You are on page 1of 150

1

Matthew Stover

Punkt Przeomu

WOJNY KLONW
PUNKT PRZEOMU
MATTHEW STOVER

Przekad ALEKSANDRA JAGIEOWICZ

Janko5

Janko5

3 Tytu oryginau SHATTERPOINT Redaktor serii ZBIGNIEW FONIOK Redakcja stylistyczna MAGDALENA STACHOWICZ Redakcja techniczna ANDRZEJ WITKOWSKI Korekta JOANNA CHRISTIANUS RENATA KUK Ilustracja na okadce STEVEN D. ANDERSON Skad WYDAWNICTWO AMBER Copyright 2003 by Lucasfilm, Ltd. & TM All rights reserved. For the Polish translation Copyright 2001 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 83-241-1349-5

Matthew Stover

Punkt Przeomu

Dla Robyn, mojej ony. dziki ktrej ciesz si, e nie jestem Jedi, oraz dla wszystkich fanw, dziki ktrym marzenia wci yj

Janko5

Janko5

Matthew Stover

Punkt Przeomu

CHRONOLOGIA WOJEN KLONW


Po wojnie o Geonosis Republika pogrya si w nowym konflikcie. Po jednej stronie znalaza si Konfederacja Niezalenych Systemw (zwana separatystami) pod wodz charyzmatycznego hrabiego Dooku, cieszcego si poparciem wielu potnych gildii i organizacji handlowych wraz z ich armiami robotw. Po drugiej stronie stanli lojalici Republiki wraz z nowo utworzon armi klonw pod przywdztwem Jedi. Wojna toczy si na tysicach frontw, z wielkim powiceniem i heroizmem po obu stronach. Miesice 0 0 1 1 1,5 2 3 6 9 12 15 20 po Ataku klonw Bitwa o Geonosis Pocig za hrabi Dooku Bitwa o Raxus Prime Projekt Czarny Kosiarz" Spisek na Aargau Bitwa o Kamino Obrona Naboo Kryzys na Haruun Kal Rewolta na Dagu Zagroenie ze strony biorobotw Bitwa o Jabiim Podbj Praesitlyn

ZDRW NA UMYLE I NIEBEZPIECZNY

Janko5

Janko5

7 Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu

Matthew Stover

W marzeniach zawsze postpuj waciwie. W marzeniach staj na balkonie areny. Geonosis. Pomaraczowy ar zdziera cie z moich oczu. Pode mn, na piasku: Obi-Wan Kenobi, Anakin Skywalker, senator Padme Amidala. Na grubo ciosanym kamieniu, w zasigu mojej rki: Nut Gunray. W zasigu mojego miecza: Jango Fett. I mistrz Dooku. Nie. Ju nie mistrz. Hrabia Dooku. Moe nigdy si nie przyzwyczaj, aby go tak nazywa. Nawet we nie. Jango Fett jest najeony broni. To instynktowny morderca, najbardziej zabjczy czowiek w galaktyce. Jango moe mnie zabi w uamku sekundy. Wiedziabym o tym, nawet gdybym nigdy nie widzia raportu Kenobiego z Kamino. Czuj brutalno, ktr emanuje Jango: poprzez Moc wibruje jak pulsar mierci. Ale tym razem robi to jak naley. Moje ostrze nie podwietla kwadratowej szczki Fetta. Nie trac czasu na sowa. Nie waham si. Wierz. W moim nie purpurowy promie miecza z sykiem przecina siwe wosy brody Dooku. W krytycznym uamku sekundy, ktrego Jango Fett potrzebowa, aby wycelowa i wystrzeli, obracam ostrze i zabieram Dooku ze sob w otcha mierci. I ratuj galaktyk od wojny domowej. Mogem to uczyni. Mogem to uczyni. Wiedziaem. Czuem to. W otaczajcym mnie zawirowaniu Mocy czuem wi, jak Dooku stworzy pomidzy Jangiem a Federacj Handlow, Geonosjanami, caym ruchem separatystw; wi zachannoci i strachu, kamstwa i ponienia. Nie wiedziaem, czym jest... nie wiedziaem, jak Dooku j stworzy ani dlaczego... lecz czuem jej si, t si, znan mi teraz jako sie zdrady, ktr uplt, by omota galaktyk. Czuem, e gdyby go nie byo, by podtrzymywa t sie, naprawia jej usterki i wzmacnia nici, sie zgniaby, zwida i rozpada si, a wreszcie jeden oddech by wystarczy, aby j rozedrze na strzpy i rzuci poszarpane nici w nieskoczono gwiezdnych burz. Dooku by punktem przeomu. Wiedziaem. Taki mam dar. Wyobracie sobie klejnot Corusca: minera, ktrego struktura krystaliczna jest tak spoista, e czyni go twardszym od durastali. Moesz go uderzy piciokilowym motem i uszkodzi mot. Lecz ta sama struktura, ktra daje mu wytrzymao, jest rwnie rdem punktw przeomu: miejsc, gdzie precyzyjne Janko5

8 przyoenie starannie odmierzonej siy - nie wicej ni delikatne stuknicie rozbije go na czci. Znalezienie jednak tych punktw, co pozwala na uksztatowanie klejnotw Corusca w przedmioty pikne i uyteczne, wymaga lat nauki, dokadnego zrozumienia struktury krysztau i surowych wicze, aby uy doni w doskonaej kombinacji siy i precyzji, pozwalajcej na uzyskanie danej fasety. Chyba e macie taki talent, jak ja. Bo ja widz te punkty przeomu. Nie uywam do tego wzroku, lecz widzenie" jest najlepszym terminem, jaki mona znale w basicu: to postrzeganie, odbieranie, jak to, na co patrz, wpasowuje si w Moc, jak Moc wplata w to sam siebie i we wszystko inne. Miaem sze czy siedem lat standardowych... od dawna szkoliem si ju w wityni Jedi... kiedy stwierdziem, e inni studenci, doroli rycerze Jedi, nawet mdrzy mistrzowie wyczuwaj takie poczenia z wielk trudnoci i tylko przy duej wprawie i koncentracji. Moc ukazuje mi silne i sabe strony, ukryte wady i nieoczekiwane moliwoci wykorzystania. Ukazuje mi wektory napre, ktre ciskaj lub rozcigaj, skrcaj lub cinaj; ukazuje mi, jak wzorce tych wektorw, przecinajc si, tworz matryc rzeczywistoci. Mwic krtko: kiedy patrz na ciebie poprzez Moc, widz, gdzie si rozpadniesz. Spojrzaem na Janga Fetta na piasku geonosjaskiej areny. Doskonaa kombinacja broni, umiejtnoci i chci, by ich uy: spoisty kryszta zabjcy. Moc podsuna mi punkt przeomu - a ja pozostawiem na piasku pozbawione gowy ciao. Najbardziej zabjczy czowiek w galaktyce. Teraz po prostu martwy. Sytuacje maj punkty przeomu, tak samo jak klejnoty. Lecz punkty sytuacji s pynne, efemeryczne, pojawiaj si na krciutk chwil i znikaj zaraz, nie pozostawiajc ladu swojego istnienia. Zawsze s funkcj czasu. Nie ma czego takiego jak druga szansa. Jeli... kiedy... nastpnym razem spotkam si z Dooku, nie bdzie on ju punktem przeomu wojny. Nie zdoam powstrzyma wojny jedn mierci. A wtedy, tamtego dnia na arenie Geonosis, mogem to uczyni. Kilka dni po bitwie Mistrz Yoda znalaz mnie w komnacie medytacji w wityni. - Przyjacielem twoim by - rzek stareki mistrz, kutykajc ku mnie. Yoda ma ten szczeglny dar; zawsze zdaje si wiedzie, o czym myl. - Szacunek mu winien jeste. Sympati nawet. Zabi go nie moge... nie dla uczucia tylko... Ale mogem. Powinienem by. Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover

Nasz zakon zabrania budowania osobistych wizi z tej wanie przyczyny. Gdybym go tak nie szanowa... nie kocha... galaktyka mogaby teraz cieszy si pokojem. Uczucie tylko", powiedzia Yoda. Jestem Jedi. Od urodzenia uczono mnie ufa swoim uczuciom. Ktrym jednak uczuciom powinienem by ufa? Miaem co wyboru-zabi dawnego mistrza Jedi lub uratowa Kenobiego, modego Skywalkera i pani senator... pozwoliem, aby Moc wybraa za mnie. Posuchaem instynktu. Dokonaem wyboru jak Jedi. I teraz Dooku yje. I teraz galaktyka jest w stanie wojny. I teraz wielu z moich przyjaci polego. Nie ma czego takiego jak druga szansa. Dziwne: jestem Jedi, a jednak pogram si w alu nad oszczdzonym yciem. Wielu z tych, ktrzy przeyli Geonosis, ma teraz koszmary. Syszaem, jak opowiadali o tym uzdrowiciele Jedi, ktrzy ich leczyli. Koszmary to nieunikniona konsekwencja: takiej rzeni Jedi nie byo od czasu Wojny Sithw. aden z nich nie wiedzia, jak to jest sta na tej arenie, otoczony ciaami przyjaci, w palcym pomaraczowym socu poudnia i smrodzie przesiknitego krwi piasku. By moe jestem jedynym weteranem Geonosis, ktry nie cierpi koszmarw zwizanych z tym miejscem. Poniewa w moich snach zawsze postpuj waciwie. Mj koszmar zaczyna si, kiedy otwieram oczy. Jedi te maj swoje punkty przeomu. Mace Windu zatrzyma si w drzwiach, prbujc odzyska spokj. Kaptur jego szaty znaczy pksiyc potu; tunika lepia si do skry. Szed prosto z sali treningowej w wityni i nie zdy wzi prysznica. Szybki krok - prawie bieg -jakim przemierza labirynt Senatu Galaktycznego, te nie pomaga mu doj do siebie. Rozpociera si przed nim widok na prywatny gabinet Palpatine'a w apartamencie kanclerza pod Wielk Rotund Senatu - ogromne, surowe pomieszczenie. Przestrze byszczcej ebonitowej podogi, kilka prostych wycielanych krzese, proste, rwnie ebonitowe biurko. adnych obrazw, rysunkw czy dekoracji, z wyjtkiem dwch samotnych posgw; tylko wielkie, cignce si od sufitu po podog, samopowtarzalne obrazy holograficzne, przedstawiajce w czasie rzeczywistym obrazy z galaktycznego miasta widzianego z kopuy senatu. Na zewntrz zwierciada orbitalne wkrtce odwrc si od soca Coruscant, sprowadzajc zmierzch na miasto. W gabinecie by tylko Yoda. Siedzia powanie na krzele repulsorowym, z domi na gwce laski. - Na czas przyszede - zauway stary mistrz. - Siadaj. Skupieni by musimy. To powana sprawa, tak myl. Janko5

10 - Nie spodziewaem si atrakcji. - Buty Mace'a stukay po lnicej pododze. Przysun bliej Yody jedno z mikkich, prostych krzese i usiad twarz do biurka. Zaciska szczki do blu. - Posaniec powiedzia, e chodzi o operacj na Haruun Kal. Skoro z wszystkich czonkw Rady Jedi i Najwyszego Dowdztwa Republiki kanclerz wezwa jedynie dwch najstarszych czonkw rady, naleao si spodziewa, e wieci nie s dobre. Ci dwaj najstarsi czonkowie rady nie mogliby si bardziej rni od siebie. Yoda mia zaledwie jakie szedziesit centymetrw wzrostu, skr zielon jak wdrowne porosty i wielkie, wypuke oczy, ktre chwilami zdaway si byszcze wasnym wiatem. Mace nawet jak na czowieka by wysoki; mia niewiele mniej ni dwa metry, szerokie potne ramiona, twarde muskuy, ciemne oczy i ponuro zacinite szczki. Podczas gdy rzadkie resztki wosw Yody sterczay w nieadzie, czaszka Mace'a bya gadko wygolona, barwy polerowanego lammasu. Lecz najwiksza rnica krya si w aurze, jaka otaczaa obu mistrzw Jedi. Yoda emanowa dobrotliw mdroci, poczon z chochlikowatym poczuciem humoru, charakterystycznym dla wszystkich prawdziwych mdrcw. Sdziwy wiek i wielkie dowiadczenie sprawiay, e nieraz wydawa si odlegy, jakby nieobecny duchem. Zblia si do dziewisetnego roku ycia i w naturalny sposb oglda wszystko z dugowiecznej perspektywy. Mace z kolei zosta mianowany do Rady Jedi, zanim jeszcze ukoczy trzydziestk. Jego postawa bya diametralnie rna. Szczupy. Energiczny. Spity. Zna byo po nim przenikliwy umys i niezomn wol. W czasie bitwy o Geonosis, ktra daa pocztek Wojnom Klonw, Mace by ju w radzie od ponad dwudziestu standardowych lat, a od dziesiciu nikt nie oglda jego umiechu. Sam zaczyna si zastanawia, czy jeszcze kiedykolwiek si umiechnie. - Ale to nie planeta Haruun Kal sprowadza ci ociekajcego potem do tego gabinetu - zauway Yoda. Ton jego gosu by lekki i wyrozumiay, lecz spojrzenie miao ostro stali. - Dep martwisz si, czy nie? Mace opuci gow. - Wiem, Moc przyniesie, co zechce, ale wywiad Republiki donis, e separatyci wycofali si, opuszczajc baz przy Pekel Baw... - A jednak nie wrcia Depa. Mace splt palce. Gboko oddycha, dziki czemu jego gos nabra gbokiej i beznamitnej agodnoci. - Haruun Ka wci nominalnie jest planet separatystw. A Dep cigaj. Nieatwo jej bdzie opuci ten wiat ani nawet da sygna, eby j zabra. Lokalna milicja wykorzystuje wszelkie sposoby zakcania sygnaw, a to, czego nie uda im si zakci, namierzaj; cae grupy partyzanckie paday ich ofiar z powodu jednej nieostronej transmisji... - Twoj przyjacik jest. - Yoda wysun kostur i dgn Mace'a w rami. - O ni troszczysz si. Mace unika jego wzroku. Uczucie, jakie ywi do Depy Billaby, byo gbokie. Janko5

Punkt Przeomu

11

Matthew Stover

Pozostawaa na planecie od czterech standardowych miesicy. Nie moga skada regularnych raportw; Mace ledzi jej dziaania na podstawie skpych doniesie wywiadu Republiki: o sabotau bazy myliwcw nalecej do separatystw i o bezowocnych wyprawach milicji Balawai prbujcej - bezskutecznie - zniszczy lub choby aresztowa partyzantw Depy. Ponad miesic temu wywiad przekaza informacj, e separatyci wycofali si do sektora Gevarno, bo nie mogli ju duej utrzymywa i broni swojej bazy. Nigdy dotd Depa nie odniosa takiego sukcesu. Mace obawia si jednak dowiedzie, jakim kosztem. - Przecie nie moe chodzi o to, e zagina albo... - mrukn. Ciemny rumieniec obla jego nag czaszk, kiedy zorientowa si, e wypowiedzia t myl na gos. Wci czu na sobie wzrok Yody, wic przepraszajco wzruszy ramionami. - Mylaem tylko, e gdyby zostaa schwytana lub... lub zabita, nie byoby powodu do takiej tajemnicy... Zmarszczki wok ust Yody pogbiy si. Sykn cicho z lekk dezaprobat, ktr kady Jedi rozpoznaby od razu. -Niepowane domysy s, jeli cierpliwo wyjawi wszystko. Mace w milczeniu skin gow. Nikt nie sprzecza si z Mistrzem Yod. W wityni Jedi czowiek uczy si tego od dziecka. aden z Jedi nigdy o tym nie zapomnia... - To irytujce, mistrzu. Gdyby tylko... dziesi lat temu moglimy po prostu sign i... - y przeszoci Jedi nie moe - przerwa surowo Yoda. Jego zielone oczy przypomniay Mace'owi, e nie naley wspomina o cieniu, ktry okry mrokiem odbieranie Mocy przez Jedi. O tym nie mwio si poza wityni Jedi. Nawet tutaj. - Czonkiem Rady Jedi jest... Potn Jedi. Doskona wojowniczk. .. - Lepiej, eby to si okazao prawd. - Mace zmusi si do umiechu. - Szkoliem j . - Ale martwisz si. Za bardzo. Nie tylko o Dep, ale o wszystkich Jedi. Od czasu Geonosis. Umiech mu nie wychodzi, wic przesta prbowa. - Nie chc mwi o Geonosis. - O tym od miesicy wiedziaem. - Yoda dgn go znowu i Mace podnis wzrok. Sdziwy mistrz pochyli si ku niemu, wysuwajc uszy do przodu, a ogromne zielone oczy lniy. - Ale kiedy mwi teraz chcesz, wysucha ci mog. Mace przyj te sowa milczcym skinieniem gowy. Nigdy w to nie wtpi. Mimo wszystko wola jednak mwi o czym innym. O czymkolwiek innym. - Spjrz na to miejsce - mrukn, skinieniem gowy obejmujc rozleg przestrze gabinetu kanclerza. - Nawet teraz, po tylu latach, wida rnic pomidzy Palpatine'em a Valorumem. Inaczej wyglda ten gabinet w tamtych czasach... Yoda zrobi twierdzcy ruch gow. Zawsze kiwa ni w przeciwnym kierunku. - Finisa Valoruma pamitam ja dobrze. Ostatnim z wielkiego rodu by. - W oczach mistrza pojawia si nagle pustka, jakby spoglda wstecz poprzez dziewiset lat swojego ycia. Godny zastanowienia by fakt, e Republika, tak zdawaoby si odwieczna w swoim tysicletnim panowaniu, w istocie niewiele bya starsza od Yody. W opowieciach, Janko5

12 jakie Yoda snu, o dawno zapomnianych modych latach, Jedi mg czsto dopatrzy si modoci samej Republiki - dzielna, pewna siebie, przepeniona witalnoci panoszya si po galaktyce, przynoszc pokj i sprawiedliwo kolejnym gromadom gwiezdnym, systemom i wiatom. Dla Mace'a ten kontrast, nad ktrym zaduma si Yoda, by jeszcze bardziej niepokojcy. - Wi z przeszoci Valorum czu. Zakorzenion gboko w glebie tradycji. Gestem rki Yoda zdawa si przywoywa lnice politur antyczne meble nalece do Finisa Valoruma, jego dziea sztuki i rzeby z tysica wiatw. Gabinet wypeniaa wtedy spucizna trzydziestu pokole rodu Valorum. - Za gboko moe. Czowiekiem historii Valorum by, Palpatine... - Yoda powoli przymkn powieki. -Czowiekiem teraniejszoci jest Palpatine... - Mwisz tak, jakby ci to sprawiao bl. - Sprawia moe. Ale dnia dzisiejszego bl mj dotyczy, nie tego czowieka. - Ten gabinet teraz podoba mi si bardziej. - Mace skinieniem gowy wskaza na rozleg przestrze podogi. Surowy. Bezpretensjonalny i bezkompromisowy. Mace uzna, e to okno ukazujce charakter Palpatine'a. Kanclerz y wycznie dla Republiki. Skromnie ubrany. Bezporedni w mowie. Nie dbajcy o ozdoby i wygod. - Szkoda, e nie moe dotkn Mocy. Byby chyba doskonaym Jedi. - Ale wtedy kolejnego kanclerza potrzebowalibymy agodnie umiechn si Yoda. - Lepiej moe, e jest tak, jak jest. Mace przytakn temu rozumowaniu lekkim skinieniem gowy. - Podziwiasz go. Mace zmarszczy brwi. Nigdy si nad tym nie zastanawia. Cae swoje dorose ycie spdzi pod rzdami kanclerza Republiki... lecz przecie suy urzdowi, nie czowiekowi. Co zatem sdzi o kanclerzu jako o czowieku? A czy to miao jakie znaczenie? Chyba jednak miao. Mace wyranie pamita, co ukazaa mu Moc, kiedy dziesi lat temu obserwowa zaprzysienie Palpatine'a na kanclerza Republiki. Palpatine sam by punktem przeomu, od ktrego zaleaa przyszo Republiki, ba, moe nawet caej galaktyki. - Jedyn inn osob, ktr mgbym sobie wyobrazi na czele Republiki w tych cikich czasach, jest... - otworzy do - .. .jeste ty, mistrzu. Yoda zakoysa si na swoim fotelu i wyda szeleszczcy syk, ktry suy mu za miech. - Politykiem nie jestem, gupku. Wci zdarzao mu si zwraca do Mace'a tak, jakby by studentem. Mace'owi to nie przeszkadzao. Czu si wtedy odmodzony. Wszystko inne ostatnio tylko przysparzao mu lat. miech Yody ucich. - Dobrym dowdc dla Republiki bym nie by - zniy gos jeszcze bardziej, prawie do szeptu. - Moje oczy ciemno zasnuwa, cierpienie i zniszczenie ukazuje mi Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 13 Moc, nadejcie dugiej, dugiej nocy. Bez Mocy lepiej przywdcom moe by. Widzie dobrze Palpatine mody zdaje si. Mody" Palpatine - co najmniej o dziesi lat starszy od Mace'a, a wygldajcy jeszcze na dwa razy wicej - wybra wanie ten moment, aby pojawi si w gabinecie. Za nim wszed jeszcze jeden czowiek. Yoda zsun si z fotela, Mace podnis si z szacunkiem. Obaj mistrzowie Jedi oficjalnym ukonem powitali kanclerza Republiki. Palpatine machniciem doni skwitowa te uprzejmoci. Wydawa si zmczony: minie jakby zaniky pod obwis skr zapadnitych gboko policzkw. Towarzyszcy mu czowiek by niewiele wyszy od dziecka, cho z pewnoci przekroczy czterdziestk: chudy, o rzadkich ciemnych wosach okalajcych twarz tak bezbarwn, e Mace mgby j zapomnie, gdyby bodaj na moment odwrci wzrok. Oczy mia podkrone i zaczerwienione, przy nosie trzyma pcienn chusteczk. Wydawa si jakim pomniejszym urzdniczyn, funkcjonujcym gdzie w zapadych czeluciach rzdowych biur, z ubezpieczeniem i wypat i absolutnie niczym wicej. Mace natychmiast uzna, e to szpieg. - Mamy nowiny o Depie Billabie. Mimo wczeniejszych przemyle zwyky smutek w gosie kanclerza sprawi, e odek Mace'a cisn si bolenie. - Ten czowiek wrci wanie z Haruun Kal. Obawiam si... c, moe sami powinnicie zobaczy dowody. - Co to jest? - Mace poczu w ustach sucho popiou. - Zostaa aresztowana? Ju od Geonosis byo wiadomo, jaki los szykuj schwytanym Jedi separatyci Dooku. - Nie, Mistrzu Windu - odpar Palpatine. Obawiam si... obawiam si, e to co znacznie gorszego... Agent otworzy spor walizk i wyj z niej starowiecki holoprojektor. Przez moment manipulowa kontrolkami, a nad lustrzan ebonitow tafl, ktra suya Palpatine'owi za biurko, pojawi si obraz. Yoda pooy uszy pasko do tyu i zwzi oczy w szparki. Palpatine odwrci wzrok. - Ja ju si do napatrzyem - wyjani. Mace zwin donie w pici. Nie mg zapa tchu. Mce ciaa na hologramie miay wielko jego palca. Naliczy ich dziewitnacie. Wydaway si ludzkie, a moe humanoidalne. Otaczao je kilka prefabrykowanych chat, spalonych, rozbitych, rozniesionych na strzpy. Ruiny czego, co kiedy zapewne byo twierdz, otaczay sceneri jak piercie. Dungla miaa wysoko czterdziestu centymetrw i zajmowaa ptora metra blatu biurka Palpatine'a. Po chwili agent chrzkn przepraszajco. - To jest... eee... wydaje si, e to robota lojalistowskich partyzantw, pod dowdztwem mistrza Billaby. Yoda wytrzeszczy oczy. Mace wytrzeszczy oczy. Te... te rany... Mace potrzebowa lepszego obrazu. Sign w gb dungli -jego do zapulsowaa jaskrawymi falami laserw skanujcej matrycy projektora.

Punkt Przeomu

14

- Te tutaj. Przesun doni nad grup trzech cia ziejcych ogromnymi ranami. - Powiksz je. Agent wywiadu Republiki odpowiedzia, nie odrywajc chusteczki od zaczerwienionych oczu: - Uhm... ja... Mistrzu Windu... ten zapis jest... eee... do nieskomplikowany.. . prawie prymitywny... - reszta zdania znika w potnym kichniciu, ktre rzucio nim do przodu, jakby kto uderzy go w ty gowy. - Przepraszam... przepraszam... mj system nie toleruje rodkw antyhistaminowych... za kadym razem, kiedy jestem na Coruscant... Do Mace'a ani drgna. Nie podnis gowy. Czeka, a skomlenie agenta cakiem ucichnie. Dziewitnacie trupw. A ten czowiek uskara si na swoj alergi. - Powiksz to - powtrzy. - Ja... tak, oczywicie, prosz pana. - Agent pokrci przy kontrolkach projektora doni ktra jeszcze nie draa. Jeszcze nie. Dungla zamigotaa i znika. W chwil pniej pojawia si znowu, zajmujc tym razem dziesi metrw podogi. Spltane gazie holograficznych drzew utworzyy lnice wzory na suficie, ciaa nabray poowy naturalnej wielkoci. Agent przechyli gow, wciekle trc nos chusteczk. - Przepraszam, Mistrzu Windu. Przepraszam. Ale system jest... - Prymitywny. Wiem. - Mace przedziera si przez wietlne obrazy, a znalaz si obok cia, ktre go zainteresoway. Przykucn, opierajc okcie na kolanach, i splt donie przed twarz. Yoda podszed bliej i te przycupn, wycigajc szyj, eby lepiej widzie. Po chwili Mace podnis wzrok i spojrza w smutne zielone oczy. - Widzisz? - Tak... tak - wyskrzecza Yoda. - Ale wnioskw z tego wycign nie moesz... - Wanie o to mi chodzi. - A jeli chodzi o tych z nas, ktrzy nie s Jedi... - gos wielkiego kanclerza Palpatine'a brzmia pen ciepa si charakterystyczn dla zawodowych politykw. Okry biurko, ubierajc twarz w nieco zadumany umiech czowieka, ktry w obliczu paskudnej sytuacji wci ma nadziej, e wszystko uoy si jak naley. - Moe wyjanicie nam, w czym rzecz? - Oczywicie. Inne ciaa niewiele nam powiedz bo s albo w stanie rozkadu, albo na wp poarte przez drapieniki. Na tych jednak wida pewne uszkodzenia tkanek mikkich, o tu... - do Mace'a zakrelia uk wzdu otwartych ran przecinajcych holograficzny tors kobiety - ...ktre nie powstay od szponw ani zbw... Nie pochodz te od broni z zasilaniem... Widzicie te otarcia na ebrach? Miecz wietlny, nawet wibroostrze, przeciyby ko na dwie czci. T ran zadano martwym ostrzem, sir. Twarz wielkiego kanclerza wykrzywio obrzydzenie. - Martwe ostrze... Chcesz powiedzie, kawaek metalu? Ostry kawaek metalu? - Tak, prosz pana ostry kawaek metalu. - Mace przechyli gow o centymetr w prawo. - Albo ceramiki. Transpastali. Nawet karbonitu. Janko5

Janko5

15

Matthew Stover

Palpatine odetchn gboko, jakby tumic drenie. - To brzmi... niewiarygodnie brutalnie. To musi by bolesne... - Czasami tak, prosz pana. Nie zawsze. - Nie wyjani, skd to wie. - Ale te cicia s rwnolege, wszystkie prawie tej samej dugoci... Moliwe, e kobieta nie ya, kiedy je zadano. A przynajmniej bya nieprzytomna. - Albo... - sikn agent i zakasa przepraszajco. - Albo po prostu... eee... no wie pan, zwizana. Mace wybauszy oczy. Yoda przymkn powieki, a Palpatine spuci gow, jakby z blu. -Eee... konflikt na Haruun Kal... ma ca histori... c, mona by je tak nazwa... rozrywkowych tortur. Po obu stronach. - Agent zaczerwieni si, jakby sam fakt wiedzy o takich sprawach go zawstydza. - Czasem ludzie... ludzie tak bardzo nienawidz... e samo zabicie wroga nie wystarcza. Jaka ogromna pi cisna serce w piersi Mace'a: ten may niezguowaty czowieczek... ten cywil... jak on mg oskara Dep Bil-lab o tak potworno, choby w domyle! Ogarna go lepa furia. Dugie, zimne spojrzenie odnalazo wszystkie miejsca na mikkim ciele tego czowieka, gdzie jeden ostry cios oznaczaby mier. Agent poblad, jakby te mg je dokadnie policzy w oczach Mace'a. Lecz Mace zbyt dugo by Jedi, aby podda si gniewowi. Jeden czy dwa oddechy rozluniy pi zacinit na jego sercu. Wsta. - Nie widz nic, co wskazywaoby na udzia Depy. - Mistrzu Windu... - zacz Palpatine. - Jaka bya warto militarna tego przyczka? - Warto militarna? - Agent wydawa si zaskoczony. - Ale adna... tak mi si zdaje. To byli poszukiwacze dungli Balawai... Szperacze, tak ich nazywaj. Kilku szperaczy dziaa jak nieformalna milicja, ale to prawie zawsze mczyni. Tu za mamy sze kobiet... No i oddziay milicji Balawai nigdy, naprawd nigdy nie prowadz ze sob... no... dzieci. - Dzieci -jak echo powtrzy Mace. Agent skin gow niechtnie. - Troje... Hm... bioskany wskazuj na jedn dwunastoletni dziewczynk, pozostaa dwjka to prawdopodobnie blinita... okoo dziewiciu lat. Musielimy uy bioskanw... - Zamglone oczy bagay Mace'a, by nie kaza mu dopowiada, e kilka dni w dungli wystarczyo, aby pozostao z nich tak mao, e nie wystarczyo na identyfikacj adn inn metod. - Rozumiem - odpar Mace. - To nie bya milicja, Mistrzu Windu. Po prostu poszukiwacze Balawai, ktrzy znaleli si w niewaciwym momencie na niewaciwym miejscu. - Poszukiwacze w dungli? - Palpatine okaza uprzejme zainteresowanie. - A co to znaczy Balawai? - Pozawiatowcy - wyjani Mace. - Dungle Haruun Kal s jedynym w galaktyce rdem kory thyssela, lici portaaku, jinsola, tyruuna i lammasu. A to jeszcze nie wszystko. Janko5

16 - Przyprawy i egzotyczne drewno? Czyby byy tak cenne, by przyciga emigrantw z innych wiatw? W stref wojny? - Zna pan ostatnie ceny kory thyssela? - C... - z alem umiechn si Palpatine. - Waciwie nigdy mnie to nie obchodzio. Obawiam si, e mam bardzo przyziemne gusta. Mona cign dzieciaka ze rodkowych Rubiey do miasta, ale... Mace pokrci gow. - To nieistotne, prosz pana. Chciaem tylko zaznaczy, e to cywile. Depa nie daaby si wcign w co takiego. Nie mogaby... - Pospieszne twoje stwierdzenie jest - powanie odezwa si Yoda. - Widzie wszystkich dowodw, obawiam si, nie zdylimy. Mace spojrza na agenta. Ten znw spsowia. - No wic... eee... Mistrz Yoda ma racj. Jest jeszcze... eee... zapis gosu... - gow wskaza na widmowe ciaa zacieajce podog gabinetu. - Zrobiony wasnym sprztem poszukiwaczy... zaadaptowany do pracy na Haruun Kal, gdzie maj bardziej skomplikowane systemy elektroniczne... - Nie potrzebuj wykadu na temat Haruun Kal - gos Mace'a nabra ostrych tonw. - Poka mi twoje dowody. - Tak... tak... oczywicie, Mistrzu Windu. - Agent grzeba w walizce przez chwil, by wreszcie wyj staromodny krystaliczny nonik danych. Poda go Mace'owi. - To... no, to tylko gos, ale... zrobilimy analiz spektrum... nie jest dokadna, sycha te par innych gosw... dwiki ta... takie rzeczy... ale prawdopodobiestwo dopasowania oscyluje w granicach dziewidziesiciu procent. Mace zway krystaliczn pytk w doni. Wpatrywa si w ni przez chwil. Tu. Wanie tu: jedno nacinicie paznokcia przeamie j na p. Powinienem to zrobi, pomyla. Zama na p. Zmiady, i to natychmiast. Zniszczy, zanim kto to usyszy. Poniewa wiedzia. Czu to. Poprzez Moc widzia pajcze sieci napre wychodzce z pytki, niczym lady mrozu na przechodzonej transpastali. Nie mg odczyta wzorca, ale czu t moc. To bdzie co niedobrego. - Gdzie to znalelicie? - To byo... eee... na miejscu... Na miejscu masakry. Byo... no, na miejscu. - Gdzie to znalelicie? - powtrzy. Agent skurczy si. Mace raz jeszcze zaczerpn tchu. I jeszcze raz. Po trzecim oddechu pi w jego piersi znw popucia. - Przepraszam. Czasem zapomina, jak bardzo przytaczajcy wydawa si niektrym ludziom jego wzrost i gos. Nie wspominajc ju o reputacji. Nie chcia, aby si go bali. A przynajmniej nie ci, ktrzy pozostawali lojalni wobec Republiki. - Prosz... - rzek. - To moe by wane. Agent co bkn pod nosem. - Sucham? Janko5

Punkt Przeomu

17

Matthew Stover

- Powiedziaem, e to byo w jej ustach - machn rk mniej wicej w kierunku holograficznego ciaa u stp Mace'a. -Kto... kto przymocowa jej szczk w pozycji zamknitej, eby drapieniki...no, wie pan... drapieniki lubi... tego... no, jzyk... Mace'a ogarny mdoci promieniujce spod eber. Poczu mrowienie w palcach. Spojrza w d, na twarz kobiety. Te znaki na jej twarzy... z pocztku myla, e to tylko jaki rodzaj grzyba, kolonia pleni... Teraz oczy same powiedziay mu, co to takiego. Wolaby raczej olepn: pod podbrdkiem miaa grube guzy barwy ciemnego zota. Kolce brzowina. Kto uy ich, aby przygwodzi jej szczk. Musia si odwrci. Po chwili stwierdzi, e musi rwnie usi. Agent cign: - Nasz szef stacji dosta cynk i posa mnie, ebym sprawdzi. Wypoyczyem pezak parowy od jakich zrujnowanych szperaczy, wynajem kilku miastowych, ktrzy umieli posugiwa si cik broni i pojechalimy tam. Znalelimy... no, sam pan widzi. Ta pytka danych... kiedy j znalazem... Mace wpatrywa si w czowieka, jakby nigdy go przedtem nie widzia. Bo tak byo: dopiero teraz zobaczy go po raz pierwszy i naprawd. Niepozorny may facecik: agodna twarz, niecharakterystyczny gos, drce rce i alergia; may czowieczek, ktry musia posiada niewyobraalne zasoby hartu i siy. eby wej na scen mordu, ktr Mace z trudem tylko mg wytrzyma w postaci bezkrwawego, przejrzystego laserowego obrazu, eby to wcha... dotyka ich... si rozwiera usta martwej kobiety... A potem przywie tutaj te zapisy, eby przey to raz jeszcze... Mace mgby to zrobi. Tak mu si przynajmniej zdawao. Bywa w rnych miejscach, widywa rne rzeczy. Ale nie takie. Agent doda: - Nasi informatorzy s cakowicie pewni, e cynk poszed od samego GFW. Palpatine spojrza pytajco. Mace wyjani, nie odrywajc oczu od agenta: - Grski Front Wyzwolenia, prosz pana. Grupa partyzancka Depy. Grale" to najprostsze tumaczenie sowa Korunnai, nazwy, jak okrelaj siebie grskie plemiona. - Korunnai? - Palpatine zmruy oczy z nieobecn min. - Czy to nie twoi ziomkowie, Mistrzu Windu? - Mj... rd. - Zmusi si, aby rozluni szczki. - Tak, kanclerzu. Ma pan dobr pami. - Sztuczka polityka. - Palpatine obdarzy go agodnym, skromnym umiechem i lekcewaco machn rk. - Prosz mwi dalej. Agent wzruszy ramionami, jakby niewiele wicej mia do powiedzenia. - Byo wiele takich... niepokojcych doniesie. Egzekucje winiw. Puapki na cywilw. Po obu stronach. Z reguy niesprawdzalne. Dungla pochania wszystko. Wic kiedy dostalimy t wiadomo... Janko5

18 - Znalelicie j, poniewa kto chcia, abycie j znaleli - dokoczy za niego Mace. - A teraz uwaasz... Raz i drugi obrci w palcach pytk z danymi, obserwujc zaamania wiata na jej powierzchni. - Mylisz, e ci ludzie mogli zosta zabici tylko po to, aby dostarczy t wiadomo? - C za ohydny pomys! - Palpatine powoli opar si o krawd biurka i bagalnie spojrza na agenta. - Przecie to nie moe by prawda... Agent tylko zwiesi gow. Uszy Yody wywiny si w ty, oczy zwziy w szparki. - Niektre wieci... wana dla nich oprawa jest. Zawarto wtrna bywa. Palpatine z niedowierzaniem pokrci gow. - Ci partyzanci GFW... czy my naprawd si z nimi sprzymierzamy? Jedi si z nimi sprzymierzaj? Przecie to potwory! - Nie wiem. - Mace poda pytk agentowi. - Sprawdmy to. Ten wsun pytk do szczeliny z boku holoprojektora i wcisn przycisk. Fazowane goniki oywiy otaczajc ich dungl dwikiem: szelest poruszanych wiatrem lici, chrobot i brzczenie nawoujcych si owadw, cichnce w dali krzyki przelatujcych ptakw, wycie i pochrzkiwania odlegych drapiecw. Poprzez prdy i skupiska dwikw przescza si szept, liski niczym rzeczny w. Szept ludzki lub prawie ludzki, mruczcy sowa w basicu. Zrozumiae sowo tu, zdanie tam... zaraz gince pod znieksztacajcymi zmarszczkami powierzchni dwiku. Mace pochwyci sowo Jedi", a potem n" lub mc"... i co jakby szukaj wrd gwiazd". Spojrza na agenta spod zmarszczonych brwi. - Nie moesz tego oczyci? - Ju jest oczyszczone. - Agent wyj z walizki notatnik, wczy go i poda Mace'owi. - Dokonalimy transkrypcji. To niewiele, ale wicej nie bylimy w stanie. Transkrypcja bya fragmentaryczna, ale wystarczya, by Mace'owi przeszy ciarki po plecach. witynia Jedi... uczyli (a moe: uczynili)... mrok... nieprzyjaciel. Ale... Jedi... Pod oson nocy... Jeden szept zabrzmia cakowicie wyranie. Przeczyta te sowa na ekranie notatnika i wydao mu si, e dobiega tu zza jego ramienia. Wykorzystuj noc, a noc wykorzystuje mnie". Zapomnia o oddychaniu. le to wygldao. Potem byo jeszcze gorzej. Szept nasili si i brzmia teraz jak gos kobiety. Gos Depy. Na notatniku w jego doni i szepczcy w powietrzu nad jego ramieniem. Staam si mrokiem dungli". Gos mwi dalej. I dalej. Janko5

Punkt Przeomu

19

Matthew Stover

Jej szept wysysa go, odziera z uczucia, si, nawet myli. Im duej trway majaczenia Depy, tym bardziej stawa si pusty... dopiero ostatnie sowa wyzwoliy tpy bl w jego piersi. Mwia do niego. Wiem, e przyjdziesz po mnie, Mace. Nie powiniene by mnie tu przysya. A ja nie powinnam bya przyjeda. Co si jednak stao, to si nie odstanie. Pewnie pomylisz, e oszalaam. Ot nie. To, co mi si przytrafio, jest znacznie gorsze. Odzyskaam zdrowe zmysy. Dlatego tu przyjedziesz, Mace. Po prostu bdziesz musia. Albowiem nie ma nic bardziej niebezpiecznego, anieli Jedi, ktry odzyska zdrowe zmysy". Jej gos uton w monotonnym szepcie dungli. Nikt si nie poruszy, nikt si nie odezwa. Mace usiad ze splecionymi palcami i wspar na nich podbrdek. Yoda opar si na lasce; mia przymknite powieki i usta cignite wewntrznym cierpieniem. Palpatine uroczycie wpatrywa si w przestrze poza holograficzn dungl, jakby nagle zobaczy w niej co rzeczywistego. - To... hm... to wszystko, co tu jest - agent wycign niepewn rk w kierunku holoprojektora i wyczy go. Dungla znika niczym zy sen. Wszyscy oyli nagle i podnieli si, odruchowo poprawiajc odzie. Gabinet Palpatine'a wydawa si teraz nierealny: jakby wycieana dywanami podoga i eleganckie linie mebli, czyste, filtrowane powietrze i krajobraz Coruscant wypeniajcy ogromne okna byy tylko projekcj holograficzn, a oni siedzieli w gbi dungli. Jakby tylko ta dungla bya realna. Mace odezwa si pierwszy. - Ona ma racj. - Podnis gow znad doni. - Musz i po ni. Sam. Palpatine unis brwi. - Wydaje mi si to... nierozsdne. - Z kanclerzem Palpatine'em zgadzam si - powoli rzek Yoda. -Wielkie ryzyko czeka ciebie. Zbyt cenny jeste. Innych posa powinnimy. - Nikt inny nie bdzie w stanie tego dokona. - Z pewnoci, Mistrzu Windu - umiech Palpatine'a by peen szacunku i niedowierzania - wystarczy grupa do zada specjalnych wywiadu Republiki, a nawet kilku Jedi. -Nie. - Mace wsta i rozprostowa ramiona. - To musz by ja. - Wszyscy oczywicie rozumiemy twoj trosk o by uczennic, Mistrzu Windu, ale z pewnoci... - Powody jakie mie musi, wielki kanclerzu - przerwa Yoda. -Wysucha ich musimy. Nawet Palpatine dowiedzia si teraz, e z Mistrzem Yod si nie dyskutuje. Mace stara si nada swoim sowom pewno. Wynikao to bezporednio z jego daru postrzegania: pewne sprawy byy dla niego tak oczywiste, e trudno byo mu je wyjani. To tak, jakby musia tumaczy, skd wie, e pada, stojc porodku ulewy. Janko5

20 - Jeli Depa oszalaa... lub co gorsza, przesza na Ciemn Stron... - zacz - .. .wane jest, aby Jedi wiedzieli, dlaczego tak si stao. Abymy wiedzieli, co jej zrobiono. Dopki si tego nie dowiemy, aden Jedi nie moe zosta na to naraony, chyba e bdzie to absolutnie konieczne. Moe si rwnie okaza, e to faszywy dowd; umylna prba oskarenia jej. Ten szum w tle nagrania... - Spojrza na agenta.- Gdyby jej gos by... powiedzmy, zsyntetyzowany przez komputer...ten szum w tle mgby by dodany po to, aby ukry dowd oszustwa, prawda? Agent skin gow. - Ale po co kto miaby j wrabia? Mace machniciem rki odsun pytanie. - Niewane, trzeba j tu sprowadzi. I to szybko, zanim plotki o tych masakrach rozprzestrzenia si po galaktyce. Jeli nawet Depa nie ma z tym nic wsplnego, czenie nazwiska Jedi z tak zbrodni moe zagrozi zaufaniu, jakie ludzie pokadaj w Jedi. Ona musi si ustosunkowa do wszystkich zarzutw, zanim jeszcze zostan podane do wiadomoci publicznej. - Oczywicie, naley j sprowadzi - zgodzi si Palpatine. - Ale pytanie pozostaje: dlaczego ty? - Poniewa ona moe nie chcie wrci. Palpatine zamyli si. Yoda podnis gow i spojrza na kanclerza byszczcymi oczami. - Jeli odszczepiecem staa si... znale j ciko bdzie. A pojma j. .. - zniy gos, jakby sowa sprawiay mu bl. - Niebezpieczne by moe. - Depa bya moim padawanem. - Mace odszed od biurka i wyjrza przez okno na przezroczysty zmierzch, ktry powoli pogra w mroku miejski pejza. - Wi pomidzy mistrzem a padawanem jest... silna. Nikt nie zna jej lepiej... a ja mam wicej dowiadczenia w tych ywych dunglach, ni jakikolwiek inny yjcy Jedi. Tylko ja mog j znale, nawet jeli ona tego nie chce. A jeli trzeba bdzie j... Przekn lin i zapatrzy si w tarcz ksiyca, odbit od jednego ze zwierciade orbitalnych. - Jeli trzeba bdzie j... powstrzyma - rzek wreszcie - mog by jedyn osob, ktra zdoa to zrobi. Brwi Palpatine'a znw drgny na znak uprzejmego zrozumienia. Mace zaczerpn tchu, przyapujc si znowu na tym, e patrzy na swoje donie, ale poprzez swoje donie, i widzi tylko jeden obraz, ostry jak sen: miecz wietlny przeciwko drugiemu mieczowi wietlnemu w salach treningowych wityni, zielony bysk ostrza Depy, ktry zdawa si dochodzi ze wszystkich stron jednoczenie. Nie mg cofn tego, co stworzy. Nie ma drugiej szansy. Wasny gos rozbrzmiewa mu w gowie echem: Albowiem nie ma nic bardziej niebezpiecznego, anieli Jedi, ktry odzyska zdrowe zmysy". Powiedzia jednak tylko: - Ona jest mistrzem Vapaad. W milczeniu, jakie nastpio po tych sowach, studiowa w skupieniu splecione palce, koncentrujc si na polu widzenia, aby odpdzi od siebie mroczne widmo ostrza Depy byskajcego nad szyjami Jedi. Janko5

Punkt Przeomu

21

Matthew Stover

Punkt Przeomu

22

- Vapaad? - powtrzy wreszcie Palpatine. Widocznie zmczy si czekaniem, a kto wyjani mu to z wasnej woli. - Czy to nie jakie zwierz? - Tak, to drapienik z Serapinu - podpowiedzia powanie Yoda. - Lecz rwnie nazwa, jak sidmej formie walki na miecze wietlne studenci nadali. - Hm... zawsze syszaem, e jest ich tylko sze. - Przez wiele generacji Jedi istotnie sze ich byo. Sidma... nie jest dobrze znana. Potna forma. Najbardziej zabjcza ze wszystkich. Niebezpieczna jest... I dla mistrza, i dla przeciwnika. Niewielu poznao j. Jeden tylko student mistrzostwo osign. - Lecz jeli Depa jest jedyn mistrzyni, a jej styl jest tak zabjczy.. . co pozwala ci sdzi... - Ona nie jest jedyn mistrzyni, kanclerzu. - Podnis gow, by spojrze w chmurne oczy Palpatine'a. - To moja jedyna uczennica, i dopiero moe sta si mistrzem... - Twoja jedyna uczennica... - powtrzy Palpatine. -Nie uczyem si Vapaad. - Mace opuci donie. - Ja j stworzyem. Palpatine w zadumie cign brwi. - Tak, wydaje mi si teraz, e sobie przypominam... wspomniae o tym w raporcie na temat zdrady mistrza Sory Bulqa. Jego take nie uczye? Czy i on nie twierdzi, e jest mistrzem tego twojego Vapaad? - Sora Bulq nie by moim uczniem. - A moe twoim... wsplnikiem? - I nie opanowa Vapaad - pospnie doda Mace. - To Vapaad opanowa jego. - Ach... aha, rozumiem. - Z caym szacunkiem, prosz pana, ale nie sdz. - Rozumiem do, eby zacz si martwi - ciepo w gosie Palpatine^ sprawio, e jego sowa nie zabrzmiay jak obelga. - Zwizek mistrza i padawana jest silny, tak jak mwisz. Chtnie w to wierz. Kiedy stane przed Dooku na Geonosis... - Wolabym nie rozmawia o Geonosis, kanclerzu - agodnie przerwa Mace. - Depa Billaba bya twoim padawanem. I z pewnoci jest nadal twoj najblisz przyjacik. Jeli trzeba j bdzie zabi, czy jeste pewien, e to potrafisz? Mace wbi wzrok w podog, potem popatrzy na Yod, na agenta, a wreszcie znw spojrza w oczy Palpatine'a. Pytanie nie pado z ust niejakiego Palpatine'a z Naboo, lecz samego wielkiego kanclerza. To urzd domaga si odpowiedzi. - Jeli Moc pozwoli - powoli odpar Mace. - Wolabym nie musie tego sprawdza.

I
LUDZIE W DUNGLI

Janko5

Janko5

23

Matthew Stover

ROZDZIA

1
SPIRALA MIERCI
Poprzez zakrzywion transpastalow powierzchni Haruun Ka wydawaa si cian poprzebijanych szczytami grskimi chmur. Mgby jej dotkn, tak bliska si wydawaa. Orbita wahadowca powoln spiral schodzia ku powierzchni - wkrtce statek naprawd jej dotknie. Wahadowiec wewntrzsystemowy mia tylko dwadziecia miejsc, a i tak w trzech czwartych by pusty. Waciciel linii kupi go od agencji turystycznej: dugi kadub pasaerski by cakowicie wykonany z transpastali, z zewntrz przymglony i porysowany od uderze mikrocia, od wewntrz nagi, z wyjtkiem maty przeciwpolizgowej uoonej wzdu przejcia. Mace Windu by tu jedynym czowiekiem. Jako towarzyszy podry mia dwch Kubazw, ktrzy szczebiotali z podnieceniem na temat kulinarnych zastosowa chrzszczypawek i brzczkw, oraz niedopasowan par, wygldajc na czonkw wdrownej grupy komediantw - Kitonaka i Pho Ph'eahianina. Tubalna paplanina tego ostatniego sprawia, e Mace'owi zamarzyy si zatyczki do uszu. Musieli naprawd by ju na samym dnie, eby wybiera si wahadowcem turystycznym do Pelek Baw. Stolica Haruun Kal to miejsce, gdzie artysta nie ma czego szuka. Wielkie pasaerskie liniowce zmierzajce do ptli Gevarn zatrzymyway si tu tylko dlatego, e i tak musiay przej do realnej przestrzeni, aby przeby system. Mace siedzia tak daleko od pozostaych, jak tylko mu pozwalaa ograniczona przestrze wahadowca. Strj mistrza Jedi by odpowiedni do roli, jak odgrywa: plamista kurtka ze skry koreliaskiej pantery piaskowej, pod ni luna koszula, ktra kiedy bya biaa, oraz obcise jak druga skra czarne spodnie, poprzecierane miejscami do szaroci. Buty zachoway resztki poysku, ale tylko nad kostkami, w grnej za czci cholewek skra bya starta i tak matowa, e przypominaa zamsz. Jedynymi elementami tego stroju, ktre wydaway si w dobrym stanie, bya mikka kabura przypita do prawego uda i lnicy merr-sonn power, ktry w niej tkwi. Miecz wietlny, udajcy zwyk staromodn latark, spoczywa w torbie pod siedzeniem. Janko5

24 Notes na kolanach Mace'a rwnie by atrap cho dziaa na tyle dobrze, aby mona byo prowadzi w nim dziennik. Waciwie by to miniaturowy nadajnik przestrzenny o staej czstotliwoci z zakresu monitorowanego przez krownik Halleck", pozostajcy na orbicie w systemie Ventran. W zasigu wzroku pojawia si wyyna Korunnal: ogromna przestrze we wszelkich moliwych odcieniach zieleni, okolona nieskoczonymi wirami obokw, poprzecinana acuchami grskich szczytw. Kilka najwyszych wierzchokw pysznio si nienymi czapami, niektre mniejsze gry wypuszczay smugi dymu i gazu. Wschodnia cz pogrza mina ju granic dnia i nocy: kiedy wahadowiec wszed w cie planety, na ciemnym tle pojawiy si czerwone i pomaraczowe byski, niczym oczy drapienika odbijajce blask ogniska-to otwarte kratery licznych aktywnych wulkanw. Widok by pikny. Mace ledwie go zauwaa. Podnis do ust mikrofon faszywego notatnika i zacz mwi bardzo, bardzo cicho. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu [Pierwsza notatka z Haruun Kal] Depa jest tam, w dole. Teraz, w tej chwili. Nie powinienem o tym myle, nie powinienem myle o niej. Jeszcze nie. Ale... Ona tam jest. Od wielu miesicy. Nie mog sobie wyobrazi, co jej si przydarzyo. Nie chc sobie wyobraa. Wkrtce si dowiem. Koncentracja. Tylko koncentracja. Skupi si na tym, co znane i wiadome, dopki mu nie opadnie, a woda si nie oczyci. Nauki Yody... Czasem jednak nie mona czeka. A woda niekiedy pozostaje mtna. Mog skoncentrowa si na tym, co wiem o Haruun Kal. A wiem duo. Oto kilka informacji: HARUUN KAL (Al'har I): jedyna planeta systemu ALHAR. Haruun Kal to nazwa nadana jej przez miejscow ludno, Korunnai (grali). W basicu znaczy to nad chmurami". Z przestrzeni wiat ten wydaje si jednym wielkim oceanem, z zielonymi wyspami wznoszcymi si tu i wdzie ponad niespokojne, wielobarwne morskie fale. Wraenie to jest jednak mylne: morze omywajce te wyspy nie jest wod, lecz ciszym od powietrza toksycznym gazem, ktry unosi si nieprzerwanie z niezliczonych aktywnych wulkanw planety. Oddychajce tlenem ycie moe przetrwa wycznie na szczytach grskich i wysoko wzniesionych paskowyach - i to nie na wszystkich, bo tylko niewielka cz z nich wznosi si ponad morze chmur i nie jest naraona na nieprzewidywalne wiatry Haruun Kal. Zwaszcza w okresie krtkiej zimy, kiedy wieje thakiz baw'Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 25 kal - Rwninny Cyklon, wiatr unosi cikie morze chmur na tyle wysoko, e na niej pooonych partiach terenu natychmiast gin wszelkie istoty tlenodyszne. Stolica, PELEK BAW, ley na jedynym zamieszkanym fragmencie ldu, paskowyu znanym jako WYYNA KORUNNAL. Jest to najwiksza staa osada na planecie, pokrytej pierwotn dungl. Miejscowa ludno yje w niewielkich, pnomadzkich grupach plemiennych, zwanych ghoshami i unika osad, zamieszkanych przez pozawiatowcw z rnych zaktkw galaktyki. Korunnai w stosunku do wszystkich pozawiatowcw i ludw osiadych uywa jednego, raczej pogardliwego okrelenia Balawai (dolinowcy). Od dawna wybuchaj le zorganizowane konflikty lokalne. To nie pomaga. Nie potrafi dopasowa tego, co sam wiem o Haruun Kal, do opisu z przewodnika. Zbyt wiele z tego, co wiem, dotyczy koloru wiata sonecznego i zapachu wiatru na Ramieniu Dziadka, jedwabistego falowania sierci trawiakw midzy moimi palcami i parzcego ukucia kontaktu poprzez Moc z psem akk. Urodziem si na Haruun Kal, daleko w grach. Jestem czystej krwi Korunem. Setki pokole moich przodkw oddychay tym powietrzem, piy t wod, jady owoce tej ziemi i le w niej gboko pogrzebane. Wrciem tu tylko raz, trzydzieci pi lat standardowych temu, ale uniosem ten wiat w moim sercu. Jego oddech. Potg burz. Wysoko sklepion pltanin dungli. Grzmot burzy w grskich szczytach. Ale to nie dom. Moim domem jest Coruscant. Moim domem jest witynia Jedi. Nie pamitam niczego z mojego dziecistwa pord Korunnai. Najwczeniejsze z moich wspomnie to agodny umiech Yody i jego ogromne, lnice oczy nade mn. To wspomnienie wci pozostaje wiee. Nie wiem, ile miaem wtedy lat, ale jestem pewien, e jeszcze nie umiaem chodzi. Moe byem nawet zbyt may, eby stan o wasnych siach. We wspomnieniach widz moje donie, pulchne dziecinne rczki, wpltane w biae kpki wosw nad uszami Yody. Pamitam, jak piszczaem - czy raczej skrzeczaem niczym zarzynany arogacek, jak powiada Yoda - gdy jaka zabawka, moe grzechotka, wisiaa w powietrzu tu poza zasigiem moich paluszkw. Przypominam sobie, e adne krzyki, wrzaski, wycie, nawet pacz nie mogy sprawi, by grzechotka znalaza si choby o milimetr bliej mojej drobnej pistki. A potem pamitam t pierwsz chwil, gdy signem po zabawk nie uywajc doni: czuem, jak tkwi na swoim miejscu, czuem, jak Yoda podtrzymuje j si swojego umysu... i w moich uszach rozleg si pierwszy szept Mocy. Nastpna lekcja: Yoda przyszed, aby odebra mi grzechotk, a ja - z instynktown przekor dziecka - nie chciaem mu jej odda; trzymaem zabawk, rkami i ca Moc, jak zdoaem przywoa. Grzechotka si rozpada - dla dziecka byo to jak koniec wiata - bo w ten wanie sposb Yoda przekazywa

26 dzieciom pierwsz zasad Jedi: nie przywizywa si. Zbyt silne przywizanie do tego, co kochamy, moe to zniszczy. I zniszczy nasze serca. O tej lekcji wolabym teraz nie myle. Ale nie mog przesta. Nie teraz. Nie teraz, kiedy ja jestem tu, w grze, a Depa na dole. Depa Billaba zjawia si w moim yciu przypadkiem. By to jeden z tych radosnych zbiegw okolicznoci, ktrymi obdarowuje nas czasem galaktyka. Znalazem j, kiedy pokonaem i pozabijaem piratw, ktrzy zamordowali jej rodzicw. Ci sami piraci porwali liczn creczk swoich ofiar. Nigdy si nie dowiedziaem, co chcieli z ni zrobi. Co chcieli jej zrobi. Wolaem w to nie wnika. To jest wanie zaleta dyscypliny Jedi. Potrafi si zmusi, aby sobie nie wyobraa takich rzeczy. Dorastaa wic w wityni, dojrzewaa jako moja padawanka. Chwila, w ktrej wstaem i poprosiem Rad Jedi, by powitaa now czonkini, bya jedn z najpikniejszych w moim yciu. Depa bya jedn z najmodszych Jedi mianowanych przez rad. W dniu jej promocji Yoda powiedzia, e to dziki moim naukom zasza tak daleko w tak modym wieku. Sdz, e mwi tak bardziej z uprzejmoci, ni wierzc, e to prawda. Zasza tak daleko, poniewa jest tym, kim jest. Moje nauki niewiele maj z tym wsplnego. Nigdy nie spotkaem nikogo podobnego do niej. Depa jest dla mnie kim wicej ni przyjacielem. To jedna z tych osb, do ktrych si niebezpiecznie przywizaem. Jest jak crka, ktrej nigdy nie bd mia. Caa dyscyplina Jedi w caej galaktyce nie jest w stanie podporzdkowa sobie ludzkiego serca. Wci sysz jej gos: Nie powiniene by mnie tu przysya, a ja nie powinnam bya przyjeda..." Nie mog si powstrzyma przed dreniem Mocy, cho wiem, e to daremne. Niedugo przedtem, jak Qui-Gon Jinn i Obi-Wan Kenobi stanli przed rad, aby oznajmi jej odrodzenie Sithw, Moc spowi tajemniczy woal mroku. Wok mnie - zarwno w czasie, jak i przestrzeni - Moc pozostaje tym, czym bya zawsze: przewodnikiem i sprzymierzecem. Moimi niewidzialnymi oczami i domi. Lecz kiedy prbuj sign poprzez Moc ku Depie, znajduj jedynie niewyrane, grone cienie. Krystaliczna czysto Mocy zmienia si w gst mg zagroenia. I znowu... ale to, co si stao, nigdy si nie odstanie. Mog potrzsa gow, a mi mzg zachlupocze, ale to nie wypdzi z niej tych sw. Musz oczyci umys. Pelek Baw wci naley do separatystw, a ja musz by czujny. Musz przesta o niej myle. Najwyszy czas pomyle o wojnie. Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

27

Matthew Stover

Republika zostaa cakowicie zaskoczona. Czy ktokolwiek -a zwaszcza my, Jedi - pomylaby, e po tysicu lat pokoju wybuchnie wojna domowa? Nawet Yoda nie pamita ostatniej wielkiej wojny. Pokj sta si czym wicej ni tradycj. Sta si ostoj i fundamentem caej cywilizacji. I to okazao si wielkim atutem Konfederacji. Separatyci nie tylko spodziewali si wojny - oni na ni liczyli. Zanim ar Wojny Klonw wybuch w geonosjaski pomie, ich statki byy ju w drodze. W cigu kolejnych tygodni, kiedy my, Jedi, lizalimy rany i opakiwali zabitych, kiedy senat gorczkowo zbiera flot - jakkolwiek flot - aby stawi czoo Konfederacji Niezalenych Systemw, kiedy kanclerz Palpatine prob, przekupstwem, a nierzadko szantaem zmusza niepewnych senatorw, aby nie tylko pozostali przy Republice, ale i wsparli jej armi klonw wasnymi kredytami i zasobami, statki separatystw rozproszyy si po caej galaktyce, obsadzajc wszystkie waniejsze szlaki handlowe. Wiksze drogi wiodce do przestrzeni separatystw chronione byy przez myliwce bezpilotowe, wspierane przez krowniki Geonosjan, ktre dopiero niedawno wychyny z tajemnych stoczni. Ze strategicznego punktu widzenia byo to dzieo sztuki. Jakakolwiek prba uderzenia na wiaty w jdrze Konfederacji zostaaby natychmiast stumiona i opniona na tyle, by mogy przej go siy separatystw. Kady atak do silny, aby szybko rozbi ich pikiety, pozostawia setki lub tysice wiatw na ask i nieask separatystw. Za murem robotw mogli zatem bezpiecznie budowa swoje siy, wychodzc zza niego tylko po to, aby po kawaku poyka Republik. Przegralimy, zanim Republika zdya przygotowa si do wojny. Yoda jest gwnym strategiem Rady Jedi. Po tylu przeytych latach ma si szerokie horyzonty i mona na wszystko spojrze inaczej. On wanie opracowa obecn strategi ograniczonego zaangaowania na wielu frontach - naszym celem jest zatem nkanie separatystw, mczenie ich w wojnie podjazdowej, ksanie i ucieczka, aby tylko nie dopuci do umocnienia na obecnej pozycji. W ten sposb moe zdoamy zyska na czasie i gigantyczna baza produkcyjna Republiki zdy si przeprofilowa na produkcj statkw, broni i innych narzdzi zabijania. Musimy te przeszkoli onierzy. Klony z Kamino s nie tylko naszymi najlepszymi onierzami - s waciwie jedynymi, jakich posiadamy. Trzeba ich wykorzysta do przygotowania bojowego i taktycznego ochotnikw cywilnych i personelu porzdkowego, ale separatyci zdoali ju zwiza w bitwach prawie milion dwiecie tysicy takich onierzy. Teraz oddziay te skacz z planety na planet, z systemu do systemu, aby odpiera pojedyncze ataki oszaamiajco rozmaitych robotw bojowych, ktre TechnoUnion, finansowo wspierana przez Federacj Handlow, produkuje i dostarcza w liczbach chyba nieograniczonych. Janko5

28 A skoro potrzebujemy wszystkich klonw tylko po to, aby broni systemw Republiki, musielimy znale sposoby, eby atakowa bez nich. Separatyci nie ciesz si stuprocentow popularnoci, nawet w swoich systemach. W kadym spoeczestwie znajdzie si margines, ktry gotw jest podnie bro przeciw wadzy. Wysano zatem tajne misje Jedi na setki wiatw z jednym zadaniem -zorganizowa opr lojalistw, szkoli partyzantw w sztuce sabotau i wojny partyzanckiej, czynic zarazem wszystko, co moliwe, aby zdestabilizowa separatystyczne rzdy. Po to wanie Depa Billaba przybya na Haruun Kal. Ja j tam wysaem. System AI'Har - ktrego Haruun Kal jest jedyn planet -ley na przeciciu kilku szlakw nadprzestrzennych. Jest jak piasta koa, zwanego ptl Gevamo, ktrego szprychy cz separatystyczne systemy Killisu, Jutrand, Loposi oraz gromad Gevarno z Opari, Ventran i Ch'manssem, nalecymi do lojalistw. Z powodu lokalnej konfiguracji gwiazd i wraliwoci nowoczesnych hipernapdw na mas, kady statek, podrujcy z jednego z tych systemw do innego, przelatujc przez Al'Har, moe skrci sobie drog o dobrych kilka standardowych dni, nawet jeli doliczy caodzienn podr w realnej przestrzeni przez sam system. aden z tych systemw nie ma wielkiej wartoci strategicznej, ale Republika stracia ich ju na rzecz secesji zbyt wiele i nie moga ryzykowa utraty dalszych. Kontrolujc wze AI'Har, masz w garci cay region. Stwierdzono, e Haruun Kal warta jest uwagi rady - nie tylko zreszt z powodu znaczenia militarnego. W archiwach wityni znajduje si raport antropologw Jedi, ktrzy badali plemiona Korunw. Istnieje teoria, e kiedy statek Jedi musia tam wyldowa z powodu awarii, moe nawet tysic lat temu, w czasie wojny z Sithami. Wtedy to wielu Jedi zagino bez wieci. W dunglach Haruun Kal yje wiele gatunkw grzybw, ktre ywi si metalem i krzemianami. Statek, ktry nie wystartuje natychmiast, moe na zawsze pozosta na planecie. Podobny los czeka urzdzenia komunikacyjne. Antropolodzy uwaaj, e przodkami Korunnai byli wanie ci rozbitkowie Jedi. Jest to jedyne rozsdne wyjanienie dziwnego zjawiska genetycznego wszyscy Korunnai maj kontakt z Moc. Prawdziwe wyjanienie moe by znacznie prostsze: ewolucja. Ci, ktrzy nie potrafi uywa Mocy, nie przeyj dugo. Ludzie nie s w stanie przetrwa w dungli; Korunnai udaje si to jedynie dziki stadom trawiakw, za ktrymi postpuj, trawiaki, ogromne szecionone stwory, karczuj drzewa potnymi przednimi apami i gigantycznymi szczkami. Ich nazwa pochodzi od trawiastych k, jakie po sobie pozostawiaj. Na tych wanie kach Korunnai pdz swj niebezpieczny ywot. Trawiaki chroni Korunnai przed dungl; Korunnai z kolei, dziki wizi Mocy, jak maj ze swoimi gronymi psami akk- broni trawiakw. Janko5

Punkt Przeomu

29

Matthew Stover

Kiedy antropolodzy Jedi byli gotowi do wyjazdu, poprosili starszych z ghosha Windu, aby wolno im byo zabra z planety dziecko i wyszkoli je na Jedi, dziki czemu talent Korunnai mgby znw suy pokojowi galaktyki. To dziecko to ja. Byem niemowlciem, sierot, noszcym nazwisko swojego ghosha, jako e moich rodzicw zabraa dungla, zanim jeszcze nadano mi imi. Dokonano wyboru za mnie. Nie uskaram si. Wanie Korunnai miaa Depa wyszkoli i wykorzysta jako antyrzdowe oddziay partyzanckie. Cywilny rzd Haruun Kal skada si wycznie z Balawai - pozawiatowcw i ich potomkw, odcinajcych kupony od fortun zbitych na handlu kor thyssela. Rzd Balawai, dla Balawai i w imi Balawai. Korun nie ma tu szans. Rzd - wraz z milicj planetarn, jego organem militarnym -doczy do Konfederacji Niezalenych Systemw w cynicznej odpowiedzi na ledztwo Wydziau Sprawiedliwoci, dotyczce traktowania przez nich koruskich tubylcw. W zamian za korzystanie z portu kosmicznego stolicy jako bazy, gdzie mogli przeprowadza naprawy i modernizacj aTharskiej floty bezpilotowych myliwcw, separatyci dostarczali broni dla milicji i udawali, e nie widz nielegalnych dziaa Balawai na wyynie Korunnai. Odkd jednak przybya Depa, separatyci odkryli, e nawet najmniejsza grupa zdeterminowanych partyzantw moe mie druzgoczcy wpyw na operacje militarne. Zwaszcza jeli wszyscy partyzanci potrafi korzysta z Mocy. By to najwaniejszy argument Depy za przybyciem tutaj i powd, dla ktrego stwierdzia, e musi si tym zaj osobicie. Nie-wyszkoleni uytkownicy Mocy mog by ogromnie niebezpieczni; dzikie talenty ujawniaj si przypadkowo i w cakiem niespodziewany sposb. Mistrzostwo Depy w Vapaad sprawia, e jest ona waciwie niepokonana w starciu bezporednim, jej za wasne wyszkolenie - subtelne, filozoficzno-mistyczne nauki adeptw Chalactan - obdarza j niezwyk odpornoci na wszelkie formy manipulacji umysowej, od sugestii poprzez Moc po pranie mzgu z torturami wcznie. Wedug mnie, w gbi ducha ywia nadziej, e uda si przekona niektrych Korunnai, aby zacignli si do Wielkiej Armii Republiki. Kadra szkolonych w uyciu Mocy komandosw mogaby zdecydowanie odciy Jedi i wypenia misje, z ktrych aden klon nie miaby szans uj z yciem. Podejrzewam te, e nalegaa na powierzenie jej tej misji z przyczyn sentymentalnych. Sdz, e przybya tutaj, bo ja urodziem si na Haruun Kal. Cho planeta ta nigdy nie bya moim prawdziwym domem, nosz jej pitno do dzi. Kultura Korun opiera si na jednej prostej przesance, tak zwanych Czterech Filarach: Honor, Obowizek, Rodzina, Stado. Janko5

30 Pierwszy Filar to Honor, twoje zobowizania wobec samego siebie. Dziaaj uczciwie. Mw prawd. Walcz bez lku. Kochaj bez zastrzee. Waniejszy i wikszy jest Drugi Filar, Obowizek, ktry dotyczy innych. Wykonuj swoj robot. Pracuj ciko. Suchaj starszych. Bro swojego ghosha. Jeszcze wikszy jest Trzeci Filar, Rodzina. Szanuj swoich rodzicw. Kochaj swojego partnera. Ucz swoje dzieci. Bro swojego rodu. Lecz najwaniejszy jest Czwarty Filar, Stado, albowiem ycie caego ghosha zaley od stada trawiakw. Rodzina jest waniejsza od obowizku, obowizek przewaa nad honorem. Nie ma jednak rzeczy waniejszej od stada. Jeli dobro stada wymaga powicenia honoru, uczynisz to. Jeli wymaga, by zaniedba obowizku, take to zrobisz. Za wszelk cen. Nawet za cen rodziny. Yoda pewnego dnia zauway, e cho opuciem Haruun Kal jako niemowl, a powrciem tam tylko raz jako podrostek, aby wyuczy si wizi poprzez Moc z wielkimi akkami, wszystkie Cztery Filary pyn w moich yach wraz z korusk krwi. Powiedzia, e Honor i Obowizek przychodz mi rwnie atwo jak oddychanie, a jedyn prawdziw rnic jest to, e Jedi zajli miejsce rodziny, a Republika staa si moim stadem. To wielka pochwaa. Mam nadziej, e to prawda, ale nie wyrobiem sobie wasnego zdania na ten temat. Nie interesuj mnie opinie. Interesuj mnie fakty. Fakt pierwszy: odkryem punkt przeomu w ptli Gevamo. Fakt kolejny: Depa zgosia si na ochotnika, by w niego uderzy. I jeszcze jeden fakt... Powiedziaa: Staam si mrokiem dungli". Port kosmiczny w Pelek Baw pachnia czystoci. Ale czysty nie by. Typowy port na dalekich kracach galaktyki - brudny, zdezorganizowany, prawie zablokowany pordzewiaymi szcztkami starych statkw. Mace zszed z rampy wahadowca i przerzuci torb przez rami. Dawicy, wilgotny ar przysmaa jego nag czaszk. Podnis oczy znad sterty zomu barwy ochry i porozrzucanych strzpkw oprnionych pakietw ywnociowych, ktre zacielay podoe ldowiska, i spojrza w gr, w turkusowe niebo. Biaa Korona Ramienia Dziadka wznosia si wysoko ponad miastem - bya to najwiksza gra wyyny Korunnal, aktywny wulkan z tuzinem otwartych kraterw. Mace pamita jeszcze nieg na linii drzew, zimne, rzadkie powietrze i aromatyczn ywic wiecznie zielonej kosodrzewiny pod szczytem. Zbyt wiele lat spdzi na Coruscant. Gdyby tylko wrci tutaj z innego powodu! Z jakiegokolwiek innego powodu. Bladote menie powietrza wok wyjanio mu pochodzenie zapachu czystoci - chirurgiczne pole sterylizacyjne. Port kosmiczny zawsze mia wczony parasol pola Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 31 sterylizacyjnego, aby chroni statki i urzdzenia przed rozmaitymi miejscowymi grzybami, ktre ywi si metalem i krzemianami. Pole przy okazji wybijao bakterie i plenie; gdyby nie to, port mierdziaby jak przeciony odwieacz. Probiotyczne prysznice znajdoway si, jak dawniej, w dugim, niskim budynku z omszaego durabetonu, ale przy ich wejciu dobudowano wielkie, tymczasowe biuro z plastipianowych wtryskw. Drzwi, rwnie z piankowej pyty, wisiay smtnie na czciowo wyrwanych zawiasach. Pyt pokryway rdzawe zacieki, ktre spyway ze zartego przez grzyb durastalowego szyldu. Napis na szyldzie gosi: ODPRAWA CELNA. Mace wszed do rodka. Soce przesczao si zielon powiat przez omszae okna. Klimatyzacja pompowaa powietrze o temperaturze ciaa z wywietrznikw dachowych, a panujcy smrd dobitnie wiadczy, e chirurgiczne pole tutaj nie siga. Wewntrz biura panowa taki rozgardiasz, e dwjka Kubazw zacza chichota i trca si okciami. Mace nie zdoa te zignorowa Pho Ph'eahianina, wyjaniajcego szczegowo znudzonemu miertelnie czowieczkowi, e wanie wracaj z Kashyyyka i, o rany, jak go bol nogi. Agent mia chyba jeszcze niszy prg odpornoci ni Mace. Szybko przepchn komediantw tu za par Kubazw i caa gromadka znika w bloku prysznicowym. Mace znalaz inn celniczk: neimoidiask samic o rowych oczach jak szparki, dziwnie sennych i zimnych w tym upale. Bez ladu zainteresowania obrzucia wzrokiem jego zestaw identyfikacyjny. - Korelianin, tak? Cel wizyty? - Interesy. Westchna ze znueniem. - Musisz wymyli co lepszego. Korelia nie jest w dobrych stosunkach z Konfederacj. - Dlatego wanie tutaj robi interesy. - Mhm... niech ci obejrz. Otwrz torb do kontroli. Mace pomyla o starowieckiej latarce" wcinitej na samo dno. Nie by pewien, na ile jej obudowa przekona Neimoidiank, ktrej oczy doskonale widziay w gbokiej podczerwieni. - Wolabym nie. - A mnie to, mylisz, obchodzi? Otwieraj! - Obrzucia go ciemnorowym spojrzeniem skonych oczu. - Hej, adna skrka. Prawie mgby uchodzi za Koruna. - Prawie? - Jeste za wysoki. No i oni zwykle maj wosy. A poza tym Korunnai wszyscy maj co tam wsplnego z Moc. Tajemne moce i te rzeczy. - Ja te mam tajemn moc. - Serio? - Serio - zahaczy kciukami za pas. - Dziki mojej mocy w twojej rce moe pojawi si dziesi kredytw. Neimoidianka zadumaa si nagle. - Ciekawa umiejtno... Zobaczmy, jak to dziaa.

32 Mace przesun rk nad biurkiem celniczki i upuci monet, ktr wyowi przed chwil z kieszonki przy pasie. Neimoidianka te musiaa zna si na magii, bo moneta momentalnie znika. - Niele - podniosa w gr pust do. Zobaczmy to jeszcze raz. - Zobaczmy najpierw potwierdzony identyfikator i torb po kontroli. Neimoidianka wzruszya ramionami i spenia jego danie, a Mace powtrzy sztuczk. - Z takimi umiejtnociami dasz sobie wietnie rad w Pelek Baw - oznajmia. Mio byo z tob robi interesy. Nie zapomnij tabletek PB. I zjaw si, jak bdziesz wraca. Pytaj o Pul. - Oczywicie. Na tylnej cianie biura widnia ogromny ekran ogoszeniowy, przypominajcy wszystkim, ktrzy przybywaj do Pelek Baw, eby uyli prysznicw probiotycznych, zanim opuszcz port. Prysznice przywracay do waciwego poziomu dobroczynn flor bakteryjn skry, ktr zniszczyo pole chirurgiczne. Rad wzbogacono ponurymi w swej dosownoci hologramami rozmaitych gatunkw grzybic, jakie czyhay na tych podrnych, ktrzy zaniedbali prysznicw. Pod ekranem znajdowa si podajnik, ktry za p kredytki oferowa porcj tabletek gwarantujc odtworzenie rwnie flory jelitowej. Mace kupi porcj, pokn jedn tabletk i wszed do bloku prysznicw. Blok pachnia po swojemu - ciki pimowy odr, gsty i organiczny. Same prysznice skaday si z prostych autodysz, rozpylajcych bogat w bakterie odywcz mg. Dysze umieszczono na cianach tunelu o dugoci ponad trzydziestu metrw. Mace zdj ubranie i wcisn je do torby. Obok wejcia ustawiono przenonik tamowy na baga, ale Mace wola nie rozstawa si z torb. Kilka bakterii raczej jej nie zaszkodzi. Po drugiej stronie prysznicw trafi na rozrb. Ubieralnia a huczaa od napdzanych turbinami suszarek. Dwch Kubazw i komedianci, wci nadzy, kulili si niepewnie w kcie. Naprzeciwko nich sta wielki facet o kwanej gbie, odziany w spowiay mundur khaki i wojskow czapk. Potne, imponujce ramiona skrzyowa na potnej, imponujcej piersi i spoglda na nagich podrnych z zimn, obojtn grob w oczach. Drugi czowiek, niszy, identycznie odziany, przetrzsa bagae rozsypane u stp wikszego. Do torby wrzuca wszystko, co byo w miar cenne i niedue. Obaj mczyni mieli paki oguszajce, ktre zwisay im z pasw, oraz miotacze w atwo otwierajcych si kaburach. Mac w zadumie pokiwa gow. Sytuacja wydawaa si raczej jasna. Gdyby by tym, za kogo si podawa, zignorowaby ich. Ale w przebraniu czy bez, by w kocu Jedi. Wielki facet obejrza sobie Mace'a od stp do gowy i z powrotem. W jego spojrzeniu wida byo jawn bezczelno, ktra braa si std, e on by ubrany i uzbrojony, a Mace nagi i ociekajcy wilgoci. - O, jeszcze jeden. Cwaniak, zabra torb ze sob. Mniejszy wsta i odpi pak od pasa. Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

33

Matthew Stover

- Jasne, spryciarzu. Poka t torb. Kontrola. Dawaj. Mace znieruchomia. Mga probi skraplaa si i spywaa strukami po nagiej skrze. - Czytam w twoich mylach - rzek ponuro. - Masz tylko trzy myli i wszystkie trzy gupie. -H? Mace wystawi kciuk. - Mylisz, e jak jeste ubranym draniem, moesz robi, co tylko zechcesz. - Zagi kciuk i wyprostowa palec wskazujcy. - Mylisz, e nikt tu ci nie podskoczy, skoro jest nagi. - Zgi i ten palec i wystawi rodkowy. - I jeszcze mylisz, e mi zajrzysz do torby. - O, jajcarz - zauway may, machn pa i zrobi krok w stron Mace'a. -Nie do, e cwany, to jeszcze jajcarz. Wielki stan u jego boku. - No, faktycznie komediant. - Komedianci s tam. - Mace skinieniem gowy wskaza Pho Ph'eahianina i jego kitonackiego partnera, ktrzy dygoczc, kulili si w kcie. - Dostrzegasz rnic? - Tak? - Wielki zwin garcie w wielkie pici. - A ty niby kto jeste? - Jestem prorokiem. - Mace zniy gos, jakby wyznawa mu wielk tajemnic. Widz przyszo... - Pewnie, jeszcze jak. - Rozdziawi czarn od zarostu gb, ukazujc te i poamane zby. - A co widzisz? - Ciebie - odpar Mace. - We krwi. Jego wyraz twarzy mona by nazwa pogodnym, gdyby w oczach mia bodaj odrobin ciepa. Wielki nagle dziwnie si skurczy. Waciwie nie byo w tym nic dziwnego -jako skuteczny drapienik, interesowa si wycznie ofiarami. Z pewnoci nie obchodzi go potencjalny przeciwnik. I wanie o to chodzio w tej caej hecy - przedstawiciele dowolnej rasy rozumnej, ktrzy w tradycji kulturowej maj noszenie odziey, bez niej bd czuli si niepewni, przeraeni, bezbronni. Kady normalny czowiek najpierw woy majtki, a dopiero pniej da napastnikowi w mord. Mace Windu zna niepewno i bezbronno ze syszenia, ale nigdy sam ich nie przeywa. Sto osiemdziesit osiem centymetrw mini i koci. Cakowicie nieruchomych. Cakowicie spokojnych. Gdyby sdzi po wygldzie, mgieka probi, spywajca mu po nagiej skrze, moga by ceramiczn zbroj wzmacnian wknem wglowym. - Ruszysz si moe, czy nie? - zapyta Mace. - Troch mi si spieszy. Wielki spojrza w bok i stkn. Mace poczu poprzez Moc ucisk nad lew nerk i usysza syk wczanej paki oguszajcej. Okrci si i zapa obiema rkami nadgarstek maego, odpychajc jednoczenie daleko na bok iskrzc koron paki. Dziki temu twarz maego znalaza si na drodze wzniesionej stopy Mace'a. Rozlego si mokre, misiste mlanicie i trzask aJanko5

34 manej koci. Wielki rykn i rzuci si na Mace'a, ktry spokojnie odstpi na bok i dokoczy wykrcania ramienia maego, wprawiajc sabnce ciao w ruch wirowy. Zapa go za gow i zdecydowanym ruchem uderzy w nos wielkiego. Obaj mczyni osunli si na lisk, mokr podog jak kupa szmat. Paka, plujc wyadowaniami, poleciaa w kt. Mniejszy czowieczek lea bezwadnie. Z oczu wielkiego pyny strumieniem zy. Siedzia na pododze, usiujc obiema rkami wmasowa zmiadony nos na miejsce. Pomidzy palcami ciekaa mu krew. Mace stan nad nim. - A nie mwiem? Wielki nie wydawa si szczeglnie wstrznity. Mace wzruszy ramionami. Powiadaj, e nikt nie jest prorokiem na wasnym wiecie. Ubra si w milczeniu, podczas gdy pozostali podrnicy zbierali swoje bagae. Wielki mczyzna nie prbowa ich powstrzyma ani nawet stan na nogi. Teraz za to mniejszy poruszy si, jkn i otworzy oczy. Zaledwie skupi wzrok na tyle, by zobaczy Mace'a, ktry wci jeszcze by w ubieralni, zakl i zacz maca wok klapy kabury, usiujc wycign miotacz. Mace spojrza na niego surowo. Facet doszed do wniosku, e miotacz wietnie czuje si tam, gdzie jest. - Nie masz pojcia, w co si wpakowae - mrukn ponuro, siadajc na pododze. Sowa z trudem wydobyway mu si z pokaleczonych ust. Podcign kolana i otoczy je ramionami. - Ludzie, ktrzy zadzieraj ze stoeczn milicj, nie yj za dugo, eby... Wielki przerwa mu paskim ciosem w ty gowy. - Zamknij si. - Stoeczna milicja? - teraz dopiero Mace zrozumia. Twarz staa mu w ponur mask. Powoli skoczy zapina pas. - Rozumiem... Pho Ph'eahianin uda, e chce wywin koza. - A ty mylae, e zatrudni sprawniejsze gliny, co? - A bo ja wiem, Phootie... - odpar Kitonak charakterystycznie powolnym, spokojnym gosem. - adnie si odbijali od podogi. Obaj Kubazowie zaczli co przebkiwa na temat liskich podg, nieodpowiednich butw i nieszczliwych wypadkw. Gliniarze odpowiedzieli aosnymi grymasami. Mace przykucn przed nimi. Prawej doni nie spuszcza z kolby power 5. - Szkoda by byo, gdyby komu zwariowa miotacz - mrukn. -Upadek, polinicie si... c, to przykre. Boli. Ale za dwa-trzy dni przejdzie. A co by byo, gdyby czyj miotacz nagle wypali w czasie upadku? - Wzruszy ramionami. - Jak dugo bdziecie si leczy ze mierci? Mniejszy z gliniarzy chcia powiedzie co zoliwego, wikszy przerwa mu kolejnym pacniciem. - Bdziemy ci mie na oku - warkn. - Spadaj, no ju. Mace wsta. - Pamitam czasy, kiedy to byo mie miasto. Janko5

Punkt Przeomu

35

Matthew Stover

Punkt Przeomu

36

Zarzuci torb na rami i wyszed w rozarzone tropikalne popoudnie. Min wyszczerbiony, zardzewiay napis, nie zaszczycajc go nawet spojrzeniem. Napis gosi: WITAMY W PELEK BAW. Twarze... Twarde twarze. Zimne twarze. Godne albo przepite. Pene nadziei. Wyrachowane. Zdesperowane. Twarze ulicy. Mace szed o krok za szefem stacji wywiadu Republiki, nieco w bok od niego. Prawa do ani na chwil nie oddalaa si od kolby merr-sonna. Mimo tak pnej pory ulice wci byy pene ludzi. Haruun Kal nie miaa ksiyca; ulice byy owietlone blaskiem przesczajcym si przez okna knajp i z kafejek pod goym niebem. Latarnie wysokie szecioktne supy z durabetonu, pokryte wieccymi pasami - stay co dwadziecia metrw wzdu obu stron ulicy. Otaczajce je jeziorka tego wiata obramowane byy czarnym mrokiem. Wejcie w jedn z bocznych alejek oznaczao pewn mier. Szef stacji wywiadu bya pulchn kobiet o czerwonych policzkach, mniej wicej w wieku Mace'a. Prowadzia Zielon Grsk Pralni, doskonale prosperujcy interes, obejmujcy pralnie i publiczne odwieacze na pnocnym obrzeu stolicy. Ani na chwil nie przestawaa mwi. Mace ani przez chwil nie sucha. Moc ze wszystkich stron ostrzegaa go o zagroeniach: poprzez pomruk wozw na koach, bezadnie wlokcych si przez zatoczone ulice, po wachlarz paeczek mierci w doni nastolatka. Milicjanci w mundurach wasali si lub sterczeli na skraju chodnikw, nadymajc si w pseudogronej postawie uzbrojonych amatorw. Otwarte klapy kabur. Rusznice laserowe wsparte na biodrach. Mace widzia wymachiwanie broni, przepychanki midzy przechodniami, niejedno grone czy wrcz mordercze spojrzenie, ordynarne zabawy gangw ulicznych, ale stanowczo za mao strw porzdku. A kiedy o kilka przecznic dalej rozlegy si strzay, nikt nawet nie spojrza w tamt stron. Prawie wszyscy jednak gapili si na Mace'a. Twarze milicji: ludzkie lub zbyt do ludzkich podobne, by je jako sklasyfikowa. Patrzc na Mace'a widzieli jedynie Koruna w poza-wiatowych szmatach i ich wzrok stawa si zimny jak ld. Badawczy. Po jakim czasie wszystkie wrogie spojrzenia wyglday tak samo. Mace zachowywa czujno, skupiajc si na rozsiewaniu potnej aury oznaczajcej nie zaczynaj ze mn". W dungli czuby si bezpieczniej. Twarze ulicy: wzdte od przepicia ksiycowe gby ndzarzy ebrzcych o drobne monety. Wookiee, posiwiay od nosa po pier, z wysikiem napierajcy na uprz dwukoowej rykszy, jedn rk odpycha gromad dzieciakw, drug ciska pas z sakiewk. Twarze poszukiwaczy: blizny po grzybie na policzkach, bro u boku. Twarze dzieci, modszych ni Depa, kiedy zostaa jego padawank, oferujcych Mace'owi drobiazgi po specjalnej cenie", bo spodoba im si". Wiele z nich byo Korunnai. Janko5

Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Pewnie, jed do miasta. W miecie ycie jest atwe. adnych lianokotw, adnych wkrcimuszek. Ani brzowina, ani zabjczych pustek. Nie ma adowania trawiakowego ajna, noszenia wody, opieki nad szczeniakami akkw. W miecie jest kupa kasy. Musisz tylko sprzeda to albo wytrzyma tamto. Cokolwiek postanowisz sprzeda: modo. Nadziej. Przyszo. Kady, kto ywi cho odrobin sympatii dla separatystw, powinien pomieszka chwil w Pelek Baw. Dowiedzie si, o co waciwie walczy Konfederacja. Dobrze, e Jedi nie mog pozwoli sobie na nienawi. Trajkoczca szefowa stacji nie przerywaa ani na chwil. Nazywaa si Phloremirlla Tenk - nazywaj mnie Flor, skarbie, jak wszyscy". Mace zdoa wreszcie uchwyci wtek. - Hej, kady raz na jaki czas potrzebuje prysznica. A przy okazji mona sobie upra ciuchy. Wszyscy tu przychodz. Urzdnicy, pracownicy rzdowi, kto tylko moe. Milicja, szychy od separatystw...to znaczy, dopki si nie wycofali. Wszyscy przychodz. Mam basen. Mam sze rnych saun. I prywatne prysznice. Moesz w nich dosta wod, alkohol, probiotyki, ultradwiki, co tylko chcesz... no i moe jeszcze jeden albo dwa rejestratory, eby zebra cay brud, jaki si da. Nie wyobraasz sobie, o czym potrafi gada w saunie oficerowie milicji. Wiesz, co mam na myli? Bya najbardziej gadatliwym szpiegiem, jakiego zdarzyo mu si pozna. Kiedy urwaa, eby zaczerpn tchu, Mace nie omieszka jej tego powiedzie. - Zabawne, no nie? A jak ci si zdaje, jak mi si udao przetrwa w interesie przez dwadziecia trzy lata? Gadaj tyle, ile moesz, wtedy ludzie si nie zorientuj e waciwie nie masz nic do powiedzenia. Moe bya po prostu nerwowa. Moe czua zagroenie emanujce z tych ulic. Niektrzy ludzie uwaaj e powstrzymaj niebezpieczestwo, udajc, e s bezpieczni. - Mam trzydziestu siedmiu pracownikw. W tym tylko piciu z wywiadu. Wszyscy inni tylko pracuj. No i popatrz, w pralni robi dwa razy tyle kasy, co przez dwadziecia trzy lata suby. Nie, nie chodzi o to, e mi ciko, jeli wiesz, co mam na myli... Wiesz, ile moe zdziaa RS-17? aosne, aosne... A co teraz w ogle robi Jedi? Pac ci chocia? Pewnie wciskaj ci kit, e sama suba jest nagrod, no nie? Zwaszcza kiedy chodzi o sub dla innych ludzi... Zao si. Flor zebraa ju grup, ktra miaa go wyprowadzi w gry. Szeciu cikozbrojnych ludzi z prawie nowym pezakiem parowym. - Wydaj si nieco szorstcy, ale to wszystko dobrzy chopcy. Wolni strzelcy, ale solidni. Lata w buszu. Dwch to penej krwi Korniaki. Dobrze sobie radz z tubylcami, wiesz? Wyjania, e dla bezpieczestwa sama zaprowadzi go na miejsce spotkania. Janko5

37

Matthew Stover

- Im szybciej wyruszysz, tym bardziej dopisze nam szczcie. Mam racj? Takswki ostatnio s po prostu beznadziejne... Uwaaj na placki rynsztokowe, przeeraj buty. Hej, patrz co robisz, amago! Syszae kiedy, eby piechota chodzia poboczem? Tak? Ty wypierdku oblinionego Hutta! - gono tupic i wymachujc rkami, przedzieraa si przez tum. - Eee... wiesz, e ta wasza Jedi jest poszukiwana? Musisz jako wywie j z planety. Mace mia do dyspozycji Hallecka na orbicie stacjonarnej w systemie Ventran, z dwudziestoma uzbrojonymi ldownikami i regimentem klonw. Powiedzia jednak tylko: - Wiem. Z ssiedniej przecznicy dobiega kolejna salwa z miotacza, przetykana trzaskami, ostrzejszymi ni strzay laserowe. Flor natychmiast skrcia w inn ulic. - Ups! Tdy! Chyba wolisz trzyma si z daleka od awantur, nie? Moe to tylko ktnie o arcie, ale nigdy nic nie wiadomo. Syszysz te klanicia? Karabinki na naboje albo jestem Dugiem. Moe to jaka akcja partyzantw tej twojej Jedi... kupa Korniakw uywa karabinkw. Naboje w nich odskakuj. Jak ja ich nie znosz, tych karabinw. Ale s atwe do przechowywania. Dzie, dwa w dungli i miotacz jest bezuyteczny. Dobra solidna strzelba na naboje, dokadnie nasmarowana i czysta, moe w dungli trwa wiecznie. Partyzanci wietnie sobie z nimi radz, chocia to wymaga duej praktyki, bo naboje s kiepskie balistycznie, wiesz. Musisz oblicza trajektori w gowie. Niech to, wol miotacz... Do odgosw strzelaniny doczy jeszcze jeden dwik: gboki, chropawy pomruk, drumm, drummmm, drrrummmm. Mace skrzywi si. Pewnie lekki miotacz samopowtarzalny - T-21 albo moe thunderbolt merr-sonn. Wojskowy sprzt. - Chyba lepiej by byo - zauway - gdybymy zeszli z ulicy. - Nie, nie, nie - zapewnia go. - Nie obawiaj si, te potyczki nigdy nie przeradzaj si w co powanego. Mace tymczasem zacz si zastanawia, jak szybko zdoa wycign miecz wietlny z torby. Strzelanina nasilaa si. Sycha ju byo gosy -jki i wrzaski. Wcieko i bl. Ju nie brzmiao to jak zamieszki, lecz jak regularna bitwa. Przed nimi, tu za rogiem, pojawiy si olepiajco biae rozbyski, a w lad za nimi z sykiem przemkny strzay z miotacza. Bitwa rozwijaa si, w kadej chwili grozia zalaniem ulicy, ktr szli. Mace rozejrza si szybko: na razie wokoo wida byo jedynie pojazdy naziemne i tumy przechodniw, ale czonkowie milicji zaczli ju przejawia niejakie zainteresowanie - poprawiali bro, kierujc si w stron przecznic. - Widzisz? - odezwaa si Flor zza jego plecw. - Popatrz tylko. Nawet nie celuj. A teraz przemkniemy si po... Przerwao jej guche, mokre klanicie. Mace sysza ten dwik zbyt czsto, aby go nie rozpozna: by to odgos przegrzanej wysokoenergetycznym promieniem lasera pary, rozrywajcej ywe, wilgotne tkanki. Obejrza si i ujrza, e Flor krci si bezradJanko5

38 nie jak pijana, skrapijc bruk krwi. W miejscu, gdzie powinno by jej lewe rami, miaa kb poszarpanego ciaa wielkoci pici. Reszty ramienia nie byo wida. - Co? Co? - bekotaa. Mace rzuci si na ulic, przetoczy i ramieniem uderzy kobiet w biodro. Sia uderzenia a j zgia. Poderwa Flor, obrci si i ruszy za rg. Jaskrawe rozbyski ognia laserowego przeplatay si z niewidzialnymi wistami i klaniciami naddwikowych naboi. Dotar do ndznej ochrony, jak oferowa mu zakrt, i pooy kobiet na chodniku, opierajc o mur. - To si nie miao sta... - ycie zdawao si z niej uchodzi przez strzaskany kikut ramienia. Nawet umierajc, nie przestawaa mwi niewyranym bekotliwym szeptem. - To si nie dzieje naprawd...Nie moe... Moje... moje rami... Poprzez Moc Mace wyczuwa poszarpan ttnic ramieniow. Sprbowa sign w gb i zacisn ran. Strumie krwi zmieni si w leniwie sczc si struk. - Spokojnie. - Podpar jej nogi wasn torb aby utrzyma cinienie krwi w mzgu. - Tylko spokojnie. Przeyjesz. Na permabetonie za jego plecami rozlegy si gone kroki. - Pomoc ju w drodze. - Pochyli si niej. - Podaj mi miejsce spotkania i kod rozpoznawczy grupy. - Co? O czym ty mwisz? - Suchaj i sprbuj si skupi. Zanim ulegniesz wstrzsowi, powiedz, gdzie mog znale grup, ktra ma mnie zabra w gry, podaj kod rozpoznawczy, eby mnie z kim nie pomylili... -Nie... ty nie rozumiesz... to si nie dzieje... - Dzieje si, owszem. Skup si. Od ciebie zaley ycie ludzkie. Musz zna punkt zborny i kod. - Ale... ale... ty nie rozumiesz... Przedstawiciele milicji za jego plecami zatrzymali si. - Hej! Korniak! Zostaw t kobiet! Obejrza si. Szeciu. Postawa bojowa. Sup wietlny za nimi otacza ich gowy blaskiem, lecz twarze pogra w mroku. Patrzyy na niego zwglone od plazmy lufy. - Ta kobieta jest ciko ranna. Ciko. Bez pomocy medycznej umrze. - Nie jeste lekarzem - powiedzia jeden i strzeli do niego.

Punkt Przeomu

Janko5

39

Matthew Stover

ROZDZIA

2
ZDRADY STANU
Mia mnstwo czasu, aby zapozna si z pokojem przesucha. Cztery metry na trzy. Bloki durabetonu, nakrapiane wirem, ktry na powierzchniach przecicia byszcza jak mika. ciany od wysokoci ptora metra do sufitu kiedy byy pomalowane na kolor starej koci soniowej. Podoga i dolna cz cian pamitay czasy, gdy byy zielone jak wdrowne brunatnie Teraz obie farby uszczyy si i odpaday patami obrzeonymi pleni. Bezpieczne krzeso, na ktrym siedzia, byo w lepszym stanie. Uchwyty otaczajce jego przeguby, zimne i twarde, nie miay sabego punktu, ktrego mgby dotkn. Obrcze na kostkach wytary ju blade smugi w skrze jego butw. Pyta na piersi z trudem pozostawiaa miejsce na oddech. adnych okien. Jedna tama arowa rzucajca mikki ty poblask z miejsca styku ciany i sufitu. Druga nie wiecia. Drzwi mia za plecami. Odwrcenie si, aby na nie spojrze, sprawiao zbyt wiele blu. Durastalowy st porodku pokoju by pokryty plamami rdzy - przynajmniej zdawao mu si, e to rdza. Mia nadziej, e to rdza. Po drugiej stronie stou znajdowao si drewniane krzeso o wytartym oparciu. Kurtka i koszula rozdary si na ramieniu, w miejscu, gdzie trafi go pierwszy strza. Skra pod spodem bya spalona i spuchnita pod czarnym sicem. Ustawiony na oguszanie strza zaledwie dotar do ciaa, ale potna sia uderzeniowa wybuchu pary miaa taki sam skutek jak cios pak. Poderwaa go do gry i okrcia. W uszach mu szumiao, wic mg przypuszcza, e co najmniej jeden cios trafi go w skro. Nie pamita. Nie pamita niczego od pierwszego strzau do momentu przebudzenia w bezpiecznym krzele. Czeka. Czeka dugo. Chciao mu si pi. Nieprzyjemne cinienie w pcherzu sprawiao, e bl gowy wydawa si jeszcze bardziej dokuczliwy. Janko5

40 Obserwacja pokoju i wasnych obrae moga mu zaj tylko chwil. Przez wikszo czasu rozpamitywa mier Flor. Wiedzia, e kobieta nie yje. Nie moga przey. Nie miaa szansy, aby przetrwa duej ni kilka chwil po jego aresztowaniu. Bez dotyku Mocy zaciskajcego arteri wykrwawia si zapewne w cigu kilku sekund. Pewnie leaa na tym brudnym chodniku, wpatrujc si w przymione przez wiata miasta gwiazdy, a ostatnie mgnienie jej wiadomoci przygaso, zaniko i wreszcie zgaso cakiem. Wci sysza to mokre klanicie. Wci od nowa wynosi j w bezpieczniejsze miejsce. I powstrzymywa krwawienie. I prbowa z ni rozmawia. I zosta postrzelony przez ludzi, ktrzy -jak sdzi -przybiegli na pomoc. Ta mier wstrzsna nim do gbi, przenikna do jego wntrza i ksaa, niczym maleka plamka infekcji, ktra w cigu kilku godzin spdzonych w tym pokoju rozrosa si w pulsujcy blem wrzd. Bl, mdoci i pot. Dreszcze. Gorczka umysu. Nie dlatego, e czu si odpowiedzialny za jej mier. Przeciwnie, drczyo go to, bo nie by niczemu winien. Nie mia pojcia, e kobieta wejdzie wprost na lini strzau z miotacza. Moc nie podsuna mu nawet najmniejszej wskazwki. adnego wraenia, zego przeczucia adnej przesanki pozwalajcej sdzi, e te wszystkie ze przeczucia, jakie go przenikay, miayby si zsumowa w co znacznie, znacznie gorszego. Nic. Zupenie nic. I to wanie go przeraao. Co si dzieje z Jedi, ktry ju nie moe ufa Mocy? Czy wanie to zniszczyo Dep? Otrzsn si z tej myli. Skierowa uwag na swoje otoczenie, koncentrujc si na skatalogowaniu najdrobniejszego nawet szczegu pomieszczenia. Poprzysig sobie, e dopki sam nie przekona si, i jest inaczej, powinien przyj jej domnieman niewinno. Takie wtpliwoci byy jej niegodne. Jego te. Lecz cigle wracay, niezalenie od tego, jak dugo wpatrywa si w splenia farb na cianie. Pewnie pomylisz, e oszalaam. Ot nie. To, co mi si przytrafio, jest znacznie gorsze. Odzyskaam zdrowe zmysy". Zna j. Zna j doskonale. Do szpiku koci. Zna najskrytsze zakamarki jej serca. Jej ukochane marzenia i najmielsze nadzieje. Nie przyoyaby rki do masakry cywilnej ludnoci. Ani dzieci. .. .nie ma nic groniejszego od Jedi, ktry nagle odzyska zmysy. Nie moga tego zrobi. W miar jednak, jak sekundy czyy si w godziny, pewno w jego sercu zmieniaa si w pustk, a potem w desperacj. Jakby chcia sobie wmwi co, o czym wiedzia, e jest nieprawd. Poczu, e kto otwiera drzwi za jego plecami. Wilgotny powiew lizn go po karku. Kroki weszy do pokoju i skieroway si w lewo; skrci si, eby zobaczy, kto przyszed. By to niewysoki czowiek, pulchny, odziany w milicyjne khaki, zaskakujco wykrochmalone i odprasowane, jeli wzi pod uwag upa i wilgo. Mczyzna mia Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 41 w doni teczk z wyprawionej zwierzcej skry. Odgarn z czoa wilgotne na kocach wosy barwy chodnego aluminium, spojrza na Mace'a ciemnymi oczami i umiechn si. - Ale prosz. - Machn rk. - Popatrz sobie, jeli chcesz. Mace skrci si jeszcze bardziej i zajrza w gb korytarza, ktry mia za plecami. Na drugim jego kocu stao dwch nieruchomych ludzi z milicji. Celowali mu z miotaczy prosto w twarz. Mace zmarszczy brwi. Dziwna pozycja, jak na stranikw. - Czy to do jasne? - zapyta czowieczek, okrajc Mace'a, ale nie wchodzc ani na sekund w zasig strzau. Podszed do stou i otworzy teczk. - Powiedziano mi, e masz lekki wstrzs mzgu. Zrbmy wszystko, aby nie okaza si miertelny, dobrze? Poprzez Moc Mace widzia w tym mikkim ciele dziesitki miejsc, gdzie kady cios mgby by miertelny. Ten czowiek nie by wojownikiem, lecz energia otaczaa go naokoo jak pajczyna - ani chybi wana persona. Mace nie znalaz w nim bezporedniego zagroenia, jedynie radosny pragmatyzm. - Nierozmowny? Nie wini ci o to. C. Nazywam si Geptun, jestem szefem bezpieczestwa dystryktu stoecznego. Przyjaciele mwi na mnie Lorz. Ty moesz mnie nazywa pukownikiem Geptunem. - Odczeka chwil, wci z tym samym obojtnym i uprzejmym umiechem. Po kilku sekundach westchn ciko. - No i co? Wiesz, kim jestem, a my o tobie wiemy tylko, kim nie jeste. Otworzy zestaw identyfikacyjny Mace'a. - Nie jeste Kinsalem Trappano. Podejrzewam, e nie jeste te Korelianinem. Interesujca historia, tyle e nie twoja. Szmugler. Pirat w nadgodzinach. Przemytnik broni... i tak dalej, i tak dalej. - Rozsiad si w drewnianym krzele, splt palce i opar je na brzuchu. Obserwowa Mace'a wci z tym samym uprzejmym umieszkiem, w milczeniu. Czeka, a Mace odezwie si pierwszy. Mace mg pozwoli mu czeka kilka dni. Bez treningu Jedi czowiek sobie nawet nie wyobraa, co to znaczy cierpliwo. Ale Depa gdzie tam czeka na niego. I cay czas co robi. Im duej bdzie zwleka, nim do niej dotrze, tym wicej zdoa zrobi. Postanowi mwi. Dla niego to mae zwycistwo, a dla mnie adna strata, pomyla. - O co jestem oskarony? - To zaley. A co zrobie? - Oficjalnie. Geptun wzruszy ramionami. - Nie wniesiono adnej skargi. Jeszcze nie. - Wic dlaczego mnie przetrzymujecie? - Przesuchujemy ci. Mace unis jedn brew. - Tak, tak. Przesuchujemy. - Geptun mrugn. - Naprawd. Jestem wspaniaym ledczym. - Jeszcze nie zadae mi ani jednego pytania. Geptun umiechn si jak senny lianokot. - Pytania bywaj mao skuteczne. W twoim przypadku nie maj sensu.

