You are on page 1of 473

ROBERT LUDLUM

CZWARTA RZESZA

Michaelowi i Laurze - uroczej, utalentowanej, wspaniaej parze

Prolog
Marzec 1945 Okrt podwodny, przypominajcy z sylwetki sptanego behemota, koysa si na falach przycumowany do ogromnych pachokw. Opywowe linie jego dziobu wcinay si ukami w blask wstajcej nad Morzem Pnocnym jutrzenki. Baza znajdowaa si w zatoce Helgoland, na wyspie Scharhrn, lecej kilka mil od wybrzey Niemiec i ujcia aby. Miecia si tu stacja paliwowa, ktrej nigdy nie udao si wykry alianckiemu wywiadowi. Ze wzgldw bezpieczestwa bya mao znana nawet strategom z samego najwyszego dowdztwa hitlerowskich Niemiec. Podwodni korsarze wpywali tu i wypywali pod oson ciemnoci, wynurzajc si i zanurzajc w obrbie kilkusetmetrowego cumowiska. Byli mordercami spod znaku Neptuna cigajcymi do domu na chwil wytchnienia lub wyruszajcymi w morze, by dalej nka wroga. Jednak tego szczeglnego poranka okrt podwodny przycumowany do brzegu ani nie odpoczywa po odbytych owach, ani nie szykowa si do kolejnego bandyckiego rejsu. Dla niego ta wojna si skoczya. Konsekwencje zadania, jakie przed nim stao, bd odczuwalne w przyszoci, na pocztku nastpnej wojny. Na pomocie kiosku stao dwch mczyzn. Jeden ubrany by w mundur kapitana niemieckiej marynarki wojennej, drugi, wysoki cywil, sta w dugim, ciemnym paszczu z konierzem uniesionym dla osony przed wiatrami Morza Pnocnego, ale bez kapelusza, jakby na przekr zimie. Obaj spogldali w d na dugi sznur pasaerw, ktry wolno posuwa si ku trapowi przerzuconemu ze rdokrcia. Przy trapie sprawdzano na licie nazwisko kadego podchodzcego, po czym wprowadzano lub wnoszono go na pokad okrtu. Kilkoro szo samodzielnie. Byli to najstarsi, z ktrych cz ukoczya dwanacie albo trzynacie lat. Reszt stanowiy dzieci. Wojskowe pielgniarki o surowych twarzach niosy na rkach niemowlta, ktre oddaway przy trapie przedstawicielom zespou lekarzy marynarki wojennej; przedszkolaki i pierwszoklasici ciskali w doniach identyczne worki podrne, trzymajc si za rce, spogldali ciekawie na niezwyky czarny okrt, ktry na kilka nadchodzcych tygodni mia si sta ich domem. - Nieprawdopodobne - odezwa si oficer. - Wprost nie do uwierzenia. - To dopiero pocztek - powiedzia mczyzna w paszczu, z twarz o ostrych, kanciastych rysach. - Zewszd napywaj meldunki. Z portw i grskich przeczy, z

ocalaych lotnisk rozsianych po caej Rzeszy. Opuszczaj kraj tysicami. Zdaj do wszystkich czci wiata. I wszdzie kto na nie czeka. Wszdzie. - Niezwyke przedsiwzicie - rzek oficer, potrzsajc z podziwem gow. - To tylko jeden aspekt oglnej strategii. Caa operacja jest niezwyka. - Zaszczytem jest goci pana tutaj. - Sam chciaem przy tym by. To ostatni transport. - Wysoki cywil nie odrywa wzroku od rozcigajcego si w dole pokadu. - Trzecia Rzesza umiera. One s jej odrodzeniem. Stanowi Czwart Rzesz. Nie s obcione miernot i zepsuciem. Sonnenkinder. Rozsiane po caym wiecie. - Dzieci... - Dzieci Potpionego - dokoczy wysoki mczyzna. - S Dziemi Potpionego, i bd ich miliony, wszdzie. Nikt nie bdzie taki jak one.

Rozdzia 1
Stycze 197... - Attention! Le train de sept heures destination de Zurich partira du guai numro douze. Wysoki Amerykanin w granatowym prochowcu podnis wzrok ku sklepieniu genewskiego dworca kolejowego, wypatrujc tam ukrytych gonikw. Na jego twarzy o ostrych, kanciastych rysach malowao si zakopotanie. Komunikat wygoszony zosta po francusku. W tym jzyku zna zaledwie kilka sw, a rozumia jeszcze mniej. Mimo to wyowi sowo Zurich, ktre byo dla niego sygnaem. Odgarn na bok niesforny kasztanowy kosmyk, ktry z denerwujc regularnoci opada mu na czoo, i skierowa swe kroki ku pnocnej czci dworca. Wok panowa niesamowity tok. Obok Amerykanina przeleway si we wszystkich kierunkach tumy bezimiennych ludzi spieszcych ku wejciom na perony, by rozpocz tam podre do dziesitek rozmaitych miejsc. Mona byo odnie wraenie, e nikt nie zwraca uwagi na zgrzytliwe komunikaty przetaczajce si echem pod sklepieniem hali dworcowej z niezmienn metaliczn monotoni. Podrni na genewskim Bahnhof znali drog. Koniec tygodnia; w grach spad wiey nieg, a na zewntrz byo rzeko i mrono. Kady gdzie jecha, mia jakie plany, z kim si umwi. Czas to pienidz. Wszyscy si spieszyli. Amerykanin rwnie si spieszy, te by z kim umwiony. Zanim jeszcze rozleg si komunikat, sprawdzi, e pocig do Zurychu odjeda z peronu drugiego. Zgodnie z planem mia zej ramp na peron, odliczy sze wagonw od tyu skadu i wsi pierwszym wejciem do sidmego. W rodku mia znowu odliczy, tym razem pi przedziaw, i zapuka dwa razy w pite drzwi. Jeli si nie pomyli, otworzy mu dyrektor La Grande Banque de Genve, co bdzie uwieczeniem dwunastu tygodni przygotowa do tego spotkania. Przygotowa obejmujcych depesze o niejasnej treci, transatlantyckie rozmowy telefoniczne prowadzone z aparatw, ktre szwajcarski bankier uzna za bezpieczne, oraz zobowizanie do zachowania cakowitej dyskrecji. Nie mia pojcia, co ma mu do powiedzenia dyrektor La Grande Banque de Genve, ale wydawao mu si, e zna przyczyn zachowania tak daleko idcych rodkw ostronoci. Amerykanin nazywa si Noel Holcroft, ale nie urodzi si pod tym nazwiskiem. Przyszed na wiat latem 1939 roku w Berlinie i w szpitalnej kartotece figurowa jako Clausen. Jego ojcem by Heinrich Clausen, gwny strateg Trzeciej Rzeszy, finansowy czarodziej, ktry

zmontowa koalicj przemysowcw i bankierw, co umoliwio Adolfowi Hitlerowi przejcie wadzy. Heinrich Clausen podbi kraj, ale straci on. Althene Clausen bya Amerykank, kobiet upart, kierujc si wasnymi normami etycznymi i moralnymi. Szybko odkrya, e narodowi socjalici pozbawieni s i jednego, i drugiego; e stanowi zbieranin paranoikw kierowan przez maniaka i wspieran przez finansistw zainteresowanych jedynie zyskami. Pewnego ciepego sierpniowego popoudnia Althene Clausen postawia swemu mowi danie: Wycofaj si. Wystp przeciw tym paranoikom i ich maniakowi, zanim bdzie za pno. Nazista wysucha jej z niedowierzaniem, rozemia si i zlekceway danie ony, uznajc je za fochy wieo upieczonej matki. A moe za wypaczony osd kobiety wychowanej w sabym, skompromitowanym systemie spoecznym, ktry wkrtce wejdzie na drog Nowego Porzdku. Albo zostanie zmiadony pod jego buciorem. Tej samej nocy moda matka spakowaa si, zabraa dziecko i podejmujc pierwszy etap podry powrotnej do Nowego Jorku, wsiada na pokad jednego z ostatnich samolotw odlatujcych do Londynu. Tydzie pniej napaci na Polsk Niemcy rozptay blitzkrieg. Tysicletnia Rzesza wyruszya w sw now drog, ktra liczc od pierwszego wystrzau, miaa potrwa mniej wicej tysic piset dni. Holcroft min bramk prowadzc na peron, zszed ramp i znalaz si na dugiej betonowej platformie. Cztery, pi, sze, siedem... Pod oknem, na lewo od otwartych drzwi sidmego wagonu, widnia symbol w postaci maego niebieskiego kka. Oznacza wagon o standardzie przewyszajcym pierwsz klas: powikszone przedziay z wyposaeniem zapewniajcym odpowiednie warunki do prowadzenia konferencji podczas jazdy lub odbywania potajemnych spotka bardziej osobistej natury. Dyskrecja bya gwarantowana; gdy tylko pocig rusza ze stacji, uzbrojeni stranicy ze suby ochrony kolei zajmowali posterunki u drzwi po obu stronach wagonu. Holcroft wsiad i skrci w lewo, w korytarz. Min kilkoro zamknitych drzwi i zatrzyma si przed pitymi. Zapuka dwa razy. - Herr Holcroft? - Gos dobiegajcy zza drewnianej pyty by zdecydowany, ale spokojny, i chocia te dwa sowa wypowiedziano w formie pytania, nie byo to pytanie, tylko stwierdzenie faktu. - Herr Manfredi? - spyta w odpowiedzi Noel, uwiadamiajc sobie nagle, e przez maleki wizjer porodku drzwi obserwuje go czyje oko. Niesamowite uczucie zostao osabione komicznym efektem. Umiechn si, gdy pomyla, e Herr Manfredi moe okaza si podobny do zowrogiego Conrada Veidta z

angielskich filmw z lat trzydziestych. Rozlegy si dwa trzaski otwieranego zamka, a po nich szczk odsuwanej zasuwki. Drzwi otworzyy si do rodka i ukaza si kto zupenie niepodobny do Conrada Veidta . Ernst Manfredi okaza si niskim, pulchnym mczyzn pod siedemdziesitk. By kompletnie ysy i mia mi, agodn twarz; ale z szeroko otwartych niebieskich oczu, powikszonych przez szka okularw w metalowej oprawce, wyziera chd. Te oczy byy bardzo jasne i bardzo zimne. - Prosz wej, Herr Holcroft. - powiedzia z umiechem Manfredi. I nagle wyraz jego twarzy uleg raptownej przemianie, umiech znik. - Prosz mi wybaczy. Powinienem mwi panie Holcroft. To Herr moe pana drani. Bardzo przepraszam. - Nie ma za co - odpar Noel, wkraczajc do luksusowo urzdzonego przedziau. Znajdowa si tam stolik i dwa fotele; ka nie zauway. Okna zacignite byy aksamitnymi zasonami w kolorze bordowym, tumicymi dobiegajce z zewntrz haasy. ciany pokrywaa drewniana boazeria. Na stoliku staa maa lampa ze zdobionym frdzlami abaurem. - Mamy okoo dwudziestu piciu minut do odjazdu - zagai bankier. - To powinno wystarczy. I niech si pan nie niepokoi, powiadomi nas zawczasu. Pocig nie ruszy, dopki pan nie wysidzie. Przymusowa podr do Zurychu panu nie grozi. - Nigdy tam nie byem. - Sdz, e to ulegnie zmianie - odpar enigmatycznie bankier, zapraszajc Holcrofta gestem rki do zajcia miejsca przy stoliku naprzeciw siebie. - Nie liczybym na to. - Noel usiad, rozpinajc prochowiec, ale go nie zdejmujc. - Przepraszam, to bya z mojej strony arogancja. - Manfredi usadowi si w swoim fotelu i odchyli na oparcie. - Musz jeszcze raz przeprosi. Bdzie mi potrzebny paski dowd tosamoci. Poprosz o paszport. I paskie midzynarodowe prawo jazdy. A take wszelkie dokumenty, ktre ma pan przy sobie, a ktre uwzgldniaj znaki szczeglne, lady po szczepieniach, tego rodzaju rzeczy. Holcroft si zirytowa. Pomijajc ju niedogodnoci wynikajce z zakcenia rytmu ycia, drani go protekcjonalny sposb bycia bankiera. - A to po co? Wie pan przecie, kim jestem. Nie otworzyby pan tych drzwi, gdyby byo inaczej. Moich fotografii i informacji na mj temat ma pan prawdopodobnie wicej ni Departament Stanu. - Prosz wybaczy staremu czowiekowi - powiedzia bankier, wkadajc cay swj urok w samokrytyczne wzruszenie ramion. - Wkrtce pan zrozumie.

Noel sign z ociganiem do kieszeni marynarki i wydoby stamtd skrzan saszetk z paszportem, wiadectwem zdrowia, midzynarodowym prawem jazdy i dwoma licencjami Amerykaskiego Instytutu Architektury - AIA, powiadczajcymi jego kwalifikacje architekta. - Tu jest wszystko - oznajmi, podajc saszetk Manfrediemu. - Prosz bardzo. Bankier otworzy saszetk z wyranym zaenowaniem. - Czuj, jakbym ingerowa w czyje osobiste ycie, ale sdz... - I dobrze pan czuje - wpad mu w sowo Holcroft. - Nie prosiem o to spotkanie. Szczerze mwic, dochodzi do niego w bardzo dla mnie niedogodnym czasie. Pragn jak najszybciej wrci do Nowego Jorku. - Tak. Tak, rozumiem - mrukn cicho Szwajcar, przegldajc uwanie dokumenty. Czy mgby mi pan powiedzie, jakie pierwsze architektoniczne zlecenie realizowa pan poza granicami Stanw Zjednoczonych? Noel stumi narastajce rozdranienie. Skoro doszed ju tak daleko, odmowa odpowiedzi nie miaa sensu. - W Meksyku - odpar. - Dla sieci hotelowej Alvareza na pnoc od Puerto Vallarta. - A drugie? W Kostaryce. Dla rzdu. Kompleks pocztowy w tysic dziewiset siedemdziesitym trzecim roku. - Jaki by zeszoroczny dochd brutto paskiej firmy w Nowym Jorku? - Nie paski interes. - Zapewniam pana, e znamy jego wysoko. Holcroft potrzsn gow z pen zoci rezygnacj. - Troch ponad sto siedemdziesit trzy tysice dolarw. - Uwzgldniajc czynsz za pomieszczenia biurowe, pace personelu, wyposaenie i koszta wasne, nie jest to suma imponujca, nieprawda? - spyta Manfredi, nie odrywajc oczu od trzymanych w doniach papierw. - To moja firma, a personel nie jest liczny. Nie mam wsplnikw, ony ani powaniejszych dugw. Mogo by gorzej. - Ale mogoby te by lepiej - powiedzia bankier, podnoszc wzrok na Holcrofta. Zwaszcza w przypadku kogo tak utalentowanego. - Mogoby by lepiej. - Tak te mylaem - cign Szwajcar, wkadajc dokumenty z powrotem do skrzanej saszetki i oddajc j Noelowi. Nachyli si do Amerykanina. - Czy wie pan, kim by

paski ojciec? - Wiem, kim jest mj ojciec. Z prawnego punktu widzenia jest nim Richard Holcroft z Nowego Jorku, m mojej matki. Wci yje i ma si dobrze. - I jest na rencie - dokoczy Manfredi. - Mj kolega po fachu, ale to aden bankier z punktu widzenia szwajcarskich tradycji. - Cieszy si powaaniem. Nadal si nim cieszy. - Przez wzgld na rodzinny majtek czy zasugi na polu zawodowym? - Moim zdaniem ze wzgldu na jedno i na drugie. Kocham go. Jeli ma pan jakie zastrzeenia, prosz zachowa je dla siebie. - Jest pan bardzo lojalny, doceniam to. Holcroft pojawi si w momencie, kiedy paska matka - nawiasem mwic, nadzwyczajna kobieta - przeywaa najwiksze zaamanie. Ale odbiegamy od tematu. Zostawmy Holcrofta w spokoju. Pytam o naturalnego ojca. - Oczywicie. - Trzydzieci lat temu Heinrich Clausen poczyni pewne ustalenia. Podrowa czsto midzy Berlinem, Zurychem i Genew, nieoficjalnie, ma si rozumie. Opracowany zosta pewien dokument, ktrego my, jako... - Manfredi urwa i umiechn si - ...jako obywatele neutralnego, ale nie bezstronnego pastwa, nie moglimy odrzuci. Do dokumentu doczono list napisany przez Clausena w kwietniu tysic dziewiset czterdziestego pitego roku. Jest zaadresowany do pana. Jego syna. - Bankier sign po grub brzow kopert lec na stoliku. - Jedn chwileczk - powiedzia Noel. - Czy te pewne ustalenia dotycz pienidzy? - Tak. - Nie jestem zainteresowany. Prosz je przekaza na cele dobroczynne. Tam ich miejsce. - Moe zmieni pan zdanie, kiedy usyszy, o jak sum chodzi. - A ile to? - Siedemset osiemdziesit milionw dolarw.

Rozdzia 2
Zbaraniay Holcroft gapi si na bankiera. Krew odpyna mu z twarzy. Dobiegajce z zewntrz haasy wielkiej stacji zleway si z kakofoni stumionych akordw z ledwoci przenikajcych grube ciany wagonu. - Niech pan nie usiuje poj wszystkiego naraz - doradzi Manfredi, kadc list obok koperty. - Istniej pewne warunki, na szczcie aden z nich nie jest nie do przyjcia. Przynajmniej ani jeden z tych, ktre znamy. - Warunki?... - Holcroft zdawa sobie spraw, e ledwie go sycha; stara si odzyska gos. - Jakie warunki? - S bardzo wyranie okrelone. Ta ogromna suma ma zosta spoytkowana dla dobra ludzi na caym wiecie. I, ma si rozumie, na ich mocy odniesie pan pewne osobiste korzyci. - Co pan rozumie pod sowami, e aden ze znanych wam warunkw nie jest nie do przyjcia? Powikszone oczy bankiera zamrugay za szkami okularw; odwrci na moment wzrok, a na jego twarzy pojawio si zakopotanie. Sign do brzowego skrzanego nesesera lecego na rogu stolika i wydoby dug, wsk kopert z dziwnymi oznakowaniami na odwrocie - stanowi je rzd czterech kek kojarzcych si z czterema pociemniaymi monetami przytwierdzonymi do krawdzi klapki. Manfredi wycign nad stoem rk z kopert, podsuwajc j pod wiato. Ciemne kka nie byy monetami, lecz woskowymi pieczciami. Wszystkie byy nietknite. - Zgodnie z instrukcjami, jakich udzielono nam trzydzieci lat temu, koperty tej - w odrnieniu od doczonego do niej listu paskiego ojca - nie wolno byo otworzy dyrektorom genewskiego banku. Nie naley ona do dokumentu, ktry przygotowywalimy i, o ile nam wiadomo, Clausen nic nie wiedzia o jej istnieniu. Potwierdz to jego sowa skierowane do pana. Dostarczono nam j kilka godzin po dorczeniu przez kuriera listu paskiego ojca, list ten mia by ostatni przesyk z Berlina kierowan do nas. - Co to jest? - Nie wiemy. Powiedziano nam, e napisao to kilku ludzi wiadomych dziaalnoci paskiego ojca. Ludzi gorco wierzcych w jego racje, uwaajcych go pod wieloma wzgldami za prawdziwego mczennika Niemiec. Poinstruowano nas, aby odda to panu z nienaruszonymi pieczciami. Ma pan to przeczyta, zanim zapozna si pan z treci listu ojca.

- Manfredi przekrci kopert. Na grze widnia jaki napis - kilka rcznie skrelonych sw w jzyku niemieckim. - Ma pan si podpisa u dou, potwierdzajc w ten sposb, e otrzyma kopert we waciwym stanie. Noel wzi kopert i przesylabizowa napis, ktrego nie rozumia. DIESER BRIEF IST MIT UNGEBROCHENEM SIEGEL EMPFANGEN WORDEN. NEUAUFBAU ODER TOD. - Co to znaczy? - e sprawdzi pan pieczcie i nie ma adnych zastrzee. - Skd mog mie pewno? - Mody czowieku, rozmawia pan z dyrektorem La Grande Banque de Genve. Szwajcar nie podnis gosu, ale ton nagany przebija z niego wyranie. - Ma pan na to moje sowo. A zreszt, co to za rnica? adna, uwiadomi sobie Holcroft, jednak zastanowio go to retoryczne pytanie. - Co pan zrobi z kopert, jeli zo na niej swj podpis? Manfredi milcza przez kilka chwil, jakby zastanawia si nad odpowiedzi. Zdj okulary, wyj jedwabn chusteczk z kieszonki i przetar szka. W kocu odpowiedzia z wahaniem: - To informacja zastrzeona... - Mj podpis rwnie - przerwa mu Noel. - On te jest zastrzeony. - Niech mi pan da skoczy - zaprotestowa bankier, zakadajc z powrotem okulary. Chciaem wanie powiedzie, e to informacja zastrzeona, ktra pewnie nie ma ju znaczenia. Mino przecie tyle lat. Koperta ma zosta wysana do Portugalii, do skrytki pocztowej w Sesimbrze. To miejscowo leca na poudnie od Lizbony, na przyldku Espichel. - Dlaczego to ju nie ma znaczenia? Manfredi rozoy rce. - Ta skrytka pocztowa ju nie istnieje. Koperta trafi do dziau mylnie zaadresowanych listw i po jakim czasie powrci do nas. - Jest pan pewien? - Raczej tak. Noel sign do kieszeni po piro, odwracajc jednoczenie kopert, eby jeszcze raz spojrze na woskowe pieczcie. Nikt przy nich nie majstrowa. A zreszt, pomyla, co za rnica? Pooy kopert na stoliku przed sob i podpisa si na niej swoim nazwiskiem. Manfredi podnis rk.

- Pan rozumie, cokolwiek znajduje si w tej kopercie, nie moe mie nic wsplnego z naszym wkadem w dokument przygotowany przez La Grande Banque de Genve. Nie konsultowano si z nami, nie zapoznano nas rwnie z zawartoci. - Skd ten niepokj? Przed chwil mwi pan, e to nie ma ju znaczenia. Upyno tyle czasu. - Fanatycy zawsze mnie niepokoj, panie Holcroft. Czas i wydarzenia nie zmieni tego. To bankierska ostrono. Noel przystpi do kruszenia wosku; stwardnia przez lata i trzeba byo znacznej siy, by go usun. Rozerwa kopert, wyj ze rodka pojedyncz kartk papieru. Papier skrusza ze staroci, biel przesza w bladobrzowaw . Tekst by w jzyku angielskim, kaligrafowany rcznie wielkimi literami o dziwacznym, typowo niemieckim kroju. Atrament wyblak, ale pozosta czytelny. Holcroft poszuka wzrokiem podpisu u dou kartki. Nie znalaz go. Zacz czyta. List by makabryczny, zrodzi si z rozpaczy trzydzieci lat temu. Jego lektura przywodzia na myl niezrwnowaonych ludzi siedzcych w zaciemnionym pokoju i przewidujcych przyszo z cieni na cianie, obserwujcych nieuksztatowanego jeszcze czowieka i jego ycie. OD TEJ CHWILI SYN HEINRICHA CLAUSENA PODDANY ZOSTANIE TESTOWI. ISTNIEJ TACY, KTRZY MOG SI DOWIEDZIE O DZIELE PODJTYM W GENEWIE I KTRZY BD PRBOWALI GO POWSTRZYMA, DLA KTRYCH JEDYNYM CELEM W YCIU STANIE SI ZABICIE GO, A TYM SAMYM ZNISZCZENIE MARZENIA ZRODZONEGO W UMYLE GIGANTA, JAKIM BY JEGO OJCIEC. NIE WOLNO DO TEGO DOPUCI, BO ZOSTALIMY ZDRADZENI - MY WSZYSCY - I WIAT MUSI SI DOWIEDZIE, JACY BYLIMY NAPRAWD, A NIE JAK PRZEDSTAWIALI NAS ZDRAJCY, GDY BYY TO PORTRETY ZDRAJCW. NIE NASZE. A ZWASZCZA NIE HEINRICHA CLAUSENA. JESTEMY NIEDOBITKAMI WOLFSSCHANZE. PRAGNIEMY

OCZYSZCZENIA NASZYCH NAZWISK, PRZYWRCENIA HONORU, Z KTREGO NAS OGRABIONO. TAK WIC LUDZIE Z WOLFSSCHANZE BD CHRONI SYNA DOPTY, DOPKI TEN BDZIE REALIZOWA MARZENIE OJCA I PRZYWRACA NAM DOBRE IMI. ALE GDYBY SYN PONIECHA MARZENIA, ZDRADZI OJCA I POGRZEBA NASZ HONOR, NIE BDZIE DLA NIEGO YCIA. STANIE SI

WIADKIEM UDRKI NAJBLISZYCH, RODZINY, DZIECI, PRZYJACI. NIKT NIE ZOSTANIE OSZCZDZONY. NIC NIE MOE CI PRZESZKODZI W ZWRCENIU NAM HONORU. MAMY DO NIEGO PRAWO I DAMY TEGO. Noel odsun fotel od stolika i wsta. - Co to jest, u diaba? - Nie mam pojcia - odpar cicho Manfredi. Gos mia spokojny, ale jego zimne bkitne oczy zdradzay zaniepokojenie. - Powiedziaem ju panu, e nie zapoznano nas... - No to niech si pan teraz z tym zapozna! - krzykn Holcroft. - Niech pan to przeczyta! Co to za pajace? Co za szalecy? Bankier zacz czyta. Skoczywszy, odpar cicho, nie podnoszc wzroku: - Najblisi kuzyni szalecw. Ludzie, ktrzy utracili wszelk nadziej. - Co to za Wolfsschanze? Co to takiego? - Wilczy Szaniec. To nazwa polowej kwatery Hitlera w Prusach Wschodnich, gdzie doszo do prby zamachu na jego ycie. By to spisek generaw: von Stauffenberga, Klugego, Hpnera - wszyscy oni byli zamieszani. Wszystkich rozstrzelano. Rommel sam odebra sobie ycie. Holcroft wpatrywa si w kartk papieru trzyman przez Manfrediego. - Twierdzi pan, e zostao to napisane trzydzieci lat temu przez tego rodzaju ludzi? Bankier skin gow, ale z jego przymruonych oczu wyzierao zdziwienie. - Tak, ale to nie jest jzyk, jakiego naleaoby od nich oczekiwa. To nic innego jak groba. To wariactwo. Tamci ludzie nie byli wariatami, czasy jednak byy zwariowane. Zdarzao si, e przyzwoici ludzie, ludzie odwani, przekraczali granice zdrowego rozsdku. Przeywali pieko, ktrego my dzisiaj nie umiemy sobie wyobrazi. - Przyzwoici ludzie? - spyta z powtpiewaniem Noel. - Czy ma pan jakiekolwiek pojcie, co znaczyo bra udzia w spisku w Wolfsschanze? Skoczy si krwaw ani. Ofiarami masakry pady tysice, z czego ogromna wikszo nigdy o Wolfsschanze nie syszaa. Byo to jeszcze jedno ostateczne rozwizanie, pretekst do stumienia niezadowolenia ogarniajcego Niemcy. Chciano uwolni wiat od szaleca, a skoczyo si to masakr. Niedobitki Wolfsschanze widziay, co si dziao. - Te niedobitki - zauway Holcroft - przez dugi czas szy za owym szalecem. - Musi pan zrozumie. I zrozumie pan. To byli ludzie zdesperowani. Wpadli w puapk i z ich punktu widzenia bya to katastrofa. wiat, ktry pomagali tworzy, okaza si

nie takim wiatem, jaki sobie wyobraali. Wychodziy na jaw okropiestwa, o ktrych nawet im si nie nio, nie mogli jednak zrzuci z siebie odpowiedzialnoci za nie. Byli przeraeni tym, co widzieli, nie mogli jednak wyprze si swojego udziau. - Nazici z dobrymi intencjami - mrukn Noel. - Syszaem o tym legendarnym rodzaju. - eby to zrozumie, trzeba by si cofn w czasie do ekonomicznych katastrof, do traktatu wersalskiego, do ukadu z Locarno, do rozlewajcego si bolszewizmu i tuzina rozmaitych czynnikw. - Bardzo dobrze rozumiem to, co przed chwil przeczytaem - powiedzia Holcroft. Pascy biedni, niezrozumiani odacy nie zawahali si zagrozi komu, kogo nawet nie znali! Nie bdzie dla niego ycia... nikt nie zostanie oszczdzony... rodzina, przyjaciele, dzieci. To zapowied morderstwa. Niech mi pan tu nie opowiada o zabjcach z dobrymi intencjami. - To sowa starych, zaamanych, zrozpaczonych ludzi. Nie maj teraz adnego znaczenia. W ten sposb wyraali swj bl, szukali pokuty. Oni odeszli. Zostawmy ich w spokoju. Niech pan przeczyta list od ojca... - On nie jest moim ojcem! - przerwa Manfrediemu Noel. - Niech pan przeczyta list Heinricha Clausena. Wszystko stanie si janiejsze. Prosz go przeczyta. Mamy do omwienia kilka kwestii, a czasu pozostao niewiele. *** Pod filarem, na wprost sidmego wagonu, sta mczyzna w brzowym tweedowym prochowcu i ciemnym tyrolskim kapeluszu. Na pierwszy rzut oka nie byo w nim nic szczeglnego, moe z wyjtkiem brwi. Byy krzaczaste, stanowiy kolorystyczn mieszanin czerni i bieli, co dawao efekt szpakowatych ukw w grnych partiach nijakiej twarzy. Na pierwszy rzut oka. Jeli przyjrzao mu si uwaniej, mona byo dostrzec szczer twarz, na ktrej malowaa si determinacja. Pomimo podmuchw wiatru omiatajcych co chwila peron czowiek ten spoglda bez zmruenia powiek. Koncentracja, z jak wpatrywa si w sidmy wagon, bya absolutna. Tymi drzwiami wyjdzie Amerykanin, myla mczyzna stojcy przy filarze, bdzie to osoba bardzo rnica si od Amerykanina, ktry nimi wszed. W cigu ostatnich kilku minut jego ycie ulego zmianie, ktrej dowiadczyo niewielu ludzi na tym wiecie. A to dopiero pocztek; podr, ktr ten czowiek mia wanie rozpocz, bya czym, czego wspczesny wiat nie zdoa poj. Wielk wag ma zatem obserwacja jego pierwszych reakcji. Wicej ni

wielk wag. To bya sprawa ycia i mierci. - Attention! Le train de sept heures... Z gonikw rozleg si ostatni komunikat. Jednoczenie na ssiedni tor wtoczy si pocig z Lozanny. Za kilka chwil peron zapeni si turystami przybywajcymi tumnie na weekend do Genewy, podobnie jak w rodkowej Anglii ludzie wlewaj si na Charing Cross, gdy wybieraj si na krtki wypad do Londynu, myla mczyzna stojcy przy kolumnie. Pocig z Lozanny si zatrzyma. Wagony wypluy pasaerw; na peronie ponownie zrobio si toczno. W holu wagonu numer siedem pojawia si posta Amerykanina. Taszczcy czyje bagae tragarz zablokowa go w drzwiach. Bya to nerwowa chwila, ktra w normalnych okolicznociach mogaby sprowokowa ktni. Ale dla Holcrofta okolicznoci nie byy normalne. Nie wykazywa najmniejszego zdenerwowania, bdzi gdzie mylami; twarz mia cignit, oczy, cho wiadome tego zamieszania, zupenie nim niezainteresowane. Unosia si wok niego aura wyobcowania; wci by zdziwiony. Podkrela to sposb, w jaki przyciska do piersi grub szar kopert - do obejmowaa krawd, a palce wciskay si w papier z du si. Przyczyn jego konsternacji by ten wanie dokument, sporzdzony, zanim przyszed na wiat. To by ten cud, na ktry czeka, dla ktrego y mczyzna pod filarem i ci, co ju odeszli. Ponad trzydzieci lat wyczekiwania. Ktre oto wreszcie si koczy! Podr si zacza. Holcroft wmiesza si w strumie ludzi suncych ku rampie prowadzcej do wyjcia z peronu. Mimo e potrcany przez otaczajcych go podrnych, nie zauwaa tumu, mia nieobecny wzrok i patrzy wprost przed siebie. W przestrze. Nagle mczyzna pod filarem drgn. Lata treningu wyrobiy w nim umiejtno wychwytywania najbardziej niespodziewanych, najdrobniejszych odstpstw od normy. Wanie co dostrzeg: dwch mczyzn o fizjonomiach niepodobnych do adnej z otaczajcego ich morza twarzy, fizjonomiach pospnych, niezdradzajcych ani zaciekawienia, ani zaaferowania, wyraajcych jedynie wrogie intencje. Przepychali si przez tum - jeden torowa drog, drugi par tu za nim. Nie odrywali oczu od Amerykanina, podali jego ladem! Mczyzna idcy przodem trzyma praw rk w kieszeni. Lewa rka jego towarzysza spoczywaa na piersi, skryta za pazuch rozpitego paszcza. Te niewidoczne donie zaciskaj si na broni! Mczyzna stojcy pod filarem by o tym przekonany. Oderwa si sprycie od betonowej kolumny i wpad w cib. Nie byo sekundy do

stracenia. Tamci dwaj doganiali Holcrofta. Chodzi im o kopert! To jedyne moliwe wyjanienie. A jeli tak jest w istocie, byby to dowd, e wie o cudzie przecieka z Genewy! Dokument znajdujcy si w kopercie by bezcenny, jego wartoci nie dao si oszacowa. ycie Amerykanina byo przy nim czym tak nieistotnym, e gdyby zasza taka konieczno, odebrano by mu je bez chwili wahania. Mczyni zbliajcy si do Holcrofta zabij go za t kopert bez namysu, tak jak usuwa si natrtnego owada ze sztabki zota. I to bya bezmylno! Nie wiedzieli, e bez syna Heinricha Clausena cud si nie zici! Dzielio ich teraz od niego zaledwie kilka metrw! Mczyzna o czarno-biaych brwiach przedziera si przez tum turystw niczym ogarnite amokiem zwierz. Taranowa ludzi i bagae, roztrca na boki wszystkich i wszystko, co stano mu na drodze. Znalazszy si nieopodal zabjcy, ktry kry rk pod paszczem, sam wsun do do kieszeni, zacisn j na pistolecie i wrzasn do zamachowca: - Du suchst Clausens Sohn! Das Genfe Dokument! Zabjca wchodzi ju po rampie i od Amerykanina dzielio go zaledwie kilka osb. Usyszawszy sowa wywrzaskiwane pod swoim adresem przez nieznajomego, odwrci si byskawicznie z rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. Tum par szybko ramp pod gr, opywajc skwapliwie dwch niewtpliwych przeciwnikw. Napastnik i obroca stali teraz naprzeciw siebie niczym na miniaturowej arenie. Obserwator nacisn raz i drugi spust ukrytego w kieszeni pistoletu. Materia paszcza eksplodowa rwnoczenie z ledwie syszalnym hukiem wystrzaw. W ciao niedoszego mordercy Holcrofta weszy dwa pociski, jeden w podbrzusze, drugi o wiele wyej, w szyj. Pierwszy zmusi mczyzn do konwulsyjnego kroku w przd; drugi, rozrywajc gardo, odrzuci mu gow do tyu. Krew bluzna z szyi z tak si, e opryskaa twarze, ubrania i walizki najbliej znajdujcych si ludzi. Spyna w d kaskad, tworzc na rampie mae kaue i strumyczki. W przejciu rozlegy si okrzyki przeraenia. Obserwator poczu do chwytajc go za rami i palce wpijajce si w ciao. Odwrci si byskawicznie; drugi z napastnikw by ju przy nim, ale nie mia pistoletu, natomiast usiowa pchn go noem myliwskim. To amator, pomyla obserwator, zdajc si na swe odruchy nabyte podczas lat treningu. Odskoczy szybko w bok niczym torador unikajcy rogw byka i zacisn lew do powyej nadgarstka zabjcy. Wyrwa praw rk z kieszeni i pochwyci palce napastnika obejmujce rkoje noa. Szarpn nadgarstek ku doowi, ciskajc jednoczenie jak w imadle palce trzymajce rkoje i miadc chrzstk przegubu napastnika, a nastpnie

odwrci ostrze ku niemu. Zatopi je w mikkim brzuchu i ci po przektnej w gr, dopki stal nie zatrzymaa si na ebrach i nie rozcia yy gwnej dolnej. Twarz mczyzny wykrzywia si w grymasie cierpienia; tu przed mierci straszliwie wrzasn. Pieko naroso do niekontrolowanego chaosu; krzyk si wzmg. Krwawa jatka w samym rodku tumu rozgorczkowanych, zderzajcych si ze sob cia podsycia panik. Obserwator wiedzia dokadnie, jak si zachowa. Rozoy rce w gecie penej przeraenia konsternacji, nagej, totalnej odrazy na widok krwi na swym ubraniu, i doczy do rozhisteryzowanej ciby, umykajcej z miejsca zbrodni niczym przeraone stado owiec. Pogna w gr rampy, mijajc po drodze Amerykanina, ktremu przed chwil ocali ycie. Holcroft usysza krzyki. Przebiy si poprzez otpiajc mg, ktr czu si spowity; poprzez kotujce si wok oboki pary, odbierajce mu zdolno widzenia i uniemoliwiajce logiczne mylenie. Usiowa odwrci si w kierunku rda zamieszania, ale nie pozwoli mu na to rozhisteryzowany tum. Niesiony w gr rampy przecisn si do wysokiego na metr cementowego murka bdcego barierk. Przytrzyma si jej i obejrza, ale nic mg si zorientowa, co waciwie zaszo. Pod ukowym sklepieniem zobaczy czowieka, ktremu z garda buchaa krew. Dostrzeg te drugiego mczyzn rzucajcego si w przd z ustami otwartymi w agonii, ale dalszego cigu zajcia nie mg ju oglda, bo napr ciby ludzkiej porwa go znowu w gr betonowej rampy. Jaki przemykajcy obok mczyzna potrci go brutalnie w rami. Odwrciwszy gow, Holcroft zdy jeszcze zauway przeraone oczy pod par krzaczastych czarn obiaych brwi. Niewtpliwie doszo tu do zbrodni. Prba rabunku zakoczona pobiciem, a moe nawet zabjstwem. Spokojna Genewa nie bya ju odporna na gwat bardziej ni dzikie ulice Nowego Jorku noc czy ndzne zauki Marrakeszu. Ale Noel nie mia teraz czasu o tym myle, nie mg si w to miesza. Co innego go teraz absorbowao. Powrciy opary otpienia. Jak przez mg zaczynao do dociera, e jego ycie nigdy ju nie bdzie takie jak dotd. ciskajc w rku kopert, da si ponie rozwrzeszczanej masie ludzkiej rwcej w gr rampy ku wyjciu z peronu.

Rozdzia 3
Ogromny samolot przelecia nad wysp Cape Breton i przechyli si agodnie na lewe skrzydo, zmniejszajc puap i obierajc nowy kurs. Wid on teraz na poudniowy wschd, w kierunku Halifaksu i Bostonu, a nastpnie do Nowego Jorku. Holcroft spdzi wikszo czasu w salce klubowej na grnym pokadzie, zagbiony w pojedynczym fotelu w prawym kcie. Czarny neseser opar o wrg. atwiej byo mu si tu skoncentrowa; adne zabkane spojrzenie nie mogo pa na papiery, ktre czyta nie wiadomo ju ktry raz z rzdu. Zacz od listu Heinricha Clausena, tej nieznanej, ale wszechobecnej postaci. Dokument ten by w istocie niezwyky. Zawiera tak alarmujce informacje, e Manfredi poprosi w imieniu rady dyrektorw Grande Banque, aby go zniszczy zaraz po przeczytaniu. Wymienia on bowiem w oglnych zarysach rda pochodzenia milionw zdeponowanych przed trzydziestoma laty w genewskim banku. Chocia wikszo tych rde bya nietykalna wedle obowizujcego wspczenie prawa - zodzieje i mordercy okradajcy skarb pastwa rzdzonego przez zodziei i mordercw - czci mogoby zaszkodzi zbytnie zainteresowanie. Przez ca wojn Niemcy prowadziy grabiecz polityk. Uciekay si do terroru wewntrznego i zewntrznego. upiono ydw, bezlitonie okradano podbite kraje. Gdyby odgrzeba wspomnienia o tych grabieach, midzynarodowy trybuna w Hadze zamroziby zdeponowane fundusze na dugie lata, w czasie ktrych toczyyby si przewleke procesy sdowe. - Niech pan zniszczy ten list - powiedzia Manfredi w Genewie. - Konieczne jest tylko, by zrozumia pan dlaczego. Znajomo metod nie jest panu potrzebna; stanowi one komplikacj i nie prowadz do rozsdnego rozwizania. Istniej jednak osoby, ktre mog sprbowa pana powstrzyma. Mog te wmiesza si w to zodzieje - wchodz tu w gr setki milionw. Noel przeczyta list chyba po raz dwudziesty. Za kadym razem usiowa sobie wyobrazi czowieka, ktry go napisa. Swego naturalnego ojca. Nie mia pojcia, jak wyglda Heinrich Clausen; matka zniszczya wsz ystkie jego fotografie, korespondencj, wszystko, co miao zwizek z czowiekiem, ktrego nienawidzia z caej duszy. Berlin, 20 kwietnia 1945 Mj Synu! Pisz te sowa, kiedy armie Rzeszy cofaj si na wszystkich frontach. Wkrtce padnie

Berlin, miasto rozszalaych poarw i mierci. Niech tak si stanie. Nie bd traci ani chwili na to, co byo, ani na to, jak mogoby by. Na wypaczone idee ani na triumf za nad dobrem w wyniku zdrady moralnie zdegenerowanych przywdcw. Wzajemne obwinianie si zrodzone w piekle jest zbyt podejrzane, a jego autorstwo zbyt atwo przypisywane szatanowi. Lepiej niech przemwi za mnie moje czyny. Moesz dopatrzy si w nich czego na ksztat dumy. Gorco tego pragn. Konieczne jest zadouczynienie. To credo, ktre przyjem. Podobnie zreszt jak moi dwaj najdrosi przyjaciele i najblisi wsppracownicy, ktrych personalia podaj w zaczonym dokumencie. Zadouczynienie za zniszczenia, ktrych dokonalimy, za postpki tak haniebne, e wiat nigdy o nich nie zapomni. Ani ich nie wybaczy. Nasze dziaania maj wanie na celu cho czciowe odkupienie win. Pi lat temu Twoja matka podja decyzj, ktrej w swym zalepionym oddaniu Nowemu Porzdkowi nie umiaem poj. Dwie zimy temu - w lutym 1943 roku - sowa, ktre wypowiedziaa we wciekoci, sowa, ktre arogancko nazwaem garstwami podsunitymi jej przez zdrajcw Ojczyzny, okazay si prawd. My, pracujcy w elitarnych krgach finansjery i polityki, zostalimy oszukani. Od dwch lat byo jasne, e Niemcy chyl si ku upadkowi. Udawalimy, e tego nie dostrzegamy, ale w duchu doskonale zdawalimy sobie z tego spraw. Wiedzieli to te inni. I postawili wszystko na jedn kart. Wyszy na jaw rzeczy straszne, wyday si oszustwa, jakimi nas karmiono. Dwadziecia pi miesicy temu opracowaem pewien plan i zjednaem sobie poparcie moich drogich przyjaci z Finanzministerium. Ich pomoc bya dobrowolna. Postawilimy sobie za cel skierowanie do neutralnej Szwajcarii ogromnych sum, funduszy, ktre pewnego dnia mona by wykorzysta na niesienie pomocy i zapewnienie wsparcia tym tysicom tysicy, ktrym zniszczylimy ycie niewyobraalnymi okruciestwami popenionymi w imi Niemiec przez zwierzta niewiedzce niczego o niemieckim honorze. Znamy teraz prawd o obozach. Te nazwy zapisz si niechlubn saw na kartach historii. Bergen-Belsen, Dachau, Auschwitz. Powiedziano nam o masowych egzekucjach, o bezbronnych mczyznach, o kobietach i dzieciach ustawianych przed doami, ktre wasnorcznie wykopali, i tam mordowanych. Dowiedzielimy si o piecach - o Boe na niebie! - piecach opalanych ludzkim ciaem! O prysznicach, z ktrych nie tryskaa woda do mycia, a zabjczy gaz. O niedopuszczalnych, ohydnych eksperymentach przeprowadzanych na wiadomych istotach ludzkich przez szalonych specjalistw nieznanego czowiekowi kierunku medycyny. Serca krajay nam si od

tych obrazw i pakalimy, ale nasze zy nic nie pomog. W naszych umysach zrodzi si plan. Konieczne jest zadouczynienie. Nie moemy przywrci ycia. Nie moemy zwrci tego, co w brutalny, okrutny sposb zostao odebrane. Ale moemy odszuka wszystkich tych, ktrzy przeyli, oraz dzieci zarwno ocalaych, jak i pomordowanych, i zrobi dla nich, co w naszej mocy. Trzeba ich odszuka we wszystkich zaktkach wiata i pokaza im, e nie zapomnielimy. Ze si wstydzimy i pragniemy przyj im z pomoc. Tak jak tylko potrafimy. To nasz cel. Ani przez chwil nie udz si, e te dziaania zmaz nasze grzechy, zbrodnie, w ktrych niewiadomie bralimy udzia. Czynimy jednak, co w naszej mocy, ja czyni, co w mojej mocy, przeladowany z kadym oddechem wizjami Twojej matki. Dlaczego, o wieczny Boe, nie posuchaem tej wielkiej i dobrej kobiety? Wracam do planu. Przyjmujc amerykaskiego dolara jako walut wymienialn, postawilimy sobie za cel odprowadzanie dziesiciu milionw miesicznie. Suma moe si wydawa zbyt wielka, ale nie jest taka, jeli wzi pod uwag przepyw kapitau przez ekonomiczny labirynt Finanzministerium w kulminacyjnej fazie wojny. Przekroczylimy nasz program minimum. Za porednictwem Finanzministerium kierowalimy na nasze konta pienidze pochodzce z setek rde z terenu Rzeszy i w wielkim stopniu spoza rozszerzajcych si wci niemieckich granic. Znikay pienidze z podatkw, Ministerstwo Uzbrojenia wydao olbrzymie sumy na nieistniejce inwestycje, wystawiano zdublowane rachunki wypat odu dla Wehrmachtu, bez przerwy gdzie gina gotwka wysyana na terytoria okupowane. Pienidze z zagarnitych posiadoci oraz z wielkich fortun, fabryk i prywatnych firm, zamiast zasila gospodark Rzeszy, trafiay na nasze konta. Na fundusz naszej sprawy wpyway dochody ze sprzeday dzie sztuki zrabowanych z dziesitek muzew w podbitych krajach. By to mistrzowski plan po mistrzowsku realizowany. Wszelkie ryzyko, jakie podejmowalimy, i stres, jakiemu stawialimy czoo - a byy one na porzdku dziennym - nic nie znaczyy w zestawieniu z naszym credo: konieczne jest zadouczynienie. aden plan nie zostanie jednak uwieczony sukcesem, dopki jego cele nie bd trwale zabezpieczone. Strategia wojskowa, ktrej celem jest zajcie portu po to tylko, by straci go nastpnego dnia w wyniku desantu z morza, jest metod wtpliwej jakoci. Naley uwzgldni wszystkie moliwe zagroenia, wszystkie przeszkody, ktre mogyby postawi t taktyk pod znakiem zapytania. Trzeba planowa tak dokadnie, jak wymaga tego sztuka planowania, modyfikowa i chroni cel dotychczas osignity. Krtko mwic, opracowanie

skutecznej strategii wymaga czasu. Dokadalimy wszelkich stara, by wywiza si z tego zadania, przyjmujc zaoenia zestawione w zaczonym dokumencie. Bg mi wiadkiem, e moglimy udzieli pomocy ofiarom i ocalaym wczeniej, ni to przewidywa nasz plan, ale czynic to, zwrcilibymy uwag na sumy, ktre zdefraudowalimy. Wwczas wszystko mogoby zosta stracone. Aby nasza strategia przyniosa sukces, przemin musi Jedno pokolenie. I wtedy jednak ryzyko nie zostanie zaegnane, ale czas je zredukuje. Bezustannie zawodz syreny ostrzegajce przed nalotami bombowymi. Czasu pozostao ju niewiele. Co do mnie i moich dwch wsplnikw, czekamy tylko na potwierdzenie, e list ten dotar do Zurychu poprzez tajnego kuriera. Po nadejciu meldunku dopenimy zawartej umowy. Naszej umowy ze mierci, ktr kady zada sobie wasn rk. Wysuchaj mojej modlitwy. Pom nam odpokutowa. Zadouczynienie jest konieczne. To nasz pakt, mj Synu. Mj jedyny Synu, ktrego nigdy nie znalem, ale na ktrego sprowadziem tyle zgryzot. Dotrzymaj go, uhonoruj, bo prosz Ci o rzecz szlachetn. Twj ojciec Heinrich Clausen Holcroft pooy list na stoliku zapisan stron do dou i spojrza przez okno na bkitne ponad chmurami niebo. W dali cigna si smuga kondensacyjna wleczona przez inny samolot; przesuwa po niej wzrokiem, dopki na samym pocztku nie dostrzeg malekiej srebrnej iskierki kaduba. Myla o licie. Znowu. Pompatyczny styl, sowa z innej epoki, ywcem wyjte z melodramatu. Nie osabiao to jego wymowy. Wrcz przeciwnie, nadawao mu pewn moc przekonywania. Szczero Clausena bya bezsporna, jego uczucia bardzo autentyczne. Czym, co zostao tylko oglnikowo zasugerowane, bya jednak genialno samego planu. Genialny w swej prostocie, nadzwyczajny, jeli idzie o wykorzystanie czasu i praw rzdzcych wiatem finansw, zapewnia nie tylko osignicie zaoonego celu, ale i bezpieczestwo. Bo ci trzej ludzie zdawali sobie spraw, e tak wielkich skradzionych pienidzy nie mona zatopi w jeziorze ani zakopa w piwnicy. Te setki milionw musiay istnie na finansowym rynku nienaraone na wycofanie z obiegu ani na machinacje maklerw. Trzeba byo zdeponowa twardy pienidz, a odpowiedzialno za jego bezpieczestwo powierzy jednej z najbardziej szanowanych w wiecie instytucji - La Grande Banque de Genve. Instytucja taka nie pozwoliaby sobie - nie moga sobie pozwoli - na jakiekolwiek naduycie, jeli chodzi o zachowanie tajemnicy bankowej; bya to midzynarodowa

ekonomiczna opoka. Mona byo mie pewno, e dotrzymane zostan wszystkie warunki umowy zawartej midzy ni a deponentami. Operacja miaa by legalna w wietle szwajcarskiego prawa. Poufna - jak nakazywa utarty zwyczaj - ale respektujca rygorystycznie obowizujce przepisy prawne, a zatem zgodna z duchem czasu. Istniaa gwarancja, e intencje kontraktudokumentnie zostan zafaszowane, a zawarte w nim ustalenia wypenione co do joty. Moliwo faszerstwa czy malwersacji bya nie do pomylenia. W kategoriach kalendarza finansowego trzydzieci czy pidziesit lat to przecie okres stosunkowo krtki. Noel sign do stojcego na pododze neseseru i otworzy go. Wsun do niego stronice listu i wycign stamtd dokument z La Grande Banque de Genve. Dokument znajdowa si w skrzanej teczce, zoony jak ostatnia wola i testament, ktrym by w istocie, w kadym razie w pewnym sensie. Holcroft poprawi si w fotelu, odpi zatrzask, otworzy teczk i jego oczom ukazaa si pierwsza strona dokumentu. Mj pakt, przyszo mu na myl. Przebiegajc wzrokiem po znajomych ju sowach i paragrafach, przerzuca stronice i koncentrowa si na kluczowych punktach. Dwoma wsplnikami Clausena w tej imponujcej kradziey byli Erich Kessler i Wilhelm von Tiebolt. Znajomo tych nazwisk wana bya nie tyle z punktu widzenia zaspokojenia ciekawoci co do tosamoci tych ludzi, ile dla odszukania i nawizania kontaktu z najstarszym dzieckiem kadego z nich. Taki by pierwszy warunek dokumentu. Chocia wyznaczonym dysponentem zakodowanego numeru konta by niejaki Noel C. Holcroft, Amerykanin, odblokowanie zoonych na nim kwot miao nastpi dopiero po zebraniu podpisw caej trjki najstarszych dzieci. I tylko wtedy, gdy dyrektorzy La Grande Banque upewni si, e kade z tych dzieci z osobna zaakceptowao warunki i postanowienia dotyczce przeznaczenia tych kwot, zastrzeone przez deponentw. Gdyby potomkowie ci nie speniali jednak wymaga szwajcarskich dyrektorw bd zostali przez nich uznani za niekompetentnych, naleao sprawdzi ich braci i siostry, poddajc te osoby podobnej ocenie. Gdyby wszystkie dzieci uznano za niezdolne do udwignicia takiej odpowiedzialnoci, miliony miay zaczeka na nastpne pokolenie, kiedy to wykonawcy testamentu mieli otworzy w obecnoci nienarodzonego jeszcze potomstwa kolejne opiecztowane instrukcje. Postanowienie byo kategoryczne: nastpne pokolenie. PRAWOWITY SYN HEINRICHA CLAUSENA NAZYWA SI TERAZ NOEL HOLCROFT, JEST DZIECKIEM, MIESZKA ZE SW MATK I OJCZYMEM W AMERYCE. W OKRELONYM TERMINIE WYBRANYM PRZEZ DYREKTORW LA

GRANDE BANQUE DE GENVE - NIE WCZENIEJ JEDNAK NI ZA TRZYDZIECI LAT I NIE PNIEJ NI ZA LAT TRZYDZIECI PI - NALEY NAWIZA KONTAKT Z PRAWOWITYM SYNEM HEINRICHA CLAUSENA I ZAPOZNA GO Z NAOONYMI NA OBOWIZKAMI. MA ON DOTRZE DO SWYCH WSPSPADKOBIERCW I ODBLOKOWA KONTO NA USTANOWIONYCH WARUNKACH. BDZIE ON POREDNICZY W ROZDZIELANIU ODSZKODOWA OFIAROM HOLOCAUSTU, ICH RODZINOM I OCALAEMU POTOMSTWU... Trzej Niemcy podawali pobudki, ktre kieroway nimi przy wyborze jako porednika syna Clausena. Dziecko weszo do bogatej i szanowanej rodziny... rodziny amerykaskiej, pozostajcej poza wszelkim podejrzeniem. Oddany swoim bliskim Robert Holcroft zatar wszystkie lady pierwszego maestwa matki chopca i jej ucieczki z Niemiec. Dlatego te w trosce o rzetelne zatarcie tych ladw wystawiono w Londynie z dat 17 lutego 1942 roku wiadectwo zgonu niemowlcia pci mskiej o nazwisku Clausen, a nastpnie wiadectwo urodzenia wypenione w Nowym Jorku na dziecko pci mskiej o nazwisku Holcroft. Pniejsza data wystawienia tego ostatniego dokumentu zamazywaa fakty z przeszoci , czynic je praktycznie niewykrywalnymi. Chopiec o nazwisku Clausen mia si sta pewnego dnia mczyzn o nazwisku Holcroft, ktrego prawdziwe pochodzenie bdzie nie do wykrycia. Pochodzenia tego nie mona byo jednak zakwestionowa, by to zatem idealny wybr, speniajcy zarwno wymagania, jak i cele dokumentu. W Zurychu miaa zosta zaoona midzynarodowa agencja stanowica centrum rozdziau funduszy, przy czym rdo tych funduszy miao pozosta na zawsze zachowane w tajemnicy. Gdyby okazao si konieczne powoanie rzecznika, mia nim zosta Amerykanin Holcroft, gdy pozostaych nie wolno byo nigdy wymienia z nazwiska. Nigdy. Byli dziemi nazistw i gdyby si ujawnili, niechybnie wybuchaby wrzawa i pojawiyby si dania ujawnienia rde zgromadzonych na tym koncie kwot. A gdyby zbadano konto i natrafiono na najmniejszy choby lad pochodzenia tych pienidzy, odyyby wspomnienia o konfiskatach i grabieach. Midzynarodowe trybunay utonyby w morzu roszcze. Jeli jednak rzecznikiem zostanie czowiek bez nazistowskiego pitna, nie bdzie powodu do alarmu, do da wszczcia dochodzenia, przeprowadzenia ekshumacji czy wysuwania roszcze. Czowiek taki dziaaby w porozumieniu z pozostaymi spadkobiercami, z ktrych kady dysponowaby jednym gosem przy podejmowaniu wszelkich decyzji, ale tylko on miaby prawo wystpowa publicznie. Dzieci Ericha Kesslera i Wilhelma von Tiebolta miay zachowa anonimowo. Ciekawe, jak wygldaj dzieci Kesslera i von Tiebolta, pomyla Noel. Wkrtce si

przekonam. Kocowe warunki dokumentu byy nie mniej zaskakujce od wszystkiego, co je poprzedzao. Suma miaa zosta rozdysponowana w cigu szeciu miesicy, liczc od daty odblokowania konta. Pocigao to za sob konieczno penego zaangaowania ze strony kadego z potomkw. I tego wanie dali od nich deponenci. Odejcia od dotychczasowego trybu ycia, powicenia. Takie zaangaowanie naleao wynagrodzi. Tak wic po upywie szeciomiesicznego okresu i po pomylnym rozdysponowaniu funduszy pomidzy ofiary Holocaustu agencja w Zurychu miaa ulec rozwizaniu, a kady spadkobierca otrzymaby dwa miliony dolarw. Sze miesicy. Dwa miliony dolarw. Dwa miliony. Noel sprbowa sobie uwiadomi, co oznaczaa dla niego ta suma. Oznaczaa wolno. Manfredi powiedzia w Genewie, e uwaa go za czowieka utalentowanego. Mia talent, ale rzadko ujawnia si on w efekcie kocowym. Musia przyjmowa zlecenia, ktrych wolaby nie bra; by zmuszony i w swych projektach na kompromisy, chocia zymaa si przed tym jego dusza architekta; pod presj finansow musia odrzuca propozycje, na ktre mia wielk ochot, bo nie mg sobie pozwoli na strat czasu przy pomniejszych zamwieniach. Powoli stawa si cynikiem. Nic nie jest wieczne; uwzgldnianemu w projektach starzeniu si konstrukcji towarzyszyo obnianie wartoci i amortyzacja. Nikt nie wie tego lepiej od architekta, ktry mia kiedy sumienie. Moe znowu odnajdzie swoje, bdc wolnym, dysponujc dwoma milionami. Holcroft by wstrznity tokiem wasnego rozumowania, zdecydowa si, chocia nie zamierza tego uczyni, dopki nie przemyli sprawy. Nie przemyli wszystkiego. Uspokaja jednak nie do koca przekonane sumienie, wmawiajc sobie, e na pienidzach wcale mu nie zaley. Jak wygldaj najstarsze dzieci Ericha Kesslera i Wilhelma von Tiebolta? Jedno jest kobiet, drugie - mczyzn, naukowcem. Ale pomijajc rnice pci i wykonywanych zawodw, stanowiy one cz czego, o czym nie mia pojcia. Oni tam byli, widzieli to. adne z nich nie byo na tyle mae, by nie pamita. Kade yo w tym dziwnym, demonicznym wiecie, jakim bya Trzecia Rzesza. Amerykanin miaby do zadania wiele pyta. Pyta do zadania? Pyta? Zdecydowa si. Manfrediemu powiedzia, e potrzebuje czasu - przynajmniej kilku

dni - na podjcie decyzji. - A czy w ogle ma pan wybr? - spyta szwajcarski bankier. - Naturalnie, e mam - odpar Noel. - Nie jestem na sprzeda bez wzgldu na warunki. I nie przeraaj mnie groby wysuwane przez maniakw sprzed trzydziestu lat. - Bo nie powinny. Niech pan to omwi ze swoj matk. - Co takiego? - Holcroft by zdezorientowany. - Wydawao mi si, e powiedzia pan... - Cakowita dyskrecja? Tak, tyle e paska matka jest tu jedynym wyjtkiem. - Dlaczego? Ja uwaabym j za ostatni... - Jest pierwsza. I jedyna. Ona dochowa tajemnicy. Manfredi mia racj. Gdyby si zgodzi, musiaby zawiesi swoj dotychczasow dziaalno i podrowa, by odszuka potomkw Kesslera i von Tiebolta. Wzbudzioby to ciekawo matki; nie naleaa do kobiet, ktre godz si, by ich ciekawo pozostaa niezaspokojona. Zaczaby zadawa pytania i gdyby przypadkiem cho prawdopodobiestwo byo niewielkie - dowiedziaa si o spoczywajcych w Genewie milionach i roli Heinricha Clausena w tej gigantycznej defraudacji, zareagowaaby gwatownie. W jej pamici trwale odcisny si wspomnienia o paranoicznych bandziorach Trzeciej Rzeszy. Gdyby upublicznia spraw, midzynarodowe trybunay zamroziyby konto na wiele lat. - A jeli matka nie da si przekona? - Musi pan by przekonujcy. Przekonujcy jest sam list, a jeli zajdzie potrzeba, wkroczymy my. Tak czy inaczej, lepiej pozna jej stanowisko od samego pocztku. Jakie to bdzie stanowisko? - zastanawia si Noel. Althene nie bya zwyczajn matk. Noel bardzo wczenie zda sobie spraw, e Althene jest inna ni matki jego kolegw. Nie pasowaa do szablonu bogatej matrony z Manhattanu. Przyczyniao si do tego - i nadal przyczynia - zamiowanie do urozmaiconego trybu ycia. Konie, odzie, weekendy w Aspen i Hamptons, ale nie mona byo tego nazwa gorczkow pogoni za coraz to wiksz popularnoci i lepsz pozycj spoeczn. Wszystko to robia ju dawniej. ya przecie w Europie lat trzydziestych jako moda, beztroska Amerykanka z rodziny, ktrej pozostao co nieco po krachu i ktra czua si swobodniej z dala od swych mniej fortunnych ziomkw. Bywaa zarwno na dworze w St. James, jak i w emigracyjnych salonach Parya... Poznaa te nowych, buczucznych panw Niemiec. I z tych wanie lat pochodzia pogoda ducha uksztatowana przez mio, wyczerpanie, nienawi i wcieko. Althene bya osob szczegln, po rwni matk i przyjacik, przy czym bya to

przyja gboka, niewymagajca cigej afirmacji. Waciwie, myla Holcroft, ona jest bardziej przyjacik ni matk. W tej drugiej roli nigdy nie czua si za dobrze. - Popeniam w yciu zbyt wiele bdw, mj drogi - powiedziaa raz, miejc si - by egzekwowa przysugujcy mi z racji biologii autorytet. Teraz mia j poprosi, aby signa do wspomnie o czowieku, ktrego przez szmat swego ycia staraa si zapomnie. Czyj to przerazi? Mao prawdopodobne. Czy poda w wtpliwo intencje zawarte w dokumencie, ktry otrzyma od Ernsta Manfrediego? Jak mogaby to zrobi po przeczytaniu listu Heinricha Clausena? Matka, jakiekolwiek ma wspomnienia, jest kobiet inteligentn i wiat. Kady moe si zmieni, kadego moe ruszy sumienie. Bdzie to musiaa zaakceptowa, nawet jeli w tym szczeglnym wypadku moe to okaza si dla niej nieprzyjemne. Jest weekend, jutro niedziela. Matka i ojczym spdzaj koniec tygodnia w swoim domu na wsi w Bedford Hills. Pojedzie tam rano i przeprowadzi t rozmow. A w poniedziaek postawi pierwsze kroki na drodze, ktra zawiedzie go z powrotem do Szwajcarii. Do jeszcze nieistniejcej agencji z siedzib w Zurychu. W poniedziaek rozpocznie si polowanie. Noel przypomnia sobie kocow wymian zda z Manfredim. Byy to ostatnie sowa wypowiedziane przed opuszczeniem wagonu przez Holcrofta. - Kesslerowie mieli dwch synw. Starszy, Erich - imi otrzyma po ojcu - jest profesorem historii na Uniwersytecie Berliskim. Jego modszy brat, Hans, zosta lekarzem i mieszka w Monachium. Z tego, co wiemy, obaj s powszechnie szanowani w swoich rodowiskach. S ze sob bardzo blisko. Zapoznawszy si z sytuacj, Erich moe nalega, by wczy w to brata. - Czy to dozwolone? - W dokumencie nie ma niczego, co by tego zabraniao. Jednak wynagrodzenie pozostaje takie samo i kada rodzina ma tylko jeden gos we wszystkich decyzjach. - A co z von Tieboltami? - Przykro mi, ale to ju inna historia. Z nimi moe mie pan problem. Z dokumentw wynika, e po wojnie matka z dwojgiem dzieci ucieka do Rio de Janeiro. Pi czy sze miesicy temu zniknli. Dosownie. Policja nie ma o nich adnych informacji. Ani adresu, ani miejsca zatrudnienia, nie figuruj te w spisach mieszkacw innych wikszych miast. A to nie jest normalne. Matce przez jaki czas wiodo si nie najgorzej. Wyglda na to, e nikt nie wie, co si z nimi stao, a jeli nawet tacy istniej, nie chc mwi. - Powiedzia pan: dwoje dzieci. Kim one s?

- cile mwic, jest ich troje. Najmodsza crka, Helden, poczta najwyraniej podczas ostatnich dni Rzeszy, urodzia si ju po wojnie w Brazylii. Najstarsze z rodzestwa to te crka, Gretchen. rednim dzieckiem jest syn Johann. - I mwi pan, e wszyscy zniknli? - Moe uyem zbyt melodramatycznego okrelenia. Jestemy bankierami, nie oficerami ledczymi. Nasze poszukiwania nie byy zbyt szeroko zakrojone, a Brazylia to wielki kraj. Pan musi si do tego gruntownie zabra. Trzeba odszuka i sprawdzi potomstwo kadego z tych ludzi. To pierwszy warunek. Bez jego spenienia konto nie zostanie odblokowane. Holcroft zoy dokument i wsun go z powrotem do neseseru. Gdy cofa rk, jego palce musny brzeg pojedynczej kartki zapisanej przed trzydziestu laty dziwacznymi, wielkimi literami przez niedobitkw Wolfsschanze. Manfredi mia racj. To byli chorzy ludzie, usiujcy gra swoje ostatnie, desperackie role w dramacie przyszoci, ktr ledwie rozumieli. Gdyby j rozumieli, zaapelowaliby do syna Heinricha Clausena. Bagaliby go, nie grozili. Pogrka stanowia zagadk. Dlaczego j wysunito? W jakim celu? I tu, by moe, znowu racj mia Manfredi. Ta osobliwa odezwa nie miaa teraz adnego znaczenia. Do przemylenia pozostawao wiele innych spraw. Holcroft dostrzeg stewardes gawdzc z dwoma mczyznami przy stoliku po drugiej stronie przejcia i zasygnalizowa jej skinieniem rki, e prosi o jeszcze jedn szkock. Dziewczyna umiechna si uprzejmie, kiwna gow i daa mu do zrozumienia, e za chwil przyniesie drinka. Noel znowu odda si rozmylaniom. Jak mona si byo spodziewa, do gosu doszy teraz wtpliwoci. Czy jest przygotowany na powicenie blisko roku, aby realizowa tak fantastyczne przedsiwzicie? Na tyle fantastyczne, e przed sprawdzeniem dzieci Kesslern i von Tiebolta - jeli w ogle zdoa je odszuka - przeegzaminowa trzeba byo jego wasne kwalifikacje? Powrciy do niego echem sowa Manfrediego. A czy w ogle ma pan wybr?. Odpowied na to pytanie brzmiaa zarwno tak, jak i nie. Dwa miliony oznaczajce wolno stanowiy trudn do odparcia pokus, ktrej jednak potrafiby si oprze. Doskwiera mu rzeczywicie brak satysfakcji z wykonywanej pracy, ale z zawodowego punktu widzenia interes szed dobrze. Zdobywa coraz wiksze uznanie, jego fachowo bya doceniana przez rosnc liczb klientw, ktrzy z kolei polecali go innym potencjalnym zleceniodawcom. Co by byo, gdyby nagle zawiesi dziaalno? Jakie skutki pocignoby za sob wycofanie si z kilkunastu zlece, o ktre sam przecie zabiega? Te pytania rwnie wymagay dogbnego przemylenia. Pienidze to nie wszystko.

Bdzc tak mylami, Noel rozumia jednak bezsens tych pyta. W zestawieniu z jego... paktem... byy mao znaczce. Jakkolwiek przedstawiay si jego sprawy osobiste, rozdzia milionw pomidzy ocalaych z nieludzkiej rzezi, nie majcej precedensu w dziejach i tak ju by znacznie spniony; od tego zobowizania nie mona si wykrci. Krzycza do niego gos sprzed lat, gos czowieka dogorywajcego, gos ojca, ktrego nigdy nie pozna. Z przyczyn, ktrych sam sobie nie potrafi wytumaczy, nie mg pozosta guchy na to woanie. Nie mg odwrci si plecami do tego konajcego czowieka. Pojedzie rano do Bedford Hills i porozmawia z matk. Podnis wzrok, zastanawiajc si, gdzie podziewa si stewardesa z jego drinkiem. Staa za skpo owietlonym kontuarem, ktry w sali klubowej boeinga 747 spenia funkcj baru. Dotrzymywali jej towarzystwa dwaj mczyni, wanie doczy do nich trzeci. Czwarty mczyzna siedzia w fotelu pod tyln cian i czyta gazet. Dwaj mczyni towarzyszcy od pocztku stewardesie pili ostro, natomiast ten trzeci, ktry podszed do nich dopiero teraz, bardziej udawa zawianego. Stewardesa przechwycia spojrzenie Noela i uniosa brwi w artobliwym grymasie rozpaczy. Nalaa ju dla niego szkock, ale jeden z podpitych goci przewrci szklank, wycieraa zatem rozlany trunek ciereczk. Jeden z pijanych zatoczy si nagle do tyu, wpadajc na fotel i tracc rwnowag. Stewardesa wybiega zza kontuaru, eby pomc wsta lecemu na pododze pasaerowi. Jego kompan wybuchn miechem, przytrzymujc si ssiedniego fotela. Trzeci mczyzna sign po stojcego na barku drinka. Czwarty spojrza z niesmakiem znad gazety, szeleszczc ni, co miao da wyraz jego oburzeniu. Noel z powrotem odwrci gow do okna, nie mia ochoty wtrca si w to drobne zamieszanie. Kilka minut pniej dziewczyna podesza wreszcie do jego stolika. - Przepraszam, panie Holcroft. Chopcy lubi si zabawi, zwaszcza podczas przelotu przez Atlantyk. To miaa by szkocka z lodem, prawda? - Tak. Dzikuj. - Noel odebra od niej szklaneczk i napotka wymowne spojrzenie. Mona je byo odczyta nastpujco: Dzikuj, miy panie, e nie wstawie si jak ci niesamowici nudziarze. W innych okolicznociach pewnie nawizaby z ni rozmow, ale teraz myli mia zajte czym innym. Jego umys zaabsorbowany by ukadaniem listy zaj na poniedziaek. Zamknicie biura nie bdzie trudne - pracownikw zatrudnia niewielu. Sekretark i dwch krelarzy mgby atwo umieci u przyjaci, prawdopodobnie otrzymaliby nawet lepsze pace. Ale dlaczego, na mio bosk, firma Holcroft, Incorporated, New York zwija interes, kiedy jej projekty s uwaane za tak dobre, e mogaby potroi liczb zatrudnionych i

czterokrotnie zwikszy zyski brutto? Wyjanienie musi by zarwno sensowne, jak i przekonujce. Nagle, bez ostrzeenia, pasaer zajmujcy miejsce po drugiej stronie kabiny zerwa si ze swego fotela, wydajc chrapliwy, dziki okrzyk blu. Wygi si spazmatycznie w uk, jak gdyby mia trudnoci z zaczerpniciem powietrza, zapa si najpierw za odek, potem za pier. Z twarz wykrzywion w obdnym grymasie, wybauszonymi oczami i purpurowymi, nabrzmiaymi yami na szyi wpad na drewnian pk z czasopismami i rozkadami lotw. Polecia w przd i rozcign si jak dugi na pododze kabiny. By to trzeci mczyzna, ten, ktry przyczy si do dwch pijanych dotrzymujcych towarzystwa stewardesie przy barze. Przez kilka nastpnych chwil panowa chaos. Stewardesa podbiega do lecego mczyzny, pochylia si nad nim z trosk i podja rutynowe czynnoci. Kazaa pozosta na miejscach trzem pasaerom obecnym w kabinie, mczynie podoya poduszk pod gow i wrcia za kontuar, gdzie na cianie wisia aparat interkomu. Po kilku sekundach krconymi schodkami wbieg na gr szef personelu pomocniczego, a z pokadu nawigacyjnego wyoni si kapitan maszyny British Airways. Naradzali si przez chwil ze stewardes nad nieprzytomnym, po czym szef personelu pomocniczego szybko zbieg schodkami i po paru chwilach wrci ze skoroszytem. Bya to najwyraniej lista pasaerw. Kapitan wsta i zwrci si do reszty pasaerw przebywajcych w salce klubowej. - Poprosz panw o powrt na d, na swoje miejsca. Mamy na pokadzie lekarza. Ju go wezwalimy. Dzikuj bardzo. Schodzcego po stopniach Holcrofta mina wspinajca si szybko na gr stewardesa niosca koc. Potem usysza gos kapitana wydajcego rozkaz przez interkom: - Wywoaj przez radio lotnisko Kennedy'ego i popro o podstawienie karetki. Pasaer o nazwisku Thornton chyba ma atak serca. Lekarz uklk przy postaci rozcignitej na tylnym fotelu salki klubowej i poprosi o latark. Pierwszy oficer pobieg na pokad nawigacyjny, aby mu j przynie. Lekarz unis powieki Thorntona, po czym obejrza si i przywoa skinieniem rki kapitana; mia mu co do zakomunikowania. Kapitan pochyli si nad nim. - Nie yje - powiedzia cicho lekarz. - Trudno to stwierdzi bez odpowiedniego sprztu, bez przeprowadzenia analizy tkanek i krwi, ale nie sdz, aby ten czowiek dozna ataku serca. Wedug mnie zosta otruty. Stawiabym na strychnin. W biurze inspektora sub celnych zapada nagle cisza. Za biurkiem siedzia detektyw z wydziau zabjstw policji Zarzdu Portu Lotniczego, a przed nim lea skoroszyt British

Airways. Inspektor pry si obok lekko zakopotany. W dwch fotelach pod cian siedzieli kapitan boeinga 747 i stewardesa z salki klubowej pierwszej klasy samolotu. Przy drzwiach sta umundurowany funkcjonariusz policji. Detektyw patrzy z niedowierzaniem na inspektora sub celnych. - Chce mi pan wmwi, e dwch ludzi wysiado z tego samolotu, przeszo niedostpnymi dla osb postronnych korytarzami do niedostpnej dla osb postronnych strzeonej strefy odprawy celnej i rozpyno si w powietrzu? - Nie potrafi tego wyjani - bkn inspektor, potrzsajc z przygnbieniem gow. To si jeszcze nigdy nie zdarzyo. - Jest pani pewna, e byli pijani? - zwrci si detektyw do stewardesy. - Bo ja wiem - odpara dziewczyna. - Musz si zastanowi. Pili duo, tego jestem pewna; nie mogli udawa. Sama ich obsugiwaam. Wygldali na porzdnie nabuzowanych. Nieszkodliwie, ale nabuzowanych. - Czy istnieje moliwo, e wylewali gdzie swoje drinki? - A gdzie? - spytaa stewardesa. - Nie wiem. Do pustych popielniczek, w poduszki foteli. Czym jest pokryta podoga? - Wykadzin dywanow - odpar pilot. - Pocz si przez radio z ekip techniczn - zwrci si detektyw do policjanta stojcego pod drzwiami. - Ka im sprawdzi dywan, poduszki foteli, popielniczki. Lew stron odgrodzonej strefy od przodu maszyny. Wystarczy, jak stwierdz zawilgocenia. Niech mi zaraz dadz zna. - Tak jest - funkcjonariusz wyszed szybko, zamykajc za sob drzwi. - Tolerancja na alkohol - wtrci kapitan - moe by rna u rnych osb. - Ale nie przy ilociach, o jakich mwi ta moda dama - zgasi go detektyw. - Na mio bosk, a c to ma za znaczenie? - achn si kapitan. - To na pewno ci, ktrych szukacie. Rozpynli si w powietrzu, jak to pan okreli. miem twierdzi, e wchodzi tu w gr zaplanowana akcja. - Wszystko ma znaczenie - pouczy go detektyw. - Zastosowane metody mona dopasowa do popenionych wczeniej przestpstw. Szukamy jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Nie brakuje szalecw. Bogatych szalecw podrujcych samolotami dookoa wiata w poszukiwaniu mocnych wrae. Objawy chorb psychicznych nasilaj si w stanie odurzenia - niewane czy alkoholowego, czy narkotycznego. O ile si orientujemy, ci dwaj podejrzani nie znali nawet tego Thorntona; paska stewardesa twierdzi, e przedstawiali si sobie. Z jakiego powodu by go zamordowali? Zakadajc, e faktycznie to zrobili, dlaczego

wybrali tak brutalny sposb? To bya strychnina, kapitanie, i prosz mi wierzy na sowo, nie jest to najagodniejszy sposb zejcia z tego wiata. Zadzwoni telefon. Suchawk podnis inspektor sub celnych. Trzyma j przez chwil przy uchu, po czym odda detektywowi Zarzdu Portu. - To Departament Stanu. Do pana. - Departament Stanu? Tu porucznik Miles z policji Zarzdu Portu Lotniczego. Macie dla mnie informacje, o ktre prosiem? - Mamy. Ale si panu nie spodobaj... - Chwileczk - przerwa swemu rozmwcy Miles. Drzwi otworzyy si i do biura ponownie wszed umundurowany funkcjonariusz. - No i co? - zapyta Miles. - Poduszki foteli i dywan po lewej stronie salki klubowej s wilgotne. - A wic byli zupenie trzewi - podsumowa detektyw obojtnym tonem. Skin gow policjantowi i ponownie podnis do ucha suchawk telefonu. - Ju mona. Co mi si nie spodoba? - Przed ponad czterema laty zgoszono zaginicie kwestionowanych paszportw. Naleay do dwch mczyzn z Flint w stanie Michigan. cile mwic, ssiadw. Pracowali w tej samej firmie w Detroit. W czerwcu tysic dziewiset siedemdziesitego trzeciego roku obydwaj wybrali si w podr subow do Europy i nigdy z niej nie wrcili. - Dlaczego zgoszono zaginicie paszportw? - Zniknli ze swych pokoi hotelowych. Trzy dni pniej wyowiono z rzeki ich ciaa. Zostali zastrzeleni. - Jezu! Z jakiej rzeki? Gdzie? - Z Izary. Przebywali w Monachium, w Niemczech. Jeden po drugim zirytowani pasaerowie rejsu numer 591 przechodzili przez drzwi pomieszczenia kwarantanny. Przedstawiciel British Airways porwnywa ich nazwiska, adresy i numery telefonw z list pasaerw boeinga 747. Obok niego siedzia funkcjonariusz policji Zarzdu Portu, stawiajc wasne znaczki na kopii listy. Sprawdzanie trwao blisko cztery godziny. Po wyjciu z pomieszczenia pasaerowie kierowali si korytarzem do wielkiej hali bagaowej, gdzie odbierali swoje skontrolowane walizy i zmierzali do drzwi gwnego terminalu. Jednak jeden z pasaerw nie przejawia ochoty do opuszczenia hali bagaowej . Czowiek ten, nie nioscy adnego bagau prcz przerzuconego przez rk paszcza, ruszy prosto do drzwi opatrzonych wymalowanym tustymi literami napisem: KOMORA CELNA USA. KIEROWNIK ZMIANY NIEUPOWANIONYM WSTP

WZBRONIONY Wycign przepustk i wszed do rodka. Przy oknie w stalowych ramach sta siwowosy mczyzna w mundurze wysokiej rangi funkcjonariusza sub celnych i pali papierosa. Odwrci si na dwik otwierajcych si drzwi. - Czekaem na ciebie - powiedzia. - Nie mogem nic zrobi, dopki siedziae w kwarantannie. - Przygotowaem przepustk na wypadek, gdybym ci tu nie zasta - odpar pasaer, wsuwajc przepustk z powrotem do kieszeni marynarki. - Miej j pod rk. Moe si jeszcze przyda, wszdzie krci si policja. Co chcesz zrobi? - Podej do samolotu. - Sdzisz, e tam s? - Tak. Gdzie tam s. To jedyne wyjanienie. Obaj mczyni opucili biuro, przeszli szybkim krokiem hal bagaow, mijajc po drodze kilka tam przenonikowych, i stanli przed stalowymi drzwiami opatrzonymi napisem WSTP WZBRONIONY. Celnik otworzy je kluczem i przekroczy prg. Modszy mczyzna z paszczem przewieszonym przez rk pody za nim. Znaleli si w dugim tunelu prowadzcym na pyt lotniska. Po czterdziestu sekundach marszu dotarli do kolejnych stalowych drzwi strzeonych przez dwch ludzi, funkcjonariusza sub celnych i policjanta z Zarzdu Portu. Ten pierwszy rozpozna siwowosego celnika. - Czoem, kapitanie. Cholerna noc, co? - Obawiam si, e to dopiero pocztek - odpar celnik. - Mimo wszystko mog nas w to wcign. - Spojrza na policjanta. - To federalny. - Wskaza ruchem gowy towarzyszcego mu mczyzn. - Prowadz go do samolotu piset dziewidziesit jeden. Tu mog wchodzi w gr narkotyki. Funkcjonariusz policji sprawia wraenie zmieszanego. Najwyraniej otrzyma rozkaz nie przepuszczania nikogo. - No, nie bd taki - wtrci si stranik ze sub celnych. - Ten facet trzsie caym lotniskiem Kennedy'ego. Policjant wzruszy ramionami i otworzy drzwi. Na zewntrz z czarnego nocnego nieba sipio nieprzerwanie, a znad laguny Jamaica Bay napyway tumany rzadkiej mgieki. Czowiek towarzyszcy celnikowi woy paszcz. Ruchy mia szybkie, pod przewieszonym przez rk paszczem ukrywa pistolet. Zatkn go teraz niepostrzeenie za pasek od spodni, pozostawiajc guziki paszcza na wysokoci talii nie

zapite. Stojcy w wietle reflektorw boeing 747 poyskiwa strugami deszczu spywajcymi po jego kadubie. Wok krztali si policjanci i pracownicy obsugi naziemnej, a mona ich byo rozrni po kontrastujcych ze sob czarnych i pomaraczowych pelerynach. - Zagadam policj w rodku - powiedzia celnik, pokazujc metalowe schodki biegnce z platformy ciarwki do drzwi w kadubie. - Pomylnych oww. Mczyzna w paszczu skin gow, waciwie go nie suchajc. Penetrowa wzrokiem teren. Punkt centralny tej sceny stanowi boeing 747; ze wszystkich stron otaczay go rozstawione co trzydzieci metrw supki poczone linami. Pomidzy kadymi dwoma supkami sta policjant. Mczyzna w paszczu znajdowa si wewntrz ogrodzonej strefy; mg si po niej swobodnie porusza. Na pocztku biegncych rwnolegle lin odwrci si w prawo i ruszy w kierunku ogona samolotu. Skinieniem gowy pozdrowi funkcjonariuszy policji trwajcych na posterunkach, migajc od czasu do czasu legitymacj przed oczyma tych, ktrzy spogldali na pytajco. Zerka wci poprzez strugi deszczu na twarze ludzi wchodzcych do samolotu i wychodzcych z niego. Pokonawszy trzy czwarte drogi naokoo samolotu, usysza rozelony okrzyk pomocnika obsugi naziemnej: - Co si tak guzdrzesz, palancie? Zablokuj wycigark! Adresatem tej wizanki by mczyzna stojcy na platformie cysterny. Czowiek ten nie mia na sobie peleryny, lecz przemoczony biay kombinezon. Na miejscu kierowcy cysterny siedzia jeszcze jeden robotnik, rwnie bez przeciwdeszczowego okrycia. To jest to, pomyla mczyzna w paszczu. Zabjcy pod garniturami mieli kombinezony. Ale nie przewidzieli deszczu. Pomijajc to drobne niedopatrzenie, ucieczka z miejsca zbrodni zaplanowana zostaa genialnie. Mczyzna podszed do cysterny z rk na broni wci ukrytej pod paszczem. Przebijajc wzrokiem mawk, spojrza na posta za szyb wozu, zajmujc miejsce kierowcy. Drugi czowiek znajdowa si na platformie nad nim, po jego prawej stronie, i by odwrcony plecami. Mczyzna za szyb odwzajemni spojrzenie i z rozszerzonymi z niedowierzania oczami zanurkowa raptownie w gb kabiny. Ale facet w paszczu by szybszy. Otworzy drzwiczki, wydoby rewolwer i strzeli. Odgos wystrzau pochon tumik. Czowiek z fotela kierowcy osun si na desk rozdzielcz, z czoa spywaa mu krew. Syszc za sob jakie zamieszanie, mczyzna stojcy na platformie cysterny odwrci si gwatownie i spojrza w d. - To ty! Z salki klubowej! Czytae gazet!

- Wa do kabiny - zakomenderowa dononie pomimo bbnienia deszczu facet w paszczu, chowajc rewolwer za otwartymi drzwiczkami. Posta na platformie si zawahaa. Mczyzna z rewolwerem si rozejrza. Policjanci otaczajcy samolot byli zaabsorbowani dokuczliwociami stwarzanymi przez ulew, na wp olepieni reflektorami. Nikt nie interesowa si mordercz rozgrywk. Mczyzna w paszczu wycign rk, pochwyci bia tkanin kombinezonu ocalaego zabjcy i jednym szarpniciem wepchn go w otwarte drzwiczki kabiny cysterny. - Zawalilicie spraw. Syn Heinricha Clausena nadal yje - wycedzi spokojnie. Potem odda drugi strza. Posta w kombinezonie osuna si na siedzenie. Mczyzna w paszczu zatrzasn drzwiczki i wsun rewolwer z powrotem za pasek spodni. Po chwili jak gdyby nigdy nic szed pod kadubem w stron wytyczonego linami przejcia do tunelu. Zauway celnika wynurzajcego si z drzwi boeinga 747 i zbiegajcego szybko po schodkach. Spotkali si i skierowali razem do drzwi tunelu. - No i jak? - spyta celnik. - Moje polowanie zakoczyo si sukcesem. Ich nie. Pozostaje pytanie, co poczniemy z Holcroftem? - To ju nie twoje zmartwienie. Kusacz si tym zajmie. Trzeba go powiadomi. Mczyzna w paszczu umiechn si do siebie wiadomy, e w ulewie nie bdzie wida tego umiechu.

Rozdzia 4
Holcroft wysiad z takswki przed swoj kamienic na Wschodniej Siedemdziesitej Trzeciej Ulicy. By wykoczony. Zoyo si na to napicie ostatnich trzech dni wzmoone jeszcze przez tragedi na pokadzie samolotu. Wspczu temu nieszczsnemu gociowi, ktry dozna ataku serca, ale jednoczenie przepeniaa go dzika wcieko na policj za potraktowanie wypadku w sposb godny midzynarodowego kryzysu. Dobry Boe! Trzymano go blisko cztery cholerne godziny! A do tego wszyscy pasaerowie pierwszej klasy mieli przez kolejne szedziesit dni informowa policj o kadej zmianie miejsca pobytu. - Tym razem krtka podr, panie Holcroft - przywita go portier. - Ale jest do pana sporo poczty. Aha, i wiadomo. - Wiadomo? - Tak - powiedzia portier, wrczajc mu wizytwk. - By tu wczoraj wieczorem jeden dentelmen i pyta o pana. By bardzo zdenerwowany, wie pan, co mam na myli? - Nie bardzo. - Noel wzi od niego wizytwk i odczyta: PETER BALDWIN. Nic mu to nie mwio. SYSTEMY ALARMOWE WELLINGTON, LTD. THE STRAND, LONDON, WIA. U dou widnia jeszcze numer telefonu. Holcroft nigdy nie sysza o takiej brytyjskiej firmie. Odwrci wizytwk, z tyu znajdowa si rczny dopisek HOTEL ST. REGIS POK. 411. - Nalega, eby dzwoni do paskiego mieszkania, bo moe pan wrci, a ja nie zauwayem. Powiedziaem mu, eby si pukn w czoo. - Sam mg do mnie zatelefonowa - zauway Noel, zmierzajc ju do windy. - Mj numer jest w ksice. - Powiedzia mi, e prbowa, ale paski telefon by zepsuty. - To byy ostatnie sowa portiera, jakie usysza, zanim zamkny si drzwi kabiny. Stojc we wspinajcej si na pite pitro windzie, Holcroft jeszcze raz przeczyta. Peter Baldwin. Co to za jeden? I od kiedy to jego telefon jest zepsuty? Otworzy drzwi swojego mieszkania i sign do ciennego kontaktu, eby wczy wiato. Zapaliy si jednoczenie dwie lampy stoowe; Noel puci walizk i z niedowierzaniem gapi si na pokj. Wszystko byo inaczej ni przed trzema dniami! Wszystko. Kady element umeblowania, kade krzeso, stolik, waz i popielniczk przestawiono w inne miejsce. Kanapa staa przedtem porodku pokoju; teraz znajdowaa si w przeciwlegym prawym

kcie. Pozamieniano miejscami wszystkie szkice i obrazy na cianach. Ani jeden nie wisia tam, gdzie do tej pory! Aparatury stereo nie byo ju na pce; ustawiono j elegancko na stole. Barek, znajdujcy si zawsze w gbi salonu, sta na lewo od drzwi. Od deski krelarskiej podsunitej normalnie pod okno dzieliy go teraz zaledwie trzy metry, a stoek gdzie si zawieruszy. To byo najdziwniejsze uczucie, jakiego kiedykolwiek dozna. Wszystko znajome, a mimo to zupenie obce. Zwichrowana, nieostra rzeczywisto. Sta w otwartych drzwiach. Przed oczami przelatyway mu zapamitane wczeniej obrazy pokoju po to tylko, by zaraz zastpio je to, co mia teraz przed sob. - Co si stao? - Usysza wasny gos. Nie by przy tym w pierwszej chwili pewien, czy aby na pewno jest jego. Podbieg do kanapy. Telefon sta zawsze przy kanapie, na stoliku dosunitym do prawej porczy. Tylko e kanap przesunito, ale telefonu ju nie. Odwrci si na picie i spojrza na rodek pokoju. Gdzie stolik? Nie byo go; na miejscu stolika sta fotel. Telefonu te nie byo! Gdzie telefon? Gdzie stolik? Gdzie, do diaba, jest telefon?! Dostrzeg go pod wielkim rodkowym oknem. Sta tam kuchenny stolik, a na jego blacie telefon. Przewody telefonu wywleczono spod wykadziny dywanowej i przeniesiono pod okno. Wychodzio ono na kamienic wznoszc si po drugiej stronie szerokiego dziedzica. To niedorzeczne! Kto by si fatygowa, eby odrywa przybit gwodziami wykadzin i przekada telefoniczne przewody? Doskoczy do stolika, podnis suchawk i wdusi przycisk interkomu, by poczy si z centralk w holu. Wali w przycisk raz po raz; nikt si nie zgasza. Przytrzyma go palcem; w suchawce rozleg si wreszcie zaspany gos portiera Jacka. - Dobrze, ju dobrze. Tu hol... - Jack, mwi Holcroft. Kto wchodzi do mieszkania w czasie mojej nieobecnoci? - Kto wchodzi gdzie?! - Na gr, do mojego mieszkania? - Okradziono pana, panie Holcroft? - Jeszcze nie wiem. Wiem tylko, e wszystko zostao poprzestawiane. Kto tu by? - Nie byo nikogo. To znaczy nikogo, o kim ja bym wiedzia. A ci moi zmiennicy nic mi nie mwi. O czwartej rano zmienia mnie Ed i siedzi do poudnia. Po nim przychodzi Louie. - Moesz do nich zatelefonowa? - Do diaba, lepiej bdzie, jak zadzwoni na policj! To sowo zabrzmiao jak zgrzyt. Policja oznaczaa pytania: Gdzie by? Z kim si

widzia? - a Noel nie by przekonany, czy chce udziela na nie odpowiedzi. - Nie, nie dzwo na policj. Jeszcze nie. Dopiero gdy sprawdz, czy czego brakuje. Moe komu si wydawao, e to dobry kawa. Zaraz dam ci zna. - A ja zadzwoni do zmiennikw. Holcroft odwiesi suchawk. Siedzia na szerokim parapecie okiennym i rozglda si po pokoju. Ani jeden element wyposaenia nie znajdowa si na swoim dawnym miejscu! Uwiadomi sobie teraz, e trzyma co w lewej rce. Wizytwk: PETER BALDWIN. ...by bardzo zdenerwowany, wie pan, co mam na myli? ...nalega, eby dzwoni do paskiego mieszkania... paski telefon by zepsuty.... HOTEL ST. REGIS POK. 411. Noel podnis suchawk telefonu i wykrci numer. Zna ten numer dobrze; jada czsto lunch w King Cole Grill. - Sucham? Baldwin przy aparacie. - Akcent by brytyjski, ton oschy. - Mwi Noel Holcroft, panie Baldwin. Chcia si pan ze mn skontaktowa. - Dziki Bogu! Gdzie pan jest? - W domu. W swoim mieszkaniu. Wanie wrciem. - Wrci pan? Skd? - Nie wydaje mi si, eby to bya paska sprawa. - Na mio bosk, przejechaem blisko pi tysicy kilometrw, eby si z panem zobaczy! To bardzo wane. A wic gdzie pan by? W suchawce sycha byo oddech Anglika; napicie tego czowieka brao si chyba ze strachu. - Pochlebia mi, e przejecha pan taki kawa, eby si ze mn zobaczy, ale to nadal nie daje panu prawa do zadawania mi osobistych pyta. - Mam do tego wielkie prawo! - przerwa mu Baldwin. - Przepracowaem dwadziecia lat w MI Sze i mamy mnstwo wsplnych tematw! Nie ma pan pojcia, co robi. Nie ma go nikt prcz mnie. - Pan co? My co? - Pan pozwoli, e zaczn z innej beczki. Niech pan nic nie robi w sprawie Genewy. Niech pan w ogle nic nie robi, panie Holcroft, dopki nie porozmawiamy! - Genewa?... - Noel poczu nagle skurcz w odku. Skd ten Anglik wiedzia o Genewie? Skd si dowiedzia? Za oknem zamigotao wiateko - kto w mieszkaniu po drugiej stronie dziedzica zapali papierosa. Pomimo zdenerwowania, w jakie wprawia Holcrofta prowadzona

rozmowa, ognik przycign jego wzrok. - Kto puka do drzwi - powiedzia Baldwin. - Niech pan nie odkada suchawki. Pozbd si go i zaraz wracam. Noel usysza stukot odkadanej przez Baldwina suchawki, a potem skrzypnicie otwieranych drzwi i niewyrane gosy. W oknie po drugiej stronie dziedzica znowu zapona zapaka i ognik owietli dugie blond wosy kobiety stojcej za przejrzyst zason. Holcroft zda sobie nagle spraw z ciszy panujcej na linii; nie sysza teraz adnych gosw. Mijay chwile, Anglik nie wraca. - Baldwin? Baldwin, gdzie pan jest? Baldwin! Po raz trzeci w oknie naprzeciwko zapona zapaka. Noel wpatrywa si w pomyk, wydawao mu si, e zapalono j bez potrzeby. Widzia jarzcego si papierosa w ustach blondynki. I wtedy rozpozna przedmiot trzymany przez kobiet w drugiej rce majaczcej za przejrzyst zason. Bya to suchawka telefonu. Trzymaa j przy uchu i spogldaa w jego okno. Patrzya - by tego pewien - na niego. - Baldwin? Gdzie pan, u diaba, przepad? Co trzasno, poczenie zostao przerwane. - Baldwin? Kobieta w oknie opucia powoli suchawk, zawahaa si chwil i odesza w gb mieszkania, znikajc mu z oczu. Holcroft gapi si w okno, a potem przenis wzrok na trzyman w rce suchawk. Zaczeka, a znowu odezwie si sygna, po czym jeszcze raz wykrci numer hotelu St. Rgis. - Przykro mi, ale wyglda na to, e telefon w pokoju czterysta jedenacie jest zepsuty. Zaraz tam kogo polemy. Moe poda mi pan swj numer, przeka go panu Baldwinowi. ... paski telefon by zepsuty... . Dziao si co, czego Noel nie rozumia. Wiedzia tylko, e nie poda swego nazwiska ani numeru telefonu operatorce centralki w hotelu St. Rgis. Odoy suchawk i znowu spojrza w okno po drugiej stronie dziedzica. wiateko, jakie w nim przed chwil widzia, znikno. Okno byo ciemne, dostrzeg tylko biel zason. Zeskoczy z parapetu i zacz si snu bez celu pord sprztw stojcych nie na swoich miejscach. Nie bardzo wiedzia, co robi; chyba naleaoby sprawdzi, czy czego brakuje. Na pierwszy rzut oka wydawao si, e nie, ale trudno to byo oceni. Rozleg si brzczyk telefonu: to interkom z centralki w holu. Podnis suchawk. - Tu Jack, panie Holcroft. Rozmawiaem wanie z kolegami. Ani Ed, ani Louie nic nie wiedz o tym, eby kto wchodzi do paskiego mieszkania. To przyzwoici faceci. Nie

krciliby. Na nas trzech mona polega. - Dziki, Jack. Wierz ci. - Chce pan, ebym zadzwoni na policj? - Nie. - Noel usiowa nada swemu gosowi obojtny ton. - Przypomnia mi si jeden taki kawalarz z biura. Dwaj kumple maj klucze do mojego mieszkania. - Ja nikogo nie widziaem. Ed i Louie te... - Wszystko w porzdku, Jack - przerwa mu Holcroft. - Zapomnij o tym. Tego wieczora, kiedy wyjedaem, byo u mnie paru znajomych. Jeden czy dwoje zostao na noc. Nic wicej nie przychodzio Noelowi do gowy. Nagle dotaro do niego, e nie zaglda jeszcze do sypialni. Wszed tam teraz i wczy wiato. Spodziewa si tego, ale mimo to dozna wstrzsu. Wraenie dezorientacji osigao teraz w pewien sposb swoj peni. Rwnie i tu wszystkie sprzty zostay poprzestawiane. Jako pierwsze jego wzrok przycigno ko; wiono od niego dziwn groz. adnym z bokw nie dotykao ciany. Zostao wysunite na rodek pokoju. Biurko przycignito pod samo okno; may sekretarzyk gin na tle rozlegej poaci prawej ciany. Powtrzyo si wraenie sprzed kilku minut, kiedy to po raz pierwszy ujrza salon. Znw zaczy przelatywa mu przed oczami obrazy sypialni sprzed trzech dni na przemian z aktualnym jej wygldem. I wtedy zobaczy co, na widok czego dech mu zaparo. Z sufitu, omotany czarn matow tam, zwisa drugi aparat telefoniczny, a przewd bieg wowymi splotami po cianie i suficie do haka, na ktrym go zawieszono. Aparat obraca si wolno wok wasnej osi. Bl przemieci si Noelowi z odka do klatki piersiowej. Nie mg oderwa oczu od tego widoku, od zawieszonego aparatu obracajcego si leniwie w p drogi midzy podog a sufitem. Ba si spojrze dalej, ale wiedzia, e musi; musia zrozumie. I gdy to uczyni, odetchn z ulg. Telefon znajdowa si na wprost drzwi do azienki, a te stay otworem. Noel ujrza wydymajce si zasonki w okienku nad wann. Telefon obraca si pod wpywem przecigu. Wszed szybko do azienki, eby zatrzasn okienko. Gdy mia ju zacign zasonki, ujrza rozbysk wiata na zewntrz. W innym oknie po drugiej stronie dziedzica kto zapali zapak, a ciemnoci wyolbrzymiy jasno ognika. Zobaczy znowu t sam kobiet! Za inn par przejrzystych zason majaczya sylwetka grnej poowy ciaa blondynki. Holcroft wpatrywa si w jej posta jak

zahipnotyzowany. Kobieta odwrcia si tak jak przedtem i odesza od okna, tak jak odesza przed kilkoma minutami. Znika mu z oczu. Zgas te niky ognik w oknie. Co tu si dzieje? Co to ma znaczy? Wyreyserowano przedstawienie, eby go nastraszy. Ale kto to robi i w jakim celu? I co si stao z Peterem Baldwinem, tym od napitego gosu i polecenia, eby nic nie robi w sprawie Genewy? Czy Baldwin odgrywa jak rol w tej akcji zastraszania, czy te by jej ofiar? Ofiar... ofiar? Po co zaraz takie sowo, pomyla. Dlaczego miayby tu by jakie ofiary? I co mia na myli Baldwin, mwic, e pracowa dwadziecia lat w MI 6? MI 6? Komrka brytyjskiego wywiadu. Jeli dobrze pamita, MI 5 zajmowao si kontrwywiadem i sprawami bezpieczestwa wewntrznego, a Szstka interesowaa si problemami poza Wielk Brytani. Taka angielska CIA. Dobry Boe! Czy ten Brytyjczyk wiedzia o genewskim dokumencie? Czy ten pracownik brytyjskiego wywiadu zna tajemnic imponujcej defraudacji sprzed trzydziestu lat? Z pozoru mogo si wydawa, e tak... Jednak nie to sugerowa Peter Baldwin. Nie ma pan pojcia, co robi. Nie ma go nikt prcz mnie. A potem zapada cisza i poczenie zostao przerwane. Holcroft wyszed z azienki i zatrzyma si pod wiszcym telefonem; aparat porusza si teraz ledwie dostrzegalnie, ale nie znieruchomia. By to odraajcy widok, a nadmiar matowoczarnej tamy, ktr przymocowano suchawk do korpusu, czyni go wrcz makabrycznym. Mona byo pomyle, e telefon zosta zmumifikowany, by nigdy ju z niego nie korzystano. Ruszy dalej w kierunku drzwi sypialni, ale zaraz zatrzyma si instynktownie i odwrci. Co przycigno jego wzrok, co, czego wczeniej nie zauway. rodkowa szuflada maego sekretarzyka bya otwarta. W szufladzie leaa kartka papieru. Spojrza na t kartk i dech mu zaparo. Nie moe by. To niedorzeczne. Arkusz papieru by poky. Ze staroci. Wyglda identycznie jak kartka przechowywana przez trzydzieci lat w genewskim sejfie. Jak peen pogrek list napisany przez fanatykw czczcych mczennika Heinricha Clausena. Liternictwo byo to samo: angielskie sowa kaligrafowane z niemiecka wyblaky, ale pozostay czytelne. A to, co byo czytelne, zdumiewao. Bo tekst napisano ponad trzydzieci lat temu. NOELU CLAUSENIE-HOLCROFCIE, NIC NIE JEST JU DLA CIEBIE, JAK BYO, NIC JU NIGDY TAKIE NIE BDZIE...

Noel przerwa czytanie i unis arkusz za brzeg. Papier rozkruszy si pod jego dotykiem. O Boe! To byo pisane trzydzieci lat temu! I ten fakt czyni dalszy cig przesania przeraajcym. PRZESZO BYA PRZYGOTOWANIEM, PRZYSZO JEST POWICONA PAMICI CZOWIEKA I JEGO MARZENIU. BY ON UOSOBIENIEM ODWAGI I GENIUSZU W WIECIE, KTRY OSZALA. NIC NIE MOE STAN NA DRODZE DO SPENIENIA TEGO MARZENIA. JESTEMY OCALAYMI Z WOLFSSCHANZE. CI Z NAS, KTRZY JESZCZE YJ, POWIC SWOJE YCIE I CIAO DLA OCHRONY MARZENIA TEGO CZOWIEKA. POZOSTAO. UWAA. MY, LUDZIE WOLFSSCHANZE, WIEMY, DO CZEGO NAJLEPIEJ SI NADAWALIMY. TAK JAK WIEDZIA TO HEINRICH CLAUSEN. TERAZ NA TOBIE, NOELU CLAUSENIE-HOLCROFCIE, SPOCZYWA OBOWIZEK DOPROWADZENIA DO KOCA TEGO, CO ZAPOCZTKOWA TWJ OJCIEC. TY JESTE T DROG. TEGO YCZY SOBIE TWJ OJCIEC. WIELU BDZIE PRBOWAO CI POWSTRZYMA. OTWORZY LUZY I ZNISZCZY MARZENIE. ALE LUDZIE WOLFSSCHANZE PRZETRWALI. MASZ NASZE SOWO, E WSZYSCY, KTRZY BD CI PRZESZKADZA, ZOSTAN POWSTRZYMANI. A KTO STANIE NA TWOJEJ DRODZE, KTO SPRBUJE ODWIE CI OD WYPENIENIA TEJ MISJI, KTO SPRBUJE ZWIE CI KAMSTWAMI, ZOSTANIE WYELIMINOWANY. TAK JAK WYELIMINOWANY ZOSTANIESZ TY I TWOI NAJBLISI, JELI SI ZAWAHASZ ALBO ZAWIEDZIESZ. TO CI PRZYSIGAMY. Noel wyszarpn kartk z szuflady, rozpada mu si w rkach. Pozwoli strzpom opa na podog. - Przeklci maniacy! Zatrzasn z hukiem szuflad i wybieg z sypialni. Gdzie telefon? Gdzie, u diaba, ten cholerny telefon? Aha! Pod oknem. Stoi na kuchennym stoliku pod tym pieprzonym oknem! ZOSTANIE AKTEM ONO SPENIONE, BO JEST WSZYSTKIM, WIATU, CO E MIOSIERDZIA, KTRY POKAE

ZOSTALIMY ZDRADZENI, E NIE BYLIMY TACY, ZA JAKICH WIAT NAS

- Maniacy! - wrzasn jeszcze raz w przestrze. Ale waciwie mia na myli czowieka z Genewy, z ktrym spotka si w pocigu odjedajcym do Zurychu. T stronic mogli przed trzydziestu laty zapeni bredniami maniacy, ale kto j dostarczy teraz, po trzydziestu latach?! Inni maniacy wamali si do jego mieszkania, wtargnli w jego ycie, dotykali nalecych do niego przedmiotw. Bg jeden wie, co jeszcze, pomyla, przypominajc sobie o Peterze Baldwinie. Czowieku, ktry przeby tysice kilometrw, eby si z nim zobaczy i porozmawia... Cisza, trzask, przerwane poczenie. Spojrza na zegarek. Dochodzia pierwsza w nocy. Ktra jest teraz godzina w Zurychu? Szsta? Sidma? Banki w Szwajcarii otwieraj o smej. La Grande Banque de Genve ma fili w Zurychu, Manfredi tam bdzie. Okno. Sta przy tym samym oknie, przy ktrym przed kilkoma minutami czeka na powrt Baldwina do aparatu. Okno. Po drugiej stronie dziedzica w mieszkaniu naprzeciwko. Trzy krtkie rozbyski zapaki... blondynka w oknie! Holcroft wsun rk do kieszeni, sprawdzajc, czy ma przy sobie klucze. Mia. Podbieg do drzwi, wypad na korytarz, pogna do windy i wdusi przycisk. Wskanik sygnalizowa, e kabina stoi na dziesitym pitrze; strzaka si nie poruszaa. Diabli nadali! Popdzi do klatki schodowej i run w d, przeskakujc po dwa stopnie naraz. Dotar na parter i wypad do holu. - O Jezu, panie Holcroft! - Jack wytrzeszcza na niego oczy. - Ale mnie pan przestraszy! - Znasz portiera z ssiedniego budynku?! - krzykn Noel. - Z ktrego? - Chryste! Z tamtego! - Holcroft machn rk w prawo. - A, spod trzydziestego smego. Jasne, e znam. - Chod ze mn! - Zaraz, chwileczk, panie Holcroft. Nie mog si std oddala. - To zajmie tylko minutk. Masz u mnie za to dwadziecia dolarw. - Tylko minut... Portier z trzydziestego smego powita ich i szybko zrozumia, e ma udzieli rzetelnych informacji przyjacielowi Jacka. - Przykro mi, ale to mieszkanie stoi puste. Prawie od trzech tygodni. Ale obawiam si, e zostao ju wynajte; nowi lokatorzy bd si wprowadza... - Tam kto jest! - wpad mu w sowo Noel, usiujc zapanowa nad sob. - Kobieta,

blondynka. Musz si dowiedzie, kim jest. - Blondynka? Tak co redniego wzrostu, dosy przystojna, duo pali? - Tak, to ona! Kto to jest? - Panie, dugo pan tam mieszka? - e co? - Pytam, od kiedy pan zajmuje swoje mieszkanie? - A co to ma do rzeczy? - Bo tak sobie pomylaem, e pan moe trunkowy... - O czym pan, do jasnej cholery, bredzi?! Kim jest ta kobieta? - Nie jest, panie. Bya. Blondynka, o ktr pan pyta, to pani Palatyne. Zmara przed miesicem. *** Noel siedzia w fotelu podsunitym pod okno ze wzrokiem wlepionym w budynek wznoszcy si po drugiej stronie dziedzica. Kto usiowa doprowadzi go do obdu. Ale dlaczego? To nie miao sensu! Fanatycy, maniacy sprzed trzydziestu lat przeskoczyli trzy dziesiciolecia, by rozkazywa modszym, nieznanym sobie onierzom, yjcym trzydzieci lat pniej. I znowu pojawia si pytanie - dlaczego? Zatelefonowa do hotelu St. Rgis. Telefon w pokoju czterysta jedenacie dziaa, ale by bez przerwy zajty. A kobieta, ktr wyranie widzia, nie istniaa. Ale ona przecie istniaa! I bya w to wszystko zamieszana; wiedzia to. Wsta z fotela, podszed do stojcego nie na swoim miejscu barku i nala sobie drinka. Spojrza na zegarek, pierwsza pidziesit. Za dziesi minut oddzwoni do niego telefonistka centrali midzynarodowej - z bankiem bdzie si mona poczy o drugiej w nocy czasu nowojorskiego. Wrci ze szklaneczk na fotel pod oknem. Po drodze min radio. Nie stao oczywicie tam, gdzie zwykle; tylko dlatego zwrci na nie uwag. Wczy je machinalnie. Lubi muzyk, uspokajaa go. Ale zamiast muzyki usysza audycj sown. Z dwiku stanowicego to dla gosu spikera wynikao, e to jedna ze stacji nadajcych na okrgo wiadomoci. Kto zmieni ustawienie pokrta dostrojenia. Powinien si tego spodziewa. Nic nie jest ju dla ciebie, jak byo... . Z dobywajcego si z gonika potoku sw co przycigno nagle jego uwag . Odwrci si gwatownie w fotelu, wylewajc sobie na kolana cz drinka.

... policja otoczya kordonem wejcie do hotelu. Nasz reporter, Richard Dunlop, jest na miejscu i komentuje przebieg wydarze na bieco z wozu transmisyjnego. A wic, Richard, czego si dowiedziae?. Z trzasku zakce elektrostatycznych wybi si podniecony gos sprawozdawcy. - Mczyzna ten to Peter Baldwin, John. By Anglikiem. Przyjecha wczoraj, a w kadym razie wczoraj zameldowa si w St. Rgis. Policja kontaktuje si wanie z liniami lotniczymi, eby zasign bliszych informacji. Z tego, co udao si do tej pory ustali, wynika, e przyjecha tu na wakacje. Do karty meldunkowej hotelu nie wpisa miejsca zatrudnienia. - Kiedy znaleziono ciao? - Mniej wicej p godziny temu. Do pokoju wszed konserwator, eby sprawdzi aparat telefoniczny, i znalaz pana Baldwina rozcignitego na ku. Kr tu rne fantastyczne plotki i nie wiadomo, w co wierzy, ale kadzie si nacisk na sposb dokonania zabjstwa. Wszystko wskazuje na to, e by bestialski. Mwi, e pan Baldwin zosta uduszony garot, drutem zadzierzgnitym wok szyi. Syszano, jak rozhisteryzowana pokojowa z czwartego pitra przesuchiwana przez policj krzyczaa, e cay pokj by zbryzgany... - Czy motywem by rabunek? - przerwa mu ze studia w imi dobrego smaku prowadzcy audycj. - Nie zdoalimy tego ustali. Policja nabraa wody w usta. Zdaje si, e czekaj na przybycie kogo z konsulatu brytyjskiego. - Dzikujemy Richardowi Dunlopowi. Pozostaniemy w kontakcie. ...Spod hotelu St. Rgis na Pidziesitej Pitej Ulicy na Manhattanie mwi dla pastwa Richard Dunlop. Przypominamy: dzi nad ranem w jednym z najwytworniejszych hoteli Nowego Jorku dokonano brutalnego morderstwa. Obywatel brytyjski Peter Baldwin... . Holcroft zerwa si z fotela, dopad do radia i je wyczy. Zastyg nad aparatem, oddychajc szybko. Nie chcia przyj do wiadomoci tego, co przed chwil usysza. Czego takiego nie bra pod uwag; to po prostu niewiarygodne. Ale jednak byo moliwe, realne, wydarzyo si. To mier. Maniacy sprzed trzydziestu lat nie byli karykaturami, postaciami z jakiego melodramatu. Byli bestialskimi mordercami. I dziaali ze mierteln powag. Peter Baldwin powiedzia mu, eby nie robi nic w sprawie Genewy. Baldwin wtrci si do marzenia, wtrci si do paktu. I teraz nie yje, bestialsko zamordowany drutem zacinitym na szyi.

Noel z trudnoci dowlk si z powrotem do fotela. Podnis do ust szklaneczk i upi z niej kilka solidnych ykw whisky; szkocka nic mu nie pomoga. Serce bio mu jeszcze szybciej. Bysk zapaki! W oknie po drugiej stronie dziedzica! Znw tam bya! Za przejrzystymi zasonami majaczya w mdym wietle sylwetka kobiety o blond wosach. Patrzya w t stron, patrzya na niego! Podnis si z fotela przycigany jak hipnotyczn si do okna, jego twarz znalaza si o kilka centymetrw od szyby. Kobieta skina gow. Wolno skina gow. Chciaa co przekaza. Mwia, e jego podejrzenia s trafne! ... Blondynka, o ktr pan pyta, to pani Palatyne. Zmara przed miesicem. Sylwetka zmarej kobiety widniaa w oknie po drugiej stronie ciemnoci i przesyaa mu straszn wiadomo. O Chryste, popada w obd! Zadzwoni telefon; a podskoczy na dwik dzwonka. Wstrzyma oddech i jednym susem dopad aparatu. Nie mg dopuci, by zadzwoni jeszcze raz. Terkot przeraliwie brzmia wrd ciszy. - Pan Holcroft? Tu centrala midzynarodowa. Pan zamawia rozmow z Zurychem... Noel sucha z niedowierzaniem przygnbionego gosu ze Szwajcarii. Czowiek na linii by kierownikiem zuryskiej filii La Grande Banque de Genve. Directeur powtrzy dwukrotnie, podkrelajc swoje stanowisko. - Jestemy pogreni w gbokim alu, panie Holcroft. Wiedzielimy, e Herr Manfredi nie czuje si najlepiej, nie mielimy jednak pojcia, e choroba poczynia takie postpy. - O czym pan mwi? Co si stao? - Nieuleczalna choroba rnie wpywa na psychik. Nasz kolega by penym ycia czowiekiem, czowiekiem energicznym, a kiedy tacy ludzie nie mog funkcjonowa w normalny sposb, popadaj czsto w stan zniechcenia i wielkiej depresji. - Co si stao? - To byo samobjstwo, panie Holcroft. Herr Manfredi nie potrafi si pogodzi ze swoj niepenosprawnoci. - Samobjstwo? - Nie ma sensu ukrywa prawdy. Ernst rzuci si z okna swojego pokoju hotelowego. Miosierny Bg zesa mu szybk mier. O dziesitej. La Grande Banque uczci jego pami, zawieszajc na minut wszystkie interesy. - O mj Boe... - Wszystkie konta, ktrymi opiekowa si osobicie Herr Manfredi - koczy gos z

Zurychu - zostan przejte przez czowieka rwnie fachowego. Spodziewamy si... Noel odoy suchawk, przerywajc potok sw tamtego czowieka. Konta... zostan przejte przez czowieka rwnie fachowego. Jak zwykle, interesy; zabity zosta czowiek, ale sprawy szwajcarskiej finansjery musz toczy si dalej. A on zosta zabity. Ernst Manfredi nie rzuci si z okna zuryskiego hotelu. Zosta przez nie wyrzucony. Zamordowali go ludzie Wolfsschanze. Na mio bosk, dlaczego?! I wtem Holcroft przypomnia sobie. Manfredi wyrazi si lekcewaco o ludziach Wolfsschanze. Zapewnia Noela, e nie warto si przejmowa ich makabrycznymi pogrkami, rojeniami chorych starcw szukajcych pokuty... I to by bd Manfrediego. Niewtpliwie opowiedzia swoim wsppracownikom, innym dyrektorom La Grande Banque o dziwnym licie dostarczonym adresatowi z nienaruszonymi woskowymi pieczciami. By moe wymia w ich obecnoci ludzi Wolfsschanze. Zapaka! Bysk zapaki! Kobieta w oknie po drugiej stronie dziedzica wolno skina gow! Znowu - jak gdyby czytajc w jego mylach - potwierdzaa suszno jego domysw. Zmara kobieta mwia mu, e ma racj! Odwrcia si i odesza od okna. wiateko w oknie zgaso. - Wracaj! Wracaj! - wrzasn Holcroft, przyciskajc donie do szyby. - Kim jeste? Ponownie rozleg si brzczyk stojcego przed nim telefonu. Noel wpatrywa si we z przeraeniem. Dygoczc na caym ciele, podnis suchawk. - Tu Jack, panie Holcroft. Co mi si wydaje, e moe wiem, co si stao tam u pana na grze. To znaczy nie pomylaem o tym wczeniej, ale par minut temu mi si przypomniao. - Co to byo? - Dwa dni temu w nocy przyszo takich dwch facetw. lusarzy. Pan Silverstein z paskiego pitra zmienia sobie zamek. Louie mnie o tym uprzedzi. No to wszystko w porzdku, myl sobie. Potem zaczem si zastanawia. Dlaczego przyszli w nocy? Rozumiem, e czasem pracuje si po fajrancie i takie tam, ale dlaczego nie przyszli w dzie? No i zadzwoniem do Louiego, do domu. Powiedzia mi, e lusarze byli ju poprzedniego dnia. No to kim, u diaba, byli ci dwaj? - Pamitasz, jak wygldali? - Jasne, e pamitam! Szczeglnie jednego. Mona by go wyuska z tumu przy Garden! Mia... W suchawce rozleg si gony, ostry huk.

Wystrza! Potem co trzasno. Telefon w holu spad na ziemi. Noel cisn suchawk, pogna do drzwi, otworzy je jednym szarpniciem z tak si, e rbny w wiszc na cianie oprawion w ramki reprodukcj, tukc szybk. Nie byo czasu na zabaw z wind. Zbieg po schodach, bojc si myle o czymkolwiek, koncentrujc si tylko na szybkoci i zachowaniu rwnowagi, pokadajc w Bogu nadziej, e nie potknie si na stopniach. Dotar na parter i wypad przez drzwi prowadzce do holu. Stan jak wryty i patrzy zaszokowany. Portier Jack siedzia na krzele wygity w uk z gow przewieszon przez oparcie, a z szyi cieka mu krew. Strzelono mu w gardo. Wtrci si. Mia wanie zidentyfikowa jednego z ludzi Wolfsschanze i zosta za to zabity. Baldwin, Manfredi... Bogu ducha winny portier... Nie yj. ... wszyscy ci, ktrzy si wtrc, zostan powstrzymani. ...Kady, kto stanie ci na drodze, kto sprbuje odwie ci od spenienia misji, kto sprbuje ci oszuka... zostanie wyeliminowany. ... Tak jak wyeliminowany zostaniesz ty i twoi bliscy, jeli si zawahasz. Albo zawiedziesz. Manfredi spyta go, czy waciwie ma jaki wybr. Ju go nie mia. Zewszd otaczaa go mier.

Rozdzia 5
Althene Holcroft siedziaa za biurkiem w swoim gabinecie i wpatrywaa si w sowa trzymanego w doniach listu. Jej ostre, jakby rzebione rysy - wysokie koci policzkowe, orli nos, szeroko rozstawione oczy pod ukami gstych brwi - byy napite i stae, podobnie jak caa posta. Mocno zacisna wskie, arystokratyczne wargi. Oddychaa miarowo, ale kady oddech by przesadnie kontrolowany, przesadnie gboki, by uzna go za normalny. Czytaa list Heinricha Clausena jak kto studiujcy zestawienie statystyczne, przeczce informacjom uwaanym dotd za nie podlegajce dyskusji. W drugim kocu pokoju, przy ukowatym oknie wychodzcym na pofadowany trawnik i ogrody za domem w Bedford Hills, sta Noel. Patrzy na przykryte jutowymi workami krzewy. Byo zimno, na zielonej trawie skrzyy si gdzieniegdzie spachetki siwego porannego szronu. Holcroft odwrci si od widoku za oknem i spojrza na matk, usiujc rozpaczliwie ukry swj strach, kontrolowa dreszcze wstrzsajce nim wci na wspomnienie wydarze ostatniej nocy. Nie mg dopuci do tego, by matka zauwaya ogarniajce go przeraenie. Zastanawia si, jakie to nurtuj j myli, jakie wspomnienia wyzwoliy sowa pisane niebieskim atramentem rk czowieka, ktrego kiedy kochaa i ktrym potem zacza pogardza. Cokolwiek mylaa, pozostanie tajemnic, dopki nie zdecyduje si odezwa. Althene mwia tylko to, co chciaa powiedzie. Wyczua chyba jego spojrzenie, bo podniosa wzrok, ale tylko na chwil. Znowu spucia oczy na list, powicajc jeszcze krtsz chwil na odgarnicie z czoa kosmyka siwych wosw okalajcych jej twarz. Noel ruszy machinalnie w kierunku biurka, zerkajc na pki z ksikami i fotografie rozwieszone na cianie. Ten pokj odzwierciedla osobowo wacicielki - przyszo mu do gowy. Jest peen wdziku, nawet elegancki, ale jednoczenie przenika go atmosfera witalnoci. Fotografie przedstawiaj mczyzn i kobiety na koniach podczas polowania, na jachtach wrd spienionych wd, na nartach w grskich niegach. Nie mona temu zaprzeczy: w tym bardzo kobiecym pokoju unosi si nieuchwytna aura mskoci. To gabinet jego matki, jej sanktuarium, gdzie zaszywa si, by rozmyla w samotnoci. Ale rwnie dobrze mgby nalee do mczyzny. Noel usiad w skrzanym fotelu przed biurkiem i zapali papierosa zot zapalniczk Colibri, poegnalnym podarunkiem od modej damy, ktra wyprowadzia si przed miesicem z jego mieszkania. Znowu dygota; ciska zapalniczk z caych si.

- To zgubny nag - odezwaa si Althene, nie odrywajc oczu od listu. - Wydawao mi si, e zamierzasz rzuci palenie. - Robiem to. Wiele razy. - To sowa Marka Twaina. Bd przynajmniej oryginalny. Holcroft poprawi si zakopotany w fotelu. - Przeczytaa go ju chyba kilka razy. Co o tym sdzisz? - Nie wiem, co myle - powiedziaa Althene, kadc list na biurku przed sob. - On to napisa; to jego pismo, jego sposb formuowania myli. Arogancki nawet w wyraaniu skruchy. - A zatem zgadzasz si, e to wyraz skruchy? - Na to by wygldao. W kadym razie pozornie. Chciaabym wiedzie o wiele wicej. Mam sporo wtpliwoci co do tego nadzwyczajnego przedsiwzicia finansowego. To przechodzi wszelkie wyobraenie. - Wtpliwoci prowadz do innych wtpliwoci, mamo. Ludzie z Genewy nie s skonni do ich wyjaniania. - Czy to wane, do czego s skonni? Jak zrozumiaam - chocia nie powiedziae mi wszystkiego - zwrcili si do ciebie o powicenie co najmniej szeciu miesicy ycia, a prawdopodobnie o wiele wicej. I znowu Noel poczu si skrpowany. Zdecydowa, e nie pokae jej dokumentu z La Grande Banque. Gdyby upieraa si, zawsze mg go wyj. A jeli nie, te dobrze. Im mniej wiedziaa, tym lepiej. Musia trzyma j z dala od ludzi Wolfsschanze. Nie mia najmniejszych wtpliwoci, e Athene by si wtrcia. - Nie taj przed tob niczego istotnego - bkn. - Wcale tego nie twierdz. Powiedziaam tylko, e nie mwisz mi wszystkiego. Powoujesz si na jakiego czowieka z Genewy, ale nie mwisz, kto to taki; wspominasz o warunkach, ale opisujesz je tylko w zarysie; mwisz o najstarszych dzieciach obu rodzin, ale nie podajesz ich nazwisk. Duo pomijasz milczeniem. - Dla twojego dobra. - To mi trci protekcjonalnoci i biorc pod uwag ten list, jest bardzo uwaczajce. - Nie chciaem, eby tak to odebraa. - Holcroft si pochyli. - Nikt nie chce, aby konto bankowe byo cho w najmniejszym stopniu zwizane z tob. Przeczytaa list; wiesz, o co idzie gra. Tysice tysicy ludzi, setki milionw dolarw. Trudno przewidzie, kto mgby obarczy ci odpowiedzialnoci. Bya t on, ktra wygarna mu prawd. Rzucia go, bo ci nie posucha. W kocu uwiadomi sobie, e miaa racj, na co masz dowd. Mog

jeszcze y ludzie, ktrzy byliby skonni ci za to zabi. Nie pozwol, aby znalaza si w takiej sytuacji. - Rozumiem - wycedzia przez zby Althene, a potem powtrzya to, wstajc z fotela i przechodzc wolno przez pokj do okna we wnce. - Jeste pewien, e o to wanie chodzio ludziom z Genewy? - Tak, oni... on... dawa to do zrozumienia. - Podejrzewam, e chodzio nie tylko o to. - Nie tylko. - Czy mog pozgadywa, o co jeszcze? Noel zesztywnia. Nie mg powiedzie, e nie docenia przenikliwoci matki - rzadko mu si to zdarzao - ale jak zawsze denerwowao go, kiedy wyraaa swoje spostrzeenia sowami, zanim on mia szans je sobie uzmysowi. - Wydaje mi si, e to oczywiste. - Naprawd? - Althene odwrcia si od okna i spojrzaa na niego. - Jest o tym w licie. Gdyby opinia publiczna dowiedziaa si o pochodzeniu tego konta, wynikyby problemy natury prawnej. Do midzynarodowych trybunaw zaczyby wpywa rnego rodzaju pozwy. - Tak. - Matka odwrcia wzrok. - A zatem to oczywiste. Dziwi si, e pozwolono ci cokolwiek mi powiedzie. Noel odchyli si lkliwie na oparcie fotela zbity z tropu sowami matki. - A co w tym jest dziwnego? Naprawd co w tej sprawie zrobisz? - To kuszce - odpara, wygldajc wci przez okno. - - Nie wydaje mi si, aby komu przechodzia ch odwetu, atakowania kogo czy czego, co spowodowao wielki bl. Nawet jeli ten bl miaby odmieni jego ycie na lepsze. Bg wiadkiem, e mnie - nam odmieni. Wydostalimy si z pieka na poziom wzgldnego szczcia, z ktrego szukania ju zrezygnowaam. - Tata? - spyta Noel. Althene si odwrcia. - Tak. Nigdy si nie dowiesz, ile ryzykowa, chronic nas. Byam skoczon idiotk, a on przygarn t idiotk i jej dziecko. Da nam co wicej ni sam tylko mio, da nam po raz drugi ycie. W rewanu prosi tylko o mio. - Daa mu j. - I bd j dawa a do mierci. Richard Holcroft jest czowiekiem, za jakiego uwaaam kiedy Clausena. Tak si pomyliam, tak strasznie si pomyliam... Fakt, e

Heinrich zgin przed tyloma laty, nie ma znaczenia; nienawi nie umiera. Pragn odwetu. Noel stara si zapanowa nad gosem. Musia odcign matk od tych myli; dowiedziawszy si o nich, niedobitki Wolfsschanze nie pozostawiyby jej przy yciu. - Braaby odwet na czowieku, ktrego pamitasz, a nie na autorze tego listu. Moe to, co dostrzega w nim z pocztku, naprawd istniao i w kocu wzio gr. - To byoby pokrzepiajce, prawda? - Sdz, e tak wanie byo. Czowiek, ktry pisa ten list, nie kama. On cierpia. - Zasuy na cierpienie, wyrzdzi tyle krzywdy. By najbezwzgldniejszym czowiekiem, jakiego znaam. Ale zewntrznie tak innym, tak penym zapau. I, mj Boe, czyme okaza si ten zapa! - On si zmieni, mamo - przerwa jej Holcroft. - Ty miaa w tej zmianie swj udzia. Pod koniec ycia pragn tylko pomc w naprawieniu tego, co zrobi. Wyranie to mwi: Konieczne jest zadouczynienie. Pomyl, czego dokona - czego dokonali wszyscy trzej aby dopi celu. - Wiem, musz to doceni. Tak samo jak musz doceni te sowa. Niemal sysz, jak je wypowiada, ale mwi to bardzo mody mczyzna. Mody czowiek peen zapau z bardzo mod, szalon dziewczyn u boku... - Althene urwaa na chwil. - Dlaczego pokazae mi ten list? Dlaczego wywloke znowu to wszystko? - Poniewa postanowiem si tym zaj. Wie si to z zamkniciem biura, wieloma podrami, a wreszcie z prac przez kilka miesicy w Szwajcarii. Czowiek z Genewy powiedzia, e nie zaakceptowaaby tego wszystkiego bez zadawania pyta. Obawia si, e dowiedziaaby si w ten sposb czego szkodliwego i zrobiaby co nierozwanego. - Twoim kosztem? - spytaa Althene. - Chyba tak. On uwaa, e istnieje taka moliwo. Powiedzia, e twoje wspomnienia s jeszcze ywe. Niezatarte, tak to okreli. - Niezatarte - przyznaa Althene. - Chodzio mu o to, e nie istniej prawne rozwizania tej kwestii, e lepiej wykorzysta pienidze w sposb zgodny z przeznaczeniem. Na zadouczynienie. - Moliwe, e mia racj. O ile jest to w ogle wykonalne. Mino ju tyle czasu. Czegokolwiek tkn si Heinrich, niewiele dobrego i wartociowego z tego wynikao. Althene zamilka na chwil. - Ty bye jedynym wyjtkiem. By moe kolej teraz na drugi. Noel podnis si z fotela i podszed do matki. Obj j i przycign do siebie. - Ten czowiek z Genewy mwi, e jeste niezwyka. Nie myli si. Althene odsuna si od niego.

- Tak powiedzia? Niezwyka? - Tak. - Ernst Manfredi - wyszeptaa. - Znasz go? - spyta Holcroft zaskoczony. - To nazwisko sprzed wielu lat. A wic jeszcze yje. - Skd wiedziaa, e to on? - Pewnego letniego popoudnia by w Berlinie i pomaga nam si wydosta. Tobie i mnie. Wsadzi nas do samolotu, da mi pienidze. Dobry Boe... - Althene wyzwolia si z obj syna, przesza przez pokj i stana przy biurku. - Nazwa mnie wtedy, tamtego popoudnia, niezwyk. Powiedzia, e bdzie mnie szuka, e odnajdzie. e nas odnajdzie. Mwi, e uczyni, co w jego mocy. Pouczy, co robi, co mwi. Ten niepozorny, may szwajcarski bankier by tego popoudnia olbrzymem. Dobry Boe, po tylu latach... Noel patrzy na matk z bezgranicznym zdumieniem. - Dlaczego nic nie powiedzia? Dlaczego nic mi nie powie dzia? Althene odwrcia si twarz do syna, ale nie patrzya na niego. Wzrok miaa utkwiony w jakim punkcie za jego plecami; widziaa tam co, czego on nie dostrzega. - Wydaje mi si, e chcia, abym sama do tego dosza. Chyba tak. Nie nalea do ludzi dajcych bez skrupuw spaty starych dugw. - Westchna. - Nie bd udawaa, e dam sobie spokj z pytaniami. Niczego nie obiecuj. Jeli zdecyduj si podj jakie dziaania, uprzedz ci o tym zawczasu. Ale na razie nie bd si wtrcaa. - To co w rodzaju pozostawienia sobie otwartej furtki, prawda? - To najlepsze, co moge osign. Te wspomnienia s naprawd niezatarte. - Ale na razie nic nie bdziesz robia? - Masz na to moje sowo. Nie daj go pochopnie, tak jak i pochopnie nie cofn. - Co mogoby zmieni twoj decyzj? - Na przykad twoje ewentualne zniknicie. - Bd z tob w kontakcie. Althene Holcroft patrzya za wychodzcym z pokoju synem. Jej twarz - jeszcze przed chwil tak napita, tak cignita - bya teraz rozpogodzona. Wskie wargi uoyy si w umiech; z szeroko rozstawionych, zamylonych oczu wyzieraa spokojna satysfakcja i sia. Signa do stojcego na biurku telefonu, wcisna przycisk z liter O i po kilku sekundach powiedziaa: - Centrala midzynarodowa? Chciaabym zamwi rozmow z Genew. Potrzebowa moliwego do przyjcia z zawodowego punktu widzenia pretekstu

uzasadniajcego zawieszenie dziaalnoci firmy Holcroft, Incorporated. Nie mogo pa ani jedno dociekliwe pytanie. Pozostali przy yciu ludzie Wolfsschanze byli zabjcami zbyt atwo interpretujcymi pytania jako ingerencj. Musia znikn w sposb legalny... Ale nie znika si w sposb legalny, trzeba znale wiarygodne wytumaczenie, stwarzajce pozory legalnoci. Pozory legalnoci. Sam Buonoventura. Nie znaczyo to wcale, e z Samem jest co nie w porzdku, nic podobnego. By jednym z najlepszych inynierw budownictwa w brany, pidziesicioletnim zawodowym obieywiatem, absolwentem City College z Tremont Avenue w Bronksie. Sam upodoba sobie ycie z dnia na dzie w cieplejszym klimacie. Podczas krtkiej suby w wojskach inynieryjnych Buonoventura przekona si, e poza granicami Stanw Zjednoczonych, zwaszcza na poudnie od Keys, istnieje milszy i bardziej szczodry wiat. Trzeba byo tylko by dobrym - dobrym w wywizywaniu si z kontraktu stanowicego cz jeszcze wikszego kontraktu, w ktry zainwestowano spore pienidze. A w latach pidziesitych i szedziesitych eksplozja budowlana w krajach Ameryki aciskiej i na Karaibach osigna takie rozmiary, e kto wie, czy nie zostaa wywoana specjalnie dla kogo takiego jak Sam. Wrd korporacji i w krgach rzdowych wyrobi sobie opini budowlanego tyrana, majcego na swym koncie spore osignicia w tej dziedzinie. Jeli po przestudiowaniu planw, kosztorysw i budetw Sam powiedzia swoim pracodawcom, e hotel, lotnisko czy zapora bd gotowe w danym terminie, rzadko myli si o wicej ni cztery procent. By rwnie wymarzonym wsppracownikiem architekta, co oznaczao, e nie uwaa siebie za architekta. Noel pracowa z Buonoventura przy dwch kontraktach poza granicami kraju. Po raz pierwszy w Kostaryce, gdzie, gdyby nie Sam, Holcroft by zgin. Inynier nalega, aby elegancki, dobrze uoony architekt z szykownej czci Manhattanu nauczy si posugiwania rewolwerem, a nie tylko karabinem myliwskim od Abercrombiego & Fitcha. Budowali kompleks pocztowy na prowincji, daleko od koktajlowych salonw hoteli Plaza i Waldorf Astoria, jak te od San Jos. Architekt uwaa zarzdzone na weekend wiczenia z broni za niepowane, ale kurtuazja nie pozwalaa mu si od nich wymiga. Kurtuazja i tubalny gos Buonoventury. Jednak pod koniec nastpnego tygodnia architekt by niewymownie wdziczny inynierowi. Ze wzgrz zeszli zodzieje, by zrabowa materiay wybuchowe uywane na

budowie. Dwaj mczyni przebiegli w nocy przez obz i wpadli do baraku, w ktrym smacznie spa Noel. Kiedy stwierdzili, e nic tam nie znajd, jeden wybieg na zewntrz, krzyczc do kamrata: - Matemos el gringo! Ale gringo rozumia jzyk. Sign po bro - rewolwer, ktry dosta od Sama Buonoventury - i zastrzeli swego niedoszego morderc. Sam wygosi tylko jeden komentarz: - Cholera. W niektrych kulturach musiabym si tob za opiekowa na reszt ycia. Noel odszuka Buonoventure poprzez firm spedycyjn z Miami. Sam przebywa aktualnie na Antylach Holenderskich w miasteczku Willemstad na wyspie Curaao. - Jak si masz, Noley, stary draniu?! - krzykn Sam do suchawki. - Chryste, to ju chyba ze cztery, nie, pi lat! Jak tam twoje oko rewolwerowca? - Nie sprawdzaem go od czasu colinas i nie chciabym ju sprawdza. Co u ciebie? - Ci skubacy przypalaj sobie tutaj pienidzmi papierosy, dziki czemu zuywam mniej zapaek. Szukasz roboty? - Nie. Pomocnej doni. - Wal. - Zamierzam wyby na kilka miesicy z kraju w sprawie osobistej. Potrzebny mi pretekst tumaczcy moj nieobecno w Nowym Jorku, usprawiedliwiajcy moj nieosigalno. Pretekst, ktry nie wzbudzi niczyich zastrzee. Mam pewien plan, Sam, i pomylaem sobie, czy nie pomgby mi czasem w jego realizacji. - Jeli obaj mylimy o tym samym, to nie ma sprawy. Myleli o tym samym. W zakrojonych na szerok skal przedsiwziciach, prowadzonych na guchej prowincji, nie naleao do rzadkoci przyjmowanie do pracy architektw - konsultantw, ktrych nazwiska nie pojawiay si na szkicach ani planach, ale ktrych dowiadczenie byo w peni wykorzystywane. Praktyka ta dotyczya z zasady tych rejonw wiata, gdzie za punkt narodowego honoru uwaano zatrudnianie rodzimych talentw. Ma si rozumie, e wiza si z tym a nazbyt czsto problem braku odpowiednich kwalifikacji i dowiadczenia. Inwestorzy ubezpieczali swoje ryzyko, zatrudniajc wysoko kwalifikowanych specjalistw, ktrzy korygowali i naprawiali ewentualne bdy miejscowych, nadzorujc do koca realizacj przedsiwzicia. - Masz jakie propozycje? - spyta Noel. - Jasne, e mam. Moesz wybiera z tuzina krajw rozwijajcych si: Afryka, Ameryka Poudniowa, a nawet kilka tutejszych wysp na Antylach. Midzynarodowcy wal tu

jak w dym, ale tubylcy wci s przewraliwieni. Dlatego prace konsultacyjne maj nieoficjalny status i gono si o nich nie mwi, a przekupstwo osiga horrendalne rozmiary. - Nie szukam pracy, Sam. Potrzebna mi przykrywka. Jaki adres, na ktry mog si powoywa, kto, kogo mog wymieni z nazwiska i kto si mnie nie wyprze. - A co by powiedzia na moj kandydatur? Bd siedzia zagrzebany w tej dziurze jeszcze przez dobry rok. Moe nawet duej. Po ukoczeniu hotelu mam do wyboru dwa porty i jachtklub z prawdziwego zdarzenia. Ja jestem tym, kogo potrzebujesz, Noel. - Na to wanie liczyem. - A ja tak wanie pomylaem. Podam ci szczegy, a ty dasz mi zna, gdzie mog ci zapa, w razie gdyby twoi przyjaciele z wyszych sfer zapragnli urzdzi dla ciebie herbatk z tacami. W rod Holcroft zaatwi dwjce swoich krelarzy i sekretarce nowe posady. Tak jak si spodziewa, nie byo z tym najmniejszych trudnoci; mieli dobre kwalifikacje. Odby czternacie rozmw telefonicznych z dyrektorami do spraw inwestycji firm, w ktrych rozpatrywano jego projekty, i zaskoczy go fakt, e na czternastu ewentualnych klientw jego oferta miaa najwiksze szanse wygrania przetargu u omiu. U omiu! Gdyby wszystkie przeszy, cakowity zysk zamknby si sum przekraczajc dochody z ostatnich piciu lat. Ale nie wynisby dwa miliony dolarw; podwiadomie o tym myla. A jeli nawet nie o tym, to na pewno o pozostaych przy yciu ludziach Wolfsschanze. Nagra na tamie automatycznej sekretarki stosowne informacje. Holcroft, Incorporated nie przyjmuje przez pewien czas zlece na projekty architektoniczne. Firma podpisaa powany kontrakt na realizacj projektu poza granicami kraju. Rozmwca proszony jest o pozostawienie swojego nazwiska i numeru... . Tym, ktrym zaleao na bliszych informacjach, podawa kontakt w postaci skrytki pocztowej spki Samuel Buonoventura, Limited z siedzib na wyspie Curaao nalecej do Antyli Holenderskich. A tym nielicznym, ktrzy pragnliby kontaktu telefonicznego, podawa numer Sama. Z Buonoventura umwi si, e bdzie telefonowa raz w tygodniu. Z t sam czstotliwoci sprawdza bdzie zawarto pamici automatycznej sekretarki. W pitek rano zacz odczuwa niepokj w zwizku z podjt decyzj. Zmienia wszystko: z dobrze znanego, wasnego ogrdka przenosi si na teren nieznanego lasu. Nic nie jest ju dla ciebie, jak byo. Nic ju nigdy takie nie bdzie. A jeli nie odnajd dzieci von Tiebolta? Jeli nie yj i tylko ich szcztki spoczywaj w grobie na jakim brazylijskim cmentarzu? Zniknli przed picioma laty w Rio de Janeiro; skd mam mie pewno, e zdoam ich odszuka? A jeli nie, czy wwczas niedobitki

Wolfsschanze uderz? Ba si. Ale strach nie moe dominowa, myla, dochodzc do skrzyowania Siedemdziesitej Trzeciej Ulicy z Trzeci Alej. Istniej sposoby na uporanie si ze strachem. Mg pokaza wadzom, Departamentowi Stanu, dokument z Genewy i opowiedzie o Peterze Baldwinie, Erncie Manfredim i portierze Jacku. Mg ujawni potn defraudacj sprzed trzydziestu lat i tysice wdzicznych ludzi z caego wiata dopilnowaoby ju, eby nic mu si nie stao. To bya najrozsdniejsza rzecz, jak mg zrobi, ale, nie wiedzie czemu, nie przywizywa teraz wagi do rozsdnych zachowa i rozwiza podsuwanych prz ez instynkt samozachowawczy. Nie czas na to. Teraz liczy si cierpicy czowiek sprzed trzydziestu lat. To on uzasadnia jego postpowanie. Machn na takswk poraony dziwn myl. Myl, ktra, zdawa sobie z tego spraw, wypyna z gbi jego wyobrani. Istniao co jeszcze, co pchao go do tego nieznanego lasu. Poczuwa si do odpowiedzialnoci za nie swoje winy. Bra na siebie grzechy Heinricha Clausena. Konieczne jest zadouczynienie. - Rg Szedziesitej Trzeciej Ulicy i Pitej Alei poprosz - rzuci do kierowcy, gramolc si do takswki. By to adres konsulatu brazylijskiego. Rozpoczy si owy.

Rozdzia 6
- Nie wiem, czy pana dobrze zrozumiaem, panie Holcroft - powiedzia niemody ju attach, odchylajc si na oparcie fotela. - Mwi pan, e pragnie odszuka pewn rodzin, ktrej nazwiska nie chce pan ujawni. Mwi mi pan, e ta rodzina przybya do Brazylii mniej wicej w latach czterdziestych i we dug najwieszych informacji przed kilkoma laty lad po niej zagin. Zgadza si? Noel dostrzeg speszony wyraz twarzy attach i zrozumia. Moe obrana taktyka bya i naiwna, ale Holcroft nie widzia innej drogi. Nie zamierza wymienia nazwiska von Tieboltw, dopki nie znajdzie si w Brazylii; nie zamierza dawa komukolwiek okazji do jeszcze wikszego skomplikowania poszukiwa i tak ju wystarczajco utrudnionych na samym starcie. Umiechn si przymilnie. - Niezupenie tak si wyraziem. Pytaem, jak mona by w powyszych okolicznociach odnale tak rodzin. Nie powiedziaem, e ja jestem poszukujcym. - A zatem jest to pytanie natury hipotetycznej? Czy pan jest dziennikarzem? Holcroft zastanowi si nad pytaniem zadanym przez siedzcego przed nim dyplomat redniego szczebla. Najprociej byoby odpowiedzie twierdzco; jake wygodne byob y to wyjanienie dla pyta, ktre jeszcze mia w zanadrzu. Z drugiej strony za kilka dni odlatuje do Rio de Janeiro. Przed wyjazdem trzeba wypeni kart imigracyjn i by moe kwestionariusz wizowy; nie wiedzia tego na pewno. Faszywa odpowied udzielona teraz pniej moga urosn do rangi problemu. - Nie, architektem. Spojrzenie attach zdradzao zaskoczenie. - A zatem odwiedzi pan oczywicie Brazyli. To majstersztyk. - Bardzo bym chcia. - Zna pan portugalski? - Sabo hiszpaski. Pracowaem w Meksyku. I w Kostaryce. - Ale odbiegamy od tematu - powiedzia attach, pochylajc si ku Noelowi. Zapytaem pana, czy jest pan dziennikarzem, a pan si zawaha. Korcio pana, eby odpowiedzie twierdzco, bo to wygodne. Szczerze mwic, z tego wynika, e to wanie pan jest osob poszukujc zaginionej rodziny. Moe teraz opowiedziaby mi pan reszt? Jeli w poszukiwaniach w tym nieznanym lesie mam zamiar ucieka si do kamstw, pomyla Noel, lepiej bdzie, jeli naucz si najpierw analizowa swoje odpowiedzi na

proste pytania. Lekcja pierwsza: przygotowanie. - Nie ma waciwie o czym opowiada - odpar z zaenowaniem. - Wybieram si w podr do paskiego kraju i obiecaem przyjacielowi, e rozejrz si za tymi ludmi, jego dawnymi znajomymi. - To wariacja na temat prawdy i do tego nieza, pomyla. Moe dlatego tak atwo przesza mu przez usta. Lekcja druga: tak przedstawiaj kamstwo, by nosio znamiona prawdy. - Przecie paski... przyjaciel prbowa ju ustali miejsce ich pobytu i mu si nie udao. - Prbowa tego z odlegoci tysicy kilometrw. To nie to samo. - Nie to samo, rzeczywicie. Tak wic z uwagi na odlego i obaw paskiego przyjaciela, e mog wynikn jakie, nazwijmy to, komplikacje, wolaby pan nie wymienia nazwiska tej rodziny. - O to wanie chodzi. - Nie, nie o to. Wysanie telegramu z poufn prob o wycig z rejestru do zaprzyjanionej firmy prawniczej w Rio de Janeiro to dla prawnika fraszka . Takie rzeczy robi si na co dzie. Rodzina, ktr pragnie odszuka paski przyjaciel, nie figuruje w adnym rejestrze i dlatego ten przyjaciel zwraca si do pana o podjcie poszukiwa. - Attache umiechn si i wzruszy ramionami, jakby wygosi przed chwil wykad z podstaw arytmetyki. Noel patrzy na Brazylijczyka z rosncym rozdranieniem. Lekcja trzecia: nie da si wcign w puapk trafnymi, ale przypadkowo wycignitymi wnioskami. - Wie pan co? - burkn. - Bardzo nieprzyjemny z pana facet. - Przykro mi, e tak pan uwaa - odpar szczerze attach. - Pragn panu pomc. Od tego tutaj jestem. Rozmawiaem w ten sposb z jednego powodu. Bg wiadkiem, e nie jest pan pierwsz ani nie bdzie ostatni osob, ktra poszukuje ludzi przybyych do mojego kraju gdzie w latach czterdziestych. Z pewnoci nie musz rozwija tego stwierdzenia. Ogromn wikszo tych ludzi stanowili Niemcy, wielu z nich cigno do Brazylii ogromne pienidze za porednictwem sympatyzujcych z Niemcami krajw neutralnych. Powiem bez ogrdek: niech pan bdzie ostrony. Ludzie, o ktrych pan mwi, nie znikaj bez powodu. - Co pan przez to rozumie? - Oni musieli znikn, panie Holcroft. Musieli. Pomijajc ju trybuna norymberski i izraelskich owcw, wielu posiadao majtki, na ktre skaday si dobra zagrabione obywatelom, instytucjom, czsto rzdom podbitych krajw. O te majtki kto mgby si upomnie.

