Professional Documents
Culture Documents
1918
OSOBY
Bellatrix
Maciej Korbowa
Księżniczka Cayambe
Satanescu - skrzypek
Baron Vessanyi
Baar-Łuk Chan
Teozoforyk
Tetrafon Pneumakon
Michał Węborek
Lokaj
Dr. Merdal
Tępiel
Chętka
Mondral
AKT PIERWSZY
Ten sam pokój i osoby co w prologu. Orkiestra w chwili podnoszenia [kurtyny] gra ,,Tres moutarde" bardzo
cicho. Szalone zamieszanie. Wszyscy gonią się naokoło stołu. Na pierwszym planie leży Brassberg zupelnie
pijany. Maciej Korbowa goni się na równi z innymi. Wszyscy ubrani jak w prologu.
SCENA PIERWSZA
Kończy z przesadną emfazą. Wszyscy się uspokajają i, dysząc ze zmęczenia gwałtownie, rozmawiają. Korbowa
z Bellatrix stają bliżej widowni.
KORBOWA
Bellatrix! Czy jesteś naprawdę tym samym, o czym mówisz? Czy naprawdę forma stalą się twoją treścią? Czy
jesteś wcieleniem tego, czego w istnieniu być nie może, co chcemy odnaleźć, my, którzy zaprzeczamy istocie
bytu? Chodź! (Bellatrix zbliża się i kładzie mu głowę na piersi.) Kocham w tobie stającą się Nicość, to, czego
nie mogą osiągnąć mędrcy Indii Wschodnich ani samobójcy, ani ci, którzy szukają stracenia w życiu, w samej
jego dwoistej sprzeczności. Być i nie być, to mało. Ja muszę nie być i potem być, nie stając się nieśmiertelnym:
tego nie ma, mimo że Szatan według starego mitu włożył człowiekowi w duszę wiarę w jego wieczność.
Całuje ją w usta. Jest w tej chwili młody i piękny. Bellatrix powoli staje się mężczyzną.
Czymże jest zbrodnia, jak nie potwierdzeniem Tożsamości każdej chwili samej ze sobą. Och - dosyć mam
zbrodni i samotności.(głosem coraz bardziej kobiecym) Weź mnie ze sobą na te kwietne łąki, gdzieśmy błękitne
zbierali kwiateczki i w letnim słońcu bzykiwały bąki i miód zbierały w swe dziwne woreczki.
Mięśnie jego jakby się rozluźniają. Cała siła przechodzi na stronę Bellatrix.
BELLATRIX
Patrz - tam na podniebnej skale, w którą swe kły spienione zatapia fala law, tam stanę ja, król zimnej pożogi, w
której się Nicość ucieleśnia, i Tajemnica pokorna jak jakieś małe zwierzątko przypełznie mi do nóg, i tam
podaruję ją Tobie, mój biedny Mistrzu. (zupełnie męskim głosem) Moja biedna kochanko. (teraz Bellatrix
całuje Korbowę, który zmienia się na miękką, bezwładną masę ciała) Tam rozżarzonym sokiem nieznanych
owoców zagaszę twe zimne pragnienie Jedynej Jedności bez trwania... (Korbowa mdleje i tak pozostaje. W tej
chwili Bellatrix staje się kobietą i mówi tonem ironicznym.) Nie być i być! Czyż właśnie nie wcielam słów
naszego Mistrza? Czymże jest ta hiperperwersja, jak nie tym, co było przedtem, nim się wszelka perwersja
narodziła, w czasach, kiedy komórki dzieliły się nie wiedząc o pierworodnym grzechu.
Hibiscus zbliża się do niej. Cayambe, ze wzrokiem pełnym dzikiej tęsknoty zapatrzona w Bellatrix, przysłuchuje
się ich rozmowie.
HIBISCUS
Wszystko, co mówisz, jest tylko sztucznie wydętym pęcherzem na tle tej rzeczywistości, którą mamy odegrać
my wszyscy, jako wszyscy. Przezwyciężyć życie jest głupstwem. Zrobiliśmy to dawno. Dexterowicz,
Satanescu, ja i Teozoforyk. Nawet Węborek to przyznać musi na tle naszej działalności poprzedniej. Trudniej
daleko było przezwyciężyć sztukę. Jesteśmy wolni, ale żyjemy jak efemerydy.
BELLATRIX
Cóż to znowu za żal za stałością? Nie jestem i jestem - oto jest dewiza naszego Mistrza. Widzę w tobie aż nadto
rzeczy dawnych. Przez twoją sztukę życie kusi cię zza ładnego parawaniku.
HIBISCUS
Mylisz się. Ja skończyłem. Ale czy skończyłbym również sam ze siebie nie spotkawszy Maćka - tego nie wiem.
Stałość pewnej zmienności - oto co mnie niepokoi. A nie Sztuka- zanadto jestem wyprztykany: dziewięć
symfonii, trzy opery - a zresztą, po co mam wyliczać. Dramat, który się staje między samymi tonami, znudził
mnie tak samo jak ich wyraz życiowy. Wszystko jest wyczerpane. Nie - stąd nie przychodzi niebezpieczeństwo.
Ono jest w samej istocie naszych zasad.
BELLATRIX
Zasady nasze (właściwie są one moimi, ale myślę, że tylko przez to, czym jestem: jestem śpiącym bez snów
hermafrodytą, jak ów posąg znany, który tak lubią oglądać panienki), nasze zasady, jeśli chcesz, są bardzo
dwuznaczne.
CAYAMBE
Och! To słowo budzi we mnie tyle, tyle wspomnień. (do Bellatrix) Chciałabym, abyś wziął moje wspomnienia,
aby się one stały twoimi, abyś zabił je, zniszczył i był do końca tym, czym czasem jesteś dla pana Macieja.
BELLATRIX do Cayambe
HIBISCUS
Nie wierz mu, Cayambe. Ona w tej chwili właśnie kłamie. Oto wyraz naszych zasad. Zwyciężyć mijające
trwanie przez stawanie się, ale nie sobą. Ciągłe pasożytnictwo.
BELLATRIX
Dlatego jesteśmy razem. Czyż nasz Mistrz mógł być samotnym? Byłaby to wiara, metafizyka jakaś niejasna,
ale nie to. On musi mieć nas wszystkich. Ja jestem tylko angielskim plasterkiem na drobne rany duszy.
MONTECALFI szeptem
Dziś będziesz grał. Dobrze? Nie jestem bynajmniej szczęśliwa, kiedy wiem, że twoje ręce nie mogą wydobyć
tego z mojego ciała przez tony same - stają się martwe, nawet kiedy mnie pieścisz.
Całuje go w usta.
CAYAMBE
Dlaczegóż nie pozwalacie mi na nic? Pozwalacie nawet Dzini. (Dzinia siedzi na ziemi i bawi się uszami
pijanego Brassberga, który leży po prawej stronie.) A ja jestem wiecznie czekającą panienką.
BELLATRIX
I możesz nią zostać do końca. Chyba że pokochasz Mistrza.
HIBISCUS
Zbyt ordynarnie mówicie, moje panie. Mistrz jest zanadto we władzy swego wewnętrznego demona. Ma
sobowtóra. Ma gdzieś kogoś w ostatniej rezerwie. Ale kogo - nie mogę zgadnąć.
Mówi pan, że nie jestem patriotą? Nie byłem nim właściwie nigdy. Stłumiłem te uczucia, jak tylko
zrozumiałem, że właściwie narodów już nie ma. Jest jedna wielka Hydra, tym straszniejsza, że jest maszyną. To
jest szczęśliwa ludzkość.
HIBISCUS do Cayambe
I ty możesz myśleć, że w twoim wieku możesz zniszczyć prawidłowość dnia i wieczoru, że rano nie będziesz
marzyć o miłości. A wiesz, że on może cię zamknąć tam, skąd nie wyjdziesz, i nigdy, nigdy nie poznasz już
mężczyzny.
WĘBOREK
Tak, oczywiście. Tylko że maszyna zjada samą siebie. Zresztą słońce zgaśnie przecież kiedyś.
BAAR-ŁUK CHAN
Chcecie więc utrwalić to, czym myśmy żyli lat trzy tysiące.
TEOZOFORYK
Chcemy wzniecić wiarę, która by nie była wiarą. Widziałem widma, mówiłem z nimi jak teraz z wami i mogę
je wywołać w każdej chwili...
CAYAMBE do Teozoforyka
Och, zrób to! Zaklnij rycerza, Teozoforyku, rycerza jak z obrazu Paola Ucello. Ja tak chcę kochać widmo.
TEOZOFORYK groźnie
Nie żartuj. (kończy myśl poprzednią) Czymże jest drugi świat, jeśli nie powtórzeniem tego - aż w
nieskończoność możemy iść w ten sposób. Nieskończoność - to jest jedna jedyna istność, której ująć nie
zdołamy.
CAYAMBE
TEOZOFORYK
Chcesz?
Kurczy się i obraca do drzwi. Słychać brzęk ostróg i wchodzi Rycerz w srebrnej zbroi - olbrzym - zupełnie
materialny. Cayambe lekko krzyknęła. Nikt nie zwraca na to uwagi. Tylko Brassberg wstaje. Szybko nakłada
hełm - jest zupełnie trzeźwy i szpadą oddaje honory. Dzinia zdaje się nie widzieć nikogo.
Korbowa nagłe wstaje i jak zahipnotyzowany podchodzi do Rycerza, i całuje go w ten sam kobiecy sposób, tak
nie licujący z jego męskim wyglądem. Lekkie zdziwienie u wszystkich. Teozoforyk spokojnie zapala fajkę.
Cayambe na palcach podchodzi do Korbowy i Rycerza i na widok twarzy Korbowy - dla publiczności
niewidzialnej - wstrząsa się ze wstrętem.
CAYAMBE
Jesteście ohydni.
Rycerz podnosi rękę, jakby chciał ją uderzyć. Baar-Łuk Chan uderza go w rękę: ręka w łokciu odpada i spada z
brzękiem na ziemię. Rycerz powoli odwraca się i wychodzi. Brassberg, który dotąd stał na ,,baczność", kładzie
się znowu.
TEOZOFORYK
LOKAJ
Możesz wyjść.
Lokaj wychodzi. Korbowa stoi na miejscu, potem znowu kładzie się kobiecym ruchem na ziemi.
BELLATRIX dumnie
Jak można... (z zupełną prostotą dziecka) Gdybym chciała, zawsze bym chodziła z takim dużym, czarnym
psem, którego by nikt nie widział, nikt oprócz mnie.
HIBISCUS
HIBISCUS szyderczo
WĘBOREK tajemniczo
Efemerydy też nie są wolne, rządzi nimi instynkt. Twój instynkt myli cię jednak, panie baronie, ponieważ,
niestety, jesteś człowiekiem.
CAYAMBE
Dosyć kłótni, czyż nie widzicie, że ręka jest, i to pusta wewnątrz. Jest to dowód, że gdybyśmy chcieli...
Gdybyśmy chcieli, to moglibyśmy się unicestwić nie używając zupełnie tak ordynarnego środka jak śmierć.
Przy pomocy pewnej muzyki lub patrząc na niektóre obrazy ostatnich naszych, to jest waszych, mistrzów.
DEXTEROWICZ
Mówi pan o mojej ostatniej wystawie, na której omal nie umarła księżna York i pani van Hummel? Oto
maleńkie ,,photo" z tego obrazka. Zniszczony? Ach tak, naturalnie.
Ten sam. Ale nie lubię waszej zachodniej blagi. My nie doszliśmy nigdy do tego w Chinach, aby ze sztuki robić
truciznę na szczury albo podniecające środki. Dopóki trwać będą Chiny, nasza Sztuka będzie powtarzać to
samo, a potem się skończy. Muzyka u nas nie istnieje. Jest zbyt ordynarną.
BELLATRIX
WĘBOREK
HIBISCUS
Skąd wiesz, że ja właśnie w tej chwili, kiedy jestem u siebie, nie piszę właśnie mojej dziesiątej symfonii? A
może robię to naprawdę - jako sobowtór.
BELLATRIX
Tak, jesteśmy swobodni. Czyż swobodnym jest morfinista albo palacz opium? Nasza swoboda są to
najsubtelniejsze więzy. Nie mówię o narkotykach. My mamy jeszcze sumienie. Czy znacie ten obraz: ,,Die
elenden Miissigganger"? nieszczęśni próżniacy?
CAYAMBE
TETRAFON PNEUMAKON
Lenistwo nie jest wolnością. Prawdziwą wolność mają tylko zbiorowiska istnień, które my nazywamy materią -
one są absolutnie zdeterminowane w naszym umyśle, a więc absolutnie wolne.
DEXTEROWICZ
Nie pleć, stary. Należenie do naszego kółka nie upoważnia do dywagacji. Cayambe! - radzę waszej książęcej
mości wybrać na początek kogoś zwykłego - na przykład mnie.
TEOZOFORYK
SYLFA
Tak, jesteś, Teozoforyku, niezwykłym uwodzicielem. Dotąd nie mogę zapomnieć tego dzikiego szału z powodu
pewnej panienki, której kazałeś rozpuścić włosy na balu u pani Vessanyi.
BELLATRIX
TEOZOFORYK
Obyśmy kiedyś naprawdę nie zbudzili się w strachu gorszym niż lęk zaświatów.
BELLATRIX
CAYAMBE
Och! niedługo wzejdzie olbrzymie, żółte słońce i ziemia będzie planetą: tam wśród gór można to odczuwać, ale
nie tu między wami, w tym okropnym mieście. Ja naprawdę chcę miłości!
SCENA DRUGA
Korbowa budzi się. Jest takim, jak na początku. Wstaje. Wszyscy cichną, tylko Wąborek gwiżdże cicho
,,Homoboco" i zachowuje się nonszalancko i bez dystynkcji. Pije, głośno bulgając wódką w gardle.
Wódki. (Montecalfi szybko mu nalewa i drżąc ze strachu podaje na tacy. Korbowa pije.) Dziękuje. Spałem czy
nie spałem - to rzecz obojętna. Wiem wszystko - nie słowa wasze, tylko siłę tej pokusy, z którą musimy
walczyć. Każdy z nas z osobna ulec by musiał, jeśli nie życiu, jak Cayambe, która chce miłości, to sztuce, która
jest tylko potwierdzeniem wieczności w przypadku poszczególnym istnienia, w jego bezsensie. O ile mi się
zdaje, przemyśleliśmy wszystko. Wiara - dla nas nie istnieje. Sen jest naszym wzorem, ale narkotyki same
przez się nie stworzą tego życia poza życiem. Obawiam się jedynie sztuki. To, co tworzymy my, nie może być
komedią; bylibyśmy nędzniejszymi od najgorszych saltembanków, gdybyśmy się przekonali o
nierzeczywistości naszej nierzeczywistości. Nicość musi być naszym ideałem i musimy jednocześnie być w tej
nicości, którą tylko razem możemy stworzyć, niwelując wzajemnie wszelkie przejawy rzeczywistych
związków. Musimy przeczyć każdym chwilowym stanem, a nie słowami wypowiadanymi w chwili ułudy.
