You are on page 1of 89

Fiodor Dostojewski

BIAE NOCE

Cze. Jestem woln ksik, a Ty - moim nowym czytelnikiem. Jak chcesz - we mnie ze sob i przeczytaj. Jeli zarejestrujesz mnie na stronie www.bookcrossing.pl (wpisujc poniszy numer) dowiedz si, jak podr odbyam, zanim trafiam do Ciebie. Dodaj tam te co od siebie, a potem uwolnij mnie, ebym moga znale kolejnego c z y t e l n i k a .

BIP
Dwa opowiadania Dostojewskiego zawarte w tomie to | prawdziwe arcydziea. W Biaych nocach wystpuje |: charakterystyczna dla wczesnej twrczoci pisarza posta / naiwnego marzyciela pogronego w wydumanym przeze wiecie, ktrego iluzoryczno zostaje w kocu brutalnie obnaona. agodna to studium psychologiczne mczyzny, ktrego ona popenia samobjstwo. Wzburzony usiuje uporzdkowa myli i dociec, dlaczego tak si stao.

Fiodor Dostojewski, pisarz rosyjski, ur. 30 X 1821 w Moskwie, zm. 28 I 1881 w Petersburgu. Ukoczy Wojskow Szko Inynieryjn w Petersburgu w 1843 r. Wczenie jednak porzuci prac w wyuczonym zawodzie i od 1844 r. cakowicie powici si literaturze. W roku 1846 wyda pierwsz powie Biedni ludzie (wyd. poL 1928), przyjt entuzjastycznie przez krytyk. Twrczo F. Dostojewskiego podzieli mona na dwa okresy: lata czterdzieste, do czasu zesania na 10-letni .katorg za dziaalno opozycyjn, oraz etap twrczoci dojrzaej w latach szedziesitych siedemdziesitych. Modziecze utwory Dostojewskiego zdradzaj w nim kontynuatora M.Gogola. W tym okresie powstao wiele nowel i opowiada, z ktrych na szczegln uwag zasuguj Biae noce (1848, wyd. poL 1902). Ale prawdziwe dziea jego ycia powstay pniej. Nale do nich:Z6rodnia i kara (1866, wyd. poi. 1887 - 88), Gracz (1866, wyd. poL 1922), Idiota (1868 - 69, wyd. poi. 1909), Biesy (1871 - 72, wyd. poi. 1908), Bracia Karamazow (1879 - 80, wyd. poL 1913). Dostojewski jak nikt przed nim ukaza moraln ndz ludzk nie degradujc rwnoczenie wartoci czowieka. Myl przewodni swej twrczoci zawar w zdaniu: Najndzniejszy i ostatni czowiek jest jeszcze czowiekiem i nazywa si twoim bratem".

Fiodor Dostojewski

Biae noce

Fiodor Dostojewski

Biae noce
Opowiadania Tumaczyli WADYSAW BRONIEWSKI GABRIEL KARSKI

Ksika i Wiedza 1986

Tytu oryginau BIEYJE NOCZI KROTKAJA Przypisy do oipowiadania agodna" WANDA JESIONOWSKA Ilustracja na okadce i stronie tytuowe] ANNA MALANOWSKA

Biae noce
Powie sentymentalna Ze wspomnie marzyciela

ISBN 83-05-11684-0

...A moe po to by stworzony, Aeby chocia krtk chwil Przeby w bliskoci twego serca?.. L. Turgieniew '

* Niedokadny cytat z wiersza Iwana Turgieniewa Kwiatek", 1843.

Noc pierwsza
Bya cudowna noc, taka noc, drogi czytelniku, jaka moe by tylko wwczas, gdy jestemy modizi. Niebo byo takie gwiadziste, takie jasne, e spojrzawszy na nie, mimo woli trzeba byo zapyta siebie: czy naprawd pod takim niebem mog y rni zagniewani i niezadowoleni ludzie? To rwnie modziecze pytanie, drogi czytelniku, bardzo modziecze, ale niech je Bg jak najczciej zsya twojej duszy!... Mwic o rnych niezadowolonych i zagniewanych jegomociach, musiaem sobie przypomnie i o wasnym przykadnym sprawowaniu si przez cay ten dzie. Od samego rana zaczo mi dokucza jakie dziwne przygnbienie. Wydao mi si nagle, e mnie, samotnego, wszyscy opuszczaj i e wszyscy odwracaj si ode mnie. Naturalnie, kady ma prawo zapyta: kit to ci wszyscy? Bo przecie ju osiem lat mieszkam w Petersburgu i nie umiaem zawrze prawie adnej znajomoci. Ale po co mi znajomoci? I tak znam cay Petersburg; oto dlaczego wydao mi si, e wszyscy mnie porzucaj, gdy cay Petersburg ruszy z miej-

sca i nagle wyjecha na letnisko. Samotno zacza mnie przeraa i cae trzy dni wczyem si po miecie w gbokim przygnbieniu, absolutnie nie rozumiejc, co si ze mn dzieje. Czy pjd na Newski, czy pjd do parku, czy wcz si po bulwarze ani jednej twarzy spord tych, ktre przyzwyczaiem si spotyka na tym samym miejscu, o okrelonej godzinie, przez cay xok. Oni mnie, naturalnie, nie znaj, ale za to ja ich znam. Znam ich dobrze; prawie e nauczyem si na pami ich twarzy i ciesz si, gdy s weseli, a smutno mi, gdy si chmurz. Prawie e zawarem przyja z pewnym staruszkiem, ktrego codziennie, o okrelonej godzinie spotykam na Fontance. Mina pena godnoci, zamylona: wci mruczy pod nosem i macha lew rk, a w prawej ma dug, skat lask ze zot gak. Nawet mnie zauway i ma dla mnie wiele sympatii. Jeli si zdarzy, e nie bd o okrelonej godzinie w tym co zawsze miejscu na Fontance, jestem pewny, e go to przygnbi. Oto dlaczego obaj omale si sobie nie kaniamy, zwaszcza gdy jestemy w dobrym usposobieniu. Niedawno, gdy nie widzc si przez dwa dni, spotkalimy si na trzeci, obaj bylimy ju gotowi chwyci za kapelusze, ale na szczcie w por spostrzegszy si, opucilimy rce i z uczuciem yczliwoci przeszlimy obok siebie. Zapoznaem si rwnie i z domami. Gdy

id, kady z nich jakby wybiega na moje spotkanie, jakby patrzy ina mnie wszystkimi oknami i omal nie mwi: Dzie dobry! Jak si pan miewa? I ja, dziki Bogu, jestem zdrw, a w maju przybdzie mi pitro". Albo: Jak paskie zdrowie? Jultro bd mnie odnawia". Albo: Ach, omal nie spaliem si i byem w wielkim strachu", itd. Mam wrd nich ulubiecw i bliskich przyjaci: jeden z nich ma zamiar tego lata leezy si u architekta. Umylnie bd co dzie przychodzi, eby mu si co zego nie stao, niech go Pan Bg ma w swej opiece!... Ale nigdy nie zapomn historii pewnego przelicznego jasnorowego domku. By to taki milutki, murowany domek, tak uprzejmie spoglda na mnie, tak wyniole spoglda na swych niezgrabnych ssiadw, a mi serce skakao z radoci, gdy mi si zdarzyo przechodzi obok niego. Nagle, iw zeszym tygodniu, id ulic i gdy spojrzaem na przyjaciela sysz aosny okrzyk: Maluj mnie t farb!" otry! Barbarzycy! Nie oszczdzili niczego: ani kolumn, ani gzymsw, i przyjaciel mj zk jak kanarek. Omal nie miaem wylewu ci z tego powodu i dotychczas jeszcze brak mi si, eby si zobaczy z moim zeszpeconym biedakiem, ktrego pomalowali na kolor Pastwa Niebieskiego *.
* Mowa tu o kolorze tym, bdcym do 1912 r. barw chiskiej flagi narodowej, na ktrej widnia smok.

A wic rozumiesz, czytelniku, w jaki sposb zapoznaem si z caym Petersburgiem. Powiedziaem ju, e przez cae trzy dni drczy mnie niepokj, zanim odgadem jego przyczyn. I na ulicy le si czuem (tego nie ma, tamtego nie ma, w gdzie si podzia), i w domu byem nieswj. Przez dwa wieczory mylaem: czego mi brakuje w moim kcie? Dlaczego tak le si w nim czuj? I bezradnie ogldaem zielone, zakopcone ciany, sufit zasnuty pajczyn, ktr Matriona hodowaa z duym powodzeniem, przypatrywaem si wszystkim meblom, ogldaem kade krzeso, mylc, czy przypadkiem nie tu ley przyczyna zego (bo jeeli u mnie choby jedno krzeso stoi nie tak, jak stao wieczorem, czuj si nieswojo), spogldaem na okno, i wszystko na prno... nie byo mi ani troch lej! Wpadem take na pomys zawoania Matriony i z miejsca zrobiem jej ojcowsk wymwk o pajczyn i w ogle o nieporzdek; ale ona tylko popatrzya na mnie ze zdziwieniem i odesza, a pajczyna wisi sobie szczliwie dotychczas. W kocu dopiero dzi rano domyliem si, o co chodzi. E! Przecie oni zmykaj przede mn na letnisko! Przepraszam za trywialne wyraenie, ale nie mogem si zdoby na inne... bo przecie wszystko, co byo w Petersburgu, albo wyjedao, albo ju wyjechao na letnisko; ibo przecie kady czcigodny jegomo o solidnej powierzchownoci wynaj-

mujcy dorok, w oczach moich stawa si czcigodnym ojcem familii, ktry po swoich codziennych zajciach udaje si na ono rodziny, na letnisko; bo przecie kady przechodzie mia teraz szczeglny wygld, ktry omale nie mwi kademu: My, prosz pastwa, jestemy itutaj tylko tak, chwilowo, a za dwie godziny wyjedziemy na letnisko". Jeli otwierao si okno, w ktre najpierw bbniy delikatne, biae jak cukier paluszki, i wychylaa si gwka adnej dziewczyny, wzywajcej przekupnia roznoszcego doniczki z kwiatami natychmiast wydawao mi si, e kwiaty kupuje si tylko tak sobie, bynajmniej nie po to, eby cieszy si wiosn i kwiatami w miecie w dusznym mieszkaniu, lecz dlatego, e ju niedugo wszyscy przeprowadz si na letnisko i kwiaty zabior < z e sob. A oprcz tego zrobiem ju takie postpy w tym nowym, szczeglnym rodzaju odkry, e mogem z ca dokadnoci tylko na podstawie wygldu okreli, na jakim letnisku kto mieszka. Mieszkacy Wyspy Kamiennej i Aptekarskiej albo drogi Peterhofskiej odznaczali si wyszukan wyltwornoci manier, eleganckimi letnimi ubraniami i licznymi ekwipaaimi, w ktrych przyjedali do miasta. Obywatele Pargoowa i dalej pooonych letnisk od pierwszego wejrzenia imponowali" rozsdkiem i statecznoci; ten, co zamieszka na Wyspie Krestowskiej, wyrnia si nieodmiennie wesoym wy-

gldem. Czy zdarzao mi si spotka dug procesj wonicw, leniwie idcych T. lejcami w rkach obok wozw naadowanych stosami najrozmaitszych mebli, stow, krzeseek, kanap itUTeckich i nietureckich i innym domowym dobytkiem, na ktrych oprcz tego wszystkiego nieraz siedziaa na samym szczycie chuderlawa kucharka, strzegca paskiego mienia jak oka w gowie; czy spogldaem na ciko naadowane sprztem domowym dki sunce po Newie albo po Fontance w stron Czarnej Rzeczki albo wysp * wozy i dki udziesieiokTotniay, ustokroitniay mi si w oczach: zdawao si, e wszystko ruszyo i pojechao, wszystko przeprowadzao si caymi karawanami na letniska; zdawao si, e caemu Petersburgowi grozi opustoszenie, tote w kocu zaczo mi by wstyd, przykro i smutno; stanowczo nie miaem ani gdzie, ani po co jecha na letnisko. Gotw byem i za kadym wozem, odjecha z kadym solidnie wygldajcym jegomociem, ktry wynajmowa dorok; ale nikt, dosownie nikt mnie nie zaprasza, jak gdyby o mnie zapomniano, jak gdybym by dla nich naprawd obcy! Chodziem duo i dugo, tak e ju, swoim zwyczajem, zdyem zupenie zapomnie, gdzie jestem, gdy nagle spostrzegem, e znalazem si
* Mowa tu o wyspach u ujcia Newy, wczenie miejscu letniskowym.

przy rogatce. Natychmiast poweselaem i przeszedem szlaban, ruszyem midzy obsiane pola i ki, nie byem ju zmczony, czuem tylko ca swoj istot, e jaki ciar spada mi z serca. Wszyscy przejedajcy spogldali na mnie z tak sympati, e doprawdy omal si nie kaniali; wszyscy byli tacy z czego zadowoleni, wszyscy, co do jednego, palili cygara. I ja byem zadowolony tak, jak mi si to nigdy nie zdarzao. Jak gdybym si nagle znalaz we Woszech tak silnie podziaaa przyroda na mnie, na p chorego mieszczucha, ktrego omal nie zadusiy miejskie mury. Jest co nieopisanie wzruszajcego w naszej petersburskiej przyrodzie, gdy z nadejciem wiosny okae nagle ca sw moc, wszystkie dane jej z nieba siy, pokryje si limi, ubierze si, ubarwi kwiatami... Jako dziwnie przypomina mi t wychud i chor dziewczyn, na ktr spoglda si czasem z litoci, czasem z jak wspczujc sympati, a niekiedy po prostu nie dostrzega si jej, lecz ktra nagle, na chwil, jako nieoczekiwanie staje si w niepojty sposb cudownie pikna, a wwczas, zachwyceni, oczarowani, mimo woli zadajemy sobie pytanie: jaka moc sprawia, e te smutne, zamylone oczy byszcz takim ogniem? Co byo przyczyn, e te blade, wychude policzki okryy si rumiecem? Co przydao namitnoci tym delikatnym rysom? Dlaczego ita

pier tak faluje? Co tak niespodzianie przydao siy, ycia i pikna rysom biednej dziewczyny, co wywoao na jej twarzy, blask tej radoci, co oywio j tym wesoym skrzcym si miechem? Rozgldamy si wokoo, szukamy kogo, czego si domylamy. Lecz chwila mija i moe ju jutro zauwaymy znw to zamylone i roztargnione spojrzenie co dawniej, t blad twarz, ,t pokor i bojaliwo w ruchach, a nawet skruch, nawet lad jakiej drczcej troski i goryczy z powodu owej chwili zapomnienia... I al nam, e tak szybko, tak bezpowrotnie uwido chwil tylko trwajce pikno, e tak zwodniczo i niepotrzebnie zabyso przed nami al dlatego, e naweit nie byo czasu, aby je pokocha... A jednak moja noc bya lepsza ni dzie! Oto jak byo. Wrciem do miasta bardzo pno i bia ju dziesita, gdy zbliyem si do domu. Droga moja wioda przez bulwar nad kanaem, gdzie o tej porze nie spotyka si ywej duszy. Co prawda, mieszkam w najbardziej oddalonej dzielnicy. Szedem i piewaem, bo kiedy jestem szczliwy, koniecznie musz sobie co mrucze, jak zreszt kady czowiek szczliwy, ktry nie ma ani przyjaci, ani dobrych znajomych i w radosnej chwili nie moe z nikim podzieli si swoj radoci. Nagle zdaTzyo mi si co zupenie nieoczekiwanego.

Na uboczu, przy balustradzie kanau, staa kobieta; oparszy si okciami o porcz, bardzo uwanie patrzya w mtn wod. Miaa na sobie miluitki ty kapelusik i kokieteryjn czarn mantylk. To ipanna, i z pewnoci brunetka" pomylaem sobie. Zdaje si, e nie syszaa moich krokw, nawet si nie poruszya, gdy przeszedem obok niej, tumic oddech, z mocno bijcym sercem. Dziwne! pomylaem widocznie zamylia si nad czym" i nagle stanem jak wryty. Usyszaem, guche kanie. Tak! Nie myliem si: dziewczyna pakaa; po chwili znw usyszaem szlochanie. Mj Boe! A mi si serce cisno. I chocia jestem taki niemiay wobec kobiet, ale to bya taka chwila!... Wrciem, podszedem do niej i z pewnoci powiedziabym: Pani!", gdybym nie wiedzia, e to odezwanie si byo ju tysic razy uyte we wszystkich rosyjskich powieciach z ycia wyszych sfer. To tylko mnie powstrzymao. Ale gdy szukaem odpowiedniego sowa, dziewczyna ockna si, obejrzaa, spostrzega moj obecno, spucia oczy i przelizna si obok mnie po bulwarze. Natychmiast ruszyem za ni, ale ona domylia si i przesza na przeciwleg stron. Nie miaem przej przez ulic. Serce mi bio jak schwytanemu ptakowi. Nagle pewien przypadek przyszed mi z pomoc. Po drugiej stronie ulicy, niedaleko od mojej nieznajomej, pojawi si nagle jegomo we fra-

ku, w powanym wieku, lecz raczej niepowanego wygldu. Szed chwiejnym krokiem, tu pod cianami domw. Dziewczyna za sza jak strzaa, spiesznie i bojaliwie, jak w ogle chodz wszystkie dziewczta, ktre nie chc, eby im kto w nocy zaproponowa odprowadzenie do domu, i, naturalnie, zataczajcy si jegomo nigdy by jej nie dopdzi, gdyby moje przeznaczenie nir natchno go podstpem. Nagle, nie mwic nikomu ani sowa, w jegomo zrywa si, pdzi co tchu, biegnie i zrwnuje si z moj nieznajom. Sza jak wiatr, ale zataczajcy si jegomo dopdza j, dopdzi... dziewczyna krzykna i... bogosawi los za wspaniay, skaty kij, ktry wwczas znalaz si w mojej prawej Tece. W jednej chwili byem ju po przeciwlegej stronie ulicy, w jednej chwili nieproszony jegomo zrozumia, o co chodzi, przyj do wiadomoci nieodpart racj, zamilk, pozosta w tyle i dopiero gdymy ju byli bardzo daleko, zacz do energicznie protestowa. Lecz do nas ledwie dobiegy jego sowa. Niech mi pani da rk powiedziaem do mojej nieznajomej to on ju si nie omieli nas zaczepi. Milczc podaa mi rk, jeszcze drc ze wzruszenia i stTachu. O nieproszony jegomociu! Jake ci byem wdziczny w owej chwili! Ukradkiem spojrzaem na ni: bya bardzo milutka i brunet-

ka zgadem; na jej czarnych rzsach jeszcze byszczay ezki niedawnego przestrachu albo poprzedniego zmartwienia nie wiem. Lecz na ustach ju pojawi si umiech. Rwnie spojrzaa na mnie ukradkiem, z lekka zarumienia si i spucia oczy. Widzi pani, dlaczego pani wtedy ode mnie ucieka? Gdybym by przy pani, nic by si nie stao... Ale ja pana nie znaam; mylaam, e pan te... A czy pani mnie teraz zna? Troch. Dlaczego na przykad pan dry? O, pani zgada od razu! odpowiedziaem zachwycony, e moja panienka jest domylna: to piknoci nigdy nie szkodzi. Tak, pani od razu odgada, z kim ma do czynienia! To prawda, jestem niemiay wobec kobiet, jestem wzburzony, nie przecz, tak jak i pani przed chwil, gdy ten jegomo pani przestraszy... I ja jestem teraz przestraszony. To wszystko jest jak sen, a mnie si nawet nie nio, e kiedykolwiek bd mwi z kobiet. Co? Doprawdy? Tak, jeeli mi rka dry, to dlatego, e nigdy jeszcze nie ucisna jej taka liczna, maleka rczka jak rczka pani. Zupenie odzwyczaiem si od kobiet, a waciwie nigdy si do nich nie przyzwyczaiem; jestem przecie samotny... Nie wiem

nawet, jak z nimi trzeba mwi. Ot i teraz nie wiem, czy nie powiedziaem pani jakiego gupstwa. Niech mi pani powie bez ogrdek; uprzedzam pani, e nie jestem obraliwy. Nie, nie; przeciwnie. I skoro pan chce, ebym bya szczera, powiem panu, e kobietom podoba si taka niemiao, a jeeli chce pan dowiedzie si wicej, mnie rwnie to si podoba i nie odpdz pana od siebie a do samego domu. Pani doprowadzi mnie do tego zaczem, a zachwyt wprost zapiera mi oddech e zaraz przestan by niemiay, a wwczas: egnajcie wszystkie moje szans. Szans? Co za szans, na co? O, to ju gupie. Przepraszam, wicej nie bd, to mi si tak wyrwao; ale jak pani moe wymaga, ebym w takiej chwili nie mia yczenia... eby si podoba, czy co? (No tak, ale na Boga, nieche pani bdzie wyrozumiaa. Niech pani pomyli, jaki ja jestem! Mam ju dwadziecia sze lat, a nigdy nikogo nie widywaem. I jake ja mog mwi adnie, jak naley i do rzeczy? A dla pani bdzie lepiej, jeeli wszystko stanie si jawne, szczere... Nie mog milcze, kiedy si we mnie serce odzywa. Ale wszystko jedno... Czy da pani wiar? ani jednej kobiety, nigdy, nigdy! adnych znajomoci! I tylko marz co dzie, e wreszcie kiedy kogo

spotkam. Ach, gdyby pani wiedziaa, ile razy byem zakochany w ten sposb! Ale jak to, w kim? W nikim, w ideale, w tej, co si we nie przyni. Stwarzam w marzeniu cae powieci. O, pani mnie nie zna! Co prawda nie mona zupenie nie zna kobiet, znaem ich dwie czy trzy, ale co to za kobiety? Wszystko to takie gospodynie, e... Ale ja pani rozmiesz, kiedy opowiem, e kilkakrotnie miaem zamiar odezwa si na ulicy tak, po prostu, do jakiej arystokratki, naturalnie, kiedy bdzie sama; naturalnie, odezwa si niemiao, z szacunkiem, namitnie; powiedzie, e gin samotny, eby mnie nie odpdzaa, e nie mam sposobu poznania ani jednej kobiety; przekona j, e kobieta ma nawet obowizek wysuchania niemiaego bagania czowieka tak nieszczliwego jak ja. e wreszcie wszystko, czego chc, sprowadza si tylko do tego, eby mi powiedzie ze wspczuciem par serdecznych sw, nie odpdza mnie od razu, uwierzy mi na sowo, wysucha tego, co bd mwi, wymia si ze mnie, jeli wola, da mi nadziej, powiedzie do mnie kilka sw, tylko kilka sw, a potem niechbym si z ni nawet nigdy ju nie spotka!... Ale pani si mieje... Zreszt, ja po to waciwie mwi... Niech pan si nie gniewa; miej si z tego, e pan jest swoim wasnym wrogiem i e gdyby

pan sprbowa, z pewnoci by si to panu udao, chociaby nawet na ulicy; im prociej, tym lepiej... Ani jedna dobra kobieta, jeeli tylko nie jest gupia albo jeeli nie jest w owej chwili o co za, nie zdecydowaaby si odprawi pana bez tych kilku sw, o ktre pan tak niemiao baga... A zreszt, co ja mwi! Naturalnie, e wziaby pana za wariata. Sdziam przecie tylko po sobie. Ale znam wiat i ludzi! O, dzikuj pani! zawoaem. Pani nie wie, co pani dla mnie teraz zrobia! Dobrze, dobrze! Ale niech mi pan powie, skd pan wie, e ja jestem tak kobiet, z ktr... no, ktr pan uzna za godn uwagi i przyjani... Sowem, nie gospodyni, jak si pan wyraa. Dlaczego pan si zdecydowa podej do mnie? Dlaczego? Dlaczego? Ale pani bya sama, ten jegomo by nadto miay, teraz jest noc: sama si pani zgodzi, e obowizkiem moim... Nie, nie, jeszcze wczeniej, tam, po tamtej stronie. Przecie pan chcia podej do mnie? Tam, po tamtej stronie? Doprawdy, nie wiem, jak odpowiedzie; obawiam si... Wie pani, byem dzisiaj szczejliwy; szedem i piewaem; byem za miastem; nigdy jeszcze nie przeywaem tak szczliwych chwil. Pani... zreszt moe mi si tak zdawao... No, niech mi pani wybaczy, e o tym wspominam: zdawao mi si, e pani pakaa i.:; nie mogem tego sucha... a mi si

serce cisno... O mj Boe! Czy nie byo mi wolno zatroszczy si o pani? Czy to by grzech, e poczuem dla pani braterskie wspczucie... No, sowem, czybym mg pani obrazi, e mimo woli przyszo mi do gowy zbliy si do pani? Niech pan da spokj, dosy, niech pan ju nic nie mwi... powiedziaa dziewczyna, spuciwszy oczy i ucisnwszy moj do. Sama jestem winna, e zaczam o tym mwi; mio mi jednak, e si na panu nie zawiodam... Ale oto ju jestem w domu; musz skrci tu, w t uliczk, std tylko par krokw... egnam i dzikuj panu... A wic ju nigdy, nigdy si nie zobaczymy?... Wic na tym si wszystko skoczy? Widzi pan powiedziaa dziewczyna, miejc si z pocztku szo panu tylko o kilka sw, a teraz... Zreszt, nic panu nie powiem... Moliwe, e si spotkamy... Przyjd tu jutro powiedziaem. O, niech mi pani wybaczy, e ju domagam si... Tak, pan jest niecierpliwy... Pan prawie da... Prosz pani, prosz pani! przerwaem jej. Niech mi pani wybaczy, jeeli znw powiem co takiego... Ale ot co: nie mog nie przyj tutaj jutro. Jestem marzycielem; tak mao mam

rzeczywistego ycia, e takie chwile, jak ta, jak teraz, zdarzaj mi si rzadko i musz powraca do nich w marzeniu. Bd marzy o pani ca noc, cay tydzie, cay rok. Na pewno przyjd tutaj jutro, wanie tutaj, na to samo miejsce, wanie o tej godzinie, i bd szczliwy, wspominajc o wczorajszym. To miejsce jest mi ju drogie. Mam ju w Petersburgu takie dwa albo trzy miejsca. Raz nawet rozpakaem si na wspomnienie, tak samo jak pani... Kto wie, moe i pani przed dziesicioma minutami pakaa z powodu wspomnie... Ale niech mi pani wybaczy, znw si zapomniaem; moe i pani kiedy bya tu szczeglnie szczliwa... Dobrze powiedziaa dziewczyna moliwe, e przyjd tutaj jutro, rwnie o dziesitej. Widz, e ju nie mog panu zabroni... Idzie o to, e musz tutaj by; niech pan tylko nie myli, e si z panem umawiam; uprzedzam pana, e musz tu by we wasnej sprawie. No i... powiem panu wprost: nie szkodzi, jeeli i pan przyjdzie; po pierwsze, mog znowu zdarzy si jakie przykroci jak dzisiaj, ale mniejsza o to... sowem, po prostu chciaabym pana zobaczy... eby mu powiedzie kilka sw. Tylko, widzi pan, czy pan teraz o mnie le nie pomyli? Niech pan nie sdzi, e ja si tak atwo umawiam... Nie umawiaabym si, gdyby... Ale niech to bdzie moj tajemnic! Tylgo z gry umowa...

Umowa! Niech pani mwi, niech pani powie wszystko zawczasu, na wszystko si zgadzam, gotw jestem na wszystko! zawoaem w zachwycie. Odpowiadam za siebie, bd posuszny, peen uszanowania... pani mnie zna... Wanie dlatego, e pana znam, prosz pana na jutro powiedziaa dziewczyna, miejc si. Znam pana doskonale. Ale niech pan uwaa, zapraszam pana pod warunkiem, e, po pierwsze (tylko niech pan bdzie tak dobry i speni to, o co poprosz widzi pan, mwi szczerze), niech pan si we mnie nie zakocha... Nie trzeba tego robi, zapewniam pana. Do przyjani jestem gotowa, oto moja rka... A zakocha si nie trzeba, prosz pana! Przysigam pani! zawoaem, chwytajc j za rk. Do, niech pan nie przysiga, wiem przecie, e pan zdolny jest wybuchn jak proch. Niech pan mnie le nie sdzi, jeeli tak mwi. Gdyby pan wiedzia... Ja rwnie nie mam nikogo, z kim bym moga par sw zamieni, kogo by mona si zapyta o rad. Naturalnie, e nie na ulicy szuka si doradcw, ale pan jest wyjtkiem. Znam pana tak dobrze, jakbymy ju ze dwadziecia lat byli przyjacimi... Prawda, e pan mnie nie zdradzi? Zobaczy pani... tylko nie wiem, jak ja si doczekam, chobym tylko dob mia czeka.

Niech pan mocno pi, dobrej nocy, i niech pan pamita, e ju mu zaufaam. Ale pan to tak dobrze powiedzia przed chwil: czy z kadego uczucia trzeba zdawa spraw, nawet kiedy po bratersku komu si wspczuje? Wie pan, to byo tak dobrze powiedziane, e przyszo mi teraz na myl zwierzy si panu... Na Boga, z czego? Co takiego? Do jutra. Niech to na razie bdzie tajemnic. Tym lepiej dla pana, chocia z daleka bdzie podobne do romansu. Moe jutro ju panu powiem, ale moe i nie... Jeszcze pomwi z panem przedtem, poznamy si lepiej. O, przecie ja pani zaraz jutro wszystko o sobie opowiem! Ale co to? Jakby si cuda ze mn dziay... Boe mj, gdzie ja jestem? No, niech mi pani powie, czy pani jest niezadowolona, e si na mnie nie rozgniewaa, jak by postpia inna, e nie odpdzia mnie pani zaraz na pocztku? Dwie minuty, i uczynia mnie pani na zawsze szczliwym. Tak, szczliwym; kto wie, moe pani mnie pogodzia z sob samym, rozwiaa moje wtpliwoci... Moe zdarzaj mi si takie chwile... No, ale ja pani jutro wszystko opowiem, wszystkiego si pani dowie, wszystkiego... Dobrze, zgoda; pan wic zacznie...
Zgoda.

