You are on page 1of 564

George R. R.

Martin

Nawanica mieczy Stal i nieg


A Storm of Swords vol. I: Steel and Snow
Tumaczy: Micha Jakuszewski

Wydanie oryginalne: 2000 Wydanie polskie: 2002

Notatka na temat !ronologii


Pie Lodu i Ognia jest opowiadana z punktu widzenia postaci, ktre dziel od siebie setki, a niekiedy nawet tysice mil. ydarzenia opisywane w pewnyc! rozdzia"ac! trwaj dzie bd# tylko godzin$, te za, o ktryc! mowa w innyc!, dwa tygodnie, miesic czy p" roku. Przy takiej kompozycji narracja nie mo%e by& cile c!ronologiczna. 'iekiedy wa%ne rzeczy dziej si$ jednoczenie tysice mil od siebie. przypadku obecnego tomu czytelnik powinien wiedzie&, %e pierwsze rozdzia"y Nawanicy mieczy rozgrywaj si$ nie po ostatnic! rozdzia"ac! Starcia krlw, lecz raczej jednoczenie z nimi. (aczynam ksi%k$ od przedstawienia wydarze, do ktryc! dosz"o na Pi$ci Pierwszyc! Ludzi, w )i*errun, +arren!al i na ,ridencie podczas stoczonej pod -rlewsk Przystani bitwy nad .zarnym 'urtem, oraz wypadkw, ktre nastpi"y po niej... George R.R. Martin

Dla Phyllis, ktra namwia mnie na wprowadzenie smokw

"rolog
/zie by" szary i potwornie zimny, a psy nie c!cia"y i& ladem. ielka, czarna suka raz tylko obwc!a"a trop nied#wiedzia, po czym porzuci"a go i wrci"a do s0ory z podkulonym ogonem. Przy nag"ym powiewie zmarkotnia"e psy zbi"y si$ w ciasn grupk$ na brzegu rzeki. .!ett rwnie% poczu" przebijajcy si$ przez warstwy czarnej we"ny i utwardzanej skry podmuc!. (apucili si$ w okolice zbyt zimne dla ludzi i zwierzt. ykrzywi" usta w grymasie, niemal czujc, %e czyraki na jego policzkac! i szyi nabieraj barwy wciek"ej czerwieni. Mogem siedzie bezpiecznie na Murze, opiekuj c si! tymi cholernymi krukami i pal c na kominku dla maestera "emona# ,o b$kart 1on 2now odebra" mu t$ pozycj$, on i jego spasiony kole%ka 2am ,arly. Przez nic! odmra%a" sobie jaja w g"$bi nawiedzanego lasu, majc za towarzystwo s0or$ psw. /o siedmiu piekie". 2zarpn" mocno za smycze, by przycign& uwag$ psw. 2zuka&, skurwysyny. ,o trop nied#wiedzia. .!cecie %re& mi$so czy nie3 2zuka&4 Psy jednak zbi"y si$ tylko jeszcze cianiej, skowyczc cic!o. .!ett strzeli" im nad g"owami z krtkiego bicza i czarna suka warkn$"a na niego. Psie mi$so jest rwnie dobre jak nied#wiedzie ostrzeg" j. 1ego oddec! zamarza" przy ka%dym s"owie. Lark 2iostrzanin sta" obok niego z r$kami skrzy%owanymi na piersi i d"omi wetkni$tymi pod pac!y. .!o& nosi" czarne, we"niane r$kawice, wiecznie si$ skar%y", %e odmra%a sobie palce. Przy takiej c!olernej zimnicy nie da si$ polowa& stwierdzi". dup$ z tym nied#wiedziem. 'ie warto dla niego zamarza&. 'ie mo%emy wrci& z pustymi r$kami, Lark mrukn" 5a"y Paul. i$ksz cz$& jego twarzy pokrywa"y brzowe kud"y. Lordowi dowdcy by si$ to nie spodoba"o.

Poni%ej sp"aszczonego nosa m$%czyzny wida& by"o zamarzni$te smarki. ielka d"o w grubej skrzanej r$kawicy zaciska"a si$ mocno na drzewcu w"czni. ( nim te% w dup$ rzuci" 2iostrzanin, c!udy m$%czyzna o ostryc! rysac! i niespokojnym spojrzeniu. 5ormont zginie, nim wzejdzie s"oce, pami$tasz3 .o nas obc!odzi, czy mu si$ spodoba czy nie3 5a"y Paul zamruga" powiekami czarnyc! oczek. .!ett pomyla", %e mo%e rzeczywicie o tym zapomnia". 6y" taki g"upi, %e nie pami$ta" prawie o niczym. /laczego musimy zabija& 2tarego 'ied#wiedzia3 'ie mo%emy po prostu uciec i pozwoli& mu %y&3 7 mylisz, %e on pozwoli nam %y&3 warkn" Lark. 8rzdzi na nas polowanie. .!cesz, %eby nas dopad", ty przeroni$ty przyg"upie3 Nie odpowiedzia" 5a"y Paul. ,ego nie c!c$. (a nic. .zyli %e go zabijesz? zapyta" Lark. Tak. Pot$%ny m$%czyzna waln" t$pym kocem w"czni w zamarzni$ty brzeg rzeki. (abij$. 'ie powinien na nas polowa&. 2iostrzanin wysun" r$ce spod pac! i zwrci" si$ w stron$ .!etta. 8wa%am, %e powinnimy wykoczy& wszystkich oficerw. .!ett mia" ju% serdecznie do& tego gadania. Przecie% o tym mwilimy. (ginie 2tary 'ied#wied# i 6lane z ie%y .ieni. 9rubbs i 7et!an te%. 5ieli pec!a, %e wylosowali akurat t$ wart$. /ywen i 6annen, bo s tropicielami, i ser :winka, przez kruki. ; na tym koniec. (a"atwimy ic! po cic!u, podczas snu. 1eden krzyk i wszyscy b$dziemy %arciem dla robakw. 1ego czyraki zrobi"y si$ czerwone ze z"oci. ykonaj swoj cz$& i przypilnuj, %eby twoi kuzyni zrobili, co do nic! nale%y. Paul, zapami$taj, %e to ma by& trzecia warta, nie druga. Trzecia warta powtrzy" wielki m$%czyzna, rozc!ylajc ukryte pod szczecin i zamarzni$tymi smarkami usta. 1a i .ic!a 2topa. 6$d$ pami$ta", .!ett. /zisiejszej nocy by" nw i zaplanowali s"u%by w ten sposb, %e omiu spiskowcw pe"ni"o stra%, a jeszcze dwc! pilnowa"o koni. Lepsza okazja ju% si$ nie nadarzy. Poza tym lada dzie mogli ic! zaatakowa& dzicy i .!ett mia" zamiar by& w tym momencie daleko std. .!cia" %y&. 'a p"noc wyruszy"o trzystu zaprzysi$%onyc! braci z 'ocnej 2tra%y, dwustu z .zarnego (amku i stu z ie%y .ieni. ,o by"a najwi$ksza wyprawa, odkd %ywi si$gali pami$ci, prawie jedna trzecia wszystkic! si" 2tra%y. 5ieli zamiar odszuka& 6ena 2tarka, ser aymara )oyce a i innych zaginionych

zwiadowcw, a tak%e dowiedzie& si$, dlaczego dzicy porzucaj wioski. Od 2tarka i )oycea byli teraz rwnie daleko, jak w c!wili opuszczenia 5uru, zdo"ali si$ jednak dowiedzie&, dokd odeszli dzicy. wysokie i zimne, zapomniane przez bogw 5ro#ne -"y. 5ogli tam sobie siedzie& a% po kres czasu i nie podra%ni"oby to czyrakw .!etta. Oni jednak z"azili na d". zd"u% 5lecznej ody. 8nis" wzrok i ujrza" przed sob rzek$. 1ej kamieniste brzegi pokry"a warstewka lodu, a mlecznobia"e wody sp"ywa"y nieustannie z 5ro#nyc! -"w. 7 teraz t sam drog sc!odzi" 5ance )ayder i jego dzicy. Przed trzema dniami powrci" wciek"y ,!oren 2mall<wood. -iedy opowiada" 2taremu 'ied#wiedziowi, co zobaczy", jego cz"owiek, -edge 6ia"e Oko, przekaza" wszystko pozosta"ym braciom. 2 jeszcze wysoko, ale sc!odz w d" mwi", grzejc d"onie nad ogniem. Przedni stra% dowodzi ta 0rancowata suka +arma Psi =eb. 9oady zakrad" si$ do jej obozu i widzia" j wyra#nie przy ognisku. ,en dure ,umberjon c!cia" j za"atwi& strza", ale 2mallwood mia" na to zbyt wiele rozsdku. .!ett splun". iesz, ilu ic! by"o3 Od groma. /wadziecia, trzydzieci tysi$cy. 'ie mielimy czasu ic! liczy&. +arma mia"a w przedniej stra%y pi$ciuset, sam konnic$. Otaczajcy kr$giem ognisko m$%czy#ni wymienili niespokojne spojrzenia. 'awet tuzin dosiadajcyc! koni dzikic! stanowi" rzadki widok. Pi$ciuset... 2mallwood kaza" 6annenowi i mnie okr%y& stra% przedni, by zerkn& na g"wne si"y kontynuowa" -edge. .ign$"y si$ bez koca. Poruszali si$ jak zamarzni$ta rzeka, cztery, pi$& mil dziennie, ale nie wyglda"o na to, %eby mieli zamiar wraca& do swoic! wiosek. Ponad po"owa to by"y kobiety i dzieci. 9nali przed sob zwierz$ta, kozy, owce, a nawet tury cignce sanie. ie#li bele 0uter i p"tusze, klatki z kurami, maselnice, ko"owrotki i ca" reszt$ ic! c!olernego dobytku. 5u"y i konie by"y tak ob"adowane, %e grzbiety im p$ka"y. ,ak samo kobiety. ; id wzd"u% 5lecznej ody3 dopytywa" si$ Lark 2iostrzanin. Przecie% wam mwi"em. )zeka zaprowadzi ic! prosto pod Pi$& Pierwszyc! Ludzi, staro%ytny 0ort piercieniowy, w ktrym 'ocna 2tra% zorganizowa"a swj obz. -a%dy z odrobin rozsdku zrozumia"by, %e pora si$ std zwija& i zacz& odwrt w stron$ 5uru. 2tary 'ied#wied# wzmocni" Pi$& kolcami, wilczymi do"ami i

kruczymi stopami, lecz przeciw tak licznej armii nic mu to nie pomo%e. 1eli tu zostan, wrg ic! zaleje. 7 ,!oren 2mallwood zamierza" atakowa&. 2"odki /onnel +ill by" giermkiem ser 5alladora Lockea, a poprzedniej nocy 2mallwood odwiedzi" Lockea w jego namiocie. 2er 5allador, podobnie jak stary ser Ottyn yt!ers, c!cia" si$ wyco0a& na 5ur, 2mallwood postanowi" jednak nak"oni& go do zmiany zdania. ,en krl za 5urem nie b$dzie si$ nas spodziewa" tak daleko na p"nocy mwi" wed"ug s"w 2"odkiego /onnela. ta ca"a jego wielka armia to tylko !orda obdartusw, bezu%ytecznyc! gb do wy%ywienia, ludzi nie majcyc! poj$cia, za ktry koniec trzyma& miecz. ystarczy jeden cios, a odec!ce im si$ walki, uciekn z wrzaskiem i na jakie pi$&dziesit lat ukryj si$ w swoich chatach. ,rzystu przeciw trzydziestu tysicom. .!ett uwa%a" to za czysty ob"$d. .o gorsza, ser 5allador po tej rozmowie zmieni" zdanie i obaj byli bliscy przekonania rwnie% 2tarego 'ied#wiedzia. 1eli b$dziemy zwleka& zbyt d"ugo, taka okazja mo%e si$ ju% nigdy nie powtrzy& powtarza" 2mallwood ka%demu, kto c!cia" go s"uc!a&. 1estemy tarcz, ktra os"ania krain$ cz"owieka odpowiedzia" mu ser Ottyn yt!ers. ,arczy nie wyrzuca si$ lekkomylnie. Podczas walki najlepsz obron jest szybkie uderzenie miecza, ktre zabije przeciwnika, a nie c!owanie si$ za tarcz skontrowa" ,!oren 2mallwood. 'ocn 2tra% nie dowodzi" jednak 2mallwood ani yt!ers, lecz lord 5ormont, ktry czeka" na powrt pozosta"yc! zwiadowcw. 1armana 6uckwella i ludzi, ktrzy wspi$li si$ na 2c!ody Olbrzyma, a tak%e >!orina P"r$kiego i 1ona 2now, ktrzy wyruszyli do wozu Piskw. 6uckwell i P"r$ki sp#niali si$ jednak. Pewnie nie $yj # .!ett wyobrazi" sobie 1ona 2now, ktry le%a" siny i zamarzni$ty na szczycie jakiej pos$pnej turni, a z jego b$karciego dupska stercza"a w"cznia dzikiego. 8miec!n" si$ na t$ myl. Mam nadziej!, $e wyko%czyli te$ jego cholernego wilka# 'ie ma tu %adnego nied#wiedzia skonkludowa" nagle. ,o tylko stare tropy. racamy na Pi$&. !sy oma" go nie przewrci"y. .!cia"y wraca& rwnie gorco jak on. 5o%e zdawa"o im si$, %e dostan je&. .!ett nie potra0i" si$ powstrzyma& od miec!u. 'ie karmi" ic! od trzec! dni, %eby by"y g"odne i z"e. 'oc, nim wymknie si$ w mrok, wypuci je mi$dzy liny do przywizywania koni,

c!wil$ po tym, jak 2"odki /onnel +ill i -arl 2zpotawa 2topa przetn postronki. & caej Pi!'ci peno b!dzie ujadaj cych psw i spanikowanych koni# (!d zadeptywa ogniska, przeskakiwa mur i przewraca namioty# Przy takim zamieszaniu mog min& godziny, nim ktokolwiek si$ zorientuje, %e znikn$"o czternastu braci. Lark c!cia" zwerbowa& dwukrotnie wi$cej ludzi, czego jednak mo%na si$ by"o spodziewa& po g"upim, cuc!ncym ryb 2iostrzaninie3 ystarczy szepn& s"wko do niew"aciwego uc!a i w jednej c!wili skrc cz"owieka o g"ow$. 'ie, czternastu to odpowiednia liczba. ystarczy, by zrobi& to, co trzeba, i nie nazbyt wielu, %eby doc!owa& tajemnicy. i$kszo& z nic! .!ett zwerbowa" osobicie. 1ednym z jego ludzi by" 5a"y Paul, najsilniejszy cz"owiek na 5urze, c!ocia% t$py a% strac!. -iedy z"ama" dzikiemu kr$gos"up, prbujc go uciska&. 5ieli te% /irka, ktrego ulubion broni by" sztylet, oraz niskiego, posiwia"ego cz"owieczka, zwanego przez braci .ic! 2top. m"odoci zgwa"ci" on setk$ kobiet i lubi" si$ c!e"pi&, %e %adna z nic! go nie us"ysza"a, dopki nie wsadzi" jej tego, co trzeba. 7utorem planu by" .!ett. ,o on by" z nic! najsprytniejszy. .a"e cztery lata s"u%y" maesterowi 7emonowi jako zarzdca, zanim b$kart 1on 2now nie wykopa" go z roboty, %eby przekaza& j tej t"ustej wini, swemu kole%ce. -iedy b$dzie zabija" dzi w nocy 2ama ,arly ego# wysze$cze m% do %cha& '!ozdrw ode mnie (ona )now*. Potem poder%nie ser :wince gard"o i b$dzie patrzy", jak krew wyp"ywa spod grubej warstwy sad"a. .!ett zna" si$ na krukac!, z nimi wi$c nie b$dzie k"opotu. 'ie wi$cej ni% z ,arlym. ystarczy jedno dotkni$cie no%a, a ten tc!rz zleje si$ w portki i zacznie b"aga& o darowanie %ycia. 'iec! sobie b"aga. 'ic mu to nie pomo%e. 9dy ju% poder%nie temu spalakowi gard"o, otworzy klatki i wyp"oszy ptaki, %eby nikt nie mg" wys"a& wiadomoci na 5ur. .ic!a 2topa i 5a"y Paul wykocz 2tarego 'ied#wiedzia, /irk za"atwi 6lanea, a Lark i jego kuzyni ucisz 6annena i starego /ywena, ktrzy mogliby wyw$szy& ic! trop. 1u% od dwc! tygodni gromadzili %ywno&, a 2"odki /onnel i -arl 2zpotawa 2topa przygotuj dla nic! konie. Po mierci 5ormonta dowdztwo przejdzie na ser Ottyna yt!ersa, starego, zm$czonego cz"owieka, ktrego opuszcza"y ju% si"y. Nim zajdzie so%ce, b!dzie ju$ zmiata w stron! Muru# Na pewno nie zechce marnowa ludzi na po'cig za nami# Psy cign$"y go z ca"ej si"y przez las. .!ett widzia" ju% wystajc nad zielone korony drzew Pi$&. /zie by" tak ciemny, %e 2tary 'ied#wied# kaza" zapali& poc!odnie. ielki krg %agwi p"on" na murze piercieniowym, ktry otacza" szczyt stromego, skalistego wzgrza. ,rzej

spiskowcy przeszli strumie w brd. oda by"a przera#liwie zimna i gdzieniegdzie pokrywa"y j ju% plamy lodu. 1a rusz$ z kuzynami w stron$ wybrze%a wyzna" Lark )iostrzanin. (budujemy sobie "d# i po%eglujemy do domu, na 2iostry. tam natychmiast si! zorientuj , $e jeste'cie dezerterami, i po'cinaj wam te gupie by pomyla" .!ett. ,en, kto raz wypowiedzia" s"owa przysi$gi, nigdy ju% nie mg" opuci& 'ocnej 2tra%y. ca"yc! 2iedmiu -rlestwac! czeka" go wyrok mierci. Ollo Obci$ta )$ka planowa" wrci& do ,yros!, gdzie wed"ug jego s"w ludzie nie tracili rk za zajmowanie si$ uczciwym z"odziejstwem ani nie wysy"ano ic! na ca"e %ycie na mro#ne pustkowie za to, %e dali si$ przy"apa& w "%ku z %on jakiego rycerza. .!ett zastanawia" si$, czy z nim pojec!a&, nie mwi" jednak w ic! zalinionym, dziewczyskim j$zyku. .o zreszt mg"by robi& w ,yros!3 yc!owywa" si$ na 6agnie 1$dzy i nie mia" %adnego zawodu. 1ego ojciec ca"e %ycie ora" cudze pola albo zbiera" pijawki. )ozbiera" si$ do grubej skrzanej opaski i brodzi" w m$tnej wodzie. .zasami kaza" pomaga& sobie przy zrywaniu pijawek. -iedy jedna przyssa"a si$ c!"opakowi do d"oni i .!ett zgnit" j z obrzydzeniem o cian$. Ojciec zbi" go za to do krwi. 5aesterzy za tuzin sztuk p"acili miedziaka. Lark mg" sobie wraca& do domu, i ten c!olerny ,yros!ijczyk te%, ale nie .!ett. 1eli minie wieczno&, nim znowu ujrzy 6agno 1$dzy, to i tak b$dzie za wczenie. Przypad"a mu do gustu ,wierdza .rastera. /ziki %y" tu sobie jak lord. .zemu .!ett nie mia"by pod%y& za jego przyk"adem3 ,o by dopiero by"o. .!ett, syn pijawkarza, lordem z w"asn twierdz. 'a c!orgwi mg"by mie& tuzin pijawek na r%owym polu. /laczego zreszt mia"by poprzesta& na lordzie3 5o%e powinien zosta& krlem. Mance )ayder zaczyna jako wrona# Mgbym zosta krlem tak samo jak on i wzi sobie troch! $on# .raster mia" ic! dziewi$tnacie, nie liczc najm"odszyc! crek, ktryc! nie wzi" jeszcze do "o%a. Po"owa z tej liczby by"a tak samo stara i brzydka jak on, ale to nie przeszkadza"o .!ettowi. 2taruc!y b$dzie mg" zagoni& do prania i gotowania, sadzenia marc!ewki oraz karmienia wi, podczas gdy m"ode b$d mu grza"y "o%e i rodzi"y dzieci. .raster nie b$dzie si$ sprzeciwia", nie po tym, jak uciska go 5a"y Paul. 1edynymi kobietami, jakie zna" w %yciu .!ett, by"y dziwki, ktre kupowa" sobie w 5oles ,own. -iedy by" c!"opcem, wiejskie dziewczyny odwraca"y si$ z obrzydzeniem na widok czyrakw i kaszaka na jego twarzy.

'ajgorsza by"a ta 0ldra 6essa. 1eli rozk"ada"a nogi dla ka%dego c!"opaka na 6agnie 1$dzy, to dlaczego nie mia"aby tego zrobi& dla niego3 iedzia", %e lubi polne kwiaty, zbiera" je wi$c dla niej przez ca"y ranek, ale ona rozemia"a mu si$ tylko w twarz i powiedzia"a, %e wola"aby pj& do "%ka z pijawkami jego ojca ni% z nim. Przesta"a si$ mia& dopiero wtedy, gdy wrazi" w ni n%. idok jej twarzy by" taki s"odki, %e .!ett wycign" n% i wbi" go raz jeszcze. -iedy z"apali go nieopodal 2iedmiu 2trumieni, stary lord alder ?rey nie po0atygowa" si$ nawet osdzi& go osobicie. Przys"a" jednego ze swyc! b$kartw, tego aldera )i*ersa. 'im .!ett zd%y" si$ zorientowa&, maszerowa" ju% na 5ur z tym cuc!ncym, czarnym diab"em @orenem. (a jedn s"odk c!wil$ zabrali mu ca"e %ycie. ,eraz jednak zamierza" je odzyska&. Przy okazji we#mie te% sobie kobiety .rastera. *en stary, zboczony dziki ma racj!# +e'li kto' chce poj kobiet! za $on!, powinien j sobie wzi , a nie dawa jej kwiaty w nadziei na to, $e nie zauwa$y jego cholernych czyrakw# .!ett nie pope"ni drugi raz tego samego b"$du. ,da si! powtarza" sobie po raz setny. Pod warunkiem, $e zdoamy si! wymkn # 2er Ottyn ruszy prosto na po"udnie, ku ie%y .ieni. ,o by"a najkrtsza droga prowadzca na 5ur. Nie b!dzie sobie nami zawraca gowy# Nie &ythers# (!dzie chcia tylko ratowa skr!# ,!oren 2mallwood mimo wszystko zdecydowa"by si$ na atak, ale ser Ottyn by" zbyt ostro%ny, a to on by" starszy stopniem. -reszt , to i tak wszystko jedno# Po naszej ucieczce .mallwood mo$e sobie atakowa, kogo tylko zechce# /o nas to obchodzi0 +e'li $aden z nich nie wrci na Mur, to nikt nie b!dzie nas szuka# Pomy'l , $e zgin!li'my razem z reszt # ,o by"a nowa myl i przez c!wil$ wydawa"a mu si$ kuszca. Aeby 2mallwood obj" dowdztwo, musieliby zabi& rwnie% ser Ottyna i ser 5alladora Lockea, a obaj byli pilnie strze%eni dzie i noc... nie, ryzyko by"o zbyt wielkie. +hett odezwa" si$ 5a"y Paul, kiedy szli mi$dzy drzewami stra%niczymi i %o"nierskimi sosnami a co z $takiem? (akim znow% $takiem# do cho"ery? 7kurat teraz najbardziej potrzebne mu by"o wys"uc!iwanie przyg"upa bredzcego o jakim ptaku. -rukiem 2tarego 'ied#wiedzia wyjani" 5a"y Paul. 1eli go zabijemy, kto b$dzie karmi" ptaka3 kogo to# do cho"ery# obc!odzi3 1eli c!cesz, to jego te% zabij. (a nic nie skrzywdzi"bym ptaka sprzeciwi" si$ 5a"y Paul. 7le on umie mwi&. .o b$dzie, jeli powie, co zrobilimy3

Lark 2iostrzanin parskn" miec!em. ,u mamy 5a"ego Paula, co jest g"upi jak 0asola zadrwi". Lepiej si$ zamknij mrukn" z gro#b w g"osie 5a"y Paul. !a%" wtrci" .!ett, nim ros"y m$%czyzna zd%y" si$ rozgniewa& kiedy znajd starego le%cego z poder%ni$tym gard"em w ka"u%y krwi, nie b$d potrzebowali ptaka, %eby im powiedzia", %e kto go zabi". 5a"y Paul zastanawia" si$ c!wil$ nad tymi s"owami. To $rawda przyzna". ,o mog$ sobie zatrzyma& tego ptaka3 Lubi$ go. Prosz$ bardzo rzuci" .!ett, c!cc, %eby przyg"up wreszcie si$ zamkn". 1eli zg"odniejemy, b$dziemy mogli go ze%re& zauwa%y" Lark. 5a"y Paul znowu si$ zac!murzy". Lepiej nie prbuj ze%re& mojego ptaka, Lark. Lepiej nie prbuj. .!ett s"ysza" ju% dobiegajce zza drzew g"osy. (amknijcie te c!olerne g$by. Pi$& jest ju% blisko. ,ysz"i z "as% nieda"eko zachodniego stoku wzgrza i skierowali si$ w stron$ po"udniowego zbocza, ktre by"o "agodniejsze. 'ieopodal skraju lasu dwunastu m$%czyzn &wiczy"o strzelanie z "uku. yci$li na pniac! drzew zarysy postaci i teraz prbowali w nie tra0i&. !atrzcie rzuci" Lark. :winia z "ukiem. )zeczywicie, najbli%szym "ucznikiem by" sam ser :winka, gruby c!"opak, ktry ukrad" .!ettowi miejsce u boku maestera 7emona. 'a widok 2amwella ,arlyego natyc!miast zala" go gniew. Pozycja zarzdcy maestera 7emona by"a najlepsz rzecz, jaka go w %yciu spotka"a. 2tary lepiec nie by" wymagajcy, a wi$kszo& jego potrzeb i tak spe"nia" .lydas. /la .!etta zostawa"y tylko "atwe obowizkiB czyszczenie ptaszarni, czasem rozpalenie w kominku albo przyniesienie posi"ku ... a do tego emon nigdy go nie uderzy". &ydaje mu si!, $e mo$e tak po prostu mnie wykopa, tylko dlatego, $e jest szlachetnie urodzony i umie czyta# Mo$e powiem mu, $eby przeczyta mj n$, zanim poder$n! mu gardo# ;d#cie dalej rozkaza" towarzyszom. 1a c!c$ na to popatrze&. !sy cign$"y mocno smycze, przekonane, %e na szczycie czeka je posi"ek. -iedy .!ett kopn" suk$ szpicem buta, uspokoi"y si$ troc!$. Przyglda" si$ spomi$dzy drzew, jak gruby c!"opak zmaga si$ z dorwnujcym mu wysokoci "ukiem. ykrzywi" w skupieniu czerwon pyzat twarz. ziemi$ przed nim wbito trzy strza"y. ,arly nasadzi" jedn z nic! na ci$ciw$, nacign" "uk i utrzymywa" go w tej pozycji przez d"u%sz

c!wil$, prbujc wycelowa&. -iedy wystrzeli", strza"a znikn$"a w krzakac!. .!ett parskn" g"onym miec!em, pe"nym radosnej pogardy. 'igdy jej nie znajdziemy i znowu b$dzie na mnie oznajmi" Cdd ,ollett, ponury, siwow"osy giermek, ktrego powszec!nie zwano Cddem .ierpi$tnikiem. 1eli co zginie, wszyscy zawsze spogldaj na mnie, od czasu, kiedy zgubi"em tego konia. 1akbym mg" co na to poradzi&. -o by" bia"y i pada" nieg, no to czego si$ spodziewali3 (nis" j wiatr zawyrokowa" 9renn, kolejny kumpel 1ona 2now. 2prbuj trzyma& "uk prosto, 2am. 1est ci$%ki poskar%y" si$ grubas, na"o%y" jednak drug strza"$. ,a polecia"a wysoko, przemykajc mi$dzy ga"$ziami dziesi$& stp nad celem. .!yba strci"e li& z tego drzewa zauwa%y" Cdd .ierpi$tnik. ; tak ju% nadciga jesie. 'ie ma potrzeby jej wyr$cza&. estc!n". wszyscy wiemy# co $rzyc!odzi po jesieni. 6ogowie, ale mi zimno. 6ierz t$ ostatni strza"$, 2amwell, bo j$zyk mi przymarznie do podniebienia. 2er :winka opuci" "uk. .!ett pomyla", %e grubas zaraz si$ rozbeczy. 1est za ci$%ki. 'a"%, nacignij i wypu& ponagli" go 9renn. 'o ju%. .!"opak pos"usznie podnis" ostatni strza"$ z ziemi, nasadzi" j na ci$ciw$, napi" "uk i wystrzeli". (robi" to szybko, nie celujc uwa%nie, jak za pierwszymi dwoma razami. 2trza"a wbi"a si$ z dr%eniem w doln cz$& piersi narysowanej w$glem drzewnym $ostaci. ,ra0i"em go. 2er :winka by" wyra#nie wstrzni$ty. idzia"e, 9renn3 Cdd, popatrz, tra0i"em go4 Prosto mi$dzy %ebra poc!wali" c!"opaka 9renn. .zy go zabi"em3 dopytywa" si$ grubas. ,ollett wzruszy" ramionami. 5g"by przebi& mu p"uco, gdyby je mia", ale na og" drzewa ic! nie miewaj. yj" "uk z rk 2ama. idzia"em ju% jednak gorsze strza"y. ,ak%e we w"asnym wykonaniu. 2er :winka promienia". Patrzc na niego, mo%na by pomyle&, %e naprawd$ czego dokona". 9dy jednak zauwa%y" .!etta i jego psy, umiec! znikn" i twarz mu st$%a"a. ,ra0i"e w drzewo zacz" .!ett. (obaczymy, jak sobie poradzisz z c!"opakami 5ancea )aydera. Oni nie b$d stali spokojnie, wycigajc r$ce i szeleszczc li&mi. 6$d gnali prosto na ciebie, drc si$ jak op$tani. (a"o%$ si$, %e zlejesz si$ w portki. 1eden z nic! wbije ci topr prosto mi$dzy te wiskie oczka. Ostatnim, co us"yszysz, b$dzie "oskot, z jakim rozwali ci czaszk$.

9rubas dygota". Cdd .ierpi$tnik po"o%y" mu d"o na ramieniu. -racie rzek" z powag to, %e tak by"o z tob, jeszcze nie znaczy, %e 2ama rwnie% czeka taki los. . czym ty gadasz# To""ett? O toporze, ktry rozszczepi" ci czaszk$. .zy to prawda, %e po"owa rozumu wyciek"a ci na ziemi$ i ze%ar"y j twoje psy3 Ten wie"ki prostak 9renn parskn" miec!em. 'awet 2amwell ,arly zdoby" si$ na s"aby umieszek. .!ett kopn" najbli%szego psa, szarpn" za smycze i ruszy" w gr$ zbocza. ,'miechaj si! do woli, ser 1winko# -obaczymy, kto b!dzie si! 'mia dzi' w nocy# Aa"owa", %e nie b$dzie mia" czasu, %eby zabi& te% ,olletta. /holerny, ponury przygup - ko%sk g!b # 2tok by" stromy, nawet z tej strony wzgrza. po"owie drogi psy rozszczeka"y si$, szarpic mocno smycze. ydawa"o im si$, %e zaraz dostan je&. (amiast %arcia otrzyma"y kopniaka, a ten wielki brzydal, ktry prbowa" ugry#& .!etta, posmakowa" te% jego bicza. -iedy ju% przywiza" zwierz$ta, poszed" z"o%y& meldunek. 6y"y tam lady, tak jak mwi" 9igant, ale psy nie c!cia"y podj& tropu oznajmi" 5ormontowi przed jego wielk im# czarnym namiotem. ,o by"o tu% nad rzek i lady mog"y by& stare. )zkoda. Lord dowdca 5ormont mia" "ys g"ow$ i d"ug, potargan, siw brod$. 1ego g"os wyra%a" tyle samo zm$czenia, co jego wygld. Przyda"oby si$ nam wie%e mi$so. 2iedzcy na jego ramieniu kruk pokiwa" "bem. 5i$so. 5i$so. 5i$so powtrzy". Mogliby'my ugotowa te cholerne psy pomyla" .!ett, trzyma" jednak g$b$ zamkni$t, dopki 2tary 'ied#wied# nie kaza" mu odej&. Po raz ostatni musiaem chyli przed nim czoo pomyla" z satys0akcj. 5ia" wra%enie, %e robi si$ coraz zimniej, c!o& by"by gotw przysic, %e to niemo%liwe. Psy zbi"y si$ w gromad$ na twardym, zmarzni$tym b"ocie. .!ett mia" niemal oc!ot$ wczo"ga& si$ mi$dzy nie. (amiast tego owin" sobie doln cz$& twarzy czarnym, we"nianym szalikiem, zostawiajc wsk szpar$ na usta. iedzia" ju%, %e jest mu cieplej, jeli pozostaje w ruc!u, zacz" wi$c c!odzi& wok" obozu ze zwitkiem kwanego licia, cz$stujc nim pe"nicyc! s"u%b$ czarnyc! braci. .!cia" pos"uc!a&, co maj do powiedzenia. 'ikt z ludzi pe"nicyc! dzienn wart$ nie nale%a" do jego spisku, doszed" jednak do wniosku, %e warto si$ dowiedzie&, co myl. Przede wszystkim by"o im c!olernie zimno.

.ienie nabiera"y d"ugoci, a coraz silniejszy wiatr przedziera" si$ ze s"abym wistem przez szczeliny w murze piercieniowym. 'ie znosz$ tego d#wi$ku poskar%y" si$ ma"y 9igant. 6rzmi zupe"nie jak porzucone w sitowiu niemowl$, ktre domaga si$ mleka. 9dy .!ett skoczy" obc!d i wrci" do psw, czeka" na niego Lark. .ficerowie znowu siedz w namiocie 2tarego 'ied#wiedzia. 9adaj jak naj$ci. .ni tak zawsze skomentowa" .!ett. ,szyscy o$rcz -"anea s szlac!etnie urodzeni i upijaj si$ s"owami zamiast wina. Lark przysun" si$ bli%ej. 2erwatkowy "eb wci% gada o tym $taszysk% ostrzeg" .!etta, jednoczenie upewniajc si$, czy nikt ic! nie s"yszy. .!ce si$ dowiedzie&, czy sc!owalimy dla c!olernika troc!$ ziarna. To kr%k stwierdzi" .!ett. Aywi si$ trupami. 'a przyk"ad jego trupem3 zapyta" z umiechem )iostrzanin. Albo twoim. .!ett by" zdania, %e przyg"up jest mu bardziej potrzebny ni% Lark. 'ie przejmuj si$ 5a"ym Paulem. (rb swoj cz$&, a on zrobi swoj. 9dy .!ett pozby" si$ wreszcie 2iostrzanina i wzi" si$ do ostrzenia miecza, w lesie zapada" ju% zmierzc!. r$kawicac! robota sz"a mu c!olernie ci$%ko, nie zamierza" ic! jednak zdejmowa&. Przy takim zimnisku ka%demu durniowi, ktry dotkn"by stali go" r$k, natyc!miast zesz"aby skra. -iedy s"oce zasz"o, psy zacz$"y skomle&. zamian otrzyma"y od .!etta troc!$ wody i przeklestwa. 1eszcze p" nocy i same znajdziecie sobie %arcie. .zu" ju% zapac! kolacji. /osta" od kuc!arza +akea pi$tk$ twardego c!leba i misk$ zupy 0asolowej z boczkiem. .a"y czas musia" przy tym s"uc!a& przynudzaj cego $rzy ognisk% /ywena. , borze jest za cicho gl$dzi" stary drwal. 'ad rzek nie s"yc!a& ptakw, a w nocy sw. 'igdy nie spotka"em si$ z tak martw cisz. 5artw jak twoje szcz$ki zauwa%y" +ake. /ywen k"apn" drewnianymi z$bami. ilkw te% nie ma. Przedtem by"y, a teraz ic! nie ma. 1ak mylicie, gdzie sobie posz"y3 Tam# gdzie jest cie$"ej stwierdzi" .!ett.

( oko"o tuzina zgromadzonyc! wok" ogniska braci, czterec! nale%a"o do spisku. Podczas posi"ku przyjrza" si$ uwa%nie ka%demu z nic!, zastanawiajc si$, czy ktry mo%e si$ za"ama&. /irk wyglda" na spokojnego. 1ak co noc ostrzy" bez s"owa sztylet. 2"odki /onnel +ill swobodnie rzuca" %artami. 5ia" bia"e z$by, pulc!ne, czerwone wargi i z"ote w"osy, ktre opada"y mu zr$cznie zaczesan 0al na ramiona. ,wierdzi", %e jest b$kartem jakiego Lannistera. 5o%e rzeczywicie tak by"o. .!ett nie lubi" "adnyc! c!"opcw ani b$kartw, ale 2"odki /onnel sprawia" wra%enie cz"owieka, ktry potra0i sobie radzi& w %yciu. 5niej pewny by" drwala, ktrego bracia zwali Pilarzem, raczej ze wzgl$du na jego c!rapanie ni% na co, co robi" z drzewami. tej c!wili wyglda" na tak wystraszonego, %e wydawa"o si$, i% nigdy ju% nie b$dzie c!rapa". 7 z 5aslynem by"o jeszcze gorzej. .!ett zauwa%y", %e mimo lodowatego wiatru po jego twarzy cieka pot. -ropelki p"ynu lni"y w blasku ogniska niczym malekie, wilgotne klejnoty. /o tego 5aslyn nic nie jad". 9api" si$ tylko na zup$, jakby robi"o mu si$ niedobrze od jej zapac!u. (!d! musia mie na niego oko pomyla" .!ett. 0birka1 -rzyk wyrwa" si$ nagle z tuzina garde" i szybko dotar" do ka%dego zakamarka obozu. Ludzie z 'ocnej 2tra%y4 (birka przy centralnym ognisku4 (as$piony .!ett dokoczy" zup$ i pod%y" za pozosta"ymi. 2tary 'ied#wied# sta" przed ogniskiem, a 2mallwood, Locke, yt!ers i 6lane ustawili si$ za nim w szeregu. 5ormont mia" na sobie grube, czarne 0utro, a na jego ramieniu przysiad" czyszczcy pira kruk. *o nie mo$e znaczy nic dobrego# .!ett przepc!n" si$ mi$dzy 6rzowym 6ernarrem a jakimi lud#mi z ie%y .ieni. 9dy ju% zebrali si$ wszyscy oprcz wys"anyc! do lasu obserwatorw i pilnujcyc! muru wartownikw, 5ormont odc!rzkn" i splun". Plwocina zamarz"a, nim zd%y"a spa& na ziemi$. -racia zacz". Ludzie z 'ocnej 2tra%y. 2%dzie1 wrzasn$"o ptaszysko. 2%dzie1 2%dzie1 /zicy maszeruj na nas. 2c!odz z gr brzegami 5lecznej ody. ,!oren uwa%a, %e ic! przednia stra% dotrze do nas za dziesi$& dni. /owodzi ni +arma Psi =eb i z pewnoci towarzyszy jej cz$& ic! najbardziej dowiadczonyc! wojownikw. )eszta zapewne b$dzie tworzy"a tyln stra% albo skupi si$ wok" 5ancea )aydera. pozosta"yc! cz$ciac! kolumny zdolni do walki ludzie b$d bardzo rozcigni$ci. Prowadz wo"y, mu"y, konie... ale tyc! jest ma"o. i$kszo& to piec!ota, #le uzbrojona i niewyszkolona. ;c! bro cz$ciej b$dzie zrobiona z kamienia i koci ni% ze

stali. lok ze sob kobiety, dzieci, stada owiec i kz oraz ca"y swj ziemski dobytek. -rtko mwic, c!ocia% jest ic! wielu, s podatni na atak... i nie wiedz, %e tu jestemy. 7 przynajmniej musimy si$ o to modli&. &iedz pomyla" .!ett. *y cholerna, stara kupo smrodu, s tego tak samo pewni jak tego, $e jutro wzejdzie so%ce# 2horin Pr!ki nie wrci, prawda0 +arman (uckwell rwnie$# +e'li dzicy ktrego' z nich capn!li, to wiesz doskonale, $e wydusili ju$ z niego par! piosenek# 2mallwood wystpi" przed szereg. 5ance )ayder zamierza przebi& si$ przez 5ur i zanie& do 2iedmiu -rlestw krwaw wojn$. 5y rwnie% to potra0imy. 1utro wytoczymy wojn$ jemu. yruszymy o wicie ze wszystkimi si"ami zapowiedzia" 2tary 'ied#wied#, gdy mi$dzy zgromadzonymi przebieg" szmer. Pojedziemy na p"noc, a potem zawrcimy na zac!d. Przednia stra% +anny b$dzie ju% wtedy daleko za Pi$ci. 8 podn%a 5ro#nyc! -"w pe"no jest wskic!, kr$tyc! dolinek, stworzonyc! na miejsce zasadzki. ;c! kolumna b$dzie d"uga na wiele mil. 8derzymy na ni w kilku miejscac! jednoczenie. 6$d gotowi przysic, %e jest nas nie trzystu, lecz trzy tysice. (adamy im powa%ny cios, zanim ic! konnica zd%y si$ zgromadzi&, by stawi& nam czo"o podj" przemow$ ,!oren 2mallwood. 1eli sprbuj nas ciga&, poganiamy si$ z nimi troc!$, a potem zawrcimy i uderzymy znowu, bli%ej czo"a kolumny. 2palimy ic! wozy, rozproszymy stada i zabijemy tylu, ilu zdo"amy, w tym samego Mancea )aydera, o ile uda nam si$ go dopa&. 1eli pjd w rozsypk$ i wrc do swoic! c!at, b$dzie to znaczy"o, %e zwyci$%ylimy. 1eli nie, b$dziemy ic! n$ka& a% po sam 5ur, %eby zostawili za sob sznur trupw. 2 ic! tysice zawo"a" kto stojcy za $"ecami +hetta. ,o pewna mier& dorzuci" 5aslyn dr%cym ze strac!u g"osem. :mier& rozdar" si$ kruk 5ormonta, "opoczc czarnymi skrzyd"ami. :mier&, mier&, mier&. /"a wie"% z nas przyzna" 2tary 'ied#wied#. 6y& mo%e nawet dla wszystkic!. 1ak jednak powiedzia" przed tysicleciem inny lord dowdca, po to w"anie ubieraj nas w czer. Przypomnijcie sobie s"owa przysi$gi, bracia. 1estemy mieczami w ciemnoci, stra%nikami na murac!... Ogniem, ktry odp$dza zimno. 2er 5allador Locke wycign" miecz. :wiat"em, ktre przynosi wit odpowiedzieli bracia. -olejne miecze wysun$"y si$ z poc!ew.

Po c!wili wszyscy ju% wydobyli bro. gr$ unios"o si$ prawie trzysta mieczy i tyle samo g"osw zakrzykn$"oB )ogiem, ktry budzi picyc!4 ,arcz, ktra os"ania krain$ cz"owieka4 .!ettowi nie pozosta"o nic innego, jak przy"czy& si$ do c!ru. Oddec!y braci wype"ni"y powietrze mg", a ic! miecze lni"y w blasku ognia. ( zadowoleniem zauwa%y", %e Lark, .ic!a 2topa i 2"odki /onnel rwnie% dr si$ na ca"e gard"o, jakby byli takimi samymi durniami jak reszta. 6ardzo dobrze. Lepiej nie przyciga& uwagi, gdy godzina jest ju% tak bliska. -iedy krzyki ucic!"y, ponownie us"ysza" wist owiewajcego mur piercieniowy wic!ru. P"omienie zataczy"y i zamigota"y, jakby im rwnie% by"o zimno. ciszy, ktra nagle nasta"a, kruk 5ormonta zakraka" g"ono i raz jeszcze zawo"a"B :mier&. M dre ptaszysko pomyla" .!ett. O0icerowie kazali braciom si$ rozej&, przypominajc wczeniej, by dobrze si$ najedli i porzdnie wyspali. .!ett po"o%y" si$ pod 0utrem tu% obok psw z g"ow pe"n myli o wszystkim, co mog"o pj& #le. 7 jeli ktry z nic! zmieni zdanie po przypomnieniu tej c!olernej przysi$gi3 7lbo 5a"y Paul zapomni, co mu powiedziano, i sprbuje zabi& 5ormonta podczas drugiej, a nie trzeciej warty3 7lbo 5aslyna opuci odwaga, albo kto oka%e si$ szpiclem, albo... ("apa" si$ na tym, %e ws"uc!uje si$ w noc. ic!er zawodzi" jak p"aczce dziecko. Od czasu do czasu dobiega"y go te% g"osy ludzi, r%enie koni, potrzaskiwanie p"oncej w ognisku k"ody, ale nic poza tym. Jest bardzo cicho. Oczyma wyobra#ni ujrza" przed sob twarz 6essy. *o nie n$ chciaem ci wsadzi mia" oc!ot$ jej powiedzie&. Przyniosem ci kwiaty, dzikie r$e, wrotycze i jaskry# -bieraem je cay ranek# )erce wali"o mu jak m"otem, a% ba" si$, i% obudzi wszystkic! w obozie. 6rod$ wok" ust pokry"a mu skorupka lodu. .k d mi si! przypl taa ta (essa0 -iedykolwiek o niej myla", zawsze wspomina" to, jak wyglda"a w c!wili mierci. .o go ugryz"o3 Ledwie mg" oddyc!a&. .zy%by zasn"3 /#wign" si$ na kolana. 1ego nosa dotkn$"o co zimnego i wilgotnego. .!ett spojrza" w gr$. Pada" nieg. .zu" na policzkac! zamarzajce "zy. 5ia" oc!ot$ krzykn&B 'To nies$rawied"iwe*. :nieg pokrzy%uje wszystkie jego starannie uk"adane plany. ielkie, bia"e p"atki sypa"y g$sto z nieba, pokrywajc ziemi$ wok" niego. 1ak znajd w niegu ukryt %ywno& albo wydeptan przez zwierzyn$ cie%k$, ktr zamierzali uda& si$ na wsc!d3 +e'li b!dziemy jecha po

'wie$ym 'niegu, wytropi nas nawet bez pomocy Dywena i Bannena. /o tego nieg ukrywa" zarysy gruntu, zw"aszcza noc. -o mg" potkn& si$ o korze albo z"ama& nog$ na kamieniu. To koniec zrozumia". 3oniec, nim jeszcze zd $yli'my zacz # Przegrali'my# 2yn pijawkarza nie b$dzie %y" jak lord, nie b$dzie mia" w"asnej twierdzy, %on ani korony. .zeka" go tylko wbity w brzuc! miecz dzikiego, a potem bezimienny grb. &szystko zabra mi 'nieg... cholerny 'nieg... )az ju% zniszczy" go cz"owiek o poc!odzcym od niegu nazwisku. On i jego winia. .!ett podnis" si$. 'ogi mia" zesztywnia"e, a padajce z nieba p"atki zamienia"y odleg"e poc!odnie w niewyra#ne pomaraczowe plamy. .zu" si$ tak, jakby zaatakowa"a go c!mura jasnyc!, lodowatyc! owadw, ktre siada"y na jego ramionac! i g"owie, wpada"y do nosa i do oczu. 2trzepywa" je z siebie, przeklinajc wciekle. Samwell Tarly przypomnia" sobie. Mog! jeszcze policzy si! z ser 1wink # Owin" sobie twarz szalikiem, podnis" kaptur i ruszy" przez obz ku miejscu, gdzie spa" tc!rz. :nieg sypa" tak g$sto, %e .!ett zab"dzi" wrd namiotw, w kocu jednak wypatrzy" ma"e, os"oni$te od wiatru miejsce, ktre wypatrzy" sobie grubas mi$dzy ska" a klatkami dla krukw. ,arly sc!owa" si$ pod stosem czarnyc! we"nianyc! kocw i kosmatyc! 0uter. ic!ura znosi"a na niego nieg. yglda" jak mi$kka, okrg"a gra. .!ett wysun" sztylet z poc!wy. 2tal otar"a si$ o skr$ z szeptem cic!ym jak nadzieja. !ork odezwa" si$ nagle jeden z krukw. )now doda" drugi, spogldajc zza krat czarnymi lepiami. )now $owtrzy" pierwszy. .!ett omin" je ukradkiem, posuwajc si$ krok za krokiem. Lew d"oni zakryje grubasowi g$b$, %eby st"umi& jego krzyki, a potem... "!!!!!!h!!!!!!!!!!. (atrzyma" si$ w p" kroku, prze"ykajc przeklestwo. 9"os rogu wype"nia" ca"y obz, s"aby i odleg"y, lecz "atwy do rozpoznania. Nie teraz. Niech szla# tra$i bo#w, nie T%&A'( 2tary 'ied#wied# rozmieci" w otaczajcym Pi$& piercieniu drzew obserwatorw, ktrzy mieli ic! ostrzec przed zbli%ajcym si$ nieprzyjacielem. +arman (uckwell wrci ze Schodw )lbrzyma pomyla" .!ett. "lbo 2horin Pr!ki z & wozu Piskw# Pojedynczy sygna" rogu oznacza" powrt braci. 1eli by" to P"r$ki, mg" mu towarzyszy& %ywy 1on 2now. 2am ,arly usiad" i spojrza" zaspanymi oczyma na padajcy nieg. -ruki kraka"y g"ono. .!ett s"ysza" te% ujadanie swyc! psw. Poowa cholernego

obozu zerwaa si! na nogi# (acisn" skryte w r$kawicy palce na r$kojeci sztyletu, czekajc, a% d#wi$k ucic!nie. 'im jednak wybrzmia" do koca, rozleg" si$ po raz drugi, g"oniejszy i bardziej przecig"y. "!!!!!!!!!!!h!!!!!!!!!!!!!!!. -ogowie zaskomla" 2am ,arly. 9ruby c!"opak podnis" si$ na kolana. 1ego stopy zaplta"y si$ w p"aszcz i koce. Odrzuci" je kopniakiem i si$gn" po kolczug$, ktra wisia"a na skale tu% obok. (arzuci" na siebie wielki jak namiot "ac! i wsun" si$ w niego. -iedy wystawi" g"ow$ na zewntrz, zauwa%y" stojcego nieopodal .!etta. .zy to by"y dwa3 zapyta". :ni"o mi si$, %e s"ysza"em dwa sygna"y... ,o nie by" sen odpar" .!ett. /wa sygna"y wzywaj 2tra% do broni. /wa sygna"y znacz, %e nadciga wrg. 9dzie tam jest topr, na ktrym jest napisane ':winka*, grubasie. /wa sygna"y znacz dzicy. )ozmieszy" go widok strac!u na wielkiej pyzatej g$bie. /o siedmiu piekie" z nimi wszystkimi. .!olern +arm. .!olernym Manceem )ayderem. ; c!olernym 2mallwoodem, ktry powiedzia", %e przyjd dopiero... "!!!!!!!!!!!!!!h!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!. /#wi$k brzmia" bez koca, a% wyda"o im si$, %e nie ucic!nie ju% nigdy. -ruki wrzeszcza"y i "opota"y skrzyd"ami, lata"y po klatkac! i wali"y o kraty. ca"ym obozie bracia z 'ocnej 2tra%y zrywali si$, wk"adali zbroje, zapinali pasy, si$gali po topory i "uki. 2amwell ,arly sta", dygoczc, a jego twarz mia"a taki sam odcie, jak padajce wok" p"atki niegu. Trzy pisn" do +hetta to by"y trzy, s"ysza"em trzy. 'igdy nie grali trzec!. Od stuleci, od tysicleci. ,rzy znacz... 3nni. .!ett wyda" z siebie d#wi$k, ktry by" w po"owie miec!em, a w po"owie "kaniem. 'agle poczu", i% ma mokr bielizn$ i mocz sp"ywa mu po nodze, a potem zobaczy", %e z jego spodni buc!a para.

#aime
sc!odni wiatr, delikatny i wonny jak palce .ersei, mierzwi" jego spltane w"osy. 1aime s"ysza" piew ptakw i czu" przesuwajcy si$ pod "odzi nurt rzeki. ios"a nios"y ic! w stron$ blador%owej jutrzenki. Po d"ugim czasie sp$dzonym w mroku wiat wydawa" si$ tak s"odki, %e

1aimeowi zakr$ci"o si$ w g"owie. 4yj! i upiem si! so%cem# ( jego ust wyrwa" si$ miec!, nag"y jak lot sp"oszonej przepirki. +isza mrukn$"a dziewka, krzywic si$ wciekle. 2roga mina pasowa"a do jej szerokiej, nie"adnej twarzy bardziej ni% umiec!. .o prawda, 1aime nigdy nie widzia", by si$ umiec!a"a. /la %artu wyobrazi" j sobie w jednej z jedwabnyc! sukien .ersei, zamiast w nabijanym %elaznymi &wiekami skrzanym kaftanie. )wnie dobrze mo$na by ustroi w jedwabie krow!# ,a krowa umia"a jednak wios"owa&. Pod brzowymi spodniami z szorstkiej we"ny kry"y si$ "ydki jak sagi drewna, a d"ugie mi$nie ramion rozciga"y si$ i kurczy"y g"adko z ka%dym ruc!em wios"a. .!o& przepracowa"a ju% p" nocy, nie by"o po niej wida& zm$czenia. 'ie mo%na tego by"o powiedzie& o jego kuzynie, ser .leosie, ktry trudzi" si$ przy drugim wiole. &ygl da jak wielka i silna chopka, ale wysawia si! niczym szlachetnie urodzona dama, nosi miecz i sztylet# "ch, ale czy potra5i si! nimi posugiwa0 (amierza" to sprawdzi&, gdy tylko uwolni si$ z tyc! okoww. 5ia" na nadgarstkac! i kostkac! dwie pary %elaznyc! kajdan, obie po"czone ci$%kimi "acuc!ami d"ugimi tylko na stop$. .zy%by sdzi"a, %e s"owo Lannistera nie wystarczy3 zadrwi", gdy go w nie zakuwano. 6y" wtedy zupe"nie pijany, upi"a go .atelyn 2tark. ( ic! ucieczki z )i*errun pami$ta" tylko krtkie urywki. 5ieli jakie k"opoty ze stra%nikiem, ale poradzi"a z nim sobie wyroni$ta dziewka. Potem wc!odzili na cignce si$ bez koca kr$te sc!ody. 'ogi mia" s"abe jak #d#b"a trawy i potkn" si$ dwa albo trzy razy, a% w kocu dziewka podpar"a go ramieniem. pewnym momencie owini$to go w p"aszcz podr%ny i u"o%ono jak t"umok na dnie "odzi. Przypomina" sobie, %e s"ysza", jak lady .atelyn rozkazuje komu unie& krat$ zamykajc odn 6ram$. 'iedopuszczajcym sprzeciwu tonem oznajmi"a, %e wysy"a ser .leosa ?reya do -rlewskiej Przystani z nowymi propozycjami pokojowymi dla krlowej. !otem na $ewno zasn". Od wina czu" si$ senny i przyjemnie mu si$ by"o wycign&. loc!u "acuc!y nie pozwala"y na taki luksus. /awno ju% nauczy" si$ spa& w siodle, a to nie by"o trudniejsze. *yrion porzyga si! ze 'miechu, kiedy usyszy, $e przespaem wasn ucieczk!# ,eraz jednak ju% nie spa" i okowy bardzo mu zawadza"y. !ani zawo"a". 1eli zec!cesz zerwa& te "acuc!y, zastpi$ ci$ przy wios"ac!.

(nowu si$ skrzywi"a, ods"aniajc koskie z$by w grymasie z"owrogiego podejrzenia. 0ostaniesz w kajdanach# 4r"objco. 5asz zamiar wios"owa& ca" drog$ do -rlewskiej Przystani, dziewko3 Mw do mnie -rienne. Nie dziewko. 7 ja nazywam si$ ser 1aime. 'ie -rlobjca. .!cesz si$ wyprze& tego, %e zabi"e krla3 'ie. 7 czy ty c!cesz si$ wyprze& swojej p"ci3 1eli tak, to rozwizuj te portki i udowodnij mi, %e si$ myl$. 8miec!n" si$ do niej niewinnie. Poprosi"bym ci$, %eby rozc!yli"a gorsecik, ale sdzc po twoim wygldzie, to niczego nie dowiedzie. 2er .leos poruszy" si$ nerwowo. 4%zynie# nie za$ominaj o %$rzejmoci. Ma w $yach niewiele lannisterskiej krwi# .leos by" synem ciotki 1aime a 9enny i tego g"ba Cmmona ?reya, ktry %y" w nieustannym strac!u przed lordem ,ywinem Lannisterem od dnia, gdy polubi" jego siostr$. -iedy lord alder ?rey z 6li#niakw przystpi" do wojny po stronie )i*errun, ser Cmmon opowiedzia" si$ za %on, a przeciw ojcu. /asterly )ock nie zrobio dobrego interesu na tym 'lubie pomyla" 1aime. 2er .leos wyglda" jak "asica, walczy" na sposb g$si, a by" odwa%ny niczym wyjtkowo dzielne jagni$. Lady 2tark obieca"a go zwolni&, jeli przeka%e wiadomo& ,yrionowi, i ser .leos z"o%y" solenn przysi$g$, %e to uczyni. szyscy przysi$gali w tej celi bardzo wiele, a najwi$cej 1aime. ,ego za%da"a od niego lady .atelyn w zamian za wolno&. Przysi$gnij, %e nigdy nie wyruszysz w pole przeciw 2tarkom albo ,ullym %da"a, dotykajc jego serca sztyc!em miecza wyroni$tej dziewki. Przysi$gnij, %e zmusisz swego brata do dotrzymania obietnicy i zwrcenia bez szkody moic! crek. Przysi$gnij na swj !onor rycerza, !onor Lannistera i !onor zaprzysi$%onego brata 9wardii -rlewskiej. Przysi$gnij na %ycie swej siostry, ojca i syna, na staryc! bogw i nowyc!. 1eli to uczynisz, odel$ ci$ do siostry. 1eli odmwisz, wytocz$ tw krew. Pami$ta" uk"ucie, ktre poczu" przez "ac!many, gdy obrci"a nagle miecz. /iekawe, co wielki septon miaby do powiedzenia na temat 'wi!to'ci przysi g zo$onych przez pijanego w sztok, przykutego do 'ciany czowieka, ktremu do piersi przyciskaj miecz0 +o $rawda# (aime nie dba" o tego grubego oszusta i bogw, ktrym jakoby s"u%y". Pami$ta" wiadro, ktre lady .atelyn przewrci"a kopniakiem w celi. /ziwna kobieta.

Powierzy"a swe crki cz"owiekowi, ktry mia" gwno zamiast !onoru. .o prawda okaza"a mu tak niewiele zau0ania, jak tylko mog"a. Pokada nadziej! w *yrionie, nie we mnie# 5o%e wcale nie jest taka g"upia powiedzia" na g"os. 1ego stra%niczka b"$dnie zrozumia"a te s"owa. 'ie jestem g"upia. 9"uc!a te% nie. ,raktowa" j wyrozumiale. /rwi& z niej by"oby tak "atwo, %e nie sprawi"oby mu to %adnej przyjemnoci. 5wi"em do siebie i wcale nie o tobie. celi cz"owiek nabiera takiego nawyku. (marszczy"a brwi, ani na moment nie przestajc porusza& wios"ami. 'ic nie powiedzia"a. Jest rwnie elokwentna, co !rodziwa. ( twej wymowy wnosz$, %e jeste szlac!etnie urodzona. 5oim ojcem jest 2elwyn z ,art!u, z "aski bogw lord ieczornego /woru. 'awet to zdradzi"a z niec!$ci. Tarth odezwa" si$ 1aime. O ile sobie przypominam, to okropnie wielka ska"a na wskim morzu. 7 ieczorny /wr przysig" wierno& -ocowi 6urzy. 1ak to si$ sta"o, %e s"u%ysz )obbowi z inter0ell3 ,o lady .atelyn s"u%$. 7 ona rozkaza"a mi zaprowadzi& ci$ bezpiecznie do -rlewskiej Przystani, do twojego brata ,yriona, a nie przerzuca& si$ z tob s"owami. 2ied# cic!o. 5am ju% po dziurki w nosie ciszy, kobieto. To $ogadaj sobie z ser +"eosem. (a nie rozmawiam z $otworami. 1aime zamia" si$ g"ono. 2 tu gdzie jakie potwory3 5o%e kryj si$ pod wod3 7lbo w tym wierzbowym gszczu3 7 ja nie mam miecza1 .z"owiek, ktry posiad" w"asn siostr$, zamordowa" swego krla i wyrzuci" przez okno niewinne dziecko, nie zas"uguje na inne miano. Niewinne0 *en przekl!ty chopak nas podgl da# 1aime c!cia" tylko sp$dzi& godzin$ sam na sam z .ersei. Podr% na p"noc by"a jedn d"ug udr$k. idywa" siostr$ co dzie i nie mg" jej dotkn&, a jednoczenie wiedzia", %e )obert co noc wali si$ pijany w jej "o%e w tym wielkim skrzypicym domu na ko"ac!. ,yrion robi", co mg", %eby poprawi& mu !umor, to jednak nie wystarcza"o. 6d# uprzejma, jeli c!odzi o .ersei, dziewko ostrzeg" j. 'azywam si$ 6rienne, nie dziewka.

.o za r%nica, jak si$ do ciebie zwraca potwr3 'azywam si$ 6rienne powtrzy"a, uparta jak ogar. 2ady -rienne? 5ia"a tak za%enowan min$, %e 1aime zrozumia", i% tra0i" w s"aby punkt. 7 mo%e bardziej odpowiada"by ci ser 6rienne3 Parskn" miec!em. 'ie, obawiam si$, %e nie. 5o%na na"o%y& mlecznej krowie nag"owek, przedpiersie i os"on$ zadu, a tak%e spowi& j w jedwabie, ale to jeszcze nie znaczy, %e da si$ na jej grzbiecie ruszy& do bitwy. -uzynie 1aime, prosz$ ci$, nie przemawiaj tak grubiasko. Pod p"aszczem ser .leos mia" opocz$ ozdobion bli#niaczymi wie%ami rodu ?reyw oraz z"otym lwem Lannisterw. .zeka nas d"uga droga i nie powinnimy wszczyna& mi$dzy sob k"tni. -iedy wszczynam k"tni$, robi$ to mieczem, kuzynku. 5wi"em do pani. Powiedz mi, dziewko, czy wszystkie kobiety z ,art!u s takie brzydkie jak ty3 1eli tak, to %al mi waszyc! m$%czyzn. 5o%e %yjc na tej pos$pnej grze sterczcej z morza, nawet nie wiedz, jak wyglda prawdziwa kobieta3 ,art! jest pi$kny mrukn$"a dziewka w przerwie mi$dzy poruszeniami wiose". (w go 2za0irow ysp. 2ied# cic!o, potworze, c!yba %e c!cesz, %ebym ci$ zakneblowa"a. Ona te% nie jest zbyt %$rzejma# $rawda# k%zynk%? zwrci" si$ 1aime do ser .leosa. .!ocia% musz$ przyzna&, %e ma stalowy kr$gos"up. 'iewielu m$%czyzn ma odwag$ zwa& mnie potworem prosto w oczy. /hocia$ nie w tpi!, $e za moimi plecami robi to bez zahamowa%# 2er .leos kaszln" nerwowo. Lady 6rienne z pewnoci nas"uc!a"a si$ tyc! k"amstw od .atelyn 2tark. 2tarkowie wiedz, %e nie zdo"aj pokona& ci$ mieczem, wi$c prowadz wojn$ na zatrute s"owa. +u$ raz pokonali mnie mieczem, ty kretynie bez podbrdka# 1aime umiec!n" si$ znaczco. Ludzie potra0ili wyczyta& z takiego umiec!u najrozmaitsze rzeczy, jeli im na to pozwoli&. /zy kuzyn /leos naprawd! wierzy w ten garniec gwna, czy tylko chce si! wkupi w moje laski0 /o tu mamy, uczciwego barana czy lizusa0 -a%dy, kto wierzy, %e zaprzysi$%ony brat 9wardii -rlewskiej skrzywdzi"by dziecko, nie ma poj$cia, co znaczy !onor bredzi" beztrosko ser .leos. *iz!sa. 2zczerze mwic, 1aime z czasem po%a"owa", %e wyrzuci" 6randona 2tarka przez to okno. .!"opak uparcie nie c!cia" umrze& i .ersei nie dawa"a mu z tego powodu spokoju.

On mia" dopiero siedem lat, 1aime czyni"a mu wymwki. 'awet jeli zrozumia", co zobaczy", moglimy go zastraszy&. 'ie myla"em, %e c!cia"aby... ,y nigdy nie mylisz. 1eli c!"opak si$ ocknie i powie ojcu, co widzia"... 1eli, jeli, jeli. Posadzi" j sobie na kolanac!. 1eli si$ ocknie, powiemy, %e to mu si$ przyni"o albo nazwiemy go k"amc, a gdyby dosz"o do najgorszego, zabij$ 'eda 2tarka. co twoim zdaniem zrobi wtedy Robert? 'iec! sobie robi, co c!ce. 1eli b$d$ musia", zaczn$ z nim wojn$. 5instrele nazw j wojn o pizd$ .ersei. Pu& mnie, 1aime4 warkn$"a, prbujc wsta&. Poca"owa" j. Opiera"a mu si$ przez c!wil$, po czym jej usta rozc!yli"y si$ pod jego naciskiem. Pami$ta" smak wina i go#dzikw na jej j$zyku. 9dy zadr%a"a, przesun" d"o na jej gorsecik i szarpn" go mocno, rozdzierajc jedwab, by uwolni& piersi. 'a c!wil$ zapomnieli o ma"ym 2tarku. .zy .ersei przypomnia"a sobie o nim p#niej i wynaj$"a cz"owieka, o ktrym mwi"a lady .atelyn, %eby c!"opak nigdy ju% si$ nie ockn"3 6dyby chciaa, $eby zgin , wysaaby mnie# *o do niej niepodobne, wynaj zbira, ktry tak popisowo schrzani robot!# dole rzeki, na pomarszczonej od wiatru ta0li wody lni"o odbicie wsc!odzcego s"oca. Po"udniowy brzeg tworzy"a czerwona glina, g"adka niczym trakt. 5niejsze strumienie "czy"y si$ tam w wi$ksze, a w pobli%u skarpy wida& by"o butwiejce pnie zatopionyc! drzew. P"nocny brzeg by" bardziej dziki. 'a wysokic! na dwadziecia stp skalistyc! urwiskac! ros"y gaje bukw, d$bw i kasztanowcw. 1aime wypatrzy" na wzgrzac! przed nimi wie%$ stra%nicz, ktra z ka%dym pocigni$ciem wiose" stawa"a si$ coraz wy%sza. 'a d"ugo przed tym, nim si$ z ni zrwnali, zorientowa" si$, %e jest opuszczona, a zwietrza"e kamienie jej murw porastaj pnce r%e. -iedy wiatr zmieni" kierunek, ser .leos pomg" wyroni$tej dziewce ustawi& %agiel, sztywny trjkt p"tna w czerwono<niebieskie pasy. 6arwy ,ullyc! z pewnoci nara% ic! na k"opoty, jeli natkn si$ na rzece na si"y Lannisterw, innego %agla jednak nie mieli. 6rienne zaj$"a si$ sterem, a 1aime wyrzuci" miecz boczny, pobrz$kujc "acuc!ami przy ka%dym ruc!u. Potem p"yn$li szybciej, gdy% wiatr i nurt rzeki u"atwia"y im ucieczk$. Mog"ibymy sobie zaoszcz$dzi& podr%owania, gdyby odda"a mnie ojcu, nie bratu wskaza". .rki lady .atelyn s w -rlewskiej Przystani. rc$ tylko z nimi. -uzynie, po%ycz mi no%a rzuci" 1aime, zwracajc si$ do ser .leosa.

Nie. -obieta napi$"a mi$nie. 'ie pozwol$, %eby wzi" do r$ki bro. 1ej g"os by" twardy jak kamie. (oi si! mnie, nawet gdy jestem w a%cuchach# .leosie, c!yba musz$ ci$ poprosi&, %eby mnie ogoli". 6rod$ zostaw, ale zetnij mi w"osy z g"owy. .!cesz si$ obci& na "yso3 zdziwi" si$ .leos ?rey. .a"e krlestwo zna 1aimea Lannistera jako g"adko wygolonego rycerza o d"ugic! z"otyc! w"osac!. =ysy m$%czyzna z brudn, %"t brod b$dzie mg" si$ przemkn& niepostrze%enie. ola"bym, %eby nikt mnie nie pozna", gdy jestem zakuty w "ac%chy. 2ztylet nie by" tak ostry, jak powinien, lecz .leos wzi" si$ dzielnie do roboty, przecinajc i pi"ujc sko"tunione k"aki, ktre nast$pnie wyrzuca" za burt$. ("ote loki unosi"y si$ na powierzc!ni wody, powoli zostajc z ty"u. 9dy sk"$bione w"osy znikn$"y, 1aime poczu", %e po szyi c!odzi mu wesz. ("apa" j i zmia%d%y" o paznokie& kciuka. 2er .leos pozdejmowa" pozosta"e insekty, wrzucajc je pstrykni$ciem do rzeki. 1aime obla" sobie g"ow$ wod i kaza" ser .leosowi naostrzy& n%, nim zdrapie mu ostatni cal blond szczeciny. Potem przyci$li rwnie% brod$. Odbita w wodzie twarz nale%a"a do nieznajomego m$%czyzny. 'ie tylko by" teraz "ysy, lecz rwnie% wydawa"o si$, %e postarza" si$ w loc!u o pi$& lat. ,warz mia" c!udsz i pooran bruzdami, ktryc! sobie nie przypomina", a oczy zapadni$te. Nie jestem ju$ tak podobny do /ersei# (!dzie w'cieka# Oko"o po"udnia ser .leos zasn". 1ego c!rapanie brzmia"o jak g"osy parzcyc! si$ kaczek. 1aime wycign" si$ na "odzi, obserwujc mijajcy go wiat. Po pobycie w ciemnicy ka%da ska"a i ka%de drzewo wydawa"y si$ cudem. Pozostawili w tyle kilka jednoizbowyc! c!at osadzonyc! na wysokic! palac!, ktre nadawa"y im wygld %urawi. 'igdzie jednak nie dostrzegli mieszkajcyc! w nic! ludzi. idzieli latajce wysoko ptaki i s"yszeli ic! dobiegajce spomi$dzy porastajcyc! brzeg drzew g"osy. pewnej c!wili 1aime wypatrzy" przeszywajc wod$ srebrn ryb$. Pstr g *ullych# *o zy omen pomyla", za c!wil$ jednak zobaczy" gorszy. 1edna z mijanyc! przez nic! k"d okaza"a si$ trupem, obrzmia"ym i bezkrwistym. P"aszcz zabitego zaplta" si$ w korzenie zwalonego drzewa, "atwo jednak by"o rozpozna& karmazynow barw$ Lannisterw. (astanawia" si$, czy by" to kto, kogo zna". id"y ,ridentu stanowi"y naj"atwiejszy szlak transportowy na obszarze dorzecza. czasac! pokoju natkn$liby si$ tu na "odzie rybackie,

popyc!ane tyczkami w d" rzeki barki ze zbo%em, kupcw sprzedajcyc! w p"ywajcyc! sklepac! ig"y i bele materia"u, a mo%e nawet pomalowan w jaskrawe barwy bark$ komediantw z pikowanymi %aglami o pi$&dziesi$ciu r%nyc! kolorac!, w$drujc w gr$ rzeki od wioski do wioski i od zamku do zamku. ojna zebra"a jednak swoje %niwo. 5ijali wioski, ale nie widzieli wieniakw. 1edynym ladem po rybakac! by"a zawieszona na drzewac! pusta sie&, rozdarta i porbana mieczami. Pojca konia dziewczyna umkn$"a, gdy tylko zobaczy"a %agiel. Potem natkn$li si$ na tuzin c!"opw obrabiajcyc! pole w pobli%u spalonej wie%y. 5$%czy#ni popatrzyli na nic! pozbawionymi wyrazu oczyma i wrcili do pracy, uznawszy, %e "d# nie stanowi dla nic! zagro%enia. .zerwone id"y by"y szerok, powoln i pe"n meandrw rzek. ;c! liczne zakr$ty i serpentyny usiane by"y niezliczonymi lesistymi wysepkami. .z$sto te% blokowa"y je piaszczyste "awice bd# zatory z majaczcyc! tu% pod powierzc!ni pni. ydawa"o si$ jednak, %e 6rienne ma bystre oczy i zawsze potra0i znale#& woln drog$. 9dy 1aime poc!wali" j za znajomo& rzeki, spojrza"a na niego podejrzliwie. Nie znam tej rzeki stwierdzi"a. ,art! jest wysp. 'auczy"am si$ radzi& sobie z wios"ami i %aglem, nim pierwszy raz dosiad"am konia. 2er .leos usiad" nagle, pocierajc oczy. 6ogowie, ale% mnie bol mi$nie. 5am nadziej$, %e ten wiatr si$ utrzyma. Pow$szy" uwa%nie. .zuj$ zapac! deszcz%. 1aime ucieszy"by si$ z porzdnej ulewy. Loc!y )i*errun nie by"y najczystszym miejscem w 2iedmiu -rlestwac! i z pewnoci mierdzia" teraz jak przejrza"y ser. .leos skierowa" wzrok w d" rzeki. idz$ dym. Przywo"ywa" ic! cienki szary palec, ktry wznosi" si$ nad po"udniowym brzegiem kilka mil przed nimi. Poni%ej 1aime wypatrzy" tlce si$ jeszcze pozosta"oci jakiego du%ego budynku oraz %ywy db obwieszony martwymi kobietami. rony ledwie zd%y"y si$ dobra& do trupw. .ienkie postronki wpi"y si$ g"$boko w mi$kkie gard"a. Przy ka%dym podmuc!u wiatru ko"ysa"y si$ i wirowa"y gwa"townie. ,o nie by" rycerski uczynek stwierdzi"a 6rienne, gdy podp"yn$li blisko i zobaczyli to wyra#nie. Aaden prawdziwy rycerz nie przy"o%y"by r$ki do takiej bezsensownej rzezi.

Prawdziwi rycerze widz gorsze rzeczy za ka%dym razem, gdy ruszaj na wojn$, dziewko odpar" 1aime. idz i robi. 6rienne skierowa"a "d# ku brzegowi. 'ie zostawi$ niewinnyc! o0iar na po%arcie wronom. 6ezwzgl$dna z ciebie dziewka. rony te% musz je&. ,rzymaj si$ rzeki i zostaw zmar"yc! w spokoju, kobieto. Przybili do brzegu powy%ej wielkiego, poc!ylajcego konary nad wod d$bu. 6rienne zwin$"a %agiel, a 1aime wygramoli" si$ na brzeg. Okowy kr$powa"y jego ruc!y. oda .zerwonyc! ide" wype"ni"a mu buty i przesik"a przez obszarpane spodnie. Pad" ze miec!em na kolana i zanurzy" g"ow$ w rzece. 9dy j unis", sp"ywa"y z niej strumienie wody. 1ego d"onie pokrywa" zaskorupia"y brud, a kiedy wyszorowa" je do czysta, okaza"y si$ c!udsze i bledsze ni% ongi. 'ogi rwnie% mia" zesztywnia"e i trudno mu si$ by"o na nic! utrzyma&. .tanowczo za dugo siedziaem w cholernym lochu 7ostera *ully+e#o. 6rienne i .leos wycign$li "d# na brzeg. ,rupy wisia"y nad ic! g"owami niczym o!ydne, dojrzewajce owoce. 4to z nas b$dzie musia" je odci& zauwa%y"a dziewka. 1a wdrapi$ si$ na gr$. 1aime wyszed" na brzeg, pobrz$kujc "acuc!ami. Ty"ko zdejmij mi te okowy. /ziewka gapi"a si$ na jedn z martwyc! kobiet. 1aime podszed" do niej ma"ymi kroczkami, na jakie tylko pozwala" mu d"ugi na stop$ "acuc!. 8miec!n" si$ na widok prostej tabliczki, umieszczonej na szyi wiszcego najwy%ej trupa. 2pa"y z lwami przeczyta". Oc!, tak, kobieto, to nie by" rycerski uczynek... ale to twoja strona si$ go dopuci"a, nie moja. .iekawe, kim by"y te dziewczyny3 /ziewkami karczemnymi wyjani" ser .leos ?rey. ,eraz sobie przypominam, %e tu by"a gospoda. -iedy ostatnio wracalimy do )i*errun, niektrzy ludzie z mojej eskorty sp$dzili w niej noc. ( budynku pozosta"y jedynie kamienne 0undamenty oraz rumowisko zw$glonyc! belek. ( popio"w nadal unosi" si$ dym. 1aime zostawia" dziwki i burdele swemu bratu ,yrionowi. 1edyn kobiet, ktrej kiedykolwiek pragn", by"a .ersei. yglda na to, %e dziewczyny zabawia"y %o"nierzy mojego pana ojca. 5o%e podawa"y im jedzenie i picie. ,ym w"anie zas"u%y"y na ko"nierze zdrajcw, poca"unkiem i ku0lem ale. Przesun" wzrokiem wzd"u% rzeki, by si$ upewni&, %e s sami. ,o ziemie 6rackenw. 6y& mo%e to lord 1onos

rozkaza" je zabi&. 5j ojciec puci" z dymem jego zamek i obawiam si$, %e nie wzbudzi"o to jego mi"oci. 7 mo%e to robota 5arDa Pipera zauwa%y" ser .leos. 7lbo tej lenej zjawy 6erica /ondarriona, c!ocia% s"ysza"em, %e on zabija wy"cznie %o"nierzy. 7 mo%e to by"a banda ludzi Roosea -o"tona? 5j ojciec pokona" 6oltona nad (ielonymi id"ami. 7le go nie rozbi" ucili" ser .leos. -iedy lord ,ywin pomaszerowa" na brody, 6olton wrci" na po"udnie. )i*errun s"ysza"em, %e odebra" +arren!al ser 7moryem% 2orchowi. (aimeowi nie spodoba"o si$ to, co us"ysza". -rienne powiedzia", zwracajc si$ do niej po imieniu, w nadziei, %e go wys"uc!a. 1eli lord 6olton siedzi w +arren!al, zarwno ,rident, jak i szlak krlewski z pewnoci s obserwowane. 5ia" wra%enie, %e dostrzega w jej wielkic!, niebieskic! oczac! cie niepewnoci. 1este pod moj opiek. 5usieliby mnie zabi&. 'ie sdz$, by sprawi"o im to wi$kszy k"opot. 8miem walczy& rwnie dobrze jak ty broni"a si$. 6y"am jedn z wybranej sidemki krla )enlyego. "asnymi r$kami na"o%y" mi pasiasty jedwab ,$czowej 9wardii. ,$czowej 9wardii3 ,o by"a ty i sze& innyc! dziewczyn3 Pewien minstrel rzek" kiedy, %e w jedwabiac! wszystkie panny s pi$kne ... ale nigdy nie widzia" ciebie, prawda3 -obieta poczerwienia"a. 5usimy wykopa& groby. Odwrci"a si$ i wlaz"a na drzewo. /olne konary d$bu by"y tak grube, %e mog"a na nic! swobodnie stan&. Przemieszcza"a si$ wrd lici ze sztyletem w d"oni i odcina"a jedne zw"oki po drugic!. ok" spadajcyc! cia" k"$bi"y si$ muc!y, a ka%de z nic! mierdzia"o gorzej od poprzedniego. (adajemy sobie mnstwo trudu dla zwyk"yc! kurew poskar%y" si$ ser .leos. .zym b$dziemy kopa& te groby3 'ie mamy "opat, a nie zamierzam u%ywa& w"asnego miecza... 6rienne krzykn$"a nagle i zeskoczy"a z drzewa, zamiast z niego z"azi&. /o "odzi. 2zybko. idz$ %agiel. :pieszyli si$, jak mogli, c!o& 1aime w"aciwie nie by" w stanie biec, a na pok"ad musia" go wcign& kuzyn. 6rienne odpyc!a"a si$ wios"em od brzegu i popiesznie rozwin$"a %agiel. )er +"eosie, "ap za wios"o.

ykona" jej rozkaz. =d# pru"a teraz wody nieco szybciej, gnana prdem, wiatrem i wios"ami. 1aime siedzia" skuty "acuc!ami i patrzy" w gr$ rzeki. ida& by"o jedynie czubek %agla cigajcej ic! "odzi. .zerwone id"y cigle meandrowa"y, wydawa"o si$ wi$c, %e %agiel posuwa si$ na p"noc ponad polami, skryty za zas"on drzew, podczas gdy oni p"yn$li na po"udnie. 1aime wiedzia" jednak, %e to tylko z"udzenie. 8nis" d"onie, by os"oni& oczy. .zerwie b"ota i b"$kit wody oznajmi". ,ie"kie usta 6rienne poruszy"y si$ bezg"onie, nadajc jej wygld prze%uwajcej krowy. )zybciej# ser. 9ospoda znikn$"a z ty"u. 2tracili te% z oczu wierzc!o"ek %agla, to jednak nic nie znaczy"o. 9dy tylko cigajcy min zakr$t, znowu stan si$ widoczni. 0awsze mo%emy liczy& na to, %e szlac!etni ,ully owie zatrzymaj si$, %eby poc!owa& martwe kurwy. (aimeowi nie umiec!a"a si$ perspektywa powrotu do celi. *yrion pewnie wpadby na jaki' sprytny pomys, ale jedyne, co mnie przychodzi do gowy, to zapa za miecz i rzuci si! do ataku# Przez prawie godzin$ bawili si$ ze cigajcymi w c!owanego pord meandrw i lesistyc! wysepek. 9dy ju% zacz$li nabiera& nadziei, %e uda"o im si$ jako ic! zgubi&, znowu ujrzeli odleg"y %agiel. 2er .leos puci" wios"o i otar" pot z czo"a. 'iec! ic! ;nni porw. ios"uj4 zawo"a"a 6rienne. To jest rzeczna ga"era oznajmi" 1aime po c!wili obserwacji. 2tatek zdawa" si$ rosn& z ka%d c!wil. /ziewi$& wiose" po ka%dej stronie, co daje osiemnastu ludzi. i$cej, jeli oprcz wiolarzy na pok"adzie s %o"nierze. /o tego maj wi$ksze %agle. 'ie zdo"amy im uciec. 2er .leos znieruc!omia" przy wios"ac!. Mwisz# osiemnast%? Po szeciu na ka%de z nas. zi"bym na siebie omiu, ale te bransoletki troc!$ mi przeszkadzaj. (aime %nis" r$ce. .!yba %e lady 6rienne zec!cia"aby mnie rozku&3 (ignorowa"a go, wszystkie si"y wk"adajc w wios"owanie. yruszylimy w drog$ p" nocy przed nimi mwi" 1aime. ios"uj od witu i tylko dwc! mo%e odpoczywa& jednoczenie. 2 zm$czeni. tej

c!wili widok naszego %agla doda" im si", ale to nie potrwa d"ugo. Powinno nam si$ uda& zabi& wielu. 2er .leos rozdziawi" usta. "e... ich jest osiemnast%. .o najmniej. (apewne dwudziestu albo nawet dwudziestu pi$ciu odpar" 1aime. 1ego kuzyn j$kn". Nie mamy szans pokona& osiemnastu. 7 czy ja mwi$, %e mamy3 'ajlepsze, na co mo%emy liczy&, to zgin& z mieczem w d"oni. 5wi" szczerze. 1aime Lannister nigdy nie ba" si$ mierci. 6rienne przesta"a wios"owa&. -osmyki lnianyc! w"osw przylepia"y si$ jej do czo"a od potu, a wciek"y grymas czyni" j jeszcze brzydsz ni% dotd. )ozkazano mi ci$ broni& oznajmi"a g"osem tak gniewnym, %e przypomina" raczej warkni$cie psa. 'ie mg" si$ nie rozemia& na tak wojowniczo&. To )#ar z cyckami pomyla". A przynajmniej byaby nim, gdyby miaa cycki# takim razie zrb to, dziewko. 7lbo zwr& mi wolno&, bym mg" broni& si$ sam. 9alera mkn$"a w d" rzeki niczym wielka drewniana wa%ka. oda wok" statku pieni"a si$ od uderzajcyc! zawzi$cie wiose". :cigajcy byli coraz bli%ej. 'a pok"adzie t"oczyli si$ ludzie dzier%cy w r$kac! lnicy metal. 1aime wypatrzy" te% "uki. 8ucznicy# 'ienawidzi" "ucznikw. 'a dziobie galery sta" t$gi m$%czyzna o "ysej g"owie, krzaczastyc!, siwyc! brwiac! i muskularnyc! ramionac!. 'a kolczug$ narzuci" sobie brudn bia" opocz$, na ktrej wyszyto jasnozielon nici wierzb$ p"aczc, p"aszcz jednak mia" spi$ty srebrnym pstrgiem. 3apitan stra$y domowej )i9errun# swoim czasie ser )obin )yger s"yn" jako nieust$pliwy wojownik, lecz jego czas ju% min". 6y" rwienikiem +ostera ,ullyego i zestarza" si$ razem ze swym lordem. 9dy "odzie dzieli"o od siebie ju% tylko pi$&dziesit jardw, 1aime otoczy" usta d"oni i krzykn"B .!cesz mi %yczy& szcz$cia, ser )obinie3 .!c$ ci$ sprowadzi& z powrotem# 4r"objco rykn" ser )obin )yger. 9dzie si$ podzia"y twoje z"ote w"osy3 5ia"em nadziej$ olepi& wrogw blaskiem "ysiny. ,obie to wyc!odzi ca"kiem nie#le.

,e s"owa nie rozmieszy"y ser )obina. Odleg"o& mi$dzy "odzi a galer zmniejszy"a si$ do czterdziest% jardw. )zu&cie wios"a i bro do wody, a nikomu nie stanie si$ krzywda. 2er .leos odwrci" si$. 1aime, powiedz mu, %e uwolni"a nas lady .atelyn ... %e to prawomocna wymiana jecw... 1aime spe"ni" jego prob$, lecz nic to nie da"o. "adzy w Ri5err%n nie s$raw%je +ate"yn )tark krzykn" w odpowiedzi ser )obin. .zterej "ucznicy zaj$li pozycje po jego obu stronac!, dwc! stojc, a dwc! kl$czc. )zu&cie miecze do wody. Nie mam miecza odpowiedzia" 1aime ale gdybym go mia", wbi"bym ci go w brzuc! i odrba" jaja tym czterem tc!rzom. Odpowiedzia"a mu salwa strza". 1edna wbi"a si$ w maszt, dwie przedziurawi"y %agiel, a czwarta c!ybi"a 1aimea o stop$. Przed nimi zamajaczy" kolejny z szerokic! meandrw .zerwonyc! ide". 6rienne wprowadzi"a "d# w zakr$t. )eja obrci"a si$ nagle, a %agiel strzeli" g"ono, jakby wype"ni" go wiatr. Przed sob, porodku rzeki, ujrzeli wielk wysp$. 9"wny nurt op"ywa" j z prawej. Po lewej, mi$dzy wysp a wysokimi urwiskami p"nocnego brzegu, bieg" wski kana". 6rienne poruszy"a sterem i pop"yn$"a w lewo, "opoczc %aglem. 1aime patrzy" jej w oczy. . adne pomyla". spoko,ne. 8mia" czyta& z ludzkic! oczu i wiedzia", jak wyglda strac!. Jest zdeterminowana, ale nie zdesperowana. ,rzydzieci jardw za nimi galera wc!odzi"a w zakr$t. 2er .leosie, zajmij si$ rumplem rozkaza"a dziewka. -rlobjco, "ap za wios"o i uwa%aj, %ebymy si$ nie rozbili o ska"y. ,ed"e rozkaz%# $ani. ios"o nie by"o mieczem, ale jego pirem mo%na by"o rozwali& cz"owiekowi g"ow$, a drzewce nadawa"o si$ do odbijania ciosw. 2er .leos wepc!n" wios"o w d"o 1aime a i przeszed" na ru0$. 5in$li cypel wyspy i pop"yn$li wskim skrtem. =d# przec!yli"a si$, spryskujc wod powierzc!ni$ urwiska. ysp$ porasta" gszcz wierzb, d$bw i wysokic! sosen. /rzewa rzuca"y g"$boki cie na bystr wod$, w ktrej kry"y si$ zatory z butwiejcyc! drzew. Po ic! lewej stronie wznosi"a si$ stroma, skalista ciana. 8 jej podn%a woda uderza"a o zsuni$te z gry g"azy, tworzc bia" pian$. !rzesz"i ze s"onecznego blasku w cie, ukryli si$ przed galer mi$dzy zielon zas"on drzew a kamienistym, szarobrzowym urwiskiem. /hwila

odpoczynku od strza pomyla" 1aime, omijajc na wp" pogr%ony w wodzie g"az. =d# zako"ysa"a si$ nagle. 8s"ysza" cic!y plusk. Obejrza" si$ i zobaczy", %e 6rienne znikn$"a. Po c!wili dostrzeg" j ponownie. ydosta"a si$ z wody u podstawy urwiska, przebrn$"a przez p"ytk ka"u%$, przelaz"a przez kilka skalistyc! wynios"oci i zacz$"a wspina& si$ w gr$. 2er .leos wyba"uszy" oczy i rozdziawi" szeroko usta. Dure% pomyla" 1aime. 'ie gap si$ na dziewk$, tylko steruj warkn" na kuzyna. (obaczyli przesuwajcy si$ za drzewami %agiel galery. 2tatek pojawi" si$ w ca"ej okaza"oci u wejcia do kana"u, dwadziecia pi$& jardw za nimi. (akr$ci" gwa"townie i kilka strza" pomkn$"o w ic! stron$, wszystkie jednak c!ybi"y. Obie "odzie by"y w ruc!u, co utrudnia"o zadanie "ucznikom, 1aime wiedzia" jednak, %e wkrtce cigajcy wstrzelaj si$ w cel. 6rienne by"a ju% w po"owie wysokoci urwiska, przec!odzc od uc!wytu do uc!wytu. )yger na pewno j zobaczy i ka$e tym ucznikom j zaatwi# 1aime postanowi" sprawdzi&, czy duma starego we#mie gr$ nad jego rozsdkiem. )er Robinie krzykn". Powi$& mi c!wil$. 2er )obin unis" r$k$ i jego "ucznicy opucili bro. 5w, co masz do powiedzenia, -rlobjco, ale piesz si$. (nam lepsze rozwizanie krzykn" 1aime, gdy "d# mija"a skupisko pop$kanyc! kamieni. )toczmy $ojedynek. 'ie urodzi"em si$ dzi rano, Lannister. 'ie, ale mo%esz zgin& dzi po po"udniu. 1aime unis" d"onie, by wszyscy ujrzeli jego kajdany. 6$d$ z tob walczy" w "acuc!ac!. .zego si$ boisz3 'ie ciebie, ser. 9dyby wybr nale%a" do mnie, z przyjemnoci spe"ni"bym twoje %yczenie, ale rozkazano mi sprowadzi& ci$ %ywcem, jeli tylko b$dzie to mo%liwe. =ucznicy. 8nis" r$k$. 'a"%. 'acignij. ypu... ( odleg"oci niespe"na dwudziestu jardw trudno by"o c!ybi&, ale gdy "ucznicy unieli bro, posypa" si$ na nic! deszcz kamykw, ktre grzec!ota"y o pok"ad, odbija"y si$ od ic! !e"mw i wpada"y z pluskiem do wody po obu stronac! dziobu. .i, ktrzy byli wystarczajco bystrzy, %eby zrozumie&, co si$ dzieje, podnieli wzrok akurat w tej samej c!wili, gdy ze szczytu urwiska run" g"az wielkoci krowy. 2er )obin krzykn" przera%ony. -amie zawirowa" w powietrzu, odbi" si$ od ciany urwiska, p$k" na dwoje i uderzy" w "d#. i$kszy od"amek z"ama" maszt, rozdar" %agiel, strci" dwc! "ucznikw do rzeki i zmia%d%y" nog$ poc!ylonego nad wios"em m$%czyzny. 2zybko&, z jak galera zacz$"a nabiera& wody, sugerowa"a, %e

mniejszy okruc! zrobi" dziur$ w kad"ubie. -rzyki rannego odbija"y si$ ec!em od urwiska, a "ucznicy miotali si$ jak szaleni w wodzie. yglda"o na to, %e %aden z nic! nie umie p"ywa&. 1aime wybuc!n" miec!em. 9dy wyp"yn$li z kana"u, galera ton$"a ju% pord ka"u%, wirw i zatopionyc! pni. 1aime Lannister doszed" do wniosku, %e bogowie s "askawi. 2er )obina i jego po trzykro& przekl$tyc! "ucznikw czeka" d"ugi, mokry powrt do )i*errun, a przy okazji pozby" si$ te% tej brzydkiej, wyroni$tej dziewki. Nie potra5ibym zaplanowa tego lepiej# Niech no tylko pozb!d! si! tych kajdan... 2er .leos krzykn" g"ono. 1aime spojrza" w gr$ i zobaczy" 6rienne, ktra wlok"a si$ szczytem urwiska, spory kawa"ek przed nimi. Przesz"a ldem na skrt, podczas gdy oni p"yn$li wzd"u% zakr$tu. 2koczy"a do wody. locie wydawa"a si$ niemal pe"na gracji. 6y"oby niewdzi$cznoci pragn&, %eby rozwali"a sobie g"ow$ o kamie. 2er .leos skierowa" "d# w jej stron$. 'a szcz$cie 1aime mia" jeszcze wios"o. Jeden dobry zamach, kiedy podpynie bli$ej, i uwolni! si! od niej# (amiast tego wycign" wios"o w jej kierunku. 6rienne z"apa"a je i 1aime wcign" j na "d#. -iedy pomaga" jej wsi&, woda sp"ywa"a jej z w"osw i z przemoczonego ubrania, tworzc ka"u%$ na pok"adzie. 3iedy jest mokra, robi si! jeszcze brzydsza# Nigdy bym nie uwierzy, $e to mo$liwe# 1este c!olernie g"upi dziewk oznajmi" jej. 5oglimy pop"yn& dalej bez ciebie. Pewnie mylisz, %e ci podzi$kuj$3 'a nic mi twoja wdzi$czno&, -rlobjco. ("o%y"am przysi$g$, %e dostarcz$ ci$ bezpiecznie do -rlewskiej Przystani. ; rzeczywicie zamierzasz jej dotrzyma&3 1aime obdarzy" j swym najpromienniejszym umiec!em. ,o doprawdy zdumiewajce.

$atelyn
2er /esmond 9rell ca"e %ycie s"u%y" rodowi ,ullyc!. -iedy .atelyn si$ urodzi"a, by" giermkiem, gdy nauczy"a si$ c!odzi&, je#dzi& konno i p"ywa&, rycerzem, a kiedy wysz"a za m%, dowdc zbrojnyc!. 5a"a .at lorda +ostera na jego oczac! sta"a si$ m"od kobiet, %on wielkiego lorda i matk kr"a. " teraz zobaczy, jak zostaam zdrajczyni # yruszajc na bitw$, jej brat Cdmure mianowa" ser /esmonda kasztelanem )i*errun, i to on musia" zaj& si$ spraw jej zbrodni. Aeby

u"atwi& sobie zadanie, przyprowadzi" ze sob zarzdc$ jej ojca, ponurego 8t!erydesa ayna. 5$%czy#ni wpatrywali si$ w ni bez ruc!uB ser /esmond t$gi, rumiany i zawstydzonyE 8t!erydes powa%ny, wyc!udzony i melanc!olijny. Obaj czekali, a% drugi zacznie mwi&. Po'wi!cili $ycie na su$b! mojemu ojcu, a ja si! im odwdzi!czyam ha%b pomyla"a znu%ona .atelyn. Twoi synowie odezwa" si$ wreszcie ser /esmond. 5aester Fyman nam powiedzia". 6iedni c!"opcy. ,o straszne. 2traszne. 7le... /zie"imy twj sm%tek# $ani wtrci" 8t!erydes ayn. .a"e )i*errun pogr%y"o si$ z tob w %a"obie# a"e... ,a wiadomo& z pewnoci doprowadzi"a ci$ do szalestwa przerwa" mu ser /esmond. Aa"oba spowodowa"a ob"$d, ob"$d matki. Ludzie to zrozumiej. 'ie wiedzia"a... iedzia"am sprzeciwi"a si$ stanowczo .atelyn. (dawa"am sobie spraw$, co robi$, i by"am wiadoma, %e to zdrada. 1eli mnie nie ukarzecie, ludzie pomyl, %e wsplnie uknulimy spisek, by uwolni& 1aime a Lannistera. ,o by"a wy"cznie moja wina i tylko ja powinnam ponie& odpowiedzialno&. 1eli tak si$ musi sta&, zakujcie mnie w pozosta"e po -rlobjcy "acuc!y i b$d$ nosi"a je z dum. "acuc!y3 2amo to s"owo przyprawi"o biednego ser /esmonda o szok. 5atk$ krla, crk$ mojego lorda3 ,o wykluczone. Pani, mo%e zgodzi"aby si$ na areszt domowy w swej komnacie do czasu powrot% ser 6dm%rea? zaproponowa" zarzdca 8t!erydes ayn. 5og"aby sp$dzi& troc!$ czasu w samotnoci, pomodli& si$ za zamordowanyc! synw. Tak zgodzi" si$ ser /esmond. 'ajodpowiedniejsza by"aby komnata w wie%y. 1eli mam by& uwi$ziona, to najlepiej w komnatac! ojca, %ebym mog"a s"u%y& mu pociec! w jego ostatnic! c!wilac!. 2er /esmond zastanawia" si$ c!wil$. (goda. 'ie zabraknie ci wygd i b$dziesz traktowana z szacunkiem, ale musimy ci odebra& wolno& w obr$bie zamku. 5o%esz c!odzi& do septu, kiedy tylko zec!cesz, ale poza tym nie opuszczaj komnat lorda +ostera a% do powrotu lorda Cdmurea. 1ak sobie %yczysz. 1ej brat nie by" lordem, dopki %y" lord +oster, ale .atelyn nie zamierza"a poprawia& ser /esmonda. 1eli musicie, przydzielcie mi stra%nika, ale macie moje s"owo, %e nie b$d$ prbowa"a ucieczki.

2er /esmond skin" g"ow, wyra#nie zadowolony, %e upora" si$ ju% z tym przykrym zadaniem, lecz 8t!erydes ayn o smutnym spojrzeniu zosta" w komnacie jeszcze c!wil$ po jego wyjciu. Pope"ni"a ci$%ki wyst$pek, pani, ale i tak nic z tego nie wyniknie. 2er /esmond wys"a" w pocig ser )obina )ygera, nakazujc mu sprowadzi& -rlobjc$ %ywcem... a gdyby mu si$ nie uda"o, jego g"ow$. .atelyn nie by"a tym zaskoczona. )by -o,ownik doda siy twemu ramieniu, (rienne modli"a si$. (robi"a wszystko, co mog"a, i teraz pozosta"a jej jedynie nadzieja. Przeniesiono jej rzeczy do komnaty ojca. /ominowa"o w niej wielkie "o%e z baldac!imem, na ktrym si$ urodzi"a. 1ego kolumnom nadano kszta"t skaczcyc! pstrgw. 1ej ojca przeniesiono p" pi$tra ni%ej. =o%e c!orego ustawiono na wprost trjktnego balkonu jego samotni. 6y"o z niego wida& rzeki, ktre zawsze tak bardzo koc!a". 9dy .atelyn znalaz"a si$ w rodku, lord +oster spa". ysz"a na balkon i opar"a d"o na szorstkiej kamiennej balustradzie. (a ostrym kocem zamkowyc! murw wartki -amienny 'urt "czy" swe wody ze spokojnymi .zerwonymi id"ami i jej wzrok si$ga" daleko w d" rzeki. +e'li na wschodzie pojawi si! pasiasty $agiel, to b!dzie znaczyo, $e wraca ser )obin# 'a razie powierzc!nia wd by"a pusta. Podzi$kowa"a za to bogom i wrci"a do ojca. 'ie wiedzia"a, czy lord +oster zdaje sobie spraw$ z jej obecnoci i czy w czymkolwiek mu ona pomaga, jego blisko& natomiast dodawa"a jej otuc!y. .o by' powiedzia o mojej zbrodni, ojcze0 zastanawia"a si$. /zy post piby' tak samo, gdyby'my z :ys wpady w r!ce wrogw, czy ty rwnie$ by' mnie pot!pi i nazwa to ob!dem matki0 -omnat$ wype"nia"a wo mierci, ci$%ka, s"odkawa i obrzydliwa. Przypomina"a jej utraconyc! synw, s"odkiego 6rana i ma"ego )ickona, zabityc! przez ,!eona 9reyjoya, ktry by" podopiecznym 'eda. 'adal op"akiwa"a 'eda, b$dzie go op"akiwa"a a% do mierci, ale %eby straci& te% dzieci... 7trata dziecka to straszny# okr%tny cios wys zepta"a cic!o, raczej do siebie ni% do ojca. Lord +oster rozc!yli" powieki. R%ta wyszepta" oc!ryp"ym z blu g"osem. Nie pozna,e mnie. Przyzwyczai"a si$ ju% do tego, %e bra" j za matk$ albo za Lys$, tego imienia jednak nie zna"a. (estem +ate"yn wyszepta"a. (estem +at# ojcze.

,ybacz mi... krew... oc!, prosz$... R%ta... .zy w %yciu jej ojca mog"a by& inna kobieta3 5o%e jaka wiejska dziewczyna, ktr skrzywdzi" za m"odu3 /zy mg po 'mierci matki szuka pociechy w ramionach dziewki su$ebnej0 ,o by"a dziwnie niepokojca myl. 'agle wyda"o jej si$, %e w ogle nie zna"a ojca. -to to jest )uta, ojcze3 .zy mam po ni pos"a&3 9dzie mog$ j znale#&3 .zy jeszcze %yje3 Lord +oster j$kn". 'ie %yje. .!wyci" j za d"o. 6$dziesz jeszcze mia"a inne... s"odkie dzieci z prawego "o%a. /nne0 pomyla"a .atelyn. /zy$by zapomnia, $e Ned nie $yje0 /zy nadal mwi do )uty, czy do mnie0 " mo$e do :ysy albo matki0 -aszln" i z ust pop"yn$"a mu krwawa lina. 8cisn" mocno jej palce. ...bd# dobr %on, a bogowie ci$ pob"ogos"awi ... synami... $rawowitymi synami... aaachchch... Lord +oster zacisn" d"onie w nag"ym paroksyzmie blu, wbijajc paznokcie w skr$ .atelyn. ( jego ust wyrwa" si$ st"umiony krzyk. 2zybko zjawi" si$ maester Fyman, ktry przygotowa" kolejn dawk$ makowego mleka i pomg" swemu panu je wypi&. Po c!wili lord +oster ,ully ponownie zapad" w g"$boki sen. Pyta" o jak kobiet$ oznajmi"a .at. O )ut$. )ut$3 5aester popatrzy" na ni zdziwiony. 'ie znasz nikogo o tym imieniu3 /ziewki s"u%ebnej albo kobiety z jakiej pobliskiej wioski3 5o%e to kto z dawnyc! czasw3 .atelyn opuci"a )i*errun na wiele lat. 'ie, pani. 1eli c!cesz, mog$ o ni zapyta&. 8t!erydes ayn z pewnoci b$dzie wiedzia", czy kto taki s"u%y" w )i*errun. 5wi"a, )uta3 Prostaczkowie cz$sto nadaj crkom imiona kwiatw albo zi". 5aester zamyli" si$. Przypominam sobie tak wdow$, ktra przyc!odzi"a do zamku pyta&, czy mamy stare buty, w ktryc! trzeba wymieni& podeszwy. ydaje mi si$, %e nazywa"a si$ )uta. 7 mo%e 2za"wia3 .o w tym rodzaju. 'ie przyc!odzi ju% jednak od wielu lat... 'azywa"a si$ ?io"ek przerwa"a mu .atelyn, ktra wietnie pami$ta"a staruszk$. 'aprawd$3 5aester mia" zawstydzon min$. ybacz, lady .atelyn, ale nie mog$ tu zosta& d"u%ej. 2er /esmond powiedzia", %e wolno nam rozmawia& z tob tylko o tym, czego wymagaj nasze obowizki.

takim razie musisz wykona& jego polecenie. 'ie mog"a mie& pretensji do ser /esmonda. 'ie da"a mu powodw do zau0ania i z pewnoci obawia" si$, %e mog"aby wykorzysta& lojalno&, ktr wci% czu"o wobec crki swego lorda wielu ludzi z )i*errun, by narobi& mu jeszcze wi$cej k"opotw. &reszcie mog! zapomnie o wojnie powiedzia"a sobie. /hoby tylko na krtk chwil!# Po wyjciu maestera zarzuci"a we"niany p"aszcz i ponownie wysz"a na balkon. 6lask s"oca z"oci" przep"ywajce obok zamku wody. .atelyn os"oni"a oczy d"oni, ze strac!em wypatrujc odleg"ego %agla. 'ie widzia"a jednak nic, a to znaczy"o, %e jej nadzieje nie umar"y. 2ta"a tak do wieczora i przez znaczn cz$& nocy, a% wreszcie rozbola"y j nogi. P#nym popo"udniem do zamku przylecia" kruk, ktry skierowa" si$ do ptaszarni, poruszajc leniwie wielkimi, ciemnymi skrzyd"ami. /zarne skrzyda, czarne sowa pomyla"a, przypominajc sobie poprzedniego ptaka i groz$, ktr przynis". ieczorem wrci" maester Fyman, ktry zaj" si$ lordem ,ullym i przynis" .atelyn skromn kolacj$ z"o%on z c!leba, sera i gotowanej wo"owiny z c!rzanem. )ozmawia"em z 8t!erydesem aynem, pani. 1est prawie pewien, %e za jego czasw w )i*errun nie s"u%y"a %adna kobieta imieniem )uta. idzia"am dzisiaj kruka. .zy pojmano 1aimea? "lbo zabito, bogowie bro%cie0 'ie, pani, nie mamy %adnyc! wieci o -rlobjcy. 7 wi$c to kolejna bitwa3 .zy Cdmure ma k"opoty3 7lbo )obb. Prosz$ ci$, oka% mi troc!$ serca i uga moje obawy. !ani# nie $owinienem... Fyman rozejrza" si$ wok", jakby c!cia" si$ upewni&, %e w komnacie nikogo nie ma. Lord ,ywin opuci" dorzecze. 'a brodac! bez zmian. takim razie skd przylecia" ten kruk3 0 zachod% odpowiedzia". (aj" si$ pociel lorda +ostera, nie c!cc patrze& jej w oczy. .zy to wieci od )obba3 (awa!a" si$. Tak# $ani. 2ta"o si$ co z"ego. Pozna"a to po jego zac!owaniu. .o przed ni ukrywa". !owiedz mi. +zy to Robb? +zy jest ranny? "le nie zgin , dobrzy bogowie, nie mw mi, $e zgin #

1ego 5i"o& odnis" ran$ podczas szturmu na ,urni$ ... 5aester Fyman nadal nie odpowiada" jej wprost. ...ale pisze, %e nie ma powodu do niepokoju i ma nadziej$, %e wkrtce wrci. )an$3 1ak ran$3 .zy jest powa%na3 Pisze, %e nie ma powodu do niepokoju. szystkie rany mnie niepokoj. .zy ma odpowiedni opiek$3 1estem tego pewien. (ajmie si$ nim maester ,urni. 7 gdzie zosta" raniony3 Pani, zabroniono mi z tob rozmawia&. Przykro mi. 8yman zebra" swe eliksiry i opuci" popiesznie komnat$. .atelyn znowu zosta"a sam na sam z ojcem. Po wypiciu makowego mleka lord +oster zapad" w g"$boki sen. ( kcika jego ust sp"ywa" wski strumyk liny, ktra zwil%a"a poduszk$. .atelyn wzi$"a p"cienn c!usteczk$ i delikatnie wytar"a plwocin$. Lord +oster j$kn", gdy go dotkn$"a. ,ybacz mi powiedzia" tak cic!o, %e ledwie s"ysza"a jego s"owa. R%ta... krew... krew... bogowie, bd#cie "askawi... ,e s"owa, c!o& nie potra0i"a ic! poj&, wzbudzi"y w niej silny nie$okj. 1rew pomyla"a. /zy wszystko zawsze si! musi sprowadza do krwi0 ;jcze, kim bya ta kobieta i co jej uczynie', $e a$ tak bardzo pragniesz jej wybaczenia0 .atelyn spa"a niespokojnie. /r$czy"y j nieokrelone sny o jej dzieciac!, tyc! zaginionyc! i tyc! zabityc!. 'a d"ugo przed witem obudzi"o j ec!o s"w ojca. .odkie dzieci z prawego o$a ... dlaczego to powiedzia0 /zy$by ... spodzi z t )ut b!karta0 'ie potra0i"a w to uwierzy&. 1ej brat Cdmure, owszem. 'ie zdziwi"aby jej wiadomo&, %e Cdmu re ma t%zin nat%ra"nych dzieci. "e nie jej ojciec# nie "ord 9oster T%""y# nigdy. " mo$e to na :ys! mwi )uta, tak samo jak na mnie /at0 Lord +oster nieraz ju% myli" j z siostr. (!dziesz jeszcze miaa inne, powiedzia# .odkie dzieci z prawego o$a# 2ysa poroni"a pi$& razy, dwukrotnie w Orlim 9nie#dzie i trzykrotnie w -rlewskiej Przystani ... ale nigdy w )i*errun, gdzie lord +oster mg" s"u%y& jej pociec!. Nigdy, chyba $e... chyba $e bya w ci $y za tym pierwszym razem... Obie siostry wzi$"y lub tego samego dnia. 5$%owie zostawili je pod opiek ojca i wyjec!ali, by przy"czy& si$ do buntu )oberta. Potem, gdy ic! miesi$czna krew nie pop"yn$"a w wyznaczonym terminie, Lysa gada"a radonie o synac!, ktre z pewnoci nosi"y.

,wj syn b$dzie dziedzicem inter0ell, a mj Orlego 9niazda. Oc!, b$d najlepszymi przyjaci"mi, tak jak twj 'ed i lord )obert. 6$d raczej bra&mi ni% kuzynami. Po prostu to wiem. (ya taka szcz!'liwa# 7le nied"ugo potem krew Lysy pop"yn$"a i wszelka rado& w oczac! jej siostry zgas"a. .atelyn zawsze myla"a, %e okres Lysy po prostu si$ sp#ni", ale jeli by"a w ci%y... Przypomnia"a sobie c!wil$, gdy po raz pierwszy da"a siostrze do potrzymania )obba. 6y" maleki, wrzeszcza" i mia" czerwon buzi$, ale ju% wtedy by" silny i pe"en %ycia. 9dy tylko .atelyn poda"a go Lysie, jej siostra zala"a si$ "zami, odda"a popiesznie niemowl$ i uciek"a. +e'li ju$ przedtem stracia dziecko, to mogoby tumaczy sowa ojca i wiele innych spraw... 5a"%estwo Lysy z 1onem 7rrynem zaaran%owano popiesznie, a 1on ju% wtedy by" starym cz"owiekiem, starszym od ic! ojca. .tarym czowiekiem bez dziedzica# 1ego pierwsze dwie %ony zmar"y bezpotomnie, syna jego brata zamordowano razem z 6randonem 2tarkiem w -rlewskiej Przystani, a jego dzielny kuzyn zgin" w 6itwie /zwonw. 1eli rd 7rrynw mia" przetrwa&, potrzebna mu by"a m"oda %ona ... moda $ona, ktra dowioda ju$ swej podno'ci# .atelyn wsta"a, wdzia"a szat$, zesz"a do ciemnej samotni i stan$"a nad "o%em ojca. ype"nia" j strac! po"czony z bezradnoci. .jcze powiedzia"a. Ojcze, wiem, co uczyni"e. 'ie by"a ju% niewinn dziewczyn z g"ow pe"n marze. 6y"a wdow, zdrajczyni i pogr%on w %a"obie matk, ktra dobrze pozna"a %ycie. (musi"e go, %eby j przyj" wyszepta"a. :lub z Lys by" cen, ktr 1on 7rryn musia" zap"aci& za miecze i w"cznie rodu ,ullyc!. 'ic dziwnego, %e w ma"%estwie jej siostry nie by"o mi"oci. 7rrynowie byli dumni i ic! !onor "atwo by"o urazi&. Lord 1on mg" polubi& Lys$, by przecign& ,ullyc! na stron$ rebelii, a tak%e w nadziei na syna, lecz trudno by mu by"o pokoc!a& kobiet$, ktra przysz"a do jego "o%a zbrukana i niec!$tna. ( pewnoci traktowa" j z szacunkiem i wyrozumia"oci, ale Lysa potrzebowa"a ciep"a. 'ast$pnego dnia przy niadaniu .atelyn poprosi"a o g$sie piro oraz papier i zacz$"a kreli& list do siostry, do /oliny 7rrynw. Pisa"a, walczc ze s"owami, o 6ranie i )ickonie, lecz przede wszystkim o lordzie +osterze. +ego dni dobiegaj ko%ca i my'li teraz tylko o krzywdach, ktre ci wyrz dzi# Maester <yman mwi, $e nie o'mieli si! poda mu silniejszego makowego mleka# Pora, by ojciec odo$y ju$ miecz i tarcz!# Pora na

spoczynek# Mimo to walczy zawzi!cie i nie chce si! podda# My'l!, $e chodzi mu o ciebie# Potrzebne mu twoje wybaczenie# &iem, $e wojna sprawia, i$ podr$ z ;rlego 6niazda do )i9errun staa si! niebezpieczna, ale z pewno'ci silny oddzia rycerzy mgby bezpiecznie przeprowadzi ci! przez 6ry 3si!$ycowe# .tu ludzi albo tysi c0 " je'li nie mo$esz przyjecha, to czy chocia$ do niego nie napiszesz0 Mo$e skre'lisz kilka sw mio'ci, $eby mg spokojnie umrze0 Napisz, co chcesz, a ja mu to przeczytam, by ul$y jego sercu# 9dy .atelyn od"o%y"a g$sie piro i poprosi"a o lak, zrozumia"a, %e to zbyt p#no i niewiele ju% pomo%e. 5aester Fyman rwnie% nie wierzy", by lord +oster pozosta" przy %yciu na czas przelotu kruka do Orlego 9niazda i powrotu. /hocia$ nieraz ju$ mwi to samo ... T%""yowie nie poddawali si$ "atwo, nawet w beznadziejnej sytuacji. Odda"a list maesterowi i posz"a do septu zapali& wieczk$ dla Ojca 'a 9rze w intencji swego ojca, drug dla 2taruc!y, ktra wypuci"a na wiat pierwszego kruka, gdy spojrza"a przez drzwi mierci, i trzeci dla 5atki, w intencji Lysy i wszystkic! dzieci, ktre obie utraci"y. P#niej, gdy siedzia"a z ksi%k przy "o%u lorda +ostera, raz za razem czytajc ten sam urywek, us"ysza"a g"one krzyki i d#wi$k trby. Ser &obin pomyla"a natyc!miast z dr%eniem l$ku. ysz"a na balkon, lecz na rzekac! nic nie by"o wida&. 'a zewntrz s"ysza"a jednak coraz wyra#niejsze g"osy, t$tent wielu koni, pobrz$kiwanie zbroi, a tu i wdzie rwnie% radosne krzyki. )uszy"a kr$tymi sc!odami na dac! don%onu. .er Desmond nie zakaza mi wst!pu na dach powiedzia"a sobie, wc!odzc na gr$. /#wi$ki dobiega"y z drugiego koca zamku, spod g"wnej bramy. 9rupka ludzi sta"a przed krat, ktra unosi"a si$ urywanym ruc!em. 'a b"oniac! pod zamkiem czeka"o kilkuset je#d#cw. 'ag"y podmuc! wiatru unis" w gr$ ic! c!orgwie. (adr%a"a z ulgi na widok skaczcego pstrga )i*errun. %dm!re. Nim po0atygowa" si$ do niej, min$"y dwie godziny. (amek wype"nia"y ju% d#wi$ki !a"aliwyc! powita. 5$%czy#ni ciskali kobiety i dzieci, ktre zostawili, wyruszajc na wojn$. ( ptaszarni wzbi"y si$ do lotu trzy poruszajce leniwie czarnymi skrzyd"ami kruki. .atelyn obserwowa"a je z balkonu ojca. 8my"a w"osy, przebra"a si$ i przygotowa"a na wys"uc!anie wymwek brata... lecz mimo to trudno by"o jej czeka&. 9dy wreszcie us"ysza"a za drzwiami g"osy, usiad"a, krzy%ujc d"onie na kolanac!. 6uty, nagolenniki i opocz$ Cdmure a pokrywa"y plamki zasc!"ego czerwonego b"ota. Patrzc na niego, nikt by si$ nie domyli", %e

ma przed sob zwyci$zc$. ,warz mia" wyc!ud" i zapadni$t, policzki blade, brod$ rozczoc!ran, a jego oczy jarzy"y si$ c!orobliwym blaskiem. 6dm%re odezwa"a si$ zaniepokojona .atelyn. 'ie wygldasz zdrowo. .zy co si$ sta"o3 .zy Lannisterowie przeszli przez rzek$3 Odpar"em ic! ataki. Lorda ,ywina, 9regora .legane a, 7ddama 5arbranda. (musi"em ic! do odwrotu. 7le 2tannis... ykrzywi" twarz. +o ze )tannisem? Przegra" bitw$ pod -rlewsk Przystani odpar" przygn$biony Cdmure. 1ego 0lota sp"on$"a, a armia ponios"a kl$sk$. (wyci$stwo Lannisterw by"o z" wiadomoci, ale .atelyn nie potra0i"a dzieli& widocznej trwogi brata. 'adal dr$czy"y j koszmary o cieniu, ktry wlizn" si$ do namiotu )enlyego, i krwi, ktra trysn$"a spod naszyjnika jego zbroi. 2tannis nie by" nam wi$kszym przyjacielem ni% lord ,ywin. 'ic nie rozumiesz. ysogrd opowiedzia" si$ po stronie 1o00reya. /orne rwnie%. .a"e po"udnie. (acisn" usta. 7 ty uzna"a za stosowne uwolni& -rlobjc$. 'ie mia"a prawa. 5ia"am prawo matki. 1ej g"os brzmia" spokojnie, c!o& wiadomo& o ysogrodzie by"a straszliwym ciosem dla nadziei )obba. tej c!wili nie by"a jednak w stanie o tym myle&. 'ie mia"a prawa powtrzy" Cdmure. 6y" jecem )obba, twojego krla, a )obb rozkaza" mi go strzec. 6rienne b$dzie go strzeg"a. Przysi$g"a na swj miecz. Ta kobieta? /ostarczy (aimea do 4r"ewskiej !rzystani i $rzy$rowadzi do nas bezpiecznie 7ry$ i 2ans$. +ersei nigdy ich nie odda. 'ie .ersei. ,yrion. Przysig" to publicznie. -rlobjca rwnie% z"o%y" przysi$g$. 2"owo 1aimea nie ma %adnej wartoci. 7 jeli c!odzi o -rasnala, to podobno oberwa" toporem w g"ow$ podczas bitwy. 2kona, nim twoja 6rienne zd%y dotrze& do -rlewskiej Przystani, o ile w ogle jej si$ to uda. )kona? /zy bogowie mog by a$ tak bezlito'ni0 -aza"a 1aimeowi z"o%y& sto przysig, ale nadziej$ pok"ada"a w obietnicy jego brata. Cdmure by" lepy na jej rozpacz. (aimea powierzono mnie i zamierzam go odzyska&. )ozes"a"em kruki ...

3"e kr%kw? /o kogo? Trzy odpar". Aeby mie& pewno&, i% wiadomo& dotrze do lorda 6oltona. .zy to rzek, czy traktem, droga z )i*errun do -r "ewskiej !rzystani $rowadzi obok 9arrenha". 9arrenha". ydawa"o si$, %e w komnacie pociemnia"o od tego s"owa. Cdmure, czy zdajesz sobie spraw$, co uczyni"e3 doda"a oc!ryp"ym z przera%enia g"osem. 'ie obawiaj si$, nic nie wspomnia"em o twoim udziale. 'apisa"em, %e 1aime uciek", i zao0erowa"em tysic smokw za jego sc!wytanie. .oraz #orze, pomyla"a zrozpaczona .atelyn. Mj brat jest gupcem# 1ej oczy zasz"y niec!cianymi "zami. 1eli to by"a ucieczka, a nie wymiana zak"adnikw, to dlaczego Lannisterowie mieliby odda& moje crki 6rienne3 'ie dojdzie do tego. (robi"em wszystko, by -rlobjca jak najszybciej powrci" do loc!u. (robi"e wszystko, bym nigdy ju% nie ujrza"a crek. 6rienne mog"aby dostarczy& go bezpiecznie do -rlewskiej Przystani ... pod warunkiem, %e nikt by ic! nie ciga". 7le teraz... 'ie by"a w stanie mwi& dalej. 0ostaw mnie# 6dm%re. 'ie mia"a prawa wydawa& mu rozkazw, nie w zamku, ktry wkrtce mia" nale%e& do niego, jej ton nie dopuszcza" jednak sprzeciwu. (ostaw mnie z ojcem i z moj %a"ob. 'ie mam ci nic wi$cej do powiedzenia. Odejd#. Odejd#. .!cia"a tylko po"o%y& si$, zamkn& oczy i zasn&. 5odli"a si$, by nic si$ jej nie ni"o.

Arya
'iebo by"o rwnie czarne jak mury +arren!al, ktre zostawili za sob. ci% sipi" lekki deszcz, ktry t"umi" t$tent kopyt i sp"ywa" po twarzac! uciekinierw. (mierzali na p"noc, oddalajc si$ od jeziora. (ryta koleinami wiejska droga bieg"a przez ogo"ocone pola, a potem pord lasw i strumieni. 7rya jec!a"a przodem, kopniakami zmuszajc skradzionego konia do niebezpiecznie szybkiego k"usa, a% do c!wili, gdy ze wszystkic! stron otoczy"y j drzewa. 9orca 6u"ka i 9endry pod%ali za ni tak szybko, jak tylko potra0ili. 9dzie w oddali wy"y wilki. 2"ysza"a te% ci$%ki oddec!

piekarczyka. 'ikt si$ nie odzywa". Od czasu do czasu 7rya spoglda"a przez rami$, by si$ upewni&, czy obaj c!"opcy nie zostali zbyt daleko z ty"u i czy nikt ic! nie ciga. iedzia"a, %e pocig na pewno zostanie podj$ty. 8krad"a trzy konie ze stajni, map$ i szty"et z samotni Roosea 6oltona, a do tego zabi"a wartownika stojcego w tylnej bramie. Poder%n$"a mu gard"o, gdy sc!yli" si$, by podnie& wytart %elazn monet$, ktr dosta"a od 1aDena + g!ara. -to znajdzie go le%cego w ka"u%y krwi i podniesie alarm. Obudz lorda 6oltona, przeszukaj +arren!al od dac!w a% po piwnice i odkryj, %e znikn$"y sztylet i mapa, kilka mieczy ze zbrojowni, c!leb i ser z kuc!ni, piekarczyk, ucze kowalski oraz dziewczynka<podczaszy zwana 'an ... albo =asic bd# 7rrym, zale%nie od tego, kogo si$ b$dzie pyta&. Lord /read0ort nie b$dzie ic! ciga" osobicie. )oose 6olton b$dzie sobie le%a" w "o%u, blady i pokryty pijawkami, wydajc rozkazy swym ledwie s"yszalnym g"osem. Pocig mo%e poprowadzi& jego cz"owiek alton, zwany 'agolennikiem, gdy% nigdy nie zdejmowa" z d"ugic! ng tyc! os"on. 7lbo mo%e to by& linicy si$ Fargo +oat i jego najemnicy, ktrzy nadali sobie nazw$ /zielnyc! -ompanionw. ;nni zwali ic! -rwawymi -omediantami Gc!o& nigdy prosto w oczyH i czasami te% =owcami 2tp, jako %e lord Fargo mia" w zwyczaju obcina& d"onie albo stopy tym, ktrzy mu si$ narazili. +e'li nas zapi , utn nam i donie, i stopy pomyla"a 7rya. A potem &oose Bolton obedrze nas ze skry. 'adal mia"a na sobie strj pazia, z wyszytym na piersi !erbem lorda 6oltona, obdartym ze skry cz"owiekiem z /read0ort. (a ka%dym razem, gdy spoglda"a za siebie, na wp" spodziewa"a si$ ujrze& rzd poc!odni wy"aniajcy si$ z odleg"yc! bram +arren!al albo mkncy szczytem jego pot$%nyc! murw. 'ie dostrzeg"a jednak niczego. reszcie pogr%one we nie zamczysko znikn$"o w ciemnoci za drzewami. 9dy mijali pierwszy strumie, 7rya zakr$ci"a i sprowadzi"a ic! z drogi, przez &wier& mili brodzc kr$tym potokiem, zanim wreszcie wyjec!a"a na kamienisty brzeg. 1eli "owcy b$d mieli psy, mo%e w ten sposb uda im si$ je zmyli&. 'ie mogli zosta& na szlaku. Na tej drodze czeka na nas 'mier powtarza"a sobie. Na te, i na wszystkich innych. 9endry i 9orca 6u"ka nie sprzeciwiali si$ jej decyzji. Ostatecznie to ona mia"a map$, a do tego piekarczyk ba" si$ jej prawie tak samo jak ludzi, ktrzy mogli ic! ciga&. idzia" wartownika, ktrego zabi"a. *o dobrze, $e

si! mnie boi pomyla"a. Dzi!ki temu b!dzie mnie sucha i nie zrobi nic gupiego# iedzia"a, %e sama powinna si$ ba& bardziej. 5ia"a tylko dziesi$& lat, by"a c!ud dziewczynk jadc na kradzionym koniu przez ciemny las i cigali j ludzie, ktrzy z radoci obci$liby jej stopy. 5imo to z jakiego powodu czu"a si$ spokojniejsza ni% w +arren!al. /eszcz zmy" z jej palcw krew wartownika, na plecac! mia"a miecz, wilki kr%y"y w mroku niczym c!ude, szare cienie, a 7rya 2tark nie czu"a l$ku. 2trac! tnie g"$biej ni% miecze wyszepta"a pod nosem sentencj$, ktrej nauczy" j 2yrio ?orel. /oda"a te% s"owa 1aDenaB 2alar mor#h!lis. /eszcz dwukrotnie przestawa" pada&, a potem zaczyna" od nowa. 5ieli jednak dobre p"aszcze, ktre c!roni"y ic! przed wilgoci. 7rya narzuci"a spokojne, miarowe tempo. Pod drzewami panowa" zbyt wielki mrok, by mogli jec!a& szybciej, obaj c!"opcy nie byli wprawnymi je#d#cami, a w mi$kkim, zdradliwym gruncie kry"y si$ korzenie i g"azy. 5in$li kolejn drog$, ktrej g"$bokie koleiny wype"nia"a woda, lecz 7rya oddali"a si$ od niej szybko. Prowadzi"a ic! zboczami 0alistyc! wzgrz, przez je%yny, g"ogi i g$ste c!aszcze, po dnie wskic! paroww, gdzie po twarzy smaga"y ic! ci$%kie od mokryc! lici ga"$zie. 4"acz Gendryego w pewnej c!wili potkn$"a si$ w b"ocie i pad"a ci$%ko na zad. .!"opak zlecia" z siod"a, lecz ani jemu, ani koniowi nic si$ nie sta"o. 9endry zrobi" t$ swoj upart min$ i wdrapa" si$ z powrotem na siod"o. Po krtkiej c!wili natkn$li si$ na trzy wilki po%erajce martwego jelonka. -o 9orcej 6u"ki sp"oszy" si$, poczuwszy ic! zapac!. /wa wilki rwnie% uciek"y, trzeci jednak podnis" "eb i obna%y" k"y, gotowy broni& zdobyczy. yco0aj si$ rozkaza"a 9endryem% rya. ,ylko powoli, %eby go nie przestraszy&. Oddalali si$ ostro%nie, a% wreszcie wilk i jego uczta znikn$"y im z oczu. /opiero wtedy 7rya zawrci"a wierzc!owca i ruszy"a w pogo za 9orc 6u"k, ktry trzyma" si$ rozpaczliwie w siodle, obijajc o drzewa. P#niej natkn$li si$ na spalon wiosk$. Ostro%nie przeje%d%ali mi$dzy strawionymi przez ogie c!atami, mijajc koci dwunastu wisielcw, ktre zdobi"y rzd jab"oni. 9orca 6u"ka na ic! widok zacz" si$ modli&, raz za razem b"agajc s"abym szeptem 5atk$ o zmi"owanie. 7rya popatrzy"a na ubrane w mokre, butwiejce "ac!y kociotrupy i odmwi"a w"asn modlitw$. Ser 3re#or zacz$"a. Dunsen, Polli9er, )a55 .odyczek# 8askotek i ;gar# .er =lyn, ser Meryn, krl Jo$$rey, krlowa .ersei. (akoczy"a j s"owami 4alar mor#h!lis, dotkn$"a sc!owanej pod pasem monety 1aDena, a potem

wycign$"a r$k$ i zerwa"a wiszce mi$dzy trupami jab"ko. 6y"o zgni"e i przejrza"e, ale zjad"a je ca"e, razem z robakami i innym wistwem. /zie by" pozbawiony witu. 'iebo wok" nic! pojania"o powoli, lecz ani na moment nie ujrzeli s"oca. .zer przesz"a w szaro&, a kolory wrci"y niemia"o na wiat. Ao"nierskie sosny spowi"a pos$pna ziele, a drzewa liciaste rdzawa czerwie i wyblak"e z"oto, przeradzajce si$ ju% powoli w brz. (atrzymali si$ na c!wil$, by napoi& konie i popiesznie prze"kn& zimne niadanie, rozrywajc na cz$ci boc!en c!leba, ktry 9orca 6u"ka ukrad" w kuc!ni, i przekazujc sobie z rk do rk kawa"ki twardego %"tego sera. iesz, dokd jedziemy3 zapyta" j 9endry. 'a p"noc odpar"a. 9orca 6u"ka rozejrza" si$ wok" niepewnie. 7 gdzie jest p"noc3 Tam odpowiedzia"a, wskazujc serem. 2kd wiesz3 Przecie% nie ma s"oca. Popatrz na mec!. idzisz, %e ronie tylko po jednej stronie drzew3 ,o jest po"udnie. 7 co takiego jest na p"nocy3 zainteresowa" si$ 9endry. Trident. 7rya rozwin$"a ukradzion map$, by pokaza& im rzek$. idzicie3 -iedy ju% dotrzemy do ,ridentu, wystarczy, %e pojedziemy w gr$ rzeki, a z pewnoci tra0imy do )i*errun. Przeledzi"a palcem t$ tras$. ,o d"uga droga, ale jeli b$dziemy si$ trzyma& rzeki, na pewno nie zab"dzimy. 9orca 6u"ka popatrzy" na map$, mrugajc. gdzie jest to Ri5err%n? !rzedstawiono je jako zamkow wie%$, po"o%on w rozwidleniu dwc! niebieskic! rzek, -amiennego 'urtu i .zerwonyc! ide". T%taj. /otkn$"a palcem odpowiedniego punktu. T% jest na$isane 'Ri5err%n*. Potra0isz czyta& pismo3 zapyta" zdumiony, jakby oznajmi"a mu, %e umie c!odzi& $o wodzie. 2kin$"a g"ow. )i*errun b$dziemy bezpieczni. 'aprawd$3 7 dlaczego3 Dlatego, $e to zamek mojego dziadka i b!dzie tam mj brat )obb mia"a oc!ot$ mu odpowiedzie&. Przygryz"a jednak warg$ i zwin$"a map$.

