julia zorientowaa si, o czym mowa. Niewiele mylc odstawia myty wanie talerz, wytara rce, podesza do Tola i ujrzawszy mysz na wasne oczy - zasaba wdzicznie, i wybierajc sobie ramiona Tola jako ostatni opok.

- Co jest z tymi myszami - rzek dziadek przy kolacji. - Ale skd! - powiedzia Bobcio, dubic w buce yeczk. - W tym domu nigdy nie byo myszy - cign patriarcha rodu. - Powtarzam, nigdy, panie tego! Najmniejszej szarej myszki, a co dopiero biaej! - Ale teraz s! - wrzasna Julia, uderzajc pici w talerzyk - Julio, bez histerii - zwrci jej uwag ojciec. - Poprosz o musztard. - Ju nigdy, nigdy, nigdy! - krzyczaa Julia. - Co nigdy? - zainteresowa si dziadek. - Nigdy nie pomyli o mnie inaczej jak ta od myszy! Ojciec umiechn si ktem ust. - Mgby ci nazywa swoj malek, szar myszk. - Bia - skorygowa dziadek. - Kocham ci, Myszko - powiedziaa Cesia na prb. - Myszko zosta m na zawsze. - Zamknij si! - wybuchna Julia. - Dziewczynki, przestacie - agodzia mama.

- Stanowczo co jest z tymi myszami - powtrzy dziadek krajc sprawnie kiebas. - Ale skd - niepewnie powiedzia Bobcio. - Jako zawsze pojawiaj si w okolicy kuchni. - To zrozumiae - wtrcia mama. - Cignie je do ywnoci. - Za ycia i po mierci - zadowcipkowaa Cesia. - Dedukuj, e maj gdzie w pobliu nork - rzek ojciec. - Pewnie w starej spiarni - odkrya mama - albo na strychu. - Ale skd! - powiedzia Bobcio rozpaczliwie. Ciocia Wiesia spojrzaa na niego z nag uwag. - Bobek? - powiedziaa. - Czyby ty mia co wsplnego z tymi myszami? - Ja? - krzykn Bobcio zawym gosem. - Ale skd?! - Wiesz, Wiesiu, e ty masz instynkt - powiedzia z uznaniem dziadek. Wycelowa we wnuka widelec i hukn: - Gadaj mi zaraz! Gdzie myszy? - Nie powiem! - heroicznie krzykn Bobcio, prc pier. W oczach mia zy i dray mu usta. - No, tak - wycedzia Julia. - Sprawa jest oczywista. - Bobek, dostaniesz cigi, panie tego - postraszy dziadek. - Zaraz mw, gdzie myszy! Bobcio zaci usta, jakby w obawie, e okrutny starzec wyrwie mu zeznanie wraz z jzykiem. Pokrci gow z tak moc, e omal nie skrci sobie karku. - Nie powie - stwierdzia ciocia Wiesia. - Przepado. Mama z namysem mieszaa w szklance yeczk. - Bobcio, a kto da ci myszki? - Nowakowski - powiedzia Bobcio odruchowo. - Dwie, prawda? - Tak - chlipn ufnie chopczyk. - Samczyka i samiczk. - Cholerny Nowakowski - jkna Julia. - Mio mie myszki, co? - pytaa agodnie mama.

- Tak! - arliwie wyzna Bobcio. - Ju dwa razy im si urodziy dzieci! Takie malutkie, yse, podobne do robakw. - Yyyy - wyrwa si Julii okrzyk obrzydzenia. - One rosn bardzo szybko - rzek z czuoci Bobcio. aczek spojrza na niego w zamyleniu. - Nasz malutki ssiad Nowakowski, h? - Racja! - ucieszy si dziadek. - Ssiad, tym lepiej, panie tego, nie bdzie problemu ze zwrotem inwentarza. W ostatecznoci podrzuci mu si to baracho pod drzwi. - Tak, synku - zdecydowaa ciocia Wiesia. - Jutro odszukasz wszystkie myszki i oddasz je Nowakowskiemu. Z Bobcia trysny zy rozpaczy. - Wiedziaem! Wiedziaem! Nigdy mi na nic nie pozwalacie! Psa mi nie chcecie kupi, a teraz nawet tych biednych myszek mie nie mog, chocia nic nie kosztoway!... Czonkowie rodziny, zakopotani, spojrzeli po sobie. - Gupia sprawa - rzek aczek. - Dziecko ma racj - powiedziaa mama akowa. - Bobcio, chyba jedn myszk bdziesz mg zatrzyma, co, Wiesiu? Powiedzmy, samczyka. A ca reszt odniesiesz Nowakowskiemu. Jego rodzice na pewno zwariuj ze szczcia. - Hu-hu! - zamiaa si Julia. - Myszka solo, ale za to bdziesz mg j trzyma w pokoju - pospieszya ciocia Wiesia. - Kupi ci specjaln klateczk, dobrze? - Dobrze - uspokoi si Bobcio. - A gdzie ty je trzymae dotychczas? - zainteresowa si dziadek. - W spiarni - zezna Bobcio. - W starej szafie. - No i po problemie - rzek ojciec do Julii. - Znw bdziesz m rozbudza romantyczne porywy w swoim wybracu. O ile, oczy w domu nie pojawi si karaluchy

Lekcja wychowawcza. Jak zwykle Dmuchawiec osun si na krzeso za katedr tak bezwadnie, jakby nagle w jego stawach obluzoway si jakie rubki. - Nie mam zdrowia na to wszystko, sowo daj - powiedzia w przestrze przezibionym gosem. - Wszyscy obecni? Doskonale oszczdzimy sobie odczytywania listy obecnoci. Naley w miar moliwoci eliminowa z naszego trudnego ycia czynnoci zbdne lub absurdalne. Tak. Zmuszony okolicznociami, zdecydowaem zaj si dzisiaj spraw ankiety z zeszego tygodnia. Westchnienie klasy. Znowu ankieta. On ma chyba fioa z tymi ankietami. - Nie wzdycha, nie wzdycha - skarci klas nauczyciel. - Ankiety moje tylko pozornie s nudnym wymysem starego dziwaka; w istocie suszniej byoby powiedzie, e s nimi tylko z waszego punktu widzenia. Dla mnie niechlujne te wistki stanowi kopalni wiedzy o was. - Dmuchawiec wsta, wytar nos, schowa chustk i przeszed si po klasie. - Jest le - oznajmi. Klasa objawia lekki niepokj. - Oglny wasz obraz rysuje mi si niepokojco - wyzna wychowawca. - Wszyscy jestecie bardzo grzeczni. Moim zdaniem, modzi ludzie nie powinni by tacy grzeczni. Lekki szmerek zdziwienia. - Wiecie, jacy powinni by modzi ludzie moim zdaniem? - spyta Dmuchawiec. Chwila ciszy. - Wiemy, wiemy - gos z tylnych awek. - Ktry tam wie? - zainteresowa si Dmuchawiec. Milczenie. - No, wic wanie - odezwa Si Dmuchawiec z rozczarowaniem. - Nie wstanie i nie powie, co myli. Boi si. Czego? - trudno zgadn. Jetemy przecie nastawieni na dwj za z odpowied. Nie mona rwnie wyrzuca swojego ucznia ze szkoy tylko dlatego, ze powie on otwarcie, i jestem nudziarzem. Prawda, nie znacie mnie ze dostatecznie. By moe uwaacie, e mam upodobania policyjne. Tego dowodzi fakt, e wikszo z was zmienia w ankietach charakter lub podaje niekompletne dane o sobie, w obawie, bym nie pozna autora po tym, e ma dwch braci i rower. mieszek na sali. Lekkie odprenie. - A jaki by temat ankiety? - szydzi Dmuchawiec. - Jakie to bolesne pytanie zostao zadane? Kim jestem? Co chc osign? A jakie to wyznania intymne i sekretne, jaki to strumie dramatycznych zwierze snuje si poprzez te stroniczki? przysun kartki do oczu i odczyta sarkastycznie: - Jestem uczniem klasy I LO.

Moim hobby jest gra na gitarze i kolekcjonowanie zdj Krzysztofa Krawczyka. Mam te psa, bo bardzo lubi zwierzta. Pies ma na imi miesznie, Begonia. W przyszoci chciabym powici si Sztuce. - Dmuchawiec spojrza na klas. - Panno Kowalczuk, czy byaby uprzejma wyjani mi, dlaczego uznaa za konieczne zmieni charakter pisma i udawa ucznia, skoro jeste uczennic? Wszak zaledwie tydzie temu spotkaem ci w parku Soackim wraz z psem Begoni i nie jest dla mnie tajemnic, e kolekcjonujesz zdjcia Krzysztofa Krawczyka, poniewa sama mi o tym powiedziaa. Skd wic ten lk przed ujawnieniem si? Czy nigdy nie bdziesz miaa odwagi podpisa si pod swoimi wyznaniami? A co bdzie w dorosym yciu, kiedy trzeba jasno okreli swoje stanowisko, opowiedzie si po stronie ucinionych lub walczy ze zem? Beata Kowalczuk z zakopotaniem przygryza wargi, wciskajc gow w ramiona. Dmuchawiec kaza jej usi. - Poowa z was - powiedzia - deklaruje, e w przyszoci zajmie si sztuk. Ani jedna osoba nie chce by politykiem. Dwie panienki odpowiedziay szczerze, e zamierzaj wyj po maturze za m i by wzorowymi matkami. Jedna chce by lekarzem. Jaki przedsibiorczy modzieniec podaje plan dalekosiny: chce zaoy may warsztat naprawy samochodw i rozbudowa go w przyszoci do rozmiarw fabryczki. Na wszelki wypadek pisa lew rk, zapewne w obawie, bym nie storpedowa jego planw. miech na sali, trcanie si okciami. - Wreszcie - rzek Dmuchawiec odkadajc plik kartek i pozostawiajc w rce tylko jedn - zajmijmy si jedyn wypowiedzi, jest podpisana, chocia ankieta miaa by, jak pamitacie, anonimowa. Posuchajcie: Kim jestem? - Jestem zlepkiem ogromnej liczby atomw, zawierajcym w sobie niezliczone moliwoci. Pisa jednaka o nich nie bd, poniewa uwaam ankiety za biurokratyczny wymys psychologw. Zwaszcza temat dzisiejszej jest wyjtkowo niezdarny Z powaaniem, Jerzy Hajduk. W klasie zapanowaa cisza pena osupienia. Jerzy Hajduk, nie reagujc na trafiajce go spojrzenia, siedzia nieruchomo, z kamienn twarz indiaskiego wojownika. - No i co o tym powiecie? - zainteresowa si wychowawca toczc wzrokiem po klasie. Nikt nie odpowiedzia. - Suchaj, Jerzy - Dmuchawiec podszed bliej awki Hajduka. - Twoja klasa milczy. Nie wiesz przypadkiem, dlaczego oni milcz? Hajduk powoli wzruszy ramionami.

- W swoim czasie - czepia si nauczyciel - studiowaem do wnikliwie podrczniki psychologii rozwojowej. Twierdz one z uporem, e modzie chtnie przyjmuje postawy skrajne, a nie uznaje zjawisk porednich, jest pena idealizmu i wykazuje skonnoci do agresywnej, powierzchownej krytyki i wycigania pochopnych wnioskw. Ale to mi zupenie nie pasuje do was. Zupenie, niech mnie kaci. Hajduk umiechn si ironicznie. - On si umiecha - zawiadomi wszystkich nauczyciel. - Nie, no, powanie, Jurku, mj przyjacielu, powiedz co! Daj sowo, e istnieje co takiego jak modzieczy idealizm i skonno do agresywnej krytyki. Mam tego prbk w klasie Ula. Dlaczego twoja klasa skada si z ludzi tak ostronych? Wyranie czeka na odpowied, Jerzy Hajduk wsta zaspiony. - Klas trzeci zna pan duej - mrukn. - A co do mojej klasy - nie mog wypowiada si w imieniu tych ludzi. Nie znam ich. Mog mwi tylko w swoim imieniu. Jestem ostrony i konformista, poniewa musz jak najszybciej dosta si na studia. Do tego potrzebne jest znakomite wiadectwo i taka sama opinia. Nie zdobd jej poddajc wszystko modzieczej agresywnej krytyce i przyjmujc postawy skrajne. - Tak mylisz? - sapn Dmuchawiec. - Jestem o tym przekonany - chodno odpowiedzia Hajduk. - Ju powtarzaem klas za nonkonformizm. W klasie nagle zaszumiao. - On ma racj - wyrwa si z boku Paweek. Wsta z przepraszajcym umiechem. - Pan profesor zachca nas do szczeroci i tak dalej... ale czy moe istnie naprawd szczery stosunek midzy nauczycielem a uczniami? Mnie si zdaje, e to niemoliwe. - No, pewno! - hukn z ostatniej awki mutacyjny barytonik. - Szkoa jest z zaoenia antydemokratyczna - owiadczy swobodnie Paweek. Nie ma w tym nic dziwnego, poniewa zachodzi tu stosunek wadza - poddany. Dziwne tylko, e pan profesor tego nie widzi, bardzo przepraszam. - My musimy tylko si uczy i siedzie cicho! barytonik z ostatniej awki robi si jakby mielszy. - Dopki nie zdobdziemy dyplomu i penej samodzielnoci - doda Paweek.

- A wanie, e nie! - krzykn Dmuchawiec i zapa si za serce. - Nigdy nie zdobdziecie takiej samodzielnoci, ktra zwalniaaby was od ycia problemami spoeczestwa! Kiedy trzeba bdzie wypowiedzie si wyranie, przyzna racj sabym przeciwko silnym - o, na pewno ycie postawi was przed takim problemem. Ale wy ju nie bdziecie umieli ani walczy, ani ryzykowa, bo przyzwyczaicie si do myli, e najbezpieczniej jest nie wystawia gowy. - Sta przed Hajdukiem i dga go palcem w piersi. - Ja tu nie bd skada adnych deklaracji - wciek si Hajduk. - Pan profesor myli, e ci z Ia s szczerzy? - Owszem. - Nie wierz w to ich gadanie. Po prostu wiedz, czego si od nich oczekuje. Hajduk przebra miark. Dmuchawiec poczerwienia, sapn i zerwa z nosa okulary. - No, wiesz!... Smarkacz! Za kogo ty mnie uwaasz?! - O, prosz - mrukn Hajduk. Czarnowosa Kasia zerwaa si z miejsca. Bya starocin klasy i miaa najlepsze chci. - Nie, panie profesorze... On tak wcale nie myli, jak mwi... to jest... y bardzo przepraszamy... no. Hajduk, przepro pana profesora... - Niby za co? - warkn Hajduk, ktry wyglda wprost odstraszajco ze swoimi fanatycznymi oczami, cignitymi brwiami i wysunit doln szczk - Za szczer rozmow? Dmuchawiec umiechn si ledwie dostrzegalnie i woy okulary - No, co o tym mylisz? - spyta. Pytanie skierowane byo do Paweka, ale trafio w Celestyne Podniosa si niepewnie, stremowana i czerwona. - Ja... ja myl... - zacza z pustk w gowie. Szybko ocenia wyraz twarzy profesora; Dmuchawiec nie wyglda tak dobrodusznie jak zazwyczaj. - Ja myl, e racj ma pan profesor - owiadczya na wszelki wypadek. - Ach, tak? - mrukn Dmuchawiec, a Hajduk poderwa gow jakby go kto uderzy.

- Tak, tak, z pewnoci - dodaa Celestyna z uczuciem, e spada w jak straszn otcha. - A konkretnie, w ktrym punkcie mam racj? - uprzejmie poinformowa si wychowawca. - No... w kadym... - brna Cesia, powstrzymujc si od paczu. Czua si obrzydliwie i podle. Niestety, w gowie miaa zupeny chaos i nawet gdyby zebraa si na odwag i sprbowaa powiedzie, co myli naprawd, byoby to z pewnoci co aonie gupiego. - Cesia jest tchrzem - powiedzia krtko Dmuchawiec. - A Hajduk da mi po nosie, ale wiecie co? On chyba ma racj... W tym momencie Jerzy Hajduk poderwa si z miejsca z min choleryka. Zgarn z awki zeszyty i ksiki, wcisn teczk pod rami i bez sowa wyjanienia opuci klas, gwatownie zamykajc za sob drzwi. W godzin pniej wci jeszcze sta na mocie i wbija niewidzce spojrzenie w mtne wody Warty. Wic to tak, wic to tak. Wic taka ona jest. Niepotrzebnie da si wcign w t rozmow. Stary spryciarz i tak wie swoje. A Celestyna zdradzia, podle zdradzia. Stchrzya, tak. Trudno, co prawda, wymaga od dziewczyny eby bya odwana jak chopak... Ach, nie, nieprawda, nie oszukuj si, bawanie. Powinna by odwana i silna i zawsze mie wasne zdanie na kady temat, powinna by taka, jak mylae, e jest. Powinna wierzy w ciebie i sta przy twoim boku... Chocia waciwie - dlaczego? Kim jest dla niej Jerzy Hajduk? Nikim. Dobrze, no to i ona bdzie nikim dla Jerzego Hajduka. Ju nigdy, nigdy - eby nie wiem co. Nigdy w yciu. Koniec. Co za wstrtna baba.

- Chciaem zapyta - rzek Bobcio znad batalionu onierzykw - czy jest taki dom: dubalnia? - Co? - zdbiaa ciocia Wiesia. - Dubalnia. Jak pywalnia do pywania, tak dubalnia do dubania. - Dubania? - ciocia Wiesia a upucia yeczk. - W nosie - wyjani Bobcio. - Bo gdzie wolno? W tramwaju nie wolno, w domu nie wolno, na ulicy nie wolno... Nigdzie nie wolno. Powinna by dubalnia.

aczek rykn miechem. - Oj, prawda, szczera prawda - powiedzia wreszcie przerywanym gosem. - Ale gdzie by tu zoy wniosek? Cesia spojrzaa z niesmakiem na rozbawion grupk. Jacy oni trywialni! adnych wyszych uczu, adnej wzniosoci, och, okropni, przyziemni ludzie, prozaiczni i bez polotu. Rozmawiaj oto z Danka jak ze swoj, nawet nie podejrzewaj, z jakim wielkim umysem maj do czynienia. Danka jest uprzejma, umiecha si leciutko i troch moe wyniole... Ale w kocu trudno si dziwi. Obcowanie z band dowcipnisiw nie musi by zachwycajce dla kogo o tak delikatnej psychice. Od czasu gdy Danka ujawnia si jej jako poetka, Cesia popada w trway zachwyt i oniemielenie. Nie bardzo nawet miaa odwag napdza do nauki swoj cudown przyjacik. Ponadto bezustannie patrzya na wszystko jak gdyby oczami Danki lub przynajmniej wyobraaa sobie, e to czyni i dochodzia nieodmiennie wniosku, e otaczajcy wiat jest dla tej utalentowanej i bezbronnej zbiorowiskiem cierni oraz nieustann obraz dla jej subtelnoci. Serce Cielciny pono silnym uczuciem przyjani i chci micia spod ng Danusi wszystkich kolcw i przeszkd. - Przestacie! - powiedziaa ostro. - Nawet nie wiecie, e Danka pisze wiersze! - Oooo! - wrzasnli chrem, jakby si zmwili. - Ja te kiedy pisaam wiersze owiadczya ciocia Wiesia. - Tak? - osupiaa Celestyna. - podobno cakiem nieze - wyznaa ciocia, to wcielenie, zdawaoby si, przecitnoci. - Dostaam nawet nagrod w Konkursie Biaego Godzika. - Wiesia zawsze bya przeraliwie poetyczna - zachichota aczek do swoich wspomnie. - Oczym by ten wiersz? - spytaa ciekawie Cesia. Tu gos zabraa Danka. Umiechna si z wyszoci i powiedziaa: - Jaka ty, Cesiu, naiwna. Jak mona w ogle odpowiedzie na pytanie o czym jest ten wiersz? - Ja mog odpowiedzie - powiedziaa ciocia Wiesia. - By moe dlatego, e mam ju trzydzieci pi lat. Ot, wiersz ten by oczywicie o mioci oraz, naturalnie, o niezrozumieniu. - Czego przez kogo? - spyta aczek.

- Kogo przez co - mrukna Wiesia. - Mnie przez wiat, rzecz jasna. Poprosz jeszcze tego placka. - To ja te - oywi si aczek. - Placuszek, e palce liza. - Dlaczego wy wci jecie? - z rozpacz krzykna Cesia. - Tak ju zostalimy skonstruowani - powiedzia uprzejmie aczek. - Podobnie zreszt jak wikszo tu obecnych. Nawet ty i twoja przyjacika, cho istoty wyszego rzdu, musicie wszake od czasu do czasu zasila swj system trawienno-wydalniczy. Ty, moje dziecko, jako przyszy lekarz, powinna orientowa si w tym zagadnieniu. Nawet Sowacki mia zwyczaj jada. - Podobno niezy by z niego akomczuszek - filuternie powiedziaa ciocia Wiesia. - H, h - zarechota aczek. - Co do mnie, to kiedy jem taki placek jak ten, czuj wyran sublimacj uczu. Cesia ju nie wytrzymywaa. - Danusiu - powiedziaa z wyrazem twarzy bagalno-przepraszajcym. - Moe my ju chodmy na wie? - No, dobrze - westchna Danka. - Trzeba si wreszcie zabra do nauki. - wite sowa pani dobrodziejki - powiedzia aczek tonem uszczypliwym. Nauka to potgi klucz. O poezji pogadamy za pare lat. Przyjaciki wyszy na korytarz. - Nie wiem, co ich dzi ugryzo - powiedziaa niepewnie Cesia - Ojciec jest nieznony. - E, dlaczego? - Danka umiechna si pobaliwie. - Taki poczciwina... Zza drzwi pokoju dziewczt, ktry obecnie by przystani Julii i Krystyny, dobiegay gosy plastykw. Cesia zazwyczaj uciekaa w najdalszy kt, kiedy zjawiali si w domu, dzi jednak zmuszona bya zapuka do drzwi pokoju - zostawia w nim bowiem teczk z zeszytami i ksikami. Gdyby nie Danka, Celestyna zapewne nie odrobiaby lekcji - wolaa bowiem wszystko inne ni wejcie do pokoju penego ludzi. Ale przecie Danka staa obok i na jej twarzy widnia wyraz bogiego rozleniwienia. Cesia odnalaza w sobie ca sil woli, przybraa wiatowy wyraz twarzy i zapukaa.

W pokoju byo peno dymu. Na wszystkich meblach i na pododze rozkadali si artyci, wrd ktrych krlowaa Julia w purpurowym szlafroku z czarn liter Z na plecach. Cesia wbia wzrok w czubki swoich pantofli i przesuna si za plecami kolorowych dziewczt ku stoowi, gdzie wida byo jej teczk. Zapaa uchwyt teczki tak kurczowo, jakby to byo koo ratunkowe. Wypucia powietrze z puc i dyskretnie skierowaa si ku drzwiom, przez cay czas przeladowana mczcym uczuciem, e kto si jej przyglda. U progu odwaya si wreszcie podnie wzrok i w tej samej chwili zachysna si dymem. Kaszlc i zawic mylaa w kko to samo: Brodacz, brodacz, brodacz... Siedzia na pododze koo tapczanu i wpatrywa si w Cesi. - Ty, Julia - spyta wreszcie trcajc kolano starszej akwny. - Zobacz no, kto to jest? - To? To moja siostra - odpara nieuwanie Julia wsucha w opowie Toleczka. Brodacz wsta i przeskakujc ciaa kolegw dotar do Cesi. - Co podobnego. Ale spotkanie! - powiedzia i wyszed sposzon Cesi na korytarz. - To co? - spyta. - Idziemy do kina? A wic by to po prostu kolega Julii! Cesia doznaa pewnego rozczarowania. Przez cay czas bya podwiadomie przekonana ze brodacz jest kim w rodzaju pboga, moe aktorem filmowym lub narciarzem klasy europejskiej. Okoliczno, e cudowny brunet okaza si zaledwie studentem PWSSP sprawia, e sporo z jego pomiennego czaru ulotnio si bezpowrotnie. - Dzie dobry - powiedziaa z naciskiem Danka, uraona tym, e brodacz do tej pory jej nie zauway. Staa oparta wdzicznie o wieszak na ubrania. Cesia uznaa z pewn obaw, e przyjacika wyglda wprost niesychanie uroczo i kuszco. Brodacz obrzuci Dank nieuwanym spojrzeniem. - Moje uszanowanie - rzek i zwrci si zaraz do Cesi. - To kino jest nam sdzone. Cesia bya osob niemia i skromn. Ale bya rwnie osob pci eskiej, w dodatku szesnastoletni. Te dwa czynniki zdecydoway o jej odpowiedzi. - Jeeli panu tak zaley... - powiedziaa, czujc si rozkosznie w nowej roli i zerkajc ktem oka na Dank. - Owszem, moemy pj do kina. Ale na jaki naprawd dobry film.

- Dzisiaj! - niecierpliwi si brodacz. - Dzisiaj si uczymy - odpara stanowczo Celestyna. - No, to jutro! - Jeli panu tak zaley... - delektowaa si Cesia. - Moglibymy pj jutro na dwudziest. Po poudniu znw bd si uczy. - Moemy jutro zrezygnowa z nauki - zaproponowaa Danka nieco kliwie. Taka okazja... - O nie! - sprzeciwia si Cesia. - Przed nami fizyka. No i polski. Dmuchawiec pokae, co potrafi. Danka tylko spojrzaa na jej wysunity stanowczo podbrdek i ju wiedziaa, e spory nie maj sensu. Westchna i potulnie otworzya drzwi, prowadzce na wieyczk.

Wieczorem nastpnego dnia Cesia znalaza si przed kinem Batyk ubrana w paszcz Julii i jej czapeczk, ozdobiona starannym makijaem i pachnca delikatnie perfumami Antiiope. Czua si pikna, pocigajca i uwodzicielska. Miaa wraenie, e gdyby tylko chciaa skin palcem, cay wiat upadby do jej stp. Nadszed brodacz wspaniale odziany, wymachujc z daleka biletami. Cesia podesza do niego umiechajc si jak Gioconda. Doprawdy, jaki on by zabawny! Stan jak wryty na jej widok i mrugajc oczami usiowa zrozumie, kim ona jest i dlaczego tak si zmienia. - To ty? - upewni si, co sprawio Celestynie niekaman przyjemno. - Ja - odpara trzepoczc rzsami. - To wtedy, z tymi rybami, co cieky... - To te byam ja. - Ale w parku pod pomnikiem... Cesia wzia go pod rk, pena zachwytu dla swej swobody bycia. - Sprawa jest bardzo prosta - wyjania. - Podlegam metamorfozom w zalenoci od tego, czy siostra poyczy mi paszcz, czy nie. Dzi poyczya. Spojrza na ni z niedowierzaniem i parskn krtkim mieszkiem.

- Nie, no wiesz... ty to jeste naprawd... Naprawd podobasz mi si, wiesz? - Uhm - powiedziaa Cesia gosem gobim. Brodacz by - no, moe nie cudowny i nieziemski, jak sdzia przedtem, ale na pewno niezwykle sympatyczny i pocigajcy. Poza tym by taki pikny, taki kolorowy i w ogle artystyczny, e przyciga wszystkie damskie spojrzenia w promieniu dziesiciu metrw. Celestyn powanie zastanawiao, e w towarzystwie brodacza czua si lekko, swobodnie i pewnie. adnego zajkiwania si, rumiecw, patrzenia w ziemi. Przeciwnie, Cielcina ze zdumieniem stwierdzia, e jest elokwentna i dowcipna, wrcz byskotliwa. Rozmowa toczya si leciutko i wdzicznie, wrd wybuchw miechu i przekomarza. Brodacz wzi j pod rk, przycisn i lekko pocign za sob. Byo bardzo przyjemnie tak i i czu si ma, bezbronn, poetyczn istot, ktra wymaga opieki i tkliwoci i ktra nie potrafi przej piciu metrw trotuaru nie podtrzymywana przez silne mskie ram Cesia wanie napawaa si tym nie znanym dotd uczuciem gdy nagle ujrzaa Hajduka. Sta w jasno owietlonym hallu kina, opiera si o cian. By zgarbiony, twarz mia blad i zmizerowan, podkrone oczy. Rce wbi w kieszenie i nieruchomym spojrzeniem widrowa podog. - Koniecznie musisz mi mwi po imieniu - gada brodacz wiodc Cesi przez tumny hali. Zbliali si do Hajduka i Cesia najzupeniej niewiadomie uwolnia rk z ucisku brodacza. - Cze - zawoaa. - Czemu dzisiaj nie by w budzie? - i pomachaa mu rk. Otrzymaa w zamian spojrzenie, po ktrym wydao si jej nagle, i z hallu kina znik cay tum. Zapanowaa zupena cisza, wszystko zatrzymao si w p ruchu i w ogromnej pustce Cesia staa naprzeciw Hajduka, czujc, e czemu jest winna, e zrobia co strasznego, nie do wybaczenia. Hajduk mia pene pogardy oczy purytanina, patrzy na Cesi nieruchomo, z niechci i gorzkim rozbawieniem. Kiedy przenis wzrok na brodacza, spojrzenie zrobio mu si szydercze. Potem opuci oczy i sta bez ruchu patrzc znw w podog. - Bo ja mam na imi Zygmunt - powiedzia brodacz i pocign Cesi dalej. Posza za nim z pustk w gowie. Co ten Hajduk?! Co si stao? Czym zawinia?!... Zreszt, co tam. Nie bdzie si nim przejmowaa. Ani myli. Gbur. A ona, gupia, jeszcze mu pomachaa. Ciekawe po co. No, co za gbur obrzydy. Dobra, w porzdku. Od dzi ona te go przestanie dostrzega. I o co w kocu chodzi?

