You are on page 1of 450

GAARDER JOSTEIN

WIAT ZOFII
Cudowna Podr W Gb Historii Filozofii Przekad Iwona Zimnicka

Ksika ta nie powstaaby bez wsparcia i zachty Siri Dannevig. Dzikuj take Maiken Ims za cenne komentarze po przeczytaniu rkopisu. Szczeglne podzikowania skadam Trondowi Bergowi Eriksenowi za trzewe uwagi i wieloletni fachow pomoc.

Komu trzy tysice lat nie mwi nic, niech w ciemnoci niewiedzy yje z dnia na dzie. Goethe

OGRD EDENU ...w kocu co kiedy musiao powsta z niczego... Zofia Amundsen wracaa ze szkoy do domu. Pierwszy odcinek drogi przesza razem z Jorunn. Rozmawiay o elektronicznych robotach. Jorunn twierdzia, e mzg czowieka jest jak skomplikowany komputer, ale Zofia nie bya pewna, czy si z ni zgadza. Czowiek musi by chyba czym wicej ni tylko maszyn? Rozstay si przy duym sklepie spoywczym. Zofia mieszkaa na obrzeu rozlegej dzielnicy willowej, do szkoy miaa prawie dwa razy dalej ni Jorunn. Dom sta jakby na kracu wiata, bo za jej ogrodem nie byo ju innych zabudowa. Tu zaczyna si gboki las. Zofia skrcia w ulic Koniczynow. Na kocu uliczka zataczaa ostry uk. Miejsce to czsto nazywano Zakrtem Kapitaskim. Ludzie chodzili tdy niemal wycznie w soboty i niedziele. By pocztek maja. W ogrodach, pod drzewami owocowymi kwit y gste kpy onkili. Brzozy pokryy si delikatnym zielonym welonem listkw. Czy to nie dziwne, e o tej porze roku wszystko tak po prostu zaczyna rosn? Co sprawia, e kiedy tylko robi si cieplej i znikaj ostatnie resztki niegu, z pozbawionej ycia ziemi wyaniaj si tony zielonych lici? Otwierajc furtk do swojego ogrodu Zofia zajrzaa do skrzynki na listy. Na og byo w niej mnstwo reklam i kilka wielkich kopert do matki. Zofia zwykle kada gruby plik poczt, na kuchennym stole, potem sza na gr do swojego pokoju i zabieraa si do odrabiania lekcji. Do ojca przychodziy jedynie od czasu do czasu jakie zawiadomienia z banku, ale te i nie by on wcale, ot takim sobie, zwyczajnym ojcem. Ojciec Zofii by kapitanem wielkiego tankowca i wiksz cz roku spdza poza domem. Kiedy przyjeda na kilka tygodni, przechadza si po pokojach wolnym krokiem i uprzyjemnia ycie Zofii i jej matce, ale gdy przebywa na morzu, stawa si bardzo daleki. Dzi w skrzynce lea tylko jeden nieduy list - i by do Zofii. Zofia Amundsen - gosi napis na maej kopercie - ul. Koniczynowa 3. To wszystko, nigdzie nie podano, kto go wysa. Nie byo nawet znaczka. Zofia szybko zatrzasna furtk i zaraz otworzya kopert. W rodku znalaza jedynie may arkusik papieru, nie wikszy od samej koperty. Napisano na nim: Kim jeste?

I nic wicej. Ani pozdrowie, ani podpisu, tylko te dwa odrcznie napisane sowa i duy znak zapytania. Jeszcze raz obejrzaa kopert. No tak, list by do niej, ale kto wsun go do skrzynki? Zofia w popiechu otwieraa drzwi do czerwonego domu. Jak zwykle kot Shere Khan zdy chykiem przemkn wrd krzeww, wskoczy na schodki i przelizgn si przez drzwi, zanim zamkna je za sob. - Kici, kici, kici! Gdy matka Zofii zocia si na to czy owo, zdarzao si, e nazywaa dom, w ktrym mieszkali - menaeri. Menaeria to zbiorowisko rozmaitych zwierzt i prawd powiedziawszy Zofia bya bardzo zadowolona ze swego zwierzyca. Najpierw dostaa waz ze zotymi rybkami: Zotowos, Czerwonym Kapturkiem i Czarnym Piotrusiem. P niej przybyy papuki, Kruszyna i Okruszek, w Gowinda, a wreszcie tobrzowy jak prgowany tygrys kot Shere Khan. Wszystkie zwierzaki miay stanowi swoist rekompensat za to, e matka pno wracaa z pracy, a ojciec tua si gdzie po morzach i oceanach. Zofia zrzucia z ramion szkolny plecak i wystawia dla Shere Khana miseczk z kocim jedzeniem. Wreszcie klapna na kuchenny stoek z tajemniczym listem w doni. Kim jeste? Skd moga wiedzie? Oczywicie bya Zofi Amundsen, ale kto to taki? Na razie jeszcze dokadnie tego nie wiedziaa. A gdyby nazywaa si zupenie inaczej? Na przykad Anna Knutsen? Czy wwczas byaby kim innym? Nagle przypomniao jej si, e tata z pocztku chcia, by mia a na imi Synneve. Zofia sprbowaa wyobrazi sobie, e wyciga rk i przedstawia si jako Synn0ve Amundsen, ale nie, to nie byo to. Przez cay czas przedstawiaa si zupenie inna dziewczynka. Zeskoczya na pod og i nie wypuszczajc z rki niezwykego listu przesza do azienki. Stana przed lustrem i gboko zajrzaa sobie w oczy. - Jestem Zofi Amundsen - powiedziaa. Dziewczynka w lustrze nawet si nie skrzywia. Bez wzgldu na to, co robia Zofia, i ona robia to samo. Zofia staraa si uprzedzi swe lustrzane odbicie wykonujc byskawiczny ruch, ale ta druga okazaa si rwnie szybka. - Kim jeste? - zapytaa.

I teraz take nie otrzymaa adnej odpowiedzi, ale przez moment poczua, e sama zapdzia si w kozi rg, nie wiedziaa bowiem, kto zada pytanie, czy ona sama, czy te jej lustrzane odbicie. Zofia przysuna palec wskazujcy do nosa w lustrze i powiedziaa: - Ty to ja. Kiedy jej owiadczenie pozostao bez odzewu, odwrcia zdanie: - Ja to ty. Zofia Amundsen nie zawsze bya zadowolona ze swojego wygldu. Czsto syszaa, e ma pikne migdaowe oczy, ale z pewnoci powtarzano jej to tylko dlatego, e miaa za may nos i za due usta. W dodatku uszy tkwiy zbyt blisko oczu. A ju najgorsze ze wszystkiego byy proste, gadkie wosy, za nic nie dajce uoy si w adn fryzur. Czasami ojciec gadzi j po g owie i mwi: Moje ty dziewcz o wosach jak len, nawizujc do utworu muzycznego Claudea Debussyego. Mg sobie tak mwi, nie by skazany na to, by przez cae ycie zwisay mu z gowy proste czarne strki. Na wosy Zofii nie dziaay ani pianki, ani ele. Czasami wasny wygld zdawa jej si do tego stopnia dziwny, e zastanawiaa si, czy przypadkiem nie jest kalek. W kadym razie matka wspominaa o trudnym porodzie. Ale czy to naprawd sam pord decydowa o wygldzie czowieka? Czy to nie dziwne, e nie wiedziaa, kim jest? I czy nie bezsensowne, e sama nie moe decydowa o swoim wygldzie? Zosta jej podany na tacy. Owszem, moga wybiera sobie przyjaci , ale samej siebie nie wybraa. Nie wybraa nawet tego, e jest cz owiekiem. Co to jest czowiek? Zofia znw popatrzya na dziewczynk w lustrze. - Chyba pjd odrabia biologi - oznajmia, jakby chciaa si usprawiedliwi. W nastpnej chwili bya ju na korytarzu. Nie, raczej wyjd do ogrodu, pomylaa. - Kici, kici, kici! Zofia wypchna kota na schody i zamkna za sob drzwi. Staa na wysypanej wirem alejce, trzymajc w doni tajemniczy list, gdy nagle ogarno j dziwne uczucie. Miaa wraenie, e jest lalk, ktra za dotkniciem czarodziejskiej r dki staa si nagle yw istot. Czy to nie dziwne, e znajdowaa si teraz na wiecie, e moga przebywa w tak niezwykej bani?

Shere Khan lekkimi susami przeskoczy wirowan alejk i wlizgn si midzy gste krzewy porzeczek. Prawdziwy, ywy kot; ywy od biaych wsw a po ruchliwy ogon koczcy gadkie, smuke ciao. I kot take przebywa w ogrodzie, ale na pewno nie zdawa sobie z tego sprawy w taki sam sposb jak Zofia. Kiedy Zofia coraz gbiej zastanawiaa si nad tym, e istnieje, przyszo jej te do gowy, e nie zawsze tak bdzie. Jestem teraz na wiecie, mylaa. Ale pewnego dnia znikn. Czy istnieje ycie po mierci? I tego pytania kot by raczej nie wiadomy. Nie tak dawno temu zmara babcia Zofii, matka ojca. Od ponad p roku dziewczynka niemal codziennie rozmy laa o tym, jak jej brakuje. Czy to jest sprawiedliwe, e w pewnym momencie ycie po prostu si koczy? Zofia staa na wirowanej alejce, zatopiona w mylach. Usiowaa skupi si na tym, e istnieje, by zapomnie, e nie zawsze tak bdzie. Okazao si to jednak niemoliwe. Kiedy tylko koncentrowaa si na swym istnieniu, natychmiast pojawia a si my l o kocu ycia. Podobnie byo, gdy prbowaa my le odwrotnie: dopiero gdy wiadomo, e pewnego dnia przestanie istnie, staa si dostatecznie silna, naprawd zdaa sobie spraw, jak nieskoczenie cenne jest ycie. To troch tak, jak awers i rewers, dwie strony monety; monety, ktr stale obracaa w doni. Im wiksza i wyraniejsza bya jedna strona, tym wiksza i wyraniejsza stawaa si druga. ycie i mier byy jak dwie strony tej samej sprawy. Nie mona przeywa tego, e si istnieje, bez wiadomoci, e kiedy si umrze, pomylaa. Tak jak niemoliwe jest mylenie o mierci bez my lenia o tym, jak wspaniae jest ycie. Zofia przypomniaa sobie, e babcia powiedziaa co podobnego tego dnia, gdy dowiedziaa si od lekarza o swojej chorobie. Dopiero teraz rozumiem, jak wspaniae jest ycie. Czy to nie smutne, e wikszo ludzi musi zachorowa, by zda sobie spraw z cudownoci ycia? A przynajmniej potrzeba im do tego tajemniczego listu w skrzynce! Moe powinna sprawdzi, czy w skrzynce nie ley co jeszcze? Zofia pobiega do furtki i uniosa zielone wieczko. Drgna przestraszona ujrzawszy identyczn kopert. Czy wycigajc pierwszy list nie upewnia si, e skrzynka jest pusta? Na tej kopercie take napisano jej nazwisko. Rozerwaa j i wyowia ze rodka taki sam arkusik papieru jak poprzedni. Skd wzi si wiat? - przeczytaa.

Nie mam pojcia, pomylaa Zofia. Tego chyba nie wie nikt? A mimo wszystko Zofia uznaa, e pytanie jest w peni uzasadnione. Pierwszy raz w yciu dosza do wniosku, e waciwie nie da si y na wiecie, przynajmniej nie pytajc, skd si ten wiat wzi. Tajemnicze listy tak zamieszay Zofii w g owie, e postanowia usi w Zau ku. Zauek by supertajn kryjwk Zofii. Przychodzia tu tylko wtedy, gdy bya bardzo za, bardzo smutna albo bardzo szczliwa. Tego dnia miaa po prostu mtlik w gowie. Czerwony dom sta w wielkim ogrodzie. Byo tu wiele rabat z kwiatami, krzeww i rozmaitych drzew owocowych, rozleg y trawnik z ogrodow hutawk i nawet niedua altana; dziadek, ojciec ojca, zbudowa j dla babci, kiedy stracia pierwsze dziecko, ktre zmar o zaledwie w kilka tygodni po urodzeniu. Biedactwo miao na imi Maria. Na jej nagrobku wyryto napis: Maa Maria do nas przybya, przywitaa si i zawrcia. W jednym z rogw ogrodu, z tyu, za malinami rosy gste zarola, ktre nigdy nie wydawa y ani kwiatw, ani owocw. Waciwie by to stary ywopot odgradzajcy ogrd od wielkiego lasu, ale poniewa przez ostatnie dwadziecia lat nikt go nie pielgnowa, zmieni si w nieprzebyty gszcz. Babcia opowiadaa, e w czasie wojny ywopot utrudnia przejcie lisom, przychodzcym tu na polowanie, kiedy kury chodziy wolno po ogrodzie. Dla wszystkich, poza Zofi, stary ywopot by rwnie niepotrzebny co klatki dla krlikw w innym miejscu ogrodu, ale nikt nie zna tajemnicy Zofii. Odkd moga sign pamici, Zofia znaa wskie przejcie w ywopocie. Czo gajc si przez nie docierao si do wolnego miejsca otoczonego krzakami. Byo tutaj jak w maej chatce. Moga mie pewno, e nikt jej tu nie znajdzie. ciskajc w rku dwie koperty Zofia pobiega przez ogrd do ywopotu i na czworakach przecisna si przez gstwin. Zauek by do duy, moga w nim stan prawie wyprostowana, ale teraz wolaa przysi na grubych korzeniach. Std moga wyglda przez mae przewity midzy gaziami i limi. Cho aden z nich nie by wikszy od piciokoronwki, miaa widok na cay ogrd. Kiedy bya maa, lubia std przyglda si, jak matka czy ojciec szukaj jej midzy drzewami. Zofia zawsze uwaaa, e ogrd tworzy odrbny wiat. Za kadym razem, gdy syszaa o ogrodzie Edenu w historii o stworzeniu wiata, miaa wraenie, e siedzi w Zauku i wyglda na swj may raj. Skd wzi si wiat?

Nie, Zofia nie potrafia odpowiedzie na to pytanie. Wiedziaa, e Ziemia jest tylko malek planet zawieszon w ogromnej przestrzeni kosmosu. Ale skd wzia si przestrze kosmiczna? Mona byo, rzecz jasna, zaoy, e kosmos istnia od zawsze, i wwczas nie trzeba byo szuka odpowiedzi, skd si wzi. Ale czy cokolwiek mogo istnie od zawsze? W gbi jej duszy co gwatownie protestowao przeciwko takiemu twierdzeniu. Wszystko, co istnieje, musiao chyba mie jaki pocztek? A wic i przestrze kosmiczna musiaa kiedy powsta z czego innego. Ale jeli kosmos powsta nagle z czego innego, to i to co innego musiao kiedy powsta z czego jeszcze innego. Zofia zrozumiaa, e zepchna tylko cay problem na dalszy plan. W kocu co kiedy musiao powsta z niczego. Ale czy to moliwe? Czy nie jest to rwnie nieprawdopodobne, jak wyobraenie sobie, e wiat istnieje od zawsze? W szkole uczono j, e wiat zosta stworzony przez Boga, i Zofia usiowaa teraz uspokoi si myl, e ta odpowied jest najlepsza. Zaraz jednak znw zacza si zastanawia. Chtnie zgodzi si z twierdzeniem, e to Bg stworzy przestrze kosmiczn, ale co z samym Bogiem? Czy on stworzy si sam, z niczego? Znw co w niej ostro zaprotestowao. Nawet jeli Bg potrafi stworzy to czy tamto, z pewnoci nie zdo aby stworzy samego siebie, zanim mia jakiego siebie, przy pomocy ktrego mg tworzy. Pozostawaa wic tylko jedna moliwo: Bg istnieje od zawsze. Ale przecie t moliwo odrzucia ju na pocztku! Wszystko, co istnieje, musi mie jaki pocztek. - Cholera! Jeszcze raz otworzya obie koperty. Kim jeste? Skd wzi si wiat? Podstpne pytania! I od kogo przyszy te listy? Pozostawao to rwnie wielk tajemnic. Kto wyrwa Zofi z codziennoci i zmusi do szukania rozwiza wielkich zagadek wszechwiata? Zofia po raz trzeci posza do skrzynki. Dopiero teraz listonosz przynis codzienn porcj poczty. Zofia wyowia pkaty plik reklam, gazety i par listw do matki. Zauwaya te widokwk z egzotyczn pla. Odwrcia kartk, zobaczya, e przyklejono na niej norweskie znaczki. Na stemplu widnia

napis: Batalion ONZ. Czy to kartka od tatusia? Ale przecie on mia znajdowa si w zupenie innym miejscu, a w dodatku to wcale nie jego pismo! Zofia poczua, e puls uderza jej szybciej, kiedy czytaa, do kogo zaadresowana jest kartka: Hilda Moller Knag, c/o Zofia Amundsen, ul. Koniczynowa 3... Dalej adres si zgadza. Przeczytaa kartk: Kochana Hildo! Najserdeczniejsze yczenia z okazji pitnastych urodzin! Jak pewnie rozumiesz, chciabym Ci ofiarowa prezent, ktry pomoe Ci dorasta. Wybacz, e wysyam kartk do Zofii Tak byo najatwiej. Ucaowania, Tatu Zofia pdem wrcia do domu i wpada do kuchni. Czua, e wzbiera w niej burza. Kim bya ta Hilda, ktra koczya pitnacie lat troch ponad miesic przed jej pitnastymi urodzinami? Zofia przyniosa z korytarza ksik telefoniczn. Sprawdzia. Wiele osb nosio nazwisko Moller, byo te sporo Knagw. Ale nikt w caym grubym tomie nie nazywa si Moller Knag. Jeszcze raz zbadaa tajemnicz pocztwk. Tak, bya prawdziwa, z prawdziwym znaczkiem i stemplem. Dlaczego jaki ojciec wysa kartk z yczeniami urodzinowymi pod adresem Zofii, jeli jasne byo, e przeznaczone s dla kogo zupenie innego? Jaki ojciec chciaby pozbawi wasn crk przyjemnoci z otrzymania urodzinowej kartki, wysyajc j, ot tak sobie, gdzie w wiat? Dlaczego tak miaoby by najatwiej? I przede wszystkim: w jaki sposb zdo a odnale Hild? Zofii trafi si wic jeszcze jeden twardy orzech do zgryzienia. Sprbowaa uporzdkowa myli. W cigu kilku zaledwie popoudniowych godzin pojawiy si przed ni trzy zagadki. Pierwsza: kto wsun dwie biae koperty do skrzynki na listy. Druga to owe trudne pytania zadane w listach. Trzecia zagadka brzmiaa: kim jest Hilda Meller Knag i dlaczego Zofia otrzymaa kartk urodzinow przeznaczon dla obcej dziewczynki. Bya przekonana, e wszystkie trzy zagadki musz w jaki sposb wiza si ze sob, bo do tego dnia wioda cakiem zwyczajne ycie.

CYLINDER ...zdziwienie jest t przyczyn, dla ktrej ludzie zaczli filozofowa... Zofia przyja za pewnik, e osoba, ktra napisaa do niej trzy anonimowe listy, ponownie si z ni skontaktuje. Postanowia na razie nikomu o nich nie wspomina. W szkole trudniej jej byo skoncentrowa si na lekcjach. Uznaa nagle, e nauczyciel rozprawia tylko o rzeczach nieistotnych. Dlaczego nie mwi raczej o tym, czym jest czowiek albo czym jest wiat i jak powsta? Ogarno j uczucie, ktrego nigdy dotd nie doznaa: i w szkole, i wszdzie dookoa ludzie zajmowali si sprawami mniej lub bardziej przypadkowymi. A przecie istnia y powane, trudne problemy, ktrych rozwikanie byo waniejsze ni zwyke przedmioty szkolne. Czy kto w ogle zna odpowied na takie pytania? Zofia w kadym razie uwaaa, e zastanawianie si nad nimi jest waniejsze ni wkuwanie odmiany czasownikw. Kiedy zabrzcza dzwonek na koniec ostatniej lekcji, tak prdko opucia dziedziniec szko y, e Jorunn musiaa biec, by j dogoni. Po chwili Jorunn zapytaa: - Zagramy wieczorem w karty? Zofia wzruszya ramionami. - Chyba ju mnie nie interesuje gra w karty. Jorunn wygldaa, jakby wanie spada z ksiyca. - Nie? No to moe zagramy w badmintona? Zofia wbia wzrok w asfalt, ale zaraz podniosa oczy na przyjaci k. - Badminton te ju mnie chyba nie interesuje. - Ach tak! Zofia usyszaa w gosie Jorunn ton goryczy. - A moe mogaby mi powiedzie, co tak nagle stao si dla ciebie takie wane? Zofia ledwie widocznie potrzsna gow. - To... to tajemnica. - Phi! Na pewno si zakochaa! Dziewczta przez dusz chwil nie odzyway si do siebie ani sowem. Kiedy doszy do boiska, Jorunn owiadczya:

- Id przez boisko. Przez boisko - to bya najkrtsza droga dla Jorunn, ale chodzia tdy tylko wtedy, gdy musiaa spieszy si do domu, eby zdy na jakie spotkanie albo wizyt u dentysty. Zofia czu a, e robi jej si przykro, poniewa urazia przyjaci k. Ale co moga odpowiedzie? e nagle problem, kim jest i skd wzi si wiat, pochon j do tego stopnia, e nie miaa czasu zagra w badmintona? Czy Jorunn by to zrozumiaa? Dlaczego tak trudno zajmowa si pytaniami najwaniejszymi, cho w pewien sposb najzwyklejszymi ze wszystkich? Czua, e serce mocniej uderza jej w piersi, kiedy otwiera a skrzynk, ale niestety znalaza tylko list z banku i kilka duych tych kopert dla matki. A tak miaa nadziej na kolejn przesyk od nieznanego nadawcy. Dopiero zamykajc furtk odkrya swoje imi na jednej z duych kopert. Na odwrocie, w miejscu, w ktrym miaa zamiar j rozerwa, umieszczono napis: Kurs filozofii. Obchodzi si ostronie. Zofia pobiega wirowan alejk i zostawia plecak na schodach. Pozostae listy wsuna pod wycieraczk i pomkna do ogrodu za dom. Postanowia ukry si w Zauku. Ten list naleao otworzy wanie tam. Shere Khan dugimi susami pomkn za ni, ale Zofia uznaa, e to nie szkodzi. Bya pewna, e kot nic nikomu nie pinie. W kopercie znalaza trzy kartki maszynopisu spite spinaczem. Zacza czyta. Co to jest filozofia? Droga Zosiu! Ludzie maj rne hobby. S tacy, co zbieraj stare monety albo znaczki, niektrzy lubi robtki rczne, inni powicaj wolny czas na uprawianie jakiej dyscypliny sportu. Wiele osb lubi take czyta, jednake dobr ich lektur bardzo si rni. Jedni czytaj tylko gazety albo komiksy, inni wol powieci, a jeszcze inni ksiki z rnych dziedzin nauki, na przykad astronomii, ycia zwierzt czy wynalazkw technicznych. Jeli interesuj mnie konie albo kamienie szlachetne, nie mog da, aby wszyscy inni rwnie si tym interesowali. Jeeli z napiciem ledz relacje sportowe w telewizji, musz te tolerowa zdanie tych, ktrzy uwaaj, e sport jest nudny. Czy mimo wszystko jednak jest co, co powinno interesowa kadego bez wyjtku? Czy istnieje co, co dotyczy wszystkich ludzi, bez wzgldu na to, kim s i w jakim miejscu na

wiecie mieszkaj? Tak, droga Zosiu. Istniej pytania, ktre powinny zajmowa wszystkich ludzi. Takich wanie pyta dotyczy bdzie ten kurs. Co jest najwaniejsze w yciu? Jeli zapytamy kogo, kto goduje, odpowied bdzie brzmiaa: jedzenie. Gdy takie samo pytanie zadamy komu, kto marznie, odpowie: ciepo. A kiedy spytamy czowieka, ktry czuje si samotny, stwierdzi z pewnoci, e najwaniejsza jest wi z innymi ludmi. Ale gdy wszystkie takie potrzeby zostan zaspokojone, czy nadal jest co niezbdnego wszystkim ludziom? Filozofowie uwaaj, e tak. Sdz, e nie samym chlebem czowiek yje. Naturalnie wszyscy ludzie potrzebuj poywienia. Wszyscy rwnie potrzebuj mioci i troski. Jest jednak co jeszcze, co niezbdnego kademu czowiekowi. Mamy potrzeb znalezienia odpowiedzi na pytanie, kim jestemy i dlaczego yjemy. Zainteresowanie sensem i przyczyn istnienia nie jest rwnie przypadkowe jak zainteresowanie zbieraniem znaczkw. Ten, kto szuka odpowiedzi na pytania dotyczce istoty ycia, zajmuje si tym, nad czym ludzie zastanawiali si, odkd yjemy na Ziemi. W jaki sposb powstaa przestrze kosmiczna, kula ziemska i ycie na niej - to pytania powaniejsze i istotniejsze, ni kto zdoby zoty medal na zeszorocznej olimpiadzie. Najlepszym sposobem zblienia si do filozofii jest postawienie sobie kilku filozoficznych pyta. Jak powsta wiat? Czy za tym, co si dzieje, kryje si czyja wola, jaki sens? Czy istnieje ycie po mierci? W jaki w ogle sposb znale odpowied na podobne pytania? I przede wszystkim: Jak powinnimy y? Pytania takie jak te zadawali sobie ludzie od niepamitnych czasw. Nie znamy kultury, ktra nie dociekaaby, kim s ludzie czy skd wzi si wiat. W zasadzie pyta filozoficznych nie jest tak wiele. Najwaniejsze ju sobie zadalimy. Na kade z nich w przeszoci udzielono wielu r nych odpowiedzi. atwiej jest zadawa filozoficzne pytania, ni na nie odpowiada. Dzisiaj take kady czowiek musi znale swoj wasn odpowied na te pytania. Nie da si niestety zajrze do encyklopedii, by dowiedzie si, czy istnieje Bg lub czy jest jakie ycie po mierci. Encyklopedia nie udzieli nam take odpowiedzi na pytanie, jak powinnimy y. Jednake studiowanie tego, co wymylili inni ludzie, moe okaza si pomocne w formowaniu naszego wasnego pogldu na ycie. Pogo filozofw za prawd mona chyba porwna do opowieci detektywistycznej. Niektrzy uwaaj, e morderc jest Jakobsen, inni podejrzewaj Nielsena albo Jepsena. Gdy

mamy do czynienia z prawdziw zagadk kryminaln, zdarzy si moe, e policji nagle uda si j rozwiza. Moliwe jest take, e nigdy nie zdoa si jej rozwika. Ale przecie tajemnica mimo to ma jakie rozwizanie. Choby na jakie pytanie trudno byo odpowiedzie, naley jednak przyj, e istnieje na nie tylko jedna jedyna odpowied. Albo jest jaki rodzaj egzystencji po mierci, albo go nie ma. Wiele dawnych zagadek z czasem rozwizaa nauka. Kiedy wielk tajemnic by wygld drugiej strony Ksiyca. Do odpowiedzi na to pytanie nie dao si doj przez dyskusj, pozostawao wic pole do popisu dla fantazji. Dzi jednak wiemy dobrze, jak Ksiyc wyglda z drugiej strony. Nikt ju nie wierzy, e mieszka tam jaki czowieczek lub e Ksiyc to wielki ser. Jeden z dawnych filozofw greckich, ktry y ponad dwa tysice lat temu, uwaa, e filozofia narodzia si z ludzkiego zdziwienia. Czowieka tak dziwio w asne istnienie, e pytania filozoficzne same mu si nasuny. To troch tak jak wtedy, gdy obserwujemy czarodziejsk sztuczk: nie moemy poj, jak mogo doj do tego, co widzimy. Pytamy wic wanie o to: w jaki sposb czarodziej zdoa przemieni kilka jedwabnych biaych chustek w ywego krlika? Wielu ludzi ma poczucie, e wiat jest rwnie niepojty jak sztuka czarodzieja, nagle wycigajcego krlika z pustego przed chwil cylindra. Jeli chodzi o krlika, rozumiemy, e czarodziej musia nas oszuka, i pragniemy odkry, w jaki sposb tego dokona. Ze wiatem sprawa przedstawia si nieco inaczej. Wiemy, e wiat to nie adne szachrajstwo i bujda, bo przecie chodzimy po Ziemi, sami jestemy czci wiata. Waciwie to my sami jestemy biaym krlikiem wycignitym z cylindra. Rnimy si od biaego krlika tylko tym, e on nie zdaje sobie sprawy, i bierze udzia w sztuczce. Z nami jest inaczej. My uwaamy, e uczestniczymy w czym zagadkowym i chcielibymy dowiedzie si, jak waciwie sprawy si maj. PS Jeli chodzi o biaego krlika, to lepiej chyba bdzie przyrwna go do caego wszechwiata. My, ktrzy tu mieszkamy, jestemy malutkimi stworzonkami, yjcymi gboko w futrze krlika. Ale filozofowie prbuj si wspina po jednym z cienkich woskw, aby zajrze wielkiemu czarodziejowi prosto w oczy. Czy to dla Ciebie nie za nudne, Zosiu? Cig dalszy nastpi.

Zofia bya kompletnie oszo omiona. Czy to nie jest nudne? Czytaa z zapartym tchem, nawet na moment nie moga si oderwa. Kto przynis ten list? Kto? Kto? Niemoliwe, by bya to ta sama osoba, ktra wysaa pocztwk z yczeniami urodzinowymi do Hildy Moller Knag, na kartce by przecie znaczek i stempel. t kopert woono bezporednio do skrzynki na listy, tak samo jak poprzednio dwie biae koperty. Zofia zerkna na zegarek. Bya dopiero za kwadrans trzecia, a wic jeszcze prawie dwie godziny do powrotu matki z pracy. Zofia wyczogaa si do ogrodu i znw pobiega do skrzynki na listy. Czy moliwe, by leao tam co jeszcze? Znalaza kolejn t kopert ze swoim nazwiskiem. Tym razem rozejrza a si dokoa, ale nikogo nie zobaczya. Wybiega za furtk, a na skraj lasu, zbadaa ciek. I tam take ani ywej duszy. Nagle wydao jej si, e z gbi lasu doszed j trzask amanych gazek. Nie bya tego jednak cakiem pewna, zreszt i tak na nic by si zdao ruszanie w pogo za kim, kto ucieka. Zofia otworzya kluczem drzwi i wesza do domu, odoya szkolny plecak i poczt dla matki. Wbiega na gr do swego pokoju, wycigna wielk puszk po ciastkach, pen licznych kamieni, wysypa a kamienie na podog i woya do puszki obie due koperty. Znw wybiega do ogrodu z puszk pod pach. Zanim wysza, wystawia jeszcze jedzenie dla Shere Khana. - Kici! Kici! Kici! Gdy znw znalaz a si w Zau ku, otworzya kopert i wycigna kilka zapisanych na maszynie kartek. Zacza czyta: Niezwyka istota A wic znw si spotykamy. Jak ju pewnie zrozumiaa, nasz may kurs filozofii dostawa bdziesz w odpowiednio strawnych porcjach. Oto kilka kolejnych uwag wstpnych. Czy mwiem ju, e jedyne, czego nam potrzeba, abymy stali si dobrymi filozofami, to zdolno do dziwienia si wiatem? Jeli nie, oznajmiam to teraz: JEDYNE, CZEGO NAM POTRZEBA, ABYMY STALI SI DOBRYMI FILOZOFAMI, TO ZDOLNO DO DZIWIENIA SI WIATEM.

Zdolno t posiadaj wszystkie mae dzieci. Po kilku zaledwie miesicach wlizguj si w olniewajco now rzeczywisto. Wydaje si jednak, e kiedy rosn, zdolno dziwienia si zaczyna zanika. Dlaczego tak jest? Czy Zofia Amundsen zna na to odpowied? Gdyby niemowl umiao mwi, z pewnoci wspomniaoby o tym, jak zadziwiajcy jest wiat, na ktrym si pojawio. Bo cho dziecko nie umie mwi, widzimy, z jakim zainteresowaniem wskazuje na wszystko dokoa i z jak ciekawoci chwyta przedmioty znajdujce si w pokoju. Kiedy dziecko zaczyna wymawia pierwsze sowa, zatrzymuje si i wo a hau-hau za kadym razem, gdy zobaczy psa. Czsto widzimy, jak malec radonie podskakuje w wzku i wymachujc rczkami krzyczy: Hau, hau! Hau, hau! Nas, ktrzy mamy ju troch lat na karku, drani by moe taki zapa. Tak, tak, to hau-hau - mwimy tonem ludzi znajcych ycie - ale sied spokojnie, bo inaczej wypadniesz z wzka. Nie podzielamy zachwytw dziecka. Widzielimy ju sporo psw. By moe taki szalony, radosny popis odbdzie si kilkaset razy, zanim dziecko zdoa przej obok psa nie tracc gowy z radoci. Albo obok sonia czy hipopotama. Jednak na dugo przedtem, nim dziecko nauczy si poprawnie mwi - i na dugo zanim nauczy si myle filozoficznie - wiat staje si czym zwyczajnym. Szkoda - powiesz pewnie! Moj spraw jest, aby nie znalaz a si wrd tych, ktrzy przyjmuj wiat za oczywisto , droga Zosiu. Dla pewnoci, zanim na dobre rozpoczniemy kurs filozofii, przeprowadzimy par eksperymentw. Wyobra sobie, e pewnego dnia wybierasz si na wycieczk do lasu. Nagle przed sob, na ciece, dostrzegasz nieduy statek kosmiczny. Ze statku wychodzi may Marsjanin, staje jak wryty i wgapia si w ciebie... Co by wwczas pomy laa? Ach, to zreszt nie jest takie wane, ale czy nie przyszo Ci do gowy, e ty sama jeste tak Marsjank? Nie jest rzecz szczeglnie prawdopodobn, by kiedykolwiek potkna si o stwora z innej planety. Nie wiemy nawet, czy na innych planetach istnieje ycie. Ale mona sobie wyobrazi, e potkniesz si o sam siebie. Moe si zdarzy, e pewnego dnia zatrzymasz si i spojrzysz na siebie w zupe nie inny sposb. Moe zdarzy si to wanie podczas wycieczki do lasu. Jestem niezwyk istot, pomylisz. Jestem tajemniczym stworem...

To tak, jakby nagle obudzia si ze stuletniego snu picej Krlewny. Kim jestem? zapytasz. Wiesz, e chodzisz po jakim globie, zawieszonym we wszechwiecie. Ale czym jest wszechwiat? Jeli w taki sposb odkryjesz sam siebie, odkryjesz co rwnie tajemniczego jak w Marsjanin na lenej ciece. Nie tylko zobaczya istot z przestrzeni kosmicznej. W gbi duszy czujesz, e sama jeste tak zadziwiajc istot. Nie stracia wtku, Zosiu? Przeprowadzimy jeszcze jeden eksperyment my lowy. Pewnego dnia mama, tatu i may, dwu - albo trzyletni Thomas siedz w kuchni i jedz niadanie. Wkrtce mama wstaje od stou i odwraca si do kuchennego blatu, a tatu, tak, tatu nagle na oczach maego Thomasa unosi si w powietrze i wzlatuje pod sufit. Jak my lisz, co wwczas mwi Thomas? Moe wycignie rk, wskae na ojca i ogosi: Tata lata! May Thomas troch si zdziwi, ale nie bardziej ni zwykle. Tatu i tak robi tyle niezwykych rzeczy, e ot, taki sobie may przelot nad sto em po niadaniu niewiele zmieni w oczach chopca. Ojciec przecie co dzie goli si zabawn maszynk, czasami wchodzi na dach i krci anten telewizyjn albo wsadza gow do silnika samochodowego, a potem jest czarny jak murzyn. Teraz kolej na mam. Usyszaa, co mwi Thomas, i zaraz si odwraca. Jak sdzisz, w jaki sposb zareaguje na widok ma unoszcego si lekko nad kuchennym stoem? Wypuci z rk soik z demem i uderzy w krzyk z przeraenia. By moe potrzebna jej bdzie pomoc lekarska, gdy tatu wreszcie znajdzie si z powrotem na krzele. (Ju dawno powinien nauczy si adnie siedzie przy stole!) Jak sdzisz, dlaczego Thomas i mama reaguj tak rnie? Ma to zwizek z przyzwyczajeniem. (Zapamitaj to sobie!) Mama nauczya si, e ludzie nie mog fruwa, Thomas natomiast jeszcze o tym nie wie. Nadal nie jest pewien, co na tym wiecie jest moliwe, a co nie. A jak jest z samym wiatem, Zosiu? Czy wiat jest moliwy? Przecie on take swobodnie unosi si w przestrzeni. Najsmutniejsze jest to, e dorastajc przyzwyczajamy si nie tylko do prawa cienia. Przyzwyczajamy si jednoczenie take do wiata jako takiego. Wyglda na to, e w czasie dorastania tracimy zdolno do dziwienia si wiatem. Tracimy wwczas co bardzo istotnego, co filozofowie powtrnie usiuj pobudzi do ycia, bo gdzie w gbi nas samych tkwi co, co podpowiada nam, e ycie jest wielk zagadk. Wiedzieli my to na dugo przedtem, zanim nauczylimy si o tym my le.

Sprecyzuj: Chocia pytania filozoficzne dotycz wszystkich ludzi, nie wszyscy zostan filozofami. Z rozmaitych powodw wikszo ludzi tak bardzo pochonita jest codziennymi problemami, e zdumienie samym yciem zostaje odepchnite w najgbsze zakamarki myli. (Ci ludzie kryj si gboko w futrze krlika, wygodnie si ukadaj i pozostaj tam a do koca yda.) Dla dzieci wiat i wszystko, co si w nim znajduje, jest czym nowym, czym, co budzi zdziwienie. Nie kady dorosy myli podobnie. Wikszo z nich postrzega wiat jako co zupenie zwyczajnego. I tu wanie filozofowie s szczytnym wyjtkiem. Filozof nigdy nie zdoa tak naprawd przyzwyczai si do wiata. Dla niego (lub dla niej) wiat nadal pozostaje czym nieprawdopodobnym, tak, zagadkowym i tajemniczym. Filozofowie i ma e dzieci maj wic pewn cech wspln. Mona powiedzie, e filozof przez cae ycie pozostaje rwnie wraliwy, zachowuje cienk skr, jak ma dziecko. Moesz wic teraz wybiera, droga Zosiu. Czy jeste dzieckiem, ktre jeszcze nie zdyo przyzwyczai si do wiata, czy raczej filozofem, ktry moe przysic, e to nigdy nie nastpi? Jeli tylko potrzniesz gow i nie rozpoznasz w sobie ani dziecka, ani filozofa, to dlatego, e tak ju si zadomowia na wiecie, a przesta Ci zdumiewa. W takim razie zagraa ci niebezpieczestwo. I dlatego wanie dostajesz ten kurs filozofii, na wszelki wypadek. Nie chc, by Ty wanie bya jedn z tych ospaych i obojtnych. Chc, aby ya wiadomie. Kurs jest bezpatny, dlatego te nie licz na zwrot pienidzy, jeli go nie ukoczysz. Ale jeli chciaaby go przerwa, masz na to pen szans. Musisz mi tylko zostawi wiadomo w skrzynce na listy. Odpowiednia bdzie na przykad ywa aba; w kadym razie powinno to by co zielonego, inaczej listonosz mgby si nie na arty wystraszy. Krtkie podsumowanie: Z pustego cylindra wycignity zostaje biay krlik. Poniewa krlik jest olbrzymi, sztuczka ta trwa wiele miliardw lat. Na samych koniuszkach cieniutekich woskw krliczego futerka rodz si ludzkie dzieci. Z tego miejsca potrafi si dziwi nieprawdopodobn czarodziejsk sztuczk. Ale z czasem s coraz starsze, wlizguj si coraz dalej w gb krliczego futra. Tam ju zostaj. Czuj si tam tak przyjemnie, e nigdy nie omiel si ponownie wdrapa na szczyt cienkich woskw. Jedynie filozofowie wyprawiaj si w niebezpieczn podr ku ostatecznym granicom istnienia. Niektrzy z nich

spadaj, ale inni mocno wczepiaj si we wosy i z gry woaj do ludzi, wtulonych gboko w krlicze futro i opychajcych si smakoykami. - Panie i panowie! Unosimy si w prni! Ale nikt z ludzi zamieszkujcych zaciszne poacie krliczego futra nie przejmuje si woaniem filozofw. - Ach, c za awanturnicy! - stwierdzaj. I kontynuuj rozmow: Czy moesz poda mi maso? Jak stoj dzisiaj akcje banku? Ile kosztuj pomidory? Czy syszae, e Lady Di. znw spodziewa si dziecka? Kiedy matka Zofii po poudniu wrcia do domu, Zofia bya w stanie szoku. Puszka z listami od tajemniczego filozofa leaa dobrze ukryta w Zauku. Zofia prbowaa zabra si do lekcji, ale siedziaa tylko, zastanawiajc si nad tym, co przeczytaa. O tak wielu rzeczach przedtem nie mylaa! Nie bya ju dzieckiem, ale nie bya te jeszcze cakiem dorosa. Zrozumiaa, e zacza ju powoli opuszcza si w gb futerka krlika wycignitego z czarnego cylindra wszechwiata. Filozof jednak zatrzyma j w p drogi. On - a moe ona? - mocno chwyci j za kark i pocign w gr, na czubek woska, gdzie kiedy bawia si jako dziecko. I stamtd wanie, z samego czubka woska, przyjrzaa si wiatu, jak gdyby ujrzaa go po raz pierwszy. Filozof j ocali. Nie miaa co do tego adnych wtpliwoci. Nieznany nadawca uratowa j od obojtnoci codziennego ycia. Kiedy matka wrcia do domu okoo pitej, Zofia zacigna j do salonu i posadzia w fotelu. - Mamo, czy nie uwaasz, e to niezwyke: y? - zacza. Matka bya tak zaskoczona, e nie wiedziaa, co odpowiedzie. Na og kiedy wracaa do domu, zastawaa Zofi siedzc nad lekcjami. - Hmmm - mrukna. - Czasami, owszem. - Czasami? A czy nie uwaasz, e to dziwne, e w ogle istnieje jaki wiat? - Och, Zosiu, nie mw takich rzeczy! - Dlaczego nie? Moe wydaje ci si, e wiat jest cakiem normalny? - No, bo tak przecie jest. W kadym razie na og. Zofia zrozumiaa, e filozof mia racj. Doroli traktowali wiat jako rzecz cakiem naturaln. Raz na zawsze, jak pica Krlewna, uko ysali si do stuletniego snu codziennoci. - Phi! To tylko ty na dobre zadomowia si na wiecie i przesta ju ci dziwi powiedziaa.

- Co ty pleciesz? - Ze za bardzo si przyzwyczaia do wiata. Innymi sowy, ca kiem zgupiaa. - Nie wolno ci si tak do mnie odzywa, Zofio. - Dobrze, wyjani ci to inaczej. Uoya si gboko w futrze biaego krlika, ktry wanie w tym momencie wycigany jest z czarnego cylindra wszechwiata. Zaraz pjdziesz nastawi ziemniaki, potem przeczytasz gazet, a po pgodzinnej poobiedniej drzemce obejrzysz dziennik. Na twarzy matki pojawi si wyraz zatroskania. Rzeczywicie posza do kuchni nastawi ziemniaki. Nieco pniej wrcia do salonu i teraz ona usadzia Zofi w fotelu. - Musz z tob porozmawia - zacza. Zofia z tonu wywnioskowaa, e chodzi o co powanego. - Nie zapltaa si przypadkiem w jakie narkotyki, kochanie? Zofia wybuchna miechem, ale dobrze rozumiaa, dlaczego to pytanie pado akurat teraz. - Skd! - powiedziaa. - Od tego czowiek obojtnieje jeszcze bardziej. Tego dnia nie mwiy ju wicej ani o narkotykach, ani o biaych krlikach.

MITY chwiejna rwnowaga midzy dobrymi a zymi mocami... Nastpnego ranka nie byo adnego listu do Zofii. Dziewczynka nudzia si przez dugi dzie w szkole. Na przerwach staraa si by wyjtkowo mia dla Jorunn, a w drodze do domu zaczy planowa wspln wycieczk z namiotem, kiedy tylko w lesie troch przeschnie. Wreszcie Zofia znw stana przed skrzynk. Najpierw otworzya licik ze stemplem z Meksyku. To kartka od taty. Tskni za domem i pierwszy raz udao mu si pokona w szachach pierwszego oficera. Poza tym upora si ju prawie z dwudziestoma kilogramami ksiek, ktre zabra ze sob, kiedy wyrusza w rejs po zimowych wakacjach. Ale w skrzynce leaa take zaadresowana do niej ta koperta! Zofia zostawia w domu plecak oraz reszt poczty i pobiega do Zauka. Wycigna kolejne zapisane na maszynie kartki i zacza czyta. Mityczny obraz wiata Witaj, Zosiu! Mamy sporo do zrobienia, przystpmy wic od razu do rzeczy. Przez filozofi rozumiemy nowy sposb my lenia, ktry narodzi si w Grecji, okoo 600 lat przed Chrystusem. Wczeniej odpowied na wszystkie pytania daway ludziom rozmaite religie. Takie religijne wyjanienia przekazywane byy z pokolenia na pokolenie w postaci mitw. Mity to opowieci o bogach, wyjaniajce, dlaczego ycie jest takie, jakie jest. Przez tysice lat na caym wiecie wyrs prawdziwie dziki i bujny gszcz mitycznych wyjanie problemw filozoficznych. Filozofowie greccy starali si wykaza, e ludzie nie powinni wierzy mitom. Aby poj sposb mylenia pierwszych filozofw, musimy zrozumie, co to jest mityczny obraz wiata. Jako przykad posu nam mity pochodzce ze Skandynawii. By zaczerpn wody, nie trzeba przechodzi na drug stron strumienia. Z pewnoci znany ci jest bg THOR z motem. Zanim chrzecijastwo dotaro do Norwegii, tu, na Pnocy, ludzie wierzyli, e Thor podruje po niebie wozem cignitym przez dwa kozy. Kiedy obraca swym motem, powstaway grzmoty i byskawice. Norweskie

sowo torden (grzmot) pochodzi od Tordonn (huk Thora). Po szwedzku grzmot nazywa si aska, a waciwie as-aka, co znaczy podr boga przez niebo. Kiedy byska i grzmi, na og towarzyszy temu deszcz. Dla chopw w epoce wikingw opady miay ogromne znaczenie. Dlatego wanie Thora czczono jako boga podnoci. A zatem na pytanie, dlaczego pada deszcz, mityczna odpowied brzmiaa nastpujco: bo Thor wywija motem. A po deszczu wszystko kiekowao, obsiane pola rodziy. W jaki sposb ro liny rosn i wydaj owoce, samo w sobie pozostawao niepojte. Chopi wiedzieli jednak, e ma to co wsplnego z deszczem. Powszechnie wierzono rwnie, e deszcz jest wynikiem dziaania Thora. Przez to sta si on jednym z najwaniejszych bogw w Skandynawii. Wielkie znaczenie Thora miao jeszcze inne przyczyny, zwizane z porzdkiem wiata. Wikingowie wyobraali sobie, e cay zamieszkany przez ludzi wiat jest wysp, ktrej stale gro niebezpieczestwa z zewntrz. T cz wiata nazywali MIDGARD, czyli kraina po oona w rodku. W Midgardzie znajdowa si take ASGARD, czyli siedziba bogw. Wok Midgardu rozciga si UTGARD, czyli kraj pooony na zewntrz. Tu mieszkali gro ni jotunowie - olbrzymi, ktrzy wymylnymi sztuczkami bezustannie usiowali zniszczy wiat. Takie zoliwe potwory czsto okrelamy jako moce chaosu. Zarwno w religii staroskandynawskiej, jak i w wikszoci innych kultur, ludzie wierzyli w chwiejn rwnowag si midzy dobrymi i zymi mocami. Jednym ze sposobw, jakimi olbrzymi mogli zniszczy Midgard, byo porwanie bogini podnoci FREYJI. Gdyby tego dokonali, ziemia przestaaby wydawa plony, a kobiety nie rodziyby dzieci. Dlatego tak istotne byo, by bogowie zdo ali utrzyma olbrzymw w szachu. I tu take wan rol odgrywa Thor. Jego mot nie tylko sprowadza deszcz, by take niezawodn broni w walce z niebezpiecznymi siami chaosu. Mot zapewnia mu prawie nieograniczon si. Mg rzuca nim za olbrzymami i w ten sposb je umierca. Nie musia si te ba, e go straci, gdy mot dziaa jak bumerang i zawsze wraca do waciciela. Takie byo mityczne wyjanienie istnienia natury i przyczyn bezustannie toczcej si walki dobra ze zem. Jednake filozofowie takich wanie wyjanie nie chcieli uzna. Nie chodzio jednak tylko o wyjanienia.

Ludzie nie mogli siedzie z zaoonymi rkami i czeka, a spadn na nich nieszczcia - na przykad susza lub zakane choroby. Sami ludzie take musieli bra udzia w walce ze zem. Dokonywao si to poprzez rozmaite obrzdy religijne, czyli rytuay. W epoce staroskandynawskiej najwaniejszym religijnym obrzdem bya ofiara. Dziki ofierze skadanej bogu jego sia wzrastaa. Ludzie musieli skada ofiary bogom, by doda im mocy w walce z siami chaosu. W ofierze skadano zwierzta. Thorowi prawdopodobnie ofiarowywano kozy. ODYNOWI skadano czasem nawet ofiary z ludzi. Najpopularniejszy w Norwegii mit znamy z poematu Thrymskvida, czyli Pieni o Thrymie. Opowiada on, jak to Thor pogrony by we nie, a kiedy si obudzi, zobaczy, e jego mot znikn. Thor wpad w taki gniew, e a dray mu rce i trzsa si broda. Wraz ze swym towarzyszem LOKIM uda si do Freyji i poprosi j o po yczenie szaty z pir, aby Loki mg pofrun do Jotunheim, siedziby olbrzymw, i sprawdzi, czy to nie oni skradli mot. Tu wanie Loki spotyka krla olbrzymw, THRYMA, ktry rzeczywicie chepi si, e ukry mot osiem mil pod ziemi. Dodaje take: Asowie (bogowie) nie odzyskaj go, dopki Freyja nie zostanie jego on. Suchasz uwanie, Zosiu? Dobrzy bogowie staj nagle w obliczu straszliwego szantau z zakadnikiem. Olbrzymi przejmuj teraz wadz nad najpot niejsz broni bogw, sytuacja staje si wic niezwykle napita. Dopki olbrzymi maj mot Thora, dzier wadz nad wiatem bogw i ludzi. W zamian za mot daj Freyji. Taka transakcja jest jednak niemoliwa. Jeli bogowie bd zmuszeni odda bogini podnoci, ktra strzee wszelkiego ycia, wwczas zwidnie trawa na kach, a bogw i ludzi niechybnie czeka mier. Jest to wic sytuacja bez wyjcia. Jeli wyobrazisz sobie grup terrorystyczn gro c zrzuceniem bomby atomowej na Londyn albo Pary, gdy nie zostan spenione ich miertelnie niebezpieczne dania, z pewnoci zrozumiesz, o co mi chodzi. Mit opowiada dalej, e Loki wrci do domu, do Asgardu. Prosi Freyj, by przywdziaa lubny strj, bo niestety musi zosta polubiona olbrzymowi. Freyja gniewa si i mwi, e ludzie posdz j o cakowite szalestwo na punkcie mczyzn, jeli zgodzi si polubi jednego z olbrzymw. Na wietny pomys wpada jednak bg HEIMDALL. Proponuje, aby zamiast Freyji, przebra za oblubienic Thora. eby przypomina kobiet, mog odpowiednio uoy mu wosy, a na piersi zawiesi kamienie. Thor naturalnie nie jest zachwycony propozycj, ale w kocu pojmuje, e jedynym sposobem na odzyskanie mota jest usuchanie rady Heimdalla. Thor przebiera si za pann mod, Loki ma mu towarzyszy jako druhna. Tak wic my, dwie niewiasty, wyruszamy do Jotunheim - mwi Loki.

Posugujc si bardziej nowoczesnym jzykiem moemy stwierdzi, e Thor i Loki to brygada antyterrorystyczna bogw. Przebrani za kobiety maj wedrze si do twierdzy olbrzymw i odzyska mot Thora. Ledwie przybywaj do Jotunheimu, a ju olbrzymi zaczynaj szykowa uczt lubn. Ale podczas biesiady panna moda - czyli Thor w przebraniu - zjada caego wou i osiem ososi i do tego wypija trzy beczki piwa. Budzi to podejrzenia Thryma i niewiele brakuje, by komandosi zostali zdemaskowani. Loki potrafi jednak w por zaegna niebezpieczestwo. Wyjania, e Freyja nic nie jada od omiu dni, tak ogromnie cieszya si na przybycie do Jotunheimu. Nastpnie Thrym unosi welon lubny, chcc ucaowa pann mod, ale spojrzawszy w ziejce nienawici oczy Thora odskakuje przeraony. I tym razem Loki ratuje sytuacj. Wyjania, e narzeczona nie spaa przez osiem nocy, tak bardzo radowaa si zampjciem. Thrym, zadowolony z odpowiedzi, nakazuje przynie mot i pooy go na kolanach panny modej na czas zalubin. Podobno gdy Thor poczu swj mot na kolanach, wybuchn radosnym gromkim miechem. Najpierw uderzeniem mota pozbawi ycia Thryma, a pniej reszt olbrzymw. W ten sposb straszna historia terrorystyczna zako czya si szczliwie. Jeszcze raz Thor Batman czy James Bond bogw - zwyciy ze moce. Tyle opowiada nam sam mit, Zosiu. Ale co w aciwie chce nam przekaza? Z pewnoci nie wymylono go jedynie dla zabawy. Ma on co wyjani. Mona na przykad rozumie go nastpujco: Kiedy w kraju nasta a susza, ludziom potrzebne byo wyjanienie, dlaczego nie nadchodzi deszcz. Moe dlatego, e olbrzymi skradli mot Thora? Mona rwnie przypuszcza, e mit usiuje wyt umaczy zmieniajce si pory roku: zim natura zamiera, poniewa mot Thora znajduje si w Jotunheimie, ale wiosn udaje si go Thorowi odzyska. W taki sposb mit wyjania ludziom co, czego nie rozumiej. Rola mitu nie koczya si jednak na wyjanianiu. Czsto ludzie odprawiali obrzdy zwizane z mitem. Moemy wyobrazi sobie, e sposobem ludzi na susz czy nieurodzaj byo odegranie dramatu, o ktrym mwi mityczna opowie . By moe ktrego z mczyzn z wioski przebierano za oblubienic, przywizujc mu zamiast piersi kamienie, by wykrad mot olbrzymom. W taki sposb ludzie mogli podj dziaania, by przywo a deszcz i by ziarno na polu zakiekowao. Wiadomo, e istnieje wiele pochodzcych z innych czci wiata przykadw na to, e ludzie odgrywali mit o porach roku, by przyspieszy procesy zachodzce w przyrodzie.

Ledwie uchylili my drzwi prowadzce do wiata mitw skandynawskich. Istniao cae mnstwo innych mitw o Thorze i Odynie, FREYU i Freyji, HODZIE i BALDRZE, i wielu, wielu innych bogach. Mityczne wyobraenia kwit y na caym wiecie, zanim zabrali si za nie filozofowie. Tak, bo kiedy rodzia si filozofia, Grecy take posugiwali si mitycznym obrazem wiata. Przez stulecia, z pokolenia na pokolenie przekazywano opowieci o bogach. Greccy bogowie nazywali si ZEUS i APOLLO, HERA i ATENA, DIONIZOS i ASKLEPIOS, HERAKLES i HEFAJSTOS. Wymieniem tylko kilku. Okoo roku 700 przed Chrystusem wiele greckich mitw zostao spisanych przez HOMERA i HEZJODA. Zaistniaa cakiem nowa sytuacja. Gdy mity zostay zapisane, mona byo o nich dyskutowa. Pierwsi greccy filozofowie krytykowali mitologi Homera za to, e bogowie tak bardzo przypominali ludzi, e byli rwnie egoistyczni i wiaro omni jak my, ludzie. Po raz pierwszy stwierdzono, e mity by moe s jedynie wytworami ludzkiej fantazji. Przykad krytyki mitw znale moemy u filozofa KSENOFANESA, ktry urodzi si okoo 570 r. p.n.e. Ludzie stworzyli bogw na swj wasny obraz - mwi. - miertelnym si zdaje, e bogowie zostali zrodzeni jak oni, e nosz ich szaty, maj ich gos i posta. Etiopowie uwaaj, e ich bogowie maj spaszczone nosy i s czarni, Trakowie za, e maj niebieskie oczy i rude w osy. Gdyby wo y, konie i lwy miay rce i mogy nimi malowa, to konie malowayby obrazy bogw podobne do koni, a woy podobne do wow. W tym wanie okresie Grecy zaoyli wiele miast-pastw, zarwno w Grecji, jak i w poudniowej Italii i Azji Mniejszej. Wszelk prac fizyczn wykonywali niewolnicy, wolni obywatele mogli wic powica wiele czasu na polityk i ycie kulturalne. W owych rodowiskach miejskich nast pi prze om w sposobie mylenia. Kady czowiek mg indywidualnie, na wasny rachunek stawia sobie pytania, w jaki sposb naley zorganizowa spoeczestwo. Kady czowiek mg rwnie zadawa pytania filozoficzne, nie odwoujc si do mitw. Mwimy, e dokonao si przejcie od mitycznego sposobu mylenia do mylenia opartego na dowiadczeniu i rozumie. Celem pierwszych greckich filozofw byo znale naturalne wyjanienia procesw zachodzcych w przyrodzie. Zofia spacerowaa po ogrodzie. Staraa si zapomnie o wszystkim, czego nauczya si w szkole, a zwaszcza o tym, czego dowiedziaa si na lekcjach przyrody. Gdyby wyrosa w tym ogrodzie, gdyby nie miaa caej szkolnej wiedzy, jak wtedy patrzyaby na wiosn?

Jak prbowaaby wyt umaczy, dlaczego pewnego dnia nagle zaczyna pada deszcz? Czy dziki wasnej wyobrani zrozumiaaby, dlaczego nieg znika, a soce wznosi si na niebie coraz wyej? Tak, na pewno tak wanie by byo, stwierdzia, i natychmiast zacza wymy la wyjanienie: Zima skua okowami mrozu cay kraj, poniewa zy Muriat uwizi pikn ksiniczk Sikit w zimnym lochu. Ale pewnego dnia mny ksi Bravato uwolni j. Uszczliwiona Sikita zacza taczy po kach, nucc piosenk, ktr uoya w ponurym wizieniu. Syszc to, ziemia i drzewa wzruszyy si tak bardzo, e nieg przemieni si w zy, zaraz te na niebie pokazao si soce i osuszyo je. Ptaki podjy piosenk Sikity, a gdy ksiniczka rozpucia zote wosy, kilka lokw upado na ziemi i w jednej chwili zamienio si w onkile. Zofia uznaa, e wymy lia bardzo pikn histori. Czua, e gdyby nie znaa innego wyjanienia nastpujcych po sobie pr roku, na pewno uwierzyaby w histori wymy lon przez siebie. Zrozumiaa, e ludzie zawsze odczuwali potrzeb wyjanienia zjawisk zachodzcych w przyrodzie. Chyba nie mogli y bez tego i w czasach, gdy nie istniaa jeszcze nauka, tworzyli mity.

FILOZOFOWIE PRZYRODY ...nic nie moe powsta z tego, czego nie ma... Kiedy matka po poudniu wrcia z pracy, Zofia siedziaa na ogrodowej hutawce rozmylajc, jaki moe istnie zwizek midzy kursem filozofii a Hild M0ller Knag, ktra raczej nie dostanie kartki z yczeniami urodzinowymi od swego ojca. - Zosiu! - zawoaa matka z daleka. - Przyszed do ciebie jaki list! Zofia drgna. Przecie sama wyjmowaa poczt, a wic musia to by list od filozofa. Co ma powiedzie matce? Powoli wstaa z hutawki i wysza matce na spotkanie. - Nie ma na nim znaczka. To na pewno list miosny. Zofia odebraa kopert z rk matki. - Nie otworzysz? Co moga powiedzie? - Syszaa, eby kto otwiera list miosny w obecnoci matki zagldajcej przez rami? Niech raczej wierzy, e to co takiego. Zofia czua si strasznie gupio, bo doprawdy bya jeszcze bardzo moda jak na osob otrzymujc miosne liciki, ale jeszcze gupiej by byo, gdyby pewnego dnia wydao si, e dostaje cay kurs korespondencyjny od zupenie nieznajomego, obcego filozofa, ktry na dodatek bawi si z ni w kotka i myszk. Bya to nastpna maa, biaa koperta. Zofia u siebie w pokoju przeczytaa kolejne trzy pytania napisane na nieduym arkusiku: Czy istnieje pierwotna materia, z ktrej powstao wszystko inne? Czy woda moe przemieni si w wino? W jaki sposb ziemia i woda mog zmieni si w yw ab? Zofia uznaa, e pytania s zwariowane, ale przez ca y wieczr nie przestaway jej brzcze w gowie. Rwnie nastpnego dnia w szkole zacza je po kolei rozwaa. Czy istnieje pierwotna materia, z ktrej powstao wszystko inne? Ale jeli istnieje jaka materia, z ktrej skada si wszystko na wiecie, to w jaki sposb ta sama materia moe przeobrazi si za jednym razem w jaskier, a za drugim na przykad w wielkiego sonia?

Ta sama wtpliwo dotyczya rwnie nastpnego pytania, czy woda moe przemieni si w wino. Zofia syszaa o Jezusie, ktry przemieni wod w wino, ale nigdy nie traktowaa tego dosownie. A je li Jezus rzeczywicie przemieni wod w wino, to by to cud, a wic co, co waciwie jest niemoliwe. Zofia zdawaa sobie spraw, e zarwno w winie, jak i niemal wszdzie w przyrodzie jest bardzo duo wody, jednak chocia ogrek zawiera 95 procent wody, to musi by w nim co jeszcze, eby ogrek mg by ogrkiem, a nie sam wod. Nastpny problem, z ab. Nauczyciel filozofii w ogle zastanawiajco interesowa si abami. Zofia moga ewentualnie zgodzi si z twierdzeniem, e aba skada si z ziemi i wody, ale pod warunkiem, e ziemia nie skada si z jednego jedynego rodzaju materii. Natomiast jeli ziemia skada si z wielu rodzajw materii, to rzeczywicie mona by uzna, e ziemia i woda razem mog sta si ab. Oczywicie gdyby ominy drog od abiego skrzeku poprzez kijank. Bo przecie aba nie wyro nie ot, tak sobie, na grzdce warzywnej, nawet gdyby nadzwyczaj starannie siej podlewao. Kiedy po po udniu Zofia wrcia ze szko y do domu, w skrzynce czekaa na ni pkata koperta. Tak jak w poprzednich dniach, Zofia pospieszya do Zauka. Zaoenie filozoficzne Znw si spotykamy! Od razu zabieramy si za dzisiejsz lekcj, nie zahaczajc o biae krliki i inne temu podobne historie. Sprbuj w oglnym zarysie opowiedzie Ci, co ludzie my leli na temat problemw filozoficznych od greckiej staroytnoci a do chwili obecnej. Ale wszystko po kolei. Poniewa filozofowie yli w innych czasach, a by moe i w zupenie innej kulturze ni nasza, czsto dobrze jest okreli, jakie byy zaoenia poszczeglnych filozofw. Chodzi mi o to, e musimy si zorientowa, czego najbardziej chcia si dowiedzie dany filozof, jeden interesowa si, jak powstay planety i zwierzta. Innego pasjonowao poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, czy istnieje Bg lub czy czowiek ma niemierteln dusz. Kiedy ju zdo amy zorientowa si, jakie jest zaoenie danego filozofa, atwiej nam bdzie prze ledzi jego sposb my lenia. Jeden filozof bowiem nie zajmuje si wszystkimi problemami filozoficznymi. Mwic o filozofie, uyem sformuowania jego sposb mylenia. Tak, bo rwnie historia filozofii zdominowana jest przez mczyzn. Kobiety byy ciemione jako pe i jako

istoty mylce. Wielka szkoda, bo w ten sposb zaprzepaszczono wiele istotnych dowiadcze. Dopiero w naszym stuleciu kobiety naprawd wkraczaj do historii filozofii. Nie bd ci zadawa prac domowych, a w kadym razie trudnych zada matematycznych. Nie interesuje mnie te odmiana czasownikw angielskich. Czasami jednak poprosz ci o wykonanie jakiego, i to wcale nieatwego dowiadczenia. Jeli zgadzasz si na te warunki, zaczynamy. Filozofowie przyrody Pierwszych filozofw w Grecji czsto nazywa si filozofami przyrody, poniewa interesowali si przede wszystkim przyrod i zjawiskami, jakie w niej zachodz. Zadalimy ju sobie pytanie, skd wszystko si bierze. W dzisiejszych czasach wielu ludzi skonnych jest twierdzi, e co kiedy musiao powsta z niczego. Myl ta wrd Grekw nie bya rwnie popularna. Z takiego czy innego powodu przyjmowali za pewnik, e co musiao istnie od zawsze. Zasadniczym pytaniem nie byo wic, w jaki sposb wszystko mogo powsta z niczego. Grecy zastanawiali si natomiast, jak to moliwe, e woda moe zmieni si w yw ryb, a martwa ziemia w wysokie drzewa i barwne kwiaty. Nie mwic ju o tym, jak dziecko moe powsta w onie matki! Filozofowie na wasne oczy widzieli, e w przyrodzie nieustannie zachodz zmiany. Ale w jaki sposb te zmiany byy moliwe? W jaki sposb jaka substancja moe zmieni si w co zupenie innego, na przykad w co ywego? Wsplny dla pierwszych filozofw jest pogld, e musi istnie okrelona pierwotna materia, bdca zasad wszelkich zmian. Trudno powiedzie, jak wpadli na tak my l. Wiemy jedynie, e rozprzestrzenio si przekonanie o koniecznoci istnienia okrelonej prasubstancji, ktra kryje si za wszelkimi zmianami w przyrodzie. Musi istnie co, z czego wszystko bierze swj pocztek i do czego powraca. Rozwizania, do jakich doszli pierwsi filozofowie, nie s dla nas najbardziej interesujce. Ciekawsze jest, jakie zagadnienia rozwaali i jakiego typu odpowiedzi poszukiwali. Bardziej interesuje nas, w jaki sposb my leli, ni co dokadnie my leli. Moemy stwierdzi na pewno, e zadawali pytania dotyczce widocznych zmian zachodzcych w przyrodzie. Starali si okreli odwieczne prawa natury. Pragnli zrozumie to, co dzieje si w przyrodzie, nie odwo ujc si przy tym do wyjanie podawanych przez mitologi. Przede wszystkim starali si zrozumie procesy zachodzce w przyrodzie

obserwujc sam przyrod. To co zupenie innego ni wyjanianie byskawicy i grzmotu, zimy i wiosny wydarzeniami w wiecie bogw! W ten sposb filozofowie uwolnili si od religii. Moemy powiedzie, e filozofowie przyrody uczynili pierwszy krok w kierunku naukowego sposobu mylenia. Dali podstawy wszystkim pniejszym naukom przyrodniczym. Wikszo z tego, co mwili i pisali filozofowie przyrody, nie zachowa a si dla potomnoci. Gar informacji, ktre dane nam byo pozna, znale mona w pismach ARYSTOTELESA, yjcego okoo dwustu lat pniej ni pierwsi filozofowie. Arystoteles przedstawia jedynie wnioski, jakie wycignli jego poprzednicy. Oznacza to, e nie zawsze wiemy, w jaki sposb doszli oni do swoich konkluzji. Wiemy jednak wystarczajco wiele, by mc z ca pewnoci stwierdzi, e zaoeniem pierwszych greckich filozofw byy zagadnienia dotyczce pierwotnej materii i zmian zachodzcych w przyrodzie. Trzej filozofowie z Miletu Pierwszym filozofem, jakiego znamy, by TALES z MILETU, greckiej kolonii z Azji Mniejszej. Wiele podrowa po wiecie. Mwi si, e poda wysoko jednej z piramid w Egipcie, mierzc jej cie akurat w momencie, gdy jego w asny cie mia t sam dugo, co on sam. Podobno zdoa take przepowiedzie zamienie Soca w 585 r. p.n.e. Tales by zdania, e pocztkiem wszystkiego jest woda. O co dokadnie mu chodzio, nie wiemy. Moe uwaa, e wszelkie ycie bierze swj pocztek w wodzie i gdy ulega rozkadowi, znw si w ni zmienia? Kiedy przebywa w Egipcie, z pewnoci widzia, jak zaczynaj kiekowa roliny, gdy Nil ustpuje z pl wok jego delty. By moe zauway take ddownice i aby pokazujce si po deszczu. Prawdopodobne jest rwnie, e Tales myla o tym, jak woda przemienia si w ld i w par, by pniej znw przybra posta wody. Tales mia poza tym powiedzie: Wszystko pene jest bogw. I tu take moemy jedynie zgadywa, co mia na myli. By moe obserwowa czarn gleb, ktra jest pocztkiem wszystkiego, poczynajc od kwiatw i zboa a do maych owadw i karaluchw, i wyobraa sobie, e ziemia pena jest malekich, niewidzialnych zarodkw ycia. Pewne jest w kadym razie, e nie chodzio mu o bogw Homera. Nastpnym filozofem, o jakim si dowiadujemy, jest ANAKSYMANDER, ktry take pochodzi z Miletu. Uwaa, e nasz wiat jest tylko jednym z wielu wiatw, ktre

powstaj i gin w tym, co nazywa bezkresem. Nieatwo powiedzie, co mia na my li mwic o bezkresie, ale jasne si wydaje, e nie chodzio mu o konkretny rodzaj materii jak Talesowi. By moe uwaa, e to, z czego wszystko jest stworzone, musi wanie rni si od wszystkiego, co tworzy. Pierwotn materi nie moga by zwyka woda, lecz co nieokrelonego, czyli bezkres. Trzecim filozofem z Miletu by ANAKSYMENES (ok. 570-526 r. p.n.e.). Uwaa, e pierwotn materi, z ktrej wszystko powstao, jest powietrze albo mga. Anaksymenes zna oczywicie nauk Talesa o wodzie. Ale skd wzia si woda? Anaksymenes by zdania, e woda to zgszczone powietrze. Widzimy wszak, e kiedy powietrze gstnieje, zmienia si w wod i pada deszcz. Kiedy woda zgstnieje jeszcze bardziej, zmienia si w ziemi. By moe widzia, jak ziemia i piasek wyaniaj si z topniejcego lodu. Anaksymenes by rwnie przekonany, e ogie to rozrzedzone powietrze. Jego zdaniem wic zarwno ziemia, woda, jak i ogie powstay z powietrza. Droga od ziemi i wody do rolin na polu nie jest wcale taka daleka. By moe Anaksymenes uwaa, e po to, by mogo powsta ycie, niezbdna jest i ziemia, i powietrze, i ogie, i woda, jednake punktem wyjcia byo jego zdaniem powietrze czy mga. Podziela wic pogld Talesa, e musi istnie jeden rodzaj materii, bdcy przyczyn wszelkich zmian zachodzcych w przyrodzie. Nic nie moe powsta z tego, czego nie ma Wszyscy trzej filozofowie z Miletu wyobraali sobie, e musi istnie jeden i tylko jeden rodzaj pierwotnej materii, z ktrego powstao wszystko inne. Ale w jaki sposb jedna materia moe nagle si zmieni i sta si czym zupenie innym? Ten problem moemy nazwa problemem zmian. Na przeomie VI i V w. p.n.e. w Elei, greckiej kolonii w poudniowej Italii, yo kilku filozofw, i wanie oni, tzw. eleaci, zajmowali si podobnymi zagadnieniami. Najbardziej znanym spord nich by PARMENIDES (ok. 540-480r. p.n.e.). Parmenides uwaa, e wszystko, co istnieje, istnieje od zawsze. By to do powszechny pogld wrd Grekw. Przyjmowali niemal za pewnik, e wszystko, co istnieje na wiecie, jest wieczne. Parmenides by zdania, e nic nie moe powsta z tego, czego nie ma, a to co jest, nie moe przesta by.

Parmenides posun si jednak jeszcze dalej. By przekonany, e adna prawdziwa zmiana nie jest moliwa. Nic nie moe zmieni si w nic innego ni w to, czym dokadnie jest. Parmenides zdawa sobie oczywicie spraw, e w przyrodzie widoczne s cige zmiany. Zmysami rejestrowa, jak zmieniaj si rzeczy, ale nie zgadzao si to z tym, co podpowiada mu rozum. Kiedy jednak zosta zmuszony, by wybra, czy bardziej ufa zmys om czy rozumowi, opowiedzia si po stronie rozumu. Znamy wyraenie: Nie uwierz, dopki nie zobacz. Parmenides jednak nie wierzy i w to, co widzia. Sdzi, e zmysy daj nam faszywy obraz wiata, obraz, ktry nie zgadza si z ludzkim rozumem. Uwaa, e jego zadaniem jako filozofa jest ujawnianie wszelkich form zudzenia zmysowego. Tak silna wiara w ludzki rozum zwie si racjonalizmem. Racjonalista to kto, kto wierzy, e rdem poznania wiata jest ludzki rozum. Wszystko pynie Wspczenie z Parmenidesem y HERAKLIT (ok. 540-480 r. p.n.e.) z Efezu w Azji Mniejszej. Uwaa, e najbardziej charakterystyczn cech przyrody jest jej ciga zmienno. Moemy stwierdzi, e Heraklit, bardziej ni Parmenides, ufa temu, co obserwowa zmysami. Wszystko pynie - twierdzi Heraklit. Wszystko jest w ruchu, nic nie trwa wiecznie. Dlatego nie moemy dwa razy wej do tej samej rzeki. Kiedy bowiem wchodz do rzeki po raz drugi, i ja jestem ju inny, i rzeka jest inna. Heraklit podkrela take, e wiat peen jest cigych przeciwiestw. Gdyby my nigdy nie chorowali, nie rozumielibymy, co to znaczy by zdrowym. Gdybymy nigdy nie zaznali godu, nie mielibymy adnej radoci z tego, e si najemy. Gdyby nie byo wojny, nie cenilibymy pokoju, a gdyby nigdy nie byo zimy, nie dostrzegalibymy nadejcia wiosny. Heraklit uwaa, e zarwno dobro, jak i zo jest konieczne dla dopenienia caoci. Gdyby nie ciga walka przeciwiestw, wiat przestaby istnie. Bg to dzie i noc, zima i lato, wojna i pokj, gd i syto - mwi. Cho uywa sowa bg, pewne jest, e nie ma na my li bogw, o ktrych opowiaday mity. Dla Heraklita Bg - czy bosko - to co, co obejmuje cay wiat. Tak, Bg ukazuje si wanie w stale zmieniajcej si i penej przeciwiestw przyrodzie.

Zamiast uywa sowa Bg, posuguje si czsto greckim sowem logos, ktre oznacza rozum. Heraklit uwaa, e chocia my, ludzie, nie zawsze mylimy podobnie i nie zawsze mamy taki sam rozum, musi istnie swoisty rozum wiata, ktry rzdzi wszystkim, co dzieje si w naturze. w rozum wiata, czy te prawo natury, jest wsplny dla wszystkich i wszyscy ludzie musz si mu podporzdkowa. Zdaniem Heraklita wikszo ludzi yje jednak kierujc si swym wasnym, prywatnym rozumem. Zreszt nie bardzo ceni on sobie blinich. Opinie wikszoci ludzi mo na porwna do zabaw maych dzieci twierdzi. Tak wic wrd wszystkich zmian zachodzcych w przyrodzie i tkwicych w niej przeciwiestw Heraklit dostrzega pewn jedno czy te cao. Owo co, bdce pocztkiem wszystkiego, nazywa Bogiem albo logos. Cztery pierwiastki Parmenides i Heraklit stanowili w aciwie kracowe przeciwiestwa. Rozum Parmenidesa uznawa, e nic nie moe si zmieni, natomiast dowiadczenia zmysowe Heraklita wykazyway, e w przyrodzie zachodz cige zmiany. Ktry z nich mia racj? Czy mamy ufa temu, co podpowiada nam rozum, czy te raczej dowierza dowiadczeniom zmysowym? I Parmenides, i Heraklit wysunli dwa twierdzenia. Parmenides mwi: a) nic si nie zmienia b) i dlatego nie mona polega na wraeniach zmysowych. Heraklit twierdzi natomiast: a) wszystko si zmienia (wszystko pynie) b) i mona polega na wraeniach zmysowych. Chyba bardziej ju filozofowie nie mog si nie zgadza! Ale ktry z nich mia racj ? Zawioci, w ktre uwikaa si filozofia, zdo a rozwiza EMPEDOKLES (494-434 r. p.n.e.) z Sycylii. Stwierdzi, e zarwno Parmenides, jak i Heraklit mieli racj co do jednego z punktw, natomiast w drugim - obydwaj si mylili. Empedokles by zdania, e tak wielka niezgodno dwu filozofw bierze si std, i obaj zaoyli istnienie tylko jednego pierwiastka. Gdyby byo to prawd, przepa midzy tym, co mwi rozum, a tym, co widzimy na wasne oczy, byaby nie do pokonania. Woda, rzecz jasna, nie moe przemieni si w ryb ani w motyla. Woda w ogle nie moe si zmienia. Czysta woda na wieczno pozostanie czyst wod. Parmenides mia wic racj, e nic si nie zmienia.

Jednoczenie Empedokles zgadza si z Heraklitem, e moemy ufa naszym dowiadczeniom. Musimy wierzy w to, co widzimy, a wszak w przyrodzie obserwujemy cige zmiany. Empedokles doszed do wniosku, e naley odrzuci wyobraenie o istnieniu jednej tylko pierwotnej materii. Ani sama woda, ani samo powietrze nie zdoa przemieni si w krzew rany czy te w motyla. Niemoliwe jest wic, by w przyrodzie wystpowa tylko jeden pierwiastek. Empedokles uwaa, e przyroda zbudowana jest w sumie z czterech pierwotnych skadnikw czy korzeni, jak je nazywa. Owe cztery korzenie to ziemia, powietrze, ogie i woda. Wszystkie zmiany zachodzce w przyrodzie powodowane s czeniem si i rozdzielaniem tych czterech substancji, wszystko bowiem sk ada si z ziemi, powietrza, ognia i wody, ale wymieszanych w rnych proporcjach. Kiedy ginie kwiat albo zwierz, cztery skadniki znw si rozczaj. T zmian moemy zauway go ym okiem. Jednake i ziemia, i powietrze, i ogie, i woda pozostaj nie zmienione, nietknite, pomimo procesw czenia, w ktrych bior udzia. Nie jest wic prawd, e wszystko si zmienia. W zasadzie nie zmienia si nic. Jedyne, co si dzieje, to to, e cztery r ne skadniki cz si ze sob i rozdzielaj, by pniej znw si po czy. Moemy ten proces przyrwna do pracy artysty malarza. Jeli ma tylko jedn farb, na przykad czerwon, nie moe namalowa zielonych drzew. Ale jeli bdzie mia t, czerwon, niebiesk i czarn, moe namalowa setk rozmaitych kolorw, mieszajc farby w r nych proporcjach. Inny przykad, kuchenny, pokazuje nam to samo. Gdyby miaa tylko mk, musiaaby by czarodziejk, by upiec z niej ciasto. Jeliby natomiast miaa jajka, mk, mleko i cukier, z tych czterech surowcw moesz upiec rozmaite ciasta. Empedokles wcale nie przypadkowo wskazywa na ziemi, powietrze, ogie i wod jako korzenie przyrody. Inni, yjcy przed nim filozofowie prbowali udowodni, e woda, powietrze lub ogie s pierwotn materi. Tales i Anaksymenes wskazali na to, e woda i powietrze s wanymi elementami w przyrodzie. Grecy uwaali take, e wielkie znaczenie ma rwnie ogie. Widzieli przecie, jak rol odgrywa w przyrodzie soce, znali oczywicie ciepo ludzkiego i zwierzcego ciaa. By moe Empedokles obserwowa, jak spala si kawaek drewna. Wtedy wanie co si rozcza. S yszymy, jak drzewo trzaska i syczy. To woda. Co unosi si z dymem. To

powietrze. Ogie widzimy przez cay czas. A kiedy ognisko dogasa, co w nim zostaje to popi , czyli ziemia. Gdy Empedokles stwierdzi ju, e wszelkie zmiany w przyrodzie zachodz, poniewa cztery korzenie cz si i rozdzielaj, do wyjanienia nadal pozostawa pewien problem. Co jest przyczyn czenia si skadnikw tak, e powstaje nowe ycie? I co sprawia, e nowa mieszanka, na przykad kwiat, ulega ponownemu rozdzieleniu? Doszed do wniosku, e w przyrodzie musz dziaa dwie zupenie rne siy. Nazwa je mioci i niezgod. Mio czy rzeczy, niezgoda rozdziela. Empedokles rozrnia materi i si. T myl warto zapamita. Wspczesna nauka mwi o pierwiastkach i sitach przyrody. Naukowcy s zdania, e wszystkie procesy zachodzce w przyrodzie mona przedstawi jako wspgranie rozmaitych pierwiastkw i si przyrody. Empedokles zastanawia si rwnie nad pytaniem, co si dzieje, kiedy postrzegamy co za pomoc zmysw. Jak to si dzieje na przykad, e widz kwiat? Czy mylaa o tym kiedy, Zosiu? Jeli nie, masz teraz szans! Uwaa, e nasze oczy, jak i wszystko inne w przyrodzie, skadaj si z ziemi, powietrza, ognia i wody. Ziemia w moim oku dostrzega ziemi w tym, co widz, powietrze widzi to, co jest powietrzem, ogie - to, co jest ogniem, a woda - to, co wod. Gdyby w oku zabrako jednego z owych czterech skadnikw, nie moglibymy widzie caej przyrody. We wszystkim jest cz wszystkiego Innym filozofem, ktrego nie zadowala pogld, e okrelona pierwotna materia - na przykad woda - moe przemieni si we wszystko inne, co spotykamy w przyrodzie, by ANAKSAGORAS (500-428 r. p.n.e.). Nie akceptowa on rwnie my li, e ziemia, powietrze, ogie czy woda mog zmieni si w krew albo ko. Anaksagoras uwaa, e przyroda zbudowana jest z bardzo malekich czsteczek, niewidocznych dla oka. Wszystko mona podzieli na mniejsze czstki, ale nawet w najmniejszych jest cz wszystkiego. Skra i wosy nie mog powsta z niczego innego, tak wic jego zdaniem i skra, i wosy musz znajdowa si i w mleku, ktre pijemy, i w pokarmach, ktre spoywamy. Dwa wspczesne nam przykady pomog Ci zrozumie, co wyobraa sobie Anaksagoras. Za pomoc techniki laserowej mona tworzy obrazy zwane hologramami.

Jeli, na przykad, poamalibymy na kawaki hologram przedstawiajcy samochd, w jednym kawaku ujrzeliby my znw cay samochd, chocia przedtem wida na nim byo tylko zderzak. To dlatego, e w kadej najmniejszej nawet czstce hologramu obecny jest cay motyw. Podobnie jest z komrkami, z ktrych zbudowane jest nasze ciao. Kiedy pobieram komrk skry z palca, jdro tej komrki zawiera nie tylko przepis na to, jak wyglda moja skra. W tej samej komrce jest take przepis na to, jakie s moje oczy, jaki mam kolor wosw, ile i jakie palce, i tak dalej, i tak dalej. W kadej, kadziutekiej komrce ciaa znajduje si szczegowy opis budowy wszystkich innych komrek ciaa. W kadej komrce tkwi wic co ze wszystkiego. Cao istnieje w kadej najmniejszej czstce. Anaksagoras nazwa owe najmniejsze czstki, ktre zawieraj w sobie co ze wszystkiego, ziarnami albo zarodkami. Jak pamitamy, Empedokles uwaa, e to mio czy czci w cao. Take Anaksagoras wyobraa sobie pewn rozumn si porzdkujc i tworzc zwierzta i ludzi, kwiaty i drzewa. Si t nazwa duchem (nous). Osoba Anaksagorasa budzi zainteresowanie take i dlatego, e by on pierwszym znanym filozofem, ktry osiad w Atenach. Pochodzi z Azji Mniejszej, ale gdy mia czterdzieci lat, przenis si do Aten. Tu zosta oskarony o bezbono i w kocu znw musia opuci miasto. Twierdzi midzy innymi, e Soce nie jest bogiem, lecz rozarzon mas, wiksz ni p wysep Peloponez. Anaksagoras interesowa si take astronomi. Uwaa, e wszystkie ciaa niebieskie s z tej samej substancji co Ziemia. Do takiego wniosku doszed , zbadawszy meteoryt. Dlatego sdzi, i moliwe jest, e rwnie na innych planetach mieszkaj ludzie. Twierdzi take, e Ksiyc nie wieci sam z siebie, lecz odbija wiat o z Ziemi. Wyjani poza tym przyczyn zamie Soca. PS Dzikuj Ci za uwag, Zosiu. By moe bdziesz musiaa przeczyta ten rozdzia ze dwa albo trzy razy, zanim wszystko dokadnie zrozumiesz. Ale takie s koszty, jakie musisz ponie. Na pewno nie podziwiaaby koleanki, ktra zna si na tym czy na tamtym, gdyby nie kosztowao jej to adnego wysiku. Najlepsze rozwizanie zagadnienia pierwotnej materii i zmian zachodzcych w naturze musi poczeka do jutra. Poznasz wtedy Demokryta. Na razie wicej nie wyjawi! Zofia siedziaa w Zauku i przez may otworek w gstych zarolach patrzya na ogrd. Chciaa uporzdkowa myli po tym, co przeczytaa.

Jasne jak soce byo, e zwyka woda moe przeobrazi si tylko w ld i par wodn. Woda nie moe nawet przemieni si w arbuza, bo nawet arbuz skada si z czego wicej ni samej tylko wody. Ale moga by tego pewna chyba jedynie dlatego, e tak jej powiedziano w szkole. Czy byaby rwnie pewna, e ld skada si wycznie z wody, gdyby si tego nie uczya? W takim razie musiaaby bardzo dokadnie obserwowa, jak woda zamarza, a ld topnieje. I znw Zofia prbowaa myle, posugujc si tylko wasnym rozumem, a nie tym, czego dowiedziaa si od innych. Parmenides odrzuci wszelkie formy zmiany. Zofia take, im duej nad tym rozmylaa, tym bardziej bya przekonana, e na swj sposb mia racj. Jego rozum nie mg zaakceptowa, e co mogo nagle zmieni si w co zupenie innego. Twierdzc to, musia naprawd mie sporo odwagi, bo przecie tym samym zaprzecza wszelkim zmianom zachodzcym w przyrodzie, ktre mg zaobserwowa kady czowiek. Z pewnoci wiele osb namiewao si z niego. Empedokles take wietnie umia posugiwa si rozumem, kiedy orzek , e wiat musi skada si z wicej ni tylko jednego rodzaju pierwotnej materii, i w ten sposb wszystkie zmiany zachodzce w przyrodzie stay si moliwe, cho waciwie nic si nie zmieniao. Dawny grecki filozof doszed do takich wnioskw, posugujc si jedynie rozumem. Naturalnie, obserwowa przyrod, ale nie mia moliwoci przeprowadzenia analiz chemicznych, jakimi dysponuje dzisiejsza nauka. Zofia nie bya do koca przekonana, e akurat ziemia, powietrze, ogie i woda s skadnikami wszystkiego. Ale czy to takie wane? W zasadzie Empedokles mia racj. Jedyne wyjcie, by uzna wszystkie zmiany, jakie dostrzegaj nasze oczy, nie popadajc przy tym w obd, to przyj istnienie wicej ni jednego rodzaju pierwotnej materii. Zofia uznaa, e filozofia jest ciekawsza, ni sdzia. Moga analizowa po kolei my li filozofw wasnym rozumem i wcale nie musiaa pamita o tym wszystkim, co wbijali jej do gowy w szkole. Dosza do wniosku, e filozofii nie mona si nauczy, ale by moe mona si nauczy myle filozoficznie.

DEMOKRYT ..najgenialniejsza zabawka wiata... Zofia zamkna puszk po ciastkach, pen zapisanych na maszynie kartek, ktre dostaa od nieznanego nauczyciela filozofii. Wyczo gaa si z Zauka i przez chwil sta a, rozgldajc si po ogrodzie. Nagle przypomniaa sobie, co zdarzyo si poprzedniego dnia. Matka jeszcze przy niadaniu artowaa sobie z niej i listu miosnego. Dziewczynka pobiega do skrzynki, by zapobiec powtrzeniu si sytuacji. Dostawa listy miosne dwa dni z rzdu to dwa razy bardziej zawstydzajce, ni gdyby dostao si tylko jeden. W skrzynce znw leaa niedua biaa koperta! Zofia zaczynaa dostrzega pewien system: kadego popoudnia znajdowaa w skrzynce du t kopert. Kiedy bya pochonita czytaniem dugiego listu, filozof przekrada si do skrzynki z ma bia kopert. Oznaczao to, e Zofia z atwoci moga go odkry. Jego? A moe to jaka ona? Ale jeli stanie przy oknie w swoim pokoju, bdzie miaa dobry widok na skrzynk na listy i na pewno zauway tajemniczego filozofa. No, bo przecie biae koperty nie mog powstawa same z siebie. Zofia postanowia przeprowadzi dokadn obserwacj nastpnego dnia. Przypada akurat pitek, bdzie miaa przed sob cay weekend. Teraz posza do swego pokoju i tam otworzya kopert . Tym razem na kartce widniao tylko jedno pytanie, lecz - o ile to moliwe - jeszcze bardziej szalone ni te, ktre przeczytaa w liciku miosnym. Dlaczego klocki Lego s najgenialniejsz zabawk wiata? Po pierwsze, Zofia nie bya wcale taka pewna, czy klocki Lego rzeczywicie s najgenialniejsz zabawk na wiecie, w kadym razie ju wiele lat temu przestaa si nimi bawi. W dodatku nie moga poj, co klocki Lego maj wsplnego z filozofi. Bya jednak piln uczennic. Pogrzebaa na najwyszej p ce szafy i znalaza plastykow torb, pen klockw Lego we wszystkich kolorach i ksztatach. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna zaja si budowaniem z maych plastykowych klockw. Wkrtce do gowy zaczy jej napywa myli o klockach Lego. Z tych klockw atwo si buduje, mylaa. Chocia maj rn wielko i ksztat, wszystkie dadz si ze sob poczy. Poza tym s niezniszczalne. Zofia nie moga sobie przypomnie, by kiedykolwiek widziaa zniszczony klocek Lego. Waciwie wszystkie

wyglday jak nowe, tak samo jak wtedy, kiedy je dostaa wiele lat temu. I przede wszystkim - z klockw Lego moga zbudowa, co tylko chciaa, potem to rozebra i zrobi co zupenie innego. Czego wicej mona da? Zofia dosza do wniosku, e klocki Lego rzeczywicie mona nazwa najgenialniejsz zabawk na wiecie. Ale co wsplnego miay z filozofi, nadal pozostawao niezrozumiae. Do szybko Zofia zdya zbudowa spory domek dla lalek. Cho przyszo jej to z niejakim trudem, to w duchu musiaa przyzna, e od dawna tak wietnie si nie bawia. Dlaczego ludzie przestaj si bawi? Kiedy matka wrcia do domu i zobaczya, czym zajmuje si Zofia, wyrwao jej si szczerze z gbi serca: - Jak mio widzie, e cigle umiesz bawi si jak dziecko! - Phi! Prowadz bardzo skomplikowane badania filozoficzne. Matka gboko westchna. Pomylaa pewnie o biaym krliku i cylindrze. Kiedy Zofia wrcia ze szko y nastpnego dnia, czekay ju na ni w tej kopercie kolejne zapisane kartki. Zabraa kopert do swego pokoju. Chciaa od razu wzi si za czytanie, ale tego dnia postanowia przecie obserwowa skrzynk na listy. Teoria atomw I znw si spotykamy, Zosiu. Dzisiaj usyszysz o ostatnim wielkim filozofie przyrody. Nazywa si DEMOKRYT (ok. 460-370 r. p.n.e.) i pochodzi z Abdery, miasta pooonego na pnocnym wybrzeu Morza Egejskiego. Jeli udao ci si odpowiedzie na pytanie dotyczce klockw Lego, nie bdziesz miaa szczeglnych trudnoci ze zrozumieniem, co byo zaoeniem tego filozofa. Demokryt zgadza si ze swymi poprzednikami, e zmiany zachodzce w przyrodzie nie mog by powodowane tym, e co naprawd si zmienia. Dlatego wanie uzna, e wszystko musi by zbudowane z maych, niewidocznych czsteczek - cegieek, z ktrych kada jest wieczna i niezmienna. Te najmniejsze czsteczki Demokryt nazwa atomami. Sowo atom oznacza niepodzielny. Dla Demokryta bardzo istotne byo stwierdzenie, e elementw, z ktrych wszystko jest zbudowane, nie mo na bez koca dzieli na coraz mniejsze czstki. Gdyby tak byo, nie mogyby one suy jako cegieki. Tak, gdyby atomy dao si zmniejsza, dzieli na coraz mniejsze elementy, caa przyroda z czasem przybraaby posta pynn, stawaaby si coraz rzadsz zup.

Cegieki bdce budulcem przyrody musz by poza tym wieczne - no bo nic nie moe powsta z tego, czego nie ma. W tej kwestii Demokryt zgadza si z Parmenidesem i eleatami. Sdzi te, e atomy musz by trwae i mie pewn mas. Nie mog by natomiast identyczne. Gdyby wszystkie atomy byy takie same, nie zdoaliby my wyjani, w jaki sposb mog si czy, tworzc tak rozmaito - od makw i drzew oliwkowych po koci sier i ludzkie wosy. Demokryt uwaa, e w przyrodzie znajduje si nieskoczenie wiele atomw. Niektre s okrge i gadkie, inne chropowate, o nieregularnym kszta cie. Wanie dlatego, e ich formy s takie rne, mog czy si w rozmaite ciaa. Ale cho jest ich tak bardzo wiele i tak r ni si midzy sob, wszystkie s wieczne, niezmienne i niepodzielne. Kiedy jakie ciao - na przykad drzewo albo zwierz - ginie i ulega rozkadowi, atomy rozczaj si i znw mog suy do budowy nowych cia. Atomy bowiem poruszaj si w pr ni, ale poniewa maj najrozmaitsze haki i zaczepy, stale si cz, tworzc rzeczy, ktre znajduj si wok nas. Teraz rozumiesz ju pewnie, dlaczego pytaem Ci o klocki Lego? Maj one mniej wicej te same cechy, ktre Demokryt przypisywa atomom, i wanie dlatego tak dobrze si z nich buduje. Przede wszystkim s niepodzielne. Rni si ksztatem i wielkoci, maj mas i s trwa e. Klocki Lego maj poza tym haczyki i zaczepy, ktre sprawiaj, e mona je dowolnie czy. Poczenie mona pniej rozerwa i z tych samych klockw budowa nowe przedmioty. Popularno klockw Lego wynika wanie z tego, e daj si uywa cigle od nowa. Jednego dnia klocek jest czstk samochodu, a nastpnego suy do budowania zamku. Nie popenimy bdu stwierdzajc, e klocki Lego s wieczne. Dzisiejsze dzieci bawi si tymi samymi klockami, ktrymi kiedy bawili si ich rodzice. Mona rwnie formowa rzeczy z glinki, ale glinka nie nadaje si do uywania cigle od nowa, wanie dlatego, e da si j kruszy na coraz to mniejsze kawaeczki, a takich malusiekich kawaeczkw gliny nie zepniemy w nowe przedmioty. Dzisiaj moemy waciwie stwierdzi, e teoria atomw Demokryta bya prawdziwa. Przyroda rzeczywicie zbudowana jest z rnych atomw, ktre cz si ze sob, a potem rozdzielaj. Atom wodoru, tkwicy w komrce na samym czubku mego nosa, wchodzi kiedy w skad soniowego ka. Atom wgla, ktry znajduje si w moim miniu sercowym, by kiedy w ogonie dinozaura. Wsp czesna nauka odkrya, e atomy dziel na mniejsze czsteczki elementarne, ktre nazywamy protonami, neutronami i elektronami. By moe one take skadaj si z

jeszcze mniejszych czstek. Fizycy jednak s zgodni, e gdzie musi by granica podziau. Musz istnie najmniejsze czsteczki, z ktrych zbudowany jest wiat. Demokryt nie mia dostpu do wspczesnej aparatury elektronicznej. Jego jedynym narzdziem by rozum i to on doprowadzi go do tych konkluzji. Jeli najpierw przyjmiemy zaoenie, e nic si nie zmienia, e nic nie powstaje z tego, czego nie ma, i e nic nie ginie, wobec tego przyroda musi skada si z malutekich klockw, ktre mog si czy i rozdziela. Demokryt nie zakada istnienia adnej siy - czy ducha - ktra by ingerowaa w procesy zachodzce w przyrodzie. Uwaa, e jedyne, co istnieje, to atomy i pr nia. Poniewa nie wierzy w istnienie niczego innego poza wiatem materialnym, nazywamy go materialist. Za ruchem atomw nie kryje si wic aden wiadomy cel. W naturze wszystko odbywa si cakiem mechanicznie, cho nie znaczy to wcale, e wszystko dzieje si przypadkiem, wszystko bowiem podlega nieuchronnie prawom przyrody. Demokryt by zdania, e za wszystkim, co si dzieje, kryje si naturalna przyczyna, przyczyna, ktra tkwi w samych rzeczach. Powiedzia kiedy, e wolaby odkry prawo rzdzce przyrod ni zosta krlem Persji. Zdaniem Demokryta, teoria atomw wyjaniaa take nasz zdolno postrzegania zmysowego. Gdy postrzegamy co za pomoc zmysw, to dlatego, e atomy poruszaj si w pr ni. Widz ksiyc, poniewa atomy ksiyca przedostaj si do wntrza oka. Ale co ze wiadomoci? Ona chyba nie moe skada si z atomw, a wic rzeczy materialnych? Ale tak, Demokryt wyobraa sobie, e dusza skada si ze szczeglnie regularnych i gadkich atomw duszy. Kiedy czowiek umiera, atomy duszy rozpierzchaj si na wszystkie strony. Pniej mog wchodzi w skad nowej, tworzcej si duszy. Oznacza to, e dusza ludzka nie jest niemiertelna. Rwnie t myl podziela dzisiaj wiele osb. Uwaaj, tak jak Demokryt, e dusza zwizana jest z mzgiem, a wic gdy mzg przestaje istnie, przestaje take istnie wszelka wiadomo. Swoj teori atomw Demokryt tymczasowo zamkn greck filozofi przyrody. Zgadza si z twierdzeniem Heraklita, e wszystko w przyrodzie pynie, bowiem formy rodz si i znikaj. Za wszystkim jednak, co pynie, kryj si wieczne i niezmienne elementy, takie, ktre nie pyn. Demokryt nazwa je atomami.

Podczas czytania Zofia raz po raz zerkaa w okno, sprawdzajc, czy przypadkiem tajemniczy nadawca nie pojawi si przy skrzynce na listy. Teraz siedziaa wpatrzona w uliczk, zastanawiajc si nad tym, co przeczytaa. Uznaa, e sposb my lenia Demokryta by bardzo prosty, a zarazem bardzo sprytny. Mdrzec zdo a znale rozwizanie zagadnienia pierwotnej materii i zmian. A przecie ten zawiy problem by naprawd twardym orzechem do zgryzienia dla wielu pokole filozofw. W kocu jednak Demokryt znalaz rozwizanie, i to posugujc si jedynie rozumem. Zofia omal nie wybuchna miechem. To musi by prawd, e przyroda zbudowana jest z malekich czsteczek, ktre si nigdy nie zmieniaj. A jednoczenie Heraklit mia oczywicie racj mwic, e wszystkie formy w przyrodzie pyn. Przecie wszyscy ludzie i zwierzta umieraj, a nawet acuch grski powoli ulega rozpadowi. Ale najwaniejsze jest, e gry zbudowane s z malekich, niepodzielnych czstek, ktre nie rozsypuj si na kawaki. Jednoczenie Demokryt wysun nowe problemy. Twierdzi na przykad, e wszystko odbywa si mechanicznie, e procesy zachodzce w przyrodzie podlegaj tylko jej prawom. Nie zakada istnienia adnych duchowych si, jak czynili to Empedokles i Anaksagoras. Demokryt sdzi take, e czowiek nie ma niemiertelnej duszy. Czy moga by pewna, e to prawda? Nie wiedziaa, co o tym myle, ale przecie kurs filozofii dopiero si zacz.

PRZEZNACZENIE ...wrbita usiuje odczyta co, czego waciwie odczyta si nie da... Czytajc o Demokrycie Zofia co jaki czas zerkaa ku furtce prowadzcej do ogrodu. Dla pewnoci jednak postanowia przej si do skrzynki na listy. Kiedy otworzya wejciowe drzwi, na schodkach zauwaya niedu kopert . No i oczywicie - na kopercie napisano: Zofia Amundsen. A wic jednak tajemniczy filozof j przechytrzy! Akurat tego dnia, kiedy tak uwanie pilnowaa furtki, przekrad si do domu od zupenie innej strony i zwyczajnie po oy list na schodach, a potem znw uciek do lasu. Cholera! Skd mg wiedzie, e Zofia akurat tego dnia bdzie obserwowa furtk? Moe ten on (albo ona) zobaczy j w oknie? No c, i tak si cieszya, e przechwycia kopert przed powrotem matki. Zofia poczapaa z powrotem do swojego pokoju i tam otworzya list. Biaa koperta bya troszk mokra na brzegach, a w dodatku wida byo na niej par do gbokich zadrapa. Ale dlaczego koperta bya wilgotna? Przecie od wielu dni nie padao. Przeczytaa may arkusik: Czy wierzysz w przeznaczenie? Czy choroba jest kar bogw? Jakie siy rzdz biegiem historii? Czy wierzy w przeznaczenie? Nie, doprawdy, nie bya tego wcale taka pewna. Ale zna wielu ludzi, ktrzy w nie wierz. Na przykad koleanki z jej klasy czytaj horoskopy w tygodnikach. A jeli one wierz w astrologi, to znaczy, e wierz rwnie w przeznaczenie, bo przecie astrologowie uwaaj, e pozycja gwiazd na niebie moe powiedzie co o yciu czowieka tu, na Ziemi. A jeli kto uwaa, e czarny kot przebiegajcy drog przynosi nieszczcie, to chyba wierzy w przeznaczenie? Im duej si nad tym zastanawiaa, tym wicej przykadw wiary w przeznaczenie przychodzio jej do gowy. Dlaczego na przykad mwi si odpuka w nie malowane drewno? I dlaczego pitek trzynastego uznano za nieszczliwy dzie? Zofia

syszaa, e w wielu hotelach nie ma pokoi numer 13. Pewnie dlatego, e ludzie czsto bywaj przesdni. Przesd. Czy poza wszystkim nie jest to dziwne sowo? Jeli kto wyznaje chrze cijastwo lub islam, to nazywa si to po prostu wiara. Ale jeli wierzy si w astrologi lub w pitek trzynastego, natychmiast mowa o przesdach! Kto ma prawo nazywa wiar innych ludzi przesdami? W kadym razie Zofia bya pewna jednego: Demokryt nie wierzy w przeznaczenie. By materialist. Wierzy jedynie w atomy i pr ni. Zofia prbowaa zastanowi si nad pozostaymi pytaniami. Czy choroba jest kar bogw? Dzisiaj nikt ju chyba tak nie my li? Przysz o jej jednak do gowy, e wiele osb uwaa, e modlitwa do Boga o wyzdrowienie pomaga, a w takim razie musz oni take wierzy, e Bg macza palce w sprowadzaniu choroby i decyduje o tym, kto bdzie chory, a kto zdrowy. Trudniej byo odnie si do ostatniego pytania. Zofia nigdy nie zastanawiaa si, co steruje biegiem historii. Chyba ludzie? Gdyby histori kierowa Bg albo przeznaczenie, to wwczas ludzie nie mieliby wolnej woli? Wolna wola naprowadzia Zofi na co innego. Dlaczego miaaby pozwoli na to, by tajemniczy filozof bawi si z ni w kotka i myszk? Dlaczego sama nie miaaby napisa do filozofa? On czy ona na pewno wsunie kolejn du kopert do skrzynki albo noc, albo jutro przed poudniem. Tak, tak, i wtedy znajdzie jej list. Zofia zabraa si do dziea. Bardzo trudne wydao jej si pisanie do kogo, kogo nigdy w yciu nie widziaa. Nie wiedziaa nawet, czy filozof jest mczyzn czy kobiet, czy jest stary czy mody. Poza tym mg to przecie by kto, kogo znaa. Do szybko jednak udao jej si uoy niedugi licik: Wielce Szanowny Filozofie! Bardzo sobie cenimy okazan nam askawo i korespondencyjny kurs filozofii. Niepokoi nas jednak fakt, e nie wiemy, kim Pan albo Pani jest Dlatego prosimy o podanie nam penego imienia i nazwiska. W zamian serdecznie zapraszamy do nas do domu na filiank kawy, najchtniej w porze, kiedy nie bdzie mamy. Mama jest w pracy od godziny 7.30 do 17.00 codziennie od poniedziaku do pitku. Ja jestem uczennic i w tych samych dniach jestem zajta od rana, ale oprcz czwartkw wracam do domu kwadrans po drugiej. Poza tym umiem zaparzy naprawd dobr kaw. Z gry dzikuj, Z wyrazami szacunku pilna uczennica, Zofia Amundsen, 14 lat

Na samym dole kartki dopisaa: Uprasza si o odpowied. Zofia uznaa, e list jest nazbyt uroczysty. Nieatwo jednak dobra odpowiednie sowa, kiedy pisze si do kogo, kto waciwie nie ma twarzy. Woya kartk do rowej koperty i zakleiwszy j, napisaa na wierzchu: Do Filozofa. Problemem pozostawao, jak zostawi kopert, tak by matka jej nie znalaza. Po pierwsze, Zofia musiaa wstrzyma si z umieszczeniem koperty w skrzynce na listy a do powrotu matki z pracy. Zarazem bdzie musiaa pamita, by zajrze do skrzynki nastpnego dnia rano, zanim przynios gazet. Jeli w cigu wieczora albo nocy nie nadejdzie nastpna przesyka, bdzie zmuszona zabra r ow kopert. Dlaczego wszystko musi by tak skomplikowane? Tego wieczora, pomimo e by pitek, Zofia wczenie posza do swego pokoju. Matka prbowaa skusi j pizz i telewizyjnym kryminaem, ale Zofia powiedziaa, e jest zmczona i ma ochot poczyta w ku. Kiedy matka siedziaa wpatrzona w ekran telewizora, dziewczynce udao si niepostrzeenie wymkn z domu i wrzuci licik do skrzynki. Mama najwyraniej niepokoia si o ni. Od chwili, gdy zaistnia problem duego krlika i cylindra, rozmawiaa z Zofi w zupenie nowy sposb. Zofia nie chciaa denerwowa matki, ale musiaa przecie by teraz u siebie w pokoju, by obserwowa skrzynk. Kiedy matka wesza na gr okoo jedenastej, Zofia siedziaa przy oknie, wpatrzona w uliczk. - Nie wpatrujesz si chyba przez cay czas w skrzynk na listy? - zapytaa matka. - Patrz na to, na co mam ochot. - Chyba naprawd jeste zakochana, Zosiu. Ale jeli on ma zamiar przynie nastpny list, to na pewno nie w rodku nocy. Fuj! Zofia nie moga znie tego nudnego gadania o mioci. Ale dobrze, niech mama raczej myli, e to co takiego. Matka pytaa dalej: - Czy to on powiedzia ci o krliku i cylindrze? Zofia kiwna gow.

- Posuchaj... On... on si chyba nie narkotyzuje? Zofii zrobio si naprawd przykro. Nie moga pozwoli, by matka tak si tym denerwowaa, cho prawd powiedziawszy to strasznie gupio sdzi, e ciekawe my li musz od razu mie co wsplnego z narkotykami. Doroli czasami zachowuj si naprawd jak wariaci. Odwrcia si do matki i owiadczya: - Mamo, obiecuj ci, e nigdy czego takiego nie sprbuj... I on te nie bierze narkotykw. Za to interesuje si filozofi. - Czy jest starszy od ciebie? Zofia pokrcia gow. - W tym samym wieku? Pokiwaa. - I interesuje si filozofi? Zofia jeszcze raz pokiwaa gow. - Na pewno jest bardzo miy, kochanie. A teraz myl, e powinna sprbowa zasn. Ale Zofia jeszcze przez kilka godzin siedziaa wpatrzona w uliczk. Okoo pierwszej bya ju tak pica, e powieki same opaday jej na oczy. Ju postanowia si pooy, kiedy nagle zauwaya jaki cie, wyaniajcy si z lasu. Na dworze byo prawie cakiem ciemno, ale jeszcze na tyle widno, by moga dostrzec zarys ludzkiej postaci. To by mczyzna, i w dodatku niemody. W kadym razie na pewno nie w jej wieku! Na gowie mia beret albo co podobnego. W pewnej chwili wydao jej si, e podnis gow i spojrza na dom, ale w pokoju Zofii nie palio si adne wiat o. Mczyzna skierowa si prosto do skrzynki i wsun do niej du kopert. W tym momencie dostrzeg list Zofii. Woy rk gbiej i wycign go. W nastpnej chwili ju zmierza z powrotem do lasu. Przebieg kilka krokw ciek i znikn dziewczynce z oczu. Zofia czua, e serce wali jej jak mot. Najchtniej pobiegaby za nim w samej tylko koszuli nocnej, ale nie, baa si, nie miaa odwagi biec za obcym czowiekiem w rodku nocy. Jasne byo jednak, e musi wyj i zabra kopert. Po krtkiej chwili wymkna si na schody, ostronie uchylia wejciowe drzwi i pobiega do furtki. Wkrtce bya ju z powrotem w swoim pokoju i trzymaa w doniach du kopert. Usiada na ku i wstrzymaa oddech. Kiedy upyno kilka minut, a w domu nadal panowaa niczym nie zmcona cisza, otworzya kopert i zacza czyta.

Rzecz jasna, nie moga si spodziewa odpowiedzi na swj list. Bdzie moga nadej najwczeniej jutro rano. Przeznaczenie Witaj znw, droga Zosiu! Na wszelki wypadek pozwl mi podkreli, e nigdy nie wolno Ci mnie szpiegowa. Nadejdzie pora naszego spotkania, ale to ja wyznacz miejsce i czas. Myl, e nie chcesz by nieposuszna? Wracamy wic do filozofw. Przyjrzeli my si, w jaki sposb usiowali oni znale naturalne wyjanienia dla zmian zachodzcych w przyrodzie. Wczeniej zmiany takie tumaczono mitami. Ale stare przesdy naleao usun take z innych dziedzin. Widzimy to zarwno w zagadnieniu choroby i zdrowia, jak rwnie jeli chodzi o wydarzenia polityczne. W obu tych dziedzinach Grecy zachowali siln wiar w przeznaczenie. Wiara w przeznaczenie oznacza przekonanie, e to, co si stanie, jest z gry cile okrelone. Takie pogldy spotka moemy na caym wiecie, zarwno w dzisiejszych czasach, jak i w dziejach ludzkoci. W Skandynawii wiara w nieuchronno losu rwnie bya rozpowszechniona, czego dowody znale mona w starych islandzkich sagach rodowych. Zarwno w Grecji, jak i w innych czciach wiata stykamy si ponadto z przekonaniem, e ludzie mog pozna swe przeznaczenie dziki r nym formom wyroczni. Oznacza to, e los pojedynczego czowieka albo pastwa mona pozna na wiele rozmaitych sposobw. S tacy, ktrzy uwaaj, e mog dowiedzie si, co ich czeka, przez wr enie z kart, czytanie z rki lub czytanie z gwiazd. Szczeglnym norweskim wariantem jest wrenie z fusw kawy. Kiedy filianka z kaw jest ju oprniona, na dnie czsto osiada troch fusw. Przy odrobinie fantazji moemy w nich ujrze jaki obraz albo wzr. Jeli fusy przypominaj samochd, by moe oznacza to, e osob, ktra pia kaw z tej filianki, czeka duga podr samochodem? Widzimy tutaj, e wrbita usiuje odczyta co, czego waciwie odczyta si nie da. Jest to charakterystyczne dla caej sztuki wr enia. I chyba w anie dlatego, e jest to tak niewyrane, trudno sprzeciwi si wrbicie. Kiedy patrzymy na rozgwiedone niebo, widzimy prawdziwy chaos wietlistych punkcikw. A mimo to przez tyle wiekw ludzie wierzyli, e w gwiazdach zapisane jest nasze

ycie na Ziemi. Nawet w dzisiejszych czasach niektrzy politycy przed podjciem wanej decyzji pytaj astrologw o rad. Wyrocznia w Delfach Grecy wierzyli, e ludzie mog pozna swj przyszy los dziki synnej wyroczni w Delfach. Bogiem wyroczni by sam APOLLO. Przemawia ustami kap anki PYTO, ktra siedziaa na trjnogu nad szczelin w ziemi. Z tej szczeliny wydobyway si oszoamiajce wyziewy, wprawiajce Pyti w stan zamroczenia. Byo to konieczne, by moga przemawia w imieniu Apollina. Kady, kto przybywa do Delf, przekazywa najpierw swe pytania tamtejszym kapanom. Dopiero oni dostarczali je Pytii. Jej odpowiedzi byy tak niezrozumiae lub wieloznaczne, e kapani musieli tumaczy je osobie, ktra zwrcia si z pytaniem. W taki sposb Grecy mogli czerpa korzyci z wiedzy Apollina, wierzyli bowiem, e Apollo wie wszystko, i o przesz oci, i o przyszoci. Wielu przywdcw nie odwayo si wyruszy na wojn ani podejmowa wanych decyzji, nie poradziwszy si uprzednio wyroczni w Delfach. W ten sposb kapani Apollina penili funkcj niemal dyplomatw i doradcw, dobrze znajcych kraj i nard. Na wityni w Delfach widnia synny napis: ZNAJ SIEBIE SAMEGO! Mia o to znaczy, e czowiekowi nie wolno wierzy, i jest kim wicej ni tylko czowiekiem, i nikt nie zdo a uciec przed swym losem. Wrd Grekw kryy liczne historie o ludziach, ktrych dosigo przeznaczenie. O takich tragicznych postaciach powstao wiele dramatw. Najsynniejszym z nich jest opowie o krlu EDYPIE. Historia i medycyna Przeznaczenie decydowao nie tylko o yciu pojedynczych ludzi. Grecy wierzyli, e kieruje ono rwnie losami wiata. Byli przekonani, e ingerencja bogw moe przesdzi o wyniku wojny. Dzisiaj take wiele osb sdzi, e Bg lub inne tajemne siy rzdz histori. W tym samym czasie, kiedy greccy filozofowie usiowali w naturalny sposb wyjani procesy zachodzce w przyrodzie, powstaa nowa nauka, historia, starajca si znale naturalne przyczyny biegu wydarze na wiecie. Przegranej pastwa w bitwie nie

tumaczono ju zemst bogw. Najsynniejszymi historykami greckimi byli HERODOT (484 - 424 r. p.n.e.) i TUKIDYDES (460-400 r.p.n.e.). Kiedy Grecy wierzyli rwnie, e to bogowie zsyaj na ludzi choroby. Bardzo czsto epidemie tumaczono jako kar bogw. Z drugiej strony bogowie byli wadni uleczy ludzi, jeli ci zoyli im odpowiednie ofiary. Taki sposb mylenia nie jest wcale charakterystyczny dla Grekw. Zanim w czasach nowoytnych rozwina si nowoczesna medycyna, powszechnie mniemano, e choroba ma przyczyny ponadnaturalne. Na przykad sowo influenca (dawna nazwa grypy) oznacza, e czowiek znalaz si pod zym wpywem gwiazd. Do dzisiaj wielu ludzi na ca ym wiecie uwaa, e rozmaite choroby - na przyk ad AIDS - to kara Boa. Liczni sdz poza tym, e chorego mona uzdrowi w ponadnaturalny sposb. Wanie w czasach, kiedy greccy filozofowie przyjli nowy sposb mylenia, narodzia si rwnie grecka medycyna, usiujca znale naturalne wyjanienia stanw choroby i zdrowia. Podstawy medycynie w Grecji mia da HIPOKRATES, urodzony na wyspie Kos okoo roku 460 r. p.n.e. Wedug Hipokratesa najwaniejszym sposobem ochrony przed chorob jest umiar i zdrowy styl ycia. Dla czowieka naturalne jest by zdrowym. Kiedy pojawia si choroba, to dlatego, e natura zboczya z drogi z powodu braku cielesnej lub duchowej rwnowagi. Drog czowieka do zdrowia jest umiar, harmonia i zdrowy duch w zdrowym ciele. Dzisiaj wiele si mwi o etyce lekarskiej. Oznacza to, e lekarz zobowizany jest dziaa zgodnie z pewnymi etycznymi zasadami. Nie wolno mu na przykad wypisywa zdrowym ludziom recept na narkotyki. Lekarza poza tym obowizuje tajemnica lekarska, a to znaczy, e nie moe opowiada nikomu, co pacjent powiedzia mu o swojej chorobie. Idee te maj swe korzenie w dziaalno ci Hipokratesa, ktry da, aby jego uczniowie skadali nastpujc przysig: Sposb ycia urzdza bd chorym dla ich dobra, podug si moich i zdolnoci, dalekim bdc od wszelkiego uszkodzenia i krzywdy wszelkiej. Nigdy nikomu, ani na zadanie, ani na proby niczyje nie podam trucizny, ani te takiego nie powezm zamiaru, jak rwnie nie udziel adnej niewiecie rodka poronnego. W czystoci i niewinnoci witej zachowam ycie moje i sztuk moj, ani te operacji kamienia nigdy wykonywa nie bd, pozostawiajc to ludziom tego rzemiosa.

Do czyjegokolwiek domu wnijd, celem wejcia mojego bdzie jedynie dobro chorego, jako nigdy kierowa mn nie bdzie rozmylne bezprawie, ani wystpek, ani chu lubiena, bd wzgldem niewiasty, bd wzgldem mczyzny, ani wolnych, ani niewolnikw. Cokolwiek podczas penienia obowizkw zawodu mojego, a nawet poza obrbem czynnoci lekarskich, w yciu ludzkim bym zobaczy lub posysza, co rozgaszanem by nie potrzebuje, przechowam w milczeniu, nigdy, nikomu, nie wypowiadajc tego. Jeeli przysigi tej dotrzymam w witoci i w niczem jej nie narusz, oby mi wolno byo w szczliwoci i powaaniu wszystkich ludzi wie ycie po wsze czasy i bogich owocw sztuki mojej uywa w obfitoci; jeeli narusz przysig t i stan si wiaroomnym, przeciwnej niech doznam doli. Zofia wstaa i schylia si pod ko. Wycigna wszystkie zapisane na maszynie kartki. Ale co to? Tu przy cianie leao co czerwonego. Jaka chustka? Dziewczynka wsuna si pod ko i wyowia czerwon jedwabn apaszk. Zofia bya absolutnie pewna: chustka nigdy nie naleaa do niej. Zacza dokadnie oglda apaszk i z ust wyrwa jej si stumiony okrzyk, kiedy zobaczya, e wzdu brzegu napisano co czarnym flamastrem. HILDA. Hilda! Ale kim bya Hilda? Jak to moliwe, e ich drogi skrzyoway si w taki sposb? Zofia obudzia si w sobot rano i gwatownie usiada na ku. Czy to by tylko sen, czy te naprawd widziaa filozofa? Pomacaa rk pod kiem. Tak, lea tam list, ktry nadszed w nocy. Zofia pamitaa, e czytaa o wierze Grekw w przeznaczenie. A wic nie by to jedynie sen. Oczywicie, e to by filozof! I co wicej - na wasne oczy widziaa, e zabra list od niej.

SOKRATES .najmdrzejszy jest ten, ktry wie, czego nie wie... Zofia nacigna letni sukienk i wkrtce bya ju na dole w kuchni. Matka staa pochylona nad kuchennym blatem. Zofia postanowia nie wspomina nic o jedwabnej apaszce. - Przyniosa ju gazet? - zapytaa pospiesznie. Matka odwrcia si w jej stron. - Moe ty bdziesz taka kochana i j przyniesiesz? Zofia pobiega wirowan alejk i po chwili pochylaa si nad zielon skrzynk na listy. Tylko gazeta. No jasne, nie moga spodziewa si odpowiedzi na swj list tak od razu. Na pierwszej stronie gazety przeczytaa kilka linijek o norweskim batalionie ONZ w Libanie. Batalion ONZ... Czy nie taki sam napis widnia na stemplu na pocztwce od ojca Hildy? Ale na kartce byy norweskie znaczki. Moe norwescy onierze ONZ zabrali ze sob norwesk poczt... Kiedy wrcia do kuchni, matka zagadna drwicym tonem: - Ostatnio jako bardzo interesuj ci gazety. Na szczcie nie wspomniaa ju o skrzynkach pocztowych i listach ani podczas niadania, ani pniej w cigu dnia. Kiedy wysza po zakupy, Zofia zabraa list o wierze w przeznaczenie do Zauka. Serce podskoczyo jej w piersi, kiedy dostrzega niedu bia kopert tu obok puszki z listami od nauczyciela filozofii. Bya przekonana, e to nie ona j tam pooya. I ta koperta bya wilgotna na brzegach. W dodatku tak jak i biaa koperta, ktr dostaa wczoraj, miaa par gbokich zadra ni. Czy filozof by tutaj? Czyby wiedziao jej tajemniczej kryjwce? Ale dlaczego koperty byy mokre? Od tych wszystkich pyta Zofii zakrcio si w gowie. Otworzya kopert i zacza czyta list: Droga Zosiu!

Przeczytaem Twj list z wielkim zainteresowaniem, ale szczerze mwic i z pewnym smutkiem. Musz Ci bowiem zmartwi i odmwi zaproszenia na kaw. Pewnego dnia si spotkamy, ale na razie jeszcze przez dugi czas nie mog si pokaza na Kapitaskim Zakrcie. Musz te doda, e od tej pory nie bd osobicie przekazywa Ci listw. To zbyt ryzykowne. Kolejne listy przyniesie mj may posaniec. Bd one natomiast dostarczane bezporednio do tajemnego miejsca w ogrodzie. Nadal moesz si ze mn kontaktowa, jeli przyjdzie Ci na to ochota. Wwczas musisz zostawi row kopert i woy do niej herbatnika albo kostk cukru. Kiedy posaniec zauway taki list, na pewno przyniesie poczt do mnie. PS Naprawd nie jest przyjemnie odrzuca zaproszenie na kaw od modej damy. Tym razem jednak byo to absolutnie konieczne. PS PS Gdyby kiedy znalaza czerwon jedwabn apaszk, prosz, by dobrze jej pilnowaa. Czasami zdarza si, e takie rzeczy zostaj zamienione. Zwaszcza w szkole i podobnych instytucjach, A to przecie jest szkoa filozofii. Pozdrowienia, Alberto Knox Zofia przeya czternacie lat i w tym czasie zdya dosta ju sporo listw, przynajmniej na wita, urodziny i podobne okazje. Ten list by jednak najdziwniejszy, jaki kiedykolwiek otrzymaa. Nie byo na nim znaczka. Nie zosta nawet wsunity do adnej skrzynki. Przyniesiono go bezporednio do jej supertajnej kryjwki w starym ywopocie. Niezwyke take, e list by mokry, cho pogoda utrzymywaa si acina, wiosenna i sucha. A najdziwniejsza ze wszystkiego bya jedwabna apaszka. Nauczyciel filozofii mia take inn uczennic i wanie ta uczennica zgubia czerwon jedwabn chustk. Ale jakim sposobem zgubia apaszk pod kiem Zofii? No i Alberto Knox... Czy to nie cudaczne nazwisko? List ten potwierdzi przynajmniej, e istnieje zwizek midzy nauczycielem filozofii a Hild Moller Knag. Ale e rwnie ojciec Hildy zacz myli adresy - to byo kompletnie niezrozumiae. Zofia dugo zastanawiaa si, jaki zwizek ma Hilda z ni sam. Wreszcie westchna zrezygnowana. Nauczyciel filozofii napisa, e pewnego dnia si spotkaj. Czy pozna wtedy take Hild? Odwrcia kartk. Dopiero teraz odkrya, e i na drugiej stronie napisano kilka zda:

Czy istnieje naturalna wstydliwo? Najmdrzejszy jest ten, ktry wie, czego nie wie. Waciwa wiedza pochodzi z gbi. Ten, kto wie, co jest waciwe, bdzie rwnie postpowa waciwie. Zofia wczeniej ju zrozumiaa, e krtkie zdania i pytania przysyane jej w biaych kopertach maj przygotowa j do nastpnej duej koperty, ktra zwykle pojawiaa si wkrtce potem. Teraz co przyszo jej do gowy: jeli posaniec mia dostarczy t kopert tu, do Zauka, Zofia moe po prostu posiedzie i zaczeka na niego. A moe tym razem bdzie to ona? W kadym razie nie wypuci tego kogo, dopki nie powie jej czego wicej o filozofie. W licie przeczytaa, e posaniec jest may. Czyby to byo dziecko? Czy istnieje naturalna wstydliwo? Zofia wiedziaa, e cnotliwo to starowieckie okrelenie skromnoci - na przykad wstydu przed pokazywaniem si nago. Ale czy waciwie jest rzecz naturaln wstydzi si nagoci? Jeli co jest naturalne, oznacza to chyba, e dotyczy wszystkich ludzi. A przecie w wielu czciach wiata nago jest czym jak najbardziej naturalnym. Wobec tego chyba spoeczestwo decyduje o tym, co mona, a czego nie mona? Na przykad, kiedy babcia bya moda, absolutnie nie uchodzio opalanie si topless, dzisiaj jednak wiele osb twierdzi, e to cakiem naturalne, cho w wielu krajach nadal jest surowo zabronione. Zofia podrapaa si w gow. Czy to ma by filozofia? Kolej na nastpne zdanie: Najmdrzejszy jest ten, ktry wie, czego nie wie. Mdrzejsza od kogo? Jeli filozofowi chodzio o to, e kto, kto zdaje sobie spraw, e nie wie wszystkiego pod socem, jest mdrzejszy od kogo, kto wie rwnie niewiele, ale wyobraa sobie, e wie wszystko, to wcale nietrudno si z tym zgodzi. Zofia nigdy wczeniej si nad tym nie zastanawiaa. Ale im d uej my laa, tym wikszego nabieraa przekonania, e wiedzie, czego si nie wie, jest rwnie pewn form wiedzy. Najgupsi na wiecie byli w kadym razie ludzie pewni czego, o czym w ogle nie mieli pojcia. Teraz stwierdzenie, e prawdziwa wiedza pochodzi z gbi. Przecie w pewnym momencie wszystkie wiadomo ci dostaj si do ludzkiej gowy z zewntrz? Z drugiej jednak strony Zofia pamitaa dobrze sytuacje, kiedy mama albo nauczyciele w szkole prbowali czego j nauczy, a ona pozostawaa kompletnie odporna na t nauk. Ilekro naprawd czego si uczya, zawsze wymagao to wysiku z jej strony. Zdarzao si, e nagle co do niej docierao i to chyba wanie mona nazwa wiedz.

Tak, tak, Zofia dosza do wniosku, e cakiem niele poradzia sobie z trzema pierwszymi zadaniami. Teraz jednak przysza kolej na twierdzenie tak dziwne, e zacza si mia: Ten, kto wie, co jest waciwe, bdzie postpowa waciwie. Czy ma to znaczy, e jeli wamywacz rabuje bank, to dlatego, e nie wie, i le postpuje? Zofia nie moga si z tym zgodzi. Przeciwnie, uwaaa, e zarwno doroli, jak i dzieci robi wiele gupstw - i czasami nawet p niej auj - pomimo i od pocztku wiedzieli, e postpuj niewaciwie. Siedziaa pogrona w mylach, kiedy usyszaa trzask suchych gazek w ywopocie od strony lasu. Czy mg to by posaniec? Zofia poczua, jak serce podskoczyo jej w piersi. Przestraszya si jeszcze bardziej, kiedy usyszaa, e ten kto, kto si zblia, sapie ciko jak zwierz. W nastpnej chwili duy pies przedosta si do Zauka od strony lasu. By to labrador. W pysku nis t kopert, ktr upuci tu przy kolanach Zofii. Odbyo si to tak szybko, e Zofia nie zdya zareagowa. Przez par sekund siedziaa z du kopert w doniach, a powy pies znw skry si w lesie. Dopiero kiedy ju byo po wszystkim, Zofia ukrya twarz w doniach i wybuchna paczem. Nie wiedziaa, jak dugo tak siedzi, ale po pewnym czasie podniosa gow. A wic to by posaniec! Zofia odetchna z ulg. To dlatego biae koperty mia y mokre brzegi i oczywicie std te gbokie zadrapania. e te wczeniej nie wpado jej to do gowy! Sensu nabraa te proba, by za kadym razem, gdy bdzie chciaa przekaza list filozofowi, wkadaa do koperty herbatnika albo kostk cukru. Niestety, nie zawsze udawao jej si myle tak szybko, jak by tego chciaa. Fakt, e posacem okaza si tresowany pies, by mimo wszystko do szczeglny. Tym samym moga poegna si z myl, e przycinie posaca, by zdradzi jej, gdzie mieszka Alberto Knox. Zofia otworzya du kopert i zabraa si za czytanie: Filozofia w Atenach Droga Zosiu! Kiedy zaczniesz to czyta, by moe bdziesz ju miaa za sob spotkanie z HERMESEM. Dla pewnoci dodam tylko, e Hermes to pies. Ale nie bj si go. Jest bardzo agodny, a w dodatku rozumniejszy ni wielu ludzi. W kadym razie nie stara si uchodzi za mdrzejszego, ni jest naprawd.

Chciabym, aby zwrcia uwag, e jego imi nie zostao wcale wybrane przypadkowo. Hermes by posacem greckich bogw. By take opiekunem eglarzy, ale tym nie bdziemy si zajmowa, przynajmniej na razie. Waniejsze jest, e od jego imienia pochodzi sowo hermetyczny, ktre oznacza ukryty lub niedostpny. Bardzo pasuje do sytuacji, Hermes wszak ukrywa nas przed sob wzajemnie. Przedstawiem Ci wic posaca. Oczywicie reaguje na swoje imi i w ogle jest posuszny i dobrze wychowany. Wrmy do filozofii. Pierwszy rozdzia mamy ju za sob. Myl o filozofii przyrody i porzuceniu mitycznego obrazu wiata. Teraz czeka nas spotkanie z trzema najwikszymi filozofami staroytnoci: SOKRATESEM, PLATONEM I ARYSTOTELESEM. Kady z nich na swj sposb wywar wielki wpyw na cywilizacj europejsk. Filozofw przyrody czsto nazywa si przedsokratykami, poniewa yli przed Sokratesem. Demokryt, co prawda, zmar kilka lat po Sokratesie, ale jego sposb mylenia naley mimo wszystko do przedsokratejskiej filozofii przyrody. Mwic o Sokratesie musimy uwzgldni nie tylko czas, ale take miejsce, w ktrym y. Przeniesiemy si co nieco take geograficznie. Sokrates by bowiem pierwszym filozofem urodzonym w Atenach i zarwno on, jak dwaj jego wielcy nast pcy mieszkali i dziaali w Atenach. Pamitasz moe, e Anaksagoras rwnie przez jaki czas mieszka w tym miecie, ale zosta stamtd wygnany, poniewa twierdzi, e soce jest ognist kul (Sokratesowi te wcale lepiej si nie powiodo!). Od czasw Sokratesa greckie ycie kulturalne skupia si w Atenach, ale jeszcze waniejsze jest, by zauway, e kiedy przechodzimy od filozofw przyrody do Sokratesa, zmieniaj si take zaoenia filozoficzne. Zanim zetkniemy si z Sokratesem, usyszymy co nieco o tak zwanych sofistach, ktrzy odcisnli pitno na wizerunku Aten w czasach Sokratesa. Kurtyna w gr, Zosiu! Historia my li jest jak dramat w wielu aktach! Czowiek w centrum Okoo roku 450 r. p.n.e. Ateny stay si orodkiem kultury greckiego wiata. W filozofii pojawi si nowy kierunek. Filozofowie przyrody byli przede wszystkim badaczami przyrody, dlatego zajmuj tak wan pozycj rwnie w historii nauki. W Atenach zainteresowanie koncentrowa o si na czowieku i jego miejscu w spo ecze stwie.

W Atenach z czasem narodzia si demokracja, zwoywano zgromadzenia ludowe i dziaay sdy. Aby system mg sprawnie funkcjonowa, ludzie uczestniczcy w yciu publicznym musieli otrzyma niezbdne wyksztacenie. Rwnie w dzisiejszych czasach obserwujemy, e moda demokracja potrzebuje wiat ych ludzi. Dla Ateczykw najwaniejsze byo przede wszystkim opanowanie sztuki wypowiadania si, przedstawiania i uzasadniania swoich pogldw. Wkrtce do Aten zaczli napywa z kolonii greckich wdrowni nauczyciele i filozofowie. Nazywano ich sofistami. Sofista znaczy tyle co uczony lub biegy. W Atenach sofici uczynili nauczanie obywateli miasta sposobem zarabiania na ycie. Sofistw czy z filozofami przyrody krytycyzm wobec przekazywanych mitw. Odrzucali natomiast wszystko, co uwaali za zbdne filozoficzne spekulacje. Stali na stanowisku, e nawet jeli istniej odpowiedzi na pytania stawiane przez filozofw, ludzie i tak nie s w stanie rozwika zagadek przyrody i wszechwiata. Taki punkt widzenia zwany jest w filozofii sceptycyzmem. Jednake nawet jeli nie potrafimy rozwiza wszystkich tajemnic natury, wiemy, e jestemy ludmi, ktrzy musz nauczy si y razem. Sofici postanowili zaj si czowiekiem i jego miejscem w spo eczestwie. Czowiek jest miar wszystkich rzeczy - twierdzi sofista PROTAGORAS (ok. 487420 r. p.n.e.). Chcia przez to powiedzie, e co prawdziwe, a co nieprawdziwe, co dobre, a co ze, naley zawsze ocenia w stosunku do potrzeb czowieka. Kiedy zapytano go, czy wierzy w greckich bogw, odpar: Sprawa jest trudna, a ycie ludzkie krtkie. Kogo, kto nie umie stwierdzi z pewnoci, czy bg istnieje, czy te nie, nazywamy agnostykiem. Sofici zwykle duo podrowali po wiecie, znali wic rne formy rzdw. Obyczaje, tradycja, a take prawa w poszczeglnych miastach-pastwach czsto zasadniczo r niy si od siebie. Porwnujc je sofici wywoali w Atenach dyskusj o tym, co jest okrelone przez natur, a co wrzucone przez spoeczestwo. W ten sposb stworzyli w ateskim miecie-pastwie podstawy krytyki spo ecznej. Potrafili na przykad wskaza, e wyraenie w rodzaju naturalna wstydliwo nie zawsze jest trafne. Jeli bowiem jest naturalne by wstydliwym, musi to by wrodzone. Ale czy to naprawd jest wrodzone, Zosiu, czy te zostao narzucone przez spo eczestwo? Dla kogo, kto sporo jedzi po wiecie, odpowied jest prosta. Nie jest rzecz naturaln - czyli wrodzon - obawa przed pokazywaniem si nago. Pojcie wstydliwoci - czy te jej braku jest przede wszystkim zwizane z obyczajami i tradycjami obowizujcymi w danym spoeczestwie.

Jak pewnie rozumiesz, wdrowni nauczyciele mdroci spowodowali burzliw dyskusj w spo ecznoci ateskiej, wykazujc, e nie istniej waciwe adne normy okrelajce, co jest dobre, a co ze. Sokrates natomiast stara si udowodni, e niektre normy s bezwarunkowe i uniwersalne. Kim by Sokrates? Sokrates (470-399 r. p.n.e.) jest chyba najbardziej tajemnicz postaci w caej historii filozofii. Nie napisa ani p zdania, a mimo to naley do tych, ktrzy wywarli najwikszy wpyw na rozwj my li w Europie. Niemae znaczenie miaa take jego dramatyczna mier. Wiemy, e przyszed na wiat w Atenach i wiksz cz ycia spdzi na ulicach lub na rynku miasta, rozmawiajc z napotkanymi ludmi. Drzewa na wsi niczego mnie nie naucz - mawia. Czsto take mona go byo zobaczy, jak przez wiele godzin stoi w jednym miejscu, g boko pogrony w my lach. Ju za ycia traktowano go jako wielce tajemnicz osobisto, a po mierci uznano za prekursora wielu r nych kierunkw w filozofii. Wanie dlatego, e by tak zagadkowy i wieloznaczny, powoyway si na niego kierunki bardzo rnice si midzy sob. Pewne jest, e jego brzydota staa si wrcz przysowiowa. By may i gruby, mia wyupiaste oczy i zadarty nos. Powiadano jednak, e dziki przymiotom ducha by chodzcym ideaem. Mona szuka wspczenie, mona szuka w przeszoci, ale nigdy nie znajdzie si czowieka takiego jak on. A mimo to skazano go na mier za jego filozoficzn dziaalno . ycie Sokratesa znamy przede wszystkim dziki Platonowi, ktry by jego uczniem i sam sta si jednym z najwikszych filozofw wszech czasw. Platon jest autorem Dialogw czyli rozmw filozoficznych - w ktrych zabiera g os Sokrates. Kiedy Platon wkada jakie sowa w usta Sokratesa, nie mamy pewnoci, czy sowa te Sokrates wypowiedzia naprawd. Trudno jest wic ustali, co byo nauk Sokratesa, a co wasnymi pogldami Platona. Ten sam problem dotyczy wielu innych postaci historycznych, ktre nie pozostawiy po sobie adnych pisanych rde. Najszerzej znanym przykadem jest oczywicie Jezus. Nie mamy adnej pewnoci, czy historyczny Jezus naprawd powiedzia to, co wkadaj mu w usta Mateusz czy ukasz. Zagadk pozostanie dla nas take, co mwi historyczny Sokrates.