Każdy musi to robić na swojej własnej drodze przynosząc tutaj, kiedy jesteśmy razem, tylko ostateczny wynik
swojej nieszczęsnej i rozkosznej pracy, która musi zastąpić codzienny dzień, w jego nieuniknionym
przesuwaniu się rzeczywistości. (pije znowu) Kto chce, może wyjść.
HIBISCUS
Maciek, nie mów nic więcej. Jesteś dziś pozbawiony natchnienia w słowach, ponieważ dałeś nam chwilę
zupełnie niezwykłą podczas twego snu.
CAYAMBE
WĘBOREK
Niech księżniczka będzie cierpliwa. Chcemy ci ukazać coś, co będzie daleko bardziej wartościowe, niż kiedy
dzieje się to z nami, którzy życie znamy. Zaczniesz żyć w zupełnie nowym wymiarze, zamiast zaczynać to, od
czego uciekliśmy my, aby z trudem zdobywać nowy pogląd na rzeczywistość.
KORBOWA
TEOZOFORYK
Panie Macieju - jesteś pan jak ta trucizna, która działa po tygodniu od chwili zażycia, bez określonych
symptomów.
CAYAMBE
Pokaż twarz, hipokrytyczny wujaszku. Twoje przeżycia dawne są ciekawsze dla mnie więcej od twoich teorii
nienasyconego pożeracza Nicości. Gdybym mogła pokochać ciebie, Mistrzu, miłością tą, o której tyle mówił mi
Jan! Jest on jednak zbyt głęboki w swej banalności i przy tym zakochany w sobie zbyt bezczelnie.
KORBOWA
Wyprowadźcie dziecko.
Baron Vessanyi wychodzi z Dzinią, która płacze. Za nimi Sylfa, Satanescu i Tetrafon.
SCENA TRZECIA
KORBOWA do Węborka
TEOZOFORYK do Cayambe
Strzeż się. Przestaję być sobą. Czuję, jak dziwny stwór jakiś zaczyna mnie przekręcać na odwrotną stronę.
Boję się, strasznie się boję. Już ósmy miesiąc nie maluję. Wszystko zostaje tu. (wskazuje na głowę) Mistrz
nigdy nie był artystą.
KORBOWA twardo
Skąd wiesz, czym byłem, histeryczna małpo. Potrzebuję ciebie dla dopełnienia jednej kombinacji. Dla ciebie
będzie to tylko tematem.
CAYAMBE do Bellatrix
BELLATRIX ironicznie
Dzieciątko.
TEOZOFORYK
Żarty na bok. Wszyscy wiedzą, czym trudniłem się w Australii dla pokonania mistyki. Jestem silniejszy, niż
wam się zdaje.
KORBOWA niespokojnie
Boję się, ażebym tego właśnie ranka nie zrozumiał na nowo, kim jestem.
JAN DEXTEROWICZ
Jestem malarzem. Wszystko jednak zmienia się w formę. Boję się - ach, jak się boję.
Robi wrażenie człowieka, któremu jest bardzo zimno. Wszyscy, z wyjątkiem Hibiscusa, grupują się w środku
sceny. Skupiają się.
Tchórzu - gdzież jest twoja siła? Starczyło ci jej na głupie obrazki i na uwodzenie znudzonych bab. Gdzież są
twoje perwersje.
TEOZOFORYK
Mogę cię zaczarować w karalucha. Tych boją się czasem najodważniejsi. Nawet Lykon drży na samą myśl o
nich.
JAN DEXTEROWICZ
Nie żartuj - doprawdy przeszłość moja zdaje się nie być moją własną. O Boże, kim ja jestem.
Zakrywa oczy.
Masz kochać mnie tak, jak ja kocham Bellatrix, kiedy nie jestem sobą. Masz kochać Bellatrix tak, jak kochasz
mnie. Masz kochać Teozoforyka i być dla niego niedostępną, choćbyś go miała tym zamęczyć na śmierć. Jeśli
tak nie będzie - zginiesz tak zwyczajnie, jak mucha rozgnieciona niecierpliwą łapą.
Musisz.
CAYAMBE słabo
TEOZOFORYK z boku
JAN DEXTEROWICZ
To jest zwykła hipnoza - ja się nie poddam. Ja się tak boję jak małe dziecko. (Krzyczy) Musisz!
Musisz!
CAYAMBE która dotąd miała spuszczone oczy, podnosi głowę i patrzy na Bellatrix z wyrazem poddania się i
miłości
Zdaje mi się, że teraz rozumiem wszystko. To mi się śniło kiedyś, kiedy byłam mała. Kocham was wszystkich.
(Teozofizyk wydaje jakiś rodzaj krzyku, jak gdyby go coś mocno zabolało, a Hibiscus, który dotąd robił
manicure i nie zwracał uwagi na nikogo, zbliża się i uważnie patrzy na Cayambe. Cayambe podchodzi do
Bellatrix i zarzuca jej ręce na szyję.) Weź mnie ze sobą.
HIBISCUS
WĘBOREK
Korbowa i Teozoforyk spoglądają na siebie z nienawiścią i, zmieszani jakby, odwracają się. Korbowa zapala
papierosa, Teozoforyk fajkę.
HIBISCUS
Teraz wy nie wiecie nic obaj. Zdaje się, że Maciek się zblamował.
Wychodzi.
KORBOWA zamyślony
A jednak w ten sposób ona będzie moją podwójnie. Jeśli się nie mylę.
WĘBOREK
Wyższością jednego człowieka nad drugim nie jest zdolność tworzenia rzeczywistości, tylko zdolność od-
powiedniego teoretyzowania rzeczywistości już stworzonej.
TEOZOFORYK
KORBOWA groźnie
Milcz!
TEOZOFORYK odwracając uwagę od tego
Patrzcie lepiej na tego zdobywcę nowej formy. Jestem przekonany, że wróci do domu i będzie coś tworzył.
Nie - o nie - zanadto wiele dziś zrozumiałem. (w nagłym zachwycie) To szalona rozkosz - nie wiedzieć, kim się
jest - nareszcie to rozumiem. I tak się boję, żeby tego nie stracić, że możecie być spokojni. Za tę cenę mogę do
końca życia nic nie stworzyć.
Wychodzi.
A jednak...
WĘBOREK
Idź spać, stary. Ujęcie tego, co się stało, nie jest dziś w twoich siłach. Bellatrix pierwsza - ty drugi - czyż
porządek nie jest tu obojętny?
TEOZOFORYK
Nie wiadomo jeszcze, kto będzie właścicielem tego, co jest w niej najcenniejsze, a co właściwie dopiero jutro
lub pojutrze w niej powstanie.
WĘBOREK
TEOZOFORYK
To jeszcze pytanie.
WĘBOREK
Oczywiście. Będzie to jeszcze bardziej odwrotnością wszelkiej miłości prawdziwej. Będzie to nieco zawiłe co
najwyżej. (do Teozoforyka) Chodź, stary czarowniku.
Wychodzą.
KORBOWA podchodzi do okna na prawo i pociąga za sznurek. Ciężka czarna firanka odsuwa się i widać
świt niebieskawy; patrząc w okno
Najgorszym jest dzień i samotność. (podchodzi do stołu i gasi lampę; niebieskawe światło w pokojuwystępuje
jeszcze wyraźniej) Nie mogę być sam - psiakrew. (wypija szklankę koniaku) Cóż tam teraz być może - czy ona,
czy Bellatrix?
AKT DRUGI
Pokój w pałacu ks. Cayambe, w górach. Dowolnie bogate i trochę stare urządzenie. Na prawo kominek. Jedne
drzwi wprost, drugie na lewo. Meble ze złoceniami. Portrety na ścianach. Na lewo koło drzwi stół i fotele.
Przed kominkiem półokrągła kanapka. Na kominku pali się; reszta pokoju w cieniu. Wieczór, godz. 9. Cayambe
w szarym, angielskim kostiumie, Bellatrix ubrana jak w akcie I. Korbowa i Węborek ubrani jak do konnej jazdy,
w galifetach i długich butach. Montecalfi w amazonce. Reszta towarzystwa ubrana zwykle. Hibiscus i
Teozoforyk w automobilowych płaszczach i czapkach.
SCENA PIERWSZA
Cayambe i Bellatrix siedzą obok siebie na półokrągłej kanapce przed kominkiem. Bellatrix obejmuje Cayambe,
siedzącą z prawej strony, bliżej widowni.
Nie wiem, czy to jest miłość, bo zbyt jest wiele mąki w tym wszystkim. Jestem szczęśliwa, że tak cierpię A
jednak tych trzech dni nie oddałabym za całą przyszłość tego szczęścia, o którym marzyłam dawniej. (pauza; z
coraz większym przejęciem) Kocham w tobie to, czego nie rozumiem. Jesteś naprawdę, widzę w tobie tysiące
masek i w każdej jest jakaś straszliwa siła.
BELLATRIX męskim głosem
Nie chciej, abym stał się okrutnym. Czasami nie wiem, co może wzburzyć we mnie to morze zwierzęcości,
która nie jest we mnie ani z mężczyzny, ani z kobiety. Jest mi tak dobrze jak teraz. Nie bądź zanadto sobą. Chcę
odpocząć, choć raz w życiu.
CAYAMBE
Czyż taka męka może być miłością? Jesteś silny, ale twoja siła nie ujmuje mnie do głębi. Jak stalowa pajęczyna
oplata mnie twoja siła. Czuję jej więzy, ale nie odczuwam tego uderzenia, które miażdży i od którego
chciałabym umrzeć. Zbyt wiele ze śmierci jest w tej ciągłej męczarni nienasycenia. Powiedz, czy ty musisz
udawać, aby być tym?
BELLATRIX
Nie muszę - tylko to, co wy, oprócz Mistrza może jednego, jeszcze nazywacie kłamstwem, jest moją najgłębszą
prawdą. On mówi: jedność w dwoistości - ja tym jestem, ale w nim kocham metafizyczność jego uczuć.
CAYAMBE
A to, czym ty jesteś dla mnie, czyż nie graniczy z tajemnicą całego Istnienia? Gdy wszystko jest tym, dla czego
jest stworzone przez naturę, nie może być uczucia tajemnicy. Wszystko jest jednością zupełną. Teraz dopiero
rozumiem, czym jest perwersja i w życiu, i w sztuce. Przez te trzy dni zrozumiałam dawne obrazy Jana i
muzykę Hibiscusa. Rozumiem, czemu cierpiał tak Satanescu, że musiał grać to, czego sam stworzyć nie
mógłby, nie stając się błaznem.
Żal mi ciebie, że musisz się kiedyś ocknąć. Na was wszystkich życie musi się zemścić. Ja jedna...
BELLATRIX bezdźwięcznie
Muszę cię obudzić. Jesteś jakimś biednym stworzonkiem mimo całego zła, które masz we krwi. Tu idzie ze
straszliwym rozpędem maszyna, którą ja kierować nie mogę. Muszę ci powiedzieć...
BELLATRIX twardo
Teraz poznasz, czym jest to, o czym oni wszyscy marzą tak gwałtownie. Korbowa przyjechał i mieszka na
drugim piętrze. Przyjechali o piątej razem z Węborkiem Michałem. O, ten to jest główne medium Mistrza, jego
odwrotne sumienie i ostatnia rezerwa, i prawdziwy życiowy przyjaciel.
CAYAMBE odsuwa się gwałtownie od Bellatrix i zakrywa oczy rękami pochylając się naprzód
Wiedziałam, że wszystko to był sen. Teraz naprawdę zaczyna się męka. Och, jakież to okropne.
CAYAMBE
Więc ty go kochasz?
Wstaje. Stoją naprzeciw siebie profilami do widowni, dwie nienawidzące się kobiety.
BELLATRIX dumnie
Może nawet kocham, ale ty tego w żadnym razie pojąć nie jesteś zdolna.
O jakież to wszystko wstrętne! (Bellatrix milcząc wychodzi pewnym krokiem. Cayambe pozostaje milcząca z
zakrytą rękami twarzą. Pauza. Wchodzi Korbowa. Idzie cicho po dywanie i, kiedy jest tuz za Cayambe, ona
odczuwa jego obecność. W ręku trzyma szpicrutę. Cayambe nagle przerażona wstaje, jakby chcąc go
odepchnąć.) Nie chcę! Nie chcę! - Odejdź! (Korbowa, oświecony ogniem kominka, piękny i młody, Cayambe
ostatnim wysiłkiem opanowuje strach, mówi szybko, głosem przerywanym i sztucznie spokojnym.) Wiem, kto
pan jesteś. Zwyczajny alkoholik albo szarlatan. Wszystko jest kłamstwem. Zaraz zawołam służbę. On zostanie
tutaj ze mną.
KORBOWA spokojnie
Służby twojej nie ma - jest za to moja. (dzwoni: we drzwiach ukazuje się drab w liberii jak w akcie I; do
Lokaja) Podaj wódkę.
CAYAMBE
KORBOWA ironicznie
Czy widziałaś mnie kiedy pijanym? Zresztą, to jest detal. Nie ma żadnej matki - dawno nie żyje. Jesteś z nami -
to wystarcza.
CAYAMBE krzyczy
Bellatrix! (do siebie) Jestem oszukana. Kto tu kłamie? Ja nie kłamię. Ja chcę dalej być sobą. Bellatrix!! (chce
wyjść) Jestem przecie u siebie.
O nie, nieporozumienie jest wykluczone. (Wchodzi Lokaj. Korbowa pije dwie szklanki i lekkim skinieniem
głowy odprawia fagasa; Cayambe stoi w miejscu, jakby się wahając.) Pamiętaj, panienko, że między nami
śmierć jest rzeczą tak zwykłą jak na wojnie.
CAYAMBE
Kłamiesz.
KORBOWA
Nie mogę ci tego udowodnić nie mając nikogo pod ręką. Dla ciebie mam zaś inną rolę niż milczącą rolę trupa.
CAYAMBE
Kłamiesz, kłamiesz wszystko. To jest to samo udawanie. Tylko teraz zdemaskowaliście się wszyscy. Jesteście
ohydni oszuści.