Noel napi minie brzucha. Istnia tu jaki zwizek - abstrakcyjny, w tych okolicznociach nawet zwodniczy, ale istnia. Von Tieboltwie zamieszani byli w kradzie tak ogromn i zakamuflowan, e w ogle nie mogo by mowy o jakiej ksigowoci. Ale ten rabunek nie mg by powodem ich zniknicia. Lekcja czwarta: bd przygotowany na nieprzewidziane zgodnoci faktw, bez wzgldu na to, jak nacigane; bd przygotowany na skrywanie swoich reakcji. - Nie sdz, aby ta rodzina bya w co takiego wmieszana - powiedzia. - Ale, ma si rozumie, nie jest pan tego pewien, bo przecie tak niewiele pan o niej wie. - Powiedzmy, e jestem pewien. Chciabym si teraz tylko dowiedzie, w jaki sposb przystpi do poszukiwa albo jak stwierdzi, co si z nimi stao. - Wspominaem ju o prawniku. - Prawnicy nie wchodz w gr. Chyba pan pamita, e jestem architektem? Prawnicy s naszymi naturalnymi wrogami, na nich tracimy wikszo czasu. - Holcroft si umiechn. - Czegokolwiek potrafi dokona prawnik, potrafi i ja, i to duo szybciej. Znam hiszpaski. Poradz sobie z portugalskim. - Rozumiem. - Attache zawiesi na chwil gos, sigajc po lece na biurku pudeko cienkich cygar. Otworzy je i podsun Holcroftowi, ale ten pokrci gow. - Na pewno? - spyta attach. - Hawaskie. - Na pewno. Poza tym czas mnie goni. - Tak, wiem. - Attach sign teraz po stojc na biurku srebrn stoow zapalniczk, pstrykn ni i zacign si gboko. Koniuszek cygara si rozjarzy. Attach podnis nagle wzrok na Noela. - Nie da si pan przekona i nie wyjawi mi nazwiska tej rodziny? - Och, na mio bosk... - Holcroft wsta. Mia tego dosy, znajdzie jakie inne dojcia. - Prosz usi - mrukn Brazylijczyk - bardzo prosz. Jeszcze tylko minutk, najwyej dwie. Zapewniam, e nie traci pan czasu. Noel dostrzeg w oczach attach ponaglenie. Usiad. - O co chodzi? - La comunidad alemana. Mwi po hiszpasku, czyli w jzyku, ktry pono tak dobrze pan zna. - Wsplnota niemiecka? W Rio istnieje wsplnota niemiecka - to ma pan na myli? - Tak, ale nie jest to wsplnota w sensie jedynie terytorialnym. Istnieje, co prawda,

wyodrbniona dzielnica - niemieckie barrio, jeli pan woli - ale nie o ni mi chodzi. Mwi o czym, co nazywamy la otr cara de los alemanes. Zrozumia pan? - Drugie oblicze... to, co jest pod spodem, pod powierzchni niemieckoci. - Wanie. Mona by to nazwa podwalin. Jest to co, co czyni ich tymi, kim s; co, co kae im robi, co robi. Wane, aby pan to zrozumia. - Chyba rozumiem. Wydaje mi si, e dobrze pan to wyjani. Wikszo z nich to nazici, ktrzy wymknli si z norymberskiej sieci i przyjechali tu z ukradzionymi pienidzmi, ukrywajc swoje prawdziwe personalia. Tacy ludzie bd naturalnie dy do trzymania si razem. - Naturalnie - przytakn Brazylijczyk. - Ale wydawaoby si, e po tyu latach proces asymilacji powinien poczyni wiksze postpy. - A dlaczego? Pracuje pan przecie tutaj, w Nowym Jorku. Niech si pan przejdzie na Lower East Side albo na Mulberry Street lub na pnoc, do Bronksu. Enklawy Wochw, Polakw, ydw. yj w nich od dziesicioleci. Pan mwi o mniej wicej dwudziestu piciu, trzydziestu latach. To niewiele. - Wystpuj tu, oczywicie, pewne podobiestwa, ale to nie to samo, niech mi pan wierzy. Ludzie, o ktrych pan wspomnia, przestaj ze sob w Nowym Jorku otwarcie. Z dum obnosz swoje pochodzenie. W Brazylii tak nie jest. Wsplnota niemiecka udaje, e si asymiluje, ale to tylko pozory. Jeli chodzi o handel, to owszem, ale w innych obszarach ycia spoecznego w bardzo niewielkim stopniu. Dominuje tam atmosfera strachu i zoci. Zbyt wielu z nich przez dugi czas cigano; ukrywanie tysicy prawdziwych tosamoci przed wszystkimi, prcz czonkw wsplnoty, jest wrd nich na porzdku dziennym. Maj wasn hierarchi. Na czele wsplnoty stoj trzy czy cztery rodziny. Nasz kraj jest usiany ich ogromnymi, germaskimi posiadociami. Nazywaj je, oczywicie, szwajcarskimi albo bawarskimi. - Attache znowu przerwa. - Czy zaczyna pan chwyta, do czego zmierzam? Konsul generalny nie powie tego panu; mj rzd na to nie zezwoli. Ale ja stoj nisko, na dolnych szczeblach drabiny. Pozostawia si to mnie. Rozumie pan? Noel by zdezorientowany. - Szczerze mwic, nie bardzo rozumiem. Nie zaskakuje mnie nic z tego, co od pana usyszaem. W Norymberdze nazywano to zbrodniami przeciwko ludzkoci. Takie okrelenie wzbudza wielkie poczucie winy, a poczucie winy rodzi strach. To oczywiste, e ci ludzie, mieszkajcy w nie swoim kraju, bd si trzymali razem. - Poczucie winy rodzi strach. Strach z kolei rodzi nieufno. Nieufno wreszcie wydaje na wiat przemoc. To wanie musi pan zrozumie. Obcokrajowiec przybywajcy do

Rio i przy stpujcy do poszukiwa Niemcw, ktrzy zniknli, podejmuje si potencjalnie niebezpiecznego zadania. La otra cara de los alemanes. Oni osaniaj si nawzajem. Attache podnis do ust cygaro. - Niech nam pan wyjawi to nazwisko, panie Holcroft. Niech pan nam powierzy poszukiwanie tych ludzi. Noel patrzy, jak Brazylijczyk wciga w puca dym ze swojej drogiej hawany. Nie bardzo wiedzia dlaczego, ale poczu nagle niepokj. Nie daj si wcign w puapk trafnymi, ale przypadkowo wysnutymi wnioskami... . - Nie mog. Mam wraenie, e pan przesadza i wyranie nie chce mi pomc. Podnis si z fotela. - Bardzo dobrze - powiedzia Brazylijczyk. - Powiem panu, jak si do tego zabra samemu. Po znalezieniu si w Rio de Janeiro prosz si uda do Ministerstwa Imigracji . Dysponuje pan nazwiskami i przyblionymi datami, moe panu pomog. - Bardzo dzikuj - powiedzia Noel, odwracajc si do drzwi. Brazylijczyk wyszed zdecydowanym krokiem z gabinetu do wielkiego przedpokoju sucego za recepcj. Na widok przeoonego siedzcy w fotelu mody czowiek zerwa si sprycie na nogi. - Moesz ju wraca do swojego gabinetu, Juan. - Dzikuj, ekscelencjo. Starszy mczyzna min siedzc w holu recepcjonistk, kierujc si ku dwuskrzydowym drzwiom. Na lewym skrzydle widniao wielkie godo Federacyjnej Republiki Brazylii, na prawym wisiaa tabliczka ze zotymi literami ukadajcymi si w napis OFICIO DO CONSUL GENERAL. Konsul generalny wszed przez nie do drugiego, mniejszego przedpokoju, ktry spenia funkcj gabinetu jego sekretarki. - Pocz mnie z ambasad - poinstruowa dziewczyn, zmierzajc prosto do drzwi swojego gabinetu. - Popro do telefonu ambasadora. Jeli go tam nie ma, poszukaj go. Przeka mu, e sprawa jest poufna. Niech sam zdecyduje, czy moe swobodnie rozmawia, czy nie. Najwyszy rang dyplomata brazylijski w wielkim amerykaskim miecie zamkn za sob drzwi, podszed do biurka i usiad. Wzi z blatu plik kartek spitych zszywk. Pierwsze z nich stanowiy fotokopie artykuw gazetowych dotyczcych zabjstwa na pokadzie samolotu British Airways, rejs 591 z Londynu do Nowego Jorku i dwch morderstw wykrytych pniej na ziemi. Ostatnie dwie strony byy kopiami listy pasaerw samolotu. Dyplomata przesun wzrokiem po nazwiskach: HOLCROFT, NOEL. ODLOT GENEWA.

BA #577. O. LON. BA #591. X. NYC. Patrzy na t pozycj jakby z ulg, e wci tam widnieje. Rozleg si brzczyk telefonu; podnis suchawk. - Tak? - Ambasador na linii, prosz pana. - Dzikuj. - Konsul generalny usysza echo, co oznaczao, e wczono urzdzenie szyfrujce. - Pan ambasador? - Tak, Geralde C to takiego pilnego i poufnego? - Przed kilkoma minutami zjawi si u mnie pewien czowiek z pytaniem , jak mgby odnale w Rio rodzin, ktrej miejsca pobytu nie potrafi ustali normalnymi kanaami. Nazywa si Holcroft. Noel Holcroft, architekt z Nowego Jorku. - Nic mi to nie mwi - mrukn ambasador. - A powinno? - Jeli tylko czyta pan ostatnio list pasaerw sobotniego samolotu British Airways z Londynu. - Rejs piset dziewidziesit jeden? - wyrzuci z siebie jednym tchem ambasador. - Tak. Ten czowiek wylecia tamtego ranka z Genewy liniami British Airways i przesiad si na Heathrow na rejs piset dziewidziesit jeden. - A teraz chce odszuka kogo w Rio? Co to za rodzina? - Nie chcia powiedzie. Rozmawiaem z nim, podajc si, naturalnie, za attach. - Naturalnie. Zreferuj mi wszystko. Zadepeszuje do Londynu. Sdzisz, e to moliwe... - Ambasador urwa. - Tak - odpar cicho konsul generalny. - Sdz, e prawdopodobnie szuka von Tieboltw. - Zreferuj mi wszystko - powtrzy czowiek z Waszyngtonu. - Brytyjczyk uwaa, e te zabjstwa to robota Kusacza. Rozgldajc si po salce klubowej boeinga 747 linii Braniff, Noel nie mg si oprze wraeniu dj vu - ywsze kolory, modniejszy krj uniformw personelu pokadowego, ale poza tym samolot wyglda identycznie jak ten z rejsu 591 British Airways. Rnica tkwia w atmosferze. By to wypad do Rio, beztroska eskapada, ktra rozpoczynaa si pod niebem i miaa trwa dalej na plaach Zotego Wybrzea. Tylko e to nie bd adne wakacje, pomyla Holcroft, nic z tych rzeczy. Jedyn atrakcj, jaka go czekaa, by moment odkrycia miejsca pobytu lub faktu bezpowrotnego zaginicia rodziny von Tieboltw. Znajdowali si ju w powietrzu od ponad piciu godzin. Skonsumowa niezjadliwy

posiek, przespa jeszcze gorszy film i w kocu postanowi pj na gr, do salki klubowej. Wstpowa po stopniach z nieprzyjemnym odczuciem. Wspomnienia sprzed siedmiu dni nadal napaway go niepokojem. Na jego oczach wydarzyo si wtedy co niewiarygodnego; w odlegoci metra od miejsca, gdzie siedzia, zosta zabity czowiek. W pewnym momencie mg wycign rk i dotkn skrcajcej si z blu postaci . O centymetry od niego przesza mier, mier nienaturalna, mier chemiczna, morderstwo. Strychnina. Bezbarwny, krystaliczny alkaloid powodujcy paroksyzmy nieprawdopodobnego blu. Dlaczego to zrobiono? Kto za tym sta i co nim powodowao? Skutki byy namacalne, teorie mgliste. W fizycznej bliskoci ofiary z salki klubowej rejsu 591 z Londynu znajdowao si dwch mczyzn. Kady z nich mg dosypa trucizny do drinka ofiary; przypuszczalnie ktry to zrobi. Ale znowu pojawia si pytanie dlaczego. Zgodnie z opini policji Zarzdu Portu nic nie wskazywao na to, aby ci dwaj mczyni kiedykolwiek znali Thorntona. I tych samych mczyzn - prawdopodobnych zabjcw - zastrzelono w cysternie. Wtem jego wzrok powdrowa w prawo, ku fotelom pierwszego rzdu drugiego przedziau pasaerskiego boeinga 747. Jaki mczyzna poruszy si tam przez sen. Silnie zbudowany mczyzna, ktrego ju gdzie widzia. Nie przypomina sobie gdzie, ale by tego pewien! Twarz wykrzywiona panik, przemykajca obok, tu przy jego twarzy. Co byo w tej twarzy? Co, co wywaro na nim krtkotrwae, ale silne wraenie. Co to byo? Brwi, wanie! Krzaczaste brwi, osobliwa gstwina wijcych si matowych, czarnych i biaych woskw. Szpakowate brwi. Gdzie to byo? Dlaczego widok dziwnie przycigajcych uwag brwi wyzwala w nim mgliste wspomnienia innego aktu przemocy? Gdzie to byo? Nie mg sobie przypomnie, a poniewa nie mg, poczu, e krew uderza mu do gowy. omot w uszach przybra na sile; w skroniach mu pulsowao. Nagle mczyzna z krzaczastymi, wijcymi si brwiami ockn si, jakby wyczuwajc, e jest obserwowany. Ich spojrzenia si spotkay; rozpoznanie byo wzajemne. U jego podstaw leaa przemoc. Ale jaka? Gdzie? Kiedy? Holcroft skin niepewnie gow niezdolny do zebrania myli. Czu przeszywajcy bl odka, czaszk rozsadza mu teraz trzask piorunw. Na chwil zapomnia, gdzie jest; potem przypomniao mu si i powrciy obrazy. Migawki i odgosy zabjstwa, ktrego - gdyby nie przypadek - sam padby ofiar. Musi wrci na swoje miejsce. Opanowa si, stumi ten bl, ten grzmot i to omotanie w klatce piersiowej. Odwrci si, wszed szybko za kotar, min kuchenk i przejciem midzy fotelami dotar do swojego miejsca.

Usiad w pmroku zadowolony, e obok nie ma nikogo. Wcisn gow w oparcie fotela i przymkn oczy, koncentrujc si ze wszystkich si na wyrzuceniu z pamici strasznego wspomnienia tamtej groteskowej twarzy wywrzaskujcej z siebie ostatnie kilka sekund ycia. Ale bez powodzenia. Ta twarz staa si jego twarz. Potem jej kontury zaczy si rozmazywa niczym topniejce ciao, po to tylko, by po chwili zastygn znowu w nowym ksztacie. Twarzy, ktrej rysy teraz si wyostrzyy, nie rozpoznawa. Bya obca, kanciasta, fragmentami jakby kogo przypominaa, ale naleaa do nieznajomego. Mimowolnie wstrzyma oddech. Nigdy nie widzia tej twarzy, ale nagle j rozpozna. Instynktownie. To bya twarz Heinricha Clausena. Twarz konajcego czowieka sprzed trzydziestu lat. Twarz nieznanego ojca, z ktrym zawar swj pakt. Holcroft otworzy oczy piekce od potu spywajcego mu po policzkach. Istniaa jeszcze jedna prawda i nie by pewien, czy chce j uzna. Dwaj mczyni, ktrzy prbowali go otru strychnin, zostali zamordowani. Wtrcili si. Na pokadzie tamtego samolotu znajdowali si ludzie Wolfsschanze.

Rozdzia 7
Penicy dyur recepcjonista hotelu Porto Alegre wycign z akt rezerwacj Holcrofta. Do karty przypita bya od tyu maa ta koperta z wiadomoci. Recepcjonista oderwa j i wrczy Noelowi. - To przyszo do pana dzi wieczr, zaraz po sidmej, senhor. Holcroft nie zna nikogo w Rio de Janeiro i nikomu z Nowego Jorku nie zwierza si z celu swojej podry. Rozerwa kopert i wycign z niej licik. By od Sama Buonoventury. Noel mia si z nim telefonicznie skontaktowa moliwie jak najszybciej, bez wzgldu na por. Holcroft zerkn na zegarek, dochodzia pnoc. Zoy swj podpis w ksidze meldunkowej. - Musz zatelefonowa do Curaao - powiedzia, silc si na nonszalancj i zachodzc w gow, czeg to moe chcie od niego Sam. - Czy bd z tym kopoty o tej porze? Recepcjonista sprawia wraenie lekko uraonego. - Jeli chodzi o nasze telefonistas, senhor, na pewno nie. Nie mog rczy za Curaao. Wskutek trudnoci, jakie mimo wszystko wystpiy, Noel usysza schrypnity gos Buonoventury dopiero o pierwszej pidziesit nad ranem. - Co mi si wydaje, Noley, e masz problem. - Mam, i to niejeden. Co si stao? - Twoja automatyczna sekretarka podaa mj numer temu glinie z Nowego Jorku, porucznikowi Milesowi. Ten detektyw by wkurzony jak diabli. Powiedzia, e powiniene informowa policj o kadym zamiarze opuszczenia miasta, nie mwic ju o wyjedzie z kraju. Chryste, zapomnia o tym! Teraz zrozumia, jakie znaczenie miay te instrukcje. Strychnina bya przeznaczona dla niego! Czyby policja dosza do tego samego wniosku? - Co mu powiedziae, Sam? - Wkurzyem si. To jedyny sposb na wciekych gliniarzy. Powiedziaem mu, e wybye na zewntrzne wyspy i przeprowadzasz tam rozpoznanie terenu pod instalacj, ktr interesuje si Waszyngton. Kawaek na pnoc i mamy Stref Kanau; to moe znaczy wiele... O tym si nie mwi. - Uwierzy? - Trudno powiedzie. Chce, eby do niego zatelefonowa. Chyba zaatwiem ci troch czasu. Powiedziaem, e czylimy si tego popoudnia przez radio i e nastpnej

wiadomoci od ciebie spodziewam si nie wczeniej ni za jakie trzy, cztery dni, a sam nie mog z tob nawiza kontaktu. I wtedy wanie rykn niczym rozjuszony byk. - Ale kupi to? - A co mia zrobi? Uwaa, e wszyscy tutaj jestemy szurnici, i ja si z nim zgadzam. Da mi dla ciebie dwa numery telefonw. Masz co do pisania pod rk? - Dyktuj. Holcroft zanotowa numery - telefon policji Zarzdu Portu i domowy telefon Milesa podzikowa Buonoventurze i obieca, e odezwie si w przyszym tygodniu. By ju rozpakowany. Zrobi to, czekajc na poczenie z Curaao. Usiad teraz w trzcinowym fotelu przysunitym do okna i zapatrzy si w nocn biel play i ciemne wody odbijajce lnicy pksiyc. Poniej, na wydzielonym odcinku ulicy graniczcym z nadbrzen promenad, cigny si ukiem rwnolege czarno-biae linie wyznaczajc obrys Copacabany, zotego wybrzea Guanabary. Krajobraz zia dziwn pustk, nie majc nic wsplnego z brakiem ludzi. Byo tu zbyt perfekcyjnie, zbyt adnie. Nigdy by tego tak nie zaprojektowa; brakowao tu stylu. Skupi wzrok na szybie. Nie mia teraz nic innego do roboty, jak tylko rozmyla, odpoczywa i mie nadziej na nadejcie snu. Przez ostatnie tygodnie miewa trudnoci z zaniciem, teraz bdzie mia jeszcze wiksze. Bo teraz wiedzia co, o czym nie mia pojcia wczeniej: kto prbowa go zabi. wiadomo tego faktu wywoywaa w nim dziwne uczucie. Nie mg uwierzy, e istnieje kto, komu zaley na jego mierci. A jednak kto musia podj decyzj, wyda rozkaz. Dlaczego? Co takiego zrobi? Czyby chodzio o Genew? O pakt? W gr wchodz miliony. To nie tylko sowa nieyjcego ju Manfrediego, to ostrzeenie dla niego. Oto jedyne moliwe wyjanienie. Informacja przedostaa si na zewntrz, ale nie wiadomo, jak szeroko si rozesza ani kogo zaalarmowaa, kogo rozwcieczya. Nie wiadomo te, kim jest owa nieznana osoba - albo osoby - ktra chce przeszkodzi w odblokowaniu genewskiego konta, ktra pragnie wnie jego spraw do midzynarodowych trybunaw. Manfredi mia racj. Jedynym moralnie susznym rozwizaniem byo wypenienie intencji zawartych w dokumencie sporzdzonym przez trzech niezwykych ludzi pord zniszczenia bdcego dzieem stworzonego przez nich samych potwora. Konieczne jest zadouczynienie. To byo credo, w ktre wierzy Heinrich Clausen, sprawa honoru, suszna sprawa. Rozumieli to na swj pokrtny sposb ludzie Wolfsschanze. Noel nala sobie drinka, podszed do ka, usiad na brzegu i wpatrzy si w telefon. Obok aparatu lea hotelowy notes z zapisanymi dwoma numerami telefonw, ktre poda mu

Sam Buonoventura. Oba zapewniay mu kontakt z porucznikiem Milesem z policji Zarzdu Portu. Ale Holcroft nie mg si zdecydowa na rozmow z tym czowiekiem. Rozpocz owy, postawi pierwszy krok w poszukiwaniach rodziny Wilhelma von Tiebolta. Diaba tam, krok! To by gigantyczny skok na odlego szeciu i p tysica kilometrw. Tyle byo do zrobienia. Noel nie mia pewnoci, czy podoa, czy zdoa przedrze si przez ten nieznany las. Powieki ciyy mu coraz bardziej. Nadchodzi sen i Noel wita go z ulg. Odstawi szklaneczk i zrzuci z ng buty, dajc sobie spokj ze ciganiem reszty ubrania. Wycign si na wznak na ku i przez kilka sekund patrzy w biay sufit. Czu si samotny, wiedzia jednak, e nie jest sam. Krzycza do niego konajcy czowiek sprzed trzydziestu lat. Myla o nim, dopki nie zmorzy go sen. Holcroft wszed za tumaczem do skpo owietlonej izdebki bez okien. Rozmowa bya krtka. Noel szuka konkretnych informacji. Nazwisko von Tiebolt - rodzina, narodowo niemiecka. Matka z dwojgiem dzieci - crk i synem - przybya do Brazylii okoo 15 lipca 1945 roku. Trzecie dziecko, druga crka, urodzio si kilka miesicy pniej, prawdopodobnie w Rio de Janeiro. W rejestrach musz si znajdowa jakie zapisy. Jeli nawet uyte zostao faszywe nazwisko, proste przejrzenie wpisw z kilku - dwch lub trzech - tygodni sprzed podanej daty i po niej na pewno naprowadzi na lad wjedajcej do kraju ciarnej kobiety z dwojgiem dzieci. Jeli byo takich kilka, jego ju w tym gowa, aby znale waciw. Przynajmniej dowie si aktualnego nazwiska albo nazwisk. Nie, to nie jest adne oficjalne dochodzenie. Sprawa nie ma podoa kryminalnego, nie ma te nic wsplnego z szukaniem zemsty za przestpstwa sprzed trzydziestu lat. Wprost przeciwnie, to poszukiwanie w dobrych intencjach. Noel zdawa sobie spraw, e zostanie poproszony o wyjanienia, i przypomniaa mu si jedna z lekcji, jakie przerobi w konsulacie w Nowym Jorku: Tak przedstawiaj kamstwo, by nosio znamiona prawdy. Rodzina von Tieboltw ma w Stanach Zjednoczonych krewnych, brzmiao kamstwo. Ludzi, ktrzy przybyli do Ameryki w latach dwudziestych i trzydziestych. Niewielu z nich pozostao, a w gr wchodz wielkie pienidze. Urzdnicy z Ministrio do lmigrao na pewno zechc pomc w odnalezieniu spadkobiercw. Cakiem moliwe, e von Tieboltwie bd si chcieli odwdziczy... a on, jako porednik, z pewnoci wspomni o ich wsppracy. Wydobyto ksigi. Przestudiowano setki fotostatw z innej epoki. Spowiaych, poplamionych kopii dokumentw, ktrych wikszo stanowiy wyranie faszywe papiery nabyte w Bernie, Zurychu, Lizbonie.

Ale nie natrafiono na lad dokumentw dotyczcych von Tieboltw. Nie byo najmniejszej wzmianki o ciarnej kobiecie z dwojgiem dzieci wjedajcej do Rio de Janeiro w czerwcu lub w lipcu 1945 roku. A przynajmniej adna z kobiet nie przypominaa z opisu ony Wilhelma von Tiebolta. Zdarzay si ciarne kobiety, a nawet ciarne kobiety z dziemi, ale wrd tych z dziemi nie trafia si taka, ktra mogaby by poszukiwan. Zgodnie z tym, co mwi Manfredi, crka Gretchen miaa wtedy dwanacie albo trzynacie lat, syn Johann - dziesi. Kadej kobiecie wjedajcej wwczas do Brazylii towarzyszy albo m, albo mczyzna podajcy si za ma, a z dzieci, jeli takie byy, ani jedno nie przekroczyo sidmego roku ycia. Prawidowo ta uderzya Holcrofta jako nie tylko niezwyka, ale i matematycznie nieprawdopodobna. Wpatrywa siew stronice zapisane wypowiaym atramentem, w nierzadko nieczytelne wpisy dokonywane trzydzieci kilka lat temu przez umczonych pracownikw urzdu imigracyjnego. Co tu nie grao, co razio jego oko architekta. Odnosi wraenie, e studiuje nieukoczone odbitki pene ledwie dostrzegalnych poprawek - cienkie linie wymazano i bardzo misternie przeprawiono, tak eby nie zakci harmonii caoci. Wymazano i przeprawiono. Wymazano chemicznie, misternie przeprawiono. To wanie nie pasowao! Daty urodzin! Miniaturowe daty, strona po stronie z subtelnie przeprawionymi cyframi! Trjka na semk, jedynka na dziewitk, dwjka na zero, zachowany uk, pocignita do dou kreska, dopisane zero. Strona po stronie, w rejestrach obejmujcych okres od pocztku czerwca do koca lipca 1945 roku, daty urodzin dzieci wjedajcych do Brazylii przeprawiono tak, e z wpisw wynikao teraz, i adne z nich nie urodzio si przed rokiem 1938! To byo diabelnie sprytne faszerstwo, fortel, ktry musia zosta dokadnie przemylany i z pen premedytacj wprowadzony w czyn. Powstrzyma polowanie u rda. Ale zrobi to w sposb pozostajcy poza wszelkim podejrzeniem. Mae cyferki sumiennie ale w popiechu - zapisywane przez anonimowy personel urzdu imigracyjnego ponad trzydzieci lat temu. Przepisywane z dokumentw, ktrych przewaajca cz dawno ju zostaa zniszczona, bo w wikszoci byy faszywe. Nie mona byo udowodni, potwierdzi ani zakwestionowa rzetelnoci danych. Czas i konspiracyjne dziaania uczyniy to niemoliwym. To oczywiste, e nie znajdzie nikogo przypominajcego von Tieboltw! Dobry Boe, co za przebiege oszustwo! Noel wydoby z kieszeni zapalniczk - jej pomyk rzuci wicej wiata na stronic, gdzie jego oko wychwytywao liczne, mikroskopijne przerbki.

- Senhor! To zabronione! - rzuci podniesionym gosem tumacz. - Stare stronice atwo zajmuj si ogniem. Nie moemy pozwala na takie ryzyko. Holcroft zrozumia. Wyjania si przy okazji skpo owietlenia w tym pozbawionym okien pomieszczeniu. - Jasne, e nie moecie - odburkn, gaszc zapalniczk. - I, jak przypuszczam, nie mona std wynosi tych ksig. - Nie, senhor. - I, ma si rozumie, nie ma tutaj dodatkowych lamp, a pan nie wzi ze sob latarki. Nieprawda? - Senhor - przerwa mu tumacz uprzejmym, nawet ulegym tonem. - Powicilimy panu blisko trzy godziny. Staralimy si wsppracowa, ale jak zapewne zdaje pan sobie spraw, spoczywaj na nas rwnie inne obowizki. Tak wic, jeli pan skoczy... - Wydaje mi si, e zadba pan o to, zanim jeszcze zaczem - wpad mu w sowo Holcroft. - Tak, skoczyem. Tutaj. Wyszed w jasne popoudniowe soce, prbujc odnale w tym wszystkim sens. Lekka, oceaniczna bryza owiewaa jego twarz, agodzc gniew i frustracj. Ruszy wielkimi krokami bia drewnian promenad, z ktrej roztacza si widok na nieskalany piasek zatoki Guanabara. Zatrzymywa si raz po raz i opiera o barierk, obserwujc igraszki przeronitych dzieciakw. Pikni ludzie tryskajcy radoci ycia i wprawiajcy obserwatora w zachwyt. Gracja i arogancja wspistniaa tu ze sztucznoci. Wszdzie czuo si pienidze, a odczucie to znajdowao potwierdzenie w zotych, namaszczonych olejkami ciaach, nazbyt czsto zbudowanych a za perfekcyjnie, zbyt adnych, bez widocznych skaz. Ale gdzie podzia si charakter? Nie byo go jako tego popoudnia na Copacabanie. Min odcinek play przed hotelem, w ktrym mieszka, i spojrza w gr, prbujc zlokalizowa okna swojego pokoju. Przez chwil wydawao mu si, e je widzi, ale zaraz zda sobie spraw, e jest w bdzie. Za szyb, za zasonami spostrzeg dwie postacie. Podszed znowu do barierki i zapali papierosa. Zapalniczka przypomniaa mu o trzydziestoletnich rejestrach tak mistrzowsko spreparowanych. Czy sfaszowano je jedynie przez wzgld na niego? A moe przez te lata zdarzali si rwnie i inni poszukujcy von Tieboltw? Bez wzgldu na odpowied musi znale inny punkt zaczepienia. Albo inne punkty zaczepienia. La comunidad alemana. Holcroftowi przypomniay si sowa brazylijskiego attach z Nowego Jorku. Pamita, jak czowiek ten mwi, e istniej trzy czy cztery rodziny, ktre s arbitrami niemieckiej wsplnoty. Sugerowao to, e tacy ludzie musz zna najcilej

strzeone sekrety. Ukrywanie tosamoci jest u nich na porzdku dziennym... Obcokrajowiec przybywajcy do Rio i przystpujcy do poszukiwa Niemcw, ktrzy zniknli, podejmuje si potencjalnie niebezpiecznego zadania... La otra cara de los alemanes. Oni osaniaj si nawzajem. Jest sposb na zaegnanie niebezpieczestwa, pomyla Noel. Znajduje si w wyjanieniu, jakiego udzieli tumaczowi z Ministerstwa Imigracji. Sporo podrowa, byo wic wielce prawdopodobne, e na wie o jego locie do Brazylii kto do niego dotar i poprosi o odszukanie von Tieboltw. Musiaa to by osoba majca do czynienia z usankcjonowan prawnie poufnoci - prawnik albo bankier. Kto o niekwestionowanej reputacji. Nie wdajc si w gbsze analizy, Holcroft wiedzia, e ten, na kogo si zdecyduje, bdzie kluczow postaci jego wyjanie. Przyszed mu nagle do gowy kandydat. Ryzyko byo wyrane, wybr nie pozbawiony ironii. Richard Holcroft, jedyny ojciec, jakiego zna. Makler, bankier, oficer marynarki... ojciec. Czowiek, ktry da modej matce i jej dziecku szans rozpoczcia nowego ycia. Czowiek nieustraszony, bez skazy. Noel spojrza na zegarek. Byo dziesi po pitej, w Nowym Jorku - po trzeciej. Wczesne poniedziakowe popoudnie. Nie wierzy w omeny, ale wanie natkn si na taki. Kade poniedziakowe popoudnie Richard Holcroft spdza w nowojorskim Athletic Club, gdzie ze starymi przyjacimi grywali w squasha i wspominali stare dobre czasy przy cikich dbowych stolikach w barze. Noel mg go wywoa, porozmawia z nim sam na sam poprosi o pomoc. Pomoc, ktrej mia udzieli poufnie, gdy poufno stanowia nie tylko esencj przykrywki, ale i podstaw jego zabezpieczenia. Kto, niewane kto, skontaktowa si z Richardem Holcroftem - czowiekiem oglnie szanowanym - i poprosi go o odnalezienie w Brazylii rodziny von Tieboltw. Ten, wiedzc, e syn udaje si do Rio, zupenie logicznie poprosi go o przysug. Sprawa bya poufna; na ten temat nie bdzie dyskusji. Nic nie mogoby zniechci niedowiarkw bardziej od powoania si na autorytet Richarda Holcrofta. Ale nie moga si o tym dowiedzie Althene. To bya najtrudniejsza cz spisku. Dick j adorowa, nie mieli przed sob sekretw. Ale przecie ojciec - do diaba, ojczym - nie odmwi mu, skoro proba wypywa z autentycznej potrzeby. Nigdy tego nie zrobi. Przeszed po gadkiej marmurowej posadzce hotelowego holu do wind, nic nie widzc i nie syszc. Koncentrowa si na tym, co powie ojczymowi. Naraz podskoczy klepnity w rami przez korpulentnego amerykaskiego turyst. - Ciebie woaj, kolego? - Mczyzna wskaza na lad recepcji. Stojcy za lad recepcjonista patrzy na Noela. W rku trzyma znajom t kopert

korespondencyjn. Poda j boyowi, ktry ruszy przez hol w jego kierunku. Nazwisko skrelone na wistku papieru byo mu nieznane: Cararra. Poniej widnia tylko numer telefonu i nic wicej. Holcroft popad w zakopotanie. Dziwi go brak jakiejkolwiek wiadomoci, nie by to cywilizowany sposb postpowania. Senhor Cararra moe zatelefonowa jeszcze raz, on musi skontaktowa si z Nowym Jorkiem. Potrzebna mu jest nowa przykrywka. W swoim pokoju Holcroft jednake raz jeszcze odczyta nazwisko Cararra. Obudzia si w nim ciekawo. Kim jest ten Cararra, e podajc tylko nazwisko, ktre - jak dobrze wiedzia - nic Noelowi nie powie, oczekuje jego telefonu? W kategoriach mieszkaca Ameryki Poudniowej by to nietakt graniczcy z obelg. Ojciec moe zaczeka, dopki tego nie sprawdzi. Wykrci numer. Cararra nie byo nazwiskiem mczyzny, lecz kobiety a z brzmienia niskiego, napitego gosu wynikao, e jest to kobieta przestraszona. Jej angielski by znony. Nie miao to znaczenia. To, co mwia, byo zrozumiae tak samo jak strach, ktrego nie krya. - Nie mog rozmawia, senhor. Niech pan ju nie dzwoni pod ten numer. To nie jest konieczne. - Zostawia go pani w recepcji. Czego si pani po mnie spodziewaa? - To by... rro. - Yerro? Bd? - Tak, bd. Zadzwoni do pana. To znaczy, zadzwonimy. - W jakiej sprawie? Kim pani jest? - Mas tarde! - Gos zniy si do zachrypnitego szeptu i nagle urwa si wraz z trzaskiem na linii. Mas tarde... mas tarde. Pniej. Ta kobieta jeszcze do niego zatelefonuje. Holcrofta ogarno nieprzyjemne uczucie, tak samo nage, jak nagle urwa si przestraszony szept. Nie mg zatelefonowa ponownie, skoro sysza w gosie kobiety strach. Pierwsza myl, ktra przysza mu do gowy, czya nieznajom z zaginion rodzin von Tieboltw. Ale w jaki sposb? I skd, na Boga, wiedziaaby o nim? Ogarn go znowu lk... i powrci obraz strasznej, wykrzywionej w grymasie mierci twarzy, ktr widzia dziewi tysicy metrw nad ziemi. By obserwowany, ledzili go. Pisk wydobywajcy si z telefonicznej suchawki przerwa jego rozmylania; zapomnia j odoy. Wdusi przycisk, puci go i zamwi rozmow z Nowym Jorkiem. Pilnie potrzebowa zabezpieczenia, by tego wiadom. Stan przy oknie i zapatrzy si na pla, czekajc na telefon z centrali. W dole na

ulicy dostrzeg rozbysk wiata. Promienie soca pady na chromowan kratk wlotu chodnicy samochodu i odbiy si od niej. Samochd przejeda wanie obok tego miejsca na drewnianej promenadzie, w ktrym on sam sta przed kilkoma minutami, patrzc bezmylnie w gr i usiujc zlokalizowa swj pokj. Okna... Kt obserwacji. Noel przysun si bliej szyby i oceni wzrokiem wyimaginowan, biegnc po przektnej lini prost, wychodzc z tamtego miejsca na dole z miejsca, gdzie sta wtedy - i koczc si w miejscu, w ktrym sta teraz. Oko architekta byo dobrze wytrenowane, nie dawao si zwie ktom. Poza tym okna nie znajdoway si zbyt blisko siebie, gdy ich rozstaw musia si zgadza z odstpem midzy pokojami tego hotelu na Copacabanie. Patrzy z dou w to okno, sdzc, e nie naley do jego pokoju, gdy wewntrz, za szyb, zobaczy jakie postacie. Ale to by jego pokj. A w rodku znajdowali si jacy ludzie. Podszed do szafy i stan przed ni, wodzc wzrokiem po ubraniach. Swojej pamici do szczegw ufa tak samo jak swojemu wyczuciu ktw. Odtworzy w pamici stan szafy z ranka, kiedy si przebiera. Zasn w garniturze, w ktrym przylecia z Nowego Jorku. Jasnobeowe spodnie wisiay po prawej stronie, dotykajc niemal bocznej cianki szafy. To nawyk: spodnie po prawej, marynarki po lewej. Spodnie nadal wisiay po prawej stronie, ale nie przy samej ciance bocznej; byy teraz przesunite o kilka centymetrw. Granatowy blezer wisia obecnie nie po lewej stronie, lecz porodku. Przeszukiwano jego ubrania. Podszed do ka, na ktrym lea otwarty neseser. W podry peni funkcj jego biura. Zna na pami kady milimetr przestrzeni, zawarto wszystkich kieszeni, uoenie dokumentw w kadej przegrdce. Nie musia patrze dugo. Przeszukiwano rwnie jego neseser. Rozleg si dranicy dzwonek telefonu. Podnis suchawk i usysza gos telefonistki z centralki Athletic Club, ale zdawa sobie spraw, e w zaistniaej sytuacji nie moe poprosi do aparatu Richarda Holcrofta. Nie wolno mu go byo w to miesza. Sprawy zbyt si skomplikoway. Musi to przemyle. - Tu nowojorski Athletic Club. Halo? Halo?... Halo, centrala w Rio? Rio, nikt si nie zgasza. Halo? Tu nowojorski Athletic Club... Noel odoy suchawk. O may wos nie paln gupstwa. Przeszukiwano jego pokj! Zaabsorbowany koniecznoci zorganizowania sobie w Rio de Janeiro jakiej przykrywki , o mao nie naprowadzi kogo na trop osoby najbliszej matce, byej onie Heinricha Clausena. Gdzie mia gow? I wtem uwiadomi sobie, e jeszcze nic straconego.

Otrzyma kolejn lekcj: wysnuwaj kamstwo zgodnie z zasadami logiki, potem jeszcze raz je przeanalizuj i wykorzystaj jego najbardziej wiarygodn cz . Jeli w celu ukrycia tosamoci osb poszukujcych von Tieboltw potrafi wymyli powd, dla ktrego poprosi go o przysug Richard Holcroft, potrafi rwnie wymyli czowieka, ktry zleci mu poszukiwania. Noel oddycha z trudem. Omal nie popeni strasznego bdu, ale zaczyna si uczy, czego si wystrzega w nieznanym lesie. Skraje cieek usiane byy puapkami; musia mie si na bacznoci i stpa po nich ostronie. Nie mg ju sobie pozwoli na taki bd, jakiego o may wos nie popeni. By bardzo bliski wystawienia na niebezpieczestwo ycia ojca, ktrego mia, w imi ojca, ktrego nigdy nie pozna. Czegokolwiek tkn, niewiele dobrego i wartociowego z tego wynikao. To byy sowa matki i podobnie jak sowa Manfrediego, miay by dla niego ostrzeeniem. Ale matka mylia si w odrnieniu od Manfrediego. Heinrich Clausen w swoich czasach by zarwno ofiar, jak i katem. Dowodzi tego peen blu list, ktry napisa w dogorywajcym Berlinie, i to, co uczyni. Jego syn znajdzie sposb, aby tego dowie. La comunidad alemana. Trzy, cztery rodziny we wsplnocie niemieckiej, arbitrzy podejmujcy nieodwoalne decyzje. Punktem zaczepienia moe by jedna z nich. I wiedzia dokadnie, gdzie ma szuka. Stary tgi mczyzna o misistych, obwisych policzkach i stalowosiwych wosach podstrzyonych krtko na junkiersk mod spojrza na intruza zza ogromnego stou w jadalni. Spoywa posiek w samotnoci, nie przygotowano innych nakry dla rodziny czy goci. Dziwnie to wygldao, bo gdy intruz otworzy drzwi, day si sysze gosy wskazujce na to, e w tym wielkim domu przebywaa i rodzina, i gocie. - Mamy dodatkowe informacje o synu Clausena, Herr Graff - powiedzia intruz, podchodzc do krzesa, na ktrym siedzia starzec. - O tej rozmowie z Curaao ju pan wie. Dzisiaj po poudniu byy jeszcze dwie rozmowy telefoniczne. Jedna z kobiet o nazwisku Cararra, druga z klubem dla mczyzn w Nowym Jorku. - Na Cararrach mona polega - burkn Graff, zastygajc z uniesionym w gr widelcem i spogldajc na intruza oczami osadzonymi w pomarszczonej twarzy. - A co to za klub w Nowym Jorku? - Nowojorski Athletic Club. To... - Wiem, co to takiego. Przybytek dla bogaczy. Do kogo telefonowa? - Poczy si tylko z central, ale nie poprosi nikogo do aparatu. Nasi ludzie z Nowego Jorku prbuj ustali, o kogo chodzio.

Starzec odoy widelec. - Nasi ludzie w Nowym Jorku dziaaj ospale - powiedzia cicho oskarycielskim tonem - wy zreszt te. - e co, prosz? - Na licie czonkw klubu znajdzie si niewtpliwie nazwisko Holcroft. Jeli tak, bdzie to oznacza, e syn Clausena zama dane sowo i powiedzia Holcroftowi o Genewie. To niebezpieczne. Richard Holcroft jest stary, ale jary. Zawsze zdawalimy sobie spraw, e jeli poyje zbyt dugo, moemy si o niego potkn. - Graff obrci swoj wielk gow i spojrza na intruza. - Ta koperta dotara do Sesimbry; nie ma adnego wytumaczenia. Trzeba wyjani synowi wypadki tamtej nocy. Zadepeszuj do Kusacza. Nie ufam jego wsplnikowi z Rio. Skorzystaj z kodu ora i przeka mu moj opini. Nasi ludzie w Nowym Jorku dostan kolejne zadanie. Eliminacj niewygodnego starca. Trzeba usun Richarda Holcrofta. Kusacz tego zada.

Rozdzia 8
Noel wiedzia, czego szuka - ksigarni, ktra jest czym wicej ni tylko miejscem, gdzie kupuje si ksiki. W kadym atrakcyjnym z turystycznego punktu widzenia miecie istniaa zawsze jedna oglnie znana placwka zaspokajajca czytelnicze upodobania okrelonej narodowoci. W tym wypadku jej nazwa brzmiaa A Livraria Alemo, Ksigarnia Niemiecka. Recepcjonista twierdzi, e prowadzona jest tam sprzeda wszystkich aktualnych czasopism niemieckich oraz biecych dziennikw Lufthansy. Wanie o co takiego chodzio Holcroftowi. Taka ksigarnia bdzie miaa staych klientw; kto tam bdzie zna niemieckie rodziny osiade w Rio. Gdyby udao mu si uzyska chocia ze dwa nazwiska... Stamtd naley zacz. A Livraria Alemo znajdowaa si niecae dziesi minut drogi od hotelu. - Jestem amerykaskim architektem - przedstawi si Noel sprzedawcy, ktry sta na rodkowym szczeblu drabinki i przestawia ksiki na grnej pce. - Przyjechaem tu, eby zbada bawarskie wpywy na architektur duych domw mieszkalnych . Czy ma pan jakie materiay na ten temat? - Nie wiedziaem, e w ogle co takiego istnieje - odpar mczyzna wietn angielszczyzn. - Spotyka si tu troch budynkw alpejskich, takich w stylu grskich szaasw, ale nie nazwabym ich bawarskimi. Lekcja szsta, a moe ju sidma? Nawet jeli kamstwo ma w sobie co z prawdy, upewnij si, czy osoba, ktr nim raczysz, wie mniej od ciebie. - Alpejskie, szwajcarskie, bawarskie. To waciwie to samo. - Naprawd? Sdziem, e rnice s znaczce. Lekcja sma albo i dziewita. Nie wdawa si w dyskusje. Pamita o gwnym celu. - Niech pan posucha, prawd mwic, jestem tutaj na koszt pewnego bogatego maestwa z Nowego Jorku, ktre oczekuje ode mnie troch szkicw. Byli zeszego lata w Rio. Jedc po okolicy, zwrcili uwag na kilka wielkich domw. Opisali mi je jako bawarskie. - To pewnie gdzie na pnocny zachd od miasta. Stoi tam kilka cudownych domw. Na przykad rezydencja Eisenstat, ale mnie si wydaje, e s ydowskie. Nie wiem, czy pan uwierzy, ale chyba z domieszk stylu mauretaskiego. No i, oczywicie, paacyk Graffa. Moim zdaniem, moe troch zbyt pretensjonalny, ale naprawd robi wraenie. Chyba na pokaz. Graff jest multimilionerem.

- Jak si nazywa? Graff? - Maurice Graff. Jest importerem, no ale czy oni wszyscy nimi nie s? - Jacy oni? - Och, prosz pana, niech pan nie udaje naiwnego. Jeli nie by generaem albo jak inn szych z naczelnego dowdztwa, to ja sikam portwajnem. - Pan jest Anglikiem. - Tak, jestem Anglikiem. - Ale pracuje pan w ksigarni niemieckiej. - Ich spreche gut deutsch. - Nie mogli znale Niemca? - Przypuszczam, e zatrudnienie kogo takiego jak ja ma pewne zalety - powiedzia tajemniczo Brytyjczyk. - Naprawd? - Noel uda zdziwienie. - Tak - odpar sprzedawca, wspinajc si na nastpny szczebel drabinki. - Nikt nie zadaje mi pyta. Sprzedawca popatrzy za wychodzcym Amerykaninem, zszed szybko z drabinki i jednym pchniciem rki przestawi j pod przeciwleg pk. By to gest wyraajcy zadowolenie z dobrze wypenionego zadania. Anglik ruszy szybko midzy penymi ksiek regaami i skrci w biegnce prostopadle przejcie tak gwatownie, e zderzy si z klientem przegldajcym tom Goethego. - Verzeihung - mrukn pod nosem sprzedawca tonem zupenie nie wyraajcym skruchy. - Schwesterchen - powiedzia mczyzna o krzaczastych, szpakowatych brwiach. Sprzedawca poruszony podaniem w wtpliwo jego mskoci, odwrci si. - To pan! - Przyjaciele Kusacza zawsze s gdzie w pobliu - odpar mczyzna. - Pan przyszed za nim? - spyta sprzedawca. - Nic nie zauway. Niech pan telefonuje. Anglik ruszy dalej w kierunku drzwi do biura znajdujcego si na zapleczu sklepu. Wszed tam, podnis suchawk i wykrci numer. Telefon odebra asystent najpotniejszego czowieka w Rio. - Rezydencja senhora Graffa. Dzie dobry. - Nasz czowiek z hotelu zasuy na solidn premi - powiedzia sprzedawca. - Mia racj. Musz rozmawia z Herr Graffem. Zrobiem dokadnie tak, jak si umwilimy, i to

bezbdnie. Nie mam wtpliwoci, e zatelefonuje. Poprosz teraz z Herr Graffem. - Przeka mu wszystko, co masz do powiedzenia, motylku - powiedzia asystent. - Nic z tych rzeczy! Mam jeszcze co, co powiem tylko jemu. - Co to takiego? Nie musz ci chyba mwi, e Herr Graff jest bardzo zapracowanym czowiekiem. - A jeli sprawa dotyczy mojego krajana? Czy wyraam si jasno? - Wiemy, e jest w Rio; nawiza ju kontakt. Bdziesz musia wymyli co lepszego. - On wci tu jest. W sklepie. Moe czeka, eby ze mn porozmawia. Asystent powiedzia co do kogo znajdujcego si w pobliu. Jednak mona byo rozrni sowa. - To ten aktor, mein Herr. Nalega na rozmow z panem. Przez ostatni godzin wszystko szo zgodnie z planem, ale zdaje si, e nastpia jaka komplikacja. W ksigarni jest jego krajan. Suchawka przesza w inne rce. - O co chodzi? - spyta Maurice Graff. - Chciaem pana powiadomi, e wszystko odbyo si dokadnie tak, jak si tego spodziewalimy... - Tak, tak, rozumiem - przerwa mu niecierpliwie Graff. - wietnie si spisae. Ale co ten Englnder? Jest tam? - Przyszed za Amerykaninem. Sta nie dalej ni trzy metry od niego. Nadal tu jest i odnosz wraenie, e bdzie chcia czego si ode mnie dowiedzie. Mam mu powiedzie? - Nie - warkn Graff. - Jestemy idealnie przygotowani do samodzielnego pokierowania akcj bez czyjejkolwiek pomocy. Powiedz mu, e obawiamy si, aby nie zosta rozpoznany; e sugerujemy, aby pozosta w cieniu. Daj mu do zrozumienia, e nie pochwalamy jego metod. Moesz mu te przekaza, e usyszae to ode mnie osobicie. - Dzikuj, Herr Graff! Sprawi mi to prawdziw przyjemno. - Wiem o tym. Graff przekaza suchawk swemu asystentowi. - Kusacz nie moe dopuci, aby do tego doszo - burkn. - Znowu si zaczyna. - Co, mein Herr! - Wszystko od pocztku - cign stary. - Wtrcanie si, wzajemna nieufno, potajemne obserwacje. Wadza ulega podziaowi, kady staje si podejrzany. - Nie rozumiem. - Oczywicie, e nie. Ciebie tam nie byo. - Graff odchyli si na oparcie fotela. Wylij drug depesz do Kusacza. Powiedz mu, e damy, aby odwoa swojego wilka z

powrotem nad Morze rdziemne. Podejmuje zbyt wiele ryzykownych dziaa naraz. Protestujemy i w tych okolicznociach nie moemy wzi na siebie odpowiedzialnoci. Trzeba byo kilku rozmw telefonicznych i dwudziestu czterech godzin, ale w kocu, tu po drugiej nastpnego popoudnia, nadesza decyzja, e Graff go przyjmie. Holcroft wynaj samochd w przyhotelowej wypoyczalni i wyjecha z miasta, kierujc si na pnocny zachd. Zatrzymywa si czsto, eby przestudiowa turystyczn map, ktr otrzyma w agencji wynajmu samochodw. W kocu odnalaz waciwy adres i wjecha przez elazn bram w biegnc pod gr alejk dojazdow, ktra prowadzia do stojcego na szczycie wzgrza domu. Droga wychodzia na bia betonow pyt wielkiego parkingu otoczonego zielonym ywopotem. Odbiegay od niego wyoone chodnikowymi pytami cieki, prowadzce midzy szpalerami owocowych drzew. Sprzedawca z ksigarni mia racj. Posiado Graffa robia wraenie. Roztacza si std wspaniay widok - w bezporednim ssiedztwie rwniny, w oddali gry, a daleko na wschd mglisty lazur Atlantyku. Budynek skada si z trzech kondygnacji. Po obu stronach gwnego wejcia - masywnych, dwuskrzydowych podwoi z lakierowanego mahoniu zaopatrzonych w zawiasy w postaci wielkich nabijanych trjktw z czarnego elaza wyrasta szereg balkonikw. Wygldao to tak, jakby stopiono w jedn konstrukcje wiele szwajcarskich chat, a to, co z tego wyszo, ustawiono na tropikalnym wzgrzu. Noel zaparkowa wz po prawej stronie frontowych schodw i wysiad. Na parkingu stay jeszcze dwa samochody - biay mercedes i czerwony maserati. Rodzina Graffw wygodnie podrowaa. Holcroft pochwyci swj neseser i aparat fotograficzny, po czym wstpi na marmurowe stopnie. - Pochlebia mi, e docenia si nasze skromne wysiki na polu architektury - powiedzia Graff. - Tworzenie w nowym otoczeniu namiastki rodzinnego kraju jest moim zdaniem naturalne dla przesiedlecw. Moja rodzina pochodzi ze Schwarzwaldu. ...Te wspomnienia s jeszcze ywe. - Jestem panu wdziczny za zaproszenie. - Noel woy pi nakrelonych popiesznie szkicw do neseseru. - Oczywicie mwi rwnie w imieniu moich klientw. - Ma pan wszystko, czego panu potrzeba? - Rolka filmu i pi szkicw elewacji to wicej, ni mogem si spodziewa. Nawiasem mwic, dentelmen, ktry mnie oprowadza po posiadoci, powie panu, e fotografowanie ograniczao si do wewntrznych detali konstrukcyjnych. - Nie rozumiem pana.

- Nie chciabym, by pomyla pan, e utrwalam na fotograficznej kliszy paskie prywatne tereny. Maurice Graff rozemia si cicho. - Moja rezydencja jest bardzo dobrze strzeona, panie Holcroft. Poza tym nie przeszo mi nawet przez myl, e przeprowadza pan rekonesans przed wamaniem. Prosz, niech pan siada. - Dzikuj. - Noel usiad naprzeciwko starca. - W dzisiejszych czasach nie wiadomo, kto moe by podejrzany. - No c, nie bd kry, e zatelefonowaem do hotelu Porto Alegre i sprawdziem, czy jest tam pan zameldowany. Figurowa pan w ksidze meldunkowej. Nazywa si pan Holcroft, pochodzi z Nowego Jorku, rezerwacji dokonao szanowane biuro podry, ktre najwyraniej pana zna. Posuguje si pan kartami kredytowymi potwierdzonymi przez komputery. Wjecha pan do Brazylii na podstawie wanego paszportu. Czeg wicej trzeba? Czasy mamy zbyt skomplikowane technicznie, eby czowiek mg podawa si za kogo, kim nie jest, zgodzi si pan ze mn? - Tak, chyba tak - odpar Noel, zastanawiajc si jednoczenie, czy to czasem nie odpowiedni moment, by przej do waciwego celu wizyty? Mia ju zagai rozmow, ale Graff uprzedzi go, prbujc jakby wypeni niezrczne milczenie, jakie na chwil zapado. - Jak dugo pozostanie pan w Rio? - spyta. - Jeszcze tylko przez kilka dni. Mam nazwisko paskiego architekta i skonsultuj si z nim. Naturalnie, jeli znajdzie dla mnie troch czasu. - Ka zatelefonowa do niego mojemu sekretarzowi, i to bezzwocznie. Nie mam pojcia, jak wyglda finansowa strona tego typu spraw. Nie wiem nawet, czy taka istnieje. Jestem jednak przekonany, e udostpni panu kopie planw, jeli tylko ma to uatwi paskie zadanie. Noel umiechn si, obudzi si w nim profesjonalista. - To kwestia wybirczej adaptacji, panie Graff. Mj telefon do niego miaby charakter typowo grzecznociowy. Mgbym go zapyta, gdzie zostay nabyte niektre materiay albo jak rozwizano okrelone problemy wytrzymaociowe, ale nic poza tym. Nie poprosibym go o plany i sdz, e niechtnie zgodziby si mi je udostpni. - Nie miaby adnych obiekcji - zapewni Graff, przyjmujc postaw i ton, ktre zdradzay jego wojskow przeszo. ... Jeli nie by generaem albo jak inn szych z naczelnego dowdztwa, to ja sikam portwajnem... .

- To niewane. Osignem ju swj cel. - Rozumiem. - Graff poprawi si w fotelu. By to ruch znuonego starca pod koniec dugiego popoudnia. Jednak jego oczy nie zdradzay znuenia; wyzieraa z nich dziwna czujno. - A zatem wystarczy godzinna konferencja? - W zupenoci. - Zaatwi to. - Jest pan bardzo uprzejmy. - Potem moe pan wraca do Nowego Jorku. - Tak. - Nadesza chwila, by napomkn o von Tieboltach. Teraz. - Prawd mwic, jest jeszcze jedna sprawa, ktr powinienem zaatwi przy okazji mojego tutaj pobytu. Nie jest to rzecz jakiej wielkiej wagi, ale obiecaem, e sprbuj. Nie bardzo wiem, od czego zacz. Najlepiej bdzie chyba zwrci si z tym do policji... - To brzmi zowieszczo. Jakie przestpstwo? - Wprost przeciwnie. Miaem na myli wydzia policji, ktry mgby pomc w ustaleniu miejsca pobytu pewnych ludzi. Nie ma ich w ksice telefonicznej. Przegldaem take numery zastrzeone, ale nie maj telefonu. - Jest pan pewien, e mieszkaj w Rio? - Mieszkali tu, kiedy ostatnio o nich syszano. I, o ile wiem, sprawdzano rwnie w innych brazylijskich miastach, te poprzez towarzystwa telefoniczne. - Intryguje mnie pan, panie Holcroft. Czy odnalezienie tych ludzi jest takie wane? Co oni zrobili? Ale przecie powiedzia pan, e nie chodzi tu o adne przestpstwo. - Nie. Niewiele wiem. Mj przyjaciel z Nowego Jorku, prawnik, dowiedzia si, e tutaj jad, i poprosi mnie, ebym sprbowa ustali miejsce pobytu tej rodziny. Zdaje si, e krewni ze rodkowego Zachodu zostawili im pewn sum. - Jaki spadek? - Tak. - To moe tutejszy radca prawny z Rio... - Przyjaciel rozesa pisma, ktre okreli jako proby o wycig z rejestru, do kilku tutejszych firm prawniczych - powiedzia Noel pomny sw attach z Nowego Jorku. - Nie doczeka si ani jednej pozytywnej odpowiedzi. - I co on na to? - Nic. By po prostu zdenerwowany. Zdaje si, e tych pienidzy nie byo a tyle, aby wciga do sprawy trzech prawnikw. - Trzech prawnikw?

- Tak - odpar Noel, dziwic si sam sobie. Wypenia luk instynktownie, bez zastanowienia. - Prawnika z Chicago czy z St. Louis, firm mojego przyjaciela z Nowego Jorku i t miejscow, z Rio. Nie sdz, aby to, co jest poufne dla osoby postronnej, byo poufne midzy prawnikami. Moe honorarium podzielone na trzy czci nie jest warte zachodu. - Ale paski przyjaciel jest czowiekiem sumiennym. - Graff unis brwi w wyrazie uznania. A moe czego innego - przyszo do gowy Holcroftowi. - Chciabym tak myle. - Moe bd mg pomc. Mam przyjaci. Holcroft potrzsn gow. - Nie miabym pana o to prosi. Dosy ju pan dla mnie dzisiaj zrobi. No i, jak ju powiedziaem, to nie jest takie wane. - Naturalnie - rzek Graff, wzruszajc ramionami. - Nie chciabym si wtrca w poufne sprawy. - Niemiec spojrza przez okno, mruc oczy. Soce kryo si za rysujcymi si na zachodzie grami; przez szyby wleway si strugi pomaraczowego wiata, wzbogacajc odcie ciemnego drewna, ktrym wykoczony by gabinet. - Nazwisko tej rodziny brzmi von Tiebolt - powiedzia Noel, obserwujc twarz starego. Ale cokolwiek spodziewa si z niej wyczyta, efekt przeszed jego najmielsze oczekiwania. Staremu Graffowi oczy nagle wyszy z orbit, a spojrzenie rzucone Holcroftowi przepenione byo nienawici. - Ty winio - wycedzi Niemiec gosem tak cichym, e ledwie syszalnym. - To by podstp, oszukaczy fortel, by wedrze si do mego domu. By mnie naj! - Jest pan w bdzie, panie Graff. Moe pan zatelefonowa do mojego klienta w Nowym Jorku... - winia! - wrzasn starzec. - Von Tieboltwie! Verrter! Szumowiny! Schweinhunde! Jak miesz! Noel gapi si na niego zahipnotyzowany i bezsilny. Twarz Graffa poszarzaa z wciekoci; na jego szyi, tu pod skr, pulsoway nabrzmiae yy, w przekrwionych oczach kipiaa furia, rozdygotane donie zaciskay si na porczach fotela. - Nie rozumiem - bkn Holcroft, wstajc. - Dobrze rozumiesz, ty... ty mieciu! Szukasz von Tieboltw! Chcesz ich z powrotem oywi!

- To oni nie yj? - Daby Bg, eby nie yli! - Graff, niech mnie pan posucha. Jeli wie pan co... - Precz z mojego domu! - Starzec poderwa si z wysikiem ze swojego fotela i wrzasn w stron zamknitych drzwi gabinetu. - Werner! Komm her! Drzwi otworzyy si gwatownie i wpad przez nie asystent Graffa. - Mein Herr? Was ist... - Wyprowad tego oszusta! Wyrzu go z mojego domu! Asystent spojrza na Holcrofta. - Tdy, prosz. Ale ju! Noel schyli si po swj neseser i ruszy szybkim krokiem w kierunku drzwi. Zatrzyma si w poowie drogi i obejrza, eby jeszcze raz spojrze na rozwcieczonego Graffa. Stary Niemiec sta sztywno niczym opasy, groteskowy manekin, nie potrafi jednak zapanowa nad dreniem wstrzsajcym jego ciaem! - Precz! Jeste godny pogardy! Ta ostatnia, dotkliwa obelga strzaskaa samokontrol Noela. To nie on by godny pogardy, tylko stojce przed nim uosobienie arogancji, nadte wyobraenie popdliwoci i brutalnoci. Ten potwr, ktry przed trzydziestu laty zdradzi, a nastpnie zniszczy cierpicego czowieka... i tysice do niego podobnych. Ten nazista. - Nie ma pan prawa mi ublia. - Jeszcze zobaczymy, kto tu ma do czego prawo. Wynocha! - Dobrze, wyjd, generale czy kim tam, u diaba, jeste. Nie mog wyj tak szybko, jakby tego chcia, bo teraz zrozumiaem. Nie widzisz rnicy midzy mn a ostatnim trupem, jakiego, sukinsyny, spalilicie, ale wymieniem pewne nazwisko i nie wytrzymae. Szlag ci trafi, bo wiesz - tak samo dobrze jak ja - e von Tiebolt przejrza was przed trzydziestu laty. Kiedy ciaa pomordowanych tworzyy stosy. On zrozumia, kim naprawd bylicie. - Nie ukrywalimy, kim jestemy! wiat to wiedzia! Z naszej strony nie byo adnego szachrajstwa! Holcrofta zamurowao. Przekn mimowolnie lin. Pomimo gniewu, jaki nim targa, musia szuka usprawiedliwienia dla czowieka, ktry krzycza do niego zza grobu; musia odparowa cios tego symbolu przeraajcej niegdy potgi i zgnilizny, ktre ukrady mu ojca. Nie mg si powstrzyma. - Postawmy spraw jasno - wycedzi. - Zamierzam od nale von Tieboltw i nie powstrzymasz mnie przed tym. Nie ud si, e potrafisz. Nie ud si, e mnie nastraszye.

Nie udao ci si. To ja ciebie nastraszyem. Wygarnem ci, kim naprawd jeste. Zbyt ostentacyjnie obnosisz si ze swoim Krzyem elaznym. Graif odzyska ju panowanie nad sob. - O tak, koniecznie znajd von Tieboltw. My te tam bdziemy! - Znajd ich. A jeli co im si przytrafi, kiedy ju to zrobi, bd wiedzia, kto za tym stoi. Rozgosz wszem wobec, kim jestecie. Siedzisz tu na grze, w tym zamczysku, i wywarkujesz swoje rozkazy. Nadal nie dajesz za wygran. Bylicie skoczeni ju przed laty jeszcze przed kocem wojny - i ludzie tacy jak von Tiebolt zdawali sobie z tego spraw. Oni rozumieli, ale do was to nie docierao. I nigdy nie dotrze. - Precz! Do gabinetu wbieg stranik, obj Noela za klatk piersiow i pocign do tyu. Zbity raptem z ng pod wpywem silnego szarpnicia, zosta powleczony tyem w kierunku wyjcia. Machn swoim neseserem i poczu, jak walizeczka trafia w zwaliste ciao mczyzny. Wbi okie w brzuch tego niewidocznego ciaa i kopn na olep, trafiajc pit w gole napastnika. Reakcja bya natychmiastowa: mczyzna zaskowycza, a ucisk na piersi Noela osab na chwil. To wystarczyo. Holcroft poderwa lew rk, zapa mczyzn za rkaw, pocign za z caej siy, odchylajc jednoczenie tuw w prawo, i odepchn prawym ramieniem napierajc na niego pier. Napastnik si zachwia. Noel jeszcze silniej napar prawym barkiem i odrzuci napastnika na stylowe krzeso stojce pod cian. Mczyzna wpad na kruchy mebel. Rozleg si trzask amanego drewna. Oguszony stranik utraci na chwil ostro widzenia i mruga szeroko rozwartymi oczyma. Holcroft spojrza na rozcignitego na pododze mczyzn. Stranik by wielkoludem, ale tym, co najbardziej w nim przeraao, bya masa. A ta masa bya imponujca; podobnie jak stary Graff by cielskiem upchnitym w cile dopasowan marynark. Przez otwarte drzwi Holcroft dostrzeg, e Graff rzuca si do stojcego na biurku telefonu. Asystent, ktrego Graff nazwa Wernerem, postpi niepewny krok w kierunku Noela. - Nie rb tego - sykn Holcroft. Ruszy przez wielki hol do gwnego wyjcia. Po drugiej stronie foyer, pod ukowatym przejciem, stao kilkoro mczyzn i kobiet. Nikt nie wykona najmniejszego ruchu w jego kierunku; nikt nie podnis nawet gosu. Niemiecka karno, pomyla Noel, niezbyt uszczliwiony tym spostrzeeniem. Pachokowie czekali na rozkazy.

- Postpujcie zgodnie z moimi instrukcjami - powiedzia Graff do telefonu tonem nie zdradzajcym ladu furii, jaka bia z niego przed kilkoma zaledwie minutami. By teraz oficerem w randze generaa, wydajcym rozkazy sumiennemu podwadnemu. - Zaczekajcie, a znajdzie si w poowie zjazdu ze wzgrza, dopiero wtedy nacinijcie wycznik bramy. Amerykanin powinien sdzi, e udao mu si uciec. - Stary Niemiec odoy suchawk i zwrci si do asystenta. - Czy stranik jest ranny? - Tylko oszoomiony, mein Herr. Chodzi tam i z powrotem, otrzsajc si ze skutkw tego ciosu. - Holcroft jest rozelony - mrukn w zadumie Graff. - Dumny z siebie, podniecony, przejty swoim zadaniem. To dobrze. Teraz trzeba go nastraszy, sprawi, by zadra pod wpywem czego brutalnego i nieoczekiwanego. Przeka stranikowi, eby odczeka pi minut i ruszy w pocig. Musi si dobrze spisa. - Otrzyma ju rozkazy. Jest wytrawnym strzelcem wyborowym. - Dobrze. - Byy Wehrmachtsgeneral podszed wolno do okna i mruc oczy, popatrzy w ostatnie promienie zachodzcego soca. - agodne sowa, sowa kochanki... a potem ostra, histeryczna reprymenda. Czuy ucisk i n. Jedno musi nastpowa szybko po drugim, dopki Holcroft nie straci zupenie orientacji. Dopki nie bdzie ju w stanie odrni sprzymierzeca od wroga, i tylko bdzie wiedzia, e musi prze naprzd. Kiedy si w kocu zaamie, bdziemy przy nim.

Rozdzia 9
Noel zatrzasn za sob ogromne podwoje i zszed po marmurowych stopniach do samochodu. Zawrci wz ku wiodcej w d wzgrza alejce wyjazdowej z rezydencji Graffa, nacisn peda gazu i ruszy w kierunku bramy. Docierao do niego kilka rzeczy. Pierwsza, e wieczorne soce kryje si z wolna za grami na zachodzie, tworzc na ziemi kaue cienia. Gaso wiato dnia, trzeba wczy reflektory. Drug spraw, jaka zaprztaa jego umys, byo dwojakie znaczenie reakcji Graffa na dwik nazwiska von Tieboltw: von Tieboltwie yj i stanowi zagroenie. Ale zagroenie dla czego? Dla kogo? I gdzie s? Trzecia refleksja stanowia raczej odczucie ni konkretn myl. Dotyczya jego reakcji na fizyczn przemoc, ktrej wanie dowiadczy. Przez cae ycie, a do tej pory, wszelk sprawno i si, jakimi dysponowa, traktowa jako co oczywistego. By mczyzn dobrze zbudowanym, o stosunkowo niezej koordynacji ruchowej, nie odczuwa wic nigdy potrzeby sprawdzania si w obliczu fizycznych wyzwa, chyba e we wspzawodnictwie z samym sob - w doskonaleniu swych umiejtnoci w grze w tenisa czy w narciarstwie zjazdowym . Dlatego te unika bjek. Nie byy mu do niczego potrzebne. Taka wanie postawa kazaa mu si mia, kiedy ojczym nalega, by zapisa si razem z nim do klubu na seri lekcji samoobrony. Miasto przeistaczao si w dungl, syn Holcrofta mia posi sztuk dbania o wasne bezpieczestwo. Ukoczy kurs i szybko zapomnia wszystko, czego si na nim nauczy. Chyba co mu jednak z tych lekcji pozostao, gdy dziaa instynktownie. Pewne rzeczy sobie przyswoiem, pomyla Noel zadowolony z siebie. Przypomnia sobie szkliste oczy stranika. Ostatnia myl, jaka przysza mu do gowy, kiedy wjeda w alejk prowadzc w d wzgrza, bya rwnie niesprecyzowana. Co byo nie w porzdku z przednim siedzeniem samochodu. Pena furii aktywno ostatnich kilku minut zmcia jego wyczulone na szczegy oko, ale co si nie zgadzao we wzorze pokrowca w krat nacignitego na fotel... Przeraliwy jazgot, jaki rozleg si w tej chwili, nie pozwoli mu si skoncentrowa. Byo to ujadanie psw. Tu przy szybach po obu stronach wozu wyoniy si nagle grone pyski olbrzymich dugowosych owczarkw. Ciemne lepia poyskiway nienawici, poronite sierci, ociekajce lin szczki otwieray si i zamykay z trzaskiem. Zwierzta ujaday i skowyczay, bo dopady ofiary, ale nie mogy zatopi kw w jej ciele. To bya sfora

psw bojowych - pi, sze, moe siedem - napierajcych teraz na wszystkie okna i szorujcych pazurami po szkle. Jedno ze zwierzt wskoczyo na mask, przyciskajc pysk i wyszczerzone zbiska do przedniej szyby. Za sylwetk psa u stp wzgrza Holcroft widzia ogromn bram, ktra w snopach wiata rzucanych przez reflektory zaczynaa si wanie zamyka. Podejmowaa powoln drog po uku, na ktrego kocu si zatrzanie! Wdusi do dechy peda gazu, zacisn na kierownicy donie a do blu i zjedajc na lew stron alejki, przemkn na penej szybkoci pomidzy kamiennymi kolumnami, uciekajc zaledwie o kilka centymetrw elaznym wrotom. Pies, skowyczc z przeraenia, zlecia z maski i poszybowa w prawo. Sfora ze wzgrza zatrzymaa si w zapadajcym zmierzchu, nie przekraczajc bramy. Jedynym wyjanieniem musia by niesyszalny dla czowieka gwizd o wysokiej czstotliwoci, ktry osadzi zwierzta na miejscu. Zlany potem Noel dociska peda gazu i gna przed siebie na zamanie karku. Dojecha do rozwidlenia drg pord pl. Czy gdy tutaj jecha, to skrca w prawo czy w lewo? Nie mg sobie przypomnie. Sign machinalnie po map lec na siedzeniu obok. To wanie nie dawao mu spokoju! Mapy ju tam nie byo. Skrci w drog odchodzc od rozwidlenia w lewo, wsuwajc jednoczenie rk pod siedzenie, eby sprawdzi, czy mapa nie zsuna si na podog. Nie zsuna si. Zabrano j z samochodu! Dojecha do skrzyowania. Nie pamita, eby przez nie wczeniej przejeda, a jeli nawet, w ciemnociach nie wydao mu si znajome. Skrci instynktownie w prawo, wiedzc tylko, e nie wolno mu si zatrzymywa. Nie zmniejszajc szybkoci, szuka jakichkolwiek cech podobiestwa z szos wylotow z Rio. Ale w tych egipskich ciemnociach nie widzia nic z tego, co zapamita. Droga wesza w szeroki, agodny zakrt w prawo, a zaraz za nim zaczyna si ostry, stromy podjazd pod gr. Nie przypomina sobie takiego zakrtu, nie pamita adnego wzgrza. Zabdzi. Szczyt wzgrza by paski na odcinku mniej wicej dziewidziesiciu metrw. Po lewej stronie znajdowa si taras widokowy z parkingiem od strony drogi, zamknity od strony urwiska wysokim do piersi murkiem. Wzdu murku cign si rzd teleskopw w okrgych obudowach - typ uruchamiany poprzez wrzucenie monety. Holcroft przyhamowa i zatrzyma wz. Na parkingu nie byo innych pojazdw, ale moe jaki nadjedzie. Jeli rozejrzy si po okolicy, moe zorientuje si, gdzie jest. Wysiad z wozu i podszed do murku. Hen w dole poyskiway odlege wiata miasta. Jednak pomidzy wzgrzem a wiatami zalegay tylko ciemnoci... Nie, to nie byy ciemnoci zupene; przecinaa je wijca

si nitka wiata. Droga? Noel sta obok jednego z teleskopw. Wsun monet w szczelin i zbliy oczy do okularw, ustawiajc ostro na biegnc meandrami wietlist nitk, w ktrej z nadziej upatrywa drogi. To bya droga. Rozmieszczone w sporych odlegociach od siebie wiata byy latarniami ulicznymi , co stanowio widok dodajcy otuchy, nie pasujcy jednak do zapamitanego traktu wycitego w brazylijskich lasach. Gdyby zdoa uchwyci pocztek tej drogi... Teleskop nie dawa si obrci dalej w prawo. Jasna cholera! Gdzie ona si zaczyna? To musi by... Za sob usysza warkot silnika. Na wzniesienie, na ktre przed chwil wjecha, pi si jaki samochd. Dziki Bogu! Zatrzyma ten wz, choby mia w tym celu stan porodku drogi. Oderwa si od murka i pobieg betonow pyt w kierunku chodnika dla pieszych. Przy krawniku zamar. Samochodem, ktry wyoni si zza ostatniego podjazdu i wpad na paszczyzn tarasu widokowego, by biay mercedes. Ten sam wz, ktry wczeniej sta, poyskujc w promieniach popoudniowego soca, na szczycie innego wzgrza. Wz Graffa. Samochd zahamowa z piskiem opon. Drzwiczki otworzyy si i wysiad z niego jaki mczyzna. W zalewie odbitego wiata reflektorw atwo byo go pozna: stranik Graffa! Mczyzna sign za pasek. Holcroft sta sparaliowany. Tamten unis pistolet i wycelowa w niego. Niewiarygodne! To nie moga by prawda! Hukn pierwszy wystrza; wstrzsn cisz niczym niespodziewane pknicie ziemi. Po nim nastpi drugi. Droga o kilka centymetrw od Noela eksplodowaa deszczem kamienia i pyu. Resztka instynktu opierajca si jeszcze paraliowi, ktry odbiera wadz w czonkach, i niewierze w to, co widzi, nakazaa mu szuka ratunku w ucieczce. Grozia mu mier! Oto za chwil zostanie zabity na opustoszaym tarasie widokowym dla turystw nad Rio de Janeiro! To niedorzeczne! Nogi mia jak z waty, zmusi si do biegu w kierunku wynajtego samochodu. Bolay go stopy, byo to najdziwniejsze uczucie, jakiego kiedykolwiek dozna. Nocn cisz wypeni huk kolejnych dwch wystrzaw. Znowu pociski uderzyy w asfalt i beton. Dopad do wozu i przywar do ziemi, szukajc osony za drzwiczkami. Sign w gr do klamki. Jeszcze jeden wystrza, tym razem goniejszy, wywoa oguszajce wibracje. Towarzyszca mu detonacja stanowia inny rodzaj eksplozji. Eksplozji, ktra rozbrzmiaa brzkiem gwatownie tuczonego szka. Posza tylna szyba samochodu. Nie byo na co czeka! Holcroft jednym szarpniciem otworzy drzwiczki i wskoczy

do rodka. W panice przekrci kluczyk tkwicy w stacyjce. Silnik rykn, stopa sama docisna do dechy peda gazu. Ze zgrzytem wrzuci bieg, samochd wyrwa przed siebie w ciemno. Noel skrci gwatownie kierownic, wz wszed w ciasny wira, unikajc o wos zderzenia z murkiem. Instynktownie wczy reflektory. Jak przez mg ujrza drog prowadzc w d wzgrza i desperacko ku niej pogna. Zjazd by bardzo krty. Noel wchodzi w polizgi na najwyszej szybkoci, ledwie panujc nad wozem. Czu bl w ramionach. Donie mia tak wilgotne od potu, e a lizgay si po kierownicy. By przekonany, e lada moment si rozbije, zginie w wypadku. Nie mia pojcia, ile czasu mu to zajo ani jak waciwie znalaz krt drog owietlan rozstawionymi z rzadka latarniami, ale w kocu j znalaz. Pask nawierzchni prowadzc w lewo, na wschd, w kierunku miasta. Znajdowa si w obficie zadrzewionej okolicy. Po obu stronach asfaltu cigny si wysokie drzewa i gste lasy, niczym ciany ogromnego kanionu. Z przeciwnego kierunku nadjeday dwa samochody. Na ich widok mia ochot krzycze z ulgi. Zblia si do peryferii miasta. By ju na przedmieciach. Latarnie uliczne stay teraz blisko siebie i nagle wszdzie pojawiy si skrcajce, zajedajce drog, przemykajce obok samochody. Nigdy by nie podejrzewa, e widok ruchu ulicznego wprawi go w taki bogostan. Dojecha do wiate na skrzyowaniu. Palio si czerwone. Powita je z wdzicznoci - za to, e tu jest, i za krtk chwil wytchnienia, jakie mu ofiaruje. Sign do kieszonki koszuli po papierosy. Boe, ale chciao mu si pali! Po lewej stronie zatrzyma si jaki samochd. I Noel znowu z niedowierzaniem wytrzeszczy oczy. Mczyzna obok kierowcy - czowiek, ktrego w yciu nie widzia opuci szyb i unosi pistolet. Luf otacza perforowany cylinder - tumik. Nieznajomy mczyzna mierzy do niego z pistoletu! Holcroft wzdrygn si, wtuli gow w ramiona i wykrciwszy szyj, wrzuci bieg, dociskajc do dechy peda gazu. Usysza za sob zowieszcze fuknicie i brzk tuczonego szka. Wynajty samochd wyrwa do przodu, wpadajc na skrzyowanie, gdzie powitao go wcieke wycie klaksonw. Pdzi wprost pod nadjedajcy z przeciwka wz. W ostatniej chwili skrci, cudem unikajc zderzenia. Papieros wypad mu z ust i wypala dziur w fotelu. Do miasta wpad na penej szybkoci. Suchawka telefonu w doni Noela bya wilgotna i poyskiwaa od potu. - Sucha mnie pan?! - wrzasn do niej.

- Panie Holcroft, prosz si uspokoi. - W gosie attach ambasady amerykaskiej pobrzmiewao niedowierzanie. Uczynimy, co w naszej mocy. Dysponujemy najwaniejszymi faktami i podejmiemy jak najszybciej stosowne kroki dyplomatyczne. Ale jest ju po dziewitnastej, o tej porze trudno bdzie dotrze do pewnych udzi. - Trudno dotrze do pewnych ludzi? Moe nie sysza pan, co mwiem? O mao mnie, cholera, nie zabili! Niech pan sobie obejrzy mj samochd! Ma powybijane szyby! - Wysyamy do paskiego hotelu czowieka, ktry przejmie wz - powiedzia trzewo attach. - Mam kluczyki przy sobie. Niech przyjdzie po nie na gr, do mojego pokoju. - Tak, przekaemy mu. Niech pan nigdzie nie wychodzi. Jeszcze si skontaktujemy z panem telefonicznie. Attach si rozczy. Chryste! Ten czowiek mwi takim tonem, jakby wysuchiwa namolnego krewnego i nie mg si doczeka chwili, kiedy odoy wreszcie suchawk i pjdzie na obiad! Noel w yciu nie by tak przeraony. Strach ciska go za gardo, doprowadza do paniki i utrudnia oddychanie. Jednak pomimo tego przyprawiajcego o mdoci, wszechogarniajcego uczucia, dziao si z nim co, czego nie rozumia. Drobn czstk swej osobowoci by zy i czu, e ta zo narasta. Nie chcia, eby rosa; ba si jej, ale nie potrafi temu zaradzi. Zosta zaatakowany i pragn odda cios. Pragn te odegra si na Graffie. Wygarn mu, kim naprawd jest: potworem, kamc, sprzedawczykiem... nazist. Zadzwoni telefon. Noel odwrci si gwatownie, kojarzc sobie ten dwik z alarmem, ktry ostrzega przed kolejnym atakiem. cisn doni nadgarstek, eby opanowa jego drenie, i podszed szybko do nocnego stoliczka przy ku. - Senhor Holcroft? To nie by pracownik ambasady. Z gosu przebija akcent aciski. - O co chodzi? - Musz z panem porozmawia. To bardzo wane, ebymy spotkali si zaraz. - Kto mwi? - Nazywam si Cararra. Jestem teraz w holu paskiego hotelu. - Cararra? Telefonowaa do mnie wczoraj kobieta o nazwisku Cararra. - To moja siostra. Jest tu ze mn. Oboje musimy z panem porozmawia. Moemy przyj do paskiego pokoju? - Nie! Nikogo nie przyjmuj! - Huk strzaw, eksplozje betonu i tuczonego szka -

wszystko to byo jeszcze zbyt ywe. Nie zrobi znw z siebie osamotnionego celu. - Pan musi, senhor! - Nic nie musz. Daj mi pan spokj albo zadzwoni na policj. - Oni nie mog panu pomc. My moemy. Chcemy panu pomc. Szuka pan informacji o von Tieboltach. My je mamy. Noela zatkao. Jego oczy przesuny si mimowolnie na mikrofon suchawki telefonu. To puapka. Mczyzna na linii usiuje go wcign w puapk. Jeli jednak tak jest, dlaczego o tej puapce uprzedza? - Kto pana tu przysa? Kto kaza panu do mnie zatelefonowa? Graff? - Maurice Graff nie rozmawia z takimi jak my. Moja siostra i ja... on ma nas w najwikszej pogardzie. Jeste godny pogardy! Graff ywi pogard dla wikszej czci wiata, pomyla Holcroft. Odetchn i sprbowa spokojniej. - Pytaem, kto pana do mnie przysa. Skd pan wie, e interesuj si von Tieboltami? - Mamy przyjaci w urzdzie imigracyjnym. Nie jakich tam wanych ludzi, zwyczajnych urzdnikw. Ale oni maj uszy i oczy. Zrozumie pan, kiedy porozmawiamy. Brazylijczyk zacz nagle mwi szybciej. Posypay si nieskadne zdania. Zbyt nieskadne, by mona to uzna za wystudiowan czy wyuczon lekcj. - Bagam, senhor, niech pan nas przyjmie. Dysponujemy pewnymi informacjami i s to informacje, z ktrymi powinien si pan zapozna. Chcemy pomc. Pomagajc panu, pomagamy sobie. Mzg Noela pracowa na najwyszych obrotach. Hol hotelu Porto Alegre by zawsze zatoczony, a we frazesie, e w tumie bezpieczniej, byo co z prawdy. Jeli Cararra i jego siostra rzeczywicie wiedz co o von Tieboltach, musi si z nimi zobaczy. Ale nie na osobnoci, nie sam. - Niech pan stanie przy recepcji - powiedzia wolno - co najmniej trzy metry od kontuaru z obiema rkami wycignitymi z kieszeni. Siostra niech bdzie po pana lewej rce, a swoj praw rk niech trzyma na paskim prawym ramieniu. Zaraz bd na dole, ale nie skorzystam z windy. I z pocztku mnie nie zauwaycie. Podejd do was. Odoy suchawk zaskoczony wasn reakcj. Nauka nie sza w las. Byy to, bez wtpienia, podstawy dla anormalnych ludzi z pwiatka, ale dla niego co zupenie nowego: Cararra nie bdzie ciska pistoletu we wsunitej w kiesze doni, a jego siostra - czy ktokolwiek to jest - nie bdzie moga sign niepostrzeenie do torebki. Swoj uwag skupi na drzwiach od klatki schodowej, nie na windach, z ktrych ma si rozumie, jedn zjedzie. On za rozpozna ich atwo.

Wysiad z windy i wmiesza si w tumek turystw. Udajc czonka grupy, stan na chwil wrd nich i spojrza dyskretnie na par przy kontuarze recepcji. Zgodnie z instrukcjami Cararra trzyma rce opuszczone wzdu ciaa, a prawa do jego siostry spoczywaa na ramieniu brata, jakby kobieta obawiaa si, e tum ich rozdzieli. Byli rodzestwem, rysy ich twarzy nosiy niezaprzeczalne cechy podobiestwa. Cararra chyba niedawno przekroczy trzydziestk, siostra bya od niego o kilka lat modsza. Oboje niadzi, o ciemnych wosach i oczach. adne nie wygldao ani troch wyzywajco. Ubrani byli schludnie, ale skromnie. Nie pasowali do tego wntrza, gdzie roio si od hotelowych goci w futrach i wieczorowych kreacjach. wiadomi niezrcznej sytuacji, w jakiej si znaleli, stali z zakopotanymi minami i przeraeniem w oczach. Nieszkodliwi, pomyla Holcroft. I zaraz skarci si w duchu za pochopne ferowanie sdw. Usiedli przy stoliku w loy, w gbi skpo owietlonego baru koktajlowego, naprzeciwko Noela. Zanim tu weszli, Holcroft przypomnia sobie, e wci jeszcze czeka na telefon z ambasady. Poprosi w recepcji o przeczenie rozmowy do salki barowej. Ale tylko wtedy, gdyby dzwoniono z ambasady - poza tym nie ma go dla nikogo. - Powiedzcie mi na pocztek, skd dowiedzielicie si, e szukam von Tieboltw zagai Noel, kiedy na stoliku pojawiy si zamwione drinki. Ju panu mwiem. Od pracownika urzdu imigracyjnego. Dyskretnie powiadomiono poszczeglne wydziay, e wkrtce zjawi si jaki Amerykanin pytajcy o niemieck rodzin von Tieboltw. Ten, do kogo si zwrci, mia wezwa czowieka z policia do administraao. To tajna policja. - Wiem, co to jest. Wezwa sam siebie. Poda si za tumacza. Chciabym wiedzie, dlaczego was o tym powiadomiono. - Von Tieboltwie byli naszymi przyjacimi. Bardzo bliskimi przyjacimi. - Gdzie oni s? Cararra wymieni z siostr szybkie spojrzenie. Teraz odezwaa si dziewczyna. - Dlaczego pan ich szuka? - spytaa. - Wyjaniem to w urzdzie imigracyjnym. Nie ma w tym nic niezwykego. Krewni ze Stanw Zjednoczonych zostawili im pewn sum pienidzy. Rodzestwo znowu spojrzao po sobie i znowu odezwaa si siostra. - Czy to dua suma? - Nie wiem - odpar Holcroft. - To sprawa poufna. Ja jestem tylko porednikiem. - Kim? - wtrci si brat. - Un tercero - odpar Noel, nie odrywajc wzroku od kobiety. - Co pani tak wczoraj

przerazio podczas naszej rozmowy telefonicznej? Zostawia mi pani swj numer, a kiedy pod niego zatelefonowaem, powiedziaa pani, e nie powinienem tego robi. Dlaczego? - Popeniam... bd. Brat uwaa, e to powany bd. Moje nazwisko, numer telefonu... pozostawianie ich byo nieostronoci. - To mogo zdenerwowa Niemcw - wyjani Cararra. - Gdyby pana ledzili, przechwytywali pozostawiane dla pana wiadomoci, zorientowaliby si, e do pana telefonowalimy. To byoby dla nas niebezpieczne. - Jeli obserwuj mnie teraz, wiedz, e tu jestecie. - Przedyskutowalimy to - podja kobieta. - Zdecydowalimy si. Musimy podj to ryzyko. - Jakie ryzyko? - Niemcy nami pogardzaj. Pomijajc wszystko inne, jestemy portugalskimi ydami powiedzia Cararra. - To oni nadal tak rozumuj? - Oczywicie. Powiedziaem, e przyjanilimy si z von Tieboltami. Moe sprbowabym to bliej wyjani. Johann by moim najbliszym przyjacielem, mieli si pobra z moj siostr. Niemcy by do tego nie dopucili. - A kt mgby im przeszkodzi w zawarciu maestwa? - Mnstwo ludzi. Wystarczyo strzeli Johannowi w gow. - Jezu Chryste, to niedorzeczne! - Ale to nie byo niedorzeczne i Holcroft dobrze o tym wiedzia. Tam, na wzgrzach, sam by celem; w uszach rozbrzmiewa mu jeszcze huk strzaw. - Dla niektrych Niemcw takie maestwo stanowioby mierteln obelg - cign Cararra. - S tacy, ktrzy utrzymuj, e von Tieboltwie zdradzili Niemcy. Ci ludzie nadal tocz wojn, chocia od jej zakoczenia upyno ju trzydzieci lat. Tu, w Brazylii, von Tieboltw spotkao wiele upokorze. Zasuguj na to, eby co dla nich zrobi. Utrudniano im maksymalnie ycie z powodw, ktre powinny byy umrze mierci naturaln wiele lat temu. - I doszlicie do wniosku, e ja mog co dla nich uczyni? Co wam podsuno t myl? - To, e usiowali pana powstrzyma potni ludzie; Niemcy maj tutaj wielkie wpywy. A zatem pan te musi by potnym czowiekiem, kim, kogo brazylijscy Graffowie usiuj nie dopuci do von Tieboltw. Oznacza to dla nas, e nie zamierza pan zaszkodzi naszym przyjacioom, a jeli nie chce pan im zaszkodzi, ma pan dobre intencje. Potny

Amerykanin, ktry moe im pomc. - Powiedzia pan brazylijscy Graffowie. Chodzio o Maurice'a Graffa, prawda? Kim on jest? Co to za jeden? - Najgorszy z nazistw. Powinni go powiesi w Norymberdze. - Zna pan Graffa? - spytaa kobieta, nie odrywajc wzroku od Holcrofta. - Miaem z nim spotkanie. Uyem pretekstu, e mj klient z Nowego Jorku prosi mnie o obejrzenie jego domu. Jestem architektem. W pewnej chwili napomknem o von Tieboltach i Graff si wciek. Zacz wrzeszcze i kaza mi si wynosi. Kiedy zjedaem ze wzgrza, za samochodem gonia sfora psw. Pniej ciga mnie stranik Graffa. Prbowa mnie zabi. Drug tak prb podjto ju na ulicach miasta. Jaki inny mczyzna strzela do mnie z okna samochodu. - Matko Boska! - Wstrznity Cararra otworzy usta. - Nie powinni nas z nim widzie - powiedziaa kobieta, ciskajc brata za rami. Potem urwaa i przyjrzaa si uwaniej Noelowi. - O ile mwi prawd. Holcroft zrozumia. Jeli mia si dowiedzie od nich czego, musia udowodni, e naprawd jest tym, za kogo si podaje. - Mwi prawd. Powiedziaem j rwnie urzdnikowi ambasady amerykaskiej. Wysali ju kogo, eby przej samo chd w charakterze dowodu. Rodzestwo popatrzyo po sobie, po czym oboje zwrcili oczy z powrotem na Holcrofta. Jego owiadczenie w peni ich zadowalao, wida to byo w ich spojrzeniach. - Wierzymy panu - powiedziaa siostra. - Musimy si pospieszy. - Czy von Tieboltwie yj? - Tak - powiedzia brat. - Nazici sdz, e ukrywaj si gdzie w grach na poudniu, w okolicach kolonii Santa Catarina. To stare niemieckie osady. Von Tieboltwie mogliby zmieni nazwisko i atwo wtopi si w tamtejsz spoeczno. - Ale ich tam nie ma? - Nie... - Cararra zawaha si wyranie niezdecydowany. - Powiedzcie mi, gdzie s - naciska Noel. - Czy przynosi im pan dobr wiadomo? - spytaa dziewczyna z trosk w gosie. - O wiele lepsz ni wszystko, co moecie sobie wyobrazi - odpar Holcroft. Powiedzcie mi. Rodzestwo ponownie wymienio spojrzenia. Podjli decyzj. - S w Anglii - powiedzia Cararra. - Jak pan zapewne wie, matka nie yje... - Nie, nie wiem - przyzna Noel. - Waciwie nic nie wiem.

- Przyjli nazwisko Tennyson. Johann nazywa si teraz John Tennyson, pracuje jako dziennikarz w Guardianie. Mwi kilkoma jzykami i obsuguje dla tego dziennika europejskie stolice. Gretchen, najstarsza z rodzestwa, wysza za m za brytyjskiego oficera marynarki wojennej. Nie wiemy, gdzie mieszka, ale jej m nazywa si Beaumont i jest komandorem Royal Navy. O Helden, najmodszej crce, nie wiemy nic. Zawsze bya jaka sztywna, mao komunikatywna. - Helden? Dziwne imi. - Pasuje do niej - powiedziaa cicho siostra Cararry. - Podobno akt jej urodzenia wypisywa lekarz nieznajcy niemieckiego, ktry nie rozumia, co mwi matka. Senhora von Tiebolt twierdzia, e nadaa niemowlciu imi Helga, ale w szpitalu panowa baagan. Przekrcili to na Helden. W tamtejszych czasach nikt nie protestowa przeciw temu, co zostao zapisane w dokumentach. I tak ju zostao. - Tennyson, Beaumont... - powtrzy usyszane nazwiska Holcroft. - Anglia? W jaki sposb udao im si wydosta z Brazylii i dotrze do Anglii bez wiedzy Graffa? Mwilicie, e Niemcy maj tutaj wielkie wpywy. Potrzebowali paszportw, musieli zaatwi sobie transport. Jak tego dokonali? - Johann... John... jest nadzwyczajnym czowiekiem. To geniusz - powiedzia Cararra. - A homen talentoso - dorzucia jego siostra i kiedy wypowiadaa te sowa, rysy jej twarzy zagodniay. - Bardzo go kocham. Wci si kochamy, chocia upyno ju pi lat. - A wic macie od niego wiadomoci? To znaczy od nich? - Sporadycznie - przyzna Cararra. - Kontaktuj si z nami przyjezdni z Anglii. Nigdy nie dostajemy niczego na pimie. Noel przyjrza si zastraszonemu mczynie. - W jakim wy wiecie yjecie? - spyta z niedowierzaniem. - W takim, gdzie moe pan straci ycie - odpar Cararra. Ma racj, pomyla Noel i poczu bolesny skurcz odka. Zwycieni nadal toczyli tu przegran przed trzydziestu laty wojn. Trzeba pooy temu kres. - Pan Holcroft? - spyta niemiao jaki nieznajomy, zatrzymujc si przy stoliku, niepewny, czy dobrze trafi. - Tak, to ja - odpar ostronie Noel. - Anderson z ambasady amerykaskiej. Mog z panem porozmawia? Cararrowie podnieli si rwnoczenie od stolika i wysunli bokiem z loy. Mczyzna z ambasady odstpi krok w ty, przepuszczajc Cararr, ktry zbliy si do

Holcrofta. - Adeus - wyszepta Cararra. - Adeus - szepna rwnie kobieta, wycigajc rk i dotykajc ramienia Holcrofta. Nie patrzc na pracownika ambasady, rodzestwo wyszo szybkim krokiem z sali. Holcroft siedzia obok Andersona w subowym wozie ambasady. Mieli nieca godzin na dojazd do lotniska. Gdyby droga zaja im cho troch wicej czasu, spniby si na samolot linii Avianca odlatujcy do Lizbony, gdzie Noel mia si przesi na maszyn British Airways lecc do Londynu. Anderson, cho niechtnie, nie kryjc rozdranienia, zgodzi si go podwie. - Bd pdzi na zamanie karku i paci z mojej miesicznej diety mandaty za przekroczenie szybkoci - cedzi przez zby Anderson - byle tylko pozby si pana z Rio. Urwanie gowy z panem. - Nie wierzycie w ani jedno moje sowo, prawda? - Noel si skrzywi. - Jasna cholera, Holcroft, ile razy mam panu powtarza? Pod hotelem nie ma adnego samochodu, nie wybito ani jednej szyby. Nie ma nawet wpisu o wynajciu przez pana samochodu w rejestrze wypoyczalni. - On tam by! Ja wynajem ten wz! Widziaem si z Graffem! - Telefonowa pan do niego, ale si z nim nie spotka. Powtarzam: on twierdzi, e rozmawia z panem telefonicznie - chodzio o obejrzenie domu - ale pan si nie zjawi. - To kamstwo! Byem tam! W drodze powrotnej prbowao mnie zabi dwch ludzi . Jednego z nich widziaem... diaba tam, biem si z nim... w domu Graffa! - Masz, chopie, wybuja wyobrani. - Graff to pieprzony nazista! Po trzydziestu latach on dalej j est nazist, a wy nadskakujecie mu jak jakiemu mowi stanu. - Masz, cholera, racj - odparowa Anderson. - Graff to szczeglna osobisto. Znajduje si pod ochron. - Ja bym si tym nie chwali. - Wszystko ci si pokrcio, Holcroft. Graff by w miejscu zwanym Wolfsschanze w Niemczech w czerwcu tysic dziewiset czterdziestego czwartego. Jest jednym z ludzi, ktrzy prbowali zgadzi Hitlera.

Rozdzia 10
Za oknem pokoju hotelowego, ktry zajmowa, nie byo teraz olepiajcego soca; nie byo zocistych, pokrytych olejkiem cia wyronitych dzieciakw igrajcych w biaych piaskach Copacabany. Ich miejsce zajy londyskie ulice zraszane mawk, a midzy budynkami i w zaukach hula porywisty wiatr. Przechodnie wypadali z wyj, spieszc na przystanki autobusowe, do stacji kolejki, do pubw. Bya to w Londynie godzina, o ktrej Anglicy zrzucaj pta codziennej harwki; zarabianie na ycie to nie ycie. Noel wiedzia z wasnego dowiadczenia, e adne miasto na wiecie nie czerpie takiego zadowolenia z koca dnia pracy. Pomimo deszczu i wiatru na ulicach wyczuwao si nastrj radoci. Odwrci si od okna i podszed do biurka, na ktrym staa jego srebrna piersiwka. Przelot do Londynu zaj pitnacie godzin i teraz, kiedy ju tu si znalaz, nie bardzo wiedzia, co dalej pocz. Prbowa obmyle plan dziaania w samolotach, ale wypadki z Rio de Janeiro byy tak oszaamiajce, a zebrane informacje tak sprzeczne, e czu si zagubiony. Jego nieznany las okazywa si zbyt gsty. A dopiero zaczyna si we zagbia. Graff - ocalay z Wolfsschanze! Graff jednym z ludzi Wolfsschanze! To niemoliwe. Ludzie Wolfsschanze byli oddani sprawie Genewy, sprawie urzeczywistnienia marzenia Heinricha Clausena, a von Tieboltwie stanowili integraln czstk tego marzenia. Graff chcia zniszczy von Tieboltw, tak samo jak wyda rozkaz zabicia syna Heinricha Clausena na opustoszaym w nocy tarasie widokowym wychodzcym na Rio i z okna samochodu, na ulicach samego miasta. On nie by z Wolfsschanze. Nie mg do niego nalee. Rodzestwo Cararra. Rwnie skomplikowana para. Co powstrzymywao ich od wyjazdu z Brazylii? Przecie nie zamknito przed nimi wstpu na lotniska i portowe nabrzea. Wierzy w to, co mu powiedzieli, ale pozostawao zbyt wiele pyta domagajcych si jeszcze odpowiedzi. Chocia bardzo si stara, nie potrafi oprze si wraeniu, e z Cararrami co jest nie tak. Ale co? Nala sobie drinka i uj suchawk telefonu. Zna nazwisko i miejsce pracy: John Tennyson, Guardian. Redakcje gazet pracuj do pnego wieczora. Za chwil dowie si, czy wstpne informacje uzyskane od Cararrw s rzetelne. Jeli istnieje John Tennyson pisujcy dla dziennika Guardian, to znaczy, e znalaz Johanna von Tiebolta. Jeli tak, w myl genewskiego dokumentu nastpnym krokiem bdzie skontaktowanie si za porednictwem Johna Tennysona z jego siostr Gretchen Beaumont, on komandora Beaumonta z Royal Navy. Musi si z ni spotka, jest najstarszym yjcym dzieckiem

Wilhelma von Tiebolta. Kluczem. - Niezmiernie mi przykro, panie Holcroft - oznajmi przez telefon uprzejmy gos z dziau cznoci z czytelnikami Guardiana - ale obawiam si, e nie wolno nam udostpnia adresw ani numerw telefonw naszych dziennikarzy. - Ale John Tennyson wsppracuje z wami. - Nie byo to pytanie; mczyzna po tamtej stronie drutu powiedzia ju, e Tennysona nie ma w Londynie. Holcroft chcia tylko usysze bezporednie potwierdzenie. - Pan Tennyson jest jednym z naszych staych korespondentw na kontynencie. - W jaki sposb mog mu przekaza wiadomo? Niezwocznie. To pilne. Mczyzna z redakcji wyranie si zawaha. - To chyba nie byoby takie proste. Pan Tennyson duo podruje. - Niech pan przestanie, mog zej na d, kupi wasz gazet i zobaczy, skd nadchodz jego artykuy. - Tak, oczywicie. Tylko e pan Tennyson nie podpisuje si pod codziennymi depeszami. Tylko pod obszerniejszymi opracowaniami o charakterze retrospektywnym... - Jak si z nim kontaktujecie, kiedy jest wam potrzebny? - wpad mu w sowo Holcroft, przewiadczony, e jego rozmwca krci. Znowu zapada pena wahania cisza, potem rozlego si chrzknicie. Dlaczego facet nie chcia nic mwi? - No wic... istnieje taka skrzynka kontaktowa. To mogoby potrwa kilka dni. - Kilka dni to dla mnie za dugo. Musz si z nim skontaktowa natychmiast. - Cisza, ktra ponownie zalega w suchawce, doprowadzaa go do szau. Czowiek z redakcji Guardiana nie mia zamiaru podsun Holcroftowi adnego rozwizania. Noel zdecydowa si na inny fortel. - Niech pan posucha, prawdopodobnie nie powinienem tego zdradza... to sprawa poufna... ale tu chodzi o pienidze. Panu Tennysonowi i jego rodzinie pozostawiono w spadku pewn sum. - Nie wiedziaem, e jest onaty. - Miaem na myli jego rodzestwo. Ma dwie siostry. Zna je pan? Nie orientuje si pan, czy mieszkaj w Londynie? Najstarsza jest... - Nie wiem nic o prywatnym yciu pana Tennysona. Proponowabym panu zwrcenie si z t spraw do radcy prawnego. - Z tymi sowami, nie wdajc si w dalsz dyskusj, mczyzna przerwa poczenie. Holcroft, zdezorientowany, odoy suchawk. Skd tak ostentacyjny brak chci do wsppracy? Przedstawi si, poda nazw swojego hotelu i przez kilka chwil czowiek z

redakcji Guardiana chyba uwanie go sucha, tak jakby mg mu pomc. Ale nie pada z jego strony adna oferta pomocy i mczyzna zakoczy nagle rozmow. To wszystko byo bardzo dziwne. Zadzwoni telefon, co jeszcze bardziej pogbio jego poczucie dezorientacji. Nikt nie wiedzia, e jest w tym hotelu. Dyktujc przez telefon dane do formularza imigracyjnego, celowo poda, e na czas pobytu w Londynie bdzie mieszka w Dorchester, nie w Belgravia Arms, gdzie si faktycznie zatrzyma. Nie yczy sobie, by ktokolwiek - zwaszcza kto z Rio de Janeiro - odkry miejsce jego pobytu. Podnis suchawk, usiujc zapanowa nad bolesnym skurczem odka. - Tak? - Panie Holcroft, tu recepcja. Dowiedzielimy si wanie, e nie dostarczono panu na czas koszyka powitalnego. Bardzo przepraszamy. Bdzie pan przez chwil w pokoju? Na mio bosk, pomyla Noel. W Genewie tkwi zablokowane nieprzeliczone miliony, a ten tu robi problem z gupiego koszyka z owocami. - Tak, bd. - Bardzo dobrze. Steward wkrtce do pana zapuka. Holcroft odoy suchawk. Skurcz odka zela. Jego wzrok pad na ksiki telefoniczne lece na dolnej peczce nocnego stolika. Wzi jedn z nich i przekartkowa do litery T. Tennysonw byo cztery centymetry, okoo pitnastu nazwisk. Nikt nie mia na imi John, ale imiona trjki zaczynay si na J. Zacznie od tych. Podnis znowu suchawk i wykrci pierwszy numer. - Cze, John? Mczyzna po tamtej stronie mia na imi Julian. Pozostae dwa J byy pierwszymi literami kobiecych imion. W ksice figurowaa tylko Helen Tennyson, adnej Helden o tym nazwisku nie byo. Wykrci numer. Telefonistka z centrali poinformowaa go, e telefon odczono. Wzi teraz z pki ksik z liter B. W Londynie byo szeciu Beaumontw, jednak przy adnym z nazwisk nie wyszczeglniano stopnia wojskowego ani powiza z Royal Navy. Ale co mia do stracenia? Podnis suchawk i zacz wykrca numer. Koczy wanie czwart rozmow, kiedy rozlego si pukanie do drzwi; przyniesiono zapowiadany angielski koszyk powitalny. Zakl zirytowany, e mu przerwano. Odoy suchawk i ruszy ku drzwiom, sigajc po drodze do kieszeni po troch drobnych. Na korytarzu stao dwch mczyzn, ale aden z nich nie mia na sobie uniformu

stewarda. Obaj ubrani byli w paszcze i trzymali w doniach kapelusze. Wyszy przekroczy ju pidziesitk, mia proste siwe wosy i steran yciem twarz; modszy mczyzna by mniej wicej w wieku Noela, mia jasnoniebieskie oczy, falujce rudawe wosy i niewielk blizn na czole. - Sucham? - Pan Holcroft? - Tak. - Noel Holcroft, obywatel Stanw Zjednoczonych, numer paszportu F-dwa-zerocztery-siedem-osiem... - Nazywam si Noel Holcroft. Numeru paszportu nigdy nie uczyem si na pami. - Czy moemy wej? - No, nie wiem. Kim panowie jestecie? W doniach obu mczyzn pojawiy si legitymacje w czarnych okadkach . Otworzyli je skromnie. - MI Pi - Brytyjski Wywiad Wojskowy, wydzia pity - powiedzia starszy. - Czego ode mnie chcecie? - To sprawa oficjalna. Moemy wej? Noel skin niepewnie gow; skurcz odka powrci. Peter Baldwin, czowiek, ktry kaza mu nie robi nic w sprawie Genewy, by z MI 6. A Baldwina zabili ludzie Wolfsschanze, bo si wtrci. Czy ci dwaj Brytyjczycy wiedz, co si stao z Baldwinem? Czy wiedz, e Baldwin telefonowa do niego? O Boe, mona przecie odtworzy numery telefonw, z ktrymi centralki hotelowe cz rozmowy! Na pewno wiedz!... I nagle przypomniao mu si: Baldwin nie telefonowa do niego; przyszed osobicie do mieszkania. To on, Noel, telefonowa do Baldwina. Nie ma pan pojcia, co robi. Nie ma go nikt prcz mnie. Jeli wierzy Baldwinowi, nic nikomu nie powiedzia. Jeli tak, to o co tu chodzi? Dlaczego wywiad brytyjski interesuje si Amerykaninem o nazwisku Holcroft? Skd wiedzieli, gdzie go szuka? Skd? Anglicy weszli do pokoju. Modszy rudowosy mczyzna skierowa si od razu do drzwi azienki, zajrza do rodka, po czym odwrci si i podszed do okna. Jego starszy partner zatrzyma si przy biurku i badawczo rozejrza po pokoju. - No ju, jestecie w rodku - przerwa milczenie Noel. - O co chodzi? - O Kusacza, panie Holcroft - powiedzia siwowosy. - O co?

- Powtarzam. O Kusacza. - A co to, u diaba, takiego? - Zgodnie z tym, co mona wyczyta w kadej popularnej encyklopedii, kusacz to ptak naziemny, ktrego barwy ochronne czyni nieodrnialnym od ta; ktry przenosi si z miejsca na miejsce krtkimi zrywami do lotu. - To bardzo pouczajce, ale nie mam pojcia, o czym pan mwi. - A nam si wydaje, e dobrze pan wie - wtrci si modszy mczyzna stojcy przy oknie. - Mylicie si. Nigdy nie syszaem o takim ptaku i nie widz powodu, dla ktrego miabym sysze. Jasne, e chodzi wam o co innego, ale nie widz zwizku. - Oczywicie - podj agent stojcy przy biurku - e nie chodzi nam o ptaka. Kusacz to kryptonim pewnego czowieka. Pasuje do niego jak ula. - Nic mi to nie mwi. A powinno? - Czy mog udzieli panu przyjacielskiej rady? - warkn szorstko starszy. - Prosz bardzo. I tak jej pewnie nie zrozumiem. - Lepiej bdzie dla pana, jeli zamiast udawa gupiego, zacznie z nami wsppracowa. Istnieje moliwo, e jest pan wykorzystywany, chocia szczerze w to wtpimy. Jeli jednak pomoe nam pan teraz, jestemy gotowi przyj, e dziao si tak bez pana wiedzy. Uwaam, e to bardzo przyzwoita umowa. - Miaem racj - powiedzia Holcroft. - Nie rozumiem pana. - Niech wic pan pozwoli, e wyuszcz szczegy, a wtedy moe pan zrozumie. Rozpytywa pan o Johna Tennysona vel Johanna von Tiebolta, imigranta, ktry przyby do Wielkiej Brytanii mniej wicej przed szeciu laty, zatrudnionego aktualnie w charakterze wielojzycznego korespondenta dziennika Guardian. - To ten czowiek z redakcji Guardiana - wpad mu w sowo Noel. - To on do was zatelefonowa... albo kaza komu zatelefonowa. A wic dlatego tak krci, dlatego przeciga rozmow, a potem rozczy si ni std, ni zowd. I te cholerne owoce! Po to tylko, by si upewni, e nie wyjd z pokoju. O co tu chodzi? - Czy moemy wiedzie, dlaczego stara si pan odszuka Johna Tennysona? - Nie. - Zarwno tutaj, jak i w Rio de Janeiro utrzymywa pan, e chodzi o jakie pienidze... - Rio de... Jezu! - ...e jest pan porednikiem - cign Anglik. - Tak si pan sam nazwa. - Sprawa jest poufna.

- A wedug nas to sprawa o zasigu midzynarodowym. - Dobry Boe, a to niby dlaczego? - Bo usiuje pan przekaza pewn sum. Jeli wszystko odbywa si w zgodzie z prawami podziemia, wynosi ona trzy czwarte penej zapaty. - Zapaty za co? - Za zabjstwo. - Zabjstwo? - Tak. W bankach danych poowy cywilizowanego wiata Kusacz okrelany jest jednym sowem: zabjca. Mistrzowski zabjca, jeli mam by dokadny. A mamy wszelkie podstawy sdzi, e pod pseudonimem Kusacz kryje si Johann von Tiebolt alias John Tennyson. Noel oniemia. W gowie kbiy mu si rnorodne myli. Zabjca! Czy to wanie chcia mu powiedzie Peter Baldwin? e jeden ze spadkobiercw Genewy jest patnym zabjc? Nie wie tego nikt prcz mnie. Sowa Baldwina. Jeli mwi prawd, pod adnym pozorem nie wolno mu zdradzi rzeczywistej przyczyny, dla ktrej poszukuje Johna Tennysona. Kontrowersje rozsadziyby Genew; zamroono by to potne konto, wniesiono jego spraw na wokandy midzynarodowych trybunaw, zniszczono jego pakt. Nie mg do tego dopuci. Rwnie wane byo jednak i to, eby powody, dla ktrych poszukuje Tennysona, znalazy si poza wszelkim podejrzeniem, eby nie miay adnego zwizku z... Kusaczem. Kusacz! Zabjca! Bya to najbardziej druzgocca ze wszystkich moliwych wiadomoci. Jeli w podejrzeniach MI 5 tkwi cho ziarenko prawdy, genewscy bankierzy zawiesz wszystkie rozmowy, zamkn skarbce i zaczekaj na nastpne pokolenie. Jednake decyzja o zerwaniu paktu podjta zostanie tylko w obliczu wyranego pogwacenia jego warunkw. Jeli Tennyson naprawd jest tym Kusaczem, to nawet gdyby zosta zdemaskowany i pojmany, a nie by w aden sposb powizany z genewskim kontem, pakt pozostaby nienaruszony. Zadouczynienie zostaoby spenione. W myl warunkw postawionych w dokumencie kluczow osob bya starsza siostra - ona wszak, nie brat, jest przecie najstarszym z yjcych dzieci von Tiebolta. Patny zabjca! O Boe! Ale najpierw sprawy biece. Holcroft mia wiadomo, e musi rozwia podejrzenia obu obecnych w jego pokoju mczyzn. Podszed chwiejnie do fotela, usiad i pochyli si. - Posuchajcie mnie, panowie - wykrztusi sabym gosem wyraajcym pen e zaskoczenie. - Powiedziaem wam prawd. Nic nie wiem o adnym Kusaczu, o adnym

zabjcy. Mam interes do caej rodziny von Tieboltw, a nie jakiego jej konkretnego czonka. Prbowaem odnale Tennysona, bo powiedziano mi, e jego prawdziwe nazwisko brzmi von Tiebolt i e pracuje w Guardianie. To wszystko. - Jeli tak - powiedzia rudowosy - moe wyjani pan natur tego interesu. Niech kamstwo nosi znamiona prawdy. - Powiem panom wszystko, czyli niewiele, tyle, ile sam wydedukowaem na podstawie wiadomoci uzyskanych w Rio. Sprawa jest poufna i dotyczy pienidzy. - Noel wzi gboki oddech i sign po papierosy. - Von Tieboltwie odziedziczyli spadek - nie pytajcie po kim, bo nie wiem, a prawnik tego nie zdradzi. - Jak brzmi nazwisko tego prawnika? - spyta siwowosy. - Musiabym mie jego zgod, eby je wyjawi - odpar Holcroft, przypalajc sobie papierosa i zastanawiajc si gorczkowo, do kogo w Nowym Jorku mgby zatelefonowa z londyskiego automatu nie bdcego na podsuchu. - Moemy zada, by pan o ni wystpi - powiedzia starszy agent. - Prosz kontynuowa. - W Rio stwierdziem, e tamtejsza niemiecka spoeczno odnosia si do von Tieboltw z pogard. Przypuszczam - ale to tylko przypuszczenie - e kiedy, w przeszoci, wystpowali przeciwko nazistom znajdujcym si w Niemczech u wadzy i kto , moe jaki przeciwny nazizmowi Niemiec - albo Niemcy - zapisa im w testamencie pienidze. - W Ameryce? - spyta rudy. Noel wyczu t puapk i by na ni przygotowany. Bd konsekwentny. - To zrozumiae, e ten, kto zostawi von Tieboltom spadek, musia mieszka tam od dawna. Jeli osoba ta albo osoby przybyy do Stanw Zjednoczonych po wojnie, mona przyj, e przeszo miay nieposzlakowan. Mogli to by jednak krewni, ktrzy od lat mieszkali w Stanach. Naprawd nie wiem. - Dlaczego wanie pan zosta wybrany na porednika? Nie jest pan przecie prawnikiem. - Nie, ale prawnik zajmujcy si t spraw jest moim przyjacielem - odpar Holcroft. Wie, e wiele podruj, wiedzia, e wybieram si do Brazylii na zlecenie pewnego klienta... jestem architektem. Poprosi mnie, ebym tam troch potelefonowa, poda mi par nazwisk, wrd nich nazwisko kilku pracownikw urzdu imigracyjnego w Rio. Nie kr, unikaj komplikacji. - Nie za wiele od pana wymaga? - W pytaniu rudowosego agenta dawao si wyczu niedowierzanie.

- Nie powiedziabym. Wywiadczy mi sporo przysug; ja te mog czasem co dla niego zrobi. - Noel zacign si papierosem. - To niedorzeczne. Zaczo si tak zwyczajnie... nie, to po prostu niedorzeczne. - Powiedziano panu, e Johann von Tiebolt nazywa si teraz John Tennyson i e pracuje w Londynie, a raczej osiad w Londynie - rzek starszy mczyzna, nie wyjmujc rk z kieszeni paszcza i spogldajc z gry na Noela. - I pan, w imi bezinteresownej uczynnoci, postanowi odby podr z Brazylii do Wielkiej Brytanii, eby go odszuka. W imi bezinteresownej uczynnoci... Tak, panie Holcroft, ja te skaniam si ku opinii, e to niedorzeczne. Noel spojrza wyzywajco na siwowosego. Przypomniay mu si sowa Sama Buonoventury: Wkurzyem si... to jedyny sposb na wciekych gliniarzy. - Zaraz, chwileczk! Nie odbyem podry z Rio do Londynu specjalnie w sprawie von Tieboltw. Jestem w drodze do Amsterdamu. Moe pan sprawdzi w moim biurze w Nowym Jorku, e realizuj obecnie pewien kontrakt na Curaao. Dodam jeszcze, e to inwestycja holenderska i udaj si wanie do Amsterdamu na seri konferencji powiconych projektowi. Wyraz oczu starszego mczyzny jakby zagodnia. - Rozumiem - mrukn cicho. - Bardzo moliwe, e nasze wnioski byy pochopne, ale zgodzi si pan chyba, e doprowadziy nas do nich wiele mwice fakty. Niewykluczone, e winni jestemy panu przeprosiny. Noel, zadowolony z siebie, stumi umiech. Odnis korzy z dotychczasowych lekcji, kama, majc si cay czas na bacznoci. - Nic takiego si nie stao - odpar. - Ale obudzilicie, panowie, moj ciekawo. Ten Kusacz. Skd wiecie, e to von Tiebolt? - Pewnoci nie mamy - odpar siwowosy agent. - ywilimy nadziej, e pan utwierdzi nas w tych podejrzeniach. Wyglda na to, e si mylilimy. - Na pewno. Ale dlaczego akurat Tennyson? Powinienem chyba poinformowa tego prawnika z Nowego Jorku... - Nie - przerwa mu Anglik. - Niech pan tego nie robi. Nie wolno panu porusza z nikim tego tematu. - Troch na to za pno, nieprawda? - zaszarowa Holcroft. - Temat zosta ju poruszony. Nie mam wobec was adnych zobowiza, ale mam je wobec tego prawnika. To przyjaciel. Agenci MI 5 wymienili zaniepokojone spojrzenia.

- Pragn panu uzmysowi - odezwa si starszy - e poza zobowizaniem wobec przyjaciela ciy na panu o wiele wiksza odpowiedzialno. Odpowiedzialno, do ktrej moe pana pocign rzd paskiego kraju. Jest to wysoce poufne, niezmiernie delikatne ledztwo. Kusacz jest zabjc midzy narodowym. Wrd jego ofiar znajduje si kilka najwybitniej szych osobistoci wiata. - I uwaacie, e to Tennyson? - Dowd jest poredni, ale bardzo, bardzo przekonujcy. - Ale nie decydujcy. - Nie decydujcy. - Przed kilkoma minutami odnosiem wraenie, e jestecie pewni swego. - Przed kilkoma minutami prbowalimy wcign pana w puapk. To zwyczajna, rutynowa metoda. - Bardzo uwaczajca metoda. - Bardzo skuteczna metoda - wtrci rudowosy mczyzna z blizn na czole. - Jaki jest ten poredni dowd przeciwko Tennysonowi? - Czy zachowa pan to w najcilejszej tajemnicy? - spyta starszy agent. - Jeli pan sobie yczy, warunek ten mog panu przekaza najwysze organy wymiaru sprawiedliwoci paskiego kraju. Holcroft zwleka przez chwil z odpowiedzi. - Zgoda, nie zatelefonuj do Nowego Jorku, nic nie powiem. Ale chc wiedzie. - My si nie targujemy - warkn zaczepnie modszy agent, urwa jednak zgaszony spojrzeniem partnera. - Tu nie ma mowy o adnych targach - powiedzia Noel. - Obiecaem odszuka czonka tej rodziny i sdz, e powinienem to zrobi. Gdzie mog znale siostry Tennysona? Jedna jest on komandora marynarki Beaumonta. Prawnik z Nowego Jorku wie o tym; jeli tego nie zrobi, sam sprbuje j odnale. Rwnie dobrze ja mog to uczyni. - O wiele lepiej, eby to by pan - przyzna siwowosy. - Jestemy przekonani, e adna z tych kobiet nie jest wiadoma dziaalnoci brata. Z tego, co udao nam si ustali, rodzina jest wewntrznie skcona. Na ile powanie, nie wiemy, ale chyba nie utrzymuj adnych kontaktw. Szczerze mwic, paskie pojawienie si komplikuje spraw, czego wolelibymy raczej unikn. Nie chcemy podnosi alarmu, kontrolowana sytuacja jest w tym wypadku nieskoczenie, bardziej podana. - Alarmu nie bdzie - zapewni Noel. - Przeka tylko, co mam do przekazania, i wyjad, eby zaj si wasnymi sprawami.

- Do Amsterdamu? - Do Amsterdamu. - Tak, oczywicie. A wic starsza siostra wysza za m za komandora Anthony'ego Beaumonta. Jest jego drug on. Mieszkaj niedaleko Portsmouth, kilka kilometrw na pnoc od bazy marynarki wojennej, na przedmieciu Portsea. Figuruj w ksice telefonicznej. Modsza dziewczyna wyjechaa niedawno do Parya. Pracuje jako tumaczka w wydawnictwie Gallimard, ale nie ma jej pod adresem, jaki podaa w firmie. Nie wiem, gdzie zamieszkaa. Holcroft wsta z fotela i przeszed midzy dwoma mczyznami, zbliy si do biurka. Wzi hotelowe piro i zacz notowa na arkuszu papieru listowego. - Anthony Beaumont... Portsmouth... Gallimard... Jak piszecie Gallimard? Rudowosy agent przeliterowa mu to sowo. Noel odoy piro. - Jutro podzwoni i wyl wiadomo do Nowego Jorku - powiedzia, zastanawiajc si jednoczenie, ile czasu zajmie mu jazda samochodem do Portsmouth. - Powiem temu prawnikowi, e znalazem siostry, ale nie zdoaem dotrze do brata. Tak bdzie dobrze? - Nie da pan sobie wyperswadowa, eby rzuci ca t spraw? - Nie. Musiabym wtedy wyjani, dlaczego to zrobiem, a tego nie chcecie. - No dobrze. To i tak wicej, ni spodziewalimy si osign. - Powiedzcie mi teraz, panowie, dlaczego uwaacie, e tym Kusaczem jest John Tennyson? Jestecie mi to winni. Starszy z mczyzn si zawaha. - Moe i jestemy - odezwa si w kocu. - Ale podkrelam jeszcze raz poufny charakter tej informacji. - A komu miabym j powtrzy? Nie jestem z waszej brany. - No dobrze - westchn siwowosy. - Jestemy pana dunikami. Powinien pan jednak wiedzie, e fakt, i panu powiedzielimy, daje nam pewne prawa. Niewiele osb wie o tej sprawie. Holcroft zesztywnia; z okazaniem zdenerwowania nie mia najmniejszych trudnoci. - A ja nie wyobraam sobie zbyt wielu takich, do ktrych drzwi zastukali podobni do was i oskaryli ich o pacenie doli zabjcom. Gdyby to by Nowy Jork, zacignbym was do sdu. Jestecie moimi dunikami. - No, ju dobrze. Odkryto pewn prawidowo, z pocztku zbyt oczywist, by usprawiedliwiaa wszczcie oficjalnego dochodzenia przed dokadnym sprawdzeniem tego czowieka. Przez kilka lat Tennyson pojawia si konsekwentnie w miejscach, w ktrych

popeniano morderstwa, lub w ich pobliu. To dawao do mylenia. Relacjonowa te zdarzenia dla Guardiana w formie reportay z miejsca zbrodni. Na przykad, mniej wicej przed rokiem, macza palce w zabjstwie Amerykanina w Bejrucie, pracownika ambasady, ktry okaza si, oczywicie, agentem CIA. Trzy dni wczeniej by jeszcze w Brukseli. Zaraz potem znalaz si w Teheranie. Zaczlimy przyglda mu si bliej i zauwaylimy co zdumiewajcego. Uwaamy, e to Kusacz. Jest niezwykle przebiegy i prawdopodobnie szalony. - Co takiego zauwaylicie? - Zakadam, e wie pan, kim by jego ojciec. Jednym z czoowych nazistw, najgorszego rodzaju rzenikiem... - Jest pan tego pewien? - Noel zbyt szybko zada to pytanie. - To znaczy, chciaem powiedzie, e z tego nie wynika jednoznacznie, e... - Nie, nie przypuszczam, e wynika - przyzna siwowosy agent. - Ale jest w tym co, ogldnie mwic, niezwykego. Tennyson jest ogarnity mani dominacji na kadym polu. Ukoczy dwa fakultety na uniwersytecie brazylijskim w wieku, w ktrym wikszo studentw zdaje dopiero egzaminy wstpne. Opanowa pi jzykw, mwi nimi pynnie. Prowadzi dobrze prosperujcy biznes w Afryce Poudniowej, zgromadzi tam wielk fortun. Trudno to nazwa listami uwierzytelniajcymi korespondenta gazety codziennej. - Ludzie si zmieniaj, ich zainteresowania take. To niczego nie dowodzi. Bardzo saba poszlaka. - Umacniaj j jednak okolicznoci, w jakich zosta zatrudniony - powiedzia starszy z agentw. - Nikt w Guardianie nie pamita, kiedy i przez kogo zosta przyjty do pracy. Jego nazwisko pojawio si po prostu pewnego dnia na komputerowym wydruku listy pac, tydzie przed nadejciem pierwszej jego korespondencji z Antwerpii. Przedtem nikt o nim nie sysza. - Kto musia go zaangaowa. - Tak, by taki kto. Czowiek, ktrego podpis pojawia si pod wywiadem wstpnym i na kwestionariuszu przyjcia do pracy, zgin w niezwykej katastrofie kolejowej w metrze, ktra pocigna za sob pi ofiar. - Londyskie metro... - Holcroft urwa. - Przypominam sobie, e co o tym czytaem. - Wszystko zrzucono na bd maszynisty, ale to mao prawdopodobne - doda rudy. Ten facet mia osiemnastoletnie dowiadczenie. To byo cholernie dobrze zaplanowane morderstwo. Wizytwka Kusacza. - Nie mona mie pewnoci - zaoponowa Holcroft. - Bdy si zdarzaj. A jakie byy te... inne... zbiegi okolicznoci? Gdzie doszo do tych zabjstw?

- O Bejrucie ju wspominaem. By te Pary. Na du Bac, pod samochodem francuskiego ministra pracy wybucha bomba, zabijajc go na miejscu. Tennyson przebywa w tym czasie w Paryu. Dzie wczeniej by jeszcze we Frankfurcie. Siedem miesicy temu, podczas zamieszek ulicznych w Madrycie, z okna na czwartym pitrze zastrzelony zosta przedstawiciel rzdu. Tennyson by wtedy w Madrycie, przylecia tam z Lizbony godzin wczeniej. S te inne przypadki, nadal si zdarzaj. - Czy wezwalicie go kiedykolwiek na przesuchanie? - Dwukrotnie. Oczywicie nie w charakterze podejrzanego, a eksperta obecnego na miejscu zbrodni. Tennyson jest uosobieniem arogancji. Utrzymywa, e analizuje na bieco sytuacj w rejonach niepokojw spoecznych i politycznych i poda za swym instynktem , majc niezbit pewno, e w tych miejscach dojdzie do rozruchw i zamachw. Mia czelno nas poucza; powiedzia, e powinnimy opanowa sztuk przewidywania i nie dawa si tak czsto zaskakiwa. - Czy jest moliwe, e mwi prawd? - Jeli miaa to by zniewaga, zostaa odnotowana. W wietle wydarze dzisiejszego wieczora by moe zasuylimy sobie na ni. - Przepraszam. Ale skoro badacie jego dziaalno, musicie wzi pod uwag rwnie i t moliwo. Gdzie jest teraz Tennyson? - Znikn cztery dni temu w Bahrajnie. Nasi funkcjonariusze szukaj go od Singapuru po Ateny. Dwaj agenci z MI 5 weszli do pustej windy. - Co o nim sdzisz? - spyta rudowosy, zwracajc si do swego kolegi. - Sam nie wiem - pada cicha odpowied. - Podsunlimy mu wystarczajco wiele informacji, eby mg ruszy z miejsca; moe si czego dowiemy. Jak na rasowego cznika, za duo w nim z amatora. Paccy za zabijanie byliby gupcami, przesyajc pienidze przez Holcrofta. Kusacz nie przyjby ich, gdyby to zrobili. - Ale on kama. - Ma si rozumie. Raczej marnie. - A zatem jest wykorzystywany. - Cakiem moliwe. Ale do czego?

Rozdzia 11
Zgodnie z informacjami uzyskanymi w agencji wynajmu samochodw Portsmouth dzielio od Londynu ponad sto kilometrw, drogi byy dobrze oznakowane, a moliwo natknicia si na duy ruch wykluczona. Dochodzio pi po szstej. Jeli zrezygnuj z obiadu i zadowol si kanapk, myla Noel, mog by w Portsea jeszcze przed dziewit. Pocztkowo zamierza zaczeka do rana, ale zmieni plany po rozmowie telefonicznej, jak odby, chcc sprawdzi rzetelno informacji udzielonych mu przez ludzi z MI 5. Odnalaz Gretchen Beaumont i to, co mu powiedziaa, skonio go do natychmiastowego wyjazdu. Jej m, komandor, peni sub na Morzu rdziemnym; jutro w poudnie wyjedaa na zimowe wakacje do poudniowej Francji, gdzie czeka j wsplny weekend z mem. Jeli pan Holcroft yczy sobie spotka si z ni w sprawach rodzinnych , bdzie si musia pofatygowa dzisiejszego wieczora. Obieca, e przyjedzie jak najszybciej, i odkadajc suchawk, pomyla, e gos tej kobiety naley do najdziwniejszych, jakie kiedykolwiek sysza. Nie chodzio tu o osobliw mieszanin niemieckiego i portugalskiego w jej akcencie, to byo zrozumiae. Przyczynia si do tego omdlewajcy, niezdecydowany charakter jej wymowy. Niezdecydowany albo prny - trudno powiedzie. Komandorowa - chocia z wahaniem - daa do zrozumienia, e cho sprawy, ktre bd poruszali, s poufne, w ssiednim pokoju przebywa bdzie adiutant ma. Z jej skrupuw wyania si obraz pobaajcej sobie Hausfrau w rednim wieku o przesadnym wyobraeniu o wasnym wygldzie. Znalazszy si osiemdziesit kilometrw na poudnie od Londynu, Holcroft zda sobie spraw, e podr zabraa mu mniej czasu, ni przypuszcza. Ruch by niewielki, a drogowskaz przy szosie schwytany w wiata reflektorw informowa, e do Portsea zostay dwadziecia cztery kilometry. Byo dopiero dziesi po smej. Mg zwolni i podj prb zebrania myli. Wskazwki Gretchen Beaumont okazay si przejrzyste, rezydencj odnalaz bez trudu. Z prnej, sdzc po gosie, kobiety przeistoczya si w osob bardzo konkretn, kiedy przyszo do udzielania instrukcji. Stao to w jakiej sprzecznoci ze sposobem jej mwienia, tak jakby ostre promienie rzeczywistoci przebiy si raptownie przez opary sennej mgy. Nic mu to nie mwio. By intruzem, obcym czowiekiem; zatelefonowa i bredzi co o najwyszej wagi sprawie, ktrej nie mona zreferowa inaczej, jak tylko osobicie.

I jak j zreferuje? Jak wyjani dojrzaej kobiecie, onie oficera marynarki brytyjskiej, e stanowi klucz, ktry moe otworzy skarbce zawierajce siedemset osiemdziesit milionw dolarw? Zaczyna si denerwowa; w takim stanie nikogo nie przekona. Przede wszystkim musi by przekonujcy. Nie moe sprawia wraenia zalknionego, niepewnego albo sztucznego. I nagle dotaro do, e moe jej wyjawi ca prawd - jak j widzia Heinrich Clausen. To bya najlepsza taktyka, najbardziej trafiajca do przekonania. O Boe, spraw, eby zrozumiaa! Zjecha z autostrady w lewo, skrci jeszcze raz w lewo i przemkn szybko dwukilometrowy odcinek wysadzanej drzewami alei biegncej, wedug instrukcji, spokojnymi przedmieciami. Bez trudu znalaz dom, zaparkowa od frontu i wysiad z samochodu. Otworzy furtk i podszed ciek do drzwi. Dzwonka nie byo, zastpowaa go mosina koatka, zastuka wic ni delikatnie. Dom mia prost konstrukcj. Szerokie okna salonu, mae od sypialni po przeciwnej stronie; fasada ze starych cegie uoonych na kamiennej podmurwce - budynek solidny, obliczony na lata. Z pewnoci nieokazay i prawdopodobnie niezbyt drogi. Projektowa takie domy na wybrzeu dla par do koca niepewnych, czy je sta na tak inwestycj. Bya to idealna rezydencja dla wojskowego na wojskowej pensji. Skromna, schludna i atwa w utrzymaniu. Drzwi otworzya Gretchen Beaumont. Na jej widok rozpyn si gdzie wizerunek podsuwany przez wyobrani po rozmowie telefonicznej. Znik w przypywie zaskoczenia, ze wstrzsem porwnywalnym do ciosu w odek. Krtko mwic, kobieta stojca w progu bya najpikniejsz kobiet, jak widzia w yciu. Przywodzia na myl statu, idea rzebiarza udoskonalany po wielokro w glinie, zanim duto dotknie kamienia. Bya redniego wzrostu, miaa dugie blond wosy, ktre okalay jej subteln twarz o idealnie proporcjonalnych rysach. Bya zbyt perfekcyjna, zbyt ucieleniajca zamys nieistniejcego rzebiarza... zbyt zimna. Jednak ten chd agodziy jej wielkie, szeroko rozstawione oczy. Byy bkitne i badawcze, ani przyjazne, ani wrogie. - Pan Holcroft? - spytaa tym sennym, rozmarzonym gosem, w ktrym pobrzmieway naleciaoci zarwno Niemiec, jak i Brazylii. - Tak, pani Beaumont. Bardzo dzikuj, e zechciaa si pani ze mn zobaczy. Przepraszam za kopot. - Prosz, niech pan wejdzie. Cofna si, eby go przepuci. Przekraczajc prg, skoncentrowa si cakowicie na

jej twarzy, na tym nadzwyczajnym piknie, ktrego w adnym stopniu nie pomniejszy wiek. Teraz nie mona byo nie zwrci uwagi na jej ciao, ktrego ksztaty uwydatniaa przewitujca szmizjerka. Ciao rwnie byo nadzwyczajne, ale w inny sposb ni twarz. Nie wiao od niego chodem, emanowao ciepem. Materia prostej w kroju szmizjerki przylega do skry, zdradzajc brak biustonosza. Szalowy konierz sukienki by rozpity do rodkowego punktu pomidzy duymi piersiami. Dostrzega napierajce na delikatn tkanin, jakby nabrzmiae z podniecenia, sutki. Kiedy zacza i, powolne, pynne ruchy jej ud, brzucha i bioder zoyy si w rytm zmysowego taca. Ona nie sza; ona suna - wspaniae ciao pragnce za wszelk cen sta si obiektem obserwacji, stanowicej preludium do inwazji i zaspokojenia. Twarz pozostawaa jednak chodna, a oczy niewidzce; badawcze, ale niewidzce. I to wprawiao Noela w zakopotanie. - Ma pan za sob dug podr - powiedziaa, wskazujc mu miejsce na kanapie stojcej pod cian w gbi pokoju. - Prosz, niech pan siada. Czy mog zaproponowa panu drinka? - Bybym wdziczny. - Czego si pan napije? - Staa nieporuszenie naprzeciw niego, blokujc mu przez chwil najkrtsz drog do kanapy, a jej bkitne oczy patrzyy badawczo w jego. Jej piersi rysoway si wyranie - takie bliskie - pod prost tkanin. Naprone sutki unosiy si przy kadym oddechu, wci w niedwuznacznym rytmie seksualnego taca. - Szkockiej, jeli mona - odpar. - W Anglii nazywaj to whisky, prawda? - spytaa, podchodzc do stojcego pod cian barku. - Tak, whisky - przytakn, tonc w mikkich poduchach kanapy, usiujc skoncentrowa si na twarzy Gretchen. Nie byo to atwe i zdawa sobie spraw, e ona celowo stara si mu to utrudni. Komandorowa nie musiaa prowokowa seksualnej reakcji, nie musiaa si specjalnie ubiera na t okazj. Ale ubraa si tak i prowokowaa. Dlaczego? Przyniosa mu szkock. Sigajc po szklaneczk, dotkn jej doni i zauway, e nie tylko nie przerwaa tego kontaktu, ale jeszcze docisna na moment do jego zgitych palcw swoje. Potem zrobia co dziwnego: usiada na skrzanym pufie w odlegoci zaledwie metra i podniosa na niego wzrok. - Nie napije si pani ze mn? - spyta. - Ja nie pij. - To moe wolaaby pani, abym i ja nie pi? Rozemiaa si gardowo.

- Nie mam najmniejszych obiekcji natury moralnej, chocia niezbyt z tym do twarzy onie oficera. Chodzi po prostu o to, e nie mog ani pi, ani pali. Jedno i drugie uderza mi od razu do gowy. Spojrza na ni ponad krawdzi szklaneczki. Jej oczy pozostaway dziwnie utkwione w jego oczach. Patrzyy bez drgnienia powiek, nieruchome, wci niewidzce, sprawiajc, e pragn gorco, by odwrcia wzrok. - Powiedziaa pani przez telefon, e w ssiednim pokoju przebywa bdzie jeden z adiutantw ma. Czy chciaaby pani, ebymy si poznali? - Nie mg przyj. - Och? Przykro mi. - Naprawd? To byo niedorzeczne. Ta kobieta zachowywaa si niczym kurtyzana niepewna swojej reputacji albo droga dziwka szacujca grubo portfela nowego klienta. Pochylia si na pufie, eby podnie wyimaginowan nitk z dywanika, na ktrym trzyma stopy. Gest by naiwny, efekt a nazbyt oczywisty. Dekolt sukienki rozchyli si, odsaniajc piersi. Nie moga uczyni tego niewiadomie. Musia na to jako zareagowa, oczekiwaa tego. Ale nie zareagowa w sposb, ktrego si spodziewaa. Krzycza do niego ojciec, nic nie mogo go rozprasza. Nawet domniemana dziwka. Domniemana dziwka bdca kluczem do Genewy. - Pani Beaumont - chrzkn, niezdarnie odstawiajc szklaneczk na may stoliczek przy kanapie - jest pani bardzo atrakcyjn kobiet i nie pragnbym niczego wicej , jak tylko przesiedzie tu kilka godzin i wypi w pani towarzystwie par drinkw, ale musimy przej do rzeczy. Prosiem pani o spotkanie, poniewa mam dla pani nadzwyczajne wiadomoci. Dotycz one nas obojga. - Nas obojga? - spytaa Gretchen, kadc nacisk na to drugie sowo. - Ale prosz mwi, panie Holcroft. Nigdy pana wczeniej nie spotkaam. Nie znam pana. W jaki sposb te wiadomoci mog dotyczy nas obojga? - Nasi ojcowie znali si przed laty. Na dwik sowa ojcowie kobieta zesztywniaa. - Nie mam ojca. - Ale miaa go pani, podobnie jak ja - odpar. - Ponad trzydzieci lat temu w Niemczech. Z domu nazywa si pani von Tiebolt. Jest pani najstarszym dzieckiem Wilhelma von Tiebolta. Gretchen odetchna gboko i odwrcia wzrok.

- Nie sdz, abym chciaa sucha tego dalej. - Wiem, co pani czuje - odpar Noel. - Sam z pocztku podobnie reagowaem. Ale jest pani w bdzie. Ja te byem w bdzie. - W bdzie? - spytaa, odrzucajc energicznym ruchem gowy dugie pasmo jasnych wosw, ktre opado jej na policzek. - Bardzo pan pewny siebie. Moe nie przeszed pan w yciu tego, co my. Prosz mi nie mwi, e jestem w bdzie. Nie ma pan do tego adnego prawa. - Niech mi pani pozwoli powiedzie, czego si dowiedziaem. Kiedy skocz, bdzie pani moga zdecydowa. To wane, eby si pani wszystkiego dowiedziaa. A potem pomoga, rzecz jasna. - W czym mam pomaga? Czego si dowiedzie? Noel odczuwa dziwne wzruszenie, jakby to, co mia za chwil powiedzie, byo najwaniejszymi sowami w jego yciu. Gdyby mia do czynienia z osob normaln, wystarczyaby prawda, ale Gretchen Beaumont nie bya osob normaln; objawiay si jej blizny. Trzeba bdzie czego wicej ni samej prawdy; trzeba bdzie czego wielkiego, co j przekona. - Przed dwoma tygodniami poleciaem do Genewy na spot kanie z bankierem o nazwisku Manfredi... Opowiedzia jej wszystko, nie tajc niczego, prcz spraw zwizanych z ludmi Wolfsschanze. Opowiada prostymi sowami, z przekonaniem, nawet elokwentnie, odczuwajc w duchu gbokie zaangaowanie i ciarki emocji. Przytoczy jej liczby: siedemset osiemdziesit milionw dla ocalaych z Holocaustu i potomkw tych ocalaych, ktrzy nadal pozostaj w potrzebie. Z caego wiata. Dwa miliony dla kadego z najstarszych yjcych dzieci do rozporzdzenia wedug uznania . Sze miesicy - moe troch duej - kolektywnego zaangaowania. Na zakoczenie powiedzia jej o pakcie, jaki zawarli ze mierci trzej ojcowie, odbierajc sobie ycie dopiero po zapiciu wszystkiego na ostatni guzik i potwierdzeniu najdrobniejszych szczegw w Genewie. Czu, jak pot spywa mu po czole. - Wszystko zaley teraz od nas - powiedzia. - I od czowieka mieszkajcego w Berlinie - syna Kesslera. Nasza trjka musi dokoczy dzieo, ktre oni rozpoczli. - To wszystko brzmi tak nieprawdopodobnie - powiedziaa cicho. - Ale naprawd nie rozumiem, dlaczego miaoby to dotyczy mnie. Jej opanowanie, jej niewzruszony spokj zbiy go z tropu. Suchaa go w milczeniu

przez blisko p godziny, usyszaa rewelacje, ktre musiay ni wstrzsn, a mimo to nie okazaa po sobie adnej reakcji. Nic. - Czy nie zrozumiaa pani sensu tego, co powiedziaem? - Zrozumiaam, e jest pan bardzo zdenerwowany - odpara Gretchen Beaumont swoim cichym, zmysowym gosem. - Ale ja jestem bardzo zdenerwowana przez wikszo swego ycia, panie Holcroft. Zawdziczam to Wilhelmowi von Tieboltwi. On nic mnie nie obchodzi. - On to wiedzia, czy pani tego nie rozumie? Prbowa to naprawi. - Pienidzmi. - Czym wicej ni pienidzmi. Gretchen pochylia si i wycigna wolno rk, eby dotkn jego czoa. Wyprostowanymi palcami otara z niego kropelki potu. Noel siedzia bez ruchu, niezdolny do oderwania od niej wzroku. - Czy wiedzia pan, e jestem drug on kapitana Beaumonta? - spytaa. - Tak, syszaem o tym. - Rozwd by dla niego trudnym okresem. Mnie, rzecz jasna, te byo trudno, ale jemu bardziej. Tyle e dla niego ju si to skoczyo, a dla mnie nie skoczy si nigdy. - Co chce pani przez to powiedzie? - Jestem tu intruzem. Cudzoziemk. Rozbijam maestwa. On ma swoj prac; wypywa w morze. Ja yj wrd tych, ktrzy pozostaj. ycie ony oficera marynarki jest zawsze samotne. Ale moe si ono sta bardzo trudne, kiedy kto jest wykluczony z towarzystwa. - Musiaa si pani spodziewa, e tak bdzie. - Oczywicie. - Skoro si pani spodziewaa?... - To dlaczego wyszam za komandora Beaumonta? O to chcia pan spyta? Nie chcia o nic pyta! Nie interesoway go intymne szczegy ycia Gretchen Beaumont. Liczya si tylko Genewa; pakt by najwaniejszy. Ale jej wsppraca bya niezbdna. - Przypuszczam, e z przyczyn emocjonalnych. To one przewanie popychaj ludzi do maestwa. Chodzio mi tylko o to, e moga pani przedsiwzi pewne kroki, by zagodzi to napicie. Mogaby pani zamieszka dalej od bazy marynarki wojennej, mie innych przyjaci. - Mwi chaotycznie, troch rozpaczliwie. Chcia si tylko przedrze przez t doprowadzajc do szau rezerw.