I rozstalimy si. Chodziem przez ca noc. Nie mogem si zdecydowa na powrt do domu... Byem taki szczliwy... do jutra!

Noc druga
No i doczekalimy si powiedziaa ze miechem, ciskajc mi rce. Jestem tu ju od dwch godzin; pani nie wie, co si ze mn dziao przez cay dzie. Wiem, wiem... Ale do rzeczy. Wie pan, po co przyszam? Nie po to przecie, eby gada gupstwa jak wczoraj. Ot co: musimy na przyszo postpowa rozsdniej. Dugo mylaam wczoraj o tym wszystkim. Ale pod jakim wzgldem mamy postpowa rozsdniej? Co do mnie, to jestem gotw; ale, doprawdy, nigdy w yciu nie zdarzao mi si nic rozsdniejszego ni teraz. Doprawdy? Po pierwsze, prosz, eby pan nie ciska tak mocno moich rk; po drugie, owiadczam panu, e dugo dzi o nim mylaam. No i czym si to skoczyo? Czym si skoczyo? Skoczyo si tym, e trzeba wszystko zacz od nowa, bo ostatecznie doszam ddsjaj do przekonania, e ja pana wcale

Do widzenia! Do widzenia!

jeszcze nie znam, e wczoraj postpiam jak dziecko, jak maa dziewczynka i, naturalnie, wychodzi na to, e wszystkiemu winno moje dobre serce. I eby naprawi bd, postanowiam dowiedzie si wszystkiego o panu, i to moliwie jak najdokadniej. Ale poniewa nie mam kogo zapyta o pana, wic powinien mi pan sam wszystko o sobie powiedzie, wszystko bez wyjtku. No, ja'ki pan jest? Prdzej, niech pan zaczyna, niech pan opowiada swoj histori. Histori! zawoaem z przestrachem histori! Ale kt pani powiedzia, e ja mam jak histori? Nie mam adnej historii... Jake wic pan y, jeeli nie ma historii? przerwaa mi miejc si. Zupenie bez adnej historii! yem, jak to si mwi, ot tak, sam, zupenie sam: wie pani, co to znaczy zupenie sam? Jak to: sam? Czyby pan nigdy nikogo nie widywa? O nie, widywa widuj, a jednak sam. C to, czy pan z nikim nie rozmawia? Dosownie z nikim. Kim wic pan jest, niech pan wytumaczy! Zaraz, domylam si: pan pewmie ma babk, tak samo jak ja. Jest lepa i przez cae ycie nigdzie mnie nie puszcza, tote prawie zapomniaam mwi. A kiedy jej napsociam dwa lata temu, to ona, widzc, e mnie nie utrzyma, zawoaa mnie

i przypia agrafk moje ubranie do swojego i tak od tego czasu siedzimy caymi dniami; ona robi poczoch, chocia lepa, a ja musz siedzie przy niej, szy albo ksik czyta na gos taki to dziwny zwyczaj, e oto ju dwa lata jestem przypita... Ach, mj Boe, co za nieszczcie! Ale nie mam, nie mam takiej babki. Jeeli pan nie ma, to jak pan moe siedzie w domu? Prosz pani, czy pani chce wiedzie, kim jestem? No tak, tak! Dokadnie? Jak najdokadniej. A wic su pand jestem typem. Typem, typem! Co za typem? zawoaa dziewczyna, miejc si tak, jak gdyby przez cay rok nie miaa okazji do miechu. Ale z panem jest przezabawnie! Widzi pan: tutaj jest awka, usidmy! Tdy nikt nie chodzi, nikt nas nie bdzie sysza i nieche pan zaczyna swoj histori! Bo przecie nie przekona mnie pan: ipan musi mie swoj histori, tylko pan j przede mn ukrywa. Po pierwsze, co to takiego typ? Typ? Typ? to orygina, to taki zabawny czowiek! odpowiedziaem, za jej przykadem rozemiawszy si dziecinnym miechem. To

taki charakter. Prosz pani, czy pani wie, co to znaczy: marzyciel? Marzyciel? Ale, prosz pana, jak mona nie wiedzie? Sama jestem marzycielk. Nieraz, kiedy siedz przy babce, tyle mi rnych myli przychodzi do gowy. No i zaczynam maTzy, a jak si rozmarz to po prostu wychodz za m za chiskiego ksicia... Bo czasami to przecie dobrze marzy! Nie, zreszt Bg raczy wiedzie! Zwaszcza jeeli i bez tego jest o czym myle dodaa dziewczyna, tym razem do powanie. Cudownie! Jeeli pani ju raz wychodzia za m za chiskiego bogdychana, to znaczy, e mnie pani cakowicie zrozumie. No, niech pani sucha... Ale przepraszam: przecie ja jeszcze nie wiem, jak si pani nazywa. Nareszcie! Nareszcie pan sobie przypomnia! Ach, mj Boe! Ale mi to nawet do gowy nie przyszo i tak mi byo dobrze... Nazywam si .Nastusia. Nastusia! A dalej? Dalej nic! Czy to za mao? Ach, jaki pan nienasycony! Mao? Duo, duo, przeciwnie, bardzo duo, panno Nastusiu; poczciwa z pani dziewczyna, skoro od razu zostaa pani dla mnie Nastusia! Ot to! No wic!

Ot, panno Nastusiu, niech pani posucha, co za mieszna historia. Usiadem obok niej, przybraem pedantycznie powan postaw i zaczem jak z ksiki: Istniej w Petersburgu, jeli pani o tym nie wie, panno Nastusiu, do dziwne zaktki. Wydaje si, jakby w te miejsca nie zagldao soce, ktre wieci wszystkim petersburszczanom, lecz jakie inne, nowe, jakby umylnie zamwione dla tych ktw, i przywieca wszystkiemu innym, specjalnym wiatem. W tych ktach, droga panno Nastusiu, yje si yciem jak gdyby zupenie innym, niepodobnym do tego, ktre wre wkoo nas, yciem moliwym w jakim krlestwie za sidm gr i za sidm rzek, a nie u nas, w tych okropnie powanych czasach. Ot takie wanie ycie jest mieszanin czego czysto fantastycznego, pomiennie idealnego z czym (niestety, panno Nastusiu) szaro prozaicznym i zwyczajnym, e nie powiem ju: nieprawdopodobnie ndznym. Fe! Ach, mj Boe! Co za wstp! Czego te ja si dowiem? Dowie si pani, panno Nastusiu (zdaje mi si, e nigdy nie przestan nazywa pani Nastusia), dowie si pani, e w tych ktach zamieszkuj dziwaczni ludzie marzyciele. Marzyciel, jeli chodzi o cise okrelenie, nie jest czowiekiem, lecz jakim gatunkiem porednim. Mieszka

najczciej gdzie w niedostpnym kcie, jak gdyby si w nim kry nawet przed wiatem dziennym, i jak si ju raz do swojego kta dostanie, to tak do niego przyrohie jak limak, a przynajmniej bardzo jest pod tym wzgldem podobny do owego interesujcego stworzenia, ktre jest rwnoczenie i zwierzciem, i domem, a zwie si wiem. Jak pani sdzi, dlaczego on tak lubi swoje cztery ciany, koniecznie wymalowane na zielono, zakopcone, pospne i okropnie cuchnce tytoniowym dymem? Dlaczego ten mieszny jegomo, jeli go przyjdzie odwiedzi kto z jego nielicznych znajomych (a zwykle wszyscy znajomi w kocu go opuszczaj), dlaczego ten mieszny czowiek przyjmuje go z takim zakopotaniem, tak zmieniwszy si na twarzy i tak zmieszany, jakby przed chwil pord swoich czterech cian popeni przestpstwo, jakby fabrykowa faszywe banknoty albo jakie wierszyki celem przesania ich do dziennika wraz z listem anonimowym, gdzie si nadmienia, e poeta, ktry to napisa, ju umar i e jego przyjaciel uwaa za swj wity obowizek opublikowanie jego wierszy? Dlaczego, niech pani powie, panno Nastusiu, tak si im rwie rozmowa? Dlaczego ani miech, ani jakie mielsze sowo nie pada z ust niespodzianie nadeszego i zakopotanego przyjaciela, ktry w innym wypadku bardzo lubi i miech, i mielsze swka, i rozmowy o pci piknej, i inne we-

soe tematy? Dlaczego wreszcie ten przyjaciel, znajomy od niedawna i bdcy z pierwsz wizyt bo nastpnej wobec tego nie bdzie i przyjaciel nie przyjdzie po raz drugi dlaczego ten przyjaciel rwnie jest zakopotany i staje si taki maomwny pomimo swego dfcwcipu (jeeli go tylko posiada), patrzc na wykrzywion twarz gospodarza, ktry z kolei zmiesza si ju do reszty i straci ostatni wtek pomimo tytanicznych, lecz daremnych usiowa, aby nada rozmowie pynno i blask, okaza ze swej strony znajomo dobrego tonu, poruszy temat pci piknej i przypodoba si choby przez t pokor biednemu czowiekowi, ktry le trafi, przychodzc przez omyk go odwiedzi? Dlaczego wreszcie go nagle chwyta za kapelusz i spiesznie wychodzi, niespodziewanie przypomniawszy sobie bardzo wan spraw, ktra nigdy nie istniaa, i uwalnia jako sw rk z gorcych uciskw gospodarza starajcego si okaza skruch i poprawi wraenie? Dlaczego w przyjaciel wyszedszy za drzwi mieje si i daje sobie sowo, e nigdy ju wicej nie przyjdzie do tego dziwaka, chocia ten dziwak to w gruncie rzeczy dobry chop, a rwnoczenie w przyjaciel nie moe odmwi swej wyobrani maej zachcianki: porwnania, zreszt do odlegego, fizjonomii niedawnego rozmwcy podczas caej wizyty z wygldem nieszczsnego kotka, ktrego dzieci wytarmosiy, nastraszyy i na

rne sposoby wydrczyy, wziwszy go zdradziecko do niewoli, a ktry ukry si w kocu przed nimi pod krzeso, w ciemny kt, i tam ca godzin otrzsa si, prycha i myje swj sponiewierany pyszczek obiema, apkami, a pniej jeszcze dugo nieprayjanie spoglda na wiat i ycie, a nawet na askawe datki z paskiego obiadu, odoone dla niego przez litociw klucznic. Prosz pana przerwaa Nastusia, suchajca mnie przez cay czas ze zdziwieniem, z otwartymi oczami i buzi prosz pana, nie mam pojcia, dlaczego wszystko si tak stao i dlaczego wanie mnie zadaje pan takie mieszne pytania; ale wiem na pewno, e wszystkie te przygody zdarzay si panu co do joty. Niewtpliwie odparem z jak najpowaniejsz min. No wic, jeeli niewtpliwie, to niech pan dalej opowiada odrzeka Nastusia bo bardzo bym chciaa wiedzie, czym si to skoczy. Pani by chciaa wiedzie, panno Nastusiu, co robi w swoim kciku nasz bohater, czyli ja, bo ja jestem bohaterem caego tego opowiadania; ja, w swojej wasnej skromnej osobie; pani by chciaa wiedzie, dlaczego si tak sposzyem i straciem gow na cay dzie z powodu nieoczekiwane1] wizyty przyjaciela? Pani by chciaa wiedzie,

dlaczego si tak nastroszyem i poczerwieniaem, gdy otworzyy si drzwi do mojego pokoju, dlaczego nie umiaem przyj gocia i tak haniebnie ugiem si pod ciarem wasnej gocinnoci? No tak, tak! odpowiedziaa Nastusia wanie o to chodzi. Prosz pana, pan licznie opowiada, ale czy nie mona by opowiada jako nie tak licznie? Bo tak pan mwi, jakby pan z ksiki czyta. Panno Nastusiu! odpowiedziaem powanym i surowym tonem, ledwie powstrzymujc si od miechu droga panno Nastusiu, ja wiem, e opowiadam licznie, ale niech pani wybaczy, inaczej nie umiem. Teraz, droga panno Nastusiu, teraz jestem podobny do ducha krla Salomona, ktry przetrwa tysic lat w glinianej bace pod siedmioma pieczciami, i z ktrego nareszcie zdjto te siedem pieczci. Teraz, droga panno Nastusiu, kiedymy si znw zeszli po tak dugiej rozce, bo ja ju dawno pani znaem, panno Nastusiu, bo ja ju dawno kogo szukaem, a to znaczy, e szukaem wanie pani, i e byo nam sdzone teraz si spotka, teraz w mojej gowie otwaro si tysice zapr i musz rozla si rzek sw, inaczej si udusz. A wic, prosz mi nie przerywa, panno Nastusiu, i sucha z pokor i posuszestwem; inaczej umilkn.

Nie, nie, nie! Pod adnym pozorem! Niech pan mwi! Teraz ju nie powiem ani sowa. A wic cign dalej: istnieje, droga moja panno Nastusiu, w cigu dnia pewna godzina, ktr nadzwyczaj lubi. To ta godzina, o ktrej kocz si prawie wszystkie sprawy, zajcia i obowizki, i wszyscy id do domu na obiad, eby si pooy i odpocz, i od razu po drodze wynajduj wesoe pomysy, tyczce si wieczoru, nocy i caego wolnego czasu, ktry im pozostaje. O tej godzinie i nasz bohater niech mi ju pani pozwoli, panno Nastusiu, opowiada w trzeciej osobie, bo w pierwszej strasznie wstyd by mi byo opowiada a wic o tej godzinie i nasz bohater, ktry te nie prnowa, popiesza za innymi. Ale dziwne uczucie zadowolenia igra na jego bladej, jakby pomitej twarzy. Nie bez wzruszenia patrzy na zorz wieczorn, ktra powoli ganie na chodnym petersburskim niebie. Mwic: patrzy kami; on nie patrzy, lecz obserwuje jako mimo woli, jak gdyby by zmczony albo' zajty wwczas czym innym, co bardziej go pochania, tote tylko przelotnie, prawie niechccy, moe powici troch czasu wszystkiemu, co go otacza. Jest zadowolony dlatego, e skoczy do jutra z nieprzyjemnymi dla niego s p r a w a m i , i cieszy si jak sztubak wypuszczony ze szkolnej &wy na myl o ulubionych zabawach i figlach. Niech pani mu si przyjrzy z boku, panno Nastu-

siu: zaraz pani zobaczy, e uczucie radoci ju podziaao szczliwie na jego sabe nerwy i chorobliwie draliw fantazj. Oto zamyli si nad czym. Sdzi pani, e nad obiadem? Albo nad wczorajszym wieczorem? Na co on tak patrzy? Czy na tego pana o solidnej powierzchownoci, ktry tak malowniczo skoni si pani przejedajcej obok niego w byszczcej karecie, zaprzonej w rcze konie? Nie, panno Nastusiu, c go teraz obchodz wszystkie te drobiazgi! Teraz jest ju bogaty s w y m w a s n y m yciem;-jako nagle zbogaci si, i poegnalny promie gasncego soca nie na prno tak wesoo mu bysn i wywoa z rozgrzanego serca cae roje wrae. Teraz ledwie dostrzega t drog, na ktrej przedtem byle drobiazg mg go zdumie. Teraz bogini fantazji" (jeli pani czytaa ukowskiego*, droga panno Nastusiu) ju utkaa swawoln rk swoj zocist kanw i snuje przed nim wzory niezwykego, cudownego ycia i, kto wie, moe z porzdnego, granitowego trotuaru, po ktrym idzie do domu, przeniosa go swawoln rk do sidmego krysztaowego nieba. Prosz teraz sprbowa go zatrzyma, zapyta go nagle: gdzie si znajduje, jakimi szed ulicami? na pewno nic by sobie nie 'przypomnia: ani ktrdy szed,
* Wasilij Zukowski (17831852) poeta wczesnoromantyczny, autor licznych ballad, m. in. trawestowanych z poezji niemieckiej i angielskiej.

ani gdzie si znajduje, i czerwienic si ze zoci na pewno skamaby co dla zachowania pozorw przyzwoitoci. Oto dlaczego tak drgn, omal nie krzykn i z przestrachem obejrza si dokoa, gdy pewna czcigodna staruszka grzecznie zatrzymaa go na rodku trotuaru, pytajc o drog. Zachmurzywszy si ze zoci idzie dalej, ledwie dostrzegajc, e niejeden przechodzie umiechn si patrzc na niego i odwrci si za nim, i e jaka maa dziewczynka^ ktra lejkliwie ustpia mu z drogi, gono si rozemiaa przyjrzawszy si wielkimi oczami jego szerokiemu, zamylonemu umiechowi i gestom. Ale owa bogini fantazji znw porwaa swym kaprynym lotem i staruszk, i ciekawych przechodniw, i miejc si dziewczynk, i chopw jedzcych wieczerz na barkach, ktre zatarasoway Fontank (przypumy, e wtedy wanie nasz bohater tamtdy przechodzi), i artobliwie wetkna w sw kanw wszystkich i wszystko, jak muchy w pajczyn, i nasz dziwak, unoszc wszystko to z sob, ju wrci do domu, do swej pociesznej norki, ju zasiad do stou, ju dawno zjad obiad i ockn si dopiero wtedy, gdy zamylona i wiecznie smutna Matriona, ktra mu usuguje, wszystko ju sprztna ze stou i podaa mu fajk; ockn si i ze zdziwieniem przypomnia sobie, e dawno zjad obiad, zupenie przeoczywszy, jak to si stao. W pokoju si ciemnio; w jego duszy

pusto i smutno; cae krlestwo marzenia runo w gruzy wkoo niego, runo bez ladu, bez trzasku i haasu, rozwiao si jak senna mara, i on nawet nie pamita, o czym marzy. Ale jakie niejasne wraenie, skutkiem ktrego z lekka zabolaa i faluje jego pier, jakie nowe pragnienie kuszco echce i drani jego fantazj, i niepostrzeenie przyzywa cae roje nowych zud. W malekim pokoju panuje cisza; samotno i lenistwo dziaaj na wyobrani; wyobrania rozpomienia si z lekka, z lekka zaczyna wrze jak woda w imbryku do kawy starej Matriony, ktra niewzruszenie krzta si obok w kuchni, przyrzdzajc sobie cienk kaw. Oto ju zaczynaj si pierwsze lekkie wybuchy, oto ju 1 ksika, wzita bez celu i na chybi trafi, wypada z rk mojego marzyciela, ktry nie doczyta nawet do trzeciej stronicy. Jego wyobrania znw jest nastrojona, podniecona i nagle znw nowy wiat, nowe, czarujce ycie zabysno przed nim w swej wietnej perspektywie. Nowy sen nowe szczcie! Nowa dawka subtelnej, rozkosznej trucizny! O, c go obchodzi nasze rzeczywiste ycie! W jego oczarowanych oczach ja i pani, panno Nastusiu, yjemy tak leniwie, powoli, opieszale; w jego oczach jestemy wszyscy tak niezadowoleni ze swego losu, tak zmczeni yciem! Zreszt, niech pani spojrzy, na pierwszy rzut oka doprawdy wszystko midzy nami jest chodne, po-

nure i jakby gniewne... Biedni!" myli sobie mj marzyciel. I nic dziwnego, e tak myli! Niech pani si przyjrzy tym czarodziejskim marom, ktre tak czarujco, tak kaprynie, tak bezbrzenie i szeroko snuj si przed nim w owym czarodziejskim, ywym obrazie, gdzie na pierwszym planie najwaniejsz postaci jest naturalnie nasz marzyciel w swej wasnej, cennej osobie. Niech pani popatrzy, jakie rnorodne przygody, jakie nieskoczone roje wspaniaych marze. Moe pani zapyta, o czym on marzy! Po c o to pyta! O wszystkim... o roli poety, najpierw nie uznanego, pniej wsawionego; o przyjani z Hoffmannem*; noc w. Bartomieja, Diana Vernon **, bohaterska rola przy zdobyciu Kazania przez Iwana Wasiliewicza ***, Klara Mowbray ****, Effie Deans *****; S d praatw nad Husem, nieboszczycy zmartwychwstajcy w Robercie Dia* E. T. A. Hoffman (17761822) pisarz niemiecki, autor opowieci fantastycznych, m. in. Dziadka do orzechw. ** Diana Vernon bohaterka powieci Waltera Scotta Rob Roy (1818). *** Kaza zosta zdobyty przez Iwana IV, syna Wasilija, w padzierniku 1552 r. **** Klara Mowbray posta w powieci Waltera Scotta St. Roman's Well (1824). ***** Effie Deans bohaterka powieci Waltera Scotta Tfie Heart of Midlothian (1818).

ble * (pamita pani muzyk? Pachnie cmentarzem!), Minna i Brenda **, bitwa pod Berezyn, czytanie poematu u hrabiny W. D. ***, Danton, Cleopatra e suoi amantl ****, domek w Koomniie *****, wasny kcik, a obok droga istota, ktra zimowym wieczorem sucha z otwart buzi i ocztami, tak samo jak pani teraz sucha, mj may anioku... Nie, panno Nastusiu, co jego, lubienego leniucha, obchodzi to ycie, ktrego my tak pragniemy. On sdzi, e to ycie jest marne i godne politowania, nie przeczuwajc nawet, e moe i dla niego wybije kiedy smutna godzina, w ktrej za jeden dzie tamtego aosnego ycia odda wszystkie swe fantastyczne lata i odda je nie za rado, nie za szczcie, i nie bdzie nawet chcia wybiera w t godzin smutku,
* Mowa o scenie w katedrze w Palermo, w operze Meyerbeera Robert Diabe (1831). Dostojewski ma tu na myli synne wezwanie" jednej z postaci tej opery, Bertrama (w akcie V): Nonnes, qui veposez sous cette pierre jroide... (Mniszki, spoczywajce pod tym zimnym gazem...). ** Nawizanie do dwch utworw wczesnoromantycznej poezji rosyjskiej; Minna to tytu wiersza W. ukowskiego, Brenda to tytu ballady J. Kozowa (1779 1840). *** Mowa o hrabinie Aleksandrze Woroncow Daszkw (18181856) i jej salonie. **** Kleopatra i jej kochankowie. ***** Aluzja do utworu Puszkina Domik w Kolommc (1830).

skruchy i niezmiernego alu. Lecz na razie jeszcze nie nadeszy te grone czasy niczego nie pragnie, dlatego e stoi ponad pragnieniami, dlatego e ma wszystko, dlatego e jest przesycony, dlatego e sam jest artyst swego ycia i stwarza je sobie co godzina wedug wasnej nowej fantazji. I przecie tak atwo, tak naturalnie stwarza si ten bajeczny, fantastyczny wiat! Jak gdyby rzeczywicie to nie byo zudzenie! Doprawdy, czasami chce mi si wierzy, e cae * > ycie nie jest ani wynikiem rozbudzonego uczucia, ani miraem, ani zudzeniem wyobrani, lecz e jest prawdziwe, rzeczywiste, e istnieje! Dlaczego, niech mi pani powie, panno Nastusiu, dlaczego w takich, chwilach trudno oddycha? Dlaczego przez jakie czarodziejstwo, z jakiego nieznanego powodu puls bije szybciej, zy pyn z oczu marzyciela, jego blade, wilgotne policzki pon rumiecem, a nieodparta bogo przenika cae jego jestestwo? Dlaczego dugie bezsenne noce mijaj, jak jedna chwila, w nieskoczonej radoci i szczciu, a gdy zorza zabynie w oknach i ,owym promieniem i wit rozwidni pospny pokj niepewnym, fantastycznym wiatem jak u nas w Petersburgu, nasz marzyciel, wyczerpany, znuony, pada na ko i zasypia z na p umar z zachwytu, chorobliwie wstrznit dusz i z tak drczce sodkim blem w sercu? Tak, panno Nastusiu, mona si omyli i mimo woli

naprawd uwierzy, e jest co ywego, osigalnego w jego bezcielesnych marzeniach! Co za zuda! Oto na przykad mio zawitaa do jego serca z ca swoj niewyczerpan radoci, ze wszystkimi swoimi udrkami... Do na niego spojrze, eby si przekona. Czy pani uwierzy, patrzc na niego, droga panno Nastusiu, e on naprawd nigdy nie zna tej, ktr tak kocha w swym szalonym marzeniu? Czyby j widzia tylko w zudnych widziadach i czy tylko nia mu si ta namitno? Czyby oni naprawd nie przeszli rka w rk tylu lat swojego ycia sami, we dwoje, wzgardziwszy caym wiatem i zczywszy kade swj wiat, swoje ycie z yciem drugiego? Czy nie ona o pnej godzinie, gdy nastpia rozka, upada paczc i rozpaczajc na jego pier, nie syszc burzy szalejcej pod okrutnym niebem, nie syszc wiatru, ktry zrywa i unosi zy z jej czarnych rzs? Czyby wszystko to byo marzeniem i ten ogrd, ponury, zapuszczony i dziki, z drkami porosymi mchem, opustoszay, pospny, gdzie tak czsto razem chodzili, rdili o przyszoci, smucili si, kochali si, kochali si wzajemnie tak dugo, tak dugo i tkliwie"! I ten dziwny, pradziadowski dom, w ktrym ona tyle czasu mieszkaa samotnie i smutno ze starym, pospnym mem, wiecznie milczcym i zgorzkniaym, ktrego tak si lkali, niemiali jak dzieci, smutno i bojaliwie ukrywajcy przed sob wza-

jemn mio? Jake si mczyli, jak si lkali, jak niewinna, czysta bya ich mio i jak (rozumie si, panno Nastusiu!) li byli ludzie! I, mj Boe, czy to nie j spotka pniej daleko od rubiey swojej ojczyzny, pod obcym niebem, poudniowym, gorcym, w cudownym staroytnym miecie, wrd 'blaskw balu, przy dwikach muzyki, w palazzo (koniecznie w palazzo) zatopionym w morzu wiate, na tym balkonie owitym mirtem i rami, gdzie ona, poznajc go, z takim popiechem zdja mask i szepnwszy: Jestem wolna" zadraa .z zachwytu; i przytuliwszy si do siebie, w jednej chwili zapomnieli i o zgryzocie, i o rozce, i o wszystkich udrkach, i o starcu, i o ponurym ogrodzie w dalekiej ojczynie, i o awce, na ktrej z ostatnim namitnym pocaunkiem ona wyrwaa si z jego zastygych w beznadziejnej mce obj... O, zgodzi si pani, panno Nastusiu, e mona si przestraszy, zmiesza i zaczerwieni jak sztubak, .ktry dopiero co wpakowa do kieszeni jabko skradzione z ssiedniego ogrodu, gdy jaki wysoki, zdrowy chopak, kpiarz i trzpiot, otworzy nagle drzwi i zawoa jakby nigdy nic: A ja, bracie, w tej chwili z Pawowska!" Mj Boe! stary hrabia umar, nastpuje okres niewypowiedzianego szczcia a tu ludzie przyjedaj z Pawowska! *
* Pawowsk, w guberni petersburskiej, nalea do rodziny cesarskiej; wwczas by poipulamnym letniskiem.