Brodacz Zygmunt, ktry nie zauway nic zupenie, obj j za ramiona i wesolutko cmokn w policzek. Wspaniale. Niech Hajduk widzi. Cesia zadara gow i w objciach brodacza wkroczya do sali kinowej,

- Caowaam si - powiedziaa Cesia i przymkna oczy w zachwycie. - Nie artuj! - krzykna cicho Baka. - Z tym plastykiem? - Ach, no tak, oczywicie! - W kinie? - dopytywaa si Danka zapominajc o trzymanej rce buce z twarogiem. - Nie, PO kinie - odpowiedziaa Cesia, wci majc przymknite oczy. Stay obie pod palm, w kocu korytarza. Dua przerwa wanie si zacza i ze wszystkich drzwi wyleway si na korytarz strumienie wrzeszczcych, spragnionych i zgodniaych modych ludzi. Wszyscy albo ju cos przeuwali, albo rozpakowywali niadania. W okolicy gazetki ciennej dwaj chopcy prowadzili powan rozmow o trenerze Grskim i upadku kadry. Nieco dalej zatrzymali si trzej maturzyci i wrzeszczeli co na temat Kierkegaarda. Celestyna otworzya oczy i pomylaa, e mczyni s doprawdy mieszni. Tyle haasu o jakiego pikarza czy filozofa, gdy tymczasem wiat ich uczu ley odogiem. - Myl, e on si we mnie zakocha - powiedziaa bardzo chcc, by tak byo naprawd. - A ty? No, powiedz, co czua, jak ci pocaowa? - spytaa Danka poprzez twarg. - Wiesz... - Cesia zastanowia si, po czym odpara szczerze. - To caowanie jest chyba przereklamowane... Mam namyli, rozumiesz, te wszystkie filmy i tak dalej. Prawd mwic, okropnie chciao mi si mia, ale moe to tylko wina tej mojej gupoty... - Chciao ci si mia? - Danka bya prawie zgorszona. - Ty chyba jeste cofnita w rozwoju. - Kiedy... kiedy on pachnia Yardleyem i ja sobie wyobraziam, jak on stoi przed lustrem i perfumuje te swoje wsiki... - pisna Cesia i rozchichotaa si na dobre.

Danka spojrzaa na ni z politowaniem. - Puknije ty si w czko, sieroto. A czym mia pachnie, cebul? Nie, no ty masz naprawd skrzywione patrzenie. - Ale nie, ale nie, naprawd byo bardzo fajnie - pospieszya z zapewnieniem Cesia, ktra poniewczasie zrozumiaa, e w tego typu zwierzeniach szczero nie popaca. - Oczywicie artowaam, on jest cudowny, rzecz jasna. - A, no widzisz - uspokoia si Danka. - A jak tam Paweek? - spytaa Cesia w rewanu, odpakowujc swoje niadanie. Bya znw diabelnie godna. - Paweek? - powtrzya Danka i wyrzucia do kosza pan, niadaniowy. - Paweek i ja znw si gniewamy. - Zdaje si, e to u was chroniczne. O co tym razem? - O tego Hajduka - odpara Danka beztrosko. - Pawe poszed do niego do domu zapyta, czemu nie przychodzi do budy. Hajduk powiedzia, e ma si wypcha, i e nie wrci ju nigdy. Prawie Paweka wyrzuci za drzwi. A Pawe jeszcze go broni. Wic si pogniewaam, bo w dodatku Paweek powiedzia, e jestem gupia g Przenikliwy terkot dzwonka wdar si w haas na korytarzu. Cesia zawina w papier swoje nietknite niadanie. Trzeba byo wraca do klasy. Zreszt i tak zupenie jako stracia apetyt.

W domu nie byo nikogo. Zimne, puste pokoje, cisza podkrelana tykaniem budzika; porzucone na pododze duego pokoju samochodziki Bobcia i pajacyk z urwanymi nogami - wszystko to sprawio, e Celestyna jeszcze bardziej poddaa si zemu nastrojowi. Szczerze mwic, nie by to zy nastrj. Cesia miaa chandr wprost grobow. Powd by jej nie znany. Patrzc w lustro przy okazji mycia rk Cielcina stwierdzia, e wyglda ohydnie: nos jak trba, zapuchnite oczy, wosy matowe, cao przygarbiona i ociaa. Na twarzy wyraz tpego smutku podszytego czarn melancholi. Okropny jest ten wiat. Atmosfera zatruta, w wodzie fenol i inne wistwa, otoczka ozonowa wok Ziemi podziurawiona jak sitko, jeszcze troch i promieniowanie kosmiczne zniszczy wszelkie ycie na planecie. Ani dnia bez wojny, wci na wiecie kto kogo morduje. Deszcze s kwane i radioaktywne, we wszystkich jarzynach

pestycydy, mae dzieci maj w kociach stront 90, ilo zachorowa na biaaczk wzrasta z kadym rokiem. Poza tym ludzie s faszywi i niepojcie obudni i dlaczego nie mona si z nikim dogada? Koszmarne. Koszmarne. Ponuro wkroczya do kuchni. Moe jak co zje, humor si jej poprawi. Postawia na gazie garnek z fasolk po bretosku i przy okazji zrzucia okciem butelk z mlekiem. Gdy wycieraa linoleum fasolka si przypalia. Okropny swd roznis si po caym dom. Celestyna usiada na kuchennym stoku i wybuchna paczem. Oczywicie wanie w tym momencie musia przyj ojciec. Otworzy drzwi kluczem i kierowany zapachem spalenizny zjawi si w kuchni. - Co si stao? - przerazi si na widok szlochajcej crki. - Nic, nic, mam chandr - wyjania Cesia, kajc rozpaczliwie - Ojejej - westchn ojciec ze wspczuciem. - To nie zazdroszcz - wzi z talerza plasterek ogrka i zjad go ze smakiem, chrupic chrzszczc i mlaskajc. - Nie chrup! - krzykna crka przez zy. - Dlaczego?! - Bo mnie to potwornie denerwuje! - Oj, biedactwo. Suchaj, a waciwie z jakiego powodu masz chandr? Cesia mu powiedziaa - z grubsza. Wygarna mu wszystko, chocia co on, biedak, winien by temu, e otoczka ozonowa jest podziurawiona? - To nieprzyjemne - przytakn. - Popatrz tylko, nawet nie wiedziaem, e podziurawiona. - Wszyscy jestecie lepi i krtkowzroczni! A wiat chyli si ku upadkowi! - Nie moemy by jednoczenie lepi i krtkowzroczni - ucili inynier ak. - Jestecie! - szalaa Cesia. - Zimni egoici! Nic was nie obchodzi, e obok mczy si czowiek. - Jaki czowiek - spyta natychmiast ojciec. - Mwi oglnie! - krzykna Cesia cienkim gosem. - Czowiek, samotna istota, nic was wszystkich nie obchodzi! Samotno i brak uczucia to s choroby dwudziestego wieku!

- Aha... - powiedzia ojciec ze zrozumieniem - brak uczucia. To ju chyba zaczynam nareszcie co kapowa... - Nic nie kapujesz!!! - Znowu ryczy - stwierdzi aczek, ocierajc twarz Cesi ciereczk kuchenn. Nic, tylko przestrojenie hormonalne, innego racjonalnego powodu nie dostrzegam. Wiesz, crko, ja ci pociesz. - Wcale nie chc. - A to co innego. Jeeli znajdujesz przyjemno w tym mazieniu si, to rzeczywicie, pocieszanie byoby grubym nietaktem. - No, czym ty mnie moesz pocieszy, czym? - Mgbym ci, na przykad, powiedzie, e wiatu nic zego si nie etanie. Czowiek jako taki wcale nie jest bezmylny. Ja wierz w czowieka. - To sobie wierz - odpara Cesia i zatrbia w chusteczk mnie to nie pocieszy. - Ale rycze ju przestaa. Suchaj, skd ty masz te katastroficzne wieci? - Z prasy - warkna Cesia. - Co oznacza, e jeszcze kilka osb oprcz ciebie wie o tych okropnociach? - No, pewno. - No, to si nie martw. Ludzie na og obdarzeni s instynktem spoecznym i samozachowawczym. Poza tym ludzko nie skada si wycznie ze zbrodniarzy, tpakw i chamw. Sam znam osobicie kilku osobnikw szlachetnych i rozumnych. Problem w tym, eby ich byo coraz wicej. I eby jednoczyli wysiki. - adnie to uje - przyznaa Cesia. - Za dziesi lat moesz do nich doczy. Mogaby na przykad by w ONZ ekspertem od biaaczki. - Nie artuj sobie. - A co? Masz wszelkie szans. - Nie, ale powanie, naprawd mylisz, e mogabym mie jaki wpyw na to wszystko? - Wszyscy moemy mie jaki wpyw na to wszystko - odpar aczek z dziwn powag. - Z drobin powstaje cao, siy si sumuj, jedno ziarnko prochu nic nie zna-

czy, wiele ziarenek prochu to materia wybuchowy. Ty si tym nigdy nie interesowaa, ale i ja na swj skromny sposb mam jaki wpyw na losy wiata, chocia projektuj zaledwie silniki okrtowe. I nie ma tu nic do rzeczy fakt, e chciaem w yciu robi co zupenie innego. To, co robi teraz, jest bardzo potrzebne i uwaam, e powinna by ze mnie dumna. - Jeste mj kochany zuszek - powiedziaa Cesia, finalnie wycierajc nos. - Dobrze, e ty mi si akurat trafie na ojca. - Dobrze, e ty mi si trafia na crk. Udaa mi si nad podziw - E, tam - zwtpia Cesia. - Udaa mi si, powiadam. Jak chandra? Cielcina wsuchaa si w siebie. - Ciut jakby przechodzi. - adnie dzi wygldasz. ycia nic nie zmoe, jak pisze Jerem Przybora. Masz taki interesujcy bysk w oczach. - Co te ty mwisz? - ucieszya si Cesia. - Li i jedynie - powiedzia aczek. - Suchaj, a skd tu tyle dymu? - Fa-fasolka! - wrzasna Cesia, zrywajc si na rwne nogi - Zapomniaam zamkn gaz! - To zamknij - poleci jej ojciec, spiesznie wychodzc z kuchni. - Wywietrz i przygotuj obiad lub co w tym rodzaju. Zdaje si, e umiejtno przypalania kadej potrawy jest w tym domu dziedziczna.

Lodwka ziaa pustk. Cesia, z wysikiem opanowujc uczucie paniki, przeszukaa caa kuchni i znalaza jajka oraz marchewk. To ju byo co. Stana w otwartym oknie i wpatrzya si bezmylnie w budynek po przeciwlegej stronie ulicy. Co j uporczywie drczyo. Cielcina zamkna oczy i poddaa si autoanalizie. Hajduk. No, tak. Dlaczego on nie chce wrci do szkoy? Miaa niejasne wraenie, e ma to jaki zwizek z jej tchrzowskim wystpieniem na lekcji. Tak, to std to poczucie winy i udrki. Postpia obrzydliwie. Czy to moliwe, e jego to a tak dotkno? No, oczywicie, oczywicie. Przecie mia bezwzgldnie racj. I potrzebne mu byo wsparcie. Paweek si odway. A ona...

Och, co za udrka. Dlaczego ona zawsze musi paln jakie gupstwo i dlaczego, jak ju palnie, nie moe o tym zapomnie, tylko cierpi mki wstydu? Wcigna ze wistem powietrze. Ach, idiotka, idiotka, idiotka. - Idiotka - powiedziaa gono i jkna. - Kto idiotka? - spyta ojciec z azienki. - Maria Callas - odpara Celestyna ze zoci. e te czowiek nie moe by sam w tym domu! Trzasny drzwi azienki. W progu stan rowy i odwieony ojciec. - Co takiego? - spyta. - A dlaczego paczesz, kiedy mylisz o Marii Callas? - Bo chc zosta piewaczk operow - odpowiedziaa Cielcina z rozpacz. - I trawi mnie zawodowa zawi. - H, h - pospnie rzek ojciec, ktry nie wiedzia, co o tym wszystkim sdzi. A jednak chyba przestrojenie hormonalne. Obiad bdzie czy mam sam ugotowa? - Bdzie. - A co na przykad? - Jajka sadzone i marchewka - odpara Cesia w zadumie. - Musz si spieszy... - urwaa nagle, stana jak sup i z wyrazem olnienia wpatrzya si w kapcie ojca. Poja bez powodu i w okamgnieniu, e jej obowizkiem - tak, obowizkiem koleeskim - jest zoy wizyt Hajdukowi. Trzeba zadzwoni do Paweka i spyta o adres. Kto w kocu musi si zainteresowa t spraw i z pewnoci ona powinna by tym kim. Ojciec poruszy si niespokojnie. - Dobrze ju, dobrze. Kupi sobie nowe kapcie - przyrzek ze skruch. - No, sowo daj, zaraz pjd i kupi. Tylko zdejmij ze mnie to spojrzenie oowiane. Li i jedynie.

Po upywie pgodziny marchewka gotowaa si na maym ogniu, obrane ziemniaki czekay swojej kolejki, a Celestyna doprowadzaa wntrze kuchni do porzdku. Z ca pewnoci nie byo to zajcie, ktre by korespondowao z jej aktualnym stanem ducha. Prac t wykona miaa Julia, i to wczoraj wieczorem, ale od podobnych czynnoci migaa si tak konsekwentnie, e nie budzio to ju nawet niczyjego zdziwienia. Celestyna przypasaa fartuch, westchna z odraz i odkrcia kran z gorc wod. Zakrzepy tuszcz, kawaki makaronu i strzpki kapusty. Ohyda. Kiedy odszorowaa

pierwszy talerz, do kuchni wesza Julia zjawiskowo pikna w swojej nowej sukni uszytej z dwch wielkich tureckich chust. Jej wspaniae czarne wosy lniy zwodniczym blaskiem, oczy migotay spod ogromnych rzs, a kiedy usiada na kuchennym stoki by polakierowa sobie paznokcie, wion za ni delikatny zapach perfum Masumi. Zaoya nog na nog i nie zdawaa sobie nawet sprawy z niezwykle piknej linii swoich ydek oraz tego, e modsza siostra przyglda si jej z zawici znad zlewu penego brudnych naczy. - Co robisz? - spytaa nie patrzc w stron Cesi. - Zmywasz? - Nie - odpara nagle Cesia i zakrcia kran. - Nie, nie zmywam. - Zwariowaa? I co, bd tak stay te gary? - zatroszczya si Julia. - Nie bd. Bo ty je umyjesz. - Ja? - Ty! - wrzasna Celestyna. - Nie mog - rzeka Julia pobaliwie. - Wanie pomalowaam paznokcie. - Ja te! - krzykna Celestyna. Wyrwaa jej buteleczk z lakierem i zgrzytajc zbami, przejechaa sobie pdzelkiem po wszystkich palcach pod rzd. - Co si z tob dzieje? - Julia nie posiadaa si ze zdumienia. - Nic! Tylko mam dosy! Wykorzystujesz mnie! Wszyscy mnie wykorzystuj! Nikt mnie nie kocha! Zwabieni krzykami nadcignli domownicy. - Co ona mwi? - Mwi, e od dzi nie bd mya garw! Kolej na Juli! - Racja - popar Cesi ojciec. - Te tak uwaam - mrukn dziadek, dubic w cygarniczce, - Julia powinna nabiera wprawy, panie tego. A Cesia przecie musi si duo uczy, podczas gdy na Julii studiach... - Podczas gdy na moich studiach, co? - spytaa Julia uprzejmie. - Zbija si bki - wyjani dziadek. - A Cesia ju w tej chwili musi zacz myle o maturze i egzaminie wstpnym. - Julia wszystko tucze - zauwaya mama.

- No, to co - rzek dziadek. - To kamufla. - NO, wiesz! - oburzya si Julia. . Nie bjmy si spojrze prawdzie w oczy - wygosi odwanie ojciec w tym domu istnieje uciskana mniejszo. Mam na myli Cielcin i Wiesie - A pewna artystka obija si - sykna Celestyna. - Ja tej Cielcinki nie poznaj - w zadumie zauwaya mama. - Zrobia si wymowna - przyzna aczek. - Niemniej ma racj. Wykorzystujemy j. - Tak jest - powiedziaa Cesia z moc. - I w dodatku nie mam co na siebie woy. Wytrzeszczyli na ni oczy. - Co si dzieje? - zdumia si dziadek. - Cielcino, panie tego, przecie zawsze uwaaa, e w kobiecie wane jest wntrze... - Zmieniam zdanie. Suknia te zdobi czowieka z wntrzem. - Przecie masz mnstwo sukien - powiedziaa zaskoczona mama. - Wszystkie po Julii! W biucie za szerokie! - zawo zawoaa Cesia. Nikt nie by w stanie zaprzeczy. - A mnie nie do twarzy w kolorach brunetki! Kady od razu pozna, e kiecki po starszej siostrze, i nie wiem, co sobie pomyli! Na pewno nie pomyli, e jestem kobieca i elegancka! - Kto nie pomyli? - aczek straci wtek. - No... kady! Kady nie pomyli!... to jest - pomyli, a raczej... - Celestyna zalaa si purpur. zy stany jej w oczach i zaczy si wymyka na policzki. - Boe, jaka ja jestem nieszczliwa! - wybuchna nagle. - Nikt mnie nie rozumie, nikt mnie nie kocha! Rodzina bya poruszona. Spojrzeli po sobie. - Ale Cesiu... - przemwi dziadek w imieniu ogu. Kochamy ci bardzo, panie tego, wierz mi... Cesia nie zwrcia na to wyznanie najmniejszej uwagi, tylko eksplodowaa szlochem i kryjc twarz w doniach, stukna czoem o kuchenny st. - le jest - powiedziaa Julia. - Odstawia lakier i wysza.

Wrcia po chwili razem z Krystyn, ktra w wycignitych rkach niosa swoj przeliczn, bia bluzeczk. Bluzeczka bya bufiasta, falbaniasta i haftowana w mnstwo figlarnych zbkw. Krystyna spdzia nad tym arcydzieem dwa pracowite miesice, dugie godziny haftowania umilajc sobie marzeniami o dniach, kiedy bdzie szczupa i elegancka. - Poyczymy ci to cudo - oznajmia Julia, a Krystyna wrczya Cesi bluzk, radonie kiwajc rud gow. - Ale... ja nie mog... - jkna Cesia bez przekonania. - W to, w - powiedziaa Krystyna. - Do tego t spdnice w ryczki. - Na pewno si spodobasz - stwierdzia Julia. - Komu? - spyta ojciec troch zbyt gono. - No... kademu. Co, nie, Ceka? Cesia ju nie pakaa. Przyja bluzeczk, spojrzaa rozjanionym wzrokiem i znika, eby si przebra. - Naprawd - powiedziaa Julia pgosem. - Ona ma racj. Powinnicie zacz j stroi. - Co te ty mwisz! - achn si ojciec. - Cesia to jeszcze dziecko. - Dziecko te trzeba ubiera. W dodatku Cesia wanie wyrosa z dziecistwa powiedziaa mama. - Uwaam, e trzeba by. aczku, przyjrze si budecikowi i wysupa jak sumk. Ojciec zaspi si, poniewa bardzo nie lubi mwi o pienidzach. Nie mia ich z zasady w iloci wystarczajcej na pokrycie wszystkich szalonych potrzeb swoich domownikw. - Znowu wysupa, h? Statek maminej inicjatywy wpywa na niepewne wody, - Niedugo mi zapac za abdzic I - podsuna niemiao. - Mona by kupi Cesi kouszek i adne botki. I sukienk. - Ile ci zapac? - spyta ojciec twardo. - A, nie wiem. - Dlaczego nie wiesz?

- No, nie wiem, dlaczego nie wiem. - Nie wiesz, a ju kupujesz kouszek. - Wiesz co. aczku, czasem mam wraenie, e jeste skpy. - A ja mam wraenie, e jeste nieopanowanie rozrzutna. - Nie kcie si o pienidze! - powiedziaa Julia. - Ktnie o pienidze zabijaj prawdziw mio. Rodzice spojrzeli na siebie i nagle wybuchnli miechem. - aczuniu ~ powiedziaa mama padajc w mowskie ramiona. - Uwaam, e naley pooy kres temu sporowi. - Susznie. Jeszcze by nam zabio. - Wic umwmy si po prostu, e... - e pjdziemy na ugod. Nie kupimy Cesi kouszka, tylko suknie. I botki. - I botki. Skrzypny drzwi azienki i ukazaa si Celestyna. Rodzice umilkli i wpatrzyli si w swoj modsz crk. Cesia wygldaa uroczo. Jej twarz oblewa wyraz determinacji i powagi, oczy byy zagadkowo zamglone. Spojrzaa niewidzcym wzrokiem na swoj rodzin i bez sowa, krokiem somnambuliczki, skierowaa si do wyjcia. - Dokd idziesz? - spytaa mama, czujc dziwny ucisk w sercu, co poredniego midzy litoci a niepokojem. Cesia drgna. - Do kole... - powiedziaa. - Do koleanki. Wrc niedugo. Waciwie - dlaczego skamaa? Przecie i tak wszyscy si domylili, e nie stroiaby si tak dla koleanki. Klnc w duchu swoj bezdenn gupot, Cesia wybiega z bramy i szybkim krokiem ruszya w stron ulicy Sienkiewicza. Paweek nie pamita numeru domu, w ktrym mieszka Hajduk. Cesia dowiedziaa si tylko, e nad sklepem spoywczym. No wic na Sienkiewicza. Byle miao. Byo chodno i sonecznie. Silny wiatr przenika bez trudu przez cienki paszcz Julii i bluzeczk Krystyny. Wia prosto w twarz i Cesia poczua, jak z kcikw jej oczu spywaj zy. Sama nawet nie bya pewna, czy to od wiatru, czy z powodu chandry.

Przesza przez jezdni, mimochodem unikajc mierci pod koami rozpdzonej ciarwki. Nawet tego nie zauwaya, pochonita mylami. Skamaa rodzicom, bo baa si, e j wymiej. Dlaczego si baa? Kpili z niej ju tyle razy, e powinna si uodporni. W kocu arty byy yczliwe i nie szkodziy nikomu. Tak, ale tym razem jako nie miaa ochoty, eby artowali z Hajduka. Z brodacza - prosz bardzo. Ilekro Zygmunt przyszed ojciec Cesi nie aowa mu przytykw i kpin, ktre brodacz zreszt znosi bez mrugnicia okiem. Ale Hajduk? Hajduk nie pasowa do nich wszystkich. Jkna, przypomniawszy sobie jego ze spojrzenie. Stana w miejscu i odwaga opucia j zupenie. - Cze! - wrzasn brodacz z przeciwnej strony ulicy i ruszy przez jezdni do Celestyny. By wystrojony bardzo starannie, spod baranicy wystawa mu konierz wspaniaej koszuli w krateczk i wzel} modnego wczkowego krawata. Najwyraniej bardzo dumny ze swego wygldu brodacz zatrzyma si przed Cesi, szczerzc zby. - Wanie szedem po ciebie. Mam bilety na Rzym Felliniego na czwart. Od lat osiemnastu wprawdzie jest film, ale wygldasz dzi tak jako... e na pewno ci wpuszcz. Cesi a ledwie zarejestrowaa w pamici komplement. Propozycja bya jej nie smak. - Chyba nie zd. Musz jeszcze wstpi do ko... koleanki. - Pjd z tob. - O, nie! - krzykna. - No, to poczekam przed domem, jak si mnie wstydzisz - rzeki brodacz z uraz. - Gdzie mieszka ta koleanka? - Obj Cesi w pasie i pocign za sob. - Na Sienkiewicza - niechtnie odpara Cesia i odczepia od swojej talii rk brodacza. - Wiesz, ja jako nie mam ochoty na kino. - Nie wygupiaj si! - obruszy si brodacz. - Przecie szkoda biletw! Cesia z westchnieniem pomylaa, e pomienni bruneci niekoniecznie potrzebni s w kadej minucie ycia. Dochodzili do bloku na ulicy Sienkiewicza, Cesia zostawia brodacza przed sklepem spoywczym i wesza do najbliszej bramy. W spisie lokatorw nie byo Hajduka, ale Paweek mwi, e Jerzy mieszka u pani Pirek. Cesia wesza na schody, usiujc opanowa omot serca.

Zatrzymaa si przed drzwiami mieszkania numer osiem. A wic to tu. Nie mylc wcale, co robi, wyja lusterko i przyjrzaa si sobie z uwag. No, tak. Bez zmian, niestety. Po wahaniach i dreptaniu w miejscu strawia nastpne trzy minuty i wreszcie zadzwonia z nag decyzj, czujc, jak jej odek chodzi w dziwn komityw z sercem i oba te organy trzepocz jednym rytmie. Odgos powolnych krokw za drzwiami sprawi, e nie rzucia si do ucieczki. Drzwi otworzono i na progu stana staruszka w ciemnym szlafroku. Cesia zmusia si do mwienia. - Dzie dobry, czy zastaam Jerzego? Staruszka obrzucia Cesi badawczym spojrzeniem. - Jest u siebie - powiedziaa cichym gosikiem. Ani mylaa ruszy si z miejsca. Obejrzaa sobie Cesi uwanie i dopiero potem zdecydowaa: - Prosz wej. W korytarzu na wprost wejcia wisia obrazek przedstawia dziewcz z kotkiem. Obrazek by owalny, dziewcz na nim promienne. Na lewo od obrazka byy wskie drzwi oszklone matowa szyb, Cesia oderwaa wanie wzrok od umiechnitego dziewczecia kiedy drzwi si uchyliy i w jednej chwili stao si jasne, e obrazek jest mylc zapowiedzi: Hajduk sta na progu ponury, zy, marszczc brwi i patrzc spode ba. - Cze - powiedzia sucho. - Prosz, wejd. Cesia posusznie wesza. Serce jej walio, na twarz buchny rumiece, w uszach pojawi si zaguszajcy wszystko szum. Z przeraeniem stwierdzia, e nie potrafi wydoby z siebie ani sowa. Hajduk powoli zamkn drzwi i odwrci si. On rwnie si nie odzywa. Przypominao to jaki senny koszmar. Minuty mijay, oni trwali w milczeniu, ktre stawao si coraz bardziej nieznone. Sycha byo czapanie pani Pirek i odgos wody lejcej si do imbryka. Na podwrzu wrzeszczay chopaki i kto z hukiem zatrzasn kube od mieci. W ssiednim mieszkaniu radio zachystywao si ari z Poawiaczy pere. Cesia pomylaa wanie, e za sekund albo zemdleje, albo wybuchnie paczem, kiedy wreszcie Hajduk przemwi: - Siadaj. Podsun jej krzeso. Cesia usiada, rozgldajc si po pokoju, co miao jej pomc w opanowaniu zdenerwowania. Do Hajduka, znajdujca si za jej plecami na oparciu krzesa, odskoczya jak oparzona, kiedy jej dotkno rami Celestyny.

