Professional Documents
Culture Documents
1925
Dzisiaj wieczorem od godziny za kwadrans szósta do siódmej znowu
eksplodowałem sześcioma pięknymi stronicami powieści pt. "Baron Werner".
Napisałem nawet scenę w parku miejskim, której uprzednio wcale nie pla-
nowałem. Styl przypomina mi powieść pt. "Olaf Hori" i mam przeczucie, że
będzie to rzetelna książka.
Moja powieść "Baron Werner" leży jak długa. Jestem znowu całkiem
rozklekotany, drżący i niespokojny. Nie potrafię nawet napisać pocztówki:
ciągle się mylę i tracę tok myśli. Życie stało się psio nędzne. Znikąd ani
grosza, ciągłe plajty, przymusowe kompromisy. Nawet takie wielkie fabryki
jak "Linke-Hoffmann-Lauchhammer" 1 mogą już tylko pracować przy pomocy
państwowych kredytów. Wystarczy cofnąć choćby część ich na jeden dzień i
duże przedsiębiorstwo splajtuje. Ale mimo to z kół narodowych nawołują do
rewanżu za przegraną wojnę! Idioci!
Coś o rodzinie. W Berlinie żyje 25-letni Walter Tausk, który jest "zagorzałym
syjonistą". Jego dziadek, Benno Tausk, był stryjkiem mego ojca. A to
wpadłem! Można się bowiem spodziewać, że jeżeli moja kurewska kuzynka
pokuma się w Berlinie z tym syjonistą, to wielka draka gotowa.
8 sierpnia 1926
28 sierpnia 1926
Gdy wczoraj sprzątałem mieszkanie, aby opróżnić wynajęty pokój, musiałem·
też oczyścić starą sekreterę, w której znajdowała się masa papierów po ojcu:
korespondencja z lat wojny, stare notesy, blankiety wekslowe, oferty
parcelowe itd., jak również wiele ważnych dla nas. rzeczy z lat bankructwa
finansowego. Przeglądamy je ponownie jeszcze raz!, aby zachować
ważniejsze. I znowu człowieka przerażenie ogarnia na widok sum, które po-
siadaliśmy (w pieniądzach i inwestycjach). Ale najbardziej dławią zanotowane
tysiące i tysiące pożyczone "klientom", spośród których tylko część zwróciła
jakieś grosze. Pan Nicklaus, jeden z tych przyjaciół, winien był "tylko" 8 tys.
marek, z których zaledwie połowę spłacił po wielu zachodach - reszta
przepadła!
Dlatego też nasza rodzina zeszła na psy, zubożała i nie ma prawie nadziei
wydostania się na wierzch, aczkolwiek zatrudnienie Ilsy na magistrackiej
posadzie, jak się teraz dowiedziałem, wydaje się pewne (popierają ją tajny
radca Drehwitz, wszyscy lekarze, a także dyrektor szpitala, a ja mam dobrą
pozycję u radnego miejskiego Landsberga).
Przy sprzątaniu i przeglądaniu rzeczy miałem okropne odczucia i myślałem,
jak bardzo zmarły ojciec był przywiązany do swego Boga. Do tego samego,
który tak cudownie przeciwnym uczuciem obdarzał ojca, jego żonę i jego
dzieci.
21/11 1926
30 lipca 1928
Znowu zadaję sobie pytanie, dlaczego nasza rodzina w ogóle powstała.
Powód był realistyczny, ekonomiczny.
N aszemu zmarłemu ojcu po rocznym pożyciu małżeńskim zmarła podczas
porodu pierwsza żona wraz z dzieckiem. A Rudolf Tausk po prostu nie mógł
zostawić swego domu bez kobiety. Oprócz tego potrzebował pieniędzy dla
spłacenia pewnej wierzytelności swoim pierwszym teściom (rodzina B6hm
musiała być szczególnym rodzajem ludzi), o ile dobrze wiem, chodziło o
wypowiedzenie hipoteki albo o zwrot posagu. Tak więc znowu udał się w
konkury. Ojciec miał wtedy 20 lat, matka była dwa lata starsza od niego. Do
małżeństwa doszło tak, jak niestety w większości wypadków jeszcze i dzisiaj
dochodzi: nastąpUy "oględziny", a resztę rozwiązano w ramach "utartych
zwyczajów i obyczajów".
Nie jest przypadkiem, że tak bardzo oczekiwany przez Rudolfa Tauska syn
przyszedł na świat jako ostatnie dziecko i jest Ódtąd na szarym końcu rodziny.
Nie jest przypadkiem, że ów syn utorował sobie sam drogę, 'gdyż został do
tego zmuszony. Nie jest przypadkiem, iż temu synowi pojęcie "KOBIETA"
otworzyło oczy na rzeczy świata tego.
3 sierpnia 1928
25.8.1928
Ilsa Tausk wdała się w swoją zmarłą babcię Rosettę David i jej matkę - która
była warszawianką - gdy chodzi o wygląd i charakter: jest pilna, godna
zaufania, nieprzekupna i oszczędna. Ale zawsze i we wszystkich
okolicznościach ma gębę od ucha do ucha, musi mieć pierwsze i ostatnie
słowo, kłóci się i wadzi, pyskuje i dokucza innym. Duchowo niezbyt
interesująca, gdy jednak ma swój dzień, potrafi być wesoła i ma zawsze na
końcu języka wyszukany i pieprzny dowcip. Kiedy ten bachor przychodził na
świat, wrzeszczał z całych sil... Odbierający poród trzebnicki lekarz dr Korner
miał wtedy powiedzieć: ,,0, wcześnie zaczyna!"
Dnia 7. 9. 1928
Dzisiaj od samego rana czułem się fizycznie całkiem rozbity, ale serce
przepełniała mi radosna muzyka i byłem wyjątkowo ożywiony. Kiedy około
pół do dwunastej wróciłem do domu, czekał na mnie list z wrocławskiego
radia. Zostałem poinformowany, że moja powieść "Olaf Hori" zostanie
omówiona, ale wyrażają pogląd, że gdy chodzi o "siłę obrazowania, to powieść
ustępuje wyraźnie dziełom Renna i Remarque'a"· Na podstawie tej opinii
jestem zmuszony sądzić, iż w dziale literackim Radia Wrocław siedzą sami
młodzi idioci, spośród których ani jeden nawet się nie domyśla, co moja
książka znacz)". Toteż napisałem do nich obszernie na ten temat i mam
nadzieję, że wreszcie skapują, o co chodzi.
Medyna
Jako żołnierza frontowego - teraz zresztą też - nic mnie nie mierziło bardziej
niż bezczelny ton żydowskich chłystków z Górnego Śląska i Poznańskiego,
których W naszym batalionie (jak i w innych kompaniach!) było niestety
bardzo wielu. Wszyscy zostali wcieleni do wojska jednego dnia w Brzegu nad
Odrą, a potem trafili do naszego batalionu.
Gdziekolwiek się zjawiali, swoim zachowaniem i ajwajowaniem
natychmiast wywoływali antysemityzm. Wojnę traktowali niby swój prywatny
geszeft i szachrowali wszędzie na wszelkie możliwe sposoby, aby się tylko
uchylić przed ciężką, brudną albo niebezpieczną robotą! Gdziekolwiek się
pojawiali, zaraz węszyli za współwyznawcami, których wnet - natarczywie
niby prowincjonalni komiwojażerowie - przerabiali na swoje kopyto. Kto im
się nie poddawał, przeciw temu szczuto. Na ten temat mógłbym niejedno
wyśpiewać!
Kiedy budowaliśmy drogę za wzgórzem 307-310 pod Verdun, dołączono do
nas z batalionu 85 jedną kompanię pełną takich ludzi! Przez jakiś czas
rozglądali się, poszeptali w swoim gronie i ... zniknęli w pobliskim lesie.
Oburzył nas ten brak koleżeńskości, wyciągnęliśmy ich zatem stamtąd i
nagadaliśmy do słuchu. Ale oni znowu zwiali.
Na nieszczęście w poszukiwaniu drzewa na opał natknąłem się na nich nos
w nos w gęstwinie, gdzie sobie właśnie urządzili święto lasu. Zawołali do
mnie. Bez słowa patrzyłem w te przebiegłe i bezczelne twarze. Raptem padło
pytanie.
- Nu, ty też z Medyny?
- Nie, z Wrocławia. (Ogólny śmiech).
- Nu, jeżeli ty nawet jesteś z Wrocławia, to i tak
jeszcze możesz być z Medyny.
- Nie znam takiej miejscowości. Gdzie ona leży? (Ogólne zdumienie).
- Co, to ty nie jesteś z Medyny? To ty goj?
~ Nie wiem, co to słowo oznacza. (Jeszcze większe zdumienie).
- Nu, czyś ty chrześcijanin?
- Tak.
Aryjczyk z gwardii
Dnia 1. 1. 1931
Nie wiem, co będę jutro robił. W obliczu nowego roku
1.staję niemal bez zajęcia i pełen obaw. Czy stoję przed llim? Nie, już weń
wszedłem i idę. Jak wówczas na froncie w kierunku Ornes. I jestem głęboko
przekonany, że z "budową drogi przez własne życie" jest zupełnie tak
2.samo, jak z tamtymi francuskimi drogami, ciągle niszCzonymi przez
artylerię, będącymi zawsze pod ostrzałem, kt6repermanentnie musieliśmy
naprawiać. Nawiasem mówiąc brakowało nam ciągle materiałów do remonto-
wania· dróg, przy których pracowaliśmy w ustawicznym ogniu i mgle!
Że też człowiek tam nie zginął! A było tyle pięknych możliwości, by zostać
podziurawionym niby sito albo załamać się nerwowo. Dlaczego ze wszystkich
opresji wychodziłem cało, a przede wszystkim - po có? Tego też nie wiem.
Wiem już tylko jedno: obecnie każda czynność w tym życiu jest po prostu
bezcelowa.
2. 1. 1931
" O. egzystencji. Z firmą "Dreyfuss und Siegel" mam ślikie stosunki, że jestem
tam przewidziany na obsadzenie przedstawicielstwa na Wrocław. Nastąpi to,
gdy przedstawicielstwo zostanie przywrócone. Ze względu na aktualnie
kiepską sytuację placówkę zlikwidowano. Do ponownego otwarcia "mam mieć
spokojną głowę".
Firma "Arno Fuchs, Ellefeld" (fabryka męskich koszul, ~amskich
kołnierzyków i sportowych bluzek): sprawa nadal wygląda pomyślnie.
Firma "Dolat". Gdyby ci ludzie byli nieco tańsi, dostarczali towarów w
lepszych i ognistszych kolorach QJ:'az mieli sprawniej pracującą ekspedycję,
miałbym w. ciągu roku ... samochodzik. A w tej sytuacji nawet oni ledwo dają
sobie radę i człowiek zarabia fenigi! Mogę tylko mieć nadziej ę, że będzie
lepiej i że ta firma będzie Podporą całej mojej tzw. egzystencji.
Sobota, 30 maja 1931
Lata człowiek po mieście przy 30 stopniach spiekoty w cieniu (i to pod
wieczór)! U "Wertheima" oraz w hali wre robota - szczególnie, że od
przedwczoraj odbywa się we Wrocławiu "XII Zjazd Żołnierzy
Frontowych" (Stahlhelmu), o którym nie piszę, bo jest on wskroś ant y-
republikański i ze związkiem starych żołnierzy nie ma nic wspólnego. Jest to
po prostu ochotnicza armia, absolutną większość członków stanowią ci, którzy
nie byli na wojnie (nawet nie mają do tego odpowiedniego wieku), natomiast
ich wyposażenie jest całkowicie frontowe - z wyjątkiem broni. Ta indiańska
banda mimo wrzasków o pokoju pragnie jego odwrotności!
W TRZECIEJ RZESZY
4.2.1933
O wprowadzaniu rządów hitlerowskich. Niemcy moim zdaniem już nie mają
"ponadpartyjnego rządu", lecz prawdziwie absolutystyczny, na który składają się: styl
rządzenia von Papen, program partyjny Adolfa Hitlera oraz nienawiść kół
konserwatywnych i nazistowskich do wszystkiego, co nie do nich należy. W Niemczech
władza aktualnie nie rządzi - władza tylko się mści i do tego używa całego aparatu
państwowego. Doszło już do tego, że dymisjonuje się doświadczonych, wyśmienitych
urzędników, na których miejsce kieruje się hitlerowców o przestępczej przeszłości i
fatalnej opinii. Tak więc odpowiedzialne stanowisko prezydenta policji w Berlinie ma
otrzymać hrabia Helldorf, który stracił cały ma jątek, zupełnie podupadł, został
hitlerowcem z finansowych względów. Ale i tam nie zachował się fair i zasłynął w
ubiegłym roku z napadów na Żydów na Kurfiirstendamm. On wówczas ten hałas
organizował i nim dyrygował, a potem utrzymywał, że nie miał o tym pojęcia. Sąd go
uwolnił.
Także i Reichswehra jest na najlepszej drodze do upolitycznienia. Potem przyjdzie
kolej na policję.
10.2.1933
Notuje się pierwsze reakcje wobec nowego gabinetu.
"Żelazny Front" 8 umieścił wczoraj we Wrocławiu na wszystkich słupach
ogłoszeniowych wielkie, czerwone plakaty (które jeszcze do tej pory nie zostały
zalepione). Domagają się od hitlerowców realizacji wszystkich socjalnyC!h i
politycznych obietnic, których część miała być spełniona "w ciągu· dwunastu godzin od
przejęcia władzy". Gęste tłumy ludzi stoją wokół słupów i śmieją się.
SA i SS (ale przede wszystkim SA) szaleją w Niemczech, a szczególnie na Śląsku,
okrutniej niżeli hordy z czasów wojny trzydziestoletniej. Przy użyciu łańcuchów,
pejczów, stalowych prętów, kijów, rewolwerów, pasów i jeszcze innego "oręża
duchowego" maltretuje się ludność na wsiach, w małych miasteczkach, na przed-
mieściach oraz w dzielnicach robotniczych. Przy okazji obrywają też "cywilni"
zwolennicy hitleryzmu. I mimo wszystkie zarządzenia nadal nie zabrania się tej gwardii
działać. To niemal cud, gdy ktoś gruppenfiihrera albo innego bohaterskiego oficera SA
zaprowadzi osobiście na posterunek i zaskarży. Na Śląsku prowadzi bandytów do
szturmu sam gruppenfiihrer Heines 7. Od kilku dni ta hołota kwestuje na ulicach na SA.
Głupkowate niemieckie kołtuństwo daje.
Naśladując Mussoliniego i zabezpieczając swoją pozycję Hitler pragnie, żebyj SA do 5
marca 1933 . osiągnęla 800 tys. członków, aby była umundurowana i gotowa do akcji.
We Wrocławiu rozwieszono juz plakaty wzywające do "mobilizacji SA" oraz werbujące
do "Standarte nr 11" 8. Naród stoi przed nimi, gapi się niemądrze, przygląda sobie
nawzajem i spokojnie aprobuje tworzenie partyjnej armii. Zaś odpowiednie organy
władzy milczą, gdyz Hitler czarami skłonił je do milczenia i poniewaz jego kumple
częściowo juz siedzą na róznych szczeblach tej władzy.
25.2.1933
Dzisiaj Goring w mowie przedwyborczej w Dortmundzie twierdził, że "na Wschodzie
(Rosja) cały naród złożony z na wskroś zdrowych ludzi ugrzązł i przepadł w
marksizmie". To czyste kłamstwo, przedwyborcze kłamstwo. Właśnie w czasach caratu
Rosjanin był niczym i Rosja była niczym. Dopiero marksizm (czyli komunizm)
przemienił rosyjskiego mużyka w człowieka, któremu umożliwiono naukę czytania,
pisania, rachowania, myślenia· i zawodu. I dopiero dzięki marksizmowi dźwignęła się
Rosja gospodarczo i zaczyna być światowym mocarstwem, bogatym krajem.
Wieczorem 3. 3. 1933
Po dwóch latach przerwy kupiłem sobie znowu trochę tytoniu fajkowego - paczkę
prawdziwego tureckiego za 30 fenigów. Są to wprawdzie odpady, ale jednak czysty
tytoń, który łagodnie i znakomicie pachnie. Siedzę teraz przy maszynie i powoli pykam.
Zupełnie jak podczas wojny, kiedy prowadziłem dziennik. Obecnie notuję co nieco o
"drugiej niemieckiej rewolucji", czyli o kontrrewolucji wobec 9 listopada 1918 r.10, którą
już wtedy się widziało.
Cywilny stan wyjątkowy ograniczył nam wolność wypowiedzi i prasy oraz narzucił
cenzurę listów, telefonów i telegramów. Cała prasa KPD 11 została zakazana na okres 6
tygodni, a prasa SPD na okres 4 tygodni. W wydawanych jeszcze gazetach nie ma prawie
wcale przedruków z pism zagranicznych. We Wrocławiu już nie można dostać
zagrariicznych gazet.
Prasa jeszcze się ukazująca nie może pisać prawdy.
I dlatego tzw. prasa rządowa ma wszelkie możliwości otumaniania społeczeństwa
niesamowitymi bajeczkami. Tak więc opowiada się o berlińskim Domu Karola Lieb-
knechta - który jest teraz zamknięty i nad którym powiewa hitlerowska flaga - że odkryto
w nim katakumby i różne wyrafinowane zabezpieczenia.
We Wrocławiu naziści robią wiele "circenses", lecz żadnego "panem". Co dzień i co
wieczór czynią wrzask, hałas i szum - zbiórki, marsze z pochodniami, wiece. Radio jest
tym ludziom całkowicie zaprzedane. Wszędzie flagi, uroczyste ogniska na wierzchołkach
gór i temu podobne czarowanie, mamienie i kaptowanie tłumów. Natomiast KPD, SAP
12 i SPD zabrania się jakiejkolwiek działalności - nie wolno im nawet wywieszać
sztandaru czarno-czerwono-złotego. Barwami Rzeszy są znowu czerń, biel, czerwień.
W całym kraju gorliwie węszy się za składami broni i amunicji KPD, SAP, SPD i ciągle
odkrywa się rzekomo takie składy (przeważnie zawsze w katakumbach). Natomiast nie
słyszy się zupełnie o znajdowaniu składów broni SA, SS i Stahlhelmu; co jest tym
bardziej dziw ne, że np. w dzisiejszym Wrocławiu widzi się całe pochody członków SAz
hełmami na głowach. Są to stare hełmy z wojny, na których z przodu namalowano białe
swastyki. Osłaniają one zdecydowanie bydlęce gęby, z których wyziera jedynie chętka do
bijatyki. Inne oddziały są wy'posażone (do broni włącznie) na wymarsz w pole. Jako
spokojny obywatel pytam zdumiony: po co?
Nie szkodzi, że terrorem chcą wyrwać z korzeniami Komunistyczną Partię Niemiec.
Inna już sprawa, czy KPD zdołają zniszczyć jako poglądy. Zmyślone okropności
opowiadane ostatnio' narodowi to tylko szalbierstwo wyborcze. Przecież nawet zwykły
członek Komunistycznej Partii Niemiec jest systematycznie szkolony ideowo i czyniony
pełnowartościowym członkiem społeczności. Poza tym do KPD nie przyjmują ani
mężczyzn, ani kobiet chorych wenerycznie, karanych, pijaków, anormalnych seksualnie
albo chorych w jakiś inny sposób.
W przeciwieństwie do załganych bajeczek o komunistach ta wiadomość jest faktem:
pewien oficer z Berlina, przywódca młodzieżowego Stahlhelmu, oficjalnie rozpo-
wszechnia podpisane przez siebie ulotki, w których nawołuje, aby chrześcijanie dobrze
pilnowali swoich dzieci, ponieważ Żydzi rychło będą mieli święta wielkanocne, kiedy to
zabijają dzie~i chrześcijan, gdyż ich krwi potrzebują do macy wielkanocnej. To zaiste
głębokie niemieckie średniowiecze.
Ostatnio w SA rozdają kartki z tekstem: "Każda idąca samotnie nocą żydowska kobieta
lub dziewczyna jest dla SS wyjęta spod prawa i może być zgwałcona". Poniżej tego
tekstu pisze jeszcze: "Ja także pokrywam - Goring". Tenże jest ministrem.