Patetycznie zamilkem, koczc moje patetyczne wywody. Pamitam, e miaem wielk ochot jako gwatem umiechn si, bo ju czuem, e poruszy si we mnie jaki zoliwy diablik, e co ju mnie zaczo chwyta za gardo, trz podbrdek, i e coraz bardziej wilgotniay mi oczy... Spodziewaem si, e Nastusia, ktra mnie suchaa otworzywszy mdre oczta, rozehiieje si dziecinnym, niepowstrzymanie wesoym miechem, i aowaem ju, e zaszedem za daleko, e niepotrzebnie opowiedziaem to, co wezbrao mi w sercu, o czym mogem mwi jak z ksiki dlatego, e ju dawno wydaem na siebie wyrok i teraz nie mogem si powstrzyma, by go nie wypowiedzie, nie spodziewajc si, e zostan zrozumiany; ale, ku mojemu zdziwieniu, Nastusia milczaa, a po chwili z lekka ucisna mi do i z jak'im bojaliwym wspczuciem zapytaa: Czyby pan naprawd przey tak cae swoje ycie? Cae ycie, panno Nastusiu odpowiedziaem cae ycie i, zdaje si, tak ju skocz! Nie, tak nie mona powiedziaa niespokojnie tak nie bdzie; tak to moe ja przeyj cae swoje ycie obok babki. Prosz pana, czy pan wie, e to niedobrze tak y? Wiem, panno Nastusiu, wiem zawoaem, nie hamujc ju swych uczu. I teraz wiem lepiej ni kiedykolwiek, e zmarnowaem swoje

najlepsze lata! Teraz wiem o tym i odczuwam to tym boleniej, e sam Pan Bg zesa mi pani, mego dobrego anioa, eby mi to powiedzie i udowodni. Teraz, kiedy siedz obok pani i rozmawiam z ni, a mi dziwnie na myl o przyszoci, dlatego, e w przyszoci znw samotno, znw to przygase, niepotrzebne ycie; i o czym mam marzy, kiedy ju na jawie, przy pani, byem tak szczliwy! O, niech pani bdzie bogosawiona, mia panienko, za to, e pani mnie nie odepchna od samego-pocztku, za to, e ju mog powiedzie, i przeyem cho dwa wieczory w moim yciu! Och, nie, nie! zawoaa Nastusia i ezki zabysy w jej oczach. Nie, tak dalej nie bdzie; my si tak nie rozstaniemy! C to znaczy dwa wieczory! Och, panno Nastusiu, panno NaStusiu! Czy pani wie, w jak niedugim czasie pogodzia mnie pani z samym sob? Czy pani wie, e ju nie bd myla o sobie tak le, jak niekiedy mylaem? Czy pani wie, e moe ju nie bd si martwi, e popeniem w yciu przestpstwo i grzech, bo takie ycie jest przestpstwem i grzechem? I niech pani nie sdzi, e przesadzam, na Boga, niech pani tak nie_ myli, panno Nastusiu, bo na mnie czasem przychodz chwile takiego przygnbienia, takiego przygnbienia... Bo w takich chwilach zaczyna mi si ju zdawa, e nigdy nie

bd zdolny zacz y zwyczajnym yciem, bo mi si ju zdawao, e straciem wszelki zwizek z rzeczywistoci; bo przeklinaem sam siebie; bo po moich fantastycznych nocach przychodz na mnie chwile otrzewienia, ktre s straszne! Rwnoczenie sycha, jak wokoo w yciowym wichrze huczy i wiruje ludzkie mrowie, sycha, wida, jak yj ludzie, yj na jawie, wida, e ycie nie jest im zakazane, e ich ycie wiecznie si odradza, jest wiecznie mode i ani jedna jego godzina nie jest podobna do innej, gdy tymczasem jake jest pospna, a do obrzydzenia jednostajna, bojaliwa ta fantazja, niewolnica cienia, nastroju, niewolnica pierwszego oboku, ktry niespodzianie zasoni soce i inie blem zwyczajne, petersburskie serca, co tak bardzo sobie ceni to soce a w blu c moe by za fantazja! Czowiek czuje, e ta n i e w y c z e r p a n a fantazja w kocu ulega zmczeniu, wyczerpuje si dlatego, e si przecie dojrzewa; wyrasta si ze swych dawnych ideaw, ktre rozsypuj si w proch, w gruzy; a jeeli nie ma innego ycia, to trzeba je budowa wanie z tych gruzw. A tymczasem dusza prosi o co innego, czego innego pragnie! I nadaremnie marzyciel grzebie jak w popiele w swych dawnych marzeniach, szukajc choby najmniejszej iskierki, eby j rozdmucha, eby rozpalonym na nowo ogniem ogrza ozibe serce, wskrzesi w nim znw to wszystko, co byo

dawniej takie mie, co wzruszao dusz, co rozgrzewao krew, co wyciskao zy z oczu i tak rozkosznie oszukiwao! Czy pani wie, panno Nastusiu, do czego doszedem? Czy pani wie, e ju musz obchodzi rocznice swych roje, rocznice tego, co byo kiedy takie mie, a czego w rzeczywistoci nigdy nie byo bo to rocznice tylko tych gupich, bezcielesnych marze i musz to robi dlatego, e brak mi nawet tych gupich marze, bo nie mam ich czym zastpi: przecie i marzenia si kocz! Wie pani, e lubi teraz przypomina sobie i odwiedza w okrelonym czasie te miejsca, gdzie byem kiedy po swojemu szczliwy, lubi budowa sw rzeczywisto na wzr tego, co bezpowrotnie mino i czsto wcz si jak cie bez potrzeby i bez celu, ponuro i smutno po petersburskich zaukach i ulicach. I c to za wspomnienia! Przypomina mi si na przykad, e w tym wanie miejscu akurat rok temu, akurat o tej samej porze, o tej samej godzinie wczyem si, tak samo samotny, tak samo pospny jak teraz! I przypominam sobie, e i wtenczas marzenia byy smutne, a cho i dawniej nie byo lej, zdaje mi si, e jednak jako lej i atwiej byo y, e nie byo tych czarnych myli, ktre si teraz do mnie przyczepiy, e nie byo tych wyrzutw sumienia, wyrzutw mrocznych, ponurych, ktre ani w dzie, ani w nocy nie daj mi teraz spokoju. I pytam sam siebie: Gdzie twoje

marzenia?" I krc gow, mwic: Jak szybko upywaj lata!" I znw pytam sam siebie: Ce zrobi ze swymi latami? ye, czy nie? Spjrz mwi do siebie spjrz, jak na wiecie zaczyna by chodno. Napyn jeszcze lata, a po nich nadejdzie ponura samotno, nadejdzie z kosturem ponura staro, a z nimi smutek i troska. Zblaknie twj fantastyczny wiat, zamr, uwidn twoje marzenia i osypi si jak te licie z drzew..." O panno Nastusiu! Przecie smutno bdzie pozosta samemu, zupenie samemu, i nawet nie mie czego aowa niczego, zupenie niczego... bo wszystiko, co straciem, byo niczym, gupim, okrgym zerem, byo tylko marzeniem! No, niech pan mnie ju nie zasmuca! rzeka Nastusia, ocierajc ezk, ktra jej spyna z oczu. Teraz to skoczone! Teraz bdziemy razem; teraz, cokolwiek by si ze mn zdarzyo, ju si nie rozstaniemy. Prosz pana, jestem prosta dziewczyna, mao si uczyam, chocia babka nawet zgodzia do mnie nauczyciela; ale doprawdy, rozumiem pana, bo wszystko, co mi pan teraz powiedzia, sama ju przeyam, kiedy babka przyczepia mnie agrafk do sukni. Naturalnie, nie opowiedziaabym tego tak adnie jak pan, nie jestem uczona dodaa lkliwie, bo wci jeszcze czua jaki szacunek dla mego patetycznego przemwienia i grnego stylu ale bardzo si

ciesz, e pan mi wszystko tak szczerze o sobie powiedzia. Teraz znam pana doskonale, na wskro. I wie pan co? Chc panu opowiedzie swoj wasn histori, ca, bez ukrywania czegokolwiek, a pan mi za to pniej poradzi, jak mam postpi. Pan jest bardzo mdry; pan mi obiecuje, e mi pan priiej poradzi? Ach, panno Nastusiu odpowiedziaem chocia nigdy nie byem niczyim doradc, a tym bardziej mdrym doradc, ale teraz widz, e jeeli zawsze bdziemy tak postpowa, to bdzie bardzo mdre i damy sobie wzajemnie mnstwo dobrych rad! liczna moja panno Nastusiu, jak mam pani da rad? Niech pani mwi otwarcie; teraz jestem taki wesoy, szczliwy, miay i rozumny, e sw nie bd dugo szuka. Nie, nie! przerwaa Nastusia, miejc si potrzebna mi nie tylko rada mdra, potrzebna mi rada serdeczna, braterska, tak jakby pan przez cae ycie mnie kocha! Dobrze, panno Nastusiu, dobrze! zawoaem w zachwycie i nawet gdybym kocha pani ju od dwudziestu lat, riie kochabym mocniej ni teraz! Prosz mi poda rk! powiedziaa Nastusia. Oto rka! odpowiedziaem podajc jej do. A wic przystpimy do mojej historii.

Historia Nastusi
Poow mojej historii ju pan zna, to znaczy wie pan, e mam star babci. Jeeli druga poowa jest tak samo krtka jak ta... przerwaem jej miejc si. Prosz by cicho i sucha. Przede wszystkim umowa: niech mi pan nie przerywa, bo jeszczem si gotowa pomyli. No, niech pan sucha spokojnie. Mam star babci. Dostaam si do niej jeszcze jako maa dziewczynka, bo rodzice mnie odumarli. Babka chyba dawniej bya bogatsza, bo i teraz wspomina lepsze czasy. Nauczya mnie francuskiego, a potem zgodzia do mnie nauczyciela. Kiedy miaam pitnacie lat (a teraz mam siedemnacie), przestaam si uczy. Ot wtedy co spsociam, ale co, tego panu nie powiem; do, e moja wina nie bya zbyt wielka. Tylko babka zawoaa mnie do siebie pewnego poranka i powiedziaa, e poniewa jest lepa, wic nie bdzie moga mnie upilnowa, wzia agrafk i przyczepia moj sukienk do swojej, mwic, e tak bdziemy razem siedziay przez cae ycie, jeeli si nie poprawi. Sowem, z pocztku w aden sposb nie mogam odej i musiaam pracowa, czyta, uczy si wci przy babce. Sprbowaam raz uy podstpu i umwiam si z Tekl, eby siada na moim miejscu. Tekla to nasza suca, cakiem gucha.

Tekla usiada zamiast mnie; babka wtedy zasna w fotelu, a ja poszam niedaleko do przyjaciki. No i le to si skoczyo. Babka obudzia si, kiedy mnie nie byo, i o co zapytaa, mylc, e wci jeszcze siedz grzecznie na miejscu. Tekla widzi, e babka o co pyta, ale nie syszy o co, mylaa, mylaa i nie wiedzc co robi, odpia agrafk i ucieka... Tu Nastusia przerwaa i zacza si mia. Rozemiaem si i ja. Natychmiast umilka. Prosz pana, niech pan si nie wymiewa z babki. Ja si miej, bo to zabawne... C robi, kiedy babka, doprawdy, jest ju taka, a tylko ja jedna j troch kocham. No, wtenczas mi si dostao: posadzia mnie znowu obok sieibie i ju ani, ani ruszy si nie mogam. Ale zapomniaam panu powiedzie, e mamy, a waciwie babka ma wasny dom, maleki, trzyokienny zaledwie domek, cay drewniany i taki stary jak babka: a na grze jest facjatka. Ot wprowadzi si do nas na facjatk nowy lokator... A wic by i stary lokator zauwayem mimochodem. Naturalnie, e by odpowiedziaa Nastusia i to taki, ktry umia lepiej od pana milcze. Co prawda ledwie ju porusza jzykiem. To by staruszek, chudy, niemy, lepy, kulawy, tak e w kocu nie mg ju y na tym wiecie, no i umar; a potem potrzebowaymy nowego lo-

katora, bo bez lokatora nie daybymy sobie rady: to wraz z pensj babki prawie cay nasz dochd. Nowy lokator, jakby naumylnie, by to czowiek mody, nietutejszy, przyjezdny. Poniewa si nie targowa, wic babka oddaa mu pokj, a pniej pyta: A co, Nastusiu, nasz lokator mody czy nie?" Nie chciaam kama. Tak, prosz babci mwi niezupenie mody, ale i nie stary". No, a miej powierzchownoci?" pyta babka. Znowu nie chc kama. Tak mwi miej powierzchownoci, babciu!" A babka powiada: Ach! Nieszczcie, nieszczcie! Ja ci to, wnuczko, po to mwi, eby mu si zanadto nie przygldaa. Ach, co za czasy! Widzisz, taki dobry lokator, i to miej powierzchownoci: to nie to, co dawniej!" Babka wszystko by chciaa jak dawniej! I modsza bya dawniej, i soce dawniej lepiej grzao, i mietana dawniej nie tak prdko kwaniaa wszystko dawniej! Ot siedz i myl, a myl sobie: czemu to babka sama mi takie myli podsuwa, pyta, czy lokator adny, czy mody? Tak sobie to tylko pomylaam i zaraz znw zaczam rachowa oczka, robi poczochy, a pniej cakiem o tym zapomniaam. Ot pewnego razu z rana przychodzi do nas lokator zapyta, kiedy mu wedle obietnicy wytapetuj pokj. Sowo po sowie, a babka jest gadatliwa, i mwi: Id, Nastusiu, do mnie do sy-

pialni i przynie liczyda". Zaraz si zerwaam, nie wiem dlaczego, zaczerwieniam si i zapomniaam, e jestem przyczepiona; zamiast ukradkiem odczepi tak, eby lokator nie widzia porwaam si gwatownie, a fotel babki pojecha. Kiedy zobaczyam, e lokator wszystkiego teraz o mnie si dowiedzia, zaczerwieniam si, stanam jak wryta i nagle rozpakaam si tak mi si zrobio gorzko i wstyd w owej chwili, e wiata nie chciaam oglda! Babka woa: Czemu Stoisz?" A ja jeszcze bardziej... Lokator, gdy zobaczy, e si go wstydz, ukoni si i zaraz wyszed! Od tego czasu, niech tylko usysz haas w sieni, jestem jak nieywa. Oto, myl sobie, idzie lokator i ukradkiem, na wszelki wypadek, odpinam agrafk. Ale to wci by nie on, nie przychodzi. Miny dwa tygodnie; lokator zawiadamia przez Tekl, e ma u siebie duo francuskich ksiek i e wszystko to dobre ksiki, ktre mona czyta, wic czy babka nie zechciaaby, ebym jej poczytaa, eby si nie nudzio? Babka zgodzia si z wdzicznoci, tylko wci pytaa, czy to aby moralne ksiki. Bo jeeli ksijiki s niemoralne, to ty, Nastusiu powiada nie moesz ich czyta: zego by si nauczya". Czego takiego bym si nauczya, babciu? Co tam napisane? A powiada jest w nich opisane, jak

modzi ludzie gorsz porzdne panny, jak pod pozorem, e chc si z nimi oeni, uwo je z rodzicielskiego domu, jak pniej zostawiaj te nieszczsne dziewice na pastw losu i one gin w opakany sposb. Ja powiada babka duo takich ksiek czytaam i wszystko w nich powiada wszystko jest tak licznie opisane, e ca noc mona nad nimi przesiedzie. A wic, Nastusiu powiada pamitaj, eby ich nie czytaa. Jakie to powiada ksiki przysa? Same romanse Waltera Scotta, babciu. Romanse Waltera Scotfcta! O, czy aby nie ma w tym jakiego podstpu? Popatrz no, czy nie woy do nich jakiej kartki z owiadczynami? Nie, babciu powiadam nie ma adnej kartki. * Popatrz no pod okadk; oni czasem pod okadk wpychaj, otry! Nie, babciu, i pod okadk nic nie ma. No, no, doprawdy! No i zaczymy czyta Waltera Scotta i w cigu niespena miesica przeczytaymy prawie poow. Pniej jeszcze nam kilka razy przysya ksiki, przysa Puszkina, a w kocu nie mogam ju y bez ksiek i przestaam myle, jak by wyj za chiskiego ksicia. Taki by stan rzeczy, gdy pewnego razu zdarzyo mi si spotka naszego lokatora na scho-

dach. Babcia mnie po co posaa. On si zatrzyma. Zaczerwieniam si i on si zaczerwieni; ale rozemia si, przywita, zapyta o zdrowie babci i powiada: C, przeczytaa pani ksiki?" Ja odpowiadam: Przeczytaam". I c powiada najbardziej si pani podobao?" A ja mwi: Najbardziej mi si podobali: Iwanhoe i Puszkin". Tym razem na tym si skoczyo. Po upywie tygodnia znowu mnie spotka na schodach. Tym razem babcia mnie nie posyaa, tylko sama po co poszam. Bya trzecia, a lokator o tej porze wraca do domu. Dzie dobry!" powiada. I ja do niego: Dzie dobry!" I c powiada nie nudzi si pani cay dzie siedzie razem z babci? Kiedy mnie o to zapyta, nie wiem dlaczego zaczerwieniam si, zawstydziam si i znowu zrobio mi si przykro, widocznie dlatego, e ju olbcy zaczli o te sprawy rozpytywa. Chciaam ju nie odpowiedzie i odej, ale si mi brako. Prosz pani powiada pani jest dobra dziewczyna! Niech mi pani wybaczy, e tak mwi, ale zapewniam, e lepiej pani ycz ni babka. Czy pani nie ma adnych przyjaciek, do ktrych by moga pj w odwiedziny? Ja mu mwi, e nie mam adnych, e bya jedna, Maszeka, ale i ta wyjechaa do Pskowa. Prosz pani powiada czy chce pani pj ze mn do teatru?

Do teatru! A c babcia na to powie? To niech pani powiada pjdzie po kryjomu przed babci. Nie powiadam nie chc babci oszukiwa. Do widzenia! No, do widzenia! powiada, i nic ju nie doda. Dopiero po obiedzie przyszed do nas: usiad, dugo rozmawia z babci, rozpytywa, czy gdzie wyjeda, czy ma jakich znajomych, i nagle powiada: Wziem dzisiaj lo do opery; daj Cyrulika sewilskiego. Znajomi chcieli pj, ale pniej wymwili si i bilet mi pozosta. Cyrulika sewilskiego zawoaa babcia. Czy to ten sam Cyrulik, ktrego dawniej dawali? Tak powiada ten sam. I spojrza na mnie. Wszystko ju zrozumiaam, zaczerwieniam si i serce zaczo mi mocno bi z oczekiwania! No jake mwi babcia jakebym nie znaa! Sama dawniej w teatrze amatorskim graam Rozyn! Wic czy nie chciaaby pani pj dzisiaj? powiedzia lokator. Bo inaczej bilet mi si zmarnuje. Ano, moe i pjdziemy powiada babcia

dlaczego nie? O, moja Nastusia nigdy jeszcze nie bya w teatrze. Mj Boe, co za rado! Natychmiast zebraymy si, oporzdziy i pojechalimy. Babcia, chocia lepa, miaa jednak ochot posucha muzyki, poza tym to dobra staruszka: najbardziej mnie chciaa sprawi przyjemno, same nigdy bymy si nie wybray. Jakie wraenie na mnie sprawi Cyrulik sewilski nie mog panu powiedzie; ale nasz lokator przez cay ten wieczr patrzy na mnie tak dobrze, tak mile mwi, e zaraz zmiarkowaam, e z rana chcia mnie tylko wybada, proponujc, ebym sama z nim pojechaa. Ach, co za rado! Pooyam si spa taka dumna, taka wesoa, serce mi tak bio, a dostaam gorczki i przez ca noc bredziam o Cyruliku sewilskim. Mylaam, e potem bdzie nas coraz czciej odwiedza ale byo inaczej. Prawie zupenie przesta przychodzi. Przyjdzie mniej wicej raz na miesic, i to tylko po to, eby zaprosi do teatru. Pniej dwa razy jeszcze bylimy. Tylko e z tego to ju wcale nie byam zadowolona. Zauwayam, e mu po prostu byo mnie al, e jestem w takiej niewoli u babki, i nic wicej. I tak dalej, i tak dalej, a co mnie napado: ani nie mog usiedzie, ani czyta, ani nic robi, czasem si rozemiej i babci co robi na zo, to znw pacz. Wreszcie zmizerniaam i omal si

nie rozchorowaam. Sezon operowy si skoczy i lokator zupenie przesta do nas przychodzi; a kiedymy si spotykali naturalnie, zawsze na tych samych schodach to tylko si w milczeniu ukoni tak powanie, jakby nawet mwi nie chcia, wejdzie ju na pitro, a ja wci jeszcze stoj w poowie schodw, czerwona jak winia, bo krew zaczynaa mi si rzuca do gowy, gdy go spotykaam. Teraz niedugo koniec. Akurat rok temu, w maju, przychodzi do nas lokator i mwi babci, e zaatwi tu ju zupenie swoje sprawy i e musi znowu jecha na rok do Moskwy. Kiedym to usyszaa, pobladam i upadam na krzeso jak nieywa. Babcia nic nie zauwaya, a on, owiadczywszy, e wyjeda,, ukoni si i wyszed. C miaam robi? Mylaam i mylaam, martwiam si i martwiam, no i wreszcie zdecydowaam si. Nastpnego dnia mia wyjecha, a ja postanoWiam, e wszystko skocz wieczorem, kiedy babcia pjdzie spa. Tak te si stao. Zwizaam w wzeek wszystkie ubrania, jakie miaam, tyle bielizny, ile byo potrzeba, i z wzekiem w rku, na p ywa, poszam na facjatk do naszego lokatora. Myl, e szam po schodach chyba ca godzin. A kiedy otworzyam drzwi, on a krzykn, patrzc na mnie. Myla, e to jakie widmo, i podbieg poda mi wody, bo ledwie si trzymaam na nogach. Serce mi tak bio,

e a gowa bolaa i zmysy mi si mciy. A kiedy si ocuciam, zaczam po prostu od tego, e pooyam wzeek na jego ku, usiadam oibok niego, ukryam twarz w doniach i rozpakaam si rzsistymi zami. Zdaje si, e on od razu wszystko zrozumia, sta przede mn blady i tak smutno patrzy na mnie, e serce mi si krajao. Prosz pani powiada panno Nastusiu, ja nic nie mog zrobi; jestem biedny; nie mam na razie nic, nawet porzdnej posady; jake bdziemy y, jeeli si nawet oeni z pani? Dugomy rozmawiali, lecz ja w kocu straciam panowanie na'd sob, powiedziaam, e nie mog y u babci e uciekn od niej, e nie chc, eby mnie przyczepiano agrafk, i e jeli zechce, pojad z nim do Moskwy, bo bez niego y nie mog. I wstyd, i mio, i duma, wszystko razem mwio przeze mnie i omal nie w konwulsjach upadam na ko. Tak si baam odmowy! Kilka minut siedzia w milczeniu, potem wsta, podszed do mnie i wzi mnie za rk. Niech pani posucha, moja dobra, moja droga panno Nastusiu! powiedzia rwnie przez zy niech pani posucha. Przysigam pani, e jeeli kiedykolwiek bd mg si oeni, to tylko z pani: zapewniam pani, e teraz tylko pani jedna moe mi stworzy szczcie. Prosz pani: jad do Moskwy i bd tam akurat rok. Spodzie-

wam si, e zdoam pomylnie uoy moje interesy. Gdy wrc, i jeeli pani nie przestanie mnie kocha, przysigam pani, e bdziemy szczliwi. A teraz to niemoliwe, nie mog, nie mam prawa czegokolwiek obiecywa. Ale powtarzam: jeeli nie za rok, to przecie kiedy to nastpi; naturalnie tylko wtedy, jeeli pani nie wybierze innego, bo wiza pani jakimkolwiek sowem nie mog i nie miem. Oto co mi powiedzia i nazajutrz wyjecha. Postanowilimy nie mwi o tym babce ani sowa. On tak chcia. No wic teraz prawie skoczona moja historia. Min akurat rok. On przyjecha, jest tu ju cae trzy dni i... i... I c? zawoaem, nie mogc si doczeka koca. I dotychczas si nie zjawi! odpowiedziaa Nastusia jak gdyby z wysikiem ani widu, ani syehu... Tu zatrzymaa si, pomilczaa chwil, opucia gow i nagle, zasoniwszy twarz rkami, zapakaa tak, a mi si serce cisno od tego paczu. Bynajmniej nie oczekiwaem takiego zakoczenia. Panno Nastusiu zaczem bojaliwym i agodnym tonem. Panno Nastusiu! Na Boga, niech pani nie pacze! Skd pani wie? A moe go jeszcze nie ma... Jest, jest! podchwycia Nastusia. On

jest tutaj, wiem o tym. Umwilimy si wtedy jeszcze, tego wieczoru, w przeddzie jego wyjazdu. Kiedy ju powiedzielimy sobie wszystko, co panu opowiedziaam, i umwilimy si, wyszlimy tu przej si, wanie na to wybrzee. Bya dziesita: siedzielimy na tej awce; nie pakaam ju, byo mi tak sodko sucha tego, co on mwi... Powiedzia, e natychmiast po przyjedzie przyjdzie do nas i jeeli nadal bd go chciaa, powiemy o wszystkim balbci. Teraz przyjecha, wiem o tym, i nie ma go, nie ma! I znw zalaa si zami. Mj Boe! Czy nie mona w jaki sposb pani dopomc zawoaem zrywajc si z awki, zrozpaczony. Panno Nastusiu, czy nie mgbym pj do niego? Czy to moliwe? spytaa podnoszc nagle gow. Nie, naturalnie, e nie! odpowiedziaem, spostrzegszy si. Ale ot co: niech pani napisze list. Nie, to niemoliwe, to niemoliwe! odpowiedziaa stanowczo, ale ju z opuszczon gow, nie patrzc na mnie. Jak to niemoliwe? Dlaczego niemoliwe? cignem uchwyciwszy si tej myli. Wie pani, panno Nastusiu, jaki list! List, a list to rnica i... tak, panno Nastusiu, niech mi pani zaufa, niech mi pani zaufa! Nie dam pani zej rady.

Wszystko to mona uoy! Pani zrobia pierwszy krok, dlaczeg wic teraz... Nie, nie! Wygldaoby na to, e mu si narzucam... Ach, dobra moja panno Nastusiu! przerwaem, jej, nie ukrywajc umiechu ale nie, przecie ma pani w kocu prawo, bo on pani obieca. A i ze wszystkiego widz, e to czowiek delikatny, e postpi waciwie cignem, coraz bardziej zachwycajc si logik wasnej argumentacji jake on postpi? Zwiza si obietnic. Powiedzia, e z nikim si nie oeni oprcz pani, jeeli w ogle si oeni; pani za pozostawi zupen swobod wycofania si choby zaraz... W takim razie pani moe zrdbi pierwszy krok, pani ma prawo, pani ma nad nim przewag, chociaby na przykad, gdyby pani zechciaa zwolni go z danego sowa... Prosz pana, a jak by pan napisa? Co? Ten list. Ja bym tak napisa: Szanowny Panie..." Czy to tak koniecznie trzeba: Szanowny Panie"? Koniecznie! Zreszt, dlaczeg by nie? Myl, e... No, no! C dalej? Szanowny Panie! Przepraszam, e..." Zreszt nie, nie trzeba adnych przeprosin! Tu sam

fakt wszystko tumaczy; niech pani pisze po prostu: Pisz do pana. Niech mi pan nie ma za ze tej niecierpliwoci, ale przez cay rok byam szczliwa nadziej; czy jestem winna, e nie mog teraz znie ani jednego dnia wtpliwoci? Teraz, kiedy pan ju przyjecha, moe zmieni pan swoje zamiary. W takim razie ten list panu powie, e ja nie narzekam i nie potpiam pana. Nie potpiam pana za to, e nie mam mocy nad sercem pana; taki ju mj los. Jest pan czowiekiem szlachetnym. Pan si nie wymieje i nie bdzie si gniewa za te niecierpliwe sowa. Niech pan pamita, e pisze je biedna dziewczyna, e jest sama, e nie ma kto jej nauczy, ani jej poradzi i e ona nigdy nie umiaa wada swym sercem. Ale niech mi pan nie bierze za ze, e do mojego serca cho na chwil zakrada si wtpliwo, nie jest pan zdolny nawet w myli skrzywdzi tej' ktra tak pana kochaa i kocha". Tak, tak! To wanie tak, jak mylaam! zawoaa Nastusia i rado zabysa w jej oczach. O! pan rozstrzygn moje wtpliwoci, sam Bg mi pana zesa! Dzikuj, dzikulj panu! Za co? Za to, e mnie Bg zesa? odpowiedziaem, patrzc z zachwytem na jej rozradowan twarzyczk. A choby i za to. Ach, panno Nastusru! Przecie niektrym lu-

dziom dzikujemy choby i za to, e yj razem z nami. Ja dzikuj pani za to, e pani spotkaem, za to, e przez cae moje ycie bd pani pamita! No, dosy, dosy! A teraz ot co, niech pan posucha: wwczas stana umowa, e gdy tylko on przyjedzie, natychmiast da o sobie zna, zostawiajc dla mnie list w pewnym miejscu, u pewnych moich znajomych, ludzi dobrych i prostych, kltrzy nic o tym nie wiedz; albo jeeli nie bdzie mona napisa listu, bo w licie nie wszysltko mona napisa, to tego samego dnia, kiedy przyjedzie, bdzie tuitaj punktualnie o dziesitej. O jego przyjedzie ju wiem; ale oto ju. trzeci dzie nie ma ani lisitu, ani jego. Odej od babci z rana w aden sposb nie mog. Niech pan sam odda jutro mj list tym dobrym ludziom, o ktrych panu mwiam; a jeeli bdzie odpowied, to sam mi pan j przyniesie wieczorem o dziesitej. Ale list, IM! Przecie najpierw trzeba list napisa! W takim razie dopiero pojutrze wszystko to zaatwimy. List... odpowiedziaa Nastusia, troch zmieszana list... ale... Ale riie dokoczya. Najpierw odwrcia ode mnie twarzyczk, zaczerwienia si jak ra, i nagle poczuem w rku list, widocznie ju dawno napisany, zupenie gotowy i zapiecztowany. Ja-

kies znajome, mile, pene wdziku wspomnienie przemkno mi przez gow! R,o: Ro-s, i si-n,a: na...* zaczem. R o s i n a ! zapiewalimy oboje, ja omal nie uciskawszy jej z zachwytu, ona zaczerwieniwszy si, jak tylko mona, i miejc si przez zy, ktre jak pereki dray na jej czarnych rzsach. No, dosy, dosy! Teraz do widzenia! powiedziaa popiesznie. Oto list, oto adres, pod ktry trzeba go zanie. egnam pana! Do widzenia! Do jutra! Mocno cisna mi rk, skina gow i pomkna w stron swego zauka. Dugo staem bez ruchu, odprowadzajc j wzrokiem. Do jutra! Do jutra!... powiedziaem do siebie, gdy ju znika mi z oczu.