42 - Musisz by bardzo dobry, skoro si zorientowae, nie zadajc ani jednego przyzna Windu. Zamiast odpowiedzi Geptun sign do teczki i wyj miecz wietlny Mace'a. Skorup prta arowego zdjto. Na metalu wci jeszcze wida byo czarne plamy kleju. Geptun zway bro w rku i umiechn si znowu. - Tortury prawdopodobnie te byyby strat czasu, dobrze mwi? Pooy miecz wietlny na stole i zakrci nim jak butelk. Mace czu jego wirowanie w Mocy. Wiedzia doskonale, jak dotkn miecz poprzez Moc, aby wczy ostrze i wycelowa je wprost w pukownika Geptuna - niewane, zabi albo sterroryzowa i wzi na zakadnika, albo tylko przeci wizy, ktre utrzymyway go w krzele. Pozwoli, eby miecz si obraca. Teraz dopiero zrozumia, po co s ci dwaj strzelcy w kocu korytarza. Wirujcy miecz straci rytm, zakoysa si i znieruchomia. Jego emiter skierowany by w pier Mace'a. - Mog si domyla, e jeste tym - rzek Geptun. Nieza sztuczka. Mace zmierzy go wzrokiem jeszcze raz. Pukownik beznamitnie wytrzyma jego badawcze spojrzenie. - Geptun - zastanowi si gono Mace. - To moe by koruskie nazwisko. - Istotnie, jest - przyzna radonie pukownik. - Mj dziadek ze strony ojca wyszed z dungli jakie siedemdziesit lat temu. C, o tym si nie mwi. Rozumiesz chyba. O takich rzeczach nie wspomina si w eleganckim towarzystwie. - To wy jeszcze macie tutaj co takiego, jak eleganckie towarzystwo? Geptun wzruszy ramionami. - Nazwisko mi raczej nie przeszkadza. Moe ta kropla koruskiej krwi sprawia, e jestem zbyt dumny, aby je zmieni. Mace skin gow, bardziej do siebie ni do tamtego. Jeli facet mia wystarczajcy kontakt z Moc, aby kontrolowa obroty miecza, bez trudu mg rwnie ukrywa swoje zamiary. Mace zmieni swoj ocen poziomu zagroenia z niskiego" na nieznany". - Czego ode mnie chcesz? - No c, to bardzo dobre pytanie. Sporo jest rzeczy, ktre mgby dla mnie zrobi. Mgby, powiedzmy, pomc mi w dalszej karierze. Jedi? Nawet twoje pochodzenie Jedi mogoby by cenne dla niektrych ludzi. Schwytaem nieprzyjacielskiego oficera na swoim terytorium... a moe si myl? Konfederacja sowicie by mnie wynagrodzia za t przysug. Waciwie na pewno mnie wynagrodz. A moe nawet dadz mi medal - przechyli gow i mrugn wesoo. - Nie wydajesz si zmartwiony t moliwoci. Gdyby Geptun planowa przekaza Mace'a separatystom, nie byoby go tutaj. Mace czeka. W milczeniu. - C, to prawda - westchn po chwili pukownik. - Nie jestem dyplomat. Jest jeszcze co, co mgby dla mnie zrobi. Mace czeka. Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

43

Matthew Stover

- Ja to widz w ten sposb: mam tutaj Jedi. Prawdopodobnie wanego Jedi, skoro zapaem go obok ciaa szefowej planetarnego wywiadu republikaskiego. - Puci oko do Mace'a. - O tak, Phloremirlla bya moj star przyjacik. Przyjanilimy si od tak dawna, e rnice polityczne przestay mie znaczenie. - Z pewnoci byaby wdziczna za twj nieutulony al. Geptun przyj cios bez zmruenia oka. Nawet nie przesta si umiecha. - To naprawd tragedia. Po tylu latach spdzonych w rnych niebezpiecznych miejscach zgin od przypadkowego strzau z lasera. Przypadkowa ofiara. Przechodzie. No, ale waciwie nie bya tak zupenie niewinna, prawda? Mace uzna, e uda mu si serdecznie znienawidzi tego faceta. - Gdyby twoi ludzie do mnie nie strzelali, wci by jeszcze ya. - Gdyby moi ludzie do ciebie nie strzelali, nie miabym przyjemnoci spotka si dzisiaj z tob- zachichota pukownik. - Czy ta przyjemno warta bya ycia przyjaciela? - To si jeszcze okae. - Zwarli si wzrokiem na dug chwil. Mace widywa ju jaszczury o bardziej wyrazistym spojrzeniu. Drapiene jaszczury. Znw skorygowa swoj ocen zagroenia. W gr. Geptun przenis ciar ciaa na drug stron, jak czowiek poprawiajcy si w fotelu po dobrym posiku. - C, wrmy do kwestii Jedi. Uwaam, e ten Jedi jest kim cakiem wanym. Moe nawet by rzeczywicie niebezpieczny. Zwaszcza e odpowiada opisowi faceta, ktry poama koci dwm moim najlepszym ludziom. - To byli twoi najlepsi ludzie? Przykro mi. - Mnie te, mistrzu Jedi, mnie te... No c, zaczem si zastanawia, jaki to interes moe sprowadza wanego, niebezpiecznego Jedi na nasz malutki, zapyziay wiat Haruun Kal. Z pewnoci nie przyjechae z tak daleka, eby dokopa kilku pokojowo usposobionym oficerom. Zaczem si zastanawia, czy twj przyjazd nie ma co wsplnego z innym... eee... inn Jedi, ktra hasa po grach, robic rzeczy rne i cakiem nie pasujce do Jedi. Na przykad, mordowanie cywilw. Czy twj przyjazd ma co wsplnego z t dam? -A jeli ma? Geptun odchyli si w ty razem z krzesem i spojrza na Mace'a znad pulchnych policzkw. - Polujemy na t Jedi ju od jakiego czasu. Za jej gow wyznaczono nawet nagrod. Du nagrod. Istnieje taka moliwo, e gdyby kto zechcia zaj si moim obecnym... hm... problemem Jedi, mgbym uzna si za cakowicie usatysfakcjonowanego. Mgbym nawet zapomnie o wspomnianej przed chwil nagrodzie. - Rozumiem. - Moe bym zapomnia. A moe nie. Jest pewien problem. Nie mog si zdecydowa. Mace czeka. Geptun westchn z irytacj i wyprostowa si w krzele. -Nieatwo si z tob rozmawia, przyjacielu. Stwierdzenie nie wymagao odpowiedzi, wic Mace milcza dalej. Janko5

44 - Widzisz? Wanie o to mi chodzio. Moe by zrobi co, ebym uspokoi swoje sumienie? Jestem na rozdrou. Mog i w obie strony. Chciabym dosta t nagrod. Bardzo bym chcia. Ale z drugiej strony kusi mnie, eby sam mi si rozwiza ten... grski problem. Nie jestem pewien, jaka decyzja byaby najlepsza. Najlepsza dla mojej przyszoci. Waham si. Widzisz? Jestem w rozterce. Potrzebuj odrobiny pewnoci... wiesz, co mam na myli? Mace wreszcie zrozumia, o czym mowa. - Ile tej pewnoci potrzebujesz... dokadnie? Oczy Geptuna zalniy takim samym mdym byskiem, jak ziarna wiru na cianach. - Dziesi tysicy. - Dam ci cztery. Geptun skrzywi si niemiosiernie. Mace wytrzyma jego wzrok - wydawao si, e jest wykuty z kamienia. - Mog ci tu trzyma bardzo dugo. - Trzy i p - odpar Mace. - Obraasz mnie. Nie jestem wart nawet tego, eby si ze mn potargowa? - Ale targujemy si. Trzy dwiecie pidziesit. - Ranisz mnie, panie Jedi. - Chciae powiedzie mistrzu Jedi" - poprawi go Mace. - Trzy tysice. Twarz Geptuna spochmurniaa, ale po chwili walki na twarde, bezkompromisowe spojrzenia z Mace'em Windu - walki z gry skazanej na klsk - pokrci gow i znw wzruszy ramionami. - Trzy tysice. Myl, e wypada pj na pewne ustpstwa -westchn. - W kocu jestemy na wojnie. Uwolnili go o wicie. Mace zszed po trzech wytartych stopniach frontowych schodw Ministerstwa Sprawiedliwoci. Wysoki cirrus nad Ramieniem Dziadka by purpurowy od wiata poranka. Supy wietlne zblady. Ulica przed nim wydawaa si toczna jak zwykle. Na ramieniu mia torb, do uda przypit kabur miotacza. Miecz wietlny umieci w wewntrznej kieszeni kurtki, dobrze ukrytej pod lewym ramieniem. Wtopi si w tum, pozwalajc mu nie si przed siebie. Mijay go niekoczce si szeregi twarzy, patrzce na niego bez ciekawoci albo tylko przelizgujce si po nim wzrokiem. Wozy grzechotay po bruku. Muzyka przesczaa si przez otwarte drzwi i pyna z osobistych odtwarzaczy. Od czasu do czasu wielki pezak parowy z gronym warkotem rozpycha tum na prawo i lewo. W takich momentach dotyk nieznajomego ciaa przyprawia go o dreszcz. Smrd ludzkiego potu miesza si z uryn Yuzzemw i pimowym odorem Togorian. Mace wychwytywa te nieomylnie nut gruczow okciowych flany Tila i zapach dymu lici portaak, smacych si na ogniu z lammasa. Zastanawia si, jak obce stay si dla niego te wraenia. Ale oczywicie to on by tu obcym. Nie wiedzia, co ma dalej robi. Janko5

Punkt Przeomu

45 Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu

Matthew Stover

Powinienem ju wyrusza w drog do Depy albo przynajmniej kierowa si do Zielonej Grskiej Pralni, aby nawiza kontakty z pozostaymi na planecie agentami wywiadu republikaskiego. Sta mnie byo, by wynaj wasn ekip, cho przekupienie Geptuna spowodowao oprnienie konta Kinsala Tappana, ktre nigdy nie zawiera wicej ni kilka tysicy kredytw. Konto to monitorowane jest jednak przez Rad Jedi. Nowe fundusze zostan przelane w miar potrzeb. Nietrudno bdzie zdoby pezak parowy, a ulice s pene niebezpiecznie wygldajcych ludzi, ktrzy chtnie dadz si wynaj. Mogem zrobi mnstwo rnych rzeczy. A ja tylko pozwoliem si unosi tumowi. Odkryem, e si boj. Boj si, e popeni kolejny bd. Dziwne nieznane uczucie. Do czasu Geonosis nie przypuszczaem nawet, e takie uczucie jest moliwe. W wityni uczymy si wzajemnie, e jedynym bdem, jaki moe popeni Jedi, jest brak ufnoci w Moc. Jedi nie orientuj si" i nie planuj". Takie dziaania s przeciwne istocie Jedi. Pozwalamy, aby Moc pyna przez nas, unosimy si na jej falach w pokoju i sprawiedliwoci. Szkolenie Jedi polega gwnie na nauce, jak - zamiast rozumowi - ufa instynktowi, uczuciom. Jedi musi si nauczy, jak unika zastanawiania si nad sytuacj, jak rezygnowa z dziaania; musi sta si pustym naczyniem, gotowym, aby Moc napenia je mdroci i dziaaniem. Czujemy prawd, kiedy przestajemy j analizowa. Moc dziaa poprzez nas, kiedy porzucamy wszelkie wysiki. Jedi nie decyduje. Jedi ufa. Ujmujc to innymi sowy: nie jestemy szkoleni do mylenia. Jestemy szkoleni, aby wiedzie. Na Geonosis jednak wiedza nas zawioda. Haruun Kal nauczya mnie ju, e zy osd, ktry zaowocowa tragedi na Geonosis, nie stanowi wyjtkowego przypadku. Moe zdarzy si znowu. Zdarzy si znowu. I nie wiem, jak to powstrzyma. Samotne przybycie tutaj miao sens... ale by to sens intelektualny, a intelekt oszukuje. Wydawao mi si, e dobrze bdzie, kiedy podejm samotn wypraw po Dep... lecz nie mog ju ufa moim uczuciom. Cie na Mocy zwraca nasze instynkty przeciwko nam. Nie wiedziaem, co robi i nie wiedziaem te, jak zdecydowa, co robi. Istniay jednak instynkty, ktre niewiele miay wsplnego ze szkoleniem Jedi. Mace podporzdkowa si takiemu wanie instynktowi, kiedy poczu na ramieniu lekkie przyjacielskie klepnicie. Okrci si na picie i rozejrza - ale nikogo nie byo. Klepnicie byo posaniem Mocy. Janko5

46 Obj wzrokiem morze gw w dymie pezaka parowego. Smtnie zwisajce reklamy kafejek ociekay wilgoci z powietrza. Wozem zaprzonym w wyleniaego trawiaka powozi wonica, wymachujcy batem elektrycznym i woajcy: Dwa kredyty, wszdzie, po caym miecie! Dwa kredyty!" Jaki Yuzzem z oczami nabiegymi krwi i mtnymi od alkoholu, zaprzony do starej dwukoowej rykszy, warkn gronie. Obrci si w uprzy i cign czowieka z koza; trzyma go nad gow w jednej ogromnej doni, podczas gdy druga prezentowaa nieprzyjemnie wielkie i ostre szpony. Warknicie w wolnym przekadzie mogo znaczy: Nie ma kasy? Nie szkodzi. Jestem godny". Kolejne klepnicie. Tym razem Mace zdoa go dostrzec, gdy tum wykona jeden z tych ulotnych jak dym manewrw, po ktrych nagle otwiera si pusta przestrze i mona zajrze na sto metrw w gb ulicy: by to smuky Koran o poow modszy od Mace'a, o ciemniejszej karnacji, ubrany w grubo tkan tunik i spodnie lenego ghoshina. Mace pochwyci szybki bysk biaych zbw i spojrzenie zaskakujco niebieskich oczu, lecz mody Koran prawie natychmiast skrci gdzie i znik. Te dziwne oczy... czy Mace ju ich kiedy nie widzia? Moe na ulicy, zeszej nocy... moe gdzie w okolicach zamieszek? Potrzebowa kierunku. Ten wydawa si obiecujcy. Mody Koran najwyraniej chcia, eby Mace szed za nim. Za kadym razem, kiedy tum si zamyka i Mace by bliski zgubienia go, kolejne klepnicie poprzez Moc dawao mu znak. Tum mia wasne tempo. Im szybciej Mace prbowa si porusza, tym wikszy napotyka opr: okcie, biodra i ramiona, a nawet jeden czy dwa starowieckie lewe proste w sam pier, przy akompaniamencie niewyszukanych ocen jego sposobu poruszania si i ofert wypenienia luki w jego edukacji w tej dziedzinie. Na te propozycje odpowiada spokojnie: Nie chcesz si ze mn bi". Ani razu nie podkreli tego stwierdzenia Moc. Wystarczyo, e adwersarz spojrza mu w twarz. Jeden szczeglnie podniecony modzieniec nie zaufa komunikacji werbalnej i postanowi wyrazi swoje niezadowolenie krzepkim sierpowym prosto w nos Mace'a. Mace powanie skoni gow, jakby w uprzejmym ukonie, a pi modzieca roztrzaskaa si na koci czoowej ogolonej na gadko czaszki. Przez moment Jedi rozwaa, czy nie przekaza modziecowi przyjacielskiej nauki na temat cnt cierpliwoci, pokoju i cywilizowanego zachowania- albo przynajmniej agodnej krytyki ndznego ciosu ale kiedy ujrza, jak tamten przyklka, tulc do piersi zranion rk, przypomnia sobie sowa Yody: Najwaniejszych lekcji bez sw si udziela", wic tylko przepraszajco wzruszy ramionami i poszed dalej. Nacisk tumu spowodowa, e jego pogo zacza przypomina kwadratur koa: Mace nie by w stanie dotrze do modego Koruna, nie cigajc na siebie coraz wikszej uwagi i nie uszkadzajc paru nie do uprzejmych przechodniw. Czasem, kiedy Koran oglda si za siebie, Mace'owi wydawao si, e dostrzega cie umiechu, ale Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 47 by zbyt daleko, eby go odczyta: czy by to umiech zachty? Przyjacielski? Tylko uprzejmy? A moe zoliwy? Albo drapieny... Koran skrci w wsz i ciemniejsz uliczk, jeszcze pogron w mroku uciekajcej nocy. Tu tumy ustpiy miejsca parze Yakorw, rami w rami odsypiajcych wieczorn hulank w niebezpiecznej bliskoci kauy wymiocin, oraz trzem lub czterem podstarzaym kobietom Balawai, ktre wyszy, aby pozamiata przed drzwiami swoich nor. Ich poranny rytua codziennych plotek uleg zmceniu, kiedy Mace podszed bliej. Chwyciy kurczowo mioty, poprawiy chustki, kryjce to, co pozostao z ich wosw, i przyglday mu si w milczeniu. Jedna z nich spluna mu pod nogi, gdy przechodzi. Zamiast zareagowa, przystan. Teraz, z dala od gwnych ulic i odlegego, monotonnego stukotu gosw, stp i k, usysza nowy dwik, przenikajcy poranek: saby, lecz wyrany. Cichy, ale przenikliwy szum o nieregularnych pulsacjach, wznoszcy si i opadajcy jak kubek na leniwych falach. Silniki repulsorowe. Moe wicej ni jeden. Echa na otoczonej budynkami ulicy sprawiy, e dwik zdawa si dochodzi zewszd, ale si nie wzmaga. A kiedy Mace otrzyma od Umiechnitego kolejne dotknicie poprzez Moc i ruszy dalej ulic, dwik take nie osab. Po drugiej stronie budynkw, pomyla. Rwno ze mn. Moe to lizgacze. Moe skutery odrzutowe. Z pewnoci nie migacz. Repulsory migacza mruczay jednostajnie i nie pulsoway, kiedy pojazd podskakiwa. Zacz powoli rozumie. Poda za Umiechnitym przez labirynt ulic, ktre skrcay i rozwidlay si na wszystkie strony. Niektre byy gone i zatoczone, gdzie indziej rozlegay si tylko stumione rozmowy i szelest polimerowych opon bicykli. Dachy zwisay nad gowami, grne pitra niemal si stykay, zasaniajc poranne niebo i pozostawiajc z niego tylko ciemnoniebieski pasek nad uliczk pogron w nieustannym zmierzchu. Krte uliczki zmieniy si w pltanin alejek. Jeszcze jeden zakrt i Umiechnity znik. Mace znalaz si na niewielkim zamknitym dziedzicu. Wok niego stay ogromne, przepenione pojemniki na mieci; zsypy znaczyy puste fasady otaczajcych go domw. Najnisze okna znajdoway si na wysokoci dziesiciu metrw i byy zamaskowane drucian siatk. Wysoko, ponad krawdzi dachu, bystre oczy Mace'a wyuskay blizn - janiejsz ceg. Umiechnity musia szybko wspi si na gr po linie i wcign j za sob nie dajc Mace'owi moliwoci podenia za nim. W niektrych jzykach takie miejsce nazywa si martwym punktem. Doskonae miejsce na puapk. Nareszcie, pomyla. Zacz si zastanawia, czy przypadkiem nie zmienili zamiaru. Stan na rodku podwrza, plecami do prostej czci alejki, i otworzy umys na Moc. W Mocy widzia tamtych jako pola energii.

48 Cztery skupiska ukrytej zoliwoci zmieszanej z emocj wyczekiwania: nadzieja na pomylne owy, lecz bez ryzyka. Dwaj stali na kocu alejki, aby osania i wspiera gwne siy. Druga dwjka zbliaa si w milczeniu z opuszczon broni gotow do strzau z bezporedniej bliskoci. Mace czu punkty celownika krelce gorce linie na jego skrze pod ubraniem, niczym ariduzjaskie lawouki. Szum repulsorw wzmg si i zmieni kierunek: rozlega si teraz po obu stronach i z gry. Mace domyli si, e to skutery odrzutowe. Jego postrzeganie w Mocy rozszerzyo si i objo skutery; czu nad gow podwyszone zagroenie i wczon bro. Cywilne lizgacze rzadko byway uzbrojone. Po jednej osobie na kadym pojedzie. Byli poza zasigiem wzroku i zataczali koa nad dachami, aby wzi go w krzyowy ogie. Zaczynao by ciekawie. Mace czu ciep emocj wyczekiwania. Po caym dniu niepewnoci, ukrywania si pod przebraniem, dawania apwek i wypuszczania otrw na wolno, z niecierpliwoci czeka na chwil prostego, nieskomplikowanego mordobicia. A potem zorientowa si, o czym waciwie myli, i westchn ciko. aden Jedi nie by doskonay. Wszyscy mieli wady, z ktrymi walczyli bez ustanku. Nieliczne osobiste wady Mace'a doskonale byy znane wszystkim Jedi z jego najbliszego otoczenia, a on ich nie ukrywa. Sam fakt, e swobodnie przyznawa si do saboci, dodawa mu splendoru. Nigdy te nie zawaha si poprosi o pomoc, eby sobie z nimi poradzi. Tutaj jednak miaa znaczenie tylko jedna wada: lubi si bi. W przypadku Jedi jest to szczeglnie niebezpieczna przywara. A Mace by szczeglnie niebezpiecznym Jedi. Dziki surowej samodyscyplinie zdoa opanowa niecierpliwo i zdecydowa si na negocjacje. Jeli zdoa ich odwie od ataku, mog uj z yciem. A skoro wydawali si profesjonalistami, moe zdoa od nich kupi potrzebne informacje... zamiast je z nich wybija. Zanim doszed do tego wniosku, otaczajcy go ludzie doszli do wyznaczonych pozycji. Rzeczywicie, profesjonalici: bez jednego sowa opucili bro, wycelowali i podwjny snop rozarzonej plazmy skierowa si ku jego plecom. Nawet najlepszy strzelec potrzebuje co najmniej wier sekundy, eby od decyzji o strzale przej do nacinicia spustu. Zagbiony w Moc Mace wyczu ich decyzj, zanim jeszcze j podjli: jak echo wasnej przyszoci. Zanim wic ich palce zdoay bodaj drgn, on ju ruszy. Kiedy strzay byy na wier drogi do celu, Mace okrci si na picie, a zafurkotaa mu kurtka. Zanim dotary do poowy drogi, Moc wsuna mu miecz do rki. Prawie natychmiast ostrze rozbyso. Gdyby teraz laserowe promienie dosigy ciaa, trafiyby na dug na metr kaskad jaskrawo fioletowej energii. Mace byskawicznie odbi lasery w kierunku strzelajcych... ale zamiast odbi si od ostrza, smugi energii przedary si przez nie i musny go po ebrach, ostatecznie rozbijajc si o pojemnik na mieci, a zabrzcza i zadygota niczym pknity dzwon. Chyba jednak wpadem, pomyla Mace. Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

49

Matthew Stover

Nie zdy sformuowa tej myli do koca, gdy obaj strzelcy (jaka czstka mzgu Mace'a uznaa, e s to ludzie) przeczyli bro na automat. Olepiajca kaskada wiata zalaa alejk. Mace rzuci si w bok i wywin koza w powietrzu; strza trafi go w gole, podcinajc mu jedn nog, przez co zamiast penego salta wykona jedynie przewrt, ale i tak zdoa wyldowa w kucki za wewntrznym zakrtem alejki. Spojrza na nog strza nie przebi skry buta. Nastawili na oguszanie, pomyla. Zawodowcy i w dodatku chc mnie ywcem. Zacz analizowa, czego moe si jeszcze spodziewa ze strony napastnikw, kiedy stwierdzi nagle, e jego ostrze rzuca dziwnie blade wiato. O wiele za blade. Z rozdziawionymi ustami przyglda si, jak na jego oczach klinga blednie coraz bardziej, migocze, aby wreszcie zgasn. Przypadkiem moe si okaza, e wpadem bardzo gboko, pomyla. Bateria w mieczu bya rozadowana. - Przecie to niemoliwe - warkn. - Przecie...odek wywin mu kozioka, bo zrozumia. Geptun. Nie doceni go. Skorumpowany, chciwy... tak. Ale gupi? Okazuje si, e nie. Jedi! Gos jednego ze strzelcw dobiega z gbi alei. - Zaatwmy to spokojnie, dobra? Nikt nie musi oberwa. Gdyby to moga by prawda, pomyla Mace. - Mamy tu rne rzeczy, Jedi. Nie tylko miotacze. Mamy glop. Mamy nitynit. I sieci paraliujce. To czemu jeszcze ich nie uyli? Mace stwierdzi, e to najemnicy. Moe nawet owcy nagrd. Z pewnoci nie milicja. Granaty glopowe i gazy usypiajce s drogie, strza z miotacza kosztuje tyle co nic. Oszczdzaj po kilka kredytw. Daj mu te czas do namysu. Mia wielk ochot sprawi, eby tego poaowali. - Chcesz wiedzie, co jeszcze mamy? - Mace doskonale sysza ironiczne prychnicie napastnika. - No to popatrz w gr. Na krawdzi dachu, dokadnie nad jego gow, wisiaa para skuterw odrzutowych. Gowy pilotw w kaskach odcinay si wyranie na tle nieba. Przednie opatki sterujce lniy w socu i rzucay byski na bruk podwrka. Podwieszone dziaka laserowe zerkay na Mace'a przy-smalonymi dyszami. By cakowicie odsonity na ogie... ale oni nie zamierzali strzela. Mace pokiwa gow. Chcieli go ywcem, to jasne. Jeden strza z tych dziaek i musieliby zbiera jego szcztki szufelk i mopem. Nie oznaczao to jednak, e dziaka byy bezuyteczne - jeden strza z bliszego skutera wyrwa potny kawa muru z palonej cegy jakie dwa metry nad jego gow. Odamki i drzazgi obsypay Mace'a, kaleczc tak dotkliwie, a powaliy go na ziemi. Co ciepego pocieko po skrze Mace'a, poczu zapach krwi. Dosta, to jasne, ale na razie nie mg si zorientowa, jak powane s to rany. Poczoga si przez stosy gruzu i zanurkowa za pojemnik na mieci. Nic z tego - pilot z przeciwnej strony strzeli w pojemnik, ktry zakoysa si i uderzy Mace'a do mocno, by go pozbawi tchu. Postrzelony. Oguszony. Poraniony. Potuczony. Bezbronny. Janko5

50 Haruun Kal zaatwio go, a nie przebywa na tym wiecie nawet jednego standardowego dnia. - W porzdku! - Wycign obie rce nad pojemnik, eby mogli je widzie piloci skuterw. Rozadowany miecz zwisa mu z palca na kku, o ktre zahacza go zwykle przy pasie. - Wychodz. Nie strzelajcie. Pilot skutera skorygowa nieco swoj pozycj, zanim Mace wygramoli si zza pojemnika z podniesionymi rkami. Drugi skuter wisia z tyu, osaniajc ich z gry. Mace ruszy w kierunku wylotu alejki, zaczerpn gboko tchu i wyszed zza rogu. Dwaj strzelcy powoli wyszli z ukrycia: jeden zza mietnika, a drugi z wnki drzwiowej. Dwaj pozostali nie ruszali si ze swoich pozycji na kocu alei. - Dobrzy jestecie - pochwali Mace. - Niewielu lepszych widziaem. - Hej, dziki - odpowiedzia jeden. Sdzc po gosie, by to ten sam, ktry mwi wczeniej. Prawdopodobnie dowdca. Nie wyglda jednak zbyt przyjanie. I on, i jego partner trzymali miotacze w zgiciu ramienia. Ludzie w kocu alei mieli dwulufowe strzelby laserowe poczone z czym wikszym - granatnikiem lub wielokalibrowym karabinem do rozpdzania zamieszek. - W ustach takiego Jedi, to chyba wielka pochwaa - doda dowdca. - Z pewnoci jestecie wietnie przygotowani. - Jasne. Obejrz sobie ten miotacz, co? Tylko grzecznie. Powoli - bardzo powoli Mace przeoy miecz wietlny do lewej doni, praw kierujc ku kolbie power 5. - Powiedzie wam, ile razy takie grupy jak wasza prboway mnie dopa? Nie tylko na podwrkach. Rwnie na ulicach. W jaskiniach. Na klifach. W ldowniach frachtowcw. Pralniach chemicznych. Gdzie chcecie. - A teraz jeste uziemiony. Po miotacz na ziemi i kopnij go w kierunku mojego przyjaciela. - Rni si trafiali. Piraci. owcy nagrd. Dzikie plemiona. Hordy wyjcw. - Mace zachowywa si, jakby snu wspomnienia w gronie przyjaci, ale jednoczenie speni polecenie. - Uzbrojeni we wszystko, od detonatorw termicznych po kamienne siekiery. A zdarzao si, e tylko w szczki i pazury. Milczcy schyli si po power 5. Lufa jego miotacza zmienia ustawienie. Mace zrobi krok w lewo. Teraz ten, ktry mwi, by na linii strzau pary za jego plecami. Mace sign w Moc i w alejce wok niego skrystalizowaa si sie paszczyzn przecicia, linii napre i wektorw ruchu. Skazy i pknicia, jak w kamieniu, czyy mwicego i jego partnera, dwch strzelcw z drugiej strony alejki, skutery i ich pilotw, dwudziestometrowej wysokoci budynki po obu stronach... I Mace'a. aden dostrzeony punkt przeomu nie by w stanie wydoby go z tej matni. Co nie znaczy, e z niej nie wyjd, pomyla. Tyle tylko e nie bdzie to atwe. Ani szczeglnie prawdopodobne. Odetchn gboko, aby si skupi. Jeden oddech wystarczy. Jeli Moc miaa sprowadzi na niego mier tu i teraz, by gotw. Janko5

Punkt Przeomu

51

Matthew Stover

- Teraz miecz wietlny - poleci dowdca. - Jestecie lepiej przygotowani ni inni, to fakt. - Mace zway miecz wietlny na doni. - Ale jak zwykle, zapomnielicie o pewnym urzdzeniu, ktre mogoby wam si przyda. - Tak? A co to takiego? Gos Mace'a sta si nagle zimny, a oczy jeszcze zimniejsze. - Ambulans. Dowdca umiechn si szerzej, ale nagle spowania. Spokojne spojrzenie Mace'a nie pozwalao na wesoo. Tamten podnis miotacz. - Miecz wietlny. Ju. - Jasne. - Mace rzuci miecz w jego stron. - ap. Miecz zakreli dugi uk. Poprzez Moc Mace czu, jak pozostali odpraj si odrobin: leciutkie zmniejszenie nacisku palca na spucie, drobne przesunicie naadowanej adrenalin koncentracji. Poczuli ulg, bo on by teraz bezbronny. Nikt z nich nie wiedzia, czym jest miecz wietlny. Mace zacz budowa swj miecz, kiedy jeszcze by padawanem. W dniu, kiedy po raz pierwszy pooy do na metalu, marzy o mieczu ju od trzech lat. Wyobrazi go sobie tak dokadnie, e miecz istnia ju w jego umyle, kompletny i doskonay w kadym szczegle. Jego konstrukcja nie bya twrcza, ale nowoczesna: Mace przyjrza si rzeczywistoci i zmieni j w przedmiot. Przedmiot skadajcy si z metalu i klejnotw, z wyrzutni czsteczek i z ogniwa. Ale jego prawdziwym mieczem by miecz wietlny, istniejcy jedynie w tej czci Mocy, ktr Mace nazywa swoim umysem. Miecz wietlny to nie bro. Bro mona odebra lub zniszczy. Bro to urzdzenie wojskowe. Wielu ludzi nadawao swojej broni imiona. Mace nigdy by nie nada swojemu mieczowi wietlnemu imienia - tak samo, jak nie nadaby go swojej doni. Nie by ju tym chopcem, ktry czterdzieci jeden lat temu po raz pierwszy wyobrazi sobie jego ksztat, a jego miecz wietlny nie by identyczny z tym pierwszym obrazem ze snw dziewicioletniego dzieciaka. Z kadym kolejnym krokiem, pogbiajcym zrozumienie Mocy i wasnego w niej miejsca, musia przebudowywa swj miecz. Przerabia go. Miecz dorasta wraz z nim. Ten miecz by odbiciem caej jego wiedzy. Wszystkiego, w co wierzy. Wszystkiego, czym by. Dlatego bez wysiku, bez specjalnej koncentracji zdoa przechwyci leccy w powietrzu miecz i wystrzeli go jak kul. Miecz, wiszczc, przeci powietrze i z twardym stukiem, niczym kamienia o drewno, trafi dowdc midzy oczy. Sia ciosu zwalia go z ng, pozbawiajc przytomnoci albo nawet ycia, zanim jeszcze sign ziemi. Donie ofiary zacisny si na miotaczu, ktry plun ogniem. Mace poprzez Moc pchn luf miotacza w kierunku drugiego napastnika. Strza rzuci tamtego na ziemi, a si potoczy. Mace skierowa miotacz jeszcze wyej; potny strumie energii war si ukiem w cian budynku, po czym ci po sterach skutera, ktry znajdowa si nad Mace'em. Pojazd wpad w korkocig; pilot mia do kopotu z utrzymaniem si w siodle, aby jeszcze myle o strzelaniu. Janko5

52 Rusznice pozostaych w alejce napastnikw pluny ogniem, ale Mace by ju w ruchu. Poderwa ciao i skoczy na cian pi metrw wyej; odepchn si od niej prosto na przeciwlegy mur, potem wrci... i tak zygzakiem przedziera si ku dachowi przez gsty ogie miotaczy. W dole rozbysy spnione granaty; rozarzony biay glop rozprysn si po caej alejce, uwalniajc purpurow chmur usypiajcego gazu nytinit. Mace by jednak znacznie powyej granicy jego zasigu. Przeskoczy przez krawd dachu z wypalanych dachwek i... natkn si na ludzi. Dach by zastawiony skrzynkami cegie, dachwkami i puszkami pynnego permacytu, poskadanymi plandekami, ktre mogy suy do osony przed zimowym deszczem, a teraz stay si schronieniem dla co najmniej dwch ludzi. Leeli ukryci pod pachtami, niewidzialni, lecz Mace czu ich poprzez Moc: odbiera dreszcz adrenaliny i desperackie prby zachowania bezruchu. Gapie? Dekarze walczcy o ycie, zapani w wir przypadkowej bjki? Rezerwy dla grupy szturmowej? Mace nie by pewien, czy doyje, eby si dowiedzie. Zanim wyldowa, drugi pilot skutera odci mu drog fontann ognia laserowego. Jedno uderzenie przez Moc skierowao strza na dach, ale niemal natychmiast pilot odpali w jego stron odbezpieczony granat udarowy. Mace sign poprzez Moc i odepchn granat daleko od siebie i ukrytych ludzi, ale strumie energii z armatki zdy ju wypali w dachu lini zwglonych dachwek i dymicych dziur. Skoczy wic w tamt stron. Jedno pchnicie Moc w gr unioso go ponad strumie energii. Mace zanurkowa rub z przewrotem i wyldowa na stopach, z plecami opartymi o masywny komin, ktry wznosi si porodku dachu. Komin zadygota od uderze strzaw z drugiej strony. Poprzez Moc Mace czu, e drugi skuter kieruje si w stron szczeliny. Dziury po strzaach w dachu, zdecydowa. Dziaka pozostawiy wielkie, ziejce otwory, przez ktre mona byo przej. Gdyby zdoa si przez nie dosta do budynku... Komin by tylko o metr wyszy od Mace'a. Jedi skoczy na jego szczyt. Ogie z dziaka natychmiast skierowa si na jego stopy. Zanim zdy znale dziur w dachu, ktra zdoaaby go pomieci, komin zachwia si, osiad i zacz si wali. Wczepi si palcami w ciank, eby zapa rwnowag. Nagle kto krzykn: Hej, Windu! Z serdecznymi yczeniami! Mace ujrza, e rg plandeki si odchyla, dostrzeg pod ni bysk niebieskich oczu i biaych zbw, a potem w jego stron polecia przedmiot, ktry dziwnie znajomo krci si w powietrzu. W oglnym zarysie przypominao to granat kriobaski, ale kiedy Mace sign poprzez Moc, aby go odrzuci, rozpozna: jego dotyk by rwnie znajomy jak gos Yody. Miecz wietlny. Miecz wietlny Depy. Janko5

Punkt Przeomu

53

Matthew Stover

Zamiast odepchn go od siebie, Mace sign i poczu poprzez Moc... poczu Dep tak wyranie, jakby staa obok niego i trzymaa go za rk. Uchwyt uderzy go w do. W zielonym wietle miecza Depy sytuacja nabraa cakiem innego wymiaru. Walka skoczya si w mniej ni pi sekund. Wiszcy w grze skuter znw otworzy ogie i Mace usun si na bok, pozwalajc Mocy kierowa ostrzem. Strzay odbiy si od fontanny energii i uderzyy w ogniwo zasilajce skutera, ciskajc go z oskotem na ziemi u wylotu alejki. Bkitnooki Korun - Umiechnity, ten, ktry go tu sprowadzi - oraz drugi mczyzna, ktry lea pod plandek, byli uzbrojeni w szybkostrzelne karabiny konwencjonalne, ktre wysunli za krawd dachu, zasypujc wszystko w dole mierciononym gradem kul. Z kryjwki na dachu wyskoczya jeszcze dwjka Korunnai. Mczyzna mia bro na naboje, ktra natychmiast pluna ogniem; wysoka, jasnoskra dziewczyna o rudawych wosach stana na szeroko rozstawionych nogach, dzierc pod pach potny merr-sonn thun-derbolt i zalaa alejk wiszczcymi wizkami skoncentrowanych czsteczek. Drugiemu pilotowi nie spodoba si nowy ukad si; doda gazu i wyskoczy skuterem ponad dachy. Umiechnity obrci si wraz z karabinkiem i wycelowa w plecy pilota... zanim jednak wystrzeli, skuter przekoziokowa w powietrzu, straci stabilno i spad, rozbijajc si o cian ssiedniego budynku z prdkoci okoo dwustu kilometrw na godzin. Umiechnity machn rk i Korunnai przestali strzela. Naga cisza zadzwonia Mace'owi w uszach. - Fajnie byo, nie? - Umiechnity wyszczerzy si do Mace'a i mrugn. - Eje, Windu, przyznaj si, nie pocieko ci po nogach? Mace opad na dach i zatrzyma ostrze Depy w neutralnej pozycji. - Kim jestecie? -Jestem facetem, ktry wanie wyrwa roen do przypiekania ci na wolnym ogniu. Spywamy, chopie. Milicja moe si zjawi w kadej chwili. Para Korunnai po drugiej stronie alejki zjedaa ju w d po cienkich linach. Umiechnity i jego kumpel zaoyli na krawd dachu haki, chyba wykonane z brzowina, i zrzucili swoj lin. Towarzysz Umiechnitego przewiesi karabin przez rami i zsun si w d. Mace spojrza na dym unoszcy si z ziejcej dziury, jak drugi skuter pozostawi w budynku, i skrzywi si lekko. Umiechnity pochwyci jego spojrzenie i zachichota. - Spodoba mi si ten go, da si zapa na drut. Zaoszczdzi mi strzau. - Mam tylko nadziej, e nikogo nie byo w domu - wymamrota Mace. - Ale bajzel, co? - Umiechnity wyszczerzy si radonie. -Nie bdziemy raczej identyfikowa zwok. Lepiej spadajmy. Mace spojrza na niego chodno. - Mam dziwne wraenie - rzek powoli - e ty i ja nie zostaniemy przyjacimi. Janko5

54 - Co ty powiesz? Serce mi zaraz pknie. - Umiechnity chwyci lin i pokiwa palcem. - We dwjk, Windu. Czekasz na zaproszenie? A moe na kwiatki i bombonierk? Kaskada wiata z miecza Depy owietlaa ich twarze jak soce przesczajce si przez licie. - Wiesz, na co czekam? - odpar Mace. - A mi powiesz, co ten miecz robi u ciebie. - Miecz wietlny? - Bkit oczu Umiechnitego zalni demonicznym blaskiem. To moje referencje - rzuci i znikn za krawdzi dachu.

Punkt Przeomu

Janko5

55

Matthew Stover

ROZDZIA

3
Z DUNGLI DO DUNGLI
Mace sta na dachu, gapic si na szmaragdowy promie ostrza Depy. Albo daa miecz Umiechnitemu, albo ukrad go ze zwok. Mace mia nadziej, e w gr wchodzi pierwsza moliwo. A przynajmniej mia nadziej, e ma nadziej. Depa, ktr zna... czy poyczyaby komu swj miecz? Oddaaby czstk samej siebie? Co w rodku podpowiadao mu, e to niemoliwe. Po kilku sekundach zwolni pytk aktywacyjn. Ostrze skurczyo si i zniko, pozostawiajc jedynie w powietrzu wo jonizacji. Wsun rkoje w wewntrzn kiesze kurtki. Nie wesza gadko: uchwyt by pokryty cienk warstw mazi o dziwnym zioowym zapachu. Chyba to jaka ywica. Lepka, ale nie plami doni. Mace pokrci gow i skrzywi si na widok swojej rki. Westchn i wzruszy ramionami. Moe ju czas przesta oczekiwa, e wydarzenia na jego planecie zaczn mie wicej sensu. Wychyli si zza krawdzi dachu. W dole, na podwrku, cztery trupy, plus pilot lecy wrd szcztkw skutera w alejce. Jeszcze jeden, ktry si rozbi o budynek, i to wszystko. Umiechnity i Korunnai szybko i sprawnie obrabiali zwoki. Mace zacisn szczki. Jeden z trupw - chyba ten, ktry prowadzi pertraktacje mia gbokie, krwawe cicie od ucha do ucha. Kto podern mu gardo. Mace poczu w piersi bolesny ciar. Pewne sprawy nabieray sensu, ale ten sens przyprawia go o mdoci. Moc nie przekazywaa mu oznak poczucia winy ze strony adnego z Korunnai; moe przemoc bya tutaj na tyle powszechna, e nikt nie bawi si w subtelnoci. A moe ci, ktrzy to zrobili, nie byli zdolni do odczuwania winy. Janko5

56 W kocu ci... mordercy byli jego najwiksz, a moe jedyn nadziej, e odnajdzie Dep. Nie mg tak po prostu odpuci. Przysza mu do gowy kolejna lekcja Yody: Kiedy wszystkie opcje wydaj si niewaciwe, wybierz opanowanie". Mace zsun si po linie. Umiechnity skin mu gow. - Wygldasz okropnie. cigaj t koszul. - Sign do kieszeni przy pasie zabitego i wycign z niej indywidualny pakiet medyczny.- Na pewno ma tu banda w sprayu... Mace wzi Umiechnitego za rami. - Doszedem do wniosku, e ty i ja musimy nieco zmieni nasze wzajemne stosunki - oznajmi. - Hej... boli! - Umiechnity prbowa si wyrwa, ale stwierdzi, e chwyt Mace'a nie rni si od ucisku szponu dokujcego frachtowca. - Hej! - Zaczlimy od niewaciwego punktu - wyjani Mace. - Musimy wprowadzi poprawki. Jak sdzisz, dasz rad zaatwi to spokojnie? Pozostali Korunnai podnieli gowy znad upu. Wstali z pospnymi minami i zwrcili si w ich stron, poprawiajc chwyt na broni. Palce wlizny si w osony spustu. - Niedobry pomys - ostrzeg Mace. - Dla wszystkich zainteresowanych. - Hej, pu moje rami, co? Moe mi si jeszcze kiedy przyda... Mace zacisn palce. - Powiedz im, co robimy. - Moe jednak dasz spokj, zanim poamiesz mi koci? - gos Umiechnitego by dziwnie piskliwy, a na grnej wardze pojawiy si kropelki potu. - Tak ci si spodobao, e chcesz je zabra do domu? - To nie jest ucisk, ktrym ami koci. Tak ciskam, kiedy chc powiedzie: Nie rb gupstw. - Mace zacisn do tak mocno, e Umiechnity a zaskowycza. - Ale powolutku moemy doj do amania koci... za jakie dziesi sekund.' - C, skoro tak stawiasz spraw... - Powiedz im, co robimy. Umiechnity odwrci gow, eby spojrze przez rami na pozostaych Korunnai. - Hej, dzieciaki, spokojnie - odezwa si sabym gosem. - My tylko... eee... precyzujemy nasze stosunki. - Pokojowo. - Jasne, pokojowo. Pozostali Korunnai wypucili z rk strzelby i wrcili do obrabiania cia. Mace puci Umiechnitego, ktry zacz masowa sobie rami z obraon min. - A tak waciwie, to o co ci chodzi? - Nie wcigne mnie w puapk. Wykorzystae mnie, eby wcign w puapk tamtych. Janko5

Punkt Przeomu

57

Matthew Stover

- Hej, kapitanie Oczywisty, wiadomo dnia: to nie bya puapka. - No to jak to nazwiesz? - zmarszczy brwi Mace. - To bya zasadzka - skrzywi si Umiechnity. - A co, w szkole Jedi nie ucz basicu? - Wiesz co? - odgryz si Mace. - Nie cierpi ci od pierwszej chwili. - Czy to w jzyku Jedi oznacza: Dzikuj bardzo za uratowanie mojego tyka? Umiechnity pokrci gow z udanym smutkiem. -No wic o co chodzi? Dlaczego si rzucasz? - Wolabym wzi ich ywcem - powiedzia twardo Mace. - A po co? W Pelek Baw to dobre pytanie, przyzna Mace. eby odda ich w rce wadz? Jakich wadz? Geptuna? Gliniarzy, ktrzy podskakiwali w prysznicach probi? Odetchn gboko. - Chciaem ich wypyta. - Wszystko musisz wiedzie, co? - rzucia rudowosa dziewczyna z thunderboltem. Spojrzaa na Mace'a z dou, wci przycupnita przy zwokach. Jej gralski akcent by tak twardy, e mona byo go kroi noem. - Widzisz ich, nie? Sze mtw Balawai. Zabici i martwi. Nigdy aden dom Korun spalony. Nigdy adne stado zabite, nigdy adne dziecko zamordowane, nigdy adna kobieta... Nie skoczya, ale Mace odczyta ostatnie sowo z jej mrocznego spojrzenia. Czu je w gniewie i gwatownoci, jakie emanoway z niej poprzez Moc. Mg si domyli, przez co przesza. Poprzez Moc czu to samo, co ona... chora z nienawici, tak zraniona w gbi serca, e nie pozwalaa sobie na adne uczucia. Twarz Mace'a zagodniaa, ale tylko na chwil. Instynktownie wiedzia, e dziewczyna nie potrzebuje litoci. Nie bya niczyj ofiar. Gdyby zauwaya, e si nad ni lituje, to by go znienawidzia. Zniy gos, mwic agodnie i z szacunkiem: - Rozumiem. Mam jedno pytanie: skd wiesz, e ci ludzie popenili takie czyny? - Oni Balawai - odpara takim tonem, jakby spluwaa trucizn. Wic to byli ludzie, ktrych Depa po niego przysaa? Bolesny ucisk w piersi Mace'a by coraz ciszy. Odsun si od Umiechnitego i wycign rk w kierunku swojego miecza wietlnego, ktry lea obok trupa z podernitym gardem. Rozadowana rkoje przyfruna do jego doni. - Suchajcie mnie. Wszyscy. Spokojny autorytet, jakim brzmia jego gos, sprawi, e spojrzeli na niego i ju nie odwrcili wzroku. - Nie bdziecie mordowa, dopki jestem z wami - rzek. - Rozumiecie? Jeli sprbujecie, powstrzymam was. A jeli i to nie wystarczy... Misie na jego policzku zadrga, a kostki palcw zacinitych na uchwycie miecza zbielay. Spokj w oczach ustpi miejsca poncemu gniewowi. - Jeli i to nie wystarczy... - doda przez zby - .. .pomszcz wasze ofiary. Umiechnity pokrci gow. - No, no... witaj wrd ywych! Nie zauwaye przypadkiem, e mamy tu wojn? Janko5

58 Dochodzcy z dali cichy wist wzmaga si. Doczyy kolejne gwizdy, coraz goniejsze i wysze. To syreny: oddziay milicji byy w drodze. - Alarm, dzieci. Wszyscy na pokad. Korunnai przyspieszyli odzieranie trupw z pakietw medycznych, prowiantu, pojemnikw z gazem bojowym. Kredytw. Butw. - Ty to nazywasz wojn - odpar Mace - ale to nawet nie byli onierze. - Moe i nie. Ale niektrzy mieli nieze maszynki, nie sdzisz? -Umiechnity podnis jedn rusznic i ze znawstwem si jej przyjrza. - Bardzo liczna. Jak inaczej mamy zdobywa takie rzeczy? Wasza cholerna Republika raczej ich nam nie przyle. - Czy s warte ycia? - Nie jeste przypadkiem zanadto pyskaty? Czy to rzeczywicie my zdjlimy ci z rona? Dzikuj" byoby moe bardziej na miejscu... - To ty, a nie kto inny - odar ponuro Mace - wsadzie mnie na ten roen. I nie spieszye si za bardzo ze zdejmowaniem. Drwina wprawdzie pozostaa w gosie Umiechnitego, ale jego oczy nabray dziwnego wyrazu. - Nie znam ci, Windu. Ale wiem, kim powiniene by. Ona wci o tobie opowiada. Wiem, co powiniene umie. Gdyby chcieli ci aresztowa... - To co? Przechyli gow na bok - koruski odpowiednik wzruszenia ramion. - To bymy im pozwolili. Idziesz czy nie? Pelek Baw przesuwao si za przyciemnionymi szybami pojazdu terenowego. Pojazd podskakiwa na wielkich, grubych oponach z ywicy tutejszych drzew i na resorach wykonanych z paskich, laminowanych drewnianych deseczek. Kierowca by tubylcem: Korun w rednim wieku z plam katarakty na jednym oku i zepsutymi zbami, zabarwionymi na czerwono od ucia surowej kory thyssela. Mace i Korunnai siedzieli z tyu, w kabinie pasaerskiej. Mace nie podnosi gowy, udajc, e pochania go dopasowywanie zaimprowizowanego kondensatora, eby doadowa miecz wietlny ze zdobycznych akumulatorkw. Nie wymagao to a tak duego skupienia, jego miecz wietlny by zaprojektowany tak, e atwo dawa si adowa. W razie koniecznoci mg uy Mocy, eby przeczy ukryty wycznik w hermetycznie zamknitej obudowie; otwierao si wtedy gniazdko pozwalajce na rczne wyjcie ogniwa. Tymczasem pracowicie cign przewody z baterii miotaczy i udawa, e wpatruje si w wywietlacze. Chodzio gwnie o to, eby nie podnosi gowy. Pierwsz rzecz, jak po drodze zrobili Korunnai, byo usunicie z widoku caej broni, co udao im si pomimo podskokw pojazdu i ciasnego przedziau. Mace domyla si, e maj w tym niez wpraw. Wszystkie odsonite czci posmarowali kawakami przejrzystej, pomaraczowobrzowej ywicy, ktr Umiechnity nazywa bursztynem portaak. By to naturalny rodek grzybobjczy, ktrego GFW uywa do zabezpieczania broni. Ta sama ywica pokrywaa rkoje miecza Depy. Umiechnity poda Mace'owi kawaek. Janko5

Punkt Przeomu

59

Matthew Stover

- Lepiej posmaruj swj miecz. I sprbuj zdoby n. Albo pistolet na naboje. Nawet z bursztynem, bro zasilana elektrycznie nie jest tu szczeglnie odporna. - Poleci mu zatrzyma grud ywicy i wzruszeniem ramion skwitowa podzikowanie. Umiechnity nazywa si Nick Rostu. Przedstawi si ju w wozie, kiedy opatrywa sprayem rami Mace'a i leczy jego sice, hojnie czerpic ze zrabowanego pakietu medycznego. Mace przypomnia sobie, e ghosh Rostu by luno spokrewniony z ghoshem Windu; sam fakt, e Nick przyj nazwisko Rostu, oznacza, e jest nidoshem -dzieckiem klanu, sierot. Jak Mace. Ale nie by podobny do Mace'a. W przeciwiestwie do towarzyszy, Nick mwi basikiem bez cienia akcentu. Doskonale orientowa si w miecie, dlatego wygldao na to, e to on dowodzi. Z rozmowy Mace wywnioskowa, e Nick wikszo dziecistwa spdzi w Pelek Baw. Pamitajc koruskie dzieci, ktre mieszkay w Pelek Baw, Mace wola nie zastanawia si nad tym, jak wygldaa jego modo. Wysoka dziewczyna z problemami emocjonalnymi miaa na imi Chalk. Pozostaa dwjka wydawaa si na tyle do siebie podobna, e mogli by brami. Starszy, ktrego zby nosiy szkaratne lady thyssela, mia na imi Lesh. Modszy, Besh, nigdy si nie odzywa. Od kcika jego ust do prawego ucha biega gruba, poskrcana blizna, a u lewej doni brakowao mu trzech palcw. W wozie rozmawiali midzy sob po korusku. Z oczami wbitymi w rkoje miecza Mace nie dawa po sobie pozna, e rozumie wikszo z tego, co mwili. Jego koruski by nieco przerdzewiay -nauczy si go trzydzieci pi lat standardowych temu - ale wystarczy, Moc za pozwalaa mu zrozumie wtedy, gdy zawodzia pami. Ich rozmowy byy waciwie normalne dla modych ludzi po walce: A widziae, kiedy..." i O rany, mylaem, e naprawd mnie..." Najwyraniej usiowali poukada chaotyczne obrazy, jakimi byy ich wspomnienia z bitwy. Chalk od czasu do czasu zerkaa na Mace'a. - A co z Jedi Kamienn Twarz? - spytaa pozostaych, nie zwracajc si wprost do nikogo. - Nie lubi go. Wyglda tak samo, kiedy czyci bro i kiedy jej uywa. Robi si przy nim nerwowa. Nick wzruszy ramionami. - A czuaby si szczliwsza, gdyby by taki jak Depa? Czuj si bogosawiona. I uwaaj, co mwisz. Depa opowiadaa, e par lat temu spdzi troch czasu w grach. Moe jeszcze rozmawia po korusku. Jedyn odpowiedzi Chalk by milczcy grymas, ktry wbi si w odek Mace'a jak n. Jak Depa... A si pali, eby spyta, co Nick ma na myli, ale tego nie zrobi. Nie mg. Nie wolno mu byo pyta o Dep. Ju i tak by prawie chory z przeraenia, a w takim stanie nie powinno si spotyka ze swoj dawn padawank, by oceni jej zdrowie psychiczne i moralne. Bdzie potrzebowa umysu tak jasnego, jaki uda mu si osign z pomoc caego szkolenia i dyscypliny Jedi. Nie mg ryzykowa, e oczekiwania, nadzieje czy lki przymi mu zmysy. Janko5

60 Toczyli si teraz po nierwnej drodze, wiodcej przez cz miasta, ktrej Mace nie zna: domostwa z grubo ciosanego kamienia wznoszce si pord skupiska drewnianych chat. Tu ulice byy znacznie mniej zatoczone - jedyny ruch pieszy stanowili ponurzy, niedomyci mczyni i przestraszone kobiety wygldajce zza drzwi lub skupione w nerwowe grupki. Pojazd wci traci cenne minuty na ktrym rogu, zakrcie czy skrzyowaniu w oczekiwaniu na ryk syreny parowej, oznajmiajcy woln drog. Szybciej pokonaliby t tras lizgaczem powietrznym. Ale Mace tego nie zaproponowa: latanie na tym wiecie wydawao mu si bardzo niepewnym przedsiwziciem. Ale teraz nie by wcale pewien, e byoby to o wiele bardziej niebezpieczne ni czas spdzony z tymi modymi Korunnai. Martwili go - mieli do kontaktu z Moc, by by nieprzewidywalni, i do brutalnoci w sobie, eby dawao im to niebezpieczn si. A oprcz tego by jeszcze Nick, ktry sprawia wraenie, e balansuje na granicy obdu. Jeszcze w alejce, stojc pord trupw i oczekujc na przybycie milicji, Mace zapyta, gdzie jest ich transport i czemu si nie spiesz na jego spotkanie; nie chcia wpltywa si w kolejn potyczk. - Spoko. Oni te nie chc- skrzywi si Nick. - Jak sdzisz, po co te syreny? Ostrzegaj, e zaraz tu bd. - Nie bd prbowali was zapa? - Jeli sprbuj, bd musieli walczy. - Pogadzi swj dugolufy karabinek, jakby to byo zwierztko. - Mylisz, e zechc? - Ja bym tak zrobi. - No tak, dobrze. Ale oni nie s Jedi. - Zauwayem. Spord sztuk broni, ktre Korunnai pozostawili na ziemi, Besh podnis power 5 Mace'a. Zmarszczy brwi, wzruszy ramionami i rzuci go z powrotem midzy trupy. Mace podszed, eby go zabra, ale Nick poradzi, eby si nie fatygowa. - To moje - zaprotestowa Mace. - To zom - odparowa Nick. Podnis bro - Popatrz. Wycelowa go w czoo Mace'a i nacisn spust. Mace zdoa powstrzyma si od zamknicia oczu. Z pewnym trudem. Z kolby popyna struka zielonkawego dymu. Nick wzruszy ramionami i rzuci miotacz na ziemi. - Zagrzybi si. Podobnie jak ten drugi skuter. Niektre z tych obwodw maj po kilka nanometrw gruboci; par zarodnikw moe je przere bez trudu. - To nie byo zabawne - odpar Mace. - Nie byoby zabawne, gdybym si myli, no nie? - zachichota Nick. - Co z tob, Windu? Depa mwia, e masz kolosalne poczucie humoru. - Musiaa artowa - warkn Mace przez zacinite zby. W pojedzie przyjrza si uwanie kademu z Korunnai po kolei. adnemu by nie zaufa. Nie czu w nich zoliwoci, no ale w Geptunie te jej nie wyczuwa. Znajdowa jednak wok nich dawic sie gniewu, lku i blu. Janko5

Punkt Przeomu

61

Matthew Stover

Punkt Przeomu

62

Korunnai uywali Mocy, ale nigdy nie przeszli szkolenia Jedi. Emanowali ciemnoci, jakby pochodzili z jakiego odwrconego wszechwiata, gdzie wiato jest cieniem rzucanym przez ciemno gwiazd. Ich wcieko i bl omyway Mace'a falami, ktre rezonoway z tymi w jego wasnym sercu. Niewiadomie wywoywali w Masie emocje, ktre cae ycie szkolenia Jedi miao pogrzeba. A pogrzebane emocje drgny w odpowiedzi... Zrozumia, e grozi mu tu niebezpieczestwo. W pewnym sensie wiksze ni czysto fizyczne. Teraz, siedzc w wozie terenowym i czekajc, a miecz wietlny si naaduje, Mace stwierdzi, e powinien wyjani sobie pewne rzeczy z tymi modymi Korunnai. Nigdy nie bdzie lepszego momentu. - Sdz, e wszyscy moemy pogada sobie teraz w basicu - odezwa si. - Kady szybko si znudzi prowadzeniem rozmowy w obcym jzyku. Nawet nie kama. Chalk obdarzya go mrocznym spojrzeniem. - Tu basie to obcy jzyk. - Jasne - zgodzi si Mace. - Dopki znajdujemy si w tym towarzystwie, bdziemy si porozumiewa w tym wanie jzyku. - No, no, alemy szybcy do rozkazywania, co? adnych zabjstw, adnego szabru, teraz mwienie w basicu... - odezwa si Nick. - Kto powiedzia, e to ty tu rzdzisz? A jeli nam si nie spodoba sucha twoich rozkazw? Co wtedy bdzie, Panie NiemaUczu? Brzydkie sowa? - Ale to ja tu rzdz - agodnie odpar Mace. Sowa te zostay przyjte penym politowania chichotem i parskniciami. Mace spojrza na Nicka. - Wtpisz w moj zdolno do utrzymania sytuacji w garci? - Ale mieszne - warkn Nick, rozmasowujc rami. -Nie bd was nuy szczegami kolejnych szczebli dowodzenia - oznajmi Mace. - Wol si trzyma faktw. Prostych faktw. atwych do zrozumienia. Takich jak ten: mistrzyni Billaba przysaa was tutaj, eby mnie do niej sprowadzi. - A kto tak powiedzia? - Gdyby chciaa mojej mierci, zostawilibycie mnie w tej alei. Nie wysyaaby was po to, ebycie mnie wycignli. Wie, e jestecie na to za mali. - To ty tak twierdzisz. - Dostalicie rozkaz, eby mnie doprowadzi. - Depa waciwie nie wydaje rozkazw - wyjani Nick. - Ona... jakby dawaa ci do zrozumienia, co wedug niej powiniene zrobi. A ty to robisz. Mace wzruszy ramionami. - Chcecie j rozczarowa? Niepewne spojrzenia, jakie wymienili po tych sowach, jeszcze mocniej wbiy rozarzony n we wntrznoci Mace'a. Bali si jej... albo czego z ni zwizanego... ale w taki sposb, w jaki nie bali si jego. Janko5

- No i co? - zapyta Nick. - Bdziecie potrzebowali mojej wsppracy. - Mace sprawdzi miernik pakietu baterii, ktry ju si wyczerpa. Wyj kondensator z portu adowania miecza. Nick przesun si do przodu z niebezpiecznym byskiem w bkitnych oczach. - Kto powiedzia, e potrzebna nam twoja wsppraca? Kto powiedzia, e nie moemy ci po prostu zapakowa i wysa pierwsz darmow poczt Jedi? Zamiast podcza kolejny akumulator, Mace zway w doni rkoje miecza. -Ja. Kolejna wymiana spojrze i Mace wyczu szybkie prdy, marszczce Moc na ich trasie. Bracia pobledli. Kostki palcw Chalk, zacinite na thunderbolcie, zbielay. Twarz Nicka bya idealnie nieruchoma. Rce same powdroway do broni. Mace podrzuci miecz w doni. - Przemylcie spraw. Obserwowa, jak kade z nich w myli rozwaa szans wycignicia broni i uycia jej w ciasnej kabinie, zanim on zdy wczy miecz. - Wasze szanse s dwojakie - oznajmi. - Mae i due. - Dobrze, ju dobrze. - Nick ostronie podnis puste donie. -Spokj wszyscy. Spokj. Cisza, jasne? Co jestemy zbyt nerwowi. Suchaj, ty te nas potrzebujesz, Windu... - Mistrzu Windu. Nick zamruga. - artujesz, no nie? - Ciko pracowaem, eby dosta ten tytu, a jeszcze ciej, eby na niego zasuy. Chciabym, abycie go uywali. - Eee... jasne. Chciaem powiedzie, e ty nas te potrzebujesz. To znaczy, e nie jeste std. - Urodziem si na pnocnym zboczu Ramienia Dziadka. -Jasne, pewnie. Oczywicie, wiem, e jeste tutejszy. Ale nie jeste std. Jeste z galaktyki. - Donie Nicka zaciskay si, jakby wyszarpywa sowa z powietrza. - Depa mwi... wiesz, co mwi Depa? - Mistrzyni Billaba. - Jasne, dobrze, oczywicie, niech bdzie. Mistrzyni Billaba prbowaa nam to wyjani. Chodzi o to, e ty mieszkasz w galaktyce, wiesz? W innej galaktyce. W innej galaktyce?" - Mace zmarszczy czoo. -Mw dalej. - Ona twierdzi... twierdzi, e ty... wszyscy wy, to znaczy Jedi, rzd, wszyscy... e jestecie, no, tak Galaktyk Pokoju. Pochodzicie z galaktyki, gdzie przepisy s przepisami i prawie wszyscy ich przestrzegaj. Ale Haruun Kal to cakiem inne miejsce, wiesz? To tak, jakby tu obowizyway inne prawa fizyki. Nie odwrotne, gdy gra jest doem, a czarne to biae, nie takie proste... Po prostu... inne. Wic kiedy tu przybywasz, spodziewasz si, e sprawy bd szy w pewnym kierunku. A one nie id. Bo tutaj wszystko jest inaczej, rozumiesz? - Rozumiem - ciko westchn Mace - e nie jestecie dla mnie jedynymi moliwymi lokalnymi przewodnikami. Wywiad Republiki zebra grup, ktra miaa mnie zawie w gry... Janko5

63

Matthew Stover

Spojrzenia, jakie wymienili midzy sob Korunnai, spowodoway, e Mace urwa w p sowa. - Wiecie co na temat tej grupy przewodnikw. - To nie byo pytanie. - Tej grupy przewodnikw... - powtrzy ironicznie Nick. - No widzisz, wanie o tym mwi. Ty po prostu nie chwytasz. - Nie chwytam czego? W jaskrawoniebieskich oczach znw pojawi si bysk szalestwa. - A jak ci si zdaje, czyje trupy zostawilimy w alejce? Mace wytrzeszczy oczy. Nick pokaza dwa rzdy lnicych zbw. Mace spojrza na Lesha. Zobaczy zabarwiony thysselem umiech, lekko przepraszajcy. - Nick mwi prawd. Tu wszystko jest inaczej. Besh wzruszy ramionami i skin gow. Mace popatrzy na Chalk; na jej oczy, dziwnie ciemne w bladej twarzy, na sposb, w jaki tulia do piersi thunderbolta merr-sonna, jakby to byo dziecko. I wiele spraw nagle trafio na swoje miejsce. - To ty - rzek z podziwem. - Ty zastrzelia Phloremirll Tenk. W popoudniowym upale odjedajcy transporter wyglda jak kb drgajcego powietrza i kurzu. Mace sta na drodze i obserwowa jego odjazd. Tak daleko od stolicy drog zaznaczaa jedynie para krawnikw, wypenionych kruszywem skalnym i wijcych si poprzez wzgrza. Zielone licie znaczyy jej rodek - to dungla upominaa si o swoje. Na tym krtkim odcinku droga biega rwnolegle ze srebrzyst strug ez Dziadka - rzeczki z roztopw czap nienych na Ramieniu Dziadka, ktra czya si z Wielk Kaskad niedaleko od Pelek Baw. Znajdowali si teraz wysoko ponad stolic, po drugiej stronie wielkiej gry. Nick i pozostali wdrowali ju po zboczu przez wysoki po kostki kobierzec kosodrzewiny i traw, z broni przerzucon przez rami. ywa ciana dungli wisiaa dwadziecia metrw nad nimi. Z tej odlegoci Mace z trudem dostrzega wsk lini szarych plam prawdopodobnie stado oswojonych trawiakw. Rzd Balawai wykorzystywa stada tych potnych zwierzt, aby oczyszcza drog z zalewajcej j dungli. - Mistrzu Windu... - Nick zatrzyma si na zboczu ponad nimi skin na Mace'a, eby si pospieszy, wskazujc na niebo. - Patrole powietrzne. Musimy dotrze do linii drzew. Mace dalej sta na drodze. Wci obserwowa, jak kurz unosi si i wiruje za pojazdem. Nick powiedzia: Jeste z Galaktyki Pokoju". I jeszcze: Tutaj wszystko jest inaczej". Poczu, jak w piersi wzbiera mu dziwny niepokj. Gdyby Jedi nie by nieczuy na takie rzeczy, powiedziaby, e to zabobonny strach. Bezrozumny strach: e zostawi swoj galaktyk w tym transporterze; e to sama cywilizacja oddala si wanie, podskakujc, po drodze do Pelek Baw. A jego pozostawia tutaj. Tu, w dungli. Czu j. Janko5

64 Zapach misistych kwiatw, ywicy z poamanych gazek, kurzu drogi, dwutlenku siarki unoszcego si z aktywnych kraterw na zboczu Ramienia Dziadka. Nawet wiato soneczne zdawao si tutaj mie zapach rozgrzanego elaza i zgnilizny. I samego Mace'a. Czu wasny pot. Spywa mu strukami po ramionach. Skrapla si na czaszce i cieka po szyi, po piersiach i plecach. Splamione krwi strzpy koszuli leay gdzie przy drodze, daleko std. Skra kurtki lepia si do ciaa i wida ju byo na niej piercienie soli. Zacz si poci, zanim jeszcze wyszli z pojazdu. Pewnie wtedy, kiedy Nick wyjania mu, dlaczego wspierani przez Republik partyzanci pod dowdztwem Mistrza Jedi zamordowali szefa bazy Wywiadu Republiki. - Tenk rozgrywaa wasn gr od wielu lat - powiedzia Nick. -Grupa przewodnikw, rzeczywicie, na moje odciski od sioda! Ty, Mistrzu Windu, znajdowae si ju w drodze do obozu wywiadu separkw w grupie Gevarno. Tak to wyglda. Po pierwsze: przekazuje ci grupie", po drugie: grupa" donosi o wypadku w dungli". Twojego ciaa nikt nie odkryje... poniewa wszystko, co ci zostanie z mzgu, wyss w jakiej celi tortur w Gevarno. Trzy: Tenk usuwa si na jak planet wypoczynkow w Konfederacji Niezalenych Systemw. Mace by wstrznity. Zbyt wiele z tego, co usysza, miao sens. Kiedy jednak zapyta, czy Nick ma jakie dowody na swoje twierdzenia, mody Korun tylko wzruszy ramionami. - To nie trybuna, Mistrzu Windu. To wojna.-No i dlatego j zamordowalicie. - Ty to nazywasz morderstwem. - Nick znw wzruszy ramionami. - A ja nazywam to zdjciem ciebie... - Z rona. Pamitam. - Czekalimy na ciebie od wielu dni. Depa... Mistrzyni Billaba... opisaa nam ciebie i kazaa pilnowa w porcie, ale mielimy troch problemw z milicj i przegapilimy ci. Nie moglimy na ciebie trafi, dopki nie zobaczylimy, jak wychodzisz z pralni z Tenk. A wtedy o mao ci nie zgubilimy... troch nas zatrzymay te zamieszki. Zanim ci dopadlimy, ju dae si oguszy tym gliniarzom. A walka z milicj na otwartej ulicy w Pelek Baw to nie jest moja ulubiona wersja taktyki przeycia, jeli wiesz, co mam na myli. - A nie moglicie mnie po prostu ostrzec? - Jasne, e moglimy. Wtedy bymy si odkryli przed Tenk i jej kumplami Balawai. Dalibymy si zabi za nic. I tak by nam przecie nie uwierzy. - Nie jestem pewien, czy ci wierz nawet teraz - wyzna Mace, obracajc miecz w doni. Walczy z nieprzyjemnym uczuciem, jakie wywoywa lepki dotyk bursztynu portaak na skrze. - Nie zapominam o fakcie, e mam na wszystko tylko twoje sowo. Kady, kto mgby mu zaprzeczy, nie yje. - Szczera prawda. - Zdaje si, e si tym nie przejmujesz. - Przywykem. Janko5

Punkt Przeomu

65

Matthew Stover

- Nie rozumiem - zmarszczy czoo Mace. - Na tym polega wojna - odpar Nick. Jego gos nagle straci drwicy ton i sta si prawie agodny. - To jak dungla: zanim to, co si porusza za drzewami, zbliy si na tyle, eby mg si zorientowa, co to jest... albo kto... jeste ju martwy. Musisz zgadywa, najlepiej jak potrafisz. Nieraz masz racj i zlikwidujesz wroga albo oszczdzisz przyjaciela. Czasem si pomylisz i umierasz. Albo musisz y z tym, e zabie przyjaciela. Pokaza zby, ale jego umiech nie mia w sobie ani odrobiny ciepa. - A nieraz zgadniesz dobrze, a i tak umrzesz. Bywa, e twj przyjaciel nie jest przyjacielem. Nigdy nie wiesz. Nie moesz wiedzie. - Mog. To cz bycia Jedi. Umiech Nicka sta si porozumiewawczy. - W porzdku. Wybieraj. Jestemy mordercami, ktrych naley dostarczy wymiarowi sprawiedliwoci... albo onierzami, wypeniajcymi swj obowizek. Tak czy siak, kto inny zabierze ci do De... Mistrzyni Billaby? - Tego te nie przeoczyem - warkn Mace. - No i co z tym zrobisz? Razem z pozostaymi obserwowa, jak Mace analizuje sytuacj. Ostatecznie jednak decyzja Mace'a nikogo nie zdziwia. Tylko on poczu si rozczarowany. Nick mrugn. - Witamy w Haruun Kal. Piropusz kurzu za transportowcem znik za jakim wzniesieniem i ju si nie pojawi. Besh z Leshem weszli w zielon cian nad ich gowami, szukajc schronienia w cieniu. Chalk i Nick czekali na Mace'a tu poniej linii drzew, przycupnici w krzewach, ze wzrokiem wbitym w niebo. Na tle zieleni wygldali jak narysowani. ciana dungli bya zielona jedynie z zewntrz; pomidzy limi, pniami, paprociami, kwiatami i pnczami cie by tak gsty, e std, spod rozarzonego soca, wydawa si cakiem czarny. Jeszcze nie jest za pno, ebym zmieni zdanie, pomyla Mace. Mg zostawi tu Nicka, odwrci si tyem do Besha, Chalk i Lesha ruszy wzdu drogi, dotrze do Pelek Baw, wskoczy na wahadowiec do kolejnego liniowca do ptli Gevarno... Wiedzia, e to jego ostatnia szansa, by odej. Kiedy ju przekroczy zielony mur, dalsza droga bdzie moga wie jedynie w gb. Nie wiedzia, co moe zasta po drodze. Jeli nie liczy Depy. Moe. .. .Nie powiniene by mnie tu przysya. A ja nie powinnam bya przyjeda..." Chyba jednak ju za pno, eby zmieni zdanie. Ju jest w dungli. Janko5

66 Zszed w ni wprost z rampy wahadowca w porcie kosmicznym Pelek Baw. Moe nawet z balkonu na Geonosis. A moe on tylko sta nieruchomo, a dungla otaczaa go stopniowo, zanim j zauway... Witajcie w Haruun Kal. Pod butami chrzci mu piarg, kiedy szed pod gr. Chalk kiwna do niego gow i znika. Nick umiechn si, jakby wiedzia, o czym myli Mace. - Lepiej si pospieszy, Mistrzu Windu. Jeszcze minuta, a zostaby tu sam. Chcesz zosta sam? Nie sdz. Mia absolutn racj. - Gdybymy si kiedy rozdzielili, czy jest jakie miejsce, do ktrego powinienem zda? -Nie martw si tym, tylko wycigaj nogi. - Ale gdyby tak si stao, jak was znajd? - Nie znajdziesz. - Nick pokrci gow i umiechn si, wpatrzony w dungl. Jeli si rozdzielimy, nie przeyjesz na tyle dugo, eby zacz si tym martwi. Jasne? No to w drog. Wszed w dungl i pochon go zielony pmrok. Mace skin gow i ruszy za Nickiem w mrok, nie ogldajc si za siebie.

Punkt Przeomu

Janko5

67

Matthew Stover

ROZDZIA

4
LETNIA WOJNA
Gsiego przez dungl. Chalk wybieraa drog, rozchylajc byszczolicie i odsuwajc na bok luf thunderbolta pncze chwytacza. Mace szed za ni mniej wicej w odlegoci dziesiciu metrw, z Nickiem tu za plecami. Besh z Leshem zamykali pochd, od czasu do czasu zmieniajc pozycj i osaniajc si wzajemnie. Mace musia wyta wzrok, eby nada za Chalk. Kiedy ju znaleli si gboko w dungli, nie wyczuwa Korunnai poprzez Moc tak atwo jak dotd. Bywao, e przelizgiwa si po nich spojrzeniem, mija ich, nie widzc, dopki stanowczo nie zmusi si do tego - talent bardzo uyteczny w miejscu, gdzie ludzie s tylko jeszcze jedn zwierzyn own. Od czasu do czasu od ktrego z Korunnai nadchodzi impuls w Mocy, wyrany jak uniesiona do. Wtedy wszyscy zatrzymywali si w miejscu. Dziesi sekund bezruchu, nasuchiwania szelestu wiatru i krzykw zwierzt, przeszukiwania wzrokiem zielonego cienia i jeszcze bardziej zielonego wiata, sigania w kbic si od istnie Moc w poszukiwaniu - czego? Lianokota? Patrolu milicji? Stobora? A potem fala ulgi, wyrana jak westchnienie - zagroenie, ktrego Mace nie mg zobaczy ani poczu, mijao i ruszali dalej. Pod drzewami byo jeszcze bardziej gorco ni w penym socu. Ulg, jak dawa cie, niweczyo wilgotne, gorce i cakowicie nieruchome powietrze. Mace sysza wprawdzie nad gow cigy szelest lici i gazek, ale powiew zdawa si nie dociera pod korony. Wyszli na ma polank i Nick nakaza postj. Baldachim dungli tworzy nad nimi warstwowy dach, ale ziemia w promieniu kilkunastu metrw bya czysta; szarozote, gadkie pnie drzew jak kolumnada katedry wspieray ciany z lici i winoroli. Nieco dalej z zasilanej rdekiem sadzawki wypywa parujcy, cuchncy siark strumie. Chalk wysza na rodek polany, opucia gow i na chwil znieruchomiaa ze spuszczon gow. Fala Mocy rozesza si od niej i zalaa Mace'a. Przeniosa go w czasie o trzydzieci pi lat wstecz, kiedy jako chopiec, po caym yciu spdzonym w Janko5

68 wityni Jedi, wrci do ghosha Windu, by po raz pierwszy poczu ciepo koruskiego zewu w Mocy do psw akka... A potem wszystko mino i Mace znw by dorosym czowiekiem, mistrzem Jedi, zmczonym i zatroskanym, penym obaw o swoj przyjacik, o Zakon, o Republik. Rumor i trzaski dochodzce spoza ciany drzew oznajmiy przybycie ogromnego zwierzcia i dungla rozstpia si, by da przejcie trawiakowi. Trawiak wtoczy si na polan na tylnych apach, czterema przednimi szarpic ziele i pakujc j do pyska do duego, by pomieci Mace'a w caoci. Zwierz spokojnie przeuwao pokarm z bydlcym wyrazem zadowolenia wszystkich trojga oczu. Skierowao je po chwili na ludzi - po jednym po kolei: najpierw prawe, potem lewe, na kocu szczytowe, upewniajc si, e adnym nie dostrzega zagroenia. Na woln przestrze weszy jeszcze trzy trawiaki. Caa czwrka miaa na sobie rzdy do jazdy - szerokie sioda zamocowane po obu stronach pierwszej pary opatek, dokadnie tak, jak to pamita Mace. Jeden mia podwjne siodo, przy czym drugie siedzisko znajdowao si w pozycji odwrotnej na rodkowej parze opatek. Wszystkie cztery trawiaki byy chude i mniejsze ni pamita Mace - najwikszy z pewnoci nie przekracza szeciu metrw wysokoci, a ich szara sier bya matowa i zmierzwiona. W niczym nie przypominay gadkich, lnicych zwierzt, jakich dosiada wiele lat temu. By to niepokojcy sygna - najbardziej niepokojcy, jak dotd. Czyby Korunnai zaniedbali Czwarty Filar? Nick sign w gr i chwyci powizan w wzy lin na trawiaku z podwjnym siodem. - Chod, Mistrzu Windu. Jedziesz ze mn. - Gdzie s wasze akki? - Dookoa. Nie czujesz ich? Dopiero teraz Mace uwiadomi sobie obecno drapienej czujnoci, skrytej w otaczajcym gszczu: dziko i gd, i wierno, poczone w prozumn cao. Znajdmy-co-co-mona-zabi". Nick wspi si po boku trawiaka i usiad w grnym siodle. - Zobaczysz je, kiedy bdziesz musia. Miejmy nadziej, e to si nie stanie. - Czy nie ma ju zwyczaju przedstawiania akkom gocia ghosha? - Nie jeste gociem, tylko bagaem. - Nick wyj z uchwytu przy siodle bat z brzowina. - Wsiadaj. Wynosimy si std. Mace przesun si w kierunku rodka polany, nie rozumiejc nawet, po co to robi. Jednym oddechem przywrci sobie rwnowag ducha. Nastpnym ujawni swoj natur otaczajcej go Mocy: powaga Jedi, rwnowaca ukryty temperament, umiowanie pokoju przewaajce szal zakazanej radoci walki. Niczego nie dao si tu ukry. wiato i mrok, czysto i zepsucie, nadziej lk, duma, pokora: ofiarowa wszystko, co czynio go tym, kim jest, z przyjaznym umiechem, spuszczonymi oczami i domi swobodnie zwisajcymi po bokach. A potem wysa w Mocy zew, ktrego nauczono go trzydzieci pi lat temu... I otrzyma odpowied. Janko5

Punkt Przeomu

69

Matthew Stover

Gadki ruch za cian zieleni, odgos stpania zlewajcy si z szelestem wiatru i brzczeniem owadw. Rogate gadzie by wycignite w poszukiwaniu, pozbawione powiek owalne lepia lnice czerni... - Windu! - krzykn Nick. - Nie ruszaj si! Trjktne ky kapay w rytm poruszajcych si szczk, ktre mogyby zmiady durastal. Parujca lina spywaa po fadach gbowych pokrytych usk tak grub e powstrzymaaby nawet miecz wietlny. Stopy o szeroko rozstawionych palcach z kadym krokiem wyrzucay w powietrze tumany kurzu. Muskularne, opancerzone ogony, rwnie dugie jak cielsko wielkoci migacza, poruszay si na boki wowym ruchem. Psy akk z Haruun Kal. Trzy. Nick sykn: - Cofnij si. Tylko si cofnij. Do mnie. Bardzo powoli. Nie pokazuj im plecw. To dobre psy, ale jeli zbudz si w nich owiecko--zabjcze instynkty... Bestie zatoczyy krg, zamiatajc ogonami, ktrych jeden cios mgby przeci Mace'a na p. Oczy, kamienne i pozbawione powiek, nie miay adnego wyrazu. Oddechy psw cuchny zepsutym misem, skra wydzielaa odr pima. Przez chwil Mace'owi wydawao si, e stoi na piasku Circus Horrificus w czeluciach Nar Shaddaa, otoczony tumami rozwrzeszczanych widzw, na asce Hutta Gar-gonna... Teraz zrozumia, po co zrobi to, co zrobi. Zrozumia, dlaczego musia to zrobi. W tej odlegej wizji areny sprzed wielu lat Depa staa u jego boku. Czy bya to ich ostatnia wsplna misja? Czy to moliwe? Wydawao si, e to tak dawno temu... Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Przybyem do Nar Shaddaa, aby wyledzi przemytnikw egzotycznych zwierzt, ktrzy sprzedawali wyszkolone do ataku psy akk terrorystom Czerwonego laro z Lannika. Depa wybraa si ze mn na Ksiyc Przemytnikw, bo podejrzewaa, e bd potrzebowa jej pomocy. Miaa cakowit racj: nawet we dwoje z trudem zdoalimy uj z yciem. Stoczylimy straszliw walk ze zmutowanymi, gigantycznymi akkami, a widzowie Circus Horrificus bawili si jak nigdy... Teraz jednak, w rodku dungli, te wspomnienia wycisny mi zy z oczu. Tamtego dnia w Nar Shaddaa Depa pokazaa mi taki poziom walki mieczem, ktry przewysza wszelkie moje umiejtnoci; wida byo, e uczy si i czyni postpy we wadaniu Vapaad i Moc jednoczenie. Byem z niej taki dumny... Miny lata, odkd przesza Rycerskie Prby. Od dawna bya te mistrzyni Jedi i czonkiem rady. Tamtego dnia jednak bylimy znw tylko Mace'em i Dep, mistrzem i padawanem, i przeciwstawialimy miercionon sztuk Vapaad wszystkiemu najgorszemu, co moga rzuci przeciwko nam galaktyka. Walczylimy tak, jak wiele razy wczeniej: doskonale zgrana jedno, pomnaajca wzajemnie swoje siy i znoszca saboci - tamtego dnia wydawao si, e nigJanko5

70 dy nie robilimy nic innego. Jako rycerze Jedi bylimy niepokonani; jako mistrzowie, czonkowie rady... Co osignlimy? Czy cokolwiek? A moe wszystko stracilimy? Jak to si stao, e nasze pokolenie jako pierwsze od tysica lat ujrzao Republik rozbit przez wojn? - Windu! - syk Nicka przywoa Mace'a do rzeczywistoci. Podnis gow. Nick patrzy na niego z wysokoci trzech metrw. -Nie stj jak sup! - Dobrze. Mace podnis rce i wszystkie trzy akki pooyy si. Jedno dotknicie Mocy i gest obu doni - i trzy psy przetoczyy si na grzbiety, wywalajc czarne ozory, ktre zwisy spomidzy ostrych jak brzytwa kw. Dyszay radonie, patrzc na niego z cakowitym oddaniem. Nick mrukn co na temat siedzenia po uszy w ajnie. Mace podszed do jednego z psw i przesun do po bie pomidzy trj ktem, jakie sze szcztkowych rogw tworzyo na czole akka. Drug do pooy pod doln warg akka, eby ogromny jzor stwora mg zebra zapach Mace'a do dokw wchowych obok nozdrzy. Przechodzi tak od jednego do drugiego, poznajc ich istnienie w Mocy. Uczyli si siebie z surow powag, jakiej wymagay tak uroczyste okazje. Cudowne istoty. Tak rne od zmutowanych olbrzymw, ktre wraz z Dep musieli pokona w Circus Horrificus. W cuchncych otchaniach Nar Shaddaa Gargonn zmieni szlachetnych obrocw stada w zoliwych i okrutnych mordercw. Mace nie mg jako otrzsn si z wraenia, e by moe kto na Haruun Kal uczyni to samo z Dep. - W porzdku - rzek wreszcie, zwracajc si do wszystkich i do siebie. - Jestem gotw. Co noc zatrzymywali si na postj - po ciemku, adnego ognia, zreszt nie byo takiej potrzeby. Akki trzymay drapiecw w ryzach, a Korunnai nie przeszkadzaa ciemno. Cho kanonierki milicji nie latay po nocy, ognisko dawaoby tyle ciepa, e czujniki satelitarne wykryyby je bez trudu. Nick sucho wyjani, e nigdy nie wiadomo, kiedy Balawai uznaj za stosowne spuci ci KOBA z orbity prosto na eb. Wyjani, e rzd wci utrzymuje na orbicie nieznan liczb KOBA - Kinetycznych Orbitalnych Broni Antystanowiskowych. Oglnie rzecz biorc, byy to krce po orbicie planety prty z durastali wielkoci pocisku, wyposaone w prymitywny system naprowadzania i sterowania. Tanie w produkcji i atwe w uyciu: prosta komenda do silnikw KOBA powodowaa odpalenie broni w kierunku planety i uderzenie w dowolny punkt o staych wsprzdnych. Nie odznaczaa si szczegln celnoci, ale to wystarczao - ot, uderzenie meteorytu na rozkaz. A wic dla Korunnai ogniska naleay do przeszoci. Niektre nocne owady porozumieway si za pomoc sygnaw wietlnych, rozgwiedajc otaczajc ich noc gst galaktyk lampek, a rne gatunki byszczowiriu Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 71 delikatnie fosforyzoway rnymi kolorami, emanujc agodne wiato podobne do bladej powiaty ksiyca. Trawiaki spay na stojco, na sztywnych szeciu nogach, z przymknitymi oczami, nie przerywajc ucia. Korunnai mieli przy siodach piwory. Mace wykorzystywa skadany namiot, ktry trzyma w bocznej kieszeni worka. Rozsuwa paznokciem uszczelk, a wewntrzne, gitkie ebra rozpray si automatycznie, tworzc schronienie dla dwch osb. Siadali lub klkali na ziemi, dzielc si posikami; kiedy skoczyy si paczki z ywnoci i ciastkami, ktre zrabowali zabitym, ywili si paskami wdzonego misa i twardym, okropnie starym serem z surowego mleka trawiaka. Wod brali z lejkowcw, jeli je akurat znaleli - ich woskowate, pomaraczowe licie zwijay si w tutk o wysokoci dwch metrw, chwytajc deszczwk, co pozwalao z kolei utrzyma wilgotno pytkiego systemu korzeniowego roliny. Kiedy indziej napeniali manierki z ciepych strumieni i bulgoczcych rde, ktre Chalk po sprawdzeniu uznaa za zdatne do spoycia. Nawet autosterylizator jonowy w manierce Mace'a nie by w stanie usun podobnego do zgniych jaj odoru siarki. Po skoczonym posiku Lesh wyciga czasem mikki waek z surowej kory thyssela i czstowa nim towarzyszy. Nick i Mace zawsze odmawiali. Chalk czasem braa troszk, Besh nieco wicej, a Lesh noem odcina kawa gruboci trzech palcw i pakowa sobie do ust. Thyssel praony i rafinowany by mikkim narkotykiem" nie bardziej szkodliwym od sodkiego wina; w postaci surowej by jednak do mocny, aby sia trwae spustoszenie w procesach chemicznych mzgu. Minuta ucia powodowaa, e czoo Lesha spywao potem, a oczy nabieray szklanego wyrazu; widzieli to, jeli pncza daway do wiata. W te wieczory Mace dowiadywa si wiele na temat modych Korunnai - a przy okazji rwnie o GF W. Nick by przywdc tej maej bandy, ale nie z powodu rangi. W ogle kwestie hierarchii chyba ich nie obchodziy. Nick dowodzi dziki sile osobowoci i byskawicznym reakcjom ostrego jak n dowcipu, niczym bazen rzdzcy dworem krlewskim. Nie mwi o sobie jako o onierzu, a tym bardziej jako o patriocie. Twierdzi, e jego najwiksz ambicj jest kariera najemnika. Nie wplta si w t wojn, aby ratowa Korunnai. Walczy, a przynajmniej tak twierdzi, wycznie dla kredytw. Cigle opowiada, jak to si szykuje, eby rzuci w diaby t cholern dungl. Gdzie tam w galaktyce mona zrobi naprawd wielk kas". Dla Mace'a byo jednak jasne, e to tylko poza, sposb, aby utrzymywa swoich towarzyszy na dystans, udajc, e tak naprawd wcale mu nie zaley. Mace odgad, e zaley mu, i to a za bardzo. Lesh z Beshem doczyli do akcji z czystej nienawici do Balawai. Kilka lat wczeniej Besh zosta schwytany przez poszukiwaczy dungli... Palce, ktrych mu brakowao, Balawai odcinali po jednym, eby wycign z niego odpowiedzi na pytania dotyczce miejsca gdzie jakoby mia rosn cay zagajnik drzew lammasu. A kiedy nie mg im odpowiedzie - bo tak naprawd drogocenny zagajnik by jedynie mitem -

72 stwierdzili, e widocznie jest uparty. Jeli nie chcesz nam tego zdradzi - owiadczy ktry - zaatwimy, eby nie powiedzia te nikomu innemu". Besh nie mwi, bo nie mg. Balawai odcili mu jzyk. Porozumiewa si kombinacj prostych znakw i wyjtkowo ekspresyjnej projekcji uczu i opinii poprzez Moc. W pewnym sensie by najbardziej elokwentny z caej grupy. Chalk zaskoczya Mace'a: kiedy domyli si, przez co przesza, spodziewa si, e bdzie prowadzi osobist wendet, podobnie jak Lesh i Besh. Okazao si, e zanim doczya do GF W, wraz z czonkami swojego ghosha odowia ludzi, ktrzy j napastowali - picioosobowy oddzia regularnej milicji razem z dowdc- i wymierzya im tradycyjn kar Korunnai. Kara ta nazywaa si tanpel trokal, co z grubsza mona byo przetumaczy jako sprawiedliwo dungli". Delikwentw porywano, wywoono setki kilometrw od najbliszej osady, a nastpnie wypuszczano nago, bez sprztu i jedzenia. Bez niczego. W dungli. Bardzo niewielu ludzi uszo z yciem z tanpel 'trokal. Tym si nie udao. Chalk nie walczya ju zatem z zemsty; mawiaa: Twarda dziewucha jestem. Silna. Wielka. Dobry wojownik. Nie chciaam by. Musiaam by. Jak przeyam to, co zrobili mnie? Walczyam ja. Nie przestawaam walczy. I przeyam. Teraz walcz, eby inne dziewczyny nie musiay. Powinny pozosta dziewczynami. Rozumiesz? Dwa sposoby, eby mnie zatrzyma: zabi albo pokaza, e dziewczyny nie musz walczy". Mace rozumia. Nikt nie powinien by a tak twardy. - Jestem pod wraeniem sposobu, w jaki si poruszasz w dungli-powiedzia jej raz w ciemnoci obozowiska. -Nieatwo ci dostrzec, nawet jeli wiem, gdzie jeste. Nawet twj trawiak jest trudny do namierzenia. Burkna co, ujc kor. Lekcewaco wzruszya ramionami. - To interesujcy sposb wykorzystywania... - Mace przez chwil grzeba we wspomnieniach sprzed trzydziestu piciu lat w poszukiwaniu koruskiego okrelenia Mocy. Pelekotan. Mona by to przetumaczy jako moc wiata". - ...Pelekotan. Zawsze umiaa to robi? Mace'owi w istocie chodzio o co cakiem innego... ale ba si zapyta wprost. Czy to Depa ci tego nauczya? Jeli uczya sztuczek Jedi tych ludzi, ktrzy byli zbyt doroli, by przyswoi sobie dyscyplin Jedi... ludzi, ktrzy nie maj obrony przed ciemn stron... - To nie ty uywasz pelekotanu - odpara Chalk. - To pelekotan uywa ciebie. Nie bya to krzepica odpowied. Mace przypomnia sobie, e dokadne, wierne tumaczenie tego sowa brzmi umys dungli". Odkry, e tak naprawd wcale nie chce o tym myle. W gowie wci brzmiay mu sowa: Staam si mrokiem dungli". Koyszcy krok trawiaka by pynny i uspokajajcy. Aby i szybciej, uywa tylnych i rodkowych ng. W tej pozycji odwrcone do tyu siodo Mace'a byo nieco Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

Matthew Stover 73 przechylone, dziki czemu mg opiera si ramionami o szeroki, gadki grzbiet zwierzcia. Nick jecha na siodle z przodu, rozgldajc si ponad jego gow. Powolna, koyszca wdrwka przez dungl pograa Mace'a w gbokiej frustracji. Mg patrze tylko w ty; nigdy nie widzia, co si dzieje z przodu, dopki tego nie minli, a wtedy i tak wszystko nabierao cakiem innego znaczenia, ktrego nie mg zrozumie. Kiedy na co patrzy, prawie nigdy nie mg by cakowicie pewien, czy to zwierz, czy rolina; trujce, drapiene, nieszkodliwe, lecznicze... a moe nawet na tyle mylce, eby odrnia dobro od za... Mia niejasne wraenie, e ta podr stanowia jakby, symbol jego wojny. Wchodzi w ni tyem i nawet w penym wietle dnia nie wiedzia, co si dzieje, nie rozumia, co przeszo obok. Cakowicie zagubiony. C, w ciemnoci czu si jeszcze gorzej. Mia nadziej, e si myli. Symbolika to liska sprawa. W cigu dnia widywa przelotnie psy akk, patrolujce okoliczny nierwny teren. Byy przed i za wdrowcami, pilnujc ich przed drapienikami; w dungli zdarzay si bestie tak wielkie, e mogy zaatakowa nawet trawiaka. Trzy akki naleay do Besha, Chalk i Lesha. Nick nie mia wasnego akka. - Hej, wyrosem na ulicach Pelek Baw, wic co miabym zrobi z akkiem? Czym bym go karmi, ludmi? Chocia, jakby si zastanowi... - Ale teraz mgby sobie znale psa - tumaczy Mace. - Miaby towarzysza zwizanego z tob poprzez Moc, jak twoi przyjaciele. - artujesz chyba! Jestem za mody na taki zwizek. - Naprawd? - Jasne. To gorsze ni maestwo. - Nigdy bym nie przypuszcza - z roztargnieniem odpar Mace. Czsto zdarzao mu si przysypia z upau i agodnego koysania trawiaka. Krtkie drzemki, w jakie zapada noc, zakcane byy gorczkowymi snami, nioscymi niejasn brutaln grob. Pierwszego ranka, kiedy wczy samoskadanie si namiotu i ulokowa go na powrt w niewielkiej kieszonce torby, Nick usysza jego westchnienie i zobaczy, jak przeciera znuone oczy. - Tu nikt dobrze nie sypia - stwierdzi z niewesoym umiechem. Przywykniesz. Podr w dzie pyna sennie pomidzy cieniem dungli a jaskrawym socem, ktre przeplatay si wzajemnie, gdy przekraczali cieki trawiakw - wskie otwarte przestrzenie k, pozostawione przez stada tych zwierzt, gdy wyjaday sobie drog poprzez dungl. Byy to czasem jedyne chwile, kiedy Mace widzia Besha, Chalk i Lesha oraz ich trawiaki i akki. Dziki akkom, nawizujcym kontakt w Mocy, mogli si bezpiecznie rozprasza nawet na due odlegoci. Otwarta przestrze dawaa im odpoczynek od owadw; by to teren owiecki wielu gatunkw szybkich jak byskawice, owadoernych ptakw. Psie muchy, szczypawki i wszelkie inne odmiany os, pszcz i szerszeni ksay raczej w stosunkowo bezpiecznym dla nich cieniu. Skry Mace'a nie byo prawie wida spod ladw uksze i ugryzie; trzeba byo caej dyscypliny Jedi, eby si nie drapa. Od czasu do czasu Korunnai wykorzystywali sok z rnych zmiadonych lici do agodzenia skutkw szczeglnie niebezpiecznych lub nieprzyjemnych uksze, ale na

74 og wydawao si, e nawet ich nie zauwaali, tak samo, jak niektrzy nie czuj, e pewne fasony butw znieksztacaj palce stp. Mieli cae ycie, eby si do tego przyzwyczai. Teraz mogli porusza si szybciej, podajc ciekami trawiakw, lecz przez czste naloty kanonierek milicji byo to zbyt ryzykowne. Nick poinformowa Mace'a, e ludzie na trawiakach byli zabijani bez pytania. Co godzin lub dwie akki ostrzegay ich o nadlatujcych kanonierkach; ich czujne uszy wyawiay szum repulsorw z odlegoci ponad kilometra, nawet spord cigych haasw dungli, a take odlegych wybuchw wulkanu. Mace mia do okazji, eby obejrze sobie te kanonierki i zorientowa si co do ich moliwoci. Wydaway si zmodyfikowan wersj dawnych Turbostormw Sienara; zwyke kanonierki wyposaone do dziaa powietrznych krtkiego zasigu. Do powolne, ale dobrze uzbrojone, najeone dziakami i wyrzutniami rakiet, wystarczajco due, aby przetransportowa pluton cikiej piechoty. Przypuszczalnie latay trjkami. Zdolno milicji do utrzymywania patroli powietrznych pomimo metaloernych grzybw i pleni atwo dawaa si wyjani zocistymi byskami otaczajcymi je w locie: kada kanonierka miaa wasny generator pola dezynfekujcego. Sdzc po wysokoci krzeww i modych drzew na drogach trawiakw, najmodsze z nich miay co najmniej dwa, trzy lata. Mace wspomnia o tym Nickowi. Ten westchn ponuro. - Jasne. Nie strzelaj tylko do nas, wiesz? Kiedy strzelcy Balawai si nudz, zaczynaj celowa do stad trawiakw. Ot, tak sobie. Ju od kilku lat nie jestemy tak gupi, eby gromadzi wicej ni cztery, pi trawiakw w jednym miejscu. A nawet wtedy akki rozdzielaj je tak, eby nie stanowiy atwego celu. Mace zmarszczy brwi. Bez cigego kontaktu i wspycia ze swoimi pobratymcami trawiaki wpadaj w depresj, choruj... bywa, e dostaj psychozy. - Tak si troszczycie o swoje stada? Nie mg widzie twarzy Nicka, ale domyli si, jak ma min. - Masz lepszy pomys? Mace musia przyzna, e nie -jeli nie liczy wygrania wojny. Martwio go za to co innego. Nick powiedzia od kilku lat", a przecie wojna zacza si par miesicy temu. Kiedy o tym wspomnia, Nick odpowiedzia pogardliwym prychniciem. - To wasza wojna zacza si kilka miesicy temu. Nasza trwa od dawna, jeszcze przed moim urodzeniem. I tak zacza si lekcja Mace'a na temat Letniej Wojny. Nick nie wiedzia, jak to wszystko si zaczo. Przypuszcza, e chodzio o nieuniknion sprzeczno trybu ycia. Korunnai wdrowali za swoimi stadami. Stada niszczyy nieprzyjazn dungl. Zniszczenie dungli umoliwiao za przetrwanie Koranom: ograniczao populacj muszek i brzczykw, chwytnych pnczy i lianokotw oraz milionw innych sposobw, jakie miaa dungla na zabicie ywej istoty. Balawai z kolei korzystali z dungli - chcieli wic, by pozostaa nietknita, by produkowaa cenne przyprawy i drogie drewno, a take wycigi z egzotycznych rolin, Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

Matthew Stover 75 ktre stanowiy podwalin cywilizowanej gospodarki Haruun Kal. Niestety, trawiaki upodobay sobie szczeglnie wanie kor thyssela i licie portaaku. Partyzanci koruscy walczyli o dungl z milicj Balawai przez ponad trzydzieci lat. Wedug Nicka wszystko zaczo si od tego, e paru bankrutw -poszukiwaczy, ktrzy nie mieli szczcia - przypisao wasnego pecha Korunnai i ich trawiakom. Szperacze popili sobie i pewnie postanowili, e zapoluj na trawiaki. A kiedy ju wykoczyli stado jakiego nieszczsnego ghosha, ludzie z tego ghosha odkryli, e wadze Balawai nie s zainteresowane ledztwem w sprawie mierci jakich tam zwierzakw. Ghosh postanowi zatem, e moe powinni zapolowa sami -na Balawai. - Zreszt dlaczego by nie? Nic nie mieli do stracenia - stwierdzi Nick. - Bez stada ghosh i tak nie mia ju racji bytu. Sporadyczne starcia trway od dziesicioleci. Wyyna Korunnai bya rozlega. Rozlew krwi nie trwa cay czas - przycicha na par lat, ale potem seria prowokacji po jednej lub po drugiej stronie nieuchronnie wzniecaa poar na nowo. Koruskie dzieci wychowywane byy w nienawici do Balawai. Dzieci Balawai uczono, aby strzelay do Korunnai bez ostrzeenia. Ze strony Korunnai bya to bardzo starowiecka wojna. Metaloerne grzyby sprawiy, e mogli uywa gwnie prymitywnej broni -materiaw wybuchowych tego czy innego typu, ywych wierzchowcw zamiast pojazdw. Nie byli w stanie korzysta z komunikatorw, poniewa rzd Balawai bez trudu namierza transmisje. Koordynowali swoje czynnoci poprzez system komunikacji w Mocy, niewiele bardziej skomplikowany ni znaki dymne. Zanim Nick dors na tyle, aby wzi udzia w walkach, Wojna Letnia staa si tradycj prawie sportem. Pn wiosn na tyle dugo po zimowych deszczach, aby mona byo przej przez gry, co odwaniejsi modzi Korunnai na swoich trawiakach zbierali si, aby wyruszy na wyprawy przeciwko Balawai. Balawai z kolei wyjedali na ich spotkanie pezakami parowymi. Kadego lata ogarniaa wszystkich gorczka zasadzek i wypadw, uszkadzania pezakw i strzelania do trawiakw. Na miesic przed nadejciem jesieni zaczynay si deszcze i wszyscy wracali do domu. Szykowa si na nastpny rok. Tak oto wyjania si tajemnica niezwykych sukcesw Depy. Mace zrozumia, e nie musiaa tworzy armii partyzanckiej. Znalaza gotow do uytku. Krwioercz i zachann. - Ta wasza Wojna Klonw... Kogo ona obchodzi? Mylisz, e kogokolwiek na Haruun Kal interesuje, kto akurat rzdzi na Coruscant? Zabijamy separatystw, bo daj bro i zapasy Balawai. Balawai za wspieraj separatystw, bo dostaj od nich takie cacka jak te kanonierki. I to za darmo! Przedtem kupowali je i cigali z Opari. Kapujesz? To nasza wojna, Mistrzu Windu. - Nick pokrci gow z rozbawieniem i pogard. - Wy, chopaki, tylko tdy przechodzicie. - Mwisz prawie tak, jakby to bya zabawa. - Prawie? To najlepsza zabawa, jak sobie moesz zafundowa na trzewo. I nie musisz by nawet cakiem trzewy. Spjrz na Lesha.