Niedziela 5. 3. 1933
Opowiedziałem się podczas dzisiejszych wyborów za socjalizmem, jak sądzę, najlepiej
reprezentowanym przez Socjaldemokratyczną Partię Niemiec - choć wcale nie jestem
socjaldemokratą. Ta partia ma takie samo prawo do przekonan narodowych, jak i liczne
"bataliony dzieci wojny" Hitlera i Seldtego 13. Głosowałem dzisiaj znowu za SPD,
ponieważ zarzuca się jej w nikczemny sposób takie rzeczy, których wcale nie załiniła i
którym nawet chciała przeszkodzić.
7.3.1933
· Meyet powiedział do mnie podczas rozmowy: "Pan nie jest przecież kupcem i wygląda
tak, jakby nim wcale nie chciał być. Wygląda pan na człowieka, który chciał studiować,
studiował albo jeszcze studiuje". I tak gadaliśmy sobie bardzo mile, chociaż w
przedpokoju czekali na niego inni panowie. Meyer powiedział mi jeszcze:
"Z całą pewnością będę pamiętał o panu. Dla wielu już załatwiłem dobre
przedstawicielstwa i panu też takie znajdę. Czasy są cholernie ciężkie, wiemy o tym obaj,
ale nie zapomnę o panu. Często mnie pytają w tych sprawach, zwłaszcza teraz".
Będę przeto czekał. Lecz mam dziwne przeczucie, że jeżeli brunatny rząd nie nabierze
ogłady i przyzwoitości, jeśli pozwoli SA na panowanie (co teraz właśnie czyni), wtedy
wszystko źle się skończy. Również i ze mną.
10.3.1933
We Wrocławiu rzuca się w oczy wielka liczba młodych nazi-łobuzów (z SA) w wieku
18-20 lat. Przy pasach noszą gumowe pałki, mimo że nie należą do policji pomocniczej.
Łobuzy te atakują na przedmieściach kobiety i dziewczęta, które posądzają o
przynależność do SPD i KPD. Od dłuższego już czasu w śródmieściu biją na chybił trafił
w biały dzień. Policja nic nie widzi!
To, co teraz widzę, przepowiedział niegdyś, co do roku i dnia, mój przyjaciel Erich
Spelling. Dzisiaj ganiała po Wrocławiu gwardia hitlerowska wyposażona po wojsko-
wemu i wcielała spontanicznie w życie - na podstawie własnych pełnomocnictw - liczne
obiecanki swego wodza. Występowała przeciw sklepom i życiu gospodarczemu, a
wczoraj przepędziła z wrocławskich sądów sędziów i adwokatów żydowskich, bez
względu na odbywające się rozprawy. Niektórych nawet poturbowano. Dręczono także
ewangelickich i katolickich prawników, którzy się przeciwstawili tej hotentockiej szajce.
Hitlerowska gwardia w gmachu giełdy rewidowała żydowskich giełdziarzy, szukając
broni. Chrześcijan nawołujących do rozsądku potraktowano przy tym jak parobków. I
Stahlhelm, "Związek Frontowych Żołnierzy", współdziała z nimi. "Mamy rozkaz od
swego zwierzchnictwa i mamy czarną listę, na której podstawie pracujemy".
Również i Stahlhelm wystąpił teraz w "blaszanych garnkach" (jak nazywaliśmy hełmy
stalowe), z bagnetami i rewolwerami. Każdy członek SA, SS i Stahlhelmu ma też u pasa
pałkę gumową albo kij z ołowianym końcem. To nie jest faszyzm, lecz wytęskniona,
prawdziwa anarchia. A fiihrer może tę sforę zawrócić jednym gwizdnięciem.
Konserwatywne oraz mniej albo więcej przez konserwatystówinfiltrowane koła w całej
Rzeszy widzą już, jaki idiotyzm popełniły. Teraz za późno zawrócić. Ich faworyt dorwał
się do władzy i ustąpi tylko przed przemocą·
Moja niemal 81-letnia matka, Rosa Tausk, nie zdaje sobie sprawy z tych wydarzeń. Albo
ich w ogóle nie rozumie, albo rozumie źle. Niekiedy egzaltuje się nadmiernie i potem
cały boży dzień krzyczy na antysemitów. Przy okazji nawet przy obcych ludziach
politykuje i piorunuje. Dlatego nie może sama chodzić do hal targowych, dokąd teraz
towarzyszy jej służąca. Staruszka długo w noc słucha radiowych przemówień mężów
stanu i gorączkuje się ciągle od nowa, a nawet śni się jej o tym.
14.3.1933
W niedzielę SA i SS zostały drogą radiową siedem razy przywołane do rozumu przez
ich fiihrera, a skutek tego był taki, że ci Hotentoci w poniedziałek dnia 13.3 ponownie
we Wrocławiu "oblegali" i "strzegli" budynków sądowych i samowolnie przerwali
wszystkie' rozprawy. Wczoraj policja musiała ich wyrzucić z lokalu "Leonhard Tieze".
Nasi wrocławscy sędziowie i adwokaci - chrześcijanie wystosowali ostre pismo do
ministra sprawiedliwości. A to jest najlepszym. dowodem, jak idiotyczne było po-
stępowanie przeciwko' żydowskim "panom kolegom" i"prawu jako takiemu".
Dowiedziałem się dzisiaj od niektórych moich hitlerowskich klientów, że
przedsięwzięte zostaną represje bez względu na przynależność wyznaniową i partyjną
przeciwko tym wszystkim firmom, które wzbogaciły się albo bogacą "kosztem
kupujących". W Niemczech mają tylko pozostać Żydzi od dawna tu zamieszkali oraz
zagraniczni (czyli wschodni) Żydzi przybyli tu przed woj.ną.Natomiast imigranci po
roku 1918 - wschodni Żydzi i wszyscy inni "uciążliwi cudzoziemcy" - mają opuścić
Niemcy. A cudzoziemiec Adolf Hitler?
16. 3. 1933 Jeszcze więcej słyszy się od znajomych konserwatystów. Pod koniec
ubiegłego tygodnia odbyły się w konserwatywnych domach wyższych urzędników
wrocławskich liczne przyjęcia z okazji "zwycięstwa nad marksizmem", na które
zaproszono również hitlerowców i członków Stahlhelmu. Większość spośród nich stawiła
się w mundurach i przy wszystkich orderach. Podczas przyjęcia drapali się ustawicznie w
głowę. Po ich wyjściu gospodarze odetchnęli z ulgą: "Inaczej doszłoby· niechybnie do
bijatyk, tak zażarcie kłócono się między sobą, i my konserwatyści mamy Hitlera po
dziurki w nosie. Dojdzie jeszcze do krachu w Reichstagu i rządzie Rzeszy".
Nadto słyszałem, że konserwatyści już pokrzyżowali i uniemożliwili hitlerowcom
liczne pociągnięcia. Tak więc m. in. nie dopuszczono do tego, aby prezydentem policji
we Wrocławiu został Heines, od urodzenia anormalny człowiek o na wskroś
przestępczych skłonności.:' ch, które zresztą uprawia. Oprócz tego skrytobójca. Terro-
ryzuje on ze swoim SA nie tylko Wrocław, ale całą prowincję!
Z Polską sprawy także nie układają się gładko. Polska musi wprawdzie wycofać swoje
posiłki z Gdańska, ale czyni to powoli i opornie. W poniedziałek lub wtorek w tym
tygodniu rozgłośnia warszawska nadała rodzaj oświadczenia rządowego w związku z
wypędzeniem Żydów polskich postulowanym przez obecnych możnowładców
niemieckich. Polska nie zna pojęcia "wschodni Żyd", bo każdy polski Żyd jest
obywatelem polskim ochranianym przez swój rząd. Tym oświadczeniem dano do zro-
zumienia, iż wysiedlając Polaków - bez względu na wyznanie -- narażają Niemcy na ten
sam los niemiecką mniejszość w Polsce. Z jednej strony chodzi tu o około 30 tysięcy
ludzi w Niemczech, a z drugiej strony o 3 mi-
liony ludzi w Polsce.
17. 3. 1933
25. 3. 1933
Jeżeli na Śląsku do tej pory jeszcze nie wiedziano, że niemiecki kołtun wraz ze
zrujnowaną iłasą na honory szlachtą, że stara reakcja i niektórzy awanturnicy będą winni,
jeżeli zawiodą ich nadzieje pokładane w Hitlerzeto dzisiaj w gazetach znaleźliśmy
najlepszy na to dowód. Heines - morderca kapturowy, pederasta, podżegacz do mordów,
urodzony przestępca, ale wiernyHitlerowi - został prezydentem policji takiego miasta jak
Wrocław!
Do piastowania tego stanowiska nie ma żadnego przygotowania. Poszedł na front z
"wojenną maturą" i nie ma teraz więcej niż 36 lat! Przed kilku laty został uzna...; ny
przez profesora kliniki uniwersyteckiej we Wrocławiu za ciężkiego psychopatę!
Briickner 17, niedokończony akademik, który potem już nie studiował, tylko uprawiał na
Śląsku hitlerowską propagandę, został mianowany nadprezydentem .Dolnego Śląska! Zaś
doświadczeni urzędnicy (jak np. burmistrz Wagner, którego "urlopowano" po 25 latach
działalności) musieli odejść i opróżnić stanowiska takim indywiduom.
Ci ludzie mają nie tylko reprezentować swoje instytucje, do czego zresztą wcale nie są
przydatni, ale także prowadzić bardzo odpowiedzialną pracę administracyjną w
nowoczesnym, skomplikowanym państwie, czego również nie potrafią, dlatego że brak
im wykształcenia, a duża liczba fachowych urzędników została zwolniona. Potępiana
SPD strzeliła dużo byków, lecz tego nie! Hitler i jego kompani nazywają takie
postępowanie "oczyszczaniem państwa z brudnych elementów". Tak, a na miejsce
zwalnianych przychodzą ludzie kompletnie zawszawieni.
28. 3. 1933
Ponieważ szykanami przeciwko demokratom, socjalistom i Żydom skompromitowano
się przed światową opinią publiczną, trzeba było poszukać kozła ofiarnego.
Tym kozłem Hitler i Goebbels proklamowali żydowskich kupców (jak podaje dzisiejszy
"Volkischer Beobachter"), przeciwko którym "dla zwalczania propagandy. o rzekomych
okrucieństwach" zarządzono sankcje gospodarcze: bojkot gospodarczy, numerus clausus
dla żydowskich lekarzy (wczoraj po południu z hukiem i trzaskiem musieli zrezygnować
z pracy w ubezpieczalniach) oraz numerus clausus dla żydowskich adwokatów.
We Wrocławiu zabroniono wczoraj również żydowskiego uboju bydła (ale rabini za
pomocą wielu tysięcy marek wytargowali jeszcze jeden rytualny ubój, żeby można było
przygotować mięso na Wielkanoc!). Ten zakaz też ma być sankcją karną przeciw
propagandzie o. rzekomych okrucieństwach, którą w rzeczywistości od 14 lat uprawiają
właśnie naziści za wiedzą Hitlera (który obecnie, jak jakiś święty, wynoszony jest pod
niebiosa!).
Ale to nie jest żaden pogrom! Gazety zagraniczne zapełnione są autentycznymi
doniesieniami niemieckich uciekinieró~ wszystkich wyznań. Sprawozdania te zamieniają
rządowe dementi w kłamstwa. Legalna anarchia! Legalne średniowiecze!
29. 3. 1933
Teraz kolej na bojkot Żydów propagowany i realizowany przez partię nazistów pod
wodzą Hitlera i Goebbeloo, pomyślany jako obrona przed wystąpieniami zagranicznych
Żydów na rzecz ich niemieckich współ:wyznawców. Kto tu ma rację, a kto nie?
Jak do tej pory, zagraniczni Żydzi skompromitowali się wprost nieśmiertelnie. Jeżeli
bowiem chcieli coś osiągnąć, to powinni stanąć za rządami swoich państw i działać
poprzez nie albo poprzez Ligę Narodów. To by Poskutkowało. Lecz oni wystąpili na
swój histeryczny ~pos6b po prostu jako Żydzi, bez oglądania się na swoją część SA
wypowiadają się nawet otwarcie o nominacjach Heinesa, Briicknera i wielu innych jako
o "całkowicie chybionych". Ale nic nie mogą zrobić, bo przecież sami niedawno darli
się: "Cała władza Adolfowi Hitlerowi!" A ten jej teraz nadużywa, nie wykazując
jednocześnie ani śladu konstruktywnej działalności!
Pisałem już o moim szczęśliwym powrocie do kościoła buddyjskiego. Tak, na moje
szczęście wróciłem doń i zostanę mu wierny. Nigdy nie żywiłem sympatii do Zydów i
teraz jeszcze bardziej umocniłem się w tym przekonaniu. Powinni zamknąć gębę i
podporządkować się, stać się i pozostać rzedywistymi obywatelami krajów, w któ-
rych mieszkają i gdzie mają swe prawa oraz ochronę ze strony państwa. Jeżeli jednak w
każdym wypadku występują jako "Zydzi", a ich przywódcy zawsze noszą "ściśle
koszerne, wschodniożydowskie" nazwiska, to nie powinni być źli, że spotyka ich
niepowodzenie.
Mimo przeżytych wydarzeń mój zamiar, aby nie umrzeć jako Zyd, nie uległ zmianie
noszę to przekonanie w sobie bardzo głęboko ... W moim życiu zwyciężył Budda.
Do zapisu z 30.3. 1933 dodane 25. 11. 1934: Moim rozmówcą był przyjaciel z lat
młodzieńczych, Giinther Cohn, któremu umyślnie kazałem swego czasu występować w
3 osobie. Przez zawistnych kolegów o przekonaniach nazistowskich, z którymi od lat nie
był w zgodzie, C. został oskarżony jako "podej:rzany o komunizm" i musiał uciekać. W
ostatniej chwili uratowało go engagement do teatru niemieckiego w Pradze. Do którego
uprzednio ja mu napisałem podanie!!! Dnia 28 marca 1933 r. dosłownie uciekł,
ponieważ w Niemczech jego życie było w niebezpieczeństwie. Uciekł z 50 markami w
kieszeni. Więcej nie wolno zabierać!!! Kiedy przyszedł do mnie, był absolutnie
zgnębiony, roztrzęsiony i zrozpaczony. Nic bowiem jeszcze nie wiedział wtedy o angażu
do praskiego teatru! Troskał się o starych rodziców, którym też nie szło dobrze, i
koniecznie chciał mnie pociągnąć ze sobą. "Na wszelki wypadek lepiej coś sobie znaleźć
na obczyźnie niż tutaj stracić wszystko i żyć w niepewności" - mówił. Na początku
listopada 1934 r. dał znać o sobie kartą pocztową! Od jego matki dowiedziałem się, że
powodzi mu się lepiej niż w Niemczech, pracuje jako kupiec i w swoim zawodzie.
Tymczasem zarządzono bojkot "dla odparcia protestu Żydów zagranicznych". Ukazały
się również soczyste protesty niemieckich kupców chrześcijańskich i żydowskich,
urzędników, Żydów-żołnierzy frontowych etc. przeciwko grożącemu bojkotowi, od
którego firmy chrześcijańskie· cierpią w 100 procentach (jak to dziś stwierdziłem u
własnych klientów), ponieważ cały handel popada w zastój zamiast się rozwijać. Dzisiaj
w południe nadano przez radio komunikat otakiej treści: w odwet za bojkoty wywołane
przez zagranicznych Żydów wszyscy wrocławscy Żydzi mają do 3 kwietnia br. - pod
groźbą kar pieniężnych - zdać paszporty we właściwych biurach urzędów policyjnych.
Niepodejrzani Żydzi otrzymają je z. w>wrotem. Co za wspaniałomyślność! Jak w
carskiej Rosji. Przez tę zawszawioną f koszerną bandę zagraniczną, z którą człowiek nie
ma absolutnie żadnej wspólnoty duchowej i myślowej, jest się "obywatelem drugiej
kategorii", i "więźniem" 18, któremu ewentualnie będzie można przyznać wolność
poruszania się, jeżeli nie będzie przeciwko niemu jakichś podejrzeń. A kto będzie
ustalał, czy i o co się ma podejrzewać? To są niesłychanie dzikie szykany; przy tym w
stosunku do ludzi stojących na uboczu i chcących tam nadal pozostać. Te represje wcale
nie
. spowodują sympatii dla koszernych Żydów zagranicznych.
"Rozporządzenie" wydał nowy prezydent policji, Heines, na mocy osobistych
uprawnień. On także podczas zorganizowanej przez siebie uroczystości nazistowskiej
przed ratuszem oświadczył w biały dzień, że "Żydzi są śmiertelnym jadem narodu" (co
wydrukowały gazety i przekazały historii). Tenże Heines jako 17-letni chłopak
wyruszył na front ze skróconą maturą i dalej uczył się już tylko militaryzmu w jego naj
gorszej formie,
krzykactwa, pozerstwa i chełpliwości. .
31. 3 wieczorem
Poniedziałek 3. 4. 1933
Wczoraj po południu i dzisiaj chrześcijanie opowiadali, że na całym Śląsku bojkot
zamienił się w krwawe porachunki SA-manów, którzy otwarcie plądrowali. gwał cili,
mścili się. Nie respektowano przy tym wcale rozkazów rządu i kierownictwa bojkotu.
Oświadczano wręcz:
"Sramy na to, co mówi rząd w Berlinie, robimy tylko to, czego od nas wymaga nasze
śląskie kierownictwo". A więc anarchia!
We wrocławskiej firmie "Louis Lewy jun." bojówkarze SA włazili aż na strych w
poszukiwaniu szefa. W innej żydowskiej firmie "J. J. Beier" na Antonienstrasse 2/4 [ul.
Sw. Antoniego] SA przewróciło cały sklep do góry nogami w poszukiwaniu różnych
materiałów w kolorze brązowym. Żydowski personel musiał je wygrzebywać, podczas
gdy chrześcijańscy pracownicy stali
. z boku. Znalezione materiały musieli Żydzi potem własnoręcznie odnieść do
Brunatnego Domu. Firma "Phillipsborn" (robiąca tylko zielone i szare koszule
podróżne) została także przetrzebiona w poszukiwaniu brunatnych materiałów,
następnie bohaterowie Hitlera odeszli. Apteka "Hohenzollern" na Alexanderstrasse [ul.
S~ndomierska] została obsmarowana na zewnątrz i wewnątrz. Jakiś drab z SA
uniemożliwił nawet chrześcijańskiej kobiecie w ciąży wejście do apteki, skąd chciała
odebrać swoje lekarstwo.
W Oleśnicy dwie bojówki SA grasowały w mieszkaniu i sklepie właściciela fabryki,
Tokusa, i pobiły ciężko pałkami gumowymi część jego rodziny. W Brunatnym Domu na
Neudorferstrasse [ul. Komandorska] ka,żdego wieczoru i co noc odbywa się "chłosta"
pałkami gumowymi. Skazani muszą się rozebrać do naga i położyć na pryczy. Obok stoi
bandyta i wydaje komendę do chłosty, a potem woła: "Uwaga! Nie zabić!" Ale i tak są
ofiary, które się potem "usuwa".
VVtorek 4. 4. 1933
Wynikiem bojkotu (jak się słyszy) jest, że nikt nie wie, czy jutro o godzinie 10 przed
południem ta "nowoczesna heca żydowska" będzie kontynuowana, czy nie. Hamuje to
handel i ruch we Wrocławiu (a zapewne i w innych miastach). Nadchodzą już takie
wieści od chrześcijan przybywających z małych prowincjonalnych miast (np. :że Środy
Śląskiej, 6 tys. mieszkańców). Część tych chrześcijan nawet głosowała na hitlerowców.
W małych miasteczkach była w ogóle całkowita anarchia. Wpadano do żydowskich
domów, uprowadzano mężczyzn wedle widzimisię, aresztowano ich, siedzą jeszcze do
tej pory. Na przykład w Środzie Śląskiej w niedzielę 2 kwietnia, która była dniem
handlowym, nadal wbrew rozkazom kierownictwa bojkotu pikietowano sklepy, lekarzy,
adwokatów itp.