- adnie tu u ciebie - powiedziaa Cesia bez przekonania, toczc wzrokiem po pustym, surowym pokoju. Znajdowa si tu tylko tapczan, st i pka zapeniona ksikami. Na cianie wisia wycity z gazety portret umiechnitego mczyzny na tle zagryzmolonej kred tablicy. Hajduk milcza nieprzyjanie. - Przyszam zapyta - wykrztusia Cesia - czy nie trzeba ci jako pomc... nie przychodzisz wcale do szkoy... - Nie przychodz - potwierdzi odpychajcym gosem. - A pomocy mi nie trzeba. Zawsze radz sobie sam. Ze wszystkim. Popatrzyli na siebie przez chwil i oboje, sposzeni, jednoczenie odwrcili wzrok. - Czy ty si... obrazie? - szepna Cesia. - O to, e wtedy... e Hajduk rozemia si w wysikiem. - Dlaczego miabym si na ciebie obraa? - e nie stanam po twojej stronie. - A dlaczego miaaby to robi? - spyta Hajduk drewnianym gosem. - Kady postpuje tak, jak uwaa za stosowne. - Nagle jego panowanie pucio jak zbyt luno zaszyta dziura na okciu. - Nie mog obraa si na ciebie o to, e jeste inna, ni mylaem! - powiedzia szybko. Zreflektowa si w jednej chwili i zmarszczywszy brwi, wbi rce w kieszenie. - No, a teraz ju id. Ten facet, co czeka tam na dole, zanudzi si na mier. - Tam... nie ma nikogo... - skamaa gorczkowo Cesia. Sama nie wiedziaa, dlaczego tak jej zaley, eby Hajduk uwierzy. Ale on nie uwierzy. - Mwi o tym facecie, ktry tu z tob przyszed. Widziaem was przez okno. To ten sam, z ktrym chodzisz do kina i do parku - umiechn si uprzejmie cignitymi wargami. - Nie musisz si przede mn kry, nikomu nie powiem. Cesia milczaa upokorzona. - Teraz te pewnie do kina, co? - poinformowa si Hajduk wci z tym samym nieprzyjemnym umiechem. - No, to si spiesz, pewnie na czwart idziecie... - i kiedy

Cesia miertelnie dotknita i uraona wstaa, Hajduk doda: - Ja te zreszt wychodz. Umwiem si. Cesia spojrzaa na niego szybko. - No, id ju wreszcie! - krzykn zaciskajc powieki. Celestyna wysza natychmiast, sztywno wyprostowana, duszc si od powstrzymywanego paczu. Wypada przed dom i ruszya przez jezdni. Brodacz, o ktrym zupenie zapomniaa, spojrza ze zdziwieniem, a nastpnie widzc, e artw nie ma, zerwa si i polecia za ni. - Stj dziewczyno - powiedzia obejmujc j z tyu za ramiona. - Co si dzieje? Cesia spojrzaa na niego pustym wzrokiem. - Nic, nic. Idziemy. Idziemy sobie do kina. - Ale co si dzieje? Obrazia ci ta idiotka? A mwiem, nie id tam. - Miae racje - powiedziaa Cesia martwym gosem. - miae racj, miae racj. - No, co jest? - brodacz potarga Cesi grzywk. - Nie przejmuj si. Cesia jakby nagle go dostrzega. - Zygmunt - powiedziaa ze zdziwieniem. I niespodziewanie wybuchna strasznym paczem, zy leciay po jej twarzy jak woda z kranu caymi strumieniami. Otwarte usta z trudem apay powietrze, w nosie natychmiast zaczo bulgota. Przechodzca obok tga pani z siatkami penymi marchwi i ziemniakw przystana i z zainteresowaniem przygldaa si scenie. Brodacz zdawa si mie tego wyej uszu. - Ludzie patrz - mrukn. - Uspokj si. Cesia pakaa rozpaczliwie, trzymajc go oburcz za koszul na piersiach. Usiowaa opanowa szlochanie i co powiedzie, wreszcie wydaro si z niej: - Ja... nic... nie... rozumiem! Ja... nic... nie... rozumiem! Od strony ulicy Zwierzynieckiej nadcigna druga dama. Z jej siatki dramatycznie sterczay blade nogi kurczaka w celofanie. - Co tu si stao? - zwrcia si gono do tej z marchewk. - Bo ja wiem, kochana. Tak patrz, e on j chyba chce rzuci. Pacze biedaczka i pacze.

Prgierz opinii spoecznej dawa si brodaczowi we znaki. W dodatku nowiutka koszula bya ju mokra od ez i pognieciona. Niewiele byo rzeczy, ktre mogyby usprawiedliwi podobnie oburzajce traktowanie jego garderoby. - Chod ju wreszcie! - sykn. - Albo id sam! - Jaki to niecierpliwy, oszust jeden! - pani z kurczakiem podesza bliej, gotujc si do feministycznej akcji. Brodacz zapa Cesi za rk i powlk za sob, w bezpieczne zacisze bramy. Cesia daa si prowadzi, kryjc sw rozpacz w chusteczce do nosa. - Czego nie lubi, to histeryczek i scen na ulicy - powiedzia gniewnie brodacz w ciemnociach bramy. - Jeeli si natychmiast nie uspokoisz, id do kina sam. - Ja... nic... nie... ru... - kaa Cesia, wygldajc przy tym tak, jakby za chwil miaa zacz tuc gow o cian. Wobec tego brodacz, Naprawd i nade wszystko nie lubi historyczek i scen na ulicy, zerkn, poprawi krawat i miao wyszed z bramy. Zdziwiby si, gdyby wiedzia, e Cesia w ogle tego nie zauwaya.

Po raz pierwszy w yciu Cielcina spotkaa si z problemem, na ktry skutecznej rady nie potrafi jej da nikt, a ju najmniej rodzina. Oni by po prostu nic nie zrozumieli - bya tego tak niezbicie pewna, e nie tylko nie opowiedziaa w domu, co jej si przydarzyo po poudniu, ale wrcz podaa faszyw wersj zdarzenia, ktre doprowadzio j do stanu tak bardzo godnego poaowania. Owiadczya mianowicie, e bya u koleanki, wracajc spada ze schodw, uderzya si w kolano i tylko dlatego wrcia caa we zach, po czym ostatkiem przytomnoci zdjwszy z siebie cudown bluzeczk Krystyny, pada na kanap i do wieczora pakaa, nie zniajc si do rozmowy z adnym z czonkw rodziny. Oczywicie nikt w t wersj nie uwierzy. Zostawiono Cesi w spokoju, tylko zza drzwi dochodziy gosy pene troski i utajonej ciekawoci. Cesia popakaa, popakaa, a potem wstaa. Posza do kuchni i w ponurym milczeniu pochona sze ogrkw konserwowych i p soika grzybkw w occie. Nastpnie, nieznacznie rozpogodzona, umya z temperamentem naczynia, wypastowaa linoleum w kuchni, zrobia ma przepirk i znw poczua si lepiej.

Za oknem nagle zapada ciemno, podnis si silny wiatr. Cesia skoczya prac, umya rce i natara je kremem. Podgldajca przez szpary w drzwiach azienki ciocia Wiesia usyszaa, jak przed lustrem Cesia mwi do siebie pgosem: - No dobrze. Barrrdzo dobrze. O co ci chodzi, idiotko? Nie odezwiesz si do niego nigdy w yciu. Wicej dumy. Li i jedynie. Ciocia Wiesia oddalia si na palcach i doniosa rodzinie, e Cielcinka jakoby oya. W istocie, Cesia nie rezygnujc z gorzkiego umiechu i rozproszonej po caej twarzy agodnej melancholii czowieka ciko dowiadczonego przez ycie upudrowaa nos i przy akompaniamencie huraganowych poryww wiatru zasiada z rodzin do kolacji. Potoki deszczu chlustay w szyby, ciany starego domu dygotay od poryww wichury. - Znowu nie kupili wdliny, panie tego - utyskiwa dziadek, usiujc zaprowadzi przy stole normalne porzdki. - C chcesz, tatusiu, jutro niedziela - machinalnie powiedzia mama akowa, ukradkiem obserwujc modsz crk. - Trzeba byo mnie poprosi, kupibym bez kolejki - wtrci ojciec. - Umiem oczarowa dowoln ekspedientk. Li i jedynie - I pomyla, ze smutkiem spogldajc na Cesi: Czy kto u skrzywdzi? Co si stao dzisiaj po poudniu? - Ze wszystkich akoci najbardziej lubi boczek - zacytowa dziadek swj ulubiony dowcip. Wszyscy przy stole rozemiali si uprzejmie. Za oknem da si sysze wist wichury i grzechot spadajcych dachwek. - A co jest pani ulubionym akociem, panie tego? - dziadek zwrci si do milczcej Krystyny. Z brzkiem poleciaa na chodnik jaka szyba. - Szampan - odpowiedziaa Krystyna dziwnym gosem. - Moja myszka lubi te szampana - owiadczy Bobcio. aczek si zainteresowa. - Skd wiesz? Dawae jej? - Nie. Mwia mi wczoraj - odpar Bobcio rzeczowo. - O - rzek aczek i przyjrza si siostrzecowi nieco uwaniej.

- Ja to najbardziej lubi miso. - Bobcio unosi si na fali zwierze. - Ale nie kur. Bo mi si znudzia. Jakie to mieszne, e kura nazywa si tak jak to zwierztko. Albo ryba. Nazywa si tak samo jak to, co pywa. - Bo to jest to samo - wyjania brutalnie Julia. Ciocia Wiesia podskoczya i rozpaczliwymi gestami usiowaa nakoni Juli, by nie pozbawiaa Bobcia jego dziecinnych zudze. Bobcio wszake by pochonity innym zagadnieniem: wpatrywa si w Krystyn, ktra robia si na przemian to blada, to czerwona, a wreszcie z brzkiem upucia widelec. - Mamo, co jest tej cioci? - spyta Bobcio. - Obawiam si, e niestety... - zacza matka Cesi gosem panicznym. - Tak, to ju to! - jkna paczliwie Krystyna. - Ale co? Ale co? - chcia wiedzie Bobcio. Inynier ak zerwa si na rwne nogi. - Takswka!!! Gdzie takswka? - prawie paka Bobcio, ktry lubi by dokadnie poinformowany. - Co za kaway? - zdenerwowaa si Julia - przecie jeszcze nie czas! Ale wanie by ju czas. Nowemu mieszkacowi planety spieszno byo ujrze j na wasne oczy. Jak wiadomo, kadej minuty rodzi si na Ziemi dwiecie trzydziecioro picioro dzieci. A za kadym razem jest to tak samo cudowne. W mieszkaniu akw zapanowaa naga panika. Stwierdzono bowiem, e telefon nie dziaa. Szpital imienia Raszei by co prawda niedaleko - zaledwie o dwie przecznice std - ale przecie na dworze szalaa wichura. Nikt nie mia odwagi proponowa Krystynie, by udaa si do szpitala pieszo. - Spokojnie, mamy jeszcze mnstwo czasu - powtarzaa mama akowa, ani przez chwil nie wierzc, e mwi prawd. - Mj Boe, co to bdzie? - szlochaa Krystyna. - Co ma by, panie tego? - pociesza j niezrcznie dziadek, ktrego przepeniao wspczucie. - Wszystko bdzie dobrze, kto to widzia ba si naturalnego procesu. - Mamo, jestem godny - owiadczy Bobcio z min wyalienowanego. Cesia zebraa rozproszone myli. Chwileczk, kto tu chce by lekarzem? eby by lekarzem, trzeba umiejtnoci, powicenia i zdrowego rozsdku. Pierwszego nie

mam. Drugie moe mam, ale bez pierwszego si nie liczy. Trzecie posiadam, jak sdz. Zrbmy z tego uytek. - Wychodz tato - powiedziaa. - Ty dokd? - przej si aczek. - Jest wp do dziewitej. - Id do Nowakowskich, przecie oni maj telefon. - Pjd z tob. Zeszli na d. Drzwi otworzy may Nowakowski, ubrany w piamk w czerwone kaczki. - Starzy poszli do kina - owiadczy chrupic niegodnie landrynk. - O co chodzi? - Czy moglibymy skorzysta z telefonu? - spyta uprzejmie aczek, ktry do tej pory nie mia okazji bliej pozna omiolatka Nowakowskiego i nie wiedzia, co to za ziko. - Nie - rzek Nowakowski. - Tata powiedzia, ebym nikogo nie wpuszcza, bo krc si rni zboczecy i zodzieje. - Nie sdz, eby mia na myli ssiadw, cha, cha podlizywa si aczek. - Won z drogi, Nowakowski - powiedziaa Cesia i nie wdajc si w zawie wyjanienia wepchna ojca do przedpokoju. Nastpnie polecia potomkowi dentysty wyplu cukierek, umy zby i pooy si z powrotem do ka. - Wcale nie byem w ku - zauway miedzianek. - Ogldaem krymina w telewizji. - Ty mnie, Nowakowski, nie denerwuj! - ostrzega Cesia. - Mam jeszcze z tob na pieku o myszy! Marsz do ka, telewizor ci wyczam, to film nie dla ciebie. Nowakowski spojrza na ni ironicznie i nie powiedzia ani sowa nawet wwczas, gdy intruzi wdarli si do gabinetu, gdzie sta telefon. Tu aczek jkn, e nie pamita numeru pogotowia. Cesia wszake wiedziaa wszystko. Z umiechem wyszoci wyja suchawk z rk ojca, nakrcia numer, podaa adres i poprosia o przysanie karetki. - Co takiego - mrukn aczek, ktremu Cesia imponowaa coraz bardziej, w miar jak jego spokj i opanowanie zdaway si ulatnia bez reszty.

- Naley si zotwka - odezwa si gos od drzwi. Rozkoszny omiolatek najspokojniej w wiecie sta w progu i gryzc ze zgrzytem landrynk przyglda si zimno Celestynie. Z pokoju dochodzio dudnienie wczonego znw telewizora. Mody Nowakowski by najwyraniej czowiekiem, ktry dokadnie wie, czego chce. - U, eby ty si dosta w moje rce - mrukna Cesia, idc do drzwi. - Skakaby jak na sznurku. Powiedz ojcu, e wpadn rano i oddam zotwk! - krzykna ju ze schodw, idc z wolna za ojcem. - Takim typkom jak ty lepiej nie powierza pienidzy! - Nie moga wprost patrze na Nowakowskiego, ktry, umiechajc si pod ry czupryn, sta na progu w swojej cienkiej piamce i ostentacyjnie bimba torebk landrynek. W domu ojciec i Cesia zastali sytuacj napit, aczkolwiek owo napicie byo podzielone nierwnomiernie. Mama, drca i blada, znajdowaa si w pokoju Krystyny. Wyjrzaa tylko zza drzwi i z wyrazem rozczarowania na twarzy cofna si natychmiast. Przez korytarz biega ciocia Wiesia z wypiekami na twarzy i kubkiem gorcego bulionu w rce. W duym pokoju byo ciszej: dziadek pociga herbatk i czyta Comeillea, Bobcio za w najwikszym skupieniu siedzia na pododze i uczy swoj mysz trudnej sztuki chodzenia po linie cilej, po nitce rozpitej midzy fikusem a nog od krzesa. W ramach asekuracji podtrzymywa pod mysz swj berecik; gdyby si, biedactwo, omskna, miaaby go jak znalaz. Nieszczsne zwierz drc ze strachu wisiao panicznie na dwch apkach i oburzona Cesia nakazaa Bobciowi, by pooy kres tym kameralnym torturom. Pogotowie wci nie przyjedao. aczek by blady, drcy i osabiony. Otworzy drzwiczki dbowego kredensu i starajc si nie sucha dobiegajcych z pokoju Krystyny krzykw, wyj butelk gruziskiego koniaku. Nala zotego pynu do szklanki po herbacie - ykn desperacko i straci dech. Tego trzeba byo Bobciowi. Porzuci sw ofiar, zbliy si do wuja i wpi w niego bkitne spojrzenie inkwizytora. - Dlaczego pijesz alkohol? Zawsze mwie, e alkohol to uywka dla miczakw! aczek, zbity z pantayku, zamruga ze skruch. - No, tak - przyzna. - Ale, mj Bobku, powiniene zrozumie sytuacja mnie przerasta. Nigdy nie umiaem znosi mnie czyjego cierpienia.

- Dlaczego mwisz, e sytuacja ci przerasta? - dry Bobcio swym jasnym i czystym gosikiem. - Zawsze mwie, e miczaki tale si wanie tumacz. aczek chrzkn. - Nie jestem miczakiem - owiadczy. - No, to dlaczego pijesz alkohol? Zawsze mwie... - Bobek! Spa! - zaama si aczek. - Jeszcze mi si nie chce - powiedzia Bobcio. - Ale pjdziesz spa! I to ju! O, wydaje mi si, e ten Nowakowski ma na ciebie bardzo zy wpyw! - Ju zaraz, zarusieko - natychmiast zgodzi si Bobcio, Nowakowski by jego ukochanym przyjacielem, i jedynym naprawd niepodwaalnym autorytetem. W tej samej chwili rozleg si dzwonek u drzwi. Cesia rzucia si otwiera. - Pogotowie! Doktor by modym grubaskiem o penej twarzy, na ktrej malowa si wyraz godnoci i zniecierpliwienia zarazem. Wiewircze zbki sprawiay, e jego dykcja bya nader osobliwa. - Gdzie jest pacjentka? - spyta, karcc Cesi spojrzeniem i przerywajc w p sowa jej wywody. W tej samej chwili rodzina gromadnie wypada na korytarz. - Nareszcie! Co tak dugo!... - Gdzie jest ta pacjentka, pytam?! Wpuszczono go do pokoju Krystyny. Wszyscy zgromadzili si w pobliu, szepcc z przejciem. W korytarzu stali dwaj ludzie z noszami. Wprost czuo si ciar tej chwili. Stukny drzwi i pojawi si doktorek w caej okazaoci. - Bierzemy pacjentk - zarzdzi. W czasie gdy dwaj krzepcy dentelmeni wynosili Krystyn na noszach, doktorek wpi oburzone spojrzenie w tat aka. - Niesamowite - owiadczy. - Dua lekkomylno. Bobcio wpatrywa si w niego jak urzeczony. - Czy Pan jest Muminkiem? - spyta niemiao, dotykajc go ostronie palcem. - powinien pan crk odwie do szpitala ju godzin temu! - Ale, moje crki s... - aczek by ledwie ywy z przejcia.

- Doktorze, czy Krystynie co grozi? - Pytam dlatego, e pan mwi jak Topik i Topcia, prosz pana - powiedzia Bobcio tonem nabonego szacunku. - Nic jej, prof pana, nie grozi. Ffyftko jeft na najlepfej drodze - powiedzia doktor do aczka. - O, matko! - krzykna Julia z furi. - No, to dlaczego pan straszy! - Ja nie ftraf, ja przeftrzegam - obrazi si doktorek. - egnam. Pacjentka bdzie w klinice na Polnej, prof fi kontaktowa telefonicznie - i znik.

W dziesi minut pniej aczek pobieg do budki telefonicznej na rogu Kochanowskiego, by skontaktowa si z klinik. Kontaktowa si z ni potem co kwadrans, dopki okoo pnocy nie usysza zapierajcej dech w piersiach nowiny. Kiedy wpad w progi domu, ujrzano na jego obliczu wyraz czystego szczcia. - Mamy dziewczynk! - krzykn. - Mj Boe, co za rado! Wyobracie sobie, way trzy i p kilo i ma niebieskie oczta!

W tydzie pniej Krystyna i jej creczka wrciy z kliniki. Nw narodzona czonkini spoeczestwa wygldaa na razie jak biaa paczuszka z buzi wielkoci pomaraczy. Od pierwszej chwili przejawiaa energi, zdecydowanie i samowol, a poza tym bya skoczonym cudem dla rodziny akw. Wasn rodzin noworodka reprezentowaa wycznie Krystyna, ktrej m, Wojtek, ojciec malestwa fatalnym zbiegiem okolicznoci znajdowa si wanie na chaturze w wojewdztwie bialskopodlaskim i nikt nie wiedzia, jakim by tu sposobem go odnale. Krystyna bya tak przepeniona szczciem, e nie dostrzegaa adnych niedogodnoci w swej obecnej sytuacji. Dziecko nazwaa Irenk, na cze mamy akowej, i waciwie nie miaa adnych zmartwie. Do czasu, gdy nadszed wieczr, a sia fachowa w postaci poonej wci jeszcze si nie zjawiaa, jakkolwiek w myl obowizujcych przepisw powinna bya przychodzi co dzie, by wykpa noworodka. Kiedy do smej wieczorem nikt si nie zjawi, Krystyna popada w panik. - Ja si boj! Ja si boj jej dotkn! - woaa przejmujcym gosem, nie przyjmujc ofert, ktrymi zasypyway j mama, Julia i Wiesia. daa, by natychmiast

sprowadzono jej si fachow i nie chciaa za nic poj, e Julia ma najlepsze chci, e mama akowa kpaa w swoim yciu dwoje dzieci, a ciocia Wiesia co prawda o jedno mniej, ale za to niedawno. Sytuacja zaczynaa wyglda bardzo powanie, bo zbliaa si niepodwaalna godzina karmienia i maa Irenka zaczynaa wanie demonstrowa si swych modych puc. To z kolei, na zasadzie sprzenia zwrotnego, doprowadzao mod matk do ez i sprawiao, e z przejcia nie bya w stanie wykona najprostszej czynnoci. - To to histeria, panie tego - mamrota dziadek, ktry rwnie mia swoje dowiadczenie w zakresie pielgnacji niemowlt, ale ktremu nawet nie pozwolono zgosi swej kandydatury. Caa rodzina medytowaa nad oem Krystyny, maa Irenka ryczaa jak tur, Bobcio by zazdrosny o jej powodzenie towarzyskie, usiowa zdystansowa si na wesoo. Mona byo zupenie straci gow. Celestyna jednake, jak zawsze w obliczu sytuacji wymagajcej dziaania, zyskaa chodny spokj. Przytomnie poszukaa ksiki Pod tytuem Mae dziecko. Ksieczka ta do niedawna stanowia dla Krystyny co w rodzaju Koranu, jednake teraz okazaa si nieuyteczna: Krystyna w ogle nie bya w stanie czyta czegokolwiek. Cesia spokojnie otworzya Mae dziecko, przeczytaa odpowiedni rozdzia i przekrada si do azienki, by tam przygotowa si do ceremoniau kpieli. Nie bya to sprawa atwa. Cesia przymierzaa si trzy razy, nim wreszcie uznaa, e sprosta wymogom sytuacji i e wszystkie niezbdne akcesoria znajduj si na pewno na waciwych miejscach, zalecanych przez Instytut Matki i Dziecka. Wtedy posza po Irenk. Noworodek wanie przesta krzycze i otworzywszy zapuchnite oczka zdawa si przysuchiwa burzliwym odgosom debaty toczcej si w drugim kocu pokoju. Cesia niemiao wyja malestwo z eczka i podtrzymujc przepisowo ma gwk, zaniosa je do azienki. Wyuskane z powijakw dziecko byo takie drobne, rozczulajce i bezbronne, e serce Cesi stopniao w jednej chwili. Malutka czerwona rczka z palcami gruboci zapaki z niespodziewan si uapia palec Cesi, a cienkie nki, oswobodzone z pieluch, wykonay kilka energicznych kopniakw. Wci zerkajc do ksiki, Cesia zadziwiajco sprawnie umya Irenk, posmarowaa jej ppek zielonym lekarstwem, opatrzya i z wielk trem przebraa wiotkie ciako w wiey kaftanik. Dugo mozolia si nad prawidowym uoeniem pieluszki - wci jej si wydawao, e nie wygadzia jakiej fadki i biedne dziecitko zaraz dostanie odleyn. Ale mae stworzenie byo wielce zadowolone: ucicho - przymkno oczka i zaczo rozkosznie posapywa. Celestyna przy-

czesaa Irence rudawe woski i tak wyelegantowan, zawinit w kocyk, zaniosa z powrotem do eczka, na karmienie. Nie domylaa si nawet, e postpia nader niedyplomatycznie i e odtd gwnie ona bdzie kpa Irenk, jako ta, ktra robi to najlepiej.

Noc bya cika. Noworodek spa do godziny drugiej po pnoc po czym si obudzi i krzycza do pitej. Cesia i Krystyna, przejte do gbi, nie zmruyy oka a do rana, gubic si w domysach, co moe by powodem tej rozpaczliwej demonstracji. Krystyna skaniaa si ki przypuszczeniu, e jej dziecko jest po prostu potwornie godne. Mimo rad Cesi, a take wbrew surowym zakazom podrcznika, usiowaa przeforsowa pogld, e jeli malutka pacze z godu, to naley j no prostu nakarmi, nie respektujc czyich tam wymysw co do przerwy nocnej. Julia, ktra usiowaa spa na ssiednim tapczanie, o trzeciej nad ranem zaamaa si. - Cesia, przecie twoje ko stoi bezuytecznie - wymamrotaa z zamknitymi oczami. - To moe ja tam pjd i niech chocia kto w tym domu si wypi - wsadzia pod pach swj ulubiony Jasiek i posza do duego pokoju, eby na skadanym eczku, obok Bobcia i jego myszy, znale cho par godzin snu. O szstej rano noworodek nagle ucich i pogry si w pokrzepiajcej drzemce. Udrczona Krystyna i ledwie ywa Cesia natychmiast pady na tapczany i zasny snem kamiennym. Po upywie kwadransa dla maej Irenki nasta nowy dzie. Jej rzeki krzyk poderwa na nogi wszystkich czonkw rodziny, z wyjtkiem Bobcia, ktrego nic nie byo w stanie obudzi o tej porze. Julia, klnc pprzytomnie, pooya sobie na gow poduszk Bobcia, swj Jasiek i podgwek z pobliskiego tapczanu, ale nie na wiele si to zdao; cienkie dwiki o wysokiej czstotliwoci przenikay bez trudu przez grube ciany. W tej sytuacji jedynym rozsdnym wyjciem byo wsta i zje niadanie. Na szczcie bya to niedziela i rysowaa si nadzieja, e kiedy tylko Irenka nie bdzie rycze, trafi si okazja do drzemki. Pki co zaparzono kaw i rodzina poziewujc i drc zgromadzia si przy stole. W tej samej chwili krzyk dziecka ucich. aczek poszed na palcach do pokoju dziewczt i zajrza przez szpark. Irenka spaa. Obok eczka, opierajc czoo o oparcie krzesa, drzemaa Cesia. Krystyna, ktra trzymaa w jednej rce pust buteleczk po mleku, a w drugiej mokr pieluch, wyszczerzya zby i trzsc rud gow usiowaa bezgonie przekaza aczkowi informacje, e ma odej, nie robic haasu. Sama siedziaa boczkiem na tapczanie i baa si ruszy, eby

nie jkny spryny. aczek odszed, starajc si nie dycha. Jak zefir wpyn do pokoju stoowego i opad na swoje miejsce za stoem. - No, jak? - spytaa mama, ktrej nawet nie przespana noc nie bya w stanie odj piknych rumiecw. Siedziaa w swobodnej pozie za stoem, odziana w te poncho poplamione glink ceramiczn, gryza sone paluszki. - Trzeba co postanowi - rzek ojciec z wielkim ziewaniem i waln yeczk w jajko na mikko. - Z czym niby? Znowu jajka - marudzi dziadek. - Ani ladu wdliny, panie tego. - Ze wszystkich akoci najbardziej lubi boczek - Bobcio, ktry by bardzo wesoy, bo si wyspa ubieg go - C chcesz, tatusiu, wczoraj bya wolna sobota - ziewna mama akowa i popia ze szklanki. - To dziecko nie ma krzty szacunku dla starszych! - wybuchn dziadek, ktry by nie w humorze. - Nie pozwoli mi nawet opowiedzie mojego ulubionego dowcipu! - Mam na myli sytuacj domow - wtrci swoje aczek. - Kady ma - mrukna Julia. - Jajka i jajka, panie tego, na zmian z kasz gryczan. Ile ju razy prosiem, eby mi nie dawa jajek. I kaszy. - A m Krystyny? - wpada na genialny pomys ciocia Wiesia. - Bo jajka mi szkodz. Zreszt, nie wiem, moe to nie jajka, a kasza. W kadym razie na pewno co mi szkodzi - indyczy si dziadek. - M Krystyny, m Krystyny. Wojtek zarabia na swoj rodzin - powiedziaa Julia tonem obronnym. - Ale swoj drog - dodaa - mgby si wreszcie zjawi, szubrawiec jeden. Bobcio si zainteresowa. - Szubrawiec - szepn eksperymentalnie. - Rzeczywicie, Krystyna dostaje w ko - stwierdzi aczek. - I Cesia te - dodaa mama. - No.