- Moje pytanie jest bardziej interesujce. Dlaczego wyszam za Beaumonta? - Jej gos znowu falowa, wznosi si cicho w powietrze. - Ma pan racj. To kwestia emocji. Zupenie podstawowych. Ponownie dotkna jego czoa. Gdy pochylaa si w przd, jej sukienka znowu si rozchylia, odsaniajc jeszcze raz kuszce nagie piersi. Noel by zmczony, podniecony i zy. Musi jej wytumaczy, e jej prywatne rozterki wobec Genewy s bez znaczenia! Wiedzia, e jeli chce to osign, musi wzbudzi jej sympati. Nie mg si jednak zdoby na to, by jej dotkn. - Naturalnie, e to podstawowa sprawa - powiedzia. - Pani go kocha. - Ja go nienawidz. Jej do znajdowaa si teraz blisko jego twarz y. Tak blisko, e kontury palcw rozmyway si w polu widzenia - byy zamglone, bo patrzyli sobie w oczy, a on nie mia uciec spojrzeniem w bok. I nie mia jej dotkn. - To dlaczego pani za niego wysza? Dlaczego go pani nie zostawi? - Powiedziaam panu. To podstawowa sprawa. Komandor Beaumont nie naley do ludzi bogatych. Jest bardzo szanowanym oficerem w subie swego rzdu i nudnym , nieciekawym mczyzn, ktrego domem jest przede wszystkim okrt. Wszystko to skada si na bardzo zaciszn, bardzo bezpieczn nisz. yj w wygodnym kokonie. To by ten wytrych! Dostarczaa go Genewa. - Dwa miliony dolarw mogyby pomc w zbudowaniu bardzo bezpiecznego kokonu , pani Beaumont. Daleko lepszego schronienia od tego, ktre ma pani tutaj. - By moe. Ale eby go zbudowa, musiaabym opuci ten. Musiaabym wyj na zewntrz... - Tylko na chwil. - I co by si stao? - cigna, jakby wcale jej nie przerwa. - Tam na zewntrz? Gdzie musiaabym mwi tak lub nie. Nie chc nawet o tym myle, to byoby zbyt trudne. Wie pan, panie Holcroft, przez wiksz cz ycia jestem nieszczliwa, ale nie szukam wspczucia. Swoim zachowaniem doprowadzaa go do furii! Mia ochot j spoliczkowa. - Chciabym wrci do sprawy Genewy - mrukn. Wyprostowaa si na pufie i zaoya nog na nog. Prosta sukienka uniosa si ponad kolana, odsaniajc delikatne uda. Poza bya uwodzicielska, jej sowa nie. - Ale ja do niej wrciam - zaoponowaa. - By moe niezbyt mi to wychodzi, ale prbuj panu co wyjani. Wyjechaam z Berlina jako dziecko. Uciekaam bez przerwy,

dopki wraz z matk i bratem nie znalelimy w Brazylii azylu, ktry okaza si dla nas piekem. Przez te ostatnie lata dawaam si biernie nie yciu. Zdawaam si na instynkt, okazje, mczyzn, ale zawsze pozostawaam bierna. Nie staraam si wiadomie kierowa swoim losem. Podejmowaam moliwie najmniej decyzji. - Nie rozumiem. - Jeli ma pan spraw, ktra dotyczy mojej rodziny, powinien pan rozmawia z moim bratem, Johannem. On jest od podejmowania decyzji. To on wywiz nas po mierci matki z Ameryki Poudniowej. To on jest von Tieboltem, do ktrego musi si pan zwrci. Noel zdusi w sobie pragnienie wrzanicia na ni. Zamiast tego westchn cicho, ogarnity poczuciem znuenia i frustracji. Johann von Tiebolt by akurat tym czonkiem rodziny, ktrego powinien unika, ale nie mg wyjawi Gretchen Beaumont powodu. - Gdzie on jest? - spyta retorycznie. - Nie wiem. Pracuje dla Guardiana i przebywa w Europie. - Gdzie w Europie? - Te nie mam pojcia. Czsto zmienia miejsce pobytu. - Powiedziano mi, e ostatnio widziano go w Bahrajnie. - A wic wie pan wicej ode mnie. - Pani ma siostr. - Tak, Helden. Jest w Paryu. Nie znam adresu. Wszystkie dzieci zostan dokadnie sprawdzone... podejmie si decyzje. Johann zosta ju sprawdzony i wydano werdykt - suszny czy nie - dyskwalifikujcy go i odsuwajcy od Genewy. Jego kandydatura bya problematyczna, na co nie mona byo sobie pozwoli; mgby cign uwag. Rwnie ta dziwna, pikna kobieta siedzca na pufie - nawet jeli sama uwaa inaczej - zostanie odrzucona przez Genew jako niekompetentna. To pewne. Pary. Helden von Tiebolt. Noel sign odruchowo po papierosy, wybiegajc teraz mylami do nieznajomej kobiety pracujcej w charakterze tumaczki dla paryskiej ofic yny wydawniczej. By tak skoncentrowany, e ledwie dostrzeg poruszenie przed sob. Zaraz jednak otrzsn si z zadumy i spojrza na Gretchen Beaumont. Komandorowa podniosa si z pufa i rozpia do talii guziki sukienki. Powolnym ruchem rozchylia fady jedwabiu. Uwolnione piersi wyskoczyy spod nich sprycie, celujc wprost w niego nabrzmiaymi, powikszonymi, wezbranymi podaniem sutkami. Stojc przed nim, podcigna oburcz sukienk i zebraa materia powyej ud. Czu zapach, ktry

od niej emanowa - delikatn wo perfum rwnie prowokujco oddziaujc na zmysy jak widok jej obnaonego ciaa. Usiada przy nim, drc caa; sukienk miaa teraz podcignit powyej talii. Jkna, wycigna rk i kadc mu do na karku, przycigna jego twarz do swojej, jego wargi do swoich ust. Rozchylia wargi na przywitanie jego ust, wessaa go, dyszc gwatownie, i jej ciepy oddech zmiesza si ze lin napywajc jej do ust . Pooya do na jego spodniach i poszukaa po omacku penisa... mocno, delikatniej, mocno. Mocniej. Nagle stracia nad sob wszelk kontrol i zacza spazmatycznie pojkiwa. Wtulia si w niego. Jej rozchylone wargi zelizgny si z jego ust i wyszeptaa: - Jutro wyjedam nad Morze rdziemne. Do czowieka, ktrego nienawidz. Nic nie mw. Daj mi tylko dzisiejsz noc. Tylko t noc! Odsuna si nieco. Usta jej poyskiway, oczy miaa tak rozszerzone, e zdawao si z nich wyziera szalestwo. Uniosa si powoli nad nim, wszdzie widzia jej alabastrow skr. Nie draa ju. Przesuna nad jego nog swoje nagie udo i wstaa. Przycigna jego twarz do swojej talii i signa po jego rk. Podnis si i obj j. Tulc w doniach jego rk, pocigna go w kierunku drzwi do sypialni. Gdy tam weszli, usysza sowa wypowiadane z t niesamowit, guch monotoni. - Johann uprzedzi mnie, e pewnego dnia pojawi si jaki mczyzna i opowie o dziwnej umowie. Miaam by dla niego mia i zapamita wszystko, co powie.

Rozdzia 12
Drgn i ockn si; przez kilka sekund nie bardzo wiedzia, gdzie jest. Potem przypomnia sobie. Gretchen Beaumont wprowadzia go do sypialni i wypowiedziaa niewiarygodne sowa. Usiowa wycisn z niej co wicej, prbowa dowiedzie si, co jeszcze powiedzia jej brat, ale nie bya w stanie sensownie odpowiada na jego pytania. Znajdowaa si jakby w amoku, rozpaczliwie pragna seksu; nie potrafia si skoncentrowa na niczym innym. Kochali si jak szaleni, przy czym stron aktywn bya ona; wia si na ku w konwulsyjnych drgawkach to pod nim, to nad nim, to znw obok niego. Bya nienasycona; nic nie mogo jej zaspokoi. W pewnej chwili krzykna, zaciskajc nogi wok jego talii i wpijajc paznokcie w jego ramiona. A potem zmogo go wyczerpanie. Zapad w gboki, ale niespokojny sen. Teraz obudzi si i nie wiedzia, co wyrwao go ze snu. Jaki haas, niezbyt gony, za to ostry i przenikliwy. Nie mg si zorientowa, co to byo ani skd doszo. Nagle zda sobie spraw, e jest w ku sam. Unis gow. Pokj by ciemny, drzwi zamknite; w szparze midzy nimi a podog majaczya linia przytumionego wiata. - Gretchen?... - Nie doczeka si odpowiedzi. W pokoju nie byo poza nim nikogo. Odrzuci kodr i wsta z ka wykoczony, zdezorientowany, usiujc uspokoi drenie osabionych ng. Dopad drzwi i otworzy je silnym szarpniciem. Za nimi, w maym salonie palia si jedna nocna lampa, ktrej wiato rzucao cienie na ciany i podog. Znowu dobieg go haas! Metaliczny trzask, ktry ponis si echem po domu, ale nie pochodzi z jego wntrza. Podbieg do okna i wyjrza na dwr. W mdym wietle ulicznej latarni dostrzeg mczyzn stojcego z latark w rku przy masce jego wynajtego samochodu. Nie zdy jeszcze ochon, kiedy usysza stumiony gos dochodzcy gdzie z zewntrz, i w okno, w niego, wystrzeli snop wiata. Instynktownie unis rk, eby osoni oczy. wiato zgaso i ujrza, jak tamten mczyzna biegnie w kierunku samochodu zaparkowanego po przektnej, po drugiej stronie ulicy. Noel by tak skoncentrowany na wasnym samochodzie i na nieznajomym mczynie z latark, e do tej pory nie zauway tego drugiego wozu. Teraz sprbowa skupi na nim wzrok; na przednim siedzeniu obok fotela kierowcy majaczya jaka posta. Poza zarysem gowy i ramion nie potrafi rozrni innych szczegw.

Biegncy mczyzna dopad do drzwiczek od strony jezdni, otworzy je gwatownie i wskoczy za kierownic. Rykn silnik; wz wyrwa ostro z miejsca, zawrci z polizgiem i odjecha na penym gazie. W powodzi wiata spywajcej z latarni ulicznej Noel widzia przez moment osob zajmujc miejsce obok kierowcy. Na nieca sekund twarz za szyb przemykajcego samochodu znalaza si w odlegoci nie wikszej ni dwadziecia metrw od niego. Bya to twarz Gretchen Beaumont. Patrzc prosto przed siebie, kiwaa gow, jakby co szybko mwia. W kilku domach naprzeciwko rezydencji Beaumontw zapaliy si wiata. Ryk silnika i pisk opon stanowiy drastyczne, niemile widziane pogwacenie nocnej ciszy na spokojnej uliczce Portsea. W oknach pojawiy si zaintrygowane twarze. Holcroft cofn si w gb pokoju. By nagi, a zdawa sobie spraw, e widok nagiego mczyzny w rodku nocy w salonie komandora Beaumonta podczas nieobecnoci gospodarza nie przyniesie nikomu nic dobrego, a ju najmniej jemu samemu. Gdzie odjechaa? Co robia? Jaki dwik sysza? Nie byo czasu na roztrzsanie tego rodzaju kwestii; musi wynie si z domu Beaumonta. Odwrci si od okna, wbieg z powrotem do sypialni i usiujc przebi wzrokiem panujce w niej ciemnoci, zacz po omacku szuka wcznika grnego wiata albo nocnej lampy. Przypomnia sobie, e Gretchen, przerzucajc w miosnym szale rk nad jego gow, trafia w abaur lampy stojcej przy ku i zwalia j ze stolika. Uklk i odnalaz lamp na pododze. Na szczcie nie stuka si arwka ochraniana pciennym abaurem. Wczy lamp. Pokj zalaa fala wiata rozpywajca si z poziomu podogi i peznca w gr po cianach. Pord wyduonych cieni i kauy mroku dostrzeg swoje ubranie rzucone na fotel i skarpetki lece wraz z bokserkami przy ku. Podnis si i szybko ubra. Gdzie marynarka? Rozejrza si, przypominajc sobie jak przez mg, e Gretchen zsuna mu j z ramion i upucia gdzie w pobliu drzwi. Zgadza si, leaa tam. Idc przez pokj w tamtym kierunku, zerkn na swe odbicie w wielkim lustrze nad biurkiem. Naraz zamar. Jego wzrok przykua stojca na biurku fotografia w srebrnych ramkach . Przedstawiaa mczyzn w mundurze marynarki wojennej. Ta twarz. Gdzie ju j widzia. Nie tak dawno. Par tygodni... moe nawet par dni temu. Nie by pewien skd, wiedzia jednak, e zna t twarz. Podszed do biurka i uwanie przyjrza si fotografii. To te brwi! Byy dziwne, inne ni u wszystkich; sterczay z czoa niby niezaleny

twr... niczym absurdalna wochata strzecha nad nieokrelonym gobelinem. Stanowiy grub, krzaczast gstwin przeplecionych ze sob biaych i czarnych woskw... szpakowaty gszcz. Oczy, ktre nagle si rozszerzyy, oczy, ktre si na niego podniosy. Ju wiedzia! Samolot do Rio de Janeiro! I co jeszcze. To bya rwnie twarz, ktr widzia w samolocie leccym do Brazylii. Wywoaa jeszcze inne wspomnienie - zamglonej, biegncej postaci, wspomnienie aktu przemocy. Odwrci srebrn ramk, wysun tekturk z rowkw i wyj fotografi. Na byszczcej powierzchni dostrzeg leciutkie wypukoci. Odwrci zdjcie. Widnia tam jaki napis. Podnis fotografie do wiata i na chwil, dech mu zaparo. Byy to sowa w jzyku niemieckim: NEUAUFBAU ODER TOD. Podobnie jak twarz z fotografii, te sowa te ju gdzie widzia! Ale nie zrozumia wtedy ich znaczenia; niemieckie sowa, ktrych nie rozumia... Oszoomiony zoy fotografi na p i wsun do kieszeni spodni. Otworzy drzwi ciennej szafy, wepchn srebrn ramk midzy uoone na pce ubrania, podnis z ziemi marynark i wszed do salonu. Mia wiadomo, e musi niezwocznie opuci ten dom, ale zeraa go ciekawo, kim jest czowiek z fotografii. Musi si o nim czego dowiedzie. W przeciwlegych cianach pokoju widniao dwoje drzwi. Jedne stay otworem i prowadziy do kuchni; drugie byy zamknite. Otworzy je i wszed do gabinetu komandora. Zapali wiato. Pokj obwieszony by fotografiami statkw i ludzi oraz dyplomami i odznaczeniami wojskowymi. Komandor Beaumont by zawodowym oficerem o niepoledniej pozycji. Przykry rozwd, a zaraz potem wtpliwe z moralnego punktu widzenia maestwo mogyby przysporzy wielu nieprzyjemnych problemw natury osobistej, jednak Royal Navy patrzya na to przez palce. Ostatni dyplom pochodzi zaledwie sprzed szeciu tygodni; za wykazanie si wybitnymi zdolnociami przywdczymi w czasie przybrzenych patroli wok Balearw podczas utrzymujcej si przez tydzie sztormowej pogody. Pobieny przegld papierw lecych na biurku i znajdujcych si w szufladach nie wnis niczego nowego. Byy tam dwie ksieczki bankowe do czterech kont, na adnym z nich wkad nie przekracza trzech tysicy funtw; list od adwokata eksony, w ktrym domagano si posiadoci w Szkocji; posegregowane kopie dziennikw okrtowych i grafikw suby na morzu. Holcroft z chci zostaby jeszcze troch w tym pokoju, by skrupulatniej rozejrze si za jakimi bliszymi informacjami na temat mczyzny o dziwnych brwiach , ale wiedzia, e si na to nie odway. I tak ju przecign strun, musi std jak najszybciej znikn.

Wyszed przed dom i spojrza w okna po drugiej stronie ulicy, ktre jeszcze przed kilkoma minutami pene byy wiata i zaciekawionych twarzy. Nigdzie ju si nie wiecio i nikt nie wyglda na ulic. Na Portsea znowu spyn sen. Szybko przeszed ciek do furtki i uchyli j energicznym szarpniciem, krzywic si na przenikliwy zgrzyt zawiasw. Otworzy drzwiczki wynajtego samochodu i wskoczy za kierownic. Przekrci kluczyk w stacyjce. Nic. Przekrci go jeszcze raz. I jeszcze, i jeszcze. Nic! Zwolni zatrzask maski i wybieg przed wz, nie dbajc o zachowanie ciszy. Obawia si teraz czego o wiele powaniejszego. Nie widzia powodu, dla ktrego rozadowaniu miaby ulec akumulator wynajtego samochodu, a nawet gdyby do tego doszo, i tak byoby sycha cichutki trzask zaponu. Na odsonity silnik spyno wiato ulicznej latarni, wyawiajc z mroku to, czego si obawia. Przewody byy przerwane. Odcito je z chirurgiczn precyzj w miejscu, skd wychodziy. Nie byo mowy o uruchomieniu samochodu poprzez splecenie ze sob ich kocw. Wz naleao wzi na hol. Ktokolwiek to zrobi, wiedzia, e w nocy, w nieznanej okolicy, Amerykanin pozostanie bez rodka lokomocji. Jeli nawet na tym odlegym przedmieciu byy jakie takswki, wtpliwe, aby o tej porze - po trzeciej w nocy - jeszcze jedziy. Ten, kto unieruchomi samochd, chcia, eby Noel tu pozosta. Prowadzio to do wniosku, e niebawem zjawi si inni. Musi ucieka. Tak daleko od tego miejsca i tak szybko, jak tylko potrafi... dotrze do autostrady... zatrzyma jaki samochd jadcy na pnoc i wydosta si std. Zatrzasn mask. Ostry, metaliczny huk rozszed si echem po uliczce. Cae szczcie, e wczeniej te si bez tego nie obyo. Ruszy w kierunku wyczonej o tej porze sygnalizacji wietlnej. Przeszedszy przez skrzyowanie, przypieszy kroku, potem puci si biegiem. Stara si utrzymywa rwne tempo, do szosy mia cztery kilometry. Poci si obficie i czu, e za chwil odezwie si przykry skurcz odka. Zobaczy wiata, zanim jeszcze dobieg go wcieky ryk silnika. W oddali, bezporednio przed nim, na prostej jak strzeli ulicy, pojawi si w ciemnoci blask reflektorw. Samochd musia pdzi z ogromn prdkoci. W cigncym si wzdu uliczki, wysokim do pasa ligustrowym ywopocie Noel dostrzeg po swojej prawej stronie luk, wylot cieki prowadzcej do jakiego domu. Zanurkowa w ni i wtoczy si po ziemi pod krzaki, nie majc pewnoci, czy nie zosta ju zauwaony. Nagle stao si dla niego bardzo wane, by nikt nie skojarzy go z Gretchen

Beaumont. Prcz tego, e bya nieszczliw, naadowan erotyzmem pikn kobiet, stanowia nieprzeniknion zagadk. Ale, podobnie jak jej brat, zagraaa sprawie genewskiej. Nadjedajcy samochd przemkn obok jego kryjwki. A wic nie zauwaono go. Po chwili ryk silnika uton w pisku opon. Holcroft wyczoga si do poowy przez luk w ywopocie i spojrza w lewo, utkwi wzrok w odcinku ulicy, ktry przed chwil przebieg. Samochd zatrzyma si dokadnie przed domem Beaumonta. Z wozu wyskoczyli dwaj mczyni i pognali ciek. Noel usysza zgrzyt zawiasw furtki. Dalsze pozostawanie w kryjwce nie miao sensu. Nadszed odpowiedni moment, by podj ucieczk. Jego uszu dobieg stukot koatki u odlegych o sto metrw drzwi. Podwign si i skrciwszy w prawo, podpez chodnikiem, tu przy ligustrowym ywopocie, do cienia zalegajcego pomidzy dwoma latarniami. Tam wsta i ruszy biegiem. Gna ciemn, wysadzan drzewami uliczk, zostawiajc za sob kwarta za kwartaem, skrzyowanie za skrzyowaniem, pokadajc w Bogu nadziej, e rozpozna przecznic, w ktr naleao skrci, eby dosta si do gwnej szosy. Dysza coraz ciej, apic powietrze w puca haustami i przeklinajc papierosy. Pot spywa mu po twarzy, a omot w piersiach stawa si nie do zniesienia. Przeraa go szybki tupot wasnych stp o pyty chodnika. By to odgos wywoany przez czowieka uciekajcego w panice w rodku nocy, a tym czowiekiem ogarnitym panik by on sam. Tupot stp. Tupot biegncych stp. Jego stp, ale nie tylko! Czyich jeszcze, za plecami, miarowy, ciki, coraz bliszy. Kto go ciga! ciga w milczeniu, nie woajc za nim, nie dajc, eby si zatrzyma... A moe to such pata mu figle? omot w piersiach przenosi si wibracjami na cae ciao; czyby to tupot wasnych stp odbija si echem w uszach? Nie mia si obejrze, nie wolno mu si oglda. Bieg zbyt szybko - w wiato, w cie. Dopad koca jeszcze jednego kwartau, jeszcze jednego skrzyowania, i skrci w prawo, zdajc sobie w peni spraw, e nie jest to jeden z zakrtw, ktre powinien wzi, aby dotrze do gwnej szosy. Mimo to skrci. Musia sprawdzi, czy rzeczywicie kto za nim biegnie. Wpad w przecznic. Tamten tupot rni si rytmem od jego, zblia si. Nie mg tego duej znie i nie potrafi ju przypieszy. Odwrci si, usiujc zerkn za siebie przez rami. Nie przesysza si, kto za nim bieg! W wietle latarni rysowaa si sylwetka mczyzny. Barczystego mczyzny biegncego w milczeniu, zmniejszajcego dystans, znajdujcego si zaledwie kilka metrw za nim. Pokonujc bl w nogach, Noel zmusi si do wysiku i przypieszy, jego stopy

wybijay o trotuar jeszcze gwatowniejszy rytm. Zupenie ju oszalay z paniki, skrci znowu. Zdezorientowany i potwornie zmczony poczu, e nogi odmawiaj mu posuszestwa. Run jak dugi na jezdni, szorujc twarz po asfalcie, czujc lodowate zimno i piekcy bl w wycignitych przed siebie rkach. Przekrci si na plecy i instynktownie zerwa na nogi, eby stawi czoo przeladowcy - tej milczcej, rozpdzonej postaci, ktra wypada z ciemnoci i wyrosa nagle przed nim. Wszystko zlao si w rozmazan plam; do jego zalanych potem oczu przebijay si tylko zarysy mccych wciekle w mroku ramion i ng. I nagle stwierdzi, e nie moe si poruszy. Jaki ogromny ciar miady mu klatk piersiow, czyje przedrami - niczym ciki elazny om - wciskao mu si w gardo, tumic wszelkie dwiki. Ostatni rzecz, jak zobaczy, bya uniesiona wysoko rka, ciemny pazur na tle nocnego nieba, zgite rami trzymajce jaki przedmiot. A potem nie byo ju nic. Tylko bezmierna otcha wypeniona wichrami. Spada w ciemnociach w niewidzialn gbi. Najpierw poczu chd. Zadygota pod jego wpywem. Potem przyszo wraenie wilgoci; bya wszdzie. Otworzy oczy, by ujrze tu przy twarzy znieksztacony bliskoci obraz trawy i gruntu. Otaczaa go zroszona murawa i hady zimnej ziemi. Przekrci si na plecy i z ulg dostrzeg nad sob nocne niebo; po lewej nieco janiejsze ni po prawej. Bolaa go gowa, twarz pieka, rce rway. Podwign si powoli na okciach i rozejrza wkoo. Znajdowa si na polu. Na dugim, paskim pasie gruntu, ktry wyglda na pastwisko. W oddali dostrzeg niewyrane zarysy ogrodzenia z drutu - kolczastego drutu rozcignitego midzy grubymi palami rozmieszczonymi co dziesi, moe dwadziecia metrw. To faktycznie byo pastwisko. mierdzia tani whisky albo skwaniaym winem. Byo tym nasiknite cae jego ubranie, z przemoczonej koszuli unosiy si mdlce opary. Ubranie... portfel, pienidze! Wsta niepewnie na mikkich nogach i sprawdzi kieszenie. Obie donie paliy niemiosiernie w zetkniciu z przemoczonym materiaem. Portfel i zegarek - niczego nie brakowao. Nie zosta wic obrabowany, a tylko pobity do nieprzytomnoci i zabrany z okolicy, w ktrej mieszkali Beaumontowie. To niedorzeczne! Obmaca gow. Rs na niej guz, ale skra nie bya przecita. Uderzono go czym w rodzaju owinitej w szmat paki albo rurki. Postpi kilka chwiejnych krokw; mg i, a to byo teraz najwaniejsze. I ju lepiej widzia; wkrtce zacznie wita. Za ogrodzeniem teren wznosi si lekko, tworzc skarp, ktra cigna si w obu kierunkach, jak daleko siga wzrokiem. Na przebiegajcej gr szosie dostrzeg wiata. Ruszy przez pole w kierunku ogrodzenia, skarpy i szosy z nadziej, e uda mu si przekona

jakiego kierowc, by go podwiz. Gdy przeazi przez siatk, co mu si nagle przypomniao. Ponownie przetrzsn kieszenie. Fotografia znikna! Zatrzymaa si cysterna z mlekiem. Wspi si do szoferki i obserwowa, jak pod wpywem odoru rozchodzcego si po kabinie z warg kierowcy speza z wolna umiech . Usiowa obrci to w art - niewinny Amerykanin, ktry znalaz si w kopotliwym pooeniu po pijatyce z ostro tankujcymi brytyjskimi marynarzami w Portsmouth - ale kierowca nie dostrzega w tym nic zabawnego. Holcroft wysiad w pierwszym napotkanym miasteczku. Bya to typowo angielska wioska - ryneczek z budynkami w stylu Tudorw, zeszpecony mnstwem dostawczych ciarwek stoczonych przed przydronym zajazdem. - Maj tu telefon - poinformowa go mleczarz. - Jest te toaleta. Troch wody z mydem panu nie zaszkodzi. Noel wkroczy w gwarny tumek kierowcw ciarwek, nad ktrym unosi si pokrzepiajcy aromat gorcej kawy. ycie toczyo si dalej; realizowano zamwienia i bez ceregieli przyjmowano drobne napiwki. Znalaz toalet i uczyni, co si dao, eby zminimalizowa skutki tej nocy. Potem zaj miejsce przy stoliku w pobliu wiszcego na cianie automatu, zamwi czarn kaw i czeka cierpliwie, a rozelony kierowca ciarwki skoczy sprzeczk z jeszcze bardziej rozelonym dyspozytorem po drugiej stronie linii. Kiedy rozmowa dobiega koca, Noel wsta od stolika i podszed do telefonu z numerem Gretchen Beaumont w rku. Nie pozostawao mu nic innego, jak tylko sprbowa wyjani, co si stao, porozmawia z ni na spokojnie, jeli w ogle wrcia. Wykrci numer. - Rezydencja Beaumontw - odezwa si w suchawce mski gos. - Poprosz z pani Beaumont. - Czy mog wiedzie, kto mwi? - Przyjaciel komandora. Syszaem, e pani Beaumont wyjeda dzisiaj do niego. Chciabym mu przez ni przekaza pewn wiadomo. - Przepraszam, ale kto mwi? Noel odwiesi suchawk. Nie wiedzia, kto odebra telefon; wiedzia tylko, e potrzebuje pomocy. Profesjonalnej pomocy. Szukanie jej stwarzao by moe zagroenie dla sprawy Genewy, ale byo nieodzowne. Bdzie ostrony - bardzo ostrony - i dowie si tyle, ile zdoa. Przetrzsn kieszenie marynarki w poszukiwaniu wizytwki, ktr da mu czowiek z

MI 5 w Belgravia Arms. Widniao na niej jedynie nazwisko - Harold Payton-Jones - i numer telefonu. Zegar na cianie wskazywa za dziesi sidm; Noel nie by pewien, czy kto w ogle odbierze telefon. Zamwi rozmow z Londynem. - Tak? - Tu Holcroft. - Ach, tak. Zastanawialimy si, czy pan zatelefonuje. Noel rozpozna ten gos. Nalea do siwowosego agenta wywiadu, ktry odwiedzi go ze swym partnerem w hotelu. - O czym pan mwi? - spyta zaskoczony. - Mia pan cik noc. - Spodziewalicie si, e zatelefonuj! Bylicie tam. Obserwowalicie! Payton-Jones nie odpowiedzia wprost. - Wynajty samochd znajduje si na stacji w Aldershot. Do poudnia powinien zosta naprawiony. Nazw stacji atwo zapamita. Brzmi Boofs. Boofs Garage, Aldershot. Nie bdzie opaty, rachunku ani potwierdzenia odbioru. - Chwileczk! Co to, u diaba, znaczy? Kazalicie mnie ledzi! Nie macie do tego adnego prawa. - Wedug mnie cholernie dobrze si stao, e to zrobilimy. - To wy jechalicie tym samochodem o trzeciej nad ranem! Wy weszlicie do domu Beaumonta! - Obawiam si, e ani jedno, ani drugie. - Czowiek z MI 5 urwa na chwil. - A jeli pan tak uwaa, chyba nie przyjrza im si pan zbyt dobrze, prawda? - Nie. Kim oni byli? - Sami chcielibymy to wiedzie. Nasz czowiek zjawi si tam przed pit. - To kto mnie ciga? Kto mnie grzmotn w gow i zostawi na tym przekltym polu? Agent znowu zwleka chwil z odpowiedzi. - Nic nam o tym nie wiadomo. Wiemy tylko, e opuci pan dom w popiechu i e paski samochd zosta unieruchomiony. - To by sabota! Kto mi zrobi gupi kawa! - W tym sk. Doradzabym panu zachowanie wikszej ostronoci. Wykorzystywanie ony komandora Royal Navy, podczas gdy jej m peni sub na morzu, jest postpkiem zarwno niesmacznym, jak i niebezpiecznym. - Gwno prawda! Komandor tak samo jest na morzu jak ja. Niespena dwa tygodnie temu znajdowa si na pokadzie samolotu leccego do Rio. Widziaem go tam! On ma co wsplnego z von Tieboltami.

- Niewtpliwie - przyzna Payton-Jones. - Polubi najstarsz crk von Tiebolta. Co do jego obecnoci w samolocie przed dwoma tygodniami to absurd. Od trzech miesicy pywa po Morzu rdziemnym. - Nieprawda! Widziaem go na wasne oczy. Niech pan posucha. W sypialni staa jego fotografia. Zabraem j stamtd. To by on! I co jeszcze. Na odwrocie byo co napisane. Po niemiecku. - Co? - Nie wiem. Nie znam niemieckiego. Ale to cholernie niezwyke, nie sdzi pan? Holcroft urwa. Nie zamierza posuwa si tak daleko. Przez gniew straci panowanie nad sob! A niech to szlag! - Co w tym niezwykego? - spyta agent. - Niemiecki jest rodzimym jzykiem pani Beaumont; jej rodzina uywaa go od lat. Jaka okolicznociowa dedykacja, wyrazy oddania od lub dla nowo polubionego ma? To zupenie normalne. - Chyba ma pan racj - wycofa si Noel. I nagle uwiadomi sobie, e zrobi to zbyt popiesznie. Czowiek z MI 5 powzi jakie podejrzenia. Noel wyczu to w jego nastpnych sowach. - Jeli ju o tym mowa, moe przyniesie nam pan t fotografi. - Nie mog. Nie mam jej. - Przed chwil pan powiedzia, e j zabra. - Ju jej nie mam. Ja... no po prostu nie mam jej. - Gdzie pan jest, Holcroft? Sdz, e powinien pan wpa do nas z wizyt. Nie podejmujc tej decyzji wiadomie, Noel nacisn wideki i przerwa poczenie. Dziaanie poprzedzio myl, ale kiedy byo ju po wszystkim, zrozumia dokadnie, dlaczego tak postpi. Nie wolno mu si brata z MI 5, nie wolno umacnia jakichkolwiek zwizkw z tym wydziaem. Wprost przeciwnie, musi trzyma si jak najdalej od wywiadu brytyjskiego. Nie moe mie z nim adnych powiza. Ludzie z MI 5 go ledzili. Zapewniali, e zostawi go w spokoju, i zamali sowo. Ocalali czonkowie Wolfsschanze wyranie to podkrelili: Istniej tacy, ktrzy mog si dowiedzie o dziele podjtym w Genewie... ktrzy bd prbowali ci powstrzyma, oszuka... zabi. Holcroft wtpi w to, by Brytyjczycy chcieli go zabi, ale powstrzyma ju prbowali. Gdyby im si udao, rwnaoby si to dla niego z wyrokiem mierci. Ludzie Wolfsschanze dziaali bez skrupuw. Peter Baldwin. Ernst Manfredi. Jack. Wszyscy nie yli. Ludzie Wolfsschanze zabiliby go, gdyby zawid. I w tym wanie tkwia straszliwa

ironia. Nie chcia przecie zawie. Dlaczego nie potrafili tego zrozumie? Pragn urzeczywistnienia marzenia Heinricha Clausena by moe jeszcze gorcej od ocalaych z Wolfsschanze. Pomyla o Gretchen Beaumont, kobiecie zdajcej si na instynkt, okazje i mczyzn. I o jej bracie, aroganckim, byskotliwym dziennikarzu podejrzanym o to, e jest zawodowym morderc. adne z nich nie miao szans na akceptacj ze strony Genewy. Pozostao jeszcze jedno dziecko. Helden von Tiebolt - obecnie Helden Tennyson mieszkajca w Paryu. Adres nieznany. Ale mia wskazwk. Oficyna Gallimard. Pary. Musi si dosta do Parya. Musi si wymkn MI 5.

Rozdzia 13
W Londynie mieszka pewien czowiek, scenograf z zawodu, dekorator wntrz, ktry cieszy si wziciem w krgach bogaczy po obu stronach Atlantyku. Noel podejrzewa, e Willie Ellis angaowany by bardziej przez wzgld na jego skandalizujc osobowo i gawdziarskie talenty ni na wrodzone zdolnoci dekoratorskie. Pracowa z nim przy czterech zleceniach, przyrzekajc sobie za kadym razem solennie, e nigdy ju nie da si w co takiego wrobi i za kadym razem wiedzia, e prawdopodobnie si zamie. Bo prawda bya taka, e Noel bardzo lubi Williego. Spod maski sztucznoci i elegancji, jak wdziewa ten zwariowany Anglik, przezieraa gbia. By to mylcy, utalentowany czowiek teatru, ktry o historii scenografii wiedzia wicej ni ktokolwiek znany Holcroftowi. Kiedy nie skandalizowa, potrafi zafascynowa. Utrzymywali kontakty od lat i przy kadej bytnoci w Londynie Noel zawsze znajdowa czas dla Williego. Pocztkowo myla, e w tej podry nie bdzie mia okazji si z nim spotka, ale teraz sytuacja ulega zmianie. Potrzebowa Ellisa. Jego numer telefonu uzyska w londyskiej informacji. - Noel, przyjacielu, ty chyba na gow upad! To poza mierdzcymi ptaszyskami i zamiataczami ulic wszyscy jeszcze pi! - Mam kopoty, Willie. Potrzebuj pomocy. Ellis zna wiosk, z ktrej telefonowa Holcroft, i obieca, e bdzie tam moliwie jak najszybciej, czyli wedug jego szacunkw gdzie za godzink. Spni si trzydzieci minut, klnc idiotw jedcych po drogach. Noel wsiad do samochodu, ciskajc wycignit rk Williego i wysuchujc charakterystycznej dla niego wizanki pod swoim adresem. - Ale si utyta, a mierdzi od ciebie jak bufetowej spod pachy. Otwrz okno i opowiadaj, co si, u diaba, stao. Holcroft w prostych sowach wyjani wszystko, nie podajc adnych nazwisk i zatajajc niektre fakty. - Musz si dosta do Parya, a pewni ludzie chc mi w tym przeszkodzi. Nie mog ci wiele wicej powiedzie poza tym, e nie zrobiem niczego zego, niczego nielegalnego. - To pierwsze jest zawsze wzgldne, prawda? A drugie, oglnie rzecz biorc, zaley od interpretacji i kwalifikacji adwokata. Mam przyj, e to urocza kobitka i rozsierdzony maonek? - Niech ci bdzie.

- To mi pozwoli zachowa czyste sumienie. Co ci przeszkadza w udaniu si na lotnisko, aby wsi do najbliszego samolotu leccego do Parya? - Moje ubranie, neseser i paszport zostay w hotelu w Londynie. Jeli tam po nie pjd, znajd mnie ludzie, ktrzy chc mnie zatrzyma. - Z twojego wygldu wynika, e maj cakiem powane zamiary, co? - Tak, co w tym rodzaju, Willie. - Rozwizanie nasuwa si samo - owiadczy Ellis. - Zabior z hotelu twoje rzeczy i wymelduj ci. Jeste zabkanym Amerykaninem, ktrego znalazem w rynsztokach Soho. Kto bdzie kwestionowa moje preferencje seksualne? - Mog by problemy z recepcj. - Nie bardzo sobie wyobraam jakie. Moje pienidze pochodz z krlewskiej mennicy, a od ciebie bd mia licik. Mog sobie porwna podpisy. Pod tym wzgldem nie jestemy nawet w przyblieniu takimi paranoikami jak nasi kuzyni zza morza. - Mam nadziej, e si nie mylisz. Obawiam si jednak, e obsuga hotelu dziaa w porozumieniu z tymi, ktrzy chc mnie odszuka. Zanim wydadz ci moje rzeczy, mog zada, eby im wyjawi aktualne miejsce mojego pobytu. - No to im powiem - oznajmi z umiechem Willie. - Zostawi im umwiony wczeniej adres i numer telefonu miejsca, gdzie przebywasz. - Co takiego? - Zostaw to mnie. A tak nawiasem mwic, w skrytce na rkawiczki jest troch wody koloskiej. Pokrop si ni, na mio bosk. Ellis zaatwi, by pralnia zabraa przesiknite whisky ubranie i zwrcia je przed poudniem, po czym opuci mieszkanie w Chelsea, by uda si do hotelu Belgravia Arms. Holcroft wzi prysznic, ogoli si i zatelefonowa do agencji wynajmu samochodw. Doszed do wniosku, e jeli pojedzie do Aldershot po wz, MI 5 ju tam bdzie. A w drodze powrotnej Brytyjczycy bd mu depta po pitach. W agencji wynajmu samochodw nie byli zachwyceni, ale Holcroft nie da im adnego wyboru. Jeli chc z powrotem samochd, musz odebra go sobie sami. On przeprasza, ale wynika pewna nie cierpica zwoki sprawa; rachunek mog przesa na adres jego biura w Nowym Jorku. Musi wydosta si z Anglii, nie przycigajc uwagi. MI 5 niewtpliwie wemie pod obserwacj lotniska i promy kursujce przez kana. By moe dobrym wyjciem byoby nabycie w ostatniej chwili biletu na zatoczony samolot do Parya. Przy odrobinie szczcia mg wyldowa na Orly, zanim MI 5 zorientuje si, e opuci Angli. Promy powietrzne do

Parya kursoway czsto, a odprawa celna bya na nich tylko formalna. Moe te wykupi dwa bilety - jeden do Amsterdamu, jeden do Parya - przej przez bramk linii KLM, potem pod jakimkolwiek pretekstem wrci na zewntrz i przebiec do strefy odprawy pasaerw odlatujcych do Parya, gdzie bdzie czeka Willie z jego bagaem. Co za myli przychodz mu do gowy? Jakie fortele, uniki, mylenie tropw. Sta si przestpc bez przestpstwa na koncie, czowiekiem, ktremu nie wolno mwi prawdy, bo ta prawda moe tak wiele zniszczy. Znowu zacz si poci i rozbola go odek. Czu si saby i zdezorientowany. Pooy si w szlafroku Williego na kanapie i zamkn oczy. Ukaza mu si znowu obraz topniejcego ciaa. Wyonia si twarz; sysza wyranie rozpaczliwy krzyk , ktry dwicza mu w uszach, zanim zapad w sen. Obudzi si wiadom, e kto nad nim stoi. Przeraony przekrci si gwatownie na plecy i odetchn na widok Williego. - Odpocze troch, czego rezultaty od razu wida. Lepiej wygldasz i, Bg mi wiadkiem, przyjemniej pachniesz. - Odebrae moje rzeczy? - Tak. Miae racj. Bardzo chcieli si dowiedzie, gdzie jeste. Kiedy regulowaem rachunek, zjawi si kierownik, ktry zachowywa si, jakby by szych Scotland Yardu. Ale jest ju spokojny, jeli nie zakopotany. Dysponuje te numerem telefonu, pod ktrym aktualnie rezydujesz. - Rezyduj? - Owszem. Obawiam si, e twoja reputacja troch ucierpi, jeeli nie zmienisz obiektu uczu. To numer takiego szpitala w Knightsbridge, ktry nie dostaje ani pensa z krajowych ubezpiecze spoecznych. Specjalizuje si w chorobach wenerycznych. Znam tam dosy dobrze jednego lekarza. - Przechodzisz sam siebie - powiedzia Noel, wstajc. - Gdzie moje rzeczy? - W pokoju gocinnym. Pomylaem sobie, e zechcesz si przebra. - Dziki. - Holcroft skierowa si do drzwi. - Znasz czowieka o nazwisku Buonoventura? - rzuci za nim Ellis. Noel si zatrzyma. Z lotniska w Lizbonie wysa do Sama telegram skadajcy si z trzech sw: BELGRAVIA ARMS LONDYN. - Tak. Telefonowa? - Kilkakrotnie. Jak si zdoaem zorientowa, by dosy podminowany. W hotelowej centralce dowiedziaem si, e rozmowa bya czona z Curaao.

- Znam ten numer - powiedzia Holcroft. - Musz si z nim skontaktowa. Zamwi t rozmow na swoj kart kredytow. Upyno pi minut, zanim usysza chrapliwy gos Sama, i nie mino nawet pi sekund, kiedy zda sobie spraw, e to nie fair wymaga od inyniera budownictwa, by dalej brn w kamstwa. - Miles ju nie artuje, Noley. Powiedzia mi, e stara si o sdowy nakaz twojego powrotu do Nowego Jorku. Zamierza przedstawi go tutejszym zleceniodawcom, zakadajc, e to Amerykanie. Zdaje sobie spraw, e nie mog ci zmusi do powrotu, ale jego zdaniem wiedz, e jeste poszukiwany. Sprawa jest troch liska, Noley, bo nie figurujesz na adnej licie pac. - Czy powiedzia co wicej? - Tylko tyle, e spodziewa si uzyska od ciebie informacje, ktre s mu potrzebne. Gdyby udao mi si przedosta do Parya, pomyla Noel, byoby lepiej, eby Buonoventura wiedzia, gdzie mnie szuka, z drugiej jednak strony bezpieczniej bdzie nie podawa mu konkretnego adresu. - Posuchaj, Sam, jeszcze dzisiaj wyjedam do Parya. Jest tam filia American Express z siedzib przy Polach Elizejskich. Jeli wyjdzie co nowego, ap mnie tam telegraficznie. - Co mam powiedzie Milesowi, jeli znowu zatelefonuje? Nie chciabym, eby mnie wzili za dup. - Powiedz, e ze mn rozmawiae i wszystko przekazae. Powiedz, e obiecaem skontaktowa si z nim, jak tylko bd mg. Tyle tylko wiesz. - Noel si zawaha. - Powiedz mu te, e mam co pilnego do zaatwienia w Europie. Nie wychylaj si z tym sam, ale jeli bdzie naciska, zdrad mu kontakt poprzez biuro American Express. Mog tam telefonowa i sprawdza, czy nie ma dla mnie jakich wiadomoci. - Jest jeszcze co - bkn niepewnie Sam. - Telefonowaa twoja matka. Cholernie idiotycznie si czuem, kamic jej. Nie powiniene oszukiwa wasnej matki, Noley. Holcroft si umiechn. Pene krtych drg ycie nie wyplenio z Sama woskiej mentalnoci. - Kiedy to byo? Przedwczoraj wieczorem. Sdzc ze sposobu, w jaki mwi, jest prawdziw dam. Powiedziaem jej, e spodziewam si wiadomoci od ciebie nastpnego dnia, czyli wczoraj; no i od wczoraj usiuj ci dopa. - Zatelefonuj do niej z Parya - obieca Noel. - Co jeszcze?

- A to ci nie wystarczy? - A nadto. Odezw si za kilka dni, a w razie czego wiesz, gdzie mnie apa. - Tak, ale jeli odezwie si twoja matka, te jej to powiem. - Nie przejmuj si tak. I dziki, Sam. Mam u ciebie dug wdzicznoci. Noel odoy suchawk i dopiero teraz zauway, e Willie wyszed do kuchni i wczy radio. Willie zawsze by dentelmenem. Przez kilka chwil Noel siedzia jeszcze przy aparacie i prbowa zebra myli. Telefon od matki go nie zaskoczy. Nie rozmawia z ni od tamtego niedzielnego poranka w Bedford Hills, czyli niemal od dwch tygodni. Co innego Miles. Holcroft nie myla o detektywie jak o konkretnej osobie. Nie kojarzy mu si z adn twarz ani gosem. Ale Miles doszed do pewnych wnioskw, i te wnioski czyy Noela z trzema zabjstwami zwizanymi z rejsem numer 591 linii British Airways z Londynu do Nowego Jorku. Miles nie popuci, a jeli si uprze, moe tak namiesza, e Noel z tego nie wybrnie. Kto wie, czy nie wystpi z prob o pomoc do midzynarodowych organw cigania. Gdyby to uczyni, obywatel Stanw Zjednoczonych, ktry uchyla si od wsppracy z prowadzcymi ledztwo w sprawie zabjstwa, znalazby si pod lup. Genewa nie zlekcewayaby takiego obrotu sprawy; pakt zostaby zerwany. Milesa trzeba powstrzyma. Ale jak? Jego nieznany las najeony by puapkami; resztki instynktu samozachowawczego , jakie si w nim jeszcze tliy, kazay mu zawrci, pki nie jest za pno. Genewie potrzebny by czowiek nieskoczenie bardziej od niego przebiegy i dowiadczony. Nie mg jednak zawrci. Nie pozwoliliby mu na to ludzie Wolfsschanze. Podwiadomie czu, e nie chce zawraca. Bya tam twarz, ktra objawia si mu w ciemnociach. Musia odnale swego ojca i przedstawi go wiatu jako czowieka cierpicego, ktry by wystarczajco odwany i wystarczajco wraliwy, by doj do wniosku, e zadouczynienie jest konieczne. I wystarczajco inteligentny, by wprowadzi to credo w ycie. Noel podszed do drzwi prowadzcych do kuchni. Ellis sta przy zlewie i zmywa filianki. - Odbior moje rzeczy w cigu dwch tygodni, Willie. Jedmy na lotnisko. Ellis odwrci si i spojrza na niego uwanie. - Mog ci zaoszczdzi czasu - powiedzia, sigajc po chiski pucharek stojcy na pce. - Dopki nie zawrcisz ze zej drogi, bdzie ci potrzeba troch francuskich pienidzy. Trzymam ich tu peen dzbanek na moje eskapady, ktre odbywam dwa razy w miesicu w poszukiwaniu mocnych wrae. Bierz, ile ci potrzeba.

- Dziki. - Holcroft wzi pucharek, spogldajc na wystajce spod podwinitych rkaww przedramiona Williego. Byy to najsilniejsze i najbardziej muskularne rce, jakie kiedykolwiek widzia. Noela uderzya myl, e Willie mgby przeama czowieka na p. Szalestwo zaczo si na Heathrow, a rozptao na dobre na Orly. W Londynie wykupi bilet na lot liniami KLM do Amsterdamu, wychodzc z zaoenia, e historyjka, ktr poczstowa agentw MI 5, zostaa ju sprawdzona i uznana za wiarygodn. Na Heathrow ujrza zaskoczonego mczyzn w paszczu przeciwdeszczowym patrzcego zbaraniaym wzrokiem, jak wybiega z bramek dla odlatujcych liniami KLM i galopuje do strefy Air France. Czeka tam na niego Willie z biletem na zatoczony samolot do Parya. Procedura kontroli paszportw na Ory bya pobiena, ale kolejki dugie. Czekajc w jednej z nich, Noel obserwowa tumy przelewajce si przez stanowiska kontroli celnej i falujce za wahadowymi drzwiami, ktre prowadziy do waciwego terminalu. Za tymi drzwiami zauway dwch mczyzn; byo w nich co, co przycigno jego uwag. Moe sprawiy to ich pospne twarze, ponure miny nie pasujce do miejsca, gdzie witaj si ludzie. Rozmawiali ze sob cicho i nie poruszajc gowami, przygldali si bacznie pasaerom wychodzcym po odprawie celnej do hali przylotw. Jeden z nich ciska w doni papierowy prostokcik; by may i byszczcy. Fotografia? Tak. Jego fotografia. To nie byli ludzie Wolfsschanze. Ludzie Wolfsschanze znali go z widzenia; i ludzie z Wolfsschanze nie rzucali si nigdy w oczy. MI 5 uaktywnio swoich agentw w Paryu. Czekali na niego. - Monsieur. - Celnik podstemplowa rutynowo paszport Holcrofta. Noel podnis baga i skierowa si do wyjcia ogarnity panik, bo za chwil mia wpa w puapk, ktrej nie sposb unikn. W rozchylajcych si drzwiach zobaczy, jak obaj mczyni odwracaj si, eby ich nie zauway. Nie zamierzali do niego podej, zamierzali go... ledzi. To spostrzeenie dao bolesny pocztek niesprecyzowanej jeszcze strategii. Bolesny, poniewa byo to dla niego tak obce, niesprecyzowanej, bo nie bardzo wiedzia, jak to si w praktyce robi. Wiedzia tylko, e musi przedosta si z punktu A do punktu B i z powrotem do punktu A, gubic przeladowcw gdzie w okolicach punktu B. W grze, nad tumem wypeniajcym terminal, dostrzeg tablic informacyjn: LIGNES ARIENNES INTRIEURES. Krajowe linie lotnicze obsugiway obszar Francji z podziwu godn regularnoci . Poszczeglne miasta wymienione by y w trzech kolumnach: ROUEN, HAWR, CAEN...

ORLEAN, LE MANS, TOURS... DIJON, LYON, MARSYLIA. Noel szybkim krokiem min dwch mczyzn, starajc si sprawia wraenie lepego i guchego na wszystko, co si wok dzieje, i pochonitego tylko wasnymi sprawami. Podszed spiesznie do kontuaru przedstawicielstwa linii krajowych. Ustawi si w ogonku jako pity. Przysza jego kolej. Zapyta o poczenia z poudniem kraju. Z wybrzeem Morza rdziemnego. Z Marsyli. Chcia dokona wyboru spord kilku godzin odlotu. Urzdniczka poinformowaa go, e jest taki rejs z Orly nad Morze rdziemne, samolot po drodze lduje w piciu miastach poudniowego zachodu. Midzyldowania miay miejsce w Le Mans, Nantes, Bordeaux, Tuluzie i Marsylii. Le Mans. Czas przelotu do Le Mans wynosi czterdzieci minut. Szacunkowy czas przejazdu samochodem - trzy do trzech i p godziny. Teraz bya za dwadziecia czwarta. - Polec tym - zdecydowa si Noel. - Znajd si w Marsylii dokadnie na czas. - Przepraszam, monsieur, aie s loty bezporednie. - Kto ma mnie oczekiwa na lotnisku. Nie ma sensu, ebym przylecia za wczenie. - Jak pan sobie yczy, monsieur. Zobacz, czym dysponujemy. Samolot odlatuje za dwanacie minut. Pi minut pniej Noel sta ju przy bramce dla odlatujcych, trzymajc przed sob rozpostart Herald Tribune. Wyjrza dyskretnie znad gazety. Jeden z dwch smutnolicych Brytyjczykw rozmawia z panienk, ktra sprzedawaa Holcroftowi bilet. Pitnacie minut pniej samolot by ju w powietrzu. Noel dwukrotnie przeszed midzy fotelami do toalety, przygldajc si po drodze pasaerom w kabinie. Na pokadzie samolotu nie byo ledzcych go mczyzn. Nikt inny nie wydawa si nim ani troch zainteresowany. W Le Mans czeka, a wysiadajcy pasaerowie opuszcz kabin. Liczy: byo ich siedmioro. Na pokad zaczli wchodzi nowi. cign swoj walizk ze stelau na bagae, przeszed szybko do drzwi wyjciowych i zbieg po metalowych schodkach na ziemi. Wszed do budynku terminalu i przystan przy oknie. Z samolotu nikt za nim nie wysiad, nikt go nie ledzi. Jego zegarek wskazywa za siedemnacie pit. Ciekawe, czy zdy si jeszcze skontaktowa z Helden von Tiebolt. I znowu dysponowa esencj tego, co byo mu potrzebne - nazwiskiem i miejscem pracy. Podszed do najbliszego telefonu, bogosawic w duchu pucharek Williego z francuskimi pienidzmi.

- S'il vous plit, le numro de Gallimard Paris... - zwrci si w amanej francuszczynie do telefonistki. Zasta j. Mademoiselle Tennyson nie ma telefonu na swoim biurku, ale jeli rozmwca poczeka chwilk, kto poprosi j zaraz do aparatu. Kobieta obsugujca centralk w wydawnictwie Gallimard mwia po angielsku lepiej ni wikszo Teksaczykw. W gosie Helden von Tiebolt pobrzmiewaa ta sama dziwaczna mieszanina portugalskiego i niemieckiego jak w gosie jej siostry, ale nawet w przyblieniu nie bya tak wyranie zaakcentowana. Noel wyowi w nim te lad echa, ktre tak ywo pamita z wymowy Gretchen, nie zauway jednak zacinania si charakterystycznego dla pani Beaumont. Helden von Tiebolt - mademoiselle Tennyson - wiedziaa, co chce powiedzie, i powiedziaa to. - Dlaczego miaabym si z panem spotyka? Nie znam pana, panie Holcroft. - To sprawa nie cierpica zwoki. Prosz mi wierzy. - Spraw nie cierpicych zwoki byo ju w moim yciu a za wiele. Jestem nimi troch zmczona. - adna z nich nie moe si rwna z t. - Jak mnie pan znalaz? - Pewni ludzie... ludzie z Anglii, ktrych pani nie zna, powiedzieli mi, gdzie pani pracuje. Zaznaczyli jednak, e nie mieszka pani pod adresem, ktry podaa pracodawcy, musiaem wic zatelefonowa do pani pod ten numer. - Byli mn tak zainteresowani, e a sprawdzali, gdzie mieszkam? - Tak. To ma zwizek z tym, co chc pani powiedzie. - Skd to zainteresowanie moj osob z ich strony? - Powiem pani, kiedy si spotkamy. Musz to pani powiedzie. - To niech pan powie teraz. - Nie przez telefon. Nastpia chwila ciszy. Kiedy dziewczyna odezwaa si ponownie, jej sowa byy ucinane, precyzyjne... zdradzay obaw. - A konkretnie, dlaczego chce si pan ze mn zobaczy? C to za sprawa nie cierpica zwoki? - To dotyczy pani rodziny. Naszych obu rodzin. Widziaem si z pani siostr. Prbowaem ustali miejsce pobytu pani brata... - Nie rozmawiaam z nimi od ponad roku - przerwaa mu Helden Tennyson. - Nie mog panu pomc.

- To, o czym musimy porozmawia, dotyczy spraw sprzed trzydziestu at. - Nie! - Chodzi o pienidze. Due pienidze. - Nie narzekam na swj standard ycia. Moje potrzeby... - One nie s tylko dla pani - powiedzia z naciskiem Noel, wpadajc jej w sowo. - S dla tysicy. Ze wszystkich zaktkw wiata. I znowu na chwil zapado milczenie. Potem podja cichym gosem: - Czy to dotyczy wydarze... ludzi z czasw wojny? - Tak. - Czyby wreszcie do niej dotaro? - Spotkajmy si - zdecydowaa Helden. - Czy moemy to tak zaaranowa, by... eby nas... - Nie bardzo wiedzia, jak to sformuowa, eby jej nie sposzy. - ...nie zobaczyli ci, ktrzy mog nas obserwowa? Tak, moemy. - W jaki sposb? - Mam w tym dowiadczenie. Niech pan zrobi dokadnie tak, jak powiem. Gdzie pan jest? - Na lotnisku w Le Mans. Wynajm samochd i przyjad do Parya. Zajmie mi to dwie do trzech godzin. - Zostawi pan samochd w garau i przyjedzie takswk na Montmartre. Pod katedr Sacr-Coeur. Wejdzie pan do rodka, w gb kocioa do kaplicy Ludwika Dziewitego. Zapali pan wiec i wstawi j najpierw do jednego lichtarza, a potem zmieni zdanie i przeniesie do innego. Podejdzie do pana czowiek, ktry wyprowadzi pana z kocioa na plac i wskae stolik w jednej z kafejek na wieym powietrzu. Tam otrzyma pan dalsze instrukcje. - Nie musimy tak tego komplikowa. Nie moemy spotka si po prostu w barze? Albo w restauracji? - To nie dla paskiego bezpieczestwa, panie Holcroft, lecz dla mojego. Jeli okae si, e nie jest pan tym, za kogo si podaje, jeli nie bdzie pan sam, nie podejd do pana. Jeszcze dzisiejszego wieczora wyjad z Parya i nigdy ju mnie pan nie znajdzie.

Rozdzia 14
Wspaniaa, granitowa, redniowieczna katedra Sacr-Coeur wznosia si w nocne niebo niczym niekoczca si pie kamienia. Przepastna pieczara za ogromnymi brzowymi podwojami pogrona bya w pmroku, a migotliwe pomyki wiec gray na cianach symfoni cieni. Od pobliskiego otarza do uszu Noela dolatyway ciche tony Te Deum laudamus. piewa chr zakonnikw, stojcy przed otarzem w uroczystej zadumie. Noel wkroczy w skpo owietlony krg za apsyd, w ktrej mieciy si kaplice krlw. Zaczeka, a wzrok przywyknie do roztaczonych cieni, po czym ruszy wzdu balustrad oskrzydlajcych wejcia do maych krypt. Rzdy z rzadka rozmieszczonych wiec daway wiato na tyle, e mg odczytywa inskrypcje na krypcie Ludwika IX. Ludwik wity, Ludwik Sprawiedliwy, Syn Akwitanii, Wadca Francji, Sdzia Chrzecijastwa. wity... Sprawiedliwy... Sdzia. Czy Helden von Tiebolt prbowaa mu w ten sposb co przekaza? Wsun monet do puszki modlitewnej, w zamian wyj cienk, zwajc si ku grze wiec i przysun j do pomienia innej, palcej si w pobliu. Zgodnie z instrukcjami zatkn wiec w lichtarzu, a po kilku sekundach wyj z niego i wsun w inny, kilka rzdw dalej. Czyja rka dotkna jego ramienia, palce ujy go za okie i gos z cienia za plecami szepn mu do ucha: - Prosz si powoli odwrci, monsieur. Rce prosz trzyma opuszczone po bokach. Holcroft posucha. Mczyzna mia okoo stu szedziesiciu piciu centymetrw wzrostu, wysokie czoo i przerzedzone ciemne wosy. Nie liczy sobie wicej ni trzydzieci kilka lat, a jego agodna twarz sprawiaa sympatyczne wraenie. Tylko ubranie rzucao si w oczy. Nawet przytumione wiato nie mogo ukry faktu, e jest drogie. Od tego czowieka emanowaa aura elegancji wzmoona jeszcze przez dyskretn wo wody koloskiej. Ale jego manier nie mona byo uzna za eleganckie ani agodne. Zanim Noel zdy si zorientowa, donie mczyzny wsuny si obcesowo pod jego pachy i silne palce zaczy szybkimi, wprawnymi ruchami przeszukiwa materia, zatrzymujc si dopiero na pasku i kieszeniach spodni. Holcroft szarpn si w ty. - Powiedziaem, stj spokojnie! - sykn mczyzna.

W blasku wiec, przy kaplicy Ludwika IX w katedrze Sacr-Coeur na szczycie Montmartre'u, obmacywano Noela w poszukiwaniu broni. - Id za mn - warkn mczyzna. - Bd szed ulic w kierunku placu, zachowuj spory dystans. Podejd do dwojga przyjaci siedzcych przy stoliku w ogrdku jednej z kafejek na wieym powietrzu, bdzie to prawdopodobnie Bohme. Obejd plac dookoa, nie piesz si, przystawaj, eby popatrze na prace artystw. Id powoli. Potem podejd do stolika i przysid si do nas. Przywitaj si ze wszystkimi jak ze znajomymi, niekoniecznie jak z przyjacimi. Rozumiesz? - Rozumiem. Jeli tylko w ten sposb mona dotrze do Helden von Tiebolt, niech i tak bdzie. Noel poda w dyskretnej odlegoci za nieznajomym, nie majc wikszych trudnoci z odrnieniem modnie skrojonego paszcza w gstwinie mniej eleganckich ubra turystw. Dotarli do zatoczonego placu. Mczyzna przystan na chwil, eby przypali sobie papierosa, po czym ruszy dalej, przeszed na drug stron ulicy i zbliy si do stolika oddzielonego od trotuaru skrzynkami kwiatw. Tak jak zapowiedzia, przy stoliku siedziao dwoje ludzi. Mczyzna w obszarpanej wojskowej kurtce oraz kobieta w czarnym paszczu z biaym szalem wok szyi. Szal kontrastowa z jej bardzo ciemnymi prostymi wosami, tak ciemnymi jak czarny by paszcz. Na nosie miaa okulary w szylkretowej oprawce, ktre przy jej bladej twarzy nienoszcej ladw makijau stanowiy dysonans. Noel zastanawia si, czy ta przecitnie wygldajca kobieta nie jest czasem Helden von Tiebolt. Jeli tak, niewiele przypomina siostr. Rozpocz nakazan przechadzk wok placu, udajc zainteresowanie wystawianymi wszdzie dzieami sztuki. Byy wrd nich ptna z wielkimi barwnymi plamami i grubymi, pocignitymi bezmylnie krechami, byy szkicowane wglem portrety dzieci o wybauszonych oczach... Wprawa, szybko, sztuczno. Niewiele dostrzegao si tu prac wartociowych i z zaoenia tak wanie miao by. By to turystyczny jarmark, bazar, gdzie handluje si tandet. Nic si nie zmienio na Montmartrze, myla Noel, skrcajc po raz ostatni i torujc sobie drog do kafejki. Mijajc skrzynki z kwiatami, skin gow dwm mczyznom i kobiecie siedzcym przy stoliku w kawiarnianym ogrdku. Odkonili mu si; przeszed dalej do wejcia, wkroczy do rodka i zbliy si do znajomych, niekoniecznie przyjaci. Usiad na wolnym krzeseku, ktre stao obok ciemnowosej kobiety w okularach o szylkretowych oprawkach. - Jestem Noel Holcroft - przedstawi si wszystkim.

- Wiemy - mrukn w odpowiedzi mczyzna w wojskowej kurtce, przygldajc si obojtnie tumom przelewajcym si po placu. - Czy mam przyjemno z pani Helden von...? Przepraszam, z Helden Tennyson? - Nie, nigdy jej nie widziaam - odpara ciemnowosa kobieta, rzucajc wymowne spojrzenie mczynie w wojskowej kurtce. - Ale ci do niej zaprowadz. - Jeste sam? - zwrci si do Holcrofta mczyzna w eleganckim paszczu. - Naturalnie. Moemy zaczyna? Helden... Tennyson... powiedziaa, e otrzymam tu jakie instrukcje. Chciabym si z ni zobaczy, a potem poszuka hotelu. Przez ostatnich kilka dni niewiele spaem. - Zacz si podnosi od stolika. - Siadaj! - warkna kobieta. Usiad bardziej z ciekawoci anieli w reakcji na komend. I nagle odnis wraenie, e ci ludzie wcale go nie sprawdzaj. Oni byli przeraeni. Elegancko ubrany mczyzna przygryz knykie wskazujcego palca, wpatrujc si intensywnie w jaki punkt porodku placu. Jego kolega w wojskowej kurtce trzyma rk na ramieniu przyjaciela i kierowa wzrok dokadnie w t sam stron. Patrzyli na kogo, kto powanie ich zaniepokoi. Holcroft te tam spojrza, usiujc zobaczy co pomidzy postaciami kbicymi si na ulicy przed kafejk. Wstrzyma oddech. Po drugiej stronie ulicy stao dwch mczyzn, ktrym, jak mu si wydawao, wynikn si w Le Mans. To nie miao sensu! Przecie z samolotu nikt za nim nie wysiad. - To oni - powiedzia. Elegancko ubrany mczyzna odwrci szybko gow; ten w wojskowej kurtce by wolniejszy, na jego twarzy malowa si wyraz niedowierzania; ciemnowosa kobieta popatrzya badawczo na Noela. - Ktrzy? - spytaa. - Ci dwaj, tam, przy wejciu do restauracji. Jeden w prochowcu, drugi z paszczem przewieszonym przez rk. - Co to za jedni? - Dzisiaj po poudniu byli na Orly, czekali na mnie. Poleciaem do Le Mans, eby si im urwa. Jestem niemal pewien, e s brytyjskimi agentami. Ale skd wiedzieli, gdzie mnie szuka? Nie byo ich w samolocie. Nikt mnie nie ledzi, mgbym przysic! Trjka przy stoliku wymienia spojrzenia; wierzyli mu i Holcroft wiedzia dlaczego. Sam wypatrzy tych dwch Anglikw, z wasnej inicjatywy podzieli si tym spostrzeeniem ze swymi nowymi znajomymi. - Jeli s Brytyjczykami, czego mog od ciebie chcie? - spyta mczyzna w

wojskowej kurtce. - To sprawa midzy Helden von Tiebolt a mn. - Ale uwaasz, e to Brytyjczycy? - Mczyzna w kurtce nie ustpowa. - Tak. - Mam nadziej, e si nie mylisz. Mczyzna w paszczu nachyli si ku niemu. - Po co poleciae do Le Mans? Co si stao? - Mylaem, e ich zgubi. Byem przewiadczony, e mi si to udao. Wykupiem bilet do Marsylii. Dziewczynie za kontuarem daem do zrozumienia, e musz si dosta do Marsylii, a potem wybraem lot z midzyldowaniami. Pierwsze byo w Le Mans i tam wysiadem. Widziaem, jak j wypytywali. O Le Mans nawet nie wspomniaem! - Nie gorczkuj si tak - upomnia go mczyzna w kurtce. - To tylko przyciga uwag. - Jestecie szaleni, jeli sdzicie, e jeszcze mnie nie zauwayli. Ale jak to zrobili? - To nie takie trudne - odezwaa si kobieta. - Wynajmowae samochd? - zapyta elegancko ubrany mczyzna. - Oczywicie. Musiaem przecie jako wrci do Parya. - Na lotnisku? - Naturalnie. - I naturalnie poprosie o map. Albo przynajmniej o wskazanie drogi, niewtpliwie wspominajc o Paryu. Z czego wynikao, e wcale nie zamierzasz jecha do Marsylii. - No tak, ale mnstwo ludzi tak robi. - Nie takie znowu mnstwo i nie na lotnisku, ktre ma poczenie lotnicze z Paryem. A ju na pewno nikt z twoim nazwiskiem. Nigdy nie uwierz, e posugujesz si faszywymi dokumentami. Holcroft zaczyna rozumie. - Sprawdzili - powiedzia z niesmakiem. - Wystarczya jedna osoba i telefon; nie zajo to wicej ni kilka minut - powiedzia mczyzna w wojskowej kurtce. - A nawet mniej, jeli zgoszono, e wysiade z samolotu w Le Mans. - Francuz nie przepuciby okazji odsprzedania biletu na zwolnione miejsce - dorzuci mczyzna w eleganckim paszczu. - Teraz rozumiesz? Na lotniskach nie ma tak wielu agencji wynajmujcych samochody. Znaj ju pewnie mark wozu, kolor, numery. Reszta to fraszka.

- Dlaczego fraszka? Znale jeden samochd w wielkim Paryu? - Nie w Paryu, monsieur. Na szosie do Parya. Prowadzi do niego tylko jedna gwna autostrada. Jest bardzo prawdopodobne, e j wanie wybierze obcokrajowiec. Wypatrzyli ci, zanim dojechae do Parya. Noel popad w depresj. Jego bezmylno a nadto rzucaa si w oczy. - Przepraszam. Naprawd, bardzo przepraszam. - Nie zrobie tego umylnie - powiedzia elegancki mczyzna, koncentrujc si znowu na Anglikach, ktrzy siedzieli teraz w pierwszej loy restauracji porodku placu. Dotkn ramienia mczyzny w wojskowej kurtce. - Siedz. - Widz. - Co zrobimy? - spyta Holcroft. - Zaraz zobaczysz - odpara ciemnowosa kobieta. - Rb dokadnie to, co ci powiemy. - Teraz - sykn mczyzna w eleganckim paszczu. - Wsta! - rozkazaa kobieta. - Wyjd ze mn na ulic i skr w prawo. Szybko! Holcroft podnis si oszoomiony z krzeseka i wyszed z kafejki. Palce kobiety wpijay mu si w rami. Zeszli z krawnika. - W prawo! - powtrzya. Skrcili w prawo. - Szybciej! - ponaglia go. Usysza za sob brzk tuczonego szka, a zaraz potem gniewne okrzyki. Obejrza si. Anglicy, gdy opuszczali swoj lo, zderzyli si z kelnerem i teraz wszyscy spywali winem. - Jeszcze raz w prawo! - zakomenderowaa kobieta. - W te drzwi! Posucha i zacz okciami torowa sobie drog przez tum tarasujcy wejcie do innej kafejki. Gdy znaleli si w rodku, kobieta polecia mu si zatrzyma. Instynktownie odwrci si i spojrza na rozgrywajc si na placu scen. Anglicy usiowali si uwolni od rozwcieczonego kelnera. Mczyzna w paszczu rzuca wanie pienidze na stolik. Jego towarzysz poczyni wiksze postpy, by ju przy drewnianej kratownicy oddzielajcej wntrze restauracji od ulicy i spoglda z przejciem w lewo - w kierunku, w ktrym odszed Holcroft z dziewczyn. Noel usysza jakie krzyki. Niespena sze metrw od miejsca, w ktrym stali agenci, dostrzeg ciemnowos kobiet w czarnym, poyskliwym paszczu przeciwdeszczowym, w okularach w grubej szylkretowej oprawce i w biaym szalu na szyi. Staa tam, krzyczc na kogo wystarczajco gono, by cign na siebie uwag wszystkich znajdujcych si w pobliu. Nie wyczajc Anglikw.

Nagle umilka i pobiega zatoczon ulic w kierunku poudniowego koca Montmartre'u. Brytyjscy agenci rzucili si za ni w pogo. Ich pocig zosta niespodziewanie spowolniony przez kilku modych ludzi ubranych w dinsowe stroje, ktrzy jakby celowo blokowali drog. Wybucha dzika wrzawa i wkrtce rozlegy si przenikliwe gwizdki andarmw. Rozptao si istne pieko. - Teraz! Szybko! - Ciemnowosa kobieta stojca obok Noela pochwycia go za rami i wypchna na ulic. - W lewo! - rzucia, pchajc go przez cib. - Z powrotem tam, gdzie bylimy. Zmierzali do stolika za skrzynkami kwiatw. Siedzia przy nim ju tylko mczyzna w eleganckim paszczu, ktry na ich widok wsta. - Moe by ich wicej - rzek. - Trudno powiedzie. Popieszcie si! Holcroft i kobieta pobiegli dalej. Wpadli w boczn uliczk, nie szersz od duej alei parkowej, po ktrej obu stronach cigny si mae sklepiki. Ich skpo iluminowane witryny stanowiy jedyne rdo owietlenia. - Tdy! - rzucia kobieta trzymajca teraz Noela za rk i biegnca z nim rami w rami. - Po prawej stronie czeka samochd. Ten pierwszy od naronika. By to citroen. Wyglda solidnie, ale nie rzuca si w oczy. Jego karoseri pokryway warstwy kurzu, a koa byy brudne, upakane zeschym botem. Warstewka kurzu osiada nawet na szybach. - Wsiadaj za kierownic! Bdziesz prowadzi - zakomenderowaa kobieta, wrczajc mu kluczyki. - Ja pojad na tylnym siedzeniu. Holcroft wsiad do samochodu i usiowa pozbiera myli. Wczy silnik. Wibracje wprawiy karoseri w drenie. By potny, przeznaczony dla ciszego samochodu, lejszemu za gwarantowa rozwijanie ogromnej szybkoci. - Jedziemy prosto w d - polecia siedzca za nim kobieta. - Powiem ci, gdzie masz skrci. Nastpne czterdzieci pi minut rozmazay si w serii zryww i nagych zmian kierunku. Kobieta wydawaa instrukcje w ostatnim momencie, zmuszajc starajcego si sumiennie je wypenia Noela do gwatownych skrtw kierownic. Ze limaka na pnocnych peryferiach Parya wypadli na penym gazie na autostrad. Citroen wszed w wira z polizgiem, zatoczy si i przechyli, wjedajc lewymi koami na trawiast, biegnc rodkiem autostrady skarp oddzielajc pasy ruchu. Holcroft, ciskajc z caej siy kierownic, wyprowadzi najpierw wz z polizgu, a nastpnie przemkn pomidzy dwoma

wyprzedzajcymi go, suncymi niemal rwnolegle do siebie samochodami. - Szybciej! - wrzasna z tylnego siedzenia ciemnowosa kobieta. - Nie moesz szybciej? - Jezu! Mamy ponad sto pidziesit na liczniku! - Ty patrz tylko w lusterka! Ja bd uwaaa na boczne drogi! I dodaj gazu! Przez dziesi minut jechali w milczeniu. Cisz mci jedynie wist powietrza rozcinanego mas pdzcego wozu i doprowadzajcy do szalestwa wysokotonowy wizg opon po asfalcie. Wszystko prowadzi do szalestwa, pomyla Noel, przenoszc wzrok z przedniej szyby to na lusterko wsteczne, to na zasnute kurzem lusterko boczne. O co tu chodzi? Wyjedaj z Parya. Uciekaj. Przed kim tym razem? Nie byo czasu na zastanawianie, kobieta znowu wrzeszczaa. - Nastpny zjazd z autostrady! Ledwie zdy przyhamowa i skrci we wskazany zjazd. Z piskiem opon zatrzyma samochd przed znakiem stop. - Jed! Teraz w lewo! Trwajcy uamki sekund postj stanowi jedyn przerw w t ym szalestwie. Znowu si zaczo: jazda na zamanie karku ciemnymi, bocznymi drogami, nage skrty, rozkazy rzucane do ucha ochrypym gosem. Ksiycowa powiata oblewajca katedr Sacr-Coeur wyuskiwaa teraz z mroku poacie usianych kamieniami pl uprawnych. Wrd nich majaczyy nieregularne sylwetki stod i spichlerzy; pojawiay si i znikay mae chaty o strzechach krytych som. - W t drog! - krzykna kobieta. Ale nie bya to waciwie droga, lecz bity trakt, odbiegajcy pod ktem od asfaltowej nawierzchni, ktr aktualnie jechali. Kto, kto nie wiedzia, gdzie ani kiedy spojrze, nie dostrzegby go pord drzew. Noel zwolni i skrci zgodnie z poleceniem. Wz podskakiwa na wybojach, ale gos zza plecw nie zezwala na ostroniejsz jazd. - Szybciej! Musimy przemkn przez szczyt wzgrza niepostrzeenie, by nie zauwaono naszych wiate! Podjazd pod wzniesienie by stromy, a droga tak wska, e nie zmieciyby si na niej dwa pojazdy obok siebie. Holcroft wcisn mocniej peda gazu. Citroen wyrwa pod gr prymitywnym traktem. Osignli szczyt. Noel ciska kierownic, obawiajc si utraty kontroli nad samochodem. Zjazd by karkoomny; droga zakrcaa ostro w lewo. Wreszcie znaleli si na paskim terenie. - Std ju niecae p kilometra - oznajmia kobieta.

Holcroft by wykoczony. Donie mia wilgotne od potu. Znajdowali si w najodludniejszym i najciemniejszym miejscu, jakie potrafi sobie wyobrazi. Pord gstego lasu, na drodze niezaznaczonej na adnej mapie. I wtedy j zobaczy. Ma, kryt som chatynk stojc na kawaku ziemi wydartej lasom. W rodku palio si przytumione wiato. - Zatrzymaj si tutaj - pad rozkaz. Ustawi wz przed ciek prowadzc do chaty. Kilka razy gboko odetchn i otar pot z twarzy, zamykajc na moment oczy i modlc si o ustpienie blu rozsadzajcego mu gow. - Prosz zawrci, panie Holcroft - powiedziaa kobieta zupenie ju spokojnie. Uczyni to i obejrza si w ciemnociach. Kobieta wci zajmowaa tylne siedzenie. Byszczce czarne wosy i okulary w grubych oprawkach gdzie zniky. Biay szal pozosta, ale przysaniay go czciowo dugie blond wosy spywajce kaskad na ramiona. Zobaczy te twarz, bardzo adn twarz, ktr ju widzia. Nie t akurat, ale podobn; delikatne rysy wymodelowane piknie w glinie, zanim duto dotkno kamienia. Ta twarz nie bya chodna ani oczy nieobecne. Wyzieray z nich wraliwo i zaangaowanie. Kobieta odezwaa si cicho, odwzajemniajc w ciemnociach jego spojrzenie. - Jestem Helden von Tiebolt i trzymam w rku pistolet. A wic czego ode mnie chcesz?

Rozdzia 15
Spojrza w d i dostrzeg nike refleksy wiata na lufie pistoletu automatycznego . Lufa bya wymierzona w jego gow; wylot dzielio od niej zaledwie kilka centymetrw, a zgity palec kobiety spoczywa na spucie. - Po pierwsze chc, aby pani to odoya - mrukn. - Przykro mi, ale nie mog tego uczyni. - Jest pani ostatni osob na ziemi, ktr chciabym widzie skrzywdzon. Z mojej strony nie ma si pani czego obawia. - Paskie sowa s pokrzepiajce, ale ju nieraz syszaam takie zapewnienia. Nie zawsze okazyway si szczere. - Moje s szczere. - Przebijajc wzrokiem pmrok, popatrzy jej bez zmruenia powiek w oczy. Napicie cinajce jej rysy zelao. - Gdzie jestemy? - spyta. - Czy cae to szalestwo byo konieczne? Ta rozrba na Montmartrze, ta zwariowana jazda polnymi drogami? Przed czym pani ucieka? - O to samo mogabym spyta pana. Pan te ucieka. Zalecia pan a do Le Mans. - Chciaem unikn spotkania z pewnymi ludmi. Ale si ich nie obawiam. - Ja te unikam ludzi, ale ich si boj. - Kogo? - Nawiedzio go widmo Kusacza. Sprbowa si od niego uwolni. - Moe panu powiem, a moe nie, zalenie od tego, co pan ma mi do powiedzenia. - Niech bdzie. W tej chwili jest pani najwaniejsz osob w moim yciu. Moe to ulec zmianie, kiedy spotkam si z pani bratem, ale teraz t osob jest pani. - Nie pojmuj dlaczego. Nie znamy si. Powiedzia pan, e chce si ze mn zobaczy w sprawach sigajcych swymi korzeniami czasw wojny. - cilej mwic, majcych zwizek z pani ojcem. - Nigdy nie poznaam ojca. - adne z nas nie znao ojca. Powtrzy to, co powiedzia ju jej siostrze, nie wspominajc jednak o ludziach Wolfsschanze. I tak bya dostatecznie przeraona. I ponownie, niczym echa ostatniej nocy, wysucha wasnych sw z Portsea. To byo zaledwie wczoraj, a kobieta, do ktrej mwi teraz, przypominaa tamt kobiet - ale tylko zewntrznie. Gretchen Beaumont suchaa w milczeniu, Helden nie. Przerywaa mu spokojnie, ustawicznie, zadajc pytania, ktre sam powinien ju sobie zada.

- Czy ten Manfredi okaza ci dowd tosamoci? - Nie musia, mia dokumenty z banku. Byy autentyczne. - Jak nazywaj si ci dyrektorzy? - Jacy dyrektorzy? - Z Grande Banque de Genve. Nadzorcy tego niezwykego dokumentu. - Nie wiem. - Powiniene zosta o tym poinformowany. - Zapytam. - Kto zajmie si prawnymi aspektami dziaalnoci agencji w Zurychu? - Przypuszczam, e bankowi radcy prawni. - Przypuszczasz? - Czy to wane? - To sze miesicy twojego ycia. Wedug mnie to wane. - Naszego ycia. - Jeszcze zobaczymy. Nie jestem najstarszym dzieckiem Wilhelma von Tiebolta. - Telefonujc z Le Mans, powiedziaem, e spotkaem si z twoj siostr przypomnia jej Holcroft. - No i? - Chyba si domylasz. Ona si nie nadaje. Dyrektorzy z Genewy jej nie zaakceptuj. - Jest jeszcze mj brat, Johann. On jest nastpny pod wzgldem starszestwa. - Wiem. Wanie chc o nim porozmawia. - Nie teraz. Pniej. - Jak mam to rozumie? - Wspomniaam przez telefon, e w moim yciu byo ju a za wiele spraw nie cierpicych zwoki. A za wiele byo w nim te kamstw. Jestem ekspertem w tej dziedzinie, poznaj kamc po jego sowach. Ty nie kamiesz. - Dziki za to. - Noelowi ulyo, mieli podstaw do dalszych rozmw. To by pierwszy konkretny krok. W pewnym sensie czu si mimo wszystko radonie podniecony. Dziewczyna opucia pistolet na kolana. - Teraz musimy wej do rodka. Czeka tam czowiek, ktry chce z tob porozmawia. Jej sowa podziaay na Holcrofta jak zimny prysznic. Nie mg si dzieli informacjami o Genewie z nikim poza czonkami rodziny von Tieboltw. - Nie - burkn, potrzsajc gow. - Z nikim nie bd rozmawia. To, o czym

mwilimy, musi pozosta midzy nami. Nikt inny nie moe si o tym dowiedzie. - Daj mu szans. Musi si przekona, e nie zamierzasz wyrzdzi krzywdy mnie ani komukolwiek. Musi nabra pewnoci, e nie bierzesz udziau w niczym innym. - W czym? - On ci to wyjani. - Bdzie zadawa pytania. - Odpowiadaj wedug uznania. - Nie! Nic nie rozumiesz. O Genewie nie wolno mi nic powiedzie. Ani sowa, tobie zreszt take. Staraem si ci wytumaczy... Urwa. Helden uniosa bro. - Mam cigle w rku pistolet. Wysiadaj z wozu. Majc j za plecami, ruszy krtk cieynk w kierunku drzwi chaty. Przez otaczajce j drzewa ledwo przenika blask ksiyca. Tak sabo, e niemal rozprasza si w powietrzu. Noel poczu nagle, e rka Helden obejmuje go w pasie, a lufa pistoletu uciska na nasad krgosupa. - Masz tu klucz. Otwrz drzwi. On ma trudnoci z po ruszaniem. Maa izdebka, do ktrej weszli, bya taka, jakiej mona si byo spodziewa w tego rodzaju chacie na zapadej francuskiej wsi. Z jednym wszake wyjtkiem: wzdu dwch cian cigny si pki z ksikami. Poza tym wszystko tu byo proste, rzec mona prymitywne - solidne bezstylowe sprzty, cikie, staromodne biurko, kilka zgaszonych lamp z prostymi abaurami, drewniana podoga, grube, wyprawione gipsem ciany. Ksiki jako tu nie pasoway. W gbi izby, w kcie, w fotelu na kkach siedzia wymizerowany mczyzna. Wpasowa si ze swoim fotelem pomidzy krtki stoliczek a stojc lamp, ktrej wiato padao ponad jego lewym ramieniem na trzyman na kolanach ksik. Wosy mia siwe, przerzedzone, starannie zaczesane. W ocenie Holcrofta by dobrze po siedemdziesitce. Pomimo widocznego wyniszczenia jego twarz zachowaa zdecydowany wyraz , a oczy za okularami w drucianej oprawce - czujno. Mia na sobie weniany blezer zapity pod szyj i sztruksowe spodnie. - Dobry wieczr, Herr Oberst - przywitaa go Helden. - Mam nadziej, e nie kazalimy panu dugo czeka. - Dobry wieczr, Helden - odpar starzec, odkadajc ksik. - Jeste tutaj i wyranie nic ci nie grozi. To najwaniejsze. Noel gapi si jak zahipnotyzowany na wymizerowan posta. Starzec pooy donie

na porczach fotela i dwign si z niego powoli. By wysoki, mia prawie metr dziewidziesit wzrostu. Mwi dalej z wyranym niemieckim arystokratycznym akcentem. - A wic to pan jest tym modym czowiekiem, ktry telefonowa do panny Tennyson. Mnie nazywaj po prostu Oberst - pukownik - ktrej to rangi nie nosiem, ale obawiam si, e bd musia. - To Noel Holcroft. Jest Amerykaninem i tym wanie czowiekiem. - Helden odstpia krok w lewo, tak by wida byo pistolet, ktry wci trzymaa w rku. - Jest tutaj wbrew swojej woli. Nie chcia z panem rozmawia. - Mio mi pana pozna, panie Holcroft. - Pukownik skin gow i wycign rk. Czy mog spyta, czemu nie kwapi si pan do rozmowy ze starym czowiekiem? - Nie wiem, kim pan jest - odpar Noel tak chodno, jak tylko potrafi. - Ponadto sprawy, ktre omawiaem z pann... Tennyson... s poufne. - Czy ona te tak uwaa? - Niech pan j zapyta. - Holcroft wstrzyma oddech. Za par sekund dowie si, na ile by przekonujcy. - Jeli to, co mwi, jest prawd, to tak - powiedziaa Helden. - A sdz, e nie kama. - Rozumiem. Ale musisz si upewni, a ja jestem adwokatem diaba bez uprawnie. Starzec znowu opad na fotel. - Co to znaczy? - spyta Noel. - O poufne sprawy nie bdzie pan nagabywany, musz jednak zada kilka pyta, na ktre odpowiedzi rozprosz by moe paskie obawy. Widzi pan, panie Holcroft, mnie nie trzeba si ba. Wprost przeciwnie, to my moemy mie wszelkie podstawy, by obawia si pana. - Dlaczego? Nie znam pana, pan nie zna mnie. W cokolwiek jest pan zaangaowany, nie ma to nic wsplnego ze mn. - Wszyscy musimy si co do tego upewni - rzek starzec. - W czasie rozmowy telefonicznej z Helden wspomina pan, e sprawa jest pilna, dotyczy duej sumy pienidzy i siga korzeniami trzydziestu lat wstecz. - Przykro mi, e to panu powiedziaa - przerwa mu Noel. - Nawet to to ju za wiele. - Powiedziaa niewiele wicej - cign pukownik. - Tylko tyle, e widzia si pan z jej siostr i e interesuje si pan jej bratem. - Powtrz to jeszcze raz: sprawa jest poufna. - I na koniec - kontynuowa starzec, jakby w ogle nie sysza sw Noela - e pragnie pan spotka si z ni potajemnie. Przynajmniej tak to odebraa.

- Kieroway mn wzgldy osobiste - powiedzia Noel. - Nic panu do tego. - Czyby? - Tak. - A wic podsumujmy. - Pukownik, nie odrywajc oczu od Holcrofta, zetkn ze sob palce obu doni. - W gr wchodzi popiech, dua suma pienidzy, sprawy sigajce korzeniami trzech dziesicioleci wstecz, zainteresowanie potomstwem wysokiego rang czonka naczelnego dowdztwa Trzeciej Rzeszy oraz - co by moe najwaniejsze potajemne spotkanie. Czy to wszystko czego nie sugeruje? Noel nie mia ochoty wdawa si w spekulacje. - Nie mam pojcia, co to panu sugeruje. - Powiem wic prosto z mostu. Puapk. - Puapk? - Kim pan jest, panie Holcroft? Agentem ODESSY? A moe onierzem Rache! - ODESSY?... albo... czego? - bkn Holcroft. - Rache - powtrzy starzec z naciskiem w gosie. - Rah-kuh? - Noel nie umkn wzrokiem przed przenikliwym spojrzeniem kaleki. Nie wiem, o czym pan mwi. Oberst zerkn na Helden, po czym przenis wzrok z powrotem na Noela. - Nie sysza pan o tych organizacjach? - O ODESSIE syszaem. Ale o tej... Rah-kuh... czy jak j pan tam nazwa, nic nie wiem. - To werbownicy i mordercy. Jedni i drudzy prowadz werbunek. Jedni i drudzy zabijaj. I ODESSA, i Rache. To przeladowcy dzieci. - Przeladowcy dzieci? - Noel potrzsn gow. - Musi pan wyraa si janiej, bo nie mam zielonego pojcia, o czym mowa. Starzec i Helden ponownie wymienili spojrzenia. Znaczenia tej wymiany Noel nie potrafi rozszyfrowa. Po chwili Oberst znowu spojrza na niego i jego oczy badawczo wwierciy si we, jakby chcia rozpozna wytrawnego kamc, szukajc oznak faszu albo szczeroci. - Wyo to panu w prostych sowach - powiedzia. - Czy jest pan jednym z tych, ktrzy poluj na dzieci nazistw? Ktrzy tropi je po caym wiecie, zabijajc w odwecie za zbrodnie, ktrych nie popeniy. Albo groc im dokumentami, z ktrych wynika, e ich rodzice byli potworami, obiecujc przedstawi je opinii publicznej, ich za napitnowa jako potomkw psychopatw i mordercw, jeli nie dadz si zwerbowa? Tacy s ludzie polujcy

na te dzieci, panie Holcroft. Czy jest pan jednym z nich? Noel zamkn z ulg oczy. - Nie mog panu powiedzie, jak bardzo si myli. Nic wicej panu nie powiem, ale jest pan w wielkim bdzie. - Musimy mie pewno. - Moecie by pewni. Nie mam z tym nic wsplnego. Nigdy o czym takim nie syszaem. Ci ludzie nie s normalni. - Tak, oni nie s normalni - przyzna Oberst. - Prosz mnie le nie zrozumie. Wiesenthalowie z prawdziwego zdarzenia poszukuj rzeczywistych potworw, przestpcw, ktrzy uszli kary i wci jeszcze miej si z Norymbergi, i przeciw temu nie moemy wystpowa. Ale przeladowaniu dzieci trzeba pooy kres. Noel zwrci si do Helden. - Czy przed tym wanie uciekasz? Po tylu latach wci ci tropi? - Akty gwatu zdarzaj si codziennie - odpowiedzia za ni stary. - Wszdzie. - To dlaczego o tym si nie mwi? - zapyta Holcroft. - Dlaczego nie ma nic o tym w gazetach? Dlaczego te historie s wyciszane? - A czy to kogo w ogle obchodzi? - spyta pukownik. - Czy los dzieci nazistw co dla kogo znaczy? - Na mio bosk, przecie to dzieci! - Noel znowu spojrza na Helden. - Czy dzisiejsze wypadki miay z tym co wsplnego? Musicie si wzajemnie ochrania. - Nazywaj nas dziemi piekie - powiedziaa spokojnie crka von Tiebolta. Potpionymi za to, kim jestemy i kim nie jestemy. - Nic nie rozumiem - zaprotestowa Holcroft. - Nie ma potrzeby, eby pan rozumia. - Stary onierz podnis si znowu, powoli prbujc wyprostowa si na sw dawn, imponujc wysoko. - Wane jest tylko to, bymy zyskali pewno, e nie naley pan do adnej z tych armii. Czy to ci wystarczy, Helden? - Tak. - Czy to wszystko, o czym chciaa mnie poinformowa? Kobieta skina gow. - To mi wystarczy. - A zatem mnie te. - Pukownik wycign do Noela rk. - Dzikuj, e pan przyszed. Helden wyjani panu, e wie o moim istnieniu nie jest szeroko rozpowszechniona, nie chcemy te, aby si rozesza. Bdziemy zobowizani, jeli za chowa pan dyskrecj. Holcroft przyj oferowan do zaskoczony si ucisku starca.

- O ile mog liczy na to samo z waszej strony. - Ma pan na to moje sowo. - A wic pan ma moje - powiedzia Noel. Reflektory ciy mrok przed mask wozu. Holcroft siedzia za kierownic, Helden, zajmujca teraz miejsce obok niego, na przednim siedzeniu, odgrywaa rol pilota, to kiwajc ze znueniem gow, to pokazujc palcem zakrty. Nie byo ju krzykw ani szorstkich rozkazw wywarkiwanych w ostatniej chwili. Jechali w milczeniu. Wypadki tej nocy chyba wyczerpay j tak samo jak jego. Ale ta noc jeszcze si nie skoczya; musieli porozmawia. - Czy to wszystko byo konieczne? - zagai. - Czy takie wane byo, eby mnie sobie obejrza? - Bardzo. Musia si upewni, czy nie masz powiza z ODESS. Albo z Rache. - Co to waciwie za organizacje? Mwi tak, jakby zakada, e wiem. Szczerze mwic, nie rozumiaem go. - To dwie ekstremistyczne, zwalczajce si nawzajem organizacje. Obie skupiaj fanatykw i obie dybi na nas. - Na jakich nas? - Na dzieci dawnych liderw partii. Gdziekolwiek jestemy, gdziekolwiek rzuci nas los. - Dlaczego? - ODESSA dy do reaktywowania partii nazistowskiej. Czonkowie ODESSY s wszdzie. - Mwisz powanie? Oni naprawd istniej? - Naprawd. Jak najpowaniej. Wachlarz metod werbunkowych ODESSY rozciga si od szantau po przymus fizyczny. To bandyci. - A ta... Rah-kuh? - Rache. To po niemiecku zemsta. Z pocztku byo to stowarzyszenie utworzone przez ludzi, ktrzy przeyli pieko obozw koncentracyjnych. Tropili sadystw i mordercw, tysice katw, ktrzy nigdy nie stanli przed sdem. - A wic to organizacja ydowska? - Tak, w Rache s te i ydzi, ale teraz stanowi tam mniejszo. Izraelczycy utworzyli wasne grupy o podobnym charakterze i dziaaj z Tel Awiwu oraz z Hajfy. Rache jest organizacj przede wszystkim komunistyczn. Wielu uwaa, e zostaa opanowana przez KGB. Inni sdz, e przyciga rewolucjonistw z Trzeciego wiata. Zemsta, na ktr powoywali si na pocztku, przeistoczya si w co innego. Rache stanowi obecnie azyl dla

terrorystw. - Ale czego chc od was? Helden popatrzya na niego w ciemnociach. - ebymy si do nich przyczyli. Tak jak wszdzie i w naszych szeregach zdarzaj si elementy rewolucyjne. Rache ich przyciga. Reprezentuje przeciwiestwo tego, przed czym uciekaj. Jednak dla wikszoci z nas nie rni si ona niczym od partii w najgorszym tego sowa znaczeniu. A wobec tych z nas, ktrzy nie chc wstpi w jej szeregi, Rache stosuje mniej przyjemn taktyk. Stajemy si kozami ofiarnymi, nazistami, ktrych tpi. Wykorzystuj nasze nazwiska - czsto nasze trupy - by wmawia ludziom, e nazici nadal istniej. Podobnie jak w przypadku ODESSY, sprowadza si to czsto do hasa zwerbowa albo zabi. - To niedorzeczne - achn si Noel. - Owszem, niedorzeczne - przytakna Helden. - Ale bardzo realne. My nic nie mwimy; nie dymy do zwracania na siebie uwagi. A zreszt kogo by to obchodzio? Jestemy przecie dziemi nazistw. - ODESSA, Rache... Nikt z moich znajomych nic o nich nie wie. - Nikt z twoich znajomych nie ma powodu, eby wiedzie. - Kim jest Oberst! - Wielkim czowiekiem, ktry musi pozosta przez reszt ycia w ukryciu, poniewa ma sumienie. - Co chcesz przez to powiedzie? - By czonkiem naczelnego dowdztwa i widzia te okropiestwa. Zdawa sobie spraw, e otwarty protest nic nie da. Ci, ktrzy tego prbowali, zostali zgadzeni. Zamiast tego pozosta na swoim stanowisku i wykorzystujc je, cofa rozkaz za rozkazem. Ocali w ten sposb Bg wie ile istnie ludzkich. - Nie ma w tym niczego haniebnego. - Robi to w jedyny moliwy sposb. Po cichu, wykorzystujc biurokratyczny baagan, jaki panowa w dowdztwie, bez rozgosu. A potem alianci postawili go przed sdem z racji jego pozycji w Rzeszy i spdzi w wizieniu osiemnacie lat. Kiedy wreszcie wysza na jaw jego dziaalno, zosta znienawidzony przez tysice Niemcw, ktrzy obwoali go zdrajc. Niedobitki korpusu oficerskiego wyznaczyy cen za jego gow. - Potpiony za to, kim by, i za to, kim nie by - mrukn Noel, przypominajc sobie sowa Helden. - Wanie - odpara, pokazujc nagle zakrt, ktrego omal nie przegapia.

- Na swj sposb - powiedzia Noel, skrcajc kierownic - Oberst przypomina tych trzech ludzi, ktrzy sporzdzili genewski dokument. Czy nie przyszo ci to do gowy? - Owszem, przyszo. - Musiao ci kusi, eby mu powiedzie. - Waciwie to nie. Prosie mnie przecie, ebym tego nie robia. Spojrza na ni; obserwowaa drog. Twarz miaa zmczon, cignit, skr blad, co podkrelay ciemne sice pod oczami. Sprawiaa wraenie osamotnionej i w t samotno nie wolno si byo beztrosko wdziera. Ale noc jeszcze si nie skoczya. Mieli sobie wiele do powiedzenia; trzeba byo podj decyzje. Noel powoli nabiera przekonania, e na reprezentanta rodziny von Tieboltw w Genewie wybrane zostanie najmodsze dziecko Wilhelma von Tiebolta. - Czy moemy zatrzyma si w jakim spokojnym miejscu? Wydaje mi si, e odrobina czego mocniejszego przydaaby si nam obojgu. - Jest taki may zajazd jakie siedem kilometrw std. Stoi daleko od szosy, nikt nas tam nie zobaczy. Gdy zjedali z szosy, wzrok Noela przycigno co w lusterku wstecznym. Bysk odbijajcych si w nim reflektorw. By to nietypowy zjazd z paryskiej autostrady, nietypowy w tym sensie, e nie sygnalizowa go aden drogowskaz; by nieoznakowany. Fakt, e jadcy za nimi kierowca mia powd, by wybra ten akurat zjazd, stanowi chyba zbyt wielki zbieg okolicznoci. Holcroft chcia to skomentowa, kiedy staa si dziwna rzecz. wiata, jeszcze przed chwil widoczne w lusterku wstecznym, zniky. Po prostu ju ich tam nie byo. Zajazd by kiedy wiejskim domem; cz pastwiska wysypano wirem i urzdzono parking. Ma salk jadaln oddzielao od baru ukowate przejcie. W rodku siedziay jeszcze dwie pary. Byli to najwyraniej paryanie spoywajcy dyskretne obiady w towarzystwie osb, z ktrymi nie mogli si pokazywa w Paryu. W czujnych spojrzeniach rzuconych nowo przybyym nie byo ladu sympatii. W gbi salki znajdowa si kominek peen poncych szczap. To miejsce dobrze si nadawao na rozmow przy kieliszku. Wskazano im stolik na lewo od paleniska. Po chwili przyniesiono dwie zamwione brandy. - Mio tutaj - stwierdzi Noel rozgrzany ciepem bijcym od pomieni i alkoholem. Jak odkrya to gniazdko? - Jest po drodze do pukownika. Zatrzymujemy si tu czsto z przyjacimi, eby sobie pogawdzi.

- Nie masz nic przeciwko temu, ebym zada ci kilka pyta? - Pytaj. - Kiedy wyjechaa z Anglii? - Okoo trzech miesicy temu. Kiedy zaproponowano mi t prac. - Czy w londyskiej ksice telefonicznej figurowaa jako Helen Tennyson? - Tak. W Anglii cigle musiaam wyjania, skd si wzio imi Helden, byam ju tym zmczona. W Paryu to zupenie co innego. Francuzi nie interesuj si takimi sprawami. - Ale nie uywasz nazwiska von Tiebolt. - Holcroft dostrzeg cie urazy przemykajcy przez jej twarz. - Nie. - Dlaczego zmienia je na Tennyson? - Wydaje mi si, e to dosy oczywiste. Von Tiebolt to nazwisko rdzennie niemieckie. Gdy wyjedalimy z Brazylii do Anglii, taka zmiana wydawaa si uzasadniona. - Chodzio po prostu o formaln zmian? O nic wicej? Obserwowa j uwanie; w jej gosie wyczuwa fasz. Nie umiaa dobrze ga. Co ukrywaa, ale wypominanie jej tego teraz tylko by j sprowokowao. Da sobie z tym spokj. - Co wiesz o swoim ojcu? - zmieni temat. Znowu spojrzaa na niego. - Bardzo niewiele. Matka go kochaa i z tego, co mwia, by czowiekiem lepszym, ni wiadczyyby lata, ktre spdzi w subie Trzeciej Rzeszy. Ale przecie sam to potwierdzie, prawda? Pod koniec sta si czowiekiem wielkiej moralnoci. - Opowiedz mi o swojej matce. - Ledwie usza z yciem. Bya w ciy. Ucieka z Niemiec z zaledwie kilkoma sztukami biuterii, dwojgiem dzieci. Nie miaa zawodu, niewiele umiaa, ale potrafia pracowa i wzbudzaa... zaufanie. Zacza jako sprzedawczyni w sklepach odzieowych. Pozyskiwaa klientw, robia uytek ze swego wyczucia w kwestii eleganckiego ubierania si, budujc w ten sposb podwaliny pod wasny interes. W praktyce byo to kilka interesw. Nasz dom w Rio de Janeiro by do komfortowy. - Twoja siostra okrelia go jako... azyl, ktry przeistoczy si w rodzaj pieka. - Moja siostra lubuje si w melodramatach. Nie byo a tak le. Jeli nawet patrzono na nas koso, istnia po temu pewien powd. - Jaki? - Moja matka bya bardzo atrakcyjn kobiet... - Podobnie jak jej crki - wpad jej w sowo Noel.

- Tak mi si wydaje - przyznaa obojtnie Helden. - Nigdy nie przykadaam do tego wagi. Nie musiaam wykorzystywa swej atrakcyjnoci - jeli tak mam. Ale matka musiaa. - W Rio? - Tak. Utrzymywao j... a waciwie nas... kilku mczyzn. Dwch czy trzech rozwiodo si z jej powodu, ale nie wysza za nich. Rozbijaa maestwa, czerpic z tego pienidze i rozwijajc swj interes. Kiedy umara, bylimy zupenie dobrze urzdzeni. Spoeczno niemiecka traktowaa j jak pariasa. I, naturalnie, przenioso si to na jej dzieci. - Z twoich sw wynika, e bya fascynujc kobiet - powiedzia Noel, umiechajc si. - Jak umara? - Zostaa zamordowana. Przestrzelono jej gow, kiedy jechaa w nocy samochodem. Umiech spez nagle z jego twarzy. Powrciy obrazy: wyludniony taras widokowy wysoko nad Rio, huk strzaw i eksplozje cementu, brzk tuczonego szka... Szka. Odgos przytumionego wystrzau i rozpryskujca si szyba samochodu. Ciki czarny pistolet wymierzony w jego gow... I nagle rozbrzmiay mu w uszach sowa wypowiedziane w loy hotelowego barku. Sowa, ktre uwaa za mieszne, za wytwr niczym nieuzasadnionego strachu. Rodzestwo Cararrw; brat i siostra. Siostra, najdrosza przyjacika i narzeczona Johanna von Tiebolta. Mieli si pobra z moj siostr. Niemcy by do tego nie dopucili. A kt mgby im przeszkodzi w zawarciu maestwa? Mnstwo ludzi. Wystarczyo strzeli Johannowi w gow. Cararrowie. Drodzy przyjaciele wstawiajcy si za wygnanymi z kraju von Tieboltami. Noela uderzya nagle myl, e gdyby Helden dowiedziaa si o ich pomocy, staaby si moe bardziej skonna do wsppracy. Cararrowie ryzykowali ycie, eby uatwi mu odnalezienie von Tieboltw. Wiedzc, e oni mu zaufali, sama z pewnoci te to zrobi. - Powinienem ci chyba co powiedzie - odezwa si. - Tymi, ktrzy skontaktowali si ze mn w Rio, byo rodzestwo Cararrw. Doradzili mi, skd rozpocz poszukiwania waszej rodziny. To oni mi powiedzieli, jak brzmi wasze nowe nazwisko. - Jacy oni? - Wasi przyjaciele. Narzeczona twojego brata. - Cararrowie? Z Rio de Janeiro? - Tak. - Nigdy o takich nie syszaam. Nie znam adnych Cararrw.

Rozdzia 16
Przyjta taktyka obrcia si naraz przeciwko niemu. Helden zacza si nagle mie przed nim na bacznoci, stracia ochot do dalszych zwierze na temat swej rodziny. Kim byo rodzestwo Cararrw? Dlaczego podali mu nieprawdziwe fakty? Kto ich do niego przysa? Helden nie przypominaa sobie, aby jej brat mia narzeczon albo najlepszego przyjaciela. Noelowi pozostay tylko spekulacje. Z sobie tylko znanych powodw Cararrowie wymylili zwizki, ktre nie istniay. Nie dawao to jednak podstaw, by uzna ich za wrogw von Tieboltw. Skontaktowali si z nim w imi pomocy rodzinie, ktr zmuszono do opuszczenia Brazylii. W Rio yli ludzie - jednym z nich by potny Graff - ktrzy duo by zapacili za informacj o miejscu pobytu von Tieboltw. Ale Cararrowie, ktrzy mieli wiele do zyskania i mao do stracenia, przekazali j jemu. - Oni chcieli pomc - bkn Noel. - 'W tym wypadku nie kamali. Powiedzieli mi, e was szykanowano; chcieli wam przyj z pomoc. - To moliwe - powiedziaa Helden. - Rio jest pene ludzi nadal toczcych wojn, nadal polujcych na tych, ktrych obwoali zdrajcami. Tam nie mona mie nigdy pewnoci, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Wrd Niemcw to niemoliwe. - Znaa Maurice'a Graffa? - Wiem, oczywicie, kim jest. Wszyscy to wiedz. Ale nigdy go nie spotkaam. - A ja tak - powiedzia Noel. - W mojej obecnoci nazwa von Tieboltw zdrajcami. - Wierz ci. Bylimy pariasami, ale nie w sensie narodowociowym. - No to w jakim? Dziewczyna znowu odwrcia wzrok, unoszc do ust kieliszek brandy. - W innym. - Chodzio o wasz matk? - Tak - odpara Helden. - Chodzio o matk. Powiedziaam ci ju, e spoeczno niemiecka ni gardzia. Holcroft ponownie odnis wraenie, e dziewczyna nie mwi mu caej prawdy. Ale nie bdzie teraz naciska. Jeli zdobdzie jej zaufanie, sama mu powie. Musi mu powiedzie, jeli co ukrywa. Moe to mie wpyw na sprawy Genewy. Wszystko teraz miao wpyw na sprawy Genewy.

- Powiedziaa, e twoja matka rozbijaa maestwa - podj. - Twoja siostra uya niemal tych samych sw w od - i niesieniu do siebie. Powiedziaa, e oficerowie z Portsmouth i ich ony unikaj jej. - Jeli szukasz w tym jakiej prawidowoci, sprbuj ci to wyperswadowa. Moja siostra jest sporo ode mnie starsza. Bya z matk bliej, obserwowaa jej poczynania, widziaa korzyci wypywajce z trybu ycia matki. Dobrze te rzeczy rozumiaa. Bya wiadkiem tragedii Berlina po wojnie. Gdy miaa trzynacie lat, sypiaa z onierzami w zamian za ywno. Z amerykaskimi onierzami, panie Holcroft. Nie musia wiedzie wicej o Gretchen Beaumont. Obraz by ju kompletny. Dziwka obojtne z jakich powodw - w wieku lat trzynastu. Dziwka - obojtne z jakich powodw - po przekroczeniu czterdziestu piciu lat. Dyrektorzy genewskiego banku odrzuciliby jej kandydatur z uwagi na niestabilno emocjonaln i niekompetencj. Ale Noel wiedzia te, e istniej waniejsze powody przemawiajce za podjciem takiej decyzji. Kry si za tym czowiek, ktrego Gretchen Beaumont podobno nienawidzia, ale z ktrym jednak ya. Czowiek o dziwnych, krzaczastych brwiach, ktry przyjecha za Noelem do Brazylii. - A jej m? - Ledwie go znam. Znowu odwrcia wzrok. Patrzya na poncy w kominku ogie. Bya przestraszona, co jednak ukrywaa. Mwia z wyranie wystudiowan nonszalancj. To, czego nie chciaa powiedzie, miao co wsplnego z Beaumontem. Nie byo sensu duej unika tego tematu. Szczero midzy nimi powinna by oboplna. Im wczeniej Helden to sobie uwiadomi, tym lepiej dla nich obojga. - Wiesz co o nim? Skd pochodzi? Co robi w marynarce wojennej? - Nie, nic nie wiem. Jest dowdc okrtu, to wszystko. - A mnie si wydaje, e on jest kim wicej, i wydaje mi si te, e ty o tym wiesz. Prosz ci, nie okamuj mnie. Jej oczy zapony naraz gniewem, ktry tak samo nagle gdzie si ulotni. - Te co. Dlaczego miaabym ci okamywa? - Sam chciabym to wiedzie. Mwisz, e ledwie go znasz, ale sprawiasz wraenie miertelnie przeraonej. Prosz ci. - Do czego zmierzasz? - Jeli co wiesz, podziel si tym ze mn. Jeli syszaa ju o genewskim dokumencie, to powiedz mi co.

- Ja nic nie wiem. Nic nie syszaam. - Widziaem Beaumonta dwa tygodnie temu w samolocie do Rio. W tym samym samolocie, do ktrego wsiadem w Nowym Jorku. On mnie ledzi. W oczach Helden widzia wyranie strach. - Chyba ci si przywidziao - mrukna. - Nie, nie przywidziao mi si. Widziaem jego fotografi w domu twojej siostry. W jego domu. To by ten sam mczyzna. Ukradem t fotografi, a potem mnie j ukradziono. Tylko e przedtem kto da mi za ni piekielny wycisk. - Dobry Boe... zostae pobity za t fotografi? - Niczego wicej nie brakowao. Nie zabrano mi ani portfela, ani pienidzy, ani zegarka. Tylko t fotografi. Na jej odwrocie byo co napisane. - Co? - Nie wiem. Byo po niemiecku, a ja nie znam niemieckiego. - Pamitasz jakie sowa? - Chyba jedno. Ostatnie. T-O-D. Tod. - Ohne dich sterbe ich. Moe to to? - Nie wiem. Co to znaczy? - Umr bez ciebie. Moja siostra moga co takiego wymyli. Mwiam ci, e jest melodramatyczna. - Znowu kamaa, by tego pewien! - Jaka dedykacja? - Tak. - To samo twierdzili ci Brytyjczycy i im te nie uwierzyem. Beaumont by w tym samolocie. To zdjcie zabrano mi dlatego, e znajdowaa si na nim jaka wiadomo dla niego. Na mio bosk, co tu si dzieje? - Nie wiem! - Nie, ty co wiesz. - Noel stara si opanowa. Rozmawiali cicho, niemal szeptem, ale ich sprzeczka zaczynaa zwraca ju uwag pozostaych goci. Holcroft wycign przez stolik rk i przykry jej do swoj. - Jeszcze raz ci prosz. Ty co wiesz. Powiedz mi. Wyczu lekkie drenie jej rki. - To, co wiem, jest tak pogmatwane, e waciwie nic z tego nie wynika. Wicej w tym moich domysw ni rzeczywistych faktw. - Wyswobodzia do z jego ucisku. - Kilka lat temu Anthony Beaumont by attach marynarki w Rio de Janeiro. Nie znaam go dobrze, ale pamitam, e dosy czsto bywa w naszym domu. By wtedy onaty, ale interesowa si

moj siostr - chyba dla odmiany. Matka to popieraa. By wysokiej rangi oficerem marynarki wojennej, mogy z tego wynikn jakie przywileje. Ale siostra kcia si z matk zawzicie. Gardzia Beaumontem i nie chciaa mie z nim nic wsplnego. A jednak kiedy kilka lat pniej przenielimy si do Anglii, wysza za niego za m. Do tej pory nie potrafi tego zrozumie. Noel pochyli si ku niej z wyran ulg. - Moe to nie jest takie trudne do zrozumienia, jak sdzisz. Powiedziaa mi, e polubia go dla bezpieczestwa, jakie mg jej zapewni. - I ty jej uwierzye? - Jej zachowanie potwierdzao te sowa. - A wic nie wierz, e osoba, z ktr rozmawiae, bya moj siostr. - To bya twoja siostra. Jestecie do siebie podobne, tak samo pikne. - Teraz moja kolej na pytania. Naprawd sdzisz, e przy swojej urodzie z wasnej woli zadowoliaby si wegetacj za marn oficersk pensyjk i zgodzia na pene ogranicze ycie ony oficera marynarki? Ja jako w to nie wierz. Nikt mnie nie przekona. - No wic co o tym mylisz? - Wedug mnie zostaa zmuszona do polubienia Anthony'ego Beaumonta. Noel odchyli si na oparcie krzesa. Jeli miaa racj, musiao si to wiza z Rio de Janeiro. By moe z jej matk. Z morderc jej matki. - W jaki sposb Beaumont mg j zmusi do maestwa? I dlaczego? - Setki razy zadawaam ju sobie te pytania. Nie wiem. - Nie zapytaa jej? - Nie chce ze mn rozmawia. - Co si przydarzyo twojej matce w Rio? - Ju powiedziaam: manipulowaa mczyznami dla pienidzy. Niemcy ni pogardzali, nazywali j osob niemoraln. Trudno im odmwi racji. - Czy z tego wanie powodu zostaa zastrzelona? - Wydaje mi si, e tak. Nikt tego nie wie na pewno, mordercy nigdy nie ujto. - Ale to mogaby by odpowied na poprzednie pytanie, nie sdzisz? Czy nie istnieje moliwo, e Beaumont wiedzia o waszej matce co, co byo na tyle kompromitujce, e mg tym szantaowa twoj siostr? Helden odwrcia donie wntrzem do gry. - A c mogoby by takie kompromitujce? Zakadajc nawet, e wszystko, co mwio si o mojej matce, byo prawd, dlaczego miaoby to wywrze wpyw na ycie

Gretchen? - Zaley, co to byo. - To nie do pomylenia. Ona mieszka teraz w Anglii. Jest pani samej siebie i od Brazylii dziel j tysice kilometrw. Dlaczego miaaby si tym przejmowa? - Nie mam pojcia. - I wtem co si Noelowi przypomniao. - Uya okrelenia dzieci piekie. Potpione za to, kim byy i kim nie byy. Czy tego nie mona odnie rwnie do twojej siostry? - Beaumont nie interesuje si takimi rzeczami. To zupenie inna sprawa. - Czyby? Skd moesz to wiedzie? Ty si tylko domylasz , e zmusi j do maestwa. A jeli wcale tak nie byo? Co mogoby j skoni do tego zwizku? Helden zamylia si gboko. - Co o wiele bardziej nam wspczesnego. - Dokument z Genewy? - podsun. W uszach rozbrzmiao mu echo ostrzeenia Manfrediego, myli opanowao znowu widmo Wolfsschanze. - Jak zareagowaa Gretchen, kiedy powiedziae jej o Genewie? - zapytaa Helden. - Nie zrobio to na niej adnego wraenia. - Tak?... - To moga by gra. Zachowywaa si z ostentacyjn obojtnoci - podobnie jak ty, kiedy przed kilkoma minutami wspomniaem o Beaumoncie. By moe bya na to przygotowana. - To tylko twoje domysy. Teraz, pomyla Noel. Znajdzie to teraz w jej oczach - reszt prawdy, ktrej nie chciaa wyjawi. Czy padnie wreszcie nazwisko Johanna von Tiebolta? - Niezupenie domysy - powiedzia. - Twoja siostra wspomniaa, e wasz brat mwi jej o czowieku, ktry pojawi si pewnego dnia i opowie o dziwnej umowie. To jej sowa. Ale oczekiwanej iskierki zrozumienia lub ognika strachu nie zobaczy. Zamiast tego w jej oczach pojawio si co, czego nie potrafi zdefiniowa. Spojrzaa na niego, jakby usiujc zrozumie, do czego zmierza. A w jej spojrzeniu dominowaa niewinno i tego nie pojmowa. - Pewnego dnia pojawi si czowiek. To bez sensu - podsumowaa. - Opowiedz mi o swoim bracie. Milczaa przez dusz chwil. Jej oczy powdroway w d, zatrzymujc si na czerwonym obrusie, a usta rozchyliy si w wyrazie zaskoczenia. Potem, jakby otrzsajc si z transu, zapytaa:

- O Johannie? A o czym tu opowiada? - Twoja siostra powiedziaa, e wydosta ca wasz trjk z Brazylii. Czy byy z tym jakie trudnoci? - Byy. Nie mielimy paszportw, a pewni ludzie usiowali nie dopuci do tego, bymy je otrzymali. - Bylicie przecie imigrantami. Przynajmniej twoja matka, siostra i brat. Musieli mie jakie dokumenty. - Wszelkie dokumenty, jakie miao si w tamtych czasach, byy palone, gdy tylko speniy swoj funkcj. - Kto prbowa was powstrzyma przed opuszczeniem Brazylii? - Ludzie, ktrzy chcieli postawi Johanna przed sdem. - Za co? - Po mierci matki Johann przej jej interesy. Kiedy ya, nigdy nie pozwalaa mu si zbytnio w nie miesza. Wiele osb zarzucao mu bezwzgldno, nawet nieuczciwo. Oskarano go o ukrywanie dochodw, oszustwa podatkowe. Nie wydaje mi si, eby co z tego byo prawd; by po prostu bystrzejszy i inteligentniejszy od innych. - Rozumiem - powiedzia Noel, przypominajc sobie opini agenta MI 5: mania dominacji. - W jaki sposb udao mu si unikn sdu i wydosta was z Brazylii? - Dziki pienidzom. I caonocnym spotkaniom w dziwnych miejscach z ludmi, ktrych tosamoci nigdy nam nie wyjawi. Pewnego ranka wszed do domu i kaza Gretchen i mnie spakowa tylko tyle rzeczy, eby starczyo na krtk nocn wycieczk. Pojechalimy potem na lotnisko i przelecielimy maym samolotem do Recife, gdzie czeka na nas jaki mczyzna. Otrzymalimy paszporty; byy wystawione na nazwisko Tennyson. Wkrtce potem znalazymy si z Gretchen w samolocie leccym do Londynu... Holcroft przyglda jej si badawczo. Chyba mwia prawd. - ...eby rozpocz nowe ycie pod nazwiskiem Tennyson - dokoczy. - Tak. Zupenie nowe. Zostawialimy za sob wszystko. - Umiechna si. - Czasami myl, e uczynilimy to w ostatniej chwili. - Prawdziwy z niego mczyzna. Dlaczego nie utrzymujecie ze sob kontaktw? Wida przecie, e nie czujesz do niego nienawici. Helden zmarszczya czoo, jakby sama nie wiedziaa, co odpowiedzie. - Nie czuj do niego nienawici? Nie, moe mam do niego al, ale o nienawici nie ma mowy. Uwaa, e do niego naley decydowanie o wszystkim, podobnie jak wikszo ludzi inteligentnych. Chcia pokierowa moim yciem, a ja nie mogam na to przysta.

- Dlaczego jest zwykym dziennikarzem? Z tego, czego si o nim dowiedziaem, wynika, e mgby kupi ca gazet. - I pewnego dnia prawdopodobnie to uczyni, jeli bdzie mia taki kaprys. Znajc Johanna, podejrzewam, e dziennikarstwem zajmuje si dla rozgosu, ktry znana gazeta moe mu zapewni. Zwaszcza na polu polityki, w czym jest bardzo dobry. Postpi susznie. - Naprawd? - Na pewno. Pracuje w tym zawodzie dopiero dwa czy trzy lata, a ju uwaany jest za jednego z najlepszych korespondentw w Europie. Teraz, pomyla Noel. Co tam MI 5, liczy si tylko Genewa. Pochyli si ku Helden. - Jest te uwaany za kogo jeszcze... Na Montmartrze obiecaem, e ci powiem - i tylko tobie - dlaczego Brytyjczycy mnie przesuchiwali. Chodzio o twojego brata. Podejrzewaj, e prbuj si z nim skontaktowa z przyczyn, ktre nie maj z Genew nic wsplnego. - Co to za przyczyny? Holcroft patrzy jej w oczy bez zmruenia powiek. - Czy syszaa kiedykolwiek o czowieku, ktrego nazywaj Kusaczem? - O tym patnym zabjcy? Naturalnie. A kto o nim nie sysza? W jej oczach nie byo nic. Nic, prcz nieokrelonego za kopotania. - Choby ja - powiedzia. - Czytaem o mordercach do wynajcia i tajnych stowarzyszeniach zabjcw, ale o Kusaczu nie syszaem nigdy. - Jeste Amerykaninem. Jego wyczyny w prasie europejskiej opisywane s dokadniej ni w waszej. Ale co to ma wsplnego z moim bratem? - Wywiad brytyjski podejrzewa, e to on moe by Kusaczem. Twarz Helden naraz zastyga. Zaskoczenie byo tak cakowite, e jej oczy stay si pozbawione wyrazu niczym oczy lepca. Prbowaa co powiedzie drcymi ustami, ale nie moga znale sw. Kiedy je w kocu znalaza, byy ledwie syszalne. - Nie mwisz tego powanie. - Zapewniam ci, e jak najpowaniej. Co wicej, Brytyjczycy rwnie nie artuj. - To oburzajce. W yciu czego takiego nie syszaam! Na jakiej podstawie wysnuwaj takie wnioski? Noel powtrzy jej to, czego dowiedzia si od ludzi z MI 5. - Mj Boe! - westchna Helden, kiedy skoczy. - Obsuguje dla swojej gazety ca Europ i rodkowy Wschd! Ci Anglicy mog to bez trudu sprawdzi u jego wydawcw. Nie wybiera przecie miejsc, do ktrych go wysyaj. To absurdalne!

- Dziennikarzom pisujcym interesujce artykuy, nadsyajcym korespondencje, ktre przyczyniaj si do atrakcyjnoci gazety, daje si woln rk w sprawie wyboru tematu. Tak jest w przypadku twojego brata. Wyglda to zupenie tak, jakby z gry wiedzia, e zyska rozgos, o ktrym wspominaa; jakby wiedzia, e za kilka krtkich lat dostpi przywileju wolnego doboru tematw. - Chyba sam w to nie wierzysz. - Nie wiem, w co wierzy - powiedzia Holcroft. - Wiem tylko, e twj brat moe zaszkodzi sprawie Genewy. Bankierw moe przestraszy sam fakt, e jest podejrzewany przez MI Pi. Nie ycz sobie afer tam, gdzie w gr wchodzi konto Clausena. - Ale to w niczym nieuzasadnione podejrzenia! - Jeste tego pewna? W oczach Helden pojawiy si iskierki gniewu. - Tak, jestem pewna. Kim jak kim, ale zabjc Johann na pewno nie jest. Znowu zaczyna si nagonka: tym razem na dzieci nazistw. Noelowi przypomniay si sowa siwowosego agenta MI 5: Zakadam, e wie pan, kim by jego ojciec... Czy to moliwe, e Helden ma racj? Czy podejrzenia MI 5 nie wypywaj czasem ze wspomnie i zadawnionej wrogoci wobec bezwzgldnego przeciwnika w wojnie sprzed trzydziestu lat? Tennyson jest uosobieniem arogancji... To byo moliwe. - Czy Johann interesuje si polityk? - Bardzo, ale nie w oglnie pojmowanym sensie. Nie opowiada si za adn okrelon ideologi. Przeciwnie, jest wobec nich bardzo krytyczny. Wytyka sabe punkty i nie toleruje hipokryzji. To dlatego mnstwo ludzi z krgw wadzy nie moe go cierpie. Ale nie jest patnym zabjc! Jeli Helden ma racj, pomyla Noel, Johann von Tiebolt byby nieocenionym nabytkiem dla Genewy, a konkretnie dla majcej powsta w Zurychu agencji. Mwicy wieloma jzykami dziennikarz, z ktrego opini si licz, ktry ma dowiadczenie w finansach... mgby si okaza osob idealnie predysponowan do rozdziau milionw na cay wiat. Gdyby z Johanna von Tiebolta dao si zetrze cie Kusacza, dyrektorzy La Grande Banque de Genve nigdy by si nie dowiedzieli o zainteresowaniu MI 5 Johnem Tennysonem. rednie dziecko Wilhelma von Tiebolta staoby si dla nich idealnym kandydatem. Tennyson nie jest moe najmniej konfliktowym czowiekiem pod socem, ale Genewa nie sponsoruje przecie konkursu osobowoci. Mg stanowi nieoceniony nabytek. Ale najpierw trzeba zetrze z niego cie Kusacza, oddali podejrzenia MI 5.

Holcroft si umiechn. Pewnego dnia zjawi si mczyzna i opowie o dziwnej umowie... Johann von Tiebolt - John Tennyson - czeka na niego! - Co ci tak rozbawio? - spytaa Helden, obserwujc go ze zdziwieniem. - Musz si z nim spotka - odpar Noel, ignorujc jej pytanie. - Moesz to zorganizowa? - Wydaje mi si, e tak. Zajmie to kilka dni. Nie wiem, gdzie teraz przebywa. Co mu powiesz? - Prawd. Moe odwzajemni mi si tym samym. Jestem niemal przekonany, e wie o Genewie. - Mam numer telefonu, ktry poda na wypadek, gdybym kiedykolwiek chciaa si z nim skontaktowa. Nigdy z niego nie korzystaam. - A wic skorzystaj z niego teraz. Prosz ci. Skina gow. Noel doskonale zdawa sobie spraw, e wiele pyta wci jeszcze pozostawao bez odpowiedzi. Jak choby zagadka czowieka nazwiskiem Beaumont i zdarzenie z Rio de Janeiro, o ktrym Helden nie chciaaby rozmawia. Zdarzenie zwizane z oficerem marynarki wojennej o krzaczastych czarno-biaych brwiach. Nie mona byo jednak wykluczy, e Helden nic na ten temat nie wie. Prawd zna moe John Tennyson, ktry z pewnoci wiedzia o wiele wicej ni to, co przekaza siostrom. - Czy twj brat utrzymuje jakie kontakty z Beaumontem? - spyta. - Pogardza nim. Nie zjawi si nawet na lubie Gretchen. O co tu chodzi? - pomyla Noel. Jak zagadk kryje Anthony Beaumont?

Rozdzia 17
Przed maym zajazdem, od strony drogi, w samym naroniku parkingu, sta w cieniu rozoystego dbu ciemny czterodrzwiowy sedan. Z przodu siedziao dwch mczyzn jeden w mundurze oficera brytyjskiej marynarki wojennej, drugi w ciemnoszarym urzdniczym garniturze i czarnym paszczu. Spod rozpitej marynarki tego drugiego wystawaa krawd brzowej skrzanej kabury. Oficer marynarki zajmowa miejsce za kierownic. Jego pospolita twarz staa z napicia. Brwi, ktre stanowi gszcz szpakowatych woskw, raz po raz wyginay si ledwie zauwaalnym ukiem w gr, jakby za spraw nerwowego tiku. Mczyzna siedzcy obok niego dobiega ju czterdziestki. By szczupy, ale nie chudy; z caej jego postaci emanowaa sprysto, jakiej nabywa si poprzez dyscyplin i trening. Szeroko ramion, duga, muskularna szyja i wypuky zarys klatki piersiowej rozpierajcej dopasowan koszul wiadczyy, e to ciao przeszo surowy proces nadawania mu fizycznej tyzny i siy. Kady rys twarzy mczyzny zosta uszlachetniony i kady skoordynowano z caoci. Rezultat by imponujcy, a jednak zimny, jakby t twarz wykuto w granicie. Jasnobkitne, niemal prostoktne oczy patrzyy nieruchomo i obojtnie. Byy to oczy pewnego siebie zwierzcia, zwierzcia szybkiego, o nie dajcych si przewidzie reakcjach. Rzebion gow wieczya poyskliwa korona blond wosw, ktre odbijay blask odlegych latarni owietlajcych teren parkingu. W zestawieniu z twarz wosy te sprawiay wraenie skorupy jasnotego lodu. Mczyzna nazywa si Johann von Tiebolt i od piciu lat znany by jako John Tennyson. - No i zadowolony? - spyta oficer marynarki z wyranym szacunkiem w gosie. - Nie ma nikogo. - Ale kto by - odpar blondyn. - Zwaywszy na rodki ostronoci, jakie podejmowali od Montmartre'u, wcale mnie nie dziwi, e teraz nikogo tu nie ma. Helden i reszta dzieci dziaaj nad podziw sprawnie. - Uciekaj przed idiotami - powiedzia Beaumont. - W Rache roi si od marksistowskich podludzi. - Kiedy przyjdzie pora, Rache speni swj cel. Nasz cel. Ale to nie Rache mnie niepokoi. Chc wiedzie, kto prbowa go zabi. - Tennyson odwrci w ciemnociach gow; jego zimne oczy byszczay. Rbn doni w wierzch pokrytej skr deski rozdzielczej. - Kto prbowa zabi syna Clausena?!

- Przysigam, e powiedziaem ci wszystko, co wiem! Wszystko, czego si dowiedzielimy. Nie popenilimy adnego bdu. - Popenilicie, bo niemal im si udao - upomnia go Tennyson spokojnym ju tonem. - To Manfredi; to musia by Manfredi - cign Beaumont. - To jedyne wytumaczenie, Johann... - Na imi mam John. Nie zapominaj o tym. - Przepraszam. To jedyne wytumaczenie. Nie wiem, co Manfredi powiedzia Holcroftowi w pocigu na stacji w Genewie. Cakiem moliwe, e prbowa go nakoni do wycofania si. A kiedy Holcroft odmwi, wyda rozkaz zlikwidowania go. Nie udao si na stacji, bo im przeszkodziem. Chyba powiniene o tym pamita. - Ju ty mi nie pozwolisz zapomnie - przerwa mu Tennyson. - Moe i masz racj. Spodziewa si przejcia kontroli nad agencj w Zurychu; jego pragnienie nie miao szans na spenienie. A wypuszczenie z rk aktyww opiewajcych na siedemset osiemdziesit milionw dolarw okazao si operacj zbyt bolesn. - Tak jak obietnica dwch milionw stanowi, by moe, nieodpart pokus dla Holcrofta. - Te dwa miliony odkada sobie tylko na koncie w gowie. Ale mier spotka go z naszych rk, niczyich innych. - Wierz mi, Manfredi dziaa sam. Jego kaci nie maj teraz od kogo odbiera rozkazw. Od akcji w pokoju hotelowym w Zurychu nie byo ju dalszych prb. - Holcroftowi trudno bdzie zaakceptowa t prawd... O, ju s. - Tennyson si pochyli. Przez przedni szyb samochodu dostrzeg Noela i Helden wychodzcych z drzwi po drugiej stronie parkingu. - Czy dzieci pukownika czsto si tu spotykaj? - Tak - odpar Beaumont. - Dowiedziaem si tego od agenta ODESSY, ktry ledzi je pewnej nocy. Blondyn parskn stumionym miechem. - ODESSA! - warkn pogardliwie. - Karykatury pochlipujce w piwnicach nad bateri kufli piwa. S aoni. - S wytrwali. - Oni te si przydadz - powiedzia Tennyson, patrzc, jak Noel i Helden wsiadaj do samochodu. - Tak jak poprzednio, utworz szar oniersk mas, stan si misem armatnim. Pierwsi si ujawni, pierwsi zostan powiceni. Perfekcyjne odwrcenie uwagi od powaniejszych spraw. Da si sysze gony warkot podrasowanego silnika citroena. Holcroft wycofa wz z

zatoczki i midzy supkami bramy wjazdowej wyprowadzi go na wiejsk drog. Beaumont przekrci kluczyk w stacyjce. - Bd si trzyma w sporej odlegoci. Nie zauway mnie: - Nie, daj spokj - powiedzia Tennyson. - To mi wystarczy. Podrzu mnie na lotnisko. Zaatwie wszystko? - Tak. Polecisz mirage'em do Aten. Grecy odstawi ci z powrotem do Bahrajnu. To transport wojskowy, status kurierski ONZ, immunitet Rady Bezpieczestwa. Twoje dokumenty ma pilot. - Dobra robota, Tony. Oficer marynarki umiechn si dumny z komplementu. Wcisn peda gazu; sedan wypad z rykiem z parkingu i zanurzy si w mroku wiejskiej drogi. - Co bdziesz robi w Bahrajnie? - Zaznacza swoj obecno, spisujc histori negocjacji w sprawie pola naftowego. Wsppraca z ksiciem Bahrajnu ukada si bez zastrzee. Nie ma innego wyboru. Zawar ukad z Kusaczem. Biedak yje w cigym strachu, e to si wyda. - Jeste nadzwyczajny. - A ty lojalny i oddany. Zreszt zawsze taki bye. - A co po Bahrajnie? Blondyn rozpar si wygodnie w fotelu i przymkn oczy. - Z powrotem do Aten, a potem do Berlina. - Do Berlina? - Tak. Sytuacja rozwija si pomylnie. To bdzie nastpny etap podry Holcrofta. Czeka tam na niego Kessler. Radiowy gonik pod desk rozdzielcz zanis si nagle trzaskiem zakce elektrostatycznych. Gdy przycichy, nastpia seria czterech krtkich, wysokotonowych szumw. Tennyson otworzy oczy. Cztery szumy si powtrzyy. - Przy autostradzie s budki telefoniczne. Podwie mnie do najbliszej. Szybko! Anglik docisn peda gazu do deski. Sedan pomkn drog, rozwijajc w kilka sekund szybko stu kilometrw na godzin. Dojechali do skrzyowania. - Jeli si nie myl, gdzie tutaj jest stacja benzynowa. - Popiesz si! - Tak, na pewno jest - rzek z przekonaniem Beaumont. Rzeczywicie bya; staa przy drodze ciemna, z wygaszonymi wiatami. - Cholera, zamknita! - rzuci oficer.

- A czego si spodziewae? - spyta Tennyson. - Telefon jest w rodku... - A na pewno jest? - Tak... - Zatrzymaj wz. Beaumont wykona polecenie. Blondyn wysiad i podszed do oszklonych drzwi stacji. Wyj z kabury pistolet i rkojeci wytuk szyb. Ze rodka, z ujadaniem i warczeniem, szczerzc ky i kapic szczkami, wyskoczy na niego pies. By w podeszym wieku i nieokrelonej rasy, trzymano go bardziej dla efektu ni ochrony obiektu. Tennyson sign do kieszeni, wydoby stamtd perforowany cylinder i nakrci go na luf pistoletu. Unis bro i strzeli psu w eb. Zwierz upado. Tennyson wytuk resztki szka przy zatrzasku nad klamk. Wszed spokojnie do rodka, poczeka chwil, a wzrok przywyknie do ciemnoci, po czym podszed do telefonu. Poczy si z telefonistk centrali i poda jej paryski numer czowieka, ktry z kolei przeczy t rozmow na aparat zainstalowany w Anglii. Po dwudziestu sekundach usysza w suchawce zdyszany, omdlewajcy gos. - Przepraszam za kopot, Johann, ale mamy sytuacj awaryjn. - Co si stao? - Zabrano fotografi. Jestem bardzo zaniepokojona. - Jak fotografi? - Zdjcie Tony'ego. - Kto j zabra? - Ten Amerykanin. - Z czego wynika, e go rozpozna. Graff mia racj: twojemu oddanemu mowi nie wolno ufa. Jego entuzjazm bierze gr nad dyskrecj. Ciekawe, gdzie Holcroft go widzia? - Moe w samolocie. Albo skojarzy go z opisem portiera. Zreszt niewane. Zabij go. - Tak, oczywicie. - Blondyn zawiesi gos, po czym spyta z naciskiem: - Masz ksieczki bankowe? - Mam. - Zdeponuj na nich dziesi tysicy funtw. Zadbaj o to, eby przelew nastpi z Pragi. - KGB? Bardzo dobrze pomylane, Johann. - Brytyjczycy przeyj szok kolejnej zdrady. Zaprzyjanieni dyplomaci zaczn si midzy sob wykca, oskarajc jeden drugiego. - Bardzo dobrze pomylane.

- Od nastpnego tygodnia jestem w Berlinie. Skontaktuj si tam ze mn. - Ju do Berlina? - Tak, Kessler czeka. Neuaufbau oder Tod. - Oder Tod, bracie. Tennyson odwiesi suchawk i spojrza na martwe zwierz. Nie ywi dla tej nieruchomej bryy futra wicej wspczucia ni dla czekajcego w samochodzie mczyzny. Uczucia zachowywa dla rzeczy waniejszych, nie trwoni ich dla zwierzt i nie umiejcych si dostosowa - bez wzgldu na ich oddanie. Beaumont by gupcem. Tak opini zawierao dossier przesane przed laty ze Szkocji do Brazylii. Ale dysponowa energi gupca i waciwym gupcom zmysem do dziaa pozornych. Zosta wybitnym oficerem marynarki wojennej. Ten syn Reichsoberfiihrera wspi si po drabinie krlewskiej marynarki wojennej a na szczebel, na ktrym powierzono mu wysoce odpowiedzialne stanowisko. Zbyt odpowiedzialne jak na jego intelekt. Tym intelektem trzeba byo zatem kierowa. Kiedy planowali, e Beaumont zostanie kim wpywowym w Admiralicji, ekspertem, z ktrym konsultowa si bdzie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Byaby to sytuacja optymalna; dziki Beaumontowi mogliby wtedy osiga maksymalne korzyci. Pozostawa Sonnenkind, pozwalano mu y. Ale koniec z tym. Po kradziey fotografii Beaumont by skoczony, bo wizaa si z tym groba wpadki. A o wpadce nie mogo by mowy - byli zbyt blisko. Wci jednak pozostawao wiele do zrobienia. Gdyby Holcroft przekaza fotografi w Szwajcarii niewaciwym ludziom, opowiedzia im o bytnoci Beaumonta w Nowym Jorku czy w Rio, mogoby to zaalarmowa wadze wojskowe. Dlaczego ten wysoko postawiony oficer tak interesuje si genewskim dokumentem? To pytanie nie mogo si zrodzi! Trzeba usun syna Reichsoberfhrera, cho troch go szkoda. Bdzie brakowao komandora, czasami by nieoceniony. Gretchen znaa jego warto. Gretchen bya nauczycielk Beaumonta, jego przewodniczk... jego intelektem. Bya nadzwyczaj dumna ze swej pracy, a teraz sama da mierci Beaumonta. Niech tak bdzie. Znajd innego na jego miejsce. S wszdzie, myla Johann von Tiebolt, idc do drzwi. Wszdzie. Die Sonnenkinder. Dzieci Soca nigdy nie mylone z potpionymi. Potpieni byli wdrujcymi, do niczego nieupowanionymi uchodcami. Die Sonnenkinder. Wszdzie. We wszystkich krajach, we wszystkich rzdach, w armiach i flotach, w przemyle i w zwizkach zawodowych, w wydziaach wywiadu wojskowego i w policji. Wszystkie czekaj spokojnie. Dorose dzieci Nowego Porzdku.

Tysice. Rozwiezione statkami, samolotami i okrtami podwodnymi do wszystkich zaktkw cywilizowanego wiata. Wybijajce si ponad przecitno - co potwierdzaj dzie w dzie ich postpy wszdzie, gdzie si znajduj. Stanowi dowd susznoci koncepcji o wyszoci rasowej. Ich rasa jest czysta, ich wyszo niekwestionowana. A najczystszy ze wszystkich, wszystkie je przewyszajcy jest Kusacz. Von Tiebolt otworzy drzwi i wyszed na zewntrz. Beaumont odjecha tymczasem pidziesit metrw wiejsk drog i wz sta tam teraz z wygaszonymi wiatami. Komandor przestrzega cile regu gry; jego wyszkolenie dawao o sobie zna we wszystkim , co robi oprcz sytuacji, gdy entuzjazm bra gr nad dyskrecj. Ten entuzjazm bdzie go teraz kosztowa ycie. Tennyson ruszy wolno w kierunku sedana. Zastanawia si beznamitnie, jak si to wszystko dla Anthony'ego Beaumonta zaczo. Syn Reichsoberfiihrera wysany zosta do pewnej rodziny w Szkocji; gbiej Tennyson nigdy nie wnika. Powiedziano mu o wytrwaoci Beaumonta, o jego uporze, oddaniu sprawie, ale ani sowa o sposobie, w jaki zosta wywieziony z Niemiec. Nie musia tego wiedzie. Takich byy tysice, wszystkie zapisy zniszczono. Tysice. Dobr genetyczny, przebadani rodzice, rodziny sprawdzone kilka pokole wstecz pod ktem wystpowania wad fizycznych i psychicznych. Wysyano tylko najczystsze, i wszdzie uwanie obserwowano te dzieci, pomagano im, szkolono, indoktrynowano - ale nie mwiono im nic, dopki nie dorosy. A i wtedy nie wszystkim. Tym, ktre nie speniay oczekiwa, ktre okazyway sabo charakteru lub skonno do kompromisw, nigdy nie powiedziano - te eliminowano. Te, ktre pozostay, byy prawdziwymi spadkobiercami Trzeciej Rzeszy. Cieszyy si wszdzie zaufaniem i autorytetem. Czekay... czekay na sygna ze Szwajcarii, przygotowane do zrobienia z milionw natychmiastowego uytku. Z milionw rozdzielanych rozsdnie, politycznie. Jeden po drugim podporzdkuj si narody uksztatowane wewntrznie przez Sonnenkinder, ktre bd miay do dyspozycji ogromne sumy na umacnianie i konsolidacj swoich wpyww. Dziesi milionw tu, czterdzieci tam, a gdzie to konieczne, nawet sto milionw. W wolnym wiecie bdzie si kupowao kampanie wyborcze, elektoraty bd miay coraz to mniejszy i mniejszy wybr. To nic nowego; przeprowadzono ju z pomylnym skutkiem eksperymenty. Chile nie kosztowao nawet dwudziestu siedmiu milionw, Panama nie wicej ni sze. W Ameryce miejsca w Senacie i Kongresie mona byo mie ju za kilkaset tysicy. Ale kiedy nadejdzie sygna ze Szwajcarii, miliony bd rozdzielane w sposb

naukowy, na podstawie metod demograficznych. I w kocu caym zachodnim wiatem rzdzi bd dorose dzieci Rzeszy. Die Sonnenkinder. Potem przyjdzie kolej na blok wschodni, na Zwizek Radziecki i jego kraje satelickie kuszone piknymi swkami wasnej, rodzcej si buruazji. Kiedy nadejdzie sygna, wysunite zostan pewne obietnice i zbiorowiska ludzkie zdadz sobie nagle spraw, e istnieje lepsza droga. Bo naraz otworzy si dostp do wielkich funduszy; ubstwu bdzie mona pooy kres. Wystarczy, by dokona si odwrt od dotychczasowych idei ku innym, lepszym. Narodzi si Czwarta Rzesza, nie wtoczona w granice jednego czy dwch krajw, lecz rozcigajca si na cay wiat. Dzieci Soca bd prawowitymi wadcami globu. Die Sonnenkinder. Mgby kto powiedzie, e to absurdalna, nieprawdopodobna wizja. Myliby si; to ju si zaczynao. Wszdzie. Ale zdarzaj si te bdy, myla Tennyson, zbliajc si do sedana. S nieuchronne, tak jak nieuchronny by fakt, e naley je naprawia. Dzisiaj bdem by Beaumont. Tennyson wsun pistolet z powrotem do kabury; nie pozostanie tam dugo. Obszed wz i zatrzyma si przy oknie od strony kierowcy. Szyba bya opuszczona, z wntrza spogldaa na niego zaniepokojona twarz komandora. - O co chodzi? Stao si co? - Nic takiego, czego nie mona by naprawi. Przesu si, ja poprowadz. Bdziesz mi pokazywa drog. - Dokd jedziemy? - Powiedzieli mi, e gdzie w okolicy, jakie osiem do dziesiciu kilometrw std, jest jezioro. Sabo byo sycha z powodu zakce na linii. - Jedyne jezioro w tych stronach ley na wschd od Saint--Gratien. To ponad dwanacie kilometrw drogi. - To pewnie o nie chodzi. S tam lasy? - Jeszcze jakie. - To ono - zawyrokowa Tennyson, wsiadajc do wozu na miejsce zwolnione przez Beaumonta. - Znam kody wietlne. Mw, jak jecha, ja skoncentruj si na reflektorach. - Dziwne. - Nie, skomplikowane. Mog nas przechwyci po drodze. Wiem, na co zwraca uwag. No, szybko. W ktr stron? - Na pocztek zawr. Dojed z powrotem do tej cholernej drogi i skr w lewo.

- Rozumiem. - Tennyson wczy silnik. - O co tu chodzi? - zapyta Beaumont. - To pewnie jaka sytuacja awaryjna. Cztery krtkie sygnay syszaem dotd tylko raz i chodzio wtedy o naszego czowieka w Entebbe. - To nie by nasz czowiek, Tony. To bya nasza marionetka. - No tak, oczywicie. Terrorysta z Rache. Mimo wszystko by naszym cznikiem, jeli wiesz, co przez to rozumiem. - Wiem. Tutaj skrci? W lewo? - Tak, tutaj. No, na mio bosk, powiedz mi wreszcie! Co, u diaba, si dzieje? Tennyson wyprowadzi samochd na prost i przypieszy. - Prawd mwic, to moe dotyczy ciebie. Nie jestemy pewni, ale istnieje taka moliwo. - Mnie? - Tak. Czy Holcroft kiedykolwiek ci zauway? Widzia ci wicej ni raz? Zorientowa si, e za nim chodzisz? - Zauway mnie? Nigdy! Po trzykro nigdy. Przysigam. - A w Genewie? Pomyl. - Na pewno nie. - W Nowym Jorku? - Ani razu nie znalazem si bliej ni kilometr od niego! Niemoliwe. - W samolocie do Rio de Janeiro? Beaumont nie odpowiedzia od razu. - Nie... Przechodzi za kotar, by chyba wstawiony. Ale nie zwrci na mnie uwagi, najmniejszej. Ja go widziaem, on mnie nie. To wtedy, pomyla Tennyson. To oddane dziecko Rzeszy wierzy w to, w co musi wierzy. Nie ma sensu roztrzsa dalej tej sprawy. - A wic to wszystko pomyka, Tony. Zmarnowane p godziny. Rozmawiaem z twoj on, a moj drog siostr. Powiedziaa, e jeste zbyt dyskretny, by mogo doj do takiej sytuacji. - Miaa racj. Jak dobrze wiesz, ona zawsze ma racj. Nadzwyczajna dziewczyna. Niezalenie od tego, co sobie mylisz, nasz zwizek nie jest jedynie maestwem z wyrachowania. - Wiem o tym, Tony. I jestem z tego powodu szczliwy. - Skr w nastpn w prawo. Biegnie na pnoc, w kierunku jeziora. W lesie byo zimno, jeszcze zimniej nad wod. Zaparkowali na kocu lenej drogi i ruszyli wsk ciek prowadzc nad brzeg jeziora. Tennyson nis latark, ktr zabra ze

skrytki na rkawiczki. Beaumont ciska w rku wsk opatk. Postanowili rozpali mae ognisko w doku dla ochrony przed chodem. - Jak dugo tu zostaniemy? - spyta Beaumont. - Jeszcze nie wiem. Jest kilka spraw do omwienia i chciabym si ciebie poradzi. To wschodni brzeg jeziora? - Tak. Dobre miejsce na spotkania. O tej porze roku nie ma tutaj nikogo. - Kiedy masz wrci na okrt? - Zapomniae? Spdzam weekend z Gretchen. - A wic dopiero w poniedziaek? - Albo we wtorek. Mj zastpca to porzdny chop. Zakada po prostu, e uganiam si gdzie w sprawach subowych. Nie zadaje pyta, nawet jeli spni si o dzie. - A dlaczego miaby zadawa? Jest jednym z nas. - Tak, ale trzeba si trzyma harmonogramu rejsw patrolowych. Nie wolno si z niego wyamywa. - Jasne, e nie. Kop tutaj, Tony. Rozpalimy ognisko troch dalej od wody. Ja wrc do wozu i bd wypatrywa sygnaw. - Dobrze. - Kop gboko. Lepiej, eby pomienie nie byy zbyt widoczne. - Jasne. Ogie. Woda. Ziemia. Spalone ubranie, zwglone ciao, zmiadona, rozrzucona po okolicy proteza dentystyczna. John Tennyson wrci ciek i czeka. Po kilku minutach wyj pistolet z kabury i myliwski n o dugim ostrzu z kieszeni paszcza . Robota bdzie brudna, ale trzeba j wykona. N, podobnie jak opatka, znajdowa si w baganiku sedana. Byy to narzdzia na specjalne okazje i zawsze tam spoczyway. Bd wyszed na jaw. Kusacz go naprawi.

Rozdzia 18
Holcroft sczy kaw i patrzy przez okno na chodny paryski poranek . To ju drugi, od kiedy ostatni raz widzia si z Helden, a ona nadal nie bya blisza skontaktowania si z bratem ni przedwczorajszej nocy. - On do mnie zadzwoni. Wiem, e to zrobi - powiedziaa mu przez telefon przed kilkoma minutami. - A gdybym tak wyszed na chwil? - spyta. - Nie przejmuj si tak. Dam ci zna. Nie przejmuj si tak. atwo jej byo mwi, zwaywszy na fakt, gdzie si znajdowa i jak si tu dosta - a waciwie, jak si tu dostali. To by dalszy cig szalestwa. Wyszli z wiejskiego zajazdu i przyjechali z powrotem na Montmartre, gdzie z jakiej bramy wyoni si nieznajomy mczyzna i odebra od nich citroena. Ruszyli pieszo zatoczonymi uliczkami, mijajc po drodze dwie kawiarenki na wieym powietrzu, skd skinienia dwch gw poinformoway ich, e mog bezpiecznie wraca do wynajtego samochodu Noela. Wskazywaa mu drog przez Pary, z Montmartre'u przez Sekwan, a do SaintGermain-des-Prs, gdzie zatrzymali si przed hotelem. Tam zameldowa si i zapaci za jedn noc. To by podstp; nie uda si do swojego pokoju. Zamiast tego pojechali do drugiego hotelu przy ulicy Chevalle, gdzie zainspirowany reklam napoju orzewiajcego zameldowa si jako N. Fresca. Zostawia go w holu, obiecujc zatelefonowa, kiedy dowie si czego o bracie. - Wyjanij mi co - poprosi. - Dlaczego to wszystko robimy? Co za rnica, gdzie si zatrzymam albo czy uywam swojego nazwiska, czy nie? - Widziano ci ze mn. Helden. Dziwne imi, dziwna kobieta. Niepojta mieszanina bezbronnoci i siy. Cokolwiek wycierpiaa przez te lata, nie popada w manier ualania si nad sob. Uznawaa swoje dziedzictwo. Rozumiaa, e dzieci nazistw, cho tropione przez ODESS i Rache, musz z tym y. Potpione za to, kim byy i kim nie byy. Genewa moga tym dzieciom pomc i pomoe im. Noel stawia si w ich pooeniu. atwo mu si byo z nimi utosamia. Gdyby nie odwaga jego nadzwyczajnej matki, mg by teraz jednym z nich. Ale istniay jeszcze inne, bardziej dorane problemy. Pytania zwizane z Genew.