Ale kim naprawd by Sokrates, nie jest wcale takie istotne. Przez blisko 2500 lat mylicieli Zachodu inspirowa przede wszystkim wizerunek Sokratesa stworzony przez Platona. Sztuka rozmowy Samo sedno dziaalnoci Sokratesa kryo si w tym, e pozornie nie stara si wcale poucza ludzi. Przeciwnie, sprawia wraenie, e to on pragnie si czego od nich nauczy. Nie dawa lekcji jak pierwszy lepszy nauczyciel, o nie, Sokrates jedynie rozmawia. Nie zostaby jednak sawnym filozofem, gdyby tylko przysuchiwa si, co mwi inni, ani rzecz jasna nie skazano by go na mier. Sokrates rozpoczyna rozmow od zadawania pyta. W ten sposb udawa, e nic nie wie. W trakcie pogawdki zmusza rozmwc, by ten dostrzeg saboci w swoim sposobie my lenia. Przyparty do muru rozmwca musia wreszcie rozrni, co jest prawdziwe, a co nie. Podobno matka Sokratesa bya akuszerk i Sokrates porwnywa sw dziaalno ze sztuk poonicz uprawian przez akuszerki. To przecie nie akuszerk rodzi dziecko. Ona tylko jest obecna przy porodzie, pomaga po onicy. Sokrates uwaa, e jego zadaniem jest pomaga wyda na wiat waciw wiedz. Prawdziwe poznanie bowiem musi pochodzi z wntrza kadego czowieka. Inni nie mog mu go narzuci. Jedynie poznanie, ktre pochodzi z gbi, jest prawdziw wiedz. Sprbuj sprecyzowa: zdolno rodzenia dzieci jest waciwoci przyrodzon. Podobnie wszyscy ludzie maj przyrodzon zdolno zrozumienia prawd filozoficznych, jeli tylko posu si wasnym rozumem. Kiedy czowiek zaczyna uywa rozumu, czerpie co z siebie. Wanie odgrywajc rol niewiadomego Sokrates zmusza napotkanych ludzi, by uywali rozumu. Sokrates potrafi udawa, e wie mniej i jest gupszy ni rozmwca. Nazywamy to sokratyczn ironi. W ten sposb mg bezustannie wytyka saboci w sposobie mylenia Ateczykw. Zdarzao si to na przykad na rynku - a wic publicznie. Spotka si z Sokratesem mogo oznacza tyle, co zrobi z siebie gupca i omieszy si wobec zgromadzonego tumu. Nic dziwnego wic, e z czasem Sokrates zacz budzi ogln irytacj i by uwaany za dokuczliwego, zwaszcza dla tych, ktrzy dzieryli wadz. Ateny s jak ospay ko powiedzia kiedy Sokrates - a ja jak giez, ktry prbuje go oywi. (A co si robi z gzem, Zosiu? Czy moesz odpowiedzie mi na to pytanie?)

Boski gos Sokrates bezustannie ksa swych blinich wcale nie dlatego, e chcia im dokuczy. Co, co w nim tkwio, nie pozostawiao mu wyboru. Mawia, e w jego wntrzu odzywa si boski gos. Odmawia na przykad uczestnictwa w skazywaniu ludzi na mier, sprzeciwia si take donoszeniu na przeciwnikw politycznych. W kocu przypaci to yciem. W 399 r. p.n.e. zosta oskarony o wprowadzanie nowych bogw i o zwodzenie modziey na manowce. Niewielk wikszoci gosw zosta uznany winnym przez zgromadzenie liczce 500 osb. Na pewno mg prosi o uaskawienie, a w kadym razie uratowaby gow, gdyby zgodzi si na opuszczenie Aten. Jeliby jednak na to przysta, nie byby Sokratesem. On ceni spokj wasnego sumienia - i prawd - wyej ni ycie. Zapewni, e dziaa majc na uwadze jedynie dobro pastwa. Skazano go na mier. Nieco pniej, w obecnoci najbliszych przyjaci , oprni kielich z trucizn i zmar. Dlaczego, Zosiu? Dlaczego Sokrates musia umrze? Pytanie to zadaj sobie ludzie od 2400 lat. On jednak nie jest jedynym czowiekiem w historii, ktry przecign strun i musia zapaci yciem za swe przekonania. Wspomniaem ju o Jezusie. Midzy osobami Jezusa i Sokratesa jest wicej podobiestw. Wymieni kilka z nich. I Jezus, i Sokrates uwaani byli za postacie tajemnicze ju przez swoich wspczesnych. aden z nich nie zapisa swojego przesania, jestemy wic zdani wycznie na wizerunki, jakie przekazali nam ich uczniowie. Pewne jest natomiast, e obaj osignli mistrzostwo w sztuce prowadzenia rozmowy. Poza tym przemawiali z pewno ci siebie, ktra moga zachwyca, ale i irytowa. Bardzo wane jest rwnie, e obaj uwaali, i przemawiaj w imieniu kogo od nich potniejszego. Rzucali wyzwanie osobom sprawujcym rzdy w spoeczestwie, krytykujc wszelkie formy niesprawiedliwoci i naduycia wadzy. I na koniec: obaj swoj dziaalno przypacili yciem. Rwnie jeli chodzi o procesy przeciwko Jezusowi i Sokratesowi, moemy dostrzec cechy wsplne. Obaj mogli prosi o uaskawienie i tym samym uratowa ycie. Czuli jednak, e nie wypeniliby swego powo ania, gdyby nie dotrwali do koca. Wanie dlatego, e ruszyli na spotkanie mierci z podniesion gow, zyskali sobie tysice zwolennikw rwnie po mierci.

Przeprowadzam to porwnanie Jezusa i Sokratesa wcale nie po to, by stwierdzi, e byli tacy sami. Przede wszystkim chcia em powiedzie, e obaj gosili przesanie, ktrego nie da si oddzieli od ich osobistej odwagi. Doker w Atenach Sokrates, Zosiu! Jeszcze z nim nie skoczylimy. Powiedzielimy sobie co nieco o jego metodzie. Ale co byo jego filozoficznym zaoeniem? Sokrates y wsp czenie z sofistami i tak jak oni bardziej interesowa si czowiekiem i jego yciem anieli problemami filozofii przyrody. Pewien rzymski filozof, CYCERO, kilkaset lat pniej stwierdzi, e Sokrates sprowadzi filozofi z nieba na ziemi, do miast, a nawet do domw, i kaza jej bada ycie i obyczaje oraz to, co dobre, a co ze. Sokrates rni si jednak od sofistw w bardzo istotnej kwestii. Sam nie uwaa si za sofist - a wic uczonego, mdrca. W przeciwiestwie wic do sofistw nie przyjmowa zapaty za swe nauczanie. Nie, Sokrates nazywa siebie filozofem w prawdziwym znaczeniu tego sowa. Filozof znaczy ten, ktry poszukuje mdro ci. Siedzisz wygodnie, Zosiu? Bardzo wane dla caego kursu, by zrozumiaa rnic midzy sofist a filozofem. Sofici pobierali opat za swe mniej lub bardziej drobiazgowe objanienia i tacy sofici przewijali si przez ca histori ludzkoci. Myl tu o wszystkich tych nauczycielach i bess erwiss erach, ktrzy albo s zadowoleni z niewielkiej wiedzy, jak posiadaj, albo te chlubi si, e wietnie orientuj si w wielu zagadnieniach, o ktrych tak naprawd nie maj pojcia. Z pewnoci w swym krtkim yciu spotkaa ju przynajmniej kilku takich sofistw. Prawdziwy filozof, Zosiu, to kto zupenie inny, wrcz cakowite przeciwiestwo. Filozof zdaje sobie spraw, jak mao w gruncie rzeczy wie. Wanie dlatego cigle od nowa poszukuje prawdziwej wiedzy. Sokrates by jednym z takich rzadko spotykanych ludzi. By wiadomy, e nie wie nic o yciu i wiecie. I, uwaga, teraz dochodzimy do najwaniejszego: brak wiedzy naprawd mu dokucza. Filozof wic to kto taki, kto przyznaje, e jest caa masa spraw, ktrych nie rozumie. I bardzo mu to przeszkadza, tym samym i tak jest mdrzejszy od wszystkich, ktrzy chwal si, e znaj si na rzeczach, o ktrych nie maj pojcia. Najmdrzejszy jest ten, ktry wie, czego nie wie - tak Ci napisaem. Sam Sokrates twierdzi, e wie tylko jedno - a mianowicie, e nic nie wie. Dobrze zapamitaj sobie t wypowied, bo takie wyznanie rzadkie jest nawet wrd filozofw. Publiczne jego wygaszanie moe poza tym okaza si na tyle niebezpieczne, e przypacisz to yciem. Najwiksze zagroenie stanowi zawsze ci, ktrzy

pytaj. Odpowiadanie na pytania nie jest ju tak niebezpieczne. W jednym pytaniu zawiera si moe wicej prochu ni w tysicu odpowiedzi. Czy syszaa kiedy o nowych szatach cesarza? W rzeczywistoci cesarz by kompletnie nagi, ale nikt z jego poddanych nie mia mu tego powiedzie. Dopiero jakie dziecko zawoao, e krl jest nagi. To byo odwane dziecko, Zosiu. Sokrates take mia do odwagi, by oznajmi, jak mao my, ludzie, naprawd wiemy. Ale podobiestwo dzieci i filozofw omwilimy ju wczeniej. Sprecyzuj: ludzko stoi w obliczu kilku bardzo wanych pyta, na ktre jak na razie nie potrafimy znale waciwych odpowiedzi. Otwieraj si przed nami dwie drogi: moemy albo oszukiwa siebie i reszt wiata twierdzc, e wiemy ju to, co warto wiedzie, albo te przymkn oczy na owe powane pytania i raz na zawsze postanowi wicej si tym nie zajmowa. W ten sposb ludzko dzieli si na dwa obozy. Oglnie rzecz biorc ludzie s albo bardzo pewni swej wiedzy albo te obojtni. (Obie te grupy czo gaj si gboko, gboko w krliczym futrze.) To tak, jakby dzielio si tali kart na dwie czci, droga Zosiu. Na jeden stosik kadziemy czerwone karty, a na drugi czarne. Ale czasami z talii wyania si doker, ktry nie naley ani do kierw, ani do kar, trefli czy pikw. Sokrates by takim dokerem w Atenach. Nie by on ani pewny czego, ani obojtny. Wiedzia tylko, e nic nie wie i nie dawao mu to spokoju. Sta si wic filozofem - kim, kto si nie poddaje, kto niestrudzenie poszukuje pewnej wiedzy. Podobno kto z Ateczykw zapyta wyroczni w Delfach, kto jest najmdrzejszym czowiekiem w Atenach. Wyrocznia odpowiedziaa, e jest nim Sokrates. Kiedy o tym usysza Sokrates, agodnie mwic, zdziwi si. (Osobicie przypuszczam, e wybuchn miechem, Zosiu!) Uda si natychmiast do miasta i odwiedzi czowieka, ktry zarwno we wasnych oczach, jak i w oczach innych uchodzi za mdrca. Kiedy jednak okazao si, e czowiek w nie potrafi udzieli Sokratesowi adnej pewnej odpowiedzi na zadane pytania, Sokrates zrozumia wreszcie, e wyrocznia miaa racj. Dla Sokratesa ogromnie wane byo znalezienie solidnego fundamentu naszej wiedzy. Uwaa, e w fundament odnalaz w ludzkim rozumie. Tak silna wiara w ludzki rozum sprawia, e by typowym racjonalist. Waciwa wiedza prowadzi do waciwego dziaania Wspomniaem ju o tym, i Sokrates uwaa, e przemawia przeze boski gos, i e to sumienie mwi mu, co jest dobre i waciwe. Powiada, e ten, kto wie, co jest dobre,

bdzie take czyni dobro. By przekonany, e w aciwa wiedza prowadzi do waciwego dziaania i tylko ten, kto postpuje dobrze, jest prawdziwym czowiekiem. Post pujemy le, bo nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dlatego tak wane jest wzbogacanie naszej wiedzy. Sokrates zajmowa si znalezieniem jasnych i powszechnych definicji tego, co dobre, a co ze. W przeciwiestwie do sofistw uwaa, e zdolno rozrniania midzy dobrem a zem tkwi w rozumie, a nie w spo eczestwie. By moe powiesz, Zosiu, e ten ostatni pogld trudno przekn. Sprbuj jeszcze raz: Sokrates uzna , e niemoliwe jest osignicie szczcia, jeli dziaa si wbrew wasnemu przekonaniu. Ten, kto wie, w jaki sposb moe sta si szczliwym czowiekiem, bdzie prbowa to osign. Dlatego ten, kto wie, co jest dobre, bdzie take czyni dobro. Bo przecie chyba aden czowiek nie pragnie by nieszczliwym? A co Ty o tym mylisz, Zosiu? Czy mogaby by szczliwa bez przerwy robic co, o czym w gbi ducha wiesz, e nie jest waciwe? Wielu ludzi bezustannie k amie, kradnie i obgaduje innych. No, c. Pewnie i oni wiedz, e to nie jest dobre, czy jak wolisz, sprawiedliwe. Ale czy sdzisz, e ci ludzie s szczliwi? Sokrates uwaa, e to niemoliwe. Kiedy Zofia przeczytaa do koca list o Sokratesie, pospiesznie wsuna kartki do puszki po ciastkach i wyczo gaa si do ogrodu. By unikn lawiny pyta o to, gdzie bya i co robia, chciaa znale si w domu, zanim matka wrci ze sklepu. W dodatku Zofia obiecaa pozmywa. Ledwie zdya napeni zlew wod, kiedy matka zjawia si w kuchni, taszczc dwie ogromne torby z zakupami. By moe dlatego wanie rzucia: - Jeste chyba troch na bakier z czasem, Zosiu. Zofia zupenie nie wiedziaa, dlaczego to powiedziaa, po prostu tak si jej wyrwao: - Sokrates te by na bakier z czasem. - Sokrates? Matka, zdumiona, szeroko otworzya oczy. - Szkoda tylko, e musia przypaci to yciem - cigna Zofia pogrona w gbokiej zadumie. - Ale Zosiu! Ju nie wiem, co mam robi! - Sokrates te nie wiedzia. Wiedzia tylko, e nic nie wie. A i tak by najmdrzejszym czowiekiem w Atenach. Matka kompletnie osupiaa. W kocu zdo aa spyta:

- Czy tego nauczya si w szkole? Zofia energicznie pokrcia gow. - Nie, tam niczego si nie uczymy... Rnica midzy nauczycielem a filozofem polega na tym, e nauczycielowi wydaje si, e wie mnstwo rzeczy, ktre stara si wtoczy uczniom do gowy. A filozof prbuje znale odpowied na pytania wsplnie z uczniami. - A wic znw rozmawiamy o biaych krlikach. Niedugo zadam od ciebie, eby mi przedstawia tego swojego narzeczonego. Jeli nie, zaczn sdzi, e ma co nieco poprzestawiane w gowie. Zofia odwrcia si od zlewu. Wymachujc matce przed nosem zmywakiem owiadczya: - To nie on ma poprzestawiane w gowie, ale jak giez prbuje poprzestawia w gowach innym ludziom. Chce, eby oderwali si od starego sposobu mylenia. - Och, przesta ju. Wydaje mi si, e troch z niego domorosy mdrek. Zofia znw nachylia si nad zlewem. - On nie jest ani mdrkiem, ani mdrcem. Ale usiuje zdoby prawdziw mdro. Na tym polega rnica midzy dokerem a wszystkimi pozostaymi kartami w talii. - Powiedziaa doker? Zofia kiwna gow. - Czy zastanawiaa si kiedy nad tym, e w talii kart jest duo kierw i duo kar? Jest te sporo trefli i pikw. Ale doker jest tylko jeden. - Jak ty mi odpowiadasz, moje dziecko! - A jak ty pytasz! Matka zdya ju pochowa wszystkie zakupy. Teraz zabraa gazet i posza do salonu. Zofii wydao si, e wyjtkowo gono zamkna za sob drzwi. Kiedy Zofia uporaa si ze zmywaniem, ona take posza do swojego pokoju. Wczeniej schowaa czerwon jedwabn apaszk do szafy na grn pk, razem z klockami Lego. Teraz znw j wyja i zacza starannie oglda. Hilda...

ATENY ...z ruin powstao wiele wysokich budowli... Wczesnym wieczorem matka Zofii wybra a si z wizyt do przyjaci ki. Gdy tylko wysza z domu, Zofia wybiega do ogrodu i dalej do Zauka w starym ywopocie. Tym razem przy duej puszce po ciastkach znalaza pkat paczk. Dziewczynka w popiechu rozerwaa papier. W rodku bya kaseta wideo! Zofia biegiem wrcia do domu. Kaseta wideo! To co zupenie nowego. Ale skd filozof mg wiedzie, e u nich w domu jest magnetowid? I co jest na kasecie? Zofia wsuna kaset do odtwarzacza. Na ekranie telewizora pojawi si obraz jakiego miasta. Upyna krtka chwila, a Zofia ju zorientowaa si, e musz to by Ateny, bo zaraz zobaczya zblienie Akropolu. Dziewczynka wielokrotnie widziaa zdjcia tych starych ruin. By to ywy obraz. Wrd ruin wityni kbili si lekko poubierani turyci z aparatami fotograficznymi na szyjach. Czy jeden z nich nie nis take sporego transparentu? O, znw ten transparent. Czy nie jest na nim napisane: Hilda? Po krtkiej chwili pojawio si zblienie mczyzny w rednim wieku. By niewysoki, mia starannie wypielgnowan czarn brod, a na gowie niebieski beret. Patrzc prosto w kamer, powiedzia: - Witaj w Atenach, Zosiu. Jak pewnie ju zrozumiaa, to ja jestem Alberto Knox. Jeli jeszcze tego nie poja, powtrz ci, e wci jestemy w trakcie wycigania wielkiego biaego krlika z czarnego cylindra wszechwiata. Znajdujemy si na Akropolu. Wyraz ten oznacza warowni, a waciwie miasto na wzgrzu. Ju w epoce kamiennej mieszkali tu ludzie. Powodem jest oczywicie szczeglne pooenie. Wysokiego wzgrza atwo byo broni przed wrogami. W dodatku z Akropolu roztacza si widok na jeden z najdogodniejszych portw Morza rdziemnego. Z czasem, gdy Ateny rozrosy si na rwninie poniej wzgrza, Akropol wykorzystywany by jako twierdza i obszar witynny. W pierwszej po owie V w. p.n.e. toczya si zacieka wojna z Persami, a w roku 480 krl perski KSERKSES spldrowa Ateny i spali wszystkie drewniane budynki na Akropolu. Rok pniej Persowie zostali pokonani i od tej pory rozpocz si zoty wiek Aten, Zosiu. Akropol odbudowano - dumniejszy i pikniejszy ni kiedykolwiek; od tego czasu suy wycznie jako teren witynny. W tym wanie okresie Sokrates przemierza ulice i place miasta,

wdajc si w rozmowy z Ateczykami. Mg wic by wiadkiem odbudowy Aten z ruin i powstawania wszystkich okazaych budynkw, ktre tutaj widzimy. To by dopiero plac budowy! Za mn widzisz najwiksz ze wity. To PARTENON - czyli siedziba Dziewicy - wzniesiona ku czci ATENY, opiekuczej bogini Aten. Wielka marmurowa budowla nie ma ani jednej linii prostej, wszystkie cztery boki s lekko wykrzywione. Uczyniono to, by budynkowi nada wicej ycia. Cho ogromnych wymiarw, budowla wcale nie sprawia wraenia cikiej. Powodem jest zudzenie optyczne. Kolumny lekko pochylaj si do rodka i gdyby przeduy je tak, by zetkny si w jednym punkcie, wysoko ponad sklepieniem, utworzyyby piramid wysokoci 1500 metrw. W ogromnej wityni mie ci si jedynie dwunastometrowy posg Ateny. Dodam jeszcze, e biay marmur, pomalowany na ywe kolory, zosta tu przywieziony z gry odlegej o szesnacie kilometrw... Zofia czua, e ma serce w gardle. Czy z kasety wideo naprawd przemawia do niej nauczyciel filozofii? Wtedy, w ciemno ciach, zdoaa dostrzec zaledwie kontury jego sylwetki, ale mg to by ten sam mczyzna, ktry sta teraz na Akropolu w Atenach. Zacz wanie i wzdu duszego boku wityni, kamera ruszya za nim. Przystan na krawdzi urwiska i wskaza doni na pejza. Kamera wykonaa zblienie starego teatru pooonego poniej wzgrz Akropolu. - Tu widzisz stary teatr Dionizosa - podj mczyzna w berecie. - To prawdopodobnie najstarszy teatr w Europie. Za ycia Sokratesa wystawiano tu sztuki wielkich tragikw: AJSCHYLOSA, SOFOKLESA I EURYPIDESA. Wspomina em ju tragedi o nieszczsnym krlu Edypie. Po raz pierwszy sztuk t wystawiono wanie tutaj. Ale grano take komedie. Najbardziej znanym twrc tego gatunku by ARYSTOFANES, ktry midzy innymi napisa zoliw komedi o miejskim dziwaku Sokratesie. Na samym kocu widzisz cian z kamienia, na ktrej tle wystpowali aktorzy. Nazywano j skene, std nasze sowo scena. Wyraz teatr pochodzi od dawnego greckiego sowa widzenie, widok. Zaraz jednak wrcimy do filozofw, Zosiu. Obejdziemy Partenon i zejdziemy przez bram wejciow... Nieduy mczyzna okry wielk wityni, po jego prawej rce pojawio si kilka mniejszych. Kiedy znalaz si u stp Akropolu, wspi si na niewielkie wzgrze i rk zatoczy krg na Ateny. - Wzgrze, na ktrym stoimy, to AREOPAG. Tutaj najwyszy sd Aten rozstrzyga sprawy o morderstwa. Kilkaset lat pniej z tego wanie miejsca aposto Pawe naucza Ateczykw o Jezusie i chrze cijastwie. Do tej przemowy wrcimy p niej. W dole, z lewej

strony widzisz ruiny starego rynku w Atenach. Oprcz wielkiej wityni Hefajstosa, kowala bogw i boga kowali, pozostay tu jedynie marmurowe bloki. Zejdmy niej... W nastpnej chwili pojawi si wrd ruin. Wysoko pod niebem - na samej grze ekranu telewizora - na szczycie Akropolu wznosia si wielka witynia Ateny. Nauczyciel filozofii przysiad na odamku marmuru i patrzc prosto w kamer mwi: - Znajdujemy si na skraju dawnego rynku w Atenach. Przykry widok, prawda? Kiedy wznosiy si tu dumne witynie, gmachy sdu i inne budynki uytecznoci publicznej, sklepy, sala koncertowa, a nawet gimnazjon - o rodek wicze gimnastycznych. Wszystkie budowle otaczay rynek, duy czworoboczny plac... Na tym niewielkim obszarze stworzono podstawy caej cywilizacji europejskiej. Takie sowa jak polityka i demokracja, ekonomia i historia, biologia i fizyka, matematyka i logika, teologia i filozofia, etyka i psychologia, teoria i metoda, idea i system oraz wiele, wiele innych - pochodz od niewielkiego narodu, ktry wid swe codzienne ycie wok tego placu. Tu przechadza si Sokrates, rozmawiajc z napotkanymi ludmi. By moe w tym miejscu zaczepi niewolnika nioscego amfor z oliw, by zadawa nieborakowi filozoficzne pytania? Sokrates by bowiem przekonany, e nawet niewolnik posiada rozum rwny osobie wysokiego urodzenia. Moe wda si tu w utarczk sown z jednym z obywateli miasta lub p gosem prowadzi rozmow ze swym modym uczniem Platonem. Dziwnie jest o tym my le. Nadal mwimy o filozofii sokratycznej czy plato skiej, ale to zupenie co innego ni by Platonem czy Sokratesem. Tak, Zofia zgadzaa si, e dziwnie jest o tym myle. Uwaaa jednak, e co najmniej rwnie dziwny jest sposb, w jaki filozof nagle przemwi do niej z kasety wideo, przyniesionej do jej supertajnej kryjwki przez tajemniczego psa. Filozof wsta z marmurowego bloku, na ktrym przysiad. Teraz zacz mwi do cicho: - Waciwie na tym mia em zamiar poprzesta, Zosiu. Chciaem pokaza ci Akropol i ruiny dawnego rynku w Atenach. Ale nadal nie jestem przekonany, czy zrozumiaa, jak wspaniae byo to miasto w dawnych czasach i dlatego ulegem pokusie, by posun si jeszcze dalej... To naturalnie jest zupenie poza regulaminem... ale mam do ciebie zaufanie i wierz, e to pozostanie midzy nami. No, w kadym razie musi wystarczy tylko krtki bysk... Urwa - i nic wicej nie powiedzia, przez dug chwil wpatrywa si tylko w milczeniu w kamer. W nastpnym momencie na ekranie pojawi si nowy obraz. W miejscu ruin stay teraz wysokie budynki. Jak za dotkniciem czarodziejskiej r dki stare ruiny

zamieniy si w dostojne budowle. Nad horyzontem nadal growa Akropol, ale by teraz, jak i pozostae budynki, cakiem nowy, pokryty zoceniami, pomalowany na jaskrawe kolory. Po wielkim czworoktnym placu przechadzali si ludzie ubrani w barwne chitony. Niektrzy mieli przypasane miecze, inni nie li na g owie dzbany, a jeden trzyma pod pach zwj papirusu. Dopiero w tym momencie Zofia pozna a nauczyciela filozofii. Na g owie nadal mia beret, ale ubrany by, jak inni ludzie na ekranie, w ty chiton. Zbliy si do Zofii, spojrza w kamer i rzek : - A wic tak to wyglda. Znajdujemy si w staroytnych Atenach, Zosiu. Pragnem, by sama je zobaczya. Jest 402 r. p.n.e., zaledwie trzy lata przed mierci Sokratesa. Mam nadziej, e docenisz t nadzwyczajn wizyt, bo widzisz, bardzo trudno byo wypoyczy kamer wideo... Zofia poczua, e krci jej si w gowie. Jak to moliwe, by w tajemniczy czowiek znalaz si nagle w Atenach sprzed 2400 lat? Jak to moliwe, e ona oglda film nakrcony w innej epoce? Zofia wiedziaa oczywicie, e w staroytnoci nie istniao wideo. Czyby film kostiumowy? Ale przecie wszystkie marmurowe budynki wygldaj na prawdziwe. Gdyby dla potrzeb jednego tylko filmu odbudowano z ruin cay rynek w Atenach i w dodatku cay Akropol, ile musiaaby kosztowa scenografia? W kadym razie byaby to bardzo wygrowana cena za to, by Zofia moga pozna Ateny. Mczyzna w berecie znw podnis na ni wzrok. - Zosiu, czy widzisz tych dwch mczyzn tam, pod kolumnad? Dziewczynka zauwaya starszego czowieka w nieco postrzpionym chitonie, z d ug rozczochran brod, o paskim nosie, wyupiastych niebieskich oczach i pucoowatych policzkach. Obok niego sta mody przystojny mczyzna. - To Sokrates i jego mody ucze Platon. Rozumiesz to, Zosiu? Zaraz poznasz ich osobicie. Powiedziawszy to, nauczyciel filozofii ruszy w stron dwch mczyzn stojcych pod wysokim sklepieniem. Kiedy by tu przy nich, unis beret i rzek co, czego Zofia nie zrozumiaa. Pewnie mwi po grecku. Po chwili popatrzy w kamer i oznajmi: - Powiedziaem, e jeste dziewczynk z Norwegii, ktra chce ich pozna. Platon zada ci kilka pyta, nad ktrymi moesz si zastanowi. Ale musimy si spieszy, by nie dostrzegy nas strae. Zofia poczua, jak krew pulsuje jej w skroniach, bo modzieniec postpi o krok naprzd i spojrza w kamer.

- Witaj w Atenach, Zosiu! - odezwa si miym agodnym gosem. Mwi z wyranym obcym akcentem. - Nazywam si Platon i zadam ci cztery zadania. Najpierw zastanw si, w jaki sposb piekarzowi udaje si upiec pidziesit cakiem identycznych ciastek. Potem moesz zada sobie pytanie, dlaczego wszystkie konie s jednakowe. Nastpnie pomyl, czy czowiek ma niemierteln dusz. Na koniec odpowiedz na pytanie, czy kobiety i mczyni s rwni rozumem. Powodzenia! W jednej chwili obraz na ekranie telewizora znikn. Zofia przewijaa tam do przodu i do tyu, ale na kasecie nic wicej nie byo. Zofia prbowaa pozbiera my li, ale gdy tylko zaczynaa zastanawia si nad jak myl, inna myl wchodzia jej w parad, zanim jeszcze pomylaa pierwsz myl do koca. Od dawna ju wiedziaa, e jej nauczyciel filozofii jest bardzo oryginalny, ale teraz, kiedy zacz wykorzystywa metody nauczania amice wszelkie znane prawa natury, Zofia uznaa, e posun si za daleko. Czy na ekranie telewizora naprawd widziaa Sokratesa i Platona? Nie, oczywicie, e nie, to przecie niemo liwe. Ale przecie to, co ogldaa, to nie by film rysunkowy. Zofia wyja kaset z magnetowidu i pobiega z ni na gr do swojego pokoju. Wepchna j do szafy na najwysz pk, tam gdzie klocki Lego. Zmczona pooya si na ku i zaraz zasna. Kilka godzin pniej do pokoju zajrzaa matka. Potrzsna crk za rami. - Co si z tob dzieje, Zosiu? - Mmmmm... - Pooya si spa w sukience? Zofia ledwie zdo aa unie powieki. - Byam w Atenach - powiedziaa. Wicej nie zdo aa wykrztusi, przekrcia si na drugi bok i spaa dalej.

PLATON ...tsknota duszy za powrotem do waciwej siedziby... Nastpnego ranka Zofia nagle drgna i obudzia si. Popatrzya na zegarek. Byo dopiero troch po pitej, ale ona czua si cakiem przytomna, usiada wic na ku. Dlaczego spaa w sukience? Przypomniaa sobie wszystko. Przystawia stoeczek do szafy, stana na nim i zajrzaa na najwysz pk. Tak, leaa tam kaseta wideo. W takim razie nie by to sen, a przynajmniej nie wszystko nim byo. Ale chyba nie widziaa Platona i Sokratesa? Ach, miaa ju do zastanawiania si nad tym. Moe matka ma racj mwic, e Zofia jest troch na bakier z czasem? Nie udao si jej ju zasn. A moe powinna zej do Zauka i sprawdzi, czy pies nie przynis nowego listu? Zofia po cichutku przemkna si po schodach, zaoya adidasy i wysza. W ogrodzie powietrze byo cudownie przejrzyste, panowa spokj. Ptaszki szczebiotay tak energicznie, e Zofia a musiaa si umiechn. Na trawie kropelki porannej rosy poyskiway niczym drobiny krysztau. Znw uderzya j my l, jak niepojtym cudem jest wiat. W starym ywopocie te czuo si wilgo. Nigdzie nie byo wida kolejnego listu od filozofa, ale Zofia mimo to oczycia gruby korze i usiada. Przypomniao jej si, e filmowy Platon da jej kilka zada. Pierwsze dotyczyo piekarza, ktry potrafi upiec pidziesit identycznych ciastek. Zofia musiaa si dobrze zastanowi, uznaa bowiem, e zadanie wcale nie jest takie atwe. Kiedy od wielkiego dzwonu mama piek a kruche ciasteczka, wcale nie wychodziy jej identyczne. Co prawda nie bya zawodowym piekarzem czy cukiernikiem, wic nic dziwnego, e rezultat nie okazywa si doskonay. Ale ciastka, ktre kupowali w sklepie, te nigdy nie byy identyczne. Kade przecie uformoway rce piekarza. Nagle na buzi Zofii pojawi si chytry umieszek. Przypomniao jej si, jak kiedy okoo Boego Narodzenia wybra a si do miasta razem z ojcem, podczas gdy mama zajta bya pieczeniem. Kiedy wrcili do domu, caa kuchenna lada zasypana bya piernikowymi ludzikami. Cho nie wszystkie pierniczki byy doskonae, to jednak na swj sposb identyczne. A dlaczego tak byo? Oczywicie dlatego, e mama przy wycinaniu wszystkich ciasteczek posuya si t sam form.

Zofia bya tak zadowolona z pierniczkowego rozwizania, ktre nagle przyszo jej na myl, e po prostu uznaa, i to zadanie ma z gowy. Piekarz piecze pidziesit identycznych ciastek, poniewa do wszystkich uywa tej samej formy. Na tym koniec. Nastpnie Platon z wideo popatrzy w ukryt kamer i zapyta, dlaczego wszystkie konie s jednakowe. Ale to przecie nieprawda! Wrcz przeciwnie, Zofia bya zdania, e kady ko jest inny, tak jak inny jest kady czowiek. Ju miaa zamiar uzna i to zadanie za zakoczone, kiedy wrcia myl do pierniczkw. adne ciastko nie byo przecie cakiem identyczne, niektre byy troch grubsze od innych, inne troch pokruszone. A mimo to dla wszystkich byo jasne, e s zupenie identyczne. Moe Platon chcia zapyta, dlaczego ko zawsze bdzie koniem, a nie na przykad czym porednim midzy koniem a wini. Bo chocia niektre konie s brunatne jak niedwiedzie, a inne biae jak jagnita, to jednak wszystkie maj ze sob co wsplnego. Zofia na przykad nigdy nie spotkaa konia o szeciu albo o miu nogach. Ale Platonowi nie mogo chyba chodzi o to, e wszystkie konie s takie same, poniewa s zrobione za pomoc tej samej formy? Nastpne pytanie, jakie zada jej Platon, byo naprawd powane i trudne. Czy czowiek ma niemierteln dusz? Zofia czua, e na to pytanie nie potrafi odpowiedzie. Wiedziaa jedynie, e ciao po mierci zostaje spalone albo pogrzebane w ziemi, a wic nie ma ono adnej przyszoci. Gdyby dusza ludzka bya niemiertelna, trzeba by byo jednoczenie zaoy, e czowiek skada si z dwch bardzo rnicych si od siebie czci: ciaa, ktre po latach niszczeje i ulega rozk adowi, i z duszy, istniejcej mniej lub bardziej niezalenie od tego, co dzieje si z ciaem. Babcia powiedziaa kiedy, e czuje, i starzeje si tylko jej ciao, a w gbi ducha pozostaa na zawsze mod dziewczyn. Wspomnienie modej dziewczyny naprowadzio Zofi na ostatnie pytanie; czy kobiety i mczyni s rwni rozumem? Nie bya tego do koca pewna. Zaley, co Platon mia na myli, mwic o rozumie. Nagle przypomniaa sobie, co nauczyciel filozofii powiedzia o Sokratesie. Sokrates twierdzi, e wszyscy ludzie mog poj prawdy filozoficzne, jeli tylko posu si rozumem. Uwa a te, e niewolnikom dany jest taki sam rozum do rozwizywania zagadnie filozoficznych, jak wysoko urodzonym. Zofia bya przekonana, e stwierdziby take, e kobiety i mczyni obdarzeni s takim samym rozumem.

Kiedy tak siedziaa rozmy lajc, raptem usysza a trzaskanie gazek ywopotu i cikie sapanie, jakby nagle ruszya maszyna parowa. W nastpnej chwili do Zauka wpad jak burza powy pies. W pysku trzyma du kopert . - Hermes! - wykrzykna Zofia. - Dzikuj. Pies upuci kopert na kolana Zofii, a dziewczynka wycigna rk i zacza gadzi go po grzbiecie. - Hermes, dobry piesek. Psisko uoyo si na ziemi, z zadowoleniem przyjmujc pieszczoty. Po kilku minutach pies jednak wsta i poczapa z powrotem przez ywopot t sam drog, ktr przyszed, Zofia z t kopert w doni ruszya za nim. Wia si wrd zaroli jak piskorz i zaraz znalaza si poza ogrodem. Hermes skierowa si do lasu, a za nim w odleg oci kilku metrw sza Zofia. Pies kilkakrotnie odwrci si i warkn ostrzegawczo, ale Zofia nie rezygnowaa. Tym razem postanowia odnale filozofa, nawet gdyby miaa doj a do Aten. Pies zacz biec coraz szybciej, wkrtce skrci w ma ciek. Zofia take przyspieszya, ale kiedy biega przez kilka minut, pies odwrci si i zacz szczeka, jakby chcia j odpdzi. Zofia nie poddawaa si, postanowia wykorzysta szans i biega za nim. Hermes popdzi dalej ciek. W kocu Zofia musiaa przyzna, e nie zdo a go dogoni. Do dugo staa wsuchana w odgos oddalajcych si krokw zwierzcia. Wreszcie zapada cisza. Zofia przysiad a na pieku na niewielkiej lenej polance. W rku cay czas trzyma a du t kopert. Otworzya j, wycigna zapisane na maszynie kartki i zacza czyta. Akademia Platona Dzikuj za ostatnie mie spotkanie, Zosiu. Chodzi mi oczywicie o nasze spotkanie w Atenach. Przynajmniej mog em Ci si przedstawi. Poniewa przedstawiem Ci rwnie PLATONA, moemy od razu zabra si do rzeczy. Platon (427-347 r. p.n.e.) mia dwadziecia dziewi lat, kiedy Sokrates musia oprni kielich z cykut. Od dawna by ju uczniem Sokratesa i z uwag ledzi proces toczcy si przeciw niemu. Fakt, e Ateny mogy skaza na mier najszlachetniejszego czowieka w miecie, wywar na nim niezatarte wraenie, a przede wszystkim wytyczy kierunek dla caej jego filozoficznej dziaalnoci.

Dla Platona mier Sokratesa bya jawnym dowodem przeciwiestw midzy faktycznymi stosunkami panujcymi w spo eczestwie a tym, co prawdziwe czy idealne. Pierwszym dzieem filozoficznym Platona bya mowa obrocza Sokratesa. Przekaza w niej sowa Sokratesa wypowiedziane przed sdem. Pamitasz pewnie, e sam Sokrates niczego nie napisa, w przeciwiestwie do wielu przed sokratykw, cho wikszo pisanych materiaw nie zachowaa si dla potomnoci. Natomiast jeli chodzi o Platona, uwaamy, e przechowaa si spora cz jego gwnych dzie (oprcz mowy obroczej Sokratesa napisa on zbir listw i a 35 dialogw filozoficznych). Pisma te zachoway si przede wszystkim dlatego, e Platon zaoy wasn szko filozoficzn w pobliu Aten, w gaju oliwnym, pocztkowo powiconym Akademosowi, herosowi z mitologii greckiej. Std wanie szko a Platona nazwana zostaa Akademi. (W pniejszych czasach na caym wiecie powstao wiele tysicy akademii. Do dzi mwimy o akademikach i przedmiotach akademickich). W Akademii Platoskiej nauczano filozofii, matematyki i gimnastyki, cho nauczanie nie jest w tym przypadku najwaciwszym okreleniem. Rwnie w Akademii Platoskiej najwaniejsza bya ywa rozmowa. Nic wic dziwnego, e dialogi byy ulubion przez Platona form literack . Wieczna prawda, wieczne pikno i wieczne dobro Przy okazji wprowadzenia do caego kursu filozofii powiedziaem, e wygodnie jest okreli, co byo zaoeniem danego filozofa. Pytam wic teraz: co pragn zbada Platon? W krtkich sowach moemy stwierdzi, e Platon zajmowa si zalenoci midzy tym, co wieczne i niezmienne, a tym, co pynie (a wic dokadnie tym samym, co przedsokratycy!). Powiedzielimy sobie, e Sokrates odwrci si od zagadnie filozofii przyrody, a zaj czowiekiem i spo eczestwem. Tak, tak, ale rwnie sofici i Sokrates zajmowali si stosunkiem midzy tym, co wieczne i trwae, a tym, co pynie. Rozwaali ten problem w odniesieniu do moralnoci czowieka, do ideaw czy cnt spo eczestwa. Najoglniej mwic sofici uwaali, e odpowied na pytanie, co jest dobre, a co ze, jest rna w rnych miastach-pastwach, a take w rnych pokoleniach. Tak wic odpowied na pytanie o dobro i zo jest rwnie czym, co pynie. Sokrates nie mg tego zaakceptowa. Uwaa, e istniej wieczne, ponadczasowe reguy mwice o tym, co dobre, a co ze. Posugujc si

rozumem wszyscy ludzie mog pozna owe niezmienne normy, ludzki rozum bowiem sam jest wieczny i niezmienny. Nie stracia wtku, Zosiu? Nastpny jest Platon. On zajmuje si zarwno tym, co wieczne i niezmienne w przyrodzie jak i tym, co wieczne i niezmienne, gdy chodzi o moralno i ycie spo eczne. Dla Platona staje si to jedn i t sam spraw. Usiuje on pochwyci rzeczywisto, ktra jest wieczna i niezmienna. I, prawd mwic, do tego wanie potrzebni nam s filozofowie. Nie obchodz ich wybory najpikniejszej dziewczyny roku ani najtasze pomidory na rynku (dlatego te nie zawsze bywaj lubiani!). Oni staraj si przymyka oczy na nieistotne sprawy, na aktualnoci dnia, prbuj natomiast dotrze do tego, co jest wiecznie prawdziwe, wiecznie pikne, wiecznie dobre. Mamy wic przynajmniej oglny zarys filozoficznego zaoenia Platona. Teraz zajmiemy si kad rzecz po kolei. Postaramy si zrozumie jego niezwyky sposb mylenia, ktry pozostawi niezatarty lad w caej pniejszej filozofii europejskiej. wiat idei Ju Empedokles i Demokryt wskazali, e wszystkie zjawiska w naturze pyn, lecz mimo to musi istnie co, co nigdy si nie zmienia (cztery korzenie albo atomy). Platon rwnie podejmuje to zagadnienie, lecz rozwizuje je w odmienny sposb. Platon uwaa, e wszystko, czego moemy dotkn w przyrodzie, pynie. Nie istniej wic adne pierwiastki, ktre nie ulegaj rozkadowi. Absolutnie wszystko, co naley do wiata zmysw, stworzone jest z materiau, ktry podlega niszczcemu dziaaniu czasu. Wszystko zarazem stworzone jest wedug ponadczasowej formy, ktra pozostaje wieczna i niezmienna. Nie chwytasz? No c... Dlaczego wszystkie konie s takie same, Zosiu? By moe mylisz sobie, e wcale tak nie jest. Istnieje jednak co, co jest wsplne dla wszystkich koni, co, co sprawia, e nigdy nie mamy kopotu ze wskazaniem, e to wanie jest ko. Poszczeglny ko oczywicie pynie. Moe si starze, okule, chorowa, a wreszcie padnie. Sama jednak forma konia pozostaje wieczna i niezmienna. Dla Platona wic owo wieczne i niezmienne nie jest wcale adn fizyczn pramateri. Wieczne i niezmienne s duchowe czy abstrakcyjne obrazy, wzorce, wedug ktrych wszystko jest stworzone.

Sprecyzuj: przedsokratycy podali cakiem nieze wyjanienie zmian zachodzcych w przyrodzie, niekoniecznie zakadajc, e co rzeczywicie si zmienia. Uwaali, e w obiegu przyrody istniej wieczne i trwae najmniejsze czsteczki, ktre nie ulegaj rozpadowi. A jednak, Zosiu! Powtarzam: A jednak! A jednak nie potrafili poda adnego rozsdnego wyjanienia, w jaki sposb owe najmniejsze czstki, klocki, z ktrych niegdy zbudowany by ko, mogy nagle zoy si w zupenie nowego konia czterysta albo piset lat pniej! Albo, na przykad, w krokodyla lub nosoroca. Platon zauway, e atomy Demokryta nigdy nie zo si w krokoroca ani w nosodyla. Wanie to pobudzio jego filozoficzn refleksj. Jeli rozumiesz, o co mi chodzi, moesz opuci ten fragment. Na wszelki wypadek powtrz: masz pudeko klockw Lego i budujesz z nich konia. Nastpnie rozbierasz go i wkadasz klocki do pudeka. Nie moesz oczekiwa, e z klockw powstanie nowy ko , gdy tylko potrzniesz pudekiem. W jaki sposb klocki Lego miayby same z siebie u oy si w konia? Nie, to Ty go musisz zbudowa, Zosiu. A uda Ci si to, poniewa nosisz w sobie obraz tego, jak wyglda ko. Ko z klockw Lego jest wic stworzony wedug wzorca, ktry nie zmienia si i nie zaley od tego, jak wyglda jaki konkretny ko. Udao Ci si rozwiza zadanie dotyczce pidziesiciu identycznych ciastek? Zamy, e spada z kosmosu na Ziemi i nigdy przedtem nie widziaa cukierni. Wchodzisz wic do odpowiednio kuszcej ciastkarni i w oko wpada Ci pidziesit identycznych pierniczkw uoonych rzdkiem na ladzie. Przypuszczam, e podrapaaby si w gow, zdziwiona, jak to moliwe, e s takie same. Prawdopodobnie jednak ktremu z piernikowych ludzikw odamaa si rka, innemu ukruszy si kawaek gowy, a jeszcze inny ma wielki brzuch. Po namyle doszaby do wniosku, e mimo to wszystkie pierniczki maj jaki wsplny mianownik. Cho aden nie jest idealny, bdziesz przekonana, e maj wsplny pierwowzr. Zrozumiesz, e wszystkie ciasteczka zostay zrobione za pomoc tej samej formy. I co wicej, Zosiu: bdziesz mia a wielk ochot zobaczy t form. Jasne jest bowiem, e sama forma jest o wiele, wiele blisza ideaowi, a wic na swj sposb pikniejsza ni ktrakolwiek z uomnych kopii. Jeli udao Ci si rozwiza zadanie samodzielnie, to rozwizaa ten problem filozoficzny dokadnie w taki sam sposb jak Platon. Jak wikszo filozofw spad na Ziemi z kosmosu (i wyldowa na samym koniuszku jednego z cienkich woskw krliczej sierci). Zdumiao go takie podobiestwo zjawisk wystpujcych w przyrodzie i w kocu doszed do wniosku, e istnieje ograniczona liczba form, ktre s ponad lub kryj si za wszystkim, co widzimy wok nas. Formy te Platon nazwa ideami. Za wszystkimi komi,

winiami i ludmi tkwi odpowiednio: idea ko, idea winia, idea czowiek. (Tak samo w omawianej przez nas cukierni mona znale pierniczkowe ludziki, pierniczkowe winki i pierniczkowe koniki, bo w cukierniach maj na og wicej ni jedn form. Ale jedna jedyna forma wystarczy na kady rodzaj pierniczkw.) Konkluzja: Platon uwaa, e poza wiatem zmysowym musi istnie odrbna rzeczywisto. Nazwa j wiatem idei. Tu wanie znajduj si wieczne i niezmienne wzorce, kryjce si za zjawiskami, ktre napotykamy w przyrodzie. Ten godny uwagi pogld nazywamy platosk teori idei. Wiedza pewna Ufam, e na razie nie stracia wtku, droga Zosiu. Ale moe zapytasz: czy Platon rzeczywicie tak myla? Czy naprawd sdzi, e w cakiem innej rzeczywistoci istniej takie formy? Pewnie nie przez cae ycie myla dosownie tak, lecz przynajmniej z niektrych jego dialogw wynika, e tak naley go rozumie. Sprbujmy przeledzi jego argumentacj. Jak ju powiedzielimy, filozof stara si pochwyci co, co jest wieczne i niezmienne. Nie byoby rzecz szczeglnie przydatn pisanie rozprawy filozoficznej o egzystencji pewnej konkretnej baki mydlanej. Po pierwsze, nie mona si jej nawet dobrze przyjrze, a ju znika. Po drugie, najprawdopodobniej bardzo trudno byoby sprzeda rozpraw o czym, czego nikt inny nie widzia, a co w dodatku istniao zaledwie przez pi sekund. Platon uwaa, e wszystko, co dostrzegamy w otaczajcej nas przyrodzie i czego moemy dotkn, da si porwna do baki mydlanej. Nic bowiem z tego, co istnieje w wiecie zmysowym, nie jest trwae. Na pewno zdajesz sobie spraw, e wszyscy ludzie i zwierzta prdzej czy p niej umieraj i ulegaj rozkadowi. Powoli zmienia si i rozpada nawet blok marmuru. (Akropol ley w ruinach, Zosiu! To skandal, powiesz moe. Ale tak wanie jest.) Dla Platona istotne jest, e nigdy nie zdo amy uzyska pewnej, bezspornej wiedzy o czym, co ulega cigym zmianom. O tym, co naley do wiata zmys owego, a wic o tym, co moemy zobaczy, czego moemy dotkn, mamy tylko zudne pojcie albo przypuszczenie. Pewn wiedz moemy osign jedynie w odniesieniu do tego, co moemy zobaczy rozumem. Dobrze, dobrze, Zosiu, postaram si wyjani Ci to dokadniej. Jaki jeden piernikowy ludzik moe po caym tym mieszaniu, ugniataniu, wycinaniu i pieczeniu okaza si tak zniekszta cony, e trudno stwierdzi, co to waciwie jest. Obejrzawszy jednak dwadziecia

czy trzydzieci takich pierniczkw, mniej lub bardziej doskonaych, z du pewnoci mog stwierdzi, jak wyglda forma uyta do zrobienia ciastek. Mog to odgadn, cho samej formy nigdy nie widziaem. Nie jest nawet pewne, czy zobaczenie formy na wasne oczy przyniosoby wiksz korzy. Nie zawsze bowiem moemy zaufa wasnym zmysom. Zdolno widzenia moe by u kadego czowieka inna. Moemy natomiast zaufa temu, co mwi nam rozum, rozum bowiem wszyscy ludzie maj taki sam. Wyobra sobie, e siedzisz w klasie z trzydziestoma innymi uczniami i nauczyciel zapyta, ktry z kolorw tczy jest najadniejszy. Na pewno usyszy wiele rnych odpowiedzi. Ale kiedy spyta, ile jest osiem razy trzy, ca a klasa powinna poda taki sam wynik. Takie rozstrzygnicie podaje rozum, ktry jest dokadnym przeciwiestwem opinii i poznania zmysowego. Moemy powiedzie, e rozum jest wieczny i uniwersalny wanie dlatego, e wypowiada si o wiecznej i uniwersalnej rzeczywistoci. Platon w ogle bardzo interesowa si matematyk, a powodem tego by fakt, e prawa matematyczne nigdy si nie zmieniaj i dlatego wiedz o nich moemy uwaa za pewn. Posumy si teraz jakim przykadem. Wyobra sobie, e gdzie w lesie znajdujesz okrg szyszk. By moe powiesz, e twoim zdaniem szyszka jest idealnie okrga. Jorunn natomiast bdzie twierdzi, e z jednej strony jest odrobin spaszczona (oczywicie zaczniecie si kci!). Nie moecie jednak by pewne czego, co widzicie oczami. Z ca pewnoci natomiast moecie stwierdzi, e peny okrg ma 360 stopni. Mwic to wypowiadacie si oczywicie o idealnym okrgu, ktrego by moe nie da si znale w naturze, ale ktry z atwoci moecie sobie wyobrazi (rozmawiacie o ukrytej formie do wycinania pierniczkw, a nie o przypadkowym pierniczku na kuchennym stole). Krtkie podsumowanie: o tym, co postrzegamy zmysami, moemy mie jedynie zudne pojcie. Pewn wiedz natomiast moemy osign o tym, co postrzegamy rozumem. Suma ktw w trjkcie przez ca wieczno wynosi bdzie 180 stopni. I tak samo idea ko zawsze bdzie staa na czterech nogach, nawet jeli wszystkie konie w wiecie zmysw okulej. Niemiertelna dusza Dowiedzieli my si ju, e zdaniem Platona rzeczywisto podzielona jest na dwie czci. Jedna cz to kwiat zmysw, o ktrym przyblion i niedoskona wiedz uzyska moemy dziki wykorzystaniu naszych piciu (ulegajcych zudzeniom i niedoskonaych)

zmysw. Do tego, co poznajemy zmysami, odnosi si twierdzenie, e wszystko pynie, a nic w wiecie dost pnym zmysom nie trwa wiecznie. A wic w wiecie zmysw nie ma niczego, co jest, tylko cae mnstwo rzeczy, ktre powstaj i znikaj. Drug czci jest wiat idei, o ktrym moemy uzyska pewn wiedz, posugujc si rozumem. wiata idei nie da si pozna zmysami. Za to idee (albo formy) s wieczne i niezmienne. Wedug Platona czowiek rwnie jest istot dwudzieln. Mamy ciao, ktre pynie. Jest ono nierozerwalnie zwizane ze wiatem zmysw i czeka je taki sam los jak wszystko inne, co do tego wiata naley (na przykad baka mydlana). Wszystkie nasze zmysy wi si z ciaem, dlatego te nie mona na nich polega. Mamy jednak take niemierteln dusz, ktra jest siedliskiem rozumu. Dusza nie jest materialna i wanie dlatego moe zajrze do wiata idei. Duo ju powiedziaem. Ale to nie koniec, Zosiu. Powtarzam: TO NIE KONIEC! Platon uwaa take, e dusza istniaa, zanim jeszcze zamieszkaa w ciele. Kiedy dusza przebywaa w wiecie idei (leaa w szafie na grnej p ce wraz ze wszystkimi foremkami do ciastek). Kiedy dusza budzi si w ludzkim ciele, zapomina o doskonaych ideach. Co jednak zaczyna si dzia, rozpoczyna si niezwyky proces. Z czasem, gdy czowiek dowiadcza form wystpujcych w przyrodzie, w duszy kiekowa zaczyna niemiae wspomnienie. Czowiek widzi konia - ale takiego, ktremu daleko do doskonaoci (tak, tak, pierniczkowego konika). To wystarczy, by obudzi w duszy niejasne wspomnienie doskonaego konia, ktrego widziaa kiedy w wiecie idei. Tym samym budzi si take tsknota za powrotem do waciwej siedziby duszy. Tsknot t Platon nazywa eros, co znaczy mio. Dusza odczuwa wic miosn tsknot za powrotem do miejsca, z ktrego przybya. Od tej chwili ciao i wszystko, co zmysowe, wydaje si niedoskonae i nieistotne. Na skrzydach mioci dusza powrci do domu, do wiata idei. Uwolni si z cielesnego wizienia. Musz natychmiast podkreli, e Platon opisuje tu idealny bieg ycia. Nie wszyscy ludzie uwalniaj dusz i pozwalaj jej wyruszy w powrotn podr do wiata idei. Wikszo trzyma si mocno tego, co jest odbiciem idei w wiecie zmys w. Widz konia, i jeszcze jednego konia. Nie dostrzegaj jednak tego, czego wszystkie konie s tylko nieudolnym naladownictwem (wpadaj do kuchni i rzucaj si na pierniczki, nie pytajc nawet, skd si wziy). A Platon opisuje drog filozofw. Jego pogldy mona odczytywa jako opis dziaalnoci filozofw.

Kiedy widzisz cie, Zosiu, mylisz od razu, e co musi rzuca ten cie. Dostrzegasz cie jakiego zwierzcia. Moe to ko, mylisz, ale nie jeste pewna. Odwracasz gow i widzisz prawdziwego konia, ktry jest o wiele pikniejszy, ma ostrzejsze kontury ni zudny cie konia. A PLATON UWAA, E WSZYSTKIE ZJAWISKA W PRZYRODZIE S TYLKO CIENIAMI WIECZNYCH FORM, CZYLI IDEI. Wikszo ludzi zadowala si jednak yciem wrd cieni. Nie myl wcale o tym, e co ten cie musi rzuca. Sdz, e poza cieniami nie ma niczego innego, dla nich wic cienie wcale nie s cieniami. Dlatego zapominaj o niemiertelnoci swej duszy. Wyjcie z mroku jaskini Platon pogld swj ilustruje porwnaniem zwanym czsto parabol jaskini. Postaram si przekaza Ci j wasnymi sowami. Wyobra sobie ludzi mieszkajcych w jaskini pod ziemi. Siedz zwrceni plecami do wyjcia, rce i nogi maj zwizane i mog patrze jedynie na cian jaskini. Za nimi wznosi si wysoki mur, a za murem przechadzaj si podobne ludzkie istoty, trzymajce ponad krawdzi muru rozmaite figury. Poniewa jeszcze dalej ponie ognisko, figury rzucaj migotliwe cienie na cian jaskini. Mieszkacy jaskini mog wic widzie jedynie w teatr cieni. Siedz w tej samej pozycji od urodzenia i dlatego wierz, e cienie to jedyne, co istnieje. Wyobra sobie, e jeden z mieszkacw jaskini wyrywa si z niewoli. Wszystko zaczyna si od pytania, jakie sobie zadaje: skd bior si cienie na cianie? Wreszcie udaje mu si zerwa wizy. Jak mylisz, co stanie si, kiedy odwrci si ku figurom trzymanym ponad krawdzi muru? Naturalnie przede wszystkim olepi go ostre wiato. Bdzie te oszoomiony widokiem figur, bo przecie dotychczas widzia tylko ich cienie. Gdy uda mu si przej przez mur i pjdzie dalej, mijajc ognisko, zagbi si w przyrod otaczajc jaskini i znw jego oczy na moment olepn. Ale przetarszy je przeyje wstrzs, widzc, jak pikne jest wszystko dokoa. Pierwszy raz ujrzy kolory i ostre kontury. Zobaczy prawdziwe zwierzta i kwiaty, ktrych jedynie nieudolnym naladownictwem byy cienie w jaskini. Zada sobie pytanie, skd bior si wszystkie te kwiaty i zwierzta, zobaczy soce na niebie i zrozumie, e to ono daje ycie caej przyrodzie, tak jak w jaskini ognisko sprawio, e mg widzie cienie. Szczliwy mieszkaniec jaskini mgby teraz zanurzy si w przyrodzie i radowa odzyskan wolnoci. Ale on myli o tych wszystkich, ktrzy zostali w jaskini. Postanawia do

nich wrci. Gdy tylko znw znajdzie si na dole, usiuje przekona pozostaych mieszkacw jaskini, e cienie na cianie s tylko niewyranym naladownictwem prawdziwych rzeczy. Nikt jednak mu nie wierzy. Wszyscy wskazuj cian jaskini i powtarzaj, e istnieje jedynie to, co tam widz. W kocu zabijaj go. To, co Platon przedstawia w swojej paraboli jaskini, to droga filozofa od zudnych domysw do prawdziwych idei, ktre kryj si za wszystkimi zjawiskami przyrody. Ma te z pewnoci na my li Sokratesa, zgadzonego przez mieszkacw jaskini za to, e zacz miesza w ich tradycyjnych wyobraeniach i pragn pokaza drog do prawdziwego poznania. Zdaniem Platona, stosunek midzy mrokiem jaskini a przyrod znajdujc si poza ni odpowiada stosunkowi midzy formami w przyrodzie a wiatem idei. Platon nie uwaa wcale, e przyroda jest mroczna i smutna, ale jest mroczna i smutna w porwnaniu z jasnoci i wyrazistoci idei. Zdjcie licznej dziewczyny nie jest wcale mroczne ani smutne, raczej przeciwnie. Ale to przecie tylko zdjcie. Pastwo filozofw Parabol jaskini znajdujemy w dialogu Platona zatytu owanym Pastwo. Platon przedstawia w nim take obraz pastwa idealnego, to znaczy wymy lonego wzoru pastwa, czy - jak to nazywamy - pastwa utopijnego. Mwic o tym w krtkich sowach, Platon jest zdania, e pastwem powinni rzdzi filozofowie. Wyjaniajc, dlaczego tak uwaa, za punkt wyjcia przyjmuje sposb, w jaki zbudowany jest kady czowiek. Wedug Platona ludzkie ciao podzielone jest na trzy czci, to znaczy gow, pier i podbrzusze. Kadej z tych czci odpowiada pewna cecha duszy. Gowie odpowiada rozum, piersi - wola, a podbrzuszu - podanie. Kadej z trzech czci duszy przypisany jest z kolei pewien idea, czyli cnota. Rozum powinien dy do mdroci, wola - okazywa mstwo, a nad podaniem naley panowa, okazujc umiar. Dopiero gdy wszystkie trzy czci czowieka funkcjonuj jako ca o, mamy do czynienia z czowiekiem sprawiedliwym. W szkole modzie powinna najpierw uczy si panowa nad dzami, a nastpnie rozwija mstwo. Na koniec rozum powinien osign mdro. Platon wyobraa sobie pastwo zbudowane dokadnie na tej samej zasadzie jak czowiek - z zachowaniem identycznego podziau. Jak ciao ma gow, pier i podbrzusze, tak pastwo ma wadcw, stranikw (czyli onierzy) i wytwrcw (na przykad chopw). Wyranie wida tutaj, e Platon wzoruje si na greckiej medycynie. Jak zdrowy, harmonijny

czowiek wykazuje rwnowag i umiar, tak sprawiedliwe pastwo charakteryzuje si tym, e kady zna swoje miejsce w caoci. Jak ca filozofi Platona, tak rwnie jego filozofi pastwa cechuje racjonalizm. Decydujcym czynnikiem wpywajcym na stworzenie dobrego pastwa jest fakt, e bdzie ono rzdzone rozumem. Tak jak gowa kieruje ciaem, tak i spo eczestwem kierowa powinni filozofowie. Sprbujmy naszkicowa sobie stosunek midzy trzema czciami czowieka i pastwa: CIAO: gowa, pier, podbrzusze. DUSZA: rozum, wola, podanie. CNOTA: mdro, mstwo, umiar. PASTWO: wadcy, stranicy, wytwrcy. Idealne pastwo Platona przypomina nieco stary indyjski podzia na kasty, w ktrym kademu przypisana jest szczeglna funkcja, majca na wzgldzie dobro caoci. Ju od czasw Platona, a nawet jeszcze wczeniej, w indyjskim systemie kastowym istnia taki sam podzia na trzy kasty: kast rzdzc (czyli kast kapanw), kast wojownikw i kast wytwrcw. Dzisiaj pastwo Platona nazwaliby my moe pastwem totalitarnym. Warto jednak zauway, e zdaniem Platona tak samo jak mczyni mogyby rwnie wada pastwem kobiety, a to dlatego, e wadcy obejmuj rzd z racji swego rozumu. Platon uwaa, e kobiety maj dokadnie taki sam rozum jak mczyni, o ile odbior takie samo wyksztacenie, a ponadto zostan zwolnione z obowizku zajmowania si dziemi i z zaj domowych. Platon pragn, by wadcy i stranicy wyrzekli si rodziny i wasnoci prywatnej. Wychowanie dzieci i tak jest spraw zbyt powan, by mona j byo powierzy zwykym ludziom i odpowiedzialno za nie powinno przej pastwo (Platon by pierwszym filozofem, ktry postulowa organizacj publicznych przedszkoli i caodziennej szko y). Przeywszy kilkakrotnie rozczarowanie polityk Platon napisa dialog Prawa. Przedstawi w nim pastwo prawa jako nieomal najlepsze pastwo. Tym razem przywraca do ask wasno prywatn i wizi rodzinne, ale w ten sposb wolno kobiet zostaje ograniczona. Twierdzi jednak, e pastwo, ktre nie ksztaci i nie wiczy kobiet, jest jak czowiek, ktry wiczy tylko praw rk.

Oglnie moemy powiedzie, e Platon mia pozytywne nastawienie do kobiet, w kadym razie gdy wemiemy pod uwag czasy, w jakich y. W dialogu Uczta to wanie kobieta, DIOTYMA, przekazuje Sokratesowi wiedz filozoficzn. Taki wanie by Platon, Zosiu. Przez ponad dwa tysice lat ludzie dyskutowali - i krytykowali - jego zadziwiajc teori idei. Pierwszym, ktry to uczyni, by jego wasny wychowanek z Akademii. Nazywa si ARYSTOTELES - to trzeci wielki filozof z Aten. Ale na razie wicej nic nie powiem! Podczas gdy Zofia siedziaa na pieku zaczytana w wykad o Platonie, soce wzeszo nad poronite lasem wzgrza na wschodzie. Tarcza soneczna uniosa si nad horyzontem akurat w chwili, gdy dziewczynka czytaa o Sokratesie, ktry wydosta si z jaskini i sta mruc oczy, o lepiony jasnym wiatem. Zofia miaa wraenie, jakby sama wanie wysza z podziemnej groty. Wydawao jej si w kadym razie, e po przeczytaniu o Platonie spoglda na przyrod w cakiem nowy sposb. Miaa wraenie, e przedtem nie rozrniaa kolorw, jak daltonista. Dostrzegaa cienie, lecz nie widziaa jasnych, wyranych idei. Nie bya pewna, czy Platon, mwic o wiecznych wzorach, we wszystkim mia racj, ale myl, e wszystko, co yje, to tylko niedoskonae kopie wiecznych form w wiecie idei, wydaa jej si pikna. Bo czy nie jest prawd, e wszystkie kwiaty i drzewa, ludzie i zwierzta s niedoskonali? Wszystko, co widziaa wok siebie, stao si tak pikne i pene ycia, e a musiaa przetrze oczy. Nic z tego, na co patrzya, nie bdzie trwao wiecznie. A jednak za sto lat bd tu kwit y takie same kwiaty, biega y takie same zwierzta. Cho kady kwiat i kade zwierz zostanie w pewien sposb wytarte z pamici, zapomniane, to jednak co zapamita, jak wszystko powinno wyglda. Zofia zapatrzya si w dzieo stworzenia. Nagle na pie sosny skoczya wiewirka. Kilka razy okrcia si wok pnia i zaraz znikna wrd gazi. Ju ci kiedy widziaam! - pomylaa Zofia. Oczywicie zdawaa sobie spraw, e to nie jest to samo zwierztko, ktre spotkaa wczeniej, ale widziaa ju kiedy t form. Platon mg mie racj, i ona kiedy widziaa ow wieczn wiewirk w wiecie idei, zanim jej dusza zamieszkaa w ciele. Czy to prawda, e ya ju wczeniej? Czyjej dusza istniaa ju, zanim znalaza ciao, do ktrego moga si wlizgn? Czy to prawda, e przez cay czas nosi w sobie skarb,

malek bryk zota, klejnot, ktrego nie zniszczy czas; dusz, ktra bdzie y dalej, gdy ciao zestarzeje si i umrze, y bdzie dalej?

CHATA MAJORA dziewczynka w lustrze mrugna obojgiem oczu... Zofia skoczya czyta kwadrans po sidmej, nie musiaa wic wraca od razu do domu. Matka na pewno popi jeszcze ze dwie godziny, w niedziel nigdy wczenie nie wstawaa. A moe by tak zapuci si gbiej w las, poszuka Alberta Knoxa? Ale dlaczego pies tak paskudnie na ni warcza? Zofia podniosa si z pieka i pomaszerowaa drk, ktr pobieg Hermes. W rku niosa t kopert z wykadem o Platonie. cieka rozwidlaa si kilka razy, dziewczynka konsekwentnie wybieraa szersz. Wszdzie dookoa - na drzewach, w powietrzu, w zaro lach i krzewach - wierkay ptaki, najwyraniej bardzo zajte porann toalet. Nie odrniay zwykego dnia od niedzieli. Kto nauczy ptaki robi to, co robiy? Czy w kadym zamontowany by malutki komputer, specjalny program wydajcy polecenia, jak powinny si zachowywa? cieka wspia si na niewielkie wzniesienie, by p niej opa do stromo midzy wysokimi sosnami. Las by w tym miejscu tak gsty, e Zofia moga zajrze zaledwie kilka metrw w gb. Nagle midzy pniami sosen co zalnio, najwyraniej jaka woda. cieka zakrcaa akurat w tym miejscu w inn stron, ale dziewczynka postanowia wej midzy drzewa. Nie umiaaby powiedzie dlaczego, ale nogi same niosy j wanie tdy. Jezioro nie byo wiksze od boiska do piki nonej. Po drugiej stronie, na maej polance, otoczonej brzozami o biaych pniach, dostrzega pomalowan na czerwono chat. Z komina unosia si cienka smuka dymu. Zofia zesza nad wod. Na samym brzegu jeziorka byo bardzo wilgotno, ale zaraz zauwaya d do poowy wycignit na ld. W dce leaa para wiose. Zofia rozejrzaa si dokoa. Niestety, such nog i tak nie uda si dotrze do czerwonej chatki, nawet okrajc jezioro. Zdecydowanym krokiem podesza wic do odzi i zepchna j na wod. Wsiada, wsuna wiosa w dulki i wypyna. Po niedugiej chwili d uderzya o drugi brzeg. Zofia wyskoczya na ld i sprbowaa wcign dk, ale tu brzeg by o wiele bardziej stromy ni po drugiej stronie, skd przypyna.

Raz tylko obejrzaa si za siebie i ruszya w kierunku chaty. Sama bya sob przeraona. Nie wiedziaa, skd bierze si jej miao. Miaa wraenie, jakby co j prowadzio. Zofia podesza do drzwi i zapukaa. Do dugo czekaa, ale nikt nie otwiera. Ostronie nacisna klamk i drzwi ustpiy. - Hop, hop! - zawoaa. - Jest tu kto? Wesza do rodka, do duej izby. Baa si zamkn drzwi za sob. Wida byo wyranie, e kto tu mieszka. Zofia usyszaa, jak w starym piecu trzaska dopalajce si drewno. A wic jeszcze niedawno kto musia tu by. Na wielkim stole staa maszyna do pisania, leao kilka ksiek, par dugopisw i cae mnstwo papieru. Pod oknem, wychodzcym na jezioro, sta stolik i dwa fotele. Poza tym niewiele byo tu mebli, a jedn cian cakowicie zakryway p ki wypenione ksikami. Nad bia komod wisiao due okrge lustro w masywnej ramie z mosidzu. Wygldao na strasznie stare. Na drugiej cianie wisiay dwa obrazy. Jeden z nich, olejne malowido, przedstawia biay dom po oony o rzut kamieniem od maej zatoczki, nad ktr staa czerwona szopa na odzie. Pomidzy domem a szop rozciga si opadajcy ku wodzie ogrd, w ktrym wrd wystajcych kamieni i ska rosa jabo i kilka gstych krzeww. Ogrd otaczay brzozy. Obraz zatytuowany by Bjerkely, czyli Brzozowe Zacisze. Obok tego obrazu wisia stary portret mczyzny siedzcego na krzele przy oknie, z ksik na kolanach. I tu take w tle wida byo ma zatok i drzewa rosnce pord ska. Obraz z pewnoci namalowany zosta kilkaset lat temu, nosi tytu Berkeley. Ten, kto namalowa obraz, nazywa si Smibert. Berkeley i Bjerkely. Czy to nie dziwaczne? Zofia nadal rozgldaa si po chacie. Z pokoju prowadziy drzwi do maej kuchenki. Kto niedawno tu zmywa. Talerzyki i filianki ustawiono na lnianej cierce, na kilku spodkach wida byo jeszcze banieczki piany. Na pododze staa blaszana miska z resztkami jedzenia. A wic mieszkao tu take jakie zwierz, pies albo kot. Zofia wrcia do pokoju. Kolejne drzwi prowadziy do nieduej sypialni. Przy ku dostrzega dwa chodniki, zoone w grube posanie. Znalaza na nich kilka jasnych wosw. To by dowd, teraz stao si jasne jak soce, e w chatce mieszka Alberto Knox z Hermesem. Wrciwszy do saloniku Zofia stana przed lustrem wiszcym nad komod. Tafla lustra bya matowa, nierwna, odbicie trudno byo nazwa ostrym. Zofia zacza stroi miny

do lustra, jak to czsto robia w domowej azience. Lustrzane odbicie powtarzao kady jej grymas, czego innego zreszt nie mona byo si spodziewa. I nagle wydarzyo si co niezwykego: raz, przez jedn krtk chwil, Zofia wyranie dostrzega, e dziewczynka w lustrze mrugna obojgiem oczu. Zofia przeraona odskoczya w ty. Jeli ona sama zamrugaa w tej chwili, to jak mog a widzie, e ta druga take mrugna? I co wicej, wydawao si, e dziewczynka w lustrze mrugna wanie do Zofii. Jakby chciaa powiedzie: Widz ci, Zosiu. Jestem tutaj, po drugiej stronie, Zofia czua, e serce mocno wali jej w piersiach. Jednoczenie w oddali rozlego si szczekanie psa. To na pewno Hermes! Musi natychmiast st d wyj. Nagle na komodzie, pod lustrem w mosinych ramach, dostrzega zielony portfelik. Podniosa go i ostronie otworzya. W rodku tkwiy banknoty: setka i pidziesitka oraz legitymacja szkolna. Do legitymacji przymocowane byo zdjcie dziewczynki o jasnych wosach. Pod zdjciem nazwisko: Hilda Moller Knag... i napis: Szko a podstawowa w Lillesand. Zofia poczua, e oblewa j zimny pot. Zaraz jednak znw usyszaa szczekanie psa. Musiaa wyj std jak najprdzej. Mijajc st , wrd rozrzuconych ksiek i papierw dostrzega bia kopert. Drukowanymi literami wypisano na niej ZOFIA. Zanim zdya si zastanowi, wzia list ze stou i wsuna go do duej tej koperty z wykadem o Platonie. Wybiega z chatki, zamykajc za sob drzwi. Na dworze szczekanie psa rozlegao si wyraniej. Najgorsze jednak byo to, e d znikna. Upyna jednak tylko sekunda albo dwie, a ju zorientowaa si, e dka spokojnie unosi si na wodzie porodku jeziorka. Pywao przy niej jedno z wiose. To dlatego, e nie udao jej si wycign dki na ld! Pies znw zacz szczeka. W dodatku syszaa teraz, e co porusza si midzy drzewami po drugiej stronie jeziora. Zofia nie zastanawiaa si duej. Nie wypuszczajc z rki koperty wbiega w krzaki rosnce za chat. Wkrtce natrafia na moczary, kilkakrotnie wpada w bagno prawie po kolana, ale musiaa biec dalej, musiaa dotrze do domu. Po pewnym czasie potykajc si wypada na ciek. Czy to ta sama cieka, ktr przysza? Zofia zatrzymaa si, by wy sukienk. Woda strumykiem pocieka jej po nogach. Dopiero teraz dziewczynka zacza paka. Jak moga zachowa si tak gupio? Najgorsza ze wszystkiego bya historia z dk. Przed oczami cay czas mia a d i wioso koyszce si na wodzie porodku jeziora. To takie gupie, taki wstyd...

Filozof na pewno dotar ju nad jezioro. Potrzebowa odzi, eby dosta si do domu. Zofia poczua si jak zoczyca, a przecie wcale nie miaa zamiaru wyrzdzi nikomu krzywdy. Koperta! To chyba jeszcze bardziej przykra sprawa. Dlaczego zabra a j ze sob ? Oczywicie dlatego, e napisane na niej byo jej imi, a wic to tak, jakby troch naleaa i do niej. A mimo to czua si jak zodziej. A w dodatku zostawia wyran informacj, e to wanie ona tam bya. Wycigna z koperty kartk i zacza czyta: Co byo pierwsze - kura czy idea kura? Czy czowiek ma wrodzone idee? Jakie s rnice midzy rolin, zwierzciem i czowiekiem? Dlaczego pada deszcz? Co jest potrzebne, aby czowiek y szczliwie? Zofia nie bya w stanie w tej chwili zastanawia si nad pytaniami, ale dosza do wniosku, e musz mie co wsplnego z kolejnym filozofem, chyba z tym, ktry nazywa si Arystoteles. Kiedy po dugim, dugim biegu przez las zobaczya ywopot, poczua si jak rozbitek z zatopionego statku, ktry nareszcie dop yn do ldu. Dziwne byo patrze na ywopot od drugiej strony. Dopiero gdy dotara do Zauka, spojrzaa na zegarek. Wskazywa p do jedenastej. Woya du kopert do puszki po ciastkach razem z innymi papierami. Kartk z nowymi pytaniami wetkna pod rajstopy. Gdy wesza do kuchni, matka siedziaa przy telefonie. Akurat w momencie, gdy Zofia stana w drzwiach, odoya suchawk. - Gdzie ty bya, Zosiu? - Ja... poszam si przej... po lesie - wyjkaa. - No, rzeczywicie, to widz. Zofia nie odpowiedziaa, zauwaya, e z sukienki cigle skapuje woda. - Musiaam zadzwoni do Jorunn... - Do Jorunn? Matka przygotowaa dla niej suche ubranie. Zofii ledwie udao si przemyci arkusik z pytaniami od nauczyciela filozofii. Usiady w kuchni, matka zaja si przyrzdzaniem czekolady na gorco.

- Bya razem z nim? - spytaa zaraz. - Z nim? Zofia mylaa tylko o nauczycielu filozofii. - No tak, z nim. Z tym twoim... krlikiem. Zofia potrzsna gow. - Co robicie, kiedy jestecie razem, Zosiu? Dlaczego jeste taka mokra? Zofia siedziaa powana, ze wzrokiem wbitym w st, ale gdzie, w jakim tajemniczym miejscu ukrytym w jej duszy, co si miao. Biedna mama, teraz znw niepokoi si o to. Jeszcze raz potrzsna gow, ale zaraz spad na ni cay grad pyta. - Chc usysze ca prawd. Wychodzia w nocy? Dlaczego pooya si do ka w sukience? Wymkna si z domu zaraz, jak tylko si pooyam? Masz dopiero czternacie lat, Zosiu. dam, eby mi powiedziaa, z kim si przyjanisz! Zofia wybuchna paczem, a potem zacza mwi. Nadal si baa, a kiedy kto si boi, na og nie k amie. Opowiedziaa, jak obudzia si wczenie rano i wybraa si na spacer do lasu. Opowiedziaa te o chatce i dce, a take o niezwykym lustrze. Udao jej si jednak przemilcze wszystko, co miao zwizek z tajemniczym kursem korespondencyjnym. Nie wspomniaa take ani sowem o zielonym portfelu. Nie wiedziaa do koca dlaczego, ale spraw Hildy musiaa zatrzyma dla siebie. Matka mocno j obja. Zofia zrozumiaa, e nareszcie jej uwierzya. - Nie mam adnego chopaka - wykrztusia przez zy. - Powiedziaam tak tylko dlatego, e si zmartwia tym biaym krlikiem. - I naprawd posza a do samej Chaty Majora... - zdumiaa si matka. - Do Chaty Majora? - Zofia zdziwiona szeroko otworzya oczy. - Tak nazwano t ma chat, ktr odwiedzia rano. Dlatego, e kiedy, wiele, wiele lat temu mieszka tam pewien stary major. By z niego troch odmieniec, dziwak. Ale nie mylmy o tym teraz, Zosiu. Od tamtej pory chata stoi pusta. - Tak ci si tylko wydaje. Teraz mieszka tam pewien filozof. - Dobrze ju, dobrze, Zosiu. Przesta fantazjowa. Zofia siedziaa w swoim pokoju pogrona w mylach o tym, co jej si przydarzyo. Miaa wraenie, e jej gowa zmienia si w haaliwy cyrk, peen cikich soni, zabawnych klaunw, odwanych akrobatw i tresowanych mapek. Cay czas jednak przed oczami stawa

jej obraz nieduej odzi i wiosa, unoszcych si na wodzie porodku jeziora w lesie, i kogo, kto potrzebuje dki, eby dosta si do domu... Zofia czu a si bezpiecznie. Bya przekonana, e nauczyciel filozofii nie zrobi jej nic zego, a jeli zrozumie, e to wanie ona wesza do jego chaty, z czasem jej wybaczy. Wiedziaa jednak, e zamaa umow. Takie byo jej podzikowanie za to, e obcy czowiek podj si jej filozoficznego wychowania. Jak moga to naprawi? Zofia wycigna row papeteri i zacza pisa: Drogi Filozofie! To ja byam w chatce wczesnym rankiem w niedziel. Bardzo chciaam Ci spotka, eby dokadniej przedyskutowa kilka zagadnie filozoficznych. Na razie jestem fank Platona, ale wcale nie jestem pewna, czy mia racj twierdzc, e idee czy wzorcowe obrazy istniej w innej rzeczywistoci. One istniej oczywicie w naszej duszy, ale przynajmniej na razie jestem zdania, e to zupenie inna sprawa. Musz te niestety przyzna, e na razie nie jestem wcale przekonana o tym, e nasza dusza jest naprawd niemiertelna. Osobicie nie mam adnych wspomnie z moich poprzednich istnie. Gdyby zdoa przekona mnie, e duszy mojej zmarej babci jest dobrze w wiecie idei, byabym bardzo wdziczna. Waciwie wcale nie ze wzgldu na filozofi zaczam pisa ten list, ktry wo do rowej koperty wraz z kostk cukru. Chciaam jedynie prosi o wybaczenie mego nieposuszestwa. Prbowaam wycign d na brzeg, ale widocznie miaam za mao siy. Bardzo moliwe te, e jaka wyjtkowo silna fala cigna j na wod. Mam nadziej, e zdoae wrci do domu such nog. Jeli nie, moe pocieszy Ci myl, e ja wrciam przemoczona do suchej nitki i prawdopodobnie porzdnie si przezibi. Ale to przecie moja wina. Niczego nie ruszaam w chacie, ale na nieszczcie nie mogam opanowa pokusy i zabraam kopert, na ktrej napisane byo moje imi. Zrobiam to wcale nie dlatego, e miaam zamiar co ukra, ale poniewa zauwayam kopert ze swoim imieniem i przez kilka zwariowanych sekund wydao mi si, e ona naley do mnie. Szczerze prosz o wybaczenie i obiecuj nie sprawia ju wicej zawodu. PS Od razu dokadnie przemyl wszystkie pytania. PS PS Czy lustro w mosinych ramach nad bia komod to zwyczajne lustro, czy zaczarowane? Pytam tylko dlatego, e nie przywykam, by moje wasne odbicie mrugao obojgiem oczu. Pozdrowienia Twoja szczerze zainteresowana uczennica Zofia

Przed woeniem listu do koperty Zofia przeczytaa go dwa razy. Nie by przynajmniej tak oficjalny, jak ten poprzedni, ktry napisaa do filozofa. Zanim zesza do kuchni, eby niepostrzeenie zabra kostk cukru, wyja kartk z zadaniami do przemy lenia. Co byo pierwsze - kura czy idea kura? Pytanie trudnoci dorwnywao starej zagadce o kurze i jajku. Bez jajka nie byoby kury, ale bez kury nie byoby jajka. Czy rwnie trudno znale odpowied na pytanie, czy pierwsza bya kura, czy idea kura? Zofia wiedziaa, co na ten temat myla Platon. Uwaa, e idea kura istniaa w wiecie idei na dugo przedtem, zanim pojawia si w wiecie zmysw. Wedug Platona dusza widziaa ide kura, zanim zamieszkaa w ciele. Ale Zofia uznaa, e wanie w tym Platon si myli. Czowiek, ktry nigdy nie widzia ywej kury ani adnego obrazka czy zdjcia kury, nie bdzie mia chyba take adnej idei kura. Przesza do nastpnego pytania. Czy czowiek ma jakie wrodzone idee? Bardzo wtpliwe, pomylaa Zofia. Trudno jej byo uwierzy, by noworodek posiada szczeglne bogactwo idei. Naturalnie nie mo na by tego cakiem pewnym, bo chocia dziecko nie umie mwi, nie musi to wcale oznacza, e ma zupenie pust gow. Ale musimy chyba najpierw zobaczy jak rzecz na wiecie, by mc cokolwiek o niej wiedzie? Jakie s rnice midzy rolin, zwierzciem i czowiekiem? Zofia natychmiast stwierdzia, e rnice s bardzo wyrane. Uwaaa na przykad, e duchowe ycie roliny nie jest szczeglnie skomplikowane. Nigdy nie syszaa o niebieskim dzwonku, ktry przeyby zawd miosny. Ro lina ronie, pobiera poywienie, wytwarza malekie nasionka, dziki ktrym si rozmnaa. I to chyba mniej wicej wszystko, co da si powiedzie o rolinie. Zofia dosza do wniosku, e to, co dotyczy rolin, dotyczy chyba take zwierzt i ludzi. Ale zwierzta maj jeszcze inne cechy. Potrafi na przykad si porusza (a kiedy jaka ra startowaa w biegu na szedziesit metrw?). Trudniejsze okazao si natomiast wskazanie r nic midzy czowiekiem a zwierzciem. Czowiek potrafi my le, ale zwierztom chyba take nie jest to obce. Zofia bya przekonana, e kot Shere Khan umie my le, a w kadym razie potrafi zachowywa si przemylnie. Ale czy jest w stanie rozwaa problemy filozoficzne? Czy kot moe zastanawia si nad rnicami midzy ro lin, zwierzciem i czowiekiem? Na pewno nie! Kot z pewnoci moe by zadowolony albo smutny, ale czy zada sobie pytanie o istnienie Boga albo nie miertelno duszy? Zofia stwierdzia, e to bardzo wtpliwe. Ale tu znw kaniao si zagadnienie dotyczce dziecka i wrodzonych idei. Rwnie trudno jest rozmawia o takich problemach z kotem jak z noworodkiem.

Dlaczego pada deszcz? Zofia wzruszya ramionami. Pada dlatego, e woda z morza paruje, a chmury zagszczaj si tak, e para wodna si skrapla i zaczyna pada. Uczya si o tym chyba w trzeciej klasie. Mona te rzecz jasna powiedzie, e deszcz pada, by ro liny i zwierzta mogy rosn. Ale czy to prawda? Czy deszczowe chmury maj jaki cel? No wanie, cel. Czy co jest wsplnym celem? Co jest potrzebne, aby czowiek mg y szczliwie? Nauczyciel filozofii pisa o tym na samym pocztku. Wszyscy ludzie potrzebuj poywienia, ciepa, mioci i troski. To wymienia jako podstawowe warunki, by mc dobrze y. Pniej wskaza rwnie, e wszystkim potrzebna jest odpowied na pewne filozoficzne pytania. Bardzo istotne jest te chyba wykonywanie pracy, ktr si lubi. Jeli kto na przykad nienawidzi ruchu ulicznego, nie bdzie specjalnie szczliwy, gdy zostanie kierowc takswki. A jeli kto nienawidzi odrabiania lekcji, na pewno nie bdzie dobrze si czu w roli nauczyciela. Zofia bardzo lubia zwierzta, moga wic wyobrazi sobie, e w przyszoci zostanie weterynarzem. W kadym razie nie uwaaa, by wygranie miliona w lotto byo konieczne do szczliwego ycia. Przeciwnie. Byo nawet takie powiedzenie: Lenistwo jest rdem wszelkiego za. Zofia siedziaa u siebie w pokoju a do chwili, gdy matka zawoaa j na obiad. Przyrzdzia antrykot i pieczone ziemniaki. Pycha! Zapalia te wiece. Na deser mia by krem z moroszkami. Przy obiedzie rozmawiay o rnych sprawach. Matka zapytaa, jak Zofia chciaaby obchodzi swoje pitnaste urodziny. Do tego czasu pozostawao jeszcze kilka tygodni. Zofia wzruszya ramionami. - Nie chcesz nikogo zaprosi? Nie chcesz urzdzi zabawy? - Moe... - Mogybymy zaprosi Mart i Ann Mari... i Hege. No i oczywicie Jorunn. I moe jeszcze Jorgena... Ale ty sama zdecydujesz najlepiej. Wiesz, ja wietnie pamitam swoje pitnaste urodziny. I wcale nie wydaje mi si, e to byo tak bardzo dawno temu. Ju wtedy czuam si dorosa. Czy to nie dziwne, Zosiu? Wydaje mi si, e od tej pory wcale si nie zmieniam. - Bo to prawda. Nic si nie zmienia. Ty si po prostu rozwina, zrobia starsza... - Hmm... bardzo po dorosemu powiedziane. Ale wydaje mi si, e ten czas min strasznie szybko.

ARYSTOTELES ...porzdni, ktry chcia zaprowadzi ad wrd poj... Matka drzemaa po obiedzie, a Zofia posza do Zauka. Do rowej koperty wsuna kostk cukru i napisaa na wierzchu Dla Alberta. adnego nowego listu nie byo, ale ju po kilku minutach Zofia usyszaa psa. - Hermes! - zawoaa i w nastpnej chwili pies przedar si do Zauka z du t kopert w pysku. - Dobry piesek! Zofia obja go za kark; dysza i sapa jak maszyna parowa. Dziewczynka wyja row kopert z kostk cukru i woya mu do pyska. Pies wyczo ga si z Zauka i pobieg do lasu. Otwierajc kopert Zofia bya odrobin zdenerwowana. Czy bdzie tu co o chatce i odzi? W kopercie, jak zwykle, byy arkusiki spite spinaczem. Ale bya te jedna luna kartka. Zofia zacza od niej. Droga Panno Detektyw! A raczej, eby by bardziej dokadnym, panno wamywaczko. Sprawa zostaa ju zgoszona policji... Nie, nie, a tak bardzo si nie gniewam. Jeli tak sam ciekawo wykazujesz w szukaniu odpowiedzi na zagadki filozofii, to bardzo obiecujce. Szkoda tylko, e bd zmuszony si wyprowadzi. No c, to naturalnie moja wina. Powinienem wiedzie, e naleysz do tych, ktrzy pragn dotrze do samego sedna. Pozdrowienia, Alberto Zofia odetchna z ulg. A wic nie jest na ni zy. Ale dlaczego musi si wyprowadzi? Zabraa due kartki i pobiega na gr do swego pokoju. Lepiej by w domu, kiedy matka si obudzi. Uoya si wygodnie na ku i zacza czyta o Arystotelesie. Filozof i uczony

Droga Zosiu! Na pewno zastanowia Ci teoria idei Platona. I nie Ciebie pierwsz. Nie wiem, czy przyja j bez zastrzee, czy te nasuny Ci si jakie wtpliwoci. Jeli jednak masz jakie uwagi krytyczne, moesz by pewna, e takie same wysun ju ARYSTOTELES (384-322 r. p.n.e.), ktry by uczniem Akademii Platona przez cae dwadziecia lat. Arystoteles nie by Ateczykiem. Pochodzi z Macedonii, ale przyby do Aten i wstpi do Akademii, kiedy Platon mia szedziesit jeden lat. By synem powaanego lekarza, a wic uczonego-przyrodnika. Ju takie pochodzenie moe nam co powiedzie o filozoficznym zaoeniu Arystotelesa. Najbardziej interesowaa go ywa przyroda. By nie tylko ostatnim z wielkich greckich filozofw, lecz tak e pierwszym wielkim biologiem Europy. Cho moe zabrzmi to zbyt ostro, wyra si nastpujco: Platon tak bardzo zajty by wiecznymi formami czy ideami, e nie zwraca szczeglnej uwagi na zmiany w przyrodzie. Arystoteles natomiast zajmowa si wanie tymi zmianami, czy - jak powiemy dzisiaj - procesami zachodzcymi w przyrodzie. Mwic jeszcze wyraniej, moemy stwierdzi, e Platon zupenie odwrci si od wiata dostpnego zmysom i na wszystko wok siebie patrzy mruc oczy. (Chcia przecie wydosta si z jaskini. Pragn zajrze do wiecznego wiata idei!) Arystoteles czyni cakiem odwrotnie: na czworakach obserwowa ryby i aby, anemony i maki. Moesz powiedzie, e Platon posugiwa si tylko swoim rozumem. Arystoteles wykorzystywa take i zmys y. Rnica midzy nimi widoczna jest take w sposobie pisania. Podczas gdy Platon by twrc, ktrego dziea pene s przenoni i poetyckich obrazw, pisma Arystotelesa s suche i szczeg owe jak leksykon. Natomiast bardzo czsto za tym, co pisze, kryj si autentyczne studia przyrody. W rnych staroytnych przekazach wymienionych jest a 170 tytuw pism Arystotelesa; zachowao si z nich tylko 47. Nie chodzi tu o gotowe ksiki; s to gwnie notatki do wykadw. Rwnie w czasach Arystotelesa filozofii nauczano przede wszystkim ustnie. Arystoteles stworzy profesjonalny jzyk, ktrym nauka posuguje si do dzisiaj, i to jest jego najwikszy wkad do kultury europejskiej. By wielkim systematykiem, ktry uporzdkowa podstawowe pojcia z rnych dziedzin wiedzy.

Arystoteles pisa o niemal wszystkich naukach, ja zadowol si omwieniem tylko tych najwaniejszych. Poniewa tak wiele opowiedziaem Ci o Platonie, najpierw dowiesz si, jak Arystoteles traktuje nauk Platona o ideach. Nast pnie przyjrzysz si, jak formuuje sw wasn filozofi przyrody. To przecie wanie Arystoteles podsumowa to, co przed nim powiedzieli filozofowie przyrody. Zobaczymy rwnie, w jaki sposb porzdkuje nowe pojcia i daje podstawy logice jako nauce. Na koniec przedstawi Ci pogldy Arystotelesa na czowieka i spo eczestwo. Jeli akceptujesz te warunki, to zakasujemy rkawy i zabieramy si do pracy. Nie ma wrodzonych idei Tak jak jego poprzednicy, Platon wrd bezustannie zachodzcych zmian pragn odnale co wiecznego i niezmiennego. Dla niego tym czym okazay si idee stojce ponad wiatem zmysowym. Platon uwaa ponadto, e idee s bardziej rzeczywiste od zjawisk przyrody. Najpierw pojawia si idea ko, a dopiero pniej nadbiegy kusem konie ze wiata zmys w, jak cienie na cianie jaskini. Idea kura bya wic wczeniejsza ni kura i jajko. Arystoteles uzna, e Platon postawi wszystko na gowie. Zgadza si ze swym nauczycielem, e konkretny ko pynie oraz e aden ko nie yje wiecznie. Zgadza si take, e sama forma konia jest wieczna i niezmienna. Ale idea ko jest jedynie pojciem, ktre my, ludzie, stworzyli my sobie po tym, jak zobaczylimy pewn liczb koni. Tak wic idea czy forma konia nie istnieje sama w sobie. Forma ko to dla Arystotelesa cechy konia, czyli to, co dzisiaj okrelamy jako gatunek - ko. Sprecyzuj: przez form konia Arystoteles rozumie to, co wsplne jest dla wszystkich koni. I tu okazuje si, e przykad z pierniczkami nie pasuje, bo formy pierniczkw istniej przecie cakiem niezalenie od konkretnych pierniczkw. Arystoteles nie wierzy w istnienie takich wanie form, ktre, powiedzmy, le gdzie na odrbnej p ce poza przyrod. Dla Arystotelesa bowiem formy tkwi w samych rzeczach, jako cechy wyr niajce je spord innych rzeczy. Arystoteles nie zgadza si wic z Platonem, e idea kura jest wczeniejsza od samej kury. To, co Arystoteles nazywa form kury, obecne jest w kadej kurze jako jej szczeglne cechy, na przykad znoszenie jajek. Tak wic kura i forma kury s nierozczne jak ciao i dusza.

Waciwie powiedzielimy ju sobie najwaniejsze o krytyce teorii idei Platona przeprowadzonej przez Arystotelesa. Ale pamitaj, Zosiu, e mwimy teraz o dramatycznym zwrocie w sposobie mylenia. Dla Platona najwyszym stopniem rzeczywistoci jest to, co mylimy z uyciem rozumu. Dla Arystotelesa rwnie oczywiste byo, e najwyszym stopniem rzeczywistoci jest to, co postrzegamy za pomoc zmys w. Platon twierdzi, e przyroda, jak wok nas widzimy, to tylko odbicie czego, co istnieje w sposb bardziej rzeczywisty w wiecie idei. Arystoteles wyraa pogld dokadnie przeciwny: to, co jest w ludzkiej duszy, to tylko odbicia przedmiotw istniejcych w przyrodzie. Prawdziwym wiatem jest wic przyroda. Zdaniem Arystotelesa Platon zachowa mityczny obraz wiata, w ktrym ludzkie wyobraenia plcz si z rzeczywistym wiatem. Arystoteles twierdzi, e w wiadomoci nie istnieje nic, czego przedtem nie dowiadczylibymy zmysami. Platon mgby powiedzie, e w naturze nie istnieje nic, czego przedtem nie byo w wiecie idei. Arystoteles uwaa, e Platon w ten sposb podwaja liczb przedmiotw. Wyjania istnienie konkretnego konia, wskazujc na ide ko. Ale co to za wyjanienie, Zosiu? Skd wzia si idea ko? A moe istnieje jeszcze jaki trzeci ko, ktrego idea ko jest tylko odbiciem? Arystoteles uwaa, e wszystkie myli i idee, jakie w sobie nosimy, przedostay si do naszej wiadomoci dziki temu, co widzimy i syszymy. Posiadamy jednak rozum, z ktrym si rodzimy. Mamy wrodzon zdolno porzdkowania wrae zmysowych w rozmaite grupy i klasy. W taki sposb powstaj pojcia: kamie, ro lina, zwierz, czowiek. Tak powstaj pojcia: ko, homar, kanarek. Arystoteles nie zaprzecza temu, e czowiek posiada przyrodzony mu rozum. Przeciwnie, jest zdania, e rozum jest najbardziej charakterystyczn cech czowieka. Ale nasz rozum jest cakiem pusty, dopki nie poznamy czego zmys ami. Czowiek nie posiada wic adnych wrodzonych idei. Formy s waciwociami rzeczy Wyjaniwszy swj stosunek do platoskiej teorii idei, Arystoteles konstatuje, e rzeczywisto skada si z rozmaitych konkretnych rzeczy, ktre stanowi jedno formy i materii. Materia to materia, z ktrego rzecz jest zrobiona, podczas gdy forma to szczeglne waciwoci rzeczy. Przed Tob, Zosiu, trzepocze skrzydami kura. Form kury jest wanie to, e trzepocze skrzydami, gdacze i znosi jajka. Przez form kury rozumie si wic waciwoci

szczeglne dla tego gatunku - czyli to, co kura robi. Kiedy kura zdycha - a wic przestaje gdaka - przestaje take istnie forma kury. Jedyne, co zostaje, to materia kury (przykra sprawa, Zosiu!), ale to nie jest ju kura. Jak ju mwiem, Arystoteles interesowa si zmianami zachodzcymi w przyrodzie. W materii zawsze tkwi moliwo osignicia okrelonej formy. Moemy powiedzie, e materia dy do urzeczywistnienia tkwicej w niej moliwoci. Wedug Arystotelesa kada zmiana w przyrodzie jest przeksztaceniem z moliwoci w rzeczywisto. Dobrze, dobrze, Zosiu. Zaraz Ci to wyjani. Opowiem Ci pewn zabawn historyjk. By sobie raz rzebiarz, ktry sta pochylony nad wielkim blokiem granitu. Kadego dnia rzebi i ry w bezksztatnym kamieniu. Ktrego ranka odwiedzi go may chopczyk. Czego szukasz? - zapyta. Poczekaj, to zobaczysz - odpar rzebiarz. Chopiec wrci po kilku dniach, a w tym czasie rzebiarz wyku ju w granicie piknego konia. Chopiec wpatrywa si w niego z rozdziawion buzi. Potem odwrci si do rzebiarza i zapyta: Skd wiedziae, e on tam jest?. No wanie, skd mg to wiedzie? Rzebiarz w pewien sposb widzia form konia w bloku granitu, bo w tym akurat kawaku kamienia tkwia moliwo, by nada mu t form. Arystoteles uwaa, e tak samo w kadej rzeczy w przyrodzie tkwi moliwo realizacji czy osignicia okrelonej formy. Wrmy do kury i jajka. W kurzym jajku tkwi moliwo, by kiedy stao si kur. Nie znaczy to wcale, e wszystkie kurze jajka bd kiedy kurami, bo przecie niektre trafiaj na st nakryty do niadania - jako jajko na mikko, omlet czy jajecznica - bez urzeczywistnienia tkwicej w jajku formy. Wiadomo take, e z kurzego jajka nigdy nie wykluje si g. Taka moliwo nie tkwi w kurzym jajku. Forma jakiej rzeczy mwi wic co o moliwoci tkwicej w tej rzeczy, a take o ograniczeniach, ktre tej rzeczy dotycz. Kiedy Arystoteles mwi o formie i materii rzeczy, ma na my li nie tylko ywe organizmy. Tak jak form kury jest gdakanie, trzepotanie skrzydami oraz skadanie jaj, tak form kamienia jest to, e spada na ziemi. Naturalnie moesz podnie kamie i wyrzuci go wysoko w powietrze, ale poniewa w naturze kamienia ley spadanie na ziemi, nie zdo asz dorzuci go do ksiyca. (Przeprowadzajc ten eksperyment musisz by bardzo ostrona, bo kamie moe si zemci. Bdzie stara si powrci na ziemi jak najszybciej, i niech si strzee ten, kto stanie mu na drodze!) Przyczyna celowa

Zanim zakoczymy rozwaania o tym, e wszystkie ywe i nieoywione rzeczy posiadaj form, mwic co o moliwej dziaalnoci rzeczy, musz doda, e Arystoteles mia do niezwyky pogld na przyczyny dziaaj ce w przyrodzie. Dzisiaj, kiedy mwimy o przyczynie tego czy tamtego, chodzi nam o to, w jaki sposb co si dzieje. Szyba jest rozbita dlatego, e Petter rzuci w ni kamieniem; but powstaje, poniewa szewc zeszywa kawaki skr. Arystoteles uwaa jednak, e w przyrodzie jest kilka typw przyczyn. W sumie wymienia cztery r ne typy. Najwaniejsze jest zrozumienie, co mia na myli mwic o przyczynie celowej. Jeli chodzi o wybijanie szyb, nasuwa si oczywicie pytanie, dlaczego Petter rzuci w okno kamieniem. Pytamy, jaki mia w tym cel. Nie mamy take wtpliwoci, e zamiar czy cel odgrywa rwnie bardzo wan rol przy szyciu buta. Arystoteles uwaa jednak, e mamy do czynienia z ow przyczyn celow take wtedy, gdy chodzi o wszystkie procesy zachodzce w przyrodzie. Wystarczy nam jeden przykad. Dlaczego pada deszcz, Zosiu? Na pewno w szkole uczya si, e pada dlatego, i para wodna w chmurach schadza si i gstnieje w krople wody, ktre spadaj na ziemi z powodu siy cienia. Arystoteles zgodnie pokiwaby gow. Dodaby jednak, e wymienia dopiero trzy przyczyny. Przyczyna materialna to ta, e para wodna (czyli chmury) znalaza si akurat w tym miejscu, gdzie powietrze byo chodne. Przyczyna sprawcza to fakt, e para wodna ochadza si i przyczyna formalna to to, e form czy natur wody jest spadanie na ziemi. Gdyby nic ju wicej nie doda a, Arystoteles uzupeniby Twoj wypowied stwierdzeniem, e pada dlatego, poniewa roliny i zwierzta potrzebuj wody deszczowej, aby mogy rosn. To wanie nazwa przyczyn celow. Jak widzisz, Arystoteles przypisywa kroplom wody yciodajne zamiary. My pewnie postawiliby my to wszystko na g owie i powiedzieliby my, e roliny rosn dlatego, e istnieje wilgo. Dostrzegasz rnic, Zosiu? Arystoteles uwaa, e celowo istnieje w caej przyrodzie. Deszcz pada po to, by ro liny mogy rosn, pomaracze i winogrona rosn po to, by ludzie mogli je je. Dzisiejsza nauka stoi na odmiennym stanowisku. Mwimy, e poywienie i wilgo to warunki, ktre musz by spenione, aby zwierzta i ludzie mogli y. Gdyby byo inaczej, nie mogliby my istnie. Karmienie nas nie jednak celem wody czy pomaraczy. Jeli chodzi o pogld na przyczyny, moe ogarn nas ochota, by stwierdzi, e Arystoteles si pomyli. Ale nie spieszmy si zbytnio. Wielu ludzi wierzy, e Bg stworzy wiat takim, jaki jest, wanie po to, by ludzie i zwierzta mogli na nim y. Na takiej podstawie mona naturalnie twierdzi, e w rzekach pynie woda dlatego, e ludzie i

zwierzta potrzebuj jej do ycia. Mwimy jednak wtedy o celu czy zamiarze Boga. A wic nie krople deszczu czy woda w rzece chc naszego dobra, lecz Bg. Logika Rozdzia midzy form a materi odgrywa istotn rol rwnie wtedy, gdy Arystoteles opisuje sposb, w jaki ludzie poznaj wiat. Gdy co poznajemy, porzdkujemy rzeczy w rne grupy, czyli kategorie. Widz konia, p niej jeszcze jednego konia, i jeszcze jednego. Konie nie s wcale identyczne, ale we wszystkich tkwi co takiego samego, i wanie to, co wsplne dla wszystkich koni, jest form konia. To, co rni konie od siebie - cechy indywidualne - naley do materii konia. Tak wanie my, ludzie, chodzimy po wiecie i sortujemy rzeczy, wkadajc je do rnych przegrdek. Umieszczamy krowy w oborze, konie w stajni, winie w chlewie, a kury w kurniku. To samo si dzieje, kiedy Zofia Amundsen sprzta w swoim pokoju. Wkada ksiki na pk z ksikami, podrczniki do plecaka, a tygodniki do szuflady w komodzie. Starannie skada ubrania i ukada je w szafie - na jednej p ce majtki, na drugiej swetry, a skarpety w oddzielnej szufladzie. Zwr uwag, e to samo robimy w naszych gowach: rozrniamy przedmioty zrobione z kamienia, przedmioty zrobione z weny, przedmioty zrobione z gumy. Odrniamy rzeczy ywe od nieoywionych, rozrniamy roliny, zwierzta i ludzi. Nie pogubia si, Zosiu? Arystoteles pragn wic zrobi gruntowne porzdki w panieskim pokoiku przyrody. Stara si udowodni, e wszystkie rzeczy w przyrodzie nale do rnych grup i podgrup (Hermes to ywa istota, dokadniej - zwierz, dokadniej krgowiec, dokadniej - ssak, dokadniej - pies, dokadniej - labrador, dokadniej - samiec labradora). Pjd do swojego pokoju, Zosiu. Podnie z podogi jakikolwiek przedmiot. Bez wzgldu na to, co wemiesz do rki, przekonasz si, e to, co podniosa, naley do jakiej klasy. W dniu, kiedy ujrzaaby co, czego nie umiaaby sklasyfikowa, przeyaby prawdziwy szok. Gdyby na przykad zobaczya jaki may kbek czego i nie moga z pewnoci orzec, czy naley on do krlestwa rolin, krlestwa zwierzt czy krlestwa mineraw, myl, e baaby si tego dotkn. Powiedziaem: krlestwo ro lin, krlestwo zwierzt i krlestwo mineraw. Przypomina mi si gra towarzyska, w ktrej jakiego nieboraka albo nieboraczk wygania si

na korytarz, a reszta towarzystwa ustala, o czym bdzie myle. w nieborak, kiedy wrci do pokoju, ma odgadn, o czym myl pozostali. Towarzystwo postanawia myle o kotku Monsie, ktry wanie w tej chwili siedzi w ogrodzie ssiadw. Nieborak wraca z przedpokoju i zaczyna zgadywa. Zebrani mog mu tylko odpowiada tak lub nie. Jeli nieborak jest dobrym arystotelikiem - a w takim razie wcale nie jest nieborakiem - zabawa moe przebiega nastpujco: Czy to co konkretnego? (Tak!) Czy to naley do krlestwa mineraw? (Nie!) Czy to co ywego? (Tak!) Czy to naley do krlestwa rolin? (Nie!) Czy to zwierz? (Tak!) Czy to ptak? (Nie!) Czy to ssak? (Tak!) Czy to cae zwierz? (Tak!) Czy to kot? (Tak!) Czy to Mons? (Taaak! miech...) A wic t zabaw towarzysk wymy li Arystoteles. Zasug Platona jest wymylenie zabawy w chowanego. Uznanie dla Demokryta za wynalezienie klockw Lego ju wyrazilimy. Arystoteles by pedantycznym porzdnisiem, pragncym zaprowadzi ad wrd poj, ktrymi posuguj si ludzie. On to wanie da podstawy logice jako nauce. Poda wiele surowych zasad ustalania, jakie sdy i pojcia s logicznie udowodnione. Znw wystarczy nam jeden przykad: jeli stwierdz najpierw, e wszystkie ywe istoty s miertelne (pierwsze zaoenie), a pniej, e Hermes jest yw istot (drugie zaoenie), to mog z tego wycign eleganck konkluzj, e Hermes jest miertelny. Przykad ten pokazuje, e logika Arystotelesa dotyczy stosunku midzy pojciami, w tym przypadku pojciami ywej istoty i miertelnoci. Cho musimy przyzna Arystotelesowi racj, e powyszy wniosek jest w stu procentach prawdziwy, musimy take powiedzie sobie, e nie wnosi on niczego nowego. Z gry wiedzielimy, e Hermes jest miertelny (jest przecie psem, a wszystkie psy to ywe istoty, w przeciwiestwie do kamieni na Mount Everecie). Tak, Zosiu, wiedzielimy to ju wczeniej. Nie zawsze jednak stosunek midzy grupami rzeczy moe wydawa si rwnie jasny. Czasami konieczne jest uporzdkowanie naszych poj. Podam Ci jeszcze jeden przykad: czy to naprawd moliwe, e malekie myszki ss mleko matki tak jak jagnita i prosita? Niewtpliwie brzmi to nieco dziwnie, ale zastanwmy si. W kadym razie myszy nie skadaj jaj (kiedy ostatnio widziaa mysie jajko?). To znaczy, e rodz ywe dzieci - tak jak winie i owce. Zwierzta, ktre rodz ywe mode, nazywamy ssakami, a ssaki to zwierzta, ktre ss mleko matki! Tym samym dotarlimy do celu. Nosilimy odpowied w sobie, ale musielimy si zastanowi. W biegu zapomnieli my, e mae myszki naprawd pij mleko matki. Moe dlatego, e nigdy nie obserwowalimy

karmienia mysich dzieci, a to oczywicie dlatego, e myszy nie lubi pokazywa ludziom, jak opiekuj si modymi. Drabina natury Porzdkujc wiat Arystoteles wskazuje przede wszystkim na fakt, e rzeczy w przyrodzie mona podzieli na dwie gwne grupy. Z jednej strony mamy rzeczy nieoywione - takie jak kamienie, krople wody, grudki ziemi. One pozbawione s wrodzonej moliwoci zmian. Zdaniem Arystotelesa, takie nieoywione rzeczy mog zmieni si jedynie pod wpywem oddziaywa z zewntrz. Z drugiej strony mamy rzeczy oywione, w ktrych tkwi moliwo zmian. Jeli chodzi o rzeczy oywione, Arystoteles wskazuje, e mona je podzieli na dwie rnice si od siebie gwne grupy. Z jednej strony mamy ywe roliny, z drugiej ywe istoty. Wreszcie ywe istoty mona podzieli na dwie podgrupy - zwierzta i ludzi. Musisz przyzna Arystotelesowi racj; podzia ten jest jasny i przejrzysty. Midzy rzeczami oywionymi a nieoywionymi, na przykad midzy r a kamieniem, jest istotna r nica. Ro liny i zwierzta, na przykad r a i ko, take znacznie si r ni od siebie. Jestem rwnie zdania, e istnieje pewna rozbieno midzy kamieniem a czowiekiem. Ale na czym polegaj te rnice? Czy moesz mi na to odpowiedzie? Nie mam, niestety, czasu czeka, a mi odpiszesz i woysz odpowied do rowej koperty razem z kostk cukru, sam wic powiem: dzielc zjawiska przyrody na rne grupy Arystoteles za podstaw podziau przyjmuje waciwoci poszczeglnych rzeczy, czyli to, co mog lub robi. Wszystkie rzeczy oywione (ro liny, zwierzta i ludzie) posiadaj zdolno do pobierania pokarmu, ronicia i rozmnaania. Wszystkie ywe istoty (zwierzta i ludzie) maj rwnie zdolno wyczuwania wiata zewntrznego i poruszania si w naturze. Wszyscy ludzie maj poza tym zdolno my lenia, a wic porzdkowania wrae zmysowych w grupy i klasy. Jednak w przyrodzie nie ma adnych naprawd ostro zarysowanych granic. Moemy zaobserwowa gadkie przejcie od bardzo prostych ro lin do bardziej skomplikowanych. Na samym szczycie tej drabiny stoi czowiek, ktry - zdaniem Arystotelesa - yje caym yciem przyrody. Czowiek ronie i pobiera pokarm jak roliny, ma uczucia i zdolno poruszania si jak zwierzta, a w dodatku posiada szczegln waciwo, ktra jest charakterystyczna tylko dla niego, a mianowicie zdolno racjonalnego mylenia.

Tym samym czowiek posiada iskr boskiego rozumu. Tak, tak, Zosiu, boskiego. W kilku miejscach Arystoteles wskazuje, e musi istnie Bg, ktry wprawi w ruch wszelkie zmiany w przyrodzie. W ten sposb Bg stanowi absolutny szczyt drabiny przyrody. Arystoteles wyobraa sobie, e ruchy gwiazd i planet rzdz ruchem na Ziemi. Musi jednak istnie co, co wprawia w ruch rwnie ciaa niebieskie. Arystoteles nazwa to pierwszym poruszajcym, czyli Bogiem. Pierwszy poruszajcy sam pozostaje w bezruchu, ale jest pierwsz przyczyn ruchw cia niebieskich, a tym samym wszelkich ruchw w przyrodzie. Etyka Wrcimy teraz do czowieka, Zosiu. Form czowieka jest wedug Arystotelesa to, e ma on zarwno dusz rolinn, dusz zwierzc, jak i dusz mylc. Arystoteles zadaje wic pytanie: Jak powinien y czowiek? Co jest potrzebne, by ycie czowieka byo szczliwe? Krtko odpowiem: czowiek bdzie szczliwy jedynie wtedy, gdy wykorzysta wszystkie swoje zdolno ci i moliwoci. Arystoteles uwaa, e istniej trzy formy szczcia. Pierwsz form szczcia jest ycie wrd namitnoci i przyjemno ci. Drug - ycie wolnego i odpowiedzialnego obywatela, a trzeci - ycie badacza i filozofa. Arystoteles podkrela, e aby czowiek by naprawd szczliwy, spenione musz by te trzy warunki jednoczenie. Gdyby y dzisiaj, by moe stwierdziby, e czowiek, ktry troszczy si wycznie o swoje ciao, yje niepenie i uomnie, tak samo jak ten, ktry wykorzystuje tylko gow. Obie te skrajnoci s wyrazem skrzywionego stylu ycia. Rwnie jeli chodzi o stosunek do innych ludzi, Arystoteles zaleca drog zotego rodka: mamy nie by ani tchrzliwi, ani zuchwali, lecz m ni (zbyt mao mstwa to tchrzostwo, zbyt duo - zuchwalstwo). Nie powinnimy te by ani skpi, ani rozrzutni, lecz hojni (zbyt mao hojnoci to skpstwo, zbyt duo - rozrzutno). To dokadnie tak jak z jedzeniem. Niebezpiecznie jest je za mao, ale zbyt duo jedzenia take szkodzi. Zarwno etyka Platona, jak i Arystotelesa przypomina greck medycyn: jedynie zachowujc rwnowag i umiar mog by szczliwym, harmonijnym czowiekiem. Polityka

Stwierdzenie, e czowiek nie moe bez reszty odda si jednej dziedzinie ycia, pojawia si take w pogldach Arystotelesa na spoeczestwo. Arystoteles powiedzia, e czowiek jest istot polityczn. Uwaa, e bez otaczajcego nas spo eczestwa nie bylibymy prawdziwymi ludmi. By zdania, e rodzina i wioska lub miasteczko mog zaspokoi potrzeby yciowe niszego rzdu, takie jak poywienie i ciepo, maestwo i wychowanie dzieci. Najwysz jednak form ludzkiej wsplnoty jest pastwo. Czas wic na pytanie, w jaki sposb powinno by zorganizowane pastwo. (Pamitasz chyba pastwo filozofw Platona?) Arystoteles wymienia trzy r ne formy pastwa. Jedn z nich jest monarchia - co znaczy, e jest tylko jeden najwyszy szef pastwa. Aby ta forma pastwa bya dobra, nie moe przeksztaci si w tyrani, a wic w taki stan, gdzie jedynowadca rzdzi pastwem, kierujc si wycznie wasnym dobrem. Drug dobr form pastwa jest arystokracja. W pastwie arystokratycznym rzdzi mniejsza lub wiksza grupa przywdcw. Ta forma pastwa powinna wystrzega si, by nie przeobrazi si w oligarchi, dzi nazwalibymy to junt. Trzeci dobr form pastwa Arystoteles nazwa politej, co oznacza demokracj. Rwnie ta forma pastwa ma z stron. Demokracja moe szybko przerodzi si w ochlokracj, czyli rzdy t umu (nawet gdyby tyran Hitler nie by szefem pastwa w Niemczech, wszyscy drobniejsi nazici mogliby stworzy straszliw ochlokracj). Pogld na kobiety Na koniec powiemy sobie co nieco o pogldach Arystotelesa na kobiety. Nie byy one niestety rwnie budujce jak Platona. Arystoteles uwaa, e kobiecie czego brakuje. Jest zdeformowanym mczyzn. Podczas zapodnienia kobieta pozostaje bierna, przyjmujca, podczas gdy mczyzna jest stron aktywn, dajc. Dziecko dziedziczy jedynie cechy mczyzny. Arystoteles wierzy, e wszelkie cechy dziecka tkwi gotowe w nasieniu mczyzny. Kobieta jest jak rola uprawna, ktra tylko przyjmuje w siebie ziarno i nosi je w sobie, a wyro nie, podczas gdy mczyzna jest siewc. Mwic to w sposb prawdziwie Arystotelesowy, mczyzna daje form, a kobieta materi. e czowiek tak rozumny jak Arystoteles mg si tak myli, gdy chodzio o stosunek do pci, jest oczywicie zdumiewajce, a poza tym godne ubolewania. Wskazuje nam to jednak na dwie rzeczy: po pierwsze, e Arystoteles nie mg mie zbyt duego dowiadczenia, jeli chodzi o ycie kobiet i dzieci. Po drugie, jak zy obrt mog przyj sprawy, kiedy mczyni maj wyczno na filozofi i nauk.

Stosunek Arystotelesa do kobiet zosta niestety utrwalony, gdy to jego pogldy, a nie Platona, rozpowszechniy si w redniowieczu. W ten sposb Koci przej stosunek do kobiet, ktry waciwie nie znajduje adnego uzasadnienia w Biblii. Jezus take nie by wrogiem kobiet! Na razie na tym kocz, ale obiecuj, e jeszcze si do Ciebie odezw. Przeczytawszy rozdzia o Arystotelesie p tora raza, Zofia woya kartki do tej koperty i zacza rozglda si po pokoju. Na pododze przewalay si ksiki i segregatory. Z szafy wystaway skarpetki i bluzki, rajstopy i dinsy. Na krzele przy biurku kbia si bezadna pltanina brudnych ciuchw. Zofi ogarna nagle nieprzeparta ochota, by wprowadzi ad. Zaczta od oprnienia z ubra wszystkich pek w szafie. Wyrzucia rzeczy na podog. To wane, by zacz od samego pocztku. Teraz zabraa si do mozolnej pracy polegajcej na starannym skadaniu kadej czci garderoby i wybieraniu dla niej miejsca. W szafie byo siedem p ek. Zofia przeznaczya oddzieln pk na majtki i koszulki, inn na skarpety i rajstopy, a jeszcze inn na d ugie spodnie. W ten sposb po kolei zape nia ca szaf. Nie miaa wtpliwoci, gdzie powinna umieci jak cz ubrania. To, co kwalifikowao si do prania, wsadzia do plastykowej torby, znalezionej na najniszej p ce. Zjedna tylko rzecz miaa problem, nie wiedziaa, gdzie j umieci. Bya to do zwyczajna biaa podkolanwka. I wcale nie o to chodzio, e drugiej do pary brakowao. Ta podkolanwka nigdy nie naleaa do Zofii. Dziewczynka przez kilka minut na wszystkie strony ogldaa skarpetk. Nie bya oznaczona adnym imieniem, ale Zofia miaa swoje podejrzenia, do kogo moga nalee. Rzucia j na najwysz pk razem z torb pen klockw Lego, kaset wideo i czerwon jedwabn apaszk. Teraz przysza kolej na podog. Zofia posortowaa ksiki i segregatory, tygodniki i plakaty - dokadnie tak, jak nauczyciel filozofii opisa w rozdziale o Arystotelesie. Kiedy uporaa si z podog, zacielia ko, a nastpnie wzia si za biurko. Na koniec zebraa wszystkie kartki wykadu o Arystotelesie w porzdny stosik. Znalaza pusty segregator, wycigna dziurkacz, przedziurkowaa kartki i woya je do segregatora. Segregator wsuna na grn pk w szafie, tam gdzie wczeniej wrzucia bia podkolanwk. Postanowia, e pniej przyniesie z Zauka puszk po ciastkach. Od tej pory bdzie panowa porzdek. Zofia nie mylaa tylko o przedmiotach w pokoju. Po przeczytaniu o Arystotelesie zrozumiaa, e rwnie wane jest utrzymywanie

porzdku w pojciach i wyobraeniach. Na podobne zagadnienia zarezerwowaa najwysz pk w szafie. Byo to jedyne miejsce w pokoju, nad ktrym nie miaa penej kontroli. Matka od kilku godzin nie dawaa o sobie zna. Zofia zesza na d. Przed obudzeniem matki musiaa nakarmi swoje zwierzaki. W kuchni pochylia si nad akwarium ze zotymi rybkami. Jedna rybka bya czarna, druga pomaraczowa, a trzecia biao-czerwona. Dlatego wanie nazwaa je Czarny Piotru, Zotowosa i Czerwony Kapturek. Sypic pokarm do wody powiedziaa: - Naleycie do oywionej czci przyrody, a to znaczy, e moecie pobiera pokarm, rosn i rozmnaa si. Okrelajc bliej, naleycie do krlestwa zwierzt, a wic moecie si porusza i patrze na wiat. A mwic jeszcze dokadniej, jestecie rybami, a wic oddychacie skrzelami i pywacie sobie tam i z powrotem w wodzie ycia. Zofia zakrcia wieczko naczyka z pokarmem dla rybek. Zadowolona bya z umiejscowienia z otych rybek w porzdku przyrody, a ju szczegln przyjemno sprawio jej wyraenie woda ycia. Teraz przysz a kolej na papuki. Nasypaa troch ziarenek do korytka i powiedziaa: - Kochana Kruszynko i Okruszku! Jestecie licznymi maymi papukami dlatego, e rozwinycie si ze licznych maych papukowych jajeczek, a poniewa w formie tych jajeczek tkwia moliwo, e rozwiniecie si w papuki, to na szczcie teraz nie jestecie wielkimi, skrzeczcymi papugami. Zofia przesza do duej azienki. Tu, w sporym pudle lea leniwy w. Zdarzao si, e kiedy matka braa prysznic, gono woaa, e ktrego dnia go zamorduje. Na razie jednak byy to tylko czcze pogrki. Zofia wyja ze soika li saaty i po oya go w pudeku. - Kochany Gowindo - przemwia. - Nie naleysz do najszybszych zwierzt na wiecie, ale w kadym razie jeste zwierzciem i moesz przeywa przynajmniej malek cz ogromnego wiata, w ktrym yjemy. Niech ci pocieszy to, e nie ty jeden nie umiesz przeskoczy samego siebie. Shere Khan na pewno by gdzie na dworze, bo taka ju jest kocia natura. Zofia skierowaa si do sypialni matki. Przesza przez salon. Na stoliku sta wazon peen onkili. Kiedy Zofia je mijaa, te kwiaty jakby pochyliy si w ukonie. Dziewczynka przystana na moment i palcami delikatnie musna gadkie korony. - I wy take naleycie do oywionej czci przyrody - powiedziaa. - Jestecie w pewien sposb uprzywilejowane w stosunku do wazonu, w ktrym stoicie. Ale niestety nie potraficie tego zrozumie.

Teraz Zofia wlizgna si do sypialni matki. Mama spaa g boko, ale Zofia pooya jej rk na gowie. - A ty naleysz do najwikszych szczliwcw - powiedziaa. - Nie tylko yjesz jak lilie na ce. I nie tylko jeste yw istot jak Shere Khan i Gowinda. Jeste czowiekiem i posiadasz zdolno mylenia. - Co ty takiego mwisz, Zosiu? Najwyraniej mama obudzia si szybciej ni zwykle. - Mwi tylko, e przypominasz ospaego wia. Poza tym chciaam poinformowa, e posprztaam w pokoju. Zabra am si do dziea z filozoficzn dokadnoci. Matka na wp uniosa si w ku. - Ju wstaj - powiedziaa. - Czy moesz zrobi kaw? Zofia uczynia, o co j poproszono, i niedugo siedziay z matk w kuchni przy kawie, soku i czekoladzie. W pewnej chwili Zofia zapytaa: - Czy kiedykolwiek zastanawiaa si, mamo, dlaczego yjemy? - Widz, e si nie poddajesz. - Tak, bo znam ju odpowied. Ludzie yj na tej planecie po to, by kto nazwa wszystkie rzeczy, ktre si tu znajduj. - Ach tak? Nigdy o tym nie my laam. - To znaczy, e masz powany problem, bo czowiek jest istot mylc. Jeli nie mylisz, to znaczy, e nie jeste czowiekiem. - Zosiu! - Wyobra sobie, e na Ziemi yyby tylko zwierzta i ro liny. Nie byoby nikogo, kto mgby wyodrbni koty, psy, lilie, agrest. Roliny i zwierzta take yj, ale tylko my moemy uporzdkowa przyrod w grupy i klasy. - Doprawdy, jeste najdziwniejsz z crek, jakie mam - stwierdzia matka. - Co podobnego! - odpara Zofia. - Wszyscy ludzie s mniej lub bardziej dziwni. Jestem czowiekiem, a wic jestem mniej lub bardziej dziwna. Ty masz tylko jedn crk, a wic ja jestem najdziwniejsza. - Chodzio mi o to, e przeraa mnie to twoje... mwienie, ktre ostatnio zacza. - To znaczy, e atwo ci przestraszy. Pnym popoudniem Zofia wrcia do Zauka. Udao jej si przemyci puszk po ciastkach do pokoju tak, e matka tego nie zauwaya. Najpierw uoya wszystkie kartki w odpowiedniej kolejno ci, pniej przedziurkowaa je i wsadzia do segregatora przed rozdziaem o Arystotelesie. Na koniec

wpisaa numer kadej strony w prawym grnym rogu. Miaa ich ju ponad pidziesit. W ten sposb przygotowaa swj wasny podrcznik filozofii. Nie ona go napisaa, ale zosta napisany specjalnie dla niej. O lekcjach na poniedziaek nie zdya nawet pomyle. By moe bdzie klaswka z religii, ale nauczyciel zawsze powtarza, e ceni przede wszystkim osobiste zaangaowanie i samodzielne opinie. Zofia miaa wraenie, e nareszcie zaczyna mie podstawy do jednego i drugiego.

HELLENIZM ...iskra z ogniska... Nauczyciel filozofii zacz przysya listy bezporednio do starego ywopotu, ale Zofia w poniedziaek rano starym zwyczajem i tak zajrzaa do skrzynki. Skrzynka bya pusta, czego innego zreszt nie naleao si spodziewa. Dziewczynka ruszya w d ulicy Koniczynowej. Nagle zobaczya lec na ziemi fotografi. Byo to zdjcie biaego dipa z niebiesk flag. Na fladze widnia napis UN. Czy to nie flaga ONZ? Zofia odwrcia zdjcie i dopiero teraz zorientowaa si, e to widokwka. Dla Hildy Moller Knag, c/o Zofia Amundsen.... Na kartce naklejono norweski znaczek i ostemplowano: Batalion ONZ, pitek, 15 czerwca 1990. 15 czerwca! To przecie urodziny Zofii! Przeczytaa kartk: Kochana Hildo! Zakadam, e nadal witujesz pitnaste urodziny. A moe jest ju dzie pniej? No, to nie ma znaczenia, dopki prezent trwa. W pewnym sensie bdzie trwa cae ycie. Ale jeszcze raz ycz Ci wszystkiego najlepszego. By moe zrozumiaa ju, dlaczego wysyam kartki do Zofii. Pewien jestem, e ona Ci je przekae. PS Mama mwia mi, e zgubia portfel. Obiecuj niniejszym zwrci Ci te 150 koron. W szkole na pewno wydadz Ci now legitymacj jeszcze przed wakacjami Ucaowania, Tatu Zofia staa jak przyklejona do asfaltu. Jaka data bya na stemplu poprzedniej kartki? Po gowie koataa jej mysi, e kartka z widokiem play take zostaa ostemplowana w czerwcu, chocia do czerwca jeszcze ca y miesic. e te dokadnie tego nie sprawdzia... Zerkna na zegarek i pdem wrcia do domu. W takiej sytuacji wolaa raczej spni si do szkoy. Otworzya drzwi kluczem i pobiega na gr do swojego pokoju. Pod czerwon apaszk znalaza pierwsz kartk do Hildy. Tak, i ta take miaa stempel z dat 15 czerwca! Dzie urodzin Zofii i dzie przed rozpoczciem wakacji!

Biegnc co si w nogach w stron sklepu spoywczego, eby zdy na spotkanie z Jorunn, mylaa gorczkowo. Kim jest Hilda? Jak jej ojciec moe przyjmowa za pewnik, e Zofia j odnajdzie? Bez wzgldu na wszystko i tak nic nie tumaczy, dlaczego wysya kartki do Zofii, a nie bezporednio do crki. Zofia uznaa za niemoliwe, aby nie zna adresu wasnej crki. Czy to jaki art? Czy w ten sposb chcia sprawi crce urodzinow niespodziank? Posugujc si cakiem obc dziewczynk w roli detektywa i posaca? Moe dlatego miaa zapas jednego miesica. A moe wykorzystujc Zofi jako cznika midzy sob a crk chcia ofiarowa Hildzie w roli prezentu urodzinowego now przyjaci k? Moe wanie ona, Zofia, miaa by podarunkiem na cae ycie? Ale jeli ten dziwny czowiek naprawd przebywa w Libanie, to w jaki sposb zdoby adres Zofii? W kadym razie Zofi i Hild czyy przynajmniej dwie sprawy. Jeli Hilda ma urodziny take 15 czerwca, to znaczy, e urodziy si tego samego dnia. I obie miay ojcw jedcych po wiecie. Zofia czua, e wpltano j w jaki magiczny wiat. Moe jednak wiara w przeznaczenie nie jest wcale tak gupia. No, ale nie wolno za szybko wyciga pochopnych wnioskw, moe wszystko wyjani si cakiem naturalnie. Ale sk d Alberto Knox mia portfel Hildy, przecie Hilda mieszka w Lillesand? To wiele, wiele kilometrw st d. I dlaczego Zofia znalaza widokwk na ulicy? Czy wypada listonoszowi z torby, zanim doszed do skrzynki Zofii? Ale dlaczego zgubi akurat t kartk? - Cakiem zgupiaa! - wykrzykna Jorunn, ujrzawszy Zofi przy sklepie spoywczym. - Przepraszam. Jorunn obrzucia j surowym spojrzeniem, prawie jak nauczyciel. - Mam nadziej, e masz dobre wyt umaczenie. - Ma to pewien zwizek z wojskami ONZ - powiedziaa Zofia. - Zostaam zatrzymana przez wrogie oddziay w Libanie. - Phi! Jeste po prostu zakochana! Pobiegy do szkoy co si w czterech nogach. Klaswka z religii, do ktrej Zofia nawet nie zajrzaa, bya na trzeciej lekcji. Na arkuszu znalazy si cztery pytania: WIATOPOGLD I TOLERANCJA

1. Sporzd list tego, co czowiek moe wiedzie, a nastpnie list tego, w co moe tylko wierzy. 2. Wska kilka czynnikw majcych wpyw na ksztatowanie wiatopogldu czowieka. 3. Co to jest sumienie? Czy twoim zdaniem wszyscy ludzie maj takie samo sumienie? 4. Co to jest hierarchia wartoci? Zofia dugo si zastanawiaa, zanim zacza pisa. Czy bdzie moga wykorzysta to, czego nauczya si od Alberta Knoxa? Musi tak zrobi, bo przecie od wielu dni nie otworzya nawet ksiki do religii. Kiedy ju zacza pisa, zdania ciurkiem spyway z dugopisu. Zofia napisaa, e wiemy, i Ksiyc nie jest wcale duym serem, e po jego drugiej stronie take s kratery, e i Sokrates, i Jezus zostali skazani na mier, e wszyscy ludzie prdzej czy pniej umr, e wielkie witynie na Akropolu zbudowano po wojnach perskich, w V wieku przed Chrystusem, oraz e najwaniejsz wyroczni staroytnych Grekw bya wyrocznia w Delfach. Jako przykady pyta, na ktre nie ma pewnej odpowiedzi, podaa: Czy istnieje ycie na innych planetach? Czy Bg istnieje, czy te nie? Czy jest ycie po mierci? Czy Jezus by naprawd synem Boga, czy tylko mdrym czowiekiem? W kadym razie nie wiemy, skd wzi si wiat - napisaa na koniec. - Wszechwiat mona porwna do wielkiego krlika, ktrego wycignito z olbrzymiego cylindra. Filozofowie prbuj wspina si po jednym z cienkich wosw krliczego futra, by zajrze w oczy Wielkiemu Czarodziejowi. Pytanie, czy kiedykolwiek im si to uda. Ale jeli filozofowie bd kolejno stawa sobie na ramiona, zbliajc si coraz bardziej do powierzchni krliczego futra, wtedy, osobicie uwaam, e pewnego dnia im si to uda. PS W Biblii czytamy o czym, co mogo by jednym z cienkich woskw w futrze krlika. Ten wosek nazywa si wiea Babel i zosta zrwnany z ziemi, poniewa Czarodziejowi nie podobao si, e ndzne ludzkie robaki zaczy wspina si na powierzchni futra krlika, ktrego dopiero co stworzy. Zabraa si za nastpne pytanie: Wska kilka czynnikw, majcych wpyw na ksztatowanie wiatopogldu czowieka. Oczywicie ogromnie wanymi czynnikami s wychowanie i rodowisko. Ludzie, ktrzy yli w czasach Platona, mieli inny wiatopogld ni wielu ludzi dzisiaj, po prostu dlatego, e yli w innych czasach i w innym rodowisku. Poza tym spore znaczenie maj rwnie dowiadczenia, jakie czowiek zdoby. Przy ksztatowaniu wiatopogldu wany jest rwnie ludzki rozum. A rozum nie zaley od rodowiska, jest wsplny dla wszystkich ludzi. rodowisko i stosunki spo eczne mona przyrwna do sytuacji w jaskini Platona. Dziki rozumowi niektrzy zaczynaj wypeza z mrokw jaskini.

Taka wdrwka jednak wymaga sporej dawki osobistej odwagi. Sokrates jest przyk adem osoby, ktra zdoaa oderwa si od powszechnych w jego czasach pogldw wanie dziki rozumowi. Na koniec napisaa: W dzisiejszych czasach ludzie z wielu r nych krajw i kultur coraz czciej kontaktuj si ze sob. W tym samym domu mog mieszka chrze cijanie, muzu manie i buddyci. Tolerancja dla wiary innych ludzi jest waniejsza ni pytanie, dlaczego nie wszyscy wierz w to samo. Tak, tak, Zofia uznaa, e niele sobie radzi na podstawie tego, czego dowiedziaa si od nauczyciela filozofii. Potrafia te wykorzysta porcj wrodzonego rozumu plus to, co zasysza a i o czym czytaa przy innych okazjach. Zabraa si za kolejne pytanie: Co to jest sumienie? Czy twoim zdaniem wszyscy ludzie maj takie samo sumienie? Wiele mwili o tym w klasie. Zofia zacz a pisa: Sumienie to zdolno czowieka do odrniania dobra od za. Osobicie uwaam, e t zdolno posiadaj wszyscy ludzie, a to znaczy, e sumienie jest cech wrodzon. Sokrates powiedziaby to samo. To jednak, co dokadnie mwi sumienie, moe si bardzo rni w zalenoci od czowieka. Pytanie, czy to nie sofici wpadli w tej kwestii na waciwy trop. Uwaali, e o tym, co jest dobre, a co ze, decyduje przede wszystkim rodowisko, w jakim dany czowiek wyrasta. Sokrates natomiast uwaa, e sumienie wszystkich ludzi jest identyczne. By moe racj miay obie strony. Cho pewnie nie wszyscy maj wyrzuty sumienia pokazujc si nago, to w kadym razie wikszo ludzi odczuwa wyrzuty sumienia postpujc le wobec drugiego czowieka. Przy okazji naley podkreli, e mie sumienie to wcale nie to samo, co postpowa zgodnie z nim. W niektrych sytuacjach mona odnie wraenie, e ludzie zachowuj si, jakby byli cakiem pozbawieni sumienia, ale moim zdaniem oni tak e posiadaj jak form sumienia, chocia pewnie jest ono dobrze ukryte. Czasami moe si te wydawa, e niektrzy ludzie nie maj ani odrobiny rozumu, a to tylko dlatego, e si nim nie posuguj. PS Zarwno rozum, jak i sumienie mo na przyrwna do minia. Kiedy jakiego minia przestaje si uywa, staje si on coraz sabszy. Pozostawao jeszcze tylko jedno pytanie: Co to jest hierarchia wartoci? O tym take wiele rozmawiali w ostatnim czasie. Wartoci jest na przykad moliwo szybkiego przemieszczania si z miejsca na miejsce samochodem. Ale poniewa ruch samochodowy prowadzi do wymierania lasw i zanieczyszczenia przyrody, czowiek staje w obliczu wyboru wartoci. Zofia po gruntownym przemyleniu uznaa, e zdrowe lasy i czysta przyroda s cenniejsze od szybkiego dojazdu do pracy. Wymienia jeszcze kilka podobnych przykadw. Zakoczya nastpujco: Osobicie jestem zdania, e filozofia jest waniejszym przedmiotem ni gramatyka angielska, uwaam wic, e rozsdn zmian w hierarchii

wartoci byoby wprowadzenie filozofii do rozkadu lekcji, a zmniejszenie liczby godzin angielskiego. Na ostatniej przerwie nauczyciel religii odwoa Zofi na bok. - Przeczytaem ju twoj klaswk - powiedzia. - Leaa prawie na samym wierzchu. - Mam nadziej, e daa panu troch do mylenia. - Wanie o tym chciaem z tob porozmawia. Twoje odpowiedzi byy pod rnymi wzgldami bardzo dojrza e. Zaskakujco dojrzae, Zosiu. I samodzielne. Ale czy przygotowaa si do klaswki? Zofia prbowaa si wykrca: - Mwi pan, e ceni sobie osobiste opinie. - No, tak... ale s pewne granice! Zofia popatrzya nauczycielowi prosto w oczy. Uznaa, e moe sobie na to pozwoli po tym, co przeya podczas ostatnich dni. - Zaczam studiowa filozofi - powiedziaa. - To daje dobre podstawy do formuowania samodzielnych opinii. - Ale mnie nieatwo bdzie oceni twoj prac. Musz ci postawi albo dostateczny z minusem, albo bardzo dobry. - Dlatego, e odpowiedziaam albo cakiem dobrze, albo cakiem le? Czy o to panu chodzi? - Postawi ci pitk - odpar nauczyciel. - Ale nastpnym razem nauczysz si te tego, co zadane. Kiedy Zofia po po udniu wrcia ze szkoy do domu, rzucia plecak na schody i od razu pobiega do Zauka. Na grubych korzeniach leaa ta koperta. Brzegi miaa cakiem suche, a to znaczyo, e Hermes by tutaj ju jaki czas temu. Dziewczynka zabra a kopert i wesza do domu. Najpierw nakarmia zwierzaki, a potem posza do siebie. Wycigna si na ku, otworzya list od Alberta i zacza czyta. Hellenizm Mio znw si z Tob spotka, Zosiu! Poznaa ju filozofw przyrody, a take Sokratesa, Platona i Arystotelesa. Tym samym znasz ju fundamenty filozofii europejskiej. Od tej chwili rezygnujemy z wprowadzajcych zada do przemylenia, ktre do tej pory dostawaa w biaych kopertach. Przypuszczam, e wicze, klaswek i sprawdzianw masz po uszy w szkole.