- Szubrawiec - prbowa Bobcio smacznym gosem. - Szumowina. Szubrowina. - Ja bym jednak radzia go poszuka. Wiem co o tym m mczyni - niemiao powiedziaa ciocia Wiesia i zacisna blade usta. - Mona by da komunikat do radia. - We wtorek, tatusiu, we wtorek - powiedziaa mama ako - We wtorek pjd do misnego i kupi ci cae pto kiebasy. - Szuja - mamrota Bobcio coraz pewniej. - Szmata. winia - No, myl - rzek dziadek askawie. - W moim wieku nie moe si odywia wycznie jajkami. I kasz. Ze wszystkich akoci najbardziej lubi boczek, panie tego. - Ciociu, bo ciocia trafia na nieudany egzemplarz - powiedziaa Julia ze zniecierpliwieniem. - Wojtek to przedstawiciel innego pokolenia. Kocha Krystyn i gdyby wiedzia, e jego dziecko ju przyszo na wiat... Na pewno wrci niedugo. - Jednak do tego czasu... nie chciabym, oczywicie, uchodzi za skner... - bka aczek. - I tak ju uchodzisz - docia mu ona. - Po prostu, nie bardzo widz, jak moglibymy utrzyma jeszcze dwie osoby... - Oj, tato! Ja nie wiem, dlaczego ty si martwisz na zapas! - zdenerwowaa si Julia. - Jeste jednak zaraony dulszczyzn. Ciekawa jestem, jak ty by si czu, gdyby urodzi dziecko i by bez grosza u obcych ludzi. - Czubym si zapewne dziwnie - przyzna aczek. - Bd ci oddawaa kady zarobiony grosz! - powiedziaa Julia tonem ofiarnicy. - No, no, no - agodzi dziadek. - Przecie nikt nie chce tej kruszyny wyrzuca na bruk! Jeli nie znajdzie si innego wyjcia, gotw jestem oy na utrzymanie tych nieszczsnych ofiar modzieczej beztroski - chrzkn apodyktycznie. - Mam przesadnie wysok emerytur. Zamierzaem, co prawda, zwyczajem starcw odkada co nieco na pokrycie kosztw wasnego pogrzebu, ale z przyjemnoci stwierdzam, e s pilniejsze wydatki. - Zmiesza si, widzc wpatrzone w niego twarze bliskich. - Gdzie jest, u licha, moja ksika?! - krzykn gniewnie. - Chodz, miec, w caym domu baagan, panie tego, nikt si oczywicie nie liczy z moimi upodobaniami. Gdzie ksika, pytam po raz ostatni?! - A jaka? - rozejrzeli si domownicy.

Dziadek ugryz si w jzyk. W swojej ulubionej bibliotece Paacu Kultury kierowa si nadal kolejnoci alfabetyczn i ostatnio natkn si by na Dumasaojca. yczliwa pani kierowniczka odoya dla swego bywalca zaczytan doszcztnie Krlow Margot i obecnie starszy pan nieprzytomnie pochania w krwisty romans historyczny. By nim oczarowany i wstydzi si tego nawet przed sob. - A co wam do tego - burkn. - Bdziemy dzi mieli goci - odezwaa si Julia. Staraa si to zrobi pgbkiem, ale mama dosyszaa. - Co takiego? Co ty mwisz? - Przecie przyjdzie paczka Julii - wytumaczya ciocia Wiesia, zaciskajc na piersiach poy kwiecistego szlafroka i wznoszc brwi. ~ Na pewno zechc obejrze t ma sierotk. - Jak sierotk, jak sierotk, ciocia to te... - Oni s zawsze okropnie godni - powiedziaa mama z obaw. Dziadek prychn. - Popadli w nawyk, panie tego. Zawsze si ich tu czym karmi. No, nic, zer przynajmniej te wszystkie jajka. - Szuka na tapczanie za sob. - O, jest - powiedzia, kryjc nieznacznie ksik za pieca - Id do mojego pokoju, poczytam sobie troch. - Swoocz - delektowa si Bobcio. - Swoocz. - Co mwi to dziecko od pitnastu minut? - spytaa Julia. - nikogo to nie interesuje? - Wszystkie sowa na ,,S - wyjani Bobcio. - I tylko takie przychodz ci do gowy?! - Julia, o ktrej mona si spodziewa twoich hipisw? - cierpko spytaa mama. - To nie s hipisi. - Fczeniak - powiedzia Bobcio. - Fubrawiec. Fmierdziel. - Niezalenie od tego, na pewno zjawi si w porze obiadowej. Ot ja uprzedzam lojalnie, e dzi na obiad mamy nieznaczn ilo ryu - owiadczya mama akowa i signa po kromk chleba z masem dietetycznym. - C chcecie, wczoraj bya wolna sobota.

- Boe! - krzykna Julia. - Dulscy, Dulscy wok mnie! - Fuja - powiedzia Bobcio i dosta czkawki,

Paczka Julii - brodacz, Tolo oraz jeszcze dwie adne dziewczyny - przybyli po poudniu z wielkim bukietem kwiatw, eby obejrze Irenk. Krystyna, bardzo przejta i zdenerwowana, krzykna na nich od progu pokoju, eby si nie wayli wchodzi dalej, bo nanios wirusw. Stanli wic posusznie w drzwiach pokoju i przestpujc z nogi na nog, nagle bardzo speszeni, przepychali si, eby cho z daleka zobaczy dziecko. - Nie za mae ono? - wyrazi obaw Tolo. - W sam raz - obrazia si Krystyna. - A nawet o p kilo lepiej. Bya bardzo draliwa na punkcie urody swojej creczki. Uwaaa, e jest to najpikniejsze dziecko, jakie przyszo na wiat w cigu ostatniego tysiclecia. Potrafia caymi godzinami lee bez ruchu, wpatrujc si z zachwytem w ma, skurczon twarzyczk o to nakrapianym nosku. Potem sigaa po pomarszczon rczk i z czuoci ogldaa kady z osobna mikroskopijny paznokietek. W zasadzie byaby bezgranicznie szczliwa, gdyby nie targajce ni obawy. Bandy wirusw, gronkowcw, streptokokw, bakterii gnilnych i innych plugastw gromadziy si nad maym, biaym zawinitkiem, zawierajcym wszystko, co miaa najdroszego na tym okropnym wiecie. Kady pacz noworodka przyprawia j o bolesne skurcze serrca. Przejedajce pod oknami domu samochody zostawiay za oba smugi trujcych spalin, ktre sczyy si zdradziecko przez uchylone okno; kiedy wszake okno zamykano, wyobrania Krystyny zaczynaa produkowa obrazy okropnych, krzywiczych znieksztace, ktrym ulegao jej dziecko z powodu braku wieego powietrza. Sowem, jej stan daleki by od przepisowego spokoju i bogoci. Teraz znw mili dotychczas koledzy przeobrazili si w ziejcych nikotyn i mikrobami brudasw. Mimo e Krystyna lubia ich niezmiennie, byaby najszczliwsza, gdyby natychmiast si wynieli. Oni jednak stali wci w progu i wpatrywali si w ni z najszczersz trosk. - I co teraz bdzie? - wymkno si brodaczowi. Krystyna w swoim aktualnym stanie ducha wolaa nie myle o przyszoci, ten temat j przygnbia. - Idcie wy sobie najlepiej - powiedziaa od serca. - Denerwujecie mnie tylko. Wyszli potulnie. W duym pokoju czekaa ju zaaferowana ciocia Wiesia.

- Prosz, moi mili... tu pepsi-cola... kanapki z jajeczkiem na twardo... i ju uciekam, bo to... pieluszki pierzemy, Cesia i ja. - Cierpliwoci, ciociu - powiedziaa Julia z otuch w gosie. - Za kilka dni Krystyna bdzie ju zupenie dobrze si czua, wstanie i sama bdzie wszystko pra. Tolo sta obok z min wodza. - Trzeba by dyury jakie ustali, czy co... - powiedzia. - Wszyscy moglibymy pomaga. Widz, e pani ma moc pracy. Julia te si pewnie zamcza... - Wcale nie - powiedziaa niechccy ciocia Wiesia i wystraszona zamrugaa powiekami. Julia spona. - Przecie pomagam ci, ciociu, prawda? - spytaa przymilnie. ~ Jak zwykle... - Wcale nie - powtrzya ciocia Wiesia z nagl decyzja zwykle. Nie zagniesz nawet palca. yjesz jak pasoyt. - Och! - krzykna Julia, w popochu zerkajc na Tolka - twoje arty, ciociu... - Wcale nie artuj. Unikasz pracy ze wszystkich si. Twj maonek jeli si taki znajdzie, bdzie mia cikie ycie. Wspczuje mu gorco. I z tymi miadcymi sowami ciocia Wiesia udaa si do azienki by dokoczy pranie pieluch. Wdrujc przez ciemny korytarz umiechaa si pod nosem, przekonana, e tym razem akcja wychowawcza wobec Julii powinna da nareszcie jakie rezultaty.

W azience byo peno pary. Unosia si ona caymi kbami z kocioka wyadowanego pieluchami i koszulkami. W myl wskaza podrcznika Mae dziecko bielizn noworodka naleao gotowa po kadym praniu. A byo co pra. Dziecitko lao niefrasobliwie i zuywao okoo czterdziestu pieluch na dob. Kocioek, ktry Cesia przydwigaa z kuchni, zawiera normaln dzienn porcj bielizny. Wesza ciocia Wiesia, przepasana niebieskim fartuchem i oznajmia z satysfakcj, e daa Julii do mylenia. - Poszli wszyscy do stoowego pokoju - dodaa. - Twj brodacz te jest. Pikny chopak, ale, Cesiu, nie wierz pozorom. On ma w oczach bysk cynizmu. Poza tym, im pniej dowiesz si, jacy podli bywaj mczyni, tym lepiej dla ciebie.

- Oj, ciociu, no, naprawd - powiedziaa sabo Celestyna. Jako zupenie zapomniaa o istnieniu pomiennego brodacza. Nie mylaa o nim od czasu rozstania w bramie i teraz tym bardziej nie miaa do niego gowy. - Jak wyj te pieluchy? - spytaa. Z kocioka waliy kby pary woniejcej gotowanym mydem. - Kopystk - powiedziaa ciocia Wiesia. - Aha, dzwoni do ciebie jaki kolega, kiedymy tu pray. Mama odebraa i kazaa mu zadzwoni pniej. - A gdzie jest kopystka? - spytaa Celestyna i wzia z rk ciotki pust miednic. - Nie mwi, jak si nazywa? - Zaraz ci przynios, jest w kuchni - odpara ciocia. - Mama mu powiedziaa, e pierzesz pieluchy. Zaraz, jak on mia na imi... chyba Jurek Celestyna nagle poczua jakby pchnicie w odek. Na twarz wypyny jej rumiece, serce omdlao, oczy zasnuy si zami. - powiedziaa mu... e pior pieluchy?! Jeli dzwoni... jeli dzwoni... to stao si co okropnego. Pieluchy! Nie do, e Hajduk jej nienawidzi, to teraz jeszcze trafi mu si powd do szyderstw, bo e on z niej bdzie szydzi w duchu, Celestyna nie wtpia ani przez chwil. - Nie, ju wiem - rzeka ciocia Wiesia. - Paweek. Cesia odczua jednoczenie tak wielk ulg i tak wielkie rozczarowanie, e jedyn rzecz, do jakiej bya zdolna, sta si obfity rzewny pacz.

Jerzy Hajduk jednak wrci do szkoy. Po wizycie Celestyny opanowa go w ogle zupenie inny nastrj. O, nie lubi jej okropnie w dalszym cigu, a przynajmniej usiowa nie lubi, ale fakt, e przysza specjalnie do niego, eby go przeprosi, uj mu wiele z poprzedniego rozgoryczenia. Kiedy za ujrza przez okno, jak Cesia wybiega z bramy jego domu zanoszc si od paczu, niewiele brakowao, a byby pobieg za ni. Na szczcie ten brodaty pgwek natychmiast si pojawi w polu widzenia i to uratowao Jerzego przed popenieniem gupstwa. Tak czy inaczej, postanowi jednak wrci do szkoy. Od razu po powrocie przekona si, e zyska wielu kolegw. Zwaszcza Paweek nie odstpowa go po prostu. Przez kilka dni Jerzy zanurza si z gow w oceanie mskiej przyjani i aprobaty, ktry go zewszd otacza. Nawet jakby troch przesta myle o Celestynie. Chopaki zacignli go do kina, potem Paweek zdoby bilety na recital Ewy Demarczyk, a potem by mecz hokejowy Polska - NRD, na ktry poszli ca gromad i na przemian to

wrzeszczeli, to dli w trbki, dopingujc swojakw. W przerwach midzy tymi imprezami koledzy tumnie okupowali mieszkanie Jerzego, zachwyceni, e nie wida tam adnych rodzicw i nikt nie broni im na extra mocnych. W szkole te go nie odstpowali. Paweek nawet poprosi Dmuchawca o zgod na zamian miejsca i usiad z Jerzym, na zawsze opuszczajc awk Celestyny. Celestyna tylko, jedyna w klasie, patrzya na Hajduka wilkiem. Jeli w ogle patrzya. Najczciej Jerzy mg tylko podziwia jej lewy profil z dumnie wzniesionym nosem. W poniedziaek jednake co si nagle zmienio. Cesia odezwaa si do niego na przerwie. Na nastpnej lekcji miaa by klaswka z fizyki, i wszyscy gnali do gabinetu fizycznego w nadziei, e zd ukry pod stoami, co naley. Tylko dziki temu koledzy odstpili Jerzego, ktry powoli wyszed z klasy i pody korytarzem w stron gabinetu. Cesia idca przodem obejrzaa si, zatrzymaa i podesza do Jerzego. Twarz miaa blad i zacit. - Czy to ty do mnie wczoraj dzwonie? - spytaa krtko i ostro, patrzc w bok. Jerzy odpar, e nie. Istotnie, nie dzwoni. Do gowy by mu nie przyszo, e mgby to zrobi. - Uhm, tak te mylaam. Pytam na wszelki wypadek. Nie mogam podej do telefonu, bo... p-pisaam... wiersze - palna Cesia i zrobia min zajczka. Potem spona nagym rumiecem, odwrcia si na picie i pobiega w przeciwnym kierunku, ni naleao. Serce Jerzego wezbrao fal rozczulenia. Poszed w stron gabinetu fizycznego, umiechajc si bezmylnie. Tego dnia nie zamieni ju z Celestyna ani sowa, ale a do wieczora nawiedzao go wspomnienie jej maej buzi i okrgych oczu o barwie agrestu. Przed pnoc pooy si spa. Do poduszki czyta troch Feynmana, zasn z ksik, potem si ockn, zgasi wiato i na dobre zapad w sen. Obudzi si nad ranem. nio mu si co zadziwiajco miego i dobrego - jakie dugie - dugie rozmowy, w ktrych czego nie dopowiada; nie pamita nawet, z kim rozmawia we nie, ale pozostawao po tym na jawie uczucie radoci i dobroci. Za oknem byo ciemno, zielone wskazwki zegara tkwiy na wp do szstej, Jerzy zamkn oczy, wcisn twarz w poduszk i czym prdzej zasn, eby dokoczy te rozmowy i dopowiedzie jak najszybciej to wszystko, co nie zostao powiedziane.

Cesia wrcia ze szkoy okropnie przybita. Danka, ktra jej przyszya, min miaa raczej niezalen. A przecie to Danka zapaa dzi dwjk z matematyki i ona powinna si martwi. - Jak ty tak moesz? - bardziej przygnbiona ni rozgniewana pytaa Cesia, wchodzc z przyjacik w progi swego domu. - Nie mog zrozumie, skd u ciebie tyle beztroski? Przecie jak tak dalej pjdzie, zostawi ci na drugi rok! - No, to najwyej - powiedziaa Danka, zdejmujc paszcz i zarzucajc go na wieszak. - Mogaby si uczy chocia z przyjani dla mnie. Co ja teraz powiem Dmuchawcowi? - Cesia bya rozgoryczona. - No, wiesz! - parskna Danka. - Ale z ciebie egoistka! Mylisz tylko o sobie! - Co? ~ speszya si Cesia. - Dziewczynki, to wy? - zawoaa mama z kuchni. - Myjcie rce i siadajcie do stou. Dzi na obiad mamy co pysznego! - Krystyna gotowaa - powiedziaa Julia, wyaniajc si z pokoju dziewczt. W ramionach piastowaa zawinitko z Irenk, z czym byo jej niespodziewanie bardzo do twarzy. - Bo Wojtek wrci, ten marnotrawny m. W istocie, wsaty Wojtek, opalony i zadowolony, znajdowa si w azience, gdzie prasowa pieluchy, wkadajc w t czynno ca dusz. Mia podwinite rkawy od koszuli, na nogach nowe kapcie aczka i w ogle wyglda na tak zadomowionego, e Cesia poczua pewien niepokj. Przy obiedzie okazao si, e nie bez podstaw. - Wojtek zamieszka chwilowo z nami - zawiadomia wszystkich mama. - Do czego to podobne, eby moda rodzina musiaa y w wiecznej rozce z tak gupiego powodu jak brak mieszkania. - Mama nie dodaa, e Krystyna i Wojtek chcieli si wanie dzisiaj przenie do wynajtego pokoju na przedmieciu i e wanie ona sama, kiedy tak niechtna goszczeniu Krystyny, zaproponowaa modym maonkom dawny pokj dziewczt - choby tylko do wakacji. Ukrywaa, nawet przed sob, e jest ciko zakochana w maej Irence i nie moe sobie wyobrazi rozstania z tym mikroskopijnym stworzonkiem. - Cesiu, urzdzimy ci kcik w moim pokoju - dodaa. - Wyrzuc tylko troch rzeb, i tak ju dawno powinnam zrobi tam porzdek. - To ja si lepiej przenios na wieyczk - powiedziaa Cesia spokojn rezygnacj, zastanawiajc si, czy moe si jeszcze zdarzy co, co spowoduje, e i na wiey

nie bdzie dla niej miejsca. Nie wiedziaa, e przyszo istotnie szykuje jej tak siurpryz. - Krystyna ugotowaa fantastyczny obiad - zachwalaa mama akowa. - Rzeczywicie - potwierdzi ukontentowany aczek. - Ju to jedno nastraja mnie przychylnie do naszych nowych ukadw rodzinnych. Obiad jest znakomity - nie tylko smaczny, ale i zdrowy - Odsun talerz po pachncym urku i z upodobaniem pola sosem ziemniaki. Nastpnie sprbowa pieczeni. - Cudo! - wykrzykn. - Krysiu, mam nadziej, e twoje uczucia do ma bd ulegay systematycznemu polepszeniu, a tym samym, e bdziesz gotowaa rwnie dobrze, jak systematycznie. Bobcio jad ze smakiem. - Jak duy jest krasnoludek? - spyta znienacka. - Jak bakteria? - Troch wikszy - odpara ciocia Wiesia. - A bo co? - A jak dua jest bakteria? - Jest troch mniejsza od krasnoludka - wyjani aczek. - A bo co? - Bo co tu mam na talerzu. - To na pewno witamina - rzek aczek. - Nie, to pieprz - odezwa si dziadek. Znkana Cesia mogaby si zaoy o milion, e wie, jakie bdzie nastpne pytanie. - Czy pieprz ma witaminy? - spyta Bobcio. - Masy. Masy - uspokoi go aczek. - A po co Bg stworzy bakterie? Zapada chwila niezrcznej ciszy. - Ju on tam wiedzia, po co - uratowa sytuacj dziadek. - Nowakowski mwi, e Bg stworzy dobre bakterie, eby kisiy ogrki, a ze, eby ludzie chorowali. Ja tam myl, e ze s niepotrzebne. - S potrzebne - powiedziaa ciocia Wiesia. - Ale po co? - wykca si Bobcio. - Po co? Doroli zamylili si. Faktycznie, po jakie licho?

- Choroby powoduj selekcj naturaln - wyjania Celestyna. Sabsze, mniej odporne osobniki ulegaj zagadzie. - Pyszne misko, a propos selekcji - wtrci ak, mieszajc sos surwk i dokadajc sobie pieczeni. - Misko to ja piekem - pochwali si m Krystyny. - Ach, by nie moe! - zachwycili si obecni troch, nawet nie przeczuwajc, co czeka ich za chwil. A to Bobcio zakasa, poprawi si w krzele, po czym wypali z najgrubszej rury: - A po co Bg stworzy czowieka?

Tak wic w tym domu przy ulicy Sowackiego zrobio si naprawd rodzinnie. Cesia mylaa o tym bez irytacji, raczej z pewnego rodzaju pokor wobec Losu. Byo oczywiste, e musi zamieszka na wiey. Z tym godzia si bez zastrzee. Natomiast prawdziw zgroz budzia w niej myl o tym, co bdzie si odtd dziao w kolejce do azienki. Poza tym istniaa niebagatelna kwestia mycia naczy - przy omiu, a czsto i dziewiciu jedzcych wci osobach, ilo naczy mona byo liczy na tony i, co najgorsze, nikt nie kwapi si do zmywania. Lecz bya w tym domu jedna osoba ofiarna, odpowiedzialna i okresowo nawet posiadajca poczucie rzeczywistoci. Kady seans przy zlewie zabiera jej okoo dwch godzin dnia. Rozmylajc dla rozrywki przy tej pracy, Celestyna zoya sobie luby, e nigdy nie wyjdzie za m. Dziki temu, kiedy bdzie dorosa i wyprowadzi si z domu, nigdy ju nie bdzie musiaa wykonywa obmierzej czynnoci zmywania garw. Mylaa te nad tym zlewem - nie wiadomo na zasadzie jakiego skojarzenia - o Hajduku, ktry ma pikne, jasne oczy o roztargnionym spojrzeniu, waciwym tylko ludziom o wybitnej umysowoci. Jest oczywicie gburem i le wychowanym smarkaczem, nie umiejcym zupenie panowa nad swoimi szczeniackimi odruchami. Doprawdy, aosne to widowisko, rcy Hajduk, poklepujcy po plecach Paweka i wykrzykujcy: A wtedy on mu drybling, brachu, i trzask, trzask, brachu, buda z lewej!. W ogle, caa ta banda szczeniakw. O ile lepiej wyglda Hajduk samotny i posepny w wiecie... ze wzrokiem jakby szukajcym bratniej duszy w tym pustym wszech ciecie...

- Czy jeste nieprzytomna? - spytaa Danka, stajc obok zlewu - Ju drugi raz ci pytam, ktra godzina, a ty nic, tylko mruczysz pod nosem... Cesia drgna i zakrcia kran. - No, to co - nie uczymy si dzi? - w gosie Danki bya nadziel - Oczywicie, e si uczymy - ockna si Cesia. - Jazda pakujemy manatki i na wie! Wziy sobie po jabku i powdroway do swojej izolatki, W mieszkaniu na dole mrok snu si ju po ktach, a tu wysoko w wiey, wci jeszcze peno byo sonecznego blasku. Przez okienka wida bezlistne czubki drzew i te niebo, pene drobnych, wietlistych oboczkw. W wiey byo w gruncie rzeczy szalenie mio. Cesia wczya grzejnik, z westchnieniem rozcigna si na materacu i zdja pantofle. Zupenie si jej nie chciao zabiera do nauki. Nie sprzeciwia si, kiedy Danka nastawia pyt z jak delikatn i sodk muzyk. Leaa sobie, patrzc to na niebo, to na przypite do wskich pasm ciany kolorowe plakaty i dowiadczya uczucia dziwnego, miego smutku i nieokrelonej tsknoty. Niedugo wiosna... co te ona przyniesie? - Chciaabym si zakocha - powiedziaa nagle gono i a drgna wystraszona. Zupenie zapomniaa o Dance. Przyjacika spojrzaa na ni wyrozumiale. - Kto by nie chcia - powiedziaa. Flegmatycznie pojadaa jabko i jednoczenie co pisaa w uoonym na kolanach zeszycie. - Szczerze mwic, ja te o niczym innym nie marz. - Jak to? - spytaa z ciekawoci Cesia i uniosa si na okciu. - Mylaam, e si kochasz w Pawle? - Skd - powiedziaa Danka. - On mnie nie rozumie. Zupenie. Zakocham si tylko w tym, ktry potrafi poj wszystkie tajemnice mojej jani. - O, rany - przeja si Cesia. - Tak, moja droga. Ale nie bdzie to proste, spjrz tylko wok. Czy widzisz w okolicy, cho jednego interesujcego chopaka? Cesia spojrzaa wok i ujrzaa tylko plakaty filmowe. Potem wybiega wyobrani nieco dalej i ujrzaa szczup twarz duym nosem, zapadnitymi policzkami i jasnymi oczami o dugich rzsach. - Nie, nie widz - powiedziaa stanowczo. - Ani jednego.

- No i wanie - Danka zamkna zeszyt i pospiesznie skoczya obgryzanie jabka. - I gdzie tu teraz szuka tego, co by by interesujcy i jednoczenie ci rozumia? - Ja bym nie bya taka wymagajca - powiedziaa Cesia nieco rozmarzona. Wcale by nie musia mnie rozumie. - No, tak -mrukna Danka. - Duo do rozumienia by nie mia.,. - Co? - spytaa Cesia w roztargnieniu. - Nic. - Wiesz co? - No? - Waciwie, mogabym si zakocha bez wzajemnoci wyznaa Cesia. - Jeli tak si zagbi w swoje uczucia, to mona doj do wniosku, e nie jest wane, czy mnie kto kocha - tylko czy ja go kocham. - No, co ty! - Mwi powanie. - No, a ten twj brodacz? - spytaa Danka ciekawie. Dosy interesujcy, co? - E, tam - powiedziaa Cesia. - Wcale nie. - adnie si ubiera... - Gupek. - Dlaczego gupek? - Kci si, e Koriolana skomponowa Verdi. - A nie skomponowa? - Nie. - No, to faktycznie. Po co si kci. Cesia przeoya pyt na drug stron i znw opada na materac. - Fajnie jest - powiedziaa. - Nie chce mi si palcem kiwn. - Mnie te! - ucieszya si Danka. - Wiesz co? Nie uczymy si dzisiaj! - O nie!!! - krzykna nagle Cesia i poderwaa si jak ukuta szpilk. - Jazda, do nauki! - Napyna na ni znienacka miadca wiadomo nieszczcia. Przecie to

dzi Danka dostaa dwa z fizyki! A ona, zamiast ratowa sytuacj, zamiast zaciera lad swojej pedagogicznej klski, jeszcze utwierdzaa Dank w jej lenistw; i Co te ta wiosna robi z czowiekiem...

Kilka dni pniej Danka oberwaa kolejn dwj, i to, o zgrozo od Dmuchawca. Lekcja polskiego dobiega koca i nauczyciel nie zdy ju spoytkowa caego zapasu kliwoci, jakim obdarzya go matka Natura. Wobec tego zapa Celestyn na przerwie i pogardliwie prychajc zada jej celne pytanie: - Nawalamy, co, panno ak? Wystraszona Cesia staa przed nim pokornie. Niemiao, owa przeklta choroba, zmieszaa si z poczuciem winy i cay ten cikostrawny koktajl sprawi, i biedna Cielcina nie moga wykrztusi sowa. - Prosiem ci, panno ak - znca si Dmuchawiec - eby wycigna za uszy tego lenia, Filipiakwn. Ale ty nie do, e tego nie uczynia - to jeszcze sama popada w kopoty. Co ma znaczy ta ndzna trjczyna z minusami, ktr postawi ci biolog? H? Cesia bagaa opatrzno, eby Dmuchawiec zechcia dosta nagej chrypki. Spektakl przycign ju kilka osb, a pod pobliskim filodendronem kolega Jerzy Hajduk z waciw sobie wyniosoci zagbia si w lekturze gazety codziennej. - O, jake srodze si czowiek zawodzi, obdarzajc blinich zaufaniem! - wykrzykn Dmuchawiec gosem stentorowym. Przechodzca korytarzem wicedyrektorka spojrzaa na Cesi wzrokiem wyraajcym potpienie i automatyczn solidarno z Dmuchawcem. - O c chodzi, powiedz mi, prosz! - hukn Dmuchawiec. - Masz kopoty? Chorujesz i nie dajesz sobie rady? Zakochaa si? Cesi wrci gos. - Nie!!! - krzykna. Jeszcze tego brakowao, eby insynuacje Dmuchawca dotary pod filodendron i zostay jako niewaciwie zrozumiane. - No, to co wobec tego? - spyta Dmuchawiec gosem niespodziewanie cichym i agodnym. Jednoczenie ruchem rki przepdzi gapiw. - Ja si postaram... - jkna Cesia.