/latego, %e tak ci mwi$. 7le najpierw musimy tam dotrze&. Pierwsza dosiad"a konia. .zu"a si$ nieswojo, ukrywajc prawd$ przed 9orc 6u"k, ba"a si$ jednak zdradzi& mu sw tajemnic$. 9endry wiedzia", ale z nim to by"o co innego. On rwnie% mia" swj sekret, c!o& wyglda"o na to, %e sam go nie zna. Po niadaniu 7rya zwi$kszy"a tempo, ka%c koniom k"usowa& tak d"ugo, jak tylko by"y w stanie. 9dy widzia"a przed sob puste pole, spina"a wierzc!owca do cwa"u, to jednak zdarza"o si$ rzadko, gdy% okolica stawa"a si$ coraz bardziej pagrkowata. zgrza nie by"y wysokie ani szczeglnie strome, wydawa"o si$ jednak, %e cign si$ bez koca, i wkrtce wszyscy si$ zm$czyli wspinaczk na szczyty oraz zje%d%aniem z nic!. =atwiej by"o dostraja& si$ do rze#by terenu, jec!a& korytami strumieni i przez labirynt p"ytkic! lesistyc! dolinek, dobrze os"oni$tyc! od gry koronami drzew. Od czasu do czasu wysy"a"a 9orc 6u"k$ i 9endry ego przodem, a sama zawraca"a, by zostawi& 0a"szywy trop. .a"y czas nas"uc!iwa"a te% odg"osw pocigu. 'a wolno myla"a, przygryzajc warg$. +edziemy za wolno# Na pewno nas zapi # pewnej c!wili dostrzeg"a ze szczytu wzgrza ciemne kszta"ty, ktre przec!odzi"y przez strumie na dole. Przez p" uderzenia serca ba"a si$, %e cigaj ic! je#d#cy )oose a 6oltona, potem jednak spojrza"a po raz drugi i zorientowa"a si$, %e to tylko wata!a wilkw. Ah!!!!!!!!!, ah!!!!!!!!! zawy"a do nic!, otaczajc usta d"oni. 'ajwi$ksze ze zwierzt unios"o "eb i odpowiedzia"o jej w"asnym wyciem. 7ry$ przeszy" dreszcz. po"udnie 9orca 6u"ka zacz" narzeka&. 5wi", %e boli go dupa, nogi ma odparzone od siod"a, a poza tym musi si$ wyspa&. 1estem taki zm$czony, %e zaraz spadn$ z konia. 7rya zerkn$"a na 9endryego. 1ak mylisz, jeli zleci, kto capnie go szybciej, wilki czy -omedianci3 ,i"ki uzna" 9endry. 5aj lepsze nosy. 9orca 6u"ka otworzy" usta i zamkn" je z powrotem. 8trzyma" si$ w siodle. Po krtkiej c!wili znowu zacz$"o pada&. .igle nie uda"o im si$ zobaczy& s"oca. )obi"o si$ coraz zimniej. 5i$dzy sosnami i nad spopielonymi polami wida& by"o bia"e kosmyki mg"y. 9endry cierpia" prawie tak samo jak 9orca 6u"ka, by" jednak zbyt uparty, %eby si$ skar%y&. 2iedzia" niezgrabnie w siodle z wyrazem determinacji na twarzy i ze zmierzwion czarn czupryn. 7rya wietnie widzia"a, %e kiepski z niego je#dziec. Powinnam bya o tym pami!ta pomyla"a. 2ama je#dzi"a konno, odkd si$ga"a pami$ci, najpierw na

kucykac!, a potem na du%yc! wierzc!owcac!, ale 9endry i 9orca 6u"ka poc!odzili z miasta, a w miastac! prostaczkowie c!odzili pieszo. -iedy opuszczali -rlewsk Przysta, @oren da" im wierzc!owce, ale jazda na ole wlokcym si$ za wozem krlewskim szlakiem w niczym nie przypomina"a p$dzenia na szkolonym do polowania koni% $rzez dzikie $%szcze i s$a"one $o"a. iedzia"a, %e sama mog"aby jec!a& szybciej, nie zamierza"a jednak ic! zostawia&. 6yli jej wata!, jej towarzyszami, jedynymi %ywymi przyjaci"mi, ktrzy jej zostali, i gdyby nie ona, siedzieliby sobie bezpiecznie w +arren!al. 9endry poci"by si$ w ku#ni, a 9orca 6u"ka w kuc!niac!. +e'li zapi nas 3omedianci, wyja'ni! im, $e jestem crk Neda .tarka i siostr krla pnocy# )ozka$! im, $eby zawie>li mnie do brata, i zabroni! skrzywdzi 6or c (uk! i 6endry +e#o. Mog"i jednak jej nie uwierzy&, a nawet gdyby uwierzyli... ba"a si$ lorda 6oltona, mimo %e by" c!or%ym jej brata. Nie pozwol!, $eby nas zapali poprzysi$g"a bezg"onie, si$gajc r$k za plecy, by dotkn& r$kojeci miecza, ktry ukrad" dla niej 9endry. Nie pozwol!# P#nym popo"udniem wy"onili si$ spomi$dzy drzew i znale#li na brzegac! rzeki. 9orca 6u"ka krzykn" z radoci. ,rident4 ,eraz musimy tylko jec!a& w gr$ rzeki, tak jak mwi"a. 1estemy prawie na miejscu4 7rya przygryz"a warg$. To chyba nie jest Trident. .!o& rzeka wezbra"a po padajcyc! ostatnio deszczac!, i tak nie mog"a mie& wi$cej ni% trzydzieci stp szerokoci. Pami$ta"a, %e ,rident by" znacznie szerszy. ,a rzeka jest za wska, a my nie moglimy jeszcze dotrze& tak daleko. 5oglimy %$iera" si$ 9orca 6u"ka. 1edziemy ju% ca"y dzie, prawie bez odpoczynku. 'a pewno pokonalimy kawa" drogi. Popatrzmy na t$ map$ zaproponowa" 9endry. 7rya zsun$"a si$ z konia, wyj$"a map$ i rozpostar"a j. /eszcz pada" na owcz skr$, sp"ywajc z niej wskimi strumyczkami. .!yba jestemy gdzie tutaj stwierdzi"a, wskazujc palcem punkt na mapie. .!"opcy spogldali jej przez rami$. ,o przecie% bardzo blisko sprzeciwi" si$ 9orca 6u"ka. (obacz, +arren!al jest tutaj, tu% obok twojego palca. Prawie go dotykasz. 7 my jec!alimy ca"y dzie4 /o ,ridentu pozosta"o mnstwo mil oznajmi"a. 5inie wiele dni, nim tam dotrzemy. ,o na pewno jaka inna rzeka. (obacz. Pokaza"a mu kilka cieszyc! niebieskic! linii, ktre umieszczono na mapie. Pod ka%d z nic!

namalowano drobnymi literkami nazw$. /arry, (ielone 1ab"ko, /ziewica... o tutaj, 5a"a ierzba, to mo%e by& ona. 9orca 6u"ka przenis" wzrok z kreski na rzek$. 1ak dla mnie, wcale nie jest taka ma"a. 9endry rwnie% zmarszczy" brwi. ,a, ktr pokaz%jesz# w$ada do tej dr%giej. 0obacz t%. ,ie"ka ,ierzba przeczyta"a. 'iec! b$dzie. ielka ierzba wpada do ,ridentu, wi$c moglibymy jec!a& wzd"u% jej brzegu, ale musielibymy si$ skierowa& w d", nie w gr$ rzeki. ,ylko %e jeli to nie jest 5a"a ierzba# a ta dr%ga rzeka t%taj... Pomarszczony 2trumie przeczyta"a 7rya. (obacz, on zatacza "uk i p"ynie w stron$ jeziora, z powrotem ku +arren!al. Przebieg" palcem wzd"u% linii. 9orca 6u"ka wyba"uszy" szeroko oczy. 'ie4 'a pewno nas zabij. 5usimy si$ dowiedzie&, ktra to rzeka oznajmi" 9endry swym najbardziej upartym tonem. M%simy. "e nie wiemy. 'a mapie obok niebieskic! linii umieszczono nazwy, nikt jednak nie wypisywa" nazw na brzegac! rzek. 'ie pojedziemy ani w gr$, ani w d" rzeki zdecydowa"a, zwijajc map$. Przeprawimy si$ przez ni i ruszymy dalej na p"noc. .zy konie umiej p"ywa&3 zainteresowa" si$ 9orca 6u"ka. ,a rzeka jest c!yba g"$boka, 7rry. 7 jeli tu s w$%e3 1este pewna, %e jedziemy na p"noc3 za$yta" 9endry. Ty"e t% wzgrz... jeli zmienilimy kierunek... Mech na drzewach... skaza" na pobliski pie. 'a tym drzewie mec! ronie z trzec! stron, a na nast$pnym nie ma go w ogle. 5o%liwe, %e zab"dzilimy i ca"y czas kr$cimy si$ w k"ko. 5o%liwe przyzna"a 7rya. 7le i tak mam zamiar przedosta& si$ na drugi brzeg. 5o%ecie pojec!a& ze mn albo zosta& tutaj. drapa"a si$ na siod"o, ignorujc obu c!"opakw. 1eli nie c!c jej towarzyszy&, niec! sami sobie szukaj )i*errun. Pr$dzej jednak znajd ic! 4omedianci. 5usia"a przejec!a& wzd"u% brzegu dobre p" mili, nim wreszcie znalaz"a miejsce, ktre obiecywa"o bezpieczny brd. -lacz nawet tutaj nie c!cia"a wej& do wody. )zeka, jak j tam zwa", wartko toczy"a swe brzowe 0ale,

ktre porodku nurtu si$ga"y powy%ej koskiego brzuc!a. 6uty 7ryi wype"ni"a woda, lecz dziewczynka mocno wciska"a pi$ty w koskie boki i w kocu zdo"a"a si$ przedosta& na drugi brzeg. (a sob us"ysza"a plusk i nerwowe r%enie. +ad za mn # *o dobrze# Odwrci"a si$, by spojrze& na c!"opcw, ktrzy przeprawili si$ przez rzek$ i wyjec!ali na brzeg, ociekajc wod. ,o nie by" ,rident zapewni"a ic!. 'ie by" i ju%. 'ast$pna rzeka okaza"a si$ p"ytsza i "atwiejsza do s0orsowania. ,o rwnie% nie by" ,rident i nikt jej si$ nie sprzeciwia", gdy oznajmi"a, %e musz przejec!a& na drugi brzeg. -iedy zatrzymali si$, by pozwoli& koniom odpocz& i zje& jeszcze troc!$ c!leba z serem, zapada" ju% zmierzc!. (marz"em i przemok"em do szpiku koci poskar%y" si$ 9orca 6u"ka. 'a pewno jestemy ju% daleko od +arren!al. 5oglibymy rozpali& ognisko... Nie1 zawo"ali 7rya i 9endry, dok"adnie w tej samej c!wili. 9orca 6u"ka skuli" si$ lekko. 7rya zerkn$"a z ukosa na 9endry ego. Powiedzia to jednocze'nie ze mn , tak jak +on robi to w &inter5el# (ona 2now brakowa"o jej najbardziej ze wszystkic! braci. 5o%emy wreszcie si$ przespa&3 dopytywa" si$ 9orca 6u"ka. 1estem bardzo zmordowany, 7rry, i boli mnie dupa. .!yba mam na niej p$c!erze. 1eli ci$ z"api, b$dziesz mia" co gorszego ostrzeg"a go. 5usimy jec!a& dalej. 5usimy. 7le jest ju% prawie ciemno i nawet nie wida& ksi$%yca. "a# na konia. lekli si$ naprzd st$pa, podczas gdy wok" robi"o si$ coraz ciemniej. 7rya czu"a przygniatajcy ci$%ar zm$czenia. .!cia"o si$ jej spa& tak samo jak 9orcej 6u"ce, nie mogli sobie jednak na to pozwoli&. 9dyby zasn$li, to po otwarciu oczu mogliby zobaczy& nad sob Fargo +oata w towarzystwie 2!agwella 6"azna, iernego 8rswycka, )orgea, -sacza, septona 8tta i innyc! potworw. !o chwi"i jednak rytm koskic! krokw zacz" na ni dzia"a& niczym ko"yska. 7rya poczu"a, %e powieki jej opadaj. (amkn$"a na c!wil$ oczy, po czym znowu otworzy"a je szeroko. Nie wolno mi zasn krzycza"a do siebie bezg"onie. Nie wolno. Nie wolno. Potar"a mocno powieki kostkami d"oni, %eby ju% si$ nie zamyka"y, po czym z"apa"a wodze i kopn$"a klacz, by sk"oni& j do galopu. 7ni ona, ani wierzc!owiec nie byli jednak w stanie

d"u%ej utrzyma& tego tempa i po paru c!wilac! ponownie zwolnili do st$pa. P#niej powieki 7ryi znowu opad"y i tym razem nie rozc!yli"y si$ ju% tak pr$dko. 9dy wreszcie otworzy"a oczy, zobaczy"a, %e jej wierzc!owiec zatrzyma" si$ i skubie k$p$ trawy, a 9endry potrzsaj za rami$. (asn$"a powiedzia". ,ylko przymkn$"am oczy. Okazuje si$, %e na dosy& d"ugo. ,woja klacz c!odzi"a w k"ko, ale dopiero kiedy przystan$"a, zorientowa"em si$, %e pisz. 9orca 6u"ka te% ledwie si$ trzyma. jec!a" na konar i zlecia" z siod"a. 2zkoda, %e nie s"ysza"a, jak si$ pru". 'awet to ci$ nie obudzi"o. 5usimy urzdzi& postj, %ebycie mogli si$ przespa&. ytrzymam tak samo d"ugo jak ty sprzeciwi"a si$ z ziewni$ciem. 'ie bujaj. 1eli c!cesz by& g"upia, to jed# dalej. 1a si$ zatrzymuj$. ezm$ pierwsz wart$. ,y si$ przepij. 7 co z 9orc 6u"k3 Gendry wskaza" palcem na piekarczyka, ktry poc!rapywa" ju% cic!o na ziemi, zwini$ty pod p"aszczem na pos"aniu z mokryc! lici. jednej r$ce ciska" wielki trjkt sera. yglda"o na to, %e zasn" podczas posi"ku. 7rya zrozumia"a, %e nie ma sensu si$ spiera&. 9endry mia" racj$. 3omedianci te$ b!d potrzebowali snu pomyla"a, modlc si$, by by"a to prawda. .zu"a si$ tak zm$czona, %e trudno jej by"o nawet zle#& z siod"a, pami$ta"a jednak, %eby sp$ta& klacz, nim po"o%y"a si$ pod bukiem. (iemia by"a twarda i wilgotna. 7rya zastanawia"a si$, ile czasu minie, nim znowu b$dzie mog"a zasn& w "o%u przy ciep"ym kominku, spo%ywszy przedtem gorcy posi"ek. (anim zamkn$"a oczy, wyj$"a jeszcze miecz z poc!wy i po"o%y"a go obok siebie. )er Gregor wyszepta"a, ziewajc. /%nsen# Polli*er, )a00 2"odyczek. =askotek i... =askotek i... .gar... 1ej sny pe"ne by"y krwi i okruciestwa. Pojawili si$ w nic! -omedianci, przynajmniej czterej, blady Lyseczyk, ciemnoskry, brutalny wojownik z ;b, ktrego broni by" topr, naznaczony blizn dot!racki w"adca koni, na ktrego wo"ano ;ggo, oraz /ornijczyk, ktrego imienia nigdy nie pozna"a. 1ec!ali wci% naprzd w deszczu, obleczeni w rdzewiejce kolczugi i mokre skry, a miecze i topory uderza"y z brz$kiem o ic! siod"a. ( c!arakterystyczn dla snw niezwyk" ostroci zrozumia"a, %e wydaje im si$, i% na ni poluj, ale s w b"$dzie. ,o ona polowa"a na nic!.

e nie nie by"a ma" dziewczynk, lecz wilczyc, wielk i pot$%n. 9dy wyc!yn$"a przed nimi spomi$dzy drzew i obna%y"a k"y, wydajc z siebie niski, gard"owy warkot, poczu"a wo ludzkiego i koskiego strac!u. ierzc!owiec Lyseczyka stan" d$ba, kwiczc z przera%enia. Pozostali m$%czy#ni krzyczeli co do siebie w mowie ludzi, lecz nim zd%yli cokolwiek przedsi$wzi&, z ciemnoci i deszczu wypad"y inne wilki, liczne stado c!udyc!, mokryc!, milczcyc! bestii. alka by"a krtka i krwawa. -ud"aty m$%czyzna run" z konia, nim zd%y" do koca wydoby& topr, a ciemnoskry zgin", nacigajc "uk. 1asnoskry cz"owiek z Lys prbowa" ucieczki. 1ej bracia i siostry osaczyli zbiega, raz za razem zmuszajc go do zmiany kierunku, a potem rzucili si$ na niego ze wszystkic! stron, ksajc koskie nogi i przegryzajc gard"o je#d#cowi w c!wili, gdy ten run" na ziemi$. ,ylko cz"owiek z dzwoneczkami zdo"a" stawi& im czo"o. 1ego ko kopn" w g"ow$ jedn z jej sistr, a zakrzywiony srebrzysty pazur przeci" drug niemal wp". "osy m$%czyzny ca"y czas d#wi$cza"y cic!o. Oszala"a z gniewu, skoczy"a mu na plecy i zwali"a go z siod"a. 9dy spadali na ziemi$, zacisn$"a szcz$ki na jego ramieniu, przebijajc skr$, we"n$ i mi$kkie cia"o. Po uderzeniu o ziemi$ szarpn$"a gwa"townie "bem, odrywajc koczyn$ od barku. Potem potrzsn$"a ni trium0alnie, pryskajc wok" ciep"ymi, czerwonymi kropelkami, ktre miesza"y si$ z zimnym, czarnym deszczem.

%yrion
Obudzi"o go skrzypienie staryc!, %elaznyc! zawiasw. 4to tam? wyc!rypia". /obrze, %e c!ocia% odzyska" g"os, nawet jeli by" s"aby i oc!ryp"y. 9orczka cigle go nie opuszcza"a, nie mia" te% poj$cia, ktra godzina. 1ak d"ugo spa" tym razem3 6y" taki s"aby, tak c!olernie s"aby. 4to tam? zawo"a" po raz drugi, tym razem g"oniej. Przez uc!ylone drzwi do rodka wpada" blask poc!odni, lecz w komnacie jedynym #rd"em wiat"a by" p"oncy przy "o%u ogarek.

,yrion zadr%a", widzc zbli%ajc si$ posta&. ,u, w ,wierdzy 5aegora, wszyscy s"u%cy byli na us"ugac! jego siostry i ka%dy z goci mg" by& kolejnym narz$dziem .ersei, wys"anym po to, by dokoczy& roboty, ktr zacz" ser 5andon. Potem m$%czyzna wszed" w plam$ wiat"a wiecy, przyjrza" si$ uwa%nie poblad"ej twarzy kar"a i zac!ic!ota". (aci"e si$ przy goleniu, co3 Palce ,yriona dotkn$"y wielkiej blizny, ktra bieg"a skonie od czo"a do ust, przecinajc resztki nosa. 1ego dumne cia"o wci% by"o ciep"e i bolesne w dotyku. 3 to okropnie wielk brzytw. 6ronn umy" sobie czarne jak w$giel w"osy i zaczesa" je do ty"u, ods"aniajc twarz o twardyc! rysac!. 5ia" na sobie wysokie buty z mi$kkiej, szytej skry, szeroki pas nabijany samorodkami srebra i p"aszcz z jasnozielonego jedwabiu. 'a ciemnoszarym we"nianym wamsie wyszyto na ukos jaskrawozielon nici p"oncy "acuc!. 9dzie si$ podziewa"e3 zapyta" go ,yrion. ys"a"em po ciebie... chyba ze dwa tygodnie tem%. 'ajwy%ej cztery dni sprostowa" najemnik. 6y"em tu dwa razy, ale ty le%a"e jak trup. 'ie jak trup. .!ocia% moja s"odka siostra bardzo si$ o to stara"a. 6y& mo%e nie powinien mwi& tego g"ono, ale przesta"o go to ju% obc!odzi&. 'ie mia" wtpliwoci, %e za atakiem ser 5andona kry"a si$ .ersei. +o to za $ask%dztwo masz na $iersi? 6ronn wyszczerzy" z$by w umiec!u. ,o mj rycerski !erb. (ielony p"oncy "acuc! na szarym jak dym polu. ( rozkazu twego pana ojca jestem teraz ser 6ronnem znad .zarnego 'urtu, -rasnalu. 'ie zapominaj o tym. ,yrion u"o%y" d"onie na pierzynie i przesun" si$ kilka cali do ty"u, by wesprze& si$ o poduszki. ,o ja obieca"em ci tytu" rycerski, pami$tasz3 najmniejszym stopniu nie przypad"y mu do gustu s"owa 'z rozkaz% twego $ana ojca*. Lord ,ywin nie traci" czasu. Przenoszc swego syna z ie%y 'amiestnika, by wprowadzi& si$ do niej, jasno da" do zrozumienia, jak si$ maj sprawy. ,o by"o tylko potwierdzenie. 1a straci"em p" nosa, a ty zyska"e tytu" rycerski. 6ogowie maj si$ z czego t"umaczy&. jego g"osie brzmia"a gorycz. .zy mj ojciec pasowa" ci$ osobicie3

'ie. ,yc! z nas, ktrzy prze%yli walk$ pod ko"owrotami, namaci" wielki septon i pasowali rycerze 9wardii -rlewskiej. .a"a zabawa cign$"a si$ p" dnia, bo zosta"y tylko trzy 6ia"e 5iecze. iem, %e ser 5andon zgin" w bitwie. &epchni!ty do rzeki przez Poda na p uderzenia serca przed tym, nim zd $y wbi mi miecz w serce, zdradziecki skurwysyn# -ogo jeszcze stracilimy3 .gara odpowiedzia" 6ronn. 'ie poleg", tylko znikn". ("ote p"aszcze mwi, %e oblecia" go strac! i musia"e poprowadzi& wycieczk$ zamiast niego. *o nie by jeden z moich lepszych pomysw# (marszczy" brwi, czujc sw$dzenie w wie%ej bli#nie. 2kin" na 6ronna, nakazujc mu podej& bli%ej. 5ojej siostrze wydaje si$, %e jestem pieczark. ,rzyma mnie w ciemnoci i karmi gwnem. Pod to dobry c!"opak, ale ma na j$zyku w$ze" wielki jak .asterly )ock. (reszt i tak nie wierz$ w po"ow$ tego, co mi mwi. ys"a"em go po ser 1acelyna, a on wrci" i oznajmi" mi, %e Aelazna )$ka zgin". ,ak jak tysice innyc! ludzi. 6ronn usiad". 1ak to si$ sta"o3 zapyta" ,yrion, ktrego nagle dopad"y md"oci. Podczas bitwy. 2"ysza"em, %e twoja siostra wys"a"a -ettleblackw, %eby sprowadzili krla do .zerwonej ,wierdzy. -iedy z"ote p"aszcze zobaczy"y, %e 1o00rey ucieka, po"owa z nic! postanowi"a opuci& mury razem z nim. 6ywater zagrodzi" im drog$ i rozkaza" wraca&. 5wi, %e da" im zdrowy oc!rzan i byli ju% prawie gotowi go pos"uc!a&, ale nagle kto przeszy" jego szyj$ strza". Potem nie wyglda" ju% tak gro#nie, wi$c cign$li go z konia i dobili. 3olejny dug, ktry musz! spaci /ersei# mj siostrzeniec? zapyta". 1o00rey3 .zy grozi"o mu jakie niebezpieczestwo3 , $orwnani% z innymi raczej niewie"kie. 7 czy co mu si$ sta"o3 .zy zosta" ranny3 Potarga" sobie w"oski, uderzy" si$ w n%k$, z"ama" sobie paznokie&3 Nic mi o tym nie wiadomo. Ostrzega"em .ersei, co si$ stanie. -to teraz dowodzi z"otymi p"aszczami3 ,wj pan ojciec powo"a" jednego ze swyc! ludzi z zac!odu, jakiego rycerza zwanego 7ddamem 5arbrandem.

wi$kszoci przypadkw z"ote p"aszcze nie by"yby zadowolone, gdyby oddano je pod komend$ obcego, ser 7ddam 5arbrand by" jednak dobrym kandydatem. Podobnie jak 1aime, nale%a" do ludzi, ktryc! inni c!$tnie s"uc!aj. .traciem .tra$ Miejsk # -aza"em te% Podowi poszuka& 2!aggi, ale szcz$cie mu nie sprzyja"o. -amienne rony nadal siedz w krlewskim lesie. 2!agdze wyra#nie si$ tam spodoba"o. ,imett poprowadzi" 2palonyc! do domu, razem ze wszystkimi "upami, ktre zdobyli po bitwie w obozie 2tannisa. .!ella pokaza"a si$ pewnego ranka przy )zecznej 6ramie z tuzinem .zarnyc! 8szu, ale czerwone p"aszcze twojego ojca ic! przep$dzi"y, a mieszczanie rzucali w nic! gnojem, krzyczc g"ono z radoci. Niewdzi!cznicy# /zarne ,szy za nich gin!y# 9dy ,yrion le%a" oszo"omiony makowym winem i pogr%ony w snac!, jego rodzina wyrywa"a mu po kolei wszystkie pazury. .!c$, %eby poszed" do mojej siostry. 1ej wspania"y syn prze%y" bitw$ bez uszczerbku, wi$c nie potrzebuje ju% zak"adniczki. Przysi$g"a, %e zwolni 7layay$, gdy tylko... (robi"a to. 1akie osiem, dziewi$& dni temu, po c!"ocie... ,yrion podcign" si$ wy%ej, ignorujc bl, ktry przeszy" jego bark nag"ym uk"uciem. .!"ocie3 Przywizali j do pr$gierza na dziedzicu i wyc!"ostali, a potem wypc!n$li za bram$, nag i zakrwawion. ,czya si! czyta pomyla" od rzeczy ,yrion. 6lizna na jego twarzy napi$"a si$ gwa"townie. Przez c!wil$ mia" wra%enie, %e g"owa mu p$knie z wciek"oci. ,o prawda, %e 7layaya by"a kurw, spotka" jednak w %yciu niewiele rwnie s"odkic!, odwa%nyc! i niewinnyc! dziewczyn. 'igdy jej nawet nie dotkn". 6y"a dla niego tylko zas"on, za ktr ukrywa" 2!ae. 'awet nie zada" sobie pytania, ile mo%e j kosztowa& ta rola. Obieca"em siostrze, %e potraktuj$ ,ommena tak samo, jak ona 7layay$ przypomnia" sobie na g"os. 6a" si$, %e zaraz zwymiotuje. 1ak mog$ wyc!"osta& omioletniego c!"opca3 "le je'li tego nie zrobi!, /ersei wygra# 'ie masz ju% ,ommena obwieci" mu bez ogrdek 6ronn. Gdy ty"ko krlowa dowiedzia"a si$, %e Aelazna )$ka nie %yje, wys"a"a po niego -ettleblackw i nikt w )osby nie mia" odwagi si$ im sprzeciwi&. ,o by" kolejny cios, musia" jednak przyzna&, %e poczu" te% ulg$. Lubi" ,ommena.

-ettleblackowie podobno nale%eli do nas przypomnia" 6ronnowi z nut irytacji. 'ale%eli, ale tylko do c!wili, gdy mog"em im da& dwa miedziaki na ka%dego, ktrego dostali od krlowej. ,eraz jednak .ersei podnios"a stawk$. Po bitwie Osney i Os0ryd zostali rycerzami, tak samo jak ja. 6ogowie c!yba tylko wiedz za co, bo nikt nie widzia", by brali udzia" w walce. Moi najmici mnie zdradzili, moich przyjaci spotkaa chosta i ha%ba, a ja gnij! w o$u pomyla" ,yrion. -dawao mi si!, $e to ja wygraem t! cholern bitw!# /zy taki wa'nie jest smak tri!m$!0 .zy to prawda, %e 2tannisa rozgromi" duc! )enlyego? 6ronn umiec!n" si$ p"g$bkiem. ( wie% ko"owrotowyc! widzielimy tylko le%ce w b"ocie poc!odnie i ludzi, ktrzy rzucali w"cznie, by zwia& z pola bitwy, ale w garkuc!niac! i burdelac! spotkasz setki ludzi, ktrzy ci powiedz, %e lord )enly zabi" tego albo tamtego. i$kszo& ludzi 2tannisa nale%a"a najpierw do )enly ego i przesz"a na nasz stron$ na pierwszy widok jego lnicej zielonej zbroi. Po wszystkic! jego planac!, po wycieczce i mocie ze statkw, po tym, jak przeci$to mu twarz wp", ,yrion zosta" przy&miony przez trupa. ; ile )enly rzeczywi'cie nie $yje# ,o rwnie% b$dzie musia" sprawdzi&. 1ak 2tannisowi uda"o si$ uciec3 1ego Lyseczycy czekali z galerami w zatoce, za twoim "acuc!em. 9dy bitwa przybra"a z"y obrt, przybili do brzegu i zabrali na pok"ad tylu ludzi, ilu tylko zdo"ali. Pod koniec zbiegowie zabijali si$ nawzajem, %eby si$ dosta& na statek. co $orabia Robb )tark? 9rupa jego wilkw wypali"a sobie drog$ a% do /uskendale. ,wj ojciec wysy"a tego ca"ego lorda ,arlyego, %eby si$ z nimi policzy". 5am oc!ot$ si$ do niego przy"czy&. 5wi, %e to dobry %o"nierz i pozwala pldrowa& bez ogranicze. 5yl o utracie 6ronna by"a ostatni s"omk, ktra z"ama"a grzbiet ,yriona. 'ie. ,woje miejsce jest tutaj. 1este kapitanem stra%y namiestnika. 'ie jeste ju% namiestnikiem przypomnia" mu ostrym tonem 6ronn. ,$ 0unkcj$ przej" twj ojciec, a on ma w"asn, c!olern stra%. 7 co si$ sta"o z tymi wszystkimi lud#mi, ktryc! dla mnie wynaj"e3 'iektrzy zgin$li przy wie%ac! ko"owrotowyc!. ,en twj stryj, ser -e*an, zap"aci" reszcie i wyrzuci" ic! na bruk.

1ak mi"o z jego strony rzuci" ,yrion jadowitym tonem. .zy to znaczy, %e ju% ci$ nie interesuje z"oto3 2e$iej na to nie "icz. ,o wietnie ucieszy" si$ ,yrion bo tak si$ sk"ada, %e nadal jeste mi potrzebny. .o wiesz o ser 5andonie 5oorze3 6ronn wybuc!n" miec!em. iem, %e si$ utopi", do c!olery. (acign"em u niego wielki d"ug, ale jak mam go sp"aci&3 /otkn" d"oni, macajc blizn$. 2zczerze mwic, wiem o nim piekielnie ma"o. 5ia" rybie oczy i nosi" bia"y p"aszcz. .zego jeszcze c!cesz si$ dowiedzie&3 ,szystkiego odpar" ,yrion. 'a pocztek. 2zuka" dowodu na to, %e ser 5andon by" cz"owiekiem .ersei, nie odwa%y" si$ jednak powiedzie& tego na g"os. .zerwonej ,wierdzy lepiej by"o trzyma& j$zyk za z$bami. cianac! kry"y si$ szczury, ptaszki, ktre za du%o mwi"y, i pajki. Pom% mi wsta& za%da", wygrzebujc si$ z pocieli. .zas, %ebym z"o%y" wizyt$ ojcu, a ju% z pewnoci najwy%szy czas, %ebym znowu pokaza" si$ ludziom. .% za pi$kny widok zadrwi" 6ronn. ( po"ow nosa na takiej twarzy jak moja3 7le skoro mwimy o urodzie, to czy 5argaery ,yrell przyby"a ju% do -rlewskiej Przy stani? 'ie. 7le nied"ugo ma przyby&, a miasto oszala"o z mi"oci do niej. ,yrellowie przywo% %ywno& z ysogrodu i rozdaj j w jej imieniu. 2etki wozw ka%dego dnia. Po ulicac! "a% tysice ic! ludzi z tymi ma"ymi z"otymi r%ami wyszytymi na wamsac! i %aden z nic! nie musi p"aci& za wino. Aony, wdowy i kurwy bez r%nicy oddaj si$ ka%demu go"owsowi ze z"ot r% na cycku. Na mnie pluj , a *yrellom stawiaj wino# ,yrion d#wign" si$ z "o%a. 'ogi ugi$"y si$ pod nim, a komnata zawirowa"a wko"o. 5usia" si$ przytrzyma& ramienia 6ronna, %eby nie run& na sitowie. !od1 krzykn". Podrick Payne4 9dzie si$ podziewasz, do siedmiu piekie"4 6l szarpa" go niczym bezz$bny pies. ,yrion nienawidzi" s"aboci, zw"aszcza w"asnej. stydzi" si$ jej, a wstyd budzi" w nim gniew. Pod, c!od# tutaj4 .!"opak zjawi" si$ biegiem. -iedy zobaczy", %e ,yrion wsta" i trzyma si$ ramienia 6ronna, wyba"uszy" oczy ze zdziwienia.

Panie. sta"e. .zy... czy... czy potrzebujesz wina3 2ennego wina3 .zy mam zawo"a& maestera3 Powiedzia", %e nie mo%esz. ,o znaczy wstawa&. (byt d"ugo ju% le%a"em w "o%u. Przynie mi jakie czyste ubranie. 7branie? ,yrion nie potra0i" poj&, jak to mo%liwe, %e c!"opak, ktry w bitwie wykaza" si$ tak wielk bystroci i odwag, w innyc! sytuacjac! jest ca"kowicie zagubiony. 7branie powtrzy". 6luz$, wams, spodnie, rajtuzy. /la mnie. Aebym mia" si$ w co odzia&. .!c$ wyle#& z tej c!olernej celi. 5usia" skorzysta& z pomocy ic! obu. .!o& jego twarz wyglda"a o!ydnie, najgro#niejsz ran$ otrzyma" w bark. 2trza"a przebi"a mu pac!$, wbijajc w cia"o od"amki jego w"asnej kolczugi. 9dy maester ?renken zmienia" opatrunek, z odbarwionego cia"a nadal sczy"y si$ krew i ropa, a ka%dy ruc! okupywa" uk"uciem straszliwego blu. Ostatecznie ,yrion zadowoli" si$ par spodni i za du%ym szla0rokiem, ktry zwisa" mu z ramion. 6ronn wcign" mu buty, a Pod poszed" poszuka& laski, na ktrej mg"by si$ wesprze&. ,yrion wypi" te% kielic! sennego wina, %eby doda& sobie si". 2"odzony miodem trunek zawiera" niewiele maku, tylko tyle, by z"agodzi& na c!wil$ jego cierpienia. 5imo to, gdy otworzy" drzwi, zakr$ci"o mu si$ w g"owie, a po d"ugiej w$drwce w d" po kr$tyc! sc!odac! dr%a"y mu nogi. jednej r$ce trzyma" lask$, a drug opiera" si$ na ramieniu Poda. Po drodze napotkali wc!odzc na gr$ dziewk$ s"u%ebn, ktra wytrzeszczy"a oczy, jakby zobaczy"a duc!a. 3arze wsta z martwych pomyla" ,yrion. Popatrz, jest jeszcze brzydszy ni$ przedtem# Pobiegnij opowiedzie o tym przyjacikom# arownia 5aegora by"a najsilniej umocnionym miejscem w .zerwonej ,wierdzy, zamkiem wewntrz zamku, otoczonym g"$bok, suc! 0os pe"n kolcw. (wodzony most podniesiono na noc, a przy drzwiac! stra% pe"ni" ser 5eryn ,rant w jasnej zbroi i bia"ym p"aszczu. Opu& most rozkaza" mu ,yrion. 4rlowa rozkaza"a podnosi& go na noc. 2er 5eryn zawsze by" s"ug .ersei. -rlowa pi, a ja musz$ porozmawia& z ojcem. ;mi$ lorda ,ywina Lannistera mia"o w sobie magi$. 2er 5eryn ,rant niec!$tnie wyda" rozkaz i zwodzony most opuszczono. Po drugiej stronie 0osy stra% pe"ni" inny rycerz 9wardii -rlewskiej. 'a widok cz"apicego w jego stron$ ,yriona ser Osmund -ettleblack zdo"a" si$ umiec!n&.

Lepiej si$ ju% czujesz, panie3 (nacznie. -iedy b$dzie nast$pna bitwa3 'ie mog$ si$ ju% doczeka&. 9dy jednak Pod dotar" do serpentynowyc! sc!odw, ,yrion mg" jedynie wyba"uszy& oczy z trwogi. Nie ma mowy, $ebym wdrapa si! na nie bez pomocy wyzna" sam przed sob. 5ac!n" r$k na godno& i poprosi" 6ronna, %eby go wnis", liczc po cic!u na to, %e o tej porze nie b$dzie tu nikogo, kto by si$ mia" czy opowiada" innym o karle wnoszonym na gr$ niczym niemowl$. 'a zewn$trznym dziedzicu ustawiono dziesitki namiotw. To "%dzie Tyre""a wyjani" Podrick Payne, gdy szli przez labirynt jedwabiu i p"tna. 2orda Rowana i "orda Redwynea. (abrak"o dla wszystkic! miejsca. ,o znaczy w zamku. 'iektrzy wynaj$li pokoje. 'a miecie. gospodac! i tak dalej. Przyjec!ali na lub. :lub krla. -rla 1o00reya. .zy starczy ci si", by na niego pj&, panie3 Nie $owstrzymaj mnie nawet wciek"e "asice. :luby mia"y t$ przewag$ nad bitwami, %e rzadziej obcinano na nic! ludziom nosy. (a zamkni$tymi okiennicami w ie%y 'amiestnika wci% pali"y si$ s"abe wiat"a. Ludzie stojcy na warcie mieli karmazynowe p"aszcze i lwie !e"my stra%y domowej jego ojca. Obaj znali ,yriona i wpucili go bez pytania... c!o& zauwa%y", %e woleli nie patrze& na jego twarz. rodku spotkali ser 7ddama 5arbranda, ktry sc!odzi" po limakowatyc! sc!odac!. 5ia" na sobie zdobny, czarny napiernik i p"aszcz ze z"otog"owiu, noszony przez o0icerw 2tra%y 5iejskiej. !anie powiedzia" ciesz$ si$, %e jeste ju% na nogac!. 2"ysza"em... ...pog"oski, %e wykopano ma"y grb3 1a rwnie%. /latego w"anie doszed"em do wniosku, %e lepiej by by"o wsta&. Podobno zosta"e dowdc 2tra%y 5iejskiej. 5am ci sk"ada& gratulacje czy kondolencje3 Obawiam si$, %e i jedno, i drugie. 2er 7ddam umiec!n" si$. :mier& i dezercje zostawi"y mi jakie cztery tysice czterystu ludzi. ,ylko bogowie i Little0inger wiedz, jak mamy wyp"aci& %o"d tak wielu, ale twoja siostra nie pozwala mi zwolni& ani jednego. Nadal si! boisz, /ersei0 (itwa si! sko%czya# -ote paszcze ju$ ci w niczym nie pomog # ,racasz od mojego ojca? zapyta". ,ak. Obawiam si$, %e nie zastaniesz go w zbyt dobrym !umorze. Lord ,ywin uwa%a, %e cztery tysice czterystu ludzi z nawizk wystarczy, by

odnale#& jednego zaginionego giermka, nadal jednak nie natra0ilimy na %aden lad twego kuzyna ,yreka. ,yrek by" trzynastoletnim c!"opcem, synem ,ygetta, nie%yjcego stryja ,yriona. (agin" podczas zamieszek, nied"ugo po polubieniu lady Crmesande, niemowl$cia, ktre by"o ostatnim ocala"ym dziedzicem rodu +ay0ordw. / zapewne pierwsz w historii .iedmiu 3rlestw $on , ktra owdowiaa, nim jeszcze j odstawiono od piersi. 1a te% nie zdo"a"em go znale#& wyzna" ,yrion. Ar go ju% robaki stwierdzi" 6ronn z typowym dla siebie brakiem taktu. Aelazna )$ka te% go szuka", a eunuc! potrzsn" grub sakiewk. 'ie mieli wi$cej szcz$cia od nas. /aj za wygran, ser. 2er 7ddam popatrzy" z niesmakiem na najemnika. Lord ,ywin jest uparty, gdy c!odzi o jego rodzin$. .!ce znale#& c!"opaka, %ywego lub umar"ego, a ja zamierzam spe"ni& jego %yczenie. Ponownie spojrza" na ,yriona. 0astaniesz ojca w jego samotni. - mo,e, samotni pomyla" ,yrion. .!yba znam drog$. /alej wspina" si$ ju% o w"asnyc! si"ac!, wsparty jedn r$k na ramieniu Poda. 6ronn otworzy" przed nim drzwi. Lord ,ywin Lannister siedzia" przy oknie, piszc w wietle lampy oliwnej. 'a szcz$k zamka podnis" wzrok. Tyrion powiedzia", odk"adajc spokojnie g$sie piro. .iesz$ si$, %e mnie pami$tasz, panie. ,yrion zdj" r$k$ z ramienia Poda, wspar" si$ na lasce i podszed" c!wiejnie bli%ej. /o' tu nie gra zrozumia" natyc!miast. )er -ronnie odezwa" si$ lord ,ywin Podricku. 5o%e lepiej b$dzie, jeli zostawicie nas samyc!. 2pojrzenie, ktrym 6ronn obrzuci" namiestnika, zakrawa"o na bezczelno&, pok"oni" si$ jednak i wyszed", a Pod pod%y" za nim. .i$%kie drzwi zatrzasn$"y si$ i ,yrion Lannister zosta" sam na sam z ojcem. .!o& okiennice by"y zamkni$te, w komnacie powia"o c!"odem. +akich kamstw naopowiadaa mu /ersei0 Lord .asterly )ock by" szczup"y jak m$%czyzna o dwadziecia lat m"odszy, a nawet przystojny na swj surowy sposb. Policzki pokrywa" mu sztywny, %"ty zarost, g"ow$ mia" "ys, a usta mocno zacini$te. 'a jego szyi wisia" "acuc! ze z"otyc! d"oni. Palce ka%dej z nic! zaciska"y si$ na nadgarstku nast$pnej. 'iebrzydki "acuc! zauwa%y" ,yrion. "le na mnie wygl da adniej# 2ord Tywin zignorowa" t$ zaczepk$.

Lepiej usid#. .zy to rozsdne, %e wsta"e z "o%a boleci3 szystko mnie ju% boli od tego "o%a boleci. ,yrion wiedzia", jak bardzo jego ojciec gardzi s"aboci. (aj" najbli%sze krzes"o. 5asz bardzo przyjemn komnat$. .zy uwierzy"by, %e gdy le%a"em umierajcy, kto przenis" mnie do ciasnej, ciemnej celi u 5aegora3 .zerwonej ,wierdzy jest t"oczno od goci weselnyc!. -iedy odjad, znajdziemy ci stosowniejsz komnat$. ,a ca"kiem mi odpowiada"a. .zy wyznaczy"e ju% dat$ tego wspania"ego lubu3 1o00rey i 5argaery pobior si$ pierwszego dnia nowego roku, ktry b$dzie zarazem pierwszym dniem nast$pnego stulecia. ,a uroczysto& zapowie nadejcie nowej ery. %ry *annisterw pomyla" ,yrion. Ojej, c!yba zaplanowa"em na ten dzie co innego. .zy przyszed"e tu tylko po to, %eby poskar%y& si$ na swoj sypialni$ i opowiada& te g"upie dowcipasy3 5usz$ skoczy& wa%ne listy. a%ne listy. 'o jasne. 'iektre bitwy wygrywaj miecze i w"cznie, a inne g$sie pira i kruki. Oszcz$d# mi tyc! dziecinnyc! wyrzutw, ,yrionie. -iedy by"e umierajcy, odwiedza"em ci$ tak cz$sto, jak tylko pozwala" na to maester 6allabar. ("o%y" palce pod brod w piramidk$. /laczego odes"a"e 6allabara3 ,yrion wzruszy" ramionami. Maester :renken nie jest tak zdeterminowany przeszkodzi& mi w odzyskaniu przytomnoci. 6allabar przyby" do miasta w orszaku lorda )edwynea. 5wi, %e to zdolny uzdrowiciel. .ersei postpi"a bardzo "askawie, proszc go, by si$ zaj" tob. 6a"a si$ o twoje %ycie. .hcesz powiedzie, $e bala si!, i$ mog! je zachowa# ( pewnoci w"anie dlatego ani na moment nie odc!odzi"a od mojego "o%a. 'ie bd# bezczelny. .ersei musi przygotowa& krlewski lub, ja prowadz$ wojn$, a tobie co najmniej od dwc! tygodni nic ju% nie grozi"o. Lord ,ywin przyjrza" si$ okaleczonej twarzy syna bez ladu niepokoju w jasnozielonyc! oczac!. .!ocia% musz$ przyzna&, %e rana jest okropna. .o za ob"$d ci$ op$ta"3 rogowie przynieli taran pod nasze bramy. 9dyby to 1aime prowadzi" wycieczk$, nazwa"by to m$stwem.

1aime nigdy nie by"by taki g"upi, %eby zdj& !e"m podczas bitwy. 5am nadziej$, %e zabi"e cz"owieka, ktry ci$ zrani"3 Oc!, mo%esz by& pewien, %e ten n$dznik nie %yje. ,ylko %e to Podrick Payne zabi" ser 5andona. epc!n" go do rzeki, gdzie obci%ony zbroj rycerz uton". 5artwy wrg to rado& na wieki doda" weso"o ,yrion, c!o& jego prawdziwym wrogiem nie by" ser 5andon, ktry nie mia" %adnego powodu, by pragn& jego mierci. (y tylko narz!dziem i jestem przekonany, $e wiem czyim# Powiedziaa mu, $e ma si! postara, $ebym nie prze$y bitwy# 6ez dowodw lord ,ywin nie zec!ce jednak wys"uc!a& takiego oskar%enia. /laczego zosta"e w miecie, ojcze3 zapyta". .zy nie powiniene wyruszy& na wojn$ z lordem 2tannisem, )obbem 2tarkiem albo kim innym3 =m pr!dzej, tym lepiej# /opki nie przyp"ynie lord )edwyne ze sw 0lot, brak nam okr$tw potrzebnyc! do ataku na 2mocz 2ka"$. ,o jednak ju% niewa%ne. 2"oce 2tannisa 6arat!eona zasz"o nad .zarnym 'urtem. 7 jeli c!odzi o 2tarka, c!"opak nadal jest na zac!odzie, ale wielki oddzia" ludzi z p"nocy pod dowdztwem +elmana ,all!arta i )obetta 9lo*era cignie na /uskendale. ys"a"em im na spotkanie lorda ,arlyego, podczas gdy ser 9regor maszeruje krlewskim traktem, %eby odci& wrogom drog$ odwrotu. ,all!art i 9lo*er wpadn w pu"apk$, a wraz z nimi jedna trzecia si" 2tarkw. /%skenda"e? ,am nie by"o nic wartego takiego ryzyka. .zy%by 5"ody ilk w kocu pope"ni" b"d3 'ie zawracaj sobie tym g"owy. ,warz masz blad jak mier&, a strj przesikni$ty krwi. 5w, czego c!cesz, i wracaj do "o%a. .zego c!c$... Poczu" bolesny ucisk w gardle. .zego w"aciwie c!cia"3 &i!cej ni$ b!dziesz mi kiedykolwiek mg da, ojcze# Pod powiedzia" mi, %e Little0inger zosta" lordem +arren!al. ,en tytu" jest pozbawiony znaczenia, dopki zamkiem w"ada )oose 6olton w imieniu )obba 2tarka. 5imo to lord 6aelis! pragn" tego zaszczytu. /obrze nam si$ przys"u%y" w sprawie ma"%estwa z crk ,yrellw. Lannister zawsze p"aci swe d"ugi. "aciwie to ma"%estwo by"o pomys"em ,yriona, ale gdyby domaga" si$ teraz uznania z tego powodu, wyda"by si$ ma"ostkowy. 5o%e mie& wi$cej znaczenia, ni% ci si$ zdaje ostrzeg" ojca. Little0inger niczego nie robi bez powodu. 7le teraz mniejsza z tym. 5am wra%enie, %e wspomina"e co o sp"acaniu d"ugw3

,y rwnie% c!cesz otrzyma& nagrod$, tak3 Prosz$ bardzo. .o to ma by&3 (iemie, zamek, jaki tytu"3 'a pocztek wystarczy"aby odrobina c!olernej wdzi$cznoci. Lord ,ywin przeszy" go nieruc!omym spojrzeniem. 4omedianci i ma"py domagaj si$ oklaskw. 7erys rwnie% ic! pragn", jeli ju% o tym mowa. (robi"e to, co kazano ci zrobi&, i jestem pewien, %e uczyni"e wszystko, co le%a"o w granicac! twyc! mo%liwoci. 'ikt nie odmawia ci zas"ug. (as"ug3 Resztki nozdrzy Tyriona z pewnoci rozd$"y si$ szeroko. 5am wra%enie, %e to ja uratowa"em to przekl$te miasto. i$kszo& ludzi uwa%a, %e to mj atak na 0lank$ lorda 2tannisa zmieni" tok bitwy. Lordowie ,yrell, )owan, )edwyne i ,arly rwnie% walczyli dzielnie. Powiedziano mi te%, %e to twoja siostra .ersei kaza"a piromanom wyprodukowa& dziki ogie, ktry zniszczy" 0lot$ 6arat!eonw. 7 ja tylko da"em sobie przyci& w"oski w nosie, tak3 ,yrion nie potra0i" ukry& goryczy. ,wj "acuc! by" sprytnym pomys"em i sta" si$ dla nas kluczem do zwyci$stwa. .zy to w"anie c!cia"e us"ysze&3 /owiedzia"em si$, %e musimy ci te% podzi$kowa& za dornijski sojusz. 6y& mo%e ucieszy ci$ wiadomo&, %e 5yrcella bezpiecznie dotar"a do 2"onecznej "czni. 2er 7rys Oak!eart pisze, %e bardzo polubi"a ksi$%niczk$ 7rianne i %e ksi%$ ,rystane jest ni zac!wycony. 'ie podoba mi si$ myl, %e dalimy rodowi 5artellw zak"adniczk$, ale na to pewnie nie mo%na by"o nic poradzi&. 6$dziemy mieli w"asnego zak"adnika odpar" ,yrion. .z$ci umowy by"o miejsce w radzie. 1eli ksi%$ /oran nie przyprowadzi ze sob armii, b$dzie w naszej mocy. 9dyby% tylko 5artell przybywa" wy"cznie po miejsce w radzie poskar%y" si$ ,ywin. Obieca"e mu rwnie% zemst$. Obieca"em mu sprawiedliwo&. 0wij to# jak chcesz. 2prawa i tak sprowadza si$ do krwi. ,ego towaru c!yba ostatnio jest pod dostatkiem3 Podczas bitwy widzia"em jej ca"e jeziora. ,yrion nie widzia" powodu, by nie przemawia& otwarcie. 7 mo%e tak si$ przywiza"e do 9regora .legane a, %e nie masz serca si$ z nim rozsta&3 2er 9regor bywa u%yteczny. 1ego brat te% bywa". -a%dy lord od czasu do czasu potrzebuje bestii... sdzc po ser 6ronnie i tyc! twoic! dzikusac!, ty rwnie% przyswoi"e sobie t$ lekcj$.

,yrion pomyla" o wy$a"onym ok% Timetta# o )hagdze z jego to$orem i +he""i z jej naszyjnikiem z s%szonych %sz%. 3 o -ronnie. !rzede wszystkim o -ronnie. lasac! jest pe"no bestii przypomnia" ojcu. ; w zau"kac! te%. ,o prawda. 6y& mo%e inne psy b$d polowa& rwnie dobrze. (astanowi$ si$ nad tym. 1eli to ju% wszystko... Prawda, musisz dokoczy& wa%ne listy. ,yrion podnis" si$ c!wiejnie, zamkn" na c!wil$ oczy, gdy zala"a go 0ala zawrotw g"owy, i postawi" niepewny krok. Potem przysz"o mu do g"owy, %e trzeba by"o c!wilk$ zaczeka&. 7lbo i dwie c!wilki. (amiast tego odwrci" si$ jednak b"yskawicznie. Pytasz, czego c!c$3 Powiem ci. ,ego, co prawnie mi si$ nale%y. .!c$ .asterly )ock. 1ego ojciec gwa"townie zacisn" usta. /ziedzictwa twego brata? Rycerzom Gwardii -rlewskiej nie wolno si$ %eni&, p"odzi& dzieci ani posiada& ziemi. iesz o tym rwnie dobrze jak ja. ,ego dnia, gdy 1aime przywdzia" bia"y p"aszcz, wyrzek" si$ wszelkic! praw do .asterly )ock, ty jednak nigdy tego nie przyzna"e. 1u% najwy%szy czas, by to zrobi". .!c$, %eby og"osi" ca"emu krlestwu, %e jestem twoim synem i prawowitym dziedzicem. Oczy lorda ,ywina by"y jasnozielone, usiane z"otymi plamkami, b"yszczce i bezlitosne. +aster"y Rock powtrzy" zimnym, martwym, bezbarwnym tonem. Nigdy. ,o s"owo zawis"o mi$dzy nimi, wielkie, ostre i zatrute. -nalem odpowied>, nim jeszcze zadaem pytanie pomyla" ,yrion. ;dk d +aime :annister wst pi do 6wardii 3rlewskiej, min!o osiemna'cie lat, a ja ani razu nie poruszaem tego tematu# - pewno'ci o tym wiedziaem# &iedziaem od samego pocz tku# /"aczego? nakaza" sobie zada& pytanie, c!o& wiedzia", %e tego po%a"uje. Pytasz dlaczego3 ,y, ktry zabi"e w"asn matk$, by przyj& na wiat3 1este pokracznym, podst$pnym kar"em, z"oliwym i niepos"usznym, pe"nym zawici, c!uci i pod"ego sprytu. Ludzkie prawo mwi, %e mo%esz u%ywa& mojego nazwiska i nosi& moje barwy, jako %e nie potra0i$ dowie&, i% nie jeste moim synem. 6ogowie c!cieli mnie nauczy& pokory i dlatego ka% mi patrze&, jak cz"apiesz niczym kaczka, ozdobiony dumnym lwem, ktry by" !erbem mojego ojca, a jeszcze przedtem jego ojca. 1ednak%e ani

bogowie, ani ludzie nigdy mnie nie zmusz do zgody na to, by obrci" .asterly )ock w swj burdel. Mj b%rde"? reszcie wsta" wit. ,yrion w jednej c!wili zrozumia", skd si$ wzi$"a ca"a ta %"&. .ersei powiedzia"a ci o 7layayi rzuci", zgrzytajc z$bami. .zy tak si$ nazywa"a3 Przyznaj$, %e nie potra0i$ zapami$ta& imion wszystkic! twoic! kurew. 1ak si$ nazywa"a ta, ktr polubi"e w dziecistwie3 Tysha warkn" tonem wyzwania. 7 ta markietanka znad (ielonyc! ide"3 7 co ci$ to w"aciwie obc!odzi3 zapyta", nie c!cc nawet wypowiada& imienia 2!ae w jego obecnoci. 'ic. 1est mi te% oboj$tne, czy b$d %y"y, czy umr. ,o ty kaza"e wyc!"osta& @ay$. ,o nie by"o pytanie. ,woja siostra powiedzia"a mi, %e grozi"e moim wnukom. 9"os lorda ,ywina by" zimniejszy ni% ld. .zy mnie ok"ama"a3 ,yrion nie mia" zamiaru temu zaprzecza&. )zeczywicie grozi"em. .!odzi"o mi o bezpieczestwo 7layayi. 'ie c!cia"em, %eby -ettleblackowie j wykorzystali. Aeby uratowa& cnot$ kurwy, grozi"e swemu rodowi, swojej krwi3 .zy tak to wyglda3 ,o od ciebie si$ nauczy"em, %e dobra gro#ba cz$sto jest skuteczniejsza ni% cios. .o prawda, 1o00reya mia"em szczer oc!ot$ wyc!"osta& pewnie z kilkaset razy. 1eli tak bardzo lubisz to robi&, zacznij od niego. 7le ,ommen... dlaczego mia"bym skrzywdzi& ,ommena3 ,o dobry c!"opak i w naszyc! %y"ac! p"ynie ta sama krew. ,ak samo jak w %y"ac! twojej matki. 2ord Tywin wsta" nagle, spogldajc z gry na kar"owatego syna. racaj do "%ka, ,yrionie, i nie wspominaj mi ju% nigdy o swyc! prawac! do .asterly )ock. Otrzymasz nagrod$, ale tak, jak ja uznam za odpowiadajc twym zas"ugom i pozycji. 'ie miej te% z"udze, %e pozwol$ ci znowu przynie& wstyd rodowi Lannisterw. -oniec z kurwami. 'ast$pn, ktr znajd$ w twym "o%u, ka%$ powiesi&.

&avos

Obserwowa" zbli%ajcy si$ %agiel przez d"ugi czas, prbujc zdecydowa&, czy woli %y& czy umrze&. iedzia", %e mier& by"aby "atwiejsza. (najdzie go sama. ystarczy, by wczo"ga" si$ do swej jaskini i pozwoli" statkowi odp"yn&. 1u% od wielu dni p"on$"a w nim gorczka. ( kiszek la"a mu si$ brzowa woda i ca"e noce dygota" przez sen. .o rano budzi" si$ s"abszy. *o ju$ nie potrwa dugo powtarza" sobie raz za razem. 1eli nie zabije go gorczka, z pewnoci uczyni to pragnienie. 'ie mia" tu s"odkiej wody poza deszczwk, ktra niekiedy wype"nia"a zag"$bienia w skale. ,rzy dni temu Ga mo%e cztery3 'a tej skale trudno by"o zac!owa& rac!ub$ czasuH ka"u%e wysc!"y i widok 0alujcyc!, zielonoszaryc! wd zatoki omal nie doprowadzi" go do szalestwa. iedzia", %e jeli zacznie pi& wod$ morsk, koniec nadejdzie szybko, lecz w gardle mia" tak suc!o, %e niewiele zabrak"o, by prze"kn" ten pierwszy !aust. 8ratowa" go nag"y szkwa". Os"ab" ju% wtedy tak bardzo, %e mg" tylko le%e& na deszczu z zamkni$tymi oczyma i otwartymi ustami, pozwalajc, by woda sp"ywa"a mu po spuc!ni$tyc! wargac! i obrzmia"ym j$zyku. Potem poczu" si$ troc!$ lepiej, a w sadzawkac! i szczelinac! wyspy znowu zaroi"o si$ od %ycia. ,o jednak by"o trzy dni temu Ga mo%e czteryH i wi$ksza cz$& wody ju% znik"a. .z$& wyparowa"a, a reszt$ zdo"a" ju% wypi&. )ankiem znowu poczuje smak b"ota i b$dzie liza" zimne, wilgotne kamienie z dna zag"$bie. 1eli nie pragnienie ani gorczka, z pewnoci zabije go g"d. ysepka by"a tylko ja"ow iglic sterczc nad wodami wielkiej .zarnej (atoki. Podczas odp"ywu udawa"o mu si$ niekiedy z"apa& malekie kraby, "a%ce po kamienistej pla%y, na ktr morze wyrzuci"o go po bitwie. 2zczypa"y go bolenie w palce, nim rozbi" je o kamienie, by wyssa& mi$so ze szczypiec i wn$trznoci ze skorup. 9dy jednak nadciga" przyp"yw, pla%a znika"a i /a*os musia" si$ wspina& na ska"$, %eby nie zmy"o go z powrotem do zatoki. 2zczyt iglicy wznosi" si$ wwczas pi$tnacie stp nad wod$, lecz kiedy wiatr by" silny, bryzgi dociera"y znacznie wy%ej i /a*os nie mg" w %aden sposb uc!roni& si$ przed przemoczeniem, nawet w swej jaskini Gktra w rzeczywistoci by"a tylko skryt pod nawisem niszH. 'a skale nie ros"o nic oprcz porostw i unika"y jej nawet morskie ptaki. Od czasu do czasu jaka mewa przysiada"a na szczycie i /a*os prbowa" j z"apa&. 6y"y jednak za szybkie, %eby mg" si$ do nic! zbli%y&. Potem sprbowa" ciska& w nie kamieniami,

lecz by" zbyt s"aby, %eby w"o%y& w rzut potrzebn si"$E nawet gdy udawa"o mu si$ tra0i&, mewy wrzeszcza"y tylko poirytowane i podrywa"y si$ do lotu. (e swego azylu dostrzega" te% inne ska"y, odleg"e kamienne iglice wy%sze ni% ta, na ktrej siedzia". ed"ug jego oceny najbli%sza wznosi"a si$ nad wod$ dobre czterdzieci stp, c!o& przy takiej odleg"oci trudno by"o mie& pewno&. 'ieustannie kr%y"a wok" niej c!mura mew. /a*os cz$sto zastanawia" si$ nad tym, czyby tam nie pop"yn&, %eby okra& ic! gniazda. oda by"a tu jednak zimna, a prdy silne i zdradzieckie, i wiedzia", %e jest zbyt os"abiony, by dokona& takiego wyczynu. ,o zabi"oby go rwnie niezawodnie, jak picie wody morskiej. Pami$ta" z dawnyc! lat, %e jesie na wskim morzu cz$sto bywa wilgotna i deszczowa. (a dnia, dopki wieci"o s"oce, nie by"o tak #le, ale noce by"y coraz c!"odniejsze i czasem nad zatok d" wic!er, gnajcy przed sob grzywacze. ystarcza"a c!wila, by /a*os zosta" przemoczony i zzi$bni$ty. 9orczka i c!"d atakowa"y go na zmian$. Ostatnio dr$czy" go te% uporczywy kaszel. 1askinia by"a dla niego jedynym sc!ronieniem, i to dosy& skromnym. Podczas odp"ywu na pla%y mo%na by"o znale#& kawa"ki drewna i zw$glone szcztki statkw, nie mia" jednak nic, co pozwoli"oby mu rozpali& ogie. pewnej c!wili, ogarni$ty desperacj, prbowa" pociera& o siebie dwa kawa"ki wyrzuconego na brzeg drewna, by"o ono jednak zbutwia"e i wszystkie jego wysi"ki przynios"y mu jedynie p$c!erze. 8branie rwnie% mia" przemoczone i straci" gdzie w zatoce jeden but. Pragnienie, g"d, zimno. ,o byli jego towarzysze, ktrzy nie opuszczali go ani na c!wil$. ( czasem zrodzi"o si$ w nim przekonanie, %e to jego przyjaciele. krtce jeden z tyc! przyjaci" zlituje si$ nad nim i uwolni go od bezustannego cierpienia. 7lbo ktrego dnia /a*os wejdzie po prostu do wody i pop"ynie w stron$ brzegu, ktry z pewnoci le%a" gdzie na p"nocy, poza zasi$giem jego wzroku. 6y" za s"aby, by tam dop"yn&, nie mia"o to jednak znaczenia. (awsze by" %eglarzem i zamierza" zgin& na morzu. /zekaj na mnie podwodni bogowie pomyla". /zas ju$, bym si! do nich uda# ,eraz jednak zobaczy" %agiel. 6y" zaledwie py"kiem na !oryzoncie, lecz rs" z ka%d c!wil. .tatek tam, gdzie nie powinno by statku# (na" w przybli%eniu po"o%enie swej ska"y. 6y"a ona jedn ze skalistyc! wynios"oci wznoszcyc! si$ z dna .zarnej (atoki. 'ajwy%sza z nic! stercza"a podczas przyp"ywu sto stp ponad morskie 0ale, a kilkanacie innyc! mia"o od trzydziestu do sze&dziesi$ciu stp wysokoci. 5arynarze zwali je

w"czniami krla merlingw i wiedzieli, %e na ka%d, ktra wystaje nad powierzc!ni$, przypada tuzin ukrytyc! zdradziecko tu% pod ni. )ozsdni kapitanowie omijali te ska"y szerokim "ukiem. /a*os skierowa" jasne, zaczerwienione oczy w stron$ statku, prbujc us"ysze&, jak jego %agle "opocz na wietrze. -d $a w moj stron!# 1eli nie zmieni kursu, przep"ynie w zasi$gu g"osu od jego malekiego azylu. ,o mog"o oznacza& %ycie, jeli tego w"anie c!cia". 'ie mia" jednak pewnoci. Po co mam $y pomyla", gdy "zy przes"oni"y mu oczy. Dobrzy bogowie, po co0 Moi synowie nie $yj # Dale i "llard# Maric i Matthos, by mo$e rwnie$ De9an# +ak ojciec mo$e prze$y tak wielu modych, silnych synw0 +ak mog! $y dalej0 +estem pust skorup # 3rab zdech i w 'rodku nic nie zostao# /zy o tym nie wiedz 0 Pop"yn$li w gr$ .zarnego 'urtu z gorejcym sercem Pana :wiat"a na c!orgwiac!. /a*os i jego '+zarna -etha* atakowali w drugiej linii, mi$dzy ',idmem* /a"ea a 'Lady 5ary* ""arda. (ego trzeci syn Maric by" wios"omistrzem na ':%rii*, p"yncej w centrum pierwszej linii, natomiast 5att!os zast$pc ojca. Pod murami .zerwonej ,wierdzy galery 2tannisa wda"y si$ w bj z mniejsz 0lot m"odocianego krla 1o00reya i na kilka c!wil rzek$ wype"ni" brz$k ci$ciw oraz "oskot %elaznyc! taranw, ktre mia%d%y"y wios"a i kad"uby. Potem rozleg" si$ !uk, ktry zabrzmia" jak ryk jakiej pot$%nej bestii, i ze wszystkic! stron otoczy"y ic! zielone p"omienieB dziki ogie, szczyny piromantw, ne0rytowy demon. 5att!os sta" u boku ojca na pok"adzie '+zarnej -ethy*. 'agle wyda"o si$, %e statek unis" si$ w powietrze. /a*os wpad" do rzeki. ymac!iwa" gwa"townie koczynami, walczc z prdem, ktry nim obraca". grze rzeki pod niebo strzeli"y wysokie na pi$&dziesit stp p"omienie. (obaczy", %e '+zarna -etha*# ':%ria* i kilkanacie innyc! statkw stan$"o w ogniu. idzia" p"oncyc! ludzi, ktrzy skakali do wody, by w niej uton&. ',idmo* i '2ady Marya* znikn$"yB zaton$"y lub rozpad"y si$ na kawa"ki za zas"on z dzikiego ognia. 'ie mia" czasu ic! szuka&, gdy% zbli%a"o si$ ju% ujcie rzeki, ktre Lannisterowie przegrodzili wielkim %elaznym "acuc!em. Od jednego brzegu po drugi wida& by"o tylko p"once okr$ty i dziki ogie. 2erce zamar"o mu na c!wil$ na ten widok. /o tej pory pami$ta" d#wi$ki trzask p"omieni, syk pary, krzyki gincyc! ludzi a tak%e uderzajce w jego twarz 0ale straszliwego %aru. Prd znosi" go wprost do piek"a.

ystarczy"oby, %eby wtedy nic nie zrobi". 9dyby zaczeka" par$ c!wil, by"by teraz z synami, spoczywa" w c!"odnym, zielonym mule dna zatoki z twarz ogryzan przez ryby. (aczerpn" jednak w p"uca g"$boki !aust powietrza i zanurkowa", uderzajc wciekle nogami. 1edyn szans by"o dla niego przep"yn& pod "acuc!em, p"oncymi statkami i unoszcym si$ na powierzc!ni dzikim ogniem. Pod%a& ze wszystkic! si" ku bezpiecznej zatoce. (awsze by" dobrym p"ywakiem, a tego dnia nie mia" przy sobie ani kawa"ka stali poza !e"mem, ktry spad" mu z g"owy, gdy straci" '.zarn 6et!$*. 2unc przez zielony mrok, widzia" innyc! ludzi, ktrzy szarpali si$ pod wod, cigani w d" przez ci$%ar kolczug i zbroi. ymija" ic!, uderzajc ze wszystkic! si" nogami. Pozwala", by nis" go prd. oda zala"a mu oczy. 2c!odzi" wci% g"$biej, g"$biej i g"$biej. ( ka%dym uderzeniem serca trudniej mu by"o wstrzymywa& oddec!. Pami$ta", %e zobaczy" dno, mi$kkie i mroczne. tej samej c!wili z ust wyrwa" mu si$ strumie bbelkw. .o dotkn$"o jego nogi... pie, ryba albo toncy cz"owiek. Potrzebowa" powietrza, ba" si$ jednak wynurzy&. .zy min" ju% "acuc!, czy by" w zatoce3 1eli wyp"ynie pod statkiem, utonie, a jeli wydostanie si$ na powierzc!ni$ pord plam p"oncego dzikiego ognia, pierwszy oddec! obrci jego p"uca w popi". Odwrci" si$ w wodzie, by spojrze& w gr$, nie widzia" jednak nic oprcz zielonej ciemnoci. Potem zawirowa" zbyt szybko i nie wiedzia" ju%, gdzie jest gra, a gdzie d". Ow"adn$"a nim panika. 8derzy" r$kami w dno rzeki, wzbijajc w gr$ c!mur$ b"ota, ktra go olepi"a. .zu" w piersi coraz silniejszy ucisk. (amac!a" r$kami w wodzie, uderzy" nogami, odepc!n" si$ od dna, odwrci", jego p"uca domaga"y si$ powietrza, uderza" nogami, uderza", zagubiony w podwodnym mroku, uderza", uderza", a% wreszcie zabrak"o mu si". 9dy otworzy" usta, by krzykn&, wdar"a si$ do nic! s"ona woda i /a*os 2eawort! zrozumia", %e tonie. -iedy odzyska" przytomno&, na niebie sta"o s"oce, a on le%a" na kamienistej pla%y pod nag kamienn iglic. (e wszystkic! stron otacza"a go pusta zatoka, a obok le%a"y z"amany maszt, resztki spalonego %agla i rozd$ty trup. 5aszt, %agiel i zw"oki znikn$"y podczas nast$pnego przyp"ywu i /a*os zosta" sam na skale mi$dzy w"czniami krla merlingw. 6y" przemytnikiem przez wiele lat i zna" otaczajce -rlewsk Przysta wody lepiej ni% ka%dy z domw, w ktryc! mieszka" w %yciu. iedzia", %e jego sc!ronienie jest jedynie punkcikiem na mapac!, umieszczonym w miejscu, ktre uczciwi marynarze starali si$ omija& ... c!o& sam raz czy dwa

t$dy przep"ywa", c!cc umkn& niepo%danym spojrzeniom. 3iedy znajd tu moje zwoki, mo$e nazw t! wysepk! na moj cze' pomyla". /ebulowa .kala# *o b!dzie mj nagrobek i moje dziedzictwo# 'ie zas"ugiwa" na wi$cej. ),ciec chroni swe dzieci uczyli septonowie, a on poprowadzi" w"asnyc! synw w ogie. /ale nigdy ju% nie da %onie dziecka, o ktre si$ modlili, a po 7llardzie wkrtce zap"acze jego dziewczyna w 2tarym 5iecie, dziewczyna w -rlewskiej Przystani i dziewczyna w 6raa*os. 5att!os nigdy nie b$dzie kapitanem w"asnego statku, o czym tak marzy", a 5arie nie zostanie rycerzem. +ak mog! dalej $y, je'li oni zgin!li0 Polego tak wielu dzielnych rycerzy i pot!$nych lordw, ludzi lepszych ode mnie i szlachetnie urodzonych# &czogaj si! do swej jaskini, Da9osie# &czogaj si! do 'rodka i zwi% w k!bek, a nikt ju$ nie b!dzie ci! niepokoi# -a'nij na kamiennej poduszce i niech mewy wydziobi ci oczy, a kraby po$ywi si! twoim ciaem# *y $ywie' si! nimi i pora spaci ten dug# ,kryj si!, przemytniku# ,kryj si!, sied> cicho i skonaj# Aagiel by" ju% bardzo blisko. 1eszcze par$ c!wil, a statek go ominie i b$dzie mg" umrze& w spokoju. 1ego d"o pow$drowa"a do szyi, szukajc skrzanego woreczka, ktry zawsze tam nosi". ,rzyma" w nim koci czterec! palcw, ktre uci" mu jego krl, tego samego dnia, gdy uczyni" /a*osa rycerzem. Moje szcz!'cie# 2krcone palce porusza"y si$ nerwowo po piersi, nic jednak nie znalaz"y. oreczek znikn", a palce razem z nim. 2tannis nigdy nie potra0i" zrozumie&, po co /a*os zatrzyma" koci. 5ia"y mi przypomina& o sprawiedliwoci mojego krla wyszepta" przez sp$kane wargi. ,eraz jednak je zgubi". ;gie% zabra mi szcz!'cie, tak samo jak synw# snac! cigle widywa" p"onc rzek$, demony taczce po jej powierzc!ni z p"oncymi biczami w d"oniac! oraz ludzi, ktrzy palili si$ na w$giel pod ic! uderzeniami. 5atko, zmi"uj si$ modli" si$ /a*os. Ocal mnie, dobra 5atko, ocal nas wszystkic!. 2traci"em szcz$cie i straci"em synw. )ozp"aka" si$ na dobre. Po policzkac! sp"ywa"y mu s"one "zy. Ogie zabra" mi wszystko... ogie... 6y& mo%e by" to tylko owiewajcy ska"$ wiatr albo d#wi$k uderzajcyc! o brzeg 0al, lecz przez c!wil$ /a*os 2eawort! us"ysza" jej odpowied#. ,o wy przywo"alicie ogie wyszepta" g"os s"aby jak uwi$ziony w muszli szum 0al, smutny i delikatny. 2palilicie nas... spalilicie nas... spalilicie nasssssss.

,o by"a ona1 krzykn" /a*os. 5atko, nie opuszczaj nas. ,o ona was spali"a, kobieta w czerwieni, 5elisandre4 idzia" j oczyma wyobra#niB twarz o kszta"cie serca, czerwone oczy, d"ugie w"osy koloru miedzi, szkar"atne suknie z jedwabiu i at"asu, ktre porusza"y si$ niczym p"omienie w rytm jej krokw. Przyby"a na 2mocz 2ka"$ z 7ss!ai na wsc!odzie, nawrci"a na wiar$ w swego obcego boga 2elyse i ludzi krlowej, a potem krla, samego 2tannisa 6arat!eona, ktry posun" si$ nawet do tego, %e umieci" na swyc! c!orgwiac! gorejce serce )!llora, Pana :wiat"a, 6oga P"omieni i .ienia. (a namow 5elisandre wywlk" 2iedmiu z ic! septu na 2moczej 2kale i spali" przed zamkow bram. Potem puci" te% z dymem bo%y gaj w -ocu 6urzy, nawet drzewo serce, wielkie, bia"e czardrzewo o powa%nym obliczu. ,o by"a jej robota zapewni" /a*os, s"abszym ju% g"osem. +ej i twoja, cebulowy rycerzu# *o ty ciemn noc przewioze' j odzi do 3o%ca (urzy, by moga wpu'ci do 'rodka swe zrodzone z cienia dziecko# Nie jeste' bez winy# &alczye' pod jej sztandarem i zawiesie' go na swym maszcie# Na .moczej .kale przygl dae' si!, jak palono .iedmiu, i nic nie uczynie'# ;ddaa ogniowi sprawiedliwo' ;jca, ask! Matki i m dro' .taruchy# 3owala i Nieznajomego, Dziewic! i &ojownika, spalia ich wszystkich ku chwale swego okrutnego boga, a ty stae' spokojnie i milczae'# Nawet gdy zabia starego maestera /ressena, nie uczynie' nic# Aagiel by" ju% tylko sto jardw od niego i szybko przecina" zatok$. (a par$ c!wil go minie. )er /a5os )eaworth zacz" si$ wspina& na ska"$. Podciga" si$ w gr$ na dr%cyc! d"oniac!. -r$ci"o mu si$ w g"owie od gorczki. 1ego okaleczone palce dwukrotnie zelizn$"y si$ na wilgotnym kamieniu i omal nie zlecia" w d", jako jednak zdo"a" si$ utrzyma&. 1eli spadnie, zginie, a on musia" %y&. Przynajmniej jeszcze przez c!wil$. 5ia" co do zrobienia. 2zczyt by" za ma"y, by cz"owiek tak os"abiony jak on mg" na nim bezpiecznie stan&, przykucn" wi$c i zacz" wymac!iwa& wyc!ud"ymi ramionami. 9ej# wy# na statk%1 krzykn" na wiatr. T%taj# t%taj1 ( gry widzia" go wyra#niejB smuk"y, pasiasty kad"ub, 0igura dziobowa z brzu, wyd$ty na wietrze %agiel. 'a burcie by"a wypisana jaka nazwa, lecz /a*os nigdy si$ nie nauczy" czyta&. 9ej# wy# na statk% zawo"a" raz jeszcze rat%nk%# R T7N471

2tojcy na kasztelu dziobowym marynarz zauwa%y" go i wycign" r$k$. /a*os przyglda" si$ innym %eglarzom, ktrzy zgromadzili si$ przy nadburciu, by gapi& si$ na niego. Po krtkiej c!wili na galerze zwini$to %agiel i wysuni$to wios"a. 2tatek pomkn" ku jego sc!ronieniu. 6y" za du%y, by zbli%a& si$ do ska"y, ale w odleg"oci trzydziestu jardw od niej spuszczono na wod$ ma" szalup$. /a*os nie puszcza" si$ ska"y, spogldajc na podp"ywajc do wysepki "d#. .zterec! m$%czyzn wios"owa"o, a pity siedzia" na dziobie. 9ej# ty# na ska"e zawo"a" pity, gdy byli ju% blisko. -im jeste3 Przemytnikiem, ktry chcia zaj' za wysoko pomyla" /a*os. Durniem, ktry za bardzo kocha swego krla i zapomnia o bogach# alczy"em... , gard"e mia" zupe"nie suc!o i zapomnia" sztuki mowy. 2"owa dziwnie wygina"y mu j$zyk, a jeszcze dziwniej brzmia"y w uszac!. alczy"em w bitwie. 6y"em... ka$itanem... rycerzem. 6y"em rycerzem. Tak# ser odpar" m$%czyzna. 7 ktremu krlowi s"u%ysz3 /a*os nagle zrozumia", %e galera mo%e nale%e& do 1o00reya. 1eli poda niew"aciwe imi$, zostawi go swemu losowi. 7le nie, mia"a pasiasty kad"ub. ,o by" lyseski statek, statek 2allad!ora 2aana. ,o 5atka go tu przys"a"a, "askawa 5atka. (leci"a mu pewne zadanie. Stannis $yje zrozumia". Mam jeszcze krla# = synw# Mam innych synw i $on!, wiern i kochaj c # 1ak mg" o tym zapomnie&3 5atka by"a "askawa. )tannisowi krzykn" do Lyseczyka. /obrzy bogowie, s"u%$ krlowi 2tannisowi. Tak samo jak my odpowiedzia" m$%czyzna w "odzi.

Sansa
(aproszenie wyglda"o niewinnie, lecz za ka%dym razem, gdy 2ansa je czyta"a, czu"a w brzuszku gwa"towny skurcz blu. Ma zosta krlow , jest pi!kna, bogata i wszyscy j uwielbiaj # Po co chce si! spotyka z crk zdrajcy0 )ansa $odejrzewa"a, %e c!odzi o ciekawo&. 6y& mo%e 5argaery ,yrell c!cia"a si$ przyjrze& rywalce, ktr zastpi"a. /iekawe, czy uwa$a mnie za wroga0 /zy my'li, $e mam do niej $al... 2ansa przyglda"a si$ z zamkowyc! murw, jak 5argaery ,yrell i jej eskorta wspinaj si$ na ielkie zgrze 7egona. 1o00rey spotka" si$ z now narzeczon przy -rlewskiej 6ramie i przywita" j w miecie. Potem

pojec!ali obok siebie przez wiwatujce t"umy, 1o00 w lnicej poz"acanej zbroi, a 5argaery we wspania"yc! zielonyc! szatac! i sp"ywajcym z ramion p"aszczu z jesiennyc! kwiatw. 5ia"a szesnacie lat, brzowe w"osy i oczy, by"a smuk"a i pi$kna. 9dy przeje%d%a"a, ludzie wo"ali j po imieniu, unosili w gr$ swe dzieci, %eby je pob"ogos"awi"a, i rzucali kwiaty pod kopyta jej konia. 5atka i babcia jec!a"y tu% za ni w wysokim domu na ko"ac!, ktrego boki wyrze#biono na kszta"t setki spltanyc! ze sob, lnicyc! od poz"oty r%. Obie kobiety rwnie% wzbudzi"y entuzjazm prostaczkw. *o ci sami prostaczkowie, ktrzy 'ci gn!li mnie z konia i z abiliby, #dyby nie )#ar. 2ansa nie uczyni"a nic, za co gmin mg"by j znienawidzi&, podobnie jak 5argaery ,yrell nie uczyni"a nic, by zdoby& jego mi"o&. /zy chce, $ebym ja rwnie$ j pokochaa0 Przyjrza"a si$ zaproszeniu. ydawa"o si$, %e 5argaery napisa"a je w"asnor$cznie. /zy pragnie mojego bogosawie%stwa0 2ansa zastanawia"a si$, czy 1o00rey wie o tej kolacji. )wnie dobrze mg" to by& jego pomys". ,a myl nape"ni"a j strac!em. 1eli za zaproszeniem kry" si$ 1o00, mg" zaplanowa& jaki okrutny dowcip, ktry mia" okry& j !ab w oczac! starszej dziewczyny. .zy znowu rozka%e swej 9wardii -rlewskiej rozebra& j do naga3 -iedy uczyni" to poprzednio, powstrzyma" go jego wuj ,yrion, tym razem jednak -rasnal jej nie uratuje. Nie !rat!,e mnie nikt poza moim 5lorianem. 2er /ontos obieca", %e pomo%e jej w ucieczce, ale dopiero po lubie 1o00reya. 1ej drogi rycerz obrcony w b"azna zapewnia", %e wszystko starannie zaplanowano i nie pozosta"o jej ju% nic poza czekaniem i liczeniem dni. 3 ucztowaniem z moj nast!pczyni ... 6y& mo%e by"a niesprawiedliwa dla 5argaery ,yrell. 6y& mo%e zaproszenie by"o jedynie zwyk" uprzejmoci, aktem dobroci. *o mo$e by tylko kolacja# 2ansa 2tark przebywa"a jednak w .zerwonej ,wierdzy, w -rlewskiej Przystani, na dworze krla 1o00reya 6arat!eona, Pierwszego ,ego ;mienia, i jeli czegokolwiek tu si$ nauczy"a, to z pewnoci nieu0noci. 5imo to musia"a przyj& zaproszenie. 6y"a teraz nikim, odrzucon narzeczon, crk zdrajcy i okryt !ab siostr zbuntowanego lorda. 'ie mog"a odmwi& przysz"ej krlowej 1o00reya. .zkoda, $e nie ma tu ;gara# noc bitwy 2andor .legane zjawi" si$ w jej komnatac!, c!cc zabra& j z miasta, lecz 2ansa odmwi"a. ,eraz nocami cz$sto le%a"a bezsennie w "o%u, zastanawiajc si$, czy postpi"a

s"usznie. 5ia"a jeszcze jego bia"y, splamiony p"aszcz, ukryty w cedrowym ku0rze pod jej letnimi jedwabiami. 'ie potra0i"a powiedzie&, dlaczego w"aciwie go zac!owa"a. 2"ysza"a, jak ludzie mwili, i% Ogar stc!rzy", w samym rodku bitwy upi" si$ tak strasznie, %e -rasnal musia" przej& dowdztwo nad jego lud#mi. 2ansa jednak go rozumia"a. (na"a tajemnic$ jego poparzonej twarzy. *o tylko ognia si! ba# Owej nocy dziki ogie podpali" rzek$, wype"niajc powietrze zielon po%og. 2ansa ba"a si$ nawet w zamku. 'a zewntrz... "edwie potra0i"a to sobie wyobrazi&. zi$"a z westc!nieniem g$sie piro, zanurzy"a je w inkaucie i napisa"a do 5argaery ,yrell uprzejmy licik potwierdzajcy przyj$cie zaproszenia. 9dy nadszed" wyznaczony wieczr, przyszed" po ni inny rycerz z 9wardii -rlewskiej, cz"owiek, ktry r%ni" si$ od 2andora .leganea tak# jak... no c$, jak kwiat r$ni si! od psa# 'a widok stojcego na jej progu ser Lorasa ,yrella serce zabi"o 2ansie nieco szybciej. Po raz pierwszy od c!wili, gdy wrci" do -rlewskiej Przystani, prowadzc przedni stra% zast$pu swego ojca, ujrza"a go z tak bliska. Przez c!wil$ nie wiedzia"a, co powiedzie&. )er 2orasie wykrztusi"a wreszcie wygldasz tak... licznie. 8miec!n" si$ do niej z zaskoczeniem. 1este zbyt "askawa pani. ; do tego pi$kna. 5oja siostra niecierpliwie oczekuje twego przybycia. ,ak si$ cieszy"am na myl o naszej wsplnej kolacji. !odobnie jak Margaery i moja $ani babcia. 8j" j pod r$k$ i poprowadzi" ku sc!odom. Twoja babcia? 9dy ser Loras dotyka" jej ramienia, 2ansie trudno by"o i& i mwi& jednoczenie. .zu"a przez jedwab ciep"o jego d"oni. Lady Olenna. Ona rwnie% b$dzie obecna. .ch odpowiedzia"a 2ansa. )ozmawiam z nim i dotyka mnie# *rzyma mnie za rami! i dotyka mnie# 'azywaj j -rlow .ierni, prawda3 !rawda. 2er Loras parskn" miec!em. Nikt nie 'mieje si! tak ciepo jak on# 7le lepiej nie wypowiadaj tego przydomka w jej obecnoci, bo mo%e ci$ uk"u&. 2ansa poczerwienia"a. -a%dy g"upi potra0i"by zrozumie&, %e %adna kobieta nie by"aby zadowolona z takiego przydomku. Mo$e naprawd! jestem taka t!pa, jak twierdzi /ersei :annister# )ozpaczliwie szuka"a jakic! inteligentnyc! i czarujcyc! s"w, ktre mog"aby wypowiedzie&, lecz przytomno& umys"u nagle j opuci"a. 5a"o brakowa"o, a

powiedzia"aby mu, %e jest bardzo pi$kny, przypomnia"a sobie jednak, %e ju% to mwi"a. 6y"a to jednak prawda. ydawa" si$ teraz wy%szy ni% podczas ic! pierwszego spotkania, nadal jednak by" gibki i pe"en gracji. 2ansa nigdy jeszcze nie widzia"a c!"opca o tak c %downych oczach. *yle $e on nie jest ju$ chopcem# *o dorosy m!$czyzna, rycerz 6wardii 3rlewskiej# /osz"a do wniosku, %e w bieli ser Loras wyglda jeszcze pi$kniej ni% w zieleni i z"ocie rodu ,yrellw. 1edynym barwnym punktem na ca"ej jego postaci by"a spinajca p"aszcz brosza, wykuta z mi$kkiego z"ota r%a ysogrodu, otoczona delikatnymi, zielonymi listkami z ne0rytu. /rzwi do 5aegora otworzy" przed nimi ser 6alon 2wann. On rwnie% ca"y by" obleczony w biel, c!o& nie wyglda" w niej nawet w po"owie tak dobrze jak ser Loras. (a naje%on kolcami 0os dwa tuziny m$%czyzn &wiczy"y z mieczami i tarczami. (amek by" tak zat"oczony, %e cz$& goci rozbi"a namioty na zewn$trznym dziedzicu, pozostawiajc do &wicze tylko mniejsze, wewn$trzne podwrce. 2er ,allad, ktrego tarcz$ zdobi"y wymalowane oczy, zepc!n" do obrony jednego z bli#niakw )edwyne. 5asywny ser -ennos z -ayce, ktry sapa" i st$ka" za ka%dym razem, gdy unosi" miecz, zdawa" si$ toczy& wyrwnany pojedynek z Osneyem -ettleblackiem, ale brat Osneya, ser Os0ryd, straszliwie ok"ada" giermka o %abiej twarzy, 5orrosa 2lynta. .!o& walczcy u%ywali st$pionyc! mieczy, 2lynt b$dzie mia" jutro wiele siniakw. 2ansa skrzywi"a si$ bolenie na ten widok. :edwie sko%czyli grzeba zabitych w poprzedniej bitwie, a ju$ przygotowuj si! do nast!pnej# 'a skraju dziedzica samotny rycerz z par z"otyc! r% na tarczy toczy" bj z trzema wrogami jednoczenie. 'agle tra0i" jednego z nic! w skro i obali" bez przytomnoci na ziemi$. +zy to twj brat? zapyta"a 2ansa. Tak# $ani odpar" ser Loras. 9arlan cz$sto &wiczy walk$ z trzema albo nawet czterema przeciwnikami. Powiada, %e w bitwie rzadko walczy si$ jeden na jednego, woli wi$c by& przygotowany. 'a pewno jest bardzo odwa%ny. To wie"ki rycerz potwierdzi" ser 2oras. 2zczerze mwic, w"ada mieczem lepiej ode mnie, c!ocia% ja jestem lepszy z kopi. Pami$tam odezwa"a si$ 2ansa. alczy"e wspaniale, ser. 1este bardzo "askawa, pani. 7 gdzie mnie widzia"a3 'a turnieju namiestnika. 'ie pami$tasz3 /osiada"e bia"ego rumaka, a na zbroi mia"e kwiaty stu r%nyc! rodzajw. /a"e mi r%$. .zerwon.

;nnym dziewcz$tom rzuca"e wtedy bia"e. (a czerwieni"a si$, mwic o tym. Powiedzia"e, %e zwyci$stwo nie jest nawet w po"owie tak pi$kne, jak ja. )er 2oras obdarzy" j skromnym umiec!em. 5wi"em tylko prawd$, co potwierdzi ka%dy m$%czyzna, ktry ma oczy. Nie pami!ta tego zrozumia"a zdumiona 2ansa. .tara si! tylko by dla mnie uprzejmy# Nie pami!ta r$y ani nic wi!cej# 6y"a pewna, %e to co znaczy, %e znaczy wszystko. .zerwona r%a, nie bia"a. ,o by"o po tym, jak wysadzi"e z siod"a ser )obara )oyce a doda"a zdesperowana. (dj" d"o z jej ramienia. (abi"em )obara pod -ocem 6urzy, pani. ,o nie by"a przec!wa"ka. jego g"osie brzmia" smutek. Je#o i ,eszcze jednego rycerza z *!czowej 6wardii )enly +e#o. To prawda. 2ansa s"ysza"a, jak kobiety opowiada"y o tym przy studni, lecz na moment umkn$"o to z jej pami$ci. tedy w"anie zgin" lord )enly, prawda3 ,o musia"o by& straszne dla twej biednej siostry. /"a Margaery? jego g"osie s"yc!a& by"o napi$cie. ( pewnoci. 7le na szcz$cie by"a wwczas w 9orzkim 5ocie i nic nie widzia"a. 7le kiedy o tym us"ysza"a... 2er Loras potar" lekko d"oni r$koje& miecza. 1ej uc!wyt obito bia" skr, a ga"k$ tworzy"a wyrze#biona z alabastru r%a. )enly nie %yje. )obar te%. Po co o nic! mwi&3 (miesza" j jego ostry ton. !anie... ja nie... nie c!cia"am ci$ urazi&, ser. 'iczym nie mog"aby mnie urazi&, lady 2anso odpar", lecz z jego g"osu znikn$"o ca"e ciep"o. 'ie uj" jej te% z powrotem pod rami$. spinali si$ na serpentynowe sc!ody w coraz g"$bszym milczeniu. ;ch, dlaczego musiaam wspomina o ser )obarze0 myla"a 2ansa. &szystko popsuam# *eraz si! na mnie gniewa# Prbowa"a wymyli& jakie przeprosiny, lecz wszystkie s"owa, ktre przyc!odzi"y jej do g"owy, brzmia"yby s"abo i nieprzekonujco. ( d> cicho, bo tylko pogorszysz sytuacj! powiedzia"a sobie. Lord 5ace ,yrell i jego wita zamieszkali za krlewskim septem, w d"ugiej krytej dac!wk warowni, zwanej -rypt /ziewic od czasw, gdy krl 6aelor 6"ogos"awiony zamkn" tam swe siostry, by swym widokiem nie

kusi"y go do myli o sprawac! cia"a. Pod wysokimi rze#bionymi drzwiami sta"o dwc! stra%nikw w poz"acanyc! p"!e"mac! i zielonyc! p"aszczac! oblamowanyc! z"otym at"asem. 'a piersiac! nosili wyszyte z"ote r%e ysogrodu. Obaj mieli po jakie siedem stp wzrostu, byli szerocy w barac!, wscy w pasac! i wspaniale umi$nieni. 9dy 2ansa podesz"a bli%ej i zobaczy"a ic! twarze, przekona"a si$, %e nie potra0i ic! od siebie odr%ni&. 5ieli takie same masywne %uc!wy, ciemnoniebieskie oczy i g$ste, rude wsiska. -im s ci ludzie3 zapyta"a ser Lorasa, zapominajc na c!wil$ o zmieszaniu. Osobistymi stra%nikami mojej babci pad"a odpowied#. 3ch matka nada"a im imiona Crryk i 7rryk, ale babcia nie potra0i ic! odr%ni& i dlatego mwi na nic! Lewy i Prawy. Lewy i Prawy otworzyli drzwi i pojawi"a si$ sama 5argaery ,yrell, ktra zesz"a po krtkic! sc!odac!, by przywita& gocia. 2ady )anso zawo"a"a. ,ak si$ ciesz$, %e przysz"a. itaj. 2ansa ukl$k"a przed sw przysz" krlow. ,o dla mnie wielki zaszczyt, asza 5i"o&. Prosz$, mw mi 5argaery. sta. Lorasie, pom% si$ podnie& lady 2ansie. .zy mog$ ci mwi& 2ansa3 1eli sobie %yczysz. )er 2oras pomg" jej wsta&. 5argaery po%egna"a go siostrzanym poca"unkiem i uj$"a 2ans$ za r$k$. .!od#, moja babcia czeka, a ona nie jest najcierpliwsz z dam. 'a kominku buzowa" ogie, a na pod"odze rozrzucono sitowie o s"odkiej woni. Przy d"ugim, ustawionym na koz"ac! stole siedzia"o dwanacie kobiet. 2ansa pozna"a jedynie wysok, dystyngowan %on$ lorda ,yrella, lady 7lerie, ktrej d"ugie, srebrne warkocze utrzymywa"y w ca"oci wysadzane klejnotami piercienie. 5argaery przedstawi"a j obecnym. 6y"y tu jej trzy kuzynki, 5egga, 7lla i Clinor, wszystkie w wieku zbli%onym do 2ansy. Pulc!na lady 1anna by"a siostr lorda ,yrella, ktra polubi"a jednego z ?ossowayw piecz$tujcyc! si$ zielonym jab"kiem. ?iligranowa lady Leonette o promiennym spojrzeniu rwnie% poc!odzi"a z rodu ?ossowayw i by"a %on ser 9arlana. 2epta 'ysterica mia"a brzydk, pokryt ladami po 0rancy twarz, ale sprawia"a wra%enie weso"ej. 6lada, elegancka lady 9race0ord oczekiwa"a dziecka, a lady 6ulwer by"a dzieckiem, najwy%ej omioletnim. /o t"uciutkiej, !a"aliwej 5eredyt! .rane 2ansa mia"a si$

zwraca& 'Merry*, lecz w %adnym wypadku nie nale%a"o tak mwi& do lady 5erryweat!er, zmys"owej, czarnookiej myrijskiej pi$knoci. 'a koniec 5argaery zaprowadzi"a j do pomarszczonej, bia"ow"osej, ma"ej jak lalka staruszki, ktra zasiada"a na !onorowym miejscu. 5am zaszczyt przedstawi& ci moj babci$, lady Olenn$, wdow$ po zmar"ym Lut!orze ,yrellu, lordzie ysogrodu, myl o ktrym daje nam wszystkim pociec!$. 2taruszka pac!nia"a r%an wod. Jest taka male%ka# 'ie by"o w niej nic, co c!o&by w najmniejszym stopniu przypomina"oby ciernie. Poca"uj mnie, dziecko powiedzia"a lady Olenna, pocigajc nadgarstek 2ansy mi$kk, pe"n plam d"oni. ,o wielka uprzejmo& z twej strony, %e zgodzi"a si$ zje& kolacj$ ze mn i z moim stadem g"upic! kur. 2ansa pos"usznie poca"owa"a staruszk$ w policzek. ,o wielka uprzejmo&, %e mnie zaprosi"a, pani. (na"am twego dziadka, lorda )ickarda, c!o& niezbyt dobrze. (gin" jeszcze przed moim urodzeniem. iem o tym, dziecko. Podobno twj drugi dziadek te% jest umierajcy. Lord +oster ,ully. .zy ci o tym powiedzieli3 ,o ju% stary cz"owiek, c!o& nie tak stary jak ja. 'o, ale noc pr$dzej czy p#niej zapada dla wszystkic!, c!o& dla niektryc! zbyt wczenie. ( pewnoci wiesz o tym lepiej ni% wi$kszo& ludzi, biedne dziecko. iem, %e nieraz ju% prze%y"a %a"ob$. 6ardzo ci wsp"czujemy. 2ansa zerkn$"a na 5argaery. 6y"o mi przykro, kiedy us"ysza"am o mierci lorda )enly ego, asza 5i"o&. 6y" niezwykle dzielny. 1este bardzo "askawa odpowiedzia"a 5argaery. 1ej babcia pryc!n$"a pogardliwie. ,ak jest, dzielny, uroczy i bardzo czysty. 8mia" si$ ubiera&, umiec!a& i kpa&, i nie wiadomo skd przysz"o mu do g"owy, %e czyni go to odpowiednim kandydatem na krla. 6arat!eonowie zawsze miewali dziwaczne pomys"y. ,o pewnie przez t$ domieszk$ targaryeskiej krwi. Pocign$"a nosem. -iedy prbowali mnie wyda& za ,argaryena, ale szybko wybi"am im to z g"owy. )enly by" odwa%ny i dobry, babciu sprzeciwi"a si$ 5argaery. Ojciec go lubi" i Loras te%. Loras jest m"ody skwitowa"a lady Olenna. ; bardzo dobrze potra0i zrzuca& ludzi kijem z siod"a. 7le to jeszcze nie czyni go mdrym. 1eli za c!odzi o twojego ojca, to szkoda, %e nie urodzi"am si$ c!"opk. tedy

mog"abym wzi& wielk drewnian "yc!$ i wbi& grubasowi do "ba odrobin$ rozumu. Mamo skarci"a j lady 7lerie. 2za, 7lerie, nie mw do mnie takim tonem. ; nie nazywaj mnie mam. 9dybym wyda"a ci$ na wiat, z pewnoci nie zapomnia"abym o tym wydarzeniu. 1estem odpowiedzialna tylko za twojego m$%a, lorda g"ba ysogrodu. -abci% odezwa"a si$ 5argaery. Licz si$ ze s"owami. .o sobie o nas pomyli 2ansa3 5o%e pomyli, %e mamy troc!$ oleju w g"owie. Przynajmniej jedna z nas. )taruszka zwrci"a si$ w stron$ 2ansy. Ostrzega"am ic!, %e to zdrada. 5wi"am, %e )obert ma dwc! synw, a )enly starszego brata, jak wi$c mo%e mie& jakiekolwiek prawa do tego brzydkiego, %elaznego krzes"a3 Psst, mwi na to mj synalek, czy nie c!cesz, %eby nasza s"odziutka dziewczynka zosta"a krlow3 2tarkowie byli kiedy krlami, 7rrynowie i Lannisterowie te%, a nawet 6arat!eonowie, c!o& tylko w %eskiej linii, ale ,yrellowie byli co najwy%ej namiestnikami, a% do czasw, gdy 7egon 2mok %ywcem upiek" prawowitego krla )eac! na Polu Ognia. Prawd$ mwic, nawet nasze prawa do ysogrodu s nieco nacigane, o co wci% nam susz g"ow$ ci okropni ?lorentowie. Pewnie zapytasz mnieB '4ogo to obchodzi*. 'ikogo, poza takimi g"bami jak mj syn. 'a myl, %e jego wnuk mo%e pewnego dnia usadzi& dup$ na Aelaznym ,ronie, 5ace nadyma si$ jak... no, jak to ona si$ nazywa3 5argaery, jeste taka bystra, bd# dobr dziewczynk i powiedz swojej biednej, og"upia"ej ze staroci babci, jak w"aciwie nazywa si$ ta dziwaczna ryba z ysp Letnic!, ktra nadyma si$ do dziesi$ciokrotnie wi$kszyc! rozmiarw, je%eli tylko j szturc!n&. Letniacy mwi na ni naje%ka, babciu. 'o jasne. Oni w ogle nie maj wyobra#ni. Prawd$ mwic, mj wnuk powinien wzi& sobie t$ naje%k$ za !erb. 5g"by nasadzi& jej na "eb koron$, tak jak 6arat!eonowie swemu jeleniowi. 5o%e wtedy czu"by si$ szcz$liwy. 1eli mnie o to pytasz, to powinnimy si$ trzyma& jak najdalej od tej ca"ej krwawej g"upoty, ale gdy krow$ ju% wydojono, nie da si$ wstrzykn& mietanki z powrotem do wymienia. -iedy lord 'aje%ka w"o%y" )enlyemu na g"ow$ t$ koron$, wpadlimy po kolana w pudding i teraz musimy jako przez to wszystko przebrn&. ; co ty na to powiesz, 2anso3 2ansa otworzy"a i zamkn$"a usta. 2ama czu"a si$ ca"kiem jak naje%ka.

,yrellowie mog si$ poc!wali& poc!odzeniem od 9art!a (ielonor$kiego. ,o by" najlepszy tekst, jaki zdo"a"a wymyli& na poczekaniu. -rlowa .ierni %ac!n$"a si$ lekcewa%co. ,ak samo jak ?lorentowie, )owanowie, Oak!eartowie i po"owa szlac!eckic! rodw po"udnia. 9art! podobno lubi" rzuca& swe nasienie w p"odn gleb$. cale by mnie nie zdziwi"o, gdyby si$ okaza"o, %e nie tylko r$ce mia" zielone. )anso wtrci"a lady 7lerie na pewno jeste bardzo g"odna. 5o%e zjesz z nami kawa"ek pieczeni z dzika i troc!$ cytrynowyc! ciastek3 'ajbardziej lubi$ cytrynowe przyzna"a 2ansa. Tak nam $owiedziano oznajmi"a lady Olenna, ktra najwyra#niej nie mia"a zamiaru umilkn&. ,a kreatura Farys zdaje si$ uwa%a&, %e powinnimy by& wdzi$czni za t$ in0ormacj$. Prawd$ mwic, nigdy nie mog"am zrozumie&, jaki w"aciwie jest po%ytek z eunuc!w. /la mnie to tylko m$%czy#ni, ktrym uci$to u%yteczne, 0ragmenty. 7lerie, ka%esz im przynie& to jedzenie czy c!cesz, %ebym umar"a z g"odu3 Prosz$, 2anso, usid# obok mnie. 1estem znacznie mniej nudna ni% one. 5am nadziej$, %e lubisz b"aznw3 2ansa wyg"adzi"a spdnice i usiad"a. 6"aznw, pani3 .!odzi ci o takic! w pstrym stroju3 tym przypadku w pirac!. 7 o kim twoim zdaniem mwi"am3 O moim synu3 .zy o tyc! pi$knyc! damac!3 'ie, nie czerwie si$, przy tyc! w"osac! wygldasz wtedy jak owoc granatu. Prawd$ mwic, wszyscy m$%czy#ni to b"azny, ale ci, ktrzy nosz pstre stroje, s znacznie zabawniejsi od tyc!, ktrzy nosz korony. 5argaery, dziecko, zawo"aj 6utterbumpsa. (obaczymy, czy potra0i przywo"a& umiec! na twarz lady 2ansy. )eszta niec! siada, czy ja musz$ wam wszystko mwi&3 2ansa na pewno myli, %e moja wnuczka ma zamiast wity stado owiec. 6utterbumps zjawi" si$, nim jeszcze przyniesiono jedzenie. 5ia" na sobie b"azeski strj z zielonyc! i %"tyc! pir oraz oklap" b"azesk czapeczk$. 2traszliwy grubas, wa%cy pewnie ze trzy razy wi$cej od -si$%ycowego .!"opca, wpad" do sali, zrobi" m"ynka, skoczy" na st" i po"o%y" przed 2ans gigantyczne jajo. Rozbij je# $ani za%da". -iedy go us"uc!a"a, z jaja wypad"o dwanacie %"tyc! kurczt, ktre rozbieg"y si$ we wszystkic! kierunkac!. =apcie je4 zawo"a" 6utterbumps. 5a"a lady 6ulwer zdo"a"a poc!wyci& jedno i wr$czy"a mu je. 6"azen odc!yli" g"ow$ i otworzy" wielkie olinione usta. ydawa"o

si$, %e po"kn" kurcz$ w ca"oci. -iedy bekn", z nosa wylecia"y mu malekie, %"te pirka. Lady 6ulwer rozp"aka"a si$ z %alu, lecz jej "zy przesz"y w nag"y pisk zac!wytu, gdy kurcz$ wypad"o z r$kawa jej sukni i pobieg"o wzd"u% ramienia. 9dy s"u%ba przynios"a zup$ z porw z grzybami, 6utterbumps zacz" %onglowa&, a lady Olenna wspar"a si$ "okciami na stole. .zy znasz mojego syna, 2anso3 Lorda 'aje%k$ z ysogrodu3 To wie"ki "ord odpar"a uprzejmie 2ansa. ,o wielki g"b sprostowa"a -rlowa .ierni. 1ego ojciec rwnie% by" g"bem. 5j m%, zmar"y lord Lut!or. Oc!, koc!a"am go, niec! ci si$ nie zdaje, %e nie. ,o by" dobry cz"owiek i nie#le sobie radzi" w sypialni, ale g"b by" z niego okropny. 'a koniec uda"o mu si$ zjec!a& konno z urwiska podczas polowania z soko"em. Powiadaj, %e patrzy" w niebo i nie zwraca" uwagi na to, dokd niesie go ko. 7 teraz mj g"bowaty syn robi to samo, tylko %e zamiast na koniu prbuje je#dzi& na lwie. Ostrzega"am go, %e na lwa "atwo jest wsi&, ale zsiada si$ z niego znacznie trudniej, a on tylko c!ic!ocze. 1eli b$dziesz kiedy mia"a syna, 2anso, pami$taj, %e musisz go cz$sto la&, %eby nauczy" si$ zwraca& uwag$ na twoje s"owa. 8rodzi"am tylko jednego c!"opaka i nie bi"am go prawie wcale, w rezultacie teraz bardziej przejmuje si$ s"owami 6utterbumpsa ni% moimi. 5wi"am mu, %e lew to nie domowy kotek, a on na mnie psyka. tym krlestwie s"yc!a& stanowczo za du%o psykania, jeli mnie o to zapytasz. szyscy ci krlowie lepiej by zrobili, gdyby od"o%yli miecze i zacz$li s"uc!a& matek. 2ansa zda"a sobie spraw$, %e znowu rozdziawi"a usta. Popiesznie wype"ni"a je "y%k zupy. Lady 7lerie i inne kobiety c!ic!ota"y, patrzc na 6utterbumpsa, ktry odbija" pomaracze g"ow, "okciami i grubym ty"kiem. .!c$, %eby powiedzia"a mi prawd$ o tym m"odocianym krlu za%da"a nagle lady Olenna. . tym (offrey%. 2ansa zacisn$"a palce na "y%ce. Prawd!0 Nie mog!# Nie pro' mnie o to, bagam# (a... ja... ja... ,ak, ty. -t% mg"by zna& go lepiej3 Przyznaj$, %e c!"opak wyglda po krlewsku. 1est troc!$ zarozumia"y, ale to przez t$ jego lannistersk krew. /otar"y jednak do nas niepokojce opowieci. .zy jest w nic! ziarno prawdy3 .zy si$ nad tob zn$ca"3 2ansa rozejrza"a si$ nerwowo. 6utterbumps w"o%y" sobie w usta ca" pomaracz$, prze%u" j i po"kn", a potem klepn" si$ w policzki i wydmuc!a" nosem nasiona. -obiety c!ic!ota"y i mia"y si$ g"ono. 2"udzy

wci% donosili nowe potrawy. -rypcie /ziewic nis" si$ ec!em szcz$k "y%ek i talerzy. 1edno z kurczt wrci"o na st" i przebieg"o przez zup$ lady 9race0ord. 'ikt nie powi$ca" 2ansie najmniejszej uwagi, lecz mimo to nie przestawa"a si$ ba&. Lady Olenna traci"a ju% cierpliwo&. .zemu si$ gapisz na 6utterbumpsa3 (ada"am ci pytanie i oczekuj$ odpowiedzi. .zy Lannisterowie ukradli ci j$zyk, dziecko3 2er /ontos ostrzega" j, %e mwi& swobodnie mo%e tylko w bo%ym gaju. (off... kr" (offrey jest... 1ego 5i"o& jest bardzo przystojny i urodziwy, i ... i odwa%ny jak lew. Tak# wszyscy 2annisterowie to "wy# a kiedy ,yrell puszcza wiatry, to pac!nie r%ami warkn$"a staruszka. 7le czy jest dobry3 ;nteligentny3 .zy ma dobre serce, delikatny dotyk3 .zy jest rycerski, jak przystoi krlowi3 .zy b$dzie koc!a" 5argaery, odnosi" si$ do niej czule i broni" jej !onoru niczym w"asnego3 6$dzie sk"ama"a 2ansa. (est bardzo... bardzo %rodziwy. 1u% to mwi"a. iesz co, dziecko, niektrzy utrzymuj, %e jeste g"upia jak nasz 6utterbumps, i c!yba zaczynam w to wierzy&. 8rodziwy3 5am nadziej$, %e nauczy"am moj 5argaery, ile to jest warte. 5niej ni% pierdni$cie komedianta. 7erion 1asny P"omie te% by" urodziwy, ale nie przesta" z tego powodu by& potworem. Pytanie brzmi, kim jest 1o00rey3 ycign$"a r$k$, by z"apa& przec!odzcego obok s"ug$. 'ie lubi$ porw. (abierz t$ zup$ i przynie mi troc!$ sera. 2er podamy po s"odyczac!, pani. Podacie ser wtedy, kiedy ja tego zec!c$, a ja c!c$, %eby to by"o teraz. 2taruszka ponownie zwrci"a si$ w stron$ 2ansy. 6oisz si$, dziecko3 'ie ma potrzeby. ,u s same kobiety. Powiedz mi prawd$. 'ic ci nie grozi. 5j ojciec zawsze mwi" prawd$. 2ansa mwi"a cic!o, lecz mimo to trudno jej by"o wykrztusi& s"owa. Lord Cddard. ,ak, rzeczywicie tak o nim opowiadano, ale i tak nazwali go zdrajc i ci$li mu g"ow$. )$ojrzenie star%szki# klarowne i ostre jak miecz, wbija"o si$ g"$boko w jej dusz$. (offrey zacz$"a 2ansa. 1o00rey to zrobi". Obieca" mi, %e b$dzie "askawy, a potem ci" mojemu ojcu g"ow$ i powiedzia", %e to by"a "aska. (atkn" j na murac! i kaza" mi j oglda&. 9"ow$. .!cia", %ebym p"aka"a, ale...

8rwa"a nagle, zakrywajc usta. Powiedziaam za du$o, bogowie, b d>cie askawi, o wszystkim si! dowiedz , kto' to usyszy i powtrzy im# Mw da"ej. 5argaery tego %da"a, przysz"a krlowa 1o00reya. 2ansa nie by"a pewna, ile zrozumia"a z jej s"w. 'ie mog$. /o b!dzie, je'li mu powie, je'li wszystko mu powtrzy0 +o55rey na pewno mnie zabije albo odda ser =lynowi# 'ie c!cia"am... mj ojciec by" zdrajc, mj brat te%, w moic! %y"ac! p"ynie zdradziecka krew, prosz$, nie ka%cie mi mwi& wi$cej. 8spokj si$, dziecko rozkaza"a -rlowa .ierni. 1est przera%ona, babciu. ,ylko na ni popatrz. 6"a#nie4 zawo"a"a lady Olenna do 6utterbumpsa. (apiewaj nam jak piosenk$. 'ajlepiej d"ug. Nied>wied> i dziewica cud b$dzie w sam raz. ( pewnoci4 zgodzi" si$ oty"y b"azen. .zy mam j zapiewa&, stojc na g"owie, pani3 7 czy wtedy b$dzie brzmia"a lepiej3 Nie. takim razie stj na nogac!. 'ie c!cia"ybymy, %eby spad"a ci czapka. O ile sobie przypominam, nigdy nie myjesz w"osw. ,ed"e rozkaz%# $ani. 6utterbumps pok"oni" si$ nisko, bekn" przera#liwie i rykn"B 6y" sobie nied#wied#, wierz, jeli c!cesz, czarno<brzowy, kud"aty ( ;C)(4 Lady Olenna przysun$"a si$ bli%ej. 'awet kiedy by"am m"odsza od ciebie, wiedziano ju%, %e w .zerwonej ,wierdzy ciany maj uszy. 'o, ale oni sobie pos"uc!aj piosenki, a my tymczasem b$dziemy mog"y bezpiecznie porozmawia&. "e sprzeciwi"a si$ 2ansa 8arys... on zawsze o wszystkim wie... :piewaj g"oniej4 krzykn$"a -r"owa +ierni do -%tterb%m$sa. 5oje stare uszy prawie ca"kiem ju% og"uc!"y. 'ie szepcz do mnie, ty spasiony b"a#nie4 'ie p"ac$ ci za szepty. :piewaj4 ';C/I ;C/(;8 rykn" 6utterbumps. 1ego pot$%ny, gruby g"os odbija" si$ ec!em od krokwi. .(@ ;:J '7 17)57)- .+.C2(3 17- ,O '7 17)57)-, 2(7- /O6)(C ;C2(, AC 1C2,C5 ';C/I ;C/I, -8/=7,@ ( ;C)(4 Pomarszczona staruszka umiec!n$"a si$. ysogrodzie wrd kwiatw czai si$ wiele pajkw. /o pki nam nie przeszkadzaj, pozwalamy im prz& ic! ma"e paj$czyny, ale jeli w"a% nam pod nogi, rozdeptujemy je. Poklepa"a 2ans$ po grzbiecie d"oni.

7 teraz mw prawd$, dziecko. 1akim cz"owiekiem jest ten 1o00rey, ktry zwie si$ 6arat!eonem, ale tak bardzo przypomina Lannistera3 PO2(L; '7 17)57)-, ;C)(, 1C:L; .+.C2(, ,)(C1 .+=OP.@, -O(7 ; ,7K.(L.@ ( ;C)(4 2ansie wydawa"o si$, %e serce podesz"o jej do gard"a. -rlowa .ierni by"a tak blisko, %e dziewczyna czu"a wo jej kwanego oddec!u. 2taruszka zaciska"a c!ude palce na jej nadgarstku. 2iedzca z drugiej strony 5argaery rwnie% czeka"a na jej s"owa. Przeszy" j dreszcz. To $otwr wyszepta"a 2ansa g"osem tak dr%cym, %e sama ledwie go s"ysza"a. 1o00rey to potwr. 2k"ama" z tym c!"opakiem od rze#nika i przez niego ojciec zabi" moj wilczyc$. -iedy go rozgniewam, ka%e rycerzom 9wardii -rlewskiej mnie bi&. 1est okrutny i z"y, pani. ,o prawda. ; krlowa jest taka sama. Lady Olenna ,yrell i jej wnuczka wymieni"y spojrzenia. ch odezwa"a si$ staruszka. To wie"ka szkoda. ) bo#owie pomyla"a przera%ona 2ansa. Je'li Margaery za niego nie wyjdzie, +o55 b!dzie wiedzia, $e to przeze mnie# 6"agam, nie odwo"ujcie lubu... wyszepta"a. 'ie obawiaj si$. Lord 'aje%ka upar" si$, %e 5argaery musi by& krlow, a s"owo ,yrella jest warte wi$cej ni% ca"e z"oto .asterly )ock. Przynajmniej tak by"o za moic! czasw. 5imo to dzi$kujemy ci za prawd$, dziecko. 2(L; ,75, ,7K.(L., ;C)(, 1C:L; .+.C2(4 dar" si$ 6utterbumps, skaczc i tupic g"ono. 2anso, czy c!cia"aby zobaczy& ysogrd3 9dy 5argaery ,yrell si$ umiec!a"a, by"a bardzo podobna do swego brata Lorasa. ,eraz kwitn tam wszystkie jesienne kwiaty. 5amy te% gaje, 0ontanny, cieniste dziedzice i marmurowe kolumnady. Pan ojciec zawsze trzyma na dworze minstreli, s"odszyc! ni% nasz 6utters, a tak%e 0lecistw, skrzypkw i !ar0iarzy. 5amy najlepsze konie i statki wycieczkowe do p"ywania po 5anderze. Polujesz z soko"ami, 2anso3 ,roc!$ przyzna"a. O.+, 2=O/-7 6@=7 /(;C ;.7 .8/, -,M)7 C =O27.+ 5;7=7 5;M/4 1estem pewna, %e pokochasz ,ysogrd tak samo jak ja. 5argaery odsun$"a z czo"a 2ansy lu#ny kosmyk w"osw. 9dy ju% raz go zobaczysz, nie b$dziesz c!cia"a nigdy wyjec!a&. ; mo%e nie b$dziesz musia"a.

C =O27.+ 5;M/, C =O27.+ 5;M/4 C =O27.+ 5;7=7 2=O/-; 5;M/4 +icho# dziecko przerwa"a jej ostro -rlowa .ierni. 2ansa nawet jeszcze nie powiedzia"a, %e c!cia"aby nas odwiedzi&. Oc!, bardzo bym c!cia"a zapewni"a 2ansa. ysogrd wydawa" si$ jej miejscem, o ktrym zawsze marzy"a, pi$knym, magicznym dworem, ktry kiedy spodziewa"a si$ znale#& w 4r"ewskiej !rzystani. ';C/I ;C/I PO ;C,)(8 ( N2(@= 5;M/4 ; )@-'L=, .(81L. '79=@ 9=M/4 7le krlowa nie pozwoli mi pojec!a& zmartwi"a si$ 2ansa. Pozwoli. 6ez ysogrodu Lannisterowie nie maj szans utrzyma& 1o00reya na tronie. 1eli mj syn, lord g"b, o to poprosi, nie b$dzie mia"a innego wyboru, jak spe"ni& jego %yczenie. "e czy $o$rosi? zapyta"a 2ansa. Lady Olenna zmarszczy"a brwi. 'ie widz$ powodu, by dawa& mu wybr. Oczywicie, nic nie wie o naszyc! prawdziwyc! zamiarach. ';C/I ;C/I PO ;C,)(8 ( N2(@= 5;M/4 2ansa zmarszczy"a czo"o. !rawdziwych zamiarach# $ani? ; )@-'L=, .(81L. '79=@ 9=M/4 -;C/@ PO ;C,)(8 ( N2(@= 5;M/4 .!cemy bezpiecznie wyda& ci$ za m%, dziecko oznajmi"a staruszka, podczas gdy 6utterbumps nadal rycza" prastar pie za mojego wn%ka. &yj' za ser :orasa, och... 2ansie zapar"o dec! w piersiac!. Przed jej oczyma stan" )ycerz -wiatw w sza0irowej zbroi, rzucajcy jej r%$. Obleczony w bia"y jedwab, czysty, niewinny i pi$kny. /o"eczki w kcikac! jego ust, gdy si$ umiec!a". 2"odkie brzmienie jego miec!u, ciep"o jego d"oni. 5og"a tylko sobie wyobra%a&, jak by to by"o, gdyby unios"a jego bluz$ i zacz$"a pieci& g"adk skr$, wspi$"a si$ na palce, by go poca"owa&, przebieg"a palcami po g$styc!, brzowyc! lokac! i zaton$"a w g"$bokic!, brzowyc! oczac!. (ala" j rumieniec. 1C2,C5 /(;C ;.7 P;N-'7 17- .8/, ';C ,7K.(N ( 6C2,;L, .O 1C 5;M/4 1C 5;M/4 1C 5;M/4 ';C ,7K.(N ( 6C2,;L, .O 1C 5;M/4 .!cia"aby tego, 2anso3 zapyta"a 5argaery. Nigdy nie mia"am siostry, tylko braci. Oc!, prosz$ ci$, powiedz, %e zgodzisz si$ wyj& za mojego brata... 2"owa same wyrwa"y si$ z jej ust.

,ak, c!cia"abym. 6ardziej ni% czegokolwiek na wiecie. yj& za ser Lorasa, koc!a& go... 2orasa? g"osie lady Olenny brzmia"a irytacja. 'ie bd# g"upia, dziecko. )ycerzom 9wardii -rlewskiej nie wolno si$ %eni&. .zy niczego ci$ nie nauczyli w inter0ell3 5wilimy o moim wnuku illasie. .o prawda, jest troc!$ dla ciebie za stary, ale to koc!any c!"opak. 'ie jest ani troc!$ g"bowaty, a poza tym to dziedzic ysogrodu. 2ansie zakr$ci"o si$ w g"owie. jednej c!wili zaw"adn$"y ni marzenia o ser Lorasie, a w nast$pnej brutalnie j z nic! wyrwano. 'a -illasa0 -illasa0 "e zacz$"a g"upio. ,przejmo' jest zbroj damy# ,wa$aj, co powiesz, nie mo$esz ich urazi# 'ie znam ser illasa. 'ie mia"am przyjemnoci go pozna&, pani. .zy... czy jest tak samo wie"kim rycerzem jak jego bracia? ...8';M2= 1L 9M)N, ;C)(, 1C:L; .+.C2(4 Nie zaprzeczy"a 5argaery. 'igdy nie z"o%y" lubw. 1ej babcia zmarszczy"a brwi. Powiedz dziewczynie prawd$. 6iedny c!"opak jest kalek i tyle. (osta" ranny jako giermek, w swym pierwszym turnieju wyzna"a 5argaery. -o przewrci" si$ i z"ama" mu nog$. ,o by"a wina tej dornijskiej %mii, tego Oberyna 5artella. ; jego maestera. .+.;7=75 )@.C)(7, /O6)(C ;C2(4 ';C /L7 5';C ';C/I ;C/I, -8/=7,@ ( ;C)(4 illas ma c!or nog$, ale dobre serce owiadczy"a 5argaery. -iedy by"am ma"a, czyta" mi ksi%ki i rysowa" gwiazdy. !okochasz go rwnie mocno jak my# )anso. -)(@.(L., ;C)(97=7 /(;C ;.7 .8/, 7LC O' (L;(7= ( 1C1 =O2M 5;M/4 ( 1C1 =O2M 5;M/4 ( 1C1 =O2M 5;M/4 ';C/I ;C/I (L;(7= ( 1C1 =O2M 5;M/4 -iedy b$d$ mog"a go spotka&3 zapyta"a niepewnie 2ansa. 'ied"ugo obieca"a 5argaery. -iedy przyjedziesz do ysogrodu, po moim lubie z 1o00reyem. 5oja babcia ci$ tam zabierze. (abior$ potwierdzi"a staruszka. Pog"aska"a d"o 2ansy, rozcigajc pomarszczon twarz w umiec!u. Na $ewno. P;2(.(L. (/@.+7=7 /(;C ;.7 .8/, ';C/I ;C/(;8 5M1, :P;C 7=7, ,@: 2=O/-; 17- 5;M/4 ; PO2(L; '7 (7.+M/ 7L6O 2.+M/, ';C/I ;C/I ; /(;C ;.7 .8/.

6utterbumps zapiewa" ostatni linijk$, skoczy" w gr$ i wyldowa" na obu nogac! z trzaskiem, od ktrego zatrz$s"y si$ kielic!y z winem na stole. -obiety rozemia"y si$, bijc brawo. 5yla"am, %e ta okropna piosenka nigdy si$ nie skoczy odezwa"a si$ -rlowa .ierni. Popatrz, wreszcie nios ser.

#on
2powity w ciemnej szaroci wiat pac!nia" sosnami, mc!em i c!"odem. ( czarnej ziemi wznosi"y si$ blade kosmyki mg"y. 1e#d#cy zmierzali ku skupisku kamieni i rac!itycznyc! drzew. P"once na dnie doliny rzeki ogniska lni"y niczym rozsypane na ziemi klejnoty. 6y"o ic! tyle, %e 1on 2now nie by" w stanie wszystkic! policzy&. 2etki, tysice ognisk, druga rzeka migotliwyc! wiate" cignca si$ wzd"u% brzegw bia"ej jak ld 5lecznej ody. (aciska" i rozlu#nia" d"o na r$kojeci miecza. (jec!ali ze stoku bez trb i "opotu c!orgwi. .isz$ mci"y jedynie daleki szum rzeki, t$tent kopyt i stukot kocianej zbroi 9rzec!oczcej -oszuli. 9dzie w grze szybowa" orze" o wielkic! niebieskoszaryc! skrzyd"ac!, a do"em pod%ali ludzie, psy, konie i jeden bia"y wilkor. (e stoku zsun" si$ poruszony koskim kopytem kamie i 1on zauwa%y", %e /uc! odwrci" "eb, zaniepokojony nag"ym d#wi$kiem. (godnie ze swym zwyczajem wilkor ca"y dzie gna" w pewnej odleg"oci za je#d#cami, gdy jednak nad %o"nierskimi sosnami wzeszed" ksi$%yc, podbieg" bli%ej z b"yskiem w czerwonyc! lepiac!. Psy 9rzec!oczcej -oszuli jak zwykle przywita"y go c!rem warkni$& i szalonym szczekaniem, lecz /uc! nie zwraca" na nie uwagi. Przed szecioma dniami, gdy dzicy rozbili obz na noc, najwi$kszy brytan zaatakowa" go od ty"u, wilkor jednak odwrci" si$ b"yskawicznie i pies czmyc!n" z okrwawionym zadem. Od tego czasu s0ora trzyma"a si$ od niego na bezpieczny dystans. -o 1ona 2now zar%a" lekko, lecz c!"opak szybko uspokoi" go dotkni$ciem i cic!ym s"owem. 9dyby% tylko jego obawy mo%na by"o ukoi& rwnie "atwo. 6y" odziany w czer, czer 'ocnej 2tra%y, lecz ze wszystkich stron otacza"i go wrogowie. To dzicy, a ,a ,estem teraz ,ednym z nich. P"aszcz >!orina P"r$kiego wzi$"a sobie @gritte, jego kolczug$ Lenyl, r$kawice wysoka w"czniczka )agwyle, a buty jeden z "ucznikw. +e"m wygra" niski, brzydki m$%czyzna zwany )ikiem /"ug "czni, ale nie pasowa" na jego wsk

g"ow$, odda" go wi$c @gritte. -oci >!orina 9rzec!oczca -oszula wsadzi" do torby, razem z okrwawion g"ow Cbbena, ktry wyruszy" z 1onem na zwiady do wozu Piskw. &szyscy oprcz mnie zgin!li, a dla 'wiata ja rwnie$ jestem martwy# @gritte jec!a"a tu% za nim. Przodem pod%a" )ik /"uga "cznia. Lord -oci mianowa" tyc! dwoje stra%nikami 1ona. 1eli wrona ucieknie, ugotuj$ te% wasze koci ostrzeg", umiec!ajc si$ pod krzywymi z$bami olbrzyma, ktrego czaszk$ nosi" jako !e"m. @gritte rozemia"a si$ pogardliwie. .!cesz go sam pilnowa&3 1eli my mamy to robi&, to si$ nie wtrcaj. *o naprawd! s wolni ludzie zrozumia" 1on. 9rzec!oczca -oszula mg" by& wodzem ic! grupy, lecz %adne z nic! nie ba"o si$ wypowiada& w"asnego zdania. dz dzikic! przeszy" go nieprzyjaznym spojrzeniem. 5o%e i uda"o ci si$ oszuka& innyc!, wrono, ale niec! ci si$ nie zdaje, %e nabierzesz 5ancea. ystarczy, %e raz na ciebie spojrzy i pozna w tobie k"amc$. 7 potem zrobi sobie z twojego wilka p"aszcz, otworzy ten twj mi$kki c!"opi$cy brzuszek i zaszyje w nim "asic$. 1on otworzy" i zacisn" d"o na r$kojeci miecza, zginajc poparzone, obleczone w r$kawice palce, lecz )ik /"uga "cznia rykn" tylko miec!em. gdzie w niegu znajdziesz "asic$3 ,ej pierwszej nocy, po d"ugiej, ca"odziennej je#dzie, rozbili obz w p"ytkiej kamiennej niecce na szczycie bezimiennej gry i skupili si$ ciasno przy ognisku, gdy zacz" pada& nieg. 1on wpatrywa" si$ w topniejce nad p"omieniami p"atki. .!o& c!roni"y go grube warstwy we"ny, 0uter i skry, przemarz" a% do szpiku koci. @gritte zjad"a posi"ek i usiad"a obok niego. Postawi"a kaptur i wsun$"a d"onie w r$kawy. -iedy 5ance us"yszy, jak za"atwi"e P"r$kiego, na pewno ci$ zec!ce za$ewni"a. 0echce jako kogo? /ziewczyna rozemia"a si$ wzgardliwie. 1ako jednego z nas. 5ylisz, %e jeste pierwsz wron, ktra prze0run$"a 5ur3 g"$bi swyc! serc wszyscy pragniecie wolnoci. 7 kiedy ju% b$d$ wolny zapyta" ostro%nie to czy b$d$ mg" swobodnie odej&3 Oczywicie. 1ej umiec! by" ciep"y, mimo krzywyc! z$bw. 7 my b$dziemy mogli ci$ swobodnie zabi&. olno& jest niebezpieczna, ale

wi$kszo& ludzi jest w stanie polubi& jej smak. Po"o%y"a ur$kawicznion d"o na jego nodze, tu% powy%ej kolana. )am zobaczysz. -obacz! pomyla" 1on. (!d! patrzy i sucha uwa$nie, a gdy dowiem si! wszystkiego, zanios! wie'ci na Mur# /zicy uwa%ali go za wiaro"omc$, lecz w sercu pozosta" cz"owiekiem z 'ocnej 2tra%y, ktry wykonywa" ostatnie zadanie zlecone mu przez >!orina P"r$kiego. -anim go zabiem# 8 podstawy zbocza natkn$li si$ na ma"y strumyczek, ktry sp"ywa" z gr i wpada" do 5lecznej ody. ydawa"o si$, %e sk"ada si$ tylko z kamieni i lodu, lecz po c!wili us"yszeli szum p"yncego pod zamarzni$t powierzc!ni nurtu. 9rzec!oczca -oszula przeprowadzi" ic! przez potok, rozbijajc po drodze cienk skorup$. Gdy zjecha"i ze stok%# r%szy"i k% nim zwiadowcy Mance a )aydera. 1on omit" ic! uwa%nym spojrzeniemB omioro je#d#cw, m$%czyzn i kobiet. 5ieli na sobie 0utra i utwardzan skr$, gdzieniegdzie wida& te% by"o !e"m albo kawa"ek zbroi. 8zbrojeni byli we w"cznie i opalane nad ogniem piki, wszyscy poza dowdc, t$gim blondynem o za"zawionyc! oczac!, ktry dzier%y" wielk zakrzywion kos$ z ostrej sta"i. Paczka zrozumia" natyc!miast 1on. Podobnie jak 9rzec!oczca -oszula, +arma Psi =eb i 7l0yn ronobjca, by" on znanym "upie%c. Lord -oci zawo"a" P"aczka na ic! widok. Potem spojrza" na 1ona i jego wilka. kto to taki? ,rona# ktra $rze"ecia"a na drug stron$ odpar" 9rzec!oczca -oszula, ktry wola", by zwano go Lordem -oci. 6a"a si$, %e wezm$ sobie jej koci, razem z ko&mi P"r$kiego. Potrzsn" swym workiem tro0ew, unoszc je ku nowo przyby"ym. ,o on zabi" >!orina P"r$kiego zawo"a" )ik /"uga "cznia. .n i ten jego wi"k. ; Orella te% za"atwi" wtrci" 9rzec!oczca -oszula. .!"opak jest wargiem albo niewiele mu do tego brakuje doda"a )agwyle, wysoka w"czniczka. ,en jego wilk odgryz" P"r$kiemu kawa"ek nogi. P"aczka ponownie skierowa" na 1ona spojrzenie zaczerwienionyc!, ropiejcyc! oczu. ,ak3 )zeczywicie, jak si$ przyjrze&, ma w sobie co z wilka. (aprowad#cie go do 5ancea, mo%e go zatrzyma. (awrci" wierzc!owca i oddali" si$ galopem. 1ego towarzysze pop$dzili za nim.

20orsowali 5leczn od$ i ruszyli g$siego przez nadrzeczny obz. /" silny, wilgotny wic!er. /uc! trzyma" si$ blisko 1ona, lecz wiatr nis" przed nimi jego zapac! i wkrtce wok" zaroi"o si$ od warczcyc! i ujadajcyc! psw. Lenyl prbowa" uciszy& je krzykiem, lecz nie zwraca"y na niego uwagi. 'ie lubi tego twojego zwierzaka zauwa%y" )ik /"uga "cznia. One s psami, a on jest wilkiem odpar" 1on. iedz, %e nie jest jednym z nic!. Tak samo, ,ak ,a nie ,estem ,ednym z was. 5usia" jednak myle& o obowizku. 5ia" do wykonania zadanie, ktre zleci" mu >!orin P"r$ki przy ic! ostatnim ognisku. 5usia" gra& rol$ wiaro"omcy i dowiedzie& si$, czego szukali dzicy na zimnym, z"owrogim pustkowiu 5ro#nyc! -"w. '1aka moc* powiedzia" 2taremu 'ied#wiedziowi, zgin" jednak, nim zd%y" si$ dowiedzie&, czym by"a i czy wykopaliska 5ance a )aydera zakoczy"y si$ powodzeniem. 'ad rzek, pord wozw i sa, p"on$"y ogniska. ielu dzikic! rozbi"o namioty ze skr albo z 0ilcu. ;nni zbudowali sobie proste, wsparte o ska"y sza"asy lub spali pod wozami. Przy jednym z ognisk 1on zauwa%y" m$%czyzn$ opalajcego koce d"ugic!, drewnianyc! w"czni, ktre nast$pnie rzuca" na stos. innym miejscu dwc! brodatyc! m"odziecw odzianyc! w utwardzane skry &wiczy"o walk$ na drgi, przeskakujc nad ogniskiem i st$kajc g"ono przy ka%dym uderzeniu. Obok nic! w kr$gu siedzia"o dwanacie kobiet, zaj$tyc! produkcj strza". *o strzay na moich braci pomyla" 1on. Na rodakw mo,e#o o,ca, l!dzi z -inter$ell, Deepwood 6otte i )statniego Domostwa# Na ca pnoc# 'ie wszystko tu jednak mia"o zwizek z wojn. 2"ysza" p"acz dziecka, widzia" taczce kobiety i ma"ego c!"opca, ktry prowadzi" konika, opatulony w 0utro i zdyszany po zabawie. Owce i kozy c!odzi"y swobodnie po obozie, a wo"y "azi"y nad rzek w poszukiwaniu trawy. (nad jednego z ognisk dobiega"a wo pieczonej baraniny, a nad innym obraca" si$ na ro%nie dzik. 'a wolnej przestrzeni, otoczonej wysokimi, zielonymi %o"nierskimi sosnami, 9rzec!oczca -oszula zeskoczy" z konia. T% rozbijemy obz oznajmi" Lenylowi, )agwyle i pozosta"ym. 'akarmcie konie, potem psy, a p#niej zjedzcie sami. @gritte, /"uga "cznia, wy zaprowad#cie wron$ do 5ance a, %eby j sobie obejrza". ?laki wyprujemy z niej p#niej.

)eszt$ drogi pokonali piec!ot, mijajc kolejne ogniska i namioty. /uc! szed" tu% za nimi. 1on nigdy w %yciu nie widzia" tylu dzikic!. (astanawia" si$, czy w ogle kiedykolwiek tylu widziano. *en obz ci gnie si! bez ko%ca pomyla". "le to raczej sto obozw ni$ jeden, a ka$dy nast! pny ,est bardzie, wystawiony na atak od poprzednie#o. Obozowisko dzikic! cign$"o si$ d"ugimi milami i nie by"o w nim niemal %adnyc! umocnie, %adnyc! do"w czy zaostrzonyc! pali. 6roni"y go jedynie grupki patrolujcyc! obwd je#d#cw. -a%da grupa, klan czy wioska zatrzyma"y si$ po prostu tam, gdzie mia"y oc!ot$, idc za przyk"adem innyc! albo znajdujc odpowiednie miejsce. -olni l!dzie. 9dyby jego bracia zaskoczyli ic! w c!wili, gdy w obozie panowa" taki ba"agan, wielu dzikic! zap"aci"oby za t$ wolno& w"asn krwi. Przewaga liczebna by"a po ic! stronie, ale 'ocna 2tra% mia"a dyscyplin$, a ojciec kiedy mu mwi", %e w bitwie dyscyplina bierze gr$ nad liczb w dziewi$ciu przypadkac! na dziesi$&. 'ie by"o wtpliwoci, ktry namiot nale%y do krla. 6y" trzykrotnie wi$kszy od najwi$kszego z pozosta"yc!. 2"yc!a& te% by"o dobiegajc ze rodka muzyk$. Podobnie jak wiele mniejszyc! namiotw, zrobiono go ze zszytyc! razem 0uter, lecz w przypadku siedziby 5ance a )aydera by"y to bia"e 0utra nie%nyc! nied#wiedzi. 2piczasty dac! zwieczono wielkim poro%em jednego z gigantycznyc! "osi, ktre w czasac! Pierwszyc! Ludzi zamieszkiwa"y ca"e 2iedem -rlestw. ,u przynajmniej zastali obrocw. 8 po"y namiotu sta"o dwc! wartownikw, ktrzy wspierali si$ na d"ugic! w"czniac!, a do ramion mieli przytroczone okrg"e skrzane tarcze. 'a widok /uc!a jeden z nic! poc!yli" w"czni$. 0wierz zostanie t%taj oznajmi". /uc!, zosta rozkaza" 1on. ilkor usiad". /"uga "cznio, przypilnuj bestii. 9rzec!oczca -oszula uc!yli" po"y, po czym gestem nakaza" 1onowi i @gritte wej& do rodka. namiocie by"o gorco i g$sto od dymu. e wszystkic! czterec! ktac! sta"y kosze z p"oncym tor0em, z ktryc! bi"a s"aba, czerwonawa powiata. 'a ziemi rozrzucono kolejne skry. 1on poczu" si$ nagle beznadziejnie osamotniony. 2ta" odziany w czer, czekajc, a% raczy go przyj& zdrajca, ktry zwa" si$ krlem za 5urem. 9dy jego oczy przywyk"y do czerwonego p"mroku, zobaczy" szecioro ludzi, ktrzy nie zwracali na niego najmniejszej uwagi. 5"ody ciemnow"osy m$%czyzna i "adna blondynka popijali mid z rogu. .i$%arna kobieta piek"a dwie kury nad

koksowym piecykiem, a posiwia"y cz"owiek w wystrz$pionym czarno< czerwonym p"aszczu siedzia" ze skrzy%owanymi nogami na poduszce, grajc na lutni i piewajcB 4ona Dornijczyka bya pi!kna jak wiosna, jej pocaunki jak so%ce gor ce# Ale miecz Dorni,czyka z czarne, wyk!ty stali pocaunki mia ostre i tn ce# 1on zna" t$ piosenk$, ale zdziwi" si$, s"yszc j w 0utrzanym namiocie rozbitym za 5urem, dziesi$& tysi$cy mil od czerwonyc! gr i ciep"yc! wiatrw /orne. 9rzec!oczca -oszula zdj" po%"k"y !e"m, czekajc na koniec piosenki. Pod sk"adajc si$ z koci i garbowanej skry zbroj by" drobnym cz"owieczkiem, a twarz ukryta pod czaszk olbrzyma wyglda"a zwyczajnieB wystajcy podbrdek, cienkie wsy i po%"k"e, zapadni$te policzki. Oczy mia" blisko osadzone, jedna z brwi wybiega"a wysoko na czo"o, a ciemne w"osy rzednia"y ju%, tworzc ostre zakola. 4ona Dornijczyka przy k pieli 'piewaa gosem sodkim jak owoc poudnia "le miecz Dornijczyka mia sw wasn piosenk!, a jego dotyk by zimny jak studnia# Obok piecyka na zydlu siedzia" niski, lecz straszliwie szeroki w barac! m$%czyzna, ktry ogryza" nabit na ro%en kur$. 9orcy t"uszcz sp"ywa" mu po bia"ej jak nieg brodzie, lecz mimo to dziki umiec!a" si$ z zadowoleniem. 5asywne ramiona opasywa"y grube, z"ote obr$cze, na ktryc! wyryto runy, a ci$%ka, czarna kolczuga z pewnoci poc!odzi"a od zabitego zwiadowcy. odleg"oci kilku stp wy%szy i szczuplejszy m$%czyzna w skrzanej koszuli z ponaszywanymi "uskami z brzu wpatrywa" si$ z zas$pion min w map$. 'a plecac! mia" pot$%ny dwur$czny miecz w skrzanej poc!wie. ,rzyma" si$ prosto jak w"cznia i ca"y zdawa" si$ sk"ada& z d"ugic!, %ylastyc! mi$ni. 6y" g"adko wygolony i "ysy, mia" d"ugi, prosty nos i g"$boko osadzone, szare oczy. 5g"by uc!odzi& za przystojnego, gdyby odmro%enie albo n% wroga nie pozbawi"y go uszu, przez co jego g"owa wydawa"a si$ wska i ostro zakoczona.

1on ju% na pierwszy rzut oka zorientowa" si$, %e obaj ci m$%czy#ni s wojownikami. . znacznie bardziej niebezpieczni ni$ 6rzechocz ca 3oszula# (astanawia" si$, ktry z nic! jest 5anceem Rayderem. 3iedy le$a na ziemi, mrok go zewsz d otacza, czu, $e krew mu ju$ j!zyk zalewa# Bracia przy nim ukl!kli, odmwili modlitw!, a on za'mia si! w gos i za'piewa? 7(racia, ach bracia, moje dni s sko%czone, $ycie zabra mi Dornijczyk szalony, "le to nic nie szkodzi, wszyscy umrze musimy, a jam pozna smak jego $ony@8 9dy umilk"y ostatnie d#wi$ki 4ony Dorni,czyka, "ysy, bezuc!y m$%czyzna podnis" wzrok znad mapy i wykrzywi" wciekle twarz na widok 9rzec!oczcej -oszuli, @gritte i stojcego mi$dzy nimi 1ona. 7 co to ma by&3 warkn". ,rona? ,en czarny skurwysyn wypru" 0laki Orellowi oznajmi" 9rzec!oczca -oszula. 3 do tego jest cho"ernym wargiem. 5ielicie zabi& wszystkic!. Przeszed" na nasz stron$ wyjani"a @gritte. ; w"asnor$cznie zabi" >!orina P"r$kiego. ,en c!"opak3 6ezuc!ego wyra#nie rozgniewa"a ta in0ormacja. P"r$ki powinien by& mj. 1ak si$ nazywasz, wrono3 1on 2now, asza 5i"o& odpar" 1on, zastanawiajc si$, czy powinien rwnie% ukl$kn&. asza 5i"o&3 6ezuc!y popatrzy" na bia"obrodego. Pos"uc!aj. On mnie bierze za krla. 6rodaty m$%czyzna rykn" miec!em tak gwa"townym, %e kawa"ki kury posypa"y si$ na wszystkie strony. Otar" t"uszcz z ust grzbietem pot$%nej d"oni. .!"opak pewnikiem jest lepy. -to kiedy s"ysza" o krlu bez uszu3 -orona zlecia"aby mu na szyj$4 +a4 8miec!n" si$ do 1ona, wycierajc palce w portki. (amknij dzib, wrono. 2pjrz za siebie, a mo%e znajdziesz tego, kogo szukasz. 1on odwrci" si$. :piewak wsta".

(a jestem Mance Rayder oznajmi", odk"adajc lutni$. 7 ty jeste b$kart 'eda 2tarka, 2now z inter0el". 1on milcza" przez c!wil$ os"upia"y, nim odzyska" rezon na tyle, by rzecB 2kd... skd wiesz... ,o opowie& na p#niej odpar" 5ance )ayder. 1ak ci si$ podoba"a piosenka, c!"opcze3 'iez"a. 1u% j kiedy s"ysza"em. ' "e to nic nie szkodzi# wszy scy umrze& musimy, a jam pozna" smak jego %ony* zacytowa" lekkim tonem krl za 5urem. Powiedz mi, czy Lord -oci mwi prawd$3 .zy zabi"e mojego starego dru!a P"r$kiego3 Tak. /hocia$ to bya raczej jego robota ni$ moja# ie%a .ieni nie b$dzie si$ ju% wydawa"a tak straszna stwierdzi" krl ze smutkiem w g"osie. >!orin by" moim wrogiem. 7le kiedy by" mi te% bratem. .zy wi$c mam ci dzi$kowa& za to zabjstwo, 1onie 2now, czy raczej ci$ przekl&3 8miec!n" si$ drwico do 1ona. 4r" za M%rem w niczym nie przypomina" krla. 'ie wyglda" te% na dzikiego. 6y" szczup"ym m$%czyzn redniego wzrostu o ostryc! rysac! twarzy. jego brzowyc! oczac! wida& by"o b"ysk c!ytroci, a d"ugie, ciemne w"osy prawie zupe"nie ju% posiwia"y. 'ie nosi" korony, z"otyc! obr$czy na ramionac! ani naszyjnikw z klejnotw. 'ie mia" na sobie nawet kawa"ka srebra. Obleczony by" w we"n$ i skr$, a jedynym przycigajcym uwag$ elementem jego stroju by" wystrz$piony p"aszcz z czarnej we"ny. 1ego d"ugie rozdarcia zacerowano wyblak"ym # czerwonym jedwabiem. Powiniene podzi$kowa& mi za zabicie wroga i przekl& za pozbawienie %ycia przyjaciela odpowiedzia" po d"u%szej c!wili 1on. 9a1 zagrzmia" bia"obrody. /obrze $owiedziane1 (gadzam si$. 5ance )ayder skinieniem nakaza" 1onowi podej& bli%ej. 1eli c!cesz si$ do nas przy"czy&, to powiniene nas pozna&. .z"owiek, ktrego wzi"e za mnie, to 2tyr, magnar ,!ennu. 2"owo 'magnar* znaczy w starym j$zyku '"ord*. 6ezuc!y popatrzy" c!"odno na 1ona, a 5ance zwrci" si$ w stron$ bia"obrodego. ,en wojowniczy kuro%erca to mj wierny ,ormund, a kobieta... ,ormund podnis" si$ nagle. .!wileczk$. ymieni"e tytu" 2tyra, wymie wi$c i moje. 5ance )ayder wybuc!n" miec!em.