Opowiem Ci teraz o dugim okresie, ktry rozciga si od Arystotelesa (koniec IV wieku przed Chrystusem) a do pocztkw redniowiecza (okoo roku 400 po Chrystusie). Zwr uwag na to, e uywamy teraz okrele: przed i po narodzeniu Chrystusa. Bo jedn z najwaniejszych - i najbardziej niezwyk ych - rzeczy w tym okresie byo wanie chrzecijastwo. Arystoteles zmar w 322 r. p.n.e. W tym czasie Ateny utraciy sw przewodni rol. Miao to zwizek przede wszystkim z wielkimi zmianami politycznymi, bdcymi wynikiem podbojw ALEKSANDRA WIELKIEGO (356 - 323 r. p.n.e.). Aleksander Wielki by wadc Macedonii. Z Macedonii pochodzi take Arystoteles, a przez pewien czas by on nawet nauczycielem modego Aleksandra. Aleksander odnis decydujce zwycistwo nad Persami, i co wicej, Zosiu, przez swoje liczne wyprawy przyczy do cywilizacji greckiej Egipt, a take cay Orient, a do Indii. W historii ludzkoci rozpocza si nowa epoka. Rozwija si wiat, w ktrym kultura grecka i jzyk grecki odgryway dominujc rol. Okres ten, ktry trwa okoo trzystu lat, nazywany bywa czsto hellenizmem. Przez hellenizm rozumie si zarwno epok, jak i kultur zdominowan przez wp ywy greckie, panujc w trzech wielkich hellenistycznych pastwach - Macedonii, Syrii i Egipcie. Od okoo 50 r. p.n.e. przewag militarn i polityczn zdoby Rzym. Nowa potga kolejno podbijaa pastwa hellenistyczne - i od tej pory od Hiszpanii na zachodzie po Azj dominowaa kultura rzymska i jzyk aciski. Rozpocz si okres rzymski, nazywany take pnym antykiem. Ale zapamitaj sobie dobrze: zanim Rzymianie zdo ali podbi wiat hellenistyczny, Rzym by kulturaln prowincj Grecji. Tak wic kultura grecka - w tym grecka filozofia odgrywaa bardzo istotn rol jeszcze dugo po tym, jak Grecja utracia znaczenie polityczne. Religia, filozofia i nauka Hellenizm cechowao zatarcie granic midzy rnymi pastwami i kulturami. Wczeniej Grecy, Rzymianie, Egipcjanie, Babiloczycy, Syryjczycy i Persowie czcili swoich wasnych bogw w obrbie tego, co czsto nazywamy religi narodow. Teraz rne kultury wymieszay si w jednym wielkim czarodziejskim kotle pogldw religijnych, filozoficznych i naukowych. Moemy pokusi si o stwierdzenie, e rynek miejski zast pia arena wiatowa. Na dawnym rynku rozlega si gwar gosw, ktre to zachwalay towary na sprzeda, to znw

przedstawiay rozmaite myli i idee. Nowoci byo to, e rynki miejskie zaczy zapenia si towarami i ideami z caego wczesnego wiata. Sycha byo wielojzyczny gwar. Wspomnieli my ju, e myli greckie rozeszy si daleko poza obszary dawnych greckich wpyww. Teraz jednak wok caego Morza rdziemnego czczono take bogw orientalnych. Powstaway nowe religie, ktre czsto czyy bogw i my li religijne kilku dawnych narodw. Takie zjawisko nazywamy synkretyzmem, czyli przemieszaniem religii. Wczeniej ludzie odczuwali siln przynaleno do wasnego narodu i rodzinnego miasta-pastwa. Z czasem, gdy takie granice, linie podziau zatary si, wielu ludzi dowiadczao wtpliwoci i niepewnoci w kwestii wiatopogldu. Oglnie, dla pnego antyku charakterystyczne byo zwtpienie religijne, rozpad kulturowy i pesymizm. wiat jest stary - mwiono. Wsplna dla nowych prdw religijnych w okresie hellenizmu bya czsto wystpujca w nich nauka o tym, jak czowiek moe zosta zbawiony od mierci. Nierzadko bya to wiedza tajemna. Przyswajajc sobie tak wiedz oraz odprawiajc okrelone rytua y czowiek mg mie nadziej na niemiertelno duszy i wieczne ycie. Wiedza o prawdziwej naturze wszechwiata moga by rwnie wana dla zbawienia duszy jak obrzdy religijne. Takie byy nowe religie, Zosiu, ale take filozofia zmierzaa coraz czciej w kierunku zbawienia i pociechy w yciu. Wiedza filozoficzna nie bya ju tylko wartoci sam w sobie, lecz miaa take uwolni ludzi od strachu przed mierci i pesymizmu. W ten sposb zatary si granice midzy religi a filozofi. Oglnie moemy powiedzie, e filozofia hellenizmu bya mao oryginalna. Nie pojawi si aden nowy Platon ani Arystoteles. Natomiast trzej wielcy filozofowie z Aten stali si rdem inspiracji dla kilku kierunkw filozoficznych, ktre nied ugo w oglnym zarysie Ci naszkicuj. Na nauk okresu hellenizmu rwnie wywaro wpyw przemieszanie dowiadcze rnych kultur. Kluczow rol, jako miejsce zetknicia si Wschodu z Zachodem, odegrao miasto Aleksandria w Egipcie. Podczas gdy Ateny pozostay stolic filozofii, gdzie znajdoway si szko y Platona i Arystotelesa, Aleksandria staa si centrum nauki. Miasto to, posiadajc ogromn bibliotek, byo orodkiem matematyki, astronomii, biologii i medycyny. Kultur hellenistyczn mona przyrwna do dzisiejszego wiata. Take wiek XX charakteryzuje si coraz bardziej otwartym spo eczestwem globalnym, co w naszych czasach doprowadzio do wielkich zmian religijnych i wiatopogldowych. Jak na pocztku naszej rachuby czasu mona si byo natkn w Rzymie na egipskie i orientalne wizerunki bogw,

tak i teraz, w kocu XX wieku, w kadym wielkim miecie europejskim spotka moemy elementy prdw religijnych ze wszystkich czci wiata. Dzisiaj take obserwujemy, jak przemieszanie dawnej i nowej religii, filozofii i nauki tworzy podstawy dla nowych ofert na rynku wiatopogldowym. Bardzo wiele z takich nowych nauk to w rzeczywistoci powtrzenie od dawna znanych koncepcji, ktrych korzenie sigaj m.in. do okresu hellenizmu. Jak ju wczeniej wspomniaem, filozofia hellenistyczna dalej zajmowa a si zagadnieniami podjtymi przez Sokratesa, Platona i Arystotelesa. Wsplne dla nich byo poszukiwanie odpowiedzi, jak najlepiej czowiek powinien y i umrze. Na pierwszy plan wysuna si wic etyka. W nowym spoeczestwie wiata staa si gwnym zaoeniem filozoficznym. Zadawano sobie pytanie, co skada si na prawdziwe szczcie i w jaki sposb mona je osign. Przyjrzyjmy si wybranym czterem kierunkom filozoficznym. Cynicy O Sokratesie opowiada si, e pewnego razu przystan przed kramem, na ktrym wyoono wiele towarw na sprzeda. W kocu wykrzykn: Tyle tu rzeczy, ktrych mi nie potrzeba! Ten okrzyk mgby posuy jako haso filozofii cynickiej, ktrej podstawy da ANTYSTENES z Aten okoo 400 r. p.n.e. By uczniem Sokratesa, fascynowa go przede wszystkim Sokratesowy umiar i wstrzemiliwo. Cynicy twierdzili, e prawdziwe szczcie nie ma zwizku z dobrami zewntrznymi, takimi jak luksus materialny, wadza polityczna czy dobre zdrowie. Prawdziwe szczcie polega na uniezalenieniu si od takich przypadkowych i atwych do utracenia rzeczy. A zatem, poniewa szczcie nie czy si ani z bogactwem, ani ze saw czy stanowiskiem, moe zosta osignite przez kadego. Poza tym, kiedy ju si je osignie, nie mona go utraci. Najbardziej znanym z cynikw by DIOGENES, ucze Antystenesa. Opowiada si o nim, e mieszka w beczce i nie posiada nic innego poza paszczem, kosturem i torb na chleb. (Nieatwo wic byo mu odebra szczcie!) Pewnego razu, kiedy wygrzewa si w socu koo swej beczki, odwiedzi go Aleksander Wielki. Stan przed mdrcem i zapyta go, czego pragnie, chcia bowiem natychmiast speni jego yczenie. Diogenes odpar: Chciabym, aby przesun si o krok, tak by soce mogo na mnie wieci. W taki oto

sposb Diogenes pokaza, e jest bogatszy i szczliwszy od wielkiego wodza. Mia wszak wszystko, czego pragn. Cynicy uwaali, e ludzie nie musz martwi si o swoje zdrowie, nie powinni ba si nawet cierpienia ani mierci, ani te przejmowa si cierpieniem innych ludzi. Dzisiaj sw cyniczny i cynizm uywa si w znaczeniu niewraliwoci na cierpienia innych. Stoicy Cynicy wywarli wp yw na filozofi stoick, ktra narodzia si w Atenach oko o 300 r. p.n.e. Jej twrc by Zenon z Cypru, ktry przyby do Aten jako rozbitek i przyczy si do cynikw. Zwykle zbiera swych suchaczy w tzw. Pstrym Portyku w Atenach. Okrelenie stoicki pochodzi od greckiego sowa stoa, oznaczajcego portyk. Stoicy uwaali, podobnie jak Heraklit, e wszyscy ludzie s czci tego samego rozumu wiata, czyli logosu. Byli zdania, e kady czowiek jest wiatem w miniaturze, mikrokosmosem, bdcym odbiciem makrokosmosu. Prowadzio to do pogldu, e istnieje powszechne prawo, tak zwane prawo naturalne. Poniewa prawo natury opiera si na wiecznym rozumie czowieka i kosmosu, nie zmienia si w zalenoci od miejsca i czasu. Stoicy stali wic po stronie Sokratesa w sporze z sofistami. Prawo naturalne dotyczy wszystkich ludzi, a wic take niewolnikw. Kodeksy prawne rnych pastw stoicy traktowali jako niedoskonae naladownictwo praw tkwicych w samej naturze. Stoicy zatarli rnic midzy pojedynczym czowiekiem a wszechwiatem; podobnie odrzucili przeciwstawienie ducha i materii. Uwaali, e istnieje tylko jedna przyroda. Taki pogld nazywa si monizmem (w przeciwiestwie na przykad do bardzo wyranego u Platona dualizmu, czyli dwudzielnoci rzeczywistoci). Jako nieodrodne dzieci swoich czasw, stoicy byli prawdziwymi kosmopolitami, bardziej otwartymi na wsp czesn im kultur ni filozofowie z beczki (cynicy). Podkrelali wsplnot ludzkoci, zajmowali si polityk, byli aktywnymi dziaaczami pastwowymi, jak na przykad rzymski cesarz MAREK AURELIUSZ (121 - 180). Przyczynili si do rozpowszechnienia greckiej kultury i filozofii w Rzymie, zwaszcza mwca, filozof i polityk CYCERO (106-43 r. p.n.e.). On wanie by twrc pojcia humanizm, ktre oznacza, e w centrum zainteresowania jest czowiek. Stoik SENEKA (4

r. p.n.e. - 65 r. n.e.) powiedzia, e czowiek jest dla czowieka witoci. Powiedzenie to stao si hasem ca ego humanizmu. Ponadto stoicy podkrelali, e wszystkie procesy zachodzce w przyrodzie - na przykad choroba i mier - s zgodne z niezomnymi prawami natury. Dlatego czowiek musi nauczy si godzi ze swoim losem. Uwaali, e nic nie jest dzieem przypadku. Wszystko, co si dzieje, jest koniecznoci i na nic si nie zda ualanie, kiedy przeznaczenie zapuka do drzwi. Take szczliwe chwile w yciu czowiek powinien przyjmowa z najwikszym spokojem. Dostrzec tu mona pokrewiestwo z cynikami, ktrzy twierdzili, e wszystkie rzeczy zewntrzne s nieistotne. Dzisiaj uywamy okrelenia stoicki spokj, kiedy kto nie daje si ponie uczuciom. Epikurejczycy Jak wiemy, Sokrates rozwaa zagadnienie, jak czowiek moe y szczliwie. Zarwno cynicy, jak i stoicy z jego pogldw wysnuwali twierdzenie, e czowiek musi uwolni si od materialnego luksusu. Ale Sokrates mia jeszcze innego ucznia, o imieniu ARYSTYP, ktry uwaa, e celem czowieka jest osignicie jak najwicej zmysowej przyjemnoci. Gosi, e jedynym dobrem jest przyjemno , a jedynym zem - przykro. Pragn rozwin sztuk ycia, polegajc na unikaniu wszelkiej przykro ci. (Celem cynikw i stoikw byo wytrzyma wszelkie formy blu. To co innego ni za wszelk cen unika blu.) Okoo 300 r. p.n.e. EPIKUR (341-270) zaoy w Atenach szko filozoficzn (epikurejczycy). Rozwin on etyk przyjemno ci Arystypa i po czy j z nauk Demokryta o atomach. Szkoa Epikura miecia si w ogrodzie, dlatego uczszczajcych do niej filozofw nazywano filozofami z ogrodu. Podobno nad wejciem do ogrodu wisia napis: Gociu, tutaj bdzie ci dobrze, tutaj najwyszym dobrem jest przyjemno . Epikur zwraca uwag na to, e przyjemny aspekt jakiego dziaania naley zawsze rozway w stosunku do ewentualnych skutkw ubocznych. Jeli kiedykolwiek przejada si czekolad, zrozumiesz, o co mi chodzi. Jeli nie, to zadaj Ci nastpujce wiczenie: We ze skarbonki oszczdnoci i kup czekolady za dwiecie koron (zakadam oczywicie, e lubisz czekolad). W tym wiczeniu bardzo wane jest, aby ca czekolad zjada na raz. Mniej wicej p godziny po przekniciu ostatniej czstki tego przysmaku zrozumiesz, co mia na myli Epikur mwic o skutkach ubocznych.

Epikur uwaa rwnie, e doran przyjemno naley rozway w stosunku do moliwoci wikszej, trwalszej lub bardziej intensywnej, cho oddalonej w czasie przyjemnoci (wyobra sobie na przykad, e postanawiasz przez rok nie je czekolady, bo wolisz oszczdza ca tygodniwk na nowy rower albo na kosztowne wakacje za granic). W przeciwiestwie bowiem do zwierzt ludzie maj moliwo planowania swego ycia. Potrafi przeprowadzi kalkulacj przyjemnoci. Pyszna czekolada moe oczywicie by wartoci, ale wartoci jest take rower czy wycieczka do Anglii. Epikur podkrela, e przyjemno nie musi wcale oznacza przyjemno ci zmysowej, jak na przykad daje czekolada. Przyjemnoci mog by takie wartoci jak przyja czy przeycie artystyczne. Warunkiem prawdziwego korzystania z ycia byy dla niego take stare greckie ideay, takie jak opanowanie, umiar i spokj ducha. dz bowiem nale y hamowa, a spokj ducha pomoe nam znie take cierpienie. Do ogrodu Epikura czsto zagldali ludzie owadnici religijnym strachem. Przydatnym rodkiem przeciwko religii i przesdom okazaa si nauka Demokryta o atomach. By mc y szczliwie, bardzo wane jest, by przezwyciy lk przed mierci. I tu wanie Epikur posuy si teori Demokryta o atomach duszy. Pamitasz moe twierdzenie tego ostatniego, i adne ycie po mierci nie jest moliwe, poniewa kiedy umieramy, atomy duszy rozpierzchaj si na wszystkie strony. mier wcale nas nie dotyczy - twierdzi Epikur po prostu. - Bo gdy my istniejemy, mier jest nieobecna, a gdy tylko mier si pojawi, wtedy nas ju nie ma (z takiego punktu widzenia aden czowiek tak naprawd nie cierpia z tego powodu, e ju nie yje). Epikur sam podsumowa sw uwalniajc od trosk filozofi w tym, co nazwa czterema leczniczymi zio ami: Bogowie nie s straszni. mier jest niczym. To, co jest dobre, jest atwe do zdobycia. To, co jest ze, jest atwe do zniesienia. W tradycji greckiej porwnanie zadania, jakie spoczywa na filozofie, do sztuki lekarskiej nie byo niczym nowym. Tym razem stykamy si z pogldem, e czowiek musi wyposay si w filozoficzn apteczk podrn, zawierajc cztery wane leki. W przeciwiestwie do stoikw, epikurejczycy wykazywali mae zainteresowanie polityk i yciem spo ecznym. yj w ukryciu - tak brzmiaa rada Epikura. Wolno nam

chyba przyrwna jego ogrd do dzisiejszych wsplnot, w jakich yj niektrzy ludzie. Take w naszych czasach wiele osb poszukuje wyspy czy bezpiecznej przystani w spoecze stwie wielkomiejskim. Po mierci Epikura wielu epikurejczykw popado w obsesj rozkoszy. Ich haso brzmiao: yj chwil. Okrelenia epikurejczyk uywa si obecnie w pejoratywnym znaczeniu, na przykad mwic o rozpustniku. Neoplatonizm Zobaczylimy, e cynicy, stoicy i epikurejczycy odwouj si do Sokratesa. Sigali oni take do pogldw przedsokratykw, na przykad Heraklita i Demokryta. Najbardziej godny uwagi prd filozoficzny w okresie pnego antyku zainspirowaa teoria Platona o ideach. Dlatego nazywamy j neoplatonizmem. Najwaniejszym neoplatoczykiem by PLOTYN (ok. 205-270), ktry studiowa filozofi w Aleksandrii, lecz pniej przenis si do Rzymu. Warto zauway, e filozof ten pochodzi z Aleksandrii, miasta, ktre wwczas ju od wieluset lat byo miejscem zetknicia si filozofii greckiej z mistyk Orientu. Do Rzymu przywiz Plotyn nauk o zbawieniu, ktra miaa powanie konkurowa z chrzecijastwem, gdy zaczo ono odgrywa coraz wiksz rol. Neoplatonizm mia take wywrze wielki wpyw na teologi chrzecijask. Przypomnij sobie, Zosiu, teori idei Platona. Przypomnij sobie, e rozgranicza on wiat idei od wiata zmysw, a tym samym ostro oddziela dusz ludzk od ciaa czowieka. W ten sposb czowiek sta si istot dwoist: nasze ciao skada si z ziemi i pyu, jak wszystko inne, co naley do wiata zmysw, ale mamy take niemierteln dusz. Taki pogld rozpowszechniony by wrd Grekw ju na dugo przed Plotynem. Z podobnymi pogldami Plotyn zetkn si take w Azji. Plotyn uwaa, e wiat rozcignity jest midzy dwoma biegunami. Na jednym kracu znajduje si boskie wiat o, ktre nazwa jedni. Czasami mwi o nim: Bg. Na drugim kracu panuje absolutna ciemno, do ktrej nie dociera nawet odrobina wiat a jedni. Zdaniem Plotyna jednak, owa ciemno nie jest adnym bytem, lecz tylko nieobecnoci wiata, sama w sobie nie istnieje. Jedyne, co istnieje, to Bg czy jednia, ale tak jak blask pochodzcy od rda wiat a stopniowo roztapia si w mroku, tak te istnieje granica, poza ktr nie sigaj boskie promienie.

Wedug Plotyna dusz opromienia wiat o jedni, podczas gdy materia znajduje si w ciemno ci, nie bdcej waciwym bytem. Formy w naturze o wietlane s lekkim blaskiem jedni. Droga Zosiu, wyobra sobie due ognisko, ktre ponie noc. Z ogniska na wszystkie strony sypi si iskry. W do duym promieniu wok ogniska mrok nocy jest rozwietlony, a sabe wiat o ognia wida take z odlegoci wielu kilometrw. Gdy odsuniemy si jeszcze dalej, ognisko bdzie tylko malek, janiejc plamk, jak maa latarenka. A jeli jeszcze bardziej oddalimy si od ogniska, jego blask przestanie do nas dociera. W jakim miejscu promienie wiat a rozpywaj si w ciemnoci, a jeli bdzie naprawd ciemno, to nic nie zobaczymy. Cienie, kontury, zarysy przestan istnie. Wyobra sobie, e rzeczywisto jest takim wanie ogniskiem. To, co ponie, to Bg, a ciemno poza nim to zimna materia, z ktrej zrobieni s ludzie i zwierzta. Najbliej Boga znajduj si wieczne idee, bdce pierwotn form wszystkich stworze. Iskr z ogniska jest przede wszystkim dusza ludzka, ale wszdzie w przyrodzie po yskuje boskie wiat o. Dostrzegamy je we wszystkich ywych istotach, i nawet ra czy polny dzwonek opromieniony jest boskim wiat em. Najdalej od ywego Boga znajduje si ziemia, woda i kamie. We wszystkim, co istnieje, jest jaka cz Boskiego misterium. Widzimy jego delikatny odblask w soneczniku i czerwonym maku. Wicej owego niezgbionego misterium dostrzegamy w motylu, ktry podrywa si do lotu, czy w zotej rybce pywajcej w akwarium. Ale najbliej Boga znajdujemy si my, nasza dusza. Tylko tam moemy si poczy z owym wielkim misterium ycia. Tak, w rzadkich chwilach moemy nawet dozna, e sami jestemy owym wielkim boskim misterium. Obrazowy przykad Plotyna przypomina porwnanie z jaskini Platona. Im bliej znajdujemy si wejcia do jaskini, tym bliej jestemy tego, od czego pochodzi wszystko, co istnieje. W przeciwiestwie jednak do wyranej dwoistoci rzeczywistoci, jak spotykamy u Platona, sposb my lenia Plotyna cechuje przeycie caoci. Wszystko jest jednym, bo wszystko jest Bogiem. Nawet cienie gboko w jaskini Platona owietla sabe wiato jedni. Kilkakrotnie w cigu swego ycia Plotyn dowiadczy, e jego dusza stapia si w jedno z Bogiem. Nazywamy to przeyciem mistycznym. Plotyn nie by jedynym cz owiekiem, ktry doznawa podobnych przey. Opowiadali o nich ludzie we wszystkich epokach i wszystkich kulturach. Opisywali oni swoje przeycia w rny sposb, ale w tych opisach powtarza si wiele charakterystycznych cech. Sprbujmy si temu przyjrze.

Mistycyzm Przeycie mistyczne to chwila, w ktrej czowiek do wiadcza jednoci z Bogiem czy te dusz wiata. W wielu religiach podkrela si istnienie przepaci midzy Bogiem a jego dzieem stworzenia, mistyk jednak odczuwa, e taka przepa nie istnieje. Przeywa po czenie, zespolenie z Bogiem. Mistycy uwaaj, e to, co na co dzie okrelamy jako ja, nie jest naszym waciwym ja. Przez krtkie chwile moemy przey zespolenie z jakim wikszym ja. Niektrzy mistycy nazywaj to Bogiem, inni dusz wiata, wszechnatur czy sol wiata. Kiedy nastpuje stopienie w jedno, mistyk zatraca si, znika, rozpywa w Bogu, tak jak kropla wody zatraca si, kiedy miesza si z morzem. Pewien mistyk indyjski powiedzia: Kiedy istniaem, nie byo Boga. Teraz jest Bg, a mnie ju nie ma. Chrzecijaski mistyk SILESIUS l624-1677) wyrazi to tak: Morzem staje si kada kropla, ktra dociera do morza, a dusza staje si Bogiem, kiedy dociera do Boga. Pomylisz sobie, e to wcale nie takie przyjemne utraci siebie. Tak, Zosiu, rozumiem, o co Ci chodzi. Ale pamitaj, to, co tracisz, jest nieskoczenie mniejsze od tego, co zyskujesz. Tracisz siebie w takiej postaci, jak przybraa akurat w tym momencie, lecz jednoczenie masz wiadomo, e w rzeczywistoci jeste czym nieskoczenie wikszym. Stajesz si sol wiata. Tak, to wanie Ty jeste dusz wiata, droga Zosiu. To Ty jeste Bogiem. Nawet jeli musisz poegna si ze sob jako Zofia Amundsen, moesz pociesza si myl, e owo codzienne ja i tak pewnego dnia utracisz. Twoje prawdziwe ja - ktrego moesz dowiadczy, jeli zdo asz si rozsta ze sob - jest, zdaniem mistykw, jak niesamowity ogie, ktry ponie przez ca wieczno. Takie przeycie mistyczne nie zawsze nastpuje samo z siebie. Aby mistyk mg spotka si z Bogiem, musi czsto przeby drog oczyszczenia i objawienia. Droga ta to prowadzenie ascetycznego ycia i r ne techniki medytacji. Mistyk nagle znajduje si u celu i moe zakrzykn: Jestem Bogiem albo Jestem Tob. Prdy mistyczne znale moemy we wszystkich wielkich religiach wiata. Opisy przey przedstawione przez mistykw wykazuj rzucajce si w oczy podobiestwo, bez wzgldu na warunki kulturowe, w jakich powstay. Dopiero kiedy mistyk prbuje poda religijne lub filozoficzne wyt umaczenie swego mistycznego przeycia, ujawnia si t o kulturowe. W mistyce zachodniej - to znaczy w judaizmie, chrze cijastwie i islamie - mistyk twierdzi, e dowiadcza osobistego spotkania z samym Bogiem. Chocia Bg znajduje si w

przyrodzie i w duszy ludzkiej, jest take wyniesiony wysoko ponad wiatem. W mistyce Wschodu, czyli w hinduizmie, buddyzmie i religiach Chin, bardziej powszechne jest twierdzenie, e mistyk przeywa cakowite zespolenie z Bogiem czy dusz wiata. Ja jestem dusz wiata - moe powiedzie mistyk, albo: Ja jestem Bogiem. Bg bowiem nie tylko jest obecny w wiecie, ale te nigdzie indziej go nie ma. Silne prdy mistyczne rozpowszechnione byy jeszcze na dugo przed czasami Platona, szczeglnie w Indiach. SWAMI VIVEKANANDA (1862-1902), jeden z tych, ktrzy przenieli myl hinduizmu na Zachd, powiedzia kiedy: Tak jak niektre religie na wiecie twierdz, e ateist jest czowiek nie wierzcy w Boga, ktry istnieje poza nim, tak my mwimy, e ateist jest czowiek, ktry nie wierzy w samego siebie. My ateizmem nazywamy niewiar we wspaniao wasnej duszy. Przeycie mistyczne moe mie take znaczenie dla etyki. Byy prezydent Indii, RADHAKRISHNAN, powiedzia: Kochaj bliniego swego, bo to ty sam jeste swoim blinim. Iluzja tylko sprawia, e wierzysz, i twj blini to kto inny, a nie ty sam. Rwnie ludzie yjcy wsp czenie, nie wyznajcy adnej religii, mwi o przeyciach mistycznych. Opowiadaj, e nagle doznali czego, co okrelaj jako wiadomo kosmiczn lub uczucie oceanu. Poczuli si oderwani od czasu i ujrzeli wiat z punktu widzenia wiecznoci. Zofia uniosa si na ku. Musiaa sprawdzi, czy wci ma ciao... Czytajc o Plotynie i mistykach, poczua nagle, e zaczyna unosi si w powietrzu, wypyna przez okno i wzleciaa wysoko nad miastem. Zobaczya w dole ludzi na rynku, ale leciaa dalej nad globem, na ktrym mieszkaa, nad Morzem Pnocnym i Europ, nad Sahar i rozlegymi stepami Afryki. Caa planeta staa si nagle jakby jedn yw osob, a ta osoba bya jakby sam Zofi. To ja jestem wiatem, pomylaa. Cay ogromny wszechwiat, ktry czsto wydawa si jej niezgbiony i straszny - to byo jej wasne ja. Wszechwiat take i teraz by ogromny i majestatyczny, ale to ona sama bya taka wielka. Owo niezwyke uczucie ustpio bardzo szybko, ale Zofia bya pewna, e nigdy go nie zapomni. Miaa wraenie, e co wyskoczyo z wntrza jej gowy i wymieszao si z czym innym, tak jak kropelka farby potrafi zabarwi cay dzban wody.

Kiedy to mino, miaa uczucie, jakby z blem gowy obudzia si ze wspaniaego snu. Zofia z odrobin zawodu stwierdzia, e nadal posiada ciao, ktre prbuje wsta z ka. Od leenia na brzuchu i czytania wykadu Alberta Knoxa bola j krgosup, ale przeya co, czego nigdy nie zapomni. Wreszcie udao jej si stan na pododze. Przedziurkowaa kartki i wpia je starannie do segregatora wraz z poprzednimi lekcjami. Wysza przej si po ogrodzie. Ptaki wierkay, jakby wiat zosta stworzony dopiero przed chwil. Jasna ziele brzz rosncych za starymi klatkami dla krlikw bya tak ostra, jakby Stwrca nie zakoczy jeszcze mieszania kolorw. Czy naprawd moga uwaa, e wszystko jest boskim Ja? Czy moga wierzy, e nosi w sobie dusz, ktra jest iskr z ogniska? Jeli to prawda, to znaczy, e ona sama jest istot bosk.

POCZTWKI ...nakadam na siebie surow cenzur... Upyno kilka dni, podczas ktrych Zofia nie dostawaa wicej listw od nauczyciela filozofii. W czwartek przypadao wito narodowe 17 maja, nastpny dzie take mieli wolny od zaj. W rod 16 maja w drodze ze szkoy Jorunn zaproponowaa nagle: - Wybierzemy si na biwak pod namiotem? Zofia w pierwszej chwili pomylaa sobie, e nie moe tak dugo pozostawa poza domem. Wzia si jednak w gar. - Bardzo chtnie - odpara. Kilka godzin pniej Jorunn stawia si u Zofii z wielkim plecakiem. Zofia take si ju spakowaa, to ona miaa namiot. Zabieray ze sob piwory, karimaty, ciep e ubranie, latarki, wielkie termosy z herbat i mnstwo pysznego jedzenia. Gdy okoo pitej wrcia do domu matka Zofii, usyszay ca litani poucze o tym, co im wolno, a czego nie wolno. Matka zadaa ponadto, by dokadnie okreliy, gdzie maj zamiar obozowa. Powiedziay, e rozbij namiot na Guszcowym Wzgrzu. Mo e rano usysz pie godow guszca? Zofia mia a te inny zamys , postanawiajc tam wanie biwakowa. O ile dobrze pamitaa, z Guszcowego Wzgrza byo niedaleko do Chaty Majora. Co znw j tam cigno, chocia wiedziaa na pewno, e nigdy wicej nie odway si tam pj w pojedynk. Jorunn i Zofia ruszyy ciek odchodzc od nieduego placyku, na ktrym mogy zawraca samochody, tu przy furtce do ogrodu Zofii. Po drodze rozmawiay, waciwie o niczym. Zofia pragna odpocz troch od wszystkiego, co czyo si z filozofi. Ju okoo smej uporay si z rozbiciem namiotu na polanie przy Guszcowym Wzgrzu. Przygotoway posanie na noc, rozoyy piwory. Kiedy zjady zabrany z domu prowiant, Zofia zapytaa: - Syszaa o Chacie Majora? - Chacie Majora?

- Gdzie tu w lesie jest domek... nad maym jeziorkiem. Kiedy mieszka w nim dziwny major, std nazwa: Chata Majora. - Czy teraz kto tam mieszka? - Pjdziemy zobaczy? - Ale gdzie to jest? Zofia wskazaa rk na drzewa. Jorunn przyja plan bez entuzjazmu, ale w kocu stano na tym, e wyruszyy. Soce byo ju nisko na niebie. Z pocztku wdroway midzy wysokimi sosnami, ale potem musiay przedziera si przez krzaki i zaro la. Wreszcie znalazy jak ciek. Czy bya to ta sama dr ka, ktr Zofia sza w niedziel rano? Tak, niebawem midzy drzewami po prawej stronie cieki co zalnio. - To tam - powiedziaa Zofia. Po chwili stay ju nad jeziorkiem. Zofia popatrzya na chatk. Bya zamknita, okna zasaniay okiennice. Dawno ju nie widziaa czego sprawiajcego wraenie rwnie opuszczonego jak ten czerwony domek. Jorunn rozejrzaa si dokoa. - Bdziemy chodzi po wodzie? - zapytaa. - Nie, przep yniemy dk. Zofia wskazaa na sitowie. Dokadnie w tym samym miejscu co poprzednio leaa d wiosowa. - Bya tu ju wczeniej? Zofia potrzsna g ow. Zbyt skomplikowane wydao jej si opowiadanie przyjaci ce o poprzedniej wizycie. Jak zdoaaby dochowa tajemnicy o Albercie Knoxie i kursie filozofii? Wiosujc miay si i artoway. Zofia tym razem zatroszczya si o to, by starannie wycign d na brzeg po drugiej stronie. Wkrtce stany przy drzwiach. Jorunn nacisna klamk, wyranie wida byo, e w domku nie ma nikogo. - Zamknite... Nie sdzia chyba, e bdzie otwarte? - Moe znajdziemy klucz - odpar a Zofia i zacza szuka midzy kamieniami podmurwki. - Eee, wracajmy do namiotu - zaproponowaa Jorunn po kilku minutach. Zofia jednak w tej samej chwili zawo aa:

- Znalazam, znalazam! Triumfalnie pokazaa klucz. Wsuna go do zamka i zaraz drzwi si otworzyy. Przyjaci ki chykiem wlizgny si do rodka z poczuciem, e robi co niedozwolonego. Wewntrz byo zimno i ciemno. - Przecie tu nic nie wida! - zaprotestowaa Jorunn. Ale Zofia przewidziaa take i to. Wycigna z kieszeni pudeko zapaek i zapalia jedn. Zanim zapaka zgasa, zdyy zorientowa si tylko, e chatka jest cakiem pusta. Zofia zapalia kolejn zapak i teraz dostrzega na kominku niedu wieczk w kutym elaznym wieczniku. Zapalia j trzeci zapak, wieczka zapona wtym pomykiem, owietlajc jednak niewielk izdebk na tyle, by mogy si dokadniej rozejrze. - Czy to nie dziwne, e jedna maa wieczka moe rozwietli tak ciemno? spytaa Zofia. Przyjaci ka tylko pokiwaa gow. - Ale w jakim miejscu wiat o rozpywa si w mroku - mwia dalej Zofia. Waciwie ciemno sama w sobie nie istnieje. Jest tylko brakiem wiat a. - Och, przesta tak gada. Idziemy std... - Najpierw popatrzymy w lustro. Zofia pokazaa palcem na lustro w mosinej ramie, wiszce nad komod dokadnie tak jak ostatnio. - Jakie liczne... - Ale to zaczarowane lustro. - Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpikniejszy w wiecie? - Wcale nie artuj, Jorunn. Myl, e przez to lustro da si zobaczy to, co jest po drugiej stronie. - Mwia, e nigdy wczeniej tu nie bya? A poza tym, dlaczego tak ci bawi straszenie mnie do szalestwa? Na to pytanie Zofia nie umiaa odpowiedzie. - Sorry! Tym razem to Jorunn odkrya co, co leao na pododze. Byo to niedue pudeko, Jorunn podniosa je z podogi. - Pocztwki - stwierdzia. Zofia jkna przestraszona. - Nie ruszaj tego! Syszysz! Nie wolno ci tego dotyka! Jorunn drgna przeraona. Wypucia pudeko z rk, jakby nagle si oparzya. Kartki rozsypay si po pododze. Dziewczynka po kilku sekundach wybuchna miechem.

- Przecie to tylko zwyczajne widokwki. Jorunn usiada na pododze i zacza zbiera kartki. Zaraz i Zofia kucna przy niej. - Liban... Liban... Liban... Wszystkie kartki wysano z Libanu - oznajmia Jorunn. - Wiem o tym - wyrwao si Zofii. Jorunn podniosa gow i popatrzya Zofii prosto w oczy. - Bya tu ju kiedy. - Moe i byam, no i co z tego? Dosza do wniosku, e atwiej jej bdzie, jeli przyzna si, e ju wczeniej odwiedzia to miejsce. Chyba nie zaszkodzi, jeli zdradzi przyjaci ce chocia cz tajemniczych wydarze, jakie przeya w cigu ostatnich dni. - Nie chciaam ci o tym mwi, dopki tu nie przyszymy. Jorunn zacza czyta kartki. - Wszystkie s do jakiej Hildy Moller Knag. Zofia na razie nie dotkna adnej pocztwki. - Czy to ju cay adres? Jorunn przeczytaa: - Hilda Moller Knag, c/o Alberto Knox, Nad Jeziorem, Norwegia. Zofia odetchna z ulg. Obawiaa si, e i na tych kartkach napisane bdzie c/o Zofia Amundsen. Dopiero teraz zacza przyglda si im bliej. - 28 kwietnia... 4 maja... 6 maja... 9 maja... Maj stemple zaledwie sprzed kilku dni. - Zobacz, jest jeszcze co... Wszystkie stemple s norweskie. Patrz, Batalion ONZ. I norweskie znaczki... - Myl, e oni tak wanie robi. Maj by neutralni, i tam, w Libanie, jest norweska poczta. - Ale jak przysyaj poczt tu, do kraju? - Pewnie samolotem wojskowym. Zofia postawia wiec na pododze i dziewczta zabray si za czytanie pocztwek. Jorunn uoya je w odpowiedniej kolejnoci i to ona wanie przeczytaa pierwsz kartk: Kochana Hildo! Moesz mi wierzy, e bardzo si ciesz na powrt do domu, do Lillesand. Licz, e wylduj na Kjevik wczesnym wieczorem w wigili witego Jana, Bardzo chciabym by na Twoich pitnastych urodzinach, ale podlegam przecie komendzie wojskowej. W zamian mog Ci tylko obieca, e cae serce wkadam w wielki prezent, ktry otrzymasz w dniu urodzin.

Ucaowania od tego, ktry bez przerwy myli o przyszoci swojej crki PS Kopi tej kartki wysyam do naszego wsplnego znajomego. Na pewno zrozumiesz, co mam na myli, Hilduniu. Jestem co prawda bardzo tajemniczy, ale Ty zrozumiesz. Zofia wyja nastpn kartk: Kochana Hildo! Tu, w Libanie, przeywamy kady dzie z osobna. Ze wszystkich miesicy tutaj pewnie najlepiej zapamitam to wieczne czekanie. Ale staram si, jak mog, eby dostaa jak najwspanialszy prezent na pitnaste urodziny. Na razie nie mog zdradzi nic wicej. Nakadam na siebie surow cenzur. Uciski, Tatu Dziewczynkom a dech zaparo z przejcia. adna z nich nie odezwaa si ani sowem, czytay tylko dalej pocztwki. Moje Kochane Dziecko! Najbardziej chciabym przesa Ci moje zwierzenia za porednictwem biaego gobia. Niestety, biae gobie s w Libanie niedostpne. S towarem, ktrego w tym udrczonym kraju najbardziej brakuje. Oby ONZ-owi udao si wreszcie przywrci pokj na caym wiecie. PS By moe swoim prezentem na pitnaste urodziny bdziesz si moga podzieli z innymi ludmi? Zastanowimy si nad tym, kiedy wrc do domu. Ale Ty przecie nadal nie wiesz, o co mi chodzi. Pozdrowienia od tego, ktry ma do czasu, by myle o nas obojgu. Przeczytay ju sze kartek, zostaa tylko jedna: Kochana Hildo! Mao nie pkn od wszystkich tajemnic zwizanych z Twoimi urodzinami i wiele razy dziennie musz si powstrzymywa, eby do Ciebie nie zadzwoni i wszystkiego nie opowiedzie. To cay czas ronie. A jak wiesz, kiedy co si stale powiksza, coraz trudniej jest te zatrzyma to dla siebie. Pozdrowienia, Tatu Poznasz kiedy dziewczynk, ktra ma na imi Zofia. Abycie miay szans dowiedzie si troch o sobie, zanim si spotkacie, zaczem posya jej kopie wszystkich kartek, ktre do

Ciebie pisz. Ciekawe, czy ona wkrtce si nie zorientuje, co, Hildo? Na razie nie wie wicej ni Ty. Zofia ma przyjacik, ktra ma na imi Jorunn. Moe ona bdzie moga w czym pomc? Kiedy Jorunn i Zofia przeczytay ostatni kartk, popatrzyy sobie w oczy. Jorunn mocno cisna do Zofii. - Boj si - powiedziaa. - Ja te. - Jaka bya data na stemplu na ostatniej kartce? Zofia jeszcze raz obejrzaa widokwk. - 16 maja - odpara. - To przecie dzisiaj! - Niemoliwe! - zaprotestowaa Jorunn niemal rozgniewana. Jeszcze raz dokadnie sprawdziy stempel. Data odbia si wyranie, nie mona byo si pomyli. 16-05- 90. - To nieprawdopodobne - upieraa si Jorunn. - W dodatku nie pojmuj, kto mg to napisa. To musi by kto, kto nas zna. Ale skd mg wiedzie, e przyjdziemy tu akurat dzisiaj? Jorunn baa si okropnie, bya naprawd przeraona. Dla Zofii sprawa Hildy i jej ojca nie bya adn nowoci i ju si z ni troch oswoia. - Myl, e to musi mie co wsplnego z tym mosinym lustrem. Jorunn znw drgna. - Nie chcesz chyba powiedzie, e pocztwki wysypuj si z lustra w tej samej chwili, gdy zostan ostemplowane na poczcie w Libanie? - A masz jakie lepsze wyt umaczenie? - Nie. - Ale tu jest jeszcze co tajemniczego. Zofia wstaa i owietlia wieczk dwa obrazy na cianie. Jorunn pochylia si, by lepiej widzie. - Berkeley i Bjerkely. Co to znaczy? - Nie mam pojcia. wieczka ju si prawie wypalia. - Idziemy - gorczkowaa si Jorunn. - Chod! - Zabior tylko to lustro. Zofia zdja ze ciany due lustro w mosinych ramach wiszce nad bia komod. Jorunn usiowaa protestowa, ale Zofia nie pozwolia si powstrzyma.

Kiedy wyszy na zewntrz, okazao si, e jest tak ciemno, jak bywa w majow noc. Zostao jeszcze tyle wiata, by krzewy i drzewa nadal zachoway wyrane kontury. W tafli jeziora, jak w lustrze, odbija o si niebo. Dwie przyjaci ki wiosujc powoli przeprawiay si na drug stron. W powrotnej drodze adna nie mwia nic szczeglnego, ale kada wiedziaa, e druga intensywnie myli o tym, co widziay. Od czasu do czasu przestraszyy jakiego ptaka, ze dwa razy syszay gos puszczyka. Gdy tylko dotary do namiotu, wsuny si do piworw. Jorunn nie zgodzia si, by lustro zostao na noc w namiocie. Zanim zasny, wsplnie orzek y, e nawet wiadomo, i ley ono przy wejciu, jest do okropna. Zofia zabraa z chatki take wszystkie widokwki. Woya je do bocznej kieszeni plecaka. Nazajutrz obudziy si wczenie. Zofia pierwsza wylizgna si ze piwora, wcigna buty i wysza z namiotu. Mosine lustro leao w trawie, pokryte kropelkami rosy. Zofia przetara je swetrem i teraz moga przyjrze si swemu odbiciu. Miaa wraenie, e sama patrzy na siebie z dou. Na szczcie nie znalaza adnej widokwki z najwieszymi wiadomociami z Libanu. Nad otwart polan za namiotem unosiy si, niby kaczki waty, postrzpione poduchy mgy. Dokoa rozlega si energiczny wierkot maych ptaszkw, adnego wikszego ptaka nie widziay, ani nie syszay. Dziewczta zaoyy dodatkowe swetry i zjady niadanie przed namiotem, rozmawiajc o Chacie Majora i tajemniczych pocztwkach. Po niadaniu zwiny namiot i ruszyy w powrotn drog do domu. Zofia przez cay czas dwigaa pod pach wielkie lustro w mosinych ramach. Co jaki czas musiaa przystawa, eby odpocz, bo Jorunn za nic nie chciaa dotkn lustra. Kiedy zbliay si do pierwszych zabudowa , usyszay kilka odlegych wybuchw. Zofii przypomniao si to, co ojciec Hildy pisa o udrczonym wojn Libanie. Uderzyo j, jak wiele maj szczcia, e yj w kraju, w ktrym panuje pokj. Huk pochodzi od niewinnych petard. Zofia zaprosia Jorunn na gorc czekolad. Matka nie chciaa im da spokoju i dopytywaa si, skd wziy to wielkie lustro. Zofia powiedzia a wreszcie, e znalaz y je przy Chacie Majora. Matka znw powtrzya, e od wielu, wielu lat nikt tam nie mieszka. Kiedy Jorunn posza do domu, Zofia zaoya czerwon sukienk. Dalej dzie wita narodowego przebiega normalnie. W wieczornych wiadomociach telewizyjnych pokazano reporta o tym, jak wito obchodz norweskie oddziay ONZ w Libanie. Zofia oczu nie

odrywaa od ekranu, bo przecie jednym z mczyzn, ktrych widziaa, mg by ojciec Hildy. Ostatni rzecz, jak Zofia zrobia 17 maja, byo zawieszenie lustra w pokoju. Nazajutrz przed poudniem znalaza w Zauku now t kopert. Rozerwaa j i nie zwlekajc zabraa si za czytanie.

DWA KRGI KULTUROWE tylko w ten sposb unikniesz zawieszenia w prni... Ju niedugo si spotkamy, droga Zosiu. Zakadaem, e wrcisz do Chaty Majora, dlatego zostawiem tam wszystkie pocztwki od ojca Hildy. Jedynie w ten sposb mog zosta jej przekazane. Nie musisz si martwi o to, w jaki sposb do niej dotr. Jeszcze wiele wody upynie przed pitnastym czerwca. Przyjrzeli my si, jak filozofowie okresu hellenizmu przetrawili dawnych greckich mylicieli. Prawie uczynili z nich twrcw religii. Plotyn nie by wszak daleki od ogoszenia Platona zbawicielem ludzkoci. Ale jak wiemy, w poowie okresu, ktry omawialimy, narodzi si inny zbawiciel, i to poza obszarem grecko-rzymskim. Myl o JEZUSIE Z NAZARETU. W tym rozdziale przyjrzymy si, w jaki sposb chrzecijastwo zaczo wnika do wiata grecko-rzymskiego mniej wicej tak, jak wiat Hildy stopniowo zacz przenika do naszego wiata. Jezus by ydem, a ydzi nale do semickiego krgu kulturowego, natomiast Grecy i Rzymianie wywodz si z krgu indoeuropejskiego. Mo emy wic stwierdzi, e cywilizacja europejska ma dwa korzenie. Warto przyjrze im si bliej, zanim omwimy, jak chrzecijastwo stopniowo zespalao si z kultur grecko-rzymsk. Indoeuropejczycy Mwic o krgu indoeuropejskim mamy na myli kraje i kultury posugujce si jzykami indoeuropejskimi. Nale do nich wszystkie jzyki europejskie poza jzykami z grupy ugrofiskiej (laposkim, fiskim, estoskim i wgierskim) oraz baskijskim. Rwnie wikszo jzykw indyjskich i iraskich naley do tej rodziny. Kiedy, okoo 4000 lat temu, Praindoeuropejczycy yli na obszarach wok Morza Czarnego i Morza Kaspijskiego. Plemiona indoeuropejskie wielkimi falami rozpoczy wdrwk na poudniowy wschd do Iranu i Indii, na poudniowy zachd do Grecji, Woch i Hiszpanii, na zachd przez Europ rodkow do Anglii i Francji, na pomocny zachd do Skandynawii i na pnoc do Europy Wschodniej i Rosji. Wszdzie, gdzie docierali Indoeuropejczycy, mieszali si z kulturami przedindoeuropejskimi, ale zarwno religia, jak i jzyk indoeuropejski odgryway rol dominujc.

Tak wic i stare indyjskie ksigi Wedy, i filozofia grecka, i mitologia SNORRIEGO zapisane zostay w pokrewnych jzykach. Ale spokrewnione byy nie tylko jzyki. W lad za spokrewnionymi jzykami napywaj take spokrewnione myli. Dlatego wanie mwimy o indoeuropejskim krgu kulturowym. Kultur indoeuropejsk charakteryzowaa przede wszystkim wiara w wielu r nych bogw. Takie zjawisko okrela si jako politeizm. Zarwno imiona bogw, jak i wiele istotnych sw i wyrae majcych zwizek z wierzeniami odnale mona na caym obszarze indoeuropejskim. Przedstawi kilka przykadw. Dawni Indusi czcili boga niebios imieniem Dyaus. Po grecku bg w nazywa si Zeus, po acinie Jupiter, a waciwie - Iov-pater, czyli Ojciec Iov, za w staronordyjskim - Tyr. Imiona Dyaus, Zeus, Iov i Tyr s rnymi dialektalnymi wariantami jednego i tego samego sowa. Pamitasz pewnie, e wikingowie w Skandynawii wierzyli w bogw, ktrych nazywali asami. Take i to sowo oznaczajce bogw znajdujemy na caym obszarze indoeuropejskim. W jzyku staroindyjskim (sanskrycie) bogowie nazywaj si asura, a po irasku - ahura. Inne sowo oznaczajce boga w sanskrycie brzmi deva, po irasku daeva, po acinie detts, a w staronordyjskim - tivurr, W Skandynawii wierzono ponadto w odrbn grup bogw podnoci (na przykad Njord, Frey i Freyja). Bogw tych nazywano vanami. Sowo to spokrewnione jest z aciskim imieniem bogini podnoci Venus. W sanskrycie take istnieje pokrewne sowo vani, ktre oznacza dz lub podanie. Rwnie niektre mity wykazuj wyrane pokrewiestwo na caym obszarze indoeuropejskim. Kiedy Snorri opowiada o bogach skandynawskich, niektre z jego mitw przypominaj mity indyjskie, opowiadane dwa - trzy tysice lat wczeniej. Oczywicie w mitach Snorriego znajdujemy odbicie p nocnej skandynawskiej przyrody, a w mitach indyjskich - przyrody indyjskiej. W wielu mitach jednak odnale mona jdro, wiadczce o ich dawnym, wsplnym pochodzeniu. Jdro takie najwyraniejsze jest w opowieciach o napoju niemiertelnoci i o walce bogw z potworem chaosu. Take w sposobie mylenia dostrzec moemy wyrane podobiestwo kultur indoeuropejskich. Typow cech wspln jest przekonanie, e wiat jest scen, na ktrej dobre i ze moce tocz ze sob nie rozstrzygnit walk. Dlatego Indoeuropejczycy prbowali przewidzie, jak potocz si losy wiata. Moemy zatem powiedzie, i nie jest wcale dzieem przypadku, e grecka filozofia narodzia si wanie na terenie indoeuropejskim. Zarwno indyjska, grecka, jak i skandynawska mitologia zawiera zacztki my lenia filozoficznego czy te spekulatywnego.

Indoeuropejczycy starali si zgbi wiedz o losach wiata. Tak, moemy nawet porwna sowo oznaczajce wgld czy wiedz w rnych kulturach caego obszaru indoeuropejskiego. W sanskrycie sowo to brzmi vidya i ma ten sam rdze co greckie sowo idea, ktre, jak pamitasz, odegrao wan rol w filozofii Platona. Z aciny znamy sowo video, ale dla Rzymian oznaczao ono po prostu patrze, widzie (dopiero za naszych czasw zaczo kojarzy si z wpatrywaniem w ekran telewizyjny). Z angielskiego znamy takie sowa jak wise i wis-dom (mdro), z niemieckiego - wissen (wiedza). W norweskim mamy sowo viten (wiedza). Norweskie sowo viten ma wic ten sam korze, co indyjskie sowo vidya, greckie idea i aciskie video. Generalnie moemy powiedzie, e wzrok by dla Indoeuropejczykw najwaniejszym ze zmysw. Literatur Indusw, Grekw i Germanw cechoway wielkie kosmiczne wizje (i znw to samo sowo wizja, utworzone od aciskiego czasownika video). Poza tym typowe dla kultur indoeuropejskich byo tworzenie wizerunkw bogw, obrazw czy rze b ilustrujcych mity. Na koniec moemy jeszcze powiedzie, e Indoeuropejczycy uwaali, e historia jest cykliczna, czyli toczy si koem, wystpuj w niej cykle, podobnie jak pory roku zmieniaj si od wiosny do zimy. Historia nie ma wic waciwie pocztku ani koca. Czsto mwi si o rnych wiatach, ktre powstaj i gin w wiecznej przemianie midzy yciem a mierci. Obydwie wielkie religie Wschodu - hinduizm i buddyzm - maj pochodzenie ind o europejskie, tak samo jak filozofia grecka. Pomidzy hinduizmem a buddyzmem z jednej strony, a filozofi greck z drugiej istniej wic wyrane paralele. Hinduizm i buddyzm do dzisiaj cechuje gboka refleksja filozoficzna. W hinduizmie i buddyzmie nierzadko podkrela si, e pierwiastek boski jest obecny we wszystkim na wiecie (panteizm) oraz e czowiek moe osign jedno z Bogiem dziki wiedzy religijnej (przypomnij sobie Plotyna, Zosiu!). Aby to mogo nastpi, konieczne jest zag bienie si w mylach, czyli medytacja. Dlatego na Wschodzie bierno i odosobnienie bywa religijnym ideaem. Rwnie w Grecji czsto mona byo zetkn si z pogldem, e czowiek powinien y w ascezie czy w religijnym odosobnieniu, aby dusza moga zosta zbawiona. Wiele cech redniowiecznych klasztorw mona wyprowadzi od takich pogldw, wywodzcych si ze wiata grecko-rzymskiego. W kulturach indoeuropejskich bardzo istotna rwnie bya wiara w wdrwk duszy. Przez ponad 2500 lat celem czowieka byo wybawienie duszy od wdrwki. Pamitamy take, e w wdrwk duszy wierzy rwnie Platon.

Semici Kolej teraz na Semitw, Zosiu. Przechodzimy do ca kiem odrbnego krgu kulturowego, z zupenie innym jzykiem. Semici wywodz si waciwie z Pwyspu Arabskiego, ale semicki krg kulturowy take rozpostar si na due obszary wiata. Przez ponad dwa tysice lat ydzi yli daleko od swej pierwotnej ojczyzny. Najdalej od swych geograficznych korzeni semicka historia i kultura dotara wraz z chrzecijastwem. Kultura semicka rozprzestrzeniaa si take wraz z islamem. Wszystkie trzy religie Zachodu - judaizm, chrze cijastwo i islam - maj podoe semickie. Koran - wita ksiga muzu manw - i Stary Testament napisane zostay w spokrewnionych ze sob jzykach semickich. Jedno ze sw Starego Testamentu oznaczajcych Boga, posiada ten sam rdosw co muzumaskie Allah (sowo allah znaczy po prostu bg). Jeli chodzi o chrzecijastwo, obraz staje si znacznie bardziej skomplikowany. Chrze cijastwo oczywicie take ma podstawy semickie. Jednake Nowy Testament napisany zosta po grecku, a chrzecijaska teologia, czyli nauka o wierze, ksztatowaa si pod wpywem jzyka greckiego i aciskiego, i co za tym idzie - filozofii hellenistycznej. Powiedzielimy sobie, e Indoeuropejczycy wierzyli w wielu rnych bogw. Natomiast wrd Semitw do wczenie zacza przewaa wiara w jednego Boga, czyli monoteizm. Gwn ide zarwno judaizmu, jak chrze cijastwa czy islamu jest istnienie tylko jednego boga. Inn cech wspln dla kultur semickich byo linearne traktowanie historii. A to znaczy, e histori wyobraano sobie jak lini, ktrej pocztkiem jest stworzenie wiata przez Boga. Od tego momentu rozpoczyna si historia. Kiedy jednak nadejdzie jej kres, nastpi to w Dniu Sdu, w ktrym Bg bdzie sdzi ywych i umarych. W trzech wielkich religiach Zachodu wanie historia odgrywa wan rol. Bg wcza si w histori, przez histori realizuje w wiecie swoj wol. Tak jak kiedy poprowadzi Abrahama do Ziemi Obiecanej, tak wiedzie ludzi przez histori a do Dnia Sdu. Wwczas unicestwione zostanie wszelkie zo istniejce na wiecie. Przywizujc tak wielkie znaczenie do udzia u Boga w losach wiata, Semici od tysicy lat zajmowali si zapisywaniem historii. Samo jdro witych pism stanowi wanie opis dziejw. Dzisiaj miasto Jerozolima jest wanym centrum religijnym ydw, chrzecijan i muzumanw. I to take mwi co o wsplnym podou historycznym tych trzech religii. W

miecie tym znajduj si ydowskie domy modlitwy (synagogi), witynie chrze cijaskie (kocio y) i islamskie (meczety). Dlatego tak tragiczne jest, i wanie Jerozolima staa si jabkiem niezgody, e wci tysice ludzi ginie, bo nie potrafi doj do porozumienia, kto ma mie wadz nad Wiecznym Miastem. Oby ONZ-owi udao si pewnego dnia zmieni Jerozolim w miejsce religijnych spotka tych trzech religii. (Tymczasem nie bdziemy si jednak zajmowa praktyczn stron kursu filozofii. Pozostawimy to w caoci ojcu Hildy. Bo zrozumiaa chyba, e jest on obserwatorem z ramienia ONZ w Libanie? Mog jeszcze zdradzi, e suy w stopniu majora. Jeli zaczynasz domyla si istniejcego zwizku, to bardzo dobrze. Ale na razie nie uprzedzajmy biegu wydarze .) Powiedzielimy sobie, e dla Indoeuropejczykw najwaniejszym ze zmysw by wzrok. Podobn rol na obszarach semickich odgrywa such. Nie jest przypadkiem, e ydowskie wyznanie wiary rozpoczyna si od sw: Suchaj, Izraelu. W Starym Testamencie czytamy o tym, jak to ludzie usyszeli sowa Pana, a ydowscy prorocy rozpoczynali swoje proroctwa formu: Tak mwi Jahwe (Bg). Rwnie w chrzecijastwie przykada si wag do suchania sowa Boego. Naboestwa ydowskie, chrzecijaskie i muzumaskie cechuje przede wszystkim gone czytanie czy recytacja. Powiedziaem Ci, e Indoeuropejczycy zawsze tworzyli wizerunki bogw, malowid a i posgi. Dla Semitw charakterystyczne jest przestrzeganie zakazu tworzenia wizerunkw. Oznacza to, e nie wolno tworzy obrazw ani rzeb na podobiestwo Boga i tego, co wite. O tym, e ludziom nie wolno tworzy adnego obrazu Boga, napisano rwnie w Starym Testamencie. Regua ta do dzisiaj obowizuje w islamie i w religii ydowskiej. Ponadto w caym wiecie islamskim panuje oglna niech do fotografii i obrazw ludzi i zwierzt. Ludziom nie wolno konkurowa z Bogiem. Pomylisz moe, e przecie w kocio ach katolickich a gsto od wizerunkw Boga i Jezusa. Masz racj, Zosiu, ale to jest wanie przykad wpywu, jaki na chrzecijastwo wywar wiat grecko-rzymski. (W Kociele prawosawnym - w Grecji czy w Rosji - nadal obowizuje zakaz tworzenia rzebionych obrazw z historii biblijnych, tzn. rzeb i krucyfiksw.) W przeciwiestwie do wielkich religii Wschodu trzy religie zachodnie podkrelaj przepa, jaka istnieje midzy Bogiem a dzieem jego stworzenia. Celem nie jest uwolnienie duszy od wdrwki, lecz zbawienie od grzechu i odpuszczenie winy. Ponadto ycie religijne charakteryzuj modlitwy, kazania i czytanie pism, a nie zagbianie si w siebie i medytacja. Izrael

Nie mam zamiaru stawa w zawody z Twoim nauczycielem religii, Zosiu. Przeprowadzimy jednak krtkie podsumowanie ydowskich podstaw chrzecijastwa. Wszystko zaczo si od tego, e Bg stworzy wiat. W jaki sposb to nastpio, moesz przeczyta na pierwszych stronach Biblii. Pniej ludzie sprzeciwili si Bogu. Kar za to byo nie tylko wygnanie Adama i Ewy z ogrodu Edenu. Na wiecie pojawia si take mier. Nieposuszestwo ludzi wobec Boga niczym czerwona nitka przewija si przez ca Bibli. Kiedy poczytamy dalej w I Ksidze Mojeszowej, dowiemy si o potopie i arce Noego. Nastpnie dowiadujemy si o tym, jak Bg zawar przymierze z Abrahamem i jego rodem. ABRAHAM i jego rd obiecali przestrzega przykaza Boga, a Bg w zamian mia chroni nastpcw Abrahama. Przymierze to zostao pniej odnowione, kiedy MOJESZ otrzyma na grze Synaj tablice z Prawami (Prawo Mojeszowe). Wydarzyo si to okoo 1200 r. p.n.e. Izraelici od dawna byli ju niewolnikami w Egipcie, ale z pomoc bosk nard powrci do Izraela. Okoo X wieku przed Chrystusem - a wic na dugo przed tym, zanim zaistniaa grecka filozofia - syszymy o trzech wielkich krlach Izraela. Pierwszym z nich by SAUL, po nim przyszed DAWID, po ktrym nast pi SALOMON. Ca y lud Izraela zosta zjednoczony w jednym krlestwie, ktre zwaszcza pod rzdami krla Dawida przeyo okres wietnoci: politycznej, militarnej i kulturalnej. Wstpujc na tron krlowie byli namaszczani przez lud. Otrzymywali tytu Mesjasza, czyli pomazaca. Krlowie traktowani byli jako porednicy midzy Bogiem a narodem, dlatego te mogli mieni si synami Boga, a kraj nazywano Krlestwem Boym. Pot ga Izraela nie trwaa jednak dugo. Krlestwo osabo i podzielio si na cz pnocn (Izrael) i po udniow 0udea). W roku 722 krlestwo pnocne zostao podbite przez Asyryjczykw i utracio wszelkie znaczenie polityczne i religijne. Losy po udnia nie potoczyy si lepiej. Jude podbili Babilo czycy w roku 585. Zniszczono wityni, a wielk cz narodu uprowadzono do Babilonu. Niewola babilo ska skoczya si w roku 539. Ludzie mogli powrci do Jerozolimy i odbudowa z ruin wityni. Ale a do czasw Chrystusa ydzi nadal pozostawali pod obcym panowaniem. ydzi nie przestawali zadawa sobie pytania, dlaczego rozpado si krlestwo Dawidowe, a na lud spaday cige nieszczcia. Bg obieca wszak trzyma chronic do nad Izraelem. Ale te i ludzie przyrzekli wypenia Boe przykazania. Z czasem rozpowszechnio si przekonanie, e Izrael zosta ukarany przez Boga za nieposuszestwo.

Od okoo 750 r. p.n.e. wielu prorokw gosio kar Bo, ktra dotkna Izrael za to, e ludzie nie dotrzymali warunkw przymierza z Panem. Pewnego dnia Bg osdzi Izrael, tak mwili. Takie proroctwa nazywamy proroctwami sdu. Wkrtce pojawili si take prorocy, ktrzy gosili, e Bg uratuje reszt narodu i zele ksicia albo krla pokoju z rodu Dawida. On odbuduje dawne krlestwo Dawidowe, a nard czeka szczliwa przyszo. Nard kroczcy w ciemnociach ujrza wiato wielk - gosi prorok Izajasz - nad mieszkacami kraju mrokw zabyso wiat o. Takie proroctwa nazywamy proroctwami zbawienia. Podsumuj: Lud Izraela y szczliwie pod rzdami krla Dawida. Kiedy dla Izraelitw nadesz y cikie czasy, prorocy gosili, e pewnego dnia nadejdzie nowy krl z rodu Dawida. w Mesjasz czy Syn Boy mia zbawi lud, odbudowa potg Izraela i zaoy Krlestwo Boe. Jezus Dobrze, Zosiu. Mam nadziej, e si nie pogubia. Nowe hasa to Mesjasz, Syn Boy, zbawienie i Krlestwo Boe. Z pocztku wszystko rozumiano politycznie. Rwnie w czasach Chrystusa wielu wyobraao sobie, e nadejdzie nowy Mesjasz, polityczny, militarny i religijny przywdca kalibru krla Dawida. Owego zbawiciela widziano jako bohatera narodowego, ktry pooy kres cierpieniom ydw pod panowaniem rzymskim. Znalazo si jednak wielu ludzi o odrobin szerszych horyzontach. Ju par setek lat przed narodzeniem Chrystusa pojawiali si prorocy, ktrych zdaniem obiecany Mesjasz bdzie zbawicielem caego wiata. Nie tylko uwolni Izraelitw od obcych okw, ale takie zbawi wszystkich ludzi od grzechu i winy, a przede wszystkim od mierci. Nadzieja na zbawienie w tym wanie znaczeniu sowa bya take rozpowszechniona w hellenistycznym wiecie. A potem przychodzi Jezus. Nie jest jedynym, ktry twierdzi, e jest obiecanym Mesjaszem. Jezus uywa sw: Syn Boy, Krlestwo Boe, Mesjasz i zbawienie, cigle nawizujc do dawnych proroctw. Wjeda do Jerozolimy na osio ku i pozwala zgromadzonym obwoa si zbawicielem ludu. Odwouje si wic do typowego rytuau osadzania na tronie dawnych wadcw. Pozwala si take namaci. Czas si wypeni mwi. - Bliskie jest Krlestwo Boe.

Wszystko to warto zapamita. Ale teraz, Zosiu, musisz szczeglnie uwaa: Jezus rni si od innych mesjaszy, albowiem da do zrozumienia, e nie jest wcale przywdc wojskowym czy politycznym buntownikiem. Ma o wiele wiksz misj do spenienia. Gosi zbawienie i przebaczenie Boe dla wszystkich ludzi. Napotkanym mwi: Twoje grzechy s ci odpuszczone. Taki sposb udzielania odpuszczenia grzechw bulwersowa rodowisko ydowskie. Jezus dola oliwy do ognia nazywajc Boga swym Ojcem (abba). To byo ju zupenie nie do przyjcia. Dlatego wanie niebawem wrd uczonych w pimie podnis si szmer skierowanych przeciw niemu protestw. Z czasem zaczto czyni przygotowania, by go zgadzi. Podsumuj: W czasach Jezusa wielu ludzi spodziewa o si Mesjasza, ktry z wielkim haasem (tzn. z wczni i mieczem w rku) przywrci Krlestwo Boe. Samo wyraenie krlestwo boe przewija si niczym czerwona ni take przez przesanie, ktre gosi Jezus lecz w o wiele szerszym znaczeniu. Jezus mwi, e Krlestwo Boe to mio bliniego, opieka nad sabymi i ubogimi oraz odpuszczenie winy tym, ktrzy bdnie postpili. Mamy tu cakowit zmian znaczenia starego, na poy militarnego wyraenia. Ludzie spodziewali si wojskowego przywdcy, ktry wkrtce ogosi Krlestwo Boe. Tymczasem zjawia si Jezus w prostej szacie i sandaach i mwi, e Krlestwo Boe - czyli Nowe Przymierze - polega na tym, by kocha bliniego swego jak siebie samego. I co wicej, Zosiu, mwi, by my miowali naszych wrogw. Kiedy nas bij, nie wolno nam odpaca t sam monet, lecz nadstawi drugi policzek. I mamy wybacza - nie siedem razy, lecz siedemdziesit razy po siedem razy. Swoim wasnym yciem Jezus udowadnia, e nie uwacza jego godnoci rozmowa z nierzdnicami, skorumpowanymi celnikami i politycznymi wrogami ludu. To nie wszystko: mwi, e utracjusz, ktry zaprzepaci cae dziedzictwo po ojcu, ktry zagarn pienidze, jest sprawiedliwy przed Bogiem, jeli tylko zwrci si do Niego i poprosi o wybaczenie. Tak szczodry jest Bg w swej asce. Ale Jezus posuwa si jeszcze dalej, i teraz, Zosiu, trzymaj si mocno! Powiada, e nawrceni grzesznicy s dla Boga bardziej sprawiedliwi - a wic bardziej zasuguj na Boe wybaczenie - ni faryzeusze i inni porzdni obywatele, ktrzy z dum obnosz sw nieskazitelno . Jezus podkrela, e aden czowiek nie moe sam zasuy na ask Bo. Nie moemy zbawi si sami (a wielu Grekw tak wanie uwaao!). Kiedy Jezus w Kazaniu na Grze przedstawia niezwykle surowe wymagania etyczne, robi to nie tylko po to, by przekaza wol Bo. Pragnie pokaza take, e dla Boga aden czowiek nie jest

sprawiedliwy. aska Boa nie ma granic, ale musimy zwrci si do Boga z prob o wybaczenie. Dokadne przedstawienie losw Jezusa i jego nauki pozostawiam Twemu nauczycielowi religii. Czeka go trudne zadanie. Mam nadziej, e zdoa wam przekaza, jak wyjtkow osob by Jezus. W genialny sposb posugiwa si jzykiem tamtych czasw, nadajc jednoczenie starym hasom zupenie nowe, szersze znaczenie. Nic dziwnego, e skoczy na krzyu. Jego radykalne przesanie zbawienia kolidowao z interesami ludzi bdcych u wadzy, musia wic zosta usunity z drogi. Gdy mwilimy o Sokratesie, zobaczylimy, jak bardzo niebezpieczne moe by apelowanie do ludzkiego rozumu. Przy omawianiu historii Jezusa widzimy, jak niebezpieczne moe by danie bezwarunkowej mioci bliniego i rwnie bezwarunkowego wybaczania. Nawet w dzisiejszym wiecie obserwujemy. Jak potne pastwa s zupenie bezradne wobec prostych da pokoju, mioci, poywienia dla ubogich i wybaczania wrogom. Pamitasz, jak bardzo rozgoryczony by Platon faktem, e najwspanialszy z mieszkacw Aten musia rozsta si yciem. Wedug nauki chrze cijaskiej Jezus by jedynym sprawiedliwym cz owiekiem, jaki kiedykolwiek y na wiecie. A mimo to zosta skazany na mier i umar dla zbawienia ludzi. Czsto okrela si to jako odkupienie Jezusa. Jezus by cierpicym sug, ktry wzi na siebie winy ludzi po to, bymy mogli pogodzi si z Bogiem i zosta zbawieni. Pawe Kilka dni po tym, jak Jezus zosta ukrzyowany i zoony w grobie, rozniosa si wie, e powsta z martwych. W taki sposb pokaza, e jest kim wicej ni tylko czowiekiem. Pokaza, e jest naprawd Synem Boym. Moemy powiedzie, e religia chrzecijaska narodzia si w poranek wielkanocny wraz z wieci o zmartwychwstaniu Jezusa. Ju Pawe stwierdza: A jeli Chrystus nie zmartwychwsta, daremne jest nasze nauczanie, pr na jest take wiara nasza. Teraz wszyscy ludzie mogli ywi nadziej na zmartwychwstanie ciaa, Jezus zosta wszak ukrzyowany dla naszego zbawienia. A teraz, droga Zosiu, zapamitaj sobie to dobrze - na gruncie ydowskim nie chodzi wcale o niemiertelno duszy czy jakkolwiek form wdrwki duszy. To bya myl grecka, a wic indoeuropejska. A wedug nauki chrzecijaskiej w czowieku nie ma niczego - na przykad duszy - co byoby niemiertelne

samo z siebie. Koci gosi ciaa zmartwychwstanie i ywot wieczny, ale to wanie za spraw cudu boego zostajemy uratowani od mierci i zatracenia. Nie jest to nasz wasn zasug ani te adn naturaln, wrodzon cech. Pierwsi chrzecijanie zaczli wic gosi Dobr Nowin o zbawieniu poprzez wiar w Jezusa Chrystusa. Wraz z jego dzieem zbawienia Krlestwo Boe miao rozkwitn. Cay wiat mia by zdobyty dla Chrystusa (sowo chrystus jest greckim tumaczeniem ydowskiego sowa mesjasz, znaczy wic tyle co pomazaniec). Ju w kilka lat po mierci Jezusa faryzeusz PAWE nawrci si na chrzecijastwo. Dziki swym licznym podrom misjonarskim po caym wczesnym wiecie greckorzymskim uczyni chrzecijastwo religi wiatow. Dowiadujemy si o tym z Dziejw Apostolskich. Z naukami goszonymi przez Pawa i jego prac misyjn zapozna si moemy take poprzez liczne listy, ktre pisa do pierwszych spo ecznoci chrzecijaskich. Wreszcie przyby do Aten. Wszed na rynek stolicy filozofii. I podobno burzy si wewntrznie na widok miasta penego bokw. Odwiedzi ydowsk synagog w Atenach i wda si w rozmow z filozofami epikurejskimi i stoickimi. Oni zabrali go ze sob na wzgrze Areopag. Tu zapytali: Czy mogliby my si dowiedzie, jak to now nauk gosisz? Bo jakie nowe rzeczy wkadasz nam do uszu. Chcielibymy wic dowiedzie si, o co w tym wszystkim chodzi. Czy potrafisz to sobie wyobrazi, Zosiu? Na rynku w Atenach pojawia si yd i zaczyna opowiada o Zbawicielu, ktry zosta ukrzyowany, a p niej powsta z grobu. Mona by przypuszcza, e podczas tej wizyty Pawa w Atenach nastpi kolizja midzy filozofi greck a chrzecijask nauk o zbawieniu. Ale Pawowi najwyraniej udaje si porwa Ateczykw swoj przemow. Kiedy stoi na Areopagu - pod dawnymi wityniami Akropolu - wygasza nastpujc mow: Mowie atescy - zaczyna - widz, e jestecie pod kadym wzgldem bardzo religijni. Przechodzc bowiem i ogldajc wasze witoci jedn po drugiej, znalazem te otarz z napisem: Nieznanemu Bogu. Ja wam gosz to, co czcicie, nie znajc. Bg, ktry stworzy wiat i wszystko na nim, On, ktry jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w wityniach zbudowanych rk ludzk i nie odbiera posugi z rk ludzkich, jak gdyby czego potrzebowa, bo sam daje wszystkim ycie i oddech, i wszystko. On z jednego czowieka wyprowadzi cay rd ludzki, aby zamieszkiwa ca powierzchni Ziemi. Okreli waciwe czasy i granice ich zamieszkania, aby szukali Boga, czy nie znajd go niejako po omacku. Bo w rzeczywistoci jest On niedaleko kadego z nas. Bo w Nim yjemy, poruszamy si i jestemy, jak te powiedzieli niektrzy z waszych poetw: Jestemy bowiem z jego rodu.

Bdc wic z rodu Boego, nie powinni my sdzi, e bstwo jest podobne do zota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rk i myli czowieka. Nie zwaajc na czasy niewiadomoci, wzywa Bg teraz wszdzie i wszystkich ludzi do nawrcenia, dlatego e wyznaczy dzie, w ktrym sprawiedliwie bdzie sdzi wiat przez Czowieka, ktrego na to przeznaczy, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych. Pawe w Atenach, Zosiu. Mwimy o tym, jak chrzecijastwo zaczo przenika do wiata grecko-rzymskiego. Co nowego, co cakiem innego ni filozofia epikurejska, stoicka czy neoplatoska! A jednak Pawe znajduje moliwo zaczepienia w tej kulturze. Wskazuje, e potrzeba poszukiwania Boga tkwi we wszystkich ludziach. Dla Grekw nie byo to niczym nowym. Nowoci, ktr gosi Pawe, byo to, e Bg objawi si ludziom i naprawd spotka si z nimi. Nie jest wic filozoficznym Bogiem, ktrego istnienie ludzie mog pozna za pomoc rozumu. Nie jest te podobny do zota albo do srebra, albo do kamienia - takich bogw na Akropolu i na wielkim rynku byo a za duo. Ale Bg nie mieszka w wityniach zbudowanych rk ludzk. Jest Bogiem, ktry ingeruje w bieg historii i dla ludzi umiera na krzyu. Dzieje Apostolskie mwi, e po tym, jak Pawe wygosi mow na wzgrzu Areopag, wymiano go za sowa o zmartwychwstaniu Jezusa. Niektrzy jednak ze suchaczy powiedzieli: Posuchamy ci o tym innym razem. Znaleli si te tacy, ktrzy przyczyli si do Pawa i przyjli wiar chrzecijask. Wrd nich znalaza si te kobieta, DAMARIS, co godne jest zauwaenia, bowiem na chrzecijastwo nawrcio si wiele kobiet. Tak oto Pawe prowadzi sw dziaalno misyjn. Ju w kilkadziesit lat po mierci Chrystusa powstay spo ecznoci chrzecijaskie we wszystkich najwaniejszych miastach greckich i rzymskich - Atenach, Rzymie, Aleksandrii, Efezie i Koryncie. W cigu trzechczterech stuleci chrystianizacja obja cay wiat hellenistyczny. Wyznanie wiary Ogromne znaczenie Pawa dla chrzecijastwa polegao nie tylko na jego dziaalnoci misjonarskiej. Mia rwnie wielki wpyw na spoecznoci chrzecijaskie, w ktrych panowaa wielka potrzeba duchowego poradnictwa. W pierwszych latach po mierci Jezusa wanym pytaniem byo, czy nie-ydzi mog sta si chrzecijanami bez uprzedniego przejcia przez judaizm. Czy na przykad Grek musi najpierw przestrzega prawa mojeszowego? Pawe uwaa, e nie jest to konieczne. Chrzecijastwo byo czym wicej ni tylko ydowsk sekt. Zwracao si do wszystkich

ludzi z uniwersalnym przesaniem zbawienia. Stare przymierze midzy Bogiem a Izraelem zastpione zostao przez nowe przymierze, ktre Jezus ustanowi midzy Bogiem a wszystkimi ludmi. Ale chrzecijastwo nie byo jedyn religi w tym czasie. Widzieli my, e okres hellenizmu cechowao przemieszanie religii. Dlatego dla Kocio a bardzo wane byo krtkie podsumowanie nauki chrzecijaskiej. Zarwno po to, by odgraniczy si od innych religii, jak po to, by zapobiec rozamowi. W taki sposb powstay pierwsze wyznania wiary. Wyznanie wiary podsumowuje najwaniejsze chrzecijaskie dogmaty. Jednym z takich wanych dogmatw byo stwierdzenie, e Jezus by i Bogiem, i czowiekiem. Nie by wic tylko Bogiem, ktry zmartwychwsta . By Bogiem Jedynym. Ale by take prawdziwym czowiekiem, ktry dzieli z ludmi trudy ycia i naprawd cierpia na krzyu. Moe si to wyda sprzecznoci. Ale przesaniem religii chrzecijaskiej jest wanie to, e Bg sta si czowiekiem. Jezus nie by pbogiem (istot na poy ludzk, na po y bosk). Wiara w p bogw bya do rozpowszechniona w religiach greckich i hellenistycznych. Koci naucza, e Jezus by w peni Bogiem, w peni czowiekiem. Postscriptum Staram si wyt umaczy Ci, droga Zosiu, jak wszystko czy si ze sob. Kiedy chrzecijastwo przenika do grecko-rzymskiego wiata, mamy do czynienia z dramatycznym zetkniciem dwch krgw kulturowych. Obserwujemy take wielkie zmiany w kulturze. Wychodzimy ze staroytnoci. Od czasw pierwszych greckich filozofw up yno prawie tysic lat. Przed nami chrzecijaskie redniowiecze. Ono te trwao okoo tysica lat. Niemiecki poeta GOETHE powiedzia kiedy, e ten, komu trzy tysice lat nie mwi nic, niech w ciemnoci niewiedzy yje z dnia na dzie. Nie chc, by Ty znalaz a si wrd takich ludzi. Robi, co mog, by poznaa swe historyczne korzenie. Tylko w ten sposb moesz sta si czowiekiem. Tylko w ten sposb bdziesz czym wicej ni tylko nag map. Tylko w ten sposb unikniesz zawieszenia w pr ni. Tylko w ten sposb moesz sta si czowiekiem. Tylko w ten sposb bdziesz czym wicej ni tylko nag map... Zofia siedziaa przez chwil, patrzc na ogrd przez przewity w ywopocie. Zaczynaa rozumie, jak wane jest poznanie swych historycznych korzeni. W kadym razie byo to istotne dla ludu Izraela.

Ona sama jest tylko przypadkowym czowiekiem. Ale gdyby poznaa swe historyczne korzenie, byaby mniej przypadkowa. yje na tej planecie zaledwie kilkanacie lat. Ale jeli historia ludzkoci jest take jej histori, to znaczy, e w pewnym sensie i ona ma wiele tysicy lat. Zofia pozbieraa wszystkie kartki i wyczo gaa si z Zauka. W ogrodzie wykonaa kilka radosnych skokw i pobiega do swojego pokoju.

REDNIOWIECZE ...pj drog tylko kawaek to nie to samo, co wybra z drog... Upyn tydzie, a Zofia nie miaa adnych wiadomoci od Alberta Knoxa. Nie dostaa te wicej pocztwek z Libanu, ale w rozmowach z Jorunn cigle powracay do widokwek, ktre znalazy w Chacie Majora. Jorunn nadal bya przeraona, ale kiedy nic wicej si nie wydarzyo, lk w kocu rozpyn si pord odrabiania lekcji i gry w badmintona. Zofia wiele razy czytaa listy od Alberta, eby sprawdzi, czy przypadkiem nie znajdzie czego, co rzucioby troch wiat a na ca spraw z Hild. Przy okazji przetrawia filozofi antyku. Przestaa mie problemy z odrnieniem Demokryta od Sokratesa, a Platona od Arystoteles a. W pitek, 25 maja, sta a przy kuchence i przygotowywaa obiad dla matki i dla siebie, miay go zje razem. Taka bya tradycyjna pitkowa urnowa. Dzisiaj gotowaa zup rybn, klopsiki rybne i marchewk. Bardzo proste dania. Na dworze zerwa si wiatr. Mieszajc w garnku Zofia spojrza a przez okno. Brzozy pochylay si jak dba trawy. Nagle co uderzyo o szyb. Zofia odwrcia si jeszcze raz i dostrzeg a kartonik, ktry przyklei si do szyby. Dziewczynka podesza do okna i zobaczya, e to widokwka. Przez szyb przeczytaa: Hilda Moller Knag, c/o Zofia Amundsen... No tak, c innego by to mogo by? Otworzya okno i wyja kartk. Nie przywiao jej chyba tutaj a z samego Libanu? I ta pocztwka datowana bya 15 czerwca. Zofia zdja garnek z pytki i usiada przy kuchennym stole. Przeczytaa: Kochana Hildo! Nie wiem, czy kiedy bdziesz czyta t kartk, nadal bd Twoje urodziny. W pewnym sensie mam tak nadziej, a przynajmniej mam nadziej, e nie upyno od nich zbyt wiele dni. Jeli dla Zofii min tydzie lub dwa, nie musi to wcale znaczy, e i dla nas upyno tyle samo czasu. Wracam do domu w wigili witego Jana. Usidziemy wtedy na ogrodowej hutawce i razem bdziemy patrze na morze, Hildo. Wiele mamy sobie do powiedzenia.

Pozdrowienia od ojca, ktry czasami wpada w rozpacz na myl o tysicletniej walce midzy ydami, chrzecijanami i muzumanami. Stale musz sobie przypomina, e wszystkie te trzy religie wywodz si od Abrahama! A to chyba znaczy, e modl si do tego samego Boga? W kadym razie tutaj Kain i Abel nie zaprzestali jeszcze bratobjczej walki. PS Czy mog Ci prosi, eby pozdrowia Zofi? Biedne dziecko, cigle jeszcze nie rozumie, jak to wszystko si ze sob splata. Ale moe Ty ju zrozumiaa? Zofia za amana opar a si o st . Pewne byo, e ona nie rozumie, jak to si czy. A czy Hilda rozumie? Jeli ojciec Hildy prosi crk, by pozdrowia Zofi, musiao to znaczy, e Hilda wie wicej o Zofii ni Zofia o Hildzie. Cao wydaa jej si tak zagmatwana, e powrcia do gotowania. Kartka, ktra sama z siebie uderzya o kuchenne okno. Poczta powietrzna, i to dosownie... Kiedy tylko znw postawia garnek na pytce, zadzwoni telefon. Moe to tatu! Gdyby wrci do domu, opowiedziaaby mu, co jej si przydarzyo przez ostatnie tygodnie. Ale to na pewno bya tylko Jorunn albo mama... Zofia pobiega do aparatu. - Halo, tu Zofia Amundsen. - To ja - usyszaa z drugiego koca linii. Zofia bya pewna trzech rzeczy: Po pierwsze, to nie by ojciec. Po drugie, w suchawce rozleg si mski gos. A po trzecie, bya przekonana, e ju gdzie ten gos sysza a. - Kto mwi? - zapytaa. - Tu Alberto. - Och... Zofia nie wiedziaa, co mwi. Pamitaa ten gos z filmu wideo o Atenach. - Wszystko w porzdku? - Tak, tak... - Od tej pory nie bdzie ju wicej listw! - Ale przecie nie dotknam nawet adnej aby! - Musimy si spotka osobicie, Zosiu. Zrozum, trzeba zacz si spieszy. - Ale dlaczego? - Ojciec Hildy prbuje nas osaczy.

- Jak to osaczy? - Ze wszystkich stron, Zosiu. Musimy teraz wsppracowa. - Jak... - Ale nie moesz zbyt wiele pomc, dopki nie opowiem ci o redniowieczu. Musimy te zdy z renesansem i wiekiem XVII. Kluczow rol odgrywa ponadto Berkeley... - Ten, ktrego portret wisia w Chacie Majora? - Ten sam. By moe o jego filozofi rozegra si gwna bitwa. - Czy tu chodzi o jak wojn? - Nazwabym to raczej walk duchow. Musimy przyku uwag Hildy i przecign j na nasz stron, zanim jej ojciec wrci do domu, do Lillesand. - Nic z tego nie rozumiem. - By moe filozofowie otworz ci oczy. Spotkaj si ze mn w kociele witej Marii, jutro, raniutko, o czwartej. Ale pamitaj, moje dziecko, przyjd sama. - Mam przyj w rodku nocy? ...klik! - Halo? Co za spryciarz! Odoy suchawk. Zofia biegiem wrcia do kuchenki. Niewiele brakowao, a zupa by wykipiaa. Wrzucia do garnka klopsiki rybne i marchewk i zmniejszya grzanie. W kociele w. Marii? To stary, redniowieczny koci z kamienia. Zofii wydawao si, e wykorzystywano go tylko na koncerty i specjalne nabo estwa. Latem czasami otwierano go dla turystw. Ale chyba nie w rodku nocy? Zanim matka wrcia do domu, Zofia wsadzia pocztwk z Libanu do szafy wraz z innymi rzeczami od Alberta i Hildy. Po obiedzie posza do Jorunn. - Musimy zawrze do szczegln umow - oznajmia, kiedy tylko przyjaci ka wpucia j do rodka. Nie powiedziaa nic wicej, dopki nie zamkny si za nimi drzwi do pokoju Jorunn. - To troch nie w porzdku - cigna Zofia. - Dalej, mwe wreszcie, o co chodzi! - Bd zmuszona powiedzie mamie, e dzi przenocuj u ciebie. - Bardzo fajnie! - Ale zrozum, tak tylko powiem! Bd zupenie gdzie indziej. - To ju troch gorzej. Czy to jaka historia z chopakiem? - Nie, to historia z Hild.

Jorunn gwizdna cichutko, a Zofia surowo popatrzya jej w oczy. - Przyjd do ciebie wieczorem - powiedziaa. - Ale okoo trzeciej bd si musiaa wymkn. Przygotuj si na to, eby mnie kry, dopki nie wrc. - Ale dokd si wybierasz? Co bdziesz robi, Zosiu? - Sorry. Otrzymaam surowe rozkazy. Nocowanie u przyjaci ki nie stanowio adnego problemu, raczej wprost przeciwnie. Czasami Zofia miaa wraenie, e matka chce mie dom tylko dla siebie. - Wrcisz chyba jutro przed poudniem na legumin? - zapytaa i byo to jedyne upomnienie, jakie usyszaa przed wyjciem. - Jeli nie, to wiesz, gdzie mnie szuka. Dlaczego tak powiedziaa? Przecie to wanie by najsabszy punkt. Odwiedziny z noclegiem rozpoczy si tak, jak to zwykle bywa z podobnymi wizytami, czyli od dugich zwierze do pnej nocy. Ale gdy wreszcie koo pierwszej postanowiy i spa, Zofia musiaa nastawi budzik na kwadrans po trzeciej. Kiedy dwie godziny pniej Zofia wyczaa budzik, Jorunn ledwie si przebudzia. - Bd ostrona - powiedziaa tylko. Zofia ruszya w drog. Koci w. Marii usytuowany by w odlegoci kilku kilometrw. Chocia spaa zaledwie dwie godziny czua si cakiem przytomna. Nad wzgrzami na wschodzie malowaa si czerwona smuga. Kiedy stana wreszcie przed wejciem do starego kamiennego ko cio a, dochodzia czwarta. Zofia pchna cikie wrota kocio a. Byy otwarte! W rodku panowaa niezwyka cisza, wraenie pustki, jakby stare ciany od stuleci odgradzay wntrze od wiata. Przez witrae wpadao niebieskawe wiat o, ktre odkrywao tysice malekich drobinek kurzu wznoszcych si w powietrze z drewnianych belek. Zofia przycupna na jednej z awek w nawie. Siedziaa wpatrzona w otarz i stary krucyfiks pomalowany wyblak ymi farbami. Upyno kilka minut. I nagle cisz przerwaa gra organw. Zofia nie miaa odwagi odwrci gowy. Melodia przypominaa stary psalm, na pewno take redniowieczny. Po chwili znw zapada cisza. Wkrtce jednak za plecami usyszaa odgos zbliajcych si krokw. Czy powinna si teraz odwrci? Wolaa trwa nieruchomo ze wzrokiem wbitym w Jezusa na krzyu. Kto j min, zobaczya posta idc rodkiem kocioa, ubran w mnisz opocz. Zofia gotowa bya przysic, e to redniowieczny mnich.

Baa si, ale nie bya poraona strachem. Przed otarzem mnich skrci i wszed na ambon. Opar si o jej krawd, popatrzy z gry na Zofi i zacz mwi po acinie: - Gloria patri et filio et spiriti sancto. Sicut erat in principio et nunc et semper in saecula saeculorum. - Mw po norwesku, ty wariacie! - wykrzykna Zofia. S owa poniosy si echem wrd kamiennych cian starego kocio a.. Zrozumiaa, e mnichem jest Alberto Knox. A mimo to aowaa, e tak nieuroczycie odezwaa si w starym kociele. Ale baa si, a kiedy czowiekiem owadnie strach, troch pomaga przeamanie wszelkich regu . - Ciiicho! Alberto unis do w gr, jak czyni to ksia, nakazujc wiernym usi. - Ktra godzina, moje dziecko? - zapyta. - Za pi czwarta - odpowiedziaa Zofia, ktra zupenie przestaa ju si ba. - To znaczy, e czas ju nadszed. Teraz zaczyna si redniowiecze. - redniowiecze zaczyna si o czwartej? - spytaa zdumiona Zofia. - Tak, mniej wicej okoo czwartej. Mija godzina pita, szsta i sidma, ale czas jakby zatrzyma si w miejscu. Mija sma, dziewita i dziesita, a redniowiecze wci trwa. Pomylisz moe, e najwyszy czas wsta i przywita nowy dzie. Tak, tak, rozumiem, o co ci chodzi. Ale jest wito, jedno dugie wito. Bije godzina jedenasta, dwunasta i trzynasta. To czas, ktry nazywamy rozkwitem redniowiecza. O tej porze zbudowano w Europie wielkie katedry. Dopiero okoo godziny czternastej zaczyna pia pierwszy kogut. I wtedy, dopiero wtedy nastpuje zmierzch dugiego redniowiecza. - To znaczy, e redniowiecze trwao przez dziesi godzin - stwierdzia Zofia. Alberto odrzuci kaptur brunatnej opoczy, wystawi gow i popatrzy na zgromadzenie wiernych, ktre w tym momencie skadao si tylko z jednej czternastoletniej dziewczynki. - Jeli jedn godzin przyjmiemy za sto lat, to tak. Zamy, e Jezus narodzi si o pnocy. Pawe rozpocz swe podre misyjne nieco przed p do pierwszej i zmar w Rzymie kwadrans pniej. Do godziny trzeciej chrzecijastwo byo mniej lub bardziej zakazane, ale w roku 313 stao si w cesarstwie rzymskim uznan religi. Nastpio to pod rzdami cesarza Konstantyna. Sam cesarz przyj chrzest dopiero na ou mierci, wiele lat pniej. Od roku 3 80 chrzecijastwo stao si religi pastwow w caym cesarstwie. - Czy cesarstwo rzymskie si nie rozpado?

- Owszem, zaczo trzeszcze w szwach. Stoimy w obliczu najwaniejszych przemian kulturowych, jakie dokonay si w dziejach ludzkoci. WIV wieku Rzymowi zagraay zarwno plemiona napierajce od pnocy, jak i rozpad wewntrzny. W roku 330 cesarz Konstantyn przenis stolic cesarstwa rzymskiego do Konstantynopola, miasta, ktre sam zaoy przy cieninie wiodcej na Morze Czarne. Przez niektrych byo ono traktowane jako nowy Rzym. W roku 395 cesarstwo rzymskie rozpad o si na cesarstwo zachodniorzymskie z orodkiem w Rzymie i cesarstwo wschodniorzymskie z nowym miastem Konstantynopolem jako stolic. W roku 410 Rzym zosta spldrowany przez plemiona barbarzyskie, a w 476 nastpi upadek pastwa rzymskiego. Cesarstwo wschodniorzymskie jako twr pastwowy przetrwao do roku 1453, kiedy Turcy podbili Konstantynopol. - I wtedy miasto otrzymao nazw Stambu? - To prawda. Kolejn dat, ktr powinnimy zapamita, jest rok 529. Wwczas to zamknito Akademi Platona w Atenach. W tyme roku zaoono zakon benedyktynw. By to pierwszy duy zakon. Tym samym rok 529 sta si symbolem zwycistwa chrzecijastwa nad filozofi greck. Od tej chwili klasztory miay monopol na nauczanie, refleksje i dociekania. Wskazwka zegara zbliaa si do p do szstej... Zofia dawno ju zrozumiaa, o co chodzi Albertowi z tymi wszystkimi godzinami. Pnoc - to rok 0, godzina pierwsza to 100 lat po narodzeniu Chrystusa, szsta - 600 lat po Chrystusie, a czternasta -1400 lat po Chrystusie... Alberto mwi dalej: - redniowiecze oznacza waciwie okres pomidzy dwiema innymi epokami. Okrelenie to powstao w renesansie. Uwaano wwczas, e redniowiecze to jedna d uga tysicletnia noc, ktra zapada nad Europ pomidzy antykiem a renesansem. Nadal uywa si okrelenia redniowieczny w pejoratywnym znaczeniu, na okrelenie wszystkiego co autorytarne i skostniae. S jednak i tacy, ktrzy uwaaj redniowiecze za tysic lat wzrostu. W redniowieczu na przykad uksztatowa si system szkolnictwa. Ju na pocztku tej epoki powstay pierwsze szkoy przy klasztorne. Od XII wieku pojawiaj si szkoy katedralne, a okoo roku 1200 zakadane s pierwsze uniwersytety. Jeszcze dzisiaj przedmioty podzielone s na rne grupy czy fakultety, tak jak w redniowieczu. - Tysic lat to bardzo dugi okres. - Ale chrzecijastwo potrzebowao czasu, by dotrze do gbi wiadomoci ludzkiej. Poza tym wanie w redniowieczu ksztatoway si narody, z miastami i twierdzami, muzyk ludow i ludowymi podaniami. Czym byyby banie i piosenki ludowe bez redniowiecza? Tak, Zosiu, czym bez redniowiecza byaby Europa? Prowincj rzymsk? Ale ton, jaki

dwiczy w nazwach takich jak Norwegia, Anglia i Niemcy - to wanie owa bezdenna gbia zwana redniowieczem. W tej gbi pywa wiele tustych ryb, chocia nie zawsze potrafimy je dojrze. Snorri by postaci redniowiecza, a take wity Olaf i Karol Wielki, nie wspominajc ju o Romeo i Julii, Tristanie i Izoldzie, Robin Hoodzie. Plus ca a sfora dumnych ksit i penych majestatu krlw, walecznych rycerzy i cud-dziewic, anonimowych witraystw i genialnych budowniczych organw. A nie wspomniaem jeszcze o braciach zakonnych, krzyowcach i czarownicach. - Nie wspomniae te o ksiach. - Masz racj. Do Norwegii chrzecijastwo dotaro dopiero w XI wieku, ale przesad byoby twierdzenie, e Norwegia staa si krajem chrzecijaskim po bitwie pod Stiklestad. Pod powierzchni nowej religii yy dawne pogaskie wierzenia i wiele elementw przedchrzecijaskich wymieszao si z wiar chrzecijask. Na przykad w norweskich obchodach wit Boego Narodzenia tradycje chrzecijaskie wziy lub z obyczajami staro skandynawskimi. I sprawdza si tu stara zasada, ktra mwi, e maonkowie upodabniaj si do siebie. Koacz, prosiak i piwo przygotowywane na Boe Narodzenie zaczynaj kojarzy si z trzema mdrcami ze Wschodu i stajenk w Betlejem. Trzeba jednak podkreli, e z czasem wiatopogld chrze cijaski sta si jedynym i dominujcym. Dlatego wanie o redniowieczu mwimy czsto jako o kulturze jednorodnej. - I nie byo ono wcale tylko smutne i ponure? - Pierwsze stulecia po roku 400 byy rzeczywicie okresem kulturalnego upadku. Okres rzymski to czas wysokiej kultury, z miastami, ktre posiaday system ciekw, publiczne anie i publiczne biblioteki. Nie mwic ju o okazaej architekturze. W pierwszych stuleciach redniowiecza kultura ta upada. Taki sam los spotka handel i gospodark pienin. W redniowieczu rozpowszechnia si gospodarka naturalna i handel wymienny. To czas feudalizmu. Wielcy panowie feudalni posiadali ziemi, na ktrej chopi musieli niewolniczo pracowa, by zarobi na ycie. W cigu pierwszych stuleci zmalaa te znacznie liczba ludnoci. Wspomn tylko, e Rzym w staroytnoci by milionowym miastem, a ju w VII wieku liczba mieszkacw dawnej stolicy wiata spada do 40 000, a wic zaledwie u amka. Nieliczni rzymianie wa sali si wrd ruin majestatycznych budowli powstaych w okresie wietnoci miasta. Kiedy potrzebowali budulca, do byo wok gruzw, z ktrych mona byo czerpa. Budzi to, rzecz jasna, ogromny al wsp czesnych archeologw, ktrzy woleliby, by ludzie redniowiecza pozostawili dawne zabytki nietknite. - atwo jest by mdrym po szkodzie.

- Okres potgi politycznej Rzymu min ju w kocu IV wieku. Ale biskup Rzymu zosta wkrtce gow caego Kocio a rzymskokatolickiego. Nadano mu miano papie ojciec; z czasem zacz by uwaany za zastpc Jezusa na Ziemi. W ten sposb Rzym pozosta stolic Kocio a niemal przez cae redniowiecze. Niewielu znalazo si takich, ktrzy omielili si sprzeciwi Rzymowi. Co prawda z czasem krlowie i ksita tworzcych si pastw zdobyli tak wielk wadz, e niektrzy z nich odwayli si przeciwstawi silnej wadzy Kocio a. Jednym z nich by norweski krl Sverre... Zofia z uwag popatrzya na uczonego mnicha. - Powiedziae, e Koci zamkn Akademi Platona w Atenach. Czy zapomniano o wszystkich greckich filozofach? - Tylko czciowo. Znano troch pism Arystotelesa i troch pism Platona. Ale dawne cesarstwo rzymskie podzielio si na trzy obszary kulturowe. W Europie Zachodniej dominowaa chrzecijaska kultura aciskojzyczna ze stolic w Rzymie. W Europie Wschodniej - chrzecijaska kultura grekojzyczna ze stolica w Konstantynopolu. Pniej miasto otrzymao greck nazw Bizancjum. Dlatego mwimy o redniowieczu bizantyjskim w odrnieniu od redniowiecza rzymskokatolickiego. Ale do cesarstwa rzymskiego naleaa take Afryka Pnocna i rodkowy Wschd, a na tym obszarze w redniowieczu rozwina si arabskojzyczna kultura muzumaska. Po mierci Mahometa w roku 632 islam podbi zarwno rodkowy Wschd, jak i Afryk Pnocn. Do muzumaskiego obszaru kulturowego doczya wkrtce take Hiszpania. Islam mia swoje wite miejsca, miasta takie jak Mekka, Medyna, Jerozolima i Bagdad. Ze wzgldu na znaczenie kulturowo-historyczne warto zauway, e Arabowie podbili take dawne hellenistyczne miasto Aleksandri. Przejli oni wiele z dziedzictwa nauki greckiej. Przez ca e redniowiecze wanie Arabowie przewodzili w takich naukach jak matematyka, chemia, astronomia i medycyna. Do dzisiaj przecie posugujemy si cyframi arabskimi. W wielu dziedzinach kultura arabska przewyszaa znacznie chrzecijask. - Pytaam, jak potoczyy si losy filozofii greckiej. - Czy potrafisz wyobrazi sobie szerok rzek, ktra na pewnym odcinku rozgazia si na trzy odnogi, by pniej znw popyn jednym korytem? - Owszem, potrafi. - Wic tak wanie kultura grecko-rzymska zostaa przechowana czciowo przez rzymskokatolick kultur Zachodu, czciowo przez bizantyjsk kultur Wschodu, a czciowo przez arabsk kultur Poudnia. To wprawdzie wielkie uproszczenie, ale moemy powiedzie, e neoplatonizm popyn na zachd, Platon na wschd, a Arystoteles do Arabw

- na poudnie. W kadej jednak z tych trzech odng znalazo si co nowego. A najwaniejsze, e w kocu redniowiecza wszystkie rzeki cz si ze sob w pnocnych Woszech. Wpywy arabskie docieraj tu poprzez Arabw z Hiszpanii, wpywy greckie z Grecji i Bizancjum. I teraz zaczyna si renesans, rozpoczyna si odrodzenie kultury antycznej. W pewnym sensie wic kultura antyku przeya dugie redniowiecze. - Rozumiem. - Nie uprzedzajmy jednak biegu wydarze. Najpierw pomwimy troch o filozofii redniowiecznej, moje dziecko. Ale nie bd ju przemawia z ambony. Schodz na d. Zofia pod powiekami czua, e tej nocy spaa zaledwie kilka godzin. Kiedy ujrzaa, jak ten niezwyky mczyzna schodzi z ambony w kociele w. Marii, miaa wraenie, e to sen. Alberto podszed do balustrady przy prezbiterium. Spojrza najpierw na o tarz ze starym krucyfiksem, pniej odwrci si ku Zofii, wolnym krokiem zbliy do niej i usiad na kocielnej awce. Po raz pierwszy Zofia znalaz a si tak blisko niego i poczu a si nieswojo. Pod kapturem dostrzega par piwnych oczu. Naleay do mczyzny w rednim wieku, o ciemnych wosach i szpiczastej brodzie. Kim jeste? - pomyla a. Dlaczego wdare si w moje ycie? - Z czasem na pewno lepiej si poznamy - powiedzia, jakby czytajc w jej mylach. Gdy tak siedzieli, a wiat o wpadajce przez witrae stawao si coraz ostrzejsze, Alberto Knox zacz opowiada o filozofii redniowiecza. - redniowieczni filozofowie przyjmowali niemal za pewnik, e nauka chrzecijaska jest prawdziwa - rozpocz. - Pozostawao tylko pytanie, czy musimy wierzy w chrzecijaskie objawienie, czy te moemy zbliy si do prawd wiary za pomoc rozumu. Jak ma si filozofia grecka do tego, co napisano w Biblii? Czy Biblia jest przeciwiestwem rozumu, czy te wiar i wiedz da si ze sob poczy? Waciwie caa filozofia redniowieczna obracaa si wok jednego problemu. Zofia z niecierpliwoci pokiwaa gow. Na pytanie o wiar i wiedz odpowiedziaa przecie na klaswce z religii. Zobaczymy, jak ten problem pojmowali dwaj najwa niejsi filozofowie redniowiecza. Zaczniemy od AUGUSTYNA, ktry y w latach 354 - 430. W historii ycia tego czowieka moemy przeledzi przejcie od pnego antyku do pocztkw redniowiecza. Augustyn urodzi si w maym miecie Tagasta w Afryce Pnocnej, ale ju jako szesnastolatek wyruszy do Kartaginy na studia. Pniej przyjecha do Rzymu i Mediolanu, a ostatnie lata ycia spdzi jako biskup Hippony, miasta w pobliu Kartaginy.

Nie przez cae ycie jednak by chrzecijaninem. Zanim nim zosta, fascynowao go wiele innych prdw religijnych i filozoficznych. - Jakich, na przyk ad? - Przez pewien czas by manichejczykiem. Manichejczycy to jedna z sekt religijnych, typowa dla pnego antyku. Gosili na wp religijn, na wp filozoficzn nauk o zbawieniu. Przyjmowali oni, e wiat podzielony jest na dobro i zo, wiat o i ciemno, ducha i materi. Duchem czowiek moe wznie si ponad wiat materialny i przygotowa podstawy do zbawienia duszy. Ale ostry rozdzia dobra od za nie dawa spokoju modemu Augustynowi. By pochonity tym, co nazywamy problemem za, czyli pytaniem, skd bierze si zo. Przez pewien okres pozostawa pod wpywem filozofii stoickiej, a wedug stoikw nie istnia wyrany podzia midzy dobrem a zem. Przede wszystkim jednak na Augustyna wywar wpyw inny wany kierunek filozofii pnego antyku - a mianowicie neoplatonizm. Zetkn si w nim z myl, e wszelkie istnienie ma bosk natur. - A potem zosta neoplatoskim biskupem? - Tak, tak chyba mona to okreli. Przede wszystkim by chrzecijaninem, ale pogldy Augustyna pozostaj pod wpywem myli platoskiej. A to znaczy, Zosiu, e pocztki chrzecijaskiego redniowiecza nie oznaczaj wcale dramatycznego zerwania z filozofi greck. Wiele z filozofii greckiej przenieli w nowe czasy Ojcowie Kocio a, tacy jak Augustyn. - Chcesz powiedzie, e Augustyn by w pidziesiciu procentach chrzecijaninem, a w pidziesiciu neoplatoczykiem? - On sam, naturalnie, uwaa, e jest w stu procentach chrzecijaninem. Ale nie dostrzega adnych ostrych przeciwiestw midzy chrzecijastwem a filozofi Platona. Uwaa, e zbieno filozofii plato skiej z nauk chrzecijask narzuca si sama do tego stopnia, e zastanawia si, czy przypadkiem Platon nie zna czci Starego Testamentu. To oczywicie bardzo wtpliwe. Moemy raczej powiedzie, e to Augustyn schrystianizowa Platona. - W kadym razie nie powiedzia do widzenia wszystkiemu, co miao zwizek z filozofi, cho przyj wiar chrzecijask? - Wskaza jednak, e dla ludzkiego rozumu istniej granice poznania w kwestiach religijnych. Chrzecijastwo to take boskie misterium, do ktrego zbliy si moemy jedynie przez arliw wiar. Jeli jednak oddamy si Bogu, Bg owieci nasz dusz i wwczas bdziemy mogli osign swoist wiedz nadprzyrodzon. Augustyn sam

dowiadczy, jak daleko moe siga filozofia. Dopiero kiedy sta si chrzecijaninem, jego dusza osigna spokj. Niespokojne jest serce nasze, pki nie spocznie w Tobie - pisa. - Nie bardzo rozumiem, jak mona byo poczy nauk Platona o ideach z chrzecijastwem - wtrcia Zofia. - A co z wiecznymi ideami? - Augustyn obstaje przy twierdzeniu, e Bg stworzy wiat z niczego, a to my l biblijna. Grecy bardziej skonni byli uwaa, e wiat istnia od zawsze. Ale Augustyn twierdzi, e zanim Bg stworzy wiat, idee istniay ju w jego umyle. Przypisa wic platoskie idee Bogu i w ten sposb uratowa platoskie wieczne idee. - Bardzo sprytnie. - Tu wanie znakomicie wida, e Augustyn i wielu innych Ojcw Kocio a wysilali si do granic ostatecznoci, by po czy grecki i ydowski sposb mylenia. Byli oni w pewnym sensie obywatelami dwch kultur. Rwnie w swoich pogldach na zo Augustyn nawizuje do neoplatonizmu. Uwaa, tak jak Plotyn, e zo to brak Boga. Samo w sobie nie posiada adnej samodzielnej egzystencji, jest czym, czego nie ma. Boskie dzieo stworzenia jest bowiem tylko dobre. Augustyn uwaa, e zu winne jest ludzkie nieposuszestwo. Albo mwic jego wasnymi sowami: Dobra wola jest dzieem Boga, za wola to odsunicie si od dziea Boego. - Czy uwaa take, e czowiek posiada bosk dusz? - I tak, i nie. Augustyn twierdzi, e midzy Bogiem a czowiekiem jest nieprzebyta otcha. Trzyma si tutaj podstaw biblijnych i odrzuca tym samym nauk Plotyna o tym, e wszystko stanowi jedno. Podkrela jednak take, e czowiek jest istot duchow. Posiada materialne ciao, nalece do wiata fizycznego, ktry dr robaki i rdza, ale posiada take dusz, ktra moe pozna Boga. - A co dzieje si z ludzk dusz, kiedy umieramy? - Wedug Augustyna po upadku pierwszych rodzicw caa ludzko skazaa si na zagad. Mimo to Bg postanowi, e niektrzy mog zosta zbawieni od wiekuistego zatracenia. - Uwaam, e rwnie dobrze mg postanowi, e aden czowiek nie bdzie potpiony. - Ale w tym punkcie Augustyn odrzuca jakiekolwiek prawo cz owieka do krytykowania Boga. Wskazuje na to, co Pawe pisa w swoim licie do Rzymian: Czowiecze! Kime ty jeste, by mg spiera si z Bogiem? Czy moe naczynie gliniane zapyta tego, ktry je ulepi: Dlaczego mnie takim uczynie? Czy garncarz nie ma mocy

nad glin i nie moe z tej samej zaprawy zrobi jednego naczynia ozdobnego, drugiego za na uytek niezaszczytny? - To znaczy, e Bg siedzi w niebie i bawi si ludmi? Gdy jest niezadowolony z czego, co sam stworzy, wyrzuca to do mieci? - Augustyn uwaa, e aden czowiek nie zasuguje na zbawienie, a mimo to miosierny Bg wybra takich, ktrzy zostan zbawieni od zatracenia. Dla niego nie jest tajemnic, kto zostanie zbawiony, a kto skazany na potpienie. Zostao to z gry okrelone. A wic tak, jestemy glin w rkach Boga. Jestemy w peni zaleni od jego aski. - Czyli cofn si jakby do dawnej wiary w przeznaczenie. - Moe i co w tym jest. Ale Augustyn nie zwalnia czowieka od odpowiedzialno ci za swoje ycie. Radzi, bymy yli tak, aby z przebiegu wasnego ycia zorientowa si, czy naleymy do wybranych. Nie zaprzecza bowiem, e posiadamy woln wol. Ale Bg z gry wyznaczy nasz los. - Czy to nie jest troch niesprawiedliwe? - zapytaa Zofia. - Sokrates uwaa, e wszystkim ludziom dane s takie same moliwoci, poniewa wszyscy maj taki sam rozum. A Augustyn podzieli ludzi na dwie grupy: jedni bd zbawieni, drudzy skazani na wieczne zatracenie. - Owszem, poprzez teologi Augustyna oddalilimy si znacznie od ateskiego humanizmu. Ale to przecie nie Augustyn podzieli ludzi na dwie grupy. Opar si wszak na nauce Biblii o zbawieniu i zag adzie. Pogbia to w swym wielkim dziele O Pastwie Boym. - Opowiadaj! - Okrelenie Pastwo Boe czy Krlestwo Boe pochodzi ze Starego Testamentu i nauki goszonej przez Jezusa. Augustyn uwaa, e cae dzieje opisuj walk pomidzy Pastwem Boym a pastwem ziemskim. Owe dwa pastwa nie s pastwami w sensie politycznym, wyranie od siebie oddzielonymi. Walcz one o wadz w kadym czowieku. Obecno Pastwa Boego wyrana jest w Kociele, a pastwa ziemskiego w politycznych tworach pastwowych, na przykad w cesarstwie rzymskim, ktrego upadek nastpi wanie w czasach Augustyna. Taki pogld goszono coraz chtniej, gdy z czasem w redniowieczu rozptaa si walka o wadz pomidzy Kocio em a wadz wieck. Nie ma zbawienia poza Kocioem - mwiono teraz. Pastwo Boe Augustyna identyfikowano w kocu z Kocio em jako organizacj. Dopiero w XVI wieku, w czasach reformacji, rozleg y si protesty przeciw temu, e czowiek musi przej drog przez Koci , by zyska zbawienie Boe. - By ju na to chyba najwyszy czas.

- Moemy te zauway, e Augustyn jest pierwszym mylicielem, z jakim si stykamy, ktry do swej filozofii wcza histori. Walka midzy dobrem a zem nie bya niczym nowym. Nowoci byo, i rozgrywa si ona w dziejach. Trudno si w tym doszuka ladw Platona. Augustyn mocno trzyma si linearnego spojrzenia na histori, z jakim spotykamy si w Starym Testamencie. Istotne jest tutaj, e Bogu potrzebna jest caa historia, by mg urzeczywistni swe Pastwo Boe. Historia jest niezbdna, by wychowa ludzi i unicestwi zo. Albo, mwic sowami Augustyna: Boski nadzr prowadzi dzieje ludzkoci od Adama do koca historii, jakby to bya historia jednego czowieka, ktry stopniowo rozwija si od dziecistwa do staroci. Zofia zerkna na zegarek. - Ju sma - stwierdzia. - Niedugo bd musiaa i. - Ale najpierw opowiem ci o drugim wielkim filozofie redniowiecza. Mo e usidziemy na zewntrz? Alberto podnis si z kocielnej awki. Zoy donie i ruszy rodkiem ku wyjciu. Zdawa si jakby modli albo przemyliwa jakie prawdy duchowe. Zofia uwaajc, e nie ma innego wyboru, ruszya za nim. Na dworze cigle jeszcze unosia si nad ziemi cieniutka warstewka mgy. S oce dawno ju wstao, ale nie przedaro si jeszcze w peni przez poranne opary. Koci w. Marii lea na skraju starej dzielnicy miasta. Alberto usiad na awce przed kocio em. Zofia zastanawiaa si, co si stanie, jeli kto bdzie tdy przechodzi. Ju samo siedzenie na awce przy kociele o godzinie smej rano byo czym szczeglnym, a c dopiero siedzenie w towarzystwie redniowiecznego mnicha. - Jest godzina sma - zacz mwi Alberto. - Od czasw Augustyna upyno okoo czterystu lat, rozpoczyna si dugi dzie nauki. Do godziny dziesitej wyczno na nauczanie maj szko y przyklasztorne. Midzy godzin dziesit a jedenast zakadane s pierwsze szkoy katedralne, a okoo dwunastej - pierwsze uniwersytety. W tym czasie budowane s take wielkie gotyckie katedry. Rwnie ten koci zbudowano w XIII wieku, w okresie, ktry nazywamy rozkwitem redniowiecza. Tu, w miecie, nie byo pienidzy na budow wikszej katedry. - Pewnie te i nie byo to wcale potrzebne - wtrcia Zofia. - Najgorsze, co moe by, to puste kocio y. - Wielkie katedry budowano nie po to jedynie, by mogy pomieci liczne zgromadzenie wiernych. Wznoszono je ku czci Boga i same w sobie byy w pewnym sensie

naboestwem. Ale w okresie rozkwitu redniowiecza wydarzyo si co jeszcze, co powinno szczeglnie zainteresowa takich filozofw jak my. - Opowiadaj! Alberto podj: - Znaczenie zaczy mie wpywy Arabw z Hiszpanii. Wrd Arabw przez cae redniowiecze pozostawaa ywa tradycja Arystotelesa, a od koca XII wieku do pnocnych Woch zaczli na zaproszenie tamtejszych ksit przybywa arabscy uczeni. W ten sposb poznano wiele z pism Arystotelesa, a z czasem przet umaczono je z greki i arabskiego na acin. Wywo ao to kolejn fal zainteresowania problemami przyrodniczymi, a poza tym oywio pytanie o stosunek chrzecijaskiego objawienia do filozofii greckiej. W kwestiach przyrodoznawczych nie mona si ju byo obej bez Arystotelesa. Ale kiedy naleao sucha filozofa, a kiedy trzyma si tylko i wycznie przekazw Biblii? Nie pogubia si? Zofia pokrcia tylko gow i mnich mwi dalej: - Najwikszym i najwaniejszym filozofem okresu rozkwitu redniowiecza by TOMASZ Z AKWINU, ktry y w latach 1225-1274. Pochodzi z maego miasteczka Akwin, pooonego midzy Rzymem a Neapolem, ale dziaa take jako nauczyciel na uniwersytecie w Paryu. Nazywam go filozofem, ale by on waciwie teologiem. W owych czasach nie istniao wyrane rozgraniczenie midzy filozofi a teologi. Najkrcej moemy powiedzie, e Tomasz z Akwinu schrystianizowa Arystotelesa, tak jak na pocztku redniowiecza Augustyn ochrzci Platona. - Czy to nie dziwaczne chrzci filozofw, ktrzy yli wiele setek lat przed Chrystusem? - Owszem, moe si tak wydawa. Ale przez ochrzczenie dwch wielkich greckich filozofw mamy na myli to, e ich pogldy zostay zinterpretowane i wyjanione tak, e przestano je ju traktowa jako zagroenie dla nauki chrzecijaskiej. O Tomaszu z Akwinu mwi si, e wzi byka za rogi. - Naprawd? Nie wiedziaam, e filozofia ma co wsplnego z walk bykw. - Tomasz z Akwinu nalea do tych, ktrzy starali si poczy filozofi Arystotelesa z chrzecijastwem. Mwimy, e stworzy on wielk syntez wiary i wiedzy. Uczyni to wanie zagbiajc si w filozofi Arystotelesa i biorc go za sowo. - Albo za rogi. Niestety, dzi w nocy prawie nie spaam i obawiam si, e musisz mi to wyjani dokadniej.

- Tomasz z Akwinu uwaa, e midzy tym, co mwi nam filozofia, czyli rozum, a tym, co mwi chrze cijaskie objawienie, nie ma wcale sprzecznoci. Bardzo czsto chrzecijastwo i filozofia mwi nam to samo. Dlatego posugujc si rozumem moemy doj do tych samych prawd, o ktrych czytamy w Biblii. - Jak to moliwe? Czy rozum moe nam powiedzie, e Bg stworzy wiat w sze dni? Albo e Jezus by synem Boym? - Nie, do takich czystych prawd wiary mamy dostp tylko poprzez wiar i chrzecijaskie objawienie. Tomasz jednak uwaa, e istnieje wiele naturalnych prawd teologicznych. Chodzio mu o prawdy, do ktrych mona dotrze zarwno przez objawienie chrzecijaskie, jak i przez nasz wrodzony, naturalny rozum. Tak prawd jest na przykad, e istnieje jaki Bg. Tomasz by wic zdania, e do Boga prowadz dwie drogi. Jedna z nich prowadzi przez wiar i objawienie. Druga wiedzie przez rozum i postrzeganie zmysowe. Z tych dwch drg pewniejsza jest, co prawda, droga wiary i objawienia, atwo bowiem zbdzi, kiedy zaufa si tylko i wycznie rozumowi. Ale zdaniem Tomasza najwaniejsze jest, e midzy takim filozofem jak Arystoteles a nauk chrzecijask nie ma sprzecznoci. - To znaczy, e rwnie dobrze moemy trzyma si Arystotelesa jak Biblii? - O nie, nie, Arystoteles uszed tylko kawaek drogi, poniewa nie dostpi chrzecijaskiego objawienia. Ale i drog tylko kawaek to nie to samo, co obra z drog. Nie jest na przykad bdem twierdzenie, e Ateny le w Europie, ale nie jest to te szczeglnie precyzyjne okrelenie. Jeli w jakiej ksice znajdziesz informacj, e Ateny to miasto europejskie, dobrze jest zajrze do podrcznika geografii. W nim znajdziesz ca, pen prawd. Ateny s stolic Grecji, nieduego kraju w poudniowo-wschodniej czci Europy. Jeli bdziesz miaa szczcie, dowiesz si take co nieco o Akropolu. Nie wspominajc ju o Sokratesie, Platonie i Arystotelesie! - Ale ta pierwsza informacja o Atenach rwnie bya prawdziwa. - No wanie! Dla Tomasza istotne jest wskazanie, e istnieje tylko jedna prawda. Kiedy Arystoteles wskazuje na co, co rozumem uznajemy za prawdziwe, oznacza to, e nie kci si to take z wiar chrzecijask. Do sporej czci prawdy moemy w peni dotrze za pomoc rozumu i postrzegania zmysowego - i takie wanie prawdy omawia Arystoteles, opisujc na przykad krlestwo rolin i zwierzt. Inn cz prawdy objawi nam Bg poprzez Bibli. W wielu jednak istotnych punktach te dwie czci prawdy nakadaj si na siebie. S zagadnienia, o ktrych Biblia i rozum mwi nam w identyczny sposb. - Na przykad o tym, e istnieje Bg?

- Wanie. Rwnie filozofia Arystotelesa zakadaa istnienie Boga - albo pierwszej przyczyny - ktra wprawia w ruch wszystkie procesy. Arystoteles nie da jednak adnego bliszego opisu Boga. W tej kwestii moemy polega jedynie na Biblii i nauce goszonej przez Chrystusa. - Ale czy to rzeczywicie takie pewne, e naprawd istnieje Bg? - Rzecz jasna, mona na ten temat dyskutowa. Ale nawet dzisiaj wikszo ludzi zgodzi si, e ludzki rozum nie moe w kadym razie przedstawi dowodw na to, e Bg nie istnieje. Tomasz posun si dalej. Uwaa, e na podstawie filozofii Arystotelesa mona udowodni istnienie Boga. - Cakiem niele. - Uwaa, e posugujc si rozumem take moemy stwierdzi, e wszystko, co nas otacza, musi mie jak pierwsz przyczyn. Bg wic objawi si ludziom zarwno przez Bibli, jak i przez rozum. Istnieje teologia objawiona i teologia naturalna. Podobnie jest z moralnoci. W Biblii moemy przeczyta, jakie ycie jest zgodne z wol Boga. Ale Bg wyposay nas take w sumienie, dziki ktremu potrafimy w naturalny sposb odrni dobro od za. Do moralnego ycia prowadz wic take dwie drogi. Wiemy, e le jest krzywdzi ludzi, cho nie czytalimy w Biblii, e wszystko wic, co bycie chcieli, eby wam ludzie czynili, i wy im czycie. Ale i w tym przypadku najbezpieczniejsze jest wypenianie przykaza Biblii. - Chyba ju rozumiem - powiedziaa Zofia. - To mniej wicej tak, jak wiemy, e jest burza, poniewa widzimy byskawic i syszymy grzmot. - Bardzo dobrze. Cho jestemy niewidomi, syszymy, e grzmi. A cho jestemy gusi, widzimy byskawice. Najlepiej rzecz jasna i widzie, i sysze. Ale midzy tym, co widzimy, a tym, co syszymy, nie ma sprzecznoci. Przeciwnie - te dwa wraenia uzupeniaj si nawzajem. - Rozumiem. - Pozwl mi to uzupeni jeszcze jednym przykadem. Kiedy czytasz jak powie, powiedzmy Wiktori Knuta Hamsuna... - Naprawd to czytaam! - Czy nie zyskujesz jakiej wiedzy o pisarzu, czytajc ksik, ktr napisa? - W kadym razie mog zaoy, e istnieje jaki pisarz, ktry napisa t ksik. - Czy moesz dowiedzie si o nim czego wicej? - Wiem, e ma do romantyczny pogld na mio.

- Kiedy czytasz t powie - ktra jest dzieem Hamsuna - masz pewien wgld take i w natur Hamsuna. Nie moesz si jednak spodziewa, e znajdziesz tam dane personalne pisarza. Czy z Wiktorii moesz na przykad wyczyta, ile lat mia autor, kiedy pisa ksik, gdzie mieszka albo na przykad, ile mia dzieci? - Nie, oczywicie, e nie. - Ale takie informacje znajdziesz w biografii Knuta Hamsuna. Tylko w takiej biografii - czy autobiografii - zawrzesz blisz znajomo z osob pisarza. - Owszem, tak wanie jest. - Podobnie ma si sprawa ze stosunkiem boskiego dziea stworzenia do Biblii, ju tylko chodzc po wiecie i podziwiajc przyrod moemy stwierdzi, e Bg istnieje. Po jakim czasie zrozumiemy, e lubi ptaki i zwierzta, bo inaczej by ich nie stworzy. Ale informacje o osobie Boga znajdziemy jedynie w Biblii - czyli w autobiografii Boga. - To bardzo sprytny przykad. - Mhm... Pierwszy raz Alberto zatopi si w mylach i nic nie odpowiedzia. - Czy to ma co wsplnego z Hild? - wyrwao si Zofii. - Nie wiemy przecie, czy jaka Hilda w ogle istnieje. - Ale wiemy, e jej lady zostawiane s to tu, to tam. Pocztwki i jedwabna apaszka, zielony portfel, podkolanwka... Alberto kiwn gow: - I wydaje si, e to od ojca Hildy zaley, ile takich ladw zechce zostawi. Na razie jednak wiemy tylko, e jaka osoba wysaa nam te wszystkie widokwki. Chciabym, eby napisa cho troch o sobie. Ale do tego jeszcze wrcimy. - Jest ju dwunasta. Musz wrci do domu przynajmniej przed kocem redniowiecza. - Zakocz kilkoma sowami o tym, w jaki sposb Tomasz z Akwinu przej filozofi Arystotelesa we wszystkich dziedzinach, w ktrych nie sprzeciwiaa si ona teologii Kocio a. Dotyczy to arystotelesowej logiki, teorii poznania, a przede wszystkim filozofii przyrody. Czy pamitasz na przykad, jak Arystoteles opisywa drabin ycia, od rolin i zwierzt do ludzi? Zofia przytakna. - Ju Arystoteles uwaa, e kolejne szczeble prowadz do Boga, ktry stanowi jakby zwieczenie egzystencji. Schemat ten atwo da si dopasowa do teologii chrzecijaskiej. Wedug Tomasza egzystencja osiga coraz wyszy stopie: od rolin i zwierzt do ludzi, od ludzi do anio w i od anio w do Boga. Ludzie, tak jak zwierzta, maj ciao i narzdy

zmysw, ale czowiek wyposaony jest take w rozum, czyli zdolno mylenia. Anio owie nie posiadaj ciaa z narzdami zmysw, ale obdarzeni s bezporednio i byskawicznie dziaajc inteligencj. Nie musz si zastanawia, jak ludzie, nie potrzebuj dochodzi do prawd. Wiedz wszystko, czego moe dowiedzie si czowiek, i nie musz si przy tym porusza, tak jak my, drobnymi kroczkami. Poniewa anio owie nie maj ciaa, nigdy nie umr. Nie s wieczni jak Bg, albowiem kiedy zostali przez Boga stworzeni. Nie maj jednak ciaa, od ktrego mogliby si oddzieli, dlatego nigdy nie umr. - To brzmi naprawd fantastycznie! - Ale nad anio ami krluje Bg. Wszystko widzi w jednej oglnej wizji. - To znaczy, e nas teraz widzi. - Tak, by moe nas widzi. Ale nie teraz. Dla Boga czas nie istnieje tak jak dla nas. Nasze teraz nie jest teraz Boym. Cho dla nas upynie kilka tygodni, nie oznacza to wcale, e kilka tygodni upynie take dla Boga. - Jakie to straszne! - wyrwao si Zofii z gbi serca. Nagle przeraona zakrya usta doni. Alberto popatrzy na ni zdziwiony, Zofia wyjania: - Dostaam kolejn kartk od ojca Hildy. I on napisa co podobnego, e nawet je li upynie tydzie albo dwa dla mnie, nie musi to wcale znaczy, e im minie tyle samo czasu. To prawie dokadnie to samo, co ty powiedziae o Bogu! Zofia dostrzega grymas, ktry przebieg po twarzy ukrytej pod brunatnym kapturem. - Powinien si wstydzi! Zofia nie zrozumiaa, o co mu chodzio, moe tylko tak sobie powiedzia. Alberto podj wykad: - Niestety, Tomasz z Akwinu przej od Arystotelesa take jego pogldy dotyczce kobiet. Pamitasz by moe opini Arystotelesa, e kobieta to zdeformowany mczyzna. Uwaa on take, e dzieci dziedzicz tylko cechy ojca, kobieta bowiem jest pasywna i przyjmujca, a mczyzna aktywny i formujcy. Takie myli, zdaniem Tomasza, harmonizoway ze sowami Biblii, w ktrej mwi si na przykad, e kobieta zostaa stworzona z ebra mczyzny. - Co za gupstwa! - Trzeba wiedzie, e jajeczka odkryto u ssakw dopiero w roku 1827. Moe wic nic dziwnego, i wczeniej wierzono, e to mczyzna jest w zapodnieniu stron formujc, dajc ycie. Moemy poza tym zauway, e zdaniem Tomasza kobieta jest istot niszego rzdu tylko w sensie przyrodniczym. Dusza kobiety jest rwnorzdna z dusz mczyzny. W

niebie panuje cakowite rwnouprawnienie pci, dlatego po prostu, e wszystkie cielesne rnice przestaj istnie. - Kiepska pociecha. Czy w redniowieczu nie byo adnej kobiety-filozofa? - ycie Kocio a w redniowieczu zdominowane byo przez mczyzn. Nie oznacza to jednak wcale, e nie byo kobiet-mylicielek. Jedn z nich bya HILDEGARDA Z BINGEN... Zofia szeroko otworzya oczy. - Czy ona ma co wsplnego z Hild? - Dziwne pytanie! Hildegarda bya mniszk z doliny Renu, ya w latach 1098-1179. Cho bya kobiet, wygaszaa kazania, bya autork traktatw, lekark, zajmowaa si botanik i badaniem przyrody. Mona traktowa j jako symbol tego, e w redniowieczu kobiety trzyma y si bliej ziemi, interesoway si nauk. - Pytaam, czy ona ma co wsplnego z Hild? - By taki dawny ydowski i chrzecijaski pogld, e Bg nie jest tylko i wycznie mczyzn. Ma take kobiec stron, matczyn natur. Bo take kobieta zostaa stworzona na podobiestwo Boga. Po grecku kobieca strona boskiej osoby nazywa si Sofia. Sofia, czyli Zofia, oznacza mdro . Zofia z niedowierzaniem pokrcia gow. Dlaczego nikt jej do tej pory tego nie powiedzia? I dlaczego ona sama o to nie pytaa? Alberto mwi dalej: - Zarwno wrd ydw jak i w chrzecijastwie wschodnim Sofia, czyli matczyna natura Boga, odgrywaa pewn rol w okresie redniowiecza. Na Zachodzie zapomniano o niej. Oto pojawia si jednak Hildegarda, ktra twierdzi, e Sofia ukazaa jej si w wizjach. Ubrana w zocist tunik ozdobion szlachetnymi kamieniami... Zofia podniosa si z awki. Sofia objawia si Hildegardzie w wizjach... - Moe ja objawi si Hildzie... Usiad a. Po raz trzeci Alberto pooy jej rk na ramieniu. - T kwesti musimy rozwiza. Ale jest ju prawie pierwsza. Powinna zje niadanie, a poza tym nadchodz nowe czasy. Wezw ci na spotkanie na temat renesansu. Hermes przyjdzie po ciebie do ogrodu. Niezwyky mnich wsta i ruszy w stron kocio a. Zofia siedziaa pogrona w mylach o Hildegardzie i Sofii Hildzie i Zofii. Nagle drgna. Wstaa gwatownie i krzykna za nauczycielem filozofii w opoczy mnicha: - Czy w redniowieczu y te jaki Alberto? Odrobin zwolni kroku, lekko odwrci gow i odpar:

- Tomasz z Akwinu pobiera nauki u synnego nauczyciela filozofii. Nazywa si on Albert Wielki... Pochyli gow w drzwiach kocio a w. Marii i znikn. Zofii to jednak nie wystarczyo. Wbiega z powrotem do kocio a. witynia jednak bya pusta. Czyby Alberto zapad si pod ziemi? Kiedy wychodzia z kocio a, zauwaya obraz Marii. Podesza do niego i uwanie mu si przyjrzaa. Nagle pod jednym okiem namalowanej postaci dostrzega kropelk wody. Czyby z? Zofia wypada z kocio a i jak wicher pognaa do domu Jorunn.

RENESANS ...o, boski rodzie w ludzkim przebraniu... Byo wp do drugiej, kiedy Zofia zdyszana pojawia si przy wejciu do ogrodu. Jorunn staa na placyku koo tego domu. - Mino ponad dziesi godzin! - wykrzykna Jorunn. Zofia potrzsna gow: - Przez ten czas mino ponad tysic lat. - Ale gdzie bya? - Miaam umwione spotkanie ze redniowiecznym mnichem. Zabawny facet! - Zwariowaa? Twoja mama dzwonia p godziny temu. - I co powiedziaa? - e posza do kiosku. - Co ona na to? - eby zadzwonia, jak wrcisz. Gorzej byo z moimi rodzicami. Stawili si koo dziesitej z kakao i bueczkami. Okazao si, e jedno ko jest puste. - I co powiedziaa? - Okropnie gupia sytuacja. Powiedziaam, e posza do domu, bo si pokciymy. - No to teraz szybko musimy si pogodzi. I twoi rodzice przez kilka dni nie mog rozmawia z moj mam. Mylisz, e nam si to uda? Jorunn wzruszya ramionami. W nastpnej chwili w ogrodzie pojawi si ubrany w kombinezon roboczy ojciec Jorunn z taczk. Wyranie wida byo, e nie mg doj do porozumienia z limi, ktre w zeszym roku opady z drzew. - Panny obraalskie ju si pogodziy? - zapyta. - W kadym razie przy zejciu do piwnicy nie ma ju ani jednego listka. - To wietnie - odpara Zofia. - Bo w takim razie moemy tam wypi kakao, zamiast w ku. Ojciec zamia si cokolwiek sztucznie, a Jorunn wyranie drgna. W domu u Zofii zawsze zwracano si do siebie bardziej bezporednio ni w domu doradcy finansowego Ingebrigtsena i jego ma onki. - Przepraszam, Jorunn, ale uznaam, e te musz pomc w tej mistyfikacji. - Powiesz mi, o co chodzi?