Punkt Przeomu

76

- Przyznaj, e nie bardzo znam si na wojnie. Ale wiem, e to nie zabawa. - Zabawa, zabawa. Tylko wyniki liczy si w trupach. - To straszne. Nick wzruszy ramionami. - Wiesz co, traciem ju przyjaci. Ludzi, ktrzy byli dla mnie wicej ni rodzin. Ale jeli pozwolisz, by gniew zera ci od rodka, zrobisz co gupiego i dasz si zabi. Moe nawet razem z tymi, na ktrych ci zaley. Strach jest zreszt rwnie zy: nadmiar ostronoci moe czowieka zabi rwnie atwo, jak zbyt wielka odwaga. - Wic dlatego udajecie, e to zabawa? Umiech Nicka sta si sarkastyczny. - Nie udajemy niczego. Robimy wszystko, eby to bya zabawa. Kady znajduje w sobie tak czstk, ktra to lubi. - Jedi maj na to swoj nazw. -Tak? - Zw to Ciemn Stron. Noc. Mace siedzia ze skrzyowanymi nogami przed namiotem, cerujc dziur w spodniach, jak zostawi pd brzowina. O udo wspar faszywy notatnik; od ekranu padao do wiata, eby szy bez rozlewu krwi. Durastalowa obudowa zaczynaa ju wykazywa lady czarnej pleni i drobne naderki, ale zostaa zaadaptowana do pracy w dungli Haruun Kal i sprawiaa si niele. Zjedli ju ser i wdzone miso. Korunnai po omacku oczycili bro, nakadajc now warstw bursztynu portaak na wraliwe powierzchnie. Rozmawiali przyciszonymi gosami, dzielc si opiniami na temat pogody i jutrzejszej podry. Zastanawiali si, czy tej nocy dotr do bandy GF W prowadzonej przez Dep, zanim przechwyci ich powietrzny patrol. Kiedy Mace skoczy cerowa spodnie, odoy zszywacz i w milczeniu obserwowa Korunnai, przysuchujc si ich rozmowie. Po chwili wzi mikrofon rejestratora notatnika, wczy i wybra wzr szyfrowania. Kiedy ju ustawi go jak naley, przybliy mikrofon do ust i zacz bardzo cicho mwi. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Czytaem opowieci wojenne w archiwach wityni. Mwiy o wczesnych latach Republiki i jeszcze dawniejszych czasach. Zgodnie z tymi opowieciami, onierze na biwaku powinni bez przerwy opowiada o swoich ukochanych i rodzinach, o potrawach, na jakie maj apetyt i o winie, jakiego by si napili. I o planach powojennych. Korunnai nie mwili o niczym takim. Dla nich nie istnia czas po wojnie". Wojna to wszystko, co maj. adne z nich nie ma nawet tylu lat, eby pamita cokolwiek innego. O pokoju nawet nie prbuj marzy. To jak ten d mierci, ktry mijalimy dzisiaj... Janko5

Janko5

77

Matthew Stover

Gboko w dungli Nick nagle skrci trawiakiem z trasy, ktr szlimy, aby wymin zagbienie w ziemi, pene niewiarygodnie bujnej rolinnoci. Nie musiaem pyta, skd ta obfito. D mierci to zagbienie terenu, w ktrym zbieraj si gazy cisze od powietrza, spywajce w d z wulkanw. Na krawdzi dou spoczywa martwy, stukilowy kak; jego pysk dzieli najwyej metr od wieego powietrza, ktre uratowaoby mu ycie. Wok leay inne martwe zwierzta: kruki, szakale i rne mae cierwojady, ktrych nie rozpoznaem, a ktre zwabia tutaj na pewn mier dana przez dungl faszywa obietnica atwego arcia. Powiedziaem co na ten temat Nickowi, ale on zamia si tylko i nazwa mnie balawajskim gupcem. - Nie ma faszywych obietnic - wyjani. - W ogle nie ma obietnic. Dungla nie obiecuje. Istnieje i tyle. To, co zabio te mae ruskakki, nie byo puapk. Tak po prostu jest. Nick mwi, e personifikacja dungli - nadawanie jej metaforycznej postaci istoty, jakiejkolwiek istoty - to pomys Balawai. Dziki temu tak atwo ich zabi. Personifikacja zakca logik mylenia: sprbuj mwi o dungli jak o istocie, a zaraz zaczniesz j traktowa jak istot. Uznasz, e moesz j przechytrzy albo jej zaufa, pokona j lub si z ni zaprzyjani, oszuka albo z ni negocjowa. A wtedy zginiesz. - Nie dlatego, e dungla ci zabije. Rozumiesz? Po prostu dlatego, e ona jest tym, czym jest. - Tak mwi Nick. - Dungla nie robi nic. To tylko miejsce. Miejsce, gdzie yje wiele, wiele istot. I wszystkie one umieraj. Fantazjowanie na jej temat, udawanie, e jest tym, czym nie jest, to zabjstwo. To twoja pierwsza lekcja przetrwania, Mace. Darmowa - zaznaczy. - Zapamitaj j. Bd pamita. Mam wraenie, e lekcja dotyczy rwnie tej wojny. Ale jak mam udawa, e wojna jest czym, czym nie jest? Nie wiem chyba jeszcze, czym naprawd jest wojna. Do tej pory mam tylko wraenia... Wielka. Nieznana i niepoznawalna. ywa ciemno. miercionona jak dungla. A mojemu przewodnikowi nie mona ufa. Dzie. Mace sta we wszechwiecie penym deszczu. Byo tak, jakby drzewa, paprocie i kwiaty dungli rosy u stp przeogromnego wodospadu. Deszcz bbni w licie i gazie z hukiem, ktry pozwala na porozumiewanie si wycznie krzykiem. aden wodoodporny sprzt nie mgby ich ochroni - w cigu niecaej minuty ubranie Mace'a byo przesiknite wod. Potraktowa to po korusku - zignorowa. Ubranie wyschnie, on te. Bardziej martwi si o oczy. Musia je Janko5

78 osania obydwiema domi, eby w ogle podnie wzrok. Widoczno ograniczaa si do kilku metrw. Ale wystarczya, aby dostrzeg ciaa. Wisiay do gry nogami, z okciami wygitymi pod dziwnym ktem, bo rce zwizano im za plecami. ywe, chwytne pncza okrciy si wok ich kostek i utrzymyway sze metrw nad podoem, do nisko, by ich gowy znalazy si w zasigu skoku lianokota, takiego jak ten, ktrego sposzy akk, kiedy Nick i Mace zbliyli si do cia. Mace naliczy siedem trupw. Ptaki i owady ju si nimi zajy, lianokoty te. Wisiay ju chyba od jakiego czasu w wilgotnym pmroku, pod ulew i grzmotami. Metal nie by jedyn straw, jak odywiay si lokalne plenie i grzyby. Po bezbarwnych strzpach, ktre pozostay z ubra, trudno byo pozna, czy to mczyni, czy kobiety. Mace nie by do koca przekonany, czy to w ogle ludzie. Sta pod nimi, wpatrujc si w puste oczodoy dwch cia, ktre jeszcze miay gowy. - Wyczue to? - krzykn Nick z sioda. Jego trawiak sign po pncza, ktre podtrzymyway ciaa, i Nick dgn go w ap brzowi-now szpicrut. Trawiak stwierdzi, e lepiej poczstowa si najblisz kp szklanych paproci. Nigdy nie przestawa u . Mace skin gow. Echa tych morderstw wyy w otaczajcej go Mocy. Mg je wyczu na setki metrw. To miejsce cuchno Ciemn Stron. - Ju si napatrzye? Nie mamy tu nic do roboty. Wsiadaj! Trupy spoglday na Mace'a pustymi oczodoami. Pytay: Co z nami zrobisz?" - Czy oni... - Gos Mace'a by dziwnie chropawy... musia odchrzkn, eby oczyci krta, ale zanim zdy zamkn usta, napi si tyle wody, e przez chwil kasa jak oszalay. - Czy to Balawai? - A skd mam wiedzie? Mace wyszed spod wiszcych cia i zmruonymi oczami spojrza na Nicka. Byskawica nad baldachimem lici pooya zote byski na czarnych wosach modego Koruna. - Chcesz powiedzie, e to mogli by Korunnai? - Jasne. O co ci chodzi? - Nick by zdumiony, e Mace w ogle si nad tym zastanawia. Mace te nie by pewien, dlaczego go to interesuje. I czy go interesuje. Ludzie to ludzie. Trup to trup. Nawet jeli to przypadkiem nieprzyjaciel, stanowczo to nie jest w porzdku. - Powinnimy ich pochowa. - Powinnimy si std wynosi! -Co? - Wsiadaj! Spadamy.

Punkt Przeomu

Janko5

79

Matthew Stover

- Jeli nie moemy ich pochowa, to chocia ich odetnijmy. Spalmy. Zrbmy cokolwiek. - Mace chwyci za link do wsiadania, jakby jego ludzka sia wystarczya, aby zatrzyma dwutonowego trawiaka. - Jasne... spali! - Nick splun wod na bok trawiaka. - Znowu to poczucie humoru, typowe dla Jedi. - Przecie nie moemy ich zostawi na pastw drapienikw! - Ale moemy. I zostawimy. - Nick pochyli si ku niemu, a na jego twarzy pojawi si wyraz... chyba politowania. W stosunku do Mace'a oczywicie. Jeli chodzi o zabitych, zdawa si nie czu zupenie nic. - Jeli to Korunnai - wytumaczy bez cienia urazy - to przyzwoity pogrzeb byby jak napis Bylimy tutaj". Wykorzystaaby to kolejna banda nie zrzeszonych albo patrol milicji. Znakomicie si orientuj, kiedy to robi. Jeli za s to Balawai... Spojrza na ciaa i wszystkie ludzkie uczucia zniky mu z twarzy. Zniy gos, ale Mace odczyta sowa z jego ust. - Jeli to Balawai - szepn - to i tak za dobry los dla nich... Noc. Mace zbudzi si z koszmarnego snu, ale nie otwiera oczu. Nie by sam. Nie potrzebowa Mocy, eby to wiedzie. Czu go. Cuchncy pot. lina i surowy thyssel. Lesh. Szept, najcichszy. - Dlaczego tu, Windu? Po co tu przyszede? W namiocie panowaa cakowita ciemno. Lesh nie powinien nawet wiedzie, e Mace nie pi. - Czego chcesz tutaj, ty? Zabra j od nas chcesz, ty? Powiedziaa, e tak zrobisz, ona... - Sowa Koruna byy znieksztacone przez narkotykowe oszoomienie. Wyraay paczliwe, dziecice zdumienie, jakby si ba, e Mace zniszczy mu ulubion zabawk. - Lesh - odezwa si Mace umylnie gbokim gosem. Spokojnym i pewnym jak gos ojca. - Musisz opuci mj namiot, Lesh. Porozmawiamy o tym rano. - Mylisz, e moesz? Ha! Mylisz, e moesz? - Gos brzmia dziwnie cienko, jak krzyk zduszony do szeptu. Teraz Mace poczu jeszcze olej maszynowy i bursztyn portaaka. A wic Lesh by uzbrojony. -Nie rozumiesz jeszcze, ty... Ale dowiesz si, dowiesz... Mace sign ku niemu poprzez Moc. Korun siedzia przycupnity w nogach Mace'a, z butami na jego piworze. Nie najlepsza pozycja do walki... - Lesh... - Mace przela Moc w swj gos. - Chcesz teraz odej. Porozmawiamy rano. - Kiedy rano? Rano dla ciebie? Rano dla mnie? Mace nie wiedzia, czy Lesh mwi rano", czy rana". Zamiony thysselem umys Koruna mia w sobie jednak do siy, by oprze si popartym przez Moc rozkazom Mace'a. -Nie wiesz nic, ty - doda urywanym gosem, jakby mia kopoty z oddychaniem. Ale nauczy ci Kar... To, co robisz, wszystko wie. Nauczy ci... akkami. Czekaj, ty. Czekaj i patrz. Janko5

80 Kar? W wielu raportach Depy przewijao si nazwisko Kara Vastora. Wspomniaa o nim jako o szczeglnie zdolnym dowdcy niezalenego - lub prawie niezalenego oddziau komandosw. Mace nie do koca orientowa si w strukturze dowodzenia GFW. Ale skoro Lesh wypowiedzia to nazwisko z zabobonnym podziwem... Czy on na pewno mwi o akkach? - Lesh, musisz ju i. Teraz. -Niezalenie od wtpliwoci, Mace nie by a tak gupi, eby angaowa si w konwersacj z facetem na korowym haju. - Mylisz, e j znasz. Mylisz, e jest twoja. Naucz ci czego. Moe. ye tak dugo, eby si nauczy, ty? Moe nie. Zawirowanie w Mocy byo wystarczajcym ostrzeeniem. Miecz natychmiast znalaz si w jego doni. Syczce ostrze rzucao purpurowe cienie. Ale Lesh nie atakowa. Nie rusza si. Rusznic trzyma w poprzek kolan. Po twarzy spyway mu zy. Dlatego tak niewyranie mwi. Dlatego z trudem apa oddech. Paka w milczeniu. - Lesh - zacz zdumiony Mace. - O co cho... Urwa. C, Korun by wci na korze, a Mace nadal nie by gupcem. Poda mu tylko rcznik z torby. - Masz. Wytrzyj twarz. Lesh wzi go i rozsmarowa smugi pod oczami. Spojrza na rcznik i zmi go w palcach. - Windu... - Nie. - Mace wycign rk po rcznik. - Pogadamy rano. Jak wytrzewiejesz. Lesh pokiwa gow i otar nos grzbietem doni. Spojrza raz jeszcze bagalnie na Mace'a i wyszed. Noc mijaa bez snu, powoli. Medytacja dawaa mniej odpoczynku ni sen, ale przynajmniej nie produkowaa koszmarw. Nie taki zy interes. Rankiem, kiedy zapyta Lesha, czy wci chce pogada, ten uda, e nie wie, o co Mace'owi chodzi. Mace obserwowa jego plecy, gdy si oddala. Przebysk intuicji w Mocy dotar do niego, wstrzsn i objawi prawd. Przed zmrokiem Lesh nie bdzie y. Dzie. Rwetes, jaki akki robiy w Mocy, by prawie nie do wytrzymania. Na tyle czsto si to powtarzao, e Mace nauczy si go rozumie. Kanonierki. Wicej ni jedna. Mace czu, e Nick si martwi. W Mocy emanowao z niego lodowate napicie. Zaczo ogarnia rwnie i Mace'a. Prbowa uspokoi siebie i Nicka wiczeniami oddechowymi, ale czu od tego ucisk w odku. Powietrzne patrole nkay ich ju od rana. Krenie spiral i loty po przektnej typowe poszukiwania. Niebezpiecznie byo sdzi, e szukaj kogokolwiek innego ni czterech Korunnai i Mace'a. Janko5

Punkt Przeomu

81 sie?

Matthew Stover

Punkt Przeomu

Napicie zwikszao ucisk w odku Mace'a. Jak ci ludzie mog y w takim stre- Pech - mrukn Nick. - Cholerny, cholerny pech... Znajdowali si na odsonitym, ostrym jak brzytwa grzebieniu skalnym. Jakie trzsienie ziemi dawno temu wyrwao tu dziur. Pkole zwizanego muraw i korzeniami piargu tworzyo ramp, po ktrej zbliali si do wyrwy. Wybierali drog poprzez sterty kamieni o szerokoci kilkunastu metrw; akki pilnoway z przodu i z tyu. Na bokach szczeliny rosy kwitnce pncza i drzewa wczepione w ska podobnymi do palcw korzeniami. Szczyt grzebienia ton w niskich chmurach. Dwa lub trzy metry dalej przeciwlege zbocze prowadzio w mrok dungli. Moe zdoaj dotrze do drzew, zanim nadleci patrol... Nick jednak cign wodze. - Lesh ma kopoty. Mace nie musia pyta, skd Nick to wie - tych modych ludzi czya wzajemna wi prawie tak silna, jak ich wi z akkami. Pomyla o przebysku w Mocy, jakiego dozna rano. - Id - powiedzia. Nick zawrci trawiaka i pogalopowa z powrotem przez szczelin. Ze skierowanego do tyu sioda Mace widzia jedynie Chalk, ktra mijaa ich w pdzie. Jej trawiak by najszybszy ze wszystkich, a poza tym nis poow ciaru. Kiedy minli szczyt przeczy, Mace przywoa Moc i wsta w siodle z twarz skierowan do przodu, opierajc si domi o plecy Nicka i wygldajc mu zza ramienia. Na stoku przeczy kto lea. Pies akk wszy nerwowo wok niego. To by Lesh. Jego trawiak sta spokojnie kilkanacie metrw dalej, skubic mode drzewka ze skalnej ciany, by napeni niezmordowanie poruszajc si paszcz. Besh by pierwszy; zeskoczy z trawiaka i pobieg do brata. - Wstawaj! - krzykn Nick i machn rk. - Wsiadaj i uciekaj! Mace'owi zdawao si, e kto niewidzialny skierowa jego wzrok na dungl pod nimi - na tle koron wida byo par metalicznych punktw, cigncych za sob lad w postaci gwatownie falujcych lici. Kanonierki. Zday wprost ku przeczy. - Moe nas jeszcze nie widzieli - mrukn do siebie Nick. - Moe tylko sprawdzaj przecz. - Widzieli. Nick obejrza si przez rami na Mace'a. - Skd wiesz? - Poniewa zwykle lataj trjkami. Jego ostatnie sowa utony w ryku repulsorw i warkocie silnikw odrzutowych kanonierki, ktra wlizna si wanie do szczeliny z drugiej strony grzebienia. Mace spodziewa si, e zanurkuje, eby ich ostrzela, ale maszyna zawisa w powietrzu, wczajc i wyczajc silniki. - Co oni robi? Nick skrzywi si. - Znasz takie okrelenie Jestemy ugotowani"? - Znam. Janko5

82 W brzuchu kanonierki otworzyy si dolne klapy, ukazujc dysze przypominajce ksztatem komory reaktorw rakiety. Dysze rozsuny si szeroko i pluny smugami pomieni, ktre uderzyy w ziemi i rozpyny si w ogniste rzeki, pokrywajc skay i wypeniajc szczeliny. W cigu niecaej sekundy ta cz przeczy zmienia si w pieko. Mace musia osoni twarz przed buchajcym arem. Kanonierka ruszya ku nim, cay czas zalewajc przecz ogniem. - W tym przypadku - pospnie dorzuci Nick - to nie jest przenonia.

Janko5

83

Matthew Stover

ROZDZIA

5
GORCZKA KRWI
Kanonierka kierowaa si ku nim, jak niesiona na szczycie ognistego supa. Trawiak wyda przeraliwy ryk i rzuci si do galopu. Skaka z kamienia na kamie i wspina si po zboczu, dziko podrygujc. Nick wrzasn rwnie przeraliwie, a przy tym bardzo nieprzyzwoicie i otoczy ramionami szyj wierzchowca, walczc o ycie. Ciao zwierzcia koysao si na wszystkie strony, a cztery przednie apy ciy powietrze w dzikiej panice. Mace zebra si w sobie, czujc strumie Mocy. Pozwoli swojemu umysowi zwiza si z umysem galopujcego trawiaka, nakazujc mu, by bieg przed strumieniami ognia. Kiedy kanonierka przelatywaa nad nimi, Mace wyprostowa palce i wbi je trawiakowi w splot nerwowy pod barkiem. Trawiak rykn niczym klakson takswki powietrznej w godzinie szczytu i skoczy par metrw w bok - w sam rodek szczeliny pomidzy dwiema ognistymi smugami. Chocia pomienie huczay po obu stronach, tylko kilka iskier podpalio kpki sierci na nogach trawiaka. Mace machn rk i Moc ugasia ponce futro, dawic pomie w bblu prni. Kanonierka przeleciaa nad nimi, kierujc snopy pomieni na Chalk. Dziewczyna wlizna si pod brzuch trawiaka, ktry obj j przednimi apami i bieg, osaniajc Chalk wasnym ciaem. Przeklestwa Nicka utony w kaszlu wywoanym gstym i czarnym chemicznym dymem. Dym pali oczy Mace'a jak kwas, olepiajc go zami. Uy Mocy, aby utrzyma si w siodle, i po omacku sign po kradziony pakiet medyczny, ktry zwisa z pasa Nicka. Moc podpowiedziaa mu, ktr wybra strzykawk. Wbi j w plecy Koruna poniej krzya, a potem sobie w pier. Nick jkn, czujc ukucie. -Co do jas... - Neutralizator gazu - wyjani Mace. By to rodek awaryjny uywany na pokadzie statkw, oczyszczajcy selektywnie krew uytkownika z rnych toksyn, od tlenku Janko5

84 wgla po wodorocyjanek. - Nie tak skuteczny jak maska gazowa, ale utrzyma nas w przytomnoci przez par minut... - Bdziemy przytomni, kiedy zaczniemy si ywcem pali? Ekstra! Jak ja ci si odwdzicz? Kanonierka przechylia si i wesza w zakrt, ktry pozwoliby jej wykona jeszcze jeden przelot. Pomie osmali zad trawiaka Chalk i podpali cay bok zwierzcia. Trawiak rykn przeraliwie i rzuci si do przodu z rozpostartymi przednimi apami, obijajc si o ponce kamienie. Chalk wyleciaa w powietrze i spada na gaz. Jej suka akk, Galthra, skakaa ze skay na ska, wycigajc apy w kierunku kanonierki, jakby chciaa j cign w d. Mace nie ba si o ni; akki hodowano na zboczach aktywnych wulkanw, a ich skra bya do twarda, by powstrzyma ostrze miecza laserowego. Kanonierka zakoczya ptl i ruszya z powrotem w kierunku Mace'a i Nicka. Mace sign gbiej w Moc; otworzy si, by znale punkt przeomu. Sytuacja w przeczy zatrzymaa si na chwil i rozszczepia w kryszta: trawiaki, akki, ludzie, kanonierki stay si wzami napre, wektorami przecinajcych si pl energii, poczonych liniami skaz i wad. Mace zacisn zby z ponur min. Ujrza jedn, niewielk szans. Kanonierka moga lata nad nimi i zalewa ich ogniem przez cay dzie. aden miecz laserowy nie zdoaby odbi poncego paliwa. Jednak gdyby milicja w kanonierce chciaa te wyprowadzi akki... Tylne wyrzutnie kanonierki zagrzmiay i pociski oguszajce poleciay w kierunku Besha i Lesha. Wstrzsy eksplozji spowodoway, e pieko otaczajce Mace'a i Nicka zaczo drga, falowa i trzaska. Odpowiedziay im ze wszystkich stron mniejsze detonacje; to pka przegrzana do granic wytrzymaoci skaa. Rozarzone do czerwonoci odamki na p stopionego kamienia przecinay pomienie. Gdziekolwiek ldoway, przyklejay si z sykiem. Kurtka Mace'a dymia; Nick by zbyt zajty strzepywaniem poncych okruchw z tuniki, eby pamita o przeklinaniu. Mace uy Mocy, aby odpi wizk granatw, ktre Nick zabra najemnikom w Pelek Baw, i wyrwa zdobyczn rusznic z futerau przy uprzy trawiaka. Nick obejrza si z obdem w oczach, z trudem trzymajc si wierzchowca. - Co ty wyprawiasz? - Skacz. -Co? Pchniciem poprzez Moc Mace wyrwa go z sioda sekund przedtem, zanim pocisk uderzy trawiaka prosto w pier. Wybuch wyrzuci ich wysoko w powietrze w chmurze pary i odamkw koci. Mace czu w Mocy, jak wiadomo Nicka ganie pod wpywem szoku. Sam wyszed z upadku przewrotem w przd i wyldowa na stopach midzy skaami. Moc szarpna pas rusznicy i uwolnia mu donie, po czym delikatnie przeja bezwadne ciao Nicka i opucia w ramiona Mace'a. Nick spojrza na niego nie cakiem przytomnym wzrokiem. -Co... co si... Janko5

Punkt Przeomu

85

Matthew Stover

- Zosta tu - poleci Mace. Wcisn Nicka w szczelin midzy dwoma blokami wielkoci domu; dziki swej masie bd si nagrzewa bardzo dugo, nawet w tym rozszalaym piekle. Na razie stanowiy dobr oson przed ogniem. - Oszalae? - wybekota Nick. - Wiesz, jak si ognia maj te ruskakki? - Dwie podwjne rewolwerowe wieyczki Taim & Bak FX-4, na lewym i prawym skrzydle - nieobecnym gosem odpar Mace, przykucajc za ska i adujc rusznic pociskiem z nitynitem. Kanonierka koczya przelot. - Podwjne stae wyrzutnie pociskw Krupxy MG-3 z przodu i z tyu, montowany pod brzuchem miotacz pomieni typu Sunfire Merr-Sonn 1-1000... -I jakie osony! - doda Nick. Wzrok dopiero teraz zacz mu si rozjania. - Czego trzeba, eby przebi t powok? -Niczego. - No to co masz waciwie zamiar zrobi? - Zwyciy - odpar Mace. Kanonierka przeleciaa nad nimi. W uamku sekundy, akurat wtedy, gdy Mace znalaz si w lepej strefie pojazdu, wsta i szerokim ukiem wystrzeli granat z nitynitem. Czu w Mocy jego trajektori; kiedy wymin kanonierk, trzeba byo tylko lekkiego dotknicia, eby skierowa go do prawego wlotu powietrza silnika, ktry wessa go niczym ryba chrzszcza. Metal rozdar si z rykiem. Nitynitowe granaty waciwie nie wybuchay; po prostu wypuszczay strumienie gazu. To zreszt i tak nie miao szczeglnego znaczenia. Wane byo, e pkilowa brya metalu zostaa wessana w opaty silnika, ktre obracay si z prdkoci okoo miliona obrotw na minut. Okrgo liczc. Z dyszy wylotowej trysn czerwony ogie, a za nim rozarzone do biaoci kawaki silnika. Kolejne przebiy si przez kadub i teraz cay silnik eksplodowa, spychajc kanonierk bocznym kursem na cian klifu. Mace spojrza na Nicka. - Jakie pytania? Nick o mao nie udawi si wasnym jzykiem. Mace mrukn: - Przepraszam - i znik. Moc przeniosa go przez gazy jak torped. Bieg schylony, przebijajc si przez pomienie zbyt szybko, by mogy go oparzy. Przelizgiwa si po powierzchni rozarzonego wiru pod stopami, skaczc z kamienia na kamie, przedosta si wreszcie na drug stron przeczy, do Chalk i jej akka, Galthry. Dwie pozostae kanonierki, zniajce si gadkim lizgiem, ruszyy ku szczelinie. Trawiak Besha pali si ywcem, wierzgajc i ryczc. Zwierz Lesha byo ju tylko mas spalonego misa. Jeden z pociskw trafi akka w bok - chocia skra psa jest prawie nie do przebicia, jednak wstrzs detonacji pocisku zrobi krwaw mas z jego organw wewntrznych. Akk chwiejnym krokiem powlk si pomidzy gazy, gdzie pad. Besh odcign brata przez pomienie i ukry za masywnym, twardym cielskiem. Ciao akka podskakiwao i wio si w rytm kolejnych salw z dziaek, ktre w nie trafiay. Chwilami wydawao si, e pies wci yje. Janko5

86 Za plecami Mace'a pilot pierwszej kanonierki odzyska kontrol nad maszyn, odcinajc lewy silnik i sprowadzajc statek jedynie na repulsorach. Mace czu, jak Chalk odzyskuje przytomno pord poncych kamieni, ale nie mia czasu, eby co dla niej teraz zrobi. Pody tylko za strumieniem jej budzcej si myli ku wizom Mocy, jakie czyy j z Galthr. Wystarczya sekunda, aby zgbi si tych wizw - pozna j w peni i do koca. A potem j przej. Wi Galthry z Chalk okazaa si gboka i silna, ale bya tylko funkcj Mocy, Mace za by mistrzem Jedi. Dopki nie zwolni akka, Galthra bdzie miaa wi z nim. Rzuci si saltem w powietrze, a Galthra skoczya w d na jego spotkanie. Dotkna ziemi ju spita do kolejnego skoku, a Mace zakoczy skok, ldujc na jej grzbiecie. Nie bya szkolona, aby nosi jedca w bitwie, ale przepyw Mocy uczyni z nich jedn istot. Mace zaklinowa lew stop pod kolcami na karku Galthry, a ona skoczya w przecz, krelc zygzakowat drog pord piekielnych pomieni i eksplodujcych ska. Mace przykucn, eby skorzysta bodaj w czci z osony masywnej czaszki Galthry, i oddzieli z wizki kolejny granat. Wsun go w luf rusznicy i zarzuci sobie bro na rami, nie strzelajc. Za plecami czu, jak otwieraj si przednie wyrzutnie pociskw uszkodzonej kanonierki. - W sam por - mrukn. Dotarli z Galthr do szczytu przeczy. Dwie kanonierki przed nim z rykiem pdziy w gr zbocza. Trzecia wystrzelia pocisk prosto w grzbiet Galthry. W uamek sekundy po wystrzeleniu, w tym okamgnieniu, kiedy pocisk zdawa si zawisa w powietrzu, jakby zbierajc si do penego dziaania, kiedy to grawitacja wypchnie go w podr, wi Mocy pomidzy Mace'em a Galthr zadziaaa i akk nagle skoczy w bok. Pocisk przelecia tak blisko, e przypiek skr na czaszce Mace'a. Jeden lekki dotyk przez Moc - lejszy ni czue poaskotanie pod brod - odchyli romboidaln gowic do gry o centymetr lub dwa, zmieniajc kt natarcia na tyle, by pocisk przelizn si po grzbiecie gry, zamiast trafi w poncy grunt. Polecia dalej, wlokc za lotkami wir czarnego dymu; po chwili pierwsza kanonierka, ktra wanie wyleciaa zza przeczy, przyja pocisk w sam rodek dzioba. Ogromna kula biaego ognia uderzya w ni jak w zaskoczonego trawiaka i odrzucia w ty. Z poszarpanej szczeliny wyrwanej w powoce dziobowej buchn czarny dym. Silniki rykny, dym mign spod repulsorw, gdy pilot usiowa zachowa rwnowag. Trzecia kanonierka skrcia, miotajc si dziko na cigu wstecznym, eby unikn zderzenia z ruf drugiej. Mace i Galthra pobiegli wprost ku nim. Mijajc drgajce ciao trawiaka Chalk, Mace sign po thunderbolta. Bro skoczya z ziemi wprost w jego rce, a akumulator wyldowa mu u stp. Opar potny karabin o biodro, skierowa luf na trzeci kanonierk i przytrzyma spust. Pyn teraz przez pomienie i czarny gryzcy dym, nad szlak rozpalonej skay, przez szrapnele rozrywanych kamieni na grzbiecie wacego trzy czwarte tony opanceJanko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 87 rzonego drapienika, prujc z karabinu wspartego o biodro pakietami energii, ktre ciy powietrze, lecc ku kanonierce. Thunderbolt nie mia do siy raenia, eby przebi gruby pancerz maszyny, ale to nie miao znaczenia: samopowtarzalny karabinek by tylko wizytwk Mace'a. Galthra pognaa zboczem pod kanonierkami i Mace odwrci si w ich stron, siejc ogniem laserw, a wreszcie thunderbolt przegrza si, zakasa i Jedi odrzuci go na bok. Trzeci statek wystrzeli dwa pociski, lecz Mace wyczu ich cel, zanim jeszcze strzelec wcisn spust. Galthra tak szybko reagowaa na jego rozkazy w Mocy, e aden z pociskw nie znalaz si na tyle blisko Mace'a, by zmierzwi mu wosy. Gdyby je mia. Teraz przemwiy boczne wieyczki laserw, obracajc si, by nady za jedcem, a Mace poprzez Moc poczu, jak ich komputery celownicze namierzaj cel. Uszkodzone statki take ustawiy si w pozycji do strzau. Kanonierki koordynoway teraz swj ogie: nie mia szansy, by uciec. Ale si nie przejmowa. Zatrzyma Galthr. Sta nieruchomo, z pustymi rkami, czekajc, a otworz ogie. Czeka, aby da przeciwnikom skrcony kurs sztuki Vapaad. Ich dziaa pluny energi, Mace za rzuci si w Moc, zostawiajc wszystko oprcz swojego zamiaru. To ju nie by Mace Windu, lecz wcielona w Jedi Moc. Miecz wietlny Depy bysn w jego lewej doni, wasny - w prawej. Zielona kaskada spotykaa si z purpurow, kiedy ci przed sob powietrze. Vapaad by szczeglnie gronym drapienikiem z Sarapinu, potnym i okrutnym. Atakowa nieprawdopodobnie szybkimi mackami. Wikszo okazw miaa ich siedem, ale nierzadko zdarzao si, e miay i po dwanacie. Najwikszy, jakiego kiedykolwiek upolowano, liczy sobie dwadziecia jeden odny. Cay problem z Vapaadem polega na tym, e nigdy nie wiedziae na pewno, ile ma macek, dopki go nie zabie. Poruszay si zbyt szybko, by je policzy. Prawie za szybko, by je zobaczy. Tak samo porusza si Mace. Energia laserowa tryskaa wok niego, ale jedynie jej odpryski osmalay go tu i tam, reszta wracaa do kanonierki. Thunderbolt nie by w stanie przebi grubego pancerza maszyny, ale dziaka laserowe Taim & Bak FX-4 to cakiem inna sprawa. Dziesi strzaw dosigo ostrzy mieczy. Po dwa wrciy do uszkodzonych statkw, rozpryskujc si na ich pancerzach i wytrcajc z rwnowagi, a straciy cel. Pozostae sze wbio si w kokpit trzeciej kanonierki, wyrywajc w transpastalowej owiewce ogromn dziur. Mace opuci miecze, przerzuci karabinek do przodu i wystrzeli z biodra. Karabinek plun pojedynczym granatem, ktry, pokierowany Moc wpad wprost w otwr w kokpicie. Z dziury wytrysna fontanna biaej mazi. Glop. Mace burkn pod nosem - zdawao mu si, e zaadowa nitynit. Potem wzruszy ramionami. Ech, co za rnica, pomyla. Jeden z przednich silnikw zassa strumienie twardniejcego glopu przez wlot powietrza zawy i rozpad si na drobne kawaki. Kanonierka zakoysaa si gwatownie; czonkowie zaogi posklejali si szybko twardniejcym glopem i wkrtce mogli ju tylko z przeraeniem obserwowa, jak ich statek kieruje si na zbocze i eksploduje w

88 potnej, imponujcej kuli ogni ktra rozprysa si po zboczu w promieniu trzystu metrw. A teraz ostatnia sztuczka, pomyla Mace. Rzuci karabin i wycign rce. Miecze przyfruny mu z powrotem do doni. Ale dwa uszkodzone statki ju zawrciy i ciko wznosiy si w splamione dymem niebo. Obserwowa je ze zmarszczonym czoem. Czu si dziwnie zdenerwowany. Nieszczliwy. To byo... jakby to powiedzie... Kopotliwe. Surowa uczciwo nie pozwalaa mu zaprzeczy sowu, ktre dokadnie opisywao jego uczucia. To byo niewaciwe. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Nie wiem, jak dugo tam staem, ponuro wpatrujc si w niebo. Ostatecznie odzyskaem do rwnowagi, by zsun si z grzbietu Galthry i uwolni jej wi Mocy. Natychmiast pobiega w podskokach, aby odszuka Chalk na szczycie zbocza, wrd poncych kamieni. Nick zszed na d, potykajc si. Z trudem wybiera drog pord dogasajcych pomieni, wymijajc na wp roztopione kamienie, ktre wci jeszcze jarzyy si przymionym czerwonym blaskiem. Jeszcze si nie otrzsn z emocji walki. Pijany adrenalin, rozchichotany jak dziecko, wydawa si bezgranicznie szczliwy, kipia szalonym entuzjazmem. Nie pamitam, co mwi, poza tym, e nazwa mnie chodzc jednoosobow machin wojenn". Czy co w tym stylu. Nie wiem, czy na pewno uy sowa chodzca". Wikszo z tego, co mwi, zgina w ryku, ktry przetacza si w mojej gowie. Huraganowy wir grzmotw, echo eksplozji bitewnych i przypyw samej Mocy... Kiedy Nick dotar do mnie, zauwayem, e jest ranny. Krew z rany na skroni spywaa mu po twarzy i szyi - prawdopodobnie zadranicie odamkiem skay. Powtarza jednak nieustannie, e nigdy nie widzia niczego podobnego do mojej akcji, a musiaem go uciszy, kadc mu do na ramieniu. - Krwawisz - powiedziaem, ale mroczny blask w jego jasnoniebieskich oczach trwa nadal. Wci powtarza: Sam przeciwko trzem kanonierkom. Trzem. Sam". Wyjaniem, e nie byem sam. Zacytowaem Yod: Moc jest moim sprzymierzecem". Wydawa si nie rozumie, wic wyjaniem: Miaem nad nimi przewag liczebn". To, co nastpio pniej, bd wspomina do mierci. Chobym nie wiem, jak chcia, nie wyma tego z pamici. Nie mogem oderwa wzroku od uszkoJanko5

Punkt Przeomu

Janko5

Matthew Stover 89 dzonych kanonierek, ktre teraz byy ju tylko malekimi kropkami durastali wznoszcymi si w nieskoczone przestworza. Nick pody wzrokiem za moim spojrzeniem i mrukn: - O tak, wiem, co czujesz. Szkoda, e nie usmaye wszystkich trzech, nie? - Co czuj? - rzuciem si na niego. - Co ja czuj? Miaem ogromn ochot waln go w nos; ochot tak wielk, e sam wysiek, eby j opanowa, pozbawi mnie tchu. Chciaem... potrzebowaem... uderzy go. Waln go w dzib. Poczu, jak moja pi miady mu szczk. eby si zamkn. eby ju tak na mnie nie patrzy. Zrozumienie w jego gosie... wiedza w tych zimnych niebieskich oczach... Chciaem go uderzy, bo mia racj. Wiedzia, co czuj. Fatalny szok. Tak jak powiedzia: chciaem zniszczy take te pozostae kanonierki. Chciaem cign je z nieba i patrze, jak pon. Nie myle o istnieniach, ktre zniszczyem wraz z pierwsz kanonierk. Nie myle o istnieniach, ktre zniszczybym w dwch pozostaych. Signem poprzez Moc do poncej sterty zomu, szukajc - sam nie wiedziaem, czego. Podoba mi si wersja, e szukaem ocalaych. Sprawdzaem, czy byli tam ludzie, moe tylko ranni, ktrych mgbym uratowa z pomieni. Ale nie mog przyzna uczciwie, e tak byo naprawd. Moe tylko chciaem poczu, jak pon. Nie mogem rwnie powiedzie uczciwie, e jest mi przykro, i walka przybraa taki obrt. Wprawdzie zabraem im ycie w samoobronie, ale ani ja, ani ci, ktrych broniem, nie byli niewinni. Nie mogem uczciwie twierdzi, e moi koruscy towarzysze bardziej zasuguj na ycie ni ludzie z kanonierki. Niczego, co uczyniem na przeczy, nie mog uzna za spenienie obowizku Jedi. To, co tam robiem, nie miao nic wsplnego z pokojem. Mona to nazwa wypadkiem na wojnie: ot, banda krwioerczych partyzantw podrowaa w towarzystwie mistrza Jedi, przez co ony i dzieci tych w kanonierce poniosy cik strat. Mona to nazwa wypadkiem na wojnie... nawet ja mgbym to tak nazwa... Gdyby to cho troch przypominao wypadek. Gdybym nie stara si zestrzeli tego statku. Gdybym nie czu w moich yach gorczki... gorczki krwi. dza zwycistwa. Zwyciy za wszelk cen. Gorczka krwi. Czuj j do tej pory. Nie, nie opanowaa mnie jeszcze; a tak nisko nie upadem. Jest to raczej kwestia preferencji. Oczekiwanie. Nadzieja, ktra pozostaa niespeniona. To niedobrze. Nie najgorzej, jak moe by, ale niedobrze.

Punkt Przeomu

90 Od dawna wiedziaem, e grozi mi tu niebezpieczestwo. Dopiero teraz zaczynam pojmowa, jak mroczne i bliskie jest to zagroenie. Nigdy nie sdziem, e Haruun Kal przywiedzie mnie tak blisko tej fatalnej granicy. Musi to by efekt uboczny zastosowania Vapaad w Mocy. Mj styl zapewnia wielk skuteczno, ale straszliwym kosztem. Gorczka krwi to choroba, ktra moe zabi kadego, kogo dotknie. Aby uy Vapaad, musisz pozwoli sobie na rado z walki. Podda si bitewnemu dreszczowi. Zwyciskiemu szalestwu. Dlatego tak niewielu studentw w ogle prbuje tego stylu. Vapaad to droga, ktra prowadzi przez pogrony w pmroku skraj Ciemnej Strony. Tu, w dungli, ten skraj jest przeraajco wski. Cakowita noc jest jedynie o krok. Musz by bardzo, bardzo ostrony. Albo a nadto dobrze zrozumiem, co przydarzyo si Depie.

Mace opuci gow. Elektryczne iskrzenie bitewnego zapau opucio go, pozostawiajc ciar i bl. Mia mnstwo powierzchownych oparze z rozpryskw plazmy i odamkw na wp stopionej skay. Zmusi si, eby spojrze w gr, ku przeczy, przez umierajce pomienie i czarne zwoje rozwiewajcego si dymu. Leay tam martwe akki, nieywe i ranne trawiaki, Besh, Chalk i Lesh. Przypomnia sobie przebysk Mocy z poranka. -Do ju, uspokj si troch - zwrci si do Nicka. Dziwne jak wielkie ogarno go nagle zmczenie. - Wydaje mi si, e mamy ofiary w ludziach. Przedarli si do piargowego zbocza. Nad ich gowami Chalk do-kutykaa do swego rannego trawiaka i pokrcia gow. Zwierz byo straszliwie poparzone. Cay jeden bok by wielk mas zwglonego ciaa. Zawrcia wzdu szeciometrowego cielska, opada na jedno kolano i pogadzia trawiaka po gowie. Zwierz zawyo cicho z blu i rozpaczy, wtulajc nozdrza w jej do. Chalk wycigna pistolet i strzelia prosto w grne oko. Pojedynczy, gony strza odbi si od cian klifu otaczajcych szczelin. Dla Mace'a zabrzmia on jak kropka zamykajca bitw. Echo odpowiedziao ironicznym aplauzem. Bracia wci kulili si w cieniu martwego akka. Zwoki psa osaniay ich z jednej strony, a wielki gaz z drugiej. Mace uzna, e przypadkiem mogli przey. Chalk znalaza si tam przed Nickiem i Mace'em. Schodzc w d od zwok trawiaka, nie spuszczaa oczu z miejsca, gdzie powinni si znajdowa bracia. Z jej wyrazu twarzy Mace wywnioskowa, e nie zauwaya tam niczego dobrego. Spojrzaa na wspinajcych si w gr Nicka i Mace'a i leciutko, z kamienn twarz pokrcia gow. Besh siedzia na ziemi obok gowy martwego akka. Otoczy ramionami kolana i koysa si w przd i w ty. Wok niego na ziemi leaa porozrzucana zawarto pakietu medycznego: skaner rczny, strzykawki cinieniowe i bandae, stabilizatory koci. Wydawao si, e nic mu nie jest, ale by blady jak trup, a oczy mia okrge i cakiem puste. Janko5

Janko5

91

Matthew Stover

Lesh mia konwulsje. Jego twarz skurczya si w sztywn mask, lepo wpatrzon w puste popoudniowe niebo. Wygina si i pry, spazmatycznie zaciskajc donie i bbnic pitami po skale. Pierwsz myl Mace'a byo, e to rana gowy... szrapnel lub odamek skalny w czaszce mog dawa takie objawy. Nie mg poj, czemu Nick i Chalk oraz wasny brat rannego stoj bezradnie, jakby nie mogli zrobi nic innego, tylko patrze na jego cierpienia. Mace uklk i sign po skaner. - Zostaw - powiedziaa Chalk. Podnis na ni wzrok. Pokrcia gow. -On nie yje ju. Mace pomimo to wzi skaner i odsun pokryw, eby odczyta wynik. Odczyt mwi, e Lesh nie jest ranny. By zakaony. Niezidentyfikowane pasoyty krwi zebray si w jego centralnym systemie nerwowym. Wanie weszy w nowy etap cyklu yciowego. Poeray mu mzg. Teraz dopiero Mace poj sens poprzedniej nocy w namiocie. Lesh musia ju by chory, zaraony pasoytem. A Mace myla, e to tylko stres i odurzenie thysselem. - Osy febronone - chrapliwym gosem odezwa si Nick. By prawie tak samo blady jak Besh. Mg patrze na gwatown mier bez zmruenia oka i rzucajc sarkastycznymi uwagami, ale teraz, widzc Lesha, twarz mia pokryt kroplistym potem. Cuchn strachem. - Nie wiadomo, kiedy go uksia. Ci, ktrzy uj thyssel, umieraj szybciej. Larwy lubi kor. Kiedy si wykluwaj... Przekn lin i zacisn powieki. Musia si odwrci. - Wylgaj si na gowie. Przez czaszk... jak przez skorup jaja... Wyraz zgrozy na jego twarzy powiedzia Mace'owi, e nie pierwszy raz obserwuje tak mier... Mace odoy pakiet medyczny w chodniejsze miejsce obok martwego akka. - Widz z odczytu, e mona go jeszcze uratowa - rzuci. Wystarczya sekunda, aby napeni strzykawk thanatizin. - Moemy wprowadzi go w stan mierci klinicznej. Spowolni cay proces, a potem odwie do Pelek Baw, do szpitala... Nawet jeli go zidentyfikuj... Besh spojrza na niego i w milczeniu pokrci gow. Mace wymin go i uklk obok Lesha. - Moemy go uratowa, Besh. Moe to oznacza konieczno wydania go milicji, ale przynajmniej bdzie y. Besh chwyci go za rami. Jego oczy patrzyy martwo, poykowane czerwon siateczk naczy krwiononych. Jeszcze raz pokrci gow. - Mistrzu Windu... - Nick wzi pudeko skanera i spojrza na odczyt. - Lesh jest w bardziej zaawansowanym stanie, ni pokazuje ten wskanik. - Skanery w pakietach medycznych s bardzo dokadne. Nie mog sobie wyobrazi, e si myli. -Nie myli si - mikko wyjani Nick. Obrci pudeko, by Mace jeszcze raz mg odczyta wynik. - To nie s odczyty Lesha. - Co takiego? Janko5

92 Besh wbi wzrok w ziemi, dotkn czubkami palcw wasnej piersi i usiad. Wydawao si, e zapad si w sobie, e wraz z wydechem usza z niego nadzieja, ale i strach. Jego aura w Mocy emanowaa czarn rozpacz. Mace spojrza najpierw na Besha, potem na Nicka i znw na Besha, pniej na Lesha, wci rzucajcego si w konwulsjach na kamieniach, wreszcie na strzykawk, ktr machinalnie zaciska w doni. Nie dlatego, e dungla ci zabije - powiedzia mu Nick. - Tak musi by". Nick wyj skaner z pakietu medycznego i pomacha nim w pobliu gowy Mace'a. - Ty jeste w porzdku - rzek cienkim gosem, zlizujc pot z grnej wargi. - adnego ladu zakaenia. - Odwrci si do Chalk i zmarszczy brwi, aby odczyta wynik. Ramiona mu opady i zacz dygota. Brako mu sw, ale nie musia nic mwi. Chalk odczytaa swj los z jego twarzy. Zesztywniaa, usta zacisny si jej w wsk lini. Odwrcia si i ruszya w d zbocza. - Chalk! - zawoa za ni Nick. - Chalk, zaczekaj! - Id po thunderbolta ja - gos dziewczyny by martwy, pozbawiony emocji jak gos komputera nawigacyjnego. - Dobra bro. Potrzebowa jej wy. Nick odwrci do Mace'a przeraon twarz. - Mistrzu Windu... - bagalnie wycign ku niemu skaner pakietu medycznego. Nie ka mi robi mojego wasnego odczytu, dobrze? Mace szybko przeskanowa czaszk i krgosup Nicka. Odczyt wskazywa wyranie negatywny wynik, ale Nick nie poczu si wcale lepiej. - wietnie, nie ma co - rzek z gorycz. - Gdybym mia umrze za dzie lub dwa, nie musiabym si martwi, co z nimi, a tak... - Co z nimi? - zdziwi si Mace. - A mona ich wyleczy? - Jasne. - Nick wycign pistolet. - Lekarstwo mam tutaj. - To twoja odpowied? - Mace zastpi mu drog. - Zabi przyjaci? - Tylko Lesha - odpar. Jego gos brzmia ponuro i twardo, cho lekko dra, tak samo jak do. Nie mia siy ducha Chalk. Oczy mu zwilgotniay, twarz si skurczya, z trudem si zmusi, by spojrze na przyjaci. - Beshem i Chalk zajmiemy si, kiedy zaczn mie drgawki. Mace nie mg uwierzy, e Nick mwi serio. - Chcesz ich zastrzeli? Jak trawiaka Chalk? - Nie jak jej trawiaka - odpar Nick. Twarz mu poszarzaa. - Nie w gow. To by spowodowao rozsiew larw. Niektre mog by ju do rozwinite, aby sta si niebezpieczne... - odkaszln - ...dla nas. - A wic nie wystarczy, e zginie. - Mace oddechem wznis wok serca mur dyscypliny Jedi, aby zdawi empatyczne przeraenie na widok wykrzywionej w konwulsjach, szarej twarzy Lesha. W kcikach ust chopaka pojawiy si bbelki rowej piany. - Zainfekowane obszary... trzeba zniszczy. Mzg i rdze krgowy. Nick skin gow. Wyglda teraz jeszcze gorzej. - Przy tym ukszeniu zwykle palimy ciao, ale... Janko5

Punkt Przeomu

93

Matthew Stover

Mace zrozumia. Zbiege kanonierki z pewnoci przekazay ju gdzie trzeba ich pooenie. Nie wiadomo, kto moe ku nim lecie. Sam nie wierzy w to, co bdzie musia zrobi za chwil. Nie mg uwierzy nawet w to, co chcia powiedzie. Ale by Jedi. Celem jego ycia byo robi to, co naley. To, czego nie zrobi inni, bo nie s w stanie. Niewane, co to takiego. Odpi miecze wietlne od pasa; swj i Depy. Zielone i purpurowe ostrza zwary si z sykiem w penym dymu powietrzu. Besh spojrza w gr. Chalk znieruchomiaa na zboczu, tulc w ramionach thunderbolta. Nick otworzy usta, jakby chcia co powiedzie, ale si rozmyli. Wszyscy spogldali na Mace'a, jakby go widzieli po raz pierwszy. - To twj przyjaciel... a twj brat. - Mace odetchn gboko, by uspokoi wasny lk i obrzydzenie, i mroczny, mroczny wstrt do tego, co mia zrobi za chwil. - Moe chcecie si poegna. Besh pokrci gow. Z nieartykuowanym szlochem, penym rozpaczy i przeraenia, zerwa si na nogi i popdzi pod gr. Chalk tylko przez chwil patrzya w oczy Mace'owi, po czym powoli skina gow i posza za Beshem. Obja go silnym ramieniem, a on opar si o ni, szlochajc rozpaczliwie. Nick by ostatni. W jego oczach wida byo tylko bl. Wreszcie pokrci gow, a zy spyny mu na policzki. - Ju po nim - dotkn ramienia Mace'a. - Mistrzu Windu... nie musisz tego robi. - Musz - odpar Mace. - Albo bdziesz to musia zrobi ty. Nick niechtnie skin gow. -Dziki. Windu... eee... mistrzu... ja... no, dzikuj.-Odwrci si i ruszy w lad za innymi. - Nie zapomn ci tego. Ja te nie zapomn, pomyla Mace. Spojrza w d na Lesha pomidzy dwiema lnicymi klingami. Sign w Moc, usiujc odnale w modym czowieku cokolwiek, co z niego pozostao, ofiarowa mu t odrobin pociechy, na jak byo go sta; jednak, jak powiedzia Nick, Lesha ju nie byo. Duga chwila mina, nim Mace zebra si w sobie, odnalaz spokj i szacunek i powici Mocy wszystko, co mogo pozosta ze wiadomoci czy duszy Lesha. Potem odetchn gboko, podnis ostrza i wzi si do pracy. Ostry jak brzytwa grzbiet grski zasania poudniowe niebo za ich plecami. Baldachim dungli nad gowami rozjarzy si wczesnym zachodem soca; niej by ju zmrok. Towarzysze szli powoli szerokim traktem, wygniecionym do nagiej ziemi wielokrotnymi przejazdami gsienic pezakw parowych. Gazie zamkny si nad drog, splatajc si u gry, tak e ich trasa wioda niby przez tunel w dungli, ktry wi si i zakrca, wiodc to w gr, to w d po nierwnej paszczynie zbocza. Mace by oklejony plastrami bacta, przycitymi tak, by zakryway tylko najpowaniejsze poparzenia. Skro Nicka lnia opatrunkiem w sprayu, Chalk miaa rk na temblaku, ograniczajcym ruchy ramienia, ktre wywichna sobie, spadajc na skay, Janko5

94 skrcone kolano za owina bandaem usztywniajcym. Besh szed w tpym milczeniu. Prawdopodobnie by w stanie szoku. To, co zostao z Lesha, pochowali na skraju puszczy. Ich plecaki byy cikie od zapasw zdjtych z martwych trawiakw. Z ekwipunku Mace'a niewiele przetrwao: namiot, zmiana odziey, osobisty pakiet medyczny i zestaw identyfikacyjny ulegy zniszczeniu wraz z trawiakiem Nicka. Wojna na Haruun Kal unicestwiaa lady ycia Mace'a poza dungl; z wszystkich fizycznych dowodw, e by kiedy kim innym ni Korunem, pozostay mu tylko dwa miecze wietlne. Nawet faszywy notatnik, ktry nosi ze sob przez ca drog... jego miniaturowy nadajnik podprzestrzenny musia ulec uszkodzeniu podczas wybuchu. Bra pod uwag wezwanie Hallecka", aby ewakuowa Besha i Chalk na leczenie, chocia bardzo skomplikowaoby to jego misj. Nage pojawienie si w systemie AFHar krownika Republiki z pewnoci cignoby niepodan uwag separatystw. Holokomunikator notatnika nie mg jednak namierzy nawet fali nonej . Jego ostatnia wi z tym, co Depa nazywaa Galaktyk Pokoju, bya martwa jak milicjanci Balawai z kanonierki, ktr Mace rozbi o zbocze klifu. O ironio, funkcja rejestracyjna notatnika dziaaa bez zarzutu. Kamufla sta si prawd: notatnik nie by ju faszywy. Mace mia zabobonne przeczucie, e to jaki znak. Galthra sza wrd nich u boku Chalk, zamiast krci si po zarolach. Bya ostatnim z ich akkw. Przy odrobinie szczcia sama jej obecno wystarczy, aby odstraszy drapieniki i utrzyma je w przyzwoitej odlegoci. Kolejne kanonierki nie przyleciay. Mace uzna to za niepokojce. Raz na jaki czas Galthra wysyaa sygna w Mocy, ktry teoretycznie mg oznacza, e syszy w oddali odgos silnikw, ale trudno byo powiedzie co na pewno. Przez wikszo czasu opakiwaa swoich towarzyszy ze stada. Jej obecno w Mocy zaznaczaa si gwnie jako jk alu i rozpaczy. Parli naprzd. Nick narzuci mordercze tempo. Nie odezwa si ani sowem od dnia, kiedy pochowali szcztki Lesha. Mace odgadywa, e myli Nicka kryy wok Besha i Chalk; on sam nie przestawa o nich myle. Myla te o larwach osy febrononej, ktre mnoyy si w tkankach ich mzgw i rdzeni krgowych. Moe za dzie, za dwa przyjdzie demencja. Jeszcze pniej konwulsje i potworna mier. Besh szed ze spuszczon gow drc, jakby nie by w stanie myle o niczym innym; Chalk maszerowaa jak robot bojowy, jakby cierpienie i mier byy jej zbyt obce, by je zrozumie, a c dopiero by si ba. Mace zrwna si z Nickiem i pochyli ku niemu. - Powiedz co. Oczy Nicka pozostay wbite w dungl przed nimi. - A po co? - Chc wiedzie, co ci chodzi po gowie. - A skd wiesz, e w ogle co mi chodzi po gowie? Dlaczego sdzisz, e cokolwiek, co mog sobie pomyle, ma jakie znaczenie? - Jego gos peen by gniewu i goryczy. - Mamy dwoje ludzi w pocztkowym stadium drugiego etapu osiej febry. Nie Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 95 mamy trawiakw. Zosta jeden akk i par sztuk broni, milicja siedzi nam na karku... No i jeszcze ty i ja. Jestemy martwi. Rozumiesz? Jak ten kak w dole mierci... o kilka metrw od miejsca gdzie mielimy dotrze. Nie udao nam si. Jestemy martwi. - Jak na nieboszczykw mamy nieze tempo - zauway Mace. Przez chwil sdzi, e Nick si umiechnie, ale mody Korun tylko pokrci gow. - W oddziale Depy jest lor pelek. Bardzo... bardzo silny. Wicej ni silny. Jeli zdymy dowie Besha i Chalk, zanim zaczn si drgawki, moe ich uratowa. Lor pelek. Mistrz dungli. Szaman. Czarownik. Magik. W legendzie koruskiej lor pelek to osoba o wielkiej mocy i bardzo niebezpieczna. Nieprzewidywalna jak dungla. Przynosi ycie lub mier; dar lub ran. W niektrych legendach lor pelek nawet nie jest istot lecz raczej wcieleniem pelekotanu: personifikacja dungli. Mace powiza fakty. - To Kar Vastor, prawda? Nick wytrzeszczy oczy. - Skd wiesz? Skd znasz jego imi? - Ile mamy czasu, eby do nich dotrze? Nick przeszed kilka krokw, zanim odpowiedzia. - Gdybymy mieli trawiaki i akki do pomocy? Moe dwa dni. Moe mniej. Na piechot? Z jednym akkiem? - Wymownie wzruszy ramionami. - Wic po co tak si spieszymy? - Bo co mi naprawd chodzi po gowie - spojrza na Mace'a z ukosa. - Ale to ci si nie spodoba. - Ciekawe, czy mniej mi si spodoba, ni zrobienie z Beshem i Chalk tego samego, co musiaem zrobi z Leshem. - O, tego to ja nie wiem. - Spojrzenie Nicka stao si odlege, wbi je w mrok tunelu. - O jak godzin std, na zachd od traktu, jest maa osada. Takie osady znajduj si co kilkaset klikw wzdu wszystkich traktw pezakowych. Maj bunkier i urzdzenia komunikacyjne. Jeli tam dotrzemy, bdziemy mogli wysa Depie zakodowany sygna z nasz pozycj. Potem wprowadzimy Chalk i Besha w piczk thanatizinow, zaciniemy kciuki i bdziemy czeka. - Czy to osada Balawai? Skin gow. - My nie mamy osad. KOBA ju si tym zajy. - A ci Balawai... czy nas przyjm? - Jasne. - Zby Nicka bysny w pmroku, w oczach zapaliy mu si wariackie byski. - Musisz tylko wiedzie, jak poprosi. Mace spochmurnia. - Nie pozwol ci krzywdzi cywilw. Nawet po to, aby ratowa przyjaci. - Nie musisz sobie wyrywa wosw z gowy - zamia si Nick, maszerujc przed siebie. - Cywile tutaj nie istniej. To mit. Mace nie dopytywa si, co Nick mia na myli. Zatrzyma si porodku wyboistego traktu. Zobaczy znowu holograficzn projekcj rozpostart na biurku wielkiego kanclerza: obraz spalonych, zniszczonych chat i dziewitnacie trupw. - Miae racj - mrukn. - Nie podoba mi si to. Wcale a wcale. Nick nie przystawa. Nawet si nie obejrza przez rami, gdy Mace zosta w tyle.

96 - C, jeli sam wymylisz co lepszego... - powiedzia w ciemno przed sob. Tylko nie zapomnij mi o tym powiedzie, zgoda?

Punkt Przeomu

Janko5

Janko5

97

Matthew Stover

Punkt Przeomu

ROZDZIA

6
CYWILE
Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu W tym bunkrze powietrze ma nisz temperatur ni w jakimkolwiek innym pomieszczeniu od czasu pokoju przesucha w Ministerstwie Sprawiedliwoci. Bunkier wykuty jest w rodzimej skale na zboczu - to raczej durastalowe drzwi wprawione w wylot jaskini, ktr pozostawi w granicie bbel gazu lub mikszego kamienia. Wprawdzie wida z niego resztki zabudowa osady, ale nigdy nie stanowi on strategicznego punktu walki, bo nie posiada portw strzelniczych. Sdzc z konstrukcji, a waciwie sposobu wykopania, sdz, e jest to raczej schron dla spanikowanych -bezpieczne miejsce, gdzie mona si zaszy w przypadku ataku. Bezpieczne miejsce, aby czeka na pomoc milicji. A skoro tak, to nie speni swego zadania. Nocny wietrzyk agodnie wiruje wok skrconych szcztkw tego, co niegdy byo drzwiami; jego szept niesie ze sob echo walki, ktre jeszcze si unosi w otaczajcej mnie Mocy. Nie mam odwagi medytowa. Ciemno jest tu zbyt gboka. Ma moc odpywu - czarna dziura, wok ktrej wszedem na zbyt ciasn orbit, rozdziera mnie teraz na p. Grawitacja ciga cz mojej osoby w kierunku horyzontu zdarze, za ktry nawet babym si spojrze. Za mn, pogreni w mroku, wsparci o kamie, le nieruchomo Besh i Chalk. S prawie tak zimni jak skaa, na ktrej spoczywaj w penej piczce thanatizinowej. Jedynie dziki Mocy mog stwierdzi, e yj: ich serca bij rzadziej ni raz na minut, a godzin wyznacza dziesi lub dwanacie pytkich oddechw. Larwy osy febrononej rwnie s w piczce: w ten sposb Besh i Chalk mog przey nawet przez tydzie. O ile przez ten czas nic ich nie zje.

98 Moim zadaniem jest zapewni im bezpieczestwo. W tej chwili to moje jedyne zadanie. A zatem siedz sobie pord zdruzgotanych odamkw drzwi i gapi si w nieskoczon noc. Thunderbolt spoczywa na trjnogu w otworze wejciowym, z luf skierowan ku niebu. Chalk doskonale dba o swoj ukochan bro; prosia, abym pozwoli jej oczyci karabin po raz ostatni, zanim j upi. Od czasu do czasu oddaj kilka prbnych strzaw, a on wci dobrze dziaa. Wprawdzie ucz si ju rozpoznawania poprzez Moc szkodliwego oddziaywania grzybw w taki sam sposb, jak Korunnai, ale wol polega na dziaaniach praktycznych. Teraz niewiele mog ju zrobi, zabijam czas tym nagraniem... i roztrzsaniem mojej ktni z Nickiem. Na trakcie Nick powiedzia, e cywile nie istniej. Chcia przez to powiedzie, e na tej planecie nie ma cywilw; e by w dungli, to znaczy uczestniczy w wojnie. Rzd Balawai rozpuszcza bajki o niewinnych poszukiwaczach dungli, masakrowanych przez okrutnych koruskich partyzantw. Nick twierdzi, e to tylko propaganda. Teraz, w ruinach osady Balawai, myl ta dziwnie mnie uspokaja - lecz jeszcze kilka godzin temu instynktownie odrzucaem j od siebie. Wydawao mi si, e to tylko usprawiedliwienie. Wymwka. Balsam na sumienia drczone popenionymi potwornociami. W czasie wdrwki traktem pezakw parowych, ktry nas tu doprowadzi, przedyskutowalimy to z Nickiem na wszelkie sposoby. Wedug niego wszyscy cywile mieszkaj w miastach: jedyni prawdziwi cywile na Haruun Kal to kelnerzy i stre, sklepikarze i rykszarze. Powiedzia, e istnieje powd, dla ktrego poszukiwacze nosz tak cik bro, a powd ten ma wicej wsplnego z psami akk ni z lianokotami. Balawai nie zapuszczaj si w dungl, chyba e maj ochot zabija Korunnai. adna ze stron nie czeka na atak drugiej. W dungli, jeli nie uderzysz pierwszy, stajesz si ofiar. Wtedy zapytaem go o zabite dzieci. I po raz pierwszy zobaczyem, jak si wcieka. Rzuci si na mnie tak, jakby chcia mi rozbi nos. - Jakie dzieci? - zapyta. - Ile lat trzeba mie, eby pocign za spust? Dzieciaki to wspaniali onierze! Prawie nie wiedz, co to strach. Z rzecz jest prowadzi wojn z dziemi lub przeciwko dzieciom. Powiedziaem mu to. Powody s niewane. Dzieci nie s do dojrzae, by rozumie konsekwencje swoich czynw. Nick odpowiedzia mi stekiem ohydnych przeklestw, ale oglnie chodzio mu o to, ebym to powiedzia Balawai. - A nasze dzieci? - A si trzs od ledwie hamowanej furii. -Szperacze mog zostawia swoje dzieci w domach, w miecie. A gdzie my mamy zostawia nasze? Widziae Pelek Baw? Wiesz, co si dzieje z koruskim dzieckiem na tych ulicach? Bo ja wiem. Byem jednym z nich. Lepiej zosta rozerwanym na strzpy tutaj, ni musie przetrwa... tak jak ja. Ciekawe, jak powiesz strzelcom, e ci Korunnai, ktrym tak radonie odstrzeliwuj rce i nogi, to dzieci? Janko5

Janko5

99

Matthew Stover

Punkt Przeomu

100

- Czy to usprawiedliwia mordowanie dzieci Balawai? Tych, ktre nie zostay w miecie? - zapytaem. - Korunnai nie strzelaj na olep z kanonierek. Jakie jest wasze usprawiedliwienie? - Nie potrzebujemy usprawiedliwie - odpar. - Nie zabijamy dzieci. Jestemy dobrymi ludmi. - Dobrzy ludzie - powtrzyem jak echo. Nie mogem ukry goryczy, jaka wkrada si do mojego gosu: holograficzne obrazy, ktre pokazano Yodzie i mnie w gabinecie Palpatine'a, nigdy tak naprawd nie opuszczaj mojej pamici. - Widziaem, co zostao z osady poszukiwaczy dungli, kiedy zajlicie si ni wy, dobrzy ludzie - powiedziaem. - Dlatego tu jestem. - Jasne, e tak. Wiesz, co ci powiem w sekrecie. - Zmienny jak letnia burza gniew Nicka ulotni si w okamgnieniu. - Wiele dni czekaem, eby ci to powiedzie. - Co takiego? - Wy, Jedi, i wasze tajemnice, wszystko to kcze ajno. Mylicie, e nikt inny nie potrafi zakrywa swoich kart chipowych? -Wywrci oczami i pomacha palcami przed twarz. - Oooo, popatrz, jestem Jedi! Wiem o Rzeczach Zbyt Niebezpiecznych dla Zwykych miertelnikw! Ostronie! Jeli si nie cofniesz, mog ci powiedzie co, czego Zwykli Ludzie Nie Mog Wiedzie! Po namyle stwierdziem, e niejaki Nick Rostu stanowi dobry sprawdzian dla mojego pionu moralnego. Jedi mgby chyba przej na Ciemn Stron od samej niepowstrzymanej chci rozwalenia mu jadaczki. Wtedy jednak zdoaem si opanowa, a nawet zachowa cywilizowany ton, podczas gdy Nick opowiada, co wie na temat masakry w dungli i pytki z danymi. Nie byo to atwe. Powiedzia mi, e nie tylko by tam - w tym samym miejscu, ktre wraz z Yod ogldalimy w gabinecie Palpatine'a - lecz e towarzyszyli mu Depa i Kar Vastor. Wtedy te obmylili ca intryg. Pomg im stworzy dekoracje, a pniej osobicie powiadomi o tym wywiad Republiki. Nawet teraz, w wiele godzin pniej, trudno byoby mi ubra w sowa uczucia, jakie mn miotay. Dezorientacja, z pewnoci; moe nawet wstrzs. Niedowierzanie. Zostaem zdradzony. Nosiem w sobie te obrazy jak ran. Ropiay w moim mzgu, tak zaognione i bolesne, e musiaem osania je warstwami negacji. Taki bl sprawia, e rana staje si drogocenna; kiedy najdelikatniejsze dotknicie przyprawia o agoni, trzeba t ran tak chroni, tak o ni dba, e sama staje si obiektem adoracji. witoci. Ale Nick opowiedzia t histori tak, jakby to by dowcip. Hm... teraz wydaje mi si, e znalazem inne sowo na okrelenie, jak si wtedy czuem. I jak si czuj teraz. Wcieky. Janko5

To take sprawia, e medytacja staje si trudna. I ryzykowna. Dobrze chocia, e Nick wyjecha kilka godzin temu, uywajc Galthry jako wierzchowca. Moe zanim wrci... jeli wrci... znajd w swoim umyle miejsce, gdzie ukryj wiedz, jak si ze mn podzieli, by nie sczya wicej jadu gniewu w moje serce. Caa masakra bya ukartowana. Nie sfingowana, nie. Trupy byy prawdziwe. Ale reszta to dekoracja. Dowcip. Pod moim adresem. Depa chciaa, ebym tu przyby. I tylko o to chodzio. Od samego pocztku. To wszystko nie byo ani kamstwem, ani wyznaniem. Byo przynt. Chciaa wyrwa mnie z Coruscant, sprowadzi na Haruun Kal i do tej koszmarnej dungli. Wiele z tych cia naleao do poszukiwaczy dungli. Nick mi to powiedzia. Szperacze, jeli nie przekopuj dungli, pracuj jako najemnicy dla milicji. S znacznie bardziej niebezpieczni ni kanonierki i satelity z czujnikami, i KOBA, i roboty bojowe, i armie separatystw razem wzite. Znaj dungl. yj z niej. Korzystaj z niej. S bardziej bezlitoni ni GFW. Pozostae ciaa w tej scenografii to koruscy winiowie schwytani przez szperaczy. Schwytani, torturowani, maltretowani w sposb, ktry umyka mojej wyobrani i elokwencji; kiedy GFW dotar do Balawai, ich pierwszym posuniciem bya masowa egzekucja winiw, jacy jeszcze pozostali przy yciu. Nick wyzna, e nikt nie uszed z yciem. aden z winiw. I aden z Balawai. Dzieci... Dzieci byy Korunnai. Ten Kar Vastor... jaki to czowiek? Nick powiedzia mi, e to Kar Vastor spi kolcami brzowina usta martwej kobiety, w ktrych ukryto kart danych. I e to Kar przekona GFW, aby pozostawili trupy w dungli, aby sceneria bya moliwie ponura i tym pewniej mnie tu zwabia. Pozostawi martwe dzieci... wasne martwe dzieci... szakalom i robactwu na poarcie, czarnym, cuchncym muchom cierwnicom, tak opitym krwi, e nie mog lata, tylko azi po gnijcych trupach... Do. Musz przesta. Przesta o tym myle. Przesta o tym mwi. Nie mog... to nie jest... Niczemu na tym wiecie nie mona ufa. To, co widzisz, nie ma nic wsplnego z tym, co dostajesz. Zdaje si, e mam za ma gow, eby to poj. Ale si ucz. A uczc, zmieniam si. A im bardziej si zmieniam, tym wicej rozumiem. I to mnie przeraa. Dr na myl, co si stanie, kiedy naprawd zaczn rozumie to miejsce. Kim bd, kiedy wreszcie wszystko pojm? Obawiam si, e czowiek, ktrym byem, bdzie gardzi czowiekiem, ktrym si staj. Mam przeraajce przeczucie, e transformacja ta jest dokadnie Janko5

Matthew Stover 101 tym, o co chodzio Depie, kiedy postanowia mnie tu cign. Powiedziaa, e nie ma nic niebezpieczniejszego ni Jedi, ktry odzyska zdrowe zmysy. Myl, e ona rzeczywicie jest niebezpieczna. I chyba chce, abym i ja si sta niebezpieczny. Powinienem... musz to zmieni... musz zacz myle o czym innym ni... Poniewa zapytaem o ni Nicka. Nie mogem si powstrzyma. Nadzieja rozkwita we mnie wraz z gniewem. Jeli hologram by tylko mistyfikacj, moe i to, co mwia, byo tylko... wynikiem nastroju. Kolorytem lokalnym. Czym w tym rodzaju. Pomimo determinacji, aby pozosta bezstronnym, dopki jej nie zobacz, dopki z ni nie pomwi... nie poczuj jej kwintesencji w Mocy... pomimo postanowienia, e o nic nie zapytam, nie bd niczego sucha... pomimo wszystkich tych lat samodyscypliny i samokontroli... Serce to sia, ktrej nie pokonasz adn dyscyplin. Zapytaem wic. Opowiedziaem mu o sowach Depy na pytce danych: jak si nazwaa mrokiem dungli", jak powiedziaa, e wreszcie odzyskaa zmysy. Teraz obawiam si, e istotnie przesza na Ciemn Stron i jest nieodwracalnie szalona. A Nick... A Nick... - Szalona? - powiedzia ze miechem. - Nie, to ty jeste szalony. Gdyby zwariowaa, nikt by za ni chyba nie poszed, nie? Kiedy jednak zapytaem, czy to znaczy, e wszystko z ni w porzdku, odpowiedzia: - To zaley, co rozumiesz przez sowa w porzdku". - Musz wiedzie, czy widziae, e robia co pod wpywem gniewu lub lku. Musz wiedzie, czy uywa Mocy dla swoich osobistych korzyci: dla zysku, dla zemsty. Musz wiedzie, ile jest w niej Ciemnej Strony. - Tym si moesz nie martwi - odrzek. - Nigdy nie spotkaem agodniejszej i bardziej czuej osoby ni Mistrzyni Billaba. Nie jest za. Nie sdz, by bya do tego zdolna. - Nie chodzi o dobro i zo - wyjaniem - lecz o fundamentaln natur Mocy. Jedi nie s moralistami. To powszechne, ale mylne mniemanie. Jestemy zdecydowanymi pragmatykami. Jedi jest altruist nie tylko dlatego, e to jest dobre, raczej dlatego, e to bezpieczne. Korzystanie z Mocy dla zaspokojenia osobistych potrzeb jest natomiast niebezpieczne. To puapka, w ktr moe wpa nawet najlepszy, najagodniejszy, najtroskliwszy Jedi. Prowadzi do tego, co my nazywamy Ciemn Stron. Moc czynienia dobra staje si tylko moc. Nag si. Celem samym w sobie. To forma szalestwa, na jak Jedi s szczeglnie wraliwi. Nick odpowiedzia wzruszeniem ramion. - Kto ma prawdziwe powody do robienia tego, co robi?

102 Nie bya to pocieszajca odpowied, a reszta jego sw wydawaa si jeszcze gorsza. Powiedzia, e sowa w holograficznym krysztale odzwierciedlaj dokadnie sposb, w jaki teraz wyraa si Depa. Mwi, e ma koszmary... e krzyki z jej namiotu sycha w caym obozie. Mwi, e nikt nigdy nie widzia jej jedzcej... mizernieje z dnia na dzie, jakby to j co od rodka poerao. Mwi, e ma straszne ble gowy, ktrych nic nie jest w stanie umierzy. Nieraz nie opuszcza namiotu przez kilka dni, a potem wychodzi i zasania oczy przed socem, bo nie moe znie jego blasku. auj, e spytaem. auj, e Nick mi powiedzia. auj, e nie skama. To bardzo niepodobne do Jedi - ba si prawdy. Bd kontynuowa t opowie. Ubieranie dowiadcze w sowa pozwala nabra perspektywy, a tego mi wanie trzeba. I jest to dobry sposb na spdzanie dugich nocnych godzin. Tego te mi potrzeba. Nawet dla mistrza Jedi, przyzwyczajonego do medytacji i refleksji, szkolonego w nich, istnieje co takiego, jak przesyt przebywania z wasnymi mylami. Zwaszcza tutaj. Ta osada zostaa zbudowana na szczycie bocznego grzbietu. Tu nie ma ju turni; grzbiet agodnie faluje hadami wulkanicznej skay. Osada stoi na zielonej skarpie. Po obu stronach tej okolonej dungl kamiennej pici wida poczerniae koryta, ktrymi czasami lawa spywa z gwnego krateru, pooonego szeset metrw nad miejscem, gdzie teraz siedz i pisz te sowa. Jeli si dobrze wsucha, mona usysze grzmoty. Ten mikrofon moe nie jest do czuy... o, syszycie? Zbiera si na kolejn erupcj. Wybuchy wystpuj na tyle regularnie, e dungla nie ma czasu odebra lawie jej oyska. Nad korytami rosn zwglone od aru drzewa, ktrych licie od strony lawy odpady, po prostu upieczone. Erupcje w tych okolicach nie mog by zbyt silne, bo inaczej po co byo budowa tu obz? C, moe dla piknych widokw. Sam bunkier jest lekko wzniesiony ponad reszt obozu. Z miejsca, gdzie siedz, to znaczy od zrujnowanego wejcia, widz zwglone sterty poprzewracanych i porozbijanych chat z prefabrykatw i strzaskany mur ogrodzenia. Blade wiato fosforyzujcych pnczy wydobywa z mroku szare koleiny traktu pezakw, ktry wije si w gr. Przez ca dungl. Widz std bardzo daleko: upiornie falujce korony drzew rozpocieraj si pod moimi stopami, srebrne i czarne, poykowane wieccymi pnczami i upstrzone jaskrawymi plamami szkaratu, karmazynu i ciemnej czerwieni - to otwarte kratery, aktywne i bulgoczce. Widok zapiera dech w piersi. Moe to ten zapach. Kolejna ironia losu, jeden z wielu paradoksw, ktre wdary si w moje ycie: wszystkie moje obawy o cywilw, o bitwy, o masakry, o to, e musi si walJanko5

Punkt Przeomu

Janko5

Matthew Stover 103 czy, moe zabija mczyzn i kobiety, ktrzy mogli by cywilami, niewinnymi widzami... wszystkie moje ktnie z Nickiem i to, co mi powiedzia... Wszystko na nic. Nie musiaem si wicej martwi. Kiedy tu dotarlimy, nie byo ju z kim walczy. GFW ju tu by. Nikt nie przey. Nie opisz, w jakim stanie byy ciaa. Wystarczy, e sam widziaem, co im zrobili. Nie mam ochoty si tym dzieli. Nawet z archiwum. Musz przyzna Nickowi, e Ba lawa i z tej osady z pewnoci nie byli niewinnymi cywilami. Korunnai pozostawili ciaa udrapowane klejnotami bardzo wysoko cenionymi przez szperaczy: naszyjnikami z ludzkich uszu. Z uszu Korunnai. Biorc pod uwag niewielkie szkody poczynione przez drapiene zwierzta i niezbyt zawansowany stan rozkadu, Nick domyla si, e banda GFW, ktra tu bya, opucia to miejsce nie wicej ni dwa, trzy dni temu. Istniay rwnie pewne... eee... znaki... to, co zrobili z ciaami oraz echa w Mocy, ktre wydaj si nie ucicha, jak nieustajca fala energii... wszystko to sugeruje, e sam Kar Vastor macza w tym palce. Partyzanci z GFW dokadnie spldrowali caa osad. Nie zostaa ani odrobina ywnoci, wycznie bezuyteczne szcztki urzdze i sprztu. Wraki dwch pezakw leay u stp zbocza. Urzdzenia komunikacyjne te zniky, oczywicie. Dlatego wanie tu jestem i pilnuj Besha i Chalk. Nick si zaama, gdy zauwaylimy, e zabrali sprzt do cznoci. Miewa ataki rozpaczy na przemian z napadami dzikiej radoci i trudno si byo domyli, co wywoywao taki, a nie inny stan ducha. Usiad na splamionej krwi ziemi i zaj si zwokami. - Pech - powtarza pod nosem. - Zwyky pech. Rozpacz to herold Ciemnej Strony. - Szczcie nie istnieje - powiedziaem cicho. - Szczcie to sowo, ktrym si opisuje nasz lepot na subtelne prdy Mocy. - Naprawd? - rzuci z gorycz. - Jaki to subtelny prd zabi Lesha? Czy taki los planowaa dla ciebie twoja Moc? Dla Besha i Chalk? - Jedi powiadaj, e s pytania, na ktre nie mamy odpowiedzi - odparem. - Moemy sami by t odpowiedzi. Spyta mnie gniewnie, co to ma znaczy. - Nie jestem naukowcem ani filozofem - odpowiedziaem. -Jestem Jedi. Nie musz objania rzeczywistoci. Musz sobie z ni radzi. - Ja wanie to robi. - Wanie tego unikasz. - Masz tak moc, Jedi, eby nas przenie do Depy i Kara w cigu jednego dnia? Albo nawet trzech? Oni oddalaj si od nas. Nie moemy ich dogoni. Taka jest rzeczywisto. Jedyna, jaka jest.

Punkt Przeomu

104 - Doprawdy? - Moje zamylone spojrzenie spoczo na szerokim grzbiecie Galthry. - Ona doskonale porusza si w dungli. Wiem, e akki to nie zwierzta wierzchowe, ale jeden czowiek, sam... mogaby ci ponie bardzo szybko. - Jasne, gdybym nie musia si o was martwi... - urwa i zmruy oczy. Nie ma szansy. Nie ma szansy, Windu! Zapomnij! - Bd nad nimi czuwa, dopki nie wrcisz... - Powiedziaem: zapomnij o tym! Nie zostawi ci tutaj. - Nie ty decydujesz. - Podszedem bliej. Nick musia zadrze gow, eby spojrze mi w oczy. - Ja z tob nie dyskutuj, Nick. I nie pytam ci o zdanie. To nie jest dyskusja. To odprawa. Nick to uparty modzieniec, ale nie gupi. Nie musia dugo myle, eby zrozumie, e dopki mnie nie spotka, nie wiedzia, co to determinacja. Udao nam si zmajstrowa prowizoryczn derk na grzbiet Galthry; Nick, Chalk i ja przekonalimy suk poprzez Moc, eby poniosa Nicka na grzbiecie tak jak kiedy mnie i zawioza go szybko przez dungl do pozostaych Korunnai. Caa nasza trjka obserwowaa, jak znikali w ciemnoci nocy, po czym Besh i Chalk uoyli si moliwie jak najwygodniej na zimnej pododze bunkra, a ja wstrzyknem im thanatizin. Czekamy teraz w nadziei, e Nick zdoa si przedrze przez dungl, w nadziei, e znajdzie i sprowadzi Kara Vastora... tego niebezpiecznego lor peleka, pogromc ywych i kata umarych... i e czowiek ten, bez sumienia i ludzkich uczu, zechce uy swoich mocy, aby uratowa dwa istnienia. Ciekaw jestem, co pomyli Kar Vastor, kiedy przybdzie i zobaczy, co zdziaaem na scenie jego zwycistwa. Popracowaem kilka godzin pomidzy wyjazdem Nicka a chwil, kiedy zapisuj te sowa. Zapewniem zabitym przyzwoity pogrzeb. Nick pewnie by si mia i robi bezczelne uwagi, e niewiele rozumiem i e jestem zbyt naiwny i nieprzygotowany, aby sta si czci tej wojny. Spytaby mnie zapewne, czy pogrzebanie tych ludzi sprawi, e bd mniej martwi. Na t wyimaginowan pogard mog odpowiedzie tylko wzruszeniem ramion. Nie zrobiem tego dla nich, lecz dla siebie. Zrobiem to, poniewa jest to jedyny sposb, aby wyrazi mj szacunek do ycia, ktre zostao im wydarte, obojtne czy byli wrogami, czy przyjacimi. Zrobiem to, poniewa nie chc by czowiekiem, ktry pozostawia kogokolwiek... wanie tak. Kogokolwiek. Siedz teraz, wiedzc, e Depa przejedaa o kilka klikw std. e moe staa dokadnie w tym samym miejscu w cigu ostatnich czterdziestu omiu standardowych godzin. Ale chobym nie wiem jak gboko siga w Moc... w kamie pod stopami i dungl wok mnie... nie czuj jej. Nic a nic. Nie czuj jej na tej planecie. Czuj wycznie dungl i ciemno. Janko5

Janko5

105

Matthew Stover

Duo myl o Leshu. Wci widz, jak si wi na ziemi, jak dygota w konwulsjach z zacinitymi zbami i uciekajcymi w gb czaszki oczami. Jego ciao dawao oznaki ycia... lecz to ycie nie naleao do Lesha. Naleao do czego, co przeerao si z jego wntrza na wiat. Kiedy sigaem w Moc, aby go znale, czuem tylko dungl. I ciemno. I znw myl o Depie. Moe powinienem wicej sucha i mniej myle. Erupcja wydaje si wzmaga. Grzmot jest ju gony jak gwna ulica Pelek Baw i drgania zaczynaj wstrzsa kamiennym podoem. Zaczyna pada deszcz, jak to czsto bywa... wywoany czsteczkami wgla z piropusza dymu. A skoro ju o dymie mowa... Pord urzdze zrabowanych przez GFW musiay by maski tlenowe. Mogyby mi si przyda bardziej ni cokolwiek innego. Musz zaj si moimi pucami. Na tym wystpie skalnym jestem w miar zabezpieczony przed law, ale gazy, ktre spywaj w d zbocza przy takich wybuchach, mog by trujce. Besh i Chalk bd o wiele bezpieczniejsi ode mnie. Moe powinienem zaryzykowa trans hibernacyjny? Tyle e aden drapieca nie dostanie si do nas przez erupcj. Drapieniki te musz oddycha... Ale jeszcze... Czy to... Zaraz, to brzmiao jak... Dziwne. Niektre drapieniki z dungli Haruun Kal udaj odgosy tokowania lub krzyki strachu swoich ofiar, eby je zwabi albo zmyli. Zastanawiam si, jaki to mgby by drapienik... zwierz, ktre si ywi ludzkim misem, prawdopodobnie. Ten gos omal mnie nie zmyli. Brzmia dokadnie jak dziecicy krzyk strachu. Dokadnie, to znaczy tak samo... I jeszcze raz... Och... O, nie. To basie. To naprawd krzyki. Tam s dzieci. Mace skoczy w d zbocza. Bieg prawie na olep przez deszcz, dym i opary, orientujc si wycznie na such: kierowa si wprost ku krzykom. Dym z kraterw nad jego gow zniszczy fosforyzujce pncza. Jedynym wiatem byy zatem piekielne ognie, przesikajce przez szczeliny w czarnej skorupie pokrywajcej strumienie lawy. Deszcz byskawicznie zmienia si w par na metr nad korytami. Czerwone wiato zmieniao noc w krew. Mace rzuci si w Moc, pozwalajc, aby to ona niosa go z kamienia na ga i znw na kamie, przerzucaa go wysoko nad szczelinami, pozwalaa przelizgiwa si pomidzy mrocznymi pniami drzew i pod niskimi gaziami z milimetrowym zapasem. Gosy odzyway si od czasu do czasu - midzy jednym krzykiem a drugim, poprzez Janko5

106 ulew i wybuchy, sysza omot wasnego serca, a take zgrzyt stali po kamieniu i mechaniczny grzmot silnika znajdujcego si na granicy wytrzymaoci. Pezak. Tkwi przechylony pod niebezpiecznym ktem nad przepaci i tylko niewielki wystp kamienny powstrzymywa go przed upadkiem w przepa. Jedna gsienica krcia si w powietrzu, druga bya czciowo zalana twardniejc law. Lawa nie zachowuje si jak ciecz, lecz raczej jak mikki plastik; spywajc w d zbocza krzepnie, a jej zastygnicie w tward ska moe dawa nieoczekiwane zmiany kierunku: tworzy bariery i blokady, samorzutnie powstajce kanay, ktre mog kierowa koryta pod rnymi ktami, a nawet cofn si i zala grny kana. Potny pojazd musia prbowa wspinaczki w kierunku osady, kiedy jeden ze strumieni lawy zatka si, rozla, skrci i zmy pezak z traktu, na dno wymytego przez deszcz kanau, a pojazd zablokowa si o kamienn pk. Lawa otoczya go i zalaa, przebijajc czarn skorup wok pezaka; szkaratna magma z wolna wspinaa si ku podwoziu. Pezaki byy konstrukcj nieskomplikowan - aby zmniejszy ich wraliwo na poerajce metal grzyby - ale nie prymitywn. Kilometr poniej krateru lawa nie miaa ju temperatury punktu topnienia nowoczesnych stopw, z ktrych wykonano powoki i gsienice pezaka, ale wypeniaa powoli szczelin pod paskim podwoziem, a pojawio si pytanie: czy wznoszca si fala podway pezak i zrzuci go w przepa, czy przedtem gorca lawa upiecze wszystkich, ktrzy znajduj si w rodku. Ale nie wszyscy byli w rodku. Mace zatrzyma si o metr nad miejscem, gdzie strumie lawy przecina trakt. Lawa dotara przez warstw pyu do rodzimej skay, przez co miejsce, na ktrym sta Mace, stao si niestabiln pk, wznoszc si osiem metrw nad leniw rzek stopionego kamienia; pezak znajdowa si o dalsze dziesi metrw w prawo. Jego wiata rzucay na mg i deszcz strumienie biaego blasku. Mace z trudem rozrnia dwie niewielkie sylwetki przytulone do siebie w najwyszym punkcie: na krawdzi mocno pochylonego dachu kabiny. Trzecia posta wypeza z bocznego, owalnego wazu, przez ktry pada ty blask, i doczya do nich. Teraz ju trjka przeraonych dzieci siedziaa, szlochajc, na dachu kabiny. W Mocy Mace wyczuwa jeszcze dwoje w rodku -jedno ranne, ktre z blu zaraz mogo wpa we wstrzs, drugie nieprzytomne. Mace czu desperack determinacj rannego, aby wycign towarzysza z pezaka, zanim pojazd spadnie... c, ranny nie mg wiedzie, e to nie zaatwi sprawy, e opuszczenie pezaka w niczym im nie pomoe. Wci mieli przed sob ten sam wybr - przepa albo rzeka lawy. I tak, i tak zgin. Jeli, jak twierdz niektrzy filozofowie, suba rycerzy Jedi dla wszechwiata ma gbsze znaczenie ni powierzchowna funkcja spoeczna, jak penili, bronic pokoju w Republice; jeli w istocie bya jaka kosmiczna przyczyna, dla ktrej istnieli Jedi, przyczyna, dla ktrej otrzymali oni moc wiksz ni inni miertelnicy - musiao to mie zwizek z takimi wanie sytuacjami. Mace otworzy si na Moc. Sysza gos Yody: wzrost nie ma znaczenia..." Sowa te, jak Mace w skrytoci ducha uwaa, bardziej odnosiy si do samego Yody ni do Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 107 jego uczniw. Yoda pewnie wycignby do, podnis pezak z kanau i niedbale poprowadzi go w powietrzu a do osady, mamroczc pod nosem jak enigmatyczn maksym w rodzaju: Nawet wulkan to nic, w porwnaniu z potg Mocy..." Mace znacznie mniej by pewien wasnych moliwoci w tym wzgldzie. Mia jednak inne talenty. Gdy ziemia znw zadraa, klif zadygota mu pod stopami. Poczu osiadanie podcity przez rzek lawy brzeg przenosi wstrzsy znacznie mocniej, tracc stabilno. Mg zapa si w kadej chwili, zrzucajc Mace'a do rzeki, jeli czym prdzej czego nie zrobi. A wic zrobi. Sign gboko w Moc, a poczu struktur strzaskanej skay dziesi metrw pod nim i pi metrw od powierzchni. Pomyla: Na co czeka? I pchn. Klif zadra, wybrzuszy si i zapad. Setki ton pyu i gruzu spyno do rzeki lawy z gbokim hukiem, ktry zaguszy nawet grzmoty erupcji i oskot ciko pracujcego silnika pezaka. Czci organiczne rozbyskiway pomieniem, ktre spadajca lawina natychmiast gasia, ukadajc si w poprzek kanau w ogromny klin. Lawa powoli wznosia si i wspinaa po jednej stronie, lecz po drugiej klif nadal si zapada. Przykrywa chodniejsze warstwy lawy, ktra pod nim twardniaa, przepychajc sob gortsze, pynne warstwy i formujc fal, ktra omya bok pezaka, nabrzmiaa nad krawdzi klifu i ognistym deszczem spyna w czarn dungl daleko w dole. Lawina natomiast stworzya wasn fal, ktra pync w kierunku pezaka i wrzeszczcych, zapakanych dzieci, wypenia kana. Na jej grzbiecie, na samym szczycie stert gruzu i ska, odskakujc w ty, aby nie da si wcign pod czoo lawiny, nadjecha Mace Windu. Nie schodzi z lawiny, dopki fala nie uspokoia si i nie osiada, aby wreszcie znieruchomie. Resztki gruzu usypay niewielki grzbiet, ktry czy miejsce, gdzie sta Mace, z naronikiem kabiny pezaka. Cay skoncentrowa si na Mocy, wykorzystujc jej si do stabilizowania gruzu, gdy pospiesznie przedostawa si na dach pezaka. Na dachu siedzieli dwaj mali chopcy, obaj w wieku okoo szeciu lat, i jedna dziewczynka, prawdopodobnie omioletnia. Dzieci przywary do siebie ze szlochem, usiujc co wypatrzy poprzez zy przeraonymi oczami. Mace przykucn obok nich i dotkn ramienia dziewczynki. - Nazywam si Mace Windu i potrzebuj twojej pomocy. Dziewczynka ze zdumieniem pocigna noskiem. -Ty... ty... pomocy? Mace powanie skin gow. - Musisz mi pomc cign tych chopcw w bezpieczne miejsce. Moesz to zrobi? Moesz zaprowadzi chopcw na gr t sam drog ktr tu zszedem? Wspinajcie si dokadnie tdy. Nie jest stromo. - Ja... nie... ja si boj! Mace pochyli si ku niej i szepn jej do ucha szeptem tylko nieco goniejszym od pluskania deszczu: - Ja te. Ale ty musisz udawa, e jeste dzielna. Zrb to. Nie przestrasz tych dzieciakw, dobrze?

Punkt Przeomu

108

Dziewczynka otara mokry nos grzbietem doni i zamrugaa. - Ty... ty... te si boisz? - Szszsz... to tajemnica. Tylko midzy nami. Chod, bierzmy si do roboty. - No dobrze - odpara z powtpiewaniem, ale wytara oczy i odetchna gboko, a kiedy odwrcia si do pozostaych dzieci, jej gos mia ten niedopuszczajcy sprzeciwu ton, ktry bywa domen wycznie omioletnich dziewczynek. - Urno, Nykl, idziemy! Przestacie si maza, wy niemowlaki! Zaraz nas uratuj! Dziewczynka popychaa chopcw, zmuszajc ich do wspinaczki, tymczasem Mace przesun si dalej. Waz umieszczono z boku, ale kt, pod jakim lea pezak, spowodowa, e by skierowany w niebo. Podoga wewntrz opadaa pod ostrym ktem, a deszcz wpadajcy przez otwr uczyni j tak lisk, e trudno byo po niej i. Na dole, w najniszym punkcie prostoktnej kabiny, kilkunastoletni chopiec prbowa jedn rk wcign po stromej pododze niewiele modsz od siebie dziewczynk. Jedno rami mia owinite zakrwawionym bandaem w sprayu i prbowa pcha towarzyszk przed sob, wykorzystujc durastalowe nogi foteli pezaka jako drabin. Jego ranne rami nie mogo jednak przyj adnego ciaru. zy spyway chopcu po twarzy, gdy baga dziewczynk, eby si koniecznie ockna i pomoga mu troch, bo sam nie moe jej wydoby, ale na pewno jej nie zostawi, wic gdyby tylko oprzytomniaa... Gowa maej zwisaa bezwadnie. Mace wiedzia, e dziewczynka nieprdko si ocknie. Miaa paskudn ran wysoko na czole; jej delikatne zote wosy byy czarne i lepkie od krwi. Zajrza przez waz i wycign rk. - W porzdku, synu. We mnie za rk. Jeli ci wycigniemy, bd mg... Chopiec spojrza w gr. Bagalny wyraz jego twarzy zmieni si w jednej chwili we wcieko, a pacz przeszed w dziki wrzask. Mace nie zauway, e dzieciak ma przewieszony przez zdrowe rami karabinek laserowy. Pierwszym ostrzeeniem by strumie plazmy, ktry wisn Mace'owi koo ucha. Cofn si od wylotu wazu i rozpaszczy na kabinie. Z wylotu wazu tryska ogie. Pezak zakoysa si, waz powdrowa jeszcze wyej. Nagy ruch Mace'a wystarczy, aby zaburzy delikatn rwnowag i przechyli pojazd ku przepaci. Mace obnay zby. Uy Mocy, aby chwyci pezak i szarpniciem ustawi go z powrotem, ale w tym momencie nad jego gow rozleg si krzyk - zajmujc si pojazdem, poluzowa wi Mocy, ktra trzymaa lawin. Teraz niestabilna gra ska i kamieni zacza przesuwa si pod stopami trjki dzieci. Obaj chopcy i dziewczynka zaczli zelizgiwa si w d, ku rzece lawy. Mace uspokoi rozszalae serce i wycign rk - musia przymkn na chwil oczy, eby przywrci kontrol nad lawin i ustabilizowa j, cho przyszo mu to z trudem. Mg j przytrzyma przez minut lub dwie - akurat tyle, aby dzieci zdyy dotrze do stosunkowo bezpiecznego miejsca na nawisie, ale nie duej. Teraz z kolei czu, jak pezak powoli przechyla si pod nim coraz bardziej i bardziej w kierunku, z ktrego ju nie ma powrotu. Janko5

Janko5

109

Matthew Stover

Punkt Przeomu

110

Z wntrza dobiegy go pene przeraenia przeklestwa chopca i groby. Zabij tych wszystkich pieprzonych korniakw!" - krzycza. Mace powoli przymkn oczy. Ta koszmarna wojna... Chopiec i dziewczynka w pezaku mieli sta si ofiarami Letniej Wojny tylko dlatego, e kiedy chopak spojrza w gr, nie ujrza mistrza Jedi, ktry przyby mu na ratunek. Zobaczy tylko Koruna. Gdyby Mace chcia uy Mocy do rozbrojenia chopca lub przekonania go, musiaby zwolni wi utrzymujc w miejscu lawin, a to mogo kosztowa ycie trjki dzieci wspinajcych si po jej powierzchni. Perswazja wydawaa si bez sensu - chopak doskonale wiedzia, czego Balawai mog si spodziewa z rk Korunnai - i z pewnoci zajaby wicej czasu, ni mieli do dyspozycji. Opuszczenie dzieci nie wchodzio jednak w rachub. Jeli zdoa zmusi chopca, by ruszy w gr po lawinie i doczy do innych, bdzie mg sprowadzi dziewczyn sam. Ale jak go stamtd wydoby? Mace zastanawia si przez chwil, co zrobi, by uratowa ycie caej pitki dzieci. Wszystkich. Podstawowa zasada walki: korzystaj z tego, co masz. Sposb walki zaley gwnie od tego, z kim walczysz. Jego pierwszym przeciwnikiem by sam wulkan. Wykorzysta moc broni przeciwnika - lawy, w miejscu, gdzie podcia ona klif, aby utrzyma jego potg w ryzach. A w tej chwili jego przeciwnikiem nie by chopak, lecz wasne dowiadczenia z Letniej Wojny. - May! - zawoa umylnie twardym tonem. Zmusi si, aby mwi w sposb, jakiego chopak oczekiwa od Koruna, z cikim gralskim akcentem Chalk. - May, masz pi sekund, eby wyrzuci miotacz przez waz i wyj za nim. - Nigdy! - wrzasn chopak ze rodka. - Nigdy! -Nie, to nie. Wobec tego nastpn rzecz jak zobaczysz... ostatni w twoim yciu, bdzie wpadajcy granat. Jasne, smarkaczu? - Nie krpuj si! Wiem, co si stanie, jeli nas wemiesz ywcem. - May... mam ju ca reszt. Dziewczynk, Urno i Nykla. Zostawisz ich samych? Ze mn? Nastaa cisza. - Jasne, moesz sobie umiera - powiedzia w kocu Mace. - Kady tchrz to potrafi. eby jeszcze troch poy, trzeba mie jaja. Masz? By prawie przekonany, e trzynastoletni chopiec, ktry zdoa zaadowa do pezaka czwrk dzieci i wyruszy po nocy przez wyyn... chopiec, ktry woli zgin, ni zostawi nieprzytomn dziewczynk... ma do odwagi, eby si porwa waciwie na wszystko. W chwil pniej przekona si, e ma racj.

Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Od wejcia widz fontann jaskrawych biaych flar - wiata trzech... nie, czterech pezakw wspinajcych si po grzbiecie wzgrza i kierujcych ku zniszczonemu traktowi. Jad po nas. Za godzin nadejdzie wit. Mam nadziej, e go doyjemy. Erupcje przycichy, a deszcz przeszed w mawk. Przenielimy cz rzeczy w bunkrze. Trjka modszych dzieci pi skulona na zdobycznych kocach w gbi, Besh i Chalk le obok thunderbolta, gdzie mog ich mie na oku; nie jestem wcale pewien, czy ktre z tych dzieci nie zechce ich skrzywdzi. Terrel, trzynastoletni chopiec, ktry w naturalny sposb wydaje si ich przywdc, jest rzeczywicie odwany i chyba do tej pory nie wierzy, e nie planuj zamczenia caej pitki na mier. Nawet jednak na Haruun Kal chopcy s tylko chopcami. Za kadym razem, kiedy przestaje si martwi torturami, zaczyna mi zawraca gow, ebym da mu postrzela sobie z thunderbolta. Zastanawiam si, co na temat tych cywilw powie Nick. Czy oni te nie istniej? Teraz moja praca przy sprztaniu osady nabraa sensu: dzieci przeszy dzisiaj ju do i nie musz patrze na to, co si stao z tymi, ktrzy tu mieszkali. Nie musz widzie, co zrobiono ludziom z osady, ktrych prawdopodobnie znay. Moe nawet ich rodzicom. Nie mog dzi roztrzsa tego problemu. Jedyne, co mog, to wyglda przez poskrcane strzpy durastali, ktre niegdy tworzyy drzwi tego bunkra, i obserwowa wspinajce si ku grze pezaki. Nie potrzebuj ostrzee z Mocy, eby si tym widokiem niepokoi. W dejariku istnieje pewien klasyczny manewr, zwany widami, kiedy gracz przesuwa pojedynczego holopotwora na pozycj, z ktrej moe on atakowa dwa potwory przeciwnika. Niewane, ktry z nich wycofa si w bezpieczne miejsce, ten drugi zawsze zostanie zjedzony. Jeli si znajdziesz w widach, moesz jedynie zadecydowa, ktr figur straci. Termin ten sta si powszechnie uywanym okreleniem sytuacji, gdzie mona wybiera jedynie pomidzy jedn a drug katastrof. No wic my znalelimy si dokadnie w widach. Wiedziaem, kto podruje tymi pezakami: poszukiwacze z tej samej osady co dzieci, uciekajcy przed tymi samymi partyzantami z GFW, ktrych atak skoni dzieci do ucieczki... a wic pewnie i t sam band, ktra zniszczya osad. Terrel opowiedzia mi wszystko, podczas gdy opatrywaem jego zranione rami i gow dziewczyny. Ich osada leaa dalej przy trasie, jakie siedemdziesit klikw na pnoc i wschd. Zostali zaatakowanie przez GFW o wicie. Ojciec Terrela powierzy mu zadanie zebrania dzieci i odwiezienia w bezpieczne miejsce. Nie mogli wiedzie, e GFW by tu pierwszy. Janko5

Janko5

111

Matthew Stover

Terrelowi zamaa rami kula lub odamek granatu, ale on sam nie by tego pewien. Opowiedzia mi z dum, jak to udao mu si manewrowa dwudwigniowymi sterami pezaka tylko jedn rk i jak wpad na trawiaki, kiedy przebi si przez lini ataku Korunnai, i jak by pewien, e udao mu si rozjecha co najmniej piciu lub szeciu pieprzonych korniakw". Mwi to z dum i wyzwaniem, jakby chcia sprawdzi, czy go za to ukarz. Jakbym w ogle mg to zrobi. Starsza dziewczynka, Keela, bya najpowaniej ranna. W czasie upadku pezaka do kanau zostaa wyrzucona z fotela. Miaa pknit czaszk i wstrzs mzgu. Udao mi si uratowa z pezaka jeden pakiet medyczny, zanim pojazd stoczy si w przepa. W tej chwili nie grozi jej niebezpieczestwo, jeli bdzie spokojnie odpoczywaa przez kilka dni. W pakiecie by nowy stabilizator koci, wic rami Terrela powinno si adnie zagoi. Modsze dzieci -Urno i Nykl miay tylko po kilka siniakw, a take podrapane donie i kolana od wspinania si po lawinie. Na razie. Nie zamierzaem dalej udawa, e nale do partyzantw, cho unikaem wyjaniania, kim jestem naprawd. Dzieci uznay chyba, e jestem owc nagrd, poniewa nie zachowuj si jak korniak"; c, ani ich nie torturowaem, ani nie zabiem, jak si tego spodzieway po opowieciach zasyszanych od swoich rodzicw. A przy tym wszystkie uwaay, e yj tylko dlatego, i je uratowaem. Zadecydoway zatem - w oparciu o swoj rozleg wiedz na temat owcw nagrd, zaczerpnit z niezliczonych holoopowieci po p kredyta - e Besh i Chalk to moi winiowie, a ja zamierzam odwie ich do Pelek Baw w zamian za sowit nagrod. Nie zamierzaem ich wyprowadza z bdu. atwiej w to uwierzy ni w prawd. Co jednak wydawao si jedynie dziecic fantazj, nagle stao si spraw nieoczekiwanie bolesn i skomplikowan. Nawet najprzyjemniejsza iluzja moe nieraz zabole bardziej ni prawda. Jeden z modszych chopcw do arbitralnie stwierdzi, e musz by najwikszym z yjcych owcw nagrd". Instynktowna reakcja szeciolatka, jak sdz. Wkrtce wda si w gorc dyskusj z bratem, ktry twierdzi, e wszyscy wiedz", e to Jango Fett jest najwikszym ze wspczesnych owcw nagrd. Po czym pierwszy z chopcw spyta mnie wprost, czy to ja jestem Jango Fett. Zaczem si zastanawia, co by byo, gdybym zdradzi im, e jestem Jedi. Za kogo by mnie wzili? Od odpowiedzi uratowaa mnie pogardliwa deklaracja Terrela: - To nie Jango Fett, gupku! Jango Fett zgin! Wszyscy o tym wiedz! - Jango Fett yje! Nie zgin! - W oczach chopca pojawiy si zy i spojrza na mnie bagalnie. - Jango Fett yje, prawda? Powiedz mu, e on nie zgin, powiedz... Janko5

112 Z pocztku chciaem im powiedzie: Przykro mi". Bo byo mi przykro. Dalej jest. Ale prawda to prawda. - Przykro mi, ale on ma racj - powiedziaem. - Jango Fett nie yje. - Widzisz? - wrzasn Terrel z druzgocc pogard, waciw trzynastolatkom. - Oczywicie, e nie yje, gupku. Jaki mierdzcy Jedi zakrad si od tyu i wbi mu w plecy ten ichni miecz laserowy. To zabolao mnie jeszcze bardziej. -Nie jest tak, jak mwisz. Fett zosta... zabity w czasie walki. - Kcze ajno! - stwierdzi Terrel. - aden mierdzcy Jedi nie zdoaby zabi Janga Fetta twarz w twarz. On by najlepszy. Z tym nie mogem si sprzecza. Mogem tylko si upiera, e Fett nie zosta zabity ciosem w plecy. - A co ty wiesz na ten temat? Bye tam, czy co? Nie mogem... i dotd nie mog... zmusi si, aby im wyzna, do jakiego stopnia tam byem. I nie potrafi dokadnie opisa rany, jak otworzy w moim sercu pogardliwy ton Terrela. Sposb, w jaki mwi mierdzcy Jedi", zdradza wicej, ni chciabym wiedzie o tym, co Depa uczynia z imieniem naszego Zakonu na tej planecie. Jeszcze nie tak dawno temu kady dny przygd dzieciak, chopiec czy dziewczynka, marzy o tym, aby zosta Jedi. A teraz ich bohaterami s owcy nagrd. Szereg pezakw zatrzyma si o p kilometra od nas... tam, gdzie strumie lawy znis trakt. To ich nie powstrzyma na dugo. Kiedy klif si zapad, stworzy naturaln tam przecinajc wyom. Domylam si, e w cigu kilku godzin od erupcji lawa przesczya si przez kamienie i wir i schodzia na tyle, aby ustabilizowa osuwisko. Ci z pezaka s inteligentni i ostroni i z pewnoci przed przepraw sprawdzaj twardo gruntu. Wiem, e przejd. I co wtedy zrobi? Zdaje si, e nie mam wyboru. Poddanie si nie wchodzi w rachub. Aby uratowa Besha i Chalk, e o sobie nie wspomn, musz wzi dzieci jako zakadnikw. Jake nisko upadem, ja, mistrz Jedi. Co zrobio ze mnie te kilka dni spdzonych na wojnie: chc grozi odebraniem ycia dzieciom, za ktrych uratowanie oddabym wasne... A jeli Balawai przejrz mj blef? Najlepszy wynik, na jaki mog liczy: dzieci bd musiay oglda, jak ich rodzice, lub przyjaciele ich rodzicw, gin z rki Jedi. Najlepszy wynik... samo to zdanie jest kpin. Na Haruun Kal nie ma czego takiego. Widy. Janko5

Punkt Przeomu

113

Matthew Stover

Punkt Przeomu

114

A jednak w dejariku czowiek nie trafia w widy przez przypadek. Zawsze jest to wynikiem bdu w grze. Gdzie popeniem bd, ktry doprowadzi mnie do tej sytuacji? Wida ju w dole prty arowe. Opucili pezaki i id pieszo. Nikt nas nie woa. Pewnie prbowali wezwa osad przez komunikator i nie dostali odpowiedzi, wic poruszaj si ostronie. Nie bybym zdziwiony, gdyby prty przywizali do dugich kijw, aby cign ogie snajperw. Duo ich. Bardzo duo. Teraz, w desperacji, mog zrobi tylko to, co zawsze robiem w niemoliwych sytuacjach: zwrci si ku naukom Yody. Przywouj w mylach mdre zielone oczy i przechylon, pomarszczon gow. I sysz gos. Jeli bdu nie popenie, a jednak przegrywasz... inn gr rozegra musisz". Tak. Inn gr. Musz poprowadzi inn gr. Nowe zasady. Nowe cele. I wszystko w cigu okoo trzydziestu sekund. - Terrel? Terrel, chodcie tutaj. Wszyscy. Pell, zbud chopcw. Bdziemy si bawi w gr. [Saby gos chopca]: - W jak gr? - Now gr, wanie j wymyliem. Nazywa si Ju nikt wicej dzi nie umrze". [Inny, rwnie saby gos chopca]: - Ja ju spaem. Czy to bdzie wesoa gra? Tylko jeli wygramy.