1ak sobie %yczysz. 1onie 2now, przed tob stoi ,ormund (abjca Olbrzyma, 2amoc!wa"a, /mcy w )g i =amacz Lodu. 1est to tak%e ,ormund Piorunowa Pi$&, 5% 'ied#wiedzic, -rl 5iodu z )umianego /woru, 5wicy z 6ogami i Ojciec (ast$pw. Tak "e$iej poc!wali" go ,ormund. 1onie 2now, ciesz$ si$, %e ci$ pozna"em. ,ak si$ sk"ada, %e lubi$ wargw, c!ocia% nie przepadam za 2tarkami. Ta dobra kobieta $rzy $iecyk% cign" 5ance )ayder nazywa si$ /alla. .i$%arna kobieta umiec!n$"a si$ niemia"o. ,raktuj j jak krlow, bo nosi w "onie moje dziecko. (wrci" si$ w stron$ pozosta"ej dwjki obecnyc!. ,a pi$kno& to jej siostra Fal. 5"ody 1arl to jej najnowszy ulubieniec. Aaden m$%czyzna nie b$dzie mnie zwa" ulubiecem oburzy" si$ 1arl, ciemnow"osy i gwa"towny. 7le Fal nie jest m$%czyzn wtrci" ze miec!em bia"obrody ,ormund. Powiniene ju% to zauwa%y&, c!"opcze. ,o ju% wszyscy, 1onie 2now oznajmi" 5ance )ayder. -rl za 5urem i jego nieliczny dwr. Pora ju%, %eby ty powiedzia" nam par$ s"w. 2kd przyc!odzisz3 0 ,interfe"" odpowiedzia". 7le po drodze zatrzyma"em si$ w .zarnym (amku. 7 co ci$ sprowadza nad 5leczn od$, tak daleko od domu3 5ance )ayder, nie czekajc na odpowied#, spojrza" na 9rzec!oczc -oszul$. ;lu ic! by"o3 Pi$ciu. ,rzec! nie %yje, a c!"opak jest tutaj. Ostatni uciek" w gry i tam konie nie mog"y za nim pj&. )ayder ponownie popatrzy" na 1ona. .zy by"o was tylko pi$ciu, czy gdzie w okolicy czai si$ wi$cej waszyc! braci3 6y"o nas czterec! i P"r$ki. >!orin by" wart dwudziestu zwyk"yc! ludzi. 4r" za M%rem umiec!n" si$ na te s"owa. 'iektrzy tak uwa%ali. 7le... co robi" c!"opak z .zarnego (amku ze zwiadowcami z ie%y .ieni3 /laczego im towarzyszy"e3 1on mia" ju% k"amstwo na podor$dziu. Lord dowdca wys"a" mnie do P"r$kiego, %ebym nabra" do wiadczenia, wi$c >!orin wzi" mnie na wypraw$. 5agnar 2tyr zmarszczy" brwi na te s"owa.

5wisz na wypraw$... a dlaczego wrony zapuci"y si$ a% do wozu Piskw3 ioski by"y opuszczone odpar" zgodnie z prawd 1on. ydawa"o si$, %e wszyscy wolni ludzie znikn$"i. To $rawda zgodzi" si$ 5ance )ayder. ; nie tylko wolni ludzie. -to wam powiedzia", gdzie mo%na nas znale#&, 1onie 2now3 ,ormund pryc!n" pogardliwie. 1eli to nie by" .raster, to jestem niewinn dziewic. 5wi"em ci, 5ance, %e t$ kreatur$ trzeba skrci& o g"ow$. -rl przeszy" starszego m$%czyzn$ pe"nym irytacji spojrzeniem. ,ormundzie, sprbuj ktrego dnia pomyle&, zanim si$ ode zwiesz. iem, %e to by" .raster. .!cia"em sprawdzi&, czy 1on powie nam prawd$. 9a. ,ormund splun". Tr%dno# wdepn"em4 8miec!n" si$ do 1ona. idzisz, c!"opcze, dlatego to on jest krlem, a nie ja. piciu, biciu i piewaniu wygrywam z nim bez trudu, a mj cz"onek jest trzy razy d"u%szy, ale 5ance jest sprytny. 'o wiesz, wyc!owali go na wron$, a wrona to podst$pny ptak. .!cia"bym pomwi& z c!"opakiem w cztery oczy, mj Lordzie -oci oznajmi" 5ance )ayder. 0ostawcie nas samych. .o, ja te%3 zaprotestowa" ,ormund. (w"aszcza ty. 'ie jadam w %adnym dworze, w ktrym nie jestem mile widziany. ,ormund wsta". (abieram kury i id$. Porwa" z piecyka jeszcze jednego ptaka i wsadzi" go do kieszeni wszytej w podszewk$ p"aszcza. 9a dorzuci" jeszcze i wyszed", oblizujc palce. Pozostali pod%yli za nim. (osta"a tylko /alla. 8sid#, jeli c!cesz powiedzia" )ayder, kiedy ju% wszyscy wyszli. 1este g"odny3 ,ormund zostawi" nam przynajmniej dwa ptaki. ( przyjemnoci co zjem, asza 5i"o&. /zi$kuj$. asza 5i"o&3 -rl umiec!n" si$. )zadko s"ysz$ ten tytu" z ust wolnyc! ludzi. i$kszo& mwi na mnie 5ance. ypijesz rg miodu3 ( c!$ci odpar" 1on. -rl nala" miodu, a /alia przekroi"a dobrze upieczone kury i da"a ka%demu po po"owie ptaka. 1on zdj" r$kawice i jad" palcami, odgryzajc od koci ka%dy kawa"ek mi$sa. ,ormund mwi" prawd$ stwierdzi" 5ance )ayder, rozrywajc boc!en c!leba. .zarna wrona to podst$pny ptak... ale ja by"em ju% wron, kiedy

ty by"e mniejszy ni% dziecko w brzuc!u /alii, 1onie 2now. Lepiej nie prbuj %adnyc! podst$pw. 1ak sobie %yczysz, asz... Mance. 4rl wybuc!n" miec!em. asz 5ance4 .zemu nie3 Obieca"em, %e ci opowiem, w jaki sposb ci$ pozna"em. .zy ju% si$ tego domyli"e3 1on potrzsn" g"ow. 5o%e 9rzec!oczca -oszula zd%y" ci$ jako powiadomi&3 /rog powietrzn3 'ie mamy szkolonyc! krukw. 'ie, zna"em twoj twarz. idzia"em ci$ ju% przedtem. /wa razy. ( pocztku nie mia"o to sensu, lecz gdy 1on zastanowi" si$ nad jego s"owami, olni"o go. -iedy by"e bratem ze 2tra%y... :wietnie4 ,ak, to by" pierwszy raz. 6y"e jeszcze c!"opcem, a ja nosi"em czer. 6y"em jednym z dwunastu ludzi eskortujcyc! starego lorda dowdc$ >orgylea, kiedy wybra" si$ do inter0ell na spotkanie z twoim ojcem. -iedy pe"ni"em stra%, c!odzc po murze dziedzica, natkn"em si$ na ciebie i twojego brata )obba. 'oc spad" nieg. Obaj usypalicie nad bram wielk gr$ i czekalicie, a% kto przejdzie do"em. Pami$tam odezwa" si$ 1on i rozemia" si$ zdumiony. 5"ody czarny brat, ktry c!odzi" po murze... Przyrzek"e, %e nikomu nie powiesz. ; dotrzyma"em s"owa. Przynajmniej w tym $rzy$adk%. (rzucilimy nieg na 9rubego ,oma. ,o by" najwolniejszy ze stra%nikw ojca. ,om ciga" ic! p#niej po dziedzicu, a% wszyscy trzej poczerwienieli niczym jesienne jab"ka. 7le mwi"e, %e widzia"e mnie dwa razy. -iedy by" ten dr%gi? 9dy krl )obert przyby" do inter0ell, %eby uczyni& twojego ojca swym namiestnikiem odpar" od niec!cenia krl za 5urem. 1on wyba"uszy" oczy z niedowierzania. ,o niemo%liwe. 5o%liwe. -iedy twj ojciec us"ysza", %e ma go odwiedzi& krl, wys"a" wiadomo& na 5ur, do swego brata 6enjena, %eby zaprosi& go na uczt$. .zarni bracia i wolni ludzie utrzymuj ze sob wi$cej kontaktw, ni% ci si$ zdaje, wi$c wkrtce ja rwnie% o tym us"ysza"em. 'ie mg"bym zmarnowa& takiej sposobnoci. ,wj stryj nie zna" mnie z widzenia, nie musia"em wi$c si$ go obawia&, a nie sdzi"em, %eby twj ojciec pami$ta" m"od wron$, ktr widzia" tylko raz przed wielu laty. .!cia"em zobaczy& na w"asne oczy tego )oberta, jak krl krla, a tak%e dowiedzie& si$ czego wi$cej o twym

stryju 6enjenie. 6y" wtedy pierwszym zwiadowc i postrac!em mojego ludu. /latego osiod"a"em najszybszego ze swyc! koni i ruszy"em w drog$. "e sprzeciwi" si$ 1on M%r... 5ur mo%e powstrzyma& armi$, ale nie jednego cz"owieka. zi"em lutni$, worek srebra, wdrapa"em si$ na ld nieopodal /"ugiego -ur!anu, dotar"em pieszo kilkanacie mil na po"udnie od 'owego /aru i kupi"em sobie konia. ten sposb podr%owa"em znacznie szybciej ni% )obert, ktry w$drowa" w wielkim, ci$%kim domu na ko"ac!, %eby jego krlowa mia"a wszelkie wygody. 'atkn"em si$ na niego dzie drogi na po"udnie od inter0ell i przy"czy"em do jego orszaku. olni i w$drowni rycerze zawsze tak post$puj, w nadziei %e krl przyjmie ic! na s"u%b$, a dzi$ki lutni by"em mile widzianym gociem. )ozemia" si$. (nam wszystkie sprone piosenki, jakie kiedykolwiek u"o%ono, na p"noc czy na po"udnie od 5uru. ; tak to by"o. 'oc, gdy twj ojciec ugoci" )oberta, siedzia"em na "awie w g"$bi komnaty, razem z innymi wolnymi, s"uc!ajc, jak Orland ze 2tarego 5iasta gra na !ar0ie i piewa o dawno zmar"yc! krlac!, ktrzy spoczywaj na dnie morza. Przyj"em od twego ojca mi$so i mid, przyjrza"em si$ -rlobjcy i -rasnalowi... a tak%e dzieciom lorda Cddarda i wilczym szczeni$tom, ktre za nimi biega"y. -ae" -ard odezwa" si$ 1on, przypominajc sobie opowie&, ktr us"ysza" od @gritte w 5ro#nyc! -"ac!, noc gdy omal jej nie zabi". .!cia"bym nim by&. 'ie przecz$, %e wyczyn 6aela by" dla mnie inspiracj, ale nie przypominam sobie, %ebym ukrad" ktr z twoic! sistr. 6ael sam pisa" swe pieni, opisujc w nic! w"asne %ycie. 1a tylko piewam pieni, ktre napisali lepsi ode mnie. .!cesz jeszcze miodu3 Nie odpar" 1on. 9dyby ci$ poznano... $ojmano... ,wj ojciec ci"by mi g"ow$. 4rl wzruszy" ramionami. 5imo %e jad"em przy jego stole i c!roni"o mnie prawo gocinnoci, ktre jest stare jak Pierwsi Ludzie i wi$te jak drzewo serce. skaza" na stojcy mi$dzy nimi st", po"amany c!leb i kurze koci. ,ak samo jak ty jeste moim gociem i nic ci z mojej strony nie grozi... przynajmniej tej nocy. Powiedz mi prawd$, 1onie 2now. .zy jeste tc!rzem, ktry zdradzi" swyc! braci ze strac!u, czy te% sprowadza ci$ do mojego namiotu jaki inny powd3 6ez wzgl$du na prawo gocinnoci, 1on 2now zdawa" sobie spraw$, %e stpa po cienkim lodzie. 1eden 0a"szywy krok, a wpadnie do wody tak zimnej, %e serce przestanie mu bi&. &a$ ka$de sowo, nim je wypowiesz powiedzia" sobie. Pocign" kolejny "yk miodu, %eby zyska& na czasie, nim odpowie.

!owiedz mi, dlaczego ty porzuci"e 2tra%, a ja zrobi$ to samo rzek", oddalajc rg od ust. 5ance )ayder rozemia" si$, tak jak 1on si$ spodziewa". -rl wyra#nie by" cz"owiekiem, ktry lubi" brzmienie w"asnego g"osu. 'ie wtpi$, %e s"ysza"e wiele opowieci o mojej dezercji. 'iektrzy mwi, %e pragn"e korony. ;nni, %e c!odzi"o ci o kobiet$. 1eszcze inni utrzymuj, %e mia"e w %y"ac! krew dzikic!. -rew dzikic! jest krwi Pierwszyc! Ludzi, t sam, ktra p"ynie w %y"ac! 2tarkw. 7 jeli c!odzi o koron$, to czy widzisz j na mojej g"owie3 idz$ kobiet$. (erkn" na /all$. 5ance uj" j za r$k$ i przycign" do siebie. 5oja pani jest tu bez winy. 2potka"em j, wracajc z zamku twego ojca. P"r$kiego wyrze#biono ze starego d$bu, ale ja jestem m$%czyzn z krwi i koci i "atwo ulegam kobiecym wdzi$kom ... podobnie jak trzy czwarte braci ze 2tra%y. 'iektrzy z nadal noszcyc! czer ludzi mieli w %yciu dziesi$& razy wi$cej kobiet ni% ten biedny krl. 5usisz zgadywa& jeszcze raz, 1onie 2now. 1on zastanawia" si$ c!wil$. P"r$ki mwi", %e koc!a"e muzyk$ dzikic!. ,o prawda. ,en strza" by" bli%szy celu, ale to nadal pud"o. 5ance )ayder wsta", odczepi" zapink$ p"aszcza i rzuci" go na "aw$. .!odzi"o o to. O p"aszcz3 .zarny, we"niany p"aszcz zaprzysi$%onego brata z 'ocnej 2tra%y odpar" krl za 5urem. Pewnego dnia, podczas wyprawy, upolowalimy wspania"ego "osia. -iedy obdzieralimy go ze skry, wo krwi wywabi"a z legowiska cieniokota. Przegoni"em go, ale zd%y" porozrywa& mi p"aszcz. idzisz3 ,utaj, tutaj i t%taj? (ac!ic!ota". )ozszarpa" mi te% rami$ i plecy, krwawi"em gorzej ni% w "o. 6racia bali si$, %e umr$, nim dowioz mnie do maestera 5ullina w ie%y .ieni, zanieli mnie wi$c do wioski dzikic!, w ktrej mieszka"a stara znac!orka. Okaza"o si$, %e staruszka ju% nie %yje, ale zaj$"a si$ mn jej crka. Oczyci"a moje rany i zaszy"a je. -armi"a mnie owsiank i leczniczymi eliksirami, a% odzyska"em si"y na tyle, by mc dosi& konia. (acerowa"a te% rozdarcia mojego p"aszcza szkar"atnym jedwabiem z 7ss!ai, ktry jej babcia wydoby"a z wraka kogi wyrzuconego na Lodowy 6rzeg. ,o by" jej najwi$kszy skarb i odda"a go mnie. (arzuci" p"aszcz z powrotem na ramiona. 7le w ie%y .ieni dali mi nowy we"niany p"aszcz z magazynu, czarny, z czarn obszywk, %eby pasowa" do czarnyc!

spodni, czarnyc! butw, czarnego wamsu i czarnej kolczugi. nowym p"aszczu nie by"o dziur ani rozdar& ... a przede wszystkim nie by"o czerwieni. Ludzie z 'ocnej 2tra%y ubieraj si$ na czarno. 2er /enys 5allister przypomnia" mi o tym w surowyc! s"owac!, jak bym o tym nie pami$ta". Powiedzia" mi, %e mj stary p"aszcz nadaje si$ tylko do spalenia. 'ast$pnego ranka odjec!a"em... tam, gdzie poca"unek nie jest zbrodni, a cz"owiek mo%e nosi& taki p"aszcz, jaki tylko zec!ce. 0amkn" zapink$ i usiad". ty# (onie )now? 1on pocign" kolejny "yk miodu. -nam tylko jedn opowie', w ktr mgby uwierzy# Powiedzia"e, %e by"e w inter0ell, gdy mj ojciec wyda" uczt$ dla krla )oberta. Powiedzia"em tak, bo to prawda. , takim razie widzia"e nas wszystkic!. -si$cia 1o00reya, ksi$cia ,ommena i ksi$%niczk$ 5yrcell$, moic! braci, )obba, 6rana i )ickona, i moje siostry, 7ry$ i 2ans$. idzia"e, jak wszyscy patrzyli na nic!, gdy szli g"wnym przejciem, a potem zajmowali miejsca przy stole tu% poni%ej podwy%szenia, na ktrym zasiad" krl z krlow. Pami$tam. 7 czy widzia"e, gdzie ja siedzia"em, 5ance3 Poc!yli" si$ nad sto"em. idzia"e, gdzie posadzili b$karta3 5ance )ayder przez d"ugi czas przyglda" si$ twarzy 1ona. Trzeba b$dzie znale#& ci nowy p"aszcz stwierdzi" wreszcie, wycigajc r$k$.

&aenerys
'ad nieruc!om b"$kitn wod unosi" si$ powolny, miarowy odg"os b$bna oraz cic!y wist wiose". ielka koga wlok"a si$ ospale za galerami, a grube liny, ktrymi po"czono ze sob statki, by"y mocno napr$%one. Aagle '-a"eriona* zwisa"y %a"onie na masztac!. 5imo to, stojc na kasztelu dziobowym i obserwujc swe smoki, ktre ciga"y si$ po bezc!murnym niebie, /aenerys ,argaryen czu"a si$ tak szcz$liwa, jak nigdy w %yci%. (ej /othrakowie zwa"i morze 'trujc wod*, nie u0ajc %adnej cieczy, ktrej nie mog"y pi& konie. dniu, gdy jej statki podnios"y kotwice w >art!u, zac!owywali si$ tak, jakby p"yn$li do piek"a, a nie do Pentos. 1ej m"odzi,

odwa%ni bracia krwi gapili si$ wyba"uszonymi oczami na coraz odleglejszy brzeg, ka%dy z nic! zdeterminowany nie okaza& strac!u przed dwoma pozosta"ymi. 1ej s"u%ce, ;rri i 1!iDui, trzyma"y si$ kurczowo relingu i przy ka%dej najdrobniejszej nawet 0ali wymiotowa"y za burt$. )eszta male kiego khalasar! pozosta"a pod pok"adem, wolc towarzystwo niespokojnyc! koni od przera%ajcego, pozbawionego ldu wiata, ktry otacza" statki. 9dy szstego dnia podr%y dopad" ic! nag"y szkwa", s"ysza"a za lukami wierzgajce i kwiczce wierzc!owce oraz je#d#cw, ktrzy modlili si$ s"abymi, dr%cymi g"osami za ka%dym razem, gdy '-a"erion* zako"ysa" si$ mocniej. /any jednak niestraszne by"y sztormy. (wano j /aenerys (rodzon w 6urzy, jako %e wydosta"a si$ z krzykiem na wiat na odleg"ej 2moczej 2kale, gdy na zewntrz szala" najstraszliwszy sztorm w dziejac! esteros, tak pot$%ny, %e postrca" c!imery z zamkowyc! murw i roztrzaska" w drzazgi 0lot$ jej ojca. skie morze cz$sto bywa"o burzliwe. dziecistwie /any p"ywa"a po nim p" setki razy, uciekajc z jednego wolnego miasta do drugiego, zawsze o p" kroku przed wynaj$tymi zbirami uzurpatora. -oc!a"a morze. Lubi"a jego ostry, s"ony zapac! oraz otwarte !oryzonty, ograniczone jedynie lazurow kopu" nieba. .zu"a si$ na nim maleka, lecz rwnie% wolna. Lubi"a te% del0iny, ktre niekiedy p"yn$"y obok '-a"eriona*, przecinajc 0ale niczym srebrzyste w"cznie, a tak%e latajce ryby, ktre czasem widzieli. Lubi"a nawet marynarzy, z ic! piosenkami i opowieciami. -iedy, podczas rejsu do 6raa*os, gdy przyglda"a si$, jak za"oga zwija wielki zielony %agiel podczas wzmagajcej si$ wic!ury, pomyla"a nawet, %e nie#le by"oby zosta& marynarzem. 9dy jednak wspomnia"a o tym Fiserysowi, zacz" j szarpa& za w"osy, a% si$ rozp"aka"a. 1este krwi smoka wrzeszcza" na ni. 2moka, nie jakiej mierdzcej ryby. (y gupcem, w tej sprawie i w wielu innych pomyla"a /any. 6dyby by m drzejszy i cierpliwszy, to on $eglowaby teraz na zachd po tron, ktry prawnie mu si! nale$a# ( czasem zrozumia"a, %e Fiserys by" g"upi i okrutny, lecz mimo to niekiedy by"o go jej brak. 'ie ziejcego jadem s"abeusza, jakim sta" si$ pod koniec, lecz brata, ktry kiedy czyta" jej ksi%ki i czasem pozwala" jej wc!odzi& do swego "%ka, c!"opaka, ktry opowiada" jej o 2iedmiu -rlestwac! i o tym, jak bardzo poprawi si$ ic! los, gdy ju% zasidzie na tronie. 8 jej boku pojawi" si$ kapitan.

9dyby% tylko '-a"erion* potra0i" szybowa& w powietrzu, tak jak ten, ktremu zawdzi$cza swe imi$, asza 5i"o& odezwa" si$ w "amanym *alyriaskim, w ktrym da"o si$ s"ysze& silny akcent Pentos. tedy nie musielibymy wios"owa&, !olowa& ani modli& si$ o wiatr. 5am racj$3 Masz# ka$itanie odpowiedzia"a z umiec!em, zadowolona, %e uda"o jej si$ zdoby& jego sympati$. -apitan 9roleo by" starym Pentos!ijczykiem, podobnie jak jego pryncypa", ;llyrio 5opatis. ( powodu obecnoci na pok"adzie trzec! smokw sta" si$ nerwowy jak dziewica. 'a nadburciac! nadal wisia"o p" setki wiader morskiej wody, na wypadek nag"ego po%aru. ( pocztku 9roleo c!cia" wsadzi& smoki do klatek. /any zgodzi"a si$ na to, by odsun& jego obawy, lecz ic! cierpienie by"o tak przejmujce, %e szybko zmieni"a zdanie i za%da"a, by je uwolni&. ,eraz cieszy" si$ z tego nawet kapitan 9roleo. ybuc!" tylko jeden niewielki po%ar, ktry z "atwoci ugaszono, a w zamian za to na pok"adzie '-a"eriona* by"o teraz znacznie mniej szczurw ni% przedtem, gdy statek nosi" nazw$ ')ad%"eon*. 5arynarze, u ktryc! strac! pocztkowo szed" o lepsze z ciekawoci, stali si$ nagle niezwykle dumni ze 'swoich* smokw. ,szyscy, od kapitana a% po kuc!cika, z radoci przygldali si$ ic! lotom. 'ajbardziej jednak cieszy"a si$ /any. To mo,e dzieci powtarza"a sobie. = je'li maegi mwia prawd!, nigdy nie b!d! miaa innych# =uski Fiseriona mia"y kolor wie%ej mietanki, a jego rogi, koci skrzyde" i grzebie grzbietowy barw$ ciemnego z"ota, lnicego metalicznie w blasku s"oca. 6arwami )!aegala by"y ziele lata i brz jesieni. Oba smoki zatacza"y szerokie kr$gi nad statkami, prbujc wznie& si$ wy%ej jeden od drugiego. /any za%wa%y"a, %e smoki zawsze wol atakowa& z gry. 9dy tylko ktry znalaz" si$ mi$dzy swym towarzyszem a s"ocem, sk"ada" skrzyd"a i spada" na niego z wrzaskiem. Potem oba lecia"y w d", spltane w pokryty "uskami k"$bek, k"apic szcz$kami i t"ukc ogonami. -iedy zrobi"y to po raz pierwszy, ba"a si$, %e si$ pozabijaj, by"a to jednak tylko zabawa. 9dy tylko wpada"y do morza, rozdziela"y si$ i ponownie wzbija"y w gr$, wrzeszczc i syczc, a s"ona woda parowa"a z ic! przeszywajcyc! powietrze skrzyde". /rogon rwnie% gdzie lata", nie by"o go jednak wida&. Polowa" w odleg"oci wielu mil od statku. 1ej /rogon by" wiecznie g"odny. +est godny i szybko ro'nie# +eszcze rok albo dwa i b!dzie mo$na na nim je>dzi# &tedy nie b!d! ju$ potrzebowaa statkw, by pokona wielkie sone morze#

,en czas jednak jeszcze nie nadszed". )!aegal i Fiserion by"y teraz wielkoci ma"yc! psw, a /rogon tylko niewiele wi$kszy. dodatku ka%dy pies z pewnoci wa%y" wi$cej od nic!, gdy% sk"ada"y si$ niemal wy"cznie ze skrzyde", szyi oraz ogona i by"y znacznie l%ejsze, ni% si$ zdawa"o. /latego /aenerys ,argaryen potrzebowa"a drewna, wiatru i p"tna, by wrci& do domu. /rewno i p"tno dobrze jej dotd s"u%y"y, ale kapryny wiatr okaza" si$ zdrajc. .isza morska trwa"a ju% sze& dni i sze& nocy, a teraz nadszed" sidmy dzie, a ic! %agli wci% nie wype"nia" nawet najl%ejszy powiew. 'a szcz$cie dwa z trzec! statkw, ktre przys"a" jej magister ;llyrio, by"y kupieckimi galerami. -a%da z nic! mia"a po dwiecie wiose", a wrd ic! za"g nie brakowa"o krzepkic! wiolarzy. ( wielk kog sprawy mia"y si$ jednak zupe"nie inaczej. 2zeroki, oci$%a"y jak winia statek o olbrzymic! %aglac! i pojemnyc! "adowniac! by" podczas ciszy ca"kowicie bezradny. ( '8hagara* i 'Mera;esa* przecigni$to do niego liny !olownicze, posuwali si$ jednak naprzd bardzo powoli. szystkie trzy statki by"y mocno obci%one lud#mi i "adunkiem. 'ie widz$ /rogona odezwa" si$ ser 1ora! 5ormont, ktry do"czy" do niej na kasztelu dziobowym. .zy%by znowu gdzie si$ zgubi"3 To my si$ zgubilimy, ser. /ragonowi tak samo jak mnie nie podoba si$ to %"wie tempo. 1ej czarny smok by" mielszy od dwc! pozosta"yc!. Pierwszy prbowa" lata& nad wod, pierwszy przelatywa" ze statku na statek, pierwszy znikn" w pobliskiej c!murze... i $ierwszy zabi". 9dy tylko latajce ryby wyskoczy"y nad powierzc!ni$, otoczy"a je wizka p"omieni. /rogon z"apa" je w locie i po"kn". iesz, do jakic! rozmiarw uronie3 zapyta"a zaciekawiona /any. Po 2iedmiu -rlestwac! kr% podania o smokac!, ktre by"y tak ogromne, %e potra0i"y porwa& z morza wielkiego krakena. /any parskn$"a miec!em. ,o dopiero by"by cudowny widok. To ty"ko bajania# khaleesi cign" wygnany rycerz. Ludzie opowiadaj te% o mdryc!, staryc! smokac!, ktre %y"y tysic lat. w"aciwie jak d"ugo %yje smok3 2pojrza"a na Fiseriona, ktry kr%y" nisko nad statkiem. 1ego skrzyd"a uderza"y miarowo, wywo"ujc powiew poruszajcy obwis"ymi %aglami. 2er 1ora! wzruszy" ramionami.

Pieni zapewniaj, %e naturalny czas %ycia smoka jest znacznie d"u%szy od ludzkiego... ale w 2iedmiu -rlestwac! najlepiej znano te smoki, ktre nale%a"y do rodu ,argaryenw. +odowano je do walki i w walce gin$"y. 'ie"atwo jest zabi& smoka, ale mo%na tego dokona&. 9iermek 6ia"obrody, ktry sta" przy 0igurze dziobowej, zaciskajc wyc!ud" d"o na twardej drewnianej lasce, odwrci" si$ nagle w ic! stron$. 6alerion .zarny 2trac! mia" dwiecie lat, gdy zgin" podczas panowania 1ae!aerysa Pojednawcy. 6y" taki wielki, %e mg" po"kn& tura w ca"oci. 2mok nigdy nie przestaje rosn&, asza 5i"o&, pod warunkiem, %e ma pod dostatkiem pokarmu i jest wolny. 2tary m$%czyzna mia" na imi$ 7rstan, lecz 2ilny 6elwas zwa" go 6ia"obrodym z uwagi na jasny zarost i wi$kszo& ludzi sz"a za jego przyk"adem. 6y" wy%szy od ser 1ora!a, c!o& nie tak mocno umi$niony, oczy mia" jasnoniebieskie, a d"ug brod$ bia" jak nieg i delikatn niczym jedwab. ,o"ny? zdziwi"a si$ /any. Nie roz%miem. Twoi $rzodkowie zb%dowa"i w 4r"ewskiej !rzystani o"brzymi# $rzykryty ko$%" zamek dla swoic! smokw. 'osi nazw$ 2moczej 1amy i po dzi dzie stoi na szczycie wzgrza )!aenys, c!o& zosta"y po nim ju% tylko ruiny. ,am w"anie w dawnyc! dniac! mieszka"y krlewskie smoki. 6y"o to olbrzymie domostwo, tak wielkie, %e przez otwr jego %elaznyc! wrt mog"o przejec!a& obok siebie trzydziestu rycerzy. 5imo to da"o si$ zauwa%y&, %e smoki mieszkajce w jamie nie osigaj rozmiarw swyc! przodkw. 5aesterzy twierdzili, %e to przez otaczajce je ciany i wielk kopu"$ nad g"owami. 9dyby ciany utrudnia"y nam wzrost, wieniacy byliby malecy, a krlowie wielcy jak olbrzymy sprzeciwi" si$ ser 1ora!. idzia"em pot$%nyc! m$%czyzn zrodzonyc! w c!atac! i kar"w, ktrzy mieszkali w zamkac!. 2%dzie to "%dzie odpowiedzia" 6ia"obrody. smoki to smoki. 2er 1ora! pryc!n" pogardliwie. .% za g"$boka myl. Od pierwszej c!wili by"o jasne, %e wygnany rycerz nie darzy staruszka mi"oci. co ty w og"e wiesz o smokach? ,o prawda, %e niewiele. 2"u%y"em jednak w -rlewskiej Przystani w dniac!, gdy na Aelaznym ,ronie zasiada" krl 7erys, i widzia"em smocze czaszki, ktre spoglda"y na ludzi z gry, ze cian jego sali tronowej.

Fiserys mwi" mi o tyc! czaszkac! wtrci"a /any. 8zurpator kaza" je zdj& i gdzie ukry&. 'ie mg" znie& tego, %e spogldaj na tron, ktry ukrad". 2kin$"a na 6ia"obrodego, nakazujc mu podej& bli%ej. .zy spotka"e kiedy mojego krlewskiego ojca3 -rl 7erys ;; zgin" przed narodzinami swej crki. 5ia"em ten wielki zaszczyt, asza 5i"o&. /any po"o%y"a d"o na ramieni% star%szka. .zy uwa%asz, %e by" dobry i wyrozumia"y3 6ia"obrody stara" si$ ukry& swe uczucia, lecz "atwo by"o je odczyta& z jego twarzy. 1ego 5i"o&... cz$sto bywa" sympatyczny. .z$sto3 zapyta"a z umiec!em /any. "e nie zawsze? !otra0i" by& bardzo surowy dla tyc!, ktryc! uwa%a" za swoic! wrogw. 5dry cz"owiek nigdy nie staje si$ wrogiem krla zauwa%y"a /any. 7 czy zna"e te% mojego brata )!aegara3 Powiadaj, %e nikt nigdy naprawd$ nie pozna" ksi$cia )!aegara. 5ia"em jednak przywilej widzie&, jak walczy" w turnieju, i cz$sto s"ysza"em, jak gra" na swej !ar0ie o srebrnyc! strunac!. 2er 1ora! raz jeszcze pryc!n" z pogard. )azem z tysicem innyc!, na jakim wi$cie %niw. Pewnie zaraz nam powiesz, %e to ty by"e jego giermkiem. 'ic takiego nie mwi"em, ser. 9iermkiem ksi$cia )!aegara by" 5yles 5ooton, a po nim )ic!ard Lonmout!. -iedy zdobyli ostrogi, pasowa" ic! osobicie, i od tej pory zostali jego bliskimi towarzyszami. 5"ody lord .onnington rwnie% by" drogi ksi$ciu, ale jego najstarszym przyjacielem by" 7rt!ur /ayne. Miecz !oranka1 zawo"a"a zac!wycona /any. Fiserys opowiada" mi o jego cudownym bia"ym or$%u. 5wi", %e ser 7rt!ur by" jedynym rycerzem w krlestwie, ktry mg" si$ rwna& z naszym bratem. 6ia"obrody poc!yli" g"ow$. 'ie jest moj rzecz podwa%a& prawdziwo& s"w ksi$cia Fiserysa. 4r"a poprawi"a go /any. 6y" krlem, c!o& nigdy nie panowa". Fiserysem ,rzecim ,ego ;mienia. .o w"aciwie c!cia"e powiedzie&3 1ego odpowied# nie brzmia"a tak, jak si$ tego spodziewa"a. 2er 1ora! nazwa" kiedy )!aegara ostatnim smokiem. ( pewnoci musia" by& niezrwnanym wojownikiem, by zas"u%y& na to miano3 asza 5i"o& zacz" 6ia"obrody ksi%$ 2moczej 2ka"y by" bardzo pot$%nym rycerzem, ale...

Mw da"ej za%da"a. 5o%esz ze mn rozmawia& szczerze. ,ed"e rozkaz%. 2tary wspar" si$ na lasce, marszczc wciekle czo"o. Niezrwnany wojownik... to pi$kne s"owa, asza 5i"o&, ale s"owami nie wygrywa si$ bitew. ygrywa si$ je mieczami stwierdzi" bez ogrdek ser (orah. 7 ksi%$ )!aegar biegle w"ada" mieczem. To $rawda# ser# a"e... widzia"em w %yciu sto turniejw i wi$cej wojen, ni% bym tego pragn", i bez wzgl$du na to, jak silny czy zr$czny jest rycerz, zawsze znajd si$ inni, ktrzy potra0i mu dorwna&. .z"owiek mo%e zwyci$%y& w jednym turnieju, a w nast$pnym odpa& bardzo szybko. /o pora%ki nieraz prowadzi liskie miejsce na trawie albo to, co si$ spo%y"o wczoraj na kolacj$. /ar zwyci$stwa mo%e przynie& zmiana kierunku wiatru. Popatrzy" na ser 1oraha. 7lbo wst%ka damy owizana wok" ramienia. ,warz 5ormonta pociemnia"a. 8wa%aj, co mwisz, starcze. /any wiedzia"a, %e 7rstan widzia", jak ser 1ora! walczy" w Lannisporcie. 5ormont zwyci$%y" w tym turnieju dzi$ki owizanej wok" ramienia wst%ce damy. (doby" rwnie% i dam$, Lynesse z rodu +ig!towerw, jego drug %on$, szlac!etnie urodzon i pi$kn ... (rujnowa"a go, a potem porzuci"a i teraz wspomina" j z gorycz. )$okojnie# mj rycerz%. Po"o%y"a d"o na ramieniu 1ora!a. 1estem pewna, %e 7rstan nie c!cia" ci$ urazi&. 1ak sobie %yczysz, khaleesi ustpi" z niec!$ci ser 1ora!. /any ponownie zwrci"a si$ w stron$ giermka. 5a"o wiem o )!aegarze. ,ylko to, co opowiada" mi Fiserys, a on w c!wili mierci naszego brata by" jeszcze ma"ym c!"opcem. 1aki by" naprawd$3 2tary giermek zastanawia" si$ przez c!wil$. Przede wszystkim zdolny. (determinowany, rozwa%ny, obowizkowy, wytrwa"y. 1est o nim taka opowie&... ale z pewnoci ser 1ora! rwnie% j zna. .!c$ j us"ysze& od ciebie. 1ak sobie %yczysz zgodzi" si$ 6ia"obrody. 1ako m"ody c!"opak, ksi%$ 2moczej 2ka"y by" prawdziwym molem ksi%kowym. 'auczy" si$ czyta& tak szybko, %e ludzie mwili, i% krlowa )!aella musia"a w ci%y po"kn& kilka ksig oraz wiec$. )!aegara nie interesowa"y zabawy z innymi dzie&mi. 5aesterzy byli zac!wyceni jego mdroci, ale rycerze twojego ojca %artowali z"oliwie, %e narodzi" si$ nowy 6aelor 6"ogos"awiony. Pewnego

dnia ksi%$ )!aegar wyczyta" jednak w swyc! zwojac! co, co go odmieni"o. 'ikt nie wie, co to mog"o by&, ale wczesnym rankiem c!"opak pojawi" si$ niespodziewanie na dziedzicu, gdzie rycerze przywdziewali sw stal. Podszed" do ser illema /arryego, ktry by" dowdc zbrojnyc! i rzek"B 'Potrzebny mi miecz i zbroja. yglda na to, %e musz$ zosta& wojownikiem*. ; zosta" nim4 zawo"a"a zac!wycona /any. To $rawda. 6ia"obrody pok"oni" si$. ybacz mi, asza 5i"o&. 5y tu rozprawiamy o wojownikac!, a ja widz$, %e 2ilny 6elwas ju% wsta". 5usz$ si$ nim zaj&. /any zerkn$"a na ru0$. Cunuc! prze"azi" przez umieszczon na rdokr$ciu "adowni$. 5imo swyc! rozmiarw porusza" si$ bardzo zwinnie. 6y" przysadzisty i szeroki w barac!, dobre pi$tnacie kamieni t"uszczu i mi$ni o wielkim, brzowym brzuszysku poprzecinanym wyblak"ymi, bia"ymi bliznami. 5ia" na sobie workowate spodnie, %"t jedwabn opask$ otaczajc brzuc! i niedorzecznie ma" skrzan kamizelk$, wyszywan %elaznymi &wiekami. 2ilny 6elwas jest g"odny4 rykn", zwracajc si$ do wszystkic! i do nikogo. 2ilny 6elwas c!ce je&4 Odwrci" si$ i zauwa%y" stojcego na kasztelu dziobowym 7rstana. 6ia"obrody4 Przynie 2ilnemu 6elwasowi co do jedzenia4 5o%esz odej& powiedzia"a giermkowi /any. 7rstan pok"oni" si$ po raz drugi i ruszy" spe"ni& polecenie cz"owieka, ktremu s"u%y". 2er 1ora! ledzi" go wzrokiem z widocznym na szczerym obliczu marsem. 5ormont by" wielki i krzepki, mia" masywn %uc!w$ i szerokie ramiona. 'ie mo%na go by"o zwa& przystojnym, by" jednak najwierniejszym przyjacielem, jakiego /any w %yciu zna"a. 'ie by"oby zbyt rozsdne wierzy& bez zastrze%e w s"owa tego cz"owieka powiedzia", gdy tylko 6ia"obrody oddali" si$ poza zasi$g s"uc!u. -rlowa musi s"uc!a& wszystkic! przypomnia"a mu. ysoko i nisko urodzonyc!, silnyc! i s"abyc!, szlac!etnyc! i pod"yc!. 1eden g"os mo%e k"ama&, ale w wielu zawsze mo%na odnale#& prawd$. yczyta"a to w ksi%ce. ys"uc!aj wi$c mojego g"osu, asza 5i"o& za%da" wygnaniec. ,en 7rstan 6ia"obrody ci$ oszukuje. 1est za stary, %eby by& giermkiem, i zbyt dobrze si$ wys"awia, jak na s"u%cego prostackiego e%n%cha. *o 5aktycznie wydaje si! dziwne pomyla"a /any. 2ilny 6elwas by" by"ym niewolnikiem, urodzonym i wyszkolonym na arenac! 5eereen.

,wierdzi", %e magister ;llyrio przys"a" go tu po to, %eby nad ni czuwa". )zeczywicie, potrzebowa"a stra%nika. 5ia"a mier& przed sob i mier& za plecami. (asiadajcy na Aelaznym ,ronie uzurpator o0erowa" ziemie i tytu" lordowski ka%demu, kto j zabije. 1eden zamac!owiec prbowa" ju% szcz$cia, z kielic!em zatrutego wina. ;m bardziej zbli%a"a si$ do esteros, tym prawdopodobniejszy stawa" si$ nast$pny zamac!. >art!u czarnoksi$%nik Pyat Pree wys"a" za ni (asmuconego, c!cc pomci& 'iemiertelnyc!, ktryc! spali"a w ic! /omu Py"u. Powiadano, %e czarnoksi$%nicy nie zapominaj krzywd, a (asmuceni nigdy nie pozwalaj si$ wymkn& swym o0iarom. i$kszo& /ot!rakw rwnie% by"a jej wrogami. szyscy ko k!ala /rogo dowodzili teraz w"asnymi khalasarami i ka%dy z nic! bez wa!ania zaatakowa"by ic! ma" grupk$, by zabi& jej ludzi lub obrci& ic! w niewolnikw, a sam /any zawlec do Faes /ot!rak, by zaj$"a swe w"aciwe miejsce mi$dzy zwi$d"ymi staruc!ami z dosh khaleen. 5ia"a nadziej$, %e Oaro O!oan /aPos nie jest jej nieprzyjacielem, Dart!eski kupiec po%da" jednak jej smokw. 6y"a te% >uait!e z .ienia, niezwyk"a kobieta w czerwonej, lakierowanej masce, ktra udziela"a jej niezrozumia"yc! rad. .zy ona rwnie% by"a wrogiem, czy tylko niebezpiecznym przyjacielem3 /any nie potra0i"a odpowiedzie& na to pytanie. .er +orah uratowa mnie przed trucicielem, a "rstan (ialobrody przed mantykor # Mo$e przed nast!pnym zamachem ocali mnie .ilny (elwas# 6y" pot$%nie zbudowany, jego ramiona przypomina"y ma"e drzewa, a wielki, zakrzywiony arakh by" tak ostry, %e mg"by si$ nim goli&, gdyby na jego g"adkic! niadyc! policzkac! jakim cudem pojawi" si$ zarost. 6y" te% jednak dziecinny. +ako obro%ca pozostawia wiele do $yczenia# Na szcz!'cie mam jeszcze ser +oraha i braci krwi# = smoki, nie mo$na zapomina o smokach# ( czasem stan si$ jej najgro#niejszymi stra%nikami, tak jak by"y nimi dla 7egona i jego sistr przed trzystu laty. 'a razie jednak stanowi"y raczej zagro%enie ni% by"y obron. 'a ca"ym wiecie istnia"y tylko trzy %ywe smoki i nale%a"y one do niej. 6y"y cudowne, przera%ajce i bezcenne. 9dy zastanawia"a si$, co powiedzie&, poczu"a nagle na karku c!"odne tc!nienie i lu#ny kosmyk srebrnoz"otyc! w"osw opad" jej na czo"o. Aagle w grze zaskrzypia"y i nagle na ca"ym pok"adzie '-a"eriona* rozleg"y si$ gromkie krzyki. ,iatr1 wo"ali marynarze. iatr powrci", wiatr4 Aagle wielkiej kogi wyd$"y si$, wype"nione podmuc!em, a liny napr$%y"y, nucc z brz$kiem s"odk pie, ktrej nie s"yszeli od szeciu

d"ugic! dni. -apitan 9roleo pobieg" na ru0$, wykrzykujc rozkazy. .i Pentos!ijczycy, ktrzy nie krzyczeli z radoci, wspinali si$ ju% na maszty. 'awet 2ilny 6elwas wyda" z siebie donony ryk i odtaczy" krtki taniec. 6ogowie s "askawi4 oznajmi"a /any. idzisz, 1ora!u3 (nowu ruszylimy w drog$. Tak odpar" ale dokd, moja krlowo3 iatr d" ca"y dzie, najpierw miarowo ze wsc!odu, a potem w szalonyc! podmuc!ac!. 2"oce zasz"o, otoczone czerwon "un. ;d &esteros nadal dzieli mnie pl 'wiata powiedzia"a sobie /any, przypiekajc wieczorem mi$so dla smokw. "le z ka$d godzin jestem coraz bli$ej# Prbowa"a sobie wyobrazi&, co poczuje, gdy po raz pierwszy ujrzy kraj, na ktrego w"adczyni$ si$ urodzi"a. &iem, $e to b!dzie najpi!kniejszy brzeg, jaki widziaam w $yciu# +ak mogoby by inaczej0 1ednak%e p#niej w nocy, gdy siedzia"a ze skrzy%owanymi nogami w kajucie kapitana, karmic smoki G''awet na morzu krlowe maj pierwszestwo przed kapitanami* oznajmi" jej uprzejmie 9roleoH, kto nagle zapuka" do drzwi. ;rri spa"a u podn%a jej koi ktra by"a za wska dla trojga i dzisiejszej nocy przysz"a kolej na 1!iDui, by dzieli& puc!owe pos"anie z khaleesi zerwa"a si$ jednak i podesz"a do drzwi. /any podcign$"a narzut$ i wsun$"a j sobie pod ramiona. 2ypia"a nago, a o tej porze nie oczekiwa"a goci. ejd# powiedzia"a, widzc ser 1ora!a, ktry sta" na korytarzu pod ko"yszc si$ lamp. ygnaniec wszed" do rodka, poc!ylajc g"ow$. asza 5i"o&, wybacz, %e zak"ci"em ci sen. 'ie spa"am, ser. .!od#, co ci zademonstruj$. yj$"a kawa" solonej wieprzowiny z czary, ktr po"o%y"a sobie na nogac!, i pokaza"a mi$so smokom. szystkie trzy skierowa"y na nie g"odne spojrzenia. )!aegal rozpostar" zielone skrzyd"a i zamac!a" nimi gwa"townie, a szyja Fiseriona ko"ysa"a si$ niczym d"ugi jasny w%, ledzc ruc!y jej d"oni. /rogon powiedzia"a cic!o /any dracarys. )zuci"a wieprzowin$ w powietrze. /rogon poruszy" si$ szybciej ni% atakujca kobra. ( jego paszczy trysn" p"omie, pomaraczowy, szkar"atny i czarny, ktry opiek" mi$so, nim jeszcze zd%y"o spa& na ziemi$. 9dy ostre czarne z$by zamkn$"y si$ wok" kska, )!aegal wysun" nagle g"ow$, jakby c!cia" ukra& bratu "up,

ale /rogon po"kn" mi$so i wrzasn" g"ono, a mniejszy zielony smok mg" jedynie zasycze& s0rustrowany. Przesta, )!aegal rzuci"a poirytowana /any, klepic go w g"ow$ otwart d"oni. Poprzedni kawa"ek ty zjad"e. 'ie c!c$ mie& c!ciwyc! smokw. 8miec!n$"a si$ do ser 1ora!a. 'ie musz$ ju% przypieka& im mi$sa nad piecykiem. idz$. Dracarys0 szystkie trzy smoki odwrci"y jednoczenie g"owy na brzmienie tego s"owa. ( paszczy Fiseriona buc!n" jasnoz"oty p"omie i ser 1ora! co0n" si$ popiesznie o krok. /any zac!ic!ota"a. Ostro%nie z tym s"owem, ser, bo przypal ci brod$. Po staro*alyriasku znaczy to 'smoczy ogie*. 'ie c!cia"am komendy, ktr kto mg"by wypowiedzie& przypadkowo. 5ormont skin" g"ow. asza 5i"o&, czy mg"bym zamieni& z tob kilka s"w na osobnoci3 zapyta". Oczywicie. ;rri, zostaw nas na c!wil$. Po"o%y"a d"o na nagim ramieniu 1!iDui i obudzi"a potrzsaniem drug s"u%c. ,y te% wsta, s"odziutka. 2er 1ora! c!ce ze mn porozmawia&. Tak# khaleesi. 1!iDui zwlok"a si$ z koi, naga i ziewajca. 8bra"a si$ szybko i obie dziewczyny wysz"y, zamykajc za sob drzwi. /any rzuci"a smokom reszt$ solonej wieprzowiny i wyg"adzi"a pos"anie przed sob. 8sid#, dobry rycerzu, i powiedz, co ci$ niepokoi. Trzy s$rawy. 2er 1ora! usiad". 2ilny 6elwas. 7rstan 6ia"obrody. ; ;llyrio 5opatis, ktry ic! przys"a". 'now!0 /any podcign$"a wy%ej narzut$, zarzucajc sobie jej koniec na rami$. to d"aczego? .zarnoksi$%nicy z >art!u powiedzieli ci, %e spotkaj ci$ trzy zdrady przypomnia" jej wygnany rycerz. Fiserion i )!aegal wyrywa"y sobie k"ami i pazurami ostatni kawa"ek przypieczonej wieprzowiny. 1edna za krew, jedna za z"oto i jedna z mi"oci. 'ie by"o mowy, by /any o tym zapomnia"a. Pierwsz by"a 5irri 5az /uur. ,o znaczy, %e zosta"o jeszcze dwc! zdrajcw ... a teraz pojawili si$ ci dwaj. 6ardzo mnie to niepokoi. 'ie zapominaj, %e )obert obieca" tytu" lordowski ka%demu, kto ci$ zg"adzi.

/any $ochyli"a si$ i pocign$"a Fiseriona za ogon, by odcign& go od zielonego brata. 'arzuta zsun$"a si$ jej przy tym z piersi, z"apa"a j jednak popiesznie, by znowu si$ zas"oni&. 8zurpator nie %yje. 7le rzdzi po nim jego syn. 2er 1ora! skierowa" na ni s $ojrzenie swych ciemnych ocz%. 7 prawy syn p"aci d"ugi ojca. 'awet d"ugi krwi. ,en c!"opiec, 1o00rey, mg"by pragn& mojej mierci... jeli sobie przypomni, %e jeszcze %yj$. .o to ma jednak wsplnego z 6elwasem i 7rstanem 6ia"obrodym3 2am przecie% widzia"e, %e staruszek nawet nie nosi miecza. idzia"em te%, jak zr$cznie w"ada t swoj lask. Pami$tasz, jak umierci" t$ mantykor$ w >art!u3 )wnie "atwo mg"by zmia%d%y& ci gard"o. 5g"by, ale tego nie zrobi" wskaza"a. ,o by"a jadowita mantykora, ktra mia"a mnie zabi&. 8ratowa" mi %ycie. 1haleesi, czy przysz"o ci do g"owy, %e 6ia"obrody i 6elwas mogli by& w zmowie ze skrytobjc3 ,o mg" by& spisek, majcy na celu zdobycie twojego zau0ania. 1ej nag"y miec! sprawi", %e /rogon zasycza", a Fiserion zerwa" si$ do lotu, uciekajc na swe miejsce nad bulajem. takim razie spisek si$ uda". ygnany rycerz nie odwzajemni" jej umiec!u. ,o s statki ;llyria, jego kapitanowie i jego marynarze ... 2ilny 6elwas i 7rstan rwnie% s"u% ;llyriowi, nie tobie. 5agister ;llyrio opiekowa" si$ mn w przesz"oci. 2ilny 6elwas mwi, %e jego pan p"aka", gdy dowiedzia" si$ o mierci mojego brata. Tak zgodzi" si$ 5ormont ale czy p"aka" nad Fiserysem czy nad swymi planami3 1ego plany nie musz si$ zmienia&. 5a gister 3""yrio jest $rzyjacie"em rod% Targaryenw# bogatym... 'ie urodzi" si$ bogaty. wiecie, ktry pozna"em, nikt si$ nie wzbogaca dzi$ki dobroci. .zarnoksi$%nicy zapowiedzieli, %e druga zdrada b$dzie za z"oto, a c% ;llyrio 5opatis koc!a bardziej od z"ota3 "asn skr$. 2iedzcy na drugim kocu kajuty /rogon poruszy" si$ gwa"townie. ( nozdrzy buc!n$"a mu para. 5irri 5az /uur zdradzi"a mnie i spali"am j za to.

5irri 5az /uur by"a w twojej mocy, a w Pentos to ty b$dziesz w mocy ;llyria. ,o nie to samo. (nam magistra rwnie dobrze jak ty. ,o sprytny, podst$pny cz"owiek... 1eli mam zdoby& Aelazny ,ron, potrzebuj$ sprytnyc! ludzi. 2er 1ora! pryc!n" pogardliwie. ,en !andlarz wina, ktry prbowa" ci sprzeda& trucizn$, rwnie% by" sprytny. 2prytni ludzie snuj ambitne plany. /aenerys podcign$"a nogi pod kocem. 6$dziesz mnie broni". ,y i moi bracia krwi. +zterej "%dzie? 1haleesi, wydaje ci si$, %e bardzo dobrze pozna"a ;llyria 5opatisa, uparcie jednak otaczasz si$ lud#mi, ktryc! nie znasz, takimi jak ten nad$ty eunuc! i najstarszy giermek na wiecie. Przypomnij sobie Pyata Pree i Oaro O!oan /aPosa. .hce dobrze powiedzia"a sobie /any. &szystko, co czyni, robi z mio'ci# ydaje mi si$, %e krlowa, ktra nie u0a nikomu, jest tak samo g"upia jak ta, ktra u0a wszystkim. :wietnie rozumiem, %e za ka%dym razem, gdy przyjmuj$ kogo na s"u%b$, podejmuj$ ryzyko, lecz jak inaczej mog$ zdoby& 2iedem -rlestw3 .zy mam podbi& esteros z jednym wygnanym rycerzem i trzema dot!rackimi bra&mi krwi? (acisn" nieust$pliwie szcz$ki. 'ie przecz$, %e pod%asz niebezpieczn cie%k, ale jeli b$dziesz lepo u0a"a ka%demu k"amcy i spiskowcowi, ktrego na niej napotkasz, skoczysz tak samo jak twoi bracia. )ozgniewa" j jego upr. Trakt!,e mnie ,ak dziecko. 2ilny 6elwas nie zdoby"by dzi$ki spiskom nawet niadania, a jakie k"amstwa us"ysza"am od 7rstana 6ia"obrodego3 'ie jest tym, za kogo si$ podaje. 9iermek nie omieli"by si$ przemawia& do ciebie tak mia"o. 5wi" szczerze na mj rozkaz. (na" mojego brata. 6ardzo wielu ludzi go zna"o. asza 5i"o&, w esteros lord dowdca 9wardii -rlewskiej jest cz"onkiem ma"ej rady i s"u%y krlowi nie tylko stal, lecz rwnie% umys"em. 1eli jestem pierwszy w twej 9wardii -rlowej, to wys"uc!aj mnie, b"agam. 5am plan, ktry pragn$ ci przedstawi&. (aki $"an? Mw. ;llyrio 5opatis c!ce, %eby wrci"a do Pentos, pod jego dac!. Prosz$ bardzo, pop"y do niego... ale w swoim czasie i nie sama. 2prawd#my, jak wierni i pos"uszni s ci twoi nowi poddani. )ozka% kapitanowi wzi& kurs na (atok$ 'iewolnicz.

/any nie by"a pewna, czy podoba si$ jej ten pomys". O targac! w wielkic! niewolniczyc! miastac! @unkai, 5eereen i 7staporze s"ysza"a same przera%ajce rzeczy. 7 co tam mog$ znale#&3 7rmi$ odpowiedzia" ser 1orah. 1eli 2ilny 6elwas tak bardzo przypad" ci do gustu, na arenac! 5eereen mo%esz naby& setki podobnyc! do niego... ja jednak wola"bym po%eglowa& do 7staporu. ,am mo%na kupi& 'ieskalanyc!. 'iewolnikw w spiczastyc! !e"mac! z brzu3 /any nieraz widywa"a 'ieskalanyc! w olnyc! 5iastac!, gdzie pe"nili stra% przed domami magistrw, arc!ontw i dynastw. 7 po co mi 'ieskalani3 'awet nie umiej je#dzi& konno, a wi$kszo& z nic! to grubasy. 'ieskalani, ktryc! mog"a widzie& w Pentos albo w 5yr, byli stra%nikami domowymi. ,o spokojna s"u%ba, a do tego eunuc!owie "atwo tyj. 1edzenie to jedyna przyjemno&, ktrej mog si$ oddawa&. Osdza& wszystkic! 'ieskalanyc! na podstawie kilku staryc! domowyc! niewolnikw, to tak jak sdzi&, %e wszyscy giermkowie s podobni do 7rstana 6ia"obrodego, asza 5i"o&. .zy znasz opowie& o ,rzec! ,ysicac! z >o!oru3 Nie. 'arzuta zsun$"a si$ z ramienia /any, ktra podcign$"a j z powrotem. ,o by"o czterysta lat temu albo i wi$cej, gdy /ot!rakowie po raz pierwszy nadcign$li ze wsc!odu, pldrujc i palc wszystkie miasta po drodze. 1hal, ktry ic! wid", nazywa" si$ ,emmo. 1ego khalasar nie by" taki wielki jak khalasar /roga, by" jednak du%y. .o najmniej pi$&dziesit tysi$cy ludzi, w tym po"owa wojownikw z ozdobionymi dzwoneczkami w"osami. >o!oricy wiedzieli, %e khal si$ zbli%a. zmocnili mury swego miasta, podwoili liczebno& stra%y i wynaj$li dwie wolne kompanie, 1asne .!orgwie i /rugic! 2ynw. 'iemal w ostatniej c!wili pos"ali te% kogo do 7staporu, %eby kupi" trzy tysice 'ieskalanyc!. 5arsz do >o!oru trwa" jednak d"ugo i zbli%ajc si$ do miasta, 'ieskalani ujrzeli dym i py" oraz us"yszeli odleg"y "oskot bitwy. -iedy dotarli na miejsce, s"oce zd%y"o ju% zaj&, a pod murami wrony i wilki po%ywia"y si$ tym, co zosta"o z ci$%kiej kawalerii >o!orikw. 1asne .!orgwie i /rudzy 2ynowie uciekli, co cz$sto zdarza si$ najemnikom, gdy wrg ma przygniatajc przewag$. Po zmierzc!u /ot!rakowie wyco0ali si$ do swyc! obozw, by pi&, taczy& i ucztowa&, lecz nikt nie wtpi", %e rano powrc, by rozbi& miejskie bramy, wzi& szturmem mury, a potem do woli gwa"ci&, rabowa& i bra&

niewolnikw. 9dy jednak wsta" wit i ,emmo z bra&mi krwi u boku wyprowadzi" z obozu swj khalasar, /ot!rakowie zobaczyli, %e pod bram czeka na nic! trzy tysice 'ieskalanyc!, nad ktryc! g"owami powiewa sztandar z czarnym koz"em. ,ak ma"e si"y z "atwoci mo%na by"o oskrzydli&, ale przeci$% znasz /ot!rakw. ,o byli piesi, a piesi nadaj si$ wy"cznie do tego, by ic! tratowa&. /ot!rakowie rzucili si$ do szar%y. 'ieskalani z"czyli tarcze i opucili w"cznie, nie co0ajc si$ ani o krok, c!o& atakowa"o ic! dwadziecia tysi$cy wyjcw z dzwoneczkami we w"osac!. /ot!rakowie szar%owali na nic! osiemnacie razy, za ka%dym razem rozbijajc si$ o te tarcze i w"cznie niczym 0ale o skalisty brzeg. ,rzykrotnie ,emmo nakazywa" swym "ucznikom kr%y& przed ,rzema ,ysicami i zasypywa& ic! deszczem strza", lecz 'ieskalani unosili tylko tarcze, czekajc, a% ostrza" minie. 'a koniec zosta"o ic! tylko szeciuset ... ale na polu le%a"o dwanacie tysi$cy zabityc! /ot!rakw, w tym khal Temmo# jego bracia krwi# jego ko i wszyscy synowie. Rankiem czwartego dnia nowy khal przyprowadzi" pod miejskie bramy uroczysty orszak ocala"yc! wojownikw. szyscy kolejno ucinali sobie warkocze i rzucali je pod nogi ,rzem ,ysicom. Od tej pory stra% miejska >o!oru zawsze sk"ada si$ z 'ieskalanyc!, a ka%dy z nic! nosi d"ug w"czni$, na ktrej wisi warkocz z ludzkic! w"osw. Oto, co znajdziesz w 7staporze, asza 5i"o&. yldujmy tam i ruszmy do Pentos ldem. ,o potrwa d"u%ej ... ale za to, kiedy podzielisz si$ c!lebem z magistrem ;llyriem, b$dziesz mia"a za sob tysic mieczy, a nie tylko cztery. & jego sowach jest m dro', ale... pomyla"a /any. (a co mam kupi& tysic niewolnikw3 1edynym wartociowym przedmiotem, jaki posiadam, jest korona, ktr dosta"am od ,urmalinowego 6ractwa. 2moki wzbudz w 7staporze rwnie wielkie zainteresowanie jak w >art!u. 'iewykluczone, %e !andlarze niewolnikw obsypi ci$ darami, tak samo jak >art!eczycy. 7 jeli nie... te statki przewo% nie tylko twoic! /ot!rakw i ic! konie. >art!u za"adowano na pok"ad wiele towarw. 6y"em w "adowniac! i na w"asne oczy widzia"em bele jedwabiu i tygrysic! skr, rze#by z bursztynu i ne0rytu, sza0ran, mirr$ ... niewolnicy s tani, asza 5i"o&. ,ygrysie skry kosztuj drogo. ,e skry s w"asnoci ;llyria sprzeciwi"a si$. 3""yrio jest $rzyjacie"em rod% Targaryenw. ,ym bardziej nie powinnam go okrada&.

1aki po%ytek z bogatyc! przyjaci", jeli nie pozwol ci zrobi& u%ytku ze swego majtku, moja krlowo3 1eli magister ;llyrio odmwi ci go, jest tylko Oaro O!oan /aPosem z czterema podbrdkami. 7 jeli jest szczerze oddany twej sprawie, nie b$dzie ci %a"owa" trzec! statkw wy"adowanyc! towarem. .zy mg"by zrobi& z tyc! tygrysic! skr lepszy u%ytek, ni% kupi& ci za nie zacztek armii3 To prawda. /any czu"a narastajce podniecenie. ,aki d"ugi marsz b$dzie pe"en niebezpieczestw... 'a morzu rwnie% ic! nie brakuje. 'a po"udniowyc! szlakac! grasuj korsarze i piraci, a na p"noc od Falyrii na /ymicym 5orzu spotyka si$ czasem demony. 'ast$pny sztorm mo%e nas zatopi& albo rozproszy&, kraken mo%e nas wcign& pod wod$ ... albo znowu dopadnie nas cisza i umrzemy z pragnienia, czekajc na wiatr. Pod czas marszu b$d nas czeka"y inne niebezpieczestwa, moja krlowo, lecz wcale nie wi$ksze. 7 co b$dzie, jeli kapitan 9roleo nie zec!ce zmieni& kursu3 .o zrobi 7rstan i 2ilny 6elwas3 2er 1ora! wsta". 5o%e czas ju%, %eby si$ o tym przekona"a. Tak1 postanowi"a. (robi$ to4 (rzuci"a narzut$ i zeskoczy"a z koi. 'atyc!miast pjd$ porozmawia& z kapitanem i ka%$ mu wzi& kurs na 7stapor. Poc!yli"a si$ nad ku0rem, unios"a pokryw$ i wydoby"a ze rodka pierwszy strj, jaki wpad" jej w r$ce, par$ lu#nyc! spodni z piaskowego jedwabi%. !odaj mi $as meda"ionowy rozkaza"a ser 1ora!owi, wcigajc jedwabny ubir na biodra. ; kamizelk$... zacz$"a, odwracajc si$. 2er 1ora! wzi" j w ramiona. .ch. ,o by"o wszystko, co zd%y"a powiedzie&, gdy przycign" j do siebie i przywar" ustami do jej warg. Pac!nia" potem, sol i wygarbowan skr, a %elazne &wieki na jego kurtce wbi"y si$ bolenie w jej nagie piersi, gdy mia%d%y" j w ucisku. 1edn d"oni trzyma" j za bark, a drug przesun" wzd"u% jej plecw a% do krzy%a. 1ej usta otworzy"y si$ przed jego j$zykiem, c!o& wcale tego nie c!cia"a. +ego broda drapie, ale usta ma sodkie pomyla"a. /ot!rakowie nie nosili brd, a tylko d"ugie wsy, a nigdy dotd nie ca"owa" jej %aden m$%czyzna poza k!alem /rogo. Nie powinien tego robi# +estem jego krlow , nie jego kobiet # Poca"unek trwa" d"ugo, c!o& /any nie potra0i"a okreli&, jak bardzo. -iedy si$ skoczy" i ser 1ora! wypuci" j z obj$&, odsun$"a si$ popiesznie o krok.

Nie... nie powiniene... 'ie powinienem czeka& z tym tak d"ugo dokoczy" za ni. Powinienem poca"owa& ci$ w >art!u albo w Faes ,olorro. Powinienem ca"owa& ci$ na czerwonym pustkowiu, ka%dego dnia i ka%dej nocy. 1este stworzona do tego, by ci$ ca"owa&, cz$sto i nami$tnie. 'ie spuszcza" oczu z jej piersi. /any zakry"a je d"omi, nim sutki zd%y"y j zdradzi&. To... to si$ nie godzi. 1estem twoj krlow. 5oj krlow powtrzy" a tak%e najodwa%niejsz, najs"odsz i najpi$kniejsz kobiet, jak w %yciu widzia"em. /aenerys... asza 5i"o&4 asza 5i"o& %stpi" trzy g"owy ma smok... pami$tasz3 (astanawia"a si$ nad tymi s"owami od c!wili, gdy us"ysza"a je od czarnoksi$%nikw w /omu Py"u. Oto, co znaczB 6aleriona, 5eraPesa i F!agara dosiadali 7egon, )!aenys i Fisenya. ,o jest trjg"owy smok rodu ,argaryenw. ,rzy smoki i troje je#d#cw. Tak zgodzi"a si$ /any ale moi bracia nie %yj. )!aenys i Fisenya by"y nie tylko siostrami, lecz rwnie% %onami 7egona. 'ie masz braci, ale mo%esz sobie wzi& m$%w. Powiem ci jedno, /aenerys. Aaden m$%czyzna na wiecie nie b$dzie ci nawet w po"owie tak wierny jak ja.

'ran
2tromy grzbiet tworzy"a d"uga 0a"da z kamienia i gleby, przypominajca kszta"tem pazur. 1ego ni%ej po"o%one stoki porasta"y drzewaB sosny, g"ogi i jesiony, wy%ej jednak ziemia by"a naga, a gra rysowa"a si$ ostro na tle zac!murzonego nieba. .zu", %e wysoki kamie go wzywa. spina" si$ wci% wy%ej, najpierw swobodnymi susami, potem coraz szybciej. 2ilne "apy nios"y go na stok. 9dy bieg", ptaki podrywa"y si$ z ga"$zi i umyka"y ku niebu, "opoczc skrzyd"ami. 2"ysza" szum wiatru pord lici, skrzeczce do siebie wiewirki, a nawet odg"os spadajcej na len ci"k$ szyszki. Otaczajce go zapac!y tworzy"y razem pie, ktra wype"nia"a sob dobry zielony wiat.

9dy pokonywa" kilka ostatnic! stp drogi, %wir tryska" mu spod "ap. reszcie dotar" na szczyt. 'ad wysokimi sosnami wisia"o wielkie czerwone s"oce, a drzewa i wzgrza w dole cign$"y si$ tak daleko, jak tylko mg" si$gn& okiem albo nosem. ysoko nad nim kr%y"a kania, ciemny punkcik na r%owym niebie. 3si $!# Ludzki d#wi$k zabrzmia" w jego g"owie niespodziewanie, wyczuwa" jednak, %e jest odpowiedni. 3si $! puszczy, ksi $! wilczego lasu# 6y" silny, szybki i gwa"towny. 6a"o si$ go wszystko, co %y"o na dobrym zielonym wiecie. /aleko w dole, na skraju lasu, co si$ rusza"o mi$dzy drzewami. )ozb"ysk szaroci znikn" szybko, wystarczy"o to jednak, by postawi" uszy. 'ad wartkim zielonym strumieniem pojawi"a si$ kolejna biegnca posta&. -ilki zrozumia". 1ego mali kuzyni cigali jak zdobycz. -si%$ dostrzega" teraz wi$cej cieni poruszajcyc! si$ na szybkic!, szaryc! "apac!. -ataha. On te% kiedy mia" w"asne stado. 6y"o ic! pi$cioro, a szsty trzyma" si$ na uboczu. 9dzie wewntrz jego ja#ni kry"y si$ d#wi$ki, ktre stworzyli ludzie, by mc ic! odr%ni& od siebie, on jednak nie potrzebowa" takic! u"atwie. Pami$ta" zapac! swyc! braci i sistr. szyscy pac!nieli podobnie, pac!nieli stadem, lecz ka%dy by" inny. -si%$ czu", %e jego gniewny brat o gorcyc! zielonyc! lepiac! jest blisko, c!o& nie widzia" go ju% od wielu polowa. ( ka%dym zac!odem s"oca oddala" si$ jednak od niego, a on by" ostatni. Pozostali rozproszyli si$ daleko, jak licie niesione szalonym wiatrem. .zasem jednak ic! wyczuwa", jakby wci% byli niedaleko, zas"oni$ci przed jego wzrokiem przez g"az albo zagajnik. 'ie czu" ic! zapac!u ani nie s"ysza", jak wyj noc, mia" jednak wra%enie, %e s tu% obok ... wszyscy poza utracon siostr. 9dy j sobie przypomnia", opuci" ogon. /zworo, nie pi!cioro# /zworo i jeszcze jeden, ten biay, ktry nie ma gosu# ,en las nale%a" do nic!, onie%one stoki i kamieniste wzgrza, wielkie zielone sosny i z"otolistne d$by, wartkie strumienie i b"$kitne jeziora otoczone palcami bia"ego szronu. 1ego siostra porzuci"a jednak g"usz$ na rzecz sal z ludzkiej ska"y, w ktryc! w"adali inni myliwi, a gdy raz si$ wesz"o do tyc! grot, trudno by"o znale#& drog$ powrotn. -si%$ wilkw pami$ta". iatr zmieni" si$ nagle. Jelenie, strach i krew. o zwierzyny obudzi"a w nim g"d. -si%$ pow$szy" raz jeszcze, odwrci" si$ i pop$dzi" w d", rozc!ylajc szcz$ki. /rugi stok by" bardziej stromy od tego, po ktrym wspi" si$ na gr$, lecz mimo to

p$dzi" pewnie po kamieniac!, korzeniac! i butwiejcyc! liciac!. pad" mi$dzy drzewa, po"ykajc przestrze d"ugimi susami. o kaza"a mu biec coraz szybciej. 9dy dotar" do "ani, le%a"a, konajc na ziemi, otoczona wianuszkiem omiu jego ma"yc! szaryc! kuzynw. Przywdcy wata!y zacz$li ju% si$ po%ywia&, najpierw samiec, a potem jego samica. 'a zmian$ wyrywali kawa"y mi$sa z zakrwawionego podbrzusza o0iary. )eszta czeka"a cierpliwie, wszyscy, poza jednym, ktry kr%y" ostro%nie w odleg"oci kilku krokw od pozosta"yc!. "asny ogon podkuli" nisko. On zje ostatni, to, co zostawi mu bracia. -si%$ zbli%a" si$ pod wiatr, wilki nie zw$szy"y go wi$c a% do c!wili, gdy skoczy" na zwalone drzewo w odleg"oci szeciu krokw od nic!. Ogon zobaczy" go pierwszy, wyda" z siebie %a"osny skowyt i odsun" si$ trwo%nie. 1ego bracia odwrcili si$ na ten d#wi$k i warczc, obna%yli z$by, wszyscy, poza par przewodnikw stada. ilkor odpowiedzia" im niskim, ostrzegawczym pomrukiem, rwnie% ods"aniajc k"y. Przerasta" kuzynw rozmiarami. 6y" dwukrotnie wi$kszy od c!udego ogona, a p"tora raza od pary przewodnikw. 2koczy" w sam rodek grupy i trzy wilki rzuci"y si$ do ucieczki, znikajc w c!aszczac!. 1eden z pozosta"yc! skoczy" jednak na niego, otwierajc paszcz$. -si%$ skierowa" "eb w jego stron$, z"apa" go za "ap$ i odrzuci" na bok. 8tykajcy wilk pierzc!n" ze skowytem. (osta" tylko przewodnik, wielki szary samiec o pysku zbroczonym wie% posok cieknc z mi$kkiego brzuc!a o0iary. 'a pysku mia" plamy bieli, wiadczce, %e jest ju% stary, gdy jednak ods"oni" z$by, kapa"a z nic! krwawa lina. Nie boi si! pomyla" ksi%$. Nie bardzie, ode mnie. (apowiada"a si$ dobra walka. )un$li na siebie. alczyli d"ugo, przetaczajc si$ po korzeniac! i kamieniac!, opad"yc! liciac! i trzewiac! o0iary. 8derzali z$bami i pazurami, a potem rozdzielali si$, zataczali wok" siebie kr$gi i znowu rzucali si$ sobie do garde". -si%$ by" wi$kszy i du%o silniejszy, ale jego kuzyn mia" za sob wata!$. 2amica kr%y"a wok" nic!, w$szc i powarkujc, a gdy tylko jej towarzysz co0a" si$ okrwawiony, zas"ania"a go w"asnym cia"em. ;nne wilki rwnie% prbowa"y od czasu do czasu ksa& ksi$cia w nog$ albo w uc!o, gdy odwraca" si$ do nic! ty"em. 1eden z nic! rozgniewa" go tym tak bardzo, %e ksi%$ odwrci" si$ rozwcieczony i rozerwa" mu gard"o. Od tej pory reszta trzyma"a si$ na dystans.

9dy zza zielonyc! ga"$zi i konarw przescza"y si$ ostatnie czerwone promienie zac!odu, stary wilk po"o%y" si$ wyczerpany na ziemi, ods"aniajc gard"o i brzuc! w gecie poddania. -si%$ obwc!a" go, zlizujc krew z 0utra i rozdartego cia"a. -iedy stary wilk zaskomla" cic!o, wilkor odwrci" si$ od niego. 6y" ju% bardzo g"odny, a zdobycz nale%a"a teraz do niego. 9odor. (atrzyma" si$ i warkn", s"yszc niespodziewany d#wi$k. ilki spoglda"y na niego zielonymi i %"tymi lepiami, w ktryc! odbija"o si$ ostatnie wiat"o dnia. Aaden z nic! nic nie us"ysza". ,o by" niezwyk"y wiatr, ktry wia" tylko w jego uszac!. (atopi" k"y w brzuc!u "ani i wyrwa" oc!"ap mi$sa. 9odor# hodor. Nie pomyla". Nie chc!# ,o by"a myl c!"opca, nie wilkora. lesie zapada" ju% mrok. Po c!wili zosta"y tylko cienie drzew i blask lepiw jego kuzynw. 7 za t zas"on dostrzeg" umiec!ni$t twarz pot$%nego m$%czyzny oraz kamienn krypt$ o cianac! pokrytyc! plamkami saletry. ( jego j$zyka znikn" intensywny smak ciep"ej krwi. Nie, nie, nie, chc! je', chc!, chc!... 9odor# hodor# hodor# hodor# hodor piewa" +odor, potrzsajc delikatnie jego ramionami, w przd i w ty", w przd i w ty". 1ak zwykle prbowa" by& delikatny, mia" jednak siedem stp wzrostu i nie zdawa" sobie sprawy ze swej si"y. 1ego wielkie d"onie tarmosi"y 6ranem tak mocno, %e c!"opcu a% zadzwoni"y z$by. N361 krzykn" gniewnie. 0ostaw mnie# 9odor# jestem t%# jestem. 2"uga zatrzyma" si$ z zawstydzon min. 9odor? Las i wilki znikn$"y. 6ran wrci" do wilgotnej krypty w jakiej staro%ytnej wie%y stra%niczej, ktr z pewnoci opuszczono ju% przed tysicami lat. 'ie zosta"o z niej zbyt wiele. 'awet spoczywajce na ziemi kamienie tak g$sto poros"y mc!em i bluszczem, %e z daleka niemal nie sposb ic! by"o zobaczy&. 6ran nazwa" ruiny '(walon ie%*# to jednak Meera znalaz"a wejcie do krypty. 'ie by"o ci$ zbyt d"ugo. 1ojen )eed mia" trzynacie lat, by" tylko cztery lata starszy od 6rana i dwa, najwy%ej trzy cale wy%szy od niego, zawsze jednak przemawia" bardzo powa%nym tonem, wskutek czego wydawa" si$ znacznie starszy i

mdrzejszy ni% w rzeczywistoci. inter0ell 2tara 'iania przezwa"a go 'ma"ym dziadkiem*. 6ran zmarszczy" brwi, spogldajc na niego. .!cia"em co zje&. 5eera za c!wil$ wrci z kolacj. 5am ju% do& %ab. 5eera poc!odzi"a z Przesmyku, gdzie ludzie jedli %aby, 6ran doszed" wi$c do wniosku, i% w"aciwie nie mo%e mie& do niej pretensji o to, %e "apie ic! tak du%o, ale z drugiej strony ... .!cia"em zje& "ani$. Przypomnia" sobie smak krwi i surowego, czerwonego mi$sa. /o ust nap"yn$"a mu linka. &ygraem walk! o ni # &ygraem# (aznaczy"e drzewa3 6ran zaczerwieni" si$. 1ojen cigle kaza" mu robi& r%ne rzeczy, kiedy otwiera" trzecie oko i wc!odzi" w skr$ Laty. (drapa& kor$ z drzewa, upolowa& krlika i przynie& go ca"ego w pysku, ustawi& kamienie w rzdku. 6upoty# (apomnia"em. 0awsze za$ominasz. 6y"a to prawda. .!cia" robi& to, o co prosi" go 1ojen, ale gdy stawa" si$ wilkiem, przestawa"o mu si$ to wydawa& wa%ne. sz$dzie pe"no by"o ciekawyc! widokw i zapac!w. Otacza" go zielony wiat, w ktrym mg" polowa&. ; biega&4 'ie by"o nic lepszego od biegu, c!yba %e pocig za zwierzyn. 6y"em ksi$ciem, 1ojen t"umaczy" si$. -si$ciem lasu. 1este ksi$ciem przypomnia" mu cic!o starszy c!"opak. Pami$tasz o tym, prawda3 Powiedz mi, kim jeste. Przecie% wiesz. 1ojen by" jego przyjacielem i nauczycielem, lecz czasami 6ran mia" oc!ot$ go uderzy&. .!c$, %eby ty to powiedzia". -im jeste3 (estem -ran burkn". (ran Poamaniec# -randon )tark. May kaleka# -si%$ interfe"". inter0ell, ktre spalono i zburzono, a jego mieszkacw wymordowano bd# zmuszono do ucieczki. 2zyby w szklarniac! rozbito, gorca woda tryska"a ze szczelin w murze, by parowa& w promieniac! s"oca. +ak mam by ksi!ciem zamku, ktrego by mo$e nigdy ju$ nie ujrz!0 kim jest 2ato? dopytywa" si$ 1ojen. Moim wi"korem odpar" z umiec!em 6ran. -si$ciem zielonej puszczy.

6ran to c!"opiec, a Lato to wilk. 1est was dwc!, prawda3 /wch przyzna" z westc!nieniem. zarazem jeden. 'ie znosi" 1ojena, kiedy ten robi" si$ taki g"upi. & &inter5ell chcia, $ebym 'ni wilcze sny, a teraz, kiedy si! tego nauczyem, ci gle przywouje mnie z powrotem# Pami$taj o tym, 6ran. 'ie zapomnij, kim jeste, bo inaczej wilk ci$ poc!"onie. -iedy si$ ze sob "czycie, nie wystarczy, jak b$dziesz biega", wy" i polowa" w skrze Laty. Dla mnie wystarczy pomyla" 6ran. .zu" si$ w skrze Laty lepiej ni% we w"asnej. Po co by zmiennoskrym, je'li nie mo$na nosi tej skry, ktrej si! pragnie0 6$dziesz pami$ta"3 ; nast$pnym razem zaznacz drzewo. szystko jedno ktre. 'ajwa%niejsze, %eby to zrobi". (robi$. 6$d$ pami$ta". 1eli c!cesz, mog$ wrci& i zrobi& to teraz. ,ym razem nie zapomn$. "le najpierw zjem ani! i jeszcze troch! powalcz! z tymi maymi wilkami# 1ojen potrzsn" g"ow. 'ie. Lepiej zosta i najedz si$. "asnymi ustami. arg nie mo%e %ywi& si$ tym, co jego zwierz$. .k d wiesz0 pomyla" ze z"oci 6ran. Nigdy nie bye' wargiem i nie masz poj!cia, jak to jest# +odor zerwa" si$ gwa"townie, omal nie uderzajc g"ow o beczkowate sklepienie. 9./.R1 krzykn", biegnc ku drzwiom. 5eera otworzy"a je na c!wil$ przed tym, nim do nic! dobieg", i wesz"a do ic! sc!ronienia. 9odor# hodor powtarza" z umiec!em olbrzymi c!"opiec stajenny. 5eera )eed mia"a szesnacie lat i by"a ju% doros" kobiet, lecz nie przewy%sza"a wzrostem brata. -iedy 6ran zapyta" j, czemu nie jest wy%sza, odpowiedzia"a mu, %e wszyscy wyspiarze s drobnej budowy. 6rzowow"osa, zielonooka i p"aska jak c!"opak, porusza"a si$ z gibk gracj, ktr 6ran mg" jedynie podziwia& z zazdroci. 5ia"a d"ugi, ostry sztylet, najbardziej jednak lubi"a walczy&, w jednej r$ce trzymajc smuk"y trjzb na %aby, a w drugiej tkan sie&. -to jest g"odny3 zapyta"a, pokazujc sw zdobyczB dwa ma"e, srebrzyste pstrgi i sze& t"ustyc!, zielonyc! %ab. (a odezwa" si$ 6ran. "le na $aby nie mam ochoty# inter0ell, nim jeszcze zdarzy"y si$ wszystkie te straszne rzeczy, alderowie cigle

powtarzali, %e od jedzenia %ab z$by robi si$ zielone, a pod pac!ami wyrasta mec!. (astanawia" si$, czy alderowie nie %yj. 'ie widzia" w inter0ell ic! trupw... by"o tam jednak mnstwo zabityc!, a do wn$trza budynkw %adne z nic! nie zaglda"o. ,o b$dziemy musieli ci$ nakarmi&. Pomo%esz mi je oczyci&, 6ran3 2kin" g"ow. 'a 5eer$ trudno by"o si$ dsa&. 6y"a znacznie weselsza od brata i zawsze potra0i"a sk"oni& go do umiec!u. 'igdy si$ nie gniewa"a i niczego si$ nie ba"a. No, mo$e czasem +ojena... 1ojen )eed przestraszy"by prawie ka%dego. 8biera" si$ na zielono, oczy mia" barwy mc!u i ni" zielone sny. ,o, co mu si$ przyni"o, zawsze si$ sprawdza"o. *yle $e 'nio mu si!, $e zgin!, a ja nadal $yj!# pewnym sensie by" jednak martwy. 1ojen wys"a" +odora po drewno i roznieci" ma"e ognisko. 6ran z 5eer oczycili tymczasem ryby i %aby. 1ako garnek s"u%y" im !e"m 5eery. Pokroili ryby i %aby na ma"e kostki, zalali je wod i ugotowali z dzikimi cebulami znalezionymi przez +odora, przyrzdzajc %abi gulasz. 'ie by" a% tak smaczny jak mi$so "ani, 6ran doszed" jednak do wniosku, %e nie jest taki z"y. /zi$kuj$ ci, pani powiedzia" do 5eery. 'ie ma za co, asza 5i"o&. )ankiem musimy wyruszy& w drog$ oznajmi" 1ojen. 6ran zauwa%y", %e 5eera napi$"a mi$nie. 5ia"e zielony sen3 Nie przyzna". , takim razie $o co mamy std i&3 zapyta"a. (walona ie%a to dobra kryjwka. pobli%u nie ma %adnyc! wiosek, w lesie jest pe"no zwierzyny, a w strumieniac! i jeziorac! roi si$ od ryb i %ab. -to nas tu znajdzie3 'ie tutaj mielimy dotrze&. "e t% jest bez$iecznie. iem, %e mo%e tak si$ wydawa& przyzna" 1ojen ale jak d"ugo to potrwa3 Pod inter0ell stoczono bitw$. idzielimy zabityc!. 6itwy toczy si$ podczas wojen. 1eli zaskoczy nas jaka armia... ,o mo%e by& armia )obba wtrci" 6ran. On nied"ugo wrci z po"udnia. 1estem tego pewien. rci ze swymi c!orgwiami i przep$dzi %elaznyc! ludzi. ,wj maester, umierajc, nie wspomina" o )obbie przy pomnia" mu 1ojen. Powiedzia"B ''a -amiennym 6rzegu s %ela#ni ludzie, a na wsc!odzie b$kart 6oltona. 8pad"o /ee$wood Motte i :osa +ai"in# dziedzic

+erwynw i kaszte"an Torrhens 2Duare nie %yj. sz$dzie wojna ... ka%dy walczy ze swym ssiadem*. 1u% o tym mwilimy stwierdzi"a jego siostra. .!cesz i& w stron$ 5uru, do swej trjokiej wrony. ; bardzo dobrze, ale do 5uru jest bardzo daleko, a 6ran ma tylko nogi +odora. 9dybymy mieli konie... 7 gdybymy byli or"ami, moglibymy po0run& przerwa" jej ostro 1ojen ale nie mamy skrzyde", tak samo jak nie mamy koni. -onie moglibymy zdoby& sprzeciwi"a si$ Meera. 'awet w g"$bi wilczego lasu mo%na spotka& drwali, zagrodnikw i myliwyc!. 'iektrzy z nic! je maj. 5ielibymy ic! okra&3 .zy jestemy z"odziejami3 Ostatnie, czego nam potrzeba, to cigajcy nas ludzie. 5oglibymy je kupi&. (ao0erowa& co na wymian$. Popatrz na nas, 5eero. -aleki c!"opiec z wilkorem, przyg"upi olbrzym i dwoje wyspiarzy par$ tysi$cy mil od Przesmyku. Poznaj nas. ; wiadomo& si$ rozejdzie. /opki wszyscy sdz, %e 6ran nie %yje, nic mu nie grozi. Aywy stanie si$ zwierzyn dla tyc!, ktrzy c!cieliby, %eby zgin" na dobre. 1ojen podszed" do ogniska i poruszy" kijem w$gielki. 9dzie na p"nocy czeka na nas trjoka wrona. 6ran potrzebuje nauczyciela mdrzejszego ni% ja. (ak# (ojen? zapyta"a jego siostra. (ak? !iechot odpowiedzia". 4rok za krokiem. /roga z 2zarej ody do inter0ell cign$"a si$ bez koca, a przecie% jec!alimy konno. .!cesz, %ebymy pokonali pieszo jeszcze d"u%sz tras$, nawet nie wiedzc, gdzie jest jej koniec. 5wisz, %e za 5urem. 'igdy tam nie by"am, tak samo jak ty, wiem jednak, %e za 5urem le%y rozleg"a kraina, 1ojen. ; czy jest du%o trjokic! wron czy tylko jedna3 1ak mamy j znale#&3 5o%e to ona nas znajdzie. 'im 5eera zd%y"a mu odpowiedzie&, us"yszeli odleg"e wycie wilka, ktre nios"o si$ przez noc. 2ato? zapyta" 1ojen, wyt$%ajc s"uc!. Nie. 6ran zna" g"os swego wilkora. 1este pewien3 zapyta" ma"y dziadek. (estem. Lato zaw$drowa" dzi daleko i nie wrci a% do witu. +ojen mo$e i 'ni na zielono, ale nie potra5i odr$ni wilka od wilkora. (astanawia" si$, dlaczego wszyscy s"uc!aj m"odego )eeda. 'ie by" ksi$ciem jak 6ran, nie by" wielki i

silny jak +odor ani nie polowa" tak dobrze jak 5eera, lecz z jakiego powodu to on zawsze mwi" im, co maj robi&. Powinnimy ukra& konie# tak jak chce Meera odezwa" si$ 6ran i pojec!a& do 8mberw, do Ostatniego /omostwa. (astanawia" si$ c!wil$. 7lbo moglibymy ukra& "d# i pop"yn& 6ia"ym 'o%em do 6ia"ego Portu. ,am rzdzi ten grubas, lord 5anderly. 'a wi$cie %niw by" dla mnie bardzo mi"y. .!cia" budowa& okr$ty. 5o%e rzeczywicie par$ wybudowa". 5oglibymy pop"yn& na nic! do )i*errun i przywie#& na p"noc )obba razem z ca" armi. tedy nie by"oby ju% wa%ne, czy kto wie, %e %yj$. )obb nie pozwoli"by nikomu nas skrzywdzi&. 9odor1 czkn" +odor. 9odor# hodor. Plan 6rana nie spodoba" si$ jednak nikomu poza c!"opcem stajennym. 5eera umiec!n$"a si$ tylko do niego, a 1ojen zmarszczy" brwi. 'igdy go nie s"uc!ali, mimo %e by" 2tarkiem, a do tego ksi$ciem, a )eedowie z Przesmyku byli c!or%ymi 2tarkw. 9oooodor wo"a" olbrzym, ko"yszc si$ na nogac!. 9ooooooodor# hoooooodor# ho/.R# ho/.R# ho/.R. .zasami lubi" bawi& si$ w ten sposb, powtarzajc w k"ko swe imi$ na wiele sposobw. Potra0i" te% zac!owywa& si$ tak cic!o, %e mo%na by"o zapomnie& o jego obecnoci. 'igdy nie mo%na by"o przewidzie&, co zrobi. 9./.R# 9./.R# 9./.R1 zawo"a" nagle. Nie przestanie zrozumia" 6ran. 9odor odezwa" si$ czemu nie wyjdziesz na dwr po&wiczy& z mieczem3 .!"opiec stajenny zapomnia" o mieczu, lecz przypomnia"y mu o nim s"owa 6rana. 9odor1 czkn" i poszed" po bro. ,rzy nagrobne miecze zabrali z krypt inter0ell, w ktryc! 6ran i jego brat )ickon ukrywali si$ przed %elaznymi lud#mi ,!eona 9reyjoya. 6ran wzi" sobie or$% swego stryja 6randona, a 5eera ten, ktry znalaz"a na kolanac! jego dziadka lorda )ickarda. 5iecz +odora by" du%o starszy. ielki i ci$%ki %elazny or$% st$pia" od stuleci nieu%ywania i pokrywa"y go liczne plamy rdzy. Olbrzym potra0i" wymac!iwa& nim ca"ymi godzinami. pobli%u zwalonyc! kamieni sta"o sprc!nia"e drzewo, ktre niemal w ca"oci porba" na kawa"ki. 'awet gdy wyszed" na dwr, s"yszeli, jak ryczyB '9./.R1*, ok"adajc mieczem swe ulubione drzewo. 'a szcz$cie wilczy las by" rozleg"y i w pobli%u nie by"o nikogo, kto mg"by go us"ysze&. 1ojen, o co ci c!odzi"o z tym nauczycielem3 zapyta" 6ran. Przecie% to ty mnie uczysz. iem, %e jak dotd nie zaznaczy"em drzewa, ale

nast$pnym razem to zrobi$. Otworzy"em trzecie oko, tak jak tego c!cia"e... Otworzy"e je tak szeroko, %e boj$ si$, i% przelecisz przez nie na wylot i sp$dzisz reszt$ %ycia w puszczy jako wilk. 'ie uczyni$ tego. Obiecuj$. .!"opiec obiecuje, ale czy wilk b$dzie o tym pami$ta"3 6iegasz z Lat, polujesz z nim i zabijasz ... ale to ty naginasz si$ do jego woli, zamiast nagina& go do w"asnej. !o $rost% za$ominam poskar%y" si$ 6ran. 5am tylko dziewi$& lat. ( czasem si$ naucz$. 'awet ?lorian 6"azen i ksi%$ 7emon 2moczy )ycerz nie byli wielkimi rycerzami, kiedy mieli dziewi$& lat. To $rawda zgodzi" si$ 1ojen i twoje s"owa by"yby mdre, gdyby dni wci% stawa"y si$ coraz d"u%sze... ale tak nie jest. iem, %e jeste letnim dzieckiem. Przypomnij mi dewiz$ rodu 2tarkw. Nadchodzi zima. ypowiadajc te s"owa, 6ran poczu" c!"d. 1ojen skin" z powag g"ow. :ni" mi si$ skrzydlaty wilk przykuty do ziemi kamiennym "acuc!em. Przyjec!a"em do inter0ell po to, by go uwolni&. =acuc!y ju% z ciebie opad"y, lecz nadal nie umiesz lata&. To na%cz mnie. 6ran wci% ba" si$ trjokiej wrony, ktra czasami straszy"a go w snac!, dziobic nieustannie skr$ mi$dzy jego oczyma i nakazujc mu lata&. 1este zielonym okiem. Nie zaprzeczy" 1ojen. 1estem tylko c!"opcem, ktry ma sny. (ielone oczy by"y czym wi$cej. 6y"y rwnie% wargami, a najwi$ksi z nic! potra0ili przywdzia& skr$ ka%dego zwierz$cia, ktre lata, p"ywa bd# pe"za. 8mieli te% spoglda& oczyma czardrzew i widzieli prawd$, ktra le%y ukryta pod wiatem. 6ogowie daj ludziom wiele darw, 6ran. 5oja siostra jest "owczyni. /ano jej umiej$tno& szybkiego biegania i zamierania w bezruc!u, a% wydaje si$, %e znikn$"a. 5a wra%liwe uszy, bystre oczy i zr$cznie w"ada sieci oraz trjz$bem. Potra0i oddyc!a& b"otem i przeskakiwa& z drzewa na drzewo. 1a nie umiem tego robi&, tak samo jak ty. Mnie bogowie da"i zie"one sny# a tobie... mo%esz si$ sta& kim wi$cej ni% ja, 6ran. 1este skrzydlatym wilkiem i nie sposb odgadn&, jak wysoko i daleko mo%esz zalecie&... jeli kto ci$ tego nauczy. 1ak mg"bym ci pomc opanowa& umiej$tno&, ktrej nie rozumiem3 Pami$tamy Pierwszyc! Ludzi z Przesmyku i dzieci lasu, ktre by"y ic! przyjaci"mi ... ale wiele

zapomnielimy, a jeszcze wi$cej jest rzeczy, ktryc! nie wiedzielimy nigdy. 5eera uj$"a 6rana za r$k$. 1eli tu zostaniemy, nikogo nie niepokojc, b$dziesz bezpieczny a% do zakoczenia wojny. ,yle %e wtedy nie nauczysz si$ niczego poza tym, czego mo%e ci$ nauczy& mj brat, a s"ysza"e, co on powiedzia". 1eli std odejdziemy, %eby poszuka& sc!ronienia w Ostatnim /omostwie albo za 5urem, ryzykujemy pojmanie. iem, %e jeste tylko c!"opcem, ale jeste te% naszym ksi$ciem, synem naszego lorda i prawowitym dziedzicem naszego krla. Poprzysi$glimy ci wierno& na ziemi$ i wod$, na brz i %elazo, na ld i ogie. ,o ty ponosisz ryzyko, 6ran, i dar rwnie% nale%y do ciebie. 8wa%am, %e masz prawo podj& decyzj$. 1estemy twoimi s"ugami i mo%esz nam rozkazywa&. 8miec!n$"a si$. !rzynajmniej w tej s$rawie. .!cesz powiedzie&, %e zrobicie to, co wam powiem3 zdziwi" si$ 6ran. 'aprawd$3 'aprawd$, mj ksi%$ potwierdzi"a dziewczyna. /latego dobrze si$ zastanw. 6ran sprbowa" rozwa%y& ca" spraw$, tak jak zrobi"by to jego ojciec. 2tryjowie 9reatjona, +ot!er -urwistrac! i 5ors ronojad, byli gwa"townymi lud#mi, sdzi" jednak, %e oka% si$ wierni. ; -arstarkowie te%. Ojciec zawsze mwi", %e -ar!old to mocny zamek. , ,mberw albo 3arstarkw byliby'my bezpieczni# 5ogliby te% uda& si$ na po"udnie, do grubego lorda 5anderly ego. inter0ell t"ucioc! mia" si$ bardzo du%o i wydawa"o si$, %e nie spoglda na 6rana z tak litoci, jak pozostali lordowie. (amek .erwyn by" bli%ej ni% 6ia"y Port, ale 5aester Luwin mwi", %e .ley .erwyn nie %yje. Niewykluczone, $e ,mberowie, 3arstarkowie i Manderly +owie rwnie$ zgin!li zrozumia". 1ego tak%e czeka"a pewna mier&, jeli z"api go %ela#ni ludzie albo b$kart 6oltona. 1e%eli zostan tutaj, ukryci pod (walon ie%, nikt ic! nie znajdzie. 6$dzie %y". = pozostan! kalek # 6ran zda" sobie spraw$, %e p"acze. 6upi dzieciak skarci" si$ w mylac!. 6ez wzgl$du na to, czy uda si$ do -ar!oldu, do 6ia"ego Portu czy do 2tra%nicy nad 2zar od, po dotarciu na miejsce nadal b$dzie kalek. (acisn" r$ce w pi$ci. .!c$ lata& oznajmi". Prosz$, zabierzcie mnie do wrony.

&avos
-iedy wyszed" na pok"ad, d"ugi cypel /ri0tmarku nikn" ju% z ty"u, a z morza przed nimi wznosi"a si$ 2mocza 2ka"a. (e szczytu gry buc!a" ob"oczek jasnoszarego dymu pozwalajcy okreli& po"o%enie wyspy. .mocza 6ra jest dzi' niespokojna albo Melisandre znowu kogo' pali pomyla" /a5os. Gdy 'Taniec )haya"i* %eglowa" przez .zarn (atok$ i 9ardziel, !alsujc pod uparcie przeciwny wiatr, /a*os bardzo cz$sto myla" o kobiecie w czerwieni. Pot$%ny ogie, ktry rozpalono na wie%y stra%niczej na Ostrym Przyldku przy kocu +aka 5asseya, przy pomnia" mu rubin, ktry nosi"a u gard"a, a kiedy wiat o wicie i zmierzc!u stawa" si$ czerwony, unoszone z wiatrem c!mury mia"y ten sam kolor, co jedwabie i at"asy jej szeleszczcyc! sukni. Ona rwnie% czeka"a na niego na 2moczej 2kale, ze sw urod i moc, swym bogiem, swymi cieniami i swym krlem. /o tej pory czerwona kap"anka zawsze wydawa"a si$ lojalna wobec 2tannisa. &ytresowaa go sobie, tak jak tresuje si! konie# +e'li b!dzie moga, pojedzie na nim do wadzy# & tym wa'nie celu oddaa moich synw ogniowi# &yrw! jej bij ce serce z piersi i przekonam si!, jak ponie# /otkn" r$kojeci pi$knego, d"ugiego sztyletu lyseskiej roboty, ktry dosta" od kapitana. /owdca statku traktowa" go bardzo uprzejmie. 'azywa" si$ -!orane 2at!mantes i by" Lyseczykiem, tak samo jak 2allad!or 2aan, do ktrego nale%a" statek. -apitan mia" jasnoniebieskie oczy, cz$sto widywane w Lys, i kocist, ogorza" twarz, lecz wiele lat sp$dzi" na !andlu w 2iedmiu -rlestwac!. -iedy si$ dowiedzia", %e cz"owiek, ktrego wycign" z morza, jest s"awetnym cebulowym rycerzem, odda" mu w"asn kajut$, ubranie i par$ nowyc! butw, ktre prawie na niego pasowa"y. -oniecznie c!cia" si$ podzieli& z gociem rwnie% swym prowiantem, to jednak nie skoczy"o si$ zbyt dobrze. Ao"dek /a*osa nie by" w stanie tolerowa& limakw, minogw i innyc! ci$%kostrawnyc! smako"ykw, ktre uwielbia" kapitan -!orane, i po pierwszym posi"ku by"y przemytnik sp$dzi" reszt$ dnia, wystawiajc za reling jeden albo drugi koniec cia"a. 2mocza 2ka"a ros"a z ka%dym uderzeniem wiose". /a*os widzia" ju% zarys gry i wznoszc si$ na jej stoku wielk, czarn cytadel$ z jej c!imerami i smoczymi basztami. 2pi%owa 0igura dziobowa ',aca 2!ayali* przecina"a 0ale, odrzucajc na boki s"one bryzgi. /a*os wspar" si$ ca"ym ci$%arem o reling, zadowolony, %e znalaz" jak podpor$. 'iedawne

przejcia os"abi"y go powa%nie. 1eli sta" zbyt d"ugo, nogi zaczyna"y mu dr%e&. .zasem te% pada" o0iar atakw niepowstrzymanego kaszlu, podczas ktryc! plu" krwaw 0legm. To nic powtarza" sobie. - pewno'ci bogowie nie ocalili mnie z ognia i morza tylko po to, $eby zabita mnie dyzenteria# 2"uc!ajc "oskotu b$bna wios"omistrza, 0urkotu %agli oraz rytmicznego poskrzypywania wiose", wrci" mylami do dni m"odoci, gdy w wiele mglistyc! porankw podobne d#wi$ki budzi"y w jego sercu l$k. (naczy"y wtedy, %e zbli%a si$ morska stra% starego ser ,ristimuna, a gdy na Aelaznym ,ronie zasiada" 7erys ,argaryen, morska stra% nios"a przemytnikom mier&. *o byo moje poprzednie $ycie pomyla". 9rzed ceb!lowym statkiem, przed 3o%cem (urzy, zanim jeszcze .tannis skrci mi palce# Przed wojn , przed czerwon komet , kiedy jeszcze nie bytem .eaworthem ani rycerzem# Nim lord .tannis wznis mnie wysoko, byem innym czowiekiem# -apitan -!orane opowiedzia" mu o krac!u nadziei 2tannisa, o nocy, gdy rzeka stan$"a w p"omieniac!. Lannisterowie uderzyli na niego z 0lanki, a c!wiejni c!or%owie opucili go ca"ymi setkami w godzinie najwi$kszej potrzeby. idziano te% cie krla )enlyego mwi" kapitan ktry k"ad" ludzi trupem na lewo i prawo, wiodc przedni stra% lwiego lorda. Powiadaj, %e jego zielona zbroja lni"a w widmowym blasku dzikiego ognia, a na poro%u taczy"y z"ote p"omienie. /ie% )eny+e#o. /a*os zada" sobie pytanie, czy jego synowie rwnie% wrc jako cienie. idzia" na morzu zbyt wiele niezwyk"yc! rzeczy, by odwa%y" si$ powiedzie&, %e duc!w nie ma. .zy nikt nie doc!owa" mu wiary3 zapyta". Nie"iczna garstka odpar" kapitan. 9"wnie kuzyni krlowej. (abralimy z brzegu wielu takic!, ktrzy nosili lisa wrd kwiatw, c!o& znacznie wi$cej ludzi, z najrozmaitszymi !erbami, zosta"o na ldzie. -rlewskim namiestnikiem na 2moczej 2kale jest teraz lord ?lorent. 9ra pi$trzy"a si$ coraz wy%ej. Otacza"a j korona jasnego dymu. Aagiel piewa", b$ben grzmia", wios"a porusza"y si$ g"adko i po c!wili otworzy"o si$ przed nimi wejcie do portu. +est zupenie pusty pomyla" /a*os, pami$tajc, jak wyglda" przedtem, gdy statki t"oczy"y si$ przy ka%dym molu i ko"ysa"y si$ na kotwicac! za 0aloc!ronem. idzia" 0lagowy okr$t 2allad!ora 2aana '8a"yrianin*, ktry cumowa" przy nabrze%u w miejscu,

gdzie ongi sta"y ?uria i jej siostry. 2tatki stojce po obu jego stronac! rwnie% mia"y pasiaste lyseskie kad"uby. 'a pr%no wypatrywa" '2ady Maryi* a"bo ',idma*. p"ywajc do portu, zwin$li %agiel i przybili do brzegu na samyc! wios"ac!. 9dy cumowali, kapitan podszed" do /a*osa. 5j ksi%$ zec!ce natyc!miast si$ z tob zobaczy&. 9dy /a*os sprbowa" mu odpowiedzie&, dopad" go nag"y atak kaszlu. Przemytnik z"apa" za reling i splun" za burt$. 4r" wyc!arcza". 5usz$ i& do krla. *am, gdzie jest krl, znajd! te$ Melisandre# 4r" nie $rzyjm%je nikogo stwierdzi" stanowczo -!orane 2at!mantes. )a""adhor )aan ci o tym o$owie. !omw naj$ierw z nim. /a*os by" zbyt os"abiony, by mu si$ sprzeciwia&. (do"a" jedynie skin& g"ow. 2allad!ora 2aana nie by"o na pok"adzie '8a"yrianina*. (nale#li go przy innym nabrze%u, w odleg"oci &wierci mili, w "adowni opas"ej pentos!ijskiej kogi o nazwie 'Ob0ite Aniwa*# gdzie inwentaryzowa" towary w towarzystwie dwc! eunuc!w. 1eden z nic! trzyma" lamp$, a drugi woskow tabliczk$ i rylec. ,rzydzieci siedem, trzydzieci osiem, trzydzieci dziewi$& mwi" stary "otrzyk, gdy /a*os i kapitan przeszli przez luk. 6y" dzi odziany w tunik$ barwy wina i wysokie buty z 0arbowanej na bia"o skry, inkrustowanej srebrnymi wolutami. ycign" zatyczk$ z jednego z dzbanw, wcign" powietrze, kic!n" i oznajmi"B 9rubo mielony, i do tego drugiej jakoci. ,ak mwi mi nos. licie przewozowym mowa o czterdziestu trzec! dzbanac!. .iekawe, gdzie podzia"a si$ reszta3 .zy tym Pentos!ijczykom wydaje si$, %e ic! nie licz$3 'a widok /a*osa znieruc!omia" nagle. .zy to pieprz szczypie mnie w oczy, czy to s "zy3 .zy stoi przede mn cebulowy rycerz3 1ak to mo%liwe, przecie% wszyscy si$ zgadzaj, %e mj drogi przyjaciel /a*os zgin" na p"oncej rzece. .zemu wrci" mnie straszy&3 Nie jestem d%chem# )a""a. 7 czym%e by innym3 5j cebulowy rycerz nigdy nie by" taki c!udy i blady jak ty. )a""adhor )aan przeszed" mi$dzy dzbanami przypraw i belami tkanin, ktre wype"nia"y "adowni$ statku, uciska" gwa"townie /a*osa i uca"owa" go w oba policzki, a potem w czo"o. 'adal jeste ciep"y, ser. .zuj$ te%, jak serce ci wali, puk, puk, puk. .zy to mo%e by& prawd3 5orze, ktre ci$ po"kn$"o, wyplu"o ci$ na ld.

/a*osowi przypomnia" si$ Plama, g"upkowaty b"azen ksi$%niczki 2!ireen. 1ego rwnie% poc!"on$"o morze, a gdy z niego wrci", by" ob"kany. /zy ja rwnie$ straciem rozum0 -aszln" w ur$kawicznion d"o. !rzep"yn"em pod "acuc!em i wyrzuci"o mnie na brzeg na w"czni krla merlingw. (gin"bym tam marnie, gdyby nie znalaz" mnie 'Taniec )haya"i*. 2allad!or 2aan obj" barki kapitana. /obra robota, -!orane. .o mi si$ zdaje, %e otrzymasz wspania" nagrod$. 5eizo 5a!r, bd# dobrym eunuc!em i zaprowad# mojego przyjaciela /a*osa do kajuty w"aciciela. /aj mu troc!$ grzanego wina z go#dzikami. 'ie podoba mi si$ ten jego kaszel. cinij te% do kielic!a troc!$ soku z limony i przynie bia"y ser oraz czar$ tyc! zielonyc! oliwek, ktre liczylimy przedtem4 /a*osie, wkrtce do ciebie przyjd$, gdy tylko pomwi$ z naszym dobrym kapitanem. iem, %e mi wybaczysz. ,ylko nie zjedz wszystkic! oliwek, bo si$ na ciebie pogniewam4 /a*os pozwoli", by starszy z eunuc!w zaprowadzi" go do urzdzonej z przepyc!em, wielkiej kajuty na ru0ie. /ywany by"y tu grube, w okna wprawiono szyby z barwionego szk"a, a na ka%dym z wielkic! skrzanyc! 0oteli mog"oby wygodnie usi& trzec! takic! ludzi jak /a*os. krtce zjawi" si$ ser i oliwki, razem z puc!arem gorcego czerwonego wina. /a*os uj" go w obie d"onie i z radoci zacz" popija& trunek. .iep"o rozp"yn$"o si$ po jego piersi, "agodzc bl. krtce zjawi" si$ 2allad!or 2aan. ybacz mi to wino, przyjacielu. Pentos!ijczycy wypiliby w"asny mocz, gdyby tylko by" czerwony. ,o pomo%e mi na p"uca odpar" /a*os. 5atka zawsze mi powtarza"a, %e gorce wino jest lepsze ni% kompres. ,ak mi si$ zdaje, %e b$d potrzebne i kompresy. Ojej, tak d"ugo siedzia"e na w"czni. 1ak ci si$ podoba ten wspania"y 0otel3 5a gruby ty"ek, nieprawda%3 4to? zapyta" /a*os w przerwie mi$dzy "ykami gorcego trunku. ;llyrio 5opatis. ,o wieloryb z bokobrodami, mo%esz mi wierzy&. ,e 0otele wykonano na jego miar$, c!o& rzadko ju% rusza si$ z Pentos, by w nic! zasi&. ,ak mi si$ zdaje, %e grubi zawsze siedz wygodnie, bo on wsz$dzie zabiera ze sob poduszk$. 2kd u ciebie pentos!ijski statek3 zainteresowa" si$ /a*os. .zy%by znowu zosta" piratem, mj panie3 Odstawi" na bok pusty puc!ar.

To obrzyd"iwa kalumnia. -t% wycierpia" od piratw wi$cej ni% 2allad!or 2aan3 /omagam si$ tylko tego, co mi si$ prawnie nale%y. .o prawda, nale%y mi si$ wiele z"ota, ale jestem rozsdnym cz"owiekiem, zamiast monet przyj"em wi$c pi$kny pergamin, bardzo elegancki. idnieje na nim nazwisko i piecz$& lorda 7lestera ?lorenta, krlewskiego namiestnika. (osta"em lordem .zarnej (atoki i %aden statek nie mo%e przep"ywa& przez moje lordowskie wody bez mego lordowskiego pozwolenia. 7 jeli te "otrzyki prbuj przemkn& si$ przez nie pod os"on nocy, by unikn& p"acenia nale%nyc! mi op"at celnyc!, to znaczy, %e s tylko zwyk"ymi przemytnikami i mam pe"ne prawo ic! pojma&. 2tary pirat parskn" miec!em. 7le nikomu nie ucinam palcw. .o za po%ytek z obci$tyc! palcw3 6ior$ sobie statki z "adunkiem i troc!$ okupw, wszystko w granicac! rozsdku. Przyjrza" si$ uwa%nie /a*osowi. 1este niezdrw, przyjacielu. ,en kaszel... i bardzo sc!ud"e. idz$ koci pod skr. (a to nigdzie nie widz$ twojego woreczka z palcami. 2tary nawyk kaza" /a*osowi poszuka& r$k skrzanego mieszka, ktrego ju% nie mia". (gubi"em go w rzece. Moje szcz!'cie# 'a rzece by"o strasznie rzek" z powag 2allad!or 2aan. 'awet w zatoce dr%a"em, patrzc na to. /a*os kaszln", splun" i znowu kaszln". idzia"em, jak p"on$"y '+zarna -etha* i ':%ria* zdo"a" wreszcie wykrztusi& oc!ryp"ym g"osem. .zy %aden z naszyc! okr$tw nie uratowa" si$ przed ogniem3 ci% jeszcze tli"a si$ w nim nadzieja. *2ord )teffon*# '.bdarta (enna*# ')zybki Miecz*# ')ozemiany Lord* i kilka innyc! statkw znalaz"o si$ w grze rzeki daleko od szczyn piromantw, tak jest. 'ie sp"on$"y, ale "acuc! podniesiono i nie mog"y uciec. 9arstka si$ podda"a, ale wi$kszo& powios"owa"a w gr$ rzeki, daleko od ognia. Potem za"ogi je zatopi"y, %eby nie wpad"y w r$ce Lannisterw. 2"ysza"em, %e '.bdarta (enna* i ')ozemiany Lord* nadal bawi si$ na rzece w piratw, kto jednak wie, czy to prawda3 '2ady Marya*? zapyta" /a*os. ',idmo*? 2allad!or 2aan po"o%y" d"o na przedramieniu /a*osa i ucisn" go mocno. 'ie. O nic! nic nie mwi. Przykro mi, przyjacielu. ,o byli dobrzy ludzie, twj /ale i 7llard. 5og$ ci$ jednak pocieszy&. ,wj m"ody /e*an by"

wrd tyc!, ktryc! zabralimy na kocu. Powiadaj, %e dzielny c!"opak ani na moment nie opuci" kr"a. (ala"a go ulga tak silna, %e prawie zakr$ci"o mu si$ w g"owie. 6a" si$ pyta& o /e*ana. 5atka jest "askawa. 5usz$ do niego i&, 2alla. 5usz$ z nim porozmawia&. Tak zgodzi" si$ 2allad!or 2aan. iem, %e na pewno zec!cesz te% pop"yn& na Przyldek 9niewu, %eby zobaczy& si$ z %on i dwjk najm"odszyc! c!"opcw. ,ak sobie myl$, %e potrzebny ci nowy statek. 1ego 5i"o& mi go da oznajmi" /a*os. Lyseczyk potrzsn" g"ow. 2tatkw 1ego 5i"o& nie ma w ogle. (a to 2allad!or 2aan ma ic! wiele. ,o jego okr$ty sp"on$"y na rzece, nie moje. /ostaniesz statek, stary przyjacielu. Po%eglujesz dla mnie, zgoda3 (akradniesz si$ niepostrze%enie ciemn noc do 6raa*os, 5yr i Folantis i wymkniesz si$ z powrotem z jedwabiem i korzeniami. Obaj nape"nimy sobie sakiewki# tak jest. 1este dla mnie bardzo "askawy, 2alla, ale jestem winien wierno& krlowi, nie twojej sakiewce. ,o nie koniec wojny. 2tannis nadal jest prawowitym dziedzicem, zgodnie ze wszystkimi prawami 2iedmiu -rlestw. ,ak sobie myl$, %e prawa nic mu nie pomog, jeli okr$ty sp"on$"y. 7 co do twojego krla, to obawiam si$, %e go nie poznasz. Od czasu bitwy nie widuje si$ z nikim. 2iedzi tylko w swym -amiennym 6$bnie, pogr%ony w ponuryc! rozmylaniac!. 'a dworze za st$puje go krlowa 2elyse i jej stryj, lord 7lester, ktry ka%e si$ teraz tytu"owa& namiestnikiem. Odda"a temu stryjowi krlewsk piecz$&, %eby mg" j przystawia& na listac!, ktre pisze, a nawet na moim pi$knym pergaminie. "adaj jednak malekim krlestwem, biednym i kamienistym, tak jest. 'ie ma w nim z"ota, nawet odrobiny potrzebnej, by zap"aci& nale%no& wiernemu 2allad!orowi 2aanowi, a broni ic! tylko ci rycerze, ktryc! zabralimy z pola bitwy, i wy"cznie garstka moic! dzielnyc! statkw. /a*os zgi" si$ wp", dr$czony nag"ym atakiem kaszlu. 2allad!or 2aan podszed" do niego, by mu pomc, lecz cebulowy rycerz zby" go skinieniem d"oni i po c!wili pozbiera" si$. 0 nikim? wyc!rypia". (ak to z nikim? 'awet we w"asnyc! uszac! jego g"os brzmia" s"abo i oc!ryple. -ajuta zawirowa"a na moment wok" niego. 0 nikim o$rcz niej wyjani" 2allad!or 2aan. /a*os nie musia" pyta&, o kogo c!odzi. Przyjacielu, zm$czy"e si$. Potrzebne ci "o%e, nie 2allad!or

2aan. =o%e z wieloma kocami, ciep"y kompres na pier i wi$cej wina z go#dzikami. /a*os potrzsn" g"ow. 'ic mi nie b$dzie. Powiedz mi, 2alla, musz$ to wiedzie&. 'ikogo oprcz 5elisandre3 Lyseczyk przez d"ug c!wil$ przypatrywa" mu si$ z powtpiewaniem. reszcie zacz" z niec!$ci mwi&. 2tra%nicy nie wpuszczaj nikogo innego, nawet jego krlowej i crki. 2"udzy przynosz posi"ki, ktryc! nikt nie spo%ywa. Poc!yli" si$ i ciszy" g"os. 2"ysza"em dziwne opowieci o g"odnyc! ogniac!, ktre p"on wewntrz gry, i o tym, %e 2tannis i kobieta w czerwieni sc!odz tam razem, by spoglda& w p"omienie. Powiadaj, %e s tam szyby i tajne sc!ody, ktre wiod do serca gry, w gorce miejsca, do ktryc! tylko ona mo%e wc!odzi& bezpiecznie. ,o a% nadto wystarczy, by przestraszy& starego cz"owieka tak, %e czasami ledwie ma si"$ je&. 6elisandre. /a*os zadr%a". ,o kobieta w czerwieni mu to zrobi"a oznajmi". (es"a"a ogie, %eby nas poc!"on", bo c!cia"a ukara& 2tannisa za to, %e odsun" j na bok. Przekona& go, %e bez jej czarw nie mo%e liczy& na zwyci$stwo. Lyseczyk wybra" sobie du% oliwk$ ze stojcej mi$dzy nimi czary. 'ie jeste pierwszy, ktry co takiego suponuje, przyjacielu. 'a twoim miejscu nie mwi"bym jednak tego zbyt g"ono. 'a 2moczej 2kale a% si$ roi od ludzi krlowej, tak jest, a oni maj czu"e uszy i ostre no%e. sun" sobie oliwk$ do ust. 1a te% mam n%. Podarowa" mi go kapitan -!orane. ycign" sztylet i po"o%y" go na stole mi$dzy nimi. ,ym no%em wytn$ 5elisandre serce. 1eli je ma. 2allad!or 2aan wyplu" pestk$. /a5osie# mj dobry /a5osie# nie wo"no ci mwi& takic! rzeczy, nawet %artem. ,o nie %art. (abij$ j. +e'li mo$e j u'mierci bro% 'miertelnikw# /a*os nie by" jednak pewien, czy to mo%liwe. idzia", jak stary maester .ressen wrzuci" do jej wina trucizn$, widzia" to na w"asne oczy, lecz gdy oboje wypili z zatrutego puc!aru, umar" tylko maester, a nie czerwona kap"anka. "le n$ w serce... minstrele zapewniaj , $e zimne $elazo mo$e zgadzi nawet demony# ,o niebezpieczne s"owa, przyjacielu przestrzeg" go 2allad!or 2aan. ,ak sobie myl$, %e cigle jeste c!ory po pobycie na morzu. 9orczka

wypali"a ci rozum, tak jest. Lepiej po"% si$ na d"u%szy czas do "o%a, dopki nie wrc ci si"y. /hcesz powiedzie, dopki nie opu'ci mnie determinacja# /a*os podnis" si$ z 0otela. 5ia" gorczk$ i kr$ci"o mu si$ lekko w g"owie, to jednak nie mia"o znaczenia. /obry z ciebie przyjaciel, 2allad!orze 2aan, c!o& jeste starym, zdradzieckim "otrzykiem. Lyseczyk pog"aska" si$ po siwej, ostro zakoczonej brodzie. .zyli, %e zostaniesz z tym wielkim przyjacielem# tak? 'ie, pjd$. (nowu zacz" kas"a&. Pjdziesz3 2pjrz na siebie3 -aszlesz i dr%ysz, jeste c!udy i s"aby. /okd c!cesz i&3 /o zamku. ,am jest moje "o%e i mj syn. 3 kobieta w czerwieni doda" z podejrzliwoci w g"osie 2allad!or 2aan. Ona te% jest w zamku. To $rawda. /a*os sc!owa" sztylet do poc!wy. 1este przemytnikiem cebuli. .% mo%esz wiedzie& o skrytobjczyc! zamac!ac!3 /o tego jeste c!ory, nie mo%esz nawet utrzyma& tego sztyletu. .zy wiesz, co ci$ czeka, jeli ci$ z"api3 -iedy my palilimy si$ na rzece, krlowa pali"a zdrajcw. 'azwa"a ic! s"ugami ciemnoci, a kobieta w czerwieni piewa"a, gdy podpalano stos. /a*osa to nie zdziwi"o. &iedziaem pomyla". &iedziaem, nim jeszcze mi o tym powiedzia# ycign$"a z loc!w "orda )%ng"assa domyli" si$. 3 synw 9%barda Rambtona. ,ak jest, wywlok"a ic! stamtd i spali"a, tak samo jak spali ciebie. 7 dopiero przed c!wil wrci"e do %ycia4 "anie po to wyjani" /a*os. 6y skoczy& z 5elisandre z 7ss!ai i jej knowaniami. Po c% innego wyplu"oby mnie morze3 (nasz .zarn (atok$ rwnie dobrze jak ja, 2alla. Aaden rozsdny kapitan nie wprowadza"by swego statku mi$dzy w"cznie krla merlingw, ryzykujc przedziurawienie dna. 'Taniec )haya"i* nie powinien si$ do mnie nawet zbli%y&. ,o by" wiatr zapewni" g"ono 2allad!or 2aan. 'iekorzystny wiatr, nic wi$cej. ,o on znis" statek zbyt daleko na po"udnie. 7 kto go zes"a"3 2alla, przemwi"a do mnie 5atka...

2tary Lyseczyk zamruga" powiekami. ,woja matka nie %yje. Mwi$ o bogini. Pob"ogos"awi"a mnie siedmioma synami, a mimo to pozwoli"em j spali&. Przemwi"a do mnie. Powiedzia"a, %e to my przywo"alimy ogie. ; cienie rwnie%. ,o ja zawioz"em 5elisandre do brzuc!a -oca 6urzy i na moic! oczac! zrodzi"a monstrum. ,ci% widywa" w sennyc! koszmarac! c!ude czarne d"onie, ktre c!wyci"y za jej uda, gdy cie uwalnia" si$ z macicy. (abi"a .ressena, lorda )enlyego i odwa%nego cz"owieka o nazwisku .ortnay Penrose. (amordowa"a te% moic! synw. Pora, by kto si$ z ni policzy". -to powtrzy" 2allad!or 2aan. ,ak jest, kto. 7le nie ty. 1este s"aby jak dziecko i %aden z ciebie wojownik. 6"agam ci$, zosta. Porozmawiamy c!wil$, zjesz co, a potem mo%e po%eglujemy do 6raa*os i wynajmiemy .z"owieka 6ez ,warzy, %eby to uczyni", tak3 7le nie ty. ,y musisz tu posiedzie& i naje& si$ do syta. -nacznie utrudnia mi zadanie, ktre ju$ przedtem byo niewiarygodnie trudne pomyla" ze znu%eniem /a*os. 6rzuc! wype"nia mi zemsta, 2alla. 'ie ma w nim miejsca na pokarm. Pozwl mi odej&. Przez wzgld na nasz przyja#, %ycz mi szcz$cia i pozwl mi odej&. 2allad!or 2aan podnis" si$ ci$%ko. ,ak sobie myl$, %e nie jeste moim prawdziwym przyjacielem. -iedy ju% nie b$dziesz %y", kto zawiezie twe proc!y i koci twojej pani %onie, by jej powiedzie&, %e straci"a m$%a i czterec! synw3 ,ylko stary, smutny 2allad!or 2aan. 'iec! b$dzie i tak, mj dzielny rycerzu, biegnij do grobu. (bior$ twoje koci do worka i oddam je twym synom, %eby mogli je nosi& w mieszkac! na szyi. 2kin" gniewnie d"oni o wszystkic! palcac! ozdobionyc! piercieniami. ;d#, id#, id#, id#, id#. /a*os nie c!cia" tak odc!odzi&. )a""a... ;/I. 7lbo lepiej zosta, ale jeli c!cesz i&, to id#. /a*os poszed". /roga z 'Ob0ityc! Aniw* do bram 2moczej 2ka"y by"a d"uga i samotna. 'a portowyc! ulicac!, gdzie jeszcze niedawno t"oczyli si$ %o"nierze, marynarze i prostaczkowie, teraz nie by"o nikogo. ,am, gdzie przedtem musia" omija& kwiczce winie i nagie dzieci, teraz biega"y szczury. 'ogi mia" mi$kkie jak galareta. ,rzykrotnie dopad" go kaszel tak silny, %e musia" si$ zatrzyma&, by wypocz&. 'ikt mu nie pomg", nikt nawet nie wyjrza"

przez okno, %eby zobaczy&, co si$ dzieje. Okiennice by"y pozamykane, drzwi zaryglowane, a w ponad po"owie domw wida& by"o jakie symbole %a"oby. & gr! /zarnego Nurtu po$egloway tysi ce, a wrciy zaledwie setki pomyla" /a*os. Nie tylko moi synowie zgin!li# Niech Matka zmiuje si! nad nimi wszystkimi# 9dy dotar" do zamkowyc! bram, przekona" si$, %e one rwnie% s zamkni$te. (acz" wali& pi$ci w nabijane %elaznymi &wiekami drewno. 9dy nikt mu nie odpowiada", przeszed" do kopniakw. reszcie na szczycie barbakanu pojawi" si$ kusznik, ktry spojrza" na niego spomi$dzy dwc! wysokic! c!imer. 4to idzie? 6y"y przemytnik odc!yli" g"ow$ do ty"u i otoczy" usta d"omi. 2er /a*os 2eawort!. .!c$ si$ widzie& z 1ego 5i"oci. 8pi"e si$3 ;d# std i przesta "omota& w bram$. 2allad!or 2aan ostrzega" go. /a*os sprbowa" w inny sposb. takim razie wylij po mojego syna /e*ana. 1est kr"ewskim giermkiem. artownik zmarszczy" brwi. -im niby jeste3 (estem /a5os krzykn" w odpowiedzi. +eb%"owy rycerz. 9"owa znikn$"a, by po c!wili pojawi& si$ znowu. ;d# std. .ebulowy rycerz zgin" na rzece. 1ego statek sp"on". 1ego statek sp"on" zgodzi" si$ /a*os ale on ocala" i teraz tu stoi. .zy kapitanem bramy nadal jest 1ate3 4to? (ate -"ackberry. .n zna mnie dobrze. 'igdy o nim nie s"ysza"em. Pewnie nie %yje. , takim razie "ord +hyttering. ,ego zna"em. 2p"on" na .zarnym 'urcie. ,i"" )zrama? 9a" ,ie$rz? Obaj nie %yj odpowiedzia" kusznik, lecz na jego twarzy pojawi"o si$ nagle zwtpienie. 0aczekaj t%. (nowu znikn". /a*os czeka". -gin!li, wszyscy zgin!li myla" przygn$biony, wspominajc bia"y brzuc! grubego +ala, ktry zawsze wystawa" spod poplamionego t"uszczem wamsu, d"ug blizn$, ktr zostawi" rybacki !aczyk na twarzy illa, 1atea, ktry zawsze c!yli" czapki przed kobietami, wszystko jedno, czy mia"y pi$& lat czy pi$&dziesit, czy by"y wysoko czy

nisko urodzone. ,ton!li albo spon!li, razem z moimi synami i z tysi cami innych# Poszli walczy o tron w piekle# -usznik nagle wrci". ;d# do bramy wypadowej, to ci$ wpuszcz. /a*os wykona" polecenie. 'ie zna" %adnego z wartownikw, ktrzy otworzyli przed nim bram$. r$kac! trzymali w"cznie, a na piersiac! mieli wyszytego lisa wrd kwiatw, !erb rodu ?lorentw. (aprowadzili go nie do -amiennego 6$bna, jak si$ tego spodziewa", lecz pod "ukiem 2moczego Ogona do Ogrodu 7egona. 0aczekaj t% poleci" mu sier%ant. +zy 1ego 5i"o& wie, %e wrci"em3 zapyta" /a*os. .a"uj mnie w dup$, skd mam to wiedzie&3 Powiedzia"em, %eby tu zaczeka". 5$%czyzna oddali" si$, zabierajc ze sob w"cznikw. Ogrodzie 7egona unosi"a si$ przyjemna wo sosen. /a*osa ze wszystkic! stron otacza"y wysokie, ciemne drzewa. )os"y tu dzikie r%e i wysokie, cierniste %ywop"oty, a na podmok"ym miejscu tak%e %urawiny. Dlacze#o przyprowadzili mnie t!ta,0 zastanawia" si$ /a*os. 8s"ysza" s"aby d#wi$k dzwoneczkw i c!ic!ot dziecka. ( krzakw wyskoczy" nagle b"azen Plama, ktry ucieka" ci$%kim krokiem przed ksi$%niczk 2!ireen. ,racaj krzycza"a. !"ama# wracaj natychmiast. 'a widok /a*osa b"azen zatrzyma" si$ gwa"townie. /zwoneczki na ozdobionym poro%em blaszanym !e"mie zagra"y tin#:a:lin#, tin#:a:lin#. -rew g"upka, krew krla, krew na dziewicy udac!, ale "acuc!y dla goci i dla pana m"odego, cuda, cuda, cuda zapiewa", przeskakujc z nogi na nog$. 2!ireen omal go wtedy nie z"apa"a, lecz w ostatniej c!wili przeskoczy" nad k$p orlic i znikn" mi$dzy drzewami. -si$%niczka pop$dzi"a za nim. /a*os umiec!n" si$ na ic! widok. Odwrci" si$, by kaszln& w r$kawic$, lecz nagle z %ywop"otu wybieg"a z trzaskiem kolejna posta&, ktra wpad"a wprost na niego, obalajc na ziemi$. .!"opak rwnie% si$ przewrci", wsta" jednak prawie natyc!miast. 2kd si$ tu wzi"e3 zapyta", otrzepujc si$. .zarne jak noc w"osy opada"y mu na ko"nierz, a jego oczy mia"y zdumiewajco niebieski kolor. 'ie powiniene wc!odzi& mi w drog$, kiedy biegn$. Masz racj$ zgodzi" si$ /a*os. Nie $owinienem. 9dy d#wign" si$ na kolana, znowu dopad" go atak kaszlu.

Ile si$ czujesz3 .!"opak uj" go za rami$ i pomg" si$ podnie&. 5am zawo"a& maestera3 /a*os potrzsn" g"ow. To ty"ko kasze". !rzejdzie mi. .!"opak uwierzy" mu na s"owo. 6awilimy si$ w potwory i dziewice wyjani". 1a by"em potworem. ,o dziecinna zabawa, ale moja kuzynka j lubi. 1ak si$ nazywasz3 )er /a5os )eaworth. .!"opiec obejrza" go z powtpiewaniem od stp do g"w. 1este pewien3 )aczej nie wygldasz po rycersku. (estem rycerzem od ceb%"# mj $anie. 6"$kitne oczy zalni"y. Tym od czarnego statk%? (nasz t$ opowie&3 Przywioz"e mojemu stryjowi 2tannisowi ryby, zanim jeszcze si$ urodzi"em, kiedy oblega" go lord ,yrell. +!"opiec wyprostowa" si$ jak struna. (estem 6dric )torm oznajmi". )yn kr"a Roberta. Oczywicie. /a*os domyli" si$ tego niemal natyc!miast. .!"opak mia" odstajce uszy ?lorentw, ale w"osy, oczy, %uc!wa, koci policzkowe, wszystko to by"o c!arakterystyczne d"a -aratheonw. (na"e mojego ojca3 zapyta" Cdric 2torm. idywa"em go wielokrotnie, podczas odwiedzin u twojego stryja na dworze, ale nigdy ze sob nie rozmawialimy. 'auczy" mnie walczy& oznajmi" z dum c!"opiec. Odwiedza" mnie prawie co rok i czasem wsplnie &wiczylimy. ostatni dzie mojego imienia przys"a" mi m"ot, taki sam jak jego, tylko mniejszy. 7le kazali mi go zostawi& w -ocu 6urzy. .zy to prawda, %e mj stryj 2tannis obci" ci palce3 Ty"ko ostatnie kostki. Mam $a"ce# chocia% krtsze. Poka% mi. /a*os zdj" r$kawic$ i c!"opiec przyjrza" si$ uwa%nie jego d"oni. 'ie skrci" ci kciuka3 Nie. /a*os kaszln". -ciuk mi zostawi". 'ie powinien obcina& ci palcw zdecydowa" c!"opak. ,o by"o niegodne. 6y"em $rzemytnikiem. ,ak, ale przywioz"e mu ryby i cebul$.

Lord 2tannis za cebul$ zrobi" mnie rycerzem, a za przemyt obci" mi palce. /a*os wcign" z powrotem r$kawic$. 5j ojciec by tego nie zrobi". )koro tak mwisz# mj $anie. *o prawda, $e )obert by innym czowiekiem ni$ .tannis# /hopak jest podobny do ojca# = do )enly+e#o. ,a myl nape"ni"a go niepokojem. .!"opiec mia" powiedzie& co jeszcze, gdy nagle us"yszeli kroki. /a*os odwrci" si$. Ogrodow cie%k zbli%a" si$ ser 7Pell ?lorent z dwunastk stra%nikw w pikowanyc! kurtkac!. 'a piersiac! mieli wyszyte ogniste serce Pana :wiat"a. *!dzie krlowe, pomyla" /a*os. 'agle znw dopad" go kaszel. 2er 7Pell by" niski i muskularny, mia" beczu"kowat klatk$ piersiow, masywne ramiona i krzywe nogi, a z uszu stercza"y mu w"osy. 2tryj krlowej od dziesi$ciu lat by" na 2moczej 2kale kasztelanem. (awsze traktowa" /a*osa uprzejmie, wiedzc, %e cieszy si$ on "askami lorda 2tannisa. ,ym razem jednak w jego g"osie nie by"o uprzejmoci ani ciep"a. 2er /a*osie, nie uton"e. 1ak to mo%liwe3 zapyta". .ebula p"ywa na wodzie, ser. Przyszed"e zaprowadzi& mnie do krla3 Nie# do "och%. 2er 7Pell skin" na swoic! ludzi. 6ra& go. (abierzcie mu sztylet. .!cia" nim zabi& nasz pani.

#aime
1aime pierwszy zauwa%y" gospod$. 9"wny budynek sta" tu% nad po"udniowym brzegiem przy zakolu rzeki, a jego d"ugie, niskie skrzyd"a rozciga"y si$ wzd"u% wody, jakby c!cia"y uciska& p"yncyc! w d" .zerwonyc! ide" w$drowcw. /oln kondygnacj$ zbudowano z szarego kamienia, a grn z bielonego drewna. 9ospoda by"a kryta dac!wk. idzia" te% stajni$ i poroni$t pnczami altan$. 0 kominw nie "eci dym wskaza", gdy si$ zbli%ali a w oknac! nie pali si$ wiat"o. -iedy ostatnio t$dy przeje%d%a"em, gospoda by"a otwarta stwierdzi" ser .leos ?rey. ,arzy"i t% dobre ale. 5o%e znajdziemy jeszcze troc!$ w piwnicy. 5og tu by& ludzie zauwa%y"a 6rienne. 8krywajcy si$ albo martwi.