- Jeli mnie odprowadzisz do domu. To nie nadaje si dla uszu doradcw finansowych ani podstarzaych lalek Barbie. - Jeste wstrtna! Uwaasz, e lepsze jest rozpadajce si maestwo, ktre wypdza jedn ze stron na morze? - Na pewno nie. Ale prawie nie spaam dzi w nocy. W dodatku zaczynani si zastanawia, czy przypadkiem Hilda nie widzi wszystkiego, co robimy. - Chcesz powiedzie, e ona jest jasnowidzem? - Moe tak, a moe nie. Wida byo wyranie, e Jorunn bynajmniej nie jest zachwycona ca t atmosfer tajemniczoci. - Ale to i tak nie wyjania, dlaczego jej ojciec wysya zwariowane kartki do opuszczonej chaupy w lesie. - Przyznaj, e to saby punkt. - Zdradzisz mi w kocu, gdzie bya? Zofia wreszcie opowiedziaa wszystko, nawet o tajemniczym kursie filozofii. Przyjaci ka musiaa przedtem zoy uroczyst przysig, e dochowa tajemnicy. Dugo szy w milczeniu. - Nie podoba mi si to - owiadczya w kocu Jorunn, gdy ju zbliay si do ulicy Koniczynowej 3. Zatrzymaa si przy furtce prowadzcej do ogrodu Zofii i owiadczya, e zawraca. - Tu nie ma nic do podobania. Filozofia to nie jest wcale, ot taka sobie niegro na zabawa towarzyska. Dotyczy tego, kim jestemy i skd pochodzimy. Uwaasz, e wystarczajco nas tego ucz w szkole? - Na takie pytania nikt i tak nie zna odpowiedzi. - Nie uczymy si nawet zadawa takich pyta. Kiedy Zofia wesza do kuchni, sobotnia legumina staa na stole. Nie pad aden komentarz o tym, e nie zatelefonowaa od Jorunn. Po jedzeniu Zofia owiadczya, e chce si zdrzemn. Przyznaa si, e u Jorunn prawie nie spaa. Po noclegu u przyjaci ki nie byo to wcale takie dziwne. Zanim si po oya, stana przed lustrem w mosinych ramach, ktre przed kilkoma dniami zawiesia na cianie. Najpierw zobaczya tylko odbicie w asnej twarzy, bladej i wymczonej. Ale potem nagle z tyu pojawi si bardzo niewyrany zarys jakiej innej twarzy.

Zofia kilkakrotnie g boko odetchna. Nie wolno mi niczego sobie wmawia, powtarzaa w duchu. Wyranie widziaa swoj poblad twarz, obramowan czarnymi wosami, ktre za nic nie daway si uoy w inn fryzur ni w naturalne proste wosy. Ale gdzie za t twarz czai si obraz jakiej innej dziewczynki. Nagle obca dziewczynka energicznie zamruga a obojgiem oczu, jak gdyby chciaa zasygnalizowa, e naprawd znajduje si tam, po drugiej stronie. Trwao to zaledwie kilka sekund i obca dziewczynka znikna. Zofia usiada na ku. Nie miaa wtpliwoci, e w lustrze zobaczya twarz Hildy. Kiedy, przez par krtkich sekund, widziaa jej zdjcie w legitymacji szkolnej w Chacie Majora. To byo zdjcie tej samej dziewczynki, ktr ujrzaa teraz w lustrze. Czy to nie dziwne, e takie tajemnicze historie przytrafiay si jej zawsze, kiedy padaa ze zmczenia? Pniej musiaa zadawa sobie pytanie, czy wszystko to po prostu jej si nie przynio. Zofia po oya ubranie na krzele i wsuna si pod kodr. Zasna, ledwie przyoya gow do poduszki. Przyni jej si niezwykle realny, wyrany sen. nio jej si, e stoi w duym ogrodzie, dochodzcym do czerwonej szopy. Na pomocie przy szopie siedziaa jasnowosa dziewczynka wpatrujc si w morze. Zofia podesza do niej i usiada. Tamta jednak wydawaa si jej nie zauwaa. Mam na imi Zofia! - przedstawia si, ale dziewczynka najwyraniej jej nie widziaa ani nie syszaa. Jeste chyba gucha i lepa - powiedziaa Zofia i dziewczynka chyba rzeczywicie bya gucha na jej sowa. Nagle Zofia usyszaa jaki gos, ktry woa: Hilduniu. Dziewczynka zerwaa si z pomostu i popdzia w stron domu, a to znaczyo, e nie moga by ani gucha, ani lepa. Od strony domu bieg jej na spotkanie mczyzna w rednim wieku, w mundurze i niebieskim berecie. Dziewczynka rzucia mu si na szyj, mczyzna kilka razy okrci j w kko. Zofia zorientowaa si, e na pomocie, w miejscu, gdzie siedziaa dziewczynka, le y zoty krzyyk. Wzia go do rki i w tej samej chwili si obudzia. Zofia spojrzaa na zegarek. Spaa przez kilka godzin. Usiada na ku i zacza rozpamitywa niezwyky sen. By tak wyrany, tak prawdziwy, jakby rzeczywicie wszystko to przeya. Zofia bya pewna, e dom i przysta, ktre widziaa we nie, gdzie naprawd istniej. Czy cae otoczenie nie przypominao obrazka, ktry widziaa w Chacie Majora? W kadym razie nie miaa wtpliwoci, e dziewczynk bya Hilda Moller Knag, a mczyzn, jej ojciec powracajcy z Libanu. We nie przypomina nieco Alberta Knoxa...

Zofia wstaa i zacza cieli ko, a wtedy pod poduszk odkrya zoty acuszek z krzyykiem. Na tylnej stronie krzyyka wygrawerowano trzy litery: HMK. Zofii nie pierwszy raz nio si, e znalaza skarby. Pierwszy raz jednak udao jej si wyrwa je ze snu. - Cholera! - powiedziaa gono do siebie. Ogarna j taka zo, e nie patrzc rzucia delikatny naszyjnik prosto do szafy, na pk, gdzie leaa ju jedwabna apaszka, biaa podkolanwka i wszystkie pocztwki z Libanu. W niedziel rano, kiedy Zofia si obudzia, czekao ju na ni obfite niadanie: gorce bueczki, sok pomaraczowy, jajka i saatka woska. Rzadko si zdarzao, by w niedziel matka bya na nogach wczeniej ni ona, a w takich razach za punkt honoru uwaaa przyrzdzenie wystawnego niadania, zanim obudzi Zofi. Kiedy zjad y, matce przypomniao si: - Po ogrodzie biega jaki obcy pies. Od rana krci si wok starego ywopotu. Nie wiesz, co on tu robi? - Tak! - wykrzykna Zofia i w tym momencie ugryza si w jzyk. - By ju tu kiedy? Zofia zdya ju wsta i podej do okna w salonie, ktre wychodzio na ogrd. Byo tak, jak mylaa. Hermes uoy si przy tajemniczym wejciu do Zauka. Co moga powiedzie? Nie zdya zaplanowa adnej odpowiedzi, a ju matka sta a przy niej. - Powiedziaa, e kiedy ju tu by? - Na pewno zakopa jak ko, a teraz wrci, eby zabra skarb. Psy te maj pami... - Moe masz racj. Z nas dwch ty na pewno jeste lepszym znawc dusz zwierzcych. Zofia mylaa gorczkowo. - Zaprowadz go do domu - oznajmia wreszcie. - Wiesz, gdzie on mieszka? Dziewczynka wzruszya ramionami. - Na pewno ma obro z adresem. Par minut pniej Zofia zbiega do ogrodu. Hermes, gdy tylko j zauway, poderwa si i pdem ruszy do niej, jak szalony na ni skaka i macha ogonem.

- Hermes, dobry piesek - przywitaa go Zofia. Wiedziaa, e matka stoi w oknie. Byle tylko nie wyszed przez ywopot! Ale pies ruszy ku wirowanej alejce, przebieg przez dziedziniec i skierowa si do furtki. Kiedy furtka ju si za nimi zamkna, Hermes pobieg naprzd, cay czas utrzymujc si o par metrw przed Zofi. Szli drog prowadzc midzy willami. Nie tylko Zofia i Hermes wybrali si na niedzieln przechadzk, ruchu na wieym powietrzu zayway cae rodziny. Zofia poczua ukucie zazdroci. Od czasu do czasu Hermes oddala si, eby obwcha innego psa albo co wyjtkowo ciekawego na poboczu, ale na dwik komendy do nogi! stawia si natychmiast u boku Zofii. Wkrtce minli dawne pastwisko, wielkie boisko sportowe i plac zabaw. Znaleli si w okolicy, gdzie ruch by wikszy. Szli dalej w kierunku miasta szerok brukowan ulic, ktr jedziy trolejbusy. Kiedy ju byli w centrum, Hermes poprowadzi Zofi przez Wielki Rynek i dalej ulic Kocieln. Weszli do starej dzielnicy miasta, zabudowanej wielkimi kamienicami z prze omu wiekw. Zbliao si p do drugiej. Byli teraz na drugim kocu miasta. Zofia nie bywaa tu zbyt czsto, ale w dziecistwie odwiedzaa star ciotk, mieszkajc przy jednej z tych ulic. Wkrtce znaleli si na niewielkim placyku otoczonym starymi kamienicami. Plac nazywa si Nowy Rynek, cho wszystko tu byo takie stare. Ale przecie i samo miasto byo stare, zaoono je w redniowieczu. Hermes skierowa si do bramy numer 14 i tu czeka, a Zofia otworzy drzwi. Dziewczynka czua, jak krci j w odku. Na klatce schodowej wisiay rwniutkie rzdy zielonych skrzynek na listy. Zofia zobaczya, e do jednej ze skrzynek w najwyszym rzdzie przyklejona jest pocztwka. Na kartce widnia stempel listonosza: Adresat nieznany!. A adresat... Hilda Moller Knag, Nowy Rynek 14... Data na stemplu pocztowym - 15/6. Do tego dnia pozostawao jeszcze ponad dwa tygodnie, ale listonosz najwidoczniej nie zwrci na to uwagi. Zofia odczepia kartk od skrzynki i przeczytaa: Kochana Hildo! Zofia idzie teraz do domu nauczyciela filozofii. Niedugo skoczy pitnacie lat, ale Ty miaa pitnaste urodziny ju wczoraj. A moe to dzisiaj, creczko? Jeli to dzisiaj, to pora musi ju by pna. Ale nasze zegarki nie zawsze chodz tak samo. Jedno pokolenie si

starzeje, podczas gdy inne dopiero si rodzi. A historia i tak kroczy wasnym torem. Czy mylaa kiedykolwiek o tym, e histori Europy da si porwna z yciem czowieka? Staroytno to dziecistwo Europy. Pniej dugie redniowiecze - to okres szkolny. A potem przychodzi renesans. Koniec szkoy, a moda Europa wprost kipi z niecierpliwoci, by uywa ycia. Moemy nawet powiedzie, e renesans to pitnaste urodziny Europy. Jest rodek czerwca, moje dziecko, i jak dobrze wczenie wsta wiosn lat!. PS Przykro mi, e zgubia swj zoty krzyyk. Musisz si nauczy lepiej pilnowa swoich rzeczy. Ucaowania, Tatu, ktry jest tu za rogiem Hermes ju wspina si po schodach. Zofia zabraa pocztwk i ruszya za nim. Musiaa biec, by dotrzyma mu kroku, merda ogonem jak oszalay. Minli pierwsze, drugie, trzecie i czwarte pitro. Std w gr prowadziy ju tylko wysokie stopnie. Chyba nie szli a na sam dach? Ale Hermes pi si dalej w gr. Zatrzyma si dopiero przy wskich drzwiach, w ktre zacz drapa pazurami. Zaraz te Zofia usysza a wewntrz odgos zbliajcych si krokw. Drzwi si otworzyy i stan w nich Alberto Knox. Zmieni kostium, ale dzisiaj take si przebra. Nosi biae podkolanwki, szerokie podkasane czerwone spodnie i ty kubrak z mocno wywatowanymi ramionami. Przypomina Zofii dokera z talii kart. O ile si nie mylia, by to typowy ubir z okresu renesansu. - Ty klaunie! - wykrzykna Zofia, odpychajc go na bok i wchodzc do mieszkania. I znw biedny nauczyciel filozofii pad ofiar jej zakopotania pomieszanego ze strachem. Umys Zofii burzy si poza tym z powodu kartki, ktr znalaza na klatce schodowej. - Nie tak gwatownie, moje dziecko - napomnia j Alberto zamykajc drzwi. - Poczta, prosz - oznajmia Zofia, podajc mu pocztwk, jakby to on by za ni odpowiedzialny. Alberto przeczyta kartk i pokrci gow. - On si robi coraz bezczelniejszy. Przekonasz si, e on nas wykorzystuje jako zabawk na urodziny dla swojej crki. Podar kartk na drobne kawaeczki i rzuci je do kosza na papiery. - Na kartce napisane byo, e Hilda zgubia zoty krzyyk - powiedziaa Zofia.

- Widziaem. - Ale ja znalazam ten krzyyk w domu, we wasnym ku. Czy rozumiesz, w jaki sposb mg tam trafi? Alberto z powag popatrzy jej w oczy. - To moe si wydawa niezwyke, ale to tylko tania sztuczka, ktra nie kosztuje go ani odrobiny wysiku. Skoncentrujmy si raczej na wielkim krliku wyciganym z czarnego cylindra wszechwiata. Przeszli do salonu, najdziwniejszego ze wszystkich pokoi, jakie Zofia kiedykolwiek widziaa. Alberto zajmowa due mieszkanie na poddaszu. Dach opada ukonie, wycito w nim okno, ktre przepuszczao ostre wiat o prosto z nieba. Ale w pokoju znajdowao si take drugie, ktre wychodzio na miasto. Przez nie Zofia moga patrze na dachy starych kamienic. Najbardziej jednak dziwio Zofi to, co znajdowao si wewntrz. Pokj zapeniay meble i przedmioty z najprzer niejszych epok. Kanapa, by moe z lat trzydziestych, stary sekretarzyk z przeomu wiekw, a jedno z krzese musiao sobie liczy kilka setek lat. Ale meble to dopiero poowa. Na pkach i szafach toczyy si przemieszane ze sob przedmioty ozdobne i uytkowe. Stare zegary i dzbanki, modzierze i retorty, noe i lalki, gsie pira i podpory na ksiki, oktanty i sekstanty, kompasy i barometry. Ca jedn cian pokrywa y ksiki, ale nie takie, jakie mona znale w ksigarni. Ksigozbir take reprezentowa przekrj setek lat produkcji drukarskiej. Na cianach wisiay rysunki i malowida, niektre powstae w cigu ostatnich dziesicioleci, ale wiele byo bardzo starych. Zauwaya te kilka map. Na jednej z nich fiord Sogne umieszczono w Trondelagu, a fiord Trondheim gdzie daleko na pnocy. Zofia staa oniemia a przez kilka dobrych minut. Krcia gow na wszystkie strony, dopki nie obejrzaa pokoju ze wszystkich stron. - Widz, e zbierasz stare rupiecie - powiedziaa w kocu. - Zaraz, zaraz. Zastanw si, ile setek lat historii uda o si ocali w tym pokoju. Nie nazwabym tego rupieciami. - Prowadzisz antykwariat czy co w tym rodzaju? Na twarzy Alberta odmalowa si smutek. - Nie wszyscy mog po prostu da si unosi z prdem historii, Zosiu. Niektrzy musz si zatrzyma i pozbiera to, co zostao na brzegu rzeki. - Dziwne.

- Ale prawdziwe, moje dziecko. yjemy nie tylko w naszych wasnych czasach. Dwigamy take nasz histori. Pamitaj, e wszystkie rzeczy, jakie widzisz w tym pokoju, lniy niegdy nowoci. T ma drewnian laleczk z XVI wieku wyrzebiono, by moe, na pite urodziny jakiej dziewczynki. Moe zrobi j jej stary dziadek... A pniej dziewczynka zmienia si w nastolatk, potem dorosa i wysza za m. Moe urodzia jej si creczka i odziedziczya lalk. Kobieta zestarzaa si i pewnego dnia odesza. Owszem, ya dugo, ale odesza na zawsze. I nigdy wicej nie powrci. W zasadzie zoya na wiecie zaledwie krtk wizyt. Za to jej lalka - patrz, stoi na p ce. - Kiedy mwisz w ten sposb, wszystko staje si takie smutne i podniose. - Bo ycie naprawd jest smutne i podniose. Wpuszczeni jestemy do cudownego wiata, spotykamy si tutaj, poznajemy, przez krtk chwil przebywamy ze sob. A pniej rozstajemy si i znikamy, rwnie nagle i niezrozumiale, jak si kiedy pojawilimy. - Czy mog ci o co zapyta? - Przestali my si ju bawi w chowanego. - Dlaczego przeniose si do Chaty Majora? - Po to, bymy nie mieli do siebie tak daleko, kiedy porozumiewali my si listownie. Wiedziaem, e ta stara chata stoi pusta. - I tak po prostu si wprowadzie? - I tak po prostu si wprowadziem. - To moe potrafisz mi wyjani, skd ojciec Hildy wiedzia, e tam jeste? - O ile mam racj, to on wie prawie wszystko. - I tak nie rozumiem, jak mona zaatwi, eby listonosz przynosi listy tak gboko w las. Alberto umiechn si kpico. - Nawet takie rzeczy to dla ojca Hildy bagatelka. Tani hokus-pokus, prostacki dowcip. yjemy by moe pod najsurowszym nadzorem na wiecie. Zofia poczua si gboko dotknita. - Jeli go kiedy spotkam, to wydrapi mu oczy. Alberto usiad na kanapie. Zofia posza za jego przykadem i usadowia si w gbokim fotelu. - Jedynie filozofia moe przybliy nas do ojca Hildy - owiadczy. - Dzisiaj opowiem ci o renesansie. - No to zaczynaj.

- Ju wkrtce po mierci Tomasza z Akwinu w jednorodnej kulturze chrzecijaskiej zaczy rysowa si pknicia. Filozofia i nauka coraz bardziej odryway si od teologii kocielnej, ale to przyczynio si take do rozlunienia cisego dotd zwizku wiary z rozumem. Coraz czciej napotykao si pogld, e rozumem nie moemy zbliy si do Boga, gdy mimo wszystko Bg pozostaje niepojty dla myli. Dla czowieka najwaniejsze nie jest zrozumienie chrze cijaskiego misterium, lecz poddanie si woli Boej. - Rozumiem. - Poniewa zwizek midzy wiar i wiedz nie by ju tak cisy, otworzya si droga dla nowej metody naukowej i dla nowych religijnych prdw. W ten sposb dano podstawy dwm wanym przemianom w XV i XVI wieku, to znaczy renesansowi i reformacji. - Wemy si za te przemiany po kolei, po jednej. - Renesans to szeroko rozumiany rozkwit kulturalny poczynajc od koca XIV wieku. Rozpocz si w pnocnych Woszech, ale w XV i XVI wieku szybko rozprzestrzeni si na pnoc. - Czy nie mwie, e sowo renesans oznacza odrodzenie? - Owszem, a odrodzi si miaa kultura i sztuka antyku. Mwimy take o humanizmie renesansowym, poniewa znw za punkt wyjcia przyjmowano czowieka, po dugim okresie redniowiecza, ktre wszystkie strony ycia stawiao w boskim wietle. Mottem sta si powrt do rde, co przede wszystkim oznacza o humanizm antyku. Odkopywanie starych rzeb i antycznych rkopisw stao si nieomale sportem. Modna zrobia si te nauka greki. Umoliwiao to odrodzenie bada nad kultur greck. Studiowanie humanizmu greckiego miao te cel pedagogiczny. Studia przedmiotw humanistycznych daway wyksztacenie klasyczne i rozwijay to, co nazywamy wartociami ludzkimi. Konie si rodz - mwiono ale ludzie si nie rodz, oni si ksztac. - To znaczy, e musimy by dopiero wychowani na ludzi? - Tak, taka bya idea. Zanim jednak przyjrzymy si ideom humanizmu renesansowego, powiemy sobie co nieco o politycznym i kulturowym tle renesansu. Alberto wsta z kanapy i zacz chodzi po pokoju. Wskaza na jaki bardzo wiekowy przedmiot, stojcy na jednej z p ek. - Co to jest? - zapyta. - Wyglda na jaki stary kompas. - Masz racj. Teraz wskaza na strzelb wiszc na cianie nad kanap. - A to?

- Stara strzelba. - Dobrze, a to? Alberto wycign z p ki wielk ksig. - To jaka stara ksika. - Mwic dokadniej, to inkunabu. - Inkunabu? - Waciwie to sowo oznacza dziecistwo. Okrela si nim ksiki, ktre zostay wydrukowane w dziecistwie drukarstwa, czyli przed rokiem 1500. - Czy ona naprawd jest taka stara? - Tak, taka stara. I wanie te trzy wynalazki, ktre ci pokazaem, stay si wanym przyczynkiem do nowych czasw, ktre nazywamy renesansem. - Musisz mi to wyjani dokadniej. - Kompas uatwi nawigacj. Innymi sowy umo liwi podre, ktrych rezultatem stay si wielkie odkrycia geograficzne. Due znaczenie miao take zastosowanie prochu, dziki czemu Europejczycy osignli przewag militarn nad kulturami amerykaskimi i azjatyckimi. Ale i w Europie proch odegra wielk rol. Wynalezienie druku natomiast mia o istotne znaczenie w propagowaniu nowych myli humanistw okresu renesansu. Druk przyczyni si take do przeamania monopolu Kocio a na rozpowszechnianie wiedzy. Pniej pojawiay si coraz to inne instrumenty i pomoce naukowe, jednym z waniejszych wynalazkw bya na przykad luneta. Dziki niej zaistniay cakiem nowe warunki dla rozwoju astronomii. - A skoczyo si na rakietach i pojazdach ldujcych na Ksiycu? - Zbyt szybko posuwasz si myl naprzd. Ale prawd jest, e w renesansie rozpocz si proces, ktry w kocu zawid ludzi na Ksiyc. No i do Hiroszimy i Czernobyla. Zaczo si od przemian w dziedzinie kultury i ekonomii. Bardzo wane byo przejcie od gospodarki naturalnej do gospodarki pieninej. Pod koniec redniowiecza nastpi rozwj miast, w ktrych kwit o rzemioso i handel, pojawiy si nowe towary, gospodarka pienina i banki. Roso w si mieszczastwo, ktre uniezalenio si od warunkw dyktowanych przez przyrod. Zaspokojenie potrzeb yciowych mona byo osign dziki pienidzom. Rozwj w tym kierunku faworyzowa indywidualno, fantazj i zdolnoci twrcze poszczeglnych ludzi. Czowiekowi stawiano wic cakiem nowe wymagania. - Przypomina to troch powstawanie miast greckich dwa tysice lat wczeniej.

- Masz racj. Opowiadaem ci, jak filozofia grecka oderwaa si od mitycznego obrazu wiata, zwizanego z kultur wieniacz. Podobnie obywatele epoki renesansu zaczli uwalnia si od panw feudalnych i wadzy Kocioa. Nastpio to jednoczenie z ponownym odkryciem kultury greckiej, spowodowanym bliszymi kontaktami z Arabami w Hiszpanii i kultur bizantyjsk na Wschodzie. - Trzy rzeki antyku znw popyny jednym wsplnym szerokim korytem. - Widz, e jeste piln uczennic. Ale wystarczy ju o tle renesansu. Powiem ci teraz o nowych mylach. - Dobrze, zaczynaj. Ale musz wrci do domu na obiad. Dopiero teraz Alberto znw usiad na kanapie. Popatrzy Zofii prosto w oczy. - Przede wszystkim renesans prowadzi do nowego spojrzenia na czowieka. Renesansowi humanici wyznawali cakiem now wiar w czowieka i jego warto, co pozostawao w wyranej sprzecznoci z tak powszechnym w redniowieczu jednostronnym podkrelaniem grzesznej natury ludzkiej. Teraz czowieka postrzegano jako co nieskoczenie wielkiego i warto ciowego. Jedn z centralnych postaci renesansu by FICINO. To on wykrzykn: Poznaj samego siebie, o boski rodzie w czowieczym przebraniu! Z kolei PICO DELLA MIRANDOLA napisa mow O wielkoci i godnoci czowieka. W redniowieczu byoby to nie do pomylenia. Poprzez cae redniowiecze w centrum zainteresowania by Bg. Humanici renesansu za punkt wyjcia przyjmowali czowieka. - Ale tak samo postpowali filozofowie greccy. - Dlatego wanie mwimy o odrodzeniu humanizmu antycznego. Humanizm renesansowy jednak w wikszym stopniu, ni byo to w antyku, cechowa indywidualizm. Jestemy nie tylko ludmi, jestemy take unikalnymi osobowo ciami. Taki pogld mg prowadzi do niepohamowanego wrcz czczenia geniuszu. Ideaem sta si czowiek renesansu - jak go dzi nazywamy - taki, ktry zajmuje si wszystkimi dziedzinami ycia, sztuki i nauki. Nowy sposb patrzenia na czowieka wzbudzi poza tym zainteresowanie anatomi ludzkiego ciaa. Tak jak w antyku, zaczto przeprowadza sekcje zwok, by dowiedzie si, jak zbudowane jest ciao. Byo to wane zarwno dla nauk medycznych, jak i dla sztuki. W sztuce powszechne stao si znw przedstawianie nagiego ciaa. Mona powiedzie, e nastpio to po tysicletniej cnotliwoci. Czowiek znw mia odwag by sob. Nie mia si duej czego wstydzi. - To byo oszoomienie - stwierdzia Zofia, pochylajc si nad stolikiem, ktry oddziela j od filozofa.

- Bez wtpienia. Nowy pogld na czowieka prowadzi do nowego nastawienia do ycia. Czowiek przesta istnie tylko dla Boga. Bg stworzy czowieka rwnie dla samego czowieka. Dlatego ludzie mog cieszy si yciem doczesnym. A jeli tylko czowiek moe si swobodnie rozwija, odkryje w sobie nieograniczone mo liwoci. Celem stao si przekroczenie wszelkich granic. I to take byo nowoci w stosunku do humanizmu antyku. Humanici antyczni wskazywali wszak, e czowiek powinien zachowa spokj ducha, umiar i opanowanie. - A humanici renesansowi stracili umiar? - W kadym razie nie wykazywali si szczeglnym umiarem. Mieli uczucie, e ca y wiat przebudzi si ze snu. W ten sposb narodzia si silna wiadomo epoki. W uycie weszo okrelenie redniowiecze, obejmujce stulecia dzielce nowe czasy od antyku. We wszystkich dziedzinach nastpi wyjtkowy rozkwit. Dotyczyo to zarwno sztuki, architektury, literatury, muzyki, filozofii i nauki. Wspomn o konkretnym przykadzie. Mwili my o staroytnym Rzymie, znanym pod dumnym okreleniem miasto miast i ppek wiata. W redniowieczu Rzym podupad, w roku 1417 dawne milionowe miasto liczyo zaledwie 17 000 mieszkacw. - Prawie tyle samo ludzi mieszka w Lillesand. - Dla humanistw renesansowych celem kulturalno-politycznym sta a si odbudowa Rzymu. Przede wszystkim rozpoczto budow wielkiej Bazyliki witego Piotra nad grobem apostoa. A jeli chodzi o t wityni, zapomnijmy o tym, co nazywa si umiarem czy opanowaniem. W najwikszy projekt budowlany wiata zaangaowano wielu wybitnych przedstawicieli renesansu. Prace rozpoczy si w roku 1506 i trway przez sto dwadziecia lat, a upyn musiao jeszcze lat pidziesit, zanim gotowy by cay Plac witego Piotra. - To musi by ogromny koci . - Ma ponad 200 metrw dugoci, 130 metrw wysokoci i powierzchni ponad 16000 metrw kwadratowych. Ale dosy o tym, na co porywali si ludzie renesansu. Wielkie znaczenie mia fakt, e renesans przynis nowe spojrzenie na przyrod. Czowiek poczu si na Ziemi jak ryba w wodzie. ycie doczesne przestao by tylko przygotowaniem do ycia w niebie, a to pocigno za sob cakiem nowy stosunek do wiata fizycznego. Przyrod traktowano jako co pozytywnego. Wielu uwaao rwnie, e Bg jest obecny w dziele stworzenia. Jest przecie nieskoczony, a to znaczy, e jest wszdzie. Taki pogld nazywany jest panteizmem. Filozofia redniowieczna czsto podkrelaa, e pomidzy Bogiem a dzieem stworzenia istnieje nieprzebyta przepa. Teraz mwio si, e natura jest boska, e jest rozwiniciem Boga. Tego rodzaju nowoczesne pogldy nie zawsze byy askawie

przyjmowane przez Koci . Tragicznym tego wyrazem by los GIORDANA BRUNA. Twierdzi on nie tylko, e Bg jest obecny w przyrodzie, lecz uwaa take, e wszechwiat jest nieskoczony. Ponis za to wielce surow kar. - Jak? - Zosta spalony na stosie, na Rynku Kwietnym w Rzymie w roku 1600... - To wstrtne... i gupie. I to nazywasz humanizmem? - Nie, nie. To Bruno by humanist, a nie jego oprawcy. Ale w renesansie kwit take antyhumanizm. Mam tu na myli autorytarn w adz Kocio a i pastwa. W renesansie odbyway si procesy czarownic, pony stosy, na ktrych palono heretykw, kwit a magia i przesdy, toczono krwawe wojny religijne, no i dokona si brutalny podbj Ameryki. Ale humanizm zawsze mia mroczne t o. adne epoka nie jest dobra ani za. Dobro i zo s jak dwie nitki wtku, ktrym tkane s cae dzieje ludzkoci. Bardzo czsto splataj si ze sob. Dotyczy to take kolejnego hasa - nowej metody naukowej, ktr take przynis renesans. - Czy w tym czasie wybudowano pierwsze fabryki? - Nie, nie tak od razu. Ale podstaw caego rozwoju techniki, ktry nastpi w pniejszych epokach, bya nowa metoda naukowa. Myl tu o cakiem odmiennym spojrzeniu na nauk. Techniczne owoce nowej metody pojawiy si dopiero z czasem. - Na czym polegaa ta nowa metoda? - Przede wszystkim na badaniu przyrody wasnymi zmysami. Ju w XIV wieku rozlegay si ostrzeenia przed lep wiar w dawne autorytety, takie jak ko cielne dogmaty i filozofia przyrody Arystotelesa. Ostrzegano take przed przyjmowaniem za pewnik, e kady problem da si rozwiza jedynie dziki samym przemyleniom. Przez cae redniowiecze dominowaa wanie przesadna wiara w znaczenie rozumu. Teraz zaczto twierdzi, e kade badanie przyrody musi opiera si na obserwacji, dowiadczeniu i eksperymencie. Nazywamy to metod empiryczn. - A to znaczy? - To znaczy, e wiedz o wiecie buduje si na wasnych dowiadczeniach, a nie zakurzonych zwojach pergaminu lub my lach powstaych w mzgu. W staroytnoci rwnie stosowano metod empiryczn, wiele istotnych obserwacji przyrody zebra przede wszystkim Arystoteles. Jednake systematyczne eksperymenty byy czym cakiem nowym. - Ale przecie oni nie mieli takich aparatw jak dzisiaj? - Nie, nie mieli oczywicie maszyn liczcych ani elektronicznych wag. Ale mieli matematyk i zwyke wagi. Podkrelano teraz, jak wane jest wyraanie obserwacji naukowych w dokadnym, matematycznym jzyku. Zmierz to, co si da zmierzy, i spraw, by to, czego si nie da zmierzy, dao si zmierzy - powiedzia GALILEO GALILEI

(Galileusz), jeden z najwybitniejszych uczonych XVII wieku. Powiedzia take, e ksig natury napisano jzykiem matematyki. - I dziki tym wszystkim eksperymentom i pomiarom droga do nowych wynalazkw stana otworem? - Pierwsz faz bya nowa metoda naukowa. Otworzya ona drog rewolucji technicznej, dziki ktrej pojawiy si wszystkie wynalazki. Mona powiedzie, e ludzie zaczli przekracza ograniczenia, jakie stawiaa przyroda. Czowiek przesta by jedynie jej czci. Przyszed czas, by zacz j wykorzystywa. Wiedza to potga - powiedzia angielski filozof FRANCIS BACON. Podkreli wic praktyczne korzyci pynce z wiedzy, a to byo co zupenie nowego. Czowiek zacz ingerowa w natur i ujarzmia j. - Ale nie tylko w pozytywnym znaczeniu? - Nie, ale mwilimy ju o tym, e nici dobra i za stale przeplataj si we wszystkim, co robi czowiek. Przeom techniczny, ktry rozpocz si w renesansie, doprowadzi do powstania maszyn wkienniczych i bezrobocia, do nowych praktycznych urzdze, takich jak pralki i lodwki, ale i do zanieczyszczenia i zamiecenia rodowiska. W obliczu wielkich zagroe ekologicznych, jakie obserwujemy dzisiaj, wiele osb uwaa rewolucj techniczn za niebezpieczne zboczenie z drogi wyznaczonej przez natur. Wskazuje si na to, e ludzie uruchomili proces, ktrego sami nie potrafi ju kontrolowa. Optymici natomiast uwaaj, e nadal przeywamy dziecistwo techniki. Cywilizacja techniczna cierpi na choroby wieku dziecicego, ale z czasem ludzie naucz si panowa nad natur, nie zagraajc przy tym jej yciu. - A co ty sam o tym my lisz? - e by moe racj maj obie strony. W niektrych dziedzinach ludzie powinni przesta ingerowa w przyrod, w innych moemy to robi z powodzeniem. Pewne jest w kadym razie, e nie ma powrotu do redniowiecza. Od czasw renesansu czowiek nie jest tylko czci dziea stworzenia. Sam zacz ingerowa w przyrod i formowa j wedug wasnych wyobrae. Mwi nam to take co nieco o tym, jak zadziwiajc istot jest czowiek. - Byli my ju na Ksiycu. W redniowieczu nikt pewnie nawet by nie przypuszcza, e to w ogle moliwe? - O, tego moesz by cakiem pewna. A to przenosi nas od razu do nowego obrazu wiata. Przez cay okres redniowiecza ludzie chodzili pod niebem, patrzyli na soce, ksiyc, gwiazdy i planety. Nikt jednak nie mia wtpliwoci, e Ziemia jest centrum wszechwiata. adne obserwacje nie poday w wtpliwo twierdzenia, e Ziemia pozostaje

w spoczynku, a ciaa niebieskie obracaj si dookoa niej. Nazywamy to geocentrycznym obrazem wiata, a to znaczy, e wszystko kry wok Ziemi. Chrzecijaskie wyobraenie Boga krlujcego nad ciaami niebieskimi przyczyniao si do utrzymania takiego obrazu wiata. - Chciaabym, eby to wszystko naprawd byo takie proste. - Ale w roku 1543 ukazaa si niedua ksieczka pod tytuem O obrotach cia niebieskich. Napisa j polski astronom KOPERNIK, ktry zmar w dniu wydania swego dziea. Kopernik twierdzi, e to nie Soce kry wok Ziemi, lecz odwrotnie, a w kadym razie obserwacje cia niebieskich wskazuj, e jest to moliwe. Jego zdaniem ludzie sdz, e Soce kr y wok Ziemi, dlatego e Ziemia obraca si wok wasnej osi. Napisa , e wszystkie obserwacje cia niebieskich atwiej jest zrozumie, kiedy zaoy si, e Ziemia i inne planety kr wok Soca po torach w ksztacie okrgu. Nazywamy to heliocentrycznym obrazem wiata, a to znaczy, e wszystko krci si wok Soca. - I taki obraz wiata jest waciwy? - Niezupenie. Jego najwaniejszy element, czyli to, e Ziemia kry wok Soca, jest oczywicie prawdziwy. Ale Kopernik twierdzi take, e Soce jest centralnym punktem wszechwiata. Dzisiaj wiemy, e Soce jest jedn z niezliczonych gwiazd i e wszystkie gwiazdy wok nas tworz tylko jedn z wielu miliardw galaktyk. Kopernik uwaa poza tym, e Ziemia i inne planety poruszaj si wok Soca po torach w ksztacie okrgu. - A to si nie zgadza? - Nie, jeli chodzi o nich po okrgu, Kopernik nie mia adnych innych przesanek poza dawnym przekonaniem, e ciaa niebieskie s dokadnie okrge i poruszaj si po okrgu po prostu dlatego, e s niebieskie. Ju bowiem od czasw Platona kul i okrg uwaano za idealne figury geometryczne. Ale na pocztku XVII wieku niemiecki astronom JOHANNES KEPLER przedstawi rezultaty dokadnych obserwacji, wykazujce, e planety poruszaj si po elipsach - czyli torach owalnych, przy czym S oce znajduje si w jednym z ognisk elipsy. Stwierdzi poza tym, e prdko planet jest najwiksza, gdy znajduj si najbliej Soca, czyli planeta porusza si po swoim torze tym wolniej, im dalej jest od Soca. Dopiero on powiedzia, e Ziemia jest tak sam planet jak inne. Kepler uwaa rwnie, e takie same prawa fizyczne obowizuj w caym wszechwiecie. - Jak mg by tego taki pewien? - Mg, poniewa zbada ruchy planet za pomoc zmys w, zamiast lepo ufa redniowiecznym przekazom. Mniej wicej wsp czesny Keplerowi by synny woski uczony Galileusz. Posugiwa si on do obserwacji cia niebieskich lunet . Obserwowa kratery na

Ksiycu i stwierdzi, e s tam, tak samo jak na Ziemi, gry i doliny. Galileusz odkry take, e planeta Jowisz ma cztery ksiyce, a wic Ziemia nie jest pod tym wzgldem wyjtkiem. Najwaniejsze jednak, e Galileusz jako pierwszy sformuowa tak zwan zasad bezwadnoci. - A co ona mwi? - Galileusz sformuowa j w nastpujcy sposb: Bez dziaania siy ciao pozostaje w stanie spoczynku, jeeli uprzednio spoczywao, albo porusza si po linii prostej ruchem jednostajnym, jeeli uprzednio byo w ruchu. - No c, moe i tak. - Ale to bya bardzo wana obserwacja! Ju od czasw staroytnoci jednym z gwnych argumentw przeciwko hipotezie, e Ziemia obraca si wok wasnej osi, by fakt, i kamie rzucony do gry spada na to samo miejsce, z ktrego go wyrzucono, a nie wiele metrw dalej. - A dlaczego tak si nie dzieje? - Kiedy siedzisz w przedziale jadcego pocigu i z rki wypadnie ci jabko, nie upadnie ono gdzie za tob, chocia pocig jest w ruchu. Upadnie prosto na podog. To wanie z powodu bezwadnoci. Jabko zachowuje dokadnie tak sam prdko, jak miao w chwili, gdy je upuszczaa. - Chyba ju rozumiem. - Co prawda w czasach Galileusza nie byo pocigw. Ale kiedy toczysz kul po pododze i nagle j pucisz... - ...to kula poturla si dalej... - ...bo prdko pozostanie ta sama. - Ale w kocu si zatrzyma, jeli pokj bdzie dostatecznie dugi. - To dlatego, e inne siy hamuj ruch. Przede wszystkim hamuje podoga, zwaszcza jeli jest zrobiona ze le wyheblowanych desek. Ale poczekaj, zaraz ci co poka. Alberto Knox wsta i podszed do starego sekretarzyka. Wycign co z jednej z szuflad. Po oy to na stoliku przed Zofi. Bya to po prostu zwyka drewniana deseczka gruboci kilkunastu milimetrw z jednego koca, a z drugiego cakiem cieniutka. Obok deski, ktra zakrya niemal cay stolik, pooy zielon kamienn kulk. - To rwnia pochya - oznajmi. - Jak sdzisz, co si stanie, gdy upuszcz kulk z grubszego koca? Zofia westchna zniecierpliwiona. - Zao si o dziesi koron, e stoczy si na stolik, a w kocu spadnie na podog.

- Zaraz zobaczymy. Alberto upuci kulk i stao si dokadnie tak, jak przewidziaa Zofia. Kulka stoczya si na stolik, poturlaa po blacie i z cichym stukniciem uderzya o podog, a wreszcie zatrzymaa si na progu przy wejciu. - Imponujce - powiedziaa Zofia. - Prawda? Wanie takie eksperymenty przeprowadza Galileusz. - Naprawd by taki gupi? - Spokojnie, spokojnie. Chcia zbada wszystko wasnymi zmysami, a poza tym dopiero zaczynamy. Powiedz mi najpierw, dlaczego kulka stoczya si z rwni pochyej. - Zacza si toczy, poniewa jest cika. - Dobrze. A czym waciwie jest ciar, moje dziecko? - Zadajesz niemdre pytania. - Pytanie nie jest niemdre, jeli nie potrafisz na nie odpowiedzie. Dlaczego kulka stoczya si na podog? - Z powodu siy cienia. - wietnie, albo - jak to si inaczej nazywa - siy grawitacji. Ciar ma wic zwizek z si cienia. To wanie ta sia wprawia kulk w ruch. Alberto zdy ju podnie kulk z podogi i znw pochyli si nad rwni. - Sprbuj teraz potoczy kulk wzdu rwni, ale w drug stron - powiedzia. Uwaaj dokadnie, jak bdzie si porusza. Schyli si jeszcze niej i wycelowawszy sprbowa pchn kulk po pochylni skonie w gr. Zofia zobaczya, e kulka zaraz skrcia i znw stoczya si z rwni. - Co si stao? - zapyta Alberto. - Potoczya si krzywo, bo pyta jest krzywa. - Zaraz pomaluj kulk flamastrem... i by moe uda nam si dokadnie zaobserwowa, co znaczy twoje krzywo. Wycign flamaster i ca kulk zabarwi na czarno, po czym znw j pchn. Zofia moga teraz zobaczy dokadnie, jak drog kulka przebya po rwni, bo na desce zaznaczya si czarna linia. - Jak opiszesz ruch kulki? - zapyta Alberto. - Jest wygity... To jakby cz okrgu. - A widzisz! Alberto popatrzy na ni i podnis brwi. - Chocia waciwie to nie jest okrg. Ta figura nazywa si parabol.

- Moe i tak, wszystko jedno. - Ale dlaczego kulka porusza si wanie w ten sposb? Zofia zastanowia si dobrze i w kocu powiedziaa: - Poniewa pyta jest nachylona, kulk cigna na ziemi sia cienia. - Proste, prawda? To dopiero sensacja. Sprowadzam przypadkow dziewczynk tu do siebie na strych, a ona po jednej jedynej prbie dostrzega to samo, co kiedy Galileusz. Zacz klaska w donie. Zofia na moment przestraszya si, e oszala. Alberto mwi dalej: - Widziaa, co si dzieje, kiedy dwie siy wprawiaj przedmiot w ruch. Galileusz odkry, e to samo dotyczy na przykad kuli armatniej. Wystrzelona w powietrze, kontynuuje lot, ale w kocu zostaje przycignita ku ziemi. Porusza si bdzie torem przypominajcym drog kulki po rwni pochyej. W czasach Galileusza byo to nowe odkrycie. Arystoteles uwaa, e pocisk wyrzucony w powietrze najpierw bdzie porusza si agodnym ukiem, ale w kocu spadnie pionowo na ziemi. W rzeczywisto ci jest inaczej, ale nie mona byo wiedzie, e Arystoteles si myli, dopki si tego nie zademonstrowao. - Moe i tak. Ale czy to takie wane? - Czy to wane? Ogromnie! Ma to znaczenie wrcz kosmiczne, moje dziecko. Wrd wielu odkry naukowych w dziejach ludzkoci to naley do absolutnie najwaniejszych. - Zgaduj, e zaraz wyt umaczysz mi, dlaczego. - Pniej pojawi si angielski fizyk ISAAC NEWTON, ktry y w latach 1642 1727. To on ostatecznie opisa Ukad Soneczny i ruch planet. Nie tylko przedstawi sposb, w jaki planety poruszaj si wok Soca, lecz take dokadnie wyjani, dlaczego tak si zachowuj. Mg tego dokona nawizujc midzy innymi do tego, co odkry Galileusz. - Czy planety s kulami na rwni pochyej? - W pewnym sensie tak. Ale poczekaj chwil, Zosiu. - Nie mam innego wyjcia. - Ju Kepler zauway, e musi istnie sia, ktra sprawia, e ciaa niebieskie przycigaj si wzajemnie. Musi istnie na przykad jaka sia pochodzca od Soca, utrzymujca planety na ich torach. Taka sia moe poza tym wyjani, dlaczego planety poruszaj si wok Soca tym wolniej, im bardziej si od niego oddalaj. Kepler uwaa take, e przypyw i odpyw - czyli podnoszenie si i opadanie powierzchni morza - musi wywo ywa jaka sia z Ksiyca. - I to jest prawda.

- Tak, to prawda. Ale Galileusz w to nie wierzy. Wymia Keplera, ktry sdzi, e Ksiyc wada wod. Galileusz odrzuca bowiem myl, i siy grawitacji mog dziaa na tak wielkie odleg oci i pomidzy rnymi ciaami niebieskimi. - To znaczy, e si myli. - Tak, w tym punkcie si myli. I jest to waciwie do zdumiewajce, bo przecie zajmowa si si przycigania ziemskiego i spadaniem cia na ziemi. Obserwowa poza tym, jak kilka si moe sterowa ruchem jednego ciaa. - Wspomniae te co o Newtonie. - Tak, pniej przyszed Newton. Sformuowa on zasad zwan przez nas prawem powszechnego cienia. Prawo to mwi, e kady przedmiot przyciga kady inny przedmiot z si, ktra jest tym wiksza, im wiksz mas maj przedmioty, i ktra zmniejsza si, gdy ro nie odlego midzy przedmiotami. - Chyba rozumiem. Przyciganie jest wiksze midzy dwoma soniami ni midzy dwiema myszami. Wiksze jest te midzy dwoma soniami w tym samym ogrodzie zoologicznym ni midzy soniem indyjskim w Indiach i afrykaskim w Afryce, Rzeczywicie, zrozumiaa. A teraz najwaniejsze: Newton stwierdzi, e prawo przycigania si mas - prawo grawitacji - jest uniwersalne. To znaczy, e dziaa wszdzie, take w przestrzeni kosmicznej i midzy ciaami niebieskimi. Podobno idea ta przysza mu do gowy, kiedy siedzia pod jaboni. Zobaczy jabko spadajce z drzewa i zada sobie pytanie, czy tak samo Ksiyc jest przycigany do Ziemi i czy wanie dlatego Ksiyc kry wok Ziemi przez ca wieczno. - Sprytnie wymylone. Ale mimo wszystko niezbyt sprytnie. - Dlaczego, Zosiu? - Jeliby Ksiyc by przycigany do Ziemi tak jak jabko, ktre spada z drzewa, w kocu spadby na Ziemi, zamiast kry wok niej jak kot koo spyrki... - Powoli zbliamy si do praw Newtona dotyczcych ruchw planet. Jeli chodzi o si, z jak Ziemia przyciga Ksiyc, to w pidziesiciu procentach masz racj, a w pidziesiciu si mylisz. Dlaczego Ksiyc nie spada na Ziemi, Zosiu? Bo prawd jest, e przyciganie Ziemi dziaa na Ksiyc z ogromn si. Pomyl tylko, jakiej siy potrzeba, by podnie morze o metr albo dwa, kiedy jest przypyw. - Nie, tego nie rozumiem. - Pomy l o rwni pochyej Galileusza. Co si stao, kiedy pchnem kulk po rwni w gr? - Czy ruch Ksiyca zaley od dwch rnych si?

- Wanie. Kiedy, kiedy powstawa system soneczny, Ksiyc zosta odrzucony daleko od Ziemi, wprawia go w ruch bardzo gwatowna sia. Ten ruch trwa przez ca wieczno, poniewa Ksiyc porusza si w pr ni, nie napotykajc adnego oporu... - Ale jest take przycigany do Ziemi za spraw grawitacji? - Tak. Dlatego Ksiyc bdzie kry wok Ziemi. - Czy to naprawd takie proste? - Tak, takie proste, i wanie prostota bya cech mylenia Newtona. Wskaza on, e kilka zaledwie fizycznych praw obowizuje w ca ym wszechwiecie. W odniesieniu do ruchw planet sformuowa jedynie dwa prawa natury, ktre wczeniej odkry Galileusz. Jednym z nich byo prawo bezwadnoci, ktre sam Newton wyrazi w nast pujcy sposb: Kade ciao zachowuje swj stan spoczynku albo ruch jednostajnie prosty, dopki nie zostanie zmuszone do opuszczenia tego stanu pod dziaaniem si zewntrznych. Drugie prawo odkryte przez Galileusza dotyczyo kulek poruszajcych si po rwni pochyej: Jeeli na dane ciao dziaaj jednoczenie dwie siy, to o jego ruchu decyduje ich wypadkowa i od niej zaley tor ruchu. - I w ten sposb Newton mg wyjani, dlaczego wszystkie planety kr wok Soca. - Wanie tak. To, e wszystkie planety obiegaj Soce po torach eliptycznych, jest rezultatem zoenia dwch r nych ruchw: po pierwsze, ruchu jednostajnego liniowego, w ktry zostay wprawione, gdy tworzy si system soneczny, a po drugie, ruchu ku Socu, bdcego wynikiem grawitacji, czyli siy cienia. - Bardzo sprytnie wymylone. - Mona to i tak okreli. Newton stwierdzi, e te same zasady ruchu cia dotycz caego wszechwiata. Tym samym usun z drogi dawne redniowieczne przekonanie, e w niebie obowizuj inne prawa ni tu, na Ziemi. Heliocentryczny obraz wiata uzyska ostateczne potwierdzenie i ostateczne wyjanienie. Alberto wsta i schowa rwni pochy do szuflady, z ktrej j wyj. Schyli si, podnis z podogi kulk, alej pooy na stoliku. Zofia pomylaa sobie, e niezmiernie duo daa im zwyka, ukonie cita drewniana deseczka i maa kulka do zabawy. Wpatrywaa si w zielon kulk, cigle jeszcze przyczernion flamastrem, i przyszed jej na myl ziemski glob. Zapytaa: - I ludzie po prostu musieli pogodzi si z myl, e yj na cakiem przypadkowej planecie, gdzie w ogromnym wszechwiecie?

- Owszem, prawd jest, e nowy obraz wiata by dla wielu niezwykle przykrym przeyciem. Mona t sytuacj porwna do tego, co dziao si pniej, gdy Darwin ogosi, e czowiek wywodzi si od zwierzt. W obu przypadkach Koci wyrazi zdecydowany sprzeciw. - To akurat wietnie rozumiem. No bo, gdzie w tym wszystkim podzia si Bg? Wszystko byo prostsze, kiedy Ziemia znajdowaa si w centrum, a Bg i ciaa niebieskie umieszczone byy pitro wyej. - Nie to jednak okazao si najwikszym wyzwaniem. Kiedy Newton wykaza, e te same prawa fizyczne dotycz caego wszechwiata, mona by przypuszcza, e tym samym podway wiar we wszechmoc Boga. Ale wiara samego Newtona wcale si nie zachwiaa. Potraktowa on prawa natury jako wiadectwo istnienia pot nego, wszechmogcego Boga. Gorzej natomiast byo z obrazem czowieka. - Nie wiem, o czym mwisz. - Od czasw renesansu czowiek musia przywykn do myli, e yje na przypadkowej planecie, zawieszonej gdzie w wielkim wszechwiecie. Nie wiem, czy do dzisiaj zdo alimy si z tym pogodzi. Ale ju w renesansie znaleli si ludzie, ktrzy twierdzili, e wobec tego czowiek zajmuje teraz bardziej centralne miejsce, ni byo to wczeniej. - Nie rozumiem. - Przedtem Ziemia bya rodkiem wiata. Kiedy jednak astronomowie pokazali, e we wszechwiecie nie ma adnego rodka, nagle pojawio si tyle rodkw, ilu byo ludzi. - Teraz ju pojmuj. - Renesans prowadzi take do nowego stosunku do Boga. Kiedy z czasem filozofia i nauka oderway si od teologii, narodzia si nowa chrzecijaska pobono. A potem nastpi renesans, ktry przynis indywidualistyczny pogld na czowieka. Miao to wielkie znaczenie dla wiary. Od stosunku do Kocio a jako organizacji waniejszy sta si osobisty stosunek do Boga pojedynczego czowieka. - Na przykad osobista wieczorna modlitwa? - I to take. W redniowiecznym Kociele katolickim liturgia aciska i obrzdowe modlitwy podczas naboestw byy krgosupem ycia religijnego. Bibli czytali jedynie ksia i mnisi, dostpna bya bowiem tylko jej aciska wersja. Ale od czasw renesansu zaczto tumaczy Bibli z hebrajskiego i greki na jzyki narodowe. Byo to wane dla prdu, ktry nazywamy reformacj. - Marcin Luter...

- Owszem. LUTER by wany, ale on nie by jedynym reformatorem. Byli take tacy reformatorzy, ktrzy pozostali przy Ko ciele rzymskokatolickim. Jednym z nich by ERAZM Z ROTTERDAMU. - Luter zerwa z Kocio em katolickim, bo nie chcia kupowa odpustw? - Tak, ale sprawa dotyczya czego znacznie waniejszego. Wedug Lutra, by otrzyma Boe wybaczenie, czowiek nie musi wcale podporzdkowa si Kocio owi i ksiom. W jeszcze mniejszym stopniu odpuszczenie grzechw zaley od kupowania odpustw. Zreszt tak zwany handel odpustami zosta zabroniony w Kociele katolickim od poowy XVI wieku. - Myl, e Bg si z tego ucieszy. - Luter nie zgadza si z wieloma obrzdami katolickimi i prawdami wiary, ktre nagromadziy si w historii Kocio a w cigu redniowiecza. Pragn wrci do pierwotnego chrzecijastwa, takiego, o jakim mwi Nowy Testament. Samo Pismo - gosi. Z tym mottem Luter pragn wrci do rde chrzecijastwa, tak jak humanici renesansowi pragnli powrotu do antycznych rde sztuki i kultury. Przeoy Bibli na niemiecki, dajc tym samym pocztek niemieckiemu pimiennictwu. Kady mg teraz czyta Bibli i by w pewnym sensie kapanem dla siebie. - Swym wasnym ksidzem? Czy to nie lekka przesada? - Uwaa, e ksia nie zajmuj adnej szczeglnej pozycji wobec Boga. W parafiach luteraskich z powodw praktycznych zatrudniano pastorw, ktrzy odprawiali nabo estwa i zajmowali si sprawami kocio a w ramach codziennych zaj, ale Luter by zdania, e czowiek otrzymuje Boskie przebaczenie i zostaje zbawiony od grzechw wcale nie przez kocielne obrzdy. Twierdzi, e zbawienie otrzymuje si gratis, tylko dziki wierze. Do takiego wniosku doszed studiujc Bibli. - A wic Luter take by typowym czowiekiem renesansu? - I tak, i nie. W sposb typowo renesansowy postrzega pojedynczego czowieka i wag jego osobistego stosunku do Boga. Pniej nauczy si greki i majc trzydzieci pi lat rozpocz mozoln prac przekadania Biblii. Rwnie fakt, e acin zast pi jzykiem narodowym, by typowy dla renesansu. Luter jednak nie by humanist jak Ficino czy LEONARDO DA VINCI. Przeciwstawiali mu si take tacy humanici jak Erazm z Rotterdamu, uwaajc jego pogld na czowieka za zbyt negatywny. Luter podkrela bowiem, e czowiek po grzesznym upadku pierwszych rodzicw jest ca kiem zepsuty. I moe sta si sprawiedliwym tylko dziki asce Boej. Losem grzesznikw jest mier. - Owszem, to zabrzmia o do ponuro.

Alberto Knox wsta. Podnis ze stou zielon kulk i schowa j do kieszonki na piersi. - Ju po czwartej! - wykrzykna Zofia. - Nastpn wielk epok w historii ludzkoci jest barok. Ale to zostawimy sobie na inny dzie, droga Hildo. - Co ty powiedziae? Zofia gwatownie zerwaa si z fotela. - Powiedziae: Droga Hildo! - Paskudne przejzyczenie. - Ale takie przejzyczenia nigdy nie s przypadkowe. - Moe masz i racj. Wyglda na to, e ojciec Hildy zacz nam wkada sowa w usta. Podejrzewam, e wykorzystuje sytuacj, kiedy jestemy zmczeni, bo wtedy trudniej nam si broni. - Powiedziae, e nie jeste ojcem Hildy. Przysignij, e to najprawdziwsza prawda! Alberto pokiwa gow. - A czy to ja jestem Hild? - Jestem ju zmczony, Zosiu. Siedzielimy ponad dwie godziny i prawie cay czas tylko ja mwiem. Miaa chyba wrci do domu na obiad. Zofia odniosa wraenie, e Alberto prawie j wyrzuca. Wysza do przedpokoju zastanawiajc si, dlaczego tak si przejzyczy. Alberto odprowadzi j do drzwi. Pod niewielkim wieszakiem, zawieszonym dziwnymi ubraniami, przypominajcymi kostiumy teatralne, spa rozcignity Hermes. Alberto ruchem gowy wskaza psa i powiedzia: - On po ciebie przyjdzie. - Dzikuj za dzisiejszy dzie. Podskoczya i mocno ucisna Alberta. - Jeste najlepszym i najmilszym nauczycielem filozofii - o wiadczya. Otworzya drzwi na klatk schodow; kiedy je zamykaa za sob, Alberto powiedzia: - Niedugo znw si zobaczymy, Hildo. Znowu: Hildo! Alberto, ten dra, znw si przejzyczy! Zofia miaa ochot zapuka do niego jeszcze raz, ale co j powstrzymao.

Na ulicy przypomniao jej si, e nie ma przy sobie ani grosza i wobec tego ca dug drog do domu bdzie musiaa przej piechot . Cholera! Jeli nie stawi si w domu ko o szstej, matka na pewno bdzie wystraszona i za. Usza zaledwie kilka metrw, kiedy na chodniku dostrzega dziesiciokoronwk. Bilet na autobus z przesiadk kosztowa dokadnie dziesi koron. Zofia poszukaa przystanku i zaczekaa na autobus, ktry jecha na Wielki Rynek. Stamtd miaa drugi, ktry zawiezie j prawie do samego domu. Dopiero kiedy sta a na Wielkim Rynku, czekajc na nastpny autobus, uwiadomia sobie, ile miaa szczcia znajdujc dych akurat wtedy, gdy tak jej potrzebowaa. A moe to ojciec Hildy j tam umieci? On by przecie mistrzem w lokowaniu rozmaitych przedmiotw w najbardziej zaskakujcych miejscach. Ale jak mg tego dokona, jeeli jest w Libanie? I dlaczego Alberto si przejzyczy? I to nie raz, lecz dwa razy. Zofia poczua, jak dreszcze przebiegy jej po plecach.

BAROK istota nasza rwna snw tworzywu... Upyno kilka dni, podczas ktrych Alberto nie dawa znaku ycia. Zofia kilka razy dziennie wychodzia do ogrodu, wygldajc Hermesa. Poprzednio powiedziaa matce, e pies sam trafi do domu, a jego waciciel, stary nauczyciel fizyki, zaprosi j do siebie i opowiedzia o systemie sonecznym i nowej nauce, ktra rozkwita w XVI wieku. Jorunn dowiedziaa si wicej. Zofia opowiedziaa jej o wizycie u Alberta, o widokwce na klatce schodowej i dziesiciokoronwce, ktr znalaza w drodze do domu. Sen o Hildzie i zotym krzyyku zachowaa dla siebie. We wtorek, 29 maja Zofia wycieraa w kuchni naczynia, a matka usiada w salonie, by obejrze wieczorny dziennik. Kiedy ucich sygna pocztkowy, Zofia usyszaa, e jaki major z norweskiego batalionu ONZ ponis mier od wybuchu granatu. Zofia rzucia lnian cierk na kuchenny blat i pobiega do salonu. Przez kilka sekund widziaa na ekranie zdjcie onierza ONZ, ale zaraz nadano nastpne wiadomoci. - Och, nie! - jkna ze szlochem. Matka podniosa gow i popatrzya na ni uwanie. - Tak, wojna jest straszna... Zofia wybuchna paczem. - Ale Zosiu, a tak si tym przejmujesz? - Powiedzieli, jak si nazywa? - Taak... Ale nie pamitam. Chyba by z Grimstad. - Czy to nie to samo, co Lillesand? - Och, nie artuj. - Ale jeli kto jest z Grimstad, to moe chodzi do szkoy w Lillesand. Przestaa ju paka. Teraz nadesza pora na reakcj matki. Podniosa si z fotela i wyczya telewizor. - Co si z tob dzieje, Zosiu? - Nic takiego... - A i owszem. Na pewno masz jak sympati i podejrzewam, e on jest od ciebie znacznie starszy. Odpowiedz mi natychmiast: znasz jakiego czowieka, ktry przebywa w Libanie?

- Nie, to nie to... - Poznaa syna kogo, kto jest w Libanie? - Nie, syszysz, nie! Nie znam nawet jego crki. - Jakiego jego? - Nic ci do tego. - Mnie nic do tego? - A moe ja ci o co zapytam? Dlaczego taty nigdy nie ma w domu? Czy dlatego, e jestecie zbyt tchrzliwi, eby si rozwie? Moe ty masz innego kochanka, o ktrym ani ja, ani tatu nie wiemy? I tak dalej, i tak dalej. Obie mamy par pyta. - W kadym razie uwaam, e powinnymy porozmawia. - Moe i tak, ale teraz jestem zmczona i pica, i id si pooy. W dodatku dostaam okres. Pobiega po schodach na gr czujc, jak pacz dawi j w gardle. Kiedy tylko si umya i po oya pod kodr, do pokoju wsuna si matka. Zofia udawaa, e pi, cho wiedziaa, e matka w to nie wierzy. Wiedziaa take, e matka nie wierzy, e Zofia wierzy, e ona wierzy, e Zofia pi. A mimo to matka udawa a, e wierzy, e Zofia pi. Przysiada na brzegu ka i delikatnie gaskaa j po gowie. Jak trudno jest prowadzi takie podwjne ycie, pomylaa Zofia. Zacza si cieszy, e kurs filozofii kiedy si skoczy. Moe bdzie go ju miaa za sob w dniu urodzin, a ju na pewno w noc witojask, bo wtedy ojciec Hildy wraca do domu z Libanu... - Chc wyprawi przyjcie urodzinowe - owiadczya. - Doskonale. A kogo zaprosisz? - Duo osb... Mog? - Oczywicie. Mamy przecie wielki ogrd... Moe utrzyma si taka adna pogoda. - Ale najbardziej chciabym wyprawi urodziny w wieczr witojaski. - Dobrze, wobec tego urzdzimy je wtedy. - To bardzo wany dzie - powiedziaa Zofia, mylc nie tylko o urodzinach. - O, tak... - Nie uwaasz, e ostatnio dorosam? - Czy to niedobrze? - Nie wiem. Zofia przez cay czas rozmowy leaa z twarz wbit w poduszk. Usyszaa prob matki:

- Ale Zosiu... Musisz mi powiedzie, dlaczego ostatnio jeste taka... taka niezrwnowaona. - A ty bya zrwnowaona, kiedy miaa pitnacie lat? - Na pewno nie. Ale dobrze wiesz, o czym mwi. Zofia odwrcia si do matki. - Ten pies nazywa si Hermes - powiedziaa. - Tak? - A jego waciciel ma na imi Alberto. - Ach tak. - Mieszka na Starwce. - Odprowadzia psa taki kawa drogi? - Chyba nic w tym zego, prawda? - Powiedziaa, e ten pies by tutaj ju wczeniej wiele razy. - Naprawd tak powiedziaam? Musiaa si zastanowi. Chciaa wyjawi jak najwicej, ale nie moga przyzna si do wszystkiego. - Ciebie prawie nigdy nie ma w domu - zacza. - Owszem, jestem bardzo zajta. - Alberto i Hermes byli tu wielokrotnie. - Ale dlaczego? Czy wpucia ich do domu? - Czy nie moesz przynajmniej zadawa po jednym pytaniu na raz? Nie wchodzili do domu. Ale czsto spaceruj po lesie. Uwaasz, e to takie tajemnicze? - Nie, to w ogle nie jest tajemnicze. - Jak wszyscy inni, kiedy id na spacer, przechodz koo furtki. Kiedy wrciam ze szko y, spotkaam Hermesa i zaprzyjaniam si z nim. W ten sposb poznaam Alberta. - A co z biaym krlikiem i ca reszt? - To co, o czym mwi mi Alberto. On jest najprawdziwszym filozofem. Opowiedzia mi o wszystkich filozofach. - Tak przez pot? - Usiedlimy sobie, tyle chyba rozumiesz, ale pisa te do mnie listy, waciwie to nawet dosy sporo. Listy czasami przynosi listonosz, kiedy indziej po prostu on sam wrzuca je do skrzynki idc na spacer. - I to by ten list miosny, ktry kiedy dostaa? - Tak, tylko e to wcale nie by aden list miosny.

- Pisa tylko o filozofach? - Wyobra sobie, e tak. I nauczyam si od niego wicej ni w cigu omiu lat w szkole. Czy syszaa na przykad o Giordanie Brunie, ktry zgin spalony na stosie w roku 1600? Albo o prawie powszechnego cienia Newtona? - Nie, jest bardzo wiele rzeczy, ktrych nie wiem... - O ile ci dobrze znam, to nie wiesz nawet, dlaczego Ziemia kry wok Soca, chocia to dotyczy twojej planety. - Ile on ma lat, mniej wicej? - Nie mam pojcia. Na pewno co najmniej pidziesit. - A co on ma wsplnego z Libanem? Pytanie pado znienacka. Zofii zabysno w gowie dziesi my li naraz. Wybraa jedyn, ktr moga wykorzysta: - Alberto ma brata, ktry jest majorem w batalionie ONZ. I on wanie jest z Lillesand. To na pewno ten, ktry kiedy mieszka w Chacie Majora, przekonasz si. - Czy Alberto to nie jest troch dziwaczne imi? - Moe i tak. - Brzmi tak jako z woska. - Wiem. Prawie wszystko, co ma jakie znaczenie, pochodzi albo z Grecji, albo z Woch. - Ale on mwi po norwesku? - Bez odrobiny akcentu. - Wiesz, co myl, Zosiu? Uwaam, e ktrego dnia powinna zaprosi tego swojego Alberta do domu. Nigdy nie spotkaam prawdziwego filozofa. - Zobaczymy. - Moe mogyby my go zaprosi na twoje wielkie przyjcie. To bardzo mie czy rne pokolenia. Moe i mnie pozwoliaby zosta. Mogabym na przykad podawa do stou. Nie uwaasz, e to dobry pomys ? - Jeli on zechce. W kadym razie o wiele ciekawiej si z nim rozmawia ni z chopakami z klasy. Ale... - Tak? - Na pewno pomyl, e Alberto jest twoim nowym kochankiem. - No to powiesz, e wcale tak nie jest. - Zobaczymy.

- Tak, zobaczymy. I, Zosiu, to prawda, e midzy mn a ojcem nie zawsze ukadao si najlepiej. Ale nigdy nie byo nikogo innego... - Chce mi si spa. Okropnie mnie boli brzuch. - Przynie ci proszek? - Chyba tak. Kiedy matka wrcia z tabletk i szklank wody, Zofia ju spaa. 31 maja przypada w czwartek. Zofia z trudem wytrzymywaa ostatnie godziny w szkole. Po rozpoczciu kursu filozofii z niektrymi przedmiotami radzia sobie lepiej. Zwykle z wikszoci przedmiotw krya midzy czwrk a pitk, ale ostatnio dostaa cae pitki z klaswki z wychowania obywatelskiego i wypracowania domowego. Nieco gorzej byo z matematyk. Na ostatniej lekcji nauczyciel odda wypracowania, ktre pisali w klasie. Zofia wybraa sobie temat Czowiek i technika. Napisaa o renesansie i przeomie, jaki dokona si w nauce, o nowym spojrzeniu na przyrod, Frandsie Baconie, ktry powiedzia, e wiedza, to potga, i nowej naukowej metodzie. Starannie sprecyzowa a, e metoda empiryczna pojawia si przed wynalazkami technicznymi. P niej napisaa to, co wpado jej do gowy o zych stronach rozwoju techniki. Ale wszystko, co robi ludzie, mona wykorzysta dla dobra i za, zakoczya. Dobro i zo to jak czarna i biaa nitka, ktre stale splataj si ze sob. Czasami s tak mocno spltane, e rozdzielenie ich jest niemoliwe. Nauczyciel rozdajc zeszyty z wypracowaniami kiwn Zofii gow, zerkajc na ni z przebiegym byskiem w oku. Dostaa pi z plusem i komentarz: Skd o tym wszystkim wiesz?. Zofia wyja flamaster i wielkimi literami napisa a pod pytaniem: Studiuj filozofi. Ju miaa zamkn zeszyt, kiedy nagle spomidzy rodkowych kartek co wypado. Pocztwka z Libanu. Zofia pochylia si nad pulpitem i przeczytaa tre kartki: Kochana Hildo! Kiedy zaczniesz to czyta, bdziemy ju po rozmowie telefonicznej o tragicznym wypadku, ktry tu mia miejsce. Zdarza si, e sam sobie zadaj pytanie, czy wojny i gwatw daoby si unikn, gdyby ludzie potrafili rozsdnie myle. Moe najlepszym sposobem uwolnienia si od wojen byby krtki kurs filozofii? Co powiesz na krtki podrcznik filozofii

wydany przez ONZ, ktry w prezencie otrzymywaby kady nowy obywatel wiata w swym oj czystym jzyku? Przedstawi ten pomys sekretarzowi generalnemu ONZ. Mwia mi przez telefon, e lepiej pilnujesz swoich rzeczy. To wietnie, bo jeste chyba najbardziej roztrzepanym czowiekiem, jakiego w yciu spotkaem. Powiedziaa, e jedyne, co zgubia od czasu naszej ostatniej rozmowy, to dziesiciokoronwka. Zrobi, co mog, eby pomc Ci j odnale. Jestem co prawda daleko od domu, ale mam w starym kraju kilka pomocnych doni (jeli znajd t dych, to docz j do prezentu urodzinowego). Pozdrowienia, Tatu, ktry czuje, e ju wyruszy w dug drog do domu Zofia akurat zdya przeczyta kartk do koca, kiedy zadzwoni dzwonek na koniec lekcji. W jej gowie rozptaa si burza myli. Na dziedzicu szkolnym jak zwykle spotkaa Jorunn. W drodze do domu Zofia otworzya plecak i pokazaa kartk przyjaci ce. - Jaka jest data na stemplu? - zapytaa Jorunn. - Na pewno 15 czerwca... - Nie, poczekaj... Tu jest 30 maja 1990. - To wczoraj... Czyli dzie po wypadku w Libanie. - Wtpi, eby kartka z Libanu moga dotrze do Norwegii w cigu jednej doby stwierdzia Jorunn. - Zwaszcza gdy popatrzymy na ten do szczeglny adres: Hilda Moller Knag, c/o Zofia Amundsen, Szko a Podstawowa na Sosnowym Wzgrzu. - Mylisz, e nadesza poczt? I nauczyciel po prostu wsadzi j do twojego zeszytu z wypracowaniami? - Nie mam pojcia. I chyba nie mam odwagi pyta. Wicej o pocztwce nie rozmawiay. - W wieczr witojaski urzdzam wielkie przyjcie w ogrodzie - oznajmia Zofia. - Z chopcami? Zofia wzruszya ramionami. - Nie musimy zaprasza tych najgupszych. - Ale zaprosisz Jorgena? - Jeli chcesz. Wiewirka pasuje do przyjcia w ogrodzie. A poza tym moe si zdarzy, e zaprosz te Alberta Knoxa. - Cakiem ju zwariowaa.

- Wiem. Na tym rozmowa musiaa si zakoczy, bo rozstay si przy sklepie spoywczym. Zofia natychmiast po powrocie do domu rozejrza a si za Hermesem. I rzeczywicie, krci si wrd jaboni. - Hermes! Pies na krtk chwil zamar w bezruchu. Zofia wiedziaa dokadnie, co odbywa si w czasie tej sekundy. Hermes usysza wo anie Zofii, rozpozna jej gos i postanowi sprawdzi, czy ona rzeczywicie jest tam, skd dobiega gos. Dopiero gdy j zobaczy, zdecydowa si podbiec. Wreszcie cztery apy zaczy porusza si tak szybko jak paeczki werblisty. Sporo jak na jedn sekund. Podbieg do Zofii jak szalony merdajc ogonem i zacz skaka na powitanie. - Hermes, dobry piesek, dobry! No ju, ju... Nie, nie li mnie, nie li. Po si, o tak! Zofia otworzya drzwi domu. Z krzakw wypad teraz take Shere Khan, do niechtnie nastawiony do obcego zwierzcia. Zofia napenia mu miseczk jedzeniem, nasypaa ziarenek do ptasiego korytka, pooya li saaty wiowi w azience i napisaa kartk do matki. Poinformowaa, e idzie odprowadzi Hermesa i e jeli nie stawi si w domu o sidmej, to zadzwoni. Ruszyli przez miasto. Tym razem Zofia pamitaa o zabraniu ze sob pienidzy. Miaa ochot pojecha autobusem razem z Hermesem, ale dosza do wniosku, e powinna najpierw uzyska zgod Alberta. Maszerujc za Hermesem, zastanawiaa si, czym jest zwierz. Jaka jest rnica midzy psem a czowiekiem? Pamitaa, co mwi na ten temat Arystoteles, e zarwno ludzie, jak i zwierzta s ywymi istotami o wielu wanych cechach wsplnych. Midzy czowiekiem a zwierzciem jest te jednak pewna istotna rnica, a mianowicie - ludzki rozum. Jak mg by tak pewien tej r nicy? Demokryt ze swej strony uwaa, e ludzie i zwierzta s bardzo do siebie podobni, poniewa i ludzie, i zwierzta zbudowani s z atomw. Jego zdaniem dusza take skada si z malekich atomw, ktre rozpierzchaj si na wszystkie strony, kiedy czowiek umiera. Uwaa wic, e dusza ludzka nierozerwalnie zwizana jest z mzgiem. Ale jak dusza moe skada si z atomw? Przecie duszy nie mona dotkn, wzi do rki, jak reszt ciaa. Jest czym duchowym.

Minli Wielki Rynek i zbliali si do starej czci miasta. Kiedy doszli do miejsca, gdzie poprzednim razem leao dziesi koron, Zofia odruchowo zerkna na chodnik. I tam, dokadnie w tym samym miejscu, w ktrym przed kilkoma dniami pochylia si i podniosa z ziemi monet, leaa teraz widokwka zdjciem do gry. Fotografia przedstawiaa gaj z palmami i drzewkami pomara czowymi. Zofia nachylia si i podniosa kartk, Hermes od razu zacz warcze, jakby nie podobao mu si, e Zofia dotyka pocztwki. Na kartce napisane byo: Kochana Hildo! ycie skada si z jednego dugiego acucha przypadkw. Nie jest wcale nieprawdopodobne, by zgubione przez Ciebie dziesi koron znalazo si akurat tutaj. Moe podniosa je na rynku w Lillesand jaka starsza pani, ktra czekaa na autobus do Kristiansand. Z Kristiansand pojechaa dalej pocigiem, w odwiedziny do wnukw, i wiele, wiele godzin pniej moga zgubi dziesitk akurat tutaj, na Nowym Rynku. Bardzo moliwe, e t sam dych podniosa troch pniej dziewczynka, ktrej akurat pienidze byy potrzebne na autobus. Nigdy nic nie wiadomo, Hildo, ale jeli naprawd tak jest, to trzeba przynajmniej zada sobie pytanie, czy nie kryje si za tym taka czy inna opatrzno. Ucaowania od ojca, ktry duchem siedzi ju na pomocie w domu w Lillesand. PS Pisaem przecie, e pomog Ci odnale t dych. Na pocztwce by adres: Hilda M0ller Knag, c/o przypadkowy przechodzie... Na stemplu bya data 15/6. Zofia wbiega za Hermesem na gr po schodach. Gdy tylko Alberto otworzy drzwi, powiedziaa: - Z drogi, staruszku, listonosz idzie! Uznaa, e ma powd, by si tak zachowa. Wpuci j do rodka, a Hermes, tak jak ostatnio, uoy si pod wieszakiem z pk. - Czyby major zostawi kolejn wizytwk, moje dziecko? Zofia podniosa gow i popatrzya na Alberta. Dopiero teraz zorientowaa si, e przebra si w nowy kostium. W oczy rzucia jej si przede wszystkim duga peruka, caa z loczkw. Mia te na sobie obszerny, workowaty strj przybrany mas koronek. Na szyi zawiza sobie strojny jedwabny abot, a na ramiona zarzuci czerwon peleryn. Na nogach mia biae poczochy i cienkie

lakierki z kokardami. Cay kostium przypomnia Zofii obrazy przedstawiajce dwr Ludwika XIV. - Ale z ciebie strojni! - wykrzykna, podajc mu kartk. - Hm... I naprawd znalaza dziesi koron w tym miejscu, gdzie umieci pocztwk? - Dokadnie tam. - Robi si coraz bezczelniejszy. Ale moe to i dobrze. - Dlaczego? - Bo atwiej bdzie go odkry. Ale ta aranacja bya pompatyczna i wstrtna. Czu j tanimi perfumami. - Tanimi perfumami? - Tylko udaje elegancj, ale wszystko to tylko oszustwo. Widzisz, jak o miela si porwnywa wasny nadzr nad nami z bosk opatrznoci? Postuka palcem w kartk i zaraz podar j na drobne kawaeczki, tak jak poprzedni. By nie psu mu jeszcze bardziej humoru, Zofia nie wspomniaa o kartce, ktr znalaza w szkole w zeszycie z wypracowaniami. - Usidziemy w salonie, droga uczennico. Ktra godzina? - Czwarta. - Bdziemy dzisiaj mwi o XVII wieku. Przeszli do pokoju o spadzistym suficie z oknem. Zofia zauwaya, e Alberto schowa kilka rzeczy, ktre stay tu ostatnio. Zamiast nich wystawi nowe przedmioty. Na stoliku staa stara skrzynka ze zbiorem rnych szkie optycznych. Obok niej leaa rozoona ksika, wida, e bardzo, bardzo stara. - Co to jest? - zapytaa Zofia. - Ksika. Pierwsze wydanie synnego dziea Kartezjusza Rozprawa o metodzie. Opublikowano j w roku 1637 i jest jedn z najdro szych mi rzeczy, jakie posiadam. - A skrzynka... - ...to unikalny zbir soczewek, czyli szkie optycznych. Zostay oszlifowane przez holenderskiego filozofa Spinoz gdzie w po owie XVII wieku. Sporo mnie kosztoway, ale nale do moich najcenniejszych skarbw. - Na pewno lepiej zrozumiaabym, jak bardzo wartociowe s ta ksika i ta skrzynka, gdybym wiedziaa, kim byli ten twj Spinoza i Kartezjusz.

- Dowiesz si, oczywicie. Ale najpierw sprbujemy wczu si w epok, w ktrej yli. Usidmy. Siedzieli tak jak poprzednio, Zofia w gbokim fotelu, a Alberto Knox na kanapie. Dzieli ich st , na ktrym leaa ksika i skrzynka. Alberto, zanim usiad, zdj peruk i pooy j na sekretarzyku. - Bdziemy mwi o wieku XVII, nazywanym epok baroku. - Barok? To taka dziwna nazwa... - Wyraz barok pochodzi od sowa oznaczajcego nierwn per. Dla sztuki baroku charakterystyczne byy formy pene kontrastw, w przeciwiestwie do sztuki renesansowej, prostej i bardziej harmonijnej. W ogle wiek XVII cechuje napicie pomidzy kontrastami, ktre trudno pogodzi. Z jednej strony nadal kultywowano renesansow pochwa ycia, a z drugiej wiele osb popadao w przeciwn skrajno - odrzucenie wiata i religijn melancholi. Zarwno w sztuce, jak i w yciu tej epoki stykamy si z pompatycznym i jaskrawym rozkwitem form. Jednoczenie za powstaway ruchy klasztorne, goszce odwrcenie si od wiata. - A wic wspaniae paace i zamknite klasztory. - Owszem, mona to tak podsumowa. Jednym z hase baroku byo aciskie porzekado carpe diem, ktre znaczy: chwytaj dzie. Innym powszechnie uywanym aciskim hasem byo memento ma, co znaczy: pamitaj o mierci. W sztuce malarskiej jeden i ten sam obraz mg przedstawia pen przepychu scen, a w rogu na dole szkielet. Pod wieloma wzgldami epok baroku cechowaa prno czy afektacja. Wielu ludzi zajmowao si jednak take drug stron medalu, przemijaniem wszystkiego, a wic tym, e cae pikno, ktre nas otacza, kiedy umrze i ulegnie rozkadowi. - Bo to przecie prawda. Uwaam, e to bardzo smutne my le o tym, e nic nie trwa wiecznie. - Mylisz dokadnie tak samo, jak wielu ludzi w XVII wieku. Rwnie pod wzgldem politycznym epoka baroku to okres wielkich sprzecznoci. Po pierwsz, Europ targay wojny. Najstraszniejsza bya wojna trzydziestoletnia, ktra w okresie od roku 1618 do 1648 ogarna znaczn cz kontynentu. W rzeczywistoci chodzio o ca seri wojen, ktre przyniosy wiele zniszcze , zwaszcza w Niemczech. Wojna trzydziestoletnia bya jedn z najwaniejszych przyczyn wzrostu potgi Francji, ktra z czasem uzyska a w Europie dominujc rol. - A o co sza walka?

- Bya to przede wszystkim wojna pomidzy protestantami a katolikami, ale w duej mierze chodzio take o wadz polityczn. - To mniej wicej tak jak w Libanie. - Poza tym w XVII wieku wystpoway due rnice klasowe. Na pewno syszaa o francuskiej szlachcie i o dworze w Wersalu. Nie wiem, czy rwnie duo uczya si o ubstwie ludu. Ale po to, eby cieszy si przepychem, potrzeba wadzy. Mwi si, e sytuacj polityczn okresu baroku mona przyrwna do sztuki i architektury epoki. Barokowe budowle odznaczaj si licznymi zaomami i zakamarkami, za w yciu politycznym posugiwano si skrytobjstwem, intryg i oszustwem. - Chyba ktry ze szwedzkich krlw zosta zastrzelony w teatrze? - Mylisz o Gustawie III i jest to rzeczywicie do dobry przykad tego, o czym mwi. Zabjstwo Gustawa III miao co prawda miejsce dopiero w roku 1792, ale okolicznoci byy icie barokowe. Zamordowano go na wielkim balu maskowym. - Sdziam, e w teatrze. - Bal maskowy odbywa si w operze. Moemy powiedzie, e dopiero z morderstwem Gustawa III zakoczya si szwedzka epoka baroku. Za jego czasw panowa owiecony absolutyzm, podobnie jak we Francji Ludwika XIV, prawie sto lat wczeniej. Gustaw III by take ogromnie prnym czowiekiem, uwielbia wszelkie francuskie ceremonie i konwenanse. Warto te doda, e kocha teatr... - I tam znalaz mier. - Ale w epoce baroku teatr by czym wicej ni form sztuki. Stanowi take symbol owych czasw. - Symbol czego? - ycia, Zosiu. Nie wiem, ile razy w XVII wieku powtarzano, e ycie to teatr, ale na pewno bardzo wiele. Wanie w epoce baroku narodzi si wsp czesny teatr z caym wyposaeniem kulis i maszyn teatralnych. W teatrze budowano na scenie iluzj, w ten sposb teatr sta si odzwierciedleniem ycia ludzi. Teatr mg pokazywa, e pycha jest przyczyn upadku. Mg bezlitonie obnaa ludzk mao. - Czy SZEKSPIR y w okresie baroku? - Stworzy swe wielkie sztuki oko o roku 1600, jedn nog sta wic jeszcze w renesansie, a drug w baroku. Ale ju u Szekspira a roi si od stwierdze, e ycie jest jak teatr. Chcesz usysze kilka przykadw? - Bardzo chtnie. - W sztuce Jak wam si podoba mwi:

Cay wiat to scena, A ludzie na nim to tylko aktorzy. Kady z nich wchodzi na scen i znika, A kiedy na niej jest, gra rne role. A w Makbecie mwi: ycie jest tytko przechodnim pcieniem, Ndznym aktorem, ktry swoj rol Przez par godzin wygrawszy na scenie W nico przepada - powieci idioty, Gon, wrzaskliw, a nic nie znaczc. - To bardzo pesymistyczne. - Ale on bardzo si przejmowa tym, e ycie jest krtkie. Moe syszaa najbardziej znany cytat z Szekspira? - To be or not to be - that is the question. - Tak, powiedzia to Hamlet. Jednego dnia chodzimy po ziemi, nastpnego ju nas nie ma. - Dzikuj, z tego ju zaczam zdawa sobie spraw. - Kiedy poeci barokowi nie przyrwnywali ycia do teatru, porwnywali je do snu. Ju Szekspir powiedzia na przykad: Istota nasza rwna snw tworzywu, a krtki ywot nasz snem okolony... - To bardzo poetyczne - Hiszpaski poeta CALDERON, urodzony w roku 1600, napisa sztuk pod tytuem ycie snem. Mwi on w niej: Czym jest ycie? Szalestwem? Czym ycie? Iluzji tem, Snem cieniw, nicoci dnem. C szczcie da moe nietrwae, Skoro snem ycie jest cae I nawet sny tylko snem!

- Moe ma racj. Czytalimy w szkole tak sztuk, nazywa si Jeppe na grze. - Tak, napisa j LUDVIG HOLBERG. W Skandynawii by bardzo znan osob, postaci czc epok baroku z czasami owiecenia. - Jeppe zasypia w rowie... A budzi si w ku barona. Wydaje mu si wtedy, e nio mu si, i by kiedy ubogim wieniakiem. Potem znw zasypia i znw si budzi w rowie. Wtedy wydaje mu si, e ni, i ley w ku barona. - Ten motyw Holberg zaczerpn od Calderona, a Calderon zapo yczy go z arabskich Bani tysica i jednej nocy. Ale porwnanie ycia do snu znajdujemy jeszcze wczeniej w historii, zwaszcza w Indiach i Chinach. Stary chiski mdrzec Czuang-tsy powiedzia na przykad: niem kiedy, e jestem motylem, i teraz nie wiem ju, czy jestem Czuang-tsy, ktry ni, e jest motylem, czy te jestem motylem, ktry ni, e jest Czuang-tsy. - W kadym razie niemoliwe jest rozstrzygnicie, co jest prawd. - W Norwegii mielimy barokowego poet z prawdziwego zdarzenia, nazywa si PETTER DASS i y w latach 1647 -1707. Z jednej strony zajmowa si opisywaniem ycia tu i teraz, a z drugiej podkrela, e tylko Bg jest wieczny i stay. - Bg jest Bogiem, nawet jeli zgin wszystkie kraje. Bg jest Bogiem, nawet je li umr wszyscy ludzie... - Ale w tym samym psalmie opisuje take przyrod pnocnej Norwegii, pisze o kawaku kamienia, czarniakach, dorszach i wtuszach. To typowo barokowa cecha. W tym samym utworze Dass opisuje ycie ziemskie - doczesne, i niebia skie - w zawiatach. Mo e to troch przypomina Platona i podzia midzy konkretnym wiatem zmys w a niezmiennym wiatem idei. - A co z filozofi? - I j take charakteryzuj mocne zderzenia cakowicie przeciwnych sposobw mylenia. Jak ju wspomnieli my, niektrzy uwaali, e byt w swojej istocie jest natury duchowej. Taki pogld nazywamy idealizmem. Przeciwny pogld to materializm, czyli filozofia, ktra chce sprowadzi wszystkie zjawiska bytu do konkretnych wielkoci fizycznych. W XVII wieku materializm take mia swoich wyznawcw, najbardziej znanym by angielski filozof THOMAS HOBBES. Uwaa on, e wszystkie zjawiska - take ludzie i zwierzta - skadaj si wycznie z czsteczek materii. Nawet ludzka wiadomo czy dusza to tylko ruch drobniutkich czsteczek mzgu. - To znaczy, e myla tak samo jak Demokryt dwa tysice lat temu. - Zarwno idealizm jak i materializm przeplataj si niczym czerwone nici przez ca histori filozofii. Rzadko jednak te dwa pogldy wystpoway tak wyranie rwnolegle, w tej

samej epoce, jak to byo w okresie baroku. Dziki rozwojowi nauk przyrodniczych materializm mia stale now poywk. Newton wskaza, e te same prawa ruchu obowizuj wszdzie, w caym wszechwiecie. Uwaa, e wszystkie zmiany w przyrodzie - zarwno na Ziemi, jak i w przestrzeni niebieskiej - wywo ane s si cienia i prawami ruchu cia. Wszystkim wic kieruje ta sama niez omna prawidowo, czyli ta sama mechanika. Jest wic zasadniczo moliwe obliczenie z matematyczn dokadnoci kadej zmiany zachodzcej w przyrodzie. W ten sposb Newton umieci na waciwym miejscu ostatnie cegieki tego, co nazywamy mechanistycznym obrazem wiata. - Czy wyobraa sobie wiat jako wielk maszyn? - Wanie tak. Sowo mechanistyczny pochodzi od greckiego sowa mechane, co oznacza maszyn. Warto jednak zauway, e ani Hobbes ani Newton nie dostrzegali adnych sprzecznoci pomidzy mechanistycznym obrazem wiata a wiar w Boga. Wrd materialistw XVIII i XIX wieku nie zawsze tak byo. Francuski lekarz i filozof LA METTRIE napisa w poowie osiemnastego wieku ksik pod tytuem Uhomme machin. Znaczy to Czowiek-maszyna. Tak jak w nodze s minie, dziki ktrym mo emy chodzi, tak w mzgu s minie, dziki ktrym moemy myle. Pniej matematyk francuski LAPLACE da wyraz skrajnie mechanistycznemu pogldowi nastpujc myl: Inteligencja, ktra by w danej chwili znaa wszystkie siy oywiajce przyrod i wzajemne pooenie rzeczy, ktre wchodz w skad przyrody, (...) ogarnaby t sam formu ruchy zarwno najwikszych cia wszechwiata, jak i najmniejszego atomu; nic nie byoby dla niej niepewnym i przyszo byaby jej przytomna, podobnie jak przeszo. A zatem Laplace uwaa, e wszystko, co si dzieje, jest postanowione z gry. To, co si zdarzy, jest z gry okrelone. Taki pogld okrelany jest jako determinizm. - To znaczy, e czowiek nie moe mie wolnej woli. - Nie, bo wtedy wszystko jest produktem procesw mechanicznych, nawet nasze myli i sny. W wieku XIX niemieccy materialici twierdzili, e procesy my lowe maj si do mzgu tak jak mocz do nerek, a do wtroby. - Ale przecie mocz i s materialne. Trudno to powiedzie o mylach. - Wpada tu na co wanego. Opowiem ci historyjk, ktra wyraa mniej wicej to samo. Pewnego razu w Rosji astronauta i neurochirurg dyskutowali o religii. Neurochirurg w przeciwiestwie do astronauty by wierzcy. Wiele razy byem w przestrzeni kosmicznej chwali si astronauta - ale nigdy nie widziaem ani Boga, ani anio w. A ja zoperowaem wiele mdrych mzgw - odpar neurochirurg. - Ale nigdy nie widziaem ani jednej my li. - A to wcale nie znaczy, e my li nie istniej.

- Ale podkrela, e myli s czym zupenie innym ni to, co mona zoperowa albo podzieli na coraz mniejsze czstki. Nie tak atwo jest na przykad usun operacyjnie jakie bdne mniemanie, tkwi ono jakby zbyt gboko. Wybitny osiemnastowieczny filozof LEIBNIZ wskaza, e jest ogromna r nica midzy tym, co zrobione jest z materii, a tym, co z ducha, wanie dlatego, e materialn rzecz mona podzieli na coraz mniejsze kawaki, a duszy na p nie da si podzieli. - Nie, zreszt jakiego noa trzeba by do tego uy? Alberto tylko pokrci gow, a potem wskazujc rk na st, powiedzia: - Najwaniejszymi filozofami XVII wieku byli Kartezjusz i Spinoza. Take oni zastanawiali si nad stosunkiem midzy dusz a ciaem. Ich pogldom przyjrzymy si nieco bardziej szczeg owo. - Dobrze, startuj. Ale jeli nie uporamy si z tym przed sidm, bd musiaa skorzysta z telefonu.

KARTEZJUSZ ..chcia usun z placu budowy wszystkie stare materiay... Alberto wsta i zsun z ramion czerwon peleryn. Pooy j na krzele i wygodnie usiad na kanapie. - KARTEZJUSZ, czyli Ren Descartes, urodzi si w roku 1596. Prowadzi burzliwe ycie jedc po Europie. Ju od modoci kierowaa nim dza poznania prawdy o naturze czowieka i wszechwiata. Studiujc filozofi, nabiera coraz gbszego przekonania o wasnej niewiedzy. - Mniej wicej tak jak Sokrates? - Tak, mniej wicej tak jak on. I tak jak Sokrates by przekonany, e pewn, bezsporn wiedz da nam moe tylko rozum. Nigdy nie moemy ufa temu, co napisano w starych ksikach. Nie moemy ufa nawet temu, co mwi nam zmysy. - Platon te tak myla. Uwaa, e pewn wiedz moe da tylko rozum. - Owszem. Moemy poprowadzi lini od Sokratesa i Platona przez Augustyna do Kartezjusza. Wszyscy byli zdecydowanymi racjonalistami. Uwaali, e rozum jest jedynym pewnym rdem poznania. Po gruntownych studiach Kartezjusz doszed do wniosku, e wiedzy przekazanej przez redniowiecze nie zawsze mona zaufa. Moesz go chyba znw przyrwna do Sokratesa, ktry nie wierzy utartym opiniom, z jakimi styka si na rynku w Atenach. A co si robi w takiej sytuacji, Zosiu? Czy potrafisz mi na to odpowiedzie? - Zaczyna si filozofowa na wasn rk. - Wanie. Sokrates powici ycie na rozmowy z mieszkacami Aten, Kartezjusz postanowi wybra si w podr po Europie. Sam powiedzia, e od tej pory pragnie tylko szuka wiedzy, jak moe znale albo w samym sobie, albo w wielkiej ksidze wiata. Wzi wic udzia w wyprawie wojennej i w ten sposb dotar do wielu miejsc w Europie rodkowej. P niej y przez kilka lat w Paryu, ale w roku 1629 wyjecha do Holandii, gdzie mieszka przez 20 lat i pracowa nad pismami filozoficznymi. W roku 1649 zosta zaproszony do Szwecji przez krlow Krystyn, ale pobyt w krainie niedwiedzi, lodw i ska przyprawi go o zapalenie puc. Kartezjusz zmar zim roku 1650. - To znaczy, e y tylko 54 lata.

- Ale take po mierci mia wielkie znaczenie dla filozofii. Stwierdzenie, e to wanie Kartezjusz jest twrc filozofii nowoytnej, to nie przesada. Po renesansowym upojeniu ponownym odkryciem czowieka i natury znw pojawia si potrzeba zebrania my li epoki w jeden spjny system filozoficzny. Pierwszym wielkim twrc systemu filozoficznego by Kartezjusz, po nim nastpili Spinoza i Leibniz, Locke i Berkeley, Hume i Kant. - Co rozumiesz przez system filozoficzny? - Chodzi mi o filozofi, ktra zbudowana jest od podstaw, ktra prbuje znale jakie wyjanienie wszystkich istotnych problemw filozoficznych. Staro ytno miaa wielkich twrcw systemw, takich jak Platon i Arystoteles. redniowiecze wydao Tomasza z Akwinu, ktry pragn wybudowa pomost midzy filozofi Arystotelesa a teologi chrzecijask. P niej nastpi renesans z gmatwanin dawnych i nowych myli o naturze i nauce, Bogu i czowieku. Dopiero w XVII wieku filozofia prbowaa zebra nowe my li w jeden spjny system filozoficzny. Pierwszym, ktremu to si udao, by Kartezjusz. To on nada ton temu, co miao sta si najwaniejszym za oeniem filozofii dla nast pnych pokole. Przede wszystkim interesowa si tym, co moemy wiedzie, a wic zagadnieniem pewnoci naszego poznania. Drugim wielkim problemem, jaki rozwaa, by stosunek midzy dusz a ciaem. Oba te zagadnienia zajmoway poczesne miejsce w dyskusji filozoficznej przez nastpne 150 lat. - To znaczy, e wyprzedzi swj czas. - Ale i dla jego czasw pytania te byy charakterystyczne. Co do moliwoci osignicia pewnej wiedzy, wielu filozofw wyra ao peny sceptycyzm. Sdzili, e cz owiek musi pogodzi si z myl, e nic nie wie. Kartezjusza to jednak nie zadowolio. Gdyby tak byo, nie byby prawdziwym, filozofem. I znw moemy przyrwna go do Sokratesa, ktry nie zadowoli si sceptycyzmem stoikw. Wanie w czasach Kartezjusza nauki przyrodnicze wypracoway metod, ktra miaa da bezsporny i dokadny opis procesw zachodzcych w przyrodzie. Kartezjusz zada sobie pytanie, czy nie istnieje taka pewna i dokadna metoda take dla refleksji filozoficznej. - Rozumiem. - To bya dopiero jedna kwestia. Nowa fizyka postawia ponadto pytanie o natur materii, czyli o to, co decyduje o procesach fizycznych w przyrodzie. Coraz liczniejsze grono uczonych opowiadao si za mechanistycznym rozumieniem przyrody. Ale im bardziej mechanistycznie pojmowano wiat fizyczny, tym natrtniej nasuwao si pytanie o stosunek duszy do ciaa. Przed wiekiem XVII zwykle traktowano dusz jako swoisty yciodajny oddech, ktry przenika wszystkie ywe istoty. Pierwotne znaczenie sw dusza, duch to

wanie tchnienie ycia, zaczerpnicie oddechu. Tak jest niemal we wszystkich jzykach europejskich. Wedug Arystotelesa dusza bya obecna w caym organizmie jako jego zasada yciowa, a wic co, co byo nierozerwalnie zwizane z ciaem. Dlatego mg mwi o duszy rolinnej czy duszy zwierzcej. Dopiero w XVII wieku filozofowie wprowadzili radykalny rozdzia duszy od ciaa. Stao si tak dlatego, e wszystkie przedmioty fizyczne - a wic take ciao zwierzcia lub czowieka - wyjaniano jako proces mechaniczny. Ale dusza ludzka nie moga przecie by czci tej cielesnej maszynerii. Czyme wic jest dusza? Naleao te wyjani, w jaki sposb co duchowego moe rozpocz proces mechaniczny. - Waciwie to dziwne. - O co ci chodzi? - Postanawiam podnie rk, no i rka si podnosi. Albo postanawiam biec do autobusu i w nastpnej chwili nogi ju same mnie nios. Kiedy indziej myl o czym smutnym i natychmiast z oczu pyn mi zy. To znaczy, e musi istnie jakie tajemnicze powizanie midzy ciaem a wiadomoci. - Wanie ten problem pobudzi Kartezjusza do my lenia. By tak jak Platon przekonany, e istnieje wyrana granica midzy duchem a materi. Ale na pytanie, jak ciao oddziauje na dusz - albo dusza na ciao - Platon nie znalaz adnej odpowiedzi. - Ja te nie znajduj i ciekawa jestem, do czego doszed Kartezjusz. - Sprbujmy przeledzi jego sposb mylenia. Alberto wskaza na ksik lec na stoliku midzy nimi i mwi dalej: - W tej niewielkiej ksieczce pod tytuem Rozprawa o metodzie Kartezjusz stawia pytanie, jak metod powinien si posugiwa filozof przy rozwizywaniu problemu filozoficznego. Nauki przyrodnicze miay ju swoj metod... - Ju o tym mwie. - Kartezjusz stwierdza najpierw, e nie wolno nam uwaa czego za prawdziwe, dopki cakiem jasno i wyranie nie poznamy, e to prawda. By to osign, konieczne moe si okaza rozoenie problemu na tak wiele pojedynczych czstek, jak to tylko moliwe. Mona chyba powiedzie, e kad myl naley zway i zmierzy, mniej wicej tak, jak chcia Galileusz, by wszystko zostao zmierzone, a wszystko to, czego nie da si zmierzy, zostao uczynione moliwym do zmierzenia. Kartezjusz uwaa, e filozofia moe przechodzi od szczegu do ogu. W ten sposb moliwe byoby budowanie nowej wiedzy. Na koniec, stale podsumowujc i kontrolujc, naleao si upewni, czy nic nie zostao opuszczone. Dopiero wtedy filozoficzna konkluzja mo e znale si w zasigu rki. - To brzmi niemal jak zasady arytmetyczne.

- Owszem, Kartezjusz pragn wykorzysta metod matematyczn rwnie w odniesieniu do refleksji filozoficznej. Chcia dowodzi prawd filozoficznych w podobny sposb, jak to si czyni z twierdzeniami matematycznymi. Pragn wic wykorzysta dokadnie to samo narzdzie, ktrym si posugujemy pracujc z liczbami, a mianowicie rozum. Tylko rozum moe da nam pewn wiedz, natomiast nie jest wcale oczywiste, e w peni mo emy zaufa zmysom. Mwili my ju o pokrewiestwie z Platonem. I on take wskaza, e matematyka i stosunki liczbowe daj nam pewniejsze poznanie ni wiadectwo zmysw. - Ale czy moliwe jest rozwizywanie w ten sposb problemw filozoficznych? - Powrmy do sposobu my lenia Kartezjusza. Stawia on sobie za cel osignicie pewnej wiedzy o naturze istnienia i zaczyna od stwierdzenia, e w punkcie wyjcia powinno si zwtpi we wszystko. Nie chce bowiem budowa swego systemu filozoficznego na piasku. - Bo jeli fundamenty nie wytrzymaj, runie cay dom. - Dzikuj za podpowiedz, moje dziecko. Kartezjusz nie uwaa za rozsdne, by wtpi we wszystko, lecz twierdzi, e z zasady moliwe jest podanie wszystkiego w wtpliwo. Po pierwsze, nie jest wcale takie pewne, e posuniemy si dalej w naszym poszukiwaniu filozoficznym czytajc Platona albo Arystotelesa. Owszem, poszerzymy w ten sposb nasz wiedz historyczn, ale nie wiedz o wiecie. Dla Kartezjusza byo bardzo wane, by pozby si wszelkich dawnych wytworw myli, zanim rozpocznie si wasne filozoficzne dociekania. - Chcia usun z placu budowy wszystkie stare materiay, zanim rozpocznie budow nowego domu? - Tak. Aby mie cakowit pewno, e nowa budowla my li utrzyma si, chcia wykorzysta tylko nowe i wiee materiay. Ale wtpliwoci Kartezjusza sigaj jeszcze gbiej. Uwaa, e nie moemy ufa nawet temu, co mwi nam zmysy. By moe bowiem jestemy przedmiotem drwin. - Ale jak to moliwe? - Nawet kiedy nimy, wydaje nam si, e to, co przeywamy, jest rzeczywiste. Czy w ogle istnieje co, co odrnia nasze odczucia na jawie od tych we nie? Kiedy to dokadnie rozwaam, nie znajduj ani jednej cechy, ktra by zdecydowanie odr niaa jaw od snu pisze Kartezjusz. I dalej: Skd moesz mie pewno, e cae twoje ycie nie jest snem? - Jeppe my la, e tylko mu si nio, e lea w ku barona.

- A kiedy lea w ku barona, myla, e snem byo jego ycie jako ubogiego wieniaka. Tak wic Kartezjusz koczy na tym, e wtpi absolutnie we wszystko. Ju przed nim wielu filozofw w tym miejscu zako czyo swe filozoficzne rozwaania. - To znaczy, e nie zaszli szczeglnie daleko. - Ale Kartezjusz usiowa wypracowa co wicej poza tym punktem zerowym. Doszed do tego, e wtpi we wszystko, i tylko tego jednego mg by pewny. I wtedy wanie go olnio. Mimo wszystko mg by czego pewien, a mianowicie tego, e wtpi. A jeli wtpi, to moe by pewien, e myli, a jeli myli, musi by pewne, e jest istot mylc. Czyli, jak sam to uj: Cogito, ergo sum, - A to znaczy? - Myl, wic jestem. - Wcale mnie nie dziwi, e doszed do takiej konkluzji. - To prawda. Ale zauwa, z jak intuicyjn pewnoci pojmuje samego siebie jako mylce ja. Pamitasz by moe, e Platon twierdzi, i to, co pojmujemy rozumem, jest bardziej rzeczywiste od tego, co postrzegamy zmysami. Tak jest te i dla Kartezjusza. Pojmuje nie tylko, e jest mylcym ja, rozumie take, e owo mylce ja jest bardziej rzeczywiste ni fizyczny wiat, ktry postrzegamy zmysami. I kontynuuje, Zosiu. Wcale nie koczy na tym swoich filozoficznych docieka. - To i ty kontynuuj. - Kartezjusz zadaje sobie pytanie, czy jest co jeszcze, co postrzega z tak sam intuicyjn pewnoci, jak to, e jest istot mylc. Dochodzi do wniosku, e ma take jasne i wyrane wyobraenie istoty doskonaej. Ide tak mia zawsze i oczywiste jest dla niego, e nie moe ona pochodzi od niego samego. Twierdzi, e wyobraenie istoty doskonaej nie moe pochodzi od istoty, ktra doskonaa nie jest. Tak wic idea istoty doskonaej musi pochodzi od tej wanie doskonaej istoty - innymi sowy, od Boga. Dla Kartezjusza wic istnienie Boga jest rwnie bezporednio oczywiste jak to, e kto, kto myli, musi by istot mylc. - Uwaam, e troch za szybko wyciga wnioski. Z pocztku by ostroniejszy. - Owszem, wielu wskazywao na to jako na najsabszy punkt w systemie Kartezjusza. Ale mwisz wnioski. Waciwie nie chodzi tu o aden dowd. Kartezjusz uwaa tylko, e wszyscy mamy ide istoty doskonaej i e w samej tej idei tkwi pewno istnienia takiej doskonaej istoty. Bo istota doskonaa nie byaby doskonaa, gdyby nie istniaa. Zreszt, gdyby jej nie byo, nie mieliby my jej wyobraenia. My bowiem jestemy niedoskonali, a wic idea doskonaoci nie moe pochodzi od nas samych. Idea Boga jest, zdaniem

Kartezjusza, ide wrodzon, wpisan w nas od czasw narodzin, tak jak artysta odciska swoj sygnatur na dziele. - Ale przecie nawet jeli mam wyobraenie krokoroca, nie znaczy to wcale, e krokoroec istnieje. - Kartezjusz odpowiedziaby ci, e przecie w pojciu krokoroca nie tkwi wcale pewno jego istnienia. Natomiast w samej idei istoty doskonaej tkwi jej istnienie. Jest to, zdaniem Kartezjusza, rwnie pewne jak fakt, e z samej idei okrgu wynika, e wszystkie jego punkty umieszczone s w rwnej odlegoci od jego rodka. Nie moesz wic mwi o okrgu, jeli nie spe nia on tego warunku. Tak samo nie moesz mwi o istocie doskonaej, ktra nie spenia najwaniejszej ze wszystkich cech, a mianowicie istnienia. - To do szczeglny sposb my lenia. - To zdecydowanie racjonalistyczny sposb mylenia. Kartezjusz uwaa, podobnie jak Sokrates i Platon, e istnieje zwizek midzy myl a istnieniem. Im bardziej co jest oczywiste dla myli, tym pewniejsze jest tego istnienie. - Na razie doszed do tego, e sam jest istot mylc, a poza tym, e istnieje istota doskonaa. - Przyjmujc to za punkt wyjcia, posuwa si dalej. Jeli chodzi o wszystkie nasze idee o zewntrznej rzeczywistoci - na przykad o socu czy ksiycu - to moliwe jest, e wszystko s to jedynie obrazy ze snu. Ale rwnie zewntrzna rzeczywisto posiada cechy, ktre moemy pozna za pomoc rozumu. Nale do nich relacje matematyczne, czyli to, co da si zmierzy, a mianowicie dugo, szeroko i gboko. Takie ilociowe wasnoci s dla rozumu rwnie jasne i wyrane jak to, e ja sam jestem istot mylc. Cechy jakociowe, takie jak kolor, zapach i smak, s natomiast zwizane z naszym aparatem zmysw i waciwie nie opisuj zewntrznej rzeczywistoci. - A wic przyroda mimo wszystko nie jest snem? - Nie, w tym momencie Kartezjusz znw powraca do naszej idei istoty doskonaej. Kiedy rozum poznaje co jasno i wyranie, tak jak w przypadku relacji matematycznych w zewntrznej rzeczywistoci, to wanie takie to musi by. Doskonay Bg bowiem nie wprowadzaby nas w bd. Kartezjusz powoywa si na gwarancj Bo, e to, co poznajemy rozumem, odpowiada take rzeczywistoci. - Niech i tak bdzie. Teraz doszed ju do tego, e jest istot mylc, e istnieje jaki Bg, a ponadto, e istnieje zewntrzna rzeczywisto. - Ale rzeczywisto zewntrzna rni si w swej istocie od rzeczywistoci myli. Kartezjusz stwierdzi, e istniej dwie rne formy rzeczywistoci - czyli dwie substancje.

Jedn z substancji jest mylenie, czyli dusza, drug - rozcigo, czyli materia. Dusza jest tylko wiadoma, nie zajmuje miejsca w przestrzeni i dlatego nie mona jej podzieli na mniejsze czstki. Materia natomiast jest tylko rozciga, zajmuje miejsce w przestrzeni i zawsze mona j podzieli na mniejsze czstki, ale nie jest wiadoma. Zdaniem Kartezjusza, obie te substancje pochodz od Boga, bo tylko sam Bg istnieje niezalenie od wszystkiego innego. Ale nawet jeli my lenie czy rozcigo pochodz od Boga, obie substancje s od siebie niezalene. Myl pozostaje wolna w stosunku do materii i odwrotnie: procesy materialne dziaaj cakiem niezalenie od myli. - I w ten sposb podzieli Boskie dzieo stworzenia na dwie czci. - Wanie tak. Mwimy, e Kartezjusz jest dualist, a to znaczy, e przeprowadza ostry podzia midzy rzeczywistoci duchow a rzeczywistoci rozcig. Na przykad tylko czowiek ma dusz. Zwierzta w peni nale do rzeczywistoci rozcigej, yj i poruszaj si mechanicznie. Kartezjusz traktowa zwierzta jako swego rodzaju skomplikowane automaty. Jeli wic chodzi o rzeczywisto rozcig, przyjmuje on cakowicie mechanistyczne pojcie rzeczywistoci - dokadnie tak jak materialici. - Szczerze wtpi w to, by Hermes by maszyn albo automatem. Kartezjusz najwidoczniej nie wiedzia, co to znaczy lubi zwierzta. A co z nami? Czy take jestemy automatami? - I tak, i nie. Kartezjusz doszed do wniosku, e czowiek jest istot podwjn, ktra zarwno my li, jak i zajmuje miejsce w przestrzeni. Czowiek ma wic i dusz, i rozcige ciao. Podobnie mwili ju Augustyn i Tomasz z Akwinu. Uwaali, e czowiek ma ciao dokadnie tak jak zwierzta, ale ma rwnie ducha, jak anio y. Zdaniem Kartezjusza ludzkie ciao to fragment delikatnego mechanizmu. Ale czowiek ma rwnie dusz, ktra moe dziaa niezalenie od ciaa. Procesy cielesne nie maj takiej wolnoci, przestrzegaj swych wasnych praw. Ale to, co mylimy rozumem, nie dzieje si w ciele, tylko w duszy, ktra jest cakiem wolna w stosunku do rozcigej rzeczywistoci. Dodam jeszcze, e Kartezjusz nie wyklucza wcale, i zwierzta potrafi myle. Ale jeli posiadaj t zdolno, oznacza to, e ten podzia midzy myleniem a rozcigoci dotyczy take ich. - Mwilimy ju o tym wczeniej. Jeli postanowi pobiec do autobusu, cay automat zaczyna si porusza. A jeli mimo wszystko autobus mi ucieknie, z oczu popyn mi zy. - Sam Kartezjusz nie mg zaprzeczy, e dusza i ciao s ze sob sprzone. Uwaa, e dopki dusza pozostaje w ciele, po czona jest z nim specjalnym organem w mzgu, ktry nazwa szyszynk. Wedug Kartezjusza przez szyszynk dusza i ciao oddziauj wzajemnie

na siebie. W ten sposb spokj duszy cigle zakcaj odczucia i emocje zwizane z potrzebami ciaa. Ale dusza potrafi take oderwa si od takich niskich impulsw i funkcjonowa niezalenie od ciaa. Celem powinno by pozwolenie rozumowi, by przej kierowanie. Bo nawet jeli okropnie boli mnie brzuch, to suma ktw w trjkcie nadal wynosi 180 stopni. Tak wic myl posiada zdolno wyniesienia si ponad cielesne potrzeby i rozumnego dziaania. Jeli przyjmiemy ten punkt widzenia, to dusza stoi znacznie wyej ni ciao. Nasze koci z czasem zestarzej si i bd si ama, plecy nam si zgarbi, a zby wypadn, ale 2 plus 2 jest i bdzie 4, dopki cho troch w nas rozumu. Bo rozum nie starzeje si i nie sabnie. Starzej si nasze ciaa. Dla Kartezjusza sam rozum jest dusz. Nisze uczucia i nastroje, takie jak podanie i nienawi, s blisko zwizane z funkcjami ciaa, a wic blisko rozcigej rzeczywistoci. - Jako si jeszcze nie uporaam z tym, e Kartezjusz porwnywa ciao do maszyny albo automatu. - Porwnanie wywodzio si std, e ludzie w czasach Kartezjusza byli zafascynowani maszynami i mechanizmami, ktre z pozoru mogy funkcjonowa same z siebie. Sowo automat oznacza wanie co, co dziaa samo. Oczywicie tylko tak si zdaje, e co porusza si samo z siebie. Zegar astronomiczny, na przykad, jest zarwno skonstruowany, jak i nakrcany przez ludzi. Kartezjusz podkrela, e takie sztuczne aparaty s w bardzo prosty sposb zoone z niewielkiej liczby czci, niewielkiej zwaszcza w porwnaniu z liczb koci, mini, nerww i naczy krwiononych, z jakich zbudowane jest ciao ludzi i zwierzt. Dlaczego wic Bg nie mgby zbudowa ciaa ludzkiego czy zwierzcego na podstawie praw mechaniki? - Dzisiaj wiele mwi si o sztucznej inteligencji. - Tu chodzi o automaty naszych czasw. Stworzylimy maszyny, ktre potrafi nas wprowadzi w bd i sprawi, bymy uwierzyli, e naprawd s inteligentne. Kartezjusza takie maszyny na pewno przeraziyby do szalestwa. By moe zaczby wtpi w to, e ludzki rozum jest wolny i samodzielny, jak mu si wydawao. S bowiem filozofowie, ktrzy uwaaj, e ycie duchowe czowieka jest tak samo ograniczone, jak procesy zachodzce w ciele. Dusza ludzka jest, rzecz jasna, nieskoczenie bardziej skomplikowana od jakiegokolwiek programu komputerowego, ale niektrzy uwaaj, e w gruncie rzeczy jestemy rwnie z gry zaprogramowani. Ale zobacz, Zosiu, co ci poka. Alberto wskaza na niewielkie biurko w drugim kocu pokoju. Sta na nim niedu y monitor komputerowy. Alberto wsta i poszed w t stron, Zofia ruszya za nim.

Alberto wczy komputer i zaraz na grze ekranu pojawio si: C:\. Wystuka Laila i powiedzia: - To zaawansowany program konwersacyjny. Wkrtce na ekranie pojawi si tekst: Cze, mam na imi Laila. Siedzisz wygodnie? Zofia nacisna trzy litery: Tak - napisaa, cho jeszcze nie usiada. Dopiero teraz Alberto przysun jej krzeso. Jak si nazywasz? - ukaza si napis na ekranie. Zofia Amundsen - wystukaa Zofia, a maszyna odpowiedziaa: Koniczynowa 3. Mio ci pozna, Zofio. Cieszysz si na pitnaste urodziny? Zofia drgna przestraszona, ale Alberto pooy jej do na ramieniu i powiedzia: - Podaem jej tylko twoje imi, nazwisko, adres i dat urodzenia. To troch tak, jakby ci przedstawiano nowego znajomego. Troch danych chciaaby mie z gry. Niele - napisaa Zofia. Chyba nie czujesz si le, Zofio? Prosz, staraj si mwi caymi zdaniami. Dzikuj, czuj si absolutnie znakomicie. Czy mog ci o co zapyta? Dobrze, e czujesz si absolutnie znakomicie. Bardzo prosz, pytaj mnie o co. Ile masz lat? - napisaa Zofia. Zostaam ukoczona w Atlancie 8 sierpnia 1988, ale przet umaczono mnie na norweski na Politechnice Norweskiej 28 marca 1990. Gosh! Prosiam, eby mwia penymi zdaniami. Powiedziaam tylko gosh!. Nie rozumiem angielskiego slangu. Znam ponad 100000 sw, ale najblisze gosh jest gospel. To oznacza ewangeli. .Jeste wierzca, Zofio? Nie wiem. Niewiedza bywa z reguy stadium na drodze ku nowemu poznaniu. To samo powiedziaby Sokrates. A moe i Kartezjusz. Sokrates by filozofem greckim, y470 - 399 przed Chrystusem. Jeli chcesz wiedzie wicej, nacinij F7. Kartezjusz by filozofem francuskim, y w latach 1596-1650. Jeli chcesz wiedzie wicej, nacinij F8. Dzikuj, to wystarczy. Czy mog zapyta ci o co innego? Dobrze, e to wystarczy. Bardzo prosz, pytaj o co innego.

Alberto dusi si ze miechu. Zofia napisaa: Kim jest Hilda Moller Knag? Hilda Moller Knag mieszka w Lillesand i ma dokadnie tyle samo lat co Zofia Amundsen. Skd o tym wiesz? Nie wiem, skd wiem, ale znalazam to gdzie na twardym dysku. Zofia poczua do na ramieniu. - Podaem jej te skpe informacje, jakie mamy o Hildzie. Czy wiesz co wicej o Hildzie? - napisa a Zofia. Ojciec Hildy jest obserwatorem z ramienia ONZ w Libanie. Ma stopie majora i stale wysya crce pocztwki. Chc eby go odnalaza! Nie mog. Nie ma go w adnym z moich plikw, a nie jestem podczona do innej bazy danych. Powiedziaam: znajd go!!!!!! Jeste za, Zofio? Tak wielka liczba wykrzyknikw jest wyran oznak gwatownych uczu. Chc porozmawia z ojcem Hildy! Masz problemy z kierowaniem swoj wol. Jeli chcesz porozmawia o swoim dziecistwie, nacinij F9. I znw Alberto pooy do na ramieniu Zofii. - Ona ma racj. To nie jest kryszta owa kula, moje dziecko. Laila to tylko program komputerowy. Zamknij si! - wystukaa Zofia. Jak chcesz, Zofio. Nasza znajomo trwaa zaledwie 13 minut i 52 sekundy. Zapamitam wszystko, co powiedziaymy. Wyczam si. I znw na ekranie ukaza si znak C:\. - No, usidmy przy stole - zaproponowa Alberto. Ale Zofia zdya ju wystuka kilka nowych liter: Knag - napisaa. W nastpnej sekundzie na ekranie ukaza si nastpujcy komunikat: Oto jestem. Tym razem Alberto si przestraszy. Kim jeste? - zapytaa Zofia.

Major Albert Knag, do usug. Przybywam bezpo rednio z Libanu. Czego pastwo sobie ycz? - To najgorsze, co moe by - jkn Alberto. - Ten cwaniak wdar si na twardy dysk. Odsun Zofi i sam usiad przy klawiaturze. Jak, u diaba, zdoae dosta si do mojego komputera? - napisa. To bagatelka, drogi kolego. Jestem dokadnie tam, gdzie chc si zjawi. Paskudny wirusie komputerowy! Dobrze, dobrze. Chwilowo wystpuj jako wirus urodzinowy. Czy mog przesa specjalne yczenia? Zaczynam mie ich ju do. Bd si streszcza. To wszystko na Twoj cze, kochana Hildo. Jeszcze raz najlepsze yczenia z okazji pitnastych urodzin. Musisz wybaczy okolicznoci, ale chc, by moje gratulacje pojawiay si wszdzie tam, gdzie tylko si obrcisz. Ucaowania od ojca, ktry bardzo chciaby Ci przytuli. Zanim Alberto zdy napisa co wicej, na ekranie znw pojawi si znak C:\. Alberto wystuka dir knag. i na monitorze pojawi si nastpujcy komunikat: knag.lib 147.643 15/06-90 12.47 knag.lil 326.439 23/06-90 22.34 Alberto napisa erase knag. i wyczy komputer. - No, usunem go - oznajmi. - Ale nie mona przewidzie, gdzie si znw pojawi. Nadal nie rusza si z miejsca, wpatrzony w ekran, i doda: - Najgorsze to imi. Albert Knag... Dopiero teraz Zofia zdaa sobie spraw z podobiestwa imion i nazwisk. Albert Knag i Alberto Knox. Ale Alberto by tak wzburzony, e nie miaa odezwa si ani sowem. Po chwili znw usiedli przy stoliku.

SPINOZA ...Bg nie jest lalkarzem... Dug chwil siedzieli w milczeniu. W kocu Zofia odezwaa si, tylko po to, by wyrwa Alberta z zamylenia. - Kartezjusz musia by dziwnym czowiekiem. Czy sta si sawny? Alberto zanim odpowiedzia, kilka razy ciko westchn. - Jego pogldy miay ogromne znaczenie. Najwikszy wp yw wywary chyba na kolejnego filozofa. Mam na myli holenderskiego my liciela BARUCHA SPINOZ, ktry y w latach 1632-1677. - Opowiesz mi o nim? - Taki miaem plan, owszem. I nie pozwolimy si powstrzyma odackim prowokacjom. - Zamieniam si w such. - Spinoza wywodzi si z gminy ydowskiej w Amsterdamie, ale szybko zosta z niej wyklty i odtrcony z powodu niewaciwych pogldw. Mao ktry filozof w nowszych czasach by tak lony i przeladowany za swe przekonania jak ten czowiek. Dokonano nawet zamachu na jego ycie. Powodem bya jego otwarta krytyka oficjalnej religii. Uwaa, e chrze cijastwo i judaizm utrzymuj si przy yciu jedynie dziki zesztywniaym dogmatom i zewntrznym obrzdom. By pierwszym, ktry zastosowa do tekstu Biblii to, co dzi nazywamy krytyk historyczn. - Wyjanij! - Odrzuci pogld, e tekst Biblii a do najdrobniejszej litery powsta z inspiracji Boga. Kiedy czytamy Pismo wite, przez cay czas powinni my pamita o tym, w jakich czasach zostao napisane. Takie krytyczne czytanie pozwala odkry wiele niezgodnoci midzy rnymi fragmentami. Spod tych przekazw wyania si jednak Jezus, ktrego mona nazwa gonikiem Boga. Nauka Jezusa prowadzia bowiem wanie do uwolnienia si od skostniaego judaizmu. Jezus g osi religi rozumu, ktra najwyej stawiaa mio. Spinoza myli tu zarwno o mioci do Boga, jak i do blinich. Ale i chrzecijastwo prdko skostniao, zmieniajc si w sztywne dogmaty i pompatyczne obrzdy. - Rozumiem, e takie myli trudne byy do przeknicia w kocio ach i synagogach.

- Kiedy sytuacja bardzo si zaognia, Spinoz zawioda nawet najblisza rodzina. Za jego nieprawowierne przekonania chciano go wydziedziczy. Paradoks polega na tym, e naprawd niewielu mylicieli tak mocno opowiadao si za wolnoci pogldw i tolerancj religijn jak wanie Spinoza. Napotkany opr sprawi, e Spinoza y jakby na uboczu, powicajc si tylko i wycznie nauce. Na utrzymanie zarabia szlifujc szk a optyczne. Niektre z jego soczewek znalazy si w moim posiadaniu. - Imponujce. - W tym, e Spinoza y ze szlifowania szkie, tkwi co niemal symbolicznego. Zadaniem filozofw jest przecie pomc ludziom spojrze na ycie z cakiem nowej perspektywy. Jdrem filozofii Spinozy jest w anie postrzeganie rzeczy z punktu widzenia wiecznoci. - Z punktu widzenia wiecznoci? - Tak, Zosiu. Mylisz, e zdo aaby spojrze na swoje wasne ycie z perspektywy kosmicznej? Musisz jakby przymruy oczy i popatrzy na siebie i swoje ycie, tutaj i teraz... - Hm... To wcale nie takie atwe. - Uprzytomnij sobie, e yjesz zaledwie przez moment caego ycia przyrody. Jeste czstk niezmiernie wielkiej caoci. - Chyba ju wiem, o co ci chodzi. - Czy potrafisz to take przey? Czy umiesz poj ca natur, ba, nawet cay wszechwiat, ogarn jednym jedynym spojrzeniem? - To zaley. Chyba potrzebne mi do tego jakie szka optyczne. - Chodzi mi nie tylko o nieskoczon przestrze. Myl te o nieskoczonym czasie. Kiedy, trzydzieci tysicy lat temu w dolinie Renu y may chopiec. By malusiek czstk wszechnatury, malek zmarszczk na powierzchni rozcigajcego si w nieskoczono olbrzymiego oceanu. I tak samo ty, Zosiu, tak samo ty yjesz tylko przez malek chwil ycia przyrody. Midzy tob a tym chopcem nie ma adnej r nicy. - Ja w kadym razie yj teraz. - Owszem, ale to wanie miaa potraktowa z przymrueniem oka. Kim bdziesz za trzydzieci tysicy lat? - Czy to byy nieprawowierne pogldy? - No... Spinoza twierdzi nie tylko, e wszystko, co istnieje, jest przyrod. Postawi ponadto znak rwnoci midzy Bogiem a przyrod. Dostrzega Boga we wszystkim, co istnieje, i wszystko, co istnieje, w Bogu.

- To znaczy, e by panteist. - Masz racj. Dla Spinozy Bg nie by kim, kto stworzy wiat, a sam pozostawa poza dzieem stworzenia. Nie, Bg byt wiatem. Zdarzao si, e Spinoza wyraa si nieco inaczej. Twierdzi, e wiat jest w Bogu. Wskazywa na to, czego Pawe naucza Ateczykw na wzgrzu Areopagu. Bo w Nim yjemy, poruszamy si i jestemy - powiedzia Pawe. Ale zajmijmy si myleniem samego Spinozy. Jego najwaniejsza ksika nosia tytu Etyka przedstawiona wedug metody geometrycznej. - Etyka... i metoda geometryczna. - W naszych uszach moe to zabrzmie dziwacznie. Przez etyk filozofowie rozumiej nauk mwic o tym, jak y, aby osign szczcie. W tym wanie znaczeniu mwimy o etyce Sokratesa czy Arystotelesa. To tylko w naszych czasach etyka zostaa zredukowana do pewnych regu, jak y, by nie depta innym ludziom po odciskach. - Bo mylenie o wasnym szczciu uwaane jest za egoizm? - Mniej wicej tak. Kiedy Spinoza uywa sowa etyka, mona to przetumaczy rwnie dobrze jako sztuka ycia albo moralno. Mimo wszystko jednak... sztuka ycia przedstawiona wedug metody geometrycznej? - Metoda geometryczna wskazuje na sam jzyk, czyli form przedstawienia. Przypomnij sobie Kartezjusza, ktry chcia posugiwa si metod matematyczn take w odniesieniu do refleksji filozoficznej. Chodzio mu o refleksj zbudowan niczym surowe twierdzenia, wymagajce precyzji my lenia. Spinoza trzyma si tej samej racjonalistycznej tradycji. W swej etyce chce udowodni, e o yciu czowieka decyduj prawa przyrody. Dlatego musimy uwolni si od naszych odczu i afektw. Tylko w ten sposb, zdaniem Spinozy, odnajdziemy spokj i bdziemy szczliwi. - Ale o nas nie decyduj chyba tylko i wycznie prawa przyrody? - No c, Zosiu, Spinoza nie jest atwym filozofem. Zajmijmy si wszystkim po kolei. Pamitasz, e Kartezjusz uwaa, i rzeczywisto skada si z dwch ostro odgraniczonych od siebie substancji, a mianowicie mylenia i rozcigoci? - Jak mogam zdy to zapomnie? - Sowo substancja mona przet umaczy jako to, z czego co si skada, co stanowi najgbszy pocztek rzeczy, do ktrego mona t rzecz sprowadzi. Kartezjusz operowa dwiema takimi substancjami. Jego zdaniem wszystko jest albo my leniem, albo rozcigoci. - Naprawd nie potrzebuj powtrki.

- Ale Spinoza nie uznawa takiego podziau. Twierdzi, e jest tylko jedna substancja i wszystko, co istnieje, da si do niej sprowadzi. Nazywa j po prostu Substancj. Innym razem okrela to samo pojcie sowem Bg albo przyroda. Spinoza wic, inaczej ni Kartezjusz, nie pojmuje rzeczywistoci dualistycznie. Mwimy, e jest monist, co znaczy, e ca przyrod i wszelkie zachodzce w niej zjawiska sprowadza do jednej tylko substancji. - Ju chyba bardziej nie mona si nie zgadza. - Rnica midzy Kartezjuszem a Spinoza wcale nie jest taka dua, jak to si czsto twierdzi. Rwnie Kartezjusz wskazywa, e tylko Bg istnieje sam z siebie. Dopiero kiedy Spinoza w jednym szeregu stawia Boga i przyrod - albo Boga i dzieo stworzenia - oddala si znacznie zarwno od Kartezjusza, jak i od pogldw goszonych przez judaizm i chrzecijastwo. - Bo wtedy przyroda jest Bogiem, koniec i kropka. - Ale gdy Spinoza uywa sowa przyroda, my li nie tylko o przyrodzie rozcigej. Przez substancj, Boga czy przyrod rozumie wszystko, co istnieje, take i to, co jest z ducha. - A wic i mylenie i rozcigo. - Tak, bardzo dobrze. Zdaniem Spinozy my, ludzie, znamy dwie z Bo ych cech albo form wystpowania. Spinoza okrela te cechy jako atrybuty Boga, a s nimi wanie kartezjaskie mylenie i rozcigo. Bg - albo przyroda - wystpuj wic albo jako rzecz mylca, albo rzecz rozciga. Moliwe, e Bg posiada niesko czenie wiele innych atrybutw poza myleniem i rozcigoci, ale ludzie znaj tylko te dwa. - wietnie, ale to bardzo zagmatwane. - To prawda. By przebi si przez jzyk wywodw Spinozy potrzeba nieomal duta i motka. Pociech moe by fakt, e na kocu znajduje si myl rwnie krysztaowo przejrzyst jak diament. - Czekam w napiciu. - Wszystko, co istnieje w przyrodzie, jest wic albo myleniem albo rozcigoci. Poszczeglne zjawiska, jakie napotykamy w codziennym yciu - na przykad kwiat czy wiersz Henrika Wergelanda - s rnymi objawami (modi) atrybutu mylenia i rozcigoci. Przez modus - w liczbie mnogiej modi - rozumie on okrelony sposb, w jaki wyraa si substancja, Bg albo przyroda. Kwiat jest modusem atrybutu rozcigoci, a wiersz o tym samym kwiatku modusem atrybutu mylenia. Oba jednak, najgbiej patrzc, s wyrazem substancji, Boga albo przyrody. - Kurcz, co za typ!

- Ale to tylko jego jzyk jest taki zawiy. W sztywnych sformuowaniach kryje si cudowne poznanie, ktre jest straszliwie proste; tak proste, e codzienny jzyk nie wystarcza, by je wyrazi. - A ja chyba jednak wol zwyky, potoczny jzyk. - No, dobrze. Zaczn od ciebie samej. Kiedy ci boli brzuch, to kogo boli? - Przecie ju to powiedziae. Mnie. - To prawda. A kiedy pniej mylisz, e bola ci brzuch, to kto wtedy my li? - Take ja. - Bo jeste osob, ktr raz boli brzuch, a ktra innym razem moe odczuwa jaki nastrj. Tak, Spinoza uwaa, e wszystkie rzeczy fizyczne, ktre istniej albo dziej si wok nas, s wyrazem Boga albo przyrody. Tak wic wszystkie myli, ktre zostan pomylane, s mylami Boga albo przyrody. Bo wszystko jest jednym. Istnieje tylko jeden Bg, jedna przyroda albo jedna substancja. - Ale kiedy o czym myl, to przecie ja myl. A kiedy si poruszam, to ja si poruszam. Dlaczego mieszasz w to Boga? - Podoba mi si twoje zaangaowanie. Ale kim ty jeste? Jeste Zofi Amundsen, ale jeste take wyrazem czego o wiele wikszego. Moesz powiedzie, e to ty mylisz, albo e to ty si poruszasz, ale czy rwnie dobrze nie moesz powiedzie, e to przyroda snuje twoje myli lub e to przyroda porusza si w tobie? Waciwie pozostaje tylko kwestia, przez ktr soczewk postanowisz spojrze. - Uwaasz, e ja sama nie decyduj o sobie. - Hmm. By moe pozostawiono ci jak dowolno w poruszaniu palcem tak, jakby chciaa. Ale on moe si porusza tylko zgodnie ze sw natur. Nie moe zeskoczy z doni i biega po pokoju. I ty take masz swoje miejsce w caoci, moje dziecko. Jeste Zofi, ale jeste take palcem Boego ciaa. - To znaczy, e Bg decyduje o wszystkim, co robi? - Bg albo przyroda, albo prawa przyrody. Spinoza uwaa, e Bg - albo przyroda jest wewntrzn przyczyn wszystkiego, co si dzieje. Bg nie jest przyczyn zewntrzn, bo wyraa si przez prawa natury i tylko poprzez nie. - Nie wiem, czy dostrzegam r nic. - Bg nie jest lalkarzem z teatrzyku kukiekowego, ktry pociga za sznurki i w ten sposb decyduje o wszystkim, co si dzieje. Taki mistrz marionetek kieruje kukiekami z zewntrz, jest wic zewntrzn przyczyn ruchu laleczek. Bg nie w taki sposb kieruje wiatem, Bg kieruje wiatem przez prawa przyrody. Bg wic - albo przyroda - jest

wewntrzn przyczyn wszystkiego, co si dzieje. Oznacza to, e cokolwiek si dzieje, jest konieczne. Spinoza mia deterministyczny pogld na ycie przyrody. - Wydaje mi si, e ju kiedy powiedziae co podobnego. - Moe chodzi ci o stoikw. Oni take podkrelali, e wszystko wydarza si, bo musi si wydarzy. Dlatego wane jest, by wszystko przyjmowa ze stoickim spokojem. Czowiek nie powinien da si ponie uczuciom. Tak w najoglniejszym zarysie przedstawia si etyka Spinozy. - Chyba rozumiem, o co mu chodzi. Ale nie podoba mi si pomys, e nie decyduj sama o sobie. - Cofnijmy si do tego chopca z epoki kamiennej, sprzed trzydziestu tysicy lat. Z czasem, kiedy dorasta, zacz ciska wczni w dzikie zwierzta, pokocha kobiet, ktra zostaa matk jego dzieci, poza tym moesz by pewna, e oddawa cze plemiennym bogom. Co masz na my li mwic, e kierowa samym sob? - Nie wiem. - Albo wyobra sobie lwa w Afryce. Sdzisz, e on postanowi y jako drapienik i dlatego rzuca si na kulejc antylop? Moe zamiast tego powinien przej na wegetarianizm? - Nie, lwy yj zgodnie ze sw natur. - A wic wedug praw przyrody. I ty take, Zosiu, bo i ty jeste przyrod. Moesz oczywicie - przy poparciu Kartezjusza - wtrci, e lew jest zwierzciem, a nie czowiekiem obdarzonym wolnymi wasnociami duchowymi. Ale pomyl o nowo narodzonym dziecku. Krzyczy, pacze, a jeli nie dostanie mleka, zaczyna ssa palec. Czy niemowl ma woln wol? - Nie. - A kiedy maluch zaczyna j mie? W wieku dwch lat gania w kko i pokazuje palcem na wszystko dokoa. Kiedy ma trzy lata, marudzi nie dajc matce chwili spokoju, a kiedy ma cztery, nagle zaczyna ba si ciemnoci. I gdzie tu wolno, Zosiu? - Nie wiem. - Kiedy dzieciak zmienia si w pitnastoletni pann, staje przed lustrem i zaczyna eksperymentowa ze szmink. Czy teraz podejmuje osobiste decyzje i robi to, co si jej podoba? - Rozumiem, o co ci chodzi. - Ona - Zofia Amundsen - nie ma co do tego wtpliwoci. Ale ona take yje wedug praw przyrody. Faktem jest natomiast, e sama tego nie dostrzega, poniewa za kad rzecz

kryje si tak strasznie duo zawikanych przyczyn, - Chyba ju nie mam ochoty duej o tym sucha. - Musisz mi jeszcze odpowiedzie na ostatnie pytanie. W wielkim ogrodzie rosn dwa drzewa, posadzone w tym samym czasie. Jedno z nich ro nie w sonecznym miejscu, ma dostp do yznej ziemi i do wody. Drugie ronie w cieniu, na jaowej ziemi. Jak mylisz, ktre z nich jest wiksze? I ktre wyda wicej owocw? - Oczywicie to, ktre ma lepsze warunki wzrostu. - Zdaniem Spinozy to wanie drzewo jest wolne. Miao wolno, by w peni rozwin tkwice w nim wrodzone moliwoci. Ale jeli to jabonka, to nie miaa moliwoci zaowocowa gruszkami albo liwkami. Podobnie jest te z nami, ludmi. Nasz wzrost i nasz rozwj osobisty moe si zatrzyma, na przykad z powodu warunkw politycznych. Zewntrzne warunki mog nas hamowa. Jedynie kiedy moemy swobodnie rozwija tkwice w nas moliwoci, yjemy jako wolni ludzie. Ale o naszym yciu tak samo decyduj wewntrzne moliwoci i warunki zewntrzne, jak o yciu chopca z epoki kamiennej w dolinie Renu, lwa z Afryki czy jabonki w ogrodzie. - Chyba zaraz si poddam. - Spinoza podkrela, e istnieje tylko jedna istota, ktra w peni jest przyczyn samej siebie, ktra ma pen wolno dziaania. Jedynie Bg, czyli przyroda, nie ma adnych ogranicze. Czowiek moe walczy o wolno, tak by nie podlega dziaaniom z zewntrz. Nigdy jednak nie osignie wolnej woli. Nie my sami decydujemy o tym, co si stanie z naszym ciaem, ktre jest modusem atrybutu rozcigoci. Nie wybieramy te swoich myli. Czowiek nie jest wic woln dusz, ktra zostaa schwytana w mechaniczne ciao. - Akurat to raczej trudno poj. - Spinoza uwaa, e ludzkie namitnoci - takie jak ambicja czy podanie przeszkadzaj nam w osigniciu prawdziwego szczcia i harmonii. Ale jeli przyjmiemy, e wszystko dzieje si z racji koniecznoci, moemy osign intuicyjne poznanie przyrody jako caoci. Mo emy dostpi jasnego jak kryszta dowiadczenia, e wszystko jest ze sob powizane, e wszystko jest jednym. Celem jest ogarnicie wszystkiego jednym spojrzeniem. Dopiero wtedy osigniemy najwysze szczcie i spokj ducha. Wanie to Spinoza nazwa widzeniem wszystkiego sub specie aeternitatis. - To znaczy? - Widzenie wszystkiego z punktu widzenia wiecznoci. Czy nie od tego zaczlimy? - I na tym te trzeba zakoczy. Musz wraca do domu. Alberto wsta i z p ki na ksiki zdj du mis z owocami. Postawi j na stole.