Kim by ten nieodgadniony Anthony Beaumont? Dla kogo pracowa? Co si naprawd przydarzyo von Tieboltom w Brazylii? Ile wiedzia Johann von Tiebolt o pakcie? Jeli ktokolwiek zna na nie odpowiedzi, tym kim jest Johann... John Tennyson. Holcroft wrci do okna. Nad pobliskim dachem przelatywao wanie stado gobi, wzbijajc si z trzepotem skrzyde w poranne niebo. Von Tieboltwie. Jeszcze przed trzema tygodniami w ogle nie zna tego nazwiska, a teraz jego los by nierozerwalnie zwizany z noszc je rodzin. Helden. Dziwne imi, dziwna dziewczyna. Pena powika i sprzecznoci. Nigdy dotd nie spotka kogo takiego. Sprawiaa wraenie, e pochodzi z innego czasu, z innego miejsca i walczy ze spucizn wojny, ktra przesza ju do historii. Rache. ODESSA... Wolfsschanze. Sami fanatycy. Przeciwnicy w krwawej ani, ktra nie miaa ju znaczenia. Skoczyo si, skoczyo przed ponad trzydziestu laty. Martwa historia, zamknita karta. Gobie sfruny znowu w d i w ich zmasowanym szturmie na dach Noel nagle co dostrzeg - zrozumia co, z czego dotd nie zdawa sobie sprawy. Tkwio to w nim od tamtej nocy - od spotkania z Herr Oberstem - a on nawet sobie tego nie uwiadamia. Nic si nie skoczyo. Wojna zostaa wskrzeszona. Przez Genew. Wielu bdzie ci prbowao powstrzyma, zwie kamstwami, zabi... . ODESSA, Rache. Oto wrogowie Genewy! Fanatycy i terroryci, ktrzy uczyniliby wszystko, by zniszczy pakt. Kto inny ujawniby konto, wnoszc apelacj do midzynarodowych trybunaw. Ani ODESSA, ani Rache nie mogy tak postpi. Helden mylia si, przynajmniej czciowo. Zainteresowanie obu organizacji dziemi liderw partii nazistowskiej ulego zawieszeniu na czas walki ze spraw Genewy! Do czasu powstrzymania jego, Noela Holcrofta. Dowiedzieli si - jako, gdzie - o szwajcarskim koncie i byli zdecydowani nie dopuci do jego odblokowania. Jeli w osigniciu celu przeszkadza im bdzie jego osoba, zabij go bez skrupuw. Jego ycie nic tu nie znaczyo. To wyjaniao t strychnin w samolocie - t straszliw mier, ktra bya przeznaczona dla niego. Rache ze sw taktyk terroru. To stawiao w nowym wietle wypadki w Rio de Janeiro - strzay na opustoszaym tarasie widokowym i szyb samochodu roztrzaskan w rodku nocy na ulicach miasta. Maurice Graff i psychopatyczni czonkowie brazylijskiej ODESSY. Oni wiedzieli - oni wszyscy wiedzieli - o Genewie! A jeli tak, wiedzieli rwnie o von Tieboltach. To by wyjaniao wypadki w Brazylii. Tam wcale nie chodzio o matk, tylko o Johanna von Tiebolta. To on ucieka przed ODESS Graffa; brat ratujcy to, co pozostao z rodziny, brawurowo wymykajcy si z Rio wraz z

dwiema siostrami. A wszystko po to, by y i wypeni postanowienia genewskiego paktu. Pewnego dnia zjawi si mczyzna i opowie o dziwnej umowie... A w tej dziwnej umowie tkwiy pienidze i sia wystarczajca do zniszczenia ODESSY oraz Rache - bo takie byy z pewnoci waciwe cele paktu. Noel rozumia to teraz wyranie. On, John Tennyson i mieszkajcy w Berlinie mczyzna o nazwisku Kessler mieli kierowa Genew, mieli prowadzi agencj w Zurychu. Mieli wykorzeni ODESS, gdziekolwiek si rozpanoszya. Mieli zmiady Rache. Do programu zadouczynienia naleao unieszkodliwienie fanatykw, gdy fanatycy byli ojcami morderstw i ludobjstwa. Zapragn zatelefonowa do Helden i powiedzie jej, e wkrtce nie bdzie ju musiaa ucieka - e oni wszyscy nie bd musieli ucieka - nie bd si ukrywa, nie bd y w cigym strachu. Pragn jej to powiedzie. I pragn ujrze j znowu. Ale da sowo, e nie bdzie do niej telefonowa do Gallimarda ani prbowa si z ni skontaktowa pod adnym pozorem. Ten zakaz doprowadza go do szau; ona doprowadzaa go do szau, nie mg jednak zama sowa. Telefon. Musi zatelefonowa do biura American Express na Polach Elizejskich. Powiedzia Samowi Buonoventurze, eby zostawia tam dla niego wiadomoci. Odbir wiadomoci przez telefon to prosta sprawa; ju tak kiedy robi. Nikt nie powinien wiedzie, gdzie przebywa. Odstawi filiank z kaw i gdy podchodzi do aparatu, przypomnia sobie nagle, e ma zatelefonowa gdzie jeszcze. Do matki. Na telefon do Nowego Jorku byo za wczenie; zadzwoni do niej troch pniej. - Przykro mi, monsieur - oznajmi pracownik biura American Express. - Musi pan osobicie pokwitowa odbir telegramw. Naprawd bardzo mi przykro. Telegramw! Noel odoy suchawk poirytowany, ale nie by zy. Wyjcie z hotelowego pokoju dobrze mu zrobi, odcignie jego myli od oczekiwania na wiadomo od Helden. Szed ulic Chevalle, a zimny wiatr chosta go po twarzy. Na Pola Elizejskie, po drugiej stronie rzeki, dojecha takswk. wiee powietrze i jasne soce dziaay orzewiajco. Opuci szyb. Po raz pierwszy od kilku dni czu si pewien siebie, wiedzia, dokd zmierza. Genewa bya ju bliej, rozmyte granice oddzielajce wrogw od przyjaci nabieray ostroci. To, co czekao na niego w biurze American Express, wydawao mu si mao istotne. Ani w Nowym Jorku, ani w Londynie nie mogo si wydarzy nic, z czym by si nie upora. Teraz wszystkie jego myli kryy wok Parya. Spotkaj si z Johnem Tennysonem,

porozmawiaj, a potem nakrel plan postpowania, ktrego pierwszym krokiem bdzie udanie si do Berlina i odnalezienie Ericha Kesslera. Znali swoich wrogw, pozostawaa tylko kwestia wyprowadzenia ich w pole. Moe pomogliby w tym przyjaciele Helden. Wysiadajc z takswki, spojrza na przyciemnion szyb witryny American Express i wtedy uderzya go pewna myl. Czy odmowa odczytania mu depeszy przez telefon nie sygnalizowaa czasem puapki? Czy nie chciano go w ten sposb sprowokowa do ujawnienia si? Jeli tak, podstp by a nazbyt przejrzysty i bez wtpienia sta za tym wywiad brytyjski. Noel si umiechn. Wiedzia dokadnie, co powie, jeli zatrzymaj go Brytyjczycy: John Tennyson jest zabjc w takim samym stopniu jak ja i prawdopodobnie w o wiele mniejszym ni niejeden funkcjonariusz MI 5. Posunie si moe nawet o krok dalej i zasugeruje, aby Royal Navy dobrze si przypatrzya jednemu ze swych najlepszych oficerw. Wszystkie dowody wskazuj na to, e komandor Anthony Beaumont jest czonkiem ODESSY zwerbowanym w Brazylii przez niejakiego Graffa. *** Wydao mu si, e leci w otcha gow w d niezdolny do zaczerpnicia oddechu. W odku mia pustk, a klatk piersiow przeszywa przenikliwy bl. Targay nim mieszane uczucia - alu, strachu... i gniewu. Telegram informowa: CZTERY DNI TEMU ZMAR OJCIEC STOP NIE MOGAM SI Z TOB SKONTAKTOWA STOP ZATELEFONUJ PROSZ POD NUMER BEDFORD HILLS STOP MATKA By jeszcze jeden telegram, od porucznika Davida Milesa z departamentu policji Nowego Jorku. WOBEC MIERCI RICHARDA HOLCROFTA SPRAW NAJWYSZEJ WA GI STAJE SI NATYCHMIASTOWY KONTAKT PANA ZE MN STOP JAKO PROFESJONALISTA ZALECAM ABY PRZED POROZUMIENIEM SI ZE MN NIE ROZMAWIA PAN Z KIMKOLWIEK INNYM STOP Na blankiecie widniay jeszcze te same dwa numery telefonw, jakie przekaza mu Buonoventura w Rio de Janeiro i sze sze! - prb, zawierajcych dat i godzin, o potwierdzenie dorczenia, z jakimi zwraca si nadawca od chwili odebrania oryginalnego telegramu przez biuro American Express. Miles sprawdza dwa razy dziennie, czy jego telegram dotar do adresata. Noel szed Polami Elizejskimi, usiujc zebra myli, zapanowa nad przepeniajcym go alem.

Jedyny ojciec, jakiego kiedykolwiek zna. Tata... ojciec, Richard Holcroft. Kojarzcy si zawsze z uczuciem i mioci. I zawsze z ciepem i humorem, bo Richard Holcroft by czowiekiem wielu zalet, z ktrych nienajpoledniejsz stanowia umiejtno artowania z samego siebie. By przewodnikiem swego syna - pasierba - nie, do cholery, swego syna. By mu przewodnikiem, ale nigdy nie narzuca swej woli, chyba e nie istniaa inna moliwo. Boe, on nie yje! To, co powodowao ostre napady blu - blu, ktry wiza si ze strachem i zoci miao swe rdo w depeszy Milesa. Czyby ponosi odpowiedzialno za mier Richarda Holcrofta? O Chryste! Czyby ta mier miaa zwizek ze strychnin dodan do drinka dziewi tysicy metrw nad Atlantykiem? Czyby bya wpleciona w materi Genewy? Czyby niewiadomie powici ojca, ktrego zna cae ycie, dla czowieka, ktrego nigdy nie widzia? Doszed do rogu alei Jerzego V. Po drugiej stronie szerokiego, zatoczonego skrzyowania dostrzeg szyld rozcigajcy si nad markizami na ca dugo kafejki z ogrdkiem: FOUQUET. Wszystko tu byo znajome. Po lewej mia hotel Jerzy V. Rok temu mieszka w nim przez kilka dni na koszt nieprzyzwoicie bogatego hotelarza, ktry ywi zudn - jak si pniej okazao - nadziej, e wntrze budynku mona powieli w Kansas City. Holcroft zaprzyjani si wtedy z wicedyrektorem. Jeli ten czowiek jeszcze tam pracuje, zapewne pozwoli mu skorzysta z telefonu. Jeli rozmowy telefoniczne prowadzone z hotelu s rejestrowane, atwo mona bdzie wykry, skd dzwoni. I jeszcze atwiej doj do faszywego wniosku o miejscu jego pobytu. Przewidywa. - Ale oczywicie, caa przyjemno po mojej stronie, Noelu. Ciesz si, e ci znowu widz. Przykro mi, e nie zatrzymae si u nas, ale przy tych cenach wcale ci si nie dziwi. Prosz bardzo, skorzystaj z mojego gabinetu. - Oczywicie, naleno za rozmowy pokryj z mojej karty kredytowej. - Nie ma sprawy, przyjacielu. Moe wypijemy pniej apritif? - Z przyjemnoci - przysta Noel. Bya dziesita czterdzieci pi czasu europejskiego. Za pitnacie szsta w Nowym Jorku. Jeli Miles jest tak podminowany, jak to wynika z jego depeszy, nie obrazi si o t godzin. Podnis suchawk i zamwi rozmow. Raz jeszcze spojrza na telegram. WOBEC MIERCI RICHARDA HOLCROFTA... JAKO PROFESJONALISTA

ZALECAM ABY PRZED POROZUMIENIEM SI ZE MN NIE ROZMAWIA PAN Z KIMKOLWIEK INNYM... To zalecenie miao jak zowieszcz wymow, sformuowanie z kimkolwiek innym musiao si odnosi do matki. Odoy blankiet na biurko i sign do kieszeni po telegram od Althene. CZTERY DNI TEMU ZMAR OJCIEC... NIE MOGAM SI Z TOB SKONTAKTOWA... Poczucie winy, e nie jest teraz z ni, dorwnywao niemal poczuciu winy, strachowi i zoci, jakie zeray go, kiedy rozwaa moliwo, i ponosi odpowiedzialno za t mier. Moliwo? On by o tym przewiadczony, on to czu. Ciekawe, pomyla z niepokojem, czy Miles rozmawia z Althene. A jeli tak, co jej powiedzia? Zadzwoni telefon. - Noel Holcroft? - Tak. Przepraszam, e mia pan kopoty z nawizaniem kontaktu ze mn... - Nie bd traci czasu na rozwodzenie si nad t spraw - przerwa mu Miles. Powiem tylko, e pogwaci pan prawa federalne. - Chwileczk - zdenerwowa si Noel. - Co ja takiego zrobiem? Znalaz mnie pan przecie. Nie ukrywam si. - Ustalenie miejsca paskiego pobytu po trwajcych prawie cay cholerny tydzie staraniach nazywa si jawnym ignorowaniem i lekcewaeniem prawa. Bez powiadomienia nas nie mia pan prawa opuszcza miasta. - Wyniky pewne niecierpice zwoki sprawy natury osobistej. Zostawiem wiadomo. Paski zarzut jest bezpodstawny. - Zatem nazwijmy to utrudnianiem ledztwa. - Czym? - Przebywa pan w salce klubowej boeinga siedemset czterdzieci siedem i obaj wiemy, co tam zaszo. A moe naleaoby raczej powiedzie, do czego tam nie doszo? - O czym pan mwi? - O tym, e miertelny drink nie by przeznaczony dla Thorntona, tylko dla pana. Holcroft dobrze wiedzia, co usyszy, ale to wcale nie zagodzio wstrzsu. Nadal jednak nie zamierza poddawa si bez walki. - To, cholera, najbardziej piramidalna bzdura, jak w yciu syszaem - zaprotestowa. - Daj pan spokj! Jest pan inteligentnym, szanowanym obywatelem pochodzcym z

inteligentnej, szanowanej rodziny, ale paskie zachowanie przez ostatnie pi dni jest bezsensowne, jeli nawet nie podejrzane. - Pan mnie obraa, ale nic mi nie wyjania. Wspomnia pan w telegramie... - Zaraz do tego dojdziemy - przerwa mu detektyw. - Chc, eby si pan zdecydowa, po czyjej stoi stronie. Widzi pan, chc, aby pan z nami wsppracowa, a nie nam przeszkadza. - Niech pan mwi. - Wiem, e by pan w Rio. Rozmawialimy z... - Co zrobilicie? - Czyby Sam go wyda? - To nie byo takie trudne. Nawiasem mwic, paski przyjaciel Buonoventura nie ma z tym nic wsplnego. Nadal pana osania. Powiedzia nam, e wypyn pan odzi z Curacao, ale holenderski urzd imigracyjny nie odnotowa pana wjazdu na swoje terytorium. Zdobylimy wykaz zamorskich numerw telefonw, z ktrymi si pan czy, i sprawdzilimy linie lotnicze. Wylecia pan z Nowego Jorku liniami Braniff i zatrzyma si w hotelu Porto Alegre w Rio. Amator nie mg si mierzy z profesjonalist. - Sam mwi mi, e telefonowa pan par razy - mrukn Noel. - Zgadza si - przytakn Miles. - Opuci pan Rio i chcielimy si dowiedzie, dokd si pan uda. Wiedzielimy, e Buonoventura bdzie si z panem kontaktowa. Nie dosta pan adnej przesyki w hotelu w Londynie? - Nie. - Wierz panu na sowo. Zdarza si, e przesyki gin. Ale ta nie zgina, pomyla Noel. Ukradli j ludzie Wolfsschanze. - Teraz wiem, na czym stoj - powiedzia. - Przejdmy do sedna sprawy. - Niezupenie pan wie - zgasi go Miles. - Rozmawialimy z nasz ambasad w Rio, z czowiekiem o nazwisku Anderson. Powiedzia, e uraczy go pan interesujc historyjk. Jak to zwabiono pana w puapk, cigano, strzelano do pana. Wyzna, e nie uwierzy w ani jedno sowo, uzna pana za intryganta i z wielk ulg pozby si z Brazylii. - Wiem. Odwiz mnie nawet na lotnisko. - Czy nie zechciaby mi pan o tym opowiedzie? - spyta detektyw. Noel utkwi wzrok w cianie. Jake atwo byoby zrzuci z siebie brzemi, zwrci si o oficjaln ochron. Porucznik Miles, ktrego twarzy nie pamita, stanowi symbol wadzy. Ale by to niewaciwy symbol w niewaciwym miejscu i niewaciwym czasie. - Nie. Nie ma ju o czym mwi. Sprawa si wyjania.

- Czyby? - Tak. Obaj nie odzywali si przez kilka sekund. - W porzdku, panie Holcroft. Mam nadziej, e zmieni pan zdanie, bo sdz, e mog panu pomc. Podejrzewam, e pan potrzebuje pomocy. - Miles zawiesi gos. - dam teraz formalnie, aby powrci pan do Nowego Jorku. Jest pan uznawany za gwnego wiadka zabjstwa i osob mogc si w istotny sposb przyczyni do powodzenia trwajcego ledztwa. - Przykro mi. Teraz nie mog. - Wcale si nie spodziewaem, e pan posucha. Sprbuj wic nieformalnie. To dotyczy paskiego ojca. Noel wyczuwa, e wiadomo bdzie straszna, nie potrafi si powstrzyma. Cichym gosem zapyta: - Zosta zamordowany, prawda? - Ja tego nie syszaem. Rozumie pan, gdybym sysza, bybym zmuszony uda si do mojego zwierzchnika i zameldowa o tym. Powiedzia pan to niczym niesprowokowany. Wycign pan wniosek, ktrego w aden sposb nie mona byo wysnu z czegokolwiek, co panu do tej pory powiedziaem. Musiabym zada ekstradycji. - Przesta, Miles! Twoja depesza wcale nie bya subtelna! Jako profesjonalista zalecam, et cetera! Co, u diaba, miaem sobie pomyle?! I znowu po stronie Nowego Jorku zapada chwila ciszy. - Okay - odezwa si wreszcie Miles. - Szach i mat. Jest pan usprawiedliwiony. - Zosta zamordowany, tak? - Tak podejrzewamy. - Co pan powiedzia mojej matce? - Nic. To nie ley w moich kompetencjach. Nie zna nawet mojego nazwiska. I to jest odpowied na moje nastpne pytanie. Nie rozmawia pan z ni jeszcze? - Oczywicie, e nie. Niech mi pan powie, co si stao. obrae. - Jaki wypadek? - W pobliu hotelu Plaza starszy mczyzna z Bronksu straci panowanie nad kierownic. Samochd skrci gwatownie, wjecha na krawnik i wpad w tum Paski ojciec pad ofiar czego, co najprociej opisa mona jako nieprawdopodobny wypadek. Zmar w szpitalu godzin pniej w wyniku odniesionych

przechodniw na chodniku. Trzy osoby zginy na miejscu. Paskiego ojca odrzucio na mur, a waciwie zosta do niego przygnieciony, niemal zmiadony. - Sugeruje pan, e ten samochd polowa specjalnie na niego? - Trudno powiedzie. Wybucho ogromne zamieszanie. - A wic do czego pan zmierza? Miles si zawaha. - Tak, ten samochd na niego polowa. - Kim by kierowca? - Siedemdziesiciodwuletni emerytowany ksigowy, chory na serce, z wszytym rozrusznikiem, samotny, z niewanym od kilku lat prawem jazdy. Wskutek wypadku w rozruszniku nastpio zwarcie, czowiek ten zmar w drodze do szpitala. - Czy by w jaki sposb powizany z moim ojcem? - Jak dotd nie ma na to dowodw. Ale mam pewn teori. Chce j pan usysze? - Oczywicie! - A wrci pan do Nowego Jorku? - Niech pan nie naciska. Co to za teoria? - Podejrzewam, e ten stary zosta zmuszony do spowodowania wypadku. Wydaje mi si, e w samochodzie by kto jeszcze, prawdopodobnie na tylnym siedzeniu, i przykada mu pistolet do gowy. Korzystajc z zamieszania, rozbi staremu rozrusznik i wysiad. Wydaje mi si, e to bya egzekucja przeprowadzona tak, aby wszystko wygldao na niezwyky wypadek, w ktrym mier ponis nie tylko skazany. Noel wstrzyma oddech. Przypomnia mu si inny niezwyky wypadek: bd motorniczego londyskiego metra, ktry pocign za sob pi miertelnych ofiar. A wrd zabitych znajdowa si jedyny czowiek, ktry mgby rzuci wiato na zagadk zatrudnienia Johna Tennysona w redakcji Guardiana. To byo cholernie dobrze zaplanowane morderstwo - doszed do wniosku. Nasuwajcy si zwizek napawa przeraeniem. - Czy pan nie przesadza, Miles? - spyta Holcroft. - Powiedziaem, e to tylko teoria, ale niepozbawiona pewnych podstaw. Kiedy w meldunku z miejsca wypadku ujrzaem nazwisko Holcroft, zainteresowaem si spraw bliej. Ten stary z Bronksu ma interesujcy yciorys. Przyby do Stanw w czterdziestym sidmym, przypuszczalnie jako ydowski imigrant bez centa przy duszy, ofiara Dachau. Tylko e jak wynika z tuzina ksieczek bankowych, on nie by bez centa przy duszy, a jego mieszkanie to istna forteca. Ponadto od czasu osiedlenia si tutaj odby trzynacie podry do Niemiec i z

powrotem. Na czoo Noela wystpiy kropelki potu. - Do czego pan zmierza? - Nie wydaje mi si, aby ten stary by kiedykolwiek w Dachau. A jeli ju, to jako funkcjonariusz komendantury. W jego kamienicy prawie nikt go nie zna. Nikt nigdy nie widzia go w synagodze. Podejrzewam, e by nazist. Holcroft przekn z trudnoci lin. - W jaki sposb wie go to z moim ojcem? - Poprzez pana. Nie bardzo jeszcze wiem jak, ale poprzez pana. - Mnie? - serce Noela zabio szybciej. - Tak. W Rio powiedzia pan Andersonowi, e kto o nazwisku Graff jest nazist i prbowa pana zabi. Anderson twierdzi, e w obu wypadkach plt pan trzy po trzy, ale ja jestem odmiennego zdania. Ja panu wierz. - Byem wcieky jak diabli. Wcale mi nie chodzio o wizanie jednego z drugim. To byo nieporozumienie... - Noel szuka rozpaczliwie sw. - Graff to ogarnity paranoj, w gorcej wodzie kpany Niemiec, nazwaem go wic nazist i to wszystko. Myla, e sporzdzam szkice, e fotografuj jego tereny... - Powiedziaem, e panu uwierzyem, Holcroft - przerwa mu detektyw. - I mam po temu powody. - Co to za powody? - Noel zdawa sobie spraw, e ledwie syszy; ogarn go raptem strach. mier ojca by ostrzeeniem. Rache. ODESSA. Ktrakolwiek z tych organizacji za tym staa, byo to kolejne ostrzeenie. Trzeba roztoczy opiek nad matk! Miles co mwi, ale Holcroft nie sysza detektywa; jego ogarnity panik umys pracowa na najwyszych obrotach. Trzeba powstrzyma Milesa! Nie wolno dopuci go w poblie spraw Genewy! - Ci ludzie w samolocie, ktrzy prbowali pana zabi, byli Niemcami - wyjania Miles. - Uywali paszportw odebranych dwm Amerykanom zamordowanym przed piciu laty w Monachium, ale byli narodowoci niemieckiej. Wykazay to badania stanu uzbienia. Zostali zastrzeleni na lotnisku Kennedy'ego; ich ciaa znaleziono w cysternie. Pociski, od ktrych zginli, wystrzelono z dziewiciomilimetrowego niemieckiego pistoletu Heckler & Koch. Tumik wykonany zosta w Monachium. Niech pan zgadnie, dokd udawa si nasz staruszek, kiedy wyjeda do Niemiec - przynajmniej podczas szeciu wypraw, ktrych tras udao nam si odtworzy. - Do Monachium - wyszepta Noel. - Zgadza si. Do Monachium. Tam gdzie si to wszystko zaczo i gdzie nadal trwa.

Trzydzieci lat po zakoczeniu tej cholernej wojny jaka banda nazistw walczy midzy sob, a pan znajduje si w samym rodku tej awantury. Chc wiedzie dlaczego. Noel czu si skonany. Wyczerpay go zmczenie i strach. - Niech pan da sobie z tym spokj. Nic pan nie moe zrobi. - Jasna cholera, znowu zdarzyo si co, czemu by moe zdoabym zapobiec! Jeszcze jedno morderstwo. - Czy pan nie rozumie? - powiedzia z cierpieniem w gosie Noel. - Mam prawo tak mwi, poniewa by to mj ojciec. W Nowym Jorku niczego nie da si rozwiza. Mona to rozwiza tylko tutaj. Niech mi pan da czas. Na mio bosk, niech mi pan da czas. Zrewanuj si panu. - Ile? - Miesic. - Za dugo. Poow tego. Ma pan dwa tygodnie. - Miles, bagam... W suchawce rozleg si trzask: w Nowym Jorku przerwano poczenie. Dwa tygodnie. Boe, to niemoliwe! Nie, to musi by moliwe! Ma dwa tygodnie na przygotowanie si do powstrzymania Milesa przed dalszym wszeniem. Moe tego dokona, wykorzystujc zasoby Genewy. Filantropijna agencja dysponujca siedmiuset osiemdziesicioma milionami dolarw zostanie wysuchana. Po odblokowaniu konta bdzie mona poczyni kroki wstpne, zawrze porozumienia, przyj ewentualn ofert wsppracy. ODESSA zostanie ujawniona, Rache zniszczona. Nastpi to dopiero wtedy, gdy w genewskim banku pojawi si trjka speniajcych okrelone wymagania potomkw. Tak si stanie, Noel by o tym przewiadczony. Do tego czasu jednak powinien chroni matk. Musi skontaktowa si z Althene i przekona j, eby znikna na kilka najbliszych tygodni. Co jej powiedzie? Nie posucha go. Nigdy nie speni jego proby, jeli powemie choby najmniejsze podejrzenie, e jej m zosta zamordowany. Co, na Boga, ma jej powiedzie?! - Allo? Allo, monsieur? - ze suchawki dobieg gos telefonistki. - Paska rozmowa z Nowym Jorkiem... Holcroft odoy suchawk tak gwatownie, e a brzkn dzwonek aparatu. Nie by gotowy do rozmowy z matk. Jeszcze nie teraz. Moe za jak godzin, ale nie teraz. Musi si zastanowi. Tyle ma do przemylenia, tyle do zrobienia...

Popada w obd.

Rozdzia 19
- On oszaleje - oznajmi blondyn do suchawki telefonu na lotnisku Hellenikon w Atenach. - Musia si ju dowiedzie. Ten wstrzs moe go zaama; nie bdzie wiedzia, co robi. Przeka naszemu czowiekowi w Paryu, eby przez nastpne dwadziecia cztery godziny nie odstpowa go na krok. Nie wolno mu wraca do Ameryki. - Nie wrci - zapewnia go Gretchen Beaumont z odlegoci tysicy kilometrw. - Nigdy nie wiadomo. Stres si pogbia. Nasz obiekt ma delikatn konstrukcj psychiczn. Mona nim jednak kierowa. Czeka na mnie; postrzega mnie teraz jako swoj odpowied na wiele pyta. Trzeba tylko mocniej napi strun. Chc go najpierw nakoni do podry do Berlina. Na dzie albo dwa. Do Kesslera. - Wykorzystamy jego matk? Moglibymy podsun mu ten pomys przez ni. - Nie. Nie wolno jej tkn pod jakimkolwiek pozorem. To byoby zbyt niebezpieczne. - No to jak zasugerujesz mu Berlin? - spytaa z Anglii Gretchen Beaumont. - Nie ja - odpar John Tennyson z Aten. - Przekonam nasz siostr, eby podsuna mu t myl. Ona stara si, oczywicie, nawiza kontakt ze mn. - Uwaaj na ni, Johann. - Bd ostrony. *** Holcroft szed wybetonowanym brzegiem Sekwany, nie dbajc, e zimne podmuchy wiatru od rzeki przenikaj go na wskro. Jeszcze godzin temu rozsadzaa go pewno siebie, teraz czu si zagubiony. Wiedzia tylko, e musi brn dalej, otrzsn si z przygnbienia, podj jakie decyzje. Konieczne jest te dokonanie pewnych przewartociowa. Przed godzin jedynym czowiekiem, ktremu wierzy, na ktrego mg liczy, by brat Helden. Teraz wiara si zachwiaa. Wypadek, w ktrym straci ycie jedyny ojciec, jakiego zna, spowodowany przez wpadajcy na chodnik samochd, mia a za wiele wsplnych cech z niewyjanion katastrof w londyskim metrze. Ten czowiek zgin w niewiarygodnym wypadku, ktry pocign za sob pi ofiar... - MI 5. Egzekucja... niezwyky wypadek, w ktrym mier ponis nie tylko skazany. David Miles z departamentu policji Nowego Jorku.

Spotkanie z Tennysonem przestawao by nagle odpowiedzi na wszystko; pojawia si znowu cie Kusacza. Pewnego dnia zjawi si mczyzna i opowie o dziwnej umowie. Tennyson na niego czeka, ale czeka by moe z innych, ni mu si dotd wydawao, powodw. Moe sprzeda ich pakt za wysz cen. Jeli tak, odpowiada za mier Richarda Holcrofta tak samo, jakby to jego noga naciskaa peda gazu, a rce spoczyway na kierownicy. Gdyby tak wanie byo, Tennyson nie wyszedby ze spotkania ywy. Syn zabiby w odwecie za ojca. By to winien Richardowi Holcroftowi. Noel zatrzyma si i przyoy donie do betonowej ciany, dziwic si sam sobie... swoim mylom. Wciela si przecie w rol mordercy! Nie spodziewa si, e jego pakt pocignie za sob tak straszliwe koszty. Zapozna Tennysona z faktami, ktre zostay mu przedstawione. Bdzie uwanie obserwowa syna Wilhelma von Tiebolta. Szczero albo fasz: znajdzie je w sowach Tennysona, w jego oczach. Pokada w Bogu nadziej, e dokona waciwej oceny. Krok za krokiem. Przejaniao mu si w gowie. Kady ruch trzeba dokadnie przemyle, ostrono jednak nie moe go spowalnia. Najpierw sprawy najwaniejsze, a najwaniejszy by nie podlegajcy dyskusji fakt, e nie moe ju dziaa na olep, bez zachowania rodkw ostronoci. Otrzyma najbardziej nieludzkie ostrzeenie ze wszystkich - zabito kogo, kogo kocha. Przyj to ostrzeenie ze strachem i wciekoci. Strach uczyni go ostronym, wcieko doda mu odwagi. Musi doda, od niej zaley wszystko. Matka. Co jej powiedzie, eby nie powzia adnych podejrze? Cokolwiek to bdzie, musi mu uwierzy. Jeli cho przez chwil pomyli, e mier jej ma bya dzieem ludzi spodzonych przez Trzeci Rzesz, wpadnie w furi. A pierwszy krzyk bdzie ostatnim. Co jej powiedzie, eby zabrzmiao to wiarygodnie? Pogrony w mylach, ze wzrokiem utkwionym w przestrze ruszy znowu wolnym krokiem. Do rzeczywistoci przywoao go dopiero zderzenie z niskim mczyzn nadchodzcym z przeciwka. - Przepraszam. Pardon, monsieur - wybka. Francuz szed, przegldajc gazet; wzruszy teraz ramionami i umiechn si uprzejmie. - Rien. Noel przystan. Francuz kogo mu przypomina. Krga, mia twarz, okulary. Ernst Manfredi.

Matka wyraaa si o Manfredim z szacunkiem, nadal miaa wobec tego szwajcarskiego bankiera ogromny dug wdzicznoci. A moe porozmawia z Althene w imieniu Ernsta Manfrediego, wymyli informacj, ktrej udzieli mu rzekomo bankier. Dlaczego by nie? Nikt nie mgby tego zakwestionowa; Manfredi nie yje. To Manfredi niepokoi si o sw star przyjacik Althene Clausen. To on si o ni lka. To on si obawia, e podczas nadchodzcych tygodni, w trakcie odblokowywania nadzwyczajnego konta w Genewie, wypynie nazwisko Clausena. Znajd si tacy, co przypomn sobie upart, mod kobiet, ktra porzucia ma i ktrej sowa stay si przyczynkiem do moralnego nawrcenia Heinricha Clausena, w efekcie czego zdefraudowano setki milionw dolarw. Mog si rozbudzi upione namitnoci, kto moe zacz szuka na tej kobiecie zemsty. To Manfrediego, a nie jego obawy bdzie musiaa uszanowa. Stary bankier wiedzia wicej ni kade z nich. Jeli uwaa, e najlepiej bdzie znikn, dopki nie osabnie wstrzs wywoany odblokowaniem konta, powinna posucha jego rady. Schorowany, stary czowiek u kresu ycia nie wyciga pochopnych wnioskw. Takie wyjanienie miao rce i nogi. Byo logicznie powizane z ich rozmow sprzed trzech tygodni w Bedford Hills. Matka dostrzee t zgodno. Posucha sw Ernsta Manfrediego. Noel zerkn instynktownie przez rami, sprawdzajc, czy nikt go nie ledzi. Wchodzio mu to ju w nawyk. Strach czyni go ostronym; wcieko dodawaa mu si. Pragn zobaczy wroga. Przyzwyczaja si do swego nieznanego lasu. Skierowa si z powrotem do hotelu Jerzy V. Wypad stamtd roztrzsiony i oszoomiony, w ostatniej chwili unikajc spotkania ze znajomym wicedyrektorem. Chcia ochon w chodzie ulicy. Teraz przyjmie zaproszenie na apritif i poprosi o umoliwienie mu odbycia jeszcze jednej transatlantyckiej rozmowy telefonicznej. Z matk. Szed szybko, zatrzymujc si dwukrotnie znienacka i odwracajc gwatownie. Czyby kto za nim poda? Cakiem moliwe. Przecznic za nim zwolni ciemnozielony fiat. W porzdku. Przeszed na drug stron ulicy, wpad frontowym wejciem do kafejki i po kilku sekundach wybieg z niej drzwiami wychodzcymi na alej Jerzego V. Zatrzyma si przed kioskiem przy nastpnej przecznicy, eby kupi gazet. Dostrzeg zielonego fiata wyjedajcego powoli zza naronika przy kafejce . Samochd nagle si zatrzyma. Kierowca zaparkowa przy krawniku i spuci gow. W porzdku. Noel ju wiedzia, co zrobi po aperitifie i rozmowie z Althene.

Zobaczy si z Helden. Powinien te zorganizowa sobie pistolet. Von Tiebolt wpatrywa si z niedowierzaniem w mikrofon suchawki automatu na ateskim lotnisku. - Co powiedziaa? - wykrztusi. - To prawda, Johann - potwierdzia Helden z Parya. - Wywiad brytyjski podejrzewa, e to ty jeste Kusaczem. - To niewiarygodne. - Zaskoczony blondyn przeciga sowa. - Oburzajce! - To samo powiedziaam Holcroftowi. Wyjaniam mu, e uwzili si na ciebie za to, co wypisujesz... i za to, kim jeste. Kim jestemy. - Tak, chyba tak. - Von Tiebolt ze zoci ciska suchawk. Nie mg si skoncentrowa na wywodzie siostry. Gdzie zosta popeniony bd, trzeba podj natychmiastowe kroki w celu jego naprawienia. Co skierowao na uwag MI 5? A przecie zaciera za sob lady! Ale moe w kadej chwili wskaza Kusacza. To jego zabezpieczenie na wypadek, gdyby nie byo ju innego wyjcia. Nikomu nie ufa si tak, jak podejrzanemu, ktry wskaza ciganego zabjc. To genialna taktyka, ktr sam obmyli. By moe bdzie musia z niej skorzysta szybciej, ni sdzi. - Johann, jeste tam? - Tak, przepraszam ci. - Musisz jak najszybciej spotka si z Holcroftem. - Oczywicie. Bd w Paryu za cztery, pi dni... - Nie moesz wczeniej? - przerwaa mu Helden. - Jemu si bardzo pieszy. - To zupenie niemoliwe. - Tyle mam ci jeszcze do powiedzenia... - Opowiedziaa mu o genewskim koncie, o agencji w Zurychu, ktra miaa rozdysponowa setki milionw, o amerykaskim synu Heinricha Clausena, o Erichu Kesslerze mieszkajcym w Berlinie i o von Tieboltach z Rio . Na koniec, zacinajc si, powtrzya sowa swojej siostry: Pewnego dnia zjawi si mczyzna i opowie o dziwnej umowie... - Naprawd to powiedziae? - spytaa brata. - Tak. Jest wiele spraw, o ktrych nic nie wiesz. Nie wiedziaem tylko, kiedy ani w jakich okolicznociach do tego dojdzie. Uprzedziem o tym Gretchen. Ten Holcroft odwiedzi j przedwczoraj wieczorem. Obawiam si, e niewiele mu pomoga. Ciy na nas zobowizanie tak ogromne, e nie ma rwnego sobie w najnowszej historii. Konieczne jest zadouczynienie... - Tak samo powiedzia Holcroft - wpada mu w sowo Helden. - Jestem tego pewien.

- On si boi. Stara si tego nie okazywa, ale si boi. - Wcale si nie dziwi. To wielka odpowiedzialno. Jeli mam mu pomc, musz si dowiedzie, co wie. - No to przyjed teraz do Parya. - Nie mog. To tylko kilka dni. - Martwi si. Jeli Noel jest tym, za kogo si podaje, a nie widz powodw, dla ktrych miaabym mu nie wierzy... - Noel? - spyta brat z umiarkowanym zdziwieniem w gosie. - Lubi go, Johann. - Mw dalej. - Jeli jest tym, ktry ma przyprowadzi wasz trjk do bankierw La Grande Banque, nic bez niego w Genewie nie moe si sta. - A wic? - Wedug mnie to Rache. Albo ODESSA. - Wtpi - powiedzia John Tennyson. - adna z nich nie byaby zdolna utrzyma w tajemnicy takiej rewelacji. Masz na to sowo dziennikarza. - Obydwie zabijaj, a Noela kto prbowa wyprawi na tamten wiat. Tennyson umiechn si do siebie. Zdarzay si bdy, ale oglna strategia dawaa wyniki. Holcroft jest nkany ze wszystkich stron. Kiedy w kocu dojdzie do finau w Genewie, bdzie wyczerpany, cakowicie ulegy. - Musi wic by bardzo ostrony - powiedzia. - Naucz go tego, co umiesz, Helden. Tyle, ile bdziesz moga. Tych sztuczek, ktrych wszyscy uczylimy si od siebie wzajemnie. - Widzia troch tych sztuczek - powiedziaa dziewczyna cicho. - Nie lubi ich stosowa. - Lepsze to, ni by trupem. - Blondyn urwa na chwil. Zmiana tematu musiaa wypa zdawkowo. - Gretchen wspominaa co o fotografii, o zdjciu Beaumonta. Podejrzewa, e Holcroft j zabra. - Tak, zabra j. Jest przekonany, e widzia Beaumonta w samolocie leccym z Nowego Jorku do Rio. Uwaa, e Beaumont go ledzi. To naley do spraw, ktre chce poruszy, kiedy si spotkacie. A wic to jednak samolot, pomyla Tennyson. Amerykanin by bardziej spostrzegawczy, ni pragn to sobie wmwi Beaumont. Zniknicie Beaumonta wyjani si w cigu kilku dni, ale trudno bdzie wyjani spraw fotografii znajdujcej si w posiadaniu Holcrofta, jeli ten pokae j niewaciwym ludziom w Szwajcarii. Fanatyczny komandor

pozostawi za sob a nazbyt wyrany lad cigncy si z Rio do Admiralicji . Musz odzyska t fotografi. - Nie wiem, co o tym myle, Helden - powiedzia. - Nigdy nie przepadaem za Beaumontem. Nigdy mu nie ufaem. Ale on od paru miesicy pywa po Morzu rdziemnym. Nie bardzo sobie wyobraam, jak mgby zej ze statku i pojawi si ni std, ni zowd na pokadzie samolotu wylatujcego z Nowego Jorku. Holcroft jest w bdzie... - Tennyson znowu urwa. - Wydaje mi si jednak, e Noel powinien wzi ze sob t fotografi, kiedy bdzie szed na spotkanie ze mn. Lepiej, eby si z ni nie obnosi. Nie powinien te rozpowiada o Beaumoncie. Przeka mu to. To mogoby naprowadzi kogo na trop Gretchen. Na nasz trop. Tak, najlepiej chyba bdzie, jeli przyniesie t fotografi ze sob. - Nic z tego. Ukradziono mu j. Blondyn zmartwia. Niemoliwe! Fotografii nie zabra nikt z nich! adne Sonnenkind. Pierwszy by o tym wiedzia. A wic kto? Zniy gos. - Co to znaczy, ukradziono? - Dokadnie tak. Jaki czowiek ciga go, dogoni, pobi do nieprzytomnoci i zabra zdjcie. Tylko fotografi, nic poza tym. - Kto to by? - On nie wie. Bya noc, nie widzia. Ockn si na polu kilka kilometrw od Portsmouth. - Napadnito go w Portsmouth? - Okoo dwch kilometrw od domu Gretchen, jeli dobrze zrozumiaam. Co tu brzydko pachniao. Bardzo brzydko. - Jeste pewna, e Holcroft nie kama? - A dlaczego miaby kama? - Co ci dokadnie powiedzia? - e ciga go mczyzna w czarnym swetrze, ktry uderzy go czym cikim owinitym w szmat. Kiedy Noel straci przytomno, tamten zabra mu z kieszeni fotografi. Nic wicej. Nie ruszy pienidzy ani niczego innego. - Rozumiem. - Ale nie rozumia! I to go niepokoio. Nie wolno mu si byo zdradzi ze swymi obawami przed Helden. Jak zawsze musi sprawia wraenie cakowicie opanowanego. Trzeba jednak zbada to niespodziewane, tajemnicze zakcenie. - Helden, chciabym co zrobi... dla nas wszystkich. Czy mogaby zaatwi sobie w pracy dzie wolny? - Chyba tak. A po co?

- Wydaje mi si, e powinnimy sprbowa si dowiedzie, kto tak bardzo interesuje si Holcroftem. Moe zaproponujesz mu przejadk za miasto do Fontainebleau albo Barbizon. - Ale po co? - Mam w Paryu przyjaciela, ktry czsto wykonuje dla mnie rne nietypowe zadania. Poprosz go, eby za wami pojecha, bardzo dyskretnie, ma si rozumie. Moe kto jeszcze wybierze si na t wycieczk. - Mgby to zrobi jeden z naszych ludzi. - Nie, nie sdz. Nie mieszajmy do tego naszych przyjaci. Herr Oberst nie moe mie z tym nic wsplnego. - W porzdku. Wyjedziemy okoo dziesitej rano. Z jego hotelu. Douzaine Heures przy ulicy Chevalle. Jak poznam tego czowieka? - Nie poznasz go. On sam was znajdzie. Nie mw nic Holcroftowi, to by go niepotrzebnie zdenerwowao. - Zgoda. Zadzwonisz do mnie po przyjedzie do Parya? - Bezzwocznie, meine Schwester. - Danke, mein Bruder. Tennyson odwiesi suchawk. Przed wejciem na pokad samolotu odlatujcego do Berlina powinien przeprowadzi jeszcze jedn rozmow telefoniczn. Ale nie zadzwoni teraz do Gretchen, nie chce z ni rozmawia. Jeli poczynania Beaumonta oka si katastrofalne w skutkach i zaszkodz sprawie Wolfsschanze, trzeba bdzie przerwa wszystkie nitki prowadzce do niego, a poprzez niego - do Genewy. To nieatwa decyzja. Kocha Gretchen tak, jak kocha swe siostry niewielu ludzi pod socem; w sposb, ktrego wiat nie pochwala, gdy go nie rozumie. Gretchen zaspokajaa jego wszystkie potrzeby, wszystkie pragnienia. Jego umys mg si bez przeszkd i zewntrznych komplikacji koncentrowa na nadzwyczajnej yciowej misji. Ale kto wie, czy to rwnie si nie skoczy... Kto wie, czy Gretchen, jego siostra, jego kochanka, nie bdzie musiaa umrze... Holcroft sucha ostatnich sw Althene oszoomiony jej opanowaniem, zaskoczony, e tak atwo poszo. Pogrzeb odby si poprzedniego dnia. - Robisz, co musisz, Noelu. Niepotrzebnie, w gupi sposb zgin dobry czowiek, i to jest plugawe. Ale stao si, adne z nas nic na to nie poradzi. - Chciaem ci prosi, eby co dla mnie zrobia. - Co takiego? Opowiedzia jej o mierci Manfrediego - tak jak mu j przedstawi Szwajcar, z ktrym

rozmawia. Stary czowiek nkany blem, przedkadajcy szybk mier ponad dugie cierpienia i wegetacj kaleki. - Ostatni rzecz, ktr zrobi jako bankier, byo spotkanie ze mn w Genewie. Althene milczaa przez chwil, wspominajc przyjaciela. Tak wiele kiedy dla niej znaczy! - To do niego podobne. Wypeni warunki umowy tak samo wanej jak ta, z ktr ci zapozna. On nie zostawiby tego innym. - Byo co jeszcze, dotyczyo ciebie. Powiedzia, e zrozumiesz. - Holcroft ciska mocno suchawk. Wasne niepokoje woone w usta Manfrediego brzmiay przekonujco. Ot wielu z tych, ktrzy zapewne pamitaj t upart kobiet, moe j obarczy odpowiedzialnoci za nawrcenie Heinricha Clausena i za jego decyzj zdradzenia Rzeszy. Tumaczy, e przypuszczalnie yj jeszcze fanatycy, ktrzy mog szuka zemsty. Althene Clausen, stara przyjacika Manfrediego, nie powinna ryzykowa. Powinna wyjecha na jaki czas tam, gdzie w razie wypynicia nazwiska Clausena nikt by jej nie znalaz. - Rozumiesz to, mamo? - Tak - odpara Althene. - Bo kiedy, wiele lat temu, ju mi to mwi. Pewnego ciepego popoudnia w Berlinie. Wtedy te ostrzega, e bd nas szuka. Mia racj. I teraz ma racj. wiat roi si od maniakw. - Dokd wyjedziesz? - Jeszcze nie wiem. Moe na jak wycieczk. To bardzo odpowiednia pora, nie sdzisz? Ludzie s tak krpujco troskliwi w obliczu mierci. - Wolabym raczej, eby zaszya si w jakim zaktku, gdzie nie bdziesz rzuca si w oczy. Tylko na par tygodni. - To nie jest takie trudne. Mam w tym pewne dowiadczenie. Po wyjedzie z Berlina przez dwa lata ty i ja nie zagrzalimy nigdzie miejsca. cile mwic, a do Pearl Harbor. Bund by w tamtych czasach zbyt aktywny, by mona si byo czu bezpiecznie - wci nadchodziy rozkazy z Wilhelmstrasse. - Nie wiedziaem o tym - mrukn Noel poruszony. - Duo by opowiada... Niewane. Richard pooy temu wszystkiemu kres. Dziki niemu moglimy przesta ucieka, przesta si ukrywa. Dam ci zna, gdzie jestem. - Jak? Matka nie odzywaa si przez chwil. - Poprzez twojego przyjaciela z Curaao, pana Buonoventur. Zrobi na mnie wraenie czowieka zdecydowanie godnego zaufania. Skontaktuj si z nim.

- W porzdku. - Holcroft si umiechn. - Bd telefonowa do Sama. - Nigdy nie opowiadaam ci o tamtych czasach, dopki w naszym yciu nie pojawi si Richard, prawda? Naprawd musz wreszcie to zrobi, to moe ci zainteresowa. - To by mnie bardzo interesowao. Manfredi mia racj. Jeste niezwyk kobiet. - O nie, kochanie. Jedynie kobiet, ktrej udao si przey. Poegnali si jak zawsze zdawkowo. Byli przecie przyjacimi. Noel wyszed z gabinetu wicedyrektora i ruszy przez hol hotelu Jerzy V w kierunku baru, gdzie czeka z aperitifem przyjaciel. Po przejciu kilku krokw zdecydowa si jednak nadoy nieco drogi. Zbliy si do ogromnego okna na lewo od wejcia i wyjrza pomidzy fadami czerwonych aksamitnych kotar. Zielony fiat wci sta na ulicy. Odwrci si i ruszy przez hol do baru. Spdzi z pitnacie minut na przyjemnej konwersacji z wicedyrektorem, podczas ktrej przekae mu bardzo szczeglne, tylko e nieprawdziwe informacje, i poprosi o przysug, no, moe o dwie. A potem Helden. Jeli nie doczeka si wiadomoci od niej do pitej po poudniu, sam skontaktuje si z ni w Gallimardzie. Musi si z Helden zobaczy; potrzebny mu te jest pistolet. *** - Cztery do piciu dni?! - krzykn Noel do suchawki telefonu. - Nie chc czeka czterech, a tym bardziej piciu dni. Spotkam si z nim gdziekolwiek! Nie mog traci czasu. - Powiedzia, e nie zdoa przyjecha do Parya wczeniej, i zasugerowa, eby w tym czasie wybra si do Berlina. Zabierze ci to mniej wicej dzie. - Wiedzia co o Kesslerze? - Nie zna moe samego nazwiska, ale wiedzia o Berlinie. - Skd dzwoni? - Z lotniska w Atenach. Noel pamita. Znikn cztery dni temu w Bahrajnie. Nasi funkcjonariusze szukaj go od Singapuru po Ateny. Wywiad brytyjski doczeka si wkrtce swej upragnionej konfrontacji z Johnem Tennysonem, jeli ona ju nie nastpia. - Co powiedzia o Brytyjczykach? - spyta. - By wcieky, tak jak si spodziewaam. Wcale bym si nie zdziwia, gdyby Johann napisa artyku, ktry wprawi w zakopotanie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. By rozjuszony.

- Mam nadziej, e mu minie. Ostatni rzecz, jakiej pragnie kade z nas, jest trafienie na amy gazet. Moesz si z nim skontaktowa telefonicznie? Albo umoliwi to mnie? Mgby przylecie jeszcze dzi wieczorem. Spotkabym go na Orly. - Przykro mi, ale nie. Wsiada wanie do samolotu. Znam tylko numer telefonu do Brukseli, tam ma swoj skrzynk kontaktow. Moja wiadomo dotara do niego dopiero po dwch dniach. - A niech to szlag! - Za bardzo si przejmujesz. - pieszy mi si. - Noel... - zacza niepewnie Helden. - Nie musz i jutro do pracy. Moglibymy si spotka. Moe gdzie pojedziemy? Chciaabym porozmawia. Holcroft by zaskoczony. Pragn z ni by. - Po co czeka do jutra? Zjedzmy razem obiad. - Nie mog. Na dzi wieczr jestem umwiona. Bd u ciebie w hotelu jutro rano o dziesitej. Do Berlina moesz polecie w poudnie. - Umwia si z przyjacimi? - Tak. - Helden, zrb co dla mnie. Nigdy nie mylaem, e o to poprosz, ale... Potrzebny mi pistolet. Nie wiem, jak go zdoby, jakie obowizuj przepisy. - Rozumiem. Przynios ci go. No to do jutra rana. - Do jutra. - Holcroft odwiesi suchawk i spojrza na otwarty neseser lecy na hotelowym krzele. Jego wzrok zatrzyma si na okadce genewskiego dokumentu. Przypomniaa mu o zagroeniu ze strony ludzi Wolfsschanze. Nic nie jest ju dla ciebie, jak byo.... Wiedzia teraz, jak bardzo byo to prawdziwe. Kiedy poyczy w Kostaryce pistolet. Zabi z niego czowieka, ktry chcia zabi jego. Wolaby ju nigdy wicej nie trzyma pistoletu. Ale i to postanowienie ulego zmianie. Zmienio si wszystko, bo krzycza do niego zza grobu czowiek, ktrego nigdy nie zna.

Rozdzia 20
- Lubisz pstrgi potokowe? - spytaa Helden, wrczajc mu pistolet automatyczny. Zajmowaa przednie siedzenie wynajtego samochodu. - Uwielbiam pstrgi - odpar Noel ze miechem. - Co ci tak rozbawio? - Nie wiem. Dajesz mi pistolet, co w kocu nie jest czym zwykym, i jednoczenie pytasz mnie, co chciabym zje na lunch. - Jedno nie ma nic wsplnego z drugim. Wydaje mi si, e dobrze by byo, gdyby na kilka godzin przesta rozmyla o swoich problemach. - Wydawao mi si, e wanie o nich chcesz porozmawia. - Bo chc. Ale chc te lepiej ci pozna. Kiedy spotkalimy si tamtego wieczora, bez przerwy zadawae pytania. - A ty pohukiwaa na mnie, zanim zaczem je zadawa. Helden si rozemiaa. - Przepraszam ci. Gupio wyszo, prawda? - To byo szalone. adnie si miejesz. Nie sdziem, e potrafisz si mia. - Robi to dosy czsto. Co najmniej dwa razy w miesicu. Holcroft zerkn na ni. - Nie powinienem tego mwi, ale nie wydaje mi si, eby miaa wiele powodw do miechu. Odwzajemnia jego spojrzenie, umiech nie znika z jej warg. - Moe wicej, ni mylisz. I wcale si nie obraziam. Jestem pewna, e bierzesz mnie za osob raczej powan. - Nasz rozmow z tamtej nocy trudno uzna za bardzo weso. - Z pewnoci. - Helden odwrcia wzrok. Donie trzymaa na siedzeniu, pod kolanami przykrytymi bia plisowan sukienk. Emanowa od niej smutek, ktrego Noel wczeniej nie zauway. Utwierdziy go w tym spostrzeeniu jej sowa. - Czy mylae kiedy o nich? - spytaa. - O kim? - O naszych ojcach. Dokonali rzeczy nieprawdopodobnych, zdobyli si na akt wielkiej odwagi. - Nie tylko jeden akt. Setki... tysice aktw. Rnorodnych, skomplikowanych, rozcigajcych si na miesice. Trzy lata manipulacji.

- Musieli y w nieustannym strachu. - Nie wtpi. - Co ich do tego popychao? - To, co... - Noel, sam nie wiedzc dlaczego, urwa. - To, co Heinrich Clausen wyrazi w licie do mnie. Kiedy dowiedzieli si o obozach rehabilitacyjnych, przeyli straszny szok. Auschwitz, Bergen-Belsen - te nazwy rozsadzay im umysy. Nam wydaje si to teraz nieprawdopodobne, ale nie zapominaj, e to by rok czterdziesty trzeci. Obowizywaa zmowa milczenia. Helden dotkna jego ramienia. Kontakt by przelotny, ale zdecydowany. - Nazwae go Heinrichem Clausenem. Nie przechodzi ci przez gardo sowo ojciec, prawda? - Ja miaem ojca. - Noel zamilk. To nie bya odpowiednia chwila na szczer rozmow o Richardzie Holcrofcie; musia trzyma si w karbach. - Ju nie yje. Zamordowano go przed picioma dniami w Nowym Jorku. - O Boe... - Helden popatrzya na niego szeroko rozwartymi oczami. Bya zaskoczona. - Zamordowano? Z powodu Genewy? - spytaa. - Nie wiem. - Ale tak mylisz? - Tak. - Zacisn donie na kierownicy i milcza. Zamyka si w skorupie i byo to okropne uczucie. - Tak mi przykro, Noel. Nie wiem, co powiedzie. Chciaabym ci jako pocieszy, ale nie wiem jak. Spojrza na ni, na pikn twarz i jasne, brzowe oczy przepenione niepokojem. - Biorc pod uwag wszystkie twoje problemy, wystarczy sowna pociecha. Bardzo ci lubi, Helden. Nie spotkaem w yciu zbyt wielu podobnych do ciebie osb. - Mogabym powiedzie to samo... i ja ci lubi. - No wic co z tym pstrgiem? Moe by zdradzia, dokd jedziemy? - Do Barbizon. Jest tam przemia restauracyjka w samym rodku miasta. Bye kiedy w Barbizon? - Kilkakrotnie - powiedzia Noel, zatrzymujc nagle wzrok na maym, prostoktnym lusterku bocznym samochodu. Odbijaa si w nim sylwetka ciemnozielonego fiata. Nie mia pojcia, czy to ten sam samochd, ktry czeka na niego wczoraj w alei Jerzego V, ale zamierza si tego dowiedzie, i to nie alarmujc Helden. Zwolni; fiat ich nie wyprzedzi, zamiast tego zjecha na prawy pas,

przepuszczajc inny wz. - Co si stao? - zapytaa Helden. Holcroft zdj nog z gazu. Samochd zwolni jeszcze bardziej. - Nie, nic takiego. Ju wczoraj miaem kopoty z t kup zomu. Ma chyba le wyregulowany ganik. Zapowietrza si co chwila. Potem wraca do normy, trzeba go tylko odpowiednio potraktowa... - Bardzo fachowo si wyraasz. - Jestem niezym mechanikiem. Bez tego trudno poradzi sobie w Meksyku i dalej na poudnie. - Nacisn peda i przytrzyma go w tym pooeniu. Wz wyrwa do przodu. Widzia teraz zielonego fiata w lusterku wstecznym. Tamten skrci gwatownie w lewo, wymijajc blokujcy mu drog samochd, po czym powrci na prawy pas i trzyma si w niewielkiej odlegoci za nimi. Pytanie znalazo swoj odpowied. ledzono ich. Strach sprawia, e Noel sta si ostrony. Ktokolwiek siedzi w tym fiacie, jest bezporednio zamieszany w mier Richarda Holcrofta, tego by pewien. I zamierza wcign tego czowieka w puapk. - No. Ju wszystko w porzdku - powiedzia do Helden. - Odpowietrzyo si. Lunch w Barbizon to chyba bardzo dobry pomys. Zobaczymy, czy pamitam drog. Nie pamita. Rzekomo. Skrci kilka razy nie tam, gdzie trzeba, pokrywajc swe pomyki miechem. Przeistaczao si to w idiotyczn gr o miertelnie powan stawk: musi zobaczy twarz mczyzny w fiacie. W Paryu twarz t przesaniaa przednia szyba i chmura papierosowego dymu; musia j zobaczy, by rozpozna potem w tumie. Kierowca fiata nie by jednak amatorem. Jeli nawet zdezorientoway go zakrty brane przez Noela na chybi trafi i nage zmiany szybkoci jazdy, nie dawa tego po sobie pozna. Trzyma si za nimi w dyskretnej odlegoci, ani na chwil nie dopuszczajc do zmniejszenia dzielcego ich dystansu. Na poboczu wskiej szosy, na poudnie od Corbeil-Essonnes, sta zepsuty samochd; dobry pretekst do zatrzymania si. Holcroft przyhamowa, by zaoferowa swoj pomoc. Kierowca fiata nie mia wyjcia. Nie zwalniajc, przejecha obok dwch stojcych samochodw. Noel odprowadzi go wzrokiem. Mczyzna siedzcy za kierownic by przystojny i mia jasnorude wosy. Uwagi Holcrofta nie uszo co jeszcze: pieprzyki albo blizny po ospie na policzkach. Teraz rozpozna ju t twarz. Tylko o to mu chodzio. Kierowca zepsutego samochodu podzikowa Holcroftowi, dajc mu do zrozumienia, e pomoc jest ju w drodze. Noel skin gow i ruszy ciekawy, czy ponownie ujrzy zielonego fiata. Czy bdzie

na czeka na jakiej bocznej drodze, czy te po prostu jak spod ziemi pojawi si nagle w lusterku wstecznym? - To byo bardzo uprzejme z twojej strony - powiedziaa Helden. - My, odraajcy Amerykanie, wiadczymy od czasu do czasu drobne uprzejmoci. Wrc na autostrad. Jeli zielony fiat przywarowa na bocznej drodze, Noel go nie zauway. Po prostu pojawi si w lusterku, kiedy byli ju na autostradzie. Zjechali z niej przy Seine-et-Marne i znaleli si na przedmieciach Barbizon. Zielony fiat trzyma si daleko z tyu, ale uparcie za nimi poda. *** Ich zachowanie przy lunchu stanowio dziwn mieszanin bezporednioci i skrpowania: popiesznych wstpw i nagych zamilkni. Jednak fakt, e byli razem, blisko siebie, rodzi bezporednio. Holcroft przypuszcza, e Helden wyczuwa j tak samo nieomylnie jak on. Owo poczucie bliskoci znajdowao potwierdzenie w spontanicznym zachowaniu Helden: dotykaa go raz po raz. To wycigna rk i muskaa przelotnie jego rkaw, to znw jego do. Dotykaa go dla podkrelenia swoich sw albo zadajc pytania, ale robia to tak, jakby bya to dla niej naj naturalniej sza rzecz pod socem. On za zupenie naturalnie reagowa na jej dotknicia i odwzajemnia je. - Czy twj brat mwi co o Beaumoncie? - spyta w pewnej chwili Noel. - Tak, mwi. By bardzo zdenerwowany. Denerwuje go wszystko, co ma zwizek z Beaumontem. Uwaa jednak, e to nie jego widziae w samolocie. Prosi, eby przynis t fotografi. Powiedziaam mu, e ju jej nie masz. Wciek si. - Z powodu fotografii? - Tak. Twierdzi, e moe cign na wielu niebezpieczestwo. e moe naprowadzi na trop Gretchen, na twj trop. Na trop Genewy. - A mnie si wydaje, e odpowied jest prostsza. Royal Navy nie rni si od innych organizacji militarnych. Oficerowie osaniaj si nawzajem. - Masz na myli moj roztrzepan siostr? Holcroft skin gow; nie mia ochoty rozmawia na temat Gretchen Beaumont , w kadym razie nie z Helden. - Poniekd. Dotkna jego palcw.

- W porzdku, Noel. Nie wydaj sdw w sprawach dotyczcych mojej siostry. Zakopotana zabraa rk. - Nie mam prawa... Nie, to nieprawda. Chodzi mi o to, e tam, gdzie sprawa dotyczy ciebie, nie mam adnego prawa... - Sdz, e oboje wiemy, o co ci chodzi - przerwa Holcroft, przykrywajc jej do swoj. - Daj ci to prawo. Nie mam adnych obiekcji. - Sprawiasz, e czuj si gupio. - Naprawd? To ostatnie uczucie, ktre chciabym w tobie wzbudzi. - Cofn rk i spojrza w lad za jej wzrokiem, za okno. Patrzya na ma kamienn sadzawk na tarasie, ale jego uwaga nie zatrzymaa si tam dugo. Za bram restauracji przechadzay si grupki turystw, a na chodniku po drugiej stronie ulicy sta mczyzna o jasnorudych wosach i ospowatej twarzy. W ustach trzyma papierosa, a w rkach co, co wygldao na przewodnik turystyczny. Ale mczyzna nie patrzy w broszur. Sta z uniesion lekko gow, a jego oczy zezoway w stron wejcia do restauracji. Czas na mj ruch, pomyla Noel. Znowu zakipiaa w nim wcieko, pragn dopa tego czowieka. - Mam pewien pomys - powiedzia, silc si na obojtny ton. - Przy drzwiach widziaem afisz, ktry - w moim szkolnym francuskim - obwieszcza chyba Fte d'hiver. W miejscowoci o nazwie Montereau-co-tam. Czy to czasem nie jaki odpust? - Co w tym rodzaju, ale to chyba okoo dwunastu kilometrw na poudnie std. - Co to takiego? No, ten odpust? - Ftes d'hiver? S dosy popularne i organizowane zwykle przez lokalne parafie. Wi si z zasady z dniem jakiego witego. To co w rodzaju pchlego targu. - Jedmy tam. - Naprawd chcesz? - A dlaczego by nie? To moe by zabawne. Kupi ci prezent. Helden spojrzaa na niego zagadkowo. - Zgoda - powiedziaa. *** Jasne popoudniowe soce odbijao si ostrymi refleksami w bocznym lusterku, zmuszajc Holcrofta do mruenia oczu i czstego mrugania. Ciemnozielony fiat to pojawia si, to znika. Jecha daleko za nimi, ale chwile, w ktrych nie byo go wida, nie trway dugo.

Noel zaparkowa wz za kocioem stanowicym centralny punkt maej wioski. Obeszli z Helden probostwo i wmieszali si w falujcy tum przed frontem wityni. Wiejski ryneczek mia typowo francuski charakter: brukowane kocimi bami uliczki odchodzce od niego niczym krzywe szprychy sfuszerowanego koa, wszdzie stare budynki i krte chodniki. Kramy w rnych stadiach ruiny, ocienione markizami, rozstawiono bez adnej myli przewodniej - na ladach pitrzyy si wyroby rzemielnicze i rozmaite artykuy ywnociowe. W polerowanych tacach i oferowanych w wielkiej obfitoci ceratach poyskiway promienie soca, a przez tum przebijay snopy wiata. Ten odpust nie by przeznaczony dla turystw. Sezon na obcokrajowcw ogranicza si do miesicy wiosennych i letnich. Mczyzna o ospowatej twarzy sta przed straganem rozstawionym porodku rynku. Przeuwa pasztecik, rzucajc ukradkowe spojrzenia w kierunku Holcrofta. Nie wiedzia, e ju go dostrzeono; tego Noel by pewien. Zachowywa si zbyt nonszalancko, zbyt by pochonity jedzeniem. Mia swoich podopiecznych na oku, wszystko szo dobrze. Holcroft zwrci si do idcej obok niego Helden. - Widz prezent, ktry chc ci podarowa! - wykrzykn. - Nie wygupiaj si... - Poczekaj! Zaraz wracam. - Bd tam - powiedziaa, wskazujc na prawo - przy straganie z naczyniami. - wietnie. Zaraz wracam. Noel zacz przeciska si przez cib. Jeli bdzie wystarczajco zwinny, wystarczajco sprytny i wystarczajco szybki, zdoa przedosta si na obrzea tej ludzkiej masy niezauwaony przez jasnorudego mczyzn. Wydostawszy si z tumu na brukowany chodnik, bdzie mg si podkra na odlego kilku metrw do straganu z pasztecikami. Niepostrzeenie dotar do chodnika. Mczyzna zamwi jeszcze jeden pasztecik i jad go, koyszc si na pitach i spogldajc nerwowo ponad gowami toczcych si ludzi. Chyba si odpry i uspokoi, gdy powica swoim podopiecznym tylko cz uwagi. Dostrzeg Helden i by najwyraniej przekonany, e jeli widzi j, jej towarzysz nie moe by daleko. Noel zamarkowa zwichnicie nogi w kostce i pokutyka wok obrzea tumu, majc pretekst do pochylania si z rzekomego blu. Mczyzna nie mia szans, aby go zauway. Gdy tak sta nieruchomo, jedzc niedbale, prostujc si co chwila, by sprawdzi, czy ofiary nadal tam s, byo w nim co prymitywnego. Holcroftowi przyszo nagle na myl, e obserwuje drapienika. Nie widzia jego oczu, ale nie wiadomo skd wiedzia, e s zimne i czujne. Ta myl rozzocia go, wyzwolia wyobrani. Widzia teraz tego mczyzn

siedzcego za kierownic, a moe z pistoletem przyoonym do gowy kierowcy, i czekajcego, a na nowojorskim chodniku pojawi si Richard Holcroft. Do wciekoci doprowadzao go to poczucie zowieszczej manipulacji. Noel zanurkowa w tum z praw rk wsunit do kieszeni i zacinit na pistolecie automatycznym, a lew wycignit przed siebie. Pomiennowosy mczyzna nigdy nie zapomni ucisku Noela! Nagle kto zablokowa mu drog. Zablokowa! Gdy rozepchn na boki tarasujcych mu przejcie mczyzn i kobiet, wpada na niego trzecia posta. Zatrzymywano go rozmylnie! - Z drogi! Daj mi przej, do cikiej cholery! Zauway, e te krzyki, a moe jego angielski, albo i jedno, i drugie, zaalarmoway stojcego zaledwie o metr dalej jasnorudego mczyzn, ktry odwrci si na picie, wypuszczajc z rk pasztecik. Z dzikim wzrokiem i poczerwienia twarz odwrci si gwatownie jeszcze raz i zacz przepycha przez tum byle dalej od Noela. - Zejd mi z...! - Holcroft poczu to, zanim zobaczy. Co przebio jego marynark, rozpruwajc materia nad lew kieszeni. Z niedowierzaniem spojrza w d. Pchnito go noem w bok. Gdyby nie wykona skrtu tuowiem, ostrze weszoby w ciao! Pochwyci nadgarstek rki trzymajcej n, odepchn j od siebie, bojc si puci, napierajc barkiem na pier noownika. Mczyzna przez cay czas odwraca gow, kryjc twarz. Kim jest? Nie byo czasu na zastanawianie si. Trzeba odsun ten n jak najdalej od siebie! Krzykn. ciskajc w obu doniach przegub napastnika, pochyli si. Ostrze zataczao grone uki w zatoczonej przestrzeni. Wowymi ruchami ciaa wcisn si midzy otaczajcych go przechodniw . Szarpn pi ze sterczcym z niej ostrzem i pchn w d, napierajc na ni jednoczenie caym ciarem ciaa i padajc na ziemi. N wysun si napastnikowi z rki i zabrzcza na kocich bach. Poczu uderzenie w kark. Mimo chwilowego zamroczenia wiedzia, co to byo: uderzono go metalow rurk. Lea zwinity w kbek, przeraony i zdezorientowany, ale instynkt kaza mu si zerwa na nogi, a strach przyj postaw obronn, czeka na atak i przygotowa si do jego odparcia. Z kolei wcieko kazaa mu poszuka wzrokiem napastnikw. Nie byo ich. Nie byo ciaa nalecego do niewidocznej twarzy. Nie byo noa, ktry upad na ziemi! A ludzie wok odwracali si i gapili na niego jak na pomylonego.

Naraz uwiadomi sobie straszliw prawd. Gdyby zosta zabity, mier spotkaaby te Helden! Jeli zabjcy osaniali czowieka o ospowatej twarzy i zorientowali si, e go zauway, przyjm, e dziao si to za wiedz Helden. Pjd za ni! Zabij j, bo braa udzia w puapce, ktr on zastawi! Przedar si przez krg gapiw i unikajc setki rk, zacz si przepycha w kierunku, ktry dziewczyna wskazaa przed kilkoma minutami i ktry instynktownie zapamita. Stragan z jakimi dzbankami czy talerzami albo ... dzbanki, talerze, naczynia. Tak, cynowe naczynia! Stragan z cynowymi naczyniami. Gdzie to jest? Dostrzeg go wreszcie, ale Helden przy nim nie byo. Nigdzie jej nie widzia. Podbieg do lady straganu i krzykn z rozpacz w gosie: - Kobieta! Bya tu taka blondynka! - Pardon? Je ne parle pas... - Une femme... Aux cheveux blonds. Elle a t ici! Kramarz wzruszy ramionami i dalej polerowa may pucharek. - O est elle?! - wrzasn Holcroft. - Vous tes fou! Fou! - rykn kramarz. - Voleur! Police! - Non! S'il vous plat! Une femme aux... - Ah - przerwa mu kramarz. - Une blonde. - Pokaza na lewo. Holcroft ponownie zanurkowa w tum. Torujc sobie drog, cign za paszcze i marynarki. O Chryste, zabi j! Jego oszalay wzrok bdzi wszdzie, gdzie si dao, zapuszcza si w przejcia midzy straganami, zaglda w oczy, wyawia kad burz wosw. Nigdzie jej nie byo. - Helden! Nagle czyja pi wyldowaa na jego prawej nerce, a znad barku wyprysno czyje rami, zaciskajc si wok jego szyi i wyciskajc mu powietrze z krtani. Wbi okie w ciao znajdujcego si teraz za nim napastnika, wlokcego go tyem przez cib. Walczc rozpaczliwie o haust powietrza, rbn zwinn, trzymajc go posta najpierw lewym, potem znowu prawym okciem. Trafi napastnika w klatk piersiow; chwyt wok szyi zela na chwil i to wystarczyo. Noel obrci si byskawicznie w lewo, wpijajc palce w obejmujce go za szyj przedrami, i pocign je w d, przerzucajc napastnika przez biodro. Obaj mczyni upadli na ziemi. Noel zobaczy wreszcie t twarz! Na czole, pod zmierzwion strzech rudych wosw, widniaa maa blizna, a jeszcze niej przepenione wciekoci niebieskie oczy. To by modszy z dwch agentw MI 5, ktrzy przesuchiwali go w londyskim hotelu. Wcieko Noela osigna apogeum: szalestwo oparte na straszliwym bdzie wymkno si spod

kontroli. Wtrci si brytyjski wywiad, a ta ingerencja moe kosztowa Helden ycie. Ale dlaczego? Dlaczego tutaj, w zabitej deskami francuskiej wiosce? Nie znajdowa odpowiedzi. Wiedzia tylko, e czowiek, ktrego teraz dusi, jest jego wrogiem, kim tak samo dla niego niebezpiecznym jak Rache albo ODESSA. - Wstawaj! - Holcroft podwign si z ziemi i szarpn mczyzn, ale popeni bd, puszczajc na moment agenta. Bez adnego ostrzeenia otrzyma paraliujcy cios w odek. W oczach mu pociemniao i przez kilka chwil wydawao mu si, e jest cignity przez morze zaskoczonych ludzi. Naraz pchnito go brutalnie na cian jakiego budynku; sysza omot, z jakim jego gowa wali w tward paszczyzn. - Przeklty gupcze! Co ty, u diaba, wyprawiasz? O mao ci tam nie zakatrupili! Czowiek z MI 5 nie krzycza, ale jego gos rwnie dobrze mona byo uzna za krzyk, tak by naadowany emocj. Noel przejrza troch na oczy; agent trzyma go jak w kleszczach, uniemoliwiajc jakikolwiek ruch. Jego przedrami znowu napierao na krta Noela. - Skurwysyny! - wykrztusi z trudem. - Prbowalicie mnie zabi... - Skoczony dure z ciebie, Holcroft! Kusacz by ci nie tkn. Musz ci std jako wyprowadzi. - Kusacz? Tutaj? - Chodmy! - Nie! Gdzie jest Helden? - Na pewno nie z nami! Masz nas za idiotw? Noel gapi si zbaraniay na mczyzn; ten czowiek mwi prawd. To wszystko byo niedorzeczne. - A wic kto j porwa! Znikna! - Jeli znikna, to z wasnej woli - powiedzia agent. - Prbowalimy ci ostrzec. Daj sobie z tym spokj! - Nie, mylicie si! By tu taki czowiek... ze ladami po ospie... - Z tego fiata? - Tak! Ten. Jecha za nami. Ci ludzie dopadli mnie, kiedy go podchodziem. Prbowali mnie zabi! - Chod ze mn - warkn agent rozkazujcym tonem, chwytajc Holcrofta za rami i popychajc przed sob chodnikiem. Doszli do mrocznego, wskiego zauka midzy dwoma budynkami. Nie dociera tu ani jeden promie soca; wszystko spowija cie. Po obu stronach

zauka cigny si rzdy pojemnikw na mieci. Za trzecim po prawej Noel dostrzeg par ng. Reszt postaci zasania pojemnik. Agent wepchn Noela w zauek; wystarczyo cztery czy pi krokw, aby znale si w miejscu, z ktrego wida byo cz ciaa lecego. Na pierwszy rzut oka mczyzna o ospowatej twarzy wyglda na pijanego. W rku ciska butelk wina; cz zawartoci wychlapaa mu si na krocze. Ale jej czerwie rnia si odcieniem od plamy rozlewajcej si na piersi. Zastrzelono go. - Oto twj niedoszy zabjca - powiedzia agent. - Czy teraz nas posuchasz? Wracaj do Nowego Jorku. Powiedz nam wszystko, co wiesz, i wycofaj si. Noel mia mtlik w gowie, by z dezorientowany. Naga mier w samolocie, mier w Nowym Jorku, mier w Rio, mier tutaj, w maej francuskiej wiosce. Rache, ODESSA, niedobitki Wolfsschanze... Nic nie jest ju dla ciebie takie, jak byo... . - Czy wy nie rozumiecie - zwrci si niemal szeptem do czowieka z MI 5 - ja nie mog... U wylotu zauka powstao nage zamieszanie. Przebiegy tamtdy dwie postacie, z ktrych jedna popychaa przed sob drug. Day si sysze gardowe, chrapliwe rozkazy; sw nie mona byo rozrni, ale ich emocjonalny adunek by wyrany. Woanie o pomoc zostao zdawione w p sowa przez odgos ciaa uderzajcego o ciao, brutalne pacnicie, ktre powtrzyo si jeszcze kilka razy. Potem szamoczce si postacie znikny z pola widzenia, ale Holcroft nadal sysza krzyk. - Noel Noel... To krzyczaa Helden! Holcroft otrzsn si z oszoomienia i ju wiedzia, co musi zrobi. Z caej siy wyrn agenta barkiem w bok, a ten run z impetem na pojemnik na mieci zasaniajcy zwoki mczyzny o ospowatej twarzy. Noel wypad z zauka.

Rozdzia 21
Krzyki sycha byo nadal, ale okrelenie odlegoci, z jakiej dobiegay, uniemoliwia harmider panujcy na zatoczonym rynku. Z licznych akordeonw i kornetw wydobywaa si muzyka. Tu i wdzie tworzyy si wysepki wolnej przestrzeni dla par podrygujcych i wirujcych w rytm ludowych tacw. Fte d'hiver przeistoczyo si w karnawa. - Noel! Noel! Po lewej stronie rynku chodnik zakrca - stamtd dolatyway krzyki. Holcroft zerwa si do szaleczego biegu, wpadajc na par kochankw obejmujcych si pod cian. - Noel! Wpad w boczn uliczk, wzdu ktrej cigny si dwupitrowe budynki. Ponownie usysza krzyk, ale nie odrni w nim sw, by to tylko krzyk przerwany nagle ciosem, ktremu towarzyszy jk blu. Drzwi! Byy czciowo uchylone i prowadziy do czwartego budynku po prawej. Krzyk dobiega wanie stamtd. Pocwaowa ku nim, przypominajc sobie po drodze, e ma w kieszeni pistolet. Wycign go i trzymajc niewprawnie w doni, uwiadomi sobie, e dotd nawet nie rzuci na okiem. Zrobiwszy to teraz, zatrzyma si jak wryty i wytrzeszczy oczy. Niewiele wiedzia o rcznej broni palnej, ale ten typ zna. By to samopowtarzalny pistolet TP-70 Budziszewskiego, taki sam poyczy mu Buonoventura w Kostaryce. Ta zbieno nie dodaa mu pewnoci siebie, przyprawia go raczej o mdoci. To nie by jego wiat. Sprawdzi bezpiecznik i pocign do siebie drzwi, kryjc si za nimi. Za progiem zaczyna si dugi i wski, skpo owietlony korytarz. W lewej cianie widniao dwoje drzwi odlegych od siebie o jakie cztery metry. Z tego, co pamita o budynkach tego typu, wynikaoby, e w prawej cianie rwnie znajduj si identycznie rozmieszczone drzwi, ktrych z miejsca, gdzie sta, nie mg widzie. Wpad w korytarz z wycignit przed siebie rk, ciskajc pewnie pistolet. W prawej cianie rzeczywicie widniao dwoje drzwi. W sumie byo ich czworo. Za jednymi z nich przetrzymywano Helden. Ale za ktrymi? Podszed do pierwszych z lewej strony i przyoy ucho. Usysza dziwaczny, trudny do zidentyfikowania chrobot. Nie mia pojcia, co go powoduje. Materia, tkanina... pruta tkanina? Pooy do na gace i przekrci j. Drzwi drgny. Uchyli je ostronie z pistoletem gotowym do strzau.

W gbi ciemnego pokoju stara kobieta szorowaa na klczkach podog. Widzia j z profilu; miaa wychud, pomarszczon twarz, a jej rami zataczao krgi po mikkim drewnie. Bya tak stara, e ani go nie zauwaya, ani nie usyszaa. Zamkn drzwi. U drzwi po prawej stronie zwisaa czarna wstka przybita gwodziem. Zagocia tu mier, rodzina pogrona bya w aobie. mier za tymi drzwiami. Ta myl odbieraa odwag; zacz nasuchiwa. To tu! Wewntrz trwaa szamotanina. Cikie oddechy, ruch, napicie. Z pokoju emanowaa desperacja. Za tymi drzwiami jest Helden! Noel cofn si o krok, wymierzy pistolet i unis praw stop. Odetchn gboko i rbn nog niczym taranem w drewnian pyt na lewo od gaki. Drzwi odskoczyy z hukiem do rodka. Wewntrz, w rozmemanym barogu kotowaa si dwjka nagich nastolatkw ciemnowosy chopak na grubej dziewczynie o bladej skrze. Rozkraczone nogi dziewczyny celoway w sufit, chopak lea midzy nimi z domi na jej piersiach. Dziewczyna, zaskoczona niespodziewanym omotem i widokiem obcego, wrzasna dziko. Chopak zsun si z niej i sturla na podog z rozdziawionymi ustami. omot! Ten omot by alarmem. Holcroft wyskoczy na korytarz i dopad nastpnych drzwi po lewej. Nie byo czasu na nic, co nie prowadzio do odnalezienia Helden. Uderzy barkiem w drzwi, niezgrabnie przekrcajc gak lew doni i ciskajc w prawej rkoje pistoletu. Uycie siy nie byo konieczne, drzwi ustpiy. Stan na progu ogarnity na chwil uczuciem zaenowania. Pod cian przy oknie sta lepiec. By stary, dygota przeraony niewidocznym, nieznanym aktem przemocy, ktry wtargn w jego mroczny, intymny wiat. - Nom de Dieu... - wyszepta, wycigajc przed siebie rce. W korytarzu rozleg si tupot stp. Kto pdzi na eb na szyj, Holcroft odwrci si w sam por, by ujrze przemykajc obok posta agenta MI 5. Gdzie na zewntrz rozleg si brzk tuczonego szka. Noel wypad z pokoju lepca, zerkajc w lewo, skd dobieg brzk. Przez otwarte drzwi na kocu korytarza wlewa si soneczny blask. Szyby w drzwiach zamalowano na czarno, dlatego nie zauway ich wczeniej w przytumionym wietle. Skd agent wiedzia, e tam s drzwi? Dlaczego otworzy je kopniakiem i wybieg na zewntrz? Czyby myla, e on z nich skorzysta? Instynkt podpowiada, e agent nie udzieliby takiego kredytu amatorowi, maniakowi, za jakiego w jego oczach uchodzi. Nie, czowiek z MI 5 ciga kogo innego. To moga by tylko Helden! Ale Helden jest za drzwiami naprzeciwko pokoju lepca;

zostao tylko to mieszkanie. Z pewnoci tak jest. Agent popeni bd! Holcroft kopn drzwi, przed ktrymi sta. Zamek puci, drzwi otworzyy si na ocie i Noel wpad do rodka. Pokj by pusty, od dawna nikogo tu nie byo. Wszdzie zalegay warstwy kurzu... i brakowao ladw stp. Od tygodni nikt tu nie wchodzi. Czowiek z MI 5 nie popeni bdu. Amator nie dostrzeg czego, co profesjonalista zauway od razu. Noel wybieg z pustego pokoju, popdzi ciemnym korytarzem, wypad przez drzwi ze stuczon szyb i znalaz si na podwrku. Po lewej znajdoway si cikie drewniane wrota prowadzce z powrotem w boczn uliczk. Stay otworem i Holcroft, niewiele si zastanawiajc, wybieg przez nie. Z rynku dolatyway jego uszu odgosy trwajcego festynu, ale nie byy to jedyne dwiki. Daleko, w gbi opustoszaej uliczki, z prawej strony, usysza krzyk, tak jak poprzednio zaraz zdawiony. Ruszy biegiem w tamtym kierunku, w kierunku Helden, ale nikogo nie widzia. - Wracaj! - Rozkaz pad ze skrytej w niszy bramy. Hukn strza. Na gow posypay mu si odpryski kamienia i usysza wizg rykoszetujcego pocisku. Rzuci si na tward, wyboist jezdni brukowan kocimi bami. Na ziemi jego palec dotkn spustu pistoletu. Bro wypalia mu tu przy twarzy. W panice poturla si po ziemi w kierunku bramy w niszy. Tam pochwyciy go czyje rce i wcigny w cie. Czowiek z brytyjskiego wywiadu, mody mczyzna z blizn na czole, pchn go z caej siy na kamienn cian sieni. - Jeste cholernym durniem! Sam powinienem ci zatuc i oszczdzi im kopotu. Agent siedzia w kucki pod cian. Teraz ostronie przesun gow w stron wga. - Nie wierz wam - wysapa Noel. - Nie wierz w ani jedno sowo. Gdzie ona jest? - Ten sukinsyn trzyma j po drugiej stronie ulicy, jakie dwadziecia metrw std. Podejrzewam, e ma radio i skontaktowa si przez nie z samochodem. - Oni chc j zabi! - Nie, teraz tego nie zrobi. Nie to im w gowie. Moe dlatego, e jest jego siostr. - Nie ple bzdur! To pomyka. Powiedziaem jej, eby si z nim skontaktowaa. On jest takim samym Kusaczem jak ty. I wciek si jak diabli. Prawdopodobnie napisze o tym do swojej gazety, obsmaruje was tak, e wyjdziecie na durniw razem z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i caym cholernym brytyjskim rzdem! Czowiek z MI 5 spojrza na Holcrofta jak kto, kogo zmuszono do suchania

bredzenia psychopaty. W jego spojrzeniu mieszay si w rwnych proporcjach zaciekawienie, odraza i zdumienie. - Co zrobi?! - Syszae, co powiedziaem. - Mj Boe... Kimkolwiek jeste, w cokolwiek jeste zamieszany, nie masz z tym wszystkim nic wsplnego. - Powiedziaem wam to w Londynie - burkn Noel, siadajc. Z trudem chwyta oddech. - Mylelicie, e kami? - Wiedzielimy, e kamiesz. Nie wiedzielimy tylko dlaczego. Podejrzewalimy, e jeste wykorzystywany przez ludzi pragncych skontaktowa si z von Tieboltem. - W jakim celu? - W celu nawizania kontaktu w ciemno, w ktrym nie ujawnia si adna ze stron. Przykrywka bya nieza: pienidze w Ameryce pozostawione w spadku rodzinie. - Ale w jakim celu? - O tym pniej! Ty chcesz odbi dziewczyn, ja dorwa tego sukinsyna, ktry j porwa. Posuchaj mnie... - Agent wskaza na pistolet w doni Noela. - Umiesz si z tym obchodzi? - Kiedy byem zmuszony posuy si podobn broni. Ekspertem nie jestem. - I nie musisz, cel nie bdzie wymaga precyzji. Jeli si nie myl, maj samochd krcy gdzie po okolicy. - A wy nie? - Nie, jestem sam. Teraz posuchaj. Jeli ten wz nadjedzie, bdzie si musia zatrzyma. W momencie, kiedy to nastpi, ja przeskocz przez ulic do tamtej bramy naprzeciwko. Kiedy bd bieg, osaniaj mnie, strzelajc w samochd. Celuj w przedni szyb. Wal w opony, w chodnic. Niewane w co, ale przede wszystkim staraj si trafi w przedni szyb. Rozwal j, unieruchom ten przeklty wz, jeli potrafisz. I mdl si do Boga, eby miejscowi trzymali si z dala i diabli ich tu nie przynieli z tej pieprzonej imprezy na rynku. - A gdyby si nie trzymali, gdyby kto... - Staraj si ich nie trafi, gupku! - Anglik nie da mu skoczy. - I prowad ogie do prawej strony samochodu. Prawej z twojego punktu widzenia. Jak najmniej si wychylaj! - Do prawej strony samochodu? - Tak, jeeli nie chcesz trafi dziewczyny, ktra, szczerze mwic, nic mnie nie obchodzi. Ale jego chc dosta. Oczywicie, jeli si myl, wszystko bierze w eb i bdziemy

musieli wymyli co innego. Z twarz przycinit do ciany Anglik wychyli si ostronie zza wga i popatrzy w gb ulicy. Nieznajomy las nalea do takich wanie ludzi, a nie do architektw z dobrymi intencjami. - Nie stracie gowy - powiedzia Noel. - Wiedziae, gdzie jest drugie wyjcie. - Droga ewakuacyjna. Nikt przy zdrowych zmysach nie daby si zamkn w puapce. Profesjonalista znowu mia racj. Noel usysza pisk opon. Zza niewidocznego naronika wypad z polizgiem wz i szybko si zblia. Agent wsta, dajc Noelowi znak, eby zrobi to samo. Wyjrza z bramy z przycinit do piersi rk, w ktrej trzyma pistolet. Znowu zapiszczay opony; samochd si zatrzyma. Krzyknwszy do Holcrofta, agent wyskoczy z bramy, odda do samochodu dwa strzay i przebieg na drug stron ulicy. - Teraz! By to rozgrywajcy si w przypieszonym tempie koszmar, ktremu realnoci nadawa huk strzaw i szalecza bieganina. Noel naprawd bra w tym udzia. Widzia przed sob na kocu wasnego ramienia, pistolet trzymany przez wasn do. Czu wibracje przechodzce go od stp do gw za kadym naciniciem spustu. Do prawej strony samochodu. Prawej z twojego punktu widzenia. Jeli nie chcesz... Rozpaczliwie stara si by dokadny. Ujrza zaskoczony, jak przednia szyba samochodu pka i rozsypuje si w proch; sysza, jak pociski przebijaj drzwiczki; sysza wrzaski... a potem zobaczy, jak ten czowiek wypada z samochodu i osuwa si na kocie by. To by kierowca. Rce mia wycignite przed siebie, z gowy cieka mu krew i nie rusza si. Wtem Noel dostrzeg pochylonego agenta z MI 5 , ktry z pistoletem w doni wyoni si z bramy po drugiej stronie ulicy. I wtedy usysza rozkaz: - Pucie j! Jestecie otoczeni! - Nie und nimmer! - No to niech z wami idzie! Gwno mnie to obchodzi!... W prawo, panienko! Teraz! Dwie eksplozje, jedna po drugiej, przeszyy cisz. Po uliczce przetoczy si echem kobiecy krzyk. Noel straci nagle kontrol nad swymi odruchami. Jak oszalay przebieg przez chodnik, bojc si nawet pomyle, bojc si zobaczy to, czego za nic w wiecie nie chciaby zobaczy, bo pewnie popadby w obd. Helden klczaa, dygoczc na caym ciele, a jej oddech by waciwie seri niekontrolowanych, spazmatycznych szlochw. Wpatrywaa si w ciao mczyzny rozcignite na ulicy. Ale ona ya! Dla Noela tylko to si liczyo. Podbieg do niej i osun si na kolana, przycigajc jej trzsc si gow do swojej piersi.

- Jego... jego - wyszeptaa Helden, odcigajc Noela. - Szybko. Noel spojrza tam, gdzie ona popatrzya. Agent MI 5 prbowa si czoga, jego usta otwieray si i zamykay. Usiowa co powiedzie, ale nie mg wydoby z siebie gosu. Na jego koszuli rozrastaa si plama czerwieni. W miejscu, gdzie uliczka wpadaa na rynek, zbiera si may tumek. Wysuno si z niego trzech czy czterech mczyzn. - Bierz go - wydusia z siebie Helden. - Bierz go, szybko. Zachowaa zdolno rozumowania, ktrej jemu zabrako. Podejmowaa decyzje, podczas gdy on nie mg si nawet ruszy. - Co teraz zrobimy? Dokd pjdziemy? - Tyle tylko zdoa z siebie wydusi, niepewny nawet, czy to jego sowa. - Midzy tymi uliczkami i zaukami s przejcia. Musimy go std zabra. - Dlaczego? Helden spojrzaa mu w oczy. - Ocali mi ycie. Tobie te. Szybko! Pozostaa mu tylko zdolno wykonywania polece, nie umia myle samodzielnie. Zerwa si, podbieg do agenta i pochyli nad nim, ich twarze dzieliy od siebie centymetry. Ujrza rozwcieczone niebieskie renice pywajce bdnie w oczodoach, usta, ktre daremnie usioway co powiedzie. Ten czowiek umiera. Noel podwign agenta. Anglik nie mg usta, wic wzi go na rce, dziwic si wasnej sile. Odwrci si i zobaczy, jak Helden dopada zaparkowanego przy krawniku samochodu; silnik nadal pracowa. Z agentem w ramionach ruszy w kierunku podziurawionego kulami wozu. - Ja poprowadz - rzucia Helden. - aduj go na tylne siedzenie. - A przednia szyba? Nie zauwaya? - Daleko z nim nie ujdziesz. Nastpne minuty byy dla Noela tak samo nierealne jak widok pistoletu we wasnej doni. Helden zawrcia ostro, wjedajc koami na chodnik i odbijajc szybko na rodek jezdni. Siedzcy obok niej Noel, pomimo paraliujcej go paniki, nagle co sobie uwiadomi. Uczyni to chodno, niemal beznamitnie - oto zaczyna przywyka do tego strasznego, nowego wiata. Zahamowania ustpoway, co potwierdza fakt, e zdoby si na dziaanie, e nie uciek. Prbowano go zabi. Prbowano zabi siedzc obok niego dziewczyn. Moe ju

wystarczy. - Potrafisz odnale ten koci? - spyta zaskoczony teraz wasnym opanowaniem. Obrzucia go przelotnym spojrzeniem. - Chyba tak. A co? - Nie moemy jecha tym samochodem, nawet jeli co przed sob widzisz. Musimy znale nasz. - Wskaza wymownym gestem na roztrzaskan przedni szyb; spod maski wydobyway si kby pary. - Chodnica jest przedziurawiona. Szukaj tego kocioa. Dokonaa tego niemal instynktownie, kluczc wskimi uliczkami i zaukami czcymi nieregularnie rozmieszczone szprychy gwnych ulic odchodzcych od wiejskiego ryneczku. Jazda przez ostatnie kilka przecznic bya straszna. Obok samochodu biegli krzyczcy z podniecenia ludzie. Przez kilka chwil Noel myla, e uwag wieniakw przyciga roztrzaskana przednia szyba, podziobana dziurami po pociskach, ale nie o to chodzio. Ci ludzie biegli w kierunku rynku; wie ju si rozesza. Des gens assassines! La tuerie! Helden skrcia w uliczk przebiegajc przed probostwem i wjazdem na parking. Wprowadzia wz w bram i zatrzymaa si obok ich wynajtego samochodu. Holcroft obejrza si przez rami. Czowiek z MI 5 siedzia wcinity w kt z gow odrzucon na oparcie. Oddycha jeszcze i wpatrywa si intensywnie w Noela. Poruszy rk, jakby chcia go przywoa. - Zamieniamy wz - powiedzia Holcroft. - Zawieziemy ci do lekarza. - Najpierw... mnie wysuchaj, gupcze - wyszepta Anglik. Jego oczy przesuny si na moment na Helden. - Powiedz mu. - Wysuchaj go, Noel - powiedziaa. - O co chodzi? - Payton-Jones... masz jego numer? Holcroft przypomnia sobie. Nazwisko na wizytwce, ktr wrczy mu starszy, siwowosy agent wywiadu w Londynie, brzmiao Harold Payton-Jones. Skin gow. - Zadzwo do niego... - Czowiek z MI 5 zakasa. - Opowiedz mu, co si tu wydarzyo... wszystko. - Sam moesz do niego zatelefonowa - powiedzia Noel. - Nie pieprz, palancie. Przeka mu, e wystpia komplikacja, ktrej nie przewidzielimy. Czowiek, ktrego uwaalimy za wysannika Kusacza, czowiek von Tiebolta... - Mj brat nie jest Kusaczem! - krzykna Helden.

Agent spojrza na ni spod na wp przymknitych powiek. - Moe i masz racj, panienko. Byem dotd odmiennego zdania, ale moe i masz racj. Wiem tylko, e czowiek, ktry jecha za wami fiatem, pracuje dla von Tiebolta. - Jecha za nami, eby nas chroni! eby wykry, kto ledzi Noela. Holcroft obrci si gwatownie w fotelu i wytrzeszczy oczy na Helden. - Wiedziaa o nim? - Tak - odpara. - Nasz dzisiejszy lunch by pomysem Johanna. - Wielkie dziki. - Prosz ci. Nie rozumiesz wielu spraw. Mj brat je rozumie. Ja te. - Helden, prbowaem wcign tego czowieka w puapk! Zabito go! - Co? O Boe... - I to jest wanie ta komplikacja - wyszepta agent do Noela. - Jeli von Tiebolt nie jest Kusaczem, to kim jest? Dlaczego zastrzelono jego czowieka? Dlaczego ci dwaj prbowali j porwa i ciebie zabi? Kim byli? Ten samochd... sprawdcie go. - Anglikowi zabrako tchu. Noel wycign do niego rk nad oparciem fotela, ale agent zby go zniecierpliwionym machniciem. - Tylko suchaj. Dowiedzcie si, kim byli, do kogo naley ten wz. Stanowi problem. Czowiek z MI 5 mia ju wielkie trudnoci z powstrzymaniem opadajcych powiek , jego szept by ledwie syszalny. Byo jasne, e za chwil umrze. Noel przechyli si przez oparcie swego fotela. - Czyby ten problem mia co wsplnego z Peterem Baldwinem? Wydawao si, e umierajcego mczyzn porazi prd. Jego powieki rozwary si jak podcignite spryn, zamierajce renice oyy na chwil. - Baldwin?... - Szept by omdlewajcy i dziwnie paczliwy. - Zatelefonowa do mnie w Nowym Jorku - wyjani Holcroft. - Poradzi mi, ebym zaprzesta tego, co robi, ebym si w to nie angaowa. Powiedzia, e wie o rzeczach, o ktrych nikt prcz niego nie ma pojcia. Zamordowano go godzin pniej. - Mwi prawd! Baldwin mwi prawd! - Wargi agenta zaczy dre, w kciku ust pojawia si kropelka krwi. - Nie wierzylimy mu; nie da nic w zamian! Bylimy pewni, e kamie... - e na jaki temat kamie? Czowiek z MI 5 wpatrywa si przez chwil w Noela; potem, z wielkim trudem przesun wzrok na Helden. - Nie ma ju czasu... - Zdoby si na wysiek, by spojrze znowu na Holcrofta. - Ty

jeste czysty. Musisz by... inaczej nie powiedziaby tego wszystkiego. Zaufam ci... wam obojgu. Skontaktujcie si z Paytonem-Jonesem... najszybciej, jak to moliwe. Powiedzcie mu, eby wrci do akt Baldwina. Kryptonim Wolfsschanze... To Wolfsschanze. Gowa opada agentowi na piersi. Nie y.

Rozdzia 22
Pdzili na pnoc parysk autostrad, a pnopopoudniowe soce zalewao krajobraz promieniami barwy pomaraczy i zimnej ci. Zimowe soce jest wszdzie takie samo. Nie zmienia si. I Holcroft by z tego rad. Kryptonim Wolfsschanze. To Wolfsschanze. Peter Baldwin wiedzia o Genewie. Prbowa podzieli si swymi informacjami z MI 5, ale zakute by z brytyjskiego kontrwywiadu nie uwierzyy mu. Nie da nic w zamian!. A c takiego oferowa? Jakiego targu chcia dobi? Kim by Peter Baldwin? Kim jest Peter Baldwin? Kim jest von Tiebolt... Tennyson? Jeli von Tiebolt nie jest Kusaczem, to kim jest? Dlaczego zastrzelono jego czowieka? Dlaczego prbowali porwa Helden? Zabi ciebie?. Dlaczego? Wyjani si przynajmniej jeden problem: John Tennyson nie jest Kusaczem. Kimkolwiek jest syn Wilhelma von Tiebolta - chocia i we wasnym wcieleniu moe stanowi zagroenie dla Genewy - nie jest jednak patnym zabjc. Ale w takim razie kim jest? Co takiego zrobi, e pado na podejrzenie o przynaleno do grona mordercw? Dlaczego nastawano na niego, a w rezultacie i na jego siostr? Te pytania odcigay Noela od roztrzsania wypadkw ostatnich godzin. Nie mg o nich myle. Wciekby si, gdyby to robi. Trzech zabitych - w tym jeden z jego rki! Zabitych w strzelaninie na odludnej uliczce zapadej francuskiej wioski podczas odpustu. Obd. - Co wedug ciebie znaczy Wolfsschanze? - spytaa Helden. - Ja wiem, co to znaczy - odpar. Spojrzaa na niego zaskoczona. Powiedzia jej zatem wszystko. Ukrywanie faktw nie miao teraz sensu. Kiedy skoczy, milczaa. Nasza go obawa, e wprowadzi j zbyt gboko. Zbyt gboko w konflikt, w ktrym nie chciaa bra udziau. Zaledwie przed kilkoma dniami ostrzega go, e jeli nie bdzie postpowa zgodnie z instrukcjami, jeli nie okae si tym, za kogo si podaje, ona wyjedzie z Parya i nigdy ju jej nie znajdzie. Czy zrobi to teraz? Czy groba Wolfsschanze nie stanie si przewaajcym szal ciarem, ktrego nie da ju rady

udwign? - Boisz si? - spyta. - Gupie pytanie. - Sdz, e wiesz, o co mi chodzi. - Wiem. - Odchylia gow na oparcie fotela. - Chcesz si dowiedzie, czy uciekn. - Chyba tak. Uciekniesz? Nie odpowiadaa przez kilka chwil, a on jej nie ponagla. Kiedy wreszcie si odezwaa, w jej gosie pobrzmiewa smutek. By podobny do tego w gosie jej siostry, a jednak jake inny. - Nie mog uciec, tak samo zreszt jak ty. Pomijajc ju stron moraln i strach, takie wyjcie jest po prostu niepraktyczne, nie sdzisz? Znaleliby nas. Zabili. - Dosy fatalistyczna wizja. - Ale prawdziwa. Poza tym nie chc cigle ucieka. Nie mam ju na to siy. Rache, ODESSA, teraz Wolfsschanze. Trzech myliwych podchodzcych i nas, i siebie nawzajem. Trzeba pooy temu kres. Pod tym wzgldem Herr Oberst ma racj. - Wczoraj po poudniu doszedem do tego samego wniosku. Uwiadomiem sobie, e gdyby nie matka, uciekabym teraz tak jak ty. - Syn Heinricha Clausena - mrukna w zadumie Helden. - I czyj jeszcze. - Odwzajemni jej spojrzenie. - Mylimy tak samo? Nie skontaktujemy si z Paytonem-Jonesem? - Mylimy tak samo. - MI 5 bdzie nas szuka. Nie pozostaje im nic innego. Wysali za nami czowieka; wkrtce si dowiedz, e zosta zamordowany. Zrodz si pytania. - Na ktre my nie potrafimy odpowiedzie. To nie my ledzilimy, to nas ledzono. - Zastanawiam si, kim byli ci dwaj mczyni... - powiedzia Noel. - Wedug mnie byli z Rache. To ich styl. - Albo z ODESSY. - Moliwe. Ale niemiecki, jakim posugiwa si ten, ktry mnie porwa, by jaki dziwny. Nie mogam rozpozna dialektu. Nie by monachijczykiem i na pewno nie by berliczykiem. Podejrzane. - I co o tym sdzisz? - Mwi gardowo, a jednoczenie mikko, jeli to ma jaki sens. - Nie za bardzo. A wic uwaasz, e byli z Rache! - A czy to ma znaczenie? Musimy si strzec jednych i drugich. Nic si nie zmienio.

Przynajmniej dla mnie. - Wycigna rk i dotkna jego ramienia. - Ale przykro mi z twojego powodu. - Dlaczego? - Bo teraz uciekasz z nami. Jeste teraz jednym z dzieci - die verwnschte Kinder. Potpionym. A nie masz adnego przygotowania. - Wydaje mi si, e zdobywam je w przypieszonym tempie. - Powiniene pojecha do Berlina - powiedziaa, cofajc rk. - Wiem. Musimy dziaa szybko. Trzeba skontaktowa si z Kesslerem i wtajemniczy go. Jest ostatnim z... - Holcroft urwa - ...z potomstwa. Helden umiechna si ze smutkiem. - Jeste ju ty i mj brat. Obaj jestecie wprowadzeni, obaj gotowi do dziaania. Kesslera te trzeba przygotowa... Zurych stanowi wyjcie i rozwizanie tylu problemw. Noel zerkn na ni z ukosa. Nietrudno by odgadn, co mylaa. Zurych oznacza niewyobraalne rodki finansowe; cz z nich zostanie z pewnoci wykorzystana na poskromienie, jeli nie cakowit eliminacj fanatykw z ODESSY i Rache. Holcroft zdawa sobie spraw, e Helden wie, i na wasnej skrze dowiadczy ich makabrycznych metod. Miaa prawo ubiega si o nalen jej jedn trzeci gosu. Jej brat nie bdzie si sprzeciwia. - Rozpracujemy ten Zurych - powiedzia. - Wkrtce przestaniesz ucieka. Wszyscy przestaniemy. Popatrzya na niego melancholijnie. Potem przysuna si bliej, wsuna mu rk pod rami i przytulia si. Pooya gow na barku Noela, a jej dugie blond wosy spyny na jego marynark. - Woaam ci i przyszede - powiedziaa swym dziwnym, omdlewajcym gosem. Omal nie zginlimy dzisiejszego popoudnia. Nieznajomy czowiek odda za nas ycie. - By zawodowcem - odpar Noel. - By moe uratowa nam ycie przy okazji. Szuka informacji, czowieka, ktry, jak sdzi, mgby mu ich udzieli. - Wiem o tym. Widziaam ju takich ludzi, takich zawodowcw. Ale ten by przynajmniej przyzwoity, wielu z nich trudno takimi nazwa. Zbyt atwo w imi swego profesjonalizmu powicaj innych. - Co chcesz przez to powiedzie? - Nie jeste przeszkolony. Zrobiby, co by ci kaza. Mgby ci wykorzysta w charakterze przynty, eby cign na siebie ogie. Byoby mu atwiej, gdybymy to my, najpierw ty, a potem ja, stali si celami dla pociskw. Ja si dla niego nie liczyam. W zamieszaniu mg zastrzeli tego czowieka, zachowujc jednoczenie wasne ycie. A jednak

nas ocali. - Gdzie si zatrzymamy w Paryu? - Nie w Paryu - oznajmia Helden. - W Argenteuil. Znam tam may hotelik nad rzek. Jest uroczy. Noel oderwa od kierownicy lew rk i opuci j na spadajce mu kaskad po marynarce wosy Helden. - Ty jeste urocza - mrukn. - Jestem przeraona. Musz si pozby strachu. - Argenteuil? - powtrzy w zadumie. - May hotelik w Argenteuil. Jak na kogo, kto przebywa we Francji zaledwie od kilku miesicy, znasz mnstwo takich zacisznych miejsc. - Trzeba wiedzie, gdzie nie zadaj pyta. Szybko uczysz innych i sam szybko si uczysz. Zjed do Billancourt. Popiesz si, prosz. *** Pokj wychodzi na Sekwan, przepywajc dosownie pod maym balkonikiem, na ktry prowadziy oszklone drzwi. Stali tam kilka minut przytuleni do siebie, rozkoszujc si rzekim, nocnym powietrzem i wpatrujc w sunc doem ciemn wod. Milczeli, fizyczna blisko dodawaa im otuchy. Rozlego si pukanie do drzwi. Helden zmartwiaa. - Odpr si - uspokoi j z umiechem Noel. - Kiedy si mya, zamwiem butelk brandy. Odwzajemnia umiech i odetchna. - Powiniene zostawi to mnie. Twj francuski jest tragiczny. - Ale rmy martin potrafi jeszcze wyduka - zaartowa, puszczajc j. - To bya pierwsza rzecz, jakiej nauczyem si tam, gdzie chodziem do szkoy. - Wszed do pokoju i skierowa si do drzwi wejciowych. Odebrawszy od kelnera tac, sta przez chwil i obserwowa Helden. Zamkna drzwi balkonowe i patrzya przez szyb na nocne niebo. Bya tajemnicz, liczn kobiet i wycigaa do niego rk. Zrozumia to. Pragn zrozumie i inne rzeczy. Bya pikna; to niekwestionowany fakt. Musiaa sobie zdawa spraw z wasnej urody. Poza tym natura obdarzya j inteligencj, i to rwnie by atrybut tak oczywisty, e nie wymaga adnego komentarza. A obok inteligencji wykazywaa wietn orientacj w poruszaniu si po swoim mrocznym wiecie. Uliczny

cwaniak w wikszym wydaniu, w wydaniu midzynarodowym. Reagowaa szybko, zdecydowanie. Dla osignicia okrelonych korzyci musiaa pewnie mnstwo razy posugiwa si seksem, ale podejrzewa, e robia to z zimnym wyrachowaniem. Nabywco, ostrzegam, oddaj ci tylko ciao. Moje myli nale do mnie, nie bdziesz ze mn dzieli ani jednej. Odwrcia si od przeszklonych drzwi. Oczy miaa rozmarzone, na twarzy malowao si ciepo, a jednak nadal unosia si wok niej aura rezerwy, nadal obserwowaa. - Wygldasz jak szef sali czekajcy niecierpliwie, kiedy wreszcie bdzie mg mnie zaprowadzi do stolika. - Tdy, mademoiselle - powiedzia Noel, przechodzc z tac przez pokj i stawiajc j na blacie maego biurka. - Czy yczy pani sobie stolik nad wod? - Podsun may szezlong pod oszklone drzwi, po czym odwrci si do niej umiechnity i zgity w ukonie. - Jeli zechce pani usi, podam zaraz brandy i zacznie si pokaz sztucznych ogni. Ludzie z pochodniami czekaj w odziach tylko na pani. - A gdzie pan usidzie, mj przystojny garon? - U twych stp, o pani. - Pochyli si, uj j za ramiona i pocaowa niepewny jej reakcji. Czegokolwiek oczekiwa, nie by przygotowany na to, co nastpio. Mikkie i wilgotne wargi rozchyliy si, muskajc zapraszajco jego usta. Uniosa rce i uja w donie jego twarz. Delikatnie piecia palcami policzki, powieki, skronie. Jej usta nie przestaway go desperacko wabi. Wstali, nie przerywajc pocaunku. Przez koszul czu jej piersi, jej nogi napieray na niego, odpowiadajc si na si, podniecajc go. I nagle staa si rzecz dziwna. Zacza dre, a jej palce przesuny si po jego szyi i wpiy w ciao, przytrzymujc go rozpaczliwie, jakby obawiaa si, e moe si od niej odsun. Usysza szloch dobywajcy si z jej krtani. Czu spazmy, jakie zaczy ni wstrzsa. Opuci rk na jej tali i agodnie oderwa twarz od jej twarzy, zmuszajc, by na niego spojrzaa. Pakaa. Kiedy spojrzaa na niego przez moment, z jej oczu wyziera bl. Cierpienie tak gbokie, e Noel poczu si jak intruz podgldajcy czyj udrk. - O co chodzi? Co si stao? - Odpd strach - wyszeptaa paczliwie. Signa do guzikw bluzki i rozpia je, odsaniajc wzgrki nabrzmiaych piersi. - Nie mog by sama. Bagam, odpd go. Przycign j do siebie, tulc do piersi. Jej wosy pod jego brod byy mikkie i liczne, tak jak mikka i liczna bya ona. - Nie jeste sama, Helden. Ja te nie.

Leeli nadzy pod przecieradem. On obejmowa j ramieniem, ona opieraa gow na jego piersi. Woln rk unosi pasma jej dugich blond wosw i puszcza je tak, e spadajc, przykryway jej twarz. - Nic nie widz - poskarya si ze miechem. - Wygldasz jak owczarek. - A ty jeste moim pasterzem? - I mam kij. - To okropne. Masz niewyparzony jzyk. - Uniosa rk i dotkna kilkakrotnie palcem wskazujcym jego warg. Pochwyci palec zbami i zawarcza. - Nie przestraszysz mnie wyszeptaa, unoszc gow, by spojrze na niego z gry. Przycisna mu figlarnie jzyk palcem. - Jeste tchrzliwym lwem. Robisz duo haasu, ale nie gryziesz. Chwyci j za rk. - Tchrzliwy lew? Czarnoksinik z krainy Oz? - Oczywicie - odpara. - Uwielbiam Czarnoksinika z krainy Oz. Widziaam ten film z tuzin razy w Rio. To wtedy zaczam si uczy angielskiego. Tak bardzo chciaam mie na imi Dorothy. Nawet mojego pieska nazwaam Toto. - Trudno sobie ciebie wyobrazi jako ma dziewczynk. - Byam ni. Nie od razu rozkwitam w peny kwiat... - urwaa i rozemiaa si. Uniosa si nad nim na okciach, tak e jej piersi znalazy si tu nad jego twarz. Sign odruchowo rk do lewego sutka. Jkna z rozkoszy i przytrzymaa tam jego do, opadajc na niego z powrotem. - Tak czy inaczej, byam ma dziewczynk. Zdarzay si wwczas naprawd szczliwe chwile. - Kiedy? - Kiedy byam sama. Zawsze miaam wasny pokj, matka ju o to dbaa. Zawsze znajdowa si w gbi domu albo mieszkania, albo - jeli zatrzymywalimy si w hotelu - by z dala od pokojw rodzestwa. Matka mwia, e jestem najmodsza i nie moe mi przeszkadza ich nieuregulowany tryb ycia. - Wyobraam sobie, jaka bya samotna. - Och, nie! Nigdy nie byam samotna. Wyobraaam sobie, e jestem wrd przyjaci, ktrzy siedz w fotelach i na ku, i e gawdzimy sobie. Potrafilimy tak gawdzi caymi godzinami, zwierzajc si sobie z sekretw. - A szkoa? Nie miaa przyjaci z krwi i koci? Helden milczaa przez chwil. - Kilkoro, niezbyt wielu. Gdy spogldam teraz wstecz, nie mam do nich pretensji. Wszyscy bylimy dziemi. Suchalimy rodzicw. Ci z nas, ktrym pozostao chocia jedno z

nich. - A co mwili rodzice? - e jestem von Tiebolt. Dziewczynk o miesznym nazwisku. e moja matka jest... no c, moj matk. Wydaje mi si, e uwaali moje pitno za zaraliwe. By moe zostaa napitnowana, pomyla Noel, ale przyczyn tego nie bya jej matka. ODESSIE Maurice'a Graffa chodzio o znacznie waniejsze rzeczy. O grube miliony wyssane z ich ukochanej Rzeszy, by posuyy takim zdrajcom jak von Tiebolt do realizacji imponujcego aktu skruchy. - Sytuacja poprawia si, kiedy dorosa, prawda? - Poprawia? Na pewno. Przyzwyczajasz si, dojrzewasz, zaczynasz rozumie uprzedzenia, ktrych nie rozumiae jako dziecko. - Zdobya wicej przyjaci. - Nie tyle wicej, ile bliszych. Nie byam komunikatywna. Przywykam do bycia sob; rozumiaam, dlaczego nie jestem zapraszana na przyjcia i obiady. Przynajmniej do tak zwanych szanowanych domw. Trzeba przyzna, e te lata wpyny hamujco na towarzysk aktywno mojej matki, ale nie na jej interesy. Bya rekinem; unikali nas ci, ktrzy powinni by naszymi przyjacimi. Poza tym Niemcy nie zostali nigdy tak naprawd zaakceptowani przez reszt Rio, a przynajmniej w tamtych latach. - Dlaczego nie? Przecie wojna si skoczya. - Wojna tak, ale nie kopoty. Niemcy stanowili wtedy ustawiczne rdo kopotw. Nielegalne pienidze, zbrodniarze wojenni, izraelscy owcy... to cigno si latami. - Jeste tak pikn kobiet, e trudno wyobrazi sobie ciebie... nazwijmy to, w izolacji. Helden uniosa si i spojrzaa na niego z gry. Umiechna si i rk odgarna do tyu wosy, przytrzymujc je sobie na karku. - Wygldaam bardzo nieprzystpnie, mj kochany. Proste wosy zwizane w kok, wielkie okulary i zawsze o numer za dua sukienka. Nie obejrzaby si za mn na ulicy... Nie wierzysz mi? - Nie o tym mylaem. - A o czym? - Powiedziaa przed chwil mj kochany. Wytrzymaa jego spojrzenie. - Tak, owszem. Wydawao mi si to zupenie naturalne. Masz co przeciwko temu? Obj j i to bya jego odpowied.

*** Siedziaa w halce na szezlongu i sczya brandy. Noel zaj miejsce na pododze, opierajc si plecami o ma kozetk, a szorty i rozpita koszula zastpoway mu szlafrok. Trzymali si za rce i patrzyli na iskrzce si na wodzie wiata odzi. Noel odwrci gow i spojrza na Helden. - Lepiej si czujesz? - O wiele lepiej, kochany. Jeste bardzo subtelnym mczyzn. Niewielu takich spotkaam w yciu. - Oszczd mi tych wspomnie. - Och, nie to miaam na myli. Dla twojej informacji, w szeregach Herr Obersta jestem znana jako Fralein Eiszapfen. - Co to znaczy? - Panna Sopel Lodu. W pracy s przekonani, e jestem lesbijk. - Przylij ich do mnie. - Wolaabym nie. - Powiem im, e z ciebie takie ziko, co lubi pejcze i acuchy rowerowe. Bd zwiewa na sam twj widok. - To rozkoszne. - Pocaowaa go. - Jeste serdeczny i pogodny. Bardzo ci lubi, Noelu Holcrofcie, i wcale nie jestem pewna, czy to dobrze. - Dlaczego? - Bo rozstaniemy si, a ja bd o tobie mylaa. Noel ucisn jej do, ktra wci dotykaa jego twarzy. Nagle co go zaniepokoio. - Dopiero si poznalimy, dlaczego mielibymy si rozstawa? - Ty masz co do zrobienia. Ja mam co do zrobienia. - Oboje mamy Zurych. - To ty masz Zurych. Ja mam swoje ycie w Paryu. - Te rzeczy nie wykluczaj si wzajemnie. - Nie moesz tego wiedzie, kochany. Nic o mnie nie wiesz. Gdzie mieszkam, jak yj. - Wiem o maej dziewczynce, ktra ma wasny pokj i ogldaa mnstwo razy Czarnoksinika z krainy Oz. - Wspominaj j czule. Ona bdzie ci tak wspominaa. Zawsze. Holcroft odsun jej rk od swojej twarzy.

- Co, u diaba, prbujesz mi powiedzie? Dziki za przemiy wieczr, a teraz egnaj? - Nie, kochany. Nic z tych rzeczy. Jeszcze nie teraz. - No to do czego zmierzasz? - Sama nie bardzo wiem. Moe po prostu gono myl... Mamy przed sob wiele dni, wiele tygodni, jeli tylko tego chcesz. - Chc. - Ale obiecaj mi, e nigdy nie bdziesz prbowa dowiedzie si, gdzie mieszkam, nigdy nie bdziesz si stara ze mn skontaktowa. Zawsze znajd ci sama. - Jeste zamna? Helden si rozemiaa. - Nie. - A wic yjesz z kim. - Tak, ale nie na zasadach, ktre masz na myli. Noel przyjrza si jej badawczo. - I co ja mam na to powiedzie? - Powiedz, e obiecujesz. - Sprawdmy, czy dobrze zrozumiaem. Poza prac nie ma takiego miejsca, gdzie mgbym si z tob skontaktowa. Nie wolno mi docieka, gdzie mieszkasz ani jak ci znale. - Zostawi ci numer przyjaciki. W nagych wypadkach da mi zna. - Mylaem, e te jestem przyjacielem. - Jeste. Ale w inny sposb. Nie zo si, prosz. To dla twojego bezpieczestwa. Holcroft przypomnia sobie noc sprzed trzech dni. Nkana podejrzeniami Helden obawiaa si zagroenia z jego strony. Baa si, e zosta nasany przez niewaciwych ludzi. - Powiedziaa w samochodzie, e Zurych rozwizaby wiele spraw. Czy rwnie i twoje problemy? Czy Zurych mgby zmieni twoje ycie? Zawahaa si. - To moliwe. Tyle jest do zrobienia... - A tak mao czasu - dokoczy za ni Holcroft. Dotkn jej policzka i na niego spojrzaa. - Ale zanim te pienidze zostan odblokowane, czeka nas jeszcze Genewa i konieczno spenienia cile okrelonych warunkw. - Rozumiem. Wymienie je i jestem pewna, e Johann te je zna. - A ja nie jestem tego taki pewien. Uwika si w wiele awantur, co moe wyczy go z gry. - Wyczy z gry? - Zdyskwalifikowa go. Przestraszy ludzi z Genewy, skoni ich do zamknicia

skarbcw. Zaraz do tego dojdziemy. Najpierw chciabym porozmawia o Beaumoncie. Wydaje mi si, e przejrzaem jego tajemnic, ale potrzebna mi twoja pomoc, abym mg si utwierdzi w domysach. - Jak mog ci pomc? - Czy gdy Beaumont przebywa w Rio, mia jakiekolwiek powizania z Maurice'em Graffem? - Nie mam pojcia. - Czy moemy to jako sprawdzi? Czy s w Rio ludzie, ktrzy mogliby to wiedzie? - Ja takich nie znam. - A niech to cholera, musimy si dowiedzie. Dowiedzie si o nim wszystkiego, co tylko mona. Helden zmarszczya czoo. - To bdzie trudne. - Dlaczego? - Trzy lata temu, kiedy Gretchen oznajmia, e wychodzi za Beaumonta, byam wstrznita; ju ci to mwiam. Pracowaam wwczas dla maej firmy detektywistycznej niedaleko Leicester Square - no wiesz, w jednym z tych okropnych miejsc, do ktrych wysyasz pi funtw, a oni udzielaj ci wszelkich informacji na dowolny temat. S powierzchowni, ale wiedz, jak wykorzystywa swe rda... - Helden urwaa. - Sprawdzia Beaumonta? - spyta Noel. - Prbowaam. Nie wiedziaam, czego szuka, ale prbowaam. Cofnam si a do jego czasw uniwersyteckich, dokopaam si wszystkich dostpnych informacji na temat jego suby w marynarce wojennej. Wszdzie roio si od pochwa i wyrnie, nagrd i awansw. Nie umiem ci powiedzie dlaczego, ale wydawao mi si, e dostrzegam tam pewn niekonsekwencj. Cofnam si jeszcze bardziej i wyszperaam wszystko, co si dao, o jego rodzinie w Szkocji. - Co to za niekonsekwencja? - Zgodnie z aktami marynarki wojennej jego rodzice byli przecitnymi ludmi. Odniosam wraenie, e niezbyt majtnymi. Mieli sklep warzywny czy kwiaciarni w miasteczku Dunheath, na poudnie od Aberdeen, nad Morzem Pnocnym. Kiedy jednak Beaumont studiowa na uniwersytecie - nawiasem mwic, w Cambridge - by normalnym studentem. - Normalnym?... A jakim miaby by? - Wedug mnie stypendyst. By w potrzebie i spenia wszelkie warunki, nie

wystpowa jednak o przyznanie stypendium. Wydao mi si to dziwne. - I zainteresowaa si jego rodzin w Szkocji. Czego si dowiedziaa? - No wanie... Niczego. Wygldao to tak, jakby zniknli. Nie znalazam ani ich adresu, ani informacji, gdzie ich szuka. Wysaam kilka zapyta do obu urzdw miejskiego i pocztowego. Z odpowiedzi, jakie nadeszy, wynikao, e Beaumontowie byli angielsk rodzin, ktra pewnego dnia, wkrtce po zakoczeniu wojny, przybya do Szkocji, pozostawaa tam przez kilka lat, a potem wyjechaa z kraju. - A nie umarli czasem? - Zgodnie z tym, co zapisano w aktach, nie. Marynarka wci je uaktualnia. Figurowali w nich wci jako mieszkacy Dunheath, ale wyjechali. Urzd pocztowy nie mia o nich adnych informacji. Teraz Holcroft zmarszczy czoo. - To brzmi dziwnie. - Jest jeszcze co. - Helden podsuna si pod krzywizn szezlongu. - Na lubie Gretchen by oficer z okrtu Beaumonta. Chyba jego zastpca. Ten czowiek, o rok czy dwa modszy od Beaumonta, by najwyraniej jego podwadnym, ale panowaa midzy nimi zayo wykraczajca poza granice przyjani, poza granice stosunkw czcych oficera z oficerem. - Co rozumiesz przez sowo zayo? - Wygldao to tak, jakby zawsze myleli dokadnie tak samo. Jeden mg rozpocz zdanie, a drugi je skoczy. Jeden mg si odwrci w okrelonym kierunku, a drugi, nie patrzc, skomentowa to, co ten pierwszy widzi. Rozumiesz, o co mi chodzi? Miae ju do czynienia z takimi ludmi? Z takimi mczyznami? - Jasne. Tak zachowuj si blisko ze sob zwizani bracia albo kochankowie. I czsto wojskowi, ktrzy suyli razem przez duszy czas. Co zrobia? - Sprawdziam tego mczyzn. Wykorzystaam te same rda. Rozesaam takie same pytania jak w przypadku Beaumonta. Z odpowiedzi, ktre nadeszy, wynikao co nadzwyczajnego. Oni byli tacy sami, rnili si tylko nazwiskami. Ich akademickie i wojskowe yciorysy byy niemal identyczne, wzorowe pod kadym wzgldem. Obaj pochodzili z mao znanych miasteczek, mieli niczym niewyrniajcych si rodzicw i z pewnoci niezbyt dobrze sytuowanych. Mimo to kady z nich studiowa na renomowanym uniwersytecie, nie korzystajc z pomocy finansowej. I kady zosta oficerem, nie wykazujc wczeniej adnych skonnoci do wstpienia na drog kariery wojskowej. - A co z rodzin tego przyjaciela Beaumonta? Zdoaa ustali miejsce jej

zamieszkania? - Nie. W aktach figurowali jako mieszkacy grniczego miasteczka w Walii, ale tam ich nie byo. Wyprowadzili si przed laty i nikt nic o nich nie wiedzia. Rewelacje Helden pasoway jak ula do teorii Noela, e Anthony Beaumont jest agentem ODESSY. Teraz trzeba byo tylko usun Beaumonta i jego wsplnikw ze sceny. Nie mona dopuci, aby dalej przeszkadzali w urzeczywistnianiu genewskiej misji. By moe popeniaj z Helden bd. By moe powinni skontaktowa si z Paytonem-Jonesem i zrzuci problem rozpracowania Beaumonta na jego barki. Ale trzeba byo wzi pod uwag skutki uboczne takiego posunicia, wrd ktrych wystpowaa groba zwrcenia uwagi brytyjskiego wywiadu na akta Petera Baldwina, zawierajce informacje opatrzone kryptonimem Wolfsschanze. - Wrmy teraz do twojego brata - powiedzia Noel. - Wydaje mi si, e wiem, co wydarzyo si w Rio. Czy miaaby ochot o tym porozmawia? Oczy Helden si rozszerzyy. - Nie wiem, do czego zmierzasz. - Twj brat dowiedzia si czego w Rio, prawda? Zdemaskowa Graffa i brazylijsk ODESS. Dlatego na niego nastawano, dlatego musia ucieka. To nie z powodu waszej matki ani stylu, w jakim wasz brat prowadzi interesy, ani jakiegokolwiek innego powodu. Sta za tym Graff i ODESSA. Helden powoli wypucia powietrze z puc. - Nigdy o tym nie syszaam, uwierz mi. - No to co to byo? Powiedz mi, Helden. Jej oczy patrzyy na bagalnie. - Prosz ci, Noel. Tyle ci zawdziczam, nie ka mi si w ten sposb odpaca. To, co przydarzyo si Johannowi w Rio, nie ma z tob nic wsplnego. Z Genew te. - Nie moesz tego wiedzie, podobnie jak ja. Wiem tylko, e musisz mi powiedzie. Musz by przygotowany. Tylu rzeczy nie rozumiem. - Ucisn jej do. - Posuchaj. Dzisiaj po poudniu wtargnem do pokoju niewidomego czowieka. Wywayem drzwi. By straszny omot. Niespodziewany i gony. Mczyzna by stary i nie mg rzecz jasna zobaczy strachu w moich oczach. Rce mu dray i modli si szeptem po francusku... Przez chwil chciaem do niego podej, wzi go za rce i powiedzie, e wiem, jak si czuje. Rozumiesz, on nie widzia strachu w moich oczach. Boj si, Helden. Nie jestem z tych, co wamuj si do czyich pokoi, strzelaj z pistoletw i sami s celem dla pociskw. Nie mog zawrci, ale si boj. Musisz mi wic pomc.

- Chc ci pomc, dobrze o tym wiesz. - Wobec tego powiedz mi, co zaszo w Rio. Co si przydarzyo twojemu bratu? - To po prostu nieistotne - wyjkaa. - Wszystko jest istotne. - Noel wsta i podszed do fotela, na ktry wczeniej rzuci marynark. Pokaza Helden przecicie w materiale. - Spjrz na to. Kto w tym tumie dzisiejszego popoudnia prbowa poczstowa mnie noem. Nie wiem, jak tobie, ale mnie si to jeszcze nie zdarzyo. Z czym takim nie miaem dotd do czynienia. To mnie paraliuje... i doprowadza do szewskiej pasji. A pi dni temu, w Nowym Jorku, czowiek, pod ktrego okiem dorastaem - jedyny czowiek, jakiego nazywaem ojcem - szed sobie chodnikiem i dosta si pod koa samochodu, ktry zosta na niego umylnie skierowany i rozgnit go o cian budynku! Jego mier bya ostrzeeniem. Ostrzeeniem dla mnie! A wic nie opowiadaj mi o Rache, ODESSIE ani o ludziach Wolfsschanze. O tych chorych na umyle sukinsynach, ktrych pragn usun ze swej drogi do ostatniego! Dysponujc pienidzmi z Zurychu, moemy tego dokona. Bez nich nikt nie bdzie chcia nas sucha. yciem rzdzi ekonomia. Nie lekceway si ludzi posiadajcych siedemset osiemdziesit milionw dolarw. Takich ludzi si sucha. - Holcroft upuci marynark na podog. Jedynym sposobem dotarcia do Zurychu jest spenienie wymaga genewskiego banku, a jedynym sposobem dotarcia do Genewy jest ruszenie gow. Nie mamy waciwie nikogo po swojej stronie, jestemy osamotnieni. Von Tieboltwie, Kesslerowie... i jeden Clausen. No, co si stao w Rio? Helden spucia wzrok, spojrzaa na rozprut marynark i podniosa oczy z powrotem na Noela. - Johann kogo zabi. - Kogo? - Nie wiem... naprawd nie wiem. Ale to by kto wany.

Rozdzia 23
Holcroft sucha jej, starajc si wychwyci ewentualny fasz. Nie wychwyci. Dzielia si z nim tym, co wiedziaa, a nie byo tego wiele. - Okoo szeciu tygodni przed naszym wyjazdem z Brazylii - mwia - wrciam pewnej nocy samochodem do domu z seminarium na uniwersytecie; mieszkalimy wtedy pod miastem, na wsi. Przed domem staa limuzyna ciemnego koloru, zaparkowaam za ni. Gdy wchodziam na ganek, usyszaam dochodzce z wewntrz wrzaski. Toczya si tam straszna bjka i nie mogam si zorientowa, kto bierze w niej udzia. Nie poznawaam po gosie tego, ktry krzycza. Wykrzykiwa takie sowa, jak zabjca, morderca, to bye ty, co w tym rodzaju. Wbiegam do rodka i zastaam Johanna stojcego w holu przed jakim mczyzn. Zobaczy mnie i zakaza temu mczynie si rusza. Tamten prbowa uderzy Johanna, ale mj brat jest bardzo silny; zapa mczyzn za ramiona i wypchn za drzwi. Nieznajomy krzycza, e inni te wiedz, e dopilnuj, aby Johann zosta powieszony jako morderca, a jeli tak si nie stanie, sami go zabij. To byy jego ostatnie sowa. Krzyczc, przewrci si na schodkach, a kiedy podnis si i pobieg do limuzyny, Johann rzuci si za nim w pogo. Powiedzia co do niego przez uchylon szyb, a wtedy mczyzna splun Johannowi w twarz i odjecha. - Spytaa brata, o co chodzio? - Naturalnie. Ale w odpowiedzi usyszaam tylko, e ten czowiek jest wariatem. Straci duo pienidzy na jakim przedsiwziciu finansowym i oszala. - Nie uwierzya mu? - Chciaam uwierzy, ale wtedy zaczy si te potajemne spotkania. Johann znika na cae godziny, a czasem nawet dni. Zachowywa si dosy nienormalnie. Kilka tygodni pniej polecielimy do Recife z nowym nazwiskiem i nowym obywatelstwem . Zabity czowiek musia by kim bardzo bogatym, bardzo potnym. Musia by taki, skoro mia takich przyjaci. - Nie orientujesz si, co to za mczyzna by tamtej nocy w waszym domu? - Nie. Widziaam go ju gdzie, ale nie mogam sobie przypomnie gdzie, a Johann nie chcia mi powiedzie. Zakaza mi wraca do tego incydentu. Owiadczy, e s sprawy, o ktrych nie powinnam wiedzie. - I zaakceptowaa to? - Tak. Sprbuj zrozumie. Bylimy dziemi nazistw i zdawalimy sobie spraw, co to

znaczy. Czsto lepiej byo nie zadawa pyta. - Ale musiaa si orientowa, co si dzieje. - Och, uczono nas, jak nie popenia bdw - powiedziaa Helden. - Szkolono nas w sztuce wymykania si Izraelczykom, gdyby chcieli si wydobywa od nas informacje. Uczylimy si rozpoznawa werbownika ODESSY, maniaka z Rache; jak ucieka i jak ich zgubi za pomoc stu rnych forteli. Noel potrzsn w osupieniu gow. - Tak wygldaa wasza codzienna prba chru. To niedorzeczne. - Moge uywa tego sowa trzy tygodnie temu - powiedziaa, sigajc po jego rk. Teraz ju nie. Nie po tym, co si dzisiaj wydarzyo. - Co masz na myli? - Powiedziaam w samochodzie, e al mi ciebie, bo nie masz adnego przygotowania. - A ja chyba odparem, e zdobywam je w przypieszonym tempie. - Ale tak niewiele i tak pno. Johann kaza, bym ci nauczya, czego bd moga. Chc, eby mnie posucha, Noel. Postaraj si zapamita wszystko. - Co? - Holcroft poczu silny ucisk. W jej oczach dostrzeg determinacj. - Jedziesz do Berlina. Pragn, eby wrci. Z tymi sowami zacza. Chwilami Noel mia ochot si umiechn - albo, co gorsza, rozemia w gos - ale powstrzymywao go przed tym jej skupienie; bya miertelnie powana. Tego popoudnia zgino troje ludzi. On i Helden o mao nie stali si kolejnymi ofiarami. Sucha wic i stara si wszystko zapamita. Wszystko. - Nie ma czasu na zaatwienie faszywych dokumentw - to trwa kilka dni. Masz pienidze. Wykup dodatkowe miejsce na samolot. Cay czas bd czujny i nie pozwalaj nikomu si do siebie przysi; nie daj si osaczy. I nie jedz ani nie pij niczego poza tym, co wemiesz ze sob. Wrci na moment mylami do brytyjskiego boeinga 747 i fiolki ze strychnin. - Tej rady nie zapomn. - Moesz. Tak atwo poprosi o kaw albo nawet o szklank wody. Nie wolno ci tego robi. - Nie zrobi. Jak mam si zachowa w Berlinie? - Nie tylko w Berlinie, rwnie w kadym innym miecie - poprawia go. - Wyszukaj sobie may hotelik w ruchliwej dzielnicy, gdzie podstawowym interesem jest pornografia, gdzie kwitnie prostytucja i narkomania. W takich miejscach recepcji nigdy nie interesuj personalia. Znam kogo, kto poleci nam taki hotel w Berlinie...

Zalewaa go potokiem sw, opisujc rozmaite taktyki, definiujc metody postpowania, pouczajc, jak obmyla wasne warianty... Uywa faszywych nazwisk, zmienia co dzie pokoje, a hotel dwa razy w tygodniu. Telefonowa z automatw publicznych, bro Boe z hotelowych pokoi czy mieszka. Mie zawsze ze sob co najmniej trzy zmiany wierzchniej odziey, wczajc w to kapelusze, czapki, rnice si wygldem okulary; nosi buty na gumowej podeszwie. Najlepiej i najciszej si w nich biega, najlepiej zatrzymuje i zrywa do biegu, najlepiej idzie bez szmeru. W razie przesuchiwania ga tonem oburzenia, ale nie arogancji i nigdy podniesionym gosem. Ten rodzaj okazywania zoci wzbudza wrogo, a wrogo rwna si zwoce i prowokuje dociekliwsze pytania. Podczas przelotu z jednego lotniska na inne przewozi pistolet w stanie rozmontowanym, z luf oddzielon od rkojeci, z wyjt iglic. Takie postpowanie zwykle zadowala europejskich celnikw. Bro nieprzygotowana do natychmiastowego uycia nie wzbudza podejrze. Kontrabanda, owszem. Gdyby jednak mieli jakie zastrzeenia, da sobie bez protestu bro skonfiskowa; wszdzie mona kupi inn. Jeli przepuszcz bro, natychmiast j zoy, najlepiej w kabinie mskiej toalety jeszcze na lotnisku. Ulica... Powiedzia Helden, e wie co nieco o ulicach i tumach. Odparowaa, e nikt nigdy nie wie wszystkiego, i poradzia, eby chodzi moliwie najbliej krawnika, by w kadej chwili z powodu najmniejszej oznaki wrogoci czy inwigilacji by gotowym do wyskoczenia na jezdni i wmieszania si midzy pojazdy. - Zapamitaj - mwia - jeste amatorem, a oni profesjonalistami. Wykorzystuj ten fakt, czy swj brak dowiadczenia atutem. Zachowania amatora nie da si z gry przewidzie, i to nie dlatego, e jest bystry lub dowiadczony, ale dlatego, e nic lepszego nie przychodzi mu do gowy. Rb rzeczy nieoczekiwane spontanicznie, ostentacyjnie, jakby straci gow. Potem za trzymuj si i czekaj. Konfrontacja jest zwykle ostatni rzecz, ktrej pragnie ledzcy. Jeliby jednak do niej dy, musisz by na to przygotowany. Wtedy strzelaj. Powiniene mie tumik. Zorganizujemy go rano. Wiem, gdzie go zdoby. Odwrci si oszoomiony, niezdolny do wykrztuszenia sowa. W jego oczach dostrzega zaskoczenie. - Przykro mi - powiedziaa. Pochylia si ze smutnym umiechem i pocaowaa go. Rozmawiali przez wiksz cz nocy jak nauczycielka z uczniem, kochanka z kochankiem. Helden mwia z natchnieniem, wymylaa rozmaite sytuacje i kazaa mu odpowiada, jak by si zachowa w rnych hipotetycznych okolicznociach. - Jeste w pocigu i idziesz przez wagon wskim korytarzem. Niesiesz wane

dokumenty. Z przeciwka nadchodzi mczyzna. Znasz go, wiesz, e jest twoim wrogiem. Za tob tocz si ludzie i nie moesz zawrci. Co robisz? - Czy ten mczyzna - ten wrg - ma wobec mnie ze zamiary? - Tego nie wiesz. Co robisz? Szybko! - Chyba id dalej. Czujny, przygotowany na najgorsze. - Nie, kochany! Masz przecie dokumenty. Musisz je chroni! Potykasz si, padasz na podog! - Dlaczego? - W ten sposb zwrcisz na siebie uwag. Podbiegn do ciebie ludzie, eby pomc ci wsta. W tej sytuacji wrg nie wykona swego ruchu. Uprzedzasz jego zamiary. - Przejmujc inicjatyw - mrukn Noel, pojmujc zasad. - Wanie. Cigno si to i cigno a do ostatniego tchu nauczycielki i ucznia. Kochali si potem bez popiechu, dodajc sobie nawzajem otuchy ciepem swoich cia, sprawiajc, e zewntrzny wiat sta si bardzo odlegy. W kocu Helden usna z gow na jego piersi i z twarz ukryt we wosach. Noel lea jeszcze przez jaki czas z otwartymi oczyma, obejmujc j ramieniem, i zastanawia si, w jaki sposb dziewczynka zachwycajca si Czarnoksinikiem z krainy Oz moga wyrosn na tak wytrawn specjalistk w sztuce podstpu i ucieczki . Bya z innego wiata, a on wkracza w ten wiat z alarmujc szybkoci. Obudzili si zbyt pno, by Helden moga jeszcze zdy do pracy. - No i dobrze - powiedziaa, sigajc po telefon. - Mamy przecie zrobi zakupy. Mj kierownik uwierzy bez zastrzee w drugi dzie choroby. Podejrzewam, e si we mnie podkochuje. - Co mi si wydaje, e ja te - mrukn Noel, sunc palcami po krzywinie jej plecw. - Gdzie mieszkasz? Umiechna si do niego, dyktujc jednoczenie numer telefonistce. Potem przykrya doni mikrofon suchawki. - Wycigasz wane informacje, odwoujc si do moich niszych instynktw. Jestem przeszkolona, zapomniae? - Znowu si umiechna. I znowu doprowadzaa go do szalestwa. - Pytam powanie. Gdzie mieszkasz? Umiech znik. - Nie mog ci powiedzie. - Zdja do ze suchawki i zacza co szybko mwi po

francusku do telefonistki z cen tralki w redakcji Gallimarda. Godzin pniej byli ju na przedmieciach Parya. Podjechali najpierw pod jego hotel, skd zabra rzeczy, a potem skierowali si do dzielnicy obfitujcej w sklepiki z uywan odzie. Nauczycielka jeszcze raz dowioda swojej fachowoci. Przebieraa w ciuchach z wpraw. Czci garderoby, ktre wybieraa dla swego ucznia, byy nijakie, nierzucajce si w oczy. Do paszcza doczya kurtka z grubego sukna i brzowe palto, a take sfatygowany kapelusik turystyczny, ciemny kapelusz filcowy ze zniszczonym denkiem, czarna czapka z opadajcym daszkiem. Wszystko byo porzdnie znoszone. Tylko nie buty. Buty byy nowe. Jedna para na grubych gumowych podeszwach i druga, bardziej elegancka, na podeszwach skrzanych, ktre posuyy za podoe dla warstwy gumy przymocowanej na poczekaniu przez szewca prowadzcego zakad usugowy przy tej samej ulicy. Cztery przecznice od warsztatu szewskiego znajdowaa si witryna ndznego sklepiku. Helden wesza tam sama, kac Noelowi pozosta na zewntrz. Wysza po dziesiciu minutach z perforowanym cylindrem - tumikiem do pistoletu. Wyposaono go w mundur i stosown bro. Przechodzi zapraw i by wysyany na pole bitwy po najkrtszym okresie podstawowego szkolenia, jaki mona sobie wyobrazi. Widzia ju wroga. ywego i ledzcego go... a potem martwego pord uliczek i zaukw wioski Montereaufaut-Yonne. Gdzie czai si wrg teraz? Helden bya przekonana, e na jaki czas go zgubili. Sdzia, e wrg moe podj jego trop na lotnisku, ale w Berlinie Noel bdzie mg go znowu zgubi. Bdzie musia. Chciaa jego powrotu, zaczeka. Zatrzymali si w maej kafejce na lunch i wino. Helden jeszcze raz gdzie zatelefonowaa i wrcia do stolika, znajc ju nazw berliskiego hotelu. Znajdowa si w Hurenviertel, tej czci miasta, gdzie seks by towarem powszechnie dostpnym. Uja Noela za rk i zbliya twarz do jego twarzy; za kilka minut wyjdzie sam na ulic i zapie takswk na lotnisko Orly. - Uwaaj na siebie, kochany. - Bd. - Pamitaj o wszystkim, co ci powiedziaam. To moe pomc. - Bd pamita. - Najtrudniej zaakceptowa fakt, e to wszystko dzieje si naprawd. Przyapiesz si w pewnym momencie na zastanawianiu: dlaczego ja?, dlaczego to? Nie myl o tym; po prostu pogd si z tym.

Nic nie jest ju dla ciebie, jak byo. Nic ju nigdy takie nie bdzie. - Ju to zrobiem. Znalazem te ciebie. Odwrcia wzrok, potem znowu na niego spojrzaa. - Kiedy bdziesz ju w Berlinie, niedaleko hotelu, we sobie dziwk z ulicy. To dobra tarcza ochronna. Trzymaj j przy sobie, dopki nie skontaktujesz si z Kesslerem. *** Boeing 707 linii Air France wszed w ostatni faz podchodzenia do ldowania na lotnisku Tempelhof. Noel siedzia po prawej stronie samolotu, w trzecim fotelu od przejcia, a miejsce obok niego pozostawao wolne. Masz pienidze; wykup dodatkowe miejsce na samolot... i nie pozwalaj nikomu si do siebie przysi; nie daj si osaczy. Metody przetrwania wykadane przez t, ktra przetrwaa, pomyla Holcroft. I wtedy przypomnia sobie, e matka te zaliczaa siebie do tych, ktrzy przetrwali. Althene czerpaa z tego okrelenia jak dum, sdzc po jej gosie dobiegajcym telefonicznym kablem z odlegoci szeciu i p tysica kilometrw. Powiedziaa, e wybiera si na wycieczk. To by jej sposb na zniknicie na kilka tygodni, metoda polegajca na zmyleniu otoczenia i zejciu ludziom z oczu, ktrej nauczya si ponad trzydzieci lat temu. Boe, ona bya niezwyka! Ciekawe, gdzie si uda, zastanawia si Noel - co zrobi. Za kilka dni zatelefonuje do Sama Buonoventury na Curaao. Do tego czasu Sam bdzie moe mia od niej jakie wiadomoci. Kontrola celna na Tempelhof bya pobiena. Holcroft wkroczy do terminalu, znalaz msk toalet i zoy w niej na powrt pistolet. Trzymajc si instrukcji, zapa takswk i kaza si zawie do parku Tiergarten. W takswce otworzy walizk, przebra si w znoszone brzowe palto i sfatygowany kapelusik turystyczny. Wz si zatrzyma. Zapaci za kurs, wysiad, wszed na teren parku i unikajc spacerowiczw, kry po nim dopty, dopki nie znalaz wolnej awki. Usiad na niej. Przesun wzrokiem po mijajcych go przechodniach. Nikt si nie zatrzyma ani nie zawaha. Wsta szybko i skierowa si w stron wyjcia. W pobliu znajdowa si postj takswek. Zaj miejsce w kolejce i rozgldajc si ukradkiem na boki, sprawdza, czy nie dostrzee czasem wroga. Trudno byo teraz wyowi z otoczenia co czy kogo szczeglnego; pnopopoudniowe cienie staway si coraz dusze i ciemniejsze. Przysza jego kolej. Poda kierowcy nazwy dwch przecinajcych si ulic.