ROZDZIA

7
GRY W MROKU
Ci Balawai mogli sobie by ochotnikami, ale mieli dowiadczenie i dyscyplin. Ich oddzia rozpoznawczy skada si z trzech dwuosobowych grupek, rozproszonych po stu dwudziestu stopniach uku, co dawao im nakadajce si pola raenia. Wprawdzie prty arowe nadal chwiay si w poowie zbocza, jednak ta szstka wspinaa si w cakowitym milczeniu i pod oson mroku. Musieli mie jakie urzdzenia noktowizyjne. Gdyby Moc nie pozwolia Mace'owi wyczu surowej groby, jak stanowia ich bro, nie miaby pojcia, e tam s. Sta w nieprzeniknionej ciemnoci, wygldajc przez poskrcane strzpy durastali, ktre stanowiy pozostaoci drzwi bunkra. Czu ciemno gbsz ni noc zbierajca si nad kompleksem, niczym mga unoszca si z wilgotnej ziemi. Mrok przesika przez pory w skrze i dudni mu w gowie jak czarna migrena. Nikt nie wymyli wiata do jasnego, by rozpdzi tak ciemno. Mace mg jedynie ywi nadziej, e sam stanie si takim wiatem. Jestem ostrzem, powiedzia sobie w duchu. Musz nim by, bo nie ma nikogo innego. - Terrel - szepn. - S tutaj. Do roboty, synu. - Jeste pewien? Ja tam nic nie widz - szepn Terrel zza jego ramienia. Otar rkawem nos i zacisn pici, jakby chcia schwyta odwag obiema rkami. - W ogle nic nie widz. - Ale oni ci zobacz - zapewni Mace. - Zawoaj. - Dobrze - odpowiedzia pogrony w mroku chopak, po czym powtrzy, ale ju znacznie goniej: - Dobrze! Hej, nie strzelajcie! Nie strzelajcie! To ja! Noc odpowiedziaa milczeniem. Mace czu sze luf wycelowanych w wejcie do bunkra. - Powiedz im, kim jeste - mrukn. - Jasne. Eee... hej, suchajcie, to ja, Terrel! Terrel Nakay. Czy jest tam mj tato? Z mroku po lewej stronie Mace'a dobieg piskliwy z radoci gos kobiety: - Terrel? Och, Terrel! Czy Keela jest z tob? Janko5

Janko5

115

Matthew Stover

Dziewczynka z ran na gowie trzymaa Pell i obu chopcw z dala od wejcia, ale kiedy usyszaa gos kobiety, niepewnie sprbowaa dwign si na nogi. - Nie wychod - poleci jej Mace. - i nie wypuszczaj maluchw. Nie chc, eby kto zgin przez przypadek. Skina gow i cofna si, przyklkajc obok dzieci. - Mamo, jestem tutaj! - zawoaa. - Nic mi nie jest! - Keela! Keela... czy Pell jest z tob? - Cicho! - krzykn jaki mczyzna ze rodka krgu. - Rankin, to Terrel i Keela! Nie syszae? Keela, co z Pell? - Zosta na miejscu, gupia nerfico! I zamknij si! - warkn mczyzna. Gos mu si ama... by wcieky, zmczony, zdesperowany. - Nie wiemy, kto jeszcze tam jest! To miejsce jest cakiem rozpieprzone! -Rankinie... - Mog by przynt. Zamknij si, bo osobicie ci zastrzel. Mace skin gow. On te by si tak zachowywa. - Terrel? - zawoa mczyzna. - Terrel, tu Pek Rankin. Wyjd, chcemy ci zobaczy. Terrel spojrza na Mace'a. - Znasz go? - zapyta Mace. Chopiec skin gow. - To... jakby przyjaciel mojego taty. Jakby... - No to id - agodnie odpar Mace. - Poruszaj si powoli. Rce na widoku, z dala od ciaa. Terrel posucha. Wyszed z bunkra po omacku kierujc si w stron rozwalonych chat. - Czy kto moe powieci? Nic nie widz. - Za chwil - odpar gos Rankina z ciemnoci. - Kieruj si dalej w t stron, Terrel. Nic ci nie bdzie. Co si stao z waszym pezakiem? Dlaczego nie odpowiadalicie na wezwania? Gdzie reszta dzieci? - Mielimy wypadek, ale nic nam nie jest. Wszyscy jestemy zdrowi, jasne? Jasne? - Terrel zahaczy stop o kamie i potkn si - Au! Hej, zrbcie to wiato! Jedn rk ju mam zaman. - Po prostu id dalej w kierunku mojego gosu. Jeste sam? Gdzie reszta? - W bunkrze. Ale nie mog wyj. Ani wy nie moecie tam wej - odpar Terrel. - A to dlaczego? - Boja tu jestem - odpar Mace. Poczu poprzez Moc, jak napicie wzrasta nagym impulsem, ostro jak gwatownie wcignite powietrze. Po duszej chwili z ciemnoci odezwa si gos Rankina: - A kime ty jeste? - Nie musisz tego wiedzie. - Wic to tak? Dlaczego nie wyjdziesz do nas, ebymy mogli ci sobie obejrze? - Poniewa pokusa zastrzelenia mnie mogaby si okaza zbyt dua Janko5

116 - odpar Mace. - A kady strza, ktry chybi, odbije si wewntrz bunkra. A tu jest czworo niewinnych dzieci. Z prawej odezwa si gos drugiego mczyzny, drcy z gniewu i strachu. - Dwaj z nich to moi synowie. Jeli ich skrzywdzisz... - Na razie tylko opatrzyem im rany i daem schronienie. A co si bdzie dziao dalej, to zaley wycznie od was. - On mwi prawd! - krzykn Terrel. - Nic nam nie zrobi... Uratowa nas. Jest w porzdku. Naprawd, On si tylko boi, e go zastrzelicie, bo jest korniakiem! Z prawej strony doleciaa zdawiona, ale sugestywna wizanka przeklestw. Terrel doda pospiesznie: - Ale on nie jest prawdziwym korniakiem. Wyglda tylko jak korniak. Mwi prawie jak normalny czowiek... i jest jakby... jakby owc nagrd, albo czym takim... Ucich niepewnie, pozostawiajc grone, puste milczenie. Mace czu, jak napite prdy intencji cieraj si i przesuwaj w Mocy; Balawai musieli porozumiewa si szeptem przez komunikatory. Wreszcie odezwa si Rankin. - No? Czego chcesz? - Chc, ebycie zabrali dzieci i odeszli std. -I co jeszcze? - To wszystko. Bierzcie dzieci i si wynocie. - No, no. Co za wspaniaomylno - odpar Rankin oschle, z gorycz. - Suchaj, zaatwimy jakie wiato. Niech nikt si nie rusza. Nie chc oberwa, jasne? - wiato si przyda - odpar Mace. Zza zwalonego muru wytrysn biaoty promie. Prt arowy z zasilaniem bateryjnym poszybowa w powietrzu i spad niedaleko Terrela; podskoczy, odbi si, przeturla i zatrzyma. Pkula skierowanego w gr wiata wyostrzya cienie ku niebu, malujc je absolutn czerni. Terrel podnis do, aby osoni oczy od wiata. - Hej, mam tak sta tu sam, czy jak? - Chod do nas, chopcze. - W krg wiata wszed mczyzna i powoli kierowa si w stron Terrela. W jednej rce trzyma rusznic laserow, luf w d, celujc dokadnie w ziemi. Drug rk wycign do gry, ukazujc pust do. Jego odzie bya osmalona i poplamiona, ca jedn poow gowy pokrywaa zlepiona masa bandaa w sprayu. Pianka zalepiaa nawet jedno oko. Sdzc po gosie, by to Rankin. - Schowaj si. Terrel obejrza si w stron bunkra. - Ruszaj, synu - odezwa si Mace. - Nie nazywaj go synem, korniaku! - warkn z ciemnoci gos mczyzny, ktry twierdzi, e jest ojcem chopcw. - Nie jeste jego ojcem! Jego ojca zabili twoi mierdzcy krewniacy...! - Zamknij si! - warkn Rankin, ale byo ju za pno. Twarz Terrela skurczya si w rozpaczliwym niedowierzaniu. - Tato! - zawoa, oszoomiony i przeraony. - Mj tato? Gdyby oczy mogy emitowa promienie laserowe, Rankin zabiby tamtego na miejscu. Janko5

Punkt Przeomu

117

Matthew Stover

- Zabierzcie go std - poleci. Inny mczyzna, rwnie ranny, wysun si w kierunku chopca, chwyci go w ramiona i zabra ze sob w piercie mroku. - Suchaj - odezwa si Rankin, spogldajc w ciemn, postrzpion czelu jaskini. - Widz, e nie chcesz skrzywdzi dzieci. My te nie. Ale mamy tu powany problem, zgodzisz si? Ostrzelali nam dzisiaj tyki. Zniszczyli nasze domy. Poowa ludzi, jakich znam na tej pieprzonej planecie, nie yje. Te pezaki s pene rannych, a na karku siedzi nam banda korniakw. Nie moemy tak po prostu sobie pj, chwytasz? Nie moemy. Potrzebujemy miejsca, eby si zaszy do witu, to wszystko. - Nie moecie tu zosta - odpar Mace. - Wanie zmierzaj tu partyzanci GFW. Rozejrzyjcie si. To miejsce nie obronioby nas, nawet gdyby byo nietknite. - Nie musi. Kanonierki zaczynaj lata o wicie. Moemy si do tej pory utrzyma. -Nie rozumiecie... - Moe i nie. No to co? Nie twj problem, prawda? - Teraz to take mj problem - pospnie odpar Mace. - Nie macie pojcia, co to za miejsce. Co si tu stao. - A ty wiesz? - Rankin zatoczy strzelb krg, wskazujc rozbite chaty. - Gdzie pozostali? - Nie yj- odpar Mace. - Zabili ich ci z GFW. Wszystkich. - Naprawd? A gdzie ciaa? Mylisz, e nigdy nie widziaem akcji GFW? Wiem, co robi naszym zabitym. - Zapomnij o ciaach. - Mace usiowa wymasowa ze skroni bl. Nie przypuszcza, e zwyka przyzwoito, nakazujca pogrzebanie zmarych, moe si obrci przeciwko niemu... Jeli bdziecie tutaj, kiedy przyjd partyzanci, zabij was wszystkich. Zaley wam na yciu dzieciakw? To zabierzcie je std. - Hej, on nie powiedzia nas" - zawoa ojciec chopcw z mroku. - Syszae, Pek? Zabij was wszystkich", mwi... Chwytasz? - Zamknij si. - Rankin nawet nie spojrza w jego kierunku. -Dlaczego jeszcze nie przysae nam reszty dzieci? - Poniewa nie wiem, kiedy si tu zjawi GFW - niecierpliwie odpar Mace. - To jedyne miejsce, gdzie mog ich broni A gdybym wam je odesa, nie mielibycie powodu, eby mnie sucha, prawda? Dla was jestem tylko jeszcze jednym korniakiem. Jeden z waszych otworzyby ogie i ju byyby trupy. Chc tego unikn, nie rozumiecie? Nie mamy czasu na ktnie. Tamci na trawiakach mog si porusza rwnie szybko jak pezak. Nawet szybciej. Mog by w kadej chwili, nawet teraz i obserwowa was z dungli! Rankin pokrci gow. - Po to nam jest potrzebny ten bunkier, kapujesz? Moemy tam pooy naszych rannych i ich chroni... - Nie ochronisz ich! - Mace zacisn pici, a paznokcie wbiy mu si w ciao. Dlaczego oni nie mog zrozumie? Czu, e ciemno otacza go i dawi niczym ptla dusiciela. - Suchajcie mnie. Ten bunkier nie pomg osobom, ktre tu mieszkay, wic Janko5

118 nie pomoe i wam. Jedyn wasz nadziej jest zabranie std dzieci i rannych i ucieczka. Uciekajcie, wszyscy. - Dziwny jaki ten mierdzcy korniak - rzek z mroku ojciec chopcw. - Co ty si tak o nas martwisz? - Nie twoja sprawa - odpar Mace. - Twoja sprawa to zabra siebie, swoich ludzi i t pitk dzieci z tego miejsca, zanim kto straci ycie. - Moe on prbuje nas tu zatrzyma, eby te cholerne korniaki nas dopady... - Czyja ci si nie kazaem zamkn? - Rankin skierowa zdrowe oko w kierunku bunkra. - dasz od nas wielkiego zaufania, jak na faceta, ktrego nawet nie moemy zobaczy. -Nie musicie mnie oglda. Wystarczy, jeli zobaczycie sobie to. - Drgnieniem Mocy Mace nacisn spust thunderbolta. Pojedyncza wizka energii z wizgiem pomkna w niebo i rozbryzna si w kulistym bysku szkaratu, wpadajc w chmur. To moga by twoja gowa. Wiem dokadnie, gdzie jestecie. Caa szstka. Urwa na chwil, eby do nich dotaro. - Gdybym chcia was skrzywdzi, nie rozmawialibymy, bo ju by was nie byo. Prawda tych sw sprawia, e twarz Rankina stracia jakikolwiek wyraz. Mace obserwowa, jak po chwili pojawia si na niej cie zrozumienia i przyszo mu do gowy, e przypadkiem moe mu si uda... Za pno. Strumienie ognia z miotaczy rozjarzyy cae zbocze. Dungla zagrzmiaa szkaratnymi eksplozjami, smugi laserowe byskay zza osony pezakw, cinajc gazie i odbijajc kawaki ska. Wybuchom natychmiast odpowiedziay mniejsze, biae wiateka spod drzew, trzeszczc jak ognisko rozpalone ze wieych gazek: byski z luf. Bro na naboje. Krzyki i jki ludzi zawtroway wistowi miotaczy i brzkowi kul, odbijajcych si od oson pezaka. - A nie mwiem? - wrzasn z mroku ojciec chopcw. - Nie mwiem wam? Trzyma nas tutaj, kapic jadaczk i teraz wszystkich pozabijaj! - Nie rb niczego gupiego! - zawoa Rankin. Zgarbi si w wietle prta arowego; mia przeraon, zdesperowan twarz jak podwietlony dla artu szkielet. - Suchajcie, niech nikt nic nie robi... - Rankin! - Moc nadaa gosowi Mace'a si huku dziaka sygnaowego. - Cofnij ludzi do defensywy. Niech si wycofaj do osady. W dole wieyczka strzelnicza pezaka polewaa strumieniami ognia najblisze drzewa. wiato barwy krwi lizao sklepienie pieczary. - Powiedziae, e nic nam nie pomoe, jeli wejdziemy na gr... - Pewnie, e nie. Aleja wam pomog. Zrbcie to. To wasza jedyna szansa. Za plecami Mace'a jeden z chopcw zacz paka, a teraz doczy do niego drugi. - Prosz pana! - zawoaa Pell. - Tam jest moja mamusia... Brdka jej zadraa, w oczach pojawiy si zy. Janko5

Punkt Przeomu

119

Matthew Stover

- Niech jej nie skrzywdz, dobrze? Niech nikt jej nie skrzywdzi... Keela obja Pell ramionami. -Nic jej nie bdzie, nie martw si. - W jej oczach widniao baganie, eby Mace potwierdzi. Mace spojrza na dzieci, mylc, e gdyby to od niego zaleao, nikt by nikogo nie skrzywdzi. Nigdzie i nigdy. Ale powiedzia tylko: - Trzymajcie si. Musicie by dzielni. Pell pocigna nosem i powanie przytakna. Na zewntrz Rankin krzycza w komunikator: - ...nie, niech was szlag! Tu, na grze! Flary i miotacze ognia. Podpalcie ich i spowolnijcie... i ruszcie wreszcie te pezaki! - Rankin, nie! - krzykn ojciec chopcw. - Nie rozumiesz? Kiedy tam wejdziemy, bd mogli nas wzi w krzyowy ogie! -Nie bd gupi... - Wsad sobie te gadki... Nie bd gupi, rzeczy wicie... Wiesz, co jest gupie? Gadanie z tym korniakiem, jakby by ludzk istot! Wierzy jego pieprzonym sowom, oto, co jest gupie! Chcesz gada z korniakiami? Pogadaj karabinem. W dole rozbysa jaskrawa gwiazda i wystrzelia w niebo: flara. Wisiaa pod chmurami, owietlajc pezaki, dungl i osad martw biel. Mace musia osoni oczy przed nagym rozbyskiem wiata; w tej samej chwili usysza chrapliwy okrzyk triumfu ojca chopcw. Moc sama wcisna mu miecz wietlny do rki i wczya ostrze, kiedy miotacz zapiewa tak szybkim rytmem, jak pozwalaa na to bezwadno spustu. Ojciec chopcw nie by dobrym strzelcem - aden strza nie zbliy si do Mace'a nawet na dugo rki - ale istniaa szansa, e dostan si do bunkra. Ametystowe wiato bysno na spotkanie czerwonego, odbijajc kady strza po kolei ku niebu. Mace sta u wlotu jaskini, spogldajc nad ostrzem miecza na zszokowan twarz Rankina. Usta mczyzny poruszay si w niemym szepcie: Jedi..." Zdaje si, e mam przechlapane, pomyla Mace. - Keela - powiedzia, nie odwracajc si, stumionym i absolutnie spokojnym gosem. - Wycofaj si z dziemi do koca bunkra. Pocie si za ciaami Korunnai... to wasze najlepsze zabezpieczenie. - Co? - Keela spojrzaa na niego tpo - Co? Kim ty jeste? Z zewntrz rozleg si krzyk ojca: To Jedi!" W chwil pniej doczy do niego inny, chrapliwy z alu, poczucia zdrady i dzikiej wciekoci. - mierdzcy Jedi! To mierdzcy Jedi! Zabi go! Zabi! Gos nalea do Terrela. Moc poruszaa rkami Mace'a szybciej ni myl. Miecz Depy znalaz si w jego lewej doni, jak lustrzane odbicie wasnego miecza, ktry trzyma w prawej. Razem stworzyy cian zamykajc wylot bunkra, wychwytujc i odbijajc zalew laserowego ognia. Promienie strzelay we wszystkich kierunkach: przechwycenie nierwnego staccato le wycelowanych strzaw wymagao caej moliwej koncentracji i zrcznoci. Mace pogra si coraz gbiej i gbiej w Moc, oddajc wiadomo pod kontrol inJanko5

120 stynktownego wiru Vapaad, ale nawet teraz kilka strzaw wisno bokiem i z hukiem odbio si kilkakrotnie wewntrz bunkra. By zbyt mocno pogrony w Vapaad, aby stworzy plan, jakikolwiek plan; zbyt gboko nawet, aby myle. Ale by mistrzem Jedi -nie musia myle. Wiedzia. Jeli pozostanie u wlotu pieczary, dzieci zgin. Krok za krokiem, aby da strzelcom czas na skorygowanie strzau, Mace pochyli si ku ulewie ognia i ruszy w d odsonitym zboczem. Jego ostrza byskay w olepiajcych krgach zieleni dungli i purpury zachodu soca, odpychajc zocisty wachlarz odbitych promieni w kierunku spowitych w chmury gwiazd. W ten sposb sprowadza ogie poniej wlotu bunkra. Jak najdalej od dzieci. Jeden krok, potem nastpny. By wiadom w pewien daleki, wyizolowany sposb, e ramiona zaczynaj go bole, e w ustach ma sony smak potu, ktry zalewa mu rwnie czoo. Uwiadamia sobie istnienie gorcych ladw ognia laserw na ciele, kawaka uda oderwanego przez zbkany strza. Wszystko to miao dla niego mniejsze znaczenie ni nowe wektory strzaw, gdy uparcie par w d, a szperacze wyskoczyli z ukrycia. Wiedzia rwnie, e nie wszyscy szperacze strzelaj; sysza desperackie rozkazy Rankina, aby przerwa ogie i czu w Mocy irracjonalny gd krwi, ktry zmusza tamtych do nieustannego naciskania spustw, dopki bro nie zacznie dymi. Gd krwi, karmiony ciemnoci. Nie, nie gd. Gorczka krwi. Czu, e ludzie otaczaj go ze wszystkich stron - nowi ludzie, ktrzy strzelaj krzycz i potykaj si o ruiny chat. Czu ich panik i okrutn wcieko, i pozbawiony tchu przymus ucieczki. W Mocy majaczyy potnie cienie, przyczajone diaby, ktre ryczay gosem pomieni: pezaki wycofujce si do zrujnowanej osady. Ich gsienice miadyy porozrzucane kaway prefabrykowanych cian i wtaczay gruz w groby, ktre Mace wykopa zaledwie kilka godzin temu. Resztki osady tony w dymie i pomieniach, rozwietlane strzaami z lasera i naddwikowymi pociskami. Mace kroczy przez to pieko z niezmconym spokojem, a jedyn oznak wysiku bya lekka zmarszczka skupienia midzy brwiami. Jego ramiona splatay nieprzeniknion pajczyn byskawic. Dawa z siebie coraz wicej i wicej Mocy, pozwalajc, by poruszaa jego domi i stopami, by to ona prowadzia go przez pole bitwy. Mroczna sia, ktr wyczuwa w Mocy, zacza si wznosi wok niego i poyka gwiazdy. Rozlaa si nad nim fal ktra wgniota go w ziemi, a potem wypchna w gr; kiedy poczu wrog obecno za plecami, okrci si byskawicznie i bez wysiku, a ametystowe ostrze zrosio ogniem dug durastalow kling noa, trzymanego w drobnej doni. Odcity kawaek polecia z brzkiem na kamie, smuga zielonej energii spada jak topr, by zabi... I zatrzymaa si z dreniem. O centymetr nad ciemn gow. Janko5

Punkt Przeomu

121

Matthew Stover

Ciemne wosy skrciy si, spieky i poczerniay w zielonym ogniu. Kikut noa, ktrego ostrze wci jeszcze lnio czerwonym arem, wypad z bezwadnej doni. Oszoomione brzowe oczy, spywajce zami, w ktrych lniy jaskrawozielone iskry, spojrzay na niego po obu stronach ostrza Depy. - mierdzcy Jedi - zaszlocha Terrel. - No, zabij mnie. Zabij wszystkich! - Nie jeste tu bezpieczny - powiedzia Mace. Rzuci si w ty i jednoczenie pchniciem Mocy wysa Terrela w kierunku wejcia do tunelu. Przez miejsce, gdzie przed chwil stali, z rykiem przetoczy si kb ognia. Mace skoczy na nogi, wznoszc przed sob oba ostrza. Podnis wzrok na masywn wieyczk strzelnicz pezaka, ktra wanie zwrcia si ku niemu. Kto w rodku zadecydowa widocznie, e warto powici Terrela, aby dopa Mace'a. Mace'owi nie podobaa si taka matematyka. Mia w gowie inne rwnanie. Cztery pezaki podzielone przez jednego Jedi rwna si wielka, dymica sterta zomu. Punkty przeomu pezakw byy oczywiste: adna z gsienic ani poziomych przekadni obracajcych wieyczkami nie miaa szans w starciu z mieczem wietlnym. W mniej ni sekund mgby zmieni te zbrojne olbrzymy w puste, metalowe puda - ale tego nie zrobi. Bo to by nie do bolao. Chcia, eby zabolao ich bardziej ni jego czarna migrena. Ci ludzie zaatakowali go, kiedy prbowa im pomc. Kiedy chcia ich uratowa. Zaatakowali, nie dbajc o wasne ycie ani o ycie wasnych dzieci. O mao go nie zmusili, by sam zabi jedno z dzieci. Byli gupi. Byli li. Zasugiwali na kar. Zasugiwali na mier. Ujrza wszystko w jednej eksplodujcej wizji: wspomnienie czego, co si jeszcze nie wydarzyo. Widzia siebie, jak gow w d rzuca si pod pezak i przewraca go na dach, tnc bliniaczymi ostrzami po sabiej opancerzonym podwoziu. Wdarby si do przedziau pasaerskiego, gdzie pewnie jeden lub dwch zbrojnych pilnuje rannych; zabiby wszystkich ich wasnymi strzaami z miotaczy. Potem przebiby si do kabiny, wycign kierowc - i wreszcie sam zalaby osad ogniem z dziaka na wieyczce. Piesi szperacze biegaliby jak optani, ponc i krzyczc. A wtedy uyby Mocy, rzucajc w powietrze oba miecze, by powycinay dziury w pancerzach pozostaych pezakw; przez te dziury zalaby pomieniem z wieyczki wntrze pojazdw, smac kierowcw, pasaerw i rannych... gsty, cuchncy misem dym unosiby si kbami z wazw. Wszyscy zgin. Co do jednego. Nie zajoby mu to nawet minuty. I byby szczliwy. Bieg ju w kierunku pezaka, zabierajc si do zanurkowania kiedy pomyla: Co ja waciwie robi? Zaledwie zdy zmieni kierunek skoku. Przewin si w powietrzu i wyldowa na stopach na zewntrznym pokadzie pojazdu, tu obok wieyczki z miotaczem ognia. Janko5

122 Przywar do metalu, wykorzystujc bry pezaka jako oson przed strzaami Balawai z ziemi, i poczu, jak opada z si, prbujc wyrwa swj umys z Mocy. Byo zbyt ciemno. Wszdzie byo zbyt ciemno: mrok by gsty i olepiajcy, dawicy jak czarny dym z czeluci wulkanu, ktry kbi si nad jego gow. W skroniach mu dudnio, jakby to jemu febro-none osy wykluway si w mzgu. Jakby czaszka pkaa mu na p. Zmczenie i bl przytoczyy go niemal do utraty wiadomoci -zaczerpn Mocy, aby utrzyma w sobie gniew. Przylgn do pokadu pezaka, dociskajc twarz do gorcej, pooranej kulami pyty. Kada sekunda, przez ktr uda mu si lee nieruchomo, bdzie dodatkow sekund ycia dla tych ludzi. Wezbra w nim bolesny jk, ryk mrocznej furii penej niewyobraalnych emocji. Zacisn zby, by go powstrzyma, ale i tak dwicza w jego uszach, odbijajc si echem o gry, jak wycie akkw, nawoujcych si gosem gorczki krwi... Mace'owi odebrao oddech. Jak gos rozbrzmiewajcy wewntrz jego czaszki moe odbija si echem...? Podnis gow. To rzeczywicie byo wycie akkw. Wybiegy z dungli; wspinajc si po stromych, uksztatowanych przez law zboczach wystpu, wyryway twardymi szponami gbokie bruzdy w kamieniu. Pi, osiem, tuzin: gigantyczne, opancerzone, garbate grzbiety najeone w demonstracji siy, biae, pieniste strugi liny spywajce z kcikw paszcz, zbrojnych w ky jak sztylety. Cikozbrojni Balawai rozstpowali si przed nimi. Akki poruszay si z rozwan szybkoci istot, ktre nie maj si czego ba. Dziaka pezakw zaleway je ogniem, ale psy ignoroway go, podobnie jak banalne ukucia strzaw z miotaczy. Zaledwie dotary do szczytu wystpu, otoczyy zrujnowane chaty, a ich krok z truchtu przeszed w galop. Zacieniay stopniowo krg. Mace rozpozna pasterskie metody akkw - psy zachowyway si tak, jakby Balawai byli nieposusznymi trawiakami: zapdzay ich w centralny punkt osady jak do zagrody. Nie uyway siy, zaprowadzay porzdek samym wygldem. Kady Balawai, ktry prbowa uciec z krgu, by natychmiast spychany z powrotem jednym ruchem masywnej opatki lub machniciem opancerzonego ogona. aden z akkw nie dotyka kami ludzi; nawet szperacz, ktry przytkn akkowi luf rusznicy do garda i wypali bez sensu i bez efektu - oberwa tylko lekko pyskiem, ktry bez trudu mgby go przegry na p. Mace poczu, jak w Mocy narasta czarny pomruk, i zrozumia. Osada nie bya zagrod. Staa si rzeni. Miejscem do zabijania. Wtedy poczu cie rzenika. Spojrza w gr. By tam, sta na skale nad wlotem do tunelu. Korun. W Mocy pon energi. Janko5

Punkt Przeomu

123

Matthew Stover

Punkt Przeomu

124

By ogromny. Lnica od potu, naga pier wygldaa jak wykuta z granitowych bry. Ogolon czaszk dzielio ponad dwa metry od bosych stp. Spodnie Koruna byy zszyte byle jak ze skry lianokota. Podnis nad gow ramiona niczym kolumny. Do kadego przedramienia mia przymocowane co w rodzaju tarczy: podune kawaki polerowanego metalu w ksztacie ez. Ich szersze, zaokrglone koce otaczay masywne donie i zway si w ostre jak igy szpice na wysokoci okci. Korun zacisn pici. yy zapulsoway pod skr przedramion. Brzegi tarcz pociemniay i rozleg si wysoki, grony wist, ktry Mace poczu a w zbach. Psy akk zwrciy si ku olbrzymowi, jakby na sygna. Czowiek i psy jednoczenie podnieli twarze ku przymionym gwiazdom i wydali z siebie mroce krew w yach wycie. Mace odebra je w piersi i rozpozna odpowied, niczym echo, we wasnym gniewie. Wtedy dopiero zrozumia. Wcieko bya mu obca. Gorczka krwi bya tylko reakcj serca na zew dungli. Na wycie akkw. Na moc tego czowieka. Balawai nie uciekli tu z wasnej woli; zostali zapdzeni, zagonieni na teren jeszcze kilka dni temu przesiknity gwatem, okruciestwem i dzik gorczk krwi. To, co uczyniono temu miejscu, byo celowe, jak odbicie w mrocznym zwierciadle religijnej ofiary. Masakra okazaa si jedynie przygotowaniem dungli do czarnego rytuau. Mace pozna tego czowieka: to musia by lor pelek. Kar Vastor. Ramiona olbrzyma opady, a spoza piercienia krcych akkw wypado szeciu Korunnai, skaczc rwnie wysoko jak Jedi, lecz bez ich gracji. Uderzenie Mocy, ktre pchno ich w gr, byo niczym jk blu. Wymachiwali rkami i nogami, jakby przy wspinaczce czepiali si powietrza pazurami. Caa szstka ubrana bya identycznie jak Vastor, wszyscy te mieli podwjne tarcze w ksztacie ez, ktre warczay jak przesterowane goniki komunikatora. Balawai przywitali ich ogniem z miotaczy. Promienie byskay, rozpryskiway si i odbijay w gr, odpierane podwjnymi tarczami, poruszajcymi si szybciej ni myl. Balawai przestali strzela. Ani jeden Korun nie zgin. Ich byszczce tarcze odbiy wszystkie strzay. Tego mogli si nauczy wycznie od Jedi. Od jednej, szczeglnej Jedi. Och, nie, pomyla Mace. Nie, Depo, nie.. Stojcy na skale lor pelek rozpostar muskularne ramiona, wychylajc si ponad przepa, jakby chcia si wzbi do lotu - i w ostatniej chwili skoczy naprzd susem, ktry zanis go na rodek grupy Balawai skupionych obok pezakw. Zacza si rze.

ROZDZIA

8
LOR PELEK
Korunnai wdarli si w tum, nie czekajc, a Vastor wylduje. Skoczyli w sam rodek Balawai, machajc podunymi tarczami, jakby prbowali nimi ci. I cili. Skwierczce krawdzie przegryzay si przez miotacze z wizgiem, od ktrego cierpy zby, i ciy ciao z misistym mlaskaniem, rozpylajc krwaw mg. Purpurowe opary unosiy si jak dym. Mace widzia czowieka przecitego na p tarcz lnic jak ultrachromowe zwierciado. Jak wibrotopr. Vastor wyldowa w centrum osady i przetoczy si na plecach, nie zmniejszajc szybkoci. Byskawicznie rzuci si do biegu w stron tego pezaka, na ktrym lea Mace. Zakoczy dugim susem w d, pomidzy gsienice. Pancerz pezaka zapiewa pod domi Mace'a, a do chru wyjcych tarcz doczy jeszcze jeden dwik. Mace zme w ustach przeklestwo, zasyszane kiedy od Nicka. Vastor przerzyna si przez podwozie pezaka. Czy wyj to mroczne marzenie z gowy Mace'a? Mace skoczy na nogi i oba jego miecze z pomrukiem obudziy si do ycia. Czu Vastora poprzez Moc jak pochodni... jak ciemn pochodni. Lor pelek przedar si ju przez podwozie - kiedy wejdzie do rodka, znajdzie si sam na sam z rannymi. Moc ukazywaa Mace'owi, jak ranni mczyni i kobiety w pezaku cofaj si przed lnicymi ostrzami, tncymi z dou pancerz. Uzna, e najwyszy czas przedstawi si Vastorowi. Skoczy w powietrze, wykona salto wysoko nad wieyczk pezaka i wyldowa na paskim pancerzu rodkowego pokadu, bezporednio nad Vastorem. Drgnienie w Mocy przemiecio miecze w jego doniach tak, e teraz ostrza skierowane byy w d. Opad na kolana i okrci si, by zakreli nimi krg. Wibrotarcze nie s jedynym ostrzem, ktre moe przeci pancerz pezaka. Krg wykrojony z tego pancerza - o krawdziach wci arzcych si od ci miecza, z Mace'em klczcym porodku - spad w d jak zepsuta turbowinda. Janko5

Janko5

125

Matthew Stover

Punkt Przeomu

126

Mace usysza tylko jedno przeklestwo, zanim razem z pyt pancerza spaszczyli Kara Vastora jak atomowy kafar. Wntrze pezaka pene byo rannych. Jeden z mczyzn trzyma ciki miotacz. Mace przeci go na p lekkim ruchem miecza wietlnego. - adnej strzelaniny - zapowiedzia, a Moc zmienia jego sowa w rozkaz, po ktrym jeszcze kilka miotaczy ze szczkiem spado na podog. Vastor lea przygnieciony twarz do podogi, na wp oguszony, Mace pochyli si nad nim nisko. - Karze Vastorze, jestem Mace Windu. Wsta powoli. To rozkaz. Drgnienie w Mocy byo jedynym ostrzeeniem, ale Mace'owi wystarczyo a zanadto. Wykona salto w ty na wier sekundy przedtem, zanim pat pancerza wystrzeli w gr, by z oguszajcym omotem odbi si o sufit. Zanim opad, Vastor skoczy na nogi, a kiedy dysk opad, ultrachromowy pomie musn go lekko, przecinajc na p. Oba kawaki zagrzechotay i spady do dziury, ktr Vastor wyci w podwoziu. Lor pelek stan twarz do Mace'a po drugiej stronie otworu. Moc posyaa Mace'owi impulsy mroku, lecz w twarzy Vastora nie wida byo gniewu, a jedynie nieludzkie skupienie i pierwotn wcieko, niczym u jaszczura krayt zaskoczonego nad cierwem banthy. Sposb, w jaki zrzuci z siebie Mace'a i przecicie pancerza byy pokazem dominacji drapiecy. Vastor unis okryte tarczami donie niczym w salucie i warkn co w jzyku, ktrego Mace nie rozpozna - brzmiao to jak ryk dzikiej bestii. Na szczcie, jego Moc przekazywaa znaczenie dwikw wprost do mzgu Mace'a. Mace Windu - powiedzia lor pelek. - Co za zaszczyt. Dlaczego wtrcasz si do mojego zabijania? - Nie bdzie zabijania - rzek Mace. - Rozumiesz mnie? Koniec z zabjstwami. Umiech Vastora by peen niedowierzania. Nie? Wic co proponujesz? Mamy zoy bro? - Zapraszajco skin jedn z syczcych tarcz. - Ty pierwszy. Przez szczeliny w pancerzu pezaka sycha byo wyranie wizg odbijanych laserowych strzaw i huk dzia z wieyczki pezaka. - Koniec niepotrzebnego zabijania - poprawi Mace. - Koniec z masakrami. Odpowied Vastora bya zwierzco bezporednia i nieskomplikowana. Masakry s konieczne, doshalo. - Ty i ja nie jestemy doshallai. - Mace skrzyowa miecze w defensywne X. - Nie jeste moim bratem z klanu. Vastor wzruszy ramionami. Gdzie Besh i Chalk? - W bunkrze - odpowiedzia bez namysu Mace, zastanawiajc si nad pojciem masakry koniecznej". Vastor obrzuci pogardliwym spojrzeniem rannych mczyzn i kobiety w kabinie pezaka. Nic im nie bdzie, doshalo. Nie uciekn. Chod ze mn. Janko5

Na fali Mocy wyskoczy w gr, przez otwr, ktry wyci Mace. Ta sama fala Mocy pocigna za sob wol Mace'a, skaniajc go do pjcia w jego lady - ale Mace rozumia teraz potg tego miejsca i samego Vastora. - Musisz si bardziej postara - mrukn. Odwrci si ku otaczajcym go, przeraonym Balawai. Skin doni i wszystkie odrzucone miotacze poderway si z pokadu i zawisy w powietrzu. Jednym zgrabnym ciciem przeci kady z nich na p, a kawaki wyrzuci przez otwr. - Suchajcie mnie, wszyscy. Musicie si podda. To wasza jedyna nadzieja. - Nadzieja na co? - Z gorycz rzuci jeden z mczyzn. Twarz mia szar, na piersi banda z bacty. Jedn rk podtrzymywa kikut drugiej, kawaek bandaa w sprayu suy mu jako opaska uciskowa. -Wiemy, co si bdzie dziao, kiedy nas zapi. - Nie tym razem - odpar Mace. - Jeli bdziecie walczy, zabij was. Jeli si poddacie, mog utrzyma was przy yciu. I zrobi to. - Mamy ci uwierzy na sowo? - Jestem mistrzem Jedi. Mczyzna splun krwi na podog. - Wiemy, co to warte. - Widocznie nie wiecie. - Poprzez Moc Mace czu czarny pomie lor peleka przedzierajcego si ku bunkrowi w gr zbocza. Przez chwil czu nieomal wdziczno z przyjemnoci pozostawi obron Besha i Chalk w rkach Vastora - ale zaraz przypomnia sobie o dzieciach. Dzieci wci byy w bunkrze. Tam, dokd szed Vastor. Masakry s konieczne. - Nie bd si spiera. - Mace ruszy w kierunku otworu wycitego przez Vastora i spojrza w gr na ten, ktry sam wyci, oceniajc jego wielko. - Walczcie, ryzykujc pewn mier lub poddajcie si z nadziej na ycie. Wybr naley do was - rzek i rzuci si w gr, w ponc noc. Caa osada staa w ogniu: duszcy czarny dym peza nad rozarzonymi jeziorami paliwa z miotaczy pomieni. Strzay z miotaczy latay pod wszystkimi moliwymi ktami. Wybuchy akompanioway nierytmicznym werblem wyjcemu chrowi wibrotarcz Korunw. Vastor bieg w kierunku bunkra nierwnymi, zygzakowatymi skokami; byskajc tarczami, chwyta zbkane promienie, ci metal i ciao. Mace da nura z dachu pezaka, wywin salto w powietrzu i opad na ziemi ju w biegu. Jego ostrza splatay si w zielono-ametystow koron mocy, ktra odpychaa ogie z miotaczy w niebo. O kilka metrw na lewo od trasy Mace'a kulia si grupka Balawai, na klczkach, z palcami splecionymi z tyu gowy. Zamknli oczy, by nie widzie otaczajcego ich koszmaru i bagali o lito okrytego krwi Koruna, ktrego twarz nie miaa w sobie nic ludzkiego. Podniesione tarcze wyy nad jego gow, a on z rykiem rozkoszy opuszcza je w kierunku bezbronnych karkw. Zanim jednak cios dosign celu, czyj but uderzy go w plecy tak mocno, e wywin koza i wyldowa na gowie. Janko5

127

Matthew Stover

Od razu si zerwa, nieuszkodzony, ale wcieky. - Kopn mnie! Umrze, ty! Umrze! Urwa, bo jeszcze centymetr, a jego nos wszedby w bezporedni kontakt z nieruchomym purpurowym laserowym ostrzem. Po drugiej stronie ostrza sta Mace Windu. - Jasne, e umr - zgodzi si. - Ale nie dzi. Korun mia min kwan jak stara serwatka z mleka trawiaka. - Musisz by Jedi Windu - rzek po korusku. - Pan Depy. To sowo bolenie ukuo Mace'a, poniewa pan" w jzyku koruskim moe znaczy ojciec" lub mistrz", albo i jedno, i drugie. Przemwi w tym jzyku, cho z pewn trudnoci. - Nie zabija nie wojownikw, ty. Zabija niewojownikw, a umrzesz. Korun prychn. - Mwisz jak Balawai - splun w basicu. - Nie przyjmuj od ciebie rozkazw, ja... Mace machn mieczem. Oczy Koruna zabysy. Mace wrci do basicu. - Jeli chcesz y, uwierz w to, co mwi: to, co stanie si z nimi, stanie si rwnie z tob. - Powiedz to Karowi Vastorowi - zadrwi Korun. - Wanie zamierzam. - Zanim Korun zdy odpowiedzie, Mace okrci si w miejscu i ruszy ku drzwiom bunkra. Nie przejmowa si przeszkodami, ktre zmuszay Vastora do kluczenia tras zygzakowat jak byskawica; ruszy prosto do zdruzgotanego wejcia jak wystrzelony z armaty. Dotar do niego tylko o dwa kroki za olbrzymem. I zamar. Sta bez ruchu mimo mrocego krew w yach wycia tarcz o ksztacie ez, mimo warczenia Vastora, brzmicego jak owiecki syk godnego lianokota, mimo dwiku, jakiego Mace nie mg ignorowa, tak samo jak nie mg odwrci kierunku obrotw planety - krzyku przeraonych dzieci. Ponca osada w dole owietlaa sklepienie bunkra migoczcym blaskiem o barwie krwi, rzucajc ogromny, drcy cie Mace'a, cie absolutnie czarny, ktry pogra w mroku cae wntrze. Jedyne wiato na tle tego cienia miao dziwny, nienaturalny kolor zmieszanych promieni rzucanych przez klingi mieczy. Vastor sta w rodku, zgarbiony jak gundark, z prawym ramieniem cofnitym do zadania ciosu. U lewej pici Vastora, na garci wosw, ze stopami wierzgajcymi nad podog, szlochajc w niekontrolowanej panice, zwisa Terrel. - Vastor, stj! - Mace otworzy si na peny przepyw Mocy i uy go, aby uderzy w wol lor peleka. -Nie rb tego, Kar. Postaw chopca. Mg si nie fatygowa. Warknicie, jakie w odpowiedzi rzuci mu Vastor, przeoyo si w umyle Mace'a na sowa: kiedy z nim skocz". Tarcza przypita do lewego ramienia tworzya zwierciadlan aureol nad gow Terrela, a druga wycigna si w stron, gdzie leeli Besh i Chalk. Patrzcie, co za zwierzaka tutaj mam. Janko5

128 - To nie zwierzak - odpowiedzia Mace z bezwiedn pewnoci. - To chopiec... Ma na imi... ma na imi... - urwa niepewnie, kiedy jego oczy zarejestroway wreszcie obraz, ktry wskazywa mu Vastor - ...Terrel. Besh i Chalk leeli na kamiennej pododze w poowie drogi pomidzy miejscem, gdzie sta Vastor, a stoczon grupk dzieci: Keel, Pell i dwjk chopcw. Ubrania upionych thanatizin Korunnai wydaway si dziwnie zmite, moe nawet podarte, a ich ciaa lniy oleist czerni. Mina caa sekunda, zanim Mace si zorientowa, e to wiato padajce od ostrzy skrado kolor z mokrej wilgoci na ich odziey. Wszystko powiedzia mu zapach, wyrany, pomimo smrodu spalenizny. By to odr krwi. Ciaa bezbronnych Korunnai kto posieka, nieudolnie, ale z zapaem. Posieka dwie ludzkie istoty, ktrych Mace poprzysig strzec. Posieka smutnego Besha, niemow, ktry dopiero wczoraj straci brata. Posieka dumn Chalk, ktra zdobya tyle siy, aby przey to wszystko. Wszystko - ale nie to. Pooyli si na zimnej pododze bunkra i przyjli w yy narkotyk, ktry sprowadzi na nich faszyw mier, wierzc, e mistrz Jedi bdzie czuwa nad nimi, aby nie zabraa ich mier prawdziwa. Na pododze obok zwisajcych stp Terrela lea odamek noa, splamiony t sam ciemn krwi. Ostrze miao z pi centymetrw dugoci, a czubek by skonie city i ostry... N Terrela. Ten sam, ktry Mace przeci na p na zboczu. Poczu, e uginaj si pod nim kolana. - Och, Terrelu -jkn, pozwalajc, by miecze wchony swoje ostrza. - Terrelu, co ty narobi? Nie martw si - odpowiedzia mu ponury warkot Vastora. - Nie zrobi tego po raz drugi. Mace rzuci si we wspomagany Moc skok; oba ostrza zalniy yciem, gdy mign przez mrok ku plecom Vastora - w tym samym jednak momencie ujrza siebie dyskutujcego z Nickiem na trakcie, usysza jego rozkazy wydawane w tym strzaskanym bunkrze, zobaczy pezak z grupk dzieci, chwiejcy si nad skrajem przepaci, Ran-kina wchodzcego w krg wiata... znw sta twarz w twarz z Vastorem we wntrzu przepenionego rannymi pezaka. Nie mg zrozumie, co mgby... co powinien by zrobi inaczej, by pozosta tym samym Jedi co zawsze, aby doprowadzi do kadego innego momentu w czasie, anieli ten: ten moment, kiedy wiedzia ju, e si spni, e jest zbyt powolny, zbyt stary i zmczony, zbyt przytoczony niewytumaczalnym okruciestwem wojny w dungli... Zbyt bezuyteczny, by uratowa ycie jednego dziecka. Mace mg jedynie krzykn, daremnie prbujc powstrzyma cios Vastora, lecz wibrotarcza pogrya si ju gboko w ciele Terrela. Kiedy lor pelek wydziera z chopca ycie, gorczka krwi podpowiedziaa Mace'owi, co powinien by zrobi inaczej. Powinien by zabi Kara Vastora. Janko5

Punkt Przeomu

129

Matthew Stover

Punkt Przeomu

130

Spni si, aby ratowa Terrela, ale w bunkrze byo jeszcze czworo dzieci Balawai, ktrych Vastor mg dopa jednym susem. Jeszcze w powietrzu Mace cofn oba miecze i ci nimi w przd i w d, z ponurym zamiarem pocicia Vastora na kawaeczki takiej wielkoci, eby tylko bioskan mg stwierdzi, do kogo nale. Lor pelek jednym ruchem masywnej rki odrzuci na bok ciao dziecka i okrci si na picie. Tarcze bysny w wietle mieczy, uniosy si w gr i zablokoway klingi. Mace uy Mocy, by zwikszy si ciosu; zamierza ci przez obie tarcze i przez ramiona, zatopi miecz gboko w piersi przeciwnika, by ugasi pomie ostrzy w dymicym sercu Vastora. Tarcze nie przeciy ostrzy, ale te przed nimi nie ustpiy. Ich piewna wibracja przenosia drgania na donie Mace'a i jego ramiona, wprawiajc w dygot jego pier, rezonujc w zbach. Min Vastora, koziokujc nad jego gow. Keela, Pell i dwaj chopcy wrzasnli ze strachu i przylgnli do siebie na klczkach, czogajc si, byle dalej od niego. Wyldowa i obrci si twarz do lor peleka, krzyujc ostrza w defensywie. Vastor spoglda na Mace'a, siedzc nieruchomo w kucki. Oczy mu pony, a warkot mwi: Bardzo wiele problemw sprawio nam sprowadzenie ci tutaj, doshalo. Czy musz ci zabi? - Ju ci raz mwiem, e nie jestem twoim doshalo. - Mace umia warcze rwnie dobrze jak Vastor. Depa si zmartwi, jeli zginiesz. Uspokj si. Cae ciao Mace'a pulsowao potrzeb zadania ciosu: pragn zanurzy si w Vapaad i pozwoli, aby mroczna burza kierowaa jego mieczami. Jego yy pieway gorczk krwi, czarna migrena rozrywaa mu czaszk. Chcia uderzy Vastora, eby go zrani. eby go ukara. Jednak cae ycie dyscypliny Jedi utrzymywao go w ryzach. Jedi si nie mszcz. Jedi nie karz. Jedi broni. Mace zgrzytn zbami, oddychajc chrapliwie. - Odejd std, Karze Vastorze... Nie pozwol ci skrzywdzi tych dzieci. Vastor podnis tarcze, ktre wci lniy jak zwierciada. Miecze Mace'a nawet nie zarysoway ich powierzchni. Gorczka krwi znw zapulsowaa w sercu Mace'a. Vastor ruszy ku niemu z gronym spokojem godnego rancora. Widz pomienie w twoich oczach, Jedi Masie Windu: ziele dungli i purpur chmury burzowej. Sysz echa gromu krwi w twoich uszach. Skierowa zaokrglone koce tarcz do siebie, wywoujc tym rozdzierajcy uszy skrzyp, ktry przeszy Mace'a dreszczem. Umiech wojownika ukazywa zby podpiowane na ostro jak zby lianokota. Postanowie, e mnie zabijesz. - Nie pozwol ci skrzywdzi tych dzieci - powtrzy Mace. Vastor pokrci gow- powoli, ale stanowczo. Janko5

One mnie nie interesuj. Nie wojuj z dziemi. Mace w odpowiedzi spojrza ponuro na ciao Terrela. By ju mczyzn na tyle, by zabi - odpowiedzia Vastor, wzruszajc ramionami. - Wic by nim rwnie na tyle, by umrze. To, co on zrobi, nie byo walk, lecz morderstwem. Co miaem zrobi? Rozejrzyj si, doshalo, czy widziae tu, w tej dungli, jakie wizienia? - Gdybym widzia - odpar Mace-ju dawno by tam siedzia. Ale stoisz tutaj, dyszc z nadziei i ze strachu. - Jedi nie czuj strachu - sykn Mace przez zby. - A nadziej zostawiem na Coruscant. Masz nadziej, e zagro dzieciom, i obawiasz si, e tego nie zrobi. Masz nadziej, e dam ci wymwk, eby mnie zabi. Boisz si po prostu zadziaa. Mace wytrzeszczy oczy. W lustrzanej powierzchni mruczcych tarcz Vastora ujrza samego siebie, jakby spoglda w punkt przeomu wasnej natury. Wszystko, co powiedzia Vastor, byo prawd. Wszystko. Pon gorczk krwi; marzy, aby zabi lor peleka w taki sam sposb, jak on zabi Terrela. I z tego samego powodu. Stajc pomidzy Vastorem a dziemi, nie prbowa ocali bezbronnych istnie. Szuka usprawiedliwienia dla zabjstwa. Morderstwa w stylu Jedi. Myl ta wyrwaa go z odrtwienia jak wiadro wody chlunite w twarz: jakby po raz pierwszy ujrza naprawd owietlony poarem bunkier. Vastor by teraz czowiekiem, tylko czowiekiem, silnym, to prawda, ale ju nie wcieleniem mroku dungli. Terrel by tylko chopcem, tylko dzieckiem, to prawda, ale martwe ramiona tego chopca wci byy unurzane po okcie we krwi Chalk i Besha. Do tej pory Mace patrzy na nich - na cay ten wiat, na wszystko, co w nim oglda - oczami Jedi. Widzia abstrakcyjne wzorce si w wirujcym wiatocieniu Mocy, niezmienny rytm dobra i za. Oczy Jedi widziay tylko to, czego szukay. Nie wiedzc o tym, szuka nieprzyjaciela. Kogo, z kim mgby walczy. Kogo, kto byby dla niego personifikacj wojny. Kogo, kogo mgby o ni oskary. Kogo, kogo mgby zabi. Ale teraz... Spojrza na Vastora wasnymi oczami, po raz pierwszy naprawd otwartymi. Vastor odpowiedzia mu rwnie intensywnym spojrzeniem. Po chwili lor pelek odetchn z ulg i opuci bro. Zdecydowae, e pozwolisz mi y - znaczy jego pomruk bez sw. - Na razie. - Przykro mi - odpar Mace. Dlaczego? - Vastor wydawa si szczerze zdumiony. Kiedy Mace nie odpowiedzia, wzruszy tylko ramionami. - Teraz, kiedy mog si bezpiecznie odwrci do ciebie tyem, pjd ju. Walka si skoczya. Musz zaj si naszymi jecami. Janko5

131

Matthew Stover

Odwrci si w kierunku wyjcia z bunkra. - Nie pozwol zabija winiw - powiedzia Mace do jego plecw. Vastor zatrzyma si i obejrza przez rami. Kto tu co mwi o zabijaniu winiw? Jeden z moich ludzi? -W wietle ostrzy Mace'a jego oczy nabray morderczego blasku. -Niewane. Wiem, kto to by. Zostaw go mnie. Bez dalszych dyskusji wyszed w rozwietlon poarem noc. Mace sta w ciemnoci, owietlonej jedynie migotaniem kling. Po chwili donie na pytkach aktywacyjnych mu zdrtwiay, a ostrza skurczyy si i zniky. Teraz jedynym owietleniem by krwawy ar na sklepieniu bunkra, rzucany przez ogie z zewntrz. Mace zauway, e rany Besha i Chalk krwawiy bardzo niewiele. Domyli si, e to efekt thanatiziny. Cichy pacz za plecami przypomnia mu o dzieciach. Obejrza si i popatrzy na nie. Dygotay, cinite w grupk tak ciasn, e nie mg odrni, gdzie koczyo si jedno, a zaczynao drugie. adne nie podnioso na niego oczu. Czu ich przeraenie w Mocy, bay si nawet spojrze na niego. Chcia im powiedzie, e nie maj si czego obawia, ale to byoby kamstwo. Chcia im powiedzie, e nie pozwoli nikomu ich skrzywdzi. Kolejne kamstwo: ju pozwoli. adne z nich nie zapomni widoku przyjaciela, zabitego przez Koruna. adne z nich nie zapomni te Jedi, ktry pozwoli temu Korunowi odej. Tyle byo rzeczy, ktre powinien by powiedzie, e mg tylko milcze. Tyle byo rzeczy, ktre powinien by zrobi, e mg tylko sta, trzymajc w doniach wyczone miecze. Kiedy wszystkie wybory wydaj si niewaciwe, wybierz powcigliwo". Dlatego znieruchomia. - Mistrzu Windu? - Gos by znajomy, ale wydawa si dochodzi z bardzo daleka; a moe to byo tylko echo wspomnie. - Mistrzu Windu! Sta wpatrzony w niewidzialn dal, dopki jaka silna do nie wzia go za rami. -Hej, Mace! Westchn. - W porzdku. Czego chcesz? - Prawie wita. Kanonierki lataj za dnia. Nie potrzebuj duo czasu, eby tu dotrze. Musimy sioda... - Nick urwa, jakby si nagle zakrztusi. - Ja pieprz. Co ty... to znaczy, co oni... kto... kto to... ...jak? Zabrako mu sw. Mace odwrci si wreszcie i spojrza na modego Koruna. Nick gapi si w milczeniu na krwaw mas, ktra niegdy bya ciaami Besha i Chalk. - Thanatizina spowolnia krwawienie - rzek Mace cicho. - Kto bardzo zrczny w posugiwaniu si klejem do tkanek z pakietu medycznego wci jeszcze byby w stanie ich uratowa. - A... a... te dzieci to...? - Widocznie paru Balawai nie pozostawio ich jednak w miecie. - Co te dzieciaki tu robi? Co im si stao? Mace odwrci wzrok. Janko5

132 - Uratowaem im ycie. - Ramiona uniosy mu si w gbokim westchnieniu i zaraz opady. - Na chwil. Nick chrzkn. - No. Zawsze tak jest. Mace spojrza na niego. - Kiedy ratujesz komu ycie - Nick przechyli gow w koruskim gecie obojtnoci - to zawsze na chwil. Mace przesun si w kierunku rozwalonego wejcia do bunkra. - Chyba masz racj. Nigdy nie mylaem o tym w ten sposb. - Hej, zaczekaj. Dokd si wybierasz? - Rodzice tych dzieci tam s. Moe jeszcze yj. - A co z Beshem i Chalk? - nalega Nick. - Co z nimi? Nie moesz przecie tak po prostu odej i ich zostawi... - Zostawiam ich pod twoj opiek. Nie zdoaem ich ochroni. -Mace spuci gow i doda znionym gosem: - Siebie te nie zdoaem ochroni. - Odszed powoli. - Ale, Mace... Mistrzu Windu... - zawoa za nim Nick. - Mace! Mace zatrzyma si i obejrza. Nick sta w obramowaniu mrocznej czeluci bunkra, poskrcane strzpy durastali sterczay wok niego jak ky. - A co z dzieciakami? Co mam z nimi zrobi? - Udawaj, e s twoje - zaproponowa Mace i odwrci si tyem. Osada pena bya uzbrojonych Korunnai, ktrzy rabowali porozrzucane ciaa z t sam sprawnoci i skutecznoci, jak Mace widzia u Nicka i Chalk, Besha i Lesha w alejce w Pelek Baw. Korunnai mieli na sobie ubrania, ktre wydaway si skada gwnie z at. Wikszo partyzantw miaa rnego rodzaju rany, niektrzy byli wyranie niedoywieni. Tylko bro bya dobrze utrzymana. Widocznie bardziej troszczyli si o miotacze ni o siebie. Mace powoli szed przez osad, rozgldajc si po nowej rzeczywistoci. wiat wydawa mu si jakby bardziej intensywny i jednoczenie rozbity: ukadanka realnych szczegw, ktrych nie potrafi wpasowa w oglny obraz. ywa jak koszmar. Na ziemi, na skraju kauy poncego paliwa z miotaczy leaa odcita do z przedramieniem. Przypiekane palce z wolna skrcay si w pi. Czarna plama kauy w miejscu, gdzie si nie palia, moga by wod. Lub krwi. Na wp roztopiona butla gazu do miotacza pka, skaczc jak ywa po ziemi i plujc zielonym pomieniem. Para koruskich nastolatkw taczya niczym obkane kowakiaskie mapojaszczury, przeskakujc przez kaue pomieni i prbujc apa paczki z racjami ywnociowymi, wyrzucane na olep z wazu poncego pezaka. Niebo pono, jakby oboki zajy si ogniem witu. Dwanacie akkw stao krgiem wok grupki dygoczcych Balawai. Jecy tulili si do siebie i obejmowali ramionami, wodzc za partyzantami przeraonym wzrokiem pozbawionym nadziei. Korun, ktrego Mace kopn, siedzia na zgitym pacie pancerza pezaka obok krgu akkw. Zmierzy przechodzcego obojtnie Mace^ zym wzrokiem. Tarcze odsun wyej na ramiona, uwalniajc donie, ktrymi z trosk rozmasowywa potny Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 133 guz i czarny siniec pod okiem. Skra w tym miejscu bya pknita, p twarzy pokrywaa krew, ktra spywaa z sica i czya si z drugim strumyczkiem, z podobnej opuchlizny w kciku ust. Przebyskiem intuicji Mace poczy grony wzrok Koruna, opuchlizn na jego twarzy i to, co lor pelek powiedzia przed wyjciem z bunkra. Vastor musia mie piorunujcy lewy sierpowy. - Czego chcesz, ty? - warkn Korun. Wsta i wcign tarcze z powrotem na przedramiona, a zawyy. - Chcesz czego? - Cofnij si - martwym gosem poleci Mace. Wymin wyszego od siebie mczyzn. - Zdaje si, e szukam kogo do zabicia. Postaraj si, eby to nie by ty. Nie musia si przedstawia psom akk, ktre strzegy winiw -stado rozstpio si na jego widok, jakby rozpoznaway go instynktownie. Proste pytanie skierowane do najbliszego z winiw zaprowadzio go do ojca chopcw. Kiedy Mace powiedzia mu, e Urno i Nykl yj i s tak bezpieczni, jak tylko moe tu by bezpieczny Balawai, czowiek wybuchn paczem. Mace nie wiedzia, czy z ulgi, czy z przeraenia. zy to zy. Nie potrafi zmusi si do wspczucia. Nie zapomnia, e to wanie ten czowiek odda pierwszy strza do bunkra. Nie mg go w aden sposb osdza; nie mg mie pewnoci, e gdyby ten czowiek powstrzyma si w ostatniej chwili, ktry z zabitych yby teraz. Rankina nie byo wrd jecw. Matki dziewczynek te nie. Mace wiedzia, e nikt nie uciek. Rankin... Wprawdzie nie ufali sobie wzajemnie, ale przez jedn krtk chwil byli po jednej stronie. Wsplnie prbowali wyprowadzi std ludzi bez ofiar. Rankin zapaci cen ich poraki. Moe Mace te ju zacz paci. Jeszcze jedno pytanie do jeszcze jednego winia i akki znw rozstpiy si przed nim. Vastor by blisko; uywajc warkni, rykw i pomrukw ustawia Korunnai w grupy przed wycofaniem si. W swoim stanie oderwania Mace nawet si nie zdziwi, e ju nie rozumie lor peleka. Gos Vastora sta si szumem dungli, cikim od znacze, lecz niepojtym. Nieludzkim. Bezosobowym. mierciononym. .. .Nie dlatego, e dungla ci zabija- powiedzia Nick. - Po prostu tak musi by". Mace zaczepi przechodzcego Vastora. - Co zrobisz z jecami? Vastor zamrucza bez sw, gardowo, ale teraz znaczenie tego dwiku znw objawio si mylom Mace'a. Pjd z nami. - Zajmiesz si winiami? Nie zajmujemy si nimi. Oddajemy ich dungli.

134 - Tan pel'trokal - wymrucza Mace. - Sprawiedliwo dungli. W jakim stopniu miao to sens. Nie mg si z tym zgodzi, lecz musia zrozumie. Vastor skin mu gow i odwrci si. Tak to si u nas odbywa. - Czym to si rni od morderstwa? - Mace patrzy na Vastora, lecz wydawao si, e zadaje to pytanie sobie. - Czy ktry z nich ma szanse przey? Wypdzeni samotnie, bez zapasw, bez broni... Lor pelek obdarzy Mace'a drapienym umiechem przez rami, pokazujc ostre jak igy zby. Ja przeyem - warkn i odszed. - A dzieci? Ale mwi ju tylko do oddalajcych si plecw lor peleka. Vastor krzycza co do trzech czy czterech obdartych Korunnai. Mace nie wiedzia, o co mu chodzi. Utraci rozumienie sw Vastora wraz z jego uwag. Poszed w kierunku, ktry wskaza mu ostatni z zagadnitych winiw. Przystan na skraju kauy, pegajcej ogniem paliwa. Prawie si ju wypalia, czarne piercienie dymu wznosiy si w gr z zaledwie kilku bladych w blasku dnia pomieni. O krok lub dwa od krawdzi kauy leao ciao. Leao na boku, skrcone w charakterystycznej dla ofiar ognia pozycji podowej, ale jedno z ramion wydawao si nie poddawa skurczowi. Skierowane byo doni w d ku najbliszej krawdzi wypalonej kauy, jakby ofiara prbowaa si wydosta z pomieni. Mace nie by w stanie nawet stwierdzi, czy to kobieta, czy mczyzna. Przykucn na pitach na skraju spalenizny, wpatrujc si w ciao. Otoczy kolana ramionami i usiad. Wydawao si, e nie ma nic lepszego do roboty. Pyta jeca, gdzie po raz ostatni widzia matk dziewczynek. Nie potrafiby powiedzie, czy to, co tu leao, byo kiedy kobiet ktra daa ycie Pell i Keeli; czy ta dymica masa zwglonego, martwego ciaa trzymaa je w ramionach i scaowywaa ich dziecice zy. Czy to miao znaczenie? Tak czy owak, by to czyj rodzic, brat czy siostra. Czyje dziecko. Czyj przyjaciel. Ktry zgin anonimowo w dungli. Mace nie potrafi oceni, czy ofiara zgina od koruskiej kuli, czy od wibrotarczy, czy moe od miotacza Balawai. A moe po prostu nie miaa szczcia i dostaa si w zasig strumienia ognia z wieyczki pezaka. Moe byby w stanie odnale pewne odpowiedzi w Mocy, nie potrafi jednak zdecydowa, czy wiedza jest lepsza od niewiedzy. Dotkn Mocy raz jeszcze w tym mrocznym miejscu - nie, tego ryzyka nie by gotw podj. Siedzia wic tylko i duma o ciemnoci. Siedzia, a partyzanci tymczasem podzielili si na grupy, ktre wtopiy si w zbocze gry. Siedzia, a tymczasem winiowie zostali wyprowadzeni ca grup otoczon Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

Matthew Stover 135 krgiem psw akk. Siedzia, a tymczasem soce wychyno zza szczytw gr na wschodzie i fala wiata zalaa zbocze nad jego gow. Podszed do niego Vastor, mruczc co o opuszczeniu tego miejsca, zanim nadlec kanonierki. Mace nawet nie podnis wzroku. Myla o blasku sonecznym, o tym e nie niweczy on mroku dungli. Nick zatrzyma si obok niego po drodze z obozowiska. Na jednym ramieniu trzyma Urno, Nykl spa na drugim, drobnymi ramionkami otaczajc jego szyj. Keela, potykajc si, wloka si z tyu, jedn rk przyciskajc banda opatrujcy ran na jej gowie, drug wlokc za sob ma Pell. Nick chyba zada Mace'owi jakie pytanie, bo sta teraz przed mistrzem Jedi, jakby czeka na odpowied. Ale Mace nie mia dla niego odpowiedzi. Nick nie mia cierpliwoci czeka - wzruszy ramionami i poszed dalej. Mace myla o ciemnoci. Metafora Jedi na temat Ciemnej Strony Mocy nigdy nie wydawaa mu si rwnie waciwa jak tutaj - Ciemna Strona jest nie tyle mrokiem za, lecz mrokiem bezgwiezdnej nocy, gdzie mylisz, e lianokot to tylko krzak, a to, co wydaje si drzewem, rwnie dobrze moe okaza si nieruchomo stojcym morderc tylko czekajcym, a odwrcisz wzrok. Mace czyta w archiwach wityni relacje spisane przez Jedi, ktrzy otarli si o Ciemn Stron i wrcili. Relacje te czsto wspominay o tym, jak to Ciemna Strona sprawiaa e wszystko nagle wydawao si jasne. Mace wiedzia, e to tylko zudzenie. Kamstwo. Prawda bya cakiem inna. Wok widzia tyle ciemnoci, e rwnie dobrze mg by lepy. Poranne soce, ktre zalao osad, sprowadzio ze sob kanonierki; sze sztuk, dwie triady, z rykiem wyaniajce si z olepiajcego krgu aru nad grami Alhar. Ich formacja rozkwita w rozet, pojedyncze statki zakrcay, podchodzc do manewrw ostrzau. Mace wci si nie rusza. Mgbym rwnie dobrze by lepy, pomyla... a moe nawet powiedzia to gono. Poniewa gos, ktry odezwa si za jego plecami, najwyraniej mu odpowiedzia: - Najmdrzejszy z ludzi, jakich znaam, powiedzia mi kiedy: Wanie w najciemniejsz noc wietliste istoty, jakimi jestemy, byszcz najjaniej". By to gos kobiety, przerywany ze zmczenia i chrapliwy od dugotrwaego cierpienia, ale prawdopodobnie tylko ten gos mg rozpali pomie w nieogarnionej ciemnoci Mace'a, tylko ten gos mg poderwa go na nogi, przywrci nadziej w oczach i w sercu, prawie da mu szczcie... A moe nawet umiech... Odwrci si i rozpostar ramiona; dech mu zaparo i zdoa wykrztusi jedynie: -Depa... Ale ona nie podesza, by go uciska na powitanie. Nadzieja rozbysa na chwil i zgasa. Ramiona opady mu bezsilnie. Chocia przygotowany przez Nicka, nie by w najmniejszym stopniu przygotowany na to, co ujrza.

136 Mistrzyni Jedi Depa Billaba staa przed nim w achmanach - strzpkach szat Jedi, zbrukanych botem, krwi i ywic z dungli. Jej wosy - niegdy lnica, przepyszna grzywa czarna jak kosmos, utrzymywana przez wacicielk w ryzach warkoczy splatanych z matematyczn precyzj - teraz byy spltane, sztywne od tuszczu i brudu, krtkie i postrzpione, jakby obcia je tpym noem. Twarz miaa blad, pooran zmarszczkami zmczenia, tak chud, e koci policzkowe sterczay jak ostrze topora. Usta wydaway si twarde, jakby pozbawione warg; szpecia je wiea blizna po oparzeniu, biegnca od jednego kcika do podbrdka - lecz nie to byo najgorsze. adna z tych zmian nie mogaby sprawi, e Mace sta, jak wkopany w ziemi, cho kanonierki migay mu nad gow i zaleway otaczajc ich osad deszczem ognia z miotaczy. W tym piekle, pord wistu odamkw skalnych i wszechobecnej pajczyny plazmy, Mace wpatrywa si w czoo Depy, gdzie niegdy pyszni si lnicy, zocisty kamie Najwikszego Znaku Owiecenia, symbol adeptki Chalactanu. Znak Owiecenia mocuje si w koci czoowej adepta. Robi to starsi tej pradawnej religii, traktujc kamie jako symbol Wiecznie Otwartego Oka, ktre jest najdoskonalszym wyraeniem wietlistoci Chalactanu. Depa nosia swj kamie z dum przez dwadziecia lat. Teraz w miejscu, gdzie by Znak, widniaa tylko brzydka blizna, jakby ten sam n, ktry ci jej wosy, posuy rwnie do brutalnego wyuskania symbolu religii przodkw z koci czaszki. Na oczach miaa kawaek szmaty, zawizany jak u lepca. Szmata bya rwnie zwietrzaa, poplamiona i poszarpana, jak caa szata. Ale staa przed Mace'em tak, jakby go doskonale widziaa. - Depo... Mace musia podnie gos, aby usysze wasne sowa przez huk repulsorw, grzmot dziaek laserowych i eksplodujce wok niego skay. - Depo, co si stao? Co si z tob dzieje? - Witaj, Mace - odpara smutno. - Nie powiniene by przyjeda.

Punkt Przeomu

Janko5

Janko5

137

Matthew Stover

Punkt Przeomu

138

ROZDZIA

II
WARUNKI ZWYCISTWA

9
INSTYNKT
Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Wreszcie rozumiem, co tutaj robi. Po co przybyem. Rozumiem hipokryzj tej listy przyczyn, jakimi kilka tygodni temu uraczyem Yod i Palpatine'a w biurze kanclerza. Kamaem im. Sobie te. Musiaem zna prawdziwy powd, dla ktrego tu przybyem, od pierwszej chwili, gdy ujrzaem Dep w osadzie. By w wyrytych przez bl zagbieniach pod jej komi policzkowymi. W blinie, jaka pozostaa po Znaku Owiecenia. Tak, to nie bya ona. To bya tylko jej wizja w Mocy. Halucynacja. Kamstwo. Lecz nawet kamstwo Mocy jest prawdziwsze ni kada rzeczywisto, jak mog obj nasze ograniczone umysy. Powd by w szmacie, ktra zakrywaa jej oczy, lecz nie czynia jej lep na prawd o mnie... Znalazem warunki mojego zwycistwa. Nie przybyem tutaj, eby si dowiedzie, co stao si z Dep, ani po to, eby chroni reputacj naszego Zakonu. Nie obchodzi mnie, co si z ni dziao, a reputacja Zakonu nie ma dla mnie znaczenia. Nie przybyem, eby walczy w tej wojnie, nie obchodzi mnie, kto zwyciy. Bo nikt nie zwycia. Nie w prawdziwej wojnie. Liczy si to, ile kada ze stron gotowa jest powici. Nie przybyem tutaj, aby pojma czy zabi zbkanego Jedi ani nawet go osdza. Nie mog jej osdzi. Byem na obrzeach tej wojny przez kilkanacie dni, i popatrzcie, czym mgbym si wkrtce sta; a ona siedzi od miesicy w samym jej rodku. Pogrona w mroku. Pogrzebana w dungli. Nie przybyem, eby powstrzyma Dep. Przybyem, by j ratowa. Janko5

Janko5

139

Matthew Stover

Uratuj j. I niech Moc si zlituje nad kadym, kto zechce mnie powstrzyma, bo ja litoci mia nie bd. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Nie pamitam, jak opuciem osad. Podejrzewam, e musiaem by w szoku. Nie fizycznym - moje obraenia s niewielkie, cho plastry z bact ze zdobycznych pakietw medycznych poszy na opatrzenie powaniejszych obrae, a oparzenie od strzau z miotacza na moim udzie napucho i zaczerwienio si od zakaenia, ale szok to dobre sowo. Chodzi o szok psychiczny. Moralny. Opada zasona: pomidzy chwil w osadzie, kiedy przysza do mnie Depa, a momentem, gdy ocknem si na dole zbocza, w moim umyle zalega mga. W tej mgle znajduj dwie rne wersje naszego spotkania. Obie wydaj si faszywe. Sny. Powtrna interpretacja zdarze przez wyobrani. Halucynacja. W jednym wspomnieniu Depa wyciga do mnie rk, a ja wycigam swoj, eby jej dotkn - zamiast tego jednak czuj szarpnicie, jej miecz wietlny wyskakuje z wewntrznej kieszeni mojej kurtki, wirujc, przecina powietrze i z klaniciem wpada jej w do. Promienie z miotaczy i dziaek laserowych na pokadach kanonierek wybijaj kratery na terenie osady; kady strza powoduje wybuch skay i gruzu; powietrze wok nas wypenia si czerwon plazm i pomaraczowym ogniem. Dawny, znajomy pumieszek unosi w gr kcik jej ust, gdy pyta: Gra czy d?", a ja jej mwi: Gra" i ona wyskakuje, ponad moj gow, wykonuje w powietrzu salto, a ja robi jeden krok do przodu, eby moga wyldowa dokadnie plecy w plecy... I czuj jej plecy na swoich - silny, ciepy i ywy dotyk, ktry czuem tak czsto, w tak wielu miejscach, wypdza przeraenie z mojego serca, mrok z moich oczu; nasze ostrza w doskonaej synchronizacji wychwytuj pomienie padajce z gry, odbijajc je tam, skd nadleciay, w poranione witem niebo... Tak jak mwiem - to sen. Drugie wspomnienie to milczcy obraz mnie samego, idcego u boku Depy przez deszcz ognia z miotaczy. Rozmawiamy spokojnie, nie zwaajc na kanonierki i dungl, na blask witu. W tym nie, czy te wspomnieniu, Depa obraca ku mnie lep twarz i przechyla gow, jakby chciaa zajrze mi w serce. Po co tu przybye, Mace? Czy cho ty wiesz, po co?" Nie sysz tych sw, znw, jak we nie, wydaje mi si, e tylko mamy zamiar co powiedzie i jakim cudem przekazujemy t myl drugiej osobie. Dlaczego po mnie posaa?" - odpowiadam pytaniem. To nie to samo - przypomina mi agodnie. - Musisz zdefiniowa swoje warunki zwycistwa. Jeli nie wiesz, co prbujesz uczyni, skd bdziesz wiedzia, Janko5

140 e ci si udao? Po co przybye? eby mnie powstrzyma? Moesz to zrobi jednym ciosem miecza". Wydaje mi si - odpowiadam jakim cudem - e prbuj si dowiedzie, co si tu dzieje. Z tymi ludmi i z tob. Kiedy wreszcie zrozumiem, o co chodzi, bd wiedzia, co z tym zrobi". Jedyn rzecz, ktrej naprawd nie rozumiesz - mwi lepe widmo mojej ukochanej padawanki - jest to, e rozumiesz ju wszystko, co byo do zrozumienia. Po prostu nie chcesz w to uwierzy". A potem zasona gstnieje, przechodzi w noc, i nie pamitam ju nic, dopiero za jaki czas - nie tak dugi - widz siebie, jak biegn na olep przez dungl, ale cakiem sam. Zbiegajc skokami po dugim, dugim zboczu, pokrytym star law i spalonym przez now, czuem partyzantw gdzie przed sob, niczym ciemny, pachncy smo dym, ktry cign za sob w Mocy-mog ich wyledzi dziki ladom krwi, jakie ranni pozostawili na ziemi, na skaach i liciach. I pamitam, jak biegn w d po zboczu suchym korytem, a na dole czeka na mnie Kar Vastor. Kar Vastor... Mam wiele do powiedzenia temu lor pelekowi. O jego umiejtnociach wywabiania os febrononych z cia Besha i Chalk, i o sposobie, w jaki dungla sama wydaje si rozstpowa, aby go przepuci, aby zamkn si za nim, gdy ju przejdzie. O jego poplecznikach - szeciu Korunnai, ktrych nazywa stranikami akkw, ludziach, ktrych stworzy na mniej doskonay obraz i podobiestwo siebie. O tym, jak wyszkoli ich do uywania tylko im znanej broni - tych przeraajcych wibrotarcz - ktre sam zaprojektowa i zbudowa. Nawet o najdrobniejszych szczegach - pierwotnym okruciestwie jego spojrzenia, dzikim warczeniu w pozbawionym sw jzyku, i o tym, jak rozumiaem, co mia na myli, jakby to mj wasny gos szepta wewntrz czaszki. Wszystko to wymaga gbszego komentarza, ni mgbym mu teraz zaofiarowa. Nie jestem pewien, dlaczego tyle czasu zajo mi zrozumienie, e on i ja jestemy naturalnymi wrogami. Lor pelek sta na zboczu poniej Mace'a, trzymajc wodze osiodanego trawiaka. Zwierz nie spuszczao z Vastora jednego z trojga oczu, a kiedy lor pelek si odzywa, trawiak dra, jakby zamierza uciec, gdyby nie by przyszpilony do miejsca przez niewidzialn si, silniejsz od instynktw. Jedi Windu. Posyaj po ciebie, doshalo. Mace nie spyta, kto po niego posa. -Gdzie ona jest? O godzin drogi std. Odpoczywa w swojej howdah. Ju nie chodzi. Mace poczu, e krci mu si w gowie; wiat zafalowa, jakby ogldany w zwierciadle wody. Janko5

Punkt Przeomu

141

Matthew Stover

Punkt Przeomu

-Godzina... ju nie chodzi...?-To nie miao sensu, ale w Mocy brzmiao jak prawda. - Przecie bya tutaj... bya tu, przy mnie... Nie. - Ale bya... przywitaa si ze mn i... - Mace przesun doni po czaszce, sprawdzajc, czy nie ma krwi lub opuchlizny. Szuka rany na gowie. - Oddaem jej miecz wietlny... walczylimy razem... walczylimy z kanonierkami... Walczye sam. - Bya ze mn... Wysaem dwch moich udzi, eby sprawdzili, co si dzieje, kiedy nie doczye do wymarszu. Obserwowali ci z dou, ukryci przed statkami Balawai. Widzieli ci samotnego w osadzie, odbijajcego mieczami ogie z miotaczy. Moi ludzie mwi, e sam przegnae kanonierki, cho nie wydawao si, by odniosy uszkodzenia. Moe nauczye Balawai ba si ostrza Jedi. - Vastor pokaza Mace'owi opiowane na ostro zby. Nick Rostu duo opowiada o tym, jak ich pokonae na przeczy. Nawet ja nie zdoabym dokona niczego podobnego. - Bya ze mn! - Mace spojrza na lady bursztynu portaak, ktre plamiy mu donie. - Walczylimy... a moe rozmawiali... chyba nie pamitam... Pamitasz pelekotan. - Moc...? Chcesz powiedzie, e to bya wizja w Mocy? Pelekotan sprowadza na nas sny na jawie, opowiadajce o naszych pragnieniach i obawach. - Gos Vastora by powany, ale agodny. - Kiedy podamy tego, czego si boimy i boimy si tego, czego podamy, peekotan zawsze odpowiada. Czyby Jedi o tym zapomnieli? - To si wydawao takie realne... bardziej realne ni ty teraz. Vastor wzruszy ramionami. Bo byo realne. Tylko pelekotan jest realny. Wszystko inne to ksztaty i cienie, mniej ni obok czy wspomnienie. Jestemy snem pelekotanu. Czy Jedi zapomnieli rwnie o tym? Mace nie odpowiedzia. Dopiero wtedy zda sobie spraw z symetrycznego obcienia kurtki. Pooy do na prawym boku i przez plamist skr pantery wyczu zarys miecza wietlnego, identyczny jak jego wasny, ktry nosi po lewej. Miecz Depy. A jeli to, co widzia w osadzie, byo jedynie wizj w Mocy? Czy to w jakikolwiek sposb zmieniao sytuacj? Czy zmieniao prawd, ktr widzia? Czy zmieniao prawd, ktr ona widziaa w nim? Z punktu widzenia Mocy, prawdy te wydaj si bardziej, a nie mniej realne. - Sen... - wymrucza do siebie. - Sen... Vastor gestem kaza mu wsiada na trawiaka. Moe i jest snem, ale oprzyj si jej wezwaniu, a wtedy si przekonasz, jak szybko sen potrafi zmieni si w koszmar. Mace wskoczy na siodo, nie mwic lor pelekowi, e ju o tym wie. Jaki niejasny impuls zmusi go, by zapyta: Janko5

142 - A ty, Karze Vastorze? Jakie wizje tobie przynosi peekotan? Odpowiedzi byo bezgranicznie puste spojrzenie, nieludzkie, pene nieodgadnionych niebezpieczestw, jak sama dungla. A dlaczego pelekotan miaby mi cokolwiek ukazywa? Nie mam lkw. - Ani pragnie? Ale on ju si odwrci, by odprowadzi trawiaka, i nie da pozna, e w ogle usysza pytanie. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu

Kar Vastor prowadzi mojego trawiaka, idc obok. Bez trudu odnajdywa drog poprzez najgstsze, najbardziej spltane zarola, wic moglimy porusza si rwnym truchtem. Po pewnym czasie zaczem wierzy - tak jak wierz teraz - e swoj umiejtno poruszania si w dungli tylko w poowie zawdzicza percepcji; drug poow stanowia czysta sia. Nie tylko bowiem potrafi wyczu ciek tam, gdzie nikt nie mg jej dostrzec, ale prawdopodobnie umiaby wykona przejcie w miejscu, gdzie go nigdy nie byo. Moe wykona" nie jest waciwym okreleniem. Nigdy nie widziaem tej siy w dziaaniu, nigdy nie widziaem poruszajcych si drzew ani rozplatajcych si wzw lian. Czuem jednak cigy prd w Mocy; agodny falujcy cykl, niczym oddech ogromnej, pogronej w mroku istoty. Moc wsczaa si w niego i znw wypywaa, ale nie czuem, jak jej uywa, tak samo jak nie czuj, kiedy moje minie wykorzystuj pokarm, jakiego im dostarczam. Wanie tak to wygldao: jakby jaka moc bez wysiku niosa nas przez dungl, niczym krew w yach. Lub jak myli w swoim nieskoczonym umyle. Jakbymy byli snem pelekotanu. Podczas tej drogi wzdu linii maszerujcych partyzantw po raz pierwszy mogem przyjrze si dokadnie osawionemu Grskiemu Frontowi Wyzwolenia. GFW: terror dungli. miertelny wrg milicji. Bezlitoni, nie-poskromieni wojownicy, ktrzy wypdzili z tej planety Konfederacj Niezalenych Systemw. A teraz wygldali, jakby ledwie yli. Szli kolumn rannych, z trudem poruszajcych si achmaniarzy, znaczcych swoje lady w dungli plamami krwi i cikim odorem infekcji. Pniej w cigu tych dni piekielnego marszu miaem si dowiedzie, e ostatnia operacja skadaa si z serii napaci na osady poszukiwaczy; poszli nie tylko po to, aby zabija Balawai, lecz take aby zdoby pakiety medyczne, ywno, odzie, bro, amunicj - zapasy, ktrych nasza Republika albo nie moga, albo nie chciaa im przekaza. Kierowali si do swojej bazy w grach, gdzie zebrali waciwie wszystko, co pozostao po koruskiej ludnoci: starszych ludzi i inwalidw, dzieci i to, co pozostao ze stad. ycie w ciasnej, zamknitej przestrzeni nie byo dla Korunnai naturalne. Nie mieli dowiadczenia, bo nigdy nie przebywali w takich warunJanko5

Matthew Stover 143 kach, co szybko zebrao swoje niwo. Choroby nieznane cywilizowanej galaktyce dziesitkoway ich szeregi; w cigu kilku miesicy od przybycia Depy dyzenteria i zapalenie puc zabiy wicej Korunnai ni kanonierki milicji. Te same kanonierki, ktre teraz kryy nad dungl jak spy. Drzewa nieustannie wibroway dwikiem cikich repulsorw i turbowentylatorw. Wibracja przechodzia w wycie, potem opadaa do owadziego brzczenia, mieszaa si w roje i rozdzielaa na pojedyncze elementy, ktre zataczay semki po niewidocznym niebie. Od czasu do czasu z gry spada na dungl snop ognia, przydajc mrokowi lenemu ostrych pomaraczowych odblaskw, rzucajc czarne cienie na zielone licie. Nie sdz, aby rzeczywicie prbowali w co trafi. Nkali nas nieustannie, czsto strzelajc na olep przez sklepienie dungli lub przemykajc nad naszymi gowami, by miotaczami pomieni Sunfire podpala cae jej wielkie poacie. Wszelkie prby odpowiedzi ogniem na ogie oznaczayby zdradzenie naszych pozycji ich strzelcom, dlatego moglimy jedynie ucieka pod koronami drzew i mie nadziej, e nas nie widz. Partyzanci prawie si tym nie przejmowali. Wlekli si swoim rytmem - ci, ktrzy mogli chodzi - ze spuszczonymi gowami, jakby ju si pogodzili z myl, e prdzej czy pniej jeden z tych ognistych dywanw spadnie wanie na nich. Jako Korunnai z krwi i koci, nigdy nawet jednym sowem nie poskaryli si na swj los, a przy tym prawie wszyscy mogli czerpa siy z Mocy - z pelekotanu - co pozwalao im utrzymywa si na nogach. Tych, ktrzy nie mogli chodzi, popakowano jak baga na grzbiety trawiakw. Wikszo zwierzt niosa teraz wycznie rannych: dostawy i urzdzenia zupione Balawai jechay na prymitywnych, ale mocnych toboganach, ktre trawiaki cigny za sob. W czasie marszu GFW musiaa znosi najnowsz taktyk milicji: nocne wypady. Wydawao si, e raczej nie maj nadziei na schwytanie nas i e nie o to im chodzi. Zamiast tego, kanonierki latay wysoko nad naszymi gowami i strzelay w d na olep z dziaek laserowych. Po to tylko, eby nas nka. eby zniszczy nasz spokj. Zmusi do czuwania i cigej obserwacji. Ranni mczyni i kobiety potrzebuj snu, eby wyzdrowie. adnemu si to nie udawao. Codziennie o wicie kilkoro z nich leao zimnych i nieruchomych w piworach, nie wstajc wraz z reszt. Codziennie o kilku wicej potykao si, olepionych zmczeniem, i wyamywao si z linii marszu, aby znikn wrd drzew. Najczciej na zawsze. Na Haruun Kal jest mnstwo duych drapienikw: p tuzina wyranie zdefiniowanych gatunkw lianokotw, dwie mniejsze odmiany psw akk i ogromne, dzikie wilki akk, jak rwnie sporo upartych padlinoercw, takich jak szakale jacuna, nielotne stworzenia podobne do ptakw, ktre poruszay si w stadach, czy liczne gatunki wielkich ptaszyde, nie mniejszych od mapojaszczura, rwnie zwinnie wspinajcych si po zboczach, co przeskakujcych z

144 gazi na ga czy biegajcych po paskim terenie. Nie s to istoty wybredne, nie zwracaj szczeglnej uwagi na to, czy ich aktualny posiek jest istotnie martwy. A przy tym wikszo duych drapienikw z Haruun Kal ma do inteligencji, by zapamita, e najlepsza wyerka czeka za kolumn rannych Korunnai. Dlatego wanie maruderzy rzadko nas doganiali. Bylimy, jak mawia Nick, ruchomym bufetem. Dlatego te GFW nie zostawia stray przy winiach. Byo ich wszystkiego dwudziestu omiu, dwa tuziny poszukiwaczy i czwrka dzieci. Szperaczom pozwolono wlec si, jak komu byo wygodniej, nawet i cign tych, ktrzy nie mogli i samodzielnie, na mniejszej wersji toboganw, podczepionych do trawiakw. Byli pilnowani jedynie przez dwch stranikw akkw Vastora i sze gronych psw akk; jak wyjani Vastor Mace'owi, potrzebnych tylko po to, aby si upewni, e Balawai nie ukradn rannym Korunnai broni ani ywnoci, ani te nie zaatakuj w inny sposb. Stranicy nie potrzebowali nawet miotaczy; jeli jaki wizie yczy sobie oddali si w kierunku dungli, nikt mu w tym nie zamierza przeszkadza. W kocu i tak wszystkich ich to czeka: odarci z wszelkich dbr, z wyjtkiem odziey i butw, zostan porzuceni w dungli, aby samotnie szuka bezpiecznych miejsc, jeli uda im si na takowe trafi. Tan peltrokal. Sprawiedliwo dungli. Mace pochyli si nad szyj trawiaka, aby cicho szepn do ucha Vastorowi: - Skd wiesz, e nie zawrc wzdu linii marszu? Wielu rannych ledwie idzie. Balawai mog uwaa, e kilka sztuk broni i zapasy s warte ryzyka... Vastor wyszczerzy garnitur spiczastych zbw. Nie czujesz ich? S w dungli, ale nie z dungli. Nie mog nas zaskoczy. - Wic dlaczego wci tutaj s? Jest jasno - zagrzmia Vastor, machniciem doni wskazujc na zielono podwietlone licie nad ich gowami. - Dzie naley do kanonierek. Winiowie dostan tan pel'trokal po zmierzchu. - W ciemnoci - mrukn Mace. Tak. Noc naley do nas. Mace przypomnia sobie nagranie szeptu Depy: Wykorzystuj noc, a noc wykorzystuje mnie..." Poczu w piersi ciki bl. Oddycha powoli i z trudem. Nick zajty by winiami, prowadzc za wodze chudego, niedoywionego trawiaka. Trawiak mia na grzbiecie nowe podwjne siodo, takie samo jak tamto, ktre zostao rozniesione na strzpy wraz z trawiakiem Nicka na przeczy. Kade siodo byo do due, aby pomieci dwoje dzieci. Urno i Nykl jechali na grnym siodle, skierowanym przodem do kierunku jazdy, ciskajc zwierz za grzyw i wygldajc pomidzy jego uszami. Keela i Pell zajmoway dolne siodo, skierowane do tyu. Siedziay skulone i przytulone do siebie w niemej rozpaczy. Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

145

Matthew Stover

Punkt Przeomu

146

Widok tej czwrki dzieci przypomnia mistrzowi Jedi o dziecku, ktrego tu nie byo. Musia odwrci wzrok od Kara Vastora. Pod powiekami wci mia obraz lor peleka trzymajcego ciao chopca. Widzia, jak lni tarcza w strugach krwi Terrela. Nie mg spojrze Vastorowi w oczy, nie czujc do niego nienawici. - Czy dzieci te... - czu, e sowa pczniej mu w gardle i wzbieraj, by uderzy w rozmwc. - Dzieci te oddajecie dungli? Tak to u nas jest - warknicie Vastora byo teraz agodniejsze, nawet wyrozumiae. - Mylisz o chopcu. O tym w bunkrze. Mace wci nie mg na niego patrze. - By winiem. Bezbronnym. By morderc nie onierzem. Zaatakowa bezbronnych. - Ty te. Ale jeli ja znajd si w rkach wroga, mj los bdzie jeszcze gorszy. Mylisz, e Balawai ofiaruj mi czyst szybk mier? - Nie mwimy o nich - odpar Mace. - Mwimy o tobie. Vastor tylko wzruszy ramionami. Nick zauway ich razem i ironicznie pomacha rk. - Waciwie kiepska ze mnie niaka - zawoa. - Czasem tylko bawi si w HoloNecie. Gos mia wesoy, ale mistrz Jedi potrafi wyranie odczyta z jego twarzy, co stanie si z tymi dziemi po zachodzie soca. Mace poczu nagle, e czoo ma zmarszczone a do blu. - Co on tu robi? Vastor spojrza jakby na wylot przez Nicka, jakby popatrzenie bezporednio na niego byo dla modego Koruna niezasuonym zaszczytem. Nie mona mu powierzy prawdziwej pracy. - Dlatego, e zostawi mnie, aby uratowa przyjaci? Chalk i Besh to dobrzy wojownicy, weterani. Czy nie s warci odrobiny wysiku? Moe s a moe nie s. Podobnie jak on. - Nie dla mnie - odpar Mace. - Dla mnie wszyscy s wani. Lor pelek wydawa si rozwaa jego sowa przez dusz chwil. Szed w milczeniu, prowadzc trawiaka Mace'a. Nie wiem, po co Depa chciaa ci tu sprowadzi - rzek w kocu. - Ale nie musz wiedzie. Pragnie twojej obecnoci; to wystarczy. Skoro jeste dla niej wany, jeste wany dla naszej wojny. O wiele waniejszy ni kiepski onierz Nick Rostu. - On wcale nie jest kiepskim onierzem. Jest saby. Tchrzliwy. Boi si powicenia. - Ryzykowa swoj misj... yciem... dla przyjaci. To nie czyni z niego kiepskiego onierza - odpar Mace - ale za to pokazuje, e jest dobrym czowiekiem. Lepszym od ciebie - doda po chwili, bo jako nie mg si powstrzyma. Vastor spojrza na mistrza Jedi oczami penymi dungli. W czym jest lepszy? Janko5

Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Nie uwaam Vastora za naprawd zego czowieka. To prawda, emanuje ciemnoci... ale tak jest z wszystkimi Korunnai. Jego ciemno to mrok dungli, a nie ciemno Sithw. Nie yje po to, aby sprawia bl i dominowa nad wszystkim, co jest w jego zasigu. yje po prostu. Dziko. Naturalnie. Bez ogranicze cywilizacyjnych. Jest mniej czowiekiem ni wcieleniem samej dungli. Mroczna moc przepywa przez niego, ale jakby go nie dotykaa. Ma w sobie t pierwotn czysto, ktrej mgbym mu zazdroci, gdybym nie by Jedi i nie przysiga wiernoci wiatu. Czer skada si z wszystkich kolorw. Vastor nie tworzy ciemnoci, jedynie j wykorzystuje. Jego wewntrzna ciemno to odbicie ciemnoci tego wiata: on z kolei pogra w ciemnoci wszystko, co go otacza. Ciemno zewntrzna i wewntrzna tworz i wspomagaj si wzajemnie, tak samo jak wewntrzne i zewntrzne wiato. Na tym wanie polega jedno w Mocy. Jak powiedziaaby Depa, nie on rozpocz t wojn. On tylko prbuje j wygra. I oto znalazem prawd pod samym nosem: moje instynkty Jedi dokonay skojarzenia poniej progu mojej wiadomoci. Vastor. Dungla. Psy akk i ludzie, z ktrych skadao si stado Vastora. Depa. Ciemno tak gboka, e przypominajca lepot. Sowa Nicka: Dungla nie skada obietnic. Ona istnieje. Nie dlatego, e dungla ci zabija. Dlatego e po prostu tak jest". No i sama wojna. Dopiero pniej, kiedy spdziem cay dzie, jadc u boku howdah Depy na pancerzu grzbietowym jej ogromnego ankkoksa, kiedy musiaem schyla si nisko do cienkich jak gaza zason, aby pochwyci jej niemal szeptem wypowiedziane sowa, zrozumiaem, dokd prowadziy mnie moje instynkty. Chwilami jej gos jest silny i wyrany, a argumenty oczywiste; jeli przymkn oczy i udam, e nie czuj koysania ankkoksa, uksze owadw i cikiego kwiatowego odoru dungli, mgbym sobie nawet wyobrazi, e siedzimy i gawdzimy nad filiank herbaty rek w mojej komnacie medytacji w wityni Jedi. W takich chwilach mwi przeraajco logicznie. - Wci mylisz jak sdzia - powiedziaa mi kiedy. - To twj podstawowy bd. Wci mylisz o wymuszaniu prawa. Przestrzeganiu zasad. Bye wspaniaym urzdnikiem czasw pokoju, Mace, ale kiepski z ciebie genera, dlatego tak wiele ofiar ponielimy na Geonosis. Postpowalimy jak sdziowie, Geonosjanie za ju wiedzieli, e jest wojna... dlatego tak niewielu z nas przeyo. - A gdybym myla jak genera, to co bym zrobi? - zapytaem. - Pozwolibym umrze Obi-Wanowi i Anakinowi? Janko5

147

Matthew Stover

- Genera - wymrucza cie zza zasony - spuciby bomb baradow w sam rodek areny. - Depo, nie mwisz tego powanie! - oburzyem si, ale ona mnie nie suchaa. - Genera wygraby wojn - cigna - wygraby j za cen dwch Jedi, jednej pani senator i kilku tysicy wrogw. - Za cen wszystkiego, co stanowi o samej istocie Jedi. - Za to zgino ponad stu Jedi, a galaktyka jest w stanie wojny. Zgin jeszcze miliony, a kolejne miliony skocz tak jak ten chopiec, ktrego zabi Kar: wynaturzeni, li, wciekli. Zbierz ten milion cia i powiedz im, e twoja etyka jest waniejsza od ich ycia. Na to stwierdzenie nawet teraz nie znalazem natychmiastowej odpowiedzi. Lecz, jak powiada Yoda: Istniej pytania, na ktre nigdy nie znajdziemy odpowiedzi. Jedynie my moemy by odpowiedzi". Teraz ju wiem, co to znaczy by stranikiem pokoju w Galaktyce Wojny. To nie znaczy zupenie nic. Nie ma ju pokoju. Wielki Pokj Republiki okaza si jedynie snem, z ktrego nasza galaktyka wanie si obudzia. Wtpi, czy kiedykolwiek jeszcze przyni nam si podobny sen. W Galaktyce Wojny nikt nie sypia a tak dobrze. To zrozumienie przyszo pniej: w tym momencie jednak, siedzc na grzbiecie trawiaka i patrzc w d na Kara Vastora, winiw za naszymi plecami i ankkoksa Depy, ktry - wci niewidoczny-szed gdzie na przedzie, doznaem jedynie przebysku-jakby przeczucia masy nieprzetworzonych uczu i nieuporzdkowanych idei. Instynkt. W jaki niewytumaczalny sposb moje instynkty znw zaczy dziaa. Dlatego postanowiem, e wyl Vastora samego. Tak samo jak tysic razy wysyaem Dep, kiedy bya moim padawanem. Czy prawdziwa lekcja to ta, ktrej naucza nauczyciel, czy ta, ktrej uczy si ucze? O kilka krokw od winiw Balawai, ktrzy chwiejnie przedzierali si przez dungl, Mace Windu sign do pyska trawiaka i wzi wodze. - Wystarczy. Zostaw mnie tutaj. Vastor przystan, ogldajc si przez potne rami. Depa czeka. - Czekaa kilka tygodni, poczeka jeszcze kilka godzin. - Po raz pierwszy od czasu bitwy w przeczy Mace czu si spokojny. Pewny siebie. Na solidnych podstawach. Jedcie dalej beze mnie. Wybior si do niej w dogodnym dla mnie momencie. Posaa po ciebie. Nie wolno jej lekceway. Vastor odwrci si i pocign za wodze, ale Mace trzyma je w garci, a to znaczyo, e rwnie dobrze mogy by przyrubowane do klifu. Janko5

148 Oczy Vastora byszczay niejasn grob. Byskawica drzemicej za horyzontem burzy. Poaujesz tego. - Jestem mistrzem Jedi, czonkiem starszyzny Rady Jedi - cierpliwie odpar Mace. - Jestem generaem Wielkiej Armii Republiki. Po mnie si nie posya. Jeli chce mnie zobaczy, spotkam si z ni na trakcie pezakw przed zmrokiem. Byskawice w oczach lor peleka byy coraz bliej. Obiecaem, e ci dostarcz. Mace spojrza na niego dokadnie takim samym wzrokiem. - mieszne, prawie to samo powiedzia mi Nick. On te nie mia wicej szczcia. Moje rozkazy... - .. .s twoim problemem. - Mace wypuci wodze i rozoy szeroko rce. Znieruchomia, cakowicie odprony, absolutnie spokojny, jeli nie liczy syku Mocy, ktra iskrzya jak elektryczno z dwch uchwytw mieczy wietlnych w jego doni. - Chyba e yczysz sobie, by stay si naszym problemem. Moesz to zrobi w tej chwili, jeli chcesz. Vastor rwnie wypuci wodze z doni. Odstpi od trawiaka i odwrci si, aby spojrze mistrzowi Jedi prosto w twarz. Potne ramiona napiy si, minie na piersi zesztywniay jak trawione kwasem. Powietrze drao wok niego jak mira; gniew uderza w Mace'a w Mocy niczym gorcy wiatr. Pjdziesz ze mn. -Nie. Mroczna sia chwycia wol Mace'a. Pjdziesz ze mn. Powoli, niechtnie Mace zsun si z sioda i zrobi dwa kroki w kierunku Vastora. I przystan. - Nie mam ju ochoty na twoje towarzystwo - rzek mistrz Jedi. - Odejd teraz i nie wracaj do mnie bez Depy. Vastor wytrzeszczy oczy. Usta mu drgay, ale si nie odezwa. - Ty i ja nie powinnimy przebywa razem. Moemy si pobi. cigna na szyi Vastora skurczyy si, cigajc mu gow w d. Wargi ukazyway spiowane na ostro zby. Nie chc z tob walczy, doshalo. - Pomimo wciekoci, emanujcej z niego poprzez Moc, gos Vastora by cichy i agodny. - Depa bdzie wcieka, jeli zginiesz. - No to moe lepiej id swoj drog - rozsdnie zaproponowa Mace. - Pewnie nie chcesz rozgniewa Depy, co? Widocznie rzeczywicie nie chcia; jego warczenie przerodzio si w syk gniewu. A co mam jej powiedzie? Co tu bdziesz robi? - Nic, z czego musiabym si tumaczy przed tob. - Mace odwrci si do trawiaka i znw chwyci za wodze. - Jeli Depa bdzie miaa jakie pytania moe mi je zada sama. Udawa, e manipuluje wdzidem, ale w istocie powici ca uwag rozarzonemu do biaoci spojrzeniu Vastora, ktre wwiercao mu si pomidzy opatki. Sta Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 149 spokojny, zrwnowaony, gotw zrobi unik w dowolnym kierunku, gdyby lor pelek postanowi skoczy mu na plecy. Usysza jednak tylko syk i warknicie, a potem kilka krtkich, przenikliwych piskw. Vastor powiedzia co do stranikw akkw, ktrzy pilnowali winiw. Obrzuci Mace'a ostatnim spojrzeniem, ktre ten odczu jak dotknicie skupionych przez lup promieni sonecznych, po czym odwrci si plecami i pogry w dungli, aby doczy do czoa kolumny. Mace spoglda w lad za nim z satysfakcj. To tyle, jeli chodzi o serdeczne przyjcie, pomyla.

