You are on page 1of 16

00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jako napisw.|Napisy zostay specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.

. 00:00:01:CD4 00:00:30:Sdz, e on uwaa, e by z tob naprawd |zarczony, a listy s tego jedynym dowod 00:00:34:ONY I CRKI|On chyba ci kocha 00:00:37:-na swj sposb.|-My lisz, e teraz je zwrci? 00:00:40:Nie wiem. 00:00:48:Taka byam szcz liwa przyjedajc tu. 00:00:51:Dokadnie jak si spodziewaam. 00:00:54:Twj stryj Kirkpatrick chce,|eby znowu ich odwiedzia, 00:00:57:eby rozchmurzy biedn Helen.|Moesz jecha natychmiast? 00:01:00:Oczywi cie. 00:01:02:Je li si pospieszysz moesz jecha ze mn|dzi w nocy, bo mnie te wezwano do Londy u, 00:01:05:do lady Cumnor.|Pogorszyo jej si. 00:01:08:Biedna lady Cumnor!|Co za wstrzs! 00:01:12:Dziki Bogu, e zjadam niadanie,|bo nic bym ju nie przekna. 00:01:15:Jak bdzie z sukniami, Cynthio? 00:01:18:Wszystko dobrze, mamo.|Bd gotowa na czwart! 00:01:30:Tylko nie my l, e ciesz si, e ci opuszczam. 00:01:34:Tylko, e to taka ulga uwolni si|na chwil od tego czowieka. 00:01:38:Co Roger napisa w li cie?|Czy wyzdrowia? 00:01:41:-Czy zupenie przesza mu gorczka?|-Tak, zupenie. 00:01:44:Piszc mia bardzo dobry humor. 00:01:47:Pisa o ptakach, zwierztach|i zwyczajach tubylcw. 00:01:50:Wikszo z tego bya chyba|przeznaczona dla ciebie, Molly. 00:01:54:On wie, e mnie nie obchodz|pajki i tym podobne. 00:01:57:Masz. Zaufam ci. 00:02:02:Nie czytaj odtd dotd. 00:02:05:To ta niemdra cz . 00:02:08:Odpiszesz za mnie?|Nie bd miaa czasu. 00:02:11:Mam mu powiedzie, e napiszesz|kiedy dotrzesz do Londynu? 00:02:14:Tak, oczywi cie.|Kiedy si tam rozgoszcz. 00:02:17:Wiem, e napiszesz znacznie|lepszy list ni ja bym umiaa. 00:02:21:-Cynthio, on czeka na list od ciebie!|-Naprawd? 00:02:25:Tak. Przypuszczalnie tak. 00:02:30:-Posaniec przynis paczk, panno Kirkpatrick.|-Dzikuj, Mario. 00:02:54:Molly, to listy. 00:02:57:Uratowaa mi skr! 00:03:03:Odjeda. 00:03:12:Jest lepszy ni sdziam. 00:03:26:Zostaje tylko jedna rzecz do zrobienia. 00:03:29:-Bd anioem i zrb to dla mnie.|-Nie pro mnie. Nie mog ju zrobi nic wicej. 00:03:32:To tylko drobiazg. 00:03:36:Zwr mu pienidze. 00:03:38:S tu dwadzie cia trzy funty.|Pi procent odsetkw rocznie. 00:03:41:Nie bdzie mia powodw do narzeka.|Ju zapakowane, widzisz? 00:03:45:Tak nie znosz tych zakulisowych|interesw z nim. 00:03:49:Zakulisowych?|Moesz spotka go przypadkiem, 00:03:52:w sklepie albo na ulicy|albo na przyjciu. 00:03:55:No to w kieszeni.|Nic nie moe by prostsze. 00:03:58:Molly, pojechaabym z takim|lekkim sercem, gdybym wiedziaa, 00:04:01:e bezpiecznie mu to oddasz. 00:04:07:Do widzenia, Molly.|Bd grzeczna 00:04:10:i opiekuj si mam. 00:04:13:Dzikuj, John. 00:04:30:Pan Henderson znowu tam bdzie. 00:04:33:Zakocha si w Cynthii po uszy. 00:04:37:Pani Kirkpatrick powiedziaa mi, e zeszego|lata biedak pojecha a do Szwajcari i,

00:04:40:prbujc spotka si z Cynthi.|Wyobra sobie tylko! 00:04:43:Rzeczywi cie biedak. Wielka szkoda,|e nie poinformowaa go 00:04:46:-o swoich zarczynach.|-To nie s zarczyny. 00:04:49:Wic co takiego? 00:04:52:S dla siebie czym wicej ni|na przykad ja dla Osborne'a. 00:04:56:Molly, nie wolno ci czy swojego|imienia z imieniem modego czowieka. 00:04:59:Jake ja mam ci nauczy|delikatno ci, moja droga? 00:05:05:A tak midzy nami, 00:05:08:to czasem my l, e nic z tego|nie wyjdzie z Rogerem Hamley. 00:05:11:Tak dugo go nie ma. 00:05:14:W zaufaniu ci powiem,|e Cynthia nie jest zbyt staa. 00:05:17:Ju kiedy widziaam j bardzo zakochan. 00:05:21:Nie by to moe a tak miy|modzieniec jak pan Henderson. 00:05:24:Mam nadziej, e nie bdziesz si|za bardzo nudzi w samotno ci. 00:05:28:-Ani troch.|-Tak, jeste taka podobna do mnie. 00:05:31:Nigdy mniej samotna ni gdy sama. 00:05:34:Jak jeden z naszych wielkich|pisarzy tak susznie wyrazi. 00:05:48:Nie wstawaj, Molly.|Nie przyszedem do ciebie, 00:05:52:chocia bardzo mio mi ci widzie. 00:05:56:Miaem nadziej, e skoro jest pora lunchu,|to znajd tu twojego ojca. 00:05:59:Pojecha z Cynthi do Londynu.|Wrci jutro wieczorem. 00:06:02:Chtnie bym j znowu zobaczy. 00:06:08:Chciabym, eby Roger by w domu. 00:06:14:-Naprawd uwaasz, e jeste bardzo chory?|-Nie wiem. 00:06:18:Czasem tak. 00:06:21:Innym razem zdaje mi si,|e poow z tego sam wymy lam, 00:06:25:ale chciabym, eby twj ojciec mi to powiedzia. 00:06:30:Poniewa Roger jest tak daleko 00:06:34:i poniewa wci nie zdoaem|powiedzie ojcu o Aimee, 00:06:38:chc, eby kto jeszcze wiedzia gdzie ona jest. 00:06:41:Na wypadek... 00:06:44:Wiesz, na wypadek, gdyby co si stao. 00:06:50:Wiem, e mog ci zaufa, Molly, 00:06:53:tak samo jak Rogerowi.|Jeste jedn z nas. 00:06:58:Tu zapisaem jej adres. 00:07:01:Schowaj to bezpiecznie|i zachowaj tylko dla siebie. 00:07:06:Oby nigdy tego nie potrzebowaa. 00:07:12:Ju czuj si lepiej. 00:07:16:Teraz jeszcze kto zna miejsce|pobytu mojej ony i dziecka. 00:07:21:-Dziecka?|-Panna Phoebe Browning. 00:07:26:Och, pan Hamley.|Bardzo przepraszam. 00:07:29:Przyszam zapyta Molly,|czy chce przej si do miasta. 00:07:32:My laam, e jest dzi sama,|ale widz, e nie jest. 00:07:38:-O jejku, od dziecka jestem mal-apropos.|-Ale skd, panno Phoebe. 00:07:44:Wa nie wychodziem. 00:07:51:Do widzenia. 00:07:57:Panno Phoebe. 00:08:01:Tak sposobna chwila,|a ja przychodz w trakcie 00:08:04:i wszystko psuj! 00:08:07:Panno Phoebe, nic pani nie zepsua. 00:08:10:Je li wyobraa sobie pani romans|pomidzy panem Osbornem Hamley i mn, 00:08:13:to nigdy bardziej si pani nie mylia. 00:08:16:-Prosz mi uwierzy.|-Skoro tak mwisz... 00:08:19:Nie zdradz sekretu. 00:08:21:Jejku, jejku, a siostra wbia sobie|do gowy, e to pan Preston. 00:08:25:Jeden domys tak samo bdny|jak drugi, zapewniam pani. 00:08:29:Skoro tak mwisz, Molly. 00:08:32:Mam tyle sprawunkw,|e na pewno o czym zapomn. 00:08:35:Siostra chciaa, ebym zajrzaa do Grinsteada|i sprawdzia, czy maj nowe wydanie 00:08:39:-wierszy pani Heaman.|-Ja te miaam i do Grinsteada,