- Nie masz ochoty na jaki owoc przed wyjciem? Zofia poczstowaa si bananem. Alberto wybra zielone jabko. Dziewczynka odamaa koniuszek banana i zacza ciga skrk. - Co tu jest napisane - oznajmia nagle. - Gdzie? - Tutaj, na wewntrznej stronie skrki. Wyglda, jak napisane czarnym tuszem... Zofia pochylia si ku Albertowi i pokazaa mu banana. Przeczyta na gos: Jestem tu znw, Hildo. Jestem wszdzie, moje dziecko. Najserdeczniejsze yczenia! - Bardzo mieszne - powiedziaa Zofia. - On dziaa w coraz bardziej wyrafinowany sposb. - Ale czy to nie jest... cakiem niemoliwe? Nie wiem, czy w Libanie rosn banany? Alberto pokrci gow. - W kadym razie nie bd go jada. - Od go. Kto, kto pisze yczenia urodzinowe dla crki we wntrzu nie obranego banana, jest oczywicie osob o pomieszanych zmysach. Ale jest te do przebiegy. - Owszem, i to, i to. - A wic moemy tu i teraz stwierdzi, e Hilda ma przebiegego ojca? Po prostu wcale nie jest taki gupi. - Ju to powiedziaam. I rwnie dobrze to on mg nagle sprawi, e nazwae mnie Hild poprzednio, kiedy tu byam. Moe to on wkada nam w usta wszystkie sowa. - Niczego nie mona wykluczy, ale we wszystko naley te wtpi? - Z tego, co wiemy, ca e nasze istnienie moe by tylko snem. - Ale nie wolno nam si spieszy. Wszystko moe mie take znacznie prostsze wyjanienie. - Bez wzgldu na to musz jak najprdzej wraca do domu. Mama czeka. Alberto odprowadzi Zofi do wyjcia. Gdy wychodzia, powiedzia: - Jeszcze si zobaczymy, droga Hildo. W nastpnej sekundzie drzwi zatrzasny si za ni.

LOCKE rwnie pusta, jak nie zapisana tablica przed wejciem nauczyciela do klasy... Zofia wrcia do domu o p do dziewitej. A wic p torej godziny po umwionej godzinie. Waciwie nie bya to adna umowa. Zofia po prostu zrezygnowaa z obiadu i zostawia matce wiadomo, e wrci najpniej o sidmej. - Tak ju duej by nie moe, Zosiu. Zadzwoniam do informacji i spytaam, czy na Starwce mieszka jaki Alberto. Zaczli si ze mnie mia. - Trudno mi byo si oderwa. Myl, e jestemy ju u progu rozwizania wielkiej tajemnicy. - Gupstwa! - Nie, to najprawdziwsza prawda! - Zaprosia go na przyjcie w ogrodzie? - Och, zapomniaam! - ycz sobie go pozna, i to jutro. To nie jest zdrowe, by taka moda dziewczyna spotykaa si ze starszym mczyzn, i to w takich okolicznociach. - Nie mam w kadym razie powodw, eby ba si Alberta. Gorzej jest z ojcem Hildy. - Jakiej Hildy? - Crki tego, ktry jest w Libanie. To chyba niezy dra. By moe kontroluje cay wiat... - Jeli natychmiast nie przedstawisz mi tego Alberta, zabroni ci si z nim spotyka. Nie bd si czua bezpieczna, dopki przynajmniej nie zobacz, jak on wyglda. Zofii wpad do gowy pewien pomys . Popdzia na gr do swojego pokoju- Czy ty ju cakiem zwariowaa? - zawoaa za ni matka. Ale Zofia po chwili wrcia do salonu. - Zaraz zobaczysz, jak on wyglda. Ale mam nadziej, e pniej zostawisz mnie w spokoju. Pomachaa trzyman w rku kaset wideo i podesza do magnetowidu. - Podarowa ci kaset wideo? - Z Aten... Wkrtce na ekranie zaczy si przewija obrazy z Akropolu. Matka oniemiaa ze zdumienia, kiedy Alberto wystpi naprzd i zacz przemawia do Zofii.

Teraz dopiero Zofia zwrcia uwag na co, o czym cakiem zapomniaa. Na Akropolu wprost roio si od wycieczek, przechadza y si tumy ludzi. W rodku jednej z grup wyania si nieduy transparent. A na nim napis Hilda... Alberto kontynuowa sw wdrwk po Akropolu. Wkrtce przeszed przez bram wejciow i stan na wzgrzu Areopag, z ktrego Pawe przemawia do Ateczykw. Pniej Alberto przemawia do Zofii z dawnego rynku. Matka komentowaa urywane obrazy urywanymi zdaniami: - Niewiarygodne... wic to jest Alberto? O, znw ten krlik... Ale... on naprawd mwi do ciebie, Zosiu. Nie wiedziaam, e Pawe by w Atenach... Akcja filmu zbliaa si do momentu, kiedy stare Ateny powstawa y z ruin. W ostatniej chwili Zofia zatrzymaa tam. Alberto zosta matce przedstawiony, nie byo potrzeby, by jeszcze przedstawia jej Platona. |W salonie zapada cisza. - Nie uwaasz, e jest do przystojny? - spytaa Zofia z drwin. - Ale to mimo wszystko musi by do dziwna persona. Sfilmowa si w Atenach, eby przesa film dziewczynce, ktr ledwo zna? Kiedy on by w Atenach? - Nie mam pojcia. - Ale jest w tym co jeszcze... - Co takiego? - Bardzo jest podobny do tego majora, ktry przez kilka lat mieszka w tej maej chatce w lesie. - No, to moe to on, mamo. - Ale nikt go tu nie widzia przez ponad pitnacie lat. - Moe si wyprowadzi. Na przykad do Aten. Matka pokrcia gow. - Kiedy go widziaam w siedemdziesitym ktrym roku, nie by nawet o dzie modszy od tego Alberta, ktrego zobaczyam dzisiaj. Nosi jakie cudzoziemskie nazwisko... - Knox? - Moe i tak, Zosiu. Moe nazywa si Knox. - A moe Knag? - Nie, naprawd nie pamitam... O jakim Knoxie czy Knagu mwisz? - Jeden to Alberto, drugi to ojciec Hildy. - Chyba zaczynam traci gow. - Jest co do zjedzenia? - Odgrzej sobie klopsiki.

Upyny dokadnie dwa tygodnie, podczas ktrych Alberto nie dawa znaku ycia. Zofia dostaa kolejn kartk z yczeniami urodzinowymi dla Hildy, ale chocia zblia si take jej dzie urodzin, ona sama nie otrzymaa jeszcze adnych ycze. Pewnego popoudnia Zofia wybraa si na Starwk i zapukaa do drzwi Alberta. Nie byo go w domu, a na drzwiach wisiaa kartka, na ktrej napisano: Najlepsze yczenia, Hildo! Punkt zwrotny ju za potem. To chwila prawdy, moje dziecko. Za kadym razem, gdy o tym pomyl, mao nie pkn. Oczywicie ma to zwizek z Berkeleyem, musisz si mocno trzyma. Zofia zerwaa kartk i wychodzc z klatki schodowej wsuna j do skrzynki Alberta. Cholera! Chyba nie wyjecha znw do Aten? Jak mg zostawi j sam z tyloma pytaniami, na ktre nie byo odpowiedzi? Kiedy w czwartek, 14 czerwca, wrcia do domu ze szko y, Hermes by w ogrodzie. Zofia zawo aa i pies przybieg do niej w podskokach. Obja go mocno, i przytulia, jakby to pies mia rozwiza wszystkie zagadki Znw napisaa kartk do matki, tym razem podajc ju adres Alberta. Kiedy wdrowali przez miasto, Zofia mylaa o jutrzejszym dniu. Nie zajmowa y jej wasne urodziny, bo przecie tak naprawd miay by obchodzone dopiero w wieczr witojaski. Ale jutro przypaday take urodziny Hildy. Zofia bya przekonana, e tego dnia wydarzy si co nadzwyczajnego. W kadym razie bdzie koniec tych pozdrowie z Libanu. Kiedy minli ju Wielki Rynek kierujc si ku Starwce i przechodzili przez park z placem zabaw dla dzieci, Hermes zatrzyma si przed jedn z awek. Wygldao na to, e chce, by Zofia usiada. Dziewczynka siada wic i zacza gaska powego psa po karku, jednoczenie zagldajc mu w oczy. Skra na psim pysku kilkakrotnie zmarszczya si, jakby przebieg go dreszcz. Na pewno zaraz zacznie szczeka, pomylaa Zofia. Ale Hermes ani nie zaszczeka, ani nie zawarcza. Otworzy pysk i powiedzia: - Wszystkiego najlepszego, Hildo! Zofia siedziaa jak skamieniaa. Pies naprawd przemwi ludzkim gosem? Nie, musiaa to sobie wyobrazi, bo Hilda nie schodzia jej z myli. Ale w gbi duszy bya przekonana, e Hermes naprawd wypowiedzia te trzy sowa. Mwi gbokim, dwicznym basem. W nastpnej chwili wszystko byo jak dawniej. Hermes demonstracyjnie szczekn ze dwa razy, jakby chcia zatrze wspomnienie, e wanie przemwi ludzkim gosem, i

poczapa dalej w stron domu Alberta. Kiedy ju mieli wej na klatk schodow, Zofia popatrzya na niebo. Przez cay dzie utrzymywaa si adna pogoda, ale teraz z oddali nadcigao kilka cikich chmur. Kiedy Alberto otworzy drzwi, Zofia oznajmia: - adnych konwencjonalnych uprzejmoci. Jeste prawdziwym guptasem i sam dobrze o tym wiesz. - Co si tym razem stao, moje dziecko? - Major nauczy Hermesa mwi. - Och, jej! A wic sprawy zaszy ju tak daleko? - Wyobra sobie, e tak! - I co powiedzia? - Zgadnij! - Pewnie wszystkiego najlepszego albo co w tym rodzaju. - Trafiony, zatopiony. Alberto wpuci Zofi do rodka. Dzi take zaoy nowy kostium, niewiele r nicy si od poprzedniego, ale tym razem nie ozdobiony a tak wielk iloci kokard, wstek i koronek. - Ale jest jeszcze co - owiadczya Zofia. - O czym my lisz? - Nie znalaze kartki w skrzynce? - A, to. Wyrzuciem j od razu. - Niech pka za kadym razem, kiedy pomyli o Berkeleyu. Ale co w tym filozofie prowokuje go do tego? - Poczekamy, zobaczymy. - Ale to dzisiaj masz zamiar mi o tym opowiedzie. - Owszem, dzisiaj. Alberto opar si wygodnie i zacz mwi: - Ostatnim razem, kiedy tu siedzieli my, opowiadaem ci o Kartezjuszu i Spinozie. Uzgodnilimy, e obaj mieli jedn bardzo wan cech wspln. Byli zdecydowanymi racjonalistami. - A racjonalista to kto, kto bezgranicznie ufa rozumowi. - Tak, racjonalista wierzy w rozum jako rdo poznania. Uwaa, e czowiek posiada pewne wrodzone idee, ktre istniej w ludzkiej wiadomoci poza wszelkim dowiadczeniem. A im wyraniejsza jest taka idea czy wyobraenie, tym pewniejsze jest, e odpowiada czemu

rzeczywistemu. Pamitasz pewnie Kartezjusza, ktry mia jasn i wyran ide istoty doskonaej. Poprzez ni doszed do wniosku, e Bg naprawd istnieje. - Nie jestem szczeglnie zapominalska. - Mylenie racjonalistyczne byo typowe dla XVII wieku. Popularne byo take w redniowieczu, pamitamy jednak, e pojawio si ju w antyku, u Platona i Sokratesa. Ale w XVIII wieku stao si przedmiotem ostrej krytyki. Wielu filozofw stao na stanowisku, e nasza wiadomo nie ma absolutnie adnej zawarto ci, dopki nie mamy dowiadcze zmysowych. Taki pogld nazywamy empiryzmem. - I o tych empirystach bdziesz dzisiaj mwi? - Sprbuj. Najwaniejsi empiryci - czyli filozofowie dowiadczenia - to Locke, Berkeley i Hume, wszyscy trzej Brytyjczycy. Najbardziej liczcymi si racjonalistami XVII wieku byli Francuz Kartezjusz, Holender Spinoza i Niemiec Leibniz. Dlatego rozrniamy brytyjski empiryzm od kontynentalnego racjonalizmu. - wietnie, ale to troch zbyt wiele sw. Czy mgby powtrzy, co to jest empiryzm? - Empirysta pragnie wyprowadzi wszelk wiedz o wiecie od tego, co mwi nam zmysy. Klasyczne sformuowanie stanowiska empirycznego pochodzi od Arystotelesa. Powiedzia on, e nie ma nic w umy le, czego nie byo przedtem w zmysach. W tym zdaniu zawiera si kwintesencja krytyki Platona, ktry uwaa, e ludzie przychodz na wiat z wrodzonym zestawem idei pochodzcych ze wiata idei. Locke powtrzy sowa Arystotelesa, tym razem skierowane s one przeciwko Kartezjuszowi. - Nie ma nic w umy le... czego by najpierw nie byo w zmys ach? - Nie posiadamy adnych wrodzonych idei czy wyobrae o wiecie. Nie wiemy absolutnie nic o wiecie, na ktry przychodzimy, dopki go nie zobaczymy. Jeli mamy jakie wyobraenie, ktrego nie mona powiza z do wiadczeniem, to wyobraenie to jest faszywe. Jeli na przykad uywamy sw takich jak Bg, wieczno czy substancja, rozum wykonuje jaow prac. Nikt bowiem nie dowiadczy ani Boga, ani wiecznoci, ani tego, co filozofowie nazwali substancj. Mona na ten temat pisa uczone rozprawy, ale gdy przychodzi co do czego, tak naprawd nie zawieraj one adnej nowej wiedzy. Drobiazgowo przemylany system filozoficzny moe wydawa si imponujcy, ale to tylko puste sowa. Filozofowie XVII i XVIII wieku odziedziczyli sporo takich uczonych rozpraw. Teraz naleao wzi je pod lup, wypuka z jaowych my li. Moemy to porwna do pukania zota. Wikszo to piasek i glina, ale od czasu do czasu zabynie zota bryka. - I tymi brykami zota s prawdziwe dowiadczenia?

- A przynajmniej myli, ktre dadz si odnie do ludzkiego do wiadczenia. Dla empirystw brytyjskich bardzo wane byo zbadanie wszystkich ludzkich idei, by sprawdzi, czy znajd one poparcie w prawdziwym dowiadczeniu. Ale zajmijmy si tymi filozofami po kolei. - No to zaczynaj! - Pierwszym z nich by Anglik, JOHN LOCKE, yjcy od roku 1632 do 1704. Jego najwaniejsze dzieo nosi tytu An Essay Concerning Human Understanding i ukazao si w roku 1690. Stara si on w nim znale odpowied na dwa pytania. Po pierwsze, skd bior si ludzkie myli i wyobraenia. Po drugie, czy moemy zaufa temu, co mwi nam zmysy. - To dopiero zaoenie! - Zajmijmy si tymi problemami po kolei. Locke jest przekonany, e wszystkie nasze myli i wyobraenia s jedynie odbiciem tego, co widzielimy i syszelimy. Dopki nie poznamy czego za pomoc zmysw, nasza wiadomo jest tabula rasa, czyli nie zapisan tablic. - Wystarczy mi ojczysty jzyk. - Zanim poznamy co zmys ami, nasz umys jest rwnie pusty i bez zawarto ci jak tablica przed wejciem nauczyciela do klasy. Locke przyrwnuje wiadomo take do nie umeblowanego pokoju. Wkrtce jednak nasze zmysy zaczynaj dziaa. Widzimy wiat, ktry nas otacza, wchamy, smakujemy, dotykamy i syszymy. I nikt nie robi tego z wikszym zapaem ni mae dzieci. W ten sposb powstaje to, co Locke nazywa prostymi ideami zmysowymi. Ale wiadomo nie tylko biernie przyjmuje takie zewntrzne wraenia. Proste idee zmys owe opracowywane s przez mylenie, zastanawianie si, dociekanie, wiar i wtpliwo. W ten sposb powstaje to, co Locke nazwa ideami refleksji. Odrnia on wic postrzeganie od refleksji. wiadomo nie jest bowiem biernym odbiorc. Porzdkuje i opracowuje napywajce wraenia zmysowe. I tu wanie naley si pilnowa. - Pilnowa? - Locke podkrela, e jedyne, co postrzegamy dziki zmysom, to proste wraenia. Gdy na przykad jem jabko, nie postrzegam caego jabka jako jednego jedynego wraenia. W rzeczywistoci odbieram wiele prostych wrae - to co jest zielone, wieo pachnie, jest soczyste i smakuje kwano. Dopiero po wielokrotnym zjedzeniu jabka myl o tym, e teraz jem jabko. Locke mwi, e stworzylimy sobie zoone wyobraenie jabka. Kiedy jako dzieci po raz pierwszy sprbowalimy jabka, nie mielimy takiego zoonego wyobraenia. Ale widzielimy co zielonego, sprbowalimy czego wieego i soczystego, mniam, mniam... cho troch byo kwane. Z czasem czymy wiele takich spostrzee zmysowych i

tworzymy pojcia, takie jak jabko, gruszka, pomaracza. Ale caego materiau do budowy naszej wiedzy tak czy inaczej dostarczaj nam zmysy. Dlatego wiedza, ktrej nie mona sprowadzi do prostych wrae zmys owych, jest faszywa i wobec tego naley j odrzuci. - W kadym razie moemy by pewni, e to, co widzimy, syszymy, wchamy i smakujemy, jest takie, jak mwi nam zmys y. - I tak, i nie. To drugie pytanie, na ktre stara si odpowiedzie Locke. Najpierw docieka, skd si bior nasze myli i wyobraenia. Teraz pyta, czy wiat jest rzeczywicie taki, jakim go postrzegamy za pomoc zmysw. Nie jest to bowiem wcale takie oczywiste, Zosiu. Nie wolno nam si zbytnio spieszy. To jedno, czego nie wolno prawdziwemu filozofowi. - Milcz jak grb. - Locke rozrnia midzy tym, co nazwa pierwotnymi i wtrnymi w asnociami rzeczy, ktre postrzegamy. I tu podaje rk filozofom, ktrzy byli przed nim, na przykad Kartezjuszowi. - Wyjanij! - Przez wasnoci pierwotne rzeczy rozumie si rozcigo, ciar, ksztat, ruch i liczb. Jeli chodzi o takie wasnoci, moemy by pewni, e zmys y wiernie oddaj rzeczywiste cechy rzeczy. Ale postrzegamy take inne wasnoci rzeczy. Mwimy, e co jest sodkie albo kwane, zielone albo czerwone, gorce albo zimne. Locke okreli to jako wasnoci wtrne. Pynce ze zmysw wraenia, jak kolor, zapach, smak albo dwik, nie oddaj wiernie cech tkwicych w samych rzeczach. Oddaj one tylko dziaanie zewntrznej rzeczywistoci na nasze zmysy. - O smaku nie ma dyskusji... - Wanie. Co do wasnoci pierwotnych, takich jak wielko i waga, wszyscy bd zgodni, poniewa one tkwi w samych rzeczach. Ale wasnoci wtrne - takie jak kolor czy smak - mog by rne dla rnych zwierzt i dla rnych ludzi, w zalenoci od tego, jaki jest ich aparat zmys w. - Kiedy Jorunn je pomaracz, krzywi si tak jak inni, kiedy jedz cytryn. Zwykle nie moe zje wicej ni jedn czstk na raz. Mwi, e kwane. A ja najczciej uwaam, e ta sama pomaracza jest wystarczajco sodka i smaczna. - I adna z was dwch nie ma racji, adna si te nie myli. Opisujecie jedynie, w jaki sposb pomaracza dziaa na wasze zmysy. Podobnie jest z odbieraniem kolorw. Powiedzmy, e nie podoba ci si jaki konkretny odcie czerwonego. Jeli Jorunn wanie

kupia sobie sukienk w tym kolorze, by moe mdrze bdzie zatrzyma swoj opini dla siebie. Po prostu inaczej postrzegacie kolory, a sukienka nie jest ani adna, ani brzydka. - Ale wszyscy s zgodni co do tego, e pomaracza jest okrga. - No tak, jeli masz okrg pomaracz, trudno uwaa, e ma ksztat szecianu. Moesz sdzi, e jest sodka albo kwana, ale nie moesz uwaa, e way osiem kilo, jeli way tylko dwiecie gramw. Owszem, moesz wierzy, e way kilka kilogramw, ale to znaczy, e spada z ksiyca. Jeli kilka osb ma zgadywa, ile way jaka rzecz, zawsze jedna jest bliej prawdy ni inne. Dotyczy to rwnie liczby rzeczy: albo w butelce jest 986 ziarenek grochu, albo nie. Tak samo jest z ruchem: samochd albo si porusza, albo stoi w miejscu. - Rozumiem. - Jeli wic chodzi o rzeczywisto rozcig, Locke zgadza si z Kartezjuszem, e istotne s pewne waciwoci, ktre czowiek moe poj swoim rozumem. - Nietrudno si z tym zgodzi. - Rwnie w innych dziedzinach Locke dopuszcza istnienie tego, co nazwa wiedz intuicyjn albo demonstracyjn. Uwaa na przykad, e pewne zasady etyczne s dane wszystkim. Popar wic myl o istnieniu tak zwanego prawa naturalnego, a to cecha racjonalistyczna. Podobnie wyranie racjonalistyczn cech jest przekonanie Lockea, e istnienie Boga tkwi w ludzkim rozumie. - Moe mia racj. - W czym? - W tym, e Bg istnieje. - Oczywicie, mona tak myle. Ale Locke nie poprzesta na stwierdzeniu, e jest to kwestia wiary. Uwaa, e poznanie Boga wypywa z ludzkiego rozumu, a to cecha racjonalistyczn. Dodam jeszcze, e popiera wolno duchow i tolerancj, a poza tym interesowa si rwnouprawnieniem pci. Uwaa, e pogld o zwierzchnoci mczyzny nad kobiet jest wytworem ludzkim, dlatego te ludzie mog go zmieni. - Trudno si z tym nie zgodzi. - Locke by jednym z pierwszych filozofw w nowoytnych czasach, ktry zajmowa si rolami pci. Wywar znaczny wpyw na swojego imiennika, JOHNA STUARTA MILLA, ktry z kolei odegra istotn rol w ksztatowaniu nowego mylenia o rwnouprawnieniu pci. Locke w ogle nalea do pionierw liberalnych pogldw, ktre rozkwit y pniej, w czasach francuskiego owiecenia, w XVIII wieku. To on na przykad jako pierwszy opowiedzia si za tym, co dzi nazywamy zasad podziau wadzy...

- To znaczy, e wadza w pastwie podzielona jest na wiele instytucji. - Pamitasz, o jakie instytucje chodzi? - O wadz ustawodawcz, czyli zgromadzenie narodowe, potem... wadz sdownicz, czyli sdy. No i wadza wykonawcza, czyli rzd. - Ten twj podzia pochodzi od francuskiego filozofa o wiecenia, MONTESKIUSZA. Locke przede wszystkim wskaza na to, e wadza ustawodawcza i wykonawcza musz by od siebie oddzielone, by unikn tyranii. y wspczenie z Ludwikiem XIV, ktry ca wadz zebra w jednym rku. Pastwo to ja - powiedzia. Mwimy, e by wadc absolutnym. Dzisiaj tak tyrani nazwaliby my bezprawiem. Zdaniem Lockea, aby zbudowa pastwo prawa, reprezentanci narodu powinni ustanawia prawa, a krl albo rzd wprowadza je w ycie.

HUME ...w ogie j!... Alberto siedzia ze spuszczon gow, wpatrujc si w stolik. Raz odwrci si i wyjrza przez okno. - Chmurzy si - zauwaya Zofia. - Tak, i jest duszno. - Teraz opowiesz mi o Berkeleyu? - By nastpnym z trzech empirystw brytyjskich. Ale poniewa pod wieloma wzgldami stanowi odrbn kategori, skoncentrujemy si najpierw na filozofie, ktry nazywa si DAVID HUME i y w latach 1711-1776. Jego koncepcja uznana zostaa za najdojrzalsz pord empirystw. Odegraa wielk rol w historii filozofii, poniewa odwoywa si do niej inny wielki my liciel, Immanuel Kant. Mona powiedzie, e dziki Humeowi wpad na trop swojego systemu. - Pewnie nie ma adnego znaczenia, e bardziej ciekawa jestem filozofii Berkeleya? - Rzeczywicie, to bez znaczenia. Hume dorasta w Szkocji, niedaleko Edynburga. Rodzina pragna, by zosta prawnikiem, ale jak sam si wyrazi, czu nieprzezwyciony opr przeciw wszystkiemu, co nie jest filozofi i nauk. y w epoce owiecenia, by wspczesny wielkim francuskim mylicielom, takim jak WOLTER i ROUSSEAU. Wiele podrowa po Europie, by u schyku ycia ponownie osi w Edynburgu. Najwaniejsze dzieo Humea, Rozprawa o naturze czowieka, ukazao si, kiedy mia 28 lat. Twierdzi jednak, e na pomys napisania tej ksiki wpad ju jako pitnastolatek. - Rozumiem, e musz jak najprdzej zabra si do roboty. - Ju si zabraa. - Ale jeli mam stworzy sw wasn filozofi, to bdzie do odmienna od tego wszystkiego, czego si do tej pory od ciebie dowiedziaam. - Czy czego ci w tym brakowao? - Przede wszystkim wszyscy filozofowie, o ktrych syszaam, to mczyni. A mczyni najwidoczniej yj w swym wasnym wiecie. Mnie bardziej interesuje wiat rzeczywisty. Kwiaty, zwierzta, dzieci, ktre si rodz i dorastaj. Twoi filozofowie cigle mwi o czowieku, a teraz znw rozprawa o naturze czowieka. Ale wyglda na to, e

ten czowiek to mczyzna w rednim wieku. A przecie ycie zaczyna si od ciy i porodu. Uwaam, e jak na razie za mao w tej filozofii byo pieluch i paczu niemowlcia. I chyba za mao mioci i przyjani. - Masz oczywicie cakowit racj. Ale moe wanie Hume wyda ci si filozofem, ktry my la nieco inaczej. Bardziej ni ktrykolwiek inny przejmowa si codziennym yciem. Sdz poza tym, e Hume interesowa si bardzo, jak dzieci - a wic nowi obywatele wiata - postrzegaj istnienie. - Sprbuj si skupi. - Jako empirysta, Hume uwaa za swoje zadanie uporzdkowanie wszelkich niejasnych poj i konstrukcji mylowych, ktre wymy lili wszyscy ci twoi mczyni. Zarwno w pimie, jak i w mowie roio si od pozostaoci po filozofach redniowiecza i XVII-wiecznych racjonalistach. Hume pragn powrci do spontanicznego postrzegania wiata za pomoc zmysw. adna filozofia nigdy nie potrafi nas wznie ponad zwyczajny bieg dowiadczenia (...), do - starczy nam prawide postpowania i zachowania, prcz tych, ktre daje nam rozwaanie potocznego ycia - powiedzia. - Na razie brzmi to bardzo obiecujco. Masz jakie przykady? - W czasach Humea powszechnie wierzono w istnienie anio w. Anio y to mskie postaci ze skrzydami. Czy kiedykolwiek widziaa tak istot, Zosiu? - Nie. - Ale widziaa posta mczyzny? - Zadajesz gupie pytania. - Widziaa take skrzyda? - Oczywicie, ale nigdy u czowieka. - Wedug Humea anio to pojcie zoone. Skadaj si na nie dwa rne dowiadczania, ktre w rzeczywistoci nie wystpuj cznie, a mimo to s ze sob czone w wyobrani ludzkiej. Innymi sowy, jest to faszywe wyobraenie, ktre natychmiast nale y wyrzuci za burt. W ten sposb musimy uporzdkowa nasze my li i idee. Bo, jak powiedzia Hume, gdy bierzemy do rki ksik z dziedziny teologii lub metafizyki, to musimy pyta: Czy zawiera badania wielkoci i liczb prowadzone drog czystego rozumowania? Nie. Czy zawiera badania faktw i istnienia? Nie. To naley wrzuci j w ogie, gdy moe zawiera jedynie fikcj i zudzenia. - To bardzo drastyczne. - Ale pozostaje wiat, Zosiu. wieszy, ostrzejszy w zarysach ni przedtem. Hume pragn powrci do dziecicego sposobu przeywania wiata, zanim wszelkie myli i

refleksje zagnied si w wiadomoci. Czy nie powiedziaa, e wielu filozofw, o ktrych syszaa, yje we wasnym wiecie, a ciebie bardziej interesuje rzeczywisto? - Tak, owszem, powiedziaam co takiego. - Hume mgby powiedzie dokadnie to samo. Ale przyjrzyjmy si uwaniej jego sposobowi rozumowania. - Sucham uwanie. - Hume zaczyna od stwierdzenia, e czowiek ma dwa rne rodzaje przedstawie. Nazwa je wraeniami i ideami. Przez wraenia rozumia spontaniczne postrzeganie rzeczywistoci zewntrznej zmysami. Ideami za, czy wyobraeniami, nazywa wspomnienia takich wrae. - Prosz o przykad! - Jeli sparzysz si o gorcy piec, doznajesz bezpo redniego wraenia, a pniej wracasz myl do momentu, kiedy si sparzya. To wanie Hume nazwa ide. Rnica polega na tym, e wraenie jest silniejsze i ywsze ni pniejsze jego wspomnienie. Mona powiedzie, e wraenie zmysowe to orygina, podczas gdy idea, czyli wspomnienie o nim, to jedynie przyblaka kopia. Bo przecie to wraenie jest bezpo redni przyczyn idei skrywanej w wiadomoci. - Na razie si z nim zgadzam. - Nastpnie Hume podkrela, e zarwno wraenia, jak i idee mog by proste albo zoone. Pamitasz, jak w zwizku z Lockiem mwilimy o jabku? Bezporednie dowiadczenie jabka jest wanie takim zoonym wraeniem. Podobnie wyobraenie jabka w umy le jest zoon ide. - Przepraszam, e przerywam, ale czy to naprawd takie wane? - Czy to wane? Oczywicie. Cho filozofowie z pewnoci zajmowali si pewn liczb sztucznych problemw, nie moesz cofa si przed braniem udziau w rozumowaniu. Hume z pewnoci przyznaby racj Kartezjuszowi, e bardzo wane jest budowanie sposobu mylenia od podstaw. - Poddaj si. - Hume twierdzi, e czasami zdarza si nam sk ada takie idee, ktre nie znajduj odbicia w rzeczywistoci. W ten sposb powstaj faszywe idee i wyobraenia czego, co nie istnieje w przyrodzie. Wspomnielimy ju o anio ach, a wczeniej mwili my o krokorocach. Jeszcze innym przykadem moe by Pegaz, skrzydlaty ko. We wszystkich tych przypadkach musimy przyzna, e wiadomo zabraa si za cicie i klejenie na wasn rk. Z jednego wraenia wzia skrzyda, z innego konia. Obie czci zostay kiedy

postrzeone zmys ami i dostay si do teatru wiadomoci jako prawdziwe wraenia. Nic waciwie nie zostao wymy lone przez sam wiadomo, ona tylko pocia i skleia, konstruujc w ten sposb faszywe idee czy wyobraenia. - Rozumiem. Rozumiem take, e to moe by wane. - To wietnie. Hume pragn sprawdzi wszystkie zoone wyobraenia, by przekona si, czy znajd odbicie w rzeczywistoci. Zadaje wic pytanie: od jakich wrae pochodzi ta idea? Przede wszystkim naley stwierdzi, z jakich prostych idei utworzone zostao zoone pojcie. W ten sposb ma gotow metod krytycznego analizowania ludzkich wyobrae. Za jej pomoc pragnie uporzdkowa nasze myli i pojcia. - Czy moesz mi poda jaki przykad? - W czasach Humea wielu miao konkretne wyobraenia nieba czy Nowego Jeruzalem. Pamitasz chyba, e zdaniem Kartezjusza jasne i wyrane wyobraenia same w sobie mog stanowi gwarancj tego, e ich odpowiednik istnieje w rzeczywisto ci. - Mwiam ju, e mam niez pami. - Na pierwszy rzut oka wida, e niebo to ogromnie skomplikowane wyobraenie. Wspomnijmy choby o kilku elementach. W tym niebie s perowe wrota, s ulice ze zota, tumy anio w i tak dalej, i tak dalej. Ale nie rozoylimy jeszcze wszystkiego na czynniki pierwsze, bo take perowe wrota, ulice ze zota czy anio owie s wyobraeniami zoonymi. Dopiero gdy skonstatujemy, e nasze wyobraenie nieba skada si z prostych wyobrae, takich jak per a, brama, ulica, zoto, posta z Biblii i skrzyda, moemy zapyta, czy w rzeczywistoci doznalimy odpowiadajcych temu prostych wrae. - Owszem, doznalimy. Ale potem pocili my i skleili my wszystkie te proste wraenia, tworzc z nich obraz ze snw. - No, prosz, sama do tego dosza. Bo wanie my, ludzie, kiedy nimy, nie robimy nic innego, jak posugujemy si noyczkami i klejem. Hume podkrela jednak, e wszystkie materiay, z ktrych skadamy marzenia senne, musiay kiedy dosta si do naszej wiadomoci jako proste wraenia. Kto, kto nigdy nie widzia zota, nie bdzie te umia wyobrazi sobie ulicy ze zota. - On jest do niegupi. A co z Kartezjuszem, ktry mia jasne i wyrane wyobraenie Boga? - I na to Hume ma odpowied. Powiedzmy, e wyobraamy sobie Boga jako nieskoczenie inteligentn, mdr i dobr istot . Mamy wic zoon ide, ktra skada si z czego nieskoczenie inteligentnego, czego nieskoczenie mdrego i czego nieskoczenie dobrego. Gdybymy nigdy nie dowiadczyli inteligencji, mdroci i dobroci, nie mogliby my

stworzy takiego pojcia Boga. By moe w naszym wyobraeniu Boga jest take i to, e jest on surowym, lecz sprawiedliwym ojcem, a wic wyobraenie zoone z surowy, sprawiedliwy i ojciec. Za Humeem wielu krytykw religii twierdzio, e takie wyobraenie Boga mona sprowadzi do tego, czego dowiadczylimy od wasnego ojca, kiedy bylimy dziemi. Mwiono, e wyobraenie ojca prowadzio do wyobraenia ojca w niebie. - Moe to i prawda, ale ja nigdy nie mogam pogodzi si z tym, e Bg koniecznie musi by mczyzn. Mama czasami dla rwnowagi nazywaa Boga - Bogn. - Hume pragn wic zaatakowa wszelkie myli i wyobraenia, ktrych nie da si sprowadzi do odpowiadajcych im wrae zmysowych. Pragn, jak mwi, odegna bezsensown gadanin, ktra tak dugo wadaa metafizycznym sposobem mylenia i okrya go niesaw. Ale rwnie na co dzie posugujemy si zoonymi pojciami, nie zastanawiajc si, czy s one rzeczywicie prawdziwe. Dotyczy to na przyk ad wyobraenia ja, czyli jdra osobowoci. Wyobraenie to byo przecie podstaw filozofii Kartezjusza. Byo jedynym jasnym i wyranym wyobraeniem, wok ktrego zbudowana bya caa jego filozofia. - Mam nadziej, e Hume nie stara si zaprzeczy, e ja to ja. Byby wtedy kolejnym gldziarzem. - Zosiu, zaley mi, eby w trakcie tego kursu nauczya si jednej rzeczy, a mianowicie, e nie naley spieszy si z wyciganiem wnioskw. - Dobrze, mw dalej. - Nie, ty sama moesz wykorzysta metod Humea, eby przeanalizowa to, co pojmujesz jako twoje ja. - Musz chyba najpierw zapyta, czy wyobraenie ja jest proste czy zoone. - Do jakiego wniosku dochodzisz? - Musz przyzna, e czuj si do zoona. Jestem na przykad troch humorzasta, poza tym czsto trudno mi si na co zdecydowa. I potrafi jednoczenie lubi i nie lubi jakiego czowieka. - A wic wyobraenie ja jest ide zoon. - OK. Musz teraz zada sobie pytanie, czy mam rwnie odpowiadajce temu zoone wraenia mojego ja. No, i chyba tak jest? Chyba je mam przez cay czas? - Czy jeste o tym przekonana?

- Przez cay czas si zmieniam. Nie jestem dzisiaj taka sama jak wtedy, gdy mia am trzy lata. Z minuty na minut zmienia si nie tylko mj humor, ale i sposb widzenia siebie. Czasami nagle czuj si jak nowo narodzona. - To znaczy, e poczucie niezmiennego jdra osobowoci jest faszywym wyobraeniem. Wyobraenie ja jest w rzeczywistoci dugim acuchem pojedynczych wrae, ktrych nigdy nie dowiadczasz jednoczenie. Jest niczym innym ni wizk czy te zbiorem rozmaitych wrae, ktre nastpuj po sobie z niepojt szybkoci, ulegaj zmianom i pozostaj w cigym ruchu - jak mwi Hume. wiadomo jest swoistym teatrem, gdzie rozmaite postrzeenia pokazuj si, mijaj, poruszaj, rozpywaj i mieszaj ze sob w nieskoczenie wielu pozycjach i sytuacjach. Hume twierdzi, e nie jestemy adn osobowoci, kryjc si pod lub za takimi po strzeeniami i odczuciami, ktre pojawiaj si i znikaj. Jest troch tak, jak z klatkami filmu na ekranie. Zmieniaj si tak prdko, e nie widzimy, i film jest zoony z pojedynczych zdj. Ale waciwie te zdjcia nie s ze sob poczone. W rzeczywistoci film jest tylko sum pojedynczych obrazw. - Chyba si poddaj. - Czy to znaczy, e rezygnujesz z wyobraenia, e masz niezmienne jdro osobowoci? - Chyba to wanie znaczy. - A jeszcze przed chwil miaa zupenie inne zdanie! Dodam, e przeprowadzona przez Humea analiza ludzkiej wiadomoci i odrzucenie przeze pogldu o niezmiennym jdrze osobowoci goszone byo niemal 2500 lat wczeniej w zupenie innym miejscu na kuli ziemskiej. - Przez kogo? - Przez BUDD. Obaj zaskakujco podobnie formuuj swoje pogldy. Budda traktuje ycie ludzkie jako nieprzerwany cig procesw psychicznych i fizycznych, ktry z chwili na chwil zmienia czowieka. Niemowl nie jest tym samym czowiekiem co dorosy, a ja nie jestem dzisiaj tym samym, czym byem wczoraj. Budda twierdzi, e o niczym nie mog powiedzie: To jest moje, ani te o niczym nie mog powiedzie: To ja. Nie ma wic adnego ja ani adnego niezmiennego jdra osobowoci. - To rzeczywicie zdumiewajco bliskie Humeowi. - Wierzc w istnienie niezmiennego ja wielu racjonalistw przyjmowa o take za pewnik, e czowiek posiada niemierteln dusz. - Ale i to take jest faszywym wyobraeniem?

- I zdaniem Humea, i Buddy. Wiesz, co Budda powiedzia swym uczniom tu przed mierci? - Nie, skd mog to wiedzie? - Wszystkie rzeczy zoone ulegaj rozkadowi. Zapewne Hume mgby powiedzie to samo. A moe take i Demokryt. Wiemy w kadym razie, e Hume odrzuca wszelkie prby udowodnienia niemiertelnoci duszy czy te istnienia Boga. Nie oznacza to wcale, e wyklucza istnienie Boga, natomiast twierdzenie, e prawdy wiary da si udowodni ludzkim rozumem, ocenia jako racjonalistyczne brednie. Hume nie by wierzcy, ale nie by te ateist. By agnostykiem. - A to znaczy? - Agnostyk to kto, kto nie wie, czy istnieje Bg. Kiedy Humea lecego na ou mierci odwiedzi przyjaciel i zapyta, czy wierzy w istnienie ycia po mierci, Hume podobno odpowiedzia: Moliwe jest take, e kawaek wgla po oony na ogie nie bdzie si pali.... - Ach, tak... - Odpowied ta wiadczy o jego postawie nie dopuszczajcej adnych z gry przyjtych przekona. Uznawa za prawdziwe tylko to, czego w pewien sposb dowiadczy zmysowo. Wszystkie inne moliwoci pozostawia otwarte. Nie odrzuca ani chrzecijastwa, ani wiary w cuda. Ale obydwie te kwestie dotycz wanie wiary, a nie wiedzy czy rozumu. Mo esz powiedzie, e Hume zerwa ostatnie poczenie midzy wiar a wiedz. - Powiedziae, e on nie odrzuca cudw. - Nie znaczy to wcale, e w nie wierzy, raczej przeciwnie. Twierdzi, e ludzie, jak si wydaje, odczuwaj siln potrzeb, by wierzy w to, co dzi by moe nazwalibymy zdarzeniami nadprzyrodzonymi. Wyglda jednak na to, e wszystkie cuda, o ktrych si opowiada, zdarzyy si albo w jakim odlegym miejscu, albo te bardzo dawno temu. I tak na to patrzc, Hume odrzuca cuda po prostu dlatego, e nigdy ich nie dowiadczy. Ale nie dowiadczy take tego, e cuda nie mog si zdarzy. - Chyba musisz mi to bliej wyjani. - Cud to wedug Humea zamanie prawa natury. Do wiadczamy, e kamie wypuszczony z rk spada na ziemi, a gdyby nie spad , tego take bymy dowiadczyli. - Ja powiedziaabym, e cud to co nadprzyrodzonego. - Wierzysz wic, e istniej dwie przyrody: przyroda i nadprzyroda. Czy to nie prosta droga do mglistej gadaniny racjonalistw?

- Moe i tak, ale uwaam, e kamie upadnie na ziemi za kadym razem, gdy wypucimy go z rk. - A dlaczego? - Jeste wstrtny. - Wcale nie jestem wstrtny, Zosiu. Dla filozofa zadawanie pyta zawsze jest waciwe. By moe mwimy teraz o najwaniejszym punkcie w filozofii Humea. Odpowiedz mi, skd moesz mie pewno, e kamie za kadym razem upadnie na ziemi? - Widziaam to ju tyle razy, e mog by cakiem pewna. - Hume powiedziaby, e wielokrotnie dowiadczya, e kamie spada na ziemi. Ale nie dowiadczya, e zawsze bdzie spada. Zwykle mwi si, e kamie spada na ziemi z powodu prawa cienia. Ale nigdy nie dowiadczylimy takiego prawa. Dowiadczylimy jedynie, e przedmioty spadaj. - Czy to nie to samo? - Nie cakiem. Powiedziaa, e twoim zdaniem kamie spadnie na ziemi, poniewa widziaa to ju wiele razy. I to wanie zwrcio uwag Humea. Jeste ju tak przyzwyczajona, e jedno zjawisko pociga za sob drugie, e po pewnym czasie spodziewasz si, e to samo stanie si za kadym razem, gdy upucisz kamie. W ten sposb powstaj wyobraenia o tym, co nazywamy nieuchronnymi prawami natury. - Czy on naprawd uwaa, e mona oczekiwa, i kamie nie spadnie na ziemi? - Na pewno za kadym razem, gdy go podrzuca, by tak samo przekonany jak ty, e kamie spadnie na ziemi. Ale, jak mwi, nie dowiadczy, dlaczego tak si dzieje. - Czy znw nie oddalili my si zbytnio od dzieci i kwiatkw? - Nie, przeciwnie. Moesz posuy si dziemi jako wiadkami prawdy Humea. Jak mylisz, kto bardziej by si zdziwi na widok kamienia unoszcego si przez godzin w powietrzu nad ziemi, ty czy roczne dziecko? - Na pewno ja byabym bardziej zdumiona. - A dlaczego, Zosiu? - Prawdopodobnie dlatego, e lepiej ni to dziecko rozumiaabym, e to jest sprzeczne z natur. - A dlaczego dziecko nie zrozumiaoby, e to sprzeczne z natur? - Poniewa jeszcze nie zdyo si nauczy, jaka jest natura. - Albo dlatego, e natura nie zdya jeszcze sta si przyzwyczajeniem. - Zdobye punkt. Hume chcia, eby ludzie wyostrzyli sobie zmysy.

- Zadam ci nastpujce wiczenie do rozwizania. Gdyby bya z maym dzieckiem na wystpach sztukmistrza, ktry na przykad potrafi sprawi, e rzeczy unosz si w powietrzu, to ktre z was lepiej by si bawio podczas godzinnego pokazu? - Myl, e dla mnie zabawa byaby lepsza. - A dlaczego? - Poniewa rozumiaabym, jakie to niezwyke. - No, dobrze. Czyli e dziecko nie ma adnej radoci z patrzenia na amanie praw natury, dopki ich nie pozna. - Mona tak powiedzie. - Nadal znajdujemy si w samym rodku filozofii dowiadczenia Humea. On dodaby, e dziecko nie stao si jeszcze niewolnikiem przyzwyczaje. Z was dwojga dziecko ma mniej z gry przyjtych przekona. Pytanie, czy to dziecko nie jest najwikszym filozofem, nie ma bowiem adnych uprzedze. Dziecko postrzega zmys ami wiat taki, jakim on jest, nie przypisujc rzeczom niczego ponad to, co widzi. - Wstydz si za wszystkie razy, kiedy mia am jakie uprzedzenia. - Kiedy Hume zastanawia si nad wadz przyzwyczajenia, koncentruje si na prawie przyczynowoci. Prawo to stwierdza, e wszystko, co si dzieje, musi mie jak przyczyn. Hume jako przykadu uywa dwch kul bilardowych. Jeli czarna kula potoczy si ku biaej, ktra jest w spoczynku, to co stanie si z bia kul? - Jeli czarna kula trafi bia, to biaa zacznie si porusza. - Tak, ale dlaczego? - Dlatego e uderzya w ni czarna kula. - W tym przypadku mwi si, e uderzenie czarnej kuli jest przyczyn wprawienia w ruch biaej kuli. Ale musimy pamita, e wolno nam twierdzi z ca pewnoci tylko to, czego dowiadczylimy. - Faktycznie dowiadczyam tego wiele razy. Jorunn ma w piwnicy st do bilardu. - Hume twierdzi, e jedyne, czego dowiadczya, to to, e czarna kula uderza w bia, no i e biaa kula zaczyna toczy si po stole. Nie dowiadczya samej przyczyny tego, e biaa kula zaczyna si porusza. Dowiadczya, e jedno wydarzenie nastpuje po drugim w czasie, ale nie dowiadczya, e drugie wydarzenie ma miejsce z powodu pierwszego. - Czy nie jest to zbyt wyrafinowane? - Nie, to wane. Hume podkrela, e oczekiwanie, i jedno wydarzenie pocignie za sob drugie, nie tkwi w przedmiotach, lecz w naszej wiadomoci. A oczekiwanie, jak ju widzielimy, ma zwizek z przyzwyczajeniem. I znw bardzo prawdopodobne jest, e mae

dziecko nie otworzyoby szeroko oczu ze zdziwienia, gdyby jedna kula uderzya o drug i obie pozostayby nieruchome. Mwic o prawach natury czy o przyczynie i skutku, mwimy waciwie o przyzwyczajeniu czowieka, a nie o tym, co rozumne. Prawa natury nie s ani rozumne, ani nierozumne, cne po prostu s. Oczekiwanie, e biaa kula bilardowa zostanie wprawiona w ruch pod wpywem uderzenia czarnej kuli, nie jest wic wrodzone. W ogle nie rodzimy si z zestawem oczekiwa dotyczcych tego, jaki jest wiat i jak zachowuj si rzeczy w tym wiecie. wiat jest taki, jaki jest, jest czym, czego z czasem dowiadczamy. - I znw nie mog si oprze wraeniu, e to nie jest wcale takie wane. - To moe by wane, jeli nasze oczekiwania sprawi, e zbyt si spieszymy z wyciganiem wnioskw. Hume nie zaprzecza istnieniu nieuchronnych praw natury, ale poniewa nie jestemy w stanie ich dowiadczy, bardzo atwo moemy wycign zbyt pochopne wnioski. - Czy moesz mi da na to jaki przykad? - Chocia widz cay tabun czarnych koni, nie znaczy to wcale, e wszystkie konie s czarne. - Oczywicie masz racj. - I cho przez cae ycie widywaem tylko czarne kruki, nie znaczy to wcale, e biay kruk nie istnieje. Zarwno dla filozofa, jak i dla uczonego wane jest, by nie odrzuca moliwoci istnienia biaego kruka. Moesz waciwie powiedzie, e polowanie na biaego kruka jest najwaniejszym zadaniem nauki. - Rozumiem. - Jeli chodzi o stosunek midzy przyczyn a skutkiem, to wiele osb uwaa prawdopodobnie, e byskawica jest przyczyn grzmotu, poniewa grzmot zawsze nastpuje po byskawicy. Ten przykad nie rni si zbytnio od przykadu z dwiema kulami bilardowymi. Ale czy naprawd jest tak, e byskawica wywo uje grzmot? - Nie cakiem, bo waciwie byska si i grzmi jednoczenie. - Poniewa zarwno byskawica jak i grzmot s nastpstwem wyadowa elektrycznych. I nawet jeli zawsze dowiadczamy, e grzmot nastpuje po byskawicy, nie znaczy to wcale, e byskawica jest jego przyczyn. W rzeczywistoci oba zjawiska wywo uje trzeci czynnik. - Rozumiem. - Empirysta z naszego stulecia, BERTRAND RUSSELL, podaje bardziej dobitny przykad. Kurczak, ktry codziennie dowiadcza, e dostaje je po tym, jak jego opiekun przechodzi przez podwrze, wycignie w kocu wniosek, e istnieje zwizek przyczynowo-

skutkowy midzy tym, e opiekun idzie przez podwrze, a tym, e w korytku pojawia si jedzenie. - Ale pewnego dnia, nie dostanie jedzenia? - Pewnego dnia opiekun przejdzie przez podwrze i ukrci kurczakowi epek. - Okropne! - Nawet jeli zjawiska nastpuj po sobie w czasie, nie znaczy to wcale, e istnieje midzy nimi konieczny zwizek przyczynowy. Ostrzeganie ludzi przed zbyt pochopnym wyciganiem wnioskw jest jednym z najwaniejszych zada filozofii. Zbyt pochopne konkluzje s przyczyn wielu przesdw. - Jak to? - Widzisz czarnego kota przebiegajcego ci drog. Troch pniej przewracasz si i amiesz rk. Ale to przecie nie znaczy, e midzy tymi dwoma zjawiskami istnieje zwizek przyczynowy. Powstrzymanie si od zbyt pochopnego wycigania wnioskw jest bardzo istotne, zwaszcza w nauce. Cho wielu ludzi wyzdrowieje po po kniciu jakiego leku, nie oznacza to wcale, e uzdrowio ich wanie to lekarstwo. Dlatego dobrze jest zbada take du grup kontroln ludzi, ktrzy sdz, e otrzymuj to samo lekarstwo, cho w rzeczywistoci dostaj tylko mk z wod. Jeli rwnie ci ludzie wyzdrowiej, musi istnie jaki trzeci czynnik - na przykad wiara w dziaanie leku - ktry przyczyni si do ich powrotu do zdrowia. - Chyba zaczynam rozumie, co uwaa si za empiryzm. - Rwnie jeli chodzi o etyk i moralno Hume dokona przewrotu. Racjonalici uwaali, e w ludzkim rozumie tkwi zdolno odrniania dobra od za. Myl o istnieniu prawa naturalnego spotkali my ju u wielu filozofw, od Sokratesa do Lockea. Ale zdaniem Humea, wcale nie rozum decyduje o tym, co mwimy i robimy. - No, a co takiego? - Nasze uczucia. Jeli postanowisz pomc komu, kto tej pomocy potrzebuje, powoduj tob uczucia, nie rozum. - A jeli nie chce mi si pomaga? - Rwnie wtedy zaley to od twoich uczu. Nieudzielenie pomocy komu, kto jej potrzebuje, nie jest ani rozumne, ani nierozumne, ale moe by ajdactwem. - Ale gdzie chyba jest jaka granica. Wszyscy wiedz, e le jest zabi innego czowieka.

- Zdaniem Humea wszyscy ludzie czuj, co znaczy dobro innych. Mamy wic zdolno okazywania wsp czucia. Ale to nie ma nic wsplnego z rozumem. - Nie wiem, czy jestem o tym tak do koca przekonana. - Usunicie innego czowieka z drogi nie zawsze bywa nierozumne, Zosiu. Jeli chce si co osign, moe si to okaza wrcz skuteczne. - No, wiesz! Protestuj! - No to moe sprbujesz mi wyjani, dlaczego nie naley zabija czowieka, ktry nam przeszkadza. - Bo i ten drugi czowiek chce y. Dlatego nie powinno si go zabija. - Czy to dowd logiczny? - Nie wiem. - To, co powiedziaa, byo przejciem od zdania opisowego - i ten drugi czowiek chce y - do tego, co nazywamy zdaniem normatywnym - dlatego nie powinno si go zabija. Z czysto rozumowego punktu widzenia jest to nonsens. Rwnie dobrze moesz stwierdzi: Wielu ludzi popenia przestpstwa podatkowe, dlatego ja take powinnam oszukiwa. Hume podkrela, e nigdy nie wolno przechodzi od zda jest do zda powinno. A przecie jest to bardzo powszechne, zwaszcza w artykuach prasowych, programach partyjnych i przemowach w parlamencie. Czy mam poda ci par przykadw? - Prosz. - Coraz wicej ludzi pragnie podrowa samolotem. Dlatego powinno si budowa coraz wicej lotnisk. Uwaasz, e takie wnioskowanie trzyma si kupy? - Nie, to gupota. Musimy myle take o rodowisku. Moim zdaniem powinno si budowa wicej linii kolejowych. - A na przykad takie: Rozbudowa nowych obszarw wydobycia ropy naftowej podnosi standard ycia w kraju o 10%. Dlatego jak najprdzej trzeba tworzy nowe obszary wydobycia ropy. - Nie mog si z tym pogodzi. I tu take powinnimy myle o rodowisku. Poza tym, standard ycia w Norwegii i tak ju jest do wysoki. - Czasami syszy si: To prawo zostao ustalone przez parlament, dlatego wszyscy obywatele kraju musz si mu podporzdkowa. Nierzadko jednak podporzdkowanie si takiemu prawu stanowionemu jest sprzeczne z czyimi najgbszymi przekonaniami. - Rozumiem. - Wykazalimy wic, e za pomoc rozumu nie mona stwierdzi, w jaki sposb powinnimy postpowa. Odpowiedzialne postpowanie nie oznacza wcale kierowania si

rozumem, lecz kierowanie si uczuciami majcymi na wzgldzie dobro innych. Nie sprzeciwia si rozumowi przedk adanie zniszczenia caego wiata ponad zadranicie palca powiedzia Hume. - To straszne stwierdzenie. - Jeszcze straszniejsze jest mylenie uczu z rozumem. Wiesz o tym, e nazici zamordowali miliony ydw. Czy powiedziaaby, e co byo nie w porzdku z rozumem tych ludzi, czy te e z ich uczuciami? - Nie w porzdku byy przede wszystkim ich uczucia. - Wielu z nich obdarzonych byo bardzo bystrym umys em. Za lodowatymi, bezdusznymi decyzjami czsto moe kry si zimne wyrachowanie. Po wojnie wielu nazistw zostao skazanych, nie dlatego jednak, e byli nierozumni. Zostali postawieni przed sdem dlatego, e byli okrutni. Odwrotnie, bywa, e ludzie, ktrzy maj nie po kolei w gowie, zostaj uniewinnieni od kary za swe ze czyny. Mwi si, e maj trwale obnione zdolnoci umysowe lub e byli niepoczytalni w momencie popenienia czynu. Nigdy natomiast nie zdarzyo si, by kogo uniewinniono ze wzgldu na to, e by pozbawiony uczu. - Tego by jeszcze brakowao. - Nie musimy jednak trzyma si najbardziej drastycznych przykadw. Podczas powodzi wielu ludzi potrzebuje ratunku. O tym, czy przystpimy do dziaania, decyduj nasze uczucia. Gdyby my byli pozbawieni uczu i decyzj pozostawili chodnemu rozumowi, by moe doszliby my do wniosku, e waciwie przydaoby si, aby par milionw ludzi zgino na wiecie, ktremu grozi przeludnienie. - Zo mnie ogarnia, e mona co takiego wymyli. - I to wcale nie twj rozum si zoci. - Dzikuj, tyle mi wystarczy.

BERKELEY ...jak oszoomiony glob wok palcego soca... Alberto wsta i podszed do okna, przez ktre wida byo miasto. Zofia stana przy nim. Nagle ujrzeli, jak niebo nad dachami domw przeci nieduy samolot cigncy dug wstg. Zofia pomylaa sobie, e na dugim pamie materiau, cigncym si za samolotem niczym ogon, na pewno wypisano informacj o jakim wielkim koncercie lub podobnym wydarzeniu. Kiedy jednak wstga znalaza si bliej, zobaczya, e jest to co zupenie innego. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI PITNASTYCH URODZIN, HILDO! - Natrtne - taki by jedyny komentarz Alberta. Znad wzgrz na poudniu nadcigay ciemne chmury. May samolot skry si wkrtce za nimi. - Obawiam si, e bdzie burza - rzek Alberto. - Wrc do domu autobusem. - Oby i za t burz take nie kry si major. - On chyba nie jest wszechmogcy? Alberto nie odpowiedzia. Odszed od okna i usiad przy stoliku. - Musimy powiedzie sobie troch o Berkeleyu - oznajmi po chwili. Zofia take ju zdya usi. Zapaa si na tym, e zacza ogryza paznokcie. - GEORGE BERKELEY by irlandzkim biskupem, y w latach 1685 -1753 rozpocz Alberto i umilk na dusz chwil. - Berkeley by irlandzkim biskupem - podja Zofia, chcc mu podpowiedzie. - Ale by take filozofem... - Tak? - Uwaa, e filozofia i nauka epoki zagraaj wiatopogldowi chrze cijaskiemu. Czu zwaszcza, e coraz bardziej konsekwentny materializm stanowi zagro enie dla chrzecijaskiej wiary w Boga, ktry stwarza i utrzymuje wszystko w przyrodzie... - Tak? - Jednoczenie za Berkeley by najbardziej konsekwentnym empiryst.

- Uwaa, e nie moemy wiedzie o wiecie nic wicej ponad to, co postrzegamy zmysami? - Posun si jeszcze dalej. Berkeley uwaa, e rzeczy na wiecie s dokadnie takie, jakimi je postrzegamy, ale nie s rzeczami. - Chyba musisz mi to wyjani. - Pamitasz, e Locke twierdzi, i nie moemy si wypowiada o wtrnych wasnociach rzeczy. Nie moemy mwi, e jabko jest zielone i kwane. To tylko myje tak postrzegamy. Ale Locke powiedzia, e pierwotne wasnoci - takie jak gsto czy ciar naprawd nale do otaczajcej nas zewntrznej rzeczywistoci. Rzeczywisto zewntrzna jest wic fizyczn substancj. - Nadal mam t sam dobr pami. Poza tym, moim zdaniem, Locke wskaza na bardzo istotny podzia, - Tak, tak, Zosiu, gdyby to byo takie proste. - Mw dalej! - Locke uwaa wic, podobnie jak Kartezjusz i Spinoza, e wiat fizyczny jest realny. - No i? - A Berkeley to wanie podaje w wtpliwo i czyni to goszc konsekwentny empiryzm. Twierdzi, e istnieje jedynie to, co postrzegamy zmys ami. Nie postrzegamy jednak materii czy substancji. Nie postrzegamy, e rzeczy s namacalnymi rzeczami. Zaoenie, e za tym, co postrzegamy, kryje si jaka substancja, jest wanie wyciganiem zbyt pochopnych wnioskw. Takiego twierdzenia nie moemy oprze na adnym dowiadczeniu. - To jakie gupstwa. Zobacz tylko! Zofia walna pici w st . - Auu! - krzykna, tak mocno si uderzya. - Czy to nie jest dowd na to, e st jest prawdziwym stoem, namacalnym i materialnym? - Co poczua? - Co twardego. - Dziki zmysom poczua co twardego, ale nie poczua materii stou. Tak samo moesz ni, e uderzya si o co twardego, ale we nie niczego twardego chyba nie ma? - Nie, we nie nie ma. - Czowiekowi mona poza tym zasugerowa to czy tamto. Mona go zahipnotyzowa tak, by czu gorco i zimno, delikatne pieszczoty i brutalne uderzenia pici. - Ale jeli to nie st by taki twardy, to co sprawio, e to poczuam?

- Berkeley uwaa, e to wola, czyli duch. Uwaa, e wszystkie nasze idee maj przyczyn poza nasz wiadomoci, ale przyczyna ta nie jest natury materialnej. Jest duchowa. Zofia znw zacza ogryza paznokcie. Alberto mwi dalej: - Zdaniem Berkeleya moja wasna dusza moe by przyczyn moich wasnych wyobrae - jak to dzieje si, kiedy pi - ale tylko jaka inna wola czy duch mog by przyczyn idei tworzcych nasz materialny wiat. Wszystko, jak mwi, powodowane jest duchem, ktry jest przyczyn wszystkiego we wszystkim i z ktrego skadaj si wszystkie rzeczy. - Jaki to miaby by duch? - Berkeley, rzecz jasna, myli o Bogu. Powiada, i moemy nawet twierdzi, e istnienie Boga jest duo wyraniej pojmowalne ni istnienie ludzi. - Czy nie jest pewne nawet to, e istniejemy? - No c... Wszystko, co widzimy i czujemy, jest zdaniem Berkeleya dzia aniem siy Bo ej. Bg bowiem jest obecny w naszej wiadomoci i wywo uje w niej ca ow mnogo idei i postrzee, na ktre cigle jestemy naraeni. Caa otaczajca nas przyroda i cae nasze istnienie spoczywa wic w Bogu. Jest on jedyn przyczyn, ktra istnieje. - Jestem, agodnie mwic, zdumiona. - By albo nie by nie jest wic caym pytaniem. Pytanie take, czym jestemy. Czy jestemy prawdziwymi lud mi z krwi i koci? Czy nasz wiat sk ada si z prawdziwych rzeczy, czy te otacza nas wiadomo? Palce Zofii znowu powdroway do ust. Alberto mwi dalej: - Bo Berkeley podaje w wtpliwo nie tylko rzeczywisto materialn. Wtpi take, by czas i przestrze istniay absolutnie, czyli samodzielnie. Rwnie nasze postrzeganie czasu i przestrzeni moe by czym, co jedynie tkwi w naszej wiadomoci. Tydzie czy dwa dla nas nie musi by wcale tygodniem czy dwoma dla Boga... - Powiedziae, e dla Berkeleya owym duchem, w ktrym wszystko spoczywa, jest chrzecijaski Bg. - Owszem, tak powiedziaem. Ale dla nas... - Tak? - ... dla nas t wol czy duchem, ktry jest przyczyn wszystkiego we wszystkim, moe by ojciec Hildy. Zofia siedziaa, jakby nagle odebrao jej mow. Jej twarz bya jak jeden wielki znak zapytania, a jednoczenie nagle zdaa sobie z czego spraw.

- I ty mylisz, e tak jest? - Nie widz adnego innego rozwizania. To chyba jedyne moliwe wyjanienie wszystkiego, co przeywamy. Chodzi mi o rozmaite kartki i wydarzenia, ktre nas zaskakuj. Chodzi mi o Hermesa, ktry nagle zaczyna mwi ludzkim gosem i moje wasne mimowolne przejzyczenia. - Ja... - I pomyle tylko, e nazywa em ci Zofi, Hildo! Przecie przez cay czas wiedziaem, e nie masz na imi Zofia. - Co ty mwisz? Chyba ju kompletnie pokrcio ci si w gowie. - Owszem, krci si i krci, moje dziecko. Jak oszo omiony glob wok palcego soca. - I tym socem jest ojciec Hildy? - Moesz tak powiedzie. - Uwaasz, e on jest dla nas jak gdyby Bogiem? - Nieskromny. Powinien si wstydzi! - A co z sam Hild? - Ona jest anio em, Zosiu. - Anio em? - Hilda jest tym, do kogo zwraca si Duch. - Uwaasz, e Albert Knag opowiada Hildzie o nas? - Albo o nas pisze. Bo nie mo emy postrzec zmysami samej materii, z ktrej w rzeczywistoci jestemy zbudowani, tyle si ju nauczyli my. Nie moemy wiedzie, czy nasza zewntrzna rzeczywisto powstaa z fal dwikowych, czy te z papieru i atramentu. Zdaniem Berkeleya moemy wiedzie jedynie, e jestemy z ducha. - A Hilda jest anio em... - Tak, ona jest anio em. Niech to bdzie ostatnia rzecz, jak sobie powiemy. Wszystkiego najlepszego, Hildo! Pokj wypeni si niebieskawym wiat em. Kilka sekund pniej usyszeli huk grzmotu, tak silny, e cay dom zatrzs si w posadach. Alberto siedzia ze wzrokiem utkwionym w dal. - Musz wraca do domu - owiadczya Zofia. Wstaa i pobiega ku wyjciu. Kiedy otwieraa drzwi, Hermes, ktry spa pod wieszakiem, obudzi si i powiedzia co, co zabrzmiao jak: - Do zobaczenia, Hildo.

Zbiega ze schodw i wypada na ulic. Nie byo na niej ywej duszy, ale przecie z nieba siekcymi strugami la deszcz. Kilka samochodw przejechao po mokrym asfalcie, ale autobusu nie byo wida. Zofia pobieg a przez Wielki Rynek i dalej przez miasto. Kiedy bieg a, w gowie ko ataa jej tylko jedna myl. Jutro s moje urodziny, mylaa. Jakie to gorzkie, kiedy musi si przyzna akurat w przededniu pitnastych urodzin, e ycie jest tylko snem. To tak jakby si nio, e wygrao si milion, a potem nagle tu przed odebraniem wielkiej nagrody zrozumiao si, e to by sen. Zofia biega przez zalane deszczem boisko. Wkrtce dostrzega, e z przeciwka biegnie ku niej jaka kobieta. Poznaa matk. W miasto raz za razem trafiay wcznie byskawic. Kiedy si spotkay, matka mocno j przytulia. - Co si z nami dzieje, moje dziecko? - Nie wiem - Zofia wybuchna paczem. - To wszystko jest jak zy sen.

BJERKELY stare zaczarowane lustro, ktre prababka kupia od sdziwej Cyganki Hilda Moller Knag obudzia si na poddaszu, w pokoiku starej willi kapitaskiej niedaleko Lillesand. Zerkna na zegarek. Cho wskazywa dopiero szst, na dworze byo cakiem jasno. Szeroka smuga porannego soca pokrywaa niemal ca cian. Wsta a z ka i podesza do okna. Po drodze schylia si nad biurkiem i zerwaa kartk ze stojcego kalendarza. Czwartek, 14 czerwca 1990. Zgniot a kartk i wrzucia j do kosza na papiery. Z kalendarza umiechaa si teraz do niej kolejna data: pitek, 15 czerwca 1990. Ju w styczniu napisaa na tej kartce 15 lat. Uwaaa, e jest co niesamowitego w tym, e koczy pitnacie lat pitnastego. Niczego podobnego nigdy ju nie przeyje. Pitnacie lat! Czy to nie pierwszy dzie w jej dorosym yciu? Nie moga ot tak, po prostu, wrci do ka. W dodatku by to ostatni dzie szkoy, od jutra wakacje. Na dzisiaj zaplanowano tylko spotkanie w kociele o pierwszej. A poza tym za tydzie tatu wraca z Libanu. Obieca, e bdzie w domu w wieczr witojaski. Hilda stana przy oknie, wyjrzaa na ogrd i dalej ku przystani i czerwonej szopie na odzie. aglwka nie bya jeszcze zwodowana, ale stara d wiosowa koysaa si przycumowana do pomostu. Musi pamita, by wyla z niej wod po wczorajszej ulewie. Kiedy tak rozgldaa si po maej zatoczce, przypomniao jej si, jak kiedy, mia a wtedy moe sze albo siedem lat, wdrapaa si do odzi i sama wypyna na fiord. Wypada za burt i ledwie zdoaa dobrn do ldu; ociekajca wod przedara si przez gste krzewy. Kiedy ju staa w ogrodzie przed domem, podbiega do niej matka. d i dwa wiosa samotnie unosiy si na wodzie fiordu. Nadal zdarzao si, e nia jej si opuszczona d, koyszca si samotnie. To byo bardzo przykre przeycie. Ogrd nie zachwyca szczegln bujnoci ani te starannym utrzymaniem. By za to duy, no i by jej, Hildy. Pochylona do ziemi jabonka i kilka krzeww, ktre prawie nie rodziy owocw, ledwie zdoay przetrzyma zimowe wichury. Midzy skaami i zarolami, na maym trawniku staa stara ogrodowa hutawka. W ostrym wietle poranka sprawiaa wraenie opuszczonej i zagubionej. Wraenie potgowa fakt, e zdjto z niej poduszki; najwidoczniej mama pnym wieczorem zbiega i uratowaa je przed burz.

Cay wielki ogrd otaczay brzozy, chronic go przynajmniej troch przed najmocniejszymi uderzeniami wiatru. Wanie z powodu tych drzew posiado otrzymaa ponad sto lat temu nazw Bjerkely. Dom w kocu ubiegego wieku zbudowa pradziadek Hildy, by kapitanem na jednym z ostatnich aglowcw. Do dzisiaj wiele osb nazywao dom will kapitask Tego ranka ogrd nosi lady silnej ulewy, ktra nadcigna pnym wieczorem. Hild wiele razy budzi dwik grzmotu. Teraz na niebie nie byo wida ani jednej chmurki. Po letnim deszczu wszystko zawsze byo takie wiee. Przez ostatnie tygodnie panoway upay i susza, na zielonych sukienkach brzz zdyy gdzieniegdzie pojawi si brzydkie te plamy. Teraz wiat wyglda na wypucowany do czysta. Tego ranka miaa poza tym wraenie, jakby z ulew spyno cae jej dziecistwo. Pewno, e to boli, kiedy pka pk.. Czy to nie jaka szwedzka poetka powiedziaa co podobnego? A moe fiska? Hilda stana przed duym lustrem w mosinych ramach, zawieszonym nad star komod po babci. Czy bya adna? W kadym razie chyba niebrzydka? Ot tak, przecitnie. Hilda miaa dugie, jasne wosy, ale zawsze uwaaa, e mogyby by albo troch janiejsze, albo troch ciemniejsze. Takie jak teraz, byy zupenie bez wyrazu. Po stronie plusw zanotowaa mikkie loki. Wiele koleanek mordowao si z ukadaniem wosw, by cho troch ukaday si w fale, ale wosy Hildy zawsze krciy si naturalnie. Do plusw zaliczya te zielone, bardzo zielone oczy. Naprawd s cakiem zielone? - pytay zwykle ciocie i wujkowie, pochylajc si nad ni, Hilda zastanawiaa si, czy odbicie, ktremu si tak bacznie przygldaa, jest wizerunkiem dziewczynki, czy te modej kobiety. Dosza do wniosku, e ani tym, ani tym. Ciao, owszem, ma do kobiece, ale twarz jak niedojrzae jabko. Stare lustro miao w sobie co takiego, co sprawiao, e przegldajc si w nim Hilda zawsze mylaa o ojcu. Kiedy wisiao w atelier, pokoiku ojca na strychu szopy na odzie, bdcego poczeniem biblioteki, bezpiecznej samotni i miejsca pracy twrczej. Albert, jak nazywaa go Hilda, gdy by w domu, zawsze pragn napisa co wielkiego. Kiedy sprbowa si w powieci, ale nie wytrwa do korka. Wiersze i szkice z wybrzea publikowa regularnie w lokalnej gazecie. Hilda bya niemal tak samo dumna jak on, gdy widziaa jego nazwisko w druku. ALBERT KNAG. Miao ono szczeglny wydwik, przynajmniej w Lillesand. Pradziadek take nosi imi Albert.

Lustro... Wiele lat temu ojciec zaartowa sobie mwic, e owszem, mona puci do siebie oko, patrzc w lustro, ale nie mona mrugn do siebie obojgiem oczu. Jedynym wyjtkiem byo to wanie mosine lustro, bo ono byo starym, czarodziejskim zwierciadem, ktre prababcia tu po swoim lubie kupia od sdziwej Cyganki. Hilda wiele czasu spdzia na prbach, ale mrugnicie do siebie obojgiem oczu okazao si sztuk rwnie trudn jak ucieczka od wasnego cienia. Stano na tym, e miaa to lustro na swj wasny uytek. Przez cay okres dorastania regularnie podejmowaa kolejne prby wykonania niemoliwej sztuki. Nic dziwnego, e dzisiaj jest taka zamy lona. Nic te dziwnego, e tak zajta sob. Pitnacie lat... Dopiero teraz zerkna na nocny stolik. Leaa na nim wielka paczka! Opakowana w liczny, bkitny papier, przewizana czerwon jedwabn wstk. Prezent urodzinowy! Czy to by ten prezent? Czy to mg by owiany aur tajemniczoci wielki PREZENT od taty? Ojciec wspomina o nim w wielu tajemniczych kartkach z Libanu. Ale naoy sam na siebie surow cenzur. Pisa, e prezent to co, co stale ronie. Wspomnia te o dziewczynce, ktr Hilda wkrtce pozna, i o tym, e wysya jej kopie wszystkich pocztwek. Hilda prbowaa wycign od matki, o co mu chodzi, ale i matka nie miaa o niczym pojcia. Najdziwniejsza bya wzmianka o tym, e prezentem, by moe, bdzie moga podzieli si z innymi ludmi. Nie na darmo ojciec pracowa dla ONZ. Gdyby ojciec Hildy mia tylko jedn idee fixe - a mia ich wiele - byoby ni na pewno przyznanie ONZ-owi prawa do rzdzenia caym wiatem. Oby ONZ-owi naprawd udao si kiedy zjednoczy ludzko - napisa w jednej z kartek. Czy wolno jej otworzy paczk, zanim mama z piosenk na ustach, machajc norwesk flag, przyjdzie na gr z bueczkami i lemoniad? Raczej tak, bo przecie chyba wanie po to ley tu paczka. Hilda na palcach przesza przez pokj i podniosa paczk ze stolika. Ale cika! Znalaz a bilecik. Dla Hildy z okazji pitnastych urodzin, od taty. Usiada na ku i ostronie zacza rozwizywa czerwon wstk. Potem odwina papier. W rodku by duy segregator! Czy to by ten prezent? Prezent na pitnaste urodziny, o ktrym tyle si mwio? Czy to ten prezent, ktry stale rs, a ponadto mona si z nim dzieli z innymi?

Jeden rzut oka wystarczy, by stwierdzi, e segregator peny jest zapisanych na maszynie kartek. Hilda poznaa charakterystyczn czcionk maszyny do pisania, ktr ojciec zabra ze sob do Libanu. Czyby stworzy dla niej ca ksik? Na pierwszej stronie napisane byo odrcznie duymi literami: WIAT ZOFII A nieco poniej, ju na maszynie: CZYM PROMIE SOCA DLA CZARNEJ ROLI TYM OWIECENIE DLA NIWIARZA N E S. GRUNDTYIG Hilda odwrcia kartk. Od gry nastpnej strony rozpoczyna si pierwszy rozdzia, pod tytuem Ogrd Edenu. Hilda usadowia si wygodnie na ku, opara segregator o kolana i zacza czyta. Zofia Amundsen wracaa ze szkoy do domu. Pierwszy odcinek drogi przesza razem z Jorunn. Rozmawiay o elektronicznych robotach. Jorunn twierdzia, e mzg czowieka jest jak skomplikowany komputer, ale Zofia nie bya pewna, czy si z ni zgadza. Czowiek musi by chyba czym wicej ni tylko maszyn? Hilda czytaa dalej. Wkrtce zapomniaa o caym wiecie, nawet o tym, e dzi s jej urodziny. Czasami jednak jaka urwana myl zdo aa wcisn si midzy linijki. Czy tatu napisa powie? Nareszcie podj pisanie swej wielkiej powieci i skoczy j w Libanie? Wielokrotnie skary si, e czas na tych szerokociach geograficznych potrafi si duy. Ojciec Zofii take jedzi po wiecie. To chyba ona bya t dziewczynk, ktr Hilda miaa pozna... Dopiero gdy wiadomo, e pewnego dnia przestanie istnie, staa si dostatecznie silna, naprawd zdaa sobie spraw, jak nieskoczenie cenne jest ycie... Skd wzi si

wiat?... W ko cu co kiedy musiao powsta z niczego. Ale czy to moliwe? Czy nie jest to rwnie nieprawdopodobne, jak wyobraenie sobie, e wiat istnieje od zawsze? Hilda czytaa i czytaa, podekscytowana rzucaa si na ku czytajc o Zofii Amundsen, ktra dostaa pocztwk z Libanu. Hilda Moller Knag, c/o Zofia Amundsen, Koniczynowa 3. Kochana Hildo! Najserdeczniejsze yczenia z okazji pitnastych urodzin! Jak pewnie rozumiesz, chciabym Ci ofiarowa prezent, ktry pomoe Ci dorasta. Wybacz, e wysyam kartk do Zofii. Tak byo najatwiej. Ucaowania, Tatu Co za przebiegy dra! Hilda pomy laa sobie, e ojciec zawsze by spryciarzem, ale dzi kompletnie j zaskoczy. Zamiast pooy kartk z yczeniami przy paczce, wplt j bezporednio w prezent. Biedna ta Zofia! Wszystko jej si pomieszao! Dlaczego jaki ojciec wysa kartk z yczeniami urodzinowymi pod adresem Zofii, jeli jasne byo, e przeznaczone s dla kogo zupenie innego? Jaki ojciec chciaby pozbawi wasn crk przyjemnoci z otrzymania urodzinowej kartki, wysyajc j, ot tak sobie, gdzie w wiat? Dlaczego tak miaoby by najatwiej? I przede wszystkim: w jaki sposb zdo a odnale Hild? No tak, w jaki sposb miaaby tego dokona? Hilda przewrcia kartk i zacza czyta drugi rozdzia. Nosi tytu Cylinder. Wkrtce dosza do dugiego listu, ktry tajemnicza osoba napisa a do Zofii. Hilda wstrzymaa oddech. Zainteresowanie sensem i przyczyn istnienia nie jest rwnie przypadkowe jak zainteresowanie zbieraniem znaczkw. Ten, kto szuka odpowiedzi na pytania dotyczce istoty ycia, zajmuje si tym, nad czym ludzie zastanawiali si, odkd yjemy na Ziemi...

Zofia bya kompletnie oszoomiona. Hilda take. Tato nie tylko napisa ksik dla niej na pitnaste urodziny, w dodatku ksik zadziwiajc i pen tajemnic. Krtkie podsumowanie: Z pustego cylindra wycignity zostaje biay krlik. Poniewa krlik jest olbrzymi, sztuczka ta trwa wiele miliardw lat. Na samych koniuszkach cieniutekich woskw krliczego futerka rodz si ludzkie dzieci. Z tego miejsca potrafi si dziwi nieprawdopodobn, czarodziejsk sztuczk. Ale z czasem s coraz starsze, wlizguj si coraz dalej w gb krliczego futra. Tam ju zostaj... Nie tylko Zofia przeywaa, e oto wanie prbowaa znale sobie wygodne miejsce w gbi biaego krliczego futra... Dzisiaj Hilda koczya pitnacie lat. I j take ogarno uczucie, e nadszed czas, by obra drog, ktr miaa dalej poda. Przeczytaa o greckich filozofach przyrody. Hilda wiedziaa, e ojciec interesuje si filozofi. Napisa artyku w gazecie, w ktrym proponowa, by filozofi wczono do programu szkolnego jako jeszcze jeden przedmiot. Artyku nosi tytu: Dlaczego przedmiot filozofia musi znale si w programie? Poruszy ten problem nawet na zebraniu rodzicw w klasie Hildy. Hilda czu a si wtedy okropnie gupio. Popatrzya na zegarek. Byo ju p do smej. Na pewno upynie jeszcze godzina, zanim matka wejdzie na gr z urodzinow tac. Na szczcie, bo Hilda bya przecie teraz tak pochonita Zofi i wszystkimi filozoficznymi problemami. Zacza czyta rozdzia pod tytuem Demokryt. Najpierw Zofia musiaa si zastanowi nad pytaniem: Dlaczego klocki Lego s najgenialniejsz zabawk na wiecie?, p niej w skrzynce na listy znalaza du t kopert. Demokryt zgadza si ze swymi poprzednikami, e zmiany zachodzce w przyrodzie nie mog by powodowane tym, e co naprawd si zmienia. Dlatego wanie uzna, e wszystko musi by zbudowane z maych, niewidocznych czsteczek-cegieek, z ktrych kada jest wieczna i niezmienna. Te najmniejsze czsteczki Demokryt nazwa atomami. Hild ogarno wzburzenie, kiedy Zofia pod kiem znalaz a jej czerwon, jedwabn apaszk. A wic chusteczka a tam zawdrowaa! Ale jak apaszka moga po prostu zawieruszy si w opowiadaniu? Musiaa by chyba w jakim jeszcze cakiem innym miejscu...

Rozdzia o Sokratesie zaczyna si od tego, e Zofia przeczytaa w gazecie kilka linijek o norweskim batalionie ONZ w Libanie. Ca y tatu! Tak bardzo si przejmowa, e ludzie w Norwegii mao interesuj si dziaalno ci pokojow oddzia w ONZ. Jeli nikt inny si tym nie interesuje, to niech przynajmniej Zofia to robi. W ten sposb mo na sobie zmyli spore zainteresowanie mediw. Czytajc PS w licie nauczyciela filozofii do Zofii, musiaa si umiechn: Gdyby kiedy znalaza czerwon jedwabn apaszk, prosz, by dobrze jej pilnowaa. Czasami zdarza si, e takie rzeczy zostaj zamienione. Zwaszcza w szkole i podobnych instytucjach. A to przecie jest szko a filozofii. Hilda usyszaa jaki odgos na schodach. To na pewno matka z tac. Zanim zapukaa do drzwi, Hilda zacza ju czyta o tym, jak Zofia w swej tajnej kryjwce w ogrodzie znalaza film wideo z Aten. - Sto lat, sto lat, niech yje, yje nam... Mama zacza piewa ju w poowie schodw. - ...jeszcze raz, jeszcze raz... - Wejd - powiedziaa Hilda, czytaa w anie o nauczycielu filozofii, ktry przemawia do Zofii bezporednio z Akropolu. By prawie dokadnie taki sam jak ojciec Hildy, mia ufryzowan czarn brod i niebieski beret. - Wszystkiego najlepszego, Hildo! - Mmm... - Ale Hildo! - Po prostu postaw to tutaj. - Czy nie zamierzasz... - Widzisz przecie, e jestem zajta. - Pomyl sobie, e masz pitnacie lat. - Bya w Atenach, mamo? - Nie, a dlaczego pytasz? - To takie dziwne, e stare witynie zachoway si do dzisiaj. Maj 2500 lat. Najwiksza nazywa si Siedziba Dziewicy. - Otworzya prezent od ojca? - Jaki prezent? - Popatrz na mnie wreszcie, Hildo. Jeste cakiem nieprzytomna.

Hilda upucia wielki segregator na kolana. Matka pochylia si nad kiem. Na tacy stay zapalone wiece, posmarowane bueczki i napj pomaraczowy. Leaa na niej take niedua paczuszka. Matka miaa tylko dwie rce, norwesk flag wsuna wic pod pach. - Bardzo dzikuj, mamo. Jeste kochana, ale widzisz, mam mao czasu. - W kociele spotykacie si przecie o pierwszej. Dopiero teraz Hilda naprawd zdaa sobie spraw, gdzie jest, i dopiero teraz matka postawia tac na stoliku przy ku. - Przepraszam. Cakiem mnie to pochono. Wskazaa na segregator i mwia dalej: - To od taty... - Co on takiego napisa, Hildo? Byam tego co najmniej tak ciekawa jak ty. Od wielu miesicy nie dao si z nim zamieni jednego rozsdnego sowa. Z jakiego powodu Hilda si zawstydzia. - O, to tylko takie opowiadanie. - Opowiadanie? - Tak, opowiadanie. No i ksika do filozofii. Co takiego. - Nie odpakujesz prezentu ode mnie? Hilda uznaa, e nie moe robi rnicy mi dzy rodzicami, otworzya wic i paczuszk od matki. Bya w niej zota bransoletka. - Przeliczna! Bardzo dzikuj! Hilda podniosa si i uciskaa matk. Przez chwil rozmawiay. - Oj, id ju - powiedziaa w kocu Hilda. - Bo wanie teraz on stoi na Akropolu. - Kto taki? - Nie mam pojcia, Zofia te nie. I na tym polega cay numer. - No dobrze, zreszt ju pora wyj do biura. Zjedz co jednak. Sukienka wisi na dole. Nareszcie matka zesza po schodach. Nauczyciel filozofii Zofii akurat zrobi to samo, zszed po stopniach Akropolu i stan na wzgrzu Areopag, by nieco pniej pojawi si na starym rynku w Atenach. Hilda wzdrygna si, kiedy dawne budowle nagle podniosy si z ruin. Jedn z idee fixe ojca byo odbudowanie wiernej kopii rynku w Atenach przez wszystkie kraje, ktre s czonkami ONZ. W tym miejscu mogliby si spotyka filozofowie i uczeni, wymienia my li i tworzy, a take zajmowa si problemami zwizanymi z rozbrojeniem. Uwaa, e taki

gigantyczny projekt zjednoczy ludzko . Potrafimy przecie budowa platformy wiertnicze i pojazdy do ldowania na Ksiycu. Wkrtce czytaa o Platonie. Na skrzydach mioci dusza powrci do domu, do wiata idei. Uwolni si z cielesnego wizienia. Zofia przedara si przez ywopot i ruszya za Hermesem, ale znikn jej z oczu. Przeczytawszy o Platonie, posza dalej lasem i wkrtce dotara do czerwonej chaty nad wod. W rodku wisia obraz przedstawiajcy Bjerkely. Z opisu wida byo wyranie, e to Bjerkely, w ktrym mieszka Hilda. Wisia tam take portret mczyzny, ktry nazywa si Berkeley. Czy to nie dziwaczne? Hilda po oya segregator na ku, podesza do pki z ksikami i zacza sprawdza w trzytomowym leksykonie Klubu Ksiki, ktry dostaa na czternaste urodziny. Berkeley... jest! Berkeley George, 1685-1753, ang. filozof, biskup w Cloyne. Zaprzecza istnieniu wiata materialnego poza ludzk wiadomoci. Nasze wraenia zmysowe wywo ane s przez Boga. B. krytykowa abstrakcyjne wyobraenia oglne. G wne dzieo: A Treatise Concerning the Principles of Human Knowledge (1710). Rzeczywicie dziwaczne. Hilda przez kilka sekund staa zamylona, zanim wrcia do ka i do segregatora. W pewnym sensie to ojciec zawiesi tam oba obrazki. Czy za podobiestwem nazw kry si jeszcze jaki inny zwizek? Berkeley by wic filozofem, ktry zaprzecza istnieniu materialnego wiata poza ludzk wiadomoci. Naprawd duo rnych dziwnych rzeczy mona twierdzi. Ale nie zawsze atwo jest udowodni faszywo tych twierdze. Do wiata Zofii ten opis do dobrze pasowa. Jej wraenia zmysowe zostay wszak wywoane przez ojca Hildy. Na pewno dowie si czego wicej, kiedy poczyta dalej. Hilda oderwaa oczy od segregatora i wybuchna gonym miechem, kiedy przeczytaa o tym, jak Zofia ujrza a w lustrze odbicie dziewczynki, mrugajcej obojgiem oczu. Jakby dziewczynka w lustrze mrugna wanie do Zofii. Jakby chciaa powiedzie: Widz ci, Zosiu. Jestem tu, po drugiej stronie. Znalaza te zielony portfelik z pienidzmi i ca reszt! Jak mg tam zawdrowa?

Gupstwa! Na sekund czy dwie Hilda uwierzya, e Zofia naprawd go znalaza. Ale i pniej take staraa si wczu, jak musiaa to przeywa Zofia. Dla niej wszystko przecie byo niezbadane i tajemnicze. Pierwszy raz Hilda odczua pragnienie, by spotka Zofi osobicie. Miaa nawet ochot porozmawia z ni o tym, jak wszystko czy si ze sob. Ale teraz Zofia musiaa jak najprdzej wyj z chaty, by nie zosta przyapan na gorcym uczynku. d, rzecz jasna, koysaa si na wodzie daleko od brzegu. A wic znw musia przypomnie jej o tej starej historii! Hilda upia yk lemoniady i zacza je buk z saatk z krewetek, czytajc list o porzdnickim Arystotelesie, ktry krytykowa teori idei Platona: Arystoteles twierdzi, e w wiadomoci nie istnieje nic, czego przedtem nie dowiadczylimy zmysami. Platon mgby powiedzie, e w naturze nie istnieje nic, czego przedtem nie byo w wiecie idei. Arystoteles uwaa, e Platon w ten sposb podwaja liczb przedmiotw. Hilda do tej pory nie zdawaa sobie sprawy z tego, e to Arystoteles wynalaz zabaw w krlestwo rolin, krlestwo zwierzt, krlestwo mineraw. Arystoteles pragn wic zrobi gruntowne porzdki w panieskim pokoiku przyrody. Stara si udowodni, e wszystkie rzeczy w przyrodzie nale do rnych grup i podgrup. Gdy przeczytaa o pogldach Arystotelesa na kobiety, poczua si zawiedziona i mocno zirytowana. e te mona by takim bystrym filozofem, a mimo wszystko takim gupcem. Arystoteles zainspirowa Zofi do uporzdkowania jej wasnego panieskiego pokoju. I wtedy w caym baaganie znalaza bia podkolanwk, ktra przed miesicem wyparowaa z szafy Hildy! Zofia wpia wszystkie kartki, ktre dosta a od Alberta, do segregatora. Miaa ich ju ponad pidziesit. Hilda natomiast dosza ju do strony 138, ale ona przecie poza wszystkimi listami z kursem od Alberta Knoxa miaa jeszcze dodatkowo ca histori o Zofii. Kolejny rozdzia nosi tytu Hellenizm. Pierwszym wydarzeniem w tym rozdziale byo znalezienie przez Zofi widokwki ze zdjciem dipa ONZ. Na stemplu widnia napis

Batalion ONZ, 15/6. Kolejna kartka do Hildy, ktr ojciec wklei w opowiadanie, zamiast wysa poczt: Kochana Hildo! Zakadam, e nadal witujesz pitnaste urodziny. A moe jest ju dzie pniej? No, to nie ma znaczenia, dopki prezent trwa. W pewnym sensie bdzie trwa cae ycie. Ale jeszcze raz ycz Ci wszystkiego najlepszego. By moe zrozumiaa ju, dlaczego wysyam kartki do Zofii. Pewien jestem, e ona Ci je przekae. PS Mama mwia mi, e zgubia portfel. Obiecuj niniejszym zwrci Ci te 150 koron. W szkole na pewno wydadz Ci now legitymacj jeszcze przed wakacjami. Ucaowania, Tatu Cakiem niele, a wic jest o 150 koron bogatsza. Ojciec uzna na pewno, e wasnorcznie wykonany prezent nie wystarczy. Okazao si, e urodziny Zofii rwnie wypadaj pitnastego czerwca, ale kalendarz Zofii dotar zaledwie do pierwszej po owy maja. Ojciec pewnie wanie wtedy pisa ten rozdzia i opatrzy kartk urodzinow dla Hildy wczeniejsz dat. Biedna Zofia biega spotka si z Jorunn pod sklepem spoywczym. Kim jest Hilda? Jak jej ojciec moe przyjmowa za pewnik, e Zofia j odnajdzie? Bez wzgldu na wszystko i tak nic nie tumaczy, dlaczego wysya kartki do Zofii, a nie bezporednio do crki. Czytajc o Plotynie, Hilda take miaa wraenie, e unosi si w przestrzeni. We wszystkim, co istnieje, jest jaka cz boskiego misterium. Widzimy jego delikatny odblask w soneczniku i czerwonym maku. Wicej owego niezgbionego misterium dostrzegamy w motylu, ktry podrywa si do lotu, czy w zotej rybce pywajcej w akwarium. Ale najbliej Boga znajdujemy si my, nasza dusza. Tylko tam moemy si poczy z owym wielkim misterium ycia. Tak, w rzadkich chwilach moemy nawet dozna, e sami jestemy owym wielkim boskim misterium.

Byo to najbardziej oszaamiajce ze wszystkiego, co Hilda do tej pory przeczytaa, a zarazem najprostsze: Wszystko jest jednym, a to jedno to boskie misterium, ktrego jestemy czci. Waciwie nie trzeba nawet w to wierzy, pomylaa Hilda. Po prostu tak jest. A sowo boskie kady moe rozumie, jak chce. Zabraa si za nastpny rozdzia. Zofia i Jorunn szykoway si na biwak. Miay zamiar spdzi noc z szesnastego na siedemnastego maja pod namiotem. Poszy do Chaty Majora... To najbezczelniejszy z dotychczasowych chwytw. Ojciec pozwoli, by w maej chatce w lesie dziewczta znalazy kopie wszystkich widokwek, ktre wysa do Hildy w pierwszej po owie maja. I kopie te byy prawdziwe. Hilda zwykle czytaa kartki od ojca po kilka razy, poznawaa teraz kadziutekie sowo. Kochana Hildo! Mao nie pkn od wszystkich tajemnic zwizanych z Twoimi urodzinami i wiele razy dziennie musz si powstrzymywa, eby do Ciebie nie zadzwoni i wszystkiego nie opowiedzie. To cay czas ronie. A jak wiesz, kiedy co si stale powiksza, coraz trudniej jest te zatrzyma to dla siebie... Zofia dostaa kolejny odcinek kursu od Alberta. Opowiada o ydach, Grekach i dwch wielkich krgach kulturowych. Hild bardzo ucieszyo spojrzenie na histori z lotu ptaka. W szkole nie uczyli si w taki sposb. Cigle musieli wbija sobie do gowy szczegy, szczeg y i jeszcze raz szczeg y. Kiedy przeczytaa list do koca, zrozumiaa, e ojciec pozwoli jej spojrze z cakiem nowej perspektywy na Jezusa i chrzecijastwo. Spodoba jej si cytat z Goethego mwicy o tym, e komu trzy tysice lat nie mwi nic, ten w ciemnoci niewiedzy yje z dnia na dzie. Nastpny rozdzia zaczyna si od tego, e do kuchennego okna przyklei si kartonik. Byy to oczywicie kolejne pozdrowienia dla Hildy. Kochana Hildo! Nie wiem, czy kiedy bdziesz czyta t kartk, nadal trwa bd Twoje urodziny. W pewnym sensie mam tak nadziej, a przynajmniej mam nadziej, e nie upyno od nich zbyt wiele dni. Jeli dla Zofii min tydzie lub dwa, nie musi to wcale znaczy, e i dla nas upyno tyle samo czasu. Wracam do domu w wigili witego Jana. Usidziemy wtedy na

ogrodowej hutawce i razem bdziemy patrze na morze, Hildo. Wiele mamy sobie do powiedzenia... Pniej Alberto zatelefonowa do Zofii; wtedy po raz pierwszy usyszaa jego gos. - Czy tu chodzi o jak wojn? - Nazwabym to radej walk duchow. Musimy przyku uwag Hildy i przecign j na nasz stron, zanim jej ojciec wrci do domu, do Lillesand. Tak doszo do tego, e Zofia spotkaa Alberta Knoxa przebranego za redniowiecznego mnicha, w starym kamiennym kociele z XII wieku. O wanie, ko ci . Hilda zerkna na zegarek. Kwadrans po pierwszej... Cakiem zapomniaa o czasie. Wagary w dniu urodzin nie byy moe tak wielkim przestpstwem, ale zirytowao j wanie to, e s jej urodziny. Sama pozbawia si wielu ycze. Cho, co prawda, na ich brak take nie moga narzeka. Wkrtce i tak musiaa wysucha dugiego kazania. Alberto bez problemw wszed w rol ksidza. Kiedy czytaa o Sophii, ktra w wizjach objawia si Hildegardzie, znw musiaa zajrze do leksykonu. Nie znalaza tam jednak nic, ani o jednej, ani o drugiej. Czy to nie typowe? Gdy tylko chodzio o kobiety lub o co zwizane z kobietami, leksykon pozostawa niemy jak krater na Ksiycu. Czyby ocenzurowao go jakie mskie stowarzyszenie samoobrony? Hildegarda z Bringen bya autork kaza, pisark, lekark, zajmowaa si botanik i badaniem przyrody. Moga poza tym stanowi symbol tego, e w redniowieczu kobiety trzymay si bliej ziemi, interesoway si nauk. Ale w leksykonie Klubu Ksiki nie wspomniano o niej ani sowem. Wstyd! Hilda nigdy przedtem nie syszaa, e Bg ma jak kobiec stron czy natur matczyn. Nazywaa si ona Sofia, ale i ona nie bya warta farby drukarskiej. W leksykonie najblisza Sofii bya wzmianka o kociele Sofii w Konstantynopolu. Koci nazywa si Hagia Sofia, a oznacza to wit mdro. Imieniem mdroci nazwano jedn stolic i niezliczon ilo krlowych, ale ani sowem w leksykonie nie wspomniano, e bya pci eskiej. Czy to nie cenzura?

Poza tym prawd byo, e Zofia objawia si wewntrznemu wzrokowi Hildy. Wydawao jej si, e przez cay czas ma przed oczami dziewczynk o czarnych wosach... Kiedy Zofia wrcia do domu, spdziwszy prawie ca noc w kociele w. Marii, stana przed lustrem w mosinych ramach, ktre przyniosa z chaty w lesie. Wyranie widziaa swoj poblad twarz, obramowan czarnymi wosami, ktre za nic nie daway si uoy w inn fryzur ni w naturalne proste wosy. Ale gdzie za t twarz czai si obraz jakiej innej dziewczynki. Nagle obca dziewczynka energicznie zamruga a obojgiem oczu, jak gdyby chciaa zasygnalizowa, e naprawd znajduje si tam, po drugiej stronie. Trwao to zaledwie kilka sekund i obca dziewczynka znikna. Ile to razy sama Hilda stawaa przed lustrem, jakby szukajc czyjego odbicia? Ale skd tatu mg o tym wiedzie? A moe szukaa w nim wizerunku ciemnowosej kobiety? Prababcia kupia przecie lustro od Cyganki... Hilda poczua, e jej donie trzymajce wielki segregator dr. Miaa wraenie, e Zofia naprawd istnieje gdzie po drugiej stronie. Zofia nia o Hildzie i o Bjerkely. Hilda jej nie widziaa ani nie syszaa, a potem Zofia na pomocie znalaza zoty krzyyk Hildy. A kiedy obudzia si ze snu, zoty krzyyk - z wygrawerowanymi inicjaami Hildy - lea w jej, Zofii, ku! Hilda musiaa si zastanowi. Nie zgubia chyba take i krzyyka? Podesza do komody i wycigna kasetk z biuteri. Zoty krzyyk, ktry dostaa w dniu chrztu w prezencie od babci, znikn! To znaczy, e naprawd zdoaa go gdzie zgubi. No c. Ale skd tatu mg o tym wiedzie, jeli ona nie zdawaa sobie z tego sprawy? A poza tym byo co jeszcze: Zofii najwyraniej ni si powrt ojca Hildy z Libanu. Ale do tego momentu wci pozostawa jeszcze tydzie. Czy sen Zofii by proroczy? Czy ojciec uwaa, e kiedy wrci do domu, to Zofia w jaki sposb take tu bdzie? Napisa, e spotka now koleank... Podczas jasnej jak soce, lecz trwajcej ledwie mgnienie oka wizji, Hilda poczua, e Zofia z ca pewnoci jest czym wicej ni tuszem z tamy maszyny do pisania. Ona istnieje naprawd.

OWIECENIE od sposobu, w jaki robi si igy, do sposobu odlewania armat... Gdy Hilda zacza czyta rozdzia o renesansie, usyszaa, e do domu wchodzi matka. Popatrzya na zegarek. Dochodzia czwarta. Matka wbiega po schodach na gr i zajrzaa do jej pokoju. - Nie bya w kociele? - Byam. - Ale... w co si ubraa? - Tak samo jak teraz. - W nocnej koszuli? - Mhm... Byam w kociele w. Marii. - Kociele w. Marii? - To stary redniowieczny koci z kamienia. - Hilda! Dziewczynka odoya segregator i spojrzaa na matk. - Zapomniaam o czasie, mamo. Bardzo mi przykro, ale widzisz, czytam co naprawd bardzo interesujcego. Matka nie moga powstrzyma umiechu. - To magiczna ksika - dodaa Hilda. - Dobrze ju, dobrze. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, Hildo. - Chyba ju nie mam siy na wicej ycze! - Ale ja przecie nie... Odpoczn chwil, a potem zrobi pyszny obiad. Udao mi si kupi truskawki. - Ja poczytam. Matka wysza, a Hilda znw wsadzia nos w segregator. Hermes prowadzi Zofi przez miasto. Na klatce schodowej domu, w ktrym mieszka Alberto, Zofia znalaza kolejn pocztwk z Libanu. Na stemplu bya data 15/6. Hilda dopiero teraz poja system dat: kartki datowane przed 15 czerwca byy kopiami pocztwek, ktre Hilda dostaa ju wczeniej. Ale te, ktre nosiy dzisiejsz dat, dostaa w segregatorze.

Kochana Hildo! Zofia idzie teraz do domu nauczyciela filozofii. Niedugo skoczy pitnacie lat, ale Ty miaa pitnaste urodziny ju wczoraj. A moe to dzisiaj, creczko? Jeli to dzisiaj, to pora musi ju by pna. Ale nasze zegarki nie zawsze chodz tak samo... Hilda czytaa, jak Alberto opowiada Zofii o epoce renesansu i nowej nauce, XVIIwiecznych racjonalistach i angielskich empirystach. Wzdrygaa si raz po raz, gdy dochodzia do nowych kartek z kolejnymi yczeniami, ktre ojciec wplt w opowiadanie. Gratulacje z okazji urodzin to wypaday z zeszytu z wypracowaniami, to pojawiay si po wewntrznej strome skrki banana, to znw wkraday si do komputera. Sprawienie, by Alberto przejzyczy si, nazywajc Zofi imieniem Hilda, nie kosztowao ojca ani odrobiny wysiku. Szczytem byo zmuszenie Hermesa, by powiedzia ludzkim gosem: Wszystkiego najlepszego, Hildo!. Hilda zgodzia si z Albertem, e ojciec posun si za daleko, porwnujc samego siebie z Bogiem i bosk opatrznoci. Ale waciwie to z kim si zgadzaa? Bo czy to nie ojciec woy oskarycielskie - a wic samooskarycielskie - sowa w usta Alberta? Dosza do wniosku, e porwnanie z Bogiem mimo wszystko miao jaki sens. Dla wiata Zofii ojciec by przecie niemal wszechmogcy. Kiedy Alberto rozpoczyna opowiadanie o Berkeleyu, Hilda bya tak samo spita jak Zofia. Co si teraz stanie? Od dawna ju wiadomo byo, e wydarzy si co niezwykego, gdy dojd do tego filozofa, ktry zaprzeczy istnieniu materialnego wiata poza ludzk wiadomoci. Hilda skorzystaa przecie z podpowiedzi w leksykonie. Zaczo si od tego, e stali przy oknie i ujrzeli wysany przez ojca Hildy samolot, ktry cign dug wstg z yczeniami. Jednoczenie zaczynay nadciga ciemne chmury. By albo nie by nie jest wic caym pytaniem. Pytanie take, czym jestemy. Czy jestemy prawdziwymi lud mi z krwi i koci? Czy nasz wiat sk ada si z prawdziwych rzeczy, czy te otacza nas wiadomo? Nic dziwnego, e Zofia zacza ogryza paznokcie. Hilda nigdy nie pada ofiar tego brzydkiego nawyku, ale w tej chwili ona tak e mia a niewyran min. A potem wpadli na to: ...dla nas t wol albo duchem, ktry jest przyczyn wszystkiego we wszystkim, moe by ojciec Hildy.

- Uwaasz, e on jest dla nas jak gdyby Bogiem? - Nieskromny. Powinien si wstydzi! - A co z sam Hild? - Ona jest anio em, Zosiu. - Anio em? - Hilda jest tym, do kogo zwraca si Duch. Po tym Zofia ucieka od Alberta i wybiega w burz. Czy to przypadkiem nie ta sama burza, ktra dzi w nocy przesza nad Bjerkely, zaledwie kilka godzin po tym, jak Zofia pdzia przez miasto? Jutro s moje urodziny, mylaa. Jakie to gorzkie, kiedy musi si przyzna akurat w przededniu pitnastych urodzin, e ycie jest tylko snem. To tak jakby si nio, e wygrao si milion, a potem nagle tu przed odebraniem wielkiej nagrody zrozumiao si, e to by sen. Zofia biega przez zalane deszczem boisko. Wkrtce dostrzega, e z przeciwka biegnie ku niej jaka kobieta. Poznaa matk. W miasto raz za razem trafiay wcznie byskawic. Kiedy si spotkay, matka mocno j przytulia. - Co si z nami dzieje, moje dziecko? - Nie wiem - Zofia wybuchna paczem. - To wszystko jest jak zy sen. Hilda poczua, e zwilgotniay jej oczy. To be or not to be - that is the question. Rzucia segregator na ko i wstaa. Zacza chodzi po pokoju tam i z powrotem, tam i z powrotem. W kocu stana przed mosinym lustrem i wpatrywaa si w swoje odbicie a do chwili, gdy matka zawoaa j na obiad. Kiedy rozlego si pukanie do drzwi, Hilda nie mia a pojcia, jak dugo tak stoi nieruchomo. Miaa za to pewno, cakowit pewno, e ta w lustrze mrugna obojgiem oczu. Podczas obiadu staraa si by wdzicznym dzieckiem witujcym urodziny, ale Zofia i Alberto przez cay czas nie schodzili jej z myli. Co si z nimi stanie teraz, kiedy wiedz ju, e to ojciec Hildy decyduje o wszystkim? Chocia, czy naprawd wiedz? Jak mog wiedzie cokolwiek? To przecie tylko uuda. To

przecie tylko ojciec udaje, e oni wiedz. Ale i tak problem pozostawa: poniewa Zofia i Alberto wiedzieli, jak to wszystko si skada, w pewnym sensie znaleli si u kresu drogi. O may wos nie zakrztusia si sporym kawakiem ziemniaka, kiedy przyszo jej do gowy, e by moe to samo dotyczy take jej wasnego wiata. Ludzie posuwaj si coraz dalej w odkrywaniu i poznawaniu praw przyrody. Czy historia moe toczy si dalej po tym, gdy ostatnie elementy amigwki filozofii i nauki znajd swoje miejsce? Czy ludzie zbliaj si do kresu dziejw? Czy jest zwizek midzy rozwojem myli i nauki a efektem cieplarnianym i wypalonymi lasami tropikalnymi? Moe nazwanie denia czowieka do poznania grzesznym upadkiem nie byo wcale takie gupie? Zagadnienie to byo tak wielkie i tak przeraajce, e Hilda staraa si o nim zapomnie. Z pewnoci zrozumie wicej, gdy bdzie po prostu dalej czyta prezent urodzinowy od ojca. - Powiedz mi, czego jeszcze chcesz - zapiewaa matka, kiedy ju zjady lody z woskimi truskawkami. - Bdziemy robi dokadnie to, na co w tej chwili masz najwiksz ochot. - Wiem, e to moe zabrzmie dziwnie, ale mam najwiksz ochot czyta dalej prezent od tatusia. - Nie pozwl tylko, by cakiem namiesza ci w gowie. - Na pewno nie zamiesza. - W czasie Derricka moemy zje pizz... - Moe i tak... Hilda zacza my le o tym, jak Zofia rozmawiaa ze swoj matk. Chyba ojciec nie wplt matki Hildy w t drug matk? Na wszelki wypadek postanowia nie mwi o biaych krlikach wycignitych z cylindra wszechwiata, a w kadym razie nie dzisiaj. - Wiesz co? - zagadna, majc zamiar wsta od stou. - Co takiego? - Nie mog znale swojego zotego krzyyka. Matka popatrzya na ni z tajemniczym byskiem w oku. - Kilka tygodni temu znalazam go na pomocie. Musiaa go tam zostawi, panno zawieruszalska! - Mwia o tym tacie? - Nie pamitam. Chocia, chyba tak... - Gdzie jest krzyyk?

Matka wstaa, eby przynie swoj szkatuk z biuteri. Hilda usyszaa okrzyk zdziwienia dobiegajcy z sypialni. Wkrtce matka wrcia do salonu. - Wiesz, akurat w tym momencie nie mog go znale. - Tak przypuszczaam. Uciskaa matk i biegiem wrcia do pokoiku na poddaszu. Nareszcie, teraz bdzie moga czyta dalej o Zofii i Albercie. Uoya si na ku tak jak przedtem, z cikim segregatorem na kolanach. Nastpnego ranka Zofia obudzia si, gdy matka wesza do jej pokoju. Matka przyniosa tac pen prezentw, a w butelk po oranadzie wetkna norwesk flag. - Wszystkiego najlepszego, Zosiu! Zofia przetara oczy, odpdzajc sen. Staraa si przypomnie sobie wszystko, co wydarzyo si wczoraj. Ale w gowie miaa jakby rozsypane kawaki puzzle. Jednym z kawakw by Alberto, innym Hilda i major, jeszcze inne to Berkeley i Bjerkely. Najbardziej tajemniczym ze wszystkich kawakw bya gwatowna burza. Zofia przeya zaamanie nerwowe. Matka wytara j rcznikiem i zwyczajnie pooya do ka z kubkiem gorcego mleka z miodem. Dziewczynka zasna, ledwie przyoya gow do poduszki. - Myl, e yj - oznajmia, nieco od rzeczy. - Oczywicie, e yjesz. I koczysz dzisiaj pitnacie lat. - Pewna jeste? - Owszem, cakowicie pewna. Czy matka moe nie wiedzie, kiedy urodzio si jej jedyne dziecko? 15 czerwca 1975 roku... o p do drugiej, Zosiu. To bya najszczliwsza chwila w moim yciu. - Jeste pewna, e to wszystko nie jest tylko snem? - W kadym razie musi to by do przyjemny sen: obudzi si na bueczki, lemoniad i prezenty urodzinowe. Ustawia tac z prezentami na krzele i na chwil wysza z pokoju. Wrcia z kolejn tac, tym razem z bueczkami i lemoniad. Ustawia j w nogach ka Zofii. Teraz nastpi ju zwyky urodzinowy poranek, peen rozpakowywania prezentw i wspomnie sigajcych pierwszych blw porodowych pitnacie lat temu. Od matki Zofia dostaa rakiet tenisow. Nigdy nie graa w tenisa, ale o kilka minut drogi od ulicy Koniczynowej by odkryty kort. Ojciec przesa mini-telewizor poczony z radiem. Ekran nie by wikszy od zwykej fotografii. Dosta a te podarunki od starych ciotek i przyjaci rodziny.

Po pewnym czasie matka zapytaa: - Mylisz, e nie powinnam dzisiaj i do pracy? - Nie, a dlaczego? - Wczoraj bya kompletnie oszoomiona. Jeli to potrwa duej, myl, e powinnymy zamwi wizyt u psychologa. - Daj spokj! - Czy to tylko burza, czy take ten Alberto? - A co z tob? Krzyczaa: Co si z nami dzieje, moje dziecko. - Mylaam o tym, e zacza si wczy po miecie i spotyka z dziwnymi ludmi. Moe to moja wina... - Nie jest niczyj win, e w wolnym czasie przerabiam krtki kurs filozofii. Id do pracy. Mamy si spotka w szkole o dziesitej. Tylko rozdanie wiadectw i poegnalny poczstunek. - Wiesz, jakie bdziesz miaa stopnie? - Na pewno wicej pitek ni na semestr. Wkrtce po wyjciu matki rozdzwoni si telefon. - Zofia Amundsen. - Mwi Alberto. - Ooo... - Major wczoraj nie szczdzi prochu. - Nie wiem, o co ci chodzi. - O burz, Zosiu. - Nie wiem, w co mam wierzy. - To najprzedniejsza cnota prawdziwego filozofa. Dumny jestem, e tak wiele si nauczya w tak krtkim czasie. - Boj si, e nic nie jest rzeczywiste. - Okrelane jest to jako lk egzystencjalny i z reguy bywa tylko etapem do nowego poznania. - Chyba potrzebna mi jest krtka przerwa w kursie. - Tak duo ab jest w twoim ogrodzie? Zofia zacza si mia. Alberto mwi dalej: - Myl, e raczej powinnimy kontynuowa. A przy okazji, wszystkiego najlepszego. Musimy skoczy kurs przed noc witojask. To nasza ostatnia nadzieja.

- Ostatnia nadzieja na co? - Siedzisz wygodnie? Potrzebuj troch czasu. - Owszem, do wygodnie. - Pamitasz Kartezjusza? - Myl, wic jestem. - W naszym metodycznym zwtpieniu absolutnie nie mamy w tym momencie czego si trzyma. Nie wiemy nawet, czy mylimy. By moe okae si, e jestemy myl, a to zupenie co innego ni myle samemu. Mamy powody, by przypuszcza, e jestemy wymyleni przez ojca Hildy i stanowimy tylko rozrywk urodzinow dla crki majora z Lillesand. Suchasz mnie? - Tak... - Ale wobec tego wszystko sobie przeczy. Jeli jestemy wymy leni, to nie mamy prawa w cokolwiek wierzy. W takiej sytuacji caa ta rozmowa telefoniczna jest czyst fantazj. - I wtedy nie mamy ani odrobiny wolnej woli. Major planuje wszystko, co mwimy i robimy. Rwnie dobrze wic moemy odoy suchawki. - Nie, zbytnio upraszczasz. - Wyjanij! - Czy sdzisz, e czowiek planuje wszystko, o czym ni? Owszem, moe by prawd, e ojciec Hildy zdaje sobie spraw ze wszystkiego, co robimy. Ucieczka od jego wszechwiedzy moe okaza si rwnie trudna jak ucieczka przed wasnym cieniem. Ale - i wanie w zwizku z tym zaczem opracowywa pewien plan - nie jest wcale pewne, e major z gry postanowi o wszystkim, co si bdzie dziao. Moliwe, e czasem podejmuje decyzj dopiero w ostatniej chwili, w momencie tworzenia. Wanie w takich momentach mamy szans wykaza si odrobin wasnej inicjatywy i pokierowa tym, co mwimy i mylimy. Nasza inicjatywa ograniczona bdzie, rzecz jasna, do impulsw niezmiernie sabych w porwnaniu z haaliwymi posuniciami majora. Jestemy co prawda bezbronni wobec natrtnych okolicznoci zewntrznych, takich jak mwice psy, samoloty ze wst gami, wiadomoci w bananie i burze z piorunami na zamwienie. Ale nie mo emy wykluczy, e w pewnym, niewielkim zakresie mamy woln wol. - Jak to moliwe? - W naszym maym wiecie major jest oczywicie wszechmogcy. Ale musimy prbowa y tak, jakby to bya nieprawda. - Chyba rozumiem, o czym mylisz.

- Caa sztuka polega na tym, eby udao nam si chykiem zrobi co cakowicie samodzielnie, co, czego nawet major nie mgby odkry. - Jak to moliwe, jeli nie istniejemy? - A kto powiedzia, e nie istniejemy? Pytanie nie brzmi, czy jestemy, lecz czym jestemy i kim. Choby si nawet miao okaza, e jestemy zaledwie impulsami w rozdwojonej wyobrani majora, nie odbiera nam to wcale naszej odrobiny egzystencji. - Ani te naszej wolnej woli? - Pracuj nad t spraw, Zosiu. - Ale przecie tego, e pracujesz nad t spraw, ojciec Hildy musi by take a do blu wiadomy. - Oczywicie. Ale on nie zna samego planu. Prbuj znale Archimedesowy punkt oparcia. - Archimedesowy? - ARCHIMEDES by uczonym okresu hellenizmu. Powiedzia: Dajcie mi punkt oparcia, a porusz Ziemi. Taki wanie punkt musimy znale, by wyrwa si z wewntrznego wszechwiata majora. - To bdzie miae posunicie. - Ale nie uda nam si wymkn, dopki nie uporamy si z caym kursem filozofii. Do tego czasu on bdzie nas zbyt mocno trzyma. Najwyraniej postanowi, e przeprowadz ci przez stulecia a do naszych czasw. Ale mamy przed sob zaledwie kilka dni, zanim on wsidzie do samolotu gdzie na Bliskim Wschodzie. Jeli nie zdoamy uwolni si od jego lepkiej wyobrani, zanim przybdzie do Bjerkely, to jestemy straceni. - Przeraasz mnie... - Najpierw musz ci poda wszystkie najwaniejsze informacje o francuskim owieceniu. Pniej w oglnym zarysie musimy omwi Kanta, zanim zabierzemy si za romantyzm. Dla nas dwojga szczeglnie istotnym elementem uk adanki bdzie Hegel. Bdziemy si te musieli przyjrze, jak Kierkegaard rozprawia si z filozofi heglowsk. Nie unikniemy te kilku sw o Marksie, Darwinie i Freudzie. Jeli zdymy z paroma kocowymi uwagami na temat Sartrea i egzystencjalizmu, plan mo e zosta wdroony w ycie. - To sporo jak na jeden tydzie. - Dlatego musimy zacz od razu. Czy moesz przyj? - Musz i do szkoy. Bdzie poegnalny poczstunek i rozdanie wiadectw.

- Zrezygnuj z tego! Jeli jestemy czyst wiadomoci, to zud jest, e oranada i sodycze bd miay jakikolwiek smak. - Ale wiadectwo... - Zosiu, albo yjesz w niesamowitym wszechwiecie, na malusiekiej planecie w jednej z wielu setek miliardw galaktyk, albo jeste tylko kilkoma elektromagnetycznymi impulsami w wiadomoci jakiego majora. I ty mwisz o wiadectwie! Powinna si wstydzi! - Sorry. - Ale dobrze, id do szkoy, spotkamy si pniej. Gdyby posza na wagary w ostatni dzie przed wakacjami, mogoby to mie zy wpyw na Hild. Ona na pewno pjdzie do szko y, chocia s jej urodziny, bo ona przecie jest anio em. - Dobrze, przyjd zaraz po szkole. - Moemy si spotka w Chacie Majora. - W Chacie Majora? ...klik... Hilda opucia segregator na kolana. Ojciec mia wyrzuty sumienia, poniewa ona opucia ostatni dzie szkoy. Co za chytrus! Przez chwil zastanawiaa si, jaki plan moe wyklu si w gowie Alberta. Moe zajrze na ostatni stron? Nie, to by byo oszustwo, lepiej jak najszybciej po prostu czyta dalej. Bya przekonana, e w pewnym istotnym punkcie Alberto ma racj. Owszem, prawd byo, e ojciec Hildy ma wgld w to, co dzieje si z Zofi i Albertem. Ale kiedy siedzia i pisa, z pewnoci nie przewidywa wszystkiego, co nastpi. Moe w popiechu napisa co, co odkryje dopiero po dugim czasie? Wanie w takim momencie nieuwagi Zofia i Alberto mieli pewn wolno. I znw Hild ogarno bliskie pewnoci uczucie, e Zofia i Alberto naprawd istniej. Cho powierzchnia morza jest cakiem spokojna, nie znaczy to wcale, e w gbinie nic si nie dzieje, pomylaa. Ale dlaczego tak my laa? Nie bya to w kadym razie my l, ktra poruszaa si po powierzchni wody.

W szkole nie byo koca haaliwym yczeniom dla Zofii z okazji urodzin. By moe fakt, e powicano jej a tyle uwagi, wynika z oglnego podniecenia wywo anego wiadectwami i butelkami z oranad. Kiedy tylko przebrzmiay sowa nauczyciela yczcego im weso ych wakacji i pozwolono im odej, Zofia jak strzaa pomkna do domu. Jorunn prbowaa j zatrzyma, ale Zofia odkrzykna tylko, e bardzo si spieszy. W skrzynce na listy znalaz a dwie kartki z Libanu. Na obu widnia napis HAPPY BIRTHDAY - 15 YEARS. Byy to kupione w sklepie kartki z gotowym nadrukiem. Jedna z nich zaadresowana bya do Hildy Moller Knag, c/o Zofia Amundsen.... Ale druga bya osobicie dla Zofii. Obie ostemplowano: Batalion ONZ, 15 czerwca. Zofia przeczytaa najpierw kartk adresowan do siebie: Droga Zosiu Amundsen! Dzisiaj Tobie take nale si yczenia z okazji urodzin. Wszystkiego najlepszego, Zosiu. Bardzo dzikuj za wszystko, co dotychczas zrobia dla Hildy. Serdeczne pozdrowienia, Albert Knag, major Zofia nie bardzo wiedziaa, jak ma zareagowa na to, e ojciec Hildy nareszcie przysa kartk take i dla niej. Na swj sposb byo to wzruszajce. Na kartce do Hildy napisano: Kochana Hilduniu! Nie wiem, jaki jest dzie i jaka pora dnia w Lillesand, ale jak ju wspomniaem, nie ma to wikszego znaczenia. O ile Ci dobrze znam, nie spni si z ostatnimi, a ju na pewno przedostatnimi yczeniami std. Ale ty te nie sied za dugo! Alberto niedugo opowie o ideach francuskiego owiecenia. Skoncentruje si na nastpujcych siedmiu punktach: 1. Bunt przeciw autorytetom 2. Racjonalizm 3. Idea owiecenia 4. Optymizm 5. Powrt do natury 6. Zhumanizowane chrzecijastwo 7. Prawa czowieka

Najwyraniej nadal mia na nich oko. Zofia otworzya kluczem drzwi domu i pooya wiadectwo z samymi pitkami na kuchennym stole. Potem wymkna si przez ywopot i pobiega do lasu. Znw musiaa przeprawi si odzi przez mae jeziorko. Kiedy znalaza si po drugiej stronie, Alberto siedzia ju na schodku. Da jej znak, by zaja miejsce ko o niego. Pogoda bya adna, ale od wody cigno chodem, jakby jeszcze nie dosza do siebie po nocnej burzy. - Od razu przystpujemy do dziea - oznajmi Alberto. - Po Humie nastpnym wielkim twrc caego systemu filozoficznego by Niemiec, KANT. Ale i Francja w osiemnastym wieku wydaa wielu wybitnych mylicieli. Moemy powiedzie, e filozoficzny punkt cikoci Europy w pierwszej po owie osiemnastego wieku znajdowa si w Anglii, w poowie osiemnastego wieku we Francji, a pod koniec stulecia w Niemczech. - Czyli przejcie od zachodu na wschd. - Owszem. Szybko przedstawi ci niektre my li wsplne dla francuskich filozofw owiecenia. Chodzi tu o takie wane nazwiska, jak MONTESKIUSZ, WOLTER, ROUSSEAU, i wielu innych. Skoncentrujemy si na siedmiu wanych punktach. - Dzikuj, znam je doskonale. Zofia podaa mu kartk od ojca Hildy. Alberto westchn ciko. - Mg sobie tego oszczdzi... Pierwsze haso brzmi wic: Bunt przeciw autorytetom. Wielu francuskich filozofw owiecenia odwiedzao Angli, ktra pod wieloma wzgldami jawia im si jako bardziej wolnomylicielska ni ich wasna ojczyzna. Fascynowaa ich angielska nauka, a zwaszcza Newton i jego uniwersalna fizyka. Zainspirowaa ich take angielska filozofia, szczeglnie Locke i jego filozofia polityki. Po powrocie do Francji stopniowo podejmowali walk z dawnymi autorytetami. Przyjmowali sceptyczn postaw wobec wszystkich odziedziczonych prawd. Uwaali, e kady czowiek powinien samodzielnie szuka odpowiedzi na wszystkie pytania. Inspirujce byy dla nich take pogldy Kartezjusza. - Bo on chcia przecie budowa wszystko od podstaw. - No wanie. Bunt przeciw autorytetom zwrci si szczeglnie przeciw wadzy Kocio a, krla i szlachty. Instytucje te w osiemnastym wieku byy o wiele potniejsze we Francji ni w Anglii. - A potem wybucha rewolucja.

- Tak w 1789 roku. Ale nowe idee pojawiy si wczeniej. Nastpnym punktem jest racjonalizm. - Sdziam, e racjonalizm umar z Humeem. - Sam Hume zmar dopiero w roku 1776, okoo dwadziecia lat po Monteskiuszu i zaledwie dwa lata przed Wolterem i Rousseau. Wszyscy trzej odwiedzali Angli i dobrze znali filozofi Lockea. Pamitasz pewnie, e Locke nie by wcale konsekwentnym empiryst. Uwaa na przykad, e zarwno wiara w Boga, jak i pewne normy moralne s waciwociami ludzkiego rozumu. Pogld ten stanowi rwnie trzon francuskiej filozofii owiecenia. - Powiedziae te, e Francuzi zawsze byli wikszymi racjonalistami od Anglikw. - Rnica ta ma swe korzenie jeszcze w redniowieczu. Anglik mwi common sense zdrowy rozsdek, Francuz w zblionym znaczeniu uywa sowa evidence. Zwrot angielski mona przetumaczy dosownie jako wsplne dowiadczenie, za francuski jako oczywisto - a wic co, co podpowiada rozum. - Rozumiem. - Podobnie do staroytnych humanistw - takich jak Sokrates i stoicy - wikszo filozofw owiecenia niezomnie wierzya w potg ludzkiego rozumu. Byo to tak uderzajce, e czsto epok francuskiego owiecenia nazywa si po prostu okresem racjonalizmu. Nowe nauki przyrodnicze niezbicie dowodziy, e przyroda urzdzona jest rozumnie. Filozofowie owiecenia upatrywali swe zadanie w okreleniu podstaw moralnoci, religii i etyki zgodnej z niezmiennym rozumem czowieka. To doprowadzio ich do idei owiecenia. - To ju trzeci punkt. - Naleao nie kaganek owiaty szerokim rzeszom ludu, taki by warunek, by mogo powsta lepsze spo eczestwo. Uwaano, e ndza i ucisk powodowane s niewiadomoci i przesdami. Dlatego wanie wiele uwagi powicono wychowaniu dzieci i ludu. Nic dziwnego, e pedagogika jako nauka wywodzi si z epoki owiecenia. - Tak wic system szkolnictwa narodzi si w redniowieczu, a pedagogika w owieceniu. - Mona to tak uj. Pomnikiem myli owieceniowej, co zreszt jest typowe, by wielki leksykon. Myl tu o tak zwanej Encyklopedii, ktra w 28 tomach ukazaa si w latach 1751 - 1772 przy udziale wszystkich wielkich filozofw owiecenia. Jest tu wszystko mwiono - od sposobu, w jaki robi si ig, do sposobu odlewania armaty. - Nastpnym punktem by optymizm.

- Czy moesz by tak dobra i odoy t kartk na czas, kiedy mwi? - Przepraszam. - Filozofowie owiecenia uznali, e gdy rozum i wiedza zwyci, ludzko uczyni wielki krok naprzd. Nadejcie chwili, kiedy bezrozumno i niewiedza bd musiay ugi si przed owiecon ludzkoci, to tylko kwestia czasu. My l ta panowaa w Europie Zachodniej jeszcze pidziesit lat temu. Dzi nie jestemy ju tak przekonani, e kady rozwj ma tylko dobre strony. Ale krytyka cywilizacji zostaa przedstawiona ju przez francuskich filozofw owiecenia. - Moe powinni my byli ich usucha. - Dla niektrym hasem sta si powrt do natury. Za natur filozofowie owiecenia uwaali niemal to samo co rozum. Ludzki rozum jest bowiem dany przez natur, w przeciwiestwie do Kocio a i cywilizacji. Podkrelano, e ludzie natury czsto s zdrowsi i szczliwsi od Europejczykw, wanie dlatego, e nie s cywilizowani. Rousseau sformuowa haso powrotu do natury. Natura jest bowiem dobra i czowiek z natury jest dobry. Zo tkwi w spo eczestwie. Rousseau uwaa take, e dziecko powinno y w naturalnym stanie niewinno ci tak dugo, jak to moliwe. Mona powiedzie, e myl, i dziecistwo jest samoistn wartoci, wywodzi si z owiecenia. Wczeniej traktowano je tylko jako przygotowanie do dorosego ycia. Ale jestemy przecie ludmi i przeywamy swoje ycie na Ziemi, rwnie kiedy jestemy mali. - Ja te tak uwaam. - Naturaln naleao uczyni szczeglnie religi. - Co to miao znaczy? - Religi take naleao doprowadzi do zgodnoci z naturalnym rozumem czowieka. Walczono oto, co nazywamy zhumanizowanym pojmowaniem chrzecijastwa, co jest szstym punktem na naszej licie. Wielu byo w tym czasie konsekwentnych materialistw, ktrzy nie wierzyli w adnego Boga, stali wic na stanowisku ateistycznym. Wikszo jednak filozofw owiecenia uwaaa za nierozumne wyobraanie sobie wiata bez Boga. wiat by na to zbyt rozumnie urzdzony. Ten sam pogld wyraa na przykad Newton. Podobnie za rozsdn uwaano wiar w niemiertelno duszy. Tak jak dla Kartezjusza pytanie, czy czowiek ma niemierteln dusz, byo raczej kwesti rozumu ni wiary. - To wanie jest troch dziwne. Dla mnie to typowy przykad czego, w co mona jedynie wierzy, a czego nie mona wiedzie.

- Ale te i nie yjesz w osiemnastym wieku. Zdaniem filozofw o wiecenia chrzecijastwo naleao oczyci ze wszystkich nie dajcych si obj rozumem dogmatw czy prawd wiary, ktre przez ca histori Kocioa dopisywano do nauki goszonej przez Jezusa. - Zgadzam si z tym. - Wielu wyznawao take deizm. - Wyjanij! - Deizm to pogld, zgodnie z ktrym Bg stworzy wiat dawno, dawno temu, ale pniej si wiatu nie objawia. W ten sposb Bg zosta zredukowany do istoty najwyszej, ktra daje si pozna ludziom jedynie przez natur i jej prawa, a wic nie objawia si w sposb nadprzyrodzony. Takiego filozoficznego Boga spotykamy take u Arystotelesa. Dla niego Bg jest pierwsz przyczyn wiata, pierwszym poruszajcym. - Zosta jeszcze tylko jeden punkt, prawa czowieka. - Ostatni, ale by moe najwaniejszy. Oglnie mona powiedzie, e francuska filozofia owiecenia bya nastawiona bardziej praktycznie ni filozofia angielska. - Ponosili konsekwencje swojej filozofii i dzia ali wed ug jej zaoe? - Tak. Francuscy filozofowie owiecenia nie zadowalali si teoretycznym okreleniem miejsca czowieka w spo eczestwie. Aktywnie walczyli o to, co nazywali naturalnymi prawami obywateli. Przede wszystkim chodzio o walk z cenzur, czyli o wolno sowa. Zarwno w dziedzinie religii, moralno ci, jak i polityki, kady cz owiek powinien mie zapewnione prawo do swobody my li i swobodnego wyraania opinii. Walczono take o zniesienie niewolnictwa i bardziej humanitarne traktowanie przestpcw. - Sdz, e podpisaabym si pod wikszoci tych postulatw. - Zasada poszanowania godnoci czowieka przeksztacia si wreszcie w Deklaracj praw czowieka i obywatela przyjt przez francuskie zgromadzenie narodowe w roku 1789. Deklaracja bya jedn z wanych podstaw konstytucji norweskiej uchwalonej w 1814. - Ale nadal wielu ludzi musi walczy o te prawa. - Niestety, to prawda. Ale filozofowie owiecenia pragnli ustali pewne prawa nalene wszystkim ludziom po prostu z racji tego, e urodzili si ludmi. To wanie mieli na myli mwic o naturalnych prawach. Nadal czsto mwimy o prawie naturalnym, ktre moe pozostawa w sprzecznoci ze stanowionymi prawami danego kraju. Cigle syszymy, e pojedynczy ludzie albo cae grupy ludnoci powouj si na to naturalne prawo, buntujc si przeciw bezprawiu, niewoli i uciskowi. - A co z prawami kobiet?

- Rewolucja w roku 1789 ustalia wiele praw, ktre miay dotyczy wszystkich obywateli. Ale przez obywatela rozumiano waciwie mczyzn. Jednak wanie podczas rewolucji francuskiej widzimy pierwsze przykady walki o prawa kobiet. - Najwyszy czas. - Ju w roku 1787 jeden z filozofw owiecenia, CONDORCET, wyda prac o prawach kobiet. Uwaa, e kobiety maj te same prawa naturalne co mczyni. Podczas rewolucji 1789 roku kobiety bardzo aktywnie uczestniczyy w walce przeciwko staremu, feudalnemu porzdkowi spo ecznemu. To wanie kobiety na przykad prowadziy demonstracje, ktre w kocu zmusiy krla, by opuci paac w Wersalu. W Paryu powstao wiele grup kobiecych. Oprcz dania takich samych uprawnie politycznych jak dla mczyzn, wysuwano rwnie postulaty zmian prawa o zawieraniu maestw i poprawy socjalnych warunkw kobiet. - Czy otrzymay te prawa? - Nie. Jak wiele razy pniej, problem praw kobiet wypyn z zwizku z rewolucj. Ale gdy tylko wszystko uspokoio si w nowym systemie, wprowadzono z powrotem dawne porzdki spo eczestwa mczyzn. - Typowe. - Jedn z tych, ktre walczyy o prawa kobiet podczas rewolucji francuskiej, by OLYMPE DE GOUGES. W roku 1791 - a wic dwa lata po rewolucji - ogosia deklaracj praw kobiet. Deklaracja praw obywateli nie zawiera a adnego artykuu o naturalnych prawach kobiet. Olympe de Gouges daa dla nich tych samych uprawnie, jakie posiadali mczyni. - I jak jej poszo? - Zostaa zgadzona w roku 1793. W tyme roku zakazano kobietom wszelkiej politycznej dziaalnoci. - Och! - Dopiero w XIX wieku walka o wyzwolenie kobiet ruszya ca par, obejmujc zarwno Francj, jak i wikszo Europy. Stopniowo te zacza wydawa owoce. Ale na przykad w Norwegii kobiety otrzymay prawo wyborcze dopiero w roku 1913. A w wielu krajach kobiety nadal o nie walcz. - Mog liczy na moje pene wsparcie. Alberto siedzia zapatrzony w jezioro. Po chwili milczenia rzek: - To ju najwidoczniej wszystko, co mia em powiedzie o filozofii owiecenia.

- Dlaczego najwidoczniej? - Nie czuj, by miao przyj co wicej. Kiedy wypowiada to zdanie, w jeziorze nagle co si zaczo dzia. Na samym rodku woda wysok fontann strzelia w gr. Wkrtce nad powierzchni wyonio si co wielkiego, obrzydliwego. - W morski! - zawo aa Zofia. Wstrtny stwr zakoysa si kilkakrotnie w przd i w ty, potem opad na dno i woda znw bya spokojna jak przedtem. Alberto tylko si odwrci. - Wejdmy do rodka. Oboje podnieli si i weszli do chatki. Zofia stana przed obrazami przedstawiajcymi Berkeleya i Bjerkely. Wskazaa na widoczek Bjerkely i powiedziaa: - Myl, e Hilda mieszka gdzie tu na tym obrazku. Midzy obrazkami wisiaa teraz take haftowana wstka. Wyszywane BRATERSTWO. Zofia odwrcia si do Alberta: - Czy to ty powiesie? Potrzsn gow, krzywic si ze smutkiem. Nagle Zofia dostrzega na peczce nad kominkiem kopert. Zaadresowano j Do Hildy i Zofii. Zofia natychmiast zrozumiaa, kto jest nadawc, ale nowoci byo, e zacz bra pod uwag take i j. Otworzya kopert i przeczytaa na gos: Kochane dziewczyny! Nauczyciel filozofii Zofii powinien take podkreli znaczenie, jakie miaa francuska filozofia owiecenia dla ideaw i zasad, na ktrych opiera si ONZ. Dwiecie lat temu haso Wolno, rwno, braterstwo przyczynio si do zjednoczenia francuskiej buruazji. Dzisiaj te same sowa musz zjednoczy cay wiat. Jak nigdy dotd wane jest, aby ludzko staa si jedn wielk rodzin. Nasi nastpcy to nasze wasne dzieci i wnuki. Jaki wiat odziedzicz po nas? Matka Hildy krzykna, e woya ju pizz do piekarnika, bo za dziesi minut zaczyna si Derrick. Hilda czua si po wszystkim, co przeczytaa, ca kowicie wykoczona. Od szstej przecie bya na nogach. literki ukaday si w napis: WOLNO, RWNO,

Postanowia powici reszt wieczoru na uczczenie pitnastych urodzin razem z matk. Najpierw jednak musiaa sprawdzi co w leksykonie. - Gouges... Nie. De Gouges? Nie, take nie. Moe Olympe de Gouges? Niestety. Leksykon Klubu Ksiki ani sowem nie wspomnia o kobiecie zgadzonej za polityczne zaangaowanie w spraw kobiet. Czy to nie skandaliczne? Bo chyba ojciec nie wymyli take i jej? Hilda zbiega na d po wikszy leksykon. - Musz tylko co sprawdzi - rzucia zdumionej matce. Zabraa ten tom leksykonu wydawnictwa Aschehoug, ktry obejmowa hasa od FOR do GR i pobiega do swego pokoju. Gouges...Jest! GOUGES Marie Olympe (1748-93), fr. pisarka, aktywna uczestniczka rewolucji francuskiej, m.in. autorka licznych dramatw i broszur dot. kwestii spo ecznych. Dziaaczka na rzecz wyzwolenia kobiet. 1791 wydaa Deklaracj praw kobiety. Stracona 1793 za obron Ludwika XVI i atakowanie Robespierrea (Lit. L. Laqur, Les Origines dufeminisme contemporain, 1990).