Noc trzecia
Dzisiaj by smutny dzie, deszczowy, ciemny, jak moja przysza staro. Gnbi mnie takie dziwne myli, takie niewyrane wraenia, takie niejasne jeszcze dla mnie sprawy. Kbd mi si
* Rosina, Rozyna bohaterka opery Rossiniego Cyrulik seioilski.

w gowie ale jako nie mam ani si, ani chci ich rozstrzyga. Nie ja to wszystko rozstrzygn! Dzisiaj nie zobaczymy si. Wczoraj, kiedymy si egnali, chmury zasnuwa zaczy niebo i podniosa si mga. Powiedziaem, e nazajutrz bdzie brzydki dzie; nie odpowiedziaa, nie chciaa mwi wbrew sobie; dla niej ten dzie jest i jasny, i promienny, i ani jedna chmurka nie zami jej szczcia. Jeeli bdzie deszcz, nie zobaczymy si powiedziaa nie przyjd. Sdziem, e nawet nie zauwaya dzisiejszego deszczu, a tymczasem nie przysza. WczoTaj mielimy trzecie spotkanie, nasz trzeci bia noc... Jak jednak rado i szczcie czyni czowieka piknym! Jak serce ponie mioci! Pragnlibymy jakby cae nasze serce odda drugiej istocie, chcielibymy, eby wszystko byo wesoe, eby wszystko si miao. A jaka zaraliwa jest ta rado! Wczoraj w jej sowach byo tyle tkliwoci, tyle dobroci... Jak si o mnie troszczya, jak si przymilaa, jak dodawaa otuchy i agodzia mj al! O, ile kokieterii ze szczcia! A ja... Ja przyjmowaem wszystko za dobr monet, mylaem, e ona... Ale, mj Boe, jake mogem tak myle? Jake mogem by tak lepym, gdy wszystko ju zabra kto inny, gdy wszystko byo nie moje; gdy

wreszcie nawet ta jej czuo, troskliwo, mio... tak, mio do mnie bya niczym innym, jak radoci z powodu rychego zobaczenia si z innym, pragnieniem, by i mnie si co dostao z jej szczcia?... Gdy nie przyszed, gdymy czekali na prno, zaspia si, oniemielia i zatrwoya. Jej ruchy, jej sowa nie byy ju tak lekkie, rozbawione i wesoe. I dziwna rzecz podwoia zainteresowanie mn, jak gdyby instynktownie pragnc przela na mnie to, czego sama pragna dla siebie, o co si sama obawiaa, e si nie stanie. Moja Nastusia tak si oniemielia, tak nasltraszya, e zrozumiaa chyba wreszcie, i j kocham, i zlitowaa si nad moj biedn mioci. Tak, kiedy jestemy nieszczliwi, silniej odczuwamy nieszczcie innych; uczucie nie rozprasza si, lecz skupia... Przyszedem do niej z wezbranym sercem i ledwie si doczekaem spotkania. Nie przeczuwaem, czego bd teraz doznawa, nie przeczuwaem, e wszystko to tak si skoczy. Ona janiaa radoci, oczekiwaa odpowiedzi. Odpowiedzi by on sam. Powinien by przyj, przybiec na jej wezwanie. Przysza o ca gddzin wczeniej ode mnie. Z pocztku wci chichotaa, miaa si przy kadym moim sawie. Zaczem mwi i umilkem. Wie pan, z czego si tak ciesz? powiedziaa. Ciesz si z tego, e patrz na pana.

Tak pana dzisiaj lubi. Doprawdy? zapytaem i serce mi zadrao. Dlatego pana lubi, e pan si we mnie nie zakocha. Przecie kady inny na pana miejscu zaczby mnie przeladowa, przyczepia si, rozjczafby si, rozchorowa, a pan taki miy! Tu tak mocno cisna mi rk, e omal nie krzyknem. Rozemiaa si. Boe! Prawdziwy z pana przyjaciel! zacza po chwili bardzo powanie. Przecie to Bg mi pana zesa! No, co by si ze mn stao, gdyby pana teraz nie byo przy mnie? Jaki pan bezinteresowny! Jak pan mnie szczerze lubi! Kiedy wyjd za m, bdziemy si bardzo przyjani, bardziej ni bracia. Bd pana kocha prawie tak jak jego... Zrobio mi si jako strasznie smutno w tej chwili; ale co podobnego do miechu drgno mi w duszy. Pani le myli powiedziaem pani tchrzy: pani myli, e on nie przyjdzie. Prosz pana odpowiedziaa gdybym bya mniej szczliwa, pewno bym si rozpakaa przez to paskie niedowiarstwo i te wymwki. Zreszt to, co pan mwi, nasuno mi pewne myli; ale pniej pomyl, a teraz przyznam, e ma pan suszno. Tak! Jestem jaka nieswoja;

jestem cakowicie zajta oczekiwaniem i jako zbyt lekko wszystko trakltuj. Ale Idoi tego, nie mwmy ju o uczuciach!... W tej chwili rozlegy si kroki i w ciemnoci ukaza si przechodzie idcy naprzeciw nas. Oboje drgnlimy; ona omal nie krzykna. Puciem jej rk i zrobiem gest, jak gdybym chcia odej. Ale omylilimy si: to nie by on. Czego si pan boi? Dlaczego pan puci moj rk? zapytaa, podajc md do. No c? Przywitamy go razem. Ohc, eby wiedzia, jak my si wzajemnie lubimy. Jak my si wzajemnie luibimy! zawoaem. O Nasfcusiu, Nastusiu! pomylaem sobie jak wiele przez to powiedziaa. Pod wpywem takiej wzajemnoci czasami ozibia si serce i robi si ciko na duszy. Twoja rka jest zimna, a moja gorca jak ogie. Jaka jeste zalepiona, Nastusiu!... O, jak nieznony bywa czasami czowiek szczliwy! Ale n)ie mogem si na ciebie gniewa!" Wreszcie nie mogem ju duej milcze. Panno Nastusiu! zawoaem czy pani wie, co si ze mn dziao przez cay dzie? No c takiego? Nieche pan czym prdzej opowiada! Dlaczego pan dotychczas nic n'ie mwi! Kiedy speniem wszystkie pand polecenia, oddaem list, byem u tych dobrych ludzi, p-

niej... pniej poszedem do domu i pooyem si spa. Tylko tyle? przerwaa mi, miejc si. Tak, prawie tylko tyle odpowiedziaem, opanowujc si, bo ju w oczach zbieray mi si gupie zy. Obudziem si na godzin przed naszym spotkaniem, ale jak gdybym wcale nie spa. Nie wiem, co mi si sitao. Szedem, ieby to wszy&tko pani opowiedzie, jak gdyby si dla mnie czas zatrzyma, jak gdyby pewne wraenie, pewne uczucie miao pozosta we mnie od tej chwili na zawsze... jak gdyby jedna chwila miaa sd cign ca wieczno i jak gdyby cae ycie si dla mnie zatrzymao... Kiedy si obudziem, wydao mi si, e przypomniaem sobie teraz jaki mdtyw muzyczny, znany od dawna, syszany gdzie dawno, zapomniany i sodki. Wydao mi si, e ten motyw przez cae ycie wyrywa mi si z duszy d dopiero teraiz... Ach, mj Boe, mj Boe! przerwaa Nastusia. C to wszystko znaczy? Nie rozumiem ani sowa. Ach, panno Nastusiu! Chciaem w jaki sposb odtworzy pani to dziwne wraenie... zaczem aosnym gosem, w ktrym bya jeszcze ukryfta nadzieja, chocia bardzo daleka. Dosy, dosy, niech pan przestanie! powiedziaa i w jednej chwili domylia si wszystkiego, filutka!

Staa si nagle jako niezwykle rozmowna, wesoa, artobliwa. Wzia rnrtie pod rk, miaa si, chciaa, ebym i ja si mia, i na kade moje wzruszone sowo odpowiadaa ftafoim dwicznym, takim dugim miechem. Byem ju zy, a ona nagle zacza mnie kokietowa. Prosz pana zacza jednak mi troch przykro, e pan si we mnie n'ie zakocha. Mimo wszystko, mj panie nieugity, nie moe pan nie pochwali mnie za to, e jestem taka szczera. Mwi panu wszystko, wszystko bez wzgldu na to, jakie gupstwo przyjdzie mi 'do gowy. Wie pani! Zdaje si, e ju jedenasta powiedziaem, gdy miarowy dWik dzwonu zabrzmia z dalekiej wiey. Nagle zamilka, przestaa si mia i zacza rachowa. Tak, jedenasta powiedziaa wreszcie lkliwym, niepewnym tonem. Natychmiast al mi si zrobio, e j przestraszyem, zmusiem do liczenia uderze zegara i sam przeklinaem siebie za napad zoci. Ogarn mnie smutek z jej powodu i nie wiedziaem, jak zmaza sw win. Zaczem j pociesza, doszukiwa si przyczyn jesgo nieobecnoci, przytacza rne dowody, argumenty. Nikogo nie m'ona byo atwiej oszuka ni j w tej chw>ili, a zreszt kady w takiej chwili z przyjemnoci sucha jakiejkolwiek pociechy i jetert szczliwy, jeeli znajdzie si chocia cie usprawiedliwienia.

Przecie to po prostu mieszne zaczem, coraz bardziej si gorczkujc i cieszc si z niezwykej jasnoci moich pogldw przecie on nawet nie mg przyj! Pani i mnie w bd wprowadzia, panno Nastusiu, 'tak e straciem miar czasu... Niech pani tylko pomyli: przecie zaledwie mg otrzyma list; przypumy, e nie mg przyj, przypumy, e napisze odpowied, a w takim razie list nadejdzie nie wczeniej ni jutro. Pjd po list jutro skoro wit i natychmiast dam pani zna. Niech pani wemie pod uwag wreszcie tysice moliwoci: e go nie byo w domu, kiedy nadszed list, i moe dotychczas jeszcze go nie czyta! Przecie wszystko moe si zdarzy. Tak, tak! odpowiedziaa Nastusia nawet nie pomylaam o tym; naturalnie, e wszystko moe si zdarzy cigna jak najbardziej zgodnym tonem, w ktrym jak przykry dysonans sycha byo jak inn, dalek myl. Wie pan co cigna dalej niech pan idzie jutro moliwie najwczeniej i jeeli pan cokolwiek otrzyma, prosz mi natychmiast da zna. Przecie pan wie, gdzie mieszkam. I przypomniaa mi swj adres. Pniej staa si nagle taka tkliwa, taka niemiaa wobec mnie... tNa pozr suchaa uwanie, co jej mwiem, ale kiedy zwrciem si do niej z jakim pytaniem, nic nie odpowiedziaa, zmie-

szaa si i odwrcia gwk. Zajrzaem jej w oczy tak jest: pakaa. No, czy tak mona, czy tak mona? Ach, jaki z pani dzieciak! Co za dziecistwo!... Prosz przesta! Sprbowaa si umiechn, uspokoi si, ale podbrdek jej si trzs i pier wci falowaa. Myl o panu powiedziaa mi po chwili milczenia pan taki dobry, e byabym z kamienia, gdybym tego nie czua. Wie pan, co mi przyszo teraz do gowy? Porwnywaam was obu. Dlaczego on nie jest panem? Dlaczego on nie jest taki jak pan? On jest gorszy od pana, chocia kocham go bardziej ni pana. Nic nie odpowiedziaem. Czekaa, zdaje si, ebym co powiedzia. Naturalnie, e pewno niezupenie go jeszcze zrozumiaam, niedostatecznie go jeszcze znam. Wie pan, zawsze jakbym si go baa: zawsze by taki powany, nawet jakby dumny. Naturalnie, wiem, e to tylko z pozoru, e w jego sercu jest wicej tkliwoci ni w moim... Przypominam sobie, jak spojrza na mnie wwczas, gdy pamita pan? przyszam do niego z zawinitkiem; ale jako go za bardzo szanuj, a przecie to by znaczyo, e nie jestemy sobie rwni? Nie, panno Nastusiu, nie odpowiedziaem to znaczy, e pani go kocha bardziej ni wszystko na wiecie i o wdele bardziej ni siebie.

Tak, chyba to tak odpowiedziaa naiwna Nastusia ale wie pan, co mi przyszo do gowy? Tylko e teraz nie bd o nim mwi, ale tak w ogle: wszystko to ju dawno przychodzio mi na myl. Prosz pana, dlaczego my wszyscy nie jestemy ze solb jak bracia? Dlaczego nawet najlepszy czowiek zawsze jakby co kryje przed innym i milczy w jego obecnoci? Dlaczego nie powiedzie po prostu natychmiast tego, co si ma na sercu, jeeli si wie, e to sowa nie na wiatr. Bo kady tak wyglda, jatfby by surowszy, ni jest w rzeczywistoci, i wszyscy jakby si bali urazi swoje uczucia, skoro je od razu wypowiedz... Ach, panno Nastusiu! Ma pani suszno; ale przecie na ito skada si wiele powodw przerwaem, sam bardziej ni kiedykolwiek hamujc w owej chwili swoje uczucia. Nie, nie! odpowiedziaa z gbokim przejciem. O, pan, na przykad, nie jest taki- jak inni. Doprawdy nie wiem, jak toy to panu powiedzie, co czuj: ale zdaje mi si, e pan... na przykad... choby teraz... zdaje mi si, e pan co dla mnie powica dodaa niemiao, spojrzawszy na mnie ukradkiem. .Niech mi pan wybaczy, e Itak mwi: przecie ja jestem prosta dziewczyna, mao jeszcze wiata widziaam i doprawdy czasami nie umiem mwi dodaa drcym gosem pod wpywem jakiego skrytego uczucia.

rwnoczenie starajc si umiechn ale chciaam tylko powiedzie panu, e jestem wdziczna, e ja rwnie wszystko to czuj... O, niech panu Bg da za to szczcie. To, co mi pan naopowiada wtedy o paskim marzycielu, to zupena nieprawda, a raczej, chciaam powiedzie, to si zupenie pana nie tyczy. Pan wraca do zdrowia, pan doprawdy jest zupenie innym czowiekiem ni ten, ktrego pan opisywa. Jeeli pan kiedy pokocha, niech panu Bg da z ni szczcie! A jej nic nie ycz, bo ona bdzie z panem szczliwa. Wiem to, sama jestem kobiet, i ipowdnien mi pan wierzy, skoro tak mwi. Umilka i mocno ucisna mi do. Ja rwnie nie mogem mwi ze wzruszenia. Mino kilka chwil. Tak, widocznie dzisiaj nie przyjdzie! powiedziaa w kocu, podnoszc gow. Za pno!... Przyjdzie jutro powiedziaem jak najbardziej przekonujcym i stanowczym tonem. Tak dodaa poweselawszy sama teraz widz, e przyjdzie dopiero 'jutro. No wic do widzenia! Do jutra! Jeeli bdzie deszcz, to moe nie przyjd. Ale pojutrze przyjd na pewno, cokolwiek by si ze mn zdarzyo; niech pan tu bdzie koniecznie: chc pana zobaczy, wszystko panu opowiem.

A pniej, kiedymy si egnali, podaa mi rk i powiedziaa, jasno spojrzawszy na mnie: Przecie my odtd zawsze bdziemy razem, prawda? O Nastuisiu, Nastusiu! gdyby ty wiedziaa, jak bardzo jestem teraz samotny! Gdy wybia dziewita, nie mogem usiedzie w domu, ubraem si i wyszedem, nie zwaajc na niepogod. Byem tam, siedziaem na naszej awce. Poszedem nawet w stron ich zauka, ale wstyd mi si zrobio i wrciem, nie spojrzawszy w ich okna, nie doszedszy dwch krokw do ich domu. Wrciem do siebie tak przygnbiony, jak nigdy dotd. Jaki deszczowy, przykry czas. Gdyby bya adna pogoda, przespacerowabym ca noc... Ale do jutra, do jutra! Jutro ona mi wszystko opowie. A jednak listu dzi nie byo. Zreszt, tak by powinno. Oni 's jui razem.

Noc czwarta
Boe, jak si to wszystko skoczyo! Czym si to wszystko skoczyo! Przyszedem o dziewitej. Ona ju bya. Idc, z daleka j zauwayem; staa, jak wtedy, za pierwszym razem, oparta okciami o balustrad bulwaru i nie syszaa, jak do niej podszedem.

Panno Nastusiu! zawoaem, tumic przemoc wzruszenie. Szybko odwrcia si do mnie. No i co powiedziaa no i co! Prdzej! Patrzyem na ni ze zdumieniem. No, gdzie list? Przynis pan list? powtrzya chwytajc si balustrady. Nie, nie mam listu powiedziaem wreszcie czyby go dotd nie 'byo? Okropnie poblada i dugo patrzya na mnie nieruchomo. Odebraem jej ostatni nadziej. Ha, Bg z nim! rzeka wreszcie urywanym gosem. Bg z nim, jeli w taki sposb mnie porzuca. Spucia oczy, pniej chciaa spojrze na mnie, lecz nie moga. Jeszcze kilka chwil opanowywaa wzruszenie, lecz nagle odwrcia si, opara si okciami o balustrad bulwaru i zalaa si zami. Nie trzeba, nie trzeba! zaczem, lecz zabrako mi si cign dalej, gdym patrzy na ni. Zreszt, co bym jej powiedzia? Niech pan mnie nie pociesza mwia paczc niech pan o nim nie mwi, niech pan nie mwi, e on przyjdzie, e mnie nie porzuci tak okrutnie, tak nieludzko, jak to zrobi. Za co, za co? Czyby co byo w moim licie, w Itym nieszczsnym licie? Tu kania odebray jej gos; serce mi si rwao, gdym na ni patrzy.

O, jakie to nieludzko okrutne! zacza znowu. eby chocia odpowiedzia, e mnie nie potrzebuje, e mnie odpycha; ale ani sowa przez cae trzy dni! Jak atwo mu skrzywdzi, urazi biedn, bezbronn dziewczyn, ktra tym tylko zawinia, e go kocha! O, iem ja wycierpiaa przez te trzy dni. Mj Boe! Mj Boe! Kiedy sobie przypomn, se po raz pierwszy sama do niego przyszam, e si poniyam przed nim, pakaam, e bagaam go chocia o odrobin mioci... I po tym wszystkim!... Prosz pana zacza zwracajc si do mnie i czarne jej oczy zabysy to nie tak! To tak by nie moe; to nienaturalne! Albo pan, albo ja jestem w bdzie: on moe nawet nie odebra listu? Jake mona, niech pan sam osdzi, niech pan mi powie, na Boga, niech pan mi wyjani, nie mog tego zrozumie, jak moina tak po barbarzysku, ordynarnie postpi, jak on postpi ze mn! Ani sowa! Przecie dla ostatniego czowieka na wiecie ma si wicej wspczucia. A moe on co sysza, moe mu kto co o mnie nagada? zawoaa zwracajc si do mnie. Jak pan sdzi? Panno Nastusiu, pjd jutro do niego w pani imieniu. No i co? O wszystko go zapytam, o wszystkim mu opowiem. No i co, no i co?

Pani napisze list. Niech pani nie mwi: nie, panno Nastusiu, niech pani nie mwi: nie! Zmusz go do uszanowania pani postpku, on si o wszystkim dowie i jeeli... Nie, mj przyjacielu, nie przerwaa mi. Do tego! Ani sowa wicej, ani jednego sowa ode mnie dosy! Ja go nie znam, ja go ju nie kocham, ja o nim za...po...mn... Nie dokoczya. Niech si pani uspokoi, niech si pani uspokoi! Niech pani tutaj usidzie, panno Nastusiu powiedziaem, sadzajc j na awce. Ale jestem spokojna. To tylko tak! To zy, to obeschnie! Czy pan myli, e si zabij, e si utopi? Serce mi wezbrao blem; chciaem mwi, lecz nie mogem. Prosz pana cigna dalej, wziwszy mnie za rk niech pan powie: czy pan iby tak postpi? Pan by nie porzuci tej, ktra by sama do pana przysza, pan by nie zamia si jej w oczy z jej sabego, gupiego serca! Pan by j oszczdzi! Pan by pomyla, e. ona ibya sama, e nie umiaa si ustrzec od mioci do pana, e nie jest winna, e nie jest winna... e nic nie zrobia... O mj Boe, mj Boe... Panno Nastusiu! zawoaem wreszcie, nie mogc opanowa wzruszenia. Panno Nastusiu! Pani mnie zadrcza! Pani zatruwa mi serce, pani

mnie zabija, panno Nastusiu! Nie mog milcze! Powinienem w kocu mwi, wypowiedzie to, co mi w sercu wezbrao. Mwic to, wstaem z awki. Nastusia wzia mnie za rk i spogldaa ze zdziwieniem. Co panu jest? rzeka wreszcie. Niech pani posucha! powiedziaem stanowczo. Niech pani mnie posucha, panno Nasitusiu! To, co bd teraz mwi, to wszystko gupstwa, bzdury! Wiem, e tego nigdy by nie moe, aile nie mog przecie milcze. W imi tego, co pani teraz boli, zawczasu bagam, niech mi pani przebaczy! Ale c takiego? powiedziaa, przestajc paka i uwanie patrzc na mnie, podczas gdy niezwyke zaciekawienie byszczao w jej zdziwionych ocztach. Co si panu stao? To niedorzeczne, ale ja pani kocham, panno Nasitusiu! Ot co! No teraz ju wszystko powiedziane! rzekem, machnwszy rk. Teraz si pani przekona, czy moe pani mwi ze mn tak jak przed chwil, czy wreszcie moe pani sucha tego, co bd mwi... iNo c, no c z tego? przerwaa Nastusia c z tego? Ja to od dawna wiedziaam, e pan mnie kocha, tylko e wci mi si zdawao, e pan mnie kocha jako tak, po prostu... Ach, mj Boe, mj Boe! Z pocztku byo po prostu, panno Nastusiu,

a teraz, a teraz!... Jestem teraz w takim samym pooeniu jak pani, kiedy przysza pani do niego z wzekiem. W gorszym ni pani pooeniu, panno Nastusiu, bo on wtedy nikogo nie kocha, a pani kocha. Co te pan mi opowiada! Zupenie pana nie rozumiem w kocu. Ale prosz pana, po co to tak, to znaczy, nie po co, tylko dlaczego pan tak i to tak nagle... Boe! Gupstwa gadam! Ale pan... I Nastusia cakiem si zmieszaa. Policzki jej zarumieniy si; spucia oczy. C robi, panno Nastusiu, c mam robi? Jestem winien, e... Ale nie, nie, nie jestem winien, panno Nastusiu; czuj to, bo serce mi mwi, e mam suszno, bo nie mog pani niczym urazi, niczym dotkn! Byem pani przyjacielem; no wic i teraz jestem przyjacielem: w niczyim pani nie zawiodem. Teraz zy mi pyn, panno Nastusiu! Niech sobie pyn, niech sobie pyn nikomu nie szkodz. One wyschn, panno Nastusiu. Ale nieche -pan siada, nieche pan siada powiedziaa sadzajc mnie na awce. Och, mj Boe! Nie, panno Nastusiu, ja nie usid; nie mog zosta tu duej, pani ju wicej nie moe mnie widzie; powiem wszystko i odejd. Chc tylko powiedzie, e nigdy by si pani nie dowiedziaa, e pani kocham. Nie zadrczabym pani w takiej chwili swym egoizmem. Nie! Ale ja teraz nie

mog wytrzyma; pani sama zacza o tym mwi, pani jest winna, pani jest wszystkiemu winna, a ja nie jestem winien. Pani nie moe odpdzi mnie od siebie... Ale nie, ale nie, nie odpdz pana, nie! mwia Nastusia, ukrywajc ze wszystkich si swe zmieszanie, bledziutka... Pani mnie nie odpdza? A ja ju sam chciaem od pani ucieka. I ja odejd, tylko wszystko opowiem od pocztku, bo kiedy pani mwia, to nie mogem usiedzie, kiedy pani pakaa, kiedy pani desperowaa dlatego, no dlatego (nazw to ju po imieniu, panno Nastusiu), dlatego e pani odepchnito, dlatego e podeptano pani mio, poczuem, e w moim sercu jest tyle mioci do pani, panno Nastusiu, tyle mioci!... I zrobio mi si tak gorzko, e nie mog pani pomc t mioci... e serce mi wezbrao tym uczuciem, i ja, ja nie mogem milcze, musiaem mwi, panno Nastusiu, musiaem mwi. Tak, tak! Niech pan mwi, niech pan tak ze mn mwi! powiedziaa Nastusia z nieokrelonym ruchem. Pana to moe dziwi/ e ja tak z panem mwi, ale... niech pan mwi! Pniej panu powiem! Opowiem panu wszystko! Pani mnie auje, panno Nastusiu; pani po prostu mnie auje, moja przyjaciko! Co przepado, to przepado! Co raz powiedziane, nie da si cofn! Czy nie tak? No wic teraz wie pani

wszystko. No wic tu jest punkt wyjcia. No dobrze.1 Teraz wszystko jest licznie; niech wic pani posucha. Kiedy pani siedziaa paczc, mylaem sobie (ach, niech mi pani da powiedzie, co mylaem!), mylaem, e (naturalnie, e to niemoliwe, panno Nastusiu), mylaem, e pani... mylaem, e pani jako tam... no, w jaki zupenie inny sposb ju go nie kocha. Mylaem tak i wczoraj, i onegdaij, panno Nastusiu, wtedy hym tak postpi, na pewno bym postpi tak, e pani by mnie pokochaa: przecie pani sama mwia, przecie pani sama powiedziaa, panno Nastusiu, e pani mnie ju prawie kocha. No i c dalej? To prawie wszystko, co chciaem powiedzie; pozostaje tylko powiedzie, co by byo wttedy, gdyby pani mnie pokochaa, tylko to, nic wicej! Niech pani mnie posucha, droga przyjaciko jestem naturalnie czowiekiem prostym, biednym, nic nie znaczcym, ale nie o to chodzi (cigle mwi o czym innym ze wzruszenia, panno Nastusiu), tylko ja bym pani tak kocha, tak kocha, e gdyby pani nawet jeszcze kochaa i nie przestaa kocha tego, ktrego nie znam, zauwayaby pani jednak, e moja mio jako pani ciy. Pani by tylko syszaa, pani by tylko czua w kadej chwili, e obok niej bije wdziczne seTce, wdziczne serce, gorce serce, ktre dla pani... Och, panno Nastusiu! Co pani ze mn zrobia! Niech pan nie pacze, nie chc, eby pan

paka powiedziaa Nastusia, szybko wstajc z awki. Chodmy, niech pan wstanie, niech pan idzie ze mn, niech pan nie pacze, niech pan nie pacze mwia, ocierajc mi zy chusteczk no chodmy teraz: moe co panu powiem... Tak, skoro on ju mnie porzuci, skoro o mnie zapomnia, chocia go jeszcze kocham (nie chc pana oszukiwa)... ale, prosz, niech mi pan odpowie. Gdybym na przykad pokochaa pana, to znaczy, gdybym tylko... Och, mj przyjacielu, mj przyjacielu! Kiedy pomyl, kiedy sobie pomyl, e pana wtedy krzywdziam, chwalc za to, e pan si nie zakocha!... O Boe! Jake ja tego nie przewidziaam, jake mogam nie przewidzie, jake mogam by taka gupia, ale... ,No, zdecydowaam si, wszystko powiem... Panno Nastusiu, wie pani co? Odejd od pani! Przecie ja pani tylko drcz. Ot, teraz ma pani wyrzuty sumienia o to, e pani si wymiewaa, -a ja nie chc, tak, nie chc, eby pani oprcz wasnego zmartwienia... Naturalnie, e ja jestem winien, panno Nadtusiu, lecz egnam! Niech pan nie odchodzi, niech pan mnie wysucha: czy pan moe czeka? Na co czeka, jak? Kocham go, ale to minie, to powinno min, to nie moe nie min; to ju mija, czuj to... Kto wie, moe ju dzisiaj si to skoczy, dlatego e go nienawidz, dlatego e on zadrwi ze mnie,

podczas gdy pan paka tu razem ze mn, dlate-, go e pan nie porzuciby mnie tak jak on, dlatego, e pan kocha, a on mnie nie kocha, dlatego e wreszcie sama kocham... Tak, kocham! Kocham, jak i pan mnie kocha; przecie sama to ju panu dawniej powiedziaam, pan sam sysza: kocham dlatego, e pan jest lepszy od niego, e pan jest szlachetniejszy od niego, dlatego, dlatego e on... Wzruszenie biedaczki byo tak silne, e nie dokoczya, pooya mi gwk na ramieniu, pniej na piersi i gorzko si rozpakaa. Pocieszaem j, zagadywaem, ale nie przestawaa paka; wci ciskaa moj rk i mwia wrd ka: Niech pan zaczeka, niech pan zaczeka; zaraz przestan! Chc panu powiedzie... eby pan nie myla, e te zy... to tak przez sabo, niech pan zaczeka, to przejdzie... W kocu uspokoia si, otara zy i poszlimy dalej. Chciaem ju zacz mwi, ale wci mnie prosia, elbym jeszcze zaczeka. Zamilklimy... W kocu skupia si w sobie i zacza mwi. Ot co zacza sabym i drcym gosem, w ktrym nagle zadwiczao co, co wpio mi si w serce i sodko zabolao niech pan nie myli, e mog tak prdko zapomnie i zdradzi... Cay rok go kochaam i przysigam na Boga, e nigdy, nigdy nawet w myli go nie zdradziam. Wzgardzi tym; zadrwi sobie ze mnie Bg z nim!

Ale on mnie rozgoryczy i skrzywdzi moje serce. Nie kocham go, dlatego e mog kocha tylko to, co jest wielkoduszne, co mnie rozumie, co jest szlachetne; dlatego e sama jestem taka, a on mnie niewart ale Bg z nim! Nawet lepiej, e tak zrobi, ni gdybym si pniej zawioda w swych * oczekiwaniach i poznaa jego warto... No, skoczone! Ale kto wie, mj dobry przyjacielu cigna dalej, ciskaijc moj rk kto wie, moe caa moja mio bya zud uczu, wyobrani, moe zacza si od figlw i gupstw, dlatego e byam pod nadzorem babci. Moe powinnam kocha innego, ktry "by mi wspczu i... i... ale dajmy temu spokj, dajmy spokj przerwaa Nastusia, zadyszawszy si ze wzruszenia chciaam tylko panu powiedzie... chciaam panu powiedzie, e jeeli mimo to, e kocham (nie: kochaam go), jeeli mimo to pan jeszcze powie... Jeeli pan czuje, e mio pana jest tak wielka, e moe usun z mego serca dawn... Jeli pan zechce ulitowa si nade mn, jeli pan nie zechce pozostawi mnie samej losowi, bez pociechy, bez nadziei, jeli pan zechce kocha mnie zawsze tak, jak teraz mnie pan kocha, to przysigam, e wdziczno... e mio moja bdzie w kocu godna paskiej mioci... Czy wemie pan teraz moj rk? Panno Nastusiu! zawoaem, krztuszc si od ka panno Nastusiu!... panno Nastusiu!