Stranik akkw, z ktrym rozmawia Vastor, popatrzy koso na Mace'a; to samo zrobiy trzy najblisze akki. Mace zignorowa to. Stranik oddali si sztywno w poszukiwaniu partnera i pozostaych akkw. Mace pochwyci spojrzenie Nicka Rostu i skin doni. Nick przekaza trawiaka dzieci jednemu z Balawai i podbieg do mistrza Jedi, nie spuszczajc jednak oka z odchodzcego stranika. - No, no. Mam dreszcze, jak patrz na tych goci. Zdaje si, e przez chwil byo gorco, Mistrzu Windu. Co ci powiedzia ten wielki facet? - Masz, potrzymaj - rzek Mace i poda Nickowi wodze. - Ile usyszae? - Troch z tego, co mwie. Masz jaja, nie powiem. - Nick podrapa trawiaka po szyi. - Ale Vastor... nie wiem, czy zauwaye... moesz go zrozumie tylko wtedy, kiedy mwi do ciebie. Kiedy zwraca si do kogo innego, zawsze brzmi to tak, jakby warcza, gwizda albo wydawa inne zwierzce odgosy. - Tak, zauwayem co takiego - powoli odpowiedzia Mace, skaniajc gow. Ale mylaem, e to tylko ja. Tam, w osadzie... wszystko byo bardzo dziwne. - Dlatego wanie wydaje ci si, e rozmawiasz z samym sob czujesz to? W mojej gowie on gada jak ulicznik z Pelek Baw. Co ci powiedzia? - Prbowa wywrze na mnie wraenie swoim poczuciem obowizku - odpar Mace oschle. - I co teraz? Nie spawie chyba jednego z najniebezpieczniejszych ludzi na wyynie Korunnal po to tylko, eby sobie pogawdzi z prezesem Agencji Nianiek w Dungli Rostu? Musisz teraz co zrobi. Mace skin gow. - Musimy to zrobi razem. Wsiadaj. Zaprowadzisz tych winiw na trakt pezakw, aby milicja moga ich odnale i zabra. Nickowi opada szczka. - My... ja? Dlaczego miabym to zrobi? - Poniewa daem sowo mistrza Jedi, e jeli si poddadz ochroni ich, eby nikt nie zrobi im krzywdy. Nie chc wyj na kamc. - A co twoje sowo ma wsplnego ze mn? - Nic a nic - odpar Mace. - Na pewno spodoba ci si pomys, eby lianokot wypru flaki z Keeli. A jeli chodzi o Pell... jak ci si podoba mier godowa w objciach chwytnych lian albo jej oczy wygryzione przez jacuny? Nick zrobi tak min, jakby mia zwymiotowa. Janko5

150 - Wyobra sobie, e chopcy zostan rozdarci przez kaki lub rozszarpani przez brzowin. Moe bd mieli szczcie i wpadn do dou mierci. Przynajmniej tu umr stosunkowo szybko, z pucami trawionymi przez rce opary i twarz przeart wasnymi zami, palcymi jak kwas... Mody Korun odwrci wzrok. - Wiesz, co ze mn zrobi Kar i Depa? - Ty znasz rejon. Jeli ja ich poprowadz, wszyscy razem zgubimy si w dungli. Wsiadaj i to ju. Nick prychn. -No, no, wci atwo nam przychodzi wydawa rozkazy, co? A jeli ja zwyczajnie nie chc? A jeli podoba mi si mylenie o tym wszystkim? Jeli chc, eby ci ludzie zginli? Co wtedy? Mace znieruchomia. Odwrci wzrok i zapatrzy si w dungl, a oczy wypeni mu jej mrok. - Wtedy stuk ci do nieprzytomnoci - odpar agodnie. - I poprosz kogo innego. Spojrza na Nicka, ktry przekn lin. - Nie bd powtarza - rzek Mace. Nick wsiad. - Kar Vastor - powiedzia mistrz Jedi, znw wpatrujc si w dungl, tym razem w kierunku, w ktrym oddali si lor pelek - nie jest najniebezpieczniejszym czowiekiem na wyynie Korunnal. Nick pokrci gow. - Mwisz tak, bo go nie znasz. - Mwi tak - odpar Mace Windu - bo to on nie zna mnie.

Punkt Przeomu

Janko5

151

Matthew Stover

Punkt Przeomu

152

ROZDZIA

10
SOWO JEDI
Winiowie wlekli si w bezadnych grupkach, podtrzymujc si wzajemnie i nerwowo zerkajc na krce akki. Mace przeciska si ku nim przez spltane zarola. Nick depta mu po pitach na trawiaku. - Czy ja czego nie przegapiem? - Nick pochyli si, eby mc mwi cicho, zahaczony jednym ramieniem o grub szyj trawiaka. -O ile pamitam, zeszej nocy te ruskakki prboway przyrzdzi sobie piecze z Windu. - Myl o tan peltrokal - mrukn Mace. - Tobie si to podoba? - Jasne. - Mace obejrza si na trawiaka, ktrego dosiaday dzieci. -C, powiedzmy, e w pewnym sensie... - Oczy zwziy mu si i nabray cynicznego wyrazu. -Nie tak dawno temu Kar zabija ich wszystkich bez wyjtku. Nie moglimy sobie pozwoli na ich karmienie. Co innego mielimy zrobi? To Depa wymylia sprawiedliwo dungli. - Naprawd? - To ma sporo sensu, no nie? Gdyby Balawai myleli, e i tak ich zabijemy, po co mieliby si poddawa? Kady z nich powinien walczy na mier i ycie. Ale to si robi kosztowne, wic zamiast tego oddajemy ich dungli. Przynajmniej maj jakie szanse. - Ilu z nich przeywa? - Cz. - Poowa? Jedna czwarta? Jeden na stu? - A skd ja mam wiedzie? - wzruszy ramionami Nick. - Czy to robi jak rnic? - Mnie nie - odpar Mace Windu. Nick przymkn oczy i opar gow o ucho trawiaka, jakby by bardzo zmczony albo obolay. - Odbio ci, co? - rzek wreszcie. - Stracie rozum doszcztnie. Mace przystan. Na jego czole ukazaa si pionowa zmarszczka. - Nie. Waciwie to wrcz przeciwnie. Janko5

- A co to ma znaczy? Ale Mace ju odszed. Nick zme w ustach przeklestwo pod adresem wszystkich pieprzonych Jedi i pocign za sob trawiaka. Kiedy winiowie ich zauwayli, na powitanie odezwa si jaki mski gos: - To Jedi... Nie, inny. Ten prawdziwy. Mace pomyla, e gos moe nalee do mczyzny, ktry rozmawia z nim dzi rano w pezaku; tego o szarej twarzy, z ran na piersi i bez rki, tego, ktry nie wierzy sowu Jedi. Mace wola nie pyta, co tamten rozumie przez sowa prawdziwy Jedi". Kilku winiw skupio si wok niego, wygadzajc ubranie; patrzyli z niepewn nadziej. Chwiali si na nogach ze zmczenia i opierali o wielkie szare pnie; w kocu wszyscy przysiedli tam, gdzie stali. Niektrzy musieli chwyci liany, eby powoli opuci si na ziemi. Dwaj stranicy akkw przygldali si Mace'owi z dou zbocza z nieukrywan wrogoci. Z szeciu akkw wyznaczonych do pilnowania winiw dwa smtnie przycupny opodal. Trawiaka dzieci prowadzi czowiek, ktrego Mace rozpozna jako ojca Urno i Nykla. Jedynym czystym miejscem na jego pokrytej kurzem i krwi twarzy byy dwa kanaliki od kcikw oczu po podbrdek, wyobione przez zy. Wypuci wodze z doni i rzuci si Mace'owi do stp. - Prosz, bagam... Wasza Mio.... Wasza Wysoko... - szlocha, zaryty twarz w cice. - Panie, nie pozwl im zabi moich chopcw. Zrbcie ze mn, co chcecie... zasuguj na wszystko, wiem, auj moich czynw, ale moi chopcy... to nie ich wina, oni nic nie zrobili... prosz, nie... Nigdy przedtem nie spotkaem Jedi... Nie wiem nawet, jak powinienem pana nazywa... - Wsta - powanie rzek Mace. - Przed Jedi si nie klka. Nie jestemy waszymi panami, lecz sugami. Wsta. Zdumiony mczyzna powoli dwign si na nogi. Grzbietem doni rozsmarowa sobie boto pod nosem. - W porzdku - rzek. - Dobrze. Cokolwiek mnie czeka... przyjm to jak mczyzna... ale moi chopcy... - Czeka ci ycie, a moe nawet wolno. Mczyzna zamruga, najwyraniej nie rozumiejc. - Wasza Mio? - Nazywaj mnie Mistrzem Windu. - Mace wymin go i rozpostar ramiona, wzywajc do siebie wszystkich winiw. - Zbierzcie si wok mnie. Musicie trzyma si blisko siebie. Nie bdzie nas do duo, eby szuka maruderw. - Prosz pana... - odezwaa si Keela, gdy trawiak dzieci zbliy si do grupy. Okrcia si w dolnym siodle, eby spojrze na Mace'a wilgotnymi, zaczerwienionymi oczami. - Prosz pana, co oni z nami zrobi? Gdzie moja mamusia? Pozwolisz im wypdzi nas do dungli? Mace spojrza w jej zamglone od ez oczy. - Nie. Odel was do miasta. Wracacie do domu. Wszyscy. Janko5

153

Matthew Stover

- Nie skadaj obietnic, ktrych nie moesz dotrzyma - mrukn Nick. - Nigdy tego nie robi. - Mylisz, e Kar i ci stranicy akkw na dole nie bd mieli w tej sprawie nic do powiedzenia? - Ich opini ju znam, ale mam rwnie swoj. - Tan pel'trokal... - Dla mnie to nic nie znaczy - odpar Mace. - Nic mnie nie obchodzi sprawiedliwo dungli. Moj sprawiedliwoci jest sprawiedliwo Jedi. I dopilnuj, aby si dokonaa. - Sprawiedliwo Jedi, niech mnie piorun strzeli w zadek. Wci jeszcze nic nie kumasz? Jedi nic tu nie znacz i tyle... -Zasady ju rozumiem. Sam mi je wyoye. Potem Kar Vastor wyjani mi, co one znacz. A teraz zaczynam gra. - Wanie - podkreli Nick. - Teraz jeste w dungli. Tu nie ma zasad. - Ale oczywicie, e s. Nie bd durniem. Mace zamruga. - artujesz, no nie? Jaja sobie robisz? - Stj tu i patrz - poleci mu Mace, kierujc si w stron stranikw. - A potem mi powiesz, co sdzisz o moim poczuciu humoru. Ten sam stranik akkw, ktrego Mace kopn, teraz ruszy, aby zagrodzi drog mistrzowi Jedi. Opuchlizna, ktr pi Vastora pozostawia na twarzy stranika, staa si purpurowo-czarna, jak nabrzmiae chmury nad ich gowami, a minie napiy mu si niczym bloki durabetonu pod skr nagiej klatki piersiowej. - Dokd to, Windu? Mace musia odchyli gow w ty, eby spojrze Korunowi w oczy. - Nie znam twojego nazwiska. - Moesz mnie nazywa... - Ja ci o nazwisko nie pytam - przerwa mu Mace. - Po prostu go nie znam. I nie potrzebuj. Zejd mi z drogi. Oczy stranika wyraay oburzenie i co wicej ni wcieko. - Zej tobie z drogi, may Jedi? - Zabieram winiw na trakt pezakw. - Mace wskaza gow oglny kierunek. Mog przej obok ciebie albo po tobie. Twj wybr. - Po mnie? Przelecie chyba, ty! - Wibrotarcze przypite do ramion stranika oyy z szumem. - Wycignij t swoj zabawk, may Jedi. No, ju. Wycigaj. - Mj miecz wietlny? A niby po co? - Mace podnis palec i po-stuka si w czoo. Tylko tej broni potrzebuj. - Tak? - stranik zarechota. - A co, zamylisz mnie na mier? - Nic nie rozumiesz - mrukn Mace i zamiast wyjanienia rozpaszczy Korunowi nos solidnym bykiem. Stranik chwiejnie odskoczy w ty. Mace ruszy za nim z doskona synchronizacj, jak w tacu, wczepiajc si w masywne bicepsy tamtego. Kiedy Korun zacz odzyskiwa rwnowag, jego gowa automatycznie poleciaa do przodu. Mace szarpn Janko5

154 go za ramiona, walc kolejnym bykiem, ktry wyldowa na podbrdku stranika z trzaskiem gonym jak pkajca skaa. Mace cofn si o krok i pozwoli, aby pprzytomny przeciwnik upad. Drugi stranik warkn i rzuci si na Mace'a od tyu, ale zamiast wyldowa u celu, stwierdzi, e patrzy na roboczy koniec syczcego amarantowego miecza wietlnego. - On yje - spokojnie oznajmi Mace. - Ty te. Na razie. Wy aosne nerfy, niech jeszcze jeden choby kiwnie na mnie palcem, zginie. Rozumiesz? Korun przyglda mu si z morderczym wyrazem twarzy. - Odpowiedz! - wrzasn Mace. Warkn gronie i rzuci miecz wietlny na ziemi do stp Koruna. Szybciej ni oko mogo zarejestrowa, jego rami wyskoczyo naprzd, kciuk zatopi si w policzku Koruna, a reszta palcw wbia si pod staw uchwy. Mace przycign stranika do siebie, a w oczach mia prawdziw, niepohamowan wcieko. - Rozumiesz mnie? Usta Koruna poruszyy si bezdwicznie. Mace rykn mu prosto w twarz: - Chcesz umrze? Chcesz zdechn tu i teraz? No, rusz si! Rusz si tylko, a zginiesz! Przeraony i zdumiony Korun zamruga tylko i wymamrota co, prbujc pokrci gow. Mace pchn jego twarz z pogard; stranik polecia w ty i usiad na ziemi. Mace otworzy pust do i miecz wietlny wskoczy do niej z lekkim klaniciem. Umieci go na powrt w kieszeni kurtki. - Nigdy nie wchod mi w drog - ostrzeg, a jego gos znw by spokojny i lodowaty. - Nigdy. Dwa psy akk wstay i warczay jak nadcigajce chmury burzowe, jec kolce na opancerzonych grzbietach. Mace spojrza na nie. Najpierw jeden, potem drugi opuciy by i pooyy kolce. Podkuliy ogony pod siebie i cofny si z drogi. Mace zerkn w gr, gdzie Nick sta i gapi si w niemym zdumieniu. Jecy skulili si jeszcze bardziej, aden nie mia odwagi nawiza kontaktu wzrokowego. Mistrz Jedi skin doni. Zanim Nick i trawiak, ktry nis dzieci, zeszli na d, nieprzytomny stranik akkw zacz si rusza. Kiedy jednak otworzy oczy i zauway, e Mace wci nad nim stoi, uzna, e woli pozosta na ziemi. -No dobra, przyznaj, to byo cakiem zabawne - zauway Nick, wymijajc stranikw i psy. - Ale i troch straszne: nigdy wczeniej nie widziaem ci wciekego. - I dalej tak jest - mikko odpar Mace. - Pamitasz zasady dungli, o ktrych mwiem? Wanie widziae jedn w praktyce. - A co to za zasada? - Kiedy idzie wielki pies - rzek mistrz Jedi Mace Windu - mae pieski schodz mu z drogi. Janko5

Punkt Przeomu

155

Matthew Stover

Punkt Przeomu

156

Lodowaty deszcz przenika przez korony drzew, grzmoty przetaczay si jak silniki turboodrzutowe przelatujcych kanonierek. Cho dzie zaledwie dobiega poudnia, burza otulia dungl pmrokiem wczesnego zmierzchu. Mace szed kilka krokw za zmczonym trawiakiem Nicka. Krople deszczu paday mu na gow, zimny strumyczek spywa po plecach. W miejscach, gdzie spleniae licie odsaniay nag ziemi, boto zasysao mu buty za kadym krokiem. Nieraz zapada si tak gboko, e czarna ma przelewaa mu si przez cholewki. Szed przed siebie tylko dlatego, e czerpa siy z Mocy. Nie mg sobie wyobrazi, jak musz si czu poranieni winiowie. Od czasu do czasu przez warstwy listowia i pnczy przebijay si bryy gradu i trafiay kogo w gow lub rami. Zanim dotary na d, topniay do rozmiaru poowy pici Mace'a; byy za mae, aby stanowi niebezpieczestwo, lecz do due, aby pozostawi na skrze piekce zadrapania. Winiowie Balawai zbierali te, ktre spady blisko, ssc je, a stopniay w ustach. Po lekkim przetarciu grad stanowi bodaj najczystsze rdo wody, jakie mieli szans znale - prawie si w nim nie wyczuwao smaku dymu i gazw wulkanicznych. Mace poczu nagle w Mocy gorce, gniewne ukucie zbliajcego si psa. W chwil potem poczu dotknicie na prawej opatce. Wycign rk i szarpn Nicka za kostk . - Prowad ich dalej - poleci, przekrzykujc szum deszczu. - Zaraz wracam. O kilka krokw od trasy ich marszu, w zamglonym deszczem mroku pojawi si cie mczyzny. Mace ruszy ku niemu, kluczc pomidzy drzewami i odsuwajc gestem doni zwisajce pncza. Zobaczy posiniaczonego stranika akkw, ktry szed w jego kierunku, niosc jednego z Balawai. Za jego plecami majaczya potna sylwetka akka, ktrego Mace wyczu wczeniej. - Upad, ten tutaj. Myl ja, e jest gorczkujcy. - Stranik postawi Balawai na nogi. By to ranny mczyzna bez rki. - Lepiej daj mu kogo do towarzystwa, ty. Mace skin gow i zarzuci sobie na barki zdrowe rami rannego. - Dzikuj, zajm si nim. - Balawai spojrza na niego, wyranie nie rozpoznajc. Stranik zmarszczy brwi. - Zabije was za to Kar, wiesz to, ty? - Doceniam twoj troskliwo. - Nie troska. Tylko mwi. To wszystko. - Dzikuj. Stranik jeszcze chwil posta, po czym starannie wzruszy ramionami, odwrci si i znw znik w pmroku. Mace spoglda za nim w zadumie. Dwaj stranicy akkw nie byli atwi we wsppracy. Przed wymarszem Mace powierzy Balawai Nickowi, ktry usiowa doprowadzi ich do jakiego takiego porzdku, za sam powdrowa na gr, gdzie jeden ze stranikw sta i gapi si na niego, a drugi, ten, ktrego powali, siedzia jeszcze na ziemi i masowa nos. Mace przykucn przy nim. - Jak twoja twarz? - zapyta powanie. Gos stranika by stumiony przez donie. Janko5

- Co obchodzi ciebie? - To adna haba przegra z Jedi - wyjani Mace. - Daj, zobacz. Kiedy zdumiony stranik odsun rce od twarzy, Mace dotkn jej po obu stronach jego nosa i jednym silnym skrtem ustawi koci prosto. Nagy i ostry bl wyrwa z ust Koruna westchnienie, ale trwao to tak krtko, e nie byo czasu na krzyk. Po chwili ju tylko mruga ze zdumienia. - Hej... hej, naprawd lepiej jest. Jak ty... - Przepraszam, e straciem cierpliwo - rzek Mace i wsta, aby jego sowa usysza rwnie drugi stranik. - Ale nie potrafi cofn si przed wyzwaniem. Rozumiecie chyba. Obaj Korunnai wymienili spojrzenia i niechtnie przytaknli, zgodnie z reszt z tym, czego Mace si spodziewa. Vastor wyszkoli ich jak psy i jak u kadego psa, jedyn odpowiedzi na kopniak, po ktrym nastpowao pogaskanie po bie, odpowiadali merdaniem ogona w nadziei, e to ju koniec. - Wyglda, e obaj jestecie silni - rzek Mace. - Mocni wojownicy. Dlatego tak mocno was zaatakowaem. Z szacunku. Jestecie dla mnie zbyt niebezpieczni, ebym mia z wami igra. Korun ze zamanym nosem odezwa si askawym tonem: - Masz byka jak taran i eb jak kamie, ty. - Zachichota, zezujc, eby sobie obejrze zakrwawion opuchlizn porodku twarzy. - Najlepszy, jakiego widziaem. Drugi stranik nie zdziery i wtrci: - A ten chwyt na twarzy... czy to sztuka Jedi bya? Nigdy wczeniej nie widziaem ja. Moe nauczysz mnie, ty? Mace nie mia czasu na uprzejmoci. - Suchajcie, wiem, e zabranie winiw narobi nam kopotw z Karem. I wiem, e bdziecie mieli kopoty, bo ich wypucilicie. Dlaczego nie mielibycie zosta z nami? Wecie psy. Pilnujcie Balawai, eby si nie rozazili i eby aden si nie zgubi. To nie jest tak, e Kar nie wie, dokd idziemy. Powiedziaem mu to osobicie. A jeli pjdziecie z nami, nie bdzie mu trudno nas znale. Jasne? Znw wymienili spojrzenia, znw pokiwali gowami. - Jeli Kar zechce zabra winiw, moe ich wzi sobie sam. Jak mgby was wini, skoro to on si boi tu przyj? Dla ciemnego Koruna ta logika bya bez zarzutu. - Jasne - radonie odezwa si posiniaczony. - Susznie. Myli, e jeste szczeniakiem w skrze lianokota, on? Niech ci pocignie za ogon. Szybko si przekonaj myl. I tak Mace Windu wszed w posiadanie pary koruskich pasterzy dla swojego stadka Balawai. Potem zapewni sobie pomoc Nicka podobn technik. Wkrtce mieli skrci w bok od kolumny GFW, wic Mace przystan w zadumie obok trawiaka Nicka. - Nick - zacz. - Chyba bd potrzebowa adiutanta. Mody Korun spojrza z gry i zmruy podejrzliwie oczy - Adiutanta? A po co? Janko5

157

Matthew Stover

Punkt Przeomu

158

- Tak jak radzie, kiedy po raz pierwszy spotkalimy si w Pelek Baw. Potrzebuj kogo, kto mnie dopilnuje, doradzi, te rzeczy... - Chcesz rady? Kichaj na tych pieprzonych Balawai i zanie swj mistrzowski zadek z powrotem do kolumny. Pogd si z Karem i Dep, zanim zrobi z ciebie zrazy. Jeszcze jakie rady? Nie pkaj, pytaj. - Wanie to robi. - Sucham? - Potrzebuj kogo, kto wie, co i jak si tutaj odbywa. Kogo, komu mog zaufa. Nick prychn, - Pieprzone szczcie. Ja bym tu nikomu nie ufa... - Tote nie ufam - odpar Mace. - Z wyjtkiem ciebie. - Mnie? - zdziwi si Nick i pokrci gow. - Naprawd ci odbio. Nie syszae? Jestem najmniej godnym zaufania facetem w GFW. Taki saby tchrz, kapujesz? Bezuyteczny dupek, ktry nawet nie potrafi ci tu przywie z Pelek Baw i nie pokpi sprawy... a teraz znowu pokpiem, bo powinienem by si wyga z tej durnowatej Parady Wolnoci dla Balawai... - Jeste jedynym godnym zaufania facetem, jakiego spotkaem w Haruun Kal powiedzia Mace stanowczo. - Jedynym czowiekiem, ktremu mog zaufa, e zrobi to, co naley. - Oj, bo przewrc si ze szczcia. Patrz, gdzie mnie to zawiodo. - Zawiodo ci do miejsca, gdzie moesz zosta czonkiem osobistego sztabu generaa Wielkiej Armii Republiki. - Tak? - Nick wyranie si oywi. A ile pac? - Nic - przyzna Mace i Nick posmutnia wyranie, ale mistrz Jedi cign: - Ale jeli kiedy wyjad z tej planety, sztab zabieram ze sob. Oczy Nicka jakby troch pojaniay. - Moe nawet w randze oficerskiej, dajmy na to majora? A kiedy bd na Coruscant, potrzebny mi bdzie instruktor sztabowy do szkolenia oficerw w taktyce partyzanckiej. Kilka miesicy jako konsultant prowadzenia dziaa wojennych w dungli i w miecie afiliowany przy wityni Jedi. To powinno zrobi z ciebie cakiem niezy ksek dla dowdcw wojsk najemnych. Moe nawet dostaniesz wasn kompani? Nie tego by chcia? A moe pomyliem ci z jakim innym Korunem, ktrego najskrytszym marzeniem byy podre po galaktyce w charakterze najemnika? - Zao si o wszystkie sodkie... to znaczy nie, prosz pana, generale. Major Rostu na usugi pana generaa. Eee... jest moe jaka przysiga, czy co takiego? - Waciwie nie przyszo mi to do gowy - przyzna Mace. - Nigdy dotd nie zacigaem nikogo do Wielkiej Armii Republiki. - Chyba musz podnie rk, no nie? Mace w zadumie pokiwa gow. - Po lew do na sercu, praw podnie i sta na baczno. Nick speni polecenie. - To jest... no wiesz, dziwnie si z tym czuj... Janko5

- Nie mona tego traktowa lekko. Moc jest wiadkiem takich przysig. - Pewnie - przekn lin Nick. - Dobrze, jestem gotw. - Przysigasz uroczycie suy Republice myl, sowem i czynami, broni jej obywateli, odpiera jej wrogw i strzec jej sprawiedliwoci caym swoim sercem, si i umysem? Przysigasz porzuci wszelkie inne zalenoci, sucha zgodnych z prawem rozkazw starszych oficerw, przenosi najwysze ideay Republiki, a nadto w kadej chwili zachowywa si ku chwale Republiki jak jej oficer, przy wiadectwie, wsparciu i w wierze w Moc? Cakiem niele to zabrzmiao, pomyla Mace. Powinienem to chyba zapisa. Nick zamruga w milczeniu. Mia szklane spojrzenie i oblizywa nerwowo wargi. Mace pochyli si ku niemu. - Nick, powiedz tak". - Eee... chyba tak - rzek takim tonem, jakby wanie dowiedzia si o sobie czego dziwnego. To znaczy: tak. - Baczno. Zasalutuj. Nick strzeli obcasami w bardzo wiarygodny sposb, cho wci wydawa si cokolwiek oszoomiony. - Hej... hej, co czuj... w Mocy... -jego lekkie zaskoczenie ustpio miejsca kompletnie czystemu zdumieniu. - Ciebie. - onierz w pozycji na baczno si nie odzywa, jeli nie odpowiada na bezporednie pytanie, jasne? - Tak, panie generale. - To, co czujesz, to nasza nowa wi. Rozbrzmiewa ona w Mocy, podobnie jak wi midzy akkiem a jego czowiekiem. - To znaczy, e jestem teraz twoim psem, tak? -Nick! - Racja, racja, stul dzib. Wiem... eee... generale. - Spocznij, majorze - rzek Mace, kiedy wreszcie odpowiedzia na salut modzieca. - Wyprowad ich. Teraz, kiedy stranik akkw znik za kurtyn deszczu, Mace przenis rannego Balawai do grupy zmczonych winiw. Nie mg wrd nich znale ani jednego, ktry wyglda na do silnego, aby unie ciar tego czowieka przez wystajce korzenie i boto gbokie do p ydki, wic tylko wzruszy ramionami i doczy do reszty, nie zdejmujc ramienia rannego z wasnej szyi. Ze spuszczonymi gowami, z plecami zgarbionymi pod lodowat ulew, ruszyli przed siebie. Wyszli spod drzew na niewielkim wzniesieniu, ktre koczyo si nagim klifem. Dungla otaczaa jego podstaw sto metrw niej. Szli w poprzek dugiego zbocza, kierujc si na dno kanionu. P klika za nimi z urwiska spadaa cienka struka wody; druga ciana kanionu mienia si feeri zieleni, fioletw i jaskrawej czerwieni, ktra zasaniaa p nieba. Burz czciowo zostawili za sob. Mace i Nick wyszli na otwart przestrze i w niedalekiej odlegoci, u wylotu kanionu, troch ponad klik przed nimi, ujrzeli - lnicy od popoudniowego soca rzucajcego czerwone, ukone promienie z Janko5

Matthew Stover 159 krystalicznie czystego nieba - szeroki, agodnie zakrcajcy szar wstg trakt pezakw. Mace i Nick szli pieszo. Do sioda trawiaka przywizali gorczkujcego Balawai. - Jest - odezwa si Nick pospnie. adny, nie? - Tak. adny. - Mace okry trawiaka. - Szkoda, e nam si nie udao. Kada istota wraliwa na Moc wyczuaby zagroenie, ktre znajdowao si na ich drodze. Dla Mace'a byo ono niczym wstga poaru lasu, przedzierajca si przez drzewa. Nie widzia jeszcze nic, ale wiedzia, e to Vastor. Jakiekolwiek siy sprowadzi sobie na pomoc, zamykay teraz drog do kanionu. Nick skin gow. Zdj z ramienia rusznic, sprawdzi zabezpieczenie i przeadowa j. - Nie moglimy i szybciej. - Zerkn na Balawai, ktrzy wanie wynurzali si z zaroli. Pokrci gow. - Wystarczyaby godzina. Tylko tyle. Jedna godzina i ju by nas tu nie byo. - Co si dzieje? - Ojciec chopcw podszed do nich na skraj klifu. - Czy to ju trakt? Dlaczego si zatrzymalimy? Stranik akkw z posiniaczon twarz wyszed spod osony drzew. Sze psw i drugi stranik ustawili si za winiami. Skin gow w kierunku zagroenia, ktre wyczuwali chyba wszyscy, oprcz trawiakw i Balawai. - Ale pech, co? Mwiem ja, e Kar si zjawi. - Wiem. - Mace skrzyowa ramiona na piersi. - Nie warto nawet marzy, eby zostawi nas w spokoju. - Odwrci si do stranika. -Moesz do niego i, jeli chcesz. - Moe i tak. Pjdziemy. - Korun odzyska cz swej dawnej buty. Nad si i spojrza na Mace'a z druzgocc pogard. Byby nawet przekonujcy, gdyby nie trzyma si poza zasigiem ramienia Jedi. - Nie idziesz nigdzie, co, ty? Mace spojrza na Nicka. Nick bolenie wzruszy ramionami. - Zdaje si, e nie - odpar Mace. Grupki zmczonych Balawai rozdzieliy si, aby przepuci odchodzcego stranika. Doczy do kolegi i obaj razem z psami zniknli w kpie drzew poza zasigiem popoudniowego soca. Nick bawi si rusznic. - Mylisz, e naprawd wrc do Kara? - Wcale nie - sucho odpar Mace. - Wrc na gr, eby nam odci drog ucieczki. - Niespecjalnie mi si to podoba. A co my zrobimy? - Ty mi to powiedz, majorze. Nick zamruga. - artujesz sobie. - Wcale nie. Biorc pod uwag nasze warunki zwycistwa, to znaczy uratowanie moliwie jak najwikszej liczby ludzkich istnie... co powinnimy uczyni? - Nie wierz, e mnie o to pytasz. - Pytam ciebie nie o to, co zrobimy - odpar cierpliwie Mace - ale co powinnimy zrobi. Ujmijmy to troch inaczej. Co powinnimy zrobi zdaniem Kara?

160 - No c... - Nick obejrza si na ciek, potem jeszcze raz popatrzy w kierunku wylotu kanionu i na trakt pezakw. - Powinnimy si rozdzieli. Jeli bdziemy trzyma si razem, wszyscy zostaniemy schwytani... albo przez Kara, albo przez stranikw i GFW za nami. Jeli winiowie si rozprosz, cz z nich moe si wylizn, zanim Kar zaatwi reszt. - Wanie. - Mace wskaza palcem na ojca chopcw. - Ty. Wyprowad reszt spord drzew. Chc, ebycie wszyscy znaleli si na skale. Na klczkach, z rkami na gowach. - Oszalae? -jkn Balawai. - Wiesz, ja cigle go o to pytam - westchn Nick. - Jako nigdy jeszcze nie odpowiedzia mi wprost. Mace skrzyowa ramiona na piersi. - Wszyscy ci, ktrzy nie chc zrobi tego, co mwi, mog spokojnie prbowa szczcia z dungl i GFW. Mczyzna odwrci si i odszed, krcc gow. - A co my zrobimy? - zapyta Nick. - Co innego. - Wiem, e gdyby nie powiedzia Karowi o szlaku pezakw, nie byoby go tutaj. - Tak, wyminby nas w dungli, a wtedy bylibymy bez szans. - Czekaj, czekaj... chyba mam. - Na twarzy Nicka pojawio si zrozumienie. Mace skin gow. - Pod drzewami winiowie natychmiast by si rozbiegli. Niektrym nawet udaoby si uciec, tak jak mwisz. On si tego spodziewa, tak samo jak ty. Z tego punktu widzenia jest to ruch oczywisty: niech kilku umrze, aby uratowa reszt. Spodziewaem si, e Kar sprbuje takiej wanie taktyki: znale miejsce, gdzie mona nas bdzie wcign w puapk. Kar i ja mamy wspln cech: dla nas zawsze wszystko albo nic. On chce ich wszystkich odda dungli, ja chc wszystkich odesa do domu. - Zacisn zby, a napiy mu si minie. - Nie zamierzam kupowa ycia za mier, jeli to nie moja mier. Nick wydawa si pod wraeniem. - Kara nieatwo oszuka. Jest tak gboko zwizany z pelekotanem, e pozna si na kadym kamstwie. Kiedy widziaem, jak gociowi wyrwa za to jzyk... Mace spojrza na niego z ukosa. - Kto kamie? Powiedziaem mu, e razem z Dep mog mnie znale dzi po poudniu na trakcie pezakw. Kamstwo polega na tym, jak on zrozumia moje sowa nie na tym, jak ja je wypowiedziaem. - I kazae mi prowadzi, poniewa uznae, e on si domyli, ktrdy pjd. I jeszcze zabrae ze sob stranikw akkw, eby go na nas naprowadzili... Mace skin gow. - Ale dlaczego? - Chciaem, ebymy si znaleli dokadnie w takim miejscu. Pewnie ju si cieszy, e tak nas zapa. -Atak nie jest? Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

161

Matthew Stover

- W kadym razie wcale mu si nie spieszy, eby nas dopa. A teraz si zastanw: do czego moe si nada trakt pezakw, jeli popatrzysz na to od naszej strony? To wielka, otwarta przestrze, gdzie kada przelatujca kanonierka zobaczy ludzi, a przy tym jest tu do miejsca, eby wyldowa. - Taaa... - Wic co na tym zyskuje, e nas odcina od otwartej przestrzeni... - Mace sign do kurtki i wyj oba miecze. Miecz Depy rzuci Nickowi, ktry zapa go zwinnie. - .. .skoro wszystko, czego potrzebujemy, to troch czasu, a potem ju sobie poradzimy? Nick gapi si na miecz wietlny w swojej doni. - To by si mogo uda - przyzna. - A ty twierdzisz, e to ja mam ludzi uczy wojowania. Mace wzruszy ramionami. - To nie wojowanie, to dejarik. - Jasne. Kiedy Kar si pokae, to ty bdziesz czyci plansz. Prosz uprzejmie. Przechyli gow z pospn min. - On nas obu zabije, wiesz? Miecz wietlny Mace'a wskoczy mu w do i z emitera wyrosa metrowej dugoci fontanna energii. - A, to si dopiero zobaczy. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Przygotowanie ldowiska zajo nam kilka minut. Uyem Mocy, eby uoy stert z mniejszych drzewek, zamierzajc pniej rozpali wilgotne gazie ostrzem miecza, aby powstao wielkie, dymice ognisko, ale nie musiaem tego robi; zanim jeszcze skoczylimy wycink, nadleciay trzy trjki kanonierek. Chyba nie miay problemw ze zrozumieniem sytuacji: dwudziestu omiu klczcych Balawai z domi splecionymi na karkach wygldao do jednoznacznie. - Zdaje si, e nam si udao - rzek Nick, jakby niespecjalnie si cieszy tym sukcesem. - Uratowalimy ich. Mam nadziej, e kiedy si nam odwdzicz. Zaledwie zaczlimy wycina, kiedy poczulimy, e siy Vastora zacieniaj okrg wok nas jak stryczek. Moje mae oszustwo nie wystarczyo na dugo, skomentowa Nick. Nie odpowiedziaem. Miaem wraenie, e w tej akurat partii dejarika nie Kar jest moim prawdziwym przeciwnikiem. Jedna z kanonierek zacza kry tu nad naszymi gowami: wystawia si na wabia, eby sprawdzi, czy nie otworzymy ognia z ukrytych dzia, jak tylko znajd si w naszym zasigu. Poprzez Moc czuem, jak strzelcy z dziaek laserowych bior na cel Nicka i mnie. Powstrzymywaa ich chyba tylko niewielka odlego dzielca nas od Balawai. Jak powiada Nick: czas sioda trawiaki. Zanim jednak odeszlimy, przykucnem obok ojca Urno i Nykla. Janko5

162 - Chc, eby zanis wiadomo pukownikowi Geptunowi. Spojrza na mnie oszoomiony; jzyk mu si plta ze zmczenia. - Geptun? Szef wydziau bezpieczestwa w Pelek Baw? Jak miabym si do niego dosta? - Przyjmie ci osobicie. -Tak? - Powiesz mu, e mistrz Jedi zaatwi jego problem. Powiedz mu, e jeli rozbroi ochotnikw i wycofa milicj z gr, ta wojna bdzie skoczona. Ma na to moje sowo. Mczyzna wytrzeszczy na mnie oczy, jakby nagle wyrosy mi rogi - ale jego zdumienie nie byo wiksze ni zdumienie Nicka. - Jeszcze jedno: przypomnij mu, e w cigu niespena tygodnia rozwizaem problem, z ktrym on si zmaga przez cztery miesice. Wstaem i obszedem go, tak e teraz mj cie pada mu na twarz. - Powiedz mu, e jeli nie zrobi tak, jak mwi, to on si stanie problemem. A ja go rozwi. Zabraem Nicka do dungli, nie czekajc na odpowied. Zatrzymaem si na chwilk, eby spojrze za siebie, pomidzy drzewa, gdzie ojciec trzyma chopcw w ramionach i wsplnie czekali, a kanonierka wylduje. I gdzie Keela obejmowaa Pell, kryjc twarz przed wirem wznieconym przez silniki kanonierki. Nie oczekuj, e mi przebacz. Nie mam na to nadziei. Mam tylko nadziej, e pewnego dnia te dzieciaki bd mogy spojrze na Jedi bez nienawici w sercach. I tylko takiej pragn nagrody. Zapadaa noc, a soce rzucao ukone promienie przez wylot kanionu. Nawigacja bya prosta: zawrcili przez gstniejcy mrok i skierowali si prosto tam, gdzie Moc pokazywaa Mace'owi maksymalne zagroenie. - Mwisz, e rozwizae problem milicji, co? - mamrota Nick, biegnc obok Mace'a pod oson drzew. - Chyba zrobisz tym niespodziank Karowi i Depie... -Nie interesuje mnie Kar - mrukn Mace. - Obchodzi mnie wycznie Depa. Gdzie jest najbliszy nadajnik podprzestrzenny? Nick wzruszy ramionami. - W jaskiniach na przeczy Lorshan. To nasza baza... to tylko kilka dni std, jeli uda nam si wreszcie zgubi te pieprzone kanonierki. I tak tam si wanie wybieramy. Dlaczego pytasz? - Dzie po tym, jak doprowadzisz mnie do komunikatora podprzestrzennego, ja i Depa opucimy t planet. Nie chc traci tu wicej czasu. Potrzebuj podprzestrzeni, eby wezwa transport. - Mnie te zabierzesz? Nie zostawisz na planecie swojego sztabu, no nie? - Widziae, ile warte jest moje sowo. - A nie chciaby mnie wysa przodem? Bo wiesz, no... nie chciabym by w tym sektorze, kiedy Kar si zorientuje, e Depa wyjeda. - Vastora zostaw mnie. Janko5

Punkt Przeomu

163

Matthew Stover

Punkt Przeomu

164

- Eee... Mistrzu generale! Zastanawiae si ju, co zrobisz, jeli Depa nie zechce wyjecha? - To nie od niej zaley. - Moga si std wynie wiele tygodni temu, gdyby chciaa. Jak j zmusisz? - Mam zakadnika - wzruszy ramionami Mace. - Zakadnika? A wolno ci? Chodzi mi o to, czy Jedi mog bra zakadnikw? - Jest jeden zakadnik, ktrego Jedi moe wzi zgodnie z prawem. Mam nadziej, e do tego nie dojdzie. - A liczysz si z tym, e moe jej zalee na tym zakadniku jak na kuble kaczego ajna? - Tak - odpar Mace. Gos mia chodny, ale czu si tak, jakby kto wbi mu n w brzuch i zakrci. Nick stan jak wryty. - Wzie przypadkiem pod uwag - rzuci sabym gosem - e aden z nas moe tego nie doy? Powiedzia tak, bo nagle zmaterializowao si wok nich dwanacie akkw, jakby dungla zrodzia je ze zmierzchu. Furia kbia si w Mocy jak para z nozdrzy psw. Spod spowitych w mroku drzew wysza caa szstka stranikw akkw. Uzbrojeni byli w wibrotarcze, dziki czemu donie mieli wolne i mogli swobodnie uywa karabinw i granatnikw przewieszonych przez ramiona. Bro dla owcw podchodzcych ludzk zwierzyn. Wszyscy wygldali jak akki, kiedy szczerz zby. aden si nie odzywa. Moe nawet w tej chwili aden nie pamita, e umie mwi. Moc a huczaa od gniewu, jakby kady z nich rezonowa z pojedyncz nut. Mace dopiero wtedy wyczu wi Mocy, ktra ich czya - ale nie pomidzy sob. aden ze stranikw nie mia ze swoim psem takiej wizi, jak Chalk z Galthr. Caa osiemnastka - zarwno ludzie, jak i psy - poczona bya Moc z jedn osob, ktra spajaa ich tak, jak piasta czy szprychy koa. Wcieko, ktr Mace czu, pochodzia od Kara. Rozpozna jej wyrany zapach. - Zdaje si, e Kar troszk si zdenerwowa tymi winiami - mrukn. Nick sta zwrcony plecami do Mace'a w pozycji, ktr niegdy zajmowaa Depa. Ktr powinna zajmowa Depa. To tam znajdowaaby si w tej chwili w normalnym wszechwiecie. Mace usysza znany syk wczanego miecza i obejrza si na Nicka. - Oddaj mi to. Oczy modego Koruna zabysy zieleni skradzion klindze. - To czym mam walczy? Ostrym jak rapier dowcipem? Tyle samo mu to pomoe przeciwko dwunastu akkom, co miecz wietlny, pomyla Mace, ale nie uzna za stosowne go o tym poinformowa. Janko5

- Nie bdziesz walczy. - Bo ty tak mwisz? Zamiast si spiera, Mace sign ponad ostrzem i da Nickowi prztyczka w nos, jakby odgania much. Nick zamruga, skrzywi si i wypuci stosown wizank przeklestw, ale zanim sobie przypomnia, e powinien mie w doni miecz wietlny, ten przewdrowa ju do rki Mace'a. - Vastor to drapieca, nie bandzior z HoloNetu: nie bdzie nas tu trzyma i pastwi si nad nami. Gdyby chcia nas zabi, ju bymy nie yli. - Wic po co nas trzyma? Poprzez drzewa ujrza zbliajcy si ku nim ciemny ksztat: niski i masywny, o nogach wygitych na boki i ogromnych szerokich stopach, uzbrojonych w szpony. Nick jkn: - Jasne. Przywiz Dep.

Janko5

165

Matthew Stover

ROZDZIA

11
ZAKADNIK
Ogromny cie przyblia si z omotem; kademu jego krokowi towarzyszy trzask amanych drzew. Ankkox. Ogromny, opancerzony jaszczur by najwikszym z ldowych zwierzt Haruun Kal. Ankkoksy dwukrotnie przewyszay wielkoci trawiaki - wayy mniej wicej tyle, co ptora dobrze wyronitej banthy - ale byy niskie, cho szerokie, o paskiej skorupie grzbietowej, wygldajcej jak owalny pmisek odwrcony do gry dnem. Skorupa tego okazu miaa prawie trzy metry szerokoci i dobrze ponad cztery dugoci. Fotel wonicy przymocowany by rubami do pancerza koronowego - wypukego dysku okrywajcego eb bestii. Kiedy ankkox chowa nogi i gow, jego pancerz koronowy i sze pancerzy kolanowych dopasowyway si do wgbie w skorupie rwnie ciasno jak luzy powietrzne, umoliwiajc zwierzciu przetrwanie w strumieniu gazw wulkanicznych, przed ktrymi nie mg uciec. Tym razem wonica nie siedzia, a sta na szeroko rozstawionych nogach na pancerzu korony, za fotelem, potrzsajc dug tyczk, zakoczon ostrym hakiem. Dziki niej mg kierowa zwierzciem. Dwie ultrachromowe tarcze w ksztacie ez mia zsunite na przedramiona. Kar Vastor. Porusza si tylko o tyle, eby mc kierowa ankkoksem. Twarz mia bez wyrazu. Na Mace'a i Nicka nawet nie spojrza. Powietrze wok drgao od jego wciekoci. Ankkox drobniejsze drzewka rozgarnia na boki, krzewy po prostu miady stopami wielkoci migacza. Aby mg przepchn potn skorup przez grubsze drzewa, Vastor siga drgiem, wskazujc na ich pniach okrelone punkty. W te punkty uderza warczcy obiekt, zbyt szybki, by go dostrzec, lecz do mocny, aby roztrzaskiwa pnie w drzazgi i robi przejcie - maczuga ogonowa zwierzcia. Jedyn czci ciaa ankkoksa, nieokryt pancerzem, by muskularny, rozcigliwy i zaskakujco gitki ogon. Ogon zakoczony by du, tward kul a dorosy ankkox Janko5

166 mg strzela nim szybciej, ni ludzkie oko zdyoby zarejestrowa, do celw w odlegoci nawet omiu metrw dalej, i z si do wielk, aby oguszy akka lub strzaska niedue drzewo. Dawno temu, zanim Haruun Kal otworzyo si na cywilizacj galaktyki, maczuga zdobyta na modym ankkoksie bya tradycyjn broni pasterzy koniskich. Broni nieatwo osigaln. Trudn w uyciu. miercionon w skutkach. Na wypukoci skorupy grzbietowej tego ankkoksa wybudowano howdah - niewielk okryt zasonami konstrukcj wykonan z drzewa lammasu, mniej wicej dwa na trzy metry, niewiele wiksz ni wycieane krzeso w jej rodku. Drapowany baldachim podwieszono nieco wyej, ni siga wzrost Mace'a i otoczono polerowan porcz mniej wicej metr nad skorup. Tkaniny, nie wspominajc o piknie rzebionym drewnie, zostay prawdopodobnie zrabowane z jakiego domu Balawai. Skaday si z wielu warstw zwiewnej koronki i byy przejrzyste jak dym. Zachd soca podwietla baldachim od tyu i Mace mg dostrzec sylwetk Depy. Ankkox zatrzyma si z chrzstem, osiadajc na skorupie brzusznej z lekkim sykiem, jakby gazu ulatujcego z pneumatycznych podnonikw. Vastor odoy drg do futerau, zamocowanego do korony ankkoksa, przekroczy fotel wonicy i skrzyowa muskularne ramiona na piersi. Teraz dopiero spojrza w oczy mistrza Jedi. Akki zaczy warcze, cicho i gardowo; bardziej si czuo, ni syszao ten dwik, podziemn fal ostrzegawcz nadchodzcego wstrzsu sejsmicznego. Wiatr opad. Nawet szeleszczce licie zamilky. W ciszy gasncego dnia Moc ukazaa Mace'owi punkt przeomu. Ciemno dungli, nie Sithw". ycie bez ogranicze cywilizacyjnych. - No to po nas - sykn Nick. - Wiesz o tym, nie? Jestemy ugotowani. Jak oni to nazywaj w armii? Pomoc i wsparcie dla nieprzyjaciela? - Zamknij si. Nie cigaj na siebie uwagi. - Niezy pomys. Moe zapomn e tu jestem. - Nie chodzi o pomoc i wsparcie dla nieprzyjaciela - wyjani Mace. - Gdyby to miao co wsplnego z wojn zaaresztowaliby nas i zabrali na jaki pokazowy proces, gdzie wiadkami byaby reszta GF W. Ale jestemy tu, w dungli, a jedyni wiadkowie to Kar, Depa i te akki... ludzie i jaszczury. - No to nas po prostu zabij. - Jeli bdziemy mieli szczcie, skoczy si na bijatyce - odpar Mace. - Na bijatyce? Jeli bdziemy mie szczcie? Dobra, jak tam sobie chcesz. Nawet nie prbuj si z tob dogada. Powiedz mi tylko, co mam robi. - Masz tylko pamita, e jeste oficerem Wielkiej Armii Republiki. - T pieprzon przysig zoyem niecae trzy godziny temu! - Trzy godziny, trzydzieci lat, co za rnica? Przysige zachowywa si tak, aby przynosi chwa Republice jako jej zawodowy oficer. - To zapewne wyklucza mokre spodnie i rozpaczliwy pacz, nie? Janko5

Punkt Przeomu

167

Matthew Stover

Punkt Przeomu

168

- Spokojnie. Nie okazuj saboci. Pomyl o Vastorze jak o dzikim akku; nie rb nic, co wyzwolioby jego dz mordu. i zamknij dzib. - Och, jasne. Czy to rozkaz, generale? - A jeli powiem, e rozkaz, posuchasz? Ponad nimi na skorupie ankkoksa Vastor spoglda w milczeniu w d, a wok niego narastaa una gniewu. Dopiero teraz Mace spojrza lor pelekowi w oczy. I pozwoli, aby dolna warga wyda mu si pogardliwie. - Co ty wyprawiasz? - sykn Nick. Mace ani na chwil nie odwraca wzroku. - Nic, czym musiaby sobie zawraca gow. - C, moe powinienem by ci powiedzie - nerwowo mrukn mody Korun. Kar nie lubi, kiedy si na niego gapi. - Wiem. - To go wkurza. - On ju jest wkurzony. - Tak, a ty chcesz go wkurzy jeszcze bardziej. - Wanie taki mam zamiar. - Wiem - szepn Nick. - Chyba przestan si dopytywa, czy zwariowae. Uznajmy raczej, e to pytanie jest zawsze aktualne. Za kadym razem, kiedy otwierasz usta, wiedz, e wanie zaczynam si zastanawia, czy ci sprynki nie wylatuj uszami. Dzie dobry, Nick". Zwariowae? adny dzie, prawda?" Zwariowae? - Bdziesz wreszcie cicho? - sykn Mace. - Zwariowae? - Nick przechyli gow. - O, przepraszam. To taki odruch. Szczka Vastora drgaa, pozbawiony sw pomruk wyrywa si z mocno cinitych ust. Posano po ciebie. Mace westchn ze znudzon min. Pomruk Vastora nabra siy. Pogarda kosztuje. Nick przekrzywi gow i zmarszczy czoo. - To nie chodzi o winiw? Mace spojrza na niego z ukosa. Nick zrozumia. Vastor zwraca si do nich obu to znaczy, mwi do Mace'a, ale pozwala rwnie usysze swoje sowa Nickowi. Obejrza si na howdah. Pewnie Depa te go syszaa. - Oczywicie, e chodzi o winiw - cicho odpar Mace. - To tylko rozgrzewka. Nie psuj zabawy. Zahaczy kciuki o pas i niedbaym krokiem ruszy przed siebie. - Ju ci powiedziaem. Po mnie si nie posya. Skoro sprowadzie j do mnie zgodnie z rozkazem, chc si z ni zobaczy. Menie wok Vastora narastao, ale on sam sta cakowicie nieruchomo. Pomruk zmieni si w owiecki charkot lianokota. Nie przyjmuj niczyich rozkazw. Depa jest tu z wasnej woli. - Naprawd? Janko5

Przysza si poegna. - Ale ja si nigdzie nie wybieram. Odpowiedzi Vastora by szeroki umiech, ukazujcy cay garnitur nie po ludzku zaostrzonych zbw. Skin doni, a piercie akkw i ludzi rozstpi si przed nim. - Mwiem, e nas zabije! - sykn Nick. - Mwiem! Niech to, jak ja nie lubi mie racji! - Ju raz ci mwiem. Traktuj Vastora jak dzikiego akka. Nie zabije nas, jeli znajdzie inny sposb, aby osign to, czego chce. - A czego on moe chcie? - Tego samego co pies akk: pokaza dominacj. Broni swojego terytorium. I stada. - I mylisz, e nas nie zabije za uwolnienie winiw? Mace wzruszy ramionami. - Ciebie na pewno nie. Jeste podwadnym, tak naprawd si nie liczysz. - O, fajnie. Dziki serdeczne... - Nick urwa i zaduma si nagle. - Wiesz co? Chyba faktycznie mwiem szczerze. -Nie ma sprawy. Vastor zakrci hakowatym drgiem i ankkox poczapa w kierunku Mace'a i Nicka, tukc ogonem i zakrelajc maczug niebezpieczne uki. - No i co? - szeptem cign Nick. - Mylisz, e nas tylko std wyrzuci? Da nam czas do wieczora, eby si wynie z planety? - Co w tym gucie. - A ten zakadnik, o ktrym mwie? - Zobaczymy, czy bdzie potrzebny. - Eee... ale to nie ja, prawda? No bo wiesz, mwic szczerze, nie sdz, eby Depa mnie a tak bardzo lubia... a moe nawet w ogle mnie nie lubi. Nic a nic. - Cicho. Ankkox przystan. Zakrzywiona korona na gowie wielkoci migacza terenowego schylia si do ziemi, ku samym stopom Mace'a. Oczy bestii byy pomaraczowe i zote, wielkie jak gowa Mace'a i patrzyy spod krzywizny pancerza z melancholijn, jaszczurcza cierpliwoci. Vastor zeskoczy na ziemi. Poegnaj si, bo wyjedasz. - adny piesek - mrukn Nick z wymuszonym umieszkiem. Zachichota niepewnie. - adny... Potne lewe rami Vastora migno w kierunku Nicka, wymierzajc mu policzek, ktry bez trudu mgby zmie mu gow z karku, gdyby przedtem nie zablokowaa go otwarta do Mace'a. Palce Jedi na sekund zamkny si na nadgarstku Vastora. - On jest ze mn - rzek i zanim lor pelek zdoa zareagowa, puci jego rk i jednym ciosem zwali Nicka z ng. Nick lea skulony na przegniych liciach; oszoomiony, wybausza na Mace'a zdumione oczy. Poprzez ich wi w Mocy Mace przesa mu lekki impuls osobistej pociechy, niewidoczne zmruenie oka. Janko5

169

Matthew Stover

Punkt Przeomu

170

Nick nie da si prosi. - Za co to? Mistrz Jedi wycelowa palcem w jego twarz. - Jeste oficerem Wielkiej Armii Republiki. Zachowuj si odpowiednio. -To znaczy jak? Mace odwrci si do Vastora. - Przepraszam za niego. To jego matka powinna przeprosi - mrukn Vastor. - Jeli bdziesz mia z nim jakiekolwiek problemy, przyjd z tym do mnie. - Mace musia odchyli gow w ty, eby spojrze lor pelekowi w oczy. - Uderzyem te wczeniej jednego z twoich ludzi. Za to take przepraszam - doda powoli. - Powinienem by uderzy ciebie. Jeste mistrzem Depy i moim doshalo, nie chc ci skrzywdzi. - Pomruk Vastora by niski i jedwabisty. -Nigdy wicej mnie nie dotykaj. Mace westchn z t sam znudzon min. - Nie wstawaj - poleci Nickowi, a do Vastora powiedzia przepraszam" i wymin go, aby wskoczy na skorup grzbietow ankkoksa. Mia czas si zastanowi, czy ktokolwiek da si nabra na t gr w pewno siebie. Spojrza na howdah, teraz ju tylko o krok od niego. Zascho mu w ustach. Wci jej nie wyczuwa. Nawet tak blisko, nawet po tak dugim czasie, jej obecno w Mocy mieszaa si z otaczajc ich ciemnoci dungli. Znw poczu w piersi gorzki ciar. Ten sam, ktry zrodzi si wiele tygodni temu w gabinecie Palpatine'a. Ten sam, ktry narasta w Pelek Baw, a ostatniej nocy w bunkrze w osadzie omal go nie zgnit. Ciar zela nieco w cigu tego dugiego popoudnia; moe dlatego, e by cakowicie pewien, e postpuje waciwie. W jedyny waciwy sposb. A teraz by o krok od tego, aby stan z ni twarz w twarz. Ze swoj padawank, swoj protegowan. Kobiet, dla ktrej zostawi Coruscant i wityni Jedi, i wszelkie proste reguy wojny. Dla ktrej zagbi si w dungl. Dla ktrej podda si surowym, skomplikowanym, nieubaganym realiom, kryjcym si za zasadami, ktre w zaciszu sterylnych komnat rady wydaway si takie proste i czyste. Odkry po raz kolejny, e nie wie, co powinien zrobi. Sam widok Depy przez zasony przewrci do gry nogami jego pojmowanie dobra i za. W gowie dwiczay mu sowa Palpatine'a: Depa Billaba bya twoj padawank. I z pewnoci do tej pory jest twoj najlepsz przyjacik, prawda?" Prawda? - pomyla Mace. Sam chciabym to wiedzie. Jeli trzeba bdzie j zabi, jak mog by pewien, e zdoam to uczyni? W tej chwili nie by nawet pewien, czy zdoa na ni spojrze. Tak bardzo obawia si tego, co zobaczy. Janko5

...staam si mrokiem dungli..." Smuka brzowa do uja skraj zasony. Dugie, ale silne palce, poamane i czarne od brudu paznokcie... ksztat doni, delikatne zarysy y, cigien i koci, ktre zna rwnie dobrze jak swoje wasne... zasona, poplamiona i zapleniaa, pocerowana czarn nitk, ktra wygldaa na koronce jak stara blizna, owina si wok doni, ktra odsuwaa j na bok. Serce Mace'a zaomotao; mia ochot si odwrci. Tak, powinien by wiedzie, e nie spotka si z ni o wicie, u narodzin dnia, pord burzy ogniowej z dzia kanonie-rek; powinien by wiedzie, e to byo tylko jego marzenie, ucieczka od Mocy, powinien by wiedzie, e mog si spotka jedynie w cieniu i o zmierzchu... Lecz strach rwnie prowadzi do ciemnoci. Ju si spotkaem z mrokiem dungli, pomyla, ju go poczuem we wasnym sercu. Walczyem z nim rami przeciwko ramieniu i myl przeciwko myli. Dlaczego boj si spojrze jej w twarz? Wze w jego brzuchu rozwiza si sam. Opuci go cay niepokj. Ciemno odpyna. Nie zostao w nim nic, jeli nie liczy zmczenia i blu poranionego ciaa i spokojnego oczekiwania Jedi: gotw by zaakceptowa kady zwrot w Mocy, cokolwiek przyniesie. Odsuna zason. Siedziaa na brzegu dugiego wycieanego szezlongu. Miaa na sobie achmany szat Jedi, okrywajce szorstki samodzia odziey Koruna z dungli. Jej wosy byy takie, jak je widzia w osadzie - rozczochrane, tuste, obcite na krtko jakby niezbyt ostrym noem i bez lustra. Twarz miaa dokadnie tak mizern, jak w jego widzeniu: wystajce koci policzkowe, szczka, ktra zaczynaa ju wystawa. Bya tam i blizna po oparzeniu, cignca si od kcika zacinitych cierpieniem warg ku szczce... Lecz zamiast opaski miaa tylko strzp brudnego achmanu owinity wok czoa, by ukry Wieki Znak Owiecenia. Lub blizn, jaka po nim pozostaa... Mniejszy Znak wci lni zotem na sklepieniu jej nosa, a cho oczy miaa nabiege krwi i pene blu, spojrzenie pozostao czyste i spokojne. Tak, bya Dep Billab. Cokolwiek si jej przytrafio, cokolwiek widziaa albo uczynia. Wci bya Dep. Rozcigna usta w bladym umiechu, z wysikiem, od ktrego serce Mace'owi omal nie pko. Wycigna do, ktra draa odrobin, kiedy Mace uj j w swoj. Czu, jaka jest delikatna, jakby koci byy puste w rodku, niczym u ptaka, ale jej ucisk by silny i ciepy. - Mace - powiedziaa powoli. W jednym oku zataczya jej za, jak pojedynczy klejnot. - Mace. Mistrz Windu. - Witaj, Depo. - Rozchyli kurtk i wyj jej miecz. - Przechowaem go dla ciebie. Wycigna do, ktra draa teraz jeszcze bardziej. - Dzikuj, mistrzu - rzeka oficjalnie, ale gos miaa zmczony. - To zaszczyt otrzyma go z twojej rki. Janko5

171

Matthew Stover

Punkt Przeomu

172

Umiechna si znowu, tym razem serdeczniej. Spojrzaa na miecz, obracajc go w doniach, jakby nie cakiem pamitaa, do czego suy. Pochylia gow tak, e nie widzia jej oczu. - Och, Mace... Jak moge? -Depo... - Jak moge by taki arogancki? Taki gupi? Tak lepy? - Cho w jej sowach brzmia gniew, w gosie sycha byo jedynie zmczenie. - Chc... Powiniene by zjawi si od razu u mnie... Prosto do mnie, Mace. Ci ludzie... oni nie s tego warci. Niewarci tego, eby nie wiedzia... Powiniene by zapyta mnie... a ja mogam ci powiedzie... - Dlaczego niewinne dzieci maj umiera? - Wszyscy kiedy umrzemy... - Zwiesia gow jeszcze niej. -Nie po to tu jestem, eby si z tob sprzecza, Depo. Przybyem, eby ci zabra do domu. - Do domu... - powtrzya, unoszc znw gow. Jej oczy byy jak horyzonty zdarze, nieskoczenie gbokie i nieskoczenie mroczne. - Uywasz tego sowa, jakby miao jakie znaczenie. - Dla mnie ma. - Ale nie. Ju nie. Nawet dla ciebie. Po prostu jeszcze tego nie rozumiesz - westchna z gorzkim umiechem, rwnie mrocznym jak jej oczy, a potem uniosa drc do i wskazaa na otaczajc ich dungl. -To jest dom. Taki dom, jakim tylko moe by jakie miejsce. Dla kadego z nas. Dla nas wszystkich. Dlatego ci tu sprowadziam, eby si nauczy, Mace. Teraz jednak wszystko popsue. Wszystko si rozpada i rozlatuje w rozmaitych kierunkach. Wszystko jest nie tak, wszystko jest za pno, powinnam bya przewidzie, e tak si to skoczy. Powinnam bya wiedzie, poniewa jeste po prostu zbyt aroganckim durniem, eby pilnowa wasnych spraw! - Jej gos zabrzmia jak skrzek, a z pknicia na dolnej wardze popyna krew. - Ty jeste moj spraw tutaj. - Wanie. Wanie! - Chwycia go za nadgarstek i szarpna ku sobie z zaskakujc si. - To ja byam twoj spraw tutaj. Ci ludzie nie powinni byli ci interesowa. Ty ich te nie. Ale przecie nie moesz przesta by Jedi - dodaa z gorycz. - Niewane, o co chodzi. Na szali wa si losy caego Zakonu Jedi, a ty bawisz si w holonetowego herosa. Teraz twoja sprawa tutaj jest przegrana. Zniszczona. Wszystko poszo na marne. Za pno. Jest za pno dla nas wszystkich. Musisz std odej, Mace. Musisz odej i to natychmiast, albo Kar ci zabije. - Takie mam plany - zgodzi si Mace. - A ty wybierasz si ze mn. - Och - jkna. Ogie poncy w jej wntrzu przygas, a wraz 7 nim jej sia. Do spoczywajca na ramieniu Mace'a opada. - Och... wic mylisz... mylisz, e mog tak po prostu odjecha? - Musisz wyjecha, Depo. Nie wiem, co ci tu trzyma... - Nie rozumiesz. Jak mgby zrozumie? Nie widziae... a ja ci nie pokazaam... nie moesz tego poj... Mace pomyla o swojej halucynacji w osadzie. - Ale rozumiem - powiedzia powoli. - Rozumiem wszystko, co trzeba. A teraz nawet w to wierz. Janko5

- Czy rozumiesz, e nie ja tu dowodz? Mace wzruszy ramionami. - A czy w ogle kto tu dowodzi? - Wanie - odpara. - Wanie. Mistrz Yoda... Mistrz Yoda by powiedzia: Widzisz, ale nie dostrzegasz". - Depa... - yjesz do tej pory tylko dlatego, e Kar nie chce sprawia mi przykroci. To jedyny powd. Nie dlatego, e mog mu rozkazywa czy poleci, eby co zrobi. Poprosiam go. Porosiam, aby ci da szans ucieczki. Poniewa Kar... Kar mnie lubi... Mace obejrza si, obejmujc wzrokiem ludzi i akki, wmieszanych w dungl. Zmierzch by coraz gbszy, wiecce pncza oyy. Akki krciy si niespokojnie i wydaway gbokie pomruki, rezonujce w ogromnych klatkach piersiowych. Nick siedzia na ziemi; kolana podcign pod brod i otoczy je ramionami. Gow mia pochylon starannie unika ogldania si na Vastora. Lor pelek kry przed bem ankkoksa jak godny lianokot, rzucajc kos spojrzenia na Dep i Mace'a i szybko odwracajc wzrok, jakby nie chcia by na tym przyapany. - Vastor dowodzi GFW? - Nie ma GFW! - sykna Depa. - GFW to nazwa, nic wicej. Sama j wymyliam! Grski Front Wyzwolenia to sztuczny twr, na ktry zwala si kady napad, puapk, kad kradzie i sabota i w ogle co si da. Milicja dostaje szau w doszukiwaniu si prawidowoci naszych atakw. Prbuje dopatrzy si w nich jakiej strategii. A tu nie ma prawidowoci. Nie ma strategii. Nie ma GFW. Jest tylko klan, rodzina, jedna banda tu, druga tam. I to wszystko. Obszarpani koruscy bandyci i mordercy. - Ale twoje raporty... - Raporty? - Wygldaa tak, jakby chciaa go zapa i stuc, ale bya zbyt zmczona. - Co ja ci powiedziaam? Nie widziae Haruun Kal. Co mam ci powiedzie, eby zrozumia? -Nie musisz nic robi, ebym zrozumia. Po prostu chod ze mn. - Mace, posuchaj mnie uwanie: nie mog. - Ramiona jej opady, zakrya twarz domi. - Kar gotw jest puci ci wolno tylko dlatego, e ja zostaj. eby by jak najdalej ode mnie. Jeli odjad z tob... bdziemy musieli wraca przez dungl... pieszo i na trawiakach... ca t drog do Pelek Baw? Nie widziae, do czego jest zdolny? Nie rozumiesz, e w dungli nigdy nie bdziesz przed nim bezpieczny? Ciar w piersi Mace'a zela odrobin. Przekn lin i stwierdzi, e lej mu si oddycha. Baa si o niego. Nie upada tak nisko, eby straci wraliwo. Dla niego to ju byo mae zwycistwo. - Nie bdziemy podrowa przez dungl - odrzek. - Mam na stacjonarnej orbicie statek z batalionem onierzy. Mj komunikator jest uszkodzony, inaczej ju bylibymy w drodze. Nick mwi, e macie transmisj podprzestrzenn w jaskiniach przeczy Lorshan. Na drugi dzie po przybyciu tam bdziemy daleko. Podniosa gow. W jej oczach wci nie byo nadziei. - Minie dwa dni, zanim tam dotrzemy. A jeli pozostaniesz tutaj jeszcze przez dwie godziny, czy nawet dwie minuty, Kar ci zabije. Janko5

173

Matthew Stover

- Vastora pozostaw mnie. - Mace wychyli si do przodu, opierajc ramiona na polerowanych porczach howdah. - Nie odjad bez ciebie. - Musisz. - Ujmijmy to nieco inaczej. - Mace odetchn gboko. - Mistrzyni Depo Billabo, korzystajc z mojej wadzy jako czonka starszyzny Rady Jedi oraz generaa Wielkiej Armii Republiki, niniejszym zwalniam ci z penienia dowdztwa nad siami zbrojnymi Haruun Kal, zarwno mundurowymi, jak i ochotniczymi. Zostajesz zwolniona z wszystkich obowizkw i odpowiedzialnoci za akcje na tej planecie. Jeste zawieszona w obowizkach czonka rady i otrzymujesz niniejszym rozkaz jak najszybszego stawienia si na Coruscant, gdzie staniesz przed rad, ktra ci osdzi. Depa pokrcia gow. - Nie moesz... nie moesz... - Depo - ze smutkiem szepn Mace. - Jeste aresztowana. -To idiotyczne... - Tak. I cakowicie powane. Znasz mnie, Depo. Ilu aresztowa dokonalimy w cigu tych lat? Wiesz, e dostarcz winia albo zgin, nie przestajc prbowa. Powoli skina gow raz jeszcze udao jej si przywoa umiech na twarz. Smutny, spokojny umiech, nieco skaony gorycz. - Przyjmiesz moj gwarancj? Jeli dam sowo, e nie zamierzam... prbowa ucieczki? - Zawsze bd ci ufa, Depo. W oczach zabysy jej nage zy. Szybko odwrcia twarz. - Ile razy jeszcze bd musiaa ratowa ci ycie? - Jeszcze ten jeden raz - odrzek. - Moesz pj ze mn albo patrze na moj mier. Wybr naley do ciebie. Ramiona jej zadrgay konwulsyjnie. Mace przez chwil sdzi, e Depa pacze, ale do jego uszu dotar tylko suchy, cichy chichot. - Tskniam za tob, Mace. - Oczy byszczay jej od wstrzymywanych ez. - Nie mog wyrazi, jak bardzo mi ciebie brakowao. Oczywicie, wiedziae dokadnie, w ktre miejsce uderzy, aby zburzy moje szace. Ale to nie ja jestem twoim prawdziwym problemem - dodaa zmczonym gosem. - Co zrobisz z Karem? - Ty jeste moim jedynym problemem - umiechn si Mace. -Znalazem twj punkt przeomu, dlaczego mylisz, e przeocz jego? - On chyba ich nie ma. - Ano, zobaczymy - odpar Mace Windu. - Ty i te twoje punkty przeomu... - W zalanej zami twarzy jej umiech by olniewajcy. - Chyba tylko Mace Windu wpadby na to, eby wzi siebie samego jako zakadnika. Mace przechyli gow w koruskim odpowiedniku wzruszenia ramionami. - Tylko ja byem pod rk. Lekko zeskoczy z ankkoksa. - Kar Vastor? Musimy chyba pogada. Janko5

174 Nie musimy. - Vastor odwrci wzrok. - Tak jak powiedziae, nastpnym razem, gdy si spotkamy, moe si to skoczy walk. - Powiedziaem tylko - leniwie odpar Mace - e nastpnym razem, kiedy si spotkamy sam na sam, moe by walka. Ale chyba obdarzyem ci zbyt wielkim zaufaniem. Przecie po to sprowadzie tutaj ca swoj psiarni, co? A wic nie yczye sobie, by zmierzy si ze mn bez nich. Gowa Koruna odwrcia si w jego kierunku jak wieyczka pezaka. Co? - Masz ze mn jaki problem? - Mace rozoy donie. - Jestem tutaj. cigna w szyi Vastora obracay jego gow centymetr po centymetrze. Ona nie chce, ebym ci skrzywdzi. - Depa? Zamierzasz chowa si za jej plecami a do mierci? - Mace skrzyowa ramiona. -Zawsze masz jaki powd, eby si wykrci. Podziwiam twoj... kreatywno. Stranicy akkw wytrzeszczyli oczy. Wszystkie dwanacie psw przysiado na zadach. Uniosy ogony i chostay nimi grzebienie grzbietowe, szykujc si do skoku. Vastor warkn i rzuci si konwulsyjnie w stron Mace'a. Chwyci Nicka za rami, poderwa go do gry i pchn w kierunku Jedi. - Hej, wiesz co? Boli! -jkn Nick. Mam osiodane i zaopatrzone trawiaki. Zabieraj je i chopaka i ju ci nie ma. Jego spiowane zby wydaway si wieci wasnym wiatem w pmroku, rozjarzonym jedynie powiat pnczy. Zabierz ich i yj dalej. - Wiesz co? - powiedzia Mace. - Chyba nie podoba mi si twj ton. Vastor wytrzeszczy oczy. Usta drgay mu w milczeniu. - I zabieraj apy od mojego adiutanta. Ale ju. Vastor odzyska gos i rykn z czarn wciekoci. Potne pchnicie posao Nicka w stron Mace'a. Chopiec zdy zapa go za ramiona, inaczej poleciaby na twarz. Podnis wzrok i spojrza mistrzowi Jedi w oczy, szczerzc zby w niepewnym umiechu. - Pamitasz to pytanie, ktrego miaem ci ju nie zadawa? Precz! - Gos Vastora mia si wstrzsu tektonicznego. - Odejd, zanim zapomn, e obiecaem ci oszczdzi! Mace obejrza si na jednego ze stranikw akkw. - Czy on zawsze tak kapie paszcz? Przy mu moe, eby si uspokoi. Stranik poblad i gorliwie pokrci gow. - Naprawd, naprawd, nie powiniene do Kara tak mwi, ty. Naprawd, naprawd, naprawd. - Och, pewnie. Jasne. On jest saby w basicu. - Mace zahaczy kciukami o poy kurtki. Janko5

Punkt Przeomu

175

Matthew Stover

cigna w szyi lora peleka napiy si jak struny. Jego rozedrgana wcieko przybraa szkaratn barw i wiecia w mroku wasnym wiatem, jakby skra bya law wylewajc si z krateru wulkanu. Powoli, z namysem wsun lew do pod tarcz na prawym ramieniu. Umieci j w pozycji bojowej, starannie unikajc ostrych jak brzytwa krawdzi. Potem, rwnie powoli i z namysem, to samo zrobi z drug. Minie zadrgay na jego ramionach, gdy zamkn donie na uchwytach, a tarcze z wyciem oyy. Zbliy je do siebie, powierzchnia w powierzchni, wzbudzajc potworny, rozdzierajcy uszy wizg, od ktrego nawet akki si skuliy. Nick sykn zza ramienia Mace'a: - Jeste pewien, e nie wolno mi si posika w spodnie? Mace spokojnie ruszy prosto na Vastora, z kciukami wci zatknitymi za poy kurtki. - Cigle to robisz. Nic dziwnego, e twoje psy uwaaj to za okropne. Patrzc w oczy Vastora, Mace rozchyli kurtk, ukazujc rkoje miecza. Potem zrzuci j z siebie, zoy na p i rzuci zrcznie przez rami, wprost w oczekujce ramiona zdumionego Nicka Rostu. Miecz pozosta w kieszeni. - Widzisz, jak bardzo si ciebie boj. Vastor rozsun tarcze i w dungli zapada cisza. - Wszyscy tutaj wiedz e to nie ma nic wsplnego z Dep - owiadczy Mace. Chodzi o tych Balawai, ktrych nie moge utrzyma, bo bye za saby albo za gupi. Nogi Vastora ugiy si jak zadnie apy akka. Oni naleeli do mnie! Ja ich miaem zabi albo oszczdzi! Naleeli do mnie, to ja miaem im da sprawiedliwo dungli... - Dopki nie nacie si na mnie. A potem byli ju moi - odpar Mace. - Naleeli do mnie i mogem ich uwolni. Poka ci, ty saby, gupi... - Ju pokazae. Vastor przemieci ciar ciaa, aby rzuci si do skoku, ale nagle zamar, jakby jaka niewidzialna smycz zacisna mu si wok karku. Obejrza si na cie za zasonami howdah, a kiedy znw spojrza na Mace'a, jego wargi unosiy si w drapienym umiechu, a oczy lniy jak bliniacze kratery. Depa wolaaby, eby y. Ale nie bdzie si upiera, eby nie oberwa. Mace wzruszy ramionami. - Jeli rwnie nie bdzie si upieraa, eby ty nie oberwa... Vastor zacz odpina tarcze. Mace pogardliwie odwrci si plecami do lor peleka i powoli ruszy w kierunku rodka krgu akkw i ludzi. W sposobie, w jaki Vastor zdj tarcze z ramion, nie byo nic powolnego ani niepewnego: jeden ostry jak trzask bicza ruch nadgarstka i obie poleciay z brzkiem na ziemi, zawadzajc po drodze o skorup ankkoksa. Nick niepewnie ciska zwinit w kb kurtk i bro Mace'a. - Eee... chyba powinienem ci powiedzie... moim zdaniem ten manewr wielkiego psa nie dziaa na Kara. Janko5

176 - Przeciwnie - mikko odpar mistrz Jedi. - Dziaa znakomicie. -Nick zamruga. A co do ciebie, to... - mrukn Mace. - O mnie si nie bj. Wiem dokadnie, co mam robi. - Wsun kurtk Mace'a pod pach i podrepta w kierunku najbliszego stranika akkw. - Sto kredytw, e Jedi zmusi Kara do paczu. Kto wchodzi? Lor pelek przycupn i wycign jedn do, zatapiajc j w warstwie ciki. Lnica od potu pier falowaa, oddech przepompowywa przez niego ciemno. Gromadzi wcieko. Gromadzi si. Rozedrgane powietrze wok niego zmienio barw z czerwonej na czarn. Mace potrzsn ramionami, eby rozluni minie. - Zasady? Odpowiedzi Vastora byo prychnicie polujcego akka. Zasady dungli. Eksplozja energii wyrzucia lor peleka jak ludzki pocisk, ktry, szarpic szponami zmierzch, kierowa si w stron Mace'a. No to niech bd zasady dungli, pomyla Mace i skoczy, aby spotka si z nim porodku drogi.

Punkt Przeomu

Janko5

177

Matthew Stover

ROZDZIA

12
ZASADY DUNGLI
Zderzyli si z trzaskiem, ktry wstrzsn dungl wok nich. Nie ograniczao si to do dwch ludzkich cia; wraz z nimi zderzyy si dwa wzowe kanay w Mocy. Niewidzialna energia trzeszczaa i strzelaa, jaskrawoniebieskie iskry przeskakiway pomidzy limi drzew nad ich gowami. Przez moment wisieli w powietrzu, spleceni, drc si wzajemnie pazurami. Akki przywary do ziemi i zataczyy w miejscu, choszczc ogonami powietrze. Stranicy zoyli tarcze, ryczc z dzik, zwierzc zawzitoci. Vastor wydawa si skada z samych zbw i szponw: zacieky, warczcy kb. Ramiona, niczym durastalowe przsa, chwyciy Mace'a w nierozerwalny ucisk, przygwadajc mu okcie do trzeszczcych eber. Mace odpowiedzia szybciej ni myl, instynktownym uderzeniem z czoa, ktre rozszczepio ko policzkow Kara. Lor pelek przechyli gow na rami Mace'a, jakby przytula si do kochanka- i zatopi ostre jak igy zby w jego szyi, szarpic ciao w poszukiwaniu ttnicy. Mace poderwa kolano i kopn Vastora w wewntrzn cz uda. Vastor stkn i wgryz si jeszcze mocniej, krcc gow na obie strony jak akk szarpicy nog kaka. Nacisk jego szczk na ttnic ogranicza przepyw krwi; umys Mace'a zaczy przesania czarne chmury - lecz kiedy po raz kolejny uderzy kolanem, Vastor nieco popuci. Mace trafi go dziesi centymetrw poniej ppka. Tym razem Vastor stkn goniej i warkn tak, e drgania przeniosy si a na szyj Mace'a, ale teraz, zamiast wycofa kolano do kolejnego uderzenia, Mace nacisn mocniej, odpychajc przeciwnika od siebie. Dziki temu powstaa midzy nimi przestrze do dua, aby Mace mg wsun rami pomidzy ich klatki piersiowe i wbi Karowi sztywne palce w zagbienie pod grdyk. I pchn. Lor pelek wyda konwulsyjny jk zdumienia i puci kark Mace'a. Mace cisn dalej, wbijajc palce w krta przeciwnika. Vastor zacz si krztusi, jego masywne ramiona poluzoway chwyt. Janko5

178 Upadli razem, przetoczyli si i Mace wreszcie zdoa zrzuci z siebie Vastora. Jednoczenie zastosowa szybki kopniak w podbrdek, ktry wyrzuci lor peleka w gr jak podkrcon pik. Mace zdy odzyska swj kontakt z Moc na czas, aby przekoziokowa i wyldowa w lekkim, zrwnowaonym przysiadzie. Vastor wyldowa na czworakach, absorbujc wstrzs bez wysiku, jak lianokot. Patrzyli na siebie. Z rany na karku Mace'a spywaa krew, malujc na purpurowo jego pier i rami, ale bya to tylko struka, nie fontanna. Podobna struka ciekaa z rozcitego policzka Vastora i skapywaa mu ze szczki. aden z nich zdawa si tego nie zauwaa. Warkot Vastora rozbrzmiewa w piersi Mace'a. Niewielu udzi jest w stanie rozerwa mj ucisk. Ty te tego nie zrobisz po raz drugi. Mace nie odpowiedzia. Vastor prawdopodobnie mia racj. Nagle z przeraajc jasnoci uwiadomi sobie, e nie spa od nocy poprzedzajcej walk na przeczy. Tej nocy, kiedy to napany kor Lesh przyszed do niego we zach, aby mu powiedzie, czego naucz go Kar i stranicy akkw, jeli doyje. Wydawao si, e to byo wiele lat temu. Zastanawia si przez chwil, czy lor pelek rzeczywicie rozdarby mu gardo, pomimo tego, co, jak twierdzi, powiedziaa mu Depa. A moe zadowoliby si podduszeniem? Stwierdzi, e moe y dalej, nie znajc odpowiedzi na te pytania. Jeli przeyje w ogle. Vastor na czworakach ruszy w jego kierunku. Tak wygldaj sztuki walki Jedi? Dganie i szczypanie? Dziabnicie, ktre ma powstrzyma wielkiego psa? Nie jestem pod wraeniem. Mace sta nieruchomo, jeli nie liczy ciko falujcej piersi. Wiedzia ju, e pod wzgldem czystej siy nie moe si z Karem rwna. Z kadym oddechem odrzuca kolejne warstwy ogranicze i opanowania. Kolejne warstwy spokoju i powagi. Musia wyrzuci z siebie wewntrzny spokj, aby w jego miejsce wstpia rado. Dreszcz oczekiwania. Czysta przyjemno fizycznego wyadowania emocji. Vapaad by bowiem czym wicej ni tylko form walki na miecze wietlne. By stanem umysu. Noc pogrya dungl w mroku, wiecce liany wok nich zaczy lekko pulsowa. Uycie Vapaad byo w tej chwili ogromnie niebezpieczne, prawie rwnie niebezpieczne jak rezygnacja. Ostateczn odpowiedzi na si jest zrczno. - Chcesz wrae? - zapyta Mace. - Zobaczmy, jak mj but wciska si w twoj gb . Powolny ruch Vastora bez ostrzeenia przerodzi si w szybki jak byskawica skok, z palcami rozpostartymi jak szpony i ramionami zataczajcymi szerokie uki, aby Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 179 zamkn Mace'a raz jeszcze w objciach - ale jego ju tam nie byo. Lekki odskok w bok i ruch gow sprowadziy go bezpiecznie daleko od linii skoku Vastora, a jego pi wystrzelia, aby trafi przelatujcego bokiem przeciwnika w podstaw czaszki: cios, ktry powaliby byka. Lecz Vastor chyba przeczu jego nadejcie, bo rzuci si naprzd i w d, przetaczajc si wraz z ciosem tak, e zaledwie go musn. Wyldowa w doskonaej rwnowadze i skoczy raz jeszcze, tym razem w gr. Kopnicie, ktre Mace skierowa w jego nerki, zaledwie przelizno mu si po ydce. Wykorzysta si uderzenia, by wywin salto w powietrzu i wyldowa na grzbiecie Mace'a jak lena pantera na grzbiecie kaka. Upad jednak tylko na jego pi, wyprowadzon w gr ku splotowi sonecznemu Vastora z si stanowic kombinacj Mocy i prawie pidziesiciu lat szkolenia w sztukach walki Jedi. Do Mace'a zapada si a po nadgarstek, a bojowe wycie Kara przerodzio si w bolesny jk walki o oddech. Mace uy Mocy, by zrzuci go z siebie i wycelowa nim w bok niespokojnego akka. Lor pelek ze szklanym, pprzytomnym spojrzeniem zelizn si mikko po opancerzonych ebrach psa i zachwia, gdy stopy zapltay mu si w wzy korzeni. Mace dosiad go, zanim odzyska rwnowag. - No, jak wraenia? Lepsze? Stali teraz prawie pier w pier, chocia gowa Mace'a sigaa najwyej do podbrdka Vastora, a cay jego tors, wietnie uminiony, zmieciby si w piersi lor peleka i jeszcze zostaoby troch miejsca. Nawet pobity i ledwie ywy Vastor zdoa z olepiajc szybkoci zada dwa potne ciosy w gow i zraniony kark Mace'a. Lecz tam, gdzie prdko Vastora bya olepiajca, prdko Mace^ dawaa efekt niewidzialnoci. aden z ciosw nie trafi w miejsce przeznaczenia. Zanim Vastor zdoa skoncentrowa wzrok, Mace uderzy go sze razy: dwa potne ciosy pod ebra, kolano, ktre trafio w udo dokadnie w to samo miejsce, co przedtem, okie, ktry podbi podbrdek i dwa niszczycielskie ciosy otwart doni w zawiasy szczk. Normalny czowiek ju leaby nieprzytomny. Vastor jednak zdawa si nabiera si. Wymierzy kolejny byskawiczny cios. Tym razem, zamiast si uchyli, Mace skontrowa hakiem, ktry zablokowa rami tamtego dokadnie w miejscu, gdzie pod bicepsem przebiega nerw. Vastor uderzy po raz drugi, jeszcze energiczniej - co tylko spowodowao, e jeszcze mocniej zderzy si z hakiem Mace'a. Potne ramiona Vastora drgny spazmatycznie i zwisy bezwadnie. - To si nazywa Vapaad, Kar. - W oczach Mace'a zapono grone wiato. - Ile widzisz ramion? Dwa razy waln Vastora w nos, zanim lor pelek zdy bodaj mrugn. Kar zawy z blu i wciekoci zmieszanej z niedowierzaniem. Polecia w ty i znw uderzy w bok akka, zwijajc si, aby unikn kolejnych piorunujcych ciosw.

180 Mace nie odstpowa. Przyszpili go do boku psa, stosujc formy Vapaad - uderza nie tak, aby zabi czy obezwadni, lecz aby zada bl: piekce razy w mikkie tkanki, prztyczki w ucho i w nos, ostre ciosy w podbrdek. Pies akk nagle odsun si od nich, dajc Vastorowi p metra luzu. Lor pelek skoczy w bok i zanurkowa. Mace nie zatrzymywa go. - Jazda, Kar, uciekaj. To koniec. Przegrae. To ja jestem duym psem... Vastor ze skoku przeszed w przewrt, opad na jedno kolano i odwrci si ku mistrzowi Jedi. Zanim jeszcze Mace skoczy mwi, Moc zawirowaa wok niego i nagle stwierdzi, e leci nad ziemi i z wielk szybkoci zmierza wprost w kierunku szarego pnia, by roztrzaska si o gadk kor lammasa o metrowej rednicy. Cae drzewo zadygotao od tego uderzenia, a w czaszce Mace'a narodzia si nowa spiralna galaktyka. A wanie si zastanawiaem, kiedy przejdziemy do konkretw, pomyla. Twarz Vastora skamieniaa. Powoli odzyskiwa czucie i si w sparaliowanych ramionach; zdoa nawet unie jedno i wykona gest, jakby ciska kamie. Mace oderwa si od drzewa i wirujc, spad na gow zdumionego akka. Sia uderzenia niemal owina go wok czaszki zwierzcia i wypchna mu powietrze z puc. Grzebie korony psa wbi mu si w brzuch, a kiedy akk strzsn go jednym ruchem ba, jak otrzepujcy si wodny w nymalijski, krew Jedi zalaa mu czarne powieki. Padawanowie Jedi ucz si kierowa kinetyczn si Mocy, zanim jeszcze rozpoczn szkolenie z mieczem wietlnym. Mace jeszcze w locie zdy wyczu strumie siy, ktra utrzymywaa go pod kontrol Vastora. Z lekkim westchnieniem pozwoli, aby jego rodek cikoci - punkt kontaktu Mocy Vastora - uwolni si i skierowa si lor peleka z powrotem w dungl. I dungla oya. Wi chwytnych lian zsuna si z gry i obja kostk Mace'a nierozerwalnym uchwytem. Jego lot w powietrzu skoczy si zawiniciem gow w d. Pncza zaciskay chwyt tym mocniej, im bardziej ofiara si szarpaa, a ich wkna byy mocne jak durastalowe kable. aden miertelnik nie mgby go rozerwa. Liany kaleczyy skr do krwi krawdziami ostrych jak brzytwy, woskowanych lici. Kolejna wi otoczya drug kostk; Mace ze swojej pozycji widzia czarn, najeon ostrymi kolcami ga brzowina kierujc si konsekwentnie ku jego krtani. Omal nie sign poprzez Moc do miecza wietlnego. Ale to oznaczaoby przyznanie si do klski. Czas, by uy sprytu. Posugujc si Moc, zdoa pchn pncze tak, aby wynioso go ponad piercie psw i ludzi. Jeden ze stranikw akkw wykrzywi si do niego, kiedy Mace przelatywa mu nad gow. - Wielki pies? Raczej may zbaty wieprz. Wracajc, Mace chwyci stranika za rami i szarpniciem unis w powietrze. Sign w Moc po kolejn fal siy, wypchn zdumionego stranika w gr i uy kraJanko5

Punkt Przeomu

Janko5

Matthew Stover 181 wdzi jego ostrej jak brzytwa tarczy, by obci pncze, po czym wypuci go z rk. Stranik, wymachujc wszystkimi koczynami, bezradnie polecia w ciemno i z hukiem spad w poszycie. Mace odwrci si w powietrzu i wyldowa na barkach akka. Odbi si, skoczy wysoko... .. .i znw dosta si w uchwyt Mocy Vastora. Lor pelek sta ju na nogach, a jego ramiona wcale nie wyglday na obolae. Otworzy zakrwawione usta i wyda donony okrzyk triumfu, po czym szarpn Mace'em poprzez rozwietlon wielobarwnymi pnczami ciemno i rozpostar ramiona, by zamkn go w kolejnym zabjczym ucisku. - C, skoro si upierasz... - mrukn do siebie Mace. Zamiast stawia opr czy kanalizowa uchwyt Vastora w Mocy, doda do niego wasn si. Prdko jego lotu nagle si podwoia -Vastor zaledwie mia czas otworzy szerzej przeraone oczy na widok nadlatujcego gow do przodu Jedi. Mace wbi si czaszk w brzuch Vastora, wbijajc go w ziemi niczym pocisk oguszajcy. C, Kar wcale nie by bardziej mikki ni pie lammasa, w ktry wczeniej uderzy Mace, i sia zderzenia te nie podziaaa na niego jak kojcy kompres. W jego gowie narodzia si kolejna spiralna galaktyka. Mace stoczy si z przeciwnika i lec na plecach, obserwowa, jak gromady gwiezdne wiruj mu pod czaszk. Vastor lea obok, cicho jczc i daremnie prbujc zaczerpn powietrza w zmiadone puca. Dopiero po chwili oddech mu wrci w wiszczcych, gbokich spazmach. Mace wiedzia, e czas mu si koczy. Wytrzsn z gowy resztki gwiazd i sign do kostki, eby odwin odcity kawaek pncza. Umierajca, bezwadna rolina nie stawiaa wikszego oporu ni normalny sznur. Mace owin sobie oba jej koce wok doni. Kiedy Vastor przetoczy si na brzuch, a potem dwign na klczki, Jedi zaszed go od tyu, owin mu ptl z pncza wok szyi i mocno zacisn. Vastor wyprostowa si konwulsyjnie i sign palcami do garda, szarpic zaimprowizowan garot, ale nawet on nie mia do siy, by goymi rkami zerwa chwytne pncze. Twarz mu pociemniaa i nabrzmiaa krwi minie karku zesztywniay, a na skroniach i czole wystpiy pulsujce yy. Tylko dziesi sekund, pomyla Mace, cignc kurczowo z kolanem wbitym w plecy Vastora. Dziesi sekund i bdzie po wszystkim. Vastor zdoa wsun pod niego jedn stop. Mace przekn lin, z trudem chwytajc oddech. Sprbowa jeszcze mocniej zacisn pncze wok szyi lor peleka. Tylko nieugita wola ycia pozwolia Vastorowi stan na nogi. Wydawa si w ogle nie dostrzega ciaru zwisajcego mu z plecw, potnie zbudowanego mistrza Jedi. No to do widzenia, pomyla Mace. Donie Vastora z pncza przeniosy si byskawicznie na rce Mace'a. Zgi si w pasie, ostro poderwa biodra w gr, z niewiarygodn si przerzuci mistrza Jedi nad gow i uderzy nim o ziemi.