W Katowicach odbyły się masowe demonstracje studentów przeciwko Rzeszy
niemieckiej i jej rządowi. W obronie niemieckich Żydów! I to dzieje się w Polsce!
7. 4. 1933
Zaszliśmy daleko w drugie niemieckie średniowiecze, czego ilustracją może być "casus
Margoniner" . Margoniner jest handlarzem bydła na dużą skalę. Podczas bojkotu wpadł
w ręce SA, Uprowadzono go do Brunatnego Domu, bito pałkami gumowymi tak
strasznie, że został ciężko okaleczony, ścięto mu włosy, a na plecach wycięto ranę w
kształcie swastyki, ranę natarto solą, włożono do niej ścięte przedtem włosy i zaszyto. W
półżywym stanie doslarczono Margoninera do Szpitala Żydowskiego, dokąd prymariusz
prof. dr Gottstein zaprosił prezydenta policji Heinesa, aby mu pokazać tego półtrupa. Co
Heines powiedział, nie wiadomo. W szpitalu biedaka sfotografowano. Jest nadzieja
utrzymania go przy życiu. A Hitler nadal łże: "W Niemczech żadnemu Żydowi nie
spadnie włos z głowy!"
8 kwietnia 1933
Coraz więcej jest przecieków o tamtym dniu i o jego następstwach, ale ponieważ
wiadomości te nie mogą dostać się do gazet, więc je niniejszym przekazuję potomności.
W Warszawie odbyła się konferencja wszystkich wy __ znań (nawet kościoła
greckiego i ormiańskiego) oraz związków zawodowych, na której postanowiono dalej
bojkotować niemieckie towary, prasę i inne wyroby z Niemiec aż do czasu odzyskania
równouprawnienia przez Żydów niemieckich 20. To dzieje się w Polsce! Opracowują
tam również "Brunatną Księgę", która ma zawierać teksty i zdjęcia ilustrujące
okrucieństwo hitlerowskich bandytów, ich nazwiska i adresy. Ta księga zostanie
przedstawiona na najbliższej konferencji Ligi Narodów przez wzgląd na problem
mniejszości narodowych oraz ich równouprawnienia. W Katowicach nie sprzedaje się nic
Niemcom w sklepach polskich i żydowskich!
Do tej pory Adolf Hitler niszczył wszystko, co wartościowe, a cokolwiek z wielkim
krzykiem wprowadza, jest wyrazem drobnomieszczańskiej kultury i wychowania.
Żydowskich lekarzy i profesorów uniwersyteckich pozbawionych pracy rychło
zatrudniono w Sofii, Zurychu, Paryżu i innych miastach. Jednocześnie pustoszeją
niemieckie uniwersytety i szpitale, a zagraniczni studenci opuszczają niemieckie wyższe
uczelnie.
Na niemieckich wyższych uczelniach najważniejszą rzeczą jest to, że ponownie
wprowadzono burszowskie pojedynki .- pokiereszowana gęba jest więcej warta niż
wiedza!
15. 4. 1933
25 kwietnia 1933
Ogólnie rzecz biorąc nastroje we Wrocławiu są prawie takie jak w roku 1914, kiedy to
spodziewaliśmy się wkroczenia Rosjan na Śląsk. Począwszy od najmniejszego kramarza
warzywnego, skończywszy na wielkich hurtownikach, handel zupełnie ustał, z bardzb
małymi wyjątkami, jak np. konfekcja. I jak w 1914 szła tylko produkcja dla wojska, tak
obecnie idzie produkcja dla • SA i SS. W godzinach szczytu komunikacyjnego widuje się
w śródmieściu tylu członków SA i SS w pełnej gali, ilu przedtem, w czasach·
pokojowych, żołnierzy. Rzuca się też w oczy duża ilość ich "oficerów". Wszyscy chodzą
w nieskazitelnych mundurach prosto spod igły, ze wszystkimi orderami i oficerską
bronią, koalicyjką. N aprawdę wygląda tak, jakbyśmy znowu mieli wojnę
i Wrocław wyznaczono głównym arseIlałern Piątek 28.4.1933
postępowanie! Ale za. nimi stoi partia hitlerowska. W gazetach nie było o tym ani słowa.
29.4.1933
1 maja 1933
3 maja 1933
5.5.1933
Ku uciesze moich "aryjskich" przyjaciół (oraz ku uciesze mojej matki), którzy nie
mieli na to odwagi, poszedłem wczoraj na Annegasse [ul. Sw. Anny] i przyniosłem sobie
"czarną listę" książek przeznaczonych do spalenia. Nikt mnie nie zaczepił. I oto dla
potomności przedkładam tu ową listę. Kiedy wchodziłem po schodach domu na
Annegasse la, schodziły akurat dwie "aryjskie" młode panie z wyższych sfer, które
czytając listę tych książek głośno się śmiały. I rzeczywiście mimo wszystkie zmartwienia
są powody do śmiechu.
Dzisiaj opowiadano, że we Wrocławiu-Kowale na poligonie 600 SA-manów odbywa
ćwiczenia polowe oraz ostre strzelanie. Mają oni potem być przeniesieni nad pOlską
granicę, "która w całości zostanie obsadzona przez wyszkolonych SA-manów". Ciekawe,
czy będzie się o tym mówiło w Genewie. Jeżeli to prawda, Polacy nie zostaną Niemcom
dłużni.
Polska: panują tu antyniemieckie nastroje wojenne 22, granica jest od a do zet
zabezpieczona wojskowo. Warszawska Izba Handlowa uchwaliła, że bojkot niemieckich
towarów ustanie dopiero wtedy, gdy niemieccy Żydzi otrzymają z powrotem wszystkie
utracone prawa i będą jak przedtem równouprawnieni. Po ostatnim środowym
przemówieniu Hitlera Polska - jako jedyne państwo - oświadczyła: "Hitler wystąpił w
nowej roli", ale "lepiej, żeby się wykazał czynami, niż przemawiał" 23.
24. 5. 1933
W szpitalu Wenzel-Hancke ogólna rebelia lekarzy z powodu wypowiedzenia pracy l.
T.: "To po prostu niemożliwe, wykluczone, co stanie się z naszym laboratorium i naszą
pracą? Trzeba koniecznie interweniować!" Warto zaznaczyć, iż ową rebelię rozpoczęli
aryjscy le- . karze, pomiędzy którymi są liczni naziści!
Jaskrawe słońce i ciepło wypędziły mnie z łóżka już o godzinie 6 rano, ale jestem
uwięziony jak ptak w klatce. Ani nie mam pieniędzy, żeby pojechać na wycieczkę, ani
nie mam odpowiedniego ubioru, aby wybrać się gdzieś pieszo i uwalić w trawie. Sprawy
finansowe idą bardzo kiepsko. Tak więc umyłem się, poszedłem na pocztę,
przeglądnąłem gazetę w poszukiwaniu przedstawicielstw handlowych, a teraz siedzę od
godziny 8.45 na czczo przy maszynie do pisania.
7. 6. 1933
W Lidze Narodów rozpatrywana jest kwestia żydowska. Sprawę referował przedstawiciel
Polski. Debata zaczęła się 6.6. 1933. Delegat niemiecki chciał się wymigać z tej kabały' i
przekonywał, że Bernheimer jako obcokrajowiec nie miał prawa wystąpić do Ligi z pet y
ślały jednak inaczej, a Polska ustami swego delegata oświadczyła: "Polskę interesują nie
tylko Żydzi zamieszkali we wschodniej części Górnego Śląska (a tym samym
podpadający pod konwencję genewską), ale wszyscy Żydzi niemieccy. Do Ligi Narodów
należy ustalenie, czy Żydzi niemieccy są mniejszością".
"Humanitarne" traktowanie więźniów politycznych wygląda we Wrocławiu następująco:
Zmarły przed niedawnym czasem w domu dla obłąkanych dr nauk prawnych Eckstein,
który z SPD wyłonił Socjalistyczną Partię Robotników, został tak zmaltretowany na
policji i w więzieniu, że w przeddzień wysłania go do obozu koncentracyjnego przy
Strehlener
- Chaussee [ul. Strzelińska] usiłował popełnić samobójstwo. Zbito go za to do
nieprzytomności i odbito mu
Poniedziałek 3. 7. 1933
W. T. jest w całej rodzinie jedyną osobą, która aktualnie jeszcze zarabia, jeżeli to można
nazwać zarobkiem. Właśnie dzisiaj się dziwił, że nie otrzymał do tej pory ani jednego
wypowiedzenia, mimo iż niektóre przedstawicielstwa zupełnie leżą od miesięcy. W. T.
jest głęboko przekonany, że będzie jeszcze znacznie gorzej, gdyż rząd hitlerowski chce
całkowicie zniszczyć także żydowskich rzemieślników i istniejące jeszcze resztki handlu.
Lecz ja, jako były żołnierz frontowy, należę do ,,2ydów wziętych pod ochronę". A jeżeli
przyjdą po mnie te łotry, to pokażę im zęby. Trzeba jednak hamować język, bo można się
dostać do obozu koncentracyjnego na Tarnogaju, o którym wieść gminna niesie taki
dwuwiersz:
Bym milczał, Boże sił dodaj, żebym się nie dostał na Tarnogaj.
W. T. w dalszym ciągu uważany jest przez ludzi (na ulicach, w firmach i urzędach) za
urzędnika albo za byłego urzędnika i za Aryjczyka, co w dzisiejszych czasach jest
cudem! Najosobliwsze jest to, że należę do ludzi, przed którymi ()twierają się ludzkie
dusze, gdyż sprawiam wrażenie godnego zaufania: a zdolność mimikry jest dzisiaj w
cenie.
W. T. zaproponowano wyjazd do Palestyny w charakterze przyuczonego stolarza,
ponieważ właśnie stolarzy szuka się tam ze świecą i powodzi im się dobrze. Nie jestem
syjonistą, nie mam krzty sympatii dla żydostwa, z którego powodu odbywa się w
dzisiejszych Niemczeeh bezkrwawa wojna wyniszczająca, która przypomina pogromy
Ormian podczas wojny światowej i po jej zakończeniu. Mimo to zainteresowałem się
propozycją i dowiadywałem w miejskiej szkole rzemieślniczej, czy prowadzą
wieczorowe kursy, chcę bowiem praktycznie opanować wszystkie nowoczesne meteody,
a przede wszyst kim stolarkę maszynową, bez której stolarze dzisiaj nie mogą się obyć.
Wieczorami są oczywiście tylko kursy teoretyczne i rysunki. Może jednak znajdę sobie
gdzieś stolarnię, gdzie można wieczorami praktykować. Stara dama jeszcze nic o tym nie
wie. W każdym bądź razie przed południem trzeba będzie robić pieniądze, żeby tym
chętniej stawać przy warsztacie.
H. T. ma także swego rodzaju "plan palestyński".
Z Wrocławia do Palestyny wywędrowały mianowicie liczne rodziny 'żydowskie, w
których mężczyźni pozbawieni zostali pracy w instytucjach medycznych i prawniczych.
Uprzednio jednak wszystkie kobiety wyuczyły się praktycznych zawodów, żeby się w
nowym kraju utrzymać na powierzchni i zarabiać. Uczyły się zatem rysunków, opieki
nad dziećmi, krawiectwa, gotowania, księgowości itd. H.T. ze swoimi umiejętnościami
rysowania, malowania, robót ręcznych mogłaby zrobić. złoty interes, gdyby udała się do
Palestyny. Ale ona nigdy nie udała się dalej niż do stołu familijnego. Przy nim długo i
szeroko rozwodzi się na te tematy, a potem kończy słowami: "W całym tym kraju jest
przecież piekielnie gorąco, nie wiadomo, czy się w tym klimacie wytrzyma. A czy tam
będzie kto chciał się uczyć rysuIlków albo czy są one w szkołach?" W ten sposób H.T.
już trzy miesiące emigruje z Niemiec.
Z Wrocławia do Palestyny wyjechały zupełnie młode 17-letnie dziewczyny, również z
rodzin chrześcijańskich "pochodzenia żydowskiego". Część z nich wyruszyła w
pojedynkę. Pracują tam przy dzieciach, przy zajęciach domowych i w biurach.
Wszystkie pochodzą z najlepszych domów. Wiele z nich nie jest syjonistkami.
16. 7. 1933
Na początku minionego tygodnia odwiedził nas dr med. Bela Klein, który pracował w
szpitalu Wenzel-Hancke, ale na skutek „ustaw aryjskich" wybierał się do Anglii, żeby się
doskonalić w swojej specjalności. Klein zamierzał udać się do Londynu, ale nie znał tam
nikogo, jak zresztą w całej Anglii, i dlatego chciał nawiązać kontakt z ludźmi ..
mogącymi. mu posłużyć radą. Ponieważ mamy w Londynie. krewnycłij':t- którymi co
prawda utrzymuje my tylko luźne więzi, daliśmy Kleinowi ich adresy i kazaliśmy mu
robić wrażenie, że znamy się od dawna, aby go tam lepiej przyjęli. W liście do krewnych
zapowiedzieliśmy jego przyjazd. Klein właśnie przyszedł obejrzeć nas po raz pierwszy i
ostatni w życiu, żeby przynajmniej wiedzieć, jak wyglądamy. Potem wyjechał - w
ubiegłą środę 5 lipca 1933 roku.
W przeszły czwartek, dnia 6 lipca, w późnych godzinach popołudniowych zjawili się u
nas dwaj funkcjonariusze policji kryminalnej i chcieli mówić z "panem Tauskiem". Pytali
mnie o pana Kleina, który u nas mieszka albo mieszkał. Zaprzeczyłem. Na to zdumieli
się obaj panowie i zapytali raz jeszcze. Ponownieoświadczyłem: u nas nie mieszka i nie
mieszkał pan Klein, mieści się tu biuro związku rolnego etc. Wtedy powiedzieli, że ten
pan chorował albo przebywał w szpitalu Wenzel-Hancke. Z kolei ja oświadczyłem, iż nie
mam ani handlowych; ani prywatnych stosunków z tym szpitalem i nie znam żadnego
Kleina. Okazało się, że Klein oskarżony jest o wywiezienie do Anglii oszczerczych ma-
teriałów, które miał rzekomo otrzymać ode mnie.
Ponieważ stwierdzono, iż Klein nigdy u nas nie mieszkał; sprawa została zawieszona
na kołku. Tajniacy przeprosili i poszli do właściciela domu, w którym Klein mieszkał.
[Późniejszy dopisek:} W niedzielę 6.8. 1933 dowiedzieliśmy się, że dr Klein dostał się
bezpiecznie do Anglii, zaś 30. 9. 1933, że dochodzenie przeprowadzono na podstawie
plotek pani Dambitsch. Dr Klein mieszkał u małżeństwa D. i pani D. była o niego
zazdrosna!!!
19. 7. 1933
W pewnej wrocławskiej restauracji przy stoliku sie-działo dwóch panów. Jeden z nich
opowiadał aktualne
dowcipy, drugi kwitował je śmiechem. :Żaden nie zważał na otoczenie. Raptem przed
restaurację z hukiem i wyciem zajechało pogotowie policyjne. W oka mgnieniu Schupo i
policja pomocnicza wtargnęły do lokalu i aresztowały obu panów za lekceważenie rządu
Rzeszy! Przyczyna? Przy sąsiednim stoliku siedział nieokrzesany niemiecki prostak,
który nie potrafił zrozumieć dowcipów, pobiegł do telefonu i zaalarmował policję. To mi
opowiedział Aryjczyk!
W Nysie zmarł pewien :Żyd. Jak to w zwyczaju u pobożnych Żydów, przyszło 10
mężczyzn, żeby się pomodlić. Modlili się do godziny 7 wieczór, poszli się pożywić,
znowu przyszli, modlili się do późnej nocy, potem poszli i wrócili następnego dnia rano.
Kiedy byli zatopieni w modlitwie, wpadła policja i przeszukała dom od piwnicy aż po
dach. Dlaczego? Bo przechodzień zameldował, że do tego a tego domu komuniści ciągle
wchodzą i wy~ chodzą, zatrzymują się do późnej nocy i odbywają tajne zebrania.
W tych dniach we Wrocławiu wydarzyło się, co następuje: Pewien żydowski lekarz
otrzymał ofertę z zagranicy, wystarał się o potrzebne papiery, otrzymał wizę i zezwolenie
na wyjazd za granicę. Wszelako na Dworcu Głównym został aresztowany, gdyż ponoć
tylko po to wyjeżdżał za granicę, aby tam szerzyć wieści o prześladowaniach.
Aresztowany siedzi już w obozie na Tarnogaju.
31. 7. 1933
W związku z rewizją w moim domu: 12 lipca Louis Herstein był u polskiego
wicekonsula i opowiedział munie podając mego nazwiska! - co u mnie przeżył, i chciał
uzyskać informację, co czynić dalej. Wicekonsul powiedział mu: do niego (i do konsula)
każdego dnia dochodzą wieści o różnych przypadkach, ale czegoś takiego jeszcze nie
słyszał. Jego zdaniem ten przypadek zasługuje on postara się o to - aby go przekazać do
wiadomości ludziom, których te sprawy obchodzą (tzn. instytucjom krajowym i
zagranicznym zainteresowanym kwestią żydowską, m. in. konsulowi angielskiemu).
Herstein ma zapewnioną ochronę ze strony rządu polskiego!!!
VVtorek 8.8.1933
Wkrótce dojdzie do tego, że człowiek już tylko sam ze sobą bezpiecznie będzie mógł
porozmawiać. Dlatego też mój dziennik nabiera coraz większej wartości: bez niego
pozapominałbym, o co siebie zapytywałem i jak odpowiadałem. Pozapominałbym, jakie
pytania stawia obecny czas - nie dając na nie odpowiedzi. Ten czas nie różni się prawie
wcale' od lat 1914-1918, gdy chodzi
3.niejasne sytuacje.
Wyszło nowe rozporządzenie: "Każdy młody Zyd, który uwiedzie aryjską dziewczynę,
zostanie skazany na śmierć". A co będzie: 1) z młodymi Aryjczykami, którzy uwiodą
Żydówki?, 2) co stanie się z tymi aryjskimi dziewczętami, które mimo wszystko chcą
zostać uwiedzione przez Żydów?, 3) co czeka te Aryjki, które już "uwiedzione" mają
szczególne upodobanie do młodych Żydów???
Niemal każdego dnia pracuję teraz dla odprężenia nad dziennikami numer 7, 8 i 9. Siedzę
nad nimi przeważnie wieczorem, przed udaniem się na spOCzynek, zupełnie nagusieńki,
przy półotwartym oknie zawieszonym zasłoną, z fajką taniego orientalnego tytoniu w
zębach. To jest moje "letnisko". Mamy teraz dni bardzo gorące,' duszne, ciężkie. Ale na
każdym wręcz kroku stwierdzam dwie rzeczy. Mimo tylu nieszczęść zachowałem nadal'
roztropną głowę. Poza tym zwyciężył we mnie Budda>, Do tego stopnia, że jeżeli
zostanę zapytany o moje wyznanie, nie będę tego ukrywał, choćby mnie to miało dużo
kosztować w tych zwariowanych czasach!
Agonia naszej rodziny robi szybkie postępy, a jedyną winę za to ponosi Herta Tausk:
ten grabarz kłopotliwych resztek familii (jak to przewidziałem). Magistracka opieka
społeczna odrzuciła jej podanie bez zbadania sprawy, ponieważ w ciągu ostatnich dwóch
lat nie wpłacała żadnych składek (ani inwalidzkich, ani pracowniczych
ubezpieczeniowych) i teraz zdana jest na żydowską opiekę społeczną·
Rosę Tausk też spotkała odmowa, a to dlatego, że ma syna, który może zarabiać.
Brawo! Ale ten syn od 1914 r .. nałykał się tyle żółci, że zdolny jest do oświadczenia:
"Wobec mojego położenia ekonomicznego odrzucam wszelkie obowiązki
alimentacyjne".