6oisz si$ paru trupw, dziewko3 zadrwi" 1aime. 2pojrza"a na niego spode "ba. 'azywam si$... 6rienne, wiem. 'ie c!cia"aby przespa& si$ dzi w "%ku, 6rienne3 gospodzie b$dzie bezpieczniej ni% nad rzek. Poza tym rozsdnie by"oby si$ dowiedzie&, co tu si$ sta"o. 'ie odpowiedzia"a, lecz po c!wili przesun$"a rumpel, by skierowa& "d# ku starej drewnianej przystani. 2er .leos zabra" si$ za zwijanie %agla. 9dy stukn$li lekko o nabrze%e, wyszed" z "odzi, by przywiza& cum$. 1aime wygramoli" si$ za nim, obci%ony "acuc!ami. 'a kocu mola na %elaznym s"upku ko"ysa" si$ odrapany szyld. 'amalowano na nim kl$czcego krla, ktry z"czy" d"onie w !o"downiczym gecie. 1aime zerkn" na szyld tylko raz i rozemia" si$ w g"os. 'ie moglibymy znale#& lepszej gospody. .zy jest w niej co szczeglnego3 zapyta"a podejrz"iwie dziewka. To gos$oda 'Pod -l$czcym 5$%czyzn*# $ani odpowiedzia" ser .leos. ,u w"anie ostatni krl p"nocy kl$kn" przed 7egonem (dobywc, by z"o%y& mu !o"d. Przypuszczam, %e ten cz"owiek na szyldzie to w"anie on. ,orr!en poprowadzi" swe wojska na po"udnie po kl$sce dwc! krlw na Polu Ognia wyjani" 1aime. 9dy jednak ujrza" smoka 7egona oraz liczebno& jego zast$pw, wybra" cie%k$ mdroci i ugi" skute lodem kolana. Przerwa", s"yszc r%enie. stajni s konie, przynajmniej jeden. " jeden mi wystarczy, $eby umkn przed dziewk # 2prawd#my, kto jest w domu, zgoda3 'ie czekajc na odpowied#, 1aime ruszy", pobrz$kujc "acuc!ami, w stron$ drzwi, opar" si$ o nie barkiem, otworzy" nag"ym pc!ni$ciem... ...i ujrza" przed sob przygotowan do strza"u kusz$. ,rzyma" j w r$kac! t$gi pi$tnastoletni c!"opak. 2ew# ryba czy wi"k? zapyta". Liczylimy na kap"ona. 1aime us"ysza", %e jego towarzysze wc!odz do rodka. -usza to bro tc!rzw. 7le be"t i tak przebije ci serce. 6y& mo%e. ,yle %e nim zd%ysz j na"adowa& po raz drugi, mj kuzyn wypruje ci 0laki na pod"og$. 'ie strasz c!"opaka odezwa" si$ ser .leos. Nie zrobimy nikom% krzywdy zapewni"a dziewka. 5amy pienidze, %eby zap"aci& za jad"o i napoje.

ydoby"a z sakiewki srebrnika. .!"opak popatrzy" podejrzliwie na monet$, a potem na kajdany 1aimea. /laczego go zakulicie3 (abi"em kilku kusznikw wyjani" 1aime. Macie ale0 Tak. 5"odzieniec opuci" kusz$ o cal. (dejmijcie pasy do mieczy i rzu&cie je na pod"og$, to mo%e damy wam je&. Omin" ic! bokiem i wyjrza" przez okno o grubyc! romboidalnyc! szybac!, by sprawdzi&, czy na zewntrz nie czeka wi$cej ludzi. ,o %agiel ,ullyc!. P"yniemy z )i*errun. 6rienne rozpi$"a zapink$ pasa, ktry spad" z brz$kiem na pod"og$. 2er .leos pod%y" za jej przyk"adem. ( drzwi do piwnicy wyszed" m$%czyzna o po%"k"ej, nalanej, pokrytej dziobami twarzy, ktry trzyma" w d"oni ci$%ki, rze#nicki tasak. 1est was trjka3 2tarczy dla was koniny. -o by" stary i twardy, ale mi$so jest jeszcze wie%e. Macie ch"eb? zapyta"a 6rienne. )%chary i czerstwe $"acki owsiane. 1aime wyszczerzy" z$by w umiec!u. ,o ci dopiero uczciwy ober%ysta. szyscy sprzedaj czerstwy c!leb i twarde mi$so, ale ma"o ktry przyznaje to g"ono. 'ie jestem ober%yst. Poc!owa"em go za domem, razem z je go kobietami. ,y ic! zabi"e3 .zy powiedzia"bym ci, gdybym to zrobi"3 5$%czyzna splun". ,o pewnie by"a robota wilkw albo mo%e lww, co za r%nica3 Aona i ja znale#limy ic! martwyc!. Po naszemu, to my jestemy teraz ober%ystami. 7 gdzie jest ta twoja %ona3 zainteresowa" si$ ser .leos. 5$%czyzna spojrza" na niego, mru%c podejrzliwie oczy. 7 po co ci to wiedzie&3 ,u jej nie ma ... i was te% tu zaraz nie b$dzie, c!yba %e spodoba mi si$ smak waszego srebra. 6rienne rzuci"a mu monet$. ("apa" j w locie, ugryz" i natyc!miast sc!owa". 5a wi$cej oznajmi" c!"opak z kusz. Pewnie, %e ma. .!"opcze, zejd# na d" po cebul$. 5"odzieniec zarzuci" sobie kusz$ na rami$, po raz ostatni omit" ic! naburmuszonym spojrzeniem i znikn" w piwnicy. To twj syn? zapyta" ser .leos.

,ylko c!"opiec, ktrego wzi$limy z %on na wyc!owanie. 5ielimy dwc! synw, ale jednego zabi"y lwy, a drugi umar" na dyzenteri$. 5atk$ c!"opca zamordowali -rwawi -omedianci. dzisiejszyc! czasac! cz"owiek potrzebuje kogo, kto czuwa, gdy inni pi. skaza" tasakiem w kierunku sto"w. )wnie dobrze mo%ecie usi&. 'a kominku nie pali" si$ ogie, lecz 1aime wybra" krzes"o stojce najbli%ej popio"w i wycign" pod sto"em d"ugie nogi. -a%demu ruc!owi towarzyszy" grzec!ot okoww. *o irytuj cy d>wi!k# Nim to wszystko si! sko%czy, owin! te a%cuchy wok garda dziewki# -obaczymy, jak to si! jej spodoba# 5$%czyzna, ktry nie by" ober%yst, przypiek" nad ogniem trzy wielkie koskie steki i usma%y" cebul$ w t"uszczu z boczku. 'iemal wynagrodzi"o im to czerstwe placki owsiane. 1aime i .leos pili ale, a 6rienne poprosi"a o kubek jab"ecznika. .!"opak trzyma" si$ na dystans. 2iedzia" na beczce z jab"ecznikiem, opierajc na kolanac! na"adowan kusz$. -uc!arz nala" sobie ku0el ale i usiad" obok nic!. 1akie macie wieci z )i*errun3 zapyta" ser .leosa, uznajc go za przywdc$. 2er .leos zerkn" na 6rienne, nim udzieli" mu odpowiedzi. 0drowie "orda 9ostera $od%$ada# a"e jego syn obroni" brody na .zerwonyc! id"ac! przed Lannisterami. 2toczono kilka bitew. ,ak jak wsz$dzie. /okd zmierzacie, ser3 /o 4r"ewskiej !rzystani. 2er .leos otar" t"uszcz z warg. ;c! gospodarz pryc!n" pogardliwie. takim razie wszyscy jestecie g"upcami. /osz"y mnie s"uc!y, %e pod miejskimi murami stoi krl 2tannis. Powiadaj, %e ma sto tysi$cy ludzi i magiczny miecz. 1aime zacisn" d"onie na "acuc!u, ktry "czy" jego nadgarstki. Pocign" za niego mocno, %a"ujc, %e brak mu si", by go rozerwa&. 9oka$! .tannisowi, gdzie mo$e sobie wsadzi swj magiczny miecz# 'a waszym miejscu trzyma"bym si$ z dala od krlewskiego traktu cign" m$%czyzna. 2"ysza"em, %e jest tam gorzej ni% #le. Pe"no wilkw, lww i band wyj$tyc! spod prawa ludzi, ktrzy poluj na ka%dego, kto im si$ napatoczy. ,acy n$dznicy nigdy si$ nie omiel niepokoi& uzbrojonyc! m$%czyzn rzuci" z pogard ser .leos.

ybacz mi, prosz$, ser, ale widz$ tu tylko jednego uzbrojone go m$%czyzn$, ktry podr%uje w towarzystwie kobiety, i zakutego w "acuc!y wi$#nia. 6rienne przeszy"a go z"owrogim spojrzeniem. Dziewka nie lubi, kiedy jej przypomina, $e jest dziewk pomyla" 1aime, po raz kolejny szarpic "acuc!y. Ogniwa by"y zimne i twarde, a %elazo nieust$pliwe. Okowy star"y mu skr$ z nadgarstkw. .!c$ pop"yn& ,ridentem a% do morza oznajmi"a dziewka ic! gospodarzowi. 2tawie /ziewic znajdziemy konie i pojedziemy przez /uskendale i )osby. ten sposb powinnimy omin& tereny najgorszyc! walk. 5$%czyzna potrzsn" g"ow. )zek nie dotrzecie do 2tawu /ziewic. 'ieca"e trzydzieci mil std spalono i zatopiono par$ "odzi. 'a wrakac! osadza si$ mu". 5aj tam kryjwk$ bandyci, ktrzy napadaj na ka%dego, kto prbuje si$ tamt$dy przedosta&. 'i%ej, wok" 2kaczcyc! -amieni i yspy .zerwonego 1elenia, jest tak samo. tyc! okolicac! widywano te% lorda b"yskawic$. Przec!odzi przez rzek$, kiedy tylko zec!ce, je#dzi to tu, to tam, nigdzie nie zatrzymujc si$ d"u%ej. 7 kto to jest lord b"yskawica3 zainteresowa" si$ ser .leos ?rey. Lord 6eric, jeli "aska, ser. (w go tak, bo zawsze uderza niespodziewanie, jak b"yskawica z jasnego nieba. Powiadaj, %e nie mo%na go zabi&. &szyscy ludzie gin , je'li przebi ich mieczem pomyla" 1aime. +zy nada" towarzyszy m% Thoros z Myr? zapyta". ,ak. .zerwony czarodziej. 2"ysza"em, %e w"ada niezwyk"ymi mocami. 0 pewno'ci posiada moc dorwnania w piciu )obertowi (aratheonowi, a niewielu byo takich, ktrzy mogli to o sobie powiedzie# 1aime s"ysza" kiedy, jak ,!oros mwi" krlowi, %e zosta" czerwonym kap"anem dlatego, i% na ic! szatac! nie wida& plam po winie. )obert mia" si$ tak serdecznie, %e oplu" ale jedwabny p"aszcz .ersei. 'ie c!c$ bynajmniej zg"asza& obiekcji odezwa" si$ ale by& mo%e ,rident nie jest najbezpieczniejsz tras. ,e% tak sdz$ zgodzi" si$ ober%ysta. 'awet jeli uda si$ wam omin& ysp$ .zerwonego 1elenia i unikn& spotkania z lordem 6erikiem i czerwonym czarodziejem, przed wami jest jeszcze rubinowy brd. ( tego, co ostatnio s"ysza"em, panowa"y nad nim wilki lorda pijawki, ale to by"o

jaki czas temu. ,eraz mog tam z powrotem by& lwy albo lord 6eric czy kto inny. 5o%e te% nie by& nikogo zasugerowa"a 6rienne. 1eli c!cesz ryzykowa& w"asn skr$, nie b$d$ ci$ zatrzymywa", pani ... ale na twoim miejscu zostawi"bym rzek$ i ruszy" ldem na skrty. 1e%eli b$dziecie unika& g"wnyc! drg i noc kry& si$ pod drzewami ... no c%, i tak nie c!cia"bym z wami jec!a&, ale b$dziecie mieli szanse. yroni$ta dziewka zrobi"a niepewn min$. M%sielibymy mie& wierzc!owce. ,u s konie wskaza" 1aime. 2"ysza"em jednego w stajni. To $rawda# mamy konie zgodzi" si$ ober%ysta, ktry nie by" ober%yst. ,ak si$ sk"ada, %e trzy. 7le nie s na sprzeda%. 1aime nie mg" si$ nie rozemia&. !ewnie# %e nie. 7le i tak je nam poka%esz. 6rienne skrzywi"a si$ wciekle, lecz m$%czyzna, ktry nie by" ober%yst, popatrzy" jej spokojnie w oczy. 'o to je poka% zgodzi"a si$ po c!wili z niec!$ci i wszyscy wstali od sto"u. 2dzc po smrodzie, stajni nie czyszczono od dawna. rd s"omy roi"y si$ setki wielkic!, czarnyc! muc!, ktre przelatywa"y, bzyczc, od boksu do boksu i "azi"y po le%cyc! wsz$dzie stertac! nawozu, c!o& wida& tu by"o tylko trzy konie. 2tanowi"y dziwnie niedobran trjk$B oci$%a"y, brzowy ko od p"uga, bardzo stary bia"y wa"ac! lepy na jedno oko i rycerska klacz, jab"kowita i narowista. 'ie s na sprzeda% za %adn cen$ oznajmi" ic! samozwaczy w"aciciel. 2kd je wzi"e3 zainteresowa"a si$ 6rienne. Pocigowy sta" w stajni, kiedy przyszlimy z %on do gospody odpowiedzia" m$%czyzna razem z tym, ktrego przed c!wil jedlicie. a"ac! przyb"ka" si$ pewnej nocy, a klacz z"apa" c!"opiec. 6iega"a swobodnie z siod"em i uzd. .!od#cie, poka%$ wam. 2iod"o, ktre zademonstrowa", by"o inkrustowane srebrem. /erk$ zdobi"a ongi r%owo<czarna szac!ownica, teraz jednak materia" zrobi" si$ niemal jednolicie brzowy. 1aime nie poznawa" jego oryginalnyc! kolorw, potra0i" jednak rozpozna& plamy krwi. 'o c%, w"aciciel raczej si$ po ni nie zg"osi. Obejrza" nogi klaczy i policzy" z$by wa"ac!a. (a koby"$ daj mu sztuk$ z"ota, jeli doda siod"o

poradzi" 6rienne. (a konia od p"uga srebrnika. (a tego bia"ego powinien nam dop"aci&. Nie mw nie%$rzejmie o swym koni%# ser. /ziewka otwor zy"a sakiewk$, ktr dosta"a od lady .atelyn, i wyj$"a z niej trzy z"ote monety. /am ci za nie $o smok%. (amruga" powiekami, wycigajc r$k$ po z"oto, potem jednak zawa!a" si$ i co0n" d"o. 'o, nie wiem. 'ie dosid$ z"otego smoka, jeli b$d$ musia" ucieka&. 7ni nie zjem go, gdy b$d$ g"odny. /odamy ci nasz "d# zaproponowa"a. 6$dziesz mg" po%eglowa& w gr$ albo w d" rzeki, jak wolisz. /aj mi posmakowa& tego z"ota. 5$%czyzna wzi" w r$k$ jedn z monet i ugryz" j. +m. yglda na prawdziw. ,rzy smoki i "d#3 ,o rozbj w bia"y dzie, dziewko ostrzeg" j spokojnym tonem 1aime. /odaj jeszcze za$asy za%da"a 6rienne, ignorujc wi$#nia. .okolwiek mo%esz nam odstpi&. Mamy $"acki owsiane. 5$%czyzna porwa" z jej d"oni pozosta"e dwa smoki i zabrz$cza" nimi w pi$ci, umiec!ajc si$ na ten d#wi$k. ; solone, w$dzone ryby te%, ale to b$dzie kosztowa"o srebrnika. 'ocleg te% nie jest za darmo. 'a pewno zec!cecie zosta& na noc. Nie odpowiedzia"a natyc!miast 6rienne. 5$%czyzna zmarszczy" brwi. -obieto, nie mo%ecie ruszy& noc przez obc okolic$ na koniac!, ktryc! nie znacie. 'a pewno zb"dzicie na moczary albo wierzc!owce po"ami nogi. -si$%yc b$dzie dzi wieci" jasno sprzeciwi"a si$ 6rienne. (najdziemy drog$ bez trudu. Gos$odarz rozwa%y" jej s"owa. 1eli nie macie srebra, to wystarczy par$ miedziakw. /ostaniecie "%ka i koce, %eby nie zmarzn&. 'ie c!c$, %ebycie pomyleli, %e wyrzucam w$drowcw. To %czciwa $ro$ozycja wtrci" ser .leos. -oce s wie%o prane. 5oja %ona zrobi"a to, nim musia"a sobie pj&. 'ie znajdziecie na nic! ani jednej pc!"y, macie na to moje s"owo. Ponownie zabrz$cza" monetami, umiec!ajc si$ szeroko. 2er .leos wyra#nie da" si$ skusi&.

szystkim nam przyda"oby si$ przespa& w porzdnym "%ku, pani przekonywa" 6rienne. 1eli wypoczniemy, rankiem b$dziemy mogli jec!a& szybciej. Popatrzy" na kuzyna, szukajc jego poparcia. 'ie, kuzynku, dziewka ma racj$. 5usimy dotrzyma& obietnicy i czekaj nas d"ugie mile drogi. 5usimy rusza&. "e sam $owiedzia"e... zacz" .leos. ,o by"o wtedy. 3iedy my'laem, $e w gospodzie nikogo nie ma# ,eraz mam pe"en brzuc! i jazda w wietle ksi$%yca nie sprawi mi trudnoci. 8miec!n" si$ do dziewki. -to jednak b$dzie musia" co zrobi& z tymi okowami, c!yba %e zamierzasz przerzuci& mnie przez tego konia od p"uga jak worek mki. ,rudno jest je#dzi& konno z nogami skutymi w kostkac!. 6rienne spojrza"a z zas$pion min na "acuc!. 5$%czyzna, ktry nie by" ober%yst, potar" podbrdek. 0a stajni jest ku#nia. Poka% mi j za%da"a 6rienne. Tak zgodzi" si$ 1aime. ;m szybciej, tym lepiej. ,u jest stanowczo za du%o koskiego gwna, jak na mj gust. 6ardzo bym nie c!cia" w nie wdepn&. Przeszy" dziewk$ ostrym spojrzeniem, zastanawiajc si$, czy jest wystarczajco bystra, by zrozumie&, co c!cia" jej powiedzie&. 5ia" nadziej$, %e rozkuje mu te% r$ce, wci% jednak by"a nieu0na. Przeci$"a "acuc!, ktrym skuto mu nogi, w po"owie d"ugoci. Potrzebowa"a na to dwunastu uderze m"ota kowalskiego o t$py koniec d"uta. (asugerowa", by zrobi"a to samo z drugim "acuc!em, zignorowa"a go jednak. 2ze& mil w d" rzeki std znajdziecie spalon wiosk$ poin0ormowa" ic! gospodarz, pomagajc im osiod"a& konia i zapakowa& rzeczy. ,ym razem zwraca" si$ ze swymi radami do -rienne. 2 tam rozstaje. 1eli skr$cicie na po"udnie, dotrzecie do kamiennej wie%y ser arrena. 1ej w"aciciel zgin", wi$c nie wiem, kto tam teraz siedzi, ale lepiej unika& tego miejsca. )adz$ pojec!a& na po"udniowy wsc!d, lenym duktem. Tak zrobimy zgodzi"a si$. 5asz moj wdzi$czno&. /# co wa$niejsze, ma twoje zoto# 1aime zac!owa" jednak t$ myl dla siebie. 5ia" ju% serdecznie do& lekcewa%enia, z jakim traktowa"a go ta wielka, brzydka krowa. 6rienne dosiad"a konia od p"uga, a klacz przydzieli"a ser .leosowi. 2pe"ni"a sw gro#b$ i da"a 1aime owi jednookiego wa"ac!a, co po"o%y"o kres

jego marzeniom, %e da wierzc!owcowi porzdnego kopniaka i zostawi dziewk$ daleko za sob. 5$%czyzna i c!"opiec wyszli z gospody, by ic! po%egna&. 5$%czyzna %yczy" im szcz$cia i poprosi", by wrcili w lepszyc! czasac!, a c!"opak sta" bez s"owa, ciskajc kusz$ pod pac!. Lepiej we# w"czni$ albo drewniany m"ot zasugerowa" mu 1aime. ( nimi pjdzie ci "atwiej. 5"odzieniec popatrzy" na niego nieufnie. Nici z przy,acielskie, rady pomyla" 1aime. zruszy" ramionami i pogoni" konia, nie ogldajc si$ za siebie. 2er .leos ani na moment nie przestawa" utyskiwa&, %a"ujc utraconyc! piernatw. 1ec!ali na wsc!d, wzd"u% skpanej w ksi$%ycowym blasku rzeki. .zerwone id"y by"y tu bardzo szerokie, ale p"ytkie, a ic! b"otniste brzegi porasta"a trzcina. 6iedna, stara c!abeta wlok"a si$ cierpliwie naprzd, c!o& mia"a tendencj$ do skr$cania w stron$ zdrowego oka. 5imo to 1aime cieszy" si$, %e znowu dosiad" konia. 'ie je#dzi" konno od c!wili, gdy "ucznicy )obba 2tarka zabili pod nim rumaka w 2zepczcym Lesie. -iedy dotarli do spalonej wioski, mieli do wyboru rwnie ma"o atrakcyjne szlaki, wskie drogi zryte koleinami, pozostawionymi przez wozy wieniakw transportujce zbo%e do rzeki. 1edna droga skr$ca"a na po"udniowy wsc!d i szybko znika"a mi$dzy drzewami, ktre widzieli w oddali, natomiast druga, prostsza i bardziej kamienista, wiod"a na po"udnie. 6rienne popatrzy"a na nie c!wil$, po czym skierowa"a konia na ten drugi szlak. 1aime by" mi"o zaskoczony. On postpi"by tak samo. Przecie% ober%ysta ostrzega" nas przed t drog sprzeciwi" si$ ser .leos. ,o nie by" ober%ysta. 6rienne garbi"a si$ nie"adnie w siodle, wydawa"o si$ jednak, %e siedzi w nim pewnie. (a bardzo si$ interesowa", ktr$dy pojedziemy, a ten las... w takic! okolicac! cz$sto grasuj zbjcy. 5g" nas skierowa& prosto w pu"apk$. -ystra z ciebie dziewka. 1aime umiec!n" si$ do kuzyna. :miem twierdzi&, %e nasz gospodarz ma w tej okolicy przyjaci". ,o ic! wierzc!owcom stajnia zawdzi$cza"a swj niepowtarzalny aromat. ( t rzek te% mg" k"ama&, %ebymy si$ przesiedli na konie doda"a dziewka ale nie mog"am podejmowa& takiego ryzyka. Przy rubinowym brodzie i na rozstajac! drg na pewno stacjonuj %o"nierze. Mo$e i jest brzydka, ale wcale nie taka gupia# 1aime umiec!n" si$ do niej z niec!$ci.

1u% z oddali dostrzegli czerwonawe wiat"o bijce z grnyc! okien kamiennej wie%y. 6rienne skr$ci"a na pola. rcili na trakt dopiero wtedy, gdy warownia zosta"a ju% daleko z ty"u. 5in$"o p" nocy, nim dziewka zgodzi"a si$, %e mog bezpiecznie urzdzi& postj. szyscy troje ledwo ju% si$ trzymali w siod"ac!. 2c!ronili si$ w ma"ym d$bowo<jesionowym gaju, przy ospale toczcym swe wody strumieniu. /ziewka nie pozwoli"a rozpali& ognia, mieli wi$c na p#n kolacj$ tylko placki owsiane i solone ryby. 'oc by"a dziwnie spokojna. ysoko na czarnym jak 0ilc niebie sta" ksi$%yc w kwadrze, otoczony gwiazdami. ( dali dobiega"o wycie wilkw. 1eden z wierzc!owcw zar%a" nerwowo. Poza tym nie by"o s"yc!a& %adnyc! d#wi$kw. *ego miejsca nie dotkn!a wojna pomyla" 1aime. .ieszy" si$, %e tu jest, cieszy" si$, %e %yje, cieszy" si$, %e wraca do .ersei. 1a wezm$ pierwsz wart$ oznajmi"a 6rienne ser .leosowi. ?rey po c!wili zasn", poc!rapujc cic!o. 1aime siedzia" wsparty o pie d$bu, zastanawiajc si$, co w tej c!wili robi .ersei i ,yrion. 5asz rodzestwo, pani3 zapyta". 6rienne popatrzy"a na niego podejrzliwie. Nie. (estem jedynym s... dzieckiem swego ojca. (ac!ic!ota". .!cia"a powiedzie& 'synem*. .zy ojciec uwa%a ci$ za syna3 ,rzeba przyzna&, %e dziwna z ciebie crka. Odwrci"a si$ od niego bez s"owa, zaciskajc mocno d"o na r$kojeci miecza. /$ to za nieszcz!sne stworzenie# jaki dziwny sposb przypomina"a mu ,yriona, c!o& na pierwszy rzut oka wydawa"oby si$, %e trudno by znale#& dwoje bardziej r%nicyc! si$ od siebie ludzi. 6y& mo%e to myl o bracie sprawi"a, %e powiedzia"B 'ie c!cia"em ci$ obrazi&, 6rienne. ybacz mi. ,woic! zbrodni nie mo%na wybaczy&, -rlobjco. 0now% ten $rzydomek. 1aime szarpn" bezsilnie "acuc!y. 2kd w tobie taka z"o& na mnie3 'ic mi nie wiadomo, bym wyrzdzi" ci jak krzywd$. 2krzywdzi"e innyc!. ,yc!, ktryc! poprzysig"e strzec. 2"abyc!, niewinnyc!... ...kr"a? szystko zawsze wraca"o do 7erysa. 'ie prbuj osdza& tego, czego nie rozumiesz, dziewko. 5am na imi$...

6rienne, wiem. .zy kto ci ju% kiedy mwi", %e jeste tak samo nudna jak brzydka3 Nie s$rowok%jesz mnie do gniew%# 4r"objco. Oc!, jeli b$dzie mi si$ c!cia"o sprbowa&, to by& mo%e mi si$ uda. /laczego z"o%y"e t$ przysi$g$3 zapyta"a. Po co przywdziewa"e bia"y p"aszcz, jeli zamierza"e zdradzi& wszystko, co sob reprezentuje3 9o co0 .zy mg" jej udzieli& jakiej odpowiedzi, ktr by zrozumia"a3 6y"em pi$tnastoletnim c!"opcem. /la kogo tak m"odego to wielki zaszczyt. ,o nie jest %adna odpowied# rzuci"a wzgardliwie. Prawda nie przypadaby ci do gustu# )zecz jasna, wstpi" do 9wardii -rlewskiej z mi"oci. ;c! ojciec sprowadzi" .ersei na dwr, gdy mia"a dwanacie lat, planujc dla niej krlewskie ma"%estwo. Odrzuca" wszystkic! kandydatw do jej r$ki, wolc trzyma& j przy sobie w ie%y 'amiestnika. miar$ jak dorasta"a, stawa"a si$ coraz pi$kniejsza i bardziej kobieca. ( pewnoci czeka", a% ksi%$ Fiserys osignie odpowiedni wiek albo mo%e liczy" na to, %e %ona )!aegara umrze w po"ogu. Clia z /orne nigdy nie cieszy"a si$ dobrym zdrowiem. 1aime sp$dzi" tymczasem cztery lata jako giermek ser 2umnera .rake!alla i zdoby" ostrogi w walce z 6ractwem z -rlewskiego Lasu. 9dy jednak po drodze do .asterly )ock odwiedzi" na c!wil$ -rlewsk Przysta g"wnie po to, by zobaczy& si$ z siostr .ersei wyszepta"a mu na osobnoci, %e lord ,ywin zamierza go o%eni& z Lys ,ully i posun" si$ ju% nawet do tego, %e zaprosi" lorda +ostera do miasta, by omwi& z nim spraw$ posagu. 1eli jednak 1aime przywdzieje biel, b$dzie mg" zawsze by& blisko niej. 2tary ser +arlan 9randison zmar" podczas snu, jak przysta"o cz"owiekowi majcemu w !erbie picego lwa. 7erys z pewnoci b$dzie c!cia" przyj& na jego miejsce m"odego m$%czyzn$. .zemu ryczcy lew nie mia"by zastpi& picego3 Ojciec nigdy si$ na to nie zgodzi zaoponowa" 1aime. -rl nie b$dzie go pyta" o zdanie. 7 gdy ju% z"o%ysz przysi$g$, ojciec nie b$dzie si$ mg" sprzeciwi&, nie otwarcie. 7erys kaza" wyrwa& j$zyk ser ;lynowi Payneowi tylko za to, %e przec!wala" si$, i% to namiestnik naprawd$ rzdzi 2iedmioma -rlestwami. Payne by" kapitanem stra%y namiestnika, a mimo to ojciec nie odwa%y" si$ protestowa&. ,eraz rwnie% nic nie zrobi. "e sprzeciwi" si$ 1aime jest jeszcze +aster"y Rock...

+hcesz +aster"y Rock czy mnie? Pami$ta" t$ noc tak, jakby to by"o wczoraj. 2p$dzili j w starej gospodzie przy $gorzowym (au"ku, z dala od wcibskic! oczu. .ersei przysz"a do niego ubrana jak prosta dziewka s"u%ebna, co z jakiego powodu podnieci"o go jeszcze silniej. 'igdy nie widzia", by by"a bardziej nami$tna. (a ka%dym razem, gdy uda"o mu si$ zasn&, budzi"a go na nowo. )ankiem .asterly )ock wydawa"o mu si$ niewielk cen za szans$, by zawsze by& blisko niej. (godzi" si$, a .ersei obieca"a, %e za"atwi reszt$. Po up"ywie ksi$%yca do .asterly )ock przylecia" krlewski kruk z wiadomoci, %e 1aimea wybrano do Gwardii -rlewskiej. )ozkazano mu stawi& si$ przed krlem podczas wielkiego turnieju w +arren!al. 5ia" tam z"o%y& przysi$g$ i przywdzia& bia"y p"aszcz. ;nwestytura uratowa"a 1aimea przed Lys ,ully, poza tym jednak nic nie posz"o zgodnie z planem. Ojciec nigdy w %yciu nie by" bardziej wciek"y. 'ie mg" sprzeciwi& si$ otwarcie .ersei mia"a racj$ zrzek" si$ jednak tytu"u namiestnika pod jakim b"a!ym pretekstem i wrci" do .asterly )ock, zabierajc ze sob crk$. (amiast by& razem, .ersei i 1aime zamienili si$ miejscami. (osta" na dworze sam, pilnujc ob"kanego krla, podczas gdy czterec! mniej wartyc! od jego ojca m$%czyzn po kolei taczy"o na no%ac! w jego uwierajcyc! ic! butac!. 'amiestnicy wznosili si$ i spadali tak szybko, %e 1aime pami$ta" ic! !erby lepiej ni% twarze. 'amiestnika z rogiem ob0itoci i namiestnika z taczcymi gry0ami wygnano, a namiestnika z buzdyganem i sztyletem zanurzono w dzikim ogniu i spalono %ywcem. Ostatni by" lord )ossart, ktry mia" w !erbie p"onc poc!odni$. 'ie by" to szcz$liwy wybr, biorc pod uwag$ los jego poprzednika, lecz alc!emika wyniesiono tak wysoko g"wnie dlatego, %e koc!a" ogie rwnie mocno jak krl. *rzeba byo utopi )ossarta, zamiast wypruwa mu 5laki# 6rienne nadal czeka"a na odpowied#. 1este za m"oda, by mog"a zna& 7erysa ,argaryena... zacz" 1aime. 'ie c!cia"a tego s"uc!a&. 7erys by" szalony i okrutny, nikt temu nie przeczy. 5imo to pozostawa" krlem, ukoronowanym i namaszczonym. 7 ty przysig"e go broni&. iem, co przysig"em. ; co uczyni"e. 2poglda"a na niego z gry, sze& stp piegowatej, zas$pionej dezaprobaty o koskic! z$bac!.

,ak, i co uczyni"a ty. 1eli to, co s"ysza"em, jest prawd, oboje jestemy krlobjcami. 'ie skrzywdzi"am )enlyego. 0abij$ ka%dego, kto mnie o to oskar%y. takim razie zacznij od .leosa. 2dzc z jego s"w, b$dziesz musia"a zg"adzi& ca" mas$ ludzi. ,o k"amstwo. Lady .atelyn by"a przy tym, jak zamordowano 1ego 5i"o&. idzia"a to na w"asne oczy. ,o by" cie. :wiece zgas"y i zrobi"o si$ zimno, a potem pola"a si$ krew... 0nakomicie. 1aime wybuc!n" miec!em. 5usz$ przyzna&, %e jeste bystrzejsza ode mnie. -iedy znale#li mnie stojcego nad martwym krlem, nie przysz"o mi do g"owy, %eby zawo"a&B 'Nie# nie# to nie ja zrobi"em, to by" cie, straszny, zimny cie*. (nowu si$ rozemia". Powiedz mi prawd$, jak krlobjca krlobjcy. .zy 2tarkowie zap"acili ci za poder%ni$cie mu gard"a, czy to by" 2tannis3 7 mo%e )enly tob wzgardzi"3 7lbo zawrci"a ci w g"owie miesi$czna krew3 'ie wolno dawa& miecza krwawicej dziewce. Przez c!wil$ 1aimeowi zdawa"o si$, %e 6rienne go uderzy. 3rok bli$ej, a wyrw! ten sztylet z 5uterau i zatopi! go w jej macicy# spar" si$ na jednej nodze, gotowy skoczy& w gr$, lecz dziewka nie ruszy"a si$ z miejsca. 6y& rycerzem to rzadki i cenny dar stwierdzi"a. (w"aszcza rycerzem 9wardii -rlewskiej. ,ylko niewielu go otrzymuje, a ty nim wzgardzi"e i go zbruka"e. Dar, ktre#o rozpaczliwie pra#niesz, dziewko, ale ni#dy #o nie dostaniesz. 0as"u%y"em na tytu" rycerski. 'iczego mi nie dano. ygra"em walk$ zbiorow na turnieju, kiedy mia"em trzynacie lat i by"em jeszcze giermkiem. wieku pi$tnastu lat walczy"em z 6ractwem -rlewskiego Lasu u boku ser 7rt!ura /aynea, ktry zrobi" mnie rycerzem na polu bitwy. ,o bia"y p"aszcz mnie zbruka", nie na odwrt. Oszcz$d# mi swej zazdroci. ,o bogowie zapomnieli da& ci kutasa, nie ja. 6rienne przeszy"a go pe"nym wzgardy spojrzeniem. ( rado'ci por baaby mnie na kawaki, gdyby nie jej drogocenna przysi!g a pomyla". / bardzo dobrze# Do' ju$ mam mdych uprzejmo'ci i dziewczy%skich os dw# /ziewka oddali"a si$ bez s"owa i 1aime zwin" si$ pod p"aszczem, liczc na to, %e przyni mu si$ .ersei. 9dy jednak zamkn" oczy, ujrza" 7erysa ,argaryena, ktry spacerowa" samotnie po sali tronowej, skubic krwawice, pokryte strupami d"onie. ,en dure wiecznie si$ kaleczy" o ostrza i zadziory Aelaznego ,ronu. 1aime zakrad" si$ do komnaty przez krlewskie drzwi. 5ia" na sobie z"ot zbroj$,

a w r$ce trzyma" miecz. -ot zbroj!, nie bia , ae o tym nikt nigdy nie pami!ta# .zkoda, $e nie zdj em te$ tego cholernego paszcza# 9dy 7erys ujrza" krew na mieczu, c!cia" wiedzie&, czy to krew lorda ,ywina. .!c$, %eby ten zdrajca zgin". .!c$ jego g"owy. Przynie mi jego g"ow$ albo sp"oniesz razem z ca" reszt. (e wszystkim zdrajcami. )ossart mwi, %e przedarli si$ ju% przez mury4 Przygotowa" im gorce powitanie. .zyja to krew3 .zyja3 Rossarta odpowiedzia" 1aime. 7erys wytrzeszczy" 0ioletowe oczy i rozdziawi" w szoku krlewskie usta. 2traci" panowanie nad kiszkami, odwrci" si$ i pobieg" w stron$ Aelaznego ,ronu. Pod pustymi oczodo"ami wiszcyc! na cianie czaszek 1aime cign" ze sc!odw ostatniego smoczego krla, ktry kwicza" jak winia i mierdzia" jak wyc!odek. ystarczy"o jedno ci$cie w gard"o, by skoczy& spraw$. *ak atwo pomyla" wtedy. 3rl powinien umiera trudniej# )ossart przynajmniej prbowa" si$ broni&, c!o& trzeba przyzna&, %e walczy" jak alc!emik. *o dziwne, $e nikt nigdy nie pyta, kto zabi )ossarta... ae oczywi'cie on by nikim# Nisko urodzony namiestnik na dwa tygodnie, jeszcze jeden szalony kaprys ob kanego krla# 2er Clys esterling, lord .rake!all i inni rycerze jego ojca wpadli do komnaty akurat na czas, by zobaczy& koniec, 1aime nie mg" wi$c znikn& i pozwoli&, by jaki samoc!wa"a ukrad" mu zas"ug$ albo win$. 9dy tylko zobaczy", jak na niego patrz, natyc!miast zrozumia", %e b$dzie to wina ... c!o& by& mo%e po prostu si$ bali. Lannister czy nie, by" jednym z siedmiu 7erysa. 0amek i miasto na"e% do nas, ser oznajmi" )oland .rake!all. 6y"o to tylko w po"owie prawd. ,argaryescy lojalici nadal gin$li w zbrojowni i na serpentynowyc! sc!odac!, 9regor .legane i 7mory Lorc! wspinali si$ na mury arowni 5aegora, a 'ed 2tark wkracza" ju% ze swymi lud#mi z p"nocy przez -rlewsk 6ram$, .rake!all nie mg" jednak o tym wiedzie&. 'ie wydawa" si$ zaskoczony widokiem martwego 7erysa. 1aime by" synem lorda ,ywina na d"ugo przed tym, nim wstpi" do 9wardii -rlewskiej. Powiedzcie im, %e ob"kany krl nie %yje rozkaza". ,yc!, ktrzy si$ poddadz, oszcz$d#cie i we#cie do niewoli. .zy mam og"osi& kogo krlem3 zapyta" .rake!all. 1aime bez trudu zrozumia" sens jego pytaniaB czy to ma by& twj ojciec, )obert 6arat!eon, czy mo%e c!cesz ukoronowa& nowego smoczego krla3 Pomyla" przez c!wil$ o m"odym Fiserysie, ktry uciek" na 2mocz 2ka"$, i o synu

)!aegara 7egonie, ktry ukry" si$ z matk w arowni 5aegora. Nowy *argaryen na tronie i mj ojciec jako jego namiestnik# &ilki zawyj pod niebiosa, a lord burzy zadawi si! z w'cieko'ci# .zu" przez c!wil$ pokus$, potem jednak spojrza" na le%ce na pod"odze cia"o i otaczajc je ka"u%$ posoki. +ego krew pynie w $yach ich obu pomyla". Og"aszaj sobie, kogo zec!cesz odpowiedzia" .rake!allowi, po czym wdrapa" si$ na sc!ody i zasiad" na Aelaznym ,ronie z mieczem na kolanac!, c!cc zobaczy&, kto przyjdzie przej& w"adz$ nad krlestwem. Okaza"o si$, %e by" to Cddard 2tark. *y rwnie$ nie miae' prawa mnie os dza, .tark# Potem jego sny wype"nili p"oncy zmarli, spowici w migotliwy, zielony ogie. 1aime taczy" pord nic!, trzymajc w d"oni z"oty miecz, lecz ka%dego, ktrego powali", zast$powa"o dwc! nowyc!. 6rienne obudzi"a go kopniakiem w %ebra. 'a wiecie wci% by"o ciemno, a na domiar z"ego zacz$"o pada&. Po%ywili si$ plackami owsianymi, solon ryb i odrobin je%yn, ktre wczeniej znalaz" ser .leos, a potem dosiedli koni, nim jeszcze wzesz"o s"oce.

%yrion
c!odzc do pomieszczenia, eunuc! nuci" co niemelodyjnie pod nosem. 5ia" na sobie 0a"dziste szaty z jedwabiu koloru brzoskwini i pac!nia" cytrynami. 'a widok siedzcego przy kominku ,yriona zatrzyma" si$ nagle i znieruc!omia". 5oci ,yrionie odezwa" si$ 0alsetem podkrelanym przez nerwowy c!ic!ot. 7 wi$c jednak mnie pami$tasz3 (aczyna"em si$ ju% zastanawia&. 6ardzo si$ ciesz$, %e wrci"e do pe"ni si". Farys zademonstrowa" swj najbardziej s"u%alczy umieszek. Przyznaj$ jednak, %e nie spodziewa"em si$ zasta& ci$ w moic! skromnyc! progac!. )zeczywicie s skromne. 'iezwykle skromne. ,yrion zaczeka", a% jego ojciec wezwie Farysa, po czym zakrad" si$ tu z niezapowiedzian wizyt. -omnaty eunuc!a by"y ma"e i ascetycznie urzdzone, trzy przytulne pokoiki bez okien ukryte pod p"nocnym murem. 5ia"em nadziej$ odkry& tu wielkie kosze pe"ne tajemnic, ktre dostarcz mi

rozrywki, gdy b$d$ na ciebie czeka", ale nie znalaz"em nawet papierka. 2zuka" te% tajnyc! przej&, wiedzc, %e Pajk potra0i porusza& si$ po zamku niepostrze%enie, lecz w tym rwnie% nie odnis" sukces %. 6ogowie, zmi"ujcie si$, w twoim dzbanie by"a woda cign" cela, w ktrej pisz, jest wska jak trumna, a to "o%e ... czy naprawd$ jest z kamienia, czy tylko tak mi si$ zdaje3 Farys zamkn" za sob drzwi i zasun" rygiel. /ok%cza mi b" $"ecw# $anie. /latego wol$ spa& na twardym. 2dzi"em, %e lubisz piernaty. 1estem cz"owiekiem pe"nym niespodzianek. .zy gniewasz si$ na mnie za to, %e opuci"em ci$ po bitwie3 /zi$ki temu mog$ ci$ uwa%a& za cz"onka rodziny. 'ie zrobi"em tego z braku mi"oci, mj dobry panie. 5am bardzo delikatn natur$, a twoja blizna wyglda naprawd$ okropnie ... (adr%a" demonstracyjnie. Twj biedny nos... ,yrion potar" z irytacj strup. 5o%e powinienem sobie sprawi& nowy, zrobiony ze z"ota. 1aki nos by mi radzi", Farysie3 ,aki jak twj, %ebym mg" "atwiej zw$szy& tajemnice3 7 mo%e powinienem powiedzie& z"otnikowi, %e c!c$ mie& taki nos jak mj ojciec3 8miec!n" si$. 5j szlac!etny ojciec pracuje tak ci$%ko, %e prawie wcale go nie widuj$. Powiedz mi, czy to prawda, %e przywrci" wielkiego maestera Pycellea do ma"ej rady3 !rawda# $anie. .zy za to rwnie% musz$ podzi$kowa& mojej s"odkiej siostrze3 Pycelle by" narz$dziem w r$kac! .ersei. ,yrion pozbawi" go urz$du, brody i godnoci, a potem zamkn" w ciemnicy. -ynajmniej, panie. Podzi$kuj raczej arcymaesterom ze 2tarego 5iasta, ktrzy za%dali jego przywrcenia, powo"ujc si$ na prawo mwice, %e tylko konklawe mo%e mianowa& kogo wielkim maesterem bd# odebra& mu ten tytu". .holerni d!rnie pomyla" ,yrion. +hyba sobie przypominam, %e kat 5aegora Okrutnego odebra" swym toporem tytu" a% trzem. To $rawda zgodzi" si$ Farys. 7 drugi 7egon rzuci" wielkiego maestera 9erardysa na po%arcie swemu smokowi. 'iestety, nie mam na podor$dziu %adnyc! smokw. Pewnie trzeba by"o zanurzy& Pycellea w dzikim ogniu, a potem go podpali&. .zy wtedy .ytadela by"aby zadowolona3

'o c%, to by"oby bardziej zgodne z tradycj. Cunuc! zac!ic!ota". 'a szcz$cie, przewag$ zdoby"y mdrzejsze g"owy, konklawe pogodzi"o si$ z 0aktem dymisji !yce""ea i zaj$"o wyborem jego nast$pcy. 'ajpierw starannie rozwa%y"o kandydatur$ maestera ,urDuina, syna szewca, oraz maestera Crrecka, b$karta w$drownego rycerza, co mia"o dowie&, %e w zakonie zdolnoci znacz wi$cej ni% urodzenie, potem jednak wi$kszo& sk"oni"a si$ do planu przys"ania nam maestera 9ormona, ,yrella z ysogrodu. -iedy powiedzia"em o tym twemu panu ojcu, natyc!miast przystpi" do dzia"ania. ,yrion wiedzia", %e konklawe spotyka si$ w 2tarym 5iecie za zamkni$tymi drzwiami i jego obrady s tajne. *o znaczy, $e ptaszki <arysa dziaaj rwnie$ w /ytadeli# )ozumiem. Ojciec postanowi" zerwa& r%$, nim ta zd%y zakwitn&. 'ie mg" si$ powstrzyma& od c!ic!otu. Pycelle to n$dzna kreatura. 7le lepsza kreatura Lannisterw od kreat%ry Tyre""w# $rawda? ielki maester Pycelle zawsze by" wiernym przyjacielem waszego rodu zauwa%y" przymilnym tonem Farys. 6y& mo%e pocieszy ci$ wiadomo&, %e ser 6orosowi 6lountowi rwnie% przywrcono pozycj$. .ersei pozbawi"a ser 6orosa bia"ego p"aszcza za to, %e nie zgin" w obronie ,ommena, gdy 6ronn porwa" c!"opca po drodze do )osby. 6lount nie by" przyjacielem ,yriona, lecz po tym, co zasz"o, zapewne nienawidzi" .ersei niemal rwnie mocno. Dobre i to. -"o%nt to tchrz i samoc!wa"a stwierdzi" mi"ym g"osem. 'aprawd$3 Ojej. 'iemniej tradycja mwi, %e s"u%ba w 9wardii -rlewskiej jest do%ywotnia. 6y& mo%e w przysz"oci ser 6oros wyka%e si$ wi$ksz odwag. ( pewnoci b$dzie bardzo wierny. Mojem% ojc% wskaza" ,yrion. 2koro ju% mwimy o 9wardii -rlewskiej ... zastanawiam si$, czy ta twoja cudownie zaskakujca wizyta mo%e mie& co wsplnego z poleg"ym bratem ser 6orosa, dzielnym ser 5andonem 5ooreem? Cunuc! pog"aska" si$ po upudrowanym policzku. ,wj cz"owiek 6ronn bardzo si$ nim ostatnio interesuje. 6ronn dowiedzia" si$ o ser 5andonie, ile tylko mg", lecz Farys z pewnoci wiedzia" o nim znacznie wi$cej. .zy jednak zec!ce si$ podzieli& t wiedz3 yglda na to, %e ten cz"owiek w ogle nie mia" przyjaci" zacz" ostro%nie ,yrion. To sm%tne zgodzi" si$ Farys. 6ardzo smutne. 9dyby zajrze& pod wszystkie kamienie w /olinie, pewnie uda"oby si$ znale#& jak jego

rodzin$, ale tutaj... lord 7rryn sprowadzi" go do -rlewskiej Przystani, a krl )obert da" mu bia"y p"aszcz, obawiam si$ jednak, %e %aden z nic! nie darzy" go zbytni mi"oci. 'ie by" te% jednym z tyc!, ktryc! prostaczkowie oklaskuj na turniejac!, aczkolwiek nie da si$ zaprzeczy&, %e biegle w"ada" or$%em. 'awet jego bracia z 9wardii -rlewskiej nie darzyli go zbyt ciep"ymi uczuciami. 2"yszano, jak ser 6arristan mwi" kiedy o nim, %e to cz"owiek, ktry nie ma przyjaciela poza mieczem ani %ycia poza obowizkiem... ale, rozumiesz, nie wydaje mi si$, by mia"a to by& poc!wa"a. 1eli si$ nad tym zastanowi&, to dziwne, nie sdzisz3 5o%na by przecie% powiedzie&, %e to w"anie s cec!y, ktryc! wymagamy od rycerzy 9wardii -rlewskiej. 5aj by& lud#mi, ktrzy %yj nie dla siebie, lecz dla swego krla. ed"ug tyc! kryteriw ser 5andon by" idea"em bia"ego rycerza. (gin" te% tak, jak przystoi rycerzowi 9wardii -rlewskiej, z mieczem w r$ku, bronic krlewskiego kuzyna. Cunuc! umiec!n" si$ oblenie do ,yriona, przeszywajc go jednoczenie ostrym spojrzeniem. /hciae' chyba powiedzie, prbuj c zamordowa krlewsk ie#o k!zyna. ,yrion zastanawia" si$, czy Farys wie co, czego nie c!ce mu powiedzie&. 'ic, co do tej pory us"ysza", nie by"o dla niego nowoci. 6ronn przynis" mu mniej wi$cej te same in0ormacje. Potrzebowa" czego, co po"czy"oby ser 5andona z .ersei, jakiego dowodu na to, %e by" on narz$dziem w jej r$kac!. Nie zawsze udaje si! nam zdoby to, czego pragniemy pomyla" z gorycz, co przypomnia"o mu... To nie s$rawa ser Mandona mnie t% s$rowadza. Roz%miem. Cunuc! podszed" do dzbana z wod. Tobie te% nala&, panie3 zapyta", nape"niajc kubek. .!$tnie, ale nie wody. ,yrion splt" d"onie. .!c$, %eby mi przyprowadzi" 2!ae. Farys pocign" "yk wody. .zy to aby rozsdne, panie3 ,o s"odkie, koc!ane dziecko. 6y"aby wielka szkoda, gdyby twj ojciec j powiesi". 'ie zaskoczy"o go, %e Farys wie o tej gro#bie. 'ie, to nie jest rozsdne. ,o c!olerne szalestwo. .!c$ zobaczy& si$ z ni po raz ostatni, nim j odel$. 'ie mog$ znie& wiadomoci, %e jest tak blisko. Roz%miem. +ak mo$esz rozumie0 Tyrion widzia" j nie dalej ni% wczoraj, gdy wc!odzi"a na serpentynowe sc!ody, d#wigajc w wiadrze wod$. 1aki

m"ody rycerz zaproponowa", %e poniesie za ni ci$%ki cebrzyk. 9dy dotkn$"a ramienia m"odzieca i umiec!n$"a si$ do niego, ,yrion poczu" w brzuc!u nag"y skurcz. 5in$li si$ tylko o cale, tak blisko, %e poczu" wie%y, czysty zapac! jej w"osw. !anie pozdrowi"a go z lekkim dygni$ciem. .!cia" poc!wyci& j i poca"owa&, mg" jednak tylko skin& sztywno g"ow i pocz"apa& w d". idzia"em j ju% kilka razy oznajmi" Farysowi ale nie odwa%y"em si$ z ni porozmawia&. Podejrzewam, %e wszystkie moje ruc!y s ledzone. 2"usznie podejrzewasz, panie. 4to? zapyta", unoszc g"ow$. -ettleblackowie regularnie sk"adaj meldunki twej siostrze. -iedy pomyl$, ile pieni$dzy wyda"em na tyc! n$dznikw ... czy sdzisz, %e jest nadzieja, i% wi$cej z"ota pomog"oby mi ic! odzyska&3 'adzieja jest zawsze, ale osobicie bym na to nie liczy". szyscy trzej s teraz rycerzami, a twoja siostra obieca" a im da"sze zaszczyty. ( ust eunuc!a wyrwa" si$ z"oliwy c!ic!ocik. 7 najstarszy z nic!, ser Osmund z 9wardii -rlewskiej, marzy te% o pewnyc! innyc! ... awansac!. 'ie wtpi$, i% mo%esz dorwna& krlowej. 1eli c!odzi o z"oto, .ersei ma te% jednak drug sakiewk$, ktrej zasoby s niewyczerpane. Do siedmiu piekie pomyla" ,yrion. 2ugerujesz, %e .ersei pierdoli si$ z Osmundem -ettleblackiem3 Ojej, skd%e, to by"oby straszliwie niebezpieczne, nie sdzisz3 -rlowa tylko sugeruje... %e by& mo%e jutro albo po krlewskim lubie ... a potem umieszek, szept, zbere#ny %arcik ... pier ocierajca si$ lekko o jego r$kaw, gdy przec!odz obok siebie... i wydaje si$, %e to wystarcza. .o jednak eunuc! mo%e wiedzie& o takic! sprawac!3 .zubek jego j$zyka przesun" si$ po dolnej wardze niczym p"oc!liwe, r%owe zwierztko. 6dybym mg jako' skoni ich do czego' wi!cej ni$ ukradkowe pieszczoty, a potem zaatwi to tak, $eby ojciec zdyba ich w o$u ... ,yrion dotkn" kocem palca strupa na nosie. 'ie mia" poj$cia, jak mg"by to zaaran%owa&, by& mo%e jednak co z czasem wymyli. .zy musz$ si$ martwi& tylko o -ettleblackw3 9dyby% tylko tak by"o, panie. Obawiam si$, %e ledzi ci$ mnstwo par oczu. )ozumiesz... jak by to powiedzie&3 Przycigasz uwag$. 2twierdzam te% z przykroci, %e nie jeste lubiany. 2ynowie 1anosa 2lynta ze szczer radoci donieliby na ciebie, by pomci& ojca, a nasz s"odki lord Petyr ma kontakty w po"owie burdeli w -rlewskiej Przystani. 9dyby by" tak

nierozsdny, by odwiedzi& ktry z nic!, dowiedzia"by si$ o tym natyc!miast, a twj pan ojciec wkrtce po nim. +est jeszcze gorzej, ni$ si! obawiaem# 7 mj ojciec3 -omu kaza" mnie ledzi&3 ,ym razem eunuc! rozemia" si$ w g"os. 7le% mnie, panie. ,yrion rwnie% rykn" miec!em. 'ie by" a% tak g"upi, by u0a& Farysowi bardziej ni% to konieczne, eunuc! jednak wiedzia" ju% i tak wystarczajco wiele o 2!ae, by j powieszono. 2prowadzisz mi tu j przez mury, tak by %adne z tyc! oczu jej nie zauwa%y"o. )obi"e to ju% przedtem. Farys za"ama" r$ce. .ch# panie, nic nie sprawi"oby mi wi$kszej przyjemnoci, ale ... krl 5aegor nie %yczy" sobie szczurw w swyc! murac!, jeli rozumiesz, co mam na myli. (a%da" sekretnej drogi wyjcia, na wypadek, gdyby wrogowie otoczyli jego warowni$, lecz te drzwi prowadz tylko do jednego korytarza. 5og$ rzecz jasna wykra& na pewien czas twoj 2!ae od lady Lollys, ale nie zdo"am przyprowadzi& jej niepostrze%enie do twojej sypialni. takim razie przyprowad# j gdzie indziej. 7le gdzie3 Aadne miejsce nie jest bezpieczne. (edno jest. ,yrion wyszczerzy" z$by w umiec!u. "anie to. Pora ju%, %eby kto zrobi" z tego twardego "o%a lepszy u%ytek. Cunuc! rozdziawi" usta. Potem zac!ic!ota". Lollys ostatnio "atwo si$ m$czy. 6rzuc! bardzo ju% jej urs". O wsc!odzie ksi$%yca na pewno b$dzie spa"a g"$boko. ,yrion zeskoczy" z krzes"a. 'iec! b$dzie o wsc!odzie ksi$%yca. (a"atw gdzie troc!$ wina. ; dwa czyste kielic!y. Farys pok"oni" si$. ,ed"e rozkaz%# $anie. )eszta dnia zdawa"a si$ pe"zn& jak robak w melasie. ,yrion wdrapa" si$ po sc!odac! do zamkowej biblioteki i sprbowa" zabi& czas lektur ;istorii rhoyni,skich wo,en 6eldecara, lecz wizja umiec!u 2!ae skutecznie przes"ania"a mu s"onie bojowe. Po po"udniu od"o%y" ksi$g$ i za%yczy" sobie kpieli. 2zorowa" si$, a% woda wystyg"a, a potem kaza" Podowi przyci& sobie zarost. 6roda by"a dla niego bardzo uci%liwa. Pltanina blond, bia"yc! i czarnyc! w"osw, szorstka i "aciata, rzadko wyglda"a "adnie, z drugiej strony jednak zas"ania"a cz$& jego twarzy, a to by"o korzystne.

9dy ju% by" tak czysty, r%owiutki i wymuskany, jak to tylko mo%liwe, dokona" przegldu zawartoci swej sza0y. ybra" obcis"e at"asowe spodnie w kolorze lannisterskiej czerwieni oraz swj najlepszy wams, gruby strj z czarnego aksamitu o guzikac! w kszta"cie lwic! g"w. (a"o%y"by te% "acuc! ze z"otyc! d"oni, gdyby ojciec nie ukrad" mu go, gdy le%a" umierajcy. /opiero gdy si$ ubra", zda" sobie spraw$ z g"$bi swego szalestwa. Do siedmiu piekie, karle, czy razem z nosem stracie' cay rozum0 3a$dy, kto ci! zobaczy, zaraz zacznie si! zastanawia, dlaczego przywdziae' dworski strj, udaj c si! z wizyt do eunucha# (akl" szpetnie, zdj" wszystko i ubra" si$ ponownie, tym razem skromniej, w czarne we"niane spodnie, star bia" bluz$ i wyblak"y brzowy ka0tan ze skry. To nie ma znaczenia powiedzia" sobie, czekajc na wsc!d ksi$%yca. (ez wzgl!du na strj i tak zawsze zostaniesz karem# Nigdy nie b!dziesz taki wysoki, jak ten rycerz na schodach, nie b!dziesz mia takich dugich, prostych ng, twardego brzucha ani szerokich, m!skich barw# 9dy na mury zamku pad"y pierwsze promienie ksi$%yca, oznajmi" Podrickowi Payneowi, %e zamierza odwiedzi& Farysa. /"ugo ci$ nie b$dzie, panie3 zapyta" c!"opak. Oc!, mam nadziej$, %e d"ugo. .zerwonej ,wierdzy by"o tak t"oczno, %e ,yrion nie mia" szans przemkn& si$ niepostrze%enie. Przy drzwiac! stra% pe"ni" ser 6alon 2wann, a na zwodzonym mocie ser Loras ,yrell. (atrzyma" si$, by pogaw$dzi& c!wil$ z obydwoma. )ycerz -wiatw dziwnie wyglda" w bieli. /o tej pory zawsze by" barwny jak t$cza. 3"e masz "at# ser 2orasie? zapyta" ,yrion. 2iedemnacie, panie. Ma siedemna'cie lat, jest pi!kny i ju$ zd $y zosta legend # Poowa dziewcz t w .iedmiu 3rlestwach chciaaby dzieli z nim o$e, a wszyscy chopcy pragn!liby si! z nim zamieni na miejsca# ybacz mi, %e o to pytam, ser, ale dlaczego zapragn"e wstpi& do 9wardii -rlewskiej w tak m"odym wieku3 -si%$ 7emon 2moczy )ycerz z"o%y" luby w wieku siedemnastu lat wskaza" ser Loras a twj brat 1aime by" jeszcze m"odszy. (nam ic! motywy. .o jednak kierowa"o tob3 .zy c!odzi"o ci o zaszczyt s"u%by u boku rycerzy tak dzielnyc!, jak 5eryn ,rant i 6oros 6lount3 8miec!n" si$ drwico do c!"opaka. 6y strzec %ycia krla, rezygnujesz z w"asnego. yrzekasz si$ ziem, tytu"w, nadziei na ma"%estwo i dzieci...

5oi bracia zapewni przetrwanie rodu ,yrellw odpowiedzia" ser Loras. 'ie jest konieczne, by trzeci syn %eni" si$ i p"odzi" dzieci. -onieczne nie jest, ale niektrzy znajduj w tym przyjemno&. 7 co z mi"oci3 -iedy s"oce zajdzie, nie zastpi go wieca. .zy to z jakiej pieni3 ,yrion unis" z umiec!em g"ow$. ,ak, teraz widz$, %e masz siedemnacie lat. 2er Loras napi" mi$nie. /rwisz ze mnie? /hopak jest dra$liwy. 'ie. ybacz, jeli ci$ urazi"em. 1a te% kiedy prze%y"em mi"o& i my rwnie% mielimy sw pie. '-oc!a"em dziewcz$ pi$kne jak lato, co mia"o s"oce we w"osac! *. Ayczy" ser Lorasowi dobrego wieczoru i ruszy" w dalsz drog$. pobli%u psiarni grupa zbrojnyc! urzdzi"a sobie walk$ psw. ,yrion zatrzyma" si$ na c!wil$. 9dy mniejsze zwierz$ rozszarpa"o wi$kszemu po"ow$ pyska, wywo"a" wrd gapiw c!rek oc!ryp"yc! miec!w, zauwa%ajc, %e pokonany przypomina teraz 2andora .legane a. Potem, w nadziei %e upi" ic! podejrzenia, ruszy" ku p"nocnemu murowi, by zej& po krtkic! sc!odac! do skromnego mieszkania eunuc!a. 9dy unosi" d"o, by zapuka&, drzwi uc!yli"y si$ przed nim. 8arysie? lizn" si$ do rodka. 1este tutaj3 P"mrok rozjania"a tylko jedna wieczka, ktra przesyca"a po mieszczenie woni jaminu. !anie. 'a owietlony obszar wysun$"a si$ pulc!na, mi$kka matrona o pyzatej, r%owej, przypominajcej ksi$%yc w pe"ni twarzy oraz g$styc!, ciemnyc! lokac!. ,yrion wzdrygn" si$ nagle. .o si$ sta"o3 zapyta"a. To 2arys zrozumia" poirytowany. Przez krtk, straszliw c!wil$ wydawa"o mi si$, %e przyprowadzi"e mi Lollys zamiast 2!ae. 9dzie j sc!owa"e3 T%taj# $anie. (as"oni"a mu oczy, stajc za nim. 0gadniesz# co mam na sobie? Nic? Oc!, jeste taki bystry mrukn$"a, co0ajc d"onie. 1ak si$ tego domyli"e3 niczym wygldasz bardzo pi$knie. Tak? zapyta"a. 'aprawd$3 .ch# tak.

takim razie mo%e powinnimy si$ pieprzy&, zamiast rozmawia&3 'ajpierw musimy si$ pozby& lady Farys. 'ie jestem jednym z tyc! kar"w, ktrzy lubi publiczno&. Farysa ju% nie ma zauwa%y"a 2!ae. ,yrion odwrci" si$. )zeczywicie. Cunuc! znikn", razem ze swymi spdnicami. 6dzie' tu musz by tajne drzwi# (d%y" pomyle& tylko tyle, nim 2!ae odwrci"a jego g"ow$, by go poca"owa&. 1ej usta by"y wilgotne i g"odne. (dawa"a si$ nawet nie zauwa%a& jego blizny ani wie%ego strupa w miejscu, gdzie kiedy by" nos. 2kr$ mia"a g"adk jak ciep"y jedwab. 9dy nacisn" kciukiem lew sutk$, ta natyc!miast zesztywnia"a. )zybciej powtarza"a 2!ae w przerwac! mi$dzy poca"unkami, gdy jego palce pow$drowa"y do sznurwek oc!, szybciej, szybciej. .!c$, %eby by" we mnie, we mnie, we mnie. 'ie musia" si$ nawet do koca rozbiera&. 2!ae wycign$"a mu kutasa ze spodni, przewrci"a go na pod"og$ i wdrapa"a si$ na niego. -rzykn$"a, gdy wepc!n" si$ mi$dzy jej nogi, po czym zacz$"a uje%d%a& go jak szalona. Mj o"brzym# mj o"brzym# mj o"brzym j$cza"a za ka%dym razem, gdy ic! cia"a uderza"y o siebie. ,yrion by" tak podniecony, %e eksplodowa" ju% przy pitym ruc!u, 2!ae jednak nie przej$"a si$ tym. 8miec!n$"a si$ przewrotnie, czujc wyp"ywajce nasienie i poc!yli"a si$, by poca"unkami usun& pot z jego czo"a. Mj "annisterski o"brzym wyszepta"a. (osta we mnie, prosz$. .!c$ ci$ tam czu&. ,yrion nie ruszy" si$ z miejsca. Obj" j tylko ramionami. *ak dobrze mi w jej obj!ciach pomyla". +ak co' rwnie sodkiego mo$e by zbrodni , za ktr si! wiesza0 )hae odezwa" si$. 2"odziutka, to musi by& nasze ostatnie spotkanie. )yzyko jest zbyt wielkie. 1eli mj pan ojciec dowie si$ o tobie... Podoba mi si$ twoja blizna. Przebieg"a wzd"u% niej palcem. ydajesz si$ z ni bardzo silny i wojowniczy. Parskn" miec!em. .!cia"a powiedzie&, bardzo brzydki. Mj $an nigdy nie b$dzie dla mnie brzydki. Poca"owa"a strup pokrywajcy nierwn resztk$ jego nosa. 'ie martw si$ o moj twarz, ale o mojego ojca... 'ie boj$ si$ go. .zy mj pan odda mi teraz klejnoty i jedwabie3 -iedy le%a"e ranny po bitwie, pyta"am Farysa, czy mog$ je dosta&, ale nie c!cia" mi ic! da&. .o by si$ z nimi sta"o, gdyby umar"3

'ie umar"em. 1estem tutaj. ,iem. 2!ae poruszy"a si$ na nim, umiec!ajc si$ radonie. ,u, gdzie powiniene by&. yd$"a nagle usta. 2koro ju% wyzdrowia"e, to czy musz$ si$ dalej m$czy& z Lollys3 'ie s"uc!a"a, co mwi"em3 zdenerwowa" si$ ,yrion. 5o%esz zosta& z Lollys, jeli c!cesz, ale lepiej by"oby, %eby opuci"a miasto. 'ie c!c$ wyje%d%a&. Obieca"e, %e po bitwie przeniesiesz mnie z powrotem do rezydencji. 8cisn$"a go lekko cipk i poczu", %e sztywnieje w jej wn$trzu. 5wi"e, %e Lannister zawsze p"aci swe d"ugi. 2!ae, niec! szlag tra0i bogw, przesta. ys"uc!aj mnie. 5usisz std wyjec!a&. miecie a% roi si$ od ,yrellw, a ka%dy mj krok jest ledzony. 'ie zdajesz sobie sprawy, co ci grozi. .zy b$d$ mog"a pj& na krlewskie wesele3 Lollys nie idzie. 6ez koca jej powtarzam, %e w krlewskiej sali tronowej nikt jej nie zgwa"ci, ale ona jest taka g"upia. 9dy 2!ae stoczy"a si$ z niego, jego kutas wylizn" si$ z niej z cic!ym mlani$ciem. 2ymon mwi, %e b$dzie turniej minstreli, akrobaci, a nawet pojedynek b"aznw. ,yrion niemal zapomnia" o po trzykro& przekl$tym minstrelu 2!ae. 1ak to si$ sta"o, %e rozmawia"a z 2ymonem3 Opowiedzia"am o nim lady ,andzie, a ona wynaj$"a go, %eby piewa" dla Lollys. 5uzyka uspokaja j, kiedy dziecko zaczyna kopa&. 2ymon mwi, %e na uczcie weselnej b$dzie taczcy nied#wied# i wina z 7rbor. 'igdy nie widzia"am, jak nied#wied# taczy. )obi to jeszcze gorzej ode mnie. 'ie martwi" si$ o nied#wiedzia, tylko o minstrela. 1edno nieostro%ne s"owo do niew"aciwego uc!a, a 2!ae zawinie. 2ymon powiedzia", %e b$dzie siedemdziesit siedem da i sto go"$bi zamkni$tyc! w wielkim pasztecie bredzi"a da"ej )hae. -iedy si$ go rozetnie, wszystkie wylec na zewntrz. 7 potem b$d siedzia"y na krokwiac! i sypa"y ptasim gwnem na goci. ,yrion widywa" ju% takie weselne pasztety. (awsze podejrzewa", %e go"$bie szczeglnie lubi sra& na niego. +zy nie mog"abym si$ ubra& w jedwabie i aksamity i pj& tam jako dama, a nie jako s"u%ca3 'ikt by si$ nie zorientowa". &szyscy by si! zorientowali pomyla" ,yrion. Lady ,anda mo%e si$ zdziwi&, skd pokojwka Lollys wzi$"a tyle klejnotw.

2ymon mwi, %e b$dzie tysic goci. 'awet by mnie nie zauwa%y"a. (najd$ sobie miejsce w jakim ciemnym kciku przy kocu sto"u. 9dy tylko wyjdziesz do wyc!odka, b$d$ si$ mog"a wymkn&, %eby si$ z tob spotka&. 8j$"a jego kutasa w obie d"onie i ucisn$"a go delikatnie. Nie b$d$ mia"a pod sukni %adnej bielizny, %eby mj pan nic nie musia" rozsznurowywa&. Porusza"a lekko palcami w gr$ i w d". 7lbo, jeli b$dzie c!cia", mog$ mu zrobi& to. "o%y"a go sobie w usta. ,yrion ju% po c!wili znowu by" gotowy. ,ym razem wytrzyma" znacznie d"u%ej. -iedy skoczy", 2!ae znowu wdrapa"a si$ na niego i zwin$"a si$ naga pod jego ramieniem. Pozwolisz mi pj&, prawda3 )hae j$kn" to zbyt niebez$ieczne. Przez c!wil$ nie odzywa"a si$ ani s"owem. ,yrion prbowa" mwi& o innyc! rzeczac!, lecz natyka" si$ na cian$ markotnej uprzejmoci, lodowat i nieprzebyt, jak 5ur, po ktrym niegdy c!odzi" na p"nocy. Dobrzy bogowie, jak mogem pozwoli, by przydarzyo mi si! to po raz drugi0 pomyla" znu%ony, spogldajc na wieczk$, ktra ju% dogasa"a. /zy$bym zapomnia o *yshy0 /zy rzeczywi'cie jestem takim gupcem, za jakiego ma mnie ojciec0 ( radoci obieca"by jej wszystko, czego c!cia"a, i z radoci zaprowadzi"by j do swej sypialni, by pozwoli& si$ jej ubra& w jedwabie i aksamity, ktre tak bardzo koc!a"a. 9dyby wybr nale%a" do niego, siedzia"aby u jego boku na weselu 1o00reya i taczy"a z tyloma nied#wiedziami, z iloma by tylko zapragn$"a. 'ie mg" jednak pozwoli&, by j powieszono. 9dy wieca wreszcie zgas"a, ,yrion uwolni" si$ z obj$& 2!ae, %eby zapali& nast$pn. Potem obejrza" dok"adnie wszystkie ciany, stukajc w nie po kolei, by odnale#& tajne drzwi. 2!ae przyglda"a mu si$ z ramionami oplecionymi wok" kolan. 2 pod "%kiem. ,ajne sc!ody odezwa"a si$ wreszcie. Popatrzy" na ni z niedowierzaniem. Pod "%kiem3 Ono jest zrobione z litego kamienia. a%y c!yba z p" tony. Farys naciska jedno miejsce i ca"e "%ko unosi si$ w powietrze. Pyta"am go, jak to si$ robi, a on mi odpowiedzia", %e to magia. No jasne. Tyrion nie mg" si$ nie umiec!n&. (akl$cie niewa%koci. sta"a.

Powinnam ju% i&. .zasem dziecko kopie. Lollys si$ wtedy budzi i mnie wo"a. Farys na pewno wkrtce wrci. Podejrzewam, %e s"uc!a ka%dego naszego s"owa. ,yrion odstawi" wiec$. 'a przodzie spodni mia" mokr plam$, lecz po ciemku nikt nie powinien jej zauwa%y&. -aza" 2!ae ubra& si$ i zaczeka& na eunuc!a. (robi$ to obieca"a. 1este moim lwem, prawda3 5oim lannisterskim olbrzymem3 (estem potwierdzi". 7 ty jeste... ...twoj dziwk. Przy"o%y"a palec do jego ust. iem o tym. .!cia"abym by& twoj dam, ale to niemo%liwe. przeciwnym razie zabra"by mnie na t$ uczt$. 'ic nie szkodzi. Lubi$ by& twoj dziwk, ,yrionie. ,ylko zatrzymaj mnie przy sobie, mj lwie, i dbaj o moje bezpieczestwo. (robi$ to zapewni". 6upcze, gupcze krzycza" jego wewn$trzny g"os. /zemu to powiedziae'0 Przyszede' tu po to, $eby j odesa@ (amiast to zrobi&, poca"owa" j raz jeszcze. /roga powrotna by"a d"uga i samotna. Podrick Payne spa" na sk"adanym "%ku w nogac! "o%a ,yriona. Obudzi" c!"opaka. -ronn za%da". )er -ronn? Pod potar" zaspane oczy. Oc!. .zy mam po niego pj&3 Panie3 'ie, obudzi"em ci$ po to, %ebymy mogli sobie pogada& o tym, jak si$ ubiera odpowiedzia" ,yrion. 2arkazmem nie osign" jednak zamierzonego e0ektu. .!"opak gapi" si$ tylko na niego zmieszany. ,ak. Pjd$ po niego. Przyprowadz$ go. 'atyc!miast powiedzia" wreszcie, unoszc r$ce w gr$. 8bra" si$ popiesznie i niemal wybieg" z komnaty. /zy naprawd! jestem taki przera$aj cy0 zastanowi" si$ ,yrion. Przebra" si$ w szla0rok i nala" sobie troc!$ wina. (anim Pod wrci", !olujc za sob najemnika, dotar" ju% do trzeciego kielic!a i min$"o p" nocy. 5am nadziej$, %e c!"opak mia" jaki c!olernie wa%ny powd, %eby mnie wycign& od .!atayi oznajmi" 6ronn, siadajc na krzele. .d +hatayi? zapyta" poirytowany ,yrion.

/obrze jest by& rycerzem. 'ie musz$ ju% szuka& sobie taszyc! burdeli. 6ronn wyszczerzy" z$by w umiec!u. ,eraz 7layaya i 5arei le% sobie na piernatac!, a ser 6ronn spoczywa mi$dzy nimi. ,yrion musia" prze"kn& z"o&. 6ronn mia" takie samo prawo spa& z 7layay, jak ka%dy inny m$%czyzna, niemniej jednak ... Nigdy jej nawet nie tkn em, cho miaem na to ochot!, ale on nie mg o tym wiedzie# Powinien by trzyma swego kutasa z dala od niej# ,yrion nie odwa%y" si$ c!odzi& do .!atayi. 9dyby to zrobi", .ersei natyc!miast zawiadomi"aby ojca i @ay$ czeka"oby co znacznie gorszego ni% c!"osta. ys"a" dziewczynie w c!arakterze przeprosin srebrny naszyjnik z ne0rytami oraz par$ bransolet do kompletu, ale poza tym... To bezowocne. 1est taki minstrel, ktry zwie si$ 2ymonem 2rebrnym 1$zykiem oznajmi" ze znu%eniem, zapominajc o poczuciu winy. .zasami piewa dla crki lady ,andy. 3 co z nim? 'abi, #o mg"by powiedzie&, ale ten cz"owiek nie zrobi" nic poza zapiewaniem paru pieni. / napenieniem sodkiej gwki .hae obrazami go!bi oraz ta%cz cych nied>wiedzi# (najd# go poleci" tylko. (najd# go, nim zrobi to kto inny.

Arya
Gdy sz%ka"a warzyw w ogrodzie zabitego, nagle us"ysza"a piew. 7rya zesztywnia"a nieruc!omo jak kamie i wyt$%y"a s"uc!, zapominajc o trzec! marc!ewkac!, ktre ciska"a w d"oni. Pomyla"a o -rwawyc! -omediantac! i ludziac! )oose a -o"tona. !o jej $"ecach $rzebieg" dreszcz strac!u. *o niesprawiedliwe# Nie w chwili, gdy wreszcie znale>li'my *rident i my'leli'my, $e jeste'my ju$ prawie bezpieczni# .zy jednak -omedianci piewaliby piosenki3 'iosce si$ nad rzek d#wi$ki dociera"y zza niewielkiego wzniesienia le%cego na wschodzie. /o 9ulltown zobaczy& si$ z pi$kn dziewczyn, !ej<!o, !ej<!o. 7rya zerwa"a si$ gwa"townie. 5arc!ewki zwisa"y jej z d"oni. yglda"o na to, %e piewak zbli%a si$ nadrzecznym traktem. 9rzebicy w zagonie kapusty

9orca 6u"ka, sdzc po jego twarzy, rwnie% go us"ysza". 9endry po"o%y" si$ spa& w cieniu spalonej c!aty i nie s"ysza" zupe"nie nic. 2ztylet da mi skra& s"odki poca"unek, !ej<!o, !ej<!o. 5ia"a wra%enie, %e s"yszy te% d#wi$k drewnianej !ar0y, c!o& zag"usza" go szum rzeki. 2"ysza"a3 zapyta" oc!ryp"ym szeptem 9orca 6u"ka, przyciskajc do piersi nar$cze kapusty. -to idzie. Obud# 9endryego poleci"a mu 7rya. Po prostu potrznij go za rami$, %eby nie robi& !a"asu. Gendryego "atwo by"o obudzi&, w przeciwiestwie do 9orcej 6u"ki, ktry wymaga" kopania i wrzaskw. 8czyni$ j sw ukoc!an i po"o%$ si$ obok niej w cieniu, !ej<!o, !ej< !o. Pie z ka%dym s"owem stawa"a si$ coraz g"oniejsza. 9orca 6u"ka rozpostar" ramiona. -apusta posypa"a si$ na ziemi$ z cic!ym "oskotem. 5usimy si$ sc!owa&. Ale #dzie0 2palona c!ata i po"o%ony obok niej zac!waszczony ogrd znajdowa"y si$ nad samymi brzegami ,ridentu. pobli%u rzeki ros"o kilka wierzb, a na b"otnistyc! p"yciznac! mnstwo trzciny, lecz wi$ksza cz$& otaczajcego ic! terenu by"a rozpaczliwie otwarta. Niepotrzebnie wychodzili'my z lasu pomyla"a. 6yli jednak bardzo g"odni i ogrd okaza" si$ zbyt wielk pokus. 2er i c!leb, ktry ukradli w +arren!al, skoczy" si$ ju% przed szecioma dniami, w samym rodku g$stego boru. 0a$rowad# 9endryego i konie za c!at$ zdecydowa"a. .z$& jednej ciany jeszcze sta"a. 6y& mo%e oka%e si$ wystarczajco wielka, by ukry& dwc! c!"opcw i trzy konie. +e'li nie b!d r$ay, a ten 'piewak nie zechce obejrze ogrodu# 7 co z tob3 2c!owam si$ za drzewem. Pewnie jest sam. 1eli b$dzie mnie zaczepia", zabij$ go. 8ciekaj4 9orca 6u"ka uciek". 7rya wyrzuci"a marc!ewki i wycign$"a z poc!wy na plecac! ukradziony miecz. 'osi"a or$% w ten sposb, by" bowiem zrobiony dla doros"ego m$%czyzny i gdy przytroczy"a go sobie do biodra, obija" si$ o ziemi$. Do tego jest za ci!$ki pomyla"a. (a ka%dym razem, gdy ujmowa"a w d"o to niepor$czne %elastwo, ogarnia"a j t$sknota za ;g". 6y" to jednak miecz i mo%na nim by"o zabi& cz"owieka. ,o jej wystarcza"o.

2ekkim krokiem podbieg"a do wielkiej, starej wierzby, ktra ros"a obok zakr$tu drogi, i opad"a na jedno kolano za zas"on gi$tkic! ga"zek. Starzy bo#owie modli"a si$, gdy g"os piewaka stawa" si$ coraz dononiejszy. Bo#owie drzew. "kry,cie mnie i sprawcie, by sobie poszed# tem rozleg"o si$ r%enie konia i pie urwa"a si$ nagle. ,sysza zrozumia"a. "le mo$e jest sam, a je'li nawet jest ich wi!cej, mo$e boj si! nas tak samo, jak my ich# 2"ysza"e to3 odezwa" si$ m$ski g"os. ydaje mi si$, %e za tym murem co jest. 6he zgodzi" si$ drugi, ni%szy g"os. 1ak ci si$ zdaje, co to mog"o by&, =uczniku3 " wi!c dwch# 7rya przygryz"a warg$. 'ie widzia"a ic! zza wierzby, s"ysza"a jednak rozmow$. 'ied#wied#. ,rzeci m$%czyzna czy znowu pierwszy3 Na takim nied#wiedziu jest mnstwo mi$sa zauwa%y" cz"owiek o niskim g"osie. 7 jesieni te% t"uszczu. ,o wietne %arcie, jeli umiej$tnie je przyrzdzi&. 7 mo%e to wilk. 7lbo lew. .zworono%ny czy dwuno%ny3 7 co to za r%nica3 /la mnie %adna. =uczniku, po co ci te strza"y3 ypuszcz$ kilka nad murem. ,en, kto si$ tam sc!owa", wybiegnie w te p$dy. 7 jeli to jaki uczciwy cz"owiek3 7lbo jaka biedna kobieta z dzieckiem przy piersi3 8czciwy cz"owiek pokaza"by nam swoj twarz. ,ylko zbjcy si$ kryj. 5asz racj$. 'o, to strzelaj. 7rya wybieg"a z ukrycia. Nie1 Pokaza"a im miecz. (obaczy"a, %e jest ic! trzec!. Tylko trzech. 2yrio potra0i" walczy& z wi$ksz liczb przeciwnikw, a jej mogli te% pomc 9orca 6u"ka i 9endry. "le to chopcy, a ci trzej to m!$czy>ni# $drowali na piec!ot$, a ic! stroje pokrywa"y plamy b"ota po d"ugiej podr%y. Pozna"a minstrela po drewnianej !ar0ie, ktr przyciska" do ka0tana niczym matka trzymajca niemowl$. 6y" niskim m$%czyzn wygldajcym na jakie pi$&dziesit lat, mia" wielkie usta, ostry nos i rzedniejce brzowe w"osy. 'a wyblak"ym zielonym stroju tu i wdzie

wida& by"o skrzane "aty. 8 biodra mia" par$ no%y do rzucania, a na plecac! d#wiga" siekier$. 2tojcy obok niego m$%czyzna by" o dobr stop$ wy%szy i wyglda" na %o"nierza. 8 jego wysadzanego &wiekami pasa wisia"y miecz i sztylet, w koszul$ mia" wszyte szeregi zac!odzcyc! na siebie %elaznyc! piercieni, a na g"owie nosi" czarny, %elazny p"!e"m o kszta"cie sto%ka. 5ia" zepsute z$by i krzaczast, brzow brod$, najbardziej jednak przyciga" wzrok jego %"ty p"aszcz z kapturem. .i$%ki i gruby, pokryty plamami od trawy i krwi, wystrz$piony na dole i za"atany na prawym barku kawa"kiem jeleniej skry, nadawa" w"acicielowi wygld ogromnego, %"tego ptaka. .statnim z trjki by" m"odzieniec c!udy jak jego "uk, c!o& nieco od niego ni%szy. )udy i piegowaty, mia" na sobie nabijan &wiekami brygantyn$, wysokie buty i skrzane r$kawice bez palcw, a na plecac! nosi" ko"czan pe"en strza" o lotkac! z szaryc! g$sic! pir. 2ze& strza" wbi" w ziemi$ przed sob niczym ma"y p"otek. ,rzej m$%czy#ni spogldali na 7ry$, ktra zagrodzi"a im drog$ z mieczem w d"oni. 5instrel szarpn" od niec!cenia strun$. .!"opcze odezwa" si$ od"% ten miecz, jeli nie c!cesz, %eby sta"a ci si$ krzywda. 1est dla ciebie za du%y, a do tego nasz 7nguy zd%y"by wrazi& w ciebie trzy strza"y, nim zdo"a"by do nas dobiec. 'ie zd%y"by sprzeciwi"a si$ 7rya. 7 poza tym jestem dziewczynk. To $rawda. 5instrel pok"oni" si$. Prosz$ o wybaczenie. R%szajcie w dalsz drog$, a ty nie przestawaj piewa&, %ebymy wiedzieli, gdzie jestecie. (ostawcie nas w spokoju, to was nie zabij$. Piegowaty "ucznik wybuc!n" miec!em. 'ie zabije nas. 2"ysza"e, .ytryn3 2"ysza"em potwierdzi" .ytryn, wysoki %o"nierz o niskim g"osie. /ziecko cign" minstrel od"% ten miecz, a zaprowadzimy ci$ w bezpieczne miejsce, gdzie b$dziesz mog"a wype"ni& sobie brzuc!. tyc! okolicac! grasuj wilki, lwy i jeszcze gorsze stworzenia. 5a"a dziewczynka nie powinna c!odzi& tu sama. Nie jest sama. 9endry wyjec!a" konno zza muru. 9orca 6u"ka pod%a" za nim, prowadzc konia 7ryi. kolczej koszuli i z mieczem w d"oni 9endry wyglda" niemal na doros"ego, gro#nego m$%czyzn$. 9orca 6u"ka wyglda" jak 9orca 6u"ka. 0rbcie# co wam powiedzia"a, i zostawicie nas w spokoju ostrzeg" ic! 9endry. /r%gi i trzeci policzy" minstrel. ,o ju% wszyscy3 ; konie, pi$kne konie. 9dzie je ukradlicie3

2 nasze. 7rya uwa%nie obserwowa"a m$%czyzn. 5instrel prbowa" odwrci& jej uwag$ gadaniem, ale to "ucznik by" prawdziwym zagro%eniem. +e'li wyrwie strza! z ziemi... Przedstawicie si$ nam jak uczciwi ludzie3 zapyta" c!"opcw minstrel. 1estem 9orca 6u"ka odpowiedzia" natyc!miast piekarczyk. ,s$ania"e. 5$%czyzna umiec!n" si$. 'ie co dzie spotykam c!"opaka o tak smakowitym imieniu. 7 jak si$ nazywaj twoi przyjaciele3 -otlet 6arani i 9o"bek3 9endry "ypn" na niego wilkiem. .zemu mia"bym wam zdradza& swoje imi$3 'ie s"ysza"em waszyc!. 'o wi$c, jeli o to c!odzi, to jestem ,om z 2iedmiu 2trumieni, ale mwi na mnie ,om 2iedem 2trun albo ,om 2idemka. ,en wielki gbur o brzowyc! z$bac! to .ytryn. ,o skrt od .ytrynowy P"aszcz. )ozumiecie, p"aszcz jest %"ty, a .ytryn ma kwane usposobienie. 7 ten m"ody c!"opak nazywa si$ 7nguy, ale na og" mwimy na niego =ucznik. 7 kim wy jestecie3 zapyta" .ytryn niskim g"osem, ktry 7rya s"ysza"a ju% przedtem zza zas"ony wierzbowyc! ga"zek. 'ie zamierza"a tak "atwo zdradza& im swego prawdziwego imienia. 1ak c!cecie, mo%ecie na mnie mwi& 9o"bek rzuci"a. ,szystko mi jedno. ysoki m$%czyzna wybuc!n" miec!em. 9o"bek z mieczem stwierdzi". To ci do$iero rzadki widok. (a jestem -yk oznajmi" 9endry, biorc przyk"ad z 7ryi. 'ie mog"a mie& do niego pretensji o to, %e woli by& 6ykiem ni% -otletem 6aranim. ,om 2idemka uderzy" w struny !ar0y. 9orca 6u"ka, 9o"bek i 6yk. 8cieklicie z kuc!ni lorda 6oltona, co3 2kd wiesz3 zapyta"a zaniepokojona 7rya. Masz jego herb na $iersi# ma"%tka. (apomnia"a o tym na c!wil$. Pod p"aszczem wci% nosi"a pi$kny wams pazia z wyszytym na piersi obdartym ze skry cz"owiekiem z /read0ort. Nie mw na mnie ma"%tka1 d"aczego? zdziwi" si$ .ytryn. Przecie% nie jeste du%a. i$ksza ni% by"am. ; nie jestem ju% dzieckiem. Dzieci nie zabijaj ludzi# idz$ to, 9o"bek. Aadne z was nie jest dzieckiem. 'ie, jeli bylicie lud#mi 6oltona.

'igdy nimi nie bylimy. 9orca 6u"ka nie potra0i" si$ na uczy&, kiedy nale%y trzyma& j$zyk za z$bami. 2"u%ylimy w +arren!al, kiedy je zdoby", to wszystko. 7 wi$c jestecie lwimi szczeni$tami, tak3 ,e% nie. 'ie s"u%ymy nikomu. 7 czyimi lud#mi wy jestecie3 Lud#mi krla odpowiedzia" 7nguy =ucznik. 4trego kr"a? zapyta"a 7rya, marszczc brwi. 4r"a Roberta wyjani" .ytryn. Tego starego $ijaka? rzuci" ze wzgard w g"osie 9endry. On nie %yje. (abi" go jaki dzik. szyscy o tym wiedz. ,o prawda, c!"opcze przyzna" ,om 2iedem 2trun. 3 wie"ka szkoda. (agra" na !ar0ie smutny akord. 7rya nie sdzi"a, by naprawd$ byli krlewskimi lud#mi. 6rudni i obszarpani m$%czy#ni wygldali raczej na banitw. 'ie mieli nawet koni. -rlewscy ludzie z pewnoci by je mieli. )z%kamy Ri5err%n odezwa" si$ jednak piskliwym g"osem 9orca 6u"ka. +zy wiecie# i"e to jeszcze dni drogi? 7rya mog"aby go zabi&. 6d# cic!o albo zatkam ci t$ g"upi g$b$ kamieniami. )i*errun jest daleko std w gr$ rzeki odpowiedzia" ,om. ,o d"uga podr% i po drodze zd%ycie zg"odnie&. 5o%e mielibycie przedtem oc!ot$ na ciep"y posi"ek3 'iedaleko std jest gospoda, ktr prowadz nasi przyjaciele. 5oglibymy podzieli& si$ ale i c!lebem, zamiast ze sob walczy&. Gos$oda? 'a myl o ciep"ym posi"ku 7ryi zaburcza"o w brzuc!u, nie u0a"a jednak temu ,omowi. 'ie ka%dy, kto przemawia" po przyjacielsku, by" prawdziwym przyjacielem. 5wisz, %e to blisko3 /wie mile w gr$ rzeki odpar" ,om. Gra trzy. 9endry wyglda" na rwnie nieprzekonanego jak ona. co to za $rzyjacie"e? zapyta" nieu0nie. Przyjaciele. (apomnia"e, co znaczy to s"owo3 Ober%ystka nazywa si$ 2!arna wtrci" ,om. Przyznaj$, %e ma ostry j$zyk i wciek"e spojrzenie, ale za to serce ma dobre i lubi ma"e dziewczynki. 'ie jestem ma" dziewczynk warkn$"a gniewnie 7rya. -to jeszcze tam b$dzie3 Powiedzia"e '$rzyjacie"e*. 5% 2!arny i sierota, c!"opak, ktrego wzi$li na wyc!owanie. 'ie zrobi wam krzywdy. 5aj ale, jeli uwa%asz, %e jeste ju% wystarczajco

du%a, wie%y c!leb i mo%e kawa"ek mi$sa. ,om zerkn" na c!at$. ; wszystko, co ukradlicie z ogrod% )tarego !atea. 'iczego nie ukradlimy sprzeciwi"a si$ 7rya. 7 wi$c jeste jego crk3 2iostr3 Aon3 'ie k"am, 9o"bek. 2am poc!owa"em 2tarego Patea pod t wierzb, za ktr si$ ukrywa"a. cale nie jeste do niego podobna. 0now% wydoby" z !ar0y smutny d#wi$k. ostatnim roku poc!owalimy mnstwo dobryc! ludzi, ale was nie c!cemy poc!owa&. Przysi$gam na moj !ar0$. =uczniku, poka% jej. /"o m"odzieca poruszy"a si$ tak szybko, %e 7rya nie wierzy"a w"asnym oczom. 2trza"a przelecia"a ze wistem cal od jej uc!a i wbi"a si$ w pie wierzby. (dawa"o si$ jej dotd, %e rozumia"a, co mia" na myli 2yrio, mwic 'szybka jak w%* i 'g"adka jak letni jedwab*, teraz jednak zda"a sobie spraw$, i% by"a w b"$dzie. bita w drzewo strza"a brz$cza"a niczym pszczo"a. .!ybi"e powiedzia"a. 'ie bd# g"upia odci" si$ 7nguy. 5oje strza"y zawsze tra0iaj tam, gdzie c!c$. To $rawda potwierdzi" .ytryn .ytrynowy P"aszcz. =ucznika od sztyc!u jej miecza dzieli"o dwanacie krokw. Nie mamy szans zrozumia"a 7rya. Aa"owa"a, %e nie ma takiego "uku i nie potra0i si$ nim pos"ugiwa&. Opuci"a z ponur min ci$%ki or$%, a% jego sztyc! dotkn" ziemi. !jdziemy do tej gos$ody zgodzi"a si$, starajc si$ maskowa& niepewno& mia"ymi s"owami. y id#cie przodem, a my pojedziemy za wami, %ebymy mogli widzie&, co robicie. ,om 2iedem 2trun pok"oni" si$ nisko. Przodem czy ty"em, to bez r%nicy oznajmi". .!od#cie, c!"opaki, wska%emy im drog$. 7nguy, lepiej sc!owaj te strza"y, tu si$ nam nie przydadz. 7rya wsun$"a miecz do poc!wy i przesz"a na drug stron$ drogi, gdzie siedzieli na koniac! jej przyjaciele. 2tara"a si$ trzyma& na dystans od obcyc!. 9orca 6u"ka, we# t$ kapust$ poleci"a, wskakujc na siod"o. ; marc!ewk$ te%. .!o& raz nie prbowa" si$ sprzeciwia&. )uszyli w drog$ tak, jak tego c!cia"a, jadc powoli st$pa zryt koleinami drog w odleg"oci dwunastu krokw za trjk m$%czyzn. 5imo to ju% po c!wili ic! docign$li. ,om 2iedem 2trun lubi" c!odzi& wolno i po drodze gra& na !ar0ie.

0nacie jakie piosenki3 zapyta". 8wielbiam piewa& z kim w duecie. .ytryn w ogle nie ma g"osu, a nasz m"ody =ucznik zna tylko ballady z Pogranicza. -a%da z nic! ma co najmniej sto linijek. 'a Pograniczu piewamy prawdziwe pieni zauwa%y" "agodnym tonem ng%y. :piewanie to g"upota obruszy"a si$ 7rya. ten sposb robi si$ !a"as. 2"yszelimy was ju% z daleka. 5oglimy was zabi&. 8miec! ,oma wiadczy", %e nie sdzi, by tak by"o. 2 gorsze rzeczy, ni% zgin& z pieni na ustac!. 9dyby tu by"y wilki, wiedzielibymy o tym burkn" .ytryn. "bo "wy. To nasz "as. 7le o nas nie wiedzielicie wskaza" 9endry. 'ie bd# tego taki pewny, c!"opcze odpar" ,om. .zasami ludzie wiedz wi$cej, ni% c!c przyzna&. 9orca 6u"ka poruszy" si$ w siodle. (nam piosenk$ o nied#wiedziu odezwa" si$. 7 przynajmniej kawa"ek. ,om przebieg" palcami po strunac!. 'o to zaczynaj, c!"opcze. Odrzuci" g"ow$ do ty"u i zapiewa". 6y" sobie nied#wied#, wierz, jeli c!cesz4 .zarno<brzowy, kud"aty zwierz... Gorca 6u"ka przy"czy" si$ do niego radonie. Podskakiwa" nawet w siodle przy ka%dym rymie. 7rya gapi"a si$ na niego zdumiona. 5ia" dobry g"os i umia" piewa&. Nigdy nie potra5i robi nic poza pieczeniem pomyla"a. krtce natkn$li si$ na wpadajcy do ,ridentu strumyk. 9dy przec!odzili go w brd, ic! piew wyp"oszy" z trzcin kaczk$. 7nguy zatrzyma" si$ b"yskawicznie, zdj" "uk, wystrzeli" i strci" ptaka, ktry spad" na p"ycizn$, niedaleko od brzegu. .ytryn zdj" %"ty p"aszcz i wszed" po kolana do wody, %eby go wydoby&, utyskujc g"ono. 5ylisz, %e 2!arna ma w tej swojej piwnicy cytryny3 zapyta" ,oma 7nguy, gdy obaj patrzyli na pluskajcego wod, przeklinajcego towarzysza. 1edna dornijska dziewczyna upiek"a mi kiedy kaczk$ z cytrynami doda" t$sknym g"osem. 'a drugim brzegu strumienia ,om i 9orca 6u"ka ponownie podj$li pie. -aczka wisia"a u pasa .ytryna, pod %"tym p"aszczem. :piew w jaki sposb skrci" im drog$. 'ied"ugo ujrzeli przed sob gospod$, ktra sta"a na brzegu rzeki, w miejscu gdzie ,rident zakr$ca" na p"noc. 7rya

przyglda"a si$ nieu0nie budynkowi. 5usia"a przyzna&, %e nie wyglda" na jaskini$ zbjcw. 2prawia" mi"e, przytulne wra%enie. 9rne pi$tro pobielono wapnem, dac! kry"y dac!wki, a z komina unosi"a si$ leniwie smu%ka dymu. Obok g"wnego budynku sta"a stajnia i inne przybudwki, a na zapleczu by"a altana, jab"kowy sad i ma"y ogrd. 9ospoda mia"a nawet w"asn przysta i... Gendry zawo"a"a cic!o. 5aj tu "d#. 5oglibymy po%eglowa& a% do )i*errun. ,ak by"oby c!yba szybciej ni% konno. .!"opak mia" niepewn min$. P"ywa"a kiedy "odzi3 ,rzeba rozwin& %agiel i wiatr sam j pc!a wyjani"a. 7 jeli wiatr wieje w niew"aciw stron$3 tedy trzeba wios"owa&. Pod prd3 9endry zmarszczy" brwi. .zy to nie b$dzie za wolno3 7 co, jeli "d# si$ przewrci i wpadniemy do wody3 (reszt "d# nie jest nasza. 'ale%y do ludzi z gospody. Mogliby'my j sobie wzi # 7rya przygryz"a warg$ i nie powiedzia"a nic. (siedli z wierzc!owcw przed stajniami. 'igdzie nie by"o wida& innyc! koni, zauwa%y"a jednak w wielu boksac! wie%y nawz. -to z nas powinien pilnowa& koni zauwa%y"a, nadal nieu0na. ,om j us"ysza". 'ie ma potrzeby, 9o"bek. .!od#cie co zje&, nic im si$ nie stanie. 1a zostan$ zaproponowa" 9endry, ignorujc s"owa minstrela. Przyjd#cie po mnie, jak ju% co zjecie. 7rya skin$"a g"ow i posz"a za 9orc 6u"k oraz .ytrynem. 'a plecac! nadal mia"a miecz, a na wypadek, gdyby nie spodoba"o si$ jej to, co zastan wewntrz, r$k$ trzyma"a w pobli%u r$kojeci sztyletu, ktry ukrad"a )ooseowi -o"tonowi. 'a szyldzie nad drzwiami wymalowano jakiego starodawnego, kl$czcego krla. ewntrz zastali bardzo wysok, brzydk kobiet$ o sterczcym podbrdku, ktra patrzy"a na nic! spode "ba z r$kami wspartymi na biodrac!. 'ie stj tu tak, c!"opcze warkn$"a. 7 mo%e jeste dziewczynk3 ,ak czy inaczej, nie blokuj drzwi. c!od# albo wyc!od#. .ytryn, co ci mwi"am o pod"odze3 5acie ub"ocone buciory. 8polowalimy kaczk$ oznajmi" wysoki m$%czyzna, unoszc ptaka niczym sztandar $okoj%. -obieta wyrwa"a mu go z d"oni.

.!cia"e powiedzie&, %e 7nguy j upolowa". :cigaj buty. 1este przyg"uc!y czy przyg"upi3 Odwrci"a si$. 5$%u zawo"a"a g"ono. .!od# tu, c!"opaki wrci"y. 5$%u4 ( piwnicy wyszed" utyskujcy g"ono m$%czyzna w poplamionym 0artuc!u. 6y" o g"ow$ ni%szy od kobiety, mia" krostowat twarz i obwis", po%"k" skr$, na ktrej wci% by"o wida& lady po jakiej 0rancy. 1estem tu, kobieto. Przesta wrzeszcze&. .o si$ sta"o3 Powie j poleci"a, wr$czajc mu kaczk$. 7nguy zaszura" nogami. ,ak sobie pomylelimy, %e moglibymy j zje&, 2!arna. ( cytrynami, jeli je masz. ( cytrynami3 2kd niby mam wytrzasn& cytryny3 ydaje ci si$, %e jestemy w /orne, ty piegowaty durniu3 ,o skocz na dwr do drzew cytrynowyc! i przynie nam korzec, a do tego troc!$ smacznyc! oliwek i granatw. Pogrozi"a mu palcem. Pewnie mog"abym j ugotowa& z p"aszczem .ytryna, ale najpierw musi kilka dni powisie&. /ostaniecie krlika albo nic. 1eli jestecie bardzo g"odni, najszybciej by"oby upiec go na ro%nie. 5og$ te% zrobi& gulasz z ale i cebul. 7rya czu"a ju% niemal smak tego krlika. 'ie mamy pieni$dzy, ale przynielimy na wymian$ troc!$ marc!ewki i kapusty. 'aprawd$3 7 gdzie to wszystko macie3 9orca 6u"ka, dawaj kapust$. Piekarczyk wykona" jej polecenie, c!o& zbli%a" si$ do starej kobiety tak ostro%nie, jakby by"a )orgeem, -saczem albo Fargo +oatem. Ober%ystka przyjrza"a si$ uwa%nie warzywom, a jeszcze uwa%niej c!"opcu. 9dzie jest ta gorca bu"ka3 T%taj. To ja. ,ak mam na imi$. 7 ona to... hmm... 9o"bek. 'ie pod moim dac!em. 1a nadaj$ gociom i daniom inne imiona, %eby mc ic! od siebie odr%ni&. 5$%u4 5% by" ju% za drzwiami, lecz na jej krzyk wrci" popiesznie. -aczka ju% wisi. +zego znow% chcesz# kobieto? Op"ucz te jarzyny rozkaza"a. )eszta niec! usidzie i zaczeka , a% za"atwi$ si$ z krlikami. .!"opiec przyniesie wam co do picia. Przyjrza"a si$ uwa%nie 7ryi i 9orcej 6u"ce. 'ie mam zwyczaju dawa& ale dzieciom# lecz jab"ecznika zabrak"o, nie mamy krw, a woda w rzece smakuje wojn,

bo p"ywa w niej mnstwo trupw. 9dybym wam poda"a kubek zupy, w ktrej p"ywa mnstwo zdec!"yc! muc!, to czy bycie j wypili3 7rry by wypi"a wyrwa" si$ 9orca 6u"ka. To znaczy Go"bek. .ytryn te% wtrci" 7nguy z c!ytrym umiec!em. Mniejsza o +ytryna odpar"a 2!arna. Ale d"a wszystkich. )uszy"a w stron$ kuc!ni. 7nguy i ,om 2iedem 2trun usiedli za sto"em obok kominka, .ytryn zawiesi" wielki %"ty p"aszcz na ko"ku, 9orca 6u"ka klapn" ci$%ko na "awie przy stole ustawionym najbli%ej drzwi, a 7rya zaj$"a miejsce obok niego. ,om zdj" !ar0$. 2amotna gospoda, tam gdzie puszcza g"uc!a zacz", szarpic powoli struny w rytm melodii. Aona ober%ysty brzydka jak ropuc!a. (amknij si$, bo nie dostaniemy krlika ostrzeg" go .ytryn. Przecie% j znasz. 7rya nac!yli"a si$ nad 9orc 6u"k. 8miesz p"ywa& "odzi3 zapyta"a. 'im zd%y" jej odpowiedzie&, pojawi" si$ kr$py pi$tnasto albo szesnastoletni c!"opak, nioscy ku0le ale. 9orca 6u"ka uj" swj z czci w obie d"onie i zacz" popija& p"yn. 7rya nigdy dotd nie widzia"a, by umiec!a" si$ tak szeroko. Ale wyszepta". 3 kr"ik. 'o to za 1ego 5i"o& zawo"a" radonie 7nguy =ucznik. 2iedmiu c!rocie krla4 ,szystkich dw%nast% kr"w mrukn" .ytryn .ytrynowy P"aszcz. ypi" ale i otar" pian$ z ust grzbietem d"oni. 5% wpad" do gospody przez 0rontowe drzwi z 0artuc!em pe"nym op"ukanyc! warzyw. stajni s obce konie oznajmi", jakby nikt o tym nie wiedzia". 6he potwierdzi" ,om. ; to lepsze ni% te trzy, ktre odda"e. Poirytowany 5% wysypa" jarzyny na st". cale ic! nie odda"em. 2przeda"em je za dobr cen$ i jeszcze na dodatek dosta"em "d#. (reszt mielicie je odzyska&. &iedziaam, $e to zbjcy $omyla"a 7rya, uwa%nie s"uc!ajc ic! s"w. Poruszy"a d"oni pod blatem, by dotkn& r$kojeci sztyletu i upewni& si$, %e nadal jest na miejscu. +e'li sprbuj nas obrabowa, to po$auj # 'ie pojec!ali nasz drog poskar%y" si$ .ytryn. ys"a"em ic! tamt$dy. 'a pewno bylicie pijani albo zasn$licie. My? !ijani? ,om pocign" d"ugi "yk ale. 'igdy w %yciu. Powiniene sam sobie z nimi da& rad$ oznajmi" 5$%owi .ytryn.

.o3 ,ylko z c!"opcem3 5wi"em ju% wam, %e stara wybra"a si$ do Lambswold, %eby pomc tej Paproci w porodzie. 'ajpewniej to ktry z was zrobi" dziewczynie b$karta. Obrzuci" ,oma kwanym spojrzeniem. ;d$ o zak"ad, %e to ty wy"uska"e biedn Papro& z bielizny, z t twoj !ar0 i smutnymi piosenkami. 1eli pie sprawia, %e dziewczyna c!ce zdj& ubranie, by poczu& na skrze poca"unki dobrego, ciep"ego s"oca, to czy to jest wina minstrela3 zapyta" ,om. 7 zreszt jej podoba" si$ 7nguy. 2"ysza"em, jak go pyta"aB '.zy mog$ dotkn& twojego "uku3 Oc!, jest taki twardy i g"adki. 7 czy mog"abym nacign& ci$ciw$3* 5% pryc!n" pogardliwie. ,y czy 7nguy, co to za r%nica3 1este tak samo winny, jak ja z tymi komi. )ozumiesz, ic! by"o troje. .o mo%e poradzi& jeden cz"owiek przeciwko trojgu3 Troje rzuci" z pogard .ytryn w tym jedna kobieta i jeden wi$zie w "acuc!ac!. 2am mwi"e. 5% wykrzywi" twarz. /u%a kobieta, ubrana jak m$%czyzna. 7 ten w "acuc!ac! ... nie podoba" mi si$ wyraz jego oczu. 7nguy umiec!n" si$ nad ale. -iedy nie podoba mi si$ wyraz czyic! oczu, przeszywam go strza". 7rya przypomnia"a sobie pocisk, ktry przemkn" tu% obok jej uc!a, i po raz kolejny po%a"owa"a, %e nie umie strzela& z "uku. 'a 5$%u te s"owa nie zrobi"y wra%enia. 'ie odzywaj si$, kiedy starsi rozmawiaj. Pij ale i trzymaj j$zyk za z$bami, bo inaczej powiem starej, %eby przygrzmoci"a ci "y%k. 2tarsi gadaj za du%o, a do picia ale nie musisz mnie zac!$ca&. Pocign" wielki "yk, by dowie& prawdziwoci swyc! s"w. 7rya zrobi"a to samo. Po wielu dniac! picia wody z ka"u% i s tr%mieni# a $otem z m%"istego Trident%# ale smakowa"o tak dobrze, jak malekie "yczki wina, na jakie pozwala" jej ojciec. ( kuc!ni doc!odzi"y zapac!y, od ktryc! w ustac! zbiera"a jej si$ linka, lecz myli dziewczynki nadal wype"nia"a "d#. *rudniej b!dzie ni popyn , ni$ j ukra'# +e'li zaczekamy, a$ wszyscy zasn ... .!"opiec wrci" z wielkimi okrg"ymi boc!nami. 7rya oderwa"a sobie pot$%ny kawa" i wpi"a we c!ciwie z$by. Okaza"o si$ jednak, %e trudno go %u&. 6y" twardy, bry"owaty i przypalony od spodu. 9orca 6u"ka skrzywi" si$, gdy tylko go posmakowa".

To niedobry ch"eb oznajmi". (est $rzy$a"ony i do tego twardy. 2makuje lepiej, jeli zamoczy& go w gulaszu pocieszy" go .ytryn. Nie$rawda sprzeciwi" si$ 7nguy. ,ylko trudniej po"ama& na nim z$by. (jecie go albo b$dziecie g"odni stwierdzi" 5%. .zy wygldam na jakiego c!olernego piekarza3 .iekawe, czy potra0icie zrobi& lepszy3 1a potra0i$ zapewni" 9orca 6u"ka. ,o "atwe. (a d"ugo ugniata"e ciasto, dlatego tak trudno go gry#&. Pocign" kolejny "yk ale i zacz" rozprawia& z mi"oci o c!lebac!, ciastac!, plackac! i wszystkic! rzeczac!, ktre koc!a". 7rya zatoczy"a oczyma. ,om usiad" naprzeciw niej. 9o"bek odezwa" si$ czy 7rry, czy jak tam naprawd$ masz na imi$, to dla ciebie. Przysun" do niej na stole brudny kawa"ek pergaminu. Popatrzy"a na skrawek podejrzliwie. co to jest? ,rzy z"ote smoki. 5usimy kupi& te konie. Przenios"a nieu0ne spojrzenie na ,oma. 2 nasze. tym sensie, %e ukradlicie je sami, prawda3 'ie ma si$ czego wstydzi&, dziewczynko. ojna z wielu uczciwyc! ludzi zrobi"a z"odziei. ,om postuka" palcem w z"o%ony pergamin. /ajemy wam dobr cen$. Prawd$ mwic, to wi$cej ni% s warte nawet najlepsze konie. 9orca 6u"ka z"apa" za pergamin i rozwin" go. ,u nie ma z"ota poskar%y" si$ g"ono. Ty"ko $ismo. To $rawda potwierdzi" ,om. ; bardzo mi przykro z tego powodu. 7le po wojnie zamierzamy uregulowa& wszystkie nale%noci. 5asz na to moje s"owo jako krlewskiego cz"owieka. 7rya odepc!n$"a si$ od blatu i zerwa"a na nogi. 'ie jestecie krlewskimi lud#mi tylko rozbjnikami. 1eli kiedy spotkasz prawdziwyc! rozbjnikw, to dowiesz si$, %e oni nie p"ac, nawet kwitami. 'ie bierzemy tyc! koni dla siebie, dziecko. .!odzi nam o dobro krlestwa, %ebymy mogli szybciej si$ przemieszcza& i stawa& do walki tam, gdzie jest to konieczne. /o walki w imieniu krla. .zy odmwisz krlowi swyc! koni3 szyscy patrzyli na niB =ucznik, wysoki .ytryn, 5% o po%"k"ej twarzy i niespokojnym spojrzeniu. 'awet 2!arna, ktra sta"a w drzwiac! kuc!ni.

-abior nam konie bez wzgl!du na to, co powiem zrozumia"a. (!dziemy musieli i' do )i9errun na piechot!, chyba $e... Nie chcemy kwit%. yrwa"a pergamin z d"oni 9orcej 6u"ki. /ostaniecie konie w zamian za t$ "d#, ktra stoi na zewntrz. 7le musicie nam pokaza&, jak si$ ni p"ywa. ,om 2iedem 2trun gapi" si$ na ni przez c!wil$, po czym jego wielkie, brzydkie usta rozcign$"y si$ w smutnym umiec!u. Potem rykn" g"onym miec!em. 7nguy pod%y" za jego przyk"adem. Po c!wili miali si$ ju% wszyscy, .ytryn .ytrynowy P"aszcz, 2!arna i 5%, a nawet m"ody pos"ugacz, ktry wyszed" zza beczek z kusz pod pac!. 7rya mia"a oc!ot$ na nic! wrzasn&, lecz zamiast tego zacz$"a si$ umiec!a&... 1e#d#cy4 krzykn" przenikliwie 9endry. Otworzy" drzwi i wpad" do rodka. Ao"nierze wydysza". /wunastu %o"nierzy zbli%a si$ nadrzecznym traktem. 9orca 6u"ka zerwa" si$ na nogi, przewracajc ku0el, lecz pozostali nie sprawiali wra%enia zaniepokojonyc!. Nie ma $owod% rozlewa& dobrego ale na moj pod"og$ skarci"a go 2!arna. 2ied# spokojnie, c!"opcze, zaraz podam krlika. ,y te%, dziewczynko. 6y& mo%e wyrzdzono wam krzywd$, ale to si$ ju% skoczy"o. 1estecie teraz z krlewskimi lud#mi. (apewnimy wam bezpieczestwo, jeli tylko b$dzie to mo%liwe. 7rya si$gn$"a przez rami$, %eby wydoby& miecz, nim jednak zd%y"a wycign& go w po"owie, .ytryn z"apa" j za nadgarstek. 2tarczy ju% tyc! wyg"upw. ykr$ca" jej r$k$, dopki nie otworzy"a d"oni. 1ego pokryte stwardnia" skr palce by"y niewiarygodnie silne. 'now!( pomyla"a 7rya. -nowu jest tak samo jak w wiosce, z /hiswyckiem, )a55em i 6r 3tra +e>dzi# .!cieli ukra& jej miecz i ponownie zmieni& j w myszk$. 2i$gn$"a woln d"oni po ku0el i zdzieli"a nim .ytryna w t warz. Ale wyla"o si$ i zala"o mu oczy. 8s"ysza"a trzask "amanego nosa i zobaczy"a p"ync krew. 5$%czyzna rykn" z blu i unis" d"onie do twarzy. 7ciekajcie1 krzykn$"a, zrywajc si$ do biegu. .ytryn z"apa" j jednak natyc!miast. 5ia" d"ugie nogi i jeden jego sus rwna" si$ trzem jej krokom. i"a si$ i kopa"a, lecz podnis" j bez wysi"ku w gr$, c!o& po jego twarzy sp"ywa"a krew. Przesta, ty ma"a idiotko wrzasn", potrzsajc ni. Przesta natyc!miast4

9endry pobieg" jej na pomoc, lecz ,om 2iedem 2trun zagrodzi" mu drog$ ze sztyletem w d"oni. (reszt by"o ju% za p#no na ucieczk$. 2"ysza"a na dworze konie i krzyki ludzi. Po c!wili do rodka wszed" zamaszystym krokiem m$%czyzna, ,yros!ijczyk jeszcze wy%szy od .ytryna. 5ia" wielk, g$st brod$, jaskrawozielon, lecz z siwymi odrostami. (a nim pojawi"o si$ dwc! kusznikw prowadzcyc! mi$dzy sob rannego, a dalej nast$pni... 7rya nigdy w %yciu nie widzia"a takiej bandy obszarpacw. ;c! miecze, topory i "uki by"y jednak lnice i zadbane. 1eden czy dwc! obrzuci"o j zaciekawionymi spojrzeniami, lecz nikt nie odezwa" si$ ani s"owem. 1ednooki m$%czyzna w zardzewia"ej przy"bicy pow$szy" i umiec!n" si$ szeroko, a "ucznik o g"owie poroni$tej sztywnymi blond w"osami domaga" si$ krzykiem ale. !otem $ojawi" si$ w"cznik z lwem na !e"mie, starszy, utykajcy m$%czyzna, najemnik z 6raa*os i... 9arwin? wyszepta"a 7rya. ,ak jest4 Pod brod i spltany mi w"osami ukrywa"a si$ twarz syna +ullena, ktry ongi prowadzi" jej kucyka po dziedzicu, atakowa" kuk"$ z 1onem i )obbem i pi" za du%o na ucztac!. 6y" c!udszy i wydawa" si$ twardszy, a poza tym w inter0ell nigdy nie nosi" brody, ale to by" on, cz"owiek jej ojca. 9arwin1 )zuci"a si$ naprzd, prbujc si$ wyrwa& z %elaznego ucisku .ytryna. To ja krzycza"a. 9arwin# to ja# $oznajesz mnie# $rawda? Po twarzy sp"ywa"y jej "zy. )ozp"aka"a si$ jak dziecko, jak jaka g"upia, ma"a dziewczynka. 9arwin# to ja1 5$%czyzna przenis" spojrzenie z jej twarzy na obdartego ze skry cz"owieka, ktrego mia"a na wamsie. 2kd mnie znasz3 zapyta", marszczc podejrzliwie brwi. Obdarty ze skry cz"owiek... kim jeste, jakim c!"opcem s"u%cym lordowi pijawce3 Przez c!wil$ nie wiedzia"a, co powiedzie&. 'osi"a tak wiele imion. .zy%by 7rya 2tark tylko si$ jej przyni"a? 1estem dziewczynk odpar"a, pocigajc nosem. 6y"am podczaszym lorda 6oltona, ale c!cia" mnie zostawi& koz"owi, wi$c uciek"am z 9endrym i 9orc 6u"k. 5usisz mnie zna&4 Prowadzi"e mojego kucyka, kiedy by"am ma"a. yba"uszy" oczy. /obrzy bogowie wykrztusi". 7rya sz$dobylska3 .ytryn, pu& j. ("ama"a mi nos. .ytryn cisn" j bezceremonialnie na pod"og$. -to to niby jest, do siedmiu piekie"3 +rka namiestnika. +arwin opad" przed ni na jedno kolano. rya )tark z ,interfe"".

$atelyn
&obb zrozumia"a, gdy tylko us"ysza"a straszny !armider w psiarniac!. 1ej syn wrci" do )i*errun, a 2zary ic!er razem z nim. ,ylko zapac! wielkiego, szarego wilkora mg" spowodowa& tak szalone szczekanie i ujadanie. 9rzy,dzie do mnie pomyla"a. Cdmure nie wrci" po swej pierwszej wizycie. ola" sp$dza& czas z 5arDiem Piperem i Patrekiem 5allisterem, s"uc!ajc )ymunda )ymopisa, ktry piewa" o bitwie pod -amiennym 5"ynem. )obb to nie Admure# ;n przyjdzie si! ze mn zobaczy# /eszcz pada" ju% od wielu dni. (imna, szara ulewa doskonale !armonizowa"a z nastrojem .atelyn. 1ej ojciec z ka%dym dniem by" coraz s"abszy i coraz g"$biej pogr%a" si$ w majaczeniac!. 6udzi" si$ tylko po to, by wymamrota&B 'R%ta* i b"aga& o wybaczenie. Cdmure unika" jej, a ser /esmond 9rell nadal nie c!cia" jej przyzna& wolnoci w granicac! zamku, c!o& wydawa" si$ z tego powodu bardzo przygn$biony. 'a duc!u podnis" j nieco jedynie powrt ser )obina )ygera oraz jego ludzi, zm$czonyc! i przemoczonyc! do szpiku koci. yglda"o na to, %e wrcili na piec!ot$. 5aester Fyman wyzna" jej, %e -rlobjcy uda"o si$ w jaki sposb zatopi& ic! galer$ i uciec. .atelyn zapyta"a, czy mog"aby porozmawia& z ser )obinem, by dowiedzie& si$ czego wi$cej, nie pozwolono jej jednak na to. 2ta"o si$ te% co wi$cej. ,ego dnia, gdy wrci" jej brat, kilka godzin po ic! rozmowie, dobieg"y j z dziedzica gniewne g"osy. 9dy wspi$"a si$ na dac!, by zobaczy&, co si$ dzieje, zobaczy"a zgromadzone obok g"wnej bramy grupki ludzi. yprowadzano ze stajen konie, ktrym nast$pnie zak"adano siod"a i uzdy. 2"yc!a& by"o krzyki, c!o& .atelyn by"a zbyt daleko, by mog"a rozr%ni& s"owa. 1edna z bia"yc! c!orgwi )obba le%a"a na ziemi. 1aki rycerz zawrci" konia i stratowa" wilkora, mknc w stron$ bramy. -ilku innyc! pod%y"o za jego przyk"adem. To l!dzie, ktrzy walczyli przy brodach ! bok! %dm!re+a pomyla"a. /o mogo a$ tak ich rozsierdzi0 /zy$by mj brat zniewa$y ich w jaki' sposb0 (dawa"o jej si$, %e poznaje ser Perwyna ?reya, ktry pojec!a" z ni do 9orzkiego 5ostu i -oca 6urzy, a potem wrci", a tak%e jego b$karciego przyrodniego brata 5artyna )i*ersa, c!o& z tego miejsca nie mog"a by& pewna. Przez zamkowe bramy wyjec!a"o oko"o czterdziestu ludzi, nie wiedzia"a jednak dokd.

Nie wrci"i# a maester 8yman nie chcia" jej powiedzie&, kim byli, dokd pojec!ali ani co ic! tak rozgniewa"o. Przyszed"em tu tylko po to, by zobaczy& twojego ojca, pani oznajmi". ,wj brat wkrtce zostanie lordem )i*errun. 1eli c!ce, by o czym wiedzia"a, sam musi ci to przekaza&. Teraz jednak )obb wrci" z zac!odu, wrci" zwyci$ski. -ybaczy mi powtarza"a sobie .atelyn. Musi mi wybaczy, jest moim synem i w $yach "ryi i .ansy pynie jego krew, tak samo jak moja# &ypu'ci mnie z tych komnat i wtedy dowiem si!, co si! wydarzyo# Gdy $rzyszed" po ni ser /esmond, zd%y"a si$ ju% wykpa&, ubra& i uczesa& kasztanowate w"osy. -rl )obb wrci" z zac!odu, pani oznajmi" rycerz i rozkaza", by stawi"a si$ przed jego obliczem w ielkiej -omnacie. O tej w"anie c!wili marzy"a, tej c!wili si$ ba"a. .traciam dwch synw czy trzech0 krtce si$ dowie. komnacie panowa" t"ok. szyscy spogldali na podwy%szenie, .atelyn jednak poznawa"a ic! te% od ty"uB lady 5ormont mia"a na sobie "atan kolczug$, 9reatjon i jego syn przerastali wzrostem reszt$ obecnyc!, lord 1ason 5allister mia" bia"e w"osy, a na r$ku trzyma" skrzydlaty !e"m, natomiast ,ytos 6lackwood przywdzia" swj wspania"y p"aszcz z kruczyc! pir. Poowa z nich b!dzie teraz chciaa mnie powiesi, a druga poowa odwrci tylko wzrok# Odnosi"a te% niepokojce wra%enie, %e kogo tu brakuje. )obb sta" na podwy%szeniu. Nie jest ju$ chopcem zrozumia"a z nag"ym uk"uciem blu. Ma szesna'cie lat i sta si! m!$czyzn # &ystarczy na niego spojrze# ojna wytopi"a z jego twarzy ca" mi$kko&. 6y" teraz szczup"y i twardy. (goli" brod$, lecz kasztanowate w"osy opada"y nie strzy%one na ramiona. -olczuga zardzewia"a mu od niedawnyc! deszczw, zostawiajc na bia"ym p"aszczu i opoczy brzowe plamy. 7 mo%e to by"y lady krwi. 'a g"owie mia" koron$ z mieczami, ktr wykuli dla niego z brzu i %elaza. Nosi j teraz swobodniej# +ak krl# Cdmure sta" obok podwy%szenia ze skromnie poc!ylon g"ow, s"uc!ajc, jak )obb wyc!wala jego zwyci$stwo. ...padli pod -amiennym 5"ynem, nigdy nie zostan zapomniani. 'ic dziwnego, %e lord ,ywin uciek" walczy& ze 2tannisem. Ludzie z p"nocy i ludzie z dorzecza okazali si$ dla niego zbyt twardzi. (ebrani odpowiedzieli miec!em i krzykami poparcia, )obb jednak unis" r$k$, nakazujc zac!owa& cisz$. 'ie miejcie jednak wtpliwoci, %e

Lannisterowie pomaszeruj na nas znowu. 6y zapewni& krlestwu bezpieczestwo, b$dziemy musieli wygra& jeszcze wiele bitew. -rl p"nocy4 rykn" 9reatjon, wymac!ujc w powietrzu zakut w %elazo pi$ci. Lordowie dorzecza odpowiedzieli mu krzykami & '4r" dorzecza*. -omnat$ wype"ni" !uk uderzajcyc! o sto"y pi$ci i tupicyc! w pod"og$ stp. ,ylko garstka ludzi zauwa%y"a pord tego tumultu .atelyn i ser /esmonda, zacz$li jednak szturc!a& "okciami ssiadw i powoli wok" niej zapad"a cisza. ,rzyma"a g"ow$ wysoko, ignorujc spojrzenia. Niech sobie my'l , co chc # :iczy si! wy cznie zdanie )obba# Pocieszy" j widok wydatnyc! rysw ser 6ryndena ,ullyego, ktry zasiada" na podwy%szeniu. 9iermkiem )obba by" jaki c!"opiec, ktrego nie zna"a, a za jego plecami sta" m"ody rycerz w opoczy koloru piasku, na ktrej wy!a0towano muszelki, a tak%e drugi, starszy, ktry mia" w !erbie trzy czarne pieprzniczki na sza0ranowym pasie, biegncym przez pole z zielono<srebrnyc! paskw. 5i$dzy nimi przystan$"a starsza, przystojna dama oraz "adna dziewczyna, ktra wyglda"a na jej crk$. 6y"a tam te% druga dziewczyna, mniej wi$cej w wieku 2ansy. .atelyn wiedzia"a, %e muszelki s !erbem jakiego pomniejszego rodu. +erbu starszego rycerza nie zna"a. +e%cy0 Po co )obb ustawi" jecw na podwy%szeniu3 9dy ser /esmond poprowadzi" j w tamt stron$, 8t!erydes ayn uderzy" lask w pod"og$. Nie wiem, co zrobi!, je'li )obb spojrzy na mnie tak jak Admure# ydawa"o si$ jej jednak, %e w oczac! syna nie dostrzega gniewu, lecz co innego... czy%by l$k3 'ie, to nie mia"o sensu. .zego mia"by si$ ba&3 6y" 5"odym ilkiem, krlem ,ridentu i p"nocy. Pierwszy przywita" j stryj. 2er 6rynden jak zwykle by" czarn ryb i nie dba" o to, co myl inni. (eskoczy" z podwy%szenia i wzi" .atelyn w ramiona. .iesz$ si$, %e ci$ tu widz$, .at powiedzia". ,rudno jej by"o panowa& nad sob. 1a te% wyszepta"a. Matko. .atelyn podnios"a wzrok, spogldajc na swego wysokiego, krlewskiego syna. asza 5i"o&, modli"am si$ o twj bezpieczny powrt. 2"ysza"am, %e by"e ranny. 2trza"a przeszy"a mi rami$ podczas szturmu na ,urni$ wyjani". )ana ju% si$ zagoi"a. 5ia"em wspania" opiek$.

,o znaczy, %e bogowie s "askawi. .atelyn zaczerpn$"a g"$boko tc!u. Powiedz to# Nie mo$na tego unikn # 'a pewno powiedzieli ci, co uczyni"am. 7 czy wyjanili ci dlaczego3 /"a dziewczynek. 5ia"am pi$cioro dzieci. ,eraz mam tylko troje. Tak# $ani. Lord )ickard -arstark odepc!n" na bok 9reatjona. .zarna kolczuga i d"uga, siwa, nie uczesana broda nadawa"y mu wygld z"owrogiego widma. Od jego wskiej, zapadni$tej twarzy zion$"o c!"odem. 7 ja mam jednego syna, c!o& kiedy mia"em trzec!. Obrabowa"a mnie z nale%nej mi zemsty. .atelyn spojrza"a na niego spokojnie. Lordzie )ickardzie, mier& -rlobjcy nie kupi"aby %ycia twoic! dzieci. 8wolnienie go mo%e kupi& %ycie moic!. Lord nie da" si$ ug"aska&. 1aime Lannister oszuka" ci$. -upi"a od niego tylko s"owa bez pokrycia. 5j ,orr!en i mj Cddard zas"ugiwali na lepsze traktowanie. /aj s$okj# 4arstark mrukn" 9reatjon, krzy%ujc na piersi pot$%ne ramiona. ,o by"o szalestwo matki. -obiety ju% takie s. 2zalestwo matki3 naskoczy" na lorda 8mbera lord -arstark. 1a uwa%am, %e to zdrada. /o& tego. Przez c!wil$ )obb przemawia" raczej tonem 6randona ni% swego ojca. 'ikt nie b$dzie w mojej obecnoci oskar%a" pani inter0ell o zdrad$. 9dy zwrci" si$ w stron$ .atelyn, jego g"os nabra" "agodniejszyc! tonw. 9dybym mg" sprawi&, by -rlobjca wrci" w okowy, uczyni"bym to. 8wolni"a go bez mojej wiedzy i zgody... wiem jednak, %e uczyni"a to z mi"oci. /la 7ryi i 2ansy oraz z %alu za 6ranem i )ickonem. Przekona"em si$, %e mi"o& nie zawsze jest mdra. .z$sto wiedzie nas do wielkic! szalestw, lecz mimo to s"uc!amy serca ... bez wzgl$du na to, co nam nakazuje. 'ieprawda%, mamo3 /zy to wa'nie uczyniam0 1eli serce przywiod"o mnie do szalestwa, postaram si$ w miar$ myc! mo%liwoci zado&uczyni& to lordowi -arstarkowi i tobie. ,warz lorda )ickarda pozosta"a nieub"agana. .zy twe zado&uczynienie ogrzeje ,orr!ena i Cddarda w zimnyc! grobac!, do ktryc! wys"a" ic! -rlobjca3 Przepc!n" si$ mi$dzy 9reatjonem a 5aege 5ormont i opuci" komnat$. )obb nie prbowa" go zatrzymywa&.

,ybacz m%# mamo. 1eli ty mi wybaczysz. 1u% ci wybaczy"em. iem, co to znaczy koc!a& tak mocno, %e nie mo%na myle& o niczym wi$cej. .atelyn pok"oni"a si$. /zi$kuj$. Przynajmniej tego dziecka nie straciam# 5usimy porozmawia& cign" )obb. Ty i moi stryjowie. . tym i... o innyc! sprawac!. (arzdco, og"o zakoczenie s$otkania. 8t!erydes ayn uderzy" lask w pod"og$ i nakaza" krzykiem si$ rozej&. Ludzie z p"nocy i lordowie dorzecza ruszyli w stron$ drzwi. /opiero wtedy .atelyn zda"a sobie spraw$, czego jej brakowa"o. &ilka# Nie ma tu wilka# 6dzie si! podzia .zary -icher0 iedzia"a, %e wilkor wrci" z )obbem, s"ysza"a przecie% psy, nie zauwa%y"a go jednak w komnacie, u boku jej syna, gdzie by"o jego miejsce. 'im jednak zd%y"a zapyta& o to )obba, otoczy" j krg %yczliwyc! osb. Lady 5ormont ucisn$"a jej d"o. Pani, gdyby .ersei Lannister wi$zi"a dwie moje crki, postpi"abym tak samo. 9reatjon, ktry za nic mia" konwenanse, unis" j wysoko w powietrze i uciska" w wielkic!, kud"atyc! "apskac!. ,woje wilcze szczeni$ raz ju% zmasakrowa"o -rlobjc$. 1eli b$dz ie $otrzeba# zrobi to $o raz dr%gi. 9albart 9lo*er i lord 1ason 5allister byli c!"odniejsi, a 1onos 6racken niemal lodowaty, przemawiali jednak uprzejmie. 'a kocu podszed" do niej brat. 1a te% modl$ si$ o dziewczynki, .at. 5am nadziej$, %e w to nie wtpisz. Oczywicie, %e nie. Poca"owa"a go. -oc!am ci$ za to. 9dy pad"y ju% wszystkie s"owa, w ielkiej -omnacie )i*errun zosta" tylko )obb, troje ,ullyc! i szecioro nieznajomyc!, o ktryc! .atelyn nic nie wiedzia"a. 2pojrza"a na nic! zaciekawiona. !ani, panowie, niedawno przeszlicie na stron$ mojego syna3 Niedawno potwierdzi" m"ody rycerz z muszelkami ale nasza odwaga jest wielka, a wierno& niezac!wiana. 5am nadziej$, %e ci tego dowiedziemy, pani. )obb mia" zak"opotan min$. Mamo odezwa" si$ czy mog$ ci przedstawi& lady 2ybell, %on$ lorda 9awena esterlinga z ,urni. 2tarsza kobieta podesz"a do niej z powa%n

min. 1ej m% by" jednym z tyc!, ktryc! wzi$limy do niewoli w 2zepczcym Lesie. Tak ,est, -esterlin#owie pomyla"a .atelyn. Maj na chor gwi sze' biaych muszelek na piaskowym tle# *o pomniejszy rd, ktry poprzysi g wierno' :annisterom# )obb przedstawi" jej po kolei reszt$ nieznajomyc!. )er Ro"$h )$icer# brat "ady )ybe"". 6y" kasztelanem ,urni, gdy j zdobylimy. Rycerz z pieprzniczkami poc!yli" g"ow$. 6y" szerokim w barac! m$%czyzn o z"amanym nosie i krtko przystrzy%onej, siwej brodzie. 2prawia" wra%enie dzielnego wojownika. /zieci "orda Gawena i "ady )ybe"". )er Rayna"d ,ester"ing. )ycerz z muszelkami na opoczy umiec!n" si$ pod krzaczastymi wsami. 5"ody, %ylasty i grubo ciosany, mia" zdrowe z$by i g$st, kasztanowat czupryn$. 6"enya. /ziewczynka dygn$"a popiesznie. Ro""am ,ester"ing# mj giermek. .!"opiec zacz" pada& na kolana, zauwa%y" jednak, %e nikt nie kl$czy, pok"oni" si$ wi$c tylko. To d"a mnie zaszczyt rzek"a .atelyn. /zy$by )obb zdoby wierno' *urni0 1eli tak, to nic dziwnego, %e esterlingowie mu towarzyszyli. Od czasu, gdy ,ywin Lannister osign" odpowiedni wiek, by wyruszy& na wojn$, .asterly )ock nigdy nie traktowa"o zdrady pob"a%liwie... 'a koniec podesz"a do niej dziewczyna. (ac!owywa"a si$ bardzo niemia"o. )obb uj" j za r$k$. Mamo zacz". 5am wielki zaszczyt przedstawi& ci lady 1eyne esterling, starsz crk$ lorda 9awena i moj... hmm... pani %on$. Pierwsza myl, ktra przebieg"a przez g"ow$ .atelyn, brzmia"aB Nie, to niemo$liwe, jeste' jeszcze dzieckiem# /r%ga& " poza tym przysi!gae' innej# Trzecia& Matko, zmiuj si!, )obb, co' ty narobi0 /o$iero wtedy wszystko zroz%mia"a. .zale%stwa, ktre popeniamy z mio'ci0 -apa mnie w sida jak zaj ca# &ygl da na to, $e ju$ mu wybaczyam# ( irytacj miesza" si$ jednak smutny podziw. )obb zaaran%owa" ca" scen$ z mistrzostwem godnym najlepszego komedianta... a"bo kr"a. +ate"yn nie mia"a innego wyboru, jak uj& d"onie 1eyne esterling. 5am now crk$ oznajmi"a tonem sztywniejszym, ni% zamierza"a. 8ca"owa"a przera%on dziewczyn$ w oba policzki. ,itaj $rzy naszym sto"e i ogni%. /zi$kuj$, pani. Przysi$gam, %e b$d$ dla )obba dobr i wiern %on. ; tak mdr krlow, jak tylko zdo"am.

3rlow # *ak jest# *a moda, adna dziewczyna jest krlow # Musz! o tym pami!ta# 1ej urodzie nie sposb by"o zaprzeczy&. 5ia"a kasztanowate loki, twarz kszta"tu serca i umiec!a"a si$ niemia"o. .atelyn natyc!miast zauwa%y"a, %e jest szczup"a, ale ma dobre biodra. Przynajmniej nie powinna mie trudno'ci z porodami# Lady 2ybell wycign$"a r$k$, nim powiedziano cokolwiek wi$cej. ,o dla nas zaszczyt po"czy& si$ z rodem 2tarkw, pani, ale jestemy te% okrutnie znu%eni. Pokonalimy d"ug drog$ w krtkim czasie. .zy mo%emy uda& si$ do swyc! komnat, by swobodnie porozmawia"a z synem3 ,ak by"oby najlepiej. )obb poca"owa" swoj 1eyne. (arzdca znajdzie wam odpowiednie kwatery. (aprowadz$ was do niego zaproponowa" ser Cdmure ,ully. 1este bardzo uprzejmy ucieszy"a si$ lady 2ybell. .zy ja te% musz$ i&3 zapyta" ma"y )ollam. (estem twoim giermkiem. )obb wybuc!n" miec!em. tej c!wili nie potrzebuj$ giermka. .ch. 1ego 5i"o& obywa" si$ bez ciebie przez szesnacie lat, )ollamie odezwa" si$ ser )aynald od muszelek. 5yl$, %e prze%yje jako te kilka godzin. 2tanowczo uj" m"odszego brata za r$k$ i wyprowadzi" go z komnaty. 5asz pi$kn %on$ odezwa"a si$ .atelyn, gdy si$ ju% oddalili a esterlingowie wygldaj na !onorowyc! ludzi... c!ocia% lord 9awen przysi$ga" wierno& ,ywinowi Lannisterowi, nieprawda%3 ,ak. 1ason 5allister pojma" go w 2zepczcym Lesie i wi$zi" w 2eagardzie, liczc na okup. )zecz jasna, teraz go uwolni$, c!o& mo%e nie zec!cie& przy"czy& si$ do mnie. Obawiam si$, %e pobralimy si$ bez jego zgody, a nasze ma"%estwo postawi"o go w bardzo niebezpiecznej sytuacji. ,urnia nie jest silna. ( mi"oci do mnie 1eyne mo%e straci& wszystko. 7 ty straci"e ?reyw wskaza"a. 1ego grymas mwi" wszystko. (rozumia"a, skd si$ wzi$"y gniewne g"osy i dlaczego Perwyn ?rey i 5artyn )i*ers odjec!ali w takim popiec!u, tratujc po drodze c!orgiew )obba. .zy mog$ zapyta&, ile mieczy wnios"a ci w posagu %ona, )obb3 !i$&dziesit. tym dwunastu rycerzy. 'ic dziwnego, %e jego g"os brzmia" tak ponuro. 9dy w 6li#niakac! zawarto kontrakt ma"%eski, stary lord alder ?rey da" )obbowi tysic konnyc! rycerzy i prawie trzy tysice

piec!oty. 1eyne jest nie tylko pi$kna, lecz rwnie% bystra. ; ma dobre serce. Potrzebujesz mieczy, nie dobrych serc# +ak moge' to zrobi, )obb0 +ak moge' by taki porywczy, taki gupi0 +ak moge' by tak ... tak bardzo... mody0 yrzuty nic by jednak nie da"y. Powiedz mi, jak to si$ sta"o za%da"a tylko. (doby"em jej zamek, a ona zdoby"a moje serce. )obb umiec!n" si$. ,urnia mia"a s"aby garnizon, wi$c pewnej nocy wzi$limy j szturmem. .zarny alder i 2malljon wdrapali si$ na mury z grupkami ludzi, podczas gdy ja rozbi"em taranem g"wn bram$. 2trza"a tra0i"a mnie w rami$ na krtko przed tym, nim ser )olp! podda" nam zamek. ( pocztku wydawa"o si$, %e to nic gro#nego, ale rana zacz$"a si$ paskudzi&. 1eyne kaza"a mnie przenie& do swego "o%a i opiekowa"a si$ mn, a% gorczka min$"a. ; by"a ze mn, gdy 9reatjon przynis" wieci o ... o inter0ell. O 6ranie i )ickonie. ydawa"o si$, %e trudno mu wymwi& imiona braci. 'oc... da"a mi pocieszenie, mamo. .atelyn nie musia"a pyta&, jakiego rodzaju pocieszenie o0erowa" a jej synowi (eyne ,ester"ing. 7 ty polubi"e j nast$pnego dnia. 2pojrza" jej prosto w oczy, dumny, a zarazem zawstydzony. ,ego wymaga" !onor. 1est spokojna i s"odka, mamo. 6$dzie dla mnie dobr %on. 6y& mo%e. 7le to nie ug"aska lorda ?reya. ,iem odpar" jej syn z rozpacz w g"osie. 2partaczy"em wszystko oprcz bitew, prawda3 2dzi"em, %e to one b$d najtrudniejsze, ale ... gdybym tylko ci$ wys"uc!a" i zatrzyma" ,!eona jako zak"adnika, nadal w"ada"bym p"noc, a 6ran i )ickon %yliby bezpiecznie w ,interfe"". 5o%e tak, a mo%e nie. Lord 6alon mg"by i tak zaryzykowa& wojn$. -iedy poprzednim razem si$gn" po koron$, kosztowa"o go to dwc! synw. 5g" uzna&, %e tracc tylko jednego, zrobi dobry interes. /otkn$"a jego ramienia. +o zrobi"i :reyowie po twoim lubie3 )obb potrzsn" g"ow. ( ser 2te*ronem mg"bym si$ jako dogada&, ale ser )yman jest t$py jak buzdygan, a .zarny alder... uwierz mi, nie nazwano go tak z uwagi na kolor jego brody. Posun" si$ nawet do tego, %e powiedzia", i% %adna z jego sistr nie zawa!a si$ wyj& za wdowca. (abi"bym go za to, gdyby 1eyne mnie nie ub"aga"a. yrzdzi"e rodowi ?reyw straszliw zniewag$, )obb.