KORBOWA zimno
O tym, czy tak jest, przekonamy się niedługo. (dzwoni i odwraca się znowu do Cayambe) - Poczekaj chwilę,
dowiemy się o wszystkim. Na prośbę Teozoforyka przyjąłem cię tutaj. (Wchodzi Lokaj; do Lokaja) Zawołać
pannę Bellatrix. (Lokaj wychodzi.) Zbyt jednak życie przemawia przez twoją dziecinną głupotę.
CAYAMBE
Ja szukałam piękna, dlatego dotąd byłam czystą - i teraz, teraz, kiedy poznałam to, o czym nigdy nie śmiałam
marzyć, ty, obrzydliwy kłamco, chcesz mi to zniszczyć. Ja się też nie boję niczego.
BELLATRIX
Przyszedł raz do mnie Pan jakiś nieznany, Możeś to ty jest, brat mój ukochany.
Co to znaczy?
Mówił ciężko, długo, patrzał tylko w siebie, Ostatnia gwiazda zgasła mi na niebie.
KORBOWA groźnie
Dość tych żartów. (z wyrzutem i hamowaną złością) Wiesz, jak nie znoszę życia i rzeczywistych uczuć. Wiesz,
czym jest dla mnie to, gdy muszę spoglądać w oczy temu, czego nie chce nawet nazywać. Wiesz, że kto jest z
nami - musi pozostać tam albo tu (wskazuje na ziemię) i uciekasz z nią orle mnie, aby narazić mnie na
ordynarną scenę.
CAYAMBE
Bellatrix - dlaczego cię nie poznaję - ty mnie nie bronisz, ty stajesz się złym widmem, kiedy ten ohydny kłamca
w taki bezczelny sposób zdziera swoją maskę. Czy zapomniałaś o tych dniach, kiedy byliśmy naprawdę
samotni, kiedy byliśmy dla siebie samotnością, w przepięknej otchłani istnienia? Gdzie jest twoja siła?
KORBOWA
Czyż jeszcze będzie mnie ścigać życie? (z nagłą wściekłością) A! Dosyć tego.
Rzuca się na Bellatrix, która mu się usuwa, dogania ją u drzwi, chwyta za włosy i zaczyna bić szpicrutą.
Bellatrix z początku śmieje się, a potem zaczyna lekko skowytać. Cayambe stoi jak skamieniała tyłem do
publiczności, potem się okręca, chwyta się za głowę, znowu staje i patrzy.
BELLATRIX
Aa! A! Aaa!
Tak wywiązujesz się z zadań, których spełnienie powinno być największą łaską! Ty szeteczna stworo!
zachciało ci się życia. Masz! masz!
CAYAMBE
Korbowa rzuca szpicrutę w kąt pokoju i wielkimi krokami podchodzi do Cayambe. Jest wściekły i piękny, oczy
mu płoną, zęby błyskają spod czarnych wąsów w dzikim uśmiechu. Skatowana Bellatrix leży bez ruchu w głębi
sceny.
KORBOWA
Chodź, trujący kwiatku - wyprowadzę cię tam, skąd się wraca albo w najwyższej rozkoszy nieistnienia, albo w
obłędzie. Jedno warte drugiego.
Dopiero teraz cię rozumiem. Kocham cię. Jesteś widmem, płonącym zwierzem, mądrym i silnym w swoim
gniewie. Jesteś tym właśnie.
Korbowa, nie zwracając uwagi na jej słowa, bierze ją za rękę i nie patrząc na nią ciągnie ją za sobą przez
drzwi prawe. Teozoforyk i Hibiscus ubrani po automobilowemu wchodzą szybko przez drzwi w środku i widzą
jeszcze wychodzącego Korbowę. Teozoforyk spostrzega leżącą Bellatrix.
TEOZOFORYK spokojnie
HIBISCUS
Patrz, Forciu, ona ma poszarpane ubranie i pręgi krwawe na rękach.
TEOZOFORYK
BELLATRIX
HIBISCUS
BELLATRIX
Tak - oczywiście - owładnął nim szał życia. Bo może pierwszy raz żyłam naprawdę. Ból fizyczny zadany przez
mężczyznę to jedyna rzecz, którą naprawdę odczuwa kobieta - o ile nią jest. A myślę, że dawno nie byłam tak
bardzo kobietą jak w tej chwili.
TEOZOFORYK
A ja wam mówię, że przychodzą rzeczy okropne. Wszystkie syndykaty połączyły się w jedno i następuje koniec
wszystkiego. Wszyscy są przeciw rządowi centralnemu. Chodzi o pewną mechanizację wychowania dzieci i
zawodową specjalizację, zaczynając od szóstego roku życia. Czyż to nie jest okropne?
Wchodzi Węborek.
WĘBOREK
Tak, ale jest to tylko tłem. Nie wprowadzajmy tych tematów jako takich do naszych rozmów istotnych.
WĘBOREK
Mistrz oddaje się życiu samemu w sobie. Dla wypoczynku. Jest to nieistotne, ale tym niemniej rzeczywiste.
TEOZOFORYK
Nieprawda, Bellatrix! Mam przeczucie, że zobaczymy dziś w nocy rzecz stokroć ciekawszą od wszystkich
rewolucji. Są to ostatnie podrygi mechanizującego się życia. Tu mamy ujrzeć cud odradzającego się bezsensu
samego w sobie.
MONTECALFI
Ledwo się wymknęłam. Reszta kompanii przyjedzie po dwunastej, ponieważ nie mogą mieć wcześniej aut. Mój
koń, mój biedny Orontes, mało nie padł.
WĘBOREK
Może w braku tego skrzypiciela poświęcisz mi czas, ten do dwunastej. Wiesz, że mam czasem niezłe pomysły.
Nie znam tego domu, ale chyba znajdziemy jakiś kącik, w którym będziemy mogli istotniej pomówić.
MONTECALFI wesoło
SCENA DRUGA
Dlaczego nie spotkałem cię pierwej, Bellatrix! Byłabyś tą, którą całą przetworzyłbym w tony. Byłabyś
cudownym chłopcem - młodym Adonisem, dla którego stworzyłbym wszystko to, co teraz staje się tylko walką
o nieistnienie.
BELLATRIX
Życie mija i starszą jestem, niż ci się wydaje. Gdybym mogła mieć dziecko, byłby to potwór, jakiego nie znała
dotąd ziemia.
HIBISCUS
Okropnie lubię marzenia hermafrodytów. Jest to czymś tak kojącym jak balsam peruwiański.
TEOZOFORYK
Oddal tę pokusę, Hibiscusie. Czyż nie rozumiesz, że tajemnicy nie ma: zabiliśmy ją sami. Starałem się
uwierzyć w nową metampsychozę. Cóż z tego wyszło? Oto jestem jednym z tworzących odwrotność życia.
BELLATRIX
Nasi przodkowie nazywali to właśnie życiem. Męczy mnie względność naszych przeżyć. Musimy je zawsze do
czegoś odnosić.
TEOZOFORYK
Absolutu nie ma. Straszliwym jest to, że tylko bezpośrednie przeżywanie możemy przetwarzać dowolnie. W
innych sferach panuje konieczność. Nauka, której dziś już tak nazwać nie można, sztuka, która jest tak
konieczna, ta, a nie inna, jak to, że kamień spada, a nie toczy się sam pod górę. Myślenie nasze utknęło, bo
nowych pojęć nie ma i niestety już nie będzie. Mój system, który chciałem oprzeć na słowie: kalamarapaksa -
na Absolutnej Nicości, był tylko jałowym przetwarzaniem panteizmu.
BELLATRIX
A jednak istnienie jest tak bezmiernie dziwnym. To, że coś jest, a nie to, że niczego być nie może.
HIBISCUS
Dawniej unicestwiałem siebie na inny sposób. I teraz widzę jasno - kłamałem w sztuce, cały czas, długie lat
dwadzieścia. Czy wy wiecie, że artysta ma swój honor? Rzecz dziwna - straciłem honor artystyczny od czasu
poznania Macieja. Ta beztroska, ta obojętność na to, co było i będzie. To, co dawniej mieli artyści i wojownicy.
TEOZOFORYK
To nie istnieje dawno. Już w mistyce był element rozkładu. Nie była to wiara wynikająca z przerażenia nad
samym faktem istnienia.
BELLATRIX
Och! Dlaczego jest tak smutnym to, że nie istnieć nie można. Ograniczenie do małego kółeczka czegoś, co
mogłoby być całym światem.
TEOZOFORYK
Ten przeskok dawniej robili myślą nasi przodkowie. Dla nas jest to fikcją, ponieważ zbadaliśmy, czym są
pojęcia: takim samym następstwem jakości jak wszystko. Czy wiecie teraz, czemu upadła moja mistyka, moja
Nicość, cała ta kalamarapaksa? Oto właśnie przez genetyczne rozmyślanie.
HIBISCUS smutnie
To symptom mechanizacji.
Słychać huk kilku motorów za sceną. Otwierają się drzwi środkowe, wchodzi Korbowa i Cayambe.
CAYAMBE
Drodzy, kochani przyjaciele! Czyż ciebie to widzę, Teozoforyku, ciebie, drogi, kochany Hibiscusie, mój wielki
dzieciaku -
Oto upadek - oto ta stałość w zmienności. Czyż jest to ta sama Cayambe? - Nie, to zostało jakieś nieokreślone
ciałko, jakaś mdła galaretka, która siebie ,,ja" nazywa. Ona znikła dawno.
KORBOWA do Bellatrix
Mistrzu, dlaczego jesteś smutnym? Czyż nie dokonało się to, czego chciałeś...
Przyjacielu!!!
TEOZOFORYK
Czy myślisz, że pożądanie cierpienia tak daleko we mnie zaszło, że mogę ci powiedzieć: (przesadnie)
Przyjaciółko?!
CAYAMBE
TEOZOFORYK
KORBOWA
Teraz odkryliśmy w sobie ten dziwny dar zmieniania istniejących uczuć w nierzeczywiste. Wiem, że za pomocą
pewnych alkaloidów to przychodzi samo. Ale nie o to chodzi. (tajemniczo) Czy rozumiecie? Zgwałciłem w
sobie to, o co nie chodziło wcale Panu Bogu, kiedy nas tworzył. O twórczość!!! To dał nam Szatan, mówię
symbolicznie.
BELLATRIX
Niestety, byłam twoim dziełem sztuki, Mistrzu. Znalazłeś inny sposób. Dla ciebie łatwiej stworzyć życiową
teorię, niż Janowi było kiedyś wymalować nową kompozycję.
HIBISCUS
Co za okropność! A więc usprawiedliwiać swoją twórczość! Ja kładłem każdą nutkę świadomie. Cóż z tego, że
te nutki inaczej pojmowały kobiety. Fizjologia, wic pan, trudno, wie pan. - Obrazy mają tę wyższość, że wiszą
na ścianie, a nie stają się powoli, a to właśnie dla kobiet jest najistotniejszym.
BELLATRIX do Cayambe
CAYAMBE
Teraz rozumiem wszystko. Potworna jest głębia tego, co zrozumiałam. Siła, która jest bezprawiem nad
skłamaną systematycznie słabością mechanizmu. Macieju! - ohydne imię, a piękne przez to, że ty je nosisz -
przebacz! Ja nie rozumiałam, ja nie wiedziałam nic. Teraz dopiero...
KORBOWA
Czyż mógłbym ci przebaczyć, że jesteś kobietą? Jesteś tym czymś, co daje mi nowy wykładnik nieistnienia.
Dzisiejszy wieczór jest wczorajszym dniem i jutrzejszą nocą. Chcę nie mieć czasu. Tym jesteś ty.
CAYAMBE
Och, jak straszliwie cię kocham teraz, Macieju. Kochany mój, daj mi twoje usta, które są dla mnie ustami samej
Nicości. Czasu nie ma. Jesteś ty jeden.
Całuje go.
BELLATRIX
Strzeż się, Cayambe. We mnie jest siła wyższa niż brak czasu. Pamiętaj, że ja jedna nie zażywam narkotyków.
Wąchałaś kokainę jednak. Masz nozdrza białe. A gdyby moja miłość była silniejszą?
CAYAMBE naiwnie
BELLATRIX
CAYAMBE
Jedna śmierć. - Możesz go zabić, ale to jest niemożliwe. Ty się go boisz. Ty kochasz ból fizyczny, ale boisz się
śmierci. Ja kocham śmierć, ale drżę przed bólem. Oto różnica.
CAYAMBE
Lepiej zabij. Jako mała dziewczynka marzyłam o śmierci z rąk silnego jakiegoś ducha. Duch ten zmienił się w
mężczyznę zatrutego rozkoszą. Ten zmienił się w ciebie.
BELLATRIX
Czyż wszystko, co teraz się dzieje, nie staje się zwykłym życiem?
BELLATRIX
KORBOWA
Nie kłam. (wskazuje na Cayambe) Ona, ta mała dzierlatka, uczyni to prędzej niż ty, która wiesz wszystko.
BELLATRIX
Skąd wiesz, co jest we mnie? We mnie jest wszystko. Pogardzam tym, co jest teraz w tobie. Małość uczuć, oto,
co mnie przeraża. Gdzież pójdę, jeśli znajdę w tobie dno twej samotności, niewolniku.
Mylisz się: jesteśmy teraz dopiero u szczytu marzenia o nieistniejącym bycie. Dzisiejsza noc jest naprawdę
twórcza.
Patrz na tę jasną główkę. Dlaczegóż biłem ciebie, a nie ją? Jestem teraz starcem i oto moja córka klęczy przede
mną. Właściwie czy nie wszystko jedno? Jest to symbol.
Nas jest dwie. Ty jesteś jeden. Wybieraj! Czy nie chcesz, abym odeszła?
TEOZOFORYK
CAYAMBE
TEOZOFORYK
Nie ma absolutu poza myśleniem. Cayambe, chodź na dach, tam patrząc na gwiazdy przemyślimy to w
pojęciach ścisłych, o czym oni tylko mówią bezładnie.
Chce mi się czegoś, czego być nie może. Chce mi się, aby Maciej, aby Bellatrix, żebyś ty, Teozoforyku,
żebyście stanowili jedność. Ja nie chcę kłamać. Czyż to jest tajemnicą osobowości, o której mówiłeś mi kiedyś?
Jest to w obrazach Jana, jest to szczególniej w siódmej symfonii Hibiscusa, jest w grze Satanescu, kiedy staje
się półbogiem, kiedy kobiety kąsają jego ręce podczas koncertu. Ja chcę być tym wszystkim. Chcę się oddać
temu, co bez bólu przejdzie ze mną w nicość. Jestem kobietą - rozumiem już wszystko. Gdyby Maciej chciał ze
mną zejść w śmierć, byłabym z nim.