KANT ...niebo gwiadziste nade mn, prawo moralne we mnie... Dopiero okoo pnocy major Albert Knag zadzwoni do domu, by zoy Hildzie yczenia z okazji pitnastych urodzin. Telefon odebra a matka. - To do ciebie, Hildo. - Halo? - Mwi tatu. - Zwariowae? Ju prawie dwunasta. - Chciaem ci tylko zoy yczenia... - Robie to przez cay dzie. - ...ale chciaem zaczeka a dzie si skoczy. - Dlaczego? - Nie dostaa prezentu? - Dostaam. Bardzo dzikuj. - Nie drcz mnie. Co o nim mylisz? - Fantastyczny! Prawie nic dzisiaj nie jadam. - Musisz je. - Ale to takie pasjonujce. - Jak daleko dotara? Musisz mi to wreszcie powiedzie, Hildo. - Weszli do Chaty Majora, bo zacze ich drani wem morskim... - Owiecenie. - I Olympe de Gouges. - W takim razie a tak bardzo si nie pomyliem. - Jak to pomyliem? - Wydaje mi si, e zostay ju tylko jedne yczenia. Bdzie do nich melodia. - Przeczytam troch w ku przed snem. - Rozumiesz co z tego? - Wicej si nauczyam przez ten dzie ni... ni kiedykolwiek przedtem. To niewiarygodne, e nie upyna nawet doba od chwili, kiedy Zofia wrcia do domu ze szko y i znalaza pierwsz kopert. - To dziwne, jak niewiele potrzeba.

- Ale troch mi jej szkoda. - Mamy? - Nie, skd! Zofii. - Ooo... - Wszystko jej si pomieszao, biedaczce. - Ale przecie ona jest tylko... To znaczy... - Chcesz powiedzie, e jest tylko czym, co wymylie. - Co w tym rodzaju. - Ale ja myl, e Zofia i Alberto istniej. - Porozmawiamy, kiedy wrc do domu. - Dobrze. - I ycz ci nadal dobrego dnia. - Co powiedziae? - To znaczy dobrej nocy. - Dobranoc. P godziny pniej, kiedy Hilda pooya si, na dworze wci byo tak jasno, e moga popatrze na ogrd i na zatok. O tej porze roku nie robio si naprawd ciemno. Przez chwil bawia si myl, e znajduje si w rodku obrazu zawieszonego na cianie w maej lenej chatce. Czy mona wyjrze z tego obrazu na wiat, ktry jest poza nim? Przed snem postanowia przeczyta jeszcze cho par kartek z segregatora. Zofia odoya list ojca Hildy na p eczk nad kominkiem. - To z ONZ moe rzeczywicie by wane - powiedzia Alberto. - Ale nie podoba mi si, e si wcina w moje opowiadanie. - Nie przejmuj si tym a tak. - Postanowiem od tej chwili nie zwraca uwagi na te nadzwyczajne zjawiska, we morskie i temu podobne. Sidmy przy oknie, opowiem ci o Kancie. Na stoliczku midzy dwoma fotelami Zofia dostrzega par okularw. Zauwaya, e szka s czerwone. Czy to jakie specjalne okulary soneczne? - Dochodzi druga - stwierdzia. - Musz by w domu przed pit. Mama na pewno ma jakie plany zwizane z urodzinami. - To znaczy, e mam trzy godziny.

- Zaczynaj! - IMMANUEL KANT urodzi si w roku 1724 w rodzinie siodlarza w Krlewcu. Spdzi w tym wschodniopruskim miecie prawie cae ycie, a do mierci, a umar majc osiemdziesit lat. Odebra surowe religijne wychowanie. Na ksztat filozofii Kanta bez wtpienia wywary wpyw jego przekonania chrzecijaskie. Podobnie jak Berkeley, Kant chcia ratowa podstawy wiary chrze cijaskiej. - O Berkeleyu nasuchaam si ju do, dzikuj bardzo. - Kant, jako jedyny wrd filozofw, o ktrych do tej pory mwilimy, by zatrudniony na uniwersytecie w roli profesora filozofii. By zawodowym filozofem. - Zawodowy filozof? - Sowa filozof uywa si dzisiaj w dwch nieco rnicych si od siebie znaczeniach. Filozof to przede wszystkim kto, kto stara si sformuowa wasne odpowiedzi na pytania filozoficzne. Ale filozof to take kto, kto jest ekspertem z dziedziny historii filozofii i wcale nie musi koniecznie tworzy wasnych systemw. - I Kant by wanie takim zawodowym filozofem. - I tym, i tym. Gdyby by tylko profesorem, a wic znawc pogldw innych mylicieli - nie zajby miejsca w historii filozofii. Ale wane jest rwnie, by pamita, e Kant doskonale orientowa si w poprzedzajcej go tradycji filozoficznej. Dobrze zna pogldy zarwno Kartezjusza i Spinozy, jak empirystw, Lockea, Berkeleya i Humea. - Prosiam ci, eby nie wspomina wicej o Berkeleyu. - Jak pamitamy, racjonalici uwaali, e podstawa wszelkiego ludzkiego poznania tkwi w ludzkiej wiadomoci. Pamitamy take twierdzenie empirystw, e wszelka wiedza o wiecie pochodzi ze zmysw. Hume wskaza ponadto, e istniej wyrane granice tego, jakie wnioski moemy wysnu z naszych postrzee zmysowych. - Z kim zgadza si Kant? - Uwaa, e obie strony maj nieco racji, lecz by zdania, e obie take troch si myl. Wszyscy szukali odpowiedzi na jedno pytanie: co moemy wiedzie o wiecie. Po Kartezjuszu zaoenie filozofw byo wsplne. Wskazywano dwie moliwoci: albo wiat jest dokadnie taki, jakim postrzegamy go dziki zmysom, albo te taki, jakim rysuje si w naszym rozumie. - A jakie byo zdanie Kanta? - Kant uwaa, e zarwno zmysy, jak i rozum odgrywaj wan rol w procesie poznawania wiata. Uwaa jednak, e racjonalici posunli si za daleko, przykadajc tak wielk wag do roli rozumu, a empiryci zbyt jednostronnie ufali tylko zmysom.

- Jeli nie podasz mi zaraz jakiego trafnego przykadu, bd to jedynie puste sowa. - W punkcie wyjcia Kant zgadza si z Humeem i empirystami, e caa nasza wiedza o wiecie pochodzi z dowiadcze uzyskanych za pomoc zmysw. Ale - i tu podaje rk racjonalistom - rwnie w naszym rozumie tkwi istotne waciwoci, majce wpyw na sposb, w jaki pojmujemy otaczajcy nas wiat. W rozumie ludzkim s wic waciwoci, biorce udzia w naszym pojmowaniu wiata. - Czy to mia by przykad? - Zrobimy raczej drobne wiczenie. We te okulary ze stolika, o tak. A teraz je za! Zofia wsadzia okulary na nos. Wszystko dooko a zabarwio si na czerwono. Jasne kolory zrobiy si jasnoczerwone, a ciemne - ciemnoczerwone. - Co widzisz? - Dokadnie to, co poprzednio, tyle e teraz wszystko jest czerwone. - To dlatego, e szka okularw wyznaczaj sposb, w jaki odbierasz rzeczywisto. Wszystko, co widzisz, pochodzi ze wiata zewntrznego, ale sposb, w jaki to postrzegasz, ma zwizek z okularami. Nie moesz przecie powiedzie, e wiat jest czerwony, cho tak wanie go widzisz. - Oczywicie, e nie. - Gdyby posza teraz do lasu albo do domu przy Zakrcie Kapitaskim, widziaaby wszystko dokadnie tak jak zawsze. Ale bez wzgldu na to, co by widziaa, i tak byoby to czerwone. - Owszem, dopki nie zdejm okularw. - I wanie tak, Zosiu, uwaa Kant - e w naszym rozumie tkwi pewne dyspozycje, ktre wywieraj wpyw na wszelkie nasze do wiadczenia. - O jakich dyspozycjach jest tu mowa? - Bez wzgldu na to, co widzimy, postrzegamy to przede wszystkim jako zjawiska w czasie i przestrzeni. Kant okreli czas i przestrze jako dwie formy ogldu czowieka. Podkrela, e te dwie formy poprzedzaj w naszej wiadomoci wszelkie dowiadczenie. Oznacza to, e zanim czego dowiadczymy, moemy z gry zaoy, e postrzeemy to jako zjawisko w czasie i przestrzeni. Nie potrafimy bowiem zdj okularw rozumu. - Uwaa, e postrzeganie rzeczy w czasie i przestrzeni jest cech wrodzon? - W pewien sposb tak. To, co widzimy, zaley od tego, czy yjemy w Indiach czy na Grenlandii. Ale wszdzie postrzegamy rzeczywisto jako zbir procesw zachodzcych w czasie i przestrzeni. To co, co moemy stwierdzi z gry. - Ale czy czas i przestrze nie jest czym, co istnieje poza nami?

- Nie, zdaniem Kanta czas i przestrze s wanie czci konstytucji czowieka. Czas i przestrze to waciwoci naszego rozumu, a nie waciwoci wiata. - To cakiem nowe spojrzenie. - wiadomo czowieka nie jest wic biern tablic, ktra jedynie przyjmuje wraenia zmysowe z zewntrz. Ona je od razu formuje. wiadomo ma wpyw na nasze pojmowanie wiata. Moesz porwna to z sytuacj, gdy wlewasz wod do szklanego dzbana. Woda ukada si zgodnie z ksztatem dzbanka. Podobnie nasze wraenia zmysowe dopasowuj si do naszych form zmys owoci. - Chyba ju rozumiem. - Kant twierdzi, e nie tylko wiadomo dopasowuje si do rzeczy, lecz take rzeczy dopasowuj si do wiadomoci. Sam Kant okrela to jako przewrt kopernikaski w dziedzinie ludzkiego poznania. Bo by to zupenie nowy sposb mylenia, tak radykalnie rnicy si od starego, jak kopernikaska teoria, e Ziemia kry wok Soca, od teorii geocentrycznej. - Rozumiem teraz, o co mu chodzio, gdy mwi, e zarwno racjonalici, jak i empiryci mieli po trosze racj. Racjonalici w pewnym sensie zapomnieli o znaczeniu dowiadczenia, a empiryci przymknli oczy na wp yw naszego rozumu na postrzeganie wiata. - I sama przyczynowo, ktrej zdaniem Humea czowiek nie moe dowiadczy, jest wedug Kanta czci ludzkiego rozumu. - Wyjanij! - Pamitasz, e Hume twierdzi, i to tylko nasze przyzwyczajenie sprawia, e dostrzegamy konieczny zwizek przyczynowy we wszystkich procesach zachodzcych w przyrodzie. Zdaniem Humea nie moemy postrzec zmys ami, e to czarna kula bilardowa jest przyczyn ruchu biaej. Dlatego te nie moemy udowodni, e czarna kula zawsze wprawi w ruch bia. - To pamitam. - Ale wanie to, czego zdaniem Humea nie moemy udowodni, Kant uwaa za cech ludzkiego rozumu. Przyczynowo dziaa zawsze i wszdzie po prostu dlatego, e ludzki rozum postrzega wszystko, co si dzieje, jako zwizek przyczyny i skutku. - I znw byabym raczej skonna przypuszcza, e zasada przyczynowoci tkwi w przyrodzie, a nie w nas, ludziach. - Kant uwaa, e na pewno w nas. W pewnym sensie zgadza si z Humeem, e nie moemy mie pewnoci co do tego, jaki jest wiat sam w sobie. Moemy wiedzie jedynie,

jaki jest dla mnie - czyli dla wszystkich ludzi. Przeprowadzone przez Kanta oddzielenie das Ding an sich od das Dingfur mich jest jego najwaniejszym wkadem w filozofi. - Nie jestem a tak obkuta z niemieckiego. - Kant wprowadzi istotny podzia midzy rzecz w sobie a rzecz dla mnie. Nigdy nie moemy osign pewnej wiedzy o rzeczy samej w sobie. Wiemy tylko, jak rzeczy nam si ukazuj. Natomiast moemy z gry, przed jakimkolwiek dowiadczeniem, powiedzie, jak rzeczy bd postrzegane przez ludzki rozum. - Naprawd moemy? - Zanim wyjdziesz rano z domu, nie moesz wiedzie, co tego dnia zobaczysz czy przeyjesz. Ale moesz by pewna, e to, co zobaczysz i przeyjesz, zostanie postrzeone jako zdarzenie w czasie i przestrzeni. Moesz poza tym by pewna, e dziaa zasada przyczynowoci, dlatego po prostu, e nosisz j w sobie jako cz swojej wiadomoci. - Ale mogliby my zosta stworzeni inaczej? - Tak, mogliby my mie cakiem inny aparat zmysw. Moglibymy mie take inne poczucie czasu i inne poczucie przestrzeni. Poza tym moglibymy zosta stworzeni tak, e nie doszukiwalibymy si przyczyn otaczajcych nas zdarze. - Podasz mi jaki przykad? - Wyobra sobie, e w pokoju na pododze ley kot. Nagle do izby wtacza si pieczka. Jak mylisz, co zrobi wtedy kot? - Prbowaam tego wielokrotnie. Kot pobiegnie za pieczk. - Dobrze. A wyobra sobie, e to ty siedzisz w pokoju na miejscu kota. Jeli nagle zauwaysz toczc si pieczk, to te od razu za ni pobiegniesz? - Przede wszystkim odwrc si, eby sprawdzi, skd wzia si ta pieczka. - Tak, poniewa jeste czowiekiem, pragniesz koniecznie dotrze do przyczyn kadego zdarzenia. Wizanie zdarze w zwizki przyczynowe jest wic czci twojej konstytucji. - Czy naprawd tak jest? - Hume twierdzi, e praw przyrody nie moemy ani postrzec zmysami, ani udowodni. Zaniepokoio to Kanta. Uzna on, e jednak mona wykaza nieuchronno praw przyrody, pokazujc, e tak naprawd mwimy o prawach ludzkiego poznania. - Czy mae dziecko take odwrci si, eby sprawdzi, kto rzuci pieczk? - By moe nie. Kant uwaa, e rozum u dziecka nie rozwinie si w peni, dopki nie otrzyma od zmysw dostatecznej iloci materiau, nad ktrym moe pracowa. Mwienie o pustym rozumie nie ma adnego sensu.

- To musiaby rzeczywicie by niezwyky rozum. - Moemy teraz przeprowadzi pewne podsumowanie. Zdaniem Kanta wpyw na sposb, w jaki czowiek postrzega wiat, maj dwa czynniki. Jednym s warunki zewntrzne, o ktrych nie moemy nic wiedzie, dopki nie postrzeemy ich zmys ami. Mo emy je nazwa materi poznania. Drugim s wewntrzne warunki tkwice w samym czowieku, na przykad fakt, e postrzegamy wszystko jako zdarzenia w czasie i przestrzeni, a poza tym jako procesy podlegajce nieuchronnemu prawu przyczynowoci. Nazywamy je form poznania. Alberto i Zofia przez chwil siedzieli zapatrzeni w okno. Nagle midzy drzewami po drugiej stronie jeziora Zofia dostrzega ma dziewczynk. - Spjrz! - zawoaa Zofia. - Kto to jest? - Nie wiem, naprawd nie wiem. Dziewczynk wida byo zaledwie przez kilka sekund, wkrtce znikna. Zofia zauwaya, e miaa ona na gowie co czerwonego. - Za nic nie pozwolimy, eby jakie takie nas rozpraszay. - No, to mw dalej. - Kant wskaza take, e istniej wyrane granice tego, co czowiek moe pozna rozumem. Sama moesz pewnie stwierdzi, e okulary rozumu stwarzaj ograniczenia. - Jak to? - Pamitasz, e filozofowie przed Kantem zastanawiali si nad prawdziwie wielkimi problemami filozoficznymi - na przyk ad: czy cz owiek ma niemierteln dusz, czy istnieje jaki bg, czy przyroda skada si z niepodzielnych, najmniejszych czstek albo czy wszechwiat gdzie si koczy, czy te jest bezkresny? - Tak. Kant uwaa, e czowiek nie moe w tych sprawach osign pewnej wiedzy. Nie oznacza to wcale, e odrzuca ten rodzaj problemw. Przeciwnie, gdyby odrzuci takie pytania, nie mona by go nazwa prawdziwym filozofem. - No, to co zrobi? - Poczekaj, troszeczk cierpliwoci. Gdy chodzi o takie wielkie pytania filozoficzne, rozum operuje, wedug Kanta, poza granicami tego, co my, ludzie, moemy pozna. A jednoczenie w naturze czowieka - albo w rozumie czowieka - tkwi podstawowa potrzeba zadawania sobie takich wanie pyta. Kiedy jednak pytamy o to, czy wszechwiat jest skoczony czy nieskoczony, zadajemy pytanie o cao, ktrej sami jestemy czci. Dlatego wanie tej caoci nie moemy pozna. - Dlaczego?

- Przypomnij sobie ogldanie wiata przez czerwone okulary. Zdaniem Kanta, do uzyskania naszej wiedzy o wiecie przyczyniaj si dwa elementy. - Tak, dowiadczenie, jakie daj nam zmys y, i rozum. - Materia naszego poznania napywa przez zmys y, ale formuje si wedug wasnoci rozumu. Do wasnoci rozumu naley na przykad pytanie o przyczyn zdarzenia. - Na przykad, dlaczego pieczka toczy si po pododze. - Owszem. Ale kiedy zastanawiamy si, skd wzi si wiat, rozwaajc moliwe odpowiedzi, to w pewnym sensie rozum pracuje na jaowym biegu. Nie ma wwczas do obrbki adnego materiau dostarczanego przez zmysy, nie ma adnych dowiadcze, na ktrych mgby si oprze. Nigdy bowiem nie dowiadczyli my caej tej ogromnej rzeczywistoci, ktrej sami stanowimy zaledwie czstk. - Jestemy jakby malek czstk pieczki, ktra toczy si po pododze. I nie moemy wiedzie, skd si wzia pika. - Ale waciwoci ludzkiego rozumu jest pytanie, skd taka pika si toczy. Dlatego cigle pytamy, wysilamy si, by znale odpowied na ostateczne pytania. Nie mamy jednak nic pewnego, czego moglibymy si uchwyci, nigdy nie otrzymamy adnej pewnej odpowiedzi, poniewa rozum pracuje na jaowym biegu. - Dzikuj, akurat to uczucie wietnie znam. - Gdy chodzi o takie wielkie pytania, dotycz ce caej rzeczywistoci, Kant pokaza, e dwa przeciwne stanowiska zawsze bd, wedug kryteriw ludzkiego rozumu, rwnie prawdopodobne lub rwnie nieprawdopodobne. - Prosz o przykad. - Rwnie sensowne jest twierdzenie, e wiat musi mie pocztek w czasie, jak i to, e nie ma takiego pocztku. Obie te moliwoci s jednak rwnie niemoliwe do wyobraenia dla rozumu. Moemy twierdzi, e wiat istnia zawsze, ale czy co moe istnie od zawsze, bez momentu, ktry byby pocztkiem? Zmuszeni wic jestemy zaj stanowisko przeciwne. Mwimy, e wiat musia kiedy powsta, a wobec tego musia powsta z niczego. Gdyby byo inaczej, mwiliby my tylko o przejciu z jednego stanu w drugi. Ale czy co moe powsta z niczego, Zosiu? - Nie, obie te moliwoci s rwnie niepojte. A jednoczenie ktra z nich musi by prawdziwa, a ktra bdna. - Pamitasz, e Demokryt i materialici twierdzili, e przyroda musi skada si z najmniejszych czstek, z ktrych zbudowane s wszystkie rzeczy. Inni - na przykad

Kartezjusz - uwaali, e rozciga rzeczywisto zawsze daje si podzieli na coraz mniejsze czsteczki. Ale ktra ze stron miaa racj? - Obie... adna. - Nastpnie wielu filozofw wskazywao na wolno czowieka jako jedn z jego najwaniejszych waciwoci. Jednoczenie zetknlimy si z filozofami - na przykad ze stoikami i Spinoz - ktrzy twierdzili, e wszystko si dzieje z racji koniecznych praw przyrody. I tu take, zdaniem Kanta, ludzki rozum nie moe wyda adnego pewnego wyroku. - Oba twierdzenia s rwnie rozumne, jak nierozumne. - Niele si te zapaczemy, gdy przy uyciu rozumu bdziemy prbowali udowodni istnienie Boga. Racjonalici - na przykad Kartezjusz - starali si wykaza, e musi istnie jaki Bg po prostu dlatego, e mamy ide istoty doskonaej. Inni - jak Arystoteles czy Tomasz z Akwinu - doszli do tego, e Bg istnieje, poniewa wszystko musi mie pierwsz przyczyn. - A co sdzi Kant? - Odrzuca oba te dowody na istnienie Boga. Ani rozum, ani dowiadczenie nie daj adnych pewnych podstaw, by twierdzi, e Bg istnieje. Dla rozumu jest rwnie prawdopodobne jak nieprawdopodobne, e istnieje Bg. - Ale zacze od stwierdzenia, e Kant pragn ocali podstawy wiary chrze cijaskiej. - Tak, wykazujc ograniczenia poznania, zostawi miejsce na boski wymiar. Tam, gdzie dowiadczenie i rozum nie wystarczaj, powstaje pustka, ktr moe wypeni wiara religijna. - I w ten sposb uratowa chrzecijastwo. - Owszem. Warto jednak zauway, e Kant by protestantem. Ju od czasw reformacji cech protestanckiego odamu chrzecijastwa byo odwoywanie si do wiary. Koci katolicki od czasw wczesnego redniowiecza wiksze zaufanie pokada w rozumie, ktry mia wspiera wiar. - Rozumiem. - Ale Kant nie poprzesta na twierdzeniu, e ostateczne pytania naley pozostawi wierze. Uwaa, e dla istnienia moralnoci konieczne jest zaoenie, e czowiek ma niemierteln dusz, e Bg istnieje i e czowiek ma woln wol. - Postpi niemal tak samo jak Kartezjusz. Z pocztku krytycznie ocenia ludzk zdolno rozumienia. A p niej tylnym wejciem przemyca Boga.

- Ale w przeciwiestwie do Kartezjusza stara si jak najwyraniej podkreli, e do takiego przekonania nie przywid go rozum, lecz wiara. Wiar w niemiertelno duszy, istnienie Boga i woln wol czowieka nazwa postulatami praktycznymi. - A to znaczy...? - Postulat to zaoenie, ktre przyjmuje si bez dowodu. Kant przez postulat praktycznego rozumu rozumie co, co naley przyj dla praktycznych celw cz owieka, czyli dla jego moralnoci. Moraln koniecznoci jest zak ada istnienie Boga - powiedzia. Nieoczekiwanie rozlego si pukanie do drzwi. Zofia natychmiast si poderwaa, ale poniewa Alberto nie uczyni adnego gestu wskazujcego, e ma zamiar wsta, powiedziaa: - Chyba musimy otworzy? Alberto wzruszy ramionami, ale wreszcie i on si podnis. Otworzyli drzwi i zobaczyli w nich dziewczyneczk w letniej sukience i czerwonym kapturku na gowie. To j wanie widzieli po drugiej stronie jeziora. W jednej rce trzymaa koszyczek z jedzeniem. - Cze! - przywitaa j Zofia. - Kto ty jeste? - Nie widzisz, e jestem Czerwony Kapturek? Zofia popatrzya na Alberta, on pokiwa gow. - Syszaa, co powiedziaa. - Szukam domku babci - oznajmia dziewuszka. - Ona jest stara i chora, a ja nios jej jedzenie. - le trafia - odpar Alberto. - Musisz szuka gdzie indziej. Zofia zauwaya, e Alberto cay czas macha rk, jakby odgania natrtn much. - Ale miaam zostawi tu list - mwia dalej dziewczynka w czerwonym kapturku. Wyja ma kopert i podaa j Zofii, a w nastpnej chwili ju dreptaa dalej. - Strze si wilka! - zawoaa za ni Zofia. Alberto ju wycofywa si do pokoju. Zofia posza za nim, usadowili si tak jak poprzednio. - Pomyl tylko, to by Czerwony Kapturek - nie przestawaa dziwi si Zofia. - Ostrzeganie jej nie ma najmniejszego sensu. Pjdzie do chatki babci i tam zje j wilk. Ona si nigdy nie nauczy, wszystko bdzie powtarza si przez ca wieczno. - Ale nigdy nie syszaam, eby przed pjciem do babci po drodze zapukaa do innej chaty. - To bagatelka, Zosiu.

Dopiero teraz Zofia zerkna na kopert, ktr dostaa. Napisano na niej Dla Hildy. Otworzya kopert i zacza czyta na gos: Kochana Hildo! Gdyby ludzki mzg by tak prosty, e moglibymy go zrozumie, bylibymy wtedy tak gupi, e nie zrozumielibymy go i tak. Ucaowania, Ojciec Alberto skin gow. - To prawda. I myl, e Kant take mgby powiedzie co podobnego. Nie moemy oczekiwa, e zrozumiemy to, czym jestemy. By moe uda nam si w peni zrozumie kwiat albo owada, ale nigdy nie zrozumiemy samych siebie. W jeszcze mniejszym stopniu mo emy si spodziewa, e zrozumiemy cay wszechwiat. Zofia musiaa przeczyta owo dziwne stwierdzenie jeszcze par razy, a Alberto mwi dalej: - Nie moemy pozwoli, by we morskie i temu podobne zakcay nam spokj. Zanim si dzi rozstaniemy, opowiem ci o etyce Kanta. - Tylko si pospiesz, niedugo musz wraca do domu. - Powtpiewanie Humea w to, co mog nam powiedzie zmysy i rozum, sprawio, e Kant od nowa przemyla wiele istotnych kwestii yciowych. Dotyczyo to zwaszcza moralnoci. - Hume stwierdzi, e nie da si udowodni, co jest dobre, a co ze, bo nie moemy przechodzi od zda jest do zda powinien. - Zdaniem Humea o rnicy pomidzy dobrem a zem nie decyduj ani rozum, ani te dowiadczenia, lecz po prostu nasze uczucia. Wedug Kanta takie twierdzenie opiera o si na zbyt chwiejnych podstawach. - Owszem, mog si z nim zgodzi. - Kant od samego pocztku ywi silne przewiadczenie, e rnica pomidzy dobrem a zem jest czym jak najbardziej realnym. Zgadza si z racjonalistami, ktrzy twierdzili, e cech ludzkiego rozumu jest rozrnienie midzy dobrem a zem. Wszyscy ludzie wiedz, co jest dobre, a co ze, i wiemy to nie tylko dlatego, e si tego nauczylimy, ale poniewa to tkwi w naszym rozumie. Zdaniem Kanta wszyscy ludzie maj praktyczny rozum, czyli tak zdolno rozumu, ktra w kadym momencie pozwala nam dokona oceny moralnej, powiedzie co jest dobre, a co ze.

- A wic to wrodzone? - Zdolno do odrniania dobra od za jest tak samo wrodzona, jak wszystkie inne waciwoci rozumu. Tak jak wszyscy ludzie posiadaj te same formy rozumu - na przykad postrzegamy kad rzecz jako skutek innej - tak wszyscy podlegaj take temu samemu uniwersalnemu prawu moralnemu. Owo prawo moralne obowizuje w taki sam absolutny sposb jak fizyczne prawa przyrody. Jest ono rwnie podstawowe dla naszego ycia moralnego, jak podstawowe dla naszego ycia umysowego jest to, e wszystko ma swoj przyczyn, czy te, e 7 plus 5 rwna si 12. - A co mwi to prawo moralne? - Stoi ponad wszelkim dowiadczeniem, jest zatem zasad formaln. Oznacza to, e nie wie si z adnymi okrelonymi sytuacjami wyboru. Dotyczy wszystkich ludzi we wszystkich spoeczestwach i we wszystkich czasach. Nie mwi wic, e masz robi to i to, gdy znajdziesz si w takiej a takiej sytuacji. Mwi, jak masz postpowa we wszystkich sytuacjach. - Ale jaki cel ma noszenie w sobie prawa moralnego, je li nie mwi ono, co mamy robi w okrelonych sytuacjach? - Kant okrela prawo moralne jako imperatyw kategoryczny. Prawo moralne jest kategoryczne, to znaczy obowizuje bezwarunkowo we wszystkich sytuacjach. Poza tym jest imperatywem, co znaczy, e jest nakazem absolutnie nie do odrzucenia. - Aha... - Kant formuuje imperatyw kategoryczny na wiele sposobw. Po pierwsze, powiada: Postpuj wedle takiej tylko zasady, co do ktrej mgby i jednoczenie chcie, aby staa si prawem powszechnym. - To znaczy, e kiedy co robi, zawsze musz upewni si, czy pragn, by inni ludzie postpowali tak samo, gdy znajd si w podobnej sytuacji. - Wanie. Tylko wtedy bdziesz dziaa zgodnie z prawem moralnym, ktre masz w sobie. Kant okreli take imperatyw kategoryczny mwic, e: Zawsze masz traktowa czowieka jako cel sam w sobie, a nie tylko rodek do celu. - Nie moemy wic wykorzystywa innych ludzi, by osign korzyci. - Tak, bo wszyscy ludzie s celem sami w sobie. Ale dotyczy to nie tylko innych ludzi, lecz take ciebie samej. Nie wolno ci wykorzystywa samej siebie jako rodka do osignicia celu. - To przypomina co nieco zot zasad, ktra mwi, e musisz postpowa wobec innych tak, jak chciaby, by oni postpowali wobec ciebie.

- Tak, i to take jest formalny postulat, ktry obejmuje wszystkie sytuacje wyboru etycznego. Moesz powiedzie, e zota zasada wyraa to, co Kant nazwa prawem moralnym. - Ale to przecie tylko hipotezy. Hume mia chyba racj, e nie potrafimy udowodni rozumem, co jest dobre, a co ze. - Zdaniem Kanta prawo moralne jest rwnie absolutne i powszechne jak na przyk ad zwizki przyczynowe, ktrych nie da si udowodni za pomoc rozumu, a mimo to aden czowiek im nie zaprzeczy. - Mam wraenie, e waciwie rozmawiamy o sumieniu. Bo chyba wszyscy ludzie maj sumienie. - Owszem, Kant opisujc prawo moralne, opisuje ludzkie sumienie. Nie potrafimy udowodni susznoci tego, co mwi nam sumienie, ale i tak to wiemy. - Moe si zdarzy, e bd dobra i mia dla innych tylko dlatego, e to ley w moim interesie. To moe by na przykad sposb zdobycia popularnoci. - Ale jeli dzielisz si z innymi tylko po to, by zyska popularno, nie dziaasz z poszanowaniem dla prawa moralnego. By moe dziaasz zgodnie z prawem moralnym, i to dobrze, ale by nazwa co czynem prawdziwie moralnym, musi to by rezultatem samoprzezwycienia si. Jedynie kiedy robisz co, bo uwaasz za swj obowizek przestrzeganie prawa moralnego, moesz mwi o czynie moralnym. Dlatego etyk Kanta nazywa si czsto etyk obowizku. - Mog czu, e moim obowizkiem jest zbieranie pienidzy na Czerwony Krzy lub godujcych w Afryce. - Tak i decydujce znaczenie ma tu fakt, e robisz to, poniewa uwaasz to za waciwe. Nawet gdyby pienidze, ktre zebraa, zaginy po drodze i nie nakarmiy nikogo, to usuchaa prawa moralnego. Postpia z waciwych pobudek, a zdaniem Kanta wanie nastawienie decyduje o tym, czy moemy nazwa co czynem moralnie waciwym. Konsekwencje dziaania nie s wcale decydujce. Etyk Kanta mona okreli jako etyk intencji. - Dlaczego tak wane jest dla niego, aby wiedzie, kiedy postpuje si zgodnie z prawem moralnym? Czy nie jest najwaniejsze, by to, co robimy, suyo innym ludziom? - O, tak! Kant z pewnoci by nie protestowa. Ale tylko wtedy, kiedy wiadomie postpujemy w imi prawa moralnego, dzia amy jako ludzie wolni. - Tylko gdy przestrzegamy jakiego prawa, dziaamy jako ludzie wolni? Czy to nie jest troch dziwne?

- Zdaniem Kanta - nie. Pamitasz, postulowa on, e czowiek ma woln wol. To bardzo wany punkt, bo Kant przecie uwaa take, e we wszystkim dziaa przyczynowo. Jak wic moemy mie woln wol? - Mnie o to nie pytaj. - Kant dzieli czowieka na dwoje - moe to przypomina twierdzenie Kartezjusza, e czowiek jest istot podwjn, poniewa ma zarwno ciao, jak i rozum. Zdaniem Kanta, jako istoty postrzegajce zmysami, w peni podlegamy niezomnym prawom przyczynowym. Nie decydujemy o tym, co postrzegamy, spostrzeenia napywaj nieuchronnie i wywieraj na nas wpyw bez wzgldu na to, czy tego chcemy, czy nie. Ale czowiek jest nie tylko istot zmysow. Jestemy take istotami rozumnymi. - Wyjanij! - Jako istoty zmysowe w peni naleymy do porzdku przyrody i podlegamy prawu przyczynowoci. Tak na to patrzc, nie mamy take adnej wolnej woli. Ale jako istoty rozumne naleymy do wiata rzeczy samych w sobie - czyli wiata takiego, jakim jest sam w sobie, niezalenie od naszych postrzee zmysowych. Gdy kierujemy si naszym rozumem praktycznym, ktry sprawia, e moemy dokona moralnego wyboru, mamy woln wol. Kiedy bowiem uginamy si przed prawem moralnym, to sami wyznaczamy prawo, ktrym si kierujemy. - Tak, to w pewnym sensie prawda. To przecie ja sama, co co we mnie tkwi i mwi, e nie powinnam postpowa podle w stosunku do innych. - Kiedy decydujesz, e nie bdziesz dziaa podle, cho to moe by sprzeczne z twoim interesem, wwczas korzystasz z wolnoci. - Nie jest si te szczeglnie wolnym i samodzielnym, gdy folguje si tylko wasnym dzom. - atwo mona sta si niewolnikiem. Tak, mona nawet sta si niewolnikiem wasnego egoizmu. Natomiast przezwycienie wasnych dz i zachcianek wymaga samodzielnoci i wolnoci. - A co ze zwierztami? One suchaj jedynie swoich dz i potrzeb. Nie maj wolnoci, by sucha prawa moralnego? - Nie, to wanie owa wolno czyni z nas ludzi. - Teraz to zrozumiaam. - Na koniec jeszcze mog ci powiedzie, e Kantowi udao si wskaza drog na bezdro ach, w ktre zapdzia si filozofia w walce racjonalistw z empirystami. Wraz z Kantem koczy si pewna epoka w historii filozofii. Kant zmar w roku 1804, tu przed

rozkwitem romantyzmu. Na jego grobie w Krlewcu wyryto jedn z jego bardziej znanych wypowiedzi. S dwie rzeczy, ktre napeniaj dusz podziwem i czci, niebo gwiadziste nade mn, prawo moralne we mnie. I dalej: S to dla mnie dowody, e jest Bg nade mn i Bg we mnie. Alberto opar si wygodnie w fotelu. - Wicej nie nap ywa - oznajmi. - Myl, e powiedzieli my sobie najwaniejsze rzeczy o Kancie. - Poza tym jest ju kwadrans po czwartej. - Ale jest co jeszcze. Prosz, zosta jeszcze przez chwil. - Nigdy nie wychodz z lekcji, dopki nauczyciel nie powie, e ju si skoczya. - Czy mwiem, e zdaniem Kanta nie mamy adnej wolnoci, jeli yjemy tylko jako istoty zmysowe? - Tak, powiedziae co takiego. - Ale jeli bdziemy sucha uniwersalnego rozumu, to bdziemy wolni i samodzielni. Czy o tym take mwiem? - Tak. Dlaczego to teraz powtarzasz? Alberto pochyli si nad Zofi, spojrza jej gboko w oczy i szepn: - Nie ufaj wszystkiemu, co widzisz, Zosiu. - O co ci chodzi? - Po prostu si odwr, moje dziecko. - Nie rozumiem, o co ci chodzi. - Zwykle si mwi: Nie uwierz, dopki nie zobacz. Ale ty i wtedy nie powinna wierzy. - Powiedziae ju kiedy co podobnego. - Tak, o Parmenidesie. - Aleja nadal nie rozumiem, o co ci chodzi. - Widzisz, siedzielimy sobie w pokoju i rozmawialimy. I naraz jaki w morski wynurzy si z wody. - Czy to nie dziwne? - Wcale nie. A potem w drzwiach stan Czerwony Kapturek. Szukam chatki babci. To wprawia w zakopotanie, Zosiu. Ale to wszystko to tylko kolejny pokaz sztuczek majora. Jak list w bananie i nienormalna burza. - Mylisz...

- Mwiem ci, e mam plan. Dopki suchamy wasnego rozumu, nie uda mu si wywie nas w pole. Wtedy w pewnym sensie bdziemy wolni. Bo on moe sprawi, bymy postrzegali zmys ami to czy tamto, i nic mnie ju nie zdziwi. Kiedy niebo zacignie si latajcymi soniami, w najlepszym razie si umiechn. Ale siedem plus pi jest dwanacie. To wiedza, ktra przeyje wszystkie te efekty z filmw rysunkowych. Filozofia jest przeciwiestwem bani. Zofia przez chwil siedziaa nieruchomo, przypatrujc mu si ze zdziwieniem. - Moesz ju i - rzek wreszcie. - Wezw ci na spotkanie o romantyzmie. Usyszysz wtedy o Heglu i Kierkegaardzie. Ale do chwili, gdy major wylduje na lotnisku Kjevik, zosta tylko tydzie. Do tego czasu musimy wyrwa si z jego lepkiej fantazji. Niczego wicej nie zdradz, Zosiu, ale wiedz, e pracuj nad cudownym planem dotyczcym nas obojga. - No, to id. - Poczekaj, zapomnielimy o tym, co moe najwaniejsze. - O czym znw? - O piosence urodzinowej, Zosiu. Dzisiaj Hilda koczy pitnacie lat. - Ja te. - Tak, ty te. No to zapiewajmy. Wstali oboje i zaczli piewa. - Happy birthday to youl Happy birthday to you! Happy birthday to Hilda! Happy birthday to you! Byo ju p do pitej. Zofia zbiega nad wod i przeprawia si odzi na drug stron jeziora. Wcigna dk w sitowie i popdzia przez las. Kiedy wysza na ciek, dostrzega nagle, e co si rusza wrd pni. Przypomnia jej si Czerwony Kapturek wdrujcy samotnie przez las do babci, ale posta migajca midzy drzewami bya znacznie mniejsza. Zofia podesza bliej. To co nie byo wiksze od lalki, brunatne, ale w czerwonym sweterku. Zofia stana jak wryta, gdy zrozumiaa, e to pluszowy mi. e kto zostawi w lesie pluszow zabawk, nie byo niczym dziwnym. Ale ten mi by jak najbardziej ywy i bardzo, bardzo czym zajty. - Hej, hej! - powitaa go Zofia. May mi odwrci si gwatownie.

- Nazywam si Kubu Puchatek - powiedzia. - Niestety, zabdziem w lesie w tym dniu, ktry gdyby nie to, byby taki pikny. Ciebie w kadym razie nigdy jeszcze nie widziaem. - Moe po prostu nigdy dotd mnie tu nie byo - powiedziaa Zofia. - I wobec tego moe nadal jeste w domu, w Stumilowym Lesie. - Nie, to za trudne dla mnie. Musisz pamita, e jestem Misiem o Bardzo Maym Rozumku. - Syszaam o tobie. - To pewnie ty jeste Alicja. Krzy opowiada mi kiedy o tobie i pewnie w ten sposb si spotkalimy. Wypia troch z jednej butelki i zacza si zmniejsza, a potem upia z drugiej butelki i wtedy znw zacza rosn. W ogle trzeba uwaa na to, co si bierze do ust. Ja sam zjadem kiedy tyle, e ugrzzem w norze Krlika. - Nie jestem Alicj. - Nie ma znaczenia, kim jestemy. Najwaniejsze, e jestemy. Tak mwi Sowa Przemdrzaa, a ona ma bardzo duy rozum. Kiedy, pewnego zwyczajnego sonecznego dnia powiedziaa, e siedem plus cztery jest dwanacie. Kapouchemu i mnie bardzo to zaimponowao, bo liczby s bardzo trudne do liczenia. O wiele atwiej jest liczy na pogod. - Mam na imi Zofia. - Bardzo mi przyjemnie, Zosiu. Jak ju mwiem, musisz by nowa w naszych stronach. Ale teraz May Mi musi ju i. Bo musz znale drog do Prosiaczka. Jestemy zaproszeni do Krlika i jego Krewnych i Znajomych na przyjcie w ogrodzie. Pomacha jej apk. Dopiero teraz Zofia odkrya, e mi w drugiej apce trzyma kawaek papieru. - Co tam masz? Kubu Puchatek podnis papier do gry i odpowiedzia: - To wanie przez to zabdziem! - Ale to przecie zwyka karteczka! - O nie, to nie jest wcale jaka tam zwyka karteczka. To list do Lustrzanej Hildy. - To znaczy, e ja go mog wzi. - Ale to przecie nie ty jeste dziewczynk z lustra? - Nie, ale... - Listy naley zawsze oddawa do rk wasnych. Krzy uczy mnie tego nie dalej jak wczoraj. - Ale ja znam Hild.

- To nie ma adnego znaczenia. Choby si znao kogo bardzo dobrze, to i tak nie powinno si czyta jego listw. - Chodzi mi o to, e mog przekaza list Hildzie. - A, to zupenie inna sprawa. Bardzo prosz, Zosiu. Jak si pozbd tego listu, na pewno odnajd take drog do Prosiaczka. eby dotrze do Lustrzanej Hildy, musisz najpierw znale wielkie lustro. A to w tych stronach nie jest wcale takie atwe. Oznajmiwszy to, may mi wrczy Zofii kartk, ktr trzyma w apce i na krtkich nkach pomaszerowa przez las. Kiedy znikn ju cakiem za drzewami, Zofia rozwina karteczk i przeczytaa: Kochana Hildo! To wstyd, e Alberto nie powidn Zofii, i Kant by zwolennikiem zaoenia ligi narodw. W artykule pt. Do wiecznego pokoju napisa, e wszystkie kraje powinny si zjednoczy w lig, ktra dbaaby o pokojowe wspistnienie poszczeglnych narodw. Praca ta ukazaa si w roku 1795, a okoo 125 lat pniej, po pierwszej wojnie wiatowej, rzeczywicie powstaa Liga Narodw. Po drugiej wojnie wiatowej zastpi j ONZ. Moesz wic powiedzie, e Kant by jak gdyby ojcem chrzestnym idei ONZ. Kant uwaa, e praktyczny rozum czowieka nakada na pastwa obowizek odstpienia od stanu naturalnego , ktry wywouje coraz to nowe wojny, i zaoenia midzynarodowej organizacji, ktra by im zapobiegaa. Cho droga do zaoenia takiej ligi narodw moe by duga, naszym obowizkiem jest praca dla zapewnienia powszechnego i trwaego pokoju. Dla Kanta zaoenie takiego zwizku byo odlegym celem, mona chyba nawet powiedzie, e byo ostatecznym celem filozofii. Ja obecnie przebywam w Libanie. Ucaowania, Ojciec Zofia schowaa kartk do kieszeni i posza dalej w stron domu. To wanie przed takimi spotkaniami w lesie ostrzega j Alberto. Ale przecie nie moga pozwoli, by may mi bka si w nieskoczono poszukujc Lustrzanej Hildy.

ROMANTYZM ...tajemna droga wiedzie do wntrza... Hilda pozwolia, by segregator osun si jej z kolan na podog. W pokoju ju byo janiej, ni kiedy si kada. Popatrzya na zegarek, dochodzia trzecia. Odwrcia si na bok i uoya do snu. Zasypiajc zastanawiaa si, dlaczego ojciec zacz pisa o Czerwonym Kapturku i Kubusiu Puchatku... Nastpnego dnia spaa a do jedenastej. Kiedy si obudzia, czua, e musiaa intensywnie o czym ni, ale niczego nie pamitaa. Miaa tylko wraenie, jakby przeniosa si w inn rzeczywisto. Zesza na d i zrobia sobie niadanie. Matka, ubrana w niebieski kombinezon, szykowaa si, by pj do szopy, gdzie zamierzaa czyci d. aglwka, nawet gdyby nie miaa by spuszczona na wod, musiaa by gotowa przed powrotem ojca z Libanu. - Moe zejdziesz mi pomc? - Najpierw musz troch poczyta. Pniej przynios ci herbat i drugie niadanie. - Drugie niadanie po poudniu? Hilda zjad a i wrcia do swojego pokoju. Pocielia ko, a potem usadowia si wygodnie z segregatorem na kolanach. Zofia przemkna si przez ywopot i wkrtce staa ju w ogrodzie, ktry kiedy przyrwnaa do ogrodu Edenu... Zobaczya, e po wieczornej burzy wszdzie peno jest gazek i lici. Miaa wraenie, e midzy burz, poamanymi gazkami i faktem, e spotkaa Czerwonego Kapturka i Kubusia Puchatka, istnieje jaki zwizek. Podesza do ogrodowej hutawki i oczycia j z opadych igie i lici. Dobrze, e byy na niej plastykowe poduszki. Nie trzeba byo wnosi ich do domu za kadym razem, gdy niebo grozio choby przelotnym deszczem. Dziewczynka posza do domu. Akurat wrcia matka, wkadaa wanie butelki z oranad do lodwki. Na kuchennym stole stao udekorowane kremem ciasto w ksztacie semki i piramida z obwarzankw. - Bdziesz miaa goci? - zapytaa Zofia, ktra prawie ju zdya zapomnie, e s jej urodziny.

- W przysz sobot urzdzamy wielkie przyjcie w ogrodzie, ale uznaam, e i dzisiaj take musimy zrobi co ekstra. - To znaczy co? - Zaprosiam Jorunn z rodzicami. Zofia wzruszya ramionami. - No, dobrze! Wszystko mi jedno. Gocie przyszli troch przed p do smej. Wizyta przebiegaa raczej sztywno, bo matka Zofii rzadko spotykaa si z rodzicami Jorunn. Wkrtce dziewczynki poszy do pokoju Zofii, by uoy tekst zaproszenia na przyjcie w ogrodzie. Poniewa miay zaprosi take Alberta Knoxa, Zofia wpada na pomys, by zorganizowa przyjcie filozoficzne. Jorunn nie protestowaa, bo przecie miao to by wito Zofii, a poza tym imprezy tematyczne stay si ostatnio do modne. Wreszcie, po dwch godzinach, podczas ktrych omal nie pky ze miechu, udao im si skomponowa tre zaproszenia: Droga(i) .. Zapraszamy na filozoficzne przyjcie w ogrodzie przy Koniczynowej 3, w sobot, 23 czerwca (wieczr witojaski) o godzinie 19.00. W czasie spotkania prawdopodobnie rozwiemy tajemnic istnienia. Prosimy zabra ze sob ciepy sweter i byskotliwe pomysy, ktre pomog w rychym wyjanieniu zagadek filozofii. Niestety, ze wzgldu na niebezpieczestwo poaru w lesie nie wolno pali ognisk, ale za to chorgwie fantazji bd mogy swobodnie opota. Wrd zaproszonych bdzie co najmniej jeden prawdziwy filozof. Przyjcie jest imprez zamknit. (Prosimy o nieinformowanie prasy!) Z powaaniem Jorunn Ingebrigtsen (komitet organizacyjny) i Zofia Amundsen (gospodyni) Zeszy na d , do dorosych, ktrzy rozmawiali teraz nieco swobodniej ni przed wyjciem dziewczynek. Zofia podaa matce wykaligrafowane zaproszenie. - Zamawiam osiemnacie kopii - oznajmia. Ju wczeniej zdarzao si, e prosia, by matka powielia jej co w pracy. Matka szybko przeczytaa zaproszenie i podaa je doradcy finansowemu. - Zobaczcie pastwo. Ona ju zupenie oszalaa.

- Ale to zapowiada si naprawd ciekawie - powiedzia doradca finansowy, podajc arkusik maonce. - Sam bardzo chciabym wzi udzia w tym przyjciu. Barbie te zdya ju przeczyta zaproszenie, - Nie wytrzymam! Czy my take moemy przyj, Zosiu? - No, to wobec tego dwadziecia kopii - powiedziaa Zofia, biorc ich za sowo. - Zwariowaa - sykna Jorunn. Przed snem Zofia dugo wygldaa przez okno. Przypomniao jej si, jak kiedy w ciemno ci widziaa zarys postaci Alberta. Od tego czasu min ju ponad miesic. Teraz take byo ju pno, ale noc bya jasna. Lato. Alberto da znak ycia dopiero we wtorek rano. Zgosi si telefonicznie, tu po tym, jak matka wysza do pracy. - Zofia Amundsen. - Tu Alberto Knox. - Tak my laam. - Przepraszam, e nie dzwoniem wczeniej, ale intensywnie pracowaem nad naszym planem. Tylko wtedy, gdy major w peni koncentruje si na tobie, mog by sam i nic nie zakca mi pracy. - To dziwne. - Wtedy po prostu mog si wymkn. Nawet najlepsza suba wywiadowcza wiata ma swoje ograniczenia, kiedy peni j tylko jedna osoba... Dostaem kartk od ciebie. - Chciae powiedzie zaproszenie. - Bdziesz miaa odwag? - Odwag? Na co? - Trudno przewidzie, co moe si zdarzy na takim przyjciu. - Przyjdziesz? - Oczywicie, e przyjd. Ale przeczuwam jeszcze jeden kopot. Czy zastanawiaa si nad tym, e wypada to akurat tego samego dnia, kiedy ojciec Hildy wraca z Libanu? - Nie, nie pomylaam o tym. - To nie moe by zbieg okolicznoci, e pozwoli ci urzdzi filozoficzne przyjcie w ogrodzie akurat tego samego dnia, kiedy wraca do Bjerkely. - Jak ju mwiam, wcale o tym nie pomylaam. - Ale on pomyla. No c, porozmawiamy jeszcze na ten temat. Czy moesz przyj do Chaty Majora teraz, przed poudniem?

- Obiecaem, e powyrywam chwasty z kilku rabat. - No, to powiedzmy o drugiej. Zdysz? - Przyjd. Dzisiaj take Alberto czeka na Zofi na progu. - Siadaj tutaj - zachci i od razu przyst pi do rzeczy. - Mwili my wcze niej o renesansie, baroku i o wieceniu. Dzisiaj porozmawiamy o romantyzmie, ktry mona okreli jako ostatni wielk epok kulturaln w dziejach Europy. Zbliamy si do koca dugiej historii, moje dziecko. - To romantyzm trwa a tak dugo? - Rozpocz si u schyku osiemnastego wieku i trwa do poowy zeszego stulecia. Po roku 1850 nie ma ju waciwie sensu mwi o epokach obejmujcych literatur, filozofi, malarstwo, nauk i muzyk. - Ale romantyzm by tak epok? - Mwi si, e romantyzm by ostatnim wsplnym nastawieniem do istnienia, wsplnym dla caej Europy. Rozpocz si w Niemczech jako reakcja na jednostronny kult rozumu w owieceniu. Jakby po Kancie i jego chodnym rozumie modzi Niemcy odetchnli z ulg. - Co czcili zamiast tego? - Nowe hasa to uczucie, fantazja, przeycie i tsknota. Rwnie niektrzy z mylicieli owiecenia podkrelali znaczenie uczucia - zwaszcza Rousseau - ale to byo w ramach krytyki zbyt jednostronnego zwrcenia si ku rozumowi. Teraz ten poboczny prd sta si gwnym nurtem w niemieckim yciu kulturalnym. - Kant przesta ju by tak bardzo popularny? - I tak, i nie. Wielu romantykw uwaao si take za spadkobiercw Kanta. Kant stwierdzi przecie, e istniej granice tego, co moemy wiedzie o rzeczach samych w sobie. Z drugiej strony wskaza, jak wany jest wkad ja w poznanie. Teraz kady mia absolutn swobod, mg bez przeszkd dokonywa wasnej interpretacji wszechwiata. Romantycy wykorzystali to, tworzc prawie nieograniczony kult ja. Prowadzio to rwnie do uwielbienia geniuszu artystycznego. - Czy wielu byo takich geniuszy? - Jednym z przykadw moe by BEETHOVEN. W jego muzyce odnajdujemy osob, ktra wyraa swe uczucia i tsknoty. Kiedy tak na to spojrzymy, widzimy, e Beethoven by

wolnym artyst, w przeciwiestwie do mistrzw baroku, takich jak na przykad BACH czy HAENDEL, ktrzy komponowali swe dziea na chwa Boga, wedug bardzo surowych regu. - Znam tylko sonat Ksiycow i symfoni Przeznaczenie - Wic wiesz, jak romantyczna jest Ksiycowa i jak dramatyczne napicie wyraa Beethoven w V Symfonii. - Mwie, e humanici renesansu take byli indywidualistami. - Owszem, midzy renesansem i romantyzmem jest wiele podobiestw. Jedn z cech wsplnych jest przekonanie o znaczeniu sztuki dla ludzkiego poznania. I tu take Kant wtrci swoje trzy grosze. W swej estetyce bada, co si dzieje, kiedy zafascynuje nas co piknego, na przykad dzieo sztuki. Kiedy oddajemy si kontemplacji dziea sztuki bez adnych innych odczu poza przeyciem artystycznym, zbliamy si take do rzeczy samej w sobie. - To znaczy, e artysta moe przekaza co, czego nie potrafi wyrazi filozofowie? - Tak uwaali romantycy. Zdaniem Kanta, artysta igra swobodnie ze sw zdolnoci poznania. Niemiecki poeta SCHILLER rozwin myl Kanta. Pisa on, e dziaalno artysty jest jak zabawa, a czowiek jest wolny tylko wtedy, gdy si bawi, bo wwczas tworzy wasne prawa. Romantycy uwaali, e tylko sztuka moe nas zbliy do tego, co niewypowiedziane. Niektrzy poszli o krok dalej i przyrwnali artyst do Boga. - No, bo przecie artysta tworzy wasn rzeczywisto, tak jak Bg stworzy wiat. - Mwiono, e artysta obdarzony jest tworzc wiat si wyobrani. W uniesieniu artystycznym przeywa zatarcie granic midzy snem a rzeczywistoci. NOVALIS, jeden z modych geniuszy, powiedzia: wiat staje si snem, sen staje si rzeczywistoci. By on twrc powieci o czasach redniowiecza, ktra nosia tytu Heinrich von Ofterdingen. Nie bya jeszcze ukoczona, gdy jej autor zmar w roku 1801, ale i tak miaa ogromne znaczenie. Opowiada o modym Heinrichu, wyruszajcym na poszukiwanie bkitnego kwiatu, ktry raz ujrza we nie i od tej pory za nim tskni. Angielski romantyk COLERIDGE wyrazi t sam myl w nastpujcy sposb: Gdyby czowiek mg we nie przej przez raj i dostaby kwiat na dowd, e jego dusza rzeczywicie tam bya, i gdyby, przebudziwszy si, dostrzeg kwiat w swej doni - ach, co wtedy? - To pikne. - Tsknota za czym odlegym, nieosigalnym, bya typowa dla romantykw. Tsknili oni za minionymi epokami, na przykad za redniowieczem, ktre oceniano teraz znacznie

pozytywniej ni w czasach owiecenia. Romantycy tsknili take do odlegych kultur, na przykad do Orientu i jego mistyki. Pocigaa ich noc i szare wiato witu, stare ruiny i nadprzyrodzone zjawiska. Interesowali si tym, co nazywamy ciemn stron bytu, czyli tym, co mroczne, straszne, tajemnicze. - Moim zdaniem to bardzo interesujcy okres. Kim byli romantycy? - Romantyzm by zjawiskiem przede wszystkim miejskim. Wanie w pierwszej poowie ubiegego stulecia w wielu miejscach w Europie, zw aszcza w Niemczech, rozkwit a kultura mieszczaska. Typowi romantycy to modzi mczyni, wielu z nich byo studentami, cho prawd powiedziawszy ze studiami szo im o tyle, o ile. Zdecydowanie potpiali oni mieszczaski wiatopogld. Nazywali na przykad policj czy gospodynie, u ktrych mieszkali na stancji, filisterskimi mieszczuchami albo wr cz wrogami. - Chyba nie miaabym odwagi by gospodyni romantyka. - Pokolenie, ktre w wiek modzieczy weszo okoo roku 1800, byo pierwszym pokoleniem romantykw i t fal romantyzmu moemy nazwa pierwszym buntem modzieowym w Europie. Wiele jest podobiestw midzy romantykami a kultur hippisowsk 150 lat pniej. - Dzieci-kwiaty, dugie wosy, brzdkanie na gitarze i lenistwo? - Tak, mwiono, e nierbstwo jest ideaem geniusza, a lenistwo romantyczn cnot. Obowizkiem romantyka byo chon ycie, a take oderwa si od niego i zatopi w marzeniach. Codziennym sklepikarstwem niech si zajmuj wygoleni mieszczanie - Czy Henrik Wergeland by romantykiem? - I WERGELAND, I WELHAVEN byli romantykami. Wergeland wyznawa take wiele idea w o wiecenia, ale w jego stylu ycia - charakteryzujcym si natchnionym, lecz chaotycznym buntem - odnale mona wszystkie typowe cechy romantyka. Zw aszcza jego marzycielskie mioci byy typowe dla romantyzmu. Stella, do ktrej pisa swe wiersze miosne, bya rwnie odlega i nieosigalna jak bkitny kwiat Novalisa. Sam Novalis zarczy si z dziewczyn, ktra miaa ledwie czternacie lat. Zmara cztery dni po ukoczeniu lat pitnastu, ale Novalis przez cae ycie nie przesta jej kocha. - Powiedziae, e zmara cztery dni po tym, jak sko czya pitnacie lat? - Tak... - Ja mam pitnacie lat i cztery dni dzisiaj. - No tak, masz racj. - Jak miaa na imi? - Sophie.

- Co powiedziae? - e miaa... - Przeraasz mnie! Czy to moe by przypadek? - Nie wiem, Zosiu. Ale ona naprawd miaa na imi Sophie. - Mw dalej! - Sam Novalis doy zaledwie 29 lat. By jednym z modych zmarych. Wielu romantykw umierao modo, najczciej na grulic. Niektrzy popenili samobjstwo... - To okropne! - Ci, ktrzy doyli pniejszych lat, czsto koo trzydziestki przestawali by romantykami. Niektrzy stali si konserwatywnymi mieszczanami. - A wic przechodzili do obozu wroga. - Moe i tak. Ale mwilimy o mioci romantycznej. Nieosigalna mio przedstawiona zostaa ju przez GOETHEGO, w napisanej w formie listw powieci Cierpienia modego Wertera, ktra ukazaa si w roku 1774. Opowie koczy si tym, e mody Werter strzela do siebie, poniewa nie moe dosta tej, ktr kocha... - Czy troch nie przesadzi? - Okazao si, e liczba samobjstw po ukazaniu si powieci gwatownie wzrosa i przez pewien czas ksika w Danii i Norwegii bya zakazana. Wyznawanie ideaw romantycznych nie zawsze wic byo bezpieczne. W gr wchodziy bardzo silne uczucia. - Kiedy mwisz romantyk, myl o wielkich malowidach, pejzaach. Przed oczami staj mi tajemnicze lasy i dzika przyroda, spowita w opary mgy. - Jedn z najwaniejszych cech romantyzmu bya wanie tsknota za przyrod i mistyka natury. A jak ju mwilimy, takie zjawisko nie rodzi si na wsi. Pamitasz moe lansowane przez Rousseau haso powrotu do natury. Dopiero w romantyzmie naprawd nabrao ono wyrazu. Romantyzm reprezentowa take reakcj na mechanistyczny wszechwiat owiecenia. Wskazywano, e romantyzm czy si z odrodzeniem dawnej wiadomoci wszechwiata. - Wyjanij! - To znaczy, e natura traktowana jest jako cao. Romantycy nawizywali tu do Spinozy, a take do Plotyna i filozofw renesansu, takich jak JACOB BOEHME i Giordano Bruno. Wsplne dla nich wszystkich byo dostrzeganie boskiego Ja w przyrodzie. - Byli panteistami... - I Kartezjusz, i Hume wyznaczyli ostr granic pomidzy ja z jednej strony, a rozcig rzeczywistoci z drugiej. Rwnie Kant zostawi po sobie ostry podzia na

poznajce ja i przyrod sam w sobie. Teraz twierdzono, e przyroda jest jednym wielkim ja. Romantycy posugiwali si wyraeniem dusza wiata czy duch wiata. - Rozumiem. - Filozofem, ktry nadawa ton w romantyzmie, by SCHELLING, yjcy w latach 1775 -1854. Stara si znie rozgraniczenie midzy duchem a materi. Uwaa, e caa przyroda, zarwno dusza ludzka, jak i rzeczywisto fizyczna, jest wyrazem jednego Boga czy te ducha wiata. - Tak, to rzeczywicie przypomina Spinoz. - Przyroda jest widzialnym duchem, duch jest niewidzialn przyrod - powiedzia Schelling. Wszdzie bowiem w przyrodzie mo emy dopatrywa si ducha tworzcego struktury. Powiedzia take, e materia to drzemica inteligencja. - To musisz mi dokadniej wyjani. - Schelling widzia ducha wiata w przyrodzie, ale tego samego ducha wiata dostrzega w ludzkiej wiadomoci. W takim ujciu przyroda i ludzka wiadomo s waciwie wyrazem tego samego. - No tak... - Ducha wiata mona wic szuka i w przyrodzie, i we wasnym umyle. Dlatego Novalis mg powiedzie, e tajemna droga wiedzie do wntrza. Uwaa, e czowiek nosi w swoim wntrzu ca y wszechwiat i najgbiej przeyje tajemnic wszechwiata, zg biajc siebie. - To bya pikna my l. - Dla wielu romantykw filozofia, badania przyrodnicze czy poezja byy czci wikszej caoci. Czy siedziao si w gabinecie i w natchnieniu pisao wiersze, czy te studiowao ycie kwiatw i budow kamieni, w rzeczywisto ci byy to dwie strony tej samej sprawy. Przyroda bowiem nie jest martwym mechanizmem, jest jednym ywym duchem wiata. - Jeli powiesz mi co jeszcze, to chyba zostan romantyczk. - Urodzony w Norwegii przyrodnik HENRIK STEFFENS, ktrego Wergeland nazwa zdmuchnitym liciem laurowym Norwegii, poniewa osiedli si w Niemczech, przyby w roku 1801 do Kopenhagi, by wygosi wykady o romantyzmie niemieckim. Scharakteryzowa ruch romantyczny nastpujcymi sowami: Zmczeni odwiecznymi prbami walki z surow materi, wybralimy inn drog, pragnc wybiec na spotkanie nieskoczonoci. Weszli my w samych siebie i stworzylimy nowy wiat....

- Jak ci si udaje pamita wszystko tak dokadnie? - To bagatelka, moje dziecko. - Mw dalej! - Schelling dostrzega take rozwj w przyrodzie, od ziemi i kamienia do wiadomoci czowieka. Wskaza na stopniowe przejcie od nieoywionej przyrody do coraz bardziej skomplikowanych form ycia. W ogle cech romantycznego pogldu na przyrod byo postrzeganie jej jako organizmu, ktry przez cay czas rozwija tkwice w nim moliwoci. Przyroda jest jak kwiat, ktry rozwija licie i rozkada patki kielicha. Albo jak poeta tworzcy swe wiersze. - Czy to nie przypomina troch Arystotelesa? - Owszem. Romantyczna filozofia przyrody posiada cechy zarwno Arystotelesowe jak i neoplatoskie. Arystoteles mia wszak bardziej organiczny pogld na przyrod ni mechanistyczni materialici. - Rozumiem. - Podobne my li znajdujemy take w nowym spojrzeniu na histori. Duy wpyw na romantykw wywar filozof historii HERDER, ktry y w latach 1744 do 1803. Uwaa, e take przebieg dziejw cechuje jedno, rozwj i celowo. Mwimy, e jego pogld na histori by dynamiczny, poniewa traktowa j jako proces. Filozofowie owiecenia czsto postrzegali histori na sposb statyczny. Dla nich istnia jeden uniwersalny, powszechny rozum, ktrego w rnych epokach byo mniej lub wicej. Herder twierdzi, e kada epoka ma swoj odrbno, czyli swoj warto. I tak samo kady nard ma swoj odrbno, czyli dusz narodu. Pytanie tylko, czy uda nam si wczu w inne kultury. - Tak jak musimy wczu si w sytuacj innego czowieka, by mc lepiej go zrozumie, tak samo musimy wczu si w inne kultury. - Dzisiaj stao si to chyba rzecz oczywist. Ale w romantyzmie byo to nowe. Romantyzm przyczyni si take do wzmocnienia poczucia wasnej tosamoci poszczeglnych narodw. Nie jest przypadkiem, e i nasza walka o niepodlego narodow rozgorzaa wanie w roku 1814. - Rozumiem. - Poniewa romantyzm wyznaczy nowe kierunki w wielu dziedzinach, przyjo si rozrnienie dwch jego nurtw. Rozumiany potocznie romantyzm to przede wszystkim to, co nazywamy romantyzmem uniwersalnym. Mylimy wtedy o romantykach zafascynowanych

przyrod, dusz wiata i geniuszem artystycznym. Ta forma romantyzmu rozkwit a jako pierwsza, szczeglnie w Jenie okoo roku 1800. - A drugi nurt? - To tak zwany romantyzm narodowy. Rozkwit nieco p niej, w Heidelbergu. Romantycy tego nurtu interesowali si przede wszystkim histori ludu, jego jzykiem i kultur. Lud bowiem przechowa narodow tradycj. A nard traktowano jako organizm, ktry rozwija tkwice w nim moliwoci, dokadnie tak, jak przyroda i historia. - Powiedz mi, gdzie yjesz, a powiem ci, kim jeste. - Romantyzm uniwersalny z romantyzmem narodowym czyo przede wszystkim haso organizm. Romantycy uwaali zarwno rolin, jak i nard za ywy organizm. Podobnie ywym organizmem by utwr poetycki. Organizmem by jzyk i nawet caa przyroda. Dlatego midzy romantyzmem narodowym a uniwersalnym nie ma szczeglnie ostrego podziau. Duch wiata by tak samo obecny w narodzie i kulturze ludowej, jak i w przyrodzie i sztuce. - Rozumiem. - Ju Herder zbiera piosenki ludowe z wielu krajw i zbiorowi swemu nada wiele mwicy tytu Stimmen der Volker in Liedern. Tak, ludow twrczo okrela jako matczyny jzyk narodw. W Heidelbergu zaczto zbiera piosenki i banie ludowe. Syszaa moe o baniach braci GRIMM? - Pewnie. Krlewna nieka, Czerwony Kapturek, Kopciuszek, Ja i Magosia... - I wiele, wiele innych. W Norwegii byli ASBJ0RNSEN i MOE, ktrzy jedc po kraju zbierali twrczo pisarsk ludu. To byo jak zerwanie z drzewa soczystego owocu, bo nagle zorientowano si, jaki jest smaczny i po ywny. I trzeba byo si spieszy, bo owoce zaczy ju spada z drzewa. LANDSTAD zbiera piosenki ludowe, a IVAR AASEN zaj si zbieraniem jzyka norweskiego. W poowie zeszego stulecia odkryto take dawne mity i opowieci o bogach. Poza tym kompozytorzy w caej Europie zaczli w swych utworach wykorzystywa melodie ludowe. W ten sposb starali si zbudowa pomost midzy muzyk ludow a muzyk artystyczn. - Muzyka artystyczna? - To muzyka skomponowana przez jednego konkretnego cz owieka, na przykad Beethovena. Natomiast muzyki ludowej nie u oya adna okrelona osoba, lecz sam lud. Dlatego nie wiemy dokadnie, kiedy powstay rne melodie ludowe. W podobny sposb rozrniamy midzy baniami ludowymi a baniami artystycznymi. - Co to jest artystyczna ba?

- To ba wymy lona przez jakiego autora, na przykad JANA CHRISTIANA ANDERSENA. Romantycy z wielk namitnoci uprawiali ten wanie gatunek. Jednym z niemieckich mistrzw by HOFFMAN. - Chyba syszaam o Opowieciach Hoffmana. - Ba bya dla romantykw literackim idea em. Dawaa pisarzowi pen moliwo zabawy z wasn wyobrani twrcz. - Mg bawi si w Boga zmylonego wiata. - Wanie tak. A teraz przydaoby nam si pewne podsumowanie. - Bardzo prosz! - Filozofowie romantyzmu postrzegali dusz wiata jako ja, ktre w stanie mniej lub bardziej zblionym do snu tworzy rzeczy na wiecie. Filozof FICHTE wskaza, e przyroda pochodzi od wyszej, podwiadomej wyobrani. Schelling wprost stwierdzi, e wiat istnieje w Bogu. Jego zdaniem, niektrych rzeczy Bg jest wiadomy, ale istniej take pewne strony przyrody, ktre reprezentuj to, co w Bogu niewiadome. Bg bowiem take ma sw ciemn stron. - Ta my l jest jednoczenie przeraajca i fascynujca. Przypomina mi Berkeleya. - W podobny sposb pojmowano stosunek midzy pisarzem a jego dzieem. Ba dawaa pisarzowi moliwo zabawy z wasn wyobrani tworzc wiat. I sam akt tworzenia nie zawsze bywa wiadomy. Pisarz mg dowiadczy, e opowie, ktr tworzy, posuwaa do przodu jej wasna, tkwica w niej sia. Piszc mg siedzie niemal jak zahipnotyzowany. - I co? - A potem nagle mg przerywa iluzj. Ingerowa w opowiadanie, umieszczajc tu i wdzie ironiczne komentarze dla czytelnika, by przypomnie mu cho na chwil, e ba jest bani. - Rozumiem. - W ten sposb pisarz przypomina czytelnikowi, e rwnie cae jego istnienie jest baniowe. T form zerwania z iluzj nazywamy ironi romantyczn. Henryk Ibsen na przykad kae jednej z postaci Peer Gynta powiedzie: Nikt nie umiera w samym rodku pitego aktu. - Rozumiem, e ta kwestia jest do mieszna. Bohater przecie mwi zarazem, e sam jest tylko wytworem fantazji. - Ta wypowied jest tak paradoksalna, e dobrze zrobimy, jeli zaznaczymy j pust lini, czyli jak to si mwi fachowo, wiatem.

- O co ci chodzi? - Nic, nic, Zosiu, o nic. Ale powiedzieli my sobie, e ukochana Novalisa miaa na imi Sophie, tak jak ty, a poza tym zmara, gdy miaa zaledwie pitnacie lat i cztery dni. - Rozumiesz chyba, e si wystraszyam. Alberto siedzia, patrzc przed siebie nieruchomym wzrokiem. Za chwil podj: - Ale nie musisz si ba, e spotka ci taki sam los co ukochan Novalisa. - Dlaczego? - Dlatego, e zostao jeszcze wiele rozdziaw. - O czym ty mwisz? - Mwi, e osoba, ktra czyta ksik o Zofii Amundsen wyczuwa czubkami palcw, e zostao jeszcze wiele stron opowiadania. Doszlimy dopiero do romantyzmu. - Sabo mi si robi. - W rzeczywistoci to major stara si sprawi, by Hildzie zrobio si sabo. Czy to nie prostackie, Zosiu? wiato! Alberto nie skoczy jeszcze mwi, gdy z lasu wybieg chopiec w arabskich szatach, w turbanie na gowie. W doni nis lampk oliwn. Zofia mocno zapaa si ramienia Alberta. - Kto to jest? - spytaa. Ale chopiec sam odpowiedzia: - Na imi mam Aladyn i przybywam a z Libanu. Alberto popatrzy na niego surowo. - A co masz w swojej lampie, chopcze? Chopiec potar lamp doni i z lampy zacz wydobywa si gsty obok dymu, z ktrego wyonia si posta mczyzny. Mia czarn brod jak Alberto i niebieski beret. Unoszc si w powietrzu nad lamp powiedzia: - Syszysz mnie, Hildo? Pewnie sp niem si z kolejnymi gratulacjami. Chcia em ci tylko powiedzie, e take Bjerkely i Sorlandet wydaj mi si troch jak wyjte z bani. Za kilka dni si zobaczymy. Oznajmiwszy to, mczyzna rozpyn si w dymie i cay obok znikn w lampie. Chopiec w turbanie wzi j pod pach i pobieg w las. - To... to nieprawdopodobne - wyjkaa Zofia. - To bagatelka, moje dziecko. - Duch mwi dokadnie tak, jak ojciec Hildy.

- Bo to przecie by jego duch. - Ale... - I ty, i ja, i wszystko, co nas otacza, rodzi si w gbi wiadomoci majora. Jest pna noc, sobota, 28 kwietnia, wok majora pi onierze ONZ i on sam take najchtniej by si pooy. Ale musi skoczy ksik, ktr ma zamiar ofiarowa Hildzie jako prezent z okazji pitnastej rocznicy urodzin. Dlatego musi pracowa, Zosiu, dlatego ten biedaczysko nie odpoczywa albo ma za mao odpoczynku. - Chyba mam ju tego dosy! - wiat o! Zofia i Alberto siedzieli zapatrzeni w to jeziora. Alberto tkwi jak skamieniay. Po chwili Zofia zebraa si na odwag i klepna go w rami. - Zamylie si. - Tak, on ingerowa bezporednio. Ostatnie fragmenty, kada najmniejsza literka, zostay napisane w natchnieniu. Powinien si wstydzi. Ale tym samym si zdradzi, pozwoli si w peni pozna. Wiemy teraz, e yjemy w ksice, ktr ojciec Hildy wyle crce w prezencie urodzinowym. Bo s ysza a chyba, co powiedziaem? Chocia to wcale nie ja to powiedziaem. - Jeli to prawda, to chc uciec z caej tej ksiki i pj wasn drog. - I taki wanie jest mj tajemny plan. Ale zanim to nast pi, musimy postara si pomwi z Hild. Ona przecie czyta kade sowo, ktre teraz wypowiadamy. Gdy uciekniemy std, bdzie nam duo trudniej nawiza z ni kontakt. Musimy teraz wykorzysta t szans. - Co jej powiemy? - Wydaje mi si, e major zaraz zanie nad maszyn do pisania, chocia jego palce nadal gorczkowo mkn po klawiszach. - Jakie to dziwne! - Wanie teraz moe napisa co, czego pniej bdzie aowa. A nie ma korektora, Zosiu. To niezmiernie wane ogniwo mojego planu. Niech si strzee ten, co si omieli podarowa majorowi Albertowi Knagowi buteleczk korektora! - Ode mnie nie dostanie nawet strzpka tamy korygujcej! - Tu i teraz wzywam t biedn dziewczynk do buntu przeciwko wasnemu ojcu. Powinna si wstydzi, e pozwala mu na jego ulubion zabaw cieniami. Gdyby tu by, odczuby nasz pogard na wasnej skrze.

- Ale jego tu nie ma. - Jest tu z nami duchem, ale siedzi take bezpiecznie w Libanie. Bo wszystko wok nas to ja majora. - Ale on jest take czym wicej ni to, co nas otacza. - Bo my jestemy tylko cieniami w duszy majora. A cieniom nieatwo zaatakowa swego mistrza, Zosiu. Wymaga to sprytu i rozwanych posuni. Ale mamy moliwo wywarcia wpywu na Hild. Tylko anio moe zbuntowa si przeciw Bogu. - Moemy zachci Hild, by zrobia awantur natychmiast, gdy on wrci do domu. Jak tylko stanie w drzwiach. Mo e mu powiedzie, e jest ajdakiem. Moe zniszczy jego d albo przynajmniej st uc latarni. Alberto pokiwa gow, a potem powiedzia: - Poza tym ona moe od niego uciec. Dla niej to znacznie prostsze ni dla nas. Moe opuci dom majora i nigdy wicej ju si tam nie pokaza. Czy nie tak powinna si zachowa wobec majora, ktry naszym kosztem bawi si swoj wyobrani tworzc wiat? - Wyobraam to sobie. Major jedzi po wiecie i szuka Hildy. Ale Hilda znikna, bo ma ju do ycia z ojcem, ktry udaje, e jest zabawny, wykorzystujc Alberta i Zofi. - Tak, udaje, e jest zabawny. O to wanie mi chodzio, kiedy mwiem, e wykorzystuje nas jako zabawk na urodziny. Ale powinien mie si na bacznoci, Zosiu. Hilda take. - O co ci chodzi? - Siedzisz dobrze? - Byle tylko nie pojawio si wicej duchw. - Sprbuj sobie wyobrazi, e to, co przeywamy, odbywa si w wiadomoci innego czowieka. My jestemy t wiadomoci. Nie mamy wasnej duszy, jestemy cudz dusz. Na razie stpamy po pewnym filozoficznym gruncie. I Berkeley i Schelling nadstawiliby uszu. - Tak? - Mona sobie wyobrazi, e t dusz jest ojciec Hildy Moller Knag. Siedzi sobie w Libanie i pisze podrcznik filozofii na pitnaste urodziny crki. Kiedy Hilda obudzi si 15 czerwca, znajdzie ksik na nocnym stoliku i od tej pory ona i inni ludzie bd mogli o nas czyta. Od dawna ju major napomyka, e prezentem mona bdzie dzieli si z innymi. - Pamitam.

- A wic to, co teraz do ciebie mwi, zostanie przeczytane przez Hild po tym, jak jej ojciec siedzia w Libanie i wyobraa sobie, e opowiadam ci, e on siedzia w Libanie... i wyobraa sobie, e opowiadam ci, e siedzia w Libanie i... Zofii zawirowao w gowie. Staraa si przemy le to, co usyszaa o Berkeleyu i romantykach. Alberto Knox podj: - Ale nie powinni czu si a tak pewnie z tego powodu, a ju na pewno nie powinni si mia, bo od takiego miechu mog si udawi. - Kto? - Hilda i jej ojciec. Czy nie o nich mwili my? - Ale dlaczego nie powinni czu si tak pewnie? - Dlatego e mona pomy le, e oni take s tylko wiadomoci. - Ale jak to moliwe? - Jeli mo liwe byo dla Berkeleya i romantykw, musi by mo liwe i dla nich. Mo e major take jest cieniem w ksice, ktra opowiada o nim i o Hildzie, i oczywicie take o nas, bo przecie my take stanowimy niewielk cz ich ycia. - To byoby jeszcze gorsze. Znaczyoby, e jestemy tylko cieniami cieni. - Ale mona sobie wyobrazi, e jaki cakiem inny pisarz siedzi gdzie i pisze ksik o majorze ONZ Albercie Knagu, ktry pisze ksik dla swojej crki Hildy. Ksika ta opowiada o pewnym Albercie Knoxie, ktry nagle zacz wysya listy filozoficzne do Zofii Amundsen zamieszkaej przy Koniczynowej 3. - Wierzysz w to? - Chciaem tylko powiedzie, e to moliwe. Dla nas ten pisarz byby ukrytym bogiem, Zosiu. Cho wszystko, czym jestemy, wszystko, co mwimy i robimy, pochodzi od niego, a my jestemy nim, to nigdy niczego si o nim nie dowiemy. Zostalimy woeni do najbardziej wewntrznego pude ka. Tym razem oboje, i Zofia i Alberto, pogr yli si w dugiej zadumie. Wreszcie cisz przerwaa Zofia: - Ale jeli naprawd istnieje pisarz, ktry wymyla histori o ojcu Hildy w Libanie, ktry wymyla histori o nas... - Tak? - ...to moliwe, e i on nie powinien czu si pewnie... - O czym my lisz? - On sobie siedzi i gdzie gboko w swej gowie ma Hild i mnie. Ale czy nie jest moliwe, e i on yje swoim yciem w jakiej wyszej wiadomoci?

Alberto pokiwa gow. - Oczywicie, Zosiu. I to take jest moliwe. A jeli tak jest, pozwoli nam przeprowadzi t rozmow filozoficzn, by wskaza t wanie moliwo. Chcia podkreli, e i on jest bezbronnym cieniem i e ksika, w ktrej yj Hilda i Zofia, w rzeczywisto ci jest podrcznikiem filozofii. - Podrcznikiem? - Bo wszystkie rozmowy, jakie prowadzilimy, wszystkie dialogi, Zosiu... - Tak? - W rzeczywistoci s monologiem. - Wydaje mi si, e wszystko rozpyno si w wiadomoci i duchu. Ciesz si, e zostao jeszcze kilku filozofw. Bo chyba filozofia, ktra rozpocza si tak dumnie od Talesa, Empedoklesa i Demokryta, nie mo e w tym miejscu utkn na mielinie? - Nie, nie. Mam zamiar opowiedzie ci teraz o Heglu. By pierwszym filozofem, ktry prbowa uratowa filozofi po tym, jak romantyzm roztopi wszystko w duchu. - Bardzo jestem ciekawa. - Wejdziemy do rodka, eby nie przeszkadzay nam ju adne duchy ani cienie. - Poza tym zrobio si troch chodno. - wiat o!

HEGEL ...co jest rzeczywiste, to jest rozumne. Hilda upucia segregator na podog. Spad z hukiem. Hilda nie zareagowaa. Leaa na ku, wpatrujc si w sufit. W grze co jakby bezustannie si krcio, wirowao. Jasne, e ojcu udao si zakrci jej w gowie. Co za spryciarz! Jak mg! Zofia prbowaa przemwi bezporednio do niej. Namawiaa j do buntu przeciw ojcu. I naprawd udao jej si zasia w niej jak myl. Pewien plan... Zofia i Alberto nie mogli ojcu nic zrobi. Ale ona, Hilda, moga. W ten sposb Zofii udaoby si zbliy si do ojca przez ni. Zgadzaa si w peni z Zofi i Albertem, e w zabawie w cienie posun si za daleko. Chocia Alberto i Zofia byli wytworami jego wyobrani, istniay jednak granice demonstrowania wadzy. Biedna Zofia i Alberto! Byli rwnie bezbronni wobec wyobrani majora, jak ekran filmowy bezbronny jest wobec operatora aparatu projekcyjnego. Jasne, e kiedy ojciec wrci do domu, Hilda da mu porzdn nauczk! Miaa ju zarys przebiegego planu wyprowadzenia go w pole. Podesza do okna i spojrzaa na zatok. Dochodzia ju prawie druga. Otworzya okno i zawo aa w stron szopy na odzie: - Mamo! Matka wysza na zewntrz. - Za godzin przynios kanapki. W porzdku? - Dobrze, dobrze... - Przeczytam tylko o Heglu. Alberto i Zofia zasiedli, kade w swoim fotelu, przy oknie wychodzcym na jezioro. - GEORG WILHELMFRIEDRICH HEGEL by prawdziwym dzieckiem romantyzmu - zacz Alberto. - Mona wrcz powiedzie, e rozwija si wraz z duchem niemieckiego romantyzmu. Urodzi si w roku 1770 w Stuttgarcie i w wieku osiemnastu lat rozpocz studia teologiczne w Tybindze. Od roku 1801 wsppracowa z Schellingiem w Jenie, a byo to w okresie najbardziej burzliwego rozkwitu romantyzmu. Jako docent wyk ada na Uniwersytecie Jenajskim, p niej otrzyma tytu profesora w Heidelbergu, centrum niemieckiego romantyzmu narodowego. Wreszcie od roku 1818 wykada w Berlinie. By to

okres, gdy to miasto zaczynao stawa si kulturalnym orodkiem Niemiec. W listopadzie 1831 roku zmar na choler, ale heglizm cieszy si ju wtedy wielk popularnoci na wszystkich niemal uniwersytetach w Niemczech. - A wic dopi swego? - Tak, dotyczy to take jego filozofii. Hegel po czy w jedno i rozwin niemal wszystkie, tak rnorodne myli, ktre narodziy si wrd romantykw. By jednak take ostrym krytykiem filozofii romantycznej, na przyk ad Schellinga. - Co krytykowa? - Zarwno Schelling, jak i inni romantycy uwaali, e najgbsza podstawa istnienia tkwi w tym, co nazywali duchem wiata. Hegel take posuguje si wyraeniem duch wiata, ale nadaje mu nowe znaczenie. Kiedy Hegel mwi o duchu wiata czy rozumie wiata, ma na my li sum wszystkich ludzkich dowiadcze. Tylko czowiek bowiem posiada ducha. W tym znaczeniu mona mwi o biegu ducha wiata przez histori. Nie wolno nam zapomnie, e mwimy o ludzkim yciu, mylach i kulturze. - Ten duch od razu przestaje by taki straszny. Nie czai si ju jako inteligencja drzemica w kamieniach i drzewach. - Pamitasz na pewno, e Kant mwi o czym, co nazwa rzecz sam w sobie. Cho odrzuca moliwo zdobycia przez czowieka penej wiedzy o najgbszych tajemnicach przyrody, to uwaa, e prawda, cho nierozpoznawalna, jednak istnieje. Hegel stwierdzi, e prawda jest subiektywna. Odrzuci wic istnienie jakiejkolwiek prawdy stojcej ponad czy poza ludzkim rozumem. Uwaa, e wszelkie poznanie jest ludzkim poznaniem. - Chcia jakby cign filozofi z powrotem na ziemi? - Tak, chyba mona to i tak nazwa. Filozofia Hegla jest tak wielostronna i pena niuansw, e bdziemy musieli zadowoli si skoncentrowaniem na kilku najwaniejszych punktach. Waciwie trudno powiedzie, by Hegel stworzy sw wasn filozofi. To, co nazywamy filozofi Hegla, jest przede wszystkim metod pojmowania biegu historii. Dlatego nie mona w zasadzie mwi o Heglu w oderwaniu od historii ludzkoci. Filozofia Hegla nie uczy nas tego czy owego o najgbszej naturze istnienia, ale za to moe nas nauczy myle w owocny sposb. - A to przecie take moe by do wane. - Dla wszystkich systemw filozoficznych przed Heglem wsplne byo denie do wyznaczenia niezmiennych kryteriw tego, co czowiek moe wiedzie o wiecie. Dotyczy to na rwni Kartezjusza, Spinozy, Humea i Kanta. Kady z nich stara si zbada, co jest

dostpne ludzkiemu poznaniu. I wszyscy mwili o ponadczasowym uwarunkowaniu ludzkiej wiedzy o wiecie. - Czy nie jest to obowizkiem filozofa? - Hegel uwaa, e nie jest to moliwe. Jego zdaniem to, co jest dostpne ludzkiemu poznaniu, zmienia si z pokolenia na pokolenie. Dlatego nie istniej adne wieczne prawdy. Nie istnieje ponadczasowy rozum. Jedyn sta , ktrej chwyci si moe filozof, jest sama historia. - Zaraz, zaraz, to musisz mi wyt umaczy dokadniej. Historia przecie ulega cigym przemianom, jak wic moe by czym sta ym? - Rzeka take cigle si zmienia. Nie znaczy to, e nie pozostaje rzek. I bez sensu jest pytanie, w ktrym miejscu doliny rzeka jest najbardziej prawdziwa. - No tak, bo rzeka jest rzek na caej dugoci. - Dla Hegla historia jest jak bieg rzeki. Kade najdrobniejsze poruszenie wody w danym punkcie rzeki w rzeczywistoci okrelane jest przez prdy wodne i wiry w grnym jej biegu. Ale decyduj o nim take kamienie i uksztatowanie koryta rzecznego akurat w tym miejscu, w ktrym stoisz i przygldasz si wodzie. - Chyba zaczynam rozumie. - Rwnie historia myli - czy te historia rozumu - jest jak bieg rzeki. Zarwno my li, ktre napywaj jako tradycja od ludzi, ktrzy yli przed tob, jak i warunki materialne, ktre panuj w twoich czasach, wsp uczestnicz w okrelaniu twojego systemu my lenia. Dlatego nie moesz twierdzi, e jaka myl jest na zawsze i wiecznie prawdziwa. Ale my l ta moe by waciwa w tym momencie, w ktrym si znajdujesz. - To nie znaczy chyba, e wszystko jest ze albo wszystko dobre? - Nie, nie, ale co moe by ze lub dobre w odniesieniu do warunkw historycznych. Gdyby w roku 1990 wzywaa, by przywrci niewolnictwo, poczytano by ci w najlepszym razie za wariatk. Ale 2500 lat temu nie byo to wcale takie bulwersujce, cho co prawda i wtedy postpowe jednostki opowiaday si za zniesieniem niewolnictwa. Ale posumy si bliszym nam przykadem. Przed stu laty wypalanie wielkich po aci lasw w celu pozyskania ziemi pod pola uprawne nie byo wcale uwaane za nierozsdne. Dzisiaj uwaa si to za bardzo nierozumne. Mamy inne - lepsze - podstawy do takich ocen. - To ju zrozumiaam. - Take gdy chodzi o refleksj filozoficzn, Hegel wskaza, e rozum jest czym bardziej dynamicznym, e jest procesem. I prawd jest wanie sam w proces. Poza samym

procesem historycznym nie istniej adne kryteria, za pomoc ktrych mona by zdecydowa, co jest najprawdziwsze czy najbardziej rozsdne. - Prosz o przykady. - Nie moesz powyciga pojedynczych myli z antyku czy redniowiecza, odrodzenia czy owiecenia i twierdzi, e to byo waciwe, a tamto ze. Dlatego te nie moesz powiedzie, e Platon si myli, a Arystoteles mia racj. Nie moesz te stwierdzi, e Hume rozumowa bdnie, a Kant i Schelling wysunli waciwe wnioski. To niehistoryczny sposb mylenia. - To brzmi nieciekawie. - W ogle nie moesz oderwa adnego filozofa od warunkw historycznych, w jakich y, ani nawet adnej myli od warunkw, w jakich si uksztatowaa. Ale - i teraz zbliamy si do kolejnego punktu - poniewa stale dochodzi co nowego, rozum jest progresywny. Oznacza to, e poznanie czowieka stale si rozwija, posuwa si naprzd. - I moe jednak mimo wszystko filozofia Kanta jest waciwsza od filozofii Platona? - Tak, bo duch wiata si rozwin - i rozszerzy - od Platona do Kanta. Bo jakeby inaczej. Ale, wracajc do rzeki, moemy powiedzie, e przybyo w niej wody. Up yno wszak ponad dwa tysice lat. Kant myli si przypuszczajc, e jego prawdy pozostan na brzegu rzeki niczym kamienie, ktrych nic nie ruszy z miejsca. Rwnie myli Kanta poddawane s dalszej obrbce i take jego rozum sta si przedmiotem krytyki nastpnego pokolenia. - Ale rzeka, o ktrej mwie... - Tak? - Dokd ona pynie? - Hegel stwierdzi, e duch wiata rozwija si ku coraz wikszej wiadomoci samego siebie. A z rzekami bywa tak, e im bliej morza, tym staj si szersze. Wedug Hegla, w historii chodzi o to, e duch wiata powoli budzi si do wiadomoci samego siebie. wiat przecie jest tu od dawna, ale przez ludzk kultur i rozwj ludzkoci duch wiata staje si coraz bardziej wiadomy swej istoty. - Dlaczego jest tego taki pewien? - Wskazuje na to jako realno historyczn, wcale nie ma zamiaru wry. Kady, kto studiuje histori, dostrzee, e ludzko stale kroczy ku lepszemu poznaniu samej siebie, ku samorozwojowi. Zdaniem Hegla, studia dziejw wykazuj, e ludzko porusza si ku coraz wikszej racjonalnoci i wolnoci. miesznymi, niezgrabnymi krokami rozwj historyczny postpuje naprzd. Mwimy, e historia przekracza sam siebie albo e jest celowa.

- Tak wic rozwj trwa. - Tak, historia jest jak jeden dugi acuch refleksji. Hegel wskaza rwnie na pewne zasady, rzdzce tym acuchem refleksji. Kto, kto gruntownie bada histori, zauway, e kada my l powstaje z innych, wczeniejszych myli. Natychmiast jednak, gdy myl zostaje przedstawiona, przeciwstawia si jej inna myl. W ten sposb rodzi si napicie pomidzy dwoma przeciwstawnymi sposobami mylenia. Ale napicie to neutralizowane jest przez trzeci myl, ktra czerpie z obu to, co najlepsze. - Masz jaki przykad? - Pamitasz moe przedsokratykw, ktrzy dyskutowali o zagadnieniu pramaterii i zmiany? - Mniej wicej. - Eleaci twierdzili, e waciwie jakakolwiek zmiana jest niemoliwa. W konsekwencji musieli zaprzeczy istnieniu jakichkolwiek zmian, cho w kadej chwili rejestrowali je zmysami. Eleaci bronili pewnego pogldu. Takie zajcie stanowiska Hegel nazwa tez. - I co? - Za kadym razem, gdy wysunite zostaje jakie zdecydowane twierdzenie, pojawia si twierdzenie przeciwne. Hegel nazwa je negacj. Negacj filozofii eleatw bya koncepcja Heraklita, ktry powiedzia: Wszystko pynie. Powstao napicie pomidzy dwoma diametralnie r nicymi si od siebie pogldami. Ale napicie to zostao zniesione, gdy Empedokles stwierdzi, e obie strony maj troch racji, a troch si myl. - Powoli rozjania mi si w gowie... - Eleaci mieli racj, e nic waciwie si nie zmienia, ale nie mieli racji twierdzc, e nie moemy zaufa naszym zmysom. Heraklit mia racj, gdy mwi, e moemy ufa zmysom, ale nie mia racji upierajc si, e wszystko pynie. - Poniewa pierwiastkw jest wicej ni tylko jeden. I one si nie zmieniaj, zmieniaj si tylko poczenia midzy nimi. - Wanie. Punkt widzenia Empedoklesa, ktry czy te dwa przeciwne stanowiska, Hegel nazwa negacj negacji. - C za sowa! - Te etapy procesu rozwoju nazwa tez, antytez i syntez. Moesz na przykad powiedzie, e racjonalizm Kartezjusza by te2, ktrej przeciwstawia si empiryczna antyteza. Wreszcie przeciwiestwo to, napicie midzy dwoma rnymi sposobami mylenia, zostao zniesione przez syntez Kanta. Kant w pewnych punktach przyznawa racj

racjonalistom, a w pewnych - empirystom. Wskaza take, e obie strony myliy si co do pewnych wanych punktw. Ale historia nie koczy si na Kancie. Synteza Kanta staa si punktem wyjcia do kolejnego trjczonowego acucha refleksji, czyli triady. Bo rwnie syntez neguje nowa antyteza. - To byo bardzo teoretyczne. - Owszem, wiele tu teorii. Ale Hegel wcale nie ma zamiaru wciska historii w jaki schemat. Uwaa, e taki dialektyczny wzr da si odczyta z samej historii. Podkrela, e odkry pewne prawa rozwoju rozumu - czyli biegu ducha wiata przez histori. - Rozumiem. - Ale dialektyk Hegla mona zastosowa nie tylko do historii. Rwnie kiedy o czym dyskutujemy czy co rozwaamy, mylimy dialektycznie. Prbujemy wytropi sabe punkty danego sposobu mylenia. Hegel nazwa to myleniem negatywnym. Kiedy jednak wynajdziemy wady tego sposobu my lenia, moemy zachowa z niego to, co najlepsze. - Przykad! - Gdy socjalista i prawicowiec zasiadaj, by rozwiza jaki problem spoeczny, szybko uwidoczni si napicie midzy dwoma sposobami my lenia. Nie oznacza to, e jeden ma w peni racj, a drugi ca kiem si myli. Prawdopodobnie obaj maj troch racji, i obaj si troch myl. Podczas dyskusji najprawdopodobniej zachowa si to, co najlepsze w argumentacji obu stron. - Miejmy nadziej. - Ale kiedy tkwimy w samym rodku takiej dyskusji, nie zawsze atwo jest stwierdzi, co jest najbardziej rozumne. Waciwie dopiero historia rozsdzi, co byo dobre, a co ze. Rozumne jest to, co rzeczywiste. - Czyli waciwe jest to, co przetrwa. - A moe: przetrwa to, co jest waciwe. - Nie miaby dla mnie przypadkiem jakiego przykadu? - Sto pidziesit lat temu wielu ludzi walczyo o rwnouprawnienie kobiet. Ale wielu take zajadle si temu sprzeciwiao. Gdy dzisiaj zapoznamy si z argumentami obu stron, nietrudno stwierdzi, czyje byy bardziej rozumne. Ale nie wolno nam zapomnie, e jestemy mdrzy po szkodzie. Okazao si, e ci, ktrzy walczyli o rwnouprawnienie, mieli racj. Wiele osb oblaoby si rumiecem ze wstydu, gdyby czarno na bia ym ujrzeli, jaki pogldy w tej kwestii wyraa ich dziadek. - O, na pewno. A co o tym myla sam Hegel? - O rwnouprawnieniu?

- A nie o tym mwilimy? - Chcesz usysze cytat? - Chtnie! - Rnica midzy mczyzn a kobiet jest taka sama jak midzy zwierzciem a rolin - pisa. - Zwierz jest czym bardziej zgodnym z charakterem mczyzny, rolina czym bardziej zgodnym z charakterem kobiety, poniewa kobieta to raczej spokojne (podobne do roliny) rozwijanie si, ktrego zasad jest pewna bardziej nieokrelona jednia uczucia. Jeli kobiety stoj na czele pastwa - pastwo znajduje si w niebezpieczestwie. Dziaaj one bowiem nie podug wymaga oglnoci, lecz podug przypadkowej skonnoci i przypadkowego mniemania. Kobiety zdobywaj wyksztacenie nie wiadomo jak, jak gdyby w atmosferze wyobrae, bardziej dziki yciu ni dziki zdobywaniu wiadomoci, gdy tymczasem mczyzna zdobywa sobie stanowisko tylko dziki osigniciom myli i dziki wielu wysikom. - Dzikuj, to mi wystarczy. Nie chciaabym ju sucha podobnych cytatw. - Ale ten cytat jest doskonaym przykadem, e uznawanie czego za rozumne podlega cigym zmianom. Pokazuje, e rwnie Hegel by dzieckiem swoich czasw. I my take nimi jestemy. Nasze oczywiste opinie rwnie nie wytrzymaj prby dziejw. - Czy masz jaki przykad? - Nie, na to, niestety, nie mam przykadu. - Dlaczego? - Dlatego e musiabym wskaza co, co ju w tej chwili si zmienia. Nie mog ci jako przykadu poda, e jedenie samochodem jest nierozumne, poniewa samochd zanieczyszcza przyrod. Przecie ju wielu ludzi sdzi podobnie. Byby to wic zy przykad. Ale wiele z tego, co postrzegamy jako oczywiste, nie wytrzyma osdu historii. - Rozumiem. - Poza tym moemy zauway co jeszcze: wanie to, e wielu mczyzn w czasach Hegla wypowiadao podobnie bezlitosne opinie o niszoci przeciwnej pci, przyspieszyo wyzwolenie kobiet. - Jak to moliwe? - Wysunli tez, czyli pozycj. Powodem tego, e w ogle musieli zaj jakie stanowisko, by pocztek buntu kobiet. Nie trzeba przecie wyraa swego zdania o czym, co do czego wszyscy s zgodni. A im ostrzej si wypowiadali o niszo ci kobiet, tym silniejsza staa si negacja. - Chyba rozumiem.

- Mona wic powiedzie, e najlepiej jest mie energicznych przeciwnikw. Im bardziej skrajne s pogldy, tym silniejsz wywo uj reakcj. Jest co takiego, co nazywa si wod na myn. - Mam wraenie, e mj myn zacz si obraca bardzo energicznie. - Rwnie w sensie czysto logicznym czy filozoficznym czsto istnieje dialektyczne napicie pomidzy dwoma pojciami. - Podasz przykad? - Kiedy zastanawiam si nad pojciem byt, bd nieuchronnie musia wprowadzi rwnie pojcie przeciwstawne, czyli niebyt. Nie mona przecie zastanawia si, czy si istnieje, bez refleksji, e si kiedy przestanie istnie. Napicie midzy bytem a niebytem niweluje pojcie stawania si. To, e co si staje, oznacza w pewnym sensie, e jest i e nie jest. - Rozumiem. - U Hegla rozum jest wic rozumem dynamicznym. Poniewa rzeczywisto cechuj sprzecznoci, rwnie opis rzeczywistoci musi by peen przeciwiestw. Zaraz usyszysz pewien przykad: podobno duski fizyk NIELS BOHR mia nad drzwiami wejciowymi zawieszon podkow. - To przynosi szczcie. - Ale to przecie przesd, a Bobrowi mona byo przypisa wszystko, tylko nie wiar w przesdy. Pewnego razu odwiedzi go przyjaciel. Nie wierzysz chyba w co takiego? zapyta. Nie wierz - odpar Niels Bohr - ale syszaem, e to dziaa, nawet jeli si nie wierzy. - Zatkao mnie. - Jego odpowied bya wanie dialektyczna, kto powiedziaby, e wewntrznie sprzeczna. Niels Bohr, ktry podobnie jak nasz poeta VINJE znany by z ironicznego spojrzenia na ycie i wychwytywania paradoksw, powiedzia kiedy: Istniej dwa rodzaje prawd. S prawdy powierzchowne, ktrych przeciwiestwo jest wyranie nieprawdziwe. Ale istniej take prawdy gbokie, ktrych przeciwiestwo jest rwnie prawdziwe jak one same. - I jakie to miayby by prawdy? - Jeli na przykad powiem, e ycie jest krtkie... - Zgodz si z tym. - Ale przy innej okazji mog rozoy rce i stwierdzi, e ycie jest dugie. - Masz racj. To te w pewnym sensie prawda.

- Dam ci jeszcze przykad, jak napicie dialektyczne moe wywo a spontaniczne dziaanie prowadzce do nagej zmiany. - Mw! - Wyobra sobie dziewczynk, ktra stale odpowiada matce; Tak, mamo. Dobrze, mamo. Jak chcesz, mamo. Oczywicie, zaraz to zrobi, mamo. - A mi ciarki chodz po plecach! - Z czasem matk zaczyna irytowa, e crka we wszystkim okazuje posuszestwo. Wreszcie krzyczy zdenerwowana: Przesta by taka posuszna!, a dziewczynka odpowiada: Dobrze, mamo. - Chyba bym j trzasna. - Prawda? A co by zrobia, gdyby zamiast tego odpowiedziaa: Wanie, e chc by posuszna!? - Byaby to dziwna odpowied. Moe i wtedy bym j uderzya. - Innymi sowy sytuacja ugrzza. Napicie dialektyczne byo tak zaostrzone, e musiaa nastpi jaka zmiana. - Masz na my li rkoczyny? - Powinnimy jeszcze wspomnie o ostatniej spord cech filozofii Hegla. - Siedz i sucham. - Pamitasz, jak mwilimy o tym, ze romantycy byli indywidualistami? - Tajemna droga wiedzie do wntrza. - Wanie ten indywidualizm napotka sw negacj czy przeciwiestwo w filozofii Hegla. Hegel nadawa wielkie znaczenie temu, co nazywa siami obiektywnymi. Mia na myli rodzin i pastwo. Mona powiedzie, e Hegel z przymrueniem oka traktowa jednostk. Uwaa, e jednostka jest organiczn czstk wsplnoty. Rozum czy duch wiata uwidacznia si przede wszystkim we wzajemnym oddziaywaniu ludzi na siebie. - Wyjanij mi to. - Rozum przejawia si przede wszystkim w jzyku. A jzyk nas ksztatuje. Jzyk norweski doskonale poradzi sobie bez pana Hansena, ale pan Hansen nie poradzi sobie bez norweskiego. A wic to nie jednostka tworzy jzyk, lecz jzyk tworzy jednostk. - No tak, mona tak powiedzie. - Tak jak jednostka ksztatowana jest przez jzyk, tak samo ksztatuj j take okrelone warunki historyczne. I nikt nie jest niezaleny od tych warunkw. Dlatego ten, kto nie znajdzie swojego miejsca w pastwie, jest czowiekiem niehistorycznym. Pamitasz moe, e ta my l bya wana take dla wielkich filozofw w Atenach. Tak jak nie mona

sobie wyobrazi pastwa bez obywateli, tak te nie mona sobie wyobrazi obywateli bez pastwa. - Rozumiem. - Zdaniem Hegla, pastwo to co wicej ni pojedynczy obywatel. To nawet wicej ni suma obywateli. Wedug Hegla nie mona wypisa si ze spo eczestwa. Dlatego kto, kto tylko wzrusza ramionami na spo eczestwo, w ktrym yje, i pragnie odnale siebie, jest po prostu baznem. - Nie wiem, czy cakiem si z tym zgadzam, ale dobrze, niech i tak bdzie. - Zdaniem Hegla, to nie jednostka odnajduje siebie, lecz duch wiata. - Duch wiata odnajduje siebie? - Hegel twierdzi, e duch wiata powraca do siebie trjstopniowe To znaczy, e trjstopniowo uwiadamia sobie siebie. - Dobrze, opowiedz mi o caych tych schodach. - Najpierw duch wiata uwiadamia sobie siebie w jednostce. To Hegel nazwa rozumem subiektywnym. Wysz wiadomo duch wiata osiga w rodzinie, spo eczestwie i pastwie. To Hegel nazwa rozumem obiektywnym, poniewa jest to rozum, ktry objawia si we wzajemnym oddziaywaniu ludzi na siebie. Ale pozosta jeszcze ostatni stopie... - Bardzo jestem ciekawa. - Najwysz form samopoznania duch wiata osiga w rozumie absolutnym. A rozum absolutny to sztuka, religia i filozofia. Z nich wszystkich filozofia jest najwysz form rozumu, bo w filozofii duch wiata zgbia sw wasn dziaalno w dziejach. Tak wic dopiero w filozofii duch wiata spotyka samego siebie. Mona chyba powiedzie, e filozofia jest lustrem ducha wiata. - To jest takie tajemnicze, e chyba potrzeba mi troch czasu, eby to przetrawi. Ale podobao mi si to, co powiedziae na kocu. - Powiedziaem, e filozofia jest lustrem ducha wiata. - To byo pikne. Mylisz, e ma to co wsplnego z lustrem w mosinych ramach? - Tak, skoro ju o to pytasz. - Co chcesz przez to powiedzie? - Zakadam, e to mosine lustro ma jakie szczeglne znaczenie, jako e stale jest wspominane. - I pewnie domylasz si, jakie jest to znaczenie?

- Nie, nie. Powiedziaem tylko, e lustro nie powracaoby tak czsto, gdyby nie miao jakiego szczeglnego znaczenia dla Hildy i jej ojca. Jakie ma znaczenie, moe nam zdradzi jedynie Hilda. - Czy to ironia romantyczna? - Beznadziejne pytanie, Zosiu. - Ale dlaczego? - Dlatego, e to nie my tym si zajmujemy. Jestemy tylko bezbronnymi ofiarami ironii. Gdy przeronite dziecko rysuje co na kartce, nie moesz pyta papieru, co ma przedstawia rysunek. - Ciarki chodz mi po krzyu.

KIERKEGAARD ...Europa na skraju bankructwa. Hilda popatrzya na zegarek. Byo ju po czwartej. Od oya segregator na biurko i zbiega do kuchni. Musiaa zdy do szopy, zanim matce znudzi si czekanie. W pdzie rzucia jeszcze okiem na lustro w mosinych ramach. Szybko nastawia wod na herbat i byskawicznie przygotowaa kilka kanapek. Tak, tak, oczywicie, e spata ojcu niezego figla. Hilda coraz bardziej czu a si sprzymierzecem Zofii i Alberta. Zacznie si to ju w Kopenhadze... Wkrtce staa w szopie na odzie z wielk tac. - Oto i drugie niadanie - oznajmia. Matka trzymaa w doni klocek z papierem ciernym. Odgarna wosy z czo a. Byy troch przykurzone. - Ale chyba odpucimy sobie dzisiaj obiad. Usiady na pomocie i zaczy je. - Kiedy tata wraca? - zapytaa Hilda po chwili. - W sobot. Przecie wiesz. - Ale o ktrej? Mwia, e najpierw przyjeda do Kopenhagi. - Taak... Matka ua kanapk z pasztetem i ogrkiem. - Przylatuje do Kopenhagi okoo pitej. Samolot do Kristiansand odlatuje kwadrans po smej. Myl, e gdzie koo p do dziesitej wylduje na Kjevik. - To znaczy, e na Kastrup bdzie mia par godzin... - A o co ci chodzi? - O nic.. Zastanawiaam si tylko, jak bdzie wraca. Jady. Kiedy Hilda uznaa, e upyno ju do duo czasu, zapytaa: - Czy Ann i Ole odzywali si jako ostatnio? - Dzwoni od czasu do czasu. Chyba w lipcu przyjad na urlop. - Nie wczeniej? - Nie, raczej nie. - To znaczy, e w tym tygodniu bd w Kopenhadze...

- Co ty znw wymylasz, Hildo? - Nic. O czym przecie musimy rozmawia. - Ale ju dwukrotnie wspomniaa o Kopenhadze. - Naprawd? - No tak, ustaliymy przecie, e tata ma midzyl dowanie... - To pewnie dlatego przyszli mi na my l Ann i Ole. Gdy skoczyy je, Hilda pozbiera a talerzyki i filianki na tac. - Musz czyta dalej, mamo. - Moe i musisz... Czy w tonie jej gosu nie zabrzmia wyrzut? Umwiy si przecie, e razem wyczyszcz d przed powrotem ojca. - Tatu w pewnym sensie odebra ode mnie przyrzeczenie, e skocz czyta t ksik przed jego przyjazdem. - I to wanie jest niemdre. e nie ma go w domu, to trudno, ale nie powinien na odlego dyrygowa wszystkim, co tu si dzieje. - Gdyby tylko wiedziaa, jak bardzo on dyryguje - powiedziaa Hilda tajemniczo. - I moesz by pewna, e sprawia mu to duo przyjemnoci. Wrcia do pokoju i znw zabraa si do czytania. Nagle Zofia usyszaa pukanie do drzwi. Alberto skarci j spojrzeniem. - Nie pozwolimy, by nam przeszkadzano. Pukanie przybrao na sile. - Opowiem ci o pewnym duskim filozofie, ktremu nie w smak bya filozofia Hegla zapowiedzia Alberto. Ale pukanie przerodzio si w omot, od ktrego cae drzwi si trzsy. - To oczywicie major znw przysa kolejn posta z bajki, chcc sprawdzi, czy damy si zapa na ten lep - stwierdzi Alberto. - Podobne sztuczki nic go nie kosztuj. - Ale jeli nie otworzymy drzwi i nie zobaczymy, kto to jest, nic go nie bdzie kosztowao zburzenie caego domu. - Moe masz racj. A wic otwrzmy. Podeszli do drzwi. Zofia przypuszczaa, e ujrzy jak ogromn posta. Ale na schodkach prowadzcych do chaty staa niedua dziewczynka w letniej, kwiecistej sukience. Miaa dugie jasne wosy. W doni trzymaa dwie mae buteleczki, jedn czerwon, drug niebiesk. - Cze! - przywitaa j Zofia. - Kto ty jeste?

- Mam na imi Alicja - przedstawia si dziewczynka i dygna oniemielona. - Dokadnie tak jak mylaem - pokiwa gow Alberto. - To Alicja w Krainie Czarw. - Ale jak tu trafia? Alicja sama odpowiedziaa: - Kraina Czarw to kraina bez adnych granic. To znaczy, e Kraina Czarw jest wszdzie - mniej wicej tak jak ONZ. Dlatego nasza kraina powinna zosta czonkiem honorowym ONZ. Powinnimy mie swoich reprezentantw we wszystkich komisjach. Bo take ONZ pochodzi z krainy ludzkich snw. - Och, ten major! - burkn Alberto. - A co ci tu sprowadza? - zapytaa Zofia. - Miaam przekaza Zofii te dwie filozoficzne buteleczki. Podaa Zofii buteleczki. Obydwie byy zrobione z przezroczystego szka, ale jedna zawieraa pyn czerwony, a druga niebieski. Na czerwonej butelce widnia napis: WYPIJ MNIE, a na niebieskiej: MNIE TE WYPIJ. W nastpnej chwili obok chaty przebieg biay krlik. Porusza si wyprostowany na dwch nogach, a na dodatek ubrany by w kamizelk i surdut. Tu przed chatk wycign z kamizelki zegarek i westchn: - Och, mili moi! Spni si! Znw zacz pdzi. Alicja pobiega za nim. W biegu dygna jeszcze razi owiadczya: - Znw si zaczyna. - Pozdrw Din i Krlow! - zawoaa za ni Zofia. Alicja znikna. Alberto i Zofia dalej stali na schodach i badawczo przygldali si buteleczkom. - WYPIJ MNIE i MNIE TE WYPIJ - przeczytaa Zofia. - Nie wiem, czy si odwa. Moe to trujce. Alberto tylko wzruszy ramionami. - To przecie od majora, a wszystko, co jest od majora, jest tylko wiadomoci. A wic to taki sok z my li. Zofia otworzya czerwon butelk i ostronie przyoya j do ust. Pyn mia dziwny, sodki smak, ale to nie wszystko: jednoczenie co zaczo si dzia z otoczeniem. Nagle jezioro, las i chata zaczy jakby zlewa si ze sob. Miaa wraenie, e wszystko, co widzi, jest jedn osob, a t osob bya sama Zofia. Podniosa wzrok na Alberta, ale wydao jej si, e i on jest czci jej duszy.

- To bardzo dziwne - powiedziaa. - Widz tak jak przedtem, ale wszystko si ze sob czy. Czuj, e wszystko jest jedn wiadomoci. Alberto kiwn gow, ale to byo tak, jakby Zofia skina samej sobie. - To panteizm, czyli filozofia jednoci - powiedzia. - Duch wiata romantykw. Postrzegali wszystko jako jedno wielkie ja. To take Hegel, ktry nie docenia pojedynczego czowieka i postrzega wszystko jako wyraz jednego rozumu wiata. - Czy mam napi si z tej drugiej buteleczki? - Tak mwi napis. Zofia odkrcia korek niebieskiej flaszeczki i upia spory yk. Ten sok mia smak bardziej orzewiajcy, nieco kwaniejszy ni czerwony. Ale i tym razem we wszystkim, co j otaczao, nastpia naga zmiana. W cigu sekundy dziaanie czerwonego napoju ustpio i wszystko powrcio na dawne miejsca. Alberto z powrotem sta si sob, drzewa w lesie byy po prostu drzewami, a jeziorko - nieduym oczkiem wodnym. Ale i to trwao zaledwie sekund, bo wszystko, co Zofia widziaa, zaczo si od siebie odsuwa. Las przesta by lasem, kade drzewo roso oddzielnie, niczym cay odrbny wiat. Kada najdrobniejsza gazka bya niczym ba, o ktrej mona opowiedzie tysice bani. Jeziorko nagle stao si bezkresnym morzem, nie ze wzgldu na gboko czy szeroko, ale lnice szczeg y i delikatnie rzebione zatoczki. Zofia zrozumiaa, e mogaby powici cae ycie na przygldanie si temu, ale nawet gdy jej ycie dobiegnie kiedy koca, jezioro pozostanie niezgbion tajemnic. Podniosa wzrok na koron drzewa. Trzy wrbelki zajte byy sw dziwn zabaw. Zofia ju wczeniej wiedziaa, e ptaszki siedz na tym drzewie, zauwaya je take, kiedy wypia napj z czerwonej buteleczki, ale wtedy nie widziaa ich jakby naprawd. Czerwona buteleczka zatara wszelkie przeciwiestwa i wszelkie indywidualne r nice. Zofia zesza z kamiennej pyty progu i pochylia si nad traw. Odkrya cakiem nowy wiat, czua si mniej wicej tak jak nurek, ktry gboko pod wod po raz pierwszy otworzy oczy. W mchu midzy kpkami trawy i na dbach wprost roio si od ywych stworzonek. Zofia spostrzega pajka, ktry z mozoem gramoli si po mchu, czerwon mszyc wdrujc w gr i w d dba trawy i nieduy oddzia mrwek, zajtych jak bardzo wan prac. Ale kada mrwka unosia nogi w swj szczeglny sposb. Najdziwniejsze jednak byo to, e kiedy znw si podniosa i spojrzaa na Alberta, ktry sta na progu chaty, dostrzega w nim teraz zadziwiajc osob. By jak czowiek z innej planety albo bohater zupenie innej bajki. Jednoczenie w cakiem nowy sposb przeywaa

to, e ona sama jest wyjtkow osob. Bya nie tylko czowiekiem, nie tylko pitnastoletni dziewczynk. Bya Zofi Amundsen i tylko ona ni bya. - Co widzisz? - zapyta Alberto. - Widz, e jeste niezwykym cudakiem. - Naprawd? - Myl, e nigdy nie zrozumiem, jak to jest: by innym czowiekiem. Na caym wiecie przecie nie ma dwch identycznych ludzi. - A las? - Nie jest ju stopiony w jedno. Jest jak wszechwiat peen cudownych bani. - Wobec tego jest tak, jak my laem. Niebieska buteleczka to indywidualizm, na przykad reakcja S0RENA KIERKEGAARDA na romantyczn filozofi jednoci. Ale wspczesny Kierkegaardowi by take inny Duczyk; myl o synnym baniopisarzu Andersenie. Obdarzony by przenikliwym spojrzeniem, wyczulonym na niepojte szczeg y przyrody. Filozofem, ktry dostrzeg to samo ponad sto lat wczeniej, by Niemiec LEIBNIZ. Zareagowa na filozofi jednoci Spinozy podobnie jak Soren Kierkegaard zareagowa na Hegla. - Sucham, co mwisz, a jednoczenie wydajesz mi si taki dziwny, e mam ochot si mia. - Rozumiem. Upij jeszcze raz yczek z czerwonej butelki. Usidziemy na schodach i zanim si dzisiaj rozstaniemy, powiemy sobie kilka sw o Kierkegaardzie. Zofia przysiada na schodach ko o Alberta. Wypia yk z czerwonej buteleczki i wszystko znw zaczo si ze sob zlewa. Prawd mwic, zlao si a za bardzo, bo Zofi ogarno uczucie, e adna rnica nie ma ju znaczenia. Musiaa jeszcze raz umoczy jzyk w niebieskiej butelce, by wiat sta si mniej wicej taki, jaki by przed przybyciem Alicji. - Ale co jest prawd? - zapytaa. - Czy to czerwona butelka czy niebieska daje waciwe odczucia? - I czerwona, i niebieska, Zosiu. Nie moemy powiedzie, e romantycy si mylili, istnieje bowiem tylko jedna rzeczywisto . Ale moe byli zbyt jednostronni. - A co z niebiesk butelk? - Sdz, e Kierkegaard pocign z niej kilka gbszych ykw. By w kadym razie bardzo wyczulony na znaczenie jednostki. Jestemy nie tylko dziemi swojego czasu. Kady z nas jest poza tym wyjtkow osobowoci, ktra yje tylko ten jeden raz. - A tym Hegel szczeglnie si nie przejmowa?

- Nie, bardziej interesoway go grube rysy historii. To wanie tak oburzyo Kierkegaarda. Uwaa, e zarwno filozofia jednoci romantykw, jak i historyzm Hegla zagubiy gdzie odpowiedzialno jednostki za wasne ycie. Dlatego dla Kierkegaarda Hegel i romantycy byli jak dwa okcie tej samej materii. - Rozumiem, e mogo go to denerwowa. - Soren Kierkegaard urodzi si w roku 1813 i zosta przez ojca wychowany bardzo surowo. Odziedziczy te po nim religijn melancholi. - To zabrzmiao naprawd ponuro. - Wanie z powodu swej melancholii czu si zobowizany zerwa zarczyny. W rodowisku kopenhaskiego mieszczastwa nie zostao to potraktowane askawie. Wczenie wic sta si osob wyklt, odrzucon. Z czasem, co prawda zacz coraz mocniej atakowa. Stawa si coraz bardziej jednym z tych, ktrych Ibsen nazwa pniej wrogami ludu. - Z powodu zerwanych zarczyn? - Nie, nie tylko. Pod koniec ycia przedstawi ostr krytyk kultury. Powiedzia: Caa Europa znalaza si na skraju bankructwa. Uwaa, e yje w czasach zupenie pozbawionych namitnoci i zaangaowania. Szczeglnie ostro reagowa na brak zaangaowania religijnego wrd czonkw Kocio a. By bezlitosny w krytyce tego, co nazywamy niedzielnym chrzecijastwem. - Dzisiaj powinno si raczej mwi o chrzecijastwie konfirmacyjnym. Wikszo przystpuje do konfirmacji tylko i wycznie ze wzgldu na prezenty. - Tak, dobrze to zrozumiaa. Dla Kierkegaarda chrzecijastwo jest tak przytaczajce i tak sprzeczne z rozumem, e stawia czowieka w sytuacji albo-albo. Nie mo na by chrzecijaninem troch czy do pewnego stopnia. Bo albo Jezus zmartwychwsta pierwszego dnia Wielkanocy, albo nie. A jeli rzeczywicie powsta z martwych, jeli naprawd umar, by nas zbawi, to jest to tak niesamowite, e musi przenikn cae nasze ycie. - Rozumiem. - Kierkegaard dostrzega, e zarwno Koci , jak i wikszo ludzi ma bardzo przyziemny stosunek do zagadnie religijnych. Dla niego samego religia i rozum byy jak ogie i woda. Nie wystarczy wierzy w prawdziwo Chrystusa. Wiara chrzecijaska oznacza pjcie w lady Chrystusa. - A co to ma wsplnego z Heglem? - No, moe zaczlimy od niewaciwego koca. - Wobec tego proponuj, eby wczy wsteczny bieg i ruszy jeszcze raz.

- Kierkegaard rozpocz studia teologiczne ju w siedemnastym roku ycia, ale z czasem coraz bardziej interesoway go zagadnienia filozoficzne. Gdy mia lat dwadziecia siedem, uzyska stopie magistra piszc prac O pojciu ironii. Rozprawia si w niej z ironi romantyczn i swawoln zabaw romantykw z iluzj. Tej formie ironii przeciwstawi ironi sokratesow. Sokrates take posugiwa si ironi jako rodkiem dziaania, ale czyni to, by dotrze do najgbszych prawd ycia. W przeciwiestwie do romantykw Sokrates nalea do tych, ktrych Kierkegaard nazywa my licielami egzystencji. Myliciel egzystencji caym swym istnieniem oddaje si dociekaniom filozoficznym. - Ach tak. - Po zerwanych zarczynach Kierkegaard wyjecha w roku 1841 do Berlina, gdzie, midzy innymi przysuchiwa si wykadom Schellinga. - Czy spotka Hegla? - Nie, Hegel zmar dziesi lat wczeniej, ale duch Hegla panowa zarwno w Berlinie, jak i duej czci Europy. Jego system wykorzystywano jako swego rodzaju oglne wyjanienie wszystkich typw zagadnie. Natomiast Kierkegaard stwierdzi, e obiektywne prawdy, ktrymi zajmowaa si filozofia heglowska, s dla egzystencji pojedynczego czowieka cakowicie nieistotne. - A jakie prawdy s istotne? - Kierkegaard uwaa, e waniejsze od znalezienia Prawdy przez wielkie P jest odszukiwanie prawd wanych dla ycia konkretnego czowieka. Wane jest, by znale prawd dla mnie. W taki oto sposb przeciwstawi pojedynczego czowieka - czyli jednostk - systemowi. Jego zdaniem, Hegel zapomnia, e sam jest czowiekiem. Kierkegaard pisze o heglowskim typie profesora w nastpujcych sowach: Podczas gdy oddajcy si spekulacjom Pan Profesor wysokiego rodu wyjania cae istnienie, w roztargnieniu zapomnia, jak sam si nazywa: e jest czowiekiem, po prostu czowiekiem, a nie fantastycznym punktem 3/8 jakiego paragrafu. - A czym, zdaniem Kierkegaarda, jest czowiek? - Na takie pytanie nie mona odpowiedzie oglnie. Uniwersalny opis natury czowieka czy jego istoty w ogle nie interesuje Kierkegaarda. Istotna jest egzystencja jednostki. A czowiek nie przeywa swego istnienia siedzc za biurkiem. Dopiero gdy czowiek dziaa - a zwaszcza gdy dokonuje wanych wyborw - odnosi si do swego wasnego istnienia. Opowiada si pewn histori o Buddzie, ktra moe zilustrowa, o co chodzio Kierkegaardowi. - O Buddzie?

- Tak, bowiem take filozofia Buddy za punkt wyjcia przyjmuje istnienie czowieka. Pewnego razu jaki mnich zarzuci mu, e daje niejasne odpowiedzi na wane pytania, takie jak czym jest wiat albo czym jest cz owiek. W odpowiedzi Budda poda przykad czowieka zranionego zatrut strza. Ranny nie pytaby, powodowany ciekawoci, z czego wykonana zostaa strzaa, jakiej trucizny uyto i pod jakim ktem zostaa wystrzelona. - Wolaby raczej, by kto usun strza i opatrzy ran. - Prawda? Bo to byo wane dla jego istnienia. Zarwno Budda, jak i Kierkegaard mieli niezachwian wiadomo tego, e istniej zaledwie przez krtk chwil. A czowiek nie dowiadcza swego istnienia za biurkiem, spekulujc o naturze ducha wiata. - Rozumiem. - Kierkegaard stwierdzi take, e prawda jest subiektywna. Nie uwaa przez to wcale, e wszystko jedno, co mylimy czy sdzimy. Uwaa, e prawdy, ktre maj dla nas istotne znaczenie, s osobiste. Jedynie takie prawdy s prawdami dla mnie. - Czy moesz mi poda przykad takiej subiektywnej prawdy? - Istotne na przykad jest pytanie, czy nauka Chrystusa jest prawd. Nie jest to pytanie, do ktrego mona mie stosunek teoretyczny, czyli akademicki. Dla kogo, kto rozumie samego siebie w istnieniu, chodzi tu o ycie albo mier. Nie jest wic to zagadnienie, o ktrym si dyskutuje wycznie dla samej dyskusji. To co, do czego czowiek si zblia z najwiksz namitnoci i arliwoci. - Rozumiem. - Jeli wpadniesz do wody, nie masz teoretycznego stosunku do tego, czy utoniesz, czy nie. Pytanie, czy w wodzie s krokodyle, nie jest ani interesujce, ani nieinteresujce. To kwestia ycia i mierci. - Jasne. - Musimy wic odrni filozoficzne pytanie o to, czy istnieje Bg, od stosunku pojedynczego czowieka do takiego pytania. Wobec takich pyta kady czowiek stoi cakiem sam. Zbliy si do nich moemy jedynie poprzez wiar. Rzeczy, ktre moemy pozna rozumem, s zdaniem Kierkegaarda absolutnie nieistotne. - To chyba musisz mi wyt umaczy. - 8 plus 4 rwna si 12, Zosiu. Moemy to stwierdzi z ca pewnoci. To przykad prawd rozumu, o ktrych mwili wszyscy filozofowie po Kartezjuszu. Ale czy tak prawd mamy wczy do modlitwy wieczornej? Czy nad tym bdziemy si zastanawia w chwili

mierci? Nie, takie prawdy s, by moe, obiektywne i powszechne, ale wanie dlatego s cakowicie obojtne dla istnienia jednostki, - A co z wiar? - Nie moesz wiedzie, czy jaki czowiek wybaczy ci twj zy postpek. Dlatego wanie jest to dla ciebie wane z punktu widzenia twojego istnienia. To pytanie, do ktrego masz ywy stosunek. Nie moesz te wiedzie, czy jaka inna osoba ci lubi. Moesz tylko w to wierzy lub mie tak nadziej. Ale jest to dla ciebie waniejsze od faktu, e suma ktw w trjkcie wynosi 180 stopni. A poza tym nie myli si o prawie przyczynowoci czy formach postrzegania, gdy przeywa si swj pierwszy w yciu pocaunek. - To by byo rzeczywicie odjazdowe! - Wiara wana jest przede wszystkim, gdy chodzi o kwestie religijne. Kierkegaard pisa o tym: Jeli Boga mog poj obiektywnie, to nie wierz, ale wanie dlatego, e nie mog go uj obiektywnie, musz wierzy. I jeli pragn zachowa wiar, musz stale pilnowa, by utrzyma obiektywn niepewno, by w obiektywnej niepewnoci znale si na gbinie wody i nadal wierzy. - To do skomplikowane. - Wczeniej wielu starao si udowodni istnienie Boga, a w kadym razie poj go rozumem. Ale gdy kto zadowoli si takimi dowodami na istnienie Boga czy argumentami rozumowymi, traci przy tym sam wiar, a wraz z ni arliwo religijn. Nie jest bowiem istotne, czy nauka Chrystusa jest prawdziwa, lecz czy jest ona prawdziwa dla mnie. W redniowieczu t sam myl wyraano w stwierdzeniu: credo quia absurdum. - Och, znw uywasz obcych sw! - To znaczy: Wierz, poniewa jest to sprzeczne z rozumem. Gdyby religia odwoywaa si do rozumu, a nie do innych stron czowieka, nie byaby wtedy kwesti wiary. - Teraz rozumiem. - Przyjrzelimy si ju, co Kierkegaard rozumia przez egzystencj, co byo dla niego prawd subiektywn i jak rozumia pojcie wiary. Wszystkie te trzy pojcia zostay uksztatowane jako krytyka tradycji filozoficznej, a w szczeglno ci Hegla. Miecia si w tym take krytyka cywilizacji. Zdaniem Kierkegaarda czowiek we wspczesnym spoeczestwie miejskim sta si publicznoci czy ogem, a gwn cech tumu jest czcza gadanina. Dzi chyba posuyliby my si sowem konformizm, co oznacza, e wszyscy uwaaj tak samo i s za tym samym, nie majc do tego namitnego stosunku. - Zastanawiam si, czy Kierkegaard nie miaby czego do powiedzenia rodzicom Jorunn.

- Ale nie zawsze by tak askawy w swoich charakterystykach. Mia ostre piro i posugiwa si gorzk ironi. Potrafi na przykad uywa tak drastycznych sformuowa, jak t um jest nieprawd lub prawda jest zawsze w mniejszoci. Twierdzi take, e wikszo ludzi ma beztroski stosunek do istnienia. - Zbieranie lalek Barbie to jedno. Gorzej, jeli samemu jest si tak lalk... - To zblia nas do nauki Kierkegaarda o trzech stadiach na drodze ycia. - Co powiedziae? - Kierkegaard uwaa, e istniej trzy r ne typy ycia. On sam uywa okrelenia stadia. S to: stadium estetyczne, stadium etyczne i stadium religijne. Pos uguje si sowem stadium, by podkreli, e czowiek moe y na ktrym z dwch niszych stadiw i nagle przeskoczy na wysze. Ale wielu ludzi przez cae ycie pozostaje w tym samym stadium. - Zgaduj, e zaraz nastpi dokadniejsze wyjanienie. Bardzo jestem ciekawa, w ktrym stadium ja sama si znajduj. - Kto, kto yje w stadium estetycznym, yje chwil i w kadym momencie stara si osign przyjemno . Dobre jest to, co jest pikne, adne albo przyjemne. Taki czowiek yje tylko i wycznie w wiecie zmysw. Estetyk jest pieczk, ktr miotaj jego wasne dze i nastroje. Negatywne jest to, co jest nudne czy niefajne. - Bardzo dzikuj, dobrze znam takie nastawienie do ycia. - Dlatego typowy romantyk yje w stadium estetycznym. Nie chodzi tu bowiem tylko o przyjemnoci zmysowe. Rwnie kto, kto ma beztroski stosunek do rzeczywisto ci - albo na przykad do sztuki czy filozofii, ktr uprawia - yje w stadium estetycznym. Nawet do aoby i cierpienia mona odnosi si w sposb estetyczny. Wwczas rzdzi prno. Ibsen naszkicowa wizerunek typowego estetyka w Peer Gyncie. - Chyba rozumiem ju, o co chodzi. - Poznajesz w tym siebie? - Nie cakiem. Ale uwaam, e troch przypomina to majora. - No, moe i tak, Zosiu... Chocia to znw by przykad lepkiej ironii romantycznej. - Mw dalej! - Kogo, kto yje w stadium estetycznym, atwo moe ogarn lk i poczucie pustki. Ale jeli tak si stanie, to jest w tym take nadzieja. Zdaniem Kierkegaarda lk jest czym niemal pozytywnym. Jest on wyrazem tego, e czowiek znalaz si w sytuacji egzystencjalnej. W tym momencie estetyk mo e zdecydowa si na przeskok do wyszego stadium. Ale zrobi to, albo nie. Na nic si nie zda blisko przeskoku, jeli nie

wykona si go w caoci. A wic jest to kwestia albo-albo. Ale nikt nie wykona tego skoku za ciebie. Musisz o tym zdecydowa sama. - To mi troch przypomina zerwanie z piciem lub z narkotykami. - Tak, moe i tak. Kiedy Kierkegaard przedstawia t kategoryczno decyzji, moe przypomina Sokratesa, ktry twierdzi, e wszelka prawdziwa wiedza pochodzi z gbi. Rwnie wybr, ktry prowadzi do przeskoku z estetycznego do etycznego czy religijnego stadium, musi pochodzi z gbi. Ibsen opisuje to w Peer Gyncie. Inny mistrzowski opis tego, jak wewntrzna potrzeba i rozpacz rodzi konieczno dokonania wyboru egzystencjalnego, przedstawia rosyjski pisarz DOSTOJEWSKI w swej wielkiej powieci o Raskolnikowie. - A wic w najlepszym razie czowiek wybiera inny typ ycia. - I w ten sposb, by moe, zaczyna y w stadium etycznym, ktre charakteryzuje si konsekwentnym wyborem wedug miary moralnej. Ten typ ycia moe przypomina etyk obowizku Kanta. Czowiek stara si y zgodnie z prawem moralnym. Jak Kant, tak i Kierkegaard zwraca przede wszystkim uwag na nastawienie czowieka. Istotne nie jest to, co si uwaa za dobre, a co za ze. Istotne jest, e czowiek w ogle decyduje si zaj stanowisko wobec tego, co dobre, a co ze. Estetyk interesowa si tylko tym, co jest fajne i odrzuca to, co nudne. - Czy yjc w ten sposb nie mona sta si zbyt powanym czowiekiem? - Oczywicie. Ale zdaniem Kierkegaarda rwnie stadium etyczne nie jest zadowalajce. Czowiek obowizku take zmczy si wreszcie sw obowizkowoci i dokadnoci. Wielu ludzi moe przeywa tak reakcj zmczenia w pnym wieku. Niektrzy mog powrci do beztroskiego ycia stadium estetycznego. Niektrzy jednak dokonuj kolejnego przeskoku do stadium religijnego. To naprawd wymagajcy wielkiej odwagi skok na gbok wod wiary. Przenosz wiar nad przyjemno estetyczn i rozumowe przykazanie obowizku. I cho moe by straszne wpa w rce ywego Boga jak to wyraa Kierkegaard, dopiero teraz czowiek znajduje ukojenie. - A wic chrzecijastwo. - Tak, dla Kierkegaarda stadium religijne oznaczao chrzecijastwo. Ale jego filozofia miaa take znaczenie dla niechrzecijaskich mylicieli. W dwudziestym wieku narodzia si filozofia egzystencji - egzystencjalizm - zainspirowana przez tego duskiego myliciela. Zofia popatrzya na zegarek. - Ju prawie sidma, musz pdzi do domu. Mama bdzie odchodzi do zmysw. Pomachaa nauczycielowi rk na poegnanie i zbiega nad jezioro do odzi.

MARKS ...widmo kry po Europie... Hilda wstaa z ka i stana przy oknie wychodzcym na zatok. Rozpocza sobot od czytania o pitnastych urodzinach Zofii. Dzie wczeniej sama Hilda miaa urodziny. Jeli ojciec oblicza, e ona zdy doczyta a do urodzin Zofii, to by wobec niej zbyt bezlitosny. Przecie cay wczorajszy dzie nie robia nic innego, tylko czytaa. Ale mia racj mwic, e zostay jeszcze tylko jedne yczenia urodzinowe. To wtedy, gdy Alberto i Zofia piewali Happy Birthday. Hilda poczua si wwczas troch gupio. A pniej Zofia przygotowaa zaproszenia na filozoficzne przyjcie w ogrodzie, na ten sam dzie, kiedy ojciec Hildy mia wrci z Libanu. Hilda bya przekonana, e tego dnia wydarzy si co, nad czym ani ona, ani ojciec nie bd mieli kontroli. Jedno w kadym razie byo pewne: zanim ojciec przyjedzie do Bjerkely, czeka go pewna niespodzianka. Uznaa, e przynajmniej tyle moe zrobi dla Zofii i Alberta. Zwrcili si przecie do niej, Hildy, o pomoc... Matka nadal tkwia w szopie przy odzi. Hilda po cichutku zesza na parter, do stolika, na ktrym sta telefon. Znalaza numer do Ann i Olego w Kopenhadze i po kolei wykrcia wszystkie cyfry. - Ann Kvamsdal. - Cze, mwi Hilda. - Jak mio! Jak si miewacie w Lillesand? - wietnie, s wakacje i w ogle. No i za tydzie tatu wraca z Libanu. - To wspaniale, prawda, Hilda? - Tak, bardzo si ciesz, I wiesz, waciwie to dlatego dzwoni... - A co takiego? - Myl, e wylduje na Kastrup dwudziestego trzeciego, w sobot , koo pitej. Bdziecie wtedy w Kopenhadze? - Tak przypuszczam. - Zastanawiaam si, czy mog was prosi o drobn przysug. - Oczywicie, jakbym moga odmwi! - Ale to do szczeglna proba, nie wiem nawet, czy to da si zrobi. - Zaciekawia mnie...