No dosy! rzeka, z trudnoci si opanowujc no teraz ju wszystko powiediziane, prawda? Tak? No i pan jestt szczliwy, i ja szczliwa: ale ani sowa o tym wicej; niech pan zaczeka, niech pan mnie oszczdzi... Na Boga, niech pan mwi o czym innym! Tak, panno Nastusiu, tak! Dosy " tym, teraz jestem szczliwy... No, panno Nasftusiu, no, mwmy o czym innym, czym prdzej, czym prdzej mwmy; tak! Jestem gotw. I nie wiedzielimy, co mwi, mielimy si, pakali; mwilimy tysice sw bez zwizku i bez sensu; to chodzilimy po trotuairze, to nagle wracalimy i przechodzilimy przez ulic; pniej zatrzymywalimy si i znw wracalimy na bulwar zachowywalimy si jak dzieci. Mieszkam teraz sam, panno Nastusiu zaczem a jutro... No, naturalnie, jestem biedny, panno Nastusiu, wszystkiego mam tysic dwiecie, ale to nic... Naturalnie, e nic, a babcia ma pensj, wic ona nas nie bdzie krpowa. Trzeba zabra babci. Naturalnie, e trzeba zabra babci... Tylko ta Matriona... Ach, tak, i u mnie te Fioka!... Matriona jeslt poczciwa, tylko ma jedn wad: zupeny brak wyobrani. Ale to nic!

Wszystko jedno, mog by razem; tylko niech pan od jutra si do nas przeniesie. Jak to? do pani? Dobrze, jestem gotw... Tak, pan u nas zamieszka. Mamy tam na grze facjatk; teraz jest pusta; bya lokatorka, staruszka szlachcianka, teraz wyjechaa i wiem, e babcia chce wynaj modemu czowiekowi; ja mwi: Po co mody czowiek?" a ona powiada: A tak, jestem ju stara, tylko ty nie myl, Nastusiu, e chc ciebie za niego wyda". Zaraz si domyliam, e to wanie po to. Ach, panno Nastusiu!... I oboje rozemialimy si. No, dosy, dosy. A gdzie pan mieszka, bo zapomniaam. Tam, w domu Barannikowa. To taki duy dom? Tak, taki duy dom. Ach, wiem, adny dom; tylko wie pan co, niech pan czym prdzej si wyprowadzi i przeniesie si do nas. Zaraz od jutra, panno Nastusiu; jestem tam troch winien za mieszkanie, ale to nic... Niedugo dostan pensj. A wie pan co, moe ja bd dawa lekcje? Sama si naucz i bd dawa... Doskonale... A ja niedugo dostan nagrod... A wic od jutra bdzie pan moim lokatorem...

Tak, i pjdziemy na Cyrulika sewilskiego, bo teraz niedugo znowu go wystawi. Tak, pjdziemy powiedziaa Nastusia, miejc si tylko wie pan co, moe lepiej nie na Cyrulika, ale na co innego... No dobrze, na co innego; naturalnie, e tak bdzie lepiej, nawet mi to nie przyszo na myl... Mwic tak, chodzilimy oboje jaikfoy- odurzeni, jak we mgle, jakbymy nie wiedzieli, co si z nami dzieje. To zatrzymalimy si i dugo rozmawiali na jednym miejscu, to znowu zaczynalimy chodzi i chodzilimy Bg wie gdzie i znowu miech, i znowu zy... To Nastusia nagle chce i do domu, a ja nie miem jej zatrzymywa i chc j do samego domu odprowadzi; ruszamy w drog i nagle po kwadransie znajdujemy si na naszej awce nad kanaem. To ona westchnie i znowu ezki napyn jej do oczu; ja oniemielam si, chodn... Ale ona zaraz ciska m rk i cignie mnie znowu, eby chodzi, ple, rozmawia... Teraz ju czas, teraz ju musz i do domu, myl, e ju bardzo pno powiedziaa w kocu Nastusia dosy ju tego dziecistwa! Tak, panno Nastusiu, tylko e ja ju teraz nie zasn; nie pjd do domu. Ja take, zdaje si, nie zasn; tylko niech pan mnie odprowadzi...

Stanowczo! Ale ju teraz stanowczo dojdziemy do domu. Stanowczo, stanowczo... Sowo?... Bo przecie trzeba kiedy wrci do domu. Sowo honoru odpowiedziaem miejc si. No to chodmy! Chodmy. Niech pani spojrzy na niebo, niech pani spojrzy! Jutro bdzie liczny dzie; jakie bkitne niebo, jaki ksiyc! Niech pani spojrzy; o, ten ty obok teraz go zasania. Niech pani patrzy! Niech pani patrzy!... Nie, przeszed obok. Nieche pani patrzy, nieche pani patrzy!... Ale Nastusia nie patrzya na obok, lecz staa w milczeniu jak wryta; po chwili zacza si bojaliwie, mocno do mnie tuli. Rka jej zadraa w mojej rce; popatrzyem na ni... Opara si na mnie jeszcze mocniej. W tej chwili obok nas przeszed mody mczyzna. Zatrzyma si nagle, uwanie popatrzy na nas, a potem znw zrobi kilka krokw. Serce mi zadrao... Panno Nastusiu powiedziaem pgosem kto to, panno Nastusiu? To on! odpowiedziaa szeptem, jeszcze bliej, jeszcze bardziej drco tulc si do mnie. Ledwie mogem utrzyma si na nogach.

Nastusiu! Nastusiu! Nastusiu! To ty? rozleg si gos za nami i w tej samej chwili mody mczyzna zrobi ku nam kilka krokw... Boe, co za okrzyk! Jak ona zadraa, jak wyrwaa mi si z rk i pobiega ku niemu!... Staem i spogldaem na nich osupiay. Ale ona zaledwie podaa mu rk, zaledwie rzucia si w jego objcia, nagle znowu podbiega do mnie, jak wiatr, jak byskawica, i nim zdyem si spostrzec, obja mnie obiema rkami za szyj i mocno, gorco pocaowaa. Pniej bez sowa podbiega znw ku niemu i pocigna go za sob. Dugo staem i spogldaem za nimi, w kocu oboje znikli mi z oczu.

A nie wiem, prosz pana, niech pan popatrzy, moe tam i napisano od kogo. Rozerwaem kopert. To od niej! O niech mi pan wybaczy, niech mi pan wybaczy! pisaa do mnie Nastusia. Na kolanach pana bagam, niech mi pan wybaczy! Oszukaam i pana, i siebie. To by sen, zudzenie... Cierpiaam dzisiaj za pana; niech mi pan wybaczy, niech mi pan wybaczy!... Niech pan mnie nie potpia, bo ja wcale panu nie zamaam wiary; powiedziaam, e bd pana kochaa, i kocham pana, wicej ni kocham. O Boe, gdyfoym moga kocha was obu razem! O, gdyby pan by nim! O, gdyby on by panem!" przemkno mi przez gow. Przypomniaem sobie twoje wasne sowa, Nastusiu! Bg widzi, e wszystko bym teraz dla pana zrobia! Wiem, e panu jest ciko i smutno. Skrzywdziam pana, ale pan wie, e jeli si kocha, nie pamita si dugo urazy. A pan mnie kocha! Dzikuj! Tak! Dzikuj panu za t mio. Bo ona utkwia mi w pamici jak sodki sen, ktry

Poranek
Noce moje zakoczyy si porankiem. Dzie by brzydki. Pada deszcz i ponuro dzwoni w szyby, w pokoiku byo ciemno, na dworze pochmurno. Miaem bl i zawroty gowy. Gorczka z wolna ogarniaa cae moje ciab. Listonosz przynis list do pana powiedziaa nade mn Matriona. List? Od kogo? zawoaem zrywajc si z krzesa.

si dugo pamita po przebudzeniu; bo zawsze bd pamitaa t chwil, kiedy pan tak po bratersku otworzy przede min serce i tak wspaniaomylnie przyj w darze moje udrczone, eby je strzec, uspokaja, leczy... Jeeli- pan mi przebaczy, uczucie wdzicznoci, ktre wiecznie trwa bdzie w mojej duszy, opromieni pami o panu... Bd strzega t pami, bd jej wierna, nie zdradz jej, nie zdradz wasnego serca: ono jest nazbyt stae. Ono wczoraj jeszcze tak szybko powrcio do tego, do ktrego naleao na wieki. My si spotkamy, pan przyjdzie do nas, pan nas nie porzuci, pan bdzie zawsze moim przyjacielem, bratem... I gdy pan mnie zobaczy, poda mi pan rk... prawda? Pan mi j poda, pan mi przebaczy, prawda? Pan mnie kocha jak d a w niej? O, niech pan mnie kocha, niech pan mnie nie porzuca, bo ja pana tak kocham w tej chwili, bo ja jestem godna paskiej mioci, bo ja na ni zasu... drogi mj przyjacielu! W przyszym tygodniu wychodz za niego za m. Wrci zakochany, nigdy o mnie nie zapomina... Niech pan si nie gniewa, e o nim napisaam. Ale ja chc przyj do pana razem z nim: pan go polubi, prawda?... Niech pan wybaczy, niech pan pamita i kocha pask Nastusi.

Dugo czytaem ten list: zy cisny mi si do oczu. W kocu list wypad mi z rk i ukryem twarz w doniach. Prosz pana! Prosz pana! zacza Matriona. A co, staruszko? Wszystk pajczyn zdjam z sufitu; teraz moe si pan nawet eni i goci sprasza, co pan tylko chce... Popatrzyem na Matrion. Bya to jeszcze rzeka, m o d a staruszka, ale, nie wiem dlaczego, wydaa mi si taka zwida, ze zmarszczkami na twarzy, zgarbiona, zgrzybiaa... Nie wiem dlaczego, nagle wydao mi si, e mj pokj postarza tak samo jak i staruszka. ciany i podogi wypezy, wszystko wyblako; pajczyny byo jeszcze wicej. Nie wiem dlaczego, kiedy spojrzaem w okno, wydao mi si, e dom stojcy naprzeciwko take postarza si i zblak, e tynk na kolumienkach obupa si i osypa, e gzymsy poczerniay i powyszczerbiay si, a ciemnote ciany stay si nagle szare... Albo promie soca, niespodzianie wyjrzawszy spoza chmury, znw schowa si za ni i wszystko znowu mi w oczach poblado, albo moe ujrzaem tak nie zachcajc i smutn perspektyw mojej przyszoci i zobaczyem siebie tak, jak teraz, akurat po pitnastu latach, postarzaego, w tym samym pokoju, rwnie samotnego, z t

sam Matrion, ktra ani troch nie zmdrzaa przez te wszystkie lata. Ale ebym mia pamiejta sw krzywd, Nastusiu! ebym mia napdza ciemn chmur na twe jasne, niczym nie zakcone szczcie, ebym robic gorzk wymwk mia sprowadzi trosk do twego serca, zatru je ukrytymi wyrzutami i zmusi je do trwoliwego bicia w chwilach szczcia, ebym mia zmi chocia jeden z tych kwiatkw, ktre wplota w swoje czarne wosy, kiedy posza razem z nim do otarza... O, nigdy, nigdy! Niech twoje niebo bdzie jasne, niech twj miy umiech bdzie jasny i beztroski, i bd bogosawiona za chwil rozkoszy i szczcia, ktre daa innemu, samotnemu, wdzicznemu sercu. Mj Boe! Caa chwila rozkoszy! Czy to mao choby na cae ycie czowiecze?...

agodna
Opowiadanie fantastyczne

Od autora
Przepraszam moich czytelnikw, e tym razem zamiast Dziennika w zwykym ksztacie daj im tylko opowiadanie. Ale rzeczywicie pracowaem nad tym utworem przeE wiksz Cz miesica. W kadym razie prosz czyttelhlkw o wyrozumiao. A teraz co do samego opowiadania. Daem mu podtytu fantastyczne", chocia uwaam je za jak najbardziej realne. Ale fantastyczno jest w nim istotnie a mianowicie w samej formie opowieci, co te chciabym zawczasu wyjani. Chodzi o to, e nie jest to opowiadanie, ani nie s to notatki. Prosz sobie wyobraa ma, kttrego ona ley na stole martwa: przed kilkoma godzinami popenia samobjstwo, rzuciwszy si z okna. Jesit wzburzony i jeszcze nie zdy zebra myli. Chodzi po pokojach i usiuje zda sobie spraw z tego, co zaszo, uporzdkowa swe myli". Dodajmy, e jest to zagorzay hipochondryk z gatunku tych, co sami z sab rozmawiaj. Oto wanie mwi sam do siebie, referuje spraw, wyjania j sobie. Mimo pozornej cigoci tej relacji, niejednokrotnie przeczy sobie zarwno logicznie, jak uczuciowo. To usprawiedliwia siebie, to oskara j i wdaje si w uboczne rozwaania: mamy tu i wulgarno myli, i serca, i gbi uczucia.

Z wolna rzeczywicie wyjania sobie spraw i porzdkuje myli". acuch wywoanych przeze wspomnie nieodparcie przywodzi go wreszcie do prawidy; prawda nieodparcie uwzniola jego umys i serce. Pod koniec zmienia si nawet sam ton opowieci w porwnaniu z chaotycznym jej pocztkiem. Prawda do jasno i wyranie przynajmniej dla niego samego odsania si przed nieszcznikiem. Oto temat. Ma si rozumie, przebieg opowieci obejmuje kilka godzin z zawieszeniami i przeskokami i ma ksztat nader zawikany: bohater mwi sam do siebie, to znw zwraca si jak gdyby do niewidzialnego sdziego. Tak te zawsze bywa w rzeczywistoci. Gdyby stenograf mg igo podsucha i wszystko zanotowa tekst wypadby nieco bardziej chropowaty, surowy, anieli u mnie; ale, jak mi si wydaje, proces psychologiczny chyba pozostaby nie zmieniony. Ot ta hipoteza o stenografie, ktry wszystko zanotowa (po czym ja bym opracowa to literacko), stanowi wanie to, co w tym opowiadaniu traktuj jako element fantastyczny. Ale w sztuce co podobnego nieraz bywao dopuszczalne. Wiktor Hugo na przykad w swoim arcydziele Ostatni dzie skazaca zastosowa chwyt prawie identyczny i cho nie wprowadzi stenografa, pozwoli sobie na jeszcze wiksze niepTawdopodobiestwo, zakadajc, e skazaniec moe (i ma czas) kreli

notaitki nie tylko w ostatnim dniu, leoz nawet w ostatniej godzinie, dosownie w ostatniej minucie. Gdyby jednak zaniecha tej fantazji, nie powstaby i sam utwr. najrealniejszy i najprawdziwszy ze wszystkich, jakie napisa.

Rozdzia pierwszy I. Kim byem ja i kim bya ona


...O, dopki ona tu jest wszystko jeszcze dobrze: podchodz i coraz spogldam; a wynios j jutro jake ja tu zostan sam? Teraz ley w saloniku, na stole, zestawiono dwa stoliki do kart, a trumna bdzie jutro, biaa, wybita biaym atasem, a zreszt ja nie o tym... Wci chodz i chodz, eby to sobie wytumaczy. Oto ju tak od szeciu godzin chodz, usiujc sobie wytumaczy i wci nie mog skupi myli. Rzecz w tym, e chodz, chodz, chodz... To byo tak: po prostu opowiem wszystko po kolei. (Porzdek!) Panowie, wcale nie jestem literatem, i wy to widzicie, ale niech tam, opowiem tak, jak sam rozumiem. Std wanie cae moje przeraenie, e wszystko rozumiem! Ot, jeeli chcecie wiedzie, to znaczy, jeli zacz od samego pocztku po prostu przychodzia do mnie zastawia rne rzeczy, aby opa-

ca ogoszenia w Gosie" *: e tak a tak, guwernantka gotowa na wyjazd i na przychodzenie na lekcje do domw itd. itd. To byo na samym pocztku i ja naturalnie nie odrniaem jej od innych: przychodzi tak jak wszyscy i tak dalej. A pniej to zaczem j odrnia. Bya taka szczuplutka, blomdyneczka, redniego wzrostu, w mojej obecnoci zawsze jaka niezrczna, jakby skrpowana (myl, e taka sama bya wobec kadego, a ja, ma si rozumie, byem dla niej taki sam, jak ten czy w, to znaczy, jeeli mwimy nie o wacicielu lombardu, lecz o czowieku). Gdy tylko otrzymywaa fenidize, natychmiast w ty zwrot i znikaa. I zawsze w milczeniu. Inni tak si sprzeczaj, molestuj, targuj si, eby wicej dosta; ta nie: ile dadz... Mam wraenie... wci si gubi... Aha, przede wszystkim zaciekawiy mnie jej rzeczy: srebrne pozacane kolczyki, mizerny medalionik przedmioty groszowej wartoci. Sama to wiedziaa, ale patrzc na> ni widziaem, e to dla niej drogocenno i rzeczywicie to byo wszystko, co jej pozostao po tatusiu i mamusi jak si pniej dowiedziaem. Raz tylko pozwoliem sobie na docinek. Bo waciwie, widzicie, ja sobie na to nigdy nie po* Gos" pismo o tendencjach postpowych wychodzce w Petersburgu w latach 18631884 pod redakcj A. A. Krajewskiego.

zwalam, wobec klientw zachowuj si po dentelmesku: mao sw, uprzejmie i surowo. Surowo, surowo i surowo" *. Lecz oto ona omielia si przynie resztki (ale to dosownie resztki) starego serdaka no i nie wytrzymaem: powiedziaem co niby w rodzaju dowcipu. Chryste Panie, jak si rozgniewaa! Oczy ma niebieskie, due, zamylone, ale jak si rozarzyy! Jednak nie pado ani jedno sowo, zabraa swoje resztki" i wysza. Wtedy po raz pierwszy zauwayem j specjalnie i pomylaem o niej w podobny sposb, to znaczy wanie w sposb specjalny. Tak: pamitam jeszcze wraenie, to jest, waciwie, gwne wraenie, ogln syntez: to mianowicie, e jest strasznie moda, taka modziutka, i, rzekoby si czternastolatka. A miaa wttedy ju szesnacie lat b>ez trzech miesicy. A zreszt nie to miaem na myli, to wcale nie w tym zawieraa si synteza. Nazaijuitrz przysza znowu. Dowiedziaem si pniej, e bya z tym serdakiem u Dobronrawowa i u Mozera, ale oni oprcz zota adnych przedmiotw nie przyjmuj, tote nie chcieli z ni gada. Ja natomiast przyjem kiedy od niej kame (takie ot, wistewko) i za* Surowo, surowo i surowo" niedokadny cytat z Paszcza" N. W. Gogola (18051852); s to sowa znacznej osobistoci" dygnitarza, ktry tak okrela sposb postpowania z podlegymi mu urzdnikami: Surowo, surowo i surowo".

stanowiwszy si pniej zdumiaem si: ja take prcz zota i srebra nic nie przyjmuj, a od niej przyjem t kame. Ta'ka bya wtedy moja druga o niej myl, to pamitam. Tamtym razem, to znaczy po wizycie u Mozera, przyniosa bursztynow cygarniczk: gracik taki sobie, amatorski, ale dla nas znw bez wartoci, bo my tylko zoto. Poniewa zjawia si po wczorajszym buncie, przyjem j surowo. Surowo u mnie to oscho. Niemniej jednak wrczajc jej dwa ruble, nie zdoaem si powstrzyma i powiedziaem z niejakim rozdranieniem: robi to wycznie d l a p a n i , a Mozer takiej rzeczy od pani nie przyjmie". Sowa d l a p a n i wypowiedziaem ze szczeglnym naciskiem i wanie w p e w n y m s e n s i e . Zy byem. Ona znowu zaczerwienia si usyszawszy owo d l a p a n i , jednaike zachowaa milczenie, nie odsuna pienidzy, przyja ot, co znaczy bieda! A jaka bya wzburzona! Zrozumiaem, em j zrani. A po jej wyjciu nagle si zastanowiem: czy istotnie taki triumf wart jest dwa ruble? Cha -cha -cha! Pamitam, em sobie to pytanie zada dWukrotmie: czy to warte? Czy warte? I miejc si odpowiedziaem sobie na nie twierdzco. Ogromnie mnie to wtedy rozbawio. Ale nie byo to brzydkie uczucie: powiedziaem tamto rozmylnie, celowo; chciaem j podda prbie, poniewa raptem zawitay mi w gowie

pewne pomysy dotyczce jej osoby. To bya moja trzecia specjalna myl o niej. No i od tego czasii wszystko si zaczo. Masie rozumie, zaraz postaraem si okln drog zba da wszelkie okolicznoci i oczekiwaem jej przyjcia ze szczegln niecierpliwoci. Przeczuwaem bowiem, e si rycho zjawi. Kiedy przysza, wszczem z nadzwyczajn galanteri uprzejm rozmow. Jestem przecie niezgorzej wychowany i znam si na formach. Hm... No i wtedy wyczuem, e jest dobra i agodna. Osoby dobre i agodne nie opieraj si dugo i cho same do wywntrzania si nie s bynajmniej skore, jednake od rozmowy wykrci si adnym sposobem nie potrafi i odpowiadaj skpo, ale odpowiadaj, a im dalej, tym obficiej, trzeba tylko samemu nie ustawa, skoro nam zaley. Ma si rozumie, ona mi wtedy sama nic roie wyjania. Pniej dopiero dowiedziaem si o Gosie" i o wszystkim. Ona si wtedy rujnowaa na ogoszenia; z pocztku, ma si wiedzie, wyniole: guwernantka, panie dobrodzieju, zgodzi si na wyjazd i oferty prosiz nadsya z podaniem warunkw", a pniej gotowa na wszystko: i do towarzystwa, i uczy moe, i doglda gospodarstwa, i pielgnowa chor osob, i szy umiem" itd. itd. to wszystko tak dobrze znamy! Naturalnie wystpowao to w ogoszeniu w rozmaitych wariantach, a pod koniec, gdy jej pooenie

stao si rozpaczliwe, to nawet bez pensji, za wyywienie". Ot nie, nie znalaza posady! Wtedy postanowiem po raz ostatni j wybada: raptem bior wiey numer Gosu" i wskazujej ogoszenie: Moda osoba, zupena sierota, poszukuje posady guwernantki do maych dzieci, najchtniej u starszego wdowca. Moe dopomc w prowadzeniu domu". Ot, prosz, ta dzi rano daa ogoszenie, a na wieczr z pewnoci posad otrzyma. Oto jak trzeba si ogasza! Znw si wzburzya, znowu bysna oczyma, odwrcia si i natychmiast wysza. Bardzo mi si to spodobao. Zreszt byem wtedy cakiem pewny i nie obawiaem si: cygairniozek nikt nie zacznie przyjmowa. A ona zreszt nie miaa ju nawet cygarniczek. I rzeczywicie, po dwch dniach przychodzi taka bledziutka, zdenerwowana; zrozumiaem, e co si musiao wydarzy u niej w domu; i faktycznie, wydarzyo si. Zaraz wyjani, co si wydarzyo, ale na razie pragn tylko wspomnie, jak jej wwczas zaimponowaem i urosem w jej oczach. Taki nagle powziem zamiar. Chodzi o to, e przyniosa ten obraz (zdecydowaa si przynie)... Ach, suchajcie, suchajcie! To wanie wtedy ju si zaczo, bo ja si wci pltaem... Chodzi o to, e teraz chc wszystko odtworzy, kady taki drobiazg, kad kreseczk. Wci usiuj skupi myli

i nie mog, a to wanie owe kreseczki, kreseczki... Obraz Matki Boskiej z Dziecitkiem, domowy, rodzinny starowiecki, ornat srebrny pozacany warte to, no warte ze sze rubli. Widz, e przedmiot jest jej drogi; zastawia cao, nie zdejmujc koszulki z obrazu. Powiadam jej: lepiej zdj, a obraz niech pani zabienze; bo sam obraz jednak jako nie bardzo... A czy panu nie wolno? Nie, nie o to chodzi, e nie wolno, tylko tak../Moe dla pani samej... No wic prosz zdj. Wie pani, nie bd zdejmowa, tylko wstawi o tam, do szafki rzekem po namyle razem z innymi obrazami, pod lampk (u mnie zawsze, kiedy otwieraem kas, palia si lampka) i, cakiem po prostu, niech pani wemie dziesi rubli. Nie potrzebuj dziesiciu, niech pan da pi; ja niezawodnie wykupi. A dziesiciu pani nie chce? Obraz jest tyle wart powiedziaem zauwaywszy, e jej oczka znw si zaiskrzyy. Nic nie odpowiedziaa. Wrczyem jej pi rubli. Nie trzeba nikim gardzi; ja sam bywaem w podobnych opresjach, nawet w jeszcze gorszych, i jeeli obecnie zastaje mnie pani przy ta-

kiej robocie, to wanie dlatego, po wszystkim, oom przecierpia... Pan mci si na spoecznoci? Tak? z naga przerwaa mi ze zjadliwym umieszkiem, zreszt dosy niewinnym (to znaczy zwrconym nie bezporednio do mnie, poniewa ona mnie podwczas bynajmniej nie odrniaa od innych tak, e powiedziaa to prawie bez zoliwoci). Aha, pomylaem, to ty taka, charakter si ujawnia, nowomodny. Widzi pani oznajmiem zaraz na poy artobliwie, na poy tajemniczo: Jam czci czci, ktra ongi bya, jam czci tej ciemnoci, co wiato zrodzia..." * Zwrcia ku mnie bystre i pene ciekawoci spojrzenie, w ktrym, dodam nawiasem, byo sporo dziecicoci. Zaraz... Co to za sentencja? Skd to jest? Ja to gdzie syszaam... / Prosz si nie gowi, tymi sowy Mefistofeles przedstawia si Faustowi. Czytaa pani Fausta? N-nie... nieuwanie. To znaczy, wcale pani nie czytaa. Trzeba przeczyta. A zreszt znowu widz na pani war* Sowa Mefistofelesa z I czci Fausta (1808) Johanna Wolfganga Goethego (17491832), przekad Wadysawa Kocielskiego.

gach ironiczne skrzywienie. Prosz tylko nie przypisywa mi tak zego smaku, e oto, chcc ubarwi swoj rol lichwiarza, wpadem ha koncept zaprezentowania si pani jako Melistofeles. Lichwiarz lichwiarzem pozostanie. Wiadomo. Pan jest jaki dziwny... Wcale nie chciaam powiedzie panu nic takiego... Miaa ochot powiedzie: nie spodziewaam si, e pan jest czowiekiem wyksztaconym", ale nie powiedziaa; wiedziaem jednak, e tak pomylaa; ogromnie j zaintrygowaem. Widzi pani zauwayem na kaJdym kroku mona czyni dobro. Oczywicie, nie mwi o sobie: ja oprcz za, powiedzmy, mic nie czyni, jednake... Naturalnie, mona czyni dobro w kadym miejscu rzeka, obrzuciwszy mnie popiesznym, wakim spojrzeniem. Wanie, w kadym miejscu dc daa nagle. Och, pamitam, wszystkie te momenty pamitam! I zauwa jeszcze, e kiedy 'ta modzie, ta mia modzie pragnie powiedzie co takiego mdrego i wakiego to raptem zbyt szczerze i naiwnie na twarzy bdzie miaa wypisane, e oto, panie dobrodzieju, mwi ci teraz co mdrego i wakiego" i to nie z prnoci, jak to bywa u nas, ale wrcz wida, e sama strasznie w to wszystko wierzy i ceni to, i szanuje, i myli, e wy to wszystko tak samo szanujecie. Ach,

szczero! Oto czym nas zwyciaj! A w niej jakie to byo urocze! Pamitani, niczegom nie zapomnia! Po jej wyjciu od razu zadecydowaem. Tego dmia przeprowadziem ostatnie poszukiwania i poznaem wszysltkie ju biece tajniki; dawne izmaem w caoci dziki ukierii, ktra podwczas u nich suya i ktr kilka dni temu przekupiem. Owe kulisy rzeczywistoci byy tak przeraajce, e nie pojimuj, jak mona byo jeszcze si mia tak jak niedawno ona i interesowa si sowami Mefista, gdy sama bya w tak okropnym pooeniu. Ale ot, modzie! Tak wanie pomylaem o niej z dum i radoci, albowiem w tym jest i wielkoduszno: oto prosz, chocia znajdujemy si na skraju zagady, wielkie sowa Goethego promieniej. Modo zawsze chociaby odrobin i choby w bdnym kierunku przecie jest wielkoduszna. To znaczy ja wszak o niej, o niej jednej. I przede wszystkim wtedy ju patrzaem na ni jak na moj i nie wtpiem o swej potdze. Wiecie, przesodka to myl, kiedy nie mamy ju wtpliwoci! Ale co si ze mn dzieje? Jeeli bd dalej w ten sposb, kiedy zbior to wszystko razem? Prdzej, prdzej to wcale nie w tym rzecz, och, Boe!