We Wrocławiu jest rzeczywiście taki ruch, jakbyśmy znowu mieli wojnę, panuje
powszechna nerwowość. I trwać to będzie tak długo, dopóki Niemcy istotnie nie
wmanewrują się w nową wojnę. Obok takich nastrojów stwierdza się jednak, iż rzekomo
rozbici komuniści i członkowie SAP znowu zorganizowali się po cichu i podburzają -
mimo prześladowań i aresztowań przez policję polityczną i SA. Począwszy od "prostych
ludzi" (uprzednio warstw średnich: chłopów, rzemieślników, urzędników) aż po
konserwatywne warstwy wyższe nadal groźnie wrze.
Rząd jest dzisiaj właściwie rządem mniejszości, który ma za sobą już tylko dawne liczby
wyborcze, w żadnym razie nie tłumy, na które przedtem liczono. Rząd stracił też
przeważającą liczbę własnych zwolenników politycznych (ponieważ oni sami powiadają:
tego nie chcieliśmy, o tym nie wiedzieliśmy, tego nie przeczuwaliśmy, chcemy dobrze
dla innych i dla nas). Rząd trzyma się tylko dzięki brutalnej, bezwzględnej przemocy.
14.8.1933
30 sierpnia 1933
Hałas z Norymbergi swoją nadętością promieniuje aż na. Wrocław: pochody, lasy
sztandarów, maszerujące kolumny SA, SS, Stahlhelmu (4000 ludzi), które zostaną
załadowane do pociągów do Norymbergi (wraz z nimi około 200 policjantów). Wszyscy
gotowi do wymarszu w pole, mało - gotowi do wojny: z karabinami, rewolwerami,
saperkami, z ciężkimi tornistrami, lornetkami polowymi. I w getrach skórzanych wokół
goleni (cał-
kiem niepraktyczne w marszu). .
Widziałem pochód Górnoślązaków maszerujących od Schiesswerder [rejon ul.
Flisackiej i Łowieckiej] do Dworca Głównego. Pochód tworzyła orkiestra 40-50-
osobowa i 2 oddziały po 3501 ludzi z flagami hitlerowskimi. A więc 700 ludzi w
poczwórnym szyku, a przed drugim oddziałem również 40-50 muzykantów. W obu
wypadkach górnośląskie kapele górnicze.
Kto przystanął albo właśnie przechodził, ten musiał przez cały czas dzierżyć w górze
prawą przednią łapę! Mądrzejsi przyglądali się tej napuszonej scenie, robiącej wrażenie
pochodu karnawałowego, ze znacznej odległości. Ja też.
Od 1 sierpnia nie mamy już także służącej. Ostatnia wypowiedziała pracę. Chyba nie
bez wpływu na to były znane zatargi z I.T., a do tego doszła obawa nieotrzymania
wynagrodzenia, względnie zmniejszenia go. N a nową służącą już sobie nie możemy
pozwolić. Prace domowe będą musiały przejąć obie córki. Kłótnie na ten temat
. już się zaczęły. Te stare pannice dopiero w trumnie nabiorą rozumu. Od dawna to
przewidywałem.
Kiedy nastała "Trzecia Rzesza", każdy mógł się spodziewać, że któregoś dnia do
mieszkania wejdzie policja, gestapo, policja pomocnicza (która miała zostać rozwiązana
w całej Rzeszy z dniem 15 sierpnia, ale we Wrocławiu działała nadal po tym dniu, może
do 20 sierpnia, po czym SA ją zastąpiło), SA lub zgoła fałszywi SA-mani. Pod byle
pozorem robiono rewizję i - gdy ch~dzi o SA-manów - stosowano różne represje. W
każdej chwili można było spodziewać się w mieszkaniu aresztowania, pobicia itp. Wiele
tygodni panowały takie "wesołe stosunki".
W tym czasie rozmawiałem z moim przyjacielem Arno
4.krokach zapobiegawczych jeszcze możliwych vi tym groźnym okresie. Okazało się, że
obaj byliśmy tej samej myśli (ja, bo pracowałem niegdyś dla magistratu i służyłem w
wojsku). Ustaliliśmy, że w żadnej sytuacji nie należy tracić głowy, trzeba poza tym
zachowywać neutralność, nie dawać powodów do podejrzeń, żyć wyłącznie dla siebie i
wydarzeniom schodzić na milę z drogi. Krótko mówiąc: jako buddyści z przekonania -
nie czynić nic takiego, co wciągnęłoby do spraw i rzeczy, które mogłyby stać się dla nas
"drogą do oderwania się". Pod tym terminem rozumieliśmy dostanie się do więzienia
albo do obozu koncentracyjnego. Takie obozy urządzono dla różnego rodzaju
"aresztowanych ochronnie". Tych ludzi wtrącono do "aresztu ochronnego" rzekomo
dlatego, żeby im się nic złego nie stało ze strony ich wrogów, czyli niby "wzburzonych
ludzi"!
Bardzo to ładnie pomyślano i powiedziano, ale nader szybko można było stwierdzić, iż
wśród zamykanych są przede wszystkim komuniści, socjaldemokraci, Żydzi, a nawet
członkowie prawicowych partii, których nowy rząd chciał mieć pod kluczem, aby
uniemożliwić Qbale nie władzy i wyłączyć ze społeczeństwa każdą "nieprawomyślną"
opinię. I tak do obozów koncentracyjnych dostali się działacze związkowi, poeci,
redaktorzy (również Paul Lobe 25, przewodniczący Reichstagu, dostał się do obozu
Wrocław - Tarnogaj, a potem do Osnabriick, a także Liidemann i inne znane na Śląsku
osobistości), adwokaci, akademicy, przewodniczący gminy żydowskiej dr Rechnitz
(który rzekomo nielojalnie spełniał swoje obowiązki redaktora gazety żydowskiej). Do
obozów trafili ludzie wszystkich wyznań, zawodów i klas społecznych. Owych
zamkniętych w "areszcie ochronnym" zatrudnia się przy pracach ziemnych, aby "znowu
ich uczynić pożytecznymi członkami społeczeństwa", aby "marksistów zawrócić z
fałszywej drogi" oraz wpoić im "ludzkiego" ducha nowych czasów i przemienić w przy-
zwOitych obywateli "nowych Niemiec". Do obozu koncentracyjnego można się dostać
bardzo łatwo. Pobyt w nim ma trwać rzekomo "tylko.3 miesiące", ale wiele ludzi siedzi
juź 6 miesięcy i prawdopodobnie pozostanie tam jeszcze dłużej.
Tak więc i Wrocław otrzymał swój obóz koncentracyjny na Tarnogaju. Jest to były. obóz
francuskich jeńców wojennych z wojny światowej, w którym do aktualnego użytku
pozostały jedynie trzy baraki z blachy falistej. Obóz przywrócili do dawnego stanu byli
jeńcy wojenni, którzy musieli wykorzystać własne doświadczenia w budowie ogrodzeń z
drutu kolczastego itp. Potem umieszczono tam pierwszych więźniów - niestety, za-
pomniałem, którego dnia. Na początek ulokowano 120 ludzi. Gazety prześcigały się w
długich opisach tego wydarzenia, jakby do miasta zjechał cyrk z dzikimi zwierzętami
albo jakbyśmy rzeczywiście mieli wojnę i do miasta przybyli jeńcy kolorowi względnie
rosyjscy. W dniu otwarcia było w obozie już 20-30 ludzi, zaś resztę sprowadzono po
południu z Prezydium policji. :Nigdy w zyciu nie zapomnę tego widoku, powinna też
5.nim wiedzieć potomność.
Około godziny 12 musiałem jeszcze raz wyjść na miasto. Na Eichbornstrasse [ul.
Druckiego-Lubeckiego] zauważyłem tłum ludzi, wiele policji i masę rowerzystów.
Wszyscy gapili się na gmach policyjny, przede wszystkim na bramę. Wmieszałem się w
tłum, udałem "obcego" i usłyszałem: "No, oni mają stąd wyjść - do obozu". Poszedłem
dalej, w kierunku okropnych grzmotów dętej orkiestry - jak w wesołym miasteczku - me
było w tym ani krzty muzyki, tylko dziki hałas. To na Schweidnitzer Stadtgraben [ul.
Podwale Swidnickie] obok Prezydium policji kapela SA grała Heinesowi serenadę. Ten
jarmarczny harmider w zestawieniu z niedolą więźniów, zebranych akurat na podwórzu
Prezydium, a także z rozpaczą ich krewnych czekających w tłumie, zrobił na mnie
przygnębiające wrażenie. Nie mogłem na to patrzeć i poszedłem dalej.
Gdy około godziny 13 wracałem, orkiestry już nie było. Za to na Eichbornstrasse, na
Museumplatz i na schodach synagogi stał szczelnie tłum ludzi. Policja z trudem torowała
w nim drogę przy pomocy dużego auta policyjnego. Kiedy ukazał się pochód więźniów,
stałem jeszcze w tłumie. Domyśliłem się, w jakim kierunku idą - w kierunku
H6fchenstrasse [ul. Tadeusza Zielińskiego]. Ale naprzód biedaków skierowano na lewo,
wokół gmachu Prezydium, aby wszyscy pracownicy na czele z panem Heinesem mogli
więźniów obejrzeć. I defilowali tak przed Heinesem i policją. To sadyzm i wyrafinowane
poniżenie. .
Tymczasem poszedłem do domu i zaalarmowałem domowników. Procesja więźniów
przesuwała się powoli, jak za pogrzebem. Obliczyłem, że na około 100 więźniów
przypadało 130 ciężko uzbrojonych policjantów i policji pomocniczej SA. Kolumna była
konwojowana od przodu, tyłu oraz z boków, jak to oglądaliśmy na filmach o Rosjanach
pędzonych dawniej na Sybir. Wszystko czyniło przygnębiające wrażenie, gdyż
wiedzieliśmy dokładnie, że tylko niewielu z nich jest rzeczywiście przestępcami.
Większość prezentowała się dobrze i· była dobrze ubrana. Byli to przeważnie ludzie
stanu średniego, jak również z najlepszego towarzystwa wrocławskiego: redaktorzy,
urzędnicy, akademicy. Pochód przesuwał się milcząco, otoczony przez zwarty tłum ludzi.
Pomiędzy aresztowanymi był chromy robotnik, który z trudem szedł kulejąc. Widać
było, że zorganizowano przedstawienie dla postraszenia ludzi, ale osiągnęło ono na
pewno odwrotny efekt. Wiadomo, jaką walkę dzień i noc od siedmiu miesięcy prowadzi
rząd Hitlera przeciwko KPD, nie. mogąc jej dotąd zniszczyć.
Po pewnym czasie podczas jakiejś ciepłej niedzieli odbyłem pod wieczór pieszą
pielgrzymkę, żeby bliżej poznać okolicę Strehlener Chaussee [ul. Strzelińska], której
przedtem wcale nie znałem. Idąc dość powoli, po 45 minutach doszedłem do obozu
koncentracyjnego, koło którego jednak nie przeszedłem, tylko zawróciłem z powrotem.
Tej pięknej, letniej niedzieli zobaczyłem przygnębiający widok. Obóz wyglądał jak
żołnierski okop. Zasieki z drutu kolczastego jak pod Verdun. Przy szosie i za bramą
chmara policji i SA-manów z karabinami i rewolwerami, stojących na warcie, ale i
zażywających niedzieli. Trzy stare baraki z blachy falistej ustawione rzędem. Na dalszym
planie tej o wiele za małej klatki widać było szare skupisko postaci - to więźniowie,
którzy albo wypoczywali, albo odbywali "szkolenie".
Pełen zgryzoty poszedłem do domu, z tylko jednym pragnieniem: nigdy nie dostać się
do tej klatki. Przede wsżystkim postanowiłem nie mieć nic wspólnego z szermierzami III
Rzeszy. I medytowałem też na wszelkie sposoby, jak się zachować na wypadek dostania
się do "aresztu ochronnego".
· Niedziela 10. {J. 1{J33
Narodowa rewolucja widzi już w perspektywie swoje bankructwo. Ja sam czytam i słyszę
(to ostatnie jest dla mnie ważniejsze) od moich klientów i ich pracowników oraz od
starych kolegów frontowych (z którymi nadal jestem na "ty" i "kolego"), że urzędnicy
(również członkowie NSDAP) wyrażają się oficjalnie w następujący sposób: "MY (tzn.
państwo) NIE możemy zrezygnować ze współpracy z PRZYZWOITYMI niemieckimi
Żydami, z dawien dawna tu zasiedziałymi. My ich bardzo potrzebujemy ... Nie możemy
naszych (!) niemieckich Żydów wrzucać do jednego worka z Polaczkami 27
z Goldene Radegasse [ul. Złote Koło] i Antonienstrasse [ul. Sw. Antoniego], którzy
ponoszą pełną winę, że wprowadzono prawa wyjątkowe, i którym pozwala się tu
pozostać, podczas gdy NASI (!), niemieccy Żydzi emigrują".
Racja, tak dalej nie może być i nie będzie. Musi nastąpić złagodzenie aktualnej sytuacji.
Prowadzi się intensywną propagandę za zakładaniem rodzin i płodzeniem dzieci (jak
Anno 1914). W kinach pokazują na rozliczne sposoby, jakim to szczęściem jest
małżeństwo i ewentualnie już wcześniejsze dzieci - i to dużo dzieci! Fiihrerzy, kt6rzy to
propagują, są kawalerami, wdowcami, homoseksualistami. I tylko nieliczna ich część jest
ożeniona (jak Goebbels) i ma jedno lub dwoje dzieci jako błogosławieństwo małżeńskie.
Gospodarcze gnębienie Żydów trwa nadal! Rząd zaś w dalszym ciągu łże twierdząc, że
to nieprawda. Zagranica nie wierzy już Niemcom ani za grosz i z małymi wyjątkami staje
po stronie Żydów. W .Wilnie zwierzchnik tamtejszego kościoła katolickiego oficjalnie
zabronił polskim katolikom, z narodowych i religijnyeh względów, włączania się do fali
nienawiści antyżydowskiej.
30. 9. 1933
Na uroczystości do Norymbergi pojechali również hitlerowcy z dzielnicy Szczytniki.
Wieczorem zebrali się w asyście sześciu kapel na Maxstrasse [ul. Karola Mar-
cinkowskiego], gdzie znajdują się kliniki uniwersyteckie. W sześciu punktach ulicy
stanęło tych sześć orkiestr i rozpoczęło koncerty, wcale nie zwracając uwagi na otocze-
nie. Na dodatek chmary ludzi wszczynały hałas różnego rodzaju. Dyżurni lekarze nie
wytrzymali tej wrzawy i o godzinie 23 (godzina policyjna) wysłano pielęgniarkę, która w
imieniu ordynatora poprosiła dowódcę oddziału, aby przestano grać, ponieważ w
klinikach przebywa wielu cięż~o chorych, a nawet umierających ludzi. Dowódca
odpowiedział: "To nas nie obchodzi! Proszę powiedzieć lekarzowi, aby umierających
przeniósł do tylnych pomieszczeń"! ,Muzyka i wrzawa trwały więc do godziny 3 w nocy,
następnie cała banda pociągnęła na Dworzec Główny, oczywiście w takt marsza.
Niestworzone rzeczy działy się w firmie Bielschowskiego. Prasa podała:
"Otrzymaliśmy' wiadomość, że na drzwiach i ścianach kantyny znaleziono napisy. bez-
przykładnie oczerniające fiihrera i ruch narodowosocjalistyczny. Funkcjonariusze policji
zarekwirowali te drzwi i zabrali je samochodem".
Notuję dalsze wiadomości o tym, jak było naprawdę.
Napisy te znalazły się w ustępach już przed ostatnimi wyborami i zięć pana B. (Simon)
kilkakrotnie upominał inspektora gospodarczego, by ściany oczyszczono., Aresztowano 9
subiektów, między którymi było 3 albo 4 Aryjczyków. Zabrano ich w święto
żydowskiego Nowego Roku. Młodego pracownika nazwiskiem Briick wzięto prosto z
bóżnicy na Friedrichstrasse [ul. Legnicka], gdzie akurat śpiewał w chórze. Briick i
Warschkow dostali szoku nerwowego. Musiano ich wypuścić wraz z Simonem,
Stormerem i innymi, ponieważ dosłownie nic nie można im było udowodnić. U starego
Bielschowskiego w willi była "rewizja w związku z wrogimi knowaniami w jego firmie".
11.10.1933
21.10.1933
Matka nareszcie wyraziła zgodę na mój wyjazd za granicę! Teraz mam 43 lata i brak
mi pieniędzy! Będę się jednak rozglądał. Już w roku 1915, kiedyśmy "zwyciężali
śmierć", małe dzieci francuskie w Foulcray mówiły do nas: "Deutschland kaputt". I nie
wolno nam ich było tknąć. Te dzieci mówiły prawdę.
Władze państwowe chcą, żeby każda rodzina miała co najmniej czworo dzieci (chodzi
o mięso armatnie dla ich ponurych planów, o nic innego). Agitacja prowadzona jest przez
organizacje kobiece. Ale nawet członkinie partii hitlerowskiej, jak się zdaje, nie chcą być
maciorami rozpłodowymi i· królicami.·· Wiele też przekłada dokładnie jak w "Norze"
Ibsena - funkcje zapładniające nad funkcje rodzenia. Aby przeto te kobiety odpoWiednio
nastawić, we wszystkich stowarzyszeniach kobiecych zostaną wyznaczone specjalne
"matki matek",
którymi mogą być tylko takie kobiety, które mają co najmniej 5 dzieci oraz należą do
kręgów wykształconych. I patrzcie. W większości okręgów Wrocławia nie mogą znaleźć
tych "matek matek". Stwierdza się: im większe wykształcenie, tym mniej dzieci!
Gdyby się NSDAP znała na biologii, toby wiedziała, że im szlachetniejsze stworzenie,
tym mniej ma potomstwa!
18 września 1935
Aryjskie służące, które do dnia 1 stycznia 1936 roku muszą opuścić żydowskie domy,
buntują się otwarcie przeciwko temu zarządzeniu. Nawet dziewczyny, które były dotąd
wiernymi nazistkami, deklarują przywiązanie do swoich państwa i powiadają, że tylko
gwałtem będzie je można ruszyć z ich miejsc. We Wrocławiu znaczna deputacja
służących udała się do "Frontu Pracy" i zrobiła w tej sprawie awanturę. Dziewczynom
powiedziano: jesteście niemieckimi kobietami, musicie być tego świadome, musicie
zachowywać się jak kobiety niemieckie i złożyć, jak inne niemieckie kobiety, pewne
ofiary państwu, za co przejdziecie do historii.
Wówczas co rezolutniejsze dziewczyny oświadczyły, że akurat na to one s ... , one po
prostu żądają, żeby im pozostawiono ich pracę, ponieważ właśnie Żydzi najlepiej
traktują pomoc domową.
Po Wrocławiu rozeszły się pogłoski, iż liczna rzesza dziewcząt, służących od wielu lat u
tych samych ro g.zin, pragnie z własnej woli zostać Żydówkami, aby tylko nie utracić
kontaktu ze swoimi prześladowanymi chlebodawcami.
Idą już tak daleko, że od 1 stycznia 1936 r. zaślubieni pracownicy muszą na kartach
podatkowych zaznaczyć wyznanie współmałżonka, żeby tą drogą ustalać mieszane
małżeństwa i naturalnie wyłączyć "nie-Aryj,czyków" w "ważnych" zawodach, jak np. w
wydawnictwach prasowych (stanowiących dobra kultury). W każdym razie gospodarka
nadal umiera. Na przykład handel futrami, jak widać, przenosi się z Lipska do Londynu.
"Zimny pogrom" trwa nadal! Przed trzema dniami zażądano od aryjskich adwokatów
współpracujących z adwokatami żydowskimi, aby przerwali swoje powiązania z tYmi
ostatnimi "w najbliższym czasie", jeżeli tego do tej pory jeszcze nie uczynili.
Wywieszki o treści: ŻYDOWSCY PRZEDSTAWICIELE FIRM NIEPOŻĄDANI nie
zniknęły jeszcze z Wrocławia. W niektórych firmach zdjęt6' je tylko z okien i drzwi i
powieszono wewnątrz pomieszczeń!