00:08:42:-bo zamwiam ksik o skarabeuszach.|-Skarabeusze? C to jest? 00:08:46:-uki.|-Skd ci przyszo do gowy kupi ksik o ukach? 00:08:50:Albo czyta o nich? 00:08:53:"Wiadomo ci" bd w przyszym tygodniu.|Odoy dla pani egzemplarz, panno Gibson? 00:08:57:Tak, bd bardzo wdziczna. 00:09:07:Co jeszcze, panno Gibson? 00:09:11:Nie. Nie dzisiaj, dzikuj. 00:09:16:Id do Johnsona, Molly.|Tam mnie znajdziesz. 00:09:21:Tak, za minutk tam bd. 00:09:25:Prosz, panno Gibson. 00:09:29:Panno Gibson! 00:09:33:Dzikuj. 00:09:36:Pani Goodman! Dzie dobry. 00:09:44:To dla pana. 00:09:52:Dzie dobry. 00:10:04:Nikt nie powie, e nie uszcz liwiam swoich mw. 00:10:07:Obydwu, chocia Jeremy mia wraliwszy|smak ni biedny Harry Beaver. 00:10:14:Przepraszam, ale nic nie poradz.|Nie mam wicej kierw. 00:10:17:Prosz si nie przejmowa, panno Phoebe. 00:10:20:A skoro mwimy o maestwie, 00:10:23:to mogabym wam opowiedzie|o dziewczynie, ktr wszystkie lubimy, 00:10:26:a ktra jest na najlepszej drodze do maestwa. 00:10:29:Chadza o zmroku na spotkania z ukochanym,|jakby bya suc. 00:10:32:Pewnie mwi pani o pannie Gibson i panu Prestonie. 00:10:35:Kto pani to powiedzia?|Nie powie pani, e ja. 00:10:38:Ale skd! 00:10:40:Mj wuj Sheepshanks natkn si na nich 00:10:43:w parkowej alejce o wicie. 00:10:47:Teraz nie bdzie w tym nic zego, je li powiem, 00:10:50:e widziaam jak przekazywaa mu|li cik w ksigarni Grinsteada. 00:10:54:On na mnie popatrzy ponuro i gro nie, 00:10:57:jakby chcia powiedzie:|"Ani si wa rozpowiada moje sekrety". 00:11:00:-Ale ja si go nie boj.|-Kiepsko to wyglda dla panny Gibson. 00:11:03:Nie, je li szybko wyjd zapowiedzi 00:11:06:i wszystko bdzie zrobione wa ciwie i porzdnie. 00:11:09:Niektrzy po prostu lubi|ukrywa swoje zaloty, 00:11:12:chocia jestem zaskoczona,|e chodzi o Molly Gibson. 00:11:15:Prdzej bym podejrzewaa|o to t licznotk Cynthi. 00:11:20:Jednak nie chciaabym crce|pana Gibsona robi zej opinii. 00:11:24:Uwaam wic, e powinny my|zachowa to w tajemnicy, 00:11:27:-dopki nie przekonamy si jak to si skoczy.|-O, tak, pani Goodenough. 00:11:31:Jestem pewna, e to dobra dziewczyna. 00:11:47:-Phoebe! Co si stao?|-Och, Sally! 00:11:50:Molly Gibson si pogrya. 00:11:53:I jednak rzeczywi cie chodzi o pana Prestona. 00:11:56:Molly Gibson pogrya si? 00:11:59:Molly Gibson nie moga zrobi nic podobnego!|Jak miesz powtarza takie bajki? 00:12:02:Nic na to nie poradz.|Pani Dawes rozpowiada to po mie cie. 00:12:05:e Molly i pan Preston spotykaj si 00:12:08:jakby ona bya pokojwk, a on ogrodnikiem. 00:12:12:Widziano ich o rnych porach|w rnych miejscach, 00:12:15:-przekazujcych sobie li ciki!|-Opanuj si, Phoebe! 00:12:18:Cae miasto o tym mwi, ogaszajc hab 00:12:21:i mwi, e powinni si pobra! 00:12:25:Nie powinna tak robi, Sally. 00:12:28:Je li jeszcze raz usysz, jak opowiadasz|podobne rzeczy, to wyrzuc ci z domu! 00:12:33:Nie wierz w to.|I nie uwierz. 00:12:35:-Nie moja maa Molly.|-Obawiam si, e musi pan uwierzy. 00:12:39:Te nie chciaam w to wierzy,|ale zostaam przekonana. 00:12:43:-I pomy laam, e powinien pan wiedzie.|-Zapewne powinienem pani podzikowa,

00:12:47:-ale nie potrafi.|-Nie chc paskiej wdziczno ci. 00:12:51:Zrobiam to co uznaam za suszne. 00:12:54:Chciabym pj do tego czowieka|i wytuc go tak, eby by bliski mierci. 00:12:59:Chtnie zaopiekowabym si tymi|oszczerczymi plotkarzami, 00:13:02:eby ich jzyki zamilky na chwil. 00:13:05:Co im wszystkim zrobia zego moja|maa dziewczynka, e brukaj jej dobre imi? 00:13:09:Bez wzgldu na to czy opowie ci|s prawdziwe czy nie, 00:13:13:zawsze bd kochaa Molly.|Ze wzgldu na jej matk. 00:13:16:Powinna j pani kocha|ze wzgldu na ni sam! 00:13:19:Nie zrobia nic haniebnego,|jestem tego pewien. 00:13:28:Zamknij drzwi. 00:13:33:-Chod tutaj.|-Co si stao? 00:13:36:Chodzi o Osborne'a?|Powiedz mi... 00:13:39:Czy utrzymujesz sekretne zwizki|z panem Prestonem? 00:13:42:Spotykasz si z nim w ustronnych miejscach? 00:13:45:Wymieniasz listy? 00:13:48:-Odpowiedz!|-Nie! 00:13:51:-Patrz!|-Niewane! Odpowiedz na moje pytania! 00:13:54:-Spotykaa si z tym czowiekiem na osobno ci?|-Tak, ale nie uwaam, e postpiam 00:13:57:Nie postpia le?!|Bd musia jako to znie . 00:14:01:-Wic to prawda?|-Ojcze, nie mog ci wszystkiego wyja ni. 00:14:04:To nie jest moja tajemnica, bo inaczej|natychmiast bym ci wytumaczya. 00:14:07:Musisz mi zaufa!|Czy kiedykolwiek ci oszukaam? 00:14:10:-Skd mam wiedzie? Cae miasto o tobie mwi!|-Dlaczego wtykaj nos w cudze spraw y?! 00:14:13:Jest spraw powszechn|obrzucanie botem dziewczyny, 00:14:16:-ktra lekceway podstawowe zasady skromno ci!|-Ja tego nie zrobiam! Jak moesz w to wierzy? 00:14:23:Dokadnie ci opowiem co zrobiam.|Raz spotkaam si z panem Prestonem w towarzy stwie... 00:14:27:... innej osoby.|Spotkaam si z nim po raz drugi, 00:14:30:umwiona z nim w Towers Park.|To wszystko. 00:14:34:A listy? 00:14:36:Wrczyam mu jeden list,|ktrego nie napisaam, 00:14:39:kiedy zobaczyam go w ksigarni Grinsteada.|To wszystko! Naprawd! 00:14:43:Nigdy nic nas nie czyo|i nie musz z nim ju nigdy rozmawia! 00:14:49:Dobrze. 00:14:52:Wierz ci. 00:14:55:Twierdzisz, e dziaaa |w cudzym imieniu i jak zgaduj 00:14:58:bya to Cynthia. 00:15:01:Musisz mi wszystko opowiedzie. 00:15:04:Te plotki musz zosta|obalone punkt po punkcie. 00:15:07:Nie.|Nie pozwol na to. 00:15:10:Powiedziaam ci tyle ile mogam|i sprawa skoczona. 00:15:13:Nie dla ciebie, Molly. 00:15:16:Nie masz pojcia jak drobiazg moe splami|dziewczynie reputacj do koca ycia. 00:15:21:Czy nie mog nic zrobi|by zaprzeczy tym oszczerstwom? 00:15:24:Czy mam chodzi u miechnity i zadowolony|podczas gdy rozsiewa si plotki 00:15:27:-o mnie i mojej...|-Niestety musisz, tato. 00:15:30:Po jakim czasie plotki zamr,|gdy nic z tego nie wyniknie. 00:15:35:I bagam, eby nie oskara Cynthii,|bo skonisz j do wyjazdu. 00:15:46:-Molly, jak ty to zniesiesz?|-Nie wiem. 00:15:51:To chyba jak... 00:15:54:... wyrwanie zba. 00:15:56:Kiedy bdzie po wszystkim. 00:16:00:Tato, ju si na mnie nie gniewasz? 00:16:05:Zejd mi z drogi. 00:16:07:Chocia si na ciebie nie gniewam, to powinienem. 00:16:10:Sprowadzia wiele zmartwie,|ktre szybko nie min, zapewniam ci. 00:16:18:Id ju. Przekonasz si, e mam racj.