Skrzyowanie znajdowao si trzy przecznice na pnoc i cztery na zachd od hotelu. Kierowca umiechn si i odezwa w silnie akcentowanym, ale doskonale zrozumiaym angielskim. - Chce si pan troch zabawi? Mam przyjacieczki, Herr Amerikaner. adnego ryzyka zapania francuskiej choroby. - le mnie pan zrozumia. Prowadz badania socjologiczne. - Wie? - Mam spotkanie z on. Jechali ulicami Berlina w milczeniu. Na kadym zakrcie Noel oglda si i sprawdza, czy nie skrca za nimi ktry z samochodw suncych z tyu . Wypatrzy kilka takich, ale aden nie poda dugo ich ladem. Przypomniay mu si sowa Helden: Uywaj czsto krtkofalwek. Mona im si urwa, stosujc taki prosty fortel, jak woenie paszcza czy kapelusza. Ci, ktrzy odbieraj instrukcje przekazywane przez radio, bd szuka czowieka w marynarce i bez kapelusza, ale nie znajd takiego. Czy jacy niewidoczni ludzie wypatruj teraz okrelonej takswki z okrelonym pasaerem majcym na sobie okrelone ubranie? Nigdy si tego nie dowie . By tylko pewien, e nie dostrzeg nikogo, kto by go ledzi. W cigu tych dwudziestu kilku minut, jakie zabra dojazd do wskazanego skrzyowania, zapada noc. Ulice obwieszone byy krzykliwymi neonami i dwuznacznymi plakatami. Mody, jasnowosy kowboj ssiadowa tu z dziwkami w rozcitych spdniczkach i gboko wydekoltowanych bluzkach. To jeszcze jeden rodzaj odpustu, pomyla Holcroft, idc na poudnie, by minwszy - jak go poinstruowano - trzy przecznice, skrci na rogu w lewo. Ujrza w drzwiach prostytutk nakadajc sobie szmink na wydatne usta. Naleaa do tego nieokrelonego przedziau wiekowego, w ktrym kurwy i nadobne gospodynie domowe z przedmie tak usilnie i bez wikszego powodzenia maskuj swoje lata - gdzie midzy trzydziestym pitym a czterdziestym smym rokiem ycia. Wosy miaa kruczoczarne, blad twarz i zapadnite, podkrone oczy. Troch dalej, przed nastpnym blokiem, dostrzeg wystrzpion markiz nad wejciem do hotelu i neon, w ktrym nie palia si jedna litera. Podszed do prostytutki niezupenie pewny, jak zagai rozmow. Nieznajomo niemieckiego nie bya tu jedyn przeszkod; nigdy nie podrywa dziwek na ulicy. Chrzkn. - Dobry wieczr, Fralein. Mwi pani po angielsku? Kobieta spojrzaa na niego chodno, szacujc jego niezbyt okazae palto. Potem jej wzrok zsun si na walizk i na

neseser. Rozchylia usta i umiechna si. Zby miaa te. - Ja, mein amerykaski przyjacielu. Mwi dobrze. Poka ci dobr zabaw. - Reflektuj. Ile? - Dwadziecia pi marek. - No to negocjacje dobiegy koca. Pjdziesz ze mn? - Holcroft wyj z kieszeni saszetk z pienidzmi, odliczy trzy banknoty i wrczy je kobiecie. - Trzydzieci marek. Chodmy do tego hotelu za skrzyowaniem. - Wohin? Noel wskaza palcem na hotel w nastpnym budynku. - Tam - powiedzia. - Gut - zgodzia si kobieta, biorc go pod rami. Pokj by taki, jak wiele innych w tanich hotelach w wielkim miecie. Jeli wyrniaa go jaka pozytywna cecha, bya ni goa arwka zwisajca z sufitu. Dawaa tak mao wiata, e nie rzuca si w oczy stan zniszczonych, poamanych mebli. - Dreissig Minuten - oznajmia prostytutka, zdejmujc paszcz i ukadajc go na krzele z jak wojskow pieczoowitoci. - Masz p godziny, ani minuty wicej. Jestem, jak to nazywacie wy, Amerykanie, czowiekiem interesu. Mj czas to pienidz. - Nie wtpi - przyzna Holcroft. - Odpocznij sobie albo poczytaj co. Za pitnacie do dwudziestu minut wychodzimy. Pjdziesz ze mn i pomoesz mi zatelefonowa. - Otworzy neseser i odszuka w nim kartk papieru z informacjami o Erichu Kesslerze. Pod cian stao krzeso. Usiad na nim i zacz czyta w mdym wietle. - Ein Telephonanruf? - spytaa kobieta. - Pacisz mi trzydzieci marek tylko za to, ebym pomoga ci mit dem Telephon? - Zgadza si. - To jest... verrckt! - Nie znam niemieckiego. Mog mie kopoty z porozumieniem si z czowiekiem, do ktrego musz zadzwoni. - No to na co tu czekamy? Telefon jest na rogu. - Chyba dla zachowania pozorw. Prostytutka si umiechna. - Wykorzystujesz mnie jako Deckung. - Co? - Zabierasz mnie na gr, do pokoju, nikt nie zadaje pyta. - Nie powiedziabym - odpar Noel z zakopotaniem. - To nie mj interes, mein Herr. - Podesza do jego krzesa. - Ale dopki tu jestemy...

czemu by si nie zabawi? Zapacie. Nie jestem taka za. Kiedy lepiej wygldaam, ale tuka za jeszcze nie jestem. Holcroft odwzajemni jej umiech. - Wcale nie jeste taka za. Ale dzikuj. Jestem teraz zajty. - No to rb, co masz robi - burkna dziwka. Noel przystpi do lektury danych, ktre otrzyma od Ernsta Manfrediego wieczno temu w Genewie. Erich Kessler, profesor historii, Wolny Uniwersytet Berliski. Dzielnica Dahlen. Mwi pynnie po angielsku. Kontakty: telefon na uniwersytecie - 731-426. Domowy - 812114. Brat Hans, lekarz. Mieszka w Monachium. Dalej nastpowao zwize podsumowanie przebiegu kariery akademickiej Kesslera, uzyskane stopnie naukowe, przyznane odznaczenia. Profesor by czowiekiem uczonym, a uczeni ludzie s zazwyczaj sceptykami. Jak zareaguje Kessler na telefon od nieznanego Amerykanina, ktry przyby do Berlina bez wczeniejszego zapowiedzenia si, by zobaczy si z nim w sprawie, o ktrej nie chce mwi przez telefon? Dochodzia szsta trzydzieci, pora znalezienia odpowiedzi. I pora na zmian ubrania. Wsta, podszed do walizki i wyj z niej sukienn kurtk oraz czapk z daszkiem. - Idziemy - rzuci do prostytutki. *** Noel wybiera numer, a prostytutka staa obok budki telefonicznej. Chcia mie j pod rk na wypadek, gdyby suchawki nie podnis Kessler, a kto, kto nie zna angielskiego. Linia bya zajta. Wszdzie wok siebie sysza jzyk niemiecki - urywki konwersacji prowadzonych przez mijajce budk pary i wczce si grupy poszukiwaczy wrae. Zamyli si. Gdyby jego matk nie bya Althene, tylko jaka inna kobieta, czy byby teraz jednym z tych za szyb budki? Nie tu, gdzie akurat teraz sta, ale gdzie w Berlinie, w Bremerhaven albo w Monachium? Noel Clausen, Niemiec. Jak wygldaoby jego ycie? Ta myl bya fascynujca, budzca odraz... i obsesyjna. Poczu si dziwnie. Jak gdyby cofn si w czasie i na drodze spowitej warstwami mgy natrafi na odgazienie, ktrym mg pj, ale nie poszed. Bada teraz na nowo to odgazienie; dokd prowadzio? A Helden? Czy poznaby j w tym innym yciu? Teraz j zna . I wiedzia, e chce do

niej wrci tak szybko, jak tylko si da. Pragn znowu j zobaczy, znowu wzi w ramiona i zapewni, e... sprawy... pjd dobrze. Pragn patrze, jak si mieje, i wie ycie, w ktrym o przetrwaniu nie decyduj trzy zmian y wierzchniej odziey, pistolety i tumiki, a Rache i ODESSA nie stanowi zagroenia dla zdrowych zmysw i ycia. Suchawk podnis mczyzna o niskim, agodnym gosie. - Czy pan Kessler? Doktor Kessler? - Nie lecz adnych przypadoci - pada uprzejma odpowied w jzyku angielskim ale tytu si zgadza. Czym mog suy? - Moje nazwisko brzmi Holcroft. Noel Holcroft. Pochodz z Nowego Jorku. Jestem architektem. - Holcroft? Mam wielu amerykaskich przyjaci i znam, oczywicie, sporo ludzi z uniwersytetw, z ktrymi prowadz korespondencj, ale tego nazwiska sobie nie przypominam. - Nic dziwnego, pan mnie nie zna. Mimo to przybyem do Berlina specjalnie po to, eby si z panem zobaczy. Zaley mi na omwieniu pewnej poufnej sprawy, ktra dotyczy nas obu. - Poufnej? - Nazwijmy to... spraw rodzinn. - Chodzi o Hansa? Co si stao z Hansem? - Nie... - Innej rodziny nie mam, panie Holcroft. - To dotyczy wydarze sprzed wielu lat. Przykro mi, ale przez telefon nie mog nic wicej powiedzie. Prosz mi zaufa; to pilne. Czy moglibymy spotka si jeszcze dzi wieczorem? - Dzi wieczorem? - Kessler zawiesi gos. - Czy przyby pan do Berlina dzisiaj? - Pnym popoudniem. - I chce si pan ze mn spotka dzi wieczorem... Ta sprawa musi by rzeczywicie pilna. Dzi wieczorem musz jeszcze wrci na jak godzin do biura. Czy odpowiadaaby panu godzina dziewita? - Tak. - Noel odetchn z ulg. - Bardzo by mi odpowiadaa. Gdzie tylko pan zechce. - Zaprosibym pana do siebie, ale niestety mam goci. Jest laki lokal na Kurfrstendamm. Czsto pka w szwach, ale maj tam zaciszne loe w gbi sali i znamy si z kierownikiem. - To byoby idealne miejsce. Kessler poda mu nazw i adres lokalu.

- Prosz spyta o mj stolik. - Rozumiem. I bardzo dzikuj. - Rad si z panem spotkam. Ale powinienem pana o czym uprzedzi: zawsze zapewniam kierownika, e dania maj wymienite. W praktyce rnie z tym bywa, ale to taki miy facet i yczliwy dla studentw. A wic do zobaczenia o dziewitej. - Przyjd. Jeszcze raz dzikuj - Holcroft odwiesi suchawk ogarnity nagle poczuciem pewnoci siebie. Jeli wnioskowa z gosu, Erich Kessler jest czowiekiem inteligentnym, dowcipnym i niezmiernie sympatycznym. Co za ulga! Wyszed z budki i umiechn si do kobiety. - Dziki - powiedzia, wciskajc jej w rk dodatkowe dziesi marek. - Auf Wiedersehen. - Prostytutka odwrcia si i odesza. Holcroft patrzy za ni przez chwil, ale jego uwag przycign nagle stojcy nieopodal mczyzna w czarnej skrzanej kurtce. Tkwi przed ksigarni, lecz nie wykazywa zainteresowania wyeksponowan na wystawie pornografi. Zamiast tego zerka bez przerwy w stron Noela. Gdy ich spojrzenia si spotkay, mczyzna szybko odwrci gow. Czy to jeden z wrogw? Fanatyk z Rache! Maniak z ODESSY? A moe kto z zastpw Wolfsschanze! Musi to wyjani. Konfrontacja jest zwykle ostatni rzecz, o ktr chodzi ledzcemu. Jeli jednak do niej dy, musisz by na to przygotowany... . Sowa Helden. Sprbuje sobie przypomnie waciw taktyk i zastosuje j teraz. Namaca wybrzuszenie w materiale swej sukiennej kurtki; bro i tumik spoczyway na swoich miejscach. Odpi daszek czapki z zatrzasku, chwyci za rczk neseseru i szybkim krokiem zacz oddala si od miejsca, w ktrym sta mczyzna w skrzanej kurtce. Maszerowa ulic, trzymajc si blisko krawnika, gotowy w kadej chwili zeskoczy na jezdni midzy przejedajce samochody. Dotar do naronika i skrciwszy w prawo, wmiesza si zwinnie w tum gapiw obserwujcych dwa naturalnej wielkoci plastikowe manekiny kopulujce na czarnej niedwiedziej skrze. Kto go potrci; neseser najpierw przycinito mu do nogi, a potem odcignito, jakby walizeczk odtrcaa od siebie przypadkowa ofiara jej ostrych kantw... Odtrcaa, cigna - wyrywaa! Gdyby wyrwano mu neseser, znajdujce si w nim papiery mogyby wpa w rce osb niepowoanych. Nie by tak beznadziejnie gupi, nie mia przy sobie listu Heinricha Clausena i co waniejszych fragmentw genewskiego dokumentu. adnych liczb, adnych rde, tylko papier firmowy banku i nazwiska - niezrozumiay prawniczy bekot dla zwykego zodziejaszka, ale zupenie co innego dla zodzieja specjalnego.

Helden przestrzegaa go przed noszeniem i tego, ale nie byo wykluczone, e nieznany mu Erich Kessler moe go wzi za szaleca i zada przedstawienia pr zynajmniej prbek dokumentw potwierdzajcych jego nieprawdopodobn histori. Teraz jednak, gdyby rzeczywicie by ledzony, musi zostawi walizeczk w miejscu, skd nie bdzie jej mona ukra. Tylko gdzie? Na pewno nie w hotelu. W schowku na dworcu kolejowym albo autobusowym? Nie do przyjcia - do obu atwo si dosta. Spenetrowanie takich skrytek byoby dla dowiadczonego zodzieja dziecinn igraszk. Poza tym tych dokumentw potrzebowa dla Ericha Kesslera. Kessler. Lokal. Znamy si z kierownikiem. Niech pan zapyta o mj stolik. Lokal na Kurfurstendamm. Po drodze moe sprawdzi, czy rzeczywicie jest ledzony. Potem bdzie mg albo tam zosta, albo zostawi tylko swj neseser kierownikowi. Przepchn si przez tumek gapiw, rozgldajc si w poszukiwaniu wolnej takswki. Zerka przy tym za siebie, eby sprawdzi, czy nikt za nim nie idzie, a zwaszcza mczyzna w czarnej skrzanej kurtce. Kilkanacie metrw dalej dostrzeg takswk. Podbieg do niej. Wsiadajc, odwrci si znienacka. Mczyzna w czarnej skrzanej kurtce siedzia na siodeku maego motocykla i odpychajc si od ziemi lew stop, prowadzi go wzdu krawnika. Na jezdni roio si od innych motocykli lawirujcych midzy samochodami. Mczyzna w kurtce zaprzesta naraz popychania swojej maszyny i odwrci gow, udajc, e rozmawia z kim stojcym na chodniku. Ta demonstracja bya a nazbyt oczywista; nie wida tam byo nikogo, kto nawizaby z nim konwersacj. Noel wsiad do takswki i poda kierowcy nazw i adres lokalu. Ruszyli. To samo uczyni mczyzna. Noel obserwowa go przez tyln szyb. Podobnie jak czowiek z zielonego fiata w Paryu, berliczyk rwnie by ekspertem. Trzyma si o kilka dugoci samochodu za takswk, a w nieprzewidzianych momentach gwatownie skrca, by upewni si, czy nadal ma przed sob obiekt swojej inwigilacji. Obserwowanie go nie miao sensu. Holcroft rozpar si wygodnie na siedzeniu i podj prb obmylenia swego nastpnego posunicia. Konfrontacja jest zwykle ostatni rzecz, o ktr chodzi ledzcemu... Jeli jednak do niej dy... musisz by na to przygotowany. Czy chce si przekona? Czy jest przygotowany na tak konfrontacj? Odpowiedzi na te pytania nie byy atwe. Nie nalea do tych, ktrzy d z rozmysem do testowania swej odwagi. Ale na pierwszym planie jego wyobrani widnia obraz Richarda Holcrofta rozgniatanego o cian budynku na nowojorskim chodniku.

Strach wzmaga ostrono, wcieko dodawaa siy. Jasna bya jedna odpowied. Pragn dopa mczyzny w czarnej skrzanej kurtce. I dopadnie go.

Rozdzia 24
Zapaci kierowcy i wysiad z takswki, dbajc o to, by widzia go mczyzna na motocyklu, ktry zatrzyma si kawaek dalej. Jak gdyby nigdy nic przeci chodnik i wszed do lokalu. W rodku przystan na podecie prowadzcych w d schodkw i zlustrowa wntrze: wysokie sufity, poniej wielka sala jadalna. Lokal by zapeniony w poowie. W powietrzu unosiy si warstwy papierosowego dymu, a schodami dryfowa w gr ostry zapach aromatycznego piwa. Z systemu naganiajcego wydobyway si tony bawarskiej Biermusik. Porodku sali stay rzdy drewnianych stow. Cae umeblowanie byo cikie, masywne. W gbi dostrzeg loe, o ktrych wspomina mu Kessler. Cigny si wzdu tylnej ciany i po bokach: stoy obstawione krzesami o wysokich oparciach. Przed frontami l biegy mosine prty, na ktrych zawieszono czerwone kotary. Kad lo mona byo odseparowa od otoczenia poprzez zacignicie kotary w poprzek stou, ale kto siedzcy w dowolnej loy przy odsunitej kotarze mg obserwowa kad osob wchodzc z ulicy przez drzwi na szczycie schodw. Holcroft zszed po stopniach do pulpitu umieszczonego tu przy schodach i zwrci si do stojcego za nim potnego mczyzny. - Przepraszam, czy mwi pan po angielsku? Mczyzna podnis wzrok znad lecej przed nim ksiki rezerwacji. - A czy jest w Berlinie restaurator, ktry nie wada tym jzykiem? - To dobrze. - Noel si umiechn. - Szukam kierownika. - Ju go pan znalaz. Czym mog suy? yczy pan sobie stolik? - Chyba mam ju zarezerwowany. Na nazwisko Kessler. W oczach kierownika pojawi si natychmiast bysk potwierdzenia. - Ach, tak. Telefonowa niecae pitnacie minut temu. Ale prosi o rezerwacj na dziewit. Jest dopiero... - Wiem - przerwa mu Holcroft. - Przyszedem wczeniej. Widzi pan, chciaem prosi o przysug. - Unis znaczco neseser. - Przyniosem to dla profesora Kesslera. Troch historycznych dokumentw wypoyczonych mu przez amerykaski uniwersytet , na ktrym wykadam. Mniej wicej za godzin mam si spotka z pewnymi ludmi i pomylaem, e moe mgbym to tu zostawi. - Ale oczywicie - powiedzia kierownik. Wycign rk po neseser.

- Rozumie pan, zawarto jest bardzo cenna. Nie w kategoriach materialnych, ale z naukowego punktu widzenia. - Zamkn walizk w moim biurze. - Bardzo panu dzikuj. - Bitte schn. Paskie nazwisko! - Holcroft. - Dzikuj, Herr Holcroft. Paski stolik bdzie gotowy o dziewitej. - Kierownik skoni gow, odwrci si i ponis neseser w kierunku zamknitych drzwi pod schodami. Noel sta jeszcze przez chwil, zastanawiajc si, co pocz dalej. Od kiedy tu wszed, nie przyby ani jeden go. Oznaczao to, e mczyzna w czarnej skrzanej kurtce czeka na niego na zewntrz. Nadszed czas na zastawienie puapki, czas na przyparcie tego czowieka do muru. Wstpi na schody i nagle uderzya go myl, od ktrej zrobio mu si sabo. Paln najwiksze gupstwo, jakie mona sobie wyobrazi! Przyprowadzi ledzcego go mczyzn w czarnej skrzanej kurtce prosto na miejsce, w ktrym mia nawiza kontakt z Erichem Kesslerem. I jakby tego byo mao, poda kierownikowi swoje prawdziwe nazwisko. Kessler i Holcroft. Holcroft i Kessler. Byli ze sob zwizani. Zdekonspirowa nieznanego do tej pory trzeciego z Genewy! Zdemaskowa go tak niezawodnie, jakby poda ogoszenie do gazety. Pytanie, czy jest zdolny do zastawienia puapki, nie byo ju aktualne. Musi j zastawi, chce czy nie chce. Musi zneutralizowa mczyzn w czarnej skrzanej kurtce. Pchn drzwi i wyszed na chodnik. Kurfurstendamm bya rzsicie owietlona. Byo chodno, a ksiyc w grze otacza wianuszek mgieki. Ruszy w prawo, wciskajc rce w kieszenie dla ochrony przed zimnem. Min stojcy przy krawniku motocykl i szed dalej w kierunku naronika. Przed sob, jakie trzy bloki dalej, po lewej stronie Kurfrstendamm, widzia zarysy kocioa Cesarza Wilhelma; reflektory owietlay zbombardowan podczas wojny, celowo nieremontowan wie, majc przypomina Berlinowi czasy hitlerowskiej Rzeszy. Ta wiea moe mu posuy za punkt orientacyjny. Szed pod cigncymi si wzdu chodnika drzewami wolniej od wikszoci mijajcych go przechodniw, zatrzymujc si czsto przed witrynami sklepw. Co jaki czas zerka na zegarek w nadziei, e sprawi w ten sposb wraenie kogo, dla kogo liczy si kada minuta, kto idzie specjalnie wolno, aby zjawi si w umwionym miejscu dokadnie o umwionej porze. Znalazszy si naprzeciwko kocioa Cesarza Wilhelma, przystan na chwil przy

krawniku w blasku ulicznej latarni. Zerkn w lewo. Trzydzieci metrw za nim, odwrcony do plecami, mczyzna w czarnej skrzanej kurtce ledzi z zainteresowaniem ruch uliczny. A wic idzie za nim; tylko to si liczyo. Noel ruszy znowu, przypieszajc teraz kroku. Dotar do kolejnego naronika i spojrza na tabliczk z nazw ulicy: Schnbergstrasse. Odchodzia pod ktem od Kurfurstendamm, a po obu jej stronach cigny si sklepy. Chodniki sprawiay tu wraenie bardziej zatoczonych, a przechodnie mniej si pieszcych ni ci na Kurfrstendamm. Zaczeka na przerw w sznurze pojazdw suncych jezdni i przeszed na drug stron. Na chodniku skrci w prawo i ustpujc z drogi nadchodzcym z przeciwka, ruszy przed siebie. Trzyma si cay czas blisko krawnika. Dotar do przecznicy, przeci j i zwolni kroku. Zatrzymywa si tak samo jak na Kurfurstendamm przed sklepowymi wystawami i z rosncym skupieniem spoglda na zegarek. Czowieka w czarnej skrzanej kurtce dostrzeg dwukrotnie. Przeci drug przecznic. Nie dalej ni pitnacie metrw od rogu gwnej ulicy odchodzi wski zauek - przejcie midzy Schnbergstrasse a ulic przebiegajc rwnolegle do niej w odlegoci jakich stu metrw. Zauek by ciemny, upstrzony po obu stronach jeszcze ciemniejszymi cieniami bram. Panujce w nim mrok i ciemno nie wyglday zachcajco i najwyraniej odstraszay przechodniw od korzystania z tej drogi w pnych godzinach wieczornych. Ale w tej chwili ten nieowietlony odcinek betonu i cegie stanowi idealne miejsce do zastawienia puapki, w ktr wcignie ledzcego go czowieka. Minwszy wejcie do zauka, szed dalej ulic w kierunku skrzyowania, przypieszajc z kadym krokiem. W uszach rozbrzmieway mu sowa Helden. Zachowania amatora nie da si z gry przewidzie, i to nie dlatego, e jest bystry czy dowiadczony, ale dlatego, e nic lepszego nie przychodzi mu do gowy... Rb rzeczy nieoczekiwane spontanicznie, ostentacyjnie, jakby straci gow... . Dotarszy do naronika, zatrzyma si pod uliczn latarni. Rozejrza si dookoa, obracajc si, jakby czym przestraszony. Jak czowiek niezdecydowany, ktry ma wiadomo, e musi podj decyzj. Spojrza w kierunku zauka i nagle zerwa si do biegu, by - potrcajc po drodze przechodniw - dopa go i znikn w mroku niczym czowiek ogarnity panik. Bieg, dopki nie spowiy go niemal zupene ciemnoci, dopki nie znalaz si w

miejscu, gdzie cienie nakaday si na cienie, gdzie nie dociera blask wiate z obu odlegych kracw uliczki. Znajdowao si tu jakie wejcie dostawcze zaopatrzone w szerokie metalowe drzwi. Rzuci si w ich kierunku i wcisn w kt, wpierajc si plecami w stal i ceg. Wsun rk do kieszeni kurtki i zacisn palce na rkojeci broni. Nie zamontowa tumika, nie byo to konieczne. I tak nie mia zamiaru strzela. Planowa uy pistoletu na postrach, a i tego nie by pewien. Nie czeka dugo. Usysza tupot i wwczas pomyla, e wrg rwnie docenia zalety butw na gumowej podeszwie. Mczyzna przebieg obok. Potem, jakby wietrzc podstp, zwolni i rozejrza si w mroku. Noel wyszed z ciemnego kta, w ktrym si kry, z rk w kieszeni kurtki. - Czekaem na ciebie. Zosta tam, gdzie jeste. - Mwi z napiciem w gosie przeraony wasnymi sowami. - Trzymam w rku pistolet. Nie chc go uywa, chyba e sprbujesz ucieczki. - Dwa dni temu we Francji nie wahae si - odpar spokojnie mczyzna. - Dlaczego miabym oczekiwa, e teraz si opanujesz? Ty winio. Moesz mnie zabi, ale i tak was powstrzymamy. - Kim jestecie? - Czy to wane? Wiedz tylko, e was powstrzymamy. - Jeste z Rache, tak? Pomimo panujcych ciemnoci Noel dostrzeg wyraz pogardy malujcy si na twarzy mczyzny. - Z Rache! - wycedzi przez zby. - To terroryci bez adnych ideaw, rewolucjonici, ktrych nikt nie chce w swoim obozie. Rzenicy. Nie nale do Rache! - A wic do ODESSY. - Chciaby, co? - Co chcesz przez to powiedzie? - Wykorzystacie ODESS, kiedy przyjdzie na to pora. O tyle rzeczy mona j obwinia. Tak atwo moecie zabija w jej imieniu. Caa ironia tkwi chyba w tym, e unicestwilibymy ODESS tak samo chtnie jak wy. Ale nam chodzi o was; odrniamy jeszcze klownw od potworw. Powstrzymamy was, wierz mi. - Bredzisz jak potuczony! Nie naleycie do Wolfsschanze! Nie moecie nalee! Mczyzna zniy gos. - Przecie wszyscy stanowimy czstk Wolfsschanze, czy nie? W taki czy inny sposb - powiedzia z wyzwaniem w oczach. - Jeszcze raz powtarzam. Moesz mnie zabi,

ale moje miejsce zajmie kto inny. Zabijesz jego, przyjdzie po nim nastpny. Powstrzymamy was. No, strzelaj, Herr Clausen. A waciwie naleaoby powiedzie, synu Reichsfhrera Heinricha Clausena. - Co ty, u diaba, bredzisz? Nie chc ci zabija. Nikogo nie chc zabija. - Zabie we Francji. - Jeli zabiem tego mczyzn, to tylko dlatego, e on prbowa zabi mnie. - Aber natrlich, Herr Clausen. - Przesta mnie tak nazywa. - A to dlaczego? Czy to nie twoje nazwisko? - Nie! Nazywam si Holcroft. - Oczywicie - parskn szyderczo mczyzna. - Na tym midzy innymi polega plan. Szanowany Amerykanin bez wyranych powiza z przeszoci. I jeli nawet kto go zdemaskuje, bdzie ju za pno. - Za pno na co? Kim jeste? Kto ci przysa? - Nie wyciniesz tego ze mnie nawet si. Wasz plan nas nie uwzgldni. Holcroft wyj pistolet z kieszeni i podszed bliej. - Jaki plan? - spyta w nadziei, e dowie si czego, czegokolwiek. - Genewa. - Co Genewa? To miasto w Szwajcarii. - Wiemy wszystko i koniec z tym. Nie powstrzymacie orw. Tym razem to si wam nie uda. To my was powstrzymamy! - Ory? Co za ory? Jacy my? - Naciskaj na spust. Nie powiem ci. Nie wykryjecie nas. Chocia zimowe powietrze byo chodne, Noel si poci. Nic z tego, co powiedzia ten wrg, nie miao sensu. Niewykluczone, e popeniony zosta niewybaczalny bd. Stojcy przed nim czowiek by gotw umrze, ale nie wyglda na fanatyka. By na to zbyt inteligentny. - Nie z Rache, nie z ODESSY. Na mio bosk, dlaczego chcecie powstrzyma Genew? Wolfsschanze do tego nie dy, na pewno to wiecie! - Wasz Wolfsschanze jest bez szans! Jedynie my potrafimy wykorzysta t fortun do wielkich celw. - Nieprawda! Jeli si wmieszacie, nic z tego nie bdzie. Nigdy nie dostaniecie tych pienidzy. - Obaj wiemy, e wcale tak nie musi by.

- Mylisz si! Pjd z powrotem do ziemi na kolejne trzydzieci lat. Nieznany mczyzna wyprostowa si w ciemnociach. - To saby punkt, prawda? Dobrze to okrelie: z powrotem do ziemi. Ale, jeli wolno mi wypowiedzie swoje zdanie, nie bdzie wtedy spalonej ziemi. - Czego nie bdzie? - Spalonej ziemi. - Mczyzna cofn si o krok. - Dosy ju si nagadalimy. Masz teraz szans, jeszcze j masz. Moesz mnie zabi, ale nic ci to nie da. Mamy fotografi. Zaczynamy rozumie. - Fotografi? T z Portsea? Wy? - Najbardziej powaany komandor Royal Navy. Zainteresowao nas, e j zabrae. - Na mio bosk! Kim jestecie? - Tymi, ktrzy wystpuj przeciwko tobie, synu Heinricha Clausena. - Powiedziaem ci ju... - Wiem - sykn Niemiec. - Nie powinienem tego mwi. I nic ju nie powiem. Odwrc si i odejd tym zaukiem. Strzelaj, jeli musisz. Jestem przygotowany. Wszyscy jestemy przygotowani. Mczyzna odwrci si powoli i zacz i. Tego byo ju dla Noela za wiele. - Stj! - wrzasn, rzucajc si w pogo za Niemcem. Chwyci go za rami. Mczyzna obrci si na picie. - Nie mamy sobie ju nic do powiedzenia. - Wanie e mamy! Jeli trzeba bdzie, zostaniemy tu przez ca noc! Powiesz mi, kim jeste, skd i co, u diaba, wiesz o Genewie i Beaumoncie, i... Tyle tylko udao mu si z siebie wyrzuci. Rka mczyzny wystrzelia w gr, a palce zacisny si na przegubie Noela, wykrcajc go do wewntrz i ku doowi, gdy tymczasem prawe kolano nieznajomego wyldowao w kroczu Holcrofta. Noel zgi si z blu, ale nie wypuci z rki pistoletu. Rbn napastnika okciem w brzuch, usiujc odrzuci go od siebie. Bl w jdrach rozprzestrzenia si do odka i klatki piersiowej. Mczyzna wyprowadzi cios pici, trafiajc Noela w podstaw czaszki; po ebrach i wzdu krgosupa rozeszy si fale wstrzsu. Ale nie wypuci pistoletu! Ten czowiek nie moe odebra mu broni! Noel ciska rkoje, jakby bya to ostatnia stalowa klamra szalupy ratunkowej. Mobilizujc wszystkie siy, jakie jeszcze pozostay mu w nogach, szarpn si w bok niczym pchnity spryn i wyrwa do z pistoletem z ucisku mczyzny. Hukn strza; zadudni echem w zauku. Mczyzna opuci rk i zatoczy si w ty,

chwytajc za rami. Zosta raniony, ale nie upad. Opar si tylko o cian i wysapa, z trudem chwytajc oddech: - Powstrzymamy was. Mamy na to sposb. Genewa bdzie nasza! Z tymi sowami powlk si zaukiem, czepiajc si cian, by zachowa rwnowag. Holcroft odwrci si: u wylotu zauka, od strony Schnbergstrasse, tworzyo si zbiegowisko. Usysza policyjne gwizdki i ujrza byskajce wiata. Nadcigaa berliska policja. By w potrzasku. Ale nie moe da si zapa. Czeka na niego Kessler, czeka Genewa. Nie moe si da teraz aresztowa! Przypomniay mu si sowa Helden: gaj gosem penym oburzenia... z pewnoci siebie... obmylaj wasne warianty. Wsun pistolet do kieszeni i ruszy w kierunku zbliajcych si wolno latarek i trzymajcych je dwch umundurowanych ludzi. - Jestem Amerykaninem! - wrzasn drcym z przeraenia gosem. - Czy kto tu mwi po angielsku? - Ja! - odkrzykn jaki mczyzna z tumu. - Co si stao? - Szedem tdy i kto usiowa mnie obrabowa! Mia pistolet, ale nie wiedziaem o tym! Odepchnem go i wtedy bro wypalia... Berliczyk przetumaczy to szybko policjantom. - Gdzie uciek? - spyta po chwili mczyzna. - Wydaje mi si, e wci gdzie tu jest. W ktrej bramie. Musz usi... Berliczyk dotkn ramienia Holcrofta. - Niech pan idzie ze mn. - Utorowa Noelowi drog przez tum na chodnik. Policjant krzykn co w ciemn alejk. Nie byo odpowiedzi; nieznajomemu udao si zbiec. Umundurowani ludzie posuwali si ostronie coraz dalej w gb zauka. - Bardzo panu dzikuj - powiedzia Noel. - Musz tylko odetchn troch wieym powietrzem, ochon, no wie pan, o co chodzi? - Ja. To straszne przeycie. - Chyba go maj. - Noel wyprostowa si nagle, spogldajc w kierunku policjantw i zbiegowiska. Berliczyk si odwrci; Noel zszed z krawnika na jezdni i ruszy przed siebie, wolno z pocztku, dopki nie znalaz luki w sznurze przejedajcych pojazdw. Wtedy przeci ulic i postawiwszy nog na chodniku po drugiej stronie, odwrci si i puci

biegiem w kierunku Kurfrstendamm tak szybko, jak na to pozwalay tumy przechodniw. *** Udao si, myla Holcroft, siedzc bez paszcza i kapelusza, cay rozdygotany, na opuszczonej awce, z ktrej wida byo koci Cesarza Wilhelma. Przyswoi sobie jednak materia z lekcji i wykorzysta go teraz w praktyce, obmyli wasny wariant i wymkn si z puapki, ktr zastawi na kogo innego, ale w ktr sam omal nie wpad. Oprcz tego zneutralizowa mczyzn w czarnej skrzanej kurtce. Ten czowiek wypadnie z obiegu, choby tylko na czas poszukiwania lekarza. A co najwaniejsze, przekona si, e Helden bya w bdzie. I e nieyjcy Manfredi - chocia nie wymieni adnych nazw - te si myli. To nie czonkowie ODESSY czy Rache byli najpotniejszymi wrogami Genewy. Najwiksze zagroenie stanowia inna grupa, grupa znacznie lepiej poinformowana i bardziej zdeterminowana. Zagadkowa organizacja zdecydowanych na wszystko ludzi, ktrzy bez wahania, z inteligencj w oczach i sensown argumentacj oddawali ycie. Rywalkami w wycigu do Genewy byy trzy potne, pragnce zerwania paktu siy, z ktrych jedna zdecydowanie przewyszaa geniuszem dwie pozostae. Mczyzna w czarnej skrzanej kurtce wyraa si o ODESSIE i Rache z tak niekamanym lekcewaeniem, e nie mona byo tego uzna za poz pokrywajc zawi czy strach. Nazywa ich z pogard niekompetentnymi rzenikami i klownami, z ktrymi nie chce mie nic do czynienia. Bo sam stanowi czstk czego innego, czego o wiele powaniejszego. Holcroft spojrza na zegarek. Siedzia ju na zimnie blisko godzin; tpe pulsowanie w kroczu nie ustpowao, a podstawa czaszki drtwiaa z blu. Sukienn kurtk i czapk z daszkiem upchn do kuba na mieci kilka przecznic dalej. Byy zbyt charakterystyczne, a nie wiadomo, czy nie szuka go berliska policja. Czas i. Wok ani ladu policji czy kogokolwiek, kto by si nim interesowa. Zimne powietrze nie zagodzio blu, ale pomogo zebra myli, a bez tego nie way si ruszy. Teraz mg ju i. Musia i. Dochodzia dziewita. Zbliaa si pora umwionego spotkania z Erichem Kesslerem, trzecim kluczem do Genewy.

Rozdzia 25
Lokal, tak jak si tego spodziewa, by teraz wypeniony do ostatniego miejsca. Warstwy dymu stay si gstsze, a bawarska muzyka goniejsza. Kierownik powita go uprzejmie, ale jego oczy zdradzay, co sobie pomyla: w cigu ostatniej godziny temu Amerykaninowi co si przytrafio. Noel poczu si nieswojo; przeszo mu przez myl, e moe jest podrapany albo brudny na twarzy. - Chciabym si umy. Przewrciem si nieszczliwie. - Ale prosz bardzo. Tam. - Kierownik wskaza mu msk toalet. - Profesor Kessler ju jest. Czeka na pana. Przekazaem mu pask walizeczk. - Jeszcze raz dzikuj - powiedzia Holcroft, odwracajc si ku drzwiom azienki. Obejrza twarz w lustrze. Nie byo na niej adnych otar, brudu czy krwi. Ale w oczach malowao si co nienaturalnego. Zdradzay bl, szok i wyczerpanie. A take strach. To wanie ujrza kierownik. Przemy twarz, przyczesa wosy, nie potrafi jednak pozby si wyrazu swoich oczu. Wrci do kierownika, ktry poprowadzi go do loy najbardziej oddalonej od gwarnego centrum sali. Czerwona kotara przed stoem bya zacignita. - Herr Professor? Kotara rozsuna si, ukazujc korpulentnego mczyzn w wieku okoo czterdziestu piciu lat, o penej twarzy okolonej krtko przystrzyon brod i gstych kasztanowych wosach zaczesanych gadko do tyu. Bya to agodna twarz z ywymi, gboko osadzonymi oczami zabarwionymi wyczekiwaniem, nawet humorem. - Pan Holcroft? - Doktor Kessler? - Prosz siada, prosz siada. - Kessler wycign rk i przez chwil prbowa podnie si z miejsca, ale udaremni mu to kontakt brzucha ze stoem. Rozemia si i spojrza na kierownika lokalu. - W przyszym tygodniu! Ja, Rudi? To ta nasza dieta! - Ach, natrlich, Professor. - To mj nowy przyjaciel z Ameryki, pan Holcroft. - Wiem, ju si poznalimy. - Ach, rzeczywicie. Dae mi jego walizeczk. - Kessler poklepa neseser Noela lecy na krzele obok. - Ja pij szkock. Pan to samo, panie Holcroft? - Moe by szkocka. Z lodem.

Kierownik skoni si i oddali. Noel zaj miejsce. Kessler wydziela jaki rodzaj rozleniwionego ciepa. By to wyraz tolerancji przejawianej przez intelekt cigle wystawiony na obcowanie z poledniejszymi umysami, ale zbyt skromny, by ucieka si do porwna. Holcroft zna kilku podobnych ludzi. Byli wrd nich najznakomitsi nauczyciele. Dobrze si czu w towarzystwie Ericha Kesslera; niezy pocztek. - Dzikuj, e zechcia si pan ze mn spotka. Mam panu wiele do powiedzenia. - Niech pan najpierw zapie oddech - powiedzia Kessler. - Napije si. Ochonie. - Co? - Mia pan jakie trudne przejcia. Ma pan to wypisane na twarzy. - A tak to wida? - Powiedziabym, e jest pan lekko zamroczony, panie Holcroft. - Prosz mi mwi Noel. Powinnimy si pozna. - Z wielk przyjemnoci. Mam na imi Erich. Chodno dzisiaj wieczorem na ulicy. Za zimno na chodzenie bez paszcza. Ale ty, jak widz, przyszede bez niego. Szatni tu nie ma. - Miaem paszcz. Musiaem si go pozby. Zaraz to wyjani. - Nie musisz. - Przykro mi, ale musz. Wolabym tego nie robi, ale to ma zwizek z histori, ktr chc ci opowiedzie. - Rozumiem. O, jest twoja szkocka. Kelner postawi przed Holcroftem szklaneczk, wycofa si i zasun za sob czerwon kotar. - Jak powiedziaem, ma to zwizek z moj histori. - Noel pocign yk alkoholu. - Nie piesz si. Mamy czas. - Powiedziae, e masz w domu goci. - Gocia. Przyjaciela mego brata z Monachium. Cudowny facet, ale gadua. Cecha nieznana wrd doktorw. Wybawie mnie na dzisiejszy wieczr. - Czy ona nie bdzie si boczy? - Nie jestem onaty. Byem, ale obawiam si, e dzielc wraz ze mn uniwersyteckie ycie, moja bya ona czua si jak w klatce. - Przykro mi. - Jej nie. Wysza za akrobat. Wyobraasz sobie? Z akademickich gajw na podniebne wyyny bujajcych si trapezw. Nadal jestemy dobrymi przyjacimi. - Odnosz wraenie, e trudno byoby nie y z tob na przyjacielskiej stopie.

- Och, w salach wykadowych przeistaczam si w terroryst. Istnego lwa. - Ktry ryczy, ale nie moe si zdecydowa na ugryzienie - powiedzia Noel. - Przepraszam, nie zrozumiaem. - Nie, nic. Przypomniaa mi si rozmowa, ktr odbyem z kim zeszej nocy. - Lepiej si ju czujesz? - To zabawne. - Co takiego? - To, co mwiem zeszej nocy. - Temu komu? - Kessler znowu si umiechn. - Twarz ci si troch rozlunia. - Jak si jeszcze troch rozluni, bdzie j mona rozpostrze na stole. - Moe co zjesz? - Nie w tej chwili. Chciabym zacz. Mam ci wiele do powiedzenia, a ty bdziesz mia duo pyta. - A wic zamieniam si w such. Ach, zapomniaem. Twoja walizeczka. Niemiec sign po neseser i pooy go na blacie stou. Holcroft odpi zatrzaski, ale nie podnis wieka. - Znajduj si tu dokumenty, ktre na pewno bdziesz chcia przestudiowa. Nie s kompletne, ale potwierdz to, co ode mnie usyszysz. - Potwierdz? Czy to, co - jak utrzymujesz - musisz mi powiedzie, jest tak trudne do zaakceptowania? - Moe by - przyzna Noel. al mu byo tego dobrodusznego naukowca. Za chwil zawali si spokojny wiat, w ktrym dotd y. - Ta historia moe zburzy twoje dotychczasowe ycie, tak jak zburzya moje. Nie sdz, aby dao si tego unikn. Przynajmniej mnie si nie udao, bo nie potrafiem przej obok tego obojtnie. Czciowo powodowa mn egoizm. Wchodzi tu w gr dua suma pienidzy, ktra przypadnie mi w udziale, podobnie zreszt jak i tobie. Istniej jednak i inne czynniki, o wiele waniejsze ni moja czy twoja osoba. Wiem, e to prawda, bo gdyby tak nie byo, dawno ju bym si wycofa. Ale si nie cofn. Zamierzam zrobi to, o co mnie poproszono, gdy uwaam to za suszne. I dlatego, e nienawidz ludzi, ktrzy usiuj mnie powstrzyma. Zabili czowieka, ktrego bardzo kochaem. Prbowali te zabi inn tak osob... - Holcroft urwa nagle. Nie zamierza posuwa si w zwierzeniach tak daleko. Powracay strach i wcieko. Straci nad sob panowanie; za duo mwi. - Przepraszam. Mgbym tu wtrci ca litani osobistych refleksji, ktre nie maj zwizku ze spraw. Nie miaem zamiaru ci straszy. Kessler pooy do na ramieniu Holcrofta.

- Nie ma obawy, e mnie przestraszysz. Jeste zdenerwowany i wyczerpany, przyjacielu. Od razu wida, e miae straszne przeycia. Holcroft upi kilka ykw whisky, prbujc zaguszy bl w kroczu i w karku. - Nie zaprzecz. Miaem. Ale nie od tego chciaem zacz. Niezbyt zrcznie to wyszo. Kessler zabra do z ramienia Noela. - Pozwl, e co powiem. Znam ci niespena pi minut i nie sdz, by kwestia zrcznoci bya tu istotna. Jeste najwyraniej czowiekiem bardzo inteligentnym, prawym i znajdujesz si pod wpywem wielkiego stresu. Dlaczego nie zaczniesz po prostu od pocztku, nie przejmujc si tym, jak to na mnie wpynie? - W porzdku. - Holcroft pooy okcie na stole i obj domi szklaneczk whisky. Zaczn od pytania: Czy syszae kiedykolwiek nazwiska von Tiebolt i... Clausen. Kessler przypatrywa si przez chwil Noelowi. - Tak - odezwa si w kocu. - To nazwiska sprzed wielu lat - z lat mojego dziecistwa, ale syszaem je, oczywicie. Clausen i von Tiebolt. Byli przyjacimi mojego ojca. Miaem wwczas dziesi czy jedenacie lat. Jeli sobie dobrze przypominam, pod koniec wojny byli czstymi gomi w naszym domu. Pamitam Clausena, przynajmniej tak mi si wydaje. By wysokim mczyzn o icie magnetycznej osobowoci. - Opowiedz mi o nim. - Niewiele sobie przypominam. - Ile pamitasz, prosz ci. - Nie wiem, czy potrafi. Clausen bez najmniejszego wysiku podporzdkowywa sobie rozmwcw. Kiedy mwi, wszyscy suchali. Nie przypominam sobie jednak, eby podnosi gos. Sprawia wraenie czowieka dobrze wychowanego, liczcego si z innymi, ale o bardzo silnej woli. Odniosem wtedy wraenie - i pamitam to, chocia by to osd dziecka e yje w wielkim cierpieniu. Krzycza do niego czowiek cierpicy. - W jakiego rodzaju cierpieniu? - Nie mam pojcia. To byo tylko dziecice odczucie. eby zrozumie, musiaby zobaczy jego oczy. Obojtne, na kogo patrzy, modego czy starego, wanego czy nie, powica tej osobie ca uwag. Pamitam. Nie bya to w owych czasach powszechnie spotykana cecha. W pewnym sensie zapamitaem Clausena lepiej ni wasnego ojca i na pewno lepiej ni von Tiebolta. Z jakiego powodu si nim interesujesz? - By moim ojcem.

Usta Kesslera otworzyy si w wyrazie zaskoczenia. - Ty? - wyszepta. - Ty jeste synem Clausena? Noel skin gow. - By moim naturalnym ojcem, ale nie tym ojcem, ktrego znaem. - A wic twoj matk bya... - Kessler urwa. - Althene Clausen. Czy syszae kiedy, eby kto o niej wspomina? - Nigdy z imienia i nigdy w obecnoci Clausena. Nigdy. Szeptano co o niej po ktach. O kobiecie, ktra porzucia wielkiego czowieka, o amerykaskim wrogu, ktry czmychn z ojczyzny z ich... Z tob! To ty bye tym niemowlciem, ktre mu zabraa! - Zabraa ze sob, eby nie byo z nim, tak to okrela. - To jeszcze yje? - I ma si dobrze. - Jakie to wszystko niewiarygodne. - Kessler potrzsn gow. - Tyle lat mino, a ja tak wyranie pamitam tego czowieka. By nadzwyczajny. - Oni wszyscy byli nadzwyczajni. - Kto? - Caa trjka: Clausen, von Tiebolt i Kessler. Powiedz mi, czy wiesz, jak umar twj ojciec? - Odebra sobie ycie. Nie naleao to do rzadkoci. Wielu ludzi tak robio w obliczu walcej si Rzeszy. Dla wielu z nich byo to atwiejsze. - Dla niektrych nie byo innego wyjcia. - Norymberga? - Nie, chodzio o Genew. O ochron Genewy. - Nie rozumiem ci. - Zrozumiesz. - Holcroft otworzy neseser, wyj z niego spite ze sob stronice i poda je Kesslerowi. - Pewien bank w Genewie prowadzi konto, ktre moe zosta odblokowane i spoytkowane na cile okrelone cele za zgod trzech osb. Noel po raz trzeci opowiedzia histori potnej defraudacji sprzed trzydziestu lat. Ale Kesslerowi zrelacjonowa j w caoci. Nie zatai poszczeglnych faktw, jak to czyni w rozmowie z Gretchen, ani nie opowiada jej fragmentami, jak Helden. Nie opuci niczego. - ...przechwytywano pienidze pynce z okupowanych krajw, pochodzce ze sprzeday dzie sztuki i grabiey muzew. Dublowano listy pac dla Wehrmachtu, podkradano miliony Ministerstwu Uzbrojenia i - nie przypominam sobie w tej chwili nazwy, jest w licie - z pewnego kompleksu przemysowego. Wszystko lokowano na koncie w Szwajcarii, konkretnie w Genewie, za porednictwem czowieka o nazwisku Manfredi.

- Manfredi? Pamitam to nazwisko. - Nic dziwnego - powiedzia Holcroft. - Chocia nie chce mi si wierzy, by zbyt czsto je wymieniano. Gdzie je syszae? - Nie wiem. Chyba po wojnie. - Od swojej matki? - Raczej nie. Zmara w lipcu czterdziestego pitego i przewanie leaa w szpitalu. Od kogo innego... nie, nie wiem. - Gdzie mieszkalicie po mierci rodzicw? - Przenielimy si z bratem do wuja, brata matki. Mielimy szczcie. By starszym czowiekiem i nigdy nie zadawa si zbytnio z nazistami. Wadze okupacyjne byy mu yczliwe. Ale kontynuuj, prosz. Noel podj swoj opowie. Zrelacjonowa szczegowo warunki stawiane przez dyrektorw La Grande Banque de Genve, ktre skoniy go do odrzucenia kandydatury Gretchen Beaumont. Opowiedzia Kesslerowi o tajemniczych okolicznociach przybycia von Tieboltw do Rio, o przyjciu na wiat Helden, o zamordowaniu ich matki i wreszcie o ucieczce z Brazylii. - Przyjli nazwisko Tennyson i od piciu lat mieszkaj w Anglii. Johann von Tiebolt wystpuje teraz pod nazwiskiem John Tennyson. Jest reporterem i wsppracuje z gazet Guardian. Gretchen wysza za m za czowieka o nazwisku Beau mont, a Helden przeniosa si przed kilkoma miesicami do Parya. Nie widziaem si jeszcze z ich bratem, ale... zaprzyjaniem si z Helden. To nadzwyczajna dziewczyna. - Czy to ona jest tym kim, z kim spdzie wczorajsz noc? - Tak - przyzna Holcroft. - Musz ci o niej opowiedzie, o tym, co przesza i co teraz przechodzi. Ona i tysice podobnych do niej s czci mojej historii. - Chyba co o tym wiem - mrukn Kessler. - Die Verwnschte Kinder. - Co? - Verwnschte Kinder. Verwnschung to po niemiecku kltwa. Albo kto potpiony. - Dzieci Potpionego - powiedzia Noel. - Uya tego okrelenia. - Sami tak si nazwali. Tysice modych ludzi - teraz ju nie tak modych - ktrzy uciekli z kraju, bo doszli do wniosku, e nie mog y z brzemieniem nazistowskich Niemiec. Odrzucili wszystko, co niemieckie, szukali nowych tosamoci, nowych stylw ycia. Przypominali owe hordy modych Amerykanw, ktrzy porzucili Stany Zjednoczone dla Kanady i Szwecji w protecie przeciw polityce wobec Wietnamu. Te grupy tworz wasne subkultury, ale adna nie jest w stanie odci si cakowicie od swych korzeni . S Niemcami,

s Amerykanami. Migruj stadami i trzymaj si ich kurczowo, czerpic si z tej wanie przeszoci, ktrej si wyparli. Poczucie winy to cikie brzemi. Potrafisz to zrozumie? - Nie bardzo - przyzna Holcroft. - No, ale ja nie jestem z tej samej gliny. Nie zamierzam bra na siebie cudzych win. Kessler spojrza Noelowi w oczy. - Podejrzewam, e bdziesz musia. Mwisz, e nie odeg nasz si od swojego paktu, a przecie dowiadczye z jego powodu okropnych rzeczy. Holcroft zastanowi si nad sowami naukowca. - W tym moe by troch prawdy, ale okolicznoci s inne. Ja niczego nie odrzuciem. Wydaje mi si, e zostaem wybrany. - I mylisz, e nie zaliczasz si do potpionych - tylko do wybranych? - W kadym razie do uprzywilejowanych. Naukowiec pokiwa gow. - Mona to i tak nazwa. Moe syszae o Sonnenkinder? - Sonnenkinder? - Noel zmarszczy z namysem brwi. - O ile dobrze pamitam, jest to jedno z tych zakl, na ktrych nie bardzo si znam. Chyba co zwizanego z antropologi. - Albo z filozofi - podpowiedzia Kessler. - To pojcie filozoficzne wprowadzone w latach dwudziestych naszego wieku w Anglii przez Thomasa J. Perry'ego, a przed nim przez Bachofena w Szwajcarii i jego uczniw w Monachium. Teoria gosi, e Sonnenkinder - Dzieci Soca - s wrd nas od wiekw. To one ksztatuj histori, s najgenialniejszymi z nas, s wadcami epok... uprzywilejowanymi. Holcroft pokiwa gow. - Teraz sobie przypominam. Przywileje doprowadziy je do upadku. Zdegeneroway si czy co takiego. Chyba zaczy uprawia kazirodztwo. - To tylko teoria - powiedzia Kessler. - Znowu odbieglimy od tematu. Dobrze si z tob gawdzi. Mwie o crce von Tiebolta, ktra ma teraz cikie ycie. - Wszystkim im nieatwo. Cikie to mao powiedziane. Ich ycie to obd. Cay czas uciekaj. Musz y jak zbiegowie. - Stanowi atwy up dla fanatykw - przytakn Erich. - W rodzaju ODESSY i Rache? - Tak. Takie organizacje nie mog skutecznie funkcjonowa na terytorium samych Niemiec. Nie s tu tolerowane. Prowadz wic swoj dziaalno w innych krajach, tam gdzie znaleli schronienie emigranci z wyboru w rodzaju Verwnschkinder. Chc jedynie utrzyma si przy yciu i zachowa si, oczekujc na szans powrotu do Niemiec. - Powrotu? Kessler unis rk.

- Dobry Boe, nigdy tu nie wrc, ale oni nie potrafi si z tym pogodzi. Rache zwrcia si kiedy do rzdu w Bonn z propozycj zostania zbrojnym ramieniem Kominternu , ale nawet Moskwa odrzucia ten pomys. Nie rni si ju wiele od zwykych terrorystw. ODESSA zawsze dya do reaktywowania nazizmu. W Niemczech nikt nie traktuje ich powanie. - Mimo wszystko nadal tropi dzieci - zauway Noel. - Helden uya okrelenia potpione za to, kim byy i kim nie byy. - Trama charakterystyka. - Naleaoby ich powstrzyma. Cz tych pienidzy z Genewy powinno si uy na ukrcenie dziaalnoci ODESSY i Rache. - Nie powiem, e si z tob nie zgadzam. - Mio mi to sysze - powiedzia Holcroft. - Ale wrmy do Genewy. - Ot to. Noel zreferowa cele paktu i zdefiniowa warunki, jakie musz spenia spadkobiercy. Przysza pora na opowie o jego przygodach. Zacz od morderstwa w samolocie, niesamowitych wypadkw w Nowym Jorku, przemeblowanego mieszkania, listu od ludzi Wolfsschanze, telefonu od Petera Baldwina i pniejszych zabjstw, jakie ta rozmowa za sob pocigna. Mwi o locie do Rio i o mczynie z krzaczastymi brwiami: Anthonym Beaumoncie, agencie ODESSY. Opowiedzia o spreparowanych rejestrach Ministerstwa Imigracji w Rio i o dziwnym spotkaniu z Maurice'em Graffem. Pooy nacisk na ingerencj MI 5 w Londynie i zaskakujce owiadczenie, i wywiad brytyjski uwaa Johanna von Tiebolta za patnego zabjc znanego pod pseudonimem Kusacz. - Kusacz? - wtrci oszoomiony Kessler z poczerwienia twarz. Po raz pierwszy przerwa narracj Holcrofta. - Tak. Wiesz co o nim? - Tylko to, co wyczytaem. - O ile dobrze zrozumiaem, niektrzy obarczaj go odpowiedzialnoci za kilkanacie zabjstw. - I Brytyjczycy uwaaj, e jest nim Johann von Tiebolt? - S w bdzie - powiedzia Noel. - Jestem pewien, e ju to odkryli. Wczoraj po poudniu wydarzyo si co, co potwierdza ich pomyk. Zrozumiesz, kiedy do tego dojd. - Mw dalej. Wspomnia pokrtce o wieczorze z Gretchen i o fotografii Anthony'ego Beaumonta.

Przeszed do Helden i Herr Obersta, potem napomkn o mierci Richarda Holcrofta. Streci rozmowy telefoniczne z detektywem z Nowego Jorku Milesem, jak rwnie ze swoj matk. Powiedzia o zielonym fiacie, ktry jecha za nimi do Barbizon, i o mczynie z bliznami po ospie na twarzy. Potem przysza kolej na opisanie szalestwa fte d'hiver. Opowiedzia o prbie zastawienia puapki na mczyzn z zielonego fiata i o tym, jak ledwie udao mu si uj z yciem. - Powiedziaem ci przed kilkoma minutami, e Brytyjczycy myl si co do Tennysona - cign Noel. - Tennysona? Ach tak, to nazwisko, ktre przybra von Tiebolt. - Zgadza si. MI Pi byo przekonane, e wszystko, co wydarzyo si w Montereau, to robota Kusacza, a ten z bliznami po ospie to jego czowiek. Ale ten mczyzna zosta zabity, a pracowa dla von Tiebolta. Oni o tym wiedzieli. Nawet Helden to potwierdzia. - A Kusacz - wpad mu w sowo Kessler - nie zabiby przecie swojego czowieka. - Wanie. - A zatem agent przekae swoim przeoonym... - Nic nie przekae - nie da mu skoczy Noel. - Zosta zastrzelony, gdy ratowa Helden ycie. Ale Brytyjczycy przeprowadz identyfikacj i sami do tego dojd. - Ale czy Brytyjczycy odnajd tego agenta, ktry zgin? - Na pewno. Wszdzie krcia si policja. Znajd jego ciao i zawiadomi ich. - Czy mog go skojarzy z tob? - To niewykluczone. Bilimy si na rynku. Ludzie bd pamitali. Ale, jak to uja Helden, nie my ledzilimy, tylko nas ledzono. Niby dlaczego mielibymy co wiedzie. - Mwisz to bez przekonania. - Zanim agent zmar, zdecydowaem si wymieni przy nim nazwisko Baldwina w nadziei, e si czego dowiem. Zareagowa tak, jakbym mu pod samym nosem wypali z pistoletu. Baga mnie i Helden, ebymy si skontaktowali z czowiekiem o nazwisku Paytori-Jones. Mielimy mu opisa wszystkie wydarzenia, powiedzie, eby ustali sprawc napadu na nas i zabjc czowieka von Tiebolta, oraz, co najwaniejsze, przekaza MI Pi jego przypuszczenie, e wszystko to ma zwizek z Peterem Baldwinem. - Z Baldwinem? Czy nie powiedziae, e on by z MI Sze? - Tak. Zwrci si do nich jaki czas temu z informacjami o ocalaych z Wolfsschanze. - Z Wolfsschanze! - powtrzy cicho Kessler. - W Genewie Manfredi wrczy ci list napisany przed ponad trzydziestu laty.

- Zgadza si. Agent powiedzia, e mamy przekaza Paytonowi-Jonesowi, aby wrci do akt Baldwina. Do kryptonimu Wolfsschanze. Tak si wyrazi. - Czy rozmawiajc z tob przez telefon w Nowym Jorku, Baldwin wspomnia co o Wolfsschanze? - spyta Kessler. - Nic. Powiedzia tylko, e powinienem trzyma si z dala od Genewy; e wie o rzeczach, o ktrych nikt inny nie ma pojcia. Potem odszed na chwil, bo kto puka do drzwi, i wicej ju nie wrci. Oczy Kesslera byy teraz chodniejsze. - A wic Baldwin dowiedzia si o Genewie i zaangaowaniu si w ni Wolfsschanze. - Ile si dowiedzia, nie wiemy. Mogo by tego niewiele, jakie pogoski. - Ale te pogoski wystarczaj, by powstrzyma ci przed zgoszeniem si do MI Pi. Nawet korzyci, jakie odnisby z ostrzeenia ich, e Beaumont jest agentem ODESSY, stanowiyby zbyt wielk cen. Brytyjczycy poddaliby ciebie i dziewczyn dociekliwym przesuchaniom; istniej tysice sposobw, s eksperci. W ich trakcie mogoby wypyn nazwisko Baldwina i zainteresowaliby si ponownie jego aktami. Nie moesz ryzykowa. - Doszedem do tego samego wniosku - powiedzia Holcroft z podziwem w gosie. - By moe jest inny sposb na to, by Beaumont si od ciebie odczepi. - Jaki? - ODESSA jest tutaj, w Niemczech, znienawidzona. Swko szepnite odpowiednim osobom mogoby doprowadzi do usunicia go ze sceny. Nie musiaby kontaktowa si osobicie z Brytyjczykami, ryzykowa wycignicia na wiato dzienne nazwiska Baldwina. - Mona by to jako zorganizowa? - Bez trudu. Jeli Beaumont rzeczywicie jest agentem ODESSY, wystarczyaby krtka notka od rzdu w Bonn do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii . Znam mnstwo ludzi, ktrzy mogliby co takiego wysa. Holcroft si odpry. Znikna jeszcze jedna przeszkoda. - Jak to dobrze, e si spotkalimy... e ty to ty, a nie kto inny. - Nie bd pochopny w swoich sdach. Chcesz usysze moj odpowied. Czy przycz si do was? Szczerze mwic... - Nie wymagam od ciebie natychmiastowej odpowiedzi - nie da mu skoczy Noel. Grae ze mn w otwarte karty i musz ci si odwzajemni tym samym . Jeszcze nie skoczyem. Pozosta dzisiejszy wieczr. - Dzisiejszy wieczr? - spyta niecierpliwie Kessler, tracc wtek. - Tak. A cile biorc, ostatnie dwie godziny.

- Co si stao... dzisiaj wieczorem? Noel pochyli si ku niemu. - Wiemy o Rache i o ODESSIE. Nie jestemy pewni, ile wiedz o Genewie, ale cholernie dobrze si orientujemy, co zrobiliby, gdyby wiedzieli wystarczajco wiele. Wiemy o ludziach Wolfsschanze. Kimkolwiek s, to pomylecy - nie lepsi od innych - ale na swj pogmatwany sposb stoj po naszej stronie; pragn sukcesu Genewy. Jest jednak kto jeszcze. Kto o wiele potniejszy od pozostaych. Odkryem to dzisiejszego wieczora. - O czym ty mwisz? - Ton gosu Kesslera nie uleg zmianie. - Od chwili opuszczenia hotelu ledzi mnie jaki czowiek. Jecha na motocyklu za moj takswk przez cay Berlin. - Czowiek na motocyklu? - Tak. A ja, jak ostatni dure, przyprowadziem go tutaj. Uwiadomiem sobie poniewczasie wasn gupot i doszedem do wniosku, e musz si go jako pozby. Udao mi si, chocia nie przyszo mi nawet do gowy, e odbdzie si to w taki sposb! Nie by z Rache ani z ODESSY. Nienawidzi i jednych, i drugich, nazwa ich rzenikami i klownami... - Nazwa ich... - Kessler milcza przez chwil. Potem podj, odzyskujc spokj, ktry na moment go opuci. - Opowiedz mi o wszystkim, co si wydarzyo. Powtrz wszystko, co powiedzia. - Przychodzi ci co do gowy? - Nie... Zupenie nic. Jestem tylko ciekaw. No, mw. Holcroft nie mia trudnoci z odtworzeniem caego zajcia. Pocig, puapka, wymiana zda, strza. Kiedy skoczy, Kessler poprosi go o powtrzenie rozmowy, ktr prowadzi z mczyzn w czarnej skrzanej kurtce. Potem poprosi o to samo jeszcze raz. I jeszcze. - Kim on by? - Holcroft orientowa si, e Kessler myli szybciej od niego. - Kim oni s?! - Istnieje kilka moliwoci - powiedzia Niemiec - ale, oczywicie, to nazici. cile mwic, neonazici. Spadkobiercy partii, jaki odam niemajcy znaczenia dla ODESSY. To si zdarza. - Ale skd dowiedzieli si o Genewie? Miliony skradzione z okupowanych krajw, z pensji Wehrmachtu, z Finanzministerium zostay zdeponowane w szwajcarskim banku. Takich potnych operacji finansowych nie mona utrzyma w cakowitej tajemnicy. Noela co zastanowio, co w wypowiedzi Kesslera, ale nie potrafi sobie uzmysowi, co to konkretnie byo.

- Ale jak odnios korzy? Przecie nie mog dobra si do tych pienidzy. Mog je jedynie latami blokowa, procesujc si w sdach. Co im z tego przyjdzie? - Nie rozumiesz zatwardziaego nazisty. Nikt z was go nigdy nie rozumia. Jemu nie chodzi tylko o wasne korzyci. Rwnie wane jest dla niego to, eby inni ich nie odnieli. Na tym wanie zasadzaa si niszczycielska sia nazizmu. W pobliu ich loy powstao nagle gone zamieszanie. Rozleg si pojedynczy trzask, potem jeszcze kilka; kobiecy krzyk zapocztkowa ca wrzaw. Kto gwatownym szarpniciem rozsun kotar ich loy. W otwartym przejciu chwiaa si posta mczyzny. Nagle zatoczy si w przd i upad na st z wytrzeszczonymi oczyma. Z ust i szyi buchaa mu krew. Twarz mia wykrzywion cierpieniem; jego ciaem wstrzsay konwulsyjne drgawki. Rozkrzyowa rce na blacie i wczepi si kurczowo w krawdzie stou pomidzy Holcroftem a Kesslerem. - Wolfsschanze! Soldaten von Wolfsschanze! - wychrypia, z trudem chwytajc oddech. Poderwa gow, by krzykn, i w tym samym momencie wyda ostatnie tchnienie. Jego gowa opada z omotem na st. Mczyzna w czarnej skrzanej kurtce nie y.

Rozdzia 26
Noel czu si oszoomiony chaosem, jaki zapanowa. Wrzawa i harmider staway si coraz gwatowniejsze, w lokalu wybucha panika. Zalany krwi mczyzna zsun si ze stou i lea teraz rozcignity na pododze. - Rudi! Rudi! - Herr Kessler! Prosz za mn! - Szybko! - wrzasn Erich. - Co? - Za mn, przyjacielu. Nie mog ci tu zobaczy. - Ale to on. - Nic nie mw, Noel. Bagam ci, zap mnie za rami. - Co? Dokd?... - Twj neseser! Dokumenty! Holcroft porwa ze stou papiery i upchn je roztrzsionymi rkami do neseseru. Czu, jak go wcigaj w krg gapiw. Nie mia pojcia, dokd idzie, ale wystarczyo mu, e jest coraz dalej od zabitego mczyzny w czarnej skrzanej kurtce. Poda lepo za swym przewodnikiem. Kessler cign go przez gstniejce zbiegowisko. Przed Kesslerem, rozgarniajc na boki ciaa i torujc im drog ku zamknitym drzwiom pod schodami, par kierownik lokalu. Kierownik wyj z kieszeni klucz, otworzy drzwi i wepchn ich do rodka. Zatrzasn za sob drzwi i zwrci si do Kesslera: - Nie wiem, co powiedzie, panowie! To straszne! Taka pijacka burda. - Niewtpliwie, Rudi. Dzikujemy ci - odpar Kessler. - Natrlich. Czowiek o paskiej pozycji nie powinien by w to zamieszany. - Jeste bardzo miy. Mona si std jako wydosta? - Tak. Moim prywatnym wyjciem. Drzwi wychodziy na zauek. - Mj wz stoi na ulicy - oznajmi Kessler. Wyszli szybkim krokiem z zauka na Kurfrstendamm i skrcili w lewo. Przed wejciem do lokalu gromadzi si podekscytowany tum. Noel dostrzeg nadbiegajcego ulic policjanta. - Szybko! - sykn Kessler. Samochd Kesslera okaza si najnowszym modelem Mercedesa. Wsiedli. Kessler

ruszy ostro z miejsca, kierujc si na zachd. - Ten czowiek... w kurtce... To on mnie ledzi - wysapa Holcroft. - Zdyem si zorientowa - odpar Kessler. - Mimo wszystko trafi tam za tob. - Mj Boe! - krzykn Noel. - Co ja zrobiem? - Nie ty go zabie, jeli to masz na myli. - Co? - Holcroft gapi si zbaraniaym wzrokiem na Kesslera. - Nie ty zabie tego czowieka. - Pistolet sam wypali! Zosta postrzelony. - Nie wtpi. Ale on nie zgin od kuli. - No to od czego? - Widz, e nie zwrcie uwagi na jego gardo. Zosta zgarotowany. - Jak Baldwin w Nowym Jorku! - Wolfsschanze w Berlinie - odpar Kessler. - Jego mier zaplanowano z dokadnoci uamka sekundy. Kto znajdujcy si w tej restauracji, poza lo, podprowadzi go do naszego stolika i korzystajc z gwaru i toku, dokona egzekucji. - O, Jezu! A wic ktokolwiek to by... - Noel nie zdoa dokoczy zacztego zdania, strach przyprawia go o mdoci. Chciao mu si wymiotowa. - Ktokolwiek to by - dokoczy za niego Kessler - wie, e mam co wsplnego z Genew. Masz wic swoj odpowied - dla mnie nie ma ju innego wyjcia, jestem z tob. - Przykro mi - powiedzia Holcroft. - Chciaem, eby gruntownie przemyla swoj decyzj. - Wiem, e tego chciae, i dzikuj ci. Musz jednak postawi jeden warunek. - Jaki? - Do paktu musi zosta dopuszczony mj brat Hans mieszkajcy w Monachium. Noel przypomnia sobie sowa Manfrediego, e pod tym wzgldem nie ma adnych ogranicze. Jedyne zastrzeenie polegao na tym, e kada rodzina dysponuje jednym gosem. - Jeli chce, nic nie stoi na przeszkodzie. - Bdzie chcia. Jestemy bardzo zyci. Polubisz go. To wietny lekarz. - Wedug mnie obaj jestecie wietni. - On leczy. Ja tylko przekazuj wiedz... I jad na olep. Zaprosibym ci do siebie, ale w tych okolicznociach lepiej bdzie, jeli tego nie zrobi. - Dosy ju narozrabiaem. Ale ty powiniene jak najszybciej wraca. - A to dlaczego? - Jeli dopisze nam szczcie, nikt nie poda twojego nazwiska policji i bdzie to bez

znaczenia. Jeli jednak kto to zrobi - jaki kelner albo znajomy - bdziesz mg powiedzie, e w krytycznej chwili bye ju w drodze do domu. Kessler potrzsn gow. - Jestem czowiekiem pasywnym. Takie myli nigdy nie przyszyby mi do gowy. - Trzy tygodnie temu i mnie by nie przyszy. Wysad mnie w pobliu postoju takswek. Pojad do mojego hotelu po walizk. - Nonsens. Podwioz ci. - Nie powinnimy ju by widziani razem. To najlepszy sposb cignicia na siebie kopotw. - Musz si nauczy ciebie sucha. A wic, kiedy si zobaczymy? - Zatelefonuj do ciebie z Parya. Wkrtce mam spotkanie z von Tieboltem. Potem wszyscy trzej musimy si uda do Genewy. Zostao nam bardzo mao czasu. - Chodzi o tego czowieka z Nowego Jorku? Milesa? - Midzy innymi. Wyjani ci to podczas naszego nastpnego spotkania. Zatrzymaj si, na rogu stoi takswka! - Co teraz zrobisz? Wtpi, czy o tej porze bd jakie samoloty... - No to zaczekam na lotnisku. Nie chc by sam w hotelowym pokoju. - Kessler zatrzyma wz, Holcroft sign do klamki. - Dzikuj, Erich. I przepraszam. - Nie ma za co, Noelu. Czekam na twj telefon. *** W bibliotece Kesslera za biurkiem siedzia mczyzna o blond wosach. W jego oczach pona furia, gos mia napity, naadowany emocj. - Powtrz wszystko jeszcze raz - mwi. - Kade sowo. Nie zaniedbaj niczego. - Po co? - achn si Kessler spod przeciwlegej ciany pokoju. - Przewakowalimy to ju z dziesi razy. Powiedziaem wszystko, co pamitam. - No to przewakujemy to jeszcze dziesi razy! - krzykn Johann von Tiebolt. Trzydzieci razy, czterdzieci razy! Kto to by? Skd si wzi? Kim byli ci dwaj ludzie w Montereau? S ze sob powizani; skd si wzia ta trjka? - Nie wiemy - mrukn naukowiec. - Trudno powiedzie. - Wcale nietrudno! Czy to do ciebie nie dociera? Odpowied zawarta jest w tym, co ten czowiek powiedzia Holcroftowi w zauku. Jestem tego pewien. Syszaem ju gdzie te sowa. W nich trzeba szuka wyjanienia!

- Na mio bosk, miae przecie tego czowieka! - W gosie Kesslera pojawia si stanowczo. - Jeli sam nie zdoae z niego nic wycign, na jakiej podstawie sdzisz, e potrafimy co wywnioskowa ze sw Holcrofita? Trzeba go byo dobrze przycisn. - Nie zdyby puci farby. By za bardzo przearty narkotykami. - A wic udusie go drutem i podrzucie Amerykaninowi. Obd! - To nie obd - powiedzia Tennyson - tylko konsekwencja. Holcroft musi doj do przekonania, e Wolfsschanze jest wszdzie. Depcze mu po pitach, grozi, chroni... Wrmy do tego, co powiedzia. Wedug Holcrofta ten czowiek nie ba si mierci. Prawda? ... jestem przygotowany. Wszyscy jestemy przygotowani. Powstrzymamy ci. Zabij mnie, a inny zajmie moje miejsce; zabij jego, po nim przyjdzie nastpny. To sowa fanatyka. Ale on nie by fanatykiem; wiem, bo sam go widziaem. Nie by agentem ODESSY, nie by rewolucjonist z Rache. Reprezentowa co innego. Holcroft mia pod tym wzgldem racj. Co innego. - Zabrnlimy w lep uliczk. - Niezupenie. Mam w Paryu czowieka, ktry ustala tosamoci zwok ludzi znalezionych w Montereau. - Za Sret? - Tak. On jest najlepszy. - Tennyson westchn. - Jakie to wszystko niewiarygodne! Po trzydziestu latach podejmuje si pierwsze jawne kroki, a tu, w cigu dwch tygodni, nie wiadomo skd pojawiaj si dziwni ludzie. Zupenie jakby przez te trzy dziesiciolecia czekali wraz z nami na t chwil. Nie wystpuj jednak otwarcie. Dlaczego nie? Tu widz punkt zaczepienia. Dlaczego nie? - Ten czowiek powiedzia to w zauku Holcroftowi. Potrafimy wykorzysta t fortun do wielkich celw. Nie mieliby szans na jej zagarnicie, jeli ujawniliby pochodzenie genewskiego konta. - To zbyt proste; stawka jest za wysoka. Gdyby chodzio tylko o pienidze, nic nie staoby na przeszkodzie, eby przyszli do nas - konkretnie, do dyrektorw banku - i rozpoczli negocjacje z pozycji siy. To prawie osiemset milionw. Z ich punktu widzenia mogliby zada dwch trzecich. Ich koniec byby marny, ale nie wiedzieliby tego z gry. Nie, Erichu, tu chodzi nie tylko o pienidze. Musimy rozejrze si za czym jeszcze. - Musimy zaj si bliej tym drugim kryzysem! - krzykn Kessler. - Bez wzgldu na to, kim by ten czowiek dzi wieczorem i kimkolwiek byli tamci w Montereau, s to sprawy drugorzdne wobec bezporedniego zagroenia. Spjrz prawdzie w oczy, Johann! Brytyjczycy wiedz, e jeste Kusaczem! Nie lekcewa tego duej. Oni wiedz, e jeste

Kusaczem! - Poprawka. Podejrzewaj, e nim jestem. Nie mog mie pewnoci. I, jak prawidowo wyoy to Holcroft, bd wkrtce przekonani, e si pomylili, jeli ju nie s. To nawet bardzo korzystna pozycja. - Jeste szalony! - wrzasn Kessler. - Moesz wszystko zepsu. - Wrcz przeciwnie - powiedzia spokojnie Tennyson. - Czy moglibymy sobie wymarzy lepszego sprzymierzeca od MI Pi? Dla cisoci, mamy ju swoich ludzi w brytyjskim wywiadzie, ale aden z nich nie stoi tak wysoko jak Payton-Jones. - O czym ty, na mio bosk, mwisz?! - Naukowiec poci si; na szyi pulsoway mu nabrzmiae yy. - Usid, Erichu. - Nie! - Siadaj! Kessler usiad. - Nie bd tego duej tolerowa, Johann. - Niczego nie toleruj, tylko suchaj. - Tennyson pochyli si ku niemu. - Zamiemy si na chwil rolami; ja bd profesorem. - Nie naciskaj. Nie moemy zrobi porzdku z intruzami, ktrzy si nie ujawniaj. Oni maj co do ukrycia. Nie poradzimy sobie z tym. Co nam pozostanie, jeli ci dopadn? - To mi pochlebia, ale nie wolno ci w ten sposb rozumowa. Gdyby co mi si stao, s przecie jeszcze listy nazwisk naszych ludzi rozsianych po caym wiecie. Mona spord nich wyoni odpowiedniego kandydata. Czwarta Rzesza bdzie miaa swego lidera, cokolwiek si wydarzy. Ale mnie nic si nie stanie. Moj tarcz, moim zabezpieczeniem jest Kusacz. Wraz z jego ujciem nie tylko zostan oczyszczony ze wszystkich podejrze , ale i zyskam wielki szacunek. - Postradae zmysy! Przecie ty jeste Kusaczem! Tennyson rozpar si z umiechem w fotelu. - Przypatrzmy si naszemu patnemu zabjcy, zgoda? Przed dziesicioma laty zgodzie si, e jest to mj najlepszy pomys. O ile dobrze sobie przypominam, powiedziae, e Kusacz moe si okaza nasz najwaniejsz broni. - Teoretycznie. Tylko teoretycznie. To bya ocena akademicka, od razu to wtedy zastrzegem! - Prawda, ty czsto wycofujesz si w zacisze swojej klasztornej wiey i tak powinno by. Ale czy wiesz, e miae racj? Z ostatniej analizy wynika, e te miliony ze Szwajcarii na nic nam si zdadz, jeli nie bdzie ich mona w odpowiedni sposb wykorzysta. Wszdzie

obowizuj jakie prawa. Ju nie tak atwo przekupi Reichstag, klub poselski w parlamencie czy te kupi wybory w Ameryce. Ale dla nas nie jest to nawet w przyblieniu tak trudne, jak byoby dla innych. Nasza teza sprzed dziesiciu lat jest obecnie jeszcze bardziej suszna. Moemy wysuwa nadzwyczajne dania pod adresem wikszoci wpywowych ludz i wchodzcych w skad kadej waniejszej ekipy rzdzcej. Pacili Kusaczowi za zabijanie swoich przeciwnikw politycznych. Od Waszyngtonu poprzez Pary do Kairu, od Aten poprzez Bejrut do Madrytu, od Londynu poprzez Warszaw nawet do samej Moskwy. Na Kusacza nie ma mocnych. On jest nasz bomb atomow. - I moe nas obsypa swoim pyem radioaktywnym. - Mgby - zgodzi si Tennyson - ale nie zrobi tego. Przed laty, Erichu, umwilimy si, e nie bdziemy mieli przed sob tajemnic, i dotrzymaem tej umowy we wszystkich aspektach, z jednym maym wyjtkiem. Nie, przepraszam, bya to - jak to nazywaj - odgrna decyzja i czuem, e jej podjcie jest konieczne. - Co zrobie? - spyta Kessler. - Wyposayem nas w t najwaniejsz bro, o ktrej mwie dziesi lat temu. - Jak to? - Przed chwil bye pewny swego. Podniose gos i powiedziae, e jestem Kusaczem. - Bo nim jeste! - Nie jestem. - Co? - Jestem tylko poow Kusacza. cile mwic, t lepsz poow, ale mimo wszystko poow. Od lat mam ucznia; jest moim drugim ja w terenie. Jego mistrzostwo to rezultat wyszkolenia, przebiego nabyta. Jest najlepszy na tej planecie zaraz po prawdziwym Kusaczu. Naukowiec wpatrywa si w blondyna ze zdumieniem... z nabonym uwielbieniem. - Czy jest jednym z nas? Czy to ein Sonnenkind? - Oczywicie, e nie! Jest patnym zabjc, nie ma pojcia o niczym i rozkoszuje si fantastycznym stylem ycia, w ktrym kada jego potrzeba i kaprys zostaj zaspokojone z ogromnych' sum, jakie zarabia. Jest te wiadomy, e pewnego dnia bdzie moe musia zapaci cen za luksus, w jakim si pawi, i godzi si z tym. Jest zawodowcem. Kessler poprawi si w fotelu i poluzowa konierzyk. - Musz przyzna, e nie przestajesz mnie zadziwia. - Jeszcze nie skoczyem - cign Tennyson. - Wkrtce w Londynie dojdzie do

wanego wydarzenia - narady gw pastw. To idealna okazja. Kusacz zostanie ujty. - Zostanie co? - Dobrze syszae. - Tennyson si umiechn. - Kusacz zostanie pojmany z broni w rku. Z broni nietypowego kalibru, zostawiajc znaki na pociskach, ktre posu za dowd, e dokonano z niej pewnych trzech wczeniejszych zabjstw. Zostanie zdemaskowany i zabity przez czowieka, ktry go tropi od ponad szeciu lat. Przez czowieka, ktry dla wasnego bezpieczestwa nie pragnie rozgosu, nie chce, by wymieniano jego nazwisko. Ktry powiadamia telefonicznie suby wywiadowcze swej przybranej ojczyzny. Przez Johna Tennysona, europejskiego korespondenta dziennika Guardian. - Mj Boe - wyszepta Kessler. - Jak to zrobisz? - Nawet tobie nie mog tego zdradzi. Ale zyski bd olbrzymie. Za porednictwem prasy rozejdzie si pogoska, e Kusacz prowadzi notatki. Nie zostan znalezione, a zatem bdzie mona zaoy, e kto je ukrad. Tym kim bdziemy my. I w ten sposb Kusacz, chocia martwy, bdzie nam dalej suy. Kessler potrzsn z podziwem gow. - Doprawdy rozumujesz nieszablonowo. To twj najwikszy dar. - Ale nie jedyny - powiedzia niedbale blondyn. - Moe nam te pomc przymierze, jakie zawrzemy z MI Pi. Inne suby wywiadowcze s by moe bardziej wyrafinowane, ale nie znam lepszej. - Tennyson waln otwart doni w porcz swojego fotela. - A teraz wrmy do naszego tajemniczego wroga. Jego tosamo tkwi w sowach wypowiedzianych w zauku. Ju je gdzie syszaem! Znam je. - Od tej strony ju prbowalimy. - Dopiero zaczlimy prbowa. - Blondyn sign po papier i owek. - No to od pocztku. Zapiszemy wszystko, co powiedzia, wszystko, co zdoasz sobie przypomnie. Profesor westchn. - Od pocztku - powtrzy. - No wic tak. Wedug Holcrofta pierwsze sowa tego czowieka odnosiy si do zabjstwa we Francji, do faktu, e Holcroft nie zawaha si wtedy strzeli z pistoletu... Kessler mwi. Tennyson sucha, przerywa mu, prosi o powtarzanie pewnych sw i sformuowa. Notowa wszystko pilnie. Tak upyno im czterdzieci minut. - Duej ju nie dam rady - poskary si Kessler. - Nic wicej nie mog doda. - Jeszcze raz o tych orach - rzuci szorstko blondyn. - Powtrz dokadnie sowa Holcrofta. - O orach?... Nie powstrzymacie orw. Tym razem wam si to nie uda. Czy to

czasem nie odnosi si do Luftwaffe? Albo do Wehrmachtu? - Mao prawdopodobne. - Tennyson spuci wzrok na lece przed nim kartki. Postuka palcem w co, co przed chwil na nich zapisa. - O, tutaj. Wasz Wolfsschanze. Wasz Wolfsschanze... to znaczy nasz, nie ich. - O czym ty mwisz? - spyta Kessler. - Wolfsschanze to my, ludzie Wolfsschanze to Sonnenkinder! Tennyson zignorowa ten wtrt. - Von Stauffenberg, Olbricht, von Falkenhausen i Hpner. Rommel nazywa ich prawdziwymi orami Niemiec. Byli buntownikami, niedoszymi zabjcami Hitlera. Wszystkich rozstrzelano; Rommel otrzyma rozkaz odebrania sobie ycia. O te ory mu chodzio. Ich Wolfsschanze, nie nasz. - Do czego to nas prowadzi? Na mio bosk, Johann, ja mam ju dosy. Ju nie mog! Tennyson zapisa kilkanacie kartek papieru; wertowa je teraz, podkrelajc sowa, zakrelajc cae zdania. - Moe rzeczywicie dosy ju powiedziae - odpar. - To jest gdzie tu... w tym fragmencie. Uy sw rzenicy i klowni, a potem powiedzia nie powstrzymacie orw... Zaledwie kilka sekund pniej Holcroft ostrzeg go, e konto zostanie zablokowane na wiele lat, e musz zosta spenione okrelone warunki... pienidze zostan zamroone, pjd z powrotem do ziemi. Tamten powtrzy zwrot z powrotem do ziemi, nazywajc to sabym punktem. Ale potem dorzuci, e nie bdzie ju spalonej ziemi. Spalona ziemia. Nie bdzie spalonej ziemi. Blondyn opad na oparcie fotela, skupienie wykrzywio jego doskona twarz, zimne oczy wpatryway si bez drgnienia powiek w zapisane na papierze sowa. - To niemoliwe... Po tylu latach... Operacja Barbarossa! Taktyka spalonej ziemi! O Boe, Nachrichtendienst. To Nachrichtendienst! - O czym ty mwisz? - jkn Kessler. - Barbarossa to uderzenie Hitlera na Zwizek Radziecki. - Cae dywizje nieprzygotowane, zdziesitkowane... Zdobylimy tereny - mwili generaowie zajlimy bezwartociow, spalon ziemi. Z tego zrodzi si

Nachrichtendienst. - Co to byo? - Komrka wywiadu. Doborowy korpus arystokratw, w ktrego skad wchodzili wycznie junkrzy. Niektrzy uwaali pniej, e bya to grupa Gehlena powoana do siania

nieufnoci pomidzy Rosjanami a Zachodem. Ale to nieprawda; oni byli zupenie niezaleni. Nienawidzili Hitlera, gardzili formacj Schutzstaffel - mwili o niej SS-owski mie, nienawidzili dowdcw Luftwaffe. Wszystkich nazywali rzenikami i klownami. Byli ponad wojn, ponad parti. Istnieli tylko dla Niemiec. Dla swoich Niemiec. - Mw, co to znaczy, Johann! - krzykn Kessler. - Ocalali z Nachrichtendienst. To ten intruz. Chc zniszczy Genew. Nie bd mieli zahamowa przed zdawieniem Czwartej Rzeszy, zanim ta si narodzi.

Rozdzia 27
Noel czeka na mocie, obserwujc wiata Parya migoczce niczym skupiska malekich wieczek. Zadzwoni do Helden do wydawnictwa Gallimard; zgodzia si z nim spotka po pracy na Pont Neuf. Prbowa j namwi na wypad samochodem do hotelu w Argenteuil, ale odrzucia jego propozycj. - Obiecaa mi dni, tygodnie, jeli tylko zapragn - poskary si. - Obiecaam je nam obojgu, kochany, i bdziemy je mieli. Ale Argenteuil odpada. Wyjani ci dlaczego, kiedy si spotkamy. Bya dopiero pita pitnacie. Na Pary opadaa szybko zimowa noc i Noel marz w chodnym wiatrze od rzeki. eby ochroni si przed zimnem, postawi konierz palta kupionego w sklepiku ze starzyzn. Spojrza znowu na zegarek, wskazwki nawet nie drgny. Jak miay drgn? Upyno nie wicej ni kilka sekund. Uwiadomi sobie, e czuje si jak sztubak czekajcy na dziewczyn, ktr pozna na wiejskiej zabawie przy wietle letniego ksiyca, i umiechn si do siebie zaenowany, nie dopuszczajc do gosu zaczynajcego go ogarnia niepokoju. Nie sta w blasku ksiyca przywiecajcego w letni noc. Stercza na mocie w Paryu, byo zimno, na sobie mia palto ze sklepu ze starzyzn, a w kieszeni pistolet. Dostrzeg j, gdy wchodzia na most. Bya w czarnym paszczu, jasne wosy ukrya pod ciemn chustk. Sza miarowo, bez popiechu, ale nie bez celu; samotna kobieta wracajca z pracy. Gdyby nie uderzajce pikno rysw jej twarzy - z tej odlegoci jeszcze nie w peni widoczne - nie odrniaaby si od tysicy paryskich kobiet zdajcych wczesnym wieczorem do domu. Zobaczya go. Ruszy jej na spotkanie, ale podniosa rk, dajc mu znak, eby pozosta na miejscu. Nie zwrci na to uwagi owadnity pragnieniem jak najszybszego znalezienia si obok niej i szed dalej z wycignitymi przed siebie ramionami . Wesza midzy nie i objli si. Poczu rado, e znowu jest z ni. Cofna gow i spojrzaa na niego, usiujc nada swym rozemianym oczom twardy wyraz. - Nie wolno ci nigdy biec, kiedy jeste na mocie - powiedziaa. - Czowiek biegncy mostem rzuca si w oczy. Trzeba i, nie pdzi. - Stskniem si za tob. Mam wszystko w nosie. - Musisz si uczy. Jak byo w Berlinie? Otoczy j ramieniem i ruszyli w kierunku wybrzea quai Saint-Bernard i Lewego

Brzegu. - Mam ci duo do opowiedzenia. Troch wiadomoci dobrych, troch mniej dobrych. Jeli zdobycie kilku informacji mona nazwa postpem, chyba zrobiem par gigantycznych krokw. Brat si odezwa? - Tak. Dzi po poudniu. Zadzwoni p godziny przed tob. Zmieni plany i jutro moe przyjecha do Parya. - To najlepsza wiadomo, jak moga mnie poczstowa. Tak mi si przynajmniej wydaje. - Zeszli z mostu i skrciwszy w lewo, ruszyli brzegiem rzeki. - Tsknia za mn? - Nie wygupiaj si, Noel. Wyleciae wczoraj po poudniu. Ledwie zdyam wrci do domu, wzi kpiel, przespa si i pj do pracy. - Posza od razu do domu? Do swojego mieszkania? - Nie, ja... - urwaa i podniosa na niego wzrok, umiechajc si. - Bardzo dobrze, nowy rekrucie Noelu. Zadawaj pytania niby od niechcenia. - Wcale nie zadawaem ich od niechcenia. - Obiecae mnie o to nie pyta. - Niezupenie. Spytaem ci, czy jeste zamna albo czy z kim yjesz - i na pierwsze pytanie uzyskaem odpowied przeczc, a na drugie bardzo mtn - ale nigdy nie obiecywaem, e nie bd prbowa dowiedzie si, gdzie mieszkasz. - Dae to do zrozumienia, kochany. Pewnego dnia ci powiem i przekonasz si, jaki bye niemdry. - Powiedz mi teraz. Jestem zakochany. Chc wiedzie, gdzie mieszka moja kobieta. Umiech spez z jej warg, potem powrci i znowu podniosa na niego oczy. - Jeste jak may chopczyk wiczcy nowe swko. Nie znasz mnie na tyle dobrze, eby mnie pokocha; ju ci to powiedziaam. - Ach, zapomniaem. Przecie ty wolisz kobiety. - Zaliczaj si do moich najlepszych przyjaci. - Ale nie chciaaby polubi ktrej z nich. - Nie chc nikogo polubi. - No i susznie. Po co komplikowa sobie ycie? Zamieszkasz po prostu ze mn na najblisze dziesi lat i podzielimy si sprawiedliwie obowizkami. - Co za mia perspektywa! Zatrzymali si na skrzyowaniu. Odwrci Helden ku sobie, kadc obie donie na jej ramionach. - Mwi cakiem powanie.

- Wierz ci - powiedziaa. W jej spojrzeniu malowa si zarwno strach, jak i niedowierzanie. Dostrzeg ten strach i poczu niepokj, ale zamaskowa go umiechem. - Kochasz mnie cho troszk? Nie potrafia si umiechn. - Wydaje mi si, e kocham ci bardziej ni troszk. Jeste problemem, ktrego chciaam unikn. Nie wiem, czy sobie z nim poradz. - To ju lepiej. - Rozemia si i wzi j za rk, eby przej przez ulic. - To mio wiedzie, e nie na wszystko masz odpowied. - A sdzie, e mam? - Mylaem, e ty tak mylisz. - Nie myl. - Wiem. Restauracja bya zapeniona w poowie. Helden poprosia o stolik w gbi sali, niewidoczny od wejcia. Waciciel skin ze zrozumieniem gow. Wida byo, e nie pojmuje, dlaczego ta belle femme przychodzi do jego knajpki z tak ndznie odzianym towarzyszem. Komentarz mona byo wyczyta z jego oczu: le si ostatnio dzieje paryskim dziewczynom. I w dzie, i w nocy. - Nie spodobaem si mu - mrukn Noel. - Ale jest jeszcze dla ciebie nadzieja. Zyskasz w jego oczach, zamawiajc drog whisky. Umiechn si, nie widziae? - Patrzy na moj kurtk. Pochodzi z troch lepszego wieszaka ni palto. Helden si rozemiaa. - Ten paszcz nie mia odpowiada najnowszym wymogom mody. Nosie go w Berlinie? - Owszem. Miaem go na sobie, kiedy podrywaem dziwk. Nie jeste zazdrosna? - W kadym razie nie o kogo, kto przyjmuje ofert od tak ubranego faceta. - Bya okazem powabu i wdziku. - Masz szczcie. Bya prawdopodobnie agentk ODESSY i tak, jak to zostao zaplanowane, na pamitk tej przygody pozostaa ci choroba spoeczna. Noel wzi j za rk. Kiedy si odezwa, w jego gosie nie byo ju rozbawienia. - ODESSY nie musimy si obawia. Rache te nie. To jedna - a waciwie dwie - z rzeczy, ktrych dowiedziaem si w Berlinie. Bardzo wtpliwe, czy ktra z nich wie cokolwiek o Genewie. Helden sprawiaa wraenie oszoomionej.

- A Beaumont? Twierdzie, e jest z ODESSY, e ledzi ci do Rio. Dalej utrzymuj, e jest z ODESSY i e mnie ledzi, ale nie z powodu Genewy. On ma powizania z Graffem. Wywcha, e szukam Johanna von Tiebolta, i dlatego za mn chodzi. Genewa nie miaa z tym nic wsplnego. Bd wiedzia wicej jutro, po rozmowie z twoim bratem. Tak czy inaczej, Beaumont za kilka dni wypadnie z gry. Kessler ju si tym zajmie. Obieca mi, e zatelefonuje do kogo z boskiego rzdu. - Takie to proste? - Nie takie trudne. Najmniejszy lad ODESSY, zwaszcza w wojsku, wywouje lawin pyta i docieka. Ta lawina porwie Beaumonta. - Jeli to nie ODESSA ani Rache, to kto? - Midzy innymi to wanie musz ci powiedzie. Musiaem pozby si tej sukiennej kurtki i czapki z daszkiem. - Och? - Helden bya zakopotana pozornym brakiem zwizku. Noel wszystko jej wyjani, opisujc dramatyczne zajcie w ciemnym zauku. Streci te rozmow z Kesslerem i gdy koczy, uwiadomi sobie, e nie musi pomija milczeniem faktu, e zamordowano nieznajomego mczyzn w czarnej skrzanej kurtce. I tak opowie o tym jutro jej bratu; zatajenie epizodu przed Helden nie miao w takim razie sensu. Kiedy skoczy, draa, ciskajc jego do. - Jakie to straszne! Czy Kessler domyla si chocia, kim ten czowiek by, skd pochodzi? - Nie mia pojcia. Sto razy analizowalimy kade jego sowo, prbowalimy co z tego wywnioskowa, ale niewiele to dao. W opinii Kesslera by to czonek jakiej neonazistowskiej grupy - Kessler nazwa ich spadkobiercami partii; jakiego odamu niemajcego znaczenia dla ODESSY. - Jak si dowiedzia o genewskim koncie? - Spytaem o to Kesslera. Powiedzia, e tego rodzaju manipulacji finansowych, wymagajcych wywoenia pienidzy z Niemiec, nie mona byo utrzyma w zupenym sekrecie, jak to sobie wyobraalimy. - Ale przecie zachowanie tajemnicy ley u podstaw Genewy. Bez tego wszystko by si zawalio. - A zatem jest to kwestia stopnia poufnoci. Kiedy tajemnica jest tajemnic? Gdzie ley granica midzy informacjami poufnymi a cile tajnymi? Garstka ludzi dowiedziaa si o Genewie i chce nam przeszkodzi w wycigniciu tych pienidzy. Chc je zagarn dla siebie, nie zamierzaj wic ujawni faktu istnienia konta.

- Ale jeli a tyle wiedz, maj te wiadomo, e nie mog ich dosta. - Niekoniecznie. - A wic naley im to wytumaczy. - Prbowaem to zrobi w zauku. Ale nie przekonaem tego czowieka. A jeli nawet bym przekona, nic by to nie zmienio. - Ale czy ty tego nie rozumiesz? Kto musi dotrze do tych ludzi - kimkolwiek s - i wytumaczy im, e powstrzymujc ciebie, mojego brata i Kesslera, nic nie zyskuj. Holcroft upi yk szkockiej. - Nie jestem pewien, czy powinnimy to robi. Kessler powiedzia co, co mnie zastanowio i nadal nie daje mi spokoju. Powiedzia, e my - my, jak si domylam, odnosi si do nas wszystkich, ktrzy nie studiowalimy dogbnie tego problemu - nigdy nie zrozumiemy zatwardziaego nazisty. Z punktu widzenia nazisty odniesienie korzyci nie byo najwaniejsze. Dla niego rwnie wane byo, aby korzyci nie odnieli inni. Kessler nazwa to waciw im niszczycielsk si. Helden znowu si zachmurzya. - A wic mog was zaatakowa. Zabij wasz trjk, bo bez was nie bdzie pienidzy Genewy. - Bd, tylko e dopiero dla nastpnego pokolenia. To wystarczajcy motyw. Pienidze wracaj z powrotem do skarbcw na kolejne trzydzieci lat. Helden uniosa rk do ust. - Poczekaj chwileczk, wyczuwam tu jakie straszliwe nie porozumienie. Prbowali ci zabi. Ciebie. Od samego pocztku... ciebie. Holcroft potrzsn gow. - Nie moemy by tego pewni... - Nie moemy by pewni? - wpada mu w sowo Helden. - Mj Boe, a czego jeszcze chcesz? Sam pokazywae mi marynark. A strychnina w samolocie, a strzay w Rio? Czego jeszcze ci potrzeba? - Chc si dowiedzie, kto naprawd sta za tymi incydentami. Dlatego wanie musz porozmawia z twoim bratem. - A czego si spodziewasz dowiedzie od Johanna? - Kogo zabi w Rio. - Helden otworzya usta, eby zaprotestowa. Ponownie wzi j za rk. - Pozwl, e ci wyjani. Uwaam, e znajdujemy si pomidzy - e ja jestem pomidzy - dwiema walczcymi stronami, z ktrych jedna nie ma z drug nic wsplnego. Cokolwiek przydarzyo si twojemu bratu w Rio, nie ma to zwizku z Genew. Tu wanie

popeniem bd. Wszystko wizaem z Genew. Tak nie jest, tu chodzi o co innego. - Prbowaam ci to wytumaczy - powiedziaa Helden. - Przechodziem chwilowe zamienie umysu. No, ale nikt nigdy nie strzela do mnie z pistoletu, nie prbowa mnie otru ani nie pakowa mi noa w brzuch. Tego rodzaju rzeczy wpywaj druzgocco na proces mylowy. Tak przynajmniej wpyny na mj. - Johann jest czowiekiem skomplikowanym, Noelu - powiedziaa. - Moe by bardzo czarujcy, wylewny, ale potrafi te zachowywa si niezwykle powcigliwie. Taki ju jest. Mia trudne ycie. Czasem kojarzy mi si z bkiem. Przemieszcza si szybko z miejsca na miejsce, zmienia zainteresowania, zawsze inteligentny, zawsze pozostawiajcy po sobie lad, ale nie zawsze yczcy sobie, eby ten lad zosta rozpoznany... - Jest tu, jest tam, jest wszdzie - przerwa jej Holcroft. - Opisujesz mi kurzylad polny . - Dokadnie. Johann moe ci nie powiedzie, co si wydarzyo w Rio. - Musi. Ja musz to wiedzie. - Moe odmwi, bo nie ma to adnego zwizku z Genew. - Sprbuj go wic przekona. Musimy rozpozna jego sabe strony. - Powiedzmy, e ma swoje sabe strony. I co z tego? - Zostanie odsunity od Genewy. Wiemy, e kogo zabi. Syszaa, jak jaki mczyzna - twoim zdaniem mczyzna bogaty i wpywowy mwi, e chce ujrze twojego brata na stryczku, bo jest morderc. Wiem, e kombinowa z Graffem, a to oznacza ODESS. Ratowa si ucieczk. Zabra ze sob ciebie i twoj siostr, ale ucieka, by ocali wasne ycie. Jest zamieszany w wiele afer. cigaj go i by moe szantauj. Mgby wstrzsn Genew; a od takiego wstrzsu legaby w gruzach. - Czy trzeba informowa o tym wszystkim bankierw? - spytaa. Noel dotkn policzka Helden i zmusi j, by na niego spojrzaa. - Musiabym im powiedzie. Mwimy o siedmiuset osiem dziesiciu milionach dolarw, o trzech ludziach, ktrzy dokonali czego nadzwyczajnego. To by ich gest wobec historii, naprawd w to wierz. Jeli twj brat wystawia ich dzieo na niebezpieczestwo lub przyczynia si do wypaczenia caej idei, to moe lepiej, eby te miliony zaczekay na nastpne pokolenie. Ale wcale nie twierdz, e tak musi si sta. Zgodnie z zasadami ty staaby si

Trujca rolina z rodziny pierwiosnkowatych; wystpujca w Europie , w umiarkowanych strefach zachodniej i rodkowej Azji, w Arabii, pn. Afryce z Etiopi, Kraju Przyldkowym, USA, Meksyku, pd. Brazylii i zach. Australii.

wykonawczyni paktu ze strony von Tieboltw. Helden wpatrywaa si w niego z napiciem. - Nie mog na to przysta, Noelu. To musi by Johann. On jest nie tylko bardziej moralnie predysponowany do udziau w sprawie Genewy, on na to zasuguje. Nie mog mu tego odebra. - A ja nie mog mu tego da. Nie mog, jeli miaoby to zaszkodzi paktowi. Wrcimy do tego po rozmowie z nim. Patrzya na niego tak badawczo, e a poczu si niezrcznie. Odsuna jego do od swojego policzka i ucisna j. - Jeste prawym czowiekiem, prawda? - Niekoniecznie. Po prostu zdenerwowanym. Dostaj mdoci na widok zepsucia w elitarnych krgach finansjery. Ogromnie tego duo w moim kraju. - W elitarnych krgach finansjery? - To zwrot, ktrego uy mj ojciec w licie do mnie. - Dziwne - mrukna Helden. - Co w tym dziwnego? - Zawsze nazywae go Clausenem albo Heinrichem Clausenem. Formalnie, raczej z dystansem. Holcroft pokiwa gow, potwierdzajc suszno jej uwagi. - To ciekawe, bo naprawd nie wiem o nim teraz ani troch wicej ni przedtem. Ale opisano mi go. Jego wygld, sposb mwienia, umiejtno zjednywania sobie suchaczy i jaki wpyw na nich wywiera. - A wic wiesz o nim wicej. - Waciwie nie. To tylko wraenia. Dziecice odczucia. Ale w pewnym sensie chyba go odnalazem. - Kiedy rodzice ci o nim powiedzieli? - To nie rodzice, - nie mj... ojczym. Powiedziaa mi Althene. Par tygodni po moich dwudziestych pitych urodzinach. Wtedy ju pracowaem. - Pracowae? - Jestem architektem, nie pamitasz? Ja ju prawie zapomniaem. - I twoja matka czekaa z wyjawieniem ci tego a do twoich dwudziestych pitych urodzin? - Postpia susznie. Nie jestem pewien, jak bym to wczeniej znis. Dobry Boe! Noel Holcroft, amerykaski chopiec. Hot dogi i francuskie frytki, stadion Shea i druyna

Metsw, Garden i Knicks; i szkoa, i koledzy, ktrych ojcowie byli onierzami na wojnie i wygrali j, kady na swj sposb. A tu mwi si chopakowi, e jego prawdziwym ojcem by jeden z tych trzaskajcych obcasami sadystw z filmw wojennych. Chryste, dzieciak dostaby wira! - A zatem po co ci w ogle powiedziaa? - Miaa na uwadze nik szans, e sam pewnego dnia odkryj prawd, a tego nie chciaa. Nie wierzya, aby do tego doszo. Zatarli z Dickiem wszystkie lady a po wiadectwo urodzenia, w ktrym napisano, e jestem ich synem. Ale istniao jeszcze jedno wiadectwo urodzenia. W Berlinie. Clausen, noworodek pci mskiej. Matka - Althene. Ojciec - Heinrich. I yli przecie ludzie, ktrzy wiedzieli, e go porzucia, e wyjechaa z Niemiec. Chciaa mnie przygotowa, na wypadek gdyby wyszo to kiedy na jaw, gdyby kto z jakiego powodu przypomnia sobie o tym i prbowa wykorzysta t informacj. Nawiasem mwic, przygotowa na zdementowanie tej rewelacji. Miaem mwi, e byo jeszcze jedno dziecko - o ktrym nigdy nie wspominao si w domu - ktre umaro w wieku niemowlcym w Londynie. - Co oznacza, e byo jeszcze jedno wiadectwo. wiadectwo zgonu. - Tak. Przechowywane jak naley gdzie w Londynie. Helden odchylia si na oparcie loy. - Mimo wszystko nie rnisz si zbytnio od nas . Nasze ycie roi si od faszywych dokumentw. Jaki to musi by luksus: y normalnie! - Dokumenty niewiele dla mnie znacz. Nigdy ich nie wymagaem, gdy zatrudniaem kogo, ani nie wywalaem nikogo na bruk, gdy kto inny mi je przedstawi. - Noel dopi swego drinka. - Sam zadaj sobie rozmaite pytania. A twemu bratu zamierzam zada bardzo brutalne. W Bogu pokadam nadziej, e zna odpowiedzi, ktre pragn usysze. - Ja rwnie. Pochyli si ku niej i ich ramiona si zetkny. - Kochasz mnie cho troszk? - Bardziej ni troszk. - Zosta ze mn na noc. - Mam taki zamiar. W twoim hotelu? - Nie w tym przy Chevalle. Ten pan Fresca, ktrego wymylilimy tamtego wieczora, przenis si do lepszej kwatery. Widzisz, ja te mam w Paryu paru przyjaci. Jeden z nich jest wicedyrektorem w Jerzym Pitym. - Co za ekstrawagancja.

- To nie jest zabronione. Jeste bardzo szczegln kobiet; a poczynajc od jutra, nie wiemy, co si jeszcze wydarzy. Tak nawiasem mwic, nie moglibymy pojecha do Argenteuil? Obiecaa, e si zastanowisz. - Widziano nas tam. - Co? Kto nas widzia? - Pewien czowiek - waciwie widzia tylko ciebie. Nie znamy jego nazwiska, ale wiemy, e by z Interpolu. Mamy tam swoje dojcia. Z paryskiego biura rozesano oklnik z twoim rysopisem. Zlecenie podjcia twego tropu nadeszo z Nowego Jorku. Wystawi je oficer policji Miles.

Rozdzia 28
John Tennyson przeszed przez zatoczon sal przylotw portu lotniczego Heathrow i skierowa swe kroki prosto do czterodrzwiowego jaguara czekajcego przy krawniku . Kierowca pali papierosa i czyta ksik. Na widok zbliajcego si blondyna wysiad z wozu. - Dzie dobry, panie Tennyson - powita go z gardowym, walijskim akcentem. - Dugo czekae? - spyta zdawkowo Tennyson. - Nie bardzo - odpar kierowca, odbierajc od Tennysona neseser i torb. - Zakadam, e yczy pan sobie prowadzi. - Tak. Podrzuc ci po drodze. Gdzie, gdzie mona zapa takswk. - Tu j mog zapa. - Nie, chc par minut porozmawia. - Tennyson zaj miejsce za kierownic, a Walijczyk otworzy tylne drzwiczki i umieci w rodku baga. Po kilku minutach byli ju za bramami lotniska i pdzili autostrad w kierunku Londynu. - Dobr mia pan podr? - spyta Walijczyk. - Pracowit. - Czytaem paski artyku o Bahrajnie. Bardzo zabawny. - Bo Bahrajn jest zabawny. Jedyni ekonomici na tym archipelagu to hinduscy sklepikarze. - Ale przyzwoicie si pan obszed z szejkami. - Dobrze mnie przyjmowali. S jakie wiadomoci z Morza rdziemnego? Utrzymywae kontakt ze swoim bratem na pokadzie okrtu Beaumonta? - Bez przerwy. Korzystalimy z radiofonu zainstalowanego w pobliu przyldka Camarat. Wszystko idzie zgodnie z planem. W porcie rozesza si pogoska, e widziano komandora z jak kobiet wypywajcego na pokadzie maej odzi z Saint-Tropez. Ani o odzi, ani o nich nie ma wiadomoci ju od ponad czterdziestu omiu godzin, a od ldu wiej szkway. Brat zamelduje jutro o wypadku. Obejmie, ma si rozumie, dowdztwo. - Ma si rozumie. A wic idzie dobrze. mier Beaumonta nie wzbudzi niczyich podejrze. Wypadek podczas zej pogody. Nikt nie zakwestionuje takiego wyjanienia. - Nie powie mi pan, co si naprawd stao? - Wol nie. To byoby dla ciebie niepotrzebne brzemi. Ale ogldnie mwic, Beaumont przedobrzy. By widziany, gdzie nie trzeba, przez ludzi nie tych, co trzeba.

Zrodziy si spekulacje, e nasz wybitny oficer jest w rzeczywistoci powizany z ODESS. - To niebezpieczne. Cholerny idiota! - Wyraz twarzy Walijczyka zdradza jego zdenerwowanie. - Mam ci jeszcze co do powiedzenia... - powiedzia Tennyson. - To prawie ju. - A wic stao si? - W gosie Walijczyka pojawi si nabony zachwyt. - Wedug mnie wszystko rozegra si w cigu najbliszych dwch tygodni. - Nie mog w to uwierzy! - Dlaczego? - spyta Tennyson. - Wszystko przebiega przecie zgodnie z harmonogramem. Trzeba przystpi do rozsyania depesz. Wszdzie. - Wszdzie... - powtrzy mczyzna. - Kryptonim brzmi Wolfsschanze. - Wolfsschanze?... O Boe, a wic to ju wkrtce! - Ju si zaczo. Uaktualnisz ostateczn gwn list liderw regionalnych, oczywicie ma by tylko jedna kopia. Zbierzesz wszystkie mikrofilmy z aktami - kraj po kraju, miasto po miecie, wszelkie powizania polityczne - i umiecisz je w opiecztowanej stalowej kasecie. Przyniesiesz t kaset wraz z gwn list do mnie za tydzie od dzisiaj. W przysz rod. Spotkamy si na ulicy przed moim mieszkaniem w Kensington. O smej wieczorem. - Za tydzie od dzisiaj. W przysz rod. O smej wieczorem. Z kaset. - Iz gwn list. Liderw. - Oczywicie. - Walijczyk przygryz zbami knykie zgitego palca wskazujcego. To rzeczywicie ju wkrtce - wyszepta. - Jest pewna maa przeszkoda, ale j usuniemy. - Mog w czym pomc? Zrobi wszystko. - Wiem to, lanie. Naleysz do najlepszych. Powiem ci w przyszym tygodniu. - Wszystko. - Oczywicie. - Tennyson zwolni przed zjazdem z autostrady. - Podwizbym ci do Londynu, ale skrcam teraz na Margate. Musz si tam szybko dosta. - Niech pan si mn nie przejmuje. Boe, czowieku, musisz mie tyle na gowie! - an nie odrywa wzroku od twarzy Tennysona, od jego zdecydowanych, rzebionych rysw, z ktrych wyzieraa wielka obietnica i wielka sia. - By teraz tutaj; dostpi zaszczytu obecnoci przy pocztku, przy odrodzeniu. Nie ma takiej ofiary, ktrej bym nie ponis! Tennyson si umiechn. - Dzikuj ci - powiedzia.

- Niech mnie pan wysadzi byle gdzie. Zapi takswk... Nie wiedziaem, e mamy swoich ludzi w Margate. - Mamy ich wszdzie - odpar blondyn, zatrzymujc wz. *** Tennyson pdzi znajom autostrad w kierunku Portsea. Dotrze do domu Gretchen przed sm i tak wanie miao by; spodziewa si go o dziewitej. Bdzie mg sprawdzi, czy nie ma goci - przyjanie nastawionych ssiadw pci mskiej, ktrzy wpadli na drinka. Umiechn si do siebie. Jego siostra, chocia ju dobrze po czterdziestce, nadal przycigaa mczyzn jak przysowiowy ogie my: przypaleni do sytoci przez ciepo , chronieni przez niezdolno do dotarcia do samego pomienia. Bo Gretchen nie zaspokajaa obietnicy, ktr kusi jej seksualizm, jeli si jej tego nie nakazao. To bya bro wykorzystywana tak samo jak wszystkie potencjalnie miercionone rodzaje broni - z zachowaniem dyskrecji. Tennyson nie by zachwycony tym, co musia zrobi, ale wiedzia, e nie ma wyboru. Trzeba przeci wszystkie nici prowadzce do Genewy, a jego siostra bya jedn z nich. Tak jak by ni Anthony Beaumont. Gretchen po prostu za duo wiedziaa. Wrogowie Wolfsschanze mogliby j zama... i zrobiliby to. Istniay trzy informacje, ktrymi nie dysponowaa Nachrichtendienst: terminarz, metody rozdysponowania milionw i lista. Gretchen znaa terminy poszczeglnych operacji, orientowaa si w metodach rozdysponowania i poniewa metody te wizay si cile z nazwiskami odbiorcw na caym wiecie, a za dobrze pamitaa list. Jego siostra musi umrze. Podobnie jak Walijczyk musi ponie ofiar, do ktrej si tak szlachetnie zobowiza. Po dostarczeniu hermetycznie szczelnego pojemnika i gwnej listy jego rola dobiegnie koca. Stanowi tylko zagroenie. Oprcz synw Ericha Kesslera i Wilhelma von Tiebolta przy yciu nie mg pozosta nikt, kto widzia t list. Tysice nazwisk z wielu krajw, nazwisk prawdziwych spadkobiercw Wolfsschanze, perfekcyjnej rasy, Sonnenkinder. Blondyn docisn mocniej peda gazu, gdy drogowskaz pokaza, e do Portsea zostay dwadziecia cztery kilometry. Jaguar wyrwa do przodu. *** - Nareszcie - powiedziaa Gretchen Beaumont, siedzc obok Tennysona na mikkiej,

obitej skr kanapie. Gadzia go doni po twarzy, co chwil wsuwajc palce pomidzy jego wargi i wysuwajc je. Podniecaa go, jak zawsze od dziecistwa. - A ty jeste taki pikny. Nie ma takiego drugiego jak ty. Nigdy nie bdzie. Pochylia si, a jej rozpita bluzka odsonia piersi, zapraszajc do pieszczot. Przywara ustami do jego warg, pomrukujc gardowo, co zawsze budzio w nim dzikie zwierz. Ale nie mg ulec dzy. Kiedy to zrobi, bdzie to ostatni akt tajemnego rytuau, ktry pozwala mu zachowa czysto i niezaleno... od dziecka. Uj j za ramiona i delikatnie popchn z powrotem na kanap. - Tak, to ju - powiedzia. - Musz si dowiedzie wszystkiego, co si wydarzyo, dopki potrafi jasno myle. Mamy mnstwo czasu. Wyjad na Heathrow okoo szstej rano, eby zapa pierwszy samolot do Parya. No, a teraz zastanw si, czy nie zapomniaa mi powiedzie czego o tym Amerykaninie? Jeste pewna, e nigdy nie skojarzy sobie ciebie z Nowym Jorkiem? - Nigdy. O zmarej kobiecie z okna naprzeciwko jego mieszkania wiadomo byo, e jest naogow palaczk. Ja nie pal i wyranie to podkreliam, kiedy tu by. Daam mu te do zrozumienia, e od tygodni nie wychodziam z domu. W razie potrzeby mogabym tego dowie. No i, ma si rozumie, byam jak najbardziej ywa. - A wic, wychodzc, nie mia pojcia, e ta zmysowa kobieta, niewierna ona, z ktr poszed do ka, jest kobiet z Nowego Jorku. - Oczywicie, e nie. A nawiasem mwic, on nie wyszed - powiedziaa ze miechem Gretchen. - On zwiewa, a si kurzyo. Ogupiay, ogarnity panik, przewiadczony o moim niezrwnowaeniu - tak jak zaplanowalimy - i si rzeczy stawiajcy na ciebie jako nastpnego w kolejce do Genewy. - Przestaa si mia. - Tylko e uciek z fotografi Tony'ego, czego nie mielimy w planie. Zakadam, e j przyniose. - Tak. - Tennyson skin gow. - Co powiesz Holcroftowi? - On uwaa, e Beaumont jest agentem ODESSY, e ja miaem jakie konszachty z Graffem i musiaem ucieka z Brazylii, bo inaczej zostabym zastrzelony. Tak powiedzia Kesslerowi. Tak naprawd nie bardzo wie, co zaszo w Rio, poza tym, e kogo zabiem. Bardzo si tym gryzie. - Tennyson si umiechn. - Zagram na tej strunie. Wymyl co wstrzsajcego. Co, co go cinie za gardo, przekona, e jestem bardziej wity od samego Jana Chrzciciela. No i, oczywicie, wyra swoj rado z faktu, e nasz wsplnik usun z naszej drogi tego strasznego Beaumonta.

Gretchen wzia go za rk, wcisna j midzy swoje uda i zacza pociera o majteczki w gr i w d. - Jeste nie tylko pikny. Jeste genialny. - Potem zamienimy si rolami i dam mu odczu, e musi mnie przekona, i jest wart Genewy. To on bdzie musia uzasadni swj udzia w pakcie. To wane z psychologicznego punktu widzenia, aby postawi go w tym pooeniu; jego uzalenienie si ode mnie musi narasta. Gretchen zwara uda na jego doni i schwycia go za nadgarstek; ucisk by nagy i znaczcy seksualnie. - Potrafisz podnieci mnie samymi sowami. Wiesz o tym przecie, prawda? - Za chwil, moja mioci... moja jedyna mioci. Musimy jeszcze porozmawia. Tennyson wpi si palcami w nog siostry; jkna z rozkoszy. - Oczywicie, po rozmowie z Helden bd lepiej wiedzia, co mwi. - A wic zobaczysz si z ni przed spotkaniem z Holcroftem? - Tak. Zadzwoni do niej i powiem, e musz si z ni natychmiast widzie. Po raz pierwszy w yciu ujrzy mnie w mce samozwtpienia, szukajcego rozpaczliwie potwierdzenia susznoci swych dziaa. - Znowu genialny. - Wyja jego rk spomidzy ud i pooya j sobie pod piersiami. - A czy nasza maa siostrzyczka wci zadaje si z tymi mtami i wyrzutkami? Z tymi brodatymi, o popsutych zbach Verwnschkinder z wasnego wyboru? - Oczywicie. Musi czu, e jest potrzebna; to zawsze byo jej saboci. - Nie urodzia si w Rzeszy. Tennyson zamia si szyderczo. - Idc za gosem swojego spoecznikowskiego instynktu, zostaa niak. Mieszka w domu Herr Obersta i opiekuje si tym kalekim sukinsynem. Kadego wieczora zmienia dwa razy samochd, eby nie przywlec za sob do niego zabjcw z ODESSY albo z Rache. - Pewnego dnia mog j zabi - mrukna Gretchen. - - Trzeba si nad tym zastanowi. Zaraz po odblokowaniu konta przez bank bdzie musiaa umrze. Nie jest gupia, Johannie. Jeszcze jedno morderstwo zoone na karb Rache. Albo ODESSY. - Ju o tym mylaem... a jeli ju mowa o morderstwie, powiedz mi, czy Holcroft wspomina co o Peterze Baldwinie? - Ani sowem. Zwaywszy na komedi, jak przed nim odegraam, nawet nie oczekiwaam, e to zrobi. Byam niezrwnowaon, sfrustrowan on. Nie chcia mnie straszy, ale te nie zamierza dzieli si ze mn informacjami mogcymi stanowi zagroenie

dla Genewy. Tennyson pokiwa gow. Zaplanowali wszystko dokadnie. - Jak si zachowywa, kiedy mwia o mnie? - Daam mu bardzo mao czasu na reakcj - powiedziaa Gretchen. - Powiedziaam mu po prostu, e wystpujesz w imieniu von Tieboltw. Dlaczego Baldwin usiowa go przechwyci w Nowym Jorku? Orientujesz si? - Wydedukowaem to jedynie na podstawie posiadanych informacji. Baldwin dziaa z Pragi, by agentem MI Sze, ktry - jak niosa wie - swoj wierno gwarantowa temu, kto da wicej. Sprzedawa informacje kademu, a wreszcie cign na siebie podejrzenia wasnych kolegw. Wylali go, ale nie postawili przed sdem, bo nie mieli stuprocentowej pewnoci. Dziaa w przeszoci jako podwjny agent i utrzymywa, e bya to jego przykrywka. Przysiga, e tworzy dwukierunkow siatk szpiegowsk. Zna nazwiska wszystkich brytyjskich kontaktw w Europie rodkowej i niewtpliwie da swoim przeoonym do zrozumienia, e jeli co mu si stanie, te nazwiska wypyn. Zachowa niewinno. Twierdzi potem, e spotkaa go kara za zbyt sumienne wywizywanie si z obowizkw. - Co to ma wsplnego z Holcroftem? - eby to zrozumie, trzeba sobie uzmysowi, kim by Baldwin. By dobry, a jego rda najlepsze. Poza tym uchodzi za specjalist od operacji kurierskich, potrafi wy wcha wszystko. Pogoski o wielkiej fortunie przechowywanej w Genewie, o nazistowskim upie usysza w Pradze. Ta plotka nie bya niczym niezwykym. Podobne opowieci kryy po wiecie od upadku Berlina. T od innych odrniao tylko to, e wspomniane w niej byo nazwisko Clausena. Ale i w tym nie byo niczego zaskakujcego - Clausen by finansowym geniuszem Rzeszy. Baldwin jednak sprawdzi wszystko do najdrobniejszego szczegu; tak wanie zwyk pracowa. - Dotar do archiww kurierskich - wtrcia Gretchen. - Tak. Skoncentrowa si na Finanzministerium. Przeledzi tam setki kursw. Osob docelow w kilkunastu z nich by Manfredi. Gdy mia ju nazwisko Manfrediego, pozostawao mu tylko cierpliwie obserwowa - i wrcza ostronie apwki pracownikom banku. Przeom nastpi z chwil, gdy Baldwin dosta cynk o organizowaniu przez Manfrediego spotkania z Amerykaninem o nazwisku Holcroft, o ktrym dotd nic nie sysza. Po co?! Sprawdzi Holcrofta i natrafi na jego matk. - Odgrywaa gwn rol w strategii Manfrediego - wtrcia znowu Gretchen. - Od samego pocztku - przytakn Tennyson, kiwajc gow. - Przekona Clausena,

e ona musi wyjecha z Niemiec. Miaa wasne pienidze i obracaa si w zamonych krgach spoeczestwa. W Ameryce moga by bardzo uyteczna. W nakonieniu jej do tego kroku mia swj udzia Clausen, ale gwna rola przypada tu Manfrediemu. - Pod t mask gnoma - powiedziaa Gretchen - kry si istny Machiavelli. - Wtpi, czy poradziby sobie z tym wszystkim, gdyby nie jego prawdziwie niewinny wygld. Ale Machiavelli to niezbyt trafne porwnanie. Manfrediego interesoway tylko pienidze. Tylko o nie mu chodzio. By zaprzysionym wyznawc zotego cielca. Mia w planach przejcie kontroli nad agencj w Zurychu, dlatego wanie go zabilimy. - Ile wywszy Baldwin? - Nigdy si tego nie dowiemy. Jednak bez wzgldu na to, czego si dowiedzia, mogo go to oczyci w oczach wywiadu brytyjskiego. Bo widzisz, on nie by podwjnym agentem. By dokadnie tym, za kogo si podawa: bardzo operatywnym czowiekiem Ml Sze w Pradze. - Skontaktowa si z Manfredim? - O, tak. To si samo nasuwao, skoro wiedzia o genewskim spotkaniu. Po prostu troch si spni i to wszystko. - Umiechn si. - Ju sobie wyobraam t konfrontacj: dwch krcych wok siebie specjalistw, z ktrych kady chce co rozpaczliwie osign jeden wydoby informacje, a drugi za wszelk cen zachowa je dla siebie, wiadom, e stoi w obliczu potencjalnej katastrofy. Musiao tam doj do pewnej ugody i formalnie rzecz biorc, Manfredi zama sowo, nie odwoa spotkania z Holcroftem, a nastpnie ostrzeg nas przed Baldwinem. Nie zaniedba niczego. Gdyby twojego ma nakryto, gdy zabija Petera Baldwina, nikt nie powizaby tego faktu z osob Ernsta Manfrediego. By czowiekiem powaanym. Mgby wygra. - Ale nie z Johannem von Tieboltem - powiedziaa Gretchen, ciskajc jego rk pod swoimi piersiami i podsuwajc j w gr. - Przy okazji, dostaam kolejny szyfrogram od Graffa z Rio. Znowu jest wcieky. Zarzuca nam, e nie informujemy go na bieco. - Wyazi z niego staro. On te odegra ju swoj rol. Wiek czyni go nieostronym. To nie jest pora, eby sa depesze do Anglii. Obawiam si, e nadszed ju czas na naszego przyjaciela z Brazylii. - Wylesz rozkaz? - Rano. Odpada jeszcze jedna macka znienawidzonej ODESSY. Za dobrze mnie wyszkoli. - Tennyson pochyli si, ujmujc w donie pier siostry. - Chyba na tym skoczymy. Rozmowa z tob zawsze rozjania mi w gowie. Nie mam ju wicej pyta, tematy si wyczerpay.

- No to zacznij wysuwa dania. Tyle czasu mino od naszego ostatniego razu! Musisz cay pon! Zajm si tob jak zawsze. - Od dziecistwa - powiedzia Tennyson, przykrywajc ustami jej usta i sigajc po omacku do spodni. Oboje dreli. *** Naga Gretchen, wyczerpana i zaspokojona, leaa obok niego, oddychajc miarowo. Blondyn unis rk i spojrza na fosforyzujc tarcz zegarka. Bya druga trzydzieci. Czas na popenienie strasznego czynu, do ktrego zobowizywa go pakt Wolfsschanze. Trzeba zatrze wszelkie tropy prowadzce do Genewy. Sign pod ko po buty. Unis jeden w gr i palcami wymaca w ciemnociach obcas. Porodku wyczu may metalowy krek. Wcisn go i obrci w lewo, zwalniajc spryn. Odoy krek na nocny stolik, a z buta wysun stalow ig dugoci dwudziestu piciu centymetrw ukryt w wziutkim otworze przewierconym od obcasa do podeszwy. Iga bya elastyczna, ale nieamliwa. Wbita prawidowo pomidzy czwarte a pite ebro przebijaa serce, pozostawiajc lad, ktry nawet podczas sekcji zwok najczciej bywa przeoczany. Uj j delikatnie pomidzy kciuk a palec wskazujcy prawej rki. Lew doni dotkn prawej piersi siostry, a potem jej nagiego ramienia. Otworzya oczy. - Jeste nienasycony - wyszeptaa z umiechem. - Tylko z tob. - Przycign j do siebie tak, e zetknli si ciaami. - Jeste moj jedyn mioci - powiedzia, przesuwajc nad ni prawe rami i wycigajc je na odlego trzydziestu centymetrw od jej plecw. Skrci nadgarstek do wewntrz; iga przyja waciwe pooenie. Pchn ku sobie. *** Boczne drogi stanowiy istny labirynt, ale Tennyson zapamita tras. Zna drog do ukrytej chaty zamieszkiwanej przez tajemniczego Herr Obersta, zdrajc Rzeszy. Nawet tytu Oberst by tu penym ironii komentarzem. Ten zdrajca nie by adnym pukownikiem, by generaem Wehrmachtu. Nazywa si Klaus Falkenheim i by swego czasu czwartym z najwyszych rang przywdcw Niemiec. Nie szczdzili mu pochwa towarzysze broni, a nawet sam Fhrer. A ten szakal przez cay czas y w swej byszczcej, pustej skorupie. Boe, jake Johann von Tiebolt nienawidzi tego niedostosowanego kamc, jakim by

Herr Oberstl Ale John Tennyson nie okae nienawici. Wrcz przeciwnie, Tennyson pochyli czoo przed tym starcem, wyrazi mu swoje uwielbienie i szacunek. Bo jeli istnia jaki sposb na pozyskanie wsppracownicy w osobie siostry, byo nim zoenie takiego wanie hodu. Zadzwoni do Helden, do wydawnictwa Gallimard, i powiedzia, e chce si z ni spotka w jej mieszkaniu. Tak, wie, e mieszka w maej chatce Herr Obersta, wie te, gdzie to jest. - Jestem teraz dziennikarzem. Nie bybym dobry w tym fachu, gdybym nie mia swoich rde informacji. Bya zaskoczona. Nalega, by zobaczya si z nim pnym rankiem, przed popoudniowym spotkaniem z Holcroftem. Nie pjdzie na spotkanie z Amerykaninem, dopki nie zobaczy si z ni. By moe Herr Oberst pomoe wyjani t sytuacj. By moe ten dentelmen starej daty potrafi rozwia zrodzone nagle obawy. Dojecha do gruntowej drogi prowadzcej wrd wybujaych traw w zaronit dolink, ktra osaniaa domostwo Herr Obersta przed wcibskim okiem. Trzy minuty pniej zatrzyma si przed wylotem cieki wiodcej do chaty. Otworzyy si drzwi i na spotkanie wysza mu Helden. Jak licznie wygldaa, jak bardzo przypominaa Gretchen! Uciskali si na powitanie; obojgu pilno byo do spotkania si z Herr Oberstem. W oczach Helden wida byo zdumienie. Wprowadzia go do maego, po spartasku urzdzonego domu. Herr Oberst sta przy kominku. Helden przedstawia sobie obu mczyzn. - Jest to chwila, ktr bd z najwikszym wzruszeniem wspomina przez cae ycie zacz Tennyson. - Zasuy pan sobie na wdziczno wszystkich Niemcw rozsianych po caym wiecie. Gdybym kiedy mg si panu na co przyda, prosz powiedzie Helden, a zrobi wszystko, o co pan poprosi. - Jest pan bardzo miy, Herr von Tiebolt - odpar starzec. - Ale jeli wierzy paskiej siostrze, to pan czego ode mnie potrzebuje, a nie potrafi sobie wyobrazi, co to takiego. W czym mog pomc? - Mj problem ma zwizek z owym Amerykaninem. Z tym Holcroftem. - Co to za problem? - spytaa szybko Helden. - Trzydzieci lat temu dokonano wspaniaego wyczynu, niezwykej sztuki zaplanowanej i zrealizowanej przez trzech niezwykych ludzi, ktrzy pragnli wynagrodzi krzywdy wyrzdzone przez rzenikw i maniakw. Biorc pod uwag okolicznoci, ktre wtedy wydaway si sprzyjajce, na osob speniajc kluczow rol w rozdziale na cay

wiat milionowych sum wybrano Holcrofta. Prosi si mnie teraz, ebym si z nim spotka, zacz z nim wsppracowa... - Tennyson urwa, jakby zabrako mu sw. - No i? - Herr Oberst przesun si ku niemu. - Ja mu nie ufam - wyrzuci z siebie blondyn. - Spotyka si z nazistami. Z ludmi, ktrzy najchtniej by nas zabili, Helden. Z takimi ludmi, jak Maurice Graff z Brazylii. - Co ty wygadujesz? - Wizy krwi daj o sobie zna. Holcroft jest nazist. W oczach Helden malowaa si mieszanina zoci i niedowierzania. - To absurd! Johann, to niedorzeczne! - Czyby? Ja jestem innego zdania. *** Noel zaczeka, a Helden wyjdzie do pracy i dopiero wtedy zamwi rozmow telefoniczn z Nowym Jorkiem, podajc numer Milesa. Noc wypenia im mio i rodzca si otucha. Wiedzia, e zdoa j przekona. Nic nie wskazywao, by w dajcej si przewidzie przyszoci ich zwizek mia si rozpa. Nie dopuciby do tego. Zadzwoni telefon. - Tak, prosz pani, tu Fresca; zamawiaem rozmow z porucznikiem Milesem. - Od razu wiedziaem, e to pan - odezwa si mczyzna, ktrego gos nie kojarzy si Noelowi z adn twarz. - Interpol pana dorwa? - Dorwa? a za mn jacy ludzie, jeli o to panu chodzi. To si chyba nazywa ledzenie. To pan ich na mnie napuci? - Ja. - Da mi pan dwa tygodnie! Co pan, u diaba, wyrabia? - Prbuj pana odszuka. Prbuj przekaza panu pewn wiadomo, ktra wedug mnie powinna do pana dotrze. Dotyczy paskiej matki. Noel poczu ostre ukucie w klatce piersiowej. - Co z moj matk? - Ucieka. - Miles zawiesi gos. - Nie bd ukrywa; jest cholernie dobra. To by profesjonalny ruch. Wyjechaa na wycieczk do Meksyku i zanim zdyby pan powiedzie Althene Holcroft, bya ju mi staruszk udajc si do Lizbony pod nowym nazwiskiem i z nowym paszportem wystawionym przez faszerzy z Tulancingo. Tak si nieszczliwie skada, e ta taktyka jest ju przestarzaa. Znamy ich wszystkich.

- Moe odniosa wraenie, e pan j przeladuje - powiedzia Noel, sam nie bardzo w to wierzc. - Moe po prostu chciaa od pana uciec. - Nikt jej nie przeladowa. I jakiekolwiek przywiecaj jej pobudki, lepiej, by zdawaa sobie spraw z tego, e kto jeszcze wie o istnieniu tych ludzi. Kto bardzo powany. - Co mi pan tu opowiada? - Bya ledzona przez czowieka, ktrego danych nie moemy odszuka w aktach. Jego dokumenty, tak samo jak i paskiej matki, zostay podrobione. Zatrzymalimy go na lotnisku w Mexico City. Zanim ktokolwiek zdy go przesucha, wsadzi sobie do ust kapsuk z cyjankiem.

Rozdzia 29
Wybrano miejsce spotkania. Na Montmartrze, na ostatnim pitrze starego budynku znajdowao si puste mieszkanie, ktrego waciciel, artysta, przebywa aktualnie we Woszech. Helden podaa Noelowi przez telefon adres i godzin. Bdzie tam, eby pozna go z bratem, ale nie zostanie z nimi. Noel pokona ostatni stopie i zapuka do drzwi. Usysza szybkie kroki, drzwi si otworzyy. W wskim przedpokoju staa Helden. - Cze, kochany - powitaa go. - Cze - odpowiedzia z zakopotaniem, caujc j w usta i zerkajc w gb mieszkania. - Johann jest na tarasie - powiedziaa ze miechem. - A zreszt pocaunek to nic zdronego. Powiedziaam mu... jak ci lubi. - Czy to byo konieczne? - Moe to zabrzmi dziwnie, ale tak. Ciesz si, e to zrobiam. Od razu lepiej si czuj. - Zamkna drzwi, trzymajc go pod rami. - Nie potrafi tego wytumaczy - cigna. - Nie widziaam si z bratem ponad rok. Ale on si zmieni. Sytuacja w Genewie tak na niego wpyna; bardzo mu zaley, eby si udao. Nigdy nie widziaam go tak... och, sama nie wiem... w takiej rozterce. - Nadal mam wiele pyta, Helden. - On te. Dotycz twojej osoby. Dzisiaj rano bya ju chwila, e nie chcia si z tob spotka. Nie ufa ci. Sdzi, e kto ci skaptowa, zapaci za zdrad Genewy. - Mnie? - Pomyl tylko. Dowiedzia si od ludzi z Rio, e spotkae si z Graffem. Potem udae si prosto do Londynu, do Beaumonta. Miae co do niego racj: jest z ODESSY... Helden przerwaa na chwil. - Powiedzia, e... spdzie noc z Gretchen, e poszede z ni do ka... - Zaraz, zaraz - przerwa jej Noel. - Nie, kochanie, to niewane. Powiedziaam ci, e znam swoj siostr. Ale to ukada si w pewn logiczn cao, nie sdzisz? ODESSA traktuje kobiety instrumentalnie. Jeste sympatykiem ODESSY; miae dug, mczc podr. To zupenie naturalne, e twoje potrzeby musiay zosta zaspokojone. - Barbarzystwo!

- Tak to widzi Johann. - Myli si. - Teraz si ju o tym przekona. Przynajmniej tak mi si wydaje. Powiedziaam mu o wszystkich twoich - naszych - przejciach i o tym, jak ci o mao nie zabito. By zaskoczony. Moe mie jeszcze do ciebie par pyta, ale sdz, e jest przekonany. Holcroft potrzsn z niedowierzaniem gow. Nic ju nie jest dla ciebie, jak byo... nic ju nigdy takie nie bdzie. Nie do, e nic nie byo ju takie jak dawniej, to jeszcze byo tym, czym by nie powinno. Nie istniaa linia prosta czca punkt A z punktem B. - Miejmy to ju za sob - powiedzia. - Spotkamy si pniej? - Oczywicie. - Wracasz jeszcze do pracy? - Dzisiaj mam wolne. - Zapomniaem. Cay ranek spdzia z bratem. Powiedziaa, e idziesz do pracy, ale spotkaa si z nim. - To byo kamstwo konieczne. - Wszystkie kamstwa s konieczne, no nie? - Noelu, prosz ci. Mam po ciebie wrci? Powiedzmy, za dwie godziny? Holcroft si zastanowi. Wci by zaniepokojony informacjami przekazanymi mu przez Milesa. Prbowa zapa Sama Buonoventure na Curaao, aie Sam by w terenie. - Lepiej wywiadcz mi przysug - powiedzia do Helden. - Opowiadaem ci o Buonoventurze z Karaibw. Zamwiem do niego rozmow telefoniczn z hotelu; nie oddzwoni. Jeli jeste wolna, moe posiedziaaby w moim pokoju na wypadek, gdyby si odezwa? Nie fatygowabym ci, ale to pilne. Co si wydarzyo; pniej ci powiem co. Zrobisz to dla mnie? - Nie ma problemu. Co mam mu przekaza? - Powiedz mu, eby przez kilka godzin czeka pod telefonem. Albo niech ci da numer, pod ktrym bd go mg pniej zasta. Midzy szst a sm. Czasu paryskiego. Powiedz mu, e to wane. - Noel sign do kieszeni. - Tu masz klucz. I pamitaj, nazywam si Fresca. Helden wzia od niego klucz, a potem wsuna mu rk pod rami i wprowadzia go do pracowni. - I ty te pamitaj, e mj brat nazywa si Tennyson. John Tennyson. Holcroft zobaczy Tennysona poprzez grube tafle wychodzcego na taras okna z szybami ze szka oowiowego. Sta tam bez paszcza i kapelusza, w samym tylko ciemnym garniturze w prki. Trzymajc si domi barierki, spoglda na panoram Parya. Wysoki,

smuky, o sylwetce a zbyt idealnej. Byo to ciao atlety, kojarzyo si ze zwinit spryn czekajc na zwolnienie. Odwrci si nieco w prawo i ukaza twarz. Takiej twarzy Noel jeszcze nie widzia. Bya niczym dzieo sztuki, o rysach zbyt zblionych do ideau, by moga by naprawd z krwi i koci. A poniewa nie szpecia jej najmniejsza nawet skaza, wiao od niej chodem. Bya to twarz wykuta z marmuru, zwieczona poyskliwymi blond wosami idealnie przystrzyonymi, tworzcymi harmonijn cao z kamieniem. I wtedy von Tiebolt-Tennyson dostrzeg go przez okno. Ich oczy spotkay si i wraenie marmuru pryso. Oczy blondyna byy ywe i przenikliwe. Odepchn si od barierki i ruszy ku drzwiom tarasu. Wkroczy do pokoju z wycignit rk. - Jestem synem Wilhelma von Tiebolta. - Noel Holcroft. Moim... ojcem by Heinrich Clausen. - Wiem. Helden duo mi o tobie opowiadaa. Sporo prze szede. - Oboje przeszlimy - skorygowa Holcroft. - To znaczy, twoja siostra i ja. O ile zdyem si zorientowa, tobie te nie byo lekko. - Takie ju to nasze dziedzictwo... - Tennyson si umiechn. - Krpujce s podobne spotkania, prawda? - Bywao, e czuem si swobodniej. - A ja nie odezwaam si sowem - wtrcia si Helden. - Zupenie przyzwoicie poradzilicie sobie z prezentacj sami. Teraz wychodz. - Wcale nie musisz - powiedzia Tennyson. - To, co my dwaj mamy sobie do powiedzenia, dotyczy chyba i ciebie. - Nie jestem pewna. Nie w tej chwili. Poza tym mam co do zaatwienia - odpara Helden. Ruszya w kierunku przedpokoju. - Wydaje mi si, e to ogromnie wane dla bardzo wielu ludzi, ebycie doszli do porozumienia. Mam nadziej, e potraficie. - Otworzya drzwi i wysza. Przez kilka chwil panowaa cisza, obaj mczyni patrzyli w miejsce, gdzie jeszcze przed chwil staa Helden. - Jest nadzwyczajna - mrukn wreszcie Tennyson. - Bardzo j kocham. Noel odwrci gow. - Ja rwnie. Tennyson odwzajemni jego spojrzenie, ale i nie omieszka skomentowa ostatniej deklaracji. - Mam nadziej, e nie komplikuje ci to ycia.

- Mnie nie, ale jej moe. - Rozumiem. - Tennyson podszed do okna i zapatrzy si w przestrze. - Nie mam adnego prawa udziela wam swojego bogosawiestwa - chadzamy z Helden wasnymi drogami - a nawet gdybym je mia, nie jestem pewien, czy bym to uczyni. - Dzikuj za szczero. Blondyn si odwrci. - Tak, jestem szczery. Nie znam ciebie. Wiem o tobie tylko tyle, ile usyszaem od Helden i ile sam si dowiedziaem. Ona powtarza mi w zasadzie to, co ty jej powiedziae, ale rzecz jasna jest to podkolorowane przez uczucia. To, czego sam si dowie dziaem, nie jest ju tak krysztaowe. Tak samo zreszt, jak kombinacja obu wersji nie przystaje zbytnio do raczej entuzjastycznego wizerunku przedstawianego przez moj siostr. - Obaj mamy pytania. Chcesz zacz? - To chyba nie ma znaczenia, prawda? Ja mam ich niewiele i s bardzo bezporednie. W gosie Tennysona pojawiy si nagle szorstkie nuty. - Jaki miae interes do Maurice'a Graffa? - Sdziem, e Helden ci wyjania. - Jak ju zaznaczyem, powtrzya tylko twoje sowa. Chc to usysze jeszcze raz od ciebie. Mam troch wicej dowiadczenia ni moja siostra. Nie wierz bezkrytycznie we wszystko tylko dlatego, e ty to mwisz. ycie mnie tego nauczyo. Dlaczego spotkae si z Graffem? - Szukaem was. - Mnie? - Nie ciebie konkretnie. Szukaem rodziny von Tieboltw. Informacji o was. - Dlaczego zwrcie si z tym do Graffa? - Podano mi jego nazwisko. - Kto ci je poda? - Nie pamitam... - Nie pamitasz? W Rio mieszkaj miliony ludzi, a przypadek sprawia, e tobie podaj akurat nazwisko Maurice'a Graffa. - To prawda. - To absurd. - Chwileczk. - Noel usiowa odtworzy kolejno wydarze, ktre zaprowadziy go do Graffa. - Zaczo si w Nowym Jorku... - Co si zaczo? Graff by w Nowym Jorku?

- Nie, konsulat. Udaem si do konsulatu brazylijskiego i rozmawiaem z attach. Chciaem si dowiedzie, w jaki sposb mona ustali miejsce pobytu rodziny, ktra przyjechaa do Brazylii w latach czterdziestych. Z faktw, ktre mu podaem, attach wywnioskowa, e szukam Niemcw. Da mi wykad o... jest na to takie hiszpaskie okrelenie. La otr cara de los dlemanes. Oznacza drugie oblicze Niemca, ukryte pod zewntrzn mask. - Wiem co o tym. Mw dalej. - Poinformowa mnie, e w Rio istnieje silna, zwarta gmina niemiecka, na ktrej czele stoi kilku potnych ludzi. Ostrzeg przed poszukiwaniem niemieckiej rodziny, ktra znikna. Uzna to za niebezpieczne. Moe celowo przesadza, bo nie chciaem mu poda waszego nazwiska. - Dziki Bogu, e tego nie zrobie. - Po przyjedzie do Rio nie mogem znale punktu zaczepienia. Nawet dokumenty w Ministerstwie Imigracji byy przerobione. - Wielkim kosztem poniesionym przez bardzo wielu ludzi - wtrci gorzko Tennyson. - To byo nasze jedyne zabezpieczenie. - Utknem w martwym punkcie. I wtedy przypomniaem sobie, co attach mwi o spoecznoci niemieckiej, kierowanej przez kilku potnych ludzi. Wszedem do niemieckiej ksigarni i zapytaem sprzedawc o dom y. O due domy, rezydencje na wieloakrowych posiadociach. Nazwaem je bawarskimi, ale on wiedzia, o co mi chodzi. Jestem architektem i przyszo mi do gowy... - Rozumiem. - Tennyson skin gow. - Wielkie niemieckie posiadoci, najbardziej wpywowi przywdcy spoecznoci niemieckiej. - No wanie. Sprzedawca poda mi dwa nazwiska. Jedno ydowskie, drugie Graffa. Powiedzia, e posiado Graffa zalicza si do najbardziej imponujcych w Brazylii. - Bo tak jest. - No i tyle. Wanie tak trafiem do Graffa. Tennyson sta bez ruchu z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. - To nawet prawdopodobne. - Ciesz si, e tak uwaasz - odetchn Noel. - Powiedziaem tylko, e to prawdopodobne. Nie mwiem, e ci wierz. - Nie mam powodu kama. - Nawet gdyby go mia, nie jestem pewien, czy starczyoby ci talentu. Jestem bardzo dobry w demaskowaniu kamcw.

Owiadczenie Tennysona zbio Noela z tropu. - Praktycznie to samo oznajmia mi Helden tego wieczora, kiedy spotkalimy si po raz pierwszy. - Dobrze j wyszkoliem. ganie jest sztuk. Nad jej doskonaleniem trzeba pracowa. Ty masz o niej mgliste pojcie. - Co, u diaba, prbujesz mi zasugerowa? - Mwi, e jeste bardzo zdolnym amatorem. Dobrze konstruujesz swoj wersj zdarze, ale brakuje ci wyranie profesjonalnego podejcia. Zapominasz o klamrze czcej. Jako architekt na pewno rozumiesz, o co mi chodzi. - Niech mnie diabli, jeli co z tego rozumiem. Wytumacz mi. - Z przyjemnoci. Wyjechae z Brazylii, znajc tylko nazwisko von Tiebolt. Przybywasz do Anglii i w niespena dwanacie godzin jeste ju w miasteczku pod Portsmouth u mojej siostry i idziesz z ni do ka. Nie znae wtedy nawet nazwiska Tennyson. Jak to wic moliwe, e wiedziae o Beaumoncie? - Ale ja znaem ju nazwisko Tennyson. - Jak to? Skd si dowiedziae? - Mwiem ju o tym Helden. Przysza do mnie do hotelu para - brat z siostr. Nazywali si Cararra. - Ach tak. Cararra. Bardzo popularne w Brazylii nazwisko. Czy mwi ci ono co? - Oczywicie, e nie. - A wic ci Cararrowie zjawili si u ciebie nie wiadomo skd, utrzymujc, e s naszymi najserdeczniejszymi przyjacimi. Ale, jak ju wiesz od Helden, my nigdy o nich nie syszelimy. No, Holcroft, bdziesz si musia bardziej postara. - Tennyson podnis gos. Nazwisko Beaumonta dostae od Graffa, tak? Od ODESSY o ODESSIE. - Nie. Graff nic nie wiedzia. On sdzi, e wci ukrywacie si gdzie w Brazylii. - Powiedzia to? - Da do zrozumienia. Cararrowie to potwierdzili. Wspominali co o koloniach na poudniu kraju - Catarinas czy jako tak. O grzystym regionie zasiedlonym przez Niemcw. - Dobrze odrobie swoj prac domow. Santa Catarinas to niemieckie osiedla. Ale znowu wracamy do tych podejrzanych Cararrw. Noel przypomnia sobie autentyczny strach wyzierajcy z twarzy modego rodzestwa z Rio. - Moe dla ciebie s podejrzani, ale nie dla mnie. Albo masz kiepsk pami, albo kiepski z ciebie przyjaciel. Powiedzieli, e Helden znaj sabo, ale ciebie bardzo dobrze.