- Chciabym w to wierzy - powiedzia z powtpiewaniem Dmuchawiec. Przyjrza si Cesi z uwag. - Blado wygldasz. Daje si zauway pewna ociao umysowa. Zupenie, jakby bya cigle niewyspana. - Bo jestem - pomylaa Cesia z byskiem humoru. Irenka w dalszym cigu nie rezygnowaa z okropnych rykw o drugiej w nocy. Wojtek i Krystyna w kracowej rozpaczy, nie mogc sobie poradzi z dzieckiem, obudzili ktrej nocy Cesi smacznie pic na wiey i odtd weszo to w zwyczaj. Jedna bowiem Cielcina umiaa nakarmi dziecko herbatk z koperku woskiego tak spreparowan, by Irenka nawet nie podejrzewaa, i nie jest to mleko. Ponadto Cesia wymylia genialny sposb wprowadzania Irenki w bd: do nocnego karmienia nie brao si jej na rce, tylko unosio si nieco wezgowie eczka. Kiedy maa wytrbia zawarto butelki, naleao z ca ostronoci i bardzo powoli opuci posanie do poprzedniej pozycji tak, by dziecko, opite jak bk, nie odczuo nawet drgnienia i nie otworzyo zamknitych przy posiku oczek. Nastpnie w cigu dwch sekund naleao opuci na palcach pokj i wtedy rysowaa si nadzieja, e Irenka zanie mniej wicej na trzy godziny. - Wydajesz si jako otpiaa - cign Dmuchawiec. - Powiedz, co czytaa ostatnio? - Choroby wieku dziecicego - odpara Cesia bez namysu. - Co?!... - Dmuchawiec osupia. - No... taki podrcznik... - Cesia zamrugaa niepewnie. - Zdaje mi si, e czytasz nie ten podrcznik, co trzeba - powiedzia Dmuchawiec zjadliwie. I w tym momencie podskoczy, poniewa tu nad jego gow rozleg si oguszajcy terkot dzwonka. Przerwa si skoczya. Celestyna moga wraca do klasy. W drzwiach zrobi si korek, bo wszyscy naraz si pchali i Cesia stana nieco z boku, eby przeczeka. - Czego on chcia od ciebie? - spytaa Danka, wyrastajc nagle za jej plecami. - E, daj spokj - mrukna Cesia. - Mwi co o mnie? - Daj spokj. - No, powiedz! - Mwi.

- e co? - e jestem winna i e nie mona mie do mnie zaufania, i si na mnie zawid, poniewa nie umiem ci wycign - powiedzia Cesia, patrzc przyjacice w oczy. - Tak? - umiechna si Danka, patrzc nieco w bok. - No, no Myl, e si tym nie przeja? - Przejam si - owiadczya Cesia. - Musz z tob powanie porozmawia. - Ho, ho! I kiedy to, kiedy? - Po poudniu... - powiedziaa Cesia z roztargnieniem. Hajduk stan naprzeciwko, po drugiej stronie tumku wciskajcego si w drzwi klasy. Pod pach trzyma zoon gazet, powistywa przez zby i nie dostrzegajc Cesi wpatrywa si w dal korytarza. Wysoki wyprostowany, z wielkim dumnym nosem i oczami penymi wewntrznego wiata. Jurek - szepno co w gowie Cesi i przyapaa si na tym, e gapi si na Hajduka. Trwao to chwilk, jednak wystarczyo, by oblaa si purpur na myl, e kto mgby zauway jej spojrzenie. Odwrcia si gwatownie i wcisnwszy si w tum przedostaa do wntrza klasy.

Byo soneczne ciepe popoudnie. Marcowe powietrze pachniao wieoci i socem. Okna mieszkania przy ulicy Sowackiego byy szeroko otwarte. Gdyby kto potrafi unie si na wysoko drugiego pitra i zajrze przez okna akw, zobaczyby zakurzone jak zwykle pokoje, a w nich gorczkow krztanin. Cesia i Danka, ktre w ponurych nastrojach, nie na arty skcone, przywloky si ze szkoy, nie mogy, rzecz jasna, widzie z zewntrz, co dzieje si w domu. Tote wszedszy w jego progi zostay poraone atmosfer katastrofy. - Co si stao?! - krzykna Cesia, widzc czonkw swej rodziny bezadnie biegajcych po mieszkaniu. - Tragedia! Tragedia! - krzyczaa mama akowa, apic si za gow. - Cesiu! Danusiu! Ratuujcie! - Ale c0 s1? stao?! - wrzasna Cesia. Mama akowa oddalaa si w kierunku kuchni, nerwowo podskakujc. - Kataklizm - melancholijnie powiedzia ojciec, stojcy z zaoonymi rkami porodku duego pokoju. - Kataklizm. Doprawdy, nie wiem, czym zasuyem sobie na takie okruciestwo ze strony Losu. A mwiem, prosiem, bagaem - chc mie sy-

nw. Nie - oczywicie narzucono mi crki. I ot teraz mamy rezultaty tej fatalnej omyki. - Kiwajc pospnie gow, poszed do swego gabinetu. Ciocia Wiesia wypada z kuchni. - Gdzie Bobek? Gdzie moje dziecko?! - krzyczaa. - Co si stao?! - Cesia nie panowaa ju nad nerwami. - Bobek jest w piaskownicy - oznajmi dziadek, czapic korytarzem. - Buduje z Nowakowskim dwukondygnacyjny zamek dla myszy. Cae szczcie, przynajmniej ich tu nie bdzie, kiedy oni przyjd. - Kto przyjdzie? - rykna Cesia. Dziadek spojrza na ni, jak na optan przez zego ducha. - Czego ty krzyczysz? - rzek z nagan. - Przysza ze szkoy, panie tego, i zamiast powiedzie dzie dobry, z punktu zaczyna wrzeszcze. I to na kogo? Na starego, schorowanego rencist. Mogem by dosta ataku serca, panie tego. Cesia jkna. Czyste szalestwo - pomylaa bezsilnie. - Tato, co si dzieje? - spytaa agodnie, wchodzc do pokoju ojca. aczek siedzia na swoim tapczanie, oczy mia szkliste i urywanymi ruchami czyci sobie pbuciki. - Tato, czy moesz mi w dwch sowach powiedzie, o co tu znw chodzi? - Mwiem ci. Kataklizm. Przed chwil dzwonia Julia. Jest z Tolkiem i jego rodzicami na spacerze i tak im przyszo do gowy, e wpadn do nas z malek wizyt. - O, bogowie! - szepna Cesia martwiejc. - Ot to - powiedzia aczek. - Bd za kwadrans, koleanko. - To my z Danka idziemy na wie - oznajmia Cesia. - O, nie! - krzykna mama, wpadajc znienacka do pokoju i zanurzajc si do poowy w bieliniarce. - Nigdzie nie pjdziecie, trzeba posprzta, na mio bosk, gdzie jest ta kremowa serweta? - W praniu - przytomnie powiedziaa Cesia. - Wczoraj prasowaam t w krateczk.

- W krateczk! - krzykna mama amic donie. - Hrabina przyjdzie i ten tam, jak mu, lord od Pascala, a ty mi tu, prosz ciebie krateczk proponujesz! Danusia, masz tu pienidze, le po ciastka do cukierni. Jakie eleganckie! - Moe lepiej tort? - zaproponowaa Danka, biorc portmonetk z rk mamy akowej i zapinajc paszcz. - Tak, tort bdzie lepszy - przyznaa mama akowa. - Cesia a ty bierz si za miot, trzeba jako tu posprzta! - I tak nic nie pomoe - stwierdzi smutno aczek. Cesia zrzucia botki, przypasaa fartuch i zabraa si do sprztania Ciocia Wiesia w tym czasie mya spiesznie naczynia, mama zbiega do Nowakowskich poyczy porcelan do kawy, ojciec wci czyci pbuciki i nawet dziadek przyczy si do porzdkw, dubic w swej fajce. Kiedy po dwudziestu minutach rozleg si dzwonek u drzwi, wszystko byo mniej wicej poukadane, wyczyszczone i wydubane. Mniej wicej - bo bystry obserwator dostrzegby bez trudu wystajce spod szafy zabocone kalosze Bobcia, kurz na telewizorze, popkane ze staroci ciany i przetarty dywan. Dzwonek brzkn po raz drugi. - Dzie dobry pastwu - powiedziaa wdzicznie mama akowa, otwierajc drzwi. - A c za przemia niespodzianka! Julia miaa przeraone oczy i twarz koloru gipsu. Tolo, rwnie zdenerwowany, wid pod rk szczup, wytworn dam o rasowym profilu, odzian w zimowy kostiumik typu Chanel. Wok przegubw jej doni brzkay bransolety ze starego srebra. - Dzie dobry - przemwia dama gosem dystyngowanym. Wylkniony aczek wita si tymczasem z jasnowosym, suchym dentelmenem, ktry mimo rowych odstajcych uszu wyglda rzeczywicie na lorda. - Bardzo nam mio, bardzo nam mio - powtarzali na przemian obaj panowie. W kuchni ciocia Wiesia gorczkowo doprowadzaa do porzdku porcelan Nowakowskich. Danka i Cesia rozpakowyway duy tort i uoyy go na piknej paterze. - Matko boska, ja tam nie id - owiadczya ciocia Wiesia. - Jestem nie uczesana, od tygodni nie byam u fryzjera. - Ciociu! Musi ciocia! - wykrzykna Cesia szeptem. - Ja te tam tez nie wejd, za adne skarby wiata!

- Wejdziesz, wejdziesz - powiedziaa ciocia. - Ja si uparam, o, zobacz, jestem w podomce. - Ja id na wie - powiedziaa Danka. - Poucz si troszk. Cesia westchna, nalaa wody do imbryka i postawia go na gazie. Potem posza do azienki, eby si nieco przyczesa i upikszy. Sytuacja bya wicej ni powana i naleao zmobilizowa wszystkie atuty. Biedna Julka - pomylaa Celestyna i z rozmachem pomalowaa sobie powieki na niebiesko. - A, ot i Cesia! - powiedziaa mama. Nikt, kto mamy akowej nie zna, nie przypuciby nawet, e ta pikna, tga pani o spokojnych ruchach i miym, macierzyskim umiechu, jest zdenerwowana do ostatnich granic. Domownicy natomiast nieomylnie rozszyfrowali drenie jej gosu i trzepot czarnych rzs. - Chod, kochanie - zachcia mama Cesi i wzia z jej rk tac pen porcelany Nowakowskich. Podczas gdy wspaniaa dama i jej lordopodobny maonek lustrowali Cesi od stp do gw, Tolo przesa jej krzepicy umiech. - Mia panienka - zdecydowaa wreszcie dama. - I c za powany makija! W istocie Cesia uya wszelkich rodkw z arsenau Julii i wasnego, by wyda si gociom istot na odpowiednim poziomie. Mina ojca wiadczya, e jej zamys by nieco chybiony. - Mode to i gupie, panie tego - powiedzia dziadek i chrzkn zmieszany, wszyscy bowiem jego wspplemiecy obdarzyli go nagle spojrzeniami penymi paniki, jakby wyjawi jaki habicy sekret rodzinny. - Julia jest oczywicie o wiele powaniejsza - pospieszy z zapewnieniem ojciec. Julia umiechna si kurczowo, obnaajc suche zby. - Bardzo lubimy Juleczk, ekhe, ekhe - owiadczy nagle lord, pokasujc. - Jest taka subtelna. Jak kwiatuszek. - Kawy?! - spytaa Cesia byskawicznie, modlc si, by nikt z rodziny nie zechcia sprostowa tej opinii. Szczciem rozmowa zboczya teraz na tory gastronomiczne i Zakowie mogli nieco zluzowa napite wodze swych nerww. - liczna porcelana - zachwycia si wytworna matka Tola ujmujc w dwa palce kruch filiank z kaw. - Wanie takie drobiazgi, pamitki rodzinne przechodzce z pokolenia na pokole; buduj atmosfer w domu.

Nikt jej nie zaprzeczy. Bo czy nie miaa racji? Cesia krajaa tort dbajc, by trjkciki ciasta byy idealnie rwne i czysto przycite. Dziadek znalaz niespodziewanie wsplny jzyk z ojcem Tola - rozmawiali mianowicie o Charakterach La Bruyerea. Temat by neutralny i Julia wyranie si odprya. Jak dotd wszystko przebiegao bez powaniejszej awarii. aczek bawi rozmowa matk Tola, metod popularn zapoznajc j z podstawami mechaniki kwantowej. Mama akowa trzymaa w rkach stery konwersacji dorzucajc ju to ciep uwag o kwantach, ju to inteligentny komentarz do La Bruyerea. Byo naprawd cakiem mio. Lecz nie na dugo. Nagle drzwi pokoju otworzyy si z hukiem i wpad Bobcio - wyjcy, zasmarkany i umazany zami zmieszanymi z kurzem. - Nowakowski go zamurowa! Nowakowski go zamurowa! - wykrztusi wrd szlochw. - ywcem! ywcem! - Kogo?! - krzykna mama akowa. - Mojego mysz! Mojego mysz! - wypakiwa si Bobcio, nie dostrzegajc nic prcz swego zmartwienia. - Zobaczcie! Zobaczcie! - powiedzia, kadc na stole bezwadne, mikkie ciako z bezwosym ogonkiem. - Na pewno umar! Na pewno umar! Julia zupenie nagle zrobia si zielona. - We to ze stou - wyjczaa. - Wujku, zrb sztuczne oddychanie! Wujku, zrb sztuczne oddychanie! - zawodzi Bobcio. Mysz leaa bez drgnienia wrd piknej porcelany i apetycznych kawakw tortu orzechowego, a onkile w kobaltowym wazonie skaniay nad ni aobnie swe anemiczne gwki. aczek powanie si przej. - Przynie amoniaku - powiedzia. - Sprbujemy j ocuci. - Dotkn myszy palcem. - Jeszcze ciepa - rzek w zadumie. - Tato!!! - powiedziaa Julia zduszonym gosem. - Czy on umar na serce? - paka Bobcio. - Nie mwi si on, tylko ona - sprostowaa machinalnie mama akowa. - Dlaczego? - spyta Bobcio.

- Mamo!!! - powiedziaa Julia zduszonym gosem. Ale byo ju za pno. Machina posza w ruch. - Bo mysz jest rodzaju eskiego - wyjania mama. - Kada? - zainteresowa si Bobcio, a szlochanie cicho z wolna na jego popielatych od kurzu usteczkach. - Kada. Nie mwi si ten mysz, tylko ta mysz. - A samczyki te s rodzaju eskiego? - chcia wiedzie Bobcio. - A, samczyki. Samczyki nie. - To bardzo ciekawe - stwierdzi Bobcio, ju cakiem spokojny i gotw do zadawania dalszych dogbnych pyta. Mysz poruszya si na stole, a troch tego piasku osypao si z jej futerka. Matka Tola siedziaa jak zahipnotyzowana, wpatrujc si w gmerajce apkami stworzonko takim wzrokiem, jak gdyby widzia bomb z opnionym zaponem. - yje! yje! - wrzasn Bobcio. - Dajcie mu tortu, dajcie mu tortu! - rozpromieniony wpakowa si przyjacielsko na kolana matki Tola i pokrciwszy tyeczkiem, ulokowa si tam wygodniej. Wytworna dama siedziaa sztywno, zaskoczona, lecz zawsze poprawna. - C za miy chopczyna - zauwaya zza rozczochranej gwki Bobka, starajc si nie dotyka jego zakurzonej kurteczki. - Zabierz-cie-t-mysz - wyszeptaa z trudem Julia, bliska omdlenia. - A, rzeczywicie - zreflektowaa si nagle mama akowa i pomagajc sobie yeczk, nabraa mysz na talerzyk. - aczku, wynie to biedne stworzonko. Serdecznie pastwa przepraszam. Bobcio miewa takie niesmaczne pomysy. - Ale nic nie szkodzi - pospieszyli z zapewnieniem gocie. Mysz zostaa wyniesiona. Cesia wywabia Bobcia z kolan wspaniaej damy, nakadajc wielki kawa tortu na talerzyk i stawiajc t przynt na przeciwlegym kocu stou. Dziadek zrcznie nawiza do La Bruyerea, ojciec do kwantw, Julia powoli zaczynaa odzyskiwa naturalne barwy. Mylili si jednak sdzc, e Bobek pozwoli si zapcha tortem. Przekn kawa ciasta tak wielki, e oczy niemal mu wyszy z orbit, obliza palce po kremie i zauway: - O, co ja widz? Serwis Nowakowskiego!

- A torcik smaczny? - spazmatycznie krzykna mama akowa. - Znakomity - pospieszya mama Tolka. - Znakomity, ekhe, ekhe. - Poznaem po tych niebieskich rysuneczkach - pochwali si Bobcio. - Ja to mam oko. Mama Nowakowskiego mwia, e zapacili za to w Desie... - Bobek! - powiedziaa Julia.

Mimo wszystko, bya to jednak udana wizyta. Po okropnej gafie Bobcia nie mogo si ju zdarzy nic gorszego. Przewiadczenie to znioso rodzinie akw dojmujce uczucie ulgi, co przejawio si w raptownym przeamaniu lodw i ociepleniu atmosfery towarzyskiej. Druga cz spotkania mina bez zakce na miej pogawdce. Okazao si, e rodzicw Tolka w gruncie rzeczy zachwyca fakt, i nareszcie znaleli si w gronie ludzi o bratnich duszach, ludzi, z ktrymi mona pokonwersowa na niesychanie ciekawy temat mechaniki kwantowej i jakoci szkliw ceramicznych krajowej produkcji. Nie mwic ju o zbienych zainteresowaniach dla luminarzy myli francuskiej, ktre odkryli w sobie dziadek i ojciec Tola. Wprawdzie dziadek z waciw mu szczeroci zwichn nieco szkielet owego porozumienia owiadczajc, e o Pascalu nie moe nic powiedzie, poniewa go jeszcze nie przerabia - znajduje si wszake dopiero przy literze F - sytuacja bya ju na tyle swojska, e owiadczenie owo przeszo nie zauwaone. Kiedy w kocu rodzice Tola podnieli si ze swych miejsc, nikt ju nie pamita o myszy i serwisie Nowakowskiego. Wizyta szczliwie dobiega finau i po wymianie kocowych uprzejmoci, zaprosze i zapewnie o oboplnym szczciu z poznania tak interesujcych ludzi, biao malowane drzwi wejciowe zamkny si wreszcie za Tolem i jego rodzicami. - Nareszcie poszli - powiedzia aczek i odetchn z ulg, opierajc si bezwadnie o wieszak z paszczami. I w tym momencie rozlego si lekkie stukanie do drzwi. To ojciec Tola wrci po swj parasol. - Na pewno sysza! - wyszeptaa z rozpacz Julia, kiedy aczek, tym razem przezorny, wyprowadzi ju gocia wraz z parasolem na schody i upewni si, czy tamten aby na pewno sobie poszed.

- Nic nie sysza - mrukn aczek bez przekonania, zamykajc szczelnie drzwi na zasuw. - On jest nieco przyguchy, sam widziaem. - Co widziae, na lito bosk? - e jest guchy. Jak pie - powiedzia aczek, robic min ksicia Walii. - W ogle si tak nie przejmuj, kochanie, ci ludzie to parweniusze. - On wcale nie jest guchy jak pie! - owiadczya Julia, bdnie przewracajc oczami - Guchy jak Beethoven. Na wasne oczy widziaem, e uywa specjalnej trbki, przytykajc j do maowiny usznej. - Sam jeste maowina - warkna Julia. - Oraz trbka. Czowiek jest zdrw jak ryba i na pewno sysza twoj nietaktown uwag. Boe wielki, dlaczego wy wszyscy jestecie tacy okropni? - Julia, czy ten miedzianek chce si z tob eni? - spyta dziadek ciekawie. - No, nie wiem, nie wiem - Julia oblaa si row un. - Nie wiem w ogle nic. - Na pewno chce - powiedziaa mama z przekonaniem. - Inaczej po c by przyprowadza tu swoich rodzicw? - On chce - rzek aczek tonem Jeremiasza. - Ale pytanie, czy oni to zaakceptuj. Julia niespodziewanie zacza popakiwa. - To przez was! Przez was i tego potwornego Bobka! - No, no, tylko nie potwornego - powiedziaa z oburzeniem ciocia Wiesia, wyaniajc si z azienki. - Ja tego okrelenia bardzo nie lubi. - Ja uwaam, e jest trafne. - A ja nie! Temperatura sporu wyranie wzrastaa i Cesia postanowia oddali si od jdra zamieszania. Wziwszy z kuchni kilka zimnych ju plackw ziemniaczanych od obiadu, posza na wieyczk. Oczywicie Danka leaa na materacu i pisaa wiersze. Z adapteru pyny dwiki fletu i adne symptomy nie wskazyway na to, by kto chcia si tu w ogle uczy.

Cesia podsuna Dance placki ziemniaczane i ciszya adapter. - Danka! - powiedziaa stanowczo. - Nadszed czas, ebymy porozmawiay powanie. - Pisz - zaznaczya Danka. - Musisz si zdecydowa na jakie dziaanie. - Nie przeszkadzaj. - Uczy si, niestety, trzeba i nie zmienisz tego faktu, choby nie wiem jak chciaa - cigna Cesia, ktra postanowia, e za nic nie da ci zbi z tropu. - Czy ty nie masz ambicji? - Nie mam. Pisz. Nie przeszkadzaj mi, do diaba! Cesia wyczya adapter. - Musisz mnie wysucha! Mam tego do! - krzykna. - Traktujesz mnie jak przedmiot! Nawet nie raczysz na mnie spojrze! Danka spojrzaa na Cielcin, umiechajc si kpico, i usiada na materacu, odrzucajc w ty swoje lnice, brzowe wosy. - No, to mw, mw, chocia i tak wiem, co mi masz do powiedzenia. Cesia stropia si i milczaa. - No? - zachcia j Danka. - Ostatnio byo o tym, e nie mam ambicji. - No, wanie. I nie masz poczucia przyzwoitoci - rbna Cesia. - Nie dostrzegasz nawet, e powicam ci mj czas. Chc ci pomc, ale przecie nie wbrew twojej woli! Jeste tak potwornie leniwa, e nie mam ju na ciebie sposobu! - No, no... - Powiedz, czy ty masz co takiego jak poczucie godnoci? Czy nie czujesz si upokorzona, kiedy wobec caej klasy nazywaj ci cigle leniem? Przecie nie jeste gupsza od innych, a nawet wprost przeciwnie... Danka wstaa nieco nerwowo i wygadzia spdniczk. - Suchaj - powiedziaa, zdejmujc jak nitk z rkawa zielonego sweterka. Uzgodnijmy raz na zawsze, e nie mam ambicji, poczucia przyzwoitoci, godnoci i e jestem leniem. Od razu lepiej nam si bdzie yo. Ty bdziesz miaa spokj, a ja bd moga pisa bez przeszkd.

- Nic nie rozumiem. Czy ty chcesz zawali rok? - Cesia jkna, apic si za gow. - Wszystko mi jedno, w zasadzie - przyznaa Danka. - Mam ju za duo zalegoci. - Przecie ci chc pomc! - No, nie bdziesz si chyba uczy za mnie. - Suchaj - powiedziaa Cesia. - Jeszcze jedno. Ja jestem za ciebie odpowiedzialna. Obiecaam Dmuchawcowi, e ci wycign, i ja to musz zrobi. - Czego ty si przejmujesz tym dziadem? - zirytowaa si Danie - Nauczycieli trzeba traktowa w specjalny sposb. To nie normalni ludzie, tylko dozorcy. - Ha! - oburzya si Cesia. - I Dmuchawiec?! - No, on moe w mniejszym stopniu. - Danusiu... - zacza znw Celestyna proszcym gosem. - Jeste taka inteligentna, utalentowana, masz tyle zalet... Musisz pomyle o swojej przyszoci. Im prdzej skoczysz szko, tym prdzej bdziesz wolna! Bdziesz na pewno wielk poetk. Ojciec Tola powiedzia, e masz talent, a ju on si zna na literaturze... Danka uniosa gow i zmarszczya brwi. - Co, co? Skd on niby moe co wiedzie o moim talencie? - Pokazaam mu ten zeszyt... z twoim poematem... - Cesia chrzkna. - Z poematem Alienacja?! - spytaa Danka blednc. - Tak, by zachwycony... - Cesia wyczua, e Danka nie jest szczeglnie rada nowinie i utkna. - Przynie mi ten zeszyt - powiedziaa przyjacika martwym gosem. - I przy okazji oddaj mamie portmonetk, jak wrciam z tortem, to takie byo zamieszanie... - Danka, czy ty... si gniewasz? - spytaa Cesia niemiao, czujc, jak serce jej zamiera. Danusia siedziaa bez drgnienia na materacu, plecy opieraa o cian, a jej twarz nie miaa adnego wyrazu. - Przynie zeszyt - powtrzya.

Przestraszona swym uczynkiem Cesia pognaa do salonu, gdzie przy talerzu z tortem lea jeszcze zeszyt Danki, lecz, niestety, ju nie w dziewiczym stanie. Korzystajc z chwili, Bobcio namalowa w nim akwarelowy czog atakowany przez helikopter peen ludzi. Cielcina poczua, e w gardle ma sucho, a w gowie pusto. Nie moga w aden sposb wyobrazi sobie momentu, kiedy jej przyjacika otworzy zeszyt z wymalowanym na najpikniejszej czci Alienacji czogiem. Najchtniej odwlokaby t chwil w nieskoczono. Pki co, postanowia pj do mamy. Rodzice byli w swoim pokoju i Cesia, zajrzawszy tam, pozazdrocia to pogody ducha i miejsca do pracy. Mama, opasana jak pacht, lepia przy wielkim stole wyszukane gliniane cukierniczki w ksztacie hipopotamw. Pokj przedzielony na p zestawem szaf kowalskiego owietlay dwie identyczne lampy. Kada jednak poowa wygldaa inaczej. Wok mamy panowa chaos, na pododze bya glina, na stole by gips, na krzesach glina i gips, na pkach stay buteleczki i soiki ze szkliwami, pdzle w soikach i wyschnita odyga kukurydzy w butelce po winie. Mama bya wesolutka i pena zapau do pracy, jej rce poruszay si szybko i sprawnie, a pikne usta nuciy jak tskn melodi. Ojciec siedzia w swoim kcie i na uszach mia suchawki Tonsilu, pomagajce przy dyskretnym ogldaniu telewizji. Tym razem jednak suyy mu one jako osona przeciwdwikowa. Pracowa i nie chcia sysze adnych przekltych kujawiakw. Schylony nad czystym stoem kreli co precyzyjnie na duym arkuszu kalki* Jego ksiki stay na pkach rwnym szeregiem, przybory krelarskie leay w idealnym ladzie obok jego prawej rki, a kwiatki w wazonie, cho ubogie, wyglday wieo i adnie. - Mamo - odezwaa si Cesia. - No, co? Patrz, creczko, jaki mieszny hipcio mi wyszed. - Fajny. Mamo, odnosz ci portmonetk. - Jak portmonetk? - No, t portmonetk. Co nie pamitasz, e jej nie masz? Mama rozemiaa si. - Nie pamitam - zerkna na aczka i z ulg stwierdzia, e ma on na uszach dwikoszczelne suchawki. - Mamo - spytaa Cesia, patrzc na ni z czuoci. - Czy ty lubisz pienidze? - Ja? - zdziwia si mama. - A bo co?

- Nic. Po prostu, nagle mnie zainteresowao, jaki masz do nich stosunek. - Hm - zastanowia si mama. - Powiedziaabym, e taki, jak do kogo, za kim tskni, a kto mnie wyranie unika. A co, potrzebujesz forsy? Duo nie mam. - A wiesz, ile masz? - A, nie wiem. - Nigdy nie wiesz, co? - Nigdy - przyznaa si mama, parskna miechem i ar sposzona spojrzaa na aczka. - Tylko, bro ci Boe, nie wygadaj si przed ojcem! To moja powana wada. No, nie mam do tego gowy. Jest tyle innych ciekawych rzeczy, o ktrych lubi myle. Sdz e jeli si pracuje ile si i dostaje za to pienidze, to ju nie trzeba si kopota o to, ile dokadnie ich jest. - Oj, biedroneczka z ciebie. - A co, nie podoba si? - Wrcz przeciwnie. Jeste kobieta na medal. - No, bardzo ci, moje dziecko, dzikuj - powiedziaa mama bardzo zadowolona. - Jak to mio znale uznanie w oczach wasnej crki. - I hipcie robisz liczne. - No myl. Maj wstrzsajce powodzenie. Powinna je lubi, dziki nim bdziesz miaa nowy sweterek. - Serio? - Li i jedynie. Co wy robicie z Dank na grze? Na Cesi nagle spyno przypomnienie. - Och. U... uczymy si - odpara, zastanawiajc si dlaczego coraz wicej jest rzeczy, o ktrych nie moe powiedzie rodzicom, mimo e stara si y uczciwie i zgodnie z ich wskazwkami. Westchna gboko. - No, co tam, chandra? - spytaa mama. - E, nie. Tylko ycie jest cikie. - A c za banalne stwierdzenie - jkna mama z niesmakiem. - Moe sformuuj to bardziej odkrywczo.