00:16:27:Dziwi mnie obecno Molly Gibson. 00:16:30:Istotnie. 00:16:32:To dla nas wszystkich takie niezrczne. 00:16:54:Ile to jest dwa razy osiemna cie?|Trzydzie ci? 00:16:58:Trzydzie ci sze . 00:17:07:Wic Molly Gibson ma po lubi pana Prestona? 00:17:11:-Doprawdy?|-Na pewno co ci si nie pomieszao, tato? 00:17:14:No c, wiecie... 00:17:16:Przyapano ich na spotkaniach w parku. 00:17:19:I korespondencji. Na rnych rzeczach,|ktre powinny skoczy si lubem. 00:17:23:Molly Gibson?|Nie wierz. 00:17:26:Zastanawiam si jakim cudem Clare|dopu cia do czego takiego? 00:17:30:Prdzej uwierz, e to crka Clare|jest prawdziw bohaterk tej historii. 00:17:34:Harriet, nie rozumiem jak|moesz si rozumie na tych 00:17:37:hollingfordzkich skandalikach? 00:17:40:Mamo, to zwyka wzajemno .|Ich najgbiej interesuj nasze. 00:17:44:A ja lubi Molly Gibson.|I nie lubi pana Prestona 00:17:48:i z przyjemno ci przekonam si,|e nie ma w tym cienia prawdy. 00:17:51:auj, e o tym wspomniaem. 00:17:54:Sprbuj znale jakie przyjemniejsze nowiny. 00:17:59:Stara Margery z Lodge umara. 00:18:14:Dzie dobry, milordzie. 00:18:16:Chciabym ci spyta o tamte pastwiska, Preston. 00:18:19:-Je li wolno mi zasugerowa, milordzie...|-Ojcze, ja te chc o co spyta pana Pre stona. 00:18:23:Sucham, lady Harriet.|Jestem szcz liwy mogc pani usuy. 00:18:27:Syszeli my doniesienia o pannie Gibson i panu. 00:18:30:-Czy mam panu pogratulowa zarczyn?|-Nie. 00:18:34:Nie. 00:18:36:-Nie mam a takiego szcz cia.|-Czy jest pan w takim razie wiadom 00:18:39:szkd jakie wyrzdzi pan|reputacji tej modej damy? 00:18:42:Spotykajc si z ni i zatrzymujc j|na pogawdki kiedy nikt jej nie towarzyszy, 00:18:46:spowoduje pan...|Ju pan spowodowa skandal. 00:18:49:Uspokj si, Harriet.|Pozwl czowiekowi si wytumaczy. 00:18:53:Milordzie, lady Harriet zmusza mnie do o wiadczenia, 00:18:57:a nie jest mio mi to przyzna,|e zakpiono sobie ze mnie. 00:19:01:Zostaem porzucony przez pann Kirkpatrick|po dugim narzeczestwie. 00:19:05:Sdz, e podegaa j do tego panna Gibson. 00:19:08:Bya przedstawicielk panny Kirkpatrick w tej sprawie. 00:19:12:Czy zaspokoiem ciekawo milady? 00:19:15:Harriet, kochanie, nie mamy prawa w ciubia|nosa w prywatne sprawy pana Pre stona. 00:19:19:Rzeczywi cie nie.|Jednak powinien zrozumie, 00:19:22:e niepokoiam si o moj|przyjacik, pann Gibson. 00:19:26:Dzikuj, panie Preston, uspokoi mnie pan. 00:19:30:Jestem panu doprawdy gboko wdziczna. 00:19:33:Dzikuj pani, milady. 00:19:46:No to zobaczmy co moemy zrobi. 00:19:57:Lady Harriet!|C za mia niespodzianka. 00:20:00:Matka prosi, eby zoya jej pani jutro wizyt. 00:20:03:A je li Molly ma czas...|Panno Gibson, je li nie ma pani 00:20:06:nic lepszego do zrobienia, to prosz by|tak mi i przej si ze mn do miasta. 00:20:10:-Milady.|-Lady Harriet. 00:20:13:Dzie dobry.|Dzie dobry, ju nie jest zbyt chodno, prawda? 00:20:17:A to niespodzianka. 00:20:21:Panno Gibson, potrzebuj rady|przy kupnie prezentu dla mojego brata. 00:20:26:Tak trudno znale co dla Edwarda,|ale na pewno mi pani pomoe. 00:20:29:By pani zachwycony na balu w Hollingford.|Powiedzia, e jest pani najwspania lsz mod kobiet. 00:20:37:Moje pozdrowienia dla|panien Browning kiedy wrc.

00:20:40:-Nie musi pani zostawia wizytwki, lady Harriet.|-Niewane. 00:20:43:Dzi wszystko robimy poprawnie. 00:20:46:Widziaam j z mod pann Gibson. 00:20:49:Musi pani przyjecha do Towers na cay dzie.|Tato po le po pani powz 00:20:52:-kiedy sobie pani zayczy.|-Lady Harriet we wasnej osobie! 00:21:00:Wykonaam dzi kawa dobrej roboty. 00:21:16:Cynthio, wrcia ! 00:21:19:-Czy ty...|-Tak. Zrobiam to. 00:21:28:Spjrz. 00:21:30: liczne! 00:21:32:Powinna wiedzie, e nie jeste my|zbyt zadowoleni z Cynthii. 00:21:35:Dlaczego? Co si stao? 00:21:37:Pan Henderson mi si o wiadczy|kiedy byam w Londynie, 00:21:40:-a ja odmwiam.|-Taki wspaniay modzieniec 00:21:43:i taki dentelmen. 00:21:45:Mamo, zapominasz, e obiecaam|wyj za Rogera Hamley. 00:21:48:-Tak, ale musia liczy si z tym, e zmienisz zdanie.|-Ale ja nie zmieniam zdan ia. 00:21:52:Po lubi Rogera i koniec. 00:21:55:Nie chc o tym wicej sysze. 00:21:58:Po lubi Rogera, tak, bardzo licznie,|ale kto zarczy, e on powrci ywy! 00:22:04:Chciaabym wiedzie te za co bd yli? 00:22:07:Pan Henderson jest bardzo|odpowiedni parti dla Cythii. 00:22:11:I wa nie to powiem jutro lady Cumnor. 00:22:14:Nie powinna chyba wspomina|o tym lady Cumnor, mamo. 00:22:20:Wiem, e mwisz tak w dobrej intencji,|ale jedna przechadzka po mie cie z lad y Harriet 00:22:23:nie powinna za bardzo uderzy ci do gowy.|Chyba jestem zdolna oceni 00:22:26:co powinnam mwi lady Cumnor, a co nie. 00:22:34:Clare, kiedy mam co do powiedzenia, to to mwi, 00:22:37:a nie owijam w bawen.|Zepsua t swoj crk 00:22:41:tak, e ona teraz sama nie wie czego chce. 00:22:44:Nagannie potraktowaa pana Prestona. 00:22:47:To wszystko wina bdw w wychowaniu, 00:22:50:ktrym ty jeste winna. 00:22:54:Cynthia i pan Preston? 00:22:57:Sucham? 00:23:00:Clare, chcesz powiedzie, 00:23:03:e nie wiedziaa , e twoja crka|bya zarczona z panem Prestonem 00:23:07:przez duszy czas?|Chyba kilka lat. 00:23:10:Mamo, pan Preston nie chcia,|eby o tym rozpowiada. 00:23:13:I w kocu zdecydowaa si zerwa|jak latawica jak to si kiedy mwio. 00:23:17:Wykorzystaa do tego crk Gibsona 00:23:21:i zrobia z niej i z samej siebie obiekt|plotek caego Hollingford! 00:23:28:Kiedy si urodzia nawet si nie domy laam|co ludzie bd mi o tobie opowiada! 00:23:33:-W czym problem?|-W tobie! Ty jeste problemem! 00:23:36:Wa nie musiaam wysucha,|i to z ust lady Cumnor, 00:23:39:e wzia i zarczya si z panem Prestonem! 00:23:43:Teraz za odmwia po lubienia go, 00:23:46:a oni mwi, e jeste latawic.|Podobno mwi o tobie cae Hollingford! 00:23:51:Chcesz, ebym wysza za pana Prestona, mamo? 00:23:54:Nie, oczywi cie, e nie! 00:23:57:Ale potem zwizaa si z Rogerem Hamley, 00:24:00:bardzo porzdnym modym czowiekiem,|sowo daj. Zwizaa si z nim, 00:24:03:to samo z panem Prestonem... 00:24:06:Wpakowaa si w kopoty, 00:24:09:a mnie obwinia si o twoje postpki.|Jest to dla mnie bardzo cikie! 00:24:23:-Czy to prawda, Cynthio?|-Molly wszystko wie. 00:24:26:Tak, wiem o tym. Musiaa znosi|przez to plotki i oszczerstwa 00:24:29:ze wzgldu na ciebie.|Jednak nie zgodzia si powiedzie mi wicej.