182 Sia upadku sprawia e zamiast gwiazd w gowie Mace'a ukazay si skbione czarne mgawice. Jeszcze nie zdy porzdnie zaczerpn tchu po upadku na akka, wic teraz w ogle nie mg oddycha. Dungla nad jego gow pogrya si w gstej mgle. Poprzez spywajc na niego ciemno zdoa dostrzec cie Vastora w skoku, ktry mia pooy kres walce i jego yciu. Jkn i odtoczy si na bok, a Vastor twardo wyldowa na ziemi tu przy nim. Oszoomiony Mace sprbowa podnie si z ziemi. Vastor jeszcze lea, bezradnie sigajc w stron przeciwnika. Mace odepchn go i dwign si na kolana. Kar przetoczy si na bok, namaca pie drzewa, wcign si po nim do pozycji stojcej i zwis jak pijany. Mace wprawdzie nie mg oddycha i ledwo widzia poprzez czerwono-czarny wir pod czaszk ale wci jeszcze by w stanie sign w Moc, aby doprowadzi si do pionu. Natychmiast rzuci si na Vastora z domi zoonymi tak, aby wykorzysta kady erg pozostaej mu energii i woy go w ostateczny, piorunujcy cios, ktry podnis przeciwnika i rzuci nim w ty, a lor pelek uderzy w ziemi potylic. Mace zachwia si i o mao nie upad. Dungla pulsowaa wok niego, na przemian rozmywajc si i nabierajc ostroci. Wyranie widzia tylko lor peleka, gramolcego si na nogi. Vastor si umiecha. Tylko na tyle ci sta? - Ja przecie... - Mace walczy o oddech. Powoli podnis ramiona a kade z nich wydawao si cikie, jak wykute z materii czarnej dziury. - Wanie... si... rozgrzewam... Z ciemnoci wystrzelia nagle otwarta do. Nastpnym wraeniem, jakie dotaro do Mace'a, by dwik dzwonw w uszach i zacinita na karku ogromna rka Vastora, ktry trzyma go nad ziemi jak szczeniaka. Mace ostronie uchyli powieki. Wysmarowany krwi umiech lor peleka wypeni mu cay wiat. Ile widzisz ramion? - zamrucza Vastor. Mace nie odpowiedzia. Z pewnoci nie widzia tego jednego, znajdujcego si na drugim kocu pici, ktra zdmuchna mu wiat jak wieczk. W ciemnoci czu odr amoniaku i zgniego misa: oddech drapienika. Suchy, szorstki jzyk wielkoci torby, ktr zgubi, wylizywa go w mroku tak dugo, a otworzy oczy. Otaczali go stranicy akkw. Pochylone nad nim twarze pogrone byy w gbokim cieniu, ale otaczao je pulsujce wiato fosforyzujcych lici wplecionych w koron puszczy. Jeden z nich odepchn teraz wszcy pysk akka, ktry liza z zapaem ciao Mace'a. Wielka bestia odesza na bok. Jej miejsce zaj Kar Vastor. Przykucn na pitach u boku Mace^. Twarz mia ca w sicach i guzach, krew spywaa mu z rozcitego policzka, ale umiecha si jeszcze groniej ni zwykle. Warkn co i jeden ze stranikw odszed na chwil. Mace usysza gos Nicka: Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

183

Matthew Stover

Punkt Przeomu

184

- Hej, co jest? Daj spokj, zostaw moje rami, wiesz, e potrafi... Stranik wrci, cignc za sob Nicka. Vastor warkn. - Hej, dlaczego mwisz do mnie...? -jkn Nick. Vastor warkn jeszcze ostrzej i Nick cofn si lkliwie. Spojrza niepewnie na stranika akkw, ktry trzyma go za rami, potem na Vastora i w d, na Mace'a. - Eee... tego... - Przekn gono lin. - Kaza mi powiedzie tak, eby wszyscy syszeli: jeli chcesz, moesz wsta... Mace przymkn powieki. Nie odpowiedzia. Lor pelek zamrucza znowu. - Mwi: Wstawaj. Chciae by wielkim psem. Wstawaj i walcz". - Nick zniy gos. - Suchaj, ale ty moesz wsta, prawda? Jeli zechcesz. .. no wiesz, porobiem zakady... to jest warte pi setek, wiesz? Podziel si z tob... Mace otworzy oczy. -Nie. Pomruk Vastora zabrzmia agodniej, jak huk trzsienia ziemi opowiadajcy dowcip. - No wic... on... on chce wiedzie... O co chodzi z tym nie"? O pienidze? - Nie - odpar Mace. Nie mia na caym ciele ani jednego miejsca, ktre by go nie bolao. - Koniec walki. Mam do. Wygrae. Vastor ogromn doni chwyci Mace'a za rami i wsta, bez wikszego wysiku podnoszc mistrza Jedi z ziemi. Jego pomruki znw formoway si w sowa w umyle Mace'a. Powiedz im... Powiedz im, kto tu jest wielkim psem. Mace zwiesi gow, starannie unikajc wzroku Kara. - Ty. - Odkaszln, na zmiadonych wargach pojawiy si banieczki krwi. - Ty jeste wielkim psem. Nick wyglda na wstrznitego. Powiedz im, e nie miae racji, zabierajc mi winiw. Powiedz, e nie miae racji, pozwalajc im odej. Mace wbi oczy w ziemi pod stopami. Krew z pytkich skalecze od kolcw akka spywaa mu z brzucha po nogach. -Nie miaem racji, zabierajc twoich winiw. Nie miaem racji, wypuszczajc ich. Powiedz, e przykro ci, i rzucie mi wyzwanie i e nie zrobisz tego nigdy wicej. Jedynym ruchem, jaki wykona Mace, byo lekkie odwrcenie gowy, aby spojrze na howdah. Teraz, w ciemnoci, zasony byy nieprzezroczyste. Nie by nawet pewien, czy Depa tam jest. - Przykro mi, e rzuciem ci wyzwanie i nigdy wicej tego nie zrobi. Ktem oka dostrzeg jaki ruch - to Nick pomacha jego kurtk i pozwoli si jej rozwin. Znw poruszy ni zachcajco. Mace czu ukryty w kieszeni miecz wietlny. Spojrza Nickowi w oczy. Chopak z rozmysem odwrci wzrok, udajc, e pogwizduje nonszalancko, ale raz jeszcze poruszy kurtk. Lekki dotyk przez Moc - wysiek nie wikszy ni wysiek Nicka przy machaniu kurtk- i miecz znajdzie si w doni Mace'a. Janko5

- Kar? - cicho odezwa si Windu. Vastor wymrucza ciche tak". - W tej kurtce jest moja bro. Mog j wzi? - Uparcie nie podnosi wzroku wyej ni pier lor peleka. - Prosz. Vastor wzgardliwie odepchn jego rami i wycign rk po kurtk. Nick spojrza na Mace'a, wyranie wstrznity, jakby zosta nieoczekiwanie zdradzony. Mace wci patrzy w ziemi. Vastor wyj z kieszeni kurtki miecz wietlny. To twoje? - Tak, Kar - cicho odezwa si Mace. - Mog go dosta? Prosz. Vastor spojrza z ukosa na stranika akkw i mrukn co. Stranik zachichota i kiwn gow. - Prosz - pokornie odezwa si Mace. - To moja jedyna bro. Bez niej na niewiele si komu przydam. Z ni te na niewiele si przydasz - burkn Vastor. Poda miecz Mace'owi, ale kiedy mistrz Jedi z wahaniem wycign po niego do, Vastor odrzuci go beztrosko w bok. Stranik, do ktrego wczeniej mrucza, chwyci bro w locie. Trzyma go teraz jedn rk. Wibrotarcza na drugim ramieniu oya. - Hej, Kar, daj sobie spokj, dobrze? - Twarz Nicka wykrzywia grymas. Trudno byo litowa si nad kim, kogo do tej pory si szanowao. - Zwyciye, no nie? Nie wystarczy ci? Dlaczego musisz by takim... Vastor przerwa modemu Korunowi niedbaym ciosem na odlew, ktry powali go na ziemi. Nawet na niego nie spojrza - nie spuszcza za to wzroku z Mace'a Windu. Mistrz Jedi zdawa si nawet nie zauwaa, e Nick ley na ziemi, zasaniajc rkami zakrwawione usta i nie przestajc przeklina. -Nie rb tego - powiedzia stumionym gosem. - Nie rb tego... zrozum... miecz wietlny Jedi... .. .mona zniszczy rwnie atwo jak mistrza Jedi... Vastor pstrykn palcami, jakby odpdza much, ale zanim stranik przysun rkoje miecza do krawdzi tarczy... -Kar... -usyszeli. Spoza lekkich jak gaza, lecz nieprzejrzystych zason howdah gos Depy dochodzi ze zdumiewajc si, jakby ze wszystkich stron jednoczenie. - Wysa go do dungli bez broni to byoby morderstwo, Kar. Nie jest wrogiem. Moe nie twoim. - Prosz, Kar. Przechowaj miecz dla niego i oddaj mu, kiedy bdzie odchodzi. On ju odchodzi. - Nie moe podrowa - zaprotestowaa Depa. - Nie czujesz tego? Zranie go, Kar, i to mocno. Potrzebuje odpoczynku i leczenia. Zabierzmy go do bazy. Moe jecha ze mn na ankkoksie. Trzymaj miecz przy sobie. Pokazae mu, e niewiele zdziaa przeciwko tobie bez niego. Nieludzkie spojrzenie Vastora penetrowao pust cian howdah, ale noc ju zapada. Blask pnczy odbija si od zason i wewntrz nie byo wida nikogo. Wzruszy ramionami z irytacj i wycign rk. Stranik rzuci mu miecz, a Vastor zatkn go za pas spodni ze skry lianokota. Rzuci kurtk do stp Mace'a. Janko5

185

Matthew Stover

Punkt Przeomu

Ciekawe, czy jeszcze bardziej ci bolao, jeli wiedziae, e na ciebie patrzy? W jego gosie nie byo ju drwiny: chodzio o zwyke zaspokojenie ciekawoci. Powoli, ostronie, niczym stary czowiek chronicy pokurczone artretyzmem kolana, Mace schyli si po swoj kurtk. -Nie jestem pewien, czy w ogle mogoby bardziej bole - mrukn. Moe nie pamitasz, ale wszystko zaczo si od tego, e odmwie pjcia za mn, kiedy ci kazaem. Wszystko si zaczo w dniu, kiedy zostaem wezwany do prywatnego gabinetu kanclerza Palpatine'a, pomyla Mace, ale nie odezwa si ani sowem. Odmwie zrobienia tego, co ci kazano. - Tak - rzek w kocu Mace. - Tak, pamitam. Podnis kurtk i woy ostronie. Pieczenie brudu w otwartych ranach uwiadomio mu, e kora drzewa lammas rozoraa plecy. Jeli kiedy zdarzy si nastpny raz, doshalo, to bdzie twj ostatni wystp. - Tak, Kar. Wiem. - Spojrza na Nicka, ktry nadal siedzia na ziemi i aonie gapi si na Vastora. - Chod - cicho powiedzia Mace. - Musisz mi pomc wdrapa si na ankkoksa. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Vastor pozwoli Nickowi, eby mi pomg i opatrzy co powaniejsze rany, uywajc zdobycznego pakietu medycznego. Chtnie uwierzy, e lanie, jakie mi spuci, omal nie zrobio ze mnie kaleki. Nie by daleki od prawdy. Podnoszc mnie na nogi, Nick wci jeszcze gotowa si ze zoci i mrucza pod nosem niekoczc si litani inwektyw, opisujcych Vastora jako abojada o jaszczurczej gbie" i stuknitego parszywego wora na padlin", plus cay wachlarz innych okrele, ktrych cytowanie, nawet w prywatnym dzienniku, uwaam za krpujce. - Wystarczy - powiedziaem. - Mocno si napracowaem, eby zachowa nas obu przy yciu, Nick. Wol, eby tak zostao. - No pewnie, cakiem niele ci poszo - powiedzia z gorycz. Unika mojego wzroku. Powiedziaem, e przykro mi z powodu jego stu kredytw, ale delikatnie daem mu do zrozumienia, e wcale nie musia mnie obstawia. Rzuci si na mnie, nagle wcieky jak osa, i zasycza dziko, eby nie wrzeszcze, bo wok wci krcili si stranicy akkw razem z psami. - Nie chodzi o kredyty! Gdzie mam te kredyty! - Urwa nagle, zamruga i na chwil na jego twarzy pojawi si znajomy umiech. - No nie! Czy ja to naprawd powiedziaem? Niesamowite. No i dobrze, pewnie to byo kamstwo. O kredyty te chodzi, jasne, e tak. Ale nie dlatego jestem wcieky. Skinem gow i powiedziaem, e rozumiem. Jest wcieky na mnie. Czuje si tak, jakbym go zawid. Janko5

186 - Nie mnie - odpar. - To znaczy, daj spokj. Jedi powinien czego broni, prawda? I to chyba tego, co waciwe. Niewane, co to jest. Moe i by na mnie wcieky, ale i tak otoczy sobie szyj moim ramieniem, eby pomc mi i, i wlk mnie na swoich barkach. Doceniem to. Dopiero teraz, kiedy fala adrenaliny i wstrzs przestay by tak bardzo odczuwalne, zrozumiaem, e naprawd dostaem solidnie. Pniej, kiedy dobraem si do skanera z pakietu medycznego, odkryem, e miaem dwa zamane ebra, porzdnie zwichnit kostk, co zawdziczaem chwytnemu pnczu, rednio mocny wstrzs mzgu i troch wewntrznych krwawie, e nie wspomn o ranie ksanej na karku i zdumiewajcej rozmaitoci ci, zadrapa i sicw. Nick pomg mi wdrapa si na ankkoksa i dopiero wtedy odkryem, co go tak naprawd zdenerwowao. Bardziej ni cokolwiek innego wyprowadzia go z rwnowagi moja deklaracja, e nie miaem racji, uwalniajc winiw. - Niewane, co powiesz - mrucza ponuro. - Niewane, co mwi Kar. Tam byy dzieci. I ranni. I chodzi mi o to, e ci Balawai... oni wcale nie byli tacy li. Ot, zwykli ludzie, tacy jak my. - Prawie wszyscy s tacy jak my. - Zrobilimy to, co naley i dobrze o tym wiesz. Przyszo mi do gowy, e Nick jest z siebie dumny. Dumny z tego, co zrobi. Moe to dla niego nowe uczucie: ta wyjtkowo rozkoszna duma, ktra ci rozpiera, kiedy podje straszliwe ryzyko, eby zrobi co naprawd wspaniaego. Duma z pokonania instynktu samozachowawczego; ze zwalczenia strachu i ze zwycistwa nad sob. Jest to duma z odkrycia, e nie jeste tylko kbkiem refleksw i uwarunkowanych reakcji, lecz rwnie istot mylc, ktra moe wybra pomidzy atwym a waciwym, midzy bezpiecznym a sprawiedliwym. Duma, jak z tego czerpa Nick, staa si powodem rwnie mojej dumy, cho, oczywicie, nie mogem mu o tym powiedzie. To by go tylko wprowadzio w zakopotanie i z pewnoci by poaowa, e w ogle si odezwa. Mam nadziej, e nigdy nie zapomn arliwej pewnoci na jego twarzy, kiedy pomaga mi wspi si na wycignit nog ankkoksa i wszed za mn na pancerz grzbietowy. - Sam fakt, e Kar stuk ci jak poyczony gong, nie oznacza jeszcze, e mia racj. To, e zwyciy, wcale nie znaczy, e le zrobie, wyzywajc go do walki. Nie wierzyem wasnym uszom, kiedy to usyszaem z twoich ust. Odpowied nadesza spoza kotary, zamykajcej ciemno howdah na szczycie sklepionej skorupy. - Nick, jeli jeszcze troch si wrd nas pokrcisz, szybko si nauczysz gos Depy by wyrany i silny, a przy tym tak agodny i rozumny, jakim zapamitaem go w swoim sercu - e Jedi nie zawsze mwi ca prawd. Nick przystan, nagle bolenie skrzywiony, jakby cakiem niespodziewanie stwierdzi, e myli. Janko5

187

Matthew Stover

- Nie zawsze... eje... - mrukn podejrzliwie. - Czekaj no chwil, kole... Odsuna zason i otworzya niewielk bramk w barierce. - Wejdcie. Wygldasz, jakby chcia si pooy. - Moe i tak - przyznaem. - To nie by mj najlepszy tydzie. Wzia mnie za rk i pomoga wej do howdah, a potem zrobia mi miejsce na leance. - Wiesz co, Mace, jedno ci musz przyzna - rzeka z nieco ironicznym umieszkiem. -Wci potrafisz dosta lanie nie gorzej ni jakikolwiek inny czowiek w galaktyce. Oczy wyszy Nickowi na wierzch i wydawao si, e gowa mu zaraz eksploduje. - Wiedziaem! - Podsun mi pod nos pi i potrzsn ni tryumfalnie. Wiedziaem! Wiedziaem, e moesz mu zoi skr! Musiaem mu przypomnie, e ma by cicho, bo Vastor i stranicy akkw wci si krc wrd okolicznych drzew, a ja nie miaem pojcia, jak dobry such ma lor pelek. Nie powiedziaem, eby si cakiem zamkn, bo to by nic nie dao. - Wyczaiem ci... Syszysz? Przeskanowaem ten twj tyek Jedi do dwunastego miejsca po przecinku! Powinienem by wiedzie, jak tylko zacze podskakiwa Karowi, e chcesz go zaatwi... podkrcae go, eby wszystko wygldao na bardziej osobiste porachunki, no nie? Im bardziej go obraae, tym mniejsz mia ochot wyadowywa si na mnie. Jak si z nim tak dranie, skucie ci jadaczki jak starej torby tak go ucieszyo, e waciwie ci przebaczy wypuszczenie na wolno tych Ba lawa i! Powiedziaem mu, e w poowie si myli. - W ktrej poowie? Depa odpowiedziaa za mnie: - W tej, e pozwoli Karowi zwyciy. Zna mnie zbyt dobrze. - Chcesz powiedzie, e naprawd ci skroi tyek? - Nick jako nie mg w to uwierzy. - Naprawd, naprawd ci wtuk? - Nick, przecie teraz jestemy zwizani w Mocy. Czy wygldao na to, e sprzedaem walk? Pokrci gow. - Nie. Wygldao to tak, jakby by skr na bbnie stuknitego perkusisty. - Powiedziaem ci ju kiedy, e Vastor to czowiek, ktrego trudno okama. Poznaby, gdybym si oszczdza. Wtedy dostabym znacznie gorsze lanie, ktre rwnie dobrze mogoby mnie zabi. Wszczem wic bjk, w ktrej nie mogem zwyciy. - Nie moge? - Vastor jest... bardzo silny. Ma o poow mniej lat ode mnie i dwa razy tyle mini. Szkolenie i dowiadczenie moe wypeni t luk tylko do pewnego stopnia. A oprcz tego... on ma wrodzon odwag. aden Jedi nie potrafi tego naladowa. Janko5

188 - Chcesz powiedzie, e umylnie grae mu na nosie? Wiedziae, e spierze ci tak, e caa twoja rodzina bdzie nosi siniaki? Wzruszyem ramionami. - Nie musiaem zwyciy. Musiaem tylko walczy. - Kar jest punktem przeomu - mrukna Depa. - Wiedziae o tym od pocztku. Skinem gow. Nick nie wiedzia, o czym mowa. Kiedy uzmysowiem mu, e punkt przeomu to krytycznie sabe miejsce, pokrci gow. - Ja w nim nie widz nic sabego. Spojrzaem z ukosa na zmarszczone w zadumie brwi Depy i zacytowaem Yod: Widzisz, ale nie dostrzegasz". - Wielk si Kara jest jego instynktowna czno z pelekotanem. Dungla yje w nim tak samo, jak on w niej. I, jak ci to cigle powtarzam, nawet dungla ma swoje zasady. Wyjaniem, e walka midzy Karem a mn bya nieunikniona: dwa samce typu alfa w tym samym stadzie. Czuem to ju w osadzie, kiedy spotkalimy si po raz pierwszy. Jedyn nadziej na waciwy rezultat byo starcie osobiste i natychmiastowe. I bez broni. Gdyby ta walka si nie odbya, Kar i stranicy akkw mogliby za uwolnienie winiw zabi i mnie, i Nicka. Gdybym zacz walczy mieczem przeciwko tarczy, te bym ju nie y - nawet gdybym zabi Vastora, stranicy i psy rozerwaliby mnie na strzpy. Dep te, gdyby prbowaa mnie ratowa. Tylko z trudem przeylimy atak trzech akkw w Circus Horrificus. A co bymy poradzili przeciwko tuzinowi... No c, przynajmniej do tego nie doszo. Wiedziaem, czego Kar naprawd chce. Podobnie jak on, byem ofiar instynktu przewodnika stada rodem z dungli. Chcia mnie sobie podporzdkowa. Jak si dzieje z wikszoci owcw polujcych w stadach, po podporzdkowaniu sobie rywala, jego instynkty mwiy mu, e rywal moe sobie teraz spokojnie wszy wokoo... tak dugo, jak dugo nie powtrzy wyzwania. - Wic dlaczego dae mu swj miecz wietlny? eby si nie czul zagroony? Pokrciem gow. Przez chwil korcio mnie, eby si umiechn. - Nie, chciaem pozwoli mu go poci. - Naprawd? - C, gdyby wtedy czu si bezpieczniejszy i pozwoli mi zosta... To jasne. Miecz wietlny mona naprawi albo zbudowa nowy. Ale przyznaj, e pomys Depy ma wszelkie znamiona geniuszu. Umiechna si do mnie. - Jestem z siebie troszk dumna. Janko5

Punkt Przeomu

189

Matthew Stover

Nick znw pokaza, e ma problemy ze zrozumieniem. Wyjaniem mu wic: - Nawet uywajc Mocy, nie jestem w stanie wyowi Kara w otaczajcej nas dungli. Stanowi jej cz tak bardzo, e jest praktycznie niewidoczny. Z drugiej strony, mj miecz... - Kapuj - jkn Nick. - Dopki ma go przy sobie... - Wanie. - Czuem go nawet w tej chwili; bez zastanowienia potrafiem okreli jego pooenie wzgldem mojego. -To jak dzwonek na szyj, ktry Depa zdoaa zaoy szczeglnie niebezpiecznemu lianokotu. - Sowo daj, niesamowite... Wiesz, wszyscy syszeli, jacy straszni s Jedi, ale ich historie to nawet nie poowa... -mrukn. - Wasze prawdziwe moce nie maj nic wsplnego z mieczami wietlnymi i podnoszeniem rzeczy za pomoc myli. - Pokrci gow, nie cakiem rozumiejc. - To nie jest naturalne... nie tylko wzi w skr, ale jeszcze si pokoni... i do tego wymyla takie rzeczy, jak z tym mieczem wietlnym... - Oczywicie, wymaga to pewnej swobody myli. Jeli nie angaujesz w to emocji, odpowiedzi czasem bywaj oczywiste. - I tak to nie jest normalne. Czy mog powiedzie wprost, e wy dwoje przyprawiacie mnie o dreszcze? - Kiedy byam uczennic Mace'a - zadumaa si Depa - czsto przypomina mi, e w byciu Jedi nie ma nic naturalnego. - A ja mylaem, e wy si po prostu dajecie unosi prdowi, uywacie instynktw i takich rzeczy. -Rnica ley w samych instynktach - wyjaniem mu. - Nie wyszkolony uytkownik Mocy moe mie do dyspozycji tak sam potg, jak najwikszy z Jedi... popatrz tylko na Kara. Ale nie-wyszkolony czowiek polega na instynktach ofiarowanych mu przez natur. To kolejny z gwnych paradoksw Jedi: instynkty", ktrych my uywamy, wcale nie s takie instynktowne. S wynikiem szkolenia tak intensywnego, e zastpuj naturalne. Dlatego szkolenie Jedi musi si rozpoczyna w tak modym wieku. Zastpujemy naturalne instynkty: terytorializm, egoizm, gniew, strach i tak dalej, instynktami" Jedi: usunoci, powag, altruizmem i empati. Najstarsze dziecko, jakie kiedykolwiek przyjto do szkolenia, miao dziewi lat, ale debata trwaa bardzo dugo... miem twierdzi, e trwaa przez cae nastpne dziesi lat. Bycie Jedi to dyscyplina naoona na natur, tak samo jak to si dzieje z cywilizacj, ktra tak naprawd jest dyscyplin naoon na naturalne impulsy istot rozumnych. Pokj jest bowiem stanem nienaturalnym. Pokj to produkt cywilizacji. Mit agodnego dzikusa jest tylko mitem i niczym innym. Bez cywilizacji caa egzystencja jest dungl. Sprbuj takiemu agodnemu dzikusowi spali zasiewy, wyrn stada albo wyrzuci go z tereJanko5

190 nw owieckich. Zobaczysz wtedy, e nie na dugo starczy mu tej agodnoci. Czy nie to wanie stao si na Haruun Kal? Jedi nie walcz o pokj. To tylko slogan, mylcy jak wszystkie slogany. Jedi walcz o cywilizacj, poniewa tylko cywilizacja tworzy pokj. Walczymy o sprawiedliwo, poniewa sprawiedliwo jest opok, na ktrej mona stworzy cywilizacj. Niesprawiedliwa cywilizacja jest zbudowana na piasku i nie przetrwa jednej burzy. Moc Kara pochodzi od instynktw naturalnych, lecz instynkty te rzdz nim w taki sposb, w jaki nigdy nie bd rzdzi Jedi. Pojedynczy Jedi, ktry podda si naturalnemu pdowi do potgi, szacunku, sukcesu lub zemsty, moe narobi niewyobraalnych szkd. - Mace - przerwaa mi mikko Depa. - Czy my wci mwimy o Karze? Czy moe o Dooku? Albo... zadumaem siew duchu... moe mwiem o niej? Westchnem i spuciem gow, nagle zdajc sobie spraw, jak strasznie jestem zmczony. Skoczyem jednak myl, bardziej pod adresem Nicka ni Depy. I moim wasnym. - Nasz jedyn broni przeciwko istotom kontrolowanym przez ich wasne instynkty jest kontrolowa nasze w sposb cakowity i absolutny.

Punkt Przeomu

Janko5

191

Matthew Stover

Punkt Przeomu

192

ROZDZIA

- Nie interesuje mnie za bardzo, co on je, ale raczej, co je jego -odpar Mace. - Jedna atwa odpowied. - Nick skin gow w kierunku namiotu Depy. - Co z ni? - Sam widziae - wzruszy ramionami Mace. - Nie... chodzi mi o te wszystkie bzdury zwizane z Ciemn Stron. To, o czym mwie, zanim ci zostawiem w osadzie. - Nie... nie umiem powiedzie. Zmarszczka na czole Mace'a znacznie si pogbia. - Chciabym powiedzie, e wszystko w porzdku. Ale to, czego bym chcia, nie ma nic wsplnego z rzeczywistym stanem rzeczy. Ona wydaje si... niestabilna. - Wiesz co, kilka miesicy na wojnie moe to zrobi z kadym. - Wanie tego si boj. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Nie jestem pewien, ktra moe by godzina. Pewnie jest po pnocy, do witu jeszcze kilka godzin. Nie mog okreli dokadniej, bo funkcj chronometru mojego notatnika spotka ten sam los, co ukryty w nim nadajnik. Jest jednak taka pora w nocy, kiedy nawet wiecce pncza przygasaj, krce drapieniki ukadaj si do drzemki, a sen wydaje si jedyn czynnoci, jaka nabiera znaczenia. A jednak nie pi, cho niewiele spaem w cigu trzech ostatnich dni. Obudzi mnie krzyk Depy. Ten krzyk nieprawdopodobnego blu wyrwa mnie z moich wasnych koszmarw. Nie byo w nim strachu, jedynie cierpienie tak gbokie, e nie mona go byo wyrazi inaczej. Ona take si obudzia, a jej pierwsz myl byo otworzy namiot i zmczonym gosem zapewni wszystkich, e to naprawd tylko sen. Wydaje si, e taka jest zawsze jej pierwsza myl: uspokoi Korunnai i mnie. Bardzo mnie to pociesza. Dzi to dopiero trzeci raz. A jednak - cho jestem cay poraniony, nieprzyzwyczajony do spania w koruskim piworze - musz przyzna, e spaem tak dobrze, jak nigdy do tej pory na tej planecie. Krzyki Depy s wybawieniem. Poniewa moje wasne koszmary nie chc mnie budzi. Moje koszmary mnie wsysaj, zalewaj lepym, lepkim chaosem niepokoju i cierpienia. To co wicej ni zwyke, niespokojne sny o ranach i cierpieniu czy rozmaitych ponurych jatkach, rozrywaniu na kawaki i mierci, jaka moe ci spotka w dungli. W moich obecnych snach ni o zniszczeniu Jedi. O mierci Republiki. Widziaem wityni w ruinach, rozbity senat i cae Coruscant rozbite orbitalnym bombardowaniem przez statki o niezwykej konstrukcji. Widziaem CoJanko5

13
JEDI PRZYSZOCI
Noc w dungli. Koniskie piwory porozrzucane w niewielkich grupkach. Ciche gosy mieszajce si z szumem dungli. Zapach podgrzewanych pakietw z racjami ywnociowymi i dym cygar domowego wyrobu z zielonych lici rashallo. Mace siedzia na wypoyczonym materacu kilka metrw od miejsca, gdzie rozbito skadany namiot Depy - w opuszczonym gniedzie ruskakkw pod spltan kopu krzeww thyssela. Nick opatrywa mu rany, a on obserwowa jej niewyrany cie, rzucany na ciank namiotu przez zdobyczny prt owietleniowy. Kiedy wiato zgaso, stao si tak, jakby nigdy jej tam nie byo. Zamglone, blade pulsowanie wieccych pnczy utrudniao Nickowi odczytywanie skanera pakietu. - Zdaje si, e krwawienie wewntrzne mamy z gowy - mrukn. -Jeszcze jeden zastrzyk rodka przeciwzapalnego, eby utrzyma w ryzach obrzk mzgu... Mace przechyli gow na bok, aby Nick mg swobodnie przycisn strzykawk cinieniow do ttnicy szyjnej. Mistrz Jedi niewidzcym wzrokiem wpatrywa si w noc, nawet nie poczu lekkiego ukucia. ledzi swj miecz wietlny. - Nie zamierza usi - mrukn. - Kto i po co? - Vastor. azi. Kry. Jak rancor przywizany na pustyni. - A dziwisz mu si? - Nie powinienem. Pewnie czuje, e cho walka bya prawdziwa, moje poddanie si - nie cakiem. Biedak nie ma pojcia, co z tym zrobi. Nick wsun strzykawk z powrotem do futerau. - Jeli spdzanie czasu ze mn i pakietem medycznym nie jest twoj ulubion form rozrywki, trzymaj si raczej od niego z daleka, przynajmniej na razie. - Poklepa banda z bact, ktrym opatrzy ukszenie na karku Mace'a. - Nie masz bladego pojcia, ile mierciononych bakterii tu znalazem. Wolabym nie wiedzie, co on jada. Janko5

Matthew Stover 193 ruscant, centrum kultury galaktycznej, jak stawao si dungl o wiele bardziej wrog i obc ni dungla Haruun Kal. Widziaem koniec cywilizacji. Krzyki Depy sprowadzaj mnie z powrotem do dungli i nocy. Tydzie temu nie sdziem, e przebudzenie w rodku dungli moe przynie ulg.

Punkt Przeomu

194

Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Jutro opuszczamy to miejsce. Powtarzam to sobie przez cay dzie, gdy siedzc ze skrzyowanymi nogami na skorupie ankkoksa, rozmawiam z Dep. Powinienem waciwie powiedzie - suchajc jej. Wydaje si, e syszy mnie tylko wtedy, kiedy jej to odpowiada. Przez cay dzie opuszczaem skorup tylko po to, eby rozprostowa nogi lub posucha zewu natury... ale czasem, zanim jeszcze zd wdrapa si na swoje siedzisko, ona ju zaczyna mwi tym samym niskim, niewyranym szeptem, ktrym zawsze ze mn rozmawia - jakby nasza rozmowa cay czas cigna si w jej gowie, a moje przybycie byo tylko nieistotnym szczegem. Kiedy nadlatyway kanonierki i zasypyway nas ogniem albo na olep strzelay z dziaek, partyzanci, ktrzy mieli do szczcia, by znajdowa si akurat w pobliu ankkoksa, kryli si pod parasolem jego grubej skorupy. Depa jednak nigdy tego nie robia, ja te nie. Ona leaa na swoim szezlongu w howdah, ja czasami opieraem si o polerowan balustradk, a jej mikki gos unosi si ponad moim ramieniem. Przebylimy dzisiaj wiele kilometrw. Teren zaczyna si wznosi, dungla si przerzedza, dziki czemu moemy si porusza znacznie szybciej. Nie na darmo Korun nie liczy przebytych kilometrw, tylko czas podry. Przerzedzajca si dungla, ktra z jednej strony uatwia nam marsz, z drugiej jednak odsania nas przed kanonierkami, ktre wydaj si teraz lata w zorganizowanych patrolach i prowadzi systematyczne poszukiwania. Wiele mam do powiedzenia o minionym dniu, a jednak trudno mi o tym mwi. Mog myle tylko o jutrze, o spotkaniu z Nickiem i wezwaniu Hallecka", aby nas std zabra. Nie mog si ju doczeka. Odkryem, e nienawidz tego miejsca. Nie jest to cakiem zgodne z natur Jedi, ale nie mog temu zaprzeczy. Nienawidz wilgoci, smrodu, gorca, potu, ktry nieustannie cieka mi po brwiach i policzkach, kapie z podbrdka. Nienawidz bydlcej tpoty trawiakw, gronego powarkiwania pdzikich akkw. Nienawidz chwytnych pnczy, brzowina, drzew portaaku i krzakw thyssela. Nienawidz ciemnoci pod drzewami. Nienawidz wojny. Janko5

Nienawidz tego, co zrobia z tymi ludmi. I z Dep. Nienawidz tego, co robi ze mn. Na Hallecku" bdzie czysto i chodno. Poywienie nie bdzie spleniae ani przegnie, nie bdzie miao w sobie jaj insektw. Wiem, co najpierw zrobi na statku, zanim jeszcze pjd na mostek przywita si z kapitanem. Wezm prysznic. Ostatni raz czuem si czysty w wahadowcu na orbicie. Teraz si zastanawiam, czy ten cay brud zejdzie za pierwszym razem. Przypominam sobie chwil, kiedy wyszedem z wahadowca w porcie Pelek Baw, spojrzaem na onieony szczyt Ramienia Dziadka i pomylaem, e zbyt wiele czasu spdziem na Coruscant. C ze mnie za gupiec. Dobrze mnie opisaa Depa: lepy, nieuwiadomiony, arogancki dure. Baem si dowiedzie, jak le mog tu wyglda sprawy, ale najgorsze z moich obaw nawet nie zbliay si do prawdy. Nie mog... Czuj, e zblia si mj miecz wietlny. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Kar ostentacyjnie zatrzyma si w namiocie Depy, eby omwi drog na jutro, zanim oboje udadz si na spoczynek. Podejrzewam, e tak naprawd sprawdza, co si dzieje ze mn. Mam nadziej, e usatysfakcjonowao go to, co zobaczy. Tego ranka zapytaem Dep, dlaczego nie ucieka, kiedy separatyci wycofali si z Gevarno i Oparu. Dlaczego najwyraniej chciaa tu zosta, nawet gdybym nie wymusza na niej wsppracy. - Szykoway si walki. Czy Jedi moe wtedy odej? - Jej gos by stumiony przez warstwy zason. Nie zaprosia mnie dzi do rodka, a ja nie pytaem, dlaczego. Obawiam si, e bya w takim stanie, w jakim adne z nas nie chciao, ebym j oglda. - Walczy po zakoczeniu bitwy... Depo, Jedi tak nie postpuje - odpowiedziaem. - To oznacza ciemno. -Wojna to nie wiato i ciemno. To zwycianie. Albo mier. - Ale tu ju zwyciya. - Pomylaem znowu o jej sowach, usyszanych w moim dziwnym nie na jawie. Sowach jej, a moe Mocy - tego nie wiedziaem. - Moe i tak. Ale rozejrzyj si wokoo. Czy to, co widzisz, mona nazwa zwycisk armi? Czy nie s to raczej obdarci uchodcy, resztkami si utrzymujcy si o krok od szubienicy? Janko5

195

Matthew Stover

Bardzo im wspczuj z powodu ich ogromnych cierpie i desperackiej walki. Nigdy nie przestaj myle o tym, e tylko fantazja antropologw Jedi i wybr starszyzny ghosha Windu spowodoway, e mj los jest inny od ich losu. Zbyt atwo mogem sam wyrosn na Kara Vastora. Nie powiedziaem tego Depie; nie po to tu przybyem, aby dyskutowa nad zawirowaniami w nieskoczonej rzece Mocy. - Rozumiem t wojn - powiedziaem. - Doskonale wiem, o co walcz. Pytam tylko, o co jeszcze walczysz ty? - Nie czujesz tego? Poczuem, kiedy to powiedziaa: w Mocy pulsowa ogromny, nieskoczony rytm strachu i nienawici, taki sam jak ten, ktry wyczuwaem u Nicka, Chalk, Besha i Lesha, lecz wzmocniony przez dungl, jakby staa si ona planetarn komor rezonansow. Bya to nienawi, ktra pozwalaa Korunnai walczy dalej, jakby cay lud dzieli to samo marzenie: by Balawai stali si jedn wielk czaszk, gotow przyj cios koruskiej maczugi. - Tak, nasza bitwa zostaa wygrana - powiedziaa. - Ich jeszcze trwa i pewnie nigdy si nie skoczy, dopki yje cho jedno z nich. Balawai nigdy nie przestan przybywa. Wykorzystalimy tych ludzi do wasnych celw... i teraz mamy to, czego chcielimy. Czy powinnam bya ich odrzuci? Pozostawi na pastw wojny domowej, bo nie s nam ju potrzebni? Czy to wanie nakazuje mi rada? - Wolisz zosta i walczy w nie swojej wojnie? Jej gos nabra energii. - Mace, oni mnie potrzebuj, jestem ich jedyn nadziej. Energia ta jednak szybko zgasa i Depa wrcia do zmczonego szeptu. - Zrobiam... rne rzeczy. Nie cakiem jednoznaczne, wiem. Widziaam... Mace, nie moesz sobie wyobrazi tego, co widziaam. W caej okazaoci za... w caej okazaoci mojego za. Wejrzyj w Moc... Poczujesz, jak bardzo ze moe by wszystko dokoa. cznie ze mn. Z tym nie mogem si sprzecza. - Rozejrzyj si. - Szept nabra goryczy. - Pomyl o wszystkim, co widziae. To taka sobie wojenka, Mace. Seria krtkich, nieszkodliwych potyczek. A potem pojawia si Republika i Konfederacja. Sportowa zabawa, a jednak popatrz, co uczynia z tymi ludmi. Wyobra sobie teraz, co wojna zrobi z tymi, ktrzy jej nigdy nie znali. Wyobra sobie bitwy piechoty na polach Alderaanu, KOBA uderzajce w drapacze nieba na Coruscant. Wyobra sobie, czym si stanie galaktyka, jeli Wojna Klonw okae si czym powanym. Powiedziaem jej, e ju jest powanym konfliktem, a ona si tylko rozemiaa. - Nie widziae jeszcze powanego konfliktu. Odparem, e wanie na niego patrz. Myl teraz o onierzach-klonach na Hallecku", o ich absolutnej, niepodwaalnej odwadze i dyscyplinie ogniowej, o tym, jak bardzo rni si od tych obszarpanych mordercw - tak jak tylko jedna istota ludzka moe si rni od Janko5

196 drugiej... i przypominam sobie, e Wielka Armia Republiki liczy sobie milion dwiecie tysicy klonw. To wystarczy akurat, eby osadzi po jednym czowieku - jednym, jedynym czowieku - na kadej planecie Republiki, a jeszcze zostanie ich troch nieobsadzonych. Jeli Wojna Klonw rozprzestrzeni si tak, jak przypuszcza Depa, bdzie prowadzona ju nie przez klony, Jedi i roboty bojowe, ale i przez zwykych ludzi. Przez zwykych ludzi, ktrzy nagle stan przed drastycznym wyborem: umrze albo sta si kim takim jak Korunnai. Zwykych ludzi, ktrzy bd musieli na zawsze opuci Galaktyk Pokoju. Mog jedynie ywi nadziej, e wojna okae si atwiejsza dla tych, ktrzy nie mog dotkn Mocy. Cho podejrzewam, e bdzie dokadnie odwrotnie. Byy te godziny, kiedy nie rozmawialimy. Siedziaem obok howdah, a ona drzemaa w popoudniowym upale. Mnie te usypia monotonny ruch ankkoksa, niezmienny korowd mijanych drzew, pnczy i kwiatw. Wsuchiwaem si w senne mamrotania Depy, nieraz wyrywany z zadumy jej krzykami, gdy miewaa koszmary, albo rozpaczliwymi jkami, jakie wydzieray jej z ust cikie migreny. Wydawao si, e czsto dopada j gorczka. Nieraz jej mowa stawaa si bezadnym, bekotliwym monologiem, przeskakujcym z tematu na temat z gorczkow przypadkowoci. Jej sowa mieway dziwny, proroczy ton, jakby przepowiadaa przyszo, ktra nie ma przeszoci. Czasem prbowaem to zarejestrowa... ale jako nigdy nie udaje mi si nagra jej gosu. Tak jakby nasze rozmowy byy tylko moj wasn halucynacj. A jeli tak... A czy to ma znaczenie? Nawet kamstwo Mocy jest prawdziwsze ni kada rzeczywisto, ktr moemy obj umysem. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Wikszo dnia spdzilimy, rozmawiajc o Karze Vastorze. Depa oszczdzia mi wielu smakowitych szczegw, ale i tak powiedziaa do. Wicej ni do. Na przykad, kiedy Kar mnie nazywa doshalo, nie jest to zwyky przypadek. Jeli to, co powiedzia Depie, jest prawd, Kar Vastor i ja jestemy ostatnimi z Windu. Gosh, w ktrym si urodziem - i gdzie mieszkaem przez kilka miesicy jako nastolatek, aby zapozna si z pewnymi koruskimi umiejtnociami posugiwania si Moc - zosta podobno doszcztnie zniszczony w cigu ostatnich trzydziestu lat. Nie w jakiej wielkiej masakrze, nie jako ostateczna linia obrony, lecz wskutek prostej, brutalnej arytmetyki. Mj ghosh sta si po prostu jeszcze jedn statystyczn ofiar kipicej pod powierzchni dungli wojny partyzanckiej z wrogiem liczniejszym, lepiej uzbrojonym i rwnie bezlitosnym. Janko5

Punkt Przeomu

197

Matthew Stover

Depa powiedziaa mi o tym z lekkim wahaniem, jakby to byy straszne wieci, ktre trzeba przekazywa ostronie. Moe i tak. Nie potrafi oceni. Chyba jej si wydawao, e dla mnie powinno to mie ogromne znaczenie. Moe i powinno. Jestem jednak znacznie bardziej Jedi ni Korunem. Kiedy myl o moich martwych doshalai, o spucinie i tradycji Windu, ktra pogra si we krwi i mroku, czuj jedynie abstrakcyjny smutek. Kada opowie o bezcelowym cierpieniu i stratach jest dla mnie smutna. Wszystkie bym pozmienia, gdybym tylko mg. Nie tylko moj. A ju na pewno Kara. Zdaje si, e jako modzieniec Kar by cakiem normalny; moe w wikszym kontakcie z pelekotanem ni inni, ale poza tym do zwyczajny. Dopiero Letnia Wojna tak go zmienia, podobnie jak wielu innych na tym wiecie. Kiedy mia czternacie lat, na jego oczach poszukiwacze wymordowali mu ca rodzin: kolejna przypadkowa potworno, ktrych pena jest ta wojna. Nie wiem, jak to si stao, e sam uciek. Wersje, ktre Depa syszaa od Korunnai, s sprzeczne. Sam Kar chyba wolaby o tym nie opowiada. Wiemy tylko tyle, e po wymordowaniu caej rodziny zostawiono go w dungli bez broni, bez trawiakw, bez akkw i ludzkiego towarzystwa, bez ywnoci i zapasw. A on przey w dungli cay rok standardowy. Sam. Wanie to mia na myli, kiedy powiedzia, e przey tan pel'trokal. Ta nazwa ma w sobie ironi, ktr dopiero teraz doceniem. Tan pel'trokal jest kar wymylon przez korusk kultur, wymierzan za zbrodnie zasugujce na kar mierci. Wiedzc, e ludzki osd jest zawodny, Korunnai pozostawiaj ostateczne wykonanie wyroku samej dungli. Uwaaj, e to aska. Powiedziabym, e to aska, ktr wywiadczaj sami sobie. Dziki temu mog odebra ycie, nie plamic rk krwi. W przypadku Kara, tan peftrokal wymierzono mu za zbrodni bycia Korunem. By rwnie niewinny - a moe rwnie winny -jak dzieci Balawai, z ktrymi chcia zrobi to samo. Ich zbrodnia bya identyczna: urodzili siew niewaciwej rodzinie. W tym okresie Kar by pewnie troch starszy od Keeli. Ale w okolicy nie byo Jedi, ktry by go uratowa, musia si zatem ratowa sam. Sdz, e jego niezdolno do uywania ludzkiej mowy staa si czci ceny, jak zapaci za swoje przeycie. Kady Jedi wie, e za si trzeba zapaci: Moc utrzymuje rwnowag, ktrej nie wolno zachwia. Pelekotan da mu moc za czowieczestwo. Zastanawiam si czasem, czy Moc nie czyni tego samego z Jedi... On i jego stranicy akkw maj chyba wiele wsplnego z Jedi: wydaj si naszym odbiciem w czarnym zwierciadle. Polegaj na instynkcie, Jedi za polegaj na szkoleniu. Wykorzystuj gniew i agresj jako rdo swej siy; nasza Janko5

198 sia opiera si o spokj i obron. Nawet bro, ktr nosi zarwno on, jak i jego stranicy, jest znieksztaconym obrazem naszej broni. Uywam mojego miecza jako tarczy. Oni uywaj swoich tarcz jako mieczy. Depa mwi, e te wibrotarcze" s wynalazkiem Kara. Wibrotopory s wrd poszukiwaczy do popularn broni; wykorzystuje si je do cinania drzew i oczyszczania drg przez zarola zbyt gste, eby przepchny si przez nie pezaki. Od czasu, kiedy do zasilania wibrotoporw uywa si generatorw sonicznych, cakowicie i hermetycznie zamknitych w obudowie, stay si one cakiem odporne na metaloerne grzyby i plenie. A sam metal... c, to te ciekawa historia. Podobno jest to stop, ktrego nie atakuj grzyby. Jest wyjtkowo twardy i nigdy nie traci ostroci krawdzi. Nie rdzewieje, nie ciemnieje. Wydaje si, e jest te nadprzewodnikiem. Dlatego moje ostrze nie mogo go przeci. Caa powierzchnia ma zawsze jednakow temperatur. Nawet energia miecza wietlnego jest natychmiast odprowadzana. Jeli do dugo przytrzymasz ostrze, wszystko si stopi, ale tarczy nie przetniesz. Nie energetyczn kling. Kiedy Kar przyjmuje kogo na stranika akkw, czowiek ten buduje swoj wasn bro. Jest to tradycja nieco podobna do tradycji Jedi, ktrzy take sami buduj swoje miecze. Teraz dopiero przyszo mi do gowy, e Kar mg wykorzysta historie ze szkolenia Jedi, jakie swego czasu opowiadaem moim dawno zaginionym przyjacioom z ghosha Windu, jakie trzydzieci pi czy nawet wicej lat temu. Korunnai maj dug tradycj przekazywania sobie opowieci z ust do ust, a historie przechowywane w kadej rodzinie traktuje si jak najwikszy skarb. Nie podzieliem si t uwag z Dep. A Depa przysiga, e nie ona nauczya Kara i jego stranikw typowej dla Jedi umiejtnoci przekazywania myli. Powiada, e Kar ju j zna, kiedy po raz pierwszy si spotkali, a jeli to, co twierdzi Depa, jest prawd, musia nauczy si tego sam. Prawdopodobnie zaczerpn pomys z tej samej opowieci, ktr ja -bezmylny modzik - niewinnie podzieliem si z rwnie niewinnymi przyjacimi. I tak, w dziwny, okrny sposb, Kar Vastor moe by moim dzieem. Pochodzenie metalu jest tajemnic. Kar nikomu jej nie zdradza. Sdz, e wiem, co to takiego. Powoka statku kosmicznego. Tysice lat temu - przed wojnami Sithw - kiedy generatory pola byy tak masywne, e mogo si w nie wyposaa tylko najwiksze statki bojowe, mniejsze stateczki zbrojono lustrzanym nadprzewodzcym stopem, ktry wytrzymywa strzay z powolnych i niskoenergetycznych dziaek laserowych tamtych czasw. Janko5

Punkt Przeomu

199

Matthew Stover

Punkt Przeomu

Myl, e Kar, gdzie tam w przepacistej dungli wyyny Korunnai, ktrego dnia podczas swojego rocznego tan pel'trokal natrafi na staroytny statek Jedi, ktry pozostawili na tej planecie jego przodkw, a take moich wasnych. Wczeniej, tego samego wieczoru, dowiedziaem si ostatecznej prawdy o Karze Vastorze. Nie tylko kim jest i dlaczego jest taki, a nie inny... Ale take o co mu chodzi. Gdzie po drodze na trasie Kar znalaz jaskini, ktra wydawaa si odpowiednia, aby nas ukry przed kanonierkami i wykryciem przez satelity. Tej nocy zaj si uzdrawianiem Besha i Chalk z zakaenia larwami osy. Besh i Chalk pozostawali w transie thanatizinowym, przymocowani do toboganu jak towar. Brutalne rany, jakie zada im Terrel, czciowo zasklepiono za pomoc kleju do tkanek ze zdobycznego pakietu medycznego, cho same rany rzecz jasna zagoi si nie mogy - procesy naprawcze organizmu rwnie zostay spowolnione przez thanatizin. Depa bya wiadkiem zabiegu, ja te, podobnie jak kilku innych wybracw. Para stranikw akkw wniosa j do rodka, razem z szezlongiem i ca reszt. Leaa, zasaniajc oczy szczupym ramieniem -wanie cierpiaa na atak migreny, a blask tyruunu, lokalnego drewna, ktre ponie biaym ogniem, sprawia jej bl. Zdaje si, e najchtniej w ogle zrezygnowaaby z caej imprezy. Kiedy jednak Kar uoy nieruchome ciaa Besha i Chalk twarz do dou na omszaej pododze pieczary, a potem rozerwa im tuniki na plecach, Depa poruszya si i usiada. Wprawdzie przez cay czas przysaniaa oczy, ale blask ognia zapala w nich czerwone i srebrne byski. Patrzya akomie, wbijajc drobne biae zby w doln warg i oblizujc kcik ust w okolicach blizny po oparzeniu. Kar przykucn obok lecych, nucc co pod nosem, a Korun, ktrego nie znaem, zacz wprowadza im do y antidotum. Nucenie Vastora byo coraz goniejsze, nabrao pulsujcego rytmu, jak powolne ttno ludzkiego serca. Wycign donie, zamkn oczy i nuci, a ja wyczuwaem ruch w Mocy, wir siy, cakiem niepodobny do tego, co wyczuwaem w obecnoci uzdrowicieli Jedi albo kogokolwiek innego, jeli mam by szczery. Wzdu krgosupw Besha i Chalk pojawi si nagle czerwony pas; w chwil pniej okazao si, e to lnica wilgo wieej krwi przesczajcej si przez skr. Powiedzmy, e szczegy nie s najwaniejsze. Wystarczy powiedzie, e Kar w jaki sposb wykorzysta Moc - lub raczej pelekotan - aby przekona larwy osy, e znajduj si w cakiem niewaciwym miejscu do wykluwania; wykorzystujc ten sam owadzi tropizm, ktry kae im od miejsca ukszenia przemieszcza si natychmiast w kierunku centralnego systemu nerwowego ofiary, Kar zmusi je do przeniesienia si... Cakowicie poza ciaa Besha i Chalk. Janko5

200 Jego moc bya tak wielka, e caa ta wijca si masa - pewnie byo ich razem z kilogram - popeza prosto do ognia tyruunu, gdzie pkay z lekkim trzaskiem, smac si i wydzielajc saby swd podobny do spalonych wosw. W samym rodku tego niezwykego przedstawienia Depa pochylia si ku mnie i szepna: - Nigdy si nie zastanawiae nad tym, czy przypadkiem si nie mylimy? Nie wiedziaem, o co jej chodzi. Machna delikatn rk o drobnych kociach, wskazujc na Vastora. - Taka moc... i taka kontrola... i ani jednego dnia szkolenia. To, co robi, jest dla niego naturalne, tak naturalne jak sama dungla. My, Jedi, szkolimy si przez cae ycie: kontrolujemy naturalne emocje, pokonujemy naturalne pragnienia. Dajemy w zamian za t nasz Moc tak wiele... A ktry Jedi potrafiby zrobi co takiego? Nie umiaem jej odpowiedzie. Vastor mia moc na skal Mistrza Yody albo modego Anakina Skywalkera. Nie miaem zamiaru prowadzi z Dep debaty na temat tradycji Jedi oraz niezbdnego rozrnienia pomidzy wiatoci a mrokiem. Postanowiem zatem zmieni temat. Powiedziaem jej, e Nick wyjawi mi prawd o zainscenizowanej masakrze i o jej wiadomoci na karcie danych; przypomniaem jej, e w czasie wczorajszej rozmowy nawizywaa do jakiego planu w stosunku do mojej osoby. Chciaa mi co pokaza czy czego mnie nauczy... Zapytaem, o co chodzi. Zapytaem, co zamierzaa osign, sprowadzajc mnie tutaj. Zapytaem, jakie s jej warunki zwycistwa. Odpowiedziaa, e po prostu chciaa mi co powiedzie. To wszystko. Informacja bya krtka, moga j przesa w jednym podprzestrzennym pikniciu, kilka sw, nie wicej. Musiaem jednak by na wojnie - widzie j i wcha, pi i spoywa, i oddycha wojn - inaczej nigdy bym jej nie uwierzy. Powiedziaa mi: Jedi ponios klsk". Tam, w jaskini, przy wtrze trzaskw i skwierczenia larw smacych siew ogniu tyruuna, zaprotestowaem, przywoujc na pomoc liczby: lojalistw wci byo dziesiciokrotnie wicej ni separatystw, Republika miaa potne zaplecze produkcyjne, ogromn przewag w zasobach... ot, pocztek dugiej listy powodw, dla ktrych Republika musi wygra. - Och, wiem - odpowiedziaa. - Republika moe i wygra. Ale Jedi ponios klsk. Powiedziaem wtedy, e nie rozumiem, ale teraz uwaam, e to nieprawda. Prawda jest taka, e Moc powiedziaa mi to ustami Depy tamtej nocy w osadzie. I e rozumiem ju wszystko, co byo do zrozumienia. Po prostu nie chc w to uwierzy. Powiedziaa mi, e sam jestem wcieleniem poraki Jedi. - Powd, dla ktrego uwolnie Balawai, Mace - rzeka mi - jest tym samym powodem, dla ktrego Jedi zostan zniszczeni. Janko5

201

Matthew Stover

Punkt Przeomu

Wojna to potworno, powiedziaa. To jej wasne sowa: Potworno. Ale ty nie moesz zrozumie jednego - ona musi by potwornoci. Tak si zwycia w wojnach: zadajc wrogowi najpotworniejsze rany, tak aby ju si nie mg podnie i walczy. Nie mona traktowa wojny jako sposobu egzekucji prawa, Mace. Nie moesz walczy w obronie niewinnych, bo niewinnych nie ma". Powiedziaa mniej wicej to samo, co Nick na temat poszukiwaczy: nie ma cywilw. - Niewinni obywatele Konfederacji to ci, ktrzy umoliwiaj swoim przywdcom prowadzenie z nami wojny: buduj statki, hoduj ywno, wydobywaj metale, oczyszczaj wod. I tylko oni mog t wojn powstrzyma. Tylko ich cierpienie spowoduje jej zakoczenie. - Ale chyba nie oczekujesz, e Jedi bd sta i patrze na cierpienia i mier zwyczajnych ludzi - zaczem. -Wanie. Dlatego nie zwyciymy. Aby wygra t wojn, musimy przesta by Jedi. - Wci jeszcze mwi w czasie przyszym, ale mam wraenie, e w jej sercu, w sumieniu, Jedi ju nie yj. -To tak, jak zrzucenie bomby na aren Geonosis. Moemy uratowa Republik, Mace. Moemy. Ale kosztem naszych zasad. Ostatecznie czy nie po to s Jedi? Powicamy dla Republiki wszystko: nasze rodziny, nasze rodzinne wiaty, nasze bogactwo, nawet ycie. Teraz Republika oczekuje od nas, e powicimy rwnie nasze sumienia. Czy moemy odmwi? Czy tradycja Jedi jest waniejsza ni ycie bilionw? Opowiedziaa mi, jak wraz z Karem Vastorem zdoali przepdzi separatystw z tej planety. WNS wykorzystywaa port kosmiczny Pelek Baw jako baz, gdzie naprawiali, doposaali i doadowywali myliwce bezpilotowe, ktrymi otaczali system Al'har. Operacje te wymagay znacznej liczby pracownikw cywilnych. Strategia Depy bya prosta: udowodni tym cywilnym pracownikom, e wojska separatystw i milicja Balawai razem wzite nie s w stanie zapewni im bezpieczestwa. Nie byo otwartej walki. Nic heroicznego ani spektakularnego. Niekoczca si seria ponurych morderstw. Jedna lub dwie osoby naraz. Pocztkowo separatyci zalali Pelek Baw swoimi siami zbrojnymi - ale roboty bojowe s tak samo nieodporne na metaloerne grzyby jak zwyke miotacze, onierze z krwi i koci za umieraj rwnie atwo jak cywile. Na czym zatem polega wojna partyzancka? Jej prawdziwym celem nie s stanowiska bojowe nieprzyjaciela, ba, nawet nie jego ycie. Celem jest wola walki wroga. Wojny nie wygrywa si, zabijajc nieprzyjaci, ale terroryzujc ich tak dugo, a zrezygnuj i sami wrc do domu, - Dlatego sprowadziam ci na Haruun Kal - powiedziaa Depa. - Chciaam ci pokaza, jak wygldaj onierze zwyciskiej armii - wskazaa miejsce gdzie poza ogniskiem. - Patrz, oto Jedi przyszoci. Wskazywaa na Kara Vastora. Janko5

202 Dlatego wanie teraz, o tej czarnej godzinie, dugo przed witem i jeszcze duej po pnocy, kiedy to wiecce pncza blakn, a drapieniki udaj si na spoczynek, wci le w piworze i gapi si w czarne licie nad gow. Myl o jutrze. Jutro std odjedamy. Wracamy do wiatw, gdzie prysznice zawieraj tylko czyst wod, zamiast mgy probi. Do wiatw, gdzie pi si pod dachem, na materacach, w czystych, bielonych przecieradach z prawdziwych wkien. Do wiatw, ktre na razie wci jeszcze le w Galaktyce Pokoju.

Janko5

203

Matthew Stover

ROZDZIA

14
OSTATNIE WEJCIE
Powietrze nad przecz Lorshan byo tak czyste, e niebieski jak niebo szczyt, ktry Mace z trudem dostrzega daleko na poudniu, mg by nawet Ramieniem Dziadka. Nieco bliej w tamtym kierunku na ziemi kada si plama mgy, prawdopodobnie smog nad Pelek Baw. Jeszcze bliej drobniutkie srebrne kropeczki kanonierek patroloway dungl w dolinie. Duo ich byo - Mace naliczy co najmniej sze, moe nawet dziesi uwijajcych si nad grami trjek. Od czasu do czasu wida byo bezgony bysk strzau z dziaa lub krte nitki czarnego dymu z miotaczy ognia. Mace czerpa z nich pewn otuch; oznaczao to, e milicja wci sdzi, i partyzanci kryj si w dungli. Siedzia ze skrzyowanymi nogami u wejcia do jaskini, z notatnikiem na kolanach. Tylko o dwa metry dalej jaskrawe popoudniowe soce owietlao czk na zboczu: poronit gst traw paszczyzn, prawie cakiem poziom, ktra po jakich dziesiciu metrach zaamywaa si ostro i spadaa a do przeczy w dole. Ta czka wystarczy bez problemu, aby mg tu wyldowa ldownik klasy Jadthu, produkcji Republic Sienar Systems. Mace z determinacj stara si nie patrze w niebo. Jak przyleci, to bdzie. Ju tylko kilka minut, nie wicej. Stwierdzi, e ukada w myli list obrae, jakie wynis z Haruun Kal: od sicw po strzaach z miotaczy nastawionych na oguszanie poprzez oparzenia, poamane ebra, wstrzs mzgu, a nawet ugryzienie przez czowieka. Nie wspominajc licznych uksze i udle owadw, jakiej wysypki na prawym udzie i bbli na stopach, ktre prawdopodobnie zawdzicza uporczywej grzybicy. A to tylko obraenia fizyczne. Szybko si zagoj. Co innego z tymi niefizycznymi. Wiara w siebie, zasady, pewniki moralne... serce. Tego nie mona wyleczy bandaem w sprayu i plastrami z bacty. Nieustannie krcy za jego plecami Nick zdy ju wydepta drk w cienkiej warstwie gruntu pokrywajcego podog jaskini. Podnis karabinek oparty o cian, sprawdzi po raz dziesity, czy dziaa, odstawi znowu. To samo zrobi z pistoletem Janko5

204 przy udzie, po czym rozejrza si, czy nie znajdzie jeszcze czego do roboty. Nie znalaz, wic wrci do spaceru. - Jak dugo jeszcze? - Niedugo. - To samo mwie ostatnie trzy razy, kiedy ci zadaem to pytanie. - To chyba kwestia rnicy w interpretacji sowa dugo". - Jeste pewien, e bdzie? - Tak - skama Mace. - A jeli oni przylec szybciej? Chc powiedzie, e nie mamy czasu, eby na ni czeka... nie wtedy, kiedy kanonierki i cholera wie, co jeszcze, ledz ldownik w atmosferze. Jeli jej nie bdzie... - Wtedy zaczniemy si martwi. - Jasne. -Nick zmieni kierunek wdrwki; zamiast od jednej ciany do drugiej, chodzi teraz od wejcia do ciany w gbi i z powrotem. - Jasne. -Nick? -Co? - Sid sobie. Mody Kotun zatrzyma si, skrzywi przepraszajco pod adresem Mace'a, wyprostowa sobie tunik i kciukami przesun pod sznurkiem, podtrzymujcym mu spodnie w pasie, jakby go piy. - Nie lubi czekania. - Zauwayem. Nick przykucn koo mistrza Jedi i skin gow w kierunku notatnika. - Masz tu jakie gry? Bo ja zagrabym teraz nawet w dejarika. A nienawidz dejarika. Mace pokrci gow. - To mj dziennik. - Widziaem, jak do niego mwisz. Co jak pamitnik? - Nazwijmy to tak. Osobisty rejestr moich dowiadcze na Haruun Kal. Dla archiww wityni. - Bomba. A ja tam jestem? - Tak. I Besh, i Chalk, i Lesh, Depa i Kar Vastor, i dzieciaki z osady. - Bomba - powtrzy Nick. - Naprawd bomba. wietne to... Wszyscy Jedi tak robi? Mace obj wzrokiem nierwny teren poniej przeczy. - Depa raczej nie... - westchn i znw powstrzyma si, eby nie spojrze w niebo. - Dlaczego pytasz? - C, to takie dziwne, wiesz? Pomyl sobie tylko, bd w archiwach Jedi... -Tak. - Dwadziecia pi tysicy lat zapisw. To jak... jakbym by czci historii caej galaktyki! - I bdziesz, chcesz czy nie. - Jasne, pewnie, wiem, wszyscy s. Ale niekoniecznie w archiwach Jedi, prawda? Chodzi o to, e moje nazwisko zostanie tam na zawsze. To jak niemiertelno... Janko5

Punkt Przeomu

205

Matthew Stover

Mace pomyla o Leshu i o Phloremirlli Tenk. O Terrelu i Ranki-nie. O ciaach spalonych bezimiennie, pozostawionych w ziemi osady. - To jest tak blisko niemiertelnoci - rzek powoli - jak tylko moe si znale normalny czowiek. - Mgbym troch posucha? - Nick prbowa zachcajco skin gow. -Nie jestem jaki ciekawski, albo co. Ale troch czasu by zeszo... - Jeste pewien, e chcesz wiedzie, co o tobie myl? - Jasne, a co? Tak le jest? - zapyta z penym nadziei mrugniciem. - Wiem, nie jest le, tylko okropnie. - artuj, Nick. Przekomarzam si z tob. Nie mog go odtworzy. Jest zakodowany, a tylko mistrzowie z archiww w wityni maj kod. - I nawet sam siebie nie moesz posucha? Mace zway notatnik w doniach: wydawa si takim maym, nieistotnym przedmiotem, a nosi w sobie tyle zwtpienia i blu. - Kodowanie nie tylko chroni przed odczytem, lecz rwnie zabezpiecza mnie przed pokus zmiany zapisw, eby wypa lepiej. - A zrobiby to? - Do tej pory nie miaem okazji. Gdybym mg... c, nie potrafi odpowiedzie. Mam nadziej, e oparbym si pokusie, ale Jedi czy nie, wci jestem czowiekiem. Wzruszy ramionami. - Zrobi teraz ostatni zapis, przygotowanie do ostatecznego raportu dla rady, po powrocie na Coruscant. Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu [Ostatni zapis z Haruun Kal] Major Rostu i ja czekamy przed jaskini w koruskiej bazie na przeczy Lorshan. Depa... [Mski gos zidentyfikowany jako Nick Rostu, major zawodowy, GAR] - Hej, to ju jest wczone? Mog mnie teraz... no tego... sysze? -Tak, jest... [Rostu]: - Ekstra. Wic jaki dziki Jedi z innej planety za tysic lat moe to wycign i to bdzie tak, jakbym mu powiedzia cze" przed tysicem lat? Cze, paskudny, przeraajcy mapiszonie Jedi, kimkolwiek... - Majorze. [Rostu]: -Tak, wiem, zamknij dzib, Nick. [Odgos cikiego westchnienia]. Depa ma si z nami tutaj spotka. Wymylia jak intryg, eby pozby si Kara Vastora i jego stranikw na tak dugo, by zdy odlecie w spokoju. Nie podaa szczegw, a ja nie dopytywaem. Obawiaem si usysze to, co mogaby mi powiedzie. Sygna zosta wysany wczesnym rankiem, przy wykorzystaniu tej samej techniki, jak stosowaa przy wysyce sporadycznych raportw. Zamiast zwykej Janko5

206 transmisji podprzestrzennej - ktra zostaaby przejta przez satelity milicji i pozwolia bez trudu namierzy lokalizacj - nadawaa zakodowane wezwanie do podjcia przez normalny kana komunikacyjny, wykorzystujc bardzo ciasn wizk, ktr nastpnie na jednej z ssiednich gr odsyali do satelity HoloNetu. Sygna komunikacyjny zawiera rwnie kod ominicia priorytetw Jedi, ktry czciowo przechwytuje lokalne pasmo HoloNetu i wykorzystuje do przesania rzeczywistego kodu podjcia na Hallecka". Jest to bardzo bezpieczna transmisja, cho cz danych zawsze traci si przy rozproszeniu wizki. Sam syszaem potwierdzenie w stacji komunikacyjnej bazy. Halleck" jest w drodze. Przybylimy do bazy mniej wicej w godzin po wschodzie soca. Halleck" do tej pory wszed ju pewnie w system. Sama baza za... no c, nie tego oczekiwaem. Jest to nie tyle baza wojskowa, co podziemne obozowisko uchodcw. Kompleks jest olbrzymi, zajmuje ca pnocn cian przeczy jak przypadkowo wykopany ul. Spora liczba wiodcych od niego tuneli prowadzi w gb dungli, do ukrytych jaski. Niektre z nich s naturalne: bble wulkaniczne i kanay wodne zerodowane przez odcieki ze nienych grskich czap. Jaskinie zamieszkane zostay sztucznie powikszone i wygadzone. Na Haruun Kal nie ma wprawdzie przemysu grniczego, a wic brakuje sprztu do wykopw, ale wibrotopr tnie kamie rwnie atwo jak drewno; wiele z mniejszych pomieszcze umeblowano kami, stoami i awkami z kamienia, wycitymi za pomoc takich wanie ostrzy. Byoby to cakiem wygodne, gdyby nie panowa tu taki tok. Jaskinie, tunele i pieczary zapchane s tysicami Korunnai, a codziennie zjawiaj si kolejni. Nie s to wojownicy, lecz gwnie ony i rodzice, chorzy i ranni. I dzieci. Cakowity brak sprztu grniczego oznacza, e wentylacja z koniecznoci jest bardzo prymitywna, urzdzenia sanitarne za po prostu nie istniej. Zapalenie puc szaleje; antybiotyki to pierwsza rzecz, jak natychmiast si zuywa ze zdobycznych pakietw medycznych. Nie ma w jaskiniach miejsca, gdzie nie spotkaby czowieka, ktry ze wistem walczy o kolejny yk powietrza wcigany do wilgotnych, zalanych luzem puc. Dyzenteria codziennie zbiera swoje niwo wrd starszych i rannych, a przy urzdzeniach sanitarnych na poziomie kuba sytuacja moe si jedynie pogorszy. Najwiksze jaskinie zajmuj trawiaki. Wszyscy przybywajcy Korunnai prowadz ze sob trawiaki, ktrym udao si przetrwa podr. Nawet w czasie wojny Czwarty Filar trzyma ich mocno w ryzach. Trawiaki cae dnie spdzaj bez jedzenia i stoczone w ciasnych pomieszczeniach, wszystkie s wte i pasywne. Pomidzy czonkami rnych stad zdarzay si walki i, jak mi mwiono, codziennie pada co najmniej kilka sztuk: najczciej od ran odniesionych w starciach lub od infekcji. Niektre po prostu trac ch do ycia. Kad si i nie chc wsta, a umr z godu. Janko5

Punkt Przeomu

207

Matthew Stover

Korunnai opiekuj si nimi najlepiej jak potrafi, stawiaj zaimprowizowane ogrodzenia ze stert kamieni, aby rozdziela stada, wyprowadzaj je tunelami do dungli poniej przeczy, gdzie mog si pa pod czujnym okiem akkw. Teraz jednak nawet i ten prodek zaczyna by kopotliwy: w miar jak przybywa coraz wicej trawiakw, Korunnai musz wyprowadza je coraz dalej, aby unikn przerzedzenia dungli, ktre mogoby zdradzi pooenie bazy. Teraz rozumiem, dlaczego Depa nie chce odjeda. Ankkox dowiz nas do wlotu jednego z zamaskowanych tuneli. Kiedy wyszlimy z mroku dungli w jeszcze gbsz ciemno podziemia, Depa odsonia kotary howdah i przeniosa si na fotel zamontowany na pancerzu koronowym zwierzcia. Wydawao si, e wdycha spokj wraz z cuchncym, gstym powietrzem. Wszyscy, ktrych mijalimy... ktrych widzielimy... Nie byo okrzykw radoci, nawoywa. Powitanie Depy byo wida przeyciem gbszym ni cokolwiek, co mona wyrazi sowami. Jaka kobieta, przytulona do ociekajcej wilgoci ciany, ujrzaa Dep i odepchna si od skay, a jej twarz wygldaa jak kwiat, ktry nagle otwiera si do soca. Sama obecno Depy rozpalia wiato w jej oczach, dodaa si stopom. Kobieta wstaa z wysikiem, ruszya tunelem i zaraz znw opara si o cian, ale wycigna do nas do, a kiedy Depa skina jej gow na znak, e j poznaje, kobieta chwycia doni jej spojrzenie z powietrza, przyciskajc stulon pi do serca, jakby to jedno spojrzenie byo dla niej czym drogocennym. witym. Jakby rzeczywicie bya to jedyna rzecz potrzebna jej do szczcia. Tak wanie wygldao nasze powitanie: ta kobieta pomnoona przez tysice. Wojownicy i ranni. Starcy. Chorzy i kaleki... Dzieci... Depa jest dla nich czym wicej ni Jedi. Nie bogini - sami uywajc Mocy, nie daj si atwo oszoomi moliwociami Jedi. Sdz, e jest czym w rodzaju totemu. Jest dla nich tym, czym Jedi powinien by dla kadego, ale zapada im w serca tak gboko, e zdaje si to oscylowa na granicy szalestwa. Jest ich nadziej. [Rostu]: - A wiesz, e to prawda? - Nick? [Rostu]: - Mylisz, e tu jest le? Jasne, masz racj, jest le. Ale nie tylko tu, to znaczy tu. Na caej wyynie. Jest le. Ale nie wyobraasz sobie, jak tu byo przed Dep... w sumie, wiesz, my nie jestemy tacy li. - Nikt nie powiedzia, e jestecie. Ale za dobrzy te nie. Nie widziaem ani jednego dobrego faceta. [Rostu]: - Do tej pory? Ja widziaem jednego... nie, dwch. - Naprawd? Janko5

208 [Rostu]: - Ca t histori z dobrymi i zymi moesz sobie wsadzi w luz powietrzn. To znaczy, sam dobrze wiesz, dlaczego Pelek Baw wycofa si z Republiki. Korupcja senatu" ani ta caa polityczna gadanina nie ma tu nic do rzeczy. Balawai doczyli do Konfederacji, poniewa separki obiecali, e bd szanowa ich suwerenno. apiesz? Prawa planetarne. A jedynym prawem planetarnym, jakie interesuje Balawai, jest moliwo wybicia nas wszystkich. Separki parkuj swoje myliwce-roboty i zaogi pomocnicze w porcie kosmicznym i nagle milicja ma do dyspozycji nieograniczon liczb kanonierek, a z kolei Balawai wydaj prawo, e przebywanie Korunnai poza granicami miasta Pelek Baw jest nielegalne, a potem bardzo szybko zabieraj si rwnie za Korunnai w miecie. Nie wszystkich, sam rozumiesz, tylko przestpcw. ebrakw, dzieciaki uliczne, rozrabiakw. Dla jasnoci rozrabiaka" to kady Korun, ktry powie jedno sowo na temat tego, jak jestemy traktowani. Mieli dla nas obz. Byem tam. Tam wanie znalaza nas Depa. Uwaasz, e tu jest le? Powiniene zobaczy pieko, z ktrego ona nas wycigna. No i dobrze, moe ycie tam zamienilimy na mier tutaj. No i co? Mylisz, e jest jaka rnica? Mylisz, e tamto byo lepsze? yjcie sobie w klatce, jeli chcecie. Ja? Ja jestem wolnym czowiekiem. Tym jest dla nas Depa. To wanie nam zabierasz. - Wkrtce i tak std odejdzie. [Rostu]: - Ty tak twierdzisz. - Ona umiera, Nick. Wojna j zabija. Ta planeta j zabija. Korunnai j zabijaj. [Rostu]:-Nikt nigdy jej tu nie skrzywdzi... nie umylnie w kadym razie. - Ale ona tonie w waszym gniewie, Nick. [Rostu]: - Eje, ja jestem tylko troszk upierdliwy. - Nie chodzi o ciebie osobicie, tylko o was wszystkich. O cae to miejsce. Niekoczca si przemoc... bez nadziei, bez pomocy. Poczenie Jedi z Moc wzmacnia wszystko, co czujemy. Najmniejszym naszym czynom przydaje wagi, ktr trudno sobie wyobrazi. Czyni nas czym wicej ni to, czym ju jestemy. Jeli jestemy spokojni, daje nam powag. Gdybymy byli wciekli, wypeniaby nas gniewem bogw. Gniew jest puapk. Moesz go uwaa za narkotyk, nieco podobny do byszczostymu. Nawet minimalna dawka moe ci napeni nieposkromionym apetytem na wicej i apetyt ten nigdy nie zniknie. Dlatego my, Jedi, zawsze musimy stara si budowa pokj w sobie, bo to, co tkwi w nas, wida rwnie z zewntrz. Moc jest Jednoci. Jestemy czci Mocy, a ona zawsze bdzie, cho w czci, tym, czym my jestemy. Podobnie jak dla Vastora zbyt pno jest, aby sta si Jedi, dla Depy za pno, aby sta si lor pelekiem. Chtnie odda ycie, aby pomc twojemu ludowi. Czy ty rwnie chtnie je wemiesz? [Rostu]: - Hej, nie patrz tak na mnie. Jestem po twojej stronie, pamitasz? Janko5

Punkt Przeomu

209

Matthew Stover

Punkt Przeomu

210

- Dobrze. Halleck" zapewne jest ju w systemie, wkrtce powinnimy zobaczy smug pary z ldownika. A Depa zda nam na spotkanie. [Rostu]: - Na pewno? Wyczuwasz j? - Nie bezporednio. Ale... to dla niej typowe. Cz jej planu utrzymywania Kara i jego stranikw akkw z dala od nas obejmowaa odzyskanie mojego miecza wietlnego. Dziki takim drobiazgom i jej wrodzonej dobroci wierz, e jeszcze nie jest stracona... Mog wprawdzie odbudowa mj miecz, ale ona... By w niej taki smutek... Melancholijna rezygnacja: chyba to najlepsze okrelenie jej wyrazu twarzy, kiedy obiecaa, e zwrci mi miecz. Bro to niby nic takiego, ale wydawaa si bliska ez. Nie mog znie myli, e twoja podr tutaj mogaby kosztowa ci wicej ni to, co ju stracie" - powiedziaa mi tego ranka, kiedy odchodziem, aby na ni tu zaczeka. Wyranie czuj, jak mj miecz si zblia, czuj rwnie jej miecz. Zdaj ku nam krtymi szczelinami skalnymi, ktre stanowi przejcie z tej jaskini do wewntrznego systemu pieczar. Dziwne to... dziwne, jak prekognitywne wraenie straszliwej tragedii, ktra wkrtce ma nastpi... dziwne, e czuj Dep, t sam Dep, ktr tak dobrze znam, tylko dziki jej mieczowi. [Rostu]: - A czy to precostam" straszliwej tragedii ma przypadkiem jakie tumaczenie na basie, na przykad: Mam co do tego ze przeczucia"? No bo wiesz, teraz, jak o tym wspomniae... - Te mam takie wraenie... ale mam ze przeczucia od chwili, kiedy postawiem stop na tej planecie. [Rostu]: - Tak si zastanawiaem... wiesz, jestemy tutaj ju dugo, bardzo dugo. Nie przyszo ci do gowy, e Depa niekoniecznie wysaa nas tutaj, eby usun z drogi Kara? Moe zrobia to, eby pozby si nas? -To te mi przyszo do gowy, ale nie dopuszczaem do siebie tej myli. Depa nie jest taka: nie jest zdolna do oszustwa, a co dopiero do zdrady. Obiecaa, e si tu z nami spotka. To znaczy, e si spotka. Tutaj. Jest ju tylko o kilka krokw od nas... [Rostu]: - Albo wiesz co? Nie. -Ty... [Rostu]: - No nie, do! Przesta! Mwi powanie... [Ostatnim dwikiem w dzienniku mistrza Windu z Haruun Kal jest nieartykuowany pomruk, przypominajcy ostrzegawczy ryk drapienika]. [Koniec dziennika]

ROZDZIA

15
PUAPKA
Nick sta w klasycznej postawie strzelca: pistolet w prawej doni, lewe rami do przodu, prawe w poprzek ciaa, lewa do obejmuje praw na kolbie pistoletu. Jego celem byt peen spiczastych jak igy zbw umiech, widniejcy w szczelinie w gbi pieczary. Mace wsta pynnie, lecz powoli, bez niepotrzebnych gestw. - Nie rb tego, Nick. - Wolabym nie - przyzna Nick. - Ale jeli nie bd mia innego wyjcia... - Widziaem, jak blokowa strzay z miotaczy. Z kulami zrobi to samo. Nie bdziesz mia adnych szans. - To ty tak twierdzisz - gos Nicka by dziwnie spokojny i stumiony, a donie spokojne i nieruchome jak otaczajca ich gra. - Jeszcze nie widziae, jak strzelam. - Nie musisz mi tego pokazywa akurat teraz. - Mace pooy rk na doni Nicka i delikatnie zmusi go do opuszczenia broni. -Wychod, Kar. Ciemno w szczelinie uksztatowaa si w sylwetk lor peleka. Wibrotarcze tkwiy na bicepsach. A w doniach Kar trzyma dwa wietlne miecze. Mace poczu, jak ulatnia si z niego caa nadzieja i wiara. Pozostao jedynie zmczenie. Tak uparcie, tak dugo stara si wierzy w ni w siebie, w Moc. Zmusi si, aby wierzy. Bezlitonie dyscyplinowa umys, aby nie dopuci do siebie obaw czy klski. W kocu to bya Depa, jego padawan, prawie jego dziecko... zna j przez cae jej ycie... Z wyjtkiem kilku pierwszych i kilku ostatnich miesicy. Vastor wymin Nicka, nie zaszczycajc go spojrzeniem. Na otwartych doniach trzyma oba miecze. Dar pokoju. Poprosia mnie, ebym... - Wiem - mrukn Mace. Janko5

Janko5

211

Matthew Stover

Powiedziaa mi, e nie chciaaby, aby straci cokolwiek wicej poza tym, co ju stracie... - Nic nie straciem. To bya prawda: nie straci waciwie nic konkretnego. Nie tu, nie na Haruun Kal. Dep straci wczeniej, zanim jeszcze postawi stop na rampie wahadowca. Straci j przed masakr, przed wiadomoci na pytce danych. Straci j, zanim jeszcze j tu przysa. Depa Billaba bya kolejn ofiar jego klski na Geonosis. Tyle tylko e jej umieranie zabrao wicej czasu. Na Haruun Kal straci waciwie tylko iluzj. Sen. Nadziej tak wit, e nie odway si jej wyzna nawet przed samym sob marzenie, e ktrego dnia w galaktyce znw zapanuje pokj. e wszystko wrci do normy. Czyby musia sobie usi, doshalo? - Pomruk Vastora brzmia nut ostronej troski. - Nie wygldasz najlepiej. - Wic to pocaunek na do widzenia? - Nick wsun pistolet z powrotem do kabury, ale wyglda tak, jakby w wyobrani oprnia w Vastora cay magazynek. - Bardzo brzydki dowcip, jeli chcesz zna moje zdanie. Powiedz swojemu choptasiowi, eby uwaa, co mwi na temat Depy Mace tylko w milczeniu pokrci gow. Brakowao mu sw. - Chodzi mi o to, e to drastwo. A ja co wiem na temat drastwa, jeli rozumiesz, co mam na myli. Poegnanie to jedno, ale wysa swj miecz wietlny, eby myla, e to ona... - Nie po to go przysaa. Kar oddaje mi oba. Warkot Vastora by jak spojrzenie lianokota: bezlitosny, ale jakim sposobem nie mia w sobie nic odpychajcego. Powiedziaa, e zrozumiesz. Mace w zadumie skin gow. - Jej ju nie bdzie potrzebny. Nick zmarszczy brwi. -Nie? - To bro Jedi. -Aha. - Wanie. Mace spuci gow. - Chce ci powiedzie, e... - Wanie. Mace przymkn oczy. Nie mg ju patrze na to miejsce. - To j zabija - rzek sabym gosem. - Obecno tutaj. Robienie tych wszystkich rzeczy. Jeli zostanie, umrze. Kady umiera, doshalo. Ale Haruun Kal jest jej problemem. To jej dom. Zna go dobrze, to teraz jej miejsce. Dungla jej nie zabija. Ty j zabijasz. Mace otworzy oczy i spojrza uwanie w renice lor peleka. Janko5

212 Nigdy nie przestaje myle a tobie. - Zagrzmia Vastor. - Wiesz, co j zabija? Wyobraanie sobie, co ty musisz o niej myle. O niej, o wszystkim, co zrobia i co jeszcze zrobi. Mierzy siebie twoimi standardami, ale nawet jeli twoje standardy s cakowicie bdne, to nie znaczy, e jej poraka jest przez to cho troch mniej bolesna. Jeste jej panem, mistrzu Windu. Nie rozumiesz, jak bardzo ci kocha? - Rozumiem. - Chciaby, eby ona take zrozumiaa, jak bardzo on kochaj... Ale czy postpiaby inaczej, gdyby wiedziaa? A moe wtedy cierpiaaby jeszcze bardziej? Tak, rozumiem. Dlatego przysaa mnie, abym odda ci jej bro i przekaza poegnanie. Ona nie ma odwagi spojrze ci w oczy... Mace westchn gboko, po czym wyprostowa si nagle. - C - rzek powoli, niechtnie. - Bdzie musiaa to pokona. Co powiedziae? - Przykro mi, e to dla niej bolesne. Dla mnie to te adna przyjemno. Szczerze mwic, na tej planecie co najbliszego do przyjemnoci czuem, kiedy zostaem pobity do nieprzytomnoci. Powiedziaem jej, e nie opuszcz tej planety bez niej i nic si w tym wzgldzie nie zmienio. Tak sdzisz? Wyjrzyj na zewntrz, doshalo. - Lor pelek wyszed z cienia pieczary w jaskrawe, naznaczone czerwieni wiato popoudnia, zalewajce czk nad klifem. Nie jest to jedyna jaskinia w tej grze. Mace wyszed za nim, a Kar pokaza mieczem wietlnym ogromne zbocze, czciowo pokryte plamami cienia. W jednej z jaski siedzi mj czowiek. W cigu kilku ostatnich miesicy udao nam si zdoby na Balawai kilka sztuk cikiej broni piechoty. Jedn z nich jest odpalany z ramienia miotacz torped protonowych. - Kar, grobami mnie nie przekonasz. Powiedziaem jej, e raczej tutaj umr, ni zostawi j na tej planecie. Nie rozumiesz mnie. Torpeda nie jest dla ciebie... gdybym chcia ci zabi, zrobibym to sam. - A to by si jeszcze okazao - odpar Mace Windu. Ldownik wkrtce przyleci, eby ci std zabra. Jeli nie wsidziesz na pokad, mj czowiek go zniszczy. Twoich pilotw, strzelcw, onierzy, wszystkich, ktrzy tu po ciebie przybyli. Zgin wszyscy. Teraz dopiero Mace spojrza w niebo. Turkusowa pachta bez granic. Jedynymi obokami widocznymi na horyzoncie byy smugi oparw. Widzisz? Nie jeste jedynym, ktry moe bra zakadnikw. - Wiesz co? - mrukn Mace w zadumie. - Prawie jestem ci za to wdziczny. Rozumiem. atwiej ci bdzie zrobi to, co musisz. - Tak. Wanie. Dokonae za mnie wyboru. - Co si dzieje? - zapyta Nick z pmroku. - Co on do ciebie mwi? Odjedamy, prawda? - Dzieje si bardzo duo i le - odpar Mace. - A on nie powiedzia niczego wanego i, oczywicie, nigdzie nie wyjedamy. Nie bez Depy. Janko5

Punkt Przeomu

213

Matthew Stover

Vastor schyli si, w oczach pojawiy mu si niebezpieczne byski. Ja nie rzucam grb na wiatr. - To, e jeste tutaj, oznacza, e nie znaem Depy tak dobrze jak sdziem. A jeli wy dwoje mylelicie, e si ugn pod zagroeniem, to znaczy, e ona zna mnie jeszcze mniej. Ldownik zostanie zniszczony. Bdzie to tak, jakby ich zabi wasnymi rkami. - Nie ma czego takiego, jak tak jakby". - Mace odwrci si i podnis gow, aby spojrze Karowi Vastorowi prosto w oczy. - Jeste za to ty, Karze Vastorze, i twj zbrojny atak skierowany przeciwko Republice. Republika nie ma z tym nic wsplnego. To sprawa osobista. Nie moesz twierdzi... - Trzy dni temu naoyem na Dep formalny areszt. Daa mi swoje sowo... sowo honoru Jedi, e nie bdzie prbowa ucieczki ani w aden inny sposb unika powrotu przed oblicze Rady Jedi, aby odpowiedzie za swoje czyny. Zamaa sowo i podeptaa swj honor. Teraz musz j uwizi. I ciebie take. Mnie? Chyba oszalae. - Karze Vastorze - bezbarwnym gosem cign Mace. - Jeste oskarony o morderstwo popenione na Terrelu Nakayu. - Eee... Mistrzu? Generale...? Jeste pewien, e dokadnie wiesz, co robisz? Vastor wytrzeszczy oczy z absolutnym niedowierzaniem. Zgin twoi ludzie... - Oni s onierzami, a to jest wojna. Rozumiej ryzyko, jakie podjli - wyjani Mace. - A ty? - Jakie ryzyko? - Kiedy twj czowiek strzeli do ldownika, bdzie to oznaczao zdrad stanu. Jako prawdopodobna wsplniczka twojej zbrodni, Depa zostanie oskarona o to samo. Naraasz j na miertelne zagroenie. Moe zosta wraz z tob stracona. Ryk Vastora tym razem nie zawiera sw, tylko pogard i wcieko. - Moe powiniene odwoa swojego czowieka. Dopki jeszcze jest czas. Depa ma racj. Jedi to szalecy. - Od chwili, kiedy stanem na tej planecie, wszyscy mi mwi, e jestem wariatem. Powiedzieli mi to ju tyle razy, e zaczem si zastanawia, czy przypadkiem nie maj racji. Teraz jednak zrozumiaem, o co chodzi. Nie mwicie tak dlatego, e to prawda. Nawet nie dlatego, e wam si tak zdaje. Wy po prostu macie nadziej, e tak jest. Bo jeli ja postradaem zmysy, to wy nie jestecie tymi odraajcymi, olizymi robakami o zgniych sercach, ktrymi si w gbi duszy i tak czujecie. Vastor jednak przesta go sucha. Skrzyowa masywne ramiona tak, e miecze wietlne w jego doniach zniky pod okrytymi ultra-chromem bicepsami. Oddali si w zadumie od Mace'a w stron czki nad krawdzi klifu i rozejrza si po ogromnej, falujcej przestrzeni dungli. Widok oywiay metalowe kropki statkw i odlege rozbyski dzia. Duo dzisiaj patroli kanonierek -zauway. - Wicej ni kiedykolwiek za mojej pamici. Janko5

214 - Mace... - sykn Nick z mroku jaskini. - Wiesz, to przeczucie, o ktrym mwiem, jest coraz mocniejsze... -Tak. - Lepiej si cofnij, tu jest bezpieczniej. - Nigdzie nie jest bezpieczniej - odpar Mace i podszed do Vastora na skraj klifu. Prbowaem - wymrucza Vastor, kiedy Mace znalaz si obok niego. - Zrobiem wszystko, czego mona byo ode mnie wymaga. Nawet Depa nie moe teraz powiedzie, e nie staraem si ciebie oszczdzi. Ale ty nie chcesz by rozsdny. - Nie ley to w mojej naturze. Tak jak powiedziae wczeniej: sam dokonae za mnie wyboru. Jest tylko jeden sposb, aby j przed tob uchroni. - To prawda. Mace zagbi si w sobie, a odnalaz wrd znuenia i blu spokojny punkt. Oddechem zanurzy si w ten punkt, a cay si w nim znalaz, a cierpienie, zmczenie i wtpliwoci pozostay na zewntrz. - Mamy teraz walczy? Musimy. Co za ironia, e my, ostatni mscy potomkowie ghosha Windu, musimy ze sob walczy. Chciaem, eby wszystko potoczyo si inaczej, ale i tak nie wierzyem, e si uda. Depa powiedziaa mi, e nie umiesz przegrywa. - Nie miaem okazji powiczy. Vastor skoni gow w penym alu i szacunku ukonie. egnaj, Mace, Jedi Windu. Delikatne zafalowanie w Mocy... Drgnienie. Impuls. Najlejsze z moliwych dotknicie, nieskierowane nawet ku Mace'owi, lecz gdzie pomidzy drzewa pod przecz. Sygna. Zatrzymana w czasie scena, jak zamknita w bursztynie postrzegania Mocy Mace'a. Vastor, stojcy ze skrzyowanymi na piersi ramionami. adnego zagroenia. Tarcze wysoko na ramionach, donie z mieczami wietlnymi wcinite pod pachy, zasonite masywnymi bicepsami... Mace obok niego... odsonity na krawdzi klifu, nieuzbrojony... Kanonierki, morze drzew falujce w lad za ich przelotem, wszystkie dwiki stumione przez odlego... Nick w gbi jaskini, karabin oparty o ska. Chopak siga po pistolet ruchem, ktry dla kadego innego widza byby szybki jak byskawica. .. Czowiek ukryty w cieniu dungli, o kilometr std, gadko przyciskajcy spust karabinka snajperskiego wysokiej mocy. Pojedynczy snop czerwonej energii tryska spomidzy drzew w kierunku czki... Prosto w serce Mace'a. Wszystko to Mace oceni w jednym uamku sekundy, a jedyny punkt przeomu, jaki znalaz, zwizany by z rwnowag Vastora na klifie. Powoli, nie spieszc si zanadto, Mace pooy do na ramieniu Vastora i pchn. W przepa. Janko5

Punkt Przeomu

215

Matthew Stover

Oczy wyszy Vastorowi na wierzch ze zdumienia, kiedy poczu, e leci, a rozkrzyowane nagle ramiona wywijaj w powietrzu, by zachowa rwnowag. Kiedy si zachwia, gowa przesuna mu si w bok; to wystarczyo, aby kula z pistoletu Nicka otara si o skro, zamiast wydusi mzg przez oczodoy. Machajc ramionami, rozluni palce. Mace sign w Moc, cign ku sobie oba miecze, wczy obie wiecce klingi i unis z zapasem caych szeciu czy siedmiu milisekund, zanim promie wystrzelony z dungli rozbi si o nie, wzniecajc snopy iskier. Vastor mia refleks lianokota - przekrci si w locie i wbi palcami w powierzchni skay metr od krawdzi klifu. Jego kamrat z dungli zalewa Mace'a ogniem, usiujc zmusi go do odwrotu. Nick wybieg z jaskini, wrzeszczc: Dostaem go? Nie yje? Nie yje?" -i zamar na widok Vastora, ktry jednym skokiem wyldowa na czce i szarpniciem Mocy cign tarcze do pozycji bojowej. Nick strzela tak szybko, jak tylko jego palec nada naciska spust, ale kule z brzkiem odbijay si od byszczcych tarcz Vastora... A Mace tylko sta i patrzy. Patrzy na kling swojego miecza. Moc zmienia wiat w kryszta. Purpurowy promie jego miecza rozwietli skazy w caej planecie. Pknicia szy od jego ostrza do Vastora, do Nicka, do gry w tle, do przeczy w dole i kosmosu nad gow, przemieszczajc si w rytm gwatownych zafalowa czcych go z tym, czym jest, by i czym na zawsze pozostanie. Wczenie tego miecza, tu i teraz, byo punktem przeomu Letniej Wojny. wiadomo Mace'a rozszczepia si wraz ze wiatem, byskiem przemierzajc linie skaz i wektory wynikw; przez jedn chwil znajdowa si w bezporednim, intymnym niemal kontakcie z wielu rnymi czasami i miejscami. Widzia wszystko. Jakby z niewiarygodnej odlegoci widzia winiw Balawai klczcych na wzgrzu i kanonierki, ktre przybyy, zanim jeszcze zdy rozpali ognisko sygnalizacyjne. Widzia przybycie kanonierek do osady kilka chwil po tym, jak wczy bro, aby chroni dzieci w bunkrze przed pochopnym ogniem wspplemiecw. Ujrza Vastora u stp ruin, usysza znw jego sowa-pomruki: Moi ludzie mwi, e sam przegnae kanonierki, cho nie wydawao si, by odniosy uszkodzenia. Moe nauczye Balawai ba si ostrza Jedi. On jednak wiedzia, e tak nie jest. Widzia kanonierki w tamtej przeczy i pamita, e zawrciy w sekund po tym, jak wczy ostrza po raz pierwszy. Otrzymay rozkaz, aby si wycofa. Poniewa by sam. Poniewa gdyby zosta zabity, zanim dotrze do Depy i jej partyzantw, nie rozwizaby problemu Jedi" milicji. Ujrza siebie w alejce Pelek Baw, z niedowierzaniem spogldajcego na rozadowany miecz. Janko5

216 Ujrza godziny, jakie spdzi na bezpiecznym krzele w tym brudnym pokoju w gmachu Ministerstwa Sprawiedliwoci, w oczekiwaniu... ale to dugie oczekiwanie nie miao nic wsplnego z technikami przesucha. Geptun nie mia w ogle zamiaru go przesuchiwa. Podajc po tej skazie w kierunku przeciwnym do osi czasu, zobaczy izolowany pokj w Ministerstwie Sprawiedliwoci, gdzie technicy raz po razie cili jego mieczem rne przedmioty. Gdzie strzelali w ostrze z miotacza i z pistoletu, gdzie przecinali nim thyssel, lam-mas, licie portaak, durabeton, transpastal. Wszystko po to, by mc zarejestrowa kod emisji ostrza. By satelity mogy rozpoznawa je za kadym razem, kiedy zostao uyte. Niewane w jakim celu. Dlatego miecz by rozadowany. Geptun prawdopodobnie nie mia pojcia o grupie przewodnikw. Chcia po prostu, aby Mace wydosta si z Pelek Baw. Chcia, aby skontaktowa si z Dep i GFW. Chcia si dowiedzie, gdzie ukrywaj si wszyscy zbiegli Korunnai. Teraz, na czce, kolejne skazy napre poczyy jego umys z dziesitkami kanonierek, ktre zbliay si do przeczy Lorshan. Kanonierek wyadowanych rozochoconymi onierzami, cigncych za sob smugi nienawici, strachu i dzikiej radoci, niczym piropusz dymu wybuchajcego wulkanu. . Jedna skaza koczya si na satelicie orbitalnym, ktry pdzi wok planety z prdkoci prawie dwudziestu omiu tysicy kilometrw na godzin. Mace przez szczelin czu, jak krzemowy mzg wykonuje poczenie elektryczne. Czu, jak zostaje wykonana jedna prosta komenda programowa, jak automatyczne zaciski zwalniaj potworne durastalowe prty uoone warstwami w osonach, prymitywne silniki manewrowe kierujce go w atmosfer pod ktem zbyt ostrym, aby przetrwa to jakikolwiek statek kosmiczny. Ale to nie byy statki kosmiczne i nie musiay przetrwa. Vastor wci jeszcze lecia w powietrzu, Nick skrca wanie, eby go namierzy z pistoletu, kiedy Mace Windu poderwa w gr rce i krzykn: - Sta! Eksplozja Mocy, ktra towarzyszya temu okrzykowi mistrza Jedi, rzucia Nickiem o ziemi, a Vastorem o cian skaln nad jaskini. - Co ty wyprawiasz! - Nick poderwa si na nogi i wycelowa pistolet. - Chcia ci rozpieprzy... Zabij go! Vastor przylgn do skay jak jaszczur krayt. Koniec gadania. Czas walczy. - Tak - odpar Mace Windu. - Ale nie ze mn. Rozejrzyj si! Machn rk w stron doliny. Wszystkie patrolujce kanonierki, cae ich tuziny, ktre tak leniwie przemierzay dungl we wszystkich kierunkach, teraz pyny po zbienych trasach, skoncentrowanych w jednym punkcie - na przeczy Lorshan. Nick zakl, warkot Vastora przesta mie jakiekolwiek znaczenie. Janko5

Punkt Przeomu

217

Matthew Stover

Punkt Przeomu

218

- I tam - doda Mace, wskazujc na powoli rozrastajc si czarn chmur nad grami; w istocie by to dym z poncych w atmosferze oson ablacyjnych. rodek chmury sta si czerwony, pomaraczowy, potem biay jak bkitna gwiazda - to zaskoczyy silniki jonowe. Nick zmarszczy brwi. - To nie moe by ldownik... nie ten kt podejcia i znia si o wiele za szybko. - Nie moe - zgodzi si Mace. - A raczej nie mog... - Oj, chyba si nie uciesz, co? - Nick przesun doni po czole. - Cholera. Cholera, cholera, cholera... Chcesz mi powiedzie, e to KOBA? - Co najmniej pi. Kolejne w drodze. Ty! - Ryk Vastora poderwa go ze ciany jak wybuch i przenis na czk. Wymachujc syczc tarcz wrzeszcza: - To twoja wina! Ty ich tu sprowadzie! - Pniej si bdziemy kci, kto zawini. - Mace pozwoli, aby ostrza mieczy skurczyy si i zniky. - Teraz musimy zrobi co zupenie innego. -Co? Mistrz Jedi powid wzrokiem od lor peleka do modego koruskiego oficera, potem zerkn na niebo i durastalowe rakiety mknce przez atmosfer. Trzydzieci tysicy kilometrw na godzin i przyspieszaj. - Wia - powiedzia. Rzucili si do ucieczki.

III
PUNKT PRZEOMU

Janko5

Janko5

219

Matthew Stover

ROZDZIA

16
WSTRZS
Cakowicie zmontowana Kinetyczna Orbitalna Bro Antystanowiskowa - ostrze z utwardzonej durastali, tarcze ablacyjne, miniaturowy napd jonowy i malutkie silniczki korygujce - waya niewiele ponad dwiecie kilogramw. Zanim dotara do celu na poziomie ziemi, tarcze, napd oraz silniczki, a nawet spora cz samej durastali ulegay spaleniu: ostatecznie gowica bojowa waya okoo stu kilogramw, czasem troch wicej lub mniej, zalenie od kta wejcia, gstoci atmosfery i innych drobiazgw. Byo to nieistotne, poniewa KOBA nie bya w gruncie rzeczy broni szczeglnie wraliw lub skomplikowan-jej zalety polegay gwnie na niezbyt kosztownym procesie produkcji i prostej obsudze, dlatego najczciej pojawiay si na prymitywnych wiatach w dalekich kracach galaktyki. Bya wraliwa na przeciwogie z baterii turbolaserw. Przestawaa by uyteczna, jeli cel mia bodaj minimalne moliwoci ucieczki, a kiedy silniczki korygujce ulegy spaleniu, wystarczyy zwyke zakcenia atmosferyczne, aby wytrci j z kursu i zdecydowanie zmniejszy jej skuteczno rwnie przeciwko celom stacjonarnym o wielkoci nieprzekraczajcej nieduego miasteczka. W kocu by to tylko stukilowy kawaek durastali. Dokadno strzau bya jednak rwnie nieistotna, poniewa w punkcie uderzenia ta stukilowa dzida z hartowanej durastali poruszaa si z prdkoci ponad dziesiciu kilometrw na sekund. Jednym sowem: up! Mace, Nick i Kar dotarli do rozszerzajcego si wylotu pierwszej z gwnych jaski, kiedy w jednej zdumiewajcej sekundzie ziemia zapada si pod nimi, podskoczya z powrotem w gr i wystrzelia ich w powietrze, w kierunku najeonego stalaktytami sklepienia. Wybuch wyprzedzi dwik. Mace instynktownie przej kontrol nad lotem, aby przyj si uderzenia o sklepienie na zgite nogi. Poprzez Moc uchwyci Nicka o metr od powanego uszkodzenia czaszki, a kiedy obaj znw spadali na ziemi, fala uderzeniowa przegrzanego powietrza Janko5

220 wystrzelia ze szczeliny wiodcej z jaskini nad czk i uniosa ich, pchajc i przetaczajc po pododze wraz z gradem skalnych odamkw kamieni i poncego piachu. Mace nie wypuszcza Nicka z uchwytu Mocy. Kiedy zatrzymali si wreszcie w koszmarze kbw kurzu, dymu i krzykw, postawi go na nogi i przykucn obok. - Wstawa! - krzykn. - Schyli si, ale poza podog! Skuli si, wciskajc pici w uszy, szarpany przez nastpny - ale ju sabszy wybuch, potem kolejny, jeszcze sabszy. Bya to normalna dokadno KOBA - zawsze istniao spore rozproszenie wizki. Ostateczna konwulsja gry spowodowaa pknicie sklepienia jaskini i zasypaa wszystko gradem kamieni. Krzyki przechodziy w charkot, inne nabieray siy i staway si wyciem w agonii. Miny dwie sekundy i Mace skoczy na nogi. wiato z kul arowych wygldao jak wiecce sfery, ktrych promienie nie mogy przebi si przez kurz i dym. Oczy go pieky i zawiy. Jeden nieostrony oddech wywoa paroksyzm kaszlu. Przycign Nicka do siebie -mody Korun zasoni ramieniem zazawione oczy i wymiotowa w drug rk. Mace chwyci skraj jego samodziaowej tuniki i szarpn. -Hej... hej, co ty... - Potrzebuj twojej koszuli. Jednym ruchem rozerwa tunik na p wzdu plecw. Drugie szarpnicie rozdaro cay przd a po dolny rbek. Poow rzuci Nickowi, a sam zawiza sobie drug cz wok twarzy jak kaptur. Tkanina bya rzadko tkana i mona byo przez ni co widzie i redukowaa py i dym do jakiego takiego poziomu. Nick poszed w jego lady. Mace, przekraczajc stosy gruzu i martwych oraz rannych Korunnai ruszy w kierunku lnienia ultrachromu, widocznego pod ogromnym kamiennym blokiem. Uklkn obok i zacz usuwa drobne kamyki z lor peleka, jednoczenie pytajc: - Kar? Syszysz mnie? Chrapliwy z blu i kurzu warkot Vastora nie by pozbawiony sarkazmu: Odsu si lepiej. Ile razy jeste w pobliu, co cikiego spada mi na gow. Mace oddechem wprowadzi si w lekki trans i odnalaz punkt przeomu kamienia. -Nie ruszaj si. Ostrze zabyso, wbio si w kamie i pyta pka na dwoje nad plecami Vastora. Jeden ruch potnych ramion rozsun oba kawaki na tyle, aby Kar mg si midzy nimi podnie na kolana. By oblepiony kurzem, a z brzydkiej rany nad uchem spywaa krew. Moge mnie zabi. Powiniene by to zrobi. - Martwy mi si nie przydasz - odpar Mace. - Czy ta baza ma jaki schron? Jaki bunkier, najlepiej hermetyczny? Pomieszczenie z cik broni. Mona je uszczelni. - Doskonale. We wszystkich chorych i rannych niezdolnych do ruchu i zamknij tam. Kiedy przychodzi milicja, zwykle zaczyna od gazu. Vastor i Nick wymienili ponure spojrzenia. Mace obejrza si przez rami. - Nick, idziesz ze mn. Naprzd. Nie powstrzymamy ich. Nawet przez dzie. Nawet przez godzin. Janko5

Punkt Przeomu

221

Matthew Stover

Punkt Przeomu

222

-Nie musimy robi tego sami. Mam w systemie redniej wielkoci krownik z regimentem najlepszych onierzy, jakich widziaa ta galaktyka. - Mace pooy jedn do na ramieniu Vastora, drug na ramieniu Nicka, a w jego ciemnych oczach zalni dziwny blask. - Nie bdziemy ich zatrzymywa. Nie bdziemy nawet z nimi walczy. Jeli Halleck" bdzie nas osania z powietrza, a onierze z ziemi, dwadziecia ldownikw moe ewakuowa wszystkich w cigu kilku godzin. - Razem z trawiakami? Mace skin gow. - Niech tylko dadz si wsadzi na pokad. KOBA bombardoway gr. Korunnai krzyczeli, uciekali i krwawili. Niektrzy prbowali pomaga rannym. Inni ginli. Jeszcze inni dygoczc, przywierali do najbliszej ciany. Mace bieg dalej. Nick depta mu po pitach. Czasem fala uderzeniowa zwalaa ich z ng. Czasem kurz by tak gsty, e Mace musia owietla sobie drog ostrzami mieczy wietlnych. - A po co ja ci jestem potrzebny? Bye dzisiaj w centrum komunikacyjnym - dysza Nick przez kby kurzu, ktre lina zmienia w boto. - Znam si na pakietach medycznych. Id dalej, a ja sobie zostan z rannymi... - Mowy nie ma. wiato padajce od ostrza owietlio najeone kawakami ska rumowisko: korytarz zosta odcity ukon cian kamieni. - To jedyna droga do centrum komunikacyjnego, jak znam - oznajmi Mace. Miaem nadziej, e ty znasz inn. Nick wymamrota pod nosem brzydkie sowo i pochyli si nad rumowiskiem. - Jakie to jest gbokie? Nie moesz si przebi... - Wytrzeszczy oczy. - Hej, tam s ludzie! Uwizieni! Czuj ich... musimy ich wydoby! - Ja te ich czuj... ale to rumowisko jest mao stabilne - mrukn Mace. - Kopanie i cicie moe zaj wicej czasu, ni mamy do dyspozycji; pierwszy bd i zwalimy im na gowy p gry. Musimy si dosta do centrum inn drog. - Ale.. .przecie nie moemy ich tu tak zostawi! -Nick, skup si. Czy tu bd bezpieczniejsi? - No c... - Nick zmarszczy czoo. - C... - Suchaj. We wszystkich jaskiniach bd zapadliska. Musimy zrobi wszystko, eby przeyo wystarczajco duo ludzi, aby si przekopali. Nick niechtnie skin gow. - No to w drog. Centrum komunikacji byo niewielk naturaln jaskini, umeblowan stoami z desek, kilkoma skleconymi domowym sposobem krzesami i niewielk iloci sprztu. - Z anten przekanikowych pewnie niewiele zostao - mamrota Nick, drepczc w tamtym kierunku. - Troch za pno, eby si martwi, e nas odkryj - przypomnia mu Mace. Podprzestrzenna nie bdzie miaa problemu z przejciem przez kamie. Janko5

Nick zmruy oczy, zajrza do rodka i nagle skoczy jak oparzony. - Nie ma pola chirurgicznego! - Rzuci si do rodka, Mace wszed za nim, ale zatrzyma si u wejcia. Komunikator podprzestrzenny lea na pododze wrd szcztkw stou. Jego obudowa wygldaa tak, jakby kto sturla go ze zbocza skalnego i zrzuci z klifu. Ukady do komunikacji w czstotliwociach normalnych przestrzeni, mniej trwae, byy cakowicie zmiadone. Nick kl jak najty, klczc nad dwoma koruskimi technikami, ktrzy leeli na pododze, cakiem jakby ucili sobie drzemk w ruinach stanowiska pracy. - Nick - odezwa si Mace. - Nie yj- szepn amicym si gosem mody Korun. - Obaj nie yj. Ani ladu ran! I... -Nick, chod tutaj. Nick dgn palcem czaszk jednego z lecych. Czaszka ugia si, jakby wypeniaa j nie ko, lecz gbka. -Iii... jest mikki... - Musimy ucieka, Nick. - Co moe zrobi co takiego z czowiekiem? - Wstrzs - wyjani Mace. - Przenoszcy si wstrzs. Ten pokj musi by czci struktury, ktra siga powierzchni... - Chcesz powiedzie... - Nick wytrzeszczonymi oczami rozglda si po otaczajcych go cianach. - Chcesz powiedzie, e jeli kolejna KOBA uderzy w to samo miejsce, a ja bd dalej sta tutaj, to... - Chc powiedzie... - Mace niecierpliwie wycign rk - zakryj uszy i skacz! Mace sam posucha wasnej rady i uy Mocy, aby utrzyma ich w powietrzu, podczas kiedy powietrze w jaskini dudnio wok nich, jakby znaleli si w doniach klaszczcego olbrzyma. Pozwoli, aby fala uderzeniowa wyniosa ich z powrotem do korytarza, jak najdalej od centrum, po czym zwolni uchwyt Mocy i przetoczy si na nogi. Nick mwi co, kiedy Mace stawia go w pionie, ale Jedi poprzez gwizd w uszach sysza tylko odlege mamrotanie. - Musisz mwi goniej. Nick przystawi rk do ucha. -Co? - Mw goniej! - Co? Musisz mwi goniej! Mace westchn i popchn przed sob Nicka w d korytarza. Odwrci si, sign przez Moc i wycign rk. Ukad podprzestrzenny poszybowa w gr, opuci centrum i korytarzem pomkn prosto w jego ramiona. Mace pdzi za Nickiem. Ich zmaltretowane bbenki powoli dochodziy do siebie. Trzyminutowa wdrwka doprowadzia ich do wza krzyujcych si korytarzy, niektrych wykutych w skale, innych naturalnych. - Musi wystarczy. - Co? Do czego? - Nick opar si o cian i zsun po niej, dyszc ciko. - Po choler taszczysz za sob to pieprzone elastwo? Janko5

223

Matthew Stover

Mace postawi komunikator na podou. Zdj zaimprowizowan mask pyow i marszczc brwi, przyjrza si uwanie tylnej pycie. Mocowania odkrciy si same i odpyny, by spocz w zgrabnym stosiku w niewielkim zagbieniu skalnym. Wkrtce doczya do niego sama pyta. Mace przez chwil sprawdza przewody i styki w rodku, wreszcie skin gow. Otworzy do i uchwyt miecza wietlnego poszybowa z kieszeni wprost do rki. Dotknicie Mocy wyzwolio ukryty zatrzask w rkojeci. Zakrzywiona cz uchwytu odskoczya i Mace wyj bateri. Drugie dotknicie Mocy wygio par pytek przewodzcych wewntrz komunikatora. Mace wcisn pomidzy nie bateri i urzdzenie zamigotao lampkami, pokazujc sygna gotowoci. - Trzymaj to - poleci. Nick trzyma ogniwo, a Mace wywoywa kana awaryjny Hallecka". - Halleck", tu genera Windu. Wezwanie priorytetowe. Kod inicjacji zero sze jeden pi. Potwierdzi. Komunikator zatrzeszcza i wyda z siebie fal elektromagnetycznych trzaskw. Przez szum zakce dobieg saby gos: - Odpowied... jeden dziewi. - Weryfikacja siedem siedem. -Mw... generale. - Kapitanie Trent, prosz o status. - Przykro... Kap... zaoga most... nie ranna. Komandor Urhal... od intens... Powtarzam: jestemy pod intensywnym ostrzaem MBP. - MBP? - zdziwi si Nick. - Myliwcw bezpilotowych. - Mace przycisn przycisk transmisji. - Wytrzymacie? -.. .gatywna... Za duo... ponielimy cikie... tarcze i pancerz... ale... Poprzez wybuchy zakce elektrostatycznych i fale biaego szumu, dowdca Hallecka" streci ich sytuacj: nieznana liczba myliwcw bezpilotowych Federacji Handlowej czekaa w dryfie, nieaktywna, pozostajc poza paszczyzn ekliptyki systemu, w chmurze gruzu i szcztkw starych asteroid. Komandor domyla si, e co w samym ldowniku spowodowao ich wczenie, bo zaatakoway natychmiast, gdy tylko pojazd wyszed z doku i ruszy w kierunku orbity. Ldownik zosta strcony wraz z ca zaog, a MBP szybko rozprawiy si z eskortujcym Hallecka" szwadronem szeciu myliwcw. Teraz waliy w krownik wszystkim, czym si dao. Statek, na ktrego ratunek Mace liczy, sam by w opaach i walczy o ycie. I przegrywa. Mace zakoysa si na pitach, wpatrzony bezmylnie w kamienn cian. Ziarnista powierzchnia lnia ros, ktra skroplia si z jego wasnego oddechu, i lnicymi przeomami ziaren mineralnych. Mace tego nie widzia. Nie patrzy na kamie, lecz w jego wntrze. Poprzez kamie. W Moc. - I tak to wyglda, co? - Sowa Nicka dobiegay do uszu Mace'a jakby z wielkiej odlegoci, sabo i gucho, jak gdyby mwi z gbi studni. - Nie ma sposobu na ewakuacj. Janko5

224 - No wanie. Nie ma - odruchowo odpowiedzia Jedi. Zaledwie docierao do niego, co mwi Nick, a ju w ogle nie uwiadamia sobie, e mu odpowiedzia. - Nie ma... Jego wiadomo bya cakiem gdzie indziej. - Czy ci ju mwiem, jak ja nie cierpi tego miejsca? Za kadym razem, kiedy tu przyjedam, czuj si jak pogrzebany ywcem. W Moc... Mace waciwie nie patrzy - zmys, ktrego uywa, nie by wzrokiem. Zmys ten wnika w Moc, dotyka siy i pozwala si dotyka, tworzc na niej cie i czerpic z cienia, ktry sam stworzy, by pogbi swj wasny cie, karmic si Moc i karmic Moc w jednej spirali regeneracji, nabierajc si, rozprzestrzeniajc si na zewntrz z okrelonego nigdzie-teraz do oglnego wszdzie i zawsze wszystkich czasw; ze skrzyowania drg wewntrz gry, stojcej w dungli wielkoci kontynentu, na wiecie wirujcym w galaktyce, ktra wkrtce te stanie si dungl. Zmys ten by niezbdny przy postrzeganiu wektorw napre w rzeczywistoci. Byo to co wicej ni poszukiwanie punktu przeomu; tak jakby ta krtka chwila istniaa w krysztaowej skorupie, a jeli uderzysz we waciwy punkt i we waciwym kierunku, skorupa si rozprynie, a za ni skorupa okrywajca t skorup, i tak dalej, i tak dalej... jeden cios, od ktrego fale uderzeniowe pjd na zewntrz, aby przebi si przez puapk, ktra obejmowaa nie tylko jego i Nicka, lecz Kara, Dep, Korunnai, cay wiat Haruun Kal, Republik, moe nawet ca galaktyk... wicej ni cay acuch punktw przeomu, fontanna punktw przeomu... Kaskada... Lawina. Gdyby tylko znalaz odpowiednie miejsce... Saby, odlegy gos, rezonujcy z tu-i-teraz do Mace'owego wszdzie naraz... - Jestemy uwizieni! Caa pieprzona planetarna milicja jest na zewntrz i znikd pomocy, i wszyscy zginiemy jak nic, a to gupie miejsce na mier, gupie, gupie, gupie... - Gupie... - powtrzy Mace. - Gupie... tak... Gupie! Wanie! - Czy ty mnie w ogle suchasz? - Chopie - odezwa si Mace, z wolna wracajc spojrzeniem z gbi kamienia, ktrej si przyglda - jeste genialny. I do tego masz cholerne szczcie. - e co? - Kilka lat temu Zakon Jedi rozwaa uycie myliwcw bezpilotowych do zabezpieczenia przed piratami... konwojowanie frachtowcw, te rzeczy. Wiesz, dlaczego zdecydowalimy, e to niemoliwe? -A co mnie to...? - Bo roboty s gupie. - Rany, co za ulga! Nie chciabym zosta zabity przez geniusza... Mace odwrci si do komunikatora i nawiza czno. - Komandorze, tu genera Windu. Wszystkie oddziay... zaaduj ich do pozostaych ldownikw i wylij kursem o pierwotnych wsprzdnych. Wszystkie. Pierwotne wsprzdne. Zrozumiano? Janko5

Punkt Przeomu

225

Matthew Stover

Punkt Przeomu

226

- Tak, ale... nie damy rady... MBP... ofiary... dobrze, jeli poowa z nich dotrze do atmosfery... - To nie twj problem. Wypu ldowniki i wycofaj si... zrozumiae? To bezporedni rozkaz. Kiedy ldowniki si oddal, Halleck" ma wykona skok do przestrzeni Republiki. - Ldowniki... tylko podwietlna... Bez hipernapdu... jak... - Komandorze, naprawd masz tak mao do roboty, e chce ci si ze mn dyskutowa? Masz rozkazy. Windu si wycza. Wyj ogniwo z tylnej czci komunikatora i woy z powrotem do uchwytu miecza wietlnego. - Kto jest najlepszym strzelcem, jakiego znasz? Nick wzruszy ramionami. -Ja. -Nick! - A co, mam kama? - Dobrze. Drugi w kolejnoci. - Kto jeszcze yje? - Nick zamyli si na sekund lub dwie. -Chalk... moe. Jest do dobra, zwaszcza z cik broni. Albo byaby... gdyby moga, no wiesz, chodzi... - Nie bdzie musiaa. Idziemy. Nick opar si o cian i wzruszy ramionami. - A po co sobie gow zawraca? Chyba i tak nic z tego, nie? Statek odleci, a my nie mamy dokd i... - Mamy. I pojedziemy tam. - Gdzie? -Nie powiem ci. -Nie powiesz? - Mam do suchania, jaki to ze mnie wariat - mrukn Mace. Nick wsta ostronie, obserwujc Mace'a spode ba, jakby si spodziewa, e mistrz Jedi jest worrtem w przebraniu. - O czym ty mwisz? Powiedziae, e nie ma sposobu, aby si ewakuowa. -Nie bdziemy si ewakuowa. Zaatakujemy. Nick wybauszy oczy. - Zaatakujemy? - stkn tpo. - Nie tylko zaatakujemy. Stuczemy ich - oznajmi mistrz Jedi -jak wypoyczony gong.