Mimo to firmy są nadal odwiedzane przez od dawna pracujących żydowskich
przedstawicieli. Zainteresowani właściciele firm piszą nawet do przedsiębiorstw
dostawczych oraz do ich żydowskich przedstawicieli w niezwyk le prawym duchu, że
"nadal chcą pracować z odnośnymi panami (nawet: życzą sobie tego) i proszą o ich
dalsze wizyty". W cztery oczy wypowiadają się następnie: przeciwko takiemu
sabotowaniu handlu, przeciwko całej obmierzłej hecy, przeciwko tej nazistowskiej
dżumie.
Wczoraj wieczorem nadszedł list od firmy "Zinn, Engels i Ska" w sprawie patentu.
Najważniejszy jego ustęp brzmi: "Informujemy pana, że z naszej strony przedsię-
wzięliśmy także w Ministerstwie Lotnictwa kroki, po których możemy oczekiwać tylko
dobrych rezultatów".
A oto "lista ofiarna" firm, które utraciłem w ciągu ostatnich 3 lat względnie które mam
tylko na papierze, bez możliwości zarobienia czegokolwiek. Na papierze: "Dolat i Cie,
Paryż", "The Rosebank Fabrics, Ramsbottom". Utraciłem w 1934: "Ozite, Roth
k/Norymbergi", "Vereinigte Werkstatten fur Kunst und Handwerk, Monachium".
Utraciłem w 1935: "Toenges, Eberfeld", "C. A. Delius und SOhne, Bielefeld",
"Westdeutsche Wand- und M6belstoff-Weberei W. Barmen".
Wtorek 7. 1. 1936
kawy, którą zaparzyłem dla chorej matki i dla siebie. Potem położyłem się spać, ale
mimo wprost krańcowego zmęczenia tylko drzemałem. Ten stan trwał do godziny wpół
do 8 wieczorem, po kolacji zrobiło mi się trochę lepiej.
Dopiero o wpół do 10 ożywiłem się, ale w nocy nie mogłem zasnąć. Kiedy już
zapadłem w sen, śniło! mi się, że płonącą głownią tępiłem w pokoju pluskwy, takie
"flądry tapetowe", wielkie jak fenigi, trzykrotnie przysmażałem je ogniem, aż
wyniszczyłem.
Teraz przy wiosennej pogodzie siedzę przed południem w domu! Wyszedłem na ulicę,
ale zagnało mnie do domu. Znowu jestem dziwnie niespokojny, nie mam pojęcia, skąd
się to bierze. Domyślam się tylko: gdziekolwiek jestem i cokolwiek robię, prześladuje
mnie myśl, że stoję w centrum zainteresowania, że jestem ciągłym przedmiotem rozmów.
Ten niepokój nie tyle unieszczęśliwia, ile bardzo męczy i obezwładnia. Jeżeli dzwonek u
drzwi tylko zabrzęczy, człowiek napręża się wewnętrznie i serce mocniej mu wali.
3.3.1936
Dzisiejszej nocy nie spałem dobrze, bo leżałem przeważnie na lewym boku, co się u
mnie zawsze kończy mę czącymi snami. Tak było i tym razem. Całkiem na golasa
szedłem przy wilgotnej i zimnej pogodzie przez· Kaiser Wilhelm Strasse, Moritzstrasse i
Kronprinzstrasse [ul. Powstańców Sląskich, Wybickiego i Gwiaździsta], przy.,. legając
mocno do frontonów domów i ogrodzeń. Smutny i biedny.
Ulice były prawie puste, nieliczm przechodnie wcale nie zwracali na mnie uwagi. N a
Elsasserstrasse [Zaolziańska] minąłem dobrze ubranego pana idącego z młodą
dziewczyną. Dziewczyna krzyknęła: "Nagi mężczyzna!" Pan odpowiedział: "Nawet
panowie w czarnych jedwabiach bywają nadzy". To przygnębiło mnie jeszcze bardziej.
Więc bardziej szczelnie przywierałem do parkanów, chwyciłem gęsty krzew wierzby
płaczącej, przeszedłem kawał ulicy pod jego osłoną, a kiedy wyszedłem spod
opadających gałęzi, zauważyłem raptem, że jestem starcem ponad 70-letnim z długą
zmierzwioną brodą, ubranym w długi do połowy łydek surdut ze starych worków, a na
wierzchu w stary spłowiały płaszcz. Surdut i portki były o wiele za duże, materiał
zabrud~ony, buty stare, twarde i ~niekształcone, w kolorze szarozielonym. Na głowie
miałem kaptur z worka, a w ręku kawał sfatygowanego kija. Jakiś młody człowiek
zapytał, czy nie jest mi zimno; odpowiedziałem mu: "Kiedyś powodziło mi się lepiej!" I
tak żeśmy się rozeszli. Chód mój stawał się coraz cięższy, wolniejszy, po chwili stanąłem
zupełnie i już nie mogłem ruszyć z miejsca!
Piątek 6. 3. 1936
Wieczorem otrzymałem list od firmy "Zirin, Engels i Ska". Co do tych szyldów
świecących, zawiadariliają, że kontynuują starania w sprawie mego· wynalazku, ±e nie
ustępują i jak przedtem mają nadzieję doprowadzić do produkcji tego towaru.
Zainwestują· też każdą potrzebną sumę. Ale aby niezbędne rozmowy doprówadzić do
pozytywnego zakończenia, także z politycznymi i narodowymi placówkami, muszą
wziąć pod uwagę aktualne stosunki polityczne w Niemczech. Ponieważ jednak nie jestem
Aryjczykiem, a mam połowę praw do patentu, przewidują pewne trudności. Dlatego
właśnie proszą o rezygnację z mego nazwiska, z tym, że zostaną potwierdzone notarialnie
moje prawa patentowe, aby nie mogło dojść do ich uszczuplenia.
Zgodziłem się na to, ale tylko w odniesieniu do Niemiec, zaś za granicą będę
występował oficjalnie jako wynalazca. A wszystko stąd, że współczesne Niemcy' to istny
dom wariatów.
Sobota 7. 3. 1936
ON jeździ teraz od jednej do drugiej stolicy prowincji czy kraju i wygłasza oracje
przedwyborcze. Do Wrocławia przyleci dzisiaj samolotem, nie pociągiem. Zeby"nowy
Mesjasz" mógł się bezpiecznie poruszać między "swoim ukochanym ludem", zjawił się
dzisiaj we Wrocławiu batalion gwardii przybocznej, mnóstwo policii.
postawiono na nogi całą miejscową SS (nikogo z SA!!!)
oraz oddziały SS z innych miast śląskich. Tymi ludźmi mają być obstawione wszystkie
ulice, którymi poruszać się będzie ta licha kreatura
21.4.1936
W dniu moich 46 urodzin, dnia 17 kwietnia, jeszcze nigdy nie czułem się tak
przygnębiony, tak niepotrzebny. A wszystko przez triumf kłamstwa w Niemczech.
W dniu 17 bm. przed południem zawładnęło mną murowane przeczucie, że mnie ktoś
odwiedzi, tylko nie wiedziałem, kto. O godzinie wpół do trzeciej położyłem się
zdrzemnąć, a punktualnie o trzeciej zabrzmiał dzwonek. Gazeta? Zerwałem się,
wyszedłem w przydeptanych kapciach i bez marynarki - przede mną stała Elfrieda!
Już od wielu miesięcy nie miałem o niej żadnej wiadomości, martwiło mnie to nawet.
Teraz stała przede mną żywa i świeża i pytała: "Może napijemy się kawy?" Zeby się nie
zdradzić, szeptaliśmy do godziny wpół do piątej, a potem byliśmy ze sobą jeszcze do
wpół do dziesiątej. Ta spryciara przyjechała do Wrocławia w różnych swoich sprawach i
wygospodarowała dla nas całe popołudnie. Było uroczo! Było po prostu tak jak niegdyś,
a mimo to odczuwaliśmy wzajemnie skrywany smutek. Nie będę się na ten temat
rozpisywał, tyle tylko: oboje jesteśmy pogodzeni z losem i wiemy dziś bardzo dobrze, co
jedno do drugiego czuło oraz czuje. Mimo to nigdy już się nie połączymy. 28 kwietnia
1936
Aby być zupełnie uczciwym wobec siebie, trzeba powiedzieć: żyje się z dnia na dzień,
dość obojętnie, bez próżnych rozmyślań nad swoją tzw. dalszą egzystencją w charakterze
przedstawiciela handlowego. Chwilami nie myśli się nawet o nowych zadaniach
stojących przed człowiekiem. Czekam na wygaśnięcie umów, a potem zobaczymy. Przy
tym pamiętam jednak zawsze, że z końcem maja będę skończony finansowo i po tym
terminie nie będę mógł zdobyć żadnych dalszych pieniędzy.
Podczas konsultacji. lekarskiej przed 10 dniami moje nerwy zostały określone jako
"całkowicie wyczerpane niby u kobiety w okresie klimakterium", jak mi powiedział
lekarz. Toteż zostaną one wzmocnione wapnem i fosforem. Poza tym nic mi nie brakuje.
Ale nerwy są w dzisiejszych czasach zasadniczym czynnikiem.
15 maja
Żydzi i Arabowie oskarżają się wzajemnie przed angielskim Wysokim Komisarzem,
który im grozi ostrymi sankcjami, jeżeli się nie uspokoją 33. Wśród Żydów znowu rej
wodzą " 100-procentowi Żydzi ze wschodniej Europy", przede wszystkim polscy Żydzi,
ci nadsyjoniści, którzy wszędzie na całej kuli ziemskiej wytwarzają antysemityzm.
Anglia wzmacnia swoją załogę w Palestynie i pewnego dnia rozpocznie się taniec "przed
obliczem Boga", którego nie ma. Gdyby istniał, byłby z rozumnymi. Napisałem o tym
powieść pt. "Ruth Baruch".
Niedziela 5. 7. 1936
Tylko po to, żeby zdobyć pieniądze, nie zaś dla sławy, posłałem do redakcji pisma
"Morgen" pierwszą część powieści pt. "Ruth Baruch". Jest to aktualnie najlepsze
żydowskie wydawnictwo w Niemczech. W pierwotnym tekście zmieniłem albo
skreśliłem tylko niektóre słowa. Przy poprawianiu powieści płakałem w tych samych
miejscach co i niegdyś przy pisaniu. Niedobrze. Bardzo niedobrze.
10 października 1938
Czeskie umocnienia graniczne nie mają już żadnego znaczenia. Prawie wszystkie
przejęli Niemcy w idealnym stanie. Okazałd się przy tym, ku ogromnemu zdumieniu
Niemców, że nawet naj mniej szych bunkrów dla karabinów maszynowych nie sposób
teraz zniszczyć. Ich konstrukcja z betonu i stali jest wprost doskonała i w Niemczech
zupełnie nie znana. Już na tych pierwszych, małych umocnieniach mogła się armia
niemiecka porządnie wykrwawić.
Anglia powinna za wszelką cenę zdobyć sympatię Arabów, gdyż w przeciwnym razie
przejdą oni na stronę Hitlera i jego przyjaciela. To byłby koniec imperium brytyjskiego.
Należy się liczyć z tym, że obaj kumple już wystąpili z ofertami wobec Arabów. Dlatego
Anglia tym bardziej powinna być ostrożna. A "kochani Żydzi"
167
niechaj zamkną gębę. Nigdy nie byłem syjonistą. Jestem nawet zaciętym wrogiem
syjonizmu, bo właśnie syjoniści współtworzą antysemityzm. To oni w Palestynie roz-
winęli antysemityzm i tym samym zamienili swoją, przez ich Boga zapowiedzianą,
ziemię obiecaną w ziemię przeklętą dla siebie. Najwięcej nagrzeszyli koniunkturaliści
syjonistyczni, którzy przybyli tam z kapitałem, oraz Żydzi ze wschodniej Europy, wśród
których najgorszą orientację stanowią rewizjoniści dążący do zmiany granic
państwowych. Palestyna miała tylko jedną szansę - utworzyć państwo, na wzór
Szwajcarii. Teraz zresztą i na to już za późno.
Przed południem, o wpół do 11, udałem się do mojego najlepszego klienta, do firmy
"Frost i Jiihnel". Współpracowałem z nimi już od zimy 1914, a z ich byłym i aktualnym
gospodarzem domu, Alfredem Stephanem, służyłem w wojsku i jesteśmy nadal
kolegami. Gdy dzisiaj przedłożyłem im ofertę nowego wynalazku firm)" "Raymond",
Floter (członek partii i SA), który dotąd zachowywał się nawet przyzwoicie, powiedział
do mnie:
"Nie mamy zapotrzebowania, na razie w ogóle nie ma mowy". Kiedy na te słowa
wyszedłem, udał się za mną i dodał jeszcze półgłosem: "Niepotrzebnie pan do nas
przychodzi, niczego już nie potrzebujemy, nic już nie chcemy". W takiej sytuacji nie
warto nawet odpowiadać, trzeba po prostu odejść bez słowa. Każda wypowiedź w takich
przypadkach może być potraktowana jako zakłócenie spokoju domowego i z miejsca
można zostać aresztowanym przez jakiegoś sprzedawcę, będącego członkiem NSDAP
albo innej organizacji. Można już tylko wyrejestrować swoje rzemiosło, zgłosić się do
Urzędu Pracy i zostać skierowanym do miejskiego zakładu rąbania drzewa na
Glogauerstrasse [ul. Głogowska] albo na Niedergasse [ul. Dolna], gdzie pracuje się od 7
do 4, piłując i rąbiąc drzewo za stawkę w wysokości zasiłku dla bezrobotnych.
Już od miesięcy męczyła mnie za dnia ustawiczna senność bez możliwości zaśnięcia,
nocą budziłem się trzy i cztery razy. Do tego trapiły mnie koszmarne sny, zaś dniami
stany lękowe, nagłe wzrosty temperatury, skroniowe bóle głowy, niekiedy stany'
kiepskiej pamięci, ogólne roztargnienie, silne drgawki i wstrząsy całego korpusu,
wzrastające pod koniec dnia. Wszystkie dolegliwości dobrze znam. Sprawiałem sobie
ulgę zimnymi kąpielami nóg, unikaniem alkoholu, herbaty, kawy i wzruszeń, wcześnie
chodziłem spać. Ale nie było mi lepiej. Na moje jeszcze nieszczęście wyjechali stąd
ostatni żydowscy lekarze dobrze znający mój organizm.
Ze względu na emigrację i naukę języka angielskiego chciałem dzisiaj dostać się do
neurologa dra Sossinki, którego polecił mi ostatni lekarz ubezpieczalni (dr med.
Saloschin, mój krewny) jako starszego człowieka, pobożnego katolika, nie antysemitę,
wielkiego kawalarza. Udałem się do jego domu, ale na tablicy zobaczyłem znajomy
szyldzik: LEKARZ NIEMIECKI. Odwróciłem się na pięcie i odszedłem, bo ten rodzaj
lekarzy może dzisiaj Żyda lekką ręką wysadzić w powietrze.
Kiedy szedłem po schodach, w moim prawym kolanie zacząłem znów odczuwać
chroniczny ból stawowy, Udałem się zatem do dra P. Kellera, gorliwego katolika,
cieszącego się opinią wspaniałego lekarza i człowieka. Powiedziałem mu z miejsca, że
chciałem wejść do Sossinki, ale Keller przerwał mi słowami: "Ale pan jest przecież
chory, proszę więc mówić, co panu dolega", Oto co mi powiedział lekarz: wszystkie
moje dolegliwości mają swoje źródło w wadach serca, które mimo wszystko nie jest
jednak niebezpiecznie chore, ciśnienie 170 nie jest zbyt wysokie, ale jest ono bardzo nie-
regularne, przyczyną tego stała się również wojna światowa, bo te objawy są typowe dla
byłych frontowców
w moim wieku, na wyspy mórz południowych nie nadaję się, tylko do USA i do
chłodnych krajów, powinienem raczej wyjechać do USA, gdyż ten kraj posiada
wszystkie strefy klimatyczne naszego globu i dlatego jest dla mnie najzdrowszy.
Piątek 21.'10.1938
Kto chce emigrować, ten musi posiadać świadectwo moralności wystawione przez
Aryjczyka i nie-Aryjczyka. Tego ostatnio żądają władze niemieckie. Większość
Aryjczyków obawia się jednak wypisywać Żydom takie świadectwa, ponieważ boją się o
siebie - Aryjczykom przecież nie wolno obcować z Żydami, szczególnie członkom partii.
Tych świadectw domagają się miejscowe władze.
Moja skromna osoba zapisała się 14. 10. 1938 ponownie na listę Pomocy Zimowej.
Oprócz tego zapisałem się na teoretyczny kurs dla stolarzy, cieśli i murarzy. Wystąpiłem
do gminy, żeby mi przydzielono zapomogę na zęby, ponieważ z brakami uzębienia nie
dostanę się ani do USA, ani gdziekolwiek indziej. Kasa wydaje tylko po 50 marek, zaś ja
potrzebuję 13 zębów.
Innym wyznaniom wcale nie dzieje się lepiej! Wprawdzie niszczy się ich kościoły, lecz
rzadziej egzystencję wyznawców. Jednakże w dalszym ciągu zwalnia się ewangelickich
duchownych i pozbawia ich rent i emerytur. Znany z procesu sądowego pastor Niemoller
36 siedzi uwięziony w twierdzy kłodzkiej, a Hitler odrzucił ostatnio pośrednictwo Anglii
w uwolnieniu tego odważnego człowieka. Kto odczytuje w kościołach listy
pasterskie, ten zostaje pozbawiony utrzymania i może się spodziewać oskarżenia o
wrogość wobec panstwa. Nawet klasztory mają. być rozwiązane, zwłaszcza że wszędzie
brakuje siły roboczej. Kościół katolicki zostanie zatem zrujnowany. Prawdą jest, że także
już na Śląsku niektórzy zakonnicy i zakonnice rozglądają się za pracą.
Młoda Rosemarie Herstein w tym czasie, gdy nam w sobotę pomagała, była
poszukiwana przez policję u gospodyni, która musiała zobowiązać się pod przysięgą,
że jej już nie przyjmie, i musiała również pod przysięgą oświadczyć, iż nie wie, gdzie
poszukiwana aktualnie przebywa. Nieświadoma niczego, Rosemarie wróciła po
południu do domu, a kiedy się o wszystkim dowiedziała, spakowała rzeczy i
wyjechała. Ale mimo posiadania ważnego paszportu nie dostała się już przez granicę,
bo akcja została właśnie odwołana, toteż wróciła do Wrocławia. Lecz wczoraj rano
mimo odwołania akcji policja szukała jej ponownie u gospodyni, pani Fischer.
Niedziela 13. 11
się dziwnym sposobem wydostać spod nawały ogniowej, depczącej po piętach na
beznadziejnej szosie OrnesBezonvaux i podczas odwrotu przez bagnistą "łąkę piekielną",
pełną głębokich lejów przed zbawczym nasypem kolejowym.
Wielu spośród aresztowanych Żydów zmarło juz na atak serca i inne nagłe przypadki.
Właśnie dzisiaj dowiedziałem się o śmiertelnym ataku serca, . jakiego doznał na·
posterunku policji 66-letni Alfred Oschinsky, ojciec mego znajomego Arno. Obaj do
niedawna posiadali we Wrocławiu pierwszorzędne przedstawicielstwo meblowe,
powstałe przed około 40 laty. Pan Oschinsky wrócił przed 14 dniami z USA, skąd
osobiście przywiózł "affidavit" dla syna Arno i owdowiałej córki wraz z małym synem.
Można przyjąć, że każde miasto i prowincja w Niemczech musiały dostarczyć
określoną liczbę takich aresztantów, żeby zapełnić różne obozy koncentracyjne i za-
pewnić siłę roboczą planowi 4-letniemu, czyli pracom fortecznym na starej i nowej
granicy. Część ofiar trafiła prawdopodobnie do Buchenwaldu koło Weimaru, zaś inni nad
granicę zachodnią.
We Włoszech "wierny" kompan "wyrównał krok" i m. in. wydalił Żydów z armii.
Pamięta się jednak, żę dwaj wielcy przyjaciele dyktatora to Żydzi: generał Italo Balbo
jest czystej rasy Żydem oraz znany poeta Rappaport z Galicji, znany powszechnie jako
Gabriel d'Annunzio 39, zmarły na początku tego roku, zdobywca Triestu.
Kontynuuję moje chaotyczne zapiski. Niemal wszyst· kim Żydom wyłączono telefony.