00:24:32:-Ale przynajmniej tyle panu powiedziaa, prawda?|-Nic na to nie mogam pora dzi. 00:24:35:-Dlaczego w ogle co powiedziaa ?|-Bo jej reputacja bya zagroona przez twoje po stpki, 00:24:38:a ja zadaem wyja nie. 00:24:41:Nie ma powodu zo ci si, Cynthio,|bo okazaa si flirciar i zwodnic. 00:24:45:Tak pan o mnie mwi, panie Gibson,|chocia nie zna pan okoliczno ci? 00:24:48:-Pan tak mwi?|-Tato, gdyby wiedzia wszystko, nie mwiby tak. 00:24:51:Gdyby tylko usysza wszystko,|co mi opowiedziaa! 00:24:54:Tak, jestem gotw wysucha|wszystkiego, co ma do powiedzenia. 00:24:57:Nie. Pan ju mnie oceni. 00:25:00:Przemwi pan do mnie tak|jak nie ma pan prawa mwi! 00:25:03:Odmawiam zwierzania si panu|i nie chc paskiej pomocy! 00:25:06:Ludzie byli dla mnie bardzo okrutni, 00:25:09:ale po panu tego si nie spodziewaam.|Ale potrafi to znie ! 00:25:13:Och, tato! 00:25:15:Uwaam, e by pan, panie Gibson, bardzo niedobry 00:25:18:dla mojej biednej, osieroconej crki. 00:25:22:auj, e jej ojciec umar, bo inaczej|nic z tego by si nie zdarzyo! 00:25:27:Bardzo moliwe. 00:25:29:Jednak nie wiem na co si uskarasz, Hiacynto. 00:25:32:Przygarnem Cynthi, kochaem j... 00:25:35:Po prostu odejd , Molly!|Odejd i zostaw mnie w spokoju! 00:25:38:Nie traktujesz jej jak wasnego dziecka! 00:26:11:Obie powinny cie wiedzie, e napisaam do Rogera. 00:26:14:Zerwaam zarczyny. 00:26:18:Cynthio, to zamie mu serce. 00:26:21:Nie, nie sdz. 00:26:26:Ale nawet je li, to nic na to nie poradz. 00:26:31:Chyba nie umieliby my si uszcz liwi. 00:26:43:Teraz powiem twojemu ojcu. 00:26:53:Chciaam, eby pozna pan prawd,|bo inaczej miaby pan o mnie gorsze zdanie 00:26:56:ni naprawd zasuguj. 00:26:59:Tego bym nie zniosa. 00:27:01:Nie zniosabym te, gdyby Roger|dowiedzia si o mnie i panu Prestonie, 00:27:04:-a ja musiaabym go baga o przebaczenie.|-Spokojnie. 00:27:08:Z pocztku zachowaa si niemdrze,|a p niej moe niewa ciwie, 00:27:12:ale chyba nie chcesz, eby twj|m my la, e jeste bez wad? 00:27:15:Tak, chc. 00:27:17:Nie stan przed nim jak dziecko,|ktre si napomina, a potem przebacza. 00:27:23:Ale wa nie stoisz przede mn w takiej pozycji. 00:27:26:Tak, ale pana kocham bardziej ni Rogera. 00:27:29:Czsto tak mwiam Molly. 00:27:38:Zdecydowaam, e musz wyjecha|i opu ci Hollingford na zawsze. 00:27:43:Zosta guwernantk. 00:27:46:W Rosji. 00:27:50:Nie znios wiadomo ci,|e wszyscy o mnie mwi 00:27:53:i oceniaj mnie.|A tak bdzie. 00:27:56:Nawet pan i Molly... 00:27:59:Prosz zrozumie, panie Gibson...|Ja pragn podziwu 00:28:04:i uwielbienia. 00:28:07:I dobrej opinii u ludzi. 00:28:10:Chcesz powiedzie, e nie kochasz Rogera? 00:28:14:Nie kocham. 00:28:17:W kadym razie nie tak jak powinnam. 00:28:20:W takim razie uwaam, e susznie zerwaa . 00:28:23:Biedny chopak! 00:28:36:Ju po wszystkim. 00:28:40:Wszystko mu powiedziaam. 00:28:50:Byo bardzo le?

00:28:53:W sumie nie.|Chyba zrozumia. 00:29:03:Trzeba powiedzie, e ycie jest bardzo ponure. 00:29:21:Roger oeni si z tob, Molly. 00:29:24:-Znacznie bardziej do niego pasujesz.|-Cynthio, przesta. 00:29:27:Rano mia by twoim mem,|a wieczorem ju ma by moim? 00:29:30:-Za kogo ty go masz?|-Za mczyzn. 00:29:34:Je li nie pozwolisz mi go nazwa zmiennym, 00:29:39:to go nazw zdolnym do pocieszenia. 00:29:49:Dzie dobry, panie Osborne! 00:30:44:-Czy pan jest w domu?|-Nie, wcze nie wyszed. 00:30:49:Przyjecha kto z Hamley Hall|i powiedzia, e pan Osborne nie yje. 00:30:57:Doktor wyjecha. 00:31:01:On umar? 00:31:04:-Agnes! Wiesz, gdzie jest tata?|-Co si stao, skarbie? 00:31:08:Nie krzycz, kochanie, tylko zadzwo.|Co si stao? 00:31:11:Osborne Hamley nie yje. 00:31:14:O jejku.|Biedny modzieniec. 00:31:18:Ale po co si spieszy, eby znale twojego ojca?|Nic ju nie poradzi, je li Osborn umar. 00:31:22:Jad tam.|Wezm damskie siodo i pojad na Norze. 00:31:25:Nie mog znie my li,|e Dziedzic jest tam sam. 00:31:28:Molly, co ty wyrabiasz?|Dziedzic nie bdzie ci tam chcia. 00:31:59:Jest w starym pokoju dziecinnym, panienko! 00:33:05:Moe troch pan zje? 00:33:09:On... nic... ju nigdy... 00:33:13:... nie zje! 00:33:42:Pooy si do ka. 00:33:45:Prosi, ebym pozwoli ci zosta,|ale my l, e powinienem zabra ci do domu. 00:33:49:-Chc zosta.|-Naprawd? 00:33:53:-Jak sobie dasz rad?|-Poradz sobie, tato. 00:33:59:Jeste dobr dziewczyn. 00:34:03:Zobaczymy si jutro.|Teraz za nij. 00:34:40:Wybacz, nie zauwayem ci.|Obudziem ci? 00:34:43:Nie, nic nie szkodzi. 00:34:48:Zadzwoni po Robinsona? 00:34:51:-Powinien pan zje niadanie.|-Bardzo ze mn le, Molly. 00:34:55:Wiem, e to wola Boa,|ale bardzo mi ciko. 00:35:01:On by moim pierworodnym! 00:35:05:Prbuj mwi "niech si dzieje wola nieba", 00:35:08:ale trudniej podda si rezygnacji|ni zdaje si szcz liwym. 00:35:14:Ostatnimi czasy nie byli my... 00:35:17:Nie byli my takimi dobrymi|przyjacimi jak by my chcieli 00:35:22:i ja nie byem pewien...|Nie byem pewien, czy on wie... 00:35:26:jak go kochaem. 00:35:41:Wiem co , co chyba powinnam panu powiedzie. 00:35:45:Osborne mia on. 00:35:49:on? 00:35:52:Osborne onaty? 00:35:55:Powiedz mi wicej, opowiedz mi wszystko. 00:35:58:Mwi, e jego ona jest dobr kobiet,|a on j kocha bardzo mocno, 00:36:01:ale ona jest Francuzk i katoliczk, 00:36:05:a wcze niej bya suc. 00:36:08:Poda mi jej adres na wszelki wypadek. 00:36:13:Nigdy mi o tym nie powiedzia. 00:36:16:Teraz ju za p no.|Wszystko si skoczyo. 00:36:20:Nie mam do niego pretensji,|ale auj, e nie powiedzia. 00:36:23:Mieszkali my razem, a jeden z nas|ukrywa tak tajemnic. 00:36:28:Powinien pan wiedzie co jeszcze. 00:36:32:-Jest dziecko.|-Dziecko? 00:36:36:Osborne ojcem?|A ja nie wiedziaem?