Hilda zacza mwi. Opowiedziaa o segregatorze, o Albercie i Zofii, o wszystkim. Kilkakrotnie musiaa zaczyna od nowa, bo albo ona sama, albo ciotka na drugim kocu linii wybuchaa miechem. Ale kiedy odoyy suchawki, plan Hildy by przypiecztowany. Czekay j jeszcze pewne przygotowania w domu, w Lillesand i okolicy. No, ale nie musiaa si tak bardzo spieszy. Reszt popoudnia i wieczr Hilda spdzia z matk. Stano na tym, e pojechay do Kristiansand do kina. Musiay jako odrobi wczorajszy dzie, bo przecie nie byy to prawdziwe urodziny. Kiedy mija y zjazd na Kjevik, na waciwe miejsce trafiy kolejne kawaki ukadanki, o ktrej Hilda nie przestawaa myle. Dopiero pnym wieczorem po oya si do ka, signa po segregator i zacza czyta. Kiedy Zofia przeczo gaa si przez Zau ek, bya ju prawie sma. Matka pea wanie rabaty kwiatowe przed wejciem. - Ktrdy wesza? - Przeszam przez ywopot. - Przez ywopot? - Nie wiedziaa, e po drugiej stronie jest cieka? - Ale gdzie ty bya, Zosiu? Kolejny raz po prostu nie stawia si na obiad, i to w dodatku bez uprzedzenia. - Bardzo przepraszam. Na dworze byo przelicznie, poszam na dugi spacer. Dopiero teraz matka oderwaa si do chwastw i podniosa na ni wzrok. - Nie spotkaa si chyba znw z tym filozofem? - Owszem. Mwiam ci, e on lubi spacerowa. - Czy przyjdzie na przyjcie? - Tak, bardzo si cieszy. - Ja te. Ju licz dni, Zosiu. Czy w jej gosie nie brzmiaa odrobina jadu? Dla pewnoci Zofia dodaa: - Ciesz si, e zaprosiam te rodzicw Jorunn. Inaczej mogoby to gupio wyglda. - Hmmm... W kadym razie mam zamiar porozmawia z tym twoim Albertem w cztery dorose oczy. - Moecie poyczy sobie mj pokj. Jestem pewna, e on ci si spodoba. - Mam jeszcze jedn spraw. Przyszed do ciebie list. - Aha...

- Na stemplu jest napisane Batalion ONZ. - To od brata Alberta. - No, Zosiu, tego ju za wiele. Zofia gorczkowo szukaa wyt umaczenia i w cigu sekundy wpada na odpowiedni odpowied. Jakby odebraa impuls od jakiego pomocnego ducha. - Powiedziaam Albertowi, e zbieram stemple pocztowe, a bracia czasami si do czego przydaj. T odpowiedzi zdoaa uspokoi matk. - Obiad jest w lodwce - oznajmia matka nieco agodniejszym tonem. - A gdzie jest list? - Na lodwce. Zofia wbiega do domu. Koperta miaa stempel 15/6-1990. Po otworzeniu koperty wypad z niej malutki arkusik papieru. Na c tworzenie - wieczne, na c uganianie, jeli stworzone pada w nicoci otchanie?! Nie, na to pytanie Zofia nie miaa adnej odpowiedzi. Zanim zacza je, schowaa karteczk w szafie razem z innymi znaleziskami, ktre zgromadzia w cigu ostatnich tygodni. We waciwym czasie na pewno dowie si, dlaczego to pytanie zostao zadane. Nastpnego dnia przed poudniem odwiedzia j Jorunn. Pogray troch w badmintona, a p niej zabray si za dalsze planowanie filozoficznego przyjcia w ogrodzie. Musiay mie w zanadrzu jakie niespodzianki, na wypadek, gdyby impreza zacza robi si nudna. Matka wrciwszy z pracy do domu rwnie przyczya si do dyskusji o przyjciu w ogrodzie. Stale powtarzaa jedno zdanie: Nie, na niczym si tu nie bdzie oszczdza. I nie mwia tego wcale z ironi. Sprawiao to wraenie, jakby uwaaa, e filozoficzne przyjcie w ogrodzie jest akurat tym, czego Zofii potrzeba, by moga zej z powrotem na ziemi po wielu niespokojnych tygodniach intensywnej nauki filozofii. Zanim upyn wieczr, uzgodniy ju wszystko, poczynajc od piramidy z obwarzankw i japoskich lampionw do filozoficznej zgaduj-zgaduli, w ktrej nagrod miaa by ksika o filozofii dla modziey. O ile, rzecz jasna, taka ksika istniaa - Zofia nie bya wcale tego taka pewna. W czwartek, 21 czerwca, zaledwie dwa dni przed noc witojask, zadzwoni Alberto.

- Zofia. - Tu Alberto. - Jak si miewasz? - Doskonale. Chyba znalazem wyjcie. - Wyjcie z czego? - Dobrze wiesz, z czego. Z tej duchowej niewoli, w ktrej i tak yjemy ju zbyt d ugo. - Ach, to... - Ale nie mog zdradzi planu choby jednym sowem, dopki nie zostanie wdroony. - Czy to nie bdzie za pno? Musz chyba wiedzie, w czym bd braa udzia? - Okazujesz si teraz bardzo naiwna. Wszystko, co mwisz, jest przecie podsuchiwane. Dlatego najrozsdniej jest milcze. - Naprawd jest a tak le? - Oczywicie, moje dziecko. Najwaniejsze musi nastpi, kiedy nie bdziemy ze sob rozmawia. - O... - Nasze ycie toczy si w fikcyjnej rzeczywisto ci, ktra kryje si za sowami dugiego opowiadania. Kad liter major wystukuje na taniej, przenonej maszynie do pisania. Dlatego nic, co jest wydrukowane, nie mo e umkn jego uwadze. - To rozumiem. Ale jak zdoamy si przed nim ukry? - Ciiicho! - Co takiego? - Midzy wierszami take si co dzieje. Dlatego staram si zachowywa tak chytrze, na ile tylko sta moj przebiego o podwjnym dnie. - Rozumiem. - Ale musimy wykorzysta czas, jaki nam zosta dzisiaj i jutro. W sobot wybuchnie bomba. Moesz przyj od razu? - Ju wychodz. Zofia nakarmia papuki i rybki, wyja duy li saaty dla Gowindy i otworzya puszk kociego jedzenia dla Shere Khana. Wychodzc postawia miseczk z jedzeniem dla kota na schodach. Przelizgna si przez ywopot i wesza na ciek po jego drugiej stronie. Nagle zobaczya wielkie biurko, stojce wrd wrzosw. Za biurkiem siedzia starszy mczyzna. Wygldao, jakby co liczy. Zofia podesza do niego i zapytaa, jak si nazywa.

Ledwie raczy podnie na ni wzrok. - Scrooge - odpar i znw pochyli si nad swoimi papierzyskami. -Ja mam na imi Zofia. Czy jeste moe przedsibiorc? Kiwn gow. - W dodatku bajecznie bogatym. aden grosz nie moe przepa. Dlatego musz skupi si na rachunkach. - e te ci si chce! Zofia pomachaa mu rk i posza dalej. Nie usza jednak daleko, gdy pod jednym z wysokich drzew zobaczya siedzc samotnie ma dziewczynk. Dziewczynka ubrana bya w achmany, bya blada i wygldaa na chorowit. Kiedy Zofia j mija a, dziewczynka wsuna rczk do woreczka i wyja pudeko zapaek. - Czy kupisz zapaki? - spytaa. Zofia pomacaa rk w kieszeni, sprawdzajc, czy ma przy sobie pienidze. Tak, znalaza przynajmniej koron. - Ile kosztuj? - Koron. Zofia daa dziewczynce monet i stana z pudekiem zapaek w rce. - Jeste pierwsz osob, ktra kupia co ode mnie od ponad stu lat. Czasami umieram z godu, kiedy indziej zabija mnie mrz. Zofia pomyla a sobie, i nie ma w tym nic dziwnego, e bidulce nie udao si sprzeda ani jednego pudeka tu, w lesie, ale zaraz przypomnia jej si przedsibiorca, ktry siedzia niedaleko. Nie byo wcale konieczne, by dziewczynka z zapakami umieraa z godu, kiedy on mia tyle pienidzy. - Chod - powiedziaa Zofia. Wzia dziewczynk za rce i pocigna do bogacza. - Musisz zadba o to, by ta maa miaa lepsze ycie - owiadczya. Mczyzna podnis gow znad papierw i odpar: - To kosztuje pienidze, a mwiem ci ju, e nie mona zmarnowa ani jednego grosza. - Ale to niesprawiedliwe, eby ty by taki bogaty, a ona taka biedna - nalegaa Zofia. - Co za gupstwa! Sprawiedliwo moe panowa tylko midzy rwnymi! - O co ci chodzi? - Dorobiem si, praca powinna si opaca. To si nazywa postp. - No, wiesz co! - Jeli mi nie pomoesz, umr - powiedziaa uboga dziewczynka.

Przedsibiorca zerkn znad papierw. Z haasem uderzy pirem o biurko. - Nie jeste adn pozycj w moich rachunkach. Id do przytuku! - Jeli mi nie pomoesz, podpal las - zagrozia dziewczynka. Dopiero teraz mczyzna podnis si zza biurka, ale dziewczynka zdya ju potrze zapak. Przystawia j do suchych kpek trawy, ktre zaraz buchny pomieniem. Bogacz rozoy ramiona. - Ratunku! - zawoa. - Czerwony kur! Dziewczynka popatrzya na niego z szelmowskim umiechem. - Nie wiedziae, e jestem komunistk. W nastpnej chwili dziewczynka, bogacz i biurko zniknli. Zofia staa sama wrd coraz gwatowniej palcej si suchej trawy. Zacza nog dusi pomienie i po pewnym czasie poar zosta ugaszony. Dziki Bogu! Zofia spojrzaa na poczerniae kpy trawy. W rku trzymaa pudeko zapaek. To chyba nie ona podroya ogie? Kiedy spotkaa Alberta przed chat, opowiedziaa mu, co przeya. - Scrooge by skpym kapitalist z Opowieci wigilijnej CHARLESA DICKENSA. Dziewczynk z zapakami pamitasz na pewno z bani Andersena. - Czy to nie dziwne, e spotkaam ich w lesie? - Ale skd! To nie jest przecie zwyczajny las, a poza tym dzisiaj bdziemy mwi o KAROLU MARKSIE. Akurat w odpowiednim momencie miaa przykad ogromnych rnic klasowych w poowie ubiegego wieku. Ale wejdmy do rodka. Mimo wszystko tam bdziemy lepiej osonici przed wtrtami majora. Znw usiedli przy stole pod oknem wychodzcym na jezioro. W duszy Zofii nadal ywe byo wraenie, jakie wywaro na niej to mae oczko wodne po wypiciu niebieskiego napoju. Teraz obie buteleczki, i czerwona, i niebieska, stay na pce nad kominkiem. Na stole kto ustawi may model greckiej wityni. - Co to jest? - zapytaa Zofia. - Wszystko w swoim czasie, moje dziecko. Alberto zacz opowiada o Marksie: - Kiedy Kierkegaard przyby do Berlina w roku 1841, suchajc wykadw Schellinga siadywa by moe obok Karola Marksa. Kierkegaard napisa rozpraw magistersk o

Sokratesie, a jednoczenie Marks napisa prac doktorsk o Demokrycie i Epikurze, czyli o staroytnym materializmie. Tym samym wytyczyli kurs swych filozofii. - Bo Kierkegaard sta si filozofem egzystencji, a Marks materialist? - Marks sta si materialist historycznym. Ale do tego jeszcze wrcimy. - Co dalej? - I Kierkegaard, i Marks, kady na swj sposb, za punkt wyjcia przyjli filozofi Hegla. Na obydwu wywar wpyw jego sposb my lenia, ale obaj take odcili si od Heglowskiego ducha wiata, czyli tego, co nazywamy idealizmem Hegla. - To byo pewnie dla nich zbyt ulotne. - Zdecydowanie. Bardzo oglnie moemy stwierdzi, e wraz z Heglem nastpi kres wielkich systemw filozoficznych. Po nim filozofia obra a cakiem nowy kierunek. W miejsce wielkich systemw spekulatywnych pojawia si to, co nazywamy filozofi egzystencji czy filozofi dziaania. To wanie Marks mia na myli twierdzc, e filozofowie jedynie r nie odczytywali wiat, teraz rzecz w tym, by go zmieni. Wanie te sowa wyznaczaj bardzo wany punkt zwrotny w historii filozofii. - Po spotkaniu Scroogea i dziewczynki z zapakami rozumiem, o co chodzio Marksowi. - Mylenie Marksa ma wic cel praktyczny - i polityczny. Moemy te zauway, e by on nie tylko filozofem, lecz take historykiem, socjologiem i ekonomist. - I we wszystkich tych dziedzinach kruszy mury? - W kadym razie nie byo innego filozofa, ktry miaby wiksze znaczenie dla polityki. Z drugiej strony musimy by bardzo ostroni w identyfikowaniu wszystkiego, co nazywa si marksizmem, z pogldami samego Marksa. O Marksie mwi si, e sta si marksist w po owie lat czterdziestych ubieg ego wieku, ale rwnie pniej zdarzao si, e odczuwa potrzeb zaznaczenia, i nie jest marksist. - Czy Jezus by chrzecijaninem? - Na ten temat take mona dyskutowa. - Mw dalej. - Ju od pierwszej chwili swj wk ad w to, co pniej zostao nazwane marksizmem, mia jego przyjaciel i kolega po fachu. W naszym stuleciu swj wkad do marksizmu czy marksizmu-leninizmu wnieli Lenin, Stalin, Mao i wielu innych. - Proponuj, bymy trzymali si samego Marksa. Powiedziae, e by materialist historycznym?

- Nie by materialist filozoficznym, jak atomici antyku czy materialici mechanistyczni w szesnastym i siedemnastym wieku. Ale uwaa, e w decydujcym stopniu o sposobie naszego mylenia stanowi materialne warunki ycia spo eczestwa. S one decydujce take dla rozwoju historycznego. - To co innego ni duch wiata Hegla. - Hegel wskaza, e rozwj historyczny wywo uj napicia midzy przeciwiestwami, ktre nastpnie uwalniane s przez gwatown zmian. Marks rozwin t my l. Ale, zdaniem Marksa, dobry Hegel sta na gowie. - Chyba nie przez cae ycie? - Hegel nazwa si, ktra popycha histori naprzd, duchem wiata czy rozumem wiata. To wanie, zdaniem Marksa, byo stawianiem rzeczy na gowie. On sam pragn pokaza, e decydujce s stosunki materialne. A wic to nie zaoenia duchowe prowadz do zmian materialnych, lecz odwrotnie. To zmiany materialne stwarzaj nowe zaoenia duchowe. Marks podkrela, e to siy ekonomiczne w spoeczestwie tworz zmiany i w ten sposb popychaj histori naprzd. - Nie mgby mi poda jakiego przykadu? - Filozofia i nauka staro ytna miay cel czysto teoretyczny. Nie zajmowano si jako szczeglnie zastosowaniem wiedzy do wprowadzania zmian praktycznych. - Tak? - Miao to zwizek z organizacj ycia ekonomicznego na co dzie. Produkcja w duym stopniu opieraa si na pracy niewolniczej. Dlatego wysoko urodzeni obywatele nie mieli potrzeby ulepszania produkcji praktycznymi wynalazkami. Jest to przyk ad wpywu warunkw materialnych na refleksj filozoficzn w spoeczestwie. - Rozumiem. - Takie warunki materialne, ekonomiczne i spoeczne Marks nazywa baz spoeczestwa. Natomiast my li, pogldy, a take istniejce w spo eczestwie instytucje polityczne, prawa, a zwaszcza religia, moralno, sztuka, filozofia i nauka - to wszystko Marks okreli jako nadbudow. - To znaczy baza i nadbudowa. - Tak, a teraz prosz, podaj mi t greck wityni. - Prosz. - To pomniejszony model dawnej wityni Ateny, Partenonu, z Akropolu. Widziaa j take w rzeczywistoci. - Chcesz powiedzie - na wideo.

- Widzisz, e dach budynku jest bardzo elegancki i starannie wykonany. By moe wanie na sam dach i fasad zwraca si uwag w pierwszej chwili. I to wanie moemy nazwa nadbudow. Ale dach sam z siebie nie moe unosi si w powietrzu. - Podtrzymuj go kolumny. - Cay budynek ma przede wszystkim mocny fundament - czyli baz - ktry dwiga ca konstrukcj. Zdaniem Marksa, tak wanie warunki materialne utrzymuj wszelkie myli i idee w spoeczestwie. Tak wic nadbudowa spo eczestwa jest odbiciem bazy tego spoeczestwa. - Czy chcesz powiedzie, e nauka Platona o ideach jest odbiciem lepienia garnkw i uprawy winoroli? - Nie, to nie jest wcale takie proste. Pomidzy baz spoeczestwa a jego nadbudow zachodzi wzajemne oddziaywanie. Gdyby Marks zaprzeczy tej wzajemnoci, byby materialist mechanistycznym. Ale poniewa przyznaje, e baza i nadbudowa wzajemnie na siebie wpywaj, mwimy, e jest materialist dialektycznym. Poza tym moesz sobie zapamita, e Platon nie zajmowa si lepieniem garnkw czy uprawianiem winoro li. - Rozumiem. Czy powiesz mi jeszcze co o tej wityni? - Tak, jeszcze par sw. Jeli dokadnie przyjrzysz si bazie wityni, bdziesz moga mi j opisa. - Kolumny stoj na fundamencie zbudowanym jakby z trzech poziomw czy stopni. - I podobnie moemy wyr ni trzy poziomy w bazie spo eczestwa. Najbardziej bazowe jest to, co nazywamy warunkami produkcji, czyli warunki naturalne i zasoby naturalne, do jakich ma dostp spoeczestwo. Chodzi mi tutaj o warunki zwizane z klimatem i surowcami naturalnymi. Od nich zaley ksztatowanie si bazy, gdy one wyznaczaj wyrane granice tego, jaki rodzaj produkcji moe istnie w danym spoeczestwie. Tym samym wyznaczaj take granice kultury, jaka moe w ogle rozwin si w tym spoeczestwie. - Nie mona na przykad owi ledzi na Saharze ani uprawia daktyli w p nocnej Norwegii. - Doskonale to uja. Ale take sposb mylenia w kulturze nomadw bardzo rni si od mylenia w wiosce rybackiej w pnocnej Norwegii. Nastpny stopie bazy to siy wytwrcze, jakie dane spo eczestwo posiada. Tu Marks ma na my li narzdzia, urzdzenia i maszyny, jakimi si dysponuje.

- W dawnych czasach na pow wyprawiano si odziami wiosowymi, teraz ryby owi olbrzymie trawlery. - I od razu dotykasz nastpnego stopnia w bazie spoeczestwa, to znaczy - kto jest wacicielem rodkw produkcji. Organizacj pracy, czyli podzia pracy i stosunek do wasnoci, Marks nazwa stosunkami produkcji w spoeczestwie. - Rozumiem. - Na razie moemy powiedzie, e to sposb produkcji charakterystyczny dla danego spoeczestwa decyduje o tym, jakie stosunki polityczne i ideologiczne panuj w tym spoeczestwie. Nie jest wcale przypadkiem, e dzi mylimy nieco inaczej - i mamy inn moralno - ni w czasach dawnego systemu feudalnego. - To znaczy, e Marks nie wierzy w prawo naturalne, ktre obowizuje we wszystkich czasach. - Tak. Okrelenie, co jest moralnie waciwe, wynika, zdaniem Marksa, z bazy spoeczestwa. Nie jest, dajmy na to, przypadkowe, e w dawnym spo eczestwie chopskim rodzice decydowali, kogo maj polubi dzieci. Wizao si to z problemem dziedziczenia gospodarstwa. We wsp czesnym wielkim miecie stosunki spo eczne s zupenie inne. Mona spotka przyszego maonka na przyjciu czy w dyskotece i byle tylko czowiek naprawd si zakocha, z czasem znajdzie jakie miejsce, gdzie bdzie mg zamieszka. - Nie zgodziabym si, eby moi rodzice decydowali, za kogo mam wyj za m. - Oczywicie, bo ty take jeste dzieckiem swego czasu. Marks podkrela ponadto, e to na og klasa rzdzca w spo eczestwie decyduje o tym, co dobre, a co ze. Bo caa historia jest histori walki klas. To znaczy, e w historii przede wszystkim chodzi o to, kto ma posiada rodki produkcji. - Czy ludzkie myli i idee nie maj wpywu na zmiany w historii? - I tak, i nie. Marks zdawa sobie spraw, e to, co jest produktem nadbudowy spoeczestwa, moe oddziaywa na baz, ale odrzuca pogld, e nadbudowa ma samodzieln histori. O tym, co popychao histori naprzd od staroytnego spoeczestwa niewolniczego do dzisiejszego spoeczestwa przemysowego, decydoway przede wszystkim zmiany w bazie spo eczestwa. - Tak, to ju mwie. - Zdaniem Marksa, we wszystkich fazach historii istniaa sprzeczno pomidzy dwiema gwnymi klasami spo ecznymi. W staroytnym spoeczestwie niewolniczym byo to przeciwiestwo midzy wolnym obywatelem a niewolnikiem, w redniowiecznym spoeczestwie feudalnym midzy panem feudalnym a paszczynianym chopem, a pniej

midzy szlachcicem a mieszczaninem. Ale w czasach Marksa przede wszystkim istnia konflikt midzy kapitalist a robotnikiem, czyli proletariuszem. Jest wic sprzeczno midzy tymi, ktrzy posiadaj rodki produkcji, a tymi, ktrzy ich nie posiadaj. A poniewa klasa wysza nie chce odda wadzy, zmiana moe dokona si jedynie poprzez rewolucj. - A co ze spoeczestwem komunistycznym? - Marks w szczeglny sposb interesowa si przejciem od spoecze stwa kapitalistycznego do komunistycznego. Przeprowadzi rwnie szczeg ow analiz kapitalistycznego sposobu produkcji. Ale zanim si temu przyjrzymy, musimy sobie co nieco powiedzie o pogldach Marksa na ludzk prac. - No to mw! - Mody Marks, zanim zosta komunist, interesowa si, co si dzieje z czowiekiem, kiedy pracuje. Analizowa to take Hegel. Hegel uwaa, e midzy czowiekiem a przyrod istnieje wzajemny, czyli dialektyczny stosunek. Gdy czowiek oddziauje na przyrod, przyroda take na oddziauje. Wyraajc to w inny sposb, mona powiedzie: Kiedy czowiek pracuje, ingeruje w przyrod i wywiera na ni wpyw. Ale w tym procesie przyroda take ingeruje w czowieka i wywiera wpyw na ludzk wiadomo. - Powiedz mi, jak masz prac, a powiem ci, kim jeste. - W skrcie jest to pogld Marksa. Sposb, w jaki pracujemy, wywiera wpyw na nasz wiadomo, ale take nasza wiadomo wywiera wpyw na sposb, w jaki pracujemy. Mona powiedzie, e pomidzy rk a duchem istnieje wzajemny stosunek. Tak wic wiedza czowieka ma cis y zwizek z jego prac. - To musi by okropne, by bezrobotnym. - Tak, kto, kto nie pracuje, jest w pewnym sensie pusty. Ju Hegel zwraca na to uwag. Dla obu, i dla Hegla, i dla Marksa, praca bya czym pozytywnym, blisko zwizanym z tym, co znaczy by czowiekiem. - To znaczy, e by robotnikiem jest take czym pozytywnym? - Tak, w punkcie wyjcia. Ale wanie w tym punkcie Marks wystpuje z ostr krytyk kapitalistycznego sposobu produkcji. - Opowiedz mi o tym! - W systemie kapitalistycznym robotnik nie pracuje dla siebie. Praca staje si czym zewntrznym, co nie naley do niego samego. Robotnikowi jego wasna praca staje si obca. Traci on sw ludzk rzeczywisto. Marks posuguje si wyraeniem heglowskim, e robotnik staje si wyalienowany.

- Mam ciotk, ktra od dwudziestu lat pracuje w fabryce czekoladek; bez adnych problemw wic rozumiem, o co ci chodzi. Ciotka mwi, e kadego ranka z nienawici myli o pjciu do pracy. - Ale jeli nienawidzi swojej pracy, Zosiu, to w pewnym sensie nienawidzi te samej siebie. - W kadym razie nienawidzi czekoladek. - W spoeczestwie kapitalistycznym praca zorganizowana jest w taki sposb, e robotnicy w rzeczywistoci wykonuj niewolnicz prac, ktra przynosi zyski innej klasie spoecznej. Robotnik oddaje sw wasn si, a wraz z ni cae swe czowieczestwo buruazji. - Czy naprawd jest a tak le? - Mwimy teraz o Marksie, musimy wic pamita o stosunkach spo ecznych, jakie panoway w po owie ubieg ego stulecia. A wtedy odpowiedzi bdzie gone i zdecydowane tak. Nie naleao do rzadkoci, e robotnicy pracowali po dwanacie godzin dziennie w lodowatych halach produkcyjnych. Zapata bya tak marna, e czsto rwnie dzieci i kobiety ciarne zmuszone byy do podjcia pracy. Warunki socjalne wprost trudno opisa. W wielu miejscach wynagrodzenie wypacano w taniej wdce, a kobiety zmuszone byy do prostytucji. Klientami ich byli panowie z miasta. Krtko mwic, wanie to, co miao by szlachetnym znamieniem czowieka, czyli praca, zmieniao czowieka w zwierz. - Zaczynam si robi za. - Marksa take to gniewao, bo jednoczenie dzieci mieszczan gryway na skrzypcach w wielkich, ciepych salonach, wziwszy uprzednio odwieajc kpiel. Albo siaday przy fortepianie, eby uprzyjemni sobie czas oczekiwania na obiad z czterech da. Cho co prawda na skrzypcach i fortepianach grywano na og wieczorem, po duszej konnej przejadce. - Co za niesprawiedliwo! - Marks rwnie tak uwaa. W roku 1848 wyda wraz z Engelsem Manifest komunistyczny. Pierwsze zdanie manifestu brzmi nastpujco: Widmo kry po Europie widmo komunizmu. - Boj si. - Mieszczanie take si przestraszyli, bo teraz proletariusze zaczli si buntowa. Chcesz wiedzie, jak koczy si Manifest? - Oczywicie.

- Komunici uwaaj za niegodne ukrywanie swych pogldw i zamiarw. Owiadczaj oni otwarcie, e cele ich mog by osignite jedynie przez obalenie przemoc caego dotychczasowego ustroju spo ecznego. Niech dr panujce klasy przed rewolucj komunistyczn. Proletariusze nie maj w niej nic do stracenia oprcz kajdan. Do zdobycia maj cay wiat. Proletariusze wszystkich krajw, czcie si! - Jeli sytuacja bya rzeczywicie a tak za, jak opowiadasz, myl, e podpisaabym si pod tym manifestem. Ale dzi jest chyba inaczej? - W Norwegii owszem, ale nie wszdzie. Nadal wielu ludzi yje w nieludzkich warunkach. Jednoczenie produkuj towary, na ktrych kapitalici coraz bardziej si bogac. Marks okreli to jako wyzysk. - Czy moesz mi dokadniej wyt umaczy to sowo? - Gdy robotnik produkuje jaki towar, towar ten ma pewn warto. - No, tak. - Kiedy odejmiesz wynagrodzenie pracownika i inne koszty produkcji od warto ci sprzedanej towaru, zawsze pozostaje pewna suma. T sum Marks okreli jako warto dodatkow, czyli zysk. Oznacza to, e kapitalista zatrzymuje pewn warto, stworzon waciwie przez robotnika. To wanie jest wyzysk. - Rozumiem. - Teraz kapitalista moe zainwestowa cz zysku i powikszy swj kapita - na przykad modernizujc zakad produkcyjny. Robi to, poniewa ma nadziej, e bdzie mg produkowa towar jeszcze taniej. Ma wic nadziej, e zysk nastpnym razem bdzie wikszy. - To logiczne. - Owszem, moe si to wyda logiczne. Ale zarwno w tej dziedzinie, jak i w innych dziedzinach na dusz met nie bdzie szo tak, jak wyobraa sobie kapitalista. - O czym mwisz? - Marks uwaa, e w kapitalistycznym sposobie produkcji tkwi wiele sprzecznoci. Kapitalizm to system ekonomiczny, ktry niszczy sam siebie, poniewa brakuje mu racjonalnego zarzdzania. - To chyba w pewnym sensie dobrze dla uciskanych. - Tak. Cech ustroju kapitalistycznego jest, e idzie naprzeciw wasnemu zniszczeniu. Kapitalizm jest wic postpowy - ukierunkowany na przyszo, poniewa jest stadium na drodze do komunizmu. - Czy moesz da mi jaki przykad na to, e kapitalizm sam siebie niszczy?

- Wspomnielimy ju o kapitalicie, ktry mia sporo pienidzy na zbyciu i cz ich wykorzysta na modernizacj zakadu. Cz sza take na lekcje gry na skrzypcach, a poza tym jego ona zacza mie kosztowne zachcianki. - No i? - Kapitalista kupuje nowe maszyny i nie potrzebuje ju tak wielu pracownikw. Robi to, by jego towary byy bardziej konkurencyjne. - Rozumiem. - Ale nie on jeden myli podobnie. Oznacza to, e caa produkcja staje si coraz bardziej efektywna. Fabryki si rozrastaj, skupione w coraz mniejszej liczbie r k. I co si wtedy dzieje, Zosiu? - Nie wiem... - Potrzeba coraz mniej robotnikw, i co za tym idzie, jest coraz wicej bezrobotnych. Problemy spo eczne narastaj i takie kryzysy wiadcz o tym, e kapitalizm zblia si ku zagadzie. Ale w kapitalizmie jest jeszcze sporo takich samoniszczcych cech. Kiedy coraz wicej zysku inwestuje si w wyposaenie do produkcji, a jednak nie stwarza to dostatecznie duej nadwyki, by utrzyma konkurencyjne ceny... - To co? - No wanie, co wtedy robi kapitalista? Odpowiesz mi na to? - Nie, naprawd nie umiem. - Wyobra sobie, e jeste wacicielk fabryki. Nie moesz zwiza koca z kocem, grozi ci bankructwo. I pytam ci: co moesz zrobi, eby zaoszczdzi pienidze? - Moe mogabym obniy pace? - Bystra jeste! To rzeczywicie najsprytniejsze, co moesz zrobi. Ale jeli wszyscy kapitalici s rwnie bystrzy jak ty, a tacy s, to robotnicy bd wkrtce ju tak ubodzy, e nie bdzie ich sta na to, by cokolwiek kupi. Mwimy, e maleje sia nabywcza. I teraz znajdujemy si naprawd w bdnym kole. Wybia godzina kapitalistycznej wasnoci prywatnej - mwi Marks. Wkrtce znajdziemy si w sytuacji rewolucyjnej. - Rozumiem. - Krtko mwic, koczy si na tym, e proletariusze si przejmuj wadz nad rodkami produkcji. - I co si wtedy dzieje? - Na pewien okres powstanie nowe spoeczestwo klasowe, w ktrym proletariusze bd rzdzi innymi. Marks nazwa to dyktatur proletariatu. Ale po okresie przejciowym

dyktatur proletariatu zastpi spo eczestwo bezklasowe, czyli komunizm. Bdzie to spoeczestwo, w ktrym rodki produkcji bd wasnoci wszystkich - a wic ludu. W takim spo eczestwie kady bdzie pracowa wed ug moliwoci, ale dostawa wedug potrzeb. Ponadto owoce pracy bd naleay do ludu i ustanie alienacja, typowa dla kapitalizmu. - To wszystko brzmi bardzo piknie i obiecujco, ale jak si to dalej potoczyo? Czy z rewolucji co wyszo? - I tak, i nie. Wsp czeni ekonomici mog z ca pewnoci stwierdzi, e Marks myli si co do wielu istotnych punktw. Dotyczy to zwaszcza jego analizy kryzysw kapitalistycznych. Marks nie przykada poza tym dostatecznie duej wagi do wykorzystania zasobw natury, na co dzisiaj patrzymy z coraz wiksz powag. Ale - i to due ale... - Tak? - Marksizm mimo wszystko doprowadzi do wielkich zmian. Bez wtpienia socjalistom udao si w duej mierze zwalczy nieludzkie warunki wczesnego kapitalizmu. W kadym razie w Europie yjemy w bardziej sprawiedliwym i solidarnym spo eczestwie, ni byo ono za czasw Marksa. Marks i cay ruch socjalistyczny maj tu swoje niewtpliwe zasugi. - A co si wydarzyo? - Po Marksie ruch socjalistyczny podzieli si na dwa gwne nurty. Po jednej stronie mielimy socjaldemokracj, a po drugiej leninizm. Socjaldemokracja, ktra opowiadaa si za stopniowym i pokojowym zblieniem do socjalizmu, staa si drog Europy Zachodniej. Moemy to nazwa powoln rewolucj. Leninizm, ktry zachowa wiar Marksa, e jedynie rewolucja moe przeama dawne zrnicowanie klasowe spoeczestwa, by wprowadzany w Europie Wschodniej, Azji i Afryce. Oba te ruchy, kady na swj sposb, miay zwalcza ndz i ucisk. - Ale czy nie wytworzya si nowa forma ucisku? Na przykad w Zwizku Radzieckim i Europie Wschodniej? - Niewtpliwie tak, i znowu widzimy, e wszystko, do czego czowiek przyoy rk, jest mieszanin dobra i za. Z drugiej strony nierozumne byoby obwinianie Marksa za to, co stao si w tak zwanych krajach socjalistycznych pidziesit czy sto pidziesit lat po jego mierci. By moe jednak zbyt mao zastanawia si nad tym, e take w komunizmie rzdzi bd ludzie. Kraina szczcia chyba nigdy nie powstanie, bo ludzie zawsze stworz sobie nowe problemy, z ktrymi bd walczy. - Na pewno.

- I tym samym stawiamy kropk na Marksie, Zosiu. - Zaczekaj! Czy nie powiedziae, e sprawiedliwo moliwa jest tylko midzy rwnymi sobie? - Nie, to nie ja, to Scrooge. - Skd wiesz, e to on powiedzia? - No c, ty i ja mamy wsplnego autora. Jestemy bliej ze sob zwizani, ni mogoby si to wydawa na pierwszy rzut oka. - Przeklty ironisto! - Podwjny ironisto, Zosiu, to bya podwjna ironia. - Ale wrmy do sprawiedliwoci. Powiedziae w kadym razie, e Marks uwaa kapitalizm za niesprawiedliwy. A jak zdefiniowa by spo eczestwo sprawiedliwe? - Zainspirowany marksizmem filozof, JOHN RAWLS, prbowa powiedzie co o tym, posugujc si nastpujcym przykadem: Wyobra sobie, e jeste czonkiem wysokiej rady, ktra miaaby stworzy wszystkie prawa dla przyszego spoeczestwa. - Z wielk ochot zasiadabym w takiej radzie. - Czonkowie tej rady powinni przewidzie i uwzgldni absolutnie wszystkie okolicznoci, a gdy tylko uzgodni pogldy i podpisz wszystkie prawa - padn martwi. - Co za pomys! - Ale potem powrc do ycia wanie w tym spoeczestwie, dla ktrego sami ustanowili prawa. Chodzi o to, by tworzc je nie mieli adnych podejrze co do tego, jakie miejsce przypadnie im w tym spo eczestwie. - Pojmuj. - I takie spo eczestwo byoby spo eczestwem sprawiedliwym. Bo powstaoby wrd rwnych. - Mczyzn i kobiet! - To oczywisty warunek. Nikt nie wiedziaby, czy obudzi si jako mczyzna czy jako kobieta. Poniewa szansa wynosi 50 na 50, oznacza to, e takie spo eczestwo musiaoby by rwnie dobre dla kobiet, jak dla mczyzn. - To brzmi bardzo kuszco. - Powiedz mi teraz, czy Europa za czasw Marksa bya takim spo eczestwem? - Nie! - A moe potrafisz mi wskaza takie spo eczestwo w dzisiejszym wiecie? - Hmm... to zaley. - Zastanw si nad tym. Tu i teraz nie napywa ju nic wicej o Marksie.

- Co powiedziae? - wiat o!

DARWIN ...d, ktra egluje przez ycie z adunkiem genw... W niedziel rano Hild obudzi nagy haas. To segregator spad na podog. Wieczorem na leco czytaa o tym, jak Alberto i Zofia rozmawiali o Marksie. Zasna na wznak, z segregatorem na kodrze. Lampka nad kiem palia si ca noc. Zielone cyferki budzika na biurku wskazyway 8.59. niy jej si wielkie fabryki i zasypane sadz miasta. Narogu ulicy siedziaa maa dziewczynka i sprzedawaa zapaki. Elegancko ubrani ludzi w dugich paszczach mijali j obojtnie. Siadajc na ku pomyla a o czonkach rady, budzcych si w spo eczestwie, dla ktrego prawa sami stworzyli. Hilda w kadym razie cieszya si, e kadego ranka znajduje si w Bjerkely. Czy miaaby odwag zbudzi si w Norwegii, gdyby nie wiedziaa, w jakim to bdzie miejscu? Ale kwestia, gdzie si obudzi, to nie wszystko. Co by byo, gdyby obudzia si w cakiem innych czasach? Na przykad w redniowieczu albo w epoce kamiennej, dziesi albo dwadziecia tysicy lat temu? Hilda prbowaa wyobrazi sobie, e siedzi przed wejciem do jaskini. Mo e zajmowaaby si wyprawianiem skr? Jakie by to byo uczucie, by pitnastoletni dziewczynk, zanim istniao co, co nazywa si kultur? Jak by wtedy mylaa? Hilda nacigna bluz, podniosa segregator z podogi i zabraa si za dalsze czytanie dugiego listu od ojca. Wanie, gdy Alberto powiedzia wiat o, rozlego si pukanie do drzwi Chaty Majora. - Chyba nie mamy wyboru? - zapytaa Zofia. - Rzeczywicie, nie mamy - burkn Alberto. W progu sta bardzo stary mczyzna z dugimi siwymi wosami i wielk brod. W prawej rce trzyma kostur wdrowca, w lewej du plansz z rysunkiem odzi, w ktrej a roio si od zwierzt wszelkich moliwych ksztatw. - A kim to pan jest, panie starszy? - spyta Alberto. - Nazywam si Noe.

- Tak przypuszczaem. - Jestem twoim przodkiem, mj chopcze. Ale chyba pami o wasnych przodkach wysza z mody? - Co trzymasz w rku? - zainteresowaa si Zofia. - To rysunek wszystkich zwierzt, ktre zostay ocalone z potopu. Bardzo prosz, moja crko, to dla ciebie. Zofia wzia od niego plansz, a staruszek oznajmi: - Musz wraca do domu, podla winnic... Podskoczy, w powietrzu uderzy pit o pit i wawo pobieg przez las, tak jak potrafi to tylko starzy ludzie w bardzo dobrym humorze. Zofia i Alberto weszli do rodka i usiedli. Zofia pochylia si nad plansz, ale zanim zdya jej si dokadnie przyjrze, Alberto wadczym ruchem odebra jej rysunek. - Najpierw skoncentrujemy si na oglnym zarysie. - No to zaczynaj. - Zapomnielimy powiedzie, e Marks przez ostatnie 34 lata swego ycia mieszka w Londynie. Przenis si tam w roku 1849, a zmar w 1883. W tym samym czasie pod Londynem mieszka take KAROL DARWIN, ktry zmar w roku 1882 i zosta pochowany uroczycie w Westminster Abbey, jako jeden z wielkich synw Anglii. Drogi Marksa i Darwina przeciy si nie tylko w czasie i przestrzeni. Marks pragn zadedykowa Darwinowi angielskie wydanie swego wielkiego dzie a - Kapitau, ale Darwin odmwi. Kiedy Marks zmar, jego przyjaciel FRYDERYK ENGELS powiedzia: Jak Darwin odkry prawo rozwoju wiata organicznego, tak Marks odkry prawo rozwoju historii ludzkoci. - Rozumiem. - Innym wanym mylicielem, ktry wiza sw dziaalno z Darwinem, by psycholog ZYGMUNT FREUD. Take i on ostatni rok ycia spdzi w Londynie. Freud powiada, e teoria ewolucji Darwina i jego w asna psychoanaliza upokorzyy naiwn mio wasn czowieka. - Wymienie wiele nazwisk. Mwimy o Marksie, Darwinie i Freudzie? - W szerszym rozumieniu moemy mwi o prdzie naturalistycznym, cigncym si od poowy XIX wieku daleko w nasze stulecie. Naturalizm to takie pojmowanie rzeczywistoci, ktre nie uznaje innej rzeczywisto ci poza przyrod i wiatem postrzeganym przez zmysy. Dlatego te naturalista traktuje czowieka jako cz przyrody. Badacznaturalista opiera swoje twierdzenia wycznie na badaniu zjawisk przyrody, a wic nie na racjonalistycznych spekulacjach ani te adnej formie boskiego objawienia.

- I to dotyczy Marksa, Darwina i Freuda? - Absolutnie. Hasa po owy zeszego wieku to przyroda, rodowisko, historia, rozwj, wzrost. Marks wskaza, e ideologia jest produktem materialnej bazy spoeczestwa. Darwin wykaza, e czowiek jest wynikiem dugotrwaego rozwoju biologicznego, a Freudowska analiza podwiadomoci dowioda, e dziaania czowieka wynikaj czsto z pewnych zwierzcych popdw czy instynktw. - Myl, e mniej wicej ju wiem, co rozumiesz przez naturalizm, ale czy nie lepiej bdzie mwi o nich po kolei? - Bdziemy mwi o Darwinie, Zosiu. Pamitasz pewnie, e przedsokratycy starali si znale naturalne wyjanienia dla procesw zachodzcych w przyrodzie. Jak oni musieli odstpi od dawnego, mitologicznego wyjanienia wiata, tak rwnie Darwin musia uwolni si od pogldw Kocio a na stworzenie zwierzt i ludzi. - Ale czy on waciwie by filozofem? - Darwin to biolog i badacz przyrody. Ale by tym wanie uczonym, ktry rzuci najpowaniejsze w nowoytnych czasach wyzwanie biblijnym pogldom na miejsce czowieka w dziele stworzenia. - Dobrze, a wic pewnie masz zamiar opowiedzie mi co nieco o teorii ewolucji Darwina. - Zacznijmy od samego Darwina. Urodzi si w roku 1809 w maym miasteczku Shrewsbury. Ojciec, doktor Robert Darwin, by znanym miejscowym lekarzem, bardzo surowo wychowujcym syna. Kiedy Karol uczszcza do redniej szkoy w Shrewsbury, jej dyrektor skary si, e chopak wasa si, zajmuje prn gadanin, pustymi przechwakami, i marnuje czas na nieuyteczne rzeczy. Przez rzeczy uyteczne dyrektor rozumia kucie greckich i aciskich swek. Kiedy mwi o wasaniu si, myla midzy innymi o tym, e Darwin zajmuje si zbieraniem rnego rodzaju chrzszczy. - Na pewno pniej aowa swoich sw. - Rwnie podczas studiw teologicznych Darwina bardziej interesowa o polowanie na ptaki i zbieranie owadw ni waciwe studia. Dlatego te jako teolog nie zaszed wysoko. Ale wanie w czasie studiw zdoa wyrobi sobie pewn mark jako badacz przyrody. Zajmowa si take geologi, najbardziej chyba ekspansywn nauk tamtych czasw. Gdy tylko w kwietniu 1831 roku zda kocowy egzamin teologiczny w Cambridge, wyruszy do pomocnej Walii, by tam obserwowa formacje skalne i poszukiwa skamielin. W sierpniu tego samego roku, kiedy mia zaledwie 22 lata, otrzyma list, ktry mia wytyczy drog caego jego ycia...

- Co byo w tym licie? - List przysa jego nauczyciel i przyjaciel John Steven Henslow. Napisa : Poproszono mnie, bym (...) poleci badacza przyrody, ktry miaby towarzyszy kapitanowi Fitz-Royowi, zaangaowanemu przez rzd do opracowania mapy po udniowego kraca Ameryki. Owiadczyem, e uwaam Ci za osob, ktra ma pene kwalifikacje, by podj si takiego zadania. Jeli chodzi o wynagrodzenie, to nic mi na ten temat nie wiadomo. Podr potrwa dwa lata... - Ile ty umiesz na pami! - To bagatelka, Zosiu. - I zgodzi si? - Mia wielk ochot wykorzysta t szans, ale w owych czasach mody czowiek nie robi niczego bez zgody rodzicw. Po dugich namowach ojciec uleg wreszcie, i to jemu wanie przyszo opaci podr syna. Jeli bowiem chodzio o wynagrodzenie, to okazao si, e nie stawio si na wypraw. - Ach... - Statek, jednostka marynarki H.M.S. Beagle, odbi 27 grudnia 1831 roku z Plymouth, biorc kurs na Ameryk Poudniow, i powrci do Anglii dopiero w padzierniku 1836 roku. Dwa lata rozcigny si wic na pi, ale te i podr do Ameryki zmienia si w opynicie Ziemi dookoa. Mwimy o najwaniejszej wyprawie badawczej naszych czasw. - Czy oni dosownie opyn li Ziemi dookoa? - Dosownie. Z Ameryki P nocnej dalsza droga wioda przez Ocean Spokojny do Nowej Zelandii, Australii i Afryki Po udniowej. Stamtd ponownie popynli do Ameryki Pnocnej, by wreszcie powrci do Anglii. Sam Darwin napisa: Podr na Beagle bya najdoniolejszym zdarzeniem mego ycia i zadecydowaa o caej mej dalszej karierze. - Nie byo chyba atwo by badaczem przyrody na morzu? - Ale przez pierwsze lata Beagle kry tam i z powrotem wzdu wybrzea Ameryki Po udniowej. Dao to Darwinowi okazj do zapoznania si z kontynentem take od strony ldu. Decydujce znaczenie miay wypady na archipelag Galapagos, czyli Wyspy wie na Oceanie Spokojnym, na zachd od Ameryki Po udniowej. W trakcie podry mg wic zebra obszerny materia, ktry stopniowo wysya do domu, do Anglii, ale swe liczne refleksje na temat przyrody i historii ycia zachowa mimo wszystko dla siebie. Kiedy powrci do domu, mia zaledwie 27 lat, a ju by synnym badaczem przyrody. W gbi ducha mia ju jasne pogldy na to, co miao sta si jego teori ewolucji.

Upyno jednak wiele lat do czasu opublikowania jego g wnego dziea. Darwin by bowiem ostronym czowiekiem, Zosiu. Takim zreszt powinien by badacz przyrody. - Jaki tytu nosio jego gwne dzieo? - No c, byo ich kilka. Ale dzieem, ktre wywoao najostrzejsz debat w Anglii, byo O pochodzeniu gatunkw. Ksika ukazaa si w roku 1859, a jej peny tytu brzmia: On the Origin of Species by Means of Natural Selection or the Preservation of Favoured Races in the Struggle of Life. Ten d ugi tytu jest waciwie podsumowaniem teorii Darwina. - Mgby mi go przetumaczy. - O pochodzeniu gatunkw drog doboru naturalnego, czyli o utrzymaniu si doskonalszych ras w walce o byt. - Rzeczywicie ten tytu zawiera wiele treci. - Zajmijmy si nim po kawaku. W Pochodzeniu gatunkw Darwin przedstawi dwie teorie czy gwne tezy: po pierwsze, twierdzi, e wszystkie obecnie yjce roliny i zwierzta pochodz od wczeniejszych, bardziej prymitywnych form. Twierdzi wic, e nastpuje ciga ewolucja. Drug goszon przez niego tez byo, e rozwj powodowany jest doborem naturalnym. - Poniewa przeywa najsilniejszy, prawda? - Ale najpierw skoncentrujemy si na samej teorii ewolucji. Nie bya ona bowiem wcale a tak bardzo oryginalna. W niektrych krgach ju okoo roku 1800 pojawi si pogld, e dokonaa si ewolucja biologiczna. Ton takim opiniom nadawa francuski zoolog LAMARCK. Przed nim wasny dziadek Darwina, ERASMUS DARWIN, broni pogldu, e roliny i zwierzta rozwiny si z niewielu prymitywnych gatunkw. aden z nich jednak nie przedstawi wiarygodnych wyjanie, w jaki sposb nastpuje taki rozwj. Dlatego te nie byli niebezpiecznymi przeciwnikami dla Kocio a. - Czy Darwin sta si niebezpieczny? - Tak, i nie bez powodu. Zarwno w rodowiskach kocielnych, jak i w wielu rodowiskach naukowych trzymano si nauki Biblii, goszcej, e wszystkie gatunki rolin i zwierzt s niezmienne. w chrzecijaski pogld harmonizowa rwnie z pogldami Platona i Arystotelesa. - Jak to? - Teoria Platona o ideach polegaa na twierdzeniu, e wszystkie gatunki zwierzt s niezmienne, poniewa zostay stworzone wedug wzorca wiecznych idei, czyli form. Niezmienno gatunkw zwierzcych bya rwnie kamieniem wgielnym filozofii

Arystotelesa. Ale wanie w czasach Darwina dokonano wielu obserwacji i znalezisk, ktre wystawiy tradycyjne my lenie na cik prb. - Jakie byy te znaleziska i obserwacje? - Po pierwsze, odnajdywano coraz to nowe skamieliny. Odkryto take resztki koci wielkich wymarych zwierzt. Sam Darwin zdumia si znaleziskami resztek zwierzt morskich w gbi ldu. W Ameryce Poudniowej odkry takich dokonano wysoko w Andach. Ale co mog robi w Andach zwierzta morskie, Zosiu? Czy potrafisz mi na to odpowiedzie? - Nie. - Niektrzy uwaali, e jacy ludzie lub zwierzta po prostu je tam rzucili. Znaleli si te i tacy, ktrzy twierdzili, e Bg stworzy skamieliny i resztki zwierzt morskich po to, by sprowadzi bezbonikw na manowce. - A jakie byo stanowisko nauki? - Wikszo geologw skaniaa si ku teorii katastrof, w myl ktrej Ziemi wielokrotnie nawiedza y wielkie powodzie, trzsienia ziemi i inne klski niszczce cae ycie. Z Biblii take dowiadujemy si o takiej katastrofie, myl tu o potopie i arce Noego. Po kadej katastrofie Bg odnawia Ziemi, tworzc nowe - bardziej doskonae - roliny i zwierzta. - A wic skamieliny miay by ladami wcze niejszych form ycia, ktre wyginy po takich gwatownych katastrofach? - Wanie tak. Mwiono na przykad, e skamieliny to lady po zwierztach, dla ktrych zabrak o miejsca w arce Noego. Ale kiedy Darwin wyruszy na wypraw Beagle, zabra ze sob pierwszy tom dziea angielskiego geologa CHARLESA LYELLA Zasady geologii. Lyell uwaa, e wsp czesna geografia Ziemi z wysokimi grami i gbokimi dolinami - jest wynikiem nieskoczenie dugiego i powolnego rozwoju. Jego my l polegaa na tym, e drobne zmiany mog prowadzi do wielkich przeksztace geograficznych, jeli tylko wemie si pod uwag dugie przedziay czasu. - O jakich zmianach my la? - Chodzio mu o takie same siy, jakie dziaaj dzisiaj: deszcze i wichry, topnienie lodw, trzsienia ziemi i inne zmiany na powierzchni. Mwi si, e kropla dry ska nie sw si, lecz uporczywoci kapania. Lyell uwaa, e takie drobne, stopniowe zmiany mog cakowicie odmieni przyrod. Ta myl nie tylko dawaa wyjanienie, dlaczego Darwin odnalaz pozostaoci zwierzt morskich wysoko w Andach. Darwin take nigdy nie porzuci

myli, e drobne, stopniowe zmiany mog prowadzi do dramatycznych przemian, jeli tylko zachodzi bd odpowiednio dugo. - Uwaa zapewne, e mona si posuy podobnym wyjanieniem, jeli chodzi o rozwj zwierzt? - Owszem, zadawa sobie to pytanie. Ale jak ju mwiem, Darwin by czowiekiem ostronym. Zadawa pytania i mijao duo czasu, zanim omieli si da jakkolwiek odpowied. Posugiwa si wic metod wszystkich prawdziwych filozofw: istotne jest zadawanie pyta, ale nie zawsze trzeba spieszy si z odpowiedzi. - Rozumiem. - Decydujcym czynnikiem w teorii Lyella by wiek Ziemi. Za czasw Darwina przypuszczano, e od momentu, gdy Bg stworzy Ziemi, up yno okoo 6000 lat. Taka liczba wynikaa z rachunku wszystkich pokole od Adama i Ewy do dzisiaj. - Jakie to naiwne! - atwo jest by mdrym dzi. Sam Darwin oceni wiek Ziemi na 300 milionw lat. Jedno bowiem byo pewne: ani teoria Lyella o stopniowym rozwoju geologicznym, ani teoria ewolucji Darwina nie miayby sensu, gdyby nie brano pod uwag niezmiernie dugiego przedziau czasu. - A ile lat ma Ziemia? - Dzi wiemy, e Ziemia ma 4,6 miliarda lat. - To wystarczy... - Na razie skoncentrujemy si na jednej z przesanek, ktra wedug Darwina przemawiaa za istnieniem rozwoju biologicznego. Byo nim warstwowe wystpowanie skamielin w rnych pokadach skorupy ziemskiej. Innym argumentem byo geograficzne rozdzielenie yjcych gatunkw. Tu wyprawa badawcza Darwina przynios a nowy, niezmiernie bogaty materia. Na wasne oczy zobaczy, e niektre gatunki w danym regionie minimalnie r ni si od siebie. Interesujce obserwacje poczyni zwaszcza na wyspach Galapagos na zachd od Ekwadoru. - Opowiedz! - Mwimy o archipelagu wysp wulkanicznych. Flora i fauna poszczeglnych wysp nie bya silnie zrnicowana, ale Darwina przede wszystkim interesoway nieznaczne odchylenia. Na wszystkich wyspach napotka wie olbrzymie, ale na kadej wyspie byy troszk inne. Czyby Bg naprawd stworzy odrbn ras olbrzymich wi dla kadej z wysp? - Wtpliwe.

- Jeszcze waniejsze byy obserwacje ptakw na Galapagos. Istniay wyrane rnice midzy gatunkami uszczakw, zwaszcza w ksztacie dzioba. Darwin stwierdzi, e rnice te maj cis y zwizek z tym, jak na poszczeglnych wyspach ptaki zdobyway poywienie. Ostrodzioby uszczak naziemny ywi si nasionami szyszek, may uszczak piewajcy owadami owionymi w locie, uszczak dzicio owaty - owadami yjcymi w pniach i gaziach... Kady z gatunkw mia dzib idealnie dopasowany do sposobu zdobywania poywienia. Czy wszystkie te uszczaki mogy pochodzi od jednego wsplnego gatunku? Czy ten gatunek zdoa dopasowa si do otoczenia na poszczeglnych wyspach, tak e w kocu powstay nowe gatunki? - Do takiego chyba wniosku doszed? - Tak, by moe wanie na wyspach Galapagos Darwin sta si darwinist. Zwrci take uwag na to, e wiele gatunkw zwierzt, jakie widzia na wyspach, przypomina te, ktre spotka w Ameryce Pnocnej. Czy rzeczywicie Bg kiedy raz na zawsze stworzy gatunki zwierzt tak mao r nice si od siebie, czy te nastpia ewolucja? Coraz bardziej zacz wtpi w pogld o niezmiennoci gatunkw. Nie mia jednak na razie odpowiedniego wyt umaczenia, w jaki sposb miaaby nastpi ewolucja czy dopasowanie do otoczenia. Ale mia jeszcze jeden argument przemawiajcy za tym, e wszystkie zwierzta na Ziemi s spokrewnione. - Jaki? - Ma to zwizek z rozwojem podowym u ssakw. Jeli porwnasz pody psa, nietoperza, krlika i czowieka we wczesnym stadium rozwoju, zobaczysz, i s do siebie tak podobne, e niemal nie dostrzeesz rnicy. Dopiero w bardzo p nym stadium rozwoju odrnisz pd czowieka od podu krlika. Czy nie jest to znak, e jestemy dalekimi krewnymi? - Ale cigle nie mg znale wyjanienia, w jaki sposb dokona si rozwj? - Rozwaa stale teori Lyella o nieznacznych zmianach, ktre zachodzc przez dugi czas mog przynie ogromne przemiany. Nie znalaz jednak w niej uniwersalnej zasady, ktra mogaby wyjani ewolucj gatunkw. Zna teori francuskiego zoologa Lamarcka, ktry zwrci uwag na fakt, e poszczeglne gatunki zwierzt rozwiny w sobie to, co byo im najbardziej potrzebne. yrafy na przykad maj tak dug szyj, poniewa przez wiele pokole wycigay gowy do lici na drzewach. Lamarck uwaa wic, e cechy, ktre dany osobnik nabdzie wasnym wysikiem, dziedziczy jego potomstwo. Jednake Darwin t teori o dziedzicznoci cech nabytych odrzuci po prostu dlatego, e Lamarck nie mia adnych dowodw na poparcie swych miaych twierdze. W zasigu rki znajdowao si jednak co,

o czym Darwin nie przestawa myle. Mona niemal powiedzie, e mechanizm, wpywajcy na ewolucj gatunkw, lea tu pod jego nosem. - Czekam na rozwizanie. - Ale ja chciabym, eby sama odkrya ten mechanizm. Dlatego zapytam ci: jeli masz trzy krowy, ale do paszy tylko dla dwch, to co wtedy zrobisz? - Musz chyba zarn jedn krow? - Taak... A ktr zarniesz? - Na pewno zarnabym t, ktra daje najmniej mleka. - Naprawd? - Tak, to logiczne. - I dokadnie tak samo postpowali ludzie przez tysice lat. Ale nie pozbdziemy si tych dwch krw tak atwo. Wyobra sobie, e chcesz, by jedna z nich miaa cielaka. Ktr wybierasz? - T, ktra daje najwicej mleka. Bo wtedy z cielaka te wyronie na pewno dobra krowa mleczna. - To znaczy, e wolisz krowy, ktre daj duo mleka od tych, ktre daj mao? No, to wystarczy jeszcze tylko jedno zadanie: czsto jedzisz na polowania i masz dwa psy myliwskie. Jednego musisz si pozby. Ktrego psa zatrzymasz? - Oczywicie tego, ktry potrafi lepiej tropi zwierzyn. - To znaczy, e faworyzujesz lepszego psa myliwskiego. I wanie tak, Zosiu, wanie tak ludzie zajmuj si hodowl zwierzt od ponad dziesiciu tysicy lat. Nie zawsze kury znosiy pi jajek tygodniowo, owce nie zawsze miay tak duo weny, a konie nie zawsze byy takie silne i szybkie. Ale ludzie dokonuj sztucznego doboru. Dotyczy to take krlestwa rolin. Nie sadzi si zych ziemniakw, jeli ma si dost p do lepszych sadzeniakw. Nie zbiera si kosw, ktre nie daj ziarna. Darwin stwierdzi, e adne dwie krowy, dwa kosy, psy czy uszczaki nie s cakiem identyczne. Przyroda wykazuje tu ogromn rnorodno. By moe sama tego dowiadczya po wypiciu niebieskiego napoju. - I to jeszcze jak! - Darwin musia zada sobie pytanie: czy podobny mechanizm moe dziaa w przyrodzie? Czy to moliwe, e sama natura dokonuje naturalnego doboru, decydujc, ktre osobniki maj przey? I przede wszystkim: czy taki mechanizm, dziaajc przez naprawd dugi czas moe si przyczyni do powstania cakiem nowych gatunkw rolin i zwierzt? - Zgaduj, e odpowied brzmi tak.

- Darwin nadal nie potrafi sobie wyobrazi, jak moe dokonywa si taki dobr naturalny. Ale w padzierniku 1838 - dokadnie w dwa lata po powrocie z wyprawy Beagle - przypadkiem natrafi na prac angielskiego duchownego i ekonomisty, ktry zajmowa si zagadnieniem przyrostu liczby ludzi, THOMASA MALTHUSA. Ksieczka nosia tytu An Essay on the Pnciples of Population. Pomys napisania tej ksiki Malthus zaczerpn od BENJAMINA FRANKLINA, Amerykanina, ktry midzy innymi wynalaz piorunochron. Franklin stwierdzi, e gdyby w przyrodzie nie istniay czynniki ograniczajce, pojedynczy gatunek roliny czy zwierzcia rozprzestrzeniby si na ca Ziemi. Poniewa jest jednak wiele gatunkw, trzymaj si nawzajem w szachu. - Rozumiem. - Malthus rozwin t teori i odnis j do zaludnienia Ziemi. Stwierdzi, e zdolno rozmnaania si czowieka jest tak wielka, e zawsze bdzie si rodzi wiksza liczba dzieci, ni moe przey. Poniewa produkcja ywnoci nigdy nie zdo a dotrzyma kroku przyrostowi ludnoci, jego zdaniem wielka liczba ludzi z gry skazana jest na przegran w walce o byt. Ci, ktrzy najlepiej poradz sobie w walce o przetrwanie, przeyj, i co za tym idzie, podtrzymaj gatunek. - To brzmi logicznie. - To wanie by w uniwersalny mechanizm, ktrego poszukiwa Darwin. Nagle mia ju wyjanienie sposobu, w jaki dokonuje si ewolucja. Powoduje j dobr naturalny w walce o byt - osobnik, ktry jest najlepiej przystosowany do otoczenia, przeyje i poprowadzi rd dalej. Taka bya druga cz teorii, ktr Darwin przedstawi w ksice O pochodzeniu gatunkw. Pisa w niej: So uchodzi za gatunek rozmnaajcy si najwolniej ze wszystkich znanych zwierzt. Gdyby wszystkie mode zdoay przey, po upywie 740 - 750 lat z jednej pary soni powstaoby okoo 19 milionw osobnikw. - Nie mwic ju o tysicach jajeczek ikry pochodzcych od jednego tylko dorsza. - Nastpnie Darwin wskaza, e najbardziej zacita walka o przeycie toczy si midzy gatunkami, ktre s sobie najblisze. Musz wszak walczy o ten sam rodzaj poywienia. Wwczas to drobne zalety - niewielkie odchylenia od przecitnoci, ktre daj przewag - nabieraj znaczenia. Im bardziej zacita jest walka o byt, tym szybciej nastpuje rozwj nowych gatunkw. Przeyj jedynie osobniki najlepiej przystosowane, wszystkie inne wygin. - To znaczy, e im mniej jedzenia i im liczniejsze mioty, tym szybciej nast pi ewolucja?

- Ale nie jest to tylko kwestia po ywienia. Rwnie istotna mo e by umiejtno ukrycia si przed wrogiem, by samemu nie pa ofiar. Zalet moe si na przykad okaza odpowiednia barwa ochronna, zdolno do szybkiego biegania, do zauwaania wrogw albo w najgorszym razie okazanie si niesmacznym. Trucizna zabijajca drapieniki jest rwnie nie do pogardzenia. Nie jest wcale przypadkiem, e wiele kaktusw to roliny trujce, Zosiu. Na pustyni rosn przecie niemal tylko kaktusy. S wic szczeglnie naraone na zniszczenie przez rolinoerne zwierzta. - Wikszo kaktusw ma poza tym kolce. - Fundamentalne znaczenie ma, rzecz jasna, take zdolno do rozmnaania si. Darwin prowadzi szczeg owe obserwacje, chcc stwierdzi, na ile celowy jest mechanizm zapylania rolin. Roliny zachwycaj przepiknymi barwami i wysyaj sodkie zapachy wanie po to, by zwabi owady, ktre pomagaj przy zapyleniu. Z tego samego powodu ptaki wypiewuj swe przecudne trele. Spokojny byk o melancholijnym usposobieniu, ktry nie interesuje si krowami, sam nie jest ani troch interesujcy z punktu widzenia historii gatunku. Takie odbiegajce od normy cechy wygin wic prawie od razu, poniewa gwnym zadaniem kadego osobnika jest osignicie dojrzaoci pciowej i podtrzymanie gatunku, czyli rozmnaanie si. To przypomina dug sztafet. Ci, ktrzy z takiego czy innego powodu nie potrafi przekaza dalej swego materiau dziedzicznego, w kadych czasach zostan wyeliminowani. Gatunek stale si uszlachetnia. Rwnie odporno na choroby jest cech, ktra przez cay czas si rozwija i zostaje zachowana w odmianach, ktre przeywaj. - Wszystko wic staje si coraz lepsze? - Cigy dobr sprawia, e wanie te osobniki, ktre s najlepiej przystosowane do okrelonego rodowiska - czyli do okrelonej niszy ekologicznej - bd podtrzymywa gatunek w tym rodowisku. Ale to, co jest zalet w jednym rodowisku, nie musi by wcale cech pozytywn w innym. Dla niektrych uszczakw na wyspach Galapagos ogromnie wana bya umiejtno latania. Ale latanie przestaje by tak istotne, gdy poywienie mona wygrzeba z ziemi, na ktrej nie ma drapienikw. Wanie dlatego, e w przyrodzie jest tak wiele r nych nisz, z biegiem czasu powstao tak wiele r nych gatunkw zwierzt. - Ale istnieje tylko jeden gatunek czowieka. - Tak, poniewa ludzie posiadaj fantastyczn zdolno przystosowywania si do rozmaitych warunkw ycia. Ogromnie zdumiao Darwina, kiedy ujrza , e Indianie na Ziemi Ognistej potrafi y w tamtejszym chodnym klimacie. Ale nie znaczy to wcale, e wszyscy ludzie s tacy sami. Ci, ktrzy mieszkaj wok rwnika, maj ciemniejsz skr od mieszkacw Pnocy, a to dlatego e ciemniejsza skra jest bardziej odporna na dziaanie

promieni sonecznych. Biali ludzie, ktrzy wiele przebywaj na socu, s na przykad bardziej naraeni na raka skry. - Czy dla mieszkacw Pnocy biaa skra jest take zalet? - Tak, gdyby tak nie byo, z pewnoci na caym wiecie yliby ciemnoskrzy ludzie. Ale dziki biaej skrze atwiej wytwarzaj si witaminy soca, i to moe by wane tam, gdzie soca jest mao. Dzisiaj ma to niewielkie znaczenie, poniewa dostateczn ilo wszystkich witamin dostarcza nam poywienie. Ale w naturze nic nie jest przypadkowe. Wszystko spowodowane jest bardzo drobnymi zmianami, dzia ajcymi przez niezliczone pokolenia. - Waciwie brzmi to zupenie jak bajka. - Prawda? Wobec tego moemy wstpnie podsumowa teori ewolucji Darwina nastpujc konkluzj. - Mw, prosz. - Moemy powiedzie, e surowcem, czyli materiaem, ktry kryje si za rozwojem ycia, s nieustanne warianty wrd osobnikw tego samego gatunku, a take liczne mioty, z ktrych zaledwie uamek zdoa przey. Sam mechanizm, czyli sia napdowa ewolucji, to dobr naturalny w walce o byt. Dobr ten sprawia, e przeywaj zawsze osobniki najsilniejsze, czyli najlepiej przystosowane. - Uwaam, e to brzmi rwnie logicznie jak rachunek matematyczny. A jak przyjto ksik O pochodzeniu gatunkw? - Rozptaa si prawdziwa burza. Koci protestowa bardzo ostro, podzielio si take rodowisko naukowe w Anglii. Prawd mwic, to wcale nie takie dziwne. Wszak Darwin odsun Boga o dobry kawaek od aktu stworzenia. Niektrzy, co prawda, uwaali, e o wiele wspanialsze jest stworzenie czego, w czym tkwi moliwoci rozwoju, od stworzenia wszystkiego raz na zawsze z najdrobniejszymi szczegami. Zofia nagle poderwaa si z fotela. - Zobacz! - wykrzykna. Wskazaa palcem za okno. Nad wod, trzymajc si za rce, spacerowali mczyzna i kobieta. Byli cakiem nadzy. - To Adam i Ewa - objani Alberto. - Z czasem musieli si pogodzi z faktem, e przyszo im dzieli los Czerwonego Kapturka i Alicji w Krainie Czarw. Dlatego wanie pojawili si tutaj.

Zofia podesza do okna, by lepiej si im przyjrze, ale wkrtce skryli si midzy drzewami. - Bo Darwin uwaa, e take ludzie rozwinli si ze zwierzt? - W roku 1871 opublikowa ksik Descent of Man, czyli O pochodzeniu czowieka. Wymienia w niej wszystkie znaczce podobiestwa ludzi i zwierzt i twierdzi, e ludzie i mapy cz ekoksztatne musieli kiedy mie wsplnego przodka. Znaleziono ju pierwsze skamieniae czaszki wymarego gatunku czowieka, najpierw w skaach Gibraltaru, a kilka lat pniej w Neanderthal w Niemczech. O dziwo, w roku 1871 protesty byy mniejsze ni w 1859, kiedy Darwin wyda O pochodzeniu gatunkw. Ale twierdzenie o pochodzeniu czowieka od zwierzt wynikao take jasno ju z pierwszej ksiki. I, jak ju mwiem, kiedy Darwin zmar w roku 1882, zosta uroczycie pochowany jako pionier nauki. - W kocu wic zyska sobie uznanie i szacunek? - W kocu tak. Ale najpierw mwiono o nim jako o najbardziej niebezpiecznym czowieku w Anglii. - O rany! - Miejmy nadziej, e to nie jest prawda - powiedziaa jaka elegancka dama - ale jeli to prawda, to miejmy nadziej, e nie przedostanie si to do wiadomoci publicznej. Znany uczony wyrazi si podobnie: Poniajce odkrycie, im mniej bdzie si o nim mwi, tym lepiej. - To by prawie dowd na to, e czowiek jest spokrewniony ze strusiem! - Owszem, moesz i tak powiedzie. Ale teraz atwo by mdrym. Wielu ludzi nagle musiao zweryfikowa swoje pogldy na opis stworzenia wiata przedstawiony w Biblii. Mody pisarz, JOHN RUSKIN, wyrazi si w nastpujcy sposb: Gdyby geolodzy mogli zostawi mnie w spokoju! Pod koniec kadego wersetu Biblii sysz uderzenia ich motkw. - Stukanie motkw to zwtpienie w sowo Boe? - Z pewnoci to wanie mia na myli. Bo w gruzach lego nie tylko dosowne rozumienie biblijnej opowieci o stworzeniu wiata. Esencja teorii Darwina tkwia w tym, e to zupenie przypadkowe odchylenia doprowadziy w kocu do zaistnienia czowieka. I co wicej: Darwin uczyni z czowieka produkt czego tak bardzo odartego z romantyzmu jak walka o byt. - Czy Darwin powiedzia co o tym, jak powstaj takie przypadkowe wariacje? - Dotykasz najsabszego punktu w jego teorii. Darwin mia bardzo niejasne wyobraenia o dziedziczeniu. Przy krzyowaniu si co przecie ginie. Ten sam ojciec i ta

sama matka nigdy nie bd mieli dwojga identycznych dzieci. Ju w tym momencie powstaje pewna odmiana. Z drugiej strony, naprawd trudno osign w ten sposb co zupenie nowego. Poza tym istniej roliny i zwierzta, ktre rozmnaaj si przez pczkowanie lub przez prosty podzia komrek. Jeli chodzi o pytanie, w jaki sposb powstaj nowe warianty, teori Darwina uzupeni tak zwany neodarwinizm. - Opowiedz mi o tym! - Cae ycie i cae rozmnaanie polega w gruncie rzeczy na podziale komrek. Kiedy komrka si dzieli, powstaj dwie identyczne komrki o dokadnie takim samym materiale genetycznym. Przez podzia komrki rozumiemy wic to, e komrka kopiuje sam siebie. - Tak? - Ale czasami w tym procesie popeniony zostaje maleki bd i skopiowana komrka mimo wszystko nie jest identyczna z komrk macierzyst. Wsp czesna biologia nazywa to mutacj. Mutacje takie mog by zupenie nieistotne, ale mog te prowadzi do wyranych zmian cech osobnika. Mog te by wrcz szkodliwe, i takie mutanty s stale eliminowane w wielkich miotach. Rwnie wiele chorb powodowanych jest w rzeczywisto ci przez mutacje. Czasami jednak mutacja moe obdarzy danego osobnika pozytywn cech, przydatn w walce o byt. - Na przykad dusz szyj? - Na pytanie, dlaczego yrafa ma tak dug szyj, Lamarck odpowiedzia, e to dlatego, i yrafy stale wycigay gowy. Wedug darwinizmu jednak adna nabyta cecha nie jest dziedziczna. Darwin uwaa, e wyduanie si szyi u przodkw yrafy byo wykorzystaniem naturalnych odchyle. Neodarwinizm uzupenia to, wskazujc na wyran przyczyn. - A byy ni mutacje. - Tak, przypadkowe zmiany w materiale genetycznym day kilku przodkom yrafy nieco d usze szyje ni przecitne. Kiedy ilo poywienia bya ograniczona, mogo to by wane. Ten, kto siga do najwyszych lici drzew, radzi sobie najlepiej. Moglibymy sobie take wyobrazi, e niektre z takich prayraf rozwiny zdolno kopania w ziemi w poszukiwaniu poywienia. Po dugim czasie gatunek podzieli si na dwa. - Rozumiem. - Przyjrzyjmy si nieco mniej odlegemu w czasie przykadowi funkcjonowania doboru naturalnego. Zasada jest bardzo prosta. - Mw, prosz!

- W Anglii yje pewien gatunek nocnych motyli, miernikowiec brzozowy. Jak wskazuje nazwa, miernikowce yj na jasnych pniach brzz. W XVIII wieku ubarwienie wikszoci miernikowcw brzozowych byo jasnoszare. Dlaczego, Zosiu? - Godnym ptakom trudno je byo zauway. - Ale od czasu do czasu zdarzao si, e na wiat przychodziy take ciemne okazy. Winne temu byy cakiem przypadkowe mutacje. Jak mylisz, co si dziao z ciemniejszymi osobnikami? - atwiej je byo zauway i dlatego atwiej paday upem godnych ptakw. - Poniewa w tym rodowisku - na jasnych pniach drzew - ciemne ubarwienie byo cech niekorzystn. Dlatego cay czas rosa liczba biaych miernikowcw brzozowych. Ale nagle co zaczo si dzia w rodowisku. Z powodu uprzemys owienia pewnych rejonw biae pnie rosncych tam drzew pokryy si sadz. I co si stao z miernikowcami brzozowymi, jak sdzisz? - Chyba ciemne osobniki radziy sobie wwczas lepiej? - Owszem, nie mino wiele czasu, a ich liczba zacza rosn. Od roku 1848 do 1948 odsetek czarnych miernikowcw zwikszy si w niektrych okolicach od 1 do 99%. rodowisko si zmienio, jasne ubarwienie przestao by zalet w walce o byt. Stao si wrcz przeciwnie! Biali przegrani padali ofiar ptakw natychmiast, gdy pojawiali si na drzewach. Ale znw nastpia bardzo istotna zmiana. W cigu ostatnich lat, dziki mniejszemu zuyciu wgla i lepszym systemom oczyszczajcym stosowanym w fabrykach, zanieczyszczenie rodowiska znacznie si zmniejszyo. - I pnie brzz znw s biae? - I dlatego miernikowce brzozowe powracaj do biaego ubarwienia. To wanie nazywa si przystosowaniem. Mwimy o prawie przyrody. - Rozumiem. - Jest wiele przykadw ingerencji czowieka w rodowisko. - O czym my lisz? - Usiowano na przykad zwalcza szkodniki rozmaitymi substancjami trujcymi. Za pierwszym razem rezultat by dobry. Ale gdy opryskuje si pole czy sad rodkiem owadobjczym, w rzeczywistoci wywo uje si ma katastrof ekologiczn dla szkodnikw, ktre pragnie si zwalczy. Z powodu cigych mutacji moe pojawi si grupa szkodnikw bardziej odpornych na trucizn, ktr si posuono. Ci wygrani maj teraz swobodniejsze pole do dziaania i w ten sposb rozmaite szkodniki staj si coraz trudniejsze do zwalczania,

wanie na skutek prb ich zniszczenia podejmowanych przez czowieka. Bo przecie przeywaj najbardziej odporne osobniki. - Wieje groz. - W kadym razie jest si nad czym zastanawia. Staramy si zwalczy szkodliwych intruzw rwnie w naszym ciele. Myl tu o bakteriach. - Uywamy penicyliny i innych antybiotykw. - A kuracja penicylinowa wywo uje wanie katastrof ekologiczn dla tych maych potworw. Ale z czasem, gdy coraz hojniej uywamy penicyliny, pewne bakterie uodporniaj si na ni. W ten sposb wyhodowalimy grup bakterii, ktre o wiele trudniej zwalczy ni poprzednie. Musimy uywa coraz silniejszych antybiotykw, a w kocu... - W kocu opanuj nas bakterie? A wreszcie trzeba bdzie do nich strzela? - Moe posuna si zbyt daleko? Ale pewne jest, e wspczesna medycyna stworzya powany dylemat. Dotyczy to nie tylko faktu, e niektre bakterie staj si bardziej zoliwe ni przedtem. Kiedy wielu dzieciom nie dane byo przey, ich organizmy nie pokonyway rozmaitych chorb. Tak, tak, bardzo czsto przeyway jedynie nieliczne. Ale wspczesna medycyna w pewnym sensie wykluczya dobr naturalny. To, co pomaga jakiemu osobnikowi, moe na dusz met osabi odporno rodzaju ludzkiego na rozmaite choroby. Jeli w ogle nie bdziemy mie na wzgldzie higieny dziedziczenia, moe to doprowadzi do degeneracji naszego gatunku - dziedziczna odporno na powane choroby zostanie osabiona. - To do straszna perspektywa. - Ale prawdziwy filozof nie powinien unika wskazywania tego, co straszne, jeli uwaa to za prawdziwe. Sprbujmy podsumowa jeszcze raz. - Bardzo prosz! - Mona powiedzie, e ycie to wielka loteria, w ktrej widoczne s tylko wygrane losy. - Co chcesz przez to powiedzie? - Ci, ktrzy w walce o byt okazali si stron przegran, odeszli. Za kadym istniejcym na Ziemi gatunkiem rolin czy zwierzt stoi wiele milionw lat dobierania wygranych losw. A losy przegrane, no c, one pokazuj si tylko raz. Nie ma wic dzi adnego gatunku rolin czy zwierzt, ktrego nie mona by nazwa wygranym losem na wielkiej loterii ycia. - Bo zostaj tylko najlepsi.

- Moesz tak powiedzie. A teraz podaj mi plansz, ktr przynis ten... no, ten opiekun zwierzt. Zofia podaa mu rysunek przedstawiajcy ark Noego. Z drugiej strony planszy naszkicowano drzewo genealogiczne rozmaitych gatunkw zwierzt. Ten wanie schemat pragn jej teraz pokaza Alberto. - Ten rysunek ilustruje podzia rnych gatunkw rolin i zwierzt. Widzisz, e poszczeglne gatunki nale do rnych grup, klas i rzdw. - Tak? - Czowiek wraz z mapami zalicza si do naczelnych. Naczelne to ssaki, a wszystkie ssaki nale do krgowcw, ktre z kolei zaliczaj si do zwierzt wielokomrkowych. - To mi przypomina Arystotelesa. - Zgoda. Ale ten schemat pokazuje nie tylko podzia gatunkw taki, jaki mamy dzisiaj. Mwi nam te o historii rozwoju ycia. Widzisz na przykad, e ptaki w pewnym momencie wyodrbniy si z gadw, gady wyodrbniy si z pazw, a pazy z ryb. - Tak, wida to wyranie. - Za kadym razem, gdy jaka linia rozdziela si na dwie, oznacza to, e zaistniay mutacje, ktre doprowadziy do powstania nowych gatunkw. W podobny sposb z biegiem lat powstay take rne typy i gromady zwierzt. Ale ten szkic jest bardzo uproszczony. W rzeczywistoci na wiecie yje dzisiaj ponad milion r nych gatunkw zwierzt, a ten milion stanowi zaledwie uamek wszystkich gatunkw, jakie yy na Ziemi. Widzisz na przykad, e pewna grupa stawonogw, noszca nazw trylobitw, cakiem wymara. - A na samym dole s organizmy jednokomrkowe. - Niektre z nich nie zmieniy si by moe od paru miliardw lat. Widzisz te, e od organizmw jednokomrkowych wiedzie linia do krlestwa rolin. Bo najprawdopodobniej roliny take pochodz od tej samej prakomrki, co wszystkie zwierzta. - To widz. Ale zastanawiam si nad czym. - Tak? - Skd wzia si ta pierwsza prakomrka? Czy Darwin mia na to jak odpowied? - Mwiem ci ju, e by on ostronym czowiekiem. Ale odnonie tej kwestii pokusi si jednak o czyst spekulacj. Pisa: ...jeli (i ach! c to za jeli!) moglibymy wyobrazi sobie jak niedu, ciep sadzawk, gdzie obecne s wszystkie sole zawierajce amoniak i fosfor, a take wiato,

ciepo, elektryczno i temu podobne, i e utworzy si w niej poprzez reakcj chemiczn zwizek biakowy, gotw do jeszcze bardziej skomplikowanych zmian... - To co? - Darwin rozwaa, w jaki sposb z materii nieorganicznej moga powsta pierwsza ywa komrka. Wspczesna nauka wyobraa sobie, e pierwsza prymitywna forma ycia powstaa wanie w takiej nieduej, ciepej sadzawce, jak naszkicowa Darwin. - Opowiedz mi o tymi - Bdziesz musiaa zadowoli si jedynie bardzo powierzchownym zarysem, i pamitaj, e rozstajemy si z Darwinem i przeskakujemy do najnowszych bada nad pochodzeniem ycia na Ziemi. - A si troch zdenerwowaam. Bo nikt chyba nie wie na pewno, jak powstao ycie? - Pewnoci nie ma, ale na waciwym miejscu jest coraz wicej kawakw ukadanki, przedstawiajcej obrazek, jak mogo powsta ycie. - Mw dalej! - Ustalmy najpierw, e wszelkie ycie na Ziemi - zarwno roliny, jak i zwierzta zbudowane jest z dokadnie tych samych pierwiastkw. Najprostsza definicja mwi, e ycie to materia, ktra w roztworze poywki ma zdolno dzielenia si na dwie identyczne czci. Procesem tym steruje substancja nazywana DNA. DNA tworzy chromosomy, czyli materia genetyczny, ktry znajduje si we wszystkich ywych komrkach. Mwimy take o czsteczce, czyli molekule DNA, gdy w rzeczywistoci jest to skomplikowana molekua czy makromolekua. - Tak? - Ziemia narodzia si wraz z powstaniem systemu sonecznego 4,6 miliarda lat temu. Z pocztku bya rozarzon mas, ale z czasem jej skorupa ostyga. Wsp czesna nauka uwaa, e ycie powstao okoo 3-4 miliardw lat temu. - To brzmi zupenie nieprawdopodobnie. - Nie wolno ci tak mwi, dopki nie wysuchasz mnie do koca. Po pierwsze, musisz wzi pod uwag, e nasza planeta wygldaa wtedy zupenie inaczej ni dzisiaj. Poniewa nie istniao ycie, w atmosferze nie byo tlenu. Wolny tlen wytworzy si dopiero dziki fotosyntezie zachodzcej w rolinach. I wanie fakt, e nie byo tlenu, jest ogromnie istotny. Nie do pomy lenia jest, aby cegieki, z ktrych zbudowane jest ycie i z ktrych z kolei powstao DNA, uksztatoway si w atmosferze zawierajcej tlen. - Dlaczego?

- Poniewa tlen jest bardzo aktywnym pierwiastkiem. Cegieki, z ktrych jest zbudowane DNA, utleniyby si, zanim powstayby skomplikowane molekuy DNA. - Aha. - Dlatego wiemy z ca pewnoci, e dzi nie powstaje adne nowe ycie, nawet najmniejsza bakteria ani wirus. Wszelkie ycie na Ziemi trwa dokadnie tyle samo. So ma rwnie dugie drzewo genealogiczne jak najprostsza bakteria. Mona niemal powiedzie, e so - albo czowiek - jest w rzeczywistoci po czon koloni zwierzt jednokomrkowych. Kada bowiem komrka w ciele zawiera dokadnie ten sam materia genetyczny. Cay przepis na to, kim jestemy, tkwi wic ukryty w kadej najmniejszej komrce w ciele. - Dziwnie o tym myle. - Jedn z wielkich zagadek ycia pozostaje fakt, e komrki zwierzt wielokomrkowych maj zdolno specjalizowania funkcji. Nie wszystkie bowiem waciwoci dziedziczne uruchamiane s we wszystkich komrkach. Niektre takie waciwoci, czyli geny, s wyczone, a inne wczone. Komrka wtroby produkuje inne biaka ni komrka nerwowa czy komrka skry. Ale i w komrce wtroby, i w komrce nerwowej czy komrce skry znajduje si taka sama molekua DNA, ktra zawiera cay przepis na organizm. - To fascynujce! - Kiedy w atmosferze nie byo tlenu, wok naszej planety nie byo take ochronnej warstwy ozonu, swobodny dostp miao wic promieniowanie kosmiczne. Najprawdopodobniej wanie owo promieniowanie odegrao istotn rol, kiedy tworzyy si pierwsze czsteczki. Energia promieniowania kosmicznego sprawia, e rne substancje chemiczne na Ziemi zaczy si czy w skomplikowane makromolekuy. - Zrozumiaam. - Ale powtrz: aby mogy powsta takie skomplikowane molekuy, z ktrych zbudowane jest wszelkie ycie, spenione musz by dwa warunki: w atmosferze nie ma tlenu i istnieje dostp dla promieniowania kosmicznego. - Rozumiem. - W tej maej, ciepej sadzawce - czyli prazupie, pierwotnym bulionie, jak czsto okrela to wspczesna nauka - powstaa wic kiedy niesychanie skomplikowana makromolekua, ktra mia a zadziwiajc zdolno dzielenia si na dwie identyczne z ni sam. I wtedy rozpocza si duga ewolucja, Zosiu. Upraszczajc, moemy powiedzie, e by to pierwszy materia genetyczny, pierwsze DNA i pierwsza ywa komrka. Komrka ta stale si dzielia, ale od samego pocztku nastpoway take cige mutacje. Po niezwykle

dugim czasie powstay jednokomrkowe organizmy, ktre zaczy si czy, tworzc bardziej zoone organizmy wielokomrkowe. Ruszya fotosynteza i w ten sposb powstaa atmosfera zawierajca tlen. Miaa ona podwjne znaczenie: po pierwsze, dziki temu mogy rozwin si zwierzta, ktre do ycia potrzebuj tlenu, a poza tym atmosfera chronia przed szkodliwym wpywem promieniowania kosmicznego. Bo wanie owo promieniowanie zapewne bdce iskr, dziki ktrej moga powsta pierwsza komrka - ma szkodliwy wpyw na wszelkie ycie. - Ale atmosfera nie moga chyba powsta przez jedn noc. Jak poradziy sobie z tym pierwsze formy ycia? - ycie powstao w pierwotnym morzu - ktre nazywamy prazup. Tam mogo istnie, chronione przed niebezpiecznym promieniowaniem. Dopiero duo pniej - a wic po tym, jak ycie w morzu wytworzyo atmosfer - pierwsze pazy wypezy na ld. O reszcie ju mwilimy. Siedzimy tu sobie w maej chatce w lesie i cofamy si myl do pocztkw procesu, ktry trwa trzy albo cztery miliardy lat. I wanie w nas ten dugi proces doszed do wiadomoci samego siebie. - Czy uwaasz, e to wszystko wydarzyo si ot, tak sobie? - Nie, tego nie powiedziaem. Fakt, e mona narysowa drzewo genealogiczne gatunkw, dowodzi, e ewolucja miaa pewien kierunek. Przez miliony lat tworzyy si zwierzta o coraz bardziej skomplikowanym systemie nerwowym i z czasem o coraz wikszym mzgu. Osobicie uwaam, e to nie moe by przypadek. A co ty o tym sdzisz? - Uwaam, e to niemoliwe, aby absolutnie czysty przypadek stworzy ludzkie oko. Czy nie sdzisz, e w tym, i moemy widzie otaczajcy nas wiat, kryje si jaki sens? - Darwina take zdumiewaa ewolucja oka. Nie mg pogodzi si z myl, e co tak wyrafinowanego jak oko mogo powsta wycznie przez dobr naturalny. Zofia siedziaa wpatrzona w Alberta. Zastanawiaa si, jakie to dziwne, e yje wanie teraz, e yje tylko ten jeden raz i e nigdy wicej nie wrci do ycia. Nagle wykrzykna: - Na c tworzenie wieczne, na c uganianie, jeli stworzone pada w nicoci otchanie?! Alberto popatrzy na ni surowo: - Nie wolno tak mwi, moje dziecko. To sowa diaba. - Diaba? - Mefistofelesa, z Fausta Goethego. Was soli uns denn das ewge Schaffen! Geschaffenes zu nichts hinwegzuraffen!

- Ale jaki jest sens tych sw? - Faust umierajc - spogldajc wstecz na swoje ycie - mwi triumfalnie: I wtedy mgbym rzec: trwaj chwilo, o chwilo, jeste pikn! Czyny dni moich czas przesil, u wrt wiecznoci klkn. W przeczuciu szczcia, w radosnym zachwycie, stanem oto ju na ycia szczycie! - Piknie powiedziane. - Ale teraz kolej na diaba. Gdy tylko Faust umar, Mefistofeles wykrzykuje: Co mino ? - Myl gupia, prostacza; wszak mijanie a nico-to samo oznacza! Na c tworzenie wieczne, na c uganianie, jeli stworzone pada w nicoci otchanie?! Przemino! - doprawdy powiedzie trza miao: co mino - waciwie nigdy nie istniao, jeno t zud bytu krcio si w kole! Ju ja wieczyst pustk w zamian tego wol. - To brzmi pesymistycznie, bardziej podoba mi si ten pierwszy cytat. Cho jego ycie dobiega koca, Faust widzi sens ladw, jakie zostawi po sobie. - Bo czy nie jest take konsekwencj teorii ewolucji, e uczestniczymy w czym wielkim, e kada najdrobniejsza forma ycia ma znaczenie w wielkiej caoci? To my jestemy yjc planet , Zosiu! To my jestemy wielk odzi, eglujc przez wszechwiat wok poncego soca. Ale kady z nas jest take dk, ktra egluje przez ycie z adunkiem genw. Jeli przewieziemy ten adunek do nastpnego portu, to znaczy, e nie ylimy na prno. BJ0RNSTJERNE BJ0RNSON wyraa t my l w wierszu Psalm II. Chwaa bd wiecznej wionie ycia, ktra stworzya dobro wszelkie: bytom najmniejszym powsta dano, jedynie forma ich przemija. Przez lat miliony ycie kwitnie i nieustannie pnie si w gr, wiaty mijaj i powstaj, z gatunkw si gatunki rodz. Ktry jest kwiatem wiosny ycia, wstp w jego rado ty, co yjesz, aby korzysta w ludzkim ksztacie, na cze Wiecznoci, z toku czasu. Wstp w nieprzerwany trud Wiecznoci, swobodnie wdychaj wieczny dzie.

- To bardzo pikne. - Ale na razie na tym skoczymy. Mwi ju tylko: wiato!. - Musisz sko czy z t ironi. - wiato! - powiedziaem. Masz mnie sucha!

FREUD brzydkie, egoistyczne pragnienie, ktre si w niej odezwao... Hilda Moller Knag wyskoczya z ka z segregatorem w objciach. Odoya go na nocny stolik, chwycia ubranie i ruszya do azienki. Na dwie minuty wskoczya pod prysznic, ubraa si w biegu i popdzia na d. - Bdziesz jada niadanie, Hildo? - Musz najpierw wypyn kawaek odzi. - Ale, Hildo! Dziewczynka wypada z domu i pomkna dalej przez ogrd. Odcumowaa d od pomostu i wskoczya do rodka. Wypyna na wod zatoki, zrazu mocno, nerwowo poruszajc wiosami, a wreszcie spyn na ni spokj. To my jestemy yjc planet , Zosiu! To my jestemy wielk odzi, eglujc przez wszechwiat wok poncego soca. Ale kady z nas jest take dk, ktra egluje przez ycie z adunkiem genw. Jeli przewieziemy ten adunek do nastpnego portu, to znaczy, e nie ylimy na prno... Umiaa to na pami. Bo przecie dla niej wanie zostao to napisane. Nie dla Zofii, ale dla niej. Wszystko, co zawiera segregator, byo listem do niej, Hildy. Wyja wiosa z dulek i uoya je na dnie. Pozwolia odzi swobodnie si ko ysa. Woda z pluskiem uderzaa o burt. Tak jak dka unosia si na powierzchni wody w maej zatoczce w Lillesand, tak ona sama bya tylko skorupk orzecha na powierzchni ycia. A gdzie na tym obrazku s Zofia i Alberto? No, wanie, gdzie Alberto i Zofia? Hilda nie moga si pogodzi z tym, e s oni jedynie kilkoma elektromagnetycznymi impulsami w mzgu ojca. Nie moga przyj, e s jedynie papierem i tuszem z tamy jego podrnej maszyny do pisania. Wobec tego rwnie dobrze mogaby powiedzie, e ona sama jest tylko zbiorowiskiem zwizkw biakowych, ktre kiedy po czyy si w ma ej, ciep ej sadzawce. Ale ona bya przecie czym wicej. Bya Hild Moller Knag. Wielki segregator to naprawd wspaniay prezent urodzinowy. I ojciec rzeczywicie dotkn w niej czego wielkiego. Ale nie podoba jej si ten bezczelny ton, na jaki sobie pozwala opisujc Zofi i Alberta.

Bdzie mia o czym my le ju w drodze do domu. Tyle przynajmniej bya winna tym dwojgu, o ktrych czytaa. Hilda sprbowaa wyobrazi sobie ojca na lotnisku Kastrup. Moe bdzie chodzi w kko i bdzi jak jaki krasnoludek? Wkrtce Hilda cakiem si uspokoia. Zaoya wiosa, dopyna do pomostu i przycumowaa d. Pniej dugo siedziaa z matk przy niadaniu. Wspaniale byo mc powiedzie, e jajko jest pyszne, ale moe troszeczk za mikkie. Dopiero pnym wieczorem znw wzia do rki segregator. Niewiele ju w nim stron pozostao. I znw kto puka do drzwi. - Moe po prostu zatkamy uszy? - zaproponowa Alberto. - Moe ten kto zrezygnuje. - Nie, chc zobaczy, kto to jest. Alberto poszed za Zofi. Na progu sta nagi mczyzna. Przybra poz bardzo wynios, ale jedyn rzecz, jak mia na sobie, bya korona na gowie. - No i jak? - zapyta. - Co pastwo sdz o nowych szatach cesarza? Alberto i Zofia ze zdziwienia nie mogli wydoby gosu. Nagiego mczyzn zbio to nieco z pantayku. - Dlaczego mi si nie k aniacie? - oburzy si. Alberto zebra si na odwag. - Jestemy zaskoczeni, bo przecie cesarz jest cakiem nagi. Nagi mczyzna nadal sta w tej samej wyniosej pozie. Alberto pochyli si i szepn Zofii do ucha: - Wydaje mu si, e jest w porzdku. Mczyzna zrobi gron min. - Czy w tym domu obowizuje czyja cenzura? - spyta, - Niestety - odpar Alberto. yjemy na jawie i jestemy przy absolutnie zdrowych zmys ach. Ze wzgldu na bezwstydny wygld cesarza nie moe on przestpi progu tego domu. Zofia uznaa, e dostojny, ale nagi mczyzna przedstawia sob obraz tak komiczny, e wybuchna miechem. I jakby to wanie miao by tajemnym sygnaem, mczyzna w koronie na gowie zorientowa si nareszcie, e nie ma na sobie adnych szat. Prbujc zakry si obiema domi umkn w stron zagajnika i znikn. Pewnie spotka si tam z Adamem i Ew, Noem, Czerwonym Kapturkiem i Kubusiem Puchatkiem. Alberto i Zofia stali na progu zamiewajc si do ez. Wreszcie Alberto powiedzia:

- Czas ju, bymy wrcili do rodka. Opowiem ci o Freudzie i jego teorii niewiadomoci. Znw usiedli przy oknie. Zofia popatrzya na zegarek i owiadczya: - Jest ju p do trzeciej, a mam jeszcze mas spraw do zaatwienia w zwizku z przyjciem w ogrodzie. - Ja take. Powiemy sobie tylko par sw o ZYGMUNCIE FREUDZIE. - Czy on by filozofem? - W kadym razie moemy go nazwa filozofem kultury. Freud urodzi si w roku 1856 i studiowa medycyn na uniwersytecie w Wiedniu. W tym miecie spdzi take wiksz cz swego ycia. By to okres wielkiego rozkwitu kulturalnego Wiednia. Freud najpierw specjalizowa si w dziedzinie medycyny, ktr nazywamy neurologi. Na przeomie stuleci opracowa sw psychoanaliz. - Mam nadziej, e wyjanisz mi to dokadniej. - Przez psychoanaliz rozumiemy zarwno opis ludzkiej psychiki w ogle, jak i metod leczenia chorb nerwowych i psychicznych. Nie przedstawi ci penego obrazu dziaalno ci Freuda, ale poznanie jego teorii niewiadomoci jest absolutnie konieczne dla zrozumienia, czym jest czowiek, - Ju zdye rozbudzi moj ciekawo. Mw! - Freud uwaa, e midzy czowiekiem a jego otoczeniem zawsze powstaje napicie. Dokadniej, jest to napicie - czy konflikt - midzy popdami i potrzebami czowieka a wymaganiami stawianymi mu przez otoczenie. Nie bdzie przesad, jeli powiemy, e to Freud odkry ludzkie popdy. Czyni to z niego typowego reprezentanta prdw naturalistycznych, tak wyranych w kocu ubiegego stulecia. - Co rozumiesz przez popdy czowieka? - Naszym dziaaniem nie zawsze steruje rozum. Cz owiek nie jest wic istot tak racjonaln, jak wyobraali to sobie osiemnastowieczni racjonalici. Czsto o tym, co mylimy, o czym nimy i co robimy, decyduj irracjonalne impulsy. Takie wanie irracjonalne impulsy mog by wyrazem gboko ukrytych popdw czy pragnie. Rwnie podstawowy jak potrzeba ssania u niemowlcia jest popd pciowy. - Rozumiem. - Samo w sobie nie byo to nowym odkryciem. Ale Freud wykaza, e takie podstawowe potrzeby mog si przebiera lub zmienia ksztat i w ten sposb kierowa naszym dziaaniem, cho jestemy tego niewiadomi. Udowodni rwnie, e popdy pciowe wystpuj take u dzieci. Wanie owo ujawnienie seksualizmu dziecicego wywo ao

wrog reakcj eleganckiego mieszczastwa w Wiedniu i sprawio, e Freud sta si bardzo niepopularny. - Wcale mnie to nie dziwi. - Mwimy przecie o tak zwanej epoce wiktoriaskiej, kiedy wszystko, co zwizane z seksem, oboone byo tabu. Freud wpad na trop seksualizmu dziecicego podczas praktyki terapeutycznej. Swoje twierdzenia opar wic na podstawach empirycznych. Stwierdzi take, e wiele form nerwic i innych zaburze psychicznych ma swoje rdo w konfliktach przeytych w dziecistwie. Z czasem opracowa metod leczenia, ktr moemy okreli jako archeologi duszy. - Co przez to rozumiesz? - Archeolog usiuje odnale lady odlegej przeszoci, przedzierajc si przez warstwy pniejszych kultur. Najpierw znajduje na przykad n z osiemnastego wieku. Nieco gbiej w ziemi natrafia na trzynastowieczny grzebie, a jeszcze gbiej odnajduje garnek z czwartego wieku. - Tak? - Psychoanalityk w podobny sposb, z udziaem pacjenta, grzebie gboko w jego wiadomoci, chcc dokopa si do przey, ktre kiedy wywo ay u niego psychiczne cierpienia. Zdaniem Freuda bowiem przechowujemy wszystkie wspomnienia, tyle e ukryte gdzie gboko w nas. - Teraz ju rozumiem. - Psychoanalityk dociera na przykad do przykrego przeycia, o ktrym pacjent przez wszystkie lata pragn zapomnie, a ktre jednak tkwio gdzie w gbi i niszczyo jego siy. Kiedy pacjent uwiadomi sobie to przeycie, zobaczy je, wwczas moe si z nim upora, a wic wyzdrowie. - To brzmi do logicznie. - Ale zbyt prdko posuwam si naprzd. Zobaczymy najpierw, jak Freud opisuje psychik czowieka. Czy mia a kiedy do czynienia z maym dzieckiem? - Mam czteroletniego kuzyna. - Gdy przychodzimy na wiat, okazujemy nasze potrzeby psychiczne i fizyczne w sposb bezporedni, nie wstydzc si ich. Gdy nie dostajemy mleka, zaczynamy krzycze. Tak samo zachowujemy si, kiedy mamy mokr pieluch. Przekazujemy take wprost, e pragniemy fizycznej blisko ci i ciepa ciaa. Te tkwice w nas denia do zaspokajania popdw - zasad przyjemno ci - Freud nazwa id, czyli ono. Jako niemowlta jestemy prawie wycznie id.

- Mw dalej! - Id kieruje si zasad przyjemnoci i towarzyszy nam take w wieku dorosym, przez cae ycie. Z upywem lat jednak uczymy si panowa nad naszymi dzami i dostosowujemy si do otoczenia. Uczymy si rezygnowa z zasady przyjemno ci na rzecz zasady rzeczywistoci. Freud mwi, e budujemy wasne ja, czyli ego, ktre peni funkcje regulujc. Gdy mamy na co ochot, nie zaczynamy po prostu wrzeszcze tak dugo, dopki nasze potrzeby czy pragnienia nie zostan spenione. - Oczywicie. - Moe si zdarzy, e pragniemy czego bardzo mocno, a jednoczenie nasze otoczenie nie chce tego zaakceptowa. Bywa wic, e musimy wyprze nasze pragnienia, czyli odepchn je od siebie i zapomnie o nich. - Rozumiem. - Ale Freud uwaa, e w ludzkiej psychice istnieje jeszcze trzecia instancja. Od malekoci stykamy si z wymaganiami moralnymi rodzicw i wiata zewntrznego. Kiedy robimy co zego, rodzice mwi: Nie, nie, nie rb tego albo: Fuj, ale jeste niegrzeczny!. Nawet kiedy jestemy ju doroli, towarzyszy nam echo takich moralnych wymaga i uprzedze. Tak jakby oczekiwania moralne wiata zewntrznego przenikny nas i stay si czci nas samych. To Freud nazwa nadjani, czyli superego. - Chodzio mu o sumienie? - W tym, co nazwa superego, mieci si rwnie sumienie. Ale zdaniem Freuda superego odzywa si, kiedy mamy brudne czy nieodpowiednie pragnienia. Dotyczy to zwaszcza de erotycznych czy seksualnych. A jak ju mwiem, Freud stwierdzi, e takie nieodpowiednie czy nieprzyzwoite dze budz si ju we wczesnym dziecistwie. - Wyt umacz mi to! - Dzisiaj wiemy ju i widzimy na w asne oczy, e mae dzieci lubi si bawi swymi narzdami pciowymi. Moemy to zaobserwowa na kadej play, W czasach Freuda dwu albo trzylatka czekao za to uderzenie po apach. Moe mama krzykna: Fuj! Nie rb tak! albo Masz trzyma rce na ko drze!. - To przecie cakiem chore! - W ten sposb rodzi si poczucie winy w odniesieniu do wszystkiego, co ma zwizek z narzdami pciowymi i seksualizmem. Poniewa to poczucie winy tkwi w superego, wielu ludzi, zdaniem Freuda nawet zdecydowana wikszo, przez cae ycie bdzie nosi w sobie poczucie winy zwizane z seksem. Jednoczenie podkrela, e potrzeby i pragnienia

seksualne s naturaln i wan czci ludzkiej konstytucji. A wtedy, moja droga Zosiu, gotowy jest trwajcy cae ycie konflikt pomidzy dz a win. - Nie wydaje ci si, e ten konflikt od czasw Freuda zosta nieco zagodzony? - Z ca pewnoci. Ale wielu pacjentw Freuda przeywao go tak silnie, e rozwiny si w nich, jak okrela to Freud, nerwice. Na przykad jedna z wielu jego pacjentek kochaa si w tajemnicy w swym szwagrze. Kiedy jej siostra zmar a na skutek choroby, pomylaa sobie: On nareszcie jest wolny i moe oeni si ze mn!. Ta myl jednoczenie kolidowaa z jej superego. Wydaa jej si tak straszna, e natychmiast j - wypara, jak mwi Freud, czyli zepchna gboko w niewiadomo. Freud pisze: Ta moda dziewczyna rozchorowaa si i przejawiaa wyrane objawy histerii. Kiedy przybya do mnie na leczenie, okazao si, e cakowicie zapomniaa o tej scenie przy ku siostry i o brzydkim, egoistycznym pragnieniu, ktre si w niej pojawio. Ale w trakcie leczenia, w najsilniejszym wzburzeniu umysu, przypomniaa sobie w patogenny moment i dziki tej kuracji wyzdrowiaa. - Teraz lepiej rozumiem, co masz na myli mwic o archeologii duszy. - Moemy teraz si zaj oglnym opisem psychiki czowieka. Po drugim dowiadczeniu w leczeniu pacjentw Freud doszed do wniosku, e wiadomo stanowi zaledwie niewielk cz psychiki czowieka. To, co uwiadomione, jest jak may fragment gry lodowej, ktry wystaje nad powierzchni wody. Pod powierzchni, czyli pod progiem wiadomoci, znajduje si podwiadomo, czyli to, co nie pojawia si w wiadomoci. - Niewiadome jest to, co w nas tkwi, ale o czym zapomnielimy i ju nie pamitamy? - Nie wszystkie nasze do wiadczenia na zawsze pozostaj w wiadomoci. To, co myleli my lub przeylimy i co moemy sobie przypomnie, jeli tylko si zastanowimy, Freud nazwa przedwiadomoci. Wyraenia niewiadomo uywa w stosunku do przey, ktre wyparlimy, czyli takich, o ktrych za wszelk cen staralimy si zapomnie, gdy s albo przykre, albo nieprzyzwoite, albo obrzydliwe. Je li mamy pragnienia i dze, ktrych nie toleruje nasze superego, spychamy je w gb, do piwnicy. Koniec z nimi! - Rozumiem. - Ten mechanizm funkcjonuje u wszystkich zdrowych ludzi. Niektrych jednak utrzymywanie nieprzyjemnych czy zabronionych my li z dala od wiadomoci kosztuje tak wiele wysiku, e moe to doprowadzi do zaburze psychicznych. To bowiem, co w ten sposb zostao wyparte, prbuje samo z siebie powrci do wiadomoci. Niektrzy ludzie

musz wic powica coraz wicej energii na utrzymanie podobnych impulsw z dala od krytyki nadwiadomoci. Kiedy Freud w roku 1909 przyby do Ameryki, by wykada o psychoanalizie, zacz od przykadu dziaania mechanizmu wypierania. - Opowiadaj! - Powiedzia: Przypumy, e tu, na tej sali, znajduje si osoba, ktra mi przeszkadza i odwraca uwag od mojego wykadu, miejc si, rozmawiajc i szurajc stopami. Ja mwi, e w takich warunkach nie mog kontynuowa, a wwczas kilku silnych panw wstaje i po krtkiej walce wyrzuca zakcajcego spokj. Zostaje on wic wyparty, a ja mog kontynuowa wykad. Aby sytuacja si nie powtrzya, panowie, ktrzy usuchali mej pro by, przestawiaj swe krzesa bliej drzwi i tam zasiadaj tworzc zapor. Jeli teraz przyjmiecie te dwie lokalizacje jako wiadomo i niewiadomo, otrzymacie cakiem niez ilustracj procesu wypierania. - Zgadzam si, e to istotnie dobra ilustracja. - Ale zakcacz spokoju pragnie powrci, Zosiu. Tak przynajmniej bywa z wypartymi mylami i impulsami. yjemy pod cigym naciskiem wypartych my li, ktre staraj si wydosta z niewiadomoci. Dlatego czsto si zdarza, e mwimy albo robimy co, czego nie chcieli my zrobi. W taki sposb niewiadome reakcje mog kierowa naszymi uczuciami i dziaaniem. - Masz dla mnie jaki przykad? - Freud opisuje wiele takich mechanizmw. Przyk adem moe by to, co nazwa czynnociami pomykowymi. Oznacza to, e odruchowo mwimy albo robimy co, co staralimy si wyprze. Sam Freud podaje przykad brygadzisty, ktry mia wznie toast za szefa. Problem polega na tym, e w szef by bardzo nielubiany. - No i? - Brygadzista wsta i uroczycie wznis kieliszek. A potem powiedzia: Wszystkiego najgorszego, szefie! - Zaniemwiam. - Brygadzicie na pewno take odjo mow. Po prostu powiedzia to, co myla, chocia nie mia takiego zamiaru. Chcesz usysze jeszcze jeden przykad? - Chtnie. - Rodzina pewnego pastora, w ktrej byo kilka licznych i grzecznych crek, oczekiwaa pewnego razu wizyty biskupa. Natura obdarzya tego biskupa nieprawdopodobnie wielkim nosem. Crki zosta y surowo pouczone, e absolutnie nie wolno im nic mwi na

temat nosa. Czsto przecie si zdarza, e mae dzieci bardzo szczerze i spontanicznie dziel si swymi spostrzeeniami o kim, poniewa mechanizm tumienia nie jest u nich tak silny. - I co? - Biskup przyby na plebani, a czarujce panienki wysilay si jak mogy, byle sowem nie wspomnie o dugim nosie. I co wicej, staray si nawet nie spoglda na ten nos, prboway o nim zapomnie. A nadesza chwila, kiedy jedna z dziewczynek miaa poda cukier do kawy. Stana przed dostojnym biskupem i zapytaa: Czy mog zaproponowa troch cukru do nosa? - Przykra sytuacja. - Czasami zdarza si take, e racjonalizujemy. Oznacza to, e zarwno innym ludziom, jak i samym sobie podajemy zupenie odmienne od rzeczywistych powody naszego postpowania. Na og dzieje si to dlatego, e waciwa przyczyna jest zbyt wstydliwa. - Prosz o przykad. - Hipnotyzuj ci, eby otworzya okno. Kiedy ju jeste upiona, mwi ci, e kiedy zaczn uderza palcami w st, masz wsta i otworzy okno. Bbni w st, a ty otwierasz okno. Pytam ci pniej, dlaczego to zrobia. Moe odpowiesz, i dlatego, e zrobio ci si gorco, ale to nie jest prawdziwy powd. Nie chcesz przyzna si przed sob, e usuchaa polecenia wydanego ci, kiedy pogrona bya w hipnozie. Wtedy wanie racjonalizujesz, Zosiu. - Rozumiem. - I tak, prawie codziennie zdarza si, e komunikujemy si podwjnie. - Przypomina mi si mj czteroletni kuzyn. Myl, e nie bardzo ma si z kim bawi, bo bardzo si cieszy, kiedy przychodz z wizyt. Kiedy powiedziaam, e musz wraca do mamy. Wiesz, co mi odpowiedzia? - Bardzo jestem ciekaw. - Ona jest gupia! - Tak, to dobry przykad tego, co rozumiemy przez racjonalizacj. Chopczyk wcale nie uwaa tak, jak powiedzia. Chcia powiedzie, e my li, e to gupie, e musisz ju i, ale jakby wstydzi si do tego przyzna. Czasami zdarza si te, e dokonujemy projekcji. - Musisz mi to przet umaczy. - Przez projekcj rozumiemy przypisywanie innym r nych cech, ktre sami posiadamy, ale staramy si je wyprze. Kto, kto jest bardzo skpy, skonny jest charakteryzowa innych jako skpcw. Kto, kto przed samym sob nie chce si przyzna, e interesuje si seksem, bdzie najgoniej wykrzykiwa, e inni s optani seksem.

- Rozumiem. - Freud uwaa, e w naszym codziennym yciu wprost roi si od przykadw podobnych niewiadomych dziaa. Czsto zdarza si, e nie mo emy sobie przypomnie imienia danej osoby, rozmawiajc mniemy w palcach ubranie albo przestawiamy, wydawaoby si przypadkowo, rzeczy w pokoju. Czsto te potykamy si o sowa, z ust wychodz nam przejzyczenia, ktre mog wydawa si cakiem przypadkowe. Freud twierdzi, e takie przejzyczenia nie zawsze s tak przypadkowe i niewinne, jak sdzimy. Uwaa, e naley je ocenia w kategorii objaww. Takie czynnoci pomykowe i dziaania przypadkowe mog bowiem zdradzi najbardziej intymne tajemnice. - Od tej chwili mam zamiar dokadnie si zastanawia nad kadym sowem, ktre wypowiem. - Ale i tak nie zdo asz uciec od wasnych niewiadomych impulsw. Nie na tym polega sztuka, by wkada wielki wysiek w spychanie nieprzyjemnych przey w niewiadomo. To tak, jakby si prbowao zatka dziur kreta. Moesz by pewna, e kret pojawi si w jakim innym miejscu w ogrodzie. Zdrowo jest trzyma drzwi pomidzy wiadomoci a niewiadomoci pprzymknite. - A jeli kto zamyka te drzwi, naraa si na jakie zaburzenia? - Tak, neurotyk to wanie kto, kto zuywa zbyt wiele energii na utrzymywanie tego, co nieprzyjemne z dala od wiadomoci. Czsto s to szczeglne przeycia, ktrych wyparcie wydaje si tej osobie niezmiernie wane. Freud nazwa takie przeycia urazami. - Rozumiem. - W leczeniu pacjentw Freud uzna za bardzo istotne uchylenie tych zamknitych drzwi albo otwarcie cakiem nowych. Wsp pracujc z pacjentem stara si wydoby na powierzchni wyparte przeycia. Pacjent nie jest przecie wiadomy tego, co wypiera. A mimo to moe pragn, by lekarz pomg mu odnale ukryte urazy. - Jak postpuje lekarz? - Freud rozwin technik wolnych skojarze, jak sam j nazwa. Pozwala, by pacjent lea rozluniony i po prostu mwi o tym, co mu przyjdzie do gowy, bez wzgldu na to, jak nieistotne, przypadkowe, nieprzyjemne czy wstydliwe mog o mu si to wydawa. Sztuka polega na tym, by zniszczy kontrol nad urazami. Bo wanie nimi pacjent jest zajty. One dziaaj przez cay czas, ale nie s uwiadomione. - Im bardziej cz owiek wysila si, by o czym zapomnie, tym wicej o tym my li, nie uwiadamiajc sobie tego?

- Wanie. Dlatego tak wane jest wsuchiwanie si w sygnay pochodzce z niewiadomoci. Krlewski trakt do niewiadomoci prowadzi, zdaniem Freuda, przez nasze sny. Jego najwaniejsza ksika, ktra ukazaa si w roku 1900, nosi wanie tytu O marzeniu sennym. Freud pokaza w niej, e to, co nam si ni, nie jest wcale przypadkowe. Przez sny nasze nie uwiadomione myli prbuj przedosta si do wiadomoci. - Mw dalej! - Zebrawszy przez wiele lat dowiadczenia wrd pacjentw, a przede wszystkim analizujc wasne sny, Freud stwierdzi, e wszystkie nasze sny maj charakter spenienia ycze. Jego zdaniem, moemy to wyranie zaobserwowa u dzieci. Im ni si lasy i winie. U dorosych jednak pragnienia - ktre speni si we nie - s zamaskowane. Bowiem rwnie kiedy pimy, dziaa surowa cenzura tego, na co naszym zdaniem moemy sobie pozwoli. Co prawda, podczas snu owa cenzura, czyli mechanizm wypierania, jest osabiona w stosunku do stanu czuwania. Jest jednak dostatecznie silna, bymy we nie przekrcali pragnienia, do ktrych nie chcemy si przyzna. - Dlatego naley umiejtnie odczytywa sny? - Freud twierdzi, e musimy odrni sam sen, taki, jakim go pamitamy rano, od jego prawdziwego znaczenia. Sam obraz snu - czyli film albo wideo, ktre nam si ni, Freud nazwa jawn treci marzenia sennego. Owa jawna tre snu zawsze czerpie swj materia swoje rekwizyty - z wydarze dnia. Ale marzenie senne ma take gbsze znaczenie, ukryte przed wiadomoci. Freud nazwa to ukrytymi mylami sennymi, a owe ukryte myli, o ktrych opowiada, czsto pochodz z dawniejszych czasw - na przykad z najwczeniejszego dziecistwa. - Musimy wic przeprowadzi analiz snu, by zrozumie, o czym on mwi. - Tak, a jeli chodzi o ludzi z zaburzeniami, analizy takiej naley dokona wsplnie z terapeut. Ale nie lekarz odczytuje sen. On moe jedynie pomc w tym pacjentowi. W takiej sytuacji lekarz peni rol sokratesowej akuszerki, obecnej i pomagajcej przy odczytywaniu snu. - Rozumiem. - Samo przeksztacanie ukrytych myli marzenia sennego w jawn tre marzenia sennego nazwa Freud opracowaniem marzenia sennego. Moemy mwi o maskowaniu czy kodowaniu tego, o czym naprawd mwi sen. Przy odczytywaniu snu nale y przeprowadzi proces odwrotny. Trzeba zdemaskowa czy zdekodowa motyw marzenia sennego, by dotrze do tego, co jest tematem snu. - Czy moesz mi poda jaki przykad?

- W ksikach Freuda peno takich przykadw. Ale sami moemy take uoy prosty i bardzo freudowski przykad. Powiedzmy, modemu mczynie ni si, e dostaje dwa baloniki od swojej kuzynki... - No i co? - Wyprbuj swoje siy jako interpretator snw. - Hmm... A wic jawna tre marzenia sennego bdzie dokadnie taka, jak powiedziae: dostaje dwa baloniki od swej kuzynki. - I co dalej? - Powiedziae te, e wszystkie rekwizyty we nie czerpane s z wydarze dnia. Ten mody czowiek by na przykad w weso ym miasteczku albo widzia zdjcie balonw w gazecie. - Tak, a moliwe take, e widzia gdzie samo sowo balon albo co , co mogo przypomina balonik. - A jakie s ukryte myli senne, o czym waciwie mwi sen? - To ty masz go odczyta. - Moe on po prostu pragnie mie dwa baloniki. - Nie, to zbyt proste. Masz racj, e we nie nastpuje spenienie pragnie. Ale dorosego mczyzn trudno podejrzewa, by a tak gorco pragn sta si posiadaczem dwch balonikw. A gdyby nawet tak byo, nie musiaby o tym ni. - No, to myl, e ju wiem: w rzeczywistoci on pragnie swojej kuzynki, a te dwa baloniki to jej piersi. - Tak, to bardziej prawdopodobne wyjanienie. Warunkiem jest tylko, by uwaa swe pragnienie za cho troch wstydliwe. - To znaczy, e take w naszych snach pojawiaj si takie balony i temu podobne? - Tak. Freud uwaa, e sen to przebrane spenienie wypartych pragnie. Ale to, co wypieramy, mogo si znacznie zmieni od czasw, gdy Freud by lekarzem w Wiedniu. Natomiast sam mechanizm maskowania treci snu moe pozostawa nietknity. - Rozumiem. - Psychoanaliza Freuda zyskaa wielkie znaczenie w latach dwudziestych naszego wieku, przede wszystkim jako metoda leczenia pacjentw szpitali psychiatrycznych. Jego teoria niewiadomoci odegraa te du rol w sztuce i literaturze. - To znaczy, e artyci zaczli si zajmowa niewiadomym yciem duchowym czowieka?

- Owszem. Cho, co prawda, w literaturze rozkwit o to ju w ostatnich dziesicioleciach ubiegego wieku, a wic zanim poznano psychoanaliz Freuda. Oznacza to, e fakt, i psychoanaliza powstaa w ostatniej dekadzie XIX stulecia, nie by wcale przypadkiem. - Chcesz powiedzie, e nadszed na ni czas? - Freud nie uwaa wcale, e to on wynalaz zjawiska takie, jak wypieranie, czynnoci pomykowe czy racjonalizowanie. On jedynie jako pierwszy wczy te ludzkie dowiadczenia do psychiatrii. Sprytnie te umia posuy si przykadami literackimi dla zilustrowania swej teorii. Ale jak ju mwiem - od lat dwudziestych naszego stulecia psychoanaliza Freuda miaa bardziej bezporedni zwizek ze sztuk i literatur. - W jaki sposb? - Poeci i malarze prbowali wykorzysta niewiadomo w swej pracy twrczej. Dotyczyo to szczeglnie surrealistw. - Co to znaczy? Surrealizm to francuskie sowo, ktre mona przetumaczy jako nadrzeczywisto . W roku 1924 ANDR BRETON wyda Manifest surrealistyczny. Stwierdzi w nim, e sztuk powinna tworzy niewiadomo. Artysta pod wpywem niczym nie ograniczonego natchnienia powinien przywoywa obrazy ze snu i wznosi si ku nadrzeczywistoci, gdzie nie ma ju granicy midzy snem a jaw. Dla artysty bowiem wane moe by przeamywanie cenzury wiadomoci, aby sowa i obrazy mogy napywa zupenie swobodnie. - Rozumiem. - Freud w pewnym sensie dostarczy dowodu, e wszyscy ludzie s artystami. Sen jest wszak maym dzieem sztuki, a co noc przychodzi nowy. By znale wyt umaczenie dla snw patentw, czsto musia si przedziera przez zagszczone symbole, mniej wicej tak, jak odczytujemy obraz czy tekst literacki. - I nimy kadej nocy? - Nowsze badania wykazuj, e marzenia senne zajmuj okoo dwudziestu procent naszego snu, to znaczy oko o 2-3 godzin co noc. Jeli zakci si nam fazy snu, stajemy si nerwowi i skonni do irytacji. Oznacza to, e wszyscy ludzie maj wrodzon potrzeb wyraania swej egzystencjalnej sytuacji w sposb artystyczny. Marzenia senne mwi przecie o nas samych. To my je reyserujemy, my wycigamy rekwizyty, my odgrywamy wszystkie role. Kto , kto mwi, e nie zna si na sztuce, le zna samego siebie. - Rozumiem.

- Freud przedstawi ponadto imponujcy dowd na to, jak wspaniaa jest ludzka wiadomo. Praca z pacjentami przekonaa go, e wszystko, co widzielimy i przeylimy, przechowujemy gdzie w gbi wiadomoci. Wszystkie takie wraenia mona ponownie wydoby. Kiedy najpierw czujemy kompletn pustk w gowie, p niej mamy co na kocu jzyka, a jeszcze pniej nagle samo wpada nam to do gowy, to mwimy wanie o czym, co tkwio w niewiadomoci i w pewnej chwili przemyka si przez potwarte drzwi do wiadomoci. - Ale czasami idzie to bardzo wolno. - Wszyscy artyci zdaj sobie z tego spraw. A potem nagle otwieraj si wszystkie drzwi i wszystkie szuflady s otwarte. Wraenia napywaj same i moemy z nich wybra akurat te sowa i obrazy, ktrych w danej chwili potrzebujemy. Nastpuje to wtedy, gdy uchylimy lekko pokryw do niewiadomoci. To jest to, co nazywamy natchnieniem, Zosiu. Wraenie, jakby to, co rysujemy czy piszemy, nie pochodzio od nas. - To musi by fantastyczne uczucie. - Z pewnoci sama to przeya. Taki stan natchnienia atwo jest obserwowa u bardzo zmczonych dzieci. Zdarza si, e dzieci s tak zmczone, e sprawiaj wraenie wyjtkowo rozbudzonych. Nagle zaczynaj opowiada - uywaj sw, ktrych nigdy do tej pory si nie uczyy. Ale one przecie musiay je zna, sowa i myli spoczyway gboko ukryte i dopiero teraz, kiedy caa ostrono, caa cenzura pucia, wypywaj na powierzchni. Rwnie dla artysty moe by wane, by rozum przesta kontrolowa mniej lub bardziej wiadomy napyw wrae. Czy mam ci opowiedzie bajk, ktra to zilustruje? - Chtnie posucham! - Ale to bardzo powana i bardzo smutna bajka. - Opowiedz, prosz! - Bya sobie kiedy stonoga, ktra przepiknie potrafia taczy na wszystkich swoich stu nogach. Kiedy zaczynaa taczy, wszystkie zwierzta z lasu gromadziy si wok niej i patrzyy z podziwem. Bardzo imponowa im ten wyrafinowany taniec. Ale znalaz o si jedno zwierz, ktremu nie podoba si taniec stonogi. By to w... - Na pewno by zwyczajnie zazdrosny. - Co mam zrobi, eby stonoga przestaa taczy? - zastanawia si w. Nie mg powiedzie po prostu, e nie lubi taca stonogi. Nie mg te owiadczy, e sam taczy lepiej, bo padby ofiar wasnej gupoty. Ale wreszcie uknu szataski plan. - Jaki?

- Zasiad do pisania listu do stonogi. O, wyjtkowa Stonogo! - pisa. - Jestem oddanym wielbicielem twego kunsztu tanecznego. Bardzo chciabym dowiedzie si, co robisz, kiedy taczysz? Czy unosisz najpierw lew nog numer 74, a potem praw nog numer 59? A moe rozpoczynasz taniec od podniesienia prawej nogi numer 26, zanim podniesiesz praw nog numer 99? Z niecierpliwoci oczekuj na odpowied. Z wyrazami szacunku, w. - O kurcz! - Kiedy stonoga dostaa list, od razu zacza si zastanawia, co waciwie robi, kiedy taczy. Ktr nog unosi jako pierwsz? A ktr jako nastpn? Jak mylisz, Zosiu, co si pniej stao? - Sdz, e stonoga nie zataczya ju nigdy wicej. - Tak, tak wanie si to skoczyo. I tak ju bywa, kiedy opory rozumu zabij fantazj. - Zgadzam si, e to bardzo smutna historia. - Dla artysty wyrwanie si na swobod moe wic by bardzo wane. Surrealici starali si to wykorzysta, wprowadzajc si w stan, w ktrym sowa napyway same z siebie. Mieli przed sob bia kartk papieru i po prostu zaczynali pisa, nie mylc o tym, co pisz. Nazwali to zapisem automatycznym. Wyraenie przejte jest waciwie ze spirytyzmu medium sdzio, i to duch zmarego prowadzi piro. Ale my laem, e o tym porozmawiamy sobie jutro. - Bardzo chtnie. - Rwnie artysta-surrealista jest w pewnym sensie medium, czyli przeka nikiem, ogniwem czcym. Jest on medium swej wasnej niewiadomoci. Ale by moe co z niewiadomoci tkwi w kadym procesie twrczym. Bo co waciwie nazywamy twrczoci? - Nie mam pojcia. Czy nie to, e tworzy si co nowego? - Owszem. A jest to moliwe dziki odpowiedniemu wsp dziaaniu fantazji z rozumem. Zbyt czsto jednak dochodzi do zdawienia fantazji przez rozum. A to bardzo powana sprawa, bo bez fantazji nie powstanie nic naprawd nowego. Moim zdaniem fantazja jest jak system darwinowski. - Bardzo mi przykro, ale tego ostatniego nie zaapaam. - Darwinizm wskazuje, e w przyrodzie czsto dochodzi do mutacji, ale tylko nieliczne s korzystne. Niewiele mutantw jest w stanie przey. - I co?

- Podobnie jest, kiedy mylimy, kiedy jestemy natchnieni i przychodzi nam do gowy mnstwo nowych pomys w. Mutanty my lowe pojawiaj si w naszej wiadomoci jeden za drugim, a przynajmniej dzieje si tak, gdy nie nakadamy sobie zbyt surowej cenzury. Ale zaledwie niektre z tych my li mona wykorzysta, rozum take upomina si o swoje prawa. I on take sprawuje istotn funkcj. Gdy mamy ju caodzienny po w, nie wolno nam zapomina o tym, by go posortowa. - To bardzo trafne porwnanie. - Pomyl tylko, co by si sta o, gdyby wszystko, co wpadnie nam do g owy - a wic wszystkie pomysy - zostao gono wypowiedziane! Albo wyszo z notesu lub opucio szuflad biurka. wiat utonby w przypadkowych pomys ach. Nie byoby adnego doboru, Zosiu. - I to rozum dokonuje doboru myli spord wszystkich nagych pomysw? - A ty tak nie sdzisz? By moe to fantazja tworzy co nowego, ale nie fantazja dokonuje wyboru. To nie fantazja komponuje. Kompozycja - a jest ni kade dzieo sztuki powstaje w wyniku zadziwiajcego, harmonijnego wspdziaania fantazji i rozumu, gdzie midzy przeyciem a przemyleniem. W procesie twrczym istnieje bowiem zawsze element przypadkowoci. W pewnej fazie istotne moe okaza si puszczenie wodzy fantazji. Nie wolno od razu zamyka drogi przypadkowym pomysom. Owce trzeba najpierw wypuci na pastwisko, zanim zgoni sieje do zagrody. Alberto zapatrzy si w okno. Kiedy tak siedzia, Zofia dostrzega nad brzegiem jeziorka gwatowny ruch. Bya tam caa gromada postaci z filmw Disneya, lnica wszystkimi kolorami t czy. - To Pluto! - zawoaa. - I Kaczor Donald, i jego siostrzecy... i Dolly... i wujek Sknerus. Widzisz Chipa i Daleka? Syszysz, co mwi, Alberto? Tam jest Myszka Miki i Bambi! Alberto odwrci gow w jej stron. - Tak, to bardzo smutne, moje dziecko. - O co ci chodzi? - Siedzimy tu sobie i stajemy si bezbronnymi ofiarami owiec majora puszczonych samopas. Ale to naturalnie moja wina. To ja zaczem mwi o swobodnych pomysach. - Nie powiniene si o nic obwinia. - Chciaem tylko powiedzie, e fantazja jest wana take dla nas, filozofw. Aby wymyli co nowego, musimy mie do odwagi, by da si swobodnie ponie. Ale teraz zrobio si chyba zbyt swobodnie.

- Nie bierz sobie tego tak do serca. - Chciaem powiedzie co o znaczeniu spokojnego przemylenia. A tu nagle ta kolorowa zgraja. Powinien si wstydzi! - Czy teraz ironizujesz? - To on jest ironiczny, nie ja. Ale mam pewn pociech - i ona jest kamieniem wgielnym mojego planu. - Nic ju nie rozumiem. - Mwilimy o marzeniach sennych. Rwnie w tym kryje si odrobina ironii. Bo czyme innym jestemy ni obrazami ze snu majora? - Oooch! - A mimo wszystko jest co , czego nie wzi pod uwag. - Co to moe by? - By mo e jest on cakowicie wiadomy swego snu. Orientuje si we wszystkim, co mwimy i robimy, tak jak osoba, ktra ni, pamita jawn tre marzenia sennego. To przecie on prowadzi piro. Ale cho pamita wszystko, co do siebie mwimy, nadal nie jest w peni rozbudzony. - Co chcesz przez to powiedzie? - On nie zna ukrytych my li marzenia sennego, Zosiu, Zapomina, e rwnie i one s przebranym snem. - Mwisz dziwne rzeczy. - Major te tak uwaa, a to dlatego, e nie rozumie mowy wasnego snu. Powinni my si z tego cieszy. To bowiem daje nam minimum wolnoci. Dziki tej swobodzie wkrtce wyrwiemy si z jego zabagnionej wiadomoci, tak jak krety uciekaj ze soca w ciepy letni dzie. - Mylisz, e nam si to uda? - Musi si nam uda. Za par dni poka ci nowe niebo. Major nie bdzie ju wiedzia, gdzie s krety, ani gdzie si znw poka. - Ale chocia jestemy tylko obrazami ze snu, to ja jestem take crk swojej matki. Jest ju pita. Musz wraca do domu, przygotowywa przyjcie w ogrodzie. - Mhm... Czy moesz mi wywiadczy przysug w drodze do domu? - O co chodzi?

- Sprbuj cign na siebie uwag. Postaraj si, by major przez ca twoj powrotn drog nie spuszcza ci z oka. A kiedy wrcisz do domu, my l o nim, to i on bdzie myla o tobie. - Po co? - Bd mg bez przeszkd dalej pracowa nad naszym tajemnym planem. Rzucam si w gbi niewiadomoci majora, Zosiu. Zostan tam do czasu, kiedy znw si spotkamy.

NASZE CZASY ...czowiek skazany jest na to, by by wolnym... Budzik wskazywa 23.55. Hilda leaa wpatrujc si w sufit. Prbowaa pozwoli na swobodn gr skojarze. Za kadym razem, gdy jaki cig my li si urywa, zadawaa sobie pytanie, dlaczego nie moe my le dalej? Chyba niczego nie wypieraa? Gdyby zdo aa wyczy wszelk cenzur, moe zaczaby ni na jawie. To troch straszna my l. Im bardziej udawao jej si rozluni i otworzy na napywajce myli i obrazy, tym silniejsze miaa wraenie, e jest w Chacie Majora nad jeziorkiem otoczonym lasem. Do czego nawizywa Alberto? No c, to naturalnie ojciec nawizywa do tego, e Alberto do czego nawizywa. Czy on sam nie wiedzia, co Alberto wymyli? Moe stara si tak popuci cugli samemu sobie, eby w kocu wydarzyo si co, co i jego zaskoczy? Niewiele stron ju pozostao. Czy zajrze na ostatni? Nie, to by byo oszustwo. A poza tym, prawd powiedziawszy, Hilda nie bya cakiem przekonana, czy jest do koca postanowione, co wydarzy si na ostatniej stronie. Czy to nie dziwny pomys? Segregator by przecie tutaj. Niemoliwe, by ojciec mg co doda. Chyba e Alberto podejmie co na wasn rk. Zrobi niespodziank... Hilda w kadym razie sama zatroszczy si o par niespodzianek. Nad ni ojciec nie mia adnej kontroli. Ale czy ona sama miaa kontrol nad sob? Czym jest wiadomo? Czy nie jest to najwiksza zagadka wszechwiata? Czym jest pami? Co sprawia, e pamitamy wszystko, co widzielimy i przeylimy? Jaki mechanizm sprawia, e kadej nocy wyczarowujemy zachwycajce sny? Lec i rozmy lajc, od czasu do czasu przymykaa oczy. Potem otwiera a je znw i dalej wpatrywaa si w sufit. Za ktrym razem zasna. Kiedy obudzi j gniewny krzyk mew, budzik wskazywa 6.66. Czy to nie dziwna godzina? Hilda wstaa z ka. Jak zwykle, stana przy oknie i popatrzya na zatok. Weszo jej to ju w zwyczaj, lato czy zima.

Gdy tak staa, nagle odniosa wraenie, e w jej gowie eksplodowao pudeko z farbami. Przypomniaa sobie, co jej si nio, ale byo to jakby czym wicej ni tylko zwykym snem. Tak ywym i w kolorach, i konturach... nio jej si, e ojciec wrci z Libanu, a cay sen by jakby kontynuacj snu Zofii o tym, jak znalaza jej zoty krzyyk na pomocie. We nie Hilda siedziaa na pomocie - dokadnie tak, jak we nie Zofii. A potem usysza a niezmiernie saby gos, ktry szepn jej do ucha: Mam na imi Zofia!. Hilda siedziaa cakiem nieruchomo. Chciaa sprawdzi, czy moe si zorientowa, skd dochodzi gos. I znw rozlego si sabiutkie brzczenie, jakby jaki owad prbowa do niej przemwi: Jeste chyba lepa i gucha!. W nastpnej chwili do ogrodu wszed ojciec w mundurze ONZ. Hilduniu! - zawoa. Hilda podbiega do niego i rzucia mu si na szyj. Na tym sen si skoczy. Przypomniao jej si kilka linijek z wiersza ARNULFA OVERLANDA. Pewnej nocy obudzi mnie przedziwny sen, jakby mwi do mnie jaki gos odlegy jak podziemny strumie wstaem. Czego chcesz ode mnie? Cigle jeszcze staa przy oknie, gdy do pokoju wesza matka. - Dzie dobry! Ju nie pisz? - Nie wiem... - Wrc do domu ko o czwartej, jak zwykle. - Dobrze. - Miego dnia, Hilda. - Trzymaj si! Kiedy Hilda usyszaa, e za matk zamkny si drzwi wejciowe, wlizgna si z powrotem do ka i otworzya segregator. ...Rzucam si w gbi podwiadomoci majora, Zosiu. Zostan tam do czasu, kiedy znw si spotkamy. Tak, to tutaj. Hilda zacza czyta dalej. Czubkiem wskazujcego palca prawej doni wyczuwaa, e zosta tylko cienki plik kartek. Kiedy Zofia opucia Chat Majora, nad rzek nadal krciy si postaci Disneya, ale rozpyny si, gdy zacza si do nich zblia. Zanim dosza do odzi, nigdzie ju nie byo ich wida.