II. Propozycja maestwa


Owe kulisy", to, czego si o niej dowiedziaem, wyra w jednym zdaniu: rodzice j odumarli ju dawno, przed trzema laty, ona za zamieszkaa u niesamowitych ciotek. Okrelenie to jest zlbyt sabe. Jedna ciotka wdowa, obarczona liczn rodzin, dzieci sze sztuk, jedno mniejsze od drugiego; druga niezamna, stara, wstrtna. Obydwie wstrtne. Ojciec jej by urzdnikiem, ale z kancelistw, i posiada zaledwie szlachectwo indywidualne * jednym sowem, dla mnie w sam raz. Zjawiem si niejako z wyszego wiata: bd co bd emerytowany sztabs-kapitan ze wietnego puku, rodowity szlachcic, niezaleny itd., a jeeli chodzi o kas poyczkow u ciotek mogo to wywoywa jedynie szacunek. U tych ciotek spdzia trzy lata w niewoli, ale przecie egzamin gdzie tam zdaa zdya, zdya zda, mimo bezlitosnej mki codziennej pracy, a to chyiba wiadczyo o jej deniu do czego wyszego i szlachetniejszego! Bo i po c chciaem si eni? A zreszt do diaba ze mn, o tym p* Urzdnicy pastwowi w carskiej Rosji mieli prawo do rnego rodzaju przywilejw, w zalenoci od stopnia. Urzdnik w stopniu kancelisty (sporzdzajcy czystopisy w kancelarii) mia np. przywilej osobistego szlachectwa, czyli najniszego, pozbawionego wasnoci ziemskiej.

niej... I czy o to idzie? Uczya ciotezyne dzieci, szya bielizn, a pod koniec nie tylko bielizn, i z tymi jej sabymi pucami podogi szorowaa. Tamte Ustawicznie j maltretoway i nawet biy. Doszo do tego, e zamierzay j sprzeda! Tfu! Pomin plugawe szczegy. Pniej opowiedziaa mi wszystko dokadnie. Wszystko to przez cay rok obserwowa ssiad, opasy sklepikarz, ale nie taki zwyczajny sklepikarz, lecz waciciel dwch skadw kolonialnych. Mia ju ma rozkadzie dwie ony i szuka trzeciej no i wypatrzy sobie: spokojniutka, panie dobrodzieju, wyrosa w biedzie, a ja oeni si ze wzgldu na sieroty". Rzeczywicie mia mae dzieci. Wic w konkury, j zmawia si z ciotkami; a chop rmia pidziesit lat; ona jest przeraona. Wwczas to zacza czsto zachodzi do mnie w zwizku z owymi ogoszeniami w Gosie". Wreszcie uprosia ciotki, aby pozostawiy jej do namysu cho odrobink czasu. Day jej t odrobink, ale tylko jedn, drugiej ju nie; warkny: Same, nawet bez zbdnej gby, nie mamy co re". A wieczorem przyjecha kupiec; przywiz ze sklepu funt cukierkw po p rubla; ona siedzi obok niego; wywouj tedy z kuchni ukieri i wysyam, eby jej szepna, e stoj przy bramie i chc z ni pomwi w bardzo pilnej sprawie. Byem zadowolony z siebie. I w ogle przez cay ten dzie byem ogromnie rad.

No i kiedy si ukazaa, zdumiona ju samym faktem, em j wezwa, zaraz tam w bramie, w obecnoci ukierii, owiadczam jej, e bd sobie poczytywa za szczcie i zaszczyt... Po drugie: niechaj si nie dziwi, e w takim trybie i e w bramie: Jestem czowiekiem, e tak powiem, prostolinijnym i rozwayem wszelkie okolicznoci". I to nie byo kamstwo, em prostolinijny. No, mniejsza... Mwiem za nie tylko grzecznie, to znaczy wykazawszy si~ jako czowiek dobrze wychowany, ale i oryginalnie, a to najwaniejsze. C, czy grzech to stwierdzi? Ja chc siebie osdzi i czyni to. Powinienem mwi pro i contra, no i mwi. Pniej nawet z luboci to wspominaem, chocia to gupie: owiadczyem jej wtedy po prostu, bez najmniejszego zmiesizania, e po pierwsze: nie jestem szczeglnie uzdolniony, szczeglnie mdry, moe nawet niezbyt dobry, do tani egoista (pamitam to wyraenie, uoyem je sobie wtedy po drodze i byem z niego zadowolony), oraz e moe i pod innymi wzgldami jest we mnie duo, duo niemaego. Wszystko to zostao wypowiedziane z jak swoist godnoci wiadomo, jak si takie rzeczy mwi. Oczywicie miaem na tyle dobrego smaku, e uczciwie wymieniwszy swoje braki, nie zabraem si do wyliczania: ale, panie dobrodzieju, w zamian posiadam to i tamto, i owo". Widziaem, e ona na razie okrutnie si boi, ale ani troch swej wypo-

wiedzi nie zagodziem; nie do tego, widzc, e si boi, rozmylnie wzmocniem: powiedziaem wrcz, e bdzie syta, co za si tyczy strojw, teatrw, balw tego nie bdzie, chyba dopiero w przyszoci, kiedy osign swj cel. Ten surowy ton prawdziwie mnie upaja. Dodaem rwnie najswobodniej, niby mimochodem e jeeli param si takim zajciem, to jest, prowadz t kas to mam w tym jeden tylko cel, jest, e tak powiem, pewna okoliczno... Ale przecie miaem prawo tak mwi: rzeczywicie taki cel miaem i tak okoliczno... Za pozwoleniem, panowie, ja przez cae ycie pierwszy nienawidziem tej (kasy poyczkowej, ale w istocie, chocia to mieszne przemawia do samego siebie tajemniczymi frazesami, przecie wanie mciem si na spoecznoci", naprawd, naprawd, naprawd! Tak, i jej docinek na temat tej mojej zemsty" by niesprawiedliwy. To jest, uwaacie, gdybym by rzuci jej wprost sowa: Tak, ja si mszcz na spoecznoci", rozemiaaby si jak to uczynia rankiem i wypadoby rzeczywicie pociesznie. Ale kiedy ot tak, ubocznym napomknieniem wtrciem tajemnicze zdanie, okazao si, e mona wyobrani zaintrygowa. A poza tym ja si wtedy niczego ju nie obawiaem: wszak wiedziaem e gruby sklepikarz w kadym razie jest jej bardziej wstrtny ode mnie i e oto ja, stojc przed bram, okazuj sd wyzwolicielem. Przecie ja to

wszystko pojmowaem. Jeeli idzie o podo czek orientuje si doskonale! Ale czy to podo? Jake tu czowieka sdzi? Albo ja jej ju nawet wtedy nie kochaem? Chwileczk: ma si rozumie, .nie napomiknem jej ani sowem o dobrodziejstwie; przeciwnie, wrcz przeciwnie: To d l a mnide, e tak powiem, a n i e dila p a n i dobrodziejstwo". Tak, i nawet wyraziem to sowami i moe wypado gupawo, zauwayem bowiem przelotny grymas na jej twarzy. Ale w oglnym rozrachunku bezsprzecznie wygraem. Czekajcie, skoro ju mam wywleka cae to boto, przypomn i ostatnie wistwo: staem, a w gowie mi si kotowao; jeste wysoki, zgrabny, edukowany i i ostatecznie, mwic bez fanfaronady niebrzydki z ciebie mczyzna. Oto co mi taczyo w epetynie. Oczywicie ona tame w bramie powiedziaa t a k . Ale... Ale musz doda: tame w bramie dugo mylaa, zanim powiedziaa t a k . Tak si zamylia, tak zamylia, em po chwili spyta: No i jake, co? i nawet nie zdzieryem; z pewnym zaciciem zapytaem: No i jake, i c, szanowna pani? Prosz zaczeka, myl. I tak powan miaa twarzyczk, tak e ju wwczas bybym mg wyczyta, co myli! A ja si czuem obraony: czyby wybieraa

midzy mn a kupcem?" Och, wtedy jeszcze nie rozumiaem! Nie, jeszcze wtedy nie rozumiaem! Do dzi dnia nie rozumiaem. Pamitam, ukieria wybiega za mn, kiedym ju odchodzi, zatrzymaa mnie w drodze i z gorczkowym podnieceniem powiedziaa: Bg panu zapaci za to, e pan bierze nasz kochan panienk; tylko prosz 'jej tego nie mwi: ona jest ambitna". Ha, jest ambitna! Ja, panie dobrodzieju, sam lubi ambitne osbki. Ludzie ambitni s przemili, kiedy... ano kiedy nie mamy ju wtpliwoci co do naszej nad nimi wadzy, prawda? Och ty prostaku, niedwiedziu! Ach, jaki byem zadowolony! Wiecie... prizecie w niej, kiedy tak staa przed bram, zamyliwszy si, by mi powiedzie t a k , a ja zdziwiony czekaem, czy wiecie, e w niej moga bya si zrodzi nawet taka myl: Skoro ju nieszczcie i tam, i tu, czy nie lepiej wybra od razu najgorsze, to jest tustego sklepikarza; nieche co rychlej zaitucze, gdy si spije na umr!" Co? Jak sdzicie: moga to pomyle? Ot, pnzed chwil powiedziaem, e moga tak pomyle: i z dwojga zego lepiej wybra gorsze, czyli kupca. A kto by w jej oczach tym gorszym: ja czy tamten? Kupiec czy zastawnik cytujcy Goethego? To jeszcze pytanie! Jakie tu pytanie? Jeszcze tego nie rozumiesz? Odpowied ley tu, na stole, a ty powiadasz: pytanie! Ech, do diaba ze mn! Nie o mnie wcale chodzi... Ale wanie,

co mi teraz za rnica czy o mnie, czy nie o mnie chodzi? Tego ju zgoa nie potrafi rozstrzygn. Trzeba by pj spa. Gowa boli...

III. Najszlachetniejszy z ludzi, ale sam w to nie wierz


Nie zasnem. Bo i jak tu spa, co ttni w gowie. Chciaoby si ogarn to wszystko, cae to boto. Och, boto! Och, z jakiego bota wwczas j wycignem! Chyba powinna bya to wszystko zrozumie, oceni mj postpek! Przyjemne byy mi te rne myli, na przykad: e ja mam czterdzieci jeden lat, a ona szesnacie. To mnie ujmowao, owo poczucie nierwnoci bardzo to mie, bardzo mie. Ja na przykad chciaem urzdzi lub d l'an~ glaise *, to znaczy tylko we dwoje przy dwch zaledwie wiadkach (jednym byaby ukieria) i potem zaraz do Moskwy do hotelu, na jakie dwa tygodnie. Ona sprzeciwia si, nie pozwolia i musiaem si wybra z ceremonialn wizyt do ciotek, od ktrych j zabieram. Ustpiem i ciotkom oddaem powinno. Nawet daem tym kreaturom po sto rubli i jeszcze co tam obiecaem, oczywicie nic jej o tym nie mwic, eby nie zmartwi przypomnieniem ubstwa. Ciotki natychmiast
* A l'anglaise (fr.) na sposb angielski.

stay si sodziutkie. Wywiza si spr w sprawie posagu: ona prawie literalnie nic nie miaa, ale niczego si te nie domagaa. Udao mi si jednak przekona j, e tak cakiem nic niepodobna, no i posag sprawiem ja, bo ii ktby cokolwiek dla niej zrobi! Ech, oo tam, mniejsza 0 mnie. Rne myli przecie zdyem jej wtedy zwierzy, eby przynajmniej wiedziaa, co i jak. Moe si z tym nawet troch popieszyem. Najwaniejsze to to,, e jakkolwiek hamujc si bd co bd lgna do mnde z mioci, z zachwytem witaa moje wieczorne przyjazdy, opowiadaa mi tym swoim dziecinnym stylem ach, to czarujce niewinne gaworzenie! o caym swym dziecistwie i rodzicielskim domu, o ojcu 1 matce. Lecz ja wszystek ten urok z miejsca oblaem zimn wod. Na tym wanie polegaa moja postawa. Na zachwyty odpowiadaem milczeniem ma si irozumie, askawym... lecz ona przecie rycho stwierdzia, emy rni, e ja to zagadka. A sedno w tym, e ja wanie na to biem! Wszak po to, by zada zagadk, moe popeniem ca t niedorzeczno! Przede wszystkim: surowo pod tym te znakiem wprowadziem j do swego domu... Jednym sowem wtedy, aczkolwiek byem rad, wypunktowaem cay system. Och, sam si ten system bez adnego natenia uksztatowa... Ale bo te nie sposb byo inaczej: musiaem stworzy cay ten system pod

naporem niezomnych okolicznoci... Czemu miabym sam -siebie oczernia? System by suszny. Nie, posuchajcie, jeeli ju kogo sdzi to trzeba zna spraw... Suchajcie: Jak by tu zacz? Bo to bardzo trudne. Kiedy zaczniemy si usprawiedliwia w tym wanie trudno. Bo, uwaacie: modzie gardzi na przykad pienidzem; no to ja natychmiast z naciskiem o pienidzach i to z takim, e ona coraz bardziej milka. Rozwieraa szeroko oczy, suchaa, patrzya i milka. Modzie, uwaacie, jest wielkoduszna i wybuchowa,- ale jest nieztoyt tolerancyjna, skonna niemal wrcz do pogardy. Ja za domagaem si liberalizmu, chciaem ten liberalizm 'wszczepi jej wprost do serca, wszczepi w odruchy serca, czyli nie tak? Wemy poitoczjiy przykad: jak miaem, powiedzmy, takiej osobie przedstawi spraw prywatnego lombardu? Ma si rozumie, nie zaczem bezporednio o tym, gdy wypadoby, e prosz o wybaczenie za t kas, ale operowaem, e tak powiem, dum, mwiem nieomal milczc. A w tym to ja jestem mistrzem, cae- ycie przegadaem w milczeniu i milczc sam z sob przeyem ca tragedi. Ach, przecie i ja byem nieszczliwy! Przez wszystkich odsunity, wyrzucony i zapomniany a nikt o tym nie wie! A tu raptem ta szesnastolatka naapaa od ludzi, od ludzi nikczemnych, Tnych o mnie szczegw i wydaje si jej, e wie wszy-

stko, gdy wanie to, co najcenniejsze, tkwio jedynie we wntrzu tego czowieka! Ja milczaem wci i zwaszcza, zwaszcza przed ni milczaem a do wczorajszego dnia; dlaczego milczaem? Ano jako czowiek dumny. Chciaem, by si dowiedziaa sama, beze mnie tylko ju nie z plotek plugawcw, lecz eby sama si domylia, co to za czowiek, i zrozumiaa go! Wprowadzajc j do swojego domu, wymagaem cakowitego szacunku. Chciaem, by staa przede mn w bagalnej pozie za moje cierpienia i zasugiwaem na to! O, ja zawsze byem dumny, zawsze chciaem mie wszystko albo mic! Tote wanie dlatego, e nie chc poowicznego szczcia, lecz em wszystkiego pragn wanie dlatego musiaem wtedy tak postpi: ano, sama si domyl i oce!" Albowiem, zgdcie si, gdybym sam zacz jej objania i podpowiada, wpywa na1 ni, domaga si respektu to wygldaoby to cakiem tak, jak gdybym prosi o jamun... A zreszt... a zresst, po co o tym wszystkim mwi?! Gupio, gupio, gupio! Wyranie i bezlitonie (a podkrelam: bezlitonie) wytumaczyem jej wtedy w dwch sowach, e wielkoduszno modych to liczna Tzecz, tylko e nie jest warta dwch groszy. Dlaczego? Poniewa tanio to im przychodzi, doszli do tego wszystkiego nic nie przeywszy; to s, e tak powiem, ipierwsze do-

znania ywota" *, ale zobaczmy was przy robocie! 0 tani wielkoduszno zawsze atwo, nawet ycie powici to take atwe, bo tu tylko krew kipi i nadmiar si, okrutnie pragnie si pikna! Ot nie, wemy wielkoduszny czyn nieatwy, cichy, bez rozgosu, bez blasku, ocierajcy si o potwarz, taki, gdzie duo ofiarnoci, a mao sawy, kiedy porzdnego czowieka wszyscy maj za otra, chocia jest najuczciwszy w wiecie ano sprbujcie speni taki czyn; nie, zrezygnujecie! A ja przez cae ycie nosiem go w piersi. Ona zrazu oponowaa i to jak! ale pniej zacza pomilkiwa, a zupenie ucicha, oczy tylko otwieraa suchajc takie wielkie, wielkie oczy, tak uwane. I... i potem... nagle spostrzegem jej umiech niedowierzajcy, guchy, niedobry. 1 oto tak wanie umiechnit wprowadziem j do swojego domu. I to te prawda, e nie miaa ju dokd pj...

IV. Plany, plany..


Kto z nas dwojga zacz wtedy? Nikt. Samo si zaczo od pierwszego mo* Pierwsze doznanie ywota" nieznacznie zmieniona fraza z wiersza A. Puszkina (17991837) Demon; w przekadzie M. Jastruna brzmi on: Gdy jeszcze wiey i uroczy By dla mnie kady objaw bytu.

mentu. Powiedziaem, em j wprowadzi do swego domu z surow powag; jednake zaraz po pierwszym kroku zagodziem t postaw. Jeszcze jako narzeczon pouczyem j, e zajmie si przyjmowaniem zastaww i wypat pienidzy, a ona przecie wtedy nic nie powiedziaa (prosz to zauway). Nie do tego: zabraa si do pracy nawet gorliwie. Mieszkanie, meble to wszystko, oczywicie, zostao po dawnemu. Mieszkanie skada si z dwch izb: jeden obszerny pokj z odgrodzon kas, a drugi, take duy nasz pokj wsplny i zarazem sypialnia. Umeblowanie u mnie skpe, nawet ciotki maj lepsze. Szafka z lampk mieci si w sali, tam gdzie kasa, w moim za pokoju stoi szafa zawierajca troch ksiek oraz kuferek; klucze nosz przy sobie; no i ko, stoy, krzesa. Jeszcze jako narzeczonej zapowiedziaem jej, e na nasze utrzymanie czyli na ywno dla mnie, dla niej i dla ukierii, ktr udao mi si przecign na swoj stron przeznaczam rubla dziennie, nie wicej. Musz, uwaasz, zebra w cigu trzech lat trzydzieci tysicy, a inaczej si pienidzy nie uzbiera". Nie protestowaa, ale sam podwyszyem przewidzian kwot o trzydzieci kopiejek. Powiedziaem narzeczonej, e teatru nie bdzie, a jednak zdecydowaem, e raz w miesicu bdziemy chodzi do teatru i to elegancko: do krzese. Bylimy razem na trzech przedstawieniach: Pogo za

szczciem, piewajce ptaki* i, zdaje si... (Och do diaba z tym, do diaba!) Chodzilimy tam w milczeniu i w milczeniu wracalimy. Czemu, czemu to od samego pocztku milczelimy? To a pocztku nie byo ktni a milczenie te panowao. Ona stale, pamitam, jako ukosem patrzya na mnie, a znw ja, kiedy to spostrzegem, wzmogem milczenie. To prawda, e to ja je pogbiem, a nie ona. Z jej strony raz czy dwa zdarzyy si jakie porywy, rzucia mi si w objcia; ale poniewa te porywy byy chorobliwe, histeryczne, a ja potrzebowaem szczcia solidnego, zaprawionego jej szacunkiem zareagowaem ozible." No i miaem suszno: za kadym razem po porywach wybuchaa ktnia. To jest, ktni waciwie nie byo, ale nastpowao milczenie i z jej strony coraz bardziej zuchwaa postawa. Bunt i niezaleno" oto jak to wygldao, do tego tylko bya zdolna. Tak, ta agodna twarz stawaa si coraz bardziej zuchwaa. Czy uwierzycie: ja si dla niej stawaem obmierzy o tym si dobrze przekonaem. Ale co
* Pogo za szczciem sztuka P. I. Jurkiewicza (zm. 1884 r.) piszcego pod pseudonimem P. Goubin, wystawiona bya w Petersburgu w 1876 r., a wic w tym wanie czasie, gdy Dostojewski pisa agodn; piewajce ptaki operetka francuskiego kompozytora J. Offenbacha' (18191880), noszca w oryginale tytu Prichole (1868), sza na scenie Teatru Aleksandryjskiego w Petersburgu rwnie jesieni 1876 r.

do tego, e w tych swoich porywach tracia panowanie nad sob co do tego nie byo wtpliwoci. No, bo jake to, na przykad, wydostawszy si z takiego upodlenia i ndzy, po owym szorowaniu podg, zacz raptem dsa si z powodu naszego ubstwa?! Zechciejcie, prosz, zauway: nie ylimy ubogo, tylko oszczdnie, a tam, gdzie potrzeba, nawet luksusowo; ot, na przykad, je.eli idzie o bielizn czyciutko. Ja zawsze, dawniej take, upajaem si myl, e schludno mowska pociga on. Zreszt ona miaa mi za ze nie ubstwo, ale to sknerstwo w gospodarce: Zmierza do jakiego celu, wykazuje niezomno charakteru". Z bywania w teatrze sama zrezygnowaa. I ten jej grymas coraz bardziej ironiczny... a ja coraz bardziej zacinam si w milczeniu. Albo mam si usprawiedliwia? Tu najwaniejsz spraw bya owa kasa poyczkowa. Za pozwoleniem: wiedziaem, e kobieta, w dodatku szesnastoletnia, nie moe nie ulega cakowicie mczynie. Kobietom brak oryginalnoci, to... to jest aksjomat *, nawet i dzi, nawet teraz, to jest dla mnie aksjomat! C znaczy to, co tam ley w sali? Fakt jest faktem, i tutaj sam Mili ** nic nie .
* Aksjomat twierdzenie przyjte z gry za prawdziwe (w logice), pewnik. ** John Stuart Mili (18061873) angielski, filozof, logik i ekonomista.

poradzi! A kobieta kochajca, ach, kochajca kobieta nawet usterki, nawet niegodziwoci ukochanego czowieka wybaczy. On sam nie wynajdzie dla swych wykrocze takich usprawiedliwie, jakie mu ona podsunie. To jest wielkoduszne, ale nie oryginalne. I c, powtarzam, wskazuj ecie ^ni tam na stole? Albo to, co tam ley, jest oryginalne? Ech! Posuchajcie: byem w owym czasie pewny jej mioci. Wszak i wtedy rzucaa mi si na szyj. A zatem kochaa albo raczej pragna, usiowaa kocha. A najwaniejsze to to, e tam nawet adnych takich paskudztw nie byo, eby miaa dla nich wyszukiwa usprawiedliwienia. Powiadacie i wszyscy powiadaj lichwiarz. No i c z tego, e lichwiarz? Widocznie musz by jakie przyczyny, skoro najszlachetniejszy z ludzi zosta lichwiarzem. Uwaacie, panowie, s pewne idee, to znaczy, widzicie, niekiedy, jeeli pewne idee wyrazimy sowami to wypadnie okropnie gupio. Sam si czek zawstydza. A dlaczego? Dla niczego. Dlatego, emy wszyscy dranie i nie znosimy prawdy, albo nic ju nie wiem. Powiedziaem przed chwil: najszlachetniejszy z ludzi". mieszne to, a jednak tak przecie byo. Oto prawda, to najrzetelniejsza prawda! Tak, miaem prawo pomyle o zabezpieczeniu si no i zaoyem t kas: Wycie mnie odepchnli, wy, czyli ludzie, wygnalicie mnie precz z milczc

pogard. Na mj gorcy ku wam poryw odpowiedzielicie mi caoyciow krzywd. Tote miaem prawo odgrodzi si od was, uciua owe trzydzieci tysicy rubli i dokona ywota gdzie na Krymie, na wybrzeu poudniowym, wrd gr i winnic, we wasnej posiadoci, nabytej za te trzydzieci tysicy, a co najwaniejsze zdaa od was wszystkich, lecz bez zoci na was, z ideaem w duszy, z ukochan kobiet przy boku, z rodzin, jeli Pan Bg pobogosawi i wspomagajc okolicznych osadnikw". Cae szczcie, rzecz prosta, e to ja teraz sam do siebie mwi, c bowiem mogoby by bzdurniejszego, gdybym by jej wtedy na gos wybbni? Oto skd owo dumne milczenie, oto czemumy siedzieli bez sowa. No bo c by ona z tego zrozumiaa? Szesnacie latek, pierwsza to ci modo i co te ona moga poj z tych moich usprawiedliwie, z tych przej? Tam prostolinijno, nieznajomo ycia, modziecze taniutkie przekonania, kurza lepota wzniosych serc", a tu przede wszystkim kasa poyczkowa i kropka. (A czy ja w tej kasie poyczkowej byem otrzykiem? Albo nie widziaa, jak postpuj i czy skrzywdziem kogo?) Och, jake okropna jest prawda na tym wiecie! To cudo agodnoci, ta nietoianka okazaa si tyranem, nieubaganym tyranem i drczycielem mojej duszy! Przecie oszkaluj siebie, jeeli tego nie powiem. Mylicie, em jej

nie kocha? Kto moe powiedzie, e jej nie kochaem? Ot widzicie: w tym wanie ironia, tu wystpia gorzka ironia losu i natury! Jestemy przeklci, ycie ludzkie jest w ogle przeklte (moje w szczeglnoci!). Tu wypado co nie tak... Wszystko byo jasne, plan mj by jasny jak niebo! Surowy, dumny i niczyich perswazji nie potrzebuje, cierpi w milczeniu". Tak te byo, nie kamaem! Sama pniej zobaczy, e w tym bya wielkoduszno, tylko e nie potrafia tego dostrzec a kiedy si tego domyli, oceni dziesiciokrotnie i padnie przede mn upokorzona, ze zoonymi bagalnie domi". Lecz tutaj o czym zapomniaem, czy te co przeoczyem. Czego tam nie potrafiem zrobi. Ale dosy, dosy. I kogo teraz prosi o przebaczenie? Koniec to koniec. mielej, czowiecze, i bd dumny. Nie ty zawinie!... Ha, c, powiem prawd, nie zlkn si spojrze prawdzie w oczy: to ona, ona zawinia!

V. agodna" si buntuje
Sprzeczki zaczy si od tego, e jej si raptem zachciao wypaca pienidze wedug wasnego uznania, taksowa przedmioty powyej ich wartoci i nawet raz czy dwa razy wszcza ze mn dyskusj na ten temat. Nie dopuciem do tego.