00:36:42:Niech je Bg bogosawi!|Niech Bg bogosawi dziecko Osborne'a! 00:36:47:On mia on, Gibson!|Osborne mia on i dziecko. 00:36:51:I nigdy mi nie powiedzia. 00:36:59:Jeste mod kobiet pen niespodzianek. 00:37:03:Przez cay ten czas wiedziaa |tak wiele, a mwia tak mao. 00:37:06:-Nigdy nie chciaam mie sekretw.|-Wiem, gsko. 00:37:11:Kto musi napisa do ony. 00:37:15:Lepiej nie pisa, e umar,|tylko e jest bardzo chory, 00:37:18:-eby moga stopniowo oswoi si z t my l.|-Ja to zrobi. On mi zaufa. 00:37:23:-Czy Dziedzic mwi co o Rogerze i Cynthii?|-Nie. 00:37:27:Jeszcze nic nie wie.|W hallu widziaam nie otwarty list. 00:37:30:My l, e zniesie to znacznie lepiej ni Roger. 00:37:35:Otrzyma wie o Osbornie|i list Cynthii w tej samej chwili. 00:37:45:I pomy le, e to zdarzyo si tak nagle! 00:37:49:To takie irytujce.|Akurat kiedy Cynthia zerwaa z Rogerem. 00:37:54:-Gdyby zaczekaa jeszcze jeden dzie, skarbie.|-Chyba nie rozumiem, o czym mw isz, mamo. 00:37:59:-Oczywi cie o tym, e teraz Roger jest spadkobierc.|-Och, mamo, prosz! 00:38:02:Dobrze wiesz, e nie cierpi patrze na|te rzeczy w tak materialny sposb, 00:38:05:ale to takie irytujce!|Widzie jak odrzucasz jedn po drugim 00:38:08:dwie dobre partie! Najpierw|pana Hendersona, a teraz Rogera Hamley. 00:38:12:Nie znasz wszystkich faktw, kochanie. 00:38:16:Wyglda na to, e Osborne oeni si w tajemnicy 00:38:19:i doczeka si dziecka. 00:38:22:-Chopca czy dziewczynki?|-Tego jeszcze nie wiemy. 00:38:25:Ale Osborne onaty?|By taki mody i chopicy. 00:38:29:C za fasz.|Mg zama ci serce 00:38:32:albo Molly. 00:38:35:Niestety, nie mog mu wybaczy,|nawet teraz kiedy nie yje. 00:38:38:-Biedak.|-Istnieje chyba prawdopodobiestwo, 00:38:41:e nie zawar maestwa|z wyra n intencj oszukania 00:38:45:ciebie lub dziewczt. 00:38:51:Je li to syn, to zostanie spadkobierc, 00:38:54:wic Roger pozostanie|tak samo biedny jak przedtem. 00:38:57:Moe wic postpia susznie|zrywajc z nim, kochanie. 00:39:00:Co nie znaczy, e to twoja zasuga. 00:39:08:Wic to prawda. 00:39:10:"Osborne Hamley z Marie-Aimee Scherer". 00:39:13:Parafia, ko ci, nawet wiadek. 00:39:18:No adnie.|Ba si mnie. 00:39:21:Ba si! 00:39:24:Dlatego nie zdradzi si z tym. 00:39:27:Te troski go zabiy. 00:39:29:Och, mj chopiec, mj chopiec. 00:39:32:Teraz jestem mdrzejszy, ale ju za p no. 00:39:37:Prosz spojrze.|To metryka dziecka. 00:39:42:-Roger Stephen Osborne Hamley.|-Chopiec! 00:39:46:Tak, mj may wnuk,|ktrego nigdy nie widziaem. 00:39:50:Roger!|Nie, powinno si go nazywa Osborne. 00:39:54:Ju jest jeden Roger, a nawet dwch,|ale jeden z nich to bezuyteczny starzec . 00:39:59:Bdziemy go nazywa Osborne. 00:40:02:We miemy go tutaj, Molly|i przyjmiemy dla niego niak 00:40:06:i zadbamy o wygod jego matki w jej kraju. 00:40:09:On nigdy nie usyszy ode mnie zego sowa. 00:40:14:Osborne, Osborne... 00:40:17:Czy teraz wiesz jak bardzo|ci kochaem, mj synu? 00:40:20:Panie Dziedzicu. 00:40:22:Nie uwaa pan, e wdowa|po Osbornie nie zechce 00:40:25:rozsta si z chopcem?|Ja bym si na to nie zgodzia,

00:40:29:-bez wzgldu na ndz.|-Ty tak, ale ona jest cudzoziemk. 00:40:33:Lepiej jej bdzie ze swoimi, w swoim kraju. 00:40:36:Ka wszystko zorganizowa. 00:40:39:Kto pojedzie po chopca|i przywiezie go tutaj. 00:40:42:Nie chc widzie tej dziewczyny. 00:40:59:Codziennie spoglda na twoje zdjcie 00:41:02:et il dis en anglais...|...i mwi po angielsku 00:41:06:"tato, przyjed ".|J'espere... 00:41:10:... mam nadziej, 00:41:12:e tata wrci najszybciej jak bdzie mg, 00:41:16:eby spotka si ze swoj kochajc|Aimee. 00:41:20:To tam je dzi. 00:41:23:Nigdy bym nie pomy la... 00:41:27:A to kto? 00:41:38:Prosz, czy mog si widzie|z panem Osbornem Hamley? 00:41:41:Wiem, e jest chory, ale...|jestem jego on. 00:41:54:Prosz zaczeka chwil, panienko. 00:42:05:Co si dzieje?|Nie ukrywajcie tego przede mn, wszystko znios. 00:42:09:Chodzi o Rogera? 00:42:16:Ty jeste Molly?|Napisaa do mnie list. 00:42:19:Mog go zobaczy? 00:42:22:Jest bardzo chory? 00:42:32:No, chopcze, mam ci. 00:43:00:-Nie przypomina Francuzki, prawda, Molly?|-Nie wiem. 00:43:04:Nie wiem jakie s Francuzki. 00:43:07:Biedactwo.|Wyglda jak szlachcianka. 00:43:10:Mam nadziej, e jej si polepszy. 00:43:14:-Jak wedug ciebie si czuje?|-Nie wiem. 00:43:19:-Boj si, e to zamao jej serce.|-Nie, nie. 00:43:22:Serce nie amie si tak atwo.|Czasem auj, e tak jest. 00:43:26:Nie, trzeba y dalej, przez|wszystkie naznaczone nam dni, 00:43:30:jak mwi Biblia. 00:43:50:Wesolutki chopaczek.|Prawdziwy Hamley. 00:43:56:Moe pokaemy panu doktorowi... 00:43:59:pokaemy doktorowi jak palisz 00:44:02:-fajk dziadka?|-Mam nadziej, e jednak nie pokae. 00:44:06:Jedno pyknicie mu nie zaszkodzi.|Gdzie niania? 00:44:10:Moesz i z niani. 00:44:13:Jeszcze si pobawimy jak|ten pan sobie pjdzie. 00:44:17:Grzeczny chopczyk. 00:44:23:Robinson, nalej Gibsonowi jeszcze troch wina. 00:44:27:Robinson musi si trzyma troch na uboczu,|bo maemu bardzo si nie podoba 00:44:31:jego wielki czerwony nos. 00:44:37:Wic co o niej powiesz, Gibson?|Zdrowieje z dnia na dzie. 00:44:41:Wkrtce bdzie moga wyjecha? 00:44:44:-Dokd?|-Do swoich. 00:44:47:Molly powiedziaa mi, e ona|nie ma adnej rodziny ani przyjaci. 00:44:50:-Na pewno bdzie mona jako to zaatwi.|-Panie dziedzicu, je li chce pan zatrzyma dziecko, 00:44:53:matka bdzie te musiaa tu pozosta.|Moe pan poczeka i zobaczy, 00:44:57:-co powie Roger kiedy wrci.|-Tak, Roger, on bdzie wiedzia co robi. 00:45:00:-Tymczasem potrzebuj w domu mojego dziecka.|-Co si dzieje? 00:45:03:Nic, po prostu chc j mie w domu na oku. 00:45:06:Wydaje mi si, e przecenili my jej si. 00:45:09:Teraz sama potrzebuje opieki. 00:45:12:My l o niej jak o wasnym|dziecku, nie jak o obcej. 00:45:15:Chyba rzeczywi cie za duo od niej wymagaem. 00:45:18:Pozwol jej odjecha.|Niedugo wrci Roger. 00:45:25:Gdzie ten mj may smyk?|Zaraz ci zapi! 00:45:29:Gdzie on jest?