TEOZOFORYK
Pójdź ze mną na dach, tam jest komin, będziemy jak na okręcie w falach Nicości. Teraz ci powiem ostatnie
słowo wiedzy o Nicości. Jestem teoretykiem tego, co wy bezpośrednio wtłaczacie w samo trwanie. Mam na to
pojęcia bardziej ścisłe niż w rachunku nieskończoności.
CAYAMBE
Tylko pojęcia?
TEOZOFORYK
CAYAMBE
Gdyby to, co mówisz i co masz mi powiedzieć, mogło się stać tym samym, co obiecuje mi moje pragnienie,
tym samym - nie pojęciem, Teozoforyku.
KORBOWA do Cayambe
CAYAMBE
Tak, ale gdzie była ta myśl? Ona tworzy w nas nowy świat. Przeżycia bezpośrednie są zawsze te same. Każdy
wymoczek i ktoś, kto jest prawie Bogiem, czuje to samo co ja. Gdzież jest ta różnica? Och, chciałabym zabić
was obu, aby złączywszy wasze martwe oczy ujrzeć w nich to, co was rozdziela.
KORBOWA
Panowie i panie. Jesteśmy znowu w komplecie. Cayambe jest naszą. Jesteśmy u siebie. Zdobyta nowa forteca
ginącej wiedzy o istnieniu.
SATANESCU
Tam już rzeź idzie na dobre. Zgubiłem skrzypce i Montecalfi nie odnajdzie siebie w moich dźwiękach.
KORBOWA
Tak? Jestem podwójnie szczęśliwy. Teraz nie ma już nic, co by mnie oddzielało od ciebie, Mistrzu.
Chodź ze mną.
BELLATRIX
Mistrzu, jesteś mój. Będę kobietą, mężczyzną, dzieckiem, będę dla ciebie wszystkim - ach, jak marne jest to
słowo - Niczym. Wiem, że jedna śmierć moja uczyni mię wszystkim dla ciebie. Ale ja chcę żyć, (poprawia się
nieszczerze) to jest trwać w Nicości.
VESSANYI
Gdzież jest twoja beztroska, Belciu? Gdzież jest, że tak powiem, twoja dystynkcja?
DZINIA
BELLATRIX
Już nie chcę. Straszne zmęczenie. Chcę tylko umrzeć, raczej przestać istnieć i żebyś ty patrzał na mnie,
Mistrzu, i żebyś się raz bał, ale strasznie, tak jak nigdy. Wiem, że mordowałeś nosorożce w Afryce, wiem, że
pływałeś między rekinami w oceanach wszystkich części świata. Moja mała dusza, dusza pełna sprzeczności,
nie, nie krzyw się tak - sprzeczności prawdziwych, prosi cię o ostatnią chwilę. Ostatnią chwilę będziesz ze
mną?
BELLATRIX
Pełza mu u nóg.
Żeby cię siarczyste pioruny. Nie lubię, jak byle kto odbiera mi kochankę.
HIBISCUS
KORBOWA
Dobrze, dobrze. Czy nie słyszycie, że zbliża się koniec? Oto Cayambe opuszcza mnie z tym starym
szarlatanem.
HIBISCUS szeptem
Chcę nareszcie odróżnić sen od rzeczywistości. Czy nie widzisz, że to jest ostatnia chwila? Mechanizuje się
wszystko i nie wiem, czy to nie dosięgnie nas tym razem.
Chcę, abyś była kobietą raz jeden. Czyż nie widzisz, że ciebie jedną kocham? Chcę, aby ta faktyczna dwoistość
stała się sama, w jednej ze swoich stron, naprawdę uczuciem odwrotnym. (Bellatrix płacze.) Przestań płakać,
bo cię zbiję na kwaśne jabłko!
BELLATRIX z płaczem
A więc za to wszystko żądasz ode mnie niemożliwości. Pomnij jednak, kto dał ci pierwszy raz poczucie
odwrotności uczuć. Ja, tylko ja. Miałeś wszystkie kobiety świata i byłeś też art...
Cicho, cicho, biedaczko moja najdroższa. (obejmuje Bellatrix z prawdziwą, męczącą czułością) Kocham cię,
kocham cię...
BELLATRIX
TETRAFON PNEUMAKON
Wiedziałem, że to się źle skończy. Ale nawet zło nie jest zupełną wolnością. To zło, które czynimy my.
HIBISCUS
Milcz, stary idioto. Czy nie widzisz naprawdę wielkich przeznaczeń w tym, co teraz się dzieje?
VESSANYI
Ja widzę tylko to, że życie takie, jakie prowadziliśmy dawniej, zawsze zwycięża. Powtarzamy się w coraz
gorszych wydaniach. Tak dowodzi teoria kompleksów Freuda.
Będzie to uczta skazanych. Macieju! Macieju! Coś uczynił z moją podwójną duszą? Ty, do którego należy moje
podwójne ciało. Śmierć jest jednak jedna dla nich obojga.
AKT TRZECI
Pokój Macieja w pałacu księżniczki Cayambe na pierwszym piętrze. Wprost ogromne okno, przez które widać
ośnieżone góry w świetle księżyca. Na lewo łóżko, nogami do widowni. Przy łóżku dwie walizy z jasnożółtej
skóry. W prawej ścianie dwoje drzwi: jedne na korytarz w rogu dalszym widowni, drugie do sąsiedniego pokoju
bliżej widowni. Między drzwiami tualeta zastawiona mnóstwem sprzętów, flakoników i pudełek. Kolor ścian
bordo. Na prawo od okna obraz (jakiegokolwiek renesansowego malarza, przedstawiający nagie kobiety).
Wszyscy ubrani jak w akcie I z wyjątkiem Bellatrix odzianej w szary kostium. Na środku stół, przy którym siedzi
całe towarzystwo w porządku następującym: wprost do widowni, tyłem do okna, od lewej ręki do prawej:
Maciej Korbowa, Cayambe, Bellatrix, Hibiscus, Teozoforyk, Węborek. Tyłem do widowni: Satanescu, Baar -
Łuk Chan, Dexterowicz, jedno krzesło puste, Sylfa. U węższego końca stołu: Montecalfi, Tetrafon, u prawego:
Vessanyi, Lykon. Piją kawę i likiery. Usługują lokaje jak w akcie I
SCENA PIERWSZA
Teraz, Cayambe, powiedz nam, o czym mówiłaś na dachu z naszym byłym magikiem. Czy pokazał ci jaką
nową sztukę? Może uniósł się na promieniach księżyca i szybował ponad lasami?
CAYAMBE
Nie, mówiliśmy poważnie. Zrozumiałam teraz zupełnie umysłowo to, co było niejasnym. Ale przez to moja
miłość do ciebie stała się smutniejszą. Boję się mówić
TETRAFON PNEUMAKON
Nie bój się niczego, księżniczko. Dlatego wszystko jest między nami otwartym i jawnym, ponieważ nie boimy
się niczego. Mówimy wszystko, ponieważ tajemnica naszych przeżyć jest głębsza niż jakiekolwiek słowo i nic
jej rozjaśnić nie zdoła. Jedyną tajemnicą jest konieczność.
CAYAMBE
Tak, ale coś zginęło dla mnie w myślowych kombinacjach Teozoforyka. Czuję, że zbliża się do mnie jakaś
okropna pustka.
LYKON
SATANESCU
Ja zaś analizowałbym z rozkoszą, gdybym miał co. Ale cierpię dziś na zupełne ,,manque de contenu".
MONTECALFI
Zawsze byłeś takim. Nasz Mistrz szczyci się pustką, ale jest ona bogatszą od najbogatszej rzeczywistości.
Wiem coś o tym, bo kiedyś, dawno już, jeszcze przed Bellatrix, zaszczycał mnie swymi względami.
CAYAMBE
Jednak zbyt wiele miłości miałeś, Macieju. Jak pomyślę o tym okropnym orszaku duszyczek i umęczonych ciał
i ciałek, smutek mój jest jeszcze większym.
KORBOWA wymijająco
To jest tylko odblask życia. Musisz zaprzyjaźnić się z Montecalfi i żyć z duszami tych, których imion już nie
pamiętam.
SYLFA
Czy zapomniałeś, Mistrzu, o mnie? Kiedyś także byłam cząstką twojej beztroski. Ach, jakże pięknie męczyłam
się wtedy.
VESSANYI ponuro
Za wiele śmierci kosztowały twoje męki. Moja żona, Adzio i Staś, moi najdrożsi synowie, i moja siostra.
Zresztą teraz jest to już wszystko jedno.
KORBOWA
WĘBOREK
CAYAMBE
Jeszcze niezupełnie.
BELLATRIX
Ostatnia stacja
Rezygnacja
Minięta.
Z hukiem ogłuszającym
Pędzi lawina w dół,
Gdzie się czai obłęd.
Wśród miękkich czarnych zwałów,
Porozrzynanych kawałów
Mięsa i torturowych kół.
Jękiem nie milknącym kogoś obcego
Wypełnia się mózg.
Dręczyciel sam udręczony...
HIBISCUS cicho
To Maciej.
BELLATRIX
CAYAMBE
Czyż ty byłaś zdolna?...
CAYAMBE
Oto jest prawda. Nikt z was naprawdę nie cierpi oprócz mnie.
Zakrywa twarz.
KORBOWA
KORBOWA
Jesteś moim marzeniem, Cayambe, którego jeszcze złem dostatecznie nasycić nie mogę.
CAYAMBE
Jedna śmierć tylko - bez ciebie nie ma dla mnie już życia: w nicości czy w rzeczywistości - jak chcesz.
BELLATRIX mocniej
JAN DEXTEROWICZ
Takim było to, co malowałem. Wyprułem niejednemu kiszki dla zdobycia formy, a przede wszystkim sobie,
może nawet jedynie sobie.
KORBOWA
BELLATRIX
Och, ciebie, Mistrzu, doprowadzić do strachu, tego zwykłego życiowego strachu. Oddałabym za to życie.
KORBOWA lekko zmieszany, sili się na otwartość w przykrej kwestii, aby zamaskować jeszcze coś gorszego
Jedna rzecz, której się naprawdę boję, to samotność. Tydzień celkowego więzienia jest czymś gorszym dla
mnie od śmierci w torturach.
BELLATRIX
Dlatego jedna rzecz, którą kocham, jest twoja odwaga, a druga - jest wiara w nas wszystkich. Przecież każda z
twoich programowych zbrodni, mój najdroższy wampirze, to najmniej dwadzieścia lat więzienia, bez możności
samobójstwa.
CAYAMBE do siebie
Ja jeszcze jestem wolna. (głośno) Widzę teraz jak we mgle i nie mogę jeszcze odgadnąć, ale mam już
niewyraźne kontury słabości twojej, Macieju. Nic nie ma gorszego dla kobiety jak pogardzać ukochanym
człowiekiem.
HIBISCUS
Nie jest to tak proste, jak się wydaje. Co zaś do pierwszego, nauczyła mnie tego Montecalfi, oddając się
skrzypicielowi tylko dlatego, że umiał zagrać czego by stworzyć nie potrafił.
DZINIA cienko
BELLATRIX
Jego męka już w innym wymiarze. I urasta pomału do rozmiarów całego wszechświata, w myślach Wielkiego
Alchemika Męki, łagodnego staruszka Boga, który o niczym nie wie i wiedzieć nie może. A ciało Niszczycielki
Wiecznej rozpływa się w krwawym tumanie. - I cisza taka, że słychać chuchanie Boga, którym ogrzewa
zmarzniętego wśród dobroci Diabła. - I pierwszy raz Alchemik Wielki zwątpił w swój dogmat sprzeczności. - I
uczuł się tragicznym w swej małości, wiecznie nie dorośniętego dziecka swej matki - Nieskończoności.
TEOZOFORYK
To jest naprawdę dobre. Żal mi, że nie znałem twego narzeczonego, Bellatrix.
BELLATRIX
CAYAMBE
BELLATRIX
W głowie mi się kręci od tej komplikacji uczuć, tym bardziej że są one nierzeczywiste, a nie są przecież
kłamstwem. Wiem to intuicją, ale zanalizować tego, żebym pękł, nie potrafię.
KORBOWA
Dlatego masz taki zły wpływ na młodych ludzi, Lykonie. Nie staraj się o większą precyzję myśli. Dialektykę
zostawmy obaj Teozoforykowi.
CAYAMBE
TEOZOFORYK
Nie można być tak tchórzliwą. Jakkolwiek to mi się podoba i zaczynam mieć dla ciebie ojcowskie uczucia, ale
takiego ojca z innej planety.
TETRAFON PNEUMAKON
Ona tylko nie chce być niewolnicą myśli. Nieprzewidzialność - czyż to nie jest naszym celem? Tylko z wami
będąc nie wierzę w konieczność. Wtedy, gdy jestem poza społeczeństwem.
Zamyśla się. Goście powoli przechodzą do drugiego pokoju na prawo. Zostają tylko: Sylfa, Cayambe,
Korbowa, Teozoforyk, Lykon, Hibiscus.
SCENA DRUGA
SYLFA
Chciałabym być kurtyzaną. Jedyna rzecz, której nie przeżyłam. Ach, jak lubiły mnie małe dziewczynki.
CAYAMBE
Byłaś przecie i moją wychowawczynią. Ale niepojętna byłam wtedy. Marzyłam o duchu i oto zwierzę mści się
teraz na mnie. Czymś obcym wypełnia się moja istota. I czuję dwie dusze w jednym ciele, które wyrywa się w
nicość.
HIBISCUS
Nie mów tak - zmienia mi się to w jeden temat, który słyszę, jak grają nieznane mi instrumenty w przestrzeni
dalekiej od naszej. Tony zdają się przepływać przez ciebie.
CAYAMBE
KORBOWA
Zmień te wyrazy na ich odwrotność. One muszą zmienić się w uczucie. W ten sposób tworzymy każdą chwilę.
SYLFA
Albo chwila, która tworzy się sama, taka, a nie inna, staje się przedłużeniem nas poza trwanie, aż w wieczność.
Sylfo, jestem dziś z tobą. Jak ćma wieczorna, jak powojowy sfinks, przelatuję z kwiatu na kwiat. Jestem
sfinksem i powojem razem - bądź tą nocą, która mnie otuli swym aksamitnym gąszczem.
CAYAMBE
A ja? Czyż mam być tylko szumem odległego lasu, podmuchem gorącego huraganu gdzieś w oddali?
KORBOWA
Cayambe! Czasami musisz zapomnieć o tym, co jest teraz. Zamknij oczy i śnij przez chwilę o nienarodzonych
pojęciach, co same łącząc się ze sobą zbudują ci piękny gmach za sekund kilka zaledwie.