'ie c!cia"em tego. 2er 2te*ron zgin" za mnie, a %aden krl nigdy nie mia" wierniejszego giermka ni% Oly*ar. .!cia" ze mn zosta&, ale ser )yman zabra" go razem z ca" reszt. (e wszystkimi ic! si"ami. 9reatjon namawia" mnie do ataku na nic!... alczy& ze swoimi, gdy otaczali ci$ wrogowie3 zapyta"a. ,o by"by twj koniec. iem. Pomyla"em sobie, %e mo%e uda"oby si$ nam znale#& dla crek lorda aldera innyc! m$%w. 2er endel 5anderly zaproponowa", %e o%eni si$ z ktr z nic!, a 9reatjon mwi, %e jego stryjowie szukaj nowyc! %on. 9dyby lord alder by" rozsdny... On nie jest rozsdny przerwa"a m% +ate"yn. 1est pyszny i dra%liwy jak nikt na wiecie. iesz o tym. .!cia" zosta& dziadkiem krla. 'ie ub"agasz go, o0erujc w zamian za siebie dwc! staryc! rozbjnikw i drugiego syna najwi$kszego grubasa w 2iedmiu -rlestwac!. 'ie tylko z"ama"e przysi$g$, lecz do tego zbruka"e !onor 6li#niakw, wybierajc sobie %on$ z mniej znaczcego rodu. -rew esterlingw jest lepsza ni% ?reyw oburzy" si$ )obb. ,o staro%ytny rd, ktry poc!odzi od Pierwszyc! Ludzi. Przed podbojem krlowie 2ka"y wc!odzili niekiedy w zwizki ma"%eskie z esterlingami. 6y"a te% inna 1eyne esterling, ktra przed trzystu laty by"a krlow krla 5aegora. szystko to tylko sl na rany lorda aldera. (awsze bola"o go, %e inne rody patrz z gry na ?reyw, uwa%ajc ic! za nuworyszw. 2dzc z jego s"w, to nie pierwsza zniewaga, ktra go spotka"a. 1on 7rryn nie c!cia" przyj& jego wnukw na wyc!owanie, a mj ojciec nie zgodzi" si$ na o%enek Cdmurea z jedn z jego crek. skaza"a g"ow na brata, ktry wrci" do nic!. asza 5i"o& oznajmi" 6rynden 6lack0is! mo%e powinnimy kontynuowa& t$ rozmow$ na osobnoci. Tak. g"osie )obba s"yc!a& by"o zm$czenie. 5g"bym zabi& za kielic! wina. 'ajlepsza c!yba by"aby komnata audiencyjna. 9dy ruszyli sc!odami w gr$, .atelyn zada"a pytanie, ktre gryz"o j ju% od d"u%szego czasu. Robb# gdzie jest )zary ,icher? 'a dziedzicu, z baranim ud#cem. -aza"em g"wnemu psiarczykowi go nakarmi&. /o tej pory zawsze trzyma"e go przy sobie.

-omnata to nie miejsce dla wilka. 2ama widzia"a, %e robi si$ w niej niespokojny. arczy i prbuje gry#&. 'ie powinienem by" zabiera& go ze sob na bitw$. (abi" ju% zbyt wielu ludzi, by mia" si$ ic! ba&. 1eyne jest przy nim niespokojna, a jej matka przera%ona. / w tym tkwi sedno sprawy pomyla"a +ate"yn. 1est cz$ci ciebie, )obb. 6a& si$ go, to znaczy ba& si$ ciebie. 'ie jestem wilkiem, bez wzgl$du na to, jak mnie zw sprzeciwi" si$ poirytowany )obb. 2zary ic!er zabi" w ,urni jednego cz"owieka, w 7s!emark drugiego, a pod OPcross szeciu albo siedmiu. 9dyby widzia"a ... idzia"am, jak w inter0ell wilk 6rana rozerwa" cz"owiekowi gard"o przerwa"a mu ostro. -oc!a"am go za to. ,o by"o co innego. ,en cz"owiek z ,urni by" rycerzem, ktrego 1eyne zna"a ca"e %ycie. 'ie mo%esz jej wini& za to, %e si$ boi. 2zary ic!er nie lubi te% jej wuja. 2zczerzy k"y za ka%dym razem, gdy ser )olp! si$ zbli%y. Przeszy" j zimny dreszcz. Odelij ser )olp!a. 'atyc!miast. /okd3 /o ,urni, %eby Lannisterowie mogli zatkn& jego g"ow$ na palu3 1eyne go koc!a. 1est jej wujem i do tego niez"ym rycerzem. Potrzeba mi wi$cej takic! ludzi, nie mniej. 'ie wygnam go tylko dlatego, %e mj wilk nie lubi jego zapac!u. Robb. (atrzyma"a si$ i z"apa"a go za rami$. -iedy ci powiedzia"am, %eby trzyma" ,!eona 9reyjoya blisko siebie, i mnie nie pos"uc!a"e. Pos"uc!aj mnie teraz. Odelij tego cz"owieka. 'ie mwi$, %e musisz go wygna&. (najd# mu jakie zadanie, ktre wymaga odwagi, jakie !onorowe zaj$cie, wszystko jedno jakie... tylko nie pozwl, by pozostawa" przy tobie. (marszczy" brwi. .zy mam kaza& 2zaremu ic!rowi obwc!a& wszystkic! moic! rycerzy3 5og by& te% inni, ktryc! zapac!u nie polubi. -a%dy cz"owiek, ktrego nie lubi 2zary ic!er, jest cz"owiekiem, ktrego nie c!c$ widzie& blisko ciebie. ,e wilki s czym wi$cej ni% zwyk"ymi wilkami, )obb. Przecie% o tym wiesz. ,ak sobie myl$, %e pewnie przys"ali je bogowie. 6ogowie twojego ojca, dawni bogowie p"nocy. Pi$& wilczyc! szczenit, )obb, dla pi$ciorga dzieci 2tarkw. 2ze& poprawi" j )obb. 1on te% dosta" wilka. ,o ja je znalaz"em, pami$tasz3 iem, ile ic! by"o i skd si$ wzi$"y. ,ak samo jak ty myla"em, %e s naszymi stra%nikami, naszymi obrocami, a% do c!wili ... 7% do c!wili3 zapyta"a. )obb zacisn" usta.

...a% do c!wili, gdy dowiedzia"em si$, %e ,!eon zamordowa" 6rana i )ickona. ilki w niczym im nie pomog"y. 'ie jestem ju% ma"ym c!"opcem, mamo. 1estem krlem i potra0i$ broni& si$ sam. estc!n". (najd$ jakie zadanie dla ser )olp!a, jaki pretekst, ktry pozwoli mi go odes"a&. 'ie z powodu jego zapac!u, ale po to, by ci$ uspokoi&. /osy& ju% wycierpia"a. .atelyn zala"a ulga. Poca"owa"a go lekko w policzek, nim ic! towarzysze wyszli zza zakr$tu sc!odw. Przez c!wil$ znowu by" jej c!"opcem, a nie krlem. !rywatna komnata a%diencyjna "orda +ostera by"a niewielkim pomieszczeniem po"o%onym nad ielk -omnat, ktre lepiej nadawa"o si$ do pou0nyc! rozmw. )obb zasiad" na !onorowym miejscu, zdj" koron$ i po"o%y" j na pod"odze obok siebie. .atelyn pocign$"a za sznurek dzwonka, by kaza& przynie& wino. Cdmure zdawa" swemu stryjowi szczeg"ow relacj$ z bitwy pod -amiennym 5"ynem. 9dy jednak s"udzy zjawili si$ i odeszli, 6lack0is! odc!rzkn". 5yl$, %e wys"uc!alimy ju% wystarczajco wiele twoic! przec!wa"ek, bratanku. Przec!wa"ek3 obr%szy" si$ Cdmure. . co ci chodzi? O to, %e winiene podzi$kowa& 1ego 5i"oci za wyrozumia"o&, ktr ci okaza" warkn" 6lack0is!. Odegra" t$ komedianck 0ars$ w ielkiej -omnacie po to, by nie zawstydzi& ci$ przed twoimi lud#mi. 9dybym by" na jego miejscu, kaza"bym ci$ wyc!"osta& za g"upot$, zamiast c!wali& za to szalestwo, ktrego dopuci"e si$ przy brodac!. 'a tyc! brodac! zgin$li dobrzy ludzie, stryju. g"osie Cdmurea brzmia"o oburzenie. .zy nikt poza 5"odym ilkiem nie mo%e odnosi& zwyci$stw3 .zy ukrad"em c!wa"$ przeznaczon dla ciebie, )obb3 asza 5i"o& poprawi" go )obb lodowatym tonem. 8zna"e mnie za swego krla, wuju. .zy%by o tym te% zapomnia"3 )ozkazano ci utrzyma& )i*errun, Cdmure oznajmi" 6lack0is!. 3 nic $oza tym. 8trzyma"em je, i do tego rozkwasi"em nos lordowi ,ywinowi... To $rawda przyzna" )obb. 7le jego rozkwaszony nos nie da nam zwyci$stwa w wojnie. .zy zada"e sobie pytanie, dlaczego tak d"ugo siedzielimy na zac!d od OPcross3 iedzia"e, %e mam za ma"o ludzi, %eby zagrozi& Lannisportowi albo .asterly )ock. 2 jeszcze inne zamki... z"oto... byd"o.

2dzi"e, %e c!odzi"o nam o "upy3 zapyta" z niedowierzaniem )obb. uju, c!cia"em, %eby lord ,ywin ruszy" na zac!d. 'asza armia sk"ada"a si$ wy"czn ie z konnicy wtrci" 6lack0is!. 7 si"y Lannisterw g"wnie z piec!oty. 5ielimy zamiar pogania& si$ z lordem ,ywinem wzd"u% wybrze%a, a potem zaj& go od ty"u i zaj& siln pozycj$ obronn na z"otym szlaku. 5oi zwiadowcy znale#li miejsce, gdzie teren bardzo nam sprzyja". 9dyby sprbowa" nas tam zaatakowa&, zap"aci"by straszliw cen$. 7 gdyby tego nie zrobi", zosta"by uwi$ziony na zac!odzie, tysice mil od miejsca, w ktrym powinien by&. 7 my ca"y ten czas %ylibymy z jego zasobw, zamiast on z naszyc!. Lord 2tannis zamierza" uderzy& na -rlewsk Przysta doda" )obb. 5g" jednym krwawym uderzeniem uwolni& nas od 1o00reya, krlowej i -rasnala. tedy moglibymy zawrze& pokj. Cdmure przenosi" wzrok ze stryja na siostrzeca. 'ie wtajemniczylicie mnie w te $"any. Powiedzia"em ci, %eby utrzyma" )i*errun rzek" z naciskiem )obb. -trej cz$ci tego rozkazu nie zrozumia"e3 -iedy zatrzyma"e lorda ,ywina nad .zerwonymi id"ami kontynuowa" 6lack0is! da"e pos"acom z 9orzkiego 5ostu czas potrzebny na zawiadomienie go o tym, co si$ dzieje na wsc!odzie. Lord ,ywin natyc!miast zawrci" sw armi$, po"czy" si"y z 5att!isem )owanem i )andyllem ,arlym w pobli%u grnyc! dop"yww .zarnej ody i dotar" 0orsownym marszem do odospadu 7krobaty. ,am znalaz" Macea ,yrella i jego dwc! synw, ktrzy czekali na niego z wielk armi i 0lotyll barek. Pop"yn$li w d" rzeki, wysadzili oddzia"y na ld w odleg"oci po"owy dnia drogi od miasta i uderzyli na 2tannisa od ty"u. .atelyn przypomnia"a sobie dwr krla )en"yego, ktry widzia"a w 9orzkim 5ocie. ,ysice z"otyc! r% powiewajcyc! na wietrze, niemia"y umiec! i mi"e s"owa krlowej 5argaery oraz jej brata, )ycerza -wiatw, z zakrwawion szmat owini$t wok" skroni. +e'li ju$ musiae' wpa' w ramiona jakiej' kobiety, synu, to dlaczego nie moga to by Margaery *yrell0 6ogactwo i pot$ga ysogrodu przewa%y"yby szal$ w walce, ktra ic! czeka"a. / mo$e .zary &icher polubiby jej zapach# Cdmure mia" zbola" min$. 'ie c!cia"em... nie c!cia"em, )obb, musisz mi pozwoli&, bym za to zado&uczyni". nast$pnej bitwie poprowadz$ przedni stra%4 /hodzi ci o zado'uczynienie, bracie, czy raczej o chwa!0 zada"a sobie pytanie .atelyn.

nast$pnej bitwie powtrzy" )obb. 'o c%, to b$dzie nied"ugo. 'ie wtpi$, %e po lubie 1o00reya Lannisterowie ponownie wyrusz do boju ze mn i tym razem b$d im towarzyszy& ,yrellowie. 7 jeli .zarny alder postawi na swoim, mo%e b$d$ musia" walczy& rwnie% z ?reyami... /opki ,!eon 9reyjoy zasiada na tronie twojego ojca z r$kami zbrukanymi krwi twyc! braci, inni wrogowie musz zaczeka& oznajmi"a synowi .atelyn. Przede wszystkim masz obowizek broni& swyc! ludzi, odzyska& inter0ell i powiesi& ,!eona we wroniej klatce, %eby umiera" powoli. przeciwnym razie mo%esz od razu zdj& t$ koron$, )obb, bo ludzie i tak b$d wiedzieli, %e nie jeste prawdziwym krlem. ( tego, jak na ni spojrza", .atelyn wnosi"a, %e ju% od dawna nikt nie omieli" si$ przemawia& do niego tak szczerze. -iedy powiedzieli mi, %e inter0ell pad"o, c!cia"em natyc!miast rusza& na p"noc odpowiedzia" z nut zawstydzenia. Pragn"em uwolni& 6rana i )ickona, ale myla"em ... nigdy bym nie sdzi", %e ,!eon zrobi im krzywd$, daj$ s"owo. 9dybym wiedzia"... (a p#no ju% na gdybanie i za p#no na ratunek przerwa"a mu .atelyn. 0ostaje ty"ko zemsta. Ostatnie wieci, jakie dotar"y do nas z p"nocy, mwi"y, %e ser )odrik pokona" silny oddzia" %elaznyc! ludzi pod ,orr!ens 2Duare i gromadzi w zamku .erwyn si"y, by wyzwoli& inter0ell poin0ormowa" j )obb. 5o%liwe, %e ju% tego dokona". Od d"u%szego czasu nie mielimy stamtd %adnyc! wiadomoci. 7 jeli skieruj$ si$ na p"noc, co si$ stanie z ,ridentem3 'ie mog$ wymaga& od lordw dorzecza, %eby opucili swyc! ludzi. 'ie mo%esz zgodzi"a si$ .atelyn. 0ostaw ic! tu, by strzegli swoic!, a p"noc odzyskaj z lud#mi z p"nocy. 7le jak ic! tam zaprowadzi&3 wtrci" jej brat Cdmure. 'ad morzem zac!odzcego s"oca panuj %ela#ni ludzie. 9reyjoyowie trzymaj te% w r$kac! ?os$ .ailin. Aadna armia nigdy nie zdoby"a jej od po"udnia. 1u% samo podj$cie tej prby by"oby szalestwem. (ostalibymy uwi$zieni na przesmyku, z %elaznymi lud#mi z przodu, a rozgniewanymi ?reyami za naszymi plecami. 5usimy odzyska& ?reyw stwierdzi" )obb. 0 nimi nada" zachowamy szanse na sukces, c!o&by nawet niewielkie. 6ez nic! nie widz$ nadziei. 1estem sk"onny da& lordowi alderowi wszystko, czego za%da ... przeprosiny, zaszczyty, ziemie, z"oto... musi istnie& co, co zadowoli jego dum$...

'ie co wtrci"a .atelyn. -to.

#on
8wa%asz, %e s wystarczajco du%e3 2zerok twarz ,ormunda pokrywa"y p"atki niegu, ktre topnia"y w jego w"osac! i brodzie. Olbrzymy ko"ysa"y si$ miarowo na grzbietac! mamutw, mijajc ic! parami. -onik 1ona sp"oszy" si$, przera%ony tym niezwyk"ym widokiem, trudno jednak by"o okreli&, czy wystraszy" si$ mamutw czy ic! je#d#cw. 'awet /uc! co0n" si$ o krok, szczerzc k"y w bezg"onym grymasie. ilkor by" wielki, lecz mamuty znacznie go przerasta"y, a do tego by"o ic! ca"e mnstwo. 1on uj" konia za uzd$, zmuszajc go, by sta" spokojnie. /zi$ki temu mg" policzy& olbrzymy, ktre wy"ania"y si$ ze nie%ycy i jasnyc! mgie" unoszcyc! si$ nad 5leczn od. 9dy przekroczy" ju% pi$&dziesit, ,ormund nagle co powiedzia" i c!"opak straci" rac!ub$. Musz by ich setki. 6ez wzgl$du na to, ile ju% go min$"o, wci% nadje%d%a"y nowe. opowieciac! 2tarej 'iani olbrzymy by"y wi$kszymi lud#mi, ktrzy mieszkali w kolosalnyc! zamkac!, walczyli na gigantyczne miecze i nosili buty, w ktryc! mg"by si$ sc!owa& ca"y c!"opiec. ,e istoty by"y jednak inne. 6ardziej przypomina"y nied#wiedzie ni% ludzi i by"y rwnie w"oc!ate jak mamuty, na ktryc! je#dzi"y. 9dy siedzia"y, trudno by"o oceni&, ile naprawd$ maj wzrostu. Mo$e z dziesi! albo dwana'cie stp pomyla" 1on. 3ra czterna'cie# ;c! poc!y"e klatki piersiowe mo%na by wzi& za ludzkie, lecz r$ce zwisa"y stanowczo za nisko, a dolna po"owa tu"owia wydawa"a si$ dwukrotnie szersza od grnej. 'ogi mia"y krtsze ni% r$ce, lecz za to bardzo grube, a butw nie nosi"y w ogle. ;c! stopy by"y szerokie i p"askie, pokryte czarn zrogowacia" skr. "aciwie nie mia"y szyj. ielkie, masywne g"owy wystawa"y do przodu spomi$dzy "opatek, a twarze by"y p"askie i zwierz$ce. 2zczurze oczka, nie wi$ksze ni% paciorki, niemal ca"kowicie nikn$"y pord 0a"d zrogowacia"ej skry. Olbrzymy ca"y czas w$szy"y, polegajc na w$c!u w takim samym stopniu jak na wzroku. Nie nosz skr zrozumia" 1on. ,o w"osy. .a"e ic! cia"o pokrywa"o kosmate 0utro, g$ste poni%ej pasa, a rzadsze na grze. 6i" od nic! d"awicy smrd, niewykluczone jednak, %e poc!odzi" raczej od mamutw. '1oramun

zad" w )g (imy i przebudzi" picyc! w ziemi olbrzymw *. 1on wypatrywa" d"ugic! na dziesi$& stp mieczy, widzia" jednak tylko maczugi. i$kszo& z nic! to by"y konary drzew. ( niektryc! wci% jeszcze zwisa"y po"amane ga"$zie. 9arstka olbrzymw przywiza"a do jednego z kocw konarw kamienne kule, przerabiajc je na kolosalne m"oty. Pie'% nie wspomina o tym, czy rg mo$e ich u'pi na nowo# 1eden z olbrzymw wyglda" na starszego od pozosta"yc!. ?utro mia" siwe, usiane nitkami bieli, podobnie jak wi$kszy od innyc! mamut, ktrego dosiada". ,ormund krzykn" co do niego w oc!ryp"ym, d#wi$cznym j$zyku, ktrego 1on nie rozumia". Olbrzym rozc!yli" wargi, ods"aniajc usta pe"ne wielkic! kwadratowyc! z$bw i wyda" z siebie d#wi$k b$dcy w po"owie bekni$ciem, a w po"owie pomrukiem. Po c!wili 1on zrozumia", %e to miec!. 5amut odwrci" wielki "eb, by zerkn& na nic! przelotnie. 1eden z wielkic! k"w przesun" si$ tu% nad g"ow 1ona. Potem bestia oddali"a si$, zostawiajc w mi$kkim b"ocie i wie%ym niegu ogromne lady. Olbrzym zawo"a" co w tym samym oc!ryp"ym j$zyku, w ktrym przemwi" ,ormund. .zy to by" ic! krl3 zapyta" 1on. Olbrzymy nie maj krlw, podobnie jak mamuty, nie%ne nied#wiedzie czy wielkie wieloryby, ktre %yj w siwym morzu. ,o by" 5ag 5ar ,un /o! eg. 5ag 5ocarny. 5o%esz przed nim ukl$kn&, jeli c!cesz. 'a pewno si$ nie pogniewa. (nam was, kl$kaczy. iem, %e tak bardzo c!cia"by ukl$kn& przed jakim krlem, %e a% ci$ kolana sw$dz. ,ylko uwa%aj, %eby na ciebie nie nadepn". Olbrzymy maj kiepski wzrok i mg"by nie zauwa%y& jakiej ma"ej wrony pod stopami. .o mu powiedzia"e3 .zy to by"o w starym j$zyku3 ,ak. (apyta"em go, czy to na swoim ojcu siedzi, bo wygldaj bardzo podobnie, tyle %e jego ojciec "adniej pac!nie. ; co ci odpowiedzia"3 ,ormund Piorunowa Pi$& rozc!yli" usta w pe"nym szczerb umiec!u. (apyta" mnie, czy ta dziewczyna z g"adkimi, r%owymi policzkami to moja crka. /ziki strzepa" nieg z ramienia i zawrci" konia. 5o%liwe, %e nigdy dotd nie widzia" m$%czyzny bez brody. racajmy ju%. 5ance b$dzie okrutnie z"y, jeli nie zastanie mnie tam, gdzie zawsze. 1on rwnie% zawrci" wierzc!owca i pod%y" za ,ormundem na czo"o kolumny. ( jego ramion zwisa" ci$%ki nowy ubir z nie wyprawionyc! baranic! skr. (godnie z rad dzikiego 1on nosi" go runem do do"u.

6aranica dobrze c!roni"a przed niegiem i noc zapewnia"a ciep"o, lecz 1on zac!owa" te% stary p"aszcz. (win" go i sc!owa" pod siod"o. +zy to prawda, %e zabi"e kiedy olbrzyma3 zapyta" po drodze ,ormunda. /uc! p$dzi" bezg"onie obok nic!, znaczc wie%y nieg ladami swyc! "ap. .zemu wtpisz w s"owa takiego mocarza jak ja3 6y"a zima, a ja by"em jeszcze prawie c!"opcem, g"upim jak wszyscy w tym wieku. (apuci"em si$ za daleko, mj ko pad", a mnie zaskoczy"a nie%yca. Prawdziwa nie%yca, nie taki drobiazg jak ta. +a4 iedzia"em, %e nim si$ skoczy, zamarzn$ na mier&. /latego znalaz"em pic olbrzymk$, rozpru"em jej brzuc! i wczo"ga"em si$ do rodka. ten sposb zapewni"em sobie ciep"o, ale smrd o ma"o mnie nie zabi". 'ajgorsze by"o to, %e na wiosn$ si$ obudzi"a i uzna"a mnie za swoje dziecko. -armi"a mnie piersi przez trzy ksi$%yce, nim wreszcie uda"o mi si$ czmyc!n&. 9a1 +zasem jednak brak mi smak% jej m"eka. 1eli karmi"a ci$ piersi, to znaczy, %e jej nie zabi"e. ,o prawda. ,ylko nikomu o tym nie opowiadaj. 5o%esz mi wierzy&, %e ,ormund (abjca Olbrzyma brzmi znacznie lepiej ni% ,ormund Osesek Olbrzymki. 7 skd si$ wzi$"y te inne przydomki3 zapyta" 1on. 5ance nazwa" ci$ /mcym w )g, prawda3 -rlem 5iodu z )umianego /woru, 5$%em 'ied#wiedzic i Ojcem (ast$pw. 1ona szczeglnie interesowa" ten rg, nie odwa%y" si$ jednak zapyta& o niego wprost. '1oramun zad" w )g (imy i przebudzi" picyc! w ziemi olbrzymw*. .zy stamtd w"anie przyszli ze swymi mamutami3 .zy 5ance )ayder znalaz" )g 1oramuna i powierzy" go ,ormundowi Piorunowej Pi$ci3 .zy wszystkie wrony s takie ciekawskie3 odpowiedzia" pytaniem ,orm%nd. 1eli c!cesz, to wys"uc!aj opowieci. ,o by"o podczas innej zimy, jeszcze mro#niejszej od tej, ktr sp$dzi"em w brzuc!u olbrzymki. :nieg pada" dzie i noc, nie takimi ma"ymi p"atkami jak te, ale wielkimi niczym twoja g"owa. 2ypa"o tak strasznie, %e zasypa"o prawie ca" wiosk$. 2iedzia"em sobie w swoim )umianym /worze, majc za towarzystwo jedynie beczu"k$ miodu, a im wi$cej go wypi"em, tym cz$ciej myla"em o kobiecie, ktra mieszka"a nieopodal. 6y"a "adna i silna i mia"a najwi$ksze cycki, jakie w %yciu widzia"e. 6y"a z niej niezgorsza z"onica, ale umia"a te% by& ciep"a, a ciep"o jest tym, czego w rodku zimy cz"owiek potrzebuje najbardziej. ;m wi$cej pi"em, tym wi$cej o niej myla"em, a im wi$cej o niej myla"em, tym twardszy robi" si$ mj cz"onek. kocu nie mog"em ju%

tego znie&. 1ak ostatni dure opatuli"em si$ 0utrem od stp do g"w, zas"oni"em twarz we"nianym szalikiem i poszed"em jej poszuka&. :nieg sypa" tak g$sto, %e raz czy dwa zgubi"em drog$, a od wietrzyska przemarz"em a% do szpiku koci, ale w kocu j znalaz"em, tak samo opatulon jak ja. 5wi"em ju%, %e by"a z niej okrutna z"onica, i kiedy j z"apa"em, opiera"a si$ jak szalona. Ledwie zdo"a"em zacign& j do domu i wy"uska& z tyc! 0uter, ale kiedy ju% to zrobi"em, to, oc!, by"a gor$tsza ni% kiedykolwiek przedtem. (abawialimy si$ ze sob d"ugo, a potem zmorzy" mnie sen. )ano nieg przesta" pada& i wieci"o s"oneczko, ale ja si$ z tego nie cieszy"em. .a"y by"em po!aratany, p" cz"onka mia"em odgryzione, a na pod"odze ko"o mnie le%a"o nied#wiedzie 0utro. 'ied"ugo potem wolni ludzie zacz$li opowiada&, %e po lesie c!odzi "ysa nied#wiedzica, ktra ma par$ bardzo dziwnyc! m"odyc!. 9a1 -lepn" si$ w grube udo. 9dybym tylko mg" j znowu znale#&. 6y"o mi z ni naprawd$ dobrze. Aadna kobieta nigdy mi si$ tak nie opiera"a ani nie da"a mi takic! silnyc! synw. 7 co by z ni zrobi", gdyby j znalaz"3 zapyta" z umiec!em 1on. Przecie% mwi"e, %e odgryz"a ci cz"onka. ,ylko po"ow$. Po"owa mojego jest i tak dwa razy d"u%sza ni% ca"y % innych. ,ormund pryc!n" pogardliwie. 7 skoro ju% o tym mowa... czy to prawda, %e ucinaj wam cz"onki, kiedy was bior na 5ur3 Nie$rawda oburzy" si$ 1on. 5yl$, %e c!yba prawda. przeciwnym razie, czemu nie c!cesz @gritte3 .o mi si$ zdaje, %e nie opiera"aby ci si$ prawie wcale. =atwo zauwa%y&, %e c!cia"aby ci$ w sobie poczu&. -byt atwo, niech to szlag pomyla" 1on. &ygl da na to, $e wie ju$ o tym poowa kolumny# patrzy" si$ w padajcy nieg, %eby ,ormund nie zauwa%y" rumieca na jego policzkach. +estem czowiekiem z Nocnej .tra$y powiedzia" sobie. /laczego wi$c czu" si$ jak zawstydzona dziewica3 i$kszo& czasu sp$dza" w towarzystwie @gritte, tak w dzie, jak i w nocy. 8wadze 5ancea )aydera nie umkn$"a nieu0no&, ktr darzy" 'wron$ renegata* 9rzec!oczca -oszula. /latego krl za 5urem, o0iarujc 1onowi now baranic$, zasugerowa" mu, by przenis" si$ do oddzia"u ,ormunda (abjcy Olbrzyma. 1on zgodzi" si$ z radoci i nast$pnego dnia @gritte oraz )ik /"uga "cznia poszli w jego lady. olni ludzie sami sobie wybieraj towarzystwo powiedzia"a mu dziewczyna a my mamy ju% po dziurki w nosie orka -oci. .o noc, gdy rozbijali obz, @gritte rozk"ada"a swe skry obok niego, bez wzgl$du na to, czy le%a" blisko czy daleko od ogniska. Pewnej nocy, gdy si$

obudzi", zauwa%y", %e si$ do niego przytuli"a i przerzuci"a mu rami$ przez pier. Przez d"ugi czas le%a" bez ruc!u i s"uc!a" jej oddec!u, starajc si$ ignorowa& napi$cie w kroku. (wiadowcy cz$sto dzielili ze sob pos"anie, by si$ ogrza&, podejrzewa" jednak, %e @gritte c!odzi"o o co wi$cej ni% ciep"o. Potem prbowa" odgradza& si$ od niej /uc!em. opowieciac! 2tarej 'iani rycerze i ic! damy dzielili ze sob "o%a, oddzieleni od siebie mieczem, ktry strzeg" ic! !onoru, 1on sdzi" jednak, %e nigdy dotd roli miecza nie gra" wilkor. 5imo to @gritte nie ust$powa"a. Poprzedniego dnia 1on pope"ni" b"d, g"ono wyra%ajc %al, %e nie ma gorcej wody do kpieli. 0imna jest "e$sza odezwa"a si$ natyc!miast dziewczyna pod warunkiem, %e masz kogo, kto ci$ potem ogrzeje. .!od#my, ld nie sku" jeszcze ca"ej rzeki. 1on parskn" miec!em. (amarz"bym na mier&. .zy wszystkie wrony boj si$ g$siej skrki3 Odrobina lodu ci$ nie zabije. 2kocz$ do wody z tob, %eby ci tego dowie&. 5ielibymy ca"y dzie jec!a& w mokrym ubraniu przymarzni$tym do skry3 sprzeciwi" si$. 'ic nie wiesz, 1onie 2now. /o wody nie wc!odzi si$ w ubraniu. 1a w ogle do niej nie wejd$ oznajmi" stanowczo, na c!wil$ przed tym, nim us"ysza" ,ormunda Piorunow Pi$&, ktry wo"a" go g"onym rykiem Gnie wszed", ale w niczym mu to nie pomog"oH. /zicy uwa%ali @gritte za wielk pi$kno& z uwagi na jej rude w"osy, ktre wrd wolnyc! ludzi by"y rzadkoci. ,yc!, ktrzy takie mieli, zwano poca"owanymi przez ogie. 8wa%ano, %e przynosi to szcz$cie. 6y& mo%e rzeczywicie tak by"o, lecz k"aki @gritte by"y tak potargane, %e 1ona kusi"o, by j zapyta&, czy czesze si$ tylko z okazji zmiany pr roku. iedzia", %e na lordowskim dworze dziewczyna nie przycign$"aby niczyjej uwagi. 5ia"a okrg" twarz wieniaczki, zadarty nos i troc!$ krzywe z$by, a jej oczy by"y zbyt szeroko rozstawione. szystkie te mankamenty zauwa%y" ju% wtedy, gdy ujrza" j po raz pierwszy, przyciskajc jej do gard"a sztylet. Ostatnio jednak zacz" zwraca& uwag$ rwnie% na inne rzeczy. -iedy si$ umiec!a"a, krzywe z$by przestawa"y si$ liczy&. 1ej oczy 0aktycznie mog"y by& zbyt szeroko rozstawione, lecz mia"y te% pi$kny niebieskoszary kolor i by"y pe"ne %ycia. .zasami @gritte piewa"a niskim, oc!ryp"ym g"osem, ktry porusza" go do g"$bi. 7 czasami, gdy siedzia"a przy ognisku z r$kami oplecionymi wok" kolan, p"omienie

odbija"y si$ w jej w"osac! czerwonym ec!em i spoglda"a na niego, umiec!ajc si$ bez s"owa... no c%, ten widok te% co w nim porusza". 6y" jednak cz"owiekiem z 'ocnej 2tra%y. ("o%y" przysi$g$. ''ie wezm$ sobie %ony, nie b$d$ mia" ziemi i nie sp"odz$ dzieci *. ypowiedzia" te s"owa przed czardrzewem, przed bogami ojca. 'ie mg" ic! co0n&... ale nie mg" te% wyjani& przyczyny swyc! oporw ,ormundowi Piorunowej Pi$ci, Ojcu 'ied#wiedzi. Nie "%bisz tej dziewczyny? zapyta" go ,ormund, gdy mijali dwadziecia kolejnyc! mamutw, ktre nie d#wiga"y olbrzymw, lecz dzikic!, siedzcyc! w wysokic! drewnianyc! wie%ac!. Lubi$, ale... & co mgby uwierzy0 (estem jeszcze za m"ody, %eby si$ %eni&. Aeni&3 ,ormund rykn" g"onym miec!em. 7 kto mwi o %eniaczce3 .zy na po"udniu m$%czyzna musi si$ %eni& z ka%d dziewczyn, z ktr pi3 1on poczu", %e znowu si$ czerwieni. 6roni"a mnie, kiedy 9rzec!oczca -oszula c!cia" mnie zabi&. 'ie mg"bym jej z!abi&. 1este teraz wolnym m$%czyzn, a @gritte jest woln kobiet. 1eli zec!cecie ze sob spa&, to gdzie tu !aba3 5g"bym jej zrobi& dziecko. 5am tak nadziej$. 2ilnego syna albo pe"n %ycia, wiecznie rozemian dziewczynk$ poca"owan przez ogie. .o w tym z"ego3 'a c!wil$ zabrak"o mu s"w. .!"opak... dziecko by"oby b$kartem. 7 czy b$karty s s"absze od innyc! dzieci3 6ardziej c!orowite, "atwiej umieraj3 Nie# a"e... 2am urodzi"e si$ jako b$kart. 7 jeli @gritte nie b$dzie c!cia"a dziecka, to pjdzie do jakiej lenej wied#my i wypije kubek miesi$cznej !erbaty. -iedy ju% oddasz nasienie, nie masz nic wi$cej do powiedzenia. 'ie b$d$ ojcem b$karta. ,ormund potrzsn" kud"at g"ow. 1acy% durnie s z tyc! kl$kaczy. 1eli nie c!cesz dziewczyny, to po co j ukrad"e3 8krad"em3 'ikogo nie... 8krad"e j upiera" si$ ,ormund. (abi"e dwc! m$%czyzn, z ktrymi by"a, i zabra"e j ze sob. 1ak inaczej to nazwa&3

zi"em j do niewo"i. -aza"e, %eby ci si$ podda"a. Tak# a"e... ,ormund, przysi$gam, %e nigdy jej nie tkn"em. 1este pewien, %e nie uci$li ci cz"onka3 /ziki wzruszy" ramionami, jakby c!cia" powiedzie&, %e nigdy nie zrozumie podobnego szalestwa. 'o c%, jeste teraz wolnym cz"owiekiem, ale jeli nie c!cesz tej dziewczyny, lepiej znajd# sobie nied#wiedzic$. 1eli m$%czyzna nie u%ywa cz"onka, to on wci% mu si$ kurczy, a% wreszcie pewnego dnia c!ce si$ odla& i nie mo%e go znale#&. 1on nie potra0i" na to odpowiedzie&. 'ic dziwnego, %e w 2iedmiu -rlestwac! uwa%ano, %e dzicy ledwie zas"uguj na miano ludzi. Nie maj praw ani honoru# Nie znaj nawet zwykej przyzwoito'ci# /i gle okradaj si! nawzajem, mno$ si! jak zwierz!ta, wol gwat od ma$e%stwa i wypeniaj 'wiat dziemi z nieprawego o$a# 5imo to polubi" ,ormunda Piorunow Pi$&, c!o& by" on wielkim gadu" i "garzem. /"ug "czni$ te%. / <#ritte... nie, o niej nie b!d! my'la# Oprcz ,ormundw i /"ugic! "czni pozna" te% jednak inny rodzaj dzikic!, ludzi podobnyc! do 9rzec!oczcej -oszuli i P"aczki, dla ktryc! zabi& cz"owieka znaczy"o tyle, co splun&. 6y"a te% +arma Psi =eb, gruba jak beka kobieta o policzkac! przypominajcyc! p"aty bia"ego mi$sa, ktra nienawidzi"a psw i co dwa tygodnie zabija"a nowego, %eby mie& wie% g"ow$ na swe god"oE bezuc!y 2tyr, magnar ,!ennu, przez w"asnyc! ludzi uwa%any raczej za boga ni% za lordaE Faramyr 2ze& 2kr, ma"y jak mysz m$%czyzna dosiadajcy straszliwego nie%nego nied#wiedzia, ktry stojc na tylnyc! "apac!, mia" trzynacie stp wzrostu. 7 wsz$dzie, dokd szli nied#wied# i Faramyr, pod%a"y za nimi trzy wilki i cieniokot. 1on znalaz" si$ blisko niego tylko raz i to wystarczy"o. "osy stawa"y mu d$ba na sam widok tego cz"owieka, tak samo jak sier& na karku /uc!a je%y"a si$ na widok nied#wiedzia i d"ugiego, czarno<bia"ego kota. 6yli tu te% ludzie jeszcze straszniejsi od Faramyra, ktrzy poc!odzili z najdalej wysuni$tyc! na p"noc obszarw nawiedzanego lasu, ukrytyc! dolin w 5ro#nyc! -"ac! i jeszcze dziwniejszyc! miejscB mieszkacy Lodowego 6rzegu, ktrzy je#dzili w rydwanac! z koci morsa, cigni$tyc! przez s0ory gro#nyc! pswE straszliwe klany znad zamarzni$tyc! rzek, ktryc! cz"onkowie pono& jadali ludzkie mi$soE jaskiniowcy o twarzac! pomalowanyc! na niebiesko, 0ioletowo albo zielono. 1on na w"asne oczy widzia" kolumn$ )ogostopyc!, ktra min$"a go truc!tem na bosaka. 2kra ic! podeszew by"a twarda, jakby wygarbowana. 'ie zauwa%y" %adnyc!

snarkw ani grumkinw, ca"kiem jednak mo%liwe, %e ,ormund mia" dzi zje& kilka na kolacj$. 1on sdzi", %e pewnie z po"owa dzikic! w tym wielkim zast$pie nigdy w %yciu nie widzia"a na oczy 5uru, a wi$kszo& z nic! nie zna ani s"owa w j$zyku powszec!nym. 'ie mia"o to jednak znaczenia. 5ance )ayder w"ada" starym j$zykiem. 8mia" nawet w nim piewa&. 9dy gra" na swej lutni, wype"nia" noc niezwyk", dzik muzyk. 5ance powi$ci" d"ugie lata na zebranie tej olbrzymiej, oci$%a"ej armii. )ozmawia" to z matk klanu, to z magnarem, jedn wie zdobywa" dla siebie s"odkimi s"wkami, drug pieni, a trzeci mieczem, pomg" zawrze& pokj mi$dzy +arm Psim =bem a Lordem -oci, mi$dzy )ogostopymi a 'ocnymi 6iegaczami, mi$dzy morsowymi lud#mi z Lodowego 6rzegu a kanibalami znad wielkic! zamarzni$tyc! rzek, wykuwajc ze stu r%nyc! sztyletw jedn wielk w"czni$, wymierzon w serce 2iedmiu -rlestw. 'ie mia" korony ani ber"a, nie nosi" szat z jedwabiu i aksamitu, 1on nie mia" jednak wtpliwoci, %e 5ance )ayder jest krlem nie tylko z nazwy. Przy"czy" si$ do dzikic! na rozkaz >!orina P"r$kiego. 'oc, zanim zgin", zwiadowca powiedzia" muB '6d# ic! towarzyszem, jedz i walcz razem z nimi. ; miej oczy otwarte*. .!o& jednak przyglda" si$ uwa%nie, nie dowiedzia" si$ wiele. P"r$ki podejrzewa", %e dzicy udali si$ w pos$pne i ja"owe 5ro#ne -"y w poszukiwaniu jakiej broni, mocy czy z"owrogic! czarw, ktre pozwol im zburzy& 5ur... jeli jednak co takiego znale#li, nikt nie przec!wala" si$ tym otwarcie ani nie pokaza" 1onowi nic w tym rodzaju. 5ance )ayder nie wtajemniczy" go te% w swe strategiczne plany. Od owej pierwszej nocy 1on widywa" go jedynie z daleka. -abij! go, je'li b!d! musia# 'ie cieszy" si$ t perspektyw. takim zabjstwie nie by"o !onoru, a do tego sam rwnie% z pewnoci by zgin". 'ie mg" jednak dopuci& do tego, by dzicy przedostali si$ przez 5ur, zagrozili inter0ell i p"nocy, krainie kur!anw i 2trumienisku, 6ia"emu Portowi, -amiennemu 6rzegowi, a nawet Przesmykowi. Przez osiem tysi$cy lat m$%czy#ni z rodu 2tarkw %yli i umierali po to, by broni& swyc! ludzi przed takimi zbjami i "upie%cami... a c!o& by" b$kartem, w jego %y"ac! p"yn$"a ta sama krew. Poza tym w &inter5ell s (ran i )ickon# Maester :uwin, ser )odrik, .tara Niania, psiarczyk Barlen, Mikken przy ku>ni i 6age przy piecach... wszyscy, ktrych w $yciu znaem i kochaem# 1eli b$dzie musia" zabi& cz"owieka, ktrego podziwia" i prawie lubi", po to, by ocali& ic!

wszystkic! przed 9rzec!oczc -oszul, +arm Psim =bem i bezuc!ym magnarem ,!ennu, z ca" pewnoci to uczyni. 'iemniej jednak modli" si$ do bogw ojca o to, by oszcz$dzili mu tego niewdzi$cznego zadania. (ast$p posuwa" si$ powoli, obci%ony stadami, dzie&mi oraz skromnymi skarbami dzikic!, a nieg jeszcze bardziej spowalnia" jego marsz. i$ksza cz$& kolumny dotar"a ju% na podgrze i wylewa"a si$ na zac!odni brzeg 5lecznej ody, powoli jak mid w mro#ny, zimowy poranek, pod%ajc wzd"u% rzeki do samego serca nawiedzanego lasu. 1on wiedzia", %e gdzie przed nimi nad lasem gruje Pi$& Pierwszyc! Ludzi, dom trzystu czarnyc! braci z 'ocnej 2tra%y, ktrzy mieli bro, konie i czekali cierpliwie. 2tary 'ied#wied# wys"a" te% innyc! zwiadowcw oprcz P"r$kiego. ( pewnoci 1arman 6uckwell albo ,!oren 2mallwood przynieli mu ju% wiadomo& o tym, co zbli%a si$ do niego z gr. Mormont nie b!dzie ucieka pomyla" 1on. Jest za stary i zaw!drowa zbyt daleko# ,derzy, nie przejmuj c si! liczebn przewag przeciwnika# krtce us"yszy d#wi$k rogw i ujrzy kolumn$ je#d#cw w czarnyc!, powiewajcyc! na wietrze p"aszczac!, ktrzy rusz na nic! z zimn stal w d"oniac!. ,rzystu ludzi z pewnoci nie zdo"a wyci& w pie stukrotnie liczniejszyc! si" wroga, 1on jednak nie sdzi", by by"o to konieczne. Nie musz zabi tysi ca# &ystarczy jeden# 8 czy ich tylko Mance# -rl za 5urem robi", co mg", lecz mimo jego wysi"kw dzicy wci% byli beznadziejnie niezdyscyplinowani, co czyni"o ic! podatnymi na atak. 9dzieniegdzie w rozcigni$tym na wiele mil w$%u mo%na by"o znale#& wojownikw nie ust$pujcyc! nikomu w 'ocnej 2tra%y, lecz co najmniej jedna trzecia ic! liczby skupia"a si$ na obu kocac! kolumny, w stra%y przedniej +army Psiego =ba oraz w straszliwej stra%y tylnej z jej olbrzymami, turami i strzelajcymi ogniem. /ruga grupa towarzyszy"a 5anceowi blisko rodka kolumny, pilnujc wozw, sa i zaprz$%onyc! w psy wzkw, w ktryc! wieziono przewa%ajc cz$& zapasw, wszystko, co zosta"o z ostatnic! letnic! %niw. )eszta, podzielona na ma"e grupki, pod%a"a razem z oddzia"ami 9rzec!oczcej -oszuli, 1arla, ,ormunda (abjcy Olbrzyma i P"aczki, s"u%c jako zwiadowcy, 0ura%erzy i porzdkowi, ktrzy nieustannie je#dzili wzd"u% kolumny, starajc si$ zac!owa& w niej c!o& pozory "adu. .o wa%niejsze, tylko mniej wi$cej jeden na stu dzikic! mia" konia. .tary Nied>wied> przejdzie przez nich jak topr przez owsiank!# 7 gdy to si$ stanie, 5ance b$dzie musia" si$ rzuci& w pogo za nim ze swym

rodkowym oddzia"em, by stawi& czo"o zagro%eniu. +e'li padnie w walce, do ktrej wtedy dojdzie, Mur b!dzie mia zapewnione bezpiecze%stwo na najbli$sze sto lat pomyla" 1on. 7 jeli nie... (gi" poparzone palce prawej r$ki. /"ugi Pazur wisia" u jego siod"a. 9a"ka w kszta"cie g"owy wilka i mi$kka skrzana poc!wa wielkiego bastardowego miecza ca"y czas znajdowa"y si$ w zasi$gu jego d"oni. 9dy po kilku godzinac! docign$li grup$ ,ormunda, nieg sypa" ju% g$sto. /uc! opuci" ic! gdzie po drodze i znikn" w lesie, czujc zapac! zwierzyny. rci, gdy rozbij obz na noc, a najp#niej o wicie. 6ez wzgl$du na to, jak daleko si$ zapuszcza", zawsze do niego wraca" ... i wyglda"o na to, %e @gritte rwnie%. +zy teraz nam wierzysz# (onie )now? zawo"a"a na jego widok. idzia"e olbrzymy i ic! mamuty3 9a1 krzykn" ,ormund, nim 1on zd%y" jej odpowiedzie&. rona si$ zakoc!a"a4 .!ce si$ o%eni&4 ( olbrzymk3 )ik /"uga "cznia wybuc!n" miec!em. 'ie, z mamucic4 rykn" ,ormund. 9a1 @gritte podjec!a"a do 1ona, gdy kaza" swemu wierzc!owcowi zwolni& do st$pa. ,wierdzi"a, %e jest trzy lata starsza od niego, c!o& by"a o p" stopy ni%sza. 6ez wzgl$du jednak na wiek, by"a z niej twarda dziewczyna. 9dy pojmali j w wozie Piskw, -amienny % nazwa" j 'w"czniczk*. 5imo %e jej ulubion broni by" krtki "uk z rogu i czardrewna, ta nazwa wietnie do niej pasowa"a. Przypomina"a mu nieco jego m"odsz siostr$ 7ry$, c!o& 7rya by"a m"odsza i zapewne c!udsza. @gritte zawsze nosi"a tyle skr i 0uter, %e trudno by"o okreli&, czy jest szczup"a czy pulc!na. .zy znasz pie )statni olbrzym0 zapyta"a @gritte. Aeby j zapiewa& jak trzeba, konieczny jest ni%szy g"os ni% mj doda"a, nie czekajc na odpowied#. .oooooch# jestem ostatnim z olbrzymw, do cna wymar" ca"y mj lud s"awny zacz$"a. ,ormund (abjca Olbrzyma wyszczerzy" z$by w umiec!u. Ostatnim z wielkic! grskic! olbrzymw, ktrzy wiatem w"adali niedawno rykn", szeroko otwierajc onie%one usta. )ik /"uga "cznia przy"czy" si$ do c!ru. .ch# ma"i "%dzie %krad"i me "asy# skrad"i rzeki oraz grskie stoki. !rzegrodzi"i do"iny me m%rem i z ryb wszystkie okrad"i $otoki zapiewali @gritte i ,ormund godnymi olbrzymw g"osami.

)ynowie Torm%nda# Toregg i /orm%nd, rwnie% przy"czyli swe basowe g"osy do c!ru, a po nic! zrobi"a to jego crka 5unda i ca"a reszta. Ludzie walili do taktu w"czniami w skrzane tarcze. Po c!wili piewa" ju% ca"y !u0iec wojownikw. & kamiennych salach ognie swe pal , nad ostrymi si! trudz wczniami# " ja chodz! samotny po grach nie zostao mi nic poza zami# & 'wietle so%ca 'cigaj mnie z psami, noc w owach im su$ pochodnie# (o gdy ludzie tak mali pragn sta si! wi!kszymi, wzrost olbrzyma traktuj jak zbrodni!# )ooooooch, ,estem )STATN/6 z olbrzymw, lecz niedugo ju$ zamkn! powieki# -apami!tajcie pie'% moj , bo gdy mnie ju$ nie b!dzie, wszystkie pie'ni umilkn na wieki# -iedy piosenka si$ skoczy"a, po policzkac! @gritte sp"ywa"y "zy. .zemu p"aczesz3 za$yta" 1on. ,o by"a tylko pie. 'a wiecie s jeszcze setki olbrzymw. 2am je przed c!wil widzia"em. .ch# setki odwarkn$"a gniewnie. Nic nie wiesz# (onie )now. Nic... (.N1 Odwrci" si$, s"yszc nag"y "opot skrzyde". Przed oczyma ujrza" niebieskoszare pira, a w twarz wbi"y mu si$ ostre szpony. Przeszy" go straszliwy, gwa"towny bl. g"ow$ uderza"y go lotki. (obaczy" dzib, nie mia" jednak czasu zas"oni& si$ r$k ani si$gn& po bro. (atoczy" si$ do ty"u. 2topa wysun$"a mu si$ ze strzemienia, a jego ko sp"oszy" si$ gwa"townie. 1on zlecia" z siod"a. Orze" nadal wczepia" si$ w jego twarz, szarpic j szponami i t"ukc skrzyd"ami, wrzeszczc i dziobic. :wiat przewrci" si$ do gry nogami w c!aosie pir, koskiego cia"a i krwi. Potem 1on uderzy" o ziemi$. 9dy odzyska" przytomno&, le%a" twarz w niegu, czujc smak b"ota i krwi, a @gritte kl$cza"a nad nim, trzymajc w d"oni kociany sztylet. 'adal s"ysza" szum skrzyde", c!o& or"a nigdzie nie by"o wida&. Po"ow$ jego wiata przes"ania"a ciemno&. Moje oko st$kn", ogarni$ty nag" panik. 8nis" d"o do twarzy. ,o tylko krew, 1onie 2now. 'ie tra0i" w oko. )ozdar" ci troc!$ skr$ i to wszystko.

,warz ogarnia" mu pulsujcy bl. Prawym okiem widzia", %e ,ormund stoi nad nimi, wrzeszczc wniebog"osy. Otar" krew z lewego oka i nagle us"ysza" t$tent kopyt, krzyki oraz stukot staryc!, suc!yc! koci. orku -oci, odwo"aj swoj piekieln wron$4 rycza" ,ormund. To jest $iekie"na wrona1 9rzec!oczca -oszula wskaza" na 1ona. -rwawi na b"ocie jak niewierny pies1 Orze" wyldowa" na p$kni$tej czaszce olbrzyma, ktra s"u%y"a dzikiemu jako !e"m. Przyszed"em po niego. 'o to c!od# rzuci" ,ormund ale lepiej z mieczem w d"oni, bo ja swj z pewnoci wyjm$. 5o%e to ja ugotuj$ twoje koci i b$d$ szcza" do two jej czaszki. 9a1 -iedy ci$ przek"uj$ i wypuszcz$ z ciebie powietrze, zrobisz si$ mniejszy ni% dziewczynka. (ejd# mi z drogi, bo inaczej us"yszy o tym 5ance. @gritte wsta"a. 7 wi$c to 5ance po niego pos"a"3 Przecie% tak powiedzia"em, nie3 Podno go na te czarne giry. ,ormund popatrzy" na 1ona z zas$pion min. 1eli to 5ance ci$ wzywa, to lepiej id#. @gritte pomog"a mu wsta&. -rwawi jak zar%ni$ty dzik. (obaczcie, co Orell zrobi" z jego s"odk twarz. /zy ptak mo$e nienawidzi0 1on zabi" Orella, lecz cz$& ja#ni dzikiego %y"a jeszcze w orle. ("ociste oczy spoglda"y na niego z zimn 0uri. 1u% id$ powiedzia" 1on. Prawe oko wci% zalewa"a mu krew, a jego policzek by" jedn wielk plam blu. -iedy go dotkn", pobrudzi" sobie krwi czarn r$kawic$. Pom%cie mi z"apa& konia. .!odzi"o mu nie tyle o wierzc!owca, ile o /uc!a, lecz wilkora nigdzie nie by"o wida&. Pewnie jest teraz wiele mil st d i rozdziera gardo jakiemu' osiowi# 5o%e zreszt tak by"o lepiej. 9dy 1on podszed" do konia, ten znowu si$ sp"oszy", z pewnoci przera%ony widokiem krwi na jego twarzy. 5"odzieniec uspokoi" go jednak kilkoma cic!ymi s"owami i wreszcie uda"o mu si$ zbli%y& na tyle, by c!wyci& za wodze. -iedy wskoczy" na siod"o, zakr$ci"o mu si$ w g"owie. (!d! musia opatrzy t! ran! pomyla". "le nie teraz# Niech krl za Murem zobaczy, co zrobi ze mn jego orze# Otworzy" i zamkn" praw d"o, a potem si$gn" po /"ugi Pazur, przewiesi" go sobie przez rami$ i podjec!a" k"usem do Lorda -oci i jego towarzyszy. <gritte czeka"a razem z nimi, siedzc na koniu z nieust$pliw min.

1ad$ z wami. 8ciekaj std. -oci tworzce napiernik 9rzec!oczcej -oszuli zastuka"y g"ono. ys"ali mnie tylko po wron$ renegata. olna kobieta je#dzi, gdzie c!ce odci$"a si$ @gritte. iatr zasypywa" niegiem oczy 1ona. .zu", %e krew zamarza mu na twarzy. Pjdziemy na piec!ot$ czy pojedziemy3 !ojedziemy odpar" Lord -oci. 9alop by" straszliwy. P$dzili dwie mile wzd"u% brncej przez nie%yc$ kolumny, przemkn$li przez skupisko na"adowanyc! wozw i s0orsowali 5leczn od$ w miejscu, gdzie rzeka zatacza"a wielk p$tl$ na wsc!d. )zeczne p"ycizny pokrywa" cienki ld, ktry przy ka%dym kroku p$ka" pod koskimi kopytami. /opiero dziesi$& jardw od brzegu wyszli na g"$bsz wod$. ydawa"o si$, %e na wsc!odnim brzegu nieg sypie jeszcze g$ciej. (aspy te% by"y tu g"$bsze. Nawet wicher ,est zimnie,szy. /o tego zapada"a ju% noc. 5imo zas"ony niegu "atwo by"o rozpozna& zarysy wielkiego, bia"ego wzgrza, ktre majaczy"o za drzewami. Pi!' 9ierwszych *!dzi. 1on us"ysza" wrzask kr%cego w przestworzac! or"a. 2iedzcy na %o"nierskiej sonie kruk popatrzy" na nic! z g"onym Cuork# /zy$by .tary Nied>wied> ruszy ju$ do ataku0 (amiast szcz$ku stali i wistu strza" 1on s"ysza" jednak tylko cic!y c!rz$st niegu pod kopytami swego wierzc!owca. 6ez s"owa okr%yli wzgrze, zmierzajc ku po"udniowemu stokowi, gdzie naj"atwiej by"o si$ na nie wspi&. 8 jego podstawy 1on ujrza" martwego konia, na wp" pogrzebanego w niegu. n$trznoci wype"za"y z jego brzuc!a niczym zamarzni$te w$%e, a jednej nogi brakowa"o. -ilki pomyla" w pierwszej c!wili 1on, by" jednak w b"$dzie. ilki zwyk"y zjada& swe o0iary. 'a stoku wala"o si$ wi$cej koskic! trupw o powykrzywianyc! groteskowo nogac! i lepyc! oczac! wpatrujcyc! si$ w mier&. /zicy oble#li je niczym muc!y, zdzierajc z nic! siod"a, uzdy, juki i zbroje, a tak%e rbic martwe zwierz$ta kamiennymi toporami. 'a gr$ rozkaza" 9rzec!oczca -oszula. Mance czeka na szczycie. Pod piercieniowym murem zsiedli z koni, by przecisn& si$ przez nierwn szczelin$ mi$dzy kamieniami. 'a zaostrzone paliki, ktrymi 2tary 'ied#wied# zabezpieczy" wszystkie wejcia, nadziany by" trup brzowego, kud"atego konika. Prbowa si! wydosta na zewn trz, nie wej' do 'rodka# Po je#d#cu nigdzie nie by"o ladu.

/alej by"o coraz gorzej. 1on nigdy w %yciu nie widzia" r%owego niegu. iatr szarpa" jego ci$%k baranic. -ruki przelatywa"y z jednego koskiego trupa na drugiego. .zy to dzikie ptaki czy nasze0 1on nie potra0i" odpowiedzie& na to pytanie. (astanawia" si$, gdzie jest teraz biedny 2am. ; czym jest. Pod butami c!rz$ci"a mu skorupa zamarzni$tej krwi. /zicy odarli zabite konie ze wszystkiego. (erwali im nawet podkowy. -ilku przerzuca"o odnalezione juki w poszukiwaniu %ywnoci i broni. 1on min" jednego z psw .!etta, czy raczej jego szcztki, le%ce w b"otnistej ka"u%y na wp" zamarzni$tej krwi. 'a drugim kocu obozu kilka namiotw sta"o jeszcze. ,am w"anie znale#li 5ancea )aydera. Pod p"aszczem z czarnej we"ny "atanym czerwonym jedwabiem nosi" czarn kolczug$ i 0utrzane spodnie, a na g"owie mia" wielki !e"m z brzu i %elaza, ozdobiony na skroniac! kruczymi skrzyd"ami. 6y" z nim 1arl i +arma Psi =eb, a tak%e 2tyr oraz Faramyr 2ze& 2kr ze swymi wilkami i cieniokotem. 5ance obrzuci" 1ona zimnym, z"owrogim spojrzeniem. .o ci si$ sta"o w twarz3 Orell prbowa" wydzioba& mu oko wyjani"a @gritte. ,o jego pyta"em. .zy%by straci" j$zyk3 5o%e powinienem mu go wyci&. ,o oszcz$dzi nam dalszyc! k"amstw. 5agnar 2tyr wydoby" d"ugi n%. 5yl$ sobie, %e c!"opak b$dzie widzia" janiej, kiedy zostanie mu tylko jedno oko. .!cesz je zac!owa&, 1on3 zapyta" krl za 5urem. 1eli tak, to powiedz mi, ilu ic! by"o. ,ym razem sprbuj powiedzie& prawd$, b$karcie z inter0ell. 1onowi zasc!"o w gard"e. Mj $anie... o co... Nie jestem twoim $anem warkn" 5ance. 7 o co pytam, powinno by& jasne. ,woi bracia zgin$li. ;lu ic! by"o3 1ona nadal dr$czy" bl, a nieg nie przestawa" sypa&. ,rudno mu by"o myle&. '5usisz spe"ni& wszystkie ic! polecenia*. ,ak powiedzia" mu >!orin. 6y"o nas trzystu wykrztusi", c!o& s"owa wi$z"y mu w gardle. Nas? zapyta" ostrym tonem 5ance. ;c!. 6y"o ic! trzystu. Pr!ki powiedzia 7wszystkie polecenia8# *o dlaczego czuj! si! jak tchrz0 /wustu z .zarnego (amku i stu z ie%y .ieni.

,a piosenka jest prawdziwsza od tej, ktr zapiewa"e w moim namiocie. 5ance popatrzy" na +arm$ Psi =eb. ;le koni znale#licie3 i$cej ni% sto odpar"a pot$%nie zbudowana kobieta ale mniej ni% dwiecie. 'a wsc!odzie pod niegiem le% dalsze trupy. ,rudno powiedzie&, ile ic! jest. (a jej plecami sta" m$%czyzna, ktry trzyma" w r$kac! tyczk$ z psi g"ow, tak wie%, %e wci% jeszcze p"yn$"a z niej krew. 'ie trzeba by"o mnie ok"amywa&, 1onie 2now odezwa" si$ 5ance. ,iem... wiem o tym. .o mg" powiedzie&3 -rl dzikic! przyjrza" si$ jego twarzy. -to tu dowodzi"3 5w prawd$. .zy to by" )ykker3 2mallwood3 'a pewno nie yt!ers, on jest zbyt s"abowity. /o kogo nale%a" ten namiot3 Powiedziaem zbyt wiele. 'ie znale#licie jego cia"a3 +arma %ac!n$"a si$, buc!ajc z nozdrzy mro#n wzgard. 7le% durnie z tyc! czarnyc! wron. 1eli jeszcze raz odpowiesz mi pytaniem, oddam ci$ Lordowi -oci zapowiedzia" 5ance )ayder, podc!odzc do 1ona. 4to t% dowodzi"3 Jeszcze ,eden krok pomyla" m"odzieniec. *ylko o stop! bli$ej# Przesun" d"o w stron$ r$kojeci /"ugiego Pazura. +e'li b!d! trzyma j!zyk za z!bami... 1eli si$gniesz po ten bastardowy miecz, to zetn$ ci twj "eb, nim zd%ysz wydoby& bro z poc!wy zagrozi" 5ance. (aczynam ju% traci& do ciebie cierpliwo&, wrono. !owiedz to nalega"a @gritte. -tokolwiek to by", i tak ju% nie %yje. ykrzywi" twarz tak bardzo, %e p$k"a skorupa zamarzni$tej krwi na policzku. To zbyt tr!dne pomyla" zrozpaczony (on. +ak mam udawa renegata, nie staj c si! nim0 >!orin mu tego nie powiedzia". /rugi krok zawsze jednak jest "atwiejszy od pierwszego. 2tary 'ied#wied#. Ten star%ch? g"osie +army da"o si$ s"ysze& niedowierzanie. Przyby" tu osobicie? 4to w takim razie dowodzi w +zarnym 0amk%? -owen Marsh. ,ym razem 1on odpowiedzia" natyc!miast. '5usisz spe"ni& wszystkie ic! polecenia*. 5ance wybuc!n" miec!em.

,o znaczy, %e wojna jest wygrana. 6owen znacznie lepiej zna si$ na liczeniu mieczy ni% na robieniu z nic! u%ytku. /owdc by" 2tary 'ied#wied# cign" 1on. ,o wzgrze jest wysokie i dobrze umocnione, a on jeszcze je wzmocni". ykopa" do"y i umieci" w nic! pale, zgromadzi" zapasy %ywnoci i wody. 6y" gotowy na... ...moje przyjcie? dokoczy" 5ance )ayder. ,ak, to prawda. 9dybym by" na tyle g"upi, by szturmowa& to wzgrze, mia"bym szcz$cie, tracc tylko pi$ciu ludzi na ka%d zabit wron$. (acisn" mocno usta. 7le kiedy umarli c!odz, mury, pale i miecze nic nie znacz. ( umar"ymi nie da si$ walczy&, 1onie 2now. 'ikt nie wie tego nawet w po"owie tak dobrze jak ja. Podnis" wzrok ku ciemniejcemu niebu. 5o%liwe, %e wrony pomog"y nam, nawet o tym nie wiedzc. (astanawia"em si$, dlaczego nie spotka"y nas %adne ataki. 'iemniej mamy do pokonania jeszcze trzysta mil, a robi si$ coraz zimniej. Faramyrze, ka% swoim wilkom obwc!a& okolic$. 'ie c!c$, %eby zaskoczy"y nas upiory. 5j Lordzie -oci, wzmocnij dwukrotnie wszystkie patrole i dopilnuj, %eby wszyscy mieli poc!odnie i krze siwa. )tyrze# (ar"%# wyr%szycie z $ierwszym brzaskiem. Mance nalega" 9rzec!oczca -oszula. .!c$ dosta& par$ wronic! koci. @gritte zas"oni"a sob 1ona. 'ie mo%na zabi& cz"owieka za to, %e sk"ama", by c!roni& tyc!, co byli jego bra&mi. Nada" nimi s oznajmi" 2tyr. Nie$rawda sprzeciwi"a si$ @gritte. 'ie zabi" mnie, c!ocia% mu kazali. ; wykoczy" P"r$kiego, wszyscy to widzielimy. Oddec! 1ona zamienia" si$ w mg"$ w mro#nym powietrzu. +e'li go okami!, natychmiast si! zorientuje# 2pojrza" 5anceowi )ayderowi prosto w oczy, otwierajc i zamykajc poparzon d"o. 'osz$ p"aszcz, ktry mi da"e, asza 5i"o&. P"aszcz z baraniej skry4 zawo"a"a @gritte. ; noc cz$sto pod nim tacujemy4 1arl zarec!ota". 'awet +arma Psi =eb umiec!n$"a si$ g"%$kowato. .zy tak to wyglda3 zapyta" "agodniejszym tonem 5ance )ayder. 5i$dzy tob a ni3 (a 5urem "atwo by"o zgubi& drog$. 1on nie wiedzia" ju%, gdzie le%y !onor, a gdzie wstyd, co jest dobre, a co z"e. ),cze, wybacz mi. Tak odpowiedzia". Mance skin" g"ow.

,o dobrze. takim razie pojedziecie rano oboje z 1arlem i 2tyrem. 'ie c!c$ rozdziela& dwc! serc, ktre bij jak jedno. /okd mamy jec!a&3 zapyta" 1on. (a 5ur. Pora ju%, by dowid" swej wiernoci czym wi$cej ni% s" owami# (onie )now. 5agnar nie by" zadowolony. $o co mi wrona? (na 2tra% i zna 5ur wyjani" 5ance a .zarny (amek z pewnoci zna lepiej ni% jakikolwiek "upie%ca. (robisz z niego u%ytek albo jeste g"upcem. 2tyr skrzywi" si$. 2erce wci% mo%e mie& czarne. To wyrwij m% je. 5ance zwrci" si$ w stron$ 9rzec!oczcej -oszuli. 5j Lordzie -oci, kolumna za wszelk cen$ musi i& naprzd. 1eli dotrzemy do 5uru przed 5ormontem, zwyci$stwo b$dzie nasze. 6$d i& zapewni" 9rzec!oczca -oszula oc!ryp"ym z gniewu g"osem. 5ance skin" g"ow i oddali" si$. +arma i 2ze& 2kr szli obok niego, a trzy wilki i cieniokot Faramyra pod%a"y z ty"u. 1on i @gritte zostali z 1arlem, 9rzec!oczc -oszul i magnarem. /waj starsi dzicy spogldali na 1ona z ledwie skrywan z"oci. 2"ysza"e, wyruszamy o wicie odezwa" si$ 1arl. e# ze sob tyle %ywnoci, ile tylko zdo"asz, bo nie b$dziemy mieli czasu na polowanie. (rb te% co z t swoj g$b, wrono. Paskudnie krwawisz. (robi$ zapewni" 1on. Lepiej, %eby to nie by"o k"amstwo, dziewczyno ostrzeg" @gritte 9rzec!oczca -oszula. 1ego oczy lni"y pod czaszk olbrzyma. 1on wycign" /"ugi Pazur. (nikaj std, bo dostaniesz to samo, co >!orin. ,ym razem nie masz wilka do pomocy, c!"opcze. 9rzec!oczca -oszula si$gn" po miecz. 1este tego pewien3 zapyta"a ze miec!em @gritte. 'a kamieniac! muru piercieniowego siedzia" /uc!. (je%y" bia" sier& i c!o& nie wydawa" z siebie %adnego g"osu, w jego ciemnoczerwonyc! lepiac! lni"a zapowied# krwi. Lord -oci co0n" powoli d"o od r$kojeci, odsun" si$ o krok i odszed" z przeklestwem na ustac!.

9dy 1on i @gritte zje%d%ali z Pi$ci, /uc! pod%a" u ic! boku. /opiero gdy przec!odzili przez 5leczn od$, 1on poczu" si$ na tyle bezpiecznie, by powiedzie&B Nie $rosi"em, %eby dla mnie k"ama"a. 'ie k"ama"am odpar"a. Po prostu nie powiedzia"am wszystkiego. Powiedzia"a... ...%e cz$sto pieprzymy si$ pod twoim p"aszczem. 7le nie mwi"am, kiedy zacz$limy. 1ej umiec! by" niemal niemia"y. (najd# dzi dla /uc!a jakie inne miejsce do spania, 1onie 2now. 1ak mwi" 5ance, czyny s prawdziwsze od s"w.

Sansa
Nowa s%knia? zapyta"a g"osem, w ktrym nieu0no& miesza"a si$ z zaskoczeniem. Pi$kniejsza ni% wszystko, co w %yciu nosi"a, pani zapewni"a stara kobieta, mierzc biodra 2ansy powizanym w sup"y sznurkiem. .ala z jedwabiu i myrijskic! koronek, a podszyta at"asem. 6$dziesz w niej wyglda"a bardzo pi$knie. -aza"a j uszy& sama krlowa. 4tra kr"owa? 5argaery nie by"a jeszcze krlow 1o00a, by"a jednak przedtem krlow )enlyego. 7 mo%e c!odzi"o o -rlow .ierni3 7lbo... -rlowa regentka, oczywicie. 4r"owa +ersei? 'ie kto inny. (aszczyca mnie swymi zamwieniami ju% od wielu lat. -obieta zmierzy"a sznurkiem wewn$trzn stron$ nogi )ansy. 1ej 5i"o& powiedzia"a, %e jeste ju% kobiet i nie powinna si$ ubiera& jak dziewczynka. 8nie r$k$. 2ansa wykona"a polecenie. )zeczywicie potrzebowa"a nowej sukni. ostatnim roku uros"a trzy cale, a do tego wi$kszo& jej garderoby zniszczy" dym z materaca, ktry prbowa"a spali& tego dnia, gdy po raz pierwszy zakwit"a. 5asz biust tak samo pi$kny jak krlowa stwierdzi"a kobieta, otaczajc sznurkiem piersi 2ansy. 'ie powinna go tak ukrywa&.

(aczerwieni"a si$ na te s"owa. -iedy ostatnim razem je#dzi"a konno, nie zdo"a"a zasznurowa& kurtki, a c!"opiec stajenny, ktry pomaga" jej dosi& konia, gapi" si$ na ni bezwstydnie. /oroli m$%czy#ni te% czasem zerkali na jej piersi, a niektre z jej bluzek zrobi"y si$ tak ciasne, %e ledwie mog"a w nic! oddyc!a&. 7 jaki b$dzie mia"a kolor3 zapyta"a krawcow. ,o ju% zostaw mnie, pani. 'a pewno ci si$ spodoba. /ostaniesz te% bielizn$ i rajtuzy, spdnice, opocze i p"aszcze, wszystko, czego potrzebuje... pi$kna, m"oda dama ze szlac!etnego rodu. 7 czy b$d gotowe na lub krla3 Oc!, pr$dzej, znacznie pr$dzej. 1ej 5i"o& nalega. 5am sze& krawcowyc! i dwanacie uczennic. Od"o%y"ymy na bok wszystkie inne zadania. iele dam b$dzie nam to mia"o za z"e, ale taki by" rozkaz krlowej. Podzi$kuj uprzejmie 1ej 5i"oci za t$ troskliwo& rzek"a grzecznie 2ansa. (est d"a mnie za dobra. 1ej 5i"o& jest nadzwyczaj szczodra zgodzi"a si$ krawcowa. 'ast$pnie zabra"a swe rzeczy i wysz"a. Ale dlacze#o to robi0 zastanawia"a si$ 2ansa, gdy ju% zosta"a sama. (aniepokoi"o j to. =d! o zakad, $e ta suknia to pomys Margaery albo jej babci# 5argaery nadal traktowa"a j z nienagann uprzejmoci. 1ej obecno& wszystko zmieni"a. ,owarzyszce jej damy rwnie% by"y mi"e dla 2ansy. 1u% od bardzo dawna nie mog"a si$ cieszy& towarzystwem innyc! kobiet i niemal zapomnia"a, jakie to przyjemne. Lady Leonette uczy"a j gry na !ar0ie, a lady 1anna powtarza"a wszystkie najciekawsze plotki. 5erry .rane zawsze opowiada"a zabawne !istoryjki, a ma"a lady 6ulwer przypomina"a jej 7ry$, c!o& nie by"a taka wojownicza. 2ansie dorwnywa"y wiekiem kuzynki Clinor, 7lla i 5egga, poc!odzce z m"odszej ga"$zi rodu ,yrellw. )%e z do"u krzaka za%artowa"a Clinor, ktra by"a gibka i dowcipna. 5egga by"a pulc!na i !a"aliwa, 7lla za niemia"a i "adna, lecz to Clinor rzdzi"a ca" trjk, jako %e by"a ju% dojrza" pann, a 5egga i 7lla nadal pozostawa"y dziewczynkami. -uzynki zaprzyja#ni"y si$ z 2ans tak serdecznie, jakby zna"y si$ ca"e %ycie. 2p$dza"y d"ugie popo"udnia na szyciu i rozmowac! przy cytrynowyc! ciastkac! i winie z miodem, wieczorami gra"y w p"ytki, piewa"y razem w zamkowym sepcie... a do tego cz$sto jedn czy dwie z

nic! spotyka" zaszczyt dzielenia "o%a z 5argaery i mog"y wtedy przeszepta& p" nocy. 7lla mia"a pi$kny g"os i jeli si$ j "adnie poprosi"o, gra"a na !ar0ie i piewa"a pieni o rycerzac! i utraconej mi"oci. 5egga nie umia"a piewa&, za to uwielbia"a si$ ca"owa&. yzna"a, %e czasem bawi si$ z 7ll w ca"owanie, ale to nie to samo, co ca"owa& si$ z m$%czyzn, a tym bardziej z krlem. 2ansa zastanawia"a si$, co by powiedzia"a 5egga na ca"owanie si$ z Ogarem. Pami$ta"a, jak przyszed" do niej w noc bitwy, cuc!ncy winem i krwi. Pocaowa mnie, grozi, $e mnie zabije, i kaza mi dla siebie 'piewa# 4r" (offrey ma takie pi$kne usta plot"a dalej 5egga oc!, biedna 2anso, jak bardzo musia"o ci krwawi& serce, kiedy go utraci"a. Oc!, jak%e musia"a p"aka&4 Pakaam przez +o55reya cz!'ciej, ni$ ci si! zdaje c!cia"a powiedzie&, w pobli%u jednak nie by"o 6utterbumpsa, ktry zag"uszy"by jej g"os, zacisn$"a wi$c mocno wargi i trzyma"a j$zyk za z$bami. 1eli c!odzi o Clinor, obiecano j m"odemu giermkowi, synowi lorda 7mbrosea. 5ieli si$ pobra&, gdy tylko zdob$dzie ostrogi. 'osi" jej wst%k$ podczas bitwy nad .zarnym 'urtem, gdzie zabi" myrijskiego kusznika i zbrojnego w s"u%bie 5ullendorew. 7lyn powiedzia", %e jej wst%ka uczyni"a go nieustraszonym. cign$"a 5egga. 5wi", %e jej imi$ by"o dla niego okrzykiem bojowym. .zy% to nie rycerskie3 .!cia"abym, %eby pewnego dnia jaki wojownik nosi" moj wst%k$ i usiek" stu ludzi. Clinor kaza"a jej by& cic!o, mia"a jednak zadowolon min$. To dzieci pomyla"a 2ansa. &szystkie s jeszcze gupiutkimi dziewcz tkami, nawet Alinor# Nigdy nie widziay bitwy, nie widziay, jak umiera czowiek# Nic nie wiedz # ;c! marzenia wype"nia"y pieni i opowieci, tak samo jak marzenia 2ansy, nim 1o00rey ci" g"ow$ jej ojcu. Litowa"a si$ nad nimi i zazdroci"a im. 5argaery by"a jednak inna. 5imo ca"ej swej s"odyczy i delikatnoci mia"a te% w sobie co z babci. Poprzedniego dnia zabra"a 2ans$ na polowanie z soko"ami. 2ansa po raz pierwszy od czasu bitwy znalaz"a si$ poza miastem. ,rupy poc!owano ju% albo spalono, lecz na 6"otnistej 6ramie pe"no by"o ladw po uderzeniac! taranw lorda 2tannisa, a na obu brzegac! .zarnego 'urtu wida& by"o kad"uby rozbityc! statkw. ;c! maszty stercza"y z p"ycizn niczym czarne, wyc!ud"e palce. Po rzece p"ywa" tylko p"askodenny prom, ktry przewiz" je na drugi brzeg, a gdy dotar"y do krlewskiego lasu, znalaz"y tam jedynie popio"y, w$giel drzewny i

spalone drzewa. 'a bagnac! nad zatok roi"o si$ jednak od wodnego ptactwa i kobuz 2ansy upolowa" trzy kaczki, a sok" w$drowny 5argaery z"apa" czapl$ w locie. illas ma najlepsze ptaki w ca"yc! 2iedmiu -r"estwach powiedzia"a jej 5argaery, gdy na krtk c!wil$ zosta"y same. .zasami poluje z or"em. (obaczysz to, 2anso. 8cisn$"a jej d"o. )iostro. Siostro. 2ansa marzy"a kiedy o takiej siostrze jak 5argaery, pi$knej, delikatnej i obdarzonej wszelkimi "askami. 7rya nie by"a siostr, ktra by jej odpowiada"a. +ak mog! pozwoli, $eby moja siostra wysza za +o55reya0 pomyla"a i nagle oczy zasz"y jej "zami. 5argaery, b"agam ci$ odezwa"a si$. 'ie wolno ci tego robi&. ,rudno jej by"o wydusi& z siebie s"owa. 'ie wyc!od# za niego. On ci$ skrzywdzi. 'ie sdz$. 5argaery umiec!n$"a si$ z pewn siebie min. ,o bardzo odwa%ne z twojej strony, %e mnie ostrzegasz, ale nie masz si$ czego obawia&. 1o00 jest zepsuty i pr%ny, nie wtpi$ te%, %e rzeczywicie jest tak okrutny, jak mwisz, ale ojciec przed wyra%eniem zgody na to ma"%estwo zmusi" go, by przyj" Lorasa w poczet swej 9wardii -rlewskiej. 'ajwspanialszy rycerz w 2iedmiu -rlestwac! b$dzie mnie strzeg" we dnie i w nocy, tak jak ksi%$ 7emon strzeg" 'aerys. ,o znaczy, %e nasze lwitko b$dzie musia"o by& grzeczne, nieprawda%3 )ozemia"a si$. .!od#, s"odka siostro powiedzia"a pocigamy si$ do rzeki. 'asi str%e dostan sza"u. 'ie czekajc na odpowied#, wbi"a pi$ty w boki wierzc!owca i umkn$"a. +est taka odwa$na pomyla"a 2ansa, p$dzc za ni galopem. 5imo to nadal nie opuszcza"y jej wtpliwoci. szyscy si$ zgadzali, %e ser Loras jest wielkim rycerzem, 1o00rey mia" jednak na swe rozkazy ca" reszt$ 9wardii -rlewskiej, a do tego z"ote i czerwone p"aszcze. p#niejszym wieku b$dzie dowodzi" ca"ymi armiami. ,o prawda, %e 7egon 'iegodny nigdy nie skrzywdzi" krlowej 'aerys, by& mo%e ze strac!u przed ic! bratem 2moczym )ycerzem... ale gdy inny cz"onek 9wardii -rlewskiej zakoc!a" si$ w jednej z jego metres, krl kaza" ci& ic! oboje. Ser *oras ,est Tyrellem powtarza"a sobie 2ansa. " tamten rycerz by tylko *oyne+em# +ego bracia nie mieli armii i mogli go pom'ci co najwy$ej wasnymi mieczami# ;m d"u%ej jednak si$ nad tym zastanawia"a, tym bardziej opuszcza"a j pewno&. +o55 mo$e si! powstrzyma przez kilka ksi!$ycw, by mo$e nawet przez rok, ale pr!dzej czy p>niej poka$e pazurki, a gdy to si! stanie ... -raj mo%e mie& drugiego -rlobjc$. ,ym

razem wojna wybuc!nie wewntrz miasta. Ludzie z lwem i ludzie z r% wype"ni rynsztoki strugami krwi. /ziwi"a si$, %e 5argaery tego nie widzi. +est starsza ode mnie i powinna by m drzejsza# Ponadto jej ojciec, lord *yrell, na pewno wie, co robi# *o tylko gupie obawy# 9dy oznajmi"a ser /ontosowi, %e wyje%d%a do ysogrodu, by wyj& za illasa ,yrella, by"a przekonana, %e ten ucieszy si$ i poczuje ulg$. On jednak z"apa" j gwa"townie za rami$. 'ie wolno ci tego robi&4 zawo"a" oc!ryp"ym od grozy i wina g"osem. Powiadam ci, %e ,yrellowie to tylko Lannisterowie z kwiatami. 6"agam ci$, zapomnij o tym szalestwie, poca"uj swojego ?loriana i obiecaj, %e postpisz tak, jak planowalimy. noc lubu 1o00reya, to ju% nied"ugo, za"% srebrn siatk$ na w"osy, tak jak ci powiedzia"em. Potem uciekniemy. )$rbowa" j poca"owa& w policzek. ylizn$"a si$ z jego obj$& i odsun$"a od niego. 'ie. 'ie zgadzam si$. ,o si$ nie mo%e uda&. -iedy by"am gotowa ucieka&, nie c!cia"e mnie zabra&. ,eraz ju% ci$ nie potrzebuj$. /ontos wpatrywa" si$ w ni z og"upia" min. !rzecie% wszystko ju% za"atwi"em, s"odziutka. 2tatek, ktry zawiezie ci$ do domu, i "d#, ktr dotrzesz na statek. ,wj ?lorian postara" si$ o to wszystko dla swej s"odkiej 1onDuil. Przykro mi, %e zada"e sobie tyle trudu odpar"a ale ju% nie potrzebuj$ "odzi i statkw. ,u c!odzi o twoje bezpieczestwo. 6$d$ bezpieczna w ysogrodzie. illas mnie obroni. 7le on ci$ nie zna nie ust$powa" /ontos i nie b$dzie ci$ koc!a". 1onDuil, 1onDuil, otwrz swe s"odkie oczy. ,ym ,yrellom wcale na tobie nie zale%y. .!c si$ o%eni& z twoimi prawami. Moimi $rawami? 'a c!wil$ straci"a orientacj$. 2"odziutka, jeste dziedziczk inter0ell. (nowu j z"apa", b"agajc, by tego nie robi"a. yrwa"a si$ mu i zostawi"a go c!wiejcego si$ na nogac! pod drzewem sercem. Od tej pory nie c!odzi"a ju% do bo%ego gaju. 'ie zapomnia"a jednak jego s"w. Dziedziczka -inter$ell myla"a, le%c noc w "o%u. /hc si! o$eni z twoimi prawami# /orasta"a, majc trzec! braci, i nigdy nie spodziewa"a si$, %e odziedziczy jakiekolwiek prawa, skoro jednak 6ran i )ickon nie %yli... *o nie ma znaczenia# +est jeszcze )obb# *o

ju$ dorosy m!$czyzna, niedugo si! o$eni i spodzi syna# -reszt &illas *yrell odziedziczy &ysogrd, to po co mu &inter5ell0 .zasami szepta"a jego imi$ do poduszki, po to tylko, by us"ysze& jego brzmienie. ,i""as# ,i""as# ,i""as. kocu by"o to rwnie dobre imi$ jak Loras. 'awet brzmia"o podobnie. 5niejsza o nog$. illas zostanie lordem ysogrodu, a ona b$dzie jego pani. yobra%a"a sobie, jak siedz w ogrodzie, trzymajc na kolanac! szczeniaki, albo s"uc!aj grajcego na lutni minstrela, p"ync bark wycieczkow w d" 5anderu. +e'li dam mu synw, mo$e mnie pokocha# Nada im imiona 6ddard# -randon i Rickon# i wychowa ich na takich wie"kich wojownikw jak ser 2oras. = naucz! ich nienawidzi :annisterw# marzeniac! 2ansy jej dzieci wyglda"y tak samo jak bracia, ktryc! utraci"a. .zasami widzia"a nawet dziewczynk$ podobn do 7ryi. 'ie potra0i"a jednak zatrzyma& wizji illasa na d"ugo. 1ej wyobra#nia uparcie zmienia"a go w ser Lorasa, m"odego, pi$knego i pe"nego gracji. Nie wolno ci tak o nim my'le skarci"a sam siebie. (o w przeciwnym razie, kiedy si! spotkacie, ujrzy w twych oczach zawd i jak b!dzie si! wtedy mg z tob o$eni, wiedz c, $e to jego brata kochasz0 .igle sobie powtarza"a, %e illas ,yrell jest od niej dwa razy starszy i do tego kulawy. 'iewykluczone te%, %e podobnie jak jego ojciec by" gruby i mia" czerwon twarz. =adny czy brzydki, mg" jednak by& jedynym obroc, jakiego b$dzie w %yciu mia"a. Pewnego razu przyni"o si$ jej, %e to nadal ona wyc!odzi za 1o00a, nie 5argaery. noc polubn 1o00 zmieni" si$ jednak w kata ;lyna Payne a. Obudzi"a si$ z dr%eniem. 'ie c!cia"a, by 5argaery wycierpia"a to samo, co ona, ba"a si$ jednak myli, %e ,yrellowie zerw zar$czyny. ;strzegaam j # Powiedziaam prawd! o nim# 6y& mo%e 5argaery jej nie uwierzy"a. 1o00 zawsze gra" przy niej idealnego rycerza, tak jak niegdy przy 2ansie. &krtce pozna jego prawdziw natur!# Po 'lubie, a mo$e nawet przedtem# Obieca"a sobie, %e gdy nast$pnym razem pjdzie do septu, zapali wiec$ dla 5atki 'a 9rze i poprosi j, by obroni"a 5argaery przed okruciestwem 1o00reya. 5o%e zapali te% drug dla ojownika, za Lorasa. 9dy krawcowa bra"a z niej ostatni miar$, 2ansa postanowi"a, %e w"o%y now sukni$ na uroczysto& w ielkim 2epcie 6aelora. Na pewno dlatego /ersei kazaa j dla mnie uszy# Nie chce, $ebym brzydko wygl daa na 'lubie# "aciwie powinna na uczt$ weseln w"o%y& drug sukni$, sdzi"a

jednak, %e wystarczy ktra z jej staryc!. 'ie c!cia"aby poplami& nowej jedzeniem albo winem. Musz! zabra j ze sob do &ysogrodu# .!cia"a si$ pi$knie zaprezentowa& illasowi ,yrellowi. Nawet je'li Dontos mia racj! i chodzi mu nie o mnie, a o &inter5ell, to i tak mo$e mnie jeszcze pokocha# Oplot"a si$ mocno ramionami, zastanawiajc si$, kiedy suknia b$dzie gotowa. 'ie mog"a si$ ju% doczeka&, kiedy j w"o%y.

Arya
/eszcz zacz" si$ i skoczy", niebo jednak cz$ciej by"o szare ni% niebieskie, a we wszystkic! strumieniac! by"o pe"no wody. )ankiem trzeciego dnia 7rya zauwa%y"a, %e mec! porasta nie t$ stron$ drzew. (edziemy nie w tym kier%nk%# co trzeba oznajmi"a 9endryemu, gdy mijali szczeglnie omsza"y wiz. 'a po"udnie. ,en trakt prowadzi na po"udnie. +echali'my na poudnie cay dzie% c!cia"a mu powiedzie&. / wczoraj te$, kiedy trzymali'my si! tego koryta strumienia# czoraj jednak nie przyglda"a si$ zbyt uwa%nie, nie mia"a wi$c pewnoci. .!yba zab"dzilimy doda"a cic!o. 'ie trzeba si$ by"o oddala& od rzeki. ystarczy"oby jec!a& wzd"u% niej. )zeka cigle meandruje zauwa%y" 9endry. (a"o%$ si$, %e po prostu jedziemy krtsz drog. 1ak tajn, zbjeck cie%k. .ytryn, ,om i reszta %yj tu ju% od lat. 6y"a to prawda. 7rya przygryz"a warg$. "e mech... !rzy takiej wilgoci mec! nied"ugo wyronie nam z uszu poskar%y" si$ 9endry. ,ylko z po"udniowego uc!a upiera"a si$ 7rya. 'ie mia"o sensu przekonywa& 6yka o czymkolwiek. 6y" on jednak jedynym prawdziwym przyjacielem, jaki jej pozosta". 9orca 6u"ka ic! opuci". 2!arna mwi, %e przydam si$ jej do pieczenia c!leba oznajmi" w dniu, gdy ruszali w drog$. (reszt do& ju% mam deszczu, odciskw od siod"a i cig"ego strac!u. ,u jest ale i krliki, a c!leb b$dzie lepszy, kiedy to ja b$d$ go piek". 2ama si$ przekon asz# kiedy wrcisz. No bo wrcisz# $rawda? !o

wojnie? 'agle przypomnia" sobie, z kim rozmawia. !ani doda", czerwieniejc na twarzy. 7rya nie sdzi"a, by wojna mia"a si$ kiedykolwiek skoczy&, skin$"a jednak g"ow. Przepraszam, %e ci$ wtedy pobi"am powiedzia"a. 9orca 6u"ka by" g"upi i tc!rzliwy, ale towarzyszy" jej ju% od -rlewskiej Przystani i przyzwyczai"a si$ do niego. ("ama"am ci nos. .ytrynowi te% zauwa%y" z umiec!em 9orca 6u"ka. ,o by"o niez"e. .ytryn tak nie sdzi odpar"a ponurym tonem 7rya. .zas ju% by"o odje%d%a&. 9dy 9orca 6u"ka zapyta", czy mo%e poca"owa& janie pani w r$k$, wymierzy"a mu kuksaca. 'ie mw tak na mnie. ,y jeste 9orca 6u"ka, a ja jestem 7rry. ,utaj nie jestem 9orc 6u"k. 2!arna nazywa mnie '.!"opcem*, tak samo jak drugiego c!"opca. 6$dzie si$ nam okropnie myli"o. 'ie spodziewa"a si$, %e b$dzie tak za nim t$skni"a. ,roc!$ jednak pociesza"a j blisko& +arwina. Opowiedzia"a mu o jego ojcu +ullenie, ktrego znalaz"a umierajcego przy stajniac! w .zer wonej Twierdzy# w dni% swej %cieczki. (awsze powtarza", %e umrze w stajni westc!n" +arwin ale wszyscy sdzilimy, %e zabije go jaki z"oliwy ogier, nie stado lww. 7rya opowiedzia"a mu te% o @orenie i ic! ucieczce z -rlewskiej Przystani, a tak%e o wielu rzeczac!, ktre od tego czasu si$ wydarzy"y. Przemilcza"a jednak c!"opca stajennego, ktrego przeszy"a ;g", i wartownika, ktremu poder%n$"a gard"o, by uciec z +arren!al. 9dyby powiedzia"a o tym +arwinowi, to by"oby prawie tak, jakby powiedzia"a ojcu, a za nic w wiecie nie c!cia"aby, %eby ojciec si$ o tym dowiedzia". 'ie wspomnia"a te% o 1aDenie + g!arze i d"ugu trzec! mierci, ktry jej sp"aci". Aelazn monet$, ktr jej da", sc!owa"a za pasem, czasem jednak wyjmowa"a j noc i przypomina"a sobie, jak jego twarz stopi"a si$ i zmieni"a, gdy przesun" przed ni d"oni. 2alar mor#h!lis szepta"a pod nosem. 2er 9regor, /unsen, Polli*er, )a00 2"odyczek, =askotek i Ogar, ser ;lyn, ser 5eryn, krlowa .ersei, krl 1o00rey. +arwin powiedzia" jej, %e z dwudziestu ludzi z inter0ell, ktryc! jej ojciec wys"a" z 6erikiem /ondarrionem, zosta"o tylko szeciu, a do tego rozpierzc!li si$ oni na cztery wiatry. ,o by"a pu"apka, pani. Lord ,ywin wys"a" 9r$ na .zerwone id"y z ogniem i mieczem, %eby wywabi& twojego pana ojca. .!cia", %eby lord

Cddard sam wyruszy" na zac!d, by rozprawi& si$ z 9regorem .legane em. 9dyby to zrobi", zgin"by albo dosta" si$ do niewoli i mo%na by go wymieni& za -rasnala, ktry by" wtedy wi$#niem twej pani matki. ,yle %e -rlobjca nic nie wiedzia" o planie lorda ,ywina i gdy us"ysza", %e jego brata pojmano, zaatakowa" twojego ojca na ulicac! -rlewskiej Przystani. Pami$tam odpowiedzia"a 7rya. (abi" 1oryego. 1ory zawsze si$ do niej umiec!a" albo powtarza" jej, %eby nie kr$ci"a si$ pod nogami. To $rawda zgodzi" si$ +arwin. 7 twj ojciec z"ama" nog$, gdy zwali" si$ na niego ko. /latego lord Cddard nie mg" pojec!a& na zac!d. ys"a" lorda 6erica, ktry wzi" dwudziestu swoic! ludzi i dwudziestu ludzi z inter0ell, w tym rwnie% mnie. 6yli te% inni. ,!oros i ser )aymun /arry oraz ic! ludzie, ser 9ladden ylde i lord nazwiskiem Lot!ar 5allery. 9regor jednak zasadzi" si$ na nas przy 6rodzie -omedianta. 1ego ludzie ukryli si$ na obu brzegac!. -iedy przeprawialimy si$ przez rzek$, uderzyli na nas od przodu i od ty"u. idzia"em, jak 9ra zabi" )aymuna /arry ego jednym uderzeniem tak straszliwym, %e odci" mu r$k$ w "okciu i za jednym zamac!em umierci" te% jego konia. 9ladden ylde zgin" wtedy razem z nim, a lord 5allery zosta" stratowany i uton". Lwy otoczy"y nas ze wszystkic! stron. 5yla"em, %e ju% po nas, lecz 7lyn zacz" wykrzykiwa& rozkazy i przywrci" porzdek w naszyc! szeregac!. .i z nas, ktrzy nadal trzymali si$ w siodle, skupili si$ wok" ,!orosa i przebili na swobod$. )ankiem by"o nas stu dwudziestu, a z zapadni$ciem zmierzc!u zosta"o najwy%ej czterdziestu. /o tego lord 6eric zosta" powa%nie ranny. 'oc ,!oros wycign" mu z piersi od"amek kopii d"ugi na stop$. /ziur$, ktra zosta"a, zala" gotujcym winem. szyscy bylimy pewni, %e jego lordowska mo& nie do%yje witu, ,!oros jednak ca" noc modli" si$ razem z nim przy ognisku i gdy wzesz"o s"oce, lord 6eric nadal %y" i by" silniejszy ni% przedtem. 5in$"y dwa tygodnie, nim by" w stanie dosi& konia, lecz jego odwaga doda"a nam si". Powiedzia" nam, %e wojna nie skoczy"a si$ dla nas przy 6rodzie -omedianta. ,o by" dopiero pocztek i ka%dy z tyc!, ktrzy tam padli, zostanie dziesi$ciokrotnie pomszczony. alki zd%y"y ju% przetoczy& si$ obok nas. Ludzie 9ry byli tylko stra% przedni zast$pu lorda ,ywina. Przekroczyli .zerwone id"y i uderzyli na dorzecze, palc wszystko, co spotkali na swej drodze. 6y"o nas tak ma"o, %e moglimy jedynie n$ka& ic! ty"y, powtarzalimy sobie jednak, %e do"czymy do wojsk krla )oberta, gdy ten wyruszy na zac!d, by zmia%d%y& bunt lorda ,ywina. Potem jednak dowiedzielimy si$, %e krl )obert nie %yje i lord

Cddard rwnie%, a na Aelaznym ,ronie zasiad" pomiot .ersei Lannister. .a"y wiat przewrci" si$ dla nas do gry nogami. -rlewski namiestnik wys"a" nas po to, bymy porac!owali si$ z wyj$tymi spod prawa bandytami, ale teraz to my zostalimy wyj$ci spod prawa, a krlewskim namiestnikiem by" lord ,ywin. 'iektrzy mwili, %e powinnimy si$ podda&, ale lord 6eric nie c!cia" nawet o tym s"ysze&. Powiedzia", %e nadal jestemy krlewskimi lud#mi, tak samo jak ci, ktryc! masakruj lwy. 2koro nie moglimy ju% walczy& za )oberta, powinnimy walczy& za nic!, dopki wszyscy nie zginiemy. ,ak te% zrobilimy, ale wtedy wydarzy"o si$ co dziwnego. -a%dego cz"owieka, ktrego stracilimy, zast$powa"o dwc! nowyc!. 6y"a wrd nic! garstka rycerzy i giermkw, wi$cej jednak by"o nisko urodzonyc! ludzi, parobkw, skrzypkw, ober%ystw, s"u%cyc! i szewcw, a nawet dwc! septonw. Przy"czali si$ do nas najr%niejsi m$%czy#ni, a tak%e kobiety, dzieci, psy... !sy? zdziwi"a si$ 7rya. Tak potwierdzi" z umiec!em +arwin. 1eden z naszyc! c!"opakw trzyma najwredniejsze psiska, jakie widzia"a w %yciu. .!cia"abym mie& takiego psa odezwa"a si$ t$sknie. !sa na "wy. 5ia"a kiedy wilkorzyc$, 'ymeri$, ale przep$dzi"a j kamieniami, %eby nie zabili jej ludzie krlowej. /zy wilkor mgby pokona lwa0 zada"a sobie pytanie. Po po"udniu znowu si$ rozpada"o. /eszcz la" d"ugo, lecz na szcz$cie ludzie lorda 6erica wsz$dzie mieli potajemnyc! przyjaci", nie musieli wi$c rozbija& obozu na otwartej przestrzeni ani szuka& sc!ronienia pod ga"$ziami drzew, jak cz$sto zdarza"o jej si$ robi& z 9orc 6u"k i 9endrym. 'oc skryli si$ w spalonej, opuszczonej wiosce. Przynajmniej wydawa"o si$, %e wioska jest opuszczona, lecz gdy nagle 1ack 2zcz$ciarz zagra" na swym myliwskim rogu dwa krtkie sygna"y i jeden d"ugi, z ruin oraz ukrytyc! piwniczek wyszli najr%niejsi ludzie. 5ieli ale, suszone jab"ka i troc!$ czerstwego j$czmiennego c!leba, a banici przywie#li g$, ktr zastrzeli" po drodze 7nguy, kolacja przypomina"a wi$c niemal uczt$. 9dy 7rya ogryza"a ze skrzyd"a ostatni kawa"ek mi$sa, jeden z wieniakw zwrci" si$ nagle w stron$ .ytryna .ytrynowego P"aszcza. Nieca"e dwa dni temu byli tu ludzie, ktrzy szukali -rlobjcy oznajmi". .ytryn pryc!n" pogardliwie.

Lepiej niec! go poszukaj w )i*errun. najg"$bszyc! loc!ac!, gdzie panuje przyjemna wilgo&. 'os .ytryna wyglda" jak rozkwaszone jab"ko, czerwony i spuc!ni$ty, a on sam by" w paskudnym nastroju. Nie sprzeciwi" si$ inny wieniak. On uciek". 1rlob,ca. 7rya poczu"a, %e w"oski na karku staj jej d$ba. strzyma"a oddec!, %eby lepiej s"ysze&. .zy to mo%e by& prawda3 zdziwi" si$ ,om 2idemka. Nie wierz$ w to sprzeciwi" si$ jednooki m$%czyzna w zardzewia"ej przy"bicy. ;nni banici zwali go 1ackiem 2zcz$ciarzem, c!o& utrata oka nie wydawa"a si$ 7ryi zbyt szcz$liwym wydarzeniem. idzia"em te loc!y na w"asne oczy. 1ak mg" stamtd zwia&3 ieniacy wzr%szy"i ty"ko ramionami. 1eli -rlobjca wyrwa" si$ na wolno&, wilki uton we krwi stwierdzi" (ielonobrody, g"aszczc si$ po szarozielonym zarocie. ,rzeba zawiadomi& ,!orosa. Pan :wiat"a poka%e mu Lannistera w p"omieniac!. ,u jest bardzo "adne ognisko wtrci" z umiec!em 7nguy. (ielonobrody rykn" miec!em i wymierzy" mu kuksaca w uc!o. .zy ja wygldam na kap"ana, =uczniku3 -iedy Pello z ,yros! patrzy w ogie, p"omienie przypalaj mu brod$. .ytryn strzeli" g"ono palcami. Lord 6eric bardzo by si$ uradowa", gdyby uda"o mu si$ z"apa& 1aime a 2annistera stwierdzi". 7le czy by go powiesi", .ytryn3 zapyta"a jedna z miejscowyc! kobiet. 2zkoda by by"o powiesi& takiego urodziwego m$%czyzn$. Naj$ierw $roces1 zawo"a" 7nguy. Przecie% wiesz, %e lord 6eric zawsze najpierw urzdza im proces. )ozcign" usta w umiec!u. /o$iero $otem ich wiesza. szyscy wybuc!n$li miec!em. ,om przebieg" palcami po strunac! !ar0y i zacz" cic!o piewa&. Bracia z krlewskie#o las! banda ludzi wyj!tych spod prawa# & g!bi lasu mieli swj zamek, gdzie 'wie$a i zielona jest trawa# 3a$dy musia im odda swe zoto, r!k! ka$da oddaa im panna, )ch, bracia z krlewskie#o las!,

straszliwych banitw kompania... 7rya usiad"a w suc!ym i ciep"ym kciku mi$dzy 9endrym i +arwinem. Przez pewien czas s"uc!a"a piosenek, po czym zamkn$"a oczy i zapad"a w sen. :ni" jej si$ dom, nie )i*errun, ale inter0ell. 'ie by" to jednak dobry sen. 2ta"a samotnie pod zamkiem, po kolana w b"ocie. idzia"a przed sob szare mury, lecz gdy prbowa"a dotrze& do bram, ka%dy krok wydawa" si$ trudniejszy od poprzedniego, a zamek blad" przed ni, a% w kocu przypomina" raczej dym ni% granit. 6y"y tam te% wilki, wyc!ud"e, szare zwierz$ta, ktre w$drowa"y mi$dzy drzewami, kr%c wok" niej z b"yskiem w lepiac!. 9dy tylko na nie spojrza"a, przypomina"a sobie smak krwi. )ankiem zjec!ali z traktu, by ruszy& skrtem przez pola. Porywisty wiatr unosi" w gr$ zesc!"e, brzowe licie, ktre wirowa"y wok" kopyt ic! koni, tym razem jednak nie pada"o. 9dy s"oce wysz"o zza c!mury, zrobi"o si$ tak jasno, %e 7rya musia"a postawi& kaptur, %eby zas"oni& sobie oczy. 'agle cign$"a wodze. 1edziemy w niew"aciwym kierunku4 9endry j$kn" g"ono. +o jest# znow% mech? 2pjrz na s"oce za%da"a. (mierzamy na po"udnie4 ycign$"a z jukw map$, %eby im to pokaza&. 'ie powinnimy si$ oddala& od ,ridentu. (obacz. )ozwin$"a map$ na nodze. 2pogldali ju% na ni wszyscy. (obacz, )i*errun le%y tutaj, mi$dzy rzekami. ,ak si$ sk"ada, %e wszyscy dobrze wiemy, gdzie le%y )i*errun odezwa" si$ 1ack 2zcz$ciarz. Nie jedziemy tam oznajmi" bez ogrdek .ytryn. (yam ju$ prawie na miejscu pomyla"a 7rya. *rzeba byo pozwoli, $eby zabrali konie# Mogam tam doj' na piechot!# 'agle przypomnia"a sobie swj sen i przygryz"a warg$. 'ie miej takiej zbola"ej miny, dziecko pociesza" j ,om 2iedem 2trun. 'ic z"ego ci si$ nie stanie. 5asz na to moje s"owo. 2"owo k"amcy4 'ikt ci$ nie ok"ama" sprzeciwi" si$ .ytryn. Niczego ci nie obiecywalimy. 'ie my zdecydujemy, co si$ z tob stanie. Przywdc nie by" tu jednak .ytryn ani ,om, lecz ,yros!ijczyk, (ielonobrody. 7rya zwrci"a si$ w jego stron$. (abierzcie mnie do )i*errun, a z pewnoci nie minie was nagroda powiedzia"a zdes$erowana.

5aleka odpowiedzia" ,yros!ijczyk wieniak mo%e ugotowa& w swym garnku zwyk" wiewirk$, ale kiedy z"apie z"ot, oddaje j swojemu lordowi, bo inaczej po%a"uje. 'ie jestem wiewirk nie ust$powa"a 7rya. 1este odpar" ze miec!em 0ie"onobrody. 5a", z"ot wiewirk, ktra jedzie na spotkanie z lordem b"yskawic, czy tego c!ce czy nie. On ju% b$dzie wiedzia", co z tob zrobi&. ;d$ o zak"ad, %e odele ci$ do twojej pani matki, tak jak tego pragniesz. ,om 2iedem 2trun skin" g"ow. ,ak, to podobne do lorda 6erica. Potraktuje ci$ sprawiedliwie, przekonasz si$. *ord Beric Dondarrion. 7rya przypomnia"a sobie wszystko, co s"ysza"a o nim w +arren!al od Lannisterw i -rwawyc! -omediantw. Lord 6eric, lena zjawa. Lord 6eric, ktrego zabi" Fargo +oat, a przedtem ser 7mory Lorc! i dwukrotnie 9ra, -tra 1e#dzi. +e$eli nie ode'le mnie do domu, mo$e ja te$ go zabij!# /laczego musz$ jec!a& do lorda 6erica3 zapyta"a cic!o. ozimy do niego wszystkic! wysoko urodzonyc! jecw wyjani". Je%cw# 7rya zaczerpn$"a tc!u, by uspokoi& dusz$. .pokojna jak stoj ca woda# (erkn$"a na siedzcyc! na koniac! banitw i nagle odwrci"a g"ow$ wierzc!owca. " teraz szybka jak w $ pomyla"a, wbijajc pi$ty w boki rumaka. Przemkn$"a mi$dzy (ielonobrodym a 1ackiem 2zcz$ciarzem. 8jrza"a w przelocie zdumion twarz 9endry ego, ktrego klacz usun$"a si$ jej z drogi, a potem wydosta"a si$ na otwart przestrze. P"noc czy po"udnie, wsc!d czy zac!d, w tej c!wili by"o jej wszystko jedno. /rog$ do )i*errun znajdzie p#niej, gdy tylko zgubi cigajcyc!. Poc!yli"a si$ w siodle, zmuszajc konia do cwa"u. 6anici przeklinali i krzyczeli do niej, ka%c jej wraca&. 'ie s"uc!a"a ic!, gdy jednak obejrza"a si$ za siebie, zobaczy"a, %e p$dzi za ni czterec! ludzi. 7nguy, +arwin i (ielonobrody galopowali obok siebie, a .ytryn zosta" nieco z ty"u. 1ego wielki %"ty p"aszcz powiewa" na wietrze. 2zybki jak jele krzykn$"a do uc!a wierzc!owcowi. -iegnij# biegnij. 5kn$"a przez poroni$te brzowym zielskiem pola, przez si$gajc pasa traw$ i sterty zesc!"yc! lici, wzbijanyc! w powietrze przez kopyta jej konia. 'agle po lewej stronie zobaczy"a las. *am b!d! moga ich zgubi# 2krajem pola bieg" wysc!ni$ty rw, lecz ko przeskoczy" go, nie zwalniajc kroku, po czym zapuci" si$ mi$dzy wizy, cisy i brzozy. (erkn$"a za siebie

i zobaczy"a, %e 7nguy i +arwin nadal cigaj j zawzi$cie, lecz (ielonobrody zosta" z ty"u, a .ytryna ju% wcale nie widzia"a. )zybciej powtarza"a wierzc!owcowi mo%esz biec szybciej, mo%esz. Przemkn$"a mi$dzy dwoma wizami, nie zwa%ajc na to, od ktrej strony porasta je mec!. Przeskoczy"a zbutwia" k"od$ i omin$"a ogromne zwalone drzewo, naje%one po"amanymi konarami. Potem wspi$"a si$ na "agodne wzgrze i zjec!a"a z niego po drugiej stronie, zwalniajc i znowu zwi$kszajc pr$dko&. 2pod uderzajcyc! o krzemienie kopyt strzela"y skry. 'a szczycie pagrka znowu spojrza"a za siebie. +arwin wyprzedzi" nieco 7nguya, lecz obaj wci% mkn$li szybko. (ielonobrody zosta" ju% daleko z ty"u. /rog$ przegrodzi" jej strumie. jec!a"a prosto do wody, c!o& pe"no w niej by"o mokryc!, brzowyc! lici. 'iektre z nic! przylepi"y si$ do koskic! ng. 'a drugim brzegu poszycie by"o g$stsze, a liczne korzenie i kamienie utrudnia"y jazd$. 5usia"a zwolni&, c!o& nadal utrzymywa"a tempo tak szybkie, jak tylko si$ odwa%y"a. 8jrza"a przed sob nast$pne wzgrze, tym razem bardziej strome. (nowu w gr$ i ponownie w d". /zy ten las ci gnie si! daleko0 zada"a sobie pytanie. iedzia"a, %e ma szybszego wierzc!owca. 8krad"a ze stajen +arren! a" jednego z naj"e$szych koni Roosea 6oltona. takim terenie jego szybko& nie zdawa"a si$ jednak na nic. Musz! wrci na pola# Musz! znale> drog!# (amiast tego tra0i"a na wydeptan przez zwierzyn$ cie%k$. .!o& by"a wska i wyboista, u"atwi"a jej nieco zadanie. 7rya mkn$"a przed siebie jak szalona, a ga"$zie smaga"y j po twarzy. 1edna z nic! zaczepi"a o kaptur i zerwa"a go dziewczynce z g"owy. Przez p" uderzenia serca ba"a si$, %e j sc!wytali. pewnej c!wili z krzakw wypad"a lisica, przera%ona jej ob"kan ucieczk. :cie%ka zaprowadzi"a 7ry$ do drugiego strumienia. 7 mo%e to by" ten sam3 .zy%by zatoczy"a "uk3 'ie mia"a czasu si$ nad tym zastanawia&. 2"ysza"a ju% przedzierajce si$ przez c!aszcze konie jej przeladowcw. .iernie drapa"y j po twarzy niczym koty, ktre ciga"a w -rlewskiej Przystani. ( ga"$zi olc!y eksplodowa"y pierzc!ajce wrble. /rzewa ros"y tu jednak coraz rzadziej i w pewnej c!wili zostawi"a las za sob. Przed ni cign$"y si$ p"askie pola, poroni$te c!wastami i dzik pszenic, wilgotne i stratowane. 7rya kopn$"a konia, ponownie zmuszajc go do cwa"u. Bie#ni, pomyla"a. Bie#ni, do &i4err!n, do dom!. .zy ic! zgubi"a3 (erkn$"a za siebie i zobaczy"a, %e +arwin jest ju% tylko sze& jardw za ni i wci% si$ zbli%a. Nie pomyla"a. Tylko nie on, to niesprawiedliwe.

9dy zrwna" si$ z ni i z"apa" jej wierzc!owca za uzd$, oba konie by"y ju% spienione i ledwie mog"y biec dalej. 7rya rwnie% dysza"a ci$%ko. (rozumia"a, %e to koniec. 1e#dzisz jak cz"owiek z p"nocy, pani $oc!wali" j +arwin, zatrzymujc oba rumaki. ,ak samo jak twoja ciotka. Lady Lyanna. 7le mj ojciec by" koniuszym. Obrzuci"a go pe"nym urazy spojrzeniem. 5yla"am, %e jeste cz"owiekiem mojego ojca. Lord Cddard nie %yje, pani. 'ale%$ teraz do lorda b" yskawicy i do moich braci. (akich braci? 7rya nie przypomina"a sobie, by stary +ullen mia" wi$cej ni% jednego syna. 7nguya, .ytryna, ,oma 2idemki, 1acka, (ielonobrodego i ca"ej reszty. 'ie %yczymy twemu bratu )obbowi #le, pani ... a"e nie d"a niego wa"czymy. On ma w"asn armi$ i wielu mo%nyc! lordw ugi$"o przed nim kolana. Prostaczkowie maj tylko nas. Przyjrza" si$ jej uwa%nie. )ozumiesz, co ci powiedzia"em3 Tak. (rozumia"a przynajmniej tyle, %e +arwin nie jest cz"owiekiem )obba, a ona jest jego jecem. *rzeba byo zosta z 6or c (uk # Mogliby'my zabra t! d> i popyn do )i9errun# Lepiej jej by"o, kiedy by"a 9o"bkiem. 9o"bka nikt nie wzi"by do niewoli, podobnie jak 'an albo =asicy czy sieroty 7rryego. (yam wilczyc , a teraz znowu zostaam jak ' gupi mod dam pomyla"a. Pojedziesz spokojnie czy musz$ ci$ zwiza& i przerzuci& przez koski grzbiet3 zapyta" +arwin. Pojad$ spokojnie odpar"a ponurym g"osem. Na razie.

Samwell
2am postawi", "kajc, nast$pny krok. *o ju$ ostatni, naprawd! ostatni# Nie mog! i' dalej# Nie mog!# 1ego nogi poruszy"y si$ jednak znowu. 1edna, a potem druga. (rb krok, a po nim nast$pny. &cale nie s moje pomyla". Nale$ do kogo' innego# *o kto' inny idzie# Na pewno nie ja#

-iedy spuci" wzrok, zobaczy", jak brn przez zwa"y niegu, pokraczne i niezgrabne. Pami$ta", %e jego buty by"y kiedy czarne, lecz nieg oblepi" je grub warstw, zamieniajc je w bezkszta"tne, bia"e bry"y. /wie szpotawe stopy z lodu. :nie%yca nie c!cia"a si$ uspokoi&. (aspy si$ga"y 2amowi powy%ej kolan, a pokrywajca jego nogi skorupa wyglda"a jak para bia"yc! nagolennikw. lk" si$ ci$%ko, krok za krokiem. ielki plecak, ktry d#wiga", nadawa" mu wygld jakiego monstrualnego garbusa. 6y" te% zm$czony, bardzo zm$czony. Nie mog! ju$ i' dalej# Matko, zmiuj si!, nie mog!# .o czwarty albo pity krok musia" sobie poprawia& pas. 5iecz zgubi" na Pi$ci, lecz poc!wa nadal mu ci%y"a. 5ia" dwa no%e, obsydianowy sztylet, ktry dosta" od 1ona, i stalowy, ktrym kroi" mi$so. szystko to wa%y"o sporo, a do tego 2am mia" wielki, okrg"y ka"dun i pas "atwo opada" mu a% do kostek, bez wzgl$du na to, jak mocno go zaciska". -iedy sprbowa" zapi& go nad brzuc!em, lecz wtedy zaw$drowa" mu a% pod pac!y. 9renn umia" si$ jak g"upi na ten widok, a Cdd .ierpi$tnik oznajmi"B (na"em kiedy cz"owieka, ktry nosi" miecz na "acuc!u na szyi, tak jak ty. Pewnego dnia potkn" si$ i wbi" sobie r$koje& w nos. 2am tak%e si$ potyka". Pod niegiem kry"y si$ kamienie, korzenie, a gdzieniegdzie zia"y g"$bokie dziury. ,rzy dni temu .zarny 6ernarr wdepn" w tak dziur$ i z"ama" sobie nog$ w kostce. 7 mo%e to by"o cztery dni temu albo... szczerze mwic, 2am nie wiedzia", ile czasu min$"o. Lord dowdca wsadzi" potem 6ernarra na konia. 2am postawi", "kajc, nast$pny krok. .zu" si$ tak, jakby spada", a nie szed". 2pada" bez koca w d" i nie mg" dotrze& do ziemi. Musz! si! zatrzyma# *o za bardzo boli# .trasznie przemarzem i jestem zm!czony# Musz! si! przespa, tylko chwil! przespa przy ognisku i zje' kawaek czego', co nie b!dzie zamarzni!te# iedzia" jednak, %e jeli si$ zatrzyma, umrze. szyscy o tym wiedzieli, ta garstka, ktra pozosta"a. -iedy uciekli z Pi$ci, by"o ic! pi$&dziesi$ciu, mo%e wi$cej, lecz niektrzy zgubili si$ w niegu, kilku rannyc! wykrwawi"o si$ na mier&... i czasami z ty"u kolumny dobiega"y krzyki, a raz rwnie% przera#liwy wrzask. -iedy go us"ysza", natyc!miast rzuci" si$ do ucieczki. Przebieg" dwadziecia albo trzydzieci jardw, tak szybko, jak tylko zdo"a". 1ego na wp" odmro%one stopy wzbija"y w gr$ ob"oki niegu. 9dyby mia" wi$cej si"y w nogac!, bieg"by do tej pory. =d za nami, ci gle za nami id i wybieraj nas jednego po drugim#

2am postawi", "kajc, nast$pny krok. 5arz" ju% od tak dawna, %e zapomnia", co to znaczy ciep"o. 5ia" na sobie trzy pary rajtuz, a pod podwjn bluz z owczej we"ny dwie warstwy bielizny. 'a to na"o%y" gruby pikowany p"aszcz, ktry os"ania" go przed zimn stal kolczugi. 'a pancerz narzuci" lu#n opocz$, a na to wszystko p"aszcz potrjnej gruboci zapinany pod szyj na kociany guzik. 1ego kaptur opada" 2amowi na czo"o. /"onie os"ania"y mu grube 0utrzane r$kawice o jednym palcu na"o%one na ciesze, z we"ny i skry. /oln po"ow$ jego twarzy zas"ania" szczelnie szalik, a na uszy, pod kapturem, nasadzi" sobie obcis" czapk$ obszyt baranim 0utrem. 5imo to nadal by"o mu zimno. (w"aszcza w stopy. tej c!wili w ogle ju% ic! nie czu", lecz jeszcze wczoraj bola"y go tak bardzo, %e ledwie mg" na nic! sta&, nie mwic ju% o c!odzeniu. Przy ka%dym kroku mia" oc!ot$ krzycze&. .zy to rzeczywicie by"o wczoraj3 'ie pami$ta". 'ie spa", odkd uciekli z Pi$ci, od c!wili, gdy us"ysza" rg. .!yba %e idc. .zy mo%na jednak c!odzi& przez sen3 2am tego nie wiedzia" albo mo%e zapomnia". Postawi" nast$pny krok. (e wszystkic! stron otacza" go sypicy g$sto nieg. .zasem pada" z bia"ego nieba, a czasem z czarnego, tylko to r%ni"o teraz dzie od nocy. .!"opak nis" go na swyc! ramionac! niby kolejny p"aszcz. :nieg gromadzi" si$ na plecaku, przez co jeszcze trudniej by"o go d#wiga&. 2ama dr$czy" straszliwy bl w krzy%u. .zu" si$ tak, jakby kto wbi" mu tam n% i porusza" nim przy ka%dym kroku. 1ego ramiona przygniata" ci$%ar kolczugi. Odda"by niemal wszystko, %eby tylko mc j zdj&, ba" si$ jednak to zrobi&. (reszt musia"by najpierw cign& p"aszcz i opocz$, a wtedy zabi"oby go zimno. 6dybym tylko mia wi!cej si... 6y" jednak s"aby i narzekanie w niczym mu nie pomo%e. 2"aby i t"usty, tak bardzo t"usty, %e ledwie mg" ud#wign& w"asny ci$%ar, nie wspominajc ju% o kolczudze. 5ia" wra%enie, %e stal zdziera mu skr$ z barkw, c!o& c!roni"y j liczne warstwy tkaniny i podszewki. Pozosta" mu jedynie p"acz, a kiedy p"aka", "zy zamarza"y na policzkac!. 'ast$pny krok. 2tawia" stopy tam, gdzie pokrywajca nieg skorupa p$k"a ju% pod nogami tyc!, ktrzy szli przed nim. ,ylko dzi$ki temu mg" si$ posuwa& do przodu. Po obu stronac! wida& by"o skryte za milczcymi drzewami poc!odnie, ktre rozjania"y padajcy nieg s"ab, pomaraczow "un. -iedy odwrci" g"ow$, widzia", jak mkn bezg"onie przez las, kluczc i podskakujc. Pier'cie% ognia .tarego Nied>wiedzia przypomnia" sobie. (iada tym, ktrzy go opuszcz # -iedy szed", wydawa"o

mu si$, %e ciga poc!odnie, one jednak rwnie% mia"y nogi, d"u%sze i silniejsze ni% nogi 2ama, by" wi$c bez szans, by je dogoni&. czoraj b"aga" o to, by pozwolili mu nie& %agiew, nawet jeli musia"by i& poza kolumn, ze wszystkic! stron otoczony przez ciemno&. Pragn" ognia, marzy" o nim. 6dybym mia ogie%, nie musiabym tak marzn # -to jednak przypomnia" mu, %e pierwszego dnia nis" jedn z poc!odni, ale upuci" j w nieg i ogie zgas". 2am niczego takiego nie pami$ta", nie wtpi" jednak, %e by"o tak naprawd$. 6y" za s"aby, by trzyma& r$k$ w grze przez d"u%szy czas. .zy to Cdd przypomnia" mu o tej poc!odni czy 9renn3 ,ego rwnie% nie pami$ta". +estem gruby, saby i bezu$yteczny# Nawet mj rozum zamarz# Postawi" nast$pny krok. 2zalik, ktrym owin" sobie nos i usta, pokrywa"y teraz smarki. (robi" si$ tak sztywny, %e 2am ba" si$, i% przymarz" mu do twarzy. 'awet oddyc!anie przyc!odzi"o mu z trudem. Powietrze by"o tak zimne, %e bola"y go od niego p"uca. 5atko, zmi"uj si$ mamrota" cic!ym, oc!ryp"ym g"osem za zamarzni$t mask. 5atko, zmi"uj si$, 5atko, zmi"uj si$, 5atko, zmi"uj si$. Przy ka%dym s"owie modlitwy stawia" nast$pny krok, brnc przez nieg. 5atko, zmi"uj si$, 5atko, zmi"uj si$, 5atko, zmi"uj si$. 1ego w"asna matka przebywa"a tysice mil na po"udnie std, z jego siostrami i ma"ym /ickonem, bezpieczna w twierdzy +orn +ill. Nie syszy mnie, tak samo ,ak 6atka Na 3rze. szyscy septonowie zgadzali si$, %e 5atka jest mi"osierna, lecz za 5urem 2iedmiu nie mia"a %adnej w"adzy. ,o by"a domena staryc! bogw, bezimiennyc! bogw drzew, wilkw i niegu. (mi"ujcie si$ szepta" do ka%dego, kto mg" go us"ysze&, staryc! bogw czy nowyc!, albo nawet demonw. Oc!, zmi"ujcie, zmi"ujcie si$ nade mn. Maslyn te$ baga o zmiowanie# /laczego nagle sobie o tym przypomnia"3 'ie c!cia" o tym pami$ta&. 'ieszcz$nik zatoczy" si$ do ty"u, wypuci" miecz i prosi" o lito&. (erwa" nawet z d"oni grub, czarn r$kawic$ i wycign" j przed siebie, jakby by"a stalow r$kawic rycerza. 'ie przestawa" domaga& si$ krzykiem pardonu, lecz upir z"apa" go za gard"o i unis" nad ziemi$, omal nie urywajc mu g"owy . *rupy nie znaj lito'ci, a =nni... nie, nie mog! o tym my'le, nie my'l, nie pami!taj, tylko id>, tylko id>, tylko id># Postawi", "kajc, nast$pny krok. (a!aczy" czubkiem stopy o ukryty pod niegiem korze, potkn" si$ i upad" ci$%ko na jedno kolano. 8derzy" si$ tak mocno, %e a% przygryz" sobie

j$zyk. ustac! poczu" smak krwi, cieplejszej ni% cokolwiek, co pi" od czasu ucieczki z Pi$ci. *o ju$ koniec pomyla". 9dy si$ przewrci", nie mia" si" podnie& si$ z powrotem. ("apa" mocno za ga"#, prbujc podcign& si$ w gr$, lecz sztywne nogi nie c!cia"y go utrzyma&. -olczuga by"a za ci$%ka, a on za gruby, zbyt s"aby i zanadto zm$czony. stawaj, :winka warkn" kto, przec!odzc obok, lecz 2am nie zwrci" na niego uwagi. Po prostu poo$! si! w 'niegu i zamkn! oczy# ,aka mier& nie by"aby najgorsza. ( pewnoci nie b$dzie mu ju% zimniej, a po c!wili przestanie czu& bl w krzy%u i w barkac!, tak jak nie czu" ju% stp. Nie b!d te$ mogli twierdzi, $e umarem pierwszy# 'a Pi$ci poleg"y setki ludzi. 9in$li wsz$dzie wok" niego. Od tej pory zmar"o te% wielu nast$pnyc!. idzia" to na w"asne oczy. Puci" z dr%eniem drzewo i osun" si$ w nieg. iedzia", %e jest on zimny i wilgotny, ale przez grube warstwy ubrania prawie wcale tego nie czu". patrywa" si$ w bia"e niebo, a p"atki niegu opada"y mu na brzuc!, pier i powieki. 1nieg pokryje mnie niczym gruby biay koc# (!dzie mi pod nim ciepo, a kiedy mnie wspomn , b!d musieli przyzna, $e zgin em jak czowiek z Nocnej .tra$y# Naprawd!# &ykonaem zadanie# Nikt nie mo$e powiedzie, $e zamaem przysi!g!# +estem grubasem, mi!czakiem i tchrzem, ale wykonaem zadanie# 6y" odpowiedzialny za kruki. /latego w"anie zabrali go ze sob. 5wi" im, %e nie c!ce jec!a&, powtarza" wszystkim, %e jest wielkim tc!rzem. 5aester 7emon by" ju% jednak bardzo stary, a do tego lepy i krukami musia" si$ zaj& 2am. Lord dowdca wyda" mu rozkazy tego samego dnia, gdy rozbili obz na Pi$ci. 'ie jeste wojownikiem. Obaj o tym wiemy, c!"opcze. 9dyby nas zaatakowano, nie prbuj udowadnia&, %e jest inaczej. c!odzi"by nam tylko w parad$. 5asz wys"a& wiadomo&. 'ie przybiegaj te% do mnie z pytaniem, co ma by& w licie. 'apisz go w"asnor$cznie i wylij jednego ptaka do .zarnego (amku, a drugiego do ie%y .ieni. 2tary 'ied#wied# wskaza" skrytym w r$kawicy palcem prosto na twarz 2ama. 'ic mnie nie obc!odzi, czy b$dziesz tak si$ ba", %e a% narobisz w portki, i czy przez mury b$dzie prze"azi& z wyciem tysic %dnyc! twojej krwi dzikic!. 5asz wys"a& te ptaki, bo przysi$gam, %e jeli tego nie zrobisz, b$d$ ci$ ciga" przez wszystkie siedem piekie" i b$dzie z tob marnie. -ruk 5ormonta pokiwa" wtedy g"ow. Marnie# marnie# marnie zakraka". 2am rzeczywicie czu" si$ marnie. Aa"owa", %e nie jest silniejszy i odwa%niejszy, nie umie w"ada& mieczem, %e nie by" lepszym synem dla

ojca i lepszym bratem dla /ickona oraz dziewczynek. Aa"owa" te% tego, %e umrze, ale na Pi$ci zgin$li ludzie wi$cej warci od niego, dobrzy, prawdziwi m$%czy#ni, nie kwiczcy, spasieni c!"optasie, tacy jak on. Przynajmniej jednak 2tary 'ied#wied# nie b$dzie go ciga" w piekle. &ysaem ptaki# Przynajmniej to mi si! udao# 'apisa" listy z gry, krtkie i proste wiadomoci mwice o ataku na Pi$& Pierwszyc! Ludzi. Potem sc!owa" je bezpiecznie w torbie na dokumenty, majc nadziej$, %e mu si$ nie przydadz. -iedy zabrzmia"y rogi, 2am spa". ( pocztku myla", %e to tylko sen, gdy jednak otworzy" oczy, na obz sypa" nieg, a czarni bracia "apali za "uki, w"cznie i biegli w stron$ muru piercieniowego. pobli%u sta" tylko .!ett, dawny zarzdca maestera 7emona, ktry na twarzy mia" pe"no czyrakw, a na szyi wielki liszaj. 2am nigdy nie widzia" na niczyim obliczu strac!u tak wielkiego, jak ten, ktry pojawi" si$ na g$bie .!etta, gdy mi$dzy drzewami ponis" si$ trzeci sygna". Pom% mi wys"a& ptaki poprosi" go, ale drugi zarzdca odwrci" si$ tylko i uciek", ciskajc w d"oni sztylet. Musi si! zaj psami przypomnia" sobie 2am. (apewne lord dowdca jemu te% wyda" jakie rozkazy. 2c!owane w r$kawicac! palce mia" zesztywnia"e i niezgrabne, a do tego ca"y dygota" z zimna, znalaz" jednak torb$ i wydoby" z niej listy. -ruki dar"y si$ jak op$tane, a gdy otworzy" klatk$ z ptakami z .zarnego (amku, jeden z nic! po0run" mu prosto w twarz. 8ciek"y jeszcze dwa, nim 2am zdo"a" wreszcie ktrego z"apa&. .!o& mia" r$kawice, ptak podzioba" go do krwi. 5imo to c!"opak zdo"a" go utrzyma& przez c!wil$ i przytwierdzi& do jego nogi maleki zwj pergaminu. )g zd%y" ju% umilkn&, po Pi$ci jednak nios"y si$ wydawane krzykiem rozkazy i szcz$k stali. 2e&4 zawo"a" 2am, wyrzucajc kruka w powietrze. Ptaki z ie%y .ieni dar"y si$ i t"uk"y skrzyd"ami tak strasznie, %e ba" si$ otworzy& drzwiczki. (robi" to jednak i tym razem z"apa" pierwszego kruka, ktry prbowa" ucieczki. Po c!wili ptak lecia" ju% przez sypicy nieg, niosc wiadomo& o ataku. 9dy 2am zrobi" to, co do niego nale%a"o, skoczy" si$ ubiera& zesztywnia"ymi ze strac!u palcami. "o%y" peleryn$, opocz$ i p"aszcz z kapturem, a potem zapi" pas do miecza, zapi" go bardzo mocno, %eby si$ nie zsun". 'ast$pnie znalaz" plecak i wepc!n" do rodka wszystkie swoje rzeczyB bielizn$ na zmian$, suc!e skarpetki, obsydianowe groty strza" i w"czni, ktre da" mu 1on, a tak%e stary rg, pergamin, inkaust, g$sie pira, mapy, ktre rysowa", i tward jak kamie czosnkow kie"bas$, ktr

zabra" ze sob z 5uru. (awiza" troki plecaka i w"o%y" go sobie na grzbiet. :ord dowdca powiedzia, $ebym nie bieg na mur pier'cieniowy przypomnia" sobie. "le nie miaem te$ p!dzi do niego# (aczerpn" g"$boko tc!u i zda" sobie spraw$, %e nie ma poj$cia, co robi& dalej. Pami$ta", %e zagubiony drepta" w k"ko, i jak zwykle w podobnyc! sytuacjac! narasta" w nim strac!. 2"yc!a& by"o ujadanie psw i kwiczenie koni, nieg jednak t"umi" d#wi$ki, ktre wydawa"y si$ bardzo odleg"e. 2am si$ga" wzrokiem tylko na jakie trzy jardy. 'ie widzia" nawet %agwi, ktre p"on$"y na niskim kamiennym murze otaczajcym szczyt wzgrza. /zy pochodnie mogy zgasn 0 6a" si$ nawet o tym myle&. )g zabrzmia trzykrotnie# *rzy dugie sygnay znacz =nni# -ia"e widma c!odzce po lesie, zimne cienie, potwory z opowieci. -iedy by" ma"y, s"uc!ajc o nic!, dr%a" i piszcza" ze strac!u. ("aknione krwi monstra dosiadajce olbrzymic! lodowyc! pajkw... ycign" niezgrabnie miecz i powlk" si$ ci$%ko przez nieg. Obok niego przebieg" szczekajcy pies. (obaczy" te% kilku ludzi z ie%y .ieni, wielkic!, brodatyc! m$%czyzn z toporami i d"ugimi na osiem stp w"czniami. ic! pobli%u czu" si$ bezpieczniej, pobieg" wi$c za nimi do muru. -iedy zobaczy" p"once na murze poc!odnie, przeszy" go dreszcz ulgi. .zarni bracia stali z mieczami i w"czniami w d"oniac!, wpatrzeni w padajcy nieg. zd"u% ic! szeregu jec!a" konno ser 5allador Locke w onie%onym !e"mie. 2am trzyma" si$ z ty"u, szukajc 9renna albo Cdda .ierpi$tnika. Je'li musz! zgin , to lepiej u boku przyjaci pomyla" wtedy. Otaczali go jednak wy"cznie nieznajomi, ludzie z ie%y .ieni, ktrymi dowodzi" zwiadowca zwany 6laneem. ;d odezwa" si$ ktry z braci. 'a"% rozkaza" 6lane i z ko"czanw wydobyto dwadziecia czarnyc! strza", by umieci& je na takiej samej liczbie ci$ciw. /obrzy bogowie, s ic! setki us"ysza" czyj cic!y g"os. 'acignij rozkaza" 6lane. +zekaj doda" nagle. 2am nic nie widzia" i nie c!cia" widzie&. Ludzie z 'ocnej 2tra%y stali za poc!odniami, unoszc nacigni$te "uki i czekajc, a% co pojawi si$ na mrocznym, liskim, onie%onym stoku. +zekaj powtarza" 6lane. +zekaj# czekaj. ypu& rozkaza" nagle. 2trza"y pomkn$"y ze wistem w ciemno&. ( garde" stojcyc! na murze piercieniowym m$%czyzn wyrwa" si$ oc!ryp"y krzyk radoci, ktry jednak szybko zamar".