00:46:04:-Jakie liczne kwiaty.|-Tak, zgadza si. 00:46:08:-Dzi rano przysano je z Hall.|-Z Hall? 00:46:11:Tak. Roger wrci. 00:46:15:Roger wrci? 00:46:22:-Widziae go?|-Tak. 00:46:25:-Wczoraj p nym wieczorem, kiedy tam byem.|-Jak wyglda? 00:46:28:Doskonale. Brzowa skra, bujna broda. 00:46:33:Broda? 00:46:35:Bardzo nie lubi modych|ludzi przybierajcych takie pozy. 00:46:39:Nigdy w yciu nie pozwoliabym|panu Kirkpatrickowi zapu ci brody. 00:46:43:Czy mwi, e nas odwiedzi? 00:46:46:Mgby czu si nieco niezrcznie, prawda? 00:46:49:Mam nadziej, e z czasem zacznie u nas bywa. 00:46:52:Musz ju i . 00:46:55:Do widzenia. 00:47:01:Ja wcale nie czuabym si niezrcznie. 00:47:07:Jednak mam nadziej,|e nie zechce odwiedzi nas jutro. 00:47:10:Otrzymaam list od pana Hendersona. 00:47:13:Jest w tej okolicy 00:47:16:-i ma nadziej jutro tdy przejeda.|-Pan Henderson! 00:47:20:Och, najdrosze dziecko!|Czy mamy ci pogratulowa? 00:47:23:-Nie!|-Ale o wiadczy si, 00:47:26:albo przynajmniej ma taki zamiar,|jestem pewna. 00:47:29:C, wydaje mi si, e si o wiadczy. 00:47:32:Przyjmiesz go?|Cynthio, kochanie, 00:47:35:powiedz "tak"!|Powiedz "tak" i uczy mnie szcz liw! 00:47:40:A lady Cumnor bdzie bardzo przychylna|temu maestwu z ca pewno ci. 00:47:44:Tak, ale jeszcze si nie zdecydowaam. 00:47:47:Je li si zgodz, to nie eby|zadowoli innych, tylko siebie. 00:48:15:Przedstawiam ci pana Hendersona. 00:48:19:-Bardzo mi mio.|-Wiele o pani syszaem, panno Gibson 00:48:22:i mam nadziej, e zostaniemy|dobrymi przyjacimi. 00:48:26:Dzikuj. 00:48:30:Id dalej. Chc porozmawia|teraz z Molly, nie z tob. 00:48:40:Jak uwaasz? 00:48:43:Lubisz go wystarczajco, eby go po lubi? 00:48:47:Tak mi si zdaje. 00:48:50:Powiedziaam mu, e nie jestem zbyt staa,|a on powiedzia, e podobam mu si jaka jestem, 00:48:55:wic zosta uczciwie ostrzeony. 00:49:00:Chocia zdaje mi si,|e jednak troch si boi, 00:49:03:bo naciska na szybki lub. 00:49:07:Jestem bardzo zadowolona, panno Kirkpatrick, 00:49:10:e zawrze pani takie korzystne maestwo. 00:49:13:Mam nadziej, e to wymae twoje|poprzednie bdne prowadzenie si 00:49:17:i pozwoli ci by wsparciem dla matki. 00:49:22:-Jak rozumiem, pan Anderson...|-Henderson. 00:49:27:... jest prawnikiem. 00:49:30:Chocia panuje powszechne|uprzedzenie wobec adwokatw, 00:49:33:to znaam dwch czy trzech, 00:49:36:ktrzy byli bardzo porzdnymi lud mi.|Bardzo moliwe, e twj pan... 00:49:41:-... Henderson jest jednym z nich.|-On nie jest zwykym adwokatem, tylko obroc. 00:49:46:Tak, tak, nie ma potrzeby|mwi tak go no, moja droga. 00:49:52:Gdyby troch bywaa w towarzystwie,|zrozumiaaby , 00:49:55:e przerywanie komu | wiadczy o zych manierach. 00:49:59:A teraz... 00:50:04:-Co ja chciaam powiedzie, Harriet?|-O przyjciu. 00:50:07:Tak, wa nie. 00:50:10:Hollingford zaprosi poow|Towarzystwa Geograficznego

00:50:13:i Bg wie kogo jeszcze do Towers. 00:50:17:Nigdy wcze niej nie przejawia|zainteresowania wydawaniem przyj. 00:50:21:-Dom bdzie zapeniony.|-Cudownie. 00:50:25:To wszystko na cze pana Rogera Hamley, 00:50:28:sawnego podrnika i naukowca. 00:50:32:Chyba cay wiat chce go pozna. 00:50:37:Tak si zastanawiaam,|czy pu ci pani pann Gibson? 00:50:42:Harriet bardzo chce j te zaprosi. 00:50:47:Tak.|Tak, chyba mog si zgodzi. 00:50:51:Dobrze. 00:50:53:Wic postanowione. 00:50:59:Teraz zarczya si z prawnikiem!|Wietrznica! 00:51:04:Jego te wystawi do wiatru.|Moesz by pewien, chopcze. 00:51:09:Nie powiem o niej zego sowa, ojcze. 00:51:12:-Nie zapomn jak j kiedy kochaem.|-Kiedy ? 00:51:16:Teraz ju nie? 00:51:23:Mogem to ju zgadn z jej listw. 00:51:27:Ale nie chciaem w to wierzy. 00:51:32:To nie j naprawd kochaem, jak sdz, 00:51:36:tylko wyobraenie o niej,|ktre sam stworzyem. 00:51:39:Tak hipotetyczn Cynthi, 00:51:42:-ktra nigdy nie istniaa.|-To dla mnie dua ulga. 00:51:47:To licznotka, nie przecz. 00:51:50:W Towers na pewno spotkasz pikne damy. 00:51:54:Zawsze si dziwiem, e wy chopcy obaj 00:51:57:wybrali cie dziewczta stojce niej od was 00:52:00:pod wzgldem stanu i urodzenia, 00:52:03:a jednak aden z was nie pomy la 00:52:06:o maej Molly Gibson. 00:52:10:Oto dzieweczka, ktra zapada mi w serce. 00:52:13:Molly jest dla mnie jak siostra. 00:52:31:Molly, poniewa jeste zdecydowanie|najadniejsz pann na przyjciu, 00:52:35:obawiam si, e bdziesz oblona. 00:52:38:Dlatego oddelegowaam kuzyna Charlesa,|eby zosta twoim psem pasterskim, 00:52:42:twoj gwardi honorow. 00:53:04:-Na pewno pamitacie pann Gibson.|-Panno Gibson, piknie pani wyglda. 00:53:10:Bdzie pani taczy tego wieczoru?|Mam nadziej, e dobrze bdzie si pani bawi. 00:53:15:Pozwl, e przedstawi ci mojemu kuzynowi. 00:53:18:Sir Charles Morton, panna Gibson. 00:53:27:Zna pani naszego honorowego|go cia, panno Gibson? 00:53:30:-Tak, to mj stary przyjaciel.|-Doprawdy? 00:53:33:-Czy to wielki nudziarz?|-Nie, wcale. Jest bardzo miy. 00:53:37:Zupenie inny ni pozostali moi znajomi.|Raz podarowa mi gniazdo os. 00:53:41:Panno Gibson, pani mnie zadziwia. 00:53:44:To tutaj. 00:53:47:-Jak si masz, Molly?|-Znakomicie. 00:53:51:Zastanawiaam si, czy ci poznam.|Tata mwi, e masz brod. 00:53:55:O, nie, nie mam. 00:54:13:-Panie Hamley.|-Sucham? 00:54:16:Czy tubylcy nie s niebezpieczni?|Rne rzeczy si syszy. 00:54:20:-Czy oni naprawd si zjadaj?|-Z rzadka. 00:54:24:Za prawdziwy smakoyk|uwaane jest miso Europejczykw. 00:54:28:Zwaszcza kobiet. 00:54:33:I nie ma adnych okresw ochronnych! 00:54:52:Przepraszam. 00:55:21:Jak pana zdaniem radzi sobie|moja maa protegowana, panie Hamley? 00:55:24:Doskonale.|Wydaje si, e nic si nie zmienia, 00:55:27:a jednak jest zupenie inna. 00:55:31:To dobrze. 00:55:33:Nie miaem szansy z ni porozmawia.|Nie wiedziaem, e tu bdzie.