CAYAMBE
Zbyt świeże są rany, zadane mi przez tego potwornego zwierza, którego Maciej więzi w swych wewnętrznych
klatkach, i jeszcze ich ból rozdziera mnie, kiedy wsączają mi w nie palący witriol. Jestem tak samotna.
Bellatrix przechodzi przez pokój do drzwi od korytarza. Zatrzymuje się na chwilę i patrzy zlośliwie. Hibiscus
daje jej znak ręką, aby poszła. Bellatrix wychodzi.
Czuję dziką radość i potęgę. Mam wrażenie, że idę pod straszną górę w księżycowym świetle, o tam. (wskazuje
przez okno) - Olbrzymie czarne skrzydła wiszą u mych ramion, a twarz moja jest zła. Tak dziwnie rozdwajam
się w tej chwili. (do Cayambe) Czy mnie widzisz?
CAYAMBE
KORBOWA
Jesteś jeszcze z tej strony rzeczywistości. Gdy ci to przejdzie, powrócę znów do ciebie. Umiem czekać. Tylko
silni umieją czekać, aż wszystko samo się stoczy w ich rozpalone ramiona. Wytrzymać ten żar oczekiwania -
oto czego brak ci, Hibiscusie.
Macieju, ten wieczór bądź ze mną do końca. Błagam cię, ten jeden wieczór. Dziś cię poznałam i myślę już, że
możesz odejść, nie wiem na jak długo.
KORBOWA z ironią
Czemuż uciekłaś tu wtedy, czemu Teozoforyk nie objaśni ci tego w pojęciach ścisłych? Chodź, Sylfo, tylko
męczarnie uczynią z niej widmo. Idźmy patrzeć razem w noc mroczną i palić jej mróz naszymi pocałunkami.
CAYAMBE błagalnie
KORBOWA ironicznie
Otóż to właśnie - brak ci słów. Tylko dla wyrażenia prawdziwych uczuć może ich zabraknąć. Wiesz, że nawet
trochę brzydzę się tobą w tej chwili.
Poddałeś mi myśl jedną. Jakże strasznie jestem naiwną. Jedno jest tylko zło, nad którym panuje kobieta, jest to
zło jej ciała. Dusza jej zawsze biedna i opuszczona, i tak strasznie samotna. Teraz rozumiem, dlaczego
Montecalfi tylko zdradzając coś lub kogoś żyje naprawdę bez troski.
O, teraz rozumiem wszystko tak, że nawet potrafię to wypowiedzieć: jedyną bronią kobiety przeciw jednemu
mężczyźnie jest drugi mężczyzna. Sama jednak jest bezsilna.
CAYAMBE ze złością
Głupcze, chciałam pójść z tobą, ale widzę teraz, jak nisko bym upadła. (woła do drugiego pokoju, na prawo)
Janie! Artysto! (Wchodzi Jan, pytająco spogląda na Cayambe. Teozoforyk budzi się z zamyślenia) Chcę pójść z
tobą, jedynie z tobą, abyś mi objaśnił cuda księżycowej nocy, iskry na polach śniegowych i spadającą okiść.
JAN DEXTEROWICZ
Przypomnę sobie dzieciństwo. Już od lat piętnastu nie wiem, czym jest natura.
TEOZOFORYK
Oto jest życiowa odwrotność uczuć. Poczekajcie, powiem wam to na drogę. Nim się narodzi uczucie, powinno
się rodzić słowo, które je dopiero wywoła. Ludzie zwykli wyrażają uczucia słowami - treść wtłaczają w formę.
Odwrotność uczucia, która jest tak rzeczywista jak to, że się np. nudzę w tej chwili, jest uczuciem, które rodzi
forma, ale nie forma sztuki - ta wyraża tylko jedność Bytu - forma innego rodzaju, ale nie mająca artystycznego
sensu, jest tym, co rodzi uczucia odwrotne. Ale są one związane między sobą w sposób zaprzeczający logice
życia, choćby objawiła się ona w koncepcjach szaleńca.
LYKON
CAYAMBE znudzona
Chodź, Janie. (wychodzą na korytarz) Ten musi mi zawsze zepsuć każdą chwilę szaleństwa.
BELLATRIX ostrzegawczo
TEOZOFORYK
Poszedł z Sylfą. Zdaje się, że są w jadalni i piją tam na umór. Sądzę po pewnym hałasie na dole.
BELLATRIX
Mistrz ma dziś szał życiowy po prostu. Unicestwia samą odwrotność wszystkich uczuć i znęca się nad tą biedną
gąską, która przecie kocha go naprawdę w dość dziwny jak na nią sposób.
TEOZOFORYK
Czasem męczy mnie cała ta gadanina. Mam ochotę wyciągnąć się i nie wiedzieć nic.
LYKON
Wychodzi do drugiego pokoju. Teozoforyk kładzie się na łóżku. Hibiscus zdaje się drzemać, od czasu do czasu
wykonuje jakieś ruchy rękami. Bellatrix stoi, jakby się nad czymś namyślając.
BELLATRIX do Hibiscusa
SCENA TRZECIA
Przez chwilą scena pusta, tylko Teozoforyk leży na łóżku z zamkniętymi oczami.
Nic nie może mnie dziś nasycić. Czuję nudę tak potworną, jakby cała ludzkość szczęśliwa leżała mi na
piersiach. Dialektyka pustki pożerającej samą siebie.
TEOZOFORYK ziewając
A nie mówiłem?
KORBOWA
Psiakrew, żeby sto osób było ze mną, będę samotnym w tę noc przeklętą.
TEOZOFORYK
Kultura - dziedziczność - jesteś społeczne bydlę. Tylko jeden Baar-Łuk Chan wie, czym jest samotność.
Trzydzieści lat nie widział człowieka.
KORBOWA
TEOZOFORYK ironicznie
KORBOWA
Milcz, idioto! (Wchodzi Bellatrix i Hibiscus. Korbowa jakby zbudzony ze snu; twarz mu się rozjaśnia) Bellatrix!
Wiesz? Zapomniałem o twoim istnieniu. Ty jedna...
BELLATRIX
Ja też chcę dziś czegoś zupełnie nowego. Oto dziś będę z Hibiscusem. To jest owoc zakazany w twoich
wymiarach duszy.
HIBISCUS
KORBOWA
Wiem przecie. Nie wolno podejrzewać nikogo. A jednak masz takie myśli co do mnie, z których często musi cię
budzić Węborek.
HIBISCUS
Teraz nie. Od czasu jak widziałem twój przestrach przed mechanizacją życia - nie. Ja teraz boję się tylko
mechanizacji muzyki. Zupełna dowolność, którą każda maszyna zimitować potrafi.
BELLATRIX
Wychodzą.
KORBOWA zaciskając pięści
Zwyczajna nuda. Ta sama, którą miałem wtedy w Tybecie. Strasznym jest to, że nie mogę odczuwać strachu,
tego najzwyklejszego strachu. Boję się tylko czasem, jak przypomnę sobie więzienie w Sydney. Jedynie wtedy,
i to we wspomnieniu, boję się.
TEOZOFORYK
Mówię ci, że jedynie praca... (Korbowa gwałtownie wychodzi.) Nareszcie. Mistrz bywa czasem nudny. Nie
rozumiem tych wszystkich bab czasami. Wytwarzanie problemów, kiedy ich nie ma, oto sztuka - np. problemat
związku istnień nieskończenie małych. Jakże mało czasu trzeba na zdradę; zdaje mi się, że już idą. (pauza)
Zbliżamy się do niezwykle realnychrozwiązań. Co do mnie, to tak dawno nie widziałem życia, że z
przyjemnością zobaczyłbym jaką scenkę prawdziwie życiową. Dla odświeżenia umysłu.
Wchodzi Cayambe z Janem. Cayambe blada jak śmierć. Jan czerwony, włos rozwiany i dzikie ruchy,
roztrzęsione i gwałtowne. Cayambe patrzy błędnie przed siebie. Teozoforyk zrywa się z łóżka i wychodzi.
JAN DEXTEROWICZ
Boję się i boję się potwornie. Zakochałem się w tobie i boję się Macieja. Gdybym mógł to namalować, bałbym
się mniej, ale na to nie ma już formy. Jakieś potworne zygzaki tylko, w nieograniczonej przestrzeni.
Ja nie wytrzymam tego; gdybym się nie bał, musiałabyś mnie kochać.
Wybiega do pokoju na prawo. Cayambe siada i patrzy błędnie przed siebie. Wchodzi Korbowa.
CAYAMBE z jękiem
Zdradziłam ciebie z tym malarzyną. Jestem niegodna nawet ciebie, mimo że jesteś zły i okrutny. (pada mu do
nóg; twarz Korbowy, przez którą przeszedł zły cień, rozjaśnia się jakimś ohydnym pożądaniem) Nie mogę
nawet prosić cię o przebaczenie. Mój Mistrzu!
Ty jesteś prawie jak ojciec.
Korbowa przybiera kobiecy wyraz i staje się takim, jak w akcie I, w scenie z Bellatrix. Korbowa podnosi
Cayambe, która płacząc opiera mu się na piersiach, nie widząc jego twarzy. Korbowa bierze jej głowę w ręce i
patrzy na nią tym samym wzrokiem. Stoi twarzą do widowni.
Nachyla się do jej ucha. Cayambe odtrąca go z taką silą, że Korbowa mdło się nie wywraca.
Precz! Precz!
Korbowa zmienia się w mężczyznę, ale opanowuje się, chwyta krzesło i wali nim z całej siły o podłogę.
KORBOWA
Wybiega. Cayambe siada bezwładnie na krzesło, twarzą do widowni. Oddycha ciężko, w oczach ma obłęd.
CAYAMBE
Wydobywa mały rewolwer i szybko strzela się w piersi. Krzyczy i spada z krzesła. Pauza. Z korytarza wbiega
Korbowa, Bellatrix, Hibiscus, Węborek i Teozoforyk. Z pokoju Montecalfi, Satanescu, Baar - Łuk Chan,
Tetrafon Pneumakon, Lykon, Dexterowicz, Dzinia, Vessanyi, Po chwili Sylfa z korytarza, z rozpuszczonymi
włosami, w nocnym kostiumie. Korbowa staje i patrzy dziko na leżącą Cayambe.
BELLATRIX
Oto potwierdzenie życia, Mistrzu. Twoja to nauka. Pierwsze zblamowanie się Macieja.
HIBISCUS
To ja jestem winien.
Lykon rozdziera Cayambe bluzkę i jednocześnie bada, czy oddycha. Wszyscy się pochylają tak, że dla
publiczności Cayambe jest niewidzialna.
WĘBOREK
Panie baronie, winnych nie ma w naszym towarzystwie, jak również win. Są tylko kary.
LYKON
HIBISCUS ze śmiechem
JAN DEXTEROWICZ
LYKON
Satanescu rzuca się do okna, otwiera je i wychodzi na dach. Podczas tego gwar zmieszanych rozmów, ale
wszyscy się śmieją. Jedna Dzinia trochę krzyczy. Na tym tle słychać krzyk Satanescu, który poślizgnął się i
spadł z dachu. Węborek rzuca się do okna, za nim Montecalfi, potem wszyscy rzucają się do okna i zostawiają
Cayambe samą. Tłoczą się do okna. Jeden Węborek wybiega drzwiami na korytarz. Za nim Montecalfi. Lykon
znowu wraca do Cayambe. W gromadzie przy oknie słychać krzyki: ,,zabił się", ,,Węborek go niesie", ,,nadział
się na sztachetę". Cayambe otwiera oczy i próbuje wstać.
HIBISCUS krzyczy
CAYAMBE podnosząc się, nie zważając na Lykona, który jej chce przewiązać ramię
Spogląda na Lykona i ogląda swoje ramię. Siada na krześle. Wszyscy odchodzą od okna i otaczają Cayambe.
KORBOWA
Janie, dostarczę ci nowych wrażeń. Dziś rano strzelamy się na osiem kroków, z muszkami.
Dddobrze...
Mówi szczękając zębami. Całuje Cayambe w rękę i chce wyjść. Natyka się na dwóch lokai niosących
Satanescu. Cayambe nieruchomo, ze spuszczonymi oczami daje się spokojnie obwiązywać Lykonowi.
Wbiega Montecalfi, potrącając Jana. Lokaje kładą trupa na łóżko Korbowy i wychodzą.
MONTECALFI rzuca się na trupa i całuje jego ręce, klęcząc przy łóżku
Moje dziecko, rzecz jest wiadoma, że jeśli gdzie nie uda się samobójstwo, musi się zdarzyć w bliskości i
niedługo potem nieszczęśliwy wypadek.
CAYAMBE ponuro
KORBOWA zimno
To niby ja? Po prostu mały kaliber i szarpnęło ci rękę. Któż widział strzelać się z małego wellodoga.
CAYAMBE
Jakże teraz żyć będę? Miałam raz tę siłę i nie daliście mi umrzeć.
WĘBOREK
Zwracam uwagę, żeby nie szukać winnych. Tym bardziej, że tym razem to już zupełnie sensu nie ma.
KORBOWA
Życie wtargnęło dziś między nas ze straszną siłą. Pojedynek z Janem otrzeźwi mnie trochę.
HIBISCUS
KORBOWA
Właśnie o to chodzi.
MONTECALFI
Proszę o kokainę.
LYKON
CAYAMBE wstając
Dajcie i mnie. Nie mam siły żyć i nie mam siły umrzeć.
Lykon częstuje ją kokainą. Wysypują sobie kokainę na lewą ręką między pierwszym a wskazującym palcem i
wąchają.
Właśnie jest to chwila jedyna, abyś poznała istotę naszego systemu, poczciwa sroko. Teraz lub nigdy - tym
bardziej, że lubię czasem popić sobie trochę krwi ze świeżej rany. Może wskażesz mi jaki pokój w ,,twoim
domu" (to wymawia z ironią). Moje łóżko zajmuje bowiem poczciwy Sanio. Za godzinę zaś będę już na mecie
z twoim substytutem kochanka.
I wy mówicie, że jest wolność. Wszystko to było obliczone jak jakaś piekielna maszyna. Nawet moje słowa ,,y
compris".
BELLATRIX do Hibiscusa
Mistrz zapomniał o mnie po raz drugi. Masz wielką szansę, Hibiscusie, poznania zupełnie nowego sposobu
unicestwiania siebie, bez wstrząsów istotnych.
Wychodzą.