- Ech, ycie, ycie - wygosia Celestyna. - I w ogle si tak nie przejmuj, moje dziecko. Wiesz, ile czowiek ma zmysw? - Eee.. no, pi w zasadzie - powiedziaa Cesia, przyszy lekarz. - Sze ma zmysw. Ten szsty jest, kto wie, czy nie najbardziej potrzebny. To zmys humoru. Im czciej si nim posugujesz, tym ycie wydaje si atwiejsze. - Hmmm... - powiedziaa Cesia z powtpiewaniem i posza na wieyczk. Zmys humoru, dobre sobie. No, na pewno mama przesadza. Czy moe pomc poczucie humoru, jeli czowiek zrani czyje najwzniolejsze uczucia? Cesia wesza na schodki z wraeniem, e jej serce way ton. Zatrzymaa si na podecie przed drzwiami wieyczki i nacisna klamk. Drzwi byy zamknite. Przez cienk desk sycha byo wyranie gone szlochanie. - Hej! Otwrz! - krzykna Cesia. - Id sobie! - dobiego zza drzwi. - Danka! No, nie wygupiaj si. Musimy porozmawia... - Ja nie musz! Id sobie, rozmawiaj z tym facetem! Wiersze mu czytaj! O, Boe, mj Boe, co za ludzie na tym wiecie! - Danusiu... przebacz mi... ja naprawd, naprawd... - Wszyscy pewnie suchali, co? - chlipanie. - Skd! - arliwie zaklinaa si Cesia. - Nikt nawet nie zwrci uwagi... - Profani! - powiedziaa Danka przez nos i uya chusteczki - Co, co? - Zreszt, nie wierz ci. Na pewno przeczytali Alienacj i teraz miej si ze mnie! - wybuch paczu. - O, ja ju std nie wyjd! Jak ja si im teraz na oczy poka! - Danka, zaklinam ci... - Odejd! Bawi swoich goci moj Alienacj. Podli! - Przecie nie bdziesz tam siedzie... - Wanie, e bd. Nie wyjd std ju nigdy - gwatowne szlochanie. - Tutaj umr, po co mam gdzie wychodzi.

- O, Jezu - powiedziaa Cesia i bezsilnie opada na schodki - Tego to bym si nie spodziewaa, Danka, bagam ci, zrozum, e przesadzasz. Nikt ju o twoim poemacie nie pamita. Wic przesta si zgrywa i wyjd. - Ja si zgrywam?! - okrzyk zza drzwi by peen oburzenia. - Jak diabli - powiedziaa Cesia ze zoci. Ale by to najgorszy sposb ratowania Danki, jaki w ogle moga wybra. - Jeszcze zahaczymy - owiadczya zajadle dobrowolna winiarka. I od tej chwili za drzwiami zapada uporczywa cisza. Po pgodzinie bezpodnych prb i bezskutecznych nawoywa Cesia opucia stanowisko pod drzwiami wieyczki i zbiega na d. Sytuacja dojrzaa do tego, eby prosi o pomoc famili. Wszyscy siedzieli w duym pokoju przy kolacji. Jak zwykle z okazji zgromadzenia czonkw rodziny w jednym miejscu, trway pogaduszki i wygupy. W pokoju panowa beztroski gwar. Cesia przyjrzaa si z niesmakiem niedbale nakrytemu stoowi i baaganowi, ktry go otacza. - Potrzebuj pomocy - oznajmia wchodzc w krg wiata. - O, Cesia! - wesoo zawoaa Krystyna, ktra siedziaa obok Wojtka przy kocu wielkiego stou. Modzi maonkowie uporczywie zachowywali pen godnoci autonomi ywieniow i obecnie konsumowali chleb razowy z margaryn i tym serem. - Cesia, chcesz kpa malutk? - zawoaa Krystyna. - I am an engineer - dukaa Julia, ktra miaa nazajutrz kolokwium. Siedziaa tyem do stou, opierajc si plecami o jego krawd, jej wspaniae nogi spoczyway na oparciu pobliskiego fotela. W jednej rce artystka trzymaa podrcznik, a w drugiej szklank z herbat. - Siadaj, Cielcino - powiedziaa mama, nakadajc na talerz kilka kanapek. - A gdzie Danka, ju posza? - Danka siedzi na wiey - owiadczya Celestyna z naciskiem. - Zamkna si i nie chce wyj. - Co podobnego. Z kiebas? - Z jak znw kiebas?!

- Zwyczajn - odpara mama. - Moe te by z serem chudym biaym lub z konserw rybn pod tytuem Szprotki w sosie helskim. - Danka siedzi na wiey i nie chce wyj! - krzykna Cesia. - Ju mwia - mama spojrzaa na ni z lekk uraz. - Czego tak krzyczysz, nie rozumiem, naprawd. - If it rains, I will stay at home - zapewnia Julia. Bobcio karmi swoj mysz twarogiem. - Ceka, wiesz co? On ju umie pi kakao, ten mj mysz. - Ja poprosz z chudym biaym - zada aczek z koca stou. - Co oni z tymi serami, panie tego. Ja to ze wszystkich akoci najbardziej lubi... - Boczek! - wrzasn Bobcio triumfalnie. - A fig, hehe, panie tego. Kiebask. - Ta kiebasa to nie jest kiebasa - wtrci powanie Wojtek, m Krystyny. - U nas na wsi to jest kiebasa. A to tutaj to nie jest adna kiebasa. - Pewnie - popar go aczek. - Jak moja matka zrobi kiebas, to sowo honoru, e to jest... - Kiebasa! - wrzasn Bobcio radonie. - ...Kiebasa. A to tutaj, przepraszam, to nie jest adna kiebasa. - Ja bym si z tym nie zgodzi, panie tego - podj dyskusj dziadek. - Kiebasa zawsze jest kiebas. - Te racja - zgodzi si Wojtek konformistycznie. - Danka! - wrzasna Cesia, walc pici w st. - Danka! Siedzi! Na! Wiey! I! Nie chce! Wyj! - No, to niech sobie siedzi - zgodzi si ojciec. - Co ja bdziesz ciga na kolacj? Moe si biedactwo odchudza? - Zanie jej kilka kanapek na gr - poradzia mama. - Ot wanie nie mog! - krzykna Cesia, amic donie. - Ona si zamkna od wewntrz i powiedziaa, e ju nigdy stamtd nie wyjdzie. - Poprosz teraz ze szprotkami - rzek dziadek kaprynie. - Znowu mi zjedli ca wdlin.

- Ja mog dokroi - zerwaa si ciocia Wiesia. - To niech tam siedzi, jak jej ycia nie szkoda - machn rka aczek. - Zreszt, prdzej czy pniej, bdzie musiaa wyj. Jedzenie potrzeby fizjologiczne i nawyk higieny. Przydybie si j koo azienki i cze pieni. - A co Dank ugryzo? - zainteresowaa si mama. - Ta dziewczyna ma bogate ycie wewntrzne, sowa daj. - Wszystko jedno, co j ugryzo. Wane jest to, e ona postanowia tam umrze. - Ooo - powiedzia aczek przecigle i zapanowaa oglna cisza. - Mwi wam, e sprawa jest powana - dokoczya Cesia. - Musicie co wymyli. - Ale co? - spyta aczek bezradnie. - Zreszt, czy to musi by zaraz? Jak ju si zamkna, to niech tam siedzi, a ja tymczasem dopij moj herbatk. - Ona nie wyjdzie, mwi wam. - Co znaczy: nie wyjdzie. W najgorszym wypadku zadzwoni po jej ojca i zobaczymy, czy nie wyjdzie. - Swoj drog, ciekawe byoby pozna jej rodzicw - wtrcia mama. - Jako si ni mao interesuj, co? Dziewczyna przesiaduje tu caymi dniami, wraca do domu po nocy, a nikt nigdy do nas nie dzwoni, eby si o ni dowiedzie. - Bo nie wszystkie matki s takimi kokoszkami, jak... - zacz aczek. - Jak kto? - zainteresowaa si mama. - Martwi si Dank - powiedziaa Cesia. - No, to co zjedz, Cielcino - mama podsuna crce talerzyk. - Na zmartwienie nie masz jak jedzenie. - Kiedy ja naprawd nie mam teraz do tego gowy. Tato, no chod, pogadaj z ni. - On byby wykona t prac, gdyby mu zapacili wkuwaa namitnie Julia. W zdaniu warunkowym po if wystpuje Past pprfect. H would have come if sn nad invited nim. - prosz, no, chodcie na gr.

- Ona byaby wysza, gdyby nie bya karmiona - owiadczy kaczek sigajc po kanapk. - Mona by j byo wzi godem, powiadam wam. - Nie, nie - zdenerwowaa si Cesia. - Jednak wci jeszcze nie doceniacie Danki. To osoba rnica si od was wszystkich, uduchowiona. Ona nie potrzebuje je. - Co podobnego. - Jest idealistk. Nie je dla przyjemnoci, tylko si odywia po to, by podtrzyma ycie. Nie zapominajcie, e pisze wiersze - gorczkowaa si Celestyna. - Ja te kiedy pisaam wiersze - przypomniaa zebranym ciocia Wiesia. - Podobno nawet nieze. - I used to live in the country, do cholery - powiedziaa Julia. Wreszcie jednak ojciec ruszy si od stou. Za nim oczywicie posza mama, potem doczy dziadek z Bobdem. Pochd zamykaa Wiesia. Troje artystw zostao w jadalni. Julia wkuwaa, a Krystyna i Wojtek zajli si przygotowaniem swego niemowlcia do kpieli. - Mona by wyway drzwi - zaproponowa ojciec, kiedy po wielokrotnym nawoywaniu Danka nie daa znaku ycia. Wszyscy spojrzeli na siebie z powtpiewaniem. Wyway drzwi? Na podecie schodkw byo ciasno, duszno i mroczno. Ciemno rozjania tylko niky blask przebijajcy szpar pod drzwiami. - wieci si - zauwaya ciocia Wiesia. - To znaczy, e dziewczyna yje. - Nie rozumiem, jaki widzisz zwizek midzy jednym a drugim - sprzeciwi si aczek tonem poirytowanym. - Czy twoim zdaniem arwka powinna samoczynnie gasn w obecnoci nieboszczyka? - Jezus, Maria! - wystraszya si mama. - Wpumy jej tam mysz - podsun Bobcio. - Jak yje, to zacznie kwicze. A jak nie zacznie kwicze, to znaczy, e nie yje. - Albo, e pi - powiedzia aczek. - Albo, e nie widzi myszy, panie tego. - Albo, e widzi mysz, ale si nie boi - dodaa ciocia Wiesia

- Albo, e si boi, ale nie chce tego okaza - zabawia si aczek. - Albo, e... - Dosy! - krzykna Cesia. - Danka, otwieraj, bo wywaymy drzwi. Przez chwil panowaa cisza. Potem co si poruszyo za drzwiami Cie przysoni szpar, przez ktr zacza powoli wysuwa kartk Cesia przykucna i przychylajc arkusik tak, by pado na niego wiato, odczytaa gono: - Jeli wywaycie drzwi, ja wyskocz oknem! - Nie wyskoczy - udzi si aczek. - Wyskoczy. - Dziadek by pesymist. - A poza tym, szkoda dobrych przedwojennych drzwi. Ja bym zadzwoni do jej rodzicw panie tego. - Danka! - hukna Cesia w dziurk od klucza. - Zaraz zadzwonimy do twoich rodzicw, co ty na to? Znw chwila ciszy. Szmer, szelest - i w szparze pod drzwiami pojawia si kolejna kartka. Rodzice wyjechali. Nigdzie nie dzwoni, bo wyskocz.

Nastpnego ranka sytuacja nie poprawia si ani o jot. Rodzicw Danki istotnie nie byo w domu - w kadym razie nikt nie odbiera telefonu wieczorem ani rano. akowie poszli spa i rano znaleli lady wskazujce na to, e Danka bya w nocy w azience. Najwidoczniej mya si, czesaa grzebieniem Julii i wycieraa si rcznikiem dziadka - o czym wiadczyy smugi tuszu do rzs, cignce si przez poow dugoci rcznika. W kuchni brakowao wielu rzeczy, gwnie jedzenia. Zapewne Danka postanowia i na cao. Za drzwiami wieyczki panowao znw to samo zowrbne milczenie, lecz o godzinie sidmej trzydzieci odezway si niespodziewanie rzekie tony skrzypiec Konstantego Kulki. To Danka wczya adapter i upajaa si koncertem Le quattro stagioni Vivaldiego. Wkrtce jednak uznaa zapewne, i optymizm pnego baroku nie najlepiej przystaje do jej aktualnego stanu ducha, bo nagle muzyka urwaa si w poowie Primavery i po chwili z wiey popyny osowiae gosy czonkw grupy Locomotiy GT. - Danka! - krzykna Cesia pod drzwiami. - Chod do szkoy, prosz ci!

Na wiey rozleg si wybuch gorzkiego miechu. I to by jedyny osobisty sygna dwikowy, jaki Danka uznaa za celowe przekaza wiatu. - Musz z tob porozmawia! Otwrz! - prosia Cesia. Danka zwikszya si gosu grupy Locomotiv GT tak, e a ciany domu si zatrzsy. Wobec tego Cesia napisaa list. Danka! Nie myl, e nie wiem, dlaczego tam siedzisz. Nie chce ci si uczy, to wszystko. Ale od ycia nie mona uciec na wagary. Jeeli nie zjawisz si w szkole, napuszcz na ciebie Dmuchawca. Albo zrobi co jeszcze gorszego. Twoja przyjacika Celestyna. Wsuna list pod drzwi i posza do szkoy. Bya pprzytomna. Nie spaa przez wiksz cz nocy - po pierwsze, denerwowaa si z powodu Danki, a nastpnie maa Irenka akurat tej nocy musiaa przejrze podstp z koperkiem woskim i urzdzia wielogodzinn awantur domagajc si mleka. Poza tym Bobcio, z ktrym Cesia zmuszona bya spa tej nocy na jednym, jake wskim tapczanie, okropnie wierzga przez sen i ustawicznie ciga z niej kodr. Nic wic dziwnego, e kiedy wysza na zalan socem ulic, poczua si olepiona i w zmczonych oczach stany jej zy. Pachncy przymrozkiem wiatr nis smugi suchego pyu, na chodniku bielay zamarznite kaue. Cesia sza potykajc si, mruc zazawione oczy i pocigajc nosem. Gdzie wewntrz czua zimn pustk mama naturalnie powiedziaaby, e dlatego, i nie zjada niadania - ale Cesia wiedziaa, e pustka owa ma podoe cile duchowe. Cielcina czua si winna zdrady. I nie miao tu nic do rzeczy przewiadczenie, e Danka nie marzy o niczym innym, jak tylko o szerokim rozpowszechnianiu swych utworw. Zapewne, nie kady godzien by zaszczytu ich poznania. Zapewne, naleao spyta, czy autorka nie ma nic przeciwko ojcu Tola. Zapewne, jako audytorium nie bya spraw nieistotn. Nic jednak nie zmienio w Cesi przekonania, e naduya zaufania przyjaciki i dopucia si zdrady. To nic, e miaa najlepsze chci - jeli Danka odczua jej czyn jako zdrad, to znaczy, e by zdrad. Ale to tylko jedna sprawa. Drugi problem to prawdziwy powd dla ktrego Danka postanowia nie opuszcza wiey. Nie chodzio o zdrad Cesi. W istocie Danka ucieka przed obowizkami. I na to naleao znale jakie lekarstwo.

Nawet nie zauwaya, e stoi na rodku chodnika i mwi do siebie pod nosem. Dopiero rozchichotane dziewczynki z tornistrami, ktre przeszy pokazujc sobie Cesi, uwiadomiy jej, e zachowuje si dziwacznie. Ruszya ostro z miejsca pod wiatr, przesza przez jezdni i przed kioskiem Ruchu natkna si na kogo wysokiego, kto wanie odchodzi od okienka, zwijajc w rulonik gazet. Gazeta miaa tytu z duych czerwonych liter i traktowaa prawdopodobnie o sporcie - tyle zdoaa Cesia dostrzec, nim nie podniosa oczu i nie ujrzaa tu przed sob srogiego oblicza kolegi Jerzego Hajduka. Stal bez ruchu, przyciskajc do piersi gazet. W jego pospnej twarzy janiay wskie, niechtne oczy. Brwi mu si zbiegy nad nosem, zacinite usta zbielay. Struchlaa Cesia staa przed nim jak supek, bojc si nawet mrugn. Hajduk rwnie nie mwi nic i nie rusza si i tak stali naprzeciw, twarz w twarz, oboje zmieszani do granic wytrzymaoci. Jak zwykle zoliwy los styka ich w taki sposb, by spotkanie to wypado moliwie najbardziej krpujco i niezrcznie. A poniewa oboje byli niemiali i peni skrupuw, los nie mg mie, doprawdy, atwiejszego zadania. Cesia ze wszystkich si staraa si nie spon rumiecem. Czua go tu, tu, pod skr, ju si czai w dole policzkw, zaraz wybuchnie i wtedy Hajduk sobie pomyli... no, wszystko jedno, co sobie pomyli, na pewno to bdzie co okropnego... W Filipince byo kiedy o rumiecach, e naley sobie mocno przygry palec lub warg, eby si nie zaczerwieni. Cesia wbia sobie paznokcie z do, podczas gdy jej myli nadal pdziy w chaotycznym korowodzie. O, rzeczywicie. Zdradzieckie gorco odpywao powoli z policzkw i szyi. Odczua tak siln ulg, e nie bya w stanie przedsiwzi ju nic wicej i staa tylko bez ruchu - wpatrujc si w Hajduka nieruchomymi oczami zahipnotyzowanego krlika.

Od czasu, gdy Jerzy Hajduk postanowi na zawsze wyrzuci ze swych myli Celestyn, ktra wykazaa na lekcji wychowawczej tchrzostwo i oportunizm, min miesic. W tym okresie, jake krtkim biorc obiektywnie, zmieci Jerzy oczarowanie, rozczarowanie, przebaczenie i ponowny rozkwit ciepych uczu wobec Cesi. W dalszym cigu oboje boczyli si na siebie. Uraona Cesia, ktra nie wybaczya Jerzemu jego grubiastwa oraz zazdrosny Jerzy, ktry zdoa ju wyledzi, e brodacz nachodzi dom akw co dzie, unikali si, nie patrzyli jedno na drugie, nie odzywali do siebie.

Jerzy zmusi si do zaniechania codziennego naogu: nie chodzi ju ulic Sowackiego i nie czeka na Cesi koo kiosku. W ogle narzuci sobie tward dyscyplin. Wyjwszy momenty, kiedy spotyka si z kolegami na meczu czy w kinie, zajmowa swj umys sprawami wyszego rzdu, gwnie fizyk, ktr studiowa dla czystej przyjemnoci oraz tajnikami konstrukcji telewizorw, ktre naprawia dla pienidzy. Jeeli zdarzyo mu si myle o Celestynie czciej ni dwa razy na dob, to czyni sobie wyrzuty i uwaa si za wypranego z honoru miczaka. Zgodnie z t lini postpowania, dzi te wcale nie zamierza i do szkoy ulic Sowackiego. Poniewa jednak zamyli si gboko (Feynmana wykady z fizyki), uszo jego uwagi, e nogi nios go star, ulubion tras. Kiedy zobaczy Celestyn, speszy si tak niewiarygodnie, e a mu si zakrcio w gowie. Nastpnie ogarna go zo, ktra szybko ustpia miejsca uczuciu bezmylnego szczcia. Cesia! Staa tu, przed nim, taka mia, bliska, droga, i jej twarz, znajoma w kadym szczegle, to rowiaa, to blada. Wystarczyoby wycign rk, eby dotkn puszystych wosw, piegowatego policzka, zotych szerokich brwi. Zielone oczy Cesi migotay jakby od ez - i na ten widok Jerzego ogarna fala rozczulenia. - Przepraszam - wydaro mu si spod serca. - Przepraszam. Serce Cesi nagle podskoczyo i zatrzepotao. - Ja... - powiedziaa z trudem. - To ja.. Za co? - i w tej samej chwili przypomniaa sobie, e miaa przecie nie odezwa si do hajduka nigdy w yciu, poniewa on j obrazi. Hajduk spojrza na swoje buty i Cesia moga na niego patrze bezkarnie: ciemna gowa z krtko przystrzyonymi wosami lekko zapadnite policzki, duy, nieadny nos, twarde linie upartych szczk. Jerzy podnis gow i Cesia drgna przyapana. Ich oczy spotkay si na krtk, nieopisanie enujc chwil. Natychmiast potem on wbi spojrzenie w ziemi, ona za poczua, e oblewa ja nieznone gorco, e czerwieni si jej twarz, szyja, dekolt i kto wie czy nie okcie. Jerzy zdoby si na odwag. - Wtedy - powiedzia. - Wiesz-wtedy... zachowaem si po chamsku. Przepraszam. Cesia wskrzesia w pamici tamto okropne przeycie w mieszkaniu Hajduka i bez najmniejszego wysiku udao si jej odpowiedzie tonem bardzo oschym: - Ale doprawdy, nie ma za co. Chyba za wielk wag do tego przywizujesz.

- Do czego? - spyta, nagle pochmurniejc. - Do... tej caej historii. Wcale si nie przejam... - Pakaa wtedy - powiedzia Jerzy i spojrza Cesi prosto w oczy, jakby zaglda przez zamknite okno. - Ja? - krzykna Celestyna, oblewajc si rumiecem. - Nic podobnego! Hajduk jednake wiedzia swoje. Umiechn si i nawet omieli si poprawi Cesi szalik. Tego ju byo za wiele! Dotknita do ywego oglnomsk zarozumiaoci Celestyna odsuna si, zmierzya Hajduka wyniosym spojrzeniem, ktre tak czsto trenowaa przed lustrem (na wszelki wypadek...), i powiedziaa ozible: - Cze, id do szkoy. Ruszya z miejsca tak szybko, e w mgnieniu oka oddalia si o dziesi metrw i Jerzemu nie wypadao ju jej goni, zwaszcza e poczu si uraony. Wic tylko szed za ni, jak zawsze, z t wszake rnic, e tym razem Celestyna wietnie wiedziaa o jego obecnoci za swoimi plecami i cierpiaa prawdziwe mki na myl o tym, e Hajduk zapewne patrzy na jej zbyt grube ydki i zamiewa si z ich powodu do utraty tchu.

Bya ju godzina dziewita. Poranny ruch na ulicy Sowackiego wzmg si znacznie. Przed budynkiem Urzdu Wojewdzkiego zaczy si gromadzi lnice limuzyny. Z otwartych okien przedszkola pyna pie zbiorowa o abkach, z pobliskiej zajezdni tramwajowej dochodzi odgos walenia motem. Interesanci Urzdu Wojewdzkiego zajedali takswkami lub sunli grzecznym truchtem. Do kiosku Ruchu przywieziono Sztandar Modych i dwa kartony myda. Dziadek sta przy otwartym oknie i pali fajk. Patrzy sobie na wiat boy i jednym uchem owi mamrotanie Bobcia, podczas gdy drugie pene mia ulicznej wrzawy. Mieszkanie byo puste, jak zazwyczaj o tej porze. Wiesia pracowaa dzi na pierwsz zmian, mama akowa bya w Paacu Kultury, aczek w Cegielskim, a modzie uczca si - na swoich zajciach. Nawet malutka Irenka zostaa wywieziona na spacer w wzku penym zapasowych pieluch i butelek z mieszank mleczn. Po spacerze, jak co dzie, czekao Irenk kilka godzin snu w pracowni grafiki uytkowej na I pitrze gmachu PWSSP, gdzie koledzy Krystyny zajmowali si ma niezwykle czule, skrztnie ukrywajc fakt jej obecnoci przed adiunktem i reszt ciaa profesorskiego.

Dziadek i Bobcio byli w domu sami, jeli nie liczy zamknitej na wieyczce Danuty, ktra uporczywie odtwarzaa tam z adapteru utwory grupy ,,Abba. Bobcio we wrzeniu nie zosta przyjty do przedszkola z powodu braku miejsc, a take braku sprytu yciowego swojej rodzicielki, przebywa zatem z dziadkiem w godzinach przedpoudniowych, kiedy Wiesia pracowaa na pierwszej zmianie. Obaj bardzo lubili te spokojne godziny, pene rozmw i lektury, kiedy nie trzeba byo zoci si, sucha krzyujcych si okrzykw i podporzdkowywa si sprzecznym decyzjom. Bobcio stawa si w towarzystwie dziadka cichym mylicielem, choncym jak gbka wszystkie mdroci. Dzi nastrj w zosta zakcony rytmiczn muzyk dudnic na wiey. Dziadek by nieco zirytowany. Bobcio nie. Siedzia na dywanie w jadalni, skrzyowawszy nki w czerwonych rajstopkach, i czyta dwutygodnik Mi. Ku zdumieniu rodziny Bobcio nauczy si czyta nie wiadomo kiedy i jak. Pewnego dnia po prostu usiad i sylabizujc przeczyta nagwek z Gosu Wielkopolski: Budowlani rozumiej spoeczn wag swego zawodu. Od tego momentu czyta coraz lepiej - Dziadziu - spyta teraz, odrywajc wzrok od kolorowej stronicy gazetki. -Tu jest wierszyk o czterech misiach. Dlaczego na obrazku s tylko dwa? Dziadek pykn z fajki. - Zapewne ze wzgldw oszczdnociowych - odpar. - Zauwayem to nie po raz pierwszy - rzek Bobcio tonem starca. - Gdzie s te wszystkie zwierztka? Jest napisane, e s, a przecie ich nie wida. - Dowiesz si, jak troch podroniesz. A moe nie dowiesz si nigdy, panie tego. Ja na przykad mog si tylko domyla, gdzie si to wszystko podziewa. - Dziadek zachichota gucho. - No, gdzie? - zainteresowa si Bobcio. - Powiem ci, jak skoczysz pitnacie lat - obieca dziadek. Bobcio uspokojony, kiwn gwk i pogry si w lekturze. Grupie Abba raptownie odebrano gos. Mieszkanie akw zacz spowija nastrj agodnej zadumy. - O, albo ten - powiedzia Bobcio przewracajc stroniczk. - Udaje, e jest Zorrem, a tak naprawd - to Kwapiszon. - Tak, tak - dziadek zamkn okno i odwrci si do wnuka. - Znam wielu takich. W gruncie rzeczy wikszo Zorrw to Kwapiszony.

Bobcio westchn ze smutkiem. - Zauwayem, e na wiecie jest duo kamstwa. Dlaczego ludzie kami, dziadziu? - A dlaczego ty, chopcze, kamiesz, cho przyznaj, rzadko? - Ja kami, bo wy mi na nic nie pozwalacie. - Ludzie kami z tego samego powodu. No i ze strachu. Z chci zysku. Czasem dla zabawy. I z wielu innych powodw, o ktrych opowiem ci, jak doroniesz. Wiesz, chciabym, eby nigdy nie kama. - Dobrze, nie bd - obieca Bobcio powanie. - Jeli bdziesz zawsze mwi prawd, w najgorszym razie czeka ci klaps albo pozbawi ci deseru. A kamstwo jest lepkie, nie sposb si go pozby, brudzi wszystko wok i brudzi twoje sumienie. - U, paskuda - powiedzia Bobcio i fikn kozioka na dywanie. - Ju nie czytasz? - Misie mi si znudziy. Co robimy, dziadziu? - Posprztajmy troch. - E, nie, to nudne. Ceka posprzta. Opowiedz mi, jak budowae elektrowni. Na wiey rozleg si oskot, jakby kto przewrci stoek. W chwil potem da si sysze daleki stuk otwieranych drzwi. Dziadek zerwa si z miejsca i pobieg na korytarz. Trafiaa si okazja przydybania Danki i naleao to wykorzysta. Stan za drzwiami wiodcymi na strych i stumi oddech. By przygotowany na najgorsze, z pocigiem wcznie. Okazao si jednak, e niepotrzebnie; Danka wysza na korytarz ubrana, z teczk w rce i ujrzawszy dziadka przytajonego za drzwiami oznajmia: - Przebaczyam wam. Wracam do szkoy.