Łapano wszystkich Żydów udających się w podróż. Każdy podróżny był pytany przy
kasie albo przy wejściu na peron, czy jest Żydem. Aresztowano też Żydów będących w
trakcie podróży. Było to więc polowanie na Żydów i prześladowanie ich, jak nigdy dotąd
w historii. Aresztowano Ży-
12.
13.
prostu zabierają ze sobą. W pewnej rodzinie SS zjawiło się już o godzinie 4 rano. W
czwartek rano aresztowano na ulicy Żydów udających się do pracy, po prostu dlatego, że
są Żydami. Słyszałem, że ci łapacze zatrzymywali na ulicy każdego, kto nie miał
aryjskiego wyglądu, i pytali: "Jest pan Aryjczykiem?" Negatywna odpowiedź
wystarczała, by być aresztowanym. Celowo nie wymieniam nazwisk moich
informatorów. Moje zapiski są tylko komentarzem do ich osobistych przeżyć i
przekazów. Tylko w ten sposób mogę im się odwdzięczyć w dzisiejszych czasach,
których porównać się nie da z żadnym z dotychczasowych tysiącleci prehistorii i historii.
Dalej o przebiegu wydarzeń! W czwartek wieczorem akcja została wstrzymana, ale
aresztowania trwały do piątkowego wieczoru, a jak się słyszy, trwają one w tajemnicy
dalej. Lecz obecnie zabiera się już tylko ludzi między 19 a 45 rokiem życia, ponieważ
wśród aresztowanych w starszym wieku były liczne śmiertelne wypadki na tle chorób
serca, płuc, cukrzycy ...
Aresztowano między innymi ży'dowskich żałobników i grabarzy, setki pozbawionych
pracy żydowskich przedstawicieli handlowych, komiwojażerów i pracowników
sklepowych, którzy byli zatrudnieni w miejskim zakładzie rąbania drzewa (13 tygodni
obowiązkowej pracy) i których zabrano z pracy i wywieziono. Aresztowano na ulicy
niezliczone setki Aryjczyków czyniących jakieś krytyczne uwagi. Aresztowano
chrześcijańskich duchownych wszystkich wyznań, którzy wznosili modły błagalne za
Żydów.
Moim zdaniem rok 1938 jest "rokiem amoku". Ale jest on też widomym znakiem
nieuchronnej katastrofy, w którą wciągnięto cały naród niemiecki, i to bez nadziei na
ratunek, jeżeli to trwać będzie dalej.
Na tym chciałem zakończyć własne przeżycia i opis· tej "nocy świętego Bartłomieja",
ale we wtorek 15. 11 POStanowiłem jednak dalej notować. Rozejrzałem się mia-
nie. Jego aktualny właściciei (fabrykant likierÓw) oraż część rodziny zostali nocą
wyciągnięci z łóżek. Jemu na szyję założono stryczek, zaś rodzinę skrępowano po-
wrozami. Wszystkich zagoniono pod płonącą synagogę, gdzie już oczekiwało
pozostałych siedmiu jeszcze mieszkających w Trzebnicy Zydów. Oprócz kobiet
wszyscy zostali ciasno skrępowani powrozami. Przed płonącą synagogą ostrzyżono
im włosy, a potem przepędzono przez miasto i wywieziono. Kobiety' puszczono.
Poza tym we Wrocławiu dużą liczbę dziewcząt, kobiet i mężczyzn wyglądających
na Zydów, ale będących Aryjczykami, pobito i na wpół żywych zabrano na policję.
Rodziny złożyły meldunki o wielu zaginionych i dopiero teraz wszystko się
wyjaśniło.
Trzeba jeszcze dodać, że w Trzebnicy ustawiono aresztowanych pod ścianą, opluto
im twarze, oblano ich wodą z motopompy i kazano krzyczeć:' "Jesteśmy Zydami!
Jesteśmy zdrajcami! Jesteśmy przestępcami!" Mała synagoga została tam przez
gimnazjalistów zdemolowana i spalona. Tak też było w Głubczycach. W Obornikach
Śląskich 20 osobników napadło na dom "Willa Frey" i rozbiło wszystkie sprzęty.
Potem jeszcze raz zadzwoniono do drzwi. Starsza dama, która otworzyła drzwi,
dostała ciężkim kamieniem w bok i teraz choruje na nerki. W Nysie zdewastowano
wszystkie mieszkania żydowskie. W sumie: pogrom, jakiego domagano się już w paź-
dzierniku-listopadzie 1923 r., a który zaplanowano
14.4. 1933 roku.
Mój kuzyn Saloschin i jego stara gospodyni. potraktowali mnie jak zjawę z tamtego
świata - dziś jeszcze bardziej niż wczoraj - i nie rt:logli wprost uwierzyć, że
przychodzę
domu.
Powiedziała mi:z "Pan
Gospodyni domu. Niebyć
- pobożna
musi mogło
podim się
katoliczka również
specjalną
- była tym zmieścić
opieką,
wszystkim tak Skonsternowana,. że
która panu towarzyszy krok za krokiem". Mój kuzyn zaś tylko milczał. Dopiero później
oboje wyrazili przypuszczenie: "Oni chyba zapomnieli, że jeszcze jeden pozostał". Co
jest prawdą? Nie ma co długo rozmyślać, można tylko powiedzieć: "Tak było, nie
inaczej".
We Wrocławiu SS tak dalece pogubiło się, że zniszczyło również sklepy Żydów
polskich, co państwo będzie musiało wynagrodzić co do feniga. Na Graupenstrasse [ul.
Krupnicza] np. zdewastowano sklep z lodami włoskimi.
Tak zwany "lud" jest zły jak wszyscy diabli, że w czasie gdy na każdym kroku
wprowadza się oszczędności, esesowcy podczas pogromu tratowali butami masło, sery,
jaja, wyroby cukiernicze, czekoladę, cukierki itp., nie pomyśiawszy nawet przez chwilę o
biednych ludziach. SS wraz z pomocnikami z SA i policji nabijali najwyżej własne
kieszenie, za co niektórych nawet spotkała kara, ponieważ nie wolno było rabować, a tyl-
ko niszczyć wszystko, co żydowskie. Naród jest wściekły, bo całe góry artykułów,
których nigdzie już nie można dostać, które przedstawiają obecnie dużą wartość -
zniszczono, spalono, zeświniono, pocięto szkłem. Zamiast te rzeczy choćby sprzedać
albo po prostu rozdać pomiędzy ludzi. W każdym bądź razie można było w jakiś inny,
użyteczniejszy sposób dokonać tego zniszczenia żydowskiego, zgubnego kapitału i
żydowskiej konkurencji. "Lud" jest właśnie takiego zdania i mówi otwarcie na ulicy, że
poniszczono dobra narodu nie pytając w~ale o jego zdanie na ten temat.
Nie można się już nawet zdobyć na szyderczy śmiech wobec dzisiaj ogłoszonych
zarządzeń, 1) że od piątku znowu mogą się ukazywać żydowskie gazety, 2) że mogą być
otwarte żydowskie szkoły i stowarzyszenia kulturalne, 3) że mają być otwarte żydowskie
księgarnie, aby utrzymać "wartości kulturalne" itp.40 Ale jak to zrobić? Z owych zgliszcz
i rumowisk walających się
16.
17.
Wszędzie? Z książek i innych dóbr kulturalnych wyrzuconych na ulicę i
stratowanych?
Nie zwrócono uwagi także na fakt, że owego dnia podoficerowie i inne szarże z
garnizonu wrocławskiego, którzy niczego nie przeczuwając jechali przez miasto na
służbę, widząc rozbite sklepy i słysząc o wydarzeniach, bledli i "z zaciśniętym
gardłem szli na służbę, tam nie mogli pracować, meldowali się jako chorzy i szli do
domu albo opuszczali wcześniej służbę, a w domu zastawali żony wzburzone,
płaczące i bezradne. Sami nie mogli ani jeść, ani pić, ani mówić, tylko pięściami bili
w stół, by ulżyć sercu w tej hańbie".
Cóż więc... Wy, żołnierze, jesteście naj szlachetniejszymi w narodzie, przed wami
owego dnia stali inni, zwykli żołnierze tak samo śmiejąc się szyderczo jak widziani
na ulicy muszkieterzy. W tym roku "zdobyliście" i "oswobodziliście" Austrię i
Sudety. Więc idźcie i oswobodźcie Niemcy od tej hańby. Wtedy będziecie naj
szlachetniejszymi w narodzie i będziecie prawdziwymi żoł~ierzami. W przeciwnym
razie właśnie wy będziecie najbardziej współwinni. Takie jest przynajmniej moje
osobiste zdanie jako byłego żołnierza frontowego, który był w polu nie po to, aby
taką przyszłość dla was budować i torować drogę takim stosunkom.
Ktoś może mnie zapytać: "Po co te notatki, po co ten wysiłek włożony w moje
oburzenie, pewnego dnia przestaniesz przecież istnieć, pewnego dnia zostaniesz tak
samo dokładnie zapomniany (w tych szybko przeżywanych czasach) jak wydarzenia
ubiegłego tygodnia. I co . wtedy wart będzie twój sąd?" Całkowita zgoda! Ale ja
piszę, ponieważ inaczej już nie potrafię.
Niejeden wierzący stracił w tych dniach bez reszty swoją wiarę. Niektórzy
niemieccy Aryjczycy stracili swoją ojczyznę i wiarę. W owych dniach wielu graba-
rZy-chrześcijan zakopywało we Wrocławiu z "miłości bliźniego" żydowskich
zmarłych (żydowscy grabarze zo-
197
stali przecież aresztowani!), a przy tym mieli okazję się przekonać (jeżeli tego uprzednio
nie wiedzieli), że jeden człowiek nie jest więcej wart od drugiego. Podczas tych
burzliwych dni widziało się, jakich półzwierzaków może zrobić odpoWiednia tresura z
tłumu niedojrzałego politycznie i duchowo, dla którego wszystkim jest mundur i tzw.
"bohaterstwo", nie mającego jednocześnie pojęcia o bohaterstwie prawdziwym. Ujrzano
również, jak poniżej stanu człowieczego i zwierzęcego znaleźć się może naród, którego
życie duchowe zbankrutowało całkowicie po kilkuletniej inflacji ducha. Ale przynajmniej
w niektórych głowach poczęło świtać i wielu już zostało wyleczonych z osobliwych nauk
jeszcze osobliwszego "Heil-Landu".
Kopuła i dach nowej synagogi zostały przez saperów wysadzone w powietrze, gdyż
pozostałe resztki .groziły zawaleniem. Tak zwana szkoła starogłogowska na Gar-
tenstrasse [ul. Swierczewskiego], naprzeciwko domu, gdzie mieści się sala koncertowa,
jest własnością gminy polsko-żydowskiej we Wrocławiu i po ostatnich zniszczeniach
musi być odbudowana na koszt państwa. Firma "Centaver" na Schmiedebrucke [ul.
Kuźnicza], gdy ją demolowano, była już w przeddzień zakładem aryjskim! Znana stara
firma branży stolarskiej Richarda Standfussa (kupowałem w niej już jako chłopiec
pierwsze narzędzia do majsterkowania, a potem, przed 30 laty, jako uczeń stolarski
wykonywałem zamówienia dla firmy meblarskiej mojego szefa Ignacego Walscha) pod
koniec ubiegłego tygodnia nalepiła na tymczasowym oszalowaniu okien w miejsce
powybijanych szyb wystawowych duże plakaty z napisami: FIRMA ARYJSKA.
OTWARCIE W NAJBLIŻSZYCH DNIACH.
19.
18.
21.
20.
Na rogu Junkerstrasse i Schweidnitzerstrasse. [ulice: Ofiar Oświęcimskich i Swidnicka] w
znanym magazynie obuwniczym Speiera zdemolowano całkowicie pięć dużych okien
wystawowych oraz jedno okrągłe narożne. Towary z wystaw zostały rozkradzione, a
wnętrze sklepu zniszczone. Pod koniec tamtego tygodnia na prowizorycznym
oszalowaniu okien paradowały duże napisy:
FIRMA ZNAJDUJE SIĘ POD ARYJSKIM ZARZĄDEM KOMISARYCZNYM.
W ubiegły piątek chodzili policjanci od mieszkania do mieszkania ograbionych i
aresztowanych kupców i wręczali małe białe kartki z zawiadomieniem, że nie wolno im
ponownie otwierać sklepów. W środę, w Dzień Pokutny, ci sami adresaci otrzymali już
inne instrukcje - tym razem pocztą: że mają z powrotem otworzyć sklepy od dnia 1
stycznia 1939 i dalej je prowadzić. Oczywiście będą musieli płacić pensję personelowi.
W tym szaleństwie jest metoda! Ale ile czasu musi trwać usuwanie śladów dewastacji?
W licznych firmach całe miesiące. I co tu sprzedawać w splądrowanych sklepach? Co
wart jest pozostawiony gdzieniegdzie towar w obecnym stanie? A gdzie się znajdują
aresztowani szefowie zakładóyv? Do dzisiejszego dnia tylko o znikomej części
wywiezionych wiadomo, gdzie są trzymani: w Neuhammer, w Buchenwaldzie.
Zydowski kupiec Chaimowitz, którego również obrabowano i uwięziono, kupił sobie
jeszcze przedtem na listopad bilet miesięczny ważny na cały' okręg kolejowy i korzystał
z niego tylko trzy albo cztery dni. Potem przyszło nieszczęście. Jego żona udała się z
biletem miesięcznym na kolej z reklamacją jego reszty, ponieważ "mąż na skutek
aresztowania nie może podróżować". Odnośny urząd kolejowy chciał kobiecie pomóc,
ale potrzebował zaświadczenia o aresztowaniu. Chaimo.. witzowa poszła na policję w tej
sprawie. Starszy urzędnik odprowadził ją tam na bok i powiedział: "Kochana
pani, myśmy. męża nie aresztowali, jak więc możemy wystawić takie zaświadczenie".
Pani Chaimowitzowa oświadczyła wtedy, że jej męża przecież zabrano na posterunek
policji, zatem tu powinien być ten przypadek znany, poza tym przyaresztowaniu był
obecny funkcjonariusz policji. Urzędnik na to: "Kochana pani, mogę tylko tyle
powiedzieć: myśmy tego rabanu nie zrobili, ale zobaczę, jak można pani pomóc".
z tymi zapiskami nie może być końca, więc na niedzielę 201.11. 1938 tylko parę
wiadomości.
Na ulicy można się pokazywać tylko z wielką ostrożnością, gdyż zazdrość Zydówek,
których mężów aresztowano, wobec każdego mężczyzny żyjącego na wolnej stopie
przyjmuje potworne formy - wydawania ich i denuncjowania. Do tego dochodzą
szczególnie "dobrzy" przyjaciele, których się miewa i którzy chcą coś niecoś zarobić.
W całej obecnej Rzeszy aresztowano około 75-80 tys. mężczyzn. Na ogół nie
wiadomo, gdzie oni przebywają. Ich żony (tych, którzy są żonaci) mają rzekomo iść do
rąbania drzewa na opał. Stwierdzono, że owej środowej nocy aresztowania odbywały się
w taki sposób: funkcjonariusze policji kryminalnej wdzierali się do mieszkań przy
pomocy wytrychów i w środku nocy stawali nad łóżkami określonych ludzi jak
włamywacze. Tak było na przykład u dermatologa dra Sternberga i dra Eisnera. Ten
ostatni jest tak zapalonym syjonistą, że swojej córce dał na imię Aviva (od nazwy miasta
Tel Aviv). Z rodzicami dra Sternberga (jego ojciec był radcą prawnym) mieszkaliśmy na
Freiburgerstrasse 16 [ul. Swiebodzka] w jednym domu, kiedyśmy w roku 1892 przy-
jechali do Wrocławia.
Ostatnio trwa we Wrocławiu inna akcja. Mianowicie śledzi się, gdzie w wieczory
piątkowe palą się świece, aby tą drogą ustalać mieszkania żydowskie. Aresztowania w
tajemnicy trwają prawdopodobnie dalej.
Gdy to piszę, spojrzenie moje pada na miniaturkę Krzyża Zasługi Wojennej, którą
noszę w klapie. Na co mi ten krzyż? Zimą roku 1915 zostałem wytypowany razem z 29
kolegami do medalu Fryderyka Augusta i do Krzyża :Żelaznego II klasy za ochotniczy
wypad nocny na wysuniętą placówkę pod Coudrexon. Ale nikt wówczas nie otrzymał
zasłużonego orderu, ponieważ było nas wytypowanych 24 Prusaków i tylko 5 Sasów w
oddziale saskim. Tylko Sasi otrzymaliby medale Fryderyka Augusta, a to byłoby
"niehonorowe".
Wszystkie ławki na promenadach przy Hindenburgplatz [pl. Powstańców Slqskich], w
Parku Południowym oraz na innych skwerach i alejach zaczęto zaopatrywać w napisy:
:ŻYDOM SIADAĆ NIE WOLNO. "Tylko gdzieniegdzie pominięto niektóre
podniszczone ławki. Napis jest czarny na brązowym tle, a że większość ławek ma
zniszczoną farbę, napis jest niekiedy prawie nieczyteIny.
W całej Rzeszy akcja zaczęła się nagle a gadzinie 2 w nacy i abjęto nią nawet
najbardziej addalane wsie, tam gdzie byli jeszcze żydawscy właściciele ziemscy. I do
nich przypuszczana szturm, niszczona ich dabytek, ich samych aresztowana i wleczOono
da więzienia, jeżeli nie zastrzelili się sami na oczach napastników, jak uczy:.. nili to
Feige, Rux spod Trzebnicy i inni. Zdemolawano również wszystkie żydawskie majątki
szkolne, a uczniów wywieziono. Ta samo spatkało majątek pana Rohra, który na swoje
nieszczęście jest Palakiem.
Padczas nagonki na Żydów zawleczono też do abozów takich ludzi, którzy, choć
urodzeni jako Żydzi, od wczesnega dzieciństwa byli ochrzczeni i patem ażenieni z
chrześcijankami, jak na przykład inżynier rolnik Giinther Gr~tze (ojciec jego był
właścicielem majątku), którego znam od dziesiątków lat.
27.11. 1938
W niektórych wypadkach wzięta pod uwagę podeszły wiek oraz choraby i kalectwa
aresztowanych. Tuż przed odtransportowaniem chciano uwolnić pana Biebersteina ze
względu na ciężkie rany, jakich doznał na wojnie, i wysokie odznaczenia (wśród nich
wysokie odznaczenie rzadko przyznawane szeregowym). Na to Bieberstein (według
bezspornych wiadamości) oświadczył krótko: "Na wojnie nie znałem, co to strach, i nie
opuściłem moich towarzyszy, teraz też dobrawolnie zastaję z moimi towarzyszami". I nie
pozwalił się odstawić na bok. Tak samo postąpił aresztowany rabin (ortodoksyjny) dr
Haffmann, który gdy mu pozwolono odejść do domu, powiedział, że pozostanie w
areszcie dopóty, dopóki "ostatni Żyd nie zastanie zwolniony".
Piękne zaiste przykłady, ale nie można mieć .żadnych złudzeń - klawisze więzienni
takich właśnie ludzi szykanują i będą szykanować ze szczególnym upodobaniem.
23.
25.
24.
Lekarze z Wrocławia podobno przebywają w Weimarze. Także i tu nie wszystkich
pozostawiono w spokoju, jak np. dra Miodowskiego i okulistę dra Bendera. Aresztowano
nawet "przechrztę" dra Gradenwitza, jednego z bardziej lubianych lekarzy, który
zastrzelił się na oczach policjantów. Jego pogrzeb na cmentarzu komunalnym na
Grabiszynku mógł się odbyć dopiero po godzinie 5 po południu, czyli gdy zapadł
zmierzch, ale i tak zjawiło się gestapo i aresztowało jedynego mężczyznę spośród grona
żałobników, który odważył się wziąć udział w uroczystości pogrzebowej! Potem go
wypuszczono, bo miał już 75 lat!
W owych dniach karawanowi żydowskiemu nie wolno było przejeżdżać przez miasto.