ROZDZIA

17
POSZUKIWACZ
Powietrze w bunkrze zbrojowni byo gste od ozonu wydzielanego przez pole chirurgiczne i od cuchncego, feromonowego odoru, jaki wydzielay przeraone ludzkie ciaa. Kilka cikich sztuk broni, jakie przechowywali tu partyzanci, zrzucono bezadnie na kup, aby zrobi miejsce niekoczcemu si zalewowi noszy z chorymi i rannymi, taszczonych przez Korunnai o zacitych twarzach. Przewanie byy to dzieci. Przewanie milczce, o wielkich zdumionych oczach. Noszowi potykali si za kadym razem, gdy kolejny KOBA wstrzsa gr, nieraz upuszczali tych, ktrych nieli. Wielu rannych krwawio z nowych zadrapa. Nick przeciska si pomidzy nimi w poszukiwaniu Chalk - koruska dziewczyna nie odstpowaa posania Besha od chwili, gdy oboje zostali wyprowadzeni z thanatizinowej piczki. Mace zatrzyma si przed wejciem. Zamylonym spojrzeniem dokona inwentaryzacji stosu broni i wczy go do swoich oblicze. Nowe dane sprawiy, e obraz nadchodzcej bitwy przesun si i popyn, aby po chwili znw si zestali niczym strumie stygncej lawy. Zamontowany na trjnogu EWHB-10 z dodatkowym generatorem atomowym. Dwie naramienne wyrzutnie torpedowe, z czterema podadowanymi rurami nonymi. Stojak z dwudziestoma picioma granatami protonowymi, wci w fabrycznym opakowaniu. Nic wicej mu nie trzeba. Pozostaa bro nie miaa znaczenia. Nick wszed z pewnym wahaniem, jakby co go bolao. -Nie ma ich tu. -Nie? Nick skin gow w kierunku jednego z noszowych. - Powiedzieli mi... e nie ma dosy miejsca dla wszystkich... e Kar... - Przekn lin, usiujc ukry rozpacz w gosie i twarzy. - Wstawiaj tu tylko ludzi, ktrzy mog przey... Janko5

Janko5

227

Matthew Stover

Punkt Przeomu

228

Mace skin gow. - A pozostali? - Nazywamy to trupiarni. Chod. Trupiarnia bya ogromn jaskini, spowit w mrok. Jedynym owietleniem byo mikkie te wiato rcznych prtw arowych. W przeciwiestwie do innych zamieszkanych jaski, tu podogi nie wyrwnano wibrotoporami, lecz podzielono na poziome pki, zgodnie z naturalnym uoeniem warstw kamienia. Pki pene byy umierajcych. Pole chirurgiczne nie istniao - powietrze cikie byo od smrodu fekaliw, mdlcego, sodkawego odoru zepsutego misa i trudnego do opisania zapachu zarodnikw wypuszczanych przez grzyby ywice si ludzkim ciaem. Nick zatrzyma si o kilka krokw od wejcia i przymkn oczy. W chwil pniej westchn i wskaza odlegy kt. - Tam. Widzisz to wiato? Co si dzieje... chyba Kar jest z nimi. - Dobrze. On te bdzie nam potrzebny, a mamy mao czasu. Musieli i bardzo ostronie, eby przechodzc z pki na pk, na nikogo nie nadepn. Besh lea na plecach, nieruchomy, ledwie oddycha. Vastor klcza obok niego z przymknitymi oczami, z doni na jego sercu. Klej do tkanek z pakietu medycznego, ktry pozamyka rany od noa Terrela, straci ju poysk i przejrzysto, poczernia i zacz si zwija jak martwa skra, a rany spczniay w bolesne bulwy lekko fosforyzujcego grzyba. Perowe zielenie i purpura pulsoway w cieniach rzucanych przez prt arowy trzymany przez Chalk. Chalk siedziaa ze skrzyowanymi nogami po drugiej stronie, z piersi grubo owinit bandaem w sprayu. Ze spuszczon gow cieraa wilgotn szmatk porosty z piersi Besha. Nawet z tej odlegoci Mace wyczuwa ostry zapach alkoholu i bursztynu portaak. Nick zatrzyma si o metr od nich i znaczco spojrza na Mace'a, jakby chcia powiedzie: To by twj pomys, rad sobie sam". Mace podszed bliej, pozostajc na poprzedniej pce. Zatrzyma si i odezwa cicho do Chalk: - Co z nim? Nie podniosa wzroku. - Umiera. A co u ciebie? Zamoczya szmat w wiadrze, wyja, przetara, wrzucia z powrotem do wiadra z tpym, mechanicznym uporem: robia to dlatego, e chciaa robi cokolwiek, cho nie wierzya ani przez chwil, e to pomoe. - Chalk, potrzebujemy ci. -Nie odchodz, ja. Potrzebuje mnie on. - My ci potrzebujemy. Chalk, musisz mi zaufa. - Ufaam ci, ja. I Besh te. Mace nie odpowiedzia. Nick podszed do Mace'a i stan obok. - Archiwum zaczyna wyglda cakiem niele. Mistrz Jedi obejrza si na niego. Nick wzruszy ramionami. Janko5

- Hej, to chyba jedyna niemiertelno, na jak moemy liczy, no nie? - Ciekawe, jak chcesz osign t niemiertelno - mrukn Mace -jeli moje dzienniki zostan zagrzebane pod ruinami gry na Haruun Kal? - Cholera, masz racj. To moe by problem. - Nick zrobi tak min, jakby go rozbola odek. - Zapomnij o niemiertelnoci. Skup si, eby nie umrze jeszcze dzi. Oczy Vastora byy przymknite, a Moc otaczaa go mcym krgiem. Mace czu czciowo, co robi lor pelek. Szuka w piersi Besha podstawowej aury grzyba, ktry go zabija, koncentrujc na nim Moc, aby spali zarodnik po zarodniku. Kolejna fala wstrzsw zakoysaa jaskini. Lune skay z grzechotem posypay si ze sklepienia. - Kar - odezwa si Mace. - Nie tak. Nie mamy czasu. Vastor nie otwiera oczu. Jego wyraz twarzy nie zmieni si ani na jot. Czy jest co lepszego, czym mgbym si teraz zaj? - Waciwie tak - odpar Mace. - Jest. Czy ma to co wsplnego z zabijaniem Balawai? - Moe nie wicej ni tysica - przepraszajco odpar Mace. - Najwyej dwch tysicy. Vastor otworzy oczy przepenione mrokiem pelekotanu. Chalk podniosa gow, zapomniana szmata zwisa jej z palcw. - No to co? - spyta Mace Windu. - Wchodzimy? Dym i kurz wypeniay ogromn jaskini, cuchnc pimem wydzielanym przez przeraone trawiaki, ajnem, uryn i krwi a z kadym nowym uderzeniem KOBA smrd jeszcze si wzmaga. Flary zapalay si, rozbyskiway i gasy. Cuchnca mga wirowaa olbrzymimi kbami; trawiaki wspinay si, poszturchiway si wzajemnie, niektre w spazmie strachu zaciskay szczki na wasnych koczynach. Atakoway bezadnie, tratujc ranne sztuki, a nawet wasne mode. Korunnai biegali pomidzy nimi, znikajc w dymie i pojawiajc si na nowo, z rkami penymi drugich bosakw, i pochodniami prbowali rozdziela walczce grupy wrzeszczcych, chrzkajcych i oszalaych ze strachu zwierzt. Jeden z wirw mgy rozstpi si nagle - potny akk zatrzyma si i spojrza Mace'owi w oczy, mierzc go wzrokiem z gadzi zoliwoci a z pyska zwisaa mu duga nitka luzu. Po chwili zwierz statecznie odwrcio si i zniko w pmroku, zwinnie zawijajc dugim ogonem. Rwnie dobrze mogo si rozpyn. Mace przeciska si przez ten chaos. Za nim postpowaa para Korunnai z noszami, na ktrych spoczywa EWHB i jego generator. Dwaj inni nieli wyrzutnie torped i zaadowane rury none. Chalk sza przewieszona przez rami Nicka, ktry wlk j za sob. Pi kolejnych par Korunnai biego po obwodzie jaski, wymijajc miejsca zamieszania i ogniska zapalne. Kada para podzielona bya tak, e jedna osoba niosa samodziaow torb z picioma granatami protonowymi, a druga pochodni. Pary wkrtce Janko5

Matthew Stover 229 wlizny si do innego z piciu szerokich przej, ktrymi trawiaki codziennie prowadzono na wypas. Powietrze drao od eksplozji sabszych i ostrzejszych ni uderzenia KOBA, ale wci do potnych, by wstrzsn podoem. Mace wskaza w kierunku, skd dochodziy te huki - w jednej z bocznych jaski miota si przeraony ankkox. Wstrzsy pochodziy od wciekych uderze maczug na ogonie zwierzcia, od ktrych dray ciany i podoga jaskini. Najbliszy z Korunw przy noszach zauway gest Mace'a i wszyscy ruszyli w tym kierunku. Pochd zamyka Nick z Chalk na ramieniu. Mace przystan i obejrza si. Przy wejciu do jednego z bocznych korytarzy sta Kar Vastor i jego stranicy akkw. Za nimi przycupn tuzin zwizanych Moc akkw Vastora. Lor pelek pochwyci spojrzenie Mace'a i skin gow. Mace odpowiedzia podobnym skinieniem i rozpostar donie, jakby chcia powiedzie: Kiedy tylko bdziesz gotw". Vastor i akki ruszyli z gniewn determinacj w kierunku jaskini trawiakw. Akki rozbiegy si wielkimi, sprystymi skokami, rozpdzajc na wszystkie strony przeraone trawiaki, przewracajc i skaczc na nie, a dugie strugi liny z ostrych jak brzytwy zbw spyway na futra wierzchowcw. Ludzie trzymali si w lunej formacji klinowej, z Vastorem jako punktem szczytowym; wkraczali tylko po to, aby rozdziela walczce trawiaki, poskramia zwycizcw i zabija te, ktre byy za ciko ranne, aby walczy. Mace patrzy z kamienn twarz. Marnotrawstwo. Brutalno. Konieczno. Zawrci do wasnej pracy. Skin rk i masa walczcych zwierzt i ludzi rozstpia si przed nim. Dym i kurz opad. Wtedy j zobaczy. Siedziaa na pce jak na naturalnej galeryjce, ktra biega wzdu caej ciany jaskini. Stopy zwisay jej w przepa i bujay swobodnie, jak u dziecka na zbyt wysokim krzele. Twarz zakrya rkami, nawet z drugiej strony jaskini wida byo, e jej pier wznosi si i opada w bezgonym rytmie szlochu. Podszed do niej, cho wci jeszcze nie wiedzia, co ma powiedzie. -Depo... Podniosa gow, by spojrze mu w oczy. Gdyby nawet wiedzia, co ma powiedzie, nic by to nie dao, poniewa nie by w stanie wykrztusi ani sowa. Opaska-szmata, ktr nosia na czole przez te ostatnie kilka dni -znika. A na jej czole... Na jej czole, tam, gdzie powinien znajdowa si Wielki Znak Owiecenia Chalactan... Tak jak w halucynacji wiele dni temu, w osadzie poszukiwaczy, na czole Depy widniaa brzydka fada nabrzmiaej blizny. Jakby kto wyci jej Wielki Znak Owiecenia z koci czaszki tpym noem. Jakby rana, ktra po nim zostaa, dugo ropiaa i nie bya odpowiednio leczona. Jakby do tej pory nie przestaa ropie...

230 Mniejszy Znak, zwany Poszukiwaczem, wci byszcza u nasady jej nosa. Taki znak umieszcza si midzy oczami osoby, ktra staje si adeptem Chalactan: symbolizuje skoncentrowan osobowo, jasn wizj, elegancj i porzdek, ktre zaszczepia w osobie poszukiwacza denie do Owiecenia. Drugi Znak zwany jest Universum. Jest to dokadna replika Poszukiwacza, cho wiksza. Mocuje si go do koci czoowej w uroczystej ceremonii Konwokacji Adeptw, aby radonie przyj kandydata do grona wybracw. Oba razem reprezentuj sob podstawowy dogmat filozofii Chalactan: co na zewntrz, to wewntrz. Adepci Chalactan ucz, e porzdek niebieski, prawa natury, ktre rzdz ruchem planet, oraz koa galaktyk kieruj rwnie yciem Owieconych. Dla Depy jednak Universum przepado. Pozosta jedynie Poszukiwacz. Samotny w prni. - Mace... - Twarz Depy znw wykrzywia si do paczu. - Nie patrz na mnie. Nie moesz na mnie patrze. Nie moesz mnie takiej oglda. Prosz... Przyklkn obok na jedno kolano. Niemiao wycign do, eby dotkn jej ramienia. Chwycia jego rk i przycisna do miejsca, gdzie spoczywaa, ale sama odwrcia wzrok. - Tak mi przykro... - pokrcia gow, jakby prbowaa strzsn zy z rzs. - Tak mi przykro, e tak si stao... wszystko mogo potoczy si inaczej... Lepiej. Szkoda, e ja te nie mog by lepsza... - Ale moesz - cisn j za rami. - Moesz, Depo. Bdziesz musiaa. - Jestem taka zagubiona, Mace... -jej szept by ledwie syszalny w zamieszaniu panujcym w jaskini, ale Mace czu, co ma na myli, jakby Moc sama mruczaa mu do ucha. - Jestem taka zagubiona. Depa z jego halucynacji... co ona mu takiego powiedziaa? Przypomnia sobie. - Dopiero w najciemniejszym mroku wiato, ktr jestemy, wieci najjaniej rzek agodnie. - Tak. Tak. Tak, zawsze to powtarzasz. Ale co ty wiesz o ciemnoci? - Opucia gow i opara podbrdek na piersi, jakby nie moga ju wymyli powodu, eby trzyma j prosto. - Jak lepiec moe wiedzie, e gwiazdy zgasy? - Ale one nie zgasy - odpar Mace - Byszcz tak samo jasno jak zawsze. Jak dugo wok nich yj ludzie, bd potrzebowali Jedi. Tak jak ja potrzebuj ciebie w tej chwili. - Ja... ja ju nie jestem Jedi. Wycofuj si. Skadam rezygnacj. Odchodz. Mylaam, e to zrozumiae. - Rozumiem. Ale nie akceptuj. - To nie zaley od ciebie. Zdj rk z jej ramienia, podnis si i pochyli nad ni. - Wstawaj. Westchna i umiech, cho z trudem, wypyn na jej mokr od ez twarz. - Nie jestem ju twoim padawanem, Mace. Nie moesz mi rozkazywa. - Wstawaj! Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

231

Matthew Stover

Punkt Przeomu

232

Odruchy, utrwalone w jej psychice przez ponad dziesi lat niekwestionowanego posuszestwa, zadziaay raz jeszcze, instynktownie stawiajc j na nogi. Zachwiaa si jak pijana i otworzya usta ze zdumienia. - Za kilka minut prawie tysic klonw, onierzy Republiki, dotrze do nas. W oczach Depy zapono nowe wiato. - Czy to znaczy... e Halleck" moe nas uratowa? - Nie - odpar Mace. - To my musimy ratowa ich. -Nie... nie rozumiem. - Przybywaj pod ostrzaem. Cay ten cholerny system jest jedn wielk puapk. Wycofanie si separatystw byo przynt, rozumiesz? - To niemoliwe! To nie moe by prawda! - wiato zniko z jej oczu, ramiona opady. - Oczywicie, e to prawda. Jak mogam kiedykolwiek pomyle inaczej? Jak mogam w ogle pomyle, e zwyci? - Przechwycili redni krownik, e nie wspomn o dwch czonkach Rady Jedi. Halleck" moe ju nie istnieje. onierze-klony przybywaj na pokadach pozostaych ldownikw. Bd ich cigay myliwce bezpilotowe Federacji Handlowej, szybsze, bardziej zwrotne i lepiej wyposaone. Jeli nasi ludzie znajd si pomidzy myliwcami a milicj nie bd mieli szans. Jeli maj zachowa cho cie szansy, to my musimy im j da. Nie, nie my. Ty. - Ja? A co ja mog zrobi? Odsun po kurtki. Jej miecz wyfrun z wewntrznej kieszeni i zawis, koyszc si agodnie w powietrzu midzy nimi. - Moesz dokona wyboru. Przenosia wzrok z miecza na jego oczy i z powrotem. Przygldaa si uchwytowi, jakby jej odbicie na powierzchni wysmarowanej portaakowym bursztynem mogo wyjawi przyszo. - Mj wybr nie ma adnego znaczenia. - Dla mnie ma. - Niczego si nie nauczye na tym wiecie? Nawet jeli ich uratujemy, nic to nie da. Nie w dungli. Rozejrzyj si. To nie jest co, z czym mona walczy, Mace... - Ale mona... - To nie jest nieprzyjaciel, Mace. To po prostu dungla. Nie moesz nic z tym zrobi. Po prostu jest, jak jest. - Sdz - agodnie odpar Mace - e to ty nie wycigna wnioskw z lekcji, jak dao ci Haruun Kal. Pokrcia gow z rezygnacj. -Nie powiesz mi, e nie umiesz walczy z dungl, Depo - zgani j. - To wanie robi Korunnai. Nie rozumiesz tego? Na tej walce opiera si caa ich kultura. Na walce z dungl. Wykorzystuj trawiaki, eby j atakowa, a akki, by si broni przed jej kontratakami. O to chodzi w Letniej Wojnie. Balawai chcieli wykorzysta dungl, y z niej, czerpa z niej zyski... Korunnai chc si zmusi j do pokory. Zrobi z niej co, co nie bdzie ju chciao pore ich ywcem. A teraz pomyl: dlaczego Korunnai to robi? Dlaczego s wrogami Balawai? Dlaczego s wrogami dungli? - Zagadka dla padawana? - zapytaa z gorycz. Janko5

- Lekcja. - Ju skoczyam z lekcjami. - Nigdy nie koczymy z lekcjami, Depo, dopki yjemy. Odpowied znajduje si przed twoim nosem. Dlaczego Korunnai walcz z dungl? Otworzy do, jakby podajc na niej odpowied. Staa, wpatrujc si w uchwyt miecza wietlnego, wiszcego w powietrzu pomidzy nimi. Nagle w jej oczach pojawio si co jakby delikatny powiew wiatru z czystego, chodnego miejsca, powiew powietrza, ktry zagodzi jej dawicy bl. - Poniewa... - zacza ciszonym, penym szacunku gosem. Przytoczonym przez prawd. - Poniewa s potomkami Jedi... -Tak. - Ale... przecie nie moesz walczy z porzdkiem rzeczy... - A my to robimy. Codziennie. Tym wanie s Jedi. Z jej przekrwionych oczu popyny zy. - Nigdy nie zwyciysz... - Nie zwyciymy - agodnie poprawi j Mace. - I nie musimy. Musimy jedynie walczy. - Przecie... nie moesz mi tak po prostu przebaczy. - Jako czonek Rady Jedi... masz racj, nie mog. Jako twj mistrz nie przebacz. Ale jako przyjaciel... Oczy go zapieky. Pewnie od dymu. - Jako twj przyjaciel, Depo, mog ci przebaczy wszystko. Ju to zrobiem. Pokrcia gow bez sw. Podniosa rk. Do draa. Zacisna j w pi i zagryza wargi. - We swj miecz, Depo - poleci. - Uratujemy tych ludzi. Wzia.

Janko5

233

Matthew Stover

ROZDZIA

18
NIEKONWENCJONALNE DZIAANIA WOJENNE
Milicja ldowaa falami. Zanim opad piropusz dymu i kurzu z ostatniego ataku KOBA na gr, nad przecz w dungli nadleciay kanonierki, plujc tuzinami, a pniej setkami arpidesantowcw. Byli to onierze wyposaeni w jednorazowe pakiety repulsorowe, ktre opuszczay ich szybko przez korony drzew. Rozbiegli si po dungli, wyposaeni w elektroniczne detektory ledzce pewien pierwiastek wystpujcy w moczu trawiakw, zdolne do wykrywania nawet ladowych iloci. Szybko zlokalizowali pi gwnych tuneli prowadzcych do bazy partyzantw i oznaczyli je potnymi reflektorami. Dziaka laserowe kanonierek cinay drzewa, eby wok kadego wylotu stworzy woln od ognia stref. O kilometr dalej zastosowano podobn technik, aby przygotowa ldowisko dla wahadowcw wojskowych, ktre czekay na orbicie stacjonarnej, by zrzuci po piciuset onierzy kady i zaraz zawrci do miejsca zaadunku na obrzeach miasta Oran Mas, pidziesit klikw na pnocny zachd. Zanim oznakowano tunele trawiakw, na ziemi byo ju z pi tysicy zawodowych milicjantw i wszyscy zdali w kierunku pola bitwy. Nastpne dziesi tysicy byo w drodze. Milicja nosia bro, ktrej pozazdrociaby im sama Wielka Armia Republiki: dostarczona przez separatystw, wspieranych potg kapitaow i zapleczem przemysowym Federacji Handlowej oraz gildii producentw, bya hojnie finansowana z zyskw z handlu kor thyssela. Standardowe wyposaenie bojowe zawodowego onierza milicji na Haruun Kal obejmowao redni karabinek laserowy Merr-Sonn BC7 z opcjonalnym granatnikiem na granaty rakietowe, sze granatw typu Dum-Dum (przeciwpiechotnych), najnowszy wibron do walki wrcz, Merr-Sonn Devastator, oraz zbroj osobist z wkien ceramicznych Opankro Graylite. Dodatkowo co szsty onierz mia przenon, plecakow wersj miotacza pomieni, a kady dwudziestoosobowy pluton dysponowa eksperymentalnym podwjnym modzierzem z granatnikiem MM(X), rwnie firmy Merr-Sonn. Janko5

234 Pitnacie tysicy zawodowcw. Trzydzieci pi naziemnych wozw bojowych przerobionych pezakw parowych, oprcz miotaczy pomieni wyposaonych w dziaka chemiczne wyrzucajce eksplodujce naboje, jak rwnie w szybkie samopowtarzalne dziaka zamontowane na bocznym pancerzu. Siedemdziesit trzy kanonierki krtkiego zasigu Sienar Turbostorm. Cay ten arsena zblia si teraz do bazy na przeczy Lorshan. Przeciwko nim partyzanci koruscy mieli okoo czterystu ludzi, z ktrych dwie trzecie byo rannych, oraz ponad dwa tysice nie nadajcych si do walki ludzi starszych i bardzo modych. Wyposaeni byli w rozmaite typy lekkich strzelb na naboje, kilka sztuk lekkiej i redniej broni energetycznej, niewielki stosik granatw, dwie naramienne wyrzutnie torped protonowych Krupx MiniMag oraz jeden ciki samopowtarzalny miotacz Merr-Sonn EWHB-10. Partyzanci z Haruun Kal byli doskonali w wojnie w dungli, ale znacznie mniej mieli wprawy w otwartej walce. W przypadku konwencjonalnych star midzy milicj a Korunnai milicja zawsze rozbijaa partyzantw w puch. Nic wic dziwnego, e dzi przy przeczy Lorshan zawodowcy przekonani byli nie tylko, e zwyci, ale i o tym, e dzi zaatwi ostatecznie cay ruch oporu Korunnai. Wikszo zawodowych onierzy w przeczy Lorshan nawet nie powchaa walki. Zanim zdyli przygotowa sobie pozycje u wylotw tuneli - zanim wystrzelili bodaj raz z miotacza czy rzucili choby jeden granat - ziemia si zatrzsa, gra rykna i z czterech tuneli buchny ogromne kby dymu i kurzu. Grupy zwiadowcze, skadajce si z nielicznych, najdzielniejszych onierzy z zacigu, ostronie zakrady si w mrok i odkryy, e tunele zostay cakowicie zasypane niewyobraalnymi ilociami kamienia. Zaintrygowani wojacy nie mieli wic do roboty nic innego, jak tylko zasi z pakietami racji ywnociowych i odpry si w miar moliwoci, na zmian obserwujc gr i dziaania partyzantw przez zwyke lornetki. Tylko jeden tunel pozosta otwarty. onierze u wylotu tego tunelu wynieli z tej bitwy cokolwiek odmienne dowiadczenia. Wybuchy granatw protonowych w innych tunelach zostay uznane przez komendanta milicji za wietn okazj. Tunel, przy ktrym znajdowali si jego ludzie, pozosta nietknity, wic stwierdzi, e rodki wybuchowe, stosowane zazwyczaj w tutejszych kopalniach po prostu nie odpaliy. Poleci wysunicie modzierzy i wystrzeli w gb tunelu kilka granatw gazowych, zaadowanych rodkiem paraliujcym system nerwowy tisyn-C. Jego ludzi zaskoczyo zatem, a potem przerazio, kiedy te same granaty wyleciay z tunelu i wyldoway w ich wasnych szeregach. Tisyn-C by ciszy od powietrza, a cho zbroja bojowa Opanko Graylite miaa by odporna na pociski gazowe, aden z onierzy nie mia ochoty sprawdza jej dziaania z gazem, ktry powoduje konwulsje, demencj, a nastpnie parali drg oddechowych i mier. Kiedy biaa chmura napyna nad ich zaimprowizowane obozowisko, milicja przezornie stamtd odpyna. I oto znaleli si na otwartej przestrzeni, bardziej przeraeni tym, co si dzieje w ich wasnych szeregach, ni kolejnym atakiem - szar stada rozszalaych trawiakw. Janko5

Punkt Przeomu

235

Matthew Stover

Trawiaki nie s hodowane do walki. Wrcz przeciwnie. Przez siedemset pokole Korunnai zrobili ze swoich trawiakw stworzenia pokorne i atwe do prowadzenia, posuszne rozkazom swoich ludzkich przewodnikw i ich psw pasterskich akk. Rosy wielkie, tuste, dajc ludziom mleko, miso i skry. Z drugiej jednak strony dorosy byk trawiaka mg way okoo ptorej tony. Jego chwytne czonki - przednie i rodkowe pary - byy do silne, aby wyrywa z korzeniami mae drzewka. Jednym z ulubionych przysmakw trawiaka byy ciernie brzowina, ktre miay twardo blisk durastali. Powiadano, e znudzony trawiak moe obgry kawaki pancerza z pezaka. A siedemset pokole to wcale nie tak duo, biorc pod uwag skal ewolucji. Byki trawiakw byy zamknite w ciasnych pomieszczeniach przez wiele tygodni, cierpiay niewiarygodny stres i cige zagroenie ze strony bardziej agresywnych towarzyszy. Dzi dodatkowo przeyy wstrzsajce bombardowanie, ktre pozostawao cakowicie poza sfer ich pojmowania, bo jedynym podobnym wydarzeniem, na jakie przygotowaa je ewolucja, by wybuch wulkanu. Instynktown reakcj trawiakw na erupcj bya lepa panika. Kwiczce, wyjce zwierzta wylay si z tunelu. onierze odkryli nagle, e miotacz laserowy ma marginalne znaczenie w starciu z ptoratonowym potworem, oszalaym z nadmiaru hormonw stresowych. Odkryli rwnie, e czonki do potne, aby wyrywa mae drzewka, bez trudu radziy sobie z wyrywaniem ludziom ng, a szczki, ktre wyginaj pancern pyt, potrafi zrobi z ludzkiej gowy tak krwaw mas, e czowiek nie odrni kawakw czaszki od kawakw hemu. Wicej szczcia mieli z granatami rozrywajcymi. Granat wystrzelony z lufy przytknitej do ciaa zwierzcia by w stanie przebi tors trawiaka, a kiedy wybucha w rodku, robi z niego po prostu gulasz. Majc pod rk pi NWB - cho ich wieyczki nie naday obraca si za skaczcymi, pdzcymi i ruchliwymi trawiakami, rwna seria z szybkiego samopowtarzalnego karabinu wystarczaa najczciej, aby pooy zwierz na miejscu - milicja przeyaby galopad bez jakich specjalnych strat wasnych. Przeyaby - gdyby za trawiakami nie poday tuziny psw akk. Trawiaki byy tylko spanikowane i dziaay przypadkowo, starajc si uciec i przey; natomiast akki zachowyway si jak stadnie polujce drapieniki, ktrymi zreszt byy: zorganizowane, inteligentne i zabjcze. Wskakiway w sam rodek oddziau, rwc ludzi na strzpy ostrymi zbami i druzgocc uderzeniami ogonw. Wyczulone zmysy bez trudu podpowiaday im, ktry z lecych zosta naprawd obezwadniony, a ktry tylko udaje. onierze, ktrzy prbowali udawa zabitych, wkrtce przestali i prbowa, i udawa. Samopowtarzalne karabinki NWB byy bezsilne wobec pancernej skry akkw, a wieyczki jeszcze bardziej bezuyteczne ni w przypadku cikich trawiakw. Piechota nie miaa nic, czym mogaby je bodaj zadrasn, wic rozbiega si, co z kolei wywoao u psw gwatowny przypyw instynktu pasterskiego. Akki naskoczyy na onierzy, wymordoway dowdztwo, a ca reszt zapdziy w bezadnej masie do miejsca jatki u wylotu tunelu. Janko5

236 Dowdca jednostki milicji, ktry ze swojej wieyczki w NWB widzia, jak jego sen o zwycistwie w cigu niecaych dwch minut przeradza si w koszmarn masakr, zrobi to, co zrobi musia. Wezwa siy powietrzne. Kanonierki przy przeczy Lorshan wci byy zajte przenoszeniem onierzy z punktu adunkowego w Oran Mas. Kiedy otrzymay wezwanie od dowdcy jednostki, co najmniej jedna trzecia znajdowaa si ju w drodze do przeczy. Sienar Turbostorm nie by specjalnie szybkim statkiem - osiga zaledwie zero-pi ponad szybko dwiku, i to w stromym nurkowaniu - ale w cigu kilku sekund niebo nad przecz hukno dwudziestoczterokrotnym przekroczeniem bariery dwiku. Statki wytraciy prdko, stajc dba i wykorzystujc repulsory jak silniki wsteczne. Wazy desantowe otworzyy si, wypluwajc dwudziestu arpidesantowcw za jednym zamachem, po czym kanonierki wyprostoway lot i zaczy kry nad polem bitwy, ostrzeliwujc je z przednich baterii. Pociski trafiay w walczcych bez rnicy, niszczc akki, ale przy okazji rozrywajc na strzpy wasnych onierzy. Jedyn obron akkw przed pociskami byy uniki, wic psy rozbiegy si pomidzy drzewa. Komendant jednostki, widzc okazj do wykazania si genialn strategi, rozkaza atak wszystkimi picioma wozami bojowymi. Miay one ruszy tunelem - z jego wasnym wozem na czele - miadc po drodze trawiaki i zmuszajc akki do ucieczki. Lepiej uzbrojony ni kanonierka, uwaa, e nie ma si czego ba. Niebawem mia tego poaowa, cho tylko przez p sekundy, zanim dosigy go wystrzelone z tunelu torpedy protonowe, zmieniajc jego NWB w kup zomu. W tym momencie partyzanci wprowadzili na plac boju swoj jedyn sztuk artylerii ruchomej: z wylotu tunelu wytoczyo si dwanacie ton ankkoksa. Na jego gowie sta wonica - Korun wielki jak Wookie, o barach rancora i srebrzystych tarczach w ksztacie ez przymocowanych do przedramion. Korun skin doni i poskrcana masa dymicego zomu, ktra niegdy bya NWB dowdcy jednostki, rozpaszczya si ze zgrzytem pod masywnymi stopami ankkoksa. Machn jednym ramieniem i maczuga ogonowa zwierzcia wisna w powietrzu, wprawiajc wieyczk strzelnicz drugiego NWB w ruch wirowy, wskutek czego oddany strza trafi z bliskiej odlegoci w pancerz nastpnego z kolei wozu bojowego. Dwie pary Korunnai, prawie tak wielkich jak ten na ankkoksie i podobnie uzbrojonych, przycupny po obu bokach wygitej skorupy grzbietowej zwierzcia. Kada para miaa ciki, niewygodny naramienny miotacz torped protonowych z zapasem czterech rur adujcych, ktrych wyranie nie mieli ochoty przetrzymywa. Wyrzutnie wypluway jedn torped za drug, najpierw niszczc pozostae wozy bojowe, a nastpnie kierujc si w niebo, aby zestrzeli nadlatujce kanonierki. Kilku bohaterskich onierzy milicji postanowio zbliy si do ankkoksa na tyle, aby zaatakowa stranikw akkw broni rczn, ale niemal natychmiast znaleli si w powietrzu, zmiadeni olepiajco szybkimi i skutecznymi uderzeniami ogona. Na szczycie skorupy grzbietowej ankkoksa, gdzie kiedy staa howdah z polerowanego lammasu, teraz znajdowa si przyrubowany bezporednio do pancerza ciki Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 237 samopowtarzalny miotacz, ktrego generator obsugiwa mody, niebieskooki Korun o umiechu szaleca. Miotacz gra pie zniszczenia, ryczc nieustannie i zasypujc pole bitwy adunkami wysokoenergetycznych czstek. Strzelcem bya Korunka o jasnej skrze i zaskakujco rudych wosach, tak zgrana i zronita ze swoj broni, e cho chwilami strzelaa z zamknitymi oczami, nieomylnie trafiaa w kokpity i wieyczki strzelnicze nawet tych kanonierek, ktre zbliay si do prdkoci dwiku. Spadajce z nich pociski w odlegoci kilku metrw od luku trafiay na strumienie ognia z miotaczy. aden nie spad na ziemi. adna z kanonierek nie bya te w stanie podej na tyle blisko, aby wcign Korunk w pojedynek; nie tylko dlatego, e kady strza wytrca z rwnowagi ich statki, uniemoliwiajc celowanie, lecz i z tej przyczyny, e osaniali j Korun i Chalactanka, oboje uzbrojeni w miecze wietlne Jedi i posugujcy si nimi tak, jakby od urodzenia nie robili niczego innego. Dwie kanonierki, ktre mimo to sprboway ataku, spady w pomieniach. Inne odleciay, biorc szeroki zakrt, aby ukry si za grami. W chwil pniej trzy z nich pojawiy si w formacji, lecc wprost na zbocze, i zanurkoway, ale ustawiy repulsory tak, aby nie spada z wiksz szybkoci ni biegncy czowiek. Dolne luzy si otworzyy, odsaniajc zamontowane w nich miotacze pomieni Sunfire. Rozpocza si niepowstrzymana ulewa ognia. Ldowniki klasy Jadthu, dokowane na Hallecku", byy w istocie zmodyfikowanymi wahadowcami Incom, nieco podobnymi do tych, ktre przewo pasaerw do i z liniowcw ptli Gevarno. Wygodne, rozkadane krzesa zastpiono awkami, transpastal pyt pancerza. Kady z nich mg unie do szedziesiciu w peni wyposaonych i uzbrojonych onierzy. Miay ksztat mniej wicej prostopadocianu i byy adowane od tyu, co umoliwiao ich ustawienie w penych blokach, cztery statki na pi, z dziobami tkwicymi w gniazdach w powoce krownika i skierowanymi na zewntrz. Byy prostej konstrukcji, atwe i tanie w budowie, jak rwnie wygodne w transporcie. Dziki grubemu pancerzowi potrafiy te odeprze prawie kady strza. Byo to ich niewtpliw zalet, poniewa nie posiaday hipernapdu i trwaoci kompensoway brak zwrotnoci, niechlubnie porwnywany do Hutta na plamie oleju. Ich jedynym uzbrojeniem byy dwie wieyczki z podwjnymi dziakami laserowymi - z przodu i z tyu, oraz wyrzutni Arkayd Caltrop 5, ktra moga w kadej chwili i w kadym kierunku wypuci obok durastalowych igie, co skutecznie zakcao wskazania czujnikw. Strzelcy na ldownikach ju w pierwszym starciu odkryli, e przy szybkociach, w jakich tocz si bitwy w midzygwiezdnej przestrzeni, rozrzucenie igie z caltrop 5 byo wysoce skuteczn broni. Niczym miniaturowe pole asteroid, igy katastrofalnie uszkadzay kady statek, ktry nierozsdnie lub pechowo prbowa przelecie przez obok. Dotyczyo to zwaszcza myliwcw bezpilotowych, ktrych si pancerza powicono dla wikszej zwrotnoci i ktrych ochrona opieraa si zwykle na polach energetycznych. Oczywicie, w kontakcie z durastalowym zomem pole nie mogo im w niczym pomc.

238 Kiedy Halleck" - zaangaowany w walk i mocno uszkodzony przez uwijajc si wok niego chmur myliwcw bezpilotowych -odpali zaciski dokujce i ruszy w nadprzestrze, na pokadzie wiz dziewitnacie ldownikw, ktre w sumie pomieciy dziewiset siedemdziesit siedem klonw, cznie ze strzelcami i pilotami. Ldowniki nie miay osony. Eskorta myliwcw Hallecka" zostaa zniszczona w pierwszych minutach starcia. Ich jedyn ochron poza wasnymi dziakami byo pi kanonierek Rothana HR LAAT/1. Zostay one przydzielone do misji jako przeciwpiechotna osona dla ldownikw, na wypadek gdyby si okazao, e musz podj pasaera w strefie dziaa nieprzyjaciela. Kanonierki te miay wprawdzie napd podwietlny do uytku na orbicie, ale nie byy przewidziane do walki z elektronicznym refleksem bezpilotowych myliwcw. Na szczcie, obsadzono je klonami, ktrych refleks nie by o wiele gorszy. Dziki temu do atmosfery dotaro szesnacie ldownikw i trzy kanonierki. Za nimi wlecia cay oddzia myliwcw - szedziesit cztery jednostki. Wyyn Korunnai osigno czternacie ldownikw i pidziesit trzy myliwce bezpilotowe. adna z kanonierek nie przetrwaa. Zanim ldowniki znalazy si w zasigu przeczy Lorshan, byo ich ju tylko dwanacie, z czego pi powanie uszkodzonych. Czterdzieci myliwcw cigao je z elektronicznym, bezlitosnym uporem. Zza krzywizny horyzontu przed nimi wysypay si jeszcze trzy oddziay myliwcw i ustawiy si na kursie przechwytujcym. Trzy kanonierki podpaliy zbocze gry. Lawina pomieni przetoczya si w d, w kierunku ogniska walki przy wylocie tunelu. Zawodowe oddziay milicji rozpierzchy si we wszystkich kierunkach, lizgajc si na kauach krwi, przedzieray si pomidzy poamanymi drzewami i truchami trawiakw. Ranne trawiaki rzucay si i wyy, akki warczay, skakay i gryzy, ankkox za rozdziawi ogromn, opancerzon paszcz i wyda z siebie ryk, od ktrego ze zbocza gry posypay si kamienie. Kilku onierzy prbowao znale schronienie pod skorup ankkoksa, ale natychmiast zostali zmiadeni na krwaw mas, rozprynit potnymi ciosami ogona. Chalk, usadowiona na szczycie skorupy, wyrzucaa z siebie stek przeklestw, usiujc ustawi cik luf miotacza w pozycji, do ktrej nigdy nie by przewidziany - w gr. Nick, cay czas zajty przy generatorze EWHB, spojrza na Mace'a i oskarycielsko wycign palec w kierunku lawiny ognia. - Czy twj plan obejmowa i to? - Oczywicie. - Mace wetkn miecz wietlny do futerau i spojrza w gr, kalkulujc szybko nadlatujcych kanonierek. - Wszyscy padnij! - krzykn. - Kry si pod pancerzem! Depa rzucia si do przodu, ponad bem ankkoksa, przewina si w powietrzu i wyldowaa tu obok ogromnej gowy stworzenia, po przeciwnej stronie ni Kar Vastor, podpierajc si na olbrzymim fadzie nosowym obok pyska. Stranicy akkw porzucili oprnione ju wyrzutnie torped i zsunli si po skorupie na ziemi. Janko5

Punkt Przeomu

Janko5

239

Matthew Stover

- To jest ta cz, ktr wolae przemilcze? - mrukn Nick. - Pom lepiej Chalk - zaproponowa Mace. Chalk wci walczya z cikim sprztem, lec na plecach pod trjnogiem. Nick musia si oderwa jej palce od broni, eby j wywlec w bezpieczniejsze miejsce. - A mgbym ci powiedzie, e mam do twoich planw? Wszystkich! Dlaczego wykombinowae, e to dobry pomys? Mace skin gow Karowi i ogon ankkoksa mign nad grzbietem zwierzcia. Jedi zapa go obiema rkami tu poniej cikiego guza na kocu. - Bo gdybym sprbowa tej sztuczki w czasie przelotw naddwikowych - odpar spokojnie - bybym teraz mokr czerwon plam na owiewce. Na polecenie Kara Vastora, przekazane poprzez Moc, ankkox puci ogon w krtki mynek, podrywajc Mace'a w powietrze. Zawin nim raz wok zewntrznej krawdzi pancerza, eby wyczu dodatkowe obcienie, po czym z oguszajcym trzaskiem puci go w gr po zboczu z tak prdkoci, jakby zosta wystrzelony z wyrzutni torpedowej. Mace znalaz si nagle na trajektorii zbienej z opadajcymi kanonierkami. Sign poprzez Moc do rozporki, ktra dzielia przez rodek przedni iluminator kanonierki i pocign. Okrci si w powietrzu, a zawistao mu w uszach i podcign si jak na holu. Butami zapar si po obu stronach rozporki i znieruchomia, jak przymurowany przez Moc, twarz do przodu. Midzy czubkami butw widzia zdumione, rozdziawione gby pilota i nawigatora kanonierki. Nawigator gapi si tylko, niezdolny poj natury tego niewyjanionego zjawiska. Pilot mia lepszy refleks - kanonierka skoczya, kiedy wypuci drek i chwyci za boczny karabinek. Wida postanowi sprzeda ycie swoje i swojej zaogi za jeden strza do rycerza Jedi przez dziur, ktr, jak przypuszcza, Mace zaraz wytnie w pancerzu swoim mieczem. Mace jednak tylko pokrci gow, jakby si rozczarowa. Pogrozi im palcem, jak uczniakom przyapanymi na psocie. Zaskoczenie, jakim zareagowali na takie zachowanie, szybko mino, kiedy usyszeli dwa ostre kliknicia - odgosy wydane przez dwignie bezpieczestwa ukadw katapultujcych, kiedy si je przekada w pozycj gotw". Nie mieli czasu zauway, co si waciwie dzieje - a z pewnoci nie zdyli zareagowa - kiedy pytki aktywujce pod siedzeniami wcisny si same, a adunki wybuchowe stuky transpastalowe szyby uamek sekundy przedtem, zanim oni zrobili to wasnymi kaskami. Mace pochwyci przelotny obraz identycznie oburzonych min, gdy repulsorowe spryny wyrzuciy ich fotele w kierunku dungli. Jeden z nich zawoa co nieprzyzwoitego, drugi tylko wrzeszcza. Mace odbi si od krawdzi dachu i wskoczy do pustej kabiny. Jednym ruchem w kierunku konsoli nawigacyjnej wyczy miotacz ognia, drugim - na konsoli pilota uaktywni funkcj ldowania na autopilocie, po czym otworzy drzwi i spokojnie wszed do przedziau pasaerskiego. Przedzia peen by lici, bota i opakowa z racji ywnociowych, jak rwnie rnych urzdze, zapomnianych lub wyrzuconych przez desant. Wazy do wieyczek Janko5

240 po prawej i lewej burcie znajdoway si dokadnie naprzeciwko siebie przed wspornikami turbiny, w dwch trzecich drogi na ruf. Mace przeszed pomidzy nimi, odwrci si i skrzyowa ramiona. Poprzez szczelne wazy sysza wycie klaksonu ostrzegawczego, wczanego przed katapultowaniem. Nawet nie musia siga w Moc, eby ujrze w wyobrani strzelcw w obu wieyczkach, jak gorczkowo walcz z pasami bezpieczestwa w fotelach. Rczne zamki na wazach jakim cudem zablokoway si tak mocno, e ustpiy dopiero wtedy, gdy rzucili si na nie caym ciarem. Wtedy uchwyt Mocy, jaki zastosowa Mace, zamiast przytrzymywa wazy w pozycji zamknitej, otworzy je jednym szarpniciem i obaj strzelcy dosownie wlecieli do przedziau, zderzyli si kaskami z trzaskiem niewiele rnicym si od strzau i upadli. Jeden z nich, widocznie silniejszy, nie straci przytomnoci; prbowa stan na nogi, dopki nie natkn si na but Mace'a. A raczej, mwic dokadnie: dopki czubek buta Mace'a nie natkn si raptownie na podbrdek strzelca. Nieprzytomny mczyzna upad na swojego koleg. Mace wzi ze sterty mieci na pododze dwa krtkie kawaki drutu i skrpowa ich donie kciukami. Nastpnie niespiesznie wrci do kabiny i odczeka, dopki statek nie wyldowa na usanej trupami przecince okoo dziesiciu metrw przed ankkoksem. Na zewntrz dwie pozostae z trjki kanonierki zawracay wanie, sypic ogniem z wieyczek i celujc w nich z dziaek laserowych. Depa i Kar przykucnli przed bem ankkoksa, odbijajc strumienie ognia z miotaczy. Chalk i Nick leeli pasko pod oson jednej z masywnych, szeroko rozstawionych ap zwierza, prowadzc ogie z terkoczcych karabinkw desantowych. Mace nacisn dwigni zwalniajc klap wazu do przedziau pasaerskiego i wystawi gow przez dziur po brakujcej owiewce. Kiedy ujrzeli go pozostali, otworzyli usta prawie rwnie szeroko jak waz. - Na co czekacie? - warkn Mace z pokerow min. - Zaproszenie wam wysa? Depa wyskoczya na otwart przestrze, jej miecz miga szybciej, ni oko mogo nady. cigaa na siebie ogie, ktry bez trudu odbijaa mieczem, podczas gdy pozostali zbierali si na nogi. Nick wymin j, strzelajc z wysokoci uda. Kar zanurkowa pod ankkoksa, przetoczy si i pobieg, niosc Chalk w ramionach jak mae dziecko. Ogie zza osony drzew oderwa si od Depy i zacz ciga kluczcego Kara. Mace zmarszczy brwi. - Myl, e to by byo na tyle... - mrukn i sign w Moc, aby uy przecznikw i kluczy do serwomotorw naprowadzajcych wieyczki karuzelowe, co pozwalao na ich sterowanie z konsoli pilota. Dwa poczwrne dziaka laserowe Taim & BAK oyy z rykiem, ktry przetoczy si po dungli jak grzmot. Drzewa eksplodoway jak bomby, wypeniajc powietrze drzazgami i pyem drzewnym, ktry zadziaa jak zaimprowizowana zasona dymna, osaniajca Kara i Chalk w drodze do kanonierki. Depa popdzia za nimi. Nick pojawi si u wejcia do kokpitu za plecami Mace'a. Janko5

Punkt Przeomu

241

Matthew Stover

Punkt Przeomu

242

- Jestemy w rodku! - wietnie. A strzelcy? - Ci powizani? - Modzieniec wzruszy ramionami. - Na zewntrz. Mace skin mu gow. -Trzymaj si! Byo to ostatnie ostrzeenie, zanim kanonierka wystrzelia w gr niczym kamie z wulkanu, ryczc przesterowanymi repulsorami. Ogie z dziaek pozostaych kanonierek zala miejsce, gdzie staa jeszcze przed chwil, po czym podnis si wyej, walc w burty. Wgniecenia pojawiay si jedne obok drugiego. Mace wprowadzi kanonierk w ptl wznoszenia, ale pozostae dwa statki wziy go w dwa ognie. - Przegroda! Zamknij przegrody! - rozleg si nagle gos Nicka, z trudem przedzierajcy si przez huk trafie i chybionych, ale bliskich strzaw. Obejrza si przez rami. Depa staa porodku pomieszczenia, chwiejc si na nogach z zacinitymi powiekami, jakby bitwa wywoaa u niej migren. Nick skuli si w przejciu, osaniajc gow ramionami. Kar uoy Chalk na pododze i przykucn przed ni. Odbija wzniesionymi tarczami zbkane promienie, ktre przedostay si przez przejcie i wistay czerwonymi rykoszetami po caym przedziale. - Depo - odezwa si Mace. Otworzya oczy. Jego miecz wietlny wyskoczy mu z kieszeni i pomkn ku niej jak kula. Do Depy wystrzelia mu na spotkanie. Szkliste od blu oczy jakby straciy zdolno widzenia. Wyczu to w Mocy - co jak poddanie si i rezygnacja pywaka, niezdolnego duej walczy z przypywem. Pograa si w Vapaad. Znw zamkna oczy i lekko skina gow. Mace wprowadzi sekwencj kodow na konsoli pilota. Przegrody pozostay otwarte. Waz wyjciowy po drugiej stronie otworzy si take. Do przedziau zaczy si wdziera smugi czstek. Oba ostrza zataczyy jednym rytmem. Statki na zewntrz zakoysay si pod ogniem strzaw z wasnych dziaek. Silnik turboodrzutowy jednego z nich wyskoczy z obudowy i odpad, odbijajc si od zbocza i cign za sob smug dymu i rozpalone do biaoci szcztki poszycia. Kanonierka zakrcia si, czciowo tracc sterowno. Druga kanonierka przyja wasne strzay prosto w kokpit. Transpastalowe okna Turbostorma Sienara byy grube i bardzo trwae. Odamki i kawaki metalu na og nie pozostawiay na nich nawet zadrapania. Nawet kule cikiego kalibru wybijay jedynie niewielkie wgbienia. Promie z poczwrnego lasera mia jednak szans wybi w nich dziur. Jednemu si udao. Nastpnych pi przeszo przez otwr. Kanonierka spiralnym lotem opada na korony dungli z kabin pen strzpw ludzkich cia. Depa otworzya oczy. Kbia si w nich ciemno. Janko5

ROZDZIA

19
STATEK ZA STATKIEM
Mace zacisn szczki, a zadrgay minie twarzy. Z trudem zmusza si do odwrcenia gowy i skoncentrowania uwagi na locie. Jedno spojrzenie na czujniki krtkiego zasigu powiedziao mu, e okolica a roi si od nieprzyjacielskich statkw. Zamkn przegrod przedziau pasaerskiego i wyczy silniki. - Nick, przejmij nawigacj. - Jasne. Eee... Tak jest, generale. - Nick obejrza si na puste gniazda, ktre pozostay po wystrzelonych krzesach. - Hm... gdzie mam usi? - Pilnuj czujnikw. Wkrtce powinnimy zobaczy ldowniki Hallecka". Kar! Chalk! Awaryjne silniki repulsorowe le obok wazw do wieyczek. Macie trzydzieci sekund. Nick zaklinowa si stopami pomidzy wspornikami gniazda i chwyci podwjny drek sterujcy konsol nawigacyjn. Zmruy oczy przed coraz silniejszym wiatrem, wiejcym mu w twarz przez dziur po owiewce. Aerodynamika kanonierki kierowaa uderzenia wiatru po kabinie zamiast do rodka, ale nawet minimalne boczne zawirowanie wystarczyo, eby go zbi z ng. Oczy mu si zawieciy, kiedy zobaczy matryc ekranw na konsoli, zwaszcza podwjny ekran z siatkami celowniczymi na samym rodku. - Hej, co to robi? - Przekrci drek w drug stron i obrazki na ekranach zawiroway jak szalone, eby si dopasowa do nowego pooenia. - Nie ruszaj tego. Nick wcisn przeczniki na obu regulatorach. Ekrany wypeniy si rwnolegymi promieniami energetycznymi z poczwrnych laserw na wieyczkach. - O, w mord! Kontrola ognia! Dla mnie? Generale, nie trzeba byo... - Wiem. - To nawet nie moje imieniny... -Nick! - Wiem... Czujniki. I... Janko5

243

Matthew Stover

Punkt Przeomu

- Tak, wiem. Zamknij dzib, Nick. No c, trudno. - Wiatr wtoczy mu kby pary z oddechu z powrotem do ust. - Tu zaczyna by zimno. Nie tu, tam. Jestemy w rodku czy na zewntrz? - Zbliamy si do siedmiu tysicy metrw. Sprawd te czujniki: czerwone kropki to przyjaciele, niebieskie - wrogowie, - No, niele - mrukn Nick. - To czym si przejmujesz? Mamy tu okoo pidziesiciu z okadem przyjaci i jeszcze sto dziewidziesit dwie sztuki w drodze... to znaczy nie... wszdzie ich peno... i tylko trzynacie nieprzyjacielskich statkw, i wszyscy nasi siedz na nich i... o rany! Teraz ju tylko dwanacie... och, poczekaj. Dotaro. Cholera. - Cholera to odpowiednie sowo. - Przepraszam, troch mnie ponioso. - Jasne. - A teraz grupka naszych prbuje nam wle na zadek... aj! Co to jest? - Rozleg si alarm zblieniowy, gos brzczyka ton w wiszczcym wietrze. - Strzelaj! Pociski nadlatuj! Sze, zbliaj si, ju s za nami! - Przeled trajektori pociskw i wprowad do komputera, eby otworzy kontrogie. - wietny pomys! Zrobi to natychmiast, jak skocz szko artylerii! - wietnie - wycedzi Mace przez zby. - Mwie, e umiesz strzela. Popatrzmy. - No, no... ale si rozgada! - Wieyczki obrciy si i poczwrne lasery pluny ogniem. Kanonierka podchodzia w gr pionow wiec, gnajc w kosmos jak statek przestrzenny, ktrym bya kiedy. - Rzeczywicie! Chod i we sobie! Jeden z pociskw trafi na strumie energii i zdetonowa w kbach czarnego dymu i biaego ognia. - Jak tam? - Niele - odpar Mace. - Postaraj si nie odstrzeli nam ogona. - Niektrych ludzi nie zadowolisz... -Nick. Jest jeszcze pi. - Wiem, wiem... jeli tak stawiasz spraw... - Przeczy dwignie adowania na wszystkich czterech tylnych wyrzutniach pociskw. - Raz-dwa-trzy-cztery! - wrzasn, aktywujc je wszystkie razem. Kanonierka podskoczya, gdy klucz czterech rakiet odpali i wirujc, pocign za sob smugi biaego dymu w stron piciu nadlatujcych pociskw. Pierwsze uderzenie i wybuch wcign kolejny pocisk, potem nastpny, a wreszcie obj wszystkie dziewi ogromn kul ognia. - Eee tam.... - z odraz prychn Nick. - Nawet si nie pobawiem... -To nie zabawki. Oszczdzaj rakiety. - A po co? - Depa! - zawoa Mace, przekrzykujc wycie wiatru. - Gotowa? Pojawia si u wejcia i opara o framug, jakby sztuczna grawitacja kanonierki bya dla niej za dua. - Bardziej nie bd - odrzeka. - Mog walczy. Zawsze mog walczy. We swj miecz. Mace pokrci gow. Janko5

244 -Ty go bdziesz potrzebowa - odpar i odci cae zasilanie od silnikw kanonier-

ki. Teraz wznosili si wycznie rozpdem, ale ju zwalniali, krcc leniwe beczki. cigajce ich statki migny naprzd. Kanonierka zawisa w martwym punkcie. Czas wlk si niemiosiernie. Przeladowcy rozdzielili si w identycznych elipsach; dwaj skrcili w d, do nastpnego podejcia, trzeci ubezpiecza ich z gry. Mace szarpa stery, eby utrzymywa leccy w d statek dziobem do gry. - Prawy czy lewy? - Lewy - odpara Depa i zanurkowaa w niebo przez otwart kabin. Od razu zwina si w kbek, eby przelecie przez turbulencj, jak cign za sob spadajcy statek. - O rany! -jkn Nick. - Moe by mnie tak kto uprzedza o takich numerach? - Dziaka na prawy statek. Ogie cigy. adnych rakiet. - Nie ma sprawy. - Lasery na prawej wieyczce przez chwil ledziy cel, po czym rzygny strumieniem energii w chmury. Mace skrci drek, ustawiajc spadajcy statek dziobem w prawo, eby i lewa wieyczka moga si wczy do imprezy, po czym puci repulsory na pen moc i wczy turbodopalacze. - Trzymaj si. -Nie ma sprawy. Statek szarpa si i walczy ze sterami. Kierujca si ku niemu, kanonierka nagle rozkwita ogniem, ktry uderzy w nich niczym potna pi fali uderzeniowej. Mace ktem oka spostrzeg Dep, ktra wyprostowaa swj lot i spadaa teraz stopami w d, z obydwoma mieczami na penej mocy wzniesionymi nad gow. Mace szarpn stery w bok i kanonierka z wizgiem ruszya w pionowy korkocig, ktry spowodowa zapalenie si wszystkich wskanikw przecieniowych na caej konsoli. Udao im si uciec spod ognia dziaek, ale komputery celownicze nie byy w stanie przetwarza cigle zmieniajcego si strumienia danych i wektorw, wic i ich strzelanina staa si bezadna. Nick spojrza na wskaniki i pokrci gow. - Hej, czy ta balia jest przewidziana do takich manewrw? - Mam nadziej, e nie - wycedzi Mace przez zby, szarpic sterami. -Skieruj ogie z powrotem na ten statek. - Co, ja? Komputer jest za wolny... - Komputer - odpar Mace - nie uywa Mocy. - Och, jasne... Pewnie... Oczywicie. Zanim statek ich wymin, Mace ujrza, jak ten po lewej pikuje w d, na przeciwcigu, po czym wchodzi w manewr wymijajcy, aby unikn kolizji z Dep. Poczu wezbran fal Mocy, ktra skierowaa j wprost na jego trajektori. Wbia ostrza tu poniej owiewki, ale za to po same rkojeci. Pd wiatru na dziobie poderwa j i rozpaszczy na kabinie. Ostrza przeciy transpastal, wycinajc w niej ogromn, ziejc dziur. - Hooo! - wrzasn Nick za jego plecami. - Lubi, jak si tak atwo otwieraj. - Kar, Chalk! Czas na was! Janko5

245

Matthew Stover

Korunka wspia si do kabiny pomidzy Mace'a i Nicka. Bya blada i ruchy sprawiay jej bl, ale nie rezygnowaa. Lor pelek wcisn si tu za ni. Oboje mieli na sobie awaryjne plecaki repulsorowe. - Wiecie, jak to dziaa? Chalk w milczeniu skina gow. Vastor poklepa graficzn instrukcj obsugi, przyszyt do uprzy, i zawarcza: Umiem czyta. - Eee... wynosimy si, czy co? - zapyta Nick. - Bo wiesz, chyba mi kto zapomnia da taki jeden... -Nick. -Co? - Strzelaj. - Racja. Racja. Wybacz. No dobra, popatrz. - Nick uciszy lew wieyczk, podczas gdy prawa nieustannie niszczya statek milicji. Ostrzelany statek zakoysa si i prbowa uciec na bok, aby unikn dalszych uszkodze - wprost pod strumie ognia z drugiej wieyczki. - Widzisz? Tak si strzela. - Prawdziwe strzelanie - odpara Chalk - to kiedy nie moe strzela on. - Ludzie! Co trzeba zrobi, eby wszyscy byli zadowoleni? Mace skin na Chalk i Vastora. - Gotowi? Nie czekajc na odpowied, odci silniki i przeczy repulsory na wsteczny cig. Przeciony metal zawy na wszystkich spawach, statek wystrzeli w d, eby po chwili znieruchomie. Mace cign stery i przewrci go do gry dnem. Kar Vastor obj ramieniem Chalk, drug rk chwyci pust framug po oknie, po czym podcign oboje na dach. Jednym mocnym uderzeniem cigu opuci pole grawitacyjne statku i razem z Chalk odpadli, kierujc si w stron dungli o tysic metrw niej. - Z drugiej strony - mrukn Nick - chyba nawet mi si tu podoba... Statek milicji, ktry do tej pory robi za oson, wreszcie doczy do walki. Kanonierk zatrzso; przeciwnik, ktrego pozostawili z tyu, nagle znw znalaz si przed nimi. Mace szarpa stery jak oszalay, manewrujc kanonierk, obracajc j, robic uniki godne raczej myliwca ni antycznego statku artyleryjskiego. Lewy silnik dosta podwjnym strumieniem laserowego ognia, a kolejny piruet Mace'a okaza si zbyt forsowny dla uszkodzonego gniazda. Silnik wyrwa si z jkiem torturowanego metalu. Statek wpad w niekontrolowany korkocig. - Ostronie! - wrzasn Nick. - Nie bywam ostrony - wymamrota Mace. -Co? - Powiedziaem: strzelaj! - Jak? Przecie nawet ich nie widz! - Nie musisz - mrukn Mace i wpuci uszkodzon kanonierk w kolejny szalony korkocig, cignc za nimi smug dymu i kawakw durastali. -Zapomnij o celowaniu. Zdecyduj. - Co mam zdecydowa? Mace sign w Moc i po wizi, jaka czya go z Nickiem, przesa fal spokoju. Janko5

246 - Nie celuj - powtrzy. - Zdecyduj, co chcesz trafi. Strzelaj, kiedy bdziesz wiedzia, e to si ma sta. Nick zmarszczy brwi w zadumie. Odwrci si od ekranw i spojrza Mace'owi w oczy. Z nieco nieobecn min skin gow, westchn i wypali z wszystkich dziaek. Wci mia ten sam zadumany wyraz twarzy, kiedy oddane strzay rozbiy prawoburtow wieyczk statku poniej, a nastpnie wdary si do wewntrznego wazu i rozerway kadub na p. - Ekstra - szepn, ale jego spokj znik rwnie nagle, jak si pojawi. -Naprawd, ekstra! Widziae to!? Mace wyprowadzi kulejcy statek ze wiecy i wszed w strome nurkowanie z dala od ostatniego przeciwnika. Poruszali si wolniej z powodu braku jednego silnika, wic szybko stracili przewag. Przeciwnik rzuci si w pogo i wkrtce jego dziaa przeoray im ruf. Mace manipulowa repulsorami jak szalony, podrywajc statek, skaczc, robic uniki we wszystkich moliwych kierunkach, jak mapojaszczur na surowym thysselu. Zalewa ich ogie z gry, ale dzikie manewry Mace'a nie pozwalay na precyzyjne wytyczenie strzaw, niezbdnych do przebicia cikiego pancerza Turbostorma. Rozleg si kolejny alarm. Gos Nicka brzmia rwnie przynaglajco. - Rakiety! Mace nawet si nie obejrza. - Zajmij si nimi. Idealna pewno siebie w jego gosie natychmiast uspokoia modego Koruna. Umiechn si promiennie. -Jeli pozwalasz... Wieyczki obrciy si w ty i oyy. Mace obserwowa dungl, ku ktrej nurkowa jego kulejcy statek. Trudno byo si zorientowa w skali - mg by rwnie dobrze par setek metrw, jak kilkadziesit kilometrw nad ziemi. Dopiero rj metalowych punkcikw - uzupenienie floty milicji - sprawi, e cay obraz nabra waciwej perspektywy. Tam w dole - tysice metrw poniej, moe wicej - na repulso-rowych plecakach Kara i Chalk migotay wiateka alarmowe. Jeden ze statkw zanurkowa, eby ich przej, po czym zwolni i zawis w powietrzu. Mikroskopijne figurki z plecakami wyldoway mu na dachu. W chwil potem dzib statku poderwa si i ruszy w kierunku Mace'a, ktry lekko skin gow i pozwoli, aby Moc poprowadzia jego lizg po kursie przechwytujcym. Sprawdzi ekrany. - Rakiety? - Uziemione. - Ton Nicka tak przypomina sposb mwienia mistrza Jedi, jakby to byo umylne przedrzenianie. Mace nie przejmowa si tym ani troch. - Wicej ju nie bdzie. Nie narazi na niebezpieczestwo swojego kumpla, atakujc nas. - A moe, hm... to my powinnimy narazi jego kumpla na niebezpieczestwo? -Nie trzeba. Janko5

Punkt Przeomu

247

Matthew Stover

- Jak to nie? - Bo to nie jego kumpel. Lasery z wieyczki na wznoszcej si kanonierce pluny ogniem i Mace kopn repulsory, a Thunderstorm podskoczy na kilkanacie metrw ponad lini opadania, a dwie strugi czsteczek przeleciay nieszkodliwie pod nim i uderzyy w cigajcy go statek - w sam kokpit. Eksplozja robia wraenie. Cay ty statku polecia w d, ku dungli, cignc za sob piropusz dymu. Z przedniej czci zosta tylko ten dym. - Widzisz? - rzek Windu. - Tak si strzela. Nick skrzywi si lekko. - No pewnie, to Chalk. Powiedziaem ci, e da sobie rad nawet z cik armat. Ale powiniene j zobaczy w akcji z broni rczn. Rozpacz. No, po prostu rozpacz. - Zdejmij kod transpondera Depy ze skanera i cignij j na komunikator. Musimy skoordynowa kolejny ruch. - Ciesz si, e masz ten kolejny ruch. - Ilu przyjaci naliczye? - Zliczanie skanu myliwcw bezpilotowych... No, no. Jeste pewien, e chcesz wiedzie? -Nick! - Dwiecie dwadziecia osiem. - To dobrze. - Dobrze? Dobrze? - Na dole po lewej stronie ekranu skanera znajdziesz dwigni wielkoci kciuka. To twoja kontrola oznacze. Zacznij oznacza myliwce jako cele dla naszych rakiet. Jedna rakieta na jeden myliwiec. I nie oszczdzaj. Nie wczaj... powtarzam: Nie wczaj, dopki ci nie ka. I nie oznaczaj niczego innego oprcz myliwcw. - Nawet jednej, powiedzmy, z tych szedziesiciu siedmiu kanonierek w naszej strefie starcia? - Nick wskaza rj przyjaci" w innej czci ekranu. - Bo jako wydaj si nami zainteresowane, jeli wiesz, co mam na myli. Lec na nas. I to szybko. - Szedziesit siedem? Ile jest na wektorach przechwytujcych? - Eje... czy nie wyraziem si jasno? Moe powinienem by powiedzie: przepraszam, czy ju ci wspominaem, e zaraz odstrzel nam tyki? -Ile? Nick zamia si histerycznym chichotem. - Wszystkie. - Doskonale - stwierdzi Mace Windu. Komendant puku oznaczony by jako CRC-09/571. Haruun Kal bya jego trzeci akcj bojow i pierwsz jako dowdcy. Na Geonosis bra udzia w walce jako dowdca batalionu w piechocie napowietrznej; jego grupa prowadzia frontalny atak na kule bojowe Federacji Handlowej. Drugi raz suy, rwnie jako komendant batalionu, podczas katastrofalnej awantury na Teyr. Na pokadzie Hallecka", gdzie dni oczekiJanko5

248 wania na dziaanie przecigay si w tygodnie, szkoli swoich braci-onierzy bez litoci, doprowadzajc ich ju i tak znaczne zdolnoci do najwyszej moliwej perfekcji, jak mona osign bez wdawania si w prawdziw walk. Dzisiaj jednak prawdziwej walki byo do; chmara myliwcw bezpilotowych zaatakowaa jego ma flot jak stado os. Oglda mier jednej trzeciej swojego puku. Niektre z ldownikw byy nie tyle niszczone, co unieruchamiane, wic zdoay przedtem wystrzeli ocala zaog: roje meteorw, skadajce si z onierzy w kombinezonach kosmicznych, spyway na nisk orbit, odpalajc co chwila przenone repulsory, eby spowolni wielominutow podr w kierunku atmosfery Haruun Kal. Ocalae ldowniki nie byy w stanie zwiza w akcji wszystkich myliwcw, zostao ich zatem sporo, eby zapolowa take na ludzi. Promienie z dziaek laserowych byskay wrd spadajcych onierzy: bezgone strugi przeszyway czarn przestrze z elektroniczn precyzj, kade uderzenie pozostawiao za sob rozbite ciao, unoszce si w kuli migoczcych krysztaw, biaych, rowych i czerwonych, i turkusowych - zamroone w prni oddech, krew i pyny ustrojowe, lnice jak dzieo sztuki w wietle Al'har. Inni onierze jednak nie spanikowali: z doskonale wywiczon dyscyplin ogniow i zwyczajn odwag zwrcili ku myliwcom ca bro, jak mieli, koordynujc ogie dla lepszego efektu. Trzy lekkie karabinki, skierowane ku temu samemu myliwcowi, mogy przeama jego tarcze tak, aby pojedynczy strza z rusznicy laserowej da rad unieszkodliwi jego silnik. Grupa grenadierw rozrzucia zblieniowe granaty protonowe, tworzc zaimprowizowane minipola minowe, a kiedy zapasy uzbrojenia si wyczerpay, zdesperowani onierze wykorzystywali jako bro wasne ciaa, manipulujc repulsorami tak, aby znale si na drodze myliwca leccego z prdkoci bojow. Z takiej kolizji aden z nich nie mia szans uj z yciem. onierze nie walczyli we wasnej obronie - wiedzieli, e ich ycie dobiego koca. Ale i tak si nie zatrzymywali. Walczyli za puk. Kady myliwiec, ktrego udao im si strci, to by jeden myliwiec mniej, z tych, ktre mogy zaatakowa ich braci. CRC-09/571 nie by szczeglnie uczuciowy, nawet jak na klona, ale obserwowa ich powicenie z lekkim uczuciem ciepa w piersi. Ci ludzie sprawiali, e czu si dumny, bdc jednym z nich. Jego jedyn motywacj byo spenienie obowizku, ale marzy te skrycie, aby czego dokona, osign co, co byoby warte zdumiewajcego heroizmu jego ludzi. Aby odda cios. Dlatego poczu ucisk w odku - zwyky czowiek mgby to uczucie nazwa gniewem lub frustracj, ale CRC-09/571 zaledwie je zauway i natychmiast o nim zapomnia - kiedy jego komunikator wywietli rozkaz od generaa Windu. Rozkaz gosi, e statki maj natychmiast przerwa ogie. Przerwa ogie pomimo bezporedniego pocigu przez MBP. Pomimo trzech dodatkowych formacji - stu dziewidziesiciu dwu jednostek zbliajcych si zza horyzontu. Janko5

Punkt Przeomu

249

Matthew Stover

Pomimo dziewiciu kanonierek Sienar Turbostorm kierujcych si ku nim z powierzchni planety. Gniew i frustracja dowdcy przejawiy si tylko w odrobinie nadziei w jego gosie, kiedy poprosi o kod weryfikacji generaa Windu -bo moe to jaki nieprzyjaciel podszywa si pod generaa- i w lekkim wahaniu, z jakim potwierdzi przyjcie rozkazu, kiedy kod generaa okaza si poprawny. Genera Windu, o ile CRC-09/571 mg to stwierdzi, wysa klony na mier. Ale CRC-09/571 nie mg nie posucha legalnego rozkazu, tak samo jak nie mg przej przez pyt pancerza. Kiedy zatem pdzili poprzez atmosfer w kierunku wyyny Korunnal, dziaa na wszystkich statkach Republiki umilky. Myliwce nadal uwijay si nad nimi, byskajc laserami. Ldownik by bombardowany ze wszystkich stron kolejnymi trafieniami, ale w tym samym momencie CRC-09/571 zauway na ekranie skanera dowodzenia rzecz niezwyk: wydawao si, e niektre kanonierki w dole strzelaj do innych kanonierek. A dokadniej: wydawao si, e szedziesit siedem kanonierek strzela do dwch leccych na czele. Kanonierki te nie odpowiaday ogniem. Pdziy pen moc w stromej wiecy, jedna obok drugiej, kierujc si w sam rodek walki powietrznej, tak e wszystkie strzay, ktre je omijay - prawie wszystkie - trafiay w chmur MBP. Wikszo pociskw, oczywicie, przelatywaa, nie wyrzdzajc szkd, poniewa nie wymierzono ich w mae zwrotne stateczki. Cz jednak trafiaa - kilka MBP dostao w sam rodek i eksplodowao. CRC-09/571 zmarszczy czoo. To mu si zaczynao podoba. Nieco poniej, w otwartym kokpicie jednej z kanonierek, Mace Windu powiedzia: - W porzdku, Nick. Ognia do wszystkich! - Tak jest, generale! Nick Rostu wcisn pojedyncz dwigienk i mzgi robotw dwudziestu szeciu rnych myliwcw bezpilotowych - po jednym na kad rakiet pozosta w wyrzutniach Turbostorma - poczuy nagy alarm wewntrzny, oznaczajcy, e znajduj si na celowniku wroga. Sygna pochodzi od sprzymierzeca. Mzgi robotw stwierdziy, e to dziwne, ale niespecjalnie denerwujce. Wci byy skoncentrowane na swojej pierwotnej misji, to znaczy zniszczeniu wszystkich statkw Republiki, usiujcych wyldowa czy choby wej na orbit Haruun Kal. Byy jednak zaprogramowane na monitorowanie wszelkich moliwych niebezpieczestw i kady z nich mia nieco wolnej mocy obliczeniowej, aby przeszuka banki pamici pod ktem programw reagujcych, ktre mona by wykorzysta w przypadku, gdy statek sojuszniczy ma ci na celowniku. Nie byo takich. A to ju mzgi robotw uznay za bardzo denerwujce. No i jeszcze ta sprawa z promieniami laserowymi... Janko5

250 W sekund pniej trzydzieci dwa inne mzgi robotw w roju myliwcw doznay dokadnie tego samego wraenia. A wszystko z powodu czterech cakowicie naadowanych mini-wyrzutni rakietowych Krupx MG3, w ktre bya wyposaona kanonierka Depy. Kiedy dwie kanonierki miny granic zacitej walki, Mace rzuci: Ognia!" Jedna lufa Krupx MG3 moe wystrzeliwa rakiety z prdkoci jednej na sekund. Kady MG3 mia dwie rury, a kada rura - magazynki zawierajce po cztery minirakiety. Kanonierka maego zasigu Sienar Turbostorm miaa cztery Krupx MG3: dwie z przodu i dwie z tyu. Na rozkaz Mace'a oba statki wyprniy magazynki. Kanonierki rozkwity dymem i pomieniami odrzutu. Szesnacie rakiet na sekund wirujc, pomkno przez niebo. Walka zmienia si w spltany kb dymu i oparw. W otwartej kabinie kanonierki Nick obserwowa ekran skanera. - Fiu, fiu - a gwizdn. - Te myliwce s szybkie. - Tak - zgodzi si Mace. - Dwie trzecie naszych pociskw i tak nie trafi. Moe nawet trzy czwarte. Wicej. Cholera, ale s szybkie! -Nie szkodzi. - Co to znaczy: nie szkodzi? W kocu to tylko nasze tyki, no nie? Nie wspominajc ju o tych biednych ruskakkach w ldownikach. - Patrz - odezwa si Mace Windu. Szacunki Nicka okazay si bardzo optymistyczne: z pidziesiciu dziewiciu wystrzelonych rakiet tylko cztery trafiy w cel. Trzy inne zostay przypadkowo przechwycone przez MBP-y, w ktre nie celoway. Cz zostaa zniszczona z nieludzk precyzj przez kontr-ogie robotw, innym zwinne stateczki po prostu ucieky z drogi. Tuziny rakiet wystrzeliy w niebo i leciay, dopki nie skoczyo im si paliwo, po czym rozpoczy powolne opadanie ku powierzchni. Ale, jak stwierdzi Mace w zniszczonej bazie w jaskiniach, roboty byy gupie. Co nie oznacza, e nie miay zdolnoci adaptowania si do zmiennych okolicznoci. Miay je i robiy, co naley, czsto z prdkoci i umiejtnoci podejmowania decyzji, jakiej nie dorwnaby aden mzg organiczny. Roboty pojy natychmiast, e s atakowane przez przyjazne" statki, zanim jeszcze pierwsza seria szesnastu rakiet dotara do ich silnikw. Atak pojedynczego przyjaznego pojazdu mg by uznany za pomyk lub wypadek, nic wicej. Ale kiedy przypuciy do nich zorganizowany atak dwa statki, z kodami identyfikowanymi przez transpondery jako przyjazne... W dodatku bez ostrzeenia... Roboty nie mogy czeka na kolejne ataki. Zaadaptoway si z byskawiczn szybkoci i pozbawion wyrzutw sumienia logik robotw. A Nick Rostu, gapicy si na ekran skanera, nawet nie zauway, jak szczka opada mu coraz niej i niej, gdy najpierw dziesi, a potem sto lub wicej czerwonych obiektw na ekranie zmienio si w niebieskie. - Przechodz na stron wroga - mrukn zafascynowany. -Tak. - Wszystkie. -Tak. Janko5

Punkt Przeomu

251

Matthew Stover

Dwiecie dwadziecia siedem MBP-w zeszo z ldownikw -ktrych milczce dziaa zepchny je poniej horyzontu zagroenia mzgownic robotw - i spado na szedziesit dziewi Turbostormw w niszczycielskim cyklonie. Kanonierki zaczy eksplodowa ogniem i spada. - Zaplanowae to? -I jeszcze wicej. - Tak? A co teraz robimy? Ze dwanacie myliwcw zrobio zwrot i popdzio w ich kierunku. - Teraz - rzek Mace Windu - teraz to dajemy nog... Chwyci Nicka za pas. Nick spojrza na niego z nieukrywanym przeraeniem. - Tylko mi nie mw, e... - Dobrze, nie powiem. Wspomagany Moc skok wyrwa ich obu z kabiny na ca sekund przed tym, zanim kanonierka zacza si rozsypywa pod setkami trafie z dziaek laserowych. W dwie sekundy pniej eksplodowaa, ale wtedy Mace i Nick byli ju prawie szedziesit metrw niej i nabierali prdkoci. Bez plecakw repulsorowych pdzili w d poprzez kbowisko walki, pomienie, dym i eksplozje. Wrzask Nicka uton w szumie wiatru i huku eksplozji. Mace wyszepta bezgonie: - Nie chciae, eby ci mwi. Wikszo czasu spadania, jaka im pozostaa, Nick spdzi na gonych - cho niesyszalnych - skargach, e skoczy swoje pikne, mode ycie jako pieprzony, stuknity, jajogowy naiwniak wielkiego mistrza Jedi". Mace spada swobodnie, z jedn rk zacinit na pasie Nicka. Sign w Moc i poszuka swojego miecza wietlnego. Znalaz jego znajomy rezonans daleko w dole. Nick lecia zwinity w embrionalny kbek, przyciskajc uda do piersi i wykrzykujc paskudne przeklestwa spomidzy kolan. Cho mia tendencj do obracania si, jego pozycja mocno cinitej kuli" uczynia z niego ksztat neutralny z aerodynamicznego punktu widzenia, a to z kolei pozwolio Mace'owi na kierowanie spadkiem za pomoc wasnego ciaa. Zmierzali w kierunku celu, ktry mona byo dostrzec. Dwa kilometry poniej i wier klika na zachd, w kierunku dungli leciaa kanonierka, cignc za sob chmur czarnego dymu. MBP-y ignoroway j, koncentrujc si na statkach, ktre wci strzelay, uciekay i robiy uniki w gwatownych prbach ucieczki. Depa wietnie sobie radzia w roli bezradnej i okaleczonej. Od czasu do czasu w dugim, nudnym locie wymijay Mace'a i Nicka wiksze lub mniejsze dymice kawaki durastali lub fragmenty napdu repulsorowego. Wydaway si dryfowa w d w spokojnym, leniwym tempie, zgodnie z parametrami oporu powietrza. Nie mijay ich jednak adne ciaa. Mace i Nick lecieli ju z prdkoci zblion do terminalnej dla ludzkiego organizmu. Na Haruun Kal byo to nieco mniej ni trzysta kilometrw na godzin. Tempo spadania kanonierki byo znacznie mniejsze - ona miaa jedynie wyglda tak, jakby bya niesterowna. Dlatego te, kiedy Mace przytaszczy Nicka na odlego Janko5

252 kilkuset metrw od kanonierki, spowolnienie spadania i uniknicie katastrofalnego zderzenia wymagao znacznego wysiku w Mocy. Nick podnis spojrzenie tylko raz, kiedy dryfowali agodnie w kierunku grnego pancerza kanonierki: akurat na tak dugo, eby sobie przypomnie to, co Windu mwi na temat czerwonej plamy na owiewce. Szybko wcisn gow z powrotem midzy kolana i czeka, a Mace sprowadzi ich do do bezceremonialnego ldowania na dachu krccego si statku. Wolna do Mace'a wysuna si z idealn dokadnoci i chwycia wspornik tarczy czujnika szerokoktnego. Druga, wci zacinita na pasie Nicka, cigna modego Koruna do pozycji zwisu twarz w d ponad niemal kilometrow przepaci dzielc ich od dungli. - Pamitasz... jak si spotkalimy? - Nick z trudem chwyta oddech w wirujcym wietrze. - Kiedy prawie... zamae mi ap tym pieprzonym hakiem dokujcym, ktry masz zamiast rki? -Tak? - Przebaczam ci. - Dzikuj. - Mace wcign go na dach kanonierki, a Nick owin si ramionami wok wspornika tarczy. - Prosz, nie krpuj si - powiedzia. - Ja sobie tu troch polez i podygocz. Dziki Mocy Mace zdoa utrzyma si na wirujcym statku. Powoli, na rkach i kolanach przeczoga si do kabiny i wyjrza przez krawd wycitej przez miecz wietlny dziury. Chalk, siedzca w fotelu nawigatora, podniosa gow i zakla. Vastor sta za siedzeniami, a jego wzrok mgby zabija. Depa wycigna rk z fotela pilota i ciepym gestem powitania pooya j na doni mistrza. Oczy miaa szklane od zmczenia i blu, ale nic dziwnego. - Mwie, e musz ci uratowa ycie tylko raz... - Wybacz - odpowiedzia. Przetoczy si na plecy i sign za siebie, aby uchwyci krawd obu rkami. Odbi si i zwinnie wsun do rodka stopami do przodu, nawet nie sprawdzajc, czy Vastor zdy si usun. Zdy. - Nick jest na dachu - poinformowa Mace. - Otwrzcie mu jaki waz. Waz do przedziau pasaerskiego w Turbostormie otwiera si i wysuwa tak, e mg by wykorzystywany jako rampa. Depa uchylia drzwi na prawej burcie, tworzc co w rodzaju zsuwni, po ktrej Nick mgby wlizn si do rodka, po czym szarpna stery, aby opanowa wirowanie. Mace skin gow lor pelekowi, ktry wypenia teraz cay otwr wejciowy. - Kar, pom mu. Dlaczego ja? Mace nie mia ochoty na dyskusje. Pokrci gow z irytacj i gestem kaza Vastorowi odej. -Sam to zro... Janko5

Punkt Przeomu

253

Matthew Stover

Urwa, bo Vastor odsun si na bok, dopuszczajc go do przejcia. Mace mg teraz zajrze do przedziau. Ktry peen by martwych cia. Mace opar si o cian, eby utrzyma si w pozycji pionowej. Depa wybraa peny statek. Jego otpiay mzg nie mg dokadnie policzy, ale przypuszcza, e w przedziale byo ze dwadziecia cia: cay pluton piechoty. Pilot musia by mody, podniecony, pewny siebie i chwalebnego zwycistwa. .. tak si pali do walki, e wczy si do niej, nawet nie wyadowujc pasaerw. Zapaci wysok cen za to zadufanie - jego ciao leao zwinite tu za drzwiami, na kim, kto pewnie kiedy by nawigatorem. Mace zacisn szczki. Odzyska rwnowag i przestpi przez spltane, martwe nogi, aby dosta si do rodka. Wszystkie ciaa w przedziale nosiy milicyjne zbroje Graylite -wikszo z nich bya przepalona w wielu miejscach przez strzay z miotaczy, oddane z bliskiej odlegoci. Mace bez trudu potrafi sobie wyobrazi niedowiadczonych ludzi - waciwie chopcw - z milicji, jak bior na cel Dep, ktra wesza do przedziau przez kokpit. Efekt uycia przeciwko mistrzowi Vapaad broni energetycznej z niewielkiej odlegoci by oczywisty - wiadczyy o tym zwglone krgi wok kadej dziury w zbroi i pozbawione ycia ciao pod ni. Poowa prawdopodobnie powystrzelaa si wzajemnie, padajc ofiar zaskoczenia, paniki i ciasnego pomieszczenia. Wiele cia nosio na sobie charakterystyczne poczerniae smugi -lady po mieczu wietlnym, natychmiast kauteryzowane przez ostrze, ktre je zrobio. Depa postpia ze strzelcami na wieyczkach znacznie bardziej elegancko ni Mace - po prostu przebia ich przez durastal wazw, zabijajc w fotelach. Ciaa wci tam byy, z martwymi domi nadal zacinitymi na podwjnych spustach laserw. No i ten odr. Przysmaone ciao i ozon. I adnej krwi. Nigdzie. Wszyscy zginli, zanim jeszcze Depa zdya przej Kara Vastora i Chalk. Dwudziestu czterech ludzi. W mniej ni minut. Mace odwrci si i napotka wcieke, ale triumfujce spojrzenie Kara Vastora. To jej miejsce - warkn lor pelek. Mace w milczeniu odwrci si i wyszed przez uchylone drzwi, aby pomc zej Nickowi. Zjazd po drzwiach do przedziau penego trupw pozbawi Nicka mowy. Przycupn tylko, oparty plecami o drzwi, i dra. Mace zostawi go tam. Wymin Vastora i wszed do kabiny. - Chalk, wpu mnie na fotel. Korunka zmarszczya brwi i spojrzaa na Dep. Ta skina gow. - W porzdku, Chalk. Zrb to. Janko5

254 Jak tylko usiad, pochyli si nad ekranami czujnikw, studiujc je uwanie. Czu na sobie wzrok Depy, ale nie podnis gowy. - Moesz to powiedzie, jeli chcesz - odezwaa si po chwili. - Nie szkodzi. Mace nie spuszcza wzroku z ekranu skanera, obserwujc, jak myliwce wykaczaj kanonierk po kanonierce, ale cz uwagi skierowa rwnie na rejestry danych, plany zbirek, kody sterowania. Kody rozpoznawcze. - Prosz, Mace, nie ma sprawy - odezwaa si smutno. Na wp olepiona migren oddychaa szybko, mrugajc oczami. Spojrzaa na pozosta cz ekranu. - Wiem, co sobie mylisz. - Chyba nie - agodnie odpar Mace. - Nie chodzi o to, e wszystko, co robi, robi dobrze. Wiem, e tak nie jest. Lekki, peen goryczy miech. - Wiem o tym. Ale to jedyny sposb. - Jedyny sposb na co? - eby zwyciy, Mace. - Tak nazywasz to, co zrobia? Zwycistwem? Znuonym ruchem gowy wskazaa na kbic si powietrzn bitw, ktra jeszcze nie dobiega koca. - Ta bitwa to dzieo sztuki. Po wszystkich twoich sukcesach, ktrych byam wiadkiem, i tak bym nie uwierzya w co podobnego, gdybym nie ujrzaa tego na wasne oczy. Dokonae dzi wielkiej rzeczy. - Dzi si jeszcze nie skoczyo. - A jednak wszystko to na nic. Co osigniesz pod koniec dnia? Zniszczysz wikszo si zbrojnych milicji? I co z tego? - Jej gos sta si chrapliwy, sowa formowaa z trudem, jakby nie moga znie wysiku wypowiadania ich poprzez bl. - Kupie nam kilka dni. Moe tygodni, nie wicej. Kiedy odejdziesz, my tu zostaniemy. Dalej bdziemy zdycha w dungli. Balawai sprowadz nowe kanonierki, tyle, ile bdzie trzeba. A my wrcimy do zabijania. Musimy sprawi, eby zaczli ba si dungli. Ten strach jest nasz prawdziw broni. -Nie dzi. - Co? Co masz na myli? - Stwierdziem - odrzek Mace, studiujc ekrany - e przez cay czas miaa racj. - Co? - zamrugaa z niedowierzaniem. - Wanie. Wykorzystywalimy tych ludzi do swoich celw. Jak moemy opuci ich teraz, kiedy maj do wyboru, albo pa ofiar zabjstwa, albo popeni je samemu. Mace ponuro pokrci gow. -To ciemne jak noc w dungli. Ciemniejsze. To nie jest niewinna dzicz. To aktywne zo. Jak u Sithw. Trzeba z tym walczy. Jedi nie mog odej. - Mwisz... mwisz powanie? Naprawd? - W jej zamglonych od blu oczach niedowierzanie walczyo o lepsze z nadziej. - Zostawisz Wojn Klonw? Zostaniesz z nami i bdziesz walczy? Mace wzruszy ramionami, wci nie odrywajc oczu od skanera. - Zostan i bd walczy. Co nie oznacza, e zostawi Wojn Klonw. Janko5

Punkt Przeomu

255

Matthew Stover

Punkt Przeomu

256

- Mace, Letnia Wojna to nie jest konflikt, ktry mona rozwiza w cigu kilku tygodni... czy miesicy. - Wiem - mrukn z roztargnieniem. - Nie mam tygodni ani miesicy na zmarnowanie. Wojna Letnia nie potrwa tak dugo. - Dlaczego tak twierdzisz? A ile potrwa, jak sdzisz? - Mam zgadywa? Dwanacie godzin. Moe mniej. Wytrzeszczya oczy. Wreszcie Mace zobaczy na ekranie to, na co czeka: myliwce wyczyy si z walki i ruszyy w przestrze, a pozostaa przy yciu garstka kanonierek pokutykaa do domu. - Widzisz? - zapyta, otwart doni wskazujc na ekran. - Wiesz, co to znaczy? Depa skina gow. - To znaczy, e kto si zorientowa, co zrobilimy. - Tak... i e ten kto ma kody sterowania tych myliwcw. - Odwrci si w jej stron, a w jego oczach pojawia si iskra, ktra u kogo innego byaby dzik radosn eufori. - Mwiem ci: nie mamy tygodni ani miesicy na zmarnowanie. - Nie rozumiem... co zamierzasz zrobi? - Zwyciy - odpar Mace. Wczy czstotliwo dowodzenia dla ldownikw Republiki: - Genera Windu do CRC-09/571. Czeka na weryfikacj i rozkazy. Zainicjowa rwnoczesne cze danych. Cienka wizka. Komunikator zatrzeszcza. - Tu siedem-jeden. Prosz, generale. Depa bya tak zaskoczona rozkazami, jakie usyszaa z ust Mace^, e omal nie rozbia Turbostorma o gr. Kiedy wreszcie udao jej si ustabilizowa pojazd, przeczya si na autopilota i bez tchu spojrzaa na dawnego mistrza. - Postradae zmysy? - Przeciwnie - odpar Mace. -Nie syszaa? Nie ma nic bardziej niebezpiecznego ni Jedi, ktry wreszcie odzyska zmysy. Sykna jak robot ze zwartym motywatorem. - A teraz, jeli aska, poprosz o mj miecz wietlny - doda przepraszajcym tonem. - Bdzie mi potrzebny. -Ale... ale... ale... - wreszcie udao jej si skleci zdanie: - Zamierzasz zdoby Pelek Baw? - Nie - odpar Mace Windu. - Zamierzam podbi cay system. Cay. I to zaraz.

ROZDZIA

20
DEJARIK
Kluczem do ptli Gevarno by system Al'har. Kluczem do Alhar bya kontrola nad myliwcami bezpilotowymi. Flota bya sterowana z bezpiecznego nadajnika pod bunkrem dowodzenia portu kosmicznego Pelek Baw. Port kosmiczny mia szans. Ale tylko jedn. Dwa ldowniki i ich oddziay onierzy ulokowano na przeczy Lorshan, gdzie miay stanowi lini obrony wok jedynego otwartego tunelu trawiakw i wsparcie lekk artyleri. Pozostae dziesi krcio si po grach z maksymaln prdkoci atmosferyczn ktra wprawdzie nie bya szczeglnie imponujca, ale i tak nieco lepsza ni to, co mogy zdziaa nieliczne sfatygowane Turbostormy, ktre kulejc, wracay do swoich baz, rozrzuconych po wszystkich wikszych miastach w okolicy wyyny. Tylko jedna z kanonierek dotara do Pelek Baw. Nadleciaa nad Rami Dziadka na jednej czwartej mocy repulsorw, spowita w dym i promieniowanie. Oficerowie wiey w porcie kosmicznym ze zgroz wysuchali relacji pilota: wyciek z reaktora. Katastrofa nieunikniona. Pilot heroicznie utrzymywa statek w powietrzu, kierujc si ku Pelek Baw, poniewa tylko port kosmiczny by wyposaony w urzdzenia do opanowywania wycieku i odkaania -ldowanie gdziekolwiek indziej mogoby oznacza powicenie ycia zarwno zaogi, jak i plutonu piechoty na pokadzie. Wieci przedostay si z wiey do personelu naziemnego lotem byskawicy, od technikw ochrony przeciwradiacyjnej do znudzonego garnizonu, pracujcego przy dostarczonej portowi przez Konfederacj baterii nowoczesnych turbolaserw i dzia jonowych. Bya to najbardziej ekscytujca nowina od czasu wycofania si separatystw. Bitwa pod przecz Lorshan bya wstrzsajca, wrcz tragiczna, ale dziao si to po drugiej stronie wyyny, wic waciwie si nie liczyo. Wszystkie oczy w porcie kosmicznym - ywe i za porednictwem ekranu -skierowane byy na Turbostorma. Kryy sowa uznania dla odwagi i altruizmu zaogi, ktra z powiceniem wybraa tak dug drog wok miasta, by nie naraa mieszkacw. Niektrzy modlili si gono, by im si udao, lecz wikszo w duchu miaa nadziej na spektakularn katastrof... Janko5

Janko5

257

Matthew Stover

Zamiast zajmowa si swoimi obowizkami, na przykad monitorowaniem ekranw czujnikw. W kocu po co mieliby to robi? Port kosmiczny by powizany w czasie rzeczywistym z ca sieci satelitw wykrywajcych na orbicie wok planety; w powietrzu nie byo teraz niczego, z wyjtkiem okoo dwudziestu kanonierek, ktre przetrway. Ostatni z myliwcw bezpilotowych wrci w przestrze wiele godzin temu, a ldownik Republiki, ktry narobi tyle zamieszania, wkrtce take znik bez ladu. Nikt nie przejmowa si ldownikami. Po stracie czterdziestu procent swojego stanu, ktr poniosy, statki Republiki z pewnoci nie bd szukay kolejnych star. Bez wtpienia kryy si gdzie w zupie" - gstym wirze oceanicznym toksycznych gazw, ktry otacza wyyn - aby przeczeka w spokoju do chwili, a jaki krownik zdoa si przedrze do systemu, by je zabra. Bez wtpienia. By to wielki kredyt zaufania z ich strony, poniewa te same satelity wykrywajce, od ktrych zaleeli, byy rwnie przestarzae, jak caa reszta wyposaenia planetarnego lokalnego rzdu. Ich detektory podczerwieni i wiata widzialnego staway si bezuyteczne przy prbach penetracji gstego, gorcego wiru zupy", a bardziej subtelne czujniki satelitw byy systematycznie przeciane skrajnie wysok zawartoci metali w gazach. Gdy tylko ldowniki znalazy si na odpowiedniej gbokoci, mona byo przyj, e zniky z powierzchni planety. Dlatego wanie kady czonek obsugi czujnikw w caym porcie kosmicznym Pelek Baw, gdyby mia do dyscypliny, aby patrze w ekran krtkiego zasigu, mgby zobaczy co niezwykego. Pelek Baw rozpociera si wzdu zachodniego wybrzea Wielkiego Potoku, najpotniejszej rzeki na Haruun Kal. Potok by zasilany dopywami z caej wyyny poczwszy od wschodniej czci na przeczy Lorshan, a skoczywszy na pnocy, gdzie wznosiy si nieprzebyte klify, zwane cian Trundura. Zanim najwiksza z rzek docieraa do stolicy, osigaa szeroko caego kilometra. Dramatyczny, ryczcy i otoczony obokiem pary wodospad przy spadku z ostatnich klifw tworzcych poudniow granic miasta by jednym z najwikszych naturalnych cudw tego sektora- lecc w d, pieni si, rozbryzgiwa mg i rozszerza kilometr za kilometrem, a stawa si nienym wachlarzem, ktry miesza przewalajc si zup" w dole w szalone wiry i bble kolorowych gazw. Gdyby technicy mieli do poczucia obowizku, eby wci ledzi ekrany krtkiego zasigu, mogliby zobaczy dziesi ldownikw klasy Jadthu wspinajcych si pod gr w samym rodku Wodospadu Potoku. Pyny jeden za drugim, chostane spadajcymi strumieniami wody, ale doskonale ukryte przed czujnikami dalekiego zasigu. Gdyby technik to zauway, wynik mgby by cakiem inny. To bya ta jedn jedyna szansa. Uwaga technikw zwrcona bya jednak na dramat oczekiwania, czy okaleczona kanonierka zdoa dotrze do miejsca ldowania, czy si rozbije. Nie wspominajc o takim szczegle, e na sekund lub dwie przed ldowaniem otworzya ona ogie do centrum kontroli portu kosmicznego, a w chwil potem wyskoJanko5

258 czyo z niej siedmiu ogromnych Korunnai z ogolonymi gowami, ldujc na permabetonie jak lianokoty. Rce mieli pene broni plujcej ogniem laserowym. Nieoczekiwanym gociom towarzyszyli mczyzna i kobieta, uzbrojeni w natychmiast rozpoznawaln i bezsprzecznie najbardziej podejrzan bro osobist w caej galaktyce, z rodzaju tych najmniej chtnie ogldanych po drugiej stronie barykady. Miecze wietlne Jedi. Zaoga portu kosmicznego bya tak zaaferowana, e nikomu nawet nie przyszo do gowy, eby spojrze w gr, a do chwili, kiedy wiato Al'har padajce na ich stanowiska zostao zasonite przez ldowniki klasy Jadthu. Dopiero wwczas popatrzyli w niebo. W sam por, aby zobaczy dziesi durastalowych chmur, z ktrych lun deszcz uzbrojonych onierzy-klonw Wielkiej Armii Republiki. Byli tak szybcy, skuteczni i zdyscyplinowani - i w tak przewaajcej sile e zajli wszystkie stanowiska przeciwlotnicze bez utraty jednego bodaj onierza. Nie mona byo powiedzie tego samego o zaodze milicji. onierze-klony, niewraliwi na takie drobiazgi, nie pofatygowali si nawet, aby zetrze krew ze cian i podogi, zanim obsadzili stanowiska swoimi ludmi. Walka w centrum kontroli bya bardziej zacita i trwaa o kilka sekund duej, lecz wynik by taki sam - ostatecznie atakujcymi byli stranicy akkw i Jedi, obron za prowadzili zwyczajni ludzie. Przejcie portu kosmicznego Pelek Baw od chwili otwarcia ognia przez kanonierk trwao nie wicej ni siedem minut i zakoczyo si aresztowaniem dwustu osiemdziesiciu szeciu osb personelu militarnego, z ktrych trzydzieci pi byo ciko rannych. Czterdzieci osiem zgino. Szedziesiciu jeden pracownikw cywilnych zostao aresztowanych bez obrae. Wszystkie jednostki obrony przeciwlotniczej portu zostay przejte bez szkd, podobnie jak statki, ktre w tym momencie znajdoway si na miejscu. Tak samo jak bitwa o przecz Lorshan, przejcie portu kosmicznego Pelek Baw mogoby zosta uznane za element byskotliwej kariery strategicznej generaa Windu, gdyby tylko reszta operacji przebiega zgodnie z planem. Powiada si jednak, e aden plan bitwy nie przey jeszcze konfrontacji z sam bitw. A ten nie by wyjtkiem. Mace nie musia nawet wychodzi z centrum dowodzenia, eby si zorientowa, e wszystko zaczyna si psu. Bunkier dowodzenia by wielkim, ciko opancerzonym szecianem porodku centrum kontroli portu kosmicznego. Wypeniay go zestawy konsoli. Jedynym owietleniem w pomieszczeniu by blask padajcy z monitorw konsoli i ogromne prostoktne obrazy z holo-projektora, zajmujce wszystkie ciany. Poniej wysokoci konsoli panowa pmrok, wic wszyscy po biodra brodzili w cieniu. Martwa przestrze pod ekranami ciennymi suya teraz jako miejsce odosobnienia winiw, tak samo jak prowizoryczna stacja pierwszej pomocy, gdzie ranni mczyni i kobiety siedzieli lub leeli pod cianami, poddajc si obojtnym zabiegom onierzy-klonw. Janko5

Punkt Przeomu

259

Matthew Stover

Kar Vastor i jego stranicy akkw kryli po obwodzie bunkra, niespokojni jak dzikie stworzenia, ktrymi w kocu prawie byli. Kryli wok przeraonych winiw, a Moc wirowaa wok nich. Mace czu, jak karmi si strachem, blem i cierpieniem tych nieszcznikw, wcigajc je w siebie, magazynujc niczym ywe ogniwa. Mace nie pyta, co Kar ma zamiar zrobi z t energi. Mia waniejsze sprawy na gowie. W najciemniejszym kcie pomieszczenia staa opancerzona konsola, oddzielona od reszty zamykan na zamek kodowy przegrod z durastali, co miao zapobiec nieautoryzowanemu dostpowi. Konsola bya niedawnym uzupenieniem centrum dowodzenia, specjalnie zainstalowanym przez specjalistw z Techno w tym samym okresie, kiedy modernizowane byy systemy obronne portu. Nazywano j skrzynk buntownikw, a zawieraa osobne wyczniki do adunkw niszczcych wbudowanych w kady turbolaser i dziao jonowe, kade umocnienie i wieyczk przeciwlotnicz. Wygldao na to, e Konfederacja nie wierzya, by sama sprawiedliwo sprawy wystarczya do zapewnienia lojalnoci wojsk. W cieniu konsoli, na zaimprowizowanym posaniu z poduszek zerwanych z foteli, leaa Depa Billaba. Bl gowy prawie j olepi. Saba coraz bardziej od czasu ataku na centrum dowodzenia, a teraz leaa z ramieniem na oczach. Z zagryzionej wargi ciekaa struka krwi. onierze opanowali ca stacj w centrum dowodzenia. Kilku z nich zdjo hemy, eby zaoy gogle lub suchawki. Mace stara si nie patrze w ich kierunku. Puste hemy lece na konsolach zbyt mocno przypominay ten jeden, peny, ktry zostawi na piasku areny na Geonosis. Stan przy konsoli satelitw. Z jednej strony towarzyszy mu Nick, mruczcy pod nosem jednostajn litani przeklestw. Z drugiej mia nieruchom, spokojn posta CRC-09/571. CRC-09/571 wci mia hem na gowie, dziki czemu Mace mg z nim swobodniej rozmawia. Nie mia wielkiej ochoty oglda twarzy komendanta. A za dobrze pamita dzie, kiedy widzia japo raz pierwszy. Wystarczyo, e wiedzia, i ta twarz tam jest, pod dymnym szkem hemu. wiadomo ta bya niczym palec stukajcy go w ty gowy, aby mu przypomnie o Geonosis. O wszystkim, co si tam zdarzyo. O miejscu, gdzie zacza si jego klska. Nie chcia, aby mu przypominano o Geonosis. Zwaszcza teraz. Nie mg oderwa oczu od monitora. Na ekranie widnia obraz w czasie rzeczywistym z satelitw wykrywajcych na orbicie geosynchronicznej. - Siedem-jeden. Gos dowdcy klonw zatrzeszcza w goniczkach hemu. -Tak? - Wcz silniki w ldownikach. Wszystkich. - Nigdy ich nie wyczamy, prosz pana. Janko5

260 - To wietnie. - Zmarszczka na czole Mace'a pogbia si jeszcze. - Jeli polecimy, musz mie w co celowa. Uruchom procedur startowana wszystkich statkach w porcie. Do tych, ktre maj dziaka, przydziel strzelcw. Ilu z twoich ludzi to wykwalifikowani piloci? - Wszyscy, prosz pana. Mace skin gow. - We najlepszych... albo nie - skrzywi si. Wiele statkw w porcie miao bro na pokadzie, ale tylko ldowniki mona byo uzna za statki wojenne. - Lepiej ochotnikw. - To bdzie to samo, prosz pana. - Sucham? -Zawsze jestemy ochotnikami. Wszyscy. Tacy jestemy. - No to we najlepszych. - Tak jest. - CRC-09/571 odwrci si, eby wyda polecenia przez komunikator w hemie. Nick przesta kl tylko na chwil, eby zapyta: - Odlatujemy? - Nie ma czasu - mrukn Mace, wpatrujc si w ekran. Na ekranie wida byo przestrze powietrzn nad Pelek Baw. - A tak le? - Nick rozoy rce. - To znaczy... wiem, e masz plan, prawda? Wymylie jak sztuczk, eby nas std wydosta? - Koniec ze sztuczkami - odpar Mace. Niebo pene byo bezpilotowych myliwcw. Nadlatyway. - Ile mamy czasu? Mace pokrci gow. - Siedem-jeden. Mamy tu wysokiego oficera milicji, prawda? - Tak, prosz pana. Major Stempel. - Przyprowad go. CRC-09/571 zasalutowa sztywno. Mace skwitowa salut machniciem rki i dowdca klonw ruszy w kierunku grupki winiw. - Co on nam moe pomc? Mace wskaza konsol stojc o kilka metrw dalej. - Widzisz? To cudo jest poczone lini naziemn z bezpiecznym nadajnikiem pod bunkrem. To jedyny nadajnik na planecie, ktry moe wysya polecenia do myliwcw. Dlatego wanie ten bunkier jest taki wany. Ktokolwiek je wezwa, musi tam teraz by. - Kod sterowania - ze zrozumieniem pokiwa gow Nick. CRC-09/571 powrci w towarzystwie dwch onierzy, ktrzy prowadzili miertelnie bladego, drcego mczyzn w ciemnym od potu mundurze majora milicji. - Majorze Stempel, jestem Mace Windu - zacz Mace, ale dygoczcy mczyzna przerwa mu w p sowa. - Ja... ja wiem, czego chcecie. Ale nie umiem wam pomc. Nie znam tego kodu! Przysigam! Nigdy go nie znaem. Kody s w notatniku. .. takim duym notatniku w pancernym pudeku. On nosi go przy sobie przez cay czas. Nie wiedziaem w ogle, co on robi... kaza mi tylko poda sygna przez konsol sterowania... Janko5

Punkt Przeomu

261

Matthew Stover

Mace przymkn oczy i przyoy do do czoa. Zaczynaa go bole gowa. - Oczywicie, powinienem by si tego spodziewa - mrukn pod nosem. - Cigle zapominam, e on jest sprytniejszy ode mnie. - On? To znaczy kto? - zapyta Nick. - Kim jest ten on", o ktrym cay czas gadacie? - Odbieram sygna priorytetowy - zameldowa onierz przy tablicy komunikacyjnej. Jego hem spoczywa na konsoli, tu pod rk. Cybernetyczny zestaw suchawkowy zwisa mu z czoa i po jednej stronie szczki, ale mimo to, kiedy si obejrza, Mace widzia w nim tylko Janga Fetta. - Mwi, e nazywa si pukownik Geptun - odezwa si onierz o twarzy martwego czowieka. - Pyta o pana, generale. Wzywa pana do kapitulacji. Ogromny, bkitny, lekko przezroczysty Lorz Geptun umiecha si z ekranu jak syty jaszczur. Jego mundurowa koszula khaki bya jak zwykle nieskazitelna i wykrochmalona, a wosy barwy aluminium starannie zaczesane do gry. - Generale Windu - odezwa si ze zwykym wesoym zapiewem. - Kiedy widzielimy si po raz ostatni, nie miaem pojcia, e przyjmuj u siebie tak szacownego mistrza Jedi. Nie wspominajc o sawie. C za honor. Jak si panu udaa wycieczka w gry? Depa usiada na posaniu i opara si o biurko. Oszoomionym wzrokiem wpatrywaa si w ekran. Blask rzucany przez wizerunek Geptuna zanurzy jej oczy w cieniu. Kar i jego stranicy kryli nadal. Klony stay nieruchomo. - Widz - odpar Mace Windu - e nie dosta pan mojej wiadomoci. - Wiadomoci? Och, tej wiadomoci! Ale tak, tak... Mj problem z Jedi i te rzeczy. Bardzo to mio z pana strony. Co za nadzwyczajna troskliwo. - A wic nie uwierzy mi pan. - A powinienem by? - Mia pan sowo mistrza Jedi. -Ach, tak. Honor, obowizek, sprawiedliwo. Przebj miesica. Jak mogem nie uwierzy w sowo mistrza Jedi? Doprawdy, gdzie ja miaem gow? A przy okazji, jak miewa si Mistrzyni Billaba? Czy masowe mordowanie naszych obywateli nie nadszarpno jej zdrowia? - Mwie co o kapitulacji - zimno przypomnia Mace Windu. Geptun zacisn usta, jakby skosztowa czego kwanego. - Doprawdy, Mistrzu Windu, nie codziennie czowiek z moj pozycj osiga tak niezwyke zwycistwo. W kadym cywilizowanym spoeczestwie daliby mi chwil, ebym si nim podelektowa. - Prosz bardzo, delektuj si ile chcesz. Oddzwo, jak skoczysz. - Ach, c. Nie po to si, z wami skomunikowaem, eby si chepi. No, moe tylko po to. Sytuacja wyglda tak: nad wasz pozycj znajduje si kilkaset myliwcw bezpilotowych. Cokolwiek poderwie si z portu, zostanie zestrzelone bez ostrzeenia. I nie tylko tu, ale wszystko, co lata w dystrykcie stoecznym. Tymczasem... o wanie, czy ju skomplementowaem paski wyczyn w przeczy Lorshan? Mistrzu Windu, to Janko5

262 byo genialne. Naprawd dzieo sztuki. Musi by z pana dobry gracz w dejarika. - Blade oczy Geptuna zalniy radonie. - Wszyscy wiedz, e sam te czasem troszk sobie pogram. Jeli nasza dyskusja zakoczy si pozytywnie dla obu stron, moe sobie utniemy partyjk? - A co innego robimy? - Nie patrzc w bok i nie zmieniajc wyrazu twarzy, Mace wysa impuls w Mocy przez poczenie, ktre ustanowi z Nickiem Rostu. Mody Korun wytrzeszczy oczy, a po chwili je zmruy. Twarz mu znieruchomiaa. Odwrci si szybko, eby powiedzie co do najbliszego onierza. - W pewnym sensie, Mistrzu Windu. W pewnym sensie. Co to ja mwiem? Aha, w przeczy... mam pitnacie tysicy zawodowych na ziemi. Chocia wasza cwana sztuczka z ogupianiem robotw kosztowaa mnie prawie pitnacie kanonierek, troch mi jeszcze zostao. Nawet cakiem sporo. Dwadziecia z nich jest ju w przeczy Lorshan, a z waszych ldownikw i pasa obrony zostaa tylko krwawa miazga. Powiedzieli mi, e ocalali onierze wci strzeg wejcia do tunelu, ale oczywicie to nie potrwa dugo. Wyobraam sobie, e ich nastpnym ruchem bdzie zaminowanie tunelu i zawalenie go, podobnie jak to zrobili z pozostaymi. Mnie to pasuje. Saperzy czyszcz ju pozostae tunele. Bdziemy w rodku za godzin. I dokadnie tyle macie czasu, eby uratowa swoich ludzi. - Godzin. - O, nie, pan mnie le zrozumia. Mam pecha, e moi podwadni s mao solidni... Moe mi pan wspczu. Nie s tak zdyscyplinowani jak pascy. W kocu to modzi ludzie, modzi i energiczni. Wejcie do rodka moe im zaj godzin, a moe dziesi minut. Kiedy wejd do jaski, bybym bardzo zaskoczony, gdyby jakikolwiek Korun uszed z nich z yciem. - Geptun... - Pukowniku Geptun. - .. .tam jest ponad dwa tysice cywilw. Starych i bardzo modych. Pozwolisz, aby twoi ludzie pozabijali dzieci? - Jest tylko jeden sposb, aby ich powstrzyma - ze smutkiem odpar Geptun. Musz wyda rozkaz zatrzymania si, zanim wejd do jaski. - A w tym celu my si musimy podda. -Tak. - Waciwie - powoli odpowiedzia Mace - tutaj te s cywile. - Oczywicie, e s. - Geptun umiechn si szerzej. - A pan, Mistrzu Windu, odda ycie, aby ich ocali. Nie mona tak blefowa. Nie pan. Mace spuci gow. Po chwili Geptun doda: - Prosz nie bra sobie tego tak bardzo do serca, generale. W dejariku mistrzostwo polega rwnie na tym, aby rozpozna, kiedy gra jest przegrana. - Geptun chrzkn lekko. - Jakby to powiedzie... ma pan tylko jeden ruch: podda si. - Prosz da nam troch czasu. - W gosie Mace'a pojawio si przygnbienie. Musimy... musimy to omwi. - Ach, czas. Oczywicie. Prosz si nie spieszy. Przecie to nie ode mnie zaley, prawda? Moi saperzy s, jakby to powiedzie... utalentowani. Mog si przebi w kaJanko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 263 dej chwili. Byaby to... eee... ironia losu, gdyby si okazao, e wasza kapitulacja przysza zbyt pno, aby uratowa te wszystkie niewinne istnienia. - Wanie - pokornym gosem odpar Mace. - Odezw si na tej samej czstotliwoci. - Czekam z niecierpliwoci. Co za przyjemno gra z panem, Mistrzu Windu. Geptun si wycza. Obraz na ekranie ciennym pociemnia. W pomieszczeniu zapanowaa cisza. Depa chwiejnie podniosa si na nogi. - Mace... -jkna z blem. Opucia gow i zacisna zby, zmuszajc si do funkcjonowania wycznie si woli. - Mace... nie moemy pozwoli, aby milicja zabia tych ludzi. To twj rd... - Moim rodem - odpar Windu - s Jedi. Podnis gow i ju nie wyglda na pokonanego. -Nick! Nick Rostu podnis gow znad konsoli, gdzie siedzia skulony z dwjk onierzy. Oczy mu zabysy. - Mam go. Ministerstwo Sprawiedliwoci. Przyszpiliem go jego wasnymi pieprzonymi satelitami. Depa zrobia zdumion min. Na twarzy Kara Vastora pojawi si drapieny umiech. Mace skin gow. - Depo, czas walczy. Masz dosy si? Potara twarz domi; jej wzrok wyostrzy si na moment, ale znw oklapa. Podtrzymujc gow jedn rk, drug masowaa skro. - Tak... tak sdz, Mace... Ale to... to za wiele... Drenie jej gosu cisno mu serce. - Dobrze. Zosta tutaj. - Nie... nie, mog... walczy. - Moe i tak. Ale ja bym nie znis tego, wiedzc, e zaraz mi zemdlejesz. Zostajesz. To rozkaz. Odwrci si. - Nick, idziesz ze mn. We Chalk i spotkamy si przy kanonierce. Nick skoczy do drzwi, zatrzyma si gwatownie, okrci i wykona bardzo wiarygodny salut, ale cay efekt zrujnowa gupim umieszkiem i wzruszeniem jednego ramienia. - Wybacz, zapomniaem. - Mace odpowiedzia na salut i Nick znik w drzwiach bunkra. - Mace... - Depa z trudem ruszya ku niemu i wycigna rk, jakby chciaa go dosign przez szeroko caego pomieszczenia. Kar Vastor ruszy tu za ni, eby j zapa, gdyby upada. -Nie moesz... nie masz szans... Zestrzelacie, zanim wylecisz z pola ldowania. - Nie zestrzel mnie, bo nie lec w gr. Ta kanonierka ma szans zosta najwikszym migaczem Haruun Kal. Nick zna ulice. Doprowadzi nas, gdzie trzeba.