00:55:40:Kim jest ten dentelmen, ktry jej towarzyszy? 00:55:44:Sir Charles Morton, mj kuzyn. 00:55:49:O, Hamley! Oczekujemy ci. 00:56:13:-Molly!|-Rogerze. 00:56:16:-Jak mio.|-Prbowaem z tob porozmawia. 00:56:19:-Wiem.|-Ale nie miaem szcz cia. 00:56:23:Sir Charles Morton... Dugo go znasz? 00:56:27:Nie. Bardzo krtko. 00:56:29:Lady Harriet poprosia go, eby si mn zaj 00:56:32:a on robi wszystko, co ona kae. 00:56:35:Rozumiem. 00:56:39:Od tak dawna ci nie widziaem. 00:56:42:Tak. 00:56:44:Wiem jak wiele ci zawdziczamy. 00:56:47:Ojciec powiedzia, e bya dla niego|jak crka w najgorszych chwilach. 00:56:51:Pomoga mu znie to wszystko|lepiej ni ktokolwiek inny. 00:56:56:Trudno mi wyrazi jak si ciesz,|e ci znowu widz, Molly. 00:57:00:Tak. 00:57:03:Twoje listy znaczyy dla mnie|tak wiele kiedy byem w Afryce. 00:57:06:Chyba znacznie bardziej przykadaa si|do korespondencji ni Cynthia. 00:57:12:Wszystko w porzdku.|Mog o niej rozmawia, Molly. 00:57:17:To ju skoczone.|Dla mnie te. 00:57:23:Chyba oboje popenili my bd. 00:57:32:-Mj ojciec bardzo si gniewa na ciebie.|-Gniewa si na mnie? 00:57:36:Tylko dlatego, e przybya tutaj zamiast do Hamley. 00:57:39:Lady Harriet mnie zaprosia.|Nie bardzo wiem po co, 00:57:42:ale jej nie mona odmwi. 00:57:45:A przyjedziesz na jaki czas do Hall?|Zanim wrc do Afryki? 00:57:50:Aimee te pytaa o ciebie. 00:57:54:Mog powiedzie ojcu,|e przyjedziesz w przyszym tygodniu? 00:57:57:Tak, bardzo chtnie. 00:58:00:Dzikuj. Nawet nie wiesz|jak mu to sprawi przyjemno . 00:58:05:Nam. 00:58:07:-Spotkamy si p niej?|-Tak, oczywi cie. 00:58:13:-Bardzo satysfakcjonujce.|-Wybacz, Harriet, nie rozumiem. 00:58:16:Nie widzisz, e twj protegowany|i moja ulubiona moda kobieta 00:58:19:-odkrywaj swoje zalety?|-Roger Hamley ma inne sprawy na gowie. 00:58:23:Molly Gibson to liczne,|dobre wiejskie dziewcz, 00:58:26:ale Rogera Hamley czeka byskotliwa kariera. 00:58:29:Je li sprbuje poczy podre|z maestwem, to bdzie katastrofa. 00:58:32:Teraz ju rozumiem po co j zaprosia . 00:59:08:Ale naturalnie, e musisz|jecha do Hamley Hall. 00:59:11:Poniewa ja bd w Londynie,|kupujc wypraw Cynthii, 00:59:15:dobrze si skada, e bdziesz|moga wyjecha z domu na kilka dni. 00:59:19:Oczywi cie rozumiem twoje opory. 00:59:22:-Naprawd?|-Oczywi cie e tak. 00:59:26:Czujesz si niezrcznie w towarzystwie Francuzki 00:59:29:wtpliwej pozycji i moim zdaniem masz racj. 00:59:33:-Nie chodzi o to!|-No to o co, pytam si? 00:59:37:Pani Goodenough moe sobie opowiada,|e zagia parol na Rogera Hamley, 00:59:40:ale co do tego jej|czy komukolwiek innemu? 00:59:45:Umiesz wa ciwie si prowadzi,|nawet je li inni nie umiej 00:59:49:i nie mam o ciebie adnych|obaw pod tym wzgldem. 00:59:53:Chocia gdyby bya troch|bardziej towarzyska nic by si nie stao. 00:59:57:Cynthii to w rezultacie nie zaszkodzio, zgadza si? 01:00:08:Molly!|Tak mio znowu ci tu go ci. 01:00:15:Aimee! 01:00:18:-Doskonale wygldasz.|-Tak si ciesz, e ci widz. 01:00:21:I nawzajem. 01:00:25:Wic jednak przybya do nas z wizyt,|chocia obracaa si w wielkim wiecie.

01:00:30:My leli my, e si nas wyprzesz, panno Molly, 01:00:33:-skoro bywasz w Towers.|-Zaprosili mnie, wic tam pojechaam, 01:00:36:-teraz wy mnie zaprosili cie i jestem.|-A gdzie wolisz by? 01:00:39:Chyba nie powinnam odpowiada. 01:00:42:Oczywi cie, e tutaj. 01:00:45:Co si dzieje, chopaczku?|Nie jesz? Chod tutaj. 01:00:50:No i jeste na kolanach dziadka. 01:01:00:Nie lubisz Rogera? 01:01:03:Jest dla mnie taki dobry i miy. 01:01:06:Tak, dla mnie te zawsze by dobry i miy. 01:01:09:Chyba bardzo ci lubi. 01:01:12:Byli my jak brat i siostra. 01:01:15:Nie, nie sdz. 01:01:18:Aimee, nie rozumiesz. 01:01:21:On by zarczony z moj przyrodni siostr. 01:01:24:Popenia bd moim zdaniem. 01:01:27:Nie. 01:01:32:Nie rozmawiajmy o tym wicej, Aimee. 01:01:55:Nowe zbiory z Afryki.|Wa nie je przywie li. 01:01:59:Wejdziesz i obejrzysz? 01:02:03:-My laem, e ci zainteresuje.|-Interesuje mnie. 01:02:07:-Oczywi cie.|-Wic chod . 01:02:21:-To ten, ktry narysowae .|-Pamitasz? 01:02:24:Oczywi cie, e pamitam. 01:02:27:Pamitam wszystko, co pisae w listach. 01:02:30:Jak moesz uwaa, e jest inaczej? 01:02:34:Wic... 01:02:39:Zrobiem ci krzywd? 01:02:45:Powiedz mi o co chodzi. 01:02:49:Jeste chora? 01:02:53:-Zmartwiem ci?|-Nie. 01:02:56:Nie. 01:03:00:Nic nie rozumiesz! 01:03:06:Nie rozumiem dlaczego nie mgby |si ni zainteresowa. 01:03:09:-Nie mgby jej polubi gdyby sprbowa?|-Nie musz prbowa jej pokocha. 01:03:13:To ju si stao,|ale jest za p no. 01:03:16:Jest za p no!|Wa ciwie mi to powiedziaa. 01:03:19:To moja wina. 01:03:21:Nic ju na to nie poradzimy,|wic nie mwmy o tym wicej. 01:03:24:Bzdury, chopcze. To nie tak.|Popenie wcze niej bd, 01:03:27:ale nie bdzie ci tego pamita do koca ycia.|Po prostu powiedz jej, e j kochasz 01:03:30:a je li teraz ci nie zechce, to poczekaj|troch i popro jeszcze raz. 01:03:33:-I nie rezygnuj, dopki nie dopniesz swego.|-Nie rozumiesz, ojcze. 01:03:37:Rozumiem znacznie wicej ni ci si wydaje! 01:03:58:Wic jak si miewa mj chopczyk? 01:04:01:Niestety niedobrze.|Szkarlatyna. 01:04:05:Molly musi natychmiast opu ci ten dom. 01:04:08:Nie przechodzia tego. 01:04:19:Zebraem je dla ciebie.|Zabierz je do domu. 01:04:24:Dzikuj.|Jeste bardzo miy. 01:04:27:Molly, powiedz mi, 01:04:30:czy zrobiem co , za co si gniewasz?|Po tym kiedy byli my tacy szcz liwi w Towers ? 01:04:34:Nie. 01:04:37:Nigdy w yciu nie gniewaam si na ciebie, Rogerze. 01:04:42:Zwrcisz mi jeden z tych kwiatw? 01:04:45:Na dowd tego co powiedziaa ? 01:04:50:Oczywi cie. 01:04:52:-Wybierz ktry chcesz.|-Nie. 01:04:56:Ty wybierz.