Ale wtedy wanie napatoczya si ta kapitanowa. Zjawia si przynoszc medalion prezent nieboszczyka ma, ot wiadomo, pamitka. Wydaem jej trzydzieci rubli. Staruszka ja lamentowa, prosi, bymy przechowali ten przedmiot oczywicie przechowamy. Alici nagle po piciu dniach przychodzi, eby tamto zamieni na bransoletk, niewart nawet omiu rubli. Ma si rozumie, odmwiem. Ona ju wtedy widocznie co odgada z oczu ony no i przysza pniej, kiedy mnie nie byo, i uzyskaa od niej zamian. Dowiedziawszy si o tym, tego dnia rozmwiem si z ni krtko, ale surowo i stanowczo. Siedziaa na ku utkwiwszy wzrok w pododze i szurajc po dywaniku czubkiem prawego pantofla (zwyky jej gest); na jej ustach trwa zoliwy umieszek. Wtedy, nie podnoszc oczu, spokojnie zaznaczyem, e pienidze s moje i e mam prawo patrze na ycie moimi oczyma, i e kiedym j zaprasza do swego domu, niczego-przed ni nie zataiem. Zerwaa si raptownie, zatrzsa si caa i prosz sobie wyobrazi nagle zatupaa nogami; to byo zwierz, to by atak szau, to byo szalejce zwierz. Zdrtwiaem ze zdumienia; takiego wyskoku nie spodziewaem si. Ale nie straciem panowania nad sob, nawet si nie poruszyem i tym samym spokojnym tonem oznaj-

miem jej, e odtd pozbawiam j uczestniczenia w moich zajciach. Rozemiaa mi si prosto w twarz i wysza z mieszkania. Musz podkreli, e wychodzi nie byo jej wolno. Nigdzie beze mnie -taki by nasz ukad zawarty jeszcze w okresie narzeczestwa. Wrcia dopiero wieczorem, ja na to ani sowa. Nazajutrz rankiem wysza znowu, nastpnego dnia rwnie. Zamknem kantor i wybraem si do ciotek. Nie utrzymywalimy z nimi adnych stosunkw od czasu wesela. Okazao si, e nie przychodzia do nich. Wysuchay mnie zaciekawieniem, no i wymiay: To si panu powiadaj naley". Ale byem przygotowany na ich kpinki. Z miejsca te t modsz, niezamn, przekupiem za sto rubli; dwadziecia pi daem jako zaliczk. Po dwch dniach przychodzi do mnie: Tam, powiada, oficer Jefimowicz, dawny pana kolega pukowy, jest zamieszany". Bardzo mnie to zdziwio. w Jefimowicz wanie najwiksz przykro wyrzdzi mi by w puku, a jaki miesic temu, bezczelny! jako rzekomy interesant raz czy dwa razy zaszed do kasy i, pamitam, zacz z moj on o czym artobliwie rozmawia. Wtedy podszedem do niego i powiedziaem pomny naszych stosunkw eby si nie way tu przychodzi; ale nic takiego nawet przez myl mi nie przeszo, tylko tak po prostu stwierdziem w duchu, e jest bezczelny. A tu

raptem ciotka informuje, e jest ju wyznaczone spotkanie i e ca spraw manewruje pewna dawna znajoma ciotek, Julia Samsonowna, wdowa, a do tego jeszcze pukownikowa: ,,U niej to wanie bywa teraz pana maonka". T rzecz przedstawi w skrcie. Caa sprawa kosztowaa mnie okoo trzystu rubli, ale po dwch dniach wszystko zostao urzdzone tak, e bd sta w ssiednim pokoju, za zamknitymi drzwiami, przysuchujc si pierwszej schadzce mojej ony z Jefimowiczem. Tymczasem za w przeddzie owego randez-vous rozegraa si midzy nami krtka, lecz dla mnie a nazbyt znamienna scena. ona wrcia pod wieczr, siada na ku, spoglda na mnie drwico i nk stuka o dywanik. Gdy tak na ni patrz, nagle pomylaem, e w cigu caego ostatniego miesica albo cilej od dwch tygodni bya nieswoja, rzec by nawet mona cakowicie odmieniona: okazywaa si istot porywcz, napastliw, nie powiedziabym bezwstydn, ale niezrwnowaon i zmierzajc do zamtu. Napraszajc si o zamt. agodno jednak bya jaj w tym przeszkod. Kiedy taka osoba rozhula si to chociaby nawet przebraa miar, przecie wida, e sama si tylko przeamuje, sama si podnieca i e nie jest zdolna przezwyciy wasnej dziewiczoci i skromnoci. Dlatego to takie wanie niekiedy rozp-

dzaj si zgoa ponad miar tak i nie wierzymy obserwacjom wasnego rozumu. Istota za przywyka do rozpusty przeciwnie: zawsze naoy tumik, postpi szpetniej, ale w ramach porzdku i przystojnoci, z pretensj growania nad nami. A czy to prawda, e wygnano ci z puku za to, e stchrzy odmwiwszy pojedynku? spytaa nagle ni w pi ni w dziewi, bysnwszy oczyma. Prawda; na skutek deeyzji sdu oficerskiego poproszono mnie o podanie si do dymisji, co zreszt sam ju przedtem uczyniem. Wyrzucili ci jak tchrza? Tak, ogosili mnie tchrzem. Ale ja si uchyliem od pojedynku nie- z tchrzostwa, lecz dlatego, e nie chciaem podda si ich tyraskiemu wyrokowi i wystpi z wyzwaniem na pojedynek, skoro nie czuem si obraony. Wiedz tu nie zdoaem si pohamowa e przeciwstawi si czynnie takiej przemocy i przysta na wszystkie konsekwencje, to byo dowodem znacznie wikszego mstwa anieli wszelkie pojedynki. Nlie wytrzymaem: tym zdaniem niejako usiowaem si usprawiedliwia; a ona tylko na to czekaa, na to moje nowe upokorzenie. Rozemiaa si zjadliwie. A czy to prawda, e potem przez trzy lata jak wczga azi po ulicach Petersburga, pro-

szc o dziesiciokopiejkowe datki, i e nocowa pod bilardami? Nocowaem nawet na Siennej, w domu Wiaziemskiego *. Owszem, to prawda: kiedy opuciem puk, w moje ycie wdaro si wiele sromoty i ponienia, ale nie by to upadek moralny, gdy sam pierwszy nienawidziem swoich wczesnych poczyna. To by jedynie upadek woli i umysu, wywoany przez tragizm mego pooenia. Ale to mino... Oho, teraz jeste figur, finansist! Bya to aluzja do kasy poyczkowej, lecz ju zdyem si opanowa. Widziaem, e ona oczekuje poniajcych mnie wyjanie i wyjanie tych jej nie daem. W sam por zadzwoni do drzwi interesant; wyszedem wic do sali. Nastpnie, ju w godzin pniej, kiedy si ubraa, zamierzajc wyj, przystana przede mn i rzeka: Jednak nic mi o tym przed lubem nie powiedziae. Pominem to milczeniem. Wysza. Tak tedy nastpnego dnia staem w tamtym pokoju, za drzwiami, suchajc, jak si rozstrzyga mj los, a w kieszeni miaem rewolwer. Ona bya ubrana, (siedziaa przy stole, a Jefimowicz
Dom Wiaziemskiego przytuek dla ndzarzy w Petersburgu.

krygowa si przed ni. I c: wyszo (musz tu siebie pochwali), wyszo jota w jot to, co przeczuwaem i przewidywaem, chocia nawet niewiadomy,' e to przeczuwam i przewiduj. Nie wiem, czy wyraam si zrozumiale. Oto co nastpio. Suchaem przez ca godzin i przez ca godzin byem wiadkiem pojedynku najszlachetniejszej i najwzniolejszej kobiety z rozpustnym wiatowcem, z tpym osobnikiem o pezajcej duszy. I skd mylaem zdumiony skd ta naiwna, ta agodna i maomwna istota wszystko to wie? Najdowcipniejszy autor salonowej komedii nie zdoaby stworzy owej sceny drwin, penego nienawici chichotu oraz witego oburzenia przy zetkniciu si cnoty z niecnot! I jake si skrzyy jej sowa i najdrobniejsze sweczka! Ile byo humoru w szybkich replikach, jak trafne byy jej sdy! A zarazem ile .niemal dziewiczej prostodusznoci. Wykpiwaa wrcz jego wyznania miosne, jego gesty, jego propozycje. Przybywszy w celu przypuszczenia prostackiego szturmu i nie przewidujc oporu, Jefimowicz nagle osupia. Zrazu gotw byem przypuci, e to z jej strony po prostu kokieteria, kokieteria rozwizej, lecz przy tym sprytnej istoty eby nada sobie wysz cen". Ale nie, prawda zajaniaa jak soce i niepodobna byo powtpiewa. Jedynie poryw sztucznie wznieconej nienawici do mnie mg skoni j, niedo-

wiadczon, do urzdzenia tej schadzki; gdy wszake doszo do realizacji wnet si jej otworzyy oczy. Oto po prostu miotaa si ta istota, chcc mnie za wszelk cen znieway, lecz zdecydowawszy si na taki manewr, nie wytrzymaa jego szpetoty. I czyli j, czyst i bezgrzeszn, posiadajc idea, czyli mg j skusi Jefimowicz albo ktrakolwiek z tamtych wielkowiatowych kreatur? Przeciwnie, on j tylko rozmieszy. Wszystka prawda wezbraa w jej duszy i oburzenie wytrysno sarkazmem z jej serca. Powtarzam: ten bazen pod koniec cakiem osowia i siedzia nachmurzony ledwo odpowiadajc, tak i zaczem si wrcz obawia, by w prostackim odruchu zemsty nie poway si jej obrazi. I jeszcze raz powtarzam: musz si pochwali, e scenie tej przysuchiwaem si nieomal bez zdziwienia. Rzekbym, e oto zastaem same tylko zinane rzeczy. Jak gdybym by si tam uda, eby to zasta. Szedem tam nie wierzc niczemu, adnemu oskareniu, cho miaem w kieszeni rewolwer, to prawda! I czyli mogem inaczej j sobie wyobrazi? Och, oczywicie wiedziaem, jak dalece mnie nienawidzi, ale upewniem si i co do tego, jak dalece jest nieskalana. Przerwaem ow scen, otworzywszy drzwi. Jefimowicz zerwa si, ja ujem jej rk i poprosiem, by wysza ze mn. Jefimowicz z naga wyprostowa si dziarsko i wybuchn miechem:

Och, przeciw witym prawom maeskim nie oponuj, egnam! I wie pan zawoa, gdy kierowaem si ku wyjciu chocia porzdny czowiek nde powinien si z panem pojedynkowa, jednake, przez respekt dla paskiej damy, jestem do pana dyspozycji... Jeeli w ogle pan zaryzykuje... Syszysz przetrzymaem j na chwil w progu. Potem przez ca drog ani sowa. Prowadziem j za rk; sza bez oporu. Przeciwnie: bya okrutnie zdumiona, ale tylko w drodze do domu. Gdymy si tam znaleli, siada na krzele i utkwia we mnie spojrzenie. Bya niezwykle blada; chocia wargi jej natychmiast skrzywiy si ironicznie, patrzya ju z uroczystym i surowym wyzwaniem, i chyba cakiem serio bya przekonana, e j zastrzel. Ale wyjem z kieszeni rewolwer i pooyem na stole. Patrzya w milczeniu na mnie i na bro. Zechciejcie zauway: ten rewolwer by jej znany. Nabyem go i trzymaem nabity, odkd uruchomiem kas poyczkow. Postanowiem wtedy nie trzyma w domu gronych psw ani krzepkiego lokaja, jak to jest na przykad u Mozera. U mnie interesantw wpuszcza kucharka. Ale w naszym zawodzie niepodobna obywa si na wszelki wypadek bez rodkw samoobrony, wic miaem w domu nabity rewolwer. ona w pierwszych dniach po

zamieszkaniu u mnie wielce si tym rewolwerem interesowaa, wypytywaa mnie i nawet wyjaniem jej mechanizm, i wtajemniczyem w dziaanie, i w kocu namwiem j, by raz wystrzelia do celu. Prosz to wszystko zapamita. Nie zwracajc uwagi na jej wystraszon min, na p rozebrany pooyem si do ka. Byem ogromnie osabiony. Dochodzia jedenasta. Ona nadal siedziaa na tym samym miejscu, bez ruchu, jeszcze bez maa godzin, nastpnie zdmuchna wiec i rwnie nie rozebrana pooya si na kanapie przy cianie. Po raz pierwszy nie ze mn, to take zechciejcie zauway...

VI. Okropne wspomnienie


Kolej teraz na to okropne wspomnienie. Obudziem si rankiem zdaje si po sidmej; w pokoju byo ju zupenie jasno. Ocknem si od razu cakiem przytomny i nagle otworzyem oczy. Ona staa obok stou i trzymaa w rkach rewolwer. Nie wiedziaa, e si obudziem i e patrz. Witem spostrzegam, e zaczyna si ku mnie zblia z tym rewolwerem w rce. Spiesznie zamknem oczy, udajc gboko upionego. Dosza do ka i stana nade mn. Syszaem wszystko: chocia zapanowaa grobowa cisza,

przede syszaem t cisz. Nagle wyczuem jaki jej kurczowy ruch niepowstrzymanie, mimo woli, oidemknem powieki: patrzya mi prosto w oczy, a rewolwer znajdowa si tu przy mojej skroni. Spojrzenia nasze spotkay si. Ale patrzylimy na siebie zaledwie chwilk. Zmusiem si do zamknicia oczu i w tyme momencie ca si woli . postanowiem, e ju si wicej nie porusz i nie rozewr powiek cokolwiek mnie czeka. Rzeczywicie zdarza si, e kto pogrony w gbokim nie nagle odmyka oczy, nawet na chwilk unosi gow i rozglda si po pokoju, i zaraz potem, straciwszy wiadomo, znowu kadzie gow na poduszce i zasypia, nic nie pamitajc. Ot kiedy zetknwszy si z jej spojrzeniem i poczuwszy luf rewolweru przy skroni szybko zamknem ponownie oczy, nie poruszajc si, jak gdybym spa gboko, ona z pewnoci moga przypuci, e ja naprawd pi i e nie widziaem nic, zwaszcza e byoby wrcz nieprawdopodobne, abym zobaczywszy to, co zobaczyem, w takim momencie ponownie zamkn oczy. Tak, to byo nieprawdopodobne! Ale jednak moga bya take odgadn prawd to mi wanie w owej chwili przemkno przez myl. Och, jaki wicher myli i dozna zakbi si we mnie! Pochwalona niechaj bdzie elektryczno myli

czowieczej! W takim wypadku (tak to wyczuem), jeeli odgada prawd i wie, e nie pi to ju j zmiadyem t swoj godnoci poniesienia mierci i do jej .moe zadre. Dawne zdecydowanie moe run w zetkniciu si z tym nowym doznaniem. Powiadaj, e fciedy si stoi gdzie wysoko, co nas jak gdyby cignie w d, w przepa. Myl, e do niejednego samobjstwa albo zabjstwa doszo jedynie dlatego, e rewolwer by ju w rce. Tutaj take bezde, pochyo czterdziestopiciostopniowa, z ktrej niepodobna si nie stoczy, i co nas nieodparcie skania do spuszczenia kurka. Jednake wiadomo, em wszystko widzia, e wiem wszystko i w milczeniu oczekuj mierci, ktr mi zada ta wiadomo moga bya j powstrzyma na pochyoci. Cisza przecigaa si i nagle przy skroni, u nasady wosw, poczuem chd stali. Spytacie: czy miaem niezomn nadziej ocale? Odpowiem jak przed Bogiem: nie miaem adnej nadziei oprcz chyba jednej szansy na sto. Czemu godziem si na mier? Odpowiem pytaniem: a po c mi byo y z chwil, gdy uwielbiana istota przytkna mi do skroni rewolwer? Nadto wiedziaem byem tego wiadom ca moc mego jestestwa e w tym momencie odbywa si midzy nami walka, straszliwy pojedynek na mier i ycie, pojedynek owego wanie

wczorajszego tchrza za maoduszno wypdzonego przez swych towarzyszw. Wiedziaem to i ona to wiedziaa jeli tylko odgada prawd, e nie pi. Moe zreszt tak nie byo, moe wtedy nawet tak nie rozumowaem, ale przecie to wszystko musiao tak by niechby i bez tych myli poniewa pniej w kadej godzinie swego ycia wanie o tym tylko mylaem. Lecz gotowicie zapyta: czemu to nie uchroniem jej od popenienia wystpku? Och, ja sobie sam pniej po tysickro to pytanie zadawaem za kadym razem, gdy przejty dreszczem wspominaem ow sekund. Ale moja dusza tona w mroku rozpaczy: ginem, sam ginem; kog- tedy bybym mg ratowa? No i skd wiecie, czy kogokolwiek ratowa wtedy chciaem? Skd mona wiedzie, co wtedy mogem odczuwa? wiadomo jednak kipiaa; mijay sekundy, trwaa martwa cisza; ona wci staa nade mn i oto nagle drgnem, tknity nadziej. Spiesznie otworzyem oczy. Jej nie ibyo ju w pokoju. Wstaem z ka: zwyciyem zostaa pokonana na wieki! Podszedem do samowara. Herbat podawano u nas zawsze w pierwszym pokoju, przy czym nalewaa j ona. Usiadem za stoem w milczeniu i wziem podan przez ni szklank. Poupy-

wie piciu minut spojrzaem na ni. Bya okropnie blada, jeszcze hledsza anieli wczoraj, i patrzya na mnie. I z naga, z naga, widzc, e na ni patrz, blado umiechna si bladymi wargami z niemiaym w oczach pytaniem. Wida jeszcze ma wtpliwoci i medytuje: czy on wie, czy nie, widzia, czy te nie widzia?" Obojtnie odwrciem od niej wzrok. Po herbacie zamknem kas, poszedem na rynek i kupiem elazne ko oraz parawan. Po powrocie do domu kazaem ko postawi w sali i odgrodzi parawanem. To ko byo przeinaczone dla niej, ale nic jej nie powiedziaem. Lecz ma widok tego ka zrozumiaa bez sw, e widziaem i wiem wszystko" i e nie ma ju wtpliwoci. Na noc zostawiem rewolwer jak zwykle na stole. Ona w milczeniu pooya si do nowego ka: maestwo byo rozerwane, ona pokonana, ale nie uaskawiona". W nocy popada w majaczenia, a rankiem dostaa gorczki. Przeleaa cae sze tygodni.

odejdzie. Modliem si na klczkach przez pi minut, a chciaem si modli przez ca godzin, ale bez przerwy rozmylam, rozmylam, i gorzkie myli wci si cisn, i gowa boli: jake tu si modli? Grzech tylko! Dziwne te, e mi si nie chce spa: kiedy przeywamy wielkie, zbyt wielkie cierpienie, po pierwszych mocnych wybuchach ogarnia nas senno. Skazani na kar mierci podobno w ostatni noc pi twardo. Tak te by powinno, to zgodne z prawami natury, bo inaczej by nie wytrzymali... Legem na kanapie, ale nie zasnem... Przez sze- tygodni choroby dogldalimy jej dniem i noc ja z ukieria oraz sprowadzona przeze mnie dyplomowana pielgniarka. Pienidzy nie szczdziem i nawet rad byem wydawa na ni. Wezwaem doktora Schrdera i paciem mu po dziesi rubli za wizyt. Gdy odzyskaa przytomno ukazywaem si przed ni rza dziej. A zreszt po c to opisywa? Kiedy ju wstaa z ka to cichutko i w milczeniu usiada w moim pokoju przy osobnym stole, ktry wtedy dla niej kupiem... Tak, to prawda, trwalimy w zupenym milczeniu, to jest pniej zaczlimy nawet mwi, tyle e jedynie o sprawach powszednich. Ja, ma si rozumie, wypowiadaem si lakonicznie, ale doskonale zauwayem, e i jej dogadzaa maomwno. Wydao mi si to z jej strony cakiem naturalne. Jest zbyt

Rozdzia drugi 1. Sen dumy


ukieria z miejsca owiadczya, e mieszka u mnie nie bdzie i gdy tylko pani pochowaj,

wstrznita i dostatecznie pokonana rozumowaem. Trzeba koniecznie pozwoli jej zapomnie i przywykn". Tak tedy milczelimy oboje, ale ja wci si przygotowywaem wewntrznie na spotkanie przyszoci. Sdziem, e i w niej dzieje si to samo i ogromnie mnie intrygowao odgadywanie: o czym te teraz myli? Dodam jeszcze: och z pewnoci nikt nie wie, com przecierpia lamentujc nad ni podczas tej choroby. Lecz te lamenty dawiem w piersi kryjc si z nimi naweit przed ukieri. Nie mogem sobie wyobrazi, nawet przypuci nie mogem, eby ona miaa umrze nie dowiedziawszy si wszystkiego. Kiedy za niebezpieczestwo mino i zacza powraca do zdrowia nader szybko, pamitam, uspokoiem si. Nie do n tym: postanowiem odoy nasz przyszo na moliwie daleki termin, a na razie wszystko pozostawi w nie zmienionym ksztacie. Tak, zaszo wtedy we mnie co osobliwego, niesamowitego, mie potrafi tego inaczej okreli: zatriumfowaem i-to poczucie okazao si dla mnie cakowicie zadowalajce. No i tak upyna zima. Och, byem zadowolony jak nigdy dotychczas i to przez ca zim. ' Bo widzicie: w moim yciu bya jedna zewntrzna okoliczno, ktra a do chwili obecnej, to znaczy a do samej katastrofy z an, co dzie i o kadej godzimie uciskaa mnie, mianowicie

utrata reputacji i owo opuszczenie puku. Mwic krtko: tyraska niesprawiedliwo, jaka mnie spotkaa. Wprawdzie koledzy nie lubili mnie z powodu mego cikiego, a moe te miesznego charakteru, cho przecie nieraz tak bywa, e to, co dla nas jest wzniose, wite i czcigodne zarazem, nie wiedzie czemu, mieszy naszych towarzyszy. Ach, nie lubiano mnie nawet w szkole. Wszdzie i zawsze byem nie lubiany. Nawet ukieria nie moe si do_ mnie przekona. Owa za sprawa w puku chocia bya wynikiem antypatii wzgldem mnie miaa charakter niewtpliwie przypadkowy. Zaznaczam to dlatego, e nic tak nas nie boli i nie 'gnbi "jak to, kiedy padamy ofiar przypadku, ktry mg si zdarzy albo i nie zdarzy, wskutek fatalnego zbiegu okolicznoci, ktry mg nas omin niczym chmura. Dla istoty rozumnej stanowi to ponienie. zdarzenie byo nastpujce: W teatrze, podczas antraktu, zaszedem do bufetu. Huzar A-w, wszedszy nagle, wszcz w obecnoci znajdujcych si tam oficerw gon rozmow z dwoma kolegami-huzarami, opowiadajc, jak to w kuluarach kapitan naszego puku Biezumcew przed chwil wywoa skandal i e wyglda na pijanego". Rozmowa rycho si urwaa, bo i sama wiadomo bya bdna, gdy kapitan Biezumcew nie by pijany, i skandal w gruncie rzeczy nie okaza si skandalem. Huzarzy poczli

rozmawia na inne tematy, no i incydent si skoczy; alici nazajutrz plotka dotara do naszego puku i zaraz zaczto gada, e z naszego puku znalazem si tam tylko ja jeden, i e kiedy huzar A-w wyrazi si obraliwie o kapitanie Biezumcewie, nie podszedem do A-wa, by go odpowiednim wystpieniem poskromi. Ale po c miaem to uczyni? Jeeli ywi uraz do Biezumcewa, bya to ich osobista sprawa: czemu miabym si do tego miesza? Tymczasem oficerowie doszli do przekonania, e nie bya to sprawa osobista, lecz zahaczajca take o puk, a e z oficerw tego puku byem na placu tylko ja tym samym dowiodem wszystkim obecnym w bufecie oficerom i-cywilom, e w naszym puku trafiaj si oficerowie niezbyt wraliwi na punkcie wasnego i pukowego honoru. Na tak interpretacj nie chciaem przysta. Wtedy dano mi do zrozumienia, e mog jeszcze wszystko, naprawi, jeeli przynajmniej teraz lubo troch pno zgodz si zada od A-wa formalnych wyjanie. Na to si nie zgodziem, a tak byem rozdraniony, e odmwiem z dum. Po czym niezwocznie zoyem podanie o dymisj. Oto caa sprawa. Wyszedem z niej z godnoci, niemniej wszake wewntrznie zdruzgotany, z roztrzsion wol i umysem. A wtedy wanie zdarzyo si, e m mojej siostry w Moskwie przetrwoni nasz skromny majtek wcznie z moj mizern

czstk tak i znalazem si bez grosza przy duszy na bruku. Miaem wprawdzie mono pjcia na prywatn posad, ale nie uczyniem tego: zaszczytnego munduru nie chciaem zamieni na jak kolejarsk bluz. No i jak wstyd to wstyd, jeli haba to haba, skoro upadek, niechaj bdzie upadek i im gorzej, tym lepiej oto co wybraem. Nastpio trzylecie ponurych przey i nawet pobyt w przytuku -Wiaziemskiego. Ptora roku temu umara w Moskwie bogata staruszka, moja chrzestna matka, i nieoczekiwanie wrd innych zapisw znalazo si w jej testamencie i dla mnie trzy tysice rubli. Po krtkim namyle zadecydowaem wtedy o swoich losach. Postanowiem zaoy prywatny lombard, nie zabiegajc o ask blinich: pienidze, potem wasny kt i... nowe ycie, z dala od dawnych wspomnie. Oto by mj plan. Ale ciemna przeszo i na zawsze zepsuta opinia drczyy mnie nieustannie. No i wtedy oeniem si. Przypadkiem czy nie nie wiem. Tyle tylko, e wprowadzajc j do swego domu sdziem, e wprowadzam przyjaciela, a wanie przyjaciel by mi nade wszystko potrzebny. Ale rozumiaem dobrze, i tego przyjaciela naley przysposobi, urobi i wrcz ujarzmi. A czy cokolwiek z tego mogem tak z miejsca wyoy tej uprzedzonej, do mnie szesnastolatce? Jake bym na przykad potrafi bez przypadkowej pomocy, jak mi ze-

saa owa straszliwa scena z rewolwerem przekona j, e nie jestem tchrzem i e w puku niesprawiedliwie zarzucano mi tchrzostwo? Ale katastrofa nastpia w por. Wytrzymawszy grob rewolweru, wziem odwet za ca sw ponur przeszo. I chocia nikt o tym nie myla, wiedziaa to o n a a to byo dla mnie wszystkim, gdy ona sama wszystkim dla mnie bya, ca nadziej moich roje o przyszoci! Ona bya jedynym czowiekiem, ktrego hodowaem dla siebie, a innych nie potrzebowaem i oto dowiedziaa si wszystkiego: tego w kadym razie, e niesusznie postpia przystajc do moich wrogw. Upajaem si t myl. W jej oczach nie mogem ju by nikczemnikiem, moga mnie tylko uwaa ot za... dziwaka; ale i ta myl teraz, po wszystkim, co zaszo, wcale mi nie bya przykra: dziwno nie jest grzechem, lecz przeciwnie, niekiedy podbija kobiec natur. Jednym sowem, rozmylnie odsunem podsumowanie: to, co si dokonao, wystarczao a nadto dla mojego spokoju oraz zawierao zbyt wiele obrazw i tworzywa dla moich marze. W tym wanie slc, e jestem marzycielem; miaem sam materiau pod dostatkiem, o niej za mylaem: e poczeka. Tak mina zima w jakim czego tam oczekiwaniu. Lubiem ukradkiem przyglda si jej, siedzcej przy swoim stoliku. Zajmowaa si szy-

ciem, napraw bielizny, a czasem wieczorami czytaa ksiki, ktre braa z mojej szafy. Dobr tych ksiek rwnie powinien by przemawia na moj 'korzy. Nie wychodzia prawie nigdzie. Po obiedzie, przed zapadniciem zmierzchu, wyprowadzaem j co dzie na przechadzk; odbywalimy te spacery ju mie, jak dawniej, w cakowitym milczeniu. Ja mianowicie dokadaem stara, aby wygldao, e rozmawiamy zgodnie, ale, jak ju wspomniaem, oboje baczylimy, eby si raczej zbyt szeroko nie rozwodzi. Ja czyniem to umylnie, przy czym uwaaem, e jej naley koniecznie da czas". Jtfa si rozumie, dziwne to, i przez ca zim ani razu nie przyszo mi na myl, e lulbi ukradkiem si jej przyglda, a przez ca zim nie pochwyciem ani jednego jej spojrzenia skierowanego ku mnie! Przypisywaem to jej niemiaoci. Zwaszcza e po chorobie miaa tyle lkliwej pokory, tyle bezsiy. Nie, lepiej poczekaj i i nagle sama do ciebie podejdzie..." Ta myl zachwycaa mnie nieodparcie. Dodam jeszcze jedno: niekiedy jakby naumylnie sam si rozdraniaem i rzeczywicie doprowadzaem si do tego, i, rzekoby si, ywiem do niej uraz. I tak si to cigno przez jaki czas. Ale nienawi nigdy nie moga dojrze i ugruntowa si w mej duszy. Sam przy tym czuem, e to tylko jaka gra. Ale i wtedy nawet, chocia rozerw-

em nasze maestwo, kupiwszy ko i parawan nigdy wszake, nigdy nie potrafiem spojrze na ni jako na zbrodniark. I mie dlatego, em niepowanie osdzi jej przestpstwo, lecz dlatego, e zamierzaem przebaczy jej cakowicie od pierwszego dnia, jeszcze nawet zanim kupiem to ko. Sowem, jest to u mnie osobliwe, albowiem mam surowe zasady moralne. Poza tym w moich oczach ona bya tak pognbiona, tak upokorzona, tak zmiadona, em si nad ni chwilami bolenie litowa, aczkolwiek przy tym wszystkim wyran przyjemno sprawiaa mi myl 0 jej ponieniu. Podobao mi si poczucie naszej nierwnoci... Owej zimy zdarzyo mi si rozmylnie speni kilka dobrych uczynkw. Dwu klientom umorzyem nalenoci, jakiej ubogiej kobiecie wypaciem pienidze bez adnego zastawu. I nie powiedziaem o tym onie a uczyniem to wcale nie po to, eby si o tym dowiedziaa, tylko owa kobiecina sama przysza dzikowa nieomal na klczkach. W ten sposb rzecz wysza na jaw; wydao mi si, e wiadomo o tej sprawie moja ona przyja z zadowoleniem. Ale nadcigaa wiosna, bya ju poowa kwietnia, z okien wyjto podwjne szyby i soce jo jasnymi wizkami promieni rozwieca nasze guche pokoje. Lecz zasona wisiaa nade mn 1 zaciemniaa mi oczy. Zowieszcza, straszliwa za- v

sona. Jak to si stao, e raptem spada z moich oczu i em nagle przejrza, i wszystko zrozumia? Czy stao si to przypadkowo, czy dzie taki nadszed szczeglny, czy promie soneczny roznieci myl i domys w mojej otpiaej gowie? Nie, nie myl, nie domys tu zabysn, lecz z naga zadrgaa jedna yka, z dawna zamara, zadrgaa i oya, i olnia ca moj otpia dusz. Wtedy zupenie jakbym nagle zerwa si z miejsca... Bo te wydarzyo si to nagle i niespodzianie. A wydarzyo si to po obiedzie, pod wieczr, okoo godziny pitej.

II. Zasona nagle opada


Dwa sowa wstpu. Ju od miesica spostrzegem w niej osobliwe zadumanie nie tyle milkliwo, ile jakie zamylenie. To take stwierdziem nagle. Siedziaa wtedy nad robot, z gow pochylon, i nie wiedziaa, e na ni patrz. I oto zdumiao mnie, e staa si tak szczuplutka, wychudzona; twarzyczka poblada, wargi zbielay, wszystko to razem, w poczeniu z zadum, od razu wielce mnie zafrapowao. Ju i dawniej syszaem jej drobny suchy kaszel, szczeglnie po nocach. Natychmiast wstaem i, nic nie powiedziawszy, poszedem zamwi wizyt doktora Schrdera.