'ie zatrzymali si$, panie poin0ormowa" 6lanea jeden z "%dzi. 1est ic! wi$cej4 zawo"a" drugi. Patrzcie, wy"a% z lasu. 6ogowie, zmi"ujcie si$, czo"gaj si$ doda" trzeci. 2 ju% prawie na murze4 2am co0a" si$ ju%. /r%a" niczym ostatni li& na drzewie, gdy nadejdzie wic!ura, nie tylko ze strac!u, lecz rwnie% z zimna. ,ej nocy by"o bardzo zimno. +eszcze zimniej ni$ teraz# *en 'nieg wydaje si! niemal ciepy# /zuj! si! ju$ lepiej# Musiaem tylko troch! odpocz # Mo$e za chwil! wystarczy mi si, $eby wsta# -a chwil!# Obok jego g"owy przeszed" ko, kud"aty, siwy zwierzak o onie%onej grzywie i pokrytyc! lodem kopytac!. 2am ledzi" go wzrokiem. (e nie%ycy wy"oni" si$ nast$pny. Prowadzi" go m$%czyzna odziany w czer. -iedy zobaczy" le%cego na drodze c!"opaka, przekl" go i omin" szerokim "ukiem. .zkoda, $e nie mam konia pomyla" le%cy. 6dybym go mia, dabym sobie rad!# Mgbym siedzie w siodle, a nawet troch! si! zdrzemn # i$kszo& wierzc!owcw stracili jednak na Pi$ci, a te, ktre im zosta"y, nios"y zapasy %ywnoci, poc!odnie i rannyc!. 2am nie by" ranny. +estem tylko tustym mi!czakiem, najwi!kszym tchrzem w caych .iedmiu 3rlestwach# 'aprawd$ by" okropnym tc!rzem. Lord )andyll, jego ojciec, zawsze mu to powtarza" i mia" racj$. 2am by" jego dziedzicem, lecz nie okaza" si$ godny tego zaszczytu. /latego ojciec odes"a" go na 5ur. 1ego m"odszy brat /ickon odziedziczy ziemie i zamek ,arlyc!, a tak%e wielki miecz 1ad 2erca, ktry lordowie +orn +ill nosili z dum ju% od stuleci. (astanowi" si$, czy /ickon uroni "z$ nad bratem, ktry zgin" gdzie w niegu poza granic wiata. Dlaczego miaby to zrobi0 Nad tchrzem nie warto paka# 2"ysza", jak ojciec powtarza" to matce, jakie p" setki razy. 2tary 'ied#wied# rwnie% o tym wiedzia". P"once strza"y rykn" lord dowdca owej nocy na Pi$ci, wy"aniajc si$ z mroku na swym koniu. !od$a"cie je1 /opiero wtedy zauwa%y" dr%cego 2ama. ,arly4 (miataj std4 5ia"e si$ zaj& krukami. ,y... wy... wys"a"em ju% wiadomoci. /obrze. /obrze# dobrze powtrzy" siedzcy na ramieniu 5ormonta kruk. Odziany w 0utra i stal lord dowdca wydawa" si$ olbrzymi. Oczy za czarn zas"on !e"mu gorza"y wciekle. T%taj ty"ko zawadzasz. racaj do klatek. 'ie c!c$ ci$ nigdzie szuka&, jeli b$d$ musia" wys"a& nast$pn wiadomo&. Przygotuj ptaki. 'ie

czekajc na odpowied#, zawrci" konia i pok"usowa" wzd"u% piercienia, krzyczcB Ogie4 Pocz$stujcie ic! ogniem4 )amowi nie trzeba by"o powtarza& tego dwa razy. rci" do ptakw, tak szybko, jak tylko mog"y go ponie& t"uste nogi. Powinienem napisa list zawczasu, $eby wysa kruki najszybciej, jak tylko mo$na pomyla". (apalenie ma"ego ogniska, by ogrza& zamarzni$ty inkaust, zaj$"o mu wi$cej czasu, ni%by nale%a"o. Potem usiad" na kamieniu z g$sim pirem i pergaminem w r$ku, by napisa& listy. -aatakowali nas po'rd zimna i 'niegu, ale odparli'my ich za pomoc pon cych strza naskroba", s"yszc g"os ,!orena 2mallwooda, ktry powtarza"B 'a"%, nacignij... wypu&. :wist strza" brzmia" s"odko jak modlitwa matki. Palcie si$, wy martwe skurwysyny, palcie zapiewa" z c!ic!otem /ywen. 6racia krzyczeli z radoci i przeklinali szpetnie. +este'my bezpieczni pisa" dalej. 'ostaniemy na Pi!'ci Pierwszych :udzi# 2am mia" nadziej$, %e jego bracia s lepszymi "ucznikami od niego. Od"o%y" pierwszy list i wzi" w r$k$ nast$pn czyst kart$. Nadal walczymy na Pi!'ci po'rd g!stego 'niegu pisa", s"yszc czyj krzykB '.igle id*. &ynik wci $ jest niepewny# "cznie zawo"a" kto. 5g" to by& ser 5allador, lecz 2am nie da"by na to s"owa. ,piory zaatakoway nas na Pi!'ci, gdy zacz pada 'nieg, ale odparli'my je ogniem pisa" dalej. Odwrci" g"ow$. (a zas"on sypicego niegu widzia" tylko wielkie ognisko, ktre p"on$"o porodku obozu. Ludzie na koniac! kr%yli wok" niego bez c!wili wytc!nienia. 2am wiedzia", %e to odwd, gotowy zmia%d%y& wszystko, co przedrze si$ przez mur piercieniowy. 8zbroili si$ w poc!odnie zamiast mieczy i za$a"a"i je $o ko"ei. -ewsz d otaczaj nas upiory napisa", gdy us"ysza" krzyki dobiegajce z p"nocnego stoku. Nadchodz i z pnocy, i z poudnia# Nie powstrzymuj ich wcznie ani miecze, a tylko ogie%# ypu&, wypu&, wypu& rozleg" si$ w mroku czyj g"os. +ho"ernie wie"ki odezwa" si$ drugi. ."brzym1 stwierdzi" trzeci. 'ied#wied#, nied#wied#4 upiera" si$ czwarty. (akwicza" jaki ko, a psy zacz$"y ujada&. 2"yc!a& by"o tak wiele krzykw, %e 2am nie potra0i" ju% rozr%ni& poszczeglnyc! g"osw. Pisa" coraz szybciej, list za listem. Martwi dzicy i olbrzym albo mo$e nied>wied> otoczyli nas ze wszystkich stron# 2"ysza" odg"os stali uderzajcej o drewno. ,o mog"o znaczy& tylko jedno. ,piory przedary si! przez mur

pier'cieniowy# &alki tocz si! wewn trz obozu# /wunastu braci przemkn$"o konno obok niego, jadc w stron$ wsc!odniego muru. -a%dy je#dziec trzyma" w r$ku p"onc %agiew. :ord dowdca Mormont stawi im czoo ogniem# -wyci!$yli'my# -wyci!$amy# (ronimy si!# Przebijamy si! przez okr $enie i wyco5ujemy na Mur# +este'my uwi!zieni na Pi!'ci i wrg naciska na nas mocno# ( mroku wypad" jeden z ludzi z ie%y .ieni, ktry pad" u stp 2ama. 'im skona", zdo"a" si$ doczo"ga& na odleg"o& stopy od ogniska. Przegrali'my napisa" 2am. Bitwa prze#rana# &szyscy jeste'my zgubieni# /laczego musia" pami$ta& o ataku na Pi$&3 .!cia" o nim zapomnie&. 2prbowa" przypomnie& sobie matk$, swoj siostr$ ,ali$ albo 9o#dzik, t$ dziewczyn$ z ,wierdzy .rastera. -to potrzsa" go za rami$. ,stawaj odezwa" si$ czyj g"os. 2am, nie mo%esz tu zasn&. stawaj. 5usisz i&. Nie spaem# &spominaem# 0ostaw mnie za%da". 1ego s"owa zamarza"y w zimnym powietrzu. 'ic mi nie jest. .!c$ tylko odpocz&. ,stawaj. ,o by" g"os 9renna, gniewny i oc!ryp"y. Przyjaciel majaczy" nad 2amem. 1ego czarny strj pokrywa"a skorupa niegu. 2tary 'ied#wied# powiedzia", %e nie wolno nam odpoczywa&. 8mrzesz tu. Grenn. 8miec!n" si$. 'ie, naprawd$ jest mi tu dobrze. 5o%esz i& dalej. /ogoni$ ci$, jak tylko troc!$ odpoczn$. Nie dogonisz. 9$st, brzow brod$ 9renna wsz$dzie wok" ust pokrywa"a warstewka lodu, ktra nadawa"a mu wygld posiwia"ego starca. (amarzniesz albo dopadn ci$ ;nni. 2am, wstawaj4 2am przypomnia" sobie, %e noc przed opuszczeniem 5uru Pyp jak zwykle dra%ni" si$ z 9rennem, mwic, %e jest z niego znakomity materia" na zwiadowc$, bo jest za g"upi, %eby si$ ba&. 9renn zaprzecza" temu gwa"townie, a% zda" sobie spraw$, co mwi. 6y" kr$py, barczysty i silny ser 7lliser ,!orne przezwa" go 'Aubrem*, tak jak 2ama przezwa" 'ser :wink*# a (ona '"ordem )now* zawsze jednak traktowa" 2ama uprzejmie. "le tylko dzi!ki +onowi# 6dyby nie +on, $aden z nich by mnie nie polubi# 7 teraz 1on zagin" w wozie Piskw razem z >!orinem P"r$kim. (apewne nie %y". 2am zap"aka"by nad nim, lecz te "zy rwnie% by zamarz"y. (reszt ledwie mg" teraz rozc!yli& powieki. Obok nic! zatrzyma" si$ wysoki brat z poc!odni. Przez cudown c!wil$ 2am czu" na twarzy ciep"o.

0ostaw go powiedzia" m$%czyzna do 9renna. 1eli nie mog i&, to znaczy, %e ju% po nic!. (ac!owaj si"y dla siebie, 9renn. ,stanie upiera" si$ zwiadowca. Trzeba m% ty"ko $omc. 5$%czyzna oddali" si$, zabierajc ze sob b"ogos"awione ciep"o. (wiadowca sprbowa" postawi& 2ama na nogi. To bo"i $oskar%y" si$ grubas. Przesta, 9renn. 'ie cignij mnie za rami$. Przesta. 1este za ci$%ki, do c!olery. (wiadowca wsadzi" mu r$ce pod pac!y, st$kn" g"ono i podnis" grubasa. 9dy jednak tylko go puci", c!"opak z powrotem klapn" na ziemi$. 9renn wymierzy" mu solidnego kopniaka, wzbijajc w powietrze ob"oczki niegu. ,stawaj1 -opn" go po raz drugi. sta i id#. 5usisz i&. 2am przewrci" si$ na bok i zwin" w ciasn kul$, by os"oni& si$ przed kopniakami. Przez ca" t$ we"n$, skr$ i stal prawie nic nie czu", lecz i tak by"y bolesne. My'laem, $e 6renn to mj przyjaciel# Przyjaci nie powinno si! kopa# /zemu nie zostawi mnie w spokoju0 /hc! odpocz , to wszystko, odpocz i troch! si! przespa, a mo$e troch! umrze# 1eli we#miesz poc!odni$, ja ponios$ grubasa. .o nagle d#wign$"o go w gr$. 2traci" kontakt z mi$kkim, s"odkim niegiem i unis" si$ w zimne powietrze. 1edna r$ka podtrzymywa"a jego kolana, a druga plecy. 2am unis" g"ow$ i zamruga" powiekami. ,u% obok ujrza" twarz, szerok i grubo ciosan. P"aski nos, ma"e, ciemne oczka oraz brzowa broda, g$sta i spltana. (na" j, lecz min$"a c!wila, nim sobie przypomnia", kto to jest. Paul. 5a"y Paul. Ld topnia" od ciep"a poc!odni i woda zalewa"a 2amowi oczy. /asz rad$ go nie&3 us"ysza" pytanie Grenna. /#wiga"em kiedy cielaka, ktry by" ci$%szy od niego. 'ios"em go do matki, %eby si$ napi" mleka. Przy ka%dym kroku 5a"ego Paula g"owa 2ama podskakiwa"a w gr$ i w d". Przesta mamrota". 'ie jestem dzieckiem. 1estem m$%czyzn z 'ocnej 2tra%y. .a"ym jego cia"em targa"o "kanie. Pozwl mi umrze&. +icho# )am odezwa" si$ 9renn. Oszcz$dzaj si"y. 5yl o siostrac! i bracie. O maesterze 7emonie. O tym, co najbardziej lubisz je&. (apiewaj sobie jak piosenk$, jeli c!cesz. 'a g"os3 g"owie.

(na" setki piosenek, lecz jako nie potra0i" sobie %adnej przypomnie&. ( jego pami$ci znik"y wszystkie s"owa. 'ie znam %adnyc! piosenek, 9renn. -iedy zna"em, ale wszystkie zapomnia"em. 0nasz zapewni" go 9renn. 'a przyk"ad Nied>wied> i dziewica c!d. szyscy j znaj. 6y" sobie nied#wied#, wierz, jeli c!cesz, czarno< brzowy, kud"aty zwierz4 'ie, tylko nie t$ b"aga" 2am. 'a zgni"ym ciele nied#wiedzia, ktry przyszed" na Pi$&, nie by"o ani jednego w"oska. 'ie c!cia" myle& o nied#wiedziach. Prosz$ ci$, 9renn, nic nie piewaj. takim razie pomyl o swoic! krukac!. 'igdy nie by"y moje. *o byy kruki lorda dowdcy, kruki Nocnej .tra$y# 6y"y w"asnoci .zarnego (amku i ie%y .ieni. 5a"y Paul zmarszczy" brwi. +hett $owiedzia", %e b$d$ mg" sobie wzi& kruka 2tarego 'ied#wiedzia, tego, ktry gada. 2c!owa"em dla niego %arcie i inne rzeczy. Potrzsn" g"ow. 7le zapomnia"em o tym. (ostawi"em wszystko tam, gdzie to ukry"em. lk" si$ powoli naprzd, a przy ka%dym oddec!u z jego ust buc!a"a bia"a para. 7 czy mg"bym dosta& jednego z twoic! krukw3 zapyta" nagle. ,ylko jednego. 'ie pozwol$ Larkowi go zje&. szystkie odlecia"y odpowiedzia" 2am. !rzykro mi. Tak bardzo przykro. Lec teraz na 5ur. ypuci" ptaki, gdy us"ysza" kolejny sygna" rogu, nakazujcy braciom dosiada& koni. Dwa krtkie sygnay i jeden dugi# *o znaczy 7na ko%8. 'ie by"o jednak powodu, by wsiadali na wierzc!owce, c!yba %eby mieli opuci& Pi$&, a to znaczy"o, %e bitwa jest przegrana. /opad" go strac! tak przemo%ny, %e ledwie zdo"a" otworzy& klatki. /opiero gdy ostatni kruk znikn" w nie%ycy, zda" sobie spraw$, %e zapomnia" wys"a& napisane przez siebie wiadomoci. Nie pisn". O, nie, o, nie. :nieg wci% pada", a rogi gra"yB a!uuu, a!uuu, a!uuuuuuuuuuuuuuuuuuuE na ko, na ko, na ko. (obaczy", %e dwa kruki przysiad"y na pobliskim kamieniu, i pop$dzi" w ic! stron$, lecz ptaki odlecia"y leniwie w sypicy nieg. 8ciek"y w przeciwnyc! kierunkac!. Pobieg" za jednym z nic!, buc!ajc z nosa g$st bia" par. 'agle potkn" si$ i zauwa%y", %e od muru piercieniowego dzieli go tylko dziesi$& stp. !otem... pami$ta" prze"a%ce przez kamienie trupy. ( twarzy i garde" stercza"y im niezliczone strza"y. 'iektre nosi"y kolczugi, a inne by"y prawie zupe"nie nagie... wi$kszo& stanowili dzicy, lecz by"a te% garstka odzianyc! w

wyblak" czer. Pami$ta", jak jeden z ludzi z ie%y .ieni przebi" w"czni bia"y, mi$kki brzuc! upiora. .!o& grot wyszed" plecami, stwr zac!wia" si$ tylko, wspi" ci$%ko po drzewcu, poc!wyci" g"ow$ brata w czarne d"onie i kr$ci" ni tak mocno, a% z ust nieszcz$nika pop"yn$"a krew. 2am by" prawie pewien, %e wtedy w"anie jego p$c!erz nie wytrzyma" po raz pierwszy. 'ie pami$ta", jak ucieka", musia" jednak to zrobi&, gdy% nagle znalaz" si$ przy ognisku na drugim kocu obozu, razem ze starym ser Ottynem yt!ersem i garstk "ucznikw. 2er Ottyn kl$cza" w niegu, wpatrujc si$ w c!aos wok" nic!. tem pozbawiony je#d#ca ko kopn" go w twarz. =ucznicy nie zwrcili na to uwagi, zaj$ci wypuszczaniem p"oncyc! strza" do kr%cyc! w mroku cieni. 2am zauwa%y", %e jeden z upiorw oberwa" i wkrtce poc!"on$"y go p"omienie, za nim jednak zmierza"o tuzin nast$pnyc!, a tak%e wielki, blady stwr, ktry z pewnoci by" nied#wiedziem. krtce "ucznikom zabrak"o strza". Potem 2am znalaz" si$ na koniu. ierzc!owiec nie nale%a" do niego, nie pami$ta" te%, by na niego wsiada". 5o%e to by" ten sam, ktry zmieni" twarz ser Ottyna w krwaw mas$. )ogi nie przestawa"y gra&, kopn" wi$c konia i skierowa" go w stron$ d#wi$ku. Porodku rzezi, c!aosu i nie%ycy znalaz" Cdda .ierpi$tnika, ktry siedzia" na swym koniku, dzier%c w d"oni w"czni$ z czarnym sztandarem. )am odezwa" si$ giermek na jego widok czy mg"by mnie obudzi&3 :ni mi si$ straszliwy koszmar. +oraz wi$cej ludzi dosiada"o koni. )ogi wzywa"y ic!B ah!!!, ah!!!, ah!!!!!!!!!!!!!!!!!!!. Przedarli si$ przez zac!odni mur, panie krzykn" ,!oren 2mallwood do 2tarego 'ied#wiedzia, usi"ujc zapanowa& nad wierzc!owcem. yl$ odwody... N361 rykn" 5ormont ile si" w p"ucac!, by przekrzycze& rogi. Odwo"aj wszystkic!, musimy si$ przebi&. 2tan" w strzemionac!. 1ego czarny p"aszcz "opota" na wietrze, a zbroja lni"a w blasku p"omieni. 4"in1 rykn". 20ormujcie klin i ruszamy4 Po po"%dniowym stok%# a $otem na wschd1 Panie, na po"udniowym stoku jest ic! pe"no4 ;nne s zbyt strome odpar" 5ormont. M%simy... 1ego ko zakwicza" nagle i stan" d$ba, omal nie zrzucajc go z siod"a. ( sypicego niegu wyc!yn" nied#wied#. 2am zla" si$ po raz drugi. (yem pewien, $e nie zostaa ju$ we mnie ani kropla# (wierz$ by"o martwe, blade i zgni"e. (laz"o z niego ca"e 0utro i skra, a po"owa prawej przedniej "apy

sp"on$"a a% do koci. 5imo to nadal par"o naprzd. Aywe by"y tylko jego oczy. Jaskrawoniebieskie, tak jak mwi +on# Lni"y niczym zamarzni$te gwiazdy. ,!oren 2mallwood rzuci" si$ do ataku. 1ego wielki miecz lni" w blasku ognia pomaraczowoczerwonym blaskiem. 1ednym ci$ciem niemal ca"kowicie ci" "eb potwora. Potem nied#wied# urwa" g"ow$ jemu. N !R0=/1 krzykn" lord dowdca, zawracajc konia. 9dy dotarli do piercienia, gnali ju% pe"nym cwa"em. 2am zawsze dotd ba" si$ skaka& konno przez przeszkody, kiedy jednak ujrza" przed sob niski kamienny mur, zrozumia", %e nie ma wyboru. -opn" wierzc!owca i zamkn" z g"onym j$kiem oczy. -onik przeskoczy" mur, jakim cudem przeskoczy". 1e#dziec p$dzcy po jego prawej stronie zwali" si$ na ziemi$ przy akompaniamencie brz$ku stali, trzasku p$kajcyc! skr i koskiego kwiku. 'atyc!miast dopad"y go upiory. y"om si$ zamyka". Pomkn$li na "eb na szyj$ w d" stoku pord wycigajcyc! si$ ku nim czarnyc! d"oni, p"oncyc! niebieskim ogniem oczu i sypicego niegu. -onie potyka"y si$ i przewraca"y na ziemi$, ludzie spadali z siode", poc!odnie taczy"y w powietrzu, topory i miecze rba"y martwe cia"a, a 2amwell ,arly "ka", rozpaczliwie trzymajc si$ konia. 'ie wiedzia" dotd, %e ma tyle si"y. 1ec!a" w samym rodku klina uciekajcyc! i ze wszystkic! stron otaczali go bracia. Przez pewien czas uciekajcym towarzyszy" pies, ktry zbiega" po nie%nym stoku razem z komi, nie zdo"a" jednak dotrzyma& im kroku. 8piory nie sc!odzi"y im z drogi. 'awet gdy pada"y stratowane, prbowa"y jeszcze "apa& za miecze, strzemiona i koskie nogi. 2am widzia", jak jeden z nic! rozpru" koniowi brzuc! praw d"oni, lew trzymajc si$ siod"a. tem znale#li si$ mi$dzy drzewami. 1ego wierzc!owiec przemkn" przez zamarzni$ty strumie. Odg"osy rzezi zosta"y za nim. Odwrci" si$. ( ulgi a% zapar"o mu dec! w piersiac! ... "ecz nag"e z krzakw wyskoczy" jaki m$%czyzna w czerni, ktry cign" go z konia. 2am nie zauwa%y", kto to by", gdy% napastnik natyc!miast wskoczy" na siod"o i pocwa"owa" w mrok. Prbowa" go ciga&, lecz potkn" si$ o korze i run" na twarz. Le%a" tam, p"aczc jak ma"e dziecko, a% do c!wili, gdy znalaz" go Cdd .ierpi$tnik. ,o by"o ostatnie spjne wspomnienie, jakie zac!owa" z Pi$ci Pierwszyc! Ludzi. P#niej, wiele godzin p#niej, sta", dr%c pord reszty ocala"yc! braci. Po"owa z nic! mia"a konie, a po"owa musia"a i& pieszo. Od Pi$ci dzieli"o ic! ju% wiele mil, 2am jednak nie pami$ta", w jaki sposb tu dotarli. /ywen prowadzi" pi$& jucznyc! koni, ob"adowanyc! %ywnoci, olejem i poc!odniami. ,rzy z nic! jeszcze %y"y. 2tary 'ied#wied# kaza" podzieli& "adunek mi$dzy wszystkic!, by utrata jednego konia i niesionyc!

przeze zapasw nie sta"a si$ dla nic! zbyt wielk katastro0. (abra" wierzc!owce zdrowym m$%czyznom i odda" je rannym, a potem zorganizowa" kolumn$ pieszyc!, ka%c strzec jej przodu i ty"u ludziom z %agwiami. Musz! tylko i' powtarza" sobie 2am, stawiajc pierwszy krok ku domowi. 'im jednak min$"a godzina, zacz" ju% zostawa& z ty"u... (orientowa" si$, %e teraz kolumna rwnie% ic! wyprzedzi"a. Pami$ta", %e Pyp kiedy mu mwi", i% 5a"y Paul jest najsilniejszym cz"owiekiem w 2tra%y. *o na pewno prawda, skoro potra5i mnie ud>wign # 5imo to nieg by" coraz g"$bszy, a grunt coraz bardziej zdradziecki i kroki Paula z ka%d c!wil stawa"y si$ krtsze. 5ijali ic! kolejni je#d#cy, ranni, ktrzy kierowali na 2ama ot$pia"e, wyprane z ciekawoci spojrzenia. ,owarzyszyli im ludzie z poc!odniami. (ostajecie z ty"u ostrzeg" ic! jeden z nic!. 'ikt nie b$dzie na ciebie czeka", Paul popar" go drugi. (ostaw wini$ umar"ym. Obieca", %e dostan$ ptaka upiera" si$ 5a"y Paul, mimo %e 2am nic takiego nie mwi". To nie mo,e kr!ki. .!c$ mie& ptaka, ktry mwi i je ziarno z mojej r$ki. .!olerny przyg"up rzuci" cz"owiek z poc!odni, po czym odjec!a". Po d"u%szej c!wili 9renn zatrzyma" si$ nagle. (ostalimy sami stwierdzi" oc!ryp"ym g"osem. 'ie widz$ innyc! poc!odni. .zy to by"a tylna stra%3 5a"y Paul nie potra0i" mu odpowiedzie&. Opad" ze st$kni$ciem na kolana i z dr%eniem ramion po"o%y" delikatnie 2ama na niegu. 'ie dam rady nie& ci$ dalej. .!$tnie bym ci pomg", ale nie mam si"y. /ygota" gwa"townie. iatr szumia" pord drzew, sypic im w twarze delikatnym niegowym py"em. (imno by"o tak straszliwe, %e 2am czu" si$ jak nagi. Poszuka" wzrokiem innyc! poc!odni, lecz wszystkie znik"y. (osta"a tylko ta, ktr nis" 9renn. 1ej p"omienie przypomina"y jasnopomaraczowy jedwab. 2am widzia" za ic! zas"on otaczajc ic! ciemno&. &krtce si! wypali pomyla". " my jeste'my sami, bez jedzenia, przyjaci i ognia# 5yli" si$ jednak. 6ynajmniej nie byli sami. :nieg zsun" si$ z cic!ym, wilgotnym szelestem z ni%szyc! konarw wielkiego, zielonego drzewa stra%niczego. 9renn odwrci" si$ gwa"townie, unoszc poc!odni$. 4to idzie?

( mroku wyc!yn" koski "eb. 2am poczu" przez c!wil$ ulg$, potem jednak zobaczy" samego konia. arstewka szronu pokrywa"a go niczym zamarzni$ty pot, a z rozprutego brzuc!a wysuwa"y si$ sztywne, czarne wn$trznoci. /osiada" go je#dziec bia"y jak ld. g"$bi gard"a c!"opaka zrodzi"o si$ skomlenie. 6a" si$ tak bardzo, %e mg"by si$ znowu zla&, gdyby nie to, %e wype"ni" go c!"d tak pot$%ny, %e p$c!erz zamarz" mu na ko&. ;nny zsun" si$ z gracj z siod"a i stan" na niegu. 6y" szczup"y jak miecz, a barw$ mia" mlecznobia". -iedy si$ rusza", po jego zbroi przebiega"y dziwne 0ale, a pokrywajca wie%o spad"y nieg skorupa nie p$ka"a pod jego stopami. 5a"y Paul wydoby" topr o d"ugiej r$kojeci, ktry d#wiga" na plecac!. .o zrobi"e temu koniowi3 ,o by" ko 5awneya. 2am si$gn" po miecz, lecz jego poc!wa by"a pusta. Poniewczasie przypomnia" sobie, %e zgubi" or$% na Pi$ci. 8ciekaj std4 9renn postpi" krok naprzd, wycigajc przed siebie poc!odni$. 8ciekaj albo sp"oniesz. (amac!n" si$ g"owni. ok" miecza ;nnego zap"on$"a blada, niebieska "una. )uszy" w stron$ 9renna i ci" z szybkoci b"yskawicy. 9dy klinga koloru b"$kitnego lodu otar"a si$ o p"omienie, w uszy 2ama wbi" si$ ostry jak ig"a pisk. -ocwka %agwi spad"a na bok i znikn$"a pod g"$bok zasp, a ogie zgas" natyc!miast. 9rennowi zosta" tylko krtki patyk. (wiadowca z przeklestwem na ustac! cisn" nim w ;nnego. 5a"y Paul rzuci" si$ do ataku, wymac!ujc toporem. 2trac!, ktry ogarn" 2ama, by" gorszy ni% wszystko, co c!"opak czu" do tej pory, a 2amwell ,arly zna" wszystkie rodzaje strac!u. 5atko, zmi"uj si$ "ka", zapominajc w swym przera%eniu o staryc! bogac!. .jcze# rat%j mnie# och# och... 1ego palce znalaz"y sztylet i zacisn" na nim d"o. 8piory by"y powolne i niezgrabne, ;nny jednak porusza" si$ lekko jak nieg na wietrze. 8c!yli" si$ przed toporem 5a"ego Paula, po jego zbroi przebieg"y 0ale, a kryszta"owy miecz poruszy" si$, obrci", przelizn" mi$dzy %elaznymi piercieniami kolczugi, przebi" stroje ze skry i we"ny, a potem cia"o i ko&. 2ztyc! wynurzy" si$ z plecw z d#wi$kiem ssssssssssss. .ch odezwa" si$ Paul, gdy topr wysun" mu si$ z palcw. 'adziany na miecz m$%czyzna prbowa" z"apa& swego zabjc$ r$kami, c!o& jego krew sp"ywa"a, dymic, po ostrzu. 'iemal mu si$ uda"o, nim pad" na ziemi$. 1ego ci$%ar wyrwa" z rk ;nnego niezwyk"y, jasny miecz.

'rb to. 9rzesta% paka i walcz, ty dzieciuchu# &acz, tchrzu# 2"ysza" g"os ojca, 7llisera ,!ornea, swego brata /ickona i ma"ego )asta. Tchrz, tchrz, tchrz. .!ic!ota" !isterycznie, zastanawiajc si$, czy zrobi z niego upiora, wielkiego, t"ustego, bia"ego upiora, ktry wiecznie b$dzie si$ potyka" o w"asne martwe stopy3 'rb to, Sam. .zy to by" 1on3 1on nie %y". Potra5isz to zrobi, potra5isz, zrb to# )uszy" ci$%ko naprzd, co c!wila si$ przewracajc, cz$ciej le%c na ziemi, ni% biegnc. (amkn" oczy i wycign" na olep przed siebie sztylet, ktry ciska" w obu d"oniac!. 8s"ysza" trzask przypominajcy d#wi$k wydawany przez ld, ktry p$ka pod ludzk stop, a potem pisk tak przenikliwy i ostry, %e a% zatoczy" si$ do ty"u i zwali" si$ ci$%ko na ty"ek, zas"aniajc d"omi o$at%"one %szy. -iedy otworzy" oczy, zbroja ;nnego sp"ywa"a strumyczkami po jego nogac!, a jasnoniebieska krew parowa"a z sykiem, ciekajc po czarnym sztylecie ze smoczego szk"a, ktry stercza" mu z gard"a. 2twr unis" bia"e jak ko& d"onie, prbujc wyrwa& n%, lecz gdy tylko jego palce dotkn$"y obsydianu, buc!a" z nic! dym. 2am przetoczy" si$ na bok, wyba"uszajc oczy. ;nny kurczy" si$, zmienia" w ka"u%$. Po dwudziestu uderzeniac! serca jego cia"o znikn$"o, obrcone w delikatn, bia" mgie"k$. Pod spodem kry"y si$ przypominajce mleczne szk"o koci, jasne i lnice. One jednak rwnie% topnia"y. 'a koniec zosta" tylko sztylet, spowity w ob"ok pary, jakby by" %yw, pocc si$ istot. 9renn nac!yli" si$, by go podnie&, lecz natyc!miast wypuci" go z d"o ni. Matko# a"e zimny. .bsydian. 2am d#wign" si$ na kolana. 5wi na niego smocze szk"o. 2mocze szk"o4 2mocze4 .!ic!ota", p"aka" i zgi" si$ wp", by zwymiotowa& sw odwag$ na nieg. 9renn podnis" go na nogi, sprawdzi" t$tno 5a"ego Paula i zamkn" jego oczy, po czym ponownie z"apa" za sztylet. ,ym razem uda"o mu si$ go utrzyma&. e# go sobie powiedzia" 2am. 'ie jeste takim tc!rzem jak ja. ,aki z ciebie tc!rz, co to zabi" ;nnego. 9renn wskaza" no%em przed siebie. !o$atrz tam# za drzewami. )%owe wiat"o. staje wit, 2am. :wit. ,o na pewno wsc!d. 1eli ruszymy w t$ stron$, powinnimy dogoni& 5ormonta. )koro tak mwisz. 2am kopn" lew stop w drzewo, by strci& z niej nieg. Potem praw. 2prbuj$. -rzywic si$, postawi" krok. 6$d$ si$ bardzo stara".

Postawi" nast$pny.

%yrion
=acuc! z d"oni lni" z"ocistym blaskiem na aksamitnej bluzie barwy ciemnego wina. 9dy lord ,ywin wszed" do komnaty, natyc!miast otoczyli go lordowie ,yrell, )edwyne i )owan. Przywita" wszystkic! po kolei, zamieni" po cic!u s"wko z Farysem, uca"owa" piercie wielkiego septona oraz policzek .ersei, ucisn" d"o wielkiego maestera Pycelle a i zasiad" na krlewskim miejscu, u szczytu d"ugiego sto"u, mi$dzy crk a bratem. ,yrion zaj" dawne miejsce Pycellea u przeciwleg"ego koca sto"u. 'a krzele u"o%ono mu stos poduszek, by mg" spoglda& ojcu prosto w oczy. ygnany Pycelle musia" usi& obok .ersei, odsuwajc si$ od kar"a tak daleko, jak tylko by"o to mo%liwe bez zajmowania krlewskiego miejsca. ielki maester by" c!wiejcym si$ na nogac! szkieletem, wspierajcym si$ ci$%ko na zakrzywionej lasce. (amiast wspania"ej bia"ej brody cienk, kurz szyj$ porasta"o tylko troc!$ bia"yc! w"oskw. ,yrion spoglda" na niego bez ladu wyrzutw sumienia. !ozosta"i m%sieli ciga& si$ o miejscaB lord 5ace ,yrell, krzepki, mocno zbudowany m$%czyzna o kr$conyc!, brzowyc! w"osac! i brodzie, w kszta"cie "opaty, usianej licznymi nitkami siwiznyE PaPter )edwyne z 7rbor, zgarbiony i c!udy, o "ysinie otoczonej kosmykami pomaraczowyc! w"oswE 5at!is )owan, lord 9oldengro*e, wygolony, spocony grubasE wielki septon, wt"y m$%czyzna o podbrdku poroni$tym bia"ym kosmatym zarostem. 'byt wiele obcych twarzy pomyla" ,yrion. -a du$o nowych graczy# 3iedy gniem w o$u, gra zmienia oblicze i nikt nie chce mnie zapozna z nowymi zasadami# Oc!, lordowie byli dla niego uprzejmi, c!o& dostrzega", jak wielk przykro& sprawia im jego widok. ( tym "acuc!em to by" sprytny pomys" poc!wali" go weso"ym g"osem 5ace ,yrell. To $rawda# to $rawda# "ord ,ysogrod% $rzemawia w imieni% nas wszystkich zgodzi" si$ z nim lord )edwyne, kiwajc g"ow. 1ego ton rwnie% by" bardzo radosny. 9owiedzcie to l!dziom z miasta pomyla" z gorycz ,yrion. Powiedzcie to tym cholernym minstrelom, z ich pie'niami o d!ch! &enly =e#o.

'ajcieplej przywita" go stryj -e*an, ktry posun" si$ nawet do tego, %e poca"owa" go w policzek. Lancel opowiedzia" mi o twojej odwadze, ,yrionie rzek". Ma o tobie bardzo $och"ebne zdanie. *ym lepiej dla niego# =naczej miabym o nim do powiedzenia kilka rzeczy. (musi" si$ do umiec!u. 5j dobry kuzyn jest dla mnie zbyt "askawy. 5am nadziej$, %e jego rana ju% si$ goi3 2er -e*an zmarszczy" brwi. 1ednego dnia wydaje si$ silniejszy, ale nast$pnego... nie$okoi mnie to. Twoja siostra cz$sto przesiaduje przy jego "o%u, by podnie& go na duc!u i modli& si$ za niego. "le czy modli si! o jego $ycie czy o 'mier0 .ersei bezwstydnie wykorzysta"a kuzyna zarwno w "o%u, jak i poza nim i z pewnoci mia"a nadziej$, %e Lancel zabierze t$ ma" tajemnic$ do grobu, jako %e wrci" jej ojciec i c!"opak przesta" by& jej potrzebny. /zy jednak posunie si! do tego, by go zamordowa0 Patrzc dzi na .ersei, nikt by nie podejrzewa", %e potra0i by& tak bezlitosna. Promienia"a urokiem. ?lirtowa"a z lordem ,yrellem, omawiajc z nim szczeg"y uczty weselnej 1o00reya, komplementowa"a lorda )edwynea, wyc!walajc m$stwo jego bli#niakw, burkliwego lorda )owana zasypywa"a %arcikami i umiec!ami, a wielkiego septona deklaracjami pobo%noci. +zy zaczniemy od przygotowa do lubu3 zapyta"a, gdy lord ,ywin zaj" miejsce. Nie odpowiedzia" ic! ojciec. .d wojny. 8arysie. Cunuc! umiec!n" si$ s"odko. 5am dla was wspania"e wieci. czoraj o wicie nasz dzielny lord )andyll zaskoczy" )obetta 9lo*era pod /uskendale i odci" mu drog$ odwrotu w g"b ldu. 2traty po obu stronac! by"y powa%ne, lecz na koniec wierni nam ludzie zwyci$%yli. /otar"a do nas wiadomo&, %e zgin" ser +elman ,all!art, a wraz z nim tysic ludzi. )obett 9lo*er prowadzi okrwawione niedobitki w stron$ +arren!al i nawet mu si$ nie ni, %e spotka po drodze dzielnego ser 9regora i jego m$%nyc! wojownikw. .!wa"a bogom4 zawo"a" PaPter )edwyne. ,o wielkie zwyci$stwo krla 1o00reya4 " co mia z tym wsplnego +o55rey0 pomyla" ,yrion.

; z pewnoci straszliwa kl$ska p"nocy doda" Little0inger. 'iemniej jednak nie ponis" jej sam )obb 2tark. 5"ody ilk nadal pozostaje niepokonany w polu. .o nam wiadomo o planac! i posuni$ciac! 2tarka3 zapyta" 5at!is )owan, ktry nigdy nie owija" w bawe"n$. 8ciek" do )i*errun z "upami, porzucajc zamki, ktre zdoby" na zac!odzie oznajmi" lord ,ywin. 'asz kuzyn, ser /a*en, zbiera w Lannisporcie resztki armii swego poleg"ego ojca. 9dy b$dzie gotowy, po"czy si"y z ser ?orleyem Presterem przy ("otym ($bie. 9dy tylko m"ody 2tark ruszy na p"noc, ser ?orley i ser /a*en uderz na )i*errun. 1este pewien, %e lord 2tark zamierza ruszy& na p"noc3 zapyta" lord )owan. 5imo %e w ?osie .ailin siedz %ela#ni ludzie3 .zy jest co bardziej bezsensownego ni% krl bez krlestwa3 odezwa" si$ 5ace ,yrell. 'ie ulega wtpliwoci, %e c!"opak musi porzuci& dorzecze, ponownie po"czy& si"y z )oose em 6oltonem i uderzy& wszystkimi si"ami na ?os$ .ailin. ,ak ja bym postpi". ,yrion musia" ugry#& si$ w j$zyk, by nie powiedzie&, %e )obb 2tark wygra" przez jeden rok wi$cej bitew ni% lord ysogrodu przez dwadziecia lat. )eputacja ,yrella opiera"a si$ na jednym nie rozstrzygajcym zwyci$stwie nad )obertem 6arat!eonem pod 7s!0ord. 6itw$ w"aciwie wygra"a przednia stra% lorda ,arlyego, nim jeszcze g"wne si"y dotar"y na pole walki. Obl$%enie -oca 6urzy, ktrym rzeczywicie dowodzi" 5ace ,yrell, cign$"o si$ ca"y rok i nie przynios"o %adnego rezultatu, a po bitwie nad ,ridentem lord ysogrodu pokornie poc!yli" c!orgwie przed Cddardem 2tarkiem. Powinienem napisa& do )obba 2tarka ostry list odezwa" si$ Little0inger. 2"ysza"em, %e jego cz"owiek 6olton zrobi" z mojej wielkiej komnaty stajni$ dla koz"w. ,o naprawd$ skandaliczne zac!owanie. )er -e*an Lannister odc!rzkn". 1eli ju% mowa o 2tarkac!... 6alon 9reyjoy, ktry ka%e si$ teraz tytu"owa& krlem wysp i p"nocy, napisa" do nas list, w ktrym proponuje warunki sojuszu. Powinien z"o%y& nam !o"d warkn$"a .ersei. 1akim prawem tytu"uje si$ krlem3 !rawem $odboj% odpar" lord ,ywin. -rl 6alon zacisn" na Przesmyku palce dusiciela. /ziedzice )obba 2tarka nie %yj. inter0ell pad"o, a %ela#ni ludzie trzymaj w r$kac! ?os$ .ailin, /eepwood 5otte i wi$ksz cz$& -amiennego 6rzegu. /rakkary krla 6alona panuj nad morzem

zac!odzcego s"oca i jeli go sprowokujemy, mog zagrozi& Lannisportowi, Pi$knej yspie, a nawet ysogrodowi. 7 jeli przystaniemy na ten sojusz3 zapyta" lord 5at!is )owan. 1akie s jego warunki3 5amy uzna& go za krla i odda& mu wszystkie ziemie na p"noc od Przesmyku. Lord )edwyne parskn" miec!em. 7 czy na p"noc od Przesmyku jest co, czego mg"by pragn& zdrowy na umyle cz"owiek3 1eli 9reyjoy c!ce nam da& miecze i %agle w zamian za nieg i kamienie, to sdz$, i% powinnimy si$ zgodzi& i uwa%a&, %e mamy szcz$cie. To $rawda popar" go 5ace ,yrell. ,ak ja bym postpi". 'iec! krl 6alon za"atwi si$ z lud#mi z p"nocy, podczas gdy my porac!ujemy si$ ze 2tannisem. ,warz lorda ,ywina nie zdradza"a jego uczu&. (est jeszcze 2ysa rryn. ,dowa $o (onie rrynie# crka 9ostera T%""yego i siostra +ate"yn )tark... ktrej m% przed mierci spiskowa" ze 2tannisem 6arat!eonem. .ch odezwa" si$ z weso"oci w g"osie 5ace ,yrell kobiety nie nadaj si$ do prowadzenia wojen. 8wa%am, %e powinnimy zostawi& j w spokoju. 'ic nam nie zrobi. (gadzam si$ wtrci" )edwyne. Lady Lysa nie przy"czy"a si$ do walk ani nie dopuci"a si$ %adnej otwartej zdrady. ,yrion poruszy" si$ nerwowo. (amkn$"a mnie w celi i c!cia"a skaza& na mier& zauwa%y" z pewn doz irytacji. 'ie wrci"a te% do -rlewskiej Przystani, by z"o%y& !o"d 1o00owi, tak jak jej rozkazano. Panowie, dajcie mi ludzi, a policz$ si$ z Lys 7rryn. 'ie przyc!odzi"o mu do g"owy nic, co sprawi"oby mu wi$ksz rado&, pomijajc by& mo%e uduszenie .ersei. .zasem wci% mu si$ ni"y podniebne cele Orlego 9niazda. 6udzi" si$ wtedy zlany zimnym potem. 5ace ,yrell umiec!n" si$ jowialnie, ,yrion wyczuwa" jednak jego pogard$. Lepiej zostaw walk$ wojownikom oznajmi" lord ysogrodu. Ludzie warci wi$cej od ciebie potracili pot$%ne armie w 9rac! -si$%ycowyc! albo pod -rwaw 6ram. (namy tw warto&, panie. 'ie ma potrzeby kusi& losu.

,yrion wyprostowa" si$ wciek"y na poduszkac!, lecz jego ojciec zacz" mwi&, nim zdo"a" udzieli& ostrej odpowiedzi. Przeznaczy"em dla ,yriona inne zadania. 2dz$, %e klucz do Orlego 9niazda ma lord Petyr. .ch# mam go zgodzi" si$ Little0inger. 5i$dzy nogami. jego szarozielonyc! oczac! lni"y 0iglarne ogniki. !anowie# jeli pozwolicie, wyrusz$ do /oliny, by zdoby& r$k$ Lysy 7rryn. 9dy ju% zostan$ jej ma"%onkiem, oddam wam /olin$ 7rrynw, nie przelewajc ani kropli krwi. Lord )owan mia" niepewn min$. .zy lady Lysa zec!ce ci$ za m$%a3 'ieraz ju% mia"a mnie w swym "o%u, lordzie 5at!isie, i jako nigdy si$ nie uskar%a"a. =o%e to co innego ni% lub zauwa%y"a .ersei. 'awet taka g"upia krowa jak Lysa 7rryn powinna rozumie& t$ r%nic$. Oczywicie. /otd nie uc!odzi"oby, %eby crka )i*errun polubi"a cz"owieka o tak niskiej $ozycji jak ja. Little0inger rozpostar" d"onie. Teraz jednak... zwizek mi$dzy pani Orlego 9niazda a lordem +arren!al nie jest ju% tak niewyobra%alny, nieprawda%3 ,yrion zauwa%y" spojrzenie, ktre wymienili ze sob PaPter )edwyne i 5ace ,yrel". ,o mog"oby by& do przyj$cia stwierdzi" lord )owan jeli jeste pewien, %e potra0isz dopilnowa&, by ta kobieta doc!owa"a wiernoci -rlewskiej 5i"oci. 5oci panowie odezwa" si$ wielki septon nadesz"a jesie i wszyscy ludzie o dobryc! sercac! zm$czyli si$ ju% wojn. 1eli lord 6aelis! potra0i przywrci& /olin$ w obr$b krlewskiego pokoju bez dalszego rozlewu krwi, bogowie z pewnoci go pob"ogos"awi. 7le czy rzeczywicie potra0i3 nie ust$powa" lord )edwyne. !anem .r"ego Gniazda jest teraz syn (ona rryna. 2ord Robert. ,o jeszcze ma"y c!"opiec uspokaja" go Little0inger. /opilnuj$, by wyrs" na najwierniejszego poddanego krla 1o00reya i serdecznego przyjaciela nas wszystkic!. ,yrion przyjrza" si$ szczup"emu m$%czy#nie o spiczastej b rdce i bezcze"nych# szarozie"onych oczach. *ytu lorda 7arrenhal jest pozbawiony znaczenia0 Pocauj mnie w dup!, ojcze# Nawet je'li nigdy nie postawi nogi w swym zamku, jego nowa pozycja uczynia to ma$e%stwo mo$liwym i on wiedzia o tym od samego pocz tk!.

Nie brak nam wrogw odezwa" si$ ser -e*an Lannister. 1eli uda si$ wy"czy& Orle 9niazdo z wojny, to tym lepiej dla nas. 2dz$, %e powinnimy si$ przekona&, ile potra0i osign& lord Petyr. ,yrion wiedzia" z wieloletniego dowiadczenia, %e ser -e*an jest w radzie stra% przedni swego brata. 'igdy nie przyc!odzi" mu do g"owy %aden pomys", ktry nie nasun" si$ najpierw lordowi ,y winowi. -szystko !stalono z #ry skonkludowa". Ta dysk!s,a ,est tylko na pokaz. Owce g"onym bekiem wyrazi"y zgod$, niewiadome tego, jak zr$cznie je ostrzy%ono. 2przeciw mg" wyrazi& jedynie ,yrion. 1ak korona sp"aci swe d"ugi bez lorda Petyra3 1est naszym czarodziejem od monety. 'ie mamy nikogo, kto zdo"a"by go zastpi&. Little0inger umiec!n" si$. 'asz ma"y przyjaciel jest dla mnie zbyt "askawy. 1ak zwyk" mawia& krl )obert, ja tylko licz$ miedziaki. -a%dy sprytny kupiec potra0i"by dokona& tego samego... a Lannister, pob"ogos"awiony z"otym dotykiem .asterly )ock, z pewnoci mnie przecignie. 2annister? za$yta" ,yrion, ktrego nagle dopad"y z"e przeczucia. 8siane z"otymi c$tkami oczy lorda ,ywina spojrza"y w r%nobarwne oczy jego syna. 1estem przekonany, %e wietnie si$ nadajesz do tego zadania. , rzeczy samej1 zgodzi" si$ z entuzjazmem ser -e*an. Nie wtpi$, %e b$dziesz znakomitym starszym nad monet, ,yrionie. Lord ,ywin ponownie zwrci" si$ w stron$ Little0ingera. 1eli Lysa 7rryn zgodzi si$ wzi& ciebie za m$%a i wrci w obr$b krlewskiego pokoju, przywrcimy lordowi )obertowi tytu" namiestnika wsc!odu. -iedy b$dziesz mg" odp"yn&3 1utro, jeli wiatr b$dzie mi sprzyja". (a "acuc!em kotwiczy braa*oska galera, na ktr przewo% teraz towary "odziami. 'azywa si$ '4r" Mer"ingw*. Omwi$ spraw$ przewozu z jej kapitanem. Ominie ci$ krlewski lub zauwa%y" 5ace ,yrell. Petyr 6aelis! wzruszy" ramionami. P"ywy i oblubienice nie czekaj na nikogo, panie. 9dy ju% zaczn si$ jesienne sztormy, podr% stanie si$ znacznie bardziej ryzykowna. 9dybym uton", moje szanse w zalotac! nie by"yby zbyt wielkie. Lord ,yrell zac!ic!ota". To $rawda. , takim razie nie zw"ekaj. 'iec! bogowie czuwaj nad tob doda" wielki septon. .a"a -rlewska Przysta b$dzie si$ modli& o twj sukces.

Lord )edwyne uszczypn" si$ w nos. .zy mo%emy wrci& do sprawy sojuszu z 9reyjoyem3 8wa%arn, %e za jego zawarciem przemawia wiele argumentw. /rakkary %elaznyc! ludzi wzmocni"yby moj 0lot$. ten sposb zdobylibymy si"y wystarczajce, by uderzy& na 2mocz 2ka"$ i po"o%y& kres pretensjom 2tannisa 6arat!eona. /rakkary kr"a -alona maj w tej c!wili inne zaj$cia wskaza" uprzejmie lord ,ywin. Podobnie jak my. 9reyjoy %da za ten sojusz po"owy krlestwa, co jednak o0eruje nam w zamian3 6$dzie walczy" ze 2tarkami3 ; tak ju% to robi. .zemu mielibymy p"aci& za co, co daje nam za darmo3 mojej opinii najlepiej b$dzie, jeli w sprawie lorda Pyke nie uczynimy nic. ( czasem mo%e si$ przed nami otworzy& lepsza opcja, ktra nie zmusi krla do oddania po"owy krlestwa. ,yrion z uwag obserwowa" ojca. /o' przed nami ukrywa# Przypomnia" sobie wa%ne listy, ktre pisa" lord ,ywin owej nocy, gdy za%da" od niego .asterly )ock. /o wtedy powiedzia0 Niektre bitwy wygrywaj miecze i wcznie, a inne g!sie pira i kruki... ,yrion zada" sobie pytanie, kto jest t 'lepsz opcj* i jakiej ceny za%da". 5o%e powinnimy przej& do sprawy lubu zaproponowa" ser -e*an. ielki septon omwi" przygotowania w ielkim 2epcie 6aelora, a .ersei plany uczty weselnej. ,ysic goci b$dzie ucztowa"o w sali tronowej, a znacznie wi$cej na dziedzicac!. (ewn$trzny i rodkowy dziedziniec nakryje si$ jedwabnym namiotem i ustawi si$ na nic! sto"y z jad"em i ale dla wszystkic! tyc!, ktrzy nie zmieszcz si$ w komnacie. asza 5i"o& odezwa" si$ wielki maester Pycelle jeli c!odzi o liczb$ goci... przylecia" kruk ze 2"onecznej "czni. /o -rlewskiej Przystani zmierza trzystu /ornijczykw, ktrzy maj nadziej$ przyby& tu przed dniem lubu. 1ak drog zmierzaj3 warkn" 5ace ,yrell. 'ie prosili o pozwolenie na przejcie przez moje ziemie. ,yrion zauwa%y", %e szyja lorda ysogrodu nabra"a ciemnoczerwonej barwy. /ornijczycy i wysogrodzianie nigdy nie darzyli si$ mi"oci, od stuleci toczyli ze sob niezliczone pograniczne wojny, a nawet gdy panowa" pokj, wypuszczali si$ na "upie%cze wyprawy w gry Pogranicza. ,a wrogo& straci"a nieco na ostroci, gdy /orne wesz"o w sk"ad 2iedmiu -rlestw... lecz potem dornijski ksi%$ zwany .zerwon Amij okaleczy" podczas turnieju m"odego dziedzica ysogrodu. *o mo$e by dra$liwa sprawa pomyla" karze", zastanawiajc si$, jak sobie poradzi z ni jego ojciec.

-si%$ /oran przybywa na zaproszenie mojego syna oznajmi" spokojnie lord ,ywin nie tylko po to, by wzi& udzia" w uroczystociac!, lecz rwnie% po miejsce w tej radzie i sprawiedliwo& za zamordowanie jego siostry Clii i jej dzieci, ktrej odmwi" mu )obert. ,yrion uwa%nie obserwowa" twarze lordw ,yrella, )edwyne a i )owana, zastanawiajc si$, czy ktry z nic! oka%e si$ na tyle odwa%ny, by rzecB '7le% lordzie ,ywinie, czy to nie ty zanios"e ic! cia"a )obertowi, owini$te w lannisterskie p"aszcze3* Aaden z nic! si$ nie odezwa", lecz "atwo mo%na by"o wyczyta& te s"owa z ic! twarzy. &edwyne+a guzik to obchodzi, ale )owan wygl da tak, jakby mia si! porzyga# -iedy krl polubi twoj 5argaery, a 5yrcella ksi$cia , rystanea, wszyscy staniemy si$ jednym wielkim rodem przypomnia" 5aceowi Tyre""owi ser 4e5an. Pora zapomnie& o dawnyc! sporac!. .zy% nie tak, mj panie3 5wimy o lubie mojej crki... 3 mojego wn%ka przerwa" mu stanowczo lord ,ywin. To z $ewnoci nie miejsce na dawne k"tnie3 ( /oranem 5artellem nie dzieli mnie %adna k"tnia nie ust$powa" lord ,yrell, c!o& w jego tonie wyra#nie s"ysza"o si$ niec!$&. 1eli c!ce przej& przez )eac! w pokoju, wystarczy, %e poprosi mnie o pozwolenie. 6arne szans! pomyla" ,yrion. Przedostanie si! przez gry .zlakiem 3o'ci, zawrci na wschd nieopodal .ummerhall i ruszy dalej krlewskim traktem# ,rzystu /ornijczykw nie zak"ci naszyc! planw zapewni"a .ersei. (brojnyc! b$dziemy mogli ugoci& na dziedzicac!, dla lordw i szlac!etnie urodzonyc! rycerzy wcinie si$ dodatkowe "awy do sali tronowej, a ksi%$ /oran dostanie !onorowe miejsce na podwy%szeniu. Nie obok mnie wyczyta" ,yrion w oczac! 5ace a ,yrella, lord ysogrodu skin" jednak krtko g"ow. 5o%e przejdziemy do przyjemniejszyc! kwestii zaproponowa" lord ,ywin. Pora podzieli& owoce zwyci$stwa. .% mog"oby by& s"odsze3 odezwa" si$ Little0inger, ktry po"kn" ju% swj owoc, +arren!al. -a%dy lord czego %da"B tego zamku i tamtej wioski, ziem, ma"ej rzeczki, lasu, praw opiekuna jakic! osieroconyc! w bitwie dzieci. 'a szcz$cie, owocw by"o pod dostatkiem i dla nikogo nie zabrak"o sierot ani zamkw. Farys przygotowa" listy. Pod nale%cymi do 2tannisa i jego Pana :wiat"a c!orgwiami z gorejcym sercem poleg"o czterdziestu siedmiu

pomniejszyc! lordw i szeciuset dziewi$tnastu rycerzy, a tak%e kilka tysi$cy nisko urodzonyc! zbrojnyc!. szyscy zostali uznani za zdrajcw. ;c! spadkobiercw wydziedziczono, a ziemie i zamki przyznano tym, ktrzy okazali si$ wierniejsi. 'ajbogatsze %niwo zebra" ysogrd. Ten ci dopiero ma apetyt pomyla" ,yrion, spogldajc na wielkie brzuszysko 5acea ,yrella, ktry za%da" wszystkic! ziem i zamkw lorda 7lestera ?lorenta, swego w"asnego c!or%ego, ktry wykaza" si$ wyjtkowo z"ym wyczuciem, popierajc najpierw )enlyego, a potem 2tannisa. Lord ,ywin z radoci spe"ni" jego prob$. 1asn od$ ze wszystkimi jej ziemiami i doc!odami przyznano drugiemu synowi lorda ,yrella, ser 9arlanowi, ktry w ten sposb w mgnieniu oka sta" si$ wielkim lordem. 1ego starszy brat mia", rzecz jasna, odziedziczy& sam ysogrd. 5niejsze majtki ziemskie przyznano lordowi )owanowi, a tak%e zac!owano je dla lorda ,arly ego, lady Oak!eart, lorda +ig!towera i innyc! szlac!etnie urodzonyc! panw, ktrzy nie byli obecni. Lord )edwyne prosi" tylko o trzydziestoletnie zwolnienie z podatkw, ktre Little0inger i jego winni 0aktorzy na"o%yli na niektre z najlepszyc! win z 7rbor. 9dy spe"niono jego %yczenie, oznajmi", %e czuje si$ usatys0akcjonowany, i zaproponowa", by pos"a& po beczu"k$ z"otego arborskiego, %eby mg" wznie& toast na cze& dobrego krla 1o00reya oraz jego mdrego i "askawego namiestnika. tym momencie .ersei straci"a cierpliwo&. (off $otrzeb%je mieczy# nie toastw warkn$"a. jego krlestwie wci% roi si$ od kandydatw na uzurpatorw i samozwaczyc! krlw. 2dz$, %e to ju% nie potrwa d"ugo wtrci" ob"udnym tonem Farys. (osta"o nam do omwienia jesz cze ki"ka s$raw. 2er -e*an zajrza" do swyc! papierw. 2er 7ddam odnalaz" kilka kryszta"w z korony wielkiego septona. 'ie ulega wtpliwoci, %e z"odzieje wyrwali je, a potem przetopili z"oto. 'asz Ojciec 'a 9rze wie o ic! winie i osdzi wszystkic! oznajmi" nabo%nie wielki septon. ( pewnoci zgodzi" si$ lord ,ywin. 'iemniej jednak na krlewskim weselu musisz co nosi& na g"owie. .ersei, wezwij swyc! z"otnikw, trzeba zamwi& now koron$. 'ie czekajc na odpowied#, zwrci" si$ w stron$ Farysa& 5asz jakie raporty3 Cunuc! wycign" z r$kawa pergamin. Nieo$oda" !a"%chw widziano krakena. (ac!ic!ota". 'ie 9reyjoya, tylko prawdziwego. (aatakowa" ibbeski statek wielorybniczy i wcign" go pod

wod$. 'a 2topniac! dosz"o do walk. ybuc! nowej wojny mi$dzy ,yros! a Lys wydaje si$ prawdopodobny. Oba miasta licz na to, %e pozyskaj 5yr jako sojusznika. 5arynarze z 5orza 'e0rytowego opowiadaj, %e w >art!u wyklu" si$ trjg"owy smok, ktremu dziwuje si$ ca"e miasto... 'ie interesuj mnie smoki ani krakeny, niezale%nie od tego, ile maj g"w przerwa" mu lord ,ywin. .zy twoi szeptacze dowiedzieli si$ czego o synu mojego brata3 'iestety, nasz ukoc!any ,yrek znikn" bez ladu. 6iedny, dzielny c!"opak. Farys mwi" tak, jakby by" bliski "ez. Tywinie odezwa" si$ ser -e*an, nim namiestnik zd%y" da& wyraz "atwo dostrzegalnemu niezadowoleniu cz$& z"otyc! p"aszczy, ktra zdezerterowa"a podczas bitwy, wrci"a do koszar. Licz na to, %e przywrcimy ic! do s"u%by. 2er 7ddam pyta, co ma z nimi pocz&. ;c! tc!rzostwo mog"o narazi& %ycie 1o00a odezwa"a si$ natyc!miast .ersei. 2ka%my ic! na mier&. ( pewnoci na to zas"u%yli, asza 5i"o& przyzna" z westc!nieniem Farys. 'ikt nie mo%e temu zaprzeczy&. 6y& mo%e jednak rozsdniej by"oby wys"a& ic! do 'ocnej 2tra%y. Ostatnio dotar"y do nas z 5uru niepokojce wieci. /zicy si$ przebudzili... /zicy# krakeny i smoki. 5ace ,yrell zac!ic!ota". .zy jest jeszcze kto, kto si$ nie przebudzi"3 Lord ,ywin zignorowa" te s"owa. /ezerterzy $owinni sta& si$ nauczk dla pozosta"yc!. ("amcie ic! kolana m"otami. /rugi raz ju% nie uciekn. 7ni oni, ani nikt, kto zobaczy, jak %ebrz na ulicac!. Przesun" wzrokiem wzd"u% sto"u, by sprawdzi&, czy kto jest innego zdania. ,yrion przypomnia" sobie, jak by" na 5urze i jad" kraby z lordem 5ormontem i jego o0icerami. Przypomnia" sobie rwnie% obawy 2tarego 'ied#wiedzia. 5oglibymy z"ama& kolana tylko niektrym, %eby pos"u%yli jako przyk"ad. .!ocia%by tym, ktrzy zabili ser 1acelyna. )eszt$ lepiej by"oby wys"a& do 6owena 5ars!a. 2tra% jest tragicznie os"abiona. 1eli 5ur padnie... ...dzicy zalej p"noc dokoczy" za niego ojciec. 7 2tarkowie i 9reyjoyowie b$d mieli na g"owie jeszcze jednego wroga. yglda na to, %e nie c!c ju% by& poddanymi Aelaznego ,ronu, jakim wi$c prawem

zwracaj si$ do niego o pomoc3 -rl )obb i krl 6alon roszcz sobie prawa do p"nocy, niec! wi$c jej broni, jeli zdo"aj. 7 jeli nie, ten 5ance )ayder mo%e si$ nawet okaza& u%ytecznym sojusznikiem. Lord ,ywin popatrzy" na brata. 1est co jeszcze3 2er -e*an potrzsn" g"ow. ,o ju% wszystko. Panowie, 1ego 5i"o& krl 1o00rey z pewnoci c!cia"by podzi$kowa& wam wszystkim za wasz mdro& i dobre rady. .!c$ pomwi& na osobnoci z moimi dzie&mi oznajmi" "ord Tywin# gdy wszyscy wsta"i. ( tob te%, -e*anie. Pozostali cz"onkowie rady po%egnali si$ pos"usznie. Farys wyszed" pierwszy, a ,yrell i )edwyne na kocu. 9dy w komnacie zosta"o tylko czworo Lannisterw, ser -e*an zamkn" drzwi. 5am by& starszym nad monet3 zapyta" ,yrion wysokim, pe"nym napi$cia g"osem. .zyj to by" pomys"3 2orda !etyra odpar" jego ojciec. 'iemniej dobrze by"oby, gdyby skarb znalaz" si$ w r$kac! Lannistera. Obawiasz si$, %e nie poradzisz sobie z tym zadaniem3 Obawiam si$ pu"apki wyzna" ,yrion. Little0inger jest podst$pny i ambitny. 'ie u0am mu. ,y te% nie powiniene. Przecign" ysogrd na nasz stron$... zacz$"a .ersei. ...i sprzeda" ci 'eda 2tarka, wiem o tym. 'as sprzeda rwnie "atwo. Pienidz w nieodpowiednic! r$kac! jest rwnie niebezpieczny jak miecz. 2tryj -e*an popatrzy" na niego dziwnie. ( pewnoci nie dla nas. ("oto .asterly )ock... ...wydobywa si$ z ziemi. Little0inger tworzy swoje z niczego, jednym skinieniem d"oni. Ty nie $osiadasz tak u%ytecznyc! umiej$tnoci, s"odki bracie wtrci"a .ersei ociekajcym z"oci g"osem. Little0inger to k"amca... ...i do tego jest czarny, powiedzia"a wrona o kruku. Lord ,ywin waln" otwart d"oni w st". /o& tego4 'ie c!c$ ju% s"ysze& tyc! gorszcyc! sprzeczek. Oboje jestecie Lannisterami i b$dziecie si$ stosownie do tego zac!owywa&. 2er -e*an odc!rzkn". ola"bym, %eby Orlim 9niazdem w"ada" Petyr 6aelis! ni% jaki inny zalotnik lady Lysy. @o!n )oyce, Lyn .orbray, +orton )ed0ort ... wszystko to s niebezpieczni ludzie, ka%dy na swj sposb. Little0inger mo%e i jest sprytny, ale brak mu szlac!etnego urodzenia i umiej$tnoci w"adania

broni. Lordowie /oliny nigdy nie zaakceptuj takiego seniora. Popatrzy" na brata i gdy lord ,ywin skin" g"ow, ponownie podj" przemow$. 'ie mo%na te% zapomina&, %e lord Petyr raz za razem dowodzi" swej wiernoci. 'ie dalej jak wczoraj zawiadomi" nas o spisku ,yrellw, ktrzy zamierzaj zaprosi& 2ans$ 2tark z 'wizyt* do ysogrodu, by tam wyda& j za najstarszego syna "orda Macea# ,i""asa. Little0inger was o tym zawiadomi"3 ,yrion opar" si$ o st". 'ie nasz starszy nad szeptaczami3 ,o bardzo interesujce. .ersei popatrzy"a z niedowierzaniem na ic! stryja. 2ansa jest moj zak"adniczk. 'igdzie nie pojedzie bez mojej zgody. (gody, ktr musisz wyrazi&, jeli poprosi ci$ o to lord ,yrell wskaza" ic! ojciec. 9dyby mu odmwi"a, oznajmi"aby wszem wobec, %e mu nie u0amy. 5g"by si$ poczu& ura%ony. No i co z tego? .holerna idiotka pomyla" ,yrion. 2"odka siostro t"umaczy" cierpliwie jeli obrazisz ,yrella, )edwyne, ,arly, )owan i +ig!tower obra% si$ wraz z nim. 5og te% zacz& si$ zastanawia&, czy )obb 2tark nie oka%e si$ bardziej uleg"y. 'ie c!c$, by r%a i wilkor spocz$"y w jednym "o%u oznajmi" lord ,ywin. M%simy tem% za$obiec. , jaki s$osb? zapyta"a .ersei. Przez ma"%estwo. pierwszej kolejnoci twoje. 6y"o to tak nieoczekiwane, %e przez c!wil$ .ersei gapi"a si$ tylko na niego zdumiona. Potem jej twarz poczerwienia"a, jakby j spoliczkowa". 'ie. 'ie znowu. 'ie zgadzam si$. asza 5i"o& odezwa" si$ uprzejmie ser -e*an jeste m"od kobiet, nadal pi$kn i p"odn. ( pewnoci nie c!cesz sp$dzi& reszty swyc! dni w samotnoci3 Ponadto nowe ma"%estwo raz na zawsze po"o%y"oby kres pog"oskom o kazirodztwie. /opki pozostajesz niezam$%na, pozwalasz 2tannisowi rozpowszec!nia& te obrzydliwe pomwienia oznajmi" crce lord ,ywin. 5usisz wzi& sobie nowego m$%a i urodzi& mu dzieci. ,roje w zupe"noci wystarczy. 1estem krlow 2iedmiu -rlestw, nie rozp"odow klacz4 -rlow regentk4 1este moj crk i zrobisz to, co ci ka%$. (erwa"a si$ z miejsca. 'ie b$d$ s"uc!a"a tyc!...

6$dziesz, jeli c!cesz mie& co do powiedzenia w sprawie wyboru swego nowego m$%a przerwa" jej s$okojnie "ord Tywin. (awa!a"a si$, a potem usiad"a. ,yrion zrozumia", %e uzna"a si$ za pokonan, mimo %e oznajmi"a g"onoB 'ie wyjd$ za m% po raz drugi4 yjdziesz i wydasz na wiat potomstwo. -a%de dziecko, ktre urodzisz, uczyni 2tannisa jeszcze wi$kszym k"amc. ydawa"o si$, %e spojrzenie ic! ojca przyku"o j do krzes"a. 5ace ,yrell, PaPter )edwyne i /oran 5artell s o%enieni z m"odszymi kobietami, ktre zapewne ic! prze%yj. Aona 6alona 9reyjoya jest ju% stara i s"abuje na zdrowiu, ale ten zwizek skaza"by nas na sojusz z Aelaznymi yspami, a nadal nie jestem pewien, czy to rozsdny pomys". Nie powtarza"a .ersei, rozc!ylajc zbiela"e wargi. Nie# nie# nie. ,yrion nie mg" st"umi& umiec!u, ktry pojawi" si$ na jego wargac! na myl o wys"ani% siostry na !yke. 3iedy miaem ju$ zamiar zrezygnowa z modlitw, jaki' sodki bg da mi taki prezent# Oberyn 5artell mg"by si$ nada&, ale ,yrellowie przyj$liby to bardzo niec!$tnie cign" lord ,ywin. 5usimy wi$c wybiera& spord synw. 5am nadziej$, %e nie sprzeciwiasz si$ myli o ma"%estwie z m$%czyzn m"odszym od ciebie3 2przeciwiam si$ myli o ka%dym ma"%estwie... 5yla"em o bli#niakac! )edwyne, ,!eonie 9reyjoyu, >uentynie 5artellu i wielu innyc!. ,o jednak nasz sojusz z ysogrodem by" mieczem, ktry z"ama" 2tannisa. Powinno si$ go za!artowa& i uczyni& silniejszym. 2er Loras przywdzia" biel, a ser 9arlan polubi" kobiet$ z rodu ?ossowayw, zostaje jednak najstarszy syn, ten, ktrego zamierzaj wyda& za 2ans$ 2tark. -illas Tyrell. Tyrion poczu" z"oliw przyjemno& na widok bezradnej 0urii .ersei. To ten ka"eka stwierdzi". ;c! ojciec przeszy" go lodowatym spojrzeniem. illas jest dziedzicem ysogrodu. szyscy si$ zgadzaj, %e to spokojny i dworny m"odzieniec, ktry lubi czyta& ksi%ki i spoglda& w gwiazdy. 1ego pasj jest te% !odowla zwierzt. 'ale% do niego najwspanialsze psy, soko"y i rozp"odowe ogiery w 2iedmiu -rlestwac!. 1wietnie dobrana para pomyla" ,yrion. /ersei rwnie$ pasjonuje si! rozpodowymi ogierami# Litowa" si$ nad biednym illasem ,yrellem i nie wiedzia", czy mia& si$ z siostry, czy p"aka& nad ni.

Osobicie wybra"bym dziedzica ,yrellw zakoczy" lord ,ywin ale jeli wolisz innego, wys"uc!am twoic! argumentw. ,o wielka "askawo& z twej strony, ojcze rzek"a .ersei z lodowat uprzejmoci. 2tawiasz mnie przed bardzo trudnym wyborem. ( kim wol$ dzieli& "o%e, ze star ka"amarnic czy z kalekim psiarczykiem3 6$d$ potrzebowa"a kilku dni na zastanowienie. .zy mog$ ju% odej&3 +este' krlow c!cia" jej powiedzie& ,yrion. *o on powinien ci! prosi o pozwolenie# ;d# zgodzi" si$ ic! ojciec. Pomwimy o tym p#niej, gdy ju% si$ uspokoisz. Pami$taj o swyc! obowizkac!. .ersei wysz"a sztywno z pokoju. =atwo by"o zauwa%y&, %e jest wciek"a. Mimo to w ko%cu zrobi to, cze#o chce o,ciec. ,ak samo by"o w przypadku )oberta. Nie mo$na jednak zapomina o +aimie# 9dy .ersei wyc!odzi"a za m% po raz pierwszy, ic! brat by" znacznie m"odszy. ( drugim ma"%estwem mo%e si$ nie pogodzi& rwnie "atwo. ;stnia"o wysokie prawdopodobiestwo, %e pec!owy illas ,yrell zapadnie na nag"y, miertelny przypadek miecza w brzuc!u, co raczej zaszkodzi"oby sojuszowi mi$dzy ysogrodem a .asterly )ock. Powinienem co' powiedzie, ale wa'ciwie co0 ;jcze, to za naszego brata chce wyj'# Tyrionie. 8miec!n" si$ z rezygnacj. .zy s"ysz$ !erolda wzywajcego mnie w szranki3 ,woj s"aboci jest sk"onno& do kurew zacz" lord ,ywin bez zb$dnyc! wst$pw. 'iewykluczone jednak, %e jest w tym troc!$ mojej winy. zrostem nie przerastasz ma"ego c!"opca i "atwo mi przyc!odzi zapomnie&, %e w rzeczywistoci jeste dojrza"ym m$%czyzn i czujesz wszystkie ni%sze m$skie potrzeby. 'ajwy%szy ju% czas, by si$ o%eni". (yem ju$ $onaty# /zy$by' o tym zapomnia0 ,yrion wykrzywi" usta w grymasie. /#wi$k, ktry si$ z nic! wyrwa", by" w po"owie miec!em, a w po"owie warkni$ciem. .zy bawi ci$ perspektywa ma"%estwa3 yobrazi"em sobie tylko, jaki ze mnie b$dzie kurewsko przystojny pan m"ody. .a"kiem jednak mo%liwe, %e %ona by"a dok"adnie tym, czego potrzebowa". 1eli wniesie mu w wianie ziemie i twierdz$, mo%e znajdzie jakie miejsce na wiecie z dala od dworu 1o00reya ... a tak%e .ersei i ic! ojca.

( drugiej strony by"a jednak 2!ae. *o si! jej nie spodoba, nawet je'li przysi!ga, $e wystarczy jej, i$ jest moj dziwk # ,en argument z pewnoci jednak nie wp"yn"by na jego ojca. ,yrion wyprostowa" si$ na krzele. .!cesz mnie o%eni& z 2ans 2tark stwierdzi". .zy ,yrellowie nie uznaj tego za a0ront, jeli sami %ywi zakusy na t$ dziewczyn$3 2ord Tyre"" nie poruszy tej sprawy przed lubem 1o00reya. 1eli 2ansa wyjdzie za m% przedtem, jak b$dzie si$ mg" obrazi&, skoro nie wtajemniczy" nas w swe zamiary3 To $rawda zgodzi" si$ ser -e*an. 7 jeli o0erujemy .ersei jego illasowi, z pewnoci za"agodzi to wsze"kie $retensje. ,yrion potar" obola"y kikut nosa. 6lizna cz$sto sw$dzia"a go okropnie. 1ego 5i"o& krlewski mierdziel zamieni" %ycie 2ansy w jedno pasmo udr$ki ju% od dnia mierci jej ojca, a teraz, gdy wreszcie uwolni"a si$ od 1o00reya, c!cesz wyda& j za mnie. ,o wydaje si$ szczeglnie okrutne. 'awet jak na ciebie, ojcze. 7 dlaczego3 .zy%by zamierza" si$ nad ni zn$ca&3 zapyta" jego ojciec bardziej z zaciekawieniem ni% z niepokojem. 'ie c!odzi mi o szcz$cie tej dziewczyny i ty rwnie% nie powiniene si$ nim przejmowa&. 'asze sojusze na po"udniu mog by& mocne jak .asterly )ock, musimy jednak odzyska& p"noc, a kluczem do p"nocy jest 2ansa 2tark. To jeszcze dziecko. ,woja siostra przysi$ga, %e to dziecko ju% zakwit"o. ,o znaczy, %e jest kobiet i mo%e wyj& za m%. 5usisz zabra& jej dziewictwo, by nikt nie mg" utrzymywa&, %e ma"%estwa nie skonsumowano. 1eli c!cesz, mo%esz potem zaczeka& rok albo dwa, nim znowu we#miesz j do "o%a. ,o twoje m$%owskie prawo. +edyn kobiet , ktrej w tej chwili potrzebuj!, jest .hae pomyla". " .ansa jest jeszcze dzieckiem, bez wzgl!du na to, co mwisz# 1eli c!odzi ci o to, by nie odda& jej ,yrellom, to czemu nie zwrcisz jej matce3 6y& mo%e to przekona )obba 2tarka do ugi$cia kolan. 2ord Tywin przeszy" go wzgardliwym spojrzeniem. 1eli wylemy j do )i*errun, matka wyda j za jakiego 6lackwooda albo 5allistera, %eby scementowa& sojusze swego syna nad ,ridentem. 7 jeli odelemy j na p"noc, nim ksi$%yc si$ odmieni, zostanie %on jakiego 5ander"yego albo 8mbera. 'iemniej jednak tu na dworze jest rwnie niebezpieczna, czego dowodzi ta sprawa z ,yrellami. 5usi wyj& za Lannistera, i to szybko.

5$%czyzna, ktry polubi 2ans$ 2tark, mo%e za%da& w jej imieniu inter0ell wtrci" jego stryj -e5an. 'ie przysz"o ci to do g"owy3 1eli nie c!cesz tej dziewczyny, oddam j ktremu z twoic! kuzynw oznajmi" jego ojciec. -e*anie, czy uwa%asz, %e stan zdrowia Lancela pozwala na lub3 2er -e*an zawa!a" si$. 1eli przyprowadzimy dziewczyn$ do jego "o%a, mo%e wypowiedzie& s"owa... ale skonsumowa& ma"%estwo, nie... zasugerowa"bym jednego z bli#niakw, tylko %e 2tarkowie trzymaj obu w )i*errun. 5aj te% c!"opaka 9enny ,iona, ktry rwnie% mg"by si$ nada&. ,yrion pozwoli" im na t$ wymian$ zda. iedzia", %e urzdzili j wy"cznie na jego u%ytek. Sansa Stark pomyla". 2ansa o "agodnym g"osie i s"odkim zapac!u, ktra koc!a"a jedwabie, pieni, dworskie obyczaje i wysokic!, dzielnyc! rycerzy o przystojnyc! twarzac!. .zu" si$ tak, jakby wrci" na most z okr$tw i pok"ad ko"ysa" mu si$ pod nogami. Prosi"e mnie o nagrod$ za twe zas"ugi w bitwie przypomnia" mu z naciskiem lord ,ywin. ,o jest twoja szansa, ,yrionie, zapewne najlepsza, jak kiedykolwiek otrzymasz. (ab$bni" niecierpliwie palcami w b"at. 5ia"em kiedy nadziej$ o%eni& twojego brata z Lys ,ully, ale 7erys wcieli" 1aimea do swojej 9wardii -rlewskiej, nim zd%y"em za"atwi& t$ spraw$. -iedy zasugerowa"em lordowi +osterowi, %e Lysa mog"aby wyj& za ciebie, odpowiedzia", %e pragnie dla swej crki ca"ego m$%czyzny. / dlatego wyda j za +ona "rryna, ktry mgby by jej dziadkiem# 6iorc pod uwag$, kim sta"a si$ z czasem Lysa 7rryn, ,yrion czu" raczej rado& ni% gniew. -iedy zao0erowa"em ci$ /orne, odpowiedziano mi, %e to obelga cign" lord ,ywin. p#niejszyc! latac! otrzyma"em podobne odpowiedzi od @o!na )oycea i Leytona +ig!towera. 'a koniec upad"em tak nisko, %e zasugerowa"em, i% mg"by si$ o%eni& z t dziewczyn ?lorentw, ktr )obert rozdziewiczy" w lubnym "o%u swego brata, ale jej ojciec wola" odda& j jednemu ze swyc! domowyc! rycerzy. 1eli nie c!cesz 2ansy, znajd$ dla ciebie inn %on$. 9dzie w krlestwie z pewnoci znajdzie si$ jakie panitko, ktre c!$tnie rozstanie si$ z crk w zamian za przyja# .asterly )ock. Lady ,anda proponowa"a mi Lollys... ,yrion zadr%a" zatrwo%ony. ol$ go sobie odci& i odda& kozicom.

takim razie otwrz oczy. /ziewczyna jest m"oda, dojrza"a, "agodna, poc!odzi z jednego z najlepszyc! rodw i wci% jest dziewic. /o tego nie jest brzydka. /laczego si$ wa!asz3 No wa'nie, dlaczego0 ,o taki mj kaprys. iem, %e to brzmi dziwnie, ale wola"bym mie& %on$, ktra mnie pragnie. 1eli sdzisz, %e te twoje kurwy ci$ pragn, to jeste jeszcze wi$kszym g"upcem, ni% mi si$ zdawa"o skontrowa" lord ,ywin. )ozczarowujesz mnie, ,yrionie. 2dzi"em, %e b$dziesz zadowolony z tego zwizku. ,ak, wszyscy wiemy, jak wa%ne jest dla ciebie moje zadowolenie, ojcze. 5wisz, klucz do p"nocy3 'ad p"noc panuj teraz 9reyjoyowie, a krl 6alon ma crk$. /"aczego )ansa )tark# a nie ona? 2pojrza" w zimne, zielone oczy ojca, usiane jasnymi plamkami z"ota. Lord ,ywin z"czy" palce w piramidk$ pod brod. 6alon 9reyjoy myli w kategoriac! "upie%cy, nie w"adcy. 'iec! si$ nacieszy jesienn koron i przetrwa p"nocn zim$. 1ego poddani z pewnoci go nie pokoc!aj. -iedy przywieziesz do domu wnuka Cddarda 2tarka, by za%da& jego dziedzictwa, zarwno lordowie, jak i prostaczkowie powstan, by posadzi& go na tronie przodkw. 5am nadziej$, %e jeste w stanie sp"odzi& potomstwo3 ,ak sdz$ obruszy" si$ ,yrion. Przyznaj$ jednak, %e nie potra0i$ tego udowodni&. 7czkolwiek nikt nie mo%e mi zarzuci&, %e nie prbowa"em. )ozsiewa"em swe ma"e nasienie tak cz$sto, jak tylko zdo"a"em... , rowach i rynsztokach dokoczy" za niego lord ,ywin i na pospolitej ziemi, gdzie wyrastaj tylko b$karcie c!wasty. .zas ju%, by za"o%y" w"asny ogrd. sta". (apewniam ci$, %e nigdy nie dostaniesz .asterly )ock, ale jeli polubisz 2ans$ 2tark, jest ca"kiem mo%liwe, %e zdob$dzies z ,interfe"". Tyrion *annister, lord protektor -inter$ell. ,a perspektywa przeszy"a go dziwnym dreszczem. szystko to brzmi bardzo pi$knie, ojcze zacz" powoli mam jednak wra%enie, %e w twoim sitowiu kryje si$ wielki, brzydki karaluc!. (ak"adam, %e )obb 2tark jest tak samo zdolny sp"odzi& potomstwo jak ja. /o tego poprzysig" polubi& crk$ p"odnyc! ?reyw. 7 gdy 5"ody ilk sp"odzi szczeni$ta, potomstwo 2ansy nie odziedziczy nic. Lord ,ywin nie przej" si$ tym. )obb 2tark nie sp"odzi %adnyc! dzieci z crk p"odnyc! ?reyw. 5asz na to moje s"owo. 1est pewna wiadomo&. 'ie uzna"em jednak za stosowne podzieli& si$ ni z rad, c!o& z pewnoci nasi szlac!etni lordowie wkrtce

i tak j us"ysz. 5"ody ilk wzi" sobie za %on$ najstarsz crk$ 9awena ester"inga. Przez c!wil$ ,yrion nie wierzy" w"asnym uszom. ("ama" przysi$g$3 zapyta" zdumiony. (rezygnowa" z ?reyw w zamian za... (abrak"o mu s"w. 2zesnastoletni dziewczyn$ imieniem 1eyne dokoczy" ser -e*an. Lord 9awen proponowa" mi j kiedy dla illema albo 5artyna, ale musia"em mu odmwi&. 9awen to dobry cz"owiek, ale jego %on jest 2ybell 2picer. 'ie powinien by" si$ z ni %eni&. esterlingowie zawsze mieli wi$cej !onoru ni% rozsdku. /ziadek lady 2ybell by" !andlarzem sza0ranem i pieprzem, niewiele lepiej urodzonym od tego przemytnika, ktrego trzyma 2tannis. 7 jej babci by"a jaka kobieta, ktr przywiz" sobie ze wsc!odu. Przera%ajca stara baba. Podobno by"a jak kap"ank. 5wili na ni mae#i. 1ej prawdziwego imienia nikt nie potra0i" wymwi&. Po"owa Lannisportu c!odzi"a do niej po lekarstwa, eliksiry mi"osne i tak dalej. zruszy" ramionami. Oczywicie dawno ju% nie %yje. 5usz$ te% przyzna&, %e 1eyne wyglda"a na s"odkie dziecko, c!ocia% widzia"em j tylko raz. 7le z tak wtpliw krwi... ,yrion, ktry kiedy o%eni" si$ z kurw, nie by" w stanie podziela& grozy, ktr czu" jego stryj na myl o ma"%estwie z dziewczyn, ktrej pradziadek !andlowa" go#dzikami. 5imo to... 2er -e*an powiedzia" 's"odkie dziecko*, ale wiele trucizn rwnie% mia"o s"odki smak. %y"ac! esterlingw p"yn$"a stara krew, ic! rd mia" jednak wi$cej dumy ni% pot$gi. 'ie zdziwi"by si$, gdyby si$ dowiedzia", %e lady 2ybell wnios"a do ma"%estwa wi$cej majtku ni% jej szlac!etnie urodzony ma"%onek. -opalnie esterlingw wyczerpa"y si$ ju% przed wielu laty, najlepsze ziemie sprzedali albo stracili, a ,urnia by"a raczej ruin ni% twierdz. "le romantyczn ruin # &yrasta z morza w bardzo spektakularny sposb# ,o mnie zaskoczy"o musia" wyzna& ,yrion. 2dzi"em, %e )obb 2tark ma wi$cej rozsdku. ,o szesnastoletni c!"opak wskaza" lord ,ywin. tym wieku rozsdek nie znaczy wiele wobec %dzy, mi"oci i !onoru. ("ama" przysi$g$, okry" wstydem sojusznika, nie dotrzyma" solennej obietnicy. 9dzie w tym !onor3 !ostawi" !onor dziewczyny wy%ej od w"asnego wyjani" ser -e*an. 9dy ju% j rozdziewiczy", nie widzia" innego wyjcia.

Lepiej by"oby dla niej, gdyby zostawi" j z b$kartem w brzuc!u stwierdzi" bez ogrdek ,yrion. esterlingowie mogli straci& wszystko, ziemie, zamek, a nawet %ycie. :annister zawsze paci swe dugi# 1eyne esterling jest crk swej matki zauwa%y" lord ,ywin a Robb )tark synem swego ojca. ,yrion spodziewa" si$, %e zdrada esterlingw bardziej rozgniewa jego ojca. Lord ,ywin nie tolerowa" u swyc! wasali niewiernoci. 9dy by" jeszcze prawie c!"opcem, wyci" w pie dumnyc! )eyne w z .astamere i staro%ytny rd ,arbeckw z ,arbeck +all. 5instrele u"o%yli o tym dosy& ponur pie. Po kilku latac!, gdy lord ?arman z Pi$knego (amku sta" si$ krnbrny, lord ,ywin wys"a" mu pos"aca z lutni zamiast listu. 9dy lord ?arman us"ysza" w swej komnacie Deszcze .astamere, nie sprawia" mu ju% wi$cej k"opotw. 1akby ma"o by"o pieni, zamki )eyne w i Tarbeckw nadal sta"y puste jako nieme wiadectwo losu czekajcego tyc!, ktrzy gardz pot$g .asterly )ock. ,urnia le%y niedaleko od ,arbeck +all i .astamere wskaza" ,yrion. 5o%na by sdzi&, %e esterlingowie wybior si$ tam i wycign nauczk$ z tego widok%. 6y& mo%e ju% to zrobili zauwa%y" lord ,ywin. (apewniam ci$, %e dobrze pami$taj, jaki los spotka" .astamere. .zy%by esterlingowie i 2picerowie byli tak g"upi, %e uwierzyli, i% wilk mo%e pokona& lwa3 +zasami# co $rawda bardzo rzadko# wydawa "o si$, %e lord ,ywin naprawd$ mo%e si$ umiec!n&. .!o& nigdy tego nie robi", sama zapowied# wyglda"a przera%ajco. 'ajwi$ksi g"upcy cz$sto okazuj si$ mdrzejsi od tyc!, ktrzy si$ z nic! miej stwierdzi". Polubisz 2ans$ 2tark, ,yrionie. ; to niebawem.

$atelyn
Przynieli trupy na ramionac! i u"o%yli je przed podwy%szeniem. owietlonej poc!odniami komnacie zapad"a taka cisza, %e .atelyn s"ysza"a wyjcego na drugim kocu zamku 2zarego ic!ra. .z!,e zapach krwi pomyla"a. Nawet przez kamienne mury i drewniane drzwi, mimo nocy i deszczu, potra5i wyczu wo% 'mierci i zagady#

2ta"a przy tronie po lewej stronie )obba. Przez c!wil$ czu"a si$ tak, jakby patrzy"a na w"asnyc! synw, 6rana i )ickona. .i c!"opcy byli znacznie starsi, lecz skurczyli si$ po mierci. 'adzy i mokrzy, wydawali si$ bardzo malecy i trudno by"o sobie przypomnie&, jak wygldali za %ycia. 6londyn prbowa" zapuci& brod$. Policzki i podbrdek pokrywa" mu brzoskwiniowy meszek. 'i%ej zia"a czerwona rana, ktr zostawi" na jego gardle n%. /"ugie z"ote w"osy nadal by"y mokre, jakby wycigni$to go z kpieli. yglda"o na to, %e zgin" bez walki, by& mo%e podczas snu. 1ego ciemnow"osy kuzyn walczy" o %ycie. 'a ramionac! mia" czerwone szramy w miejscac!, gdzie os"ania" si$ przed uderzeniami broni, a krew wci% sczy"a si$ powoli z k"utyc! ran, ktre pokrywa"y jego piersi, brzuc! i plecy niczym wiele pozbawionyc! j$zykw ust. /eszcz jednak wymy" go niemal do czysta. Przed przyjciem do komnaty )obb na"o%y" koron$. 6rz lni" w wietle poc!odni ciemnym blaskiem. 9dy spoglda" na trupy, oczy skry"y mu cienie. /zy on te$ widzi (rana i )ickona0 5og"aby si$ rozp"aka&, lecz zabrak"o jej ju% "ez. 5artwi c!"opcy zbledli po d"ugim uwi$zieniu, a do tego obaj mieli jasn cer$ i na tle ic! g"adkiej, bia"ej skry krew wydawa"a si$ szokujco czerwona. 'ie mo%na by"o na ni patrze&. /zy, kiedy zabij .ans!, te$ poo$ j nago przed 4elaznym *ronem0 /zy jej skra te$ b!dzie taka biaa, jej krew taka czerwona0 'a zewntrz s"yc!a& by"o nieustanny szum deszczu i nies$okojne wycie wi"ka. 8 prawego boku )obba sta" jej brat Cdmure. 1edn d"o trzyma" na oparciu siedzenia ic! ojca, a twarz wci% mia" zapuc!ni$t od snu. Obudzili go tak samo jak j, walc w drzwi porodku nocy, i wyrwali brutalnie ze snw. /zy to byy dobre sny, bracie0 /zy 'nio ci si! so%ce, 'miech i dziewcz!ce pocaunki0 Modl! si!, by tak byo# 1ej sny by"y mroczne i pe"ne grozy. -omnat$ wype"niali kapitanowie i lordowie c!or%owie )obba, niektrzy w zbroi i z or$%em, inni rozczoc!rani i w nocnyc! koszulac!. 6yli wrd nic! ser )aynald i jego wuj ser )olp!, )obb uzna" jednak za stosowne oszcz$dzi& swej krlowej tego brzydkiego widoku. *urnia le$y niedaleko od /asterly )ock przypomnia"a sobie .atelyn. Mo$liwe, $e +eyne bawia si! z tymi chopcami, kiedy byli dziemi# 2poglda"a na zw"oki giermkw ,iona ?reya i illema Lannistera, czekajc, a% jej syn co powie. 'im )obb oderwa" wzrok od zakrwawionyc! trupw, min$"o bardzo wiele czasu.

)ma""jonie odezwa" si$ powiedz swojemu ojcu, %eby ic! przyprowadzi". 2malljon 8mber odwrci" si$ bez s"owa. 1ego kroki nios"y si$ ec!em w wielkiej kamiennej sali. 9dy 9reatjon wprowadzi" wi$#niw, .atelyn zauwa%y"a, %e niektrzy odsuwaj si$ od nic!, jakby zdrad mo%na si$ by"o zarazi& przez dotyk, spojrzenie albo kaszlni$cie. i$#niowie i stra%nicy wygldali bardzo podobnieB roli m$%czy#ni o g$styc! brodac! i d"ugic! w"osac!. /waj ludzie 9reatjona zostali ranni, podobnie jak trzec! ic! jecw. )%nili si$ od siebie tylko tym, %e jedni mieli w"cznie, a drudzy puste poc!wy. szyscy ubrani byli w kolczugi albo koszule z naszytymi piercieniami, ci$%kie buciory i grube we"niane p"aszcze bd# 0utra. 'P"noc jest twarda, zimna i nie zna litoci*. ,ak powiedzia" jej 'ed, gdy po raz pierwszy przyby"a do inter0ell, tysic lat temu. Pi$ciu stwierdzi" )obb, gdy wi$#niowie stan$li przed nim, mokrzy i milczcy. +zy to wszyscy? 6y"o ic! omiu mrukn" 9reatjon. /wc! zabilimy, a trzeci jest umierajcy. )obb przyjrza" si$ twarzom wi$#niw. Potrzeba by"o was omiu, %eby zabi& dwc! bezbronnyc! giermkw. (amordowali te% dwc! moic! ludzi, %eby dosta& si$ do wie%y wtrci" Cdmure ,ully. /e"$a i 6"wooda. ,o nie by"o morderstwo, ser sprzeciwi" si$ lord )ickard -arstark, ktrego sznury kr$pujce nadgarstki nie zbija"y z tropu bardziej ni% krew, ktra sp"ywa"a mu po twarzy. -a%dy, kto stanie mi$dzy ojcem a jego zemst, sam domaga si$ mierci. 1ego s"owa zabrzmia"y w uszac! .atelyn twardo i okrutnie jak "oskot werbla. gardle mia"a suc!o jak na $%styni. *o moje dzieo# /i dwaj chopcy zgin!li po to, $eby moje crki mogy $y# idzia"em mier& twoic! synw, tej nocy w 2zepczcym Lesie oznajmi" )obb lordowi -arstarkowi. ,ion ?rey nie zabi" ,orr!ena. illem Lannister nie pozbawi" %ycia Cddarda. 1ak mo%esz zwa& to zemst3 ,o by"o szalestwo i krwawa zbrodnia. ,woi synowie zgin$li !onorowo na placu boju, z mieczami w d"oniac!. 7le zgin$li odpar" )ickard -arstark, nie ust$pujc ani o cal. Powali" ic! -rlobjca. .i dwaj byli z jego rodu. -rew mo%na zmy& tylko krwi. -rwi dzieci3 )obb wskaza" na trupy. ;le mieli lat3 /wanacie, trzynacie3 6yli giermkami.

ka%dej bitwie gin giermkowie. 9in w walce. ,ion ?rey i illem Lannister oddali swe miecze w 2zepczcym Lesie. 6yli zamkni$tymi w celi jecami, spali, nie mieli broni ... to c!"opcy. 2pjrz na nic!4 Lord -arstark wola" patrze& na .atelyn. Niech twoja matka na nich $atrzy rzuci". 1est tak samo winna ic! mierci jak ja. .atelyn opar"a d"o na oparciu tronu syna. ydawa"o jej si$, %e komnata wiruje wok" niej. 5ia"a wra%enie, %e zaraz zwymiotuje. 5oja matka nie mia"a z tym nic wsplnego rzuci" gniewnie )obb. ,y to uczyni"e. Pope"ni"e morderstwo. /opuci"e si$ zdrady. 1ak mo%e by& zdrad zabija& Lannisterw, kiedy nie jest zdrad ic! wypuszcza&3 zapyta" ostrym tonem -arstark. .zy asza 5i"o& zapomnia", %e toczymy wojn$ z .asterly )ock3 'a wojnie zabija si$ wrogw. .zy ojciec ci$ tego nie nauczy", c!"opcze3 .!"opcze3 9reatjon zdzieli" )ickarda -arstarka zakut w stal pi$ci. i$zie pad" na kolana. 0ostaw go1 g"osie )obba pobrzmiewa" ton rozkazu. 8mber odsun" si$ o krok od jeca. Lord -arstark wyplu" wybity zb. ,ak, lordzie 8mber, zostaw mnie krlowi. On zdrowo mnie zbeszta, a potem wypuci. ,ak w"anie nasz krl p"nocy post$puje ze zdrajcami. 8miec!n" si$, ods"aniajc zakrwawione z$by. 7 mo%e raczej powinienem ci$ zwa& krlem, ktry straci" p"noc, asza 5i"o&3 9reatjon wyrwa" w"czni$ stojcemu obok zbrojnemu i unis" j w gr$. !ozw" mi go $rzebi&, panie. /aj mi rozpru& mu brzuc!, %ebymy zobaczyli, jaki kolor maj jego bebec!y. /rzwi komnaty otworzy"y si$ z trzaskiem i do rodka wpad" 6lack0is!. ( jego p"aszcza i !e"mu sp"ywa"a woda. 2zli za nim zbrojni ,ullyc!. 'a zewntrz niebo przeszywa"y b"yskawice, a o kamienie )i*errun b$bni" rz$sisty, czarny deszcz. 2er 6rynden zdj" !e"m i opad" na jedno kolano. asza 5i"o& rzek" tylko, lecz jego z"owrogi ton zdradza" bardzo wiele. ys"uc!am ser 6ryndena na osobnoci, w komnacie audiencyjnej. )obb wsta" z tronu. 9reatjonie, zatrzymaj tu lorda -arstarka, dopki nie wrc$. Pozosta"yc! siedmiu powie.

8mber opuci" w"czni$. Nawet zabitych? ,ak. 'ie c!c$, %eby tacy jak oni zapaskudzili rzeki mojego wuja. 'iec! karmi wrony. 1eden z wi$#niw pad" na kolana. =aski, panie. 'ikogo nie zabi"em. ,ylko sta"em przy drzwiac! i patrzy"em, czy nie id stra%nicy. )obb zastanawia" si$ c!wil$. .zy wiedzia"e, co zamierza lord )ickard3 idzia"e, jak wycigni$to no%e3 2"ysza"e krzyki, wrzaski, b"aganie o lito&3 ,ak, ale nie bra"em w tym udzia"u. 1a tylko patrzy"em, przysi$gam... 2ordzie 7mber zdecydowa" )obb ten cz"owiek tylko patrzy". Powie go ostatniego, %eby popatrzy", jak umieraj jego towarzysze. 5atko, wuju, prosz$ ze mn. Odwrci" si$. Ludzie 9reatjona otoczyli wi$#niw i wyprowadzili ic! z komnaty, opuszczajc w"cznie. 'a zewntrz uderzy" grom, tak g"ono, %e wydawa"o si$, i% to zamek wali si$ im na g"owy. /zy to odgos upadaj cego krlestwa0 zastanowi"a si$ .atelyn. , komnacie a%diencyjnej by"o ciemno, przynajmniej jednak drugi gruby mur t"umi" !uk piorunw. 2"uga przynis" lamp$ oliwn. .!cia" j zapali&, lecz )obb kaza" mu zostawi& lamp$ i odej&. 6y"y tu sto"y i krzes"a, ale tylko Cdmure usiad", a i on podnis" si$ natyc!miast, gdy si$ tylko zorientowa", %e pozostali stoj. )obb zdj" koron$ i po"o%y" j na stole przed sob. 6lack0is! zatrzasn" drzwi. 4arstarkowie odesz"i. ,szyscy? .zy to gniew czy rozpacz nada"a g"osowi )obba ten oc!ryp"y ton3 'awet .atelyn nie by"a tego pewna. ,szyscy zdo"ni do wa"ki "%dzie odpar" ser 6rynden. (osta"a garstka s"u%by i markietanek, ktrzy opiekuj si$ rannymi. ypytalimy tylu z nic!, ilu by"o potrzeba, by pozna& prawd$. (acz$li opuszcza& zamek o zmierzc!u, najpierw pojedynczo i dwjkami, a potem w wi$kszyc! grupac!. )annym i s"u%cym nakazano dorzuca& opa"u do ognisk, %eby nikt si$ nie zorientowa", ale kiedy zacz$"o pada&, to straci"o znaczenie. .zy maj si$ spotka& gdzie poza )i*errun3 zapyta" )obb.

'ie. )ozproszyli si$. yruszyli na "owy. Lord -arstark przysig", %e odda r$k$ swej dziewiczej crki ka%demu, bez wzgl$du na jego urodzenie, kto przyniesie mu g"ow$ -rlobjcy. (ogowie, b d>cie askawi# .atelyn znowu dopad"y md"oci. Prawie trzystu je#d#cw znikn$"o w mroku, a wraz z nimi dwa razy wi$cej wierzc!owcw. )obb potar" skronie w miejscu, gdzie korona zostawi"a lad na mi$kkiej skrze nad uszami. 2tracilimy ca" kar!oldzk jazd$. Przeze mnie# Przeze mnie, niech bogowie mi wybacz # .atelyn nie musia"a by& %o"nierzem, by zrozumie&, %e )obb znalaz" si$ w potrzasku. 'a razie panowa" nad dorzeczem, lecz jego krlestwo ze wszystkic! stron otaczali wrogowie. (e wszystkic! stron poza wsc!odem, gdzie Lysa siedzia"a na szczycie swej wynios"ej gry. 'awet ,rident nie by" bezpieczny od c!wili, gdy lord Przeprawy wyco0a" sw wierno&. " teraz stracili'my te$ 3arstarkw... ieci o tym, co si$ sta"o, nie mog si$ wydosta& z )i*errun odezwa" si$ jej brat Cdmure. Lord ,ywin z pewnoci... Lannisterowie zawsze podkrelaj, %e p"ac swoje d"ugi. 5atko, zmi"uj si$, kiedy o tym us"yszy. Sansa. .atelyn zacisn$"a d"o tak mocno, %e wbi"a sobie paznokcie w delikatn skr$. )obb przeszy" Cdmurea "odowatym s$ojrzeniem. .!cesz, %ebym zosta" nie tylko morderc, lecz rwnie% k"amc, wuju3 'ie musimy k"ama&. ystarczy, %e nic nie powiemy. Poc!owajmy c!"opcw i trzymajmy j$zyk za z$bami, dopki wojna si$ nie skoczy. illem by" synem ser -e*ana Lannistera i bratankiem lorda ,ywina. ,ion by" synem lady 9enny i ?reyem. 5usimy si$ postara&, by ta wiadomo& nie dotar"a te% do 6li#niakw, a% do c!wili... 9dy b$dziemy mogli przywrci& zamordowanyc! do %ycia3 zapyta" ostro 6rynden 6lack0is!. Prawda uciek"a razem z -arstarkami, Cdmure. (a p#no ju% na takie gierki. (estem winien ich ojcom $rawd$ oznajmi" )obb. ; sprawiedliwo&. 1 te%. Popatrzy" na koron$, na ciemny po"ysk brzu i piercie %elaznyc! mieczy. Lord )ickard z"ama" mj rozkaz. (dradzi" mnie. 'ie mam innego wyboru, jak go skaza&. 6ogowie wiedz, co uczyni piec!ota -arstark w# ktra towarzyszy Rooseowi 6oltonowi, kiedy si$ dowie, %e straci"em jej seniora jako zdrajc$. 5usimy ostrzec 6oltona. +arren!al by" te% dziedzic lorda -arstarka przypomnia" mu ser 6rynden. Najstarszy syn# ten# ktrego 2annisterowie $ojma"i nad (ielonymi id"ami.

+arrion. 5a na imi$ +arrion. )obb rozemia" si$ z gorycz. -rl powinien zna& imiona swyc! wrogw, nieprawda%3 6lack0is! obrzuci" go c!ytrym spojrzeniem. 1este pewien, %e m"ody -arstark stanie si$ teraz twoim wrogiem3 7 jakie ma wyjcie3 (abij$ jego ojca. ( pewnoci mi za to nie podzi$kuje. -to wie3 6ywaj synowie, ktrzy nienawidz swyc! ojcw. 1ednym uderzeniem uczynisz go lordem -ar!oldu. )obb potrzsn" g"ow. 'awet gdyby +arrion by" tego rodzaju cz"owiekiem, nie mg"by otwarcie wybaczy& zabjcy swego ojca. 1ego w"ani ludzie zwrciliby si$ przeciwko niemu. ,o s ludzie z p"nocy, wuju. P"noc pami$ta. takim razie u"askaw go zaproponowa" Cdmure ,ully. )obb popatrzy" na niego z nieskrywanym niedowierzaniem. Twarz 6dm%rea poczerwienia"a pod tym spojrzeniem. .!cia"em powiedzie&, daruj mu %ycie. cale nie podoba mi si$ to bardziej ni% tobie, panie. (abi" te% moic! ludzi. 6iedny /elp dopiero niedawno doszed" do siebie po ranie, ktr zada" mu ser 1aime. -arstarka trzeba ukara&. (akuj go w "acuc!y. 1ako zak"adnika3 zapyta"a .atelyn. *ak mogoby by najlepiej# ,ak, jako zak"adnika4 1ej brat uzna" t$ lu#no rzucon propozycj$ za zgod$. Powiedz jego synowi, %e dopki zac!owa wierno&, jego ojcu nic si$ nie stanie. , $rzeciwnym razie... nie mo%emy ju% liczy& na ?reyw, nawet gdybym zgodzi" si$ o%eni& ze wszystkimi crkami lorda aldera, a do tego nosi& jego lektyk$. 1eli stracimy rwnie% -arstarkw, jaka nadzieja nam zostanie3 (aka nadzieja... Robb wypuci" powietrze z p"uc i odgarn" w"osy z oczu. 'ie mamy %adnyc! wiadomoci od ser )odrika z p"nocy ani odpowiedzi od aldera ?reya na nasz now propozycj$. 1edyn reakcj Orlego 9niazda jest milczenie. (wrci" si$ w stron$ matki. +zy twoja siostra nigdy nam nie odpowie3 ;le razy musz$ do niej pisa&3 'ie wierz$, by %aden z ptakw do niej nie dotar". .atelyn zda"a sobie spraw$, i% jej syn szuka pocieszenia, c!ce od niej us"ysze&, %e wszystko b$dzie dobrze. 1ej krl musia" jednak zna& prawd$. !taki do niej dotar"y, c!o& jeli j zapytasz, mo%e temu zaprzeczy&. 'ie licz na jej pomoc, )obb. Lysa nigdy nie by"a odwa%na. -iedy by"ymy ma"e, c!owa"a si$, skoro tylko co przeskroba"a. 6y& mo%e sdzi"a, %e nasz pan ojciec zapomni si$ na ni pogniewa&, jeli jej od razu nie znajdzie. ,eraz

jest taka sama. 8ciek"a z -rlewskiej Przystani w najbezpieczniejsze miejsce, jakie zna, i siedzi na swojej grze, liczc na to, %e wszyscy o niej zapomn. )ycerze z /oliny mogliby zmieni& losy wojny stwierdzi" )obb. 7le jeli nie c!ce walczy&, to trudno. Prosi"em tylko o to, %eby otworzy"a przed nami -rwaw 6ram$ i da"a nam w 9ulltown statki, ktre zabior nas na p"noc. Przejcie grskim traktem by"oby trudne, ale nie a% tak, jak przebijanie si$ przez Przesmyk. 9dybym wyldowa" w 6ia"ym Porcie, mg"bym zaj& ?os$ .ailin od 0lanki i w p" roku przegna& %elaznyc! ludzi z pomocy. ,o niemo%liwe, panie stwierdzi" 6lack0is!. .at ma racj$. Lady Lysa jest zbyt tc!rzliwa, by wpuci& do /oliny armi$. 1akkolwiek armi$. -rwawa 6rama pozostanie zamkni$ta. i$c niec! j ;nni porw zakl" zdesperowany )obb. ; c!olernego )ickarda -arstarka te%. ; ,!eona 9reyjoya, aldera ?reya, ,ywina Lannistera i ca" reszt$ tej bandy. /obrzy bogowie, dlaczego ktokolwiek mia"by c!cie& zosta& krlem3 -iedy wszyscy krzyczeliB 'krl p"nocy, krl p"nocy*, powiedzia"em sobie... przysig"em przed sob, %e b$d$ dobrym w"adc, !onorowym jak ojciec, silnym, sprawiedlliwym, wiernym wobec przyjaci" i odwa%nym wobec wrogw... a teraz nie $otrafi$ nawet odr%ni& jednyc! od drugic!. /laczego to wszystko tak si$ pogmatwa"o3 Lord )ickard walczy" u mego boku w p" tuzinie bitew. 1ego synowie zgin$li za mnie w 2zepczcym Lesie. ,ion ?rey i illem Lannister byli moimi wrogami. 7 teraz musz$ dla nic! zabi& ojca moic! nie%yjcyc! przyjaci". Popatrzy" na wszystkic! po kolei. .zy Lannisterowie podzi$kuj mi za g"ow$ lorda )ickarda3 7lbo ?reyowie3 'ie podzi$kuj odpowiedzia" szczery jak zawsze 6rynden 6lack0is!. ,ym bardziej powiniene darowa& mu %ycie i zac!owa& go jako zak"adnika nalega" Cdmure. )obb wycign" obie r$ce, unis" ci$%k koron$ z %elaza i brzu, a potem w"o%y" j sobie na g"ow$. 'agle znowu sta" si$ krlem. Lord )ickard musi umrze&. "e d"aczego? sprzeciwi" si$ Cdmure. )am powiedzia"e... iem, co powiedzia"em, wuju. ,o jednak nie zmienia tego, co musz$ uczyni&. .zarne miecze korony kontrastowa"y ostro z jasn skr jego czo"a. bitwie sam mg"bym zabi& ,iona i illema, ale to nie by"a bitwa. 2pali w swyc! "o%ac!, nadzy i bezbronni, w celi, w ktrej ja ic! umieci"em.

)ickard -arstark zabi" nie tylko ?reya i Lannistera. (abi" mj !onor. Policz$ si$ z nim o wicie. 9dy wsta" dzie, szary i c!"odny, burza przesz"a ju% w uporczywy deszcz. 5imo to w bo%ym gaju zebra" si$ t"um. Lordowie dorzecza i ludzie z p"nocy, wysoko i nisko urodzeni, rycerze, najemnicy i c!"opcy stajenni, wszyscy stali mi$dzy drzewami, by ujrze& zakoczenie z"owrogiego taca tej nocy. Cdmure wyda" rozkazy i pod drzewem sercem ustawiono katowski pniak. 'a zgromadzonyc! pada" deszcz i licie. Ludzie 9reatjona przeprowadzili lorda )ickarda -arstarka przez t"um. )$ce nadal mia" zwizane. 1ego ludzie wisieli ju% na wysokic! murac! )i*errun. -o"ysali si$ na d"ugic! sznurac!, a ic! ciemniejce twarze omywa" deszcz. Obok pniaka czeka" /"ugi Lew, lecz )obb wzi" z jego rk topr i kaza" mu si$ odsun&. To moje zadanie stwierdzi". 9inie na mj rozkaz i musi zgin& z mojej r$ki. Lord )ickard -arstark poc!yli" sztywno g"ow$. (a tyle ci dzi$kuj$. 7le za nic wi$cej. 8bra" si$ na mier& w d"ug, czarn, we"nian opocz$ ozdobion bia"ym s"ocem jego rodu. moic! %y"ac! p"ynie krew Pierwszyc! Ludzi, tak samo jak w twoic!, c!"opcze. /obrze by"oby, gdyby o tym pami$ta". 'adano mi imi$ na cze& twojego dziadka. Podnios"em c!orgwie przeciw krlowi 7erysowi dla twojego ojca i przeciw krlowi 1o00reyowi dla ciebie. Pod OPcross, w 2zepczcym Lesie i w 6itwie Obozw walczy"em u twego boku i by"em z lordem Cddardem nad ,ridentem. 2tarkowie i -arstarkowie s kuzynami. 7le to pokrewiestwo nie przeszkodzi"o ci mnie zdradzi& zauwa%y" )obb. ; nie ocali ci$ teraz. -l$knij, mj panie. .atelyn wiedzia"a, %e lord )ickard mwi" prawd$. -arstarkowie poc!odzili od -arlona 2tarka, m"odszego syna w"adcy inter0ell, ktry przed tysicem lat pokona" zbuntowanego lorda i w nagrod$ za dzielno& przyznano mu ziemie. (amek, ktry wybudowa", nazywa" si$ -arl s +old, lecz wkrtce sta" si$ -ar!oldem, a 2tarkowie z -ar!oldu przerodzili si$ w -arstarkw. 0arwno w oczach starych# jak i nowych bogw owiadczy" lord )ickard jej synowi nikt nie jest przekl$ty bardziej od zabjcy krewnyc!. -l$kaj, zdrajco powtrzy" )obb. .zy musz$ im kaza&, %eby po"o%yli twoj g"ow$ na pniaku3 Lord -arstark uklk". 6ogowie ci$ osdz, tak jak ty osdzi"e mnie.

Po"o%y" g"ow$ na pniaku. Rickardzie 4arstark# "ordzie 4arho"d%. )obb unis" ci$%ki topr w obu d"oniac!. 'a oczac! bogw i ludzi og"aszam, %e jeste winny morderstwa i zdrady stanu. 2kazuj$ ci$ we w"asnym imieniu i w"asn r$k odbior$ ci %ycie. .zy c!cesz powiedzie& ostatnie s"owo3 (abij mnie i bd# przekl$ty. 'ie jeste moim krlem4 ,opr uderzy". .i$%ki i dobrze naostrzony, zabi" jednym ciosem, potrzeba jednak by"o trzec!, by odrba& g"ow$ skazaca od cia"a. /o tego czasu i %ywyc!, i umar"ego pokry"y plamy krwi. )obb odrzuci" z niesmakiem topr i zwrci" si$ bez s"owa w stron$ drzewa serca. 2ta", dr%c, z na wp" zacini$tymi d"omi, a po policzkac! sp"ywa" mu deszcz. Bo#owie, wybaczcie m! modli"a si$ bezg"onie .ate"yn. +est jeszcze chopcem i nie mia innego wyboru# ,ego dnia nie widzia"a ju% syna. /eszcz pada" przez ca"y ranek, smagajc ta0l$ rzek i zmieniajc traw$ bo%ego gaju w b"oto i ka"u%e. 6lack0is! zebra" stu ludzi i ruszy" w pocig za -arstarkami, nikt jednak nie liczy" na to, %e sprowadzi z powrotem wielu. 5odl$ si$ tylko o to, %ebym nie musia" ic! powiesi& powiedzia", odje%d%ajc. P#niej .atelyn uda"a si$ do samotni ojca, by znowu posiedzie& przy "o%u lorda +ostera. To ju% nie potrwa d"ugo ostrzeg" j maester Fyman, gdy przysz"a tam po po"udniu. Opuszczaj go resztki si", c!o& wci% stara si$ walczy&. 'igdy nie dawa" za wygran zauwa%y"a. 2"odki uparciuc!. Tak zgodzi" si$ maester ale w tej bitwie nie mo%e zwyci$%y&. .zas ju%, by od"o%y" miecz i tarcz$. .zas, by si$ podda". /zas, by si! podda pomyla"a. (y zawar pokj# .zy maester mwi" o jej ojcu czy o synu3 O zmierzc!u odwiedzi"a j 1eyne esterling. 5"oda krlowa wesz"a niemia"o do samotni. 2ady +atelyn, nie c!cia"am ci przeszkadza&... (awsze jeste tu mile widziana, asza 5i"o&. .atelyn by"a zaj$ta szyciem, od"o%y"a jednak ig"$. Prosz$ ci$, mw mi 1eyne. 'ie podoba mi si$ asza 5i"o&. 7le to twj tytu". 8sid#, prosz$, asza 5i"o&. (eyne. 8siad"a przy kominku i nerwowo wyg"adzi"a spdnic$. 1ak sobie %yczysz. czym mog$ ci pomc, 1eyne3

+hodzi o Robba odpar"a dziewczyna. 1est taki nieszcz$liwy, taki... taki wciek"y i niepocieszony. 'ie wiem, co robi&. ,rudno jest pozbawi& cz"owieka %ycia. iem. 5wi"am mu, %e powinien skorzysta& z us"ug kata. -iedy lord ,ywin skazuje kogo na mier&, musi tylko wyda& rozkaz. ,ak jest "atwiej, nie sdzisz3 Tak zgodzi"a si$ .atelyn ale mj pan m% uczy" swyc! synw, %e zabjstwo nigdy nie powinno by& "atwe. .ch. -rlowa 1eyne przesun$"a j$zykiem po wargac!. )obb ca"y dzie nic nie jad". -aza"am )ollamowi, %eby przynis" mu pyszn kolacj$, %eberka dzika, duszon cebul$ i ale. ogle jej nie tkn". .a"y ranek siedzia" i pisa" list. Powiedzia", %ebym mu nie przeszkadza"a, ale kiedy skoczy", spali" pergamin. 7 teraz siedzi i patrzy na mapy. Pyta"am go, czego tam szuka, ale mi nie odpowiedzia". .!yba mnie w ogle nie s"ysza". 'awet si$ nie przebra". .a"y dzie nosi mokre, zakrwawione ubranie. .!c$ by& dla niego dobr %on, naprawd$ c!c$, ale nie wiem, jak mu pomc. Pocieszy& go, poprawi& mu !umor. 'ie potra0i$ odgadn&, czego mu trzeba. Prosz$ ci$, pani, jeste jego matk, powiedz mi, co mam zrobi&. Powiedz mi, co mam zrobi# +ate"yn mog"aby prosi& o to samo, gdyby jej ojciec by" w stanie jej odpowiedzie&. Lord +oster sta" ju% jednak na progu mierci, a jej 'ed nie %y". (ran i )ickon te$ nie $yj , a matka i (randon zmarli przed wielu laty# (osta" jej tylko )obb. )obb i s"abnca nadzieja n a odzyskanie crek. .zasami najlepiej jest nic nie robi& zacz$"a powoli. -iedy przyby"am do inter0ell, by"o mi przykro za ka%dym razem, gdy 'ed szed" do bo%ego gaju siedzie& pod drzewem sercem. iedzia"am, %e to drzewo kryje w sobie czstk$ jego duszy, jaki jej 0ragment, do ktrego nigdy nie dotr$. krtce jednak zrozumia"am, %e bez tego 0ragmentu nie by"by 'edem. 1eyne, dziecko, polubi"a p"noc, tak samo jak ja ... a na p"nocy czasem nadc!odz zimy. 2prbowa"a si$ umiec!n&. 6d# cierpliwa. 6d# wyrozumia"a. On ci$ koc!a i potrzebuje. krtce do ciebie wrci. 5o%e jeszcze dzi w nocy. .zekaj na niego. ,o wszystko, co mog$ ci radzi&. 5"oda krlowa s"uc!a"a jej jak urzeczona ,ak zrobi$ zapowiedzia"a, gdy .atelyn skoczy"a. 6$d$ na niego czeka"a. sta"a z krzes"a. 5usz$ ju% wraca&. 5o%e mnie szuka". 2prawdz$ to. 7le jeli nadal siedzi nad mapami, b$d$ cierpliwa. :wietnie poc!wali"a j .atelyn, gdy jednak dziewczyna by"a ju% przy drzwiac!, przysz"o jej do g"owy co innego. (eyne zawo"a"a j )obb

potrzebuje od ciebie jeszcze jednego, c!o& mo%e na razie o tym nie wiedzie&. -rl musi mie& dziedzica. /ziewczyna umiec!n$"a si$ na te s"owa. 5atka mwi mi to samo. Przyrzdza dla mnie napj z zi", mleka i ale, ktry ma zwi$kszy& moj p"odno&. Pij$ go co rano. Powtarzam )obbowi, %e na pewno urodz$ mu bli#niaki. Cddarda i 6randona. ,o mu si$ c!yba spodoba"o. Prbujemy prawie codziennie, pani. .zasami nawet dwa razy albo wi$cej. /ziewczyna zarumieni"a si$ bardzo "adnie. .biecuj$, %e wkrtce zajd$ w ci%$. .o noc modl$ si$ o to do 5atki 'a 9rze. 6ardzo dobrze. espr$ ci$ w"asnymi modlitwami. /o staryc! bogw i do nowyc!. Po wyjciu dziewczyny .atelyn wrci"a do ojca i wyg"adzi"a rzadkie bia"e w"osy na jego czole. 6ddarda i -randona westc!n$"a cic!o. 7 mo%e z czasem rwnie% +ostera. .!cia"by tego3 'ie odpowiedzia" jej, nie liczy"a jednak na to. /#wi$k jego oddec!u miesza" si$ z odg"osem b$bnicego o dac! deszczu. .atelyn pomyla"a o 1eyne. ydawa"o si$, %e dziewczyna ma dobre serce, tak jak powiedzia" )obb. / dobre biodra, co mo$e by wa$niejsze#

#aime
Po dwc! dniac! jazdy raz jedn, raz drug stron krlewskiego traktu dotarli do szerokiego pasa zniszczenia, ca"yc! mil spalonyc! pl i sadw, gdzie pnie martwyc! drzew stercza"y z ziemi niczym "ucznicze cele. 5osty rwnie% spalono, a strumienie wezbra"y po jesiennyc! deszczac!, musieli wi$c jec!a& wzd"u% brzegw w poszukiwaniu brodw. 'ocami s"yc!a& by"o wycie wilkw, nie zauwa%yli jednak %adnyc! ludzi. , )tawie /ziewic nad zamkiem na wzgrzu wci% powiewa" czerwony "oso lorda 5ootona, lecz mury miejskie by"y opustosza"e, bramy rozbite, a po"owa domw i sklepw spalona albo spldrowana. 'ie spotkali tam nic %ywego poza kilkoma zdzicza"ymi psami, ktre pierzc!"y, s"yszc, %e si$ zbli%aj. 2taw, ktremu miasteczko zawdzi$cza"o sw nazw$, gdzie zgodnie z legend ?lorian 6"azen po raz pierwszy ujrza" kpic si$ z siostrami 1onDuil pe"en by" gnijcyc! trupw, a woda w nim zmieni"a si$ w m$tn, szarozielon zup$.

(aime zacz" na ten widok piewa&. 2ze& dziewic kpa"o si$ w #rdlanym stawie... +o ty wy$rawiasz? zapyta"a 6rienne. :piewam .ze' dziewic w stawie# 'a pewno znasz t$ piosenk$. One te% by"y bardzo wstydliwe, podobnie jak ty. 7le pewnie troc!$ "adniejsze. .ic!o bd# warkn$"a dziewka, spogldajc na niego z min, ktra sugerowa"a, %e c!$tnie zostawi"aby go w tym stawie razem z trupami. Prosz$ ci$, 1aime b"aga" go kuzyn .leos. Lord 5ooton poprzysig" wierno& )i*errun. Lepiej nie wycigajmy go z zamku. 7 w ruinac! mog si$ kry& te% inni wrogowie... 1ej czy nasi3 ,o nie to samo, kuzynku. 5am c!$tk$ sprawdzi&, czy dziewka potra0i si$ pos"ugiwa& tym swoim mieczem. 1eli si$ nie uciszysz, nie b$d$ mia"a innego wyboru, tylko ci$ zakneblowa&, -rlobjco. )ozkuj mi r$ce, a b$d udawa" niemow$ przez ca" drog$ do -rlewskiej Przystani. ,o c!yba uczciwa propozycja, dziewko3 6rienne4 5am na imi$ 6rienne4 rony zerwa"y si$ do lotu, przestraszone nag"ym !a"asem. .!cesz si$ wykpa&, 6rienne? ybuc!n" miec!em. 1este dziewic, a tu jest staw. 8myj$ ci plecy. .z$sto szorowa" plecy .ersei, gdy byli jeszcze dzie&mi w .asterly )ock. /ziewka odwrci"a g"ow$ konia i oddali"a si$ k"usem. 1aime i ser .leos pod%yli za ni, opuszczajc popio"y 2tawu /ziewic. P" mili od miasteczka na wiat zacz$"a wraca& ziele. 8cieszy"o to 1aime a. 2palona ziemia zanadto przypomina"a mu 7erysa. 1edzie drog na /uskendale mrukn" ser .leos. 6ezpieczniej by"oby trzyma& si$ wybrze%a. -ez$ieczniej# a"e wo"niej. Osobicie jestem za /uskendale, kuzynku. 2zczerze mwic, znudzi"o mnie ju% twoje towarzystwo. Mo$e i jeste' w poowie :annisterem, ale w ogle nie przypominasz mojej siostry# 'igdy nie potra0i" znie& d"ugiego rozstania z .ersei. 1u% w dziecistwie zakradali si$ nawzajem do swyc! "%ek, by spa& w obj$ciac!. 'awet w macicy. 'a d"ugo przed tym, nim jego siostra dojrza"a, a on zosta" m$%czyzn, widywali ogiery i klacze na polu albo psy i suki w psiarniac! i bawili si$ w to samo. -iedy przy"apa"a ic! na tym $rzyboczna matki... nie pami$ta", co w"aciwie robili, przerazi"o to jednak lady 1oann$. Odes"a"a dziewczyn$, przenios"a sypialni$ 1aimea na drugi koniec .asterly )ock,

wystawi"a stra%nika przed sypialni .ersei i zapowiedzia"a im, %e nie wolno ju% wi$cej tego robi&, bo inaczej nie b$dzie mia"a innego wyboru, jak naskar%y& panu ojcu. 'ie musieli jednak si$ ba&. 'ied"ugo potem umar"a, wydajc na wiat ,yriona. 1aime ledwie pami$ta", jak wyglda"a. 'iewykluczone, %e 2tannis 6arat!eon i 2tarkowie wyrzdzili mu przys"ug$. )ozpowszec!nili opowie& o kazirodztwie po ca"yc! 2iedmiu -rlestwac!, nie zosta"o wi$c ju% nic do ukrycia. Dlaczego nie miabym otwarcie po'lubi /ersei i co noc dzieli z ni o$a0 .moki zawsze $eniy si! ze swoimi siostrami# )e$tonowie# lordowie i prostaczkowie przez stulecia przymykali oko na praktyki ,argaryenw. 5og zrobi& to samo dla rodu Lannisterw. )zecz jasna, zrujnuje to pretensje 1o00reya do korony, ale w ostatecznym rozrac!unku to miecze zdoby"y Aelazny ,ron dla )oberta i miecze b$d mog"y utrzyma& na nim 1o00reya, bez wzgl$du na to, z czyjego nasienia si$ zrodzi". 3iedy ju$ ode'lemy .ans! .tark matce, b!dziemy mogli o$eni go z Myrcell # *o pokazaoby .iedmiu 3rlestwom, $e :annisterowie stoj ponad ich prawami, tak samo jak bo#owie i Tar#aryenowie. 1aime postanowi", %e zwrci 2ans$ i m"odsz dziewczynk$ rwnie%, jeli tylko uda si$ j odnale#&. tpliwe, by odzyska" w ten sposb utracony !onor, ale myl, %e doc!owa wiary, c!o& wszyscy spodziewaj si$ po nim zdrady, wype"nia"a go nieopisan weso"oci. 9dy mijali pole stratowanej pszenicy i niski kamienny murek, 1aime us"ysza" nagle z ty"u cic!y wist, jakby stado ptakw poderwa"o si$ do lotu. -ryj si$4 krzykn", przywierajc do koskiej szyi. ierzc!owiec zakwicza" i stan" d$ba, gdy strza"a wbi"a mu si$ w zad. Obok przemkn$"y nast$pne pociski. 1aime zauwa%y", %e ser .leos zwali" si$ z siod"a. 2topa uwi$zia mu w strzemieniu. 1ego ko sp"oszy" si$ i pocign" za sob krzyczcego g"ono ?reya. 9"owa ser .leosa obija"a si$ o ziemi$. a"ac! 1aimea pogna" oci$%ale przed siebie, r%c i parskajc z blu. /osiadajcy go je#dziec wycign" szyj$, rozgldajc si$ za 6rienne. 8trzyma"a si$ w siodle. 1edna strza"a stercza"a jej z plecw, a druga z uda, wydawa"o si$ jednak, %e dziewczyna nie czuje blu. ycign$"a miecz i zatoczy"a konno pe"en krg, wypatrujc "ucznikw. 0a m%rem zawo"a" 1aime, zawracajc lep na jedno oko szkap$ w stron$ napastnikw. odze zaplta"y si$ w jego c!olerne "acuc!y, a w powietrzu znowu g$sto by"o od strza". Na nich1 krzykn", kopic wa"ac!a, by pokaza& 6rienne, jak to si$ robi. 2tara c!abeta wykrzesa"a skd si"y i nagle pop$dzili przez pole, wzbijajc w gr$ ob"oki plew. 1aime ledwie zd%y" pomyle&B :epiej, $eby dziewka pognaa za mn , nim si! zorientuj ,

$e atakuje ich nieuzbrojony czowiek zakuty w a%cuchy# tem us"ysza" za plecami t$tent kopyt. ,ieczorny /wr1 krzykn$"a, gdy jej ko od p"uga przebieg" ci$%ko obok niego. r$ku trzyma"a swj ci$%ki miecz. Tarth1 Tarth1 4i"ka ostatnich strza" przemkn$"o bez szkody obok nic!. Potem wrogowie rzucili si$ do ucieczki, tak jak zawsze robili to pozbawieni wsparcia "ucznicy w obliczu szar%y rycerzy. 6rienne cign$"a wodze przed murem. 9dy 1aime j docign", wszyscy napastnicy znikn$li ju% w odleg"ym o dwadziecia jardw lesie. Opuci"a ci$ oc!ota do walki3 7cieka"i. ,o najlepszy moment, by ic! zabi&. 2c!owa"a miecz. .zemu rzuci"e si$ do szar%y3 =ucznicy s nieustraszeni tylko wtedy, gdy c!owaj si$ za murami i strzelaj z daleka do rycerzy. -iedy ci ic! atakuj, uciekaj. iedz, co si$ stanie, jeli ic! dopadn. 2woj drog, masz strza"$ w plecac!. ; drug w nodze. 5usisz mi pozwoli& opatrzy& swoje rany. ,y masz to zrobi&3 7 kt% by inny3 -iedy ostatnio widzia"em kuzyna .leosa, s"u%y" swojemu rumakowi jako p"ug. Przypuszczam jednak, %e powinnimy go odnale#&. kocu jest czym w rodzaju Lannistera. -iedy znale#li .leosa, wci% by" zapltany w strzemi$. 1edna strza"a stercza"a mu z prawego ramienia, a druga z piersi, to jednak ziemia go zabi"a. .zubek jego g"owy by" mi$kki w dotyku i pokryty krwi. 1aime czu" kawa"ki zdruzgotanej koci, ktre porusza"y si$ pod skr przy dotyku. 6rienne ukl$k"a i powstrzyma"a jego d"o. 1est jeszcze ciep"y. 'ied"ugo ostygnie. .!c$ dosta& jego konia i ubranie. /o& ju% mam "ac!manw i pc!e". 6y" twoim kuzynem zaprotestowa"a wstrzni$ta dziewka. 6y" zgodzi" si$ 1aime. 'ie obawiaj si$, mam pod dostatkiem kuzynw. 5usz$ te% zabra& jego miecz. 6$dziesz potrzebowa"a kogo, kto zmieni ci$ na warcie. 5o%esz sta& na stra%y bez broni. sta"a. Przykuty do drzewa3 5o%e i mg"bym. 7 mo%e mg"bym si$ dogada& z nast$pn grup bandytw i pozwoli& im poder%n& ci t$ grub szyj$, dziewko.

'ie dam ci broni. 7 na imi$ mam... ...-rienne. ,iem. !rzysi$gn$, %e nie zrobi$ ci krzywdy. 5o%e to ukoi twoje dziewczyskie obawy. ,woje przysi$gi nie maj wartoci. 7erysowi te% przysi$ga"e. O ile mi wiadomo, nie upiek"a nikogo w zbroi. Poza tym oboje c!cemy, bym dotar" ca"y i zdrowy do -rlewskiej Przystani. 5am racj$3 Przykucn" obok .leosa i zacz" mu zdejmowa& pas do miecza. Odsu si$ od niego. 'atyc!miast. 1aime mia" ju% tego do&. /o& jej podejrze i obelg, jej krzywyc! z$bw, szerokiej, piegowatej g$by i rzadkic!, zwisajcyc! w strkac! w"osw. ;gnorujc jej protesty, z"apa" za r$koje& miecza, przytrzyma" trupa stop i pocign". 9dy or$% wysuwa" si$ z poc!wy, 1aime obraca" si$ ju% wok" osi, by zatoczy& nim szeroki, miercionony "uk. 2tal uderzy"a o stal z g"onym, przenikajcym a% do koci szcz$kiem. 6rienne w jaki sposb zd%y"a wydoby& bro na czas. 1aime wybuc!n" miec!em. -ardzo dobrze# dziewko. .ddaj miecz# 4r"objco. .ch# oddam ci go. (erwa" si$ na nogi i run" do ataku. Or$% o%y" w jego d"oniac!. 6rienne odskoczy"a do ty"u, parujc jego cios, lecz pod%y" za ni. 9dy odbija"a jedno uderzenie, natyc!miast wyprowadza" nast$pne. 5iecze ca"owa"y si$, oddala"y od siebie i znowu ca"owa"y. -rew 1aime a piewa"a. /o tego w"anie zosta" stworzony. 'igdy nie czu" si$ tak %ywy jak wtedy, gdy walczy", gdy ka%dy cios mg" oznacza& mier&. Mam skute r!ce i dziewka mo$e nawet przez pewien czas stawia mi opr# =acuc!y zmusza"y go do trzymania miecza w obu d"oniac!, c!o& rzecz jasna or$% ser .leosa znacznie ust$powa" ci$%arem i zasi$giem prawdziwemu dwur$cznemu mieczowi. .o to jednak mia"o za znaczenie3 6ro jego kuzyna by"a wystarczajco d"uga, by po"o%y& kres %yciu ca"ej tej 6rienne z ,art!u. Od gry, z do"u, z wyrzutem rk znad g"owy, zasypywa" j deszczem stali. ( lewej, z prawej, na odlew, uderza" tak mocno, %e skry tryska"y ze spotykajcyc! si$ mieczy, z do"u, z boku, znad g"owy, ani na c!wil$ nie przestawa" atakowa&, podc!odzi" do niej i przesuwa" si$ w bok, uderza" i podc!odzi", podc!odzi" i uderza", ci" i rba", coraz szybciej, szybciej i szybciej... ...a% wreszcie co0n" si$ zdyszany o krok i pozwoli", by sztyc! jego miecza opad" ku ziemi, dajc jej c!wil$ wytc!nienia. 'ie#le przyzna". 1ak na dziewk$.

(aczerpn$"a g"$boko powietrza w p"uca, lecz nie spuszcza"a z niego wzroku. Nie c!c$ ci zrobi& krzywdy, -rlobjco. 'ie mw, %e potra0isz. (amac!n" si$ mieczem nad g"ow i ponownie rzuci" do ataku, grzec!oczc "acuc!ami. 1aime nie wiedzia", jak d"ugo trwa"a walka. 5o%e minuty, a mo%e godziny. 9dy miecze si$ budzi"y, czas spa". (musi" j do odwrotu od trupa kuzyna, ciga" j po drodze, zagoni" mi$dzy drzewa. pewnej c!wili potkn$"a si$ na korzeniu, ktrego nie zauwa%y"a. 5yla", %e ju% po niej, lecz zamiast si$ przewrci&, opad"a na jedno kolano, ani na moment nie wypadajc z rytmu. 8nios"a b"yskawicznie miecz, by sparowa& cios, ktry rozpru"by j od ramienia a% po pac!win$, a potem to ona zacz$"a uderza&, raz za razem, a% wreszcie uda"o si$ jej podnie&. ,aniec trwa". 1aime osaczy" j pod d$bem, zakl" szpetnie, gdy wymkn$"a si$ w bok, pod%y" za ni przez p"ytki strumyk pe"en opad"yc! z drzew lici. 2tal szcz$ka"a, piewa"a, d#wi$cza"a, iskrzy"a i zgrzyta"a. -obieta zacz$"a przy ka%dym uderzeniu c!rzka& niczym maciora, lecz mimo to wci% nie mg" jej dosi$gn&. ,ak jakby otacza"a j %elazna klatka, ktra powstrzymywa"a wszystkie ciosy. .a"kiem nie#le przyzna", zatrzymujc si$ na c!wil$, by zaczerpn& tc!u. (acz" j zac!odzi& od prawej. 1ak na dziewk$3 !owiedzmy# jak na giermka. 0ie"onego. Parskn" oc!ryp"ym, zdyszanym miec!em. 'o, c!od#, no, c!od#, s"odziutka, muzyka jeszcze gra. .zy mog$ ci$ prosi& o ten taniec, pani3 .!rzkn$"a g"ono i run$"a do ataku, wymac!ujc mieczem. ,eraz to 1aime musia" si$ os"ania& przed ciosami or$%a. Po jednym z nic! miecz otar" si$ o jego czo"o i krew zala"a mu prawe oko. Niech =nni j porw i )i9errun razem z ni @ 1ego umiej$tnoci zgni"y i zardzewia"y w tym c!olernym loc!u, a "acuc!y te% mu zbytnio nie pomaga"y. 1edno oko mia" bezu%yteczne, ramiona bola"y go od nieustannyc! wstrzsw, a nadgarstki od ci$%aru "acuc!w, kajdan i miecza. ( ka%dym uderzeniem jego or$% wydawa" si$ ci$%szy. 1aime wiedzia", %e nie mac!a nim ju% tak szybko jak przedtem ani nie unosi go tak wysoko. Jest silnie,sza ode mnie. ,a wiadomo& przeszy"a go dreszczem. )zecz jasna, )obert te% mia" wi$cej si"y ni% on. 6ia"y 6yk 9erald +ig!tower rwnie%, w swyc!

najlepszyc! dniac!, podobnie jak ser 7rt!ur /ayne. 2pord %ywyc! si" przerasta" go 9reatjon 8mber, zapewne 2ilny /zik z .rake!all, z pewnoci obaj .leganeowie. 2i"a 9ry by"a czym nieludzkim. ,o nie mia"o znaczenia. /zi$ki szybkoci i zr$cznoci 1aime by" w stanie pokona& ka%dego z nic!. ,o jednak by"a kobieta. ielka krowa, lecz mimo to ... to jej powinno brakowa& si". 7le to ona zepc!n$"a go z powrotem do str%mienia. Poddaj si$4 krzycza"a. )zu& miecz4 )to$a (aimea omskn$"a si$ na liskim kamieniu. Poczu", %e pada, zdo"a" jednak zamieni& upadek w desperacki wypad. 2ztyc! jego miecza otar" si$ o jej zas"on$ i wbi" w grn cz$& uda. (akwit" czerwony kwiat. 1aime mia" tylko c!wil$ na to, by nacieszy& si$ widokiem jej krwi, nim grzmotn" kolanem o ska"$. 6l go olepi". 6rienne run$"a na niego, nog odtrcajc miecz na bok. PO//71 2;N4 8derzy" barkiem w jej nogi, przewracajc j na siebie. !rzetoczyli si$, kopic si$ nawzajem i ok"adajc pi$ciami, a% wreszcie usiad"a na nim okrakiem. (do"a" wyszarpn& jej sztylet zza pasa, lecz nim zd%y" zatopi& go w jej brzuc!u, z"apa"a go za nadgarstek i uderzy"a jego r$kami o kamie tak mocno, %e wydawa"o mu si$, i% wyrwa"a mu koczyn$ ze stawu. /rug d"oni naciska"a jego twarz. Poddaj si$4 (anurzy"a mu g"ow$ pod wod$ i przytrzyma"a j tam. Poddaj si$4 2plun" jej wod w twarz. 8derzenie, plusk i ponownie znalaz" si$ pod wod, wierzgajc bezsilnie nogami i usi"ujc zaczerpn& oddec!u. ; znowu go wycign$"a. Poddaj si$ albo ci$ utopi$4 ; z"amiesz przysi$g$3 warkn". Tak jak ja? Puci"a go i wpad" z pluskiem do wody. Las wype"ni" si$ oc!ryp"ym miec!em. 6rienne d#wign$"a si$ ci$%ko. Poni%ej pasa pokrywa"y j b"oto i krew, ubranie mia"a potargane, a twarz czerwon. &ygl da tak, jakby przyapali nas na pierdoleniu, nie na walce# 1aime poczo"ga" si$ po dnie na p"ycizn$ i otar" skutymi d"omi krew z oka. Po obu stronac! strumyka stali uzbrojeni m$%czy#ni. Nic dziwnego, robili'my tyle haasu, $e mogliby'my obudzi smoka# .% za szcz$liwe spotkanie, przyjaciele zawo"a" do nic! mi"ym g"osem. Przepraszam, jeli zak"ci"em wam spokj. "anie karci"em %on$. .o mi si$ zdaje, %e to ona karci"a ciebie.