TEOZOFORYK do Pneumakona
Teraz muszę ci wytłumaczyć moje poglądy na twą głupią wolność. Jak wyrżniesz głową o mur, nie jesteś wolny
- stąd fizyka i determinizm; jeśli idziesz swobodnie przez powietrze, jesteś wolny, stąd metafizyka i
omfalopsychizm, i wszystkie brednie świata. (Lykon wychodzi z Montecalfi.) Chodź na spacer, pomówimy o
tym szerzej. Oba te poglądy są równie dobrze usprawiedliwione.
Wychodzą. Vessanyi bierze na ręce śpiącą już od pewnego czasu na krześle Dzinię, mówi ,,dobranoc" - i
wychodzi. Coraz czerwieńszy blask za oknem. Zostaje jedna Sylfa z rozpuszczonymi włosami, nieruchomo
pochylona na krześle za stołem. Pada pierwszy pomarańczowy promień słońca i oświetla trupa Satanescu i
czarne włosy Sylfy. Pauza.
AKT CZWARTY
Scena przedstawia róg oddzielnej sali na parterze w szykownej kawiarni w mieście. W rogu stół, po bokach
kanapki obite czerwonym pluszem. Ulica po lewej stronie sceny. W lewej ścianie dwa okna; między nimi lustro.
Na przodzie mniejszy stolik i fotele również obite czerwono. Pod lustrem ukryte drzwi do podziemi. Cale
towarzystwo z wyjątkiem Macieja Korbowy i Węborka. Ubrani jak robotnicy, panie w chustkach na głowach.
Jedna Bellatrix ubrana jak trzeciorzędna kokota: purpurowy kapelusz, czarna suknia z purpurowymi wyłogami.
Lokaje też ubrani jak robotnicy. Na przodzie koło małego stolika: Bellatrix, Hibiscus, Montecalfi, Cayambe i
Teozoforyk koło małego stołu. W głębi: Tetrafon Pneumakon, Vessanyi z Dzinią, Sylfą, Lykon (ubrany w
podejrzanego wyglądu kostium sportowy). Oglądają jakieś papiery i śmieją się.
SCENA PIERWSZA
HIBISCUS
Widocznie nie jest już bezpiecznie, skoro Maciej dał nam takie legitymacje.
CAYAMBE
Nareszcie teraz cudownie się czuję. Wyjechaliśmy ode mnie tak gwałtownie, tak mnie zmęczyła ta przejażdżka
po morzu, że myślałam, że umrę. Ramię dokucza mi jednak okropnie i strasznie niepokoję się o Mistrza.
TEOZOFORYK
O niego bądź spokojna, moje dziecko. Swoją drogą nie widziałem nigdy, aby Maciej tak się śpieszył. Mam
wrażenie, że twój pałac jest już w ręku syndykalistów, do których mamy zaszczyt chwilowo należeć.
MONTECALFI
Tak, jesteśmy przedstawicielami branży siarkowej. Jest to bardzo ciekawa zmiana losu.
HIBISCUS
Maciej jednak został, to mnie niepokoi. Biedny Janek pewno już ziemię gryzie od dawna.
CAYAMBE
TEOZOFORYK
Ta śmiertelna tresura ma jednak swoje złe strony. Myśli mam trochę splątane i nie opuszcza mnie złe
przeczucie. (Słychać z oddali parę wystrzałów, potem parę salw maszynowego karabinu.) Nie wiadomo, kto
zwycięży tym razem. A podwójnych papierów mieć nie można, bo w takim razie ma się jeszcze szansę pewnej
śmierci w obu razach, w razie osobistej rewizji. Najlepszy jest zaiste syndykat siarkowy.
HIBISCUS
Mam wrażenie, że siedzimy w łodzi podwodnej, której Maciej jest kapitanem. Czuję wprost ciśnienie obu stron
walczących na ten pokój, wypełniony innym fluidem. Jesteśmy jedni z ostatnich. Cóż to za hołota ci artyści,
którzy dziś jeszcze mogą tworzyć.
Drzwi się nagle otwierają i wchodzi Korbowa z Węborkiem, obaj ubrani jak robotnicy. Korbowa ma obwiązaną
szczękę, mówi z trudem. Węborek bardzo blady, wąsy wiszą. Ogólne poruszenie. Cayambe podbiega do
Korbowy. Bellatrix patrzy spode łba, nie wstając.
CAYAMBE
KORBOWA
Mieliśmy ciężką przeprawę. Jakaś banda, nie badając naszych papierów, zaczęła do nas strzelać. Było ich
kilkunastu - sześć godzin powolnego odwrotu pod ogniem. Było to nad samym brzegiem morza, gdzie twój
były park, była księżniczko, styka się z zatoką. Więcej niż połowa ich zginęła. Ale tę ranę, zgadnijcie, kto mi
zadał -
HIBISCUS
KORBOWA
On sam. (Lokaj Korbowy wnosi tacą z napojami.) Trafiony w serce, nieprzytomny ze strachu, nie upadł jednak i
wystrzelił; trafił w mój pistolet, który opuściłem już trochę, i zranił mnie moją własną bronią. Umarł zaraz.
Widocznie dobrze jest być tchórzem. (pije; Lokaj wychodzi; do Cayambe z ironią, oficjalnie) Pałac twój jest
oficjalnie zajęty. Nasi współtowarzysze z siarkowego syndykatu założyli tam lazaret. Oczekujemy wielkiego
zwycięstwa. Teraz idzie atak na ostatnie siły centralników. (Słychać znowu salwy maszynowych karabinów w
oddali.) Życie w formie potęgi żywiołów zawsze działa na mnie orzeźwiająco i tym głębiej rozumiem sens
najwyższy tych lat, które przeżyliśmy w upojeniu. Gdybym mógł bać się choć czasami, byłbym szczęśliwym.
Stwarzanie jednak sztucznych niebezpieczeństw uważam za tchórzostwo ostateczne. Jest to próbowanie
samego siebie - tak częste u oficjalnie bohaterskich tchórzów.
CAYAMBE
Szkoda, że nie mogę być całym syndykatem lub całą partią centralnych, aby być dla ciebie żywiołem, jeśli już
nie mogę być wulkanem albo stadem bawołów.
KORBOWA żartobliwie
Gdybyś mogła spalić się sama na stosie, może bym nawet rzucił się w płomienie podsycane twoim ciałem.
Byłabyś wtedy żywiołem.
CAYAMBE z żalem
Czyż nic nie jest w stanie zniszczyć mojej miłości do ciebie? Coraz większą czuję rozkosz tej męki, ale nie
wiem, czy to już jest uczuciem odwrotnym.
KORBOWA
BELLATRIX
Tak, Cayambe, jesteś nudna. Nie jesteś kobietą zdobywców, z którą może odpocząć bohater po niesłychanych
awanturach.
CAYAMBE
KORBOWA
Wierz mi, że strach ten, który przeżył, był najwyższą rozkoszą, jakiej doznał. Nie cierpiał zaś wcale. Czyż to
nie lepiej, że zabiłem go w honorowym pojedynku o osobę tak uroczą jak ty, niż żeby go unicestwił jakiś
twórca szczęścia na ziemi w sposób bardziej skomplikowany, z przypiekaniem czy łaskotaniem.
WĘBOREK
HIBISCUS
Nie uwierzysz, Macieju, co to za szczęście było dla mnie być tej nocy pamiętnej z Bellatrix. Kocham się w niej
straszliwie.
KORBOWA
Uważaj, Belciu, aby nie przedoskonalić siebie. Pamiętaj, że ta mała samobójczyni (pokazuje oczami na
Cayambe) - jest tylko fazą przejściową. Bez ciebie nie mogę być samotnym.
CAYAMBE z rozpaczą
Och, gdybym mogła pojąć mechanizm twojej duszy! Jest ciemna i jednocześnie barwna jak tęcza. Gdybym
mogła żyć z tobą naprawdę!
KORBOWA
Nawet śmierć ciebie nie chce, Cayambko. Przejdź tam, gdzie cierpienie jest równowartościowe rozkoszy, tam,
gdzie chodzi tylko o rodzaj metafizycznej beztroski, a nie o różnice: przyjemnego lub nieprzyjemnego.
Doprawdy, nie wiem (jeśli mam istotne przeżycia), czy cierpię nieludzko, czy konam z rozkoszy. Ta
krystaliczno-zimna obojętność na wszystko, co ciepłe lub zimne, ciemne i jasne, silne czy słabe! Wydaje się to
letnim, szarym tym, którzy tego nie pojmują, a jednak jest w tym możliwość wściekłego żaru i mrozu
międzygwiezdnego, czarności nocy i oślepiających blasków, i to wahanie, ta nicość, która się spełnia! Ale na to
trzeba pokonać życie i śmierć - nie mówiąc już o sztuce.
HIBISCUS
Pokonać śmierć można tylko umierając, o ile mi się zdaje. Czy jednak nie widzicie, że tylko przeżycie
wszystkiego daje to, o czym mówisz i co wszyscy odczuwamy tak silnie, gdy jesteśmy z tobą; wszyscy oprócz
Cayambe.
TEOZOFORYK
Tak, Cayambe jest w pośrodku. Wierzę bardziej, że Dzinia będzie ostatnią kobietą z naszego świata, mimo że
żyć będzie w czasach okropnych. Ona rośnie w tej atmosferze. Ale Cayambe! Ona nie może nie poznać życia.
KORBOWA
CAYAMBE
Tak, ja cierpię zupełnie po ludzku. Jakżebym chciała być takim wampirem! Niestety, jestem sama wysysaną
przez wampira, a nie ma tego, którego bym chciała zniszczyć. Czasami chciałabym zniszczyć Macieja. Ale nie
rozumiem tego, co może być narzędziem zniszczenia.
BELLATRIX
Ja jedna to mogę.
HIBISCUS
Oto stanę się chłopcem - oto dziewczynką - oto dziewczynką - oto chłopcem.
HIBISCUS
KORBOWA
CAYAMBE
KORBOWA
Śmierć sama przez się nie jest niczym strasznym. Strasznym jest tylko to, co za sobą zostawia.
BELLATRIX
Mówisz tak zwykle, po ludzku, mój Mistrzu. Och gdybym mogła umrzeć. Ja się boję śmierci.
HIBISCUS
TETRAFON PNEUMAKON
Śmierć jest tylko stawaniem się konieczności w wymiarach dostępnych naszym zmysłom.
KORBOWA
Umrzyj więc - teraz - zaraz - czy potrafisz?
TETRAFON PNEUMAKON
Teraz nie, za pięć minut. Muszę przemyśleć konieczność tego pozornie prostego faktu.
CAYAMBE
Zaczynam rozumieć teraz, o co wam chodzi. Te słowa, wypowiedziane z taką prostotą, natchnęły mnie tym,
czego nie może dać nawet twoja rzeczywista miłość, Macieju. Och, życie, jakże cię kocham.
KORBOWA
Zdaje się przechodzisz punkt zwrotny. Chciałbym, abyś ty, abyście razem z Bellatrix stanowiły jedność.
BELLATRIX
KORBOWA
Jest to więc problemat osobowości. Społeczeństwo rozwiązuje tę zagadkę w sposób bardzo prosty. Oszukanie
tego, za cenę czego istniejemy.
TEOZOFORYK
BELLATRIX
CAYAMBE
Jesteś naprawdę władcą, Macieju. Czy nigdy nie będziemy już sami? (z rozpaczą woła) Macieju?
MONTECALFI
Cayambe jest zbyt skomplikowana. Jest w niej zwierzę i jakaś dziwna duszyczka, która nie wie, czego chce.
Prawda, Macieju?
HIBISCUS
DZINIA
KORBOWA
VESSANYI
LYKON
Służyłem w lejbgwardii fioletowych kirasjerów! Służyłem wszystkim rządom. Teraz jestem syndykalistą. Ale
przede wszystkim jestem twojej gwardii porucznikiem, Macieju!
SYLFA
KORBOWA
CAYAMBE
CAYAMBE
Obce mi są teorie, Macieju. Ostatni raz chcę być z tobą, Mistrzu. Duch Jana jednak zwie cię artystą, Macieju.
Oto, co mi powiedział na dowód twojej zdrady, Mistrzu.
KORBOWA
Tajemnica tego bytu należy tylko do mnie. Była larwa, uleciał z niej motyl czy duch wszechświata wcielony
przypadkiem w tę, a nie inną istność. Całe życie to tylko wtłaczanie jakiejś lepkiej masy w tę martwą skorupkę
dla stworzenia nowej formy tego samego bytu. Już skończyło się życie, w którym tworzyliśmy sprzeczność
samą w sobie. Oto wszyscy, aby żyć, mamy inne dokumenty. Cayambe, chcę twojej śmierci. Przez ciebie
pokocham naprawdę Nicość, jeżeli umrzesz w porę.
CAYAMBE
KORBOWA
TETRAFON PNEUMAKON
HIBISCUS
Iluż więc będzie Maciejów? Czyż jeden nie starczy na całą wieczność?
KORBOWA
Jestem jeden. Takich dziewczynek jak Cayambe jest milion. Musimy ją zabić. Wtedy będę zupełną
odwrotnością mojej najgłębszej istoty. - Wielość stanie się Jednością.
To sen - ja umrę z wyroku mego Mistrza! (do Korbowy) Wtedy będę naprawdę z tobą całą wieczność.
KORBOWA
CAYAMBE
Kocham cię za to - to była jego wola. Ja wiem, że życie po śmierci silniejsze jest od życia na ziemi. Chcę
stworzyć Nicość, której twoja miłość nie zdoła już wypełnić.
Biedna dziewczynka.
Korbowa zmienia się w kobietę i pada na kolana przed Cayambe. Teozoforyk podbiega i podtrzymuje głowę
jej. Słychać parę wystrzałów działowych i silne salwy karabinów maszynowych.
KORBOWA kobieta
Nie - potrzymaj ją jeszcze - chcę nasycić mój wzrok tym szalonym bólem konania w całej świadomości. Czy
czujesz teraz?
CAYAMBE
Kocham twą duszę, Macieju - z nią wyolbrzymia mi się wszechświat do potęgi nie znanej nikomu z was.
TETRAFON PNEUMAKON
TEOZOFORYK zimno
Jest to właśnie dowolność, zupełna dowolność. Jesteśmy wszyscy tylko tłem. Nie czuję mego istnienia.
WĘBOREK
CAYAMBE
Umiera.
Czyż nareszcie wszystko przewróciło mi się pod czaszką? Nie czuję nic.
Mistrzu, jestem tobą. Jestem twoją wolą. Rozkazuj - a wymorduję ich wszystkich -
KORBOWA zimno
Czy wiesz, Bellatrix? Chciałem wrócić do życia. Teraz ty jesteś widmem tylko. Ją jedną kocham, ale tylko
dlatego, że jej nie ma.