Toteż wiele kłopotów sprawiało dostarczanie ofiar tych średniowiecznych ekscesów na
cmentarze przy Lohestrasse [ul. Slężna] czy na Kozoniowie. W pogrzebach uczestniczyły
tylko żony i córki, żaden męski członek rodziny!!! Także żadne synowe i kuzynki.
Już dawno przestałem wierzyć w Boga według dogmatów religijnych. Owej nocy, gdy
burzono świątynie, nie rozszalał się wiatr, który by zniszczył domy i ludzi wroga (jak to
wyczytać można w Biblii), nigdzie również nie rozstąpiła się ziemia.
24. 11. 1938 i później ludzie, z których części zupełnie nie znałem, mówili o mnie:
"Owego dnia musiał mu towarzyszyć anioł, nic bowiem złego mu się nie stało". Chcę
jednak dla siebie samego zanotować, z jaką szaleńczą odwagą, żeby już nie powiedzieć:
nieostrożnością, przeszedłem przez miasto.
Przede wszystkim zdałem się na mój iście katolicki . wygląd i postać przypominającą
urzędnika. Miałem w kieszeni podanie do urzędu podatkowego. Z tym Podaniem prosto,
jakby mi się bardzo spieszyło, wsze. dłem na kordon policyjny ustawiony między Sądem
KraI, jowym a Prezydium. Zostałem oczywiście zatrzymany,
20. 1. 1939
Naprzód śniłem przez kilka nocy o Zwierzątkach oraz o dużej wodzie, wej'scie do
jakiegoś pomieszczenia.
małych, czarnych utrudniającej mi
l) Kościół francuski poinformował mnie, że wprawdzie przyjęto mnie do niego w
sensie "ideowym", ale trzeba poczekać, póki nie nastąpi "międzynarodowe ure-
gulowanie" żydowskiej emigracji do innych krajów, toteż nie wygląda na to, aby zdołali
załatwić mi wizę. Mimo to będę się przez nich dalej starał.
2) Projekt dr Ilsy Abramczyk osiedlenia się w południowej Francji dopiero wtedy
może zostać zrealizowany, gdy ona jako inicjatorka pomysłu zjawi się tam na miejscu.
Na razie jest ona jednak zbyt chora, żeby to załatwić. Otrzymanie wizy jest teraz sprawą
bardzocoraz
mojego
moje
mnie trudną
pismo ... ikilku
położenia" przekazał
bardziej...
sprzed Ponieważmnie
miesięcy
mojeinstytucji
nawet
życie "Woburn-House"
niewydaje
raczyłasię w Londynie,
odpowiedzieć.
łańcuchem która
Zwątpienie na we
rośnie
W pokoju 456 oświadczono mi dnia 23.1. 39, że muszę zniknąć z Niemiec do dnia
15.2.39, bo w przeciwnym razie "skończy pan w Dachau albo w Buchenwaldzie".
Dokładny opis zrobię w spokojniejszym czasie (?) przy pełnej świadomości.
Dzień był bardzo duszny, ale ponieważ nie wiedziałem, co się ze mną stanie, ubrałem się
grubo, czyli o wiele za ciężko jak na moje dolegliwości sercowe i rozstrojone nerwy.
Włożyłem długi zimowy podkoszulek, grube zimowe kalesony, stary płaszcz zimowy
(niegdyś ojca płaszcz podróżny) i stare wojskowe buty. Wziąłem ze sobą kilka kanapek,
termos z gęstym kakao, posiadane papiery emigracyjne, wszystkie pieniądze (4 marki)
oraz
jeśli kiepsko pójdzie).
Duszna pogoda i zbyt gruby ubiór sprawiły, że na miejsce doszedłem wypompowany,
zziajany i z łomocącym sercem (do czego przyczyniły się również schody). Wprawdzie
byłem spokojny, ale jednak zmartwiony. Kręciło mi się lekko w głowie, jak zawsze
wtedy, gdy jestem za grubo ubrany i kiedy mi duszno. Łapałem powietrze w otwarte usta
i miałem trudności z oddechem.
Urzędnik policji o nazwisku Ertel - ciemnooki, krótko ostrzyżony brunet mojego
wzrostu, ale młodszy ode mnie, o przenikliwym wzroku i twarzy ludożercy - na:skoczył
na mnie z miejsca: "Czekać na korytarzu, aż zawołam!" Zatoczyłem się pod ścianę, lecz
ławki nie znalazłem. Kiedy mnie wezwano, bez tchu upadłem na krzesło obok biurka.
Moje serce było gotowe. Prawa ręka :stała się sinoczerwona i nagle unieruchomił ją
kurcz tak mocny, że jej wcale nie czułem. Po chwili urzędnik zafukał: "Niech pan tu
napisze swoje personalia". To okazało się prawie niemożliwe - moje pismo było bowiem
bardzo nieczytelne. Do kontrowersji doszło wtedy, kiedy zapytałem, czy do mojego
imienia mam dopisać dodatkowe imię Izrael. Odburknięto mi: "Nie nazywa się pan Hase
i czyta pan chyba prasę". Pomyślałem sobie, że po takim dictum wcale nie stałem się
mądrzejszy, ale dopisałem przezwisko Izrael.
Ledwo to skończyłem, ponownie skoczył na mnie:
- Co pan tak sapie? Nie może pan spokojnie oddy-
chać?
- Jestem chory i leczę się.
- Bzdury! Każdy przychodzący tu Żyd jest chory!
- Mam zaświadczenie, które mogę przedstawić.
Sięgnąłem spokojnie po pismo dra Kellera. Na to zapadła cisza jak w lesie. Potem
Ertel wyciągnął z przeźroczystej koperty karteczkę, przeczytał ją i położył przede mną
mówiąc: "Co pan na to?" Była to karteczka
31.
32.
z tekstem maszynowym, chyba z marca 1937, o takiej treści: "Zagranica poszukuje w
niemieckich kołach emigracyjnych i wśród niepodejrzanych uciekinierów politycznych
panów oraz panie - pierwszorzędnych fachowców dla założenia dużego zakładu
konfekcyjnego. Zwracać się do panny Ahrendt z fabryki damskich płaszczy Braci Peiser,
najlepiej za pośrednictwem pana albo pani Peiser. Powołać się na Waltera Tauska".
Właśnie chciałem zacząć wyjaśnianie, kiedy drzwi do sąsiedniego pokoju (tuż obok
mojego krzesła) gwałtownie się otworzyły i długonogi chudy urzędnik - nieprzyjemny,
typowy przedwojenny oficer z potężnymi wąsami, też pewien rodzaj ludożercy - wpadł
do pokoju, złapał za moje krzesło i wrzasnął: "Przesunąć się dalej!" Umieściłem się
zatem z boku. "Nie! Tutaj!" Przesunąłem się jeszcze dalej i trafiłem prawie pod drugie
drzwi. "Nie tam! Tutaj!" I znów pchnął moje krzesło. Wówczas ociężale się uniosłem, z
prawie znieruchomiałym sercem, i ustawiłem moje krzesło na środku pokoju. Wtedy
ludożerca znikł.
A przesłuchanie potoczyło się dalej. Przedtem jednak zażyłem jeszcze w całkowitym
spokoju zabrane ze sobą lekarstwo "Sympatol", gdyż inaczej dostałbym zawału serca i
konieczny byłby lekarz. Byłem wprawdzie wykończony, lecz "Sympatol" postawił mnie
na nogi.
Ertel miał jeszcze przed sobą maszynopis dokumentu urzędowego, który ciągle czytał
od nowa. Co tam pisało, tego się nie dowiedziałem.
Teraz o przesłuchaniu. - Co pan na to?
- Na ten temat wówczas powszechnie mówiono, pra-
sa o tym również pisała.
- A ponieważ o tym ogólnie mówiono, więc pan przekazywał dalej takie kartki?
- Stało się to z inicjatywy i polecenia panny Ahrendt.
33.- Jak pan trafił do panny Ahrendt?
- Między innymi w firmie Braci Peiser miałem złożyć ofertę handlową i
natrafiłem przy tym na pannę A., która uprzednio zatrudniona była u mojego
klienta.
- Jak trafiła panna A. do Braci Peiser?
- Pewnego dnia nie zastałem jej w pracy u B. i Fr.,
to mogło być przed dwoma laty. Dokąd wtedy poszła, nie wiedzieliśmy.
- Dlaczego pan Pusch otrzymał kartkę?
- Ponieważ był majstrem u B. i Fr.
Z którą firmą prowadzi pan interesy od około 1920 r. i co ona robi?
- Specjalne zatrzaski, których nie ma w żadnej innej fi:r,-mie.
- Dlaczego pan mu w ogóle podał kartkę?
- Panna A., która jak mi wiadomo, emigrowała i za
granicą chciała otworzyć zakład konfekcyjny, powierzyła mi to zadanie, kiedy
ją ponownie spotkałem. Również kilka dni później, gdyśmy 'Się spotkali na
ulicy, była o tym mowa. Między innymi miałem zapytać pana Puscha, czy on
nie zna jakichś mężczyzn Żydów - bo u B. i Fr. przewija się wielu młodych
żydowskich przedstawicieli handlowych i innych kupców z branży którzy
pragną emigrować, nie mają zdecydowanych perspektyw zawodowych i radzą
się pana Puscha, jak mają zaczynać. Panna A. chciała takim panom
ewentualnie pomóc.
- Dla kogo odwiedzał pan firmę "Peiser"?
- Dla wytwórni futer "Dolat" (tę nazwę zapisał sobie
nie pytając o miejscowość) oraz dla lipskiej firmy tej samej branży, której
nazwy zapomniałem, ale nazywa się ona Schurz albo Kurt, nie byłem długo jej
przedstawicielem.
- Dlaczego miano się zwracać do właściciela i powoływać na pana?
- Aby móc rozmawiać z panną A. W żadnej firmie nie ma zwyczaju, aby
każdy obcy zwyczajnie sobie wcho-
dził i rozmawiał z jakimś pracownikiem. Trzeba zameldować się u szefa, inaczej można
zostać odprawionym przez pierwszego lepszego pracownika. Oprócz tego byłem znany
szefowi i pannie A., tak więc można było wiedzieć,
34.jaką sprawę chodzi.
- Dokąd wyemigrowała panna A.?
- O ile wiem, do Australii.
- Tak, a dlaczego akurat pan tym się zajął?
- Ponieważ przez pewien czas zamierzałem przenieść
się do konfekcji. Zaniechałem jednak tego, gdyŻ" jestem z zupełnie innej branży.
- Chce więc pan emigrować?
- Tak jest.
- (Ze sztyletującym spojrzeniem i z iście sadystycz-
nym uśmieszkiem) Jeśli pan w okresie 3 tygodni nie opuści Niemiec, skończy pan w
Dachau albo w Buchenwaldzie. Czy pan Reiser jest jeszcze w Niemczech?
- Tego nie wiem.
- Można odejść.
Ciężko się dźwignąłem, na podłogę spadł mi kapelusz, teczka i laska. Z wielkim
trudem schyliłem się po te rzeczy, a serce prawie przestało bić. Tylko głowę miałem
niezmąconą. Kiedy już wszystko szczęśliwie, ale mozolnie pozbierałem - nie byłem w
stanie postawić krzesła na swoje miejsce - i z trudem poczłapałem do drzwi, Ertel
zawołał za mną: "Tylko żeby pan znowu nie dostał zawału"! I pobiegł za mną głośny
śmiech.
Stenotypistka, również czarnowłosa i w typie "zmysłowo-żydowskim", ale Aryjka,
musiała chyba notować dyskusję, bo potem wyciągnęła arkusz z bezgłośnie piszącej
maszyny i położyła go obok.
Kilka dni po tym zajściu dowiedziałem się, że pokój 456 Wraz z pokojem 460 w
gestapo cieszą się złą sławą. Tam odbywają się, względnie odbywały, indywidualne
odprawy Żydów, którzy stali się ofiarami 9 listopada
35.
1938 i odtąd w określonych terminach musieli się meldować i nadal muszą, jeśli nie
wyemigrowali.
Na podstawie moich niedbale rzuconych dokumentów, wśród których brakowało
nowego kwestionariusza z fotografią, pan Pollack stwierdził, że w sprawie mojej emi-
gracji nic dotąd nie uczyniono. Teraz będą próbowali wysłać mnie do Szanghaju
ewentualnie do jakiegoś obozu przejściowego.
Myślę, że dnia 14.2.39 Walter Tausk dobrowolnie pozbawi się życia - najpóźniej dnia
15. 2. Powiedziałem to wyraźnie w Stowarzyszeniu Pomocy.
Niedziela 5. 2. 1939
Może ostatnia niedziela mego życia! Nadal nie wiem dokąd! Stowarzyszenie Pomocy
milczy jak grób. Zydowska Opieka nad Robotnikam'1 chce jutro wystosować ponaglenie.
Francuski projekt (wobec sprawy hiszpańskiej, nadzwyczajnego napływu hiszpańskich
uciekinierów do Francji) odłożono na wiele miesięcy! Człowiek oczyszcza swe sprawy i
pakuje się, zrywa za sobą mosty. Wczoraj
niby jakiś desperat zwróciłem się do katolickiego komitetu emigracyjnego. W sumie jest
wokół mnie ponuro, a wszystkie przepowiednie życiowe sprawdziły się do tej pory.
Niedziela 12. 2. 1939
Nawet w najpiekielniejszych godzinach wojny nie byłem tak skończony jak teraz, gdy
człowiek mniej znaczy od zwierzyny lownej. Trzeba tylko żyć nadzieją, że może się
jednak uda wydostać z tego piekła, jak to niegdyś człowiekowi przepowiedziano, i że ma
się jeszcze przed sobą naprawdę spokojne lata, radosne pracą, twórczością. Kiedy
podczas minionych tygodni choć na chwilę przymykałem oczy, widziałem tylko jeden
obraz: gołą celę o gładkich cementowych ścianach. W niej stoję ja, w czarnej czapce
(tzw. spluwaczce), w wyblakłym brązowawym stroju więziennym skrojonym jak
drelichy wojskowe, materiał w prążki, czarne mocne buty wojskowe na nogach. Tak oto
stoję bez ruchu.
Rozstrój nerwowy? Symbol perspektywy człowieczej na wypadek niewydostania się z
piekła? Dopiero od środy zniknęły owe widziadła i wróciło poczucie wolności, którą
trzeba sobie wywalczyć.
25.2.1939
W poprzednim tygodniu z pomocą robotnika zbiłem z desek szafy dwie mocne
skrzynie, teraz naprawiam garderobę i powoli przygotowuję wszystko do podróży. Ale
nic mi się jeszcze nie udało sprzedać z rzeczy na to przeznaczonych, dlatego kwestia
finansowa jest nadal nie wyjaśniona. Stowarzyszenie Pomocy chce dopiero wtedy
pomóc, gdy wszystkie papiery na wyjazd będą w całkowitym porządku, co potrwa
jeszcze około 3 tygodni.
36.
Ten miesiąc spędziłem samotniej niż sama samotność. W ramach planu 4-letniego
zabrano Żydom złoto, srebro, platynę oraz perły i szlachetne kamienie zgodnie z zasadą
"uruchamiania majątku żydowskiego". Każdy Żyd mógł sobie zatrzymać dwa
czteroosobowe komplety srebra stołowego. oraz pięć przedmiotów do 40 gramów każdy.
Dotyczy to również emigrujących Żydów, którym zezwala się na zabranie złotego
zegarka. Poza tym ze złota wolno Żydom zatrzymać jedynie obrączki.
Podobnego wandalizmu świat nie znał. Łamano bowiem i rzucano w kąt na kupę
przedmioty bez względu na ich artystyczną i historyczną wartość jako dzieł sztuki, na
przykład srebrne świeczniki. Większość spośród nich pochodziła z okresu rokoka,
empiru, biedermeieru czy baroku!!! Tak samo obchodzono się z zabytkowymi zegarami.
Niedziela 2. 4. 1939
Poniedziałek 3. 4. 1939
Musiałem się rozstać ze swoją piękną barokową szafą, którą cieszyłem się od Bożego
Narodzenia
37. roku 1908. Nie wolno bowiem "emigrującym Żydom zabierać ze
Dzisiaj jest sobota i właśnie przed chwilą przypomnieli się moi kochani Żydzi z tak
zwanego Stowarzyszenia Pomocy pismem z dnia 10 maja, podług którego mam &ię udać
do Szanghaju, co jest aktualnie jedyną możliwością. Wszystkie moje osobiste plany
emigracyjne są nierealne. Wystosowałem do nich odpowiedź. Jest do przeczytania w
teczce: "Sprawy emigracji".
Można oszaleć. Doszła do mnie dzisiaj wiadomość, którą dr Ilsa Abramczyk znała już
od 13 maja, ale przez roztargnienie nie przekazała mi, że w Paryżu przypuszczają, iż
jestem już od dawna w Anglii, i dlatego nie starali się o mój wyjazd z Niemiec. Ponieważ
dr A. znajduje się akurat w podróży, osobiście napisałem do madame Hallenstein-
Candiani list w języku angielskim i przedstawiłem moją sprawę.
Widzę groźne objawy bliskiej nowej wojny światowej, która wybuchnąć musi najdalej
we wrześniu (pragnie jej Trzecia Rzesza, ale przyczyniają się do tego "demokra-
38.
tyczne" kraje oraz międzynarodowe żydostwo). Widzę całkowitą ruinę i upadek
Trzeciej Rzeszy, która nieuchronnie dąży do swojej katastrofy.
Sam o sobie piszę te słowa: Nieraz jestem w takim nastroju, jakbym już dawno nie
żył i odbywał wędrówkę ku nowemu życiu. W tej wędrówce otacza mnie błoto, gnój i
smród - NICOŚC (jeśli się dobrze przypatrzeć). Jeżeli dobrze dostrzegam, chciałbym
rzeczywiście i już na zawsze umrzeć. To byłoby najlepsze.
Resztki własnej mojej osoby podsumowały - raz jeszcze! - swoje życie. Nie mam
żadnej nadziei na odmianę obecnego położenia. Minęło przecież znowu 8 tygodni, a z
Aid Committee w Londynie w ogóle nie otrzymałem odpowiedzi. Mój kuzyn również
milczy. Minęło już także 6 tygodni, odkąd wniosłem podanie w sprawie osiedlenia
się w Camp Richborough. Siedzę tu zatem pozbawiony jakichkolwiek możliwości
zarobkowania oraz czynienia przygotowań do wyjazdu.
Niedziela 6. 8. 1939
Mój "dywan życia" wzbogacił się o dalszy interesujący wzór. Na skutek guzdralstwa
Żydów londyńskich los zetknął mnie ponownie we właściwym czasie z Hansem
Rosenthalem, który -chce mnie handlowo wykorzystać w Londynie i pertraktuje w tej
sprawie ze swoją firmą. ' Na wszelki wypadek zarezerwował mnie też do pracy w
wytwórni filmowej, gdzie wolno zatrudniać jedynie buddystów i tylko nielicznych
Europejczyków jako pomocników przy sprawach produkcyjnych, propagandowych,
handlowych i zagranicznych. N a dłuższą metę osiądę więc chyba w Londynie, później,
być może, w Stanach Zjednoczonych. Najlepiej jednak byłoby, żeby mi dali pracę
stosownie do moich zainteresowań: przy projektowaniu i urządzaniu wnętrz, przy
ekipach filmowych, przy ekspedycjach archeologicznych albo jako pomocniczego
scenarzysty. I tak oto miałbym dwa kanarki w garści.
A NOWA WOJNA JEST JUŻ U DRZWI. Obok wielu innych jej objawów dwa są
szczególnie znaczące: od 17 bm. zostaną zarekwirowane wszystkie prywatne samochody
osobowe oraz omnibusy, do 25 bm. wszystkie pola i ogródki działkowe należy opróżnić
z plonów,
Ostatnio nie ma wołowiny, nie ma wieprzowiny, są natorniast tylko przygotowania
wojenne,
39. krzątanina o charakterze agresywnym przeciwko Gdańskowi i Polsce.