264 Depa osuna si na najbliszy fotel. Vastor podtrzyma j i agodnie posadzi. Umiechna si smutno, ale z wdzicznoci, pooya do na rce Koruna i spojrzaa na Mace'a. - Idziesz odszuka pukownika? - Nie potrzebuj Geptuna, tylko jego notatnika. - A co zrobisz... - Przymkna oczy. Kade sowo wyduszaa z siebie z wielkim wysikiem. - Co zrobisz z... Geptunem? Mace przyjrza si im uwanie. Depa Billaba i Kar Vastor. Musi odej. Musi j zostawi. Niech zostanie. Z nim. Moe ju nigdy jej nie zobaczy. Nie potrafi si zmusi do poegnania. Mg tylko odpowiedzie na jej pytanie. - Pukownik Geptun to niebezpieczny czowiek - wyjani. - Bardzo niebezpieczny. Pewnie bd musia go zabi. Zmarszczy brwi i przechyli gow w koruskim gecie obojtnoci. - A moe go zatrudni...

Punkt Przeomu

Janko5

Janko5

265

Matthew Stover

Punkt Przeomu

266

ROZDZIA

21
INFERNO
Zmierzch. Baterie turbolaserw rzucay wielkie jak domy cienie na ciemniejc pyt z permabetonu. Milczcy onierze-klony siedzieli za metalowymi tarczami dwu- i czterolufowych laserowych dziaek przeciwlotniczych. Jedynym dwikiem by cichy pisk serwomotorw; to komputerowo naprowadzane dziaka ledziy ruch myliwcw bezpilotowych, ktre wci byy za wysoko, eby byo wida co wicej ni kropki odbijajce zachodzce soce. Czyj stumiony jk blu i frustracji zwrci uwag Mace'a, ktry podnis gow znad procedury przygotowania kanonierki do lotu. To Chalk walczya z pasami fotela nawigatora. Ciasno zabandaowane rany nie pozwalay jej dosign dwigni regulacji dugoci. Twarz miaa tak blad, e piegi wyglday jak lady smaru, a krew przesika przez banda na piersi. - Czekaj, ja to zrobi. - Mace wyregulowa dugo pasa i zapi klamr. Zmarszczy czoo na widok plamy krwi na bandau. - Kiedy to si stao? Chalk wzruszya ramionami, unikajc jego wzroku. - W czasie skoku, moe. Na przeczy. - Powinna bya mi powiedzie. Odsuna go i zaja si sprawdzaniem broni. - Nic mi nie jest. Ja mocna dziewucha. - Wiem, Chalk, ale twoje rany... - Nie mam czasu, eby bole, ja. - Skina gow, wygldajc przez owalny, wycity mieczem laserowym otwr w owiewce. Wysoko nad miastem zachodzce soce rozpalao iskry w skomplikowanym ukadzie tanecznym myliwcw. - Niebezpieczestwo dla ludzi. Bole bd pniej, ja. arliwe przekonanie w jej gosie sprawio, e Mace zamyli si na chwil, liczc wasne kontuzje. Wstrzs mzgu, po ktrym cigle bolaa go gowa. Pknite ebra. Nacignita kostka, od ktrej kula, zainfekowane oparzenie od lasera na udzie. Zabandaowane sprayem ukszenie Vastora. Nie wspomina ju o drobnych skaleczeniach i siniakach. Mia ich tyle, e trudno byo odrni jedne od drugich. Janko5

A jednak walczy i zamierza walczy dalej. Rany? Na razie wcale ich nie czu. Kto, kogo kocha, by w niebezpieczestwie. - Kiedy to wszystko si skoczy - rzek, kiwajc gow ze zrozumieniem - razem pjdziemy do centrum medycznego. Ty i ja. Obdarzya go umiechem, w ktrym prawie nie byo blu. Nick wsun gow przez waz. - Zdaje si, e jestemy... hej, popatrz na to. - Zmarszczy brwi, wygldajc przez owiewk. Przez cienie na polu ldowniczym bieg Kar Vastor. Jego tarcze rzucay olepiajce byski, odbijajc wiato paneli arowych, ktre zastpoway teraz wiato soneczne. Zamacha rkami, nie przystajc. Chyba chcia, eby Mace na niego zaczeka. - Co z nim? Chce si znowu bi, czy jak? - Nick rozpromieni si nagle. - Wiesz co, mona by go zastrzeli, tak przypadkiem... Tyle jest bezsensownych i tragicznych wypadkw z broni... -Nick! - Wiem, wiem. Mace z kamienn twarz obserwowa nadchodzcego Vastora. Kilka chwil temu tu przed wyjciem z bunkra dowodzenia -odcign CRC-09/571 na bok. - Odbierasz rozkazy wycznie ode mnie, rozumiesz? - zapowiedzia dowdcy klonw. - Chc, eby mia w tym wzgldzie cakowit jasno. Hem CRC-09/571 przechyli si pytajco. - Mistrzyni Billaba... - Zostaa zwolniona z obowizkw. Kar Vastor te. - A jego ludzie, prosz pana? -Nie maj rangi wojskowej ani wadzy. - Czy pan genera yczy sobie ich rozbrojonych, czy skrpowanych? Mace ponuro obrzuci wzrokiem zatoczone centrum dowodzenia. W gowie mia wci jeszcze widok dwudziestu cia w przedziale pasaerskim. -Nie jestem pewien, czy dacie rad. Ale pilnujcie ich. Nie wolno im ufa. Mog sta si agresywni bez ostrzeenia. Mog prbowa skrzywdzi winiw. A moe nawet ciebie. - Tak, prosz pana. - Zabierz winiw jak najdalej od nich. Nie wszystkich naraz. Wymyl jaki pretekst, z potem zacznij ich wyprowadza moliwie jak najszybciej. - A jeli dojdzie do konfrontacji? - CRC-09/571 mwi teraz powoli, jakby komendant sam niechtnie rozwaa tak moliwo. -Jeli zaatakuj? - Bro siebie, swoich ludzi i winiw - odpar Mace. - Uyj niezbdnych rodkw. - miertelnych rodkw, prosz pana? Mace zapatrzy si we wasne odbicie w przydymionym wizjerze dowdcy. Zanim odpowiedzia, musia przekn lin. Janko5

267

Matthew Stover

- Tak. - Odwrci wzrok, bo stwierdzi, e jego odbicie, w zestawieniu z tym, co mia do powiedzenia, wyglda zbyt ponuro. - Tak, masz upowanienie do uycia zabjczych rodkw. Na ldowisku Vastor nie zawraca sobie gowy szukaniem wejcia. Nie zatrzymujc si, wspomaganym Moc skokiem zanurkowa i wyldowa na dziobie turbostorma, tu pod kabin. Zabrzczay wibrotarcze, ktre zawadzay mu podczas wchodzenia na maszyn. Wspi si wyej i ukucn na pancerzu dziobowym, za owiewk. Siedzia tak przez chwil z rkami wspartymi na zgitych kolanach, powanie obserwujc Mace'a przez otwr. Mace, Jedi z Windu - warkn bez przekonania. Prawie jakby si zastanawia. -Kar? Nigdy nie bylimy przyjacimi, ty i ja. Jeli obaj przeyjemy ten dzie, pewnie nadal nimi nie bdziemy. Mace tylko skin gow. Moe si ju nigdy nie spotkamy. Chc ci co powiedzie: ciesz si, e tamtego popoudnia ci nie zabiem. Nikt inny nie potrafiby dokona tego, co ty dzisiaj. Nikt inny nie doprowadziby nas tak daleko. Te sowa take nie wymagay odpowiedzi. Mace milcza. Vastor zacisn wargi, jakby to, co chce wyzna, sprawiao mu bl. Kolejne warknicie zabrzmiao jak niskie, gardowe mruczenie kota. Chciabym te, eby wiedzia, e jestem dumny, bdc twoim doshalo. Jeste dum Windu. Mace zaczerpn gboko tchu. - A ty - rzek powoli, z chodnym namysem - ty nie jeste. Teraz to Vastor przyglda mu si w milczeniu. -Nie jestem Mace, Jedi z Windu - cign Mace. - Windu to moje nazwisko, a nie ghosh. Ty i ja nie jestemy doshallai. Windu ju nie ma, a to, co zrobie, habi ich pami. Mj ghosh - doda Mace Windu - to Jedi. Wrci do procedur. - Byoby mio - rzek nieobecnym tonem - gdyby odszed, zanim wrc. Kiedy Mace mwi, Vastor zwrci twarz w kierunku baletu myliwcw. Wydawao si, e nie syszy. Patrzy w gr, jakby wsuchiwa si w gos gwiazd. W milczeniu i spokoju upyna jedna czy dwie sekundy, po czym Vastor powanie skin gow i spojrza na Mace'a. Do naszego nastpnego spotkania, doshalo. - Obrci si na picie jak wystraszony gepard nadrzewny i zeskoczy z dziobu Turbostorma, by zaraz oddali si biegiem po lnicym permabetonie. Mace przeczy w sekwencj startow ostatnie dziesi przecznikw. Turbostorm zakoysa si agodnie na repulsorach i unis na metr nad podoe. - Jedziemy. Zanim Turbostorm z rykiem wylecia poza bramy portu kosmicznego w dzielnicy magazynowej Pelek Baw, osign prdko ponad dwustu kilometrw na godzin. Janko5

268 Wycity mieczem otwr w owiewce hucza jak kiepski rg w trzeciorzdnym zespole muzycznym. Ogromne, czarne w mroku nocy bloki magazynw toczyy si przy drodze ponad kilometr od portu kosmicznego, ale ulice byy puste. Mace zamierza z tego korzysta, pki si da. Nick trzyma si opar foteli Mace'a i Chalk, z powtpiewaniem mruc oczy. - Wiecie co, mam pytanie. Czy jestecie pewni, e te myliwce nie zapoluj rwnie na pojazdy naziemne? - Jestem pewien. - Ale... to znaczy, skd wiesz? - Poka ci. - Mace zawrci Turbostormem, wchodzc w ciasny zakrt przy uyciu silnikw manewrowych, odbi si od magazynu na tyle mocno, aby wgi pancerz i wybi dziur wielkoci pezaka w cianie budynku. Opanowa stery i wyprostowa statek, po czym skin gow w kierunku wylotu dugiej, prostej ulicy. P klika dalej z bocznej uliczki z brzkiem wyjeda ogromny, opancerzony wz bojowy. - Teraz widzisz, skd. Wieyczka wozu przekrcia si ju o wier obrotu, eby wzi na cel Turbostorma, a Mace mrukn tylko: Chalk". Ona jednak zdya go wyprzedzi - poczwrne wieyczki po obu stronach kanonierki pluny ogniem i wypeniy ulic smugami energii... Ktre uderzyy w pancerz wozu, nie pozostawiajc nawet zadranicia. - Nie przebijesz tej blachy! - wrzasn Nick, gdy Chalk znw spojrzaa przytomnie i rozlunia uchwyt na drku. - Ja nie strzelaam do pancerza - mrukna i znw przycisna spusty, kiedy dziako wozu zagrzmiao wystrzaem pocisku przeciwpancernego. Tyle e pocisk spotka si nos w nos z promieniem laserowym, zanim jeszcze zdy wylecie z lufy. Eksplozja bya czyst nagrod. Lufa dziaka, wywinita na zewntrz, pokrya si poczerniaymi, poskrcanymi kawaami durastali; pojazd wyglda teraz jak robot palcy wybuchowe cygaro. - Dobra - mrukn Nick. - Zaimponowaa mi. Strzelcy z wozu otworzyli ogie z cikiego karabinu samopowtarzalnego; jazda w Turbostormie zacza przypomina trzymanie gowy w blaszanym kuble na mieci, na ktrym kto wygrywa szalony rytm. Uderzenia pociskw wyciskay pryzmatyczne wgbienia w transpastalowej owiewce. - Najwyszy czas znikn z ulicy - rzuci Mace. - Nie moesz! - krzykn Nick. - Zastrzel nas! - Z ulicy, a nie w gr. Otwrz ogie. Chalk przytrzymaa poczwrne spusty. Mace szarpn stery, kadc Turbostorma na boku i wysa ca moc z obu wieyczek w magazyn obok. W cianie pojawia si nagle wielka, czarna dziura obramowana strzpami durastali jak paszcza. Mace wbi kanonierk przez otwr. Do budynku. - Bomba! - Wiesz, co robisz, ty? Janko5

Punkt Przeomu

269

Matthew Stover

- Strzelaj. Kontenery z towarami migay w ty po obu stronach, rozbyskajc czerwieni z laserw, po czym w przeciwnej cianie otworzya si druga wybita przez dziako paszcza. Wyskoczyli na rwnoleg ulic... .. .ktra rwnie roia si od milicji. Bya tam co najmniej kompania cikiej piechoty, kilka sztuk ruchomej artylerii i pewnie jeszcze co wicej, ale Mace nie mia czasu identyfikowa, poniewa nie zwalniajc, przemkn kanonierk do kolejnego magazynu po drugiej stronie, zanim ktrykolwiek ze zdumionych Balawai zdoa przeadowa bro. Przebijajc si w razie potrzeby przez budynki, migajc przez otwarte przestrzenie, kiedy tylko mogli, kluczc i cofajc si co chwila, aby znale luki w zaciskajcej si ptli cikozbrojnych oddziaw rozlewajcych si po dzielnicy magazynowej, przedarli si wreszcie do miasta pozostawiajc za sob zdumionych Balawai i ukadank z poncych magazynw. Czasami, kiedy co le si dzieje, jest to zdarzenie pojedyncze. To atwa sprawa. Czasem jednak kopoty chodz caymi gromadami. Jak tylko wyrwali si z dzielnicy magazynowej, Mace sprowadzi prdko kanonierki do tempa spacerowego. Wieczorne pasae Pelek Baw byy toczne jak zwykle, ale istoty rnych gatunkw pospiesznie robiy miejsce wolno przejedajcej kanonierce. Przynajmniej jeli zdoali przesta si gapi na do dugo, by zdy si przesun. -Nick, wiesz, gdzie jestemy? Mody Korun wychyli si nad nim, eby wyjrze przez owiewk. Po lewej stronie niebo byo czerwone od blasku poarw, ktre za sob pozostawili. - To si nazywa element zaskoczenia... -Nick. Nick pospnie skin gow. - Nie kapujesz? Oni ju wiedz, e nadlatujemy. Ministerstwo Sprawiedliwoci jest jak forteca. Nawet nie jak, to po prostu forteca. Nawet ty tam nie wejdziesz. Nie teraz. Teraz bd przygotowani na nasze przyjcie. - Zawsze byli przygotowani - stwierdzi Mace. - Nie ma sprawy, wcale si tam nie wybieramy. -Co? - Geptun jest sprytny. Moe zbyt sprytny, eby mu to miao wyj na dobre. Wie, e po niego przyjdziemy. Jest to nasz jedyny moliwy ruch. Dlatego tak atwo wyledzie sygna: on chce, ebymy uderzyli w Ministerstwo Sprawiedliwoci. Gdyby rzeczywicie tam siedzia, znalazby sposb, eby zamaskowa sygna. Nie bdzie tam nikogo oprcz mnstwa onierzy. Albo jednej wielkiej bomby. - No to po co si tu wpakowalimy? Gdzie on jest? - W miejscu, wyposaonym elektronik do skomplikowan eby udawa sygna z komunikatora - odpar Mace. - Moe nie jestem takim dobrym graczem w dejarika jak Janko5

270 nasz pukownik, ale nie mam jeszcze problemw z pamici. Ostatnio spotkalimy si z okazji mierci osoby, ktr nazwa drog przyjacik". Nick zmruy oczy. - Tenk... - wyszepta. - Mylisz, e bdzie w pralni? - Potrafisz nas tam zaprowadzi? - Jasne. To proste. Musisz tylko jecha cay czas na pnocny wschd... Przerwaa im Chalk, kadc do na ramieniu Mace'a. Umiechna si do niego blado; przeykaa ciko lin, jakby prbowaa powstrzyma mdoci. - Moe... moe lepiej... - wykrztusia. Z ust pocieka jej krew. - Chalk! Wbia mu kurczowo palce w rami. Drug do przyciskaa do boku. Twarz miaa szar, oczy zamglone. - Moe przejmij nawigacj, ty... - szepna i zemdlaa. Do, ktra opada, odsonia postrzpion ran pod piersi, na wysokoci eber. Dziewczyna zwisa w przd w pasach bezpieczestwa. W plecach miaa ran wylotow, w ktrej mogaby si zmieci pi Nicka. W oparciu fotela ziaa jeszcze wiksza dziura, a ciana kabiny za nimi oblepiona bya krwi, tkank i strzpami czarnej syntetycznej skry. Nick obj dziewczyn; podtrzymywa jej gow i zaglda w puste oczy, bagajc: - Chalk, Chalk, nie... nie ty, prosz, nie ty... daj spokj, Chalk, prosz... Mace wyjrza na zewntrz - na lini ladw po pociskach z pierwszego pojazdu naziemnego, w jednym miejscu przerwan przez otwr wycity mieczem. Musiaa oberwa dobrych kilka minut temu. Bez sowa. Bez jednego dwiku. Trzymaa si... walczya. Poniewa ludzie, ktrych kochaa, byli w niebezpieczestwie. - Centrum medyczne - gos Nicka brzmia dziwnie ochryple - Centrum medyczne jest tylko o klik lub dwa std... Mace nie czeka z decyzj nawet jednej penej sekundy. Genera czy nie, wci by Jedi. - Prowad. - Dobrze. Dobrze. - Nick oderwa si od Chalk i wskaza na najblisze skrzyowanie. - Dobra, tam skr w lewo, potem... Ulica przed nimi eksplodowaa jak acuch wulkanw. Byy to mae ziemne eksplozje w punktach uderze szkaratnych promieni spadajcych wprost z nieba, wycelowanych nie w ulic, ale w pdzcy czarny ksztat, ktry wywija beczki nad budynkiem, a wreszcie oberwa i spad jak kula ognia, uderzajc w blok mieszkalny najwyej kilkadziesit metrw od Turbostorma. Podmuch wybuchu porwa kanonierk, okrci i pchn w gb ulicy. Ulicy penej nieuzbrojonych pojazdw naziemnych, pieszych, ryksz i ulicznych sprzedawcw, staruszkw z balkonikami i dzieci, ktre uwijay si radonie wok supw owietleniowych. Teraz pozosta jedynie stos dymicego gruzu i poskrcanego metalu. Janko5

Punkt Przeomu

271

Matthew Stover

Punkt Przeomu

272

- Co u licha... - Nick zaprezentowa imponujc wizank brzydkich sw. - Co to byo...? Mace wyprowadzi Turbostorma z wirowania i wyczy silniki. Statek lizgiem pdzi po ulicy, cignc za sob fontanny iskier. Pochyli si do przodu, kostki palcw zacinitych na sterach byy cakiem biae. Wyjrza przez owiewk. - Niech Moc da mi si - szepn. Byy to sowa najblisze przeklestwu, jakie kiedykolwiek wypowiedzia. Ten ciemny ksztat by jednym ze skoczkw Incom, z portu kosmicznego. Ogie z dzia, ktry zala ulic i zestrzeli skoczka, pochodzi z myliwcw. Niebo pene byo statkw. Ponad miastem... - Och, Depo -jkn Mace. W Pelek Baw mieszkao ponad czterysta tysicy ludzi. cignicie ognia z myliwcw na miasto mogo spowodowa gigantyczny poar. Spowodowao. Skoczek nie by pierwszym zestrzelonym statkiem, ktry spad na miasto. Byo ich znacznie wicej, od malekich jachtw wycigowych po ogromne frachtowce. Mace czu w Mocy miasto - holokaust ognia i ciemnoci. Panika. Wcieko. Rozpacz. Przeraenie. Nie pozostao nic innego. W porcie kosmicznym panowa jednak cakiem inny nastrj. - Depo, co ty zrobia? Panel komunikacyjny zapiszcza, aby oznajmi nadejcie wiadomoci. Mace machinalnie sign przez Nicka i Chalk, eby odebra. Lasery skanujce w urzdzeniu komunikacyjnym nakreliy niebiesk lini cie na ekranie - elektroniczne echo obrazu wywietlonego w poncej na zewntrz nocy. Obrazu ogromnego Koruna z ogolon gow i umiechem jak rzdek kocianych igie. Warkn i Mace zacz si zastanawia, jak Vastor sobie wyobraa t rozmow jego zasilana Moc telepatia nie zmoduluje sygnau komunikacyjnego - ale i ta maa tajemnica prawie natychmiast si rozwizaa. Kiedy lor pelek zawarcza, razem z nim zawarczaa czarna chmura, ktra spowia miasto. Dzikujemy ci za ofiarowane nam miasto, doshalo. - Jego umiech rozszerzy si jak pomie na plamie oleju. - Postanowilimy, e troch zmienimy wystrj. Mace otworzy usta, eby zapyta o CRC-09/571 - i szybko je zamkn. Uprzedzi go przecie, e ma nie przyjmowa od nich adnych rozkazw. Zabili go. Z ca pewnoci. - Kar, gdzie jest Depa? - Mace starannie ukry desperackie przeraenie. - Chc z ni pomwi. Ona nie chce z tob rozmawia. Nie chce ci widzie. Nigdy. Zaatwiem spraw tak, eby ju nie musiaa. Janko5

- Kar, przesta! Musisz to powstrzyma! Powstrzymam. - Vastor cign wargi na ostre jak igy zby i ju nawet nie udawa, e si umiecha. - Kiedy wszyscy zgin. - Nie rozumiesz, co robisz! Rozumiem. Ty te. Oczy Mace'a byszczay jak ponce wok miasto. Wreszcie zrozumia. Wreszcie. Za pno. Nie mia sw na okrelenie swoich uczu. Moe takie sowa w ogle nie istniay. Przyszedem si poegna, doshalo. Depa bdzie ci czule wspomina. Jak i my wszyscy. Czeka ci mier bohatera, Masie z Windu. Mace wyszczerzy zby. - Jeszcze yj. Bkitna gowa Vastora przechylia si w prawo. Ktra godzina? Mace zamar. W jego pamici odezwa si metaliczny dwik. Dwik, ktry mg by odgosem wyczanych wibrotarcz uderzajcych o pancerz dziobowy Turbostorma Sienara. Albo... Nie! -Nick! - nagy okrzyk Mace'a wstrzsn modym Koninem jak strza z paki paraliujcej. - Trzymaj si! - Czego mam si trzyma? Dwignie uruchamiajce wyrzutnie siedze poderway si w gr. Nick zakl i obj Chalk ramionami na sekund przedtem, zanim wyczniki wcisny si same i drobne wybuchy zlikwidoway owiewk. Fotel Chalk skoczy w kierunku dachw, wirujc jak optany; opada w nocne niebo, kiedy bezpiecznik czasowy granatu protonowego, ktry Vastor zamocowa przylg magnetyczn do pancerza Turbostorma dokadnie w miejscu, gdzie spowoduje wystrzelenie rozdartych strzpw pyty pancerza do kokpitu... .. .zdetonowa granat. Mace znalaz ich, podajc po wizi Mocy z Nickiem. Podwjnie obciony i pozbawiony rwnowagi fotel Chalk zanis ich nie dalej ni na czarny dach, paski i lepki od smoy, uderzy w jego powierzchni i wysypa swj adunek. Pomienie z innych budynkw owietlay ciany i kreliy czarny cie na tle gwiazd. Milczcy Nick klcza z pochylon gow obok Chalk. Jego do delikatnie gadzia spltane i pozlepiane krwi wosy, odsuwajc je z twarzy. zy chopca spaday na jej twarz i ciekay po policzkach, jakby mier pozwolia wreszcie zapaka tej twardej dziewczynie. Mace sta na krawdzi dachu i spoglda na miasto. Jego fotel zanis go o dwanacie ulic dalej. Przyszed tu piechot. Janko5

273

Matthew Stover

Ulice wyglday jak senny koszmar. Nikt nie celowa, ogie z dziaek zalewa wszystko bez wyjtku. Zbkane pociski rozbijay pojazdy naziemne i stragany handlarzy ulicznych. Ludzie biegali i krzyczeli. Wielu miao bro. Jeszcze wicej wynosio w workach co cenniejsze rzeczy, uratowane - raczej zrabowane - z poncych budynkw. Ciaa leay na ulicy i nikt nie zwraca na nie uwagi, chyba e zakl, potykajc si o zwoki w lepej panice. Mace widzia ma dziewczynk, jak ciska zakrwawion sukienk zabitej matki, krzykiem prbujc przywrci j do ycia. Widzia Wookiego i Yuzzema spltanych w jeden kb, drcych si wzajemnie szponami i zbami; krzyki wciekoci i przeraenia byy stumione, bo kady z walczcych mia pysk peny sierci i ciaa przeciwnika. Widzia mczyzn lecego niecae dwa metry od niego, przecitego na p przez oderwan wybuchem pyt pancerza, ktra spada z nieba jak tasak wielkoci stou. Z dachu stolica Haruun Kal wygldaa jak spowita w noc wulkaniczna rwnina: ogromne czarne pole, poznaczone kraterami pozwalajcymi zajrze na dno piekie. Pilotowane przez klony statki migay, obracay si i przetaczay, desperacko robic uniki przed myliwcami, ktre nurkoway i wznosiy si na przemian, plujc ogniem. W tym starciu nie byo wane, kto zwyciy, bo przegrao cae miasto. Pelek Baw zawsze byo dungl, ale tylko w sensie metaforycznym. Vastor sprowadzi tu prawdziw dungl. Sam ni by. I poera to miasto ywcem. - Zawsze mylaem... - Gos Nicka by cichy, niemal bez wyrazu, powolny i lekko zdziwiony. - Wiesz, moe kiedy, kiedy opuszcz t pieprzon planet... - Pokrci gow bezradnie. - Zawsze tak jako mylaem, e j ze sob zabior... -Nick... - Nie, ebym jej o tym mwi... rozumiesz? Nie. Nie miaem nigdy do jaj, eby powiedzie cho sowo. O tym, i jeszcze o... - Podnis wzrok do odlegych, zimnych gwiazd. - O nas... To tak... to tylko... wiesz, nigdy nie byo czasu... I jako mi si zdawao, e ona moe wie... Mam nadziej, e wiedziaa. - Nick, przykro mi. Nie potrafi nawet wyrazi, jak auj. - Tak.:. - Nick skin gow powoli, w zadumie, jakby kady taki ruch nakada kolejn warstw pancerza na jego smutek. Odetchn gboko przez zby i zerwa si na nogi. - Wielu ludziom dzisiaj bdzie przykro. W doniach mia pas Chalk z kabur. Podszed do krawdzi dachu, stan obok Mace'a i spojrza na ponce miasto. - Teraz wszyscy s przeciwko nam - rzek cicho. - Nie tylko milicja i roboty. -Tak. Zapi sobie pas Chalk wok bioder i przywiza kabur do lewego uda, symetrycznie do swojej. - Wszyscy s przeciwko nam. Wszyscy. Kar i jego akkowie. Depa, nawet klony. - Klony - nieobecnym gosem odpar Mace - klony tylko suchaj rozkazw. - Od naszych wrogw. Janko5

274 Teraz przysza kolej na Mace'a, by spuci gow, by kadym jej skinieniem budowa nowe warstwy pancerza przeciwko rozpaczy. -Tak. - A po naszej stronie... tylko my. Ty i ja. I nikt wicej. - Gadko, szybko wycign pistolet Chalk, sprawdzajc wywaenie i uchwyt. Odbezpieczy, zabezpieczy. - Wiem, Kar uratowa jej ycie. Okrci pistolet wok palca i cofn, a sam obrt zgrabnie ulokowa go w kaburze. - Chwilowo. - To zawsze jest chwilowe - mrukn Mace. Obj spojrzeniem pandemonium na ulicy. Zza zakrtu wyjecha opancerzony pojazd milicji. Strzelec przy zamontowanym na dachu EWHB-10 wypuszcza krtkie serie w powietrze, aby oczyci drog. Kilku uzbrojonych szabrownikw odpowiedziao ogniem. - Masz jaki pomys, co teraz robi? - zapyta cicho Nick. Zanim Mace zdoa odpowiedzie, Nick umiechn si smutno i unis do. - Nie fatyguj si. Wiem, co powiesz. - Nie sdz. Mace popatrzy na milicj na dole i zmarszczy brwi. - Idziemy si podda.

Punkt Przeomu

Janko5

275

Matthew Stover

Punkt Przeomu

276

ROZDZIA

- Kto mgby zada wam to samo pytanie - rozleg si dziwnie znajomy gos. - No, zapaem Jedi, co go cae miasto szuka, nie? - odezwa si podoficer. - Chod tu. Mace wszed w otwarte drzwi. - To ty! - zdziwi si. By to wielki facet z prysznicw probi, ale teraz wcale nie wydawa si przeraony. - Jak tam nos? - rzuci Mace. Olbrzym z zaskakujc wpraw wycign bro. Mace by szybszy. Zanim miotacz tamtego wyskoczy z kabury, Mace ju patrzy na niego zza syczcego strumienia purpurowej energii. - Nie rb tego - ostrzeg. - Wy si znacie, chopcy? - zapyta Nick. Wielki trzyma miotacz wycelowany w grn warg Mace'a. - Zapae go, co? - zapyta kwano. - Eee... pewnie, panie poruczniku - podoficer zamruga niepewnie. - No, dobra, poddali si, ale to przecie to samo, no nie? Znaczy, jest tutaj, no nie? - Odsu si od nich. Wszyscy si odsucie. Zaraz. Oddzia rozproszy si po sali. - Chc si widzie z pukownikiem Geptunem - oznajmi Mace. - A to dobre! - Wielki porucznik przymierzy si do celownika. -Bo on nie chce ci widzie. Specjalnie mi to powiedzia o tobie. e moesz si tu przyplta. Kaza ci zastrzeli bez ostrzeenia. - Zastrzeli Jedi? - zdziwi si Mace. - Z gry skazane na porak. - No, co o tym syszaem. - Poruczniku, masz rodzin? - Nie twj interes - skrzywi si oficer. - A wygldae moe ostatnio na zewntrz? Wielki zacisn zby. Nie odpowiedzia; Nie musia. - Mog to powstrzyma - oznajmi Mace. - Te statki, ktre cigaj wasze roboty, s pilotowane przez ludzi pod moimi rozkazami. Gdyby jednak co mi si miao sta... Szczka wielkiego wysuna si do przodu. Jego ludzie spojrzeli po sobie, marszczc czoa. Niektrzy przygryzali wargi, inni przestpowali z nogi na nog. Jeden odezwa si z powtpiewaniem: - Hej, Lou... ja tam mam dwjk dzieciakw... Gemmy chodzi z trzecim... - Zamknij si. - Masz prosty wybr - wyjani Mace. - Moesz posucha rozkazw i otworzy ogie, ale wtedy wikszo z was zginie. Wasze rodziny zostan same. Bez was. I bez innej nadziei ni na szybk i bez-bolesn mier. Albo sprowadzicie mi tu pukownika Geptuna. Ocalicie dziki temu setki tysicy istnie, w tym wasne. Rbcie, co wam kae obowizek. Albo to, co jest waciwe. Wasza sprawa. - Wiesz, kiedy ostatni raz normalnie oddychaem? - warkn wielki porucznik, wskazujc na swj nos. - Zgaduj. No ju, zgaduj. Janko5

22
KAPITULACJA
Zielona Grska Pralnia i ania miecia si w imponujcej budowli o patynowanej kopule, wzniesionej z olepiajco biaej cegy podkrelonej obsydianowymi fugami. Kiedy pojazd si zatrzyma, reklama bya zgaszona, a ostroukowe okna zasonite durastalowymi okiennicami. O dwie przecznice dalej ulice blokoway ponce ruiny, tu panowaa pustka i cisza. Podoficer wyjrza niepewnie zza owiewki. - Nie wiem, dlaczego pukownik miaby tu by - rzek z powtpiewaniem. - Moe chce si wykpa - burkn Nick z tyu przedziau, gdzie siedzia pord czterech spoconych, zmczonych zawodowych onierzy. - Wam, chopcy, te by to raczej nie zaszkodzio, to znaczy... orany... - On tu jest - zapewni Mace z przedniego siedzenia, obok dowdcy. - Wysiadka. - Chyba masz racj - przyzna niechtnie podoficer. - Dobra, wszyscy z wozu. Oddzia wysypa si na podjazd, a podoficer mrukn: - Wci uwaam, emy powinni sprbowa w ministerstwie. I powinienem was woy w kajdanki, ot co. - Nie ma powodu jecha do ministerstwa - odpar Mace. - Kajdanki te niepotrzebne. - A, pieprzy te kajdanki. Idziemy. - Podoficer szarpn zasonite aluzjami drzwi. - Zamknite. Rozbysa purpurowa energia, zaskwierczaa durastal, rozarzone do biaoci krawdzie ciemniay do czerwieni, potem do czerni. - Ale skd - odpar Mace. Podoficer luf miotacza podway drzwi. Od razu si otworzyy. - Hej, chopcy, co wy tu robicie? Ogromny, ozdobny westybul pralni zamieni si w gniazdo cikiej artylerii. Cay pluton milicji lea, siedzia lub kuca za zaimprowizowanymi barykadami z permabetonu. Zamontowane na trjnogach karabiny skierowane byy na otwarte drzwi. Ludzie mieli zmczone, blade twarze, oczy okrge i przeraone. Niektre lufy dray lekko. Janko5

277

Matthew Stover

- C, twj nos nie jest jedynym, jaki zamaem na tej planecie -odpar Mace. - A ty zasugiwae na to bardziej ni oni. Kostki doni tamtego na miotaczu zbielay podejrzanie. Mace opuci miecz, ale go nie wycza. - Moe wezwiecie pukownika i zapytacie? - zaproponowa, ruchem gowy wskazujc krwawy chaos na ulicach. - Moe przypadkiem zmieni zdanie. Porucznik najwyraniej toczy ze sob wewntrzn walk. W kocu z odraz pokrci gow i opuci bro. - A tyle to mi nie pac. Wyszed zza permabetonowej bariery i podszed do domofonu przy ladzie recepcji. Nastpia krtka, cicha wymiana zda. Kiedy dobiega koca, wielki mia min jeszcze bardziej zniesmaczon ni dotd. Woy miotacz do kabury i skin na ludzi. - Dobra, spocznij wszyscy. Niech wejd. Ludzie natychmiast wypenili rozkaz. Wielki podszed do Mace'a. - Bd potrzebowa waszej broni. - Nieprawda - odezwa si Nick zza ramienia Windu. - May, nie chrza bez sensu. - Porucznik wycign rk. - No, nie zaprowadz was tam przecie z broni. Mace w milczeniu poda mu miecz wietlny. Nick zaczerwieni si i wycign oba pistolety, zahaczajc palcami o osony spustu. Porucznik wzi pistolety do jednej rki, a miecz Mace'a do drugiej. Zway go na otwartej doni i przyjrza mu si w zadumie. - Pukownik mwi, e ty jeste Mace Windu. -Tak? Oficer spojrza mistrzowi wprost w oczy. - To prawda? Rzeczywicie jeste Mace Windu? Mace potwierdzi. - No to ju si tak nie gniewam o nos. - Porucznik smutno pokrci gow. - Chyba mam szczcie, e w ogle yj, co? - Wydaje mi si - odpar Mace - e powiniene pomyle o innej robocie. Wejcie do stacji Wywiadu Republiki prowadzio przez wodoodporny waz, ukryty pod szachownic pytek na dnie parujcego basenu do kpieli mineralnych, zasilanych przez naturalne rda znajdujce si pod aniami. Porucznik poprowadzi Mace'a i Nicka do schodkw, prowadzcych z tarasu w d, do pytszego koca. Pochd zamykali mocno spoceni onierze z karabinami ukonie przewieszonymi przez piersi. Nick skrzywi si lekko. - Ale tu mierdzi! Ludzie naprawd chc si w tym kpa? - Zao si, e mao kto - odpar wielki. - W przeciwnym razie, to nie byoby dobre tajne wejcie, prawda? Ukryty zamek otwiera pulpit kodowy, umieszczony na porczy schodkw. Porucznik wzi pod pach miecz Mace'a, eby swobodnie wcisn kilka klawiszy, i generator pola wbudowany w schody i podog basenu oy z cichym pomrukiem. Elektryczne trzaski oznajmiy otwarcie si kanau; ciany syczcej energii utrzymyway w ryzach parujc siark wod. W dalszej czci kana stawa si tunelem. Kolejny pulpit Janko5

278 kodowy otwiera wodoszczelny waz. Aurowe schody zaprowadziy ich do jasnego, suchego pokoju wypenionego najnowszym sprztem elektronicznym, sucym do ledzenia, amania szyfrw i komunikacji. Grupka ludzi w cywilnych ubraniach monitorowaa rne urzdzenia; wygldao, e si na tym znaj. W pomieszczeniu unosio si ciche, ale wyrane mruczenie, ekrany za pokazyway gwnie nieg. Porucznik zaprowadzi ich do maego, ponurego pomieszczenia ze cianami z ekranw holograficznych i wielkim stoem z lammasu porodku. Jedyne wiato w pokoju pochodzio z holoekranw. Pokazyway one obrazy z miasta w czasie rzeczywistym. Sufit migota od przelatujcych myliwcw bezpilotowych i ciganych przez nie statkw. Ponce budynki rzucay na ciany migoczcy poblask, ktry obrysowywa sylwetk niskiego, pulchnego czowieczka siedzcego po drugiej stronie stou. - Mistrz Windu! Prosz wej - odezwa si Geptun cienkim gosem i niepewnie zachichota. - C, chyba si przeliczyem. - Obaj si przeliczylimy - przyzna Mace. - Nie podejrzewaem, e Jedi moe by zdolny do takiego... barbarzystwa - Ja te nie. - Ludzie tam umieraj, Windu! Cywile. Dzieci. - Gdyby twoja troska o dzieci obejmowaa rwnie Korunw, nie byoby nas tu teraz. - Wic to tak? Czy to zemsta? - pukownik chwiejnie podnis si na nogi. - Czy Jedi powinni si mci? Jak moesz to robi? Jak moesz? - Nie ty jeden masz niezdyscyplinowanych podwadnych - odpar Mace. - Ach, tak? - Geptun powoli usiad na krzele i opuci gow na zoone donie. Wstrzsn nim nerwowy miech. - Rozumiem. To nie ja ci nie doceniem, tylko ty nie docenie swoich ludzi. To wszystko twj bd, a nie mj. - Winy bdzie do, eby si ni dzieli. Teraz najwaniejsze, jak to powstrzyma. - Potrafisz to zrobi? - Ja nie - odpar Mace. - Ale ty, owszem. - Mylisz, e nie prbowaem? Mylisz, e nie zapdziem wszystkich po kolei na tej stacji do wyczania myliwcw? Spjrz na to wszystko. - Gos Geptuna sta si piskliwy i histeryczny. Wskaza doni obrazy na suficie i cianach. - To nasze czujniki naziemne. Zamontowane na stae. A chcesz zobaczy zdalne sterowanie? Dgn palcem przycisk w stole. Wszystkie cztery ciany i sufit pokryy si mcym biaym niegiem. - Widzisz? Widzisz? Wszystkie nasze urzdzenia do blokowania sygnau te s w porcie. Nawet gdyby chcia rozkaza swoim pilotom, eby si wycofali, nie dasz rady! Nie przebijemy si... wszystko wymkno nam si z rk. Jestemy bezradni. Bezradni. W biaym wietle padajcym od ekranw Geptun wydawa si blady i rozczochrany. Oczy mia czerwone i podpuchnite. Wargi mia spuchnite, jakby je stale przygryza. Czarne plamy potu wykwitay na koszuli. - Moesz sprbowa jeszcze jednego - odezwa si Mace. - Owie mnie. Janko5

Punkt Przeomu

279

Matthew Stover

- Poddaj si. Geptun zamia si gorzko. - Jasne, oczywicie. Dlaczego wczeniej o tym nie pomylaem? - pokrci gow. - Komu miabym si podda? - Republice - rzek Mace. - Czyli mnie - sprecyzowa. - Tobie? Jeste moim winiem i trac przy tobie czas. - Drc rk machn na porucznika. - Zabierz go std. Wielki mczyzna wzruszy ramionami. - Sysza go pan... - zacz i nagle wrzasn z zaskoczenia i blu, kiedy miecz wietlny, ktry trzyma w rku, nagle si sam zapali, ostrze wysuno si w d i wypalio mu w udzie dymic dziur. Pistolety z brzkiem poleciay na podog, a miecz wietlny wskoczy Mace'owi do rki. - Widzisz, tak si go trzyma- poinformowa mistrz Jedi, podtykajc mu syczc kling pod sam nos. Dwaj wojacy za jego plecami zaklli, manipulujc przy broni, ale Nick obejrza si i podnis obie rce. Ich pistolety wskoczyy mu w donie z lekkim klaniciem. - Raczej tego nie rbcie - ostrzeg. Stranicy, mrugajc nerwowo, prbowali skoncentrowa si na jednej lufie, ale ostatecznie zrezygnowali. Blady i skrzywiony porucznik opar si o holoekran, ciskajc zranione udo. - Oto moje warunki - odezwa si Mace bezbarwnym gosem. -Milicja planetarna natychmiast zaprzestanie wszelkich operacji na przeczy Lorshan. Przekaecie mi kody sterowania myliwcw. Nastpnie Geptun, jako wyszej rangi oficer si zbrojnych... i Konfederacji.. . podpisze formaln kapitulacj, przekazujc Haruun Kal i system Al'har we wadanie Republiki. - Pukowniku... - stkn porucznik zbolaym gosem. - Moe powiniene pan to przemyle, co nie? Pomyl pan o tym. Znaczy, wszystkie chopaki maj tu rodziny... Geptun, blady jak trup, chwyci krawd stou. - A jeli odmwi? - Nie uratuj miasta - wzruszy ramionami Mace. - Dlaczego ci mam wierzy, e to zrobisz? e w ogle potrafisz? - Wiesz, kim jestem. \ Geptun zadra, ale nie ze strachu. - To wymuszenie! - Nie - odpar Mace. - To wojna. Formalna kapitulacja zostaa przygotowana i podpisana przy wiadkach w tej samej stacji wywiadu. - Wiesz, e to nie ma mocy prawnej - uprzedzi Geptun, skadajc swj podpis i wzr siatkwki. - Podpisuj kapitulacj w warunkach wymuszenia... - Kapitulacja zawsze si odbywa w warunkach wymuszenia - sucho zauway Mace. - Dlatego si j nazywa kapitulacj. Janko5

280 Ustawi urzdzenia komunikacyjne na automatyczne wykonanie serii transmisji, jak tylko pole blokujce opadnie na tyle, by mona byo wznowi nadawanie. Cz z tych transmisji stanowiy zwyke rozkazy przekazywane do kolejnych batalionw milicji, aby zoyli bro. Waniejszy by raport do HoloNetu na Coruscant, z kopi traktatu kapitulacyjnego oraz pilnym daniem dostarczenia si zadaniowych Republiki. Jeli Republika zdoa tu dotrze przed Konfederacj wylduj bez przeszkd. Zanim skoczy si blokowanie sygnaw, zdobdzie kontrol nad myliwcami, choby nawet separatyci byli pierwsi. Mace mia szans sprawi, e w systemie Alhar zrobi si dla nich nieprzyjemnie gorco. A jeli sprbuj ldowa... c, port kosmiczny kontroluje rwnie obron planetarn. Teraz musia jedynie przej kontrol portu. Przez chaos Pelek Baw eskortowa ich pojazd naziemny wypeniony po brzegi uzbrojonymi onierzami. Geptun przeprowadzi ich przez zasieki milicji, ktre rozcigay si szerokim ukiem midzy poncymi magazynami. Mace wysiad z pojazdu. -Nick, prowadzisz. Gestem odprawi onierzy. Geptun chcia odej wraz z nimi. - Pan nie, pukowniku. Prosz wsiada. - Ja? - Droga do portu pozwolia Geptunowi czciowo doj do siebie. Wydawa si prawie normalny. - Nie mwisz powanie! Co niby miabym robi? - Przekaesz kody dezaktywacji. eby na pewno nic si nie obsuno. - A dlaczego ja w ogle musz co robi? Czym wy si bdziecie zajmowa? Nick obojtnie wyjrza przez owiewk na bramy portu. - Bdziemy zabija. Geptun spojrza na niego i zamruga, jakby si spodziewa dosta w twarz. - Wsiadaj - poleci Mace. - Naprawd... prosz... nie wiem, za kogo wy mnie uwaacie... - Uwaam ci za bardzo inteligentnego czowieka- przerwa Mace. - Myl, e masz w sobie wicej odwagi, ni przypuszczasz. Zaley ci na tym miecie i jego ludnoci. Twierdz, e twj cynizm to poza. - Naprawd tak twierdzisz? To zdumiewajce... - Gdyby by faktycznie tak skorumpowany i zoliwy, jakiego udajesz, ju dawno wyldowaby w senacie - doda Windu. Geptun rozdziawi usta, po chwili je zamkn i parskn serdecznym miechem. Krcc gow i wci chichoczc, przeszed na drug stron pojazdu. - Hej, modziecze, posu si. Ja prowadz. -Pan? - Moe bdziesz musia postrzela, nie sdzisz? Nick spojrza na Mace'a, ktry wzruszy ramionami, i przesiad si na miejsce pasaera. Geptun poprawi siedzenie pilota, eby wygodnie kierowa. - C - rzek z teatralnym westchnieniem - chyba ju nigdy nie bd bardziej gotowy. Mace wczy miecz. Janko5

Punkt Przeomu

281

Matthew Stover

Podnis ostrze i przez chwil wpatrywa si w jego blask, jakby mg z niego wyczyta przyszo. Nie byo to cakiem niemoliwe. Ta mordercza bro moga by jego jedyn przyszoci. Opuci miecz do boku, ale go nie zgasi i ruszy w stron bram portu. -Za mn-poleci. Geptun uruchomi system kierowania pojazdem i prowadzi powoli opancerzony wz za spokojnie idcym Mace'em. Wiee turbolaserw wznosiy si po obu stronach portu. Od strony miasta dochodzi wist powietrza rozcinanego przez walczce statki, dudnienie broni i przetaczajce si grzmoty eksplodujcych budynkw. Za durastalowymi prtami bramy panowaa jednak cisza i spokj. Mace doszed do bramy i popatrzy w kierunku centrum sterowania, na drug stron pustego ldowiska. Reflektory zaleway milczc, rozleg paszczyzn surowym biaym wiatem. Miecz bysn raz. Durastal brzkna o permabeton. Mace wszed na teren portu. Pojazd terenowy ruszy za nim. Nie wiedzia, czego si moe spodziewa. Wydawao mu si, e jest gotw na wszystko. Prawie mia racj. Jednej rzeczy tylko nie przewidzia: trzasku gonika hemu z wazu do wieyczki turbolasera po lewej stronie. - Mistrz Windu! Panie generale, to pan? W wejciu kulio si trzech onierzy. - Tak! - zawoa Mace. - Prosimy o pozwolenie podejcia, sir! Skin rk, a oni podbiegli i stanli na baczno w idealnie rwnym szeregu. - Za pozwoleniem pana generaa, sierant wysa nas, eby sprawdzi, czy to naprawd pan, sir! - Zgadza si - odpar Mace. - To ja. - Powiedzieli, e pana statek eksplodowa. - Naprawd? - Tak, sir. Powiedzieli, e pan nie yje. - Nie ma tak dobrze - mrukn Windu. Mace gapi si na gadk durastalow pyt drzwi, suchajc raportu kapitana oddziau. Drzwi miay metr gruboci i zamykay si na zasuwy z neutronium. Gadka matowoszara powierzchnia. Z zewntrz sterowane panelem kodowym. Od wewntrz koo rczne. Kiedy uywano koa, panel przestawa dziaa. Bunkier sterowania by bezpieczniejszy ni wikszo skarbcw. Tylko szybko ataku pozwolia Mace'owi, Depie i stranikom akkw wtargn do rodka: obrocy po prostu nie zdyli zamkn drzwi. Janko5

282 Jasno owietlony korytarz wydawa si nierealny. Pluton cikozbrojnych onierzy przykucn na biaych kafelkach wok wejcia, mocujc trjnogi i czyszczc bro. Cztery kolejne plutony czekay w rezerwie, po dwa w kadym kierunku korytarza. Mace sta przed drzwiami. Geptun siedzia na zasilaczu cikiego karabinu, kurczowo ciskajc notatnik. Nick przycupn na pododze; plecami opiera si o cian obok drzwi, oczy mia zamknite. Wyglda, jakby spa. Kapitan klonw mia oznaczenie CC-8/349. Powiedzia Mace'owi, e regiment nie ma komunikacji z bunkrem od czasu otrzymania wiadomoci o mierci generaa. Byo to wkrtce po tym, jak Mistrzyni Billaba rozkazaa im wykorzysta statki stojce w porcie do cignicia myliwcw nad miasto. Reszta klonw miaa pozostawa w gotowoci na wypadek ataku piechoty milicji. Od tamtej pory wszelka komunikacja z bunkrem si urwaa. Nikt nie wchodzi. Nikt nie wychodzi. Mace wiedzia, jak wyglda teraz wntrze bunkra. A za dobrze. Ciemna moc rozlaa si po miecie jak fala uderzeniowa bomby atomowej. Za tymi drzwiami by teren zero. - Czowiek si zastanawia - rzek Nick, nie otwierajc oczu - co oni tam mog robi. - Czekaj- zasugerowa Mace. - Na co? Spojrza na trzymany w doni miecz. -Czy wrc... Nick przetrawi to w myli. Otworzy oczy i dwign si na nogi. Rozprostowa ramiona, zahaczy kciuki za pas z pistoletami. - Chyba powinnimy ich troch rozczarowa. Mace zmarszczy brwi na widok pistoletw na naboje, ktre Nick mia w kaburach. - Powiniene sobie wypoyczy miotacz. - Dam sobie rad z tym, co mam. -Miotacze s celniejsze. Maj lepsz si powstrzymujc-przypomnia Mace ponuro. - Wicej strzaw. Nick wycign prawy pistolet i obrci go par razy w rku, jakby podziwiajc go po raz pierwszy. - Wiesz, naboje maj pewn zalet: lec tylko w jedn stron -wyjani leniwie. Miotacze s fajne, ale nie mam ochoty pokn wasnego strzau. Naboje nie rykoszetuj . - Chyba e od wibrotarczy. Nick wzruszy ramionami. - Ale od miecza nie. Mace spuci gow. Nie mia gotowej odpowiedzi. Ciar, ktry narasta mu w piersi od tak dawna, teraz grozi, e go zmiady. - Kapitanie cztery-dziewi - rzek powoli. - Nikt stamtd nie wychodzi, tylko my. Jasne? - Generale, powinnimy i pierwsi... -Nie. Janko5

Punkt Przeomu

283

Matthew Stover

Punkt Przeomu

- Za pozwoleniem pana generaa, po to tu jestemy. - Waszym zadaniem jest walka, nie bezuyteczne umieranie. Mistrz Yoda nie wysaby onierzy przeciwko jednemu nieprzyjacielskiemu uytkownikowi Mocy z Geonosis. W tym bunkrze moe ich by siedmioro. - Omioro. Mace obejrza si na Nicka. Mody Korun wzruszy ramionami. - Wiesz, e to prawda. Mistrz Jedi zacisn zby. Odwrci si znowu do CC8/349. - Id pierwszy. Twoi ludzie wejd dopiero na mj rozkaz. Dwa plutony. Po wejciu zabijacie wszystko, co si rusza. Ale nie chodzi o to, eby szuka i niszczy. Macie tylko osania pukownika Geptuna. Wykorzystacie wszystkie dostpne sposoby, aby go ochroni i dopilnowa, eby wypenili swoj misj. Taki jest cel caej operacji, zrozumiano? Jeli on zawiedzie, nic innego nie ma znaczenia. - Tak. Zrozumiano, prosz pana. - Reszta pozostaje tu i pilnuje wejcia. Jeli bdziecie musieli... i jeli zdoacie. - Hm... czy mog si wtrci? - odchrzkn delikatnie Geptun. -Czy kto ju si zastanowi, jak wejdziemy? - Tak jak robimy wszystko inne. Brutalnie. - Sucham? - adunki - wyjani Mace. Zwrci si do kapitana: - Granaty protonowe. Rozwali drzwi. - Generale! - CC-8/349 zesztywnia w pozycji na baczno. - Za pozwoleniem pana generaa, komandor siedem-jeden wci tam jest. Wraz z dwudziestoma ludmi. I jeszcze winiowie, ktrych te trzeba bra pod uwag. Cywile... Jeli uyjemy granatw protonowych, bd ofiary... - W tym pomieszczeniu s tylko trupy - ponuro zapewni Mace. - I ci, ktrzy ich zabili. Skin gow do Nicka. - Kryj mnie od drzwi. Mody Korun wyj bro Chalk z lewej kabury. Oba pistolety trzyma nisko i luno. Odpowiedzia takim samym skinieniem. - Pukowniku Geptun! Pulchny may Balawai dwign si na nogi. Wsadzi pod jedn pach opancerzony notatnik, ale wci trzyma go obiema rkami. Jedno z kolan podskakiwao mu i drao, ale gos by beztroski i spokojny jak zawsze. - Kiedy tylko bdzie pan gotw, mistrzu Jedi. - Nie mog pana std chroni. - licznie. - Nie bdzie pan uywa konsoli. Nadajnik jest w komorze pod bunkrem. Przygotuj wejcie. Pozostaniecie tutaj, dopki nie zawoam onierzy. - Oczywicie. Wcale mi si... eee... tego, nie spieszy, jeli wiecie, co mam na myli. Nigdy nie chciaem by bohaterem. Janko5

284 - Ludzie si zmieniaj- zauway Mace z przekonaniem. Wczy miecz i uj go oburcz. - Niech Moc bdzie z nami. Spojrza na CC-8/349. - W porzdku, kapitanie. Wysadzi drzwi.

Janko5

285

Matthew Stover

ROZDZIA

23
BRUTALNE METODY
Ze strzaskanych drzwi unosi si ciki, tusty dym. Cuchno krwi, misem i odchodami. Odr mierci. Mace sta obok wejcia, czekajc, a dym si rozpynie. W bunkrze dowodzenia ciemno byo jak w jaskini. Jedyne owietlenie stanowi biay promie, wylewajcy si z otworu, ktry kiedy by drzwiami. Wntrze powoli materializowao si z mgy i dymu. Wszdzie leay trupy. W stosach pod cianami. Przewieszone przez konsole monitorw. W czarnych kauach, twarz do ziemi. Niektrzy mieli na sobie zbroje. Niektry - milicyjne khaki. Inni w ogle nie mieli mundurw. Niektrym brakowao czci ciaa. Ostrze Mace'a zasyczao w kontakcie z dymem, kiedy wchodzi do rodka. Miecz wietlny by niezwykle porzdn broni. W pewnym sensie nawet humanitarn. Jego potny adunek energii natychmiast przypala i kauteryzowa kad zadan ran. Rany rzadko krwawiy. Naprawd czysta bro. Wibrotarcza przeciwnie. Podoga w bunkrze bya podejrzanie liska. Mace stawia stopy bardzo ostronie. Za nim wszed Nick i natychmiast przywar plecami do ciany. Cisza i mier. Cakiem inny wiat ni to szalestwo na zewntrz. Tu zastali szalestwo znacznie bardziej mroczne. Tak mroczne, e rwnie dobrze mg by lepy. - Depa - rzek cicho Mace. - Kar. Wyjdcie. Wiem, e mnie widzicie. Odpowiedzia mu cichy, mikki pomruk drapiecy, ktry wydawa si dochodzi ze wszystkich stron jednoczenie. Nie musimy by wrogami. Janko5

286 Mace podnis miecz. Porusza si ostronie wrd zrujnowanego rzdu monitorw, pooonego najbliej drzwi. Czy nie jestemy po tej samej stronie? Wydarlimy dla was t planet, prawda? Mace sign w Moc, czujc pod stopami pustk, ktra zawieraa nadajnik. Coraz staranniej stawia stopy, szukajc solidnego podparcia, zanim zrobi nastpny krok. Czy naprawd musisz z nami walczy? Jestemy krewnymi. - Nigdy nie bye moim krewnym - warkn Mace. - Taki czowiek jak ty na zawsze pozostanie moim wrogiem, niewane, po ktrej stronie stoi. A ja zawsze bd z tob walczy. Dlaczego nazywaj ci mistrzem? Jeste mistrzem daremnoci. Nie zdoasz zwyciy. - Nie musz zwycia - powiedzia Mace. - Musz jedynie walczy. Niski warkot by jedynym ostrzeeniem. Pistolety Nicka pluny ogniem. Ciemny ksztat wyskoczy jakby znikd. W pomieszczeniu zataczyy iskry, gdy Mace okrci si instynktownie i ci w ten ksztat, ktry zanurkowa i jednym skokiem znikn za konsol. Nawet nie zdy si przekona, co to takiego. Nie widzia, jak i skd nadleciao. Wok niego wirowaa czarna energia. Wyczy ostrze i z omoczcym sercem przycupn pomidzy dwiema konsolami. - Nick! - zawoa. - Dostae go? - Raczej nie - gos Nicka by dziwnie piskliwy i zdawiony. -Chyba przyj wszystko na tarcze. A ty? Mace pocign nosem. Spalone ciao. - Raczej tak. Przynajmniej troszeczk. - Widziae, skd wyskoczy? - Nie, ale... - Mace z sykiem wcign powietrze przez zby. -Oni chyba si ukrywaj wrd trupw. Pilnuj si. - Musisz mi zaufa. Niski, gulgoczcy pomruk nabra drwicych tonw. Wasza Moc nic wam tutaj nie pomoe. Tu jest tylko pelekotan. A my jestemy tylko jego snem. Mace w milczeniu czoga si wzdu konsoli. Nie poczue, jak na ciebie szedem. Nie czujesz tego. - To nie bye ty - odpowiedzia Mace przyciszonym gosem. Ale tak. Jedna sidma mnie. O, przepraszam. Jedna sma. Mace czu teraz wyranie komor z nadajnikiem. Dwa metry od drugiego koca konsoli. Jej sufit zaczyna si ptora metra pod podog. Stracie j. Stracie j dla pelekotanu. Stracie j dla snu pelekotanu: wiata wolnego od Balawai. - Wszyscy tu jestemy Balawai - mrukn Mace. Janko5

Punkt Przeomu

287

Matthew Stover

Wczy ostrze tylko na chwil, eby wbi je w studzienk kablow konsoli, pod ktr przycupn i wyci w niej otwr do duy, aby mc wej do rodka. Wyj odcity kawaek i pooy z boku. Po drugiej stronie pomieszczenia lea stos martwych klonw. Czterech. Musia do nich podpezn. Kto pozdejmowa im hemy. Mieli otwarte oczy. Patrzya na niego poczwrna, nieywa twarz Janga Fetta. Martwe oczy zwrcone na niego widziay jedynie poczucie winy. Szed dalej. Miejsce, ktrego szuka, byo tu przed nim. Mace oderwa wreszcie uwag od martwych klonw i zamar. Kto ju tam wycina podog. Czarne kaway spalonego pancerza leay rozrzucone wok wielkiej dziury, w ktrej mg si zmieci czowiek. Obok leaa smuka posta w poszarpanych brunatnych szatach. W doni wci jeszcze trzymaa miecz wietlny. Przez jedn upojn chwil serce mu zapiewao: oto odgada jego zamiar. Nie przesza na stron ciemnoci - to bya gra, tylko gra! Wycinaa otwr w pododze, eby mu pomc... Ale wraenie trwao jedn krtk chwil. Wiedzia, e jest inaczej. Oczywicie, e odgada: wiedziaa o nim wszystko, czego si mona byo dowiedzie. Wiedziaa, jaki bdzie jego cel i z pewnoci nie wycinaa przejcia, eby pomc mu wczy nadajnik. Prbowaa si tam dosta, eby go zniszczy. Zdaje si, e wybuch granatu protonowego powstrzyma j w sam por. Nie widzia, eby oddychaa. W olepiajcym wirze Ciemnej Mocy wypeniajcej bunkier nie czu w niej ladw ycia. Co tak uciche, doshalo? Mylisz, e milczenie ci ocali? Mylisz, e jeli ty mnie nie wyczuwasz, to ja nie jestem w stanie wyczu ciebie? Zbyt wiele zmczenia, zbyt wiele blu. Nie zostao mu ju miejsca w sercu na nic wicej. Bdzie j opakiwa pniej. Teraz, patrzc na nieruchome ciao, czu jedynie niejasn, pen melancholii ulg. Nie musia zabi jej wasnymi rkami. Czy mylisz, e jest co, czego o tobie nie wiem? - Myl - odpar Mace - e gdyby by tym wszystkim, za co si podajesz, ju bym nie y. Zrobi salto w przd, spad na ugite nogi i zajrza w otwr. Depa wykonaa ju za niego wiksz cz pracy. Mg si przebi jednym ciosem miecza. Twoja mier nie naley do mnie. - Nie? Wic do kogo? Odpowiedzi na to pytanie by emiter laserowego miecza, wbity w brzuch Mace'a. Mia tylko czas pomyle: Nie umara. Udawaa". - Depa? Janko5

288 Z krzykiem wczya ostrze. Krzyczaa coraz goniej, kiedy zielony ogie wyera tunel we wntrznociach Mace'a, a wyszed plecami. Instynktownie chwyci j za rk, przyciskajc i unieruchamiajc ostrze w swoim ciele, eby nie moga go zabi, przecinajc na p. Wczy wasny miecz... Ale nie mg zada ciosu. Nawet teraz. Nawet tu, tak blisko, e mgby j pocaowa. Nie teraz, kiedy jej krzyk przeszed w histeryczne wycie, nie teraz, kiedy musia patrze w jej wielkie, puste oczy, nie dostrzegajc w nich nienawici i gniewu. Tylko czyste cierpienie. Bdzie musia to zrobi w brutalny sposb. Uderzy mieczem, wycinajc w wykopanym dole krzyw elips, ktra spada w ciemno i brzkna o niewidzialn podog. - Geptun! - rykn. - Teraz! Przebyski walki: .. .cienie uciekajce z bunkra, podczas gdy roje wiszczcych, elektrycznie bkitnych strzaw z lasera odbijaj si od cian i roznosz zbiegw na strzpy... .. .grupa onierzy fal wlewajca si przez drzwi, bro plujca energi barwy byskawic, Geptun porodku, z gow ukryt w ramionach, biegnie, tulc notatnik w ramionach jak dziecko... ...warczcy srebrny pomie tarczy przecina luf miotacza, miotacz eksploduje, zabierajc ze sob rce onierza... Obrazy te pony w mzgu Mace'a, gdy walczy o ycie z kobiet, ktra powinna bya by jego crk. Podnis miecz z wyrwy w pododze i ustawi nadgarstek tak, aby cofajc rk uderzy j w skro gowic. Palce Depy zelizny si z pytki aktywujcej i ostrze jej miecza skurczyo si, opuszczajc jego ciao. Zawya i wbia mu woln rk w oczod, lecz Mace ju zdoa wsun jedn stop w powsta luk i jednym potnym uderzeniem odepchn j od siebie. W tej samej chwili oboje odskoczyli i wykonali salta w przeciwne strony, ldujc na nogach jak zwierciadlane odbicia. Ostrza przemkny po identycznej krzywinie, prawie zbyt szybko dla oka. Wok nich wyy strzay z miotaczy. Powietrze trzeszczao od rozpryskw energii. Ostrza mieczy poruszay si rytmicznie i ani jeden promie nie dosign ich cia. Nie spuszczali si z oczu. Rozdzierao mu wntrznoci, kiedy wykonywa swj skok. Z dziury w brzuchu unosi si dym. Czu jego odr, ale nie czu blu. Jeszcze nie. Ostrze zawarczao, przecinajc powietrze. Jej ostrze poruszao si szybciej. Nadchodzia. Cicia nie ustaway. Nigdy nie ustan. Przechodziy z pozycji w pozycj z pynn precyzj. Ten stay, prawie niewidoczny strumie mierciononej energii to postawa gotowoci Vapaad. - Depo - odezwa si zdesperowany. - Nie chc z tob walczy, Depo. Prosz... Janko5

Punkt Przeomu

289

Matthew Stover

Punkt Przeomu

290

Rzucia si na niego, bekoczc niezrozumiale. Nie wiedzia, czy w ogle syszaa, co do niej mwi. Nie by pewien, czy jeszcze rozumie ludzki jzyk. Zaatakowaa i cay jego wiat sta si zielonym ogniem. Dwudziestu trzech onierzy weszo do bunkra, tworzc klin wok pukownika Geptuna. Nick Rostu, z plecami przy cianie, obserwowa, jak umieraj. Stranicy akkw skoczyli na nich ze wszystkich stron naraz. Z kadym skokiem pada kolejny klon. onierze-klony jednak nie przystawali ani na chwil, nie wahali si; strzelajc z biodra z karabinkw laserowych, parli naprzd po ciaach zabitych kolegw. Nie tylko oni ginli. Nick poczu dotknicie poprzez Moc, obrci si z pistoletem i strzeli, nie mylc, co robi. Stranik w p skoku zdoa odbi nabj, ale w momencie nieuwagi spad na luf DC-16 i z plecw wytrysn mu niebieski pomie. Nick zna tego stranika, tak samo jak pozostaych. Nazywa si Prouk. Lubi hazard i kiedy przegra do Nicka szedziesit kredytw, a potem je wypaci. Kolejne municie Mocy i kolejny strza pozbawi stranika kolana. Upad na umierajcego klona, ktry jednak mia w sobie jeszcze do ycia, by przycisn spust karabinu i roznie Konina na strzpy. By to stranik, ktremu Mace rozbi nos. Nazywa si Thaffal. Nick czeka na nastpny strza, kiedy tu przed nim, nie wiadomo skd, wyrs przepeniony Moc ciemny ksztat. Zaszed go znienacka i szepn: Hej!" Ten stranik nazywa si Iolu i kiedy uratowa Nickowi ycie w czasie bitwy. - Cze, Nick - powiedzia Iolu i skierowa syczce ostrze tarczy ku szyi Rostu. Miecz Depy by wszdzie. Mace cofn si, parujc gorczkowo ciosy, przyjmujc si jej atakw na zgite ramiona i wasne ostrze. By wyszy od niej, mia wiksz wag i zasig, silniejsze minie, a mimo to spychaa go w ty, jakby by dzieckiem. Zielony pomie przebi zason i tylko dziki byskawicznemu cofniciu gowy zdoa sztych w mzg zmieni w palc smug zwglonego ciaa na policzku. Ale nie kontratakowa. - Nie zabij ci - rzek. - mier nie jest odpowiedzi na twj bl. Zareagowaa jeszcze dzikszym wrzaskiem i odpowiednio zacitym atakiem. Znw przedara si przez jego obron i spalia mu nadgarstek. Kolejny cios zostawi czarn smug na spodniach tu nad kolanem. Moc ryczaa wok niej jak burza ciemnoci. Mace zrozumia, co si dziao: w miar jak ginli kolejni stranicy, ich cz pelekotanu przechodzia przez wizi, ktrymi powiza ich Vastor. Stawaa si coraz silniejsza. Z kadym uderzeniem ostrza Depy czu, e pogra si w cieniu. Musia. Bya zbyt silna, zbyt szybka, zbyt... doskonaa. Mg przey tylko w jeden sposb - oddajc si Vapaad. Oddajc si w caoci. Janko5

Pograjc si we nie pelekotanu. Zrozumia, e osign wasny punkt przeomu. I rozpada si. Wibrotarcza wisna na wysokoci jego garda. Nick ugi kolana i wychyli si w ty jak napity uk. Pi Iolu przelizna si po jego nosie, gdy poziomo ustawiona tarcza przelatywaa nad twarz modzieca, by ostatecznie uderzy w cian tak gadko, e stranik zderzy si z ni kostkami doni. Nieoczekiwany wstrzs spowodowa, e rozluni uchwyt na aktywatorze tarczy i jej szum ucich. Pozostaa tak, wbita w cian. Zanim Iolu zdy j wycign, Nick wcisn luf pistoletu pod jego okie i nacisn spust. Nabj nie odstrzeli mu rki do koca. Iolu zachwia si oszoomiony. Przez ten czas pistolet Chalk z drugiej doni Nicka znalaz si pod podbrdkiem Iolu. - Nigdy ci nie lubiem - sykn mody Korun i nacisn spust. Ciao upado na niego. Strzaskane rami wylizno si z paskw tarczy. Nick wygramoli si bokiem, szukajc kolejnego celu, a martwy stranik zsun si po cianie. Geptuna nie byo w zasigu wzroku. Albo zgin, albo by na dole przy nadajniku. Tak czy tak, Nick nie mia nic lepszego do roboty, jak tylko walczy. Grupa klonw stojcych plecy w plecy walczya zacicie z jednym ze stranikw, ktry skaka i wirowa, wykaczajc ich z diabelsk precyzj. Nie, to nie by stranik akkw. To by Kar Vastor. Nick podnis pistolet Chalk. - To za ni, mierdzielu - sykn. - Ciebie te nigdy nie lubiem. Ale pistolet nagle zrobi si dla niego za ciki. Jego wasny te chyba przybra kilkanacie kilo. - Co do... Nogi mia jak z waty. Spojrza na ciao Iolu. Druga tarcza, ktra wci zwisaa z martwego ramienia, ociekaa krwi. Nick jkn i spojrza w d. Na tunice mia wielkie, ukone cicie, na nogi spywaa krew. Opar si o cian. - Cholera - szepn. - O, cholera... By ju zbyt zmczony. Zbyt stary. Zbyt poraniony. Przez resztki wizi w Mocy, jak mia z Nickiem, Mace czu, jak mody Korun traci przytomno. Wtedy co pko mu w czaszce i spady na niego wszystkie wasne rany. Kade skaleczenie, kady siniec, kada pknita ko i nacignity staw, ukszenie na szyi i dziura w jelitach, wszystko to rozkwito w milczcy krzyk. Janko5

291

Matthew Stover

Miecz zrobi si nagle ciki, ramiona powolne. Depa narysowaa mu smug spalenizny na piersi. Mace zachwia si. Tylko jego duch walki nie uleg zniszczeniu. Nie by nawet tak daleko. Wiedzia, gdzie si podzia. Mg go nawet dotkn. Czeka na niego w ciemnoci. Lorz Geptun dygota. Przycupnity w ciasnym pomieszczeniu, ktre prawie cae wypenia nadajnik wielkoci prysznica, prbowa nie wsuchiwa si w jednostajny szum ognia miotaczy na grze. Kady karabin, ktry umilk, oznacza, e o jeden czowiek mniej strzee jego ycia. Rce dray mu tak mocno, e z trudem trafia na klawisze blokady kodowej, ktra zamykaa pancern obudow notatnika. Kiedy wreszcie zdoa go otworzy, musia dugo szuka w ciemnoci przycza. Rce tak mu dray, e wprowadzanie kabelka przesyu danych do gniazda byo niczym nawlekanie igy nogami, lecz ostatecznie da sobie rad. Z okrzykiem triumfu wprowadzi sekwencj odwoania myliwcw. Nic si nie wydarzyo W chwil pniej notatnik oznajmi: BLAD EDK, WYKONANIE NIEMOLIWE. BLAD EDK EDK = ELEKTRONICZNE DZIAANIA KORYGUJCE Blokada sygnau wci dziaaa. Mace czu w Mocy rozpacz Geptuna. Bya jak dar. Inny czowiek pewnie by si umiechn. Spojrza po raz ostatni na ciemno, ktra go wzywaa... Ciemno wewntrzna odzwierciedla ciemno na zewntrz... Odwrci si. Wyczy ostrze. Opuci ramiona. Depa runa, by zada miertelny cios. Mace si cofn. Skoczya w jego stron, tnc mieczem, a on znw ustpi. Ponowia atak, a Mace jeszcze raz umkn, depczc po ciaach i po ruinach konsoli, a wreszcie natrafi na jedn, ktra wci miaa zasilanie. wiateka wskanikw migotay w mroku jak oczy robotw. Klinga z zielonego ognia zatoczya uk, uniosa si i uderzya. Poczu, e leci w d. Upad na podog u jej stp. Zamiast przebi mu czaszk, ostrze Depy przecio na p konsol. Kable w wypalonej szczelinie spluny niebieskimi iskrami. To ta konsola kontrolowaa urzdzenia zaguszajce sygnay portu kosmicznego. Na dole, w pomieszczeniu nadajnika, Geptun szeroko otwartymi oczami wpatrywa si w notatnik z min pen zdumienia i szacunku. Zrozumia, e spotkaa go wielka, niezasuona i nieoczekiwana aska. Na ekranie widnia napis: ROZKAZ WYKONANY. Janko5

292 Pierwsze promienie soca rozpalay ognie na nienych czapach Ramienia Dziadka. Na niebie nad Pelek Baw myliwce bezpilotowe zaprzestay atakw na pilotowane przez klony statki i odpyny w gb kosmosu. W bunkrze dowodzenia wir ciemnej Mocy osign szczyt aktywnoci, zawaha si i zacz si cofa. Mace lea na pododze. Nie liczy na to, e zdoa si podnie. Depa patrzya na niego z gry; jej twarz, owietlona zielon kling miecza, miaa barw dungli. Przez szalestwo jej oczu wydawa si przebija pojedynczy promyk wiata. - Och, Mace... -jkna z blu i zdumienia. Wyczya ostrze i bezradnie opucia ramiona. - Mace, tak mi przykro... tak przykro... Udao mu si podnie rk, by ku niej sign. -Depo... - Mace, tak bardzo mi przykro - powtrzya. Podniosa miecz i przycisna tarcz emitera do skroni. - Nie powinnimy byli tu przyjeda. - Depo, nie! Stwierdzi, e jednak ma si stan na nogi, nawet rzuci si na ni, ale by zmczony i ranny, i o wiele za powolny. Przycisna pytk aktywacyjn. Za jego plecami rozleg si krtki, ostry dwik, jak klanicie w donie. Metal zaiskrzy, a miecz wytrcony z rk Depy z ogromn si, leniwie, zatoczy uk w powietrzu i wyldowa w stercie gruzu. Zamrugaa jak zbudzona ze snu, jakby nie rozumiaa, jakim cudem wci jeszcze yje, po czym osuna si na podog. Mace obrci si w kierunku, z ktrego dobieg dwik. Obok ciaa martwego stranika akkw siedzia Nick z jedn rk przycinit do piersi, by zamkn straszliw ran; w drugiej trzyma dymicy pistolet i mia si radonie. -Mwiem ci... -Nick... - Mwiem, e umiem strzela - szepn. Z bezwadnych palcw pistolet wypad na ziemi. Rka osuna si w lad za nim, a oczy przymkny si powoli. -Nick, ja... Mody Korun ju nie sysza. - Dzikuj - szepn Mace mikko. Zachwia si. Musia oprze do o zniszczon konsol, eby si nie przewrci. Bunkier znw sta si cichy, ciemny i peen mierci. Cichy, jeli nie liczy niskiego pomruku. Pomruk wydawa ciemny ksztat, ktry niczym grzyb cmentarny unis si spomidzy zabitych. C, doshalo. Znowu razem. Po raz ostatni. - Moliwe. Janko5

Punkt Przeomu

293

Matthew Stover

Ksztat emanowa si. Wiksz ni Mace czu kiedykolwiek. By taki zmczony, taki obolay. Rana w brzuchu od miecza promieniowaa blem, ktry odbiera mu siy. Cie skin na niego. Chod tutaj i pamitaj: zasady dungli. - Mowy nie ma - zaoponowa Mace. - Zasady Jedi. Jakie s zasady Jedi? - Nie musisz wiedzie - odpar Mace. - Nie jeste Jedi. Wibrotarcze oyy z wizgiem. Czekam na ciebie, Mace, Jedi z Windu. Mace wycign do i miecz wietlny sam znalaz do niej drog. Sta i czeka. Boisz si zaatakowa? - Jedi si nie boj - odpar Mace. - I nie atakuj. Jak dugo bdziesz sta spokojnie, tak dugo ja take bd sta. Wanie nauczye si dwch zasad Jedi. Nie wiem, czy ci si na co przydadz. Nieszczeglnie uwaae, Kar. A teraz za pno zaczyna. Skoczone. Nic nie jest skoczone! Nic! Nic, dopki obaj yjemy! - Kolejna zasada Jedi. - Mace zrobi kilka krokw w bok, aby znale sobie na pododze miejsce, gdzie nie potknie si o ciao. - Jeli walczysz z Jedi, to tak, jakby ci ju nie byo. Ciemny ksztat przybliy si. Pikne sowa z ust czowieka, ktry ju raz dosta manto. - Myliwce udao si odwoa. Miasto si odbuduje. Poddao si Republice. Nie mamy powodu walczy. Mczyni tacy jak my maj wasne powody. Mace pokrci gow. - Koniec z wielkimi psami. Jeli bd musia, to ci skrzywdz. Bardzo. Nie dam si nabra na blef. - Twoja sprawa. I tak mog ci zabi. Cho wolabym nie. Kolejna zasada Jedi? Mace westchn. - Masz zamiar wykona jaki ruch? Jestem zanadto zmczony na takie zabawy. Przepisz si, jak bdziesz martwy - warkn Vastor i skoczy. Bysn ultrachrom. Mace mg go zablokowa mieczem, ale odsun si na bok. Nie mia zamiaru walczy z tym czowiekiem. Ani tu i teraz, ani kiedy indziej. Ani nigdzie indziej. Vastor by modszy, szybszy, silniejszy i dysponowa znacznie wiksz moc, a przy tym uywa broni, ktrej miecz Jedi nie moe uszkodzi. Mace nie mgby zwyciy w takim pojedynku nawet w najlepszych czasach, a ten dzie zdecydowanie do najlepszych nie nalea. By zmczony, ciko ranny i zrozpaczony... Ale jeli nawet miecz wietlny nie jest w stanie uszkodzi tarcz, to wcale nie oznacza, e s niezniszczalne. Janko5

294 Vastor zebra si do kolejnego skoku. Mace sign w Moc. Wibrotarcza, ktra utkwia w cianie nad gow Nicka, oya, zawya, wyrwaa si na wolno i pomkna jak pocisk prosto w plecy Vastora. Niewiarygodny refleks Vastora obrci nim momentalnie, szybki jak byskawica odruch sprowadzi obie tarcze do przodu odpowiednio wczenie, eby swobodnie zablokowa... Ale niczego nie zablokoway. Jeli Vastor chcia wyprodukowa mrocy krew w yach zgrzyt tarczami, skada je zawsze powierzchnia do powierzchni. Teraz wibrujce krawdzie leccej tarczy przeoray obie tarcze Vastora, potem jego nadgarstki, zagbiy si w pier i zatrzymay centymetr od serca. Vastor zamruga ze zdumienia, patrzc na Mace'a tak, jakby mistrz Jedi go zdradzi. - Ostrzegaem ci - przypomnia Mace. Vastor, nagle poblady, ciko pokrci gow i upad na kolana. Zabie mnie. Brzmiao to tak, jakby sam siebie prbowa przekona. - Nie - odpar Mace. - To kolejna z regu Jedi. Zabjstwo nie jest odpowiedni kar za twoje zbrodnie. Wracasz na Coruscant. Bdziesz odpowiada przed trybunaem. Vastor zachwia si. Wzrok zasnu mu si mg i zgas. - Karze Vastorze, jeste aresztowany - oznajmi Mace Windu. Vastor pad na twarz. Mace chwyci go i obrci twarz do gry, po czym uoy nieprzytomnego lor peleka na pododze. Ciko dwign si na nogi, opierajc si o konsol. W oczach mu pociemniao. Na chwil straci zdolno widzenia i nie by pewien, gdzie jest. Moe to gabinet Palpatine'a. Albo pokj przesucha w Ministerstwie Sprawiedliwoci. Stacja wywiadu albo trupiarnia na przeczy Lorshan. Moe nawet witynia Jedi... ale w wityni Jedi nigdy tak nie mierdziao... Czy aby na pewno? - Mistrzu Windu? Przypomnia sobie ten gos i dziki niemu wrci do bunkra dowodzenia. - Czy to koniec? - niemiao zapyta Geptun, wysuwajc si z komory nadajnika. Wydawa si bardzo stary i nieco zagubiony. - Mog ju wyj? Mace spojrza na Kara Vastora i na rosnc wok niego kau krwi. Przenis wzrok na rozrzucone ciaa klonw i technikw milicji, potem na skulonego pod cian Nicka Rostu. - Mistrzu Windu? - gowa Geptuna powoli wychyna z dziury. - Zwyciylimy? Mace obj spojrzeniem smutn, skurczon posta Depy Billaby i pomyla o swoich warunkach zwycistwa. - Zdaje si - wymamrota - e tylko ja stoj na nogach. Bya to jedyna odpowied, jakiej mg udzieli. Janko5

Punkt Przeomu

295

Matthew Stover

EPILOG
WOJNA JEDI
Z prywatnych dziennikw Mace'a Windu Wci ni o Geonosis. Ale teraz moje sny s inne. Siy zadaniowe Republiki przybyy przej we wadanie Haruun Kal i system Al'har w cigu czterdziestu omiu godzin od aresztowania Kara Vastora. Mona przypuszcza, e zostay wysane w odpowiedzi na wezwanie o pomoc dowdcy Hallecka". Wyldowali bez problemw. Republika nie bdzie okupowa Haruun Kal; korzystajc z mojej wadzy jako generaa Wielkiej Armii Republiki, zmieniem desygnacj wyyny Korunnai. Nie jest to ju terytorium nieprzyjaciela, a Haruun Kal przestaa by oficjalnie stref wojny. Na moje zalecenie senat oznajmi, e walki na Haruun Kal byy wycznie akcjami milicji. To ja uznaem, e Letni Wojn naley potraktowa jako problem z egzekwowaniem prawa. Nie dziaoby si tak, gdyby finansowe interesy zwizane z handlem kor thyssela nie pozwoliy na przekupienie pewnych senatorw i koordynatorw sdowych sektora. Na razie prowadzimy rozbrajanie poszukiwaczy dungli i pozostaych band partyzanckich Korunnai. Idzie nam zaskakujco dobrze - szperacze boj si onierzy Republiki jak ognia, a bandy Korunnai s wymczone i nkane chorobami. W miar jak dochodz do wniosku, e nie stanie im si krzywda, po prostu si poddaj. Wszystkie oskarenia o zbrodnie wojenne s starannie badane. Jeli mona zidentyfikowa osoby odpowiedzialne, zostaj one oddane pod sd i ukarane. Milicja planetarna pozostanie, cho w znacznie zredukowanej formie. Zawodowi onierze stan si wreszcie tym, czym by powinni. Strami pokoju. Nie onierzami. Wielu z nich na ochotnika zacigno si do Armii Republiki. Niespodziewanie zrobi to rwnie pukownik Geptun. Nie zosta oskarony o adne przestpstwo. Niezliczone zbrodnie popenione przeciwko Korunnai byy dzieem poszukiwaczy, a nie milicji. Nawet groba masakry w przeczy Lorshan okazaa si blefem. Geptun nigdy nie wyda takiego rozkazu. Wszelkie sformuowane na pimie zasady zaangaowania milicji wyranie zabraniaj strzelania do cywilw. Janko5

296 Nie do, e zarekomendowaem Geptuna do Armii Republiki, to jeszcze daem mu przydzia do wywiadu. Bdziemy go potrzebowa. Nick - a waciwie major Rostu - w dalszym cigu dochodzi do zdrowia w centrum medycznym na Coruscant. Nie wiem, czy dotrzymam obietnicy i zaoferuj mu posad instruktora niekonwencjonalnej sztuki wojennej, ale nie wtpi, e co dla niego znajd. Przedstawiem senatowi rekomendacj zatwierdzenia stopnia oficerskiego. Otrzyma te Medal Zasugi za niezwyk odwag i szlachetno w walce oraz za dziaania znacznie wykraczajce poza zakres jego obowizkw. Chalk rwnie otrzymaa stopie oficerski. Pomiertnie. Dopiero niedawno si dowiedziaem, e jej prawdziwe nazwisko brzmi Lian Trewal i pojawia si ono w zapisach senatu. Daem jej stopie po to, aby i ona moga dosta medal. Nie mam innego sposobu, aby wyrazi mj gboki szacunek dla niej. Jej wielki akk, Galthra, znika. Jeli partner powizany Moc z akkiem zginie, zwyczajowo zabija si rwnie zwierz, poniewa zdarza si, e akki, ktre straciy swoich ludzi, dziczej i staj si grone. Galthra odesza do dungli. Mog mie tylko nadziej, e tam pozostanie. Pelek Baw zostanie odbudowane. W korze thyssela tkwi taki potencja finansowy, e centrum handlu t kor nie moe zbyt dugo pozostawa w ruinach. Co do ofiar za... Zapisano to gdzie indziej. Liczba jest przeraajca. Nikt na Haruun Kal nigdy nie zapomni tej nocy. Kar Vastor rwnie leczy si z ran. Udao si uratowa mu rce, ale pozostaje pod nadzorem w wityni Jedi, bo tu jego moc nie ma wpywu na stranikw. Nie bdzie sdzony bezporednio za zabjstwo Terrela Nakaya; ten zarzut zostanie mu postawiony w przypadku odparcia gwnego oskarenia. Dla potrzeb procesu Kara Vastora odkurzylimy kategori zbrodni, za ktre nikt nie by sdzony od czterech tysicy lat, jakie dziel nas od wojny Sithw. Kar Vastor zostanie oskarony o zbrodnie przeciwko cywilizacji. A Depa... Depie bdzie postawiony ten sam zarzut. Jeli kiedykolwiek zostanie uznana za zdoln do wzicia udziau w procesie. Po zapoznaniu si z moim raportem z Haruun Kal, wielki kanclerz Palpatine - z tak charakterystycznym dla niego ciepem i wspczuciem - odwoa inne wane zajcia i przyby osobicie do wityni, by zobaczy si z Dep. Towarzyszylimy mu we dwch z Yod; caa nasza trjka staa w pmroku pomieszczenia obserwacyjnego, przez holoobiektyw przygldajc si pracy trzech uzdrowicieli Jedi, ktrzy zajmowali si biedn Dep, wiszc w zbiorniku bacty. Jej oczy byy otwarte - po zanurzeniu w bact czowiek nie ma potrzeby Janko5

Punkt Przeomu

Matthew Stover 297 mruga - i patrzyy nieruchomo przez transpastal zbiornika na co widocznego jedynie dla niej. Od czasu omdlenia Depa nie przemwia ani nie poruszya si. Najwiksi uzdrowiciele Jedi z naszej wityni nie potrafi znale przyczyny jej choroby. Bacta zaleczya fizyczne rany, ale reszty nie moe dosign. Kiedy uzdrowiciele dotykaj jej poprzez Moc, odnajduj jedynie ciemno, bezkresn i bez wyrazu. Jest pogrona w nieskoczonej nocy. Wielki kanclerz przez chwil si jej przyglda, po czym smutno pokrci gow. - Bez poprawy, jak sdz? Yoda spojrza na mnie powanie, a ja daremnie prbowaem znale odpowiednie sowa. Wreszcie westchn i zlitowa si nade mn. - Skoczy ycie swoje prbowaa - rzek. - Tragiczne bardzo to jest: pogry si w rozpaczy tak gboko, e wiata ju widzie nie moe. Nie moemy tam pody za ni. Nadziej mie musimy. Odzyska zdrowie moe. Kiedy. By moe wiadomie nigdy bym si do tego nie przyzna, ale prawda sama cinie si na usta. - Chyba wolabym straci planet, a uratowa Dep... - A czy wiemy, co spowodowao to zaamanie? - Palpatine przycisn do do holoobiektywu, jakby chcia jej dosign i pogadzi po wosach. - Przypominam sobie, e by to jeden z celw twojej misji na Haruun Kal, a jednak w raporcie nie ma na ten temat wzmianki.

- Tak, wiem o tym - przyznaem powoli. -I co? - Trudno to wyjani. Zwaszcza komu, kto nie jest Jedi. - Czy to ma co wsplnego z t blizn na jej czole? W miejscu, gdzie by jej... jak to si nazywa? - Wielki Znak Owiecenia. - No wanie. Wielki Znak Owiecenia. Rozumiem, e to dla ciebie bolesny temat, Mistrzu Windu, ale prosz... Jedi s niezbdni dla przetrwania Republiki, a Mistrzyni Billaba nie jest jedyn, ktr nam odebraa ciemno. Wszystko, czego si dowiemy na temat czynnikw, jakie mog spowodowa upadek, moe si okaza pewnego dnia niezmiernie wane. Skinem gow.' - Nie potrafi niestety udzieli dokadnej odpowiedzi. - No to moe inne blizny. Czy bya torturowana? - Nie wiem. Moliwe. Jest rwnie moliwe, e t ran zadaa sobie sama. Nigdy si tego nie dowiemy. - Szkoda - mrukn Palpatine - e nie moemy zapyta jej samej. Mino dobrych kilka sekund, zanim byem w stanie odpowiedzie. - Mog tylko snu oglne domysy na podstawie tego, co mi powiedziaa, jak rwnie moich wasnych dowiadcze. Janko5

298 - Twoich wasnych? - Brwi Palpatine'a powdroway w gr. Nie mogem spojrze mu w oczy. Kiedy opuciem gow, stwierdziem, e Yoda te na mnie patrzy.-Jego mdra, pomarszczona twarz przepeniona bya odwiecznym wspczuciem. - Upa nie zdoae - rzek agodnie. - Z tego si czerpa moesz. Skinem gow i stwierdziem, e znw mog patrze w twarz wielkiemu kanclerzowi. - To przez wojn - wyjaniem. - Nie tylko t wojn, ale w ogle wojn jako tak. Kiedy kady wybr, jakiego dokonujesz, oznacza mier. Kiedy ratowanie niewinnych oznacza mier innych niewinnych istot. Nie jestem pewien, czy jakikolwiek Jedi byby w stanie wytrzyma takie dylematy na dusz met. Palpatine wodzi spojrzeniem od Yody do mnie, a twarz mia uoon w mask wspczucia i troski. - Kto by pomyla, e wojna moe mie na Jedi tak straszliwy wpyw. Nawet jeli zwyciamy - mrukn. - Kto by na co takiego wpad? - Tak - musiaem si z tym zgodzi. - Istotnie, kto by pomyla? - Dziwi si trzeba - powoli odrzek Yoda - e by moe to najwiksze ze wszystkich pytanie jest... Nastpia duga, niezrczna cisza. Przerwa j wreszcie Palpatine. - C, niestety sprawy filozofii musz czeka na czasy pokoju. Teraz naley si skoncentrowa na zwycistwie. - To wanie zrobia Depa - odparem. - I prosz spojrze, czym to si dla niej skoczyo. - Zgoda, ale co takiego z pewnoci nigdy by si nie przydarzyo... na przykad tobie - ciepo odpar Palpatine. Na ustach mia zagadkowy umieszek. - Prawda? Nie powiedziaem mu, e mogoby si przydarzy. e omal tak si nie stao. Ostatnio wci o tym myl. Myl o Depie. O wszystkim, co mi powiedziaa. I co mi zrobia. Myl o dungli. Miaa racj w tak wielu sprawach Miaa racj na temat Jedi przyszoci. Aby wygra wojn z separatystami, musimy porzuci to, co czyni z nas Jedi. Tak, zwyciylimy na Haruun Kal poniewa nasz wrg zaama si pod nieludzkim okruciestwem Kara Vastora. Jedi s stranikami pokoju. Nie jestemy onierzami. Jeli staniemy si onierzami, nie bdziemy ju Jedi. Ale nie rozpaczam. Bo w pewnych sprawach nie miaa racji. Widzisz, zagubia si, walczc w cudzej sprawie. Walczya z niewaciwym wrogiem. Janko5

Punkt Przeomu

299

Matthew Stover

Separatyci nie s prawdziwym wrogiem Jedi. Oni s nieprzyjacimi Republiki. To Republika ostanie si lub zginie w Wojnie Klonw. Nawet odrodzeni Sithowie nie s naszymi wrogami. Nie cakiem. Naszym wrogiem jest sia, mylnie brana za sprawiedliwo. Naszym wrogiem jest desperacja, ktra usprawiedliwia potwornoci. Prawdziwym wrogiem Jedi jest dungla. Naszym wrogiem jest sama ciemno: dawica chmura strachu i rozpaczy, i przeraenia, ktr niesie ze sob wojna. To wanie jest trucizna galaktyki. Dlatego moje sny o Geonosis wygldaj teraz zupenie inaczej. W moich snach wszystko robi waciwie. Chocia robi dokadnie to samo, co uczyniem wtedy na arenie. Jeli wierzy przepowiedniom, jeli Anakin Skywalker jest naprawd Wybracem, ktry przywrci rwnowag w Mocy, to okae si on najwiksz yjc istot dzisiejszych czasw. A jest istot yjc. Dlatego, e moje instynkty Jedi dziaaj waciwie. Mj bd na Geonosis wcale nie by bdem. Gdybym zrobi tak, jak mwia mi Depa, gdybym wygra Wojn Klonw za pomoc bomby baradowej zrzuconej na Geonosis... przegrabym prawdziw wojn. Wojn Jedi. Anakin Skywalker moe by punktem przeomu naszej wojny przeciwko dungli. Jeli jest... jeli Anakin urodzi si, aby t wojn wygra... wtedy wszyscy Jedi w caej galaktyce mog zgin. Jak dugo yje Anakin, mamy nadziej. Choby nie wiem jaka ciemno zapada, choby nasza sprawa wydawaa si bezpowrotnie stracona. On jest nasz now nadziej na przyszo Jedi. Niech Moc bdzie z nami wszystkimi.

Janko5

You might also like