TEOZOFORYK
LYKON
BAAR-ŁUK CHAN
To jest największa zbrodnia przeciw temu, co zdziałać mimo naszej woli. Samobójstwo nie jest zbrodnią, jest
zwyczajnym świństwem, prawie takim jak społeczna sprawiedliwość.
HIBISCUS
Masz rację, Chanie. Myślałem o tym dawno, ale nie pozwolił mi na to honor. Czyż tylko honor, który jest
najwyższym potwierdzeniem osobowości, nie odróżnia nas tak od centralnych, jak od zwolenników syndykatu?
Honor? Czymże jest honor, jak tylko nieuznawaniem śmierci. Dla honoru można umrzeć z przyjemnością. Jest
to coś, co ludzkość utraciła teraz na zawsze. Jednak Cayambe nie żyje. Pierwszy raz odczuwam śmierć jako
śmierć. Czyż nie jest to wstępem do strachu?
BELLATRIX
Mam jeszcze cyjankali tyle, że starczy dla nas wszystkich. Wszystkim mogę zrobić iniekcję.
KORBOWA
A sama chcesz zostać. Nie, ja cię jeszcze nauczę, czym jest śmierć. Jeśli nie dziś, to jutro.
BELLATRIX
Mistrzu! Czy chciałbyś razem ze mną? Za tę cenę śmierci nie ma dla mnie wcale.
Wbiega Lokaj.
LOKAJ do Korbowy
KORBOWA spokojnie
Ależ proszę.
Wchodzi sześciu Marynarzy Śmierci. Ogólne milczenie. Sprawdzają legitymacje Hibiscusa, Bellatrix i
Teozoforyka.
Kto to jest?
KORBOWA zimno
TEOZOFORYK
KORBOWA
LYKON
HIBISCUS
Czy to nie jest czasem jedyną twoją tajemnicą, Macieju?
WĘBOREK
Jeszcze jedno słowo, panie baronie, a będę zmuszony postąpić według statutu, panie baronie.
KORBOWA
BELLATRIX
Mistrzu, dziś w nocy dam ci wszystko. Czuję coś, co przechodzi Nicość i osobowość, dźwięki i barwy, życie i
śmierć. Czuję, że duch Cayambe wstępuje we mnie z całym nienasyceniem jej szatańskiej miłości. To coś,
czego mi brakowało dotąd, aby być całkiem twoją.
DZINIA
Czy wuj Maciej będzie zawsze młody? Wuju, ty nie zrobisz mi tej przykrości i ożenisz się ze mną.
KORBOWA
Biedne dziewczątko, w tobie odrodzi się nowy świat zdobywców Nicości bez formy sztuki.
VESSANYI
KORBOWA do Vessanyiego
HIBISCUS
A więc jednak boisz się, Macieju. Znowu ci wierzę, i nie tylko dlatego, abym się bał Węborka. Straszny to
człowiek, ale ma przebłyski honoru.
Vessanyi z Dzinią wychodzą. Korbowa podnosi trupa Cayambe i kładzie go na stole w głębi; klęka przy nim i
przez chwilę tak pozostaje.
BELLATRIX
KORBOWA
BELLATRIX
Teraz, żebyś stał się nawet najgorszym tchórzem, będę twoją do śmierci.
Ty, która byłaś jedyną na moim ciemnym horyzoncie zabitej kalamarapaksy: twoja śmierć otworzy mi horyzont
myśli, który będzie ostatecznym wypowiedzeniem praw Istnienia.
Wpada Lokaj.
LOKAJ
Ekscelencjo, idzie banda centralnych; zdobyli Zamek Słońca i walą tutaj zmiatając wszystko na ulicy.
KORBOWA
To nic. Ostateczne zwycięstwo musi być po stronie syndykatów. Ale tymczasem musimy szukać schronienia,
(otwiera tajne drzwiczki pod oknem) Wszyscy na dół!
Ja zostaję.
KORBOWA
Jak chcesz. Wierzysz w twoją odwagę więcej niż w moją rzeczywistą siłę.
TEOZOFORYK
Wierzę, że żyć po śmierci, nawet w naszym towarzystwie, jest co najmniej dysonansem. (Korbowa schodzi w
dół i zatrzaskuje drzwiczki; Teozoforyk opiera się o Cayambe i cicho płacze.) Moja biedna, ukochana córeczko.
Lepiej, że nie dożyjesz tego szczęścia na ziemi. Wszystko, co istnieje, zaprzecza temu principium, według
którego istnieje. Oto ostatnie słowo metafizyki.
DR MERDAL
Twój paszport, stary Myślicielu czy też dziwny Myśliwcze! (Teozoforyk daje mu legitymację syndykalistów.
Ten czyta i krzyczy) Śmierć zdrajcom! Strzelajcie! Oto, jak się bawią z dziewczynkami po gabinetach zdrajcy
ludu pod maską syndykalizmu.
TEOZOFORYK
Trochę za dużo trupów w ciągu jednej doby, ale w prawdziwej tragedii tak być widocznie musi.
Umiera.
Ta już dawno nie żyje. Złapaliśmy jakiegoś potwornego nekrofila. Myślę, że może to jeden z tej bajecznej
szajki, która dawne życie odradzać chce w rzeczywistym trwaniu. Obszukać ich!
Rozpoczyna się rewizja trupów Teozoforyka i Cayambe. Podczas tego kurtyna spada.
AKT PIĄTY
Scena ta sama co w akcie I. Na stole, przesuniętym trochę więcej na prawo, pali się czerwona lampka. Słychać
cykanie budzika, przerywane czasami salwą maszynowych karabinów. W oddali ciągły huk ciężkiej artylerii.
Nowość stanowią jedynie dwie kanapy, obite czerwonym suknem. Jedna pod ścianą wprost widowni, na lewo
od drzwi. Druga przy ścianie lewej. Na pierwszej złożona kupa bielizny przykryta czarną kołdrą. Na niej
purpurowy kapelusz Bellatrix. Wszyscy ubrani jak w akcie IV. Maciej z dużym czarnym plastrem na prawej
szczęce: bardzo blady, wygląda staro. Lykon ma obwiązaną bandażami głową. Marynarze Śmierci uzbrojeni w
karabiny z nasadzonymi bagnetami.
SCENA PIERWSZA
BELLATRIX w ekstazie
Jesteś mi bliższym teraz, kiedy zrozumiałeś śmierć, nie zmieniając się w istocie. Czy potrafisz wypowiedzieć to
właśnie? Ta noc była objawieniem.
KORBOWA
Jestem teraz tak straszliwie silnym! Czuję, że mógłbym żelazo gnieść jak glinę, granity rozgniatać na proszek.
Tworzyć siłę i nie zużywać jej jest to szczytem siły.
Nie mogę się tobą nasycić, Mistrzu. Chciałabym, abyś był wszędzie wewnątrz mnie. Jednak więcej kocham cię,
kiedy moje ciało jest jednością z duszą, kiedy jestem naprawdę kobietą.
KORBOWA
Piekielna rozkosz nietworzenia niczego. Stanowimy jedność dla siebie. Każda parka zakochanych wieczorem w
parku podmiejskim jest taką jednością. Nie myślę o tym, co jest względnym. Może przez nasze zbrodnie tylko
jesteśmy czymś ponad wszystkim, bezwzględnie, bez żadnej miary.
BELLATRIX
Czemuż nazywasz to zbrodnią? Nie było pozorów nawet w jej śmierci. Sama tego chciała. Kocham ją, bo czyż
bez tego byłbyś dla mnie tym, mój Mistrzu? Jesteś dziś starszy niż zwykle i mimo to tym więcej cię kocham.
KORBOWA
To było dawniej naprawdę. Dziś wszystko stało się marnym i płaskim. I przezwyciężyć względność życia jest
piekielnym zaiste zadaniem. Zbrodnią nazywam to tylko w stosunku do naszych czasów. Dawniej było to
pięknem i ludzie tacy jak my szli prosto do nieba po śmierci.
BELLATRIX
KORBOWA
BELLATRIX
Chciałabym zabijać, bez końca zabijać, ażeby to zrozumieć. Śmierć jest tak niepojęta jak rozkosz miłości, którą
im więcej się poznaje i stara zgłębić, tym większą jest tajemnicą.
KORBOWA
Tajemnica osobowości - tylko łącząc się odnajdujemy to, co nas dzieli. Nieskończoność jest między nami i
tylko dlatego jesteśmy nieskończenie bliscy. Tylko ty jedna jesteś moją samotnością, w której staję się
naprawdę poza czasem w wieczności.
BELLATRIX
KORBOWA
To jest właśnie wyjście poza czas. Mieć siłę i nie tworzyć, na własne sumienie patrzeć jak na robaczka
pełzającego w śniegowej pustyni i w najdzikszym bezsensie czuć konieczność tego bezsensu.
BELLATRIX
Tylko mężczyzna może czuć bezsens i sens. Dla mnie, kiedy jestem tak z tobą, nie ma tej różnicy. Wszystko
jest jednością. Między tobą a całym istnieniem nie ma tej przepaści, która dzieli całość od części.
KORBOWA
Strasznym jest to, że wszystko musi zginąć. Nie mówię o śmierci, ale o małości dzieł wszelkich. Jeden moment
poczucia tajemnicy wart jest miliony nowych dzieł i nawet nowych istnień stworzonych.
A jednak śmierć kusi mnie straszliwie. Im więcej się boję, tym więcej jej pragnę.
KORBOWA
BELLATRIX
Czemu jednak Teozoforyk został z nią? Czy ten piekielny magik nie okradł przez to nas z czegoś
najcenniejszego? Mam wrażenie, że jej biedne, małe ciałko powiedziało mu coś, co miało być tylko naszą
własnością.
KORBOWA
Trzeba być bardziej wspaniałomyślną. Była to może jedyna chwila jego, w której stanął nad nami wszystkimi.
Nie żyje i on, i tym, że przeżył śmierć, jest wyższym ponad nas, nawet kiedy tworzymy jedność.
Jakiś chłód powiał na mnie - jakby mi koło serca prześlizgnęła się zimna żmija.
KORBOWA
BELLATRIX
Tu czasem tracę to, gdy ciebie nie mam. Tam w górach, kiedy naprawdę ziemia jest planetą w mroźną noc i
płoną odległe słońca, tam czuję to najwięcej.
KORBOWA
Naprawdę jesteś wampirem, Bellatrix, czym nigdy naprawdę nie byłem ja. Ja tylko piłem krew czasami i
stawałem się jeszcze bardziej sobą. Ty znasz sposób wypijania cudzych dusz. Twoja dusza jest jak komnata,
której ściany ze zwierciadeł odbijają siebie w nieskończoność.
BELLATRIX
A jednak w życiu trzymamy się czegoś absolutnego. W myślach widzimy względność wszystkiego, ale myśli
zawsze przelatują nad rzeczywistością jak żałobne motyle nad kwiecistą łąką. Czasem motyl schodzi w
tajemniczą głębię kwiatu i zapuszcza swą spiralną trąbkę w pachnącą gąszcz miodu. Tak myśli nasze karmią się
tym, co tworzy w nas niewiadome. Ale motyl leci dalej w dziwnych zygzakach. Tylko czasem liniami jego lotu
kieruje zapach kwiatu.
KORBOWA
Mów dalej...
BELLATRIX
KORBOWA
BELLATRIX
To moje myśli, kiedy byłam jako mały chłopiec zakochana w sobie. Przypominam to dlatego, ażeby jeszcze
bardziej odczuwać przepaść, która mnie dzieli od mojej przeszłości.
Przeszłość, ofiara mej zbrodni.
Miga się w czarnej pochodni;
Trup się uśmiecha przez zęby,
Daremnie pręży swe kłęby. Czasem się coś pisze nie rozumiejąc istotnego sensu.
Potem to przychodzi i trzeba się dziwić, skąd się o tym wiedziało, nie wiedząc właściwie nic.
Bliska salwa wystrzałów karabinowych, potem maszynowych karabinów i kilka wystrzałów działowych.
Dalekie krzyki. Pukanie - wchodzi Lokaj.
LOKAJ
KORBOWA
Nasi zwyciężają.
KORBOWA
LYKON
Tak wchodzę w tę rolę, że chwilami zupełnie mam złudzenie prawdy. (Wbiega Montecalfi; Lykon ją całuje)
Cóż za szczęście; byłem już bardzo niespokojny.
MONTECALFI
Prędko zapomniałam z tobą o biednym Sanim. Jesteś potwornym demonem. Żałuję, że nie znałam cię wtedy,
kiedy byłam aktorką, a ty młodziutkim kadetem.
Wchodzi Tetrafon Pneumakon, Vessanyi z Dzinią. Nikt z nikim się nie wita.
TETRAFON PNEUMAKON
Biedny Teozoforyk! Jednak on jeden kochał tę biedną małą, która tak fatalnie między nas się zabłąkała.
KORBOWA
VESSANYI
Jednak nie mógłbyś umrzeć dlatego, aby żyć w kimś jeszcze silniej. To nie jest męska psychologia.
KORBOWA
Nie mógłbym umrzeć w ogóle - nie dlatego. Mój czas nie przyszedł, a dla eksperymentu umierać zbyt jest
idiotyczne.
HIBISCUS
Jest coś podejrzanego koło naszego muzeum. Jacyś ludzie bardzo sprawdzali mój papier i widocznie nie bardzo
się im podobał. Jest coś niepokojącego w atmosferze.
KORBOWA
WĘBOREK
Jakiś drab ośmielił się oglądać moje papiery tuż koło domu. Ledwo obroniłem tekę.
HIBISCUS do Korbowy
KORBOWA żartobliwie
Dowodzi to tylko wielkiej czujności naszych współwyznawców. Upadek rządu centralnego wisi na włosku
BELLATRIX
Nie wiem czemu, ale cała ta historia, zamiast dodawać uroku chwili, nudzi mnie straszliwie.
KORBOWA
Przetrzymywanie nudy jest najwyższą mądrością. Nawet ja miewam chwile słabości w tym kierunku. Cóż
dopiero kobiety i hermafrodyci. Może chcesz pójść popławić się trochę we krwi? Jest to najlepsze lekarstwa na
nudę.
WĘBOREK do Korbowy
Widzę, że twój aide de camp jest godnym potomkiem wampirów i jedynym gentlemanem w naszym towa-
rzystwie, oprócz ciebie.
Wchodzi Sylfa.
KORBOWA
SYLFA
Słyszałam dziwne rozmowy koło naszego domu. Mówią o znalezieniu Teozoforyka i Cayambe w kawiarni
,,Villa Real". Słyszałam nazwisko Cayambe wyraźnie.