Ju wiosujc i pniej, kiedy wcigna dk w sitowie po drugiej stronie, prbowaa stroi gupie miny i wymachiwa rkami. Po to, by zwrci na siebie uwag majora, aby Alberto mg nie obserwowany spokojnie siedzie w Chacie Majora. Biegnc ciek, wykonaa kilka szalonych skokw. Nieco pniej sprbowaa i, naladujc krok marionetki, a eby majorowi si to nie znudzio, zacza take piewa. W pewnej chwili przystana zastanawiajc si, na czym te moe polega plan Alberta. Zapaa si na tym, e o tym myli, i odezway si w niej takie wyrzuty sumienia, e zacza wspina si na drzewo. Zofia wdrapaa si tak wysoko, jak moga. Kiedy bya ju prawie na samym czubku, musiaa szczerze przyzna, e nie umie zej na d. Musi w kadym razie prbowa, a przynajmniej co robi, bo jeli bdzie siedzie bezczynnie, majorowi znudzi si patrzenie na ni i zamiast tego zacznie podglda, czym zajmuje si Alberto. Zofia wymachiwaa ramionami, kilkakrotnie prbowaa zapia jak kogut, a wreszcie zacza jodowa. Po raz pierwszy w swym pitnastoletnim yciu Zofia jodowaa i bya cakiem zadowolona z efektu, jaki osigna. Znw prbowaa zsun si na d, ale wszystko na nic, tkwia jak wmurowana. I wtedy nagle nadlecia wielki gsior, i przysiad na ssiedniej ga zi. Zofia kurczowo trzyma a si drzewa. Poniewa wczeniej widziaa cay rj figurek Disneya, nie bya ani odrobin zdumiona, gdy gsior odezwa si ludzkim gosem: - Mam na imi Marcin - przedstawi si grzecznie. - Waciwie jestem domowym ptakiem, ale wyjtkowo przyleciaem z dzikimi gsiami z Libanu. Wyglda na to, e potrzebujesz pomocy, by zej z drzewa. - Ty jeste za may, eby mi pomc - odpara Zofia. - Zbyt pospieszna konkluzja. To ty jeste za dua, - To chyba wszystko jedno? - Jeli chcesz wiedzie, to woziem wiejskiego chopca w twoim wieku po caej Szwecji. Nazywa si Nils Holgersson. - Ja mam pitnacie lat. - Nils mia czternacie. Rok mniej czy wicej nie gra adnej roli, kiedy si kogo niesie. - Jak zdoae go podnie? - Poczu uderzenie w twarz, od ktrego zemdla. A kiedy si ockn, nie by wikszy od kciuka. - Moe i mnie sprbujesz tak uderzy, bo nie mog tu siedzie przez ca wieczno. Poza tym w sobot wydaj filozoficzne przyjcie w ogrodzie.

- To bardzo interesujce. Wobec tego przypuszczam, e to filozoficzna ksika. Kiedy leciaem nad Szwecj z Nilsem Holgerssonem, zatrzymalimy si kiedy w Marbacka w Varmlandii. Tam Nils spotka pewn starsz pani, ktra miaa zamiar napisa ksik o Szwecji dla dzieci. Powiedziaa, e ksika musi by pouczajca i jak najbardziej prawdziwa. Kiedy usysza a, co przey Nils, postanowia napisa o tym, co zobaczy siedzc na grzbiecie gsi. - To doprawdy bardzo dziwne. - Prawd mwic, bya w tym take odrobina ironii. Bo my przecie ju byli my w tej ksice. Nagle Zofia poczua, e co uderzyo j w policzek. W nastpnej chwili zrobia si zupenie malutka. Drzewo wydao jej si wielkim lasem, a gsior w jej oczach przybra rozmiary konia. - No, teraz chod - zaprosi j gsior. Zofia powdrowaa po gazi i wspia si na grzbiet gsiora. Pira byy mikkie, ale teraz, kiedy bya taka maleka, raczej kuy, ni askotay. Kiedy usadowia si wygodnie, gsior wzbi si w powietrze. Lecia wysoko nad drzewami. Zofia ujrza a w dole jeziorko i Chat Majora, w ktrej siedzia Alberto, pochonity ukadaniem zawiych planw. - Wystarczy ju tego zwiedzania - owiadczy gsior trzepoczc skrzydami. Zszed do ldowania u stp drzewa, na ktre Zofia zupenie niedawno zacza si wspina. Stan na ziemi, a Zofia sturlaa si z jego grzbietu. Przetoczywszy si kilka razy we wrzosach, usiada. Zdumiona stwierdzia, e w jednej chwili odzyskaa swj normalny wzrost. Gsior par razy obszed j dookoa. - Bardzo dzikuj za to, e mi pomog e - powiedziaa Zofia. - To przecie bagatelka. Mwia, e to ksika filozoficzna? - Nie, to ty tak powiedziae. - To bez znaczenia. Gdyby o mnie chodzio, przeleciabym z tob ca histori filozofii, tak jak przewiozem Nilsa Holgerssona przez Szwecj. Mogliby my odwiedzi Milet i Ateny, Jerozolim i Aleksandri, Rzym i Florencj. Londyn i Pary. Jen i Heidelberg, Berlin i Kopenhag... - Dzikuj, wystarczy. - Ale nawet dla ironicznego gsiora przesad byoby latanie przez stulecia. Duo atwiej jest przemierza okrgi Szwecji. Po tym owiadczeniu gsior bijc skrzydami wznis si w powietrze.

Zofia bya kracowo wyczerpana, ale kiedy nieco p niej przemykaa przez Zauek, pomylaa sobie, e Alberto byby zadowolony z tego odwracajcego uwag manewru. Przez ostatni godzin major z pewnoci niewiele mia czasu, by zastanowi si nad poczynaniami Alberta. Gdyby byo inaczej, to musiaby cierpie na powane rozdwojenie jani. Zofia zdya wej do domu tu przed powrotem matki z pracy. Na szczcie wic nie musiaa tumaczy si, e utkna na drzewie i pomagaa jej domowa g. Po obiedzie zabray si za przygotowywanie przyjcia. Zniosy ze strychu dug na trzy czy cztery metry drewnian pyt i wytaszczyy j do ogrodu. Musiay wrci na strych jeszcze raz po kozy, na ktrych miaa lee pyta. Dugi st ustawiony zosta pod drzewami owocowymi. Ostatnio uywano drewnianej pyty przy okazji dziesiciolecia lubu rodzicw. Zofia miaa wtedy dopiero osiem lat, ale dobrze pamitaa wielk uroczysto, na ktr przybyli wszyscy krewni i znajomi, jeli tylko umieli chodzi, a przynajmniej raczkowa. Pogoda zapowiadaa si wspaniaa. Po okropnej burzy w wieczr poprzedzajcy dzie urodzin Zofii, nie spada ju nawet kropla deszczu. Samo przystrajanie ogrodu i nakrywanie do stou musiao poczeka a do sobotniego przedpoudnia, ale matka uznaa, e dobrze jest przynajmniej ustawi st w ogrodzie. Pniej wieczorem pieky drodwki i plecion buk z dwch rnych rodzajw ciasta. Miay zamiar poda kurczaka. I oranad. Zofia miertelnie si baa, e chopcy z klasy przynios piwo. Najbardziej obawiaa si awantury. Kiedy ju miaa ka si spa, matka postanowia jeszcze raz si upewni, czy Alberto przyjdzie na przyjcie. - Oczywicie, e przyjdzie. Obieca nawet przygotowa jak filozoficzn sztuczk. - Filozoficzn sztuczk? A co to ma by? - No... gdyby by czarodziejem, na pewno zrobiby czarodziejsk sztuczk. Moe wycignby z czarnego cylindra biaego krlika... - Znw? - ...ale poniewa jest filozofem, zrobi zamiast tego sztuczk filozoficzn. To przecie filozoficzne przyjcie. - Masz ostry jzyk, spryciulo. - Zastanowia si, z czym ty wystpisz? - Jasne, Zosiu. Co na pewno poka. - Wygosisz mow?

- Niczego ci nie zdradz. Dobranoc! Nastpnego dnia rano Zofia obudzia si, kiedy matka wesza na gr, by przed pjciem do pracy powiedzie jej cze. Zostawia te list sprawunkw potrzebnych na przyjcie, po ktre Zofia miaa jecha do miasta. Kiedy tylko matka wysza z domu, rozleg si dwik telefonu. Dzwoni Alberto. Wida nauczy si ju, kiedy Zofia bywa sama w domu. - I jak si miewaj twoje tajemnice? - Ciiicho! Ani sowa o tym. Nie dajmy mu nawet szansy pomy le na ten temat. - Uwaam, e wczoraj bardzo dzielnie si spisaam przy odwracaniu jego uwagi. - To wietnie. - Czy zostao co jeszcze z kursu filozofii? - Wanie dlatego dzwoni. Doszlimy ju do naszego stulecia. Od tej pory powinna zacz orientowa si na wasn rk. Najwaniejsze byy podstawy. Ale mimo to spotkamy si na krtk rozmow o naszych czasach. - Aleja musz jecha do miasta... - Doskonale. Mwiem przecie, e bdziemy rozmawia o naszych czasach. - I co z tego? - Moim zdaniem lepiej to zrobi w miecie. - Czy mam przyjecha do ciebie? - Nie, nie tutaj. Straszny u mnie baagan. Szukaem ukrytych mikrofonw. - Och... - Koo Wielkiego Rynku otwarto now kawiarni. Cafe Pierre. Wiesz, gdzie to jest? - Wiem, wiem. O ktrej mam przyj? - Czy moemy si spotka o dwunastej? - O dwunastej w kawiarni. - Dobrze, to na razie ko czymy. - Cze! Par minut po dwunastej Zofia wsuna gow do Cafe Pierre. Bya to jedna z nowomodnych kawiarni, z okrgymi stolikami i czarnymi krzesami, odwrconymi do gry dnem butelkami wermutu z mechanizmem do nalewania, bagietkami i porcjami sa atek w miseczkach.

Lokal nie by duy i Zofia od razu zwrcia uwag, e Alberta nie ma. Prawd mwic, tylko to rzucio jej si w oczy. Przy stolikach siedzia o wielu ludzi, ale aden z nich to nie by Alberto. Nie przywyka do samotnego chodzenia po kawiarniach. Moe zawrci, zajrze tu nieco p niej i sprawdzi, czy Alberto jeszcze nie przyszed ? Podesza do marmurowego baru i zamwia herbat z cytryn. Wzia filiank i usiada przy jednym z wolnych stolikw. Nie spuszczaa oka z drzwi wejciowych. Wielu ludzi wchodzio i wychodzio, ale Zofia rejestrowaa tylko, e Alberto cigle si nie pojawia. Gdyby miaa przy sobie gazet! W kocu musiaa rozejrze si dookoa. Ten i w odpowiedzia wzrokiem na jej spojrzenie. Przez moment Zofia czua si jak moda dama. Miaa dopiero pitnacie lat, ale z powodzeniem moga uchodzi za siedemnastolatk, a ju na pewno za osob, ktra ma lat szesnacie i p . Co myleli ci wszyscy ludzie w kawiarni o swoim istnieniu? Wygldao na to, e po prostu tu s, jakby ot, tak sobie usiedli i ju. Pogreni w rozmowie gwatownie gestykulowali, ale nie wydawao si, by rozmawiali o czym naprawd wanym. Na moment przyszed jej na my l Kierkegaard, ktry powiedzia, e najbardziej charakterystyczn cech tumu jest czcza gadanina. Czyby ci wszyscy ludzie yli w stadium estetycznym? Czy te byo dla nich co egzystencjalnie wanego? W jednym z pierwszych listw Alberto napisa , e istnieje podobiestwo midzy dziemi a filozofami. I znw Zofia pomylaa sobie, e boi si sta dorosa. Co bdzie, je li ona take skryje si gboko w futrze biaego krlika wycignitego z czarnego cylindra wszechwiata? Przez cay czas, gdy tak siedziaa pochonita mylami, nie spuszczaa oka z drzwi wejciowych. Nagle, jakby niesiony podmuchem wiatru, wpad do rodka Alberto. Cho bya penia lata, na gowie mia czarny beret. Poza tym ubrany by w p dugi paszcz w szar jodek. Dostrzeg j natychmiast i od razu popdzi w jej stron. Zofia pomyla a sobie wgbi ducha, e to co zupenie innego spotka si z nim w publicznym miejscu. - Ju pitnacie po dwunastej, nicponiu. - To si nazywa akademicki kwadrans. Czy mog zaproponowa modej damie co do zjedzenia? Usiad i popatrzy jej prosto w oczy. Zofia wzruszya ramionami, - Wszystko mi jedno. Moe jak buk.

Alberto podszed do baru. Zaraz wrci z filiank kawy i dwiema wielkimi bagietkami z serem i szynk. - Czy to drogie? - To bagatelka, Zosiu. - Masz przynajmniej jakie usprawiedliwienie na to, e si spnie? - Nie, nie mam, bo to byo celowe. Zaraz ci to wyt umacz. Ugryz kilka wielkich ksw bagietki i powiedzia: - Bdziemy mwi o naszym stuleciu. - Czy w filozofii wydarzyo si co ciekawego? - Mnstwo, tak wiele, e filozofia rozbiega si we wszystkich kierunkach. Przede wszystkim powiemy sobie o jednym bardzo istotnym nurcie, a jest nim egzystencjalizm. To wsplne okrelenie wielu prdw, ktre za punkt wyjcia przyjmuj sytuacj egzystencjaln czowieka. Mwimy chtnie o filozofii egzystencji dwudziestego wieku. Wielu filozofw egzystencji, czyli egzystencjalistw, odwoywao si do Kierkegaarda, ale take do Hegla i Marksa. - Rozumiem. - Filozofem, ktry mia wielkie znaczenie dla XX wieku, by Niemiec FRYDERYK NIETZSCHE, ktry y w latach 18441900. Rwnie Nietzsche zareagowa na filozofi Hegla i niemiecki historyzm. W opozycji do anemicznego zainteresowania histori i tego, co nazwa chrzecijask moralnoci niewolnika, postawi samo ycie. Pragn dokona przewartociowania wszelkich warto ci, tak by rozwj ycia najsilniejszych nie by hamowany przez sabych. Zdaniem Nietzschego, zarwno chrzecijastwo, jak i tradycja filozoficzna odwrciy si od rzeczywistego wiata i zwrciy ku niebu czy do wiata idei. Ale to wanie, co uwaano za prawdziwy wiat, jest w rzeczywistoci wiatem uudy. Zaklinam was, bracia - pisa. - Pozostacie wierni Ziemi i nie wierzcie tym, co wam o nadziemskich mwi nadziejach! - No c... - Innym filozofem, na ktrego wywarli wpyw zarwno Kierkegaard, jak i Nietzsche, by niemiecki filozof egzystencji MARTIN HEIDEGGER. My jednak skoncentrujemy si na egzystencjalicie francuskim, ktry y w latach 1905 -1980 i nazywa si JEAN PAUL SARTRE. W odbiorze szerokiej publicznoci to on nadawa ton egzystencjalizmowi. Jego egzystencjalizm dojrza w latach czterdziestych, tu po wojnie. P niej Sartre przyczy si do ruchu marksistowskiego we Francji, ale nigdy nie zosta czonkiem adnej partii. - Czy to dlatego spotkalimy si we francuskiej kawiarni?

- Tak, to wcale nie by przypadkowy wybr. Sartre by zagorzaym bywalcem kawiarnianym i w kawiarni takiej jak ta spotka towarzyszk ycia, SIMONE DE BEAUTOIR. Ona rwnie bya egzystencjalistk. - Kobieta-filozof? - Owszem. - To bardzo pocieszajce, e ludzko nareszcie zacza si cywilizowa. - Cho nasze czasy to okres wielu nowych trosk. - Miae opowiada o egzystencjalizmie. - Sartre powiedzia, e egzystencjalizm jest humanizmem. Rozumia przez to, e egzystencjalici za punkt wyjcia przyjmuj samego czowieka. Moemy doda, e chodzi tu o humanizm, patrzcy na sytuacj czowieka z o wiele mroczniejszej perspektywy ni humanizm, z ktrym zetknlimy si w epoce renesansu. - Dlaczego? - Zarwno Kierkegaard, jak poszczeglni filozofowie egzystencji w naszym stuleciu byli chrzecijanami. Ale Sartre naley do nurtu, ktry okrelamy jako egzystencjalizm ateistyczny. Jego filozofi moemy traktowa jako bezlitosn analiz sytuacji czowieka w czasie, gdy Bg umar. To wyraenie, Bg umar , pochodzi od Nietzschego. - Trzymaj si tematu! - Kluczowym sowem w filozofii Sartrea jest, tak jak dla Kierkegaarda, egzystencja. Ale przez egzystencj nie rozumie samego tylko istnienia. Ro liny i zwierzta take istniej, one rwnie s, ale nie przejmuj si tym. Sartre mwi, e rzeczy fizyczne istniej tylko same w sobie, ale czowiek istnieje take dla samego siebie. By czowiekiem jest wic czym zupenie innym ni by rzecz. - Chtnie si pod tym podpisz. - Sartre twierdzi nastpnie, e ludzka egzystencja wyprzedza jakikolwiek jej sens. Fakt, e jestem, wyprzedza wic to, czym jestem. Egzystencja wyprzedza esencj powiedzia. - Powiedz to jako bardziej zrozumiale. - Przez esencj rozumiemy to, z czego co si skada, natur czy istot rzeczy. Ale zdaniem Sartrea, czowiek nie posiada wrodzonej natury, dlatego sam musi tworzy siebie. Musi stworzy wasn natur, czyli esencj, poniewa nie zostaa mu ona dana z gry. - Chyba ju rozumiem, co masz na myli.

- Przez ca histori filozofii filozofowie starali si znale odpowied na pytanie, czym jest czowiek albo co jest natur czowieka. Ale Sartre uwaa, e czowiek nie ma takiej wiecznej natury, do ktrej mo e si odwoa, dlatego te na nic si nie zda pytanie o sens ycia w ogle. Innymi sowy, skazani jestemy na improwizacj. Jestemy jak aktorzy wypuszczeni na scen bez uprzednio wystudiowanej roli, bez znajomo ci scenariusza i bez suflera, ktry w odpowiedniej chwili szepnie nam do ucha, co mamy robi. Sami musimy wybra, jak chcemy y. - To w pewnym sensie prawda. Jeli wystarczyoby zajrze do Biblii czy do podrcznika filozofii, by dowiedzie si, jak mamy y, byoby to bardzo proste. - Trafia w sedno. Ale kiedy czowiek przeywa swoje istnienie, a take zdaje sobie spraw, e kiedy umrze i e nie ma adnego sensu, ktrego mona by si uchwyci - to zdaniem Sartrea rodzi si trwoga. Pamitasz by moe, e Kierkegaard opisujc czowieka, ktry znalaz si w sytuacji wyboru egzystencjalnego, rwnie mwi o lku, - Tak. - Sartre twierdzi poza tym, e czowiek czuj si obco w wiecie, ktry nie ma sensu. Opisujc wyobcowanie czowieka nawizuje rwnie do gwnych myli Hegla i Marksa. Poczucie, e czowiek jest obcy w wiecie, pociga za sob uczucie rozpaczy, nudy, obrzydzenia i absurdu. - Czsto si zdarza, e kto jest w doku i mwi, e wszystko jest okropne i bez sensu. - Tak. Sartre opisuje XX-wiecznego mieszkaca miasta. Pamitasz by moe, e humanici renesansowi niemal triumfalnie g osili wolno i niezaleno czowieka, Sartre natomiast postrzega wolno czowieka jako przeklestwo. Czowiek skazany jest na to, by by wolnym - mwi. - Skazany, nie stworzy bowiem samego siebie, a mimo wszystko jest wolny. Kiedy ju raz rzucony zostanie w wiat, jest odpowiedzialny za wszystko, co robi. - Bo przecie nikogo nie prosilimy, by stworzy nas jako wolne jednostki. - Taka wanie jest gwna myl Sartrea. Jestemy wolnymi jednostkami i nasza wolno sprawia, e przez cae ycie zmuszeni jestemy wybiera. Nie istniej adne odwieczne wartoci czy normy, ktrymi moglibymy si kierowa. Tym waniejsze jest, jakich wyborw dokonujemy. Jestemy bowiem cakowicie odpowiedzialni za wszystko, co robimy. Sartre podkrela wanie fakt, e czowiek nie moe uwolni si od odpowiedzialno ci za wasne czyny. Dlatego dokonujc wyborw nie moemy zrzuca z siebie odpowiedzialnoci, tumaczc si, e musimy i do pracy czy te musimy podporzdkowa si pewnym spo ecznym oczekiwaniom. Kto, kto w taki sposb wtapia si

w anonimow mas, staje si pozbawionym osobowoci czowiekiem masowym. Ucieka od samego siebie w yciowe k amstwo. Ale wolno narzuca mu, by co z sob zrobi, by istnia autentycznie, prawdziwie. - Rozumiem. - Dotyczy to zwaszcza naszych wyborw etycznych. Nie wolno nam nigdy sk ada winy na natur ludzk, ndz czowieczestwa czy temu podobne. Bywa czasami, e mczyni w podeszym wieku przeywaj drug modo, zachowuj si jak winie, zrzucajc win na praojca Adama. Ale praojciec Adam nie istnieje. Jest tylko figur, ktr wykorzystujemy, chcc zrzuci z siebie odpowiedzialno za wasne czyny. - Musz istnie jakie granice tego, o co mona obwinia biednego Adama. - Chocia Sartre utrzymuje, e byt nie ma wrodzonego sensu, nie oznacza to wcale, e pragnie, by tak byo. Nie jest nihilist. - A co to znaczy? - Nihilist to kto, kto uwaa, e nic nie ma znaczenia i wszystko jest dozwolone. Sartre uwaa, e ycie powinno mie sens. To imperatyw. Ale to my sami musimy nada naszemu yciu sens. Istnie - to tworzy wasne istnienie. - Czy moesz to troch pogbi? - Sartre stara si pokaza, e wiadomo sama w sobie jest niczym, dopki czego nie postrzee zmysami. wiadomo jest bowiem zawsze wiadomoci czego. A to co jest tak samo naszym udziaem, jak i udziaem naszego otoczenia. Sami decydujemy o tym, co postrzegamy, wybierajc to, co ma dla nas znaczenie. - Czy mgby mi to wytumaczy na przykadzie? - Dwoje ludzi moe przebywa w tym samym miejscu, a mimo to przeywa to cakiem inaczej. Dzieje si tak dlatego, e postrzegajc zmysami nasze otoczenie, dokadamy do wrae nasze wasne zdanie albo zainteresowania. Na przykad kobiecie, ktra spodziewa si dziecka, moe si wydawa, e wszdzie spotyka ciarne. Nie znaczy to wcale, e jest ich wicej ni zazwyczaj, ale cia nabraa dla niej nowego znaczenia. Kto, kto jest chory, zwraca uwag na przykad na karetki pogotowia... - Rozumiem. - Nasze wasne istnienie wywiera wic wpyw na sposb, w jaki postrzegamy rzeczy w przestrzeni. Jeli co jest dla mnie nieistotne, nie zauwaam tego. I teraz mog ju wyjani, dlaczego spniem si na spotkanie. - Powiedziae, e zrobie to wiadomie? - Powiedz mi najpierw, co zobaczya, kiedy wesza do kawiarni.

- Najpierw spostrzegam, e ci tu nie ma. - Czy to nie dziwne, e najpierw zauwaya w tym pomieszczeniu brak czego ? - Moe i tak, ale przecie z tob miaam si spotka. - Sartre wykorzystuje wanie taki pobyt w kawiarni, by pokaza, jak unicestwiamy to, co nie ma dla nas znaczenia. - Czy spnie si tylko po to, by mi to zademonstrowa? - Tak, chciaem, eby zrozumiaa istotny punkt filozofii Sartrea. Moesz nazwa to wiczeniem. - Cholera! -Jeli jeste zakochana i czekasz na telefon twojego najdro szego, to przez cay wieczr syszysz, e on nie dzwoni. Przez cay wieczr rejestrujesz wanie to, e on nie dzwoni. Wychodzisz mu na spotkanie na stacj, z pocigu wylewa si rzeka podrnych, a ty nie dostrzegasz wrd nich ukochanego i nie zauwaasz innych ludzi. Oni ci przeszkadzaj, s dla ciebie nieistotni. By moe mylisz sobie wprost, e s paskudni, wstrtni, zajmuj przecie tyle miejsca. Jedyne, co zauwaasz, to e jego tam nie ma. - Rozumiem. - Simone de Beauvoir prbowaa odnie egzystencjalizm rwnie do rl pci. Sartre wskaza, e czowiek nie ma wiecznej natury, ktr mgby powiela. Sami tworzymy to, kim jestemy. - Tak? - Simone de Beauvoir twierdzia, e nie istnieje nic takiego, jak wieczna natura kobiety czy te natura mczyzny, cho taki jest tradycyjny pogld. Do powszechnie panowao przekonanie, e mczyzna ma natur transcendentn, czyli zdoln do przekraczania granic, dlatego szuka opinii i podejmuje decyzje poza domem. O kobiecie mwiono, e ma przeciwn orientacj yciow. Jest immanentna, czyli pragnie pozosta tak, jaka jest. Dlatego chroni rodzin, przyrod i bliskie jej rzeczy. Dzi powiemy, e kobiet bardziej interesuj mikkie warto ci. - Czy ona naprawd tak sdzia? - Nie, tym razem nie suchaa mnie uwanie. Simone de Beauvoir bya wanie zdania, e nie istnieje nic takiego, jak natura kobiety czy natura mczyzny. Przeciwnie, jej zdaniem kobiety i mczyni musz uwolni si od podobnych skamieniaych opinii i przesdw. - Z tym si zgadzam. - Jej najwaniejsza ksika ukazaa si w roku 1949 i nosia tytu Druga pe.

- O co jej chodzio? - Mylaa o kobiecie. Bo to kobiet w naszej kulturze uczyniono drug pci. To mczyzna wystpuje jako podmiot, kobiet uczyniono dopenieniem mczyzny. W ten sposb odmwiono jej prawa do odpowiedzialnoci za wasne ycie. - Tak? - Kobieta musi odzyska to prawo. Musi si uwolni i nie wiza swej tosamoci wycznie z mczyzn. Nie tylko bowiem mczyzna uciska kobiet. Kobieta uciska take sam siebie, nie przyjmujc odpowiedzialno ci za wasne ycie. - Jestemy na tyle wolni i swobodni, na ile sami o tym postanowimy? - Tak wanie mona powiedzie. Egzystencjalizm wywiera wielki wpyw na literatur od lat czterdziestych a po dzie dzisiejszy. Dotyczy to zwaszcza teatru. Sam Sartre pisa powieci i dramaty. Inne godne zapamitania nazwiska to Francuz CAMUS, Irlandczyk BECKETT, Rumun IONESCO i Polak GOMBROWICZ. Charakterystyczne dla nich i wielu innych wsp czesnych twrcw jest to, co nazywamy absurdem. Sowo to uywane jest czsto w kontekcie teatru absurdu. - Jak to? - Rozumiesz znaczenie sowa absurd? - Uywa si go chyba w odniesieniu do czego, co jest bezsensowne i sprzeczne z rozumem? - Wanie tak. Teatr absurdu powsta jako opozycja do teatru realistycznego. Za cel stawia sobie ukazanie bezsensownoci istnienia w sposb, ktry zmusza publiczno do refleksji. Nie mia zamiaru czci tego, co bezsensowne; przeciwnie, pokazujc i demaskujc absurd, na przykad w bardzo codziennych zdarzeniach - chciano zmusi publiczno do poszukiwania prawdziwej egzystencji. - Mw dalej, prosz. - W teatrze absurdu przedstawione bywaj czsto sytuacje jak najbardziej trywialne, dlatego te okrela si to czsto jako hiperrealizm. Czowiek bywa pokazywany dokadnie takim, jakim jest. Ale jeli na scenie teatralnej pokazujesz dokadnie, co odbywa si w azience w zwyky poranek w jakim zwyczajnym domu, to publiczno zaczyna si mia. miech ten mona t umaczy jako obron przed ujrzeniem samego siebie. - Rozumiem. - Teatr absurdu moe mie rwnie cechy surrealistyczne. Ludzie na scenie czsto wikaj si w najbardziej nieprawdopodobne sytuacje, jakby wyjte ze snu. Jeli akceptuj to

bez adnej formy zdumienia, to wanie na ten ich brak zdumienia zdumieniem zaczyna reagowa publiczno. Dotyczyo to take niemych filmw CHAPLINA. Elementem komicznym tych filmw czsto jest to, e bohatera nie dziwi najbardziej absurdalne wydarzenia, w ktrych uczestniczy. W ten sposb publiczno zmuszona zostaje do zajrzenia w siebie, do poszukiwania czego, co jest rzeczywiste i autentyczne. - Dziwne jest w kadym razie to, e ludzie nie reaguj na wiele spraw. - Czasami warto pomyle: Musz si std - wyrwa, chocia nie wiem, dokd pjd. - Jeli dom ponie, to trzeba z niego wyj, chocia nie ma si innego domu, w ktrym by mo na byo zamieszka. - Prawda? Masz ochot na jeszcze jedn filiank herbaty? A moe col? - Dobrze. Ale nadal uwaam, e jeste nicponiem, dlatego e si spnie. - Chyba jako to przeyj. Alberto wkrtce wrci niosc filiank kawy espresso i col. W czasie, kiedy go nie byo, Zofia dosza do wniosku, e podoba jej si kawiarniane ycie. Osabo te jej przekonanie, e wszystkie rozmowy przy ssiednich stolikach dotycz wycznie nieistotnych spraw. Alberto z hukiem postawi butelk coli na stoliku. Wikszo ludzi w kawiarni uniosa gowy. - I tym samym dochodzimy do kraca drogi - owiadczy. - Chcesz powiedzie, e historia filozofii koczy si na Sartrze i egzystencjalizmie? - Nie, to by bya przesada. Filozofia egzystencjalna wywara ogromny wpyw na wielu ludzi na caym wiecie. Jej korzenie sigaj przez Kierkegaarda a do Sokratesa. XX wiek ujrza rozkwit i odnow take innych pogldw filozoficznych, ktre omawialimy wczeniej. - Podasz mi jaki przykad? - Jednym z takich prdw jest neotomizm, a wic myli wywodzce si z tradycji Tomasza z Akwinu. Innymi s tak zwana filozofia analityczna i empiryzm logiczny, majce swe korzenie w pogldach Humea i empiryzmie brytyjskim, a take w logice Arystotelesa. A poza tym oczywicie dla wieku XX charakterystyczny jest kierunek, ktry mo emy nazwa neomarksizmem, majcy liczne rozgazienia. O neodarwinizmie ju mwili my, wskazalimy te na znaczenie psychoanalizy. - Rozumiem.

- Ostatni prd, o ktrym powinnimy wspomnie, to materializm, ktrego rozwj take moemy przeledzi przez histori. Istnieje wiele linii czcych wspczesn nauk z dociekaniami przedsokratykw. Nadal na przykad trwa pogo za niepodzieln czstk elementarn, z ktrej zbudowana jest materia. Cigle jeszcze nikt nie moe da jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czym jest materia. Wsp czesne nauki przyrodnicze na przykad fizyka jdrowa czy biochemia - s tak fascynujce, e dla wielu ludzi stanowi istotn cz ich wiatopogldu. - A wic wymieszanie nowego i starego? - Moesz tak powiedzie, te same bowiem pytania, od ktrych rozpoczli my ten kurs, nadal pozostaj bez odpowiedzi. Sartre wskaza tu na co bardzo istotnego, mwic, e na pytania egzystencjalne nie mona odpowiedzie raz na zawsze. Pytanie filozoficzne jest z definicji czym, co kade pokolenie, a nawet wrcz kady czowiek, musi sobie zadawa wci od nowa. - To waciwie bardzo pesymistyczne. - Nie mog si z tob do koca zgodzi. Bo czy wanie nie dziki temu, e zadajemy takie pytania, czujemy, e yjemy? Poza tym zawsze byo tak, e kiedy czowiek wysila si, chcc znale odpowied na pytania ostateczne, znajdowa jasne i ostateczne odpowiedzi na sporo innych pyta. Badania, nauka i technika zrodziy si kiedy z filozoficznej refleksji. Czy nie zdziwienie istnieniem zawiodo wreszcie czowieka na Ksiyc? - Tak, to prawda. - Kiedy ARMSTRONG postawi stop na Ksiycu, powiedzia: Dla czowieka to jeden may krok, dla ludzkoci skok ogromny. W ten sposb, podsumowujc swoje wraenia, wczy w to wszystkich ludzi, ktrzy yli przed nim. Bo przecie pierwszy krok na Ksiycu nie by tylko i wycznie jego zasug. - Oczywicie, e nie. - Nasze czasy stany przed nowymi problemami. Przede wszystkim dotyczy to wszelkich zagadnie rodowiska naturalnego, dlatego istotnym kierunkiem filozoficznym XX wieku jest ekofilozofia. Wielu zachodnich ekofilozofw twierdzi, e caa zachodnia cywilizacja wkroczya na zasadniczo z y tor, obraa drog, ktra grozi kolizj z wytrzymaoci naszej planety. Staraj si spojrze na problemy ekologiczne g biej, nie tylko na poszczeglne wypadki zanieczyszcze czy niszczenia rodowiska. Uwaaj, e cay zachodni sposb my lenia jest zy. - Myl, e maj racj.

- Ekofilozofowie inaczej patrz na sam teori ewolucji. Wynika z niej przecie, e to czowiek stoi najwyej, e to wanie my jestemy panami przyrody. Ju sam taki tok mylenia moe zagrozi caej yjcej planecie. - Zo mnie bierze, kiedy o tym myl. - W swej krytyce tego sposobu mylenia wielu ekofilozofw przejo my li i idee z innych kultur - na przykad indyjskiej. Studiuj take pogldy i zwyczaje tak zwanych ludw pierwotnych, yjcych zgodnie z natur, jak Indianie, by odnale co, co my utracilimy. - Rozumiem. - W ostatnich latach rwnie w rodowiskach naukowych pojawili si ludzie, ktrzy twierdz, e cay nasz naukowy sposb mylenia stoi w obliczu zasadniczej zmiany, zmiany paradygmatu. W poszczeglnych dziedzinach wydao to ju owoce. Widzielimy wiele przykadw tak zwanych ruchw alternatywnych, ktre kad nacisk na mylenie caociowe i pracuj nad nowym stylem ycia. - To wietnie. - Ale jednoczenie trzeba pamita, e tam, gdzie dziaaj ludzie, zawsze nale y odsia ziarno od plew. S tacy, ktrzy twierdz, e wkraczamy w cakiem now epok New Age. Ale nie wszystko co nowe jest tak samo dobre, i nie wszystko, co stare, nale y odrzuci. Midzy innymi dlatego postanowiem ci ofiarowa ten kurs filozofii. Teraz, kiedy sama bdziesz musiaa orientowa si w yciu, masz przynajmniej podstawy. - Bardzo ci za to dzikuj. - Przypuszczam, e sama stwierdzisz, i wiele z tego, co egluje pod bander New Age, to szalbierstwo, zwyka lipa. Bo dla ostatnich dziesicioleci charakterystyczne jest take to, co nazywamy Tieoreligijnoki, neookultyzmem czy te wsp czesnymi przesdami. Zrobi si z tego prawie przemys. Wraz z prdem, ktry przynis utrat popularnoci chrzecijastwa, na rynku wiatopogldw jak grzyby po deszczu zaczy pojawia si nowe oferty. - Masz jaki przykad? - Lista jest tak duga, e nie miem jej nawet zaczyna, a poza tym naprawd nieatwo jest opisywa swj wasny czas. A teraz proponuj, by my si przeszli po miecie. Chc ci co pokaza. Zofia wzruszya ramionami. - Nie mam zbyt wiele czasu. Nie zapomniae chyba o jutrzejszym przyjciu?

- Ale skd! Przecie wtedy wanie nastpi cud. Musimy tylko upora si z kursem filozofii Hildy. Major nie ma bowiem dalszych planw. Tym samym cz ciowo utraci przewag. I znw podnis pust ju teraz butelk po coli i z hukiem postawi j na stoliku. Wyszli na ulic. Zabiegani ludzie krcili si tam i z powrotem jak pracowite mrwki w mrowisku. Zofia bardzo bya ciekawa, co te Alberto chce jej pokaza. Wkrtce stanli przy duym sklepie ze sprztem elektronicznym. Mona w nim byo kupi wszystko, od telewizorw, wideo i anten satelitarnych do telefonw komrkowych, komputerw i telefaksw. Alberto wskaza wystaw i powiedzia: - Oto masz przed sob wiek XX, Zosiu. Moemy powiedzie, e od czasw renesansu wiat eksplodowa. Po wielkich odkryciach geograficznych Europejczycy zaczli podrowa po caym wiecie. Dzisiaj zachodzi przeciwne zjawisko. Moemy powiedzie, e nastpi proces odwrotny do eksplozji. - Co masz na myli? - Chodzi mi o to, e cay wiat zosta wessany w jedn wielk sie komunikacji. Jeszcze nie tak dawno filozofowie, by pozna wiat lub spotka innych mylicieli, musieli przez wiele dni podrowa konnym powozem. Dzisiaj znajdujc si w dowolnym miejscu na naszej planecie moemy otrzyma na ekranie komputera przekaz wszelkich ludzkich dowiadcze. - To zupenie fantastyczne, ale waciwie i troch straszne. - Pozostaje pytaniem, czy historia zblia si do koca, czy te przeciwnie, stoimy u progu cakiem nowych czasw. Nie jestemy ju duej mieszkacami jakiego miasta czy nawet pojedynczego pastwa. yjemy w cywilizacji planetarnej. - To prawda. - Takiego przyspieszenia rozwoju technicznego - dotyczy to zwaszcza komunikacji jak w cigu ostatnich trzydziestu, czterdziestu lat, nie byo chyba w caej historii. A by moe to dopiero pocztek... - Czy to wanie chciae mi pokaza? - Nie, musimy przej za koci . Kiedy ju odchodzili sprzed sklepu, na ekranie jednego z telewizorw ukaza si obraz onierzy ONZ. - Spjrz! - zawoaa Zofia.

Jednego z onierzy ONZ pokazano w zblieniu. Mia niemal tak sam czarn brod jak Alberto. Nagle podnis w gr kawaek tektury. Napisane na niej byo: Niedugo wracam, Hildo!. Zamacha rk i znikn z ekranu. - Co za typ! - wykrzykn Alberto. - Czy to by major? - Nie chc nawet odpowiada na to pytanie. Minli park przed kocio em i weszli na now gwn ulic. Alberto, cigle zagniewany, wskaza na wielk ksigarni. Nazywaa si Libris i bya najwiksza w miecie. - To tu chcesz mi co pokaza? - Wejdmy do rodka. W ksigarni Alberto stan przed najdusz cian. Podzielono j na trzy dziay: NEW AGE, ALTERNATYWNY STYL YCIA i MISTYKA. Na pkach stay ksiki o wielu bardzo interesujcych tytuach: ycie po mierci, Tajemnice spirytyzmu, Tarot, Zjawiska UFO, Healing, Powrt bogw, Bye tu ju wczeniej, Czym jest astrologia? - i tak dalej. Wiele setek rnych tytuw. Na pce pod regaami podobne ksiki leay uoone w stosy. - To take XX wiek, Zosiu. witynia naszych czasw. - Nie wierzysz w to? - Wiele z tego to szalbierstwo, ale sprzedaje si rwnie dobrze jak pornografia. Spora cz to w istocie pornografia. Dorastajce pokolenie moe tu kupi myli, ktre najbardziej je podniecaj. Ale stosunek midzy prawdziw filozofi a takimi ksikami jest taki, jak midzy prawdziw mioci a pornografi. - Jeste chyba troch zoliwy? - Usidmy sobie w parku. Wyszli z ksigarni. Przed kocio em znaleli pust awk. Pod drzewami przechadzay si gobie, wrd nich podskakiwao kilka rozgorczkowanych wrbli. - Nazywa si to ESP, czyli postrzeganie pozazmysowe albo parapsychologia - zacz Alberto. - Albo telepatia, jasnowidztwo, umiejtno czytania przyszoci i psychokineza. Spirytyzm, astrologia i ufologia. Ukochane dziecko ma wiele imion. - Ale odpowiedz mi teraz - uwaasz, e to wszystko oszustwo? - Oczywicie prawdziwemu filozofowi nie wypada wszystkiego wkada do jednej szuflady. Ale nie wykluczam, e te sowa, ktre wypowiedziaem, szkicuj do szczeg owo map krainy, ktra nie istnieje. W kadym razie wiele tu fikcji i zudze, ktre Hume chcia

rzuci w ogie. W wielu takich ksikach nie znajdzie si opisu bodaj jednego prawdziwego dowiadczenia. - Jak to moliwe, e powstaje a tyle podobnych tytuw? - Mamy do czynienia z najbardziej intratnym przedsiwziciem wiata. Wielu ludzi pragnie tego. - A dlaczego, twoim zdaniem, tego pragn? - To oczywicie wyraz t sknoty za czym mistycznym, za czym, co jest inne, co przerywa rozcig materi dnia codziennego. Ale to jest troch tak, jakby stojc po kolana w rzece szukao si wody. - O co ci chodzi? - Poruszamy si w przecudownej bani. U naszych stp w penym socu roztacza si dzieo stworzenia, Zosiu! Czy samo to nie jest nadzwyczajne? - Owszem. - Dlaczego wic mielibymy odwiedza namiot Cyganki albo przez tylne drzwi zaglda do wityni wiedzy, aby przey co ekscytujcego czy przekraczajcego granice? - Uwaasz wic, e ci, ktrzy pisz takie ksiki, tylko oszukuj i mami? - Nie, wcale tego nie powiedziaem. Ale rwnie tutaj mona mwi o systemie darwinowskim. - Wyjanij mi to. - Pomyl o wszystkim, co zdarza si w cigu jednego dnia. Moesz to nawet ograniczy do jednego dnia w twoim yciu. Pomyl o wszystkim, co widzisz i co przeywasz. - No i? - Czasami zachodzi niezwyky zbieg okolicznoci. Idziesz do sklepu i kupujesz co, co kosztuje 28 koron. Niedugo pniej przychodzi Jorunn i oddaje ci 28 koron, ktre kiedy od ciebie poyczya. Idziecie do kina i siadasz na miejscu numer 28. - Tak, to byby rzeczywicie tajemniczy zbieg okoliczno ci. - W kadym razie zbieg okolicznoci. I ludzie zbieraj takie zbiegi okolicznoci. Kiedy takie przeycia - wyuskane z dowiadcze kilku miliardw ludzi - zostan zgromadzone w ksikach, mona odnie wraenie, e to przekonujcy materia. Powiksza si wic jego objto. Ale mamy tu do czynienia z loteri, w ktrej widoczne s tylko losy wygrane. - Czy nie istniej osoby jasnowidzce albo media, ktre naprawd co podobnego przeywaj?

- Owszem, jeli pomin zwykych oszustw, znajdziemy take inne wyjanienie takich mistycznych przey. - Opowiedz! - Pamitasz nasz rozmow o teorii podwiadomoci Freuda? - Ile razy mam ci powtarza, e mam cakiem niez pami? - Ju Freud wskaza, e czsto moemy wystpowa jako swoiste media w kontaktach z wasn podwiadomoci. Nagle apiemy si na jakiej my li albo robimy co, nie do koca rozumiejc, dlaczego to robimy. A przyczyna tkwi w tym, e mamy nieskoczenie wicej dowiadcze, myli i przey, ni jestemy tego wiadomi. - Tak? - Zdarza si, e ludzie we nie chodz i mwi. Nazywamy to automatyzmem duchowym. Rwnie w hipnozie ludzie mwi i robi rzeczy sami z siebie. Przypomnij sobie surrealistw, ktrzy prbowali stosowa zapis automatyczny. Wystpowali jako media swej wasnej podwiadomoci. - I to take pamitam. - Co jaki czas w naszym stuleciu pojawiay si tak zwane ruchy spirytystyczne. Goszono, e medium moe nawiza kontakt ze zmar ym. Przemawiajc gosem zmarego czy za pomoc zapisu automatycznego medium przejmowao wiadomo od czowieka, ktry na przykad y wiele setek lat temu. Uznawano to za dowd, e istnieje ycie po mierci lub te, e czowiek ma wiele wciele. - Rozumiem. - Nie twierdz, e wszystkie media to oszustwo. Niektrzy z pewno ci dziaali w dobrej wierze. I rzeczywicie byli mediami, ale mediami wasnej podwiadomoci. Mo na wyliczy wiele przykadw starannych bada mediw, ktre w transie ujawniay rozmaite umiejtnoci czy zdolnoci. Skd si bray, nie rozumieli ani oni sami, ani nikt inny. Pewna pani, nie znajca hebrajskiego, zaprezentowaa przesanie wanie w tym jzyku. A wic musiaa y wczeniej, Zosiu, albo te wesza w kontakt z duchem jakiego zmarego. - A co ty o tym my lisz? - Okazao si, e kiedy bya maa, miaa ydowsk niani. - Och... - Rozczarowaa si? Ale czy nie jest samo w sobie fantastyczne, e niektrzy ludzie potrafi magazynowa w podwiadomoci wczeniejsze dowiadczenia? - Wiem, o czym my lisz.

- Rwnie wiele codziennych niezwykoci da si wyjani na podstawie freudowskiej teorii podwiadomoci. Jeli przypadkiem zadzwoni do mnie przyjaciel, ktrego nie widziaem od wielu lat, akurat w chwili, gdy sam zaczem szuka jego numeru telefonu... - A mi ciarki przechodz po plecach. - Ale wyjanienie moe na przykad polega na tym, e obaj usyszelimy w radio star melodi, ktrej suchali my, gdy widzielimy si ostatnio. Cay problem polega na tym, e ukryty zwizek nie jest uwiadomiony. - Albo szalbierstwo... albo efekt loterii... albo podwiadomo. - W kadym razie zdrowo jest podchodzi do takich regaw z pewnym sceptycyzmem. Wane jest to zwaszcza dla filozofa. W Anglii powstao stowarzyszenie sceptykw. Ju wiele lat temu wyznaczyli wielk nagrod dla pierwszego, kto potrafi dowie jakiego nadprzyrodzonego zjawiska, choby niepozornego. Nie musiaby to by aden wielki cud, wystarczyby bodaj may przykad telepatii. Na razie jednak nikt si nie zgosi. - Rozumiem. - Zupenie innym problemem jest fakt, e my, ludzie, wielu rzeczy nie rozumiemy. By moe nie znamy take wszystkich praw przyrody. W ubiegym stuleciu wielu uwaao takie zjawiska jak magnetyzm i elektryczno za swego rodzaju czary. Zao si, e moja prababka zrobiaby wielkie oczy, gdybym opowiedzia jej o telewizji i komputerach. - Nie wierzysz wic w nic nadprzyrodzonego? - Mwilimy ju o tym wczeniej. Samo wyraenie nadprzyrodzone jest przecie troch dziwaczne. Nie, ja uwaam, e istnieje tylko jedna przyroda, ale za to jest ona niezwyka. - A te tajemne zjawiska opisane w ksikach, ktre mi pokazae? - Wszyscy prawdziwi filozofowie musz mie oczy szeroko otwarte. Cho nigdy nie widzielimy biaego kruka, nie wolno nam przesta go szuka. A pewnego dnia nawet taki sceptyk jak ja zmuszony zostanie do zaakceptowania zjawiska, w ktre wczeniej nie wierzy. Gdybym nie zostawi sobie takiej furtki, bybym dogmatykiem. Nie bybym wtedy prawdziwym filozofem. Alberto i Zofia siedzieli na awce w milczeniu. Go bie gruchay, wycigajc szyje, od czasu do czasu straszyli je przejedajcy rowerzyci albo jaki gwatowny ruch. - Musz wraca do domu, przygotowywa przyjcie - oznajmia wreszcie Zofia. - Zanim si rozstaniemy, poka ci takiego biaego kruka. Jest bowiem bliej, ni nam si zdaje. Wsta z awki i powdrowali z powrotem do ksigarni.

Innym razem minli regay z ksikami o nadprzyrodzonych zjawiskach. Alberto zatrzyma si przed wsk peczk w gbi ksigarni. Nad pk wisia nieduy napis FILOZOFIA. Alberto palcem pokaza konkretn ksik, a Zofia wzdrygna si, kiedy przeczytaa tytu: WIAT ZOFII. - Czy chcesz, bym ci j kupi? - Nie wiem, czy mam do odwagi. Ale wkrtce wracaa ju do domu niosc w jednej rce torb; zakupami na przyjcie, a ksik w drugiej.

PRZYJCIE W OGRODZIE ...biay kruk... Hilda siedziaa jak przykuta do ka. Czua, e zesztywniay jej ramiona, a donie trzymajce segregator dr. Dochodzia ju jedenasta, a to znaczyo, e czytaa ponad dwie godziny. Czasami podnosia wzrok znad maszynopisu i wybuchaa gromkim miechem, ale niekiedy odwracaa si na bok gono jczc. Dobrze, e bya w domu sama. O czym to si naczytaa przez te dwie godziny! Zaczo si od tego, e Zofia z caych si staraa si odwrci uwag majora w drodze z Chaty Majora do domu. Wreszcie wspia si na drzewo, a wtedy gsior Marcin niczym Anio Str przyby jej z pomoc a z Libanu. Cho byo to ju bardzo, bardzo dawno temu, Hilda nie zapomniaa, jak ojciec czyta jej Cudown podr. Od tamtej pory przez wiele lat porozumiewali si tajemnym szyfrem, majcym zwizek z t ksik. A teraz ojciec znw wycign starego gsiora. Potem Zofia zadebiutowaa jako samotna kawiarniana bywalczyni i Hilda bardzo uwanie przeczytaa to, co Alberto opowiedzia o Sartrze i egzystencjalizmie. Prawie zdo a j nawrci, ale te udao mu si tego dokona i w wielu innych miejscach maszynopisu. Kiedy, mniej wicej rok temu, Hilda kupia ksik o astrologii. Innym razem wrcia do domu z kartami do tarota, a ktrego dnia przyniosa ksieczk o spirytyzmie. Za kadym razem ojciec wypowiada kilka surowych sw o zmyle krytycznym i przesdach, ale dopiero teraz wybia godzina zemsty. Rzeczywicie, starannie wymierzy cios. Wyranie da do zrozumienia, e nie yczy sobie, by jego crka dorastaa nie bdc ostrzeona przed podobnym szalbierstwem. Dla pewnoci pomacha jej jeszcze rk z ekranu telewizora w sklepie z elektronik. Akurat tego mg sobie oszczdzi... Najbardziej dziwia j jednak ciemnowosa dziewczynka. Zofio, Zofio, kim jeste? Skd si wzia? Dlaczego wtargna w moje ycie? Na kocu przeczytaa, e Zofia dostaa ksik o samej sobie. Czy to bya ta sama ksika, ktr Hilda trzymaa teraz w rkach? To przecie tylko segregator. Ale bez wzgldu na wszystko: jak mona znale ksik o sobie samej w ksice o sobie samej? Co si stanie, gdy Zofia zacznie j czyta? Co si teraz stanie? Co moe si teraz sta? Hilda czua, e pod palcami zostao jej ju tylko kilka lunych kartek.

Wracajc z miasta do domu Zofia spotkaa w autobusie matk. Do diaba! Co matka powie, kiedy zobaczy ksik, ktr Zofia trzyma w rku? Zofia prbowaa wepchn tomiszcze do torebki z serpentynami i balonikami kupionymi na przyjcie, ale nie zdya. - Cze, Zosiu! Jedziemy tym samym autobusem? To mio. - Cze... - Kupia jak ksik? - No, niezupenie... - wiat Zofii. To bardzo dziwny tytu. Zofia zrozumiaa, e nie ma nawet szansy, by rozsdnie skama. - Dostaam j od Alberta. - Ach, tak. Jak ju mwiam, nie mog doczeka si spotkania z tym czowiekiem. Mog zobaczy? - Bardzo prosz, wstrzymaj si z tym przynajmniej, a wrcimy do domu. To moja ksika, mamo. - Tak, tak, to twoja ksika. Ale ja zajrz tylko na pierwsz stron. Ale... Zofia Amundsen wracaa ze szkoy do domu. Pierwszy odcinek drogi sza razem z Jorunn. Rozmawiay o elektronicznych robotach... - Naprawd to jest napisane? - Tak, Zosiu, to wanie jest napisane. Autorem jest jaki Albert Knag. To musi by debiutant. A przy okazji, jak si nazywa ten twj Alberto? - Knox. - Zobaczysz, okae si, e ten dziwny czowiek napisa o tobie ca ksik, Zosiu. Pod pseudonimem. - To nie on, mamo. Ju nic nie wymylaj. I tak nic nie rozumiesz. - Dobrze, dobrze, nie rozumiem, ale jutro jest przyjcie. Wszystko znw bdzie dobrze, zobaczysz. - Albert Knag yje w zupenie innej rzeczywistoci. Dlatego ta ksika jest biaym krukiem. - Och, nie opowiadaj takich rzeczy! Przedtem by przecie biay krlik? - Przesta! Rozmowa matki z crk urwaa si, poniewa musiay wysi z autobusu na pocztku ulicy Koniczynowej. Tam trafiy na demonstracj.

- To ci dopiero! - wykrzykna Helen Amundsen. - Miaam nadziej, e w tej dzielnicy oszczdzi si nam ulicznego parlamentu. Ludzi nie byo wicej ni dziesiciu, gra dwunastu. Na transparentach widniay hasa: WKRTCE PRZYBDZIE MAJOR, WITOJASKIM PYSZNOCIOM TAK! i WICEJ WADZY DLA ONZ!. Zofii zrobio si przykro ze wzgldu na matk. - Nie przejmuj si nimi - powiedziaa. - Ale to naprawd dziwny pochd, Zosiu. Waciwie troch absurdalny. - To tylko bagatelka. - wiat zmienia si coraz szybciej. Waciwie nie jestem ani odrobin zdziwiona. - Powinna przynajmniej si dziwi, e si nie dziwisz. - Ale dlaczego, przecie oni nie s agresywni. Oby tylko nie podeptali naszych r. Demonstracje nie musz koniecznie odbywa si w ogrodzie. Wracajmy do domu, zobaczymy. - To demonstracja filozoficzna, mamo. Prawdziwi filozofowie nie depcz r. - Wiesz co, Zosiu? Nie wiem, czy jeszcze wierz w prawdziwych filozofw. W dzisiejszych czasach prawie wszystko jest syntetyczne. Popoudnie i wieczr zeszy na przygotowaniach. Nastpnego dnia rwnie byy zajte nakrywaniem stou i dekorowaniem ogrodu. Przysza rwnie Jorunn. - Rany boskie! - powiedziaa. - Mama i tato te si tu wybieraj. To twoja wina, Zosiu. P godziny przed przybyciem goci wszystko byo ju zapite na ostatni guzik. Drzewa w ogrodzie przystrojono serpentynami i japoskimi lampionami. Przez okno do piwnicy przecignite zostay przeduacze. Ogrodow furtk, drzewa w alejce i fasad domu zdobiy balony. Zofia i Jorunn cae popoudnie dmuchay i dmuchay. Na stole stay kurczaki i miski z saatkami, bueczki i pleciona buka. W kuchni czekay dro dwki i tort, semka z kremem i ciasto czekoladowe, ale piramid z dwudziestu czterech makaronikowych obwarzankw ustawiono ju na stole. Na samym wierzcho ku piramidy matka umiecia figurk konfirmantki, ale zapewniaa, e rwnie dobrze moe to by po prostu figurka pitnastolatki. Zofia bya jednak przekonana, e matka zrobia tak, bo ona jeszcze si nie zdecydowaa, czy chce przystpi do konfirmacji. Wydawao si, e dla matki konfirmacja tkwi w samej obwarzankowej piramidzie. - Na niczym nie oszczdzaymy - powtarzaa raz po raz w cigu ostatnich dwch kwadransw przed przybyciem goci.

Wreszcie gocie zaczli si schodzi. Jako pierwsze przybyy trzy dziewczynki z klasy, w letnich bluzkach i lekkich swetrach robionych na drutach, w dugich spdnicach i z delikatnie umalowanymi oczami. Nieco p niej pojawili si Jorgen i Lasse. Niedbaym krokiem weszli przez furtk, jak uosobienie dziewczcego zawstydzenia i chopicej arogancji. - Wszystkiego najlepszego! - A wic i ty wreszcie dorosa. Zofia zauwaya, e Jorunn i Jorgen ju zaczynaj ukradkiem na siebie zerka. Co wisiao w powietrzu. Ale by przecie wieczr witojaski. Wszyscy przynieli prezenty, a poniewa miao to by filozoficzne przyjcie, wikszo zaproszonych przed imprez postaraa si dowiedzie, co to jest filozofia. Cho nie wszystkim udao si wymy li prawdziwie filozoficzny prezent, to wikszo bardzo wysilia fantazj, by przynajmniej napisa co filozoficznego na bileciku. Zofia dostaa sownik filozoficzny i zamykany na kdk pamitnik z napisem: MOJE OSOBISTE ZAPISKI FILOZOFICZNE. Kiedy gocie si schodzili, podano cydr w wysokich kieliszkach do biaego wina. Jako kelnerka wystpia matka. - Witam... Jak masz na imi, mody czowieku?... Ciebie chyba jeszcze nie mia am okazji pozna... Jak mio, e przysza, Cecilie... Dopiero kiedy ju wszyscy modzi si stawili - i spacerowali teraz midzy drzewami owocowymi z kieliszkami do biaego wina w doniach - przed furtk zaparkowa bia y mercedes rodzicw Jorunn. Doradca finansowy by w przepisowym szarym garniturze o szykownym kroju. Maonka woya czerwony spodnium ozdobiony ciemnoczerwonymi cekinami. Zofia gotowa bya da gow, e posza najpierw do sklepu z zabawkami i kupia lalk Barbie w takim stroju. Pniej zaniosa lalk do krawca i polecia mu uszy identyczny kostium dla siebie. Zofia braa pod uwag take i inne rozwizanie. To sam doradca finansowy mg kupi lalk i zanie j do czarownika z poleceniem, by zmieni j w yw kobiet z krwi i koci. Ta moliwo bya jednak tak nieprawdopodobna, e Zofia z miejsca j odrzucia. Gdy wysiedli z mercedesa i weszli do ogrodu, modzi gocie ze zdumienia szeroko otworzyli oczy. Doradca finansowy osobicie wrczy prezent od rodziny Ingebrigtsenw. Zofia staraa si zachowa spokj, gdy okazao si, co jest w podunym pudeku: lalka Barbie. Jorunn nie wytrzymaa: - Czy wycie ju cakiem zwariowali? Przecie Zofia nie bawi si lalkami!

Podbiega pani Ingebrigtsen. Zadwiczay cekiny na spodniumie. - Rozumiesz chyba, e to do ozdoby! - W kadym razie serdecznie dzikuj - Zofia staraa si zaagodzi sytuacj. - Ju teraz mog zacz myle o moim przyszym domu. Gocie niespokojnie zaczli kry wok stou. - Czekamy ju tylko na Alberta - powiedziaa matka do Zofii lekko podnieconym tonem, usiujc skry zatroskanie. Wie o szczeglnym gociu ju si rozesza wrd przybyych. - Obieca, e przyjdzie, a to znaczy, e przyjdzie na pewno. - Ale dopki on si nie pojawi, nie moemy chyba usi do stou? - Nie, ju siadamy. Helen Amundsen zacza sadza goci wok dugiego stou. Zatroszczya si o to, by wolne krzeso zostao midzy miejscem Zofii a jej wasnym. Powiedziaa kilka sw o poczstunku, o tym, e pogoda taka pikna, i o tym, e Zofia staa si ju doros kobiet. Siedzieli przy stole ju dobre pl godziny, kiedy Koniczynow nadszed mczyzna w rednim wieku, z czarn ufryzowan brod i w berecie. Nis wielki bukiet z pitnastu czerwonych r . - Alberto! Zofia wstaa od stou i wysza na spotkanie. Rzucia mu si na szyj i przyja bukiet. Odpowiedzia na jej powitanie, przeszukujc kieszenie marynarki. Wycign dwie race, podpali je i rzuci za siebie. Podchodzc do stou podpali jeszcze gwiadzisty fajerwerk i zanim stan pomidzy Zofi a jej matk, umieci go na czubku piramidy z obwarzankw. - Serdecznie witam wszystkich zebranych! - powiedzia. Gocie byli wniebowzici. Pani Ingebrigtsen posaa mowi wiele mwice spojrzenie, natomiast matka Zofii odczua tak ulg, kiedy ten czowiek nareszcie si pojawi, e gotowa bya mu wybaczy absolutnie wszystko. Sama jubilatka walczya ze sob, by powstrzyma miech. Helen Amundsen zastukaa w kieliszek i rzeka uroczystym tonem: - My take witamy Alberta Knoxa na naszym filozoficznym przyjciu w ogrodzie. Nie jest on moim nowym kochankiem, bo cho mj m wiele podruje, nie mam na razie adnego przyjaciela. Ten niezwyky czowiek jest natomiast nowym nauczycielem filozofii mojej crki Zofii. Umie duo wicej ni tylko podpala race. Potrafi na przykad z czarnego cylindra wycign biaego krlika. A moe to by kruk, Zosiu? - Dzikuj, bardzo dzikuj - odpowiedzia Alberto i usiad.

- Pomylno ci - rzeka Zofia, a zgromadzeni podnieli w gr tym razem kieliszki do czerwonego wina napenione col. Przez dugi czas gocie siedzieli i jedli kurczaki i saatki. Nagle Jorunn wstaa od stou, zdecydowanym krokiem podesza do Jorgena i wycisna na jego ustach soczysty pocaunek. Odpowiedzia na to zblienie prb przycinicia jej grnej po owy ciaa do stou, by wygodniej mu byo j caowa. - Chyba zemdlej! - wykrzykna pani Ingebrigtsen. - Nie na stole, dzieci - pad jedyny komentarz z ust pani Amundsen. - Dlaczego nie? - zwrci si do niej Alberto. - To bardzo dziwne pytanie. - Dla prawdziwego filozofa adne pytanie nie jest dziwne. Kilku chopcw, ktrych nikt nie pocaowa, zaczo rzuca koci od kurczaka na dach. I znw z ust matki Zofii pad tylko jeden komentarz: - Nie rbcie tak, prosz, bo jeszcze rynny si zapchaj. - Przepraszamy - powiedzia jeden z chopcw. Teraz rzucali koci za pot. - Chyba nadszed czas, by zebra talerze i poda ciasta - stwierdzia w kocu pani Amundsen. - Kto ma ochot na kaw? Maonkowie Ingebrigtsen, Alberto i jeszcze dwoje goci podnioso rce do gry. - Zofia i Jorunn, moe mi pomoecie... W drodze do kuchni nadarzya si okazja, by przyjaci ki zamieniy ze sob kilka sw. - Dlaczego go pocaowaa? - Siedziaam i patrzyam na jego usta, i nagle poczuam, e mam tak straszn ochot. Jemu przecie nie mona si oprze. - I jak to smakowao? - Troch inaczej ni mylaam, ale... - A wic to by pierwszy raz? - Ale na pewno nie ostatni. Wkrtce kawa i ciasta wjechay na st. Alberto zacz rozdziela race midzy chopcw, ale matka Zofii znw zastukaa, tym razem w filiank: - Nie mam zamiaru wygasza dugiej mowy - zacza - ale mam tylko jedn crk i tylko dzisiaj upywa dokadnie tydzie i jeden dzie od chwili, kiedy skoczya pitnacie lat. Jak widzicie, na niczym nie oszczdzay my. W piramidzie s dwadziecia cztery obwarzanki, a to znaczy, e na kadego wypada co najmniej jeden. Dlatego ci, ktrzy

poczstuj si pierwsi, mog wzi po dwa wianuszki. Zaczynamy wszak od czubka, a z upywem czasu nadchodzi pora na coraz wiksze krki. Podobnie jak z naszym yciem. Kiedy Zofia bya maym brzdcem, niemiao dreptaa sobie po nieduych krgach. Teraz rozcigaj si od domu a do Starwki. W dodatku, kiedy ma si ojca, ktry tyle podruje, zatacza si te krgi po caym wiecie. Wszystkiego najlepszego w dniu pitnastych urodzin, Zosiu! - Czarujce! - wykrzykna pani Ingebrigtsen. Zofia nie bya pewna, czy chodzio jej o matk, jej mow, obwarzankow piramid, czy o sam Zofi. Zerway si oklaski, a jeden z chopcw rzuci rac w gr, a na grusz. Jorunn take wstaa od stou i prbowaa cign Jorgena z krzesa. Nie protestowa, zaraz uoyli si na trawie i tam dalej si caowali. Po chwili poturlali si pod krzaki porzeczek. - W dzisiejszych czasach dziewczta przejmuj inicjatyw - stwierdzi doradca finansowy. Z tymi sowami wsta, podszed do krzeww porzeczek i stan, z bliska przygldajc si niecodziennemu zjawisku. Reszta towarzystwa posza za jego przykadem, na swoich miejscach zostali tylko Zofia i Alberto. Gocie pkolem otoczyli Jorunn i Jorgena, ktrzy majc ju za sob pierwsze niewinne pocaunki, zastpili je bardziej wyrafinowan form pieszczot. - Najwidoczniej nie da si ich powstrzyma - orzeka pani Ingebrigtsen nie bez dumy w gosie. - Tak, tak, gatunek podtrzymuje gatunek - zgodzi si z ni m. Rozejrza si dokoa, chcc sprawdzi, czy nie czekaj go wyrazy uznania za tak trafnie dobrane sowa, ale gdy odpowiedziano mu tylko kiwaniem gow w milczeniu, doda: - Nic si na to nie poradzi. Ze sporej odlegoci Zofia zauwaya, e Jorgen usiuje rozpi Jorunn bia bluzk, ktra ju i tak zazielenia si od trawy. Dziewczyna mocowaa si z jego paskiem u spodni. - Uwaajcie, ebycie si nie przezibili - powiedziaa pani Ingebrigtsen. Zofia zrezygnowana popatrzya na Alberta. - Sprawy postpuj szybciej, ni przypuszczaem... Musimy jak najprdzej si wydosta. Wygosz tylko krtk mow. Zofia zaklaskaa w donie. - Czy moecie wrci na swoje miejsca? Alberto chce wygosi mow. Wszyscy z wyjtkiem Jorunn i Jorgena ocigajc si znw zasiedli przy stole.

- Naprawd ma pan zamiar wygosi mow? - zapytaa Helen Amundsen. - To bardzo uprzejmie z pana strony. - Z gry dzikuj za uwag. - A w dodatku pan tak bardzo lubi spacerowa. Podobno niezmiernie wane jest utrzymywanie si w formie. Szczeglnie sympatycznie jest, moim zdaniem, zabiera ze sob psa. Czy on nie nazywa si Hermes? Alberto wsta i zadzwoni w filiank. - Droga Zosiu - zacz. - Przypominam, e to filozoficzne przyjcie w ogrodzie, dlatego wygosz mow filozoficzn. Ju w tym miejscu przerway mu oklaski. - Na tym rozpasanym przyjciu mimo wszystko przyda si odrobina rozumu. Nie zapomnijmy jednak pogratulowa jubilatce z okazji pitnastych urodzin. Nim skoczy mwi, usyszeli warkot zbliajcego si samolotu, ktry wkrtce zniy si nad ogrodem. Za samolotem cigna si duga szarfa z napisem: Wszystkiego najlepszego z okazji pitnastych urodzin!. Wywo ao to kolejn, jeszcze silniejsz fal aplauzu. - Sami widzicie! - wykrzykna pani Amundsen. - Ten czowiek potrafi wicej, ni tylko odpala petardy. - O, to tylko bagatelka. Wesp z Zofi przeprowadzalimy w cigu ostatnich tygodni badania filozoficzne o do szerokim zasigu. Tu i teraz mamy zamiar ogosi, do jakich wnioskw doszlimy. Zdradzimy najgbsz tajemnic naszego istnienia. Wrd zgromadzonych zapada taka cisza, e sycha byo piew ptakw. Zza krzeww dobiegay take odgosy namitnych pocaunkw. - Mw dalej! - Po gruntownych badaniach filozoficznych, rozcigajcych si od pierwszych filozofw greckich a po dzie dzisiejszy, stwierdzilimy, e yjemy w wiadomoci pewnego majora. Pe ni on obecnie sub jako obserwator z ramienia ONZ w Libanie, ale napisa take ksik o nas dla swojej crki, ktra mieszka w Lillesand. Ona nazywa si Hilda Moller Knag i skoczya pitnacie lat dokadnie tego samego dnia, co Zofia. Kiedy obudzia si wczenie rano pitnastego czerwca, ksika o nas wszystkich, a cilej mwic, du y segregator, leaa na nocnym stoliku. Wanie w tej chwili czuje, e w palec wskazujcy askocz j ju kocowe strony. Goci przy stole zacza ogarnia nerwowo.

- Nasze istnienie jest mniej lub bardziej zabawn rozrywk urodzinow dla Hildy Moller Knag. Wszyscy bowiem jestemy wymyleni i stanowimy ramy dla filozoficznego wyksztacenia crki majora. Oznacza to na przykad, e ten biay mercedes przed furtk nie jest warty zamanego grosza. To tylko bagatelka. Nie jest warty wicej ni podobne biae mercedesy jedce w kko w gowie biednego majora ONZ, ktry akurat usiad sobie w cieniu palmy, chcc unikn poraenia sonecznego. W Libanie s gorce dni, moi przyjaciele. - Brednie! - wykrzykn doradca finansowy. - Czyste, wierutne bzdury! - Kady, oczywicie, moe si wypowiedzie - kontynuowa Alberto, niczym si nie przejmujc. - Ale prawd jest, e to wanie to przyjcie w ogrodzie jest czyst i wierutn bzdur. Jedyn odrobin rozumu na tym przyjciu jest moja mowa. Doradca finansowy wsta i owiadczy: - Czowiek stara si, jak umie, prowadzi swoje interesy. Rzecz jasna, zatroszczy si te o zabezpieczenie. Dokada wszelkich stara. I nagle musi wysuchiwa, jak jaki uchylajcy si od pracy nieudacznik prbuje zniszczy wszystko pseudofilozoficznymi twierdzeniami. Alberto twierdzco pokiwa gow. - Na ten rodzaj filozoficznej wiedzy nie dziaa, niestety, adne ubezpieczenie. Mwimy o czym, co jest straszniejsze od klski ywio owej, panie doradco finansowy. Jak pewnie zdaje pan sobie spraw, ubezpieczenia nie pokrywaj tego rodzaju wypadkw. - To nie jest wcale klska ywio owa. - Nie, to klska egzystencjalna. Wystarczy na przykad rzut okiem na krzaki porzeczek i jasne stanie si, o czym mwi. Nie mona si ubezpieczy od tego, e czyj cay wiat si zawali, tak jak nie mona ubezpieczy si na wypadek, e soce zganie. - Czy mamy to zaakceptowa? - spyta ojciec Jorunn, patrzc z gry na swoj on. Pokrcia gow, matka Zofii take. - To bardzo smutne - powiedziaa. - I to w dodatku teraz, kiedy na niczym nie oszczdzay my. Modzi jednak nie spuszczali wzroku z Alberta. Czsto bywa tak, e modzie jest bardziej otwarta na nowe pomys y i idee ni ci, ktrzy yj ju od jakiego czasu. - Chtnie jeszcze posuchamy - owiadczy jaki chopiec z jasnymi krconymi wosami, w okularach na nosie. - Dzikuj bardzo, ale niewiele wicej mam do powiedzenia. Kiedy ju si zrozumie, e jest si tylko marzeniem sennym w rozespanej wiadomoci innego czowieka,

najrozsdniej jest, moim zdaniem, milcze. Ale zakocz tym, e polecabym modym krtki kurs historii filozofii. W ten sposb rozwiniecie w sobie krytyczne nastawienie do wiata, w ktrym yjecie. Dotyczy to zwaszcza krytycyzmu wobec warto ci pokolenia waszych rodzicw. Najbardziej staraem si nauczy Zofi wanie krytycznego mylenia. Hegel okreli to jako my lenie negatywne. Doradca finansowy jeszcze nie usiad. Stojc bbni palcami w st. - Ten agitator usiuje zniszczy wszelkie zdrowe wartoci, ktre szkoa, Koci i my sami staramy si wpoi dorastajcemu pokoleniu. To oni przecie maj przed sob przyszo, a w dodatku pewnego dnia odziedzicz nasz majtek. Jeli on natychmiast nie zostanie usunity z tego przyjcia, zadzwoni do mojego adwokata. On ju bdzie wiedzia, jakie rodki przedsiwzi. - Nie ma najmniejszego znaczenia, jakie rodki przedsiwemiesz, bo jeste niczym innym jak tylko cieniem. Poza tym i ja, i Zofia wkrtce opucimy przyjcie. Kurs filozofii nie by bowiem zajciem czysto teoretycznym. Mia rwnie swoj stron praktyczn. Kiedy nadejdzie odpowiednia chwila, zrobimy pewn sztuczk i ulotnimy si niepostrzeenie. W ten sposb wykradniemy si take ze wiadomoci majora. Helen Amundsen uja crk za rami. - Chyba mnie nie zostawisz, Zosiu? Zofia obja matk i podniosa wzrok na Alberta. - Mamie bdzie tak przykro... - Bzdura. Nie moesz zapomina o tym, czego si nauczya. Musimy si uwolni od tych bredni. Twoja matka jest tak samo adn i przyjemn kobiet, jak koszyczek Czerwonego Kapturka by peen jedzenia dla babci. Bdzie jej akurat tak przykro, jak temu samolotowi, ktry wanie przelatywa, potrzebna jest benzyna do wykonania manewru z gratulacjami. - Chyba rozumiem, co masz na myli - przyznaa Zofia i zwrcia si do matki. Musz zrobi tak, jak on mwi, mamo. Pewnego dnia i tak bym ci opucia. - Bdzie mi ciebie brakowao - powiedziaa matka. - Ale jeli nad tym niebem jest jakie inne, to le. Obiecuj, e bd dbaa o Gowind. Czy dawa mu jeden li saaty dziennie czy dwa? Alberto po oy jej do na ramieniu. - Ani ty, ani nikt inny tutaj nie bdzie za nami tskni, a to z tego powodu, e po prostu nie istniejecie. Nie jestecie wobec tego wyposaeni w aden aparat, za pomoc ktrego moglibycie za nami tskni.

- To doprawdy najgorsza zniewaga! - oburzya si pani Ingebrigtsen. Doradca finansowy pokiwa gow. - W kadym razie moemy oskary go o zniesawienie. Przekonasz si, on na pewno jest komunist. Chce nam zabra wszystko, co kochamy. Ten czowiek to ajdak. Zdeprawowany obuz... Obaj, Alberto i doradca finansowy, usiedli, ten ostatni czerwony na twarzy z wciekoci. Pojawili si Jorunn z Jorgenem i usiedli przy stole brudni, w wymitych ubraniach. Jasne wosy Jorunn usmarowane byy ziemi i glin. - Mamo, bd miaa dziecko - oznajmia. - Dobrze, ale wstrzymaj si z tym przynajmniej do czasu powrotu do domu. M natychmiast j popar. - Tak, ona musi przetrzyma. A jeli dzi wieczorem ma by chrzest, to bdzie zaatwia wszystko sama. Alberto z powag popatrzy na Zofi. - Nadszed ju czas. - Czy przez wyjazdem moesz nam przynie troch kawy? - zapytaa matka. - Oczywicie, mamo, zrobi to od razu. Zabraa dzbanek-termos, ktry sta na stole. W kuchni musiaa nastawi ekspres. Czekajc, a kawa bdzie gotowa, daa je ptaszkom i rybkom. Zajrzaa te do azienki i zostawia li saaty Gowindzie. Kota nigdzie nie byo, ale otworzya du puszk z kocim jedzeniem, woya jej zawarto do gbokiego talerza i postawia na progu. Czua, e wilgotniej jej oczy. Kiedy wrcia z kaw do ogrodu, impreza przypominaa raczej kinderbal ni przyjcie z okazji pitnastych urodzin: poprzewracane butelki z oranad, kawaki ciasta czekoladowego rozsmarowane po stole i patera ze sodkimi bueczkami zrzucona na ziemi. Akurat kiedy nadesza Zofia, jeden z chopcw umieci petard w torcie. Eksplodowaa i ca y krem wyldowa na stole i na uczestnikach przyjcia. Los okaza si najokrutniejszy dla spodniumu pani Ingebrigtsen. Najbardziej osobliwy by fakt, e zarwno ona, jak i inni gocie traktowali to, co si dziao, z najwikszym spokojem. Jorunn wzia kawaek ciasta czekoladowego, rozsmarowaa go na twarzy Jorgena i zaraz zacza wylizywa chopaka do czysta. Matka i Alberto przysiedli na ogrodowej hutawce, w pewnym oddaleniu od innych. Zamachali do Zofii. - Nareszcie moglicie porozmawia w cztery oczy - stwierdzia Zofia.

- Miaa cakowit racj - owiadczya matka uszczliwiona. - Alberto jest wspaniaym czowiekiem. Przekazuj ci w jego silne ramiona. Zofia usiada midzy nimi. Dwm chopcom udao si wej na dach. Jaka dziewczynka chodzia po ogrodzie i spink do wosw przekuwaa wszystkie balony. Na motorowerze przyjecha nieproszony go, na baganiku przywiz skrzynk piwa i wdk. Pomocne donie zaopiekoway si nim od razu. Doradca finansowy rwnie podnis si od stou. Klasn w rce i spyta: - Zabawimy si, dzieci? Chwyci butelk piwa, oprni j jednym haustem i ustawi na trawie. Nastpnie podszed do stou i wzi gar najniszych obwarzankw piramidy. Pokaza gociom, jak naley narzuca je na butelk. - Agonia - orzek Alberto. - Musimy std odej, zanim major postawi kropk i Hilda zamknie segregator. - Zostaniesz sama z caym sprztaniem, mamo. - To nie ma adnego znaczenia, moje dziecko. To i tak nie jest ycie dla ciebie. Jeli Alberto moe ci ofiarowa lepszy byt, nikt nie bdzie szczliwszy ode mnie. Powiedziaa, e on ma biaego konia? Zofia rozgldaa si po ogrodzie. By nie do poznania. W trawie walay si butelki i koci od kurczaka, bueczki i baloniki. - To by kiedy mj may prywatny raj - powiedziaa. - A teraz nastpi wypdzenie z raju - odpar Alberto. Jeden z chopcw wsiad do biaego mercedesa. Samochd ruszy gwatownie i rozwali zamknit bram, wjecha na wysypan wirem alejk i dalej do ogrodu. Zofia poczua mocny ucisk na ramieniu i co pocigno j do Zauka. Usyszaa gos Alberta: - Teraz! W tej samej chwili biay mercedes uderzy w jabo. Na mask samochodu posypay si niedojrzae jabuszka. - Tego ju za wiele! - krzykn doradca finansowy. - dam duego odszkodowania! Jego czarujca ona popara go w peni: - To wina tego obuza. Gdzie on jest? - Jakby zapadli si pod ziemi - odpara Helen Amundsen; powiedziaa to nie bez dumy w gosie.

Wsta a, podesza do zabrudzonego stou i zacza sprzta po filozoficznym przyjciu w ogrodzie. - Czy kto jeszcze ma ochot na kaw?

KONTRAPUNKT ..dwie albo wicej melodii, ktrych dwiki brzmi jednoczenie... Hilda wstaa z ka. Na tym zakoczya si historia o Zofii i Albercie. Ale co si waciwie wydarzyo? Dlaczego ojciec napisa ostatni rozdzia? Czy tylko po to, by zademonstrowa sw wadz nad wiatem Zofii? Pogrona w zadumie ruszya do azienki. Ubraa si i szybko zjada niadanie. Wysz a do ogrodu i usiada na hutawce. Zgadzaa, si z Albertem, e jedyn rozumn rzecz podczas caego przyjcia w ogrodzie bya wygoszona przez niego mowa. Ojciec nie uwaa chyba, e wiat Hildy jest rwnie chaotyczny jak przyjcie Zofii. A moe take i jej wiat w kocu ulegnie zagadzie? Ale byli jeszcze Zofia i Alberto. Co si stao z ich tajemniczym planem? Czy do Hildy naleao wymylanie ich dalszych losw? A moe naprawd zdoali wyrwa si z powieci? Ale gdzie wobec tego mog by? Uderzya j pewna myl: jeli Alberto i Zofia naprawd zdo ali umkn z opowiadania, nie mogo to by opisane na kartkach segregatora. Ze wszystkiego, co si tam znalazo, ojciec zdawa sobie spraw. Czy co mogo kry si midzy wierszami? Bya o tym mowa. Hilda zdaa sobie spraw, e jeszcze nie raz i nie dwa bdzie musiaa przeczyta ca ksik. Kiedy biay mercedes wjecha do ogrodu, Alberto pocign Zofi za sob do Zauka. Pobiegli przez las do Chaty Majora. - Szybko! - popdza j Alberto. - To musi nastpi, zanim on zacznie nas szuka. - Czy ju jestemy poza kontrol majora? - Jestemy na pograniczu. Przeprawili si dk na drug stron jeziora i wbiegli do chaty. Alberto podnis klap w pododze, odsaniajc wejcie do piwnicy. Wepchn tam Zofi, a potem nastaa ciemno . W dniach, ktre teraz nastpiy, Hilda dalej pracowaa nad swoim planem. Wysaa kolejne listy do Ann Kvamsdal w Kopenhadze, par razy dzwonia. W Lillesand rwnie zaangaowaa do pomocy przyjaci i znajomych, niemal poow klasy wczya do akcji.

Jednoczenie czytaa wiat Zofii. Nie bya to historia, ktr po jednym przeczytaniu odkada si na p k. Do gowy przychodziy jej coraz to nowe pomysy, co mogo si sta z Zofi i Albertem po tym, jak opucili przyjcie w ogrodzie. W sobot, 23 czerwca obudzia si nagle o dziewitej. Wiedziaa, e ojciec wyjecha ju z obozu w Libanie. Teraz pozostawao jedynie czeka. Pozostaa cz dnia zostaa zaplanowana w najdrobniejszych szczeg ach. Przed poudniem zabray si z matk za przygotowywanie wieczoru witojaskiego. Hilda nie moga oderwa si od wspomnienia, jak Zofia i jej matka organizowa y swoje przyjcie witojaskie. Ale one przecie robiy to wczeniej? Chyba nie w tej chwili odwitnie przystrajay ogrd? Zofia i Alberto siedzieli na trawniku przed dwoma wysokimi budynkami, ze cian ktrych wystaway brzydkie zakoczenia urzdze klimatyzacyjnych. Z jednego wysz a para modych ludzi, kobieta i mczyzna, on nis brzow teczk, ona miaa przewieszon przez rami czerwon torebk. Uliczk z tyu przejecha samochd. - Co si stao? - zapytaa Zofia. - Udao nam si! - Ale gdzie my jestemy? - To si nazywa Majorstua, czyli Chata Majora. - Ale. - Majorstua? - To dzielnica Oslo. - Jeste tego cakiem pewien? - Absolutnie. Ten budynek nazywa si Chateau Neuf, co znaczy nowy zamek. Studiuj tam muzyk. Ten drugi to Fakultet Wsplnoty, tam studiuj teologi. Dalej na wzgrzu studiuje si nauki przyrodnicze, a na samej grze literatur i filozofi. - Czy ju wyszli my z ksiki Hildy i znajdujemy si poza kontrol majora? - Tak, i jedno, i drugie. On nigdy nas tu nie znajdzie. - Ale gdzie byli my, kiedy bieglimy przez las? - Podczas gdy major zajty by kolizj samochodu doradcy finansowego z drzewem, dostrzeglimy dla siebie moliwo ukrycia si w Zauku. Bylimy wtedy w stadium podu, Zosiu. Naleeli my do starego i do nowego wiata. Ale major nie mg przewidzie, e tam si ukryjemy. - Dlaczego?

- Nie popuciby nam tak atwo. Wszystko potoczyo si przecie jak we nie. Cho oczywicie mona te sobie wyobrazi, e sam bra udzia w tej zabawie. - O co ci teraz chodzi? - To przecie on uruchomi biaego mercedesa. Moe wysila si do ostatecznoci, eby straci nas z oczu. Z pewnoci by wyczerpany po tym wszystkim, co si wydarzyo... Modzi ludzie znajdowali si ju w odlegoci kilku metrw od nich. Zofia uznaa, e moe troch gupio wyglda, gdy tak siedzi na trawie z mczyzn o wiele od siebie starszym. Chciaa poza tym, by kto potwierdzi sowa Alberta. Wstaa i podbiega do nich. - Bardzo przepraszam, jak nazywa si to miejsce? Nie odpowiedzieli jej, ani nawet na ni nie spojrzeli. Zofia nie daa za wygran i przyskoczya do nich jeszcze raz. - To chyba nic niezwykego, odpowiedzie na pytanie? Mody mczyzna najwyraniej pochonity by wyjanianiem czego dziewczynie. - Kontrapunktowa technika kompozycji dziaa w dwch wymiarach, horyzontalnym czyli melodycznym, i wertykalnym - czyli harmonicznym. Chodzi wic o dwie lub wicej melodii, ktrych dwiki brzmi jednoczenie... - Przepraszam, e przerywam, ale... - ...Melodie komponowane s w taki sposb, e rozwijaj si jak najbardziej niezalenie od wspbrzmienia. Ale musi zosta zachowana harmonia. Nazywamy to kontrapunktem, w aciwie znaczy to: nuta przeciw nucie. Co za bezczelno! Nie byli przecie ani lepi, ani gusi. Zofia sprbowaa po raz trzeci, stana na ciece i zagrodzia im drog. Zostaa po prostu odsunita na bok. - Wiatr si zrywa - powiedziaa kobieta. Zofia biegiem wrcia do Alberta. - Oni mnie nie sysz! - oznajmia, a mwic to przypomniaa sobie sen o Hildzie i zotym krzyyku. - To jest cena, jak przyszo nam zapaci. Kiedy ju wymknli my si z ksiki, nie moemy spodziewa si takiego samego statusu, jaki ma jej autor. Ale przecie jestemy tutaj. Od tej chwili nie bdziemy ani o jeden dzie starsi ni w momencie opuszczenia przyjcie w ogrodzie. - I nigdy nie nawiemy prawdziwego kontaktu z ludmi, ktrzy nas otaczaj? - Prawdziwy filozof nigdy nie mwi: nigdy. Masz zegarek?

- Wskazuje sm. - Tak, godzin, o ktrej opucilimy Zakrt Kapitaski. - To dzisiaj ojciec Hildy wraca do domu z Libanu. - Dlatego musimy si pospieszy. - Ale dlaczego? - Nie jeste ciekawa, co si stanie, kiedy major wrci do domu, do Bjerkely? - Oczywicie, ale... - No, to chod. Zaczli schodzi ku miastu. Wiele razy napotykali ludzi, ale wszyscy mijali ich, jakby byli powietrzem. Wzdu ulicy rzdem stay zaparkowane samochody. Alberto zatrzyma si przed czerwonym sportowym samochodem z odsunitym skadanym dachem. - Myl, e tym moemy si posuy. Musimy si tylko upewni, czy to nasz samochd. - Nic nie rozumiem. - Zaraz ci wyjani: nie moemy wzi zwykego samochodu, nalecego do ktrego z mieszkacw miasta. Jak my lisz, co by si stao, gdyby ludzie odkryli, e samochd jedzie bez kierowcy? Poza tym wtpi, bymy zdo ali go uruchomi. - A ten sportowy samochd? - Wydaje mi si, e widziaem go na jakim starym filmie. Przepraszam, ale zaczynaj mnie irytowa te wszystkie tajemnicze niedopowiedzenia. - To samochd z fantazji, Zosiu. Dokadnie taki, jak my. Ludzie z miasta widz tylko puste miejsce. Musimy si upewni, zanim wyruszymy. Przystanli. Po nied ugiej chwili chodnikiem nadjecha chopiec na rowerze. Nagle skrci na ulic, przejedajc przez czerwony samochd. - Sama widzisz. Jest nasz! Alberto otworzy przednie drzwi z prawej strony. - Zapraszam do rodka! - powiedzia i Zofia usiada. Sam Alberto usiad za kierownic, przekrci kluczyk tkwicy w stacyjce i samochd ruszy. Zjechali w d Kirkeveien i wkrtce byli ju na Drammensveien. Minli Lysaker i Sandvika. Dookoa dostrzegali coraz wicej olbrzymich ognisk witojaskich, zwaszcza kiedy byli ju za Drammen. - Mamy peni lata, Zosiu. Czy to nie cudowne?

- A w otwartym samochodzie tak przyjemnie chodno. Czy naprawd nikt nas nie widzi? - Tylko ci, ktrzy s z naszego rodu. By moe kogo z nich spotkamy. Ktra godzina? - P do dziesitej. - Musimy jecha na skrty, a w kadym razie nie moemy duej wlec si za t ciarwk - powiedzia Alberto i zjecha na due pole zboa. Zofia obejrzaa si do tyu i zobaczya, e zostawiaj za sob szeroki pas pooonego zboa. - Jutro powiedz, e wiatr wyoy zboe - stwierdzi Alberto. Major Albert Knag wyldowa na lotnisku Kastrup. Bya sobota, 23 czerwca, p do pitej, ale jego dzie wczenie si rozpocz. Przedostatni etap podry odby samolotem z Rzymu. Przeszed przez kontrol paszportow w mundurze ONZ, ktry zawsze nosi z dum. Reprezentowa nie tylko samego siebie i nie tylko swj kraj. Albert Knag reprezentowa midzynarodowy organ porzdku, a take prawie stuletni tradycj, obejmujc ca planet. Nis niedu torb przewieszon przez rami. Reszta bagau zostaa odprawiona w Rzymie. Wystarczyo, e zamacha czerwonym paszportem. Nothing to declare Major Knag mia prawie trzy godziny na Kastrup przed odlotem samolotu do Kristiansand. Postanowi, e kupi prezenty dla rodziny. Najwikszy prezent swego ycia wysa ju Hildzie prawie dwa tygodnie temu. Marit pooya go na jej nocnym stoliku, eby zobaczya, kiedy si obudzi w dniu swego wita. Po tym pnym telefonie w dniu urodzin nie rozmawia ju pniej z Hild. Albert kupi kilka norweskich gazet, usiad w barze i zamwi filiank kawy. Ledwie zdy rzuci okiem na tytuy, kiedy usysza co przez gonik: Wiadomo dla Alberta Knaga, osobicie. Albert Knag proszony jest o skontaktowanie si z okienkiem SAS! Co to mogo by? Albert poczu, e po plecach przebieg mu zimny dreszcz. Nie ka mu chyba wraca do Libanu? A moe co si stao w domu? Wkrtce sta ju przed okienkiem informacji.

- Jestem Albert Knag. - Bardzo prosz. To jaka sprawa nie cierpica zwoki. Natychmiast otworzy kopert. W rodku leaa druga, mniejsza koperta, na ktrej napisano: Major Albert Knag, c/o informacja SAS na lotnisku Kastrup, Kopenhaga. Albert by zdenerwowany. Otworzy ma kopert , a w rodku znalaz niedu kartk: Kochany Tato! Serdecznie witam po powrocie z Libanu. Jak pewnie rozumiesz, nie mog czeka, a przyjedziesz do domu. Przepraszam, e musiaam Ci wezwa przez gonik. Tak byo najatwiej. PS Z przykroci musz Ci powiadomi, e od doradcy finansowego Ingebrigtsena nadeszo danie odszkodowania za uszkodzenie skradzionego mercedesa. PS PS By moe, kiedy wrcisz do domu, bd siedziaa w ogrodzie. Ale bardzo moliwe, e usyszysz mnie jeszcze wczeniej. PS PS PS Troch si boj zbyt dugo przesiadywa w ogrodzie. W takich miejscach nietrudno jest zapa si pod ziemi. Serdeczne ucaowania od Hildy, ktra miaa duo czasu, by przygotowa si na Twj powrt do domu. Major Albert Knag z pocztku nie mg powstrzyma si od miechu, ale nie podobao mu si, e manipulowano nim w ten sposb. Zawsze lubi mie pen kontrol nad swym wasnym yciem. Tymczasem ta dowcipnisia siedzia a w domu w Lillesand i dyrygowaa jego krokami na lotnisku Kastrup! Ale jak jej si to udao? Wsun kopert do kieszonki na piersiach i ruszy w d pasaem handlowym. Gdy ju mia skrci do sklepu z dusk ywnoci, spostrzeg ma kopert przyklejon do szyby wystawowej. Grubym flamastrem napisano na niej: MAJOR KNAG. Albert odczepi kopert od szyby i otworzy j: Wiadomo osobicie dla majora Alberta Knaga, c/o duska ywno, lotnisko Kastrup. Kochany Tato! Bardzo prosz, eby kupi due duskie salami, najlepiej 2 kilo. Mama na pewno ucieszy si z koktajlowych parweczek. PS Limfjordzki kawior jest te nie do pogardzenia.

Pozdrowienia, Hilda Albert rozejrza si dookoa. Czy nie ma jej gdzie w pobliu? Chyba Marit nie zafundowaa crce wycieczki do Kopenhagi tylko po to, by moga go tu spotka? To przecie pismo Hildy... Nagle obserwator z ramienia ONZ odnis wraenie, e sam jest obserwowany. Jakby kto na odlego sterowa wszystkimi jego poczynaniami. Czu si jak lalka w rkach dziecka. Wszed do sklepu i kupi dwukilogramowe salami, parwki koktajlowe i trzy soiczki kawioru, a potem ruszy dalej. Postanowi, e zrobi Hildzie take prawdziwy prezent urodzinowy. Moe kalkulator? Albo mae przenone radio? Tak, to wietny pomys. Kiedy wszed do sklepu z artykuami elektrycznymi, stwierdzi, e i tu na wystawie wisi koperta. Major Albert Knag, c/o najbardziej interesujcy sklep na Kastrup. Na kartce, ktr wyj z biaej koperty, przeczyta nastpujc wiadomo: Kochany Tato! Przekazuj pozdrowienia od Zofii i podzikowania za mini-telewizor z radiem, ktry dostaa na urodziny od swego bardzo hojnego ojca. To byo doprawdy fantastyczne, ale z drugiej strony to przecie bagatelka. Musz jednak przyzna, e podzielam zainteresowanie Zofii takimi bagatelkami. PS Jeli jeszcze tam nie bye, to szczegowe instrukcje wisz take w sklepie spoywczym i duym sklepie wolnocowym, w ktrym sprzedaj wino i papierosy. PS PS Dostaam troch pienidzy i mog dooy do mini-telewizor a 350 koron. Pozdrowienia od Hildy, ktra ju przygotowaa nadzienie do indyka i saatk Waldorf. Mini-telewizor kosztowa 985 koron duskich. Mona to jednak byo nazwa bagatelk w porwnaniu z tym, co odczuwa Albert Knag, dyrygowany przez sprytn crk. Czy ona tu jest, czy jej nie ma? Od tej chwili rozglda si na wszystkie strony. Czu si zarazem jak szpieg i jak lalka poruszana za pomoc sznurkw. Czy nie odebrano mu osobistej wolnoci? Musia przecie i do duego sklepu wolnocowego. Wisiaa tu kolejna koperta z jego imieniem i nazwiskiem. Mia wraenie, e cae lotnisko zmienio si w gr komputerow, w ktrej on peni rol kursora. Na kartce napisane byo:

Major Knag, c/o duy sklep wolnocowy na Kastrup. Wszystko, czego dam, to torebka gumy do ucia i par pudeek marcepanw Anthona Berga. Pamitaj, e w Norwegii to wszystko jest o wiele drosze! O ile dobrze pamitam, mama bardzo lubi campari. PS Przez ca drog do domu miej wszystkie zmysy wyostrzone. Bo nie chcesz chyba, by umkny Ci jakie wane wiadomoci? Ucaowania od Twej bardzo pojtnej crki, Hildy Albert westchn zrezygnowany, ale wszed do sklepu i zrobi zakupy zgodnie z zamwieniem. Z trzema torbami plastikowymi i torb na ramieniu przeszed do wyjcia nr 28, by tam czeka na odlot swego samolotu. Jeli gdzie jeszcze wisiay jakie kartki, to niech raczej zostan, gdzie s. Ale na supie przy wyjciu nr 28 wisiaa koperta: Dla majora Knaga, c/o wyjcie 28, lotnisko Kastrup. Rwnie i to napisane zostao pismem Hildy, ale czy samego numeru nie dodano innym charakterem pisma? Trudno byo tego dociec, gdy nie byo innych cyfr, z ktrymi mona by byo porwna. Usiad na krzele, plecami do szerokiej ciany. Torby trzyma na kolanach. Doszo do tego, e dumny major siedzia sztywno, spogldajc przed siebie, jakby by maym dzieckiem, ktre po raz pierwszy samodzielnie wybrao si w podr. Jeli ona rzeczywicie tu jest, to przynajmniej pozbawi j tej rado ci, e dostrzee go jako pierwsza. Z lkiem przyglda si wszystkim kolejno przybywajcym pasaerom. Przez chwil czu si jak pilnie strzeony przestpca. Kiedy zaczto wpuszcza pasaerw do samolotu, odetchn z ulg. Na pokad wszed jako ostatni. Oddajc kart pokadow zerwa jeszcze jedn kopert, przyczepion na stanowisku odpraw. Zofia i Alberto minli most w Brevik, a nieco pniej zjazd na Kragero. - Jedziesz sto osiemdziesit na godzin - zauwaya Zofia. - Dochodzi dziesita. On ju wkrtce wylduje na lotnisku w Kjevik. Ale nas nie zatrzyma adna kontrola radarowa. - A jeli si z kim zderzymy? - Jeli to bdzie zwyky samochd, to nie ma znaczenia. Ale jeli jeden z naszych... - To co? - To musimy uwaa. Zauwaya, e minlimy samochd Jamesa Bonda?

- Nie? - Sta zaparkowany gdzie w Vestfold. - Ten autokar trudno bdzie wyprzedzi, po obu stronach cignie si przecie gsty las. - To nie ma znaczenia, Zosiu. Musisz si tego w kocu nauczy. Skrci w las i ruszy przez gsto rosnce drzewa. Zofia odetchna z ulg. - Przestraszye mnie. - Nic bymy nie poczuli, nawet gdyby my przejechali przez stalow cian. - To znaczy, e w stosunku do otoczenia jestemy tylko powietrznymi duchami. - Nie, nie, stawiasz wszystko na gowie. To otaczajca nas rzeczywisto jest jak powietrzna ba. - Musisz mi to wyjani. - Suchaj mnie uwanie. Powszechnym nieporozumieniem jest pogld, e duch to co, co jest bardziej przezroczyste od pary wodnej. Jest bowiem odwrotnie. Duch jest twardszy od lodu. - Nigdy tak o tym nie my laam. - Opowiem ci wobec tego pewn histori. By sobie kiedy pewien czowiek, ktry nie wierzy w anio y. Ale pewnego dnia, kiedy pracowa w lesie, przyszed do niego anio . - I co? - Przeszli si razem kawaek. Wreszcie czowiek zwrci si do swego towarzysza i powiedzia: Tak, musz teraz przyzna, e anio y istniej. Ale nie jestecie prawdziwi, tacy jak my. Co masz na myli? - spyta anio , a czowiek odpar: Kiedy doszli my do wielkiego gazu, ja musiaem go okry, ale zauwayem, e ty przez niego przenikasz. Pniej zwalony pie zagrodzi nam drog i ja musiaem si na niego wspina, a ty po prostu przez niego przeszede. Odpowied ta bardzo zdumiaa anio a i powiedzia: A czy zauwaye, co si stao, kiedy weszlimy na mokrada? Wtedy obaj moglimy przenikn przez mg. To dlatego, e mamy o wiele twardsz konsystencj ni mga. - Ach... - I tak jest te z nami, Zosiu. Duch moe przenikn przez stalowe drzwi. aden czog ani bombowiec nie zgniecie czego, co jest z ducha. - Jakie to dziwne... - Niedugo miniemy Risor, a nie upyna wicej ni godzina od chwili, kiedy wyjechali my z Majorstua. Ale zaczynam mie ochot na kaw.

Kiedy dojechali do Fiane, tu przed Sondeled, po lewej stronie minli przydron kafeteri. Nazywaa si Cinderella. Alberto zawrci i zaparkowa samochd na trawniku. W kafeterii Zofia usiowaa wyj butelk coli z lodwki. Na prno, butelka ani drgna, staa jak przyklejona. Nieco dalej Alberto stara si nala sobie kawy do papierowego kubka, ktry znalaz w samochodzie. Wystarczyo tylko nacisn guzik, ale cho uy caej siy, nic z tego nie wyszo. Wprawio go to w taki gniew, e zwrci si do pozostaych goci z prob o pomoc. Poniewa nikt nie zareagowa, krzykn tak gono, e Zofia musiaa zakry uszy domi: - Ja chc kawy! Gniew jednak nie by wida do wielki, bo zaraz krzyk przerodzi si w miech. - Przecie oni nas nie sysz. No, i oczywicie nie moemy te poczstowa si ich kaw. Ju mieli zawrci do wyjcia, kiedy z krzesa podniosa si i ruszya w ich stron jaka staruszka. Ubrana bya w ognicie czerwon spdnic i dziergany sweter w kolorze lodowato niebieskim, a na gowie miaa bia chustk. I barwy jej ubrania, i sama posta wydaway si jakby ostrzejsze ni wszystko inne w maej kafeterii. Staruszka podesza do Alberta i rzek a: - Okropnie wrzeszczysz, mj chopcze. - Przepraszam. - Mwie, e masz ochot na kaw? - Taak, ale... - Tam, troch dalej, mamy pewien przybytek. Staruszka wyprowadzia ich z kawiarni i dalej, ciek za budynkiem. Kiedy szli, zapytaa: - Jestecie tu chyba nowi, co? - Musimy przyzna, e tak - odpar Alberto. - Tak, tak. Witajcie w wiecznoci, dzieci. - A ty? - Ja jestem z bani ze zbioru braci Grimm. To ju prawie dwiecie lat temu. A skd s nowo przybyli? - Przychodzimy z ksiki filozoficznej. Ja jestem nauczycielem filozofii, a to Zofia, moja uczennica. - Ho, ho... To co zupenie nowego. Wkrtce wyszli spomidzy drzew na otwart przestrze. Wznosio si na niej wiele adnych, brzowych budyneczkw. Na dziedzicu midzy domkami rozpalono wielkie

witojaskie ognisko, wok ktrego kry rnobarwny t um postaci. Wiele z nich Zofia natychmiast rozpoznaa. Bya tu nieka i krasnoludki, Pinokio i Sherlock Holmes, Piotru Pan i Fizia Poczoszanka, a take Czerwony Kapturek i Kopciuszek. Przy ogniu zebrao si te wiele znanych, lecz bezimiennych postaci: karzeki i elfy, fauny i czarownice, anio ki i diabeki. Zofia dostrzega ponadto prawdziwego trolla. - Ale tu ruch! - wykrzykn Alberto. - Mamy wszak noc witojask - odpowiedziaa staruszka. - Takiego zjazdu nie mielimy od nocy Walpurgi. Wtedy zebrali my si w Niemczech. Ja przybyam tu dzisiaj z krtk rewizyt. Czy to o kaw chodzio? - Tak, bardzo dzikuj. Dopiero teraz Zofia zorientowaa si, e wszystkie domki zrobiono z piernika ozdobionego karmelem i lukrem. Zgromadzeni czstowali si bezporednio nimi. Midzy domkami krcia si piekareczka i na bieco naprawiaa szkody. Zofia uamaa kawaek dachu. By sodszy i smaczniejszy od wszystkiego, co kiedykolwiek jada. Staruszka wkrtce powrcia z filiank kawy. - Bardzo dzikuj - powiedzia Alberto. - A czym gocie zapac za poczstunek? - Zapac? - Zwykle pacimy jak historyjk. Za kaw wystarczy krciutkie opowiadanie. - Moglibymy opowiedzie ca niezwyk histori ludzkoci - stwierdzi Alberto. Ale problem polega na tym, e okropnie nam si spieszy. Czy moemy tu wrci kiedy indziej i wtedy zapaci? - Oczywicie. A dlaczego tak si wam spieszy? Alberto wyjani cel ich podry, a staruszka rzeka: - Tak, tak, jestecie naprawd wieymi twarzami. Ale musicie jak najprdzej przeci ppowin cz c was z cielesnym pochodzeniem. My nie jestemy ju uzalenieni od ciaa i krwi ludzkiej. Naleymy do niewidzialnego ludku. Zaraz potem Alberto i Zofia wrcili do kawiarni Cinderella i do czerwonego sportowego samochodu. Tu przy samochodzie jaka przejta mama pomagaa synkowi siusia. Jechali na skrty, przez kamienie i zwalone drzewa, i nie upyno wiele czasu, a ju dotarli na miejsce, do Lillesand. SK 876 z Kopenhagi mia zgodnie z rozkadem wyldowa na Kjevik o 21.35. Kiedy samolot koowa po pasie startowym w Kopenhadze, major otworzy kopert , ktra wisiaa przy stanowisku odpraw. Na kartce przeczyta:

Major Knag, w chwili oddawania karty pokadowej na lotnisku Kastrup, wieczr witojaski 1990 Kochany Tato! Sdzie by moe, e pojawi si w Kopenhadze, ale moja kontrola nad Twoimi poczynaniami jest znacznie bardziej rozlega. Widz Ci wszdzie, Tato. Odwiedziam bowiem pewn cygask rodzin o bogatych tradycjach, ktra kiedy, wiele lat temu, sprzedaa prababci magiczne lustro w mosinych ramach. Poza tym zdobyam krysztaow kul. Akurat w tej chwili widz, e wanie usiade w fotelu lotniczym. Przypominam Ci tytko, by zapi pasy i nie rozkada fotela, dopki nie zganie napis: Fasten seatbelt. Kiedy samolot ju si wzniesie, moesz rozoy siedzenie i pozwoli sobie na krtki odpoczynek, bo powiniene przyjecha do domu cakiem wypoczty. Pogoda w Lillesand jest bez zarzutu, ale temperatura o kilka stopni nisza ni w Libanie. ycz Ci przyjemnej podry. Ucaowania od Twojej crki, czarownicy, Krlowej Lustra i najtroskliwszej opiekunki Ironii. Albert nie potrafi waciwie stwierdzi, czy si gniewa, czy te po prostu jest zmczony i zrezygnowany. Nagle jednak zacz si mia. mia si tak gono, e inni pasaerowie odwracali gowy, by mu si przyjrze. Wreszcie samolot wzbi si w powietrze. Przyszo mu po prostu wypi piwo, ktrego sam sobie nawarzy. Ale czy nie byo tu do istotnej rnicy? Jego piwo pili przede wszystkim Zofia i Alberto, a oni - tak, oni byli tylko wytworami fantazji. Postanowi zrobi tak, jak zaproponowaa Hilda. Rozoy siedzenie i zapad w drzemk. Przebudzi si cakowicie dopiero, gdy przeszed ju kontrol paszportow i sta w hali przylotw na lotnisku w Kjevik. Tu powitaa go demonstracja. W pochodzie szo jakie osiem, dziesi osb, w wikszoci w wieku Hildy. Nieli transparenty z napisami: WITAJ W DOMU, U1NIN.1 TATO!, HILDA CZEKA W OGRODZIE i IRONIA WIECZNIE YWA. Najgorzej, e nie mg ot, tak sobie wsi do takswki. Musia czeka na baga. W tym czasie szkolni koledzy Hildy maszerowali wok niego i wszystkie transparenty musia czyta wiele, wiele razy. Dopiero, gdy jedna z dziewczt wrczya mu bukiet r, zmik. Pogrzeba w torbach i wrczy kademu z demonstrantw batonik marcepanowy. Dla Hildy zostay ju tylko dwa. Kiedy odebra baga z tamy, do przodu wystpi jaki mody czowiek, przedstawi si jako podkomendny Krlowej Lustra i powiedzia, e otrzyma rozkaz odwiezienia go do Bjerkely. Pozostali demonstranci rozpyn li si w tumie.

Wjechali na El 8. Na wszystkich skrzyowaniach, mostach i wjazdach do tuneli wisiay transparenty i wstgi: Witaj w domu!, Indyk czeka, Widz Ci, Tato. Kiedy zatrzymali si przed bram Bjerkely, Albert Knag odetchn z ulg i podzikowa kierowcy, wrczajc mu 100 koron i trzy puszki piwa Carlsberg Elephant. Przed domem czekaa na niego ona, Marit. Po dugim ucisku zapyta: - Gdzie ona jest? - Siedzi na pomocie, Albercie. Alberto i Zofia zatrzymali czerwony samochd na rynku w Lillesand, przed hotelem Norwegia. Byo pitnacie po dziesitej. Gdzie w pamie szkierw ujrzeli wielkie ognisko. - Jak znajdziemy Bjerkely? - zapytaa Zofia. - Musimy szuka. Pamitasz chyba obraz z Chaty Majora. - Ale trzeba si pospieszy. Chciaabym tam by, zanim on przyjdzie. Zaczli kry wskimi uliczkami, a potem przez kamienie i g azy. Wan informacj byo, e Bjerkely ley nad morzem. Nagle Zofia zawo aa: - Tam! Znalelimy. - Myl, e masz racj, ale nie musisz tak krzycze. - E tam, i tak nas nikt nie syszy. - Droga Zosiu, jestem bardzo rozczarowany, e po dugim kursie filozofii nadal tak prdko wycigasz wnioski. - Ale... - Nie mylisz chyba, e to miejsce jest cakowicie oczyszczone z krasnoludkw i trolli, lenych duszkw i dobrych wr ek? - Och, przepraszam! Przejechali przez bram i dalej alejk prowadzc do domu. Alberto zaparkowa samochd na trawniku ko o ogrodowej hutawki. Nieco poniej sta st nakryty na trzy osoby. - Widz j - szepna Zofia. - Siedzi na pomocie dokadnie tak, jak we nie. - Czy widzisz, e ten ogrd przypomina twj, na Koniczynowej? - Tak, to prawda. Hutawka i w ogle. Czy mog do niej zej? - Oczywicie. Ja zostan tutaj... Zofia zbiega w d, na pomost. O may wos potknaby si o Hild, ale zaraz przy niej usiad a.

Hilda obracaa w palcach koniec sznura, ktrym do pomostu bya przycumowana d. W lewej doni trzymaa ma karteczk. Wida byo wyranie, e czeka. Raz po raz zerkaa na zegarek. Zofia uznaa, e Hilda jest liczna. Miaa jasne krcone wosy i bardzo zielone oczy. Ubrana bya w t letni sukienk. Troch przypominaa Jorunn. Zofia sprbowaa do niej przemwi, cho wiedziaa, e to na nic si nie zda. - Hilda! To ja, Zofia! Hilda nie zareagowaa. Zofia uklka i krzykna jej prosto do ucha: - Syszysz mnie, Hildo? A moe jeste lepa i gucha? Czy nie otworzya szerzej oczu? Czy nie daa malekiego znaku, e co usyszaa, cho sabiutko? Potem gwatownie odwrcia gow w prawo i popatrzya prosto w oczy Zofii. Ale jakby si na nich nie zatrzymaa, patrzya jakby przez Zofi, na wskro. - Nie tak gono, Zosiu! To woa Alberto, siedzcy w czerwonym samochodzie. - Nie chc mie ogrodu penego syren. Zofia siedziaa cakiem spokojnie. Przyjemno sprawiao jej samo przebywanie w pobliu Hildy. Wkrtce rozleg si gboki mski gos: - Hilduniu! To by major, w mundurze i niebieskim berecie. Sta na samej grze, w ogrodzie. Hilda zerwaa si i pobiega w jego stron. Spotkali si midzy ogrodow hutawk a czerwonym samochodem. Major unis crk w powietrze i zakrci kilka razy dookoa. Hilda siedziaa na pomocie, czekajc na ojca. Prbowaa wyobrazi sobie kady kwadrans, ktry mija od chwili, gdy wyldowa na Kastrup, gdzie on moe by, co przeywa i jak to przyjmuje. Spisaa sobie wszystkie godziny na maej karteczce, z ktr nie rozstawaa si przez ca y dzie. Czy to moliwe, by si rozgniewa? Ale nie sdzi chyba, e moe ot tak sobie napisa dla niej tajemnicz ksik, a pniej wszystko bdzie jak przedtem. Jeszcze raz popatrzya na zegarek, byo ju pitnacie po dziesitej. Teraz ju mg si zjawi w kadej chwili.

Ale co to? Czy nie usyszaa jakiego sabego oddechu, dokadnie tak jak we nie o Zofii? Odwrcia si gwatownie. Co tu byo, miaa cakowit pewno. Ale co? Czyby po prostu ten letni wieczr? Przez moment pomylaa sobie, e boi si by jasnowidzem. - Hilduniu! Musiaa odwrci gow w drug stron. To tatu! Sta na grze w ogrodzie. Hilda zerwaa si i pobiega do niego. Spotkali si przy hutawce. Podnis j do gry i okrci w koo. Hilda zacza paka, major take musia przekn zy. - Jeste ju doros kobiet, Hildo. - A ty prawdziwym pisarzem. Hilda otara zy rkawem tej sukienki. - Moemy uzna, e jestemy kwita? - spytaa. - Tak, jestemy kwita. Usiedli przy stole. Na pocztek Hilda zadaa dokadnej relacji o tym, co wydarzyo si na Kastrup i w drodze do domu. Jeden wybuch miechu przeradza si w drugi. - Nie zauwaye koperty w kafeterii? - Nie zdyem nawet usi, eby co zje, spryciulko. Umieram z godu. - Biedaku. - Indyk to zapewne blef? - Ale skd! Wszystko przygotowane. Mama serwuje. Teraz przysza kolej na omwienie punkt po punkcie historii Zofii i Alberta. Wkrtce na stole pojawi si indyk, saatka Waldorff, rowe wino i upieczona przez Hild buka. Ojciec mwi wanie o Platonie, kiedy Hilda nagle mu przerwaa. - Ciiicho! Sza! - Co si stao? - Nie syszae? Nie syszae, e co pisno? - Nie? - Pewna jestem, e co tu byo. Moe to jaka mysz? Kiedy matka posza po wino, ojciec owiadczy: - Ale kurs filozofii jeszcze si nie skoczy. - O czym my lisz? - Dzi w nocy opowiem ci o kosmosie.

Zanim rozpoczli kolacj, powiedzia: - Hilda jest ju za dua, eby siada mi na kolana. Ale ty nie! Obj Marit i wzi j na kolana. Musiaa tak siedzie do dugo, zanim moga co zje. - I pomy le tylko, e niedugo skoczysz czterdzieci lat... Kiedy Hilda pobiega na spotkanie z ojcem, Zofii do oczu napyny zy. Nigdy nie bdzie moga do niej dotrze! Zofia poczua, jak bardzo zazdroci Hildzie, e jest prawdziwym czowiekiem z krwi i koci. Gdy Hilda i major zasiedli przy nakrytym stole, Alberto nacisn klakson samochodu. Zofia podniosa gow. Czy Hilda nie zrobia dokadnie tego samego? Zofia pobiega do Alberta i wskoczya na przednie siedzenie. - Posiedzimy chwil i zobaczymy, co si stanie - powiedzia. Zofia kiwna gow. - Pakaa? Kiwna jeszcze raz. - A co si stao? - Ona jest taka szczliwa, e jest prawdziwym czowiekiem... Bdzie dorasta, stanie si prawdziw kobiet. Na pewno bdzie miaa prawdziwe dzieci... - I wnuki, Zosiu. Ale kada rzecz ma dwie strony. Tego wanie staraem si nauczy ci od samego pocztku kursu filozofii. - Co masz na myli? - Tak jak ty, uwaam, e ona ma szczcie. Ale ten, kto wycignie los ycia, musi take wycign los mierci. Bo przeznaczeniem ycia jest mier. - Ale czy mimo wszystko nie jest lepiej y i umrze, ni nigdy nie y naprawd? - Nie jest nam dane y takim yciem jak Hilda... czy major. Za to nigdy nie umrzemy. Nie pamitasz, co powiedziaa staruszka tam, w lesie? Naleymy do niewidzialnego ludku. Mwia te, e ona sama ma prawie dwiecie lat. A na zabawie witojaskiej widziaem postacie, ktre maj lat ponad trzy tysice... - Najbardziej chyba zazdroszcz Hildzie tego... ycia rodzinnego. - Przecie ty sama masz rodzin, a w dodatku kota, ptaszki i wia... - Przecie tamt rzeczywisto ju opucili my.

- Ale nie. To tylko major j opuci. Postawi kropk, moje dziecko. I nigdy ju nie zdoa nas odnale. - Chcesz powiedzie, e moemy tam wrci? - Kiedy tylko zechcemy. Spotkamy take naszych przyjaci z kafeterii Cinderella w Fiane. Rodzina Moller Knag zabraa si do jedzenia. Zofia przez chwil obawiaa si, e posiek przyjmie taki sam obrt jak filozoficzne przyjcie na Koniczynowej. W kadym razie wygldao na to, e major zamierza przewrci Marit na st. Skoczyo si jednak tak, e usiada mu na kolanach. Samochd sta w pewnej odlegoci od rodziny zajtej jedzeniem, chwilami tylko docierao do nich, co mwili. Zofia i Alberto siedzieli zapatrzeni w ogrd. Mieli czas na podsumowanie nieszczsnego przyjcia w ogrodzie. Dopiero okoo pnocy wszyscy wstali od stou. Hilda i major podeszli do ogrodowej hutawki. Pomachali matce, zmierzajcej w stron biaego domu. - Id si pooy, mamo. My mamy sobie tyle do powiedzenia.

WIELKIE BUM ...i my jestemy gwiezdnym pyem.. Hilda usadowia si wygodnie na hutawce, przytulona do ojca. Dochodzia dwunasta. Siedzieli zapatrzeni w zatok, na niebie tu i tam pojawiay si blade gwiazdy. Lekkie fale uderzay o kamienie pod pomostem. Milczenie przerwa ojciec. - To niezwyke, kiedy si pomyli, e yjemy na maym globie we wszechwiecie. - Tak... - Ziemia jest jedn z wielu planet, ktre kr wok Soca. Ale tylko na naszej planecie istnieje ycie. - Moe tylko na niej w caym wszechwiecie? - Tak, to moliwe. Ale moliwe take, e kosmos wprost kipi yciem. Wszechwiat jest bowiem niewyobraalnie wielki. Odlegoci s tak ogromne, e mierzymy je w minutach wietlnych i latach wietlnych. - Co to waciwe znaczy? - Minuta wietlna to odlego, jak przebywa wiat o w cigu jednej minuty. A to daleko, bo wiat o porusza si we wszechwiecie z prdkoci trzystu tysicy kilometrw na sekund. Minuta wietlna to innymi sowy, trzysta tysicy razy szedziesit, a wic osiemnacie milionw kilometrw. Rok wietlny to prawie dziesi bilionw kilometrw. - Jak daleko jest do Soca? - Nieco ponad osiem minut wietlnych. A wic promienie Soca, ktre w ciepy czerwcowy dzie ogrzewaj nam twarz, przez osiem minut wdroway przez kosmos, zanim do nas dotary. - Mw dalej! - Odlego z naszego globu do Plutona - najodleglejszej planety w naszym Uk adzie Sonecznym - wynosi pi godzin wietlnych. Kiedy jaki astronom patrzy na Plutona przez teleskop, w rzeczywistoci cofa si o pi godzin w czasie. Mona powiedzie, e obraz Plutona potrzebuje piciu godzin, by przenie si tutaj. - Trudno to sobie wyobrazi, ale chyba naprawd rozumiem, o czym mwisz. - To wietnie, Hildo. Ale to dopiero pocztek. Nasze Soce jest jedn z czterystu miliardw gwiazd w Galaktyce, ktr nazywamy czasem Ukadem Drogi Mlecznej.

Galaktyka ta wyglda jak wielki dysk, a w jednym z jego spiralnych ramion jest nasze Soce. Kiedy w bezchmurn zimow noc popatrzymy na rozgwiedone niebo, ujrzymy szerokie pasmo Drogi Mlecznej - najwiksze skupisko gwiazd i materii midzygwiezdnej lece w paszczynie rwnika Galaktyki. - Po szwedzku Droga Mleczna nazywa si Zimow Drog. - Odlego do najbliszej nam ssiedniej gwiazdy na Drodze Mlecznej wynosi cztery lata wietlne. Moe to j widzimy nad tamt wysepk? Wyobra sobie, e wanie w tej chwili jaki podgldacz patrzy przez bardzo siln lunet skierowan na Bjerkely. Ujrzaby Bjerkely takie, jakie byo cztery lata temu. By mo e zobaczyby jedenastoletni dziewczynk siedzc na hutawce i machajc nogami. - Niesamowite! - Ale to tylko najblisza nam gwiazda. Caa nasza Galaktyka, czyli mgawica gwiezdna, ma szeroko dziewidziesiciu lat wietlnych. Oznacza to, e wiat o potrzebuje a tylu lat na przebycie z jednego kraca Galaktyki do drugiego. Gdy kierujemy wzrok na gwiazd Drogi Mlecznej, odleg o pidziesit tysicy lat wietlnych od naszego Soca, oznacza to, e patrzymy o pidziesit tysicy lat wstecz. - Ta my l jest zdecydowanie za dua na moj gow. - Jedynym sposobem, w jaki mo emy oglda wszechwiat, jest cofanie si w czasie. Nigdy nie dowiemy si, jak jest we wszechwiecie. Wiemy jedynie, jak byo. Kiedy patrzymy na gwiazd odleg o tysice lat wietlnych, w rzeczywistoci cofamy si o tysice lat w historii wszechwiata. - To zupenie niepojte. - Wszystko, co widzimy, trafia do naszego oka w postaci fal wietlnych. A fale te potrzebuj czasu, by przeby przestrze. Moemy to przyrwna do grzmotu. Zawsze syszymy grzmot w jaki czas po tym, jak ujrzelimy byskawic. Dzieje si tak, poniewa fale dwikowe poruszaj si wolniej od wietlnych. Kiedy sysz grzmot, to znaczy, e sysz odgos czego, co wydarzyo si krciutk chwil wczeniej. Podobnie jest z gwiazdami. Kiedy patrz na gwiazd odleg od nas o tysice lat wietlnych, to znaczy, e widz grzmot wydarzenia sprzed tysicy lat. - Rozumiem. - Ale dotychczas mwilimy jedynie o naszej Galaktyce. Astronomowie uwaaj, e we wszechwiecie istnieje okoo stu miliardw takich galaktyk, a kada z nich skada si z okoo stu miliardw gwiazd. Najblisza Ukadowi Drogi Mlecznej galaktyka nazywa si Mgawic Andromedy. Ley w odlegoci dwch milionw lat wietlnych od naszej

Galaktyki. Oznacza to, e wiat o tej galaktyki potrzebuje dwch milionw lat, by do nas dotrze. Znaczy to jednoczenie, e kiedy wysoko na niebie widzimy Mgawic Andromedy, widzimy obraz sprzed dwch milionw lat. Gdyby jaki sprytny obserwator gwiazd siedzia sobie w tej gwiezdnej mgawicy - wyobraam sobie maego spryciarza, ktry wanie w tej chwili kieruje swj teleskop na Ziemi - to nie zobaczyby nas. W najlepszym razie ujrza by praludzi z paskim czo em. - Jestem wstrznita. - Najodleglejsze galaktyki, o ktrych nam dzisiaj wiadomo, znajduj si w odlegoci okoo dziesiciu miliardw lat wietlnych od nas. Gdy wic przejmujemy sygnay z tych galaktyk, patrzymy w histori wszechwiata dziesi miliardw lat wstecz. To mniej wicej dwa razy duej, ni istnieje nasz Ukad Soneczny. - Krci mi si w gowie. - Owszem, nieatwo poj, co to znaczy patrze tak daleko w przeszo. Ale astronomowie odkryli co, co ma jeszcze wiksze znaczenie dla naszego obrazu wiata. - Powiedz! - adna galaktyka we wszechwiecie nie jest nieruchoma. Wszystkie galaktyki oddalaj si od siebie z niesamowit prdkoci. Wydaje si, e im bardziej s od nas oddalone, tym szybciej si poruszaj. Oznacza to, e odlego midzy galaktykami stale si powiksza. - Prbuj to sobie wyobrazi. - Jeli wemiesz balonik i narysujesz na nim kilka czarnych punkcikw, a potem zaczniesz balon nadmuchiwa, punkciki stopniowo bd si od siebie oddala. Podobnie jest z galaktykami we wszechwiecie. Mwimy o ekspansji wszechwiata albo o ucieczce galaktyk. - Dlaczego tak si dzieje? - Wikszo astronomw jest zgodna co do tego, e rozszerzanie si wszechwiata moe mie tylko jedno wyjanienie. Kiedy, okoo pitnastu miliardw lat temu, wszelka materia we wszechwiecie skupiona bya na stosunkowo niewielkim obszarze. Materia bya wwczas tak zgszczona, e sia cienia rozgrzaa j do niesychanej temperatury. W kocu staa si tak gorca i tak gsta, e eksplodowaa. Eksplozj t nazywamy Wielkim Wybuchem, a po angielsku - Big Bang. - Ju na sam myl o tym si boj. - Wielkie bum sprawio, e caa materia wszechwiata rozleciaa si na wszystkie strony, a z czasem, gdy ostyga, utworzyy si gwiazdy i galaktyki, ksiyce i planety...

- Ale powiedziae, e wszechwiat nadal si rozszerza? - Wanie przez t eksplozj, ktra nastpia przed miliardami lat. Wszechwiat bowiem nie ma adnej ponadczasowej geografii. Wszechwiat to wydarzenie. Wszechwiat to eksplozja. Cigle jeszcze galaktyki w przestrzeni kosmicznej oddalaj si od siebie z ogromn prdkoci. - I tak bdzie przez ca wieczno? - To jedna moliwo. Ale istnieje te druga. Pamitasz by moe, jak Alberto opowiada Zofii o siach, ktre sprawiy, e planety kr wok Soca po staych orbitach? - Czy nie chodzio o siy grawitacji? - Podobnie mona my le o galaktykach. Od Wielkiego Wybuchu wszechwiat cigle si rozszerza, ale dziaaj te siy grawitacji, ktre d do zmiany kierunku tego ruchu. I pewnego dnia - za kilka miliardw lat - by mo e sia cienia sprawi, e ciaa niebieskie znw si skupi. Nastpi odwrcenie, czyli implozja. Odlegoci jednak s tak wielkie, e odbdzie si to jak na zwolnionym filmie. Moesz to porwna z tym, co si dzieje, kiedy wypuszczasz powietrze z balonika. - Wszystkie galaktyki zostan wessane do jednego gstego rodka? - Tak, dobrze to zrozumiaa. A co si stanie potem? - Potem musi nastpi nowy wybuch, ktry sprawi, e wszechwiat zacznie si rozszerza od nowa. Bo nadal dziaaj te same prawa przyrody. W ten sposb powstan nowe gwiazdy i nowe galaktyki. - Dobrze mylisz. Jeli chodzi o przyszo wszechwiata, astronomowie bior pod uwag dwie moliwoci: albo bdzie si on w nieskoczono rozszerza i odlegoci midzy galaktykami bd coraz wiksze, albo te zacznie si kurczy. Decydujce znaczenie dla dalszego losu wszechwiata ma jego masa. A na pytanie o ni astronomowie nie potrafi jeszcze odpowiedzie. - Ale jeli masa wszechwiata jest wystarczajco dua, by pewnego dnia zacz si on kurczy, to znaczy, e moe rozszerza si i kurczy ju wiele razy? - To poprawna konkluzja. Ale w tym miejscu droga ludzkiej my li si rozwidla. Mona bowiem rwnie wyobrazi sobie, e rozszerzanie si wszechwiata odbywa si tylko ten jeden jedyny raz. Jeli jednak wszechwiat bdzie si rozszerza w nieskoczono, tym bardziej dranice stanie si pytanie, jak si to wszystko zaczo. - Bo jak powstaa ta materia, ktra nagle eksplodowaa? - Chrzecijanin mgby uzna, e Wielki Wybuch to moment stworzenia. W Biblii napisano wszak, e Bg wyrzek : Niech si stanie wiato!. Pamitasz te, jak Alberto

mwio tym, e chrzecijastwo ma linearny pogld na histori. Do takiego podejcia bardziej pasuje hipoteza, e wszechwiat nadal bdzie si rozszerza. - By moe. - Na Wschodzie natomiast wierzono w cykliczno dziejw. A to oznacza, e historia powtarza si w nieskoczono. W Indiach na przykad istnieje stara teoria mwica o tym, e wiat stale si rozszerza po to, by wreszcie si skurczy. W ten sposb na zmian nastpuje to, co hinduizm nazywa dniem Brahmy i noc Brahmy. Ta myl harmonizuje oczywicie z hipotez, e wszechwiat rozszerza si i kurczy - by nastpnie znw si rozszerzy - w nieskoczonym, cyklicznym procesie. Wyobraam sobie ogromne kosmiczne serce, ktre bije, bije i bije... - Uwaam, e obie te teorie s rwnie niepojte i rwnie pasjonujce. - I mona je porwna do wielkiego paradoksu wiecznoci, nad ktrym kiedy zastanawiaa si Zofia, siedzc w swoim ogrodzie: albo wszechwiat istnia od zawsze, albo te pewnego razu powsta z niczego... - Auu! Hilda dotkna rk czoa. - Co si stao? - Chyba uksi mnie giez. - To na pewno Sokrates prbowa wyrwa ci ze snu. Zofia i Alberto siedzieli w czerwonym sportowym samochodzie i przys uchiwali si majorowi, opowiadajcemu Hildzie o przestrzeni kosmicznej. - Zastanawiaa si nad tym, e role zostay cakowicie odwrcone? - spyta Alberto po chwili. - O co ci chodzi? - Przedtem to oni suchali nas, a my nie moglimy ich widzie. Teraz my suchamy ich, ale oni nas nie widz. - Jest jeszcze co . - Co? - Z pocztku nie zdawali my sobie sprawy, e istnieje jaka inna rzeczywisto, w ktrej yj Hilda i major. Teraz oni nie wiedz o naszej rzeczywistoci. - Zemsta jest sodka. - Ale major mg ingerowa w nasz wiat... - Nasz wiat nie by przecie niczym innym jak jego ingerencj.

- Nie mam zamiaru traci nadziei, e i nam uda si zaingerowa w ich wiat. - Ale przecie dobrze wiesz, e to absolutnie niemoliwe. Nie pamitasz, jak byo w kafeterii Cinderella7 Widziaem, jak cigna t butelk coli. Zofia siedziaa przez chwil zapatrzona w ogrd, podczas gdy major opowiada o wielkim bum. Wanie to wyraenie naprowadzio j na pewien pomys. Zacza rozglda si po samochodzie. - Co si stao? - zapyta Alberto. - Nic takiego. - Otworzya schowek na rkawiczki i znalaza tam klucz do rub. Wyskoczya z samochodu, podesza do hutawki i stana tu przed Hild i jej ojcem. Najpierw sprbowaa pochwyci spojrzenie Hildy, ale to okazao si cakiem niemoliwe. W kocu uniosa klucz wysoko nad gow i z caej siy uderzya nim Hild w czoo. - Auu! - krzykna Hilda. Zofia uderzya kluczem rwnie w czoo majora, ale on w ogle nie zareagowa. - Co si stao? - zapyta. Hilda podniosa na niego wzrok. - Chyba uksi mnie giez. - To na pewno Sokrates prbowa wyrwa ci ze snu. Zofia po oya si na trawie, usiujc poruszy hutawk, ale hutawka ani drgna. A moe jednak troszeczk si poruszya, choby o milimetr? - Jako wieje chodem od ziemi - stwierdzia Hilda. - Nie, jest jeszcze cakiem ciepo. - Ale to nie tylko to. Tu co jest. - Jestemy tylko my dwoje i pikna letnia noc. - Nie, co jest w powietrzu. - Co? - Pamitasz tajemny plan Alberta? - Jak mgbym go nie pamita? - Tak po prostu zniknli z przyjcia. Jakby zapadli si pod ziemi... - Ale... - Jakby zapadli si pod ziemi... - W jakim momencie historia musiaa si skoczy. Po prostu tak tylko napisaem. - To, owszem, napisae, ale nie to, co stao si pniej. Pomyl, a jeli oni tu s... - Wierzysz w to?

- Czuj to, tatusiu. Zofia biegiem wrcia do samochodu. - Imponujce - musia przyzna Alberto, kiedy wrzucaa klucz do schowka. Przekonasz si, e ta dziewczyna ma niespotykane zdolnoci. Major otoczy Hild ramieniem. - Czy syszysz, jak niezwyk muzyk graj fale? - Tak. - Jutro musimy spuci aglwk na wod. - A syszysz, jak dziwnie szepcze wiatr? Zobacz, jak dr listki osiki. - To ywa planeta... - Napisae co o tym, co kryje si midzy wierszami. - Tak. - By moe co ukryo si midzy wierszami take i tu, w ogrodzie. - Przyroda w kadym razie pena jest zagadek. A teraz mwimy o gwiazdach na niebie. - Niedugo pojawi si gwiazdy w wodzie. - Kiedy bya maa, nazywa a je bdnymi ognikami. I w pewnym sensie mia a racj, bo bdne ogniki i wszystkie inne organizmy powstay z pierwiastkw, ktre kiedy gotoway si w gwiedzie. - My take? - Tak, i my jestemy gwiezdnym pyem. - To piknie powiedziane. - Kiedy radioteleskopom udaje si pochwyci wiato galaktyk odlegych o miliardy lat wietlnych, szkicuj one map wszechwiata tak, jak wygldaa kiedy, w zamierzchej przeszoci, tu po Wielkim Wybuchu. Wszystko, co czowiek widzi na niebie, to kosmiczne skamieliny sprzed tysicy i milionw lat. Jedyne, czego dokona moe astrolog, to wrenie z przeszoci. - Poniewa gwiazdy, ktre widzimy na niebie, zdyy si ju od siebie oddali, zanim ich wiato do nas dotaro? - Zaledwie par tysicy lat temu niebo wygldao zupenie inaczej ni dzisiaj. - O tym nie wiedziaam. - Jeli noc jest bezchmurna, moemy patrze miliony, ba, nawet miliardy lat wstecz, w przeszo wszechwiata. I w pewnym sensie zwracamy si w stron domu.

- Musisz mi to janiej wyt umaczy. - I ty, i ja wzilimy swj pocztek od wielkiego bum. Ca a bowiem materia we wszechwiecie jest organiczn jednoci. Kiedy, w pradawnych czasach, caa materia bya jedn bry, tak potwornie gst, e epek od szpilki wayby wiele miliardw ton. Ten praatom eksplodowa z powodu ogromnej grawitacji, tak jakby co rozpado si na kawaki. Ale kiedy podnosimy wzrok na niebo, staramy si odnale drog do samych siebie. - W dziwny sposb to wyrazie. - Wszystkie gwiazdy i galaktyki w przestrzeni kosmicznej powsta y z tej samej materii. Jej fragmenty skupiy si w r nych miejscach. Odlego midzy jedn galaktyk a drug moe wynosi miliardy lat wietlnych. Ale wszystkie maj wsplne pochodzenie. Wszystkie gwiazdy i planety maj wsplny rodowd... - Rozumiem. - Co jest t materi wiata? Co eksplodowao kiedy, miliardy lat temu? Skd si to co wzio? - To wci pozostaje wielk zagadk. - Ale to co dotyczy nas bardzo gboko, bo sami jestemy z tej materii. Jestemy iskr z ogniska rozpalonego wiele miliardw lat temu. - Piknie powiedziane. - Ale nie przeceniajmy znaczenia wielkich liczb. Wystarczy wzi do rki kamie. Wszechwiat byby rwnie niepojty, gdyby skada si tylko z jednego kamienia wielkoci pomaraczy. Pozostaoby to przeklte pytanie: Skd wzi si ten kamie? Zofia uniosa si nagle z siedzenia czerwonego samochodu i wskazaa na zatok. - Tak mam ochot powiosowa odzi! - wykrzykna. - Jest przycumowana. A poza tym nie zdoamy unie wiose. - Sprbujemy? Jest przecie noc witojaska... - W kadym razie moemy zej nad wod. Wyskoczyli z samochodu i pobiegli przez ogrd. Na pomocie usiowali poluzowa lin, uwizan do metalowego koka. Nie zdo ali jednak unie koca liny. - Jak przymurowana - stwierdzi Alberto. - Mamy duo czasu. - Prawdziwy filozof nigdy nie powinien si poddawa. Gdyby my tylko... zdoali to odwiza...

- Na niebie pojawio si wicej gwiazd - zauwaya Hilda. - Tak, to najciemniejszy moment letniej nocy. - Ale zim niebo si iskrzy. Pamitasz noc przed twoim wyjazdem do Libanu? To byo pierwszego dnia Nowego Roku. - To wanie wtedy postanowiem napisa dla ciebie ksik o filozofii. Odwiedziem wczeniej du ksigarni w Kristiansand, byem take w bibliotece. Ale nie byo tam niczego odpowiedniego dla modziey. - To tak, jakby my siedzieli na jednym z cienkich woskw biaego krliczego filtra. - Ciekawe, czy w tej dugiej nocy lat wietlnych istnieje jeszcze kto . - d si zerwaa! - Och, rzeczywicie... - To niepojte. Tu przed twoim przyjazdem sprawdziam cumowanie. - Naprawd? - To przypomina troch sytuacj, kiedy Zofia poyczya d Alberta. Pamitasz, jak dka koysaa si na wodzie? - Mwi ci, to znowu ona tu kry. - Ty sobie tylko tak artujesz. A ja przez cay wieczr czuam, e tu co jest. - Ktre z nas musi popyn. - Popyniemy oboje, tatusiu.

You might also like