5$%czyzna, ktry wypowiedzia" te s"owa, by" gruby i silnie zbudowany, a nosal jego %elaznego p"!e"mu nie do koca ukrywa" brak nosa. 1aime zda" sobie nagle spraw$, %e to nie s bandyci, ktrzy zabili ser .leosa. Otacza"y ic! szumowiny z ca"ego wiataB smagli /ornijczycy, jasnow"osi Lyseczycy, /ot!rakowie z dzwoneczkami w warkoczac!, kud"aci ;bbeczycy i czarni jak w$giel ludzie z ysp Letnic! w p"aszczac! z pir. (na" ic!. Dzielni 1ompanioni. Mam sto je"eni... zdo"a"a wykrztusi& 6rienne. e#miemy to sobie na pocztek, pani odpar" podobny do trupa m$%czyzna w wystrz$pionym skrzanym p"aszczu. 7 potem we#miemy sobie twoj pizd$ doda" beznosy. 'ie mo%e by& tak paskudna jak inne cz$ci twojego cia"a. Odwr& j na brzuc! i zgwa"& w dup$ # Rorge poradzi" dornijski w"cznik, ktry owin" sobie wok" !e"mu czerwony jedwabny pas materia"u. ten sposb nie b$dziesz musia" na ni patrze&. 5am j pozbawi& przyjemnoci patrzenia na mnie3 oburzy" si$ beznosy. Pozostali rykn$li miec!em. +!o& dziewka by"a brzydka i uparta, zas"ugiwa"a na lepszy los ni% zgwa"cenie przez tak band$. -to jest tu dowdc3 zapyta" g"ono 1aime. Ten zaszczyt $rzy$ada mnie# ser (aime. Oczy trupa otacza"y czerwone obwdki, a jego w"osy by"y rzadkie i suc!e. Przez blad skr$ twarzy i d"oni da"o si$ dostrzec ciemnoniebieskie %y"ki. 7rswyck jestem. 0wany 7rswyckiem ,iernym. ,iesz# z kim rozmawiasz? 'ajemnik poc!yli" g"ow$. Aeby oszuka& /zielnyc! -ompanionw, potrzeba czego wi$cej ni% broda i ogolona g"owa. /hciae' powiedzie 3rwawych 3omediantw# 1aime nie darzy" ic! sympati wi$ksz ni% 9regora .legane a czy moryego Lorc!a. 1ego ojciec zwa" ic! wszystkic! psami i tak jak psom kaza" im n$ka& wybran przez siebie zwierzyn$ i nape"nia& jej serca strac!em. 1eli mnie znasz, 8rswyck, wiesz, %e nie minie ci$ nagroda. Lannister zawsze p"aci swe d"ugi. 7 jeli c!odzi o dziewk$, jest szlac!etnie urodzona i mo%na za ni wzi& niez"y okup. 'ajemnik unis" g"ow$. 'aprawd$3 ,o bardzo szcz$liwie si$ sk"ada.

umiec!u 8rswycka pojawi" si$ wyraz c!ytroci, ktry zaniepokoi" 1aimea. 2"ysza"e mnie. 9dzie jest kozio"3 Par$ godzin drogi std. ( pewnoci ucieszy si$ na twj widok, ale nie radz$ zwa& go koz"em prosto w oczy. Lord Fargo jest nies"yc!anie dra%liwy na punkcie swej godnoci. " odk d to ten 'lini cy si! dzikus ma godno'0 6$d$ o tym pami$ta", kiedy go zobacz$. 7 czego w"aciwie jest lordem3 9arrenha". .biecano m% ten zamek. ;arrenhal0 /zy$by mj ojciec postrada zmysy0 .!c$ si$ uwolni& od tyc! "acuc!w. .!ic!ot 8rswycka brzmia" suc!o jak zgniatany papier. .o tu jest bardzo nie w porzdku. 1aime niczym nie zdradza" niepokoju. 8miec!n" si$ tylko. .zy powiedzia"em co zabawnego3 6eznosy wyszczerzy" z$by w umiec!u. 'ie widzia"em nic mieszniejszego od czasu, gdy -sacz odgryz" cycki tej sepcie. ,y i twj ojciec przegralicie zbyt wiele bitew wyjani" /ornijczyk. 5usielimy zamieni& lwie skry na wilcze 0utra. 8rswyck rozpostar" d"onie. ,imeon c!cia" powiedzie&, %e /zielni -ompanioni nie s"u% ju% rodowi Lannisterw. Przeszlimy na s"u%b$ u )oosea 6oltona i krla p"nocy. 1aime obdarzy" go zimnym, pe"nym wzgardy umiec!em. 7 ludzie mwi, %e to ja mam gwno zamiast !onoru. 8rswyckowi nie przypad"a do gustu ta uwaga. 'a jego znak dwaj -omedianci z"apali 1aimea za ramiona i )orge zdzieli" go zakut w stal pi$ci w %o"dek. 1eniec zgi" si$ wp", st$kajc g"ono z blu. 2tjcie, nie mo%e mu si$ sta& krzywda4 zawo"a"a dziewka. ys"a"a nas lady .atelyn. ,o wymiana jecw. 1est pod moj opiek... )orge uderzy" go po raz drugi, wybijajc mu powietrze z p"uc. 6rienne skoczy"a po miecz, ktry le%a" w strumieniu, lecz -omedianci sc!wytali j, nim zd%y"a go z"apa&. 6y"a tak silna, %e dopiero czterec! m$%czyzn zdo"a"o j poskromi&. Obrz$kni$ta, zakrwawiona twarz dziewki z pewnoci wyglda"a bardzo podobnie do twarzy 1aimea. /o tego 6rienne straci"a dwa z$by, co w %adnej mierze nie poprawi"o jej urody. /woje potykajcyc! si$, broczcyc!

krwi jecw poprowadzono przez las ku koniom. 6rienne utyka"a z powodu rany w udzie, ktr zada" jej w strumieniu. 1aime owi zrobi"o si$ jej %al. 'ie wtpi", %e dzisiejszej nocy dziewczyna straci dziewictwo. ,en beznosy sukinsyn z pewnoci j zaliczy, a kilku innyc! rwnie% mo%e si$ skusi&. /ornijczyk zwiza" ic! plecami do siebie na grzbiecie konia od p"uga. Pozostali -omedianci rozebrali tymczasem .leosa ?reya do naga, by podzieli& si$ jego dobytkiem. )orge wygra" okrwawion opocz$, na ktrej polac! widnia"y dumne !erby Lannisterw i ?reyw. ; w lwac!, i w wie%ac! wida& by"o dziury od strza". 5am nadziej$, %e si$ cieszysz, dziewko wyszepta" 1aime do 6rienne. -aszln", spluwajc krwi. 9dyby da"a mi bro, nigdy by nas nie dostali. 'ie odpowiedzia"a. +est uparta jak osio $omyla". "le odwa$na# ,ego nie mg" jej odmwi&. -iedy rozbijemy obz na noc, zgwa"c ci$, i to wi$cej ni% raz ostrzeg" j. )ozsdniej by"oby nie stawia& oporu. 1eli sprbujesz z nimi walczy&, stracisz co wi$cej ni% par$ z$bw. Poczu", %e plecy 6rienne zesztywnia"y. .zy tak w"anie by postpi", gdyby by" kobiet3 6dybym by kobiet , bybym /ersei# 9dybym by" kobiet, zmusi"bym ic!, %eby mnie zabili. 7le ni nie jestem. -opn" konia, zmuszajc go do przejcia w k"us. 7rswyck1 +hod# zamieni& ze mn s"wko4 Podobny do trupa najemnik w podartym skrzanym p"aszczu cign" na c!wil$ wodze, pozwalajc, by jecy go dogonili. .zego ode mnie c!cesz, ser3 ,ylko uwa%aj na j$zyk, bo znowu ci$ skarc$. .zy lubisz z"oto3 zapyta" 1aime. 7rswyck skierowa" na niego poczerwienia"e oczy. Przyznaj$, %e bywa z niego pewien po%ytek. 1aime umiec!n" si$ do niego znaczco. .a"e z"oto .asterly )ock. Po co zostawia& je koz"owi3 .zemu nie mia"by zabra& nas do -rlewskiej Przystani i samemu zgarn& okup3 (a ni rwnie%, jeli c!cesz. /ziewczyna powiedzia"a mi kiedy, %e ,art! jest zwany 2za0irow ysp. /ziewka poruszy"a si$ niespokojnie na te s"owa, nie powiedzia"a jednak nic. Masz mnie za s$rzedawczyka? Oczywicie. (a kog% by innego3

7rswyck rozwa%a" t$ propozycj$ przez p" uderzenia serca. -rlewska Przysta le%y daleko std, a w niej twj ojciec. Lord ,ywin mo%e mie& do nas pretensj$ za sprzedanie +arren!al lordowi 6oltonowi. +est bystrzejszy, ni$by si! zdawao# Przed c!wil 1aime wyobrazi" sobie, jak pi$knie b$dzie to wyglda"o, gdy powiesi tego n$dznika, wypc!awszy mu najpierw kieszenie z"otem. /ogadam si$ z ojcem. (a"atwi$ ci krlewskie u"askawienie, obejmujce wszystkie zbrodnie, jakie pope"ni"e. 7 nawet tytu" rycerski. )er 7rswyck mrukn" najemnik, cieszc si$ tym d#wi$kiem. 5oja koc!ana %ona by"aby bardzo dumna, gdyby to us"ysza"a. 9dybym tylko jej nie zabi". estc!n". co z dzie"nym "ordem 8argo? .zy mam ci zapiewa& linijk$ Deszczw .astamere? -ozio" przestanie by& taki dzielny, kiedy dopadnie go mj ojciec. 7 jak to zrobi3 .zy ma takie d"ugie r$ce, %e mo%e si$gn& za mury +arren!al i wyrwa& nas stamtd3 1eli to b$dzie konieczne. 5onstrualne zamczysko krla +arrena raz ju% zdobyto i w razie potrzeby mo%na je b$dzie zdoby& po raz drugi. .zy jeste a% takim g"upcem, %e wierzysz, i% kozio" mo%e pokona& lwa3 8rswyck poc!yli" si$ w siodle i spoliczkowa" go leniwie. 1ego niedba"a bezczelno& bola"a bardziej ni% sam cios. Nie boi si! mnie zrozumia" 1aime. Przeszy" go dreszcz. 2"ysza"em ju% wystarczajco du%o, -rlobjco. 5usia"bym by& doprawdy wielkim g"upcem, by wierzy& w obietnice takiego wiaro"omcy jak ty. -opn" konia i pogalopowa" naprzd. Aerys pomyla" ze z"oci 1aime. -szystko zawsze wraca do Aerysa. -o"ysa" si$ w rytm ruc!w konia, %a"ujc, %e nie ma miecza. +eszcze lepsze byyby dwa miecze# +eden dla dziewki i jeden dla mnie# -gin!liby'my, ale zabraliby'my ze sob do pieka poow! tych n!dznikw# /laczego powiedzia"e mu, %e ,art! to 2za0i rowa ,ys$a? wyszepta"a 6rienne, gdy 8rswyck oddali" si$ poza zasi$g s"uc!u. ,eraz pomyli, %e mj ojciec ma mnstwo klejnotw. Lepiej mdl si$ o to, by w to uwierzy". .zy ka%de s"owo, ktre wyc!odzi z twoic! ust, musi by& k"amstwem, -rlobjco3 ,art! jest zwany 2za0irow ysp z powodu swyc! b"$kitnyc! wd. -rzycz troc!$ g"oniej, dziewko. 8rswyck ci$ c!yba nie us"ysza". ;m pr$dzej si$ dowiedz, jak niewielki okup mo%na za ciebie dosta&, tym

wczeniej zacznie si$ gwa"t. yruc!a ci$ ka%dy m$%czyzna w tej bandzie, ale co ci to w kocu przeszkadza3 (amknij oczy, roz"% nogi i wyobra%aj sobie, %e wszyscy s lordem )enlym. 'a szcz$cie zamkn$"a na pewien czas usta. 9dy znale#li Fargo +oata, s"oce sk"ania"o si$ ju% ku zac!odowi. -ozio" pldrowa" ma"y sept w towarzystwie dwunastu swyc! /zielnyc! -ompanionw. 6arwione szyby w oknac! wybito, a drewniane rze#by bogw wywleczono w wiat"o s"oca. 'a piersi 5atki siedzia" najt"ustszy /ot!rak, jakiego 1aime widzia" w %yciu, ktry wyd"ubywa" jej c!alcedonowe oczy sztyc!em sztyletu. ( konaru pobliskiego roz"o%ystego kasztana zwisa" g"ow na d" c!udy, "ysiejcy septon. ,rzec! /zielnyc! -ompanionw u%ywa"o go jako celu do strzelania z "uku. 1eden z nic! musia" by& niez"y, gdy% z obu oczu zabitego stercza"y strza"y. -iedy najemnicy zauwa%yli 8rswycka i jego jecw, rozleg"y si$ krzyki w p" tuzinie r%nyc! j$zykw. -ozio" siedzia" przy ognisku, jedzc nadzianego na patyk, na wp" upieczonego ptaka. ,"uszcz i krew sp"ywa"y mu po palcac! oraz d"ugiej, pozlepianej brodzie. ytar" paluc!y o bluz$ i wsta". 4r"objco oznajmi" jeste moim jecem. !anie# jestem -rienne z Tarth% zawo"a"a dziewka. Lady .atelyn 2tark rozkaza"a mi doprowadzi& ser 1aimea do 4r"ewskiej !rzystani# do jego brata. -ozio" obrzuci" j $ozbawionym zainteresowania s$ojrzeniem. 8ciscie j wysepleni". ys"uc!aj mnie b"aga"a 6rienne, gdy )orge przecina" wi$zy "czce j z 1aimeem w imieniu krla p"nocy, krla, ktremu s"u%ycie, wys"uc!aj mnie, prosz$... )orge cign" j z konia i zacz" kopa&. 8wa%aj, %eby nie po"ama" jej koci zawo"a" 8rswyck. /ziewka ma kosk g$b$, ale jest warta tyle sza0irw, ile sama wa%y. /ornijczyk ,imeon i obrzydliwie cuc!ncy ;bbeczyk cign$li 1aime a z siod"a i popc!n$li go brutalnie w stron$ ogniska. 5g"by bez wi$kszego trudu z"apa& r$koje& jednego z ic! mieczy, wrogw by"o jednak zbyt wielu, a jego nadal skuwa"y kajdany. (apewne zdo"a"by powali& jednego albo dwc!, ale potem by zgin". 'ie czu" si$ jeszcze gotowy umiera&, a ju% z pewnoci nie d"a -rienne z Tarth%. ,o sc$sny dzie mwi" Fargo +oat. ( jego szyi zwisa" "acuc! z monet najr%niejszego kszta"tu, bityc! i odlewanyc!. idnia"y na nic!

podobizny krlw, czarodziejw, bogw, demonw i najrozmaitszyc! baniowyc! bestii. 6onety z ka$dego kraju, w ktrym walczy przypomnia" sobie 1aime. -luczem do tego cz"owieka by"a c!ciwo&. +e'li zdradzi raz, mo$e zdradzi po raz drugi# Lordzie Fargo, postpi"e g"upio, porzucajc s"u%b$ u mojego ojca, lecz nie jest jeszcze za p#no, by to naprawi&. iesz, %e dobrze ci za mnie zap"aci. .ch# tak odpar" Fargo +oat. Otsymam od niego po"ow$ z"ota .asterly )ock. 'ajpierw jednak mus$ mu wys"a& wiadomo&. Powiedzia" co w swym syczcym, kozim j$zyku. 8rswyck waln" jeca w plecy, a b"azen w zielono<r%owym stroju podci" pod nim nogi. 9dy 1aime pad" na ziemi$, jeden z "ucznikw z"apa" "czcy jego nadgarstki "acuc! i wyprostowa" mu si" r$ce. 9ruby /ot!rak od"o%y" n% i wycign" z poc!wy d"ugi zakrzywiony arakh, $iekie"nie ostry# $odobny do kosy miecz, ktry uwielbiali w"adcy koni. /hc mnie przestraszy# 6"azen z c!ic!otem skoczy" na jego plecy, a /ot!rak ruszy" niespiesznie w jego stron$. 3ozio chce, $ebym zla si! w portki i baga go o zmiowanie# Nie sprawi! mu tej satys5akcji# 6y" Lannisterem z .asterly )ock, lordem dowdc 9wardii -rlewskiej i %aden najemnik nie zmusi go do krzyku. 6lask s"oca odbija" si$ w ostrzu arakha, ktry uderzy" tak szybko, %e niemal nie sposb by"o tego dostrzec. ; 1aime krzykn".

Arya
5a"a, kwadratowa warownia by"a w po"owie ruin, podobnie jak wysoki, siwy rycerz, ktry w niej mieszka". 6y" taki stary, %e nie rozumia" ic! pyta. 6ez wzgl$du na to, co do niego mwili, umiec!a" si$ tylko i mamrota"B Obroni"em most przed ser 5aynardem. 5ia" rude w"osy i czarny c!arakter, ale nie zdo"a" mnie pokona&. 2ze& ran mi zada", nim go zabi"em. 2ze&4 5aester, ktry si$ nim opiekowa", by" na szcz$cie m"ody. 9dy stary rycerz zasn" ju% w swym 0otelu, odprowadzi" wszystkic! na bok.

Obawiam si$, %e sz%kacie d%cha powiedzia". Przylecia" do nas ptak. /awno temu, b$dzie p" roku. Lannisterowie z"apali lorda 6erica w pobli%u Oka 6ogw. Powiesili go. ,o prawda, powiesili, ale ,!oros odci" go, zanim umar". ("amany nos .ytryna nie by" ju% taki czerwony i opuc!ni$ty, zrasta" si$ jednak krzywo, co nadawa"o jego twarzy kolawy wygld. 1ego lordowsk mo& trudno jest zabi&. ; c!yba te% trudno znale#& zauwa%y" maester. Pytalicie Pani Lici3 (apytamy j zapewni" (ielonobrody. 'ast$pnego ranka, gdy przeje%d%ali przez po"o%ony za twierdz kamienny mostek, 9endry zainteresowa" si$, czy to o ten most walczy" staruszek. 'ikt nie zna" odpowiedzi na to pytanie. !ewnie tak stwierdzi" 1ack 2zcz$ciarz. 'ie widz$ tu %adnego innego mostu. Gdyby u"o%ono o tym pie, wiedzielibymy na pewno stwierdzi" ,om 2iedem 2trun. 1edna dobra pie i wszyscy by wiedzieli, kim by" ser 5aynard i dlaczego tak bardzo c!cia" przej& przez ten most. 6iedny, stary Lyc!ester mg"by by& s"awny jak 2moczy )ycerz, gdyby tylko mia" tyle rozsdku, by trzyma& minstrela. 2ynowie lorda Lyc!estera zgin$li podczas buntu )oberta mrukn" .ytryn. 'iektrzy walczyli po jednej stronie, a inni po drugiej. Od tej pory ma #le w g"owie. Aadna c!olerna pie nic na to nie pomo%e. -im jest ta Pani Lici, o ktrej mwi" maester3 zapyta"a 7rya 7nguya. =ucznik umiec!n" si$. 0obaczysz. Po trzec! dniac!, gdy jec!ali przez %"ty las, 1ack 2zcz$ciarz wyj" rg i zagra" na nim jeden sygna", inny ni% poprzednio. Ledwie d#wi$k zd%y" wybrzmie&, z konarw drzew zrzucono sznurowe drabinki. 2p$tajcie konie i w"azimy na gr$ poleci" ,om, na wp" piewajc te s"owa. .zeka"a tam na nic! ukryta wrd ga"$zi wioska labirynt sznurowyc! mostw i omsza"yc! c!atek sc!owanyc! za czerwono<z"otymi cianami. (aprowadzono ic! do Pani Lici, c!udej jak patyk bia"ow"osej kobiety, ktra mia"a na sobie we"niany strj. 'ie mo%emy ju% tu zosta& d"ugo powiedzia"a im. 'adesz"a jesie. /ziewi$& dni temu !ay0ordzkim traktem przemkn" tuzin wilkw. Polowali na kogo. 9dyby spojrzeli w gr$, mogliby nas zauwa%y&. 'ie widzia"a lorda 6erica3 zapyta" ,om 2iedem 2trun.

On nie %yje oznajmi"a kobieta zrozpaczonym g"osem. 9ra wbi" mu sztylet w oko. ,ak nam mwi" %ebrzcy brat, ktry s"ysza" o tym z ust naocznego wiadka. ,o stara opowie& i do tego 0a"szywa uspokoi" j .ytryn. Lorda b"yskawic$ nie tak "atwo zabi&. 2er 9regor mo%e i wybi" mu oko, ale od tego si$ nie umiera. (apytaj 1acka. 'o, ja nie umar"em zgodzi" si$ jednooki 1ack 2zcz$ciarz. 5ojego ojca powiesi" pomocnik szery0a s"u%cy lordowi Piperowi, mojego brata ata wys"ali na 5ur, a innyc! braci zabili mi Lannisterowie. Oko to drobiazg. Przysi$gasz, %e on %yje3 -obieta z"apa"a .ytryna za rami$. 'iec! ci$ bogowie b"ogos"awi, .ytryn, to najlepsza wiadomo&, jak s"yszelimy od p" roku. 'iec! ojownik go broni i tego czerwonego kap"ana te%. 'ast$pnej nocy znale#li sc!ronienie w strawionym po%arem sepcie, w spopielonej wiosce o nazwie 2allydance. ( okien z barwionego szk"a zosta"y jedynie okruc!y, a postarza"y septon, ktry ic! przywita", skar%y" si$, %e rabusie zabrali nawet kosztowne szaty 5atki, poz"acan lamp$ 2taruc!y i srebrn koron$ Ojca. Odrbali te% piersi /ziewicy, mimo %e by"y tylko z drewna mwi". 3 oczy# oczy by"y z agatu, lazurytu i macicy per"owej. yd"ubali je no%ami. 'iec! 5atka zmi"uje si$ nad nimi wszystkimi. +zyja to robota? zapyta" .ytryn .ytrynowy P"aszcz. 4omediantw? Nie odpar" septon. ,o byli ludzie z p"nocy, dzikusy, ktre czcz drzewa. 5wili, %e szukaj -rlobjcy. 7rya us"ysza"a go i przygryz"a warg$. .zu"a, %e spoglda na ni 9endry. )ozgniewa"o j to i zawstydzi"o. krypcie pod septem, pord paj$czyn, korzeni i roztrzaskanyc! beczek po winie, mieszka"o dwunastu ludzi, %aden z nic! jednak nie mia" poj$cia, gdzie jest 6eric /ondarrion. 'awet ic! przywdca, ktry nosi" poczernia" od sadzy zbroj$, a na p"aszczu mia" wyszyt prost b"yskawic$. (ielonobrody wybuc!n" miec!em, widzc, %e 7rya gapi si$ na tego cz"owieka. Lord b"yskawica jest wsz$dzie i nigdzie, c!uda wiewirko. 'ie jestem wiewirk obruszy"a si$. 'ied"ugo zostan$ kobiet. 6$d$ mia"a jedenacie lat. 'o to uwa%aj, %ebym si$ z tob nie o%eni"4 2prbowa" po"askota& j pod brod, lecz odepc!n$"a jego "ap$.

Tej nocy .ytryn i 9endry grali w p"ytki z gospodarzami, a ,om 2iedem 2trun piewa" g"upaw piosenk$ o 6rzuc!atym 6enie i g$si wielkiego septona. 7nguy pozwoli" 7ryi sprbowa& wystrzeli& ze swego "uku, lecz bez wzgl$du na to, jak mocno przygryza"a warg$, nie uda"o si$ jej nacign& ci$ciwy. Potrzebny ci l%ejszy "uk, pani stwierdzi" piegowaty "ucznik. 1eli w )i*errun maj wysuszone drewno, mo%e ci taki zrobi$. ,om us"ysza" go i przerwa" pie. 1este m"odym durniem, =uczniku. 1e%eli pojedziemy do )i*errun, to tylko po okup za ni. 'ie b$dziesz mia" czasu robi& "ukw. .iesz si$, jeli uda ci si$ ocali& w"asn skr$. Lord +oster wiesza" ju% banitw, nim jeszcze zacz"e si$ goli&. 7 ten jego syn ... zawsze powtarzam, %e nie mo%na u0a& cz"owiekowi, ktry nienawidzi m%zyki. ,o nie muzyki nienawidzi, tylko ciebie, ty g"bie sprostowa" .ytryn. 7le bez powodu. /ziewka by"a c!$tna zrobi& z niego m$%czyzn$. .zy to moja wina, %e wypi" za du%o, %eby sobie poradzi&3 .ytryn parskn" przez z"amany nos. +zy to ty u"o%y"e o tym piosenk$ czy jaki inny c!olerny dupek zakoc!any w brzmieniu w"asnego g"osu3 (apiewa"em j tylko raz poskar%y" si$ ,om. -to zreszt mwi, %e by"a o nim3 6y"a o rybie. O zwisajcej rybie doda" ze miec!em 7nguy. 7ryi nie obc!odzi"o, o czym opowiadaj g"upie piosenki ,oma. (wrci"a si$ w stron$ +arwina. . co chodzi z tym ok%$em? 6ardzo nam potrzebne konie, pani. 7 tak%e zbroje. 5iecze, tarcze, w"cznie. szystko, co mo%na kupi& za pienidze. ; ziarno pod siew. 'adc!odzi zima, pami$tasz3 8j" j pod brod$. 'ie b$dziesz pierwszym szlac!etnie urodzonym jecem, za ktrego we#miemy okup. ; mam nadziej$, %e nie ostatnim. 6y"o to prawd. 7rya wiedzia"a, %e rycerzy cigle bierze si$ do niewoli i zwalnia za okup, a niekiedy zdarza si$ to rwnie% kobietom. /o si! jednak stanie, je'li )obb nie zapaci $ danej ceny0 'ie by"a s"awnym rycerzem, a od krlw oczekiwano, %e b$d stawiali interesy krlestwa wy%ej od dobra w"asnyc! sistr. 7 co powie jej pani matka3 .zy b$dzie j jeszcze c!cia"a po tym wszystkim, co zrobi"a3 7rya przygryz"a warg$ w zamyleniu. 'ast$pnego dnia dotarli na wzgrze zwane ysokim 2ercem. 6y"o tak wynios"e, %e 7ryi zdawa"o si$, i% z jego szczytu widzi p" wiata.

ierzc!o"ek otacza" piercie ogromnyc!, jasnyc! pniakw, wszystko, co pozosta"o po kr$gu pot$%nyc! ongi czardrzew. 7rya i 9endry okr%yli wzgrze, by je policzy&. 6y"o ic! trzydzieci jeden, niektre z nic! tak szerokie, %e mog"yby jej s"u%y& jako "o%e. ,om 2iedem 2trun wyjani" jej, %e ysokie 2erce by"o wi$tym miejscem dzieci lasu i utrzymuj si$ tu jeszcze resztki ic! magii. ,emu, kto tu pi, nie mo%e si$ sta& nic z"ego oznajmi" minstrel. 7rya pomyla"a, %e to z pewnoci prawda. zgrze by"o bardzo wysokie, a otaczajca je okolica zupe"nie p"aska. Aaden wrg nie zdo"a"by zbli%y& si$ do niego niepostrze%enie. ,om mwi" te%, %e miejscowi prostaczkowie unikaj wzgrza, gdy% podobno strasz na nim duc!y dzieci lasu, ktre zgin$"y tu, gdy andalski krl zwany Crregiem (abjc -rewnyc! ci" gaj. 7rya wiedzia"a co nieco o dzieciac! lasu i o 7ndalac!, nie ba"a si$ jednak duc!w. -iedy by"a ma" dziewczynk, cz$sto c!owa"a si$ w kryptac! inter0ell, by bawi& si$ w przybd# do mojego zamku albo w potwory i dziewice pord spoczywajcyc! na tronac! kamiennyc! kr"w. 5imo to noc w"oski na karku stan$"y jej d$ba. (asn$"a, lecz wkrtce obudzi"a j burza. iatr zerwa" z niej koc i zanis" go mi$dzy krzaki. -iedy za nim pobieg"a, us"ysza"a g"osy. Przy dogasajcym ognisku siedzieli ,om, .ytryn i (ielonobrody. )ozmawiali z malek kobiet, o stop$ ni%sz od 7ryi i starsz od 2tarej 'iani. 6y"a przygarbiona i pokryta zmarszczkami, a wspiera"a si$ na czarnej, s$katej lasce. 1ej bia"e w"osy by"y tak d"ugie, %e niemal si$ga"y ziemi. 9dy targa" nimi wiatr, otacza"y jej g"ow$ delikatnym ob"okiem. 2kra staruszki by"a jeszcze bielsza, koloru mleka, a oczy wydawa"y si$ 7ryi czerwone, c!o& patrzc z krzakw, nie mog"a by& tego pewna. 2tarzy bogowie budz si$ i nie daj mi spa& mwi"a kobieta. :ni" mi si$ cie o gorejcym sercu, ktry zamordowa" z"otego jelenia. :ni" mi si$ cz"owiek, ktry nie mia" twarzy. .zeka" na ko"yszcym si$ na wietrze mocie, a na jego ramieniu siedzia"a utopiona wrona z wodorostami zwisajcymi ze skrzyde". :ni"a mi si$ wzburzona rzeka i kobieta, ktra by"a ryb. 8nosi"a si$ martwa z prdem, a na policzkac! mia"a czerwone "zy, ale kiedy otworzy"a oczy, oc!, obudzi"am si$ przera%ona. :ni"o mi si$ to wszystko i wiele innyc! rzeczy. .zy masz dla mnie dary, ktrymi zap"acisz za moje sny3 )ny poskar%y" si$ .ytryn .ytrynowy P"aszcz co za po%ytek ze snw3 -obiety<ryby i utopione wrony. Ostatniej nocy te% mia"em sen. .a"owa"em

si$ z karczemn dziewk, ktr kiedy zna"em. .zy mi za to zap"acisz, staruc!o3 /ziewka nie %yje wysycza"a kobieta. ,eraz ca"uj j tylko robaki. /aj mi pie albo id#cie std doda"a, zwracajc si$ do ,oma 2iedem 2trun. 5instrel zagra" dla niej cic! i smutn piosenk$. 7rya s"ysza"a tylko urywki s"w, c!o& wydawa"o jej si$, %e skd zna melodi$. -ao$! si!, $e .ansa wiedziaaby, co to ,est. 1ej siostra zna"a wszystkie pieni. 8mia"a nawet troc!$ gra& i piewa"a s"odkim g"osem. +a potra5i! tylko go'no wykrzykiwa sowa# )ankiem nigdzie nie by"o ma"ej, bia"ow"osej kobiety. 7rya zapyta"a ,oma 2iedem 2trun, czy na ysokim 2ercu nadal mieszkaj dzieci lasu. 5instrel zac!ic!ota". idzia"a j, co3 .zy by"a duc!em3 7 czy duc!y skar% si$, %e "upie je w stawac!3 'ie, to tylko stara karlica. .o prawda, jest bardzo dziwna i ma z"e oko. ie rzeczy, ktryc! nie powinna wiedzie&, i czasem mwi o nic! tym, ktryc! wygld jej si$ spodoba. 7 czy twj wygld jej si$ spodoba"3 zapyta"a z powtpiewaniem 7rya. 5instrel wybuc!n" miec!em. Przynajmniej mj g"os. 7le zawsze ka%e mi piewa& t$ sam c!olern pie. 'ie mwi$, %e jest z"a, a"e znam inne# rwnie dobre. Potrzsn" g"ow. a%ne jest to, %e z"apalimy trop. ;d$ o zak"ad, %e nied"ugo zobaczysz ,!orosa i lorda b"yskawic$. 1eli jestecie ic! lud#mi, to czemu si$ przed wami ukrywaj3 ,om 2iedem 2trun zatoczy" oczyma na te s"owa, lecz +arwin udzieli" jej odpowiedzi. 'ie nazwa"bym tego ukrywaniem, pani, ale to prawda, %e lord 6eric cigle pozostaje w ruc!u i rzadko wyjawia komukolwiek swe plany. ten sposb nikt nie mo%e go zdradzi&. ( pewnoci ma ju% setki zaprzysi$%onyc! ludzi, by& mo%e tysice, ale nie mia"oby sensu, %ebymy wszyscy w"czyli si$ za nim. Objedlibymy do cna okolic$ albo wyr%n"by nas w bitwie jaki wi$kszy zast$p. Podzieleni na ma"e grupki, mo%emy uderza& w dziesitkac! miejsc jednoczenie i znika&, nim wrg zd%y si$ zorientowa&. 7 jeli ktrego z nas z"api i wezm na spytki, no c%, bez wzgl$du na to, co mu zrobi, nie mo%e im powiedzie&, gdzie znale#& lorda 6erica. (awa!a" si$. iesz, co to znaczy by& wzi$tym na spytki3

7rya skin$"a g"ow. Nazywa"i to "askotaniem. Polli*er, )a00 i ca"a reszta. Opowiedzia"a im o wiosce nad Okiem 6oga, gdzie pojmano j z 9endrym, i o pytaniac!, ktre zadawa" =askotek. '.zy w wiosce jest ukryte z"oto3 2rebro, klejnoty3 .zy jest tu wi$cej %ywnoci3 9dzie si$ podzia" lord 6eric3 -to z mieszkacw wioski mu pomaga"3 ktr stron$ si$ uda", odje%d%ajc3 ;lu ludzi ma ze sob3 ;lu rycerzy3 ;lu "ucznikw3 ;lu mia"o konie3 1ak mieli bro3 ;lu by"o rannyc!3 1ak mwi"e, dokd pojec!ali3 * 9dy tylko o tym pomyla"a, znowu us"ysza"a krzyki i poczu"a smrd krwi, odc!odw oraz przypalanego cia"a. (awsze zadawa" te same pytania oznajmi"a z powag banitom ale ka%dego dnia "askota" inaczej. Aadne dziecko nie powinno tak cierpie& stwierdzi" +arwin, kiedy skoczy"a. /otar"y do nas wieci, %e 9ra straci" po"ow$ ludzi pod -amiennym 5"ynem. 5o%e ten =askotek sp"ywa teraz .zerwonymi id"ami, a twarz ogryzaj mu ryby. 7 jeli nie, c%, to kolejna zbrodnia, za ktr odpowiedz. 2"ysza"em, jak jego lordowska mo& mwi", %e ta wojna zacz$"a si$ wtedy, gdy namiestnik wys"a" go, by wymierzy" krlewsk sprawiedliwo& 9regorowi .leganeowi i tym w"anie zamierza j zakoczy&. Poklepa" 7ry$ po plecac!, by j uspokoi&. Lepiej wsiadaj na konia, pani. Od Ao"$dziowego /woru dzieli nas ca"y dzie jazdy, ale za to wieczorem b$dziemy mieli dac! nad g"ow i ciep" straw$. /roga by"a d"uga, gdy jednak zapada" zmierzc!, przejec!ali strumie w brd i dotarli do Ao"$dziowego /woru z jego kamiennymi murami kurtynowymi i wielkim d$bowym don%onem. Pan warowni odjec!a" na wojn$ wraz ze wit swego seniora, lorda Fancea, a bramy pod jego nieobecno& zamkni$to i zaryglowano. 1ego pani %ona by"a jednak star przyjaci"k ,oma 2iedem 2trun. 7nguy mwi", %e kiedy byli koc!ankami. =ucznik cz$sto teraz jec!a" obok 7ryi. 6y" jej bli%szy wiekiem ni% wszyscy pozostali oprcz 9endryego i opowiada" jej zabawne !istoryjki z /ornijskiego Pogranicza. 'ie da"a si$ jednak nabra&. Nie jest mi przyjacielem# *rzyma si! blisko mnie po to, $eby mie mnie na oku# Nie chc , bym znowu ucieka# 'o c%, 7rya te% potra0i"a mie& oczy otwarte. 'auczy" j tego 2yrio ?orel. Lady 2mallwood mi"o przywita"a banitw, c!o& strasznie na nic! nakrzycza"a za to, %e zabrali na wojn$ ma" dziewczynk$. 9dy .ytrynowi wymkn$"o si$, %e 7rya jest szlac!etnie urodzona, rozgniewa"a si$ jeszcze bardziej.

-to ubra" to biedne dziecko w "ac!y 6oltonw3 zapyta"a ic!. ,o god"o... wielu ludzi powiesi j w p" uderzenia serca tylko za to, %e nosi na piersi obdartego ze skry cz"owieka. 'atyc!miast zaprowadzi"a 7ry$ na gr$ i wepc!n$"a do balii, by wymoczy& j w gorcej wodzie. 2"u%ce lady 2mallwood szorowa"y dziewczynk$ tak mocno, %e wydawa"o si$ jej, i% to j zaraz obedr ze skry. rzuci"y nawet do wody jakie paskudztwo o s"odkiej, kwiatowej woni. Potem kaza"y jej na"o%y& dziewcz$ce ubranieB brzowe, we"niane poczoc!y i cienkie, lniane giez"o, a na to jasnozielon sukni$, na ktrej gorseciku wyszyto brzow nici %o"$dzie. 5o%na je by"o te% znale#& na obrbku. Moja cioteczna babka jest sept w domu 5atki w 2tarym 5iecie wyjani"a lady 2mallwood, gdy dziewcz$ta zasznurowywa"y sukni$ na plecac! 7ryi. Odes"a"am tam crk$, gdy tylko zacz$"a si$ wojna. -iedy wrci, te rzeczy na pewno b$d ju% na ni za ma"e. Lubisz taczy&, dziecko3 5oja .arellen to znakomita tancerka. 8mie te% pi$knie piewa&. 7 co ty najbardziej lubisz robi&3 (aszura"a stop w sitowiu. Pracowa& ig". To bardzo %s$okaja# $rawda? 'ie, jeli robi& to na mj sposb. 'ie3 5nie zawsze uspokaja"o. 5oja cioteczna babka zawsze powtarza, %e bogowie ka%demu z nas dali jakie dary i talenty i powinnimy robi& z nic! u%ytek. -a%da czynno& mo%e by& modlitw, jeli wykonujemy j tak dobrze, jak tylko potra0imy. .zy% to nie pi$kna myl3 Pami$taj o tym, kiedy nast$pnym razem z"apiesz za ig"$. .zy pracujesz z ni codziennie3 -iedy pracowa"am, ale zgubi"am ;g"$. 'owa nie jest ju% taka dobra. takic! czasac! jak obecne wszyscy musimy si$ zadowala& tym, co mamy. Lady 2mallwood przyjrza"a si$ uwa%nie gorsecikowi s%kni. reszcie wygldasz tak, jak powinna wyglda& m"oda dama. Nie jestem dam c!cia"a jej powiedzie& 7rya. +estem wilczyc # 'ie wiem, kim jeste, dziecko mwi"a kobieta. 5o%e to i lepiej, bo obawiam si$, %e jeste kim wa%nym. yg"adzi"a jej ko"nierz. takic! czasac! jak obecne lepiej jest by& kim pozbawionym znaczenia. 9dyby tylko mog"a zosta& ze mn. ,o jednak nie by"oby bezpieczne. 5am mury, ale brakuje mi ludzi, by je obsadzi&. estc!n$"a.

9dy 7ry$ wreszcie umyto, wyczesano i ubrano, w komnacie podawano ju% kolacj$. 9endry spojrza" na dziewczynk$ tylko raz i parskn" miec!em tak gwa"townym, %e a% wino trysn$"o mu nosem. +arwin musia" zdzieli& go w uc!o, %eby si$ uspokoi". Posi"ek by" prosty, ale syccyB baranina z grzybami, ciemny c!leb, pudding z groc!u i pieczone jab"ka z %"tym serem. 9dy ju% wszystko zjedzono i odes"ano s"u%b$, (ielonobrody zni%y" g"os, by zapyta& pani, czy ma jakie wieci o lordzie b"yskawicy. ieci3 8miec!n$"a si$. 6yli tu przed niespe"na dwoma tygodniami. 7 razem z nimi tuzin innyc! ludzi, ktrzy p$dzili stado owiec. Ledwie mog"am uwierzy& w"asnym oczom. ,!oros podarowa" mi trzy na znak wdzi$cznoci. 1edn w"anie dzi zjedlicie. ,!oros zagania" owce3 7nguy rykn" g"onym miec!em. Przyznaj$, %e wyglda"o to dziwnie, ale zapewnia", %e jako kap"an umie si$ opiekowa& owieczkami. 7 zw"aszcza je strzyc skwitowa" z c!ic!otem .ytryn .ytrynowy P"aszcz. -to mg"by o tym u"o%y& wspania" pie. ,om szarpn" strun$ swej !ar0y. Lady 2mallwood przeszy"a go z"owrogim spojrzeniem. Lepiej, %eby nie by" to kto, kto rymuje '-eric* z 'k"eryk*. 7ni kto, kto piewa" 'Oc!, po"% si$, s"odka dzieweczko, na trawie* po"owie dojarek z okr$gu i zostawi" dwie z nic! z wielkimi brzuc!ami. ,o by"o '/aj mi wypi& tw urod$* broni" si$ ,om. /ojarki zawsze c!$tnie s"uc!aj tej piosenki. Pewna szlac!etnie urodzona dama te%, o ile dobrze sobie przypominam. :piewam po to, by sprawi& przyjemno& s"uc!aczom. )ozd$"a nozdrza. dorzeczu pe"no jest dziewczt, ktrym sprawi"e przyjemno&, i wszystkie musz pi& !erbatk$ z ruty. 5o%na by pomyle&, %e m$%czyzna w twoim wieku potra0i si$ spuszcza& na brzuc!. 'ied"ugo zaczn ci$ zwa& ,omem 2iedmiu 2ynw. ,ak si$ sk"ada, %e t$ liczb$ przekroczy"em ju% przed wielu laty skontrowa" ,om. ; s to wszystko wietne c!"opaki o g"osac! jak s"owiki. ,a rozmowa wyra#nie nie sprawia"a mu przyjemnoci. .zy jego lordowska mo& mwi", dokd si$ wybiera, pani3 zapyta" +arwin.

2ord -eric nikom% nie zdradza swych $"an w, ale w pobli%u -amiennego 2eptu i w ,rzygroszowym Lesie panuje g"d. Pocign$"a "yk wina. Powinnicie si$ dowiedzie&, %e mia"am te% mniej mi"yc! goci. /o moic! bram za"omota"a banda wyjcyc! wilkw. 5yleli, %e mog$ ukrywa& tu 1aimea 2annistera. Tom przesta" brzdka&. 7 wi$c to prawda3 -rlobjca jest na wolnoci3 Lady 2mallwood obrzuci"a go wzgardliwym spojrzeniem. 'ie sdz$, by go szukali, gdyby siedzia" skuty "acuc!ami w podziemiac! )i*errun. ; co im powiedzia"a, pani3 zainteresowa" si$ 1ack 2zcz$ciarz. Ae ser 1aime le%y nagi w moim "o%u, ale tak go wym$czy"am, i% nie ma si"y zej& na d". 1eden z nic! mia" czelno& nazwa& mnie k"amczuc!, wi$c pos"alimy im na po%egnanie kilka be"tw. 5am wra%enie, %e pojec!ali w stron$ 6lackbottom 6end. 7rya poruszy"a si$ nerwowo na krzele. 7 co to byli za ludzie z p"nocy3 Lady 2mallwood sprawia"a wra%enie zdziwionej tym, %e dziewczynka si$ odezwa"a. Nie $oda"i mi swych imion# dziecko# a"e by"i odziani na czarno# a na $iersi wszyscy mie"i wyszyte bia"e s"oce. 6ia"e s"oce na czarnym tle by"o !erbem lorda -arstarka. To byli l!dzie &obba pomyla"a 7rya. (astanawia"a si$, czy s jeszcze blisko. 1eli wymknie si$ banitom i odszuka tyc! ludzi, mo%e zabior j do )i*errun... czy mwi"i# jak 2annisterowi uda"o si$ uciec3 zapyta" .ytryn. Mwi"i potwierdzi"a lady 2mallwood. 7le nie uwierzy"am w ani jedno s"owo. ,wierdzili, %e uwolni"a go lady .atelyn. ,o zdumia"o ,oma tak bardzo, %e a% zerwa" strun$. Nie gadaj obruszy" si$. ,o szalestwo. To nieprawda pomyla"a 7rya. *o nie mo$e by prawda# ,e% tak pomyla"am zgodzi"a si$ lady 2mallwood. ; wtedy +arwin przypomnia" sobie o 7ryi. ,akie rozmowy nie s dla twoic! uszu, pani. 'ie, c!c$ to us"ysze&. 6anici byli jednak nieust$pliwi. .zmyc!aj std, ma"a wiewirko zawo"a" (ielonobrody. ;d# si$ pobawi& na podwrku, jak grzeczna, m"oda dama. 5usimy porozmawia&.

7rya wysz"a rozgniewana z komnaty. ,rzasn$"aby drzwiami, gdyby nie by"y takie ci$%kie. 'ad Ao"$dziowym /worem zapad"a ju% ciemno&. 'a murac! p"on$"o kilka poc!odni i na tym koniec. 6ramy zameczku by"y zamkni$te i zaryglowane. Obieca"a +arwinowi, %e nie b$dzie ju% prbowa"a ucieczki, to jednak by"o przed tym, nim zacz$li powtarza& k"amstwa o jej matce. rya? Gendry wyszed" za ni. Lady 2mallwood powiedzia"a, %e maj tu ku#ni$. .!cesz j obejrze&3 1ak sobie %yczysz. 'ie mia"a nic innego do roboty. .zy to jest ten sam ,!oros, ktry mieszka" w zamku w -rlewskiej Przystani3 zapyta" 9endry, gdy przec!odzili obok psiarn i. .zerwony kap"an, grubas z ogolon g"ow3 ,ak mi si$ zdaje. 7rya nie przypomina"a sobie, by kiedykolwiek rozmawia"a z ,!orosem w -rlewskiej Przystani, zna"a go jednak. .zerwony kap"an i 1alab!ar O!o byli najbarwniejszymi postaciami na dworze )oberta, a ,!oros by" do tego bliskim przyjacielem krla. 'a pewno mnie nie pami$ta, ale cz$sto przyc!odzi" do naszej ku#ni. -u#ni 2mallwoodw nie u%ywano ju% od d"u%szego czasu, ale kowal rozwiesi" swe narz$dzia rwno na cianie. 9endry zapali" wiec$, postawi" j na kowadle i uj" w r$k$ par$ szczypiec. 5j mistrz zawsze "aja" go za te p"once miecze. 5wi", %e nie powinno si$ tak traktowa& dobrej stali. 7le ten ,!oros nigdy nie potrzebowa" dobrej stali. 5acza" jaki tani miecz w dzikim ogniu i podpala". 5j mistrz mwi", %e to tylko alc!emiczna sztuczka, ale konie si$ tego ba"y i niektrzy co bardziej zieloni rycerze rwnie%. ykrzywi"a twarz, prbujc sobie przypomnie&, czy jej ojciec kiedykolwiek wspomina" o ,!orosie. 'ie najlepszy z niego kap"an, prawda3 Nie naj"e$szy przyzna" 9endry. 5istrz 5ott opowiada", %e ,!oros potra0i" przepi& nawet krla )oberta. ,wierdzi", %e dobrali si$ jak w korcu maku. /wc! %ar"okw i oc!lapusw. Nie powiniene nazywa& krla oc!lapusem. 6y& mo%e krl )obert rzeczywicie pi" za du%o, ale by" przyjacielem jej ojca. 5wi"em o ,!orosie. 2i$gn" ku niej szczypcami, jakby c!cia" j uszczypn& w twarz, lecz 7rya odtrci"a je na bok. 8wielbia" uczty i

turnieje. /latego krl )obert tak bardzo go lubi". ; ten ,!oros by" odwa%ny. 9dy uczyniono wy"om w murac! Pyke, on pierwszy wpad" do rodka. alczy" jednym z tyc! p"oncyc! mieczy i za ka%dym uderzeniem podpala" %elaznyc! ludzi. .!cia"abym mie& p"oncy miecz. 7ryi przyc!odzi"o do g"owy mnstwo ludzi, ktryc! c!$tnie by podpali"a. 5wi"em ci, %e to tylko sztuczka. /ziki ogie niszczy stal. 5j mistrz po ka%dym turnieju sprzedawa" ,!orosowi nowy miecz i za ka%dym razem strasznie si$ targowali o cen$. Gendry zawiesi" szczypce na miejscu i wzi" w r$k$ ci$%ki m"ot. 5istrz 5ott powiedzia", %e czas ju%, bym zrobi" pierwszy miecz. /a" mi s"odki kawa"ek stali, a ja wiedzia"em, jak c!c$ go ukszta"towa&. 7le potem zjawi" si$ @oren i wzi" mnie do 'ocnej 2tra%y. 1eli zec!cesz, b$dziesz mg" robi& miecze dla )obba, kiedy dotrzemy do )i*errun zapewni"a 7rya. Ri5err%n. Od"o%y" m"ot i przyjrza" si$ jej. ygldasz teraz inaczej. 1ak porzdna dziewczynka. .!yba raczej jak db. ,yle na mnie tyc! g"upic! %o"$dzi. 7le "adny. =adny db. Podszed" bli%ej i powc!a" j. ,o dziwne, ale nawet pac!niesz "adnie. (a to ty mierdzisz. Pc!n$"a go na kowad"o i rzuci"a si$ do ucieczki, 9endry jednak zd%y" j z"apa& za rami$. Podci$"a go nog, lecz pocign" j za sob i potoczyli si$ oboje po klepisku ku#ni. 6y" bardzo silny, ale ona by"a szybsza. (a ka%dym razem, gdy prbowa" j przytrzyma&, wyrywa"a si$ i wymierza"a mu kuksaca. :mia" si$ tylko z jej ciosw, co doprowadza"o j do sza"u. reszcie z"apa" jedn d"oni za oba jej nadgarstki, a drug zacz" "askota&. -opn$"a go kolanem mi$dzy nogi i znowu si$ wyrwa"a. Oboje byli usmarowani ziemi, a jeden r$kaw tej g"upiej %o"$dziowej sukni si$ urwa". ,eraz ju% nie wygldam tak "adnie krzykn$"a. 4iedy wrci"i do komnaty, ,om piewa" pie. Piernaty wielkie mam i mi!kkie i na nich ci! uo$!, ;dziej! w $ty jedwab ci!, koron! ci nao$!# *y b!dziesz moj ukochan , ja b!d! twoim m!$em#

Dam ci bezpieczny, ciepy dom i obroni! ci! swym or!$em# +arwin spojrza" na nic! tylko raz i wybuc!n" miec!em, a 7nguy rozcign" sw g"upi, piegowat g$b$ w umiec!u. +zy to aby na $ewno sz"achetnie %rodzona dama? zapyta". .ytryn .ytrynowy P"aszcz zdzieli" jednak 9endryego w g"ow$. 1ak c!cesz si$ bi&, to bij si$ ze mn4 ,o tylko dziewczynka, i to o po"ow$ m"odsza od ciebie4 Puszczaj j, s"yszysz3 ,o ja zacz$"am uj$"a si$ za nim 7rya. 9endry tylko gada". (ostaw c!"opaka, .ytryn wtrci" +arwin. 1estem pewien, %e to 7rya zacz$"a. inter0ell by"o tak samo. ,om mrugn" do niej znaczco, piewajcB "ch, jak 'miaa si! i u'miechaa panna drzewna. &ymkn!a mu si!, mwi c tak, piernatw mi nie trzeba. -e zotych li'ci sukni! wdziej! i zwi $! wosy macierzank , = b!dziesz moim le'nym kochankiem, a ja tw le'n kochank # 'ie mam sukni z lici rzek"a lady 2mallwood z czu"ym umieszkiem ale po .arellen zosta"o jeszcze kilka innyc!, ktre mog si$ nada&. .!od#, dziecko, pjdziemy na gr$ i poszukamy czego dla ciebie. 6y"o jeszcze gorzej ni% poprzednim razem. Lady 2mallwood upar"a si$, %e 7rya musi wzi& drug kpiel, a do tego przyci& i uczesa& w"osy. Potem na"o%y"a jej liliow sukni$ wyszywan malekimi pere"kami. 5ia"a ona jednak pewn zalet$. 6y"a tak delikatna, %e z pewnoci nie nadawa"a si$ do konnej jazdy. /latego przy niadaniu lady 2mallwood da"a 7ryi spodnie, pas, bluz$ i brzowy ka0tan z jeleniej skry nabijany %elaznymi &wiekami. ,o by"y rzeczy mojego syna oznajmi"a. 8mar", kiedy mia" siedem lat. !rzykro mi# $ani. rya poczu"a nagle lito& po"czon ze wstydem. Przepraszam te%, %e podar"am t$ sukni$ w %o"$dzie. 6y"a "adna. ,ak, dziecko. ,y te% jeste "adna. 6d# dzielna.

&aenerys
Porodku placu /umy sta"a 0ontanna z czerwonej ceg"y. oda w niej pac!nia"a siark, a w jej centrum umieszczono monstrualn !arpi$ z kutego brzu, wysok na dwadziecia stp. 5ia"a twarz kobiety o poz"acanyc! w"osac!, oczac! z koci s"oniowej i ostryc! z$bac! z tego samego materia"u. ( jej ci$%kic! piersi tryska"a %"ta woda. (amiast rk, z tu"owia wyrasta"y skrzyd"a nietoperza albo smoka, nogi mia"a orle, a z ty"u wida& by"o kr$ty, jadowity ogon skorpiona. ;arpia 3his pomyla"a /any. 1eli dobrze pami$ta"a, 9!is upad"o pi$& tysi$cy lat temu. 1ego legiony rozbi"a pot$ga m"odej Falyrii, pot$%ne, ceglane mury zburzono, ulice i budynki smoczy ogie obrci" w popi", a pola zasiano sol, siark i czaszkami. 6ogowie 9!is dawno nie %yli, podobnie jak jego lud. 2er 1ora! mwi", %e ci 7staporczycy s tylko kundlami. 'awet g!iscarskiego j$zyka niemal zapomniano. niewolniczyc! miastac! pos"ugiwano si$ staro*alyriaskim naje#d#cw, czy raczej tym, co uczynili z tej mowy tubylcy. 5imo to symbol 2tarego ;mperium przetrwa" tu do dzi, c!o& ten potwr z brzu dzier%y" w pazurac! ci$%ki "acuc!, na obu kocac! ktrego zwisa"y otwarte kajdany. 7arpia 6his miaa w szponach byskawic!# *o jest harpia "staporu# -a% westeroskiej kurwie spuci& wzrok poskar%y" si$ !andlarz niewolnikw -raznys mo 'akloz niewolnicy, ktra przemawia"a w jego imieniu. +andluj$ mi$sem, nie metalem. ,en brz nie jest na sprzeda%. -a% jej patrze& na %o"nierzy. 'awet lepe, 0ioletowe oczy zac!odnic! barbarzycw z pewnoci potra0i dostrzec, jak wspania"e s moje stworzenia. 2taro*alyriaski -raznysa by" straszliwie wypaczony przez c!arakterystyczny, warczcy akcent 9!is, a do tego zamiecony wyra%eniami poc!odzcymi z %argonu !andlarzy niewolnikw. /any rozumia"a go ca"kiem nie#le, lecz mimo to umiec!n$"a si$ tylko i popatrzy"a ze zdziwieniem na m"od niewolnic$, jakby zastanawia"a si$, co w"aciwie przed c!wil powiedziano. /obry Pan -raznys pyta ci$, czy nie s wspaniali3 /ziewczynka w"ada"a j$zykiem powszec!nym ca"kiem biegle, jak na kogo, kto nigdy nie by" w esteros. 5ia"a nie wi$cej ni% dziesi$& lat, p"ask, okrg" twarz, smag" skr$ i z"ote oczy 'aat!an. 1ej rodakw

zwano 'Lud#mi Pokoju*. szyscy si$ zgadzali, %e s najlepszymi niewolnikami. 5og wystarczy& na moje potrzeby odpowiedzia"a /any. 2er 1ora! poradzi" jej, by podczas pobytu w 7staporze mwi"a wy"cznie po dot!racku i w j$zyku powszec!nym. Mj nied>wied> jest bystrzejszy, ni$ mogoby si! zdawa pomyla"a. Powiedz mi, jak wyglda ic! szkolenie za%da"a. Podobaj si$ kobiecie z esteros, ale nie c!ce ic! wyc!wala&, %eby nie zawy%a& ceny oznajmi"a swemu panu t"umaczka. Pyta, jak si$ ic! szkoli. -raznys mo 'akloz pokiwa" g"ow. Pac!nia" tak, jakby wykpa" si$ w malinac!, a jego nastroszona rudoczarna broda lni"a, nat"uszczona olejem. Ma wi!ksze piersi ode mnie pomyla"a /any. /ostrzega"a je przez cienki jedwab barwy morskiej zieleni, z ktrego uszyto jego oblamowany z"otem tokar. 2zata spowija"a tu"w i jedno rami$. .!odzc, lew r$k podtrzymywa" tokar, a w prawej trzyma" krtki skrzany bicz. .zy wszystkie westeroskie winie s ciemnymi ignorantami? poskar%y" si$. .a"y wiat wie, %e 'ieskalani s mistrzami w"czni, tarczy i krtkiego miecza. 8miec!n" si$ szeroko do /any. Powiedz jej, czego c!ce si$ dowiedzie&, niewolnico, byle szybko. /zie jest upalny. To przyna,mnie, nie ,est kamstwem# (a nimi sta"a para starannie dobranyc! dziewczt, ktre trzyma"y nad ic! g"owami pasiasty jedwabny baldac!im, lecz nawet w jego cieniu /any kr$ci"o si$ lekko w g"owie, a -raznys poci" si$ ob0icie. Plac /umy pra%y" si$ w promieniac! s"oca ju% od witu. 'awet przez grube podeszwy sanda"w czu"a ciep"o czerwonyc! cegie", na ktryc! sta"a. Powietrze migota"o od wzbijajcyc! si$ z nic! 0al gorca. Otaczajce plac sc!odkowe piramidy wyglda"y wskutek tego jak zrodzone ze snu. 1eli jednak 'ieskalani czuli gorco, nie okazali tego po sobie. .toj tak, jakby sami byli zrobieni z cegy# ,ysic eunuc!w wymaszerowalo z koszar, by mog"a ic! sobie obejrze&. 8stawili si$ w dziesi$ciu stuosobowyc! szeregac! przed 0ontann i jej wielk !arpi z brzu. 2tali sztywno na baczno&, wbijajc przed siebie kamienne spojrzenia. 'ie mieli na sobie nic poza bia"ymi p"ciennymi przepaskami biodrowymi oraz sto%kowatymi !e"mami z brzu, zakoczonymi ostrym szpikulcem d"ugoci jednej stopy. -raznys rozkaza" im od"o%y& w"cznie i tarcze, a tak%e zdj& pasy oraz pikowane tuniki, %eby krlowa esteros mog"a lepiej sobie obejrze& ic! szczup"e, twarde cia"a.

ybiera si$ ic! w m"odym wieku, zwracajc uwag$ na wielko&, szybko& i si"$ podj$"a niewolnica. )ozpoczynaj szkolenie, majc pi$& lat. .odziennie &wicz od witu a% do zmierzc!u, dopki nie naucz si$ w"ada& krtkim mieczem, tarcz i trzema w"czniami. ;c! szkolenie jest bardzo rygorystyczne, asza 5i"o&. Prze%ywa je tylko jeden c!"opiec na trzec!. Powszec!nie o tym wiadomo. rd 'ieskalanyc! kr%y powiedzenie, %e w dniu, gdy zdobywaj spiczasty !e"m, najgorsze maj za sob, jako %e %adna s"u%ba nie mog"aby by& trudniejsza od ic! szkolenia. -raznys mo 'akloz podobno nie zna" ani s"owa w j$zyku powszec!nym, kiwa" jednak g"ow, jakby s"uc!a" uwa%nie. Od czasu do czasu szturc!a" niewolnic$ kocem bicza. Powiedz jej, %e stali tutaj dzie i noc bez jedzenia i wody. Powiedz jej, %e jeli im rozka%$, b$d tak stali, a% padn trupem ze zm$czenia i gdy dziewi$ciuset dziewi$&dziesi$ciu dziewi$ciu b$dzie ju% le%a"o na ceg"ac!, tysi$czny nadal b$dzie sta" bez ruc!u, dopki nie przyjdzie po niego mier&. ,aka jest ic! odwaga. Powiedz jej to. 1a nazwa"bym to szalestwem, nie odwag oznajmi" 7rstan 6ia"obrody, gdy powa%na, ma"a t"umaczka zakoczy"a przemow$. (astuka" kocwk laski w ceg"y, tap, tap, jakby pragn" podkreli& swe niezadowolenie. 2tary giermek nie c!cia" p"yn& do 7staporu, nie podoba" mu si$ te% pomys" zakupienia armii niewolnikw. -rlowa powinna wys"uc!a& wszystkic! stron, nim podejmie decyzj$, dlatego /any zabra"a go ze sob na plac /umy. 'ie c!odzi"o jej o w"asne bezpieczestwo. /o tego wystarczali bracia krwi. 2er 1ora!a 5ormonta zostawi"a na pok"adzie '-a"eriona*, %eby strzeg" jej ludzi i smokw. 'ie postpi"aby rozsdnie, pozwalajc im lata& swobodnie nad miastem. 'a wiecie pe"no by"o ludzi, ktrzy z c!$ci zabiliby je tylko po to, by mc si$ zwa& smokobjcami. .o powiedzia" ten mierdzcy staruc!3 zapyta" !andlarz t"umaczki. -iedy prze"o%y"a mu jego s"owa, umiec!n" si$ i rzek"B yt"umacz tym dzikusom, %e my zwiemy to pos"uszestwem. (darzaj si$ ludzie silniejsi, szybsi i bardziej roli ni% 'ieskalani. 'ieliczni mog im nawet dorwna& bieg"oci we w"adaniu mieczem, w"czni i tarcz. 'igdzie jednak mi$dzy morzami nie znajdzie takic!, ktrzy przerastaliby ic! pos"uszestwem. Owce tak%e s pos"uszne zauwa%y" 7rstan, gdy przet"umaczono te s"owa. On rwnie% mwi" troc!$ po *alyriasku, c!o& nie tak dobrze jak /any, lecz podobnie jak ona ukrywa" ten fakt. 9dy przet"umaczono te s"owa, -raznys mo 'akloz ods"oni" w umiec!u wielkie, bia"e z$by.

ystarczy jedno moje s"owo, a te owce wypuszcz na ceg"y jego mierdzce 0laki stwierdzi". 7le tego nie mw. Powiedz im, %e te stworzenia bardziej przypominaj psy ni% owce. .zy w tyc! ca"yc! 2iedmiu -rlestwac! jedz psy, czy raczej konie3 ol winie i krowy, czcigodny. o"owina. ?uj. ,o dobre dla niemytyc! dzikusw. ;gnorujc ic! wszystkic!, /any ruszy"a powoli wzd"u% szeregu %o"nierzy< niewolnikw. ,rzymajce baldac!im dziewcz$ta sz"y tu% za ni, by da& jej cie, tysic stojcyc! na placu ludzi nie otrzyma"o jednak takiej os"ony. Ponad po"owa 'ieskalanyc! mia"a miedziane skry i migda"owe oczy /ot!rakw albo L!azareczykw, widzia"a jednak w szeregac! rwnie% ludzi z olnyc! 5iast, jasnoskryc! >art!eczykw, mieszkacw ysp Letnic! o !ebanowyc! obliczac! oraz innyc!, ktryc! poc!odzenia nie potra0i"a si$ domyli&. 'iektrzy mieli te% bursztynow cer$, tak sam jak -raznys mo 'akloz, oraz szczeciniaste, rudoczarne w"osy, c!arakterystyczne dla staro%ytnyc! mieszkacw 9!is, ktrzy zwali si$ synami !arpii. .przedaj nawet swych rodakw# 'ie powinno jej to dziwi&. /ot!rakowie post$powali tak samo, gdy khalasar spotyka" si$ z khalasarem w morz% trawy. 'iektrzy %o"nierze byli wysocy, inni niscy. Ocenia"a, %e s w wieku od czternastu do dwudziestu lat. Policzki mieli g"adkie, a oczy czarne czy brzowe, niebieskie, szare czy bursztynowe mia"y taki sam wyraz. &szyscy s jak jeden m!$czyzna pomyla"a /any, nagle jednak przypomnia"a sobie, %e w ogle nie s m$%czyznami. 5ia"a przed sob eunuc!w. /"aczego ich kastr%jecie? zapyta"a -raznysa za porednictwem niewolnicy. (awsze s"ysza"am, %e pe"ni m$%czy#ni s silniejsi od eunuc!w. ,o prawda, %e wykastrowany za m"odu eunuc! nigdy nie dorwna brutaln si" waszym westeroskim rycerzom przyzna" -raznys mo 'akloz, kiedy mu przet"umaczono pytanie. 6yk rwnie% jest silny, ale na arenac! codziennie zabija si$ byki. ,rzy dni temu na 7renie 1ot!iela dokona"a tego dziewi$cioletnia dziewczynka. Powiedz jej, %e 'ieskalani maj co lepszego ni% si"a. 5aj dyscyplin$. alczymy na sposb 2tarego ;mperium. ,o s legiony 2tarego 9!is narodzone na nowo, bezwzgl$dnie pos"uszne, niezac!wianie wierne i zupe"nie pozbawione strach%. /any cierpliwie wys"uc!a"a przek"adu.

'awet najodwa%niejszy m$%czyzna boi si$ mierci i okaleczenia zauwa%y" 7rstan, kiedy dziewczynka skoczy"a. -raznys umiec!n" si$ znowu, gdy mu to przet"umaczono. Powiedz temu staruc!owi, %e mierdzi szczynami i musi si$ wspiera& na kiju, %eby si$ nie przewrci&. 'aprawd$, czcigodny3 /#gn" j kocem bicza. 'ie, nie naprawd$. 1este dziewczynk czy koz, %eby pyta& o takie g"upoty3 Powiedz mu, %e 'ieskalani nie s m$%czyznami. Ae mier& nie znaczy d"a nich nic# a oka"eczenie jeszcze mniej. (atrzyma" si$ przed kr$pym %o"nierzem, ktry wyglda" na L!azareczyka, i zamac!n" si$ gwa"townie biczem, zostawiajc na miedzianym policzku krwaw pr$g$. Cunuc! zamruga", sta" jednak bez ruc!u, krwawic obficie. 5am ci$ uderzy& jeszcze raz3 zapyta" -raznys. 1eli czcigodny sobie %yczy. /any trudno by"o udawa&, %e nic nie rozumie. Po"o%y"a d"o na ramieniu -raznysa, nim zd%y" unie& bicz po raz drugi. Powiedz /obremu Panu, %e widzia"am ju%, jak silni s jego 'ieskalani i jak odwa%nie znosz bl. 9dy prze"o%ono jej s"owa na *alyriaski, -raznys zac!ic!ota". Powiedz tej g"upiej dziwce z zac!odu, %e odwaga nie ma tu nic do rzeczy. /obry Pan mwi, %e to nie odwaga, asza 5i"o&. Powiedz, %eby otworzy"a te swoje kurewskie oczy. 8przejmie prosi, by przyjrza"a si$ temu uwa%nie, asza 5i"o&. -raznys podszed" do nast$pnego eunuc!a, wysokiego m"odzieca o niebieskic! oczac! i lnianyc! w"osac! Lyseczyka. Twj miecz za%da". Cunuc! uklk" i poda" mu or$%, r$kojeci do przodu. 6y" to krtki miecz, s"u%cy raczej do zadawania pc!ni$& ni% do ci$cia, lecz mimo to jego klinga wyglda"a na ostr jak brzytwa. )tj rozkaza" -raznys. +zcigodny. Cunuc! stan" bez ruc!u i -raznys mo 'akloz przejec!a" powoli mieczem po jego tu"owiu, zostawiajc cienk, czerwon lini$, ktra przecina"a brzuc! i bieg"a dalej mi$dzy %ebrami. Potem wbi" sztyc! miecza pod wielk r%ow brodawk$ sutkow i zacz" powoli pi"owa&. +o on robi? zapyta"a /any dziewczynk$, gdy po piersi eunuc!a sp"yn$"a krew.

-a% tej krowie przesta& rycze& za%da" -raznys, nie czekajc na t"umaczenie. ,o mu zbytnio nie zaszkodzi. 5$%czy#ni nie potrzebuj sutkw, a eunuc!owie tym bardziej. 6rodawka sutkowa zawis"a na pasemku skry. -raznys odci" j i spad"a na ceg"y, zostawiajc na piersi czerwone, krwawice ob0icie oko. Cunuc! nawet nie drgn", a% do c!wili, gdy -raznys odda" mu miecz, trzymajc go r$kojeci do przodu. 5asz, skoczy"em z tob. ,a osoba cieszy si$, %e okaza"a si$ u%yteczna. -raznys ponownie zwrci" si$ w stron$ /any. )ozumiesz, oni nie czuj blu. 1ak to mo%liwe3 zapyta"a za porednictwem t"umaczki. ,ino odwagi wyjani". ,o nie jest prawdziwe wino. )obi si$ je z wilczej jagody, larw krwiuc!, korzeni czarnego lotosu i wielu sekretnyc! sk"adnikw. Od dnia kastracji pij je przy ka%dym posi"ku i z ka%dym mijajcym rokiem czuj coraz mniej. /zi$ki temu s nieustraszeni w bitwie. 'ie boj si$ te% tortur. Powiedz dzikusce, %e 'ieskalani nie zdradz jej tajemnic. 5o%e kaza& im pe"ni& stra% na swej radzie i nawet w swej sypialni, nie przejmujc si$ tym, co us"ysz. @unkai i 5eereen c!"opcom cz$sto usuwa si$ jdra, ale zostawia cz"onka. Podobne stworzenie nie jest p"odne, lecz nierzadko zac!owuje zdolno& wzwodu. 5og z tego wynikn& tylko k"opoty. 5y usuwamy rwnie% penisa, nie zostawiajc nic. 'ieskalani s najczystszymi stworzeniami na wiecie. Ponownie obdarzy" /any i 7rstana szerokim, bia"ym umiec!em. 2"ysza"em, %e w -rlestwac! (ac!odzcego 2"oca m$%czy#ni sk"adaj uroczyste luby nakazujce im zac!owa& czysto& i nie p"odzi& dzieci, by mogli %y& jedynie swymi obowizkami. .zy to prawda3 !rawda odpowiedzia" 7rstan, gdy przet"umaczono mu pytanie. (est wiele podobnyc! zakonw. 5aesterzy z .ytadeli, septonowie i septy, ktrzy s"u% 2iedmiu, milczce siostry, ktre zajmuj si$ zmar"ymi, 9wardia -rlewska i 'ocna 2tra%... 'ieszcz$nicy warkn" !andlarz niewolnikw, wys"uc!awszy t"umaczenia. 5$%czy#ni nie s stworzeni do takiego losu. -a%dy g"upiec musi widzie&, %e ic! %ycie jest jedn wielk udr$k pokusy, i wi$kszo& z pewnoci ulega swej ni%szej naturze. ( naszymi 'ieskalanymi sprawy maj si$ inaczej. 6ior ze swymi mieczami lub, ktremu wasi zaprzysi$%eni bracia nigdy nie dorwnaj. 'ie mo%e ic! skusi& %adna kobieta ani m$%czyzna.

/ziewczynka odda"a zasadniczy sens jego przemowy, u%ywajc jednak ogl$dnyc! s0ormu"owa. ;stniej jeszcze inne pokusy oprcz cielesnyc! sprzeciwi" si$ 7rstan 6ia"obrody, kiedy skoczy"a. 'ie dla 'ieskalanyc!. 9rabie% nie pociga ic! bardziej ni% gwa"t. 'ie posiadaj nic poza swoimi mieczami. 'ie pozwalamy im nawet nosi& imion. 'ie maj imion3 /any zmarszczy"a brwi, spogldajc na ma" t"umaczk$. +zy /obry !an powiedzia" prawd$3 )zeczywicie nie nosz imion3 ,ak, asza 5i"o&. -raznys podszed" do 9!iscarczyka, ktry mg"by by& jego wy%szym, szczuplejszym bratem i wskaza" biczem na ma"y dysk z brzu na pasie le%cym u jego stp. ,o jest jego imi$. (apytaj westerosk kurw$, czy umie czyta& g!iscarskie gli0y. 9dy /any przyzna"a, %e tego nie potra0i, !andlarz zwrci" si$ w stron$ 'ieskalanego. 1ak si$ nazywasz3 zapyta". ;mi$ tej osoby brzmi .zerwona Pc!"a, czcigodny. /ziewczynka powtrzy"a t$ wymian$ zda w j$zyku powszec!nym. 7 jak brzmia"o wczoraj3 +zarny )zcz%r# czcigodny. $rzedwczoraj? 6rzowa Pc!"a, czcigodny. jeszcze $o$rzedniego dnia? ,a osoba nie pami$ta, czcigodny. 5o%e 'iebieska )opuc!a. 7lbo 'iebieski )obak. Powiedz jej, %e wszystkie ic! imiona s takie rozkaza" dziewczynce -raznys. ,o przypomina im, %e sami w sobie s jedynie robactwem. Pod koniec s"u%by dyski wrzuca si$ do skrzyni i o wicie rozlosowuje si$ je na nowo. ,o kolejny ob"$d zauwa%y" 7rstan, gdy tego wys"uc!a". 1ak ktokolwiek mo%e co dnia zapami$ta& nowe imi$3 .i, ktrzy tego nie potra0i, s eliminowani podczas szkolenia, tak samo jak ci, ktrzy nie s w stanie biec ca"y dzie z pe"nym ekwipunkiem na plecac!, wspi& si$ ciemn noc na gr$, przej& po roz%arzonyc! w$glac! albo zabi& niemowl$cia. /any z pewnoci wykrzywi"a w tej c!wili usta. /zy to zauwa$y, czy jest tak samo 'lepy, jak okrutny0 Odwrci"a si$ popiesznie, starajc si$

zamieni& twarz w mask$ a% do c!wili, gdy us"yszy t"umaczenie. /opiero wtedy pozwoli"a sobie zada& pytanieB 7 czyje dzieci zabijaj3 Aeby zdoby& spiczasty !e"m, 'ieskalany musi i& na targ niewolnikw ze srebrn mark, znale#& jakie p"aczce niemowl$ i odebra& mu %ycie na oczac! matki. ten sposb upewniamy si$, %e nie ma w nic! nawet ladu s"aboci. /any poczu"a si$ s"abo. To !pal przekonywa"a sam siebie. yrywacie dziecko z ramion matki, zabijacie je na jej oczac! i p"acicie za jej bl srebrn monet3 8s"yszawszy t"umaczenie, -raznys mo 'akloz rozemia" si$ w g"os. .% za mi$kka, p"aczliwa idiotka. Powiedz westeroskiej kurwie, %e marka jest dla w"aciciela dziecka, nie dla matki. 'ieskalanym nie wolno kra&. Popuka" si$ biczem w nog$. Powiedz jej, %e t$ prb$ przec!odz prawie wszyscy. ,rzeba przyzna&, %e psy s dla nic! trudniejsze. dzie kastracji dajemy ka%demu c!"opcu szczeniaka. Pod koniec pierwszego roku musi go udusi&. ,yc!, ktrzy tego nie potra0i, zabija si$ i rzuca na po%arcie ocala"ym psom. Przekonalimy si$, %e to bardzo skuteczna lekcja. 2"uc!ajc tego, 7rstan 6ia"obrody stuka" w ceg"y kocem laski. *ap, tap, ap# /any zauwa%y"a, %e odwrci" wzrok, jakby nie mg" ju% d"u%ej patrze& na -raznysa. /obry Pan mwi, %e pokusy cielesne i pieni$%ne nic dla tyc! eunuc!w nie znacz powiedzia"a dziewczynce /any ale gdyby jaki mj wrg obieca" im wolno& za to, %e mnie zdradz... Powiedz, %e natyc!miast by go zabili i przynieli jej jego g"ow$ odpar" !andlarz. ;nni niewolnicy mog kra& i gromadzi& z"oto, liczc na to, %e kupi sobie wolno&, ale 'ieskalani nie przyj$liby jej, nawet gdyby ta niewyroni$ta koby"a o0erowa"a im j w prezencie. Poza s"u%b nie maj %adnego %ycia. 2 %o"nierzami i niczym wi$cej. "anie %o"nierzy potrzebuj$ przyzna"a /any. Powiedz, %e ma szcz$cie, i% tra0i"a do 7staporu. (apytaj, jak wielk armi$ c!ce kupi&. 7 ilu 'ieskalanyc! macie na sprzeda%3 pe"ni wyszkolonyc! jest osiem tysi$cy. Powinna si$ dowiedzie&, %e sprzedajemy ic! wy"cznie grupami. ,ysicami albo centuriami. -iedy sprzedawalimy te% dziesitkami, jako stra%nikw domowyc!, ale to si$ nie sprawdzi"o. /ziesi$ciu to za ma"o. -ontaktuj si$ z innymi niewolnikami, a nawet z wolnymi lud#mi i z czasem zapominaj, kim s. -raznys

zaczeka", a% jego s"owa zostan prze"o%one na j$zyk powszec!ny, po czym wznowi" przemow$. Aebracza krlowa musi zrozumie&, %e takie cuda nie s tanie. @unkai i 5eereen mo%na naby& %o"nierzy<niewolnikw taszyc! ni% ic! miecze, lecz 'ieskalani s najwspanialsz piec!ot na wiecie i w ka%dego z nic! w"o%ono wiele lat szkolenia. Powiedz jej, %e s jak *alyriaska stal, rozklepywana i kuta ca"ymi latami, a% staje si$ mocniejsza i bardziej elastyczna ni% jakikolwiek metal na wiecie. (nam *alyriask stal stwierdzi"a /any. 0a$ytaj /obrego !ana# czy Nieska"ani maj w"asnyc! o0icerw. 5usi wyznaczy& im swoic!. 8czymy ic! s"uc!ania, nie mylenia. 1eli c!odzi jej o rozum, niec! kupi sobie skrybw. ich ekwi$%nek? /o"czamy miecz, tarcz$, w"czni$, sanda"y i pikowan tunik$ odpowiedzia" -raznys. No i oczywicie spiczasty !e"m. 6$d nosili tak zbroj$, jak im ka%e nosi&, ale musi si$ o ni postara& sama. /any nie przyc!odzi"y ju% do g"owy %adne inne pytania. Popatrzy"a na 7rstana. Prze%y"e na wiecie wiele lat, 6ia"obrody. .o mi powiesz teraz, gdy ju% ic! zobaczy"e3 !owiem 'nie*, asza 5i"o& odpar" bez namys"u m$%czyzna. /"aczego? zapyta"a. 5o%esz mwi& swobodnie. 6y"a przekonana, %e wie, co mo%e jej rzec 7rstan, c!cia"a jednak, by ma"a niewolnica us"ysza"a jego s"owa i powtrzy"a je p#nie j 4raznysowi mo Nak"oz. Moja kr"owo zacz" w 2iedmiu -rlestwac! ju% od tysicleci nie by"o niewolnikw. (arwno starzy, jak i nowi bogowie uwa%aj niewolnictwo za o!yd$. (a z"o. 9dyby wyldowa"a w esteros na czele niewolniczej armii, wielu dobryc! ludzi stan$"oby do walki z tob tylko z tego powodu. ,o wielce zaszkodzi twojej sprawie i !onorowi twego rodu. 7le musz$ mie& jak armi$ sprzeciwi"a si$ /any. 5"ody 1o00rey nie odda mi Aelaznego ,ronu tylko dlatego, %e uprzejmie go o to poprosz$. 9dy nadejdzie dzie, %e wzniesiesz swe sztandary, po"owa esteros opowie si$ po twojej stronie obieca" 6ia"obrody. ,wojego brata )!aegara wci% wspomina si$ z wielk mi"oci. mojego ojca? zapyta"a /any. 2tary zawa!a" si$, nim jej odpowiedzia". O krlu 7erysie ludzie rwnie% pami$taj. (apewni" krlestwu wiele lat pokoju. asza 5i"o& nie potrzebuje niewolnikw. 5agister ;llyrio mo%e

zapewni& ci bezpieczestwo, nim smoki dorosn, i b$dzie wysy"a" tajnyc! pos"acw za wskie morze, %eby wybada&, czy da si$ przecign& na twoj stron$ wielkic! lordw. ,yc! samyc!, ktrzy zostawili mojego ojca na pastw$ -rlobjcy i ukl$kli przed uzurpatorem )obertem3 'awet ci, ktrzy ugi$li kolan, mog w swyc! sercac! pragn& powrotu smokw. 5og $owtrzy"a /any. ,o by"o bardzo liskie s"owo. ka%dym j$zyku. Ponownie zwrci"a si$ w stron$ -raznysa mo 'akloz i jego ma"ej niewolnicy. 5usz$ starannie rozwa%y& t$ spraw$. +andlarz wzruszy" ramionami. Powiedz jej, %eby myla"a szybko. 1est wielu innyc! kupujcyc!. (aledwie przed trzema dniami pokaza"em tyc! samyc! 'ieskalanyc! krlowi korsarzy, ktry ma oc!ot$ kupi& wszystkic!. -orsarz c!cia" tylko stu, czcigodny wskaza"a ma"a niewolnica. /#gn" j kocem bicza. -orsarze to notoryczni k"amcy. -upi wszystkich. !owiedz jej to. /any wiedzia"a, %e jeli w ogle kupi 'ieskalanyc!, to z pewnoci wi$cej ni% stu. Przypomnij swemu /obremu Panu, z kim ma do czynienia. Powiedz mu, %e jestem /aenerys (rodzona w 6urzy, 5atka 2mokw, 'iespalona, prawowita w"adczyni 2iedmiu -rlestw esteros. moic! %y"ac! p"ynie krew 7egona (dobywcy i staro%ytnej Falyrii. 1ej s"owa nie poruszy"y pulc!nego, wyper0umowanego !andlarza niewolnikw, nawet prze"o%one na jego brzydki j$zyk. 2tare 9!is w"ada"o ju% imperium, gdy Falyrianie jeszcze pieprzyli si$ z owcami warkn" do biednej dziewczynki. 1estemy synami !arpii. zruszy" ramionami. 2zkoda strz$pi& j$zyka na gadanie z babami. sz$dzie s takie same, na wsc!odzie i na zac!odzie. 'ie potra0i podj& decyzji, dopki si$ ic! nie dopieci, nie obsypie poc!lebstwami i nie napc!a s"odyczami. 7le trudno, taki ju% wida& mj los. Powiedz tej kurwie, %e jeli potrzebny jej przewodnik po naszym pi$knym miecie, -raznys mo 'akloz z przyjemnoci odda jej t$ us"ug$ ... i inne us"ugi rwnie%, jeli jest w niej wi$cej z kobiety, ni% na to wyglda. /obry Pan -raznys z wielk przyjemnoci poka%e ci 7stapor, nim podejmiesz decyzj$, asza 5i"o& oznajmi"a t"umaczka.

Pocz$stuj$ j psimi m%d%kami i pysznym gulaszem z czerwonyc! omiornic i nie narodzonyc! szczenit. Otar" wargi. 5o%na tu dosta& wiele smakowityc! da. Powiedz jej, jak pi$knie wygldaj piramidy noc warkn" !andlarz niewolnikw. Powiedz, %e b$d$ zlizywa" mid z jej piersi albo pozwol$ jej zlizywa& go z moic!, je"i wo"i. 7stapor najpi$kniej wyglda po zmierzc!u, asza 5i"o& przet"umaczy"a dziewczynka. /obrzy Panowie zapalaj na ka%dym tarasie jedwabne latarnie i wszystkie piramidy jarz si$ r%nobarwnymi wiat"ami. Po )obaku p"ywaj statki wycieczkowe. )ozlega si$ na nic! cic!a muzyka i wszystkie zawijaj na ma"e wysepki, na ktryc! mo%na znale#& jedzenie, wino i inne przyjemnoci. (apytaj j, czy c!cia"aby zobaczy& nasze areny doda" -raznys. 'a dzi wieczr zapowiedziano ciekaw rozrywk$ na 7renie /ouDuora. 'ied#wied# i trzec! ma"yc! c!"opcw. 1ednego wytarza si$ w miodzie, drugiego we krwi, a trzeciego w cuc!ncyc! rybac!. 6$dzie si$ mog"a zak"ada& o to, ktrego nied#wied# po%re pierwszego. Tap, tap, tap us"ysza"a znowu /any. ,warz 7rstana 6ia"obrodego nic nie wyra%a"a, ale laska dawa"a wyraz trawicej go wciek"oci. Tap, tap, tap. (musi"a si$ do umiec!u. 5am na pok"adzie '-a"eriona* w"asnego nied#wiedzia oznajmi"a dziewczynce. ; jeli do niego nie wrc$, mo%e z "atwoci mnie po%re&. ,idzisz zauwa%y" -raznys, gdy przet"umaczono mu te s"owa tu rwnie% nie decyduje kobieta, ale ten m$%czyzna, do ktrego ucieka. 1ak wsz$dzie4 Podzi$kuj /obremu Panu za jego wyrozumia"o& oraz cierpliwo& i powiedz mu, %e starannie rozwa%$ wszystko, czego si$ tu dowiedzia"am zakoczy"a /any. Pozwoli"a, by 7rstan 6ia"obrody uj" j pod rami$ i poprowadzi" do lektyki. ( obu jej bokw szli 7ggo i 1!ogo, ktrzy ko"ysali si$ na krzywyc! nogac!, jak wszyscy w"adcy koni, gdy byli zmuszeni c!odzi& po ziemi, niczym zwykli miertelnicy. (as$piona /any wspi$"a si$ do lektyki i skin$"a na 7rstana, ka%c mu usi& obok siebie. .z"owiek w jego wieku nie powinien c!odzi& pieszo w takim upale. 9dy ruszyli w drog$, nie zasun$"a kotar. 5iasto z czerwonej ceg"y pra%y"o si$ w bezlitosnyc! promieniac! s"oca i ka%dy powiew by" cenny, nawet jeli nis" ze sob drobny, czerwony py". Poza tym musz! wszystko sobie obejrze#

7stapor by" dziwnym miastem, nawet dla kogo, kto by" w /omu Py"u i kpa" si$ w 5acicy :wiata pod 5atk 9r. .zerwona ceg"a pokrywa"a nie tylko plac, lecz tak%e wszystkie ulice. (budowano z niej rwnie% sc!odkowe piramidy, wpuszczone g"$boko w ziemi$ areny otoczone piercieniami siedze, 0ontanny o przesyconej siark wodzie, mroczne loc!y na wino oraz otaczajce to wszystko staro%ytne mury. *ak wiele cegie pomyla"a. " wszystkie s stare i obracaj si! w py# /robny czerwony kurz by" wsz$dzie, wype"nia" rynsztoki przy ka%dym podmuc!u. 'ic dziwnego, %e tak wiele astaporskic! kobiet zas"ania"o twarze. .eglany py" dra%ni" oczy bardziej ni% piasek. 0 drogi1 krzycza" pod%ajcy przed lektyk 1!ogo. 0 drogi# jedzie Matka )mokw1 9dy jednak wydoby" wielki bicz ze srebrn rczk, ktry dosta" od /any, i c!cia" strzeli& nim w powietrzu, wyc!yli"a si$ z lektyki i zabroni"a mu tego. Nie w tym miejsc%# krwi mojej krwi powiedzia"a w jego j$zyku. ,e ceg"y zbyt cz$sto ju% s"ysza"y trzask biczw. 9dy rankiem opuszczali port, ulice by"y prawie zupe"nie opustosza"e, a i teraz przebywa"o na nic! niewiele wi$cej ludzi. 5in" ic! s"o, d#wigajcy na grzbiecie lektyk$ z drewnianej kraty. 'agi c!"opiec z ob"a%c skr siedzia" w suc!ym, ceglanym rynsztoku, d"ubic w nosie i wpatrujc si$ pos$pnie w "a%ce po ulicy mrwki. 'a odg"os kopyt unis" g"ow$ i rozdziawi" usta, widzc kolumn$ konnyc! stra%nikw, ktrzy min$li go k"usem z cic!ym miec!em, wzbijajc w gr$ ob"oki czerwonego py"u. szyte w ic! p"aszcze z %"tego jedwabiu miedziane dyski lni"y niczym s"oca, lecz ic! bluzy by"y uszyte z !a0towanego p"tna, a poni%ej pasa mieli sanda"y i plisowane p"cienne spdniczki. 5$%czy#ni nie nosili nakry& g"owy, a rudoczarne w"osy mieli wysmarowane olejem i zaczesane w 0antastyczne kszta"tyB rogi, skrzyd"a, miecze, a nawet ucini$te d"onie. ygldali jak banda demonw zbieg"yc! z sidmego piek"a. 'agi c!"opiec obserwowa" ic! przez pewien czas, podobnie jak /any, wkrtce jednak zbrojni znikn$li i dzieciak ponownie zaj" si$ mrwkami oraz d"ubaniem w nosie. To stare miasto pomyla"a. "le nie jest ju$ tak ludne, jak w dniach swej chway# Nie mo$e si! rwna z 2arthem, Pentos ani :ys# Lektyka zatrzyma"a si$ nagle na skrzy%owaniu, %eby przepuci& karawan$ niewolnikw, ktrzy przeci$li im drog$, poganiani batem nadzorcy. /any zauwa%y"a, %e nie s to 'ieskalani, lecz zwyczajni ludzie o

jasnobrzowyc! skrac! i czarnyc! w"osac!. 6y"y wrd nic! kobiety, ale nie widzia"a dzieci. szyscy byli nadzy. 1ec!a"o za nimi dwoje 7staporczykw na bia"yc! os"ac!, m$%czyzna w czerwonym jedwabnym tokarze i zawoalowana kobieta, ca"a obleczona w niebieski jedwab przyozdobiony p"atkami lazurytu. rudoczarne w"osy wpi$"a sobie grzebie z koci s"oniowej. 5$%czyzna szepta" co do niej ze miec!em, nie zwracajc uwagi na /any, podobnie jak jego niewolnicy i nadzorca, trzymajcy w r$ku zakrzywiony bicz o pi$ciu ogonac! przysadzisty /ot!rak, ktry na muskularnej piersi dumnie nosi" wytatuowan !arpi$ i "acuc!y. ( cegie" i krwi jest 7stapor wyszepta" siedzcy u jej boku 6ia"obrody i z cegie" i krwi lud jego. +o mwisz? zapyta"a zaciekawiona /any. ,o stary wiersz, ktrego nauczy" mnie maester, gdy by"em ma"y. 'ie mia"em poj$cia, jak wiele w nim prawdy. .eg"y 7staporu s czerwone od krwi niewolnikw, ktrzy je wypalaj. Potra0i$ w to uwierzy& odpar"a /any. takim razie odp"y std, nim twe serce rwnie% zamieni si$ w ceg"$. (rb to jeszcze dzi, z wieczornym odp"ywem. 6dybym tylko moga pomyla"a. 2er 1ora! mwi, %e musz$ zdoby& w 7staporze armi$. 2er 1ora! sam !andlowa" niewolnikami, asza 5i"o& przypomnia" jej stary giermek. 6"agam ci$, kup sobie armi$ najemnikw. Ludzie, ktrzy walcz dla pieni$dzy, nie maj !onoru, ale przynajmniej nie s niewolnikami. (najdziesz swoj armi$ w Pentos, 6raa*os albo 5yr. 5j brat odwiedzi" prawie wszystkie olne 5iasta. 5agistrzy i arc!ontowie cz$stowali go winem i obietnicami, lecz jego dusza kona"a z g"odu. 5$%czyzna, ktry ca"e %ycie je z %ebraczej miski, nie mo%e pozosta& m$%czyzn. (akosztowa"am ju% tego w >art!u i to wystarczy. 'ie przyb$d$ do Pentos z %ebracz misk w r$ku. 2e$iej $rzyby& jako %ebrak ni% jako w"aciciel niewolnikw upiera" si$ 7rstan. Powiedzia" ten, kto nigdy nie by" ani jednym, ani drugim. /any rozwar"a nozdrza. .zy wiesz, co to znaczy by& sprzedanym, giermku3 1a wiem. 5j brat odda" mnie k!alowi /rogo w zamian za obietnic$ z"otej korony. 'o c%, /rogo ukoronowa" go z"otem, c!o& nie w taki sposb, jak tego pragn" Fiserys, a ja... mj s"oce i gwiazdy zrobi" ze mnie krlow,

ale gdyby by" innym cz"owiekiem, sprawy mog"yby wyglda& znacznie gorzej. 5ylisz, %e zapomnia"am, co to znaczy si$ ba&3 6ia"obrody poc!yli" g"ow$. asza 5i"o&, nie c!cia"em ci$ urazi&. Obra%aj mnie tylko k"amstwa, nigdy szczere rady. Poklepa"a 7rstana po pokrytej wtrobowymi plamami d"oni, by go uspokoi&. 5am temperament smoka, to wszystko. 'ie powiniene si$ tego obawia&. Postaram si$ to zapami$ta& odpar" z umiec!em 6ia"obrody. Ma dobr twarz i kryje si! w nim wielka si pomyla"a /any. 'ie potra0i"a poj&, dlaczego ser 1ora! tak bardzo mu nie u0a. " mo$e jest po prostu zazdrosny o to, $e znalazam sobie drugiego m!$czyzn!, z ktrym mog! rozmawia0 1ej myli nieoczekiwanie wrci"y do nocy na pok"adzie '-a"eriona*, kiedy wygnany rycerz j poca"owa". Nie powinien by tego robi# +est ode mnie trzy razy starszy, za nisko urodzony i nie udzieliam mu pozwolenia# Prawdziwy rycerz nie pocaowaby krlowej bez jej zgody# Od tej pory uwa%a"a, by nigdy nie zosta& z ser 1ora!em sam na sam. 'a pok"adzie statku zawsze towarzyszy"y jej s"u%ce ;rri i 1!iDui, a niekiedy rwnie% bracia krwi. /hce mnie pocaowa po raz drugi# &idz! to w jego oczach# /any nie potra0i"a oblec swyc! pragnie w s"owa, lecz poca"unek 1ora!a obudzi" w niej co, co by"o upione od czasu mierci /roga, ktry by" jej s"ocem i gwiazdami. Le%c na wskiej koi, zastanawia"a si$ nieraz, jakby to by"o, gdyby obok niej zamiast s"u%cej spoczywa" m$%czyzna. ,a myl okaza"a si$ bardziej ekscytujca, ni% by nale%a"o. 'iekiedy zamyka"a oczy i ni"a o nim, lecz w snac! jej koc!ankiem nigdy nie by" 1ora! 5ormont, lecz kto m"odszy i przystojniejszy, c!o& jego twarz zawsze skrywa" cie. Pewnego razu, udr$czona tak, %e nie mog"a zasn&, /any wsun$"a sobie d"o mi$dzy nogi. estc!n$"a g"ono, czujc, jak bardzo jest wilgotna. Ledwie wa%c si$ oddyc!a&, zacz$"a porusza& palcami mi$dzy dolnymi wargami, bardzo powoli, by nie obudzi& le%cej obok ;rri, a% wreszcie znalaz"a czu"e miejsce i zatrzyma"a si$ tam. ( pocztku dotyka"a si$ lekko i niemia"o, potem coraz szybciej, lecz ulga, ktrej pragn$"a, wci% si$ jej wymyka"a. kocu jej smoki zacz$"y si$ wierci&, a jeden z nic! wrzasn" g"ono. ;rri obudzi"a si$ i zorientowa"a, co si$ dzieje. /any poczu"a, %e jej twarz robi si$ czerwona, lecz ;rri po ciemku z pewnoci tego nie zauwa%y"a. 2"u%ca bez s"owa po"o%y"a d"o na jej piersi, a potem poc!yli"a si$ i uj$"a sutk$ w usta. /ruga d"o pow$drowa"a po mi$kkiej krzywi#nie brzuc!a /any, przesun$"a si$ przez poroni$ty

srebrnoz"otym puc!em wzgrek i zacz$"a si$ porusza& mi$dzy jej udami. 5in$"o tylko par$ c!wil, a /any wypr$%y"a gwa"townie nogi, jej piersi za0alowa"y, a ca"e cia"o zadr%a"o. -rzykn$"a g"ono, a mo%e to by" /rogon. ;rri nie odezwa"a si$ ani s"owem. 9dy by"o po wszystkim, natyc!miast zwin$"a si$ w k"$bek i zasn$"a. 'azajutrz ca"a ta sprawa wyda"a si$ /any tylko snem. .o mg" mie& z tym wsplnego ser 1ora!3 *o Droga pragn!, mojego so%ca i gwiazd powtarza"a sobie. Nie /rri i nie ser Joraha, ale Dro#a. 1ej m% jednak nie %y". 6y"a przekonana, %e te pragnienia umar"y razem z nim na czerwonym pustkowiu, lecz jeden zdradziecki poca"unek wystarczy", by przywrci& je do %ycia. Nie powinien by mnie caowa# Posun si! za daleko, a ja na to pozwoliam# *o nie mo$e si! ju$ powtrzy# (acisn$"a mocno usta i potrzsn$"a g"ow. /zwoneczek w jej warkoczu zad#wi$cza" cicho. 6li%ej zatoki miasto wyglda"o "adniej. zd"u% brzegu wznosi"y si$ wielkie ceglane piramidy. 'ajwi$ksza z nic! mia"a czterysta stp wysokoci. ;c! szerokie tarasy porasta"y najrozmaitsze drzewa, pncza i kwiaty, a wiatr nis" tu mi"y zapac! zieleni. 'ad bram growa"a kolejna gigantyczna !arpia, tym razem wykonana z wypalanej, czerwonej gliny. Obraca"a si$ ju% w py", a z ogona skorpiona pozosta" jedynie kikut. ykuty z %elaza "acuc!, ktry trzyma"a w glinianyc! szponac!, przerdzewia" ju% doszcz$tnie. 'ad wod by"o c!"odniej, a szum uderzajcyc! o zbutwia"e pale 0al wywiera" dziwnie uspokajajce wra%enie. 7ggo pomg" /any wysi& z lektyki. 2ilny 6elwas siedzia" na pot$%nym s"upie, ogryzajc wielki, brzowy, pieczony udziec. To $sina oznajmi" radonie na widok /any. 7staporze maj dobr psin$, ma"a krlowo. .!cesz troc!$3 Podsun" jej mi$so, rozcigajc w umiec!u zat"uszczone usta. ,o bardzo mi"o z twojej strony, 6elwasie, ale dzi$kuj$. innyc! miejscac! i czasac! /any jada"a psie mi$so, teraz jednak przywodzi"o jej ono na myl 'ieskalanyc! i ic! g"upie szczeniaki. Omin$"a masywnego eunuc!a i wesz"a po trapie na pok"ad '-a"eriona*. 2er 1ora! 5ormont sta" na pok"adzie. asza 5i"o& rzek", poc!ylajc g"ow$. !rzysz"i t% hand"arze niewo"nikw. 6y"o ic! trzec!, ale mieli za towarzystwo tuzin skrybw i drugie tyle niewolnikw na posy"ki. Obejrzeli sobie ka%dy cal naszyc! "adowni i spisali wszystko, co w nic! mamy. Odprowadzi" j na ru0$. ;lu m$%czyzn maj na sprzeda%3

ni jednego. +zy gniewa"a si$ na 5ormonta, czy na to miasto z jego przygn$biajcym upa"em, smrodem, potem i rozsypujcymi si$ ceg"ami3 2przedaj eunuc!w, nie m$%czyzn. Cunuc!w zbudowanyc! z ceg"y, tak samo jak reszta 7staporu. .zy mam sobie kupi& osiem tysi$cy ceglanyc! eunuc!w o martwyc! oczac!, ktre nigdy si$ nie poruszaj3 Cunuc!ow, ktrzy zabijaj niemowl$ta, %eby zdoby& spiczasty !e"m i dusz w"asne psy3 'ie maj nawet imion. /latego nie zwij ic! m$%czyznami, ser. 1haleesi zacz", przestraszony jej 0uri. 'ieskalanyc! wybiera si$ w c!"opi$cym wieku i szkoli... 'as"uc!a"am si$ ju% wystarczajco wiele o ic! szkoleniu. /any czu"a, %e w oczac! wzbieraj jej "zy, nag"e i niec!ciane. 8nios"a gwa"townie r$k$ i spoliczkowa"a mocno ser 1ora!a. 9dyby nie to, z pewnoci by si$ rozp"aka"a. 5ormont dotkn" uderzonego policzka. 1eli rozgniewa"em moj krlow... )ozgniewa"e, ser, i to bardzo. 9dyby naprawd$ by" moim rycerzem, nigdy nie sprowadzi"by mnie do tego o!ydnego c!lewu. 6dyby' naprawd! by moim rycerzem, z pewno'ci by' mnie nie pocaowa, nie patrzy tak na moje piersi ani... 1ak asza 5i"o& rozka%e. Powiem kapitanowi 9roleo, %eby przygotowa" si$ do wyruszenia z wieczornym odp"ywem. Poszukamy jakiego c!lewu, ktry b$dzie mniej o!ydny. Nie. 9roleo obserwowa" ic! z kasztelu dziobowego. (a"oga rwnie% si$ przyglda"a. 6ia"obrody, jej bracia krwi, 1!iDui, wszyscy zamarli w bezruc!u na d#wi$k policzka. .!c$ odp"yn& ju% teraz, a nie z wieczornym odp"ywem. .!c$ po%eglowa& jak najdalej std, ani razu nie ogldajc si$ za siebie. 7le nie mog$ tego zrobi&, prawda3 5aj tu na sprzeda% osiem tysi$cy ceglanyc! eunuc!w i musz$ wymyli& jaki sposb, ktry pozwoli mi ic! kupi&. Odwrci"a si$ i zesz"a pod pok"ad. (a rze#bionymi drewnianymi drzwiami kapitaskiej kajuty czeka"y niespokojne smoki. /rogon unis" g"ow$ i wrzasn" przera#liwie. ( nozdrzy buc!n$"y mu pasemka bia"ego dymu. Fiserion po0run" ku niej i sprbowa" usi& jej na ramieniu, jak zwyk" to robi&, gdy by" mniejszy. Nie zaprotestowa"a /any, prbujc strci& go delikatnie. 1este ju% na to za du%y, s"odziutki. 2mok jednak owin" swj bia"o<z"oty ogon wok" jej ramienia i wbi" czarne pazury w tkanin$ r$kawa, przytulajc si$ do niej mocno. Opad"a

bezradnie na wielki, obity skr 0otel kapitana 9roleo, c!ic!oczc niepowstrzymanie. -iedy wysz"a, wpad"y w sza", khaleesi poin0ormowa"a j ;rri. Fiserion oskroba" pazurami drzwi, zobacz. 7 gdy przyszli ludzie !andlarzy niewolnikw, /rogon c!cia" uciec. -iedy z"apa"am go za ogon, by go powstrzyma&, odwrci" si$ i mnie ugryz". Pokaza"a /any lady z$bw na d"oni. 7 czy ktry z nic! prbowa" ogniem utorowa& sobie drog$ na wolno&3 ,ego /any ba"a si$ najbardziej. Nie# khaleesi. /rogon raz zion" p"omieniem, ale w powietrze. Ludzie !andlarzy niewolnikw bali si$ podej& do niego bli%ej. Poca"owa"a ;rri w poksan przez /rogona d"o. Przykro mi, %e sprawi" ci bl. 2moki nie s stworzone do przebywania w ma"ej kajucie. 2 w tym podobne do koni zauwa%y"a ;rri. ; do je#d#cw. -onie kwicz przera#liwie tam na dole, khaleesi, walc kopytami w drewniane ciany. 2"ysz$ je. 1!iDui mwi, %e stare kobiety i ma"e dzieci rwnie% zawodz g"ono, kiedy ci$ nie ma. 'ie lubi tego wodnego wozu. 'ie lubi czarnego, s"onego morza. ,iem o tym odpar"a /any. 'aprawd$ wiem. Moja khaleesi jest sm%tna? Tak przyzna"a /any. Sm!tna i za#!biona. .zy mam sprawi& khaleesi przyjemno&3 /any odsun$"a si$ od niej. 'ie, ;rri, nie musisz tego robi&. ,o, co zdarzy"o si$ tej nocy, kiedy si$ obudzi"a... nie jeste moj na"o%nic. yzwoli"am ci$, pami$tasz3 'ie... 1estem s"u%c 5atki 2mokw odpar"a dziewczyna. 2prawi& przyjemno& mojej khaleesi to d"a mnie wie"ki zaszczyt. 'ie c!c$ tego nie ust$powa"a. Na$rawd$ nie c!c$. Odwrci"a si$ gwa"townie. (ostaw mnie. Pragn$ by& sama. 5usz$ si$ zastanowi&. 9dy /any wrci"a na pok"ad, nad wodami (atoki 'iewolniczej zapada" ju% zmierzc!. Opar"a si$ o reling, spogldajc na 7stapor. .t d mgby niemal wydawa si! pi!kny pomyla"a. 'a grze zapala"y si$ ju% gwiazdy, a na dole jedwabne latarnie, zgodnie z obietnic t"umaczki -raznysa. .eglane piramidy spowi" migotliwy blask. "le poni$ej, na ulicach, placach i arenach jest ciemno# " najwi!kszy mrok panuje w koszarach, gdzie jaki'

chopiec karmi resztkami szczeniaka, ktrego dosta wtedy, gdy zabrano mu m!sko'# (a jej plecami rozleg"y si$ cic!e kroki. 1haleesi. 1ego g"os. .zy mog$ pomwi& z tob szczerze3 /any nie odwrci"a si$. 'adal nie by"a w stanie na niego spojrze&. 9dyby to zrobi"a, mog"aby go znowu spoliczkowa&. 7lbo si$ rozp"aka&. 7lbo go poca"owa&. 'ie wiedzc, co jest s"uszne, co jest b"$dem, a co szalestwem. Mw# co masz do $owiedzenia# ser. -iedy 7egon 2mok wyldowa" na brzegac! esteros, krlowie /oliny, 2ka"y i )eac! nie oddali mu dobrowolnie swyc! koron. 1eli c!cesz zasi& na Aelaznym ,ronie, musisz go zdoby& w taki sam sposb jak on, stal i smoczym ogniem. 7 to znaczy, %e nim osigniesz swj cel, b$dziesz musia"a splami& r$ce krwi. 1rew i o#ie% pomyla"a /any. ,o by"a dewiza rodu ,argaryenw. (na"a j ca"e %ycie. -rew wrogw przelej$ z radoci, ale krew niewinnyc! to co zupe"nie innego. O0eruj mi osiem tysi$cy 'ieskalanyc!. Osiem tysi$cy zabityc! niemowlt. Osiem tysi$cy uduszonyc! psw. asza 5i"o& odpar" 1ora! 5ormont. idzia"em -rlewsk Przysta tu% po spldrowaniu. tedy rwnie% mordowano niemowl$ta, tak samo jak starcw i bawice si$ dzieci. (gwa"cono tyle kobiet, %e nie sposb ic! policzy&. ka%dym m$%czy#nie drzemie dzika bestia, a kiedy da& mu miecz albo w"czni$ i wys"a& go na wojn$, ta bestia zaczyna si$ budzi& ze snu. ystarczy zapac! krwi, %eby ockn$"a si$ na dobre. 'igdy jednak nie s"ysza"em, by ci 'ieskalani gwa"cili kobiety, wyr%n$li mieszkacw zdobytego miasta, czy c!o&by oddawali si$ rabunkowi, c!yba %e na wyra#ny rozkaz tyc!, ktrzy nimi dowodz. 5o%e rzeczywicie s zbudowani z cegie", tak jak mwisz, ale od c!wili, gdy ic! kupisz, b$d zabijali tylko te psy, ktre ty im wska%esz. 7 o ile sobie przypominam, jest troc!$ psw, ktryc! mierci pragniesz. 9sw !z!rpatora. To $rawda. /any popatrzy"a na delikatne, barwne wiat"a, pozwalajc, by pieci"a j lekka, s"ona bryza. 2koro ju% mowa o pldrowaniu miast, to powiedz mi, dlaczego /ot!rakowie nigdy nie spldrowali 7staporu3 ycign$"a r$k$. 2pjrz na te mury. (obacz, w ilu miejscac! zaczynaj si$ ju% sypa&. ,utaj i tutaj. .zy widzisz stra%nikw na tyc! wie%ac!3 6o ja nie. .zy si$ ukrywaj, ser3 idzia"am dzisiaj tyc! synw !arpii, tyc!

dumnyc!, szlac!etnie urodzonyc! wojownikw. 8bieraj si$ w p"cienne spdniczki, a jedyn rzecz, ktra wyglda w nic! naprawd$ gro#nie, s w"osy. 'awet nieliczny khalasar mg"by rozbi& ten ca"y 7stapor niczym orzec! i wyd"uba& ukryte w rodku zgni"e jdro. Powiedz mi, dlaczego ta obrzydliwa !arpia nie siedzi teraz przy alei bogw w Faes /ot!rak, razem z ca" mas innyc! ukradzionyc! bogw3 Masz smoczy wzrok# khaleesi. =atwo to zauwa%y&. Prosi"am o odpowied#, nie o komplement. ;stniej dwa powody. 5asz racj$, %e dzielni obrocy 7staporu to tylko plewy. 2tare nazwiska i grube sakiewki przebrane za g!iscarskie plagi, %eby udawa&, %e nadal w"adaj rozleg"ym imperium. -a%dy z nic! jest wysokiej rangi o0icerem. dni witeczne tocz na arenac! pozorowane wojny, c!cc udowodni&, jacy z nic! zdolni dowdcy, ale w tyc! wojnac! gin tylko eunuc!owie. 'iemniej jednak ka%dy naje#d#ca, ktry pragnie z"upi& 7stapor, zdaje sobie spraw$, %e b$dzie mia" do czynienia z 'ieskalanymi. +andlarze niewolnikw mog skierowa& do obrony miasta ca"y garnizon. /ot!rakowie unikali starcia z 'ieskalanymi od czasu, gdy zostawili swe warkocze pod bramami >o!oru. dr%gi $owd? zapyta"a /any. -t% c!cia"by napada& na 7stapor3 odpowiedzia" pytaniem ser 1ora!. Meereen i <%nkai s jego rywalami, ale nie wrogami, Falyria uleg"a zag"adzie, we wsc!odnic! krainac! mieszkaj 9!iscarczycy, a za wzgrzami le%y L!azar. Owczarze, jak zw ic! twoi /ot!rakowie, s wyjtkowo ma"o wojowniczym ludem. Tak zgodzi"a si$ ale na p"noc od niewolniczyc! miast cignie si$ 5orze /ot!rakw, na ktrym %yj dwa tuziny pot$%nyc! khalw, najbardziej na wiecie lubicyc! pldrowa& bogate grody i sprzedawa& ic! mieszkacw w niewol$. ,ak, ale gdzie mieliby ic! sprzedawa&3 1aki po%ytek z niewolnikw, jeli zabije si$ tyc!, ktrzy nimi !andluj3 Falyria ju% nie istnieje, >art! le%y za czerwonym pustkowiem, a /ziewi$& olnyc! 5iast tysice mil na zac!d std. 5o%esz te% by& pewna, %e synowie !arpii !ojnie obdarowuj ka%dego przec!odzcego t$dy khala, $odobnie jak magistrzy z Pentos, 'or*os i 5yr. iedz, %e jeli ugoszcz w"adcw koni ob0icie i obsypi ic! darami, /ot!rakowie wkrtce rusz w dalsz drog$. ,o tasze ni% walka i nieporwnanie pewniejsze.

*a%sze ni$ walka# 9dyby% tylko dla niej mog"o to by& tak "atwe. Przyjemnie by"oby po%eglowa& do -rlewskiej Przystani ze smokami i da& m"odemu 1o00reyowi ku0er z"ota, %eby si$ stamtd wynis". 1haleesi0 odezwa" si$ ser 1ora!, gdy milcza"a przez d"ugi czas. /otkn" lekko jej "okcia. /any strci"a jego r$k$ wzr%szeniem ramion. Fiserys kupi"by tylu 'ieskalanyc!, na ilu starczy"oby mu pieni$dzy. 7le powiedzia"e mi kiedy, %e jestem podobna do )!aegara... Pami$tam, /aenerys. asza 5i"o& poprawi"a go. -si%$ )!aegar prowadzi" do walki wolnyc! ludzi, nie niewolnikw. 6ia"obrody mwi, %e mj brat sam pasowa" w"asnyc! giermkw, a tak%e wielu innyc! rycerzy. 'ie by"o wi$kszego zaszczytu, ni% zosta& pasowanym przez ksi$cia 2moczej 2ka"y. 7 powiedz mi, co mwi", kiedy dotyka" czyjego barku mieczem3 ';d# i zabijaj s"abyc!3* .zy id# i ic! bro3 .zy nad ,ridentem wszyscy ci dzielni ludzie, o ktryc! mwi" Fiserys i ktrzy zgin$li pod naszymi sztandarami ze smokiem, oddali swe %ycie dlatego, %e wierzyli w spraw$ )!aegara, czy dlatego, %e im za to zap"aci"3 /any zwrci"a si$ w stron$ 5ormonta i skrzy%owa"a ramiona, czekajc na odpowied#. Moja kr"owo odpowiedzia" powoli wygnany rycerz wszystko, co mwisz, jest prawd. 7le )!aegar ponis" nad ,ridentem kl$sk$. Przegra" bitw$ i wojn$, straci" krlestwo i %ycie. 1ego krew sp"yn$"a rzek razem z rubinami z jego napiernika, a uzurpator )obert przejec!a" po jego trupie, by ukra& Aelazny ,ron. )!aegar walczy" dzielnie, )!aegar walczy" szlac!etnie, )!aegar walczy" !onorowo. ; )!aegar zgin".

'ran
kr$tyc! grskic! dolinac!, przez ktre szli, nie by"o %adnyc! drg. Przestrze mi$dzy szarymi, kamiennymi szczytami wype"nia"y spokojne, b"$kitne jeziora, d"ugie, g"$bokie i wskie, oraz zielony p"mrok bezkresnyc! sosnowyc! borw. 9dy opucili wilczy las i wkroczyli mi$dzy stare wzgrza, rdzawe i z"ote barwy jesiennyc! lici sta"y si$ rzadszym widokiem, a znikn$"y ca"kowicie, kiedy pagrki ustpi"y miejsca

prawdziwym grom. 5ajaczy"y teraz nad nimi ogromne, szarozielone drzewa stra%nicze, a tak%e niezliczone wierki, jod"y i %o"nierskie sosny. Podszycie lasu by"o tu rzadkie, a ziemi$ zaciela"y ciemnozielone ig"y. 9dy zgubili drog$, co zdarzy"o im si$ raz albo dwa, musieli jedynie zaczeka& na zimn, pogodn noc, podczas ktrej c!mury nie zas"ania"y nieba. ystarczy"o tylko podnie& wzrok, by zobaczy& na 0irmamencie Lodowego 2moka. Os!a powiedzia"a mu kiedy, %e b"$kitna gwiazda w jego oku wskazuje p"noc. 6ran zada" sobie pytanie, gdzie teraz mo%e by& dzika dziewczyna. yobrazi" sobie, %e siedzi bezpiecznie w 6ia"ym Porcie z )ickonem i -ud"aczem, zajadajc z grubym lordem 5anderlym w$gorze, ryby i gorcy pasztet z krabw. 7lbo mo%e grzali si$ przy ogniac! 9reatjona w Ostatnim /omostwie. Aycie 6rana przerodzi"o si$ ostatnio w nie koczcy si$ szereg zimnyc! dni sp$dzanyc! na grzbiecie +odora, ktry d#wiga" go w koszu przez grskie stoki. gr$ i w d" wzdyc!a"a niekiedy po drodze 5eera a potem w d" i w gr$. ; znowu w gr$ i w d". 'ienawidz$ tyc! twoic! g"upic! gr, ksi%$ 6ranie. czoraj mwi"a, %e je koc!asz. -oc!am, koc!am. Pan ojciec opowiada" mi o grac!, ale wtedy jeszcze %adnej nie widzia"am. -oc!am je bardziej, ni% to mo%na wyrazi& s"owami. 6ran spojrza" na ni z ukosa. 7le przed c!wil mwi"a, %e ic! nienawidzisz. .zemu to mia"oby si$ wyklucza&? ycign$"a r$k$, c!cc uszczypn& go w nos. /latego, %e to co innego nie ust$powa". 1ak noc i dzie albo ld i ogie. 1eli ld mo%e parzy& oznajmi" 1ojen swym pe"nym namaszczenia g"osem to mi"o& i nienawi& mog zawrze& ma"%estwo. 9ry czy bagna, co za r%nica. (iemia jest jedna. (edna zgodzi"a si$ jego siostra a"e za bardzo $omarszczona. 9rskie doliny rzadko bieg"y z p"nocy na po"udnie, cz$sto wi$c musieli w$drowa& d"ugie mile w niew"aciwym kierunku, a niekiedy rwnie% zawraca& t sam drog, ktr przyszli. 9dybymy szli krlewskim traktem, bylibymy ju% na 5urze przypomina" )eedom 6ran. .!cia" odnale#& trjok wron$, %eby nauczy& si$ lata&. 5wi" to c!yba z p" setki razy, a% wreszcie 5eera zacz$"a si$ z nim dra%ni&, powtarzajc te s"owa razem z nim.

9dybymy szli krlewskim traktem, nie bylibymy te% tacy g"odni zacz" argumentowa& wtedy. Pord wzgrz nie brakowa"o im jedzenia. 5eera by"a znakomit "owczyni, a jeszcze lepiej "apa"a ryby w potokac! swym trjz$bem na %aby. 6ran lubi" obserwowa& j przy tym zaj$ciu. Podziwia" jej szybko&, to, jak uderza"a trjz$bem i wyciga"a z wody srebrzystego pstrga. Polowa" te% dla nic! Lato. ilkor prawie ka%dego dnia opuszcza" ic! o zac!odzie s"oca, lecz zawsze wraca" przed witem i cz$sto przynosi" wiewirk$ albo zajca. grac! potoki by"y jednak mniejsze i bardziej lodowate, a zwierzyny mniej. 5eera nadal polowa"a i "owi"a ryby, kiedy tylko mog"a, ale sta"o si$ to teraz trudniejsze. )wnie% Lato nie ka%dej nocy znajdowa" zdobycz. .z$sto k"adli si$ spa& z pustymi brzuc!ami. 1ojen jednak uparcie twierdzi", %e powinni si$ trzyma& z dala od wszystkic! drg. ,am, gdzie s drogi, mo%na spotka& w$drowcw powtarza" tym swoim g"osem. 7 w$drowcy maj oczy, %eby widzie&, i usta, %eby powtarza& opowie& o kalekim c!"opcu, jego olbrzymie i wilku, ktry im towarzyszy. 'ikt nie potra0i" by& tak uparty jak 1ojen. /latego musieli wlec si$ przez g"usz$, co dzie wspinajc si$ nieco wy%ej i docierajc troc!$ dalej na p"noc. 'iektre dni by"y deszczowe, niektre wietrzne, a raz z"apa" ic! grad z deszczem tak gwa"towny, %e nawet +odor krzycza" przera%ony. pogodne dni cz$sto wydawa"o im si$, %e s jedynymi %ywymi istotami na wiecie. +zy nikt t% nie mieszka? zapyta"a pewnego dnia 5eera )eed, gdy mijali granitow wynios"o&, wielk jak inter0ell. 2 tu ludzie odpowiedzia" 6ran. 8mberowie siedz g"wnie na wsc!d od krlewskiego traktu, ale latem wypasaj owce na !alac!. 'a zac!d od gr, nad Lodow (atok, mieszkaj ullowie, a za nami, pord wzgrz, +arclayowie. ,u, w grac!, %yj -nottowie, Liddle owie i 'orreyowie, a nawet troc!$ ?lintw. 5atka matki jego ojca poc!odzi"a z grskic! ?lintw. 2tara 'iania powiedzia"a kiedy, %e to przez jej krew 6ran tak bardzo lubi" si$ wspina&. ,a jego prababcia umar"a jednak na wiele lat przed tym, nim narodzi" si$ 6ran, czy nawet jego ojciec. ,%""owie? zapyta"a 5eera. 1ojen, czy jaki ull nie towarzyszy" ojcu na wojnie3

Theo ,%"". 1ojen dysza" ci$%ko, zm$czony wspinaczk. Mwi"i na niego ,iadrowy. To $rzez ich herb wyjani" 6ran. ,rzy brzowe wiadra na b"$kitnym polu z obwdk z bia"yc! i szaryc! pl. Lord ull przyjec!a" kiedy do inter0ell, %eby z"o%y& !o"d i porozmawia& z ojcem. 5ia" na tarczy wiadra. ,yle %e on nie jest prawdziwym lordem. 7 w"aciwie to jest, ale mwi na niego po prostu ull. 2 jeszcze -nott, 'orrey i Liddle. inter0ell tytu"owalimy ic! lordami, ale ic! w"ani ludzie tego nie robi. 1ojen )eed zatrzyma" si$, by zaczerpn& oddec!u. 1ak mylisz, czy ci grale wiedz, %e tu jestemy3 iedz. 6ran widzia", jak ic! obserwowali, nie na w"asne oczy, lecz oczyma Laty, ktre by"y bystrzejsze i prawie nic nie umyka"o ic! uwadze. 'ie b$d nas niepokoi&, je%eli nie sprbujemy ukra& ic! kz albo koni. ,ak te% si$ sta"o. ,ylko raz natkn$li si$ na jednego z grali, gdy nag"y lodowaty deszcz zmusi" ic! do poszukania sc!ronienia. (nalaz" je Lato, ktry wyw$szy" p"ytk jaskini$ ukryt pod szarozielonymi konarami wynios"ego drzewa stra%niczego. 9dy jednak +odor poc!yli" si$, by przej& pod skalnym nawisem, 6ran zauwa%y" w g"$bi groty pomaraczow "un$ i zda" sobie spraw$, %e nie s sami. ejd#cie i ogrzejcie si$ zawo"a" m$ski g"os. Os"ony przed deszczem wystarczy dla wszystkic!. /a" im placki owsiane, krwaw kiszk$ i "yk ale ze swego buk"aka, nie przedstawi" si$ im jednak ani nie pyta" o ic! imiona. 6ran doszed" do wniosku, %e to z pewnoci Liddle. ?utro z wiewirek mia" spi$te zapink ze z"ota i brzu, ktr ukszta"towano na podobiestwo szyszki, a Liddle owie nosili szyszk$ na bia"ej po"owie swyc! zielono<bia"yc! tarcz. /a"eko jeszcze do M%r%? zapyta" go 6ran, gdy czekali, a% przestanie pada&. 1eli lecie& prosto jak kruk, to niedaleko odpar" Liddle, o ile rzeczywicie nim by". 7le jak kto nie ma skrzyde", to troc!$ dalej. ;d$ o zak"ad, %e ju% bymy tam byli... zacz" 6ran. ...gdybymy szli krlewskim traktem dokoczy"a razem z nim 5eera. Liddle wyj" n% i zacz" struga& patyk. -iedy w inter0ell by" 2tark, dziewica mog"a w$drowa& krlewskim traktem w sukni na dzie imienia i nikt jej nie zaczepi", a podr%nicy znajdowali ogie, c!leb i sl w wielu gospodac! i warowniac!. ,eraz jednak noce s zimniejsze, a drzwi zawarte. wilczym lesie grasuj ka"amarnice,

a krlewskim traktem je%d% obdarci ze skry ludzie, ktrzy wypytuj o obcyc!. Reedowie wymieni"i s$ojrzenia. .bdarci ze skry? zapyta" 1ojen. .!"opaki b$karta. ,ego, co to nie %y", a teraz znowu %yje. Podobno p"ac srebrem za wilcze skry, a mo%e nawet z"otem za s"wko o innyc!, co to te% wstali z grobu. 5wic te s"owa, popatrzy" na 6rana i Lat$, ktry le%a" obok niego. 7 jeli c!odzi o 5ur cign" to ja bym tam nie szed". 2tary 'ied#wied# zabra" 2tra% do nawiedzanego lasu, a wrci"y tylko jego kruki i prawie %aden nie przynis" listu. 5oja matka mawia"aB 'czarne skrzyd"a, czarne s"owa*, ale wydaje mi si$, %e jeszcze gorzej jest, gdy ptaki lataj w milczeniu. sadzi" swj kijek w ognisko. -iedy w inter0ell by" 2tark, wszystko wyglda"o inaczej. 7le stary wilk nie %yje, a m"ody wybra" si$ na po"udnie gra& o tron. (osta"y nam tylko duc!y. ilki wrc zapewni" go z powag 1ojen. 7 skd to wiesz, c!"opcze3 :ni"em o tym. 7 mnie czasem ni si$ moja mama, co to j poc!owa"em dziewi$& lat temu, ale kiedy si$ budz$, znowu jej nie ma. 2 sny i sny, panie. 9odor potwierdzi" +odor. 'oc sp$dzili razem, gdy% deszcz przesta" pada& dopiero d"ugo po zmierzc!u. ,ylko Lato mia" oc!ot$ opuci& jaskini$. 9dy ogie przygas" ju% i %arzy"y si$ tylko w$gielki, 6ran mu na to pozwoli". ilkorowi wilgo& nie przeszkadza"a tak bardzo jak ludziom, a do tego wzywa"a go noc. :wiat"o ksi$%yca odbija"o si$ w mokryc! drzewac! srebrzystym blaskiem i malowa"o szare grskie szczyty biel. 2owy po!ukiwa"y i przelatywa"y bezg"onie z ga"$zi na ga"#, a po grskic! stokac! spacerowa"y bia"e kozy. 6ran zamkn" oczy i pogr%y" si$ w wilczym nie, w woniac! i d#wi$kac! nocy. 9dy rankiem si$ obudzili, ogie zgas", a Liddle a ju% nie by"o. (ostawi" jednak dla nic! kiszk$ i dwanacie plackw owsianyc!, "adnie zawini$tyc! w zielone i bia"e szmatki. 'iektre placki by"y z orzeszkami sosnowymi, a inne z je%ynami. 6ran zjad" po jednym i nie potra0i" zdecydowa&, ktre smakuj mu bardziej. Pewnego dnia, gdy do inter0ell wrc 2tarkowie, zaprosi tam Lidd"ew i odwdzi$czy si$ im stokrotnie za ka%dy orzeszek i je%yn$.

/roga by"a dzi nieco "atwiejsza, a oko"o po"udnia zza c!mur wysz"o s"oce. 6ran siedzia" w koszu na plecac! +odora i czu" si$ niemal zadowolony. pewnej c!wili zapad" w drzemk$, upiony miarowym krokiem pot$%nego c!"opca stajennego i cic!ym nuceniem, ktrym czasami +odor dodawa" sobie podczas marszu animuszu. Obudzi"a go 5eera, dotykajc lekko jego ramienia. )$jrz powiedzia"a, wskazujc na niebo trjz$bem. Orze". 6ran unis" g"ow$ i ujrza" ptaka, ktry rozpostar" nieruc!ome skrzyd"a, szybujc na wietrze. :ledzi" wzrokiem wznoszcego si$ coraz wy%ej or"a, zastanawiajc si$, jak by to by"o, gdyby umia" z tak "atwoci unosi& si$ nad wiatem. To ,eszcze lepsze od wspinaczki. Prbowa" si$gn& do or"a, porzuci& swe g"upie, kalekie cia"o i wznie& si$ ku niebu, by po"czy& si$ z ptakiem, tak jak "czy" si$ z Lat. -ielone oczy potra5iy to robi# +a te$ powinienem to umie# Prbowa" raz za razem, a% wreszcie orze" znikn" w z"ocistej, popo"udniowej mgie"ce. Odlecia" mrukn" rozczarowany. 0obaczymy jeszcze inne pocieszy"a go 5eera. ,u jest ic! du%o. Pewnie masz racj$. 9odor odezwa" si$ +odor. 9odor zgodzi" si$ 6ran. 1ojen kopn" szyszk$. +odor c!yba lubi, jak kto mwi jego imi$. ,o nie jest jego prawdziwe imi$ wyjani" 6ran. ,o tylko takie s"owo, ktre powtarza. 2tara 'iania powiedzia"a mi, %e naprawd$ ma na imi$ alder. 6y"a babci jego babci, czy co w tym rodzaju. (asmuci"o go wspomnienie o 2tarej 'iani. 5ylisz, %e %ela#ni ludzie j zabili3 'ie widzia" w inter0ell jej cia"a. 1ak si$ nad tym zastanowi&, nie zauwa%y" zw"ok %adnej kobiety. 'igdy nie zrobi"a nikomu krzywdy, nawet ,!eonowi. ,ylko opowiada"a !istorie. ,!eon nie skrzywdzi"by kogo takiego, $rawda? 'iektrzy ludzie krzywdz innyc! tylko dlatego, %e mog zauwa%y" 1ojen. ; to nie ,!eon zamordowa" ludzi z inter0ell doda"a 5eera. rd zabityc! by"o zbyt wielu %elaznyc! ludzi. Prze"o%y"a trjzb do drugiej r$ki. (apami$taj !istorie 2tarej 'iani, 6ran. (apami$taj jej g"os i to, w jaki sposb je opowiada"a. /opki tego nie zapomnisz, jej cz$& b$dzie %y"a w tobie. (apami$tam to wszystko obieca". Przez d"ugi czas wspinali si$ potem bez s"owa kr$t, wydeptan przez zwierzyn$ cie%k, ktra

prowadzi"a przez szerok prze"$cz mi$dzy dwiema kamienistymi turniami. 2toki wok" nic! porasta"y mizerne %o"nierskie sosny. /aleko z przodu 6ran widzia" lodowaty po"ysk spadajcego z gry strumienia. ("apa" si$ na tym, %e ws"uc!uje si$ w oddec! 1ojena i c!rz$st sosnowyc! igie" pod stopami +odora. 7 czy wy znacie jakie opowieci3 zapyta" nagle )eedw. 5eera parskn$"a miec!em. ,roc!$ znamy. ,roc!$ potwierdzi" jej brat. 9odor doda" +odor, nie przestajc nuci&. 5oglibycie jak opowiedzie& po drodze zaproponowa" 6ran. +odor lubi opowieci o rycerzac!. 1a te%. Na !rzesmyk% nie ma rycerzy zauwa%y" 1ojen. Powy%ej poziomu wody poprawi"a go siostra. bagnie za to jest pe"no martwyc!. To $rawda zgodzi" si$ 1ojen. nda"w i %elaznyc! ludzi, ?reyw i innyc! g"upcw, wszystkic! tyc! dumnyc! wojownikw, ktrzy prbowali podbi& 2zar od$. Aadnemu z nic! nie uda"o si$ jej odszuka&. je%d%ali na Przesmyk i nie potra0ili odnale#& wyjcia. Pr$dzej czy p#niej w"azili na jakie bagno i te ci$%kie, stalowe zbroje wciga"y ic! pod wod$. 'a myl o utopionyc! rycerzac! 6rana przesz"y ciarki. 'ie mia" jednak nic przeciwko temu. Lubi" ciarki. 6y" jeden taki rycerz zacz$"a 5eera. roku 0a"szywej wiosny. (wali go )ycerzem )ozemianego /rzewa. 5g" nawet by& wyspiarzem. "bo i nie. ,warz 1ojena pokrywa"y zielone plamy cienia. 1estem pewien, %e ksi%$ 6ran s"ysza" t$ opowie& ju% ze sto razy. Nie zaprzeczy". 'ie s"ysza"em. 7 nawet gdybym s"ysza", to nic nie szkodzi. 2tara 'iania cz$sto opowiada"a nam !istorie, ktre ju% znalimy, ale jeli by"y dobre, wcale nam to nie przeszkadza"o. (awsze mawia"a, %e stare opowieci s jak dawni przyjaciele, ktryc! trzeba od czasu do czasu odwiedza&. To $rawda. 5eera nios"a tarcz$ na plecac!, czasem odsuwajc trjz$bem przegradzajc jej drog$ ga"#. -iedy 6ran pomyla" ju%, %e jednak nie us"yszy tej !istorii, zacz$"a mwi&. 6y" raz sobie ciekawski c!"opak, ktry mieszka" na Przesmyku. 6y" niski, jak wszyscy wyspiarze, ale za to bystry, odwa%ny i silny. Od dziecka uczy" si$ polowa&, "apa& ryby i wspina& na drzewa. Pozna" te% ca" magi$ naszego ludu. 6ran by" prawie pewien, %e nigdy nie s"ysza" tej opowieci.

.zy mia" zielone sny, tak jak 1ojen3 Nie zaprzeczy"a 5eera ale potra0i" oddyc!a& b"otem i %ywi& si$ li&mi, a tak%e jednym szeptanym s"owem zmienia& ziemi$ w wod$, a wod$ w ziemi$. 8mia" te% rozmawia& z drzewami, tka& s"owa i sprawia&, %e zamki pojawia"y si$ i znika"y. .!cia"bym opanowa& takie umiej$tnoci odezwa" si$ %a"onie 6ran. -iedy spotka si$ z drzewnym rycerzem3 5eera wykrzywi"a twarz. Pr$dzej, jeli pewien ksi%$ b$dzie siedzia" cic!o. ,ylko pyta"em. .!"opak zna" magi$ wysp cign$"a pragn" jednak czego wi$cej. iesz, %e nasi rodacy rzadko zapuszczaj si$ daleko od domu. 1estemy niewysokim ludem, a nasze zwyczaje wydaj si$ niektrym dziwaczne. /latego duzi ludzie nie zawsze odnosz si$ do nas przyja#nie. ,en c!"opak by" jednak wyjtkowo mia"y i pewnego dnia, gdy ju% osign" wiek m$ski, postanowi", %e opuci rodzinne strony i odwiedzi ysp$ ,warzy. Nikt nie odwiedza ,ys$y Twarzy sprzeciwi" si$ 6ran. ,am mieszkaj zieloni ludzie. ,o w"anie ic! c!cia" odszuka&. /latego przywdzia" koszul$ obszyt "uskami z brzu, tak jak moja, zabra" skrzan tarcz$ oraz trjzb, takie jak moje, i powios"owa" ma" skrzan "dk w gr$ (ielonyc! ide". 6ran zamkn" oczy, prbujc sobie wyobrazi& m$%czyzn$ w takiej "dce. jego umyle wyspiarz wyglda" bardzo podobnie do 1ojena, tyle %e by" starszy, silniejszy i ubrany jak 5eera. Przep"yn" obok 6li#niakw noc, %eby nie napadli go ?reyowie, a kiedy dotar" do ,ridentu, wyszed" na brzeg, zarzuci" sobie "dk$ na ramiona i ruszy" dalej na piec!ot$. Podr% trwa"a wiele dni, lecz w kocu dotar" do Oka 6oga, spuci" "dk$ na wod$ i pop"yn" na ysp$ ,warzy. .zy spotka" tam zielonyc! ludzi3 Tak odpar"a 5eera ale to ju% inna !istoria i nie ja powinnam opowiada&. 5j ksi%$ prosi" o rycerzy. (ieloni ludzie te% s dobrzy. 2 zgodzi"a si$, ale nie powiedzia"a ju% na ic! temat nic wi$cej. 'asz bo!ater sp$dzi" na wyspie ca" zim$, lecz gdy nadesz"a wiosna, us"ysza" zew szerokiego wiata i zrozumia", %e pora odej&. 2krzana "dka le%a"a tam, gdzie j zostawi", po%egna" si$ wi$c i pop"yn" w stron$ brzegu. ios"owa" i wios"owa", a% wreszcie ujrza" odleg"e wie%e grujcego nad

wod zamku. miar$ jak si$ zbli%a", wie%e zdawa"y si$ coraz wy%sze, a% wreszcie poj", %e to z pewnoci najwi$ksze zamczysko na ca"ym wiecie. 9arrenha"1 domyli" si$ natyc!miast 6ran. ,o by" +arren!al. 5eera umiec!n$"a si$. 6y& mo%e. Pod murami ujrza" wielobarwne namioty, kolorowe c!orgwie "opoczce na wietrze oraz rycerzy w zbrojac!, ktrzy dosiadali koni, rwnie% zakutyc! w pancerze. Poczu" wo pieczystego, us"ysza" miec!y i trby !eroldw. 5ia" si$ zacz& wielki turniej i rycerze z ca"ego kraju zjec!ali, by stan& w szranki. Przyby" sam krl i jego syn, smoczy ksi%$. (jawi"y si$ te% 6ia"e 5iecze, by przyj& w swe szeregi nowego cz"onka. 6y" obecny lord burzy i lord r%. ielki lew ze ska"y pok"ci" si$ z krlem i nie przyjec!a", lecz zjawi"o si$ wielu jego c!or%yc! i rycerzy. yspiarz nigdy w %yciu nie widzia" takic! wspania"oci. iedzia" te%, %e druga taka okazja mo%e ju% mu si$ nie nadarzy&. 1ak cz$ci ja#ni gorco zapragn" wzi& w tym wszystkim udzia". 6ran wietnie zna" to uczucie. -iedy by" ma"y, marzy" jedynie o tym, by zosta& rycerzem. ,o jednak by"o, zanim spad" i straci" w"adz$ w nogac!. 9dy turniej si$ zacz", jako krlowa mi"oci i pi$kna wystpi"a crka lorda wielkiego zamku. 1ej korony przysi$g"o broni& pi$ciu rycerzy, czterec! jej braci z +arren!al i jej s"awny stryj, bia"y rycerz z 9wardii -rlewskiej. 7 czy by"a pi$kna3 6y"a potwierdzi"a 5eera, potykajc si$ o kamie ale znalaz"oby si$ kilka od niej pi$kniejszyc!. 1edn z nic! by"a %ona smoczego ksi$cia, ktra przywioz"a ze sob dwanacie dam dworu. szyscy rycerze b"agali je o wst%ki, ktre c!cieli owiza& wok" swyc! kopii. ,o c!yba nie b$dzie jedna z tyc! mi"osnyc! opowieci3 zapyta" podejrzliwym g"osem 6ran. Te 9odor "%bi znacznie mniej. 9odor zgodzi" si$ +odor. 'ajbardziej podobaj mu si$ te, w ktryc! rycerze walcz z potworami. .zasami to w"anie rycerze s potworami, 6ran. 9dy ma"y wyspiarz szed" sobie spokojnie przez pole, cieszc si$ ciep"ym, wiosennym dniem i nie wadzc nikomu, napad"o na niego trzec! giermkw. 5ieli najwy%ej po pi$tnacie lat, lecz mimo to wszyscy byli wy%si od niego. 8wa%ali, %e to ic! wiat i on nie ma prawa w nim przebywa&. (abrali mu trjzb, przewrcili na ziemi$ i zacz$li kopa&, przezywajc go od %aboli. +zy to by"i ,a"derowie? 5a"y alder ?rey z pewnoci mg"by zrobi& co takiego.