HIBISCUS
KORBOWA z gniewem
To my zanadto interesujemy się nimi. Oni mogą bez wątpienia dostarczyć nam interesujących wypadków, ale to
nie dowód, aby czas tracić na rozmyślanie o możliwościach. Doprawdy, nie poznaję was wszystkich. Michale
Węborek, czy i ty masz przeczucia?
WĘBOREK
KORBOWA
LOKAJ
KORBOWA
Lokaj wychodzi i zaraz wnosi tacę z butelkami. Wszyscy piją, wąchają, robią iniekcje. Korbowa po wypiciu
namyśla się, stojąc twarzą do widowni. Bellatrix patrzy na niego z natężonym oczekiwaniem. W całym
towarzystwie lekkie podniecenie.
HIBISCUS
Jednak ciśnienie naokoło nas wzrasta coraz bardziej. Dwie spiętrzone fale naszych wrogów, walcząc między
sobą, gniotą na naszą wątłą łysinkę.
LYKON
HIBISCUS
Każdy ma swoje pokusy, zależne od swojego fachu. Mam teraz ochotę napisać małe ,,impromptu", które by
niejednej kobiecie mogło krew zamienić w rozpaloną magmę.
Słychać grzmot wystrzałów bardzo blisko, krzyki tłumów, po czym nastaje zupełna cisza.
Szkoda, że nie żyłeś we Włoszech w czasach Renesansu. Byłbyś doskonałym kondotierem, biedny poruczniku.
LYKON
Czyż może być coś głupszego jak oficer, który nie ma kogo prowadzić do walki? Tylko dlatego jestem twoim
adiutantem. Zawsze miałem wstręt do sztabów.
KORBOWA
MONTECALFI
LYKON
Dziękuję ci, Karolino. (Lykon wydobywa szpadą z kąta i przypasuje ją na swoje ubranie sportowe, po czym
wkłada hełm na obwiązaną głowę; słychać głosy na dole.) Mam wrażenie, że moje przeczucia spełnią się.
LOKAJ
Ekscelencjo - ludzie są pod bramą. Jedni chcą wysadzić wszystko - inni mówią, że nie można, bo [to] jest
muzeum. (ogólne poruszenie) Mówią o klubie naszym, zdają się wiedzieć wszystko.
Czy wszystko, to jest wielkie pytanie. Stańcie pod bramą i starajcie się nie puszczać nikogo. Dostaniecie
potrójną pensję.
LOKAJ wychodząc, drżącym głosem
TETRAFON PNEUMAKON
Czy teraz życie ma wtargnąć do nas i ukazać nam sens przez śmierć? Czy śmierć wtargnie do nas i ukaże nam
nowe życie? Ciekawy jestem twarzy pierwszego draba, który tu wejdzie.
KORBOWA
Nie będzie to na pewno twarz, lecz maska. Na razie ani życie nie wtargnie do nas, ani śmierć nam niczego nie
ukaże. Proszę o spokój zupełny. Są to potęgi żywiołowe jak wulkany, burze lub lawiny. Nie chodzi o samą
katastrofę, tylko o to, jak ją przeżyjemy. Możemy być dalecy od rzeczywistości umierając lub żyjąc.
BELLATRIX
Zbliża się chwila ostateczna. Nie myślę o śmierci zupełnie. Jestem ciekawa, jak kiedy czytam powieść i mam
odwrócić stronicę.
LYKON wesoło
Jakże się cieszę! Zginiemy pośród walki. Nie myślę o ludziach. Teraz naprawdę zalewa nas morze.
WĘBOREK
BELLATRIX
Macieju, kim ty będziesz za chwilę? Kim ja się stanę w twoim nowym ujęciu?
KORBOWA roztargniony
Czuję strach, ale nie przed tym, co nastąpi. Strach zupełnie nowy, w którym jest dzika śmieszność naszego
położenia. Pierwszy raz wydajecie mi się tak piekielnie śmieszni, razem ze mną samym.
Wybucha śmiechem. Słychać uderzenia ciężkich przedmiotów w metalowe drzwi. Wbiega Lokaj.
Ogólne poruszenie.
KORBOWA
Nas? Co za poufałość. Dobrze - możesz wyjść. (Wypija wódki; Lokaj wychodzi; Montecalfi wącha kokainę;
Hibiscus w kącie robi sobie jakąś iniekcję; Korbowa do wszystkich) Zdaje się, że przychodzi czas próby. Czy
zdołamy zachować maskę wobec żywiołów, które widzą i słyszą? Jest to problemat niezwykle interesujący.
LYKON
Nawet ja zaczynam analizować mój stan. Czuję, jakby mi ze skroni wychodził fioletowy płomień, a w głowie
mam krwawą miazgę.
BELLATRIX
Jakże zamienimy to, co jest, na odwrotność? Zawsze bałam się śmierci, teraz nie boję się zupełnie. Czyż to jest
odwrotnością? Nie - jest nowym stanem.
KORBOWA
Poczekajcie chwilkę, może przyjdzie mi nowa idea. Wszystko, co było, wydaje mi się jakimś wyblakłym i bez
wartości.
BELLATRIX
HIBISCUS
Zdaje się, że Maciek oblicza swoje rezerwy. Co do mnie, to czuję, że wszystko, czego nie stworzyłem przez
ostatnich lat pięć, rozpiera mi głowę jak dynamit. Mam wrażenie, że pękną mi uszy od tego, co słyszę.
WĘBOREK zimno
Mam w szafie papier nutowy. Może zechcesz naprawdę coś stworzyć, panie baronie. - Dla potomności.
HIBISCUS
Niestety, jest to niewyrażalne. Gdyby tu był Jan, narysowałby coś na pewno. Malarz przeżywa siebie w swej
pracy. Muzyk stawia kropki na pięciu linijkach. Oto różnica istotna. Boję się tortur.
KORBOWA
Dziwna jest ta szalona pustka, którą odczuwam. Po prostu nie jestem w stanie nic wymyślić.
TETRAFON PNEUMAKON
Mówiłem zawsze, że swobody żadnej nie ma. Chciałbym mówić z Teozoforykiem. Niestety, już nie żyje i kto
wie, czy nie postąpił lepiej niż my.
MONTECALFI
Przeciągnęliśmy strunę, Macieju. Widzisz sam, że nawet ty rzeczywistości tak skomponowanej nie możesz nic
przeciwstawić.
BELLATRIX
KORBOWA
Wiesz, że mam wrażenie, że byłem zupełnie kim innym. Ten stan jest piekielną niespodzianką.
HIBISCUS
Pójdź do mnie, Bellatrix. Powiedz jaki wierszyk, a ja w duszy dorobię do niego muzykę. Ostatnią w życiu. Cóż
z tego, że nikt jej nie usłyszy. Jednak mam piekielną satysfakcję, bo może w tej chwili na przykład grają gdzieś
którąś z moich symfonii.
HIBISCUS
Trudno, Mistrzu - każdy ratuje się, jak może. Jednak złagodniałeś trochę, Macieju.
KORBOWA
Och, nie dlatego, o czym myślisz. Nikt mnie teraz nie zrozumie.
Bellatrix
Nawet ja?
KORBOWA
Za chwilę - poczekaj - nie mogę ci nic powiedzieć. Wszystko się rozstrzygnie za parę minut.
BELLATRIX
Za parę minut może nas nie będzie, Mistrzu. Czyż chcesz, abym ja sama przetrwała ostatnią chwilę?
KORBOWA ponuro
Przeciw temu jestem bezsilny. Bądź ze mną, nie znając ostatniej myśli.
BELLATRIX
Gdybyśmy mieli żyć dalej, mogłabym być z twoim duchem tylko. W tej ostatniej chwili chcę, abyś mnie
kochał, Mistrzu.
BELLATRIX
Czyż mam w ostatnią chwilę karmić się ochłapami ze stołu Macieja? Jestem jedynym artystą tutaj i będę sam.
WĘBOREK
Widzę, że strach, zupełnie zwykły strach, pozbawia cię taktu, panie baronie.
HIBISCUS
A ciebie strach, ten zwykły strach, czyni bardzo łagodnym w uwagach formalnych. Nikt nie chce być zanadto
srogim dla drugiego, bo myśli: a może ten mnie wyratuje?
BELLATRIX
Tylko dla kobiet jesteście bezwzględni, bo te wam nic pomóc nie mogą. Minęły czasy, kiedy przyjemnie było
razem umrzeć.
WĘBOREK
BELLATRIX
Od kiedy dusza biednej Cayambe wstąpiła we mnie, jestem tylko kobietą. I teraz widzę wszystko, co prze-
cierpiała ta biedna, pogardzana przez wszystkich gąska.
BELLATRIX
A ty, czy jesteś sobą, Macieju? Jesteś tajemniczy jak sfinks i to w zupełnie życiowy sposób. Czuję, jak kom-
binujesz plan jakiś, ale my nie wchodzimy w tę kombinację zupełnie.
LYKON
Pierwszy raz czuję wstręt do was wszystkich. Zginę po prostu, jak rycerz.
TETRAFON PNEUMAKON
VESSANYI który dotąd milczał, siedząc na kupie bielizny, przy śpiącej Dzini
To nie wiadomo. Mistrz przygotowuje jakąś niespodziankę, której nie możemy jeszcze odgadnąć. Jestem
zupełnie spokojny. Dzini w każdym razie nic się nie stanie.
Łomotanie dochodzi do szczytu. Wszyscy zaczynają chodzić niespokojnie po pokoju, tylko Vessanyi siedzi w
dalszym ciągu. Lykon wyjmuje szpadę, Hibiscus browning. Korbowa stoi jak zahipnotyzowany, z zaciśniętymi
pięściami. Korbowa nagle kiwa na Węborka, który zaczął również chodzić; obaj przechodzą na prawo i stają
koło okna.
Oni są skazani na pewno, i o tym dobrze wiedzą. Ja zdaję się tu na przypadek. Jak gdybym grał w kości. I
pomyśl, nie czuję nic. Coś okropnego.
WĘBOREK
Rozumiem. Zależy od tego, czy ci, co tu wpadną, znają nas osobiście, czy nie. Jeśli nie, wyrżną nas na równi z
innymi. Kiedyś, kiedy byłem skazany i pewny byłem, że zginę, nie bałem się nic. Dziś muszę się przyznać, że
boję się. To wahanie między nadzieją i rezygnacją jest właściwie najgorsze.
Jednak nawet to bydło ma jeszcze pewien kult dla sztuki. Za jakieś paręset lat później wysadziliby muzeum jak
jaką inną zwykłą budę.
BELLATRIX
Wytwarzam właśnie odwrotność tego uczucia, które w tej chwili jest treścią mojej duszy. Weź jeden, zrób
kreskę, a pod spodem umieść to, a będziesz mieć ekstrakt mojego obecnego stanu.
Przekręca kontakt łukowej lampy; rażące światło zalewa pokój.
Wiesz, Bellatrix, że jednak zadziwiasz mnie w tej chwili. (Słychać straszliwy łomot i zaraz potem stąpanie
wielu ludzi na schodach. Wszyscy kamienieją w oczekiwaniu. Korbowa zaciska pięści. Drzwi pękają pod
naporem i ukazuje się banda Marynarzy Śmierci. - Tępiel, Chętka i Mondralna przodzie. Na chwilę stają
zdziwieni jaskrawym światłem i całym otoczeniem. Korbowa krzyczy piekielnym głosem) Tępiel! Chętka!
Ratujcie! Rżnijcie ich, bijcie, chcieli nas wymordować, więżą nas tu od wczoraj.
Węborek ściska Korbowę nerwowo za łokieć. Hibiscus, najbliżej drzwi stojący, ogląda się na Korbowę
wyłupionymi ze zdziwienia oczami. Cale towarzystwo skupione w lewym rogu przy kanapach także zbaraniało
chwilowo z podziwu i zapomniało o śmierci. Be11atrix, która stała za Korbową przy stole wprost widowni,
wydaje okrzyk zdziwienia. Nagle Hibiscus odwraca się i strzela we wchodzących. Tępiel pada. Reszta rzuca się.
Hibiscus dostaje kolbą w głowę i pada, ściskając kurczowo browning. Po nim przewala się cała banda
(piętnaście osób) i rzuca się na grupę przy kanapach. Korbowa, profilem do publiczności, patrzy na to z dzikim
uśmiechem, ściskając pięści z zachwytu. Węborek, wściekle rad, ściska go nerwowo za prawy łokieć. Bellatrix
jak zahipnotyzowana patrzy w Macieja. Następuje bezładna rzeź. Vessanyi, który wstał, pada przebity
bagnetem. Montecalfii Tetrafon Pneumakon padają również przebici. Lykon v. Brassberg rzuca się, by bronić
Montecalfi, ale upada przewrócony. Lykon podnosi się, opiera o ścianę i broni się rycząc dziko, i kładzie
trupem kilku napastników, ale wkrótce pada. Dzinia z krzykiem zrywa się, obudzona przez padającego na nią
trupa Vessanyiego, przelatuje koło drzwi i przypada do Korbowy.
Kiedy wszyscy wałcza z Lykonem, dwóch dopada Bellatrix stojącej przy stole. Korbowa robi ruch, jakby chciał
ją bronić, ale ręce mu opadają i stoi nieruchomo tyłem do publiczności. Draby powalają Bellatrix i duszą ją.
Macieju! - ratuj!!!!!
Umiera zduszona. Korbowa stoi jak zahipnotyzowany. Hibiscus, który już od pewnego czasu ocknął się - koło
drzwi przy stole - z omdlenia i próbuje się podnieść, nagle podnosi się na łokciu i krzyczy strzelając w stronę
Korbowy i Węborka.
HIBISCUS strzela
Kanalia!
Strzela drugi raz i pada zemdlony. Pierwszy raz nie trafia, drugi raz trafia Węborka. Węborek pada. Korbowa
wyrywa mu teczkę i wkłada pod marynarkę. Dzinia krzyczy. Wszyscy: ci dwaj, co dusili Bellatrix, i ci, którzy
walczyli z Lykonem, rzucają się na Hibiscusa. Dokłuwają go bagnetami. Korbowa patrzy błędnie dookoła.
KORBOWA do siebie
Wyszedł, może na godzinę przed waszą odsieczą. Widzicie, jeszcze mam ślad tej bytności.
CHĘTKA
Śmieje się.
To ta mała, córka tego draba, co tam leży, uprosiła ich o to. Dlatego biorę ją na wychowanie. Idźmy z tej jaskini
wyrzutków.
Bierze rzucającą się w konwulsjach Dzinia na ręce i wychodzi między trupami. Hibiscus kopie jeszcze ziemię
nogami. Zaczyna się obszukiwanie trupów.
kurtyna