Dzie by jaki szary i przytumiony. Dmuchawca bolao serce, jak zwykle na przedwioniu. W klasie byo duszno, ciemnawo i nauczyciel poleci dyurnej otworzy okno i zapali wiato. Dzieciaki siedziay otpiae i gnune. Hajduk czyta co pod awk, blondyneczka w ostatnim rzdzie niemal spaa, opierajc kiwajc si gow na zoonych rkach. akwna, jedyna w caej klasie, zdradzaa objawy napicia i zdenerwowania. Krcia si niespokojnie w awce i co chwila rzucaa spojrzenie ku drzwiom.

Dmuchawiec westchn. - Wszyscy obecni? - spyta tradycyjnie. Chwila ciszy. - N-nie ma Danusi... - powiedziaa wreszcie akwna, wstajc i splatajc rce. Ona... si troch spni. - Skd ta pewno? - spyta Dmuchawiec dosy oschle. Irytujcy by ten dzie, irytujca ospaa klasa, irytujca akwna ze swoj pensjonarsk mink i naiwnymi wybiegami. - Nie ma jej, to nie ma. Wpisuj nieobecno - spojrza na zrozpaczon Celestyn i mrukn ze zoci. - Co ona, chora? - spyta. - Posza do lekarza? No, mw, widz przecie, e co wiesz. - Nic nie wiem -jkna Cesia. Przed oczami jej duszy pojawi si obraz przyjaciki, wycignitej leniwie na materacu, suchajcej muzyki z pyt i pojadajcej suszone liwki, ktre cigna z kuchni w duej iloci. - Wpyw formantw na zabarwienie uczuciowe wyrazw - powiedzia Dmuchawiec gosem chorego borsuka. - Oto frapujcy temat naszej dzisiejszej lekcji. - Pomyla z westchnieniem, e wbijanie w te senne gowy wiedzy o formantach bdzie wymagao od niego samozaparcia i powicenia. A tymczasem serce bolao go coraz bardziej - Kolego Hajduk, jak tam stan naszej kadry? - spyta kliwie obserwujc, jak jego ucze usiuje niepostrzeenie odwrci stronic w czasopimie ,,Sportowiec. Chciabym wiedzie, dlaczego uwaasz, e masz prawo zachowywa si obelywie? Czerwony jak burak Hajduk wcisn Sportowca do teczki, morderczym wzrokiem patrzc w stron sufitu. - A wic nic nie wiadomo o Filipiakwnie? - cign Dmuchawiec krzywic twarz w tumionej irytacji. akwna zrobia bezradne oczy, a ssiad Hajduka, Paweek, podnis si gwatownie. - Chyba co si z ni stao - powiedzia niespokojnie. - Jej rodzice wyjechali, dzwoniem wczoraj cay dzie i nawet w nocy - nie byo jej. - Moe zatrua si tlenkiem wgla? - powiedzia z przejciem grubasek z pierwszej awki, ktry najwyraniej chcia odwlec moment rozpoczcia wykadu o formantach. - Nasza dozorczyni, biedaczka, wanie w tych dniach rozpalaa w kotle centralnego ogrzewania, no i zasna.

W klasie dao si wyczu wyrane zainteresowanie, ktre prno Dmuchawiec staraby si wznieci opowiadaniem o czasownikach. - I co, i co? - odezway si gosy. - Ju jej nie ma wrd nas - powiedzia grubasek bolenie. - Ona pi, a czad si utlenia, rozumiecie. Nawet nie zauwaya, jak odesza spord ywych. Drzwi klasy otworzyy si gwatownie, jakby je kto kopn. Oczy wszystkich skieroway si na stojc w progu Dank Filipiak, wyspan i w dobrym humorze. Poprawiajc sobie lnic grzywk Danka przesza przed frontem klasy i stana obok Celestyny. - Sucham ci, moje dziecko - wybkal Dmuchawiec, nieco zaskoczony tym wspaniaym wejciem. - Czyby zaspaa? - Nie - odparo dziewcz i umilko na dobre. - No, a dlaczego si spnia? - bada nauczyciel, mylc jednoczenie, e daby duo, eby mc teraz znale si na play w winoujciu. I eby byy wakacje, penia lata, zaprawiona sodkim smakiem wiadomoci, i zobaczy si drogich uczniw dopiero za dwa miesice. Filipiakwna staa wci bez ruchu, jak blady posg marmurowy z gapiowato otwartymi ustami. - Nazywaa si Niespodziana, Cecylia Niespodziana powiedzia grubasek tonem elegijnym. Dmuchawiec poczu, e jeszcze chwila, a wybuchnie nieposkromion wciekoci. Zdecydowanie wolaby tego unikn. - A wic dobrze - warkn. - Sami si pchacie pod n. Zaczynam pyta, i to ostro. O co zakad, e poleci par gw? - Znowu faja, czyli abd - powiedziaa Danka, jedzc niadanie Celestyny. On si po prostu na mnie mci, Jezus Mario, co to za czowiek zoliwy. Celestyna w milczeniu zaamaa rce. Czyby Danka naprawd uwaaa, e umiaa cokolwiek? - Moe chcesz kawaek? - zaproponowaa przyjacika uprzejmie, czstujc Cesi jej wasnymi kanapkami. - Nie chcesz? No, to mi si udao, byam ju wciekle godna na tej wiey.

Na rozkrzyczany korytarz wyszed Jerzy Hajduk. Oczywicie spojrza na Cesi wanie w tej samej chwili, kiedy ona ukradkiem zerkaa na niego. Oczywicie ona, zamiast na przykad umiechn si do niego uprzejmie a zdawkowo, gwatownie odwrcia wzrok, oblewajc si rumiecem. Hajduk, zamiast odwrci wzrok, zagapi si na Cesi z mimowoln czuoci. - A ten Hajduk cakiem przystojny - zrobia odkrycie Danka. - Dlaczego mi si zawsze wydawao, e on jest brzydki? Ty, Ceka, czy on si w kim kocha? - Nie mam pojcia - powiedziaa Cesia jadowitym gosem ktrego brzmienie zdziwio nawet j sam. - Pewnie, Paweek jest liczny. Ale jaki nijaki. A w tym Hajduku to mona si zakocha na mier. - Tak? - spytaa Cesia dosy sucho. Hajduk szed przez korytarz jakby w ich stron, widziaa to przez spuszczone rzsy. - Chodmy do toalety, napij si wody powiedziaa i pocignwszy przyjacik za rk, oddalia si wraz z ni z niebezpiecznej strefy.

Cesia baa si okropnie, e Hajduk bdzie na ni czeka po lekcjach i kiedy w szatni Danka wdaa si w dug i cich rozmow z Pawekiem, a nastpnie owiadczya, e dzi z nim wraca - Cesia omal nie ucieka z powrotem do klasy. Na szczcie Hajduk ubra si i wyszed nie patrzc na nikogo. By moe zamierza poczeka na ni na ulicy, a moe w ogle nie chcia z ni rozmawia i wszystko to tylko si jej zdawao? Nawet na ni nie spojrza wychodzc. Wspaniale - pomylaa Cesia, przysigajc sobie w duchu, e pogodzi si z brodaczem zaraz, dzi, kiedy on przyjdzie do Julii. Pogodzi si z nim i bd znw chodzili do kina, jak wtedy, kiedy Hajduk sta w hallu i widzia czuoci brodacza. - Celestyna! - powiedzia kto obok i Cesia drgna. Palce jej nagle zesztywniay tak, e nie moga zapi paszcza. Ale ten kto to by tylko Dmuchawiec, odziany w bure palto i dziwn czapeczk. - Wyjdmy razem - zaproponowa. - Chciabym z tob porozmawia. - Aha. Dobrze - powiedziaa Cesia troch nieprzytomnie i jej palce znw odzyskay sprawno. Zapia paszcz, nacigna na uszy wenian czapk i podniosa teczk. - Moemy i, panie profesorze.

Przed szko, oczywicie, nie byo Hajduka. Danka i Pawe oddalali si w stron miasta, objci i zagadani. - Suchaj, moje dziecko - przemwi Dmuchawiec. - Chciabym pomwi o twojej przyjacice. - O Dance? - O Dance. Co o niej sdzisz? Cesia ulitowaa si w duchu nad Dmuchawcow naiwnoci. Wszyscy nauczyciele s jednak podobni. No, co on sobie myli, e bdzie si przed nim wyalaa i oskaraa przyjacik? - Danka to wspaniaa dziewczyna - odpara. - Ona jeszcze nas wszystkich zadziwi. Pisze wiersze. - Och, och! - zdziwi si Dmuchawiec. - Popatrz, popatrz. Czy to jest jej gwna zaleta? - Jest bardzo mdra - cigna Celestyna. - Waciwie, wszystkie jej kopoty z tego si bior. - e jest taka mdra? - upewni si Dmuchawiec. - No wanie. Ona si po prostu mczy w szkole. Dmuchawiec umiechn si pod nosem i jaki czas szli w milczeniu. Nauczyciel zastanawia si, czy naiwno Celestyny ak jest jej cech wrodzon, czy te moe efektem tak czsto przez uczniw stosowanej zasady zasony dymnej. Szczerze mwic, zna ciekawsze zajcia ni prowadzenie podobnych rozmw z ledwie od ziemi podrosymi panienkami. Sumienie jednake mwio mu wyranie, e nie by dzi idealnym pedagogiem. Postanowi wcieli si w t wyimaginowan posta najlepiej, jak umia. - Uwaam, e twoja Danka jest szczeglnie obrzydliwym typem lenia - owiadczy. - Lecz nie bylibymy warci grosza, gdybymy nie sprbowali jej pomc, ty i ja. - Zamiast jej pomc - krzykna Cesia - to pan j obmawia! - Chc jej pomc, sowo idealnego pedagoga - zaklina si Dmuchawiec, z sympati patrzc na jej zagniewan twarz koloru buraka. - Tylko po prostu nie wiem jak. I chciabym zasign rady u ciebie.

Cesia milczaa zaciekle, rzucajc Dmuchawcowi nieufne spojrzenia. Powiedzie w tej sytuacji, e sama nie wie, od ktrej strony podej Dank, znaczyo tyle, co zdradzi. Za problem zdrady ostatnio sta si wyjtkowo wraliwym i zapalnym punktem w wiadomoci Celestyny. - Rozmawiaem z ni na przerwie - powiedzia nauczyciel. - Ale trudno mi byo wydoby z niej cokolwiek, poniewa zaoya z gry, e jestem jej zaciekym wrogiem. Owiadczya, e to nie jej wina, e urodzia si bez silnej woli. No, a potem zamilka nieodwoalnie. - Tak - przyznaa Cesia ze zmartwieniem. - Ona wci to powtarza. Trudno jej wbi do gowy, e wszystko zaley od niej samej. - e wszystko zaley od niej samej... - powtrzy Dmuchawiec - Nie wiem, czy nie mylisz si cokolwiek... A jak tam u niej w domu? - Nigdy tam nie byam. - Dlaczego? - Znamy si dosy krtko... Nigdy mnie nie zapraszaa. Zawsze uczymy si u mnie. - Pjd tam jutro - owiadczy Dmuchawiec. - Pogadam sobie z jej rodzicami i zapoznam si z sytuacj. Przeszli przez jezdni koo zoo. - Cieplej si zrobio, co? - mrukn Dmuchawiec i rozluni wze szalika. Bezlistne drzewa stay w nieruchomych aurowych kpach. Hajduka, oczywicie, nigdzie nie byo wida. Sprawa jasna - pomylaa Celestyna. - Dlaczego miaby si wczy po ulicach, zamiast i na obiad? Swoj drog ciekawe, gdzie on jada obiady. I czy w ogle kto dba o to, eby je jada? - Mam do ciebie du prob - mwi Dmuchawiec, zrcznie wymijajc rozmike w socu bajorko bota i wpadajc z nastpne. - Chciabym, eby bya wiern przyjacik. Nie obraaj si o gupstwa, zwyczajem panienek, i nie zrywaj przyjani z byle powodu. Bd cierpliwa i wytrwaa, zwaszcza jeli uwaasz, e Danka jest naprawd dobrym czowiekiem. No, powiedzmy, raczej materiaem na czowieka. Rozumiesz, musisz zda sobie spraw, e jeli ju nie jeste, to powinna sta si dla swojej przyjaciki podpor i wzorem do naladowania. - Ja?! Ale skd! - krzykna zdumiona Celestyna.

- I wzorem, powtarzam, a wiem, co mwi. Pamitaj, Celestyno, e licz na ciebie. Przed domem Cesi Dmuchawiec zatrzyma si i poegna swoj uczennic z sympati i galanteri. Ucisn jej do, popatrza w lewo i przeszed przez jezdni, mruczc co pod nosem. By bardzo zadowolony z przebiegu rozmowy. Cesia mniej. W gruncie rzeczy bya nawet nieco zirytowana. Odnosia niemie wraenie, e na jej plecy wrzucono dodatkowy toboek i to nie pytajc wcale o jej zgod. Gnbio j te przeczucie, e nie sprosta temu nowemu zadaniu i z ca pewnoci nie potrafi przekona Danki, by doskonalia swj charakter z pasj oddajc si nauce. Staa w bramie przed skrzynk na listy i bezmylnie wpatrywaa si w szufladk z numerem swego mieszkania. Do koca roku zostao okoo trzech miesicy. Jaki cudotwrca zdoaby w tak krtkim okresie nakoni upart Danut do zmiany filozofii yciowej i naprawienia wszystkich bdw? Nie mwic ju o tym, e czasu byo stanowczo za mao, by uzupeni w gowie przyjaciki wszystkie luki edukacyjne. Danka miaa straszne zalegoci w nauce, o czym Celestyna wiedziaa najlepiej. Potrzebne jest jakie radykalne cicie - pomylaa Cesia, mijajc rzebion w drewnie gow lwa, wieczc porcz schodw. Przyszo jej te do gowy, e rozstaa si z Dmuchawcem nie wypowiedziawszy wszystkich swoich zastrzee co do jego planu. A trzeba byo! Moe si przecie zdarzy - a waciwie stanie si tak na pewno - e nie uda si przekona Danki i zadanie, ktre przed Cesia postawi Dmuchawiec, zakoczy si aosnym fiaskiem. Jak mogam zgodzi si na wszystko i nawet nie prbowa si zaasekurowa? pomylaa gniewnie Cesia i ju na zapas zaczo j gnbi uczucie, e zawioda. -Trzeba byo powiedzie, e Danka nie ma zamiaru si uczy, e jest leniwa i uparta i e nie mog da za ni adnej gwarancji. No, tak, ale to by znaczyo, e Celestyna donosi na ni. Poza tym wszelkie asekurowanie si byo w mniemaniu Cesi czynnoci odraajc i adn miar nie miecio si w jej pojciu uczciwoci. Wesza na schody z uczuciem ciaru na duszy i swdzenia pod powiek. Jak zwykle od soca zawiy jej oczy i wanie w prawym tusz z rzs spyn na gak oczn. Ogarna j zo, lecz w nastpnej chwili uczucia te ulegy niespodziewanej odmianie. Serce Cesi uderzyo nag radoci i rwnie gwatownym strachem; na ppitrze, usadowiony na parapecie okna, znajdowa si Jerzy Hajduk. Przygryzajc doln warg, patrzy na Celestyn nieodgadnionym wzrokiem.

Stana nieruchomo, drtwiejc z wraenia. Oczywicie, nie moga si odezwa ani sowem. Pomienny rumieniec wyla si na jej policzki i szyj, a w gowie koataa si jedna tylko myl: rozmazao mi oko, rozmazao mi si oko, rozmazao mi si oko. Jerzy Hajduk nie tylko nie dostrzeg, i rozmazao si jej oko ale wanie w tej chwili doszed do przekonania, e Cesia jest najpikniejsz istot na caym ziemskim globie. Zarumieniona, wylkniona z migoccymi zielonymi oczami i wysypujc si spod czapki jasna czupryn, z biaymi zbami w rowych ustach wygldaa jak zjawisko. Gdyby mia w tej chwili postpowa zgodnie z tym, co czul powinien by podej do Cesi, wzi j w ramiona i pocaowa do utraty tchu. - Cze - powiedzia zamiast tego. - Gdzie bya tak dugo? Cesia, ktra do tej chwili miaa uczucie, e znajduje si na chwiejnym balonie stratosferycznym, z niesychan ulg poczua, e ma pod nogami w miar stay grunt. - Dmuchawiec si do mnie przyczepi - wyjania. - Chodzio o Dank. - Byo to ju podobne do normalnej koleeskiej rozmowy i oboje poczuli ulg. - Moe usidziesz? - zaproponowa Jerzy nieco, jak si Cesi wydao, aroganckim tonem. Postanowia jednak nie zwraca na to uwagi, przynajmniej chwilowo, pki si nie wyjani cel jego wizyty. Usiada na parapecie obok niego. Jerzy chrzkn i odsun si w gb wnki okiennej. Cesia wygadzia spdniczk na kolanach, po czym spojrzeli na siebie i nagle znowu nie byo o czym mwi. Ich spojrzenia odskoczyy w bok pene paniki. Pani Nowakowska ciko wchodzia na gr. Mijajc ppitro przyjrzaa im si z ciekawoci. Nie mogo si to przyczyni do ocieplenia atmosfery. Cesia od niechcenia odsuna si od Hajduka najdalej, jak to byo moliwe, i wcisna si w drugi kt wnki. Wygldamy jak dwa wystraszone gawrony - podszepno jej poczucie humoru. Dlaczego ona si mieje? - przemkna tymczasem przez gow Jerzego wylka myl. Rwnoczenie, jak kukieki pocignite tym samym sznurkiem, odwrcili si ku sobie, otwierajc usta: - Czy ty si... - powiedzieli jednoczenie i urwali speszeni. Ich donie spoczywajce na parapecie zetkny si palcami, lecz adne z nich nie cofno rki. - Co chciaa powiedzie?

- N-nie, n-nic... - A ja chciaem spyta, czy si jeszcze gniewasz. - Hm, no wic... ja te... o to... - To jak? Gniewasz si? - N-nie - powiedziaa Cesia. - A ty? Nie wiadomo jakim sposobem jego palce nagle przykryy Cesine. - O co mgbym si gniewa na ciebie... - Och. N-nie wiem... - powiedziaa Cesia zamierajcym gosem. Od palcw Jerzego szo jakie zagadkowe ciepo. - Co to jest? Musz ci cigle widzie... nie wiem dlaczego - szepn Jerzy i zmarszczy brwi, eby ukry wzruszenie. W ciszy tak gbokiej, e sycha byo brzczenie muchy na szybie, rozleg si jaki guchy, miarowy omot. Cesia usiowaa poj, co to za dwik, a wreszcie dotaro do niej, e to walenie jej wasnego serca. - Ja te... - szepna, sama nie syszc swojego gosu. Ale Hajduk usysza. Cesia nigdy nie przypuszczaa, e zobaczy na jego twarzy wyraz takiej radoci. - On ma racj - powiedzia patrzc jej w oczy. - wiat naprawd Jest pikny i peen harmonii. - Kto ma racj? - Feynman. - Ten od kwantw i kwarkw? - O Boe! - wykrzykn Jerzy i poderwa si wypuszczajc jej do. - Ty naprawd wiesz, kto to jest Feynman? - No, oczywicie - odpara Cesia, bogosawic monologi swego ojca i jednoczenie skrcajc si ze wstydu za swoj ignorancj. - Richard Feynman, laureat Nobla za prac nad podstawami elektrodynamiki kwantowej. - Niestety, byo to ju wszystko, co wiedziaa. Na Jerzym zrobio to wraenie trudne do opisania. - Jeste naprawd niezwyka. Wiedziaem to od pierwszej chwili.

Cesia zdaa sobie spraw, e jeli chce zachowa cho gram szacunku dla samej siebie, ju dzisiaj powinna zaj si studiowaniem podstaw elektrodynamiki kwantowej. - Gdzie pjdziesz po szkole? - spyta Jerzy. - Na medycyn. - A ja na fizyk. Albo na astronomi. Jeszcze si nie zdecydowaem. Wiesz, wszystko mnie ciekawi. - Tak. - Ja jeszcze... - powiedzia - chc ci podzikowa. - Za co? - Wiesz za co - szepn. - Za wszystko, po prostu za wszystko Znw zapanowao milczenie, ktre Cesia ju nauczya si rozpoznawa. Ale nie byo teraz mczce i przykre. Przeciwnie, wydawao si pene niemiaej radoci. - Za to, e jeste - szepn Jerzy, patrzc na Celestyn szczliwymi oczami. - Ja... - Gniewasz si jeszcze? O tamto, wiesz? - Nie. Ju dawno nie. - Nie gniewaj si ju nigdy - poprosi. I w jednej chwili zrobi si ponury, jakby zgaso w nim jakie wiato. - A jak si miewa tamten typ? - Kto?! - Cesia wyprostowaa si gwatownie. - Ten, z ktrym... z ktrym... - mczy si Jerzy. - Ja nigdy nie... ja go nigdy... - wyjkaa Cesia. - Ja nie widuj si z nim od dawna - dokoczya. Ale nagle jako wszystko poszarzao. Jerzy siedzia z opuszczon gow i wydawa si bardzo daleki. Nie odzywa si, pogwizdywa przez zby. W Cesi narastao poczucie winy. Byo tak, jakby wyrosa midzy nimi gruba, szklana przegroda. Nie sposb byo powrci do poprzedniego nastroju. Nagle Cesi ogarn bunt. Siedzi tu jak winowajczyni. O, nie. Znalaz si Katon, patrzcie go. Zerwaa si.

- Musz i do domu, ju pno - owiadczya. Nie bdzie si przed nim tumaczya z brodacza. O, nie. To jej sprawa. Jej ycie, jej bdy, jej wasny rachunek ze sob. A jemu co do tego? Ta mina! Dokadnie wida, co ma na myli. To nie do zniesienia, obraliwe... - To ci nie powinno w ogle interesowa! - krzykna zdawionym gosem. Zrozumia to jako po swojemu. Zblad tak, e a pobielay mu usta. - Ach tak? - spyta, zrywajc si z parapetu. - Wanie tak! Jakim prawem?!... Jeste zarozumiay, apo...apodyktyczny, a ja mog robi, co mi si podoba, rozumiesz? - Bardzo dobrze. Moesz si jeszcze z nim umwi. - Oczywicie, e mog! - krzykna Cesia, czujc w piersiach okropny bl. - A tobie co do tego? Spojrza na ni szybko. - Do widzenia - powiedzia. - egnaj - i zbieg po schodach nie obejrzawszy si ani razu.

Od pierwszych dni kwietnia nastpia wiosna. Niespokojne niebo, coraz ostrzejszy blask soca, coraz cieplejszy wiatr. Pod oknami domu przy ulicy Sowackiego stary wiz wygrzewa w socu swoje nowe pki. Na balkon zaczy zlatywa wiosenne ptaki, a ktrego dnia nawet przyfruno due stado szpakw, wzniecajc nieopanowan rado Bobcia i dziadka. Na balkonie zreszt byo przemie - wiz rosncy tu pod nim urs tak, e czubek jego gazi siga powyej balustrady. W wielkiej donicy, przymurowanej do bocznej cianki balkonu, dwa lata temu wyrosa samosiejka - malutki wiz - i oto teraz rodzina akw z zachwytem ujrzaa, jak malec wypuszcza pierwsze odwane pczki o wiele wczeniej ni jego duy rodzic. Mieszkajce w rynnie gobie zaczynay swoje wrzaski ju o szstej rano i budziy, niestety, ma Irenk, o ktrej mona byo powiedzie wiele rzeczy, ale na pewno nie to, e jest piochem. Na tydzie przed Wielkanoc, ostatniego dnia przed feriami szkolnymi. aczek wrci z duszej podry subowej. Byo wczesne popoudnie i ojciec, bardzo godny, liczy na to, e trafi na zwyky gwar i baagan przedobiadowy. Ku swojemu zdziwieniu

zasta mieszkanie ciche i dziwnie czyste. Niesamowite to wraenie pogbiao jasne wiato bijce z umytych okien i przefiltrowane przez biae, pachnce wieoci firanki. Podogi lniy jak szko, w wazonach pachniay kwiaty. W poczeniu z faktem, e Celestyna schuda o poow i snua si po mieszkaniu nie dostrzegajc nawet swego ojca, dawao to obraz w najwyszym stopniu niepokojcy. - Cielcino, ty masz zmartwienie - rzek ojciec tonem twierdzcym. - Skd - tpo odpowiedziaa Cesia, nawet na niego nie patrzc. - Przecie widz. Co si stao? - Nic. Sowo honoru. Mona pkn ze miechu - powiedziaa Celestyna i konsekwentnie wybuchna paczem. Ojciec usysza z kuchni oskot garnkw i uda si czym prdzej w kierunku, z ktrego dochodzi w luby dwik. W kuchni penej smakowitych woni Julia z pieni na ustach zmywaa naczynia byo rwnie niepokojce. - Julio, dzie dobry - przemwi aczek. - Suchaj, czy Cesia si przypadkiem nie zakochaa? - Nie mam pojcia - odpara Julia spokojnie. - Jeli o mnie chodzi, zakochaam si w Toleczku. - O, rety - jkn aczek. - Powiedziaam mu, e go kocham i e powinien si ze mn oeni. - Powiedziaa mu, e powinien... - powtrzy aczek w osupieniu - Si ze mn oeni. Oczywicie, jak si ju z t myl oswoi - O, rety. - Jeste godny, aczku? - Wciekle, wciekle - odrzek ojciec. - Bardzo mi przykro, ale musisz na razie poczeka. - A to niby dlaczego? - Toleczek bdzie jad z nami. W ramach oswajania. - O, rety. - Dzi zupa a la Reine z ryem. - Cesia gotowaa czy Krystyna?

- Ja - owiadczya Julia. - O, rety. - Na drugie danie coq au vin. - Czy ten coq au vin to kura? - Kura, ale au vin. - Aha. - Do tego zapiekane pory lub marchewka Vichy - do wyboru. I grzanki. Na deser Murzyn w koszuli. - Dlaczego w koszuli? - zgosi pretensj aczek. - Wedug przepisu. To taki krem czekoladowo-mietankowy. - O, rety. - Tolo bardzo lubi je to, co ja ugotuj - oznajmia Julia z umiechem czarnej pantery. - Wpad po uszy, moesz mi wierzy. - O, rety. - Co jeszcze chciaby wiedzie? - Owszem. Kto wypucowa mieszkanie? - Ceka. - No, wic wanie. Ona zawsze sobie znajduje takie rozrywki, jak ma powane zmartwienie. Chc wiedzie, o co tu chodzi? - A, nie wiem - Julia machna rk. - Ja jestem egocentrycznie zajta wasnymi sprawami. Zreszt, w jej wieku to nic powanego. - Jest nad wiek powana - rzek ojciec. - Wic nic nie wiadomo. A co mama na to? - Mama chaturzy. Dostaa powane zlecenie i prawie jej nie widujemy. Wesza Cesia. Bya blada, spojrzenie miaa nieobecne i zrozpaczone. - Id na fizyk - przemwia. - Albo na astronomi. Tato, co to s te cholerne kwarki? - Hipotetyczne czstki elementarne - rzek ojciec zdumiony. - Czyby to wanie drczyo cie przez cay ten czas?

- Nie - odpara Celestyna. - Przez cay ten czas drczy mnie wiadomo popenionych bdw. Zrozumiaam, e za wszystko si paci. - Jest to spostrzeenie nie pozbawione susznoci - przyzna ojciec. - Nic nie mija bez ladu. Cokolwiek zrobi, bd to miaa zapisane w historii ycia, podobnie jak do historii choroby wpisuje si kady drobiazg. Co, co si ju stao, stao si na zawsze. Mino i ju nie mog tego zmieni. Niby nie ma, a jest. Kto o tym pamita i ja o tym pamitam, i nie mona zrobi nic, eby to wymaza. Ojciec uchwyci si ostatniego sowa. - Co wymaza? - spyta zaniepokojony. - Gupi postpek. I w ogle wszystko. Dotd to byo moliwe, bo miaam do czynienia gwnie z rodzin. Ale teraz to si zmienio. - Zmienio si, powiadasz? - zaniepokoi si aczek. - Zmieni si cay wiat - owiadczya Cesia dobitnie i wysza, nawet si nie domylajc, e sprawia, i jej ojciec nagle przesta by godny.