01:05:02:Panie Dziedzicu, czy wie pan|jaki jest ulubiony kwiat Rogera? 01:05:05:Chyba ra.|Natychmiast wrcisz, dobrze, Gibson? 01:05:08:Naturalnie. 01:05:14:Prosz, Rogerze. 01:05:21:Do widzenia, Molly. 01:05:32:Na razie musisz przesta|si widywa z lud mi z Hall. 01:05:36:Ze wszystkich chorb tej boj si najbardziej. 01:05:57:W porzdku, mj may.|Tak, wyjdzie z tego. 01:06:01:Nie przewiduj na razie adnego zagroenia. 01:06:06:-Dzikuj, panie Gibson.|-Jednak choroba jest nadal bardzo zaka na, 01:06:09:nawet dla dorosych. 01:06:11:Prosz tu nie wchodzi, dopki|nie powiem, e jest bezpiecznie. 01:06:18:-Wyruszam we wtorek, panie Gibson.|-Tak szybko? 01:06:23:-Mog pastwa odwiedzi zanim wyjad?|-Nie zaryzykuj zakaenia, prosz si nie gnie 01:06:27:W takim razie ju nie zobacz Molly. 01:06:30:Wic to tak. 01:06:33:Tak.|Wiem, co pan my li. 01:06:36:Chciabym, eby pan wiedzia|jak rne jest to uczucie 01:06:39:od mojej szczenicej mio ci do Cynthii. 01:06:42:-Mgbym si stuc za bycie takim lepym gupcem.|-Do , do . Cynthia nie bya taka a. 01:06:46:Zapewne Molly mn gardzi, 01:06:49:ale musz prosi o danie mi szansy.|My li pan, e mogaby mnie wysucha? 01:06:53:Nie wiem, nie mog powiedzie. 01:06:55:Kobiety to dziwne, nieprzewidywalne stworzenia. 01:06:58:Mog nawet pokocha mczyzn,|ktry trwoni swoje uczucia. 01:07:03:Dzikuj panu.|Rozumiem, e to bya zachta. 01:07:06:Moja zachta nic tu nie znaczy.|Je li ona ci zniesie, to ja chyba te. 01:07:11:Wic czy mog si z ni spotka?|Tylko raz przed odjazdem. 01:07:14:Nie, zdecydowanie nie|i mwi to jako lekarz i ojciec. 01:07:18:Nie. 01:07:21:Doskonale. Je li nie powrc,|bd pana nawiedza za takie okruciestwo. 01:07:25:To mi si podoba. 01:07:27:Tak wyglda rozsdny naukowiec zakochany. 01:07:30:Wszystkich przewysza gupot.|Do widzenia. 01:07:38:Kochanek kontra ojciec:|kochanek wygrywa. 01:07:51:C za ponury dzie. 01:07:56:Naprawd uwaam, e Cynthia|powinna najpierw napisa do mnie, 01:07:59:po tym jak natrudziam si przy jej wyprawie. 01:08:02:Molly, spjrz, co to za czowiek|w paszczu tam stoi? 01:08:06:Przy parkanie, pod brzoz?|Stoi tam od p godziny. 01:08:12:Cigle patrzy si na ten dom.|To bardzo podejrzane. 01:08:17:To Roger. 01:08:19:Spjrz, macha! Przesya causy.|egna si z nami. 01:08:24:Jakie to romantyczne. 01:08:27:Przypomina mi dawne czasy.|egnaj! 01:08:31:egnaj! 01:08:36:Sp ni si na dylians.|Musz go odesa. 01:09:36:Daj sowo, 01:09:38:ta maa uprzejmo Rogera ywo mi przypomina 01:09:41:pewnego czarujcego modzieca,|ktrego kiedy znaam. 01:09:45:Porucznik Harper... 01:09:49:Przepada za mn, kiedy miaam|siedemna cie lat i uczyam u panien Duncan. 01:09:53:Kiedy regiment przenis si do innego miasta, 01:09:56:biedny porucznik Harper 01:09:59:przyszed pod okno szkoy... 01:10:09:Gdzie idziesz? 01:10:57:Nie mogem odjecha. 01:11:00:Nie mogem pojecha bez... 01:11:03:Molly, czy wci mam u ciebie jakie szanse?

01:11:06:-Tak.|-Byem takim gupcem, a teraz... 01:11:10:Tak? 01:11:13:Tak. 01:11:18:Przygotowaem sobie tyle do powiedzenia. 01:11:21:Powinienem widzie,|e to ciebie naprawd kochaem, 01:11:24:nawet przed...|Mwisz powanie? 01:11:27:Tak. 01:11:38:Nie wolno mi podej bliej,|obiecaem twojemu ojcu. 01:11:41:Tak, wiem. 01:11:49:Molly, 01:11:52:kochana Molly, 01:11:58:zostaniesz moj on? 01:12:02:Tak. 01:12:04:Tak, zostan. 01:12:07:Tak. 01:12:17:My laam, e zobacz j we wspanialszym stroju, 01:12:20:skoro zostaa wielk dam|i pani Hamley Hall. 01:12:23:Naszej Molly we wszystkim jest do twarzy, 01:12:26:-a ona nie ma w sobie cienia wynioso ci.|-W przeciwiestwie do niektrych. 01:12:30:Zawsze wiedziay my,|e Roger Hamley kocha nasz Molly. 01:12:33:Nic podobnego, Phoebe. 01:12:36:Kiedy przejecha siedem mil,|eby przywie jej gniazdo os, 01:12:39:a tego nie robi si bez powodu. 01:12:43:-Lady Cumnor, przedstawiam modego panicza.|-To taki wspaniay chopiec. 01:12:46:Prawdziwa duma dla matki. 01:12:50:Chod przywita si ze stryjkiem Rogerem.|Gdzie on jest? 01:12:53:Tutaj! 01:12:56:Hura, hura, brawo! 01:12:59:Comment ca va? 01:13:04:Wic znowu jedziesz do Afryki,|jak powiedzia mi Hollingford. 01:13:08:Nie ocigasz si, co? 01:13:15:-A co to miao znaczy?|-Mczyzna uczy si tego, co powinien wiedzie. 01:13:19:Naprawd?|To bardzo mdre. 01:13:23:Tak sobie my l, e to szkoda,|e urodziam si dawniej. 01:13:28:Chciaabym nalee do tego pokolenia. 01:13:31:Czasem te tak my l. 01:13:34:Taki postp w nauce, 01:13:37:chciabym zobaczy do czego doprowadzi. 01:13:40:-Chciabym by na miejscu Rogera - to by byo co .|-Ja my laam raczej o Cynthii. 01:13:44:Byam tak samo adna jak ona,|ale zobacz jaka rnica. 01:13:48:Musz mieszka w maym miasteczku|na prowincji z jedynie pitk suby, 01:13:52:a ona mieszka w Sussex Place,|ma stajennego i Bg wie co jeszcze. 01:13:56:Mam tylko nadziej, e nie zawrci jej to w gowie. 01:13:59:Bogactwo to wielka puapka. 01:14:02:Wic bd wdziczna,|e oszczdzono ci tej pokusy. 01:14:09:I co teraz powiesz? 01:14:12:-Czy nie miaam racji?|-Cakowit racj, 01:14:15:a ja si cakowicie myliem. 01:14:20:-Nadzwyczajne.|-To wcale nie nadzwyczajne. 01:14:24:Wy, mczy ni, przejmujecie si|jedynie nie miertelnymi prawdami, 01:14:29:my kobiety zadowalamy si|dbaniem o drobiazgi w yciu.

You might also like