Piekielnie ryzykowali, spotykajc si ze mn. Portugalscy ydzi, ktrzy... - Portugalscy... - wpad mu w sowo Tennyson tknity nagym przeczuciem. - O Boe! I przedstawili ci si nazwiskiem Cararra. Opisz mi ich. Kiedy Holcroft skoczy, Tennyson wyszepta: - Stare dzieje... Stare dzieje, Holcroft. Wszystko pasuje. Uycie nazwiska Cararra. Portugalscy ydzi. Santa Catarina... Wrcili do Rio. - Kto wrci? - Montealegre - tak brzmi ich prawdziwe nazwisko. To ju dziesi, a moe nawet dwanacie lat... To, co ci powiedzieli, to tylko kamufla, eby nigdy, nawet niewiadomie, nie mg odkry ich prawdziwej tosamoci. - Co si wydarzyo dwanacie lat temu? - Szczegy nie s wane, ale musieli znikn z Rio, wysalimy ich wic do Catarinas. Ich rodzice pomagali Izraelczykom i zostali za to zamordowani. Zarzdzono polowanie na tych dwoje dzieciakw; miay podzieli los rodzicw. Trzeba je byo wywie na poudnie. - A wic w Catarinas mieszkaj ludzie, ktrzy wiedz o tobie? - Tak, jest tam takich paru. Nasza baza wypadowa znajdowaa si w Santa Catarina. Rio byo zbyt niebezpieczne. - Jaka baza wypadowa? Kim s owi my? - Ci z nas, ktrzy wystpowali w Brazylii przeciwko ODESSIE. - Tennyson potrzsn gow. - Przepraszam. Helden miaa racj: le ci osdziem. Nie kamae. Noel poczu si zrehabilitowany za co, co nie wymagao rehabilitacji. Krpowa si zadawa pytania czowiekowi zwalczajcemu ODESS, czowiekowi, ktry uratowa ycie dzieciom tak samo skutecznie, jakby wyrwa je z Auschwitz albo Bergen--Belsen, ktry szkoli w sztuce przetrwania kobiet kochan przez niego, Noela. Ale mia pytania. Mimo wszystko musia je zada. - Teraz moja kolej - powiedzia. - Jeste bardzo inteligentny i wiesz rzeczy, o ktrych ja nawet nie syszaem, ale sprawiasz na mnie wraenie niezbyt skorego do zwierze. - Jeli jedno z twoich pyta dotyczy Kusacza - uprzedzi Tennyson - przykro mi, ale nie odpowiem. Nie bd nawet dyskutowa na ten temat. - Czego nie zrobisz? - speszy si Holcroft. - Syszae. Nie bd dyskutowa na temat Kusacza. To nie twj interes. - A ja uwaam, e jest to jak najbardziej mj interes! Wyjanijmy sobie od razu: jeli nie chcesz rozmawia o Kusaczu, w ogle nie mamy o czym mwi.

Tennyson zaniemwi z wraenia. - Mwisz serio? - Absolutnie. - A wic postaraj si mnie zrozumie. Nie mona sobie teraz pozwoli na najmniejsze potknicie, na ewentualne ryzyko - niewane, jak mao prawdopodobne - e niewaciwe sowo dotrze do niewaciwej osoby. Jeli si nie myl, a sdz, e nie, bdziesz mia swoj odpowied w cigu najbliszych kilku dni. - To mi wystarcza! - Uchyl zatem przed tob rbka tajemnicy. Kusacz by szkolony w Brazylii. Przez ODESS. Przypatrywaem mu si tak bacznie jak nikt na wiecie. Tropi go od szeciu lat. Mino kilka sekund, zanim Noel odzyska mow. - Tropisz... od szeciu lat? - Tak. Ju pora, eby Kusacz znowu zaatakowa. Naley si spodziewa kolejnego zabjstwa. To dlatego skontaktowali si z tob Brytyjczycy. Oni te to wiedz. - Dlaczego nie nawiesz z nimi wsppracy? Na mio bosk, wiesz przecie, co podejrzewaj! - Wiem, co kto prbowa im zasugerowa. I dlatego nie mog z nimi wsppracowa. Kusacz ma swoje wtyczki wszdzie. Nie znaj go, ale on je wykorzystuje. - Powiedziae, e to kwestia kilku dni. - Jeli si myl, podziel si z tob wszystkim, co wiem. Pjd nawet z tob do Brytyjczykw. - Kwestia kilku dni... No dobrze. Odmy zatem spraw Kusacza na kilka dni. - Odpowiem ci na kade inne pytanie, jeli tylko potrafi. Nie mam nic do ukrycia. - Znae Beaumonta w Rio. Wiedziae, e naley do ODESSY. Zarzucie mi nawet, e uzyskaem jego nazwisko od Graffa. A mimo to polubi twoj siostr. ODESSA z ODESS? Czy ty te z niej jeste? - To kwestia priorytetw - odpar bez zmruenia powieki Tennyson. - Mwic prosto, zostao to zaplanowane. Moja siostra Gretchen nie jest ju t kobiet co dawniej, ale nigdy nie przestaa nienawidzi nazistw. Powicia wicej ni ktokolwiek z nas. Znalimy kady ruch Beaumonta. - Ale on przecie wie, e jeste von Tieboltem! Dlaczego nie powiedzia tego Graffowi? - Spytaj go, jeli chcesz. Moe ci powie.

- Ty mi powiedz. - On te si boi - odpar Tennyson. - Beaumont to winia. Nawet jego przekonaniom brak czystoci. Coraz mniej udziela si w ODESSIE. Robi to tylko wtedy, gdy go postrasz. - Nie rozumiem... - Gretchen obdarzona jest... nazwijmy to, darem perswazji. Chyba dowiadczye tego na sobie? Oprcz tego na konto Beaumonta trafiaj po cichu wielkie sumy. Do tego wszystkiego boi si, e zostanie zdemaskowany z jednej strony przez Graffa... z drugiej przeze mnie. Jest przydatny nam obu, przy czym, bardziej mnie ni Graffowi. Jest w szachu. - Jeli znae kady jego ruch, musiae wiedzie, e jest w tym samolocie do Rio. Musiae wiedzie, e mnie ledzi. - Skd miaem to wiedzie? Przecie ci wtedy nie znaem. - On tam by. Kto go za mn posa! - Kiedy Helden mi o tym powiedziaa, prbowaem ustali personalia tego osobnika. Dowiedziaem si bardzo niewiele, ale i tak wzbudzio to moj czujno. Moim zdaniem nasz zaszachowan wini skaptowaa jaka trzecia grupa. Kto, kto odkry jego powizania z ODESS i wykorzystywa go. Tak jak wykorzystywa go Graff i jak ja go wykorzystywaem. - Kto to by? - Bg mi wiadkiem, e sam chciabym wiedzie! Dosta przepustk na zejcie w pilnej sprawie z pokadu swojego okrtu stacjonujcego na Morzu rdziemnym. Uda si do Genewy. Do Genewy? - Noel sign szybko pamici wstecz. Do przedziau czasowego przesonitego gwatownym zamieszaniem, przelewajcymi si tumami i wrzaw... do chwil na peronie dworca kolejowego. Na betonowym peronie dworca kolejowego. Bjka, jaki mczyzna w zakrwawionej koszuli wygity w ty, drugi mczyzna cigajcy trzeciego... przebiegajcy obok, przestraszony czowiek z rozszerzonymi przeraeniem oczami pod... krzaczastymi szpakowatymi brwiami. - No wanie - wymamrota Holcroft zdziwiony. Beaumont by w Genewie. - Przed chwil ci to powiedziaem. - Ja go tam widziaem! Do tej pory nie mogem sobie przypomnie, gdzie to byo. ledzi mnie od samej Genewy. - Obawiam si, e nie wiem, o czym mwisz. - Gdzie jest teraz Beaumont? - spyta Noel. - Z powrotem na swoim okrcie. Przed kilkoma dniami pojechaa do niego Gretchen.

Zdaje si, e stacjonuje teraz w Saint-Tropez. Jutro wyjedam nad Morze rdziemne. Do czowieka, ktrego nienawidz... . Wszystko nabierao teraz sensu. By moe Tennyson nie by w tym pokoju jedynym niesprawiedliwym w swych osdach czowiekiem. - Musimy ustali, kto wysa za mn Beaumonta - powiedzia Noel, majc przed oczami obraz mczyzny w czarnej skrzanej kurtce. Tennyson mia racj - doszli do tych samych wnioskw. By kto jeszcze. - Zgadzam si z tob - odpar blondyn. - Zrobimy to wsplnie? Holcrofta nasza pokusa, eby si zgodzi. Ale jeszcze nie skoczy. Jeli maj zawiza spk, ani jedno pytanie nie moe pozosta bez odpowiedzi. - Moe - odpar wymijajco. - Chc ci jeszcze spyta o dwie rzeczy. I z gry ostrzegam, odpowiedzi musz usysze teraz, nie w cigu najbliszych kilku dni. - W porzdku. - Zabie kogo w Rio. Tennyson zmruy oczy. - Helden ci powiedziaa. - Musiaem to wiedzie; uznaa moje racje. Sprawa Genewy jest obwarowana warunkami, ktre wykluczaj wszelkie niespodzianki. Jeli jeste naraony na szanta, nie mog ci do niej bliej dopuci. - Rozumiem. - Tennyson skin gow. - Kto to by? Kogo zabie? - le oceniasz moj powcigliwo - odpar blondyn. - Nie mam adnych zahamowa przed wyjawieniem ci prawdy. Zastanawiam si tylko, jak bdziesz mg j zweryfikowa. Szanta jest wykluczony. Nie ma o tym mowy. Ale jak ci przekona? - Zacznijmy od nazwiska. - Manuel Cararra. - Cararra?... - Tak. To dlatego jego nazwiskiem posuyo si tych dwoje ludzi. By to rodzaj politycznej aluzji. Cararra uchodzi za lidera Izby Deputowanych, jednego z najpotniejszych ludzi w kraju. Ale nie suy Brazylii. Suy Graffowi. ODESSIE. Zabiem go siedem lat temu i zabibym go jeszcze raz, choby jutro. Noel przypatrywa si badawczo twarzy Tennysona. - Kto o tym wiedzia? - Kilku starszych mczyzn. Tylko jeden z nich jeszcze yje. Jeli chcesz, podam ci jego nazwisko. Nigdy nie puci pary z ust o tym zabjstwie.

- Dlaczego? - Kij, jak mwi, ma dwa koce. Przed wyjazdem z Rio de Janeiro spotkaem si z nimi. Postawiem im wyrane ultimatum. Jeli kiedykolwiek bd prbowali mnie ciga, podam do wiadomoci publicznej wszystko, co wiem na temat Cararry. Budowany pracowicie obraz martyrologii konserwatystw rozsypie si w proch. Siy konserwatywne Brazylii nie mog do tego dopuci. - Chc pozna to nazwisko. - Napisz ci je. - Tennyson uczyni to. - Na pewno zdoasz si z nim skontaktowa telefonicznie za porednictwem linii transatlantyckiej. Nie potrwa to dugo. Wystarczy poda nazwiska moje i Cararry. - Mog to zrobi. - Prosz bardzo - powiedzia Tennyson. - Potwierdzi wszystko, co ode mnie usyszae. Obaj mczyni stali naprzeciwko siebie oddaleni o niecay metr. - W londyskim metrze wydarzy si wypadek - podj Noel. - Zgino kilka osb, a wrd nich czowiek pracujcy w Guardianie. Jego podpis widnia na kwestionariuszu przyjcia ci do pracy. On przeprowadza z tob wywiad wstpny i tylko on mg rzuci jakie wiato na okolicznoci zatrudnienia ci w gazecie. W oczach Tennysona pojawi si znowu chd. - To by szok. Nigdy nie przejd nad tym do porzdku dziennego. O co chcesz spyta? - Wydarzy si jeszcze jeden wypadek. W Nowym Jorku. Zaledwie przed kilkoma dniami. W nim te zgino kilka niewinnych osb, ale celem by tylko jeden z nich. Kto, kogo bardzo kochaem. - Powtarzam! Do czego zmierzasz, Holcroft? - Midzy tymi wypadkami wystpuj pewne podobiestwa, chyba si ze mn zgodzisz? MI Pi nic nie wie o wypadku w Nowym Jorku, ale ma bardzo konkretne podejrzenia co do tego, ktry wydarzy si w Londynie. Ja je porwnaem i dostrzegem zastanawiajcy zwizek. Co wiesz o wypadku, do ktrego doszo pi lat temu w Londynie? Tennyson zesztywnia. - Strze si - warkn. - Brytyjczycy za bardzo wsz. Czego ty ode mnie chcesz? Jak daleko si posuniesz, byle tylko mnie zdyskredytowa? - Przesta bredzi! - krzykn Noel. - Co si stao w metrze? - Byem tam! - Blondyn poderwa rk do konierzyka koszuli wystajcej spod prkowanej marynarki, szarpn wciekle, a puciy guziki, odsaniajc blizn cignc si

od nasady szyi do piersi. - Nic nie wiem o Nowym Jorku, ale z dowiadczeniem z Charing Cross sprzed piciu lat bd musia y do mierci! Spjrz tylko, nie ma dnia, eby mi si to nie przypominao. Czterdzieci siedem szww. Pi lat temu w Londynie mylaem przez kilka chwil, e odcio mi do poowy gow. A ten czowiek, o ktrym w tak enigmatyczny sposb mwisz, by moim najdroszym przyjacielem w Anglii! Pomg nam w wydostaniu si z Brazylii. Jeli kto go zabi, prbowa zabi i mnie! Bylimy tam razem. - Nie wiedziaem... Brytyjczycy nic mi o tym nie powiedzieli. Nie wiedzieli, e tam bye. - Proponuj, eby kto to sprawdzi. Rejestry szpitalne s gdzie przechowywane. Odszukanie ich nie powinno przysporzy wikszych trudnoci. - Tennyson potrzsn z oburzeniem gow. - Przepraszam, nie powinienem mie do ciebie pretensji. To przez tych Brytyjczykw. Uciekn si do kadego chwytu. - Istnieje moliwo, e naprawd nie wiedzieli. - Tak przypuszczam. Do szpitali przewieziono wwczas setki ludzi z pocigu. Zapeniono nimi kilkanacie londyskich klinik. Nikt nie przywizywa wikszej wagi do nazwisk. Ale wydawaoby si, e moje powinni odnale. Przebywaem w szpitalu dwa dni. Tennyson urwa nagle. - Powiedziae, e zaledwie przed kilkoma dniami w Nowym Jorku zabity zosta kto, kogo bardzo kochae. Co si stao? Noel opowiedzia o mierci Richarda Holcrofta na ulicy, pod koami samochodu, i o teorii wysnutej przez Davida Milesa. Ukrywanie czegokolwiek przed czowiekiem, ktrego tak faszywie osdzi, nie miao sensu. Z jego relacji wypywa wczeniej ju sformuowany wniosek: Moim zdaniem nasz zaszachowan wini skaptowaa jaka trzecia grupa. Kto? Bg mi wiadkiem, e sam chciabym to wiedzie... Kto jeszcze. Mczyzna w czarnej skrzanej kurtce. Stawiajcy si w ciemnym berliskim zauku. Proszcy si o mier... Ktry odmawia udzielenia odpowiedzi na pytanie, kim jest albo kogo reprezentuje. Kto albo co potniejszego, lepiej poinformowanego od Rache czy ODESSY. Kto jeszcze. Noel opowiedzia Tennysonowi wszystko, z ulg zrzucajc z siebie brzemi. Ulg pogbiaa jeszcze uwaga, z jak sucha go blondyn. Jego ctkowane, szare oczy ani na moment nie odwrciy si od twarzy Holcrofta. Noel skoczy i poczu si wyczerpany. - To wszystko, co wiem. Tennyson skin gow. - Wreszcie si spotkalimy, prawda? Obaj musielimy z siebie wyrzuci, co leao

nam na sercu. Obaj uwaalimy si za wrogw i obaj si mylilimy. Teraz czeka nas wiele pracy. - Od jak dawna wiesz o Genewie? - spyta Holcroft. - Uprzedzie wszak Gretchen o pojawieniu si czowieka, ktry opowie o dziwnej umowie. - Wiem od dziecka. O istnieniu ogromnej sumy, ktra ma zosta spoytkowana na wielkie cele, na zadouczynienie za straszne zbrodnie popenione w imi Niemiec, ale nie przez prawdziwych Niemcw. Powiedziaa mi o tym matka. Ale tylko tyle, nic konkretnego. - A wic nie znasz Ericha Kesslern. - Pamitam to nazwisko jak przez mg. Byem wtedy dzieckiem. - Polubisz go. - Z pewnoci, jeli jest taki, jak go opisujesz. Mwisz, e wtajemnicza w spraw Genewy swojego brata? Czy to dozwolone? - Tak. Obiecaem, e zatelefonuj do niego do Berlina i podam mu konkretne daty. - Moe by tak zaczeka z tym do jutra albo do pojutrza? Nie lepiej , eby zadzwoni do niego z Saint-Tropez? - Od Beaumonta? - Od Beaumonta - przytakn Tennyson, zaciskajc usta. - Uwaam, e powinnimy si spotka z nasz zaszachowan wini. Jest nam winien pewne wyjanienia. A mianowicie kto jest jego aktualnym pracodawc? Kto go wysa na genewski dworzec kolejowy? Kto mu zapaci za szpiegowanie ci w drodze do Nowego Jorku, a potem do Rio de Janeiro, albo kto go do tego zmusi szantaem? Kiedy ju to ustalimy, bdziemy wiedzieli, kogo reprezentowa twj czowiek w czarnej skrzanej kurtce. Kto jeszcze. Noel spojrza na zegarek. Dochodzia szsta. Przegadali z Tennysonem niemal dwie godziny, a tylu tematw jeszcze nie poruszyli! - Chcesz zje obiad ze swoj siostr i ze mn? - spyta. Tennyson si umiechn. - Nie, przyjacielu. Porozmawiamy jeszcze w drodze na poudnie. Mam par rozmw telefonicznych do wykonania i rozgrzebany artyku do skoczenia. Nie mog zapomina, e jestem dziennikarzem. Gdzie si zatrzymae? - W Jerzym Pitym, pod nazwiskiem Fresca. - Zadzwoni do ciebie wieczorem. - Tennyson wycign rk. - No to do jutra. A nawiasem mwic, jeli moje bogosawiestwo co dla was znaczy, to je macie.

*** Johann von Tiebolt sta przy barierce tarasu na przenikliwym chodzie wczesnego wieczora. Widzia, jak Holcroft wychodzi z budynku i oddala si chodnikiem na wschd. Wszystko poszo tak atwo. Dokadnie przemylana i bezbdnie zaaranowana kompozycja kamstw, interpretacja podbudowana ekspresj wykonania i nagy fina, ktry doprowadzi do akceptacji. Postawi si w stan gotowoci starca z Rio; bdzie wiedzia, co mwi. W londyskim szpitalu podrzuci si kart chorobow z datami i informacjami odpowiadajcymi tragicznemu wypadkowi na stacji metra Charing Cross sprzed piciu lat. I jeli wszystko pjdzie zgodnie z harmonogramem, w wieczornych gazetach pojawi si notatka donoszca o kolejnej tragedii. U wybrzey Morza rdziemnego zagin oficer marynarki eglujcy z on na swojej maej odzi. Von Tiebolt si umiechn. Wszystko szo wedug planu sprzed trzydziestu lat. Teraz nie mogo ich powstrzyma nawet Nachrichtendienst. W cigu kilku dni Nachrichtendienst zostanie unieszkodliwiona. Nadchodzi czas na Kusacza.

Rozdzia 30
Noel szed szybko przez hol hotelu Jerzy V. pieszy si do swojego pokoju, do Helden. Genewa bya teraz bliej, a bdzie jeszcze blisza, kiedy spotkaj si w Saint-Tropez z Anthonym Beaumontem i wydusz z niego prawd. By te bardzo ciekaw, czy odezwa si Buonoventura. Matka powiedziaa, e wtajemniczy Sama w swoje plany. Miles z Nowego Jorku wiedzia tylko, e Althene wyjechaa z Mexico City do Lizbony. Dlaczego akurat do Lizbony? I kto j ledzi? Holcroftowi stan znowu przed oczami mczyzna w czarnej skrzanej kurtce. Nieruchome spojrzenie jego oczu, gotowo na mier... zabij mnie, a moje miejsce zajmie kto inny. Zabijesz jego, przyjdzie po nim nastpny. Winda bya pusta, mkna szybko w gr. Otworzyy si drzwi. Noel drgn, gdy stan oko w oko z eleganckim mczyzn stojcym w korytarzu. To by Verwnschte Kind z Sacr-Coeur. - Dobry wieczr, monsieur. - Co pan tu robi? Czy z Helden wszystko w porzdku? - Sama panu powie. - Ty te moesz. - Holcroft chwyci mczyzn za rami i odwrci go gwatownie w kierunku drzwi pokoju. - Rce przy sobie! - Puszcz ci, jeli ona tak kae. Ruszaj! - Popychajc mczyzn przed sob, Noel dotar korytarzem do drzwi i zapuka. Drzwi otworzyy si po paru sekundach. Staa w nich Helden. Bya zaskoczona ich widokiem. W rku trzymaa zoon gazet. W jej oczach, poza zaskoczeniem, malowa si smutek. - Co si stao? - spytaa. - Wanie chciaem si tego dowiedzie, ale on nie by askaw mi powiedzie. Holcroft przepchn mczyzn przez prg. - Noelu, prosz ci. On jest z nami. - Chc wiedzie, co tu robi. - Zadzwoniam po niego. Musiaam da mu zna, gdzie jestem. Powiedzia, e musi si ze mn zobaczy. Obawiam si, e przynis nam okropn wiadomo. - Jak wiadomo?

- Przeczytaj gazety - wtrci si mczyzna. - Masz tu i francusk, i angielsk. Holcroft wzi ze stolika egzemplarz Herald Tribune. - Na drugiej stronie - podpowiedzia mczyzna. - U gry, po lewej. Noel czyta i czu, jak wzbiera w nim zo... i strach. OFICER MARYNARKI I JEGO ONA ZAGINIENI BEZ WIECI NA MORZU RDZIEMNYM St. - Tropez - Zachodzi obawa, e komandor Anthony Beaumont, kapitan okrtu patrolowego Argo i udekorowany wieloma odznaczeniami oficer Krlewskiej Marynarki Wojennej, oraz jego ona, ktra przyjechaa do ma stacjonujcego w tym kurorcie, by spdzi z nim weekend, utonli podczas przejadki swoj odzi, zaskoczeni przez silny sztorm kilka mil na poudnie od tego skalistego wybrzea. Wywrcon do gry dnem d odpowiadajc opisowi dostrzeono z nisko leccego samolotu stray przybrzenej. Gdy przez ponad czterdzieci osiem godzin nie byo wiadomoci o komandorze i jego onie, zastpca dowdcy Argo, porucznik Morgan Llewellen, zarzdzi wszczcie poszukiwa. Admiralicja podejrzewa, e komandor i jego ona zginli w tragicznym wypadku. Pastwo Beaumontowie nie mieli dzieci. - O Boe - wyszepta Holcroft. - Czy brat ci powiedzia? - O Gretchen? - spytaa Helden. - Tak. Tyle wycierpiaa, tak si powicia. To dlatego nie chciaa si ze mn widywa ani rozmawia. Nie chciaa, ebym si kiedykolwiek dowiedziaa, dlaczego za niego wysza. Obawiaa si, e mog wyczu prawd. - Jeli to, co mwisz, jest prawd - odezwa si elegancko ubrany mczyzna - i Beaumont rzeczywicie by z ODESSY, ani przez moment nie naley wierzy w t gazetow bajeczk. - On ma na myli twojego przyjaciela z Berlina - wtrcia Helden. - Powiedziaam mu, e masz w Berlinie przyjaciela, ktry obieca przekaza do Londynu twoje podejrzenia. Noel poj. Dawaa mu do zrozumienia, e nie wspomniaa o Genewie. - A co si wedug ciebie stao? - zwrci si do mczyzny. - Gdyby Brytyjczycy zdemaskowali agenta ODESSY wrd wyszych oficerw marynarki wojennej, zwaszcza takiego, ktry dowodzi patrolowcem stray przybrzenej co, nawiasem mwic, jest eufemizmem, bo oznacza w istocie jednostk szpiegowsk rwnaoby si to przyznaniu, e znowu dali si podej. A tak nie bdzie adnych dochodze. Szybka egzekucja jest najlepszym wyjciem. - To dosy powane oskarenie - zauway Holcroft. - Sytuacja jest kopotliwa. - I zabiliby przy okazji niewinn kobiet?

- Bez zastanowienia. W kadym razie wymowa tego zaginicia jest jednoznaczna. Siatka ODESSY otrzymaa ostrzeenie. Noel odwrci si z niesmakiem i otoczy Helden ramieniem. - Przykro mi - powiedzia. - Wiem, co musisz czu, i bardzo chciabym co dla ciebie zrobi, ale poza powiadomieniem twego brata nic nie przychodzi mi do gowy. Helden odwrcia si i spojrzaa na niego uwanie. - Doszlicie do porozumienia? - Jak najbardziej. Od dzi pracujemy razem. - A wic nie ma czasu na aob, prawda? Zamierzam zosta tu na noc - zwrcia si do elegancko ubranego mczyzny. - Nic nie stoi na przeszkodzie? Bd kryta? - Oczywicie - zapewni j mczyzna. - Zorganizuj to. - Dzikuj. Dobry z ciebie przyjaciel. Tamten si umiechn. - Nie sdz, aby pan Holcroft podziela twoj opini. No, ale on duo si jeszcze musi nauczy. - Z tymi sowami mczyzna skoni si i podszed do drzwi. Zatrzyma si z rk na klamce i odwrci do Noela. - Przepraszam, jeli wyda si to panu niejasne, ale niech pan bdzie tolerancyjny, monsieur. To, co jest midzy panem a Helden, mnie te wydaje si niejasne, ale o nic nie pytam. Jestem ufnym czowiekiem. Jeli jednak okae si, e to zaufanie zostao naduyte, zabijemy pana. Pomylaem sobie tylko, e powinien pan o tym wiedzie. Verwnschte Kind szybko wyszed. Noel, zdenerwowany, postpi za nim krok, ale Helden go powstrzymaa. - Prosz ci, kochany. On naprawd jest przyjacielem. - Jest bezczelnym sukinsynem... - Holcroft urwa. - Przepraszam. Dosy masz na gowie. Brakuje ci tylko wysuchiwania moich gupich uwag. - Ten czowiek ci grozi. - Kto odebra ycie twojej siostrze. W tych okolicznociach moje zachowanie byo gupie. - Nie ma czasu na dywagacje. Dzwoni twj przyjaciel BuonoVentura. Zapisaam numer, pod ktrym moesz go zapa. Czeka przy telefonie. Noel podszed do nocnego stolika i wzi lec na nim kartk papieru. - Wybieralimy si jutro z twoim bratem do Saint-Tropez. Chcielimy nakoni Beaumonta do wyjawienia prawdy. Ta wiadomo nim wstrznie. Podwjnie. - Chyba najlepiej bdzie, jeli ja go powiadomi. Byli z Gretchen bardzo zyci. Jako

dzieci tworzyli nierozczn par. Gdzie on jest? - Naprawd nie wiem. Nie powiedzia mi. Obieca tylko, e skontaktuje si ze mn dzisiaj pnym wieczorem. - Holcroft podnis suchawk i poda telefonistce z centrali numer Buonoventury. Linie transatlantyckie byy wolne, poczenie z Curaao zajo nie wicej ni minut. - Ale z ciebie ziko, Noley! Cae szczcie, e nie musz regulowa twoich rachunkw telefonicznych. Ogldasz sobie ten cholerny wiat, a ja wiec za ciebie oczami. - Ogldam o wiele wicej, Sam. Dzwonia do ciebie moja matka? - Dzwonia. Prosia, eby ci przekaza, e spotka si z tob mniej wicej za tydzie w Genewie. Masz si zatrzyma w hotelu d'Accord i nic nikomu nie mwi. - W Genewie? Wybiera si do Genewy? Po co, u diaba, w ogle wyjedaa z kraju? - Powiedziaa, e taki by nakaz chwili. Masz trzyma gb na kdk i nic nikomu nie mwi, dopki si z ni nie spotkasz. Tym razem bya podenerwowan dam. - Musz j jako zapa. Podaa ci numer telefonu albo adres, pod ktrym mgbym si z ni skontaktowa? - Nic z tych rzeczy, kole. Nie miaa wiele czasu na gadanie, a i poczenie byo kiepskie. Dzwonia z Meksyku. Czy kto raczy mi wreszcie powiedzie, co jest grane? Holcroft potrzsn gow, jakby Buonoventura siedzia naprzeciwko niego w tym samym pokoju. - Przykro mi, Sam. Moe kiedy. Jestem twoim dunikiem. - Tak te sobie pomylaem. Zalejemy si w trupa. Uwaaj na siebie. Masz naprawd fajn matk. Bd dla niej miy. Holcroft odoy suchawk. Dobrze byo mie takiego przyjaciela jak Buonoventura. Jest tak samo dobry, jak elegancko ubrany mczyzna dla Helden, pomyla. Przypomnia sobie, jak pytaa tego Verwnschte Kind, czy jest kryta, i zastanowio go to. Kryta przed czym? Przez kogo? - Matka jest w drodze do Genewy - powiedzia gono. Helden odwrcia si od okna. - Syszaam. Wygldae na zdenerwowanego. - Bo jestem zdenerwowany. W Meksyku ledzi j jaki czowiek. Miles zgarn go na lotnisku, ale zanim zdyli ustali, kim jest albo dla kogo pracuje, rozgryz kapsuk z cyjankiem. - Zabij mnie, a moje miejsce zajmie kto inny. Zabijesz jego, przyjdzie po nim nastpny. Czy tak brzmiay te sowa? - Tak. Chodziy mi po gowie, kiedy tu szedem.

- Czy Johann wie? - Opowiedziaem mu wszystko. - Co o tym sdzi? - Nie wie, co myle. Kluczem by Beaumont. Nie mam pojcia, co teraz zrobimy. Zostaje nam tylko uda si prosto do Genewy w nadziei, e nikt nam w tym nie przeszkodzi. Helden zbliya si do niego. - Wytumacz mi jedno. Na co oni - kimkolwiek s - mog naprawd liczy? Kiedy ju stawicie si ca trjk w genewskim banku, jak wymaga tego umowa, dla nich to przecie oznacza bdzie koniec! Jak jeszcze mog wam przeszkodzi? - Powiedziaa to wczoraj w nocy. - Co takiego? - Mog nas zabi. Zadzwoni telefon. Holcroft sign po suchawk. - Tak? - Mwi John Tennyson. - Gos by roztrzsiony. - Twoja siostra chce z tob rozmawia - powiedzia Holcroft. - Za chwil - odpar Tennyson. - Najpierw musz zamieni kilka sw z tob. Ju wie? - Tak. Jak si domylam, ty te. - Dzwonili do mnie z mojej gazety. Redaktor dyurny z wieczornej zmiany wiedzia, jak bardzo bylimy z Gretchen zyci. To straszne. - Nie wiem, co powiedzie. - Ja te nie wiedziaem, jak zareagowa na wiadomo o twoim ojczymie. Z takimi rzeczami musimy radzi sobie sami. Kiedy si zdarzaj, nie ma nikogo, kto potrafiby co sensownego zrobi albo powiedzie. Helden to rozumie. - A wic nie wierzysz w oficjaln wersj? W d i sztorm? - e wypynli w morze i nie wrcili? W to wierz. e on jest za to odpowiedzialny? Oczywicie, e nie. To si kupy nie trzyma. Beaumontowi wiele mona zarzuci, ale eglarzem by wietnym. Potrafi wyczu sztorm na dwadziecia mil. Nawet pync ma odzi, przybiby do brzegu przed pierwsz oznak zaamania si pogody. - No wic kto? - Bdmy szczerzy, przyjacielu, obaj znamy odpowied. Zabi go ten, kto go zwerbowa. Kazali mu pojecha za tob do Rio. Rozpoznae go. Przesta by przydatny. Tennyson zawiesi gos. - Zupenie jakby wiedzieli, e wybieramy si do Saint-Tropez. Niewybaczalnym czynem jest zamordowanie rwnie Gretchen. W imi pozorw.

- Tak mi przykro. Boe, czuj si odpowiedzialny! - Nie mona byo temu w aden sposb zapobiec. - Czy to czasem nie byli Brytyjczycy? - spyta Holcroft. - Powiedziaem Kesslerowi o Beaumoncie. Obieca, e zadziaa w tej sprawie kanaami dyplomatycznymi. Pomidzy Bonn a Londynem. By moe agent ODESSY, dowodzcy jedn z pywajcych jednostek wywiadowczych, naraa ich na zbyt wielk kompromitacj... - Moe i istniaa z tej strony jaka pokusa, ale nikt z wadz nie wyraziby na to zgody. Anglicy, gdyby chcieli wydoby od niego informacje, zamknliby go w odosobnieniu i amali koem, ale by nie zabili. Mieli go przecie w rkach. Jego i Gretchen zabi kto, kogo wiadomoci posiadane przez Beaumonta mogy zniszczy, a nie ten, kto mg z nich odnie korzy. Wywd Tennysona trafia do przekonania. - Masz racj. Brytyjczycy nic by na tym nie zyskali. Prdzej zatuszowaliby ca afer. - Wanie. I mamy tu do czynienia z jeszcze jednym czynnikiem. Natury moralnej. Podejrzewam, e MI Sze jest naszpikowane egoistami, ale nie wierz, eby zabijali dla uniknicia kopotw. To nie ley w ich naturze. Potrafi si jednak posun nadzwyczaj daleko, byle tylko nie utraci reputacji. Albo eby j odzyska. I modl si do Boga, ebym si nie myli. - Co masz na myli? - Dzi wieczorem lec do Londynu. Rano odwiedz Paytona - Jonesa z MI Pi. Mam mu do zaproponowania pewn transakcj, przed ktr trudno mu si bdzie, jak sdz, oprze. By moe bd mu mg poda na tacy pewnego gniedcego si na ziemi ptaszka, ktrego upierzenie zlewa si z otoczeniem. Holcroft by zarwno zaskoczony, jak i oszoomiony. - Wydawao mi si, e wzbraniae si przed wszelk wspprac z nimi. - No i dobrze ci si wydawao. Zamierzam nawiza kontakt tylko z PaytonemJonesem, z nikim innym. Musi mi zagwarantowa dyskrecj, bo inaczej nici z transakcji. - Sdzisz, e pjdzie na to? - Naprawd nie ma wyboru. Ten gniedcy si na ziemi ptaszek sta si obsesj brytyjskiego wywiadu. - Zamy, e zawrzesz t transakcj. Co zyskasz w zamian? - Dostp do poufnych materiaw. Brytyjczycy dysponuj tysicami tajnych akt. Dotycz one ostatnich lat wojny i s kompromitujce dla wielu ludzi. Ale gdzie w tych aktach znajduje si nasza odpowied. Czowiek, grupa ludzi, banda fanatykw - nie wiem kto ani co, ale to tam jest. Kto zwizany trzydzieci lat temu z Finanzministerium albo z naszymi

ojcami; kto, komu ufali i komu zawierzyli. Moe tu te wchodzi w gr infiltracja ze strony Loch Torridon. - Czego? - Loch Torridon. To kryptonim operacji szpiegowsko--sabotaowej prowadzonej przez Brytyjczykw od czterdziestego pierwszego do czterdziestego czwartego roku. W jej ramach wysyano do Niemiec i Woch tysice byych obywateli tych pastw z zadaniem wkrcenia si do pracy w fabrykach, na kolei, w instytucjach rzdowych, gdzie tylko si da. Wiadomo powszechnie, e w Finanzministerium pracowali agenci Loch Torridon... Odpowied znajduje si w archiwach. - Iw tych tysicach akt masz nadziej znale jedn okrelon osob? Nawet jeli tam jest, moe to trwa miesicami. - Niekoniecznie. Wiem dokadnie, czego szuka: ludzi, ktrzy mogli by powizani z naszymi ojcami. Tennyson mwi tak szybko, z tak pewnoci siebie, e Noelowi trudno byo nady za tokiem jego rozumowania. - Po pierwsze, skd u ciebie ta pewno, e informacje, o ktre nam chodzi, rzeczywicie si tam znajduj? - Bo musz. Zrozumiaem to dzisiaj po poudniu dziki rozmowie z tob. Ten mczyzna, ktry telefonowa do ciebie w Nowym Jorku, ten, ktry zosta pniej zamordowany... - Peter Baldwin? - O, wanie. Z MI Sze. On wiedzia o Genewie. Zaczniemy od niego, jest teraz naszym jedynym punktem zaczepienia. - A wic zajrzyj do akt zatytuowanych Wolfsschanze - podpowiedzia Holcroft. Kryptonim Wolfsschanze. To moe by to! Tennyson nie odezwa si od razu. Albo si zastanawia, albo by zaskoczony. Noel nie potrafi si zorientowa. - Gdzie syszae t nazw? - spyta w kocu Tennyson. - Nie wspominae o niej dotd. Helden te nie. - A wic oboje o tym zapomnielimy - odpar Holcroft. - Powinnimy by ostroni - powiedzia Tennyson, kiedy Noel skoczy. - Jeli nazwa Wolfsschanze jest powizana z Genew, musimy zachowa jak najdalej posunit ostrono. Brytyjczycy nie mog si dowiedzie o Genewie. To byaby katastrofa. - Zgadzam si z tob. Ale jak uzasadnisz Paytonowi-Jonesowi prob o dostp do

archiww? - Wyjawi mu cz prawdy - odpar Tennyson. - Powiem, e chc dosta zabjc Gretchen. - I e w zamian za to jeste gotw odda... gniedcego si na ziemi ptaka, ktrego tropisz od szeciu lat? - Za to i za Genew. Z caego serca. Noel by poruszony. - Chcesz, bym porozmawia z Paytonem-Jonesem? - Nie! - krzykn Tennyson, ale zaraz zniy gos. - To byoby zbyt niebezpieczne. Zaufaj mi. Zrb, o co ci prosz. Ty i Helden musicie na jaki czas znikn. Cakowicie. Dopki si z wami nie skontaktuj, Helden nie wolno wraca do pracy. Musi pozosta z tob i obojgu wam nie wolno si pokazywa publicznie. Holcroft popatrzy na Helden. - Nie wiem, czy ona si na to zgodzi. - Przekonam j. Daj mi j teraz. My ju skoczylimy. - Zadzwonisz do mnie? - Za kilka dni. Gdyby zmieni hotel, zostaw wiadomo, gdzie mona zapa pana Fresc. Helden ma numer mojej automatycznej sekretarki. Daj mi j do aparatu. Pomimo tego, co nas rni, potrzebujemy si teraz wzajemnie, by moe tak samo jak potrzebowalimy si dawniej. I... Noel? - Tak? - Bd dla niej dobry. Kochaj j. Ona te ci potrzebuje. Holcroft wsta i odda suchawk Helden. - Mein Bruder...

Rozdzia 31
Kryptonim Wolfsschanze!. Von Tiebolt-Tennyson waln pici w biurko w maym, pooonym na uboczu pokoiku, z ktrego korzysta, gdy przebywa w Paryu. Kryptonim Wolfsschanze. To Ernst Manfredi przekaza Peterowi Baldwinowi t wit fraz! Bankier prowadzi niebezpieczn, ale genialn gr. Wiedzia, e wymienienie tych sw bdzie dla Baldwina rwnoznaczne z wyrokiem mierci. Ale Manfredi nigdy nie wyjawi Anglikowi ani sowa wicej - nie leaoby to w interesie bankiera. Nie dao si jednak ukry, e Baldwin by jednym z najtszych umysw w Europie. Czy wydedukowa co ponadto? Ile si naprawd dowiedzia? Co zawieray akta Baldwina zgromadzone przez MI 5? A zreszt, czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Cokolwiek Baldwin mia do zaoferowania Brytyjczykom, oni to zlekcewayli. Jedna teczka pord tysicy akt. Zagrzebana gdzie w archiwach, zagubiona, bo stanowi jeszcze jedn pozycj zakwalifikowan do informacji nieistotnych. Kryptonim Wolfsschanze. Puste sowa dla tych, ktrzy nic nie wiedz. Z kolei kilkuset wtajemniczonych - liderw regionalnych z poszczeglnych krajw - wie tylko, e stanowi one sygna, na ktry maj si przygotowa; wkrtce zostan im przesane ogromne fundusze przeznaczone na spoytkowanie dla sprawy. Die Sonnenkinder. Na caym wiecie gotowe do powstania, by upomnie si o swe dziedzictwo. Akta Baldwina nie mog zawiera tej informacji, to niemoliwe. Ale te dane, ktre si w nich znajduj, mog zosta wykorzystane. Brytyjczycy chc nade wszystko dosta Kusacza. Jego ujcie przez MI 5 przywrcioby Anglikom supremacj w operacjach wywiadowczych - supremacj utracon przez lata bdw i zdrad. MI 5 dostanie swojego Kusacza i za ten dar trzeba si bdzie zrewanowa ofiarodawcy. Jaka doskonaa ironia! Znienawidzony wywiad brytyjski, w podstpny niczym w potwr, ktry sprowadzi klsk na Trzeci Rzesz, dzisiaj pomoe w stworzeniu Czwartej. Bo MI 5 dowie si, e Nachrichtendienst jest zamieszana w pewien nadzwyczajny spisek. Brytyjczycy uwierz czowiekowi, ktry im to oznajmi; ten czowiek wskae im Kusacza.

Tennyson kroczy przez londyskie biuro Guardiana zasypywany komplementami przez kolegw i ich podwadnych. Jak zawsze przyjmowa je ze skromnoci. Przesuwa obojtnym wzrokiem po kobietach. Sekretarki i recepcjonistki zabiegay cho o jedno spojrzenie tego najpikniejszego z mczyzn, zabiegay waciwie o to, by wzi od nich, co zechce. Przyszo mu do gowy, e mgby sobie przecie wybra jedn z nich. Jego ukochana Gretchen odesza, ale dze pozostay. Tak, pomyla, zmierzajc do drzwi gabinetu naczelnego redaktora, wybierze sobie jak kobiet. Podniecenie przybierao na sile, napicie zwizane z Wolfsschanze roso z kad mijajc godzin. Potrzebowa seksualnego rozadowania. Zawsze tak byo, Gretchen to rozumiaa. - John, dobrze, e jeste - przywita go redaktor naczelny, podnoszc si zza biurka i wycigajc rk. - Jutro puszczamy ten artyku o Bonn. Znakomita robota. Tennyson usiad w fotelu ustawionym naprzeciw biurka. - Co si szykuje - powiedzia. - Jeli moje informacje s rzetelne, a jestem pewien, e s, zanosi si na prb dokonania zabjstwa - a waciwie zabjstw - ktre mog wywoa kryzys wiatowy. - Wielkie nieba. Spisae to? - Nie. Nie moemy o tym pisa. Nie sdz, by moga to zrobi jakakolwiek odpowiedzialna gazeta. Redaktor nachyli si ku niemu. - O co chodzi, John? - Na nastpny wtorek zwoano szczyt gospodarczy... - Oczywicie. Odbdzie si tutaj, w Londynie. Z udziaem przywdcw Wschodu i Zachodu. - I o to chodzi. Wschodu i Zachodu. Przylatuj z Moskwy i Waszyngtonu, z Pekinu i Parya. Najpotniejsi ludzie na ziemi. - Tennyson zamilk. - No i? - Dwch ma zosta zamordowanych. - Co?! - Dwch ma zgin. Niewane, ktrych dwch, byle reprezentowali przeciwne obozy prezydent Stanw Zjednoczonych i przewodniczcy Chiskiej Republiki Ludowej albo premier Wielkiej Brytanii i premier Zwizku Radzieckiego. - To niemoliwe! Suby bezpieczestwa zagwarantuj im hermetyczn ochron. - miem wtpi. Bd tumy na ulicach, defilady, bankiety, przejazdy kawalkad samochodw przez miasto. Jak tu mwi o absolutnej gwarancji bezpieczestwa?

- Musi by taka gwarancja! - Ale nie przed Kusaczem. - Przed Kusaczem? - Przyj niedawno najwiksze w historii honorarium. - Dobry Boe, od kogo?! - Od organizacji o nazwie Nachrichtendienst. *** Harold Payton-Jones spoglda ponad stoem na siedzcego naprzeciwko Tennysona. Jedyne umeblowanie skpo owietlonego pokoju, w ktrym si znajdowali, stanowi wanie ten st i dwa krzesa. Miejsce spotkania wybrane zostao przez MI 5. By to opuszczony pensjonat we wschodniej czci Londynu. - Spodziewa si pan - warkn oschle siwowosy agent - e uwierz w t opowie tylko dlatego, e marzy si panu popularno? miechu warte! - To mj jedyny dowd - odpar Tennyson. - Wszystko, co panu powiedziaem, jest prawd. Nie mamy ju czasu na wzajemne potyczki. Liczy si kada godzina. - Ani mi w gowie da si okpi oportunistycznemu gryzipirkowi, ktry - gdyby tylko zechcia - mgby by kim o wiele waniejszym od zwyczajnego korespondenta! Jest pan bardzo sprytny. I cakiem moliwe, e bezczelnie pan kamie. - Na mio bosk, jeli tak jest, to co ja tu robi? Niech mnie pan posucha! Mwi po raz ostatni: Kusacz zosta wyszkolony przez ODESS. Dziao si to na wzgrzach wok Rio de Janeiro! Przez cae ycie walczyem z ODESS. Mona to znale w moich aktach, jeli kto zada sobie trud ich przestudiowania. ODESSA zmusia nas do opuszczenia Brazylii, pozbawia wszystkiego, co zdoalimy osign. Chc dosta Kusacza! Payton-Jones przyglda si bacznie blondynowi. Ta ostra wymiana zda trwaa ju niemal p godziny. Agent by niezmordowany, zasypywa Tennysona gradem pyta, obrzuca go obelgami. Stosowa sprawdzon metod MI 5 majc na celu oddzielenie prawdy od faszu. Wida byo, e Anglik jest wreszcie usatysfakcjonowany. Zniy gos. - W porzdku, panie Tennyson. Moemy zakoczy t potyczk. Chyba winnimy panu przeprosiny. - Przeprosiny nale si z obu stron. Uwaaem dotd, e lepiej bdzie, jeli bd pracowa sam. Miaem wiele wciele. Gdyby kto kiedy zobaczy mnie z funkcjonariuszem waszych sub, bybym skoczony.

- Przepraszam zatem za te kilkakrotne wezwania. - To byy dla mnie najtrudniejsze chwile. Czuem wtedy, e Kusacz mi si wymyka. - No i nie schwytalimy go jeszcze. Jestemy tego bardzo bliscy. Teraz to tylko kwestia kilku dni. Uda nam si, jeli tylko bdziemy starannie analizowa kad podejmowan decyzj i dokadnie zabezpieczymy ulice na przewidzianych trasach przejazdu poszczeglnych delegacji, miejsca spotka, ceremonii, bankietw. Mamy nad nim przewag, ktrej nigdy dotd nie mielimy. Wiemy, e tam bdzie. - Jest pan absolutnie pewien swego informatora? - Jak nigdy w yciu. Ten czowiek w berliskiej piwiarni by kurierem. Kady kurier kontaktujcy si z Kusaczem by nastpnie zabijany. Jego ostatnie sowa brzmiay: Londyn... przyszy tydzie... szczyt... po jednym z kadego obozu... mczyzna z r wytatuowan na grzbiecie doni... Nachrichtendienst. Payton-Jones pokiwa gow. - Zapytamy Berlin o tosamo tego czowieka. - Wtpi, czy zdoaj co ustali. Z tego, co wiem o organizacji Nachrichtendienst, a nie jest tego wiele, bya ona zawsze wyjtkowo sumienna. - Ale zachowuje neutralno - zauway Payton-Jones. - I jej informacje byy zawsze rzetelne. Nie oszczdzaa nikogo. To wanie Nachrichtendienst dostarczaa bez przerwy danych prokuratorom w procesie norymberskim. - Nie wiadomo - powiedzia Tennyson - czy prokuratorzy nie otrzymywali tylko tych materiaw, ktre Nachrichtendienst bya skonna im udostpni. Trudno powiedzie, czy czego nie zatajano. Brytyjczyk znowu pokiwa gow. - To moliwe. Tego nigdy si nie dowiemy. Rodzi si pytanie, dlaczego to robili. Jaki by motyw? - Jeli mona... - odezwa si blondyn - ...paru starcw biorcych odwet u kresu ycia. Trzecia Rzesza miaa przeciwko sobie dwie konkretne wrogie siy o odmiennych wiatopogldach, ktre pomimo dzielcych je antagonizmw sprzymierzyy si - komunistw i demokratw. Rywalizuj teraz ze sob o supremacj. Czy mona sobie wyobrazi lepsz zemst, jak doprowadzenie do tego, by oskaray si wzajemnie o morderstwo polityczne? Jak napuci jedn na drug, by si wyniszczyy? - Gdybymy potrafili to z ca pewnoci stwierdzi - przerwa mu Payton-Jones wyjanioby si podoe licznych morderstw popenionych w cigu kilku ostatnich lat.

- A jak to ustali ponad wszelk wtpliwo? - spyta Tennyson. - Czy wywiad brytyjski mia kiedykolwiek bezporedni kontakt z czonkami Nachrichtendienst! - O tak. Domagalimy si danych personalnych tych ludzi - oczywicie po to, eby zamkn je w sejfach. Nie moglimy rozpatrywa tego rodzaju informacji, nie majc gwarancji. - Czy kto z nich jeszcze yje? - To moliwe. Ju od lat nikt nie wspomina o Nachrichtendienst. Sprawdz, oczywicie. - Poda mi pan te nazwiska? Czowiek z MI 5 opad na oparcie krzesa. - Czy to jeden z warunkw, o ktrych pan mwi, panie Tennyson? - O ktrych mwiem, ale daem do zrozumienia, e w tych okolicznociach nie bd nalega na ich spenienie. - Nie zrobiby tego aden cywilizowany czowiek. Jeli schwytamy Kusacza, zyska pan sobie wdziczno rzdw caego wiata. Nazwiska to pestka. Jeli je mamy, pozna je pan. Ma pan jeszcze jakie dania? Mam wyj notes? - Niewiele - odpar Tennyson, przechodzc nad ironi do porzdku dziennego - i mog pana zdziwi. Z szacunku dla mojej gazety chciabym mie wyczno dla Guardiana z piciogodzinnym wyprzedzeniem. - Ma j pan - powiedzia Payton-Jones. - Co jeszcze? - Poniewa MI Pi rozmawiao z wieloma ludmi, dajc im do zrozumienia, e to ja jestem powodem tych przesucha, chciabym otrzyma od wywiadu brytyjskiego list zawierajcy informacj, e moje dossier jest bez zarzutu, w ktrym podkrela si take mj czynny wkad w wasze wysiki majce na celu zachowanie - nazwijmy to - rwnowagi midzynarodowej. - To zupenie niepotrzebne - zauway Payton-Jones. - Jeli na podstawie informacji, ktrych nam pan udzieli, Kusacz zostanie zatrzymany, wszystkie rzdy bez wtpienia udekoruj pana najwyszymi odznaczeniami. List od nas bdzie w takiej sytuacji zbdny. - Ale, widzi pan, ja bd go potrzebowa - odpar Tennyson. - Bo moje przedostatnie danie dotyczy niewymieniania w adnym wypadku mojego nazwiska. - W adnym wypadku... - Payton-Jones oniemia. - Co si tu chyba nie zgadza, prawda? - Prosz nie myli moich dokona na polu pracy zawodowej z prywatnym stylem ycia. Nie szukam poklasku. Von Tieboltowie maj dug do spacenia. Nazwijmy to rat. Funkcjonariusz MI 5 milcza przez chwil.

- le pana osdziem. Jeszcze raz przepraszam. Oczywicie, dostanie pan taki list. - Szczerze mwic, istnieje jeszcze jeden powd, dla ktrego pragn zachowa anonimowo. Zdaj sobie spraw, e Royal Navy i wadze francuskie wierz bez zastrzee, i moja siostra i szwagier zginli w wypadku podczas urlopu, i prawdopodobnie maj racj. Ale sdz, e zgodzi si pan ze mn co do niefortunnej zbienoci w czasie. Pozostaa mi jeszcze jedna siostra; ona i ja jestemy ostatnimi z rodu von Tieboltw. Gdyby co si jej stao, nigdy bym sobie tego nie wybaczy. - Rozumiem. - Chciabym zaoferowa panu wszelk pomoc, na jak mnie sta. Jestem przekonany, e nikt nie wie o Kusaczu tyle co ja. Przygldam mu si od lat. Studiuj kade zabjstwo, kady jego ruch przed popenieniem konkretnej zbrodni i potem. Uwaam, e mog duo pomc. Chciabym wej w skad waszego zespou. - Bybym cholernym gupcem, gdybym odrzuci pana ofert. Jak brzmi pana ostatnie danie? - Zaraz do niego dojdziemy. - Tennyson wsta z krzesa. - Jeli chodzi o Kusacza, trzeba sobie zdawa spraw, e stosuje on elastyczn technik wariantw, taktyk wypraktykowanej improwizacji. Nie trzyma si sztywno okrelonej strategii, ma ich dziesi, a moe dwanacie - kada metodycznie opracowana i przewiczona, dziki czemu mona j zawsze zaadaptowa do wymogu chwili. - Nie jestem pewien, czy dobrze pana rozumiem. - Pozwoli pan, e wyjani. Czy pamita pan zabjstwo w Madrycie, siedem miesicy temu, podczas zamieszek? - Oczywicie. Oddano strza z karabinu z czwartego pitra ponad gowami tumu. O wanie. Z rzdowego budynku na rzdowym placu, gdzie miaa si odby demonstracja. Z rzdowego budynku. Nie dawao mi to spokoju. Przypumy, e strae byyby czujniejsze, rodki podjte przez suby bezpieczestwa skuteczniejsze, ludzie dokadniej rewidowani pod ktem posiadania broni. Przypumy, e nie mgby si dosta do tego okna. Nawiasem mwic, byo to miejsce idealne do wzicia celu na muszk; ale przypumy, e w tym pokoju znajdowaliby si akurat jacy ludzie... - Znalazby sobie inne stanowisko. - Naturalnie. Jednak bez wzgldu na to, jak dobrze ukryby bro - czy zamaskowa j w szczudle, czy przymocowa sobie paskami do nogi, czy wszy we fragmenty ubrania byoby mu nieporcznie. Musia si porusza szybko. Liczya si kada minuta. Demonstracja nie miaa potrwa dugo. Kusacz bez wtpienia mia przygotowane wicej ni jedno

stanowisko, wicej ni jedn moliwo. I mia wybr. - Skd pan to wie? - spyta zafascynowany agent MI 5. - Spdziem w Madrycie dwa dni, snujc si po tym placu od budynku do budynku, od okna do okna, wdrapujc si na kady dach. Znalazem cztery sztuki nieuywanej broni i trzy inne miejsca, w ktrych powyrywano deski z podogi, usunito skrzyda przesuwanych okien i obtuczono gzymsy. Ukryto tam dodatkowe egzemplarze broni. Na chodniku, w kuble na mieci, pitnacie metrw od centralnego punktu demonstracji znalazem nawet kilogram plastycznego materiau wybuchowego. Osiem stanowisk, z ktrych mona byo zabi. Przygotowane przez niego miejsca byy tak dobrane, by mg skorzysta z nich w cile okrelonym momencie. Payton-Jones, trzymajc rce na stole, zsun si na brzeg krzesa. - To komplikuje spraw. Standardowa procedura zabezpieczania takich imprez przewiduje koncentracj wszystkich rodkw w jednym miejscu. Z p setki moliwoci typuje si t najbardziej prawdopodobn. Zakada si z gry, e zabjca ustawia si w jednym, okrelonym miejscu. Opisywana przez pana strategia wprowadza dodatkowy wymiar: zmian stanowiska w czasie. To ju nie jedna, wczeniej przygotowana kryjwka, ale kilka takich miejsc, z ktrych obiekt moe swobodnie wybiera w dowolnej chwili. - W ramach danego przedziau czasowego - dokoczy blondyn. - Ale jak ju wspomniaem, mamy nad nim przewag. Wiemy, e tam bdzie. Istnieje te druga sprzyjajca okoliczno, i t powinnimy wykorzysta natychmiast. - Tennyson zamilk. - Co to za okoliczno? - Postawi jedno zastrzeenie. Powinnimy wykorzysta j tylko wtedy, gdy zgodzimy si, e ujcie Kusacza jest spraw niemal tak samo wan, jak zapewnienie bezwzgldnego bezpieczestwa osobom, ktre upatrzy sobie za cel. Anglik zmarszczy czoo. - Dosy niebezpiecznie mwi takie rzeczy. Tam gdzie w gr wchodzi bezpieczestwo tych ludzi, nie moe by adnego ryzyka - wkalkulowanego ani innego. Nie na ziemi brytyjskiej. - Prosz mnie wysucha do koca. On zabija ju przywdcw politycznych, sia nieufno, wznieca wrogo midzy rzdami. I, jak dotd, zawsze tryumfoway umysy stateczne, ktre wyciszay emocje. Ale Kusacza trzeba powstrzyma, zanim nadejdzie dzie, kiedy te stateczne umysy nie zdoaj zareagowa dostatecznie szybko. Uwaam, e jeli wszyscy si zgodz, moemy go powstrzyma.

- Zgodz na co? - Na cise przestrzeganie ustalonych programw przebiegu wizyty. Zbierzcie przewodniczcych wszystkich delegacji i podzielcie si z nimi swoimi informacjami. Zapewnijcie ich, e podjte zostan nadzwyczajne rodki ostronoci. Powiedzcie, e jeli bd si trzyma programw, pojawi si wielka szansa pojmania Kusacza. - Tennyson zamilk i pochyli si, zaciskajc donie na krawdzi krzesa. - Sdz, e jeli uczciwie przedstawicie sytuacj, nie bdzie sprzeciww. Mimo wszystko niewiele ona odbiega od tego, czemu przywdcy polityczni stawiaj czoo na co dzie. Twarz agenta MI 5 si rozpogodzia. - I nikt nie bdzie uznany za tchrza. No wic, co to za druga sprzyjajca okoliczno? - Technika stosowana przez Kusacza zmusza go do wczeniejszego ukrywania broni w wielu miejscach. Aby z tym zdy, musi zacz kilka dni, a moe nawet tygodni, przed planowanym zabjstwem. W Londynie na pewno ju si do tego zabra. Proponuj wszczcie bardzo dyskretnych, ale skrupulatnych poszukiwa, ze szczeglnym uwzgldnieniem tych rejonw, ktre wi si z opublikowanymi programami przebiegu szczytu. Payton-Jones zczy donie w gecie aprobaty. - Oczywicie. Wystarczy znale tylko jedno takie miejsce, a mamy nie tylko ogln lokalizacj, ale i przedzia czasowy. - O to chodzi! Bdziemy wiedzieli, e w cigu okrelonej liczby minut, w trakcie okrelonego wydarzenia, w cile okrelonym rejonie nastpi prba dokonania zamachu... Blondyn znowu urwa. - Chciabym pomc w tych poszukiwaniach. Wiem, czego szuka i, co moe waniejsze, gdzie nie warto zaglda. Nie mamy wiele czasu. - Paska oferta zostaje przyjta - oznajmi Anglik. - MI Pi jest panu wdziczne. Zaczynamy dzisiaj wieczorem? - Dajmy mu jeszcze jeden dzie na rozmieszczenie artylerii. To zwikszy nasze szanse na znalezienie czego. Bd te potrzebowa jakiego niewinnie wygldajcego mundurka i legitymacji inspektora budowlanego albo kogo w tym rodzaju. - Bardzo dobrze - powiedzia Payton-Jones. - Z zakopotaniem musz wyzna, e mamy w aktach pask fotografi. Wykorzystamy j do sporzdzenia takiej legitymacji. Pana rozmiary te znamy. Marynarka chyba czterdzieci cztery, talia trzydzieci trzy albo cztery. - Mniej wicej. Mundur suby cywilnej nie powinien raczej lee jak ula. - Ma pan racj. Zajmiemy si tym rano. - Payton-Jones wsta. - Powiedzia pan, e ma jeszcze jedno danie. - Od wyjazdu z Brazylii nie mam wasnej broni. Nie wiem nawet, czy to dozwolone,

ale teraz powinienem ni dysponowa. Oczywicie tylko na czas trwania szczytu. - Wydam j panu. - Bdzie do tego potrzebny mj podpis, prawda? - Tak. - Prosz wybaczy, ale podtrzymuj to, co przed chwil powiedziaem. Tak samo jak nie dam zaszczytw za wiadomoci, ktre wam przekazaem, obstaj te stanowczo przy tym, aby moje nazwisko nie pojawio si na licie wsppracownikw MI Pi. Nie chciabym, aby kto pozna kiedykolwiek natur mego wkadu. Moje nazwisko na karcie rejestru broni mogoby pomc wcibskiej osobie w wykryciu prawdy. Moe komu powizanemu z organizacj Nachrichtendienst. - Rozumiem. - Anglik rozpi marynark i sign za pazuch. - To wbrew przepisom, ale i okolicznoci nie s zwyczajne. - Wycign may rewolwer z krtk luf i wrczy go Tennysonowi. - Poniewa obaj znamy powody, niech pan wemie mj. Zgosz oddanie go do przetestowania i pobior inny. - Dzikuj - powiedzia blondyn, trzymajc bro niezdar nie, jak przedmiot, z ktrym nie miewa na co dzie do czynienia. *** Tennyson wszed do zatoczonego pubu niedaleko Soho Square. Omit wzrokiem sal zasnut grubymi warstwami dymu i wyowi to, czego szuka: rk uniesion przez mczyzn zajmujcego stolik w przeciwlegym kcie. Mczyzna mia na sobie, jak zwykle, uszyty specjalnie dla niego brzowy paszcz przeciwdeszczowy. Paszcz wyglda na oko jak kady inny, rni si tylko dodatkowymi kieszeniami i paskami sucymi czstokro do przenoszenia rcznej broni palnej, tumikw i materiaw wybuchowych. Mczyzna by wyszkolony przez Kusacza, wyszkolony tak dobrze, e czsto, kiedy Kusacz by nieosigalny, wyrcza zabjc w wywizywaniu si z zakontraktowanych usug. Ostatnie zlecenie realizowa na lotnisku Kennedy'ego podczas deszczowej nocy, pod nosem kordonu policji otaczajcej byszczcy kadub boeinga 747 British Airways. Swoje ofiary dopad w cysternie. John Tennyson podszed z kuflem piwa do stolika i przysiad si do mczyzny w brzowym paszczu przeciwdeszczowym. Stolik by okrgy i may; krzesa stay tak blisko siebie, e niemal stykali si gowami. Dziki temu mogli mwi cicho. - Wszystko rozmieszczone? - zapyta blondyn.

- Tak - odpar jego towarzysz. - Kolumna posuwa si Strandem w kierunku zachodnim, okra Trafalgar Square, przejeda pod ukiem Admiralicji i wpadszy w Mail, zmierza ku paacowi. Jest siedem stanowisk. - Podaj mi kolejno. - Ze wschodu na zachd, czyli w kierunku posuwania si kolumny, zaczynamy od hotelu Strand Palace naprzeciwko Savoy Court. Trzecie pitro, pokj trzy-zero-sze. Karabin samopowtarzalny i celownik optyczny s wszyte w materac ka stojcego bliej okna. Przecznica na zachd, wschodnia strona, czwarte pitro, mska toaleta firmy konsultingowej. Bro ukryta jest nad pyt sufitow na lewo od jarzeniwki. Na wprost, po drugiej stronie ulicy, te czwarte pitro - na pierwszym jest taka tandetna arkada - biuro przepisywania na maszynie. Karabin i celownik optyczny s przywizane do spodu fotokopiarki. Idc dalej, w kierunku Trafalgar... Mczyzna w brzowym paszczu przeciwdeszczowym opisywa kolejno pozostae skrytki z broni. Wszystkie rozmieszczone byy na odcinku okoo kilometra, midzy Savoy Court a ukiem Admiralicji. - Znakomity wybr - pochwali go Tennyson, odsuwajc od siebie nietknity kufel piwa. - Rozumiesz w peni wszystkie swoje ruchy? - Zna, to je znam, ale nie mog powiedzie, ebym rozumia. - Prawd mwic, nie musisz, co? - spyta blondyn. - Pewnie, e nie, ale myl o tobie. Gdyby ci osaczyli albo zablokowali, ja mgbym wykona robot. Z dowolnego stanowiska. Dlaczego nie przydzielisz mi ktrego z nich? - Nawet ty nie masz do tego kwalifikacji. Cokolwiek by si wydarzyo, nie ma miejsca na najmniejszy bd. Jeden le zaadresowany pocisk moe doprowadzi do katastrofy. - Przypominam, e szkolili mnie najlepsi. Tennyson si umiechn. - Masz racj. Bardzo dobrze. Realizujesz posunicia, ktre ci podaem, i zajmujesz pozycj na smym stanowisku. Wybierz pokj w budynku rzdowym, za ukiem Admiralicji, i daj mi zna, ktry wybrae. Dasz sobie rad? - Kaczki na strzelnicy - odpar mczyzna, unoszc do ust kufel piwa. Wzrok Tennysona pad na czerwon r wytatuowan na grzbiecie jego prawej doni. - Mog ci co zasugerowa? - spyta John Tennyson. - Oczywicie, co takiego? - No rkawiczki - powiedzia Tennyson.

Rozdzia 32
Blondyn otworzy drzwi i sign do kontaktu na cianie. W hotelowym pokoju oznaczonym numerem 306 zapaliy si dwie lampy stoowe. Tennyson wszed do rodka i skinieniem rki zaprosi towarzyszcego mu mczyzn w rednim wieku do pjcia w jego lady. - Wszystko w porzdku - powiedzia Tennyson. - Nawet jeli pokj znajduje si pod obserwacj, zasony s zacignite, a godzina odpowiada porze cielenia ek przez pokojwki. Tutaj. Payton-Jones wszed do pokoju. Tennyson wycign z kieszeni paszcza miniaturowy wykrywacz metalu. Trzymajc urzdzenie nad kiem, dotkn przycisku. Cichutki szum przybra na sile, strzaka na skali skoczya w prawo. Tennyson odchyli ostronie narzut i odrzuci pociel. - Jest tutaj. Mona wymaca kontury - powiedzia, wciskajc palce w materac. - Nadzwyczajne - mrukn Payton-Jones. - I pokj zosta wynajty na dziesi dni? - Zarezerwowano go telegraficznie i opacono przekazem pieninym nadanym w Paryu. Na nazwisko Le Fvre, pseudonim bez znaczenia. Nikogo tu jeszcze nie byo. - Rzeczywicie jest. - Payton-Jones oderwa rce od ka. - Wyczuwam ksztaty karabinu - powiedzia Tennyson - i czego jeszcze. Co to moe by? - Celownik teleskopowy - popieszy z wyjanieniem Anglik. - Zostawimy wszystko nietknite i postawimy czowieka na korytarzu. - Nastpne stanowisko znajduje si nieco dalej, przy tej samej ulicy, w ubikacji firmy konsultingowej na czwartym pitrze. Karabin ukryty jest w suficie i przymocowany drutem do haka, na ktrym wisi jarzeniwka. - Chodmy - powiedzia Payton-Jones. Godzin i czterdzieci pi minut pniej obaj mczyni znajdowali si na dachu budynku, z ktrego roztacza si widok na Trafalgar Square. Klczeli przy niskim murku zabezpieczajcym krawd. Doem przebiegaa trasa, ktr kolumna samochodw wiozcych uczestnikw szczytu dotrze do uku Admiralicji, by minwszy go, wjecha w Mail. - Fakt, e Kusacz ukry tu swoj bro - powiedzia Tennyson, trzymajc rk na wybrzuszonej lekko przy samym murku papie - sugeruje wedug mnie, e bdzie ubrany w

mundur policjanta. - Rozumiem, co ma pan na myli - powiedzia Payton-Jones. - Policjant wchodzcy na dach, na ktrym umiecilimy naszego czowieka, nie wzbudzi adnych podejrze. - Wanie. Mgby spokojnie zabi tego czowieka i zaj jego stanowisko. - Ale w ten sposb wpadby w puapk. Odciby sobie drog odwrotu. - Nie jestem taki pewien, czy Kusacz potrzebuje drogi odwrotu w konwencjonalnym tego pojcia znaczeniu. cisk w bocznej uliczce, rozhisteryzowane tumy w dole, zapchane klatki schodowe, powszechna panika. Ucieka ju w mniej dramatycznych okolicznociach. Niech pan nie zapomina, e ma wicej wciele, ni jest nazwisk w ksice telefonicznej. Jestem przekonany, e w Madrycie podszy si pod czonka ekipy prowadzcej ledztwo na miejscu zbrodni. - Bdziemy musieli postawi tu dwch ludzi, z ktrych jeden pozostawa bdzie w ukryciu. I umieci czterech strzelcw wyborowych na ssiednim dachu. - Payton-Jones odpez na czworakach od murku. Blondyn pody za nim. - Odwali pan kawa dobrej roboty, panie Tennyson - rzek z uznaniem agent MI 5. - W niespena trzydzieci siedem godzin wykry pan pi stanowisk. Czy wedug pana to ju wszystkie? - Jeszcze nie. Ciesz si jednak, e ustalilimy parametry. Przeprowadzi swoj akcj gdzie na przestrzeni tych szeciu blokw od Savoy Court do Trafalgar Square. Kiedy kolumna minie uk i wjedzie w Mail, bdziemy mogli odetchn z ulg. Nie wiem, czy do tego momentu dam rad oddycha. Czy delegacje zostay uprzedzone? - Tak. Kada gowa pastwa zostanie wyposaona w pancerze ochronne klatki piersiowej, ldwi i ng, jak rwnie w kuloodporne wkadki do kapeluszy. Prezydent Stanw Zjednoczonych zaprotestowa, naturalnie, przeciwko woeniu kapelusza, a Rosjanin zada dopasowania mu wkadki do futrzanej czapy, ale poza tym wszystko w porzdku. Ryzyko jest minimalne. Tennyson popatrzy na Anglika. - Naprawd pan w to wierzy? - Tak. A co? - Bo mnie si wydaje, e jest pan w bdzie. Kusacz nie jest zwykym strzelcem wyborowym. Prowadzc szybki ogie, potrafi obraca w powietrzu szylinga z odlegoci piciuset metrw. Wielko powierzchni ciaa wystajcego spod ronda kapelusza nie stanowi dla niego adnej rnicy. Bdzie mierzy w oczy i nie spuduje. Payton-Jones obrzuci Tennysona szybkim spojrzeniem. - Powiedziaem, e ryzyko jest minimalne, nie adne. Na pierwsz oznak zakcenia

spokoju kada osobisto zostanie osonita ludzkimi tarczami. Jak na razie wykry pan pi stanowisk. Przypumy, e jest ich jeszcze pi. Nawet jeli nie znajdzie pan dalszych, udao nam si zredukowa jego skuteczno o pidziesit procent i istnieje spora szansa przynajmniej pidziesicioprocentowa - e pojawi si w tych wykrytych miejscach. Fakty przemawiaj zdecydowanie przeciwko niemu. Zapiemy go. Musimy. - Jego pojmanie duo dla pana znaczy, prawda? - Tyle samo co dla pana, panie Tennyson. Jest najwaniejsze w mojej ponadtrzydziestoletniej subie. Blondyn pokiwa gow. - Rozumiem pana. Wiele zawdziczam temu krajowi i uczyni, co w mojej mocy, eby pomc. Ale kamie spadnie mi z serca, kiedy ta kolumna dotrze do uku Admiralicji. *** Do trzeciej nad ranem we wtorek Tennyson wykry jeszcze dwa schowki z broni. Ich liczba signa tym samym siedmiu. Ukaday si w lini prost cignc si Strandem od Savoy Court do dachu budynku na rogu Whitehall i Trafalgar. Kade stanowisko obstawiono przynajmniej picioma agentami ukrytymi w korytarzach i na dachach, uzbrojonymi w karabiny i pistolety gotowe do uycia wobec kadego, kto zbliy si do kryjwek z broni. Tennyson wci jednak nie by zadowolony. - Co tu si nie zgadza - powtarza agentowi. - Nie wiem co, ale co mi tu nie pasuje. - Jest pan przepracowany - powiedzia Payton-Jones, kiedy znaleli si w pokoju hotelu Savoy, ktry stanowi ich baz operacyjn. - I przemczony. Wykona pan wspania robot. - Nie do wspania. Gnbi mnie co, czego nie potrafi uchwyci! - Niech si pan uspokoi. Niech pan lepiej spojrzy na to> co ju pan uchwyci: siedem kryjwek z broni. Wedug wszelkiego prawdopodobiestwa wszystkie, jakie istniej. Musi zjawi si przy jednym z tych karabinw, musi zdradzi si z tym, e wie, gdzie jest ukryty. Jest ju nasz. Niech si pan odpry. Mamy tam mnstwo ludzi. - Ale co tu si nie zgadza. Wzdu Strandu panowa cisk, tumy wypeniay szczelnie chodniki od krawnikw po witryny sklepowe. Po obu stronach ulicy ustawiono supki poczone grubymi stalowymi linami. Przed linami, na jezdni, stay naprzeciwko siebie rzdy londyskich policjantw z wycignitymi pakami u boku, bez przerwy rozgldajcych si czujnie na wszystkie strony.

Na chodniku, za policjantami, czuwao ponad stu wmieszanych w tum funkcjonariuszy brytyjskiego wywiadu, z ktrych wielu cignito specjalnie na t okazj z zagranicznych placwek. Byli ekspertami, na ktrych udzia w akcji nalega Payton-Jones, stanowili jego zabezpieczenie przed perfekcyjnym zabjc. Utrzymywali ze sob czno za porednictwem miniaturowych krtkofalwek, uniemoliwiajcych przechwycenie transmisji bd wczenie si w ni. W sztabie operacyjnym, ktry ulokowa si w pokoju hotelu Savoy, panowaa napita atmosfera. Przebywajcy tam ludzie byli ekspertami. Monitory komputerowe ukazyway kady metr szpaleru, wieciy geometrycznymi figurami i znacznikami rastrw, zarysowujcymi kontury poszczeglnych budynkw i chodnikw. Monitory sprzone byy ze znajdujcymi si na zewntrz radiami symbolizowanymi po wczeniu przez malekie ruchome punkciki. Zblia si czas rozpoczcia akcji. Kolumna samochodw bya ju w drodze. - Wracam na ulic - oznajmi Tennyson, wycigajc z kieszeni mae radio. - Ustawiam zielon strzak w pooenie odbioru. - Dobrze, ale prosz nie korzysta z niego, jeli nie bdzie pan przekonany, e to wane - powiedzia Payton-Jones. - Od chwili gdy kolumna dotrze do mostu Waterloo, z posterunkw rozstawionych co pidziesit metrw meldunki bd napywa co pi sekund nie liczc, oczywicie, sytuacji awaryjnych. Nie mona niepotrzebnie blokowa kanau. - Jeszcze sto pidziesit metrw do Waterloo - powiedzia gono agent siedzcy przed klawiatur komputera. - Szybko wci ta sama - dziesi kilometrw na godzin. Blondyn wypad w popiechu z pokoju. Czas przystpi do sprawnej realizacji posuni, ktre raz na zawsze zniszcz Nachrichtendienst i scementuj pakt Wolfsschanze. Wyszed na Strand i spojrza na zegarek. Za trzydzieci sekund mczyzna w brzowym paszczu przeciwdeszczowym pojawi si w oknie na drugim pitrze budynku hotelu Strand Palace. Pokj nosi numer 206 i znajdowa si bezporednio pod innym, w ktrym spoczywaa ukryta w materacu bro. To byo pierwsze posunicie. Tennyson rozejrza si za ktrym ze specjalistw Anglika. Nietrudno ich byo rozpozna; nosili takie same mae krtkofalwki jak on. Podszed do agenta bronicego swojego stanowiska przy witrynie sklepu przed napierajcym tumem. Do czowieka, do ktrego wczeniej celowo zagada. Rozmawia ju z wieloma z nich. - Cze. Jak leci? - Przepraszam? Ach, to pan. - Agent nie spuszcza oka z ludzi przebywajcych w obrbie przydzielonego mu rejonu obserwacji. Nie mia czasu na jaow rozmow.

Na Strandzie, gdzie w okolicach mostu Waterloo, podniosa si nagle wrzawa. Zbliaa si kolumna. Ciba ludzka podsuna si bliej krawnika, wymachujc miniaturowymi chorgiewkami. Dwa rzdy policjantw stojcych najezdni za linami zwary szeregi, jakby spodziewajc si naporu tumu. - Tam! - wrzasn nagle Tennyson, chwytajc agenta za rami. - Tam, w grze! - Co? Gdzie? - Tamto okno! Kilka sekund temu byo zamknite! Nie widzieli wyranie mczyzny w brzowym paszczu przeciwdeszczowym , ale nie ulegao wtpliwoci, e w mroku pokoju stoi jaka posta. Agent podnis do ust radio. - Podejrzany osobnik. Sektor Pierwszy, hotel Strand Palace, drugie pitro, trzecie okno od poudniowego naronika. Odpowied poprzedzi trzask zakce. - To pod trzy-zero-sze. Natychmiastowa kontrola prewencyjna. Czowieka nie byo ju w oknie. - Znik - zameldowa szybko agent. Pi sekund pniej w goniku rozleg si inny gos. - Nie ma tu nikogo. Pokj jest pusty. - Przepraszam - powiedzia blondyn do agenta. - Ostronoci nigdy za wiele - odpar agent. Tennyson ruszy dalej, przeciskajc si przez tum w kierunku poudniowym. Znowu spojrza na zegarek: jeszcze dwadziecia sekund. Zbliy si do nastpnego mczyzny trzymajcego w rku radio. Pokaza mu swoje, dajc do zrozumienia, e czy ich wsplne zadanie. - Pracuj z wami - powiedzia, podnoszc gos niemal do krzyku, eby tamten go usysza. - Wszystko w po rzdku? Agent odwrci si do niego. - Co? - Dopiero teraz dostrzeg radio w doni Tennysona. - Ach tak, by pan na porannej odprawie. Wszystko w porzdku. - Drzwi! - Tennyson chwyci agenta za rami. - Po drugiej stronie ulicy. Otwarte drzwi. Nad gowami wida klatk schodow. Drzwi! - No to co, e drzwi? Ten czowiek na schodach? Ten, ktry biegnie? - Tak! To ten sam. - Kto? O czym pan mwi? - Ten z pokoju hotelowego. Sprzed paru chwil. To ten sam czowiek. Na pewno! Mia

neseser. - danie kontroli prewencyjnej - rzuci agent do radia. - Sektor Czwarty, zachodnia flanka. Drzwi ssiadujce ze sklepem jubilerskim. Mczyzna z neseserem. Wbiega po schodach. - W toku - pada odpowied. Po drugiej stronie Strandu Tennyson dojrza dwch mczyzn wpadajcych w otwarte drzwi i wbiegajcych na gr po stopniach mrocznej klatki schodowej. Przenis wzrok nieco w lewo. Czowiek w brzowym paszczu przeciwdeszczowym wyszed spokojnie ze sklepu jubilerskiego i wmiesza si w tum. Na pierwszym ppitrze znajdoway si zamknite - tak jak zamknite byy teraz - drzwi czce oba budynki. - Nie ma nikogo z neseserem pomidzy pierwszym a czwartym pitrem - rozleg si gos z radia. - Sprawdzimy na dachu. - Nie fatygujcie si - wczy si inny gos. - Jestemy tutaj i nikogo ani ladu. Tennyson wzruszy przepraszajco ramionami i odszed od agenta. W czasie majestatycznego przejazdu kolumny samochodw przez Strand mia jeszcze wszcz trzy alarmy. Ostatni z nich zmusi do zatrzymania si prowadzcy kolumn pojazd. Kierowca bdzie mg ruszy w kierunku Trafalgar Square dopiero po otrzymaniu specjalnego zezwolenia. Ten ostatni alarm podniesie osobicie. Zaraz potem zapanuje chaos. Pierwsze dwa nastpiy szybko, w odstpie trzech minut. Mczyzna w brzowym paszczu przeciwdeszczowym trzyma si cile planu, realizujc go z precyzj i finezj. Lawirujc zwinnie midzy toczcymi si ludmi, dosta si na Trafalgar Square niezatrzymany ani razu przez funkcjonariuszy brytyjskiego wywiadu. Przez pier mia przewieszone dwa aparaty fotograficzne i wiatomierz. Sprzt koysa si ryzykownie, gdy domniemany turysta usiowa wywalczy sobie jak najlepsze miejsce dla uwiecznienia dowodu swego uczestnictwa w historycznej chwili. Alarm pierwszy. Chwyt za rk - rk trzymajc radio. - Rusztowanie! Na grze! - Gdzie? ciana budynku wznoszcego si naprzeciwko stacji Charing Cross znajdowaa si w trakcie renowacji. Ludzie, ktrzy wdrapali si po rurach na rusztowanie, na widok midzynarodowej kolumny samochodw zaczli wiwatowa i gwizda. - Na grze po prawej. Schowa si za pyt ze sklejki. - Kto? - Mczyzna z hotelu i z tych schodw za otwartymi drzwiami! Ten z neseserem!

- Kontrola prewencyjna. Sektor Sidmy. Mczyzna na rusztowaniu budowlanym. Ma przy sobie neseser. Trzaski w goniczku. Erupcja gosw. - Obsadzilimy cae to rusztowanie, chopie. - Nie ma tu nikogo z neseserem! - Wielu z aparatami fotograficznymi, ale ani jednego z neseserem czy innym bagaem. - Za pyt ze sklejki na pierwszej kondygnacji! - Jaki facet zmienia film, kolego. Ju zazi na d. To nie nasz ptaszek. - Przepraszam. - Ale nam pan da popdu. - Wybaczcie. Alarm drugi. Tennyson pokaza policjantowi swoj tymczasow legitymacj MI 5 i pogna na skrzyowanie ku zapchanemu Trafalgar Square. - Lwy! Boe, lwy! Agent - czowiek, z ktrym Tennyson zamieni kilka sw podczas porannej odprawy gapi si na cok obelisku Lorda Nelsona. Lwy wok grujcego nad placem symbolu zwycistwa Nelsona pod Trafalgarem byy oblepione winogronami gapiw. - Sucham? - To znowu on! Czowiek z rusztowania! - Syszaem przed chwil ten meldunek - powiedzia agent. - Gdzie go pan widzi? - Skry si za lwem po prawej. To nie neseser. To skrzana torba, ale za dua na aparat! Nie widzisz? Jest za dua, eby suya do noszenia aparatu fotograficznego! Agent nie waha si ju duej, podnis radio do ust. - Kontrola prewencyjna. Sektor Dziewity. Kocur od p nocy. Mczyzna z du skrzan torb. Gonik zatrzeszcza zakceniami elektrostatycznymi; naoyy si na siebie dwa gosy. - Mczyzna z dwoma aparatami fotograficznymi, wikszy pooy przy nogach na ziemi... - Mczyzna dokonujcy pomiaru wiatomierzem, odpowiada... Nie widz adnego zagroenia; ptaszka tu nie ma. - Kucajcy mczyzna z aparatem nastawia ostro. To nie ptaszek. Agent MI 5 zerkn na Tennysona, po czym odwrci gow i ponownie przystpi do przeczesywania wzrokiem tumu.

Nadszed moment wszczcia ostatniego alarmu, chwila pocztku koca dla Nachrichtendienst. - Mylicie si! - wrzasn dziko Tennyson. - Mylicie si! Wszyscy si mylicie! - Co? Blondyn puci si biegiem tak szybko, jak tylko mg, przepychajc si z radiem przy uchu przez nabity ludmi plac w kierunku krawnika. Sysza w goniku podniecone gosy komentujce jego nagy wybuch. - Zwariowa! - Mwi, e si mylimy. - Co do czego? - Pojcia nie mam. - Pobieg. - Dokd? - Nie wiem. Nie widz go ju. Tennyson dotar do metalowego ogrodzenia otaczajcego monument. Widzia swego partnera - dublera Kusacza - przecinajcego w pdzie ulic i biegncego w kierunku uku. Mczyzna w paszczu przeciwdeszczowym trzyma w doni mae czarne pudeko . Znajdujca si w rodku legitymacja stanowia dokadn kopi tej, ktr Tennyson mia w kieszeni; inna bya tylko fotografia. Teraz! Blondyn wdusi przycisk i krzykn do radia: - To on! Jestem pewien! - Kto mwi? - Odpowiadaj. - To z Sektora Dziesitego. - Teraz rozumiem! Ju wiem, co mi nie pasowao. - To pan, Tennyson? - rozleg si gos Paytona-Jonesa. - Tak! - Gdzie pan jest? - O to chodzio! Teraz rozumiem. - Co pan rozumie? Tennyson, to pan? Co tam si dzieje? Odpowiadaj pan. - Teraz wszystko jasne! Popenilimy bd! Nasze przypuszczenia byy bdne. - O czym pan mwi? Gdzie pan jest? - Popenilimy bd. Czy pan tego nie rozumie? Skrytki z broni. Siedem miejsc. One

miay zosta znalezione! To mi wanie nie pasowao! - Co?... Tennyson, wdu czerwony przycisk. Blokuje pan wszystkie kanay... co panu nie pasowao? - Sposb ukrycia broni. By zbyt prymitywny. Zbyt atwo j znalelimy. - Na mio bosk, co mi pan prbuje zasugerowa?! - Nie jestem jeszcze pewien - odpar Tennyson, podchodzc do otwartej furtki. - Wiem tylko, e ta bro miaa zosta znaleziona. Problem w kierunku! - W jakim kierunku? Wdu pan czerwony przycisk. Gdzie pan jest? - Gdzie midzy Sektorem Dziesitym a Dziewitym - wtrci si czyj gos. Zachodnia flanka. Na Trafalgar Square. - W kierunku, w jakim przemieszcza si od skrytki do skrytki! - krzykn Tennyson. Ze wschodu na zachd! W miar mijania kolejnych stanowisk eliminujemy je. Nie powinnimy tego robi! To odkryte limuzyny! - Co to ma znaczy? - Niech pan zatrzyma kolumn! Na wszystkie witoci, niech pan j zatrzyma! - Zatrzyma kolumn!... Wydaem rozkaz. Mw pan wreszcie, gdzie jeste? Blondyn przykucn; w odlegoci niespena metra minli go dwaj agenci MI 5. - Chyba go widz! Mczyzna z rusztowania! Z tamtych otwartych drzwi . Z hotelowego okna. To on! Zawraca, biegnie teraz! - Jak wyglda? Na mio bosk, jak ten czowiek wyglda?! - Jest w marynarce. W marynarce w brzow krat. - Alarm dla wszystkich agentw. Zatrzyma czowieka w marynarce w brzow krat. Biegnie zachodni flank w kierunku pnocnym przez Sektory Dziewity, smy i Sidmy. - Musi istnie jeszcze jedna skrytka z broni! Skrytka, ktrej nie wykrylimy. Zamierza strzela od tyu! Odlego nic dla niego nie znaczy. Trafia czowieka w kark z tysica metrw! Niech pan kae ruszy kolumnie! Szybko! - Wz pierwszy, naprzd. Agenci, otoczy ywym murem wszystkie samochody. Chroni obiekty przed ogniem od tyu. - Zatrzyma si! - Tennyson, gdzie pan jest? Podaj nam pan swoje pooenie. - Wci midzy Sektorami Dziewitym i Dziesitym - wtrci si gos. - Nie ma ju na sobie marynarki, ale to ten sam czowiek! Przebiega przez Strand! - Gdzie? - W Sektorze smym nikt nie przebiega przez jezdni.

- Sektor Dziewity? - Te nie. - Bardziej z tyu! Za kolumn! - Zgasza si Sektor Pity. Policja poluzowaa liny... - Napi je z powrotem. Spdzi wszystkich z jezdni. Tennyson, jak jest ubrany? Opisz go. Blondyn milcza; przeszed dwadziecia metrw wzdu placu i ponownie unis radio do ust. - Jest w brzowym paszczu przeciwdeszczowym. Kieruje si z powrotem w stron Trafalgar Square. - Sektor smy. Transmisja pochodzi z Sektora smego. Tennyson wyczy radio, wsun je do kieszeni i podbieg z powrotem do metalowego ogrodzenia. Kolumna mijaa wanie Charing Cross i znajdowaa si w odlegoci jakich czterystu metrw. Synchronizacja w czasie idealna. Kusacz by pod tym wzgldem perfekcjonist. *** Mczyzna w brzowym paszczu przeciwdeszczowym ulokowa si w opustoszaym biurze budynku rzdowego za Parkiem Admiralicji. Wpuszczono go tam na podstawie podrobionej legitymacji MI 5, ktra otwieraa wstp wszdzie. Nikt jej nie kwestionowa, nie w takim dniu. Oddanie strzaw z tego pomieszczenia do kolumny samochodw byo trudne , ale nie stanowio problemu dla kogo wyszkolonego przez Kusacza. *** Tennyson przeskoczy przez metalowe ogrodzenie i puci si biegiem w poprzek Trafalgar Square, w kierunku uku Admiralicji. Zatrzymao go dwch policjantw z uniesionymi pakami. Kolumna znajdowaa si ju w odlegoci trzystu metrw. - Sytuacja alarmowa! - krzykn, pokazujc legitymacj. - Sprawdcie przez radio! Na czstotliwoci MI Pi, operacja Savoy. Musz si dosta do budynku rzdowego! Policjanci si zmieszali. - Przepraszam. Nie mamy radia. - No to je sobie zaatwcie! - wrzasn Tennyson, puszczajc si znowu biegiem. Przy uku ponownie wczy swoje radio.

- To Mail! Kiedy kolumna minie uk, zatrzymajcie wszystkie pojazdy. Kryje si midzy drzewami! - Tennyson, gdzie pan jest? - Sektor Dwunasty. Jest w Sektorze Dwunastym. Wschodnia flanka. - Przeka mu instrukcje. Szybko, na mio bosk! Tennyson wyczy krtkofalwk, schowa do kieszeni i ruszy znowu przez tum. Wbieg w Mail, skrci w lewo i przecinajc ciek, dopad pierwszych drzwi budynku rzdowego. Kiedy dwaj umundurowani stranicy zagrodzili mu drog, pokaza im legitymacj MI 5. - A tak - zreflektowa si stranik stojcy z lewej strony. - Paski kolega jest na pierwszym pitrze, ale nie wiem, w ktrym pokoju. - Ja wiem - odkrzykn blondyn, pdzc ju do schodw. Wiwaty dobiegajce tu z Trafalgar Square przybray na sile, kolumna zbliaa si do uku Admiralicji. Przeskakujc po trzy stopnie naraz, wbieg na pierwsze pitro, staranowa z omotem drzwi prowadzce z klatki schodowej na korytarz i zatrzyma si na chwil w przejciu , eby przeoy pistolet z kieszeni za pasek. Podszed szybko do drugich drzwi po lewej stronie. Prba ich otworzenia nie miaa sensu. Wiedzia, e s zamknite na klucz. Jednak prba wywaenia ich bez uprzedzenia byaby rwnoznaczna z proszeniem si o kulk w gow. - Es ist von Tiebolt - krzykn. - Bleib beim Fenster! - Herein! - pada odpowied. Tennyson obrci si, wzi rozbieg i natar z impetem ramieniem na wte drzwi. Wpady z hukiem do rodka pomieszczenia, a jego oczom ukaza si klczcy pod oknem mczyzna w paszczu przeciwdeszczowym, z karabinem o dugiej lufie w rkach. Na doniach mia rkawiczki cielistego koloru. - Johann? - Odkryli wszystko - wyrzuci z siebie blondyn. - Znaleli wszystkie schowki z broni, wszystkie stanowiska! - Niemoliwe! - wrzasn mczyzna w paszczu przeciwdeszczowym. - Jedno, moe dwa, ale nie wszystkie! - Co do jednego - powiedzia Tennyson, klkajc za mczyzn pod oknem. Pod ukiem Admiralicji przejeda wanie prowadzcy kolumn wz suby bezpieczestwa. Za par sekund pojawi si pierwsza limuzyna. Wiwaty wznoszone przez tum osigny apogeum. - Daj mi karabin! - poleci Tennyson. - Celownik skalibrowany? - Oczywicie - odpar mczyzna, wrczajc mu bro.

Tennyson przeoy lew rk przez pas, owin go sobie ciasno wok doni, po czym unis karabin do ramienia, przykadajc do oka okular celownika teleskopowego. W jasnozielony krg wpyna pierwsza limuzyna. Krzy nitek spocz na premierze Wielkiej Brytanii. Tennyson przesun nieco bro. W celowniku pojawia si teraz umiechnita twarz prezydenta Stanw Zjednoczonych, a nitki przeciy si na skroni Amerykanina. Tennyson przesuwa bro tam i z powrotem. Musia zyska stuprocentow pewno, e wyeliminuje oba cele za dwoma pocigniciami spustu. W zielony krg wsuna si majestatycznie trzecia limuzyna. W celowniku znalaz si przewodniczcy Chiskiej Republiki Ludowej, a rodek krzya nitek zatrzyma si pod daszkiem jego prostej czapki. Lekkie pocignicie spustu i gowa tego czowieka rozprysaby si na kawaki. - Na co czekasz?! - zdumia si dubler. - Podejmuj decyzj - odpar Tennyson. - Czas jest pojciem wzgldnym. Poowy sekund rozcigaj si w poowy godzin. Nadjedaa czwarta limuzyna, w zgubny zielony krg wsuwa si premier Zwizku Radzieckiego. Dosy tych przymiarek. W mylach ju to zrobi. Przejcie od wiata wyobrani do rzeczywistoci byo spraw drugorzdn. Tak atwo byoby pocign za spust. Ale to nie bya odpowiednia droga, by unicestwi Nachrichtendienst. Na zabijanie przyjdzie jeszcze czas. Ten czas nastpi za kilka tygodni i potrwa kilka tygodni. Przewidywaa go jedna z klauzul paktu Wolfsschanze, jedna z najistotniejszych jego klauzul. Zginie wielu przywdcw. Ale jeszcze nie teraz, nie tego popoudnia. Kolumna samochodw zatrzymaa si; Payton-Jones wyda podpowiedziany mu przez Tennysona rozkaz. Limuzyny wjechay w Mail. Dziesitki agentw biego tyralier przez traw i zarola w kierunku drzew. Bro trzymali gotow do strzau, ale tak, by nie rzucaa si w oczy. Tennyson podtrzyma karabin lew doni, naprajc pas biegncy od ramienia do lufy. Wysun palec z osony spustu i opuciwszy praw rk, wycign zza paska spodni rewolwer. - Teraz, Johann! Zatrzymali si - wyszepta dubler. - Teraz, bo za chwil znowu rusz. Wymkn ci si! - Tak, teraz - powiedzia cicho Tennyson, odwracajc si do kucajcego obok mczyzny. - I nic mi si nie wymknie. Strzeli, a eksplozja potoczya si echem po opuszczonym biurze. Mczyzna okrci si dziko w pprzysiadzie wok wasnej osi, a z czoa bluzna mu krew. Pad na ziemi z

wytrzeszczonymi ze zdumienia oczami. Wtpliwe, aby huk wystrzau by syszalny z tej odlegoci we wzniecanej przez tumy wrzawie, ale to nie miao waciwie znaczenia. Za kilka sekund rozpta si kanonada, ktrej nikt nie przegapi. Tennyson zerwa si sprycie, cign karabin z ramienia i wyj z kieszeni zoony wistek papieru. Przyklk przy zabitym i wetkn papier w zalane krwi, martwe usta, wpychajc go do oporu w gardo. Zarzuciwszy karabin z powrotem na rami, podcign trupa pod samo okno. Wyj chusteczk, wytar bro do czysta i si wepchn martwe palce w oson spustu, rozdzierajc przy tym zabitemu rkawiczk na prawej doni, tak eby wida byo tatua. Teraz. Wydoby z kieszeni radio i wychyli si przez okno. - Chyba go mam! Tak samo jak w Madrycie. O, wanie! W Madrycie! - W Madrycie? Tennyson, gdzie... - Sektor Trzynasty. Wschodnia flanka. - Trzynasty? Potwierd. Madryt?... Tennyson odepchn si od parapetu i cofn w gb pustego biura. Teraz bd to tylko sekundy. Sekundy do nawizania z nim cznoci przez Paytona-Jonesa. Tennyson pooy radio na pododze i uklk przy zabitym mczynie . Dwign martwe rami dzierce bro w gr, ku otwartemu oknu, wsuchujc si przez cay czas w podniecone gosy dobiegajce z radia. - Sektor Trzynasty. Wschodnia flanka. Za ukiem, po lewej, kieruje si na poudnie. - Koncentracja wszystkich agentw w Sektorze Trzynastym. Wschodnia flanka. Wykona. - Koncentracja caego personelu. Sektor... - Madryt!... Budynek rzdowy. To budynek rzdowy. Teraz. Blondyn nacisn cztery razy martwy palec, otwierajc na chybi trafi ogie do tumu zgromadzonego w najbliszym ssiedztwie kolumny samochodw. Sysza krzyki, widzia padajce ciaa. - Rusza. Wszystkie wozy rusza. Alarm Pierwszy. Rusza. Rykny silniki limuzyn. Samochody wyrway ostro z miejsca. Park Saint James wypenio wycie syren. Tennyson puci zwoki, pozwalajc im osun si na podog, a sam z rewolwerem w rku skoczy do drzwi. Naciska raz po raz spust, a w bbenku nie pozosta ani jeden nabj.

Trup mczyzny trafiany kolejnymi pociskami podrygiwa groteskowo. Wydobywajcych si z radia gosw nie mona ju byo rozrni. Z korytarza dobieg gony tupot. Johann von Tiebolt podszed do ciany i osun si po niej na podog z twarz cignit skrajnym wyczerpaniem. Jego wystp dobieg koca. Kusacz zosta powstrzymany. Przez Kusacza.

Rozdzia 33
Ich ostatnie spotkanie odbywao si dwadziecia siedem i p godziny po mierci nieznanego mczyzny, uznanego oficjalnie za Kusacza. Ju pierwsza wzmianka o tym sensacyjnym wydarzeniu - o ktrym najpierw donis Guardian, a ktre potem potwierdzia Downing Street - zelektryzowaa wiat, A wywiad brytyjski, ktry odmwi wszelkich komentarzy na temat operacji, wyrazi tylko wdziczno rdom, ktrych nie chcia ujawni, i odzyska supremacj utracon przez lata zdrad i nieskutecznych dziaa. Payton-Jones wyj z kieszeni dwie koperty i wrczy je Tennysonowi. - Wydaje mi si, e rekompensata jest niewspmierna do zasug. Rzd brytyjski zacign wobec pana dug, ktrego moe nigdy nie spaci. - Ani przez chwil nie chodzio mi o zapat - powiedzia Tennyson, odbierajc koperty. - Najwaniejsze, e nie ma ju Kusacza. Jak przypuszczam, w jednej z tych kopert znajduje si list od MI Pi, a w drugiej nazwiska wycignite z akt Nachrichtendienst! - Tak. - Czy moje nazwisko zostao usunite z raportu o przebiegu operacji? - Nigdy si w nim nie pojawio. Wymienia si tam pana jako rdo Able. W licie, ktrego kopia wczona zostaa do akt, napisano, e paskie dossier jest nieposzlakowane. - A co z tymi, ktrzy syszeli moje nazwisko wymieniane przez radio? - Jeli je wyjawi, bd pocignici do odpowiedzialnoci na mocy postanowie ustawy o zachowaniu tajemnicy pastwowej. Ale to i tak nie ma znaczenia; syszeli tylko nazwisko Tennyson. W wywiadzie brytyjskim jest z pewnoci kilkunastu Tennysonw dziaajcych w gbokiej konspiracji i w razie koniecznoci mona owiadczy , e by to jeden z nich. - Mona wic powiedzie, e jestemy kwita. - Chyba tak - zgodzi si Payton-Jones. - Co pan teraz bdzie robi? - Co bd robi? Wykonywa swj zawd, ma si rozumie. Jestem dziennikarzem. Moe jednak poprosz o krtki urlop. Trzeba si zaj przykrym obowizkiem i uregulowa sprawy mojej starszej siostry, a potem chciabym troch odpocz. Moe w Szwajcarii. Lubi jedzi na nartach. - Akurat jest sezon. - Tak. - Tennyson si zawaha. - Mam nadziej, e ledzenie mnie nie bdzie ju

konieczne. - Tylko w sytuacji, gdy sam pan tego zada. - Zadam? - Dla ochrony. - Payton-Jones poda Tennysonowi fotokopi jakiej notatki. - Kusacz pozosta do koca zawodowcem; usiowa si tego pozby, prbowa to pokn. I mia pan racj. To Nachrichtendienst. Tennyson wzi od niego kopi. Sowa byy rozmazane, ale czytelne. NACHRICHT. 1360. 78K. AU23. 22. - Co to oznacza? - spyta. - To waciwie dosy proste - odpar agent. - Nachricht jest prawdopodobnie skrtem od Nachrichtendienst. Liczba tysic trzysta szedziesit kropka siedemdziesit osiem K jest metrycznym odpowiednikiem trzech tysicy funtw, czyli ptorej tony, Au za to chemiczny symbol zota. Zapis dwadziecia trzy stopnie kropka dwadziecia dwa stopnie oznacza wedug nas wsprzdne geograficzne Johannesburga. Kusacz dosta za wykonanie wczorajszego zadania zapat w zocie od kogo z Johannesburga. To mniej wicej trzy miliony szeset tysicy funtw szterlingw albo ponad siedem milionw dolarw. - To przeraajce, e Nachrichtendienst dysponowaa tak ogromn sum. - Przeraajce, zwaszcza jeli wzi pod uwag, na co zostaa zuyta. - Nie zamierzacie chyba tego ujawnia? - Raczej nie. Zdajemy sobie jednak spraw, e nie mamy prawa tego panu zabroni. Zwaszcza panu. W swoim artykule zamieszczonym w Guardianie czyni pan aluzje do nieznanej grupy ludzi, ktra moe ponosi odpowiedzialno za t prb zamachu. - Spekulowaem na temat rozmaitych moliwoci - poprawi go Tennyson wnioskujc ze stylu pracy Kusacza. By morderc do wynajcia, nie mcicielem. Dowiedzielicie si czego o tym czowieku? - Praktycznie niczego. Jedynym dowodem tosamoci, jaki przy nim znalelimy, bya wietnie podrobiona legitymacja MI Pi. Jego odciskw palcw nie ma w kartotekach od Waszyngtonu po Moskw. Garnitur by seryjnej produkcji, raczej niebrytyjskiej. Na ubraniu nie znalelimy metek ani stempli z pralni, a za paszcz, ktry - jak udao si ustali - naby w sklepie na Old Bond Street, zapaci gotwk. - Ale bez przerwy podrowa. Musia mie jakie dokumenty. - Nie wiadomo, gdzie ich szuka. Nie znamy nawet jego narodowoci. Laboratoria pracoway na okrgo, eby znale jaki punkt zaczepienia: stan uzbienia, lady przebytych

operacji chirurgicznych, znaki szczeglne, ktre komputer mgby z czym skojarzy i nic. Jak dotd nic. - A wic moe to nie by Kusacz. Tatua na grzbiecie doni i bro o podobnym kalibrze. Czy to aby wystarczajce dowody? - Taki jest stan obecny. Moe pan to poda w swoim jutrzejszym artykule. Niezbity dowd przynios badania balistyczne. Charakterystyki dwch karabinw znalezionych w skrytkach oraz tego, ktry mia przy sobie, zgadzaj si z parametrami broni uytej do dokonania trzech wczeniejszych zabjstw. Kusacz pokiwa gow. - To troch uspokaja, prawda? - Na pewno. - Payton-Jones wskaza na kopi notatki. - Co pan o tym sdzi? - O czym? O tej notatce? - O Nachrichtendienst. Pan zwrci nam uwag na t organizacj i teraz to si potwierdza. Nadzwyczajna historia! Pan j odkopa i ma pan wszelkie prawa, by j opublikowa. - Ale wolelibycie, ebym tego nie robi. - Nie moemy panu przeszkodzi. - Z drugiej strony - zauway blondyn - nic nie moe powstrzyma was od umieszczenia mojego nazwiska w raportach, a tego z kolei ja pragnbym unikn. Czowiek z MI 5 odchrzkn. - Hm, szczerze mwic, jest co takiego. Sowo, ktre panu daem, panie Tennyson. Myl, e to dobra gwarancja. - Oczywicie, ale z pewnoci mogoby ono szybko ulec przewartociowaniu, gdyby wymagaa tego sytuacja. Jeli nie przez pana, to przez kogo innego. - Nie dostrzegam takiego prawdopodobiestwa. Ukada si pan wycznie ze mn; to byo nasze porozumienie. - A wic rdo Able pozostaje anonimowe. Nie ma o nim adnych danych. - Zgadza si. I nie jest to niczym niezwykym w krgach, w ktrych si obracam. Tej subie powiciem cae ycie. Moje sowo, raz dane, jest nie do podwaenia. - Rozumiem. - Tennyson wsta. - Dlaczego nie chce pan ujawni swoich informacji dotyczcych Nachrichtendienst? - Potrzebuj czasu. Miesica, moe dwch. Musz podej ich tak, aby si nie sposzyli. - Sdzi pan, e to wykonalne? - Tennyson wskaza palcem na jedn z lecych na stole

kopert. - Czy te nazwiska mog pomc? - Nie jestem pewien. Dopiero zaczem. Na tej licie figuruje tylko osiem osb. Nie wiemy nawet, czy jeszcze yj. Nie byo czasu, eby to sprawdzi. - Ktra z nich na pewno yje. Jest bardzo bogata i potna. - Najwyraniej. - Tak wic w miejsce zaciekego cigania Kusacza pojawia si obsesja, ktrej na imi Nachrichtendienst. - Wedug mnie jest to logiczne - przyzna Payton-Jones. - I powinienem doda, e istnieje jeszcze jeden powd - gwnie zawodowy, ale czciowo rwnie osobisty. Jestem przekonany, e Nachrichtendienst odpowiada za mier modego czowieka, ktrego szkoliem. - Kto to by? - Mj partner. Przez lata suby nie spotkaem nikogo, kto byby tak zaangaowany. Jego ciao znaleziono w maej wiosce Montereau, jakie sto kilometrw na poudnie od Parya. Pojecha do Francji pocztkowo z zadaniem obserwacji Holcrofta, ale szybko doszed do przekonania, e trop Holcrofta prowadzi w lep uliczk... - Co si wedug pana stao? - Dobrze wiem, co si stao. Niech pan nie zapomina, e on szuka Kusacza. Kiedy okazao si, e Holcroft jest tym, za kogo si podaje - czowiekiem poszukujcym pana tylko po to, by przekaza mu jaki niewielki spadek... - Bardzo niewielki - wtrci Tennyson. - ...nasz mody wsppracownik zszed do podziemia. By profesjonalist. Wpad na jaki lad. Co wicej, nawiza kontakt. Musia nawiza kontakt. Kusacz, Nachrichtendienst... Pary. Wszystko pasuje. - Dlaczego niby pasuje? - Na tej licie znajduje si nazwisko pewnego czowieka. Czowieka mieszkajcego pod Paryem - nie wiemy gdzie - - ktry by generaem w naczelnym dowdztwie hitlerowskich Niemiec. Nazywa si Klaus Falkenheim. Ale to nie wszystko. Sdzimy, e jest zaoycielem Nachrichtendienst, jednym z jego pierwszych czonkw. Nosi pseudonim Herr Oberst. John Tennyson sta sztywno przy krzele. - Ma pan moje sowo - powiedzia. - Niczego nie ogosz drukiem. Holcroft siedzia pochylony na kanapie z gazet w rce. Nagwek cign si przez ca stron. Mwi wszystko:

PATNY ZABJCA OSACZONY I ZABITY W LONDYNIE Niemal kady artyku z tej strony nawizywa do dramatycznego pocigu, a nastpnie zastrzelenia Kusacza. Byy wrd nich historie sigajce pitnastu lat wstecz, kojarzce posta Kusacza z dwoma brami Kennedymi i z Martinem Lutherem Kingiem, jak rwnie z Oswaldem i Rubym. wiesze spekulacje napomykay o zabjstwach w Madrycie i Bejrucie, w Paryu i Lizbonie, w Pradze, a nawet w samej Moskwie. Niezidentyfikowany mczyzna z r wytatuowan na grzbiecie doni sta si natychmiast legend. Salony tatuau wszystkich miast przeyway wielki boom. - Mj Boe, dokona tego... - wyszepta Noel. - A jednak nigdzie nie wymieniaj jego nazwiska - zauwaya Helden. - Rezygnacja z zaszczytw za udzia w czym tak nadzwyczajnym nie jest w stylu Johanna. - Sama mwia, e si zmieni pod wpywem sprawy Genewy. Ja w to wierz. Mczyzna, z ktrym rozmawiaem, nie nalea do ludzi zapatrzonych w siebie. Uprzedziem go, e bank w Genewie nie yczy sobie komplikacji. e dyrektorzy bd szukali czego, co mogoby zdyskwalifikowa jednego z nas, e w potencjalnie kompromitujcej sytuacji zablokuj konto. Czowiek igrajcy z niebezpieczestwem, przestajcy z ludmi pokroju tych, z ktrymi zadawa si twj brat, tropic Kusacza, miertelnie by wystraszy bankierw. - Ale obaj powiedzielicie, e istnieje kto potniejszy od Rache i ODESSY albo od Wolfsschanze, kto usiuje was powstrzyma. Jak, wedug ciebie, zareaguj na to wszystko urzdnicy z Genewy? - Powie im si tylko to, co trzeba - zawyrokowa Holcroft. - Czyli cakiem moliwe, e nic, jeli ustalimy z twoim bratem, kto to taki. - A potraficie? - By moe. Johann uwaa, e tak, a przecie ma w tych sprawach wicej dowiadczenia ode mnie. To szalony proces eliminacji. Najpierw przekonujemy si, e to jaka jedna sia, jedna grupa, pniej, e druga, a potem okazuje si, e ani jedna, ani druga. - Mwisz o ODESSIE i Rache! - Tak. Wyeliminowalimy je. Teraz szukamy dalej. Wystarczy nam tylko jedno nazwisko, tosamo. - Co zrobicie, kiedy ju je poznacie? - Nie wiem - przyzna Holcroft. - Mam nadziej, e twj brat mi powie. Wiem tylko, e bdziemy musieli dziaa szybko. Za kilka dni bd mia na karku Milesa. Zamierza powiza publicznie moj osob z zabjstwami, do jakich doszo zarwno na lotnisku Kennedy'ego, jak i hotelu Plaza. Wystpi o ekstradycj i uzyska j. Jeli do tego dojdzie,

bdzie to oznaczao koniec Genewy, a wraz z ni, praktycznie biorc, i mj. - Jeli zdoaj ci odnale - powiedziaa Helden. - Mamy sposoby... Noel patrzy na ni przez chwil. - Nie - odpar w kocu. - Nie zamierzam y z trzema zmianami ubrania, butami na gumowej podeszwie i pistoletami wyposaonymi w tumiki. Pragn, aby dzielia ze mn ycie, ale ja nie bd dzieli waszego. - Moesz nie mie wyboru. Drgnli oboje wystraszeni dzwonkiem telefonu. Suchawk podnis Holcroft. - Dzie dobry, panie Fresca. To by Tennyson. - Moesz swobodnie mwi? - spyta Noel. - Tak. Ten aparat jest czysty, a wtpi, aby centralka w Jerzym Pitym interesowaa si szczeglnie jedn z wielu rozmw z Londynem. Ale ostronoci nigdy za wiele. - Rozumiem. Moje gratulacje. Dopie swego. - Korzystaem z wszechstronnej pomocy. - Pracowae z Brytyjczykami? - Tak. Miae racj. Dawno ju powinienem to zrobi. Byli wspaniali. - Dobrze wiedzie, e mamy sprzymierzecw. - Nawet wicej. Dysponujemy ju danymi wroga Genewy. - Co?! - Mamy nazwiska. Moemy im si teraz przeciwstawi. Musimy si im przeciwstawi. Zabijaniu trzeba pooy kres. - Ale jak? - Opowiem ci wszystko, kiedy si zobaczymy. Twj przyjaciel Kessler by bliski prawdy. - To jaki odam ODESSY? - Ostronie - przerwa mu Tennyson. - Powiedzmy, e to grupa zmczonych starcw dysponujca wielkimi pienidzmi i ogarnita trawic ich od koca wojny dz wendety. - I co robimy? - By moe niewiele. Moe wyrcz nas Brytyjczycy. - Wiedz o Genewie? - Nie. Po prostu czuj si dunikami. - To wicej, ni moglibymy od nich wymaga. - Nie wicej, ni na to zasugujemy - powiedzia Tennyson. - Jeli wolno mi si tak wyrazi.

- Tobie wolno. A ci... starcy? To bya ich robota? Wcznie z Nowym Jorkiem? - Tak. - A wic jestem czysty. - Bdziesz wkrtce. - Dziki Bogu! - Noel zerkn na Helden i umiechn si. - Co mam teraz robi? - Jest roda. Bd w Genewie w pitek wieczorem. Tam si spotkamy. Wylec pnym rejsem z Heathrow i bd na miejscu gdzie midzy jedenast trzydzieci a pnoc . Zadzwo do Kesslera do Berlina i przeka mu, eby tam do nas doczy. - Dlaczego nie dzisiaj albo jutro? - Mam jeszcze par spraw do zaatwienia. Uatwi to nam pniej ycie. Umawiamy si na pitek. Masz jaki upatrzony hotel? - Mam. D'Accord. Do Genewy przylatuje moja matka. Daa mi zna, ebym si tam zatrzyma. Na linii, od strony Londynu, zapanowao milczenie. W kocu Tennyson si odezwa. Mwi teraz szeptem. - Co powiedziae? - Moja matka przylatuje do Genewy. - Porozmawiamy pniej - rzuci ledwie syszalnie brat Helden. - Musz ju koczy. Tennyson odoy suchawk telefonu stojcego na stoliku w jego mieszk aniu w Kensington. Popatrzy na aparat z nienawici, jak zawsze, kiedy dostarcza mu niespodziewanych wieci. W tym wypadku mogy si okaza rwnie niebezpieczne, jak pojawienie si na scenie Nachrichtendienst. Jakie szalestwo skonio Althene Clausen do przylotu do Genewy? Tego nigdy nie byo w planie - w planie, jaki ona znaa. Czyby ta stara kobieta sdzia, e moe odby podr do Szwajcarii, nie wzbudzajc podejrze? I to zwaszcza teraz! A moe przez te wszystkie lata zapomniaa o ostronoci? Jeli to prawda, nie doyje momentu, w ktrym mogaby poaowa swojej nierozwagi. A moe znowu zapomniaa, wobec kogo ma by lojalna - w jej rozumieniu lojalnoci. Jeli tak, zanim rozstanie si z tym wiatem, gdzie popenia tyle naduy, przypomni si jej o priorytetach. Tak bdzie. On mia wasne priorytety. Pakt Wolfsschanze zostanie niedugo wypeniony. Synchronizacja w czasie bya teraz spraw najwaniejsz. Najpierw lista. A waciwie dwie. Obie stanowiy klucz do Wolfsschanze. Jedna skadaa si z jedenastu stron i zawieraa nazwiska blisko tysica szeciuset mczyzn i kobiet - potnych mczyzn i kobiet z caego wiata. Bya to elita Sonnenkinder, przywdcy

oczekujcy na sygna z Genewy. Oczekujcy nadejcia milionw, za ktre bdzie mona kupi wybory, wpywa na ksztat polityki. Bya to lista podstawowa. Z niej wyoni si zrby Czwartej Rzeszy. Ale zrby trzeba wypeni treci, nada im gbi. Przywdcy potrzebuj poplecznikw. Tych dostarczy druga lista, zarejestrowana na stu rolkach filmu. Lista gwna. Mikrofilmowy wykaz ich ludzi z kadego zaktka globu. Ludzi liczcych si teraz w tysicach tysicy, spodzonych i zwerbowanych przez dzieci ewakuowane statkami, samolotami i okrtami podwodnymi z Trzeciej Rzeszy. Operacja Sonnenkinder. Listy, nazwiska. Utrwalone na tylko jednej kopii, ktrej nie wolno byo powiela, strzeonej cile, niczym wity Graal. Przez wiele lat listy przechowywa i bez przerwy uaktualnia Maurice Graff z Brazylii. Johannowi von Tieboltwi pokazano je w dzie jego dwudziestych pitych urodzin. Ceremonia oznaczaa przekazanie wadzy; nowo wybrany przywdca absolutny przeszed wszelkie oczekiwania. John Tennyson przewiz listy do Anglii, wiedzc, e musi ukry je w miejscu bezpieczniejszym ni bank, mniej naraonym na potencjaln penetracj ni londyskie skarbce. Wyszuka taki tajemny schowek w skromnym grniczym miasteczku w Walii z Sonnenkind, ktre bez wahania oddaoby swe ycie dla ochrony dokumentw. By nim an Llewellen, brat Morgana, zastpcy Beaumonta na okrcie Argo. Nadchodzia wanie pora przybycia Walijczyka. Po dostarczeniu depozytu lojalne Sonnenkind poniesie ofiar, o ktrej zoenie tak si dopraszao zaledwie kilka dni temu, kiedy jechali autostrad z Heathrow. Musi umrze. Nikt nie moe wiedzie o tych listach, zna nazwisk. Po zoeniu ofiary klucz do Wolfsschanze pozostanie w rkach tylko dwch ludzi. Jednym jest skromny profesor historii z Berlina, drugim czowiek cieszcy si powaaniem wywiadu brytyjskiego. Obaj poza wszelkimi podejrzeniami. Nachrichtendienst. Nastpny priorytet. Tennyson wpatrywa si w arkusz papieru lecy obok telefonu. Lea tam od kilku godzin. Bya to jeszcze jedna lista - odlega o lata wietlne od Sonnenkinder - ktr dosta od Paytona-Jonesa. To by Nachrichtendienst. Osiem nazwisk, osiem osb. A czego wywiad brytyjski nie potrafi ustali przez dwa dni, on sprawdzi w dwie godziny. Pi osb ju nie yo. Pozostay trzy, w tym jedna bliska mierci, przebywajca w sanatorium pod Stuttgartem. W praktyce liczyy si wic tylko dwie: zdrajca Klaus Falkenheim, znany pod pseudonimem Herr Oberst, i byy dyplomata Werner Gerhardt, liczcy obecnie osiemdziesit trzy lata, wiodcy spokojne ycie w szwajcarskiej

wiosce nad jeziorem Neuchtel. Ale to nie starcy podrowali midzy kont ynentami samolotem i nie oni dodawali strychniny do szklaneczek z whisky. Nie oni pobili do nieprzytomnoci czowieka, by odebra mu fotografi. Nie oni strzelali do tego samego czowieka we francuskiej wiosce i napastowali go w odludnym berliskim zauku. Nachrichtendienst wychowaa sobie modszych, bardzo zdolnych czonkw. Indoktrynowala ich do poziomu bezwzgldnego zaangaowania w spraw... zaangaowania dorwnujcego temu, ktre dotd waciwe byo tylko czonkom Wolfsschanze. Nachrichtendienst! Falkenheim, Gerhardt. Od jak dawna wiedz o pakcie Wolfsschanze! Jutro si o tym przekona. Rano poleci samolotem do Parya i zatelefonuje do Falkenheima, do znienawidzonego Herr Obersta. Tego wytrawnego aktora, skoczonego miecia. Tego zdrajcy Rzeszy. Jutro zatelefonuje do Falkenheima i zamie go. A potem zabije. Z ulicy dobieg dwik klaksonu. Tennyson spojrza na zegarek i podszed do okna. Punkt sma. Na ulicy sta wz Walijczyka, a w rodku, zamknite hermetycznie w metalowej kasecie, znajdoway si listy. Tennyson wyj z szuflady pistolet i wsun go do kabury przymocowanej paskami do ramienia. Pragn mie ju za sob wypadki przewidziane na ten wieczr i siedzie w samolocie do Parya. Nie mg si doczeka konfrontacji z Klausem Falkenheimem. *** Holcroft siedzia w pmroku na kanapie, a przez okno wlewaa si do pokoju powiata niewidocznego ksiyca. Bya czwarta nad ranem. Pali papierosa. Przed pitnastoma minutami otworzy oczy i nie mg ju zasn. Jego myli kryy wok lecej obok dziewczyny. Helden. Bya kobiet, z ktr pragn spdzi reszt ycia, a ona nie chciaa mu nawet zdradzi, gdzie ani z kim mieszka. Mia ju tego dosy. Nie by zainteresowany dalszym prowadzeniem tej gry. - Noel? - nadpyn z ciemnoci gos Helden. - Tak? - Co si stao, kochany?

- Nic. Rozmylam sobie. - Ja te rozmylam. - Mylaem, e pisz. - Poczuam, jak wstajesz. O czym tak rozmylasz? - O wielu sprawach - burkn. - Przede wszystkim o Genewie. Wkrtce nastpi koniec. Bdziesz moga przesta ucieka. Ja rwnie. - Ja te o tym mylaam. - Umiechna si do niego. - Chc ci zdradzi mj sekret. - Sekret? - Niewielki, ale ciekawa jestem twojej miny, kiedy go usyszysz. Przysu si. Wycigna obie rce, a on uj je i usiad przed ni nagi. - Co to za sekret? - Dotyczy twojego rywala. Mczyzny, z ktrym yj. Jeste gotw? - Jestem. - To Herr Oberst. Kocham go. - Ten starzec? - Noel odetchn. - Tak. Wciekasz si? - Wychodz z siebie. Bd go musia wyzwa na pojedynek. - Wzi j w ramiona. Helden rozemiaa si i pocaowaa go. - Musz si z nim dzisiaj zobaczy. - Pojad z tob. Mam bogosawiestwo twojego brata. Zobacz, czy uda mi si uzyska je od starego. - Nie. Musz jecha sama. Nie bdzie mnie godzin lub co koo tego. - Masz najwyej dwie godziny. - Dwie godziny. Stan przed jego wzkiem na kkach i powiem: Herr Oberst, porzucam pana dla innego mczyzny. Sdzisz, e go to zaamie? - To go zabije - wyszepta Noel. Pocign j agodnie na ko.

Rozdzia 34
Tennyson wszed na parking portu lotniczego Orly i odszuka wzrokiem szare renault. Za kierownic samochodu siedzia drugi pod wzgldem rangi funkcjonariusz Sret. Urodzi si w Dusseldorfie, ale dorasta jako Francuz. Ewakuowano go z Niemiec samolotem startujcym z maego lotniska na pnoc od Essen. Mia wtedy - 10 marca 1945 roku - sze lat i po ojczynie nie pozostay mu adne wspomnienia. Pozosta mu za to cel w yciu: by Sonnenkind. Tennyson wsiad do samochodu. - Bonjour, monsieur - powiedzia. - Bonjour - odpar Francuz. - Wyglda pan na zmczonego. - To bya duga noc. Przywiz pan wszystko, o co prosiem? Mam bardzo mao czasu. - Wszystko. - Funkcjonariusz Sret sign po teczk na akta i wrczy j blondynowi. - Wydaje mi si, e jest tu wszystko. - Niech mi pan to streci; pniej przeczytam cao. Chc si szybko zorientowa, na czym stoimy. - Prosz bardzo. - Francuz pooy sobie teczk na kolanach. - Zacznijmy od najwaniejszego. Wykluczone, aby Werner Gerhardt z Neuchtel by czynnym czonkiem Nachrichtendienst. - Dlaczego wykluczone? Von Pappen mia przecie swoich wrogw w korpusie dyplomatycznym. Dlaczego nie miaby nim by ten Gerhardt? - Owszem, kiedy mg. Ale nie teraz. Nie do, e jest zgrzybiay, to jeszcze stuknity. Wegetuje tak od lat. Jest pomiewiskiem wsi, w ktrej mieszka. Taki staruszek, co to mamrocze co sam do siebie, podpiewuje i karmi gobie na rynku. - Zgrzybiao mona udawa - zauway Tennyson. - A okrelenie stuknity nie odnosi si do jednostki chorobowej. - Istnieje na to dowd. Jest pacjentem ambulatorium miejscowej kliniki z autentyczn kart choroby. Ma mentalno dziecka i z ledwoci potrafi o siebie zadba. Tennyson skin z umiechem gow. - Tyle o Wernerze Gerhardcie. A skoro ju jestemy przy pacjentach, jaki jest stan zdrowia tego zdrajcy ze Stuttgartu? - Rak mzgu, ostatnie stadium. Nie pocignie wicej ni tydzie. - Tak wic Nachrichtendienst ma tylko jednego czynnego przywdc - mrukn

Tennyson. - Klausa Falkenheima. - Na to by wygldao. Mg jednak przekaza wadz komu modszemu. Ma do dyspozycji onierzy. - Tylko do dyspozycji? Spord dzieci, ktre ochrania? Sposrd Verwnschte Kinder? - Chyba nie. Maj w swoich szeregach paru idealistw, ale nie reprezentuj adnej powanej siy. Falkenheim darzy ich sympati, ale oddziela te sprawy od Nachrichtendienst. - A wic skd pochodz onierze Nachrichtendienst? - To ydzi. - ydzi! Francuz pokiwa gow. - Jak zdoalimy ustali, werbuje si ich dorywczo, do wykonania konkretnego zadania. Poza tym nie s zorganizowani. Prcz tego, e s ydami, czy ich tylko jedno: miejsce, skd pochodz. - Co to za miejsce? - Kibuc Har Sha'alav. Na pustyni Negew. - Har Sha'alav?... Mj Boe, jakie idealne rozwizanie - mrukn Tennyson z chodnym, profesjonalnym podziwem. - Har Sha'alav. Kibuc w Izraelu, w ktrym ewentualni jego mieszkacy musz spenia jeden warunek: by jedynymi ocalaymi czonkami rodzin wymordowanych w obozach koncentracyjnych. - Zgadza si - przytakn Francuz. - W tym kibucu mieszka ponad dwustu mczyzn teraz ju mczyzn - ktrych mona werbowa. Tennyson spojrza za okno. - Zabijesz mnie, moje miejsce zajmie kto inny. Zabijesz jego, przyjdzie po nim nastpny. Te sowa nasuwaj na myl podziemn, gotow na wszystko armi. Takie powicenie jest zrozumiae, jednak armia to zbyt szumne okrelenie. Mamy do czynienia ze zbieranin skrzykiwanych na bieco bojwek. - Tennyson spojrza znowu na kierowc. Jeste pewien swoich informacji? - Tak. Przeom nastpi wraz z odnalezieniem zwok dwch mczyzn zastrzelonych w Montereau. Nasze laboratoria przeprowadziy skrupulatne badania: ubrania, prbki ziemi pobrane z butw i porw skry, stopy uyte w plombach dentystycznych, a zwaszcza lady po przebytych zabiegach chirurgicznych. Obaj mczyni byli kiedy ranni. Jeden z nich mia odamki pocisku w ramieniu. Wojna Jom Kippur. Zawzilimy obszar poszukiwa do poudniowo-zachodniej wiartki pustyni Negew i znalelimy ten kibuc. Reszta bya ju prosta.

- Wysalicie kogo do Har Sha'alav? Francuz ponownie skin gow. - Jednego z naszych. Jest tutaj jego raport. W Har Sha'alav nikt nie mwi tego otwarcie, ale i tak wiadomo, co si tam dzieje. Kto przysya kablogram, wybiera si paru ludzi i przydziela im zadanie. - Oddziay potencjalnych samobjcw zaangaowanych fanatycznie w niszczenie wszystkiego, co wie si ze swastyk. - Wanie. Nasz hipotez potwierdza fakt, e - jak ustalilimy - Falkenheim odby trzy miesice temu podr do Izraela. Komputery wyowiy jego nazwisko. - Trzy miesice temu... Mniej wicej w tym samym czasie Manfredi po raz pierwszy skontaktowa si z Holcroftem i wyznaczy mu spotkanie w Genewie. A wic Falkenheim wiedzia nie tylko o istnieniu Wolfsschanze, ale przejrza rwnie jego zamiary. Zwerbowa armi i przystpi do jej przygotowywania z trzymiesicznym wyprzedzeniem. Ju pora, ebymy stanli w szranki z podniesion przybic - my, dwaj synowie Rzeszy. Prawdziwy i faszywy. - Komu mam przypisa mier Falkenheima? - Oczywicie ODESSIE. I zarzd uderzenie na Har Sha'alav. Przy yciu nie moe pozosta ani jeden przywdca; przygotuj akcj starannie. Odpowiedzialnoci obarczysz terrorystw z Rache. Ruszajmy. *** Za kilka minut blondyn idcy krt poln drog przestanie by Johnem Tennysonem . Powrci do swojego prawowitego nazwiska, stanie si Johannem von Tieboltem, synem Wilhelma, wodzem nowej Rzeszy. Wida ju byo chat; do zdrajcy zbliaa si mier. Von Tiebolt odwrci si i spojrza na wzgrze. Czowiek z Sret pomacha mu rk. Pozostanie tam i bdzie blokowa drog do chwili zakoczenia akcji. Von Tiebolt ruszy dalej. Znalazszy si w odlegoci dziesiciu metrw od wysypanej kamieniami cieki prowadzcej do maego domku, przystan pod oson zaroli i przeoy pistolet z kabury na ramieniu do kieszeni paszcza . Uczyniwszy to, przemkn przygarbiony przez przeronit traw do drzwi chaty, min je, wyprostowa si i popatrzy ostronie przez jedyne okno od frontu. Pomimo e ranek by soneczny i jasny, w mrocznym wntrzu izby palia si lampa. Za lamp, zwrcony plecami do okna, siedzia w swym fotelu na kkach Klaus Falkenheim. Von Tiebolt wycofa si bezszelestnie do drzwi i namyla si przez chwil, czy ich

nie wyway, co bez wtpienia uczyniby zabjca z ODESSY. Odrzuci ten pomys. Herr Oberst by czowiekiem starym i zniedoniaym, ale nie gupim. Gdzie przy sobie albo w swoim fotelu na kkach trzyma w pogotowiu bro. Natychmiast wymierzyby j w napastnika. Johann umiechn si do siebie. Nie zaszkodzi mae przedstawienie. W obsadzie dwch wytrawnych aktorw. Ktry zasuy sobie na wikszy aplauz? Odpowied bya oczywista: to on, nie Klaus Falkenheim, bdzie tym wywoywanym przed kurtyn. Zapuka do drzwi. - Mein Herr. Prosz o wybaczenie, tu Johann von Tiebolt. Niestety, mj samochd nie zdoa si wdrapa na wzgrze. Z pocztku odpowiedziaa mu tylko cisza. Postanowi, e jeli przecignie si ona ponad pi sekund, zastosuje bardziej radykalne rodki. Nie wolno da staremu czasu na wezwanie pomocy przez telefon. I wtedy z wntrza dobieg gos: - Von Tiebolt? - Tak. Brat Helden. Przyszedem, eby z ni porozmawia. Nie ma jej w pracy, pomylaem wic, e tutaj j zastan. - Nie ma jej. - No to nie bd panu przeszkadza, mein Herr, ale jeli nie sprawi to kopotu, czy mgbym skorzysta z telefonu? Chciaem wezwa takswk. - Z telefonu? Blondyn si umiechn. W gosie Falkenheima usysza zmieszanie. - To tylko chwila. Musz znale Helden przed poudniem w bardzo pilnej sprawie. O drugiej wylatuj do Szwajcarii. Znowu zapada cisza, ale tym razem nie trwaa dugo. Usysza zgrzyt odsuwanego rygla i drzwi si otworzyy. Herr Oberst odjeda swym fotelem w gb izby; kolana mia przykryte pledem. Zagldajc przed chwil przez okno, Johann nie zauway adnego pledu. - Danke, mein Herr - powiedzia von Tiebolt, wycigajc rk. - Ciesz si, e znowu pana widz. Oszoomiony starzec rwnie wycign rk w gecie powitania. Johann obj byskawicznie palcami kocist do i wykrci j w lewo. Woln rk sign w d i zerwa pled z kolan Falkenheima. Ujrza to, czego si spodziewa; lugera spoczywajcego w poprzek wychudych ng. Pochwyci go, zatrzaskujc jednoczenie kopniakiem drzwi za sob. - Heil Hitler! General Falkenheim - warkn. - Wo ist der Nachrichtendienst?

Starzec siedzia bez ruchu i wpatrywa si w napastnika oczami, w ktrych nie byo ladu strachu. - Ciekaw byem, kiedy to odkryjesz. Nie sdziem jednak, e nastpi to tak szybko. Podziwiam ci, Sohn Wilhelm von Tiebolts. - Tak, jestem synem Wilhelma i kim jeszcze. Och, tak. Nowym Fhrerem. To twj cel, ale go nie osigniesz. Powstrzymamy ci. Jeli przyszede, by mnie zabi, czy swoj powinno. Jestem gotw. - Dlaczego miabym ci zabija? Takiego cennego zakadnika? - Wtpi, czy uzyskaby za mnie duy okup. Von Tiebolt obrci fotel starca przodem w stron rodka izby. - Chyba masz racj - odpar, zatrzymujc fotel gwatownym szarpniciem. Zakadam, e dysponujesz pewnymi funduszami zebranymi przez wdrujce dzieci , o ktre tak si troszczysz. Ale fenigi i franki s dla mnie bez znaczenia. - Byem tego pewien. A wic strzelaj! - No i - cign von Tiebolt - naley wtpi, by czowiek z sanatorium w Stuttgarcie umierajcy na raka mzgu wiele wyoy. Zgodzisz si ze mn? Falkenheim nie okaza zaskoczenia. - To by bardzo dzielny czowiek - powiedzia. - Z pewnoci. Wszyscy jestecie dzielnymi ludmi. Zdrajcy, ktrym si udao, musz by przesiknici opacznie pojmowan odwag. Wemy, na przykad, takiego Wernera Gerhardta. - Gerhardta?... - Tym razem starzec by wstrznity i nie potrafi tego ukry. - Skd znasz to nazwisko? - Ciekawi ci, skd wiem? Moe nawet zastanawiasz si, skd dowiedziaem si o tobie? - Nie myl o sobie. Ryzyko, ktre podjem, byo oczywiste. Celowo pokierowaem sprawami tak, by mie czonka rodziny von Tieboltw w swoim najbliszym otoczeniu. Uznaem to ryzyko za konieczno. - Tak, pikna Helden. Ale przecie cigle sysz, e wszyscy jestemy pikni. Ma to swoje dobre strony. - Ona nie jest z wami; nigdy z wami nie bya. - Trzyma z tym twoim wdrujcym mieciem, z die Verwnschte Kinder. aosna dziwka. ajdaczy si teraz z tym Amerykaninem. - Twoja opinia zupenie mnie nie interesuje. Skd wiesz o Gerhardcie?

- A dlaczego miabym ci powiedzie? - I tak umr. Co ci za rnica? - Dobijmy targu. Skd wiesz o istnieniu Wolfsschanze! - Zgoda. Najpierw Gerhardt. - Czemu nie. On si nie liczy. To zgrzybiay, stuknity staruch. - Nie obraaj go! - krzykn niespodziewanie Falkenheim. - Tyle przeszed... tyle wycierpia. - Twoja troska o niego jest wzruszajca. - Zamali go. Cztery miesice tortur. Umys nie wytrzyma. Zostaw go w spokoju. - Kto go zama? Alianci? Brytyjczycy? - ODESSA. - Chocia raz zrobili co poytecznego. - Skd znasz to nazwisko? Jak go odnalaze? Von Tiebolt si umiechn. - Mam je od Brytyjczykw. Prowadz akta Nachrichtendienst. Widzisz, s teraz bardzo wami zainteresowani. Postanowili was wytropi i zniszczy. - Zniszczy? Nie ma adnego powodu... - Ale jest. S w posiadaniu dowodu, e wynajlicie Kusacza. - Kusacza? To absurd! - Niezupenie. To bya wasza ostateczna zemsta, odwet zmczonych yciem starcw na swoich wrogach. Masz na to moje sowo. Dowd jest niezbity. Sam go im podsunem. Starzec patrzy na Johanna z niewypowiedzian odraz. - Jeste ohydny. - Teraz o Wolfsschanze! - Von Tiebolt podnis gos. - Skd? Jak? Poznam si na kamstwie. Falkenheim opad na oparcie fotela na kkach. - To nie ma teraz znaczenia. Dla adnego z nas. Ja umr, a ty i tak zostaniesz powstrzymany. - Nie interesuj mnie twoje opinie. Wolfsschanze. Falkenheim spojrza obojtnie w sufit. - Althene Clausen - powiedzia spokojnie. - Bliska ideaowi strategia Heinricha Clausena. Twarz von Tiebolta zastyga w wyrazie zaskoczenia. - ona Clausena?... - przecign te sowa. - Dowiedziae si o niej? Starzec przesun znowu wzrok na Johanna.

- To nie byo takie trudne: wszdzie mamy swoich informatorw. Zarwno w Nowym Jorku, jak i w Berlinie. Wiedzielimy, kim bya pani Althene Holcroft, a poniewa wiedzielimy, wydalimy rozkaz, by j chroni. C za ironia: chroni j! Po jakim czasie dowiedzielimy si o pewnym incydencie. Oto w kulminacyjnej fazie wojny, kiedy jej amerykaski m przebywa na morzu, ona leci prywatnym samolotem do Meksyku. Z Meksyku potajemnie przedostaje si do Buenos Aires, gdzie przejmuje j ambasada niemiecka i wysya samolotem na dyplomatycznych papierach do Lizbony. Do Lizbony. Po co? - Odpowiedzi udzieli ci Berlin? - spyta von Tiebolt. - Tak. Nasi ludzie z Finanzministerium. Dowiedzielimy si o gigantycznych sumach wypompowywanych z Niemiec. Przeszkadzanie w tym procederze nie leao w naszym interesie. Pochwalalimy wszystko, co przyczyniao si do okaleczenia nazistowskiej machiny. To gwarantowao szybszy powrt pokoju i zdrowego rozsdku. Ale pi dni po wylocie pani Holcroft z Nowego Jorku do Lizbony poprzez Meksyk i Buenos Aires Heinrich Clausen opuci potajemnie Berlin na pokadzie samolotu. Zatrzyma si najpierw w Genewie, eby spotka si z bankierem Manfredim, po czym rwnie uda si do Lizbony. Wiedzielimy, e nie jest zdrajc. Kto jak kto, ale on naprawd wierzy w niemieck - aryjsk - supremacj. Co za tym idzie, jego podr nie moga by wymierzona w band Hitlera... Herr Oberst przerwa na chwil. - Dokonalimy prostego podsumowania. Clausen ze swoj rzekomo niewiern by on razem w Lizbonie, miliony zdeponowane w banku w Genewie... i pewna ju klska Niemiec. Poszukalimy gbszego znaczenia tych faktw i odnalelimy je w Genewie. - Czytalicie dokumenty? - Przeczytalimy wszystko, co znajdowao si w La Grande Banque de Genve. Kosztowao to nas piset tysicy frankw szwajcarskich. - Wrczonych Manfrediemu? - Naturalnie. Wiedzia, kim jestemy. Sdzi, e uwierzylimy w cele wyszczeglnione w tych dokumentach i je uszanujemy. Nie wyprowadzilimy go z bdu. Wolfsschanze! Czyj Wolfsschanze! Konieczne jest zadouczynienie. - Falkenheim wypowiedzia te sowa ze zjadliwoci. - To ostatnia myl, jaka moga zrodzi si w ich gowach. Pienidze miay zosta spoytkowane na reaktywowanie Rzeszy. - Co zatem zrobilicie? Stary onierz spojrza von Tieboltwi prosto w oczy. - Wrcilimy do Berlina i przeprowadzilimy egzekucj na twoim ojcu, Kesslerze i

Heinrichu Clausenie. Wcale nie zamierzali odebra sobie ycia, spodziewali si znale spokojny azyl w Ameryce Poudniowej i stamtd nadzorowa realizacj swojego planu, patrze, jak rodzi owoce. To my dopenilimy ich paktu ze mierci, o ktrym Clausen tak wzruszajco pisa w licie do swojego syna. Von Tiebolt poprawi chwyt na rkojeci lugera. - Przejrzelicie wic tajemnic Althene Clausen? - Mwie co o dziwkach. Ona jest najwiksz dziwk wiata. - Dziwi si, e pozostawilicie j przy yciu. - To drugi paradoks: nie mielimy wyboru. Zdawalimy sobie spraw, e skoro nie ma ju Clausena, ona jest jedynym kluczem do Wolfsschanze. Do waszego Wolfsschanze. Wiedzielimy, e pomagaa Clausenowi dopracowywa do perfekcji kady ruch przewidziany na nadchodzce lata. Musielimy pozna ten plan postpowania. Sama nigdy by go nam nie zdradzia, musielimy wic cierpliwie obserwowa. Kiedy nastpi podjcie milionw z genewskiego konta? Jak konkretnie maj zosta wykorzystane? I przez kogo? - Przez Sonnenkinder - rzek von Tiebolt. Oczy starca niczego nie wyraay. - Co powiedziae? - Niewane. A wic wszystko sprowadzao si do czekania na najmniejszy bodaj ruch Althene Clausen? - Tak, ale nie dowiedzielimy si od niej niczego. Nigdy. Z biegiem lat zrozumielimy, e przyswoia sobie geniusz ma. Przez trzydzieci lat ani razu nie zdradzia sprawy sowem ani czynem. Taka samodyscyplina jest czym godnym podziwu. Pierwszym sygnaem dla nas byo nawizanie przez Manfrediego kontaktu z jej synem. - Falkenheim si skrzywi. - To nikczemne, e wyrazia zgod na gwat na wasnym dziecku. Holcroft nic nie wie. Blondyn si rozemia. - Ale z ciebie niedzisiejszy czowiek. Odmodzony Nachrichtendienst to banda gupcw. - Tak sdzisz? - Ja to wiem. Obserwowalicie nie tego konia i nie w tej stajni! - Co? - Przez trzydzieci lat nie spuszczalicie oka z osoby, ktra nie wie absolutnie nic. Ta najwiksza na wiecie dziwka, jak j nazwae, yje w witym przekonaniu, e wraz z synem bierze udzia w wielkim zadouczynieniu. Nigdy inaczej nie mylaa! - miech von Tiebolta odbi si echem od cian izby. - Wyprawa do Lizbony - podj po chwili - bya najbardziej

genialnym podstpem Heinricha Clausena. Skruszony grzesznik przeistacza si raptem w witego czowieka walczcego o wit spraw. To musiao by przedstawienie jego ycia. A po kocow instrukcj, by nie wyraaa z miejsca aprobaty. Syn mia sam zrozumie suszno sprawy swojego udrczonego ojca i zaangaowa si w ni z penym przekonaniem. - Von Tiebolt opar si o st i wci ciskajc lugera w doni, skrzyowa rce na piersi. - Czy nie rozumiesz? Nie mogo tego zrobi adne z nas. Genewski dokument mia pod tym wzgldem cakowit racj. O fortunach zagrabionych przez Trzeci Rzesz kr legendy. Nie mogo istnie najmniejsze powizanie genewskiego konta z jakimkolwiek prawdziwym synem Niemiec. Falkenheim wpatrywa si w Johanna. - Nigdy nie wiedziaa... - Nigdy! Bya idealn marionetk. Nawet z psychologicznego punktu widzenia. Fakt, e Heinrich Clausen okaza si witym czowiekiem, utwierdza j dodatkowo w przekonaniu o susznoci wasnego postpowania. Polubia takiego wanie czowieka, nie nazist. - Niewiarygodne - wyszepta Herr Oberst. - Co najmniej - przyzna von Tiebolt. - Wypenia jego instrukcje co do joty. Uwzgldniono wszelkie ewentualnoci, ze wiadectwem zgonu noworodka pci mskiej w londyskim szpitalu wcznie. Zatarto wszelkie lady prowadzce do Clausena. - Blondyn znowu wybuchn nieprzyjemnym miechem. - Jak wic widzisz, nie macie si co rwna z Wolfsschanze. - Z twoim Wolfsschanze, nie z moim. - Falkenheim od wrci wzrok. - Zasuye na uznanie. Nagle von Tiebolt przesta si mia. Co go zaniepokoio. Co, co dostrzeg w oczach starego, co rozbyso na moment i skryo si gboko w wymizerowanej czaszce. - Spjrz na mnie! - krzykn. - Spjrz na mnie! Falkenheim spojrza na von Tiebolta. - O co chodzi? - Przed chwil co powiedziaem... co, o czym wiedziae. Wiedziae. - O czym ty mwisz? Von Tiebolt zapa starca za gardo. - Mwiem o ewentualnociach, o wiadectwie zgonu! W londyskim szpitalu! Ty ju o tym syszae! - Nie wiem, o co ci chodzi. - Drce palce Falkenheima oplatay przeguby blondyna. Pod wpywem dawicego ucisku Johanna jego gos przeszed w charkot.

- A mnie si wydaje, e wiesz. Wszystko, co ci przed chwil powiedziaem, przyjmowae ze wstrzsem. Czy aby autentycznym? Udawae tylko, e jeste wstrznity. Szpital. wiadectwo zgonu. Tu wcale nie zareagowae! Ju gdzie o tym syszae! - Nic nie syszaem - wysapa Falkenheim. - Nie yj! - Von Tiebolt rbn Falkenheima lugerem w twarz, rozcinajc mu policzek. - Nie jeste ju w tym taki dobry. Zestarzae si. Pami ci zawodzi. Mzg ci zanika. Przerywasz w niewaciwej chwili, Herr General. - Jeste maniakiem... - A ty garzem! Ndznym, aosnym garzem. Zdrajc! - - Ponownie uderzy Herr Obersta w twarz luf pistoletu. Z otwartych ran cieka krew. - Kamae na jej temat!... Mj Boe, ty wiedziae! - Nic nie wiedziaem... nic. - Wiedziae! Wszystko! To dlatego ona leci teraz do Genewy. Nie potrafiem tego zrozumie. - Von Tiebolt wymierzy kolejny brutalny cios, oddzierajc niemal staremu warg od twarzy. - Ty! Dotare do niej w ostatniej rozpaczliwej prbie powstrzymania nas. Zagrozie jej... i wysuwajc te pogrki, wyjawie jej to, o czym do tej pory nie wiedziaa! - Mylisz si. Mylisz. - O nie - wysycza von Tiebolt, zniajc nagle gos. - Ona nie ma innego powodu, eby lecie do Genewy... A wic w ten sposb zamierzasz nas powstrzyma. Matka kontaktuje si z dzieckiem i kae mu zawrci. Jego pakt jest kamstwem. Falkenheim potrzsn skrwawion gow. - Nie... nic z tego, co mwisz, nie jest prawd. - To wszystko prawda, a jednoczenie odpowied na moje ostatnie pytanie. Jeli tak usilnie pragne zniszczy Genew, wystarczyo rozpuci plotk o skarbie nazistw. Od Morza Czarnego po pnocn ab, od Moskwy do Parya posypayby si roszczenia. Ale nie uczynie tego. Dlaczego? - Von Tiebolt nachyli si jeszcze niej. Od zmaltretowanej twarzy dzielio go zaledwie kilka centymetrw. - Marzy ci si przejcie kontroli nad Genew, wydawanie milionw na cele, ktre tobie odpowiadaj. Konieczne jest zadouczynienie. Holcroft dowiaduje si prawdy i zostaje twoim onierzem. Przepenia go wcieko, jego zaangaowanie wzrasta w trjnasb. - I tak si dowie - wyszepta Falkenheim. - Jest lepszy od ciebie. Obaj si o tym przekonalimy, nieprawda? Powiniene czerpa z tego satysfakcj. Mimo wszystko na swj wasny sposb on jest przecie Sonnenkind. - Sonnen... - Von Tiebolt znowu przejecha luf pistoletu po twarzy Herr Obersta. -

Jeste naszpikowany kamstwami. Usyszae t nazw ode mnie; wymieniajc j, nic nie udowodnie. - Dlaczego miabym teraz kama? Operacja Sonnenkinder - jkn Falkenheim. Statkiem, samolotem, okrtem podwodnym. Wszdzie dzieci. Nigdy nie dysponowalimy listami, ale nie byy nam potrzebne. Zostan powstrzymane, kiedy powstrzymamy ciebie. Kiedy powstrzymamy Genew. - eby to si wam udao, Althene Clausen musi dotrze do syna. Nie ujawni, czym jest Genewa, dopki nie wyczerpie innych rodkw. Gdyby zrobia to od razu, zniszczyaby wasnego syna, zdradzia wiatu, kim naprawd jest. Nie zrobi nic, dopki nie dostanie na to jego zgody. Bdzie si staraa dotrze do niego po cichu. Powstrzymamy j. - To wy zostaniecie powstrzymani! - wyrzzi Falkenheim, krztuszc si krwi spywajc mu z warg. - Nie bdzie rozdzielania ogromnych sum pomidzy twoje Sonnenkinder. My te posiadamy armi. Armi, ktrej istnienia nawet nie podejrzewacie. Kady jej onierz z ochot odda ycie, byle tylko was powstrzyma, zdemaskowa. - Oczywicie, Herr General. - Blondyn pokiwa gow. - ydzi z Har Sha'alav. Sowa te wypowiedziane zostay cichym gosem, ale podziaay jak smagnicie biczem po ranach starego. - Nie! - Tak - zakpi von Tiebolt. - Zabij mnie, moje miejsce zajmie kto inny. Zabij jego, przyjdzie po nim nastpny. ydzi z Har Sha'alav. Indoktrynowani przez Nachrichtendienst tak dogbnie, e sami stali si Nachrichtendienst. ywymi trupami z Auschwitz. - Jeste zwierzciem... - Ciao Falkenheima zadygotao w spazmie blu. - Ja jestem Wolfsschanze, prawdziwym Wolfsschanze - powiedzia blondyn, unoszc lugera. - Dopki nie poznae prawdy, ydzi usiowali zabi Amerykanina, a teraz ydzi umr. W cigu tygodnia Har Sha'alav zostanie zniszczony, a wraz z nim Nachrichtendienst. Wolfsschanze zatriumfuje. Von Tiebolt przystawi pistolet do gowy starca. Pocign za spust.