8.8.1939
Dzisiaj podano w porannych wiadomościach radiowych że od jutra wszystkie
tutejsze" szkoły zostaną zamknięte na okres 5 tygodni i zajęte przez wojsko (80
tysięcy' ludzi). Oprócz tego zapełnia się żołnierzami kwatery prywatne. Już w
poprzednim tygodniu wiedziano, że w północnej i wschodniej części Wrocławia
wszystkie szkoły podstawowe zostały zajęte przez wojsko, a kwatermistrze udawali
się nawet do prywatnych domów. Oddziały wojskowe, które stacjonują we
Wrocławiu, wyruszając na "manewry" musiały opróżnić swoje szafy i odesłać do
domu wszelkie prywatne rzeczy. To wszystko są przygotowania do wojny! Ale w
gazetach czyta się tylko o polskich prowokacjach w Gańsku oraz o polskich przy-
gotowaniach do wojny.
W czwartek otrzymam długo oczekiwane papiery emigracyjne, w piątek będę mógł
złożyć wniosek o paszport i wreszcie otrzymam go w sobotę albo w poniedziałek.
Właśnie dzisiaj konsulat angielski w Berlinie obiecał mi wizę. A wykaz bagaży będę
mógł dopiero wtedy doręczyć, gdy uprzednio zamelduję się w Żydowskiej Pomocy
Społecznej. Muszę także posiadać kartę podstemplowaną w Urzędzie Pracy. I znowu
błędne koło. Po to, żeby się udać do Urzędu Pracy, trzeba mieć wizę, żeby człowieka
nie wysłali na roboty. Wszystkie bowiem kobiety i mężczyźni do 65 roku życia,
którzy tam są zamel-
dowani, zostają po krótkim zbadaniu i stwierdzeniu przydatności wywożeni na wiele
tygodni na "roboty publiczne"; mężczyźni do kamieniołomów, kobiety do wytwórni
konserw.
25. 8. 1939
28. 8. 1939
Nie ma żadnego śladu zapału, jeśli nie liczyć całkiem młodych albo całkiem głupich
ludzi. .. Wojsko, to, które nie przemyka na samochodach, przeciąga ulicami niby
kondukty pogrzebowe, bez jakiegokolwiek ożywienia. Przechodnie na ulicach stoją
również cicho albo odchodzą w milczeniu.
Charakterystyczna jest wielka liczba esesmanów.
Wszyscy są doskonale wyczyszczeni, odprasowani, przystojni. Ci wypielęgnowani
paniczykowie dobrze się prezentują. Przedtem ich tu nie było i nikt się nie domyśla, po
co przybyli. Te lakierowane figurki z całą pewnością nie są przeznaczone na front.
Rzucają się również w oczy liczne młodziutkie siostry Czerwonego Krzyża, część z
nich należąca do BDM 42. Już podczas wojny światowej wyrobiliśmy sobie. odpo-
wiednią opinię o Czerwonym Krzyżu i o tak zwanych siostrach. Nazywaliśmy je po
prostu "materacami Hindenburga", "materacami frontowymi". Były to przeważnie lale.
Obecne to lalunie. Biedna, zbałamucona, niczego nie przeczuwająca młodzież.
29. 8. 1939
"Nowa wojna zacznie się tak, jak skończyła się ostat..,' nia" - powtarzałem zawsze
przyjaciołom. Z wyjątkiem,]
oddziałów artylerii, gdzie zawsze byli tzw. lepsi ludzie "plujący" ponad innymi
formacjami na wroga, we wszystkich innych oddziałach przeciągających przez Wrocław
nie widzi się ani krzty zapału. Wszyscy żołnierze są przygnębieni, osowiali,
niewojowniczy i "diablo wściekli na Adolfa". W tutejszych koszarach na Karłowicach
całkiem młodzi żołnierze wyrażają się jak sta.., rzy rezerwiści: "On już powinien zwinąć
manatki, my go już mamy dosyć".
W poniedziałek wprowadzono we Wrocławiu zakaz sprzedaży wódki, żeby "nie
zakłócać spokoju publicznego i bezpieczeństwa". Prawdziwe tego powody są jednak
następujące: 1) Wszystkie tutejsze małe knajpy i restauracje pełne są pijanych żołnierzy.
Od minionego poniedziałku widziałem tu znacznie więcej pijanych żołnierzy niż przez
wszystkie lata wojny. 2) W niedzielę wieczorem na Dworcu Głównym przeładowywano
transporty wojskowe, wszyscy byli pijani.
W poniedziałek odbył się we Wrocławiu prawdziwy szturm na banki i kasy
oszczędności, co widzi się również jeszcze dziś. Naród rozprawia otwarcie o sytuacji i na
różne sposoby wyraża swoje niezadowolenie.
Już nie ma wątpliwości, że się zacznie. Ewakuowany został cały żydowski szpital od
góry' do dołu, łącznie z ginekologią, przytułkiem dla kalek i domem starców, aby
zwolnić 3801 łóżek. Podobnie rygorystycznie postąpiono z innymi szpitalami
wrocławskimi. Przy tym gestapo i wojsko zachowywały się wręcz nieludzko. Chorzy
chwilowo nie gorączkujący zostali zwolnieni, usunięci na ulicę lub podobnie
"przekwaterowani" (częściowo do prywatnych domów, częściowo do pustych pokojów
do domu gminy na Wallstrasse), ciężko chorych z różnych
oddziałów artylerii, gdzie zawsze byli tzw. lepsi ludzie "plujący" ponad innymi
formacjami na wroga, we wszystkich innych oddziałach przeciągających przez Wrocław
nie widzi się ani krzty zapału. Wszyscy żołnierze są przygnębieni, osowiali,
niewojowniczy i "diablo wściekli na Adolfa". W tutejszych koszarach na Karłowicach
całkiem młodzi żołnierze wyrażają się jak sta.., rzy rezerwiści: "On już powinien zwinąć
manatki, my go już mamy dosyć".
W poniedziałek wprowadzono we Wrocławiu zakaz sprzedaży wódki, żeby "nie
zakłócać spokoju publicznego i bezpieczeństwa". Prawdziwe tego powody są jednak
następujące: 1) Wszystkie tutejsze małe knajpy i restauracje pełne są pijanych żołnierzy.
Od minionego poniedziałku widziałem tu znacznie więcej pijanych żołnierzy niż przez
wszystkie lata wojny. 2) W niedzielę wieczorem na Dworcu Głównym przeładowywano
transporty wojskowe, wszyscy byli pijani.
W poniedziałek odbył się we Wrocławiu prawdziwy szturm na banki i kasy
oszczędności, co widzi się również jeszcze dziś. Naród rozprawia otwarcie o sytuacji i na
różne sposoby wyraża swoje niezadowolenie.
Czwartek 31. 8. 1939
Już nie ma wątpliwości, że się zacznie. Ewakuowany został cały żydowski szpital od
góry' do dołu, łącznie z ginekologią, przytułkiem dla kalek i domem starców, aby
zwolnić 3801 łóżek. Podobnie rygorystycznie postąpiono z innymi szpitalami
wrocławskimi. Przy tym gestapo i wojsko zachowywały się wręcz nieludzko. Chorzy
chwilowo nie gorączkujący zostali zwolnieni, usunięci na ulicę lub podobnie
"przekwaterowani" (częściowo do prywatnych domów, częściowo do pustych pokojów
do domu gminy na Wal1strasse), ciężko chorych z różnych oddziałów
przeniesiono na ginekologię. Ewakuowano też chorych świeżo operowanych (np. na
wyrostek), którzy nie nadawali się jeszcze do transportowania. Wyrzucano ze wszystkim,
co mieli, starych, ponad 80-letnich ludzi, którzy w mansardach szpitalnych oczekiwali
końca życia, i umieszczono ich razem z nieuleczalnie chorymi. Zwalniano też
obłąkanych i półobłąkanych. Na dodatek w samym środku rozgardiaszu ewakuacyjnego-
po południu rozszalała się nad Wrocławiem potężna burza.
Piątek 1. 9. 1939
Z mojej emigracji wyszły nici. Zadecydowało to, że 17 sierpnia nie wypłacono mi
potrzebnej na ten cel sumy. Jestem rzeczywiście ofiarą "moich kochanych współwy-
znawców" (przed którymi oby mnie Bóg ochraniał) oraz ofiarą własnego ubóstwa.
Kontakty pocztowe z Anglią są już obecnie niemożliwe.
Dzisiaj rano od godziny 4.45 do godziny 7 bez przerwy ciągnęły nad miastem na
wschód bombowce, myśliwce i inne samoloty. O godzinie wpół do 9 zjawiła się u nas
administratorka domu z obwieszczeniem policji nakazującym przygotować się do
zaciemniania okien, zadbać o wodę na wypadek nalotu nieprzyjacielskiego, utrzymywać
schron przeciwlotniczy w dobrym stanie it~.
Godzina 11 przed południem. Począwszy od godziny 10 słychać przez głośniki
zainstalowane w pobliżu nas JEGO przemówienie transmitowane z Reichstagu. Od lat
nic nowego: żaden naród i żaden mąż stanu nie jest tak niewinny, źle rozumiany,
zdradzany i oczerniany jak ON i jego "naród"; żaden naród i żaden mąż stanu nie miłuje
tak pokoju itd. I głos: gardłowy, rzężący, zachłystujący się, trzęsący, skomlący, modlący,
współczucie wzbudzający, potem znowu rozszalały, żeby ponownie przygasnąć. I
wszystkiemu winien jest oczywiście Polak.
40.
Niedziela 3. 9. 1939
"Odwetowa akcja przeciwko Polsce", bo ta napaść Niemiec na Polskę jest właśnie tak
pięknie nazywana, prze·obraziła się w regularną wojnę z całym morzem krwi. Mimo
całkowitego milczenia na ten temat niemieckie straty są w istocie ciężkie. Gazety'
drukują tylko "komunikaty o zwycięstwach". "Zabroniono pod groźbą więzienia": 1)
słuchania zagranicznych audycji radiowych, 2) rozpowszechniania usłyszanych tam
wiadomości, 3) "nieprzychylnego" wyrażania się o rządzie.
Środa 6. 9. 1939
41.
Tu we Wrocławiu dwa albo trzy dni p6 wprowadzeniu stałego zaciemniania okien na
skrzynkach listowych umieszczano małe kartki powielane na maszynie do pisania z
takim mniej więcej tekstem: CHCEMY ZNAĆ PRAWDĘ. MAMY DOSYĆ KŁAMSTW
A. MAMY DOSYĆ TEGO RZĄDU. OTRZĄŚNIJ SIĘ NARODZIE I WYBIERZ
WŁAŚCIWY RZĄD itp.
7. 9. 1939
Wojna jak do tej pory ma dość osobliwy charakter, gdyż na Zachodzie - nie licząc
pojedynczych lotów angielskiego lotnictwa z wyspy na kontynent - jest nadal zupełnie
cicho. Tymczasem już pędzą transporty wojskowe ze wschodu na zachód.
Wszystkie tereny zdobywane przez wojsko niemieckie na wschodzie uznaje się zaraz za
praniemiecką ziemię albo podobnie (m. in. Kraków). Wystarczy przecież wziąć do ręki
szkolny atlas historyczny, żeby się przekonać, jak wielkie to oszustwo. Lecz naród o tym
nie wie i utrzymywany jest .w nieświadomości.
42.
Można przecież było wybrać. biały napis. Ale nie w tym średniowieczu wszystko jest
czarne.
Ostatnio ulicą nie może iść razem więcej niż dwóch Żydów. Jeżeli zbliża się policjant,
to muszą się natychmiast rozejść i iść oddzielnie - inaczej zostają z miejsca aresztowani.
Tak samo, jeżeli stoją na rogu ulicy (to od ok. 20 sierpnia).
Gestapo zakazało odprawiania nabożeństw podczas żydowskich świąt zaczynających
się w środę świętem Nowego Roku.
Coś nowego od dzisiaj: ŻYDOM NIE WOLNO OPUSZCZAĆ DOMÓW PO
GODZINIE 8 WIECZOREM. To brzmi szczególnie komicznie wobec nakazu
permanentnego zaciemniania. A jak będzie z lekarzami i pers,?nelem służby zdrowia?
"Aryjczycy" muszą przebywać w domach od godziny 9 wieczór, ale nie przestrzegają
tego przepisu. Oto podstawa tego zarządzenia: wobec ciągłego zaciemniania doszło do
zbiegowisk ulicznych, hałaśliwych scen, masowych kradzieży i zaczepiania
przechodniów. Ale przede wszystkim chodziło o to, że wprost przerażająco wzrosła ilość
nalepianych na ścianach małych kartek i karteczek będących dziełem lewicowych
radykałów.
14. 9. 1939
Wczoraj wieczorem ogłoszono przez radio dalsze zarządzenie "z natychmiastową mocą
działania", które jest nie tylko szykanowaniem Żydów, ale również wielu aryjskich
kupców: TAKŻE WE WROCŁAWIU PRZYDZIELONO ŻYDOM OKREŚLONE
SKLEPY MIĘSNE I KOLONIALNE Z USTALONYMI GODZINAMI SPRZEDAŻY:
sklepy rzeźnicze tylko po południu godz. 5-6, a kolonialne od godziny 11 do wpół do 1.
18 września 1939
Wrocław robi wrażenie miasta od dawna oblężonego, gdzie panuje autentyczny głód.
Różnego rodzaju konserwy rybne są tu od dawna dużą rzadkością. Można już tylko kupić
solone śledzie i marne piklingi. Podobne trudności są z czekoladą (wolno kupować po 1/ 8
funta), cukierkami, konfiturami i pieczywem. Zaczyna brakować herbaty i kawy.
W poniedziałek przed masarnią Kokozynskiego na Augustastrasse 110 [ul.
Szczęśliwa], podczas sprzedaży wydzielonej dla Żydów, odbyła się demonstracja aryj-
skich drobnomieszczan pod hasłami: "ŻYDZI WCALE NIE POTRZEBUJĄ MIĘSA",
"ŻYDZI NIE POTRZEBUJĄ WIEPRZOWINY", "WIEPRZOWINA NIE JEST DLA
ŻYOOW, TYLKO DLA NASZYCH NIEMIECKICH RODAKÓW" itp.
Gdziekolwiek się pójdzie, wszędzie słychać to samo.
Wszyscy kupcy, wszyscy pracownicy, wszyscy ze sfer handlowych są rozdrażnieni,
nerwowi, roztargnieni, nie mogą sprostać codziennym zadaniom, mają już dość i pragną
rychłego zakończenia wojny. A to dopiero początek. Drobiazgowy system kartkowy,
niedostatek towarów, niepewność co do wydarzeń frontowych, wszystko to wpływa na
podkopanie i osłabienie morale u ludzi. Do tego dochodzi ogófna podejrzliwość jednego
do drugiego. Wrocław czyni wrażenie długo obleganego miasta albo domu wariatów,
gdzie istnieje obawa masowego wybuchu wariactwa.
21.9. 1939
Od przyszłego tygodnia chlEib będzie już tylko na kartki mimo rzekomych "dwóch
rekordowych żniw". Dorośli od przyszłego tygodnia otrzymywać będą już tylko
odciągane mleko.
29. 9. 1939
6.10.1939
44.
Codzienne prześladowania Żydów. Wczoraj wczesnym rankiem aresztowano we
Wrocławiu i wywieziono do Polski około 50 polskich Żydów oraz urodzonych tam
bezpaństwowców.
Polscy Żydzi cierpią rzeczywiście jak w średniowieczu, a przede wszystkim ci, którzy
nie pozwalają sobie obcinać bród. Wedle starego orientalnego zwyczaju broda jest
symbolem wolnego człowieka. A w mniemaniu polskich Żydów broda i pejsy są wręcz
elementami nakazanymi przez Biblię.
Radio podszczuwa nadal do pogromu. Radiostacja wro- '; cławska podała: "Jak długo
będą żyli Izraelici, tak długo jak będą trwały wojny i tak długo trwać będzie ta wojna".
Sroda 18,1
Czeka nas zaopatrzenie kartkowe w kartofle i. sól!!! l Tutejsi Żydzi jut od dłuższego
czasu nie otrzymują mię- j sa wieprzowego, a małe sklepiki, gdzie jeszcze ewentual·' nie
mogę kupować morskie i inne ryby, mają przeważnie puste półki.
45.
Wygląda na to, że nawet prawdziwe wiadomości o działaniach wojennych też już
otrzYmać można tylko na kartki, wtedy gdy dotyczą niemieckich strat i niepowodzeń.
kowe imiona, nawet pół-Żydzi wyznania żydowskiego. Od tego obowiązku zwolnieni są:
Żydzi z Protektoratu i ze Słowacji oraz z terenów dawniej polskich, a teraz niemieckich.
25. otrzymać
ryb morskich. Sól: jeśli m~ się szczęście, można 10. 1939 100 gram za 5 fenigów!!!
Piątek 27. 10. 1939
Przy świecach piszę o nowościach. Na Zachodzie zanosi się na rychłą dużą ofensywę.
Na Wschodzie rzeczywiście planowane jest utworzenie państwa żydowskiego pod
niemieckim protektoratem jako państwa buforowego 46. Doszła do nas autentyczna
wiadomość z Wiednia, że wysiedla się stamtąd na roboty w okolicach Lublina
wszystkich (powtarzam: wszystkich) Żydów w wieku od 15 do 55 lat (podobno mieli się
przygotować do odjazdu w ciągu 24 godzin), a ich krewni mają się także przygotować do
dołączenia do nich.
Czy można przypuszczać, że chodzi tu tylko o polskich Żydów, których w Wiedniu
żyje prawie 80 tysięcy? 41 Niemieckich Żydów chyba nie czeka lepszy los, jeżeli ta
"epoka kultury" dłużej potrwa ...
Żydzi z okręgu gdańskiego, tak samo jak polscy Żydzi z Wiednia, zwożeni są w
okolice Lublina, gdzie projektuje się założenie państwa żydowskiego. W jakim stopniu te
deportacje obejmą niemieckich Żydów, tego jeszcze nikt nie wie. Słowo "Żyd" ma teraz
w Niemczech zawsze wydźwięk rasowy i polityczny, nigdy zaś, jak do roku 1933, po
prostu religijny.
47.
i inne dochody nie wzrosły. Mieszkańcy Gdańska ze słowiańskimi nazwiskami
(pomiędzy którymi znajdują się rody noszące je z dumą od stuleci) muszą teraz przyj-
mować nazwiska niemieckie. Gdańszczanie bardzo się oburzają na to, ale bezskutecznie.
Polska - zarówno tereny anektowane, jak i tzw. Ge. neralna Gubernia - są germanizowane
i faszyzowane
(jak należałoby raczej powiedzieć). .
Żydzi są tam szykanowani w skandaliczny sposób.
Polaków i Żydów oznaczają tam specjalnymi opaskami. Żydzi przebywający w obozach
noszą na plecach żółte kółko. W średniowieczu takie kółka nosili na ubraniach na piersi.
W polskich lasach tu i ówdzie siedzą jeszcze małe resztki wojska, które nadal się nie
poddają i wcale nie myślą pogodzić z niewolą Polski. Prowadzą one w dalszym ciągu na
własną rękę małą wojnę zasilane przez miejscową ludność i ochotników.
Trudności z zimą i węglem trwają. Na szczęście Aryjczykom wcale nie powodzi się
lepiej niż Żydom. Zimno i brak węgla doprowadziły do straszliwego wzrostu
śmiertelności... A ponieważ ziemia jest zmarznięta na ponad metr, wielu zmarłych
oczekuje w trupiarniach wszystkich cmentarzy na pochówek. Dopiero przy pomocy
specjalnych piecyków koksowych, lutownic i oskardów można się wkopać w ziemię i
zmarłego "legalnie" pochować. Wszystkie szkoły mają ferie z powodu mrozów. Do tych
trudności dołączył się teraz je,szcze brak tłuszczu oraz wysokokalorycznych produktów
jak groch, fasola i soczewica.
Na dodatek od 1. 2.1940 wprowadzono zakaz sprzedaży alkoholu: od godziny 12 w
południe w każdy piątek i sobotę zabroniono wyszynku i sprzedaży likierów i wódek.
Zakaz będzie obowiązywał do dnia 1. 2. 1950! W związku z tym usłyszałem w knajpce
takie zdanie:
"Teraz wiem juz przynajmniej, jak długo będzie trwała wojna, bo do tej pory nawet się
nie domyślałem".
25. 2. 1940