Przy obiedzie Cesia siedziaa jak martwa, z wzrokiem wbitym w pusty talerz. Rodzina, ktra uporaa si ju ochoczo nawet z Murzynem w koszuli, nie dostrzega nic, dopki mama nie spytaa: - Cesia, czy ty nie jada? Cesia nawet nie usyszaa pytania. Pogrona w sobie, nie zwracaa najmniejszej uwagi na otaczajcy j wiat. - Co nie gra - mrukn ojciec do siedzcego obok dziadka - Nie gra, panie tego - zgodzi si dziadek. - Ka jej i do koleanki czy co. Kobiety, panie tego, musz wygada zmartwienie - Cesiu! - powiedzia aczek, szarpic crk za rami. - A moe by tak zaprosia t swoj galaretowat przyjacik? W oczach Cesi odbio si lekkie oburzenie. - Galaretowat?! - powtrzya. By to ju jaki objaw ycia i stroskany ojciec postanowi i dalej tym tropem.

- Sowo daj, stskniem si za t pokraczn chudzin. Jak tam jej trzeci migda? - Czy ty mwisz w dalszym cigu o Dance? - poinformowaa si Celestyna prawie ze zoci. - O, tak. Brzydkie to, ale mie - odpar aczek radonie. - Mylisz si gruntownie - powiedziaa Celestyna, z wolna zapadajc z powrotem w odmty swego smutku. - Ona wcale nie jest mia, ale za to jest pikna. Wanie zaczynam dochodzi do wniosku, e wolaabym by pikna i niemia ni mia i brzydka. - A ja wolabym by pikny i miy - oznajmi Bobcio nie pytany. - Cha, cha! - zamia si Tolo, ktry by z sobie tylko wiadomych powodw w znakomitym wprost humorze. - Toleczku, moe jeszcze Murzyna? - spytaa Julia tonem cukrowej wrki. - No, do, do, kochanie - przyzwoli askawie mody basza. - A ja bd malowa pisanki! - wrzasn Bobcio. - Jak ja si ciesz! Nikt nie mia serca odmwi dziecku tej przyjemnoci - chocia byo jeszcze troch za wczenie na malowanie pisanek. Jednake myl, e Bobcio bdzie siedzia w skupieniu i ciszy przez co najmniej godzin, skusia wszystkich dorosych. - Dobra, Bobek, ugotuj ci dziesi jaj - zgodzia si mama akowa. - Tylko eby mi byy wiee - powiedzia Bobcio surowo.

Bya ju pita po poudniu, a Danka nie przychodzia. Cesia si tego spodziewaa - od jutra zaczynay si ferie i w gruncie rzeczy sama nie wierzya, by Danka moga mie dzi ch na nauk. Siedziaa wic przy stole w duym pokoju i apatycznie patrzya w dal za oknem. ycie wydawao si jej ponure i aden tam szsty zmys nie by w stanie zmieni tego pogldu. Jerzy przesta j w ogle dostrzega, wobec czego ktrego dnia Cesia przez zemst umwia si z brodaczem. Poszli do kina i traf chcia (a zreszt, moe to nie by przypadek?...), e Hajduk te tam by. Cesia, ktra nie znalaza w towarzystwie brodacza spodziewanej sodyczy odwetu, zyskaa przekonanie, e randk z nim ostatecznie przekrelia wszelkie szans na porozumienie z Jerzym. Nastpne dni miay pokaza, e nie mylia si znw tak bardzo. Hajduk zabra do kina starocin Kasi i nazajutrz caa klasa dowiedziaa si z ust tej modej damy,

e Jureczek jest sodki, po prostu sodki. Po kinie zaprosi Kasi na lody i bardzo zajmujco opowiada o literaturze iberoamerykaskiej. Cesia postanowia nie zwraca uwagi na ca t niesmaczn scen. Ale w gbi jej serca tkwi potny cier i jakby nawet zacz wypuszcza tam nowe kolce. O wp do szstej przysza wreszcie Danka. - Wpadam tylko po drodze - oznajmia. - Chyba dzi dasz mi spokj i nie kaesz wkuwa? - Po feriach bdziesz pytana z polskiego, chemii i matmy - uprzytomnia jej Celestyna. - No, mamy przecie tydzie czasu! - krzykna Danka. - Nie tydzie, a sze dni - ucilia Cesia. - Mwia przecie, e w oba wita musisz by w domu i u rodziny. - No, bo musz - powiedziaa ze zoci Danka. - A ty nie musisz? - Czyby ci to interesowao? - kliwie spytaa Cesia, ktrej charakter ostatnio straci wszelk przyrodzon sodycz. - Dotychczas zawsze uwaaa, e mj czas naley do ciebie i e jeli ju wywiadczysz mi t przyjemno, e pozwalasz si uczy, to powinnam odoy wszystkie swoje zajcia i plany. - Ja ci, kochanie, wcale nie zmuszam, eby si mn zajmowaa - wycedzia Danka z wyszukan grzecznoci. - Tak. Kto inny mnie zmusza i ty o tym wietnie wiesz - No, to czego si nim przejmujesz?! - zawoaa Danka z rozdranieniem. - Bo mu obiecaam, e cie wycign z tego wszystkiego! Danka zerwaa si. - Mam to w nosie! - krzykna. - Wyciga mnie i wyciga! Uwaaj mnie za idiotk. A mnie jest wszystko jedno! - I nic ci nie obejdzie, e stracisz rok?! - Ja go nie strac - owiadczya Danka. - Ja go zyskam, kochanie ty moje. O rok pniej bd dorosa. Wcale mi si do tego stanu rzeczy nie spieszy. Cesia poczua, e sabnie. Co ona ma zrobi? Jak pomc Dance i jak wybrn ze zobowiza podjtych zbyt pochopnie? Bya tak zmczona i zmartwiona, e umys odmawia jej posuszestwa. Tak naprawd miaa teraz ochot znikn. Zaszy si gdzie

w kcie, przykry czarnym kocem i zasn, zatykajc uszy palcami. Znikn po prostu i nie widzie tego wszystkiego. Danka spojrzaa na zegarek i zasiada przy stole. - Moesz mnie poczstowa herbat - owiadczya. - Mam randk z Pawem o szstej. Jeszcze zd si napi. - Nie chce mi si - powiedziaa Cesia buntowniczo. - Nie, to nie - obrazia si Danka. - Aha, widziaam twojego Hajduka z Kasi. Szli nawet ze mn kawaek, poegnalimy si pod twoj bram. - Tak? - powiedziaa obojtnie Cesia, podczas gdy cier rozpaczy wgryza si w jej trzewia. - Popatrz, po... - i nagle gos si jej zaama. Zerwaa si i wybiega, chcc ukry przed Danka tak jawny dowd swej saboci. Nie byo gdzie si schroni. Cesia czua, jak zy wymykaj si ju spod powiek i wiedziaa, e jeli natychmiast gdzie si nie ukryje, urzdzi niezy spektakl caej swej rodzinie i wszystkim obcym osobom, ktre przebywaj pod tym dachem. Chciao si jej krzycze, tuc piciami o gow, rozbija talerze i skaka przez okno. Musiaa koniecznie znale jaki azyl. Biegnc dugim korytarzem byskawicznie dokonaa przegldu pomieszcze domowych, dochodzc do wniosku, e wszystkie s zajte - nie wyczajc nawet azienki. Wobec tego rzucia si do drzwi wiodcych na strych i, pozwalajc sobie na gony pacz, pognaa schodkami na wie. Pakaa okropnie przez mniej wicej dziesi minut i kiedy przyszo jej wyciera nos rcznikiem, bo chusteczka bya ju mokra, niespodziewanie odczua co w rodzaju rozbawienia. Potem przejrzaa si w wiszcym na cianie lusterku i ujrzawszy swoje oblicze rwno spuchnite i pokryte intensywnie czerwonymi ctkami, mimo woli parskna miechem. Zjada paczk serduszek w czekoladzie i ju chciaa nastawi sobie pyt ze Scarlattim, kiedy na schodach rozlegy si lekkie kroki Danusi. Cesia odruchowo przyskoczya do drzwi i zamkna je na klucz. Nastpnie usiada wygodnie na materacu dmuchanym i wesolutki umiech wykwit! na jej ustach. - Ale to bardzo dobry pomys - powiedziaa sobie cicho. - C z tego, e plagiat.

Przez cae dwie godziny Bobcio malowa pisanki. Pozostawiony sam na sam ze swoj muz, w skupieniu, z namaszczeniem i bardzo pedantycznie smarowa jajka plakatwkami Julii i kiedy przysza pora podwieczorku, mina chopczyka wskazywaa, e jest bardzo dumny ze swego dziea. - No, jak tam, Bobek? - spytaa mama akowa wchodzc do pokoju z tac w rkach. - Jak twrczo dziecica? Pomylnie? - Sama zobacz - zachci j Bobcio. - Ju, ju - powiedziaa mama akowa, rozstawiajc szklanki z herbat. Do pokoju wesza mama Bobcia. - No, jak tam, Bobek? - spytaa mao oryginalnie. - Jak twoje pisanki? - Sama zobacz - powtrzy Bobcio, wyczuwajc niejasno, e adnej z nich nie interesuje jego praca. Czu si nieco dotknity. Ciocia Wiesia podesza do swego syna. - O, Jezus! - rozleg si nagle jej krzyk. Mama akowa wypucia z rki wszystkie yeczki. - Co si stao? - krzykna. - Sama zobacz - jkna Wiesia. Mama akowa podesza bliej i zesztywniala. Pisanki Bobcia, utrzymane w piknych czystych kolorach, na pierwszy rzut oka wyglday uroczo. Na drugi rzut oka budziy nieokrelon groz. A kiedy si czowiek dobrze przyjrza, ujawniay sw zowrog tre. - Co to jest? - krzykna mama akowa, wskazujc jajko upstrzone przeraliwymi, powykrcanymi paluszkami. - To? - upewni si Bobcio. - To bakterie. - A to? - wypytywaa Wiesia. - To? To Somosierra. Bitwa na czogi. - A to? - spytaa bezsilnie Wiesia, wiedzc niestety, jaka bdzie odpowied. - To? - powiedzia Bobcio. - A, to. To jest Hitler. Kolejne egzemplarze - bo Bobcio sumiennie zapeni malunkami wszystkie dziesi jaj, wykazay cioci Wiesi, e jej dziecko ma zainteresowania monotematyczne. Odstpstwo od militariw stanowiy dwie wizje bakterii i witamin, obie nadzwyczaj przygnbiajce oraz wizerunek myszy tylko jeden, ale za to jak ywy.

- No i co? - dopytywa si Bobcio. - adne? - Z pewn melancholi stwierdzi, e efekt jego uporczywej pracy twrczej nie znalaz uznania w oczach matki i ciotki. Zupenie nie rozumia przyczyny. - Moe kolory za smutne? - spyta. - Nie, dlaczego - odpowiedziaa matka, niezbyt, jak mu si zdawao, szczerze. Kolory to zrobie bardzo milutkie. - Tak, tak - przyczya si ciocia akowa. - Co jak co, ale kolory s na medal. Ju chcia zauway, e wszystko zrobi na medal, kiedy trzasny drzwi pokoju i wpada Danka. - Cesia zamkna si na wiey i nie chce wyj! - krzykna. Jeli sdzia, e zdoa tym owiadczeniem poruszy matk Celestyny, bya w oczywistym bdzie. - Tak? - spytaa z roztargnieniem pani akowa. - No, no. Co ty powiesz. - Ja uwaam - powiedziaa ciocia Wiesia - e Bobcio koniecznie powinien podarowa te pisanki Nowakowskiemu. - wietny pomys - ucieszya si mama akowa. - Nowakowskiemu? - obrazi si Bobcio. - Przecie ja to robiem na witeczny st. - Cesia nie chce wyj! - Danka nie rezygnowaa. - No, to niech nie wychodzi - rzucia mama akowa od niechcenia. - Bobcio, nie bd egoist. Nowakowskiemu te si co od ycia naley. Daj mu t z Hitlerem. - Z Hitlerem jest najlepsza! - krzykn Bobcio wzburzony. - Wic wanie dlatego powiniene j da swojemu przyjacielowi - wyjania mu Wiesia. - Nic tak nie utwierdza nas w przekonaniu o wasnej szlachetnoci, jak wasna szlachetno. Irena, nie uwaasz, e powiedziaam co bardzo mdrego? - Powiedziaa, e nie wyjdzie stamtd a do mierci! - bagalnie wygosia Danka. - Ratujcie j! - Kogo ratowa? - zdziwia si mama akowa.

W tym samym czasie Celestyna znajdowaa si w kuchni, gdzie z cakowitym spokojem przygotowywaa sobie solidny zapas ywnoci i napojw na pierwszy okres

zamknicia. Zapakowaa do koszyka patelni, dziesi jaj, cay bochenek chleba, kilka cebulek, soik smalcu sl, cukier i herbat, kawa sera edamskiego, kilogram jabek i soik ogrkw kiszonych. Nastpnie zaniosa to wszystko na wie, po czym wrcia na d, by porzdnie umy si w azience. Zabraa te budzik z myl o tym, e aby bez przeszkd mc skorzysta z azienki, trzeba bdzie teraz wstawa o czwartej rano, kiedy wszyscy mocno pi. Podpiewujc pod nosem zabraa jeszcze koc i poduszk z tapczanu rodzicw oraz kilka nowych ksiek, ktrych dotd nie miaa czasu przeczyta. Przemykajc obok duego pokoju usyszaa rozmow Danki z mam i uznaa, e jak dotd wszystko przebiega po jej myli. Bya w pysznym humorze. Doprawdy, nie mogam wymyli nic lepszego - pomylaa mijajc drzwi pokoju Krystyny i syszc wcieky wrzask godnego niemowlcia. Wesza na wie i starannie zamkna drzwi od wewntrz. O, Boe, jak cudownie. Wakacje! Prawdziwe wakacje! Koniec z cigym myciem garw, zakupami, karmieniem Irenki i wywoeniem jej na spacer. Koniec z nocnym gotowaniem koperku woskiego. Niech kto inny piecze babki na Wielkanoc. A co do Danki, to jeszcze si zobaczy. Nastawia sobie pyt Asocjacji Hagaw i gryzc jabko, wycigna si wygodnie na materacu. Przykrya si kocem, podoya pod gow poduszk i signa po Feynmana wykady z fizyki.

W dwa dni potem wci jeszcze siedziaa na wiey. Nie bya przecie Dank, ktra wytrzymaa podobn sytuacj tylko przez jedn noc. O, nie. Cesia podesza do tego zagadnienia metodycznie. Przyja suszn zasad Danki, by nie odzywa si do nikogo. O wiele bardziej dramatycznie ni utarczki sowne przedstawiay si kartki z krtkimi komunikatami i grobami, zakoczonymi mnstwem wykrzyknikw. W kartkach tych Cesia systematycznie przemycaa wiadomo, e zamkna si na wiey z powodu lenistwa Danki i nie wyjdzie, pki ta nie przekona jej, i po feriach nie dostanie ju adnej dwi. - Ja bym tego nie bra powanie - gorczkowa si dziadek wieczorem drugiego dnia. - Posiedzi, panie tego, i wyjdzie. - To nie ona - markotnie powiedzia ojciec. - Nie miejcie zudze. Moja krew.

- Zawsze bya konsekwentna i uparta - zauwaya mama. Po mnie, rzecz jasna. Danka siedziaa z nosem na kwint. Odkd Celestyna zamkna si w swej samotni, Danka, drczona wyrzutami sumienia, niemal me wychodzia z mieszkania akw. Teraz mitosia w doni kartk od Celestyny z najwieszym komunikatem. - Pisze, e wstydzi si wrci do szkoy. Przeze mnie. Nie moe spojrze w oczy Dmuchawcowi i dlatego nie wyjdzie z wiey ju nigdy. - Nie, no, kiedy przecie musi wyj! - krzykna Wiesia. - Ale moe ju by za pno - szepna Danka. - Teraz to ona moe zawali rok. - Albo zwariowa tam w tej pustce i samotnoci - powiedziaa ciocia Wiesia z uczuciem. W jej gosie dray zy. Mama owiadczya, e trzeba co zrobi, bo dziecko si tam przezibi na mier. - Nie mona pogwaci jej niezawisoci - rzek ojciec z min stratega. - To mogoby j pchn do czynw bardziej kategorycznych. Wierzcie mi, ja j znam. Moja krew. - Ja bym miaa sposb... - wycedzia wolniutko mama. Wpatrywaa si w Dank natchnionym i uwanym wzrokiem lwa, ktry ma pewne plany wobec gazeli. aczek zrozumia on bez sw. Jego oczy przybray ten sam wyraz. - Aha... ja bym si przyczy. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. - Co, co?! - wystraszya si Danka. - Danusiu - powiedziaa miym tonem mama akowa. - Ja zaraz zadzwoni do twoich rodzicw. Chcielibymy, eby u nas zamieszkaa na tych kilka dni. - Ja bym j mg przygotowa z chemii - rzek dziadek, przedwojenny inynier. - Ja z historii i z polskiego - powiedziaa mama. - Ja z fizyki i matmy - ofiarowa si aczek, nie spuszczajc z Danki lwiego spojrzenia. - Ja nie chc! - przerazia si Danka.

- Nikt si ciebie, moje dziecko, nie pyta - uwiadomia jej ciocia Wiesia. - Kilka dni wytonej pracy i uzupenisz zalegoci. - A Cesia wyjdzie z wiey. Biedna maa, samotna i zzibnita - rozczulia si mama akowa. - No, to id dzwoni do rodzicw Danki. Zaprosz ich na drugi dzie wit. Bd mogli si przekona, jak maj wyksztacon crk.

- Cesiu! Cesiu! - Co? - spytaa sennie Cesia przecierajc oczy. Spojrzaa na budzik. Sidma rano. - Moesz j przepyta z fizyki - powiedzia ojciec za drzwiami. - Siedzielimy ca noc. Wszystko ju umie. - Nie bd jej odpytywa - zdecydowaa Celestyna. - Wystarczy mi twoja opinia. - No, mwi ci! Obkuta na cztery kopyta! - pochwali si aczek. - Doskonale. A jak z matm? - Matm robimy dzi. - Jak ona to znosi? - Ju nie mog! - paczliwie wyjczaa Danka gdzie z oddali. - Cesiu, kochana, zlituj si, oni mnie zamcz na mier. Cesia ziewna szeroko. - Ucz si, ucz! - powiedziaa. - Bo wyskocz przed okno! - Nacigna koce na gow i z luboci pogrya si w bogostanie.

W poudnie z pewn niechci przystpia do smaenia jajecznicy. Waciwie, nie moga ju patrze na to danie. Jada je, jakby nie byo, ju cztery dni pod rzd. Postawia patelni na maszynce i rozpucia maso. W tej samej chwili kto zapuka. - Cielcino! To ja, mama! - No, co? - Stawiam ci obiad przed drzwiami! Uradowana winiarka otworzya natychmiast. Mama, zaaferowana, wesza do wntrza wieyczki z tac w rkach.

- Julia ugotowaa - powiedziaa znaczco. - Nie masz pojcia, jak ona dba o tego swojego kapouszka. Preferuje kuchni francusk, bo ubzduraa sobie, e w domu Tolka tylko tak si jada. Nie rozumiem, skd ten pomys. - To pewnie przez Pascala - podsuna Cesia owic nozdrzami subtelny aromat czosnku i pomidorw. - A, pewnie przez niego. Tak czy inaczej, Tolo zajada jak najty. Zobacz, dzi soupe au pistou, postna zupka z bazyli. Prowansalska Nastpnie, prosz ciebie, dorsz a la Parmentiere. Zapiekany. Pomylaam sobie, e duo by stracia nie jedzc tych pysznoci. - Bardzo dzikuj. A jak tam Danka? - Wkuwa - zachichotaa mama. - Dzi wzi si za ni dziadek A jutro kolej na mnie - historia i polski. Ostatniego dnia zrobimy generaln powtrk. Po feriach pjdzie do szkoy jak nowo narodzona. - No, to niele - pochwalia Cesia. - Jak zjesz, to wystaw tac za drzwi. Przyjd po ni - powiedziaa mama i wysza z wieyczki. - Mamo! - zawoaa Cesia. - Co? - cofna si mama. - A kto waciwie teraz myje naczynia? - Wszyscy po kolei. Ustalilimy dyury - owiadczya mama. - Kto si wyamie, musi paci pidziesit zotych grzywny. - A kto kpie Irenk? - No, kt by? Jej rodzice - odpara mama. - W ogle musz ci powiedzie, moje dziecko, e twj plan by genialny i powid si w peni. Wygraa! - przesaa Cesi causa i wysza.

Na dzie przed Wielkanoc wypuszczono Dank do domu. Cesia widziaa j z okna. Jej przyjacika sza wolno, ledwie powczc nogami. Przesza przez jezdni, stana koo kiosku i spojrzaa w gr. Ujrzawszy Cesi w oknie wieyczki wystawia jzyk i popukaa si znaczco w czoo z wybitnie obraliw intencj. Cesia umiechna si uprzejmie i pokiwaa jej rk. Bya rozbawiona.

Danka wzruszya ramionami i oddalia si krokiem dromadera, a Cesia nabraa ochoty, by wrci do mieszkania. Wczorajsze komunikaty o stanie wiedzy Danusi brzmiay do optymistycznie. Mieszkanie byo sprztnite rkami Wojtka, a ciasta i baby upieczone przez mam emitoway na cay dom smakowite wonie drody, wanilii i skrki pomaraczowej. Tak, bya to sytuacja sprzyjajca powrotowi na ono cywilizacji. Podesza znw do okienka, eby je zamkn. Chwileczk. Kto to stoi obok kiosku? O, nieba! Hajduk stoi. Opar si o boczn ciank kiosku i stoi, jakby na kogo czeka. Moe na Kasi, cha, cha. Nie, nieprawda. Patrzy na dom. Ach, eby jej tylko nie dostrzeg w tym okienku. Cofna si. Serce znw zaczo si tuc jak oszalay wrbel. Czy to moliwe, e on na ni czeka? Zaraz. A moe ju poszed? Powoli przysuna si do okienka i zerkna w d. Nie poszed. Patrzy na dom, patrzy w okno jej pokoju. Moe zreszt tylko tak si jej wydaje. Ale w kadym razie... Czeka. Czeka! Wyj do niego? Nie, nie ma mowy! Jurek, Jurek, Jurek. No, na co on czeka? Ju tyle razy spotykaa go obok tego kiosku. Ciekawe, dlaczego tak sobie upodoba to miejsce? Czyby dlatego, e wida z niego okna jej mieszkania? Ach, zarozumiaa z niej idiotka. Wymylia sobie to wszystko. Przecie jest taka gupia, nieciekawa, banalna i szpetna. Nie ma mowy, eby kogo moga sob zainteresowa. Tyle cudownych dziewczyn chodzi po wiecie, tyle piknych, mdrych, wspaniaych istot, obdarzonych pewnoci siebie i ubranych jak z urnala. Trzeba mie troch rozsdku. Kasia, na przykad, urocza dziewczyna (ach, eby j reumatyzm pokrci) ma nieporwnanie wicej szans u kadego chopaka ni Celestyna ak, bezbarwne ciel. Wci stoi. Znowu spojrza w gr. Wyranie czeka. Jak si nie doczeka, to sobie pjdzie. Gdyby miaa pewno, e on czeka na ni... Waciwie, mona by sprawdzi. Na przykad stan sobie od niechcenia w oknie... Stana od niechcenia w oknie. Jak gdyby nigdy nic. Spojrzaa z zainteresowaniem na chmurki, wymylajc sobie od idiotek. Policzya do piciu i opucia wzrok. Jerzy Hajduk przebiega przez jezdni pen pdzcych samochodw. Stan pod domem i co zawoa, unoszc gow i patrzc na Cesi z niepokojem. Nic nie zdoaa zrozumie - urywki sw ledwie dochodziy przez szum silnikw i terkotanie traktora. W dodatku radio u Nowakowskich byo nastawione na cay regulator i nadawao jakie ponure chralne pienia.

Ale jedno byo oczywiste - Jerzy czeka na ni! Szalecza rado i to, e Hajduk znajdowa si w znacznej odlegoci, i caa ta sytuacja mieszna i niezwyka sprawiy, e z Celestyny opady nagle kompleksy i zahamowania. Pokiwaa Hajdukowi rk tak wesoo i swobodnie jakby robia to przez cae ycie, i to dziesi razy dziennie. Daa mu znak, eby poczeka - i rzucia si do wntrza wieyczki. Chwycia dugopis i wyszarpna kartk z zeszytu. Cze, co tu robisz? - napisaa. Zoya kartk i umiecia j na dnie koszyka. Odnalaza kbek kabla, pozostao po urzdzaniu wieyczki. Przyczepia koszyk do jednego koca kabla i spucia swoje posanie na ulic. Widziaa z gry ciemn gow Jerzego. Wyj licik z koszyka, przeczyta, podnis gow i umiechn si do Cesi. Potem nabazgra co na odwrocie kartki. Machn rk i Cesia wcigna koszyk na gr. Czekam na ciebie. Baem si, co z tob. Nie wychodzia z domu przez sze dni. Mylaem, e jeste ciko chora. Ba si o ni! - Cesi z emocji zascho w gardle. Przeczytaa kartk dwukrotnie. Czy to znaczy, e on przychodzi tu co dzie? Nie artuj. Czyby przychodzi tu co dzie? - napisaa niefrasobliwie i z dreniem serca czekaa na odpowied. Oczywicie - odpisa Jerzy. - Przecie ci mwiem, e musz ci widzie cigle. Cesia nie wierzya wasnym oczom. A jak tam Kasia? - napisaa na nowym arkusiku, z zabjcz wprost starannoci kaligrafujc imi rywalki. Ach, ona jest niezwyka. Potrafi zje pi porcji lodw w cigu kwadransa odpowiedzia Jerzy swoim wyrazistym i mocnym pismem. - Danka mwia, e jeste o Kak wciekle zazdrosna. Nie ukrywam, e o to mi chodzio. PS. A jak tam brodacz? miejc si nerwowo, Cesia wzia now kartk. Och, o ile prociej, o ile atwiej byo pisa ni mwi. Brodacz to kolega mojej siostry - odpisaa dyplomatycznie. - Cieszy mnie, e ty te bywasz wciekle zazdrosny. Nieprawda!!! Nigdy nie bywam!!!

A wanie, e tak! - odwaya si Cesia. Niech bdzie, e masz racj. Chyba nie mam krgosupa. Bardzo ci bdzie atwo mn dyrygowa! Niestety, podejrzewam, e krgosup masz za dwch. Pewnie bdziemy si kci - brzmiaa trzewa odpowied Celestyny. Wszystko dobre, byle razem - napisa Jerzy. - Czy pjdziesz ze mn do kina? PS. Zdaje si, e jestem w tobie zakochany. Wszdzie! Nawet do operetki! PS. A ja w tobie. Dobra. A brodatego oblej witriolem, jak naley. Wesoych wit! - napisa Jerzy Hajduk, pomacha Cesi rk i poszed do domu. Co takiego... Nie do wiary... Wszystko wok byo takie samo jak przed pgodzin. Tak samo wiecio soce, tak samo ryczao radio u Nowakowskich, tak samo dreptali zagonieni przechodnie, tak samo warczay ciarwki. Nic si nie zmienio. Nikt nawet nie zauway, e na wiecie jest o dwoje szczliwych ludzi wicej. Nikt, z wyjtkiem Bobcia. Bobcio zauway. Ju od duszego czasu obserwowa z gbi pokoju stoowego zagadkowe przesuwanie si koszyka za oknem - to w gr, to w d. Po ustaniu tego ruchu rzuci si na balkon, by zgbi istot zjawiska. Jego uwagi nie uszed najmniejszy szczeg. Facet stojcy pod domem mia na twarzy wyraz taki sam, jaki miewa Tolo, a w oczach to samo malane zachwycenie. Bobcio skojarzy szybko min faceta z faktem, e na wiey siedzi Ceka, i poj, e w yciu rodziny zaczyna si nowy, interesujcy okres. Sapn z satysfakcj i powrci do stou, gdzie uprzednio domalowywa na pisance kwiatuszki wok gowy Hitlera. Teraz podpar brdk i rozmarzy si na dobre. Przed oczami jego duszy przeciga korowd myszy, goci, tortw i mnstwa ciekawych niespodzianek, jakimi mona urozmaici wizyty nowego wzdychulca. Pomyla, e na pewno bdzie kupa miechu. I pomyla te, e ycie jest pikne. Li i jedynie.

You might also like