Zjawi si nazajutrz. Ona mocno si zdziwia, spogldajc to na lekarza, to na mnie. Ale jestem zdrowa rzeka z niewyranym umiechem. Schrcder zbada j nie nazbyt dokadnie (ci lekarze bywaj niekiedy lekcewaco niedbali) i w drugim pokoju zakomunikowa mi tylko, e to pozostao po przebytej chorobie i e na wiosn warto by wyjecha gdzie nad morze albo, jeeli to niemoliwe, po prostu na podmiejskie letnisko. Sowem, nic nie powiedzia prcz tego, e skonstatowa osabienie czy co tam takiego. Po jego odejciu ona, patrzc na mnie z ogromn powag, powtrzya: Jestem zupenie zdrowa. Po tych sowach jednake raptownie si zarumienia, najwidoczniej ze' wstydu. Ach, teraz rozumiem: wstyd jej byo, e ja bdc j e s z c z e j e j m e m troszcz si o ni tak, jak gdybym by nim faktycznie. Ale wtedy nie zrozumiaem i rumieniec przypisaem pokorze. (Zasona!) I oto w miesic pniej, o godzinie pitej, w jasny soneczny dzie kwietniowy siedziaem przy kasie, sprawdzajc rachunki. Wtem sysz, e ona tam obok, w naszym pokoju, przy swym stoliku z robtk cichutko zapiewaa. Nowo ta wywara na mnie wstrzsajce wraenie i do dzi nie potrafi tego poj. Dotychczas prawie nigdy

nie syszaem jej piewu, chyba tylko moe w pierwszych dniach, gdym j by wprowadzi do swego domu i kiedy jeszcze moglimy zabawia si strzelaniem do celu z rewolweru. Wtedy gos miaa jeszcze dosy silny, acz niezbyt pewny w intonacji, ale za to niezwykle miy i zdrowy. Teraz za piosenka brzmiaa tak sabiutko och, nie szczeglnie aoliwie (by to jaki romans), ale, rzekby, gos by jaki nadpknity, zamany, jak gdyby ten gosik nie mg da sobie rady, jak gdyby sama piosenka bya chora. ona nucia i oto raptem na wysokiej nucie gos jej si oberwa taki wty by ten gosik, tak smtnie opad; odkaszlna i znw cichutko zapiewaa... Moje wzruszenia wydadz si mieszne, ale nikt nigdy nie zrozumie, czemu si przejem! Nie, jeszczem si nad ni nie litowa, to byo co cakiem innego, pocztkowo, przynajmniej w pierwszych minutach, wystpio nage zmieszanie i straszliwe zaskoczenie, straszne i niesamowite, bolesne i nieomal mciwe: piewa, i to przy mnie! Zapomniaa o mnie, czy co?" Wstrznity do gbi trwaem na miejscu, potem nagle wstaem, naoyem kapelusz i wyszedem jak bdny. W kadym razie nie wiem po co i dokd. ukieria podaa mi palto. piewa? spytaem mimowolnie. ukieria

patrzya na mnie, nie pojmujc o co chodzi. Bo te istotnie nie sposb byo mnie zrozumie. Pierwszy raz piewa? Nie, kiedy pana nie ma, czasem piewa. Pamitam wszystko. Zszedem po schodach, znalazem si na ulicy i ruszyem bez celu przed siebie. Przystanem na rogu i rozejrzaem si wokoo. Mijano mnie, potrcano; nie czuem nic. Skinem na dorokarza i kazaem si zawie nie wiem po co na Policejskij Most; potem nagle zrezygnowaem i rzuciem mu dwudziestokopiejkwk. Masz tu za fatyg powiedziaem miejc si do niego bezmylnie, ale serce wezbrao mi jakim nagym zachwyceniem. Przypieszywszy kroku, wrciem do domu. Nadpknita aosna, urwana nutka raptem znowu zadwiczaa w mej duszy. Brako mi tchu. Opadaa, opadaa z oczu zasona! Skoro przy mnie zapiewaa snad zapomniaa o mnie, oto co byo jasne i straszne. To czuo moje serce. Jednak w duszy promienia zachwyt przemagajc trwog. O ironio losu! Wszak nic innego nie byo i nie mogo by w mojej duszy prcz owego wanie zachwytu, tylko gdzie ja sam byem w cigu owej zimy? ATbo to byem ja? Wbiegem po schodach w wielkim popiechu; nie wiem, czym wszed niemiao... To tylko pa-

mitam, e podoga zdawaa si falowa, a ja jak gdybym pyn po rzece. Wszedem do pokoju: siedziaa na tym samym miejscu, pochyliwszy gow, ale ju nie piewaa. Zerkna ku mnie przelotnie i bez zaciekawienia; lecz nie byo to nawet spojrzenie ot, jedynie odruch, zwyky i obojtny, kiedy ktokolwiek wchodzi do pokoju. Podszedem wprost do niej i usiadem obok na krzele; byem jak niespena rozumu. Ona obrzucia mnie szybkim spojrzeniem, jakby przelkszy si; ujem jej do i nie pamitam, co powiedziaem, to jest, co chciaem powiedzie, gdy nie byem zdolny mwi dorzecznie. Gos mi si zaamywa i odmawia posuszestwa. A zreszt nie wiedziaem, co powiedzie, i tylko krztusiem si. Porozmawiamy... wiesz... powiedz cokolwiek! : nagle wybkaem gupawo; och! albo mi w gowie byy mdroci? Ona znowu drgna i odsuna si, mocno wystraszona spojrzaa na moj twarz, lecz nagle w jej oczach odmalowao si surowe zdziwienie. Tak, zdziwienie, s u r o w e . Patrzya na mnie rozszerzonymi oczyma. Ta surowo, to surowe zdziwienie, z miejsca mnie zdruzgotay: Wic chcesz jeszcze mioci? Mioci?" wystpio w tym jej zdziwieniu pytanie, chocia trwaa w milczeniu. Lecz ja wszystko odczytaem. Zatrzsem si cay i przypadem do jej ng. Tak, runem do jej ng. Po-

derwaa si gwatownie, ale bardzo mocno przytrzymaem jej obie rce. I pojmowaem, ach, pojmowaem w peni wasn rozpacz! Ale czy uwierzycie? uniesienie kipiao w mym sercu tak nieodparcie, i mylaem, e umr. W upojeniu i szczciu caowaem jej stopy. Tak, w szczciu bezmiernym i bezgranicznym a zarazem ze wiadomoci caej beznadziejnoci mej rozpaczy! Pakaem. Mwiem co ale nie mogem mwi. W niej lk i zdumienie nagle ustpiy miejsca jakiemu zatroskaniu, jakim niesamowitym pytaniom; patrzya na mnie dziwnie, nawet dziko, usiowaa co czym prdzej poj i umiechna si. Ogromnie bya zaenowana, e cauj j po nogach i usuwaa je, lecz ja wtedy caowaem to miejsce na pododze. Widziaa to i ze wstydu nagle zacza si mia (wiecie, jak to bywa, e kto mieje si ze wstydu); nadciga wybuch histerii, widziaem, jak drgaj jej rce i nie mylaem o tym, i wci bekotaem, e j kocham, e nie wstan i: pozwl mi caowa twoj sukienk... tak, przez cae ycie modli si do ciebie..." Nie wiem, nie pamitam nagle ona zatrzsa si i wybuchna kaniem: nastpi okropny atak histerii wywoany przeraeniem, jakie w niej wzbudziem. Przeniosem j na ko. Kiedy atak min, przysiada na krawdzi i z wyrazem ogrom-

nego przygnbienia schwycia obie moje donie proszc, bym si uspokoi. Zapanuj nad sob, nie mcz si, we si w gar! i znowu w pacz. Nie opuciem jej w cigu caego owego wieczora. Wci jej mwiem, e zawioz j do Boulogne *, eby si kpaa w morzu, teraz, zaraz, za dwa tygodnie, e ma taki nadpknity gosik, syszaem przecie?... e zlikwiduj kas, sprzedam Dobronrawowowi, e zaczniemy wszystko na nowo, a przede wszystkim do Boulogne! Suchaa wci zalkniona. Baa si jeszcze bardziej. Ale ja nie tym byem najgbiej przejty, lecz tym, e coraz mocniej odywao we mnie nieustpliwe pragnienie leenia u jej ng i znw chciaem caowa, caowa miejsce, gdzie stoj jej nogi, i modli si do niej, i nic ponadto, nic od ciebie nie zadam" powtarzaem co chwila. Nic mi nie odpowiadaj, nie zauwaaj mnie wcale i pozwl tylko z ubocza patrze na ciebie, uczy mnie swoj rzecz, pieskiem... Pakaa. A ja mylaam, e zostawisz m n i e t a k wymkno si jej z naga mimo woli tak dalece mimo woli, e moe zgoa nie spostrzega, kiedy to powiedziaa, gdy tymczasem och!, to bya najwaniejsza, najbardziej roz* Boulogne-Sur-MeT pln.-zach. Francji. miejscowo nadmorska w

strzygajca i najbardziej dla mnie zrozumiaa wypowied, ktra mnie niby noem dgna w serce! Te sowa wszystko mi wyjaniy, lecz dopki miaem j tu obok, przed oczyma, ywiem niezomn nadziej i byem niezmiernie szczliwy. Ach, okrutnie znuyem j owego wieczora, zdawaem sobie z tego spraw, ale nieustannie sdziem, e wszystko natychmiast przeksztac. Wreszcie, z nadejciem nocy, osaba ostatecznie; wtedy namwiem j, by zasna i z miejsca zapada w gboki sen. Przewidywaem malign i rzeczywicie wystpia, chocia bardzo lekka. W nocy niemal co chwila wstawaem, cichutko, w pantoflach podchodziem, eby na ni patrze. Zaamywaem nad ni rce, patrzc na t chor istot na lichym elaznym eczku (ktre dla niej kupiem za trzy ruble). Klkaem przed ni, ale nie miaem caowa jej ng (bez jej wiedzy!), gdy spaa. Prbowaem modli si do Boga, lecz si znw zrywaem. ukieria coraz wychodzia z kuchni i przygldaa mi si. Wstpiem do niej i powiedziaem, eby si pooya, i e jutro zacznie si cakiem co innego". I wierzyem w to, wierzyem lepo, szaleczo. Ach, tonem w zachwycie, w upojeniu! Wyczekiwaem tylko tego jutra. Przede wszystkim wbrew wszelkim symptomatom * nie obawiaem
* Symptomat objaw, oznaka.

si adnego nieszczcia. Nie odzyskaem w peni rozeznania chocia zasona spada mi z oczu i to rozeznanie dugo, dugo nie powracao, och, a do dzi, a do dzisiejszego dnia! Bo te jak mogo powrci: przecie ona wtedy jeszcze ya, bya tu przede mn, a ja byem przed ni: Jutro si obudzi, a ja jej wszystko powiem i ona wszystko zobaczy". Oto moje wczesne rozumowanie proste i jasne std to upojenie! Najwaniejsz spraw bya owa podr do Boulogne. Nie wiedzie czemu wci mylaem, e Boulogne to wszystko, e w Boulogne zawiera si co ostatecznego: Do Boulogne, do Boulogne!" Obdnie oczekiwaem ranka.

111. Zbyt wiele rozumiem


A przecie to nastpio zaledwie przed kilku dniami, przed picioma, wszystkiego picioma dniami w ubiegy wtorek! Nie, nie, gdyby jeszcze tylko troch czasu, gdyby jeszcze chocia odrobin odczekaa... bybym rozproszy mrok! Czy si bowiem nie uspokoia? Wszak zaraz nazajutrz mimo zmieszania suchaa .mnie z umiechem... Sedno wanie w tym, e przez cay ten czas, w cigu piciu dni, bya zmieszana i zawstydzona. Baa si take, bardzo si baa.

Ja si nie spieram, nie myl zaprzecza jak wariat: bya wystraszona, ale czy moga si nie lka? Przecie od tak dawna stalimy si sobie obcy wzajem, takemy odwykli jedno od drugiego a tu raptem to wszystko... Ale nie dostrzegaem jej trwogi, nowo promieniowaa!... To prawda, prawda bezsporna, em popeni bd. I moe nawet sporo bdw. Ot, ledwo zbudziwszy si, zaraz z samego ranka (to byo w rod) popeniem omyk: z miejsca uczyniem j swym przyjacielem. Popieszyem si, zanadto si popieszyem, ale przecie spowied bya potrzebna, niezbdna co mwi: wicej anieli spowied! Nie zataiem nawet tego, co wrcz sam przed sob ukrywaem. Otwarcie wyznaem, em przez ca zim o tym jednym tylko myla, e byem przewiadczony, i mnie kocha. Wyjaniem jej, e kasa poyczkowa bya jedynie nastpstwem upadku mojej woli i umysu, samoudrczenia i samochwalby. Wytumaczyem jej, e wtedy w bufecie rzeczywicie stchrzyem; winna temu moja natura, moja podejrzliwo: wstrzsny mn okolicznoci, to otoczenie, ten bufet, myl: jake tak z naga wystpi, czy to nie wypadnie gupio? Stchrzyem nie przed pojedynkiem, tylko przed myl: czy to nie wypadnie gupio... A potem... to ju nie chciaem si przyzna, no i drczyem wszystkich, i j te zadrczaem, a si z ni oeniem, eby j za to drczy. W og-

le mwiem przewanie jak w gorczce. Ona sama braa mnie za rce i prosia, abym przesta: Przesadzasz... zamczasz si! i znw zaczynay si kania, znowu groziy ataki nerwowe! Ustawicznie prosia, ebym o tym wszystkim nie mwi i nie wspomina. Ja na te proby nie zwracaem uwagi wcale albo prawie wcale: wiosna, Boulogne, Boulogne! Tam soce, tam nowe nasze soce o tym tylko mwiem. Zamknem kas, sprawy przekazaem Dobronrawowowi. Nagle zaproponowaem jej, e wszystko rozdamy ubogim oprcz kapitau podstawowego, owych trzech tysicy odziedziczonych po chrzestnej matce, za ktre pojechalibymy do Boulogne, a potem wrcimy i rozpoczniemy nowe pracowite ycie. Tak te zdecydowalimy poniewa ona nie powiedziaa nic... Tylko si umiechna. I bodaj umiechna si raczej przez delikatno, nie chcc mnie zasmuci. To wiedziaem, e jej ze mn ciko, nie mylcie, e byem a takim gupcem i takim egoist, eby tego nie widzie. Widziaem wszystko, wszystko, do ostatniego drgnienia, widziaem i wiedziaem lepiej od kogokolwiek; caa moja desperacja bya widoczna. Opowiadaem jej wszystko o sobie i o niej. I o "ukierii. Mwiem, em paka... Och, zmieniaem ton rozmowy, ja te staraem si nie porusza wcale niektrych tematw. I ona przecie

oywia si raz czy drugi, ja to pamitam, pamitam! Czemu, powiadacie, em patrza na wszystko i nic nie widzia? I gdyby tylko tamto si nie zdarzyo, toby odyo wszystko. Wszak jeszcze dwa dni przedtem, kiedy rozmowa zatrcia o lektur i o to, co w cigu tej zimy przeczytaa ona te mwia i miaa si wspominajc dialog Gil Blasa z arcybiskupem Grenady *. A by to taki dziecinny miech, przemiy, taki sam jak dawniej, za czasw narzeczestwa (moment! mgnienie!). Jake si cieszyem! Zreszt zdziwiem si ogromnie, syszc j wspominajc o arcybiskupie; snad jednak znalaza w sobie tyle spokoju ducha i tyle szczliwoci, eby si zamiewa nad literackim arcydzieem, siedzc ze mn w tym pokoju. Wida wic poczynaa si ju uspokaja cakowicie, w peni zaczynaa ufa, e j pozostawi t a k . Mylaam, e zostawisz mnie t a k " oto byy jej sowa wypowiedziane we wtorek! Ach, to to bya myl dziesicioletniej dziewczynki! I przecie wierzya, e wszystko istotnie pozostanie tak samo: ona przy swoim stole, ja przy swoim i tak oboje a do
* Bohaterowie klasycznej powieci francuskiej Gil Blax (przekad polski Przypadki Idziego Blasa ukaza si w 1950 r.). Autor jej Alain-Rene Lesage (16681747) pracowa nad ni okoo dwudziestu lat (od 1715 do 1735 roku).

szedziesiciu lat. A tu raptem podchodzi do niej m i ten m pragnie mioci! Ach, co za nieporozumienie, jaka moja lepota! Bdem take byo to, em patrzy na ni z zachwytem: naleao si opanowa, gdy zachwyt budzi lk. Ale wszakem si opanowa, ju jej nie caowaem po nogach. Ani razu nie okazaem, e... no, e jestem mem och, nawet w moich mylach tego nie byo; ja si tylko modliem. Jednake niepodobna byo przecie cakiem milcze, nie sposb byo nie mwi wcale! W pewnym momencie wyznaem, e rozkoszuj si rozmow z ni i e uwaam, i ona stoi bez porwnania wyej ode mnie pod wzgldem wyksztacenia i kultury. Wtedy mocno si zaczerwienia i zaenowana powiedziaa, e przesadzam. Wtedy niedorzecznie i nie mogc si powstrzyma opowiedziaem, w jakim byem zachwycie, kiedy ukryty za drzwiami przysuchiwaem si pojedynkowi jej niewinnoci z tamt kreatur i jak podziwiaem jej rozum i byskotliwo dowcipu w poczeniu z tak dziecic prostot. Ona jak gdyby drgna, wybkaa co tam znowu, e przesadzam, lecz nagle spochmurnia twarz zasonia domi 1 zakaa... Wtedy nie zdoaem si pohamowa: znw przypadem do jej ng i jem okrywa je pocaunkami, znw jak we wtorek skoczyo si atakiem nerwowym. To byo wczoraj wieczorem, a rankiem...

Rankiem! Szalecze, wszak ten ranek nadszed dzisiaj dopiero co, tylko co... Posuchajcie i zechciejcie rozway! Przecie kiedymy si zeszli przy herbacie (po wczorajszym ataku), ona sama wxcz zadziwia mnie swym spokojem, oto jak byo! A tymczasem ja ca noc przetrwaem w lku po wczorajszej scenie. Alici oto nagle ona zblia si do mnie i spltszy donie powiada, e jest przestpczyni, e wie, co to znaczy, e pami tego przestpstwa drczya j przez ca zim i nadal teraz drczy... e ona zbyt wysoko ceni moj wielkoduszno... Bd ci wiern on, bd ci szanowaa... Wtenczas zerwaem si i jak szaleniec olbjem j uciskiem! Caowaem, caowaem j w usta, jak m, po raz pierwszy po naszej dugotrwaej rozce. 1 dlaczego zaledwie tak niedawno temu wyszedem raptem na dwie godziny? Nasze paszporty zagraniczne... Ach, Boe! Niechbym tylko o pi minut wczeniej wrci, tylko o pi minut!... A tu ten tum w naszej bramie, te zwrcone ku mnie spojrzenia... O, Boe! ukieria mwi (o, ja teraz za nic w wiecie nie pozwol jeij odej, ona bdzie mi wszystko opowiada), ukieria mwi, e po moim wyjciu, a zaledwie w jakie dwadziecia minut przed powrotem, wesza nagle do pani do naszego pokoju eby si, nie pamitam ju o co, zapyta, i zobaczya, e obraz (ten sam dbraz Matki

Boskiej) jest wyjty i ustawiony na stole, i wyglda na to, e pani si wanie przed nim modlia. Co te pani? Nic, ukierio, id. Czekaj no, ukierio podesza i pocaowaa mnie. Czy pani teraz szczliwa? Tak, ukierio. Dawno powiadam powinien by pan przyj przeprosi pani... Chwaa Bogu, ecie si pogodzili. Dobrze, ukierio, dobrze powiada id ju, ukierio. I umiechna si, ale tak jako dziwnie. Tak dziwnie, e ukieria po dziesiciu minutach wrcia, eby si jej przyjrze: Stoi pod cian przy samym oknie, gow wspara na rce, stoi ci tak i rozmyla. A tak gboko zamylona, e mnie nie usyszaa, jak tam stoj i patrz na ni z drugiego pokoju. Widz, e si. jaktiy umiecha, stoi, myli i umiecha si. Popatrzyam ci na ni, obrciam si cichutko, wyszam i sama si take zamyliam... Wtem sysz, e okno zostao otwarte. Zaraz poszam przestrzec: Chodno, eby si pani nie zazibia... A tu widz, e wesza na parapet i cala tam stoi w otwartym oknie, odwrcona do mnie plecami, a w rkach trzyma obraz. Serce we mnie zamaro; woam:

Prosz pani, prosz pani! Usyszaa, poruszya si, jak gdyby miaa si odwrci do mnie, ale si nie odwrcia, tylko postpia krok naprzd, obraz przycisna do piersi i rzucia si w d! To tylko pamitam, e gdym wszed do bramy, bya jeszcze ciepa. A tu wszyscy na mnie patrz. Z pocztku co tam wykrzykiwali, lecz nagle zamilkli i rozstpuj si przede mn, a ona... ona ley z tym obrazem. Pamitam jak skro mg, e podszedem ku niej w milczeniu i dugo wpatrywaem si. Staa tam take ukieria, a ja jej nie widziaem. Twierdzi, e mwia do minie. Zapamitaem jedynie jakiego mieszczanina; wci powtarza, e tylko krzynka krwi wycieka z ust, krzynka, krzynka!" i wskazywa mi t krew tu obok, na kamieniu. Zdaje si, em dotkn palcem, zaplamiem palec, patrz na (to pamitam, a ten mi wci: Tylko krzynka, krzynka". No wic 'co z tego, e krzynka? ryknem podobno na cay gos, wzniosem rce i rzuciem si na niego... Och, szalestwo, szalestwo! Nieporozumienie! Nieprawdopodolbiestwo! Niemoliwo!

IV. Spniem si zaledwie o pi minut


A czy nie tak? Czy to prawdopodobne? Czy mona powiedzie, e to moliwe? Dlaczego, po co umara ta kobieta? Ach wierzcie mi, ja rozumiem: ale czemu umara to bd co bd zagadka. Przerazia j moja mio, zastanowia si powanie: przyj j, czy odrzuci? I nie wytrzymaa tego pytania, i wolaa umrze. Wiem, wiem, zbdne gowi si nad tym: daa zbyt wiele obietnic, zlka si, e ich dotrzyma nie zdoa to jasne. Jest kilka okolicznoci cakiem niesamowitych. No bo dlaczego umara? To pytanie bd co bd trwa. To pytanie stuka, stuka w moim mzgu... Bybym j przecie zostawi tak, gdyby zechciaa, eby tak pozostao. Ale nie uwierzya w to, ot co! Nie, nie, kami: wcale nie to. Po prostu . dlatego, e ze mn musiaa postpi rzetelnie: jeeli kocha to peni mioci, a nie tak jak kochaaby kupca. A e bya zbyt prawa, zbyt czysta, by przysta na tak mio, jakiej wymaga kupiec, tedy nie chciaa mnie zwodzi. Nie chciaa udzi pmioci imitujc mio albo nawet wiermioci. Arcyuczciwe s niektre kobiety, o tak! A ja jej chciaem zaszczepi peni serca, pamitacie? Dziwaczny pomys! Ogromnie mnie ciekawi: czy mnie szanowaa?

Nie wiem: gardzia mn, czy nie? Nie sdz, eby gardzia. Nader to osobliwe: dlaczego ani razu nie przyszo mi do gowy, e ona mn pogardza? Byem jak najmocniej przewiadczony, i jest przeciwnie a do tamtej chwili, kiedy spojrzaa na mnie z s u r o w y m z d z i w i e n i e m . Wanie: z s u r o w y m . Wtedy to w lot zrozumiaem, e ona mn gardzi. Zrozumiaem bezpowrotnie, na wieki! Och, niechby gardzia chociaby przez cae ycie byleby ya, byleby ya! Dopiero co jeszcze chodzia, mwia. Ani rusz nie pojmuj, e si rzucia z okna! I skd mogem przypuci choby na pi minut przedtem? Zawoaem Lukieri. Ja teraz ukierii nie odprawi za nic w wiecie! Och, moglimy jeszcze doj do porozumienia. Ogromnie tylko odwyklimy wzajem jedno od drugiego, ale czyli nie mona byo na nowo si przystosowa? Czemu, czemu nie mielibymy zbliy si, rozpocz nowego ycia? Ja jestem wielkoduszny, ona te oto punkt stycznoci! Jeszcze tylko kilka sw, nie wicej ni dwa dni wszystko by zrozumiaa. Najbardziej bolesne jest to, e to wszystko byo przypadkiem, barbarzyskim, prostackim przypadkiem. Oto klska! Pi minut i moment przesunby si bokiem jak chmura i nigdy by jej to potem nie przyszo do gowy. I koniec byby taki, e wszystko by zrozumiaa. A teraz

znowu puste pokoje, teraz znw samotno. Oto stuka wahado, jemu nic do tego, jemu niczego nie al. Nie ma nikogo oto klska! Chodz, wci chodz. Wiem, wiem, nie odpowiadajcie: mieszy was, e si Skar na przypadek i na pi minut. Ale to przecie oczywiste. Rozwacie to tylko: nie zostawia nawet kartki, e tak a tak prosz nikogo nie wini z powodu mojej mierci", jak si zawsze rdbi. Albo nie moga si zastanowi nad tym, e moe sprawi kopot nawet ukierii: Sama przy niej bya, no i wypchna j". Co najmniej by j niesusznie obryzgano, gdyby nie to, e cztery osoby przez okna w oficynie widziay, jak staa z obrazem w rkach i jak sama wyskoczya. Ale to przecie take przypadek, e ludzie stali i widzieli. Nie, to wszystko moment, jeden tylko nieobliczalny moment. Raptowno i fantazja! C std, e si modlia przed obrazem? To nie znaczy, e przed mierci. Wszystko to trwao moe leddwie dziesi minut, caa decyzja wtedy mianowicie, kiedy staa pod cian z gow przytulon do doni i umiechaa si. Nawiedzia j przelotna myl, zawirowao jej w gowie, tak, tak... e si jej nie zdoaa oprze. To wyrane nieporozumienie, mwcie, co chcecie. Ze mn jeszcze mona by y. A jeeli to niedokrwis-to? >Po prostu z powodu anemii, z wy-

czerpania energii yciowej? (Zmczya si podczas owej zimy ot co! Spniem si!!! Jaka ona szczuplutka w trumnie, jak si wyostrzy kontur noska. Rzsy le jak strzaki. I przecie, kiedy upada, nic sobie nie zgruchotaa, nie zamaa. Tylko ta jedna krzynka krwi"! Ot, yeczka deserowa. Wstrzs wewntrzny. Dziwaczna myl: gdyby mona byo jej nie pochowa? Bo jeeli j wynios, to... och nie, to prawie niemoliwe. Och, wiem dobrze, e musz j wynie, nie jestem obkacem i wcale nie mwi od rzeczy, przeciwnie, nigdy nie rozumowaem janiej... ale jake tak: znowu nikogo w domu, znowu dwa pokoje i znw ja sam jeden z kas poyczkow. Maligna, maligna, oto gdzie maligna! Zadrczyem j oto prawda! C mnie. teraz obchodz wasze paragrafy? Na co mi wasze normy, wasze obyczaje, wasze ycie, wasze pastwo i wasza wiara? Niechaj mnie sdzi ten wasz sdzia, niech mnie postawi przed waszym sdem, przed waszym jawnym trybunaem a -powiem, e si do niczego nie przyznaj. Sdzia zawoa: Prosz milcze, oficerze! A ja mu odkrzykn: Gdzie znajdziesz teraz tak si, co mnie skoni do posuchu? Czemu ponury bezwad znisz-

czy to, co mi jest ponad wszystko drogie? C mi teraz wasze prawa? Ja si wyczam. Och, wszystko mi jedno! lepa, lepa, martwa, nie syszy. Nie wiesz, jakim rajem bybym ci otoczy! Raj by w mojej duszy, bybym go roztoczy wok ciebie! No c, ty by mnie nie kochaa niech tam, i c z tego? Wszystko byoby t a k s a m o . Opowiadaaby mi tylko, ot, jak przyjacielowi i dobrze by nam byo, i mialibymy si, pogodnie patrzc sobie wzajemnie w oczy. No i tak bymy yli. A gdyby nawet pokochaa innego no trudno, niech tam! Chodziaby z nim, umiechnita, a ja bym patrzy z drugiej strony ulicy... Och, niech tam, byleby tylko chocia raz otworzya oczy! Na jedno jedyne mgnienie! eby spojrzaa na mnie ot tak, jak jeszcze tak niedawno, kiedy staa przede mn przysigajc, e bdzie wiern on! Ach, w jednym spojrzeniu zrozumiabym wszystko! Martwota! Och, naturo! Ludzie s samotni na ziemi w tym tragizm. Czy jest w polu ywy czowiek?" woa rosyjski heros. Woam i ja i chociaem nie heros i nikt si nie odzywa. Powiadaj, e soce ywi wszechwiat. Wzejdzie soce i popatrzcie na, czy to nie trup? Wszystko martwe i wszdzie trupy, samotni tylko ludzie, a wok nich milczenie oto wiat! Ludzie, miujcie si wzajemnie" kto to powie-

dzia? Czyje to wezwanie? Stuka, stuka wahado nieczule, dojmujco. Druga w nocy. Jej buciki stoj przed eczkiem, rzekby, e czekaj na ni... Nie, doprawdy, kiedy j jutro wynios, co ze mn bdzie?

Spis treci

B i a e n o c e (Bieyje noczi). T u m W . B r o n i e w ski a g o d n a (Krotkaja). T u m . G . K a r s k i . . .

5 97

Redaktor techn. Anna Bonislawska Korektorzy: Radomia Wjclk i Hanna Chciska Robotnicza Spdzielnia Wydawnicza Pirasa-Ksizka-Ruch", Wydawnictwo Ksika i Wiedza" Warszawa, 1986 r. Wyd. I. Nakad 199 6S0 + 350 egz. Ob], ark. wyd. 5,3. ObJ. ark. druk. 11. Papier offset m. gl. kl. V, TO g, rola 70 cm Oddano do skadu 1S.III.138S r. Podpisano do druku w lutym 1986 r. Druk ukoczono w marcu 1986 r. Zam. nr 1094-1S/85 N-71 Dwanacie tysicy sto szedziesita szsta publikacja KW"

You might also like