Rozdzia 35
Po policzkach Helden pyny zy. Tulia w ramionach ciao Klausa Falkenheima, ale nie miaa spojrze na gow. W kocu pucia trupa i odczogaa si na bok przepeniona trwog... i poczuciem winy. Leaa zwinita w kbek na pododze, a jej ciaem wstrzsay niekontrolowane spazmy. Przywara w udrce do ciany i przyciskajc czoo do listwy podogowej, pozwalaa pyn zom. Stopniowo zaczo do niej dociera, e jej krzykw i szlochu nikt nie syszy. Odkrya t straszn scen sama i gdziekolwiek spojrzaa, jej wzrok napotyka znaki znienawidzonej ODESSY; wydrapane w drewnie, nabazgrane mydem na szybie, wymalowane krwi Falkenheima na pododze swastyki. Nie same jednak haniebne symbole stanowiy wiadectwo tragedii, jaka si tu rozegraa - izba wygldaa tak, jakby przeszed przez ni huragan. Podarte ksiki, poamane pki, porbane meble; dom przeszukiwali maniacy. Pozostawili po sobie ruin. I rzeczywicie co tu zostao ukryte... nie w samym domu. Na zewntrz. W lesie. Helden podpara si rkami i podwigna, czynic rozpaczliwe wysiki, by przypomnie sobie sowa Herr Obersta sprzed zaledwie piciu dni. Gdyby co mi si stao, nie wolno ci wpada w panik... Pjdziesz do lasu, tam dokd zabraa mnie wczoraj na krtki spacer. Pamitasz? Poprosiem ci, eby mi nazrywaa polnych kwiatw, a sam zostaem pod drzewem. Zwrciem twoj uwag na idealn liter V utworzon przez konary. Podejdziesz pod to drzewo. Znajdziesz tam may pojemnik wklinowany midzy gazie. Wewntrz jest list, ktrego tre przeznaczona jest wycznie dla ciebie.. *** Helden wycigna may cylindryczny pojemniczek spomidzy gazi i zerwaa gumow przykrywk. Wewntrz znajdowaa si zwinita w rulonik kartka papieru, a do niej przypito kilka banknotw, kady o nominale dziesiciu tysicy frankw. Odpia pienidze od kartki i zacza czyta: Moja najdrosza Helden! Czas i niebezpieczestwo, jakie Ci zagraa, nie pozwol mi napisa wszystkiego, czego powinna si dowiedzie. Przed trzema miesicami cignem Ci celowo do siebie, poniewa sdziem, e jeste zbrojnym ramieniem wroga, z ktrym na konfrontacj czekaem trzydzieci lat. Poznaem Ci - pokochaem - i z wielk ulg zrozumiaem, e nie masz nic wsplnego z horrorem, ktry moe znowu zawita na wiat.

Gdyby mnie zabito, bdzie to wiadectwem, e zostaem zdemaskowany. Co wicej, bdzie to oznaczao, e nadciga czas katastrof. e trzeba wyda rozkazy tym odwanym ludziom, ktrzy stan przy ostatniej barykadzie. Musisz pojecha sama - powtarzam, sama - nad jezioro Neuchtel w Szwajcarii. Uwaaj, czy nikt Ci nie ledzi. Wiem, e masz w tym dowiadczenie. Przesza odpowiednie szkolenie. W wiosce o nazwie Prs--du-Lac yje czowiek nazwiskiem Werner Gerhardt. Odszukaj go. Przeka mu nastpujc wiadomo: Moneta Wolfsschanze ma dwie strony . Bdzie wiedzia, co robi. Musisz jecha tam natychmiast. Czasu jest bardzo mao. I nic nikomu nie mw. Nie wszczynaj alarmu. Swoim pracodawcom i przyjacioom powiedz, e masz do zaatwienia osobiste sprawy w Anglii. To logiczna wymwka, zwaywszy na fakt, e mieszkaa tam przez ponad pi lat. Teraz szybko, moja najdrosza Helden. Nad Neuchtel. Do Prs-du-Lac. Do Wernera Gerhardta. Zapamitaj nazwisko i spal ten list. Niech Bg Ci prowadzi Herr Oberst Helden opara si o pie drzewa i spojrzaa w niebo. Strzpki rzadkich chmurek przesuway si szybko na wschd; wia silny wiatr. Zapragna na nich poszybowa, zamiast gna z miejsca na miejsce po ziemi, ryzykujc przy kadym ruchu i upatrujc potencjalnego wroga w kadym, na kogo spojrzy. Noel powiedzia, e to si wkrtce skoczy i bdzie moga przesta ucieka. Myli si. *** Holcroft baga przez telefon, starajc si j odwie od zamiaru wyjazdu przynajmniej na jeden dzie - ale Helden nie daa sobie niczego wyperswadowa. Powiadomiono j poprzez wydawnictwo Gallimard, e musi by obecna przy porzdkowaniu spraw majtkowych siostry. Trzeba pilnie podj kilka decyzji, zaatwi kilka rzeczy. - Zadzwoni do ciebie do Genewy, kochany. Zatrzymasz si w d'Accord? - Tak. - Co si z ni stao? Niespena dwie godziny temu bya taka szczliwa, a teraz z jej gosu przebijao zdenerwowanie. Mwia wyranie, ale gos miaa nieobecny. - Zadzwoni do ciebie jutro albo pojutrze. Zapytam o Fresc. - Nie chcesz, ebym pojecha z tob? W Genewie mam si stawi dopiero jutro pnym wieczorem. Kesslerowie nie dotr tam przed dziesit, a twj brat przybdzie jeszcze

pniej. - Nie, kochany. To niewesoa wyprawa. Wol odby j sama. Johann jest teraz w Londynie... Sprbuj si z nim spotka. - Zostao tu troch twoich rzeczy. - Sukienka, spodnie, buty. Bdzie szybciej, jeli podjad do... Herr Obersta... i zabior co odpowiedniejszego na podr. - Szybciej? - To po drodze na lotnisko. I tak musz tam wpa. Paszport, pienidze... - Ja mam pienidze - przerwa jej Noel. - Mylaem, e ju u niego bya. - Kochany, prosz ci. Nie utrudniaj. - Gos Helden si ama. - Powiedziaam ci przecie, e zatrzymam si jeszcze w biurze. - Nie, niczego takiego nie mwia. Powiedziaa, e jedziesz porozmawia. - Holcroft by zaniepokojony. Ona co krcia. Ukryta chata Herr Obers ta nie znajdowaa si po drodze na Orly. - Helden, co si stao? - Kocham ci, Noelu. Zadzwoni do ciebie jutro wieczorem. Hotel d'Accord, Genewa. - Rozczya si. Holcroft odoy suchawk na wideki. W uszach dwiczao mu jeszcze echo jej gosu. Moe i wybieraa si do Londynu, ale bardzo w to wtpi. A wic dokd jedzie? Dlaczego kamaa? Niech to szlag! Co si z ni dzieje? Co si stao? Nie mia ju nic do roboty w Paryu. Skoro musi jecha do Genewy sam, rwnie dobrze moe rusza od razu. Nie mg ryzykowa podry samolotem ani pocigiem. Naraaby si na dyskretn obserwacj. Musi zmyli tropy. Zastpca dyrektora hotelu Jerzy V moe mu wynaj samochd na nazwisko Fresca. W agencji wykrel mu tras. Pojedzie do Genewy noc. *** Althene Holcroft wygldaa przez okno pasaerskiego samolotu linii TAP, podziwiajc wiata rozcigajcej si w dole Lizbony. Za kilka minut samolot dotknie koami ziemi. W cigu nastpnych dwunastu godzin bdzie miaa mnstwo spraw do zaatwienia i w Bogu pokadaa nadziej, e nie napotka przeszkd. Zorientowaa si, e w Meksyku ledzi j jaki mczyzna. Ale potem znik na lotnisku, co oznaczao, e zmieni go kto inny. W Meksyku si nie powiodo. Nie zdoaa zmyli tropu. W Lizbonie bdzie musiaa znikn; teraz musi si uda.

Lizbona. O Boe, Lizbona! To w Lizbonie wszystko si zaczo. Kamstwo ycia wysnute z szatask przebiegoci. Jak bya wtedy idiotk! Na jakie szczyty aktorstwa wspi si Heinrich! Z pocztku nie chciaa si z nim spotka. Tak wielka bya jej nienawi. Pojechaa tam jednak, bo groba bya jednoznaczna: jej syn zostanie naznaczony pitnem ojca. Noel Holcroft nigdy nie zazna spokoju, gdy przez cae ycie wlec si za nim bdzie nazwisko Clausen - jedyny syn osawionego nazisty. C to bya za ulga! Jake si cieszya, e groba pomylana zostaa tylko jako rodek majcy na celu cignicie jej do Lizbony. Jake oguszona i zachwycona bya, kiedy Heinrich przedstawi jej zarysy nadzwyczajnego planu, ktrego realizacj odoy trzeba na dugie lata, ale kiedy ju do niej dojdzie, wiat stanie si o wiele lepszy. Wysuchaa go, daa si przekona i zrobia wszystko, o co j prosi. By zadouczynienie doszo do skutku. Podczas tych kilku dni spdzonych w Lizbonie znowu go kochaa i w przypywie emocji zaofiarowaa mu siebie. Odmwi ze zami w oczach. Powiedzia, e nie jest jej wart. To by wyrachowany podstp! Niebywale ironiczne zagranie! Bo teraz, w tej chwili, sprowadzaa j do Lizbony znowu ta sama groba sprzed trzydziestu lat. Noel Holcroft zostanie zniszczony; stanie si Noelem Clausenem, synem Heinricha, narzdziem nowej Rzeszy. W rodku nocy odwiedzi j w Bedford Hills pewien mczyzna. Mczyzna, ktry zapewni sobie wstp, wymieniajc przez zamknite drzwi nazwisko Manfredi. Wpucia go, sdzc, e moe by wysannikiem jej syna. Powiedzia, e jest ydem z miejscowoci Har Sha'alav i e przyszed j zabi. A potem zabije jej syna. Nie bdzie upiora Wolfsschanze - faszywego Wolfsschanze - rozprzestrzeniajcego si z Zurychu, a wywoanego w Genewie. Althene wcieka si na tego czowieka. Czy wie, do kogo mwi? Czy wie, co ona zrobia? Czy wie, za czym ona si opowiada? Mczyzna wiedzia tylko o Genewie i Zurychu... i o spotkaniu w Lizbonie trzydzieci lat temu. To mu wystarczao, eby orientowa si, za czym si ona opowiada, i budzi to wstrt jego oraz podobnych do niego ludzi z caego wiata. Althene dostrzega cierpienie i zo w ciemnych oczach nieznajomego, ktre trzymay j w szachu tak pewnie, jakby czowiek ten mierzy do niej z pistoletu. W rozpaczy zadaa, eby podzieli si z ni swoj wiedz. Powiedzia jej, e rozmaitym komitetom i organizacjom dziaajcym we wszystkich

krajach maj zosta przekazane ogromne sumy. Maj one trafi do mczyzn i kobiet czekajcych na ten sygna od trzydziestu lat. Rozpocznie si na masow skal zabijanie, niszczenie i wzniecanie poarw na ulicach. Rzdy zostan zaskoczone, a ich agencje ubezwasnowolnione. We wszystkich krajach podniesie si woanie o przywrcenie stabilizacji i porzdku. I wtedy silni mczyni i kobiety dysponujcy ogromnymi sumami w cigu kilku miesicy opanuj sytuacj. A oni s wszdzie. We wszystkich krajach. I czekaj tylko na sygna z Genewy. Kim s? To Sonnenkinder. Dzieci fanatykw ewakuowane z Niemiec samolotami, statkami i okrtami podwodnymi przed ponad trzydziestu laty. Ewakuowane przez ludzi, ktrzy wiedzieli, e ich sprawa jest na razie przegrana - ale wierzyli, e ta sprawa moe jeszcze zwyciy. S wszdzie. Nie mog ich zwalcza zwykli ludzie zwykymi sposobami, poprzez zwyke kanay wadzy. W zbyt wielu wypadkach Sonnenkinder sprawuj nad tymi kanaami kontrol. Ale ydzi z Har Sha'alav nie s zwyczajnymi ludmi ani te nie prowadz walki w zwyczajny sposb. Rozumiej, e aby powstrzyma faszywy Wolfsschanze, musz walczy potajemnie, brutalnie, nie dopuci nigdy do tego, by Sonnenkinder poznay miejsce ich pobytu albo kolejnego uderzenia. A podstawowym zadaniem jest niedopuszczenie do zmasowanego wypywu funduszy. Zdemaskowa ich natychmiast! - Kogo? Gdzie? Kim s? Jak przedstawi dowody? Komu wolno powiedzie, e dany genera czy admira, szef policji czy prezes korporacji, sdzia lub senator, kongresman albo gubernator jest Sonnenkind? Ci ludzie ubiegaj si o rozmaite stanowiska, wygaszaj komunay odwoujce si do nienawici, a nadal nikt niczego nie podejrzewa. Zamiast tego tumy wiwatuj na ich cze, wymachuj flagami i przypinaj sobie plakietki do klap. - S wszdzie. Nazici s wrd nas, a my ich nie widzimy. Kryj si w wyprasowanych garniturach pod paszczykiem powszechnego powaania. - yd z Har Sha'alav przemawia z pasj. - Nawet ty, stara kobieto! Ty i twj syn jestecie narzdziami w rkach nowej Rzeszy. I nawet wy nie wiecie, kim oni s. - Ja nic nie wiem. Przysigam na moje ycie, e nic nie wiem. Nie jestem t, za ktr mnie uwaasz. Zabij mnie. Na mio bosk, zabij mnie! No ju! We na mnie odwet. Jeli to, co mwisz, jest prawd, zasuye na to i ja rwnie. Ale bagam ci, dotrzyj do mego syna! Odszukaj go! Wyjanij mu wszystko! Powstrzymaj go! Nie zabijaj go, nie pitnuj. On nie jest

tym, za kogo go bierzecie. Darujcie mu ycie. Wecie moje, ale jemu je darujcie! - Richard Holcroft zosta zamordowany - powiedzia yd z Sha'alav. - To nie by wypadek. Nogi si pod ni ugiy, ale nie moga teraz upa. Nie moga sobie pozwoli na chwilowe omdlenie, ktre z tak ulg by powitaa. O mj Boe... - Zamordowali go ludzie z Wolfsschanze. Z faszywego Wolfsschanze. Tak samo pewnie, jakby wprowadzili go do komory gazowej w Auschwitz. - Co to jest Wolfsschanze? Dlaczego nazywasz go faszywym? - Sama si dowiedz. Zreszt jeszcze porozmawiamy. Jeli kamaa, zabijemy ci. Twj syn bdzie y tak dugo, jak pozwoli mu na to wiat, ale ze swastyk na twarzy. - Dotrzyjcie do niego. Powiedzcie mu. Czowiek z Sha'alav wyszed. Althene opada na fotel pod oknem i zapatrzya si w noc, na pokryty niegiem trawnik. Jej ukochany Richard, m, ktry da jej i jej synowi nowe ycie. ...Co ona zrobia? Ale wiedziaa ju, co zrobi teraz. Samolot dotkn koami ziemi i wstrzs wyrwa Althene z zadumy, przywoujc j do rzeczywistoci. Bya w Lizbonie. Staa przy relingu promu, a wody Tagu rozbijay si z pluskiem o kadub starego statku prcego przez zatok. Koronkowa chusteczka, ktr trzymaa w lewym rku, trzepotaa na wietrze. Zdawao jej si, e go dostrzega, ale trzymajc si instrukcji, nie daa po sobie niczego pozna, dopki sam do niej nie podszed. Nigdy przedtem go nie widziaa, ale to nie miao znaczenia. By starym czowiekiem w wymitym ubraniu, z bujnymi siwymi bokobrodami, ktre stykay si z bia szczecin brody. Jego oczy przelizgiway si badawczo po pasaerach, jakby w obawie, e lada chwila ktry z nich zacznie wzywa policj. Stan za ni. To by on. - Rzeka wyglda dzisiaj na zimn - zagai. Koronkowa chusteczka odfruna z wiatrem. - Ojej, ju po niej. - Althene patrzya, jak chusteczka osiada na wodzie. - I tak j pani znalaza - powiedzia mczyzna. - Dzikuj. - Prosz na mnie nie patrze. Niech pani obserwuje horyzont za lagun. - Dobrze. - Zbyt wspaniaomylnie szasta pani pienidzmi - cign nieznajomy.

- Bardzo mi si pieszy. - Wywouje pani nazwiska sprzed tak wielu lat, e brakuje im ju twarzy. Stawia pani dania, ktrych od lat nie wysuwano. - Nie wierz, e czasy tak bardzo si zmieniy... - Oj, zmieniy si, senhora, zmieniy. Rozmaici mczyni i kobiety nadal podruj w tajemnicy, ale tak prymitywne rodki, jak podrobiony paszport, s ju przeytkiem. To era komputerw. Faszywe dokumenty nie s ju tym, czym niegdy byy. Cofamy si do czasw wojny. Do kurierskich szlakw. - Musz si jak najszybciej dosta do Genewy. Nikt nie moe wiedzie, e tam jestem. - Dostanie si pani do Genewy i tylko ci, ktrych pani sama o tym poinformuje, bd wiedzieli, e pani tam jest. Ale nie odbdzie si to tak szybko, jak by sobie pani yczya. - Jak dugo? - Dwa do trzech dni. Inaczej - mam na myli przelot samolotem - zostanie pani ujta albo przez wadze, albo przez tych, ktrych pragnie pani omija z daleka. - Jak si tam dostan? - Przez niepatrolowane odcinki granic albo tamtdy, gdzie strae graniczne mona przekupi. Szlakiem pnocnym. Przez Sierra de Gata do Saragossy we wschodnich Pirenejach. Stamtd do Montpellier i Awinionu. Z Awinionu do Grenoble przerzuci pani may samolot. Drugim takim samolotem przeleci pani z Grenoble do Chambery, a nastpnie do Genewy. To bdzie kosztowao. - Jestem wypacalna. Kiedy ruszamy? - Dzisiaj wieczorem.

Rozdzia 36
Blondyn zoy podpis pod wypenion kart meldunkow hotelu d'Accord i wrczy j recepcjonicie. - Dzikuj, panie Tennyson. Zatrzymuje si pan u nas na czternacie dni? - Moe na troch duej, ale na pewno nie mniej. Rad jestem, e znalaz si dla mnie apartament. Recepcjonista si umiechn. - Dzwoni wczoraj do nas paski przyjaciel, pierwszy deputowany kantonu genewskiego. Zapewnilimy go, e uczynimy wszystko, by uprzyjemni panu pobyt. - Powiadomi go, e czuj si cakowicie usatysfakcjonowany. - Bardzo pan uprzejmy. - A przy okazji, mam si tu spotka w cigu kilku najbliszych dni ze swoj star przyjacik, pani Holcroft. Mgby mi pan zdradzi, kiedy si jej spodziewacie? Recepcjonista przysun sobie ksik rezerwacji i zacz przewraca stronice. - Powiedzia pan, e nazwisko brzmi Holcroft? - Tak. Althene Holcroft. Amerykanka. Moe te pan mie rezerwacj dla jej syna, pana Noela Holcrofta. - Przykro mi, ale nie mamy adnych rezerwacji na to nazwisko. I o ile wiem, wrd naszych goci nie ma aktualnie nikogo o nazwisku Holcroft. Minie twarzy blondyna stay. - Na pewno zasza jaka pomyka. Moje informacje s dokadne. Pani Holcroft ma si zatrzyma w tym hotelu. By moe nie przybdzie dzisiejszego wieczora, ale na pewno jutro albo pojutrze. Prosz sprawdzi jeszcze raz. Czy jest jaka dodatkowa, poufna lista goci? - Nie ma. - Gdyby bya, jestem przekonany, e mj przyjaciel, pierwszy deputowany, poprosiby pana, eby mi j udostpni do wgldu. - Gdyby istniaa taka lista, nie byoby to konieczne, panie Tennyson. W peni rozumiemy, e mamy z panem wsppracowa. - By moe podruje incognito. Jest znana z takich ekstrawagancji. Recepcjonista odwrci ksik rezerwacji i podsun mu j. - Niech pan sam popatrzy. Moe rozpozna pan przybrane nazwisko. Nie rozpozna. Zaczyna si denerwowa.

- Czy to pena lista? - spyta raz jeszcze. - Tak. To may i, e si tak wyra, raczej ekskluzywny hotel. Wikszo naszych goci ju tu bywaa. Znam prawie wszystkie z wyszczeglnionych tu osb. - A ktrych pan nie zna? - naciska blondyn. Recepcjonista wskaza palcem dwie pozycje z listy. - To jedyne nazwiska, z ktrymi spotykam si po raz pierwszy - powiedzia. Dentelmeni z Niemiec, dwaj bracia Kesslerowie i pan William Ellis z Londynu. Ten ostatni wpis pochodzi zaledwie sprzed kilku godzin. Tennyson spojrza znaczco na recepcjonist. - Id teraz do mojego pokoju, ale musz pana prosi o wkad do tej wsppracy, o ktrej mwi pierwszy deputowany. Bardzo mi zaley na jak najszybszym ustaleniu, gdzie w Genewie za trzymaa si pani Holcroft. Bybym wdziczny, gdyby zechcia pan popyta po hotelach, ale pod adnym pozorem nie wymienia mojego nazwiska. - Wyj z kieszeni stufrankowy banknot. - Niech mi pan j znajdzie - zakoczy. O pnocy Noel dotar do Chtillon-sur-Seine, skd zatelefonowa do Londynu do zaskoczonego Ellisa. - Co zrobisz? - spyta Ellis. - Syszae, Willie. Zapac ci piset dolarw i pokryj wszystkie twoje wydatki za jedno-, no moe dwudniowy pobyt w Genewie. Chc tylko, eby zabra stamtd moj matk z powrotem do Londynu. - Marna ze mnie niaka. A z tego, co mi opowiadae o swojej matce, wynika, e jest ostatni osob na wiecie, ktra potrzebuje towarzysza podry. - Teraz go potrzebuje. Kto j ledzi. Opowiem ci o tym, kiedy si zobaczymy w Genewie. No to jak, Willie? Zrobisz to dla mnie? - Oczywicie. Ale swoje piset dolarw wsad sobie gdzie. Jestem pewien, e dogadam si z twoj matk o wiele lepiej, ni kiedykolwiek udao mi si z tob. Nie mam jednak nic przeciwko temu, eby paci moje rachunki. Jak wiesz, w podry sobie nie auj. - Skoro ju jestemy przy tym, nie szalej zbytnio w tej podry, dobrze? Chciabym ci te prosi, eby zadzwoni do hotelu d'Accord w Genewie i zamwi sobie rezerwacj na dzisiejsze popoudnie. Jeli wsidziesz do pierwszego samolotu, powiniene tam by o dziewitej trzydzieci. - Bd si zachowywa najlepiej, jak umiem; walizki od Louisa Vuittona, do tego moe jaki skromny tytulik...

- Willie! - Znam Szwajcarw lepiej od ciebie. Uwielbiaj tytuy; tytuy mierdz fors, a forsa to ich kochanka. - Zatelefonuj do ciebie okoo dziesitej. Chc skorzysta z twojego pokoju, dopki si nie rozejrz. - Wszystko gra - powiedzia Willie Ellis. - Do zobaczenia w Genewie. Holcroft zdecydowa si zadzwoni do Williego, bo nie przychodzi mu do gowy nikt inny, kto nie zadawaby zbdnych pyta. Ellis nie by wcale takim irytujcym gupcem, za jakiego stara si uchodzi. Althene moga trafi na daleko gorsz eskort w drodze powrotnej ze Szwajcarii. A wywie j stamtd trzeba. Wrogowie paktu zamordowali jej ma; zamordowaliby i j. Bo w Genewie wszystko miao si rozstrzygn. Za dwa, moe trzy dni dojdzie do spotkania i podpisania dokumentw, po czym pienidze zostan przelane do Zurychu. Wrogowie paktu uczyni wszystko, by zerwa te negocjacje. Matka nie moe pozosta w Genewie. W Genewie zapanuje prawo gwatu. Przeczuwa to. Ruszy na poudnie. Do Dijon dotar dobrze po pnocy. Przejedajc ciemnymi ulicami upionego miasteczka, doszed do wniosku, e jemu te potrzeba snu - jutro powinien by wypoczty i czujny. Czujny bardziej ni kiedykolwiek w yciu. W polu, za miasteczkiem, zatrzyma wynajty samochd na poboczu szosy. Zapali papierosa, ale zaraz zdusi go w popielniczce. Wycign nogi na siedzeniu obok, pod gow podoy sobie zwinity paszcz i opar si o szyb. Za kilka godzin bdzie na granicy ze Szwajcari i przekroczy j z pierwsz fal porannych turystw. A kiedy znajdzie si w Szwajcarii... Nie by ju w stanie myle. Spowijaa go mga. Oddycha krtko i ciko. I nagle objawia mu si twarz - zdecydowana, kanciasta, obca, a jednoczenie dziwnie znajoma. Bya to twarz Heinricha Clausena; woa go, kaza mu si popieszy. Udrka wkrtce si skoczy, zadouczynienie zostanie spenione. Zasn. *** Erich Kessler przyglda si z niepokojem, jak jego modszy brat, Hans, otwiera przed funkcjonariuszem ochrony lotniska swoj torb lekarsk. Od czasu Igrzysk Olimpijskich w 1972 roku, kiedy to, jak przypuszczano, Palestyczycy przylecieli do Monachium z

rozmontowanymi na czci karabinami i pistoletami maszynowymi, rodki bezpieczestwa na lotniskach zaostrzono w trjnasb. Daremny trud, pomyla Erich. Bro dostarczy wtedy Palestyczykom do Monachium Wolfsschanze - ich Wolfsschanze. Hans i urzdnik rozemieli si z jakiego artu. W Genewie nie bdzie takich artw, doszed do wniosku Erich, tam nie zostan poddani kontroli przez linie lotnicze ani suby celne czy kogokolwiek innego. Zadba ju o to deputowany kantonu genewskiego. Jeden z najznakomitszych monachijskich lekarzy, specjalista chorb wewntrznych, przybywa w charakterze jego gocia. Hans jest tym wszystkim i jeszcze kim. Erich patrzy na brata zbliajcego si do bramki, przy ktrej na niego czeka. Hans by byczkiem o ogromnym uroku osobistym. Wspaniay gracz w pik non, kapitan druyny swojego okrgu, zajmujcy si pniej troskliwie przeciwnikami, ktrych sfaulowa. To dziwne, rozmyla dalej Erich, ale Hans ma o wiele wiksze od niego predyspozycje do roli starszego syna. Gdyby nie figiel spatany przez los, z Johannem von Tieboltem pracowaby teraz Hans, a on, Erich, spokojny naukowiec, byby podwadnym. Kiedy, w chwili zwtpienia we wasne moliwoci, zwierzy si ze swych rozterek Johannowi. Von Tiebolt nie chcia o tym sysze. Tu by potrzebny rasowy intelektualista. Czowiek, ktry wiedzie bezkrwiste ycie - kto, kto nigdy nie daje si ponie emocjom, nigdy nie wykazuje braku umiaru. Czy nie dowid, e jest wanie taki w tych niezbyt czstych, krytycznych momentach'?! Przecie zdarzao si, e on, spokojny naukowiec, przeciwstawia si Kusaczowi i wysuwa swoje zastrzeenia, ktre prowadziy do zmiany strategii. Tak, to prawda, ale nie prawda podstawowa. Tej drugiej prawdzie Johann nie mia spojrze w oczy; Hans dorwnywa niemal von Tieboltwi. Gdyby si starli, Johann mgby zgin. Taka bya opinia spokojnego, bezkrwistego intelektualisty. - Wszystko gra - powiedzia Hans, kiedy przechodzili przez bramk, kierujc si w stron samolotu. - Amerykanin jest ju trupem i adne laboratorium nie wykryje przyczyny jego mierci. *** Helden wysiada z pocigu w Neuchtel. Przez chwil staa na peronie,

przyzwyczajajc wzrok do snopw sonecznego blasku spywajcego z dachu budynku stacji. Zdawaa sobie spraw, e powinna zmiesza si z tumem wysypujcym si z wagonw, ale musiaa si na moment zatrzyma i pooddycha wieym powietrzem. Ostatnie trzy godziny spdzia w mroku wagonu bagaowego, siedzc w kucki za skrzyniami z jakimi maszynami. Wskoczya tam w Besanon, kiedy na szedziesit sekund otwarto elektronicznie drzwi. Dokadnie pi minut przed poudniem drzwi otworzyy si ponownie. Dziki temu do Neuchtel dojechaa niezauwaona. Nogi j bolay, gowa pkaa, ale udao si, cho sporo j to kosztowao. Puca wypeniy si wreszcie powietrzem. Helden podniosa walizk i ruszya ku wyjciu ze stacji. Wioska Prs-du-Lac leaa po zachodniej stronie jeziora, jakie trzydzieci kilometrw na poudnie. Znalaza kierowc takswki, ktry zgodzi si odby ten kurs. Jazda bya pena wstrzsw i zakrtw, ale Helden, ktra patrzya przez okno na obe wzgrza i lazurowe wody jeziora, wydawao si, e sun bogo w powietrzu. Zadumana obserwowaa pikne widoki. Usiowaa zrozumie, co mia na myli Herr Oberst, piszc o celowym cigniciu jej do siebie jako zbrojnego ramienia wroga. Wroga, z ktrym na konfrontacj czeka trzydzieci lat. Co to za wrg? I dlaczego wybra akurat j? Co takiego uczynia? Albo wrcz przeciwnie: czego nie zrobia? Czy to znowu ten straszny dylemat? Potpieni za to, kim byli i kim nie byli? Kiedy to si, na mio bosk, skoczy? Herr Oberst przeczuwa swoj mier. Przygotowa Helden na ni i pomyla nawet o pienidzach na opacenie potajemnego przedostania si do Szwajcarii, do jakiego Gerhardta zamieszkaego w Neuchtel. Kim by ten czowiek? Kim by dla Klausa Falkenheima, jeli kontakt z nim mia zosta nawizany dopiero po mierci tego ostatniego? Moneta Wolfsschanze ma dwie strony. Z zamylenia wyrwa j kierowca takswki. - Nad brzegiem jeziora jest zajazd - powiedzia - ale niewiele ma wsplnego z hotelem. - Na pewno mi wystarczy. Pokj wychodzi na jezioro Neuchtel. Byo tu tak spokojnie, e Helden kusio, by usi przy oknie i nie robi nic, tylko myle o Noelu, bo kiedy o nim mylaa, czua si... spokojniejsza. Ale trzeba odszuka mieszkajcego gdzie tutaj Wernera Gerhardta. W ksice telefonicznej Pre-du-Lac takie nazwisko nie figurowao; Bg wie, kiedy j ostatnio uaktualniano. Ale wioska nie bya dua, zacznie jak gdyby nigdy nic od waciciela zajazdu. Moe zna to nazwisko.

Zna, ale informacje, jakie od niego uzyskaa, nie doday jej otuchy. - Gupi Gerhardt? - spyta grubas siedzcy w wiklinowym fotelu za kontuarem. Przywozi mu pani pozdrowienia od starych przyjaci? Trzeba mu byo raczej przywie jak mikstur do naoliwienia rozklekotanego mzgu. Nie zrozumie ani sowa z tego, co mu pani powie. - Nie wiedziaam - bkna Helden, ktr powoli zaczynaa ogarnia rozpacz. - Niech si pani sama przekona. Ju po poudniu, a dzie jest soneczny, bez wtpienia stary jest na rynku i piewa te swoje piosenki albo karmi gobie. Fajdaj mu na ubranie, a on nawet tego nie zauwaa. Dostrzega go siedzcego na kamiennej cembrowinie okrgej fontanny na wiejskim ryneczku. Nie zwraca najmniejszej uwagi na przechodniw, ktrzy zerkali na niego z gry jakby mimochodem, czciej z odraz ni ze wspczuciem. Ubranie mia zachmanione, porwany paszcz - tak jak mwi waciciel zajazdu - upstrzony ptasimi odchodami. By stary i schorowany jak Herr Oberst, ale duo od niego niszy, peniejszy na twarzy i grubszy. Skr mia blad i cignit, poryt pajczyn zmarszczek. Nosi okulary w stalowej oprawce, ktre poruszay si na boki wraz z jego trzsc si gow. Drcymi rkami siga do papierowej torby, wyciga stamtd okruchy chleba i rozrzuca je wok siebie, wabic dziesitki gobi, ktre pogruchiway w kontrapunkcie z piskliwymi sowami przypiewki wydobywajcymi si z jego starczych ust. Helden poczua przypyw mdoci. To by strzp czowieka. Ten starzec przekroczy ju stadium zgrzybiaoci - nic innego nie mogoby da takiego rezultatu. Moneta Wolfsschanze ma dwie strony. Nadciga czas katastrof... Chyba nie ma sensu powtarza tych sw. A jednak uczyni to przez szacunek dla ostatniej woli wielkiego czowieka, ktry zosta bestialsko zamordowany tylko dlatego, e ostrzega przed realnym zagroeniem. Podesza do starca i usiada obok wiadoma faktu, e kilka osb znajdujcych si na ryneczku jednoznacznie ocenio jej czyn. Jakby i ona bya stuknita. - Herr Gerhardt? - odezwaa si cicho po niemiecku. - Przyjechaam z daleka, eby si z panem zobaczy. - Jaka adna dama... adna, bardzo adna dama. - Przybywam od Herr Falkenheima. Pamita go pan? - Z domu sokoa? Sokoy nie lubi moich gobkw. Krzywdz moje gobki. Moi przyjaciele i ja nie lubimy ich, prawda, pireka? - Gerhardt pochyli si i zaciskajc komicznie usta, pocaowa powietrze nad arocznymi ptakami drepczcymi po ziemi.

- Lubiby pan tego czowieka, gdyby go pan pamita - powiedziaa Helden. - Jak mog lubi kogo, kogo nie znam? Chcesz troch chleba? Jak chcesz, moesz si poczstowa, ale moi przyjaciele mog si obrazi. - Starzec wyprostowa si z trudem i rzuci kilka okruchw pod nogi Helden. - Moneta Wolfsschanze ma dwie strony - wyszeptaa. I wtedy usyszaa te sowa. Rytm nie uleg zmianie; ta sama cicha, piskliwa przypiewka, ale wzbogacona teraz o tre. - Nie yje... prawda? Nie odpowiadaj mi, dawaj znaki gow. Rozmawiasz ze zdziecinniaym, starym czowiekiem, ktry nic mdrego ci nie powie. Pamitaj o tym. Helden bya zbyt wstrznita, by si poruszy. I sw nieruchomoci udzielia staremu odpowiedzi. Cign w rytm monotonnej melodii: - Klaus nie yje. A wic znaleli go w kocu i zabili. - To ODESSA - wymruczaa Helden. - ODESSA go zabia. Wszdzie byy swastyki. - Wolfsschanze chcia, ebymy w to uwierzyli. - Gerhardt podrzuci w gr gar okruchw, gobie wszczy o nie bjk. - No, pireka! Czas na podwieczorek. - Odwrci si do Helden, ale zdawa si jej nie widzie. - ODESSA jak zawsze jest kozem ofiarnym. Jake oczywistym. - Powiedzia pan, e to Wolfsschanze - szepna Helden. - Czowiekowi o nazwisku Holcroft zosta dorczony list z pogrkami. Napisano go przed trzydziestu laty. Podpisali go ludzie, ktrzy okrelili si mianem ocalaych z Wolfsschanze. Gerhardt przesta na chwil dygota. - Z Wolfsschanze ocala tylko jeden czowiek: Klaus Falkenheim. Przeyli i inni, ale ci nie byli orami. To miecie. I sdz, e teraz nadszed ich czas. - Nie rozumiem. - Wyjani ci to, ale nie tutaj. Przyjd po zmroku do mojego domu nad jeziorem. Dokadnie trzy kilometry za rozwidleniem, idc na poudnie drog biegnc nad jeziorem. Jest tam cieka... - Pod pozorem nucenia sw dziecinnej piewanki poda jej dokadne wskazwki. Pniej dwign si niezdarnie, ciskajc ptakom resztk okruchw. - Nie sdz, aby kto ci ledzi - powiedzia z gupawym umieszkiem - ale lepiej miej si na bacznoci. Mamy do wykonania zadanie i musimy si z nim szybko upora... No, pireka! Koniec posiku, moje wy trzepotki.

Rozdzia 37
May jednosilnikowy samolot kry w ciemnociach nad paskim pastwiskiem w Chambry. Pilot czeka na podpalenie szpaleru flar: na swj sygna do ldowania. Na ziemi staa druga maszyna, gotowy do startu hydroplan z koami w obudowie z pywakw. Znajdzie si w powietrzu kilka minut po dotarciu pierwszego samolotu do koca prowizorycznego pasa startowego i poniesie swj cenny adunek na pnoc, wzdu wschodniej odnogi Renu, by przeci szwajcarsk granic pod Versoix i wyldowa na Jeziorze Genewskim, dziewitnacie kilometrw na pnoc od miasta o tej samej nazwie. adunek by anonimowy, ale pilotw to nie obchodzio. Zapacia tak samo dobrze, jak najhojniejszy przemytnik narkotykw. Tylko raz okazaa lad zdenerwowania, a byo to cztery minuty lotu za Awinionem, na kursie do Saint-Vallier, kiedy samolot wpad w niespodziewan i niebezpieczn burz gradow. - To za lekki samolot na tak pogod - powiedzia pilot. - Rozsdniej byoby zawrci. - Niech pan przeleci gr. - Silnik jest za saby i nie mamy pojcia, jak rozlegy jest ten front. - No to niech si pan przez to przebije. Pac zarwno za transport, jak i za trzymanie si rozkadu. Musz by w Genewie dzi wieczorem. - Jeli zostaniemy zmuszeni do ldowania nad rzek, mog nas zgarn patrole. Nie mamy rejestracji. - Przekupi patrole. Wzili apwk na granicy w Port-Bou, mog wzi jeszcze raz. Le pan dalej. - A jak si rozbijemy, madame! - Nie rozbijemy si. Pod nimi, w ciemnociach, zapalay si kolejno flary Chambry - najpierw jeden rzd, potem drugi. Pilot pooy maszyn na skrzydo i zniajc lot, podszed szerokim ukiem do ldowania. Kilka sekund pniej dotknli koami ziemi. - Dobry pan jeste - powiedzia z uznaniem cenny adunek, sigajc do sprzczki pasa bezpieczestwa. - Czy mj nastpny pilot panu dorwnuje? - Dorwnuje, madame, i ma nade mn pewn przewag. Potrafi z zawizanymi oczami wskaza kady punkt radarowy na trasie. Za tak fachowo si paci. - Z przyjemnoci - odpara Althene.

Hydroplan wystartowa pod wiatr dokadnie o dziesitej pidziesit siedem w nocy. Przelot przez granic pod Versoix mia si odby na bardzo maej wysokoci i potrwa bardzo krtko - nie wicej ni p godziny. Ten odcinek podry wymaga specjalistycznej wiedzy. Specjalista zasiadajcy w kabinie pilotw by zwalistym mczyzn o ognistorudej brodzie i przerzedzajcych si rudych wosach. u wypalone do poowy cygaro i mwi po angielsku z chrapliwym akcentem waciwym mieszkacom Alzacji i Lolaryngii. Przez kilka pierwszych minut lotu zachowywa milczenie, kiedy jednak si wreszcie odezwa, Althene zmartwiaa. - Nie wiem, co za towar pani przewozi, ale caa Europa zostaa postawiona w stan pogotowia, eby ustali miejsce pani i pobytu. - Co takiego?! Kto ogosi pogotowie i skd pan o tym wie? oje nazwisko nie zostao nigdzie wymienione; miaam to zagwarantowane! - Oglnoeuropejski biuletyn rozesany przez Interpol ma charakter przede wszystkim opisowy. Rzadko si zdarza, eby policja midzynarodowa poszukiwaa kobiety w nazwijmy to - pani wieku i typie. Domylam si, e nosi pani nazwisko Holcroft. - Paskie domysy nic mnie nie obchodz. - Althene zacisna donie na pasie bezpieczestwa, usiujc zapanowa nad zdenerwowaniem. Nie wiedziaa, dlaczego tak j to zaskoczyo - czowiek z Har Sha'alav powiedzia jej przecie, e oni s wszdzie - ale fakt, e Wolfsschanze ma w Interpolu wpywy wystarczajce, by wykorzysta go do wasnych celw, wyprowadza z rwnowagi. Musiaa si teraz strzec nie tylko nazistw z Wolfsschanze, ale i rnych legalnych organw cigania. Puapk zastawiono ze znawstwem - jej wykroczenia byy niekwestionowane: podrowanie z faszywym paszportem, a potem w ogle bez paszportu. A przy tym nie moga poda powodw, ktre skoniy j do popenienia tych przestpstw. Czynic to, wmieszaaby swego syna - syna Heinricha Clausena - w spisek tak potny, e oznaczaoby to jego zgub. Tej krytycznej sytuacji trzeba stawi czoo; by moe powici trzeba bdzie syna. Ale ironia pooenia, w jakim si znalaza, tkwia w bardzo realnej moliwoci, e Wolfsschanze zapuci gboko korzenie w struktury legalnych wadz... Byli wszdzie. Jeli zostanie ujta, Wolfsschanze zabije j, zanim zdy cokolwiek powiedzie. Ze mierci mona si pogodzi, z dalszym zachowywaniem milczenia - nie. - Skd pan wie o tym biuletynie? - zwrcia si do brodatego pilota. Mczyzna wzruszy ramionami. - A skd wiem o wektorach namiarw radarowych? Pani paci mnie, ja pac innym. W dzisiejszych czasach nie ma ju czego takiego jak czysty zysk.

- Czy biuletyn podaje powd poszukiwania tej... starszej kobiety? - To jakie dziwne pogotowie, madame. Podaj wyranie, e posuguje si faszywymi dokumentami, ale nie ka jej zatrzyma. Meldunek o miejscu jej pobytu naley skierowa do biura Interpolu w Paryu, skd zostanie przekazany do Nowego Jorku. - Do Nowego Jorku? - Stamtd pochodzi zlecenie wszczcia poszukiwa. Wystawia je nowojorska policja, a konkretnie porucznik Miles. - Miles? - Althene zmarszczya czoo. - Nigdy o takim nie syszaam. - Ta kobieta moe syszaa - powiedzia pilot, przesuwajc jzykiem cygaro trzymane w zbach. Althene przymkna oczy. - Co by pan powiedzia na rzeczywicie czysty zysk? - Nie jestem komunist, to sowo mnie nie gorszy. Co mam zrobi? - Ukry mnie w Genewie. Pomc w skontaktowaniu si z pewn osob. Pilot przesun wzrokiem po zegarach tablicy przyrzdw, po czym pooy maszyn na prawe skrzydo. - To bdzie pani kosztowao. - Zapac - powiedziaa. *** Zatopiony w mylach Johann von Tiebolt przechadza si po hotelowym pokoju niczym pene gracji, rozdranione zwierz. Jego widownia skadaa si z braci Kesslerw. Pierwszy deputowany kantonu genewskiego wyszed przed kilkoma minutami. Trzej mczyni zostali sami; wyranie wyczuwao si atmosfer napicia. - Ona jest gdzie w Genewie - warkn von Tiebolt. - Musi tu gdzie by. - I zapewne pod przybranym nazwiskiem - dorzuci Hans Kessler, dotykajc torby lekarskiej, ktr postawi obok siebie na pododze. - Znajdziemy j. To tylko kwestia rozesania po miecie ludzi z odpowiednim rysopisem. Nasz deputowany zapewnia, e to aden problem. Von Tiebolt przerwa swoj wdrwk po pokoju. - aden problem? Mam nadziej, e przeanalizowae z nim ju ten aden problem. Genewska policja daa zna naszemu deputowanemu, e Interpol rozesa za ni specjalny biuletyn. To by, rzecz jasna, znaczyo, e Althene Holcroft przebya incognito minimum

ponad sze tysicy kilometrw mimo komputerowych bankw danych, w samolotach przecinajcych granice i ldujcych z list pasaerw, przez co najmniej dwa punkty sub imigracyjnych. I nic. Nie oszukuj si, Hans. Jest lepsza, ni sdzilimy. - Jutro jest pitek - wtrci si Erich. - Jutro przyjedzie Holcroft i od razu skontaktuje si z nami. Majc jego, bdziemy mieli i j. - Powiedzia, e zatrzyma si w d'Accord, aie najwyraniej zmieni zamiar. Nie ma tam jego rezerwacji, a pan Fresca wymeldowa si ju z Jerzego Pitego w Paryu. - Von Tiebolt sta przy oknie. - Nie podoba mi si to. Co tu nie gra. Hans sign po swojego drinka. - Wydaje mi si, e nie bierzesz pod uwag tego, co oczywiste. - Czego? - Z punktu widzenia Holcrofta nie gra wiele rzeczy. Podejrzewa, e kto go ledzi. Zachowa ostrono. I tak bdzie podrowa. Bybym zdziwiony, gdyby dokona rezerwacji na swoje nazwisko. - Zakadaem, e uyje nazwiska Fresca albo jakiej jego pochodnej, ktr atwo rozpoznam - powiedzia von Tiebolt, ignorujc uwag modszego Kesslera. - Ale nie znalazem podobnego w adnym z genewskich hoteli. - A natrafie na nazwisko Tennyson - zapyta spokojnie Erich - albo co w tym rodzaju? - Masz na myli Helden? - Johann odwrci si od okna. - Tak, Helden. - Starszy Kessler skin gow. - Bya z nim w Paryu. Naley przyj, e mu pomaga. Sam jej to nawet zasugerowae. Von Tiebolt sta bez ruchu. - Helden i jej plugawa banda wdrownych wyrzutkw ma teraz co innego na gowie. Szukaj w ODESSIE mordercw Herr Obersta. - Falkenheima? - Hans wyprostowa si w fotelu. - Falkenheim nie yje?! - Falkenheim by przywdc Nachrichtendienst, a cile mwic, ostatnim czynnym czonkiem tej organizacji. Wraz z jego mierci opozycja wobec Wolfsschanze przestaje istnie. Armia ydw zostaje pozbawiona wodza. T czstk wiedzy, jak dysponuj, zabior ze sob do grobu ich dowdcy. - ydzi z Nachrichtendienst? - Erich straci panowanie nad sob. - O czym ty, na mio bosk, mwisz?! - Zarzdzono atak na kibuc Har Sha'alav. Odpowiedzialnoci obciy si terrorystw z Rache. Jestem przekonany, e nazwa Har Sha'alav co ci mwi. Tak czy inaczej,

Nachrichtendienst pokuma si z ydami z Har Sha'alav. Jak mier ze mierci. - Naley mi si bardziej wyczerpujce wyjanienie! - zaperzy si Erich. - Pniej. Teraz musimy si skupi na Holcroftach. Musimy... - Von Tiebolt urwa uderzony jak myl. - Priorytety. Zawsze naley przestrzega priorytetw - mrukn jakby do siebie. - A pierwszym priorytetem jest dokument z La Grande Banque de Genve, co oznacza, e waniejszy jest syn. Trzeba znale go, odizolowa i podda bezwzgldnej kwarantannie. Z punktu widzenia naszych celw wystarczy, jeli potrwa ona trzydzieci par godzin. - Nie nadam za twoim tokiem rozumowania - wtrci si Hans. - Czemu akurat trzydzieci godzin? - Nasza trjka spotka si z dyrektorami banku - powiedzia Erich. - Wszystko zostanie podpisane i przeprowadzone w obecnoci radcy prawnego Grande Banque w zgodzie z obowizujcym w Szwajcarii prawem. Pienidze zostan przelane do Zurychu i w poniedziaek rano przejmiemy nad nimi kontrol. - Ale trzydzieci godzin od pitku rano to... - ...poudnie w sobot - dokoczy von Tiebolt. - W sobot o dziewitej rano spotkamy si z dyrektorami. Kwestia naszej akceptacji bd dyskwalifikacji nigdy nie wystpowaa. Ona istnieje tylko w wyobrani Holcrofta. Podsun mu j przed miesicami Manfredi. Nie tylko jestemy akceptowani, cholernie blisko nam do opinii witych. List, jaki dostaem od MI Pi, to tylko upikszajcy dodatek do naszego wizerunku. Do sobotniego poudnia bdzie po wszystkim. - Tak im pilno do pozbycia si siedmiuset osiemdziesiciu milionw dolarw, e a otworz bank w sobot? Blondyn si umiechn. - Zadaem tego w imieniu Holcrofta, podajc za przyczyny popiech i poufno sprawy. Dyrektorzy, ktrzy sprawili na mnie wraenie miczakw, nie oponowali. I Holcroft nie bdzie si sprzeciwia, kiedy mu powiemy. Ma powody, by pragn jak najszybszego zakoczenia. Jest na granicy wytrzymaoci. - Von Tiebolt umiechn si szerzej i zerkn na Ericha. - Uwaa nas za swoich przyjaci, za opok, jakiej mu rozpaczliwie potrzeba. Programowanie przeszo nasze najmielsze oczekiwania. Kessler pokiwa gow. - Do sobotniego poudnia podpisze ostatni warunek. - Jaki ostatni warunek? - zaniepokoi si Hans. - Co to znaczy? Co on ma podpisa? - Kady z nas go podpisze - odpar von Tiebolt, zawieszajc na chwil gos dla

podkrelenia swoich sw. - To wymg szwajcarskiego prawa egzekwowany przy odblokowywaniu tego rodzaju kont. Spotkalimy si i w peni rozumiemy nasze prawa oraz obowizki; poznalimy si wzajemnie i zaufalimy sobie. A w zwizku z tym ustalilimy, e gdyby ktry z nas przedwczenie zmar, wszystkie jego prawa i przywileje przechodz na pozostaych wspspadkobiercw. Z wyczeniem, oczywicie, wyposaenia w wysokoci dwch milionw dolarw, ktre dziedzicz wskazane przez niego osoby. Te dwa miliony przyznane legalnie i niepodlegajce zwrotowi pozostaym sygnatariusz om - usuwaj wszelkie podejrzenia co do prowadzenia nieuczciwej gry. Modszy Kessler gwizdn cicho. - Wprost genialne. A wic ten ostatni warunek - klauzula na wypadek mierci, w ktrej kady z was przekazuje swoje prawa i obowizki pozostaym - wcale nie musia by ujty w dokumencie... bo i tak wynika z obowizujcych przepisw prawnych. Gdyby si tam znalaz, Holcroft mgby od pocztku powzi jakie podejrzenia. - Lekarz potrzsn z podziwem gow; oczy mu pony. - Ale nie znalaz si tam, bo i tak jego podpisania wymaga prawo. - Wanie. A prawa trzeba przestrzega. Za miesic czy sze tygodni nie bdzie to miao najmniejszego znaczenia, ale dopki nie poczynimy namacalnych postpw, nie mona sobie pozwoli na jakiekolwiek alarmujce potknicia. - Rozumiem to - powiedzia Hans. - Ale w praktyce, w sobot po poudniu Holcroft nie bdzie ju nam potrzebny, prawda? Erich podnis rk. - Najlepiej bdzie, jeli potem potrzymasz go przez jaki czas na swoich narkotykach, ale tak, eby mona go byo pokazywa. Zrb z niego co w rodzaju funkcjonujcego kaleki umysowego... do czasu rozdysponowania wikszej czci funduszy. Pniej nie bdzie to ju miao znaczenia. wiat bdzie zbyt zaabsorbowany innymi sprawami, eby interesowa si wypadkiem w Zurychu. Na razie musimy dziaa zgodnie z tym, co mwi Johann. Trzeba znale Holcrofta, zanim zrobi to jego matka. - I pod jakim pretekstem - dorzuci von Tiebolt - przytrzyma go w odosobnieniu a do naszego spotkania pojutrze. Niewtpliwie bdzie si prbowaa z nim skontaktowa, a wtedy dowiemy si, gdzie jest. Mamy w Genewie ludzi, ktrzy mog zaj si reszt. Zawaha si. - Jak zwykle, Hans, twj brat opowiedzia si za rozwizaniem optymalnym. Ale odpowied na twoje pytanie jest twierdzca. W sobot po poudniu Holcroft nie bdzie ju nam potrzebny. Kiedy o tym myl, nie jestem nawet pewien, czy przeciganie tego jeszcze na kilka tygodni jest podane.

- Znowu dziaacie mi na nerwy - zaprotestowa naukowiec. - W wielu sprawach ulegaem twojemu niepospolitemu umysowi, ale nie wydaje mi si, eby odejcie od ustalonej strategii w tym wanie punkcie byo posuniciem waciwym. Holcroft musi by pod rk. Dopki nie poczynimy namacalnych postpw, nie mona sobie pozwoli na jakiekolwiek alarmujce potknicia, e zacytuj twoje wasne sowa. - Nie sdz, eby do nich doszo - odpar von Tiebolt. - Zmiana, ktr wprowadzam, zostaaby przez naszych ojcw zatwierdzona. Zmieniem kalendarz operacji. - Co zrobie?! - Poprzez okrelenie alarmujce potknicia miaem na myli wzgldy legalnoci, nie za osob Holcrofta. Wzgldy legalnoci s sta; dugo ycia w adnym wypadku ni nie jest. - Jaki kalendarz? Dlaczego? - Najpierw drugie pytanie, na ktre zreszt sam moesz sobie odpowiedzie. - Johann zatrzyma si przed fotelem starszego Kesslera. - Co byo najskuteczniejsz broni uyt podczas wojny przez nasz ojczyzn? Jaka strategia rzuciab y na kolana Angli, gdyby si nie zawahano? Czym byy gromy, ktre wstrzsny wiatem? - Blitzkrieg - odpowiedzia za brata lekarz. - Wanie. Ostre, byskawicznie zadawane ciosy. Przerzucanie ludzi, broni i sprztu przez granice z niebywa szybkoci, pozostawianie za sob chaosu i zniszczenia. Cae narody rozdzielone, niezdolne do ponownego zwarcia szeregw, niebdce w stanie podejmowa decyzji. Blitzkrieg, Erichu. Musimy zaadaptowa teraz t strategi do naszych celw. My nie moemy si zawaha. - To abstrakcyjne spekulacje, Johann! Podaj konkrety! - Prosz bardzo. Konkret pierwszy: John Tennyson napisa artyku, ktry zostanie dostarczony jutro subom telegraficznym i przekablowany na cay wiat. Wynika z niego, e Kusacz prowadzi zapiski i chodz suchy, i je odnaleziono. S w nich nazwiska potnych ludzi, ktrzy korzystali z jego usug, daty, rda honorariw. Na orodkach wadzy na caej kuli ziemskiej wywrze to efekt porwnywalny z uderzeniem pioruna. Konkret drugi: oto w sobot podpisany zostanie genewski dokument i nastpi transfer funduszy do Zurychu. W niedziel przenosimy si tam, do naszej kwatery gwnej, ktra zostaa ju przygotowana wszystkie rodki cznoci dziaaj. Jeli bdzie z nami Holcroft, Hans zaaplikuje mu narkotyk; jeli nie, bdzie to znaczyo, e nie yje. Konkret trzeci: poniedziaek - aktywa zostaj uznane za czyste, a my przejmujemy nad nimi kontrol. Uwzgldniajc podzia wiata na strefy czasowe odniesione do Greenwich, przystpujemy do telegraficznego

przekazywania funduszy naszym ludziom, przy czym koncentrujemy si na celach strategicznych. Na pierwszy ogie idzie miasto, w ktrym si obecnie znajdujemy - Genewa. Potem Berlin, Pary, Madryt, Lizbona, Londyn, Waszyngton, Nowy Jork, Chicago, Houston, Los Angeles i San Francisco. Od pitej czasu zuryskiego zajmujemy si Pacyfikiem Honolulu, Wyspy Marshalla i Wyspy Gilberta. O smej wchodzimy do Nowej Zelandii, do Auckland i Wellington. O dziesitej przychodzi kolej na Australi - Brisbane, Sydney, Adelaide. Potem Perth i skok do Singapuru, na Daleki Wschd. Pierwsza faza koczy si na New Delhi; na papierze sfinansowalimy ponad trzy czwarte globu. Konkret czwarty: przed upywem nastpnych dwudziestu czterech godzin - czyli we wtorek - odbieramy potwierdzenie odbioru przekazw i ich zamiany na yw gotwk. Konkret pity: odbywam z Zurychu dwadziecia trzy rozmowy telefoniczne. cz si z dwudziestoma trzema ludmi z rozmaitych stolic, ktrzy korzystali z usug Kusacza. Dowiaduj si, e w cigu nastpnych kilku tygodni wysunite zostan pod ich adresem pewne dania; maj si do nich zastosowa. Konkret szsty: w rod zaczyna si na dobre. Pierwsze zabjstwo bdzie miao rang symbolu. Kanclerz z Berlina, przewodniczcy Bundestagu. Przesuwamy si blitzkriegiem na zachd... - Von Tiebolt przerwa na chwil. - W rod uaktywniony zostaje kryptonim Wolfsschanze. Zadzwoni telefon. Z pocztku aden z trzech mczyzn jakby go nie sysza. Pierwszy zareagowa von Tiebolt. - Tak? - spyta, podnisszy suchawk. Sucha w milczeniu, patrzc w cian. W kocu si odezwa. - Uyj hasa, ktre ci podaem - powiedzia cicho. - Zabij ich. - Odoy suchawk. - O co chodzio? - Spyta lekarz. - To by tylko domys, poszlaka, ale wysaem czowieka do Neuchtel - powiedzia von Tiebolt, nie zdejmujc rki ze suchawki. - eby kogo obserwowa. I ten kto spotka si tam z kim innym. Niewane, wkrtce bd martwi. Mwi o mojej piknej siostrze i zdrajcy Wernerze Gerhardcie. *** To nie ma adnego sensu, myla Holcroft, suchajc przez telefon relacji Williego Ellisa. Zadzwoni do Williego do hotelu d'Accord z budki telefonicznej na zatoczonym genewskim Place Neuve przewiadczony, e scenograf skontaktowa si ju z Althene. Nie zrobi tego, poniewa nie byo jej tam. Ale przecie matka wyranie mwia o tym hotelu.

Mieli si spotka w hotelu d'Accord. - Opisae j w recepcji? Amerykanka, okoo siedemdziesitki, do wysoka. - Naturalnie. Powiedziaem wszystko, co mi kazae, p godziny temu. Nie ma tu nikogo o nazwisku Holcroft ani adnej kobiety, ktra odpowiadaaby opisowi. Nie ma tu w ogle nikogo z Ameryki. - To niedorzeczne. - Noel prbowa zebra myli. Tennyson i Kesslerowie przybd dopiero wieczorem; nie mia si do kogo zwrci. Czyby matka robia to samo co on? Prbowaa si z nim skontaktowa spoza hotelu pewna, e go tam zastanie? - Willie, zadzwo do recepcji i powiedz, e wanie do ciebie telefonowaem. Podaj moje nazwisko. Powiedz im, e pytaem ci, czy s dla mnie jakie wiadomoci. - Wydaje mi si, e nie znasz zasad obowizujcych w Genewie - odpar Willie. Wiadomoci przekazywane sobie przez dwoje ludzi nie s udostpniane osobom trzecim i d'Accord nie jest tu wyjtkiem. Szczerze mwic, kiedy spytaem o twoj matk, dziwnie na mnie popatrzono. Pomimo mojego Louisa Vuittona ten may skurczybyk nie poczeka nawet, a skocz mwi. - Mimo wszystko sprbuj. - Jest lepszy sposb. Myl, e gdyby... - Willie urwa, gdzie z oddali dobiego stukanie. - Poczekaj chwilk, kto puka do drzwi. Pozbd si go i zaraz wracam. Noel usysza w suchawce skrzypnicie drzwi. Kto powiedzia co niezrozumiaego pytajcym tonem, nastpia krtka wymiana zda, a potem day si sysze kroki. Holcroft czeka, a Willie znowu si odezwie. Rozlego si kaszlnicie, ale nie tylko kaszlnicie. Co to byo? Zduszony w zarodku krzyk? Czy to by rodzcy si krzyk? - Willie? Cisza. Potem znowu kroki. - Willie? - Nagle Noela przeszed zimny dreszcz. I znowu poczu bolesny skurcz odka, uwiadomi sobie bowiem, e to byy te same sowa. Te same sowa! Kto puka do drzwi. Pozbd si go i zaraz wracam... . Sowa innego Anglika. Wypowiedziane ponad sze tysicy kilometrw std, w Nowym Jorku. I zapaka rozbyskujca w oknie po drugiej stronie dziedzica. Sowa Petera Baldwina. - Willie! Willie, gdzie jeste?! Willie! W suchawce trzasno. Poczenie zostao przerwane. O, Chryste! Co ja zrobiem?! Willie!

Na czoo wystpiy mu kropelki potu, rce dray. Musi jecha do d'Accord! Musi si tam jak najszybciej dosta i odszuka Williego, pomc Williemu. O, Chryste! Nie mg znie blu rozsadzajcego mu gow! Wypad z budki telefonicznej i pogna ulic do swojego samochodu. Zapuci silnik i przez chwil siedzia bezradny, nie bardzo wiedzc ani gdzie si znajduje, ani dokd chce jecha. Hotel d'Accord! To przy des Granges, niedaleko Puits-Saint-Pierre, przy ulicy, wzdu ktrej cign si nieprawdopodobnie stare domy - rezydencje. D'Accord jest najwikszym z nich. Na wzniesieniu... na jakim wzniesieniu? Nie mia pojcia, jak si tam jedzie! Podjecha na penym gazie do skrzyowania. Sznur samochodw czeka na zmian wiate. - Przepraszam! - wrzasn przez uchylon szyb do prze straszonej kobiety za kierownic stojcego obok wozu. - Ulica des Granges - ktrdy? Kobieta udawaa, e nie syszy jego woania; patrzya nieruchomo przed siebie. - Bagam, kto zosta ranny! Podejrzewam, e ciko ranny. Prosz pani, bagam! Nie mwi dobrze po francusku. Ani po niemiecku... bagam! Kobieta odwrcia gow i przygldaa mu si przez chwil badawczo. Potem signa do drzwiczek od jego strony i opucia szyb. - Rue des Granges? - Tak, bagam pani! Udzielia mu szybko wskazwek. Samochody ruszyy spod wiate. Noel, spywajc potem, stara si zapamita kade jej sowo, kady zakrt. Wykrzycza podzikowanie i wdusi peda gazu. Nigdy potem nie mg poj, jak odszuka t star ulic. Wjedajc pod strome wzniesienie, ujrza tu pod szczytem paskie zote litery ukadajce si w napis: HOTEL D'ACCORD. Zaparkowa wz i wysiad. Musia go zamkn, ale nie potrafi opanowa dygotania rk. Dwa razy prbowa trafi kluczykiem do dziurki, ale bez powodzenia. Wstrzyma oddech, przycisn palce do metalu i trzyma je tam tak dugo, a przestay dre. Musi si teraz opanowa, musi pomyle. A przede wszystkim zachowa ostrono. Spotka si ju z wrogiem oko w oko i walczy z nim. Teraz te jest na to gotw. Spojrza na szykowne wejcie do hotelu d'Accord. Za szklanymi drzwiami zobaczy portiera rozmawiajcego z kim w holu. Nie moe skorzysta z tego wejcia i wkroczy do holu; jeli wrg schwyta w puapk Williego Ellisa, teraz czeka tam na niego. Z boku budynku biega w d wska uliczka. Tabliczka przymocowana do kamiennej

ciany gosia: LIVRAISONS. Gdzie w tej uliczce musi si znajdowa wejcie dostawcze. Postawi konierz paszcza, woy rce do kieszeni i ruszy chodnikiem. W prawej doni wyczuwa stal rewolweru, w lewej perforacj tulei tumika. Pomyla przez chwil o Helden. Gdzie teraz jest? Co si stao? Nic nie jest ju dla ciebie, jak byo... . Zupenie nic. Gdy zblia si do drzwi, wyszed z nich jaki dostawca w biaym kitlu. Noel unis rk i umiechn si do mczyzny. - Przepraszam bardzo. Mwi pan po angielsku? - Ale oczywicie, monsieur. Przecie to Genewa. To zakrawao na niewinny art - i tyle - ale gupkowaty Amerykanin z szerokim umiechem na twarzy naprawd wybuli za tani, uywany fartuch cen dwch nowych, czyli pidziesit frankw. Wymiany dokonano byskawicznie, przecie to bya Genewa. Holcroft cign paszcz i przerzuci go sobie przez lewe rami. Nastpnie woy kitel i wszed do rodka. Willie zarezerwowa apartament na drugim pitrze. Noel ruszy ciemnym tunelem prowadzcym do jeszcze ciemniejszej klatki schodowej. Na podecie schodw, pod cian, sta wzek z trzema maymi, nieodpiecztowanymi kartonami hotelowego myda, a na nich do poowy oprniony czwarty. Noel odstawi na bok grny, napoczty karton, wzi z wzka pozostae trzy i wstpi na marmurowe schody z nadziej, e cho w przyblieniu przypomina kogo, kto moe tu pracowa. - Jacques? C 'est vous? - Miy dla ucha gos dobiega gdzie z dou. Holcroft odwrci si i wzruszy ramionami. - Pardon. Je croyais que c 'tait Jacques qui travaille chez la fleuriste. - Non - powiedzia szybko Noel i podj wspinaczk schodami. Dotarszy do drugiego pitra, postawi kartony z mydem na podecie klatki schodowej i cign kitel. Woy z powrotem paszcz, namaca w kieszeni pistolet i uchyli powoli drzwi. W korytarzu nie byo nikogo. Podszed do ostatnich drzwi po prawej stronie i przyoy do nich ucho . Wewntrz panowaa cisza. Przypomniaa mu si podobna scena w innym kor ytarzu, cae lata wietlne od tego wytwornego, w ktrym teraz sta. W Montereau... Potem bya strzelanina. I mier. O Boe, czy Williemu co si stao? Williemu, ktry mu nie odmwi, ktry okaza si prawdziwym przyjacielem wtedy, gdy inni gdzie si pochowali? Holcroft wyj z kieszeni

bro, nastpnie cofn si od drzwi na dugo wycignitej rki. Jednym ruchem przekrci gak i natar ciaem na drzwi, taranujc je barkiem. Nie stawiy oporu. Otworzyy si z impetem i wyrny z hukiem w znajdujc si za nimi cian. Nie byy zamknite na klucz. Noel przykucn, ciskajc w wycignitych przed siebie rkach gotowy do strzau pistolet. W pokoju nie byo nikogo, ale przez otwarte okno wpadao chodne, zimowe powietrze, ktre poruszao firank. Podszed do niego oszoomiony; kto przy takiej pogodzie otwiera okno? I wtedy zobaczy plamy krwi na parapecie. Kto tu obficie krwawi. Za oknem biegy schody przeciwpoarowe. Na stopniach dostrzeg czerwone zacieki. Ten, kto zbiega po nich na d, by powanie ranny. Willie? - Willie? Willie, jeste tu? Cisza. Holcroft wpad do sypialni. Nikogo. - Willie? Mia si ju odwrci i wyj, kiedy dostrzeg dziwne lady na pycie zamknitych drzwi w gbi. Pyt zdobiy zocone obienia i stylizowane rowe, biae oraz bkitne lilie. Ale to, co przycigno jego wzrok, nie stanowio elementu rokokowej ornamentacji. Byy to rozmazane odciski doni obwiedzione krwawymi smugami. Podbieg do drzwi i kopn je z tak si, e drewniana pyta trzasna i posza w drzazgi. To, co ukazao si jego oczom, byo najstraszliwszym widokiem, jaki w yciu oglda. Przewieszone przez krawd pustej wanny spoczywao tam zalane krwi, zmaltretowane ciao Williego Ellisa. W jego klatce piersiowej i brzuchu ziay ogromne dziury, na czerwon od krwi koszul wypyny wntrznoci. Gardo mia podernite tak gboko, e gowa ledwie trzymaa si na karku, a szeroko rozwarte oczy wpatryway si z udrk w sufit. Noel osun si na posadzk, usiujc przekn powietrze, ktre nie chciao wypeni puc. I wtedy zobaczy na kafelkach nad okaleczonym trupem nabazgrane krwi:

NACHRICHTENDIENST Rozdzia 38
Helden znalaza ciek na drodze wiodcej do Prs-du-Lac, trzy kilometry za rozwidleniem. Od waciciela zajazdu poyczya latark i teraz przemykaa midzy drzewami w kierunku domu Wernera Gerhardta, przywiecajc sobie pod nogi. Dziwna to bya budowla. Przypominaa nie tyle dom, ile miniaturow kamienn fortec. Budynek by bardzo may - mniejszy od chaty Herr Obersta - ale z miejsca, gdzie staa, mury wydaway jej si bardzo grube. wiato latarki wyuskao z mroku spojone zapraw brzuchate gazy, z ktrych wzniesiono dwie ciany widoczne od jej strony i rwnie solidny dach. Nieliczne wskie okna umieszczono wysoko nad ziemi . Nigdy jeszcze nie widziaa takiego domu. Wydawa si ywcem wyjty z jakiej dziecicej bajki, jakby mia co wsplnego z czarami. Przypomniay jej si sowa waciciela zajazdu, kiedy przed kilkoma godzinami wrcia z wiejskiego ryneczku. - No i znalaza pani Gupiego Gerhardta? Mwi, e kiedy, zanim pomieszao mu si w gowie, by wielkim dyplomat. Kr pogoski, e starzy przyjaciele nadal si o niego troszcz, chocia nikt go ju nie odwiedza. Ale kiedy tu przyjedali. Zbudowali mu solidn chat nad jeziorem. Nie rozwali jej adna zimowa wichura. Temu domowi nie mogy wyrzdzi najmniejszej szkody ani wiatry, ani burze, ani niene nawanice. Kto dobrze si o starego zatroszczy. Usyszaa skrzypnicie otwieranych drzwi. Przestraszya si, bo w bocznej i tylnej cianie drzwi nie byo. Ale zaraz potem wiato latarki pado na nisk posta Wernera Gerhardta. Stan na skraju wychodzcego na jezioro ganku i unis rk. Jak ten starzec mg j usysze? - Widz, e przysza - powiedzia Gerhardt. W jego gosie nie byo teraz ladu szalestwa. - Chod tu szybko, w lesie jest zimno. Wejd do rodka i usid przy kominku. Napijemy si herbaty. Izba bya wiksza, ni mona byo sdzi, patrzc na dom od zewntrz. Stay w niej stare, cikie, ale funkcjonalne sprzty. Przewaay skra i drewno. Helden siedziaa na otomanie rozgrzana ciepem buchajcym z rozpalonego kominka i gorc herbat. Nie zdawaa sobie sprawy z tego, jak zmarza. Rozmawiali ju od kilku minut. Na pierwsze pytanie Gerhardt odpowiedzia, zanim Helden zdya je zada.

- Przyjechaem tu pi lat temu z Berlina przez Monachium, gdzie wyrobiono mi przykrywk. Od tamtego czasu jestem ofiar ODESSY, zamanym czowiekiem doywajcym swych dni w abnegacji i osamotnieniu. Staem si pomiewiskiem caej okolicy. Moj kart chorobow prowadzi lekarz z kliniki. Nazywa si Litvak, gdyby kiedy go potrzebowaa. Tylko on wie, e jestem w peni wadz umysowych. - Ale po co bya panu ta przykrywka? - Zrozumiesz to w trakcie rozmowy. A tak nawiasem mwic, zdziwia si zapewne, skd wiem, e jeste na zewntrz. - Gerhardt si umiechn. - Ta prymitywna chata nad jeziorem jest budowl wielce wyrafinowan. Nikt nie podejdzie do niej bez mojej wiedzy. Ostrzega mnie szum. - Umiech spez z ust starca. - A wic co si przydarzyo Klausowi? Opowiedziaa mu wszystko. Gerhardt milcza przez chwil. W jego oczach malowa si bl. - Zwierzta - wycedzi przez zby. - Nie potrafi nawet przeprowadzi na czowieku egzekucji w sposb, ktry nie uwaczaby jego godnoci. Musz bezczeci. Niech bd przeklci! - Kto? - Faszywy Wolfsschanze. Te zwierzta. Nie ory. - Ory? Nie rozumiem. Spisek na ycie Hitlera, ktry zosta wykryty w lipcu czterdziestego czwartego , przygotowywaa grupa generaw. Wojskowi - oglnie biorc, przyzwoici ludzie - ktrym otworzyy si oczy na straszliwe zbrodnie popeniane przez Fhrera i jego szalecw. Nie o takie Niemcy chcieli walczy! Postawili sobie za cel zabicie Hitlera, a potem zamierzali zaproponowa zawarcie sprawiedliwego pokoju. Chcieli wyda mordercw i sadystw, ktrzy dziaali w imieniu Rzeszy. Rommel nazwa tych ludzi prawdziwymi orami Niemiec. - Orami... - powtrzya Helden. - Nie powstrzymasz orw... - Co powiedziaa? - spyta starzec. - Nie, nic. Niech pan mwi dalej. - Generaom nie udao si i popyna krew. Poddano torturom i skazano na mier dwustu dwunastu oficerw, w tym wielu na podstawie bardzo mglistych podejrze. Potem ni std, ni zowd Wolfsschanze sta si pretekstem do uciszenia caej opozycji istniejcej wtedy w Rzeszy. Fabrykujc dowody, aresztowano i wykonywano wyroki mierci na tysicach ludzi, ktrzy wayli si wygasza pogldy w najmniejszym choby stopniu krytykujce prowadzon polityk czy strategi militarn. Ogromna wikszo tych nieszcznikw nie syszaa nigdy o kwaterze gwnej noszcej nazw Wolfsschanze, czyli Wilczy Szaniec, a

jeszcze mniej wiedziao, e w ogle doszo do prby zamachu na ycie Hitlera. Rommel otrzyma rozkaz popenienia samobjstwa, co byo kar za odmow przeprowadzenia piciu tysicy dodatkowych wyrywkowych egzekucji. Ziciy si najgorsze obawy generaw: cakowit kontrol nad Niemcami przejli maniacy. Wanie t grob mieli nadziej zaegna w Wolfsschanze. Ich Wolfsschanze by prawdziwy. - Ich... Wolfsschanze? - spytaa Helden. - Moneta Wolfsschanze ma dwie strony. - Tak - odpar Gerhardt. - By jeszcze jeden Wolfsschanze, inna grupa ludzi, ktrzy rwnie chcieli zabi Hitlera. Ale z cakiem innych powodw. Ludzie ci uwaali, e Hitler zawid. Dostrzegali jego sabo, jego ograniczone moliwoci. Pragnli zamieni jedno szalestwo na inne, znacznie skuteczniejsze. W ich planach nie byo miejsca na apele o zawarcie pokoju; wrcz przeciwnie, zakaday jak najpeniejsz eskalacj dziaa wojennych. Opracowana przez nich strategia przewidywaa stosowanie metod, o ktrych nie syszano od wiekw, od kiedy przez Azj przetaczay si mongolskie hordy. Cae narody wystpujce w roli zakadnikw, masowe egzekucje za najmniejsze wykroczenia, rzdy elaznej pici tak straszne, e wiat dyby do zawieszenia broni, choby w imi czowieczestwa. - Gerhardt urwa. Kiedy podj, gos mia przesycony nienawici. - Taki by faszywy Wolfsschanze, Wolfsschanze, ktry nigdy nie powinien zaistnie. Oni - ludzie z tego Wolfsschanze - nadal z penym zaangaowaniem d do wytyczonego celu. - Mimo wszystko ci ludzie brali udzia w spisku na ycie Hitlera - zauwaya Helden. Jak udao im si unikn represji? - Przedzierzgnli si w najzagorzalszych poplecznikw Hitlera. Przegrupowali si byskawicznie, zaczli si afiszowa swoj odraz wobec zdrady i zwrcili si przeciwko wspspiskowcom. Ich gorliwo i zapa zrobiy wraenie na Hitlerze; widzisz, on by w zasadzie podszyty tchrzem. Czci z nich powierzy nadzr nad egzekucjami i zachwyca si ich oddaniem. Helden zsuna si na sam brzeg otomany. - Mwi pan, e ci ludzie - ten drugi Wolfsschanze - nadal z penym zaangaowaniem d do obranego celu. Przecie wikszo z nich z pewnoci ju nie yje. Starzec westchn. - Ty waciwie nic nie wiesz, prawda? Klaus mwi mi, e nie wiesz. - To pan wie, kim jestem? - zdziwia si Helden. - Oczywicie. Sama nadawaa listy do mnie. - Nadawaam wiele listw dla Herr Obersta. Ale ani jednego do Neuchtel. - Otrzymaem te, ktre byy do mnie.

- Pisa panu o mnie? - Czsto. Bardzo ci kocha. - Umiech Gerhardta by teraz ciepy. Gas, w miar jak stary mwi dalej. - Pytasz mnie, jak to moliwe, e po tylu latach ludzie faszywego Wolfsschanze wci s zaangaowani w swoj spraw. Masz, oczywicie, racj. Wikszo z nich ju nie yje. I to nie oni, tylko ich dzieci. - Dzieci?! - Tak. S wszdzie - w kadym miecie, kadej prowincji i w kadym kraju. Maj swoich reprezentantw we wszystkich zawodach, wszystkich ugrupowaniach politycznych. Ich zadaniem jest cige wywieranie nacisku, przekonywanie ludzi, e ich los moe si odmieni na lepsze, jeli u steru wadzy stan silni ludzie, ktrzy przeciwstawi si saboci. Zamiast naturalnego rozwizywania rozmaitych problemw, syszy si coraz czciej podniesione gosy; krzykactwo zaczyna wypiera rozsdek. Tak dzieje si wszdzie i tylko kilku z nas wie, o co w tym chodzi: s to zakrojone na wielk skal przygotowania. Dzieci dorosy. - Skd si wziy? - I tu dochodzimy do sedna sprawy. Znajdziesz teraz odpowied na wiele innych pyta. - Starzec si pochyli. - Operacja ta nosia kryptonim Sonnenkinder i przeprowadzono j w roku tysic dziewiset czterdziestym pitym. Polegaa na ewakuowaniu z Niemiec tysicy dzieci w wieku od szeciu miesicy do szesnastu lat. Rozesano je do wszystkich zaktkw wiata... W miar opowieci Gerhardta Helden czua si coraz bardziej chora. Chora w sensie fizycznym. - Opracowano odpowiedni plan - cign Gerhardt - ktry przewidywa zasilenie Sonnenkinder milionami dolarw po upywie okrelonego czasu. Okres ten wyliczono w drodze przewidywania cykli gospodarczych; wynik brzmia trzydzieci lat. Gony spazm, z jakim Helden wcigna powietrze, przerwa mu, ale tylko na krtko. - Ten plan opracowao trzech mczyzn... Z krtani Helden wydoby si jk. - ...mieli oni dostp do niewyobraalnych funduszy. Jeden z nich by chyba najgenialniejszym finansowym talentem naszych czasw. To on i tylko on zjednoczy midzynarodowe siy ekonomiczne, umoliwiajc tym samym wyniesienie Adolfa Hitlera. A kiedy Rzesza go zawioda, przystpi do tworzenia nowej. - Heinrich Clausen... - wyszeptaa Helden. - O Boe... nie, Noel! O Boe, Noel! - On nie by nigdy niczym wicej jak lepym narzdziem. Kanaem, przez ktry miay

popyn pienidze. On nic nie wie. - A zatem... - oczy Helden rozwary si szeroko; bl w skroniach przybra na sile. - Tak - powiedzia Gerhardt, biorc j za rk. - Wybrano modego chopca, innego z synw. Nadzwyczajne dziecko, fanatycznie oddanego czonka Hitlerjugend. Byskotliwy, pikny. Obserwowano go, dbano o jego rozwj, szkolono z myl o yciowej misji, jak mia wypeni. - Johann... Boe miosierny, to Johann. - Tak. Johann von Tiebolt. To on ma zamiar poprowadzi Sonnenkinder ku panowaniu nad caym wiatem. Odbijajcy si echem omot bbna w skroniach sta si goniejszy, perkusyjne uderzenia szarpay nerwy, rozsadzay czaszk. Kontury zatraciy ostro, pokj zawirowa i zapanowaa ciemno. Helden zemdlaa. Otworzya oczy, nie zdajc sobie sprawy z tego, jak dugo bya nieprzytomna. Gerhardt zdoa podwign j do pozycji siedzcej i oprze o otoman. Podsuwa jej teraz pod nos szklaneczk brandy. Chwycia j i wychylia zawarto jednym haustem. Alkohol rozpywa si szybko, przywracajc j do strasznej rzeczywistoci. - Johann... - wyszeptaa. Imi to zabrzmiao w jej ustach niczym okrzyk blu. - To dlatego Herr Oberst... - Tak - powiedzia starzec. - To dlatego Klaus cign ci do siebie. Buntownicz crk von Tiebolta urodzon w Rio, zraon do rodzestwa. Czy ta niech bya niekamana, czy te wykorzystywano ci do infiltrowania szeregw wdrujcej, niezadowolonej ze swego losu niemieckiej modziey? Nie wiedzielimy tego. - Wykorzystana, a potem zamordowana - dodaa Helden, wzruszajc ramionami. Prbowali mnie zabi w Montereau. O Boe, mj brat. Starzec podnis si z trudem. - Obawiam si, e jeste w bdzie - powiedzia. - To byo tragiczne popoudnie pene pomyek. Ci dwaj ludzie, ktrzy ci uprowadzili, byli od nas. Mieli wyrane instrukcje: dowiedzie si w miar moliwoci wszystkiego o Holcrofcie. By wtedy jeszcze niewiadom. Czy reprezentowa Wolfsschanze - ich Wolfsschanze? Gdyby okazao si, e jest niewiadomym narzdziem w ich rku, mia pozosta przy yciu, a my ju bymy go przekonali, eby przeszed na nasz stron. Gdyby jednak wyszo na jaw, e jest z Wofsschanze, mia zgin. W tym ostatnim wypadku miaa zosta usunita ze sceny, zanim stanie ci si co zego, zanim zostaniesz w to wmieszana. Z przyczyn, ktrych nie znamy, nasi ludzie zdecydowali si go zabi. Helden spucia oczy.

- Tego popoudnia Johann wysa za nami swojego czowieka, eby nas ledzi. Mia ustali, kto przejawia takie zainteresowanie Noelem. Gerhardt usiad. - A wic nasi ludzie zobaczyli tego czowieka i uznali, e to spotkanie z von Tieboltem, z emisariuszem Sonnenkinder. Z ich punktu widzenia znaczyo to, e Holcroft jest jednak z Wolfsschanze. Nie potrzebowali wicej dowodw. - To moja wina - powiedziaa cicho Helden. - Przestraszyam si, kiedy ten mczyzna wzi mnie w toku pod rami. Kaza mi i ze sob. Mwi po niemiecku. Mylaam, e jest z ODESSY. - Ale skd. By ydem z miejscowoci Har Sha'alav. - ydem? Gerhardt opowiedzia jej pokrtce o dziwnym kibucu na pustyni Negew. - To nasza maa armia. Wysya si depesz. Oni wystawiaj ludzi. Proste. Trzeba wyda rozkazy... tym odwanym ludziom, ktrzy stan przy ostatniej barykadzie. Helden zrozumiaa wreszcie sowa Herr Obersta. - Wyle pan teraz t depesz? Ty j wylesz. Niedawno wspomniaem o doktorze Litvaku z kliniki. Chroni moj kart choroby przed ciekawskimi. Jest jednym z nas. Dysponuje sprztem radiowym dalekiego zasigu i kontaktuje si ze mn codziennie. Zbyt niebezpieczne mie tutaj telefon. Pjd do niego dzi wieczorem. Zna szyfry i poczy si z Har Sha'alav. Niech wyl do Genewy grup operacyjn. Musisz im powiedzie, co maj robi. Trzeba zabi Johanna, Kesslera, a nawet Holcrofta, jeli nie da si go przecign na nasz stron. Nie wolno dopuci do rozdysponowania tych funduszy. - Przekonam Noela. - ycz ci powodzenia. To moe nie by takie proste, jak sdzisz. Manipulowano nim genialnie. Wierzy gboko, jest gotw stan w obronie swojego nieznanego ojca. - Skd si pan tego dowiedzia? - Od jego matki. Przez wiele lat wierzylim y, e odgrywa wan rol w planie Clausena. Potem przeprowadzilimy z ni konfrontacj i przekonalimy si, e nigdy nie miaa z tym nic wsplnego. Bya tylko pomostem do idealnego kanau poredniczcego, jak rwnie jego rdem. Kt inny, jeli nie Noel Clausen-Holcroft, ktrego pochodzenie wymazane zostao z wszelkich zapisw, z wyjtkiem jego pamici, zaakceptowaby warunki zachowania cisej tajemnicy, narzucone przez genewski dokument? Normalny czowiek szukaby porady prawnej i finansowej. Ale Holcroft przej si swoim paktem i zachowa

wszystko dla siebie. - Ale musiano go w jaki sposb przekona - zaoponowaa Helden. - Jest silnym, gboko moralnym czowiekiem. Jak to zrobiono? - A co skania kogo do uwierzenia w suszno danej sprawy? - spyta retorycznie starzec. - Widok tych, ktrzy staraj mu si desperacko przeszkodzi. Czytalimy meldunki z Rio. Incydent Holcrofta z Graffem, skargi, jakie zoy w ambasadzie. W Rio nikt nie prbowa go zabi, ale Graff chcia, eby on tak myla. - Graff jest z ODESSY. - Ale skd. Jest jednym z przywdcw faszywego Wolfsschanze... jedynego ju teraz Wolfsschanze. Naleaoby waciwie powiedzie, e by. Nie yje. - Co? - Zosta wczoraj zastrzelony przez czowieka, ktry zostawi na miejscu karteczk z owiadczeniem, e to zemsta portugalskich ydw. Jest to, rzecz jasna, robota twojego brata. Graff by ju za stary, trudno byo doj z nim do porozumienia. Speni swoje zadanie. Helden postawia szklaneczk z brandy na pododze. Musiaa zada to pytanie. - Herr Gerhardt, dlaczego nigdy nie ujawnilicie prawdy o genewskim koncie? Starzec nie umkn wzrokiem przed jej badawczym spojrzeniem. - Poniewa ujawnienie genewskiej afery stanowioby tylko poow prawdy. Po jej ujawnieniu zostalibymy z miejsca zabici. Ale to nie ma znaczenia. Wana jest reszta. - Reszta? - Ta druga poowa. Kim s Sonnenkinder'? Jak brzmi ich nazwiska? Gdzie mieszkaj? Gwn list sporzdzono trzydzieci lat temu; musi j mie twj brat. Skada si z setek stron. Von Tiebolt prdzej daby si usmay na wolnym ogniu, ni zdradzi miejsce jej ukrycia. Ale powinna istnie jeszcze jedna lista! Krtka, moe kilkustronicowa. Albo nosi j przy sobie, albo trzyma gdzie pod rk. Zawiera ona dane personalne osb, na ktrych rce wpywa bd rozdzielane fundusze. Oni bd zaufanymi prowokatorami Wolfsschanze. T list mona i trzeba zdoby. Musisz powiedzie onierzom z Har Sha'alav, eby j odnaleli. Zatrzyma wypyw pienidzy i zdoby list. To nasza jedyna nadzieja. - Powiem im - przyrzeka Helden. - Znajd j. - Spojrzaa w bok zaabsorbowana inn myl. - Wolfsschanze. List pisany do Noela Holcrofta przed trzydziestu laty, bagalny i zarazem peen grb, by od nich. - Apelowali i grozili w imi orw, a suyli zwierztom. - Nie mg tego wiedzie. - Nie, nie mg. Nazwa Wolfsschanze jest witoci, synonimem odwagi. Holcroft

mg myle tylko o tym Wolfsschanze. Nic nie wiedzia o drugim, o tych szumowinach. Nie wiedzia o nim nikt, oprcz jednej osoby. - Herr Obersta? - Tak, oprcz Falkenheima. - Jak udao mu si uj z yciem? - Dziki zwykemu zbiegowi okolicznoci. Dziki przypadkowemu podobiestwu nazwisk. - Gerhardt podszed do kominka i poprawi pogrzebaczem ponce szczapy. - Wrd gigantw Wolfsschanze znajdowa si dowdca sektora belgijskiego Alexander von Falkenhausen. Falkenhausen, Falkenheim. Klaus Falkenheim wyjecha z Prus Wschodnich na narad do Berlina. Po nieudanej prbie zamachu Falkenhausen zdoa skontaktowa si z Falkenheimem przez radio i powiadomi go o katastrofie. Baga Klausa, eby si nie ujawnia. Postawi spraw jasno. Upiera si, e on bdzie sokoem, ktrego pojmaj . Drugi sok mia pozosta lojalny Hitlerowi. Klaus oponowa, ale rozumia. Otrzyma zadanie do wykonania. Kto musia przey. - Gdzie jest teraz matka Noela? - spytaa Helden. - Czego si od was dowiedziaa? - Wie ju wszystko. Miejmy nadziej, e nie podda si panice. Zgubilimy j w Meksyku. Przypuszczamy, e stara si dotrze do Genewy, do syna. Nie uda jej si. W chwili gdy j zlokalizuj, bdzie martwa. - Musimy j odnale. - Ale nie kosztem innych priorytetw - powiedzia starzec. - Pamitaj, e istnieje ju tylko jeden Wolfsschanze. Najwaniejsz dzi spraw jest okaleczenie go. - Gerhardt odoy pogrzebacz. - Spotkasz si jeszcze dzi wieczorem z doktorem Litvakiem. Jego dom stoi niedaleko kliniki, na oddalonym o dwa kilometry na pnoc wzgrzu. Jest ono dosy strome, panuj tam dobre warunki do utrzymywania cznoci radiowej. Dam ci... Izb wypeni przenikliwy szum. Odbi si od cian tak gonym echem, e Helden, czujc przenikajce j na wskro wibracje, poderwaa si z miejsca. Gerhardt odwrci si od kominka i spojrza w wskie okienko umieszczone tu pod sufitem. Zdawa si przyglda uwanie szybom, chocia te znajdoway si zbyt wysoko, by co przez nie widzie. - Mam tam nocne lustro, ktre wychwytuje obrazy nawet w cakowitej ciemnoci wyjani, nie odrywajc oczu od okna. - To jaki mczyzna. Znam go, ale tylko z widzenia. Podszed do biurka, wyj z szuflady may pistolet i wrczy go Helden. - Co mam robi? - spytaa.

Falken (niem. ) - sok.

Ukryj pistolet pod spdnic. - Nie wie pan, kto to jest? - Helden zastosowaa si do polecenia i usiada na krzele twarz do drzwi. - Nie. Przyby wczoraj, widziaem go na rynku. Moe to kto z naszych, a moe nie. Nie wiem. Helden usyszaa zbliajce si kroki. Nieznajomy si zatrzyma. Przez chwil panowaa cisza, potem rozlego si gwatowne pukanie. - Herr Gerhardt? Stary odpowiedzia piskliwym gosem w rytm tej samej melodii, ktr nuci na rynku. - Wielkie nieba, a kto tam? Pno ju, modl si wanie. - Przynosz wiadomoci z Har Sha'alav. Stary odetchn z ulg i skinieniem gowy uspokoi Helden. - To swj - oznajmi, odsuwajc rygiel. - Nikt prcz nas nie wie o Har Sha'alav. Drzwi si otworzyy. Przez uamek sekundy Helden siedziaa jak sparaliowana, ale zaraz otrzsna si z zaskoczenia, odwrcia byskawicznie razem z krzesem o sto osiemdziesit stopni i rzucia szczupakiem na podog. Posta stojca w progu trzymaa w rku wielkokalibrowy pistolet. Huk wystrzau wstrzsn cianami. Gerhardt wygi si w ty. Wyrzucona niewidzialn si w gr, powykrcana krwawa masa, w ktr przeistoczyo si jego ciao, poszybowaa w gb izby, by zwali si tam na biurko. Helden jednym susem skrya si za skrzanym fotelem, sigajc jednoczenie po pistolet. Hukn drugi rwnie oguszajcy strza. Zerwana z ramy skra, pokrywajca oparcie fotela, posza w strzpy. Jeszcze jeden strza i poczua lodowaty bl w nodze. Po poczosze rozpywaa si krwawa plama. Poderwaa pistolet i zacza naciska raz po raz spust, celujc w ogromn posta majaczc w mroku za otwartymi drzwiami. Usyszaa krzyk mczyzny. Przypada w panice do ciany niczym zapdzone w kt, osaczone zwierztko, ktre za chwil straci swe nic nieznaczce ycie. Niewiadoma strumieni ez ciekncych jej po twarzy znowu wzia napastnika na cel i naciskaa spust dopty, dopki huku wystrzaw nie zastpiy suche, przyprawiajce o mdoci trzaski, ktre wiadczyy o oprnieniu magazynka. Krzykna w miertelnej trwodze. Skoczya si amunicja. Zacza baga Boga, by zesa jej szybk mier. Syszaa wasne krzyki, zupenie jakby unosia si pod niebem i spogldaa w d na chaos i dym.

Dym. By wszdzie. Gryzce opary wypeniay ca izb, wyciskajc zy z oczu, olepiajc. Nie rozumiaa; nic wicej si nie wydarzyo. I nagle usyszaa saby szept. - Moje dziecko... To mwi Gerhardt! Zanoszc si szlochem i wlokc za sob krwawic nog, popeza w jego kierunku. Dym zaczyna si rozwiewa. Zobaczya posta mordercy. Lea na wznak, a na jego gardle i czole widniay niewielkie czerwone plamy. Nie y. Gerhardt umiera. Podczogaa si do niego i wspara czoo o jego gow. Jej zy kapay mu na twarz. - Moje dziecko... id do Litvaka. Nadaj depesz do Har Sha'alav. Nie jed do Genewy. - Nie jecha?... - Tak, dziecko. Wiedz, e przysza do mnie. Ludzie Wolfsschanze ci widzieli... Tylko ty zostaa. Nachricht... - Co? - Ty jeste... Nachrichtendienst. Gowa Gerhardta wylizna si spod jej czoa. Odszed.

Rozdzia 39
Rudobrody pilot szed szybko ulic des Granges w kierunku zaparkowanego samochodu. Siedzca w wozie Althene dostrzega go ju z daleka. Zaniepokoia si. Dlaczego nie prowadzi ze sob jej syna? I dlaczego tak si pieszy? Pilot zaj miejsce za kierownic i milcza przez chwil, apic oddech. - W d'Accord panuje wielkie zamieszanie, madame. Zabjstwo. Althene zamara. - Noel? Czy to mj syn? - Nie. Jaki Anglik. - Jak si nazywa? - Ellis. William Ellis. - Dobry Boe! - Althene zacisna donie na torebce. - Noel mia w Londynie przyjaciela, ktry tak si nazywa. Czsto o nim opowiada. Musz si natychmiast skontaktowa z synem! - Nie tam, madame. Zwaszcza jeli istnieje zwizek midzy pani synem a tym Anglikiem. Peno tam policji, a poza tym rozesano przecie za pani list goczy. - Podjedmy do telefonu. - Ja bd rozmawia. By moe bdzie to ostatnia rzecz, jak dla pani zrobi, madame. Nie chc by zamieszany w zabjstwo, nasza umowa tego nie przewidywaa. Jechali niemal pitnacie minut, zanim pilot uzna, e nikt ich nie ledzi. - Dlaczego miaby nas kto ledzi? - spytaa Althene. - Nikt mnie nie widzia, nie wymienia pan mojego nazwiska ani nazwiska Noela. - Tu nie chodzi o pani, ale o mnie. Nie mam w planach zawierania bliszej znajomoci z genewsk policj. Nadziaem si ju na nich par razy i rnie bywao. Niezbyt za sob przepadamy. Znaleli si w dzielnicy przylegajcej do jeziora. Pilot rozglda si po ulicach za ustronn budk telefoniczn. Wypatrzy j wreszcie, podjecha do krawnika i wyskoczy z samochodu. Althene zostaa w wozie. Kiedy wrci, wgramoli si za kierownic nieco wolniej, ni zza niej wyskakiwa, i siedzia przez chwil nachmurzony. - Na mio bosk, co si stao?! - Nie podoba mi si to - odpar. - Spodziewali si telefonu od pani. - Oczywicie. Mj syn ich uprzedzi, e bd dzwonia.

- Ale to nie pani telefonowaa, tylko ja. - A c to za rnica? Mogam przecie kogo poprosi, eby zatelefonowa w moim imieniu. Co powiedzieli? - Nie oni. On. A to, co powiedzia, byo zbyt konkretne. W tym miecie nie tak atwo uzyska informacje. Do konkretw przechodzi si dopiero wtedy, gdy uszy rozpoznaj gos lub padnie okrelone haso. - Co on panu powiedzia? - spytaa Althene poirytowana tym przydugim wykadem. - Chcia si umwi na spotkanie. Jak najszybciej. Dziesi kilometrw na pnoc drog na Vsenaz. To na wschodnim brzegu jeziora. Powiedzia, e pani syn tam bdzie. - No to pojedziemy. - My, madame? - Chciaabym przeduy kontrakt z panem. Zaproponowaa mu piset dolarw. - Pani oszalaa - powiedzia. - A wic doszlimy do porozumienia? - Pod warunkiem, e dopki nie spotkacie si z synem, bdzie mi pani we wszystkim posuszna - odpar. - Nie przyjmuj takich pienidzy za porak. Jeli jednak nie bdzie go tam, nie moja sprawa. Inkasuj honorarium. - Zainkasuje je pan. Ruszajmy. - To rozumiem. - Pilot zapuci silnik. - Dlaczego nabra pan podejrze? Mnie si wszystko wydaje zupenie logiczne powiedziaa Althene. - Powiedziaem pani. W tym miecie obowizuje specyficzny kodeks zachowa. W Genewie gwnym nonikiem informacji jest telefon. Tamten czowiek powinien mi poda inny numer, pod ktrym mogaby pani zasta syna i osobicie z nim porozmawia. Kiedy mu to zasugerowaem, zby mnie brakiem czasu. - Mg go nie mie. - By moe, ale mnie si to nie podoba. Telefonistka z centralki zapowiedziaa, e czy mnie z recepcj, ale mczyzna, z ktrym rozmawiaem, nie by recepcjonist. - Skd pan wie? - Recepcjonici mog by aroganccy i czsto tacy s, ale nie bywaj dociekliwi. A ten by. I nie pochodzi z Genewy. Mia akcent, ktrego nie potrafi umiejscowi. Bdzie mi pani we wszystkim posuszna, madame. ***

Von Tiebolt odoy suchawk na wideki i umiechn si z satysfakcj. - Mamy j - powiedzia krtko, podchodzc do kanapy, na ktrej z przycinitym do policzka woreczkiem z lodem lea Hans Kessler. Twarz w miejscach, gdzie osobisty lekarz pierwszego deputowanego nie zaoy szww, mia posiniaczon. - Pojad z wami - stkn Hans gosem nabrzmiaym zoci i blem. - Nie wydaje mi si - wtrci jego brat siedzcy blisko niego w fotelu. - Nie moesz si w takim stanie pokazywa - dorzuci von Tiebolt. - Powiemy Holcroftowi, e zatrzymay ci pilne sprawy. - Nie! - wrzasn lekarz, walc pici w stolik. - Mwcie Holcroftowi, co chcecie, ale jad z wami dzisiaj. Wszystkiemu winna ta suka. - A mnie si wydaje, e ty - powiedzia von Tiebolt. - Byo do wykonania zadanie i sam si go podje. Wykazae si nadgorliwoci. Zawsze tak si zachowujesz w podobnych sytuacjach, wyazi z ciebie prymityw. - Nie mogem wydusi z niego ycia! Nie mogem dobi tego kulturysty! - wrzasn Hans. - By silny jak pi lww. Obejrzyjcie sobie mj brzuch! - Zadar koszul na gow, odsaniajc paskorzeb z krzyujcych si ukowato czarnych bruzd. - Wyrwa to rkami! Goymi rkami! Erich Kessler odwrci wzrok od rany brata. - Miae szczcie, e nikt ci nie zauway, jak stamtd wychodzie. Teraz musimy ci jako wyprowadzi z tego hotelu. Policja wszdzie wszy. - Tutaj nie przyjd - rzuci ze zoci Hans. - Nasz deputowany ju o to zadba. - Mimo wszystko przekroczenie tego progu przez jednego wcibskiego policjanta wywoaoby komplikacje - powiedzia von Tiebolt, zerkajc na Ericha. - Hans musi std znikn. Ciemne okulary, szalik, kapelusz. Deputowany jest w holu. - Blondyn przesun wzrok na rannego. - Jeli czujesz si na siach, bdziesz mg sobie odbi na matce Holcrofta. Moe poprawi ci to samopoczucie. - Poradz sobie - wystka Hans, krzywic si z blu. Johann ponownie zwrci si do starszego Kesslera. - Zostaniesz tutaj, Erichu. Holcroft niedugo zacznie wydzwania, ale nie poda swojego nazwiska, jeli nie rozpozna twojego gosu. Udawaj zaniepokojonego, zaaferowanego. Powiedz, e zadzwoniem do ciebie do Berlina i poprosiem o szybki przyjazd, e prbowaem skontaktowa si z nim w Paryu, ale ju go nie zastaem. Dodaj te, e obaj jestemy zaszokowani tym, co si tu stao dzisiaj po poudniu. e zamordowany mczyzna pyta o niego i my obaj niepokoimy si o jego bezpieczestwo. Nie wolno mu si

pokazywa w d'Accord. - Mog jeszcze powiedzie, e widziano kogo odpowiadajcego jego rysopisowi, jak wychodzi wyjciem subowym - dorzuci naukowiec. - Znajdowa si w stanie szoku, wic da sobie to wmwi. Wpadnie w jeszcze wiksz panik. - Znakomicie. Spotkaj si z nim i zaprowad go do Excelsiora. Niech si tam zamelduje pod nazwiskiem... - blondyn zastanawia si przez chwil - ...pod nazwiskiem Fresca. To go do koca przekona, jeli bd go jeszcze drczy jakie wtpliwoci. Przy tobie nigdy nie korzysta z tego nazwiska; sdzi to dowodem, e widzielimy si ze sob i rozmawialimy. - wietnie - powiedzia Erich. - A w Excelsiorze wyjani mu, e przez wzgld na ostatnie wydarzenia skontaktowae si z dyrektorami banku i ustalie z nimi termin konferencji na jutro rano. Im szybciej bdzie po wszystkim, tym szybciej bdziemy mogli uda si do Zurychu i powzi stosowne rodki ostronoci. - I znowu znakomicie, Herr Professor. Chod, Hans - powiedzia von Tiebolt pomog ci. - Nie ma potrzeby - achn si potnie zbudowany zawodnik monachijskiej druyny pikarskiej z min zadajc kam jego sowom. - We tylko moj torb. - Ma si rozumie. - Von Tiebolt podnis z podogi skrzan torb lekarsk. Umieram z ciekawoci. Musisz mi zdradzi, co zamierzasz mu wstrzykn. Pamitaj, e chodzi nam o zadanie mierci, ale w sposb, ktry nie bdzie wyglda na zabjstwo. - Nie martw si - uspokoi go Hans. - Wszystko jest przejrzycie opisane. Nie bdzie adnych pomyek. - Po spotkaniu z Althene Holcroft - powiedzia von Tiebolt, zarzucajc Hansowi paszcz na ramiona - zdecydujemy, gdzie Hans spdzi dzisiejsz noc. Moe w domu deputowanego? - Wspaniay pomys - przyklasn naukowiec. - Miaby tam pod rk lekarza. - Nie potrzeba mi lekarza - nadsa si Hans, stpajc niepewnie. Przy kadym kroku krzywi si z blu i wypuszcza ze wistem powietrze spomidzy zacinitych zbw . - Sam bym si lepiej pozszywa; kiepski z niego chirurg. Auf Wiedersehen, Erich. - Auf Wiedersehen. Von Tiebolt otworzy drzwi. W progu spojrza znaczco przez rami na Ericha i wyszed za rannym Hansem na korytarz. - Powiedziae, e kada fiolka jest opisana? - Tak. Dla kobiety surowica, ktra tak przypieszy jej ttno, e...

Drzwi si zamkny. Starszy Kessler poprawi si w fotelu. Oto cay Wolfsschanze; to bya jedyna moliwa decyzja. Lekarz opatrujcy Hansa da wyranie do zrozumienia, e nastpi krwotok wewntrzny. Narzdy jamy brzusznej ulegy powanemu uszkodzeniu, zupenie jakby szarpay je pazury o nadzwyczajnej sile. Jeli Hans nie znajdzie si szybko w szpitalu, moe umrze. Ale umieszczenie brata w szpitalu nie wchodzio w rachub. Nie obyoby si bez pyta. Tego popoudnia w hotelu d'Accord zamordowany zosta czowiek. W tym czasie przebywa tam te ranny pacjent. Zbyt wiele pyta. Poza tym wkad Hansa w operacj znajdowa si w czarnej skrzanej torbie, ktr nis Johann. Kusacz dowie si wszystkiego, czego trzeba. Hans Kessler, Sonnenkind, nie by ju potrzebny, stanowi teraz zagroenie. Zadzwoni telefon. Kessler podnis suchawk. - Erich? To by Holcroft. - Tak? - Jestem w Genewie. A wic ju przyjechae... - Tak, von Tiebolt zadzwoni do mnie dzi rano do Berlina; prbowa ci zapa w Paryu. Zasugerowa... - Jest ju na miejscu? - przerwa mu Amerykanin. - Tak. Zaatwia wanie ostatnie formalnoci w zwizku z jutrzejszym dniem. Mamy ci duo do opowiedzenia. - A ja mam duo do opowiedzenia wam - powiedzia Holcroft. - Wiecie ju, co si stao? - Tak, to straszne. - Gdzie ta panika? Gdzie ten niepokj czowieka o nerwach napitych do granic moliwoci? Gos w suchawce nie nalea do kogo, kto tonie, kto prbuje rozpaczliwie uchwyci si koca liny ratunkowej. - To by twj przyjaciel. Mwi, e pyta o ciebie. Nastpia chwila milczenia. - Pyta o moj matk - odezwa si wreszcie Noel. - Moe le zrozumiaem. Wiemy tylko, e uy nazwiska Holcroft. - Co znaczy Nach... Nachrich... Nie potrafi tego wymwi. - Nachrichtendienst! - O, wanie. Co to znaczy? Kessler by ju nie na arty zaniepokojony. Amerykanin cakowicie nad sob panowa; nie tak miao by. - Jak by ci tu wyjani? To wrg Genewy.

- Czy to wanie odkry von Tiebolt w Londynie? - Tak. Gdzie jeste, Noelu? Musz si z tob zobaczy, ale nie wolno ci tu przychodzi. - Wiem. Posuchaj. Masz pienidze? - Troch mam. - Tysic frankw szwajcarskich? - Tysic?... Tak, chyba tyle si znajdzie. - Zejd do recepcji i porozmawiaj z recepcjonist. Spytaj go, jak si nazywa, i daj mu te pienidze. Powiedz mu, e to za mnie, i uprzed, e za par minut do niego zadzwoni. - Ale... - Daj mi skoczy. Kiedy mu ju zapacisz i poznasz jego nazwisko, podejd do automatw przy windach. Sta przy tym, ktry wisi po lewej stronie, patrzc od wejcia. Kiedy zadzwoni, odbierz. To bd ja. - Skd znasz numer? - Zapaciem komu za to, eby tam wszed i go spisa. To nie by czowiek ogarnity panik. To by czowiek trzewo mylcy, uparcie dcy do celu... Wzbudzio to niepokj Ericha Kesslera. Ale jeli wzi pod uwag materia genetyczny - i t upart kobiet - czowiek przy telefonie by waciwie jednym z nich. By Sonnenkind. - O czym chcesz rozmawia z recepcjonist? - Pniej ci powiem, teraz nie ma czasu. Ile ci to zajmie? - Nie wiem. Niewiele. - Dziesi minut? - Chyba wystarczy. Ale, Noelu, moe powinnimy zaczeka na powrt Johanna? - A kiedy ma wrci? - Nie pniej ni za godzin, najwyej dwie. - Nie da rady. Zadzwoni do holu za dziesi minut. Na moim zegarku jest teraz sma czterdzieci pi. A na twoim? - Te. - Kessler nie zada sobie nawet trudu, eby spojrze na zegarek; w gowie mia mtlik. Postawa Holcrofta bya niebezpiecznie stanowcza. - Naprawd sdz, e powinnimy zaczeka. - Nie mog czeka. Zamordowali go. Boe! I to jak zamordowali! Chodzio im o ni, ale jej nie znajd. - O ni? O twoj matk?... von Tiebolt mi powiedzia.

- Nie znajd jej - powtrzy Holcroft. - Znajd za to mnie. Tak naprawd przecie mnie chc dosta. A ja chc dosta ich. Zamierzam zastawi na nich puapk, Erichu. - Opanuj si. Nie wiesz, na co si porywasz. - Bardzo dobrze wiem. - W hotelu jest genewska policja. Recepcjonista moe si przed nimi wygada, e do niego dzwonie. Zaczn ci poszukiwa. - Bd na to potrzebowali kilku godzin. Prawd mwic, sam bd ich szuka. - Co takiego? Noel, ja musz si z tob zobaczy! - Za dziesi minut, Erichu. Jest sma czterdzieci sze. - Holcroft si rozczy. Kessler odoy suchawk wiadom, e nie ma innego wyboru, jak tylko wypeni polecenie. Wykonanie jakiegokolwiek innego ruchu wzbudzioby podejrzenia. Ale co Holcroft spodziewa si w ten sposb osign? Co ma do powiedzenia recepcjonicie? Prawdopodobnie nie bdzie to miao wikszego znaczenia. Kiedy pozbd si ju matki, wystarczy przytrzyma Holcrofta tylko do jutra rana. Po poudniu nie bdzie ju potrzebny. *** Noel czeka na ciemnym rogu ulicy, u wylotu des Granges. Nie by dumny z tego, co mia za chwil zrobi, ale przepeniajca go wcieko amaa wszelkie zahamowania natury moralnej. Widok Williego Ellisa spowodowa, e co w nim pko. Ten widok przywoa inne obrazy z przeszoci: Richard Holcroft wgnieciony w cian budynku przez samochd, nad ktrym kierowca rzekomo straci panowanie. Zatrucie strychnin w samolocie i mier we francuskiej wiosce. Morderstwo w Berlinie. I mczyzna, ktry ledzi matk... Nie dopuci ich do niej! Dosy tego! cignie to wiadomie na siebie. Naleao tylko optymalnie wykorzysta wszystkie dostpne rodki, ca si, jak mia, kady fakt, jaki zdoa sobie przypomnie i potrafi obrci na swoj korzy. Takiego faktu, ktry mg teraz pracowa na jego korzy, dostarczyo morderstwo w Berlinie. W Berlinie niewiadomie naprowadzi mordercw na trop Ericha Kesslera. Bezmylnie, zapominajc o ostronoci, przyprowadzi ich do piwiarni na Kurfrstendamm. Kessler i Holcroft. Holcroft i Kessler. Jeli tamci zabjcy szukaj Holcrofta, wzili te pod obserwacj Kesslera. I jeli Kessler wyjdzie z hotelu, pod jego tropem. Holcroft zerkn na zegarek. Czas na telefon; ruszy chodnikiem w kierunku budki. Mia nadziej, e suchawk podniesie Erich. A pniej zrozumie. Kessler sta w hotelowym holu przed automatem z karteczk w doni. Zdziwiony

recepcjonista zapisa na niej swoje nazwisko. Jego rka, kiedy odbiera pienidze, draa. Profesor Kessler bdzie zobowizany, jeli recepcjonista przekae mu tre wiadomoci od pana Holcrofta. Dla dobra pana Holcrofta. I dla dobra recepcjonisty, ktremu wpadnie do kieszeni dodatkowe piset frankw. Telefon zadzwoni. Erich chwyci suchawk, zanim usta pierwszy dzwonek. - Noel? - Jak si nazywa recepcjonista? Kessler poda nazwisko. - wietnie. - Dalej nalegam na spotkanie - rzuci popiesznie Erich. - Mam ci wiele do powiedzenia. Jutro jest bardzo wany dzie. - Jeli przetrwamy t noc. Jeli dzi w nocy odnajd matk. - Gdzie jeste? Musimy si spotka. - Spotkamy si. Suchaj teraz uwanie. Zaczekaj jeszcze pi minut przy tym aparacie. Moe bd musia zadzwoni jeszcze raz. Jeli upynie pi minut, a ja nie zatelefonuj, wyjd z hotelu i zacznij schodzi ze wzgrza. Po prostu id sobie spacerkiem. Kiedy znajdziesz si na samym dole, skr w lewo i id dalej. Podejd do ciebie na ulicy. - Dobrze! A wic pi minut. - Kessler si umiechn. Cokolwiek kombinuje ten amator, nic mu to nie da. Niewtpliwie poprosi recepcjonist o przekazanie matce wiadomoci lub numeru telefonu, gdyby do niego - niezameldowanego gocia - zadzwonia, i tyle. A moe Johann mia racj? Moe Holcroft jest ju u kresu wytrzymaoci. By moe Amerykanin wcale nie jest potencjalnym Sonnenkind. W holu hotelu d'Accord wci jeszcze krcia si policja oraz kilku dziennikarzy, ktrzy wywszyli sensacj midzy wierszami mtnego owiadczenia o napadzie rabunkowym wydanego przez wadze. To wanie bya Genewa. Kbili si tu te gocie, zaaferowani, wymieniajcy midzy sob wraenia. Pocieszali si wzajemnie, kilkoro byo wyranie przestraszonych, inni szukali rozrywki. Erich trzyma si na uboczu, z daleka od tumu, starajc si jak najmniej rzuca w oczy. To sterczenie w holu zupenie mu si nie umiechao; z chci znalazby si znowu na grze, w anonimowym zaciszu pokoju hotelowego. Spojrza na zegarek. Od telefonu Holcrofta upyny cztery minuty. Jeli w cigu nastpnej minuty Amerykanin si nie odezwie, podejdzie do recepcjonisty i... Stpajc jak po rozarzonych wglach, zbliy si do niego zaaferowany recepcjonista. - Profesorze? - Tak, przyjacielu. - Kessler wsun rk do kieszeni.

Nie sprawdziy si przewidywania Ericha co do treci wiadomoci przekazanej recepcjonicie przez Holcrofta. Matka Noela miaa przebywa w ukryciu i zostawi numer telefonu, pod ktrym bdzie mona j zasta. Recepcjonista musia, oczywicie, przysic, e nikomu nie wyjawi tego numeru; ale przecie pierwszestwo miay zawsze wczeniejsze zobowizania. Jeli ta dama zatelefonuje, jej numer zapisany na karteczce Herr Kessler znajdzie w swojej przegrdce. - Czy jest tu pan Kessler?! Profesor Erich Kessler! Przez hol, wykrzykujc jego nazwisko, szed chopiec hotelowy. Wykrzykujc je! To niemoliwe! Nikt nie wiedzia, e tu jest! - Tak? Sucham, to ja - powiedzia Erich. - O co chodzi? - stara si mwi spokojnie, eby nie zwrci na siebie uwagi. Ludzie zaczynali ju zerka w jego stron. - Mam dla pana ustn wiadomo - oznajmi chopiec. - Ten pan powiedzia, e nie ma czasu jej zapisywa. Jest od pana H. Mwi, eby pan ju zaczyna. - Co? - Tylko tyle powiedzia. Sam z nim rozmawiaem. To znaczy z panem H. Ma pan ju zacz. To mi kaza panu przekaza. Kessler osupia. Nagle wszystko zrozumia! Holcroft chcia go wykorzysta w charakterze przynty. Z punktu widzenia Amerykanina zabjca mczyzny w czarnej skrzanej kurtce w Berlinie musia wiedzie, e Noel Holcroft spotka si z Erichem Kesslerem. Strategia bya prosta, ale genialna: wystawi Ericha Kesslera na wabia, spowodowa, by Erich Kessler odebra wiadomo od pana H. i wyszed z hotelu na ciemne ulice Genewy. I jeli nikt za nim nie pody, niezgodno przyczyny ze skutkiem moe si okaza trudna do wytumaczenia. Tak trudna, e Holcroft moe zainteresowa si bliej swoj przynt. Mog zrodzi si pytania groce zniszczeniem Genewy. Noel Holcroft by mimo wszystko potencjalnym Sonnenkind.

Rozdzia 40
Helden czogaa si po domu Gerhardta, omijajc potrzaskane meble i kaue krwi na pododze. Tak dugo otwieraa szuflady i szafki, dopki nie znalaza maego cynowego pudeeczka z zestawem pierwszej pomocy. Usiujc desperacko odpdzi od siebie wszystkie myli, z wyjtkiem tej o koniecznoci przywrcenia sobie zdolnoci poruszania si, ignorujc bl jako niepodany stan umysu, obwizaa sobie mocno ran i podwigna si z wysikiem. Podpierajc si lask Gerhardta, zdoaa przekutyka ciek, a potem trzy kilometry drog na pnoc, a do rozwidlenia. Tam zatrzymaa samochd prowadzony przez jakiego farmera i poprosia o podwiezienie do doktora Litvaka. Walther Litvak by ysiejcym mczyzn pod pidziesitk o jasnych oczach i mia skonno do formuowania krtkich, precyzyjnych zda. Dziki szczupej sylwetce zwinnie si porusza, by tak samo oszczdny w ruchach, jak i w sowach. Jako czowiek bardzo inteligentny z gry przewidywa odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania, a jako yd ukrywany w dziecistwie przez holenderskich katolikw i wychowany potem przez litociwych luteranw by przeciwny nietolerancji. Mia jedno uprzedzenie, ale byo ono uzasadnione. Jego ojca, matk, dwie siostry i brata zagazowano w Auschwitz. Gdyby nie apel szwajcarskiego lekarza, z ktrego dowiedzia si o pooonym wrd wzgrz Neuchtel okrgu pozbawionym jakiejkolwiek opieki medycznej, Walther Litvak mieszkaby teraz na pustyni Negew, w kibucu Har Sha'alav. Przyjecha tu z zamiarem przepracowania w klinice trzech lat. Od tamtego czasu mino ich ju pi. W trzecim miesicu swojego pobytu w Neuchtel dowiedzia si, kto go tu cign: czowiek nalecy do grupy czynnie zwalczajcej odradzajcy si nazizm . Ludzie ci wiedzieli o rzeczach, o ktrych szeroka opinia publiczna nie miaa pojcia: o tysicach dorosych ju mczyzn i kobiet rozsianych po caym wiecie i o nieprzeliczalnych milionach, ktre mog wpa w ich rce. Przydzielono mu wane zadanie niemajce wiele wsplnego z medycyn. Jego kontaktem zosta Werner Gerhardt, a grupa nosia nazw Nachrichtendienst. Walther Litvak zosta w Neuchtel. - Prosz wej, szybko - powiedzia do Helden. - Zaraz pani opatrz. Mam tu gabinet. Zdj z niej paszcz i prawie wnis dziewczyn do pokoju, w ktrym sta st zabiegowy. - Zostaam postrzelona. - Tylko te sowa przyszy Helden do gowy.

- Niech pani nie traci si na mwienie. - Litvak pooy pacjentk na stole i rozci prowizoryczny opatrunek. Przyjrza si uwanie ranie, po czym wyj ze sterylizatora ig wraz ze strzykawk. - Upi pani na kilka minut. - Nie chc. Nie ma czasu! Musz panu powiedzie... - Powiedziaem, e na kilka minut - nie da jej skoczy lekarz i wbi ig w rami Helden. Otworzya oczy i potoczya wzrokiem po zamglonych zarysach otaczajcych j sprztw. Nog miaa zdrtwia. Kiedy powrcia jej ostro widzenia, po drugiej stronie pokoju dostrzega lekarza. Sprbowaa usi. Litvak usysza szmer i odwrci si. - Tu s antybiotyki - powiedzia. Trzyma w rku buteleczk z pastylkami. - Przez pierwszy dzie co dwie godziny, potem co cztery. Co si stao? Prosz mi szybko powiedzie. Zejd do chaty i zajm si wszystkim. - Do chaty? To pan wie? - Mwia pani pod narkoz; to normalne przy cikich urazach. Powtrzya pani kilkakrotnie Nachrichtendienst. Potem Johann. Domylam si, e chodzio o von Tiebolta, a pani jest jego siostr - t, ktra wsppracuje z Falkenheimem. Zaczo si, tak? Spadkobiercy zwieraj szeregi w Genewie. - Tak. - Tak sobie dzi rano pomylaem. Nowe biuletyny z Negew przynosz straszne wieci. Dowiedzieli si, Bg jeden wie skd. - Jakie biuletyny? - Z Har Sha'alav. - Lekarz cisn buteleczk tak silnie, e na przedramieniu nabrzmiay mu yy. - By nalot. Pozostay zbombardowane domy, zmasakrowani ludzie i spopielae pola. Nie zakoczono jeszcze liczenia ofiar mierteln ych, ale szacuje si, e jest ich ponad sto siedemdziesit. W wikszoci mczyni, ale nie brak te wrd nich kobiet i dzieci. Helden zamkna oczy; na to nie byo sw. Litvak cign: - Starszych wyrnito w ogrodach co do jednego. Mwi si, e to robota terrorystw z Rache. Ale to nieprawda. To Wolfsschanze. Bojwkarze z Rache nigdy nie zaatakowaliby Har Sha'alav; wiedz, co by si wtedy stao. Mieliby natychmiast przeciwko sobie ydw ze wszystkich kibucw, wszystkie oddziay dywersyjne. - Gerhardt powiedzia, e ma pan nada depesz do Har Sha'alav - wyszeptaa Helden. Oczy Litvaka zaszy mg.

- Nie ma ju do kogo jej wysa. Nikt tam nie pozosta. Opowiedz mi teraz, co si wydarzyo nad jeziorem. Zrelacjonowaa mu dramat, jaki rozegra si w chacie Gerhardta. Kiedy skoczya, lekarz pomg jej zej ze stou i przenis j do duego salonu. Pooy dziewczyn na kanapie i przystpi do podsumowania. - Genewa jest teraz polem bitwy i nie ma chwili do stracenia. Nawet gdyby mona si byo skontaktowa z Har Sha'alav, nie by to nie dao. Ale jeden z ludzi z Har Sha'alav przebywa w Londynie. Otrzyma rozkaz zamieszkania tam. Niedawno ledzi Holcrofta. To on zabra mu fotografi z kieszeni. - Fotografi Beaumonta - powiedziaa Helden. - Czonka ODESSY. - Wolfsschanze - poprawi j Litvak. - Beaumont by Sonnenkind. Jednym z tysica, ale przy tym jednym z niewielkiej garstki bezporednich wsppracownikw von Tiebolta. Helden uniosa si na okciu, marszczc brwi. - Te akta. Akta Beaumonta. Brakowao w nich konsekwencji. - Co za akta? Opowiedziaa zdenerwowanemu lekarzowi o niejasnych i sprzecznych ze sob informacjach, jakie znalaza w aktach Beaumonta przechowywanych przez suby personalne marynarki wojennej. I o podobnym dossier nalecym do zastpcy Beaumonta, lana Llewellena. Litvak zapisa sobie to ostatnie nazwisko w notesie. - Co za komfortowa sytuacja! Dwaj ludzie Wolfsschanze dowodzcy jednostk zajmujc si szpiegostwem elektronicznym. Ilu jeszcze jest takich jak oni? W ilu miejscach? - Wypowied Llewellena cytowano w gazetach nazajutrz po tym, jak Beaumont i Gretchen... - nie zdoaa dokoczy. - Nie wnikajmy w to - powiedzia lekarz. - Sonnenkinder rzdz si wasnymi prawami. Nazwisko Llewellena trzeba doczy do listy, ktr mamy odszuka w Genewie. Gerhardt mia racj: t list trzeba znale przede wszystkim. To tak samo wane jak niedopuszczenie do wypywu pienidzy. W pewnym sensie nawet waniejsze. - Dlaczego? - Te fundusze s rodkiem do utworzenia Czwartej Rzeszy, a ci ludzie s t Rzesz. Bd istnie bez wzgldu na to, co si stanie z pienidzmi. Musimy si dowiedzie, kim s. Helden opada na oparcie. - Mona zabi mojego... Johanna von Tiebolta. Mona te zabi Kesslern i... jeli okae si konieczne... nawet Noela. Wypyw pienidzy mona powstrzyma. Ale czy

moemy mie pewno, e znajdziemy t list? - Czowiek z Har Sha'alav mieszkajcy w Londynie ju co wymyli . Jest wszechstronnie utalentowany. - Litvak spuci na moment wzrok. - Powinna si o tym dowiedzie, bo bdziesz musiaa z nim pracowa. Nazywaj go zabjc i terroryst. Sam nie uwaa si ani za jednego, ani za drugiego, ale prawa, ktre zama, i przestpstwa, ktre popeni, wiadczyyby raczej przeciwko niemu. - Lekarz zerkn na zegarek. - Trzy minuty po dziewitej; mieszka kilometr od Heathrow. Jeli zdoam si z nim skontaktowa, moe by w Genewie okoo pnocy. Wiesz, gdzie zatrzyma si Holcroft? - Wiem. W hotelu d'Accord. Widzi pan, on niczego nie podejrzewa. Wierzy gboko w suszno tego, co robi. Sdzi, e dziaa w dobrej sprawie. - Rozumiem. Tak si jednak nieszczliwie skada, e moe to nie mie adnego wpywu na decyzj o jego losie. Ale najpierw trzeba si z nim skontaktowa. - Obiecaam, e zadzwoni do niego dzi wieczorem. - To dobrze. Pozwolisz, e pomog ci si poczy. Ale uwaaj na sowa. Bdzie pod obserwacj, jego linia znajdzie si na podsuchu. - Litvak pomg jej podej do stou, na ktrym sta telefon. - Htel d'Accord. Bonsoir - odezwaa si telefonistka z hotelowej centralki. - Dobry wieczr. Czy mog rozmawia z panem Noelem Holcroftem? - Monsieur Holcroft?... - Telefonistka zawahaa si. - Jedn chwileczk, madame. Zapada cisza, potem co trzasno i w suchawce rozleg si gos mczyzny: - Pani Holcroft? - Sucham? - Czy to pani Holcroft? Helden bya zaskoczona. Co tu si nie zgadzao; centralka nie prbowaa nawet przeczy rozmowy do pokoju Noela. - Spodziewalicie si mojego telefonu? - zapytaa. - Ale oczywicie, madame - przytakn poufale recepcjonista. - Pani syn by bardzo hojny. Prosi, aby pani przekaza, e spraw najwyszej wagi jest, eby si pani nadal nie ujawniaa, ale ma pani zostawi numer telefonu, pod ktrym bdzie mg pani zasta. - Rozumiem. Prosz chwilk zaczeka. - Helden przykrya doni mikrofon suchawki i zwrcia si do Litvaka. - Bior mnie za pani Holcroft. Noel zapaci im za to, eby wzili od niej numer telefonu, pod ktrym mgby si z ni skontaktowa. Lekarz skin gow i podszed szybko do biurka. - Rozmawiaj dalej. Powiedz, e chcesz si upewni, czy ten numer nie zostanie

ujawniony komu innemu. Zaproponuj pienidze. Rb cokolwiek, eby tylko przeciga rozmow. - Litvak wzi do rki sfatygowan ksik adresow. - Zanim podam panu swj numer, chciaabym si upewni, czy... - Helden urwaa, a recepcjonista poprzysig na grb wasnej matki, e przekae ten numer tylko Holcroftowi. Lekarz wrci szybkim krokiem do stou i podsun Helden cyfry zapisane na wistku papieru. Powtrzya je recepcjonicie i odoya suchawk. - Gdzie to jest? - spytaa Litvaka. - To numer aparatu zainstalowanego w pustym mieszkaniu przy ulicy de la Paix, aie to mieszkanie nie znajduje si pod adresem podanym w ksice telefonicznej. Waciwy adres jest inny. - Litvak zapisa go pod numerem telefonu. - Zapamitaj to wszystko. - Zapamitam. - A teraz sprbuj si poczy z naszym czowiekiem z Londynu - powiedzia lekarz, ruszajc ku schodom. - Mam tu sprzt radiowy. Za jego porednictwem cz si z sieci telefonii bezprzewodowej. - Przystan na pierwszym stopniu. - Wyprawi ci do Genewy. Bdziesz miaa trudnoci z poruszaniem si, ale rana nie jest gboka. Szwy s przytrzymywane bandaem i nie puszcz. Bdziesz moga podj prb dotarcia do Holcrofta. Mam nadziej, e sobie poradzisz. Noel Holcroft musi si rozsta z von Tieboltem i Kesslerem. Jeli ci nie posucha, jeli okae chocia cie wahania, trzeba bdzie go zabi. - Wiem. - Sama wiedza moe nie wystarczy. Obawiam si, e decyzja nie bdzie naleaa do ciebie. - A do kogo? Do pana? - Ja nie mog opuszcza Neuchtel. Decyzj podejmie czowiek z Londynu. - Ten terrorysta? Zabjca, ktry otwiera ogie na sam dwik sowa nazista? - Bdzie obiektywny - uspokoi j Litvak, podejmujc wspinaczk po schodach. Bdzie wolny od innych naciskw. Spotkasz si z nim w tym mieszkaniu. - Jak dostan si do Genewy? Ja... - Helden urwaa. - Zapi jeszcze dzisiaj jaki pocig? - Nie ma czasu na podr kolej. Polecisz samolotem. Bdzie szybciej. I o wiele lepiej, dodaa w duchu Helden. Bo nie przekazaa lekarzowi jednej rzeczy, a mianowicie ostatniego ostrzeenia Wernera Gerhardta. Przeznaczonego dla niej. Moje dziecko! Nie wracaj do Genewy... Ludzie Wolfsschanze ci widzieli. - Kto mnie tam przerzuci? - S piloci, ktrzy lataj w nocy nad jeziorem - powiedzia Litvak. Althene bya poirytowana, ale przystaa na ten warunek. Pilot zada jej jedno pytanie:

- Czy zna pani z widzenia ludzi, ktrzy pani szukaj? Zaprzeczya. - Przed witem moe ich pani pozna. I dlatego wanie tkwia teraz pod drzewem w ciemnym lesie, w miejscu, z ktrego widziaa samochd stojcy na przebiegajcej doem drodze. Otacza j sosnowy las porastajcy strome wzgrze, ktre wznosio si przy autostradzie biegncej brzegiem jeziora. Na to stanowisko obserwacyjne przyprowadzi j pilot. - Jeli bdzie tam pani syn, przyl go tutaj - powiedzia. - Oczywicie, e bdzie. Dlaczego miaoby go nie by? - To si okae. Jego wtpliwoci zburzyy na moment spokj ducha Althene. - A jeli nie? - Wwczas pozna pani tych, ktrzy pani szukaj. - Odwrci si i ruszy z powrotem w kierunku drogi. - A co pan zrobi, jeli mojego syna tam nie bdzie?! - zawoaa za nim. - Ja? - Pilot si rozemia. - Nieraz ju braem udzia w takich podchodach. Naley wycign wniosek, e bardzo im zaley na odnalezieniu pani, prawda? Beze mnie pani nie do stan. Czekaa teraz pod drzewem, okoo czterdziestu metrw od umwionego miejsca spotkania. Pomimo gszczu konarw i gazi widoczno miaa znon. Samochd sta z wygaszonymi wiatami na poboczu, zwrcony mask ku pnocy. Pilot powiedzia mczynie z d'Accord, eby by tu nie wczeniej ni za godzin i nadjecha od poudnia, mrugajc wiatami przez ostatnie pl kilometra. - Syszy mnie pani? - Pilot sta przy wozie i mwi normalnym gosem. - Sysz. - Dobrze. Nadjedaj. Widz na drodze mrugajce wiata. Niech pani tam zostanie. Prosz patrze i sucha, ale si nie pokazywa. Jeli z samochodu wysidzie pani syn, te prosz si nie ujawnia i czeka, a przyl go do pani. - Pilot zamilk na chwil. - Jeli zmusz mnie, ebym z nimi pojecha, niech si pani przedostanie na ldowisko po zachodniej stronie jeziora, na ktrym siadalimy. Nazywa si Atterrisage Mdoc. Niech tam pani na mnie czeka... Nie podoba mi si to. - Dlaczego? Co si dzieje? - W wozie s dwie osoby. Ta obok kierowcy trzyma bro, ale moe j tylko sprawdza. - Jak si tam dostan? - spytaa Althene. - W maym magnetycznym pudeeczku pod mask znajdzie pani drugi zestaw

kluczykw. - Brodaty pilot unis rk do ust, podnoszc gos, by przekrzycze warkot zbliajcego si wozu. - Po prawej stronie. Niech si pani nie rusza! Dziesi metrw od pilota zatrzyma si dugi czarny samochd. Czowiek zajmujcy miejsce obok kierowcy wysiad, ale nie by to jej syn, lecz kulejcy krpy mczyzna w paszczu z postawionym konierzem i z szyj owinit grubym szalikiem. Twarz przysaniay mu ciemne okulary w wielkich oprawkach, ktre upodabniay go do ogromnego owada. Wkroczy w wiata reflektorw. Kierowca pozosta na swoim miejscu. Althene wytya wzrok w nadziei, e rozpozna w nim Noela. Ale to nie by on. Nie widziaa dobrze twarzy mczyzny, jednak mia jasne wosy. - Pani Holcroft jest zapewne w samochodzie. - Czowiek w ciemnych okularach mwi po angielsku, ale z wyranym niemieckim akcentem. - A ja przypuszczam, e jej syn jest w waszym? - odezwa si pilot. - Prosz powiedzie pani Holcroft, eby wysiada. - Prosz powiedzie jej synowi, aby zrobi to samo. - Niech pan nie utrudnia. Czas mamy wyliczony. - Zupenie jak my. Tylko e w paskim wozie jest jedna osoba, a ta nie odpowiada rysopisowi jej syna. - Zawieziemy pani Holcroft do niego. - Zawieziemy go do pani Holcroft. - Dosy tego! - Czego dosy, monsieur? Zapacono mi, zapewne panu rwnie. Obaj robimy, co nam kazano, prawda? - Nie bd traci z panem czasu! - krzykn Niemiec i utykajc, min pilota, by podej do samochodu. Pilot pokiwa gow. - Czy mog zasugerowa, aby jednak powici mi go pan troch? Bo tam pan nie znajdzie pani Holcroft. - Du Sauhund! Wo ist die Frau? - Czy mog zasugerowa panu jeszcze, eby nie obrzuca mnie pan wyzwiskami? Pochodz z Chlons-sur-Marne. Wygralicie tam dwukrotnie i nabawiem si pewnego uprzedzenia do waszych obelg. - Gdzie jest ta kobieta?! - Gdzie jest jej syn?

Niemiec wycign praw rk z kieszeni paszcza. Trzyma w niej pistolet. - Nie zapacono ci tyle, eby to byo warte twego ycia. Gdzie ona jest? - A panu? Panu chyba zapacono za duo, skoro chce mnie pan zastrzeli i niczego si nie dowiedzie. Huk by oguszajcy. Pod stopami pilota wystrzelia w gr fontanna ziemi. Przeraona Althene przywara do drzewa. - No, Francuziku, moe teraz zrozumiae, e zapata nie jest dla mnie tak wana jak ta kobieta. Gdzie ona jest? - Les Boches! - powiedzia z niesmakiem pilot. - Da wam pistolet, a zaraz dostajecie mapiego rozumu. Nic si nie zmienilicie. Jeli chcesz mie t kobiet, poka mi najpierw jej syna, a ja go do niej zaprowadz. - Teraz mi powiesz, gdzie ona jest! - Niemiec unis pistolet, mierzc w gow pilota. Teraz! Althene dostrzega otwierajce si drzwiczki tamtego samochodu. Hukn strza, potem drugi. Pilot rzuci si na ziemi. Niemcowi oczy wyszy z orbit. - Johann? Johann! - krzykn. Rozlega si trzecia eksplozja. Niemiec osun si na drog; pilot pozbiera si z ziemi. - O mao pana nie zabi?! - wrzasn do niego kierowca niedowierzajcym tonem. Wiedzielimy, e jest troch nie tego, ale eby a tak? Nie wiem, co powiedzie. - Chcia mnie zabi?... - spyta pilot rwnie niedowierzajcym tonem. - To niedorzeczne! - Oczywicie, e niedorzeczne - powiedzia blondyn. - Paski warunek jest zupenie sensowny. Niech mi pan najpierw pomoe zacign go w krzaki i zabra mu dowd. Potem pojedzie pan ze mn. - Kim pan jest? - Jestem przyjacielem Holcroftw. - Chciabym w to wierzy. - Uwierzy pan. Althene nie pozostawao nic innego, jak nie rusza si ze swojej kryjwki. Ledwie trzymaa si na nogach, w gardle jej zascho, a bl w oczach zmusza do mrugania raz po raz powiekami. Mczyni wcignli trupa midzy drzewa i porzucili niecae sze metrw poniej miejsca, w ktrym staa. Docenia teraz instrukcje pilota. Mia racj. - Mam wzi swj samochd, monsieur?

- Nie. Niech pan wyczy wiata i jedzie ze mn. Zabierzemy go std rano. Pilot zgasi reflektory i zawaha si. - Wolabym nie zostawia wozu tak blisko trupa. - Bdziemy z powrotem przed brzaskiem. Zabra pan kluczyki? - Tak. - No to w drog! - ponagli go blondyn. W milczeniu pilota wyczuwao si ulg, nie zgasza ju dalszych obiekcji. Po kilku sekundach odjechali na penym gazie. Althene oderwaa si od drzewa. Staraa si przypomnie sobie dokadnie sowa pilota. Drugi zestaw kluczykw... mae magnetyczne pudeeczko... pod mask... przedosta si na ldowisko... Atterrisage Mdoc. Atterrisage Mdoc. Po zachodniej stronie jeziora. Pi minut pniej jechaa ju na poudnie, w kierunku Genewy, autostrad biegnc brzegiem jeziora. Z kad chwil coraz bardziej odzyskiwaa wadz w stopie spoczywajcej na pedale gazu, coraz swobodniej ciskaa kierownic umazanymi w smarze domi. Zaczynaa powoli zbiera myli. Atterrisage Mdoc. Po zachodniej stronie jeziora... pitnacie, najwyej dwadziecia kilometrw na pnoc od miasta. Gdyby potrafia myle tylko o tym krtkim, odludnym odcinku play z dystrybutorami paliwa na samotnym nabrzeu, mogaby uspokoi walce w oszalaym tempie serce i spokojnie odetchn. Atterrisage Mdoc. Bagam Ci, Boe, spraw, ebym tam trafia! Daj mi doy chwili, kiedy si tam znajd i spotkam syna! Dobry Boe! Co ja zrobiam? Kamstwo sprzed trzydziestu at... taka straszna zdrada, przeraajce pitno... Musz go znale! *** Helden siedziaa za plecami pilota w maym hydroplanie. Czua ucisk bandaa pod spdnic. Opasywa nog ciasno, ale nie tamowa krenia. Rana przypominaa o sobie pulsowaniem, ale pastylki agodziy bl; moga od biedy chodzi. A nawet gdyby nie moga, zmusiaby si do tego. Pilot odwrci si i nachyli ku niej. - P godziny po wyldowaniu zostanie pani odwieziona do restauracji nad jeziorem, skd mona dojecha do miasta tak swk - powiedzia. - Gdyby chciaa pani skorzysta z naszych usug w cigu nastpnych dwch tygodni, prosz szuka naszej bazy na prywatnym

akwenie nazywanym Atterrisage Mdoc. Z przyjemnoci gociem pani na pokadzie.

Rozdzia 41
Erich Kessler nie by czowiekiem prymitywnym, dopuszcza jednak przemoc fizyczn, jeli jej uycia wymagay wysze wzgldy. Dopuszcza j jako obserwator i teoretyk, w adnym razie jako uczestnik. Teraz jednak nie byo ani alternatywy, ani czasu na jej szukanie. Bdzie musia osobicie wzi udzia w akcie przemocy. Holcroft nie pozostawi mu wyboru. Ten amator posortowa priorytety wedug swojego widzimisi i w ich przestrzeganiu wykazywa alarmujc konsekwencj . Chromosomy Heinricha Clausena przeszy na syna. Trzeba go znowu okiezna, znowu przeprogramowa. Spord tumu krccego si w holu Erich wyuska potrzebn mu osob dziennikarza, i to, sdzc po swobodnym stylu bycia oraz wprawie w posugiwaniu si notesem i owkiem, prawdopodobnie dobrego. By z Genve Soir. - To straszne - zagai Kessler cichym gosem - co si tu stao. Biedny czowiek! Taka tragedia! Stoj tu od duszego czasu i nie mog si zdecydowa, czy co powiedzie. Nie chc by po prostu w to zamieszany. - Mieszka pan w tym hotelu? - spyta dziennikarz. - Tak. Jestem z Berlina. Czsto przyjedam do Genewy. Sumienie kae mi zwrci si z tym od razu do policji, ale rozsdek podpowiada, e mogoby mi to nie wyj na dobre. Jestem tu w interesach; co takiego mogoby im zaszkodzi. Ale przecie powinni si dowiedzie... - Co to za informacja? Erich popatrzy ze smutkiem na dziennikarza. - Powiedzmy, e bardzo dobrze znam zamordowanego. - No i? - Nie tutaj. Rozsdek podpowiada mi, e powinienem trzyma si od tego miejsca z dala. - Chce mi pan powiedzie, e by pan w to zamieszany? - Och, bro Boe, nie! Nic podobnego. Ja tylko... co wiem. Moe nawet znam par nazwisk. S... powody. - Jeli nie jest pan w to zamieszany, roztocz nad panem opiek nalen informatorowi.

- Tylko o to chciaem prosi. Niech pan zaczeka dwie, trzy minutki. Skocz tylko na gr po paszcz. Kiedy zejd, niech pan idzie za mn. Znajd ustronne miejsce, w ktrym bdziemy mogli porozmawia. Prosz si do mnie nie zblia, dopki pana nie przywoam. Dziennikarz skin gow. Kessler odwrci si i podszed do wind. Zabierze paszcz i dwa rewolwery, oba nie byy uywane. Mae opnienie jeszcze bardziej zdenerwuje Holcrofta, i bardzo dobrze. Noel czeka w bramie naprzeciwko hotelu d'Accord. Wiadomo powinna dotrze do Kesslera przed picioma minutami. Co go zatrzymuje? Jest! Korpulentna posta, ktra schodzia powoli ze stopni prowadzcych do d'Accord, nie moga nalee do nikogo innego. Tusza, niespieszny krok, ciepy paszcz. To on. Holcroft patrzy za Erichem kroczcym statecznie w d wzgrza i kaniajcym si uprzejmie mijanym przechodniom. Kessler jest czowiekiem subtelnym, pomyla Noel, i prawdopodobnie nie przychodzi mu nawet do gowy, e jest wykorzystywany w charakterze przynty. Mylenie tymi kategoriami nie ley w jego naturze. Tak jak w naturze Holcrofta nie leao wykorzystywanie w ten sposb czowieka, ale przecie nic nie jest ju, jak byo. Teraz takie postpowanie byo dla niego naturalne. I przynosio rezultaty! Cholera, udao si! Jaki trzydziestokilkuletni mczyzna, ktry zszed wanie z ostatniego stopnia schodw hotelu d'Accord, przystan i spojrza wyranie za oddalajc si postaci Kesslera. A teraz ruszy wolno - zbyt wolno, jak na kogo, kto ma przed sob cel - zachowujc odlego wystarczajc, by nie zosta zauwaonym. eby tylko Erich trzyma si cile instrukcji. Wzdu alei przecinajcej u stp wzniesienia ulic des Granges cigny si stare, trzykondygnacyjne, wymuskane i drogie gmachy biurowe, po pitej wieczorem w zasadzie opustoszae. Noel poczyni ju odpowiednie przygotowania; od nich zaleao powodzenie puapki zastawionej na zabjc z Nachrichtendienst. Wystarczy ten jeden; on zaprowadzi go do innych. Niewykluczone, e w celu wyduszenia z tego czowieka informacji trzeba mu bdzie skrci kark. Albo strzela przed oczami z pistoletu. Noel namaca bro w kieszeni i podj niespiesznie trop, pozostajc po swojej stronie ulicy. Cztery minuty pniej Kessler dotar na sam d wzniesienia i skrci w lewo, w alej. Podajcy za nim mczyzna uczyni to samo. Holcroft przepuci kilka przejedajcych samochodw, czekajc, a obaj mczyni znikn mu z oczu, po czym przeci na ukos skrzyowanie, eby znale si po przeciwnej ni oni stronie alei, skd bdzie mia lepsze warunki obserwacji.

Nagle stan jak wryty. Nie widzia nigdzie Kesslera ani ledzcego go mczyzny. Puci si biegiem. Kessler skrci w lewo, w le owietlon uliczk i przeszedszy ni okoo pidziesiciu metrw, wycign z kieszeni mae lusterko. Dziennikarz poda za nim; Holcrofta nie byo. Teraz trzeba dziaa szybko. Po lewej stronie znajdowa si lepy zauek, w ktrym mogy si pomieci dwa, moe trzy zaparkowane obok siebie samochody. Przecignity przed wjazdem acuch dawa do zrozumienia, e to teren prywatny. Byo tam teraz pusto i ciemno. Bardzo ciemno. Idealnie. Zadzierajc wysoko nogi, Kessler przekroczy z trudnoci acuch i podszed szybko do zamykajcej zauek ciany. Wsun rk do prawej kieszeni i wycign z niej pierwszy rewolwer - pierwszy, ktrego uyje. - Niech pan tu pozwoli! - powiedzia na tyle gono, by usysza go przechodzcy ulic dziennikarz. - Moemy swobodnie rozmawia, nikt nas nie zobaczy. Dziennikarz przeszed przez acuch i mruc oczy, stara si przebi wzrokiem zalegajce ciemnoci. - Gdzie pan jest? - Tutaj. - Erich unis rewolwer, biorc na cel podchodzcego dziennikarza. Kiedy dzielio ich niespena trzy metry, wypali, mierzc w majaczcy w ciemnociach zarys szyi mczyzny. Tumik zredukowa huk strzau do guchego pacnicia; syk powietrza uchodzcego z przedziurawionego garda odbi si echem midzy cianami budynkw. Dziennikarz osun si na ziemi. Erich raz jeszcze pocign za spust, celujc w gow. Odkrci od lufy tumik, po czym przeszuka szybko kieszenie zabitego i cisn w mrok znalezione w nich portfel i notes. Wycign z lewej kieszeni swojego paszcza drugi rewolwer i wcisn bro w stygnc do dziennikarza, zaczepiajc na spucie palec wskazujcy. Nie podnoszc si z klczek, rozdar sobie przd koszuli i oderwa dwa guziki od paszcza. Potem bez ceregieli potar otwart doni po brudnej, przesiknitej olejem betonowej nawierzchni maego parkingu i umaza sobie twarz. Gotowe. Podnis si i podbieg do acucha. Z pocztku nie dostrzeg Holcrofta. Chwil potem Amerykanin wbieg w uliczk i zatrzyma si na moment pod pierwsz latarni. Teraz. Kessler wrci spiesznym truchtem do zabitego, chwyci jego rk dzierc rewolwer, unis j w niebo i docisn martwy palec do spustu.

Huk wystrzau z maokalibrowej broni odbi si gonym echem. Erich jeszcze dwa razy nacign sztywniejcy palec, puci rk trupa i szybko wydoby drugi rewolwer z wasnej kieszeni. - Noel! Noel! - wrzasn, odskakujc pod cian i osuwajc po niej swe zwaliste ciao na betonow nawierzchni. - Noel, gdzie jeste? - Erich?! Na mio bosk... Erich? - Gos Holcrofta do bieg z bliska, a po kilku sekundach przybliy si jeszcze bardziej. Kessler wymierzy ze swego niezaopatrzonego w tumik rewolweru w majaczcy w mroku bezwadny wzgrek martwego ciaa. To bdzie ostatni strza, jaki musi odda... I odda go w momencie, gdy u wylotu zauka dostrzeg w przymionym wietle ulicznej latarni sylwetk Noela Holcrofta. - Erich! - Tutaj! Prbowa mnie zabi! Noel, on prbowa mnie zabi! Holcroft namaca acuch, przeskoczy go i podbieg do Kesslera. Uklk przy nim w ciemnociach. - Kto? Gdzie? - Tam! Johann kaza mi nosi rewolwer... musiaem strzeli. Nie miaem innego wyjcia! - Nic ci nie jest? - Chyba nie. Szed za mn. Wiedzia o tobie. Gdzie on jest? - powtarza w kko. Gdzie jest H.? Gdzie jest Holcroft?. Przewrci mnie na ziemi... - O, Chryste! - Noel zerwa si i doskoczy do ledwie widocznego w ciemnociach ciaa. Wycign z kieszeni zapalniczk i skrzesa iskr. Blask pomyka rozla si po trupie. Noel przetrzsn kieszenie zabitego. - Cholera, nic przy sobie nie ma! - Nic? Jak to nic? Noel, musimy si std zabiera. Pomyl o jutrzejszym dniu! - Nie ma portfela, nie ma prawa jazdy, nic! - Jutro! Musimy myle o jutrze! - Dzi! - rykn Holcroft. - Chc ich dosta jeszcze dzisiejszej nocy! Kessler milcza przez kilka sekund, potem odezwa si cicho z niedowierzaniem w gosie. - Ty to zaplanowae... Holcroft podnis si ze zoci, ale sowa Ericha przytumiy jego zdenerwowanie. - Przepraszam - mrukn. - Nie chciaem, eby co ci si stao. Sdziem, e mam nad wszystkim kontrol.

- Po co to zrobie? - Bo zabij j, jeli wpadnie im w rce. Tak jak zabili Williego Ellisa i... Richarda Holcrofta. I tylu innych. - Kto? - Wrogowie Genewy. Ten Nachrichtendienst. Chciaem dopa jednego z nich! Ale, cholera, ywego! - Pom mi wsta - jkn Kessler. - Rozumiesz mnie? - Holcroft namaca w ciemnociach rk Ericha i podwign go z ziemi. - Tak, oczywicie. Ale wedug mnie nie powiniene dziaa w pojedynk. - Zamierzaem wcign go w puapk i wydoby od niego nazwiska innych, chobym mia go olepi. A potem przekaza policji i poprosi ich, eby pomogli mi odnale matk, ochroni j. - Teraz to niemoliwe. Ale Johann moe co na to zaradzi. - Von Tiebolt? - Tak. Zwierzy mi si, e ma tu, w Genewie, wpywowego przyjaciela. Pierwszego deputowanego. Poleci, abym - gdy si spotkamy - zaprowadzi ciebie do Excelsiora i zameldowa pod nazwiskiem Fresca. Nie wiem, dlaczego akurat pod takim. - Przyzwyczailimy si do niego - wyjani Noel. - Skontaktuje si tam z nami? - Tak. Zaatwia ostatnie formalnoci w zwizku z jutrzejszym dniem. W banku. - W banku?! - Jutro bdzie ju po wszystkim; to wanie prbowaem ci powiedzie przez telefon. Nie moemy tu zosta, kto moe nadej. Musimy si popieszy. Johann kaza ci przekaza, e jeli twoja matka naprawd jest w Genewie, znajdziemy j. Bdzie bezpieczna. Holcroft pomg Kesslerowi podej do acucha. Naukowiec obejrza si na mroczn wnk otoczon z trzech stron cianami i wzdrygn si. - Nie myl o tym - powiedzia Noel. - To byo straszne. - Byo konieczne. To prawda, pomyla Kessler. *** Helden ujrzaa starsz kobiet siedzc na aweczce przy nabrzeu. Kobieta

wpatrywaa si nieobecnym wzrokiem w wod, nie zwracajc najmniejszej uwagi na nielicznych mechanikw i pasaerw krccych si w pobliu hydroplanw. Podszedszy bliej, Helden zobaczya w wietle ksiyca twarz kobiety - ostre rysy i wysokie koci policzkowe uwydatniajce szeroko rozstawu oczu. Ta zatopiona w mylach kobieta wydawaa si tak samotna, tak tu nie pasowaa, tak... Helden dokutykaa do aweczki i spojrzaa na t twarz z gry. Mj Boe! Patrzya na twarz, ktra, gdyby nie lata i pe, moga nalee do Noela Holcrofta. To bya jego matka! Co tu robi? Na co czeka? Odpowied nasuwaa si sama: matka Noela leciaa potajemnie do Genewy! Starsza kobieta obrzucia j obojtnym spojrzeniem i odwrcia wzrok. Helden, najszybciej jak potrafia, powloka si ciek, ktra prowadzia do maego budynku stanowicego zarwno poczekalni, jak i stacj cznoci radiowej. Wesza do rodka i zbliya si do mczyzny stojcego za prowizorycznym kontuarem , na tle stou zastawionego aparatami telefonicznymi i sprztem radiowym. - Kim jest ta kobieta na zewntrz? Mczyzna zerkn na ni badawczo znad notatnika. - Tutaj nie wymienia si nazwisk - owiadczy. - Powinna to pani wiedzie. - Ale to niezmiernie wane! Jeli moje przypuszczenia s prawdziwe, grozi jej wielkie niebezpieczestwo. Mwi to panu, bo wiem, e jest pan znajomym doktora Litvaka. Na dwik tego nazwiska mczyzna znowu podnis na ni wzrok. Byo oczywiste, e w Atterrisage Mdoc ryzyko i niebezpieczestwo s na porzdku dziennym, ale w miar moliwoci unika si i jednego, i drugiego. Ale doktor Litvak by najwyraniej zaufanym klientem. - Ona czeka na telefon. - Od kogo? Mczyzna znowu przyjrza si jej badawczo. - Od jednego z naszych pilotw. Od Le Chat rouge. A co, ma na pieku z policj? - Nie. - Z Korsykanami? Z mafi? Helden pokrcia gow. - Gorzej. - Pani jest znajom doktora Litvaka? - Tak. Zamwi dla mnie lot z Neuchtel. Moe pan sprawdzi. - Nie musz. Nie chcemy tutaj kopotw. Niech pani j std zabierze. - Jak? Maj mnie podwie samochodem do restauracji nad jeziorem, a tam mam

zaczeka na takswk. Powiedziano mi, e to potrwa p godziny. - Nie w tej sytuacji. - Mczyzna spojrza na kogo za jej plecami. - Henri, podejd tu. - Wycign spod kontuaru kko z kluczami do samochodu. - Niech pani idzie porozmawia z t starsz pani. Niech pani jej powie, e musi std odjecha. Henri was podrzuci. - Moe mnie nie posucha. - Musi. Bdzie pani miaa swj transport. Helden wysza z budynku tak szybko, jak pozwalaa jej na to rana. Pani Holcroft nie byo na aweczce i Helden daa si na chwil ponie panice. Ale zaraz w blasku ksiyca dojrzaa jej nieruchom sylwetk na opustoszaym teraz nabrzeu. Ruszya ku niej. Starsza kobieta si odwrcia. - Czy pani Holcroft? - spytaa Helden. - Matka Noela? Na dwik imienia syna Althene Holcroft zoya rce i wstrzymaa oddech. - Kim pani jest? - Przyjacik. Prosz mi wierzy. Lepsz, ni si pani wydaje. - Poniewa nic mi si nie wydaje, okrelenie lepsza czy gorsza nie ma dla mnie wikszego sensu. - Nazywam si von Tiebolt. - To zejd mi z oczu! - Sowa kobiety smagny nocne powietrze niczym bicz. Tutejsi pracownicy s przeze mnie opaceni. Nie pozwol, aby mnie napastowaa. Prdzej ci zabij. Wracaj do swojej wilczej zgrai! - Nie nale do Wolfsschanze, pani Holcroft. - Jeste z von Tieboltw! - Gdybym bya z Wolfsschanze, nie zbliyabym si do pani. Na pewno zdaje sobie pani z tego spraw. - Zdaj sobie spraw, jakie popuczyny stanowicie... - Od urodzenia yj z t opini, ale jest pani w bdzie! Musi mi pani uwierzy. Nie wolno tu pani zosta to zbyt niebezpieczne. Mog pani ukry, mog pomc... - Ty? W jaki sposb? Luf pistoletu? Pod koami samochodu? - Bagam! Wiem, po co przyjechaa pani do Genewy. Jestem tutaj z tego samego powodu. Musimy si z nim skontaktowa, powiedzie mu, dopki nie bdzie za pno. Trzeba powstrzyma te fundusze! Sowa Helden chyba zaskoczyy kobiet. Po chwili cigna brwi, jakby wietrzc podstp. - Te fundusze? A moe mnie? Nie, mnie nie powstrzymacie. Zamierzam wezwa

pomoc. Zjawi si tu moi ludzie i nic mnie nie obchodzi, czy ci zabij. Reprezentujesz trzydzieci lat kamstwa! Wy wszyscy je reprezentujecie! Z nikim si nie skontaktujesz . - Pani Holcroft! Ja kocham pani syna. Tak bardzo go kocham... i jeli do niego w por nie dotrzemy, on zginie. Zostanie zabity przez jedn albo drug stron! W obecnej sytuacji adna nie moe pozostawi go przy yciu! Musi to pani zrozumie. - Kamiesz! - sykna Althene. - Wy wszyscy jestecie kamcami! - Do jasnej cholery! - krzykna Helden, tracc panowanie nad sob. - Nikt nie przyjdzie ci pomc. Bardzo im na rk, e tu tkwisz! A ja nie jestem kalek. Mam w nodze pocisk! Znalaz si tam, bo staraam si skontaktowa z Noelem! Nie wiesz nawet, przez co razem przeszlimy! Nie masz prawa... Z maego budynku nad wod dobiega prowadzona podniesionymi gosami wymiana zda. Obie kobiety syszay wyranie wykrzykiwane tam sowa... zupenie jakby byy przeznaczone dla ich uszu. - Nic pan tu nie wskra. Nie ma tu takiej kobiety! Prosz wyj. - Nie rozkazuj mi! Ona tu jest! Helden zmartwiaa. Znaa ten gos od dziecka. - To prywatna marina. Jeszcze raz pana prosz o opuszczenie tego terenu. - Otwrz te drzwi! - Co? Ktre drzwi? - Te za tob! Helden zwrcia si do Althene Holcroft. - Nie mam czasu na wyjanienia. Mog tylko powiedzie, e jestem pani przyjacik. Niech pani skacze do wody! Niech si pani ukryje! Szybko! - Dlaczego miaabym ci wierzy? - Kobieta patrzya na budynek za plecami Helden. Bya zaniepokojona, niezdecydowana. - Jeste moda i silna. Mogaby mnie bez trudu zabi. - To tamten czowiek chce pani zabi - wyszeptaa Helden. - Prbowa ju zabi mnie. - Kto to jest? - To mj brat. Niech pani wreszcie zamilknie, na mio bosk! Helden otoczya Althene ramieniem w talii i przypada do desek nabrzea, zmuszajc kobiet, by posza w jej lady. Nie puszczajc jej, najostroniej, jak to byo moliwe, zsuna si z krawdzi i obie znalazy si w wodzie. Althene dygotaa na caym ciele, usta miaa pene wody. W pewnym momencie zakrztusia si ni i zacza rozpaczliwie mci rkami . Helden obejmowaa j w pasie, starajc si podtrzyma Althene w pozycji pionowej.

- Niech pani nie kaszle! Nie wolno nam robi haasu! Prosz powiesi sobie torebk na szyi. Pomog pani. - Dobry Boe, co ty wyprawiasz?! - Cicho. Dziesi metrw od miejsca, gdzie si znajdoway, koysaa si na wodzie przycumowana do nabrzea maa motorwka. Helden pocigna Althene w kierunku zbawczych cieni jej kaduba. Byy ju w poowie drogi, kiedy ich uszu dobiego trzaniecie drzwi i ujrzay snop wiata rzucany przez potn latark. Ci mrok zowieszczymi esamifloresami w rytm susw biegncego w kierunku nabrzea blondyna. Mczyzna zatrzyma si i skierowa latark na wod. Helden, przezwyciajc obezwadniajcy teraz bl w nodze, podja rozpaczliw prb przypieszenia. Na prno; noga bya za saba, a ciar nasiknitego wod ubrania zbyt wielki. - Niech pani sprbuje dopyn do odzi sama - wyszeptaa. - Ja zawrc... zauway mnie i... - Nie szamocz si tak! - przerwaa jej kobieta, wykonujc teraz pod wod pynne ruchy ramionami, by uly Helden. - To ten sam czowiek. Twj brat. Ma pistolet. Szybciej! - Nie dam rady. - Dasz. Wsplnymi siami, podtrzymujc jedna drug, zaczy si powoli przesuwa wpaw w kierunku odzi. Blondyn sta na nabrzeu i metodycznie, posuwistymi ruchami, omiata wizk wiata powierzchni jeziora. Za kilka sekund snop jasnoci natrafi na nie; przyblia si nieubaganie niczym miercionony laserowy promie. W chwili gdy wyuska je z mroku, padn strzay i to bdzie koniec. Johann von Tiebolt by strzelcem wyborowym i jego siostra dobrze o tym wiedziaa. Gdy nadpyna olepiajca jasno, miay nad sob kadub. Schyliy instynktownie gowy i zanurkoway. Wizka przesza gr. Wynurzyy si za odzi z ubraniami wpltanymi w acuch. Zapay si go jak ostatniej deski ratunku, apczywie chwytajc powietrze. Cisza. Kroki - z pocztku niespieszne, stawiane z namysem, potem nabierajce gwatownie tempa. Johann von Tiebolt oddala si od nabrzea. I znowu trzaniecie drzwi i znowu podniesione gosy. - Gdzie posza? - Pan zwariowa! - A ty jeste trupem!

Huk wystrzau przetoczy si echem po wodzie. Rwnoczenie z nim rozleg si okrzyk blu, a zaraz potem pad drugi strza. I zalega cisza. Mijay minuty. Kobiety zanurzone po szyj w wodzie spojrzay na siebie w ksiycowej powiacie. Oczy Helden von Tiebolt wypeniay zy. Starsza kobieta bez sowa dotkna twarzy dziewczyny. Przejmujc cisz przerwa ryk silnika. Z brzegu dolecia pisk opon i odgos pryskajcego spod nich wiru. Kobiety, obejmujc si wzajemnie, ruszyy wpaw ku nabrzeu. - Czy to nie dziwne? - odezwaa si Althene, kiedy wdrapay si ju po drabince na gr i klczay w ciemnociach. - W pewnym momencie pomylaam o swoich butach. Przestraszyam si, e je zgubi. - A zgubia je pani? - Nie. I to chyba jeszcze dziwniejsze. - Mnie spady - powiedziaa obojtnie Helden. Wstaa. - Musimy std odej. On moe wrci. - Spojrzaa na budynek. - Wolaabym tam nie wchodzi, ale wewntrz zostay kluczyki od samochodu... - Podaa rk Althene i pomoga jej si podnie. Helden otworzya drzwi i natychmiast zamkna oczy. Przewieszony bezwadnie przez kontuar mczyzna mia rozerwan twarz. Przypomnia jej si widok okaleczonej gowy Klausa Falkenheima i miaa ochot wy. Zamiast tego wyszeptaa tylko: - Mein Bruder... - Chod, dziecko, popieszmy si! - Niewiarygodne, ale te sowa wypowiedziaa starsza kobieta. Spostrzega kko z kluczykami. - Lepiej wzi ich samochd. Mam swj, ale ju go widziano. I wtedy wzrok Helden pad na sowo czytelnie nakrelone tward kredk na pododze, pod martwym mczyzn. - Nie! To kamstwo! - O co chodzi? - Starsza kobieta porwaa kluczyki i jednym susem znalaza si pr zy dziewczynie. - Tam. To nieprawda! Wielkie litery nasmarowane w popiechu na pododze ukaday si w sowo: NACHRICHTENDIENST Helden, nie baczc na bl, podesza do tego miejsca, osuna si na kolana i zacza trze zawzicie litery rkami. Prbowaa je zmaza z desek podogi. Po jej twarzy spyway zy. - Kamstwo! Kamstwo! Oni byli wielkimi ludmi! Althene dotkna ramienia

rozhisteryzowanej dziewczyny, potem uja j pod rk i podwigna z podogi. - Nie ma na to czasu! Sama powiedziaa. Musimy std ucieka. agodnie, ale stanowczo starsza kobieta wyprowadzia modsz na podjazd przed budynkiem. Samotna latarnia grujca nad drzwiami rzucaa tyle samo wiata co i cienia. Stay tu dwa samochody. Jeden, ktrym przyjechaa Althene, i drugi, szary wehiku z tablic rejestracyjn przytwierdzon drutem do zderzaka. Althene poprowadzia Helden w kierunku tego ostatniego. I nagle stana jak wryta. Pk kruchy pancerz samokontroli, jakim zdoaa si otoczy. Na wirze leao ciao rudobrodego pilota. Nie y. Rce mia zwizane za plecami. Twarz, szczeglnie w okolicach oczu i ust, bya porznita. Torturowano go, a pniej zastrzelono. Jechay w milczeniu, zatopione w mylach. - Znam pewne mieszkanie - odezwaa si w kocu Helden. - Powinien te tam by czowiek, ktry przylecia z Londynu, eby nam pomc, tam bdziemy bezpieczne. - Kto to taki? - yd z miejscowoci Har Sha'alav. Althene spojrzaa na dziewczyn poprzez umykajce w ty cienie. - Rozmawiaam z jednym ydem z Har Sha'alav. Dlatego tu jestem. - Wiem o tym. Drzwi otworzy szczupy mczyzna o smagej cerze i bardzo ciemnych oczach . Nie by ani wysoki, ani niski, ale emanowaa z niego pierwotna, fizyczna sia. Jej wiadectwem bya nadzwyczajna szeroko barkw podkrelana napronym materiaem rozpitej pod szyj biaej koszuli. Spod podwinitych rkaww wystawaa para muskularnych rk. Czarne wosy mia starannie przystrzyone, a twarz frapujc, do czego przyczyniy si w rwnym stopniu miertelnie powana mina, jak i rysy. Przyjrza si badawczo obu kobietom, po czym skin gow i zaprosi je gestem rki do rodka. Spostrzeg, e Helden utyka, ale nie skomentowa tego. W taki sam sposb odnis si do ich przemoczonych ubra. - Nazywam si Jakow Ben Gadiz - przedstawi si. - I eby nie byo nieporozumie ja tu bd podejmowa decyzje. - Na jakiej podstawie? - spytaa Althene. Ben Gadiz spojrza na ni. - Pani jest matk? - Tak. - Nie spodziewaem si pani.

- A ja nie spodziewaam si, e tu trafi. Gdyby nie ta dziewczyna, ju bym nie ya. - A wic do jednego przytaczajcego zobowizania przybyo pani jeszcze jedno. - Zadaam panu pytanie. Z czyjego upowanienia ma pan podejmowa za mnie decyzje? Nikt nie ma do tego prawa. - Dostaem instrukcje z Neuchtel. Dzisiaj w nocy trzeba wykona pewne zadanie. - Ja mam tylko jedno zadanie. Musz skontaktowa si z moim synem. - To pniej - powiedzia Jakow Ben Gadiz. - Na pocztek sprawa najwaniejsza. Trzeba znale list. Przypuszczamy, e znajduje si w hotelu d'Accord. - To bardzo wane - wtrcia si Helden, kadc do na ramieniu Althene. - Tak samo wane jak skontaktowanie si z pani synem - dorzuci mczyzna, patrzc na Althene Holcroft. - Iw zwizku z tym potrzebuj przynty.

Rozdzia 42
Von Tiebolt mwi do suchawki, trzymajc w wolnej rce karteczk z wiadomoci od Kesslera. Po drugiej stronie linii mia pierwszego deputowanego kantonu genewskiego. - Mwi ci, e adres si nie zgadza! To stary, opuszczony budynek niepodczony do sieci telefonicznej. Wyglda na to, e Nachrichtendienst z powodzeniem spenetrowaa suby cznoci twojego kraju. Znajd mi waciwy adres! Sucha przez kilka chwil, a potem wrzasn: - Ty idioto! Nie mog zatelefonowa pod ten numer! Recepcjonista przysig, e nie ujawni go nikomu poza Holcroftem. Obojtnie, co bym powiedzia, sposzyby si. Powtarzam jeszcze raz - znajd mi ten adres! Nie obchodzi mnie, czy musisz w tym celu obudzi przewodniczcego Rady Kantonw. Oczekuj telefonu od ciebie najdalej za godzin. - Rzuci suchawk na wideki i spojrza znowu na wiadomo od Kesslera. Erich wyszed na spotkanie z Holcroftem. Niewtpliwie s ju w Excelsiorze i zameldowali Holcrofta pod nazwiskiem Fresca. Mgby zatelefonowa, aby si upewni, ale taka rozmowa niechybnie doprowadziaby do komplikacji. Amerykanina trzeba zepchn na skraj obdu. Zamordowany przyjaciel z Londynu, trudnoci z odnalezieniem matki; do tego niewykluczone, e dowiedzia si ju o mierci Helden w Neuchtel. Holcroft moe by bliski psychicznego zaamania, jeszcze zechciaby si spotka... Johann nie by w tej chwili na to przygotowany. Nie ustalono do tej pory miejsca pobytu matki, a przed chwil mina trzecia nad ranem. Musi j odnale, musi j zabi. Do konferencji w banku pozostao sze godzin. W kadej chwili - w tumie przechodniw, z takswki, na klatce schodowej albo na rogu ulicy - moe dojrze syna i ostrzec go, krzyczc: Zdrada! Stj! Poniechaj Genewy!. Tak si moe zdarzy. Matce trzeba zamkn usta, a syna programowa dalej. Prosta sprawa - ona musi umrze dzisiejszej nocy, a wraz z jej mierci wyeliminowane zostanie wszelkie ryzyko. A potem szybko, po cichu, nastpi drugi zgon. Syn Heinricha Clausena odegra swoj rol. Ale najpierw jego matka. Zanim zacznie wita. Do szau doprowadzaa go wiadomo, e Althene siedzi gdzie tam caa i zdrowa przy telefonie zainstalowanym pod adresem, ktry zawieruszy si w papierach jakiego biurokraty! Blondyn usiad i z pochwy wszytej w paszcz wycign dugi obosieczny n . Trzeba

go umy. By uwalany krwi rudobrodego pilota. Noel otworzy walizk i spojrza na upchane w niej ubrania. Potem przesun wzrokiem po tapetowanych na biao cianach, drzwiach balkonowych i przesadnie zdobionym yrandolu zwisajcym z sufitu. Wszystkie pokoje hotelowe byy do siebie podobne; z pewnym rozczuleniem przypomnia sobie obskurny wyjtek z Berlina. Zaskoczyo go, e pamita o tym nawet w takiej chwili. Zapuszcza korzenie w nowym, niestabilnym wiecie bez uszczerbku na psychice. Nie by pewien, czy to dobrze, czy le, wiedzia tylko, e tak jest. Erich sta przy telefonie i prbowa si dodzwoni do d'Accord, eby sprawdzi, czy von Tiebolt ju wrci. Gdzie, do diaba, podziewa si ten Johann? Ju trzecia trzydzieci nad ranem, zastanawia si. Odoy suchawk i zwrci si do Noela. - Zostawi wiadomo, ebymy si nie denerwowali. Jest u pierwszego deputowanego. Prbuj odnale twoj matk. - A wic nie telefonowaa? - Nie. - To niemoliwe. Czy ten recepcjonista jeszcze tam jest? - Tak. Dosta od ciebie dwie miesiczne pensje. Nic mu si nie stanie, jeli posiedzi do rana. - Kessler si zamyli. - Cakiem moliwe, e jeszcze nie doleciaa. Nie zdya na przesiadk, odwoano loty z powodu mgy, a moe miaa trudnoci ze subami imigracyjnymi. - Wszystko moliwe, ale dla mnie i tak nie ma to sensu. Znam j, daaby mi zna. - Moe j zatrzymano. - Ju o tym mylaem; to byoby najlepsze. Podruje z faszywym paszportem. Miejmy nadziej, e aresztowano j i wtrcono na par dni do celi. Helden te nie dzwonia? - Nie byo do ciebie adnych telefonw - odpar Niemiec, obrzucajc Noela dziwnie badawczym spojrzeniem. Holcroft si przecign. W rku trzyma saszetk z przyborami do golenia. - To czekanie doprowadza mnie do szau. - Wskaza na drzwi do azienki. - Id si umy. - Dobra myl. Poza tym moe by troch odpocz? Musisz by wyczerpany. Zostao nam niecae pi godzin, a Johanna uwaam za bardzo obrotnego czowieka. - Licz na niego - przyzna Noel. Zdj koszul i odkrci do oporu kran z gorc wod. Unoszca si para pokrya mgiek lustro i utworzya nad umywalk nieprzejrzysty obok. Wsparszy si rkami o brzegi

porcelanowej misy, zanurzy twarz w ciepej wilgoci i sta tak, dopki z czoa nie zacz mu spywa pot. Tego sposobu nauczy si kilka lat temu od Sama Buonoventury. Bya to tylko namiastka ani parowej, ale speniaa swoje zadanie. Sam? Sam! Na mio bosk, dlaczego wczeniej o nim nie pomyla?! Jeli matka zmienia plany albo co si stao, niewykluczone, e powiadomia o tym telefonicznie Sama. Zwaszcza kiedy w d'Accord nie zastaa nikogo, kto by si nazywa Noel Holcroft. Spojrza na zegarek; trzecia trzydzieci pi czasu genewskiego, a wic dziesita trzydzieci pi na Karaibach. Jeli Sam ma mu co do przekazania, bdzie czeka przy telefonie. Noel zakrci kran. Z sypialni dolecia go gos Kesslera. Do kogo mwi i dlaczego tak znia gos? Noel odwrci si do drzwi i lekko je uchyli. Kessler sta pod przeciwleg cian pokoju zwrcony plecami do azienki i rozmawia przez telefon. Noel przestpi prg. - Mwi ci, to nasza odpowied. Ona podruje z faszywym paszportem. Sprawd w subach imigracyjnych, czy... - Erich! Jakw Ben Gadiz zamkn pudeeczko z zestawem pierwszej pomocy, wsta z ka i przyjrza si swojemu dzieu. Rana Helden bya zaogniona, ale zakaenie si jeszcze nie wdao. Zastpi brudny opatrunek wieym. - No - powiedzia - na jaki czas wystarczy. Opuchlizna zejdzie za godzin, ale musisz lee. Trzymaj nog w grze. - Tylko mi nie mw, e jeste lekarzem - zaartowaa Helden. - Nie trzeba by zaraz lekarzem, eby zna si na ranach postrzaowych. Wystarczy do nich przywykn. - Izraelczyk podszed do drzwi. - Zosta tutaj. Chc porozmawia na osobnoci z pani Holcroft. - Nie! Ben Gadiz si zatrzyma. - Co powiedziaa? - Nie wysyaj jej nigdzie samej. Zadrcza si poczuciem winy i panicznie boi o syna. Nie potrafi jasno rozumowa, nie bdzie miaa adnych szans. Nie rb tego. - A jeli zrobi, czy mi w tym przeszkodzisz? - Jest lepszy sposb. Chcesz dosta mojego brata. Wykorzystaj mnie. - Najpierw chc zdoby list Sonnenkinder. Na zabicie von Tiebolta mamy trzy dni. - Trzy dni?

- Jutro i w niedziel banki s zamknite. Z dyrektorami La Grande Banque mog si spotka najwczeniej w poniedziaek. Lista ma pierwszestwo. Zgadzam si z Litvakiem, e to najwyszy priorytet. - Jeli jest taka wana, na pewno nosi j przy sobie. - Wtpi. Ludzie pokroju twego brata nie podejmuj takiego ryzyka. Jaki wypadek, kradzie uliczna... kto taki jak ja. Nie, nie chodziby z list w kieszeni. Ani nie zdeponowaby jej w hotelowym sejfie. Ma j w swoim pokoju. To najpewniejsza skrytka. Zamierzam wywabi go na chwil i dosta si tam. - A wic tym bardziej powiniene mnie wykorzysta! - powiedziaa arliwie Helden. Myli, e nie yj. Nie widzia mnie w bazie hydroplanw. Szuka Althene, nie mnie. Szok go oszoomi. Wpadnie w popoch. Przyjdzie wszdzie, gdzie mu ka, byle tylko mnie dopa. Wystarczy, e wypowiem sowo Nachrichtendienst. Jestem tego pewna. - I na to licz - odpar Jakow. - Ale dopiero jutro. Nie dzisiejszej nocy. Dzi w nocy nie o ciebie mu chodzi. Dzi poluje na matk Holcrofta. - Powiem mu, e ona jest ze mn! To idealne wyjcie! - Nigdy ci nie uwierzy. Ma ci zaufa po tym, jak pojechaa do Neuchtel na spotkanie z Wernerem Gerhardtem? Po tym, jak ucieka? Z miejsca kojarzysz si z puapk. - To przynajmniej pozwl mi z ni i - poprosia Helden. - Zorganizuj spotkanie, a ja si gdzie ukryj. Daj jej jak ochron. Mam pistolet. Ben Gadiz zastanawia si przez chwil nad odpowiedzi. - Doceniam twoj propozycj i podziwiam ci za ni. Ale nie mog ryzykowa utraty was obu. Bo widzisz, jej potrzebuj na dzisiejsz noc, a ciebie na jutro. Ona wycignie go dzisiaj, a ty jutro. W ten sposb trzeba to rozegra. - Mona osign oba cele za jednym zamachem jeszcze dzisiejszej nocy - nie ustpowaa Helden. - Ty zdobd swoj list, a ja go zabij. Przysigam, e to zrobi! - Wierz ci, ale nie uwzgldniasz jednego. Doceniam twego brata bardziej ni ty. Bez wzgldu na to, jak zaaranujemy jego dzisiejsze spotkanie z pani Holcroft, on bdzie mia wszystkie atuty. Ma do dyspozycji rozmaite fortele, metody. Nam ich brak. Helden wpatrywaa si z wyrzutem w Izraelczyka. - Ty j nie tylko wykorzystujesz, ty j powicasz. - Wykorzystuj kade z nas, kade z nas powicam, by tylko osign cel. Jeli bdziesz w tym przeszkadzaa, zabij ci. - Jakow wyszed z sypialni. Althene siedziaa za biurkiem pod przeciwleg cian pokoju, w ktrym jedynym rdem wiata bya maa lampka nocna. Miaa na sobie troch za obszerny ciemnoczerwony

szlafrok, ktry znalaza w szafie. Mokre ubrania schy rozwieszone na kaloryferach. Pisaa co na kartce wyjtej z papeterii. Odwrcia si na odgos krokw Jakowa. - Poyczyam sobie papier z paskiego biurka - powiedziaa. - To nie mj papier i nie moje biurko - odpar Izraelczyk. - Pisze pani list? - Tak. Do syna. - Po co? Przy odrobinie szczcia skontaktujemy si z nim . Bdzie pani moga osobicie z nim porozmawia. Althene odchylia si na oparcie fotela i utkwia w Ben Gadizie nieruchomy wzrok. - Oboje wiemy, e szanse, abym go jeszcze kiedy zobaczya, s niewielkie. - Czyby? - Oczywicie. Nie ma sensu, ebym sama siebie oszukiwaa... albo eby pan prbowa mnie oszukiwa. Von Tiebolt musi si ze mn spotka. Kiedy dojdzie do tego spotkania, ju mnie nie wypuci ze swych rk. W kadym razie nie wypuci mnie ywej. Co by mu z tego przyszo? - Zastosujemy jak najdalej idce rodki ostronoci. - Dzikuj, zabior pistolet. Nie mam zamiaru sta i czeka pokornie, a mnie zastrzeli. - Lepiej, eby pani siedziaa. Umiechnli si do siebie. - Oboje jestemy ludmi praktycznymi, prawda? Jakow wzruszy ramionami. - Tak jest atwiej. - Niech mi pan powie jedno. Ta lista, ktr tak bardzo chce pan zdoby. Lista Sonnenkinder. Musi by niewiarygodnie duga, skada si z mnstwa tomw. Zawiera przecie nazwiska ludzi i rodzin z caego wiata. - Pani mwi o licie gwnej. Nie szukamy jej i wtpi, czy kiedykolwiek j zobaczymy. Lista, ktr moemy odnale - ktr musimy odnale - jest list robocz. Znajduj si na niej nazwiska liderw, na ktrych rce maj by przekazywane fundusze przeznaczone do rozdzielenia dalej na strategiczne obszary. T list von Tiebolt musi mie gdzie pod rk. - I majc j, zdoacie zdemaskowa przywdcw Wolfsschanze. - Wszystkich. - Skd jest pan taki pewien, e ta lista znajduje si w d'Accord? - Tylko tam moe by. Von Tiebolt nikomu nie ufa. Swoim podwadnym przydziela wycinkowe zadania, a kontrol nad caoci sprawuje sam. Nie zostawiby tej listy w sejfie ani nie nosiby jej przy sobie. Bdzie j trzyma w swoim pokoju hotelowym, w pokoju

najeonym puapkami. I zostawi j bez opieki tylko w ostatecznoci. - I ja jestem t ostatecznoci? - Tak. Obawia si pani jak nikogo innego, bo nikt nie zdoa przekona pani syna, eby poniecha Genewy. Oni go potrzebuj; jest im niezbdny. Odblokowanie funduszy musi si odby zgodnie z obowizujcym prawem. Nie istnieje inny sposb wejcia w ich posiadanie. - C za ironia losu! Prawo wykorzystywane do popenienia najwikszego wystpku, jaki mona sobie wyobrazi. - To nie pierwszy taki przypadek, pani Holcroft. - A co bdzie z moim synem? Zabije go pan? - Nie chc go zabija. - Wolaabym usysze co bardziej konkretnego. - Jeli przejdzie na nasz stron, nie bdzie po temu powodu. Wprost przeciwnie, jeli tylko da si przekona, e to prawda i e nie jest manipulowany, istnieje powd, by pozostawi go przy yciu. Nawet jeli nie dojdzie do odblokowania konta, Wolfsschanze nie umrze. Sonnenkinder nie znikn z powierzchni ziemi. Skrzyda bd miay podcite, ale nie zostan zdemaskowane. Ani zniszczone. Bdziemy potrzebowali kadego gosu, ktry moe przemwi przeciwko nim. Pani syn bdzie mia do opowiedzenia bardzo zajmujc histori. Wsplnie dotrzemy do waciwych ludzi. - W jaki sposb pan go przekona... jeli nie wrc ze spot kania z von Tieboltem? Izraelczyk dostrzeg cie umiechu na ustach Althene i zrozumia t chwil zawahania w jej gosie. Przejrzaa go. Z gry przyjmowa, e ona nie wrci, i Althene to wiedziaa. - Ja i mj wsppracownik z Neuchtel zakadamy, e mamy do dyspozycji dzisiejsz noc i cay jutrzejszy dzie; zaatwianie formalnoci w La Grande Banque rozpocznie si niewtpliwie w poniedziaek. Do tego czasu bd go trzyma w izolacji, odseparuj cakowicie od wiata. Moim zadaniem jest przeamanie tej izolacji, wyrwanie go z niej. - A kiedy ju pan tego dokona, co pan mu powie? - Powiem mu prawd, wyjani wszystko, czego dowiedzielimy si w Har Sha'alav. Bardzo moe mi w tym pomc Helden - bdmy szczerzy - jeli sama przeyje. No i jest jeszcze ta lista. Jeli j odnajd, poka mu j. - Niech mu pan przekae ten list - przerwaa mu Althene, odwracajc si znowu przodem do biurka i pochylajc nad kartk. - On te pomoe - przyzna Izraelczyk. ***

- Erich! Kessler odwrci si nagle i jego korpulentne ciao zesztywniao. Zacz opuszcza rk, eby odoy suchawk, ale Holcroft go powstrzyma. - Zaczekaj! Z kim rozmawiasz? - wyrwa Kesslerowi suchawk z doni. - Kto mwi? - rzuci do niej. Cisza. - Kto mwi? - Prosz ci - jkn Kessler, dochodzc powoli do siebie. - Staramy si zapewni ci bezpieczestwo. Nie moesz si pokazywa na ulicy, wiesz o tym dobrze. Zabij ci. Jeste kluczem do Genewy. - Nie rozmawialicie o mnie! - Prbujemy odnale twoj matk! Powiedziae mi przed chwil, e podruje z faszywym paszportem. e leci tu z Lizbony. Nie wiedzielimy o tym. Johann zna ludzi, ktrzy dostarczaj takie dokumenty; wanie o tym mwilimy. - Von Tiebolt? - rzuci znowu do suchawki Noel. - To ty? - Tak, Noelu - pada spokojna odpowied. - Erich mwi prawd. Mam tutaj przyjaci, ktrzy staraj si nam pomc. Twojej matce moe grozi niebezpieczestwo. A ty nie moesz bra udziau w poszukiwaniach. Nie wolno ci si pokazywa. - Nie mog? - warkn Holcroft. - Nie wolno mi? Wyjanijmy sobie co, to dotyczy was obu. - Noel mwi do suchawki, patrzc na Kesslera. - Sam bd decydowa o tym, co mi wolno, a czego nie. Czy wyraam si jasno? Naukowiec pokiwa gow. Von Tiebolt nic nie odpowiedzia. Holcroft podnis gos: - Pytaem, czy wyraam si jasno?! - Tak, oczywicie - burkn wreszcie Johann. - Jak mwi Erich, tylko staramy si pomc. Ta informacja, e twoja matka podruje z podrobionym paszportem, moe si okaza pomocna. Znam ludzi, ktrzy zajmuj si takimi sprawami. Zadzwoni zaraz do paru osb i bd ci o wszystkim na bieco informowa. - Bardzo ci prosz. - Jeli nie zobaczymy si do rana, spotkamy si w banku. Zakadam, e Erich ci wszystko zrelacjonowa. - Tak, zrobi to. I jeszcze jedno, Johann... przepraszam za ten wybuch. Wiem, e staracie si mi pomc. Ludzie, ktrzy usiuj nam przeszkadza, s z organizacji Nachrichtendienst, prawda? Czy tego dowiedziae si w Londynie? Na linii zalega cisza. - Skd to wiesz? - odezwa si wreszcie von Tiebolt.

- Zostawili wizytwk. Chc dopa tych skurwieli. - My te. - Dziki. Jak si czego dowiesz, dzwo do mnie od razu. - Noel odoy suchawk. Nigdy wicej tego nie rb - zwrci si do Kesslera. - Przepraszam. Mylaem, e postpuj susznie. Tak jak zapewne sam mylae, wystawiajc mnie na przynt pod d'Accord. - W dzisiejszych czasach wiat jest wszawym miejscem - mrukn Noel, sigajc znowu do telefonu. - Co robisz? - Chc porozmawia z jednym czowiekiem z Curaao. Moe on co wie. - Ach, tak. Z tym inynierem, ktry przekazuje ci wiadomoci. - Nie wiem, jak si mu odwdzicz. Noel poczy si z central midzynarodow i zamwi rozmow z Curaao. - Mam czeka przy aparacie czy pani oddzwoni? - O tej porze tok na liniach jest niewielki. - Wobec tego poczekam. - Usiad na ku ze suchawk przy uchu. Nie mino ptorej minuty, kiedy usysza w niej sygna aparatu Buonoventury. Po chwili odezwa si mski gos, ale to nie by gos Sama. - Tak? - Chciaem rozmawia z Samem Buonoventura. - A kto mwi? - Bliski przyjaciel. Dzwoni z Europy. - On nie podejdzie, mister. On ju nigdy nie odbierze telefonu. - Co pan wygaduje? - Nie ma ju Sama, mister. Jaki pieprzony miejscowy czarnuch zadusi go drutem. Przetrzsamy wszystkie zarola i plae, eby znale tego skurwysyna. Holcroft spuci gow, przymkn powieki i wstrzyma oddech. Buonoventura by jego centrum informacyjnym, musia zatem zgin. Teraz nie przekae mu ju adnej wiadomoci. To dzieo Nachrichtendienst. Noel by dunikiem Sama i ten dug zosta okupiony mierci... Wok niego krya mier; by jej nosicielem. - Dajcie sobie spokj z tymi zarolami - powiedzia, ledwie zdajc sobie spraw z tego, co mwi. - Ja go zabiem.

Rozdzia 43
- Czy pani syn wymieni kiedykolwiek nazwisko Tennyson? - spyta Ben Gadiz. - Nie. - Cholera! Kiedy ostatni raz pani z nim rozmawiaa? - Po mierci mojego ma. Noel by wtedy w Paryu. Jakw rozprostowa zaoone rce; usysza wanie co, na co czeka. - Czy to bya wasza pierwsza rozmowa po mierci ma? - Po jego zamordowaniu - sprostowaa Althene. - Chocia wtedy jeszcze o tym nie wiedziaam. - Prosz odpowiedzie na pytanie. Czy to bya wasza pierwsza rozmowa po mierci ma? - Tak. - A wic bya niewesoa. - Naturalnie. Musiaam mu powiedzie. - Dobrze. W takich chwilach umys jest przytpiony. Mwi si rzeczy, o ktrych rzadko si potem pamita. To wtedy wymieni nazwisko Tennyson. Powiedzia pani, e wybiera si do Genewy w towarzystwie Tennysona. Potrafi to pani zasugerowa von Tieboltwi? - Naturalnie. Tylko czy on da temu wiar? - Nie ma wyboru. Chce pani dosta za wszelk cen. - A ja jego. - Niech pani zatelefonuje. I prosz pamita, e jest pani bliska histerii. Ze spanikowan kobiet trudno si dogada. Niech go pani wyprowadzi z rwnowagi. Prosz krzycze, szepta, zacina si. Niech mu pani powie, e prbowaa skontaktowa si telefonicznie ze swoim pilotem w bazie hydroplanw i dowiedziaa si, e popeniono tam morderstwo. W bazie roi si od policji i ze strachu odchodzi pani od zmysw. Da sobie pani rad? - Niech pan sam posucha - powiedziaa Althene, sigajc do telefonu. Centralka hotelu d'Accord poczya j z pokojem bardzo wanego gocia, pana Johna Tennysona. A Jakow sucha z podziwem popisowego wystpu Althene. - Musi si pani wzi w gar, pani Holcroft - poradzi nieznajomy z hotelu d'Accord.

- A wic to pan jest tym Tennysonem, o ktrym wspomina mj syn. - Tak. Jestem jego przyjacielem. Poznalimy si w Paryu. - Na mio bosk, czy moe mi pan pomc? - Oczywicie. To bdzie dla mnie zaszczyt. - Gdzie jest Noel? - Przykro mi, ale nie wiem... Zaatwia w Genewie jakie interesy, w ktre mnie nie wtajemnicza. - Nie? - To sowo wypowiedziaa z wyran ulg. - Ano, nie. Wczoraj wieczorem zjedlimy razem obiad, a potem wyszed, eby si spotka ze swoimi wsplnikami. - Nie mwi, dokd idzie? - Przykro mi, ale nie. Widzi pani, ja jestem tu przejazdem, w drodze do Mediolanu... Jeszcze w Paryu obiecaem Noelowi, e spotkam si z nim w Genewie i poka mu miasto Nigdy tu nie by. - Czy moemy si spotka, panie Tennyson? - Oczywicie. Skd pani teraz dzwoni? - Musimy zachowa ostrono. Nie mog pana naraa. - Mnie nic nie grozi, pani Holcroft. Poruszam si po Genewie z cakowit swobod. - Ja nie, a do tego jeszcze ten straszny incydent w Medoc. - Niech si pani uspokoi. Jest pani przewraliwiona. Cokolwiek to byo, jestem pewien, e nie ma zwizku z pani osob. Gdzie pani jest? Gdzie moemy si spotka? - Na dworcu kolejowym. W poczekalni przy pnocnym wejciu. Za czterdzieci pi minut. Niech Bg pana bogosawi. Odoya raptownie suchawk. Jakow Ben Gadiz umiechn si z uznaniem. - Bdzie bardzo ostrony - powiedzia. - Zabierze si teraz do montowania sobie tarczy ochronnej, dziki czemu zyskamy na czasie. Jad pod hotel d'Accord. Szkoda kadej chwili. *** Von Tiebolt odoy wolno suchawk. Wiele przemawia za tym, e to puapka, pomyla, ale pewnoci nie ma. Celowo napomkn w rozmowie, e Holcroft jest w Genewie po raz pierwszy; nie bya to prawda i stara dobrze o tym wiedziaa. Sprawia jednak wraenie naprawd przeraonej, a ogarnita panik kobieta w jej wieku nie tyle sucha, ile sama chce

by suchana. Cakiem moliwe, e pucia t uwag mimo uszu albo - jeli j jednak usyszaa - uznaa, e wobec problemw, ktre aktualnie ma na gowie, nie warto jej prostowa. O ile zna Holcrofta, mg wymieni nazwisko Tennyson i jeli rzeczywicie to uczyni, nie byo w tym nic dziwnego. Amerykanin mia skonnoci do nagych zmian nastrojw, czsto nie zastanawia si nad tym, co mwi. Wiadomo o mierci Richarda Holcrofta w Nowym Jorku moga wprowadzi go w taki stan, e nazwisko Tennyson po prostu mu si wymkno. Z drugiej strony, Amerykanin wykazywa przebiego tam, gdzie nikt by si jej po nim nie spodziewa. Fakt wyjawienia tego nazwiska matce nie pasowa do samodyscypliny, jak zdoa sobie narzuci. I co wicej, Johann wiedzia, e ma do czynienia z nie byle jak kobiet; potrafia zorganizowa sobie faszywe dokumenty, zdoaa urwa si w Lizbonie ledzcym j ludziom. Przedsiwemie nadzwyczajne rodki ostronoci. Nie da si wcign w puapk starej kobiecie ogarnitej panik ani te kobiecie, ktra t panik udaje. Z tych rozwaa wyrwa go dzwonek telefonu. - Tak? Telefonowa pierwszy deputowany. Nie ustalono jeszcze adresu, pod ktrym zainstalowany by aparat o numerze podanym recepcjonicie hotelu d'Accord przez pani Holcroft. Wysano wanie urzdnika do pastwowego departamentu cznoci telefonicznej, by przejrza przechowywane tam rejestry. Reakcja von Tiebolta bya lodowata. - Nawet jeli ustali ten adres, nie bdzie on ju nam potrzebny. Nawizaem kontakt z t kobiet. Przylij natychmiast policjanta w subowym wozie do hotelu d'Accord. Powiedz mu, e jestem oficjalnym gociem pastwowym, ktremu nale si specjalne wzgldy. Ka mu by w holu za pitnacie minut. - Nie czeka na odpowied. Odoy suchawk na wideki i pod szed do stolika, na ktrym spoczyway dwa rozoone do czyszczenia pistolety; zoy je w okamgnieniu. Oba stanowiy ulubion bro Kusacza. Jeli Althene Holcroft odwaya si zastawi na niego puapk, przekona si, e nie ma si co rwna z przywdc Wolfsschanze. Wpadnie we wasne sida. *** Izraelczyk obserwowa wejcie do hotelu d'Accord, kryjc si w zauku po drugiej stronie ulicy. Von Tiebolt sta na schodach przed hotelem i rozmawia cicho z funkcjonariuszem policji, wydajc mu instrukcje.

Skoczyli wreszcie i policjant ruszy biegiem do swojego wozu. Blondyn podszed do czarnej limuzyny zaparkowanej przy krawniku i wsiad za kierownic. Na wypraw, w ktr si wybiera, wola nie zabiera szofera. Oba samochody odjechay w d des Granges. Jakow zaczeka, a znikn mu z oczu, po czym z neseserem w rku przeci jezdni i wszed do hotelu. Przybierajc poz znuonej oficjalnoci, skierowa swe kroki prosto do recepcji. Wzdychajc ciko, zagada do recepcjonisty: - Jestem z grupy dochodzeniowej. Zwlekli mnie z ka w rodku nocy, ebym pobra dodatkowe prbki z pokoju tego zabitego. Tego Ellisa. Inspektorom najlepsze pomysy przychodz do gowy, kiedy wszyscy, ktrych potrzebuj, ju pi. Ktry to pokj? - Trzecie pitro. Pokj numer trzysta jeden - poinformowa go recepcjonista, umiechajc si ze wspczuciem. - Przed drzwiami stoi policjant na subie. - Dziki. - Ben Gadiz wszed do windy i nacisn przycisk pitego pitra. John Tennyson mieszka w pokoju piset dwanacie. Nie byo czasu na wdawanie si w dyskusje z policjantem na posterunku. Liczya si kada sekunda - dosownie kada. Mczyzna w mundurze genewskiej policji wszed pnocnym wejciem do budynku dworca kolejowego. Stukajc obcasami po kamiennej posadzce, zbliy si do starszej kobiety siedzcej na przeciwlegym skraju pierwszego rzdu awek. - Pani Althene Holcroft? - Tak. - Prosz ze mn, madame. - Czy mog wiedzie dlaczego? - Mam pani eskortowa na miejsce spotkania z panem Tennysonem. - Czy to konieczne? - To grzecznociowy gest miasta Genewy. Kobieta wstaa z awki i ruszya za mczyzn w mundurze. Gdy zbliali si do podwjnych drzwi pnocnego wejcia, do hali dworcowej wkroczyo z zewntrz jeszcze czterech policjantw i ustawio si przed drzwiami. Nikt nie przejdzie midzy nimi bez zezwolenia. Na podjedzie na zewntrz budynku, po obu stronach zaparkowanego przy krawniku policyjnego samochodu, stao jeszcze dwch funkcjonariuszy. Jeden z nich otworzy przed kobiet drzwiczki. Kiedy wsiada, eskortujcy j oficer zwrci si do swych podwadnych: - Zgodnie z instrukcjami przez dwadziecia minut spod dworca nie moe odjecha

aden samochd. Ani prywatny, ani takswka. Gdyby kto prbowa zama zakaz, spisa go i przekaza meldunek drog radiow do mojego wozu. - Tak jest. - Jeli w cigu tych dwudziestu minut nic si nie wydarzy, ludzie mog wraca na swoje posterunki. - Oficer policji wsiad do samochodu i zapuci silnik. - Dokd jedziemy? - spytaa Althene. - Do pawilonu gocinnego na terenie posiadoci pierwszego deputowanego Genewy. Ten pan Tennyson musi by bardzo wan osob. - Bez wtpienia - przytakna. *** Von Tiebolt siedzia za kierownic czarnej limuzyny. Zaparkowa pidziesit metrw od podjazdu prowadzcego pod pnocne wejcie na dworzec i czeka, nie gaszc silnika. Patrzy, jak radiowz wyjeda na ulic i skrca w prawo, a potem przenis wzrok na dwch funkcjonariuszy policji. Ruszy dopiero wtedy, gdy upewni si, e zajli swoje stanowiska. Po chwili wmiesza si w ruch uliczny. Zaplanowa sobie, e bdzie jecha za wozem policyjnym w dyskretnej odlegoci, obserwujc, czy jaki inny samochd nie ledzi radiowozu. Trzeba byo uwzgldni wszelkie ewentualnoci, wcznie z moliwoci, e kobieta ma gdzie przy sobie ukryty elektroniczny sygnalizator pooenia, wysyajcy impulsy do zaangaowanego przez ni szpicla. Nim minie godzina, wyeliminowana zostanie ostatnia przeszkoda na drodze do kryptonimu Wolfsschanze. Jakw Ben Gadiz sta pod drzwiami pokoju von Tiebolta. Na gace wisiaa tabliczka z napisem: Nie przeszkadza. Izraelczyk przyklkn na jedno kolano i otworzy swj neseser. Wyj z niego latark o dziwnym ksztacie. Kiedy j wczy, rozjarzya si ledwie dostrzegaln jasnozielon powiat. Skierowa wizk wiata na lewy dolny rg drzwi, przesun j tu nad podog do prawego rogu, potem w gr i wzdu grnej krawdzi. Szuka kawakw nitki albo ludzkich wosw - malekich czujnikw alarmowych, ktrych zniknicie jest dla zajmujcego pokj dowodem, e pod jego nieobecno kto wchodzi do rodka. Wizka wiata wykrya dwa odcinki nitki rozcignite u dou drzwi, potem trzy wzdu ich pionowej krawdzi i jeden nad nimi. Jakub wycign z kanalika w uchwycie latarki malek szpilk. Dotkn ni delikatnie drewna przy kadej nitce; pozostawione lady

byy mikroskopijne - niedostrzegalne goym okiem, ale wyranie widoczne pod wpywem padajcego na nie zielonego wiata. Ben Gadiz przyklkn ponownie i wyj z nesesera ma metalow tulejk. By to wysoce wyrafinowany elektroniczny otwieracz zamkw skonstruowany w laboratoriach sub antyterrorystycznych w Tel Awiwie. Przystawi wylot tulejki do dziurki od klucza i uaktywni sondy czujnikowe. Zamek odskoczy i Jakow przesun ostronie palcami lewej doni wzdu krawdzi drzwi, usuwajc z nich odcinki nitek. Popchnite lekko drzwi otworzyy si powoli. Jakow schyli si po neseser, wszed do rodka i zamkn je za sob. Pod cian sta may stoliczek; uoy na nim pieczoowicie kawaki nitek, przycisn je tulejk, po czym ponownie zapali latark. Spojrza na zegarek. Ostronie liczc, mia nie wicej ni trzydzieci minut na unieszkodliwienie wszelkich puapek, jakie mg zastawi von Tiebolt, i na znalezienie listy Sonnenkinder. Fakt, e przy drzwiach umieszczono nitki, uzna za dobry znak. Musiaa istnie po temu jaka przyczyna. Przesun wizk zielonego wiata po pokoju wypoczynkowym. Znajdoway si tu dwie szafy cienne i zamknite drzwi do sypialni. W pierwszej kolejnoci wyeliminowa szafy cienne. Zadecydowa o tym brak nitek i niezamknite na klucz zamki. Zbliy si do drzwi sypialni, aby przejecha wizk wiata wzdu ich krawdzi. Nitek nie znalaz, ale zauway co innego. W powodzi zielonego wiata pojawi si refleks cieniutkiego tego promyka rozcigajcego si midzy drzwiami a framug, mniej wicej p metra nad podog. Ben Gadiz momentalnie zorientowa si, co ma przed sob: miniaturow fotokomrk, ktrej rdo zainstalowane we framudze zostao nakierowane na odbiornik umieszczony w otworku wywierconym w krawdzi drzwi. Otwarcie drzwi spowodowaoby przerwanie kontaktu optycznego i wyzwolenie alarmu. To niezawodne rozwizanie byo szczytowym osigniciem nowoczesnej techniki; nie istnia sposb zneutralizowania instalacji. Jakow widzia ju takie urzdzenia - malekie pastylki z wbudowanymi przekanikami czasowymi. Po zainstalowaniu nastawiao si je na okrelony czas dziaania, rzadko krtszy ni pi godzin. Przed upywem tego czasu nie mg ich wyczy nikt, nawet ten, kto je zainstalowa. To by znaczyo, e von Tiebolt z gry zakada, i wchodzc do sypialni, przerwie kontakt optyczny. e mog zaistnie sytuacje awaryjne, wymagajce od niego uaktywnienia sygnau alarmowego. Na czym polega ten alarm? Sygna dwikowy nie wchodzi w rachub, gdy haas zwrciby uwag na ten pokj. Moe to sygnay radiowe? Ale ich zasig jest zbyt ograniczony.

Nie, alarm musi uaktywnia rodki zapobiegawcze znajdujce si w bezporednim ssiedztwie chronionej strefy. rodki, ktre obezwadni intruza, ale ktre nie wyrzdz szkody samemu von Tieboltowi. Poraenie prdem elektrycznym nie gwarantuje wymaganej niezawodnoci dziaania. Kwasem trudno si posugiwa w sposb kontrolowany; von Tiebolt sam mgby przypadkiem dozna trwaych okalecze i deformacji. Moe gaz? Pary?... Trucizna. Trucizna w stanie lotnym. Toksyczne opary. Wystarczajco silne, by pozbawi przytomnoci niepodanego gocia. Zabezpieczeniem przeciwko oparom byaby maska tlenowa. Von Tiebolt mgby w niej wchodzi do sypialni, kiedy tylko by chcia. W rodowisku zawodowym Jakowa gaz zawicy i obezwadniajcy byy dosy popularnym narzdziem pracy. Wrci do swojego neseseru, uklk i wycign z niego mask przeciwgazow z maym zbiorniczkiem tlenu. Naoy j, wsun sobie ustnik midzy zby i podszed do drzwi. Otworzy je energicznym pchniciem, a nastpnie cofn si o krok. Prostokt framugi wypeni si kbem oparw. Mgieka wisiaa w powietrzu przez kilka sekund, po czym rozwiaa si szybko bez ladu, jakby nigdy jej nie byo. Ben Gadiz poczu lekkie wierzbienie wok oczu. By to rodek podraniajcy, niewywoujcy olepienia, ale Ben Gadiz wiedzia, e gdyby nim odetchn, chemikalia odpowiedzialne za owo wierzbienie zaatakowayby puca i spowodoway natychmiastow zapa. Znalaz dowd, ktrego szuka. Lista Sonnenkinder znajdowaa si w tym pokoju. Przekroczy prg, mijajc trjng, na ktrym umocowany by cylindryczny zbiornik z gazem. Otworzy okno, eby usun ewentualne pozostaoci oparw. Do pokoju, poruszajc firankami, wdar si chodny podmuch zimowego powietrza. Ben Gadiz przynis z salonu neseser i przystpi do poszukiwa. Domylajc si, e lista bdzie si znajdowaa w jakiego rodzaju stalowym, ognioodpornym pojemniku, wyj z neseseru may wykrywacz metali z podwietlan skal. Zacz od okolic ka, a nastpnie przesuwa si w gb pokoju coraz szerszymi krgami. Strzaka wykrywacza wychylia si gwatownie przed cienn szaf na ubrania . Zielone wiato latarki wyowio we framudze drzwi znajom t plamk. Znalaz skrytk. Otworzy drzwi. W twarz buchn mu kb oparw, wypeniajc szaf tak samo jak wczeniej prostokt drzwi do sypialni. Tylko e teraz mgieka utrzymywaa si duej i bya gstsza. Gdyby pierwsza puapka zawioda, ta wytwarzaa ilo trucizny wystarczajc, by umierci czowieka. Na pododze szafy leaa elegancka walizka z mikkiej ciemnobrzowej skry, ale Jakow dobrze wiedzia, e nie jest to zwyka walizka. Boczne cianki pozbawione

byy zmarszczek, ktrych nie brakowao na wierzchu. Skr na obwodzie wzmocniono stal. Poszuka w zielonym wietle nitek bd innych oznakowa, ale nic nie znalaz. Przenis walizk na ko i wdusi drugi przycisk latarki. Zielon powiat zastpi silny snop biaego, lekko przyconego wiata. Przyjrza si uwanie obydwu zamkom. Rniy si midzy sob, niewtpliwie kady wyzwala inn puapk. Wydoby z kieszeni cieniutkie duto i wsun je w szczelin prawego zamka, starajc si przy tym trzyma do jak najdalej. Rozleg si wist rozcinanego powietrza i jednoczenie z lewej strony zamka wyskoczya duga iga. Z jej ostrza wycieka jaki pyn, ktrego kropelki skapyway na dywan. Jakow wycign chusteczk, wytar ig, a potem powoli, ostronie wcisn j z powrotem w kanalik, pomagajc sobie dutem przy przepychaniu jej przez malutki otwr. Skupi teraz uwag na lewym zamku. Stanwszy z boku, powtrzy manipulacje dutkiem; zatrzask odskoczy w gr i znowu rozleg si wist powietrza. Tym razem, zamiast igy, z walizki wystrzelio co, co wbio si w oparcie fotela po drugiej stronie pokoju. Ben Gadiz rzuci si tam z latark. W miejscu, gdzie obiekt wszed w tkanin, widniaa plamka wilgoci. Wyuska go dutem. Bya to galaretowata kapsuka ze stalowym ostrzem. Weszaby w ciao z tak sam atwoci, z jak przebia si przez materia. Pyn zapewne by silnym narkotykiem. Ben Gadiz, zadowolony z siebie, wsun kapsuk do kieszeni, wrci do walizki i j otworzy. Wewntrz znajdowaa si paska metalowa koperta przymocowana do stalowej tamy wzmacniajcej. Forsowa liczne puapki, coraz wysze poziomy zdradliwych skrytek, a wreszcie kaseta bya jego. Spojrza na zegarek - operacja trwaa osiemnacie minut. Unis wieko metalowej koperty i wyj z niej plik papierw. Byo tego jedenacie stron, kada podzielona na sze kolumn - nazwiska, adresy, kody telegraficzne i miasta. Jakie sto pidziesit pozycji na stronie. Dane okoo tysica szeciuset pidziesiciu osb. Elita Sonnenkinder. Prowokatorzy Wolfsschanze. Jakow Ben Gadiz uklk nad otwart walizk i wydoby aparat fotograficzny. *** - Vous tes trs aimable. Nous vous tlphonons dans une demiheure. Merci. - Kessler odoy suchawk i pokrci gow, spogldajc na Noela stojcego przy oknie apartamentu hotelu Excelsior.

- Nadal nic. Twoja matka nie dzwonia do d'Accord. - S tego pewni? - W ogle nie byo telefonw do pana Holcrofta. Sprawdzaem nawet w centralce, na wypadek gdyby recepcjonista odszed gdzie na chwil. Sam syszae. - Nie rozumiem jej. Gdzie ona si podziewa? Powinna zadzwoni ju wiele godzin temu. I ta Helden. Obiecaa, e zatelefonuje do mnie w pitek wieczorem, a to ju, cholera, sobota rano! - Dochodzi czwarta - stwierdzi Erich. - Naprawd powiniene troch odpocz. Johann robi wszystko, eby odnale twoj matk. Wcign do pomocy najlepszych ludzi w Genewie. - Nie potrafi odpoczywa - przerwa mu Noel. - Zapomniae o czym: wanie zabiem pewnego czowieka z Curaao. Zawini tym, e mi pomaga, a ja go zabiem. - To nie ty. To Nachrichtendienst. - No to zrbmy co! - krzykn Holcroft. - Von Tiebolt ma wysoko postawionych przyjaci. Powiedzmy im o nich! Wywiad brytyjski ma wobec niego wielki dug, przecie naprowadzi ich na trop Kusacza! Wyegzekwujmy ten dug! Teraz! Niech ten cay cholerny wiat dowie si o tych draniach! Na co czekamy?! Kessler postpi kilka krokw w stron Noela, spogldajc na niego ze szczerym wspczuciem. - Czekamy na rzecz najwaniejsz. Na spotkanie w banku. Na dopenienie paktu. Kiedy ju to zaatwimy, nic nas nie bdzie krpowao. Wtedy cay ten cholerny wiat, jak si wyrazie, bdzie musia nas sucha. Pomyl o naszym pakcie, Noelu. On rozwizuje tyle problemw! Twoich, twojej matki, Helden... tyle problemw! Sdz, e jeste tego wiadom. Holcroft pokiwa wolno gow. Gos mia znuony, by wyczerpany psychicznie. - Jestem. Tylko e ta niepewno i brak wiadomoci doprowadzaj mnie do obdu. - Wiem, e to dla ciebie trudne. Ale wkrtce wszystko si wyjani. Zobaczysz, bdzie dobrze. - Erich si umiechn. - Teraz ja id si opuka. Noel podszed do okna. Genewa spaa - tak samo jak spa Pary i Berlin, i Londyn, i Rio. Przez ile to ju okien wyglda w nocy na pice miasta? Przez nazbyt wiele. Nic nie jest ju dla ciebie, jak byo... . Nic. Holcroft zmarszczy brwi. Nic. Nawet nazwisko. Jego nazwisko. Zameldowa si w hotelu jako Fresca. Nie jako Holcroft, a Fresca! O to wanie nazwisko miaa pyta Helden!

Fresca. Odwrci si na picie i podskoczy do telefonu. Nie ma sensu prosi Ericha, eby zadzwoni w jego imieniu; telefonistka z d'Accord mwi po angielsku, a numer przecie zna. - Htel d'Accord. Bonsoir. - Prosz pani, nazywam si Holcroft. Doktor Kessler dzwoni do pani przed kilkoma minutami z pytaniem, czy nie ma dla mnie wiadomoci, ktrych oczekuj. - Przepraszam, monsieur, doktor Kessler? Chce pan rozmawia z doktorem Kesslerem? - Nie, nie zrozumiaa pani. Doktor Kessler dowiadywa si u pani przed kilkoma minutami o wiadomoci dla mnie. Ja chciabym spyta o jeszcze jedno nazwisko. Fresca. N. Fresca. Czy ma pani jakie wiadomoci dla osoby o tym nazwisku? Telefonistka zwlekaa chwil z odpowiedzi. - W hotelu d'Accord nie mieszka nikt o nazwisku Fresca, monsieur - odezwaa si wreszcie. - Czy yczy pan sobie, ebym przeczya rozmow do pokoju doktora Kesslera? - Nie, on jest ze mn. Przed chwil z pani rozmawia! - Jasna cholera, przemkno mu przez myl, e ta kobieta mwi co prawda po angielsku, ale ani w zb tego jzyka nie rozumie. Nagle przypomniao mu si nazwisko recepcjonisty i poda je telefonistce. - Czy moe mnie pani z nim poczy? - Przykro mi, monsieur. Wyszed ponad trzy godziny temu. O pnocy skoczy mu si dyur. Holcroft wstrzyma oddech, a jego wzrok przesun si na drzwi azienki. Dochodzi stamtd szum pyncej z kranu wody. Erich nie mg go sysze. A telefonistka rozumiaa jednak bardzo dobrze jzyk angielski. - Chwileczk, panienko. Pozwoli pani, e sprbuj to wszystko uporzdkowa. Nie rozmawiaa pani przed kilkoma minutami z doktorem Kesslerem? - Nie, monsieur. - Czy peni pani dyur w centralce sama? - Tak. O tej porze rozmw jest niewiele. - A recepcjonista zszed z dyuru o pnocy? - Tak, ju to panu mwiam. - I nie byo adnych telefonw do pana Holcrofta? Telefonistka znowu zawiesia na chwil gos. Kiedy si wreszcie odezwaa, mwia z wahaniem, jakby co sobie przypominaa. - Chyba co byo, monsieur. Zaraz jak objam dyur. Dzwonia jaka kobieta.

Zgodnie z instrukcj przeczyam rozmow na aparat recepcjonisty. - Dzikuj pani - powiedzia cicho Noel, odkadajc suchawk. Szum wody w azience ucich. Kessler wszed do pokoju i jego wzrok pad na do Holcrofta spoczywajc na suchawce telefonu. Oczy naukowca nie byy ju agodne. - Co tu si, u diaba, dzieje? - warkn Noel. - Nie telefonowae do recepcjonisty. Ani do centralki. Matka dzwonia przed kilkoma godzinami. Nic mi nie powiedziae. Kamae. - Nie wolno ci si denerwowa, Noelu. - Okamae mnie! - rykn Holcroft, zrywajc swoj marynark z krzesa i podchodzc do ka, na ktre wczeniej rzuci paszcz. Paszcz z pistoletem w kieszeni. Dzwonia do mnie, ty sukinsynu! Kessler wybieg do przedpokoju i zasoni sob drzwi. - Nie byo jej pod adresem, ktry podaa! Niepokoimy si. Prbujemy j odnale, zapewni jej bezpieczestwo. Uchroni ciebie! Von Tiebolt zna si na takich rzeczach, to dla niego chleb powszedni. Pozostaw decyzje jemu. - Decyzje? Jakie znowu, cholera, decyzje? Nie bdzie za mnie podejmowa adnych decyzji! Ty te nie! Zejd mi z drogi! Kiedy Kessler si nie poruszy, Noel chwyci go za ramiona i pchn do pokoju. Potem wybieg na korytarz i pogna ku klatce schodowej.

Rozdzia 44
Podwoje bramy prowadzcej na teren posiadoci rozstpiy si, przepuszczajc subowy wz. Policjant skin gow stranikowi i z obaw zerkn na gotowego do ataku dobermana, ktry szarpa si na smyczy. - Pawilon gocinny znajduje si cztery kilometry od bramy - zwrci si do Althene Holcroft. - Pojedziemy drog odchodzc od gwnej alei w prawo. - Zdaj si na pana. - Mwi to, bo jeszcze nigdy tu nie byem, madame. Mam nadziej, e nie zabdz w ciemnociach. - Jestem pewna, e da pan sobie rad. - Mam pani tam zostawi i wrci do swoich obowizkw subowych - cign policjant. - Powiedziano mi, e w pawilonie gocinnym nikogo nie ma, ale e wejcie od frontu bdzie otwarte. - Rozumiem. Czy pan Tennyson ju na mnie czeka? Policjant jakby si zawaha. - Przybdzie wkrtce. Odwiezie pani, oczywicie. - Oczywicie. Niech mi pan powie, czy rozkazy otrzyma pan od pana Tennysona? - Obecne instrukcje, tak. Ale nie rozkazy. Te wyda pierwszy deputowany za porednictwem prefekta policji. - Pierwszy deputowany? Prefekt? Czy to przyjaciele pana Tennysona? - Wydaje mi si, e tak. Jak ju wspomniaem, pan Tennyson musi by bardzo wan osob. Tak, to chyba s jego przyjaciele. - Ale pan si do nich nie zalicza? Mczyzna si rozemia. - Ja? Och, nie, madame. Zetknem si z tym dentelmenem tylko przelotnie. Jak ju powiedziaem, to gest grzecznociowy ze strony wadz miasta. - Rozumiem. Czy byby pan skonny roztoczy t grzeczno i na moj osob? spytaa Althene, wskazujc znaczco na otwart torebk. - Na zasadach poufnoci. - To by zaleao, madame... - Chodzi tylko o wiadomo dla przyjaciki, ktra moe si o mnie niepokoi. Zapomniaam do niej zatelefonowa z dworca. - Z przyjemnoci - zgodzi si oficer policji. - Przypuszczam, e jako znajoma pana Tennysona jest pani rwnie wanym gociem naszego miasta. - Zapisz panu numer. Odbierze moda kobieta. Niech pan jej dokadnie opisze, dokd

mnie pan zawiz. *** Pokoje pawilonu gocinnego byy wysokie, ciany pokryte tapetami, a umeblowanie utrzymane w stylu typowym dla francuskiej prowincji. Podobne budynki spotykao si w dolinie Loary, w pobliu wielkich zamkw. Althene siedziaa w przepastnym fotelu, midzy ktrego poduszk a porcz tkwi nalecy do Jakowa ben Gadiza pistolet. Oficer policji odjecha przed picioma minutami; czekaa teraz na von Tiebolta. Musi zapanowa nad przemon pokus oddania strzau w chwili, gdy von Tiebolt pojawi si w drzwiach. Skoro nadarza si okazja dowiedzenia si od niego czego, nie moe jej zaprzepaci. Choby po to, eby przekaza uzyskane w ten sposb informacje Izraelczykowi albo dziewczynie. Jako je przekaza... Przyjecha; zwiastunem by cichy, wibrujcy pomruk samochodowego silnika. Syszaa ju ten potny silnik przed kilkoma godzinami, kiedy zatrzymywa si na odludnym odcinku autostrady nad Jeziorem Genewskim. Widziaa tam zza drzew, jak blondyn zadaje mier, a potem, jak zabija bezlitonie w Atterrisage Mdoc. Odebranie mu ycia bdzie przywilejem. Dotkna rkojeci pistoletu, zdecydowana osign cel. Drzwi otworzyy si i do pokoju wszed wysoki mczyzna o byszczcych jasnych wosach i regularnych rysach. Zamkn za sob drzwi. agodne rozproszone owietlenie podkrelao koci mikko jego ruchw. - Pani Holcroft! Jak to dobrze, e pani przysza. - Sama prosiam o to spotkanie. Dzikuj, e je pan zorganizowa. Podjte przez pana rodki ostronoci byy imponujce. - Odniosem wraenie, e nie bdzie pani miaa nic przeciwko ich zastosowaniu. - Zadbano nawet o to, eby z dworca nie mg za nami ruszy aden samochd. - I aden tego nie zrobi. Jestemy tu sami. - Bardzo sympatyczny dom. Zainteresowaby mojego syna. Jako architekt uyby fachowych terminw i wyodrbni wpywy rozmaitych stylw. - Na pewno. W ten sposb pracuje jego umys. - Tak - przyznaa z umiechem Althene. - Idzie ulic, nagle zatrzymuje si, bo wypatrzy w jakim oknie czy gzymsie szczeg, na ktry nikt inny nie zwrciby uwagi. Jest pasjonatem swojej pracy. Nie mam pojcia, czemu to przypisa. Ja nie mam w tym kierunku

adnych uzdolnie, a jego ojczym by bankierem. Blondyn znieruchomia. - A zatem obaj jego ojcowie mieli zawodowo do czynienia z pienidzmi. - Wic pan wie? - spytaa Althene. - Oczywicie. Noel jest synem Heinricha Clausena. Sdz, e powinnimy da sobie spokj z okamywaniem si, pani Holcroft. - Z tego, e pan kamie, Herr von Tiebolt, zdawaam sobie dawno spraw. Nie byam tylko pewna, czy pan wie, e ja te kamaam. - Szczerze mwic, a do tej chwili nie miaem pewnoci. Jeli pani celem byo zastawienie puapki, przykro mi, e po krzyowaem te plany. Ale niewtpliwie braa pani pod uwag ryzyko. - Tak, braam. - Dlaczego je pani podja? Musiaa pani przecie rozway wszelkie konsekwencje. - Rozwayam je. Ale wydawao mi si, e uczciwie bdzie, jeli uwiadomi panu konsekwencje moich dotychczasowych dziaa. Wyjaniwszy to sobie, moe dojdziemy do porozumienia. - Czyby? A czego dotyczyoby takie porozumienie? - Poniechania Genewy. Rozwizania Wolfsschanze. - I to wszystko! - Blondyn si umiechn. - Pani chyba oszalaa! - Przypumy, e napisaam bardzo dugi list, w ktrym zrelacjonowaam ze szczegami kamstwo, w jakim yam przez ponad trzydzieci lat. List, w ktrym wskazuj z imienia, nazwiska i numeru konta bankowego wspuczestnikw tego kamstwa. - I czynic to, niszczy pani wasnego syna. - Gdyby wiedzia, pierwszy uznaby moje racje. Von Tiebolt zaoy rce na piersi. - Napomykajc o tym licie, powiedziaa pani przypumy. No dobrze, przypumy. Obawiam si jednak, e opisuje w nim pani co, o czym nie wie absolutnie nic. Wszystko odbywa si zgodnie z prawem, a ta aosna garstka faktw, na ktre si pani powouje, zostaaby poczytana za bredzenie obkanej staruszki, ktra bardzo dugo bya obiektem oficjalnej inwigilacji. Ale to nie ma znaczenia. Pani nigdy nie napisaa takiego listu. - Tego nie moe pan wiedzie. - Prosz pani - powiedzia von Tiebolt. - Znajdujemy si w posiadaniu najmniejszego strzpka korespondencji, wszelkich aktw ostatniej woli, wszelkich urzdowych dokumentw, jakie wyszy spod pani rki... jak rwnie znamy tre wszystkich rozmw

telefonicznych, jakie przeprowadzia pani w cigu ostatnich piciu lat. - Co takiego? - W kartotece FBI ma pani swoj teczk opatrzon kryptonimem Matka Potpionego. Jej zawarto nigdy nie zostanie ujawniona. Nie podlega ona ustawie o swobodnym dostpie do informacji, gdy zostaa zaliczona do istotnych dla bezpieczestwa kraju. Nikt waciwie nie wie dlaczego, ale tak ju jest. Akta te znajduj si take w CIA, w Agencji Wywiadu Obronnego i w komputerowych bankach danych armii. - Von Tiebolt znowu si umiechn. - Jestemy wszdzie, pani Holcroft. Czy pani tego nie rozumie? Powinna si pani o tym dowiedzie, zanim opuci ten pad; pani pozostanie na nim te niczego by nie zmienio. Nie moe nas pani powstrzyma. Nikt tego nie zdoa. - Zostaniecie powstrzymani, bo jedyne, co macie do zaoferowania, to kamstwa! Zawsze tak byo. A kiedy kamstwa nie wystarczaj, zabijacie. Hodowalicie tej taktyce kiedy, hodujecie i dzisiaj. - Kamstwa s rodkiem zastpczym; rozwizaniem irytujcych problemw, ktre przeszkadzaj w rozwoju, jest czsto mier. - A tymi problemami s ludzie. - Zawsze. - Pan jest najbardziej godnym pogardy czowiekiem na ziemi. Pan jest obkany! Jasnowosy zabjca wsun rk do kieszeni. - Uprzyjemnia mi pani prac - powiedzia, wycigajc pistolet. - Te same sowa usyszaem kiedy od innej kobiety. Bya tak samo uparta jak pani. Wpakowaem jej kulk w gow przez szyb samochodu. W nocy w Rio de Janeiro. Bya moj matk. Uya tego okrelenia obkany, a nasz prac nazwaa godn pogardy. Nigdy nie potrafia poj pikna naszej sprawy. Prbowaa przeszkadza. - Blondyn unis pistolet. - Kilku podstarzaych durniw, oddanych kochankw tej dziwki, podejrzewao mnie ojej zabjstwo i nieporadnie prbowao wytoczy mi proces. Wyobraa pani sobie? Mnie wytoczy proces! Jak to oficjalnie brzmi! Nie wiedzieli tylko, e kontrolujemy wszystkie sdy. Nikt nie zdoa nas powstrzyma! - Noel was powstrzyma! - krzykna Althene, przesuwajc nieznacznie rk ku ukrytej obok broni. - Najdalej pojutrze pani syn bdzie ju martwy. A nawet jeli nie my go zabijemy, zrobi to inni. Jest zamieszany w kilka morderstw i nigdy nie uda mu si z tego wywin . W Nowym Jorku zgarotowany zosta byy agent brytyjskiego wywiadu. Ostatni w yciu rozmow odby wanie z pani synem. W Rio zamordowano

czowieka o nazwisku Graff. Tak si skada, e pani syn mu grozi. Dzi wieczorem na Karaibach zgin - rwnie zgarotowany - pewien inynier budowlany. Przekazywa Noelowi Holcroftowi poufne informacje w czasie jego wojay midzy Rio a Paryem . Jutro rano zasztyletowany zostanie na ulicy Miles, policjant z Nowego Jorku. Akta sprawy, ktra staa si aktualnie jego obsesj, troch podretuszowano, ale pozostawiono w nich osob gwnego podejrzanego - Noela Holcrofta. Szczerze mwic, dla Noela byoby prawdopodobnie lepiej, gdybymy go mimo wszystko zabili. Dla niego nie ma ju ycia. - Von Tiebolt unis pistolet wyej i powoli wycign przed siebie rami, mierzc w gow kobiety. - Widzi wic pani, e nie ma pani adnych szans, by nas powstrzyma. Jestemy wszdzie. Althene obrcia si raptownie w fotelu, sigajc byskawicznie po pistolet. Von Tiebolt strzeli. Po chwili odda drugi strza. I jeszcze jeden. *** Jakw Ben Gadiz uporzdkowa apartament von Tiebolta, pozostawiajc go dokadnie w takim samym stanie, jak go zasta. Przewietrzy nawet pokoje, tak e nie pozosta w nich najmniejszy lad czyjej bytnoci. Gdyby y Klaus Falkenheim, byby przeraony zamiarami Jakowa. Zdoby list. Ustali tosamoci. Kiedy bdziemy ju mieli nazwiska, ujawni opinii publicznej, czym jest konto. Nie dopuci do dystrybucji milionw. Pozostawi Sonnenkinder bez rodkw. Tak brzmiay instrukcje Falkenheima. Ale istniaa inna wersja. Dyskutowaa nad ni po cichu we wasnym gronie rada starszych w Har Sha'alav. Zamierzali przedoy swj projekt pod rozwag Falkenheimowi, ale nie zdyli tego uczyni. Nazwali go opcj Har Sha'alav. Plan by ryzykowny, ale wykonalny. Zdoby list i przej miliony. Nie ujawnia konta, zawadn nim. Wykorzysta wielk fortun na tpienie Sonnenkinder. Na caym wiecie. Strategii nie dopracowano szczegowo z braku danych. Ale Jakow wiedzia teraz wystarczajco wiele. Z trzech synw, ktrzy stawi si w banku, jeden zasadniczo rni si od pozostaych. Do tej pory Noel Holcroft by kluczem do wypenienia ostatniej woli Wolfsschanze. Teraz przyczyni si do jej pogrzebania. Falkenheim nie yje, myla Jakow. Nie yj czonkowie rady starszych z Har Sha'alav; poza mn nie zosta ju nikt. I tylko ja mog podj decyzj.

Czy opcja Har Sha'alav jest wykonalna? Przekona si o tym przed upywem kolejnych dwudziestu czterech godzin. Przesun wzrokiem po przedmiotach, jakie znajdoway si w pokoju. Wszystko byo na miejscu. Nic si nie zmienio. Poza tym, e w jego neseserze spoczywao teraz jedenacie fotografii, ktre mog oznacza pocztek koca Wolfsschanze. Jedenacie stron nazwisk, tosamoci najbardziej zaufanych, najpotniejszych Sonnenkinder z caego wiata. Mczyzn i kobiet, ktrzy gboko zakonspirowani yli przez trzydzieci lat nazistowskim kamstwem. Nigdy wicej. Jakw podnis neseser. Zabezpieczy jeszcze na powrt drzwi wejciowe kawakami nitek i... Zatopiony w mylach przystan na chwil i skoncentrowa si na niespodziewanym haasie dochodzcym zza drzwi. Sysza kroki kogo biegncego, tumione przez dywan, ale wyrane. Kto pdzi hotelowym korytarzem. Intruz zbliy si i zatrzyma. Cisza, potem szmer klucza wsuwanego w dziurk i gorczkowe prby przekrcenia gaki i klucza w zamku jednoczenie. Zatrzask wewntrzny trzyma mocno. Od strony korytarza, o centymetry od gowy Ben Gadiza, rbna w drzwi czyj pi. - Von Tiebolt! Wpu mnie! To by Amerykanin. Za kilka sekund zabierze si do wywaania drzwi. Kessler podczoga si do ka, uchwyci za porcz i podcign swoje zwaliste cielsko. W czasie ataku Holcrofta spady mu okulary. Ale zanim ich poszuka, musi pomyle, przeanalizowa niespodziewany zwrot wydarze. Holcroft uda si do d'Accord, eby porozmawia z Johannem. Ale nie zastanie go, a jest to najmniej odpowiedni moment, aby Amerykanin zrobi z siebie widowisko. I go nie zrobi. Kessler umiechn si pomimo zaniepokojenia. Trzeba tylko spowodowa, eby Holcroft dosta si bez przeszkd do apartamentu von Tiebolta. Wystarczy do tego zwyky klucz hotelowy. Znalazszy si w rodku, Amerykanin otworzy drzwi do sypialni. A w chwili, gdy to uczyni, przestanie stanowi bezporednie zagroenie. Antidotum i kilka woreczkw z lodem ocuc go na tyle, by mg wzi udzia w konferencji w banku; udzieli mu si tuzina wyjanie. Wszystko sprowadza si do podsunicia mu klucza od pokoju Johanna. Recepcjonici z d'Accord nie wydadz go nikomu, chyba e dostana, takie polecenie od pierwszego deputowanego. Von Tiebolt jest jego osobistym przyjacielem; maj mu przecie i we wszystkim na rk. Kessler sign do telefonu.

*** Helden utykajc, spacerowaa po mieszkaniu. Usiowaa przyzwyczai si do blu. Bya za, e musiaa tu zosta, ale zdawaa sobie spraw, e to jedyne rozsdne wyjcie. Izraelczyk nie sdzi, aby Noel zatelefonowa, ale takiej ewentualnoci nie mona byo wykluczy. Jakow by przekonany, e Noel zosta ju odizolowany i wszystkie wiadomoci, jakie mgby przekazywa, s przechwytywane. Istniaa jednak niewielka szansa... Zadzwoni telefon, Helden wydawao si, e krew rozerwie jej zaraz szyj. Przekna lin i pokutykaa przez pokj. O Boe! Spraw, eby to by Noel! Gos w suchawce nie by jej znany, a jego waciciel nie raczy si przedstawi. - Pani Holcroft zostaa odwieziona do pawilonu gocinnego znajdujcego si na terenie posiadoci odlegej o trzynacie kilometrw od miasta. Podam pani wskazwki, jak tam trafi. Helden zapisaa wszystko. - Przy bramie stoi stranik - dorzuci na koniec nieznajomy. - Ma psa obronnego. *** Jakw musia powstrzyma Holcrofta. Haas mg zwrci uwag. Przekrci zatrzask i przywar do ciany. Drzwi odskoczyy z trzaskiem do rodka i prostokt framugi wypenia sylwetka Amerykanina. Wpad do pokoju z wycignitymi przed siebie rkami, jakby szykowa si do odparcia ataku. - Von Tiebolt! Gdzie jeste? Ciemnoci wyranie napaway Holcrofta lkiem. Ben Gadiz, ciskajc w rku latark, przesun si cicho w bok. Nabra powietrza w puca i wyrzuci z siebie szybko, na jednym wydechu. - Von Tiebolta tu nie ma, a z mojej strony nic ci nie grozi. Nie jestemy przeciwnikami. Holcroft odwrci si z wycignitymi wci rkami, niczym pchnity spryn. - Kim jeste? Co tu, u diaba, robisz?! Zapal wiato! - adnego wiata! Tylko suchaj. Amerykanin ze zoci postpi krok do przodu. Jakow dotkn przycisku latarki; Holcrofta oblaa powd zielonej powiaty, zmuszajc go do osonicia doni oczu. - Wycz to! - Nie. Najpierw posuchaj.

Holcroft kopn praw nog, trafiajc Ben Gadiza w kolano i idc za ciosem, rzuci si z zacinitymi mocno powiekami w jego kierunku. Mci na olep piciami, starajc si trafi Izraelczyka. Ben Gadiz przykucn i z pobrotu wbi bark w klatk piersiow Amer ykanina, ale nie ostudzio to zapdw Holcrofta. Poderwa w gr kolano, walc nim Ben Gadiza w skro. Jednoczenie jego pi wyldowaa w ciemnociach na twarzy Jakowa. Nie dopuci do skalecze! Do adnych ladw krwi na pododze! Jakow porzuci latark i przytrzyma Amerykanina za ramiona. Zaskoczya go sia Holcrofta. Odezwa si najgoniej, jak pozwalay na to wzgldy bezpieczestwa: - Musisz mnie wysucha! Nie jestem twoim wrogiem. Mam wiadomoci od twojej matki. Mam list. Ona jest ze mn. Amerykanin nie przestawa si szamota; by na najlepszej drodze, by wyrwa si z krpujcego ucisku. Kim jeste? Nachrichtendienst - wyszepta Ben Gadiz. Na dwik tej nazwy w Holcrofta wstpi diabe. Rykn, a jego ramiona i nogi nabray siy taranw, ktrych nie sposb okiezna. Za-bi-j ccci... Jakow nie widzia innego wyjcia. Spry si do decydujcego ataku i sign byskawicznie palcami do szyi Amerykanina. Potar kciukami po nabrzmiaych yach i wymaca nerw. Nacisn na z caej siy. Holcroft pad jak raony gromem. *** Noel otworzy oczy. Wok zalegay ciemnoci, ale te ciemnoci nie byy zupene. cian zalewaa padajca ukonie powd zielonego wiata - tego samego zielonego wiata, ktre wczeniej go olepio - i na ten widok znowu wpad w sza. Lea przycinity do podogi z luf pistoletu przy gowie, a jego rami przygwodzio czyje kolano. Czu piekielny bl garda, ale mimo to wykrci szyj, usiujc podnie si z dywanu i odsun gow jak najdalej od broni. Odnis wraenie, e kark moe nie wytrzyma tego wysiku. Opad na plecy, dajc na chwil za wygran, i wtedy usysza zdyszany szept klczcego nad nim mczyzny. Nie oszukuj si. Gdybym by twoim wrogiem, ju by nie y. Dociera to do ciebie? Ty jeste moim wrogiem! - wymamrota chrapliwie Noel. - Powiedziae, e jeste z

Nachrichtendienst. To wrg Genewy... i mj! Genewy bezwzgldnie, ale nie twj. Kamiesz! Zastanw si! Dlaczego nie pocignem za spust? Koniec Genewy. Jeste unieszkodliwiony, a zatem nie dochodzi do transferu funduszy. Skoro jestem twoim wrogiem, co mnie powstrzymuje od strzelenia ci w eb? Jako zakadnika nie mog ci wykorzysta, bo jaki miaoby to sens? Ty musisz tam by. A wic pozostawiajc ci przy yciu, niczego nie zyskuj... jeli jestem twoim wrogiem. Holcroft prbowa skupi si na tych sowach, odgadn ukryte w nich znaczenie, ale daremnie. Przemone pragnienie strznicia z siebie napastnika i rzucenia si na niego odbierao mu zdolno logicznego rozumowania. - Czego ode mnie chcesz?! Gdzie trzymasz moj matk?! Powiedziae, e masz jaki list - Po kolei. Najpierw chc std wyj. Z tob. Wsplnie moemy dokona tego, co Wolfsschanze uwaa za niemoliwe. - Wolfsschanze!... Czego dokona? - Doprowadzi do tego, by prawo dziaao na nasz korzy. Doprowadzi do zadouczynienia. - Doprowadzi... Kimkolwiek jeste, jeste niespena rozumu. - To opcja Har Sha'alav. Przej kontrol nad milionami. Zwalcza ich. Wszdzie. Jestem gotw udowodni ci to w jedyny moliwy w tej chwili sposb. - Jakow Ben Gadiz odsun pistolet od gowy Noela. - We mj pistolet - powiedzia, podajc bro Holcroftowi. Noel wpatrywa si z napiciem w twarz nieznajomego ukryt czciowo w cieniach rzucanych przez upiorn zielonkaw powiat. Oczy, ktre nad sob widzia, naleay do czowieka mwicego prawd. - Pom mi wsta - mrukn w kocu. - S tu schody subowe. Znam drog. - Najpierw musimy doprowadzi pokj do poprzedniego stanu. Wszystko musi by, jak byo. Nic nie jest, jak byo... . - Dokd jedziemy? - Do mieszkania przy ulicy de la Paix. Tam jest ten list. I dziewczyna. - Dziewczyna? - Siostra von Tiebolta. Jest przekonany, e ona nie yje. Kaza j zabi.

Rozdzia 45
Wypadli z bocznej uliczki i popdzili w kierunku samochodu yda zaparkowanego przy des Granges. Wskoczyli do wozu - Ben Gadiz za kierownic, Holcroft obok niego. Noel trzyma si za gardo. Bl by tak intensywny, jakby Noel mia porozrywane yy. - Nie pozostawie mi wyboru - powiedzia Jakow tonem usprawiedliwienia, widzc, co przeywa Holcroft. - Za to ty mi go pozostawie - odpar Noel. - Oddae mi swj pistolet. Jak si nazywasz? - Jakow. - Co to za imi? - Hebrajskie... po waszemu Jacob. Ben Gadiz. - Ben co? - Gadiz. - Hiszpan? - Sefardyjczyk - odpar Jakow. Zjechali ze wzgrza, przemknli na penym gazie przez skrzyowanie i pognali w kierunku jeziora. - Moja rodzina osiedlia si w pocztkach dziewitnastego wieku w Krakowie. - Jakow skrci w prawo i znaleli si na maym, nieznanym Noelowi placyku. - Mylaem, e jeste bratem Kesslera - powiedzia Holcroft. - Tym lekarzem z Monachium. - Nic nie wiem o adnym lekarzu z Monachium. - On gdzie tutaj jest. Recepcjonista w d'Accord, dajc mi przed chwil klucz do pokoju von Tiebolta, spyta, czy szukam Hansa Kesslera. - A co to ma wsplnego ze mn? - Recepcjonista wiedzia, e Kesslerowie i von Tiebolt jedli razem obiad w apartamencie Johanna. Sdzi, e brat Kesslera jeszcze tam jest. - Chwileczk - przerwa mu Jakow - czy on jest krpy i niewysoki? - Nie mam pojcia. By moe. Kessler mwi, e jest pikarzem. - On nie yje. Wiemy to od twojej matki. Von Tiebolt go zabi. Przypuszczam, e zosta zraniony przez twojego przyjaciela Ellisa i sta si dla nich niewygodnym ciarem. Noel spojrza ze zdumieniem na yda. - Chcesz przez to powiedzie, e to on zaatwi Williego? Zabi i porzn noem? - To tylko przypuszczenie.

- Jezu Chryste!... A co z moj matk? Gdzie ona jest? - O tym pniej. - Teraz. - Musz zadzwoni do Helden. - Ben Gadiz podjecha do krawnika. - Powiedziaem, teraz! - Holcroft wymierzy pistolet w Jakowa. - Jeli zdecydujesz si mnie zabi - powiedzia Jakow - pragn zaznaczy, e zasuyem sobie na mier, podobnie zreszt jak i ty. Poprosibym ci, eby sam zadzwoni, ale nie mamy czasu na sentymenty. - Mamy wystarczajco duo czasu - odpar Noel. - Spotkanie w banku mona przesun. - W banku? W La Grande Banque de Genve? - Dzisiaj rano o dziewitej. - O Boe! - Ben Gadiz chwyci Holcrofta za rami i zniy gos. By to gos czowieka bagajcego o co wicej ni darowanie ycia. - Daj szans opcji Har Sha'alav. Drugiej takiej ju nie bdzie. Zaufaj mi. Zlikwidowaem zbyt wielu ludzi, by przed dwudziestu minutami, kiedy miaem okazj zabi ciebie, drgna mi rka. Musimy wiedzie w najdrobniejszych szczegach, na czym stoimy. Moe Helden ju si czego dowiedziaa... Noel przyglda si uwanie twarzy Ben Gadiza. - Dzwo. Powiedz jej, e jestem tutaj i oczekuj wyjanie od was obojga. *** Mknli wsk podmiejsk szos, mijajc po drodze bramy wiejskich zabudowa. Wydawao si, e ani kierowca, ani pasaer nie zwracaj uwagi na ujadanie rozwcieczonych psw wyrwanych nagle ze snu przez pdzcy samochd. Droga skrcaa w lewo. Jakow zgasi silnik i wz pchany si bezwadnoci wtoczy si pod oson porastajcych pobocze zaroli. - Psie uszy wychwytuj nage wyciszenie gaszonego silnika. Gorzej u nich z reakcj na diminuendo. - Jeste muzykiem? - Byem skrzypkiem. - Dobrym? - Graem w orkiestrze symfonicznej Tel Awiwu. - Dlaczego wic...? - Znalazem sobie odpowiedniejsze zajcie - nie da mu skoczy Ben Gadiz. -

Szybko, wysiadaj. Zdejmij paszcz i zabierz ze sob bro. Postaraj si zamkn drzwiczki bez haasu. Pawilon gocinny stoi pewnie daleko od drogi, ale go znajdziemy. Posiado otoczona bya grubym murem z cegie, zwieczonym serpentyn drutu kolczastego. Jakow wspi si na drzewo, eby mu si lepiej przyjrze. - Czujnikw alarmowych nie ma - stwierdzi. - Uruchamiayby je co chwila mae zwierzta. Ale i tak paskudnie to wyglda. Zwoje drutu maj ponad p metra rednicy. Bdziemy musieli przez nie przeskoczy. Zlaz na d, przykucn przy murze i zrobi siodeko z doni. - Stawaj - rzuci do Noela. Piercie drutu kolczastego na szczycie muru by nie do ominicia; szczelnie go pokrywa, nie pozostawiajc miejsca na postawienie nogi. Holcroft zdoa znale na samej krawdzi punkt oparcia dla duego palca lewej stopy i odbiwszy si w gr, przesadzi zowieszczy zwj drutu, spadajc jak kamie na ziemi. Rozdar sobie przy tym marynark, podrapa kostki stp, ale by po drugiej stronie. Wsta, ledwie wiadomy swego cikiego sapania, nie czujc prawie blu w gardle i w goleniach. Jeli nieznajomy przekaza Helden przez telefon rzetelne informacje, od Althene powinno go teraz dzieli nie wicej ni kilkaset metrw. Na szczycie muru, na tle nocnego nieba zamajaczya niczym ogromny ptak sylwetka yda. Przeskoczy zwj drutu i spad mikko na ziemi. Przekoziokowa jak akrobata amortyzujcy upadek i zerwa si na nogi tu przy Noelu, unoszc do oczu nadgarstek, by spojrze na zegarek. - Dochodzi szsta. Wkrtce zacznie wita. Szybko. Zaczli si przedziera przez lasek, omijajc sterczce gazie i przeskakujc spltane krzaki. Wreszcie natrafili na bity trakt prowadzcy do pawilonu gocinnego. Widzieli w oddali niky blask wiate, sczcy si z maych, gotyckich okien. - Stop! - sykn Ben Gadiz. - Co jest? - Na rami Noela spada cika do Jakowa. Izraelczyk napar na niego i pocign za sob na ziemi. - Co ty wyprawiasz? - Cicho bd! Widz jakie poruszenie wewntrz domu. Tam kto jest. Wytajc wzrok, Noel spojrza poprzez dba trawy w kierunku budynku oddalonego o blisko sto metrw, ale niczego nie dostrzeg. - Nikogo nie widz. - Patrz na wiato. Raz rozbyska, raz przygasa. Przed lampami chodz ludzie. Rzeczywicie wystpoway tam pewne subtelne zmiany jasnoci. Normalne oko - oko

czowieka zmczonego biegiem - mogo tego nie zauway, jednak te zmiany z ca pewnoci nastpoway. - Masz racj - wyszepta Noel. - Chod - odpar Jakow. - Przekradniemy si midzy drzewami i podejdziemy z boku. Wrcili do lasu, by po chwili wynurzy si na skraju maego boiska do gry w krykieta . Chodna noc sprawia, e trawa i bramki byy zimne i oszronione. Za t pask k wida byo okna domu. - Przebiegn pierwszy i dam ci znak - wyszepta Jakow. - Pamitaj - adnego haasu. yd przemkn przez trawnik i przykucn przy oknie. Po chwili wyprostowa si powoli i zajrza do rodka. Noel w tym czasie przygotowa si do wybiegnicia z zaroli. Sygna nie nadchodzi. Ben Gadiz sta bez ruchu przy oknie i nic nie wskazywao na to, by mia zamiar podnie rk. Co tam si dzieje? Dlaczego nie daje znaku? Holcroft nie wytrzyma. Zerwa si na nogi i pogna przez boisko. - Id std! - wyszepta yd z naciskiem, rzucajc mu wcieke spojrzenie. - Dlaczego? Przecie ona tam jest! Ben Gadiz odsun Holcrofta stanowczym gestem. Powiedziaem odejd! Musimy si std zmywa... Ani mi si ni! - Noel gwatownie poderwa w gr rce, uwalniajc si z ucisku yda. Podskoczy do okna i zajrza. Wszechwiat eksplodowa. Mzg poszed w strzpy. Chcia krzykn, ale nie mg. Sparaliowaa go zgroza - bezgona, odbierajca zmysy. W pmroku pokoju zobaczy ciao matki przewieszone bezwadnie przez porcz fotela. Jej pen gracji, cudown gow obiy struki krwi - dziesitki czerwonych strumykw na pomarszczonej skrze. Noel unis rce, ramiona, czu, e zaraz poderwie si w powietrze. Pici same poszyboway ku szklanej tafli szyby. Ale do zderzenia nie doszo. Czyje rami otoczyo jego szyj, czyja do zatkaa usta; dwie rce, niczym gigantyczne macki, odcigny jego gow brutalnie w ty i poderway go w gr, omal nie amic mu krgosupa. Wierzgajcego powaliy na ziemi, wciskajc mu w ni twarz dopty, dopki nie mia ju czym oddycha. A wtedy gardo przeszy ostry, przenikliwy bl i powrci ar rozpalajcy krta. Zdawa sobie spraw, e si porusza, ale nie wiedzia jak i po co. Gazie chlastay go po twarzy, czyje rce waliy w plecy, pchajc naprzd w kierunku ciemnoci. Nie wiedzia, jak dugo trwa w tym stanie, ale w kocu ujrza przed sob kamienny mur. Do jego uszu

dotara szorstka komenda: Wa na gr! Przez druty! Zaczyna przytomnie. Czu, jak ostre metalowe kolce wchodz mu w ciao, drapi skr, dr ubranie. Potem kto go wlk po twardej nawierzchni i cisn na drzwiczki samochodu. Kiedy ponownie wrcia mu wiadomo, siedzia w samochodzie i gapi si tpo przez przedni szyb. witao. Siedzia w fotelu wyczerpany, otumaniony i czyta list od Althene: Najdroszy Noelu! Mao prawdopodobne, abymy si jeszcze zobaczyli, ale bagam Ci, nie rozpaczaj po mnie. Moe pniej, ale nie teraz. Teraz nie ma na to czasu. Postpiam tak z tej prostej przyczyny, e tak naleao, a ja byam najwaciwsz osob, ktra moga si tego podj. Nawet jeli mgby tego dokona kto inny, wcale nie jestem pewna, czybym mu si pozwolia wyrczy. Nie chc duej trwa w kamstwie, w ktrym yam przeszo trzydzieci lat. Mj nowy przyjaciel, pan Ben Gadiz, wszystko Ci wytumaczy. Powiem tylko, e nie zdawaam sobie sprawy, w jakiej mistyfikacji bior udzia, ani - Boe, wybacz mi - jak rol wyznaczono w niej Tobie. Pochodz z innej epoki, z epoki, w ktrej dugi trzeba byo nazywa po imieniu, a honoru nie uwaao si za anachronizm. Z ochot spacam mj dug w nadziei, e moe w ten sposb odzyskam chocia resztki honoru. Gdybymy si ju nie spotkali, wiedz, e bye wielk radoci mego ycia. Gdyby kiedykolwiek kto potrzebowa dowodu na to, e jestemy lepsi, niby na to wskazywao nasze pochodzenie, Ty jeste tego najlepszym przykadem. Jeszcze kilka sw na temat Twojej przyjaciki Helden. Zawsze chciaam mie tak crk. Znam j zaledwie od kilku godzin, a ju zdya mi uratowa ycie, naraajc przy tym swoje. To prawda, e przychodzi taki moment, kiedy przypomina si czowiekowi cae ycie. Ja przeyam wanie tak chwil, a ona zaskarbia sobie moj gbok wdziczno. Niech Bg Ci strzee, Noelu. Althene Holcroft spojrza na Jakowa stojcego przy oknie i zapatrzonego w szaro zimowego poranka. - W czyme to nie pozwoliaby si nikomu wyrczy? - spyta. - Chodzio jej o spotkanie z moim bratem - odpowiedziaa Helden z drugiego koca pokoju.

Noel zacisn pici i zamkn oczy. - Ben Gadiz powiedzia, e on kaza ci zabi. - Tak. On kaza zabi wielu ludzi. - Matka napisaa - zwrci si Holcroft do Ben Gadiza - e wytumaczysz mi, na czym polega to kamstwo. - Lepiej niech to zrobi Helden. Wie wicej ode mnie. - Czy dlatego wyjechaa do Londynu? - spyta Noel. - Dlatego wyjechaam z Parya - odpara. - Ale nie do Londynu, a do maej wioski nad jeziorem Neuchtel. Opowiedziaa mu o Wernerze Gerhardcie, o Wolfsschanze, o monecie, ktra ma dwie strony. Staraa si nie pomin adnego szczegu z tego, co usyszaa od ostatniego z Nachrichtendienst. Kiedy skoczya, Holcroft podnis si z krzesa. - A wic przez cay czas byem marionetk w tej intrydze. Marionetk drugiej strony Wolfsschanze. - Jeste kluczem do sejfw Sonnenkinder - powiedzia Ben Gadiz. - Dziki tobie mieli prawo po swojej stronie. Tak ogromne sumy nie mog si pojawi poza systemem, znikd, jak spod ziemi. acuch przepisw prawnych musi si zazbia, bo w przeciwnym razie doszoby do zakwestionowania rda tych pienidzy. Wolfsschanze nie mg sobie na to pozwoli. To byo genialne oszustwo. Noel wpatrywa si w cian przy drzwiach do sypialni. Sta przed tapet w toncy w pmroku, trudny do zdefiniowania wzr z zachodzcych na siebie koncentrycznych k . Przytumione wiato lub jego rozbiegany wzrok wprawiay je w wywoujce mdoci wirowanie. Koa kurczyy si, przechodzc w czarne punkciki, by po chwili rozrosn si znowu w ogromne krgi. Koa. Krgi oszustwa. Nie byo w tych koach prostej prawdy, tylko sam fasz. Same kamstwa! Usysza krzyk wydobywajcy si z wasnej krtani i poczu, e tucze rkami o cian. Wali wciekle, z furi, ogarnity pragnieniem, by zniszczy te straszne koa. Dotkny go czyje rce. Krzycza do niego czowiek cierpicy. I ten czowiek okaza si faszem! Gdzie jest? Co zrobi?. Poczu, jak zy napywaj mu do oczu. Koa rozmazay si w chaotyczn pltanin. Helden trzymaa go w ramionach, przytulajc policzek do jego twarzy i czule palcami ocierajc mu zy.

- Mj kochany. Mj jedyny... - Za-bi-j! - usysza znowu wasny krzyk przesycony straszliw determinacj. - Tak, zabijesz - rozleg si gos, ktry odbi si echem po zakamarkach jego wiadomoci. By gony i wibrujcy. Nalea do Ben Gadiza, ktry odsun na bok Helden, chwyci Noela za ramiona, obrci twarz do siebie i przypar do ciany. - Zabijesz! Noel usiowa wyostrzy wzrok, zapanowa nad rozdygotanym ciaem. - Prbowae mnie powstrzyma, ebym jej nie zobaczy! - Wiedziaem od razu, e mi si to nie uda - odpar cicho Jakow. - Wiedziaem, kiedy skoczye. Wyszkolono mnie jak mao kogo na wiecie, ale ty masz w sobie co wyjtkowego. Nie wiem, czy warto na ten temat spekulowa, ale rad jestem, e nie zaliczasz si do moich wrogw. - Nie rozumiem? - Proponuj ci opcj Har Sha'alav. Bdzie to wymagao wyjtkowej dyscypliny, najwyszej, na jak ci sta. Bd szczery: ja tego zrobi nie mog, ale moe tobie si uda. - Na czym polega ta opcja? - Pjdziesz na spotkanie do banku. Spotkasz si tam z morderc twojej matki, z czowiekiem, ktry kaza zabi Helden, ktry kaza zamordowa Richarda Holcrofta. Staniesz z nim twarz w twarz, oko w oko. Podpiszesz dokumenty. - Chyba oszalae! Popieprzyo ci si we bie! - Nie! Przestudiowalimy wszystkie prawne aspekty. Zadaj od ciebie podpisania deklaracji. Stanowi ona, e na wypadek mierci przelewasz wszystkie prawa i przywileje na wspspadkobiercw. Czynic to, wydajesz na siebie wyrok mierci. Ale podpisz! To nie bdzie wyrok na ciebie, tylko na nich! Noel spojrza w ciemne, przenikliwe oczy Jakowa. Bya w nich znowu szczera prawda. Przez moment nikt si nie odezwa, Holcroft zacz powoli odzyskiwa nad sob kontrol, wraca do rwnowagi. - Bd mnie szukali - powiedzia. - Myl, e pognaem do pokoju von Tiebolta. - Bye tam. Wychodzc, nie zaoylimy nitek w drzwiach. Stwierdzie, e nikogo nie ma, wic wyszede. - I gdzie poszedem? Bd mnie pytali. - Znasz dobrze miasto? - Nie bardzo. - W takim razie wzie takswk. Kazae jecha kierowcy wzdu bulwarw i zatrzymywa si przy nabrzeach i molach. Szukae kogo, kto mg widzie twoj matk.

To nawet prawdopodobne - myl, e jeste w panice. - Dochodzi sidma trzydzieci - powiedzia Noel. - Zostao ptorej godziny. Wrc do hotelu. Spotkamy si po zaatwieniu formalnoci w banku. Gdzie? - spyta Jakowa. - Wynajmijcie z Helden pokj w Excelsiorze, podajc si za maestwo. Bdcie tam po dziewitej trzydzieci, ale na dugo przed poudniem. Mieszkam w pokoju czterysta jedenacie. Stu przed drzwiami pokoju hotelowego. Byo trzy po smej. Ze rodka dochodzi gwar podniesionych gosw. Dominowa wrd nich gos von Tiebolta, ktry mwi oskarajcym tonem, zwiastujcym uycie przemocy. Przemoc. Holcroft wzi gboki oddech i si woli stumi instynkty, ktre na nowo si w nim rozpaliy. Za chwil stanie oko w oko z czowiekiem, ktry zabi jego matk i ojca, i spojrzy mu prosto w oczy, nie dajc po sobie pozna, jakie targaj nim namitnoci. Zapuka do drzwi, stwierdzajc z ulg, e nie dry mu rka. Ju po chwili patrzy w oczy jasnowosego mordercy swoich najbliszych. - Noel! Gdzie si podziewae?! Szukalimy wszdzie! - Ja te - odpar Holcroft. Udawanie zmczenia nie przysparzao mu trudnoci, ale kontrolowanie wciekoci byo prawie niemoliwe. - Szukaem jej przez ca noc. Nie znalazem. Jej tu chyba wcale nie ma. - Bdziemy dalej prbowali - powiedzia von Tiebolt. - Napij si kawy. Wkrtce wychodzimy do banku i nareszcie bdzie po wszystkim. - Tak, nareszcie bdzie po wszystkim... - powtrzy Noel. *** Siedzieli w trjk po jednej stronie dugiego stou konferencyjnego - Holcroft w rodku, Kessler po jego lewej rce, a von Tiebolt po prawej. Naprzeciwko zajo miejsca dwch dyrektorw La Grande Banque de Genve. Kady z obecnych mia przed sob plik identycznych, uoonych w takiej samej kolejnoci prawniczych dokumentw. Przegldano maszynopisy, przerzucano kolejne strony tekstu. Mina ponad godzina, zanim cenny dokument zosta odczytany w caoci na gos. Pozostay jeszcze dwa zaczniki. Okadki teczek, w ktrych si znajdoway, obwiedzione byy granatow ramk. Gos zabra dyrektor siedzcy po lewej: - Pewien jestem, e zdajecie sobie, panowie, spraw, i w wietle obowizujcych przepisw, w przypadku rachunku bankowego opiewajcego na tak sum i przeznaczonego

na takie cele, bank nasz nie moe wzi na siebie prawnej odpowiedzialnoci za dystrybucj funduszy, kiedy konto zostanie ju odblokowane i nie bdzie pozostawao pod nasz kontrol. Ten dokument stanowi wyranie o istocie odpowiedzialnoci. Jest ona podzielona po rwni pomidzy trzech wspdysponentw. I tak, prawo wymaga od kadego z panw podpisania deklaracji o zrzeczeniu si na rzecz pozostaych wspspadkobiercw wszystkich praw i przywilejw w razie swojej wczeniejszej mierci. Zastrzeenie to nie dotyczy jednak zapisw indywidualnych: w razie mierci ktrego z panw suma, na jak opiewa taki zapis, rozdzielona zostanie pomidzy wskazane przez panw osoby. - Dyrektor zaoy okulary. - Prosz, przeczytajcie, panowie, dokumenty znajdujce si przed wami i sprawdcie, czy oddaj one dokadnie to, co staraem si wam przekaza, po czym podpiszcie je swoimi nazwiskami w obecnoci pozostaych. Wymiecie si dokumentami tak, aby podpis kadego z was figurowa na kadej stronie. Czytanie przebiegao szybko; przysza kolej na skadanie podpisw i wymienianie si stronami. Noel, wrczajc Kesslerowi podpisany przez siebie dokument, powiedzia od niechcenia: - A wanie, zapomniaem ci o co zapyta, Erichu. Gdzie jest twj brat? Wydawao mi si, e mia by tu, w Genewie. - W tym caym zamieszaniu zapomniaem ci powiedzie - odpar z umiechem Kessler. - Hansa zatrzymay w Monachium pilne sprawy, ale jestem pewien, e doczy do nas w Zurychu. - W Zurychu? Naukowiec zerkn nad ramieniem Holcrofta w kierunku von Tiebolta. - No tak, w Zurychu. Wydawao mi si, e planowalimy wyjazd na poniedziaek rano. Noel odwrci si do blondyna. - Nic mi o tym nie mwie. - Nie byo czasu. Czyby poniedziaek ci nie odpowiada? - Nic podobnego. Moe do tego czasu moja matka da o sobie zna. - Sucham? - Moja matka albo chocia Helden. Powinna ju zadzwoni. - Tak, oczywicie. Jestem pewien, e obie si z tob skontaktuj. Ostatnia klauzula dokumentu dotyczya formalnego odblokowania konta. Wczono zaprogramowany uprzednio komputer. Po zoeniu podpisw pod dokumentem przez wszystkie obecne w pokoju osoby z jego klawiatury wprowadzony zostanie kod zwalniajcy

fundusze i przelewajcy je do banku w Zurychu. Kiedy zosta zoony ostatni podpis, siedzcy po prawej stronie dyrektor podnis suchawk telefonu. - Prosz wprowadzi nastpujcy kod do jedenastego banku danych komputera. Jestecie gotowi?... Dyktuj: sze, jeden, cztery, cztery, dwa. amane przez cztery. Osiem, jeden, zero, zero. amane przez zero... Prosz powtrzy. - Dyrektor sucha przez chwil, potem pokiwa potakujco gow. - Zgadza si. Dzikuj. - Czy to ju wszystko? - spyta jego kolega. - Tak, wszystko - odpar dyrektor. - Panowie, od tego momentu suma w wysokoci siedmiuset osiemdziesiciu milionw dolarw amerykaskich znajduje si na waszym wsplnym koncie w La Banque du Livre w Zurychu. Niech udzieli si wam mdro prorokw, a decyzjami waszymi niechaj pokieruje Bg. *** - Jakie masz plany, Noel? - zapyta von Tiebolt, gdy znaleli si na ulicy. - Pamitaj, e wci musimy by ostroni. Nachrichtendienst tak atwo nie zrezygnuje. - Wiem... Moje plany? Mam zamiar szuka matki. Ona gdzie jest. Musi gdzie by. - Poprzez mojego przyjaciela, deputowanego, zaatwiem ochron policyjn dla nas trzech. Twj opiekun zjawi si w Excelsiorze, nasi bd czeka w d'Accord. Chyba e wolaby przeprowadzi si do nas. - Za duo zamieszania - powiedzia Holcroft. - Ju si tam zadomowiem. Zostan w Excelsiorze. - Czy ruszamy rano do Zurychu? - spyta Kessler, ustpujc prawo decydowania von Tieboltwi. - Dobrze byoby podrowa oddzielnie - wtrci Holcroft. - Jeeli policja nie miaaby nic przeciwko temu, mgbym ju wyruszy samochodem. - Bardzo dobry pomys, przyjacielu - odpar von Tiebolt. - Policja nie powinna mie obiekcji, a podr w pojedynk bdzie najlepszym wyjciem. Ty, Erichu, pojedziesz pocigiem, Noel samochodem, a ja polec samolotem. Zarezerwuj dla nas wszystkich pokoje w hotelu Columbine. Holcroft skin gow. - Gdybym do jutra nie dosta wiadomoci od matki ani od Helden, zostawi wskazwki, by mnie tam szukay - powiedzia. - Zapi takswk. - Szybkim krokiem

podszed do naronika. Jeszcze minuta, a eksploduje caa kipica w nim zo. Zabiby wtedy von Tiebolta goymi rkami. *** - On wie - powiedzia spokojnie Johann. - Ile, nie jestem pewien. Ale wie. - Na jakiej podstawie tak sdzisz? - spyta Kessler. - Z pocztku miaem tylko niejasne przeczucie, a teraz jestem pewien. Zapyta o Hansa i niby zaakceptowa twoje wyjanienie, e wci jest w Monachium. On wie, e to nieprawda. Recepcjonista w d'Accord proponowa mu ostatniej nocy, eby zadzwoni do pokoju Hansa. - O mj Boe... - Nie denerwuj si. Nasz amerykaski kolega umrze w drodze do Zurychu.

Rozdzia 46
Zamach na ycie Noela - jeli jest planowany - zostanie przeprowadzony na odcinku midzy Fryburgiem i Kniz. Taka bya opinia Jakowa Ben Gadiza. Odlego midzy tymi miejscowociami wynosia troch ponad dwadziecia kilometrw. Droga wioda przez wzgrza i o tej porze roku bya mao uczszczana. To przecie zima i chocia klimat nie jest tam alpejski, nieg pada czsto, a drogi nie s najlepsze. Odradza si je kierowcom. Ale Holcroft wytyczy sobie tras omijajc autostrady, wiodc przez malownicze miasteczka z zabytkami architektury, ktre, jak twierdzi, chce koniecznie zobaczy. Podkreli tu naley, e tras wytyczy Jakow, a Noel pokaza j tylko policjantom, ktrych przydzieli mu deputowany, by eskortowali go w podry na pnoc. Fakt, e nikt nie stara si odwie Holcrofta od wybranej trasy, utwierdzi yda w jego przypuszczeniach. Jakw stara si ponadto przewidzie metod zabjstwa. Ani von Tiebolt, ani Kessler nie pojawi si w okolicach miejsca zbrodni. Kady z nich bdzie si afiszowa swoj obecnoci gdzie indziej. I jeli faktycznie miao doj do egzekucji, zostanie ona przeprowadzona przez moliwie najmniej liczny zesp - przez patnych zabjcw niezwizanych z Wolfsschanze. Nie byo miejsca na najmniejsze ryzyko, zwaszcza e od spotkania w La Grande Banque de Genve upyno tak niewiele czasu. Zabjca lub zabjcy zostan z kolei zlikwidowani przez Sonnenkinder. W ten sposb zatrze si wszystkie lady prowadzce do Wolfsschanze. Tak widzia ogln strategi Ben Gadiz. Naleao zatem opracowa kontrstrategi, ktra pozwoliaby Noelowi dotrze bezpiecznie do Zurychu - tylko to si liczyo. W Zurychu przejm inicjatyw. Istnieje mnstwo sposobw na dokonanie zabjstwa w duym miecie, a Jakow by we wszystkich ekspertem. Podr si rozpocza, kontrstrategia wchodzia w ycie. Holcroft jecha cikim wozem wynajtym w genewskiej agencji Bonfils, najdroszej w Szwajcarii firmie zajmujcej si wynajmem samochodw. Firma ta specjalizowaa si w niezwykych samochodach dla niezwykych klientw. Zdecydowali si na opancerzonego rolls-royce'a wyposaonego w kuloodporne szyby i odporne na przebicie opony. Helden, prowadzca niepozorne, ale zwrotne renault, wyprzedzaa Holcrofta o jaki kilometr. Ben Gadiz jecha szybkim maserati okoo p kilometra za Noelem. Pomidzy Jakowem a Holcroftem sun wz policyjny z dwoma ludmi przydzielonymi Amerykaninowi dla ochrony. Policjanci nie mieli o niczym pojcia.

- Na pewno wz im si popsuje na trasie - mwi Jakow, kiedy w trjk studiowali mapy w pokoju hotelowym Noela. - Nie powic ich, zrodzioby to zbyt wiele pyta. S autentycznymi policjantami. Zdobyem numery ich odznak i zadzwoniem do Litvaka. To pierwszoroczniacy z koszar kwatery gwnej, a wic mao dowiadczeni. - Czy jutro bd ci sami? - Tak. Maj rozkaz nie odstpowa ci, dopki nie zostaniesz przejty przez zurysk policj. Wedug mnie odbdzie si to tak: wz im nawali, pocz si z przeoonymi i zostan odwoani do Genewy. Rozkaz zapewnienia ci ochrony przestanie obowizywa. - A wic to tylko mydlenie oczu? - Wanie. Prawd mwic, speniaj jednak swoj funkcj. Dopki masz ich w zasigu wzroku, jeste bezpieczny. Nikt niczego nie bdzie prbowa. Teraz ich widz, pomyla Noel, spogldajc w lusterko wsteczne i naciskajc hamulec rolls-royce'a przed dugim, krtym zjazdem ze wzgrza. Daleko w dole widzia wychodzcy ju na prost samochd Helden. Za dwie minuty zwolni, zaczeka, a zobacz si wyranie, po czym znowu doda gazu. Tak zakada plan. Wykonaa ju taki manewr dokadnie trzy minuty temu. Co pi minut maj by w kontakcie wzrokowym. Zapragn z ni porozmawia. Po prostu porozmawia... zwyczajnie, spokojnie porozmawia... Nie mie nic wsplnego ze mierci ani z mylami o mierci, ani ze strategiami, ktre pozwalaj jej unikn. Ale taka rozmowa bdzie moliwa dopiero po wydarzeniach, do ktrych dojdzie w Zurychu. A w Zurychu bdzie mier, ale nie taka, o jakiej kiedykolwiek myla Holcroft. Bo to on, nikt inny, bdzie tam morderc. Spojrzy Johannowi von Tieboltwi w oczy i oznajmi, e zamierza go zabi. Jecha zbyt szybko. Wcieko skaniaa go do zbyt mocnego wciskania pedau gazu. Zwolni. Nie czas na wyrczanie von Tiebolta. Zaczyna prszy nieg i na biegncej w d drodze zrobio si lisko. *** Jakw przeklina padajcy nieg nie dlatego, e utrudnia jazd, ale dlatego, e ogranicza widoczno. Zdali si na kontakt wzrokowy. Porozumiewanie si przez radio nie wchodzio w gr, gdy rozmowy mogy zosta atwo przechwycone. Rka Izraelczyka dotkna kilku przedmiotw spoczywajcych na siedzeniu obok; identyczne znajdoway si w rollsie Holcrofta. Odgryway wan rol w ich kontrstrategii -

rol najwaniejsz. Materiay wybuchowe. Osiem sztuk. Cztery adunki owinite plastikiem, nastawione na wybuch dokadnie trzy sekundy po wstrzsie, i cztery granaty przeciwpancerne. Arsenau dopeniay jeszcze dwie sztuki broni: automatyczny kolt z wyposaenia armii amerykaskiej i karabinek automatyczny. Oba naadowane, odbezpieczone, gotowe do strzau. Wszystko to zostao nabyte dziki kontaktom Litvaka w Genewie. W spokojnej Genewie, gdzie taki towar dostpny by w liczbie mniejszej, niby sobie tego yczyli terroryci, ale w wikszej, ni przypuszczay szwajcarskie wadze. Ben Gadiz uwanie bada drog. Jeli w ogle ma do tego doj, nastpi to wkrtce. Samochd policyjny jadcy kilkaset metrw przed nim zostanie unieruchomiony, prawdopodobnie za spraw kwasu, ktrym uprzednio pokryto botniki i wyliczono czas dziaania tak, by gdzie tutaj przear opony. Moe te nastpi zatkanie przewodw koagulatorem, ktrym uprzednio wypeniono chodnic... jest tyle sposobw. W kadym razie samochd policyjny rozkraczy si nagle i Holcroft zostanie sam. Jakw mia nadziej, e Noel pamita dokadnie, co ma robi, jeli zbliy si do niego obcy samochd. Powinien wtedy jecha zygzakiem, Jakow za przypieszy, zbliy si swoim maserati do obcego wozu, cinie we plastikowym adunkiem i zaczeka kilka drogocennych sekund na eksplozj. Tymczasem Holcroft bdzie si stara wydosta ze strefy raenia. W razie wystpienia jakich problemw - gdyby na przykad nie wybuch wadliwy adunek - w rezerwie pozostaway jeszcze granaty. To powinno wystarczy. Von Tiebolt nie zaryzykuje wysania wicej ni jednego wozu z zabjcami. Prawdopodobiestwo pojawienia si przypadkowych kierowcw, mimowolnych wiadkw zdarzenia, byo zbyt due. Zabjcw bdzie niewielu i bd zawodowcami. Przywdca Sonnenkinder nie jest idiot. Jeli Holcroft nie zginie na drodze do Kniz, umrze w Zurychu. I to jest bd Sonnenkinder - pomyla z satysfakcj Jakow. Von Tiebolt nie wie o istnieniu Jakowa Ben Gadiza, czowieka, ktry take nie jest idiot i rwnie jest zawodowcem. Amerykanin dotrze do Zurychu, a kiedy ju si tam znajdzie, Johann von Tiebolt i Erich Kessler bd martwi. Zabije ich czowiek zalepiony wciekoci. Jakw znowu zakl. nieg sypa coraz gstszy, coraz wikszymi patkami. Wielko tych ostatnich zwiastowaa, e nieyca nie potrwa dugo. Na razie jednak wprowadzaa utrudnienie, ktre napawao go niepokojem. Nie widzia nigdzie policyjnego samochodu! Gdzie si podzia? Droga obfitowaa w ostre zakrty i liczne odnogi. Nigdzie jednak nie byo samochodu policyjnego. Zgubi go! Jak,

na mio bosk, mg do tego dopuci?! I nagle go zobaczy. Odetchn z ulg i nacisn mocniej peda gazu, eby zmniejszy dystans. Nie moe sobie pozwala na dekoncentracj. Nie siedzi przecie w filharmonii w Tel-Awiwie. Samochd policyjny jest niezmiernie wany; ani na moment nie wolno straci go z oczu. Jecha szybciej, ni sdzi; mia siedemdziesit trzy kilometry na godzin na licz niku. Dlaczego? To o wiele za dua prdko jak na t grsk drog. Wkrtce ju wiedzia dlaczego. Stara si zmniejszy odlego dzielc go od samochodu genewskiej policji, ale ten jecha coraz szybciej. Ostro wchodzi w zakrty, dosownie pru poprzez nieyc... doganiajc Holcrofta! Czy kierowca oszala? Ben Gadiz obserwowa z niepokojem jego poczynania, prbujc cokolwiek zrozumie. Co mu tu nie pasowao, ale nie bardzo umia to okreli. Co oni wyprawiaj? I wtedy dostrzeg co, czego wczeniej nie byo. Wgniecenie w baganiku policyjnego wozu. Wgniecenie! W baganiku wozu, za ktrym jecha przez ostatnie trzy godziny, nie byo adnego wgniecenia! To inny wz policyjny! Z jednej z odng labiryntu zakrtw wydane zostao przez radio polecenie nakazujce oryginalnemu samochodowi policyjnemu zjechanie z drogi. Jego miejsce zaj inny wz. A to znaczyo, e siedzcy w nim ludzie wiedzieli o maserati, a Holcroft - co byo nieskoczenie groniejsze - nie wiedzia o nich. Wz policyjny wszed w agodny zakrt. Poprzez nien zawiej do uszu Jakowa dotary przecige wycia jego klaksonu. Dawali sygnay Holcroftowi. Doganiali go. - Nie! Nie rb tego! - krzycza Jakow do szyby, naciskajc kciukami klakson i usiujc jednoczenie utrzyma kierownic, by wyprowadzi samochd z polizgu, w jaki wpad na zakrcie. Docisn do dechy peda gazu i pomkn za wozem policyjnym , ktry wyprzedza go teraz o jakie pidziesit metrw. - Holcroft! Nie! Nagle przedni szyb pocia pajczyna pkni. Pojawiy si w niej malekie krki mierci. Czu, jak okruchy szka tn mu policzki i donie. Dosta. Przez wybit tyln szyb policyjnego wozu strzelono do niego z pistoletu maszynowego. Spod maski buchn kb pary; eksplodowaa chodnica. Chwil pniej poszy opony - strzpy gumy porwa prd powietrza. Maserati zatoczyo si gwatownie w prawo i z caym impetem rbno w skarp

cignc si wzdu drogi. Ben Gadiz, ryczc wciekle, zacz wali z caej siy barkiem w drzwi, ktre nie chciay ustpi. Za jego plecami pojawiy si pierwsze pomyki ognia. *** Holcroft dostrzeg w lusterku wstecznym wz policyjny. Zblia si szybko, mrugajc wiatami. Nie ulegao wtpliwoci, e policja daje mu znaki. Na zakrcie nie byo si gdzie zatrzyma; jakie kilkaset metrw dalej powinien by odcinek prostej. Zwolni. Wz policyjny zrwna si z jego rollsem i w nienej zadymce zamajaczya niewyranie sylwetka modego funkcjonariusza siedzcego obok kierowcy. Sysza wycie klaksonu i widzia nieprzerwane, szybkie migotanie wiate. Opuci szyb. - Zatrzymam si, jak tylko... Naraz zobaczy t twarz. I wyraz tej twarzy. To nie by aden z modych policjantw z Genewy! Nigdy tej twarzy nie widzia. I wtem dostrzeg luf karabinu. Podj rozpaczliw prb podniesienia szyby, ale byo ju za pno. Usysza suchy trzask serii, olepiy go byski, odnis wraenie, e setka ostrych brzytew tnie mu skr. Ujrza wasn krew rozbryzgujc si po szybie i bardziej wyczu, ni usysza swj krzyk rozlegajcy si echem po kabinie pdzcego samopas samochodu. Metal zazgrzyta o metal, pojkujc pod tysicem uderze. Deska rozdzielcza znalaza si w grze, peday tam, gdzie powinien by sufit, a on to spada na ten sufit, to odpada od niego, to wali plecami w oparcie fotela, to znw ldowa na szybie albo nadziewa si na kierownic, a wreszcie wyrzucio go w przestrze, a potem cisno w jeszcze wiksz przestrze. W tej nieokrelonej przestrzeni panowa spokj. Znikn ostry bl i poprzez mg, jaka spowia mu umys, Noel zapad si w otcha. Jakw wytuk pistoletem resztki przedniej szyby. Karabin wskutek wstrzsu spad na podog, plastikowy materia wybuchowy spoczywa zabezpieczony tam w swoim pudeku , granaty gdzie si zawieruszyy. Cay ten arsena by teraz bezuyteczny, pozosta mu tylko trzymany w rku pistolet. Bdzie z niego strzela do ostatniego naboju. Do ostatniego tchu. W faszywym samochodzie policyjnym znajdowao si trzech mczyzn. Ten trzeci snajper - znowu przykucn na tylnym siedzeniu. Ben Gadiz dostrzeg jego gow w wybitym

tylnym oknie! Teraz! Wymierzy dokadnie poprzez kby pary i nacisn spust . Gowa tamtego podskoczya, by zaraz opa na postrzpione resztki wybitej szyby. Jakw jeszcze raz wyrn z caej siy ramieniem w zablokowane drzwiczki , nieco popuciy. Musi si std jak najszybciej wydosta: ogie z tyu gwarantowa rych eksplozj zbiornika z paliwem. Zobaczy, jak kierowca samochodu policyjnego wpada swoim wozem na rolls-royce'a. Drugi mczyzna by ju na drodze i wsuwajc rk przez otwarte okno samochodu Holcrofta, szarpa za kierownic. Prbowali zepchn go ze skarpy. Ben Gadiz napar caym ciaem na drzwiczki. Otworzyy si na ocie. Wypad na pokryt niegiem drog. Krew broczca z ran skazia biay puch setk czerwonych smug. Unis pistolet i otworzy ogie, raz po raz naciskajc spust, ale mga przed oczami utrudniaa mu celowanie. I wtedy wydarzyy si rwnoczenie dwie straszne rzeczy. Rolls przewali si przez krawd skarpy, a gstym od niegu powietrzem wstrzsn terkot serii z pistoletu maszynowego. Strumie pociskw, wyrywajc z nawierzchni drogi kawaki asfaltu, przejecha Jakowowi przez nogi. Nie poczu nawet blu. Nic nie czu. Peznc i turlajc si, usiowa za wszelk cen usun si z linii ognia. Jego donie natrafiy na porwan gum opon, potem na jaki metal i jeszcze na metal, a wreszcie na skupiska okruchw szka przemieszanych ze niegiem. Rozleg si huk eksplozji. Zbiornik paliwa w jego maserati stan w pomieniach. I Ben Gadiz usysza wykrzykiwane z oddali sowa: - Nie yj! Zawracaj! Zwijamy si std! Napastnicy uciekli. *** Helden zwolnia dobr minut temu. Noel powinien si ju znale w polu widzenia. Gdzie on si podziewa? Zatrzymaa si na poboczu drogi i czekaa. Kiedy miny dwie nastpne minuty, zdecydowaa, e nie moe czeka duej. Zawrcia i dociskajc do dechy peda gazu, ruszya z powrotem pod gr. Przejechaa tak kilometr, a Holcrofta dalej nie byo. Zaczy jej dre rce. Co si stao! Teraz bya tego pewna, czua to! Zobaczya maserati! By rozbity. Pon! O Boe! Gdzie wz Noela? Gdzie Noel? Jakow? Pocisna po hamulcach i z krzykiem wyskoczya z samochodu. Przewrcia si na liskiej nawierzchni, nie zdajc sobie nawet sprawy, e to z powodu zranionej nogi. Zaraz

jednak pozbieraa si z trudem i znowu pucia biegiem, woajc: - Noel! No-el! Po twarzy kutej igiekami zimnego powietrza spyway zy. Krzyczaa, nie baczc, e zdziera sobie gardo. Nie potrafia zapanowa nad ogarniajc j histeri. Nagle usyszaa polecenie: - Helden! Przesta. Tutaj... Gos. Gos Jakowa! Ale skd? Skd dochodzi? Dobieg j znowu. - Helden! Tutaj, na dole! Skarpa. Podbiega do skarpy i wiat si zawali. W dole lea przewrcony do gry koami, pogruchotany i dymicy rolls-royce. Na ziemi obok wraka rollsa ujrzaa z przeraeniem Jakowa Ben Gadiza. Zauwaya te krwawe lady na niegu, ktre tworzyy czerwony trop biegncy w poprzek drogi, a potem w d skarpy, a do miejsca, gdzie lea Jakow. Helden skoczya w d i potoczya si po onieonym, usianym kamieniami zboczu, wykrzykujc wyzwanie mierci, ktra, jak wiedziaa, czekaj tam, na dole. Zatrzymaa si obok Ben Gadiza i przez otwarte okno samochodu zobaczya swoj mio. Lea nieruchomo z rozrzuconymi ramionami i twarz we krwi. - Nie!... Nie! Jakw chwyci j za rk i przycign do siebie. Ledwie mg mwi, ale jego instrukcje byy jasne. - Wracaj do swojego wozu. O jakie pi kilometrw std, na poudnie od Treyvaux, jest maa wioska. Zadzwo stamtd do Litvaka. Do Prs-du-Lac nie jest daleko... dwadziecia, najwyej dwadziecia dwa kilometry. Niech wynajmie pilotw, szybkie samochody. Skontaktuj si z nim, powiedz mu o wszystkim. Helden nie moga oderwa wzroku od Noela. - On nie yje... nie yje! - Moe yje. Popiesz si! - Nie mog. Nie mog go zostawi! Ben Gadiz unis pistolet. - Jeeli nie zrobisz zaraz, jak powiedziaem, zabij go. *** Litvak wszed do pokoju, w ktrym na ku z obandaowan doln poow ciaa lea Ben Gadiz. Jakow patrzy w okno na pokryte niegiem pola i rysujce si na ho ryzoncie

pasmo gr. Nie zwrci uwagi na wchodzcego lekarza. - Chcesz usysze prawd? Izraelczyk odwrci powoli gow. - Nie ma sensu tego odkada. Wiesz o tym. Zreszt czytam z twojej twarzy... powiedzia. - Mgbym ci przynosi gorsze wieci. Nigdy ju nie bdziesz normalnie chodzi, obraenia s zbyt rozlege. Ale z czasem wrci ci wadza w nogach. Z pocztku bdziesz si porusza o kulach, pniej, by moe, wystarczy laska. - Kci si to troch z charakterem mojej pracy, prawda? - Tak, ale gow masz w porzdku i rce te si wygoj. Z muzykowaniem nie powiniene mie trudnoci. Jakw umiechn si ze smutkiem. - Nie byem w tym taki dobry. Zbyt atwo si rozpraszaem. Nie wspiem si na takie wyyny profesjonalizmu jak w moim drugim wcieleniu. - Umys mona wykorzysta i do innych celw. Jakow cign brwi i znw spojrza w okno. - To si okae, kiedy stwierdzimy, ilu nas tam jeszcze zostao. - Na wiecie zachodz zmiany, Jakow. Przebiegaj bardzo szybko - powiedzia lekarz. - Co z Holcroftem? - Co tu duo mwi. Powinien umrze, ale wci yje. Waciwie to dla niego teraz bez rnicy. I tak nie moe ju wrci do swego dotychczasowego ycia. W kilku krajach jest poszukiwany za morderstwo. Wszdzie przywrcono kar mierci za wszelkie rodzaje zbrodni, a prawo do obrony stao si parodi... Zostaby zastrzelony bez ostrzeenia. - A wic zwyciyli - mrukn Jakow. Oczy zaszy mu zami. - Sonnenkinder dopiy swego. - To si okae - odrzek Litvak - kiedy stwierdzimy, ilu nas jeszcze zostao. Epilog Obrazy. Bezksztatne, nieostre, niepojte i nieokrelone. Kontury odcinite w oparach. Tylko mglista wiadomo ich istnienia, adnej myli, adnych skojarze, tylko mglista wiadomo. I nagle owe bezksztatne obrazy zaczynaj nabiera form; mga rozrzedza si, powoli nadchodzi proces rozpoznawania. Kolejnym etapem bdzie myl. To wystarcza, by widzie i wspomina. Noel ujrza j nad sob. Kaskada jasnych wosw muskaa mu twarz. Oczy miaa pene ez, ktre spyway po policzkach. Prbowa je otrze, ale nie zdoa sign do kochanej, umczonej twarzy, ktra si nad nim pochylaa. Rka mu opada, a wtedy ona uja

j w swoje donie. - Mj kochany... Sysza j. Wrci mu such. Obraz i dwik ju co znaczyy. Zamkn oczy pewny, e wkrtce powrci te myl. *** Litvak sta na korytarzu z gazet pod pach i patrzy, jak Helden obmywa gbk szyj i klatk piersiow Noela. Przyglda si twarzy Holcrofta, twarzy, ktra ucierpiaa od gradu pociskw. Na lewym policzku, w poprzek czoa i szyi widniay blizny. Ale proces gojenia ju si rozpocz. Gdzie z wntrza domu dobiegay tony skrzypiec, zdradzajce, e instrument znajduje si w rkach prawdziwego wirtuoza. - Sugerowabym ci podwyk dla tej pielgniarki - powie dzia Noel sabym gosem. - Za co? - Litvak si rozemia. - Lekarzu, lecz si sam - zaartowaa Helden. - Gdybym tylko potrafi. Tyle mam do zaleczenia - odpar Litvak, kadc gazet na ku obok Holcrofta. Byo to paryskie wydanie Herald Tribune. - Zdobyem j dla ciebie w Neu-chtel. Nie jestem pewien, czy masz ochot czyta. - A co tam dzisiaj mamy? - Konsekwencje rnicy zda, tak bym to chyba zatytuowa. Wasz Sd Najwyszy zakaza redakcji New York Timesa dalszego zamieszczania wszelkich materiaw dotyczcych Pentagonu. Argumentem jest, oczywicie, troska o bezpieczestwo kraju. Wspomniany Sd Najwyszy zatwierdzi te legalno licznych egzekucji wykonanych w waszym stanie Michigan. Sd wyrazi gbokie przekonanie, e kiedy jaka mniejszo zagraa dobru ogu spoeczestwa, stosowanie szybkich i namacalnych rodkw odstraszajcych jest usprawiedliwione. - Dzisiaj mniejszoci jest John Smith - mrukn z wysikiem Noel i opuci gow na poduszk. - Paf, i nie yje. Tu radio BBC z Londynu; suchaj pastwo serwisu informacyjnego. W zwizku z ogarniajc wiat fal zamachw na ycie czoowych osobistoci politycznych w stolicach wielu pastw podjte zostay rodki bezpieczestwa na niespotykan dotd skal. Najwiksza odpowiedzialno spada na barki wadz wojskowych i policyjnych, a zapewnieniem wsppracy midzynarodowej na wysokim szczeblu w tej dziedzinie ma si zaj specjalnie w tym celu powoana agencja, ktrej siedzib bdzie Zurych w Szwajcarii. Zadaniem tej

agencji, ktra przyja nazw Kowado, ma by koordynacja szybkiej, dokadnej, a jednoczenie poufnej wymiany informacji pomidzy przedstawicielami si wojskowych i policyjnych. Jakw Ben Gadiz by w poowie scherza z koncertu Mendelssohna, kiedy jego myli znowu pobiegy ku innym sprawom. Na ku pod cian lea na wznak Noel Holcroft. Helden siedziaa przy nim na pododze. Chirurg plastyczny, ktry przylecia z Los Angeles, by zoperowa tajemniczego pacjenta, wykona wspania robot. Praktycznie bya to wci twarz Holcrofta, ale niezupenie: po bliznach bdcych rezultatem cikich ran pozostay jedynie ledwo widoczne wgbienia, jakby dotkno go duto rzebiarza. Pogbiy si bruzdy na czole, wyraniejsza staa si rwnie siateczka zmarszczek wok oczu. W tej odtworzonej, lekko podretuszowanej twarzy nie byo ladu niewinnoci. Pojawi si w niej za to cie okruciestwa. A moe nawet wicej ni cie. Poza tym Noel si postarza. Proces ten przebieg szybko i bolenie. Miny dopiero cztery miesice od dnia, kiedy zabrali go z wraku samochodu rozbitego na drodze do Fryburga, ale patrzc na niego, odnosio si wraenie, e od tamtego czasu upyno co najmniej dziesi lat. Mimo wszystko y, a jego ciao powoli wracao do formy dziki troskliwej opiece Helden i rygorowi niekoczcych si wicze zaaplikowanych mu przez Litvaka, nad ktrych sumiennym wykonaniem czuwa jeszcze bardziej bezwzgldny komandos z Har Sha'alav. Jakw czerpa przyjemno z prowadzenia tych sesji. Wymaga doskonaoci i Holcroft spenia te wymagania. Z rozpoczciem prawdziwego szkolenia sprawnociowego trzeba byo zaczeka do odzyskania przez Noela peni si fizycznych. Rozpocznie si ono jutro. Wysoko pord wiosennych wzgrz i w grach, z dala od wcibskich oczu, ale za to pod surowym nadzorem Jakowa Ben Gadiza. Wychowanek bdzie potrafi to, do czego mistrz nie jest ju zdolny. Wychowanek przejdzie przez pieko zaostrzonych rygorw, by w rezultacie przecign mistrza. A zaczn jutro. Deutsche Zeitung Berlin, 4 lipca - Bundestag wyrazi dzisiaj formaln zgod na zakadanie orodkw resocjalizacji wzorowanych na podobnych zakadach dziaajcych ju w Ameryce, w stanach Arizona i Teksas. Orodki te, podobnie jak ich amerykaskie odpowiedniki, bd prowadziy dziaalno przede wszystkim edukacyjn i pozostan pod kontrol wojska. Na resocjalizacj skazywane s osoby uznane przez sdy za winne zbrodni przeciwko

narodowi niemieckiemu... - Drut! Lina! acuch! - Rb uytek z palcw! To twoja bro, pamitaj o tym... - Wa z powrotem na drzewo, bye za wolny... - Wejd na szczyt tego wzgrza i zejd tak, ebym ci nie zauway... - Widziaem ci. Rozwaliem ci eb! - Uciskaj nerw, nie y. Masz pi takich punktw zakocze nerwowych. Znajd je. Z zawizanymi oczami. Wymacaj je... - Wychod z upadku przewrotem, nie kucaj... - Kade dziaanie musi mie inny wariant, waciwy trzeba wybra w okamgnieniu. Naucz si myle w tych kategoriach. Instynktownie. - Celno jest kwesti prawidowego zoenia si do strzau, pozostawania w bezruchu i kontrolowania oddechu. Strzelaj jeszcze raz, siedem pociskw; wszystkie musz si zmieci w krgu o promieniu piciu centymetrw... - Uciekaj, uciekaj, uciekaj! Wykorzystuj otoczenie, wtapiaj si w nie. Nie obawiaj si zatrzyma i pozosta w bezruchu. Czowieka nieruchomego czsto si zauwaa, kiedy jest ju za pno... Miny letnie miesice. Jakow Ben Gadiz by w peni usatysfakcjonowany. Ucze przerasta teraz swego mistrza. By gotowy. Tak samo jak jego przyjacika; ona take bya gotowa. Stworz zesp. Celem byy Sonnenkinder. Przestudiowano ju zdobyt list. Herald Tribune Pary, 10 padziernika - Midzynarodowa agencja z siedzib w Zurychu znana pod nazw Kowado powiadomia dzisiaj o utworzeniu niezalenego zespou doradczego , wyonionego w tajnych wyborach spord przedstawicieli wszystkich krajw czonkowskich. Pierwszy kongres agencji Kowado rozpocznie si 25 biecego miesica... W zuryskiej dzielnicy Lindenhof, ulic biegnc wzdu lewego brzegu rzeki Limmat, szo dwoje ludzi. Mczyzna by do wysoki, ale lekko przygarbiony. Wyranie utyka, co utrudniao mu lawirowanie w tumie. Dodatkow przeszkod stanowia niesiona przez niego mocno sfatygowana walizka. Kobieta trzymaa go pod rami, powodowana bardziej koniecznoci pomocy kalece ni uczuciem. Nie odzywali si do siebie. Ta para miaa ju za sob nieokrelony bliej okres poycia w oboplnej nienawici. Dotarli do biurowca i weszli do rodka. Mczyzna dokutyka za kobiet do wind. Zatrzymali si przed windziarzem. Kobieta zapytaa ze zdecydowanie niemieckim akcentem o

numer biura jakiej maej firmy konsultingowej. Miecia si ona na ostatnim, dwunastym pitrze, ale poniewa bya pora lunchu, windziarz wtpi, by kogo tam zastali. Niewane. Zaczekaj. Wysiedli z windy na dwunastym pitrze. Korytarz by pusty. Natychmiast po zamkniciu drzwi windy para ruszya biegiem w stron schodw. Po utykaniu mczyzny nie pozostao ladu, podobnie jak znik z jego twarzy pospny wyraz. Wbiegli co tchu po schodach prowadzcych na dach i zatrzymali si na podecie. Mczyzna postawi walizk, uklk i j otworzy. W rodku znajdowaa si lufa z przymocowanym do niej celownikiem teleskopowym i oe karabinu. Mczyzna wyj wszystkie czci i zmontowa je, po czym zerwa z gowy kapelusz razem z wszyt w denko peruk i wrzuci go do walizki. Wsta, pomg kobiecie zdj paszcz i wywrci rkawy na lew stron. Byo to teraz dobrze skrojone, drogie, beowe palto, kupione w jednym z lepszych odzieowych sklepw Parya. Teraz kobieta pomoga mczynie przewrci na lew stron jego prochowiec. Zmieni si w elegancki, modny, mski paszcz przyozdobiony zamszem. Kobieta zdja z gowy chustk, wycigna kilka spinek i pozwolia bujnym, jasnym wosom spyn na ramiona. Otworzya torebk i wyja rewolwer. - Zostan tutaj - powiedziaa Helden. - Pomylnych oww. - Dzikuj - odpar Noel, otwierajc drzwi prowadzce na dach. Przykucn przy murku obok nieczynnego komina, przesun rami przez pas karabinu i go napi. Sign do kieszeni, wyj stamtd trzy naboje, wcisn je w komor i odbezpieczy bro. Kade dziaanie musi mie inny wariant, waciwy trzeba wybra w okamgnieniu. Nie bdzie do tego zmuszony. Nie spuduje. Odwrci si i uklkn przy murku. Opar luf o jego szczyt i przyoy oko do celownika. Dwanacie piter niej, po drugiej stronie ulicy, ludzie pozdrawiali okrzykami grup mczyzn wychodzcych wanie przez ogromne szklane drzwi hotelu Lindenhof. Delegaci wkroczyli w soneczny blask, wok powieway transparenty witajce uczestnikw pierwszego kongresu agencji Kowado. By wrd nich. Krzy nitek celownika spocz na twarzy o regularnych rysach, tu pod lini jasnych wosw. Holcroft nacisn spust. Dwanacie piter niej pikna twarz rozprysa si w bezksztatn krwaw mas poszarpanego misa. Kusacz zosta wreszcie zabity.

Przez Kusacza. Byli wszdzie. To dopiero pocztek.

You might also like