Aaden z nic! mu si$ nie przedstawi", lecz zapami$ta" sobie dobrze ic! twarze, by mc p#niej wywrze& na nic! zemst$. -iedy prbowa" wsta&, przewracali go znowu, a gdy zwin" si$ w k"$bek na ziemi, kopali go. 'agle jednak us"yszeli ryk. -opiecie cz"owieka mojego ojca4 zawy"a wilczyca. .zworono%na czy dwuno%na3 /wuno%na odpar"a Meera. )zuci"a si$ na giermkw z turniejowym mieczem w d"oni i przep$dzi"a ic!. yspiarz by" zakrwawiony i posiniaczony, wi$c zabra"a go do swego legowiska, %eby oczyci& jego rany i obanda%owa& je p"tnem. ,am spotka"a swyc! braciB dzikiego wilka, ktry by" przywdc wata!y, spokojnego wilka i szczeniaka, ktry by" najm"odszy z ca"ej czwrki. ieczorem w +arren!al wyprawiono uczt$ na cze& otwarcia turnieju. ilczyca upar"a si$, %e c!"opak musi na ni pj&. 6y" szlac!etnie urodzony i mia" takie samo prawo do miejsca na "awie, jak inni gocie. ,ej wilczycy trudno by"o si$ sprzeciwia&, wyspiarz pozwoli" wi$c, by m"ody szczeniak znalaz" mu odpowiedni strj i wybra" si$ do wielkiego zamku. 1ad" i pi" pod dac!em +arrena razem z wilkami i wieloma ic! zaprzysi$%onymi lud#mi, kur!annikami, "osiami, nied#wiedziami i trytonami. 2moczy ksi%$ zapiewa" pie tak smutn, %e wilcza dziewczyna pociga"a nosem, ale kiedy jej najm"odszy brat zacz" si$ z niej wymiewa&, %e p"acze, wyla"a mu wino na g"ow$. Przemwi" czarny brat, ktry prosi" rycerzy, by wst$powali do 'ocnej 2tra%y. Lord burzy przepi" rycerza od czaszek i poca"unkw w pojedynku na puc!ary wina. yspiarz widzia", jak dziewczyna o rozemianyc!, 0ioletowyc! oczac! taczy"a z bia"ym mieczem, czerwonym w$%em, "ordem gryfw# a na koniec ze s$okojnym wi"kiem... ale dopiero wtedy, gdy dziki wilk powiedzia" jej, by zaj$"a si$ jego bratem, ktry jest zbyt niemia"y, %eby wsta& z "awy. yspiarz tymczasem wypatrzy" w rozbawionym t"umie trzec! giermkw, ktrzy go napadli. 1eden s"u%y" rycerzowi od wide", drugi rycerzowi od je%ozwierza, a trzeci rycerzowi, ktry mia" na opoczy dwie wie%e, !erb wietnie znany wszystkim wyspiarzom. :reyowie rzuci" 6ran. :reyowie z !rze$rawy. Tak samo wtedy# jak i teraz zgodzi"a si$. ilcza dziewczyna rwnie% ic! zauwa%y"a i pokaza"a swym braciom. 2zczeniak zaproponowa"B '5g"bym ci znale#& konia i jak zbroj$, ktra b$dzie na ciebie pasowa"a *. 'asz bo!ater podzi$kowa" mu, lecz nie udzieli" %adnej odpowiedzi. 2erce mia" rozdarte. yspiarze s ni%si ni% wi$kszo& ludzi, ale nie ust$puj im dum. .!"opak nie by" rycerzem. 'ikt z jego rodakw nim nie jest. .z$ciej

siedzimy w "odziac! ni% na koniac!, a nasze d"onie s stworzone do wiose", nie do kopii. .!o& bardzo pragn" zemsty, ba" si$, %e zrobi z siebie durnia i okryje wstydem swj lud. 2pokojny wilk zao0erowa" mu miejsce w namiocie, lecz nim po"o%y" si$ spa&, wyspiarz ukl$kn" na brzegu jeziora, skierowa" wzrok tam, gdzie za !oryzontem kry"a si$ yspa ,warzy, i odmwi" modlitw$ do staryc! bogw p"nocy oraz Przesmyku... Ojciec nigdy ci o tym nie opowiada"3 zdziwi" si$ 1ojen. ,o 2tara 'iania opowiada"a !istorie. 5eero, mw dalej, nie mo%esz przerwa& w takim miejscu. +odor wyra#nie by" tego samego zdania. 9odor zgodzi" si$. 9odor hodor hodor hodor. 'o c% uleg"a 5eera jeli c!cesz us"ysze& reszt$... .!c$. 5w. )ycerze mieli si$ potyka& ca"e pi$& dni zacz$"a. 8rzdzono te% wielk walk$ zbiorow dla siedmiu zespo"w, zawody "ucznicze i zawody w rzucaniu toporami, wycigi konne oraz konkurs minstreli... Mniejsza z tym wszystkim. 6ran poruszy" si$ niecierpliwie w koszu na plecac! +odora. .$owiedz mi o t%rniej%. 1ak sobie %yczysz, mj ksi%$. -rlow mi"oci i pi$kna by"a crka lorda zamku. 6roni"o jej czterec! braci i stryj, ale wszyscy czterej synowie +arren!al zostali pokonani ju% pierwszego dnia. ;c! pogromcy przez krtk c!wil$ nosili laury zwyci$zcw, lecz potem oni rwnie% zostali pokonani. ,ak si$ z"o%y"o, %e pod koniec pierwszego dnia miejsce wrd zwyci$zcw wywalczy" rycerz od je%ozwierza, a rankiem drugiego dnia zatrium0owali rwnie% rycerz od wide" i rycerz od dwc! wie%. P#nym popo"udniem drugiego dnia, gdy cienie zrobi"y si$ d"ugie, w szrankac! pojawi" si$ jednak tajemniczy rycerz. -ran $okiwa" g"ow z mdr min. turniejac! cz$sto brali udzia" tajemniczy rycerze. ;c! twarze skrywa"y !e"my, a tarcze mieli jednobarwne bd# ozdobione jakim niezwyk"ym !erbem. 'iekiedy byli to s"awni mistrzowie w przebraniu. 2moczy )ycerz zwyci$%y" kiedy w turnieju jako )ycerz =ez, by uczyni& sw siostr$ krlow mi"oci i pi$kna w miejsce koc!anki krla. 6arristan :mia"y przywdziewa" zbroj$ tajemniczego rycerza dwukrotnie, za pierwszym razem w wieku dziesi$ciu lat. (a"o%$ si$, %e to by" ten ma"y wyspiarz. 'ikt tego nie wiedzia" odpar"a 5eera. ,ajemniczy rycerz by" jednak niewysoki i zakuty w niedopasowan zbroj$ sklecon z niedobranyc!

0ragmentw. 'a tarczy mia" drzewo serce staryc! bogw, bia"e czardrzewo z rozemian czerwon twarz. 7 mo%e przyby" z yspy ,warzy3 zastanawia" si$ 6ran. .zy by" zielony3 opowieciac! 2tarej 'iani stra%nicy mieli ciemnozielon skr$ i licie zamiast w"osw. .zasami mieli te% na g"owac! poro%a, lecz 6ran nie potra0i" sobie wyobrazi&, jak w takim razie tajemniczy rycerz mg"by na"o%y& !e"m. (a"o%$ si$, %e przys"ali go starzy bogowie. 'iewykluczone. ,ajemniczy rycerz poc!yli" kopi$ przed krlem i ruszy" na koniec szrankw, gdzie mia"o swe namioty pi$ciu zwyci$zcw. iecie, ktrym z nic! rzuci" wyzwanie. Rycerzowi od je%ozwierza, rycerzowi od wide" i rycerzowi od bli#niaczyc! wie%. 6ran s"ysza" wystarczajco wiele opowieci, by si$ tego domyli&. 5wi"em, %e to by" ten ma"y wyspiarz. -imkolwiek by", starzy bogowie u%yczyli si"y jego ramieniu. Pierwszy pad" rycerz od je%ozwierza, po nim rycerz od wide", a na koniec rycerz od dwc! wie%. Aaden z nic! nie by" zbytnio lubiany i dlatego prostaczkowie gorco oklaskiwali )ycerza )ozemianego /rzewa, jak wkrtce nazwano nowego zwyci$zc$. 9dy pokonani przeciwnicy c!cieli wykupi& konie i zbroje, )ycerz )ozemianego /rzewa odpowiedzia" im grzmicym g"osem spod !e"muB 'Na%czcie swych giermkw honor%. To wystarczy*. Gdy ty"ko $okonani rycerze skarci"i s%rowo giermkw# odzyska"i r%maki i zbroje. ,ak oto modlitwa ma"ego wyspiarza spotka"a si$ z odzewem... zielonyc! ludzi, staryc! bogw czy dzieci lasu, kt% mo%e to wiedzie&. Po c!wili zastanowienia 6ran doszed" do wniosku, %e opowie& mu si$ podoba"a. ; co si$ sta"o potem3 .zy )ycerz )ozemianego /rzewa zwyci$%y" w turnieju i polubi" ksi$%niczk$3 Nie odpowiedzia"a 5eera. 'oc w wielkim zamku lord burzy oraz rycerz od czaszek i poca"unkw przysi$gli, %e go zdemaskuj. -rl namawia" te% innyc! rycerzy, by rzucili mu wyzwanie, og"aszajc, %e ten, kto kryje twarz pod tym !e"mem, nie jest mu przyjacielem. )ankiem jednak, gdy !eroldzi zad$li w trby, a krl zasiad" na swym miejscu, pojawi"o si$ tylko dwc! zwyci$zcw. )ycerz )ozemianego /rzewa znikn". -rl bardzo si$ gniewa" i wys"a" nawet na poszukiwania swego syna, smoczego ksi$cia, znaleziono jednak jedynie wiszc na drzewie pomalowan tarcz$. turnieju zwyci$%y" ostatecznie smoczy ksi%$. .ch. 6ran zastanawia" si$ c!wil$ nad tym, co us"ysza". ,o by"a dobra opowie&, ale to trzec! z"yc! rycerzy powinno go napa&, a nie ic!

giermkowie. tedy ma"y wyspiarz mg"by wszystkic! zabi&. ( tym okupem to by"o g"upie. ; tajemniczy rycerz powinien zwyci$%y& w turnieju, pokonujc wszystkic! rywali, a potem uczyni& wilcz dziewczyn$ krlow mi"oci i pi$kna. (osta"a ni odpar"a 5eera. 7le to smutniejsza opowie&. 1este pewien, %e nigdy nie s"ysza"e tej !istorii, 6ran3 zapyta" raz jeszcze 1ojen. Pan ojciec nigdy ci jej nie opowiada"3 6ran potrzsn" g"ow. )obi"o si$ ju% p#no. 9ry rzuca"y d"ugie cienie, ktryc! czarne palce zapuszcza"y si$ mi$dzy sosny. +e'li may wyspiarz mg odwiedzi &ysp! *warzy, to mo$e mnie te$ si! uda# szystkie opowieci zgadza"y si$, %e zieloni ludzie dysponuj niezwyk"ymi magicznymi mocami. 5o%e sprawi, %e znowu b$dzie mg" c!odzi&, albo nawet uczyni z niego rycerza. -robili to dla maego wyspiarza, cho tylko na jeden dzie% pomyla". +eden dzie% by mi wystarczy#

&avos
%adnej celi nie powinno by& tak ciep"o. .o prawda, panowa"a tu ciemno&. Przez prastar, %elazn krat$ przedostawa" si$ do rodka migotliwy pomaraczowy blask poc!odni zatkni$tej na korytarzu, lecz w tylnej po"owie celi by"o zupe"nie ciemno. Przesyca"a j te% wilgo&, czego nale%a"o si$ spodziewa& na takiej wyspie jak 2mocza 2ka"a, gdzie morze zawsze by"o niedaleko. 6y"y tu rwnie% szczury, tyle, ile powinno ic! by& w ka%dym szanujcym si$ loc!u, a nawet troc!$ wi$cej. /a*os nie mg" si$ jednak uskar%a& na zimno. g"adkic! kamiennyc! korytarzac! biegncyc! pod pot$%nym zamczyskiem zawsze by"o ciep"o, a cz$sto te% s"ysza", %e im g"$biej zej& pod ziemi$, tym robi si$ gor$cej. 5ia" wra%enie, %e znajduje si$ g"$boko pod zamkiem, a gdy przyciska" d"o do ciany celi, cz$sto wydawa"a mu si$ ciep"a. 6y& mo%e stare legendy mwi"y prawd$ i 2mocz 2ka"$ rzeczywicie zbudowano z kamieni poc!odzcyc! z piek"a. 9dy go tu zawleczono, trawi"a go c!oroba. -aszel, ktry dr$czy" go od czasu bitwy, wci% si$ nasila". (acz$"a si$ te% gorczka. argi pokry"y mu krwawice p$c!erze, a panujce w celi ciep"o nie powstrzymywa"o dreszczy. Nie poci gn! ju$ dugo myla" wtedy. ,mr! tu, w tej ciemnicy#

krtce si$ przekona", %e myli" si$ w tej sprawie, tak jak i w wielu innyc!. 'iewyra#nie przypomina" sobie delikatne d"onie, stanowczy g"os i spogldajcego na z gry m"odego maestera Pylosa. /osta" do picia gorcy wywar z czosnku oraz makowe mleko, ktre pomog"o na ble i dreszcze. Od maku c!cia"o mu si$ spa&, a kiedy spa", przystawiano mu pijawki, ktre wysysa"y z" krew. ,ak przynajmniej sdzi", gdy% po przebudzeniu zauwa%y" lady na ramionac!. Po nied"ugim czasie kaszel usta", a p$c!erze znikn$"y. rosole, ktry pi", p"ywa"y teraz kawa"ki ryby, marc!wi i cebuli. Pewnego dnia zda" sobie spraw$, %e nie czu" si$ tak dobrze od c!wili, gdy '+zarna -etha* rozpad"a si$ pod nim, a on wpad" do rzeki. Pilnowa"o go dwc! stra%nikw. 1eden by" szeroki w barac!, przysadzisty i mia" wielkie, mocne d"onie. 'osi" skrzan brygantyn$ nabijan %elaznymi &wiekami. )az dziennie przynosi" /a*osowi misk$ owsianki. .zasami s"odzi" j miodem albo dolewa" odrobin$ mleka. /rugi stra%nik by" starszy, przygarbiony i po%"k"y na twarzy. 5ia" przet"uszczone, brudne w"osy i krostowat skr$. 8biera" si$ w dublet z bia"ego aksamitu z wyszytym z"ot nici na piersi piercieniem gwiazd. 8bir nie pasowa" na niego. 6y" za krtki i zarazem zbyt lu#ny, a do tego brudny i rozdarty. ,en stra%nik przynosi" /a*osowi talerze z mi$sem i t"uczonymi ziemniakami albo zup$ rybn, a pewnego razu nawet p" pasztetu z minoga. ,en ostatni by" tak t"usty, %e /a*os nie zdo"a" go utrzyma& w %o"dku, niemniej jednak wi$#niowie w loc!ac! rzadko dostawali podobne smako"yki. /o loc!w nie dociera"o wiat"o s"oca ani ksi$%yca. grubyc! kamiennyc! murac! nie by"o okien. 1edynie stra%nicy pozwalali mu odr%ni& dzie od nocy. Aaden z nic! nie odzywa" si$ do niego ani s"owem, c!o& /a*os wiedzia", %e nie s niemi, gdy% w c!wili zmiany warty niekiedy wymieniali kilka szorstkic! s"w. 'ie podali mu te% swyc! imion, nada" im wi$c w"asne. 'iskiego i silnego nazwa" Owsiank, a starego i przygarbionego 5inogiem. 5ierzy" up"yw dni posi"kami, ktre mu przynosili, oraz poc!odniami, ktre zmieniali pod jego cel. ciemnoci cz"owiek czuje si$ samotny i t$skni za brzmieniem ludzkiego g"osu. /a*os prbowa" rozmawia& ze stra%nikami, gdy tylko przynosili mu posi"ek albo zmieniali wiadro. iedzia", %e pozostan g"usi na proby o wolno& lub zmi"owanie, zadawa" wi$c im pytania, na ktrego pewnego dnia mogliby mu odpowiedzie&. 1akie s wieci o wojnie3 pyta". .zy krl dobrze si$ cz%je? ypytywa" te% o swego syna /e*ana, ksi$%niczk$ 2!ireen i 2allad!ora

2aana. (aka jest $ogoda? prbowa" si$ dowiedzie&. .zy zacz$"y si$ ju% jesienne sztormy3 .zy po wskim morzu p"ywaj jeszcze statki3 6ez wzgl$du jednak na to, o co pyta", nigdy mu nie odpowiadali, c!o& czasami Owsianka przyglda" mu si$ uwa%nie i przez p" uderzenia serca /a*osowi wydawa"o si$, %e stra%nik zaraz si$ odezwie. ( 5inogiem nigdy nie uzyska" nawet tyle. Nie jestem dla niego czowiekiem, a tylko kamieniem, ktry ,e, sra i mwi pomyla" /a*os. /oszed" do wniosku, %e Owsiank$ lubi znacznie bardziej. On przynajmniej sprawia" wra%enie, %e wie, i% /a*os %yje. yczuwa"o si$ te% w nim jak osobliw dobro&. /a*os podejrzewa", %e stra%nik karmi szczury i dlatego jest ic! tu tak wiele. Pewnego razu zdawa"o mu si$, %e s"yszy, jak Owsianka przemawia do nic! jak do dzieci. 6y& mo%e jednak by" to tylko sen. Nie pozwol mi umrze zrozumia". Maj jaki' powd, by mnie utrzyma przy $yciu# ola" nie myle&, co to mo%e by& za powd. Lord 2unglass rwnie% siedzia" przez pewien czas w celac! pod 2mocz 2ka", podobnie jak synowie ser +ubarda )ambtona. szyscy skoczyli na stosie. :epiej by byo, gdybym odda si! morzu myla", spogldajc na p"onc po drugiej stronie krat poc!odni$. "lbo pozwoli, $eby statek przepyn obok, a ja umar na tej skale# &olabym karmi kraby ni$ pomienie# Pewnej nocy, gdy koczy" kolacj$, poczu", %e zala"a go dziwna 0ala gorca. Podnis" wzrok i ujrza" j stojc za kratami. 8 gard"a mia"a swj wielki rubin, a jej oczy lni"y jasno jak poc!odnia, w ktrej blasku by"a skpana. Me"isandre rzek" ze spokojem, ktrego nie czu". +eb%"owy rycerz% odpowiedzia"a mu z rwnym opanowaniem, jakby spotkali si$ przypadkiem na sc!odac! albo na dziedzicu i wymienia"i %$rzejme $ozdrowienia. .zy dobrze si$ czujesz3 Lepiej ni% jeszcze niedawno. 6rak ci czego3 Mojego kr"a. Mojego syna. Odsun" misk$ na bok i wsta". Przysz"a mnie spali&3 1ej niezwyk"e czerwone oczy spoglda"y na niego spoza krat. ,o z"e miejsce, nieprawda%3 .iemne i obrzydliwe. 'ie dociera tu wiat"o dobrego s"oca ani jasnego ksi$%yca. skaza"a d"oni p"onc na cianie poc!odni$. ,o wszystko, co stoi mi$dzy tob a ciemnoci, cebulowy rycerzu. ,en ma"y ogie, ten dar )h""ora. .zy mam go zgasi&3 Nie. Podszed" do krat. Prosz$.

'ie sdzi", by mg" wytrzyma& sam w nieprzeniknionym mroku, majc za towarzystwo jedynie szczury. -obieta w czerwieni rozcign$"a wargi w umiec!u. idz$, %e jednak pokoc!a"e ogie. !otrzeb%j$ tej poc!odni. Otwiera" i zamyka" d"onie. Nie b!d! jej baga# Nie b!d!# 1estem do niej podobna, ser /a*osie. Obie jestemy narz$dziami )!llora. 2"u%ymy tylko jednemu celowi. )ozpraszamy ciemno&. ierzysz w to3 Nie. 6y& mo%e powinien sk"ama& i powiedzie& jej to, co c!cia"a us"ysze&, by" jednak przyzwyczajony mwi& prawd$. 1este matk ciemnoci. idzia"em to pod -ocem 6urzy, gdy urodzi"a j na moic! oczac!. .zy%by dzielny ser .ebula a% tak si$ przestraszy" ulotnego cienia3 'ie obawiaj si$. .ienie mog %y& jedynie wtedy, gdy zrodzi je wiat"o, a ognie krla p"on teraz tak s"abo, %e nie omiel$ si$ nic z niego zaczerpn&, by stworzy& kolejnego syna. ,o mog"oby go zabi&. 5elisandre podesz"a bli%ej. 7le z innym m$%czyzn... m$%czyzn, ktrego ognie nadal pal si$ jasno... jeli naprawd$ c!cesz pomc sprawie swego krla, przyjd# pewnej nocy do mojej komnaty. 5og"abym da& ci rozkosz, ktrej nigdy nie zna"e, a dzi$ki ogniowi twego %ycia stworzy"abym... Monstr%m. /a*os odsun" si$ od niej. 'ie c!c$ mie& z tob nic wsplnego, pani. 7ni z tob, ani z twoim bogiem. 'iec! 2iedmiu mnie broni. 5elisandre westc!n$"a. 'ie obronili 9uncera 2unglassa. 5odli" si$ do nic! trzy razy dziennie i nosi" na tarczy siedmioramienn gwiazd$, ale gdy ) h""or wycign" po niego sw d"o, jego modlitwy przerodzi"y si$ w krzyki i sp"on". Po co trzyma& si$ tyc! 0a"szywyc! bogw3 .zci"em ic! ca"e %ycie. .a"e %ycie, /a*osie 2eawort!3 )wnie dobrze mg"by powiedzie& 'tak by"o wczoraj*. Potrzsn$"a ze smutkiem g"ow. 'igdy nie ba"e si$ mwi& prawdy krlom. .zemu ok"amujesz sam siebie3 Otwrz oczy, dobry rycerzu. 7 co twoim zdaniem powinienem zobaczy&3 ,o, jak urzdzony jest wiat. Prawda otacza ci$ zewszd i "atwo jest j dostrzec. 'oc jest ciemna i pe"na strac!w, a dzie jasny, pi$kny i pe"en nadziei. 1edno jest czarne, a drugie bia"e. ;stniej ld i ogie. 'ienawi& i

mi"o&. 9orycz i s"odycz. Pierwiastek m$ski i %eski. 6l i przyjemno&. (ima i lato. /obro i z"o. (bli%y"a si$ o krok. :mier& i %ycie. sz$dzie napotkasz przeciwiestwa. sz$dzie toczy si$ wojna. ,ojna? zapyta" /a*os. ,ojna potwierdzi"a. 1est dwc! bogw, cebulowy rycerzu. 'ie siedmiu, nie jeden, nie stu i nie tysic. /wc!4 2dzisz, %e przemierzy"am p" wiata po to, by posadzi& jeszcze jednego pr%nego krla na jeszcze jednym czczym tronie3 ojna toczy si$ od pocztku czasu i, nim si$ skoczy, wszyscy ludzie b$d musieli opowiedzie& si$ po ktrej ze stron. Po jednej stronie jest )!llor, Pan :wiat"a, 2erce Ognia, 6g P"omieni i .ienia. 'aprzeciwko niego stoi ielki ;nny, ktrego imienia nie wolno wymienia&, Pan .iemnoci, /usza Lodu, 6g 'ocy i 2trac!u. 'ie c!odzi o wybr mi$dzy 6arat!eonami a Lannisterami czy mi$dzy 9reyjoyami a 2tarkami. 5usimy wybra& mier& albo %ycie. .iemno& albo wiat"o. /otkn$"a krat celi szczup"ymi, bia"ymi d"omi. ydawa"o si$, %e wielki rubin u jej gard"a pulsuje w"asnym blaskiem. Odpowiedz mi, ser /a*osie 2eawort!, odpowiedz mi szczerze. .zy twoje serce p"onie promienn jasnoci )h""ora? .zy mo%e jest czarne, zimne i pe"ne robactwa3 sun$"a r$k$ mi$dzy kraty i po"o%y"a d"o na jego piersi, jakby c!cia"a wyczu& prawd$ przez cia"o, we"n$ i garbowan skr$. Moje serce odpar" z namys"em /a*os jest pe"ne wtpliwoci. 5elisandre westc!n$"a. 7c!, /a*osie. /obry rycerz mwi prawd$ a% do samego koca, nawet w swej c!wili ciemnoci. /obrze, %e mnie nie ok"ama"e, bo przejrza"abym twe k"amstwo. 2"udzy ;nnego cz$sto maskuj swe czarne serce jaskrawym wiat"em. /latego )!llor da" swoim kap"anom moc rozpoznawania 0a"szu. Odsun$"a si$ nieco od krat. .zemu c!cia"e mnie zabi&3 Odpowiem ci, jeli mi powiesz, kto mnie zdradzi". 5g" to by& jedynie 2allad!or 2aan, lecz mimo to /a*os wci% modli" si$ o inn odpowied#. -obieta w czerwieni rozemia"a si$. 'ikt ci$ nie zdradzi", cebulowy rycerzu. 8jrza"am twoje zamiary w p"omieniac!. & pomieniach# 1eli widzisz w tyc! p"omieniac! przysz"o&, to jak to si$ sta"o, %e sp"on$limy na .zarnym 'urcie3 Odda"a moic! synw ogniowi ... moi synowie# mj statek# moi "%dzie... wszystko sp"on$"o... 5elisandre potrzsn$"a g"ow.

-rzywdzisz mnie, cebulowy rycerzu. ,o nie by"y moje ognie. 9dybym by"a z wami, wasza bitwa skoczy"aby si$ inaczej. 1ego 5i"o& otaczali jednak niedowiarkowie, a jego duma okaza"a si$ silniejsza od wiary. 2potka"a go straszliwa kara, nauczy" si$ jednak czego na tym b"$dzie. /zy moi synowie byli jedynie nauczk dla krla0 /a*os zacisn" usta. , waszych )iedmi% 4r"estwach trwa teraz noc cign$"a kobieta w czerwieni a"e wkrtce znowu wzejdzie s"oce. ojna trwa dalej, /a*osie 2eawort!, i niektrzy nied"ugo si$ przekonaj, %e nawet z dogasajcego w$gielka mo%e powsta& wielki po%ar. 2tary maester patrzy" na 2tannisa i widzia" w nim tylko cz"owieka. ,y widzisz w nim krla. Obaj jestecie w b"$dzie. On jest wybracem Pana, wojownikiem ognia. idzia"am, jak dowodzi" walk przeciw ciemnoci. idzia"am to w p"omieniac!. P"omienie nie k"ami. przeciwnym razie nie by"oby ci$ tutaj. 'apisano to rwnie% w proroctwie. 9dy pop"ynie krew czerwonej gwiazdy i zbior si$ ciemnoci, 7zor 7!ai narodzi si$ ponownie pord dymu i soli, by obudzi& pice w kamieniu smoki. -rwawica gwiazda pojawi"a si$ i odesz"a, a 2mocza 2ka"a jest wysp dymu i soli. 2tannis 6arat!eon jest ponownie narodzonym 7zorem 7!ai1 1ej czerwone oczy rozb"ys"y niczym bli#niacze ognie. ydawa"o si$, %e zagldaj w g"b jego duszy. 'ie wierzysz mi. 'awet w tej c!wili wtpisz w prawd$ )h""ora... lecz mimo to dobrze mu si$ przys"u%y"e i b$dziesz mu s"u%y" nadal. (ostawi$ ci$ tu, by mg" rozwa%y& wszystko, co ci powiedzia"am. 7 poniewa% )!llor jest #rd"em wszelkiego dobra, zostawi$ ci rwnie% poc!odni$. Odesz"a z umiec!em, zamiatajc szkar"atnymi spdnicami. (osta" po niej tylko zapac!. ; poc!odnia. /a*os usiad" na pod"odze celi i otoczy" kolana ramionami. Pada" na niego migotliwy blask poc!odni. 9dy ucic!"y kroki 5elisandre, s"yc!a& by"o jedynie tupot szczurzyc! "apek. :d i ogie% pomyla". /zer% i biel# /iemno' i 'wiato# 'ie mg" zaprzeczy& mocy jej boga. idzia" cie, ktry wy"oni" si$ z macicy 5elisandre. Ponadto kap"anka wiedzia"a o rzeczac!, o ktryc! nie powinna wiedzie&. ,jrzaa moje zamiary w pomieniach# /obrze by"o si$ dowiedzie&, %e 2alla go nie sprzeda", lecz myl o tym, %e kobieta w czerwieni szpieguje go za pomoc swyc! ogni, zaniepokoi"a /a*osa bardziej, ni% potra0i" to wyrazi& s"owami. /o to wa'ciwie miao znaczy, $e dobrze si! przysu$yem jej bogu i b!d! mu su$y nadal0 ,o rwnie% mu si$ nie spodoba"o. Podnis" wzrok i spojrza" na poc!odni$. patrywa" si$ w ni przez d"ugi czas, ani razu nie mrugajc. P"omienie wci% taczy"y i migota"y. Prbowa" zajrze& za nie, przenikn& wzrokiem ognist zas"on$ i zobaczy&, co

mieszka za ni... nie dostrzeg" jednak nic oprcz ognia i po pewnym czasie oczy...zasz"y mu "zami. Olepiony przez boga, zm$czony /a*os zwin" si$ na s"omie i zapad" w sen. !o trzech dniach w przybli%eniu, Owsianka przyszed" w tym czasie trzy razy, a 5ing dwa /a*os us"ysza" pod cel jakie g"osy. 8siad" natyc!miast i przycisn" uc!o do ciany, nas"uc!ujc d#wi$kw szarpaniny. ,o by"o co nowego, jaka zmiana w jego niezmiennym wiecie. +a"as dobiega" z lewej, gdzie sc!ody prowadzi"y w wiat"o dnia. 2"ysza" g"os m$%czyzny, ktry krzycza" i b"aga". ...szalestwo4 mwi" nieznajomy, gdy si$ pojawi" w polu jego widzenia. Prowadzi"o go mi$dzy sob dwc! stra%nikw z ognistymi sercami na piersiac!. Przed nimi szed" Owsianka, ktry pobrz$kiwa" p$kiem kluczy, a z ty"u pod%a" ser 7Pell ?lorent. ;e""% b"aga" zrozpaczony wi$zie $rzez wzg"d na mi"o&, jak jeste mi winien, wypu& mnie4 'ie mo%ecie tego zrobi&, nie jestem zdrajc. 6y" to starszy m$%czyzna, wysoki i szczup"y. 5ia" srebrnosiwe w"osy, spiczast brdk$ i pocig", szlac!etn twarz, zastyg" w wyrazie strac!u. Gdzie jest )elyse, gdzie krlowa3 Adam, bycie pozwolili mi si$ z ni zobaczy&. 'iec! ;nni porw was wszystkic!4 Pu&cie mnie4 2tra%nicy nie zwracali uwagi na jego krzyki. T%taj? zapyta" Owsianka, zatrzymujc si$ przed cel. /a*os podnis" si$ z pod"ogi. Przez c!wil$ zastanawia" si$, czy nie rzuci& si$ na nic!, kiedy otworz drzwi, to jednak rwna"oby si$ szalestwu. 6y"o ic! zbyt wielu, stra%nicy mieli miecze, a Owsianka by" silny jak byk. 2er 7Pell skin" krtko g"ow. 'iec! zdrajcy naciesz si$ swym towarzystwem. 'ie jestem zdrajc4 wrzasn" wi$zie, gdy Owsianka otwiera" drzwi. .!o& by" ubrany w prosty kubrak z szarej we"ny i czarne spodnie, przemawia" jak szlac!etnie urodzony. *u pochodzenie w niczym mu nie pomo$e pomyla" /a*os. Owsianka otworzy" szeroko cel$, ser 7Pell raz jeszcze skin" g"ow i stra%nicy cisn$li wi$#nia do rodka. 5$%czyzna potkn" si$. )un"by na blad, arystokratyczn twarz, gdyby /a*os go nie z"apa". 'ieznajomy natyc!miast mu si$ wyrwa" i powlk" ku drzwiom, lecz zatrzani$to mu je tu% przed nosem. Nie krzykn", wykrzywiajc blad, arystokratyczn twarz. Nieeeee. 1ego nogi nagle straci"y ca" si"$. Osun" si$ na pod"og$, c!wytajc si$

%elaznyc! krat. 2er 7Pell, Owsianka i stra%nicy odwrcili si$ ju% i ruszyli w drog$ powrotn. 'ie mo%ecie tego zrobi&4 krzykn" wi$zie do ic! plecw. (estem kr"ewskim namiestnikiem1 /opiero wtedy /a*os go pozna". 1este 7lester ?lorent. 5$%czyzna odwrci" si$. 4im...? )er /a5os )eaworth. Lord 7lester zamruga" powiekami. )eaworth... cebulowy rycerz. .!cia"e zamordowa& 5elisandre. /a*os nie prbowa" temu zaprzecza&. Pod -ocem 6urzy mia"e na sobie czerwono<z"ot zbroj$ z inkrustowanymi lazurytem kwiatami na napierniku zauwa%y", wycigajc r$k$, by pomc wsp"wi$#niowi wsta&. Lord 7lester strzepn" z ubrania brudn s"om$. 5usz$... musz$ ci$ przeprosi& za mj wygld, ser. 2traci"em swe ku0ry, gdy nasz obz zdobyli Lannisterowie. 8ciek"em tylko ze zbroj na plecac! i piercieniami na palcac!. Nadal ma te pier'cienie zauwa%y" /a*os, ktry nie mia" nawet wszystkic! palcw. ( pewnoci jaki kuc!cik albo c!"opiec stajenny paraduje teraz po -rlewskiej Przystani w moim rozci$tym aksamitnym wamsie i ozdobionym klejnotami p"aszczu gada" dalej lord 7lester. No# a"e wszyscy wiedz, %e wojnie zawsze towarzysz okropnoci. ( pewnoci ty rwnie% ponios"e straty. 2traci"em statek z ca" za"og i czterec! synw odpar" /a*os. Niech... 'iec! Pan :wiat"a przeprowadzi ic! przez ciemno& do lepszego wiata wyszepta" nowy wi$zie. Niech ;jciec os dzi ich sprawiedliwie, a Matka obdarzy ask pomyla" /a*os. (ac!owa" jednak sw modlitw$ dla siebie. 'a 2moczej 2kale nie by"o teraz miejsca dla 2iedmiu. Mj syn jest bez$ieczny w (asnej ,odzie cign" lord ale straci"em na ':%rii* bratanka. )er 3mryego# syna mojego brata Ryama. ,o ser ;mry ?lorent wprowadzi" na olep ca" 0lot$ na .zarny 'urt, nie zwracajc uwagi na ma"e kamienne wie%e zbudowane przy ujciu rzeki. /a*os z pewnoci nigdy go nie zapomni.

5j syn 5arie by" wios"omistrzem twego bratanka. Przypomnia" sobie c!wil$, gdy po raz ostatni widzia" spowit w dziki ogie '?uri$*. .zy s"ysza"e o jakic! ocalonyc! z tego statku3 ':%ria* sp"on$"a i posz"a na dno razem z ca" za"og stwierdzi" jego lordowska mo&. Twj syn i mj bratanek zgin$li, a wraz z nimi mnstwo innyc! dobryc! ludzi. ,ego dnia przegralimy wojn$, ser. *en czowiek jest pokonany# /a*os przypomnia" sobie, jak 5elisandre mwi"a o w$gielkac!, ktre daj pocztek wielkim po%arom. Nic dziwnego, $e tu tra5i# 1ego 5i"o& nigdy si$ nie podda, panie. ,o szalestwo, szalestwo. Lord 7lester znowu usiad" na pod"odze, jakby nawet c!wila stania by"a dla niego zbyt wielkim wysi"kiem. 2tannis 6arat!eon nigdy nie zasidzie na Aelaznym ,ronie. .zy to zdrada powiedzie& prawd$3 9orzk prawd$, ale prawd$. 2traci" ca" 0lot$ poza lyseskimi okr$tami, a 2allad!or 2aan ucieknie, gdy tylko zobaczy pierwszy lannisterski %agiel. i$kszo& lordw, ktrzy popierali 2tannisa, przesz"a na stron$ 1o00reya albo zgin$"a... 'awet lordowie wskiego morza3 .i, ktrzy przysi$gali wierno& 2moczej 2kale3 Lord 7lester mac!n" z rezygnacj d"oni. Lord .eltigar dosta" si$ do niewoli i ugi" kolana. 5on0ord Felaryon zgin" razem ze swym okr$tem, 2unglassa spali"a kobieta w czerwieni, a lord 6ar Cmmon ma pi$tnacie lat, jest t"usty i c!orowity. ,o s twoi lordowie wskiego morza. 2tannisowi zosta"y tylko si"y rodu ?lorentw, a przeciw niemu zgromadzi"a si$ ca"a moc ysogrodu, 2"onecznej "czni i .asterly )ock, a teraz rwnie% wi$kszo& lordw burzy. 1edyna nadzieja to zawarcie pokoju, ktry mo%e jeszcze co uratowa&. ,o wszystko, co c!cia"em zrobi&. /obrzy bogowie, jak mog nazywa& to zdrad4 /a*os spoglda" na niego z gry, marszczc czo"o. .o w"aciwie uczyni"e, panie3 ,o nie by"a zdrada. %adnym wypadku nie zdrada. -oc!am 1ego 5i"o& tak samo jak inni jego poddani. 5oja bratanica jest jego krlow. /oc!owa"em mu wiernoci, c!o& mdrzejsi ode mnie ludzie uciekli. 1estem jego namiestnikiem. 1ak krlewski namiestnik mo%e by& zdrajc3 .!cia"em tylko uratowa& nasze %ycie i... honor... tak jest. Obliza" wargi. 'apisa"em list. 2allad!or 2aan przysi$ga", %e ma cz"owieka, ktry mo%e go dostarczy& do -rlewskiej Przystani, do lorda ,ywina. 1ego lordowska mo& ... jest

rozsdnym cz"owiekiem, a moje warunki ... warunki by"y korzystne... bardziej ni% korzystne. 7 jak wyglda"y, panie3 )trasznie t% br%dno zauwa%y" nagle lord 7lester. 3 ten odr... co to za odr? ,iadro. /a*os wskaza" na nie r$k. Nie mamy t% wychodka. 1ak wyglda"y te warunki3 1ego lordowska mo& wpatrywa" si$ z przera%eniem w wiadro. Lord 2tannis mia" si$ zrzec pretensji do Aelaznego ,ronu i wyco0a& wszystko, co powiedzia" o nieprawym poc!odzeniu 1o00reya, pod warunkiem %e zostanie ponownie przyj$ty w obr$b krlewskiego pokoju i zatwierdzony jako lord 2moczej 2ka"y i -oca 6urzy. 1a przysig"em uczyni& to samo w zamian za zwrot 1asnej ody i naszyc! ziem. 5yla"em ... %e lord ,ywin dostrze%e zalety tej propozycji. 5usi jeszcze upora& si$ ze 2tarkami i z %elaznymi lud#mi. (aproponowa"em, %e dla przypiecz$towania umowy 2!ireen polubi brata 1o00reya, ,ommena. Potrzsn" g"ow. ,ar%nki... nie mamy szansy na lepsze. 'awet ty z pewnoci to rozumiesz3 Tak zgodzi" si$ /a*os nawet ja. 1eli 2tannis nie sp"odzi syna, takie ma"%estwo oznacza"oby, %e 2mocza 2ka"a i -oniec 6urzy przypadn pewnego dnia ,ommenowi. Lordowi ,ywinowi z pewnoci by si$ to spodoba"o. 7 tymczasem Lannisterowie zatrzymaliby 2!ireen jako zak"adniczk$, by mie& pewno&, %e 2tannis nie wznieci ju% %adnyc! buntw. 7 co rzek" 1ego 5i"o&, gdy przedstawi"e mu te warunki3 0awsze jest $rzy nim kobieta w czerwieni i... obawiam si$, %e z jego g"ow nie wszystko jest w porzdku. .a"e to gadanie o kamiennym smoku ... ob"$d, powiadam ci, czysty ob"$d. .zy niczego si$ nie nauczylimy z losw 7eriona 1asnego P"omienia, dziewi$ciu magw i alc!emikw3 ( tego, co wydarzy"o si$ w 2ummer!all3 ( tyc! marze o smokac! nigdy nie wynik"o nic dobrego. Powiedzia"em to 7Pellowi. 5j sposb by" lepszy. 7 2tannis da" mi sw piecz$&, da" prawo sprawowania rzdw. 'amiestnik przemawia g"osem krla. Nie w tej s$rawie. /a*os nie by" dworakiem i nie prbowa" "agodzi& swyc! s"w. 2tannis nie jest w stanie si$ podda&, dopki b$dzie wiedzia", %e jego pretensje s s"uszne. 'ie co0nie te% s"w, ktre powiedzia" o 1o00reyu, je%eli wierzy w ic! prawdziwo&. 7 jeli c!odzi o to ma"%estwo, ,ommen zrodzi" si$ z tego samego kazirodztwa, co 1o00rey. 1ego 5i"o& pr$dzej pozwoli, by 2!ireen zgin$"a, ni% wyda j za kogo takiego. 'a czole ?lorenta pulsowa"a %y"ka. Nie ma wybor%.

5ylisz si$, panie. 5o%e postanowi& zgin& jako krl. ; my razem z nim3 .zy tego w"anie pragniesz, cebulowy rycerzu3 'ie. 1estem jednak cz"owiekiem krla i nie zawr$ pokoju bez jego zgody. Lord 7lester wpatrywa" si$ w niego bezradnie przez d"u%sz c!wil$, po czym zala" si$ "zami.

#on
Ostatnia noc by"a ciemna i bezksi$%ycowa, lecz c!o& raz niebo pozostawa"o bezc!murne. ;d$ na wzgrze poszuka& /uc!a oznajmi" 1on stojcym u wylotu jaskini ,!ennom. Przepucili go z cic!ym mrukni$ciem. Tyle #wiazd myla", wlokc si$ pod gr$ mi$dzy sosnami, jod"ami i jesionami. 9dy by" jeszcze c!"opcem w inter0ell, maester Luwin nauczy" go rozpoznawa& gwiazdy. 1on pozna" nazwy dwunastu domw nieba i imiona ic! w"adcwE potra0i" odszuka& siedmiu w$drowcw, ktrzy byli wi$toci dla iaryE by" starym przyjacielem Lodowego 2moka, .ieniokota, -si$%ycowej Panny i 5iecza Poranka. szystkie te nazwy dzieli" z @gritte, by"y te% jednak takie, ktre brzmia"y tu inaczej. Patrzymy na te same gwiazdy, a widzimy zupenie inne rzeczy# -rlewska -orona by"a dla niej -o"ysk, Ogier )ogatym Lordem, a czerwony w$drowiec, ktrego septonowie uwa%ali za powi$conego swemu -owalowi, nazywa" si$ tu ("odziejem. @gritte zapewnia"a, %e gdy ("odziej jest w gwiazdozbiorze -si$%ycowej Panny, przynosi szcz$cie m$%czyznom, ktrzy prbuj ukra& kobiet$. ,ak jak tej nocy, kiedy mnie ukrad"e. ("odziej wieci" wtedy jasno na niebie. cale ci$ nie ukrad"em s$rzeciwi" si$. 'ie wiedzia"em, %e jeste dziewczyn, a% do c!wili, gdy przystawi"em ci n% do gard"a. 1eli zabijesz cz"owieka niec!ccy, b$dzie tak samo martwy jak wtedy, gdy zrobisz to celowo nie ust$powa"a @gritte. 1on nigdy w %yciu nie widzia" nikogo rwnie upartego, poza by& mo%e swoj m"odsz siostr 7ry. /zy jest jeszcze moj siostr 0 zada" sobie pytanie. /zy w ogle kiedykolwiek ni bya0 'igdy nie by" 2tarkiem, a jedynie pozbawionym matki b$kartem lorda Cddarda, ktry nie mia" wi$kszyc! praw do miejsca w inter0ell ni% ,!eon 9reyjoy. 7 nawet to straci". 9dy cz"owiek z 'ocnej

2tra%y wypowiedzia" swe s"owa, wyrzeka" si$ dawnej rodziny, zamieniajc j na now. 7le 1on 2now utraci" rwnie% i tyc! braci. ,ak jak si$ tego spodziewa", znalaz" /uc!a na wzgrzu. 6ia"y wilk nigdy nie wy", lecz mimo to co go cign$"o na szczyty. 2iada" tam na zadzie i wpija" si$ w gwiazdy czerwonymi lepiami, a z pyska buc!a"a mu bia"a mgie"ka. .zy ty te% im nadajesz jakie nazwy3 zapyta" 1on. Opad" na jedno kolano i podrapa" wilkora po g$stym, bia"ym 0utrze na szyi. (ajc3 =ania3 ilczyca3 /uc! poliza" go po twarzy, dotykajc szorstkim j$zykiem strupw na ranac! pozostawionyc! przez szpony or"a. Ptak naznaczy nas obu pomyla" c!"opak. /%ch powiedzia" cic!o rankiem przec!odzimy na drug stron$. ,u nie ma sc!odw ani klatki podnoszonej na wycigu. 'ie mam jak ci$ przenie&. 5usimy si$ rozsta&. )ozumiesz3 mroku czerwone oczy wilkora wydawa"y si$ czarne. 2zturc!n" pyskiem szyj$ 1ona, milczcy jak zawsze. 1ego oddec! by" gorc mgie"k. /zicy zwali 1ona 2now wargiem, lecz jeli rzeczywicie nim by", to marnym. 'adal nie potra0i" przywdzia& wilczej skry, tak jak Orell przywdziewa" skr$ swego or"a. -iedy ni"o mu si$, %e jest /uc!em i spoglda z gry na dolin$ 5lecznej ody, w ktrej 5ance )ayder zgromadzi" swyc! ludzi, i ten sen okaza" si$ prawd. ,eraz jednak nie spa" i zosta"y mu tylko s"owa. 'ie mo%esz pj& ze mn rzek" 1on, ujmujc "eb wilka w d"onie i spogldajc mu g"$boko w oczy. 5usisz i& do .zarnego (amku. )ozumiesz3 /o .zarnego (amku. Potra0isz go znale#&3 ,ra0isz do domu3 ;d# wzd"u% lodu, ca"y czas na wsc!d, w stron$ s"oca, a na pewno tam dotrzesz. .zarnym (amku ci$ poznaj i mo%e twj widok b$dzie dla nic! ostrze%eniem. 5yla" o tym, %eby napisa& list i da& go /uc!owi, nie mia" jednak inkaustu, pergaminu ani g$siego pira, a do tego ryzyko, %e go z"api, by"o zbyt wielkie. 2potkamy si$ w .zarnym (amku, ale musisz tam dotrze& samodzielnie. Przez pewien czas b$dziemy polowa& osobno. Osobno. ilkor wyrwa" si$ z ucisku 1ona, stawiajc uszy. 'agle zerwa" si$ do biegu. Przemkn" przez c!aszcze i przeskoczy" zwalone drzewo, p$dzc jak bia"a b"yskawica. Pobieg do /zarnego -amku0 zastanawia" si$ 1on. /zy 'ciga zaj ca0 .!cia"by to wiedzie&. Obawia" si$, %e mo%e si$ okaza& rwnie kiepskim wargiem jak zaprzysi$%onym bratem i szpiegiem.

1ego wyblak"ymi czarnymi szatami targa" wiatr, nioscy ze sob wo sosnowyc! igie". 'a po"udniu majaczy" 5ur, wysoki i ciemny, olbrzymi cie przes"aniajcy gwiazdy. Pagrkowaty teren nasuwa" mu podejrzenie, %e znajduj si$ gdzie mi$dzy ie% .ieni a .zarnym (amkiem, zapewne bli%ej tej pierwszej. Pod%ali na po"udnie przez wiele dni, omijajc g"$bokie jeziora, ktre cign$"y si$ w wskic! dolinac! niczym cienkie, d"ugie palce, z obu stron otoczone poroni$tymi sosnowym lasem wzgrzami o skalnyc! graniac!. takim terenie je#d#cy poruszali si$ powoli, lecz za to "atwo im by"o zbli%y& si$ do 5uru niepostrze%enie. *o idealna okolica dla dzikich upie$cw pomyla". Takich ,ak my. Jak ,a. (a 5urem le%a"o 2iedem -rlestw i wszystko, czego poprzysig" strzec. ypowiedzia" s"owa, przysig" na %ycie i !onor. Powinien teraz sta& tam na warcie. Powinien unosi& rg do ust, by wezwa& 'ocn 2tra% do broni. 'ie mia" jednak rogu. (apewne bez trudu mg"by ukra& jeden z tyc!, ktre nale%a"y do dzikic!, lecz co by mu to da"o3 'awet gdyby w niego zad", nikt by go nie us"ysza". 5ur mia" trzysta mil d"ugoci, a liczebno& 2tra%y tragicznie spad"a. Opuszczono wszystkie twierdze poza trzema i 1on mg" by& jedynym bratem w promieniu czterdziestu mil. 1eli jeszcze by" bratem... *rzeba byo sprbowa zabi Mance =a )aydera na Pi!'ci, nawet je'li miaoby to mnie kosztowa $ycie# ,ak w"anie postpi"by >!orin P"r$ki. 1on jednak si$ zawa!a" i szansa umkn$"a. 'ast$pnego dnia odjec!a" z magnarem 2tyrem, 1arlem oraz ponad setk wybranyc! ,!ennw i "upie%cw. Powtarza" sobie, %e tylko czeka na odpowiedni moment, by wymkn& si$ i pop$dzi& do .zarnego (amku. ,en moment nigdy jednak nie nadszed". i$kszo& nocy sp$dzali w opustosza"yc! wioskac! dzikic!, a 2tyr zawsze wyznacza" do pilnowania koni tuzin swyc! ,!ennw, 1arl obserwowa" 1ona podejrzliwie, @gritte za nigdy nie odc!odzi"a daleko, we dnie czy w nocy. Dwa serca, ktre bij jak jedno. /rwice s"owa 5ancea )aydera nios"y si$ w g"owie m"odzieca gorzkim ec!em. 1on rzadko czu" si$ tak zdezorientowany. Nie mam wybor! powiedzia" sobie, gdy po raz pierwszy wlizn$"a si$ pod skry, ktrymi przykrywa" si$ w nocy. +e'li jej odmwi!, zrozumie, $e jestem kamc # 6ram rol!, ktr kaza mi gra Pr!ki# .ia"o 1ona odgrywa"o j z radoci. 1ego wargi styka"y si$ z jej wargami, jego d"o wsuwa"a si$ pod jej koszul$ z jeleniej skry, %eby dotkn& piersi, a jego m$sko& sztywnia"a, gdy przez ubranie pociera"a o ni swj wzgrek. Moja przysi!ga pomyla", wspominajc bo%y gaj, w ktrym j

wypowiedzia", dziewi$& wielkic!, bia"yc! czardrzew rosncyc! w kr$gu, ic! czerwone rze#bione twarze, ktre patrzy"y i s"uc!a"y. 1ej palce rozsznurowywa"y ju% jednak jego spodnie, jej j$zyk wsuwa" si$ do jego ust, jej d"o zag"$bia"a si$ w jego bielizn$, by wyprowadzi& go na zewntrz. 'ie widzia" ju% czardrzew, a jedynie @gritte. 8gryz"a go w szyj$, a on wtuli" twarz w jej g$ste rude w"osy. .zcz!'cie pomyla". 9rzynosi szcz!'cie# +est pocaowana przez ogie%# +zy to nie jest dobre? zapyta"a, wprowadzajc go w g"b siebie. 6y"a tam zupe"nie wilgotna. ( pewnoci nie by" jej pierwszym, lecz nic go to nie obc!odzi"o. 1ego przysi$ga, jej dziewictwo, wszystko to straci"o znaczenie. Liczy"o si$ tylko jej ciep"o, jej usta, palce, ktrymi szczypa"a jego brodawk$ piersiow. .zy to nie s"odkie3 zapyta"a tym razem. 'ie tak szybko, oc!, powoli, tak, tak. ,utaj, tutaj, tak, s"odko, s"odko. 'ic nie wiesz, 1onie 2now, ale ja ci wszystko poka%$. ,eraz mocniej. ,aaaak. To tylko rola przekonywa" si$ p#niej. 6ram rol!# Musiaem zrobi to raz, 4eby dowie', $e zamaem przysi!g!# -doby jej zau5anie# ,o nie musia"o si$ ju% wi$cej powtrzy&. 'adal pozostawa" cz"owiekiem z 'ocnej 2tra%y i synem Cddarda 2tarka. (robi" to, co trzeba by"o zrobi&, dowid" tego, czego nale%a"o dowie&. ,en dowd okaza" si$ jednak bardzo przyjemny, a potem @gritte zasn$"a obok niego z g"ow na jego piersi i to rwnie% by"o s"odkie, niebezpiecznie s"odkie. Ponownie pomyla" o czardrzewac! i s"owac!, ktre przed nimi wypowiedzia". *o zdarzyo si! tylko raz# Nie byo innego wyj'cia# Nawet ojciec si! kiedy' potkn # -apomnia o przysi!dze ma$e%skiej i spodzi b!karta# 1on poprzysig" sobie, %e z nim b$dzie tak samo. *o si! ju$ nie powtrzy# ,ej samej nocy powtrzy"o si$ jeszcze dwa razy, a potem znowu rano, kiedy obudzi"a go i przekona"a si$, %e jest twardy. /zicy otwierali ju% oczy i kilku z nic! z pewnoci zauwa%y"o, co si$ dzieje pod stert 0uter. 1arl zawo"a", %eby si$ popieszyli, bo inaczej wyleje na nic! wiadro wody. +ak na parz ce si! psy pomyla" potem 1on. .zy tym w"anie si$ sta"3 +estem czowiekiem z Nocnej .tra$y upiera" si$ cic!y g"os w g"$bi jego ja#ni, z ka%d noc stawa" si$ on jednak nieco s"abszy, a gdy @gritte ca"owa"a jego uszy albo gryz"a w szyj$, 1on nie s"ysza" go w ogle. /zy tak wa'nie byo z ojcem0 zada" sobie pytanie. /zy by tak samo saby jak ja i dlatego okry si! ha%b w o$u mojej matki0 tem zda" sobie spraw$, %e co wc!odzi na wzgrze za jego plecami. Przez p" uderzenia serca myla", %e mo%e to wrci" /uc!, lecz wilkor nigdy

nie robi" tyle !a"asu. 1ednym g"adkim ruc!em wydoby" /"ugi Pazur, okaza"o si$ jednak, %e to tylko ktry z ,!ennw, barczysty m$%czyzna w !e"mie z brzu. .!od#. 5agnar czeka. Ludzie z ,!ennu mwili w starym j$zyku i wi$kszo& z nic! zna"a tylko kilka s"w powszec!nego. 1ona ma"o obc!odzi"y pragnienia magnara, nie mia"o jednak sensu spiera& si$ z kim, kto ledwie go rozumia". )uszy" za dzikim na d". ylot jaskini by" szczelin w skale, tak wsk, %e z trudem mieci" si$ w niej ko. 2zczelin$ na wp" przes"ania"a %o"nierska sosna. 9rota wyc!odzi"a na p"noc, dzi$ki czemu z 5uru nie by"o wida& p"oncego wewntrz ogniska. 'awet gdyby dzi w nocy szczytem 5uru przeje%d%a" patrol, bracia nie zauwa%yliby nic poza wzgrzami, sosnami i lodowatym blaskiem gwiazd odbijajcym si$ w cz$ciowo zamarzni$tym jeziorze. 5ance )ayder dobrze zaplanowa" ten atak. -orytarz opada" dwadziecia stp w d", po czym przec!odzi" w grot$ tak obszern, jak ielka -omnata inter0ell. rd kolumn p"on$"y ogniska, ktryc! dym czerni" kamienne sklepienie. -onie sp$tano pod cian, obok p"ytkiej sadzawki. Porodku znajdowa" si$ otwr prowadzcy do drugiej jaskini na dole, ktra mog"a by& jeszcze wi$ksza, c!o& po ciemku trudno to by"o okreli&. 1on s"ysza" cic!y szum, jakby gdzie poni%ej p"yn" podziemny strumie. 5agnarowi towarzyszy" 1arl. 5ance mianowa" ic! obu wsp"dowdcami. 1on ju% wczeniej zauwa%y", %e 2tyr nie jest z tego zbyt zadowolony. 5ance )ayder nazwa" ciemnow"osego m"odzieca 'ulubiecem* Fal, ktra by"a siostr /alii, jego krlowej. .zyni"o to 1arla szwagrem krla za 5urem. 5agnar by" wyra#nie wciek"y, %e musi dzieli& si$ w"adz. Przywid" ze sob stu ,!ennw, pi$& razy wi$cej ludzi ni% 1arl, i cz$sto zac!owywa" si$ tak, jakby by" tu samodzielnym dowdc. 1on jednak wiedzia", %e to m"odszy m$%czyzna przeprowadzi ic! przez ld. .!o& 1arl nie mg" mie& wi$cej ni% dwadziecia lat, by" "upie%c ju% od omiu i wielokrotnie wyrusza" za 5ur z takimi lud#mi jak 7l0yn ronobjca i P"aczka, a ostatnio z w"asn band. 5agnar nie owija" w bawe"n$. 1arl ostrzega" mnie przed wronami, ktre patroluj 5ur. Powiedz mi wszystko, co wiesz o tyc! patrolac!. 9owiedz mi, nie nam wybor! zauwa%y" 1on. Mimo $e +arl stoi tu$ obok niego# ( wielk c!$ci nie wykona"by tego obcesowego %dania, wiedzia" jednak,

%e 2tyr zabi"by go za najdrobniejsz nielojalno& i @gritte razem z nim, za to, %e jest jego kobiet. -a%dy patrol sk"ada si$ z czterec! ludzi, dwc! zwiadowcw i dwc! budowniczyc! odpowiedzia". 6udowniczowie maj uwa%a& na szczeliny, topnienie lodu i inne usterki, a zwiadowcy wypatruj wrogw. 1e%d% na mu"ac!. 'a mu"ac!3 6ezuc!y m$%czyzna zmarszczy" brwi. 5u"y s powolne. Powolne, ale pewniej stpaj na lodzie. Patrole cz$sto poruszaj si$ szczytem 5uru, a poza okolicami .zarnego (amku biegncyc! tamt$dy cie%ek nie posypywano %wirem ju% od wielu lat. ,e mu"y !oduje si$ we sc!odniej 2tra%nicy i s specjalnie szko"one do tego zadania. .z$sto poruszaj si$ szczytem 5uru3 'ie zawsze3 'ie. .o czwarty patrol je#dzi do"em, %eby szuka& szczelin w podstawie 5uru albo podkopw. 5agnar skin" g"ow. 'awet w dalekim ,!ennie s"yszelimy opowie& o 7rsonie Lodowym To$orze i jego t%ne"%. 1on rwnie% j s"ysza". Podkop 7rsona Lodowego ,opora si$ga" ju% po"owy gruboci 5uru, gdy tra0ili na zwiadowcy z 'ocnego ?ortu. (amiast przeszkadza& kopicemu w pracy, zamkn$li po prostu wylot tunelu lodem, niegiem i kamieniami. Cdd .ierpi$tnik zapewnia", %e jeli mocno przycisn& uc!o do 5uru, nadal mo%na us"ysze& t"ukcego toporem 7rsona. -iedy wyruszaj te patrole3 1ak cz$sto3 1on wzruszy" ramionami. ,o zale%y. 2"ysza"em, %e lord dowdca >orgyle zwyk" wysy"a& je co trzeci dzie z .zarnego (amku do sc!odniej 2tra%nicy i co drugi dzie z .zarnego (amku do ie%y .ieni. tyc! czasac! 2tra% by"a jednak liczniejsza. Lord dowdca 5ormont woli zmienia& liczb$ patroli i dzie, w ktrym je wysy"a, %eby trudniej by"o przewidzie& ic! ruc!y. .zasami kieruje nawet wi$kszy oddzia" do jednego z porzuconyc! zamkw na dwa tygodnie albo na ca"y ksi$%yc. 1on wiedzia", %e to jego stryj by" pomys"odawc tej taktyki. 'ajwa%niejsze by"o pozbawi& nieprzyjaciela pewnoci. czy w 4amiennych /rzwiac! jest teraz za"oga3 zapyta" 1arl. 3 w )zarej ,arcie? " wi!c jeste'my mi!dzy tymi dwiema twierdzami, tak0 1on starannie ukry" swe myli.

-iedy opuszcza"em 5ur, ludzie byli tylko we sc!odniej 2tra%nicy, .zarnym (amku i ie%y .ieni. 'ie mam poj$cia, co 6owen 5ars! albo ser /enys mogli postanowi& p#niej. ;le wron zosta"o w zamkac!3 dopytywa" si$ 2tyr. Pi$&set w .zarnym (amku, dwiecie w ie%y .ieni i mo%e ze trzysta we sc!odniej 2tra%nicy. 1on powi$kszy" ic! liczb$ o trzystu ludzi. 3dyby tylko byo to takie atwe... 1arl nie da" si$ jednak nabra&. -"amie oznajmi" 2tyrowi. 7lbo uwzgl$dni" tyc!, ktryc! stracili na Pi$ci. ,rono ostrzeg" go magnar nie bierz mnie za Mancea )aydera. 1eli mnie ok"amiesz, wyrw$ ci j$zyk. Nie jestem wron i nikt nie b$dzie zwa" mnie k"amc. 1on zgi" palce r$ki, w ktrej zwyk" trzyma& miecz. 5agnar ,!ennu przeszy" go spojrzeniem zimnyc!, szaryc! oczu. krtce si$ dowiemy, ilu ic! jest stwierdzi" po c!wili. 5o%esz odej&. 1eli b$d$ ci c!cia" zada& jeszcze jakie pytania, wyl$ po ciebie. 1on pok"oni" si$ sztywno i odszed". 6dyby wszyscy dzicy byli podobni do .tyra, atwiej byoby ich zdradzi# ,!ennowie nie przypominali innyc! wolnyc! ludzi. 5agnar twierdzi", %e jest ostatnim z Pierwszyc! Ludzi, i w"ada" %elazn r$k. ,!enn by" niewielk krain. ,a grska dolina kry"a si$ pord wysuni$tyc! najdalej na p"noc szczytw 5ro#nyc! -"w. (e wszystkic! stron otaczali j jaskiniowcy, )ogostopi, olbrzymy i klany kanibali znad zamarzni$tyc! rzek. @gritte mwi"a, %e ,!ennowie s gro#nymi wojownikami, a magnar jest dla nic! bogiem. 1on potra0i" w to uwierzy&. przeciwiestwie do 1arla, +army i 9rzec!oczcej -oszuli 2tyr cieszy" si$ u swyc! ludzi absolutnym pos"uc!em. ,a dyscyplina z pewnoci by"a jednym z powodw, dla ktryc! 5ance w"anie jego wyznaczy" do wyprawy za 5ur. sz$dzie widzia" ,!ennw, ktrzy siedzieli na !e"mac! z brzu wok" ognisk. 6dzie si! podziaa Dgritte0 (nalaz" jej rzeczy le%ce razem z jego rzeczami, ale samej dziewczyny nigdzie nie by"o wida&. zi$"a poc!odni$ i posz"a w t$ stron$ powiedzia" mu 9rigg -ozio", wskazujc poc!odni w g"b jaskini. 1on ruszy" w tamtym kierunku i znalaz" si$ w mrocznej, g"$biej po"o%onej cz$ci groty. Nie mo$e jej tu by pomyla", w$drujc przez labirynt kolumn i stalaktytw, gdy nagle us"ysza" jej miec!. 2kierowa" si$ w stron$ d#wi$ku, lecz po dziesi$ciu krokac! dotar" do ciany z r%owo<bia"ego

wapienia. (dziwiony, wrci" t sam drog, ktr przyszed", i wypatrzy" mroczny otwr pod mokr kamienn wynios"oci. 8klk", wyt$%y" s"uc! i us"ysza" s"aby plusk wody. <gritte? T% jestem dobieg" go jej nioscy si$ s"abym ec!em g"os. 1on musia" przeczo"ga& si$ dwanacie krokw, by dotrze& do wi$kszej groty. 9dy znowu stan" prosto, min$"a jeszcze c!wila, nim jego oczy przyzwyczai"y si$ do p"mroku. @gritte przynios"a poc!odni$, nie by"o tu jednak %adnego innego #rd"a wiat"a. 2ta"a przy ma"ym wodospadzie, ktry wyp"ywa" ze skalnej szczeliny, tworzc du% czarn sadzawk$. Pomaraczowo%"te p"omienie odbija"y si$ w jasnozielonej ta0li. +o t% robisz? zapyta". 8s"ysza"am plusk wody. .!cia"am zobaczy&, jak g"$boko si$ga ta jaskinia. ycign$"a r$k$, w ktrej trzyma"a poc!odni$. ,am jest korytarz, ktry sc!odzi dalej w d". Przesz"am nim sto krokw, a potem zawrci"am. -oczy si$ lepo3 'ic nie wiesz, 1onie 2now. .ignie si$, cignie i cignie. tyc! wzgrzac! s setki jaski, a g"$boko pod ziemi wszystkie "cz si$ ze sob. 1est tu nawet przejcie pod waszym 5urem. /roga 9orne a. Gornea powtrzy" 1on. 9orne by" krlem za 5urem. Tak zgodzi"a si$ @gritte. )azem ze swym bratem 9endelem, trzy tysice lat temu. Przeprowadzili przez te jaskinie zast$p wolnyc! ludzi i 2tra% o niczym nie wiedzia"a. 7le gdy wyszli na powierzc!ni$, napad"y na nic! wilki z inter0ell. 2toczono bitw$ przypomnia" sobie 1on. 9orne zabi" krla p"nocy, ale syn poleg"ego podnis" c!orgiew ojca, w"o%y" na g"ow$ jego koron$ i powali" zabjc$. 7 szcz$k mieczy obudzi" wrony w ic! zamkac!. yjec!a"y ca"e w czerni i zaatakowa"y wolnyc! ludzi od ty"u. ,ak. 9endel na po"udniu mia" krla, na wsc!odzie 8mberw, a na p"nocy 2tra%. On rwnie% zgin". 'ic nie wiesz, 1onie 2now. cale nie zgin". Przebi" si$ przez szeregi wron i poprowadzi" swyc! ludzi na p"noc, c!o& wilki ciga"y ic! zajadle. ,yle %e 9endel nie zna" jaski tak dobrze jak 9orne i skr$ci" w niew"aciwym kierunku. Poruszy"a poc!odni w przd i w ty", a% cienie podskoczy"y gwa"townie. (apuszcza" si$ coraz g"$biej, a kiedy prbowa" zawrci&, korytarze, ktre wydawa"y si$ znajome, mia"y na kocu ska"$

zamiast nieba. krtce jego poc!odnie zacz$"y gasn& jedna po drugiej, a% wreszcie zewszd otoczy"a ic! ciemno&. Ludzi 9endela nigdy ju% wi$cej nie widziano, lecz w cic! noc s"yc!a&, jak dzieci dzieci ic! dzieci "kaj pod wzgrzami, nadal szukajc drogi powrotu. Pos"uc!aj. .zy je s"yszysz3 1on s"ysza" tylko spadajc na d" wod$ i cic!e buzowanie p"omieni. 7 czy to przejcie pod 5urem rwnie% zagin$"o3 Niektrzy go sz%ka"i# a"e ci# ktrzy sc!odz g"$boko, natra0iaj na dzieci 9endela, a one zawsze s g"odne. 8miec!n$"a si$ i wetkn$"a ostro%nie poc!odni$ w skaln szczelin$, po czym podesz"a do niego. ciemnoci nie ma nic do jedzenia poza mi$sem wyszepta"a, gryzc go w szyj$. (on wtuli" twarz we w"osy dziewczyny, wype"niajc nos jej zapac!em. 5wisz jak 2tara 'iania, kiedy opowiada"a 6ranowi o potworac!. 2zturc!n$"a go w rami$. 1estem staruszk, tak3 1este starsza ode mnie. 2tarsza i mdrzejsza. 'ic nie wiesz, 1onie 2now. Odsun$"a si$ od niego i zrzuci"a z siebie kamizelk$ z krliczego 0utra. +o ty robisz? Pokazuj$ ci, jaka jestem stara. )ozwiza"a koszul$ z jeleniej skry, zrzuci"a j i cign$"a wszystkie trzy we"niane podkoszulki jednoczenie przez g"ow$. .!c$, %eby mnie wreszcie zobaczy". 'ie powinnimy... Powinnimy. Piersi dziewczyny podskoczy"y, gdy stan$"a na jednej nodze, %eby cign& but, a potem przeskoczy"a na drug, %eby zdj& drugi. 1ej sutki by"y wielkimi r%owymi kr$gami. ,y te% $owiedzia"a, cigajc spodnie z baraniej skry. 1eli c!cesz patrze&, musisz te% pokazywa&. 'ic nie wiesz, 1onie 2now. iem, %e ci$ pragn$ us"ysza" w"asne s"owa. (apomnia" o wszystkic! przysi$gac! i !onorze. 2ta"a przed nim naga jak w dzie imienia, a on by" twardy niczym otaczajca ic! ska"a. 6y" ju% w niej p" setki razy, lecz zawsze pod 0utrem, gdy otaczali ic! inni. 'igdy dotd nie widzia", jaka jest pi$kna. 'ogi mia"a szczup"e, ale muskularne, a w"osy w miejscu ic! po"czenia mia"y jaskrawsz barw$ ni% na g"owie. /zy to znaczy, $e przynosz jeszcze wi!cej szcz!'cia0 Przycign" j do siebie. 4ocham twj za$ach mwi". -oc!am twoje rude w"osy. -oc!am twoje usta i to, jak mnie ca"ujesz. -oc!am twj umiec!. -oc!am twoje cycki. Poca"owa" je, najpierw jeden# a $otem dr%gi. -oc!am twoje c!ude nogi i to, co jest mi$dzy nimi.

8kl$kn", by poca"owa& j lekko we wzgrek, lecz @gritte rozsun$"a nieco nogi i zobaczy" ukryt wewntrz r%owo&. Poca"owa" j rwnie% i poczu" jej smak. estc!n$"a cic!o. 1eli koc!asz mnie tak bardzo, to czemu jeste jeszcze ubrany3 wyszepta"a. Nic nie wiesz# (onie )now. Nic... och. .ch. .+9+9+9. Potem zac!owywa"a si$ niemal niemia"o, o ile w przypadku @gritte w ogle by"o to mo%liwe. ,o, co zrobi"e zacz$"a, gdy le%eli razem na stercie ubra. 7stami. (awa!a"a si$. +zy... czy to w"anie lordowie robi na po"udniu swym damom3 'ie sdz$. .o prawda, nikt nigdy nie mwi" 1onowi, co robi lordowie swym damom. (a ty"ko... c!cia"em ci$ tam poca"owa&, to wszystko. .!yba ci si$ to spodoba"o. Tak... troc!$. 'ikt ci$ tego nie uczy"3 'ikogo przed tob nie by"o wyzna". 1este pierwsza. /ziewica dra%ni"a si$ z nim. 1este dziewic. 8szczypn" j 0iglarnie w bli%sz sutk$. 6y"em cz"owiekiem z 'ocnej 2tra%y. (yem# -im by" teraz3 'ie c!cia" si$ nad tym zastanawia&. 7 czy ty by"a dziewic3 @gritte wspar"a si$ na "okciu. 5am dziewi$tnacie lat, jestem w"czniczk, do tego poca"owan przez ogie. 1ak mog"abym by& dziewic3 -to to by"3 .!"opak na wi$cie, pi$& lat temu. Przyjec!a" po!andlowa& ze swoimi bra&mi i mia" w"osy takie jak moje, poca"owane przez ogie, wi$c myla"am, %e przyniesie mi szcz$cie, ale okaza" si$ s"aby. -iedy wrci", %eby mnie ukra&, /"uga "cznia z"ama" mu r$k$ i przegoni" go. i$cej ju% nie prbowa", ani razu. 7 wi$c to nie by" /"uga "cznia3 1on poczu" ulg$. Lubi" /"ug "czni$ z jego nie"adn twarz i przyjaznym zac!owaniem. ymierzy"a mu kuksaca. ,o wstr$tne. .zy spa"by z w"asn siostr3 /"uga "cznia nie jest twoim bratem. 1est z mojej wioski. 'ic nie wiesz, 1onie 2now. Prawdziwy m$%czyzna kradnie kobiet$ z daleka, %eby wzmocni& klan. -obiety, ktre pi z bra&mi, ojcami albo klanowymi kuzynami, obra%aj bogw, a ci przeklinaj je s"abymi, c!orowitymi dzie&mi. 'awet potworami. .raster %eni si$ ze swymi crkami wskaza" 1on.

(dzieli"a go po raz kolejny. .rasterze jest wi$cej z was ni% z nas. 1ego ojciec by" wron. 8krad" kobiet$ z 6ia"egodrzewa, ale potem uciek" z powrotem na 5ur. Posz"a kiedy do .zarnego (amku, %eby pokaza& wronie syna, ale bracia zad$li w rogi i przep$dzili j. %y"ac! .rastera p"ynie czarna krew. isi nad nim straszliwa kltwa. Przesun$"a sobie delikatnie palcami po brzuc!u. -iedy si$ ba"am, %e ty zrobisz to samo. 8ciekniesz na 5ur. ogle nie wiedzia"e, co robi&, kiedy mnie ukrad"e. 1on usiad". @gritte, nie ukrad"em ci$. 8krad"e. (eskoczy"e z gry i zabi"e Orella, a potem przystawi"e mi n% do gard"a, nim zd%y"am wydoby& topr. 5yla"am, %e mnie wtedy we#miesz albo zabijesz, albo mo%e i jedno, i drugie, ale tego nie zrobi"e. 7 kiedy ci opowiedzia"am !istori$ o 6aelu 6ardzie i o tym, jak zerwa" r%$ z inter0ell, pomyla"am, %e wtedy to ju% na pewno mnie zerwiesz, ale nadal tego nie zrobi"e. 'ic nie wiesz# (onie )now. 8miec!n$"a si$ do niego niemia"o. 7le mo%e ju% czego si$ uczysz. 1on zauwa%y", %e nagle wok" niej zamigota"o wiat"o. )ozejrza" si$ wok". Lepiej wstawajmy. Poc!odnia prawie si$ ju% wypali"a. .zy%by wrona ba"a si$ dzieci 9endela? zapyta"a z umiec!em @gritte. (apucilimy si$ tylko kawa"ek pod ziemi$ i jest jeszcze co, czego od ciebie c!c$, 1onie 2now. Obali"a go na ubrania i usiad"a na nim okrakiem. +zy... (awa!a"a si$. +zy co? zapyta", gdy poc!odnia zacz$"a dogasa&. .zy zrobi"by to jeszcze raz3 wybuc!"a. 8stami3 Lordowski poca"unek3 7 ja... ja mog"abym zobaczy&, czy tobie te% si$ to spodoba. 9dy poc!odnia zgas"a, 1ona 2now nic ju% nie obc!odzi"o. Potem poczucie winy wrci"o, znacznie ju% jednak s"absze. +e'li to takie ze, to czemu bogowie uczynili to tak przyjemnym0 -iedy skoczyli, w grocie zapad"a ju% nieprzenikniona ciemno&. ida& by"o tylko s"aby blask bijcy z korytarza prowadzcego do wy%ej po"o%onej jaskini, w ktrej p"on$"o oko"o dwudziestu ognisk. Obijali si$ o siebie, prbujc si$ ubra& w ciemnoci. @gritte potkn$"a si$ i wpad"a do stawu. rzasn$"a g"ono, przera%ona zimnem wody. 9dy 1on parskn" miec!em, wcign$"a go za sob. 2i"owali si$ i pluskali w ciemnoci, a gdy znowu znalaz"a si$ w jego ramionac!, okaza"o si$, %e wcale jeszcze nie skoczyli.

(onie )now powiedzia"a, gdy ju% zostawi" w niej swe nasienie nie ruszaj si$ teraz, s"odki. Lubi$ ci$ czu& w sobie. 'ie wracajmy do 2tyra i 1arla. (ejd#my na d" i przy"czmy si$ do dzieci 9endela. 'ie c!c$ ju% nigdy opuszcza& tej jaskini, 1onie 2now. 'igdy w %yciu.

&aenerys
,szystkich? g"osie ma"ej niewolnicy zabrzmia"a niepewno&. asza 5i"o&, czy bezwartociowe uszy tej osoby #le s"ysz3 Przez romboidalne szybki okien z grubego, barwionego szk"a, wprawionyc! w poc!y"e, trjktne ciany, do rodka przedostawa"o si$ c!"odne, zielone wiat"o, a przez otwarte drzwi tarasu nap"ywa" powiew, nioscy ze sob z ogrodu wo owocw i kwiatw. Twoje uszy dobrze s"ysza"y odpar"a /any. .!c$ kupi& wszystkic!. Powtrz to, prosz$, /obrym Panom. 'a"o%y"a dzi Dart!esk sukni$. .iemno0io"kowy jedwab podkrela" 0ioletow barw$ jej oczu, a krj ods"ania" lew pier. /any popija"a cierpkie daktylowe wino z wysokiego srebrnego puc!aru, s"uc!ajc, jak /obrzy Panowie z 7staporu naradzaj si$ cic!o mi$dzy sob. 'ie potra0i"a rozr%ni& wszystkic! s"w, s"ysza"a jednak w ic! g"osac! c!ciwo&. -a%demu z omiu !andlarzy towarzyszy"o dwoje a"bo troje $rzybocznych niewo"nikw... c!o& najstarszy z 9razdanw mia" ic! szecioro. 6y nie uc!odzi& za %ebraczk$, /any przyprowadzi"a w"asn wit$B ;rri i 1!iDui w spodniac! z piaskowego jedwabiu i malowanyc! kamizelkac!, starego 6ia"obrodego i pot$%nego 6elwasa oraz swyc! braci krwi. 2er 1ora! sta" za ni, pocc si$ w zielonej opoczy, na ktrej wy!a0towano czarnego nied#wiedzia 5ormontw. (apac! jego potu stanowi" przyziemn odpowied# na wo s"odkic! per0um, ktrymi zlewali si$ 7staporczycy. ,szystkich? warkn" -raznys mo 'akloz, ktry pac!nia" dzi brzoskwiniami. 5a"a niewolnica powtrzy"a to s"owo w powszec!nym j$zyku esteros. ,ysi$cy mamy osiem. .zy o to jej c!odzi, gdy mwi 'wszystkich*3 1est te% sze& centurii, ktre wejd w sk"ad dziewitego tysica. .zy je rwnie% c!cia"aby kupi&3 .!cia"abym odpowiedzia"a /any, gdy prze"o%ono jej to pytanie. Osiem tysi$cy, sze& centurii... i tyc! c!"opcw, ktrzy jeszcze nie ukoczyli szkolenia. 'ie zdobyli spiczastyc! !e"mw.

-raznys zwrci" si$ ku swym towarzyszom. Po raz kolejny naradzili si$ mi$dzy sob. ,"umaczka powiedzia"a /any, jak ka%dy z nic! si$ nazywa, trudno jednak by"o odr%ni& ic! od siebie. .zterej !andlarze mieli na imi$ 9razdan, zapewne na cze& 9razdana ielkiego, ktry w zaraniu dziejw za"o%y" 2tare 9!is. szyscy wygldali podobnieB t$dzy, kr$pi m$%czy#ni o bursztynowej skrze, szerokic! nosac! i ciemnyc! oczac!. "osy mieli czarne, ciemnorude bd# te% w c!arakterystycznym dla 9!iscarczykw dziwacznym po"czeniu obu tyc! kolorw. szystkic! spowija"y tokary. 2trj ten mogli nosi& jedynie wolno urodzeni m$%czy#ni z 7staporu. /any dowiedzia"a si$ od kapitana 9roleo, %e o statusie m$%czyzny wiadczy obr$bek tokar!. c!"odnej zielonej komnacie na szczycie piramidy by"o obecnyc! dwc! hand"arzy w tokarach o srebrnym obr$bku, pi$ciu mia"o z"oty, a jeden, najstarszy z 9razdanw, pyszni" si$ obr$bkiem z wielkic!, bia"yc! pere", ktre stuka"y cic!o o siebie, gdy wierci" si$ na 0otelu albo porusza" r$k. 'ie mo%emy sprzeda& niewyszkolonyc! c!"opcw mwi" jeden z 9razdanw ze srebrnym obr$bkiem. 1eli starczy jej z"ota, mo%emy sprzeciwi" si$ grubszy m$%czyzna, ktrego tokar mia" z"oty obr$bek. 'ie s 'ieskalanymi. 'ie zabili jeszcze swoic! oseskw. 1eli padn w bitwie, okryj nas wstydem. 'awet jeli jutro wykastrujemy pi$& tysi$cy nowyc! c!"opcw, minie dziesi$& lat, nim b$dziemy mogli ic! sprzeda&. .o powiemy nast$pnemu nabywcy, ktry przyb$dzie po 'ieskalanyc!3 Ae musi zaczeka& odpar" grubas. Lepsze z"oto w sakiewce ni% z"oto w przysz"oci. /any pozwoli"a im si$ spiera&. Popija"a cierpkie wino daktylowe, pilnie baczc, by jej twarz zac!owa"a wyraz niewiadomoci. (!d! miaa wszystkich, bez wzgl!du na cen! powiedzia"a sobie. miecie by"o oko"o stu !andlarzy niewolnikw, lecz najwi$ksi to ci, ktryc! mia"a przed sob. 9dy c!odzi"o o sprzeda% na"o%nic, robotnikw rolnyc!, skrybw, rzemielnikw i nauczycieli, ci ludzie byli rywalami, lecz w sprawie szkolenia i sprzeda%y 'ieskalanyc! ic! przodkowie zawarli ze sob przymierze. '( cegie" i krwi jest 7stapor, i z cegie" i krwi lud jego*. ;c! decyzj$ og"osi" w kocu -raznys. Powiedz jej, %e dostanie osiem tysi$cy, jeli ma wystarczajco wiele z"ota. ; sze& centurii te%, jeli tego c!ce. Powiedz jej, %e jeli wrci za rok, dostanie jeszcze dwa tysice.

(a rok b$d$ ju% w esteros odpowiedzia"a /any, wys"uc!awszy t"umaczenia. Potrzebuj$ ic! teraz. 'ieskalani s dobrze wyszkoleni, lecz mimo to wielu zginie w bitwac!. Potrzebuj$ c!"opcw po to, by podnieli miecze, ktre wypadn im z rk. Odstawi"a wino i nac!yli"a si$ nad dziewczynk. Powiedz /obrym Panom, %e c!c$ nawet tyc!, ktrzy jeszcze maj swoje szczeniaki. Powiedz, %e za wykastrowanego wczoraj c!"opca zap"ac$ tyle samo, co za 'ieskalanego w spiczastym !e"mie. /ziewczynka przet"umaczy"a jej s"owa, lecz odpowied# nadal brzmia"a 'nie*. Poirytowana /any zmarszczy"a brwi. Prosz$ bardzo. Powiedz im, %e zap"ac$ podwjnie, pod warunkiem, %e dostan$ wszystkic!. !odwjnie? 9rubas w szacie obszytej z"otem omal si$ nie zaplu". ,a ma"a kurwa rzeczywicie jest g"upia stwierdzi" -raznys mo 'akloz. )adz$ za%da& potrjnej ceny. 1est tak zdesperowana, %e zap"aci i tyle. (a%dajmy nawet dziesi$ciokrotnej, tak jest. ysoki 9razdan ze spiczast brod mwi" w j$zyku powszec!nym, c!o& nie tak dobrze jak ma"a niewolnica. asza 5i"o& warkn". esteros bogate, to prawda, ale ty jeszcze nie krlowa. 5o%e nigdy nie b$dziesz krlowa. 'awet 'ieskalani mog przegra& bitwy ze strasznymi stalowymi rycerzami z 2iedmiu -rlestw. Przypominam, %e /obrzy Panowie z 7staporu nic nie sprzedaj za obietnice. .zy wystarczy u ciebie z"ota i towarw, %eby zap"aci& za tylu eunuc!w3 (nasz odpowied# lepiej ode mnie, /obry Panie odpowiedzia"a /any. Twoi "%dzie obejrze"i sobie moje statki i za$isali wszystkie kawa"ki bursztynu i dzbany sza0ranu. ;le mam3 ystarczy, %eby kupi& tysic odpar" /obry Pan z pogardliwym umieszkiem. 7le powiedzia"a, %e p"acisz podwjnie. ,o znaczy, %e mo%esz dosta& pi$& centurii. (a t$ "adn koron$ mog"aby kupi& jeszcze jedn doda" grubas po *alyriasku. -oron$ z trzema smokami. /any zaczeka"a na t"umaczenie jego s"w. 5oja korona nie jest na sprzeda%. -iedy Fiserys sprzeda" koron$ ic! matki, opuci"y go resztki radoci, zostawiajc jedynie gniew. Nie sprzedam te% moic! ludzi ani ic! dobytku i koni. 5o%ecie jednak dosta& statki. ielk kog$ '-a"erion* oraz ga"ery '8hagar* i 'Mera;es*. Ostrzeg"a 9roleo

i pozosta"yc! kapitanw, %e mo%e do tego doj&, c!o& sprzeciwiali si$ gorco. Trzy dobre statki z $ewnoci s warte wi$cej ni% garstka n$dznyc! eunuc!w. 9ruby 9razdan odwrci" si$ w stron$ pozosta"yc! i !andlarze ponownie odbyli cic! narad$. /wa tysice oznajmi" na koniec spiczastobrody, odwracajc si$ w jej stron$. To zbyt wie"%# a"e /obrzy Panowie s szczodrzy, a twoja sytuacja jest ci$%ka. /wa tysice nie mog"o wystarczy& do tego, co zamierza"a uczyni&. Potrzebuj! wszystkich# /any wiedzia"a, jak musi teraz postpi&, c!o& nawet daktylowe wino nie zdo"a"o zmy& z jej ust smaku goryczy. (astanawia"a si$ ca" noc i nie znalaz"a innego wyjcia. *o jedyna mo$liwo'# /ajcie mi wszystkich# a dostaniecie smoka. 2tojca obok 1!iDui wcign$"a g"ono powietrze w p"uca. -raznys umiec!n" si$ do swyc! towarzyszy. 7 nie mwi"em3 'ie ma rzeczy, ktrej by nam nie da"a. 6ia"obrody spoglda" na ni z szokiem i niedowierzaniem. .!uda, pokryta wtrobowymi plamami d"o, w ktrej trzyma" lask$, dr%a"a gwa"townie. Nie. Opad" przed ni na jedno kolano. asza 5i"o&, b"agam ci$, zdobd# tron z pomoc smokw, nie niewo"nikw. Nie wo"no ci... ,o tobie nie wolno mnie poucza&. 2er 1ora!u, odprowad# 6ia"obrodego. 5ormont z"apa" brutalnie starego giermka za "okie&, podnis" go na nogi i wyprowadzi" na taras. Powiedz /obrym Panom, %e przepraszam za to zak"cenie oznajmi"a /any ma"ej niewolnicy. Przeka% im, %e czekam na odpowied#. (na"a j ju% jednak, dostrzega"a j w b"ysku ic! oczu i w umiec!ac!, za ktrymi prbowali j skry&. 7staporczycy mieli tysice eunuc!w i jeszcze wi$cej czekajcyc! na kastracj$ c!"opcw, lecz na ca"ym szerokim wiecie by"y tylko trzy %ywe smoki. " 6hiscarczycy po$ daj smokw# 1ak mogliby ic! nie po%da&3 9dy wiat by" m"ody, 2tare 9!is pi$ciokrotnie toczy"o wojn$ z Falyri i za ka%dym razem ponosi"o straszliw kl$sk$. /latego, %e imperium nie mia"o smokw. 'ajstarszy 9razdan poruszy" si$ w 0otelu. 1ego per"y zastuka"y cic!o. Tego# ktrego sami sobie wybierzemy doda" cienkim, twardym g"osem. ,en czarny jest najwi$kszy i najzdrowszy.

'azywa si$ /rogon wyjani"a, kiwajc g"ow. .a"y twj dobytek poza koron i strojem krlowej, ktry pozwolimy ci zatrzyma&. ,rzy statki. ; /rogon. 0goda odpowiedzia"a w j$zyku powszec!nym. 0goda potwierdzi" stary 9razdan w silnie akcentowanym *alyriaskim. ;nni powtrzyli za nim to s"owo. 0goda przet"umaczy"a ma"a niewolnica. 3 zgoda# i zgoda# osiem razy zgoda. 'ieskalani szybko si$ naucz waszego barbarzyskiego j$zyka zapewni" -raznys mo 'akloz, gdy wszystko ju% uzgodniono ale do tego czasu b$dziesz potrzebowa"a niewolnicy, %eby z nimi rozmawia&. Przyjmij t$ dziewczynk$ jako dar od nas, symbol zawartej umowy. ( c!$ci zgodzi"a si$ /any. 'iewolnica przet"umaczy"a s"owa ic! obojga. 1eli obesz"o j, %e dano j w prezencie, nic po sobie nie okaza"a. 7rstan 6ia"obrody rwnie% trzyma" j$zyk za z$bami, gdy /any mija"a go na tarasie. (szed" bez s"owa po sc!odac!, s"ysza"a jednak, jak jego laska stuka o czerwone ceg"y. 'ie mia"a do niego pretensji o okazywany gniew. Postpi"a obrzydliwie. Matka .mokw sprzedaa swe najsilniejsze dziecko. 'a sam myl o tym robi"o si$ jej niedobrze. 9dy jednak zeszli na plac /umy i stan$li na gorcyc! czerwonyc! ceg"ac! mi$dzy piramid !andlarzy niewolnikw a koszarami eunuc!w, /any zwrci"a si$ w stron$ staruszka. 6ia"obrody zacz$"a pragn$, by mi doradza", i nie powiniene si$ ba& mwi& ze mn otwarcie... kiedy jestemy sami. 'igdy jednak nie sprzeciwiaj mi si$ przy obcyc!. (rozumiano3 ,ak, asza 5i"o& zgodzi" si$ z przygn$bieniem. Nie jestem dzieckiem doda"a. 1estem krlow. 'awet krlowe mog si$ myli&. 7staporczycy oszukali ci$, asza 5i"o&. 2mok jest wart wi$cej ni% armia. 7egon udowodni" to przed trzystu laty na Polu Ognia. iem, co udowodni" 7egon. 1a rwnie% zamierzam dowie& paru rzeczy. Odwrci"a si$ od niego, spogldajc na dziewczynk$, ktra czeka"a potulnie obok lektyki. 5asz jakie imi$ czy musisz codziennie wyciga& z beczki nowe3 To dotyczy ty"ko Nieska"anych odpowiedzia"a dziewczynka. 'agle zda"a sobie spraw$, %e pytanie zadano po staro*alyriasku. yba"uszy"a szeroko oczy. .ch. 5asz na imi$ Oc!3

'ie. asza 5i"o&, wybacz mi ten wybuc!. ,woja niewolnica ma na imi$ 5issandei, ale... 5issandei nie jest ju% niewolnic. yzwalam ci$. Pojedziesz ze mn w tej lektyce. .!c$ z tob porozmawia&. Rakharo pomg" im wsi& i /any zacign$"a zas"ony, by os"oni& je przed py"em i upa"em. 1eli nie zec!cesz mnie opuci&, zostaniesz jedn z moic! s"u%cyc! zacz$"a, gdy ruszyli. (atrzymam ci$ u swego boku, %eby przemawia"a w moim imieniu, tak jak przemawia"a w imieniu -raznysa. 1eli jednak masz ojca albo matk$, do ktryc! wola"aby wrci&, mo%esz porzuci& s"u%b$ u mnie, kiedy tylko zapragniesz. Ta osoba zostanie odpar"a dziewczynka. Ta osoba... ja... nie mam dokd pj&. ,a... z c!$ci b$d$ ci s"u%y"a. 5og$ obdarzy& ci$ wolnoci, ale nie zapewni$ ci bezpieczestwa ostrzeg"a j /any. 5usz$ przemierzy& ca"y wiat i stoczy& kilka wojen. 6$d ci grozi"y g"d, c!oroby i mier&. 2alar mor#h!lis odpowiedzia"a 5issandei po staro*alyriasku. szyscy musz umrze& zgodzi"a si$ /any ale mdlmy si$, by nie nastpi"o to zbyt szybko. Po"o%y"a si$ na poduszkac! i uj$"a r$k$ dziewczynki. .zy ci 'ieskalani naprawd$ nie znaj strac!u3 'aprawd$, asza 5i"o&. Teraz s"u%ysz mnie. .zy rzeczywicie nie czuj blu3 ino odwagi niszczy podobne uczucia. Pij je wiele lat wczeniej, nim zabij oseska. ; s pos"uszni3 Pos"uszestwo to wszystko, co znaj. 1eli powiesz im, %e maj przesta& oddyc!a&, przyjdzie im to "atwiej, ni% z"ama& twj rozkaz. /any skin$"a g"ow. 7 gdy ju% mi nie b$d potrzebni3 asza 5i"o&3 -iedy ju% wygram wojn$ i odzyskam tron, ktry nale%a" do mego ojca, moi rycerze sc!owaj miecze i wrc do swyc! twierdz, do %on, dzieci i matek... do swojego %ycia. ,ylko %e ci eunuc!owie nie maj w"asnego %ycia. .o mam zrobi& z omioma tysicami eunuc!w, kiedy nie b$d$ ju% musia"a toczy& %adnyc! bitew3 'ieskalani s znakomitymi stra%nikami i wartownikami, asza 5i"o& odpar"a 5issandei. na takie dowiadczone oddzia"y "atwo b$dzie znale#& kupca.

5wi mi, %e w esteros nie !andluje si$ lud#mi, zarwno m$%czyznami, jak i kobietami. ( ca"ym szacunkiem, asza 5i"o&, 'ieskalani nie s m$%czyznami. 1eli ic! komu odsprzedam, to skd mam wiedzie&, czy nie wykorzysta ic! przeciwko mnie3 zapyta"a z naciskiem /any. .zy zrobi to3 6$d walczyli przeciwko mnie, a nawet wyrzdz mi krzywd$3 1eli ic! pan im rozka%e. Oni nie zadaj pyta, asza 5i"o&. szystkie pytania z nic! wypalono. ykonuj tylko rozkazy. (robi"a zak"opotan min$. 9dy ju%... gdy ju% nie b$d ci potrzebni... asza 5i"o& mo%e im rozkaza& upa& na w"asne miecze. ; zrobi nawet to3 Tak. 9"os 5issandei nabra" delikatnego tonu. asza 5i"o&. /any ucisn$"a jej d"o. 7le wola"aby, %ebym nie wydawa"a takiego rozkazu. /laczego3 .zemu ci na nic! zale%y3 Tej osobie nie... mnie... asza 5i"o&... .d$owiedz mi. /ziewczynka spuci"a oczy. ,rzej z nic! byli kiedy moimi bra&mi, asza 5i"o&. & takim razie mam nadziej!, $e twoi bracia s rwnie odwa$ni i bystrzy jak ty# /any opar"a si$ o poduszk$. Lektyka nios"a j na '-a"eriona*. rci na jego pok"ad po raz ostatni, by zaprowadzi& porzdek w swoim wiecie. &racam te$ do Drogona# (acisn$"a usta w gecie nieust$pliwoci. 'oc by"a d"uga, ciemna i wietrzna. /any jak zwykle nakarmi"a swe smoki, przekona"a si$ jednak, %e sama nie ma apetytu. P"aka"a przez c!wil$, samotna w kajucie, potem osuszy"a "zy na czas wystarczajcy, by odby& kolejn k"tni$ z kapitanem. Magistra 3""yria t% nie ma musia"a mu wreszcie oznajmi& a nawet gdyby by", i tak nie przekona"by mnie do zmiany zdania. Potrzebuj$ 'ieskalanyc! bardziej ni% tyc! statkw. 'ie c!c$ ju% s"ysze& na ten temat nic wi$cej... 9niew wypali" z niej %al i strac!, przynajmniej na kilka godzin. Potem wezwa"a do kajuty swyc! braci krwi i ser 1ora!a. ,o byli jedyni ludzie, ktrym naprawd$ u0a"a. .!cia"a si$ troc!$ przespa&, %eby rankiem by& wypocz$ta, lecz godzina miotania si$ na koi w dusznej kajucie przekona"a j, %e to beznadziejne. (a drzwiami znalaz"a 7gga, ktry umocowywa" w "uku now ci$ciw$ w wietle ko"yszcej si$ olejowej lampy. )ak!aro siedzia" ze skrzy%owanymi nogami tu% obok niego, ostrzc arakh ose"k. Powiedzia"a obu, %eby robili to dalej, i

wysz"a na pok"ad, by zaczerpn& c!"odnego, nocnego powietrza. (a"oga zostawi"a j w spokoju, zaj$ta swymi obowizkami, ale ser 1ora! podszed" po c!wili do niej i opar" si$ o reling. Ni#dy nie ,est daleko pomyla"a. 'a dobrze zna mo,e nastro,e. 1haleesi. Powinna si$ zdrzemn&. 5o%esz by& pewna, %e jutro czeka ci$ trudny, upalny dzie. 6$dzie ci potrzebna si"a. Pami$tasz Croe!3 zapyta"a go. ,$ l!azaresk dziewczyn$3 9wa"cili j, lecz powstrzyma"am ic! i wzi$"am j pod sw opiek$. 7le gdy mj s"oce i gwiazdy umar", 5ago wzi" j sobie z powrotem, wykorzysta" i zabi". 7ggo powiedzia", %e to by"o jej przeznaczone. Pami$tam potwierdzi" ser 1ora!. 6y"am sama przez bardzo d"ugi czas, 1ora!u. 5ia"am tylko brata. 6y"am taka ma"a i przera%ona. Fiserys powinien by" mnie c!roni&, ale tylko mnie krzywdzi" i przez niego ba"am si$ jeszcze bardziej. 'ie powinien tego robi&. 6y" nie tylko moim bratem, lecz rwnie% moim krlem. Po co bogowie stworzyli krlw i krlowe, jeli nie po to, by bronili tyc!, ktrzy nie potra0i robi& tego sami? 'iektrzy krlowie sami si$ tworz. 'a przyk"ad )obert. On nie by" prawdziwym krlem odpar"a wzgardliwie /any. 'ie zaprowadzi" sprawiedliwoci. 2prawiedliwo&... po to w"anie s krlowie. 2er 1ora! nie potra0i" na to odpowiedzie&. 8miec!n" si$ tylko i dotkn" leciutko jej w"osw. ,o wystarczy"o. 'oc ni"o si$ jej, %e jest )!aegarem i jedzie na bitw$ nad ,ridentem. 'ie dosiada"a jednak konia, lecz smoka. .zekajcy na ni po drugiej stronie rzeki zbuntowani %o"nierze uzurpatora mieli zbroje z lodu, lecz skpa"a ic! w smoczym ogniu i rozpucili si$, zamieniajc ,rident w ogromny, rwcy potok. 1aka drobinka jej ja#ni wiedzia"a, %e to sen, inn jej cz$& ogarn" jednak zac!wyt. *ak wa'nie miao by# *amto to by tylko koszmar, z ktrego dopiero teraz si! obudziam# Ockn$"a si$ nagle w ciemnej kajucie, wci% jeszcze oblana trium0alnym rumiecem. ydawa"o jej si$, %e '-a"erion* obudzi" si$ razem z ni. 2"ysza"a cic!e poskrzypywanie desek, plusk uderzajcej o kad"ub wody, odg"os krokw na pok"adzie powy%ej. 7 tak%e co jeszcze. -to by" z ni w kajucie. ;rri3 1!iDui3 9dzie jestecie3 2"u%ce nie odpowiedzia"y. 6y"o zbyt ciemno, by mog"a cokolwiek zobaczy&, s"ysza"a jednak ic! oddec!y. (orah%# czy to ty?

:pi odpowiedzia" kobiecy g"os. szyscy pi. 6y"a bardzo blisko. 'awet smoki potrzebuj snu. .toi tu$ nade mn # 4to t% jest? /any wpatrzy"a si$ w ciemno&. 5ia"a wra%enie, %e dostrzega jaki cie, najbledszy zarys sylwetki. +zego ode mnie chcesz? Pami$taj. Aeby dotrze& na p"noc, trzeba zmierza& na po"udnie. Aeby znale> si$ na zac!odzie, powinno si$ pod%a& na wsc!d. Aeby i& naprzd, nale%y si$ co0a&, a %eby dotkn& wiat"a, musi si$ przej& przez cie. >%aithe? /any zerwa"a si$ z koi i otworzy"a szeroko drzwi. n$trze kajuty zala"o blado%"te wiat"o lampy. ;rri i 1!iDui usiad"y nagle. 1haleesi0 wyszepta"a druga z dziewczt, pocierajc senne oczy. Fiserion obudzi" si$ i otworzy" paszcz$. 1ego ogie rozjani" nawet najciemniejsze zakamarki. 'igdzie nie by"o wida& najmniejszego ladu kobiety w czerwonej, lakierowanej masce. Ile si$ czujesz, khaleesi0 zapyta"a 1!iDui. ,o by" tylko sen. /any potrzsn$"a g"ow. .o mi si$ przyni"o, nic wi$cej. racajmy spa&. .!o& jednak bardzo si$ stara"a, sen nie c!cia" ju% wrci&. +e'li spojrz! za siebie, zgin! pomyla"a /any rankiem, wc!odzc do 7staporu przez bramy portowe. ola"a nie przypomina& sobie, jak ma"a i pozbawiona znaczenia jest w rzeczywistoci jej wita, by nie opuci"a jej ca"a odwaga. /osiada"a dzi srebrzystej, odziana w spodnie z koskiego w"osia i malowan skrzan kamizelk$. ,ali$ opina" jej pas medalionowy z brzu. /wa nast$pne krzy%owa"y si$ na jej piersiac!. ;rri i 1!iDui splot"y jej w"osy w warkocz, zawieszajc w nim maleki srebrny dzwoneczek, ktry piewa" o niemiertelnyc! z >art!u, spalonyc! w swym Pa"acu Py"u. 'a wy"o%onyc! czerwon ceg" ulicac! 7staporu by"o rankiem niemal t"oczno. 'iewolnicy i s"u%ba stali w rwnyc! szeregac!, a panowie i ic! kobiety spogldali ze swyc! sc!odkowyc! piramid. . podobni do 2arthe%czykw pomyla"a. /hc zobaczy smoki, $eby mc opowiedzie o nich swym dzieciom i dzieciom swych dzieci# (ada"a sobie pytanie, ilu z nic! doczeka si$ dzieci. Przed ni jec!a" 7ggo z wielkim dot!rackim "ukiem. Po prawej stronie jej klaczy kroczy" 2ilny 6elwas, a po lewej 5issandei. ( ty"u pod%a" ser 1ora! 5ormont w opoczy i kolczudze, spogldajc gro#nie na ka%dego, kto podszed" za blisko. Lektyki pilnowali )ak!aro i 1!ogo. /any kaza"a zdj&

dac!, %eby mo%na by"o przyku& "acuc!y smokw do plat0ormy. 1ec!a"y z nimi ;rri i 1!iDui, ktre prbowa"y je uspokoi&. 5imo to Fiserion t"uk" wciekle ogonem, a z jego nozdrzy buc!a" gniewnie dym. )!aegal rwnie% wyczuwa", %e co jest nie w porzdku. ,rzykrotnie prbowa" zerwa& si$ do lotu, lecz ciga" go w d" ci$%ki "acuc!, ktry trzyma"a w r$ku 1!iDui. /rogon zwin" si$ w kul$, podcigajc ciasno skrzyd"a i ogon. ,ylko czerwony blask oczu wiadczy", %e smok nie pi. )eszta jej ludzi sz"a za ni. 9roleo i pozostali kapitanowie ze swymi za"ogami oraz osiemdziesi$ciu trzec! /ot!rakw, wszystko, co pozosta"o ze stu tysi$cy, ktre sk"ada"y si$ ongi na khalasar /roga. 'ajstarszyc! i najs"abszyc! umieci"a porodku kolumny, razem z karmicymi matkami, ci$%arnymi kobietami, ma"ymi dziewczynkami oraz c!"opcami zbyt m"odymi, by zaczesy wa& w"osy w warkocz. )eszta jej tak zwani wojownicy jec!a"a z ty"u, prowadzc swe %a"osne stado, oko"o stu wyc!ud"yc! koni, ktre zdo"a"y prze%y& w$drwk$ przez czerwone pustkowia i czarne, s"one morze. 9owinnam mie chor giew pomyla"a, prowadzc sw band$ obdartusw brzegami kr$tej rzeki 7staporu. (amkn$"a na c!wil$ oczy, by sobie wyobrazi&, jak b$dzie ona wyglda"aB "opoczcy na wietrze czarny jedwab, a na nim wyszyty czerwon nici trjg"owy smok rodu ,argaryenw, zioncy z"otymi p"omieniami. /hor giew godna )haegara# 'a brzegac! rzeki panowa" dziwny spokj. 7staporczycy zwali j )obakiem. 6y"a szeroka, kr$ta i ospale toczy"a swe wody. Pe"no na niej by"o lesistyc! wysepek. /any zauwa%y"a bawice si$ na jednej z nic! dzieci, ktre biega"y pord pi$knyc! marmurowyc! posgw. 'a innej dwoje koc!ankw ca"owa"o si$ w cieniu wysokic!, zielonyc! drzew, bezwstydnie jak /ot!rakowie na weselu. 'ie mieli ubrania, /any nie wiedzia"a wi$c, czy s niewolnikami czy wolnymi lud#mi. Plac /umy ze sw wielk !arpi z brzu by" za ma"y, %eby pomieci& wszystkic! kupionyc! przez ni 'ieskalanyc!. /latego zgromadzono ic! na placu -ar, naprzeciwko g"wnej bramy 7staporu, by mogli wymaszerowa& z miasta, gdy tylko /aenerys przejmie nad nimi w"adz$. ,u nie by"o posgw z brzu, a jedynie ogromna drewniana plat0orma, na ktrej "amano ko"em, obdzierano ze skry i wieszano zbuntowanyc! niewolnikw. /obrzy Panowie umieszczaj ic! tutaj, %eby nowy niewolnik po wejciu do miasta to w"anie zobaczy" najpierw wyjani"a jej 5issandei, gdy ju% dotarli na plac.

'a pierwszy rzut oka /any wydawa"o si$, %e maj pr$gowan skr$ niczym zorsy z 1ogos '!ai. Potem kaza"a srebrzystej podjec!a& bli%ej i dojrza"a nagie czerwone mi$so pod pasami rojcej si$ c zerni. 6!chy. 6!chy i czerwie. 'iewolnikw obdarto ze skry tak, jak obiera si$ jab"ko, d"ugim, kr$tym pasem. 1ednemu z m$%czyzn muc!y pokrywa"y r$k$ od palcw a% po "okie&. 2pod ic! warstwy przewieca"a czerwie i biel. /any zatrzyma"a si$ obok niego. +o on takiego zrobi"3 zapyta"a dziewczynk$. Podnis" r$k$ przeciw swemu w"acicielowi. (robi"o si$ jej niedobrze. (awrci"a srebrzyst i ruszy"a k"usem ku rodkowi placu, gdzie czeka"a armia, za ktr tak s"ono zap"aci"a. 2ta"y tam niezliczone szeregi jej kamiennyc! p"ludzi o ceglanyc! sercac!, osiem tysi$cy szeciuset w spiczastyc! !e"mac! z brzu noszonyc! przez w pe"ni wyszkolonyc! 'ieskalanyc! oraz jakie pi$& tysi$cy dalszyc!, ktrzy stali z ty"u z go"ymi g"owami. szyscy jednak mieli w"cznie i krtkie miecze. (auwa%y"a, %e ci, ktryc! ulokowano na samym kocu, s jeszcze c!"opcami, stali jednak prosto i nieruc!omo, tak samo jak reszta. Przywita" j -raznys mo 'akloz i wszyscy jego kompani. (a nimi sta"y grupki innyc! szlac!etnie urodzonyc! 7staporczykw, ktrzy popijali wino ze srebrnyc! puc!arw. -r%yli mi$dzy nimi niewolnicy, roznoszcy na tacac! oliwki, winie i 0igi. 'ajstarszy 9razdan zasiada" w lektyce trzymanej przez czterec! ros"yc!, miedzianoskryc! niewolnikw. ok" placu kr%y"o szeciu konnyc! lansjerw, powstrzymujcyc! t"umy, ktre przysz"y obejrze& to widowisko. Promienie s"oca odbija"y si$ olepiajcym blaskiem we wszytyc! w ic! p"aszcze miedzianyc! dyskac!, /any nie mog"a jednak nie zauwa%y&, jak bardzo niespokojne s ic! konie. (oj si! smokw# = susznie# -raznys rozkaza" jednemu ze swyc! niewolnikw pomc jej zsi& z siod"a. 2am mia" zaj$te obie d"onie. 1edn podtrzymywa" tokar, a w drugiej trzyma" ozdobny bicz. .to oni. Popatrzy" na 5issandei. Powiedz jej, %e nale% do niej... jeli mo%e za nic! zap"aci&. 5o%e zapewni"a dziewczynka. 2er 1ora! wyda" c!rapliwym g"osem rozkaz i przyniesiono towary. 2ze& bel tygrysic! skr i trzysta bel pi$knego, delikatnego jedwabiu. /zbany sza0ranu, mirry, pieprzu, curry i kardamonu, maska z onyksu, dwanacie ne0rytowyc! ma"p, bary"ki czerwonego, czarnego i zielonego inkaustu, szkatu"k$ rzadkic! czarnyc! ametystw, szkatu"k$ pere", beczu"k$

drylowanyc! oliwek 0aszerowanyc! czerwiami, dwanacie beczu"ek marynowanyc! lepcw jaskiniowyc!, wielki mosi$%ny gong wraz z m"otkiem s"u%cym do wydobywania z niego d#wi$ku, siedemnacioro oczu z koci s"oniowej oraz wielk skrzyni$ pe"n ksig w nieznanyc! /any j$zykac!. ; wi$cej, i wi$cej, i wi$cej. 1ej ludzie ustawiali to wszystko przed !and"arzami. 9dy dokonywano zap"aty, -raznys mo 'akloz uraczy" /any kilkoma ostatnimi s"owami rady na temat traktowania jej %o"nierzy. 2 jeszcze zieloni oznajmi" jej za porednictwem 5issandei. Powiedz kurwie z esteros, %e jeli jest rozsdna, pozwoli im szybko posmakowa& krwi. Po drodze znajdzie wiele ma"yc!, "atwyc! do spldrowania miast. szystkie zdobyte "upy b$d nale%a"y tylko do niej, gdy% 'ieskalani nie po%daj z"ota ani klejnotw. 7 gdyby wzi$"a jecw, wystarczy garstka stra%nikw, by odprowadzi& ic! do 7staporu. (a zdrowyc! damy dobr cen$. ; kto wie3 (a dziesi$& lat cz$& c!"opcw, ktryc! nam przyle, mo%e rwnie% zosta& 'ieskalanymi. ten sposb wszyscy skorzystamy. kocu zabrak"o ju% towarw, ktre mo%na by doda& do stosu. /ot!rakowie $onownie dosied"i koni. ,o wszystko, co zdo"alimy ud#wign&. )eszta czeka na was na statkac!. ielka ilo& bursztynu, wina i czarnego ry%u. /ostaniecie te% same statki. (ostaje tylko... ...smok dokoczy" za ni 9razdan ze spiczast brod, ktry przemawia" w "amanym j$zyku powszec!nym. smok jest t%taj. 2er 1ora! i 6elwas podeszli razem z ni do lektyki, na ktrej /rogon i jego bracia wygrzewali si$ w promieniac! s"oca. 1!iDui odpi$"a jeden koniec "acuc!a i wr$czy"a go /any. 9dy ta szarpn$"a mocno, smok podnis" g"ow$ i zasycza", rozk"adajc czarno<szkar"atne skrzyd"a. -raznys mo 'akloz umiec!n" si$ szeroko, gdy pad" na niego ic! cie. /any poda"a mu koniec "acuc!a, a on w zamian wr$czy" jej bicz. 1ego r$koje& wykonano z czarnej smoczej koci, zdobnie rze#bionej i inkrustowanej z"otem. (wisa"o z niej dziewi$& d"ugic!, cienkic! rzemieni, zakoczonyc! poz"acanymi szponami. ("ot ga"k$ ukszta"towano na podobiestwo kobiecej g"owy o ostryc! z$bac! z koci s"oniowej. -raznys zwa" ten bicz '$a"cami har$ii*. /any obrci"a przedmiot w d"oniac!. +est bardzo lekki, a spoczywa na nim taki ci!$ar#

,o znaczy, %e dokona"o si$3 .zy nale% ju% do mnie3 /okona"o si$ potwierdzi", cignc mocno za "acuc!, by wywlec /rogona z lektyki. /any dosiad"a srebrzystej. .zu"a, jak serce "omocze jej w piersi. Ogarn" j rozpaczliwy strac!. /zy tak wa'nie post piby mj brat0 (astanawia"a si$, czy ksi%$ )!aegar te% si$ tak ba", gdy ujrza" na drugim brzegu ,ridentu zast$py uzurpatora zgromadzone pod powiewajcymi na wietrze c!orgwiami. 2tan$"a w strzemionac! i unios"a wysoko nad g"ow$ palce !arpii, by wszyscy 'ieskalani mogli je zobaczy&. /okona"o si$4 krzykn$"a ile si" w p"ucac!. 'ale%ycie do mnie4 bi"a pi$ty w boki klaczy i pogalopowa"a w t$ i we w t$ przed pierwszym szeregiem, unoszc wysoko palce !arpii. 'ale%ycie teraz do smoka4 (ap"aci"am za was4 /okona"o si$4 /okona"o4 (auwa%y"a, %e stary 9razdan gwa"townie odwrci" posiwia" g"ow$. .yszy, $e mwi! po 9alyria%sku# !ozosta"i hand"arze niewo"nikw nie zwracali na ni uwagi. 2kupili si$ wok" -raznysa i smoka, udzielajc g"onyc! rad. .!o& 7staporczyk szarpa" "acuc! ze wszystkic! si", /rogon nawet nie drgn". ( jego otwartej paszczy buc!a" szary dym. ygina" szyj$ i prostowa" j gwa"townie, prbujc uksi& -raznysa w twarz. Pora przekroczy *rident pomyla"a /any, zawracajc srebrzyst. 1ej bracia krwi pod%ali tu% za ni. 5asz trudnoci zauwa%y"a. 'ie c!ce i& poskar%y" si$ -raznys. Nie bez $owod%. )mok nie jest niewo"nikiem. ( ca"ej si"y smagn$"a !andlarza biczem po twarzy. -raznys krzykn" i zatoczy" si$ do ty"u. -rew sp"ywa"a mu po policzkac! czerwonymi strumieniami, wsikajc w uper0umowan brod$. Palce !arpii jednym uderzeniem rozdar"y po"ow$ twarzy na strz$py, /any nie traci"a jednak czasu na podziwianie swego dzie"a. /rogon zapiewa"a g"ono i radonie, zapominajc o wszelkim strac!u. Dracarys. .zarny smok rozpostar" z rykiem skrzyd"a. Lanca k"$bicego si$, ciemnego ognia uderzy"a -raznysa prosto w twarz. Oczy !andlarza stopi"y si$ od gorca, sp"ywajc po policzkac!. Olej w jego w"osac! i brodzie rozgorza" p"omieniem tak gwa"townym, %e przez c!wil$ nosi" ognist koron$, dwukrotnie wy%sz od jego g"owy. 'ag"y smrd zw$glonego mi$sa przyt"umi" nawet wo per0um, tak jak jego wrzaski zdawa"y si$ zag"usza& wszystkie inne d#wi$ki.

Potem plac -ar eksplodowa" krwawym c!aosem. /obrzy Panowie wrzeszczeli, c!wiali si$ na nogac! i odpyc!ali nawzajem na boki, potykajc si$ o w"asne tokary. /rogon polecia" niemal leniwie w stron$ -raznysa, poruszajc czarnymi skrzyd"ami. -iedy po raz drugi zion" ogniem w !andlarza niewolnikw, ;rri i 1!iDui odpi$"y Fiseriona oraz )!aegala i nagle w powietrzu unosi"y si$ trzy smoki. 9dy /any odwrci"a g"ow$, zobaczy"a, %e jedna trzecia dumnyc!, ozdobionyc! rogami demonw wojownikw 7staporu usi"uje utrzyma& si$ na grzbiecie przera%onyc! wierzc!owcw, a druga podobna liczebnie grupa ucieka z jasnym b"yskiem lnicej miedzi. 1akiemu m$%czy#nie uda"o si$ wycign& miecz, ale bicz 1!oga owin" si$ mu wok" szyi i po"o%y" kres jego krzykom. ;nny straci" r$k$ po ciosie arakha )ak!ara i odjec!a", c!wiejc si$ w siodle i broczc krwi. 7ggo spokojnie nak"ada" strza"y na ci$ciw$ i wysy"a" je w stron$ tokarw, nie zwa%ajc na r%nice mi$dzy srebrnymi, z"otymi i zwyk"ymi obr$bkami. 2ilny 6elwas rwnie% wydoby" arakh i rzuci" si$ do szar%y, wymac!ujc or$%em. "cznie4 krzykn" ktry z 7staporczykw. ,o by" 9razdan, stary 9razdan w ci$%kim od pere" tokarze. 'ieskalani4 6rocie nas, powstrzymajcie ic!, brocie swoic! panw4 "cznie4 5iecze4 9dy 7ggo przeszy" mu usta strza", trzymajcy lektyk$ niewolnicy rzucili si$ do ucieczki, porzucajc go bezceremonialnie na ziemi. 2taruszek podczo"ga" si$ do pierwszego szeregu eunuc!w, zostawiajc na ceg"ac! ka"u%$ krwi. 'ieskalani nawet nie spojrzeli, jak kona". szystkie szeregi nadal sta"y spokojnie. ; nie poruszy"y si$. (ogowie wysuchali moich modlitw# Nieska"ani1 /any przemkn$"a galopem przed nimi. 1ej srebrno<z"oty warkocz powiewa" za ni, a dzwoneczek d#wi$cza" przy ka%dym kroku konia. (abijcie /obryc! Panw, zabijcie %o"nierzy, zabijcie ka%dego, kto nosi tokar albo trzyma w r$ku bicz, ale nie skrzywd#cie %adnego dziecka poni%ej dwunastego roku %ycia i uwolnijcie z "acuc!w wszystkic! niewolnikw, ktryc! zobaczycie. 8nios"a palce !arpii nad g"ow$ ... a potem odrzuci"a je na bok. olno&4 zapiewa"a. Dracarys( Dracarys( Dracarys( odpowiedzieli i by"o to najs"odsze s"owo, jakie s"ysza"a w %yciu. Dracarys( Dracarys( sz$dzie wok" !andlarze niewolnikw uciekali i "kali, skomleli i gin$li, a przesycone py"em powietrze pe"ne by"o w"czni i ognia.

Sansa
)ankiem, gdy mia"a otrzyma& now sukni$, s"u%ce wype"ni"y bali$ 2ansy gorc wod i wyszorowa"y dziewczyn$ od stp do g"w, a% zrobi"a si$ zupe"nie r%owa. Przyboczna .ersei osobicie przyci$"a jej paznokcie, wyszczotkowa"a kasztanowate w"osy i u0ryzowa"a je tak, %e opada"y na plecy w mi$kkic! lokac!. Przynios"a te% tuzin ulubionyc! pac!nide" krlowej. 2ansa wybra"a ostro<s"odk wo, w ktrej pod zapac!em kwiatw ukrywa"a si$ nuta cytryny. 2"u%ca nabra"a na palec odrobin$ pac!nid"a i dotkn$"a nim skry 2ansy za uszami i pod brod, a potem na obu sutkac!. ( krawcow przyby"a sama .ersei, ktra przyglda"a si$, jak ubieraj dziewczyn$ w now sukni$. 6ielizna by"a jedwabna, lecz sam sukni$ uszyto z brokatu barwy koci s"oniowej oraz srebrnog"owiu, z obszyciem ze srebrzystego at"asu. 9dy 2ansa opuci"a r$ce, koce d"ugic!, rozci$tyc! r$kaww prawie dotyka"y pod"ogi. 'ie by"o wtpliwoci, %e to suknia kobiety, nie ma"ej dziewczynki. /ekolt gorsecika si$ga" niemal brzuc!a. 9"$bokie rozci$cie zas"ania"y zdobne myrijskie koronki szarego koloru. 2pdnice by"y d"ugie i ob0ite, a talia tak ciasna, %e gdy s"u%ce sznurowa"y sukni$, 2ansa musia"a wstrzyma& oddec!. Przynios"y jej te% nowe panto0elki z szarej jeleniej skry, ktre obejmowa"y jej stopy ciasno niczym koc!ankowie. 1este bardzo pi$kna, pani stwierdzi"a krawcowa, gdy by"o ju% po wszystkim. Oc! tak, naprawd$3 2ansa zac!ic!ota"a i zawirowa"a wok" osi, zamiatajc spdnic. .ch# jestem. 'ie mog"a si$ doczeka&, a% illas zobaczy j w tym stroju. Pokocha mnie, na pewno, musi mnie pokocha ... zapomni o &inter5ell, kiedy mnie zobaczy# Dopilnuj!, by tak si! stao# -rlowa .ersei przyjrza"a si$ jej krytycznie. .!yba przyda"oby si$ kilka klejnotw. ,yc! ksi$%ycowyc! kamieni, ktre da" jej 1o00rey. 'atyc!miast, asza 5i"o& odpowiedzia"a jej przyboczna. 9dy kamienie ksi$%ycowe zawis"y na szyi i w uszac! 2ansy, krlowa skin$"a g"ow. Tak. -ogowie byli dla ciebie "askawi, 2anso. 1este pi$kn dziewczyn. ,o niemal wstr$tne oddawa& tw s"odk niewinno& temu gargulcowi.

(akiem% garg%"cowi? zdziwi"a si$ 2ansa. .zy%by mwi"a o illasie3 .k d si! dowiedziaa0 'ie wiedzia" o tym nikt oprcz ni ej# Margaery i 4r"owej +ierni... oc!, i /ontosa, ale on si$ nie liczy". .ersei Lannister zignorowa"a jej pytanie. P"aszcz rozkaza"a i kobiety natyc!miast go przynios"y. /"ugi p"aszcz z bia"ego aksamitu, ci$%ki od pere". yszyto na nim srebrn nici straszliwego wilkora. 2ansa popatrzy"a na niego, ogarni$ta nag"ym l$kiem. To ko"ory twojego ojca stwierdzi"a .ersei, gdy s"u%ce mocowa"y jej p"aszcz pod szyj cienkim srebrnym "acuszkiem. Paszcz panny# 2ansa unios"a d"o ku gard"u. (erwa"aby go z siebie, gdyby si$ tylko odwa%y"a. =adniejsza jeste z zamkni$tymi ustami, 2anso skarci"a j .ersei. .!od# ju%, septon czeka. ; gocie weselni te%. Nie zaprotestowa"a dziewczyna. Nie. ,ak. 1este podopieczn korony. Poniewa% twego brata wyj$to spod prawa jako zdrajc$, prawa ojcowskie wobec ciebie przej" krl. (naczy to, %e mo%e dysponowa& twoj r$k, jak uzna za stosowne. Polubisz mojego brata ,yriona. 6o,e prawa pomyla"a zrozpaczona. 6"azen /ontos wcale nie by" takim wielkim b"aznem. Potra0i" dostrzec prawd$. 2ansa odsun$"a si$ od krlowej. 'ie zrobi$ tego. Mam wyj' za &illasa, mam by pani &ysogrodu, prosz!... )ozumiem twoj niec!$&. P"acz, jeli musisz. 'a twoim miejscu zapewne powyrywa"abym sobie z g"owy wszystkie w"osy. 'ie ulega wtpliwoci, %e mj brat jest ma"ym, odra%ajcym krasnalem, niemniej jednak wyjdziesz za niego. 'ie mo%ecie mnie zmusi&. Oczywicie, %e mo%emy. Pjdziesz dobrowolnie i wypowiesz s"owa przysi$gi, jak przystoi damie, albo b$dziesz si$ wyrywa"a, wrzeszcza"a i zrobisz z siebie widowisko dla c!"opcw stajennyc!, ale tak czy inaczej, odb$dzie si$ i lub, i pok"adziny. -rlowa otworzy"a drzwi. .zekali za nimi ser 5eryn ,rant i ser Osmund -ettleblack w bia"yc! "uskowyc! zbrojac! 9wardii -rlewskiej. Odprowad#cie lady 2ans$ do septu rozkaza"a im. (aniecie j, jeli b$dziecie musieli, ale postarajcie si$ nie podrze& sukni. -osztowa"a bardzo du%o. 2ansa prbowa"a ucieka&, lecz przyboczna krlowej z"apa"a j, nim zd%y"a pokona& pierwszy jard. 2er 5eryn ,rant obrzuci" dziewczyn$

spojrzeniem, pod ktrym a% skuli"a si$ ze strac!u, lecz -ettleblack dotkn" jej niemal delikatnie. )b, co ci ka%, s"odziutka. 'ie b$dzie tak #le. ilki powinny by& odwa%ne, prawda3 Odwa%ne. 2ansa zaczerpn$"a g"$boko tc!u. Tak, ,estem crk .tarkw# Potra5i! by odwa$na# szyscy gapili si$ na ni, tak jak owego dnia na dziedzicu, kiedy ser 6oros 6lount cign" z niej ubranie. ,o -rasnal uratowa" j wwczas od pobicia, ten sam m$%czyzna, ktry czeka" na ni teraz. Nie jest taki zy jak reszta powiedzia"a sobie. Pjd$. .ersei umiec!n$"a si$. iedzia"am, %e b$dziesz rozsdna. 2ansa nie potra0i"a sobie potem przypomnie&, jak opuszcza"a komnat$, sc!odzi"a po sc!odac! czy przemierza"a dziedziniec. .a" jej uwag$ poc!"ania"o stawianie kroku za krokiem. 2er 5eryn i ser Osmund szli po obu jej bokac! w p"aszczac! tak samo bia"yc! jak ten, ktry nosi"a ona. 6rakowa"o im tylko pere" i wilkora, !erbu jej ojca. 'a sc!odac! zamkowego septu czeka" na ni sam 1o00rey. karmazynowo<z"otyc! szatac! prezentowa" si$ wspaniale, a na g"owie mia" koron$. (estem dzisiaj twoim ojcem oznajmi". 'ie jeste wybuc!"a. 'igdy nim nie b$dziesz. ,warz mu pociemnia"a. 1estem. 1estem twoim ojcem i mog$ ci$ wyda&, za kogo tylko zec!c$. (a ka%dego. 1eli ci rozka%$, wyjdziesz za winiopasa i b$dziesz z nim spa"a w c!lewie. jego zielonyc! oczac! zalni"a weso"o&. 7lbo mo%e oddam ci$ ;lynowi Payne. .zy wola"aby jego3 1ej serce zabi"o gwa"townie. asza 5i"o&, prosz$ ci$ b"aga"a. 1eli kiedykolwiek koc!a"e mnie c!o& troc!$, nie ka% mi wyc!odzi& za swego... ...w%ja? ,yrion Lannister wszed" do septu. asza 5i"o& zwrci" si$ do 1o00reya czy raczy"by pozwoli& mi na c!wilk$ rozmowy z lady 2ans3 -rl c!cia" odmwi&, lecz matka przeszy"a go ostrym spojrzeniem. Oboje odsun$li si$ o kilka stp. ,yrion mia" na sobie wams z czarnego aksamitu wyszywany w z"ote spirale oraz si$gajce powy%ej kolan buty, ktre dodawa"y mu trzy cale wzrostu. ( jego szyi zwisa" "acuc! z rubinami i lwimi g"owami. Przecinajca mu twarz blizna by"a jednak wie%a i czerwona, a zamiast nosa mia" o!ydny strup.

ygldasz bardzo pi$knie, 2anso powiedzia" jej. ,o mi"o, %e tak mwisz, panie. 'ie wiedzia"a, co wi$cej mog"aby rzec. /zy mam powiedzie, $e jest przystojny0 &e>mie mnie za gupi albo za kamczuch!# 2puci"a wzrok, trzymajc j$zyk za z$bami. Pani, nie tak powinno si$ prowadzi& pann$ m"od na lub. Przykro mi z tego powodu. Przepraszam te% za zaskoczenie i tajemnic$. 5j pan ojciec uwa%a" to za konieczne z przyczyn pastwowyc!. przeciwnym razie przyszed"bym do ciebie wczeniej, tak jak tego pragn"em. Podszed" bli%ej. iem, %e nie prosi"a o to ma"%estwo. 1a rwnie% nie. 9dybym jednak si$ na nie nie zgodzi", wydaliby ci$ za mojego kuzyna Lancela. 6y& mo%e wola"aby jego. 1est bli%szy ci wiekiem i "adniej wyglda. 1eli tego pragniesz, powiedz mi, a zakocz$ t$ 0ars$. Nie chc! $adnego :annistera mia"a oc!ot$ powiedzie&. /hc! &illasa# /hc! mie &ysogrd, szczeni!ta i synw o imionach Addard, ( ran i &ickon. Potem jednak przypomnia"a sobie, co powiedzia" jej /ontos w bo%ym gaju. *yrell czy :annister, co za r$nica, nie chodzi im o mnie, lecz o moje prawa# 1este dla mnie bardzo dobry, panie rzek"a pokonana. 1estem podopieczn tronu i moim obowizkiem jest wyj& za tego, kogo wska%e mi krl. 2kierowa" na ni spojrzenie r%nobarwnyc! oczu. iem, %e nie jestem m$%em, o jakim marz m"ode dziewcz$ta, 2anso rzek" cic!o. 'ie jestem te% jednak 1o00reyem. 'ie jeste zgodzi"a si$. Pami$tam, %e by"e dla mnie dobry. ,yrion poda" jej krtk d"o o t$po zakoczonyc! palcac!. 'o to c!od#. 2pe"nijmy swj obowizek. sun$"a palce w jego d"o i powid" j do ma"%eskiego o"tarza, gdzie czeka" stojcy mi$dzy 5atk a Ojcem septon, ktry mia" po"czy& ze sob ic! losy. (obaczy"a /ontosa w b"azeskim stroju, ktry gapi" si$ na ni wytrzeszczonymi oczyma. 6yli rwnie% obecni ser 6alon 2wann i ser 6oros 6lount, obleczeni w biel 9wardii -rlewskiej, nie by"o jednak ser Lorasa. Nie ma t! niko#o z Tyrellw zda"a sobie nagle spraw$. 'ie brakowa"o jednak innyc! wiadkw. 2tawili si$ eunuc! Farys, ser 7ddam 5arbrand, lord P!ilip ?oote, ser 6ronn, 1alab!ar O!o i kilkunastu innyc!. Lord 9yles kas"a", lady Crmesande ssa"a pier, a ci$%arna crka lady ,andy "ka"a z bli%ej nie wyjanionyc! powodw. Niech sobie pacze pomyla"a 2ansa. (y mo$e, nim dzie% si! sko%czy, b!d! robia to samo#

8roczysto& min$"a jej jak we nie. 2ansa uczyni"a wszystko, czego od niej wymagano. 6y"y modlitwy, przysi$gi i piewy, zapalono wysokie wiece i rozb"ys"o sto taczcyc! wiate", z ktryc! "zy w jej oczac! zrobi"y tysic. 'a szcz$cie nikt nie zauwa%y", %e p"aka"a, stojc spowita w barwy ojca, a jeli nawet kto to dostrzeg", to udawa", %e nic nie widzi. 'iemal w mgnieniu oka doszli do c!wili zmiany p"aszczy. )ol$ lorda Cddarda 2tarka gra" 1o00rey jako ojciec krlestwa. 9dy obj" jej ramiona, by rozpi& zapink$ p"aszcza, 2ansa sta"a sztywno jak kopia. 1edna z jego d"oni zatrzyma"a si$ na jej piersi i ucisn$"a j lekko. Potem zapinka si$ otworzy"a i 1o00 zdj" z niej p"aszcz panny z zamaszystym, krlewskim gestem oraz szerokim umiec!em. 1ego wuj mia" ze swoim zadaniem wi$cej trudnoci. P"aszcz %ony, ktry trzyma" w r$kac!, by" wielki i ci$%ki. 8szyto go z karmazynowego aksamitu, na ktrym wy!a0towano liczne lwy, a z"oty, at"asowy obr$bek by" wyszywany rubinami. 'ikt nie wpad" na to, %eby przynie& sto"ek, i wszyscy widzieli, %e ,yrion jest p"torej stopy ni%szy od swej przysz"ej %ony. 9dy podszed" do niej od ty"u, 2ansa poczu"a mocne szarpni$cie za spdnic$. /hce, $ebym ukl!ka zrozumia"a z nag"ym rumiecem. Poczu"a si$ upokorzona. ,o nie tak powinno wyglda&. ,ysic razy marzy"a o swym lubie i zawsze wyobra%a"a sobie, %e stojcy za ni pan m"ody b$dzie wysoki i silny, %e zarzuci jej na ramiona p"aszcz swej opieki i poca"uje j czule w policzek, poc!ylajc si$, by zamkn& zapink$. Poczu"a drugie szarpni$cie, tym razem bardziej zdecydowane. Nie zrobi! tego# Dlaczego miaabym oszcz!dza jego uczucia, kiedy nikt nie dba o moje0 -arze" pocign" j po raz trzeci. (acisn$"a uparcie usta, udajc, %e nic nie zauwa%a. -to za ic! plecami zac!ic!ota". 1rlowa pomyla"a 2ansa, nie mia"o to jednak znaczenia. szyscy si$ ju% miali, a 1o00rey najg"oniej. /ontosie, padnij na r$ce i ko "ana rozkaza" krl. 5ojemu wujowi trzeba pomc wdrapa& si$ na jego przysz" %on$. ,ak oto pan m% ubra" j w p"aszcz rodu Lannisterw, stojc na plecac! b"azna. 9dy 2ansa si$ odwrci"a, karze" patrzy" na ni, zaciskajc usta, a jego twarz by"a tak samo czerwona jak jej p"aszcz. (awstydzi"a si$ nagle swego uporu. yg"adzi"a spdnice i ukl$k"a przed nim, by ic! g"owy znalaz"y si$ na tym samym poziomie. ,ym poca"unkiem lubuj$ ci mi"o& i bior$ ci$ sobie za pana i m$%a.

,ym poca"unkiem lubuj$ ci mi"o& odpowiedzia" oc!ryp"ym g"osem karze" i bior$ sobie ciebie za pani i %on$. Poc!yli" si$ i ic! wargi zetkn$"y si$ na c!wil$. Jest taki brzydki pomyla"a 2ansa, gdy ic! twarze zbli%y"y si$ do siebie. Jeszcze brzydszy od )#ara. 2epton wznis" wysoko swj kryszta", by pad"o na nic! t$czowe wiat"o. Na oczach bogw i "%dzi zacz" uroczycie og"aszam, %e ,yrion z rodu Lannisterw i 2ansa z rodu 2tarkw s m$%em i %on, jednym cia"em, jednym sercem, jedn dusz, teraz i na wieki, i niec! przekl$ty b$dzie ten, kto stanie mi$dzy nimi. 5usia"a przygry#& warg$, %eby si$ nie rozp"aka&. 8czta weselna mia"a si$ odby& w 5a"ej -omnacie. (aproszono na ni mo%e z pi$&dziesi$ciu goci, g"wnie cz"onkw wity i sojusznikw Lannisterw, a tak%e tyc!, ktrzy byli na samym lubie. ,am 2ansa ujrza"a wreszcie ,yrellw. 5argaery obrzuci"a j bardzo smutnym spojrzeniem, a drepczca c!wiejnie mi$dzy Lewym a Prawym -rlowa .ierni nie spojrza"a na ni ani razu. Clinor, 7lla i 5egga sprawia"y wra%enie zdeterminowanyc!, by jej nie pozna&. Moje przyjaciki pomyla"a z gorycz 2ansa. 1ej m% pi" du%o, a jad" bardzo ma"o. 2"uc!a" uwa%nie, gdy kto wznosi" toast, i niekiedy kiwa" krtko g"ow na znak uznania, lecz poza tym jego twarz wyglda"a jak wykuta z kamienia. ydawa"o si$, %e uczta cignie si$ bez koca, 2ansa jednak nie sprbowa"a %adnej potrawy. ( niecierpliwoci wyczekiwa"a zakoczenia, lecz zarazem ba"a si$ go straszliwie. Po uczcie przyjdzie kolej na pok"adziny. 5$%czy#ni zanios j do "o%a, rozbierajc po drodze i rzucajc sprone %arty na temat losu, jaki j tam czeka. -obiety w ten sam sposb potraktuj ,yriona. /opiero po tym, gdy cisn ic! oboje nagic! w pociel, b$d mogli zosta& sami, ale nawet wtedy gocie b$d stali pod drzwiami, g"ono wykrzykujc rubaszne rady. -iedy 2ansa by"a ma" dziewczynk, pok"adziny wydawa"y si$ jej bardzo 0rywolne i ekscytujce, teraz jednak czu"a tylko strac!. 'ie sdzi"a, by zdo"a"a znie& c!wil$, kiedy zedr z niej ubranie, i by"a pewna, %e zaleje si$ "zami, gdy us"yszy pierwszy zbere#ny %art. 9dy muzycy zacz$li gra&, dotkn$"a niemia"o d"oni ,yriona. 5j panie, czy poprowadzimy tace3 ykrzywi" usta. .!yba dalimy im ju% dzi wystarczajco wiele powodw do miec!u, nie sdzisz3 1ak uwa%asz, mj panie.

.o0n$"a d"o. 0amiast nic! tace poprowadzili 1o00rey i 5argaery. +ak potwr mo$e ta%czy tak pi!knie0 zastanawia"a si$ 2ansa. .z$sto marzy"a o tym, jak b$dzie taczy"a na swym weselu i wszystkie spojrzenia skupi si$ na niej i na jej przystojnym ma"%onku. tyc! wizjac! wszyscy byli umiec!ni$ci. Nawet mj m $ si! nie u'miecha# ;nni gocie wkrtce do"czyli na parkiecie do krla i jego narzeczonej. Clinor taczy"a ze swym m"odym giermkiem, a 5egga z ksi$ciem ,ommenem. Lady 5erryweat!er, myrijska pi$kno& o czarnyc! w"osac! i wielkic!, ciemnyc! oczac!, plsa"a tak prowokujco, %e wkrtce wszyscy m$%czy#ni w komnacie spogldali na ni. Lord i lady ,yrell poruszali si$ spokojniej. 2er -e*an Lannister poprosi" do taca lady 1ann$ ?ossoway, siostr$ lorda ,yrella. 5erry .rane wysz"a na parkiet z wygnanym ksi$ciem 1alab!arem O!o, ktry w swym stroju z pir wyglda" olniewajco. .ersei Lannister taczy"a najpierw z lordem )edwyne, potem z lordem )owanem, a na koniec z w"asnym ojcem, ktry porusza" si$ z p"ynn gracj, bez ladu umiec!% na twarzy. 2ansa siedzia"a z d"omi na kolanac!, spogldajc na krlow, ktra plsa"a, mia"a si$ i kr$ci"a blond czupryn. ;czarowaa wszystkich pomyla"a w ot$pieniu. +ak$e jej nienawidz!# Odwrci"a wzrok, by popatrze&, jak -si$%ycowy .!"opiec taczy z /ontosem. 2ady )anso. 2er 9arlan ,yrell zatrzyma" si$ obok podwy%szenia. .zy zec!cesz mnie zaszczyci&3 .zy twj m% si$ zgodzi3 -rasnal przymru%y" r%nobarwne oczy. 5oja pani mo%e taczy&, z kim tylko zec!ce. 6y& mo%e powinna zosta& u boku swego m$%a, lecz okropnie c!cia"a taczy&... a ser 9arlan by" bratem 5argaery, illasa i jej )ycerza -wiatw. ,eraz rozumiem, dlaczego zw ci$ 9arlanem /zielnym, panie rzek"a, biorc go za r$k$. 1este dla mnie bardzo "askawa, pani. ,ak si$ sk"ada, %e ten przydomek nada" mi mj brat illas, %eby mnie broni&. 6roni&3 Popatrzy"a na niego zdumiona. 2er 9arlan wybuc!n" miec!em. Obawiam si$, %e by" ze mnie t"usty c!"opak, a mamy ju% grubego stryja, ktrego zw 9art!em 2pronym. /latego illas uderzy" pierwszy, c!o& najpierw zagrozi" mi 9arlanem 2pasionym, 9arlanem Obrzydliwym i 9arlanem 9argulcem.

,o by"o tak zabawne i g"upie, %e bez wzgl$du na wszystko 2ansa musia"a si$ rozemia&. Potem poczu"a niedorzeczn wdzi$czno&. ,en miec! w jaki sposb obudzi" w niej nadziej$, c!o& tylko na krtk c!wil$. 8miec!n$"a si$ i pozwoli"a, by zaw"adn$"a ni muzyka. (atopi"a si$ w krokac!, w d#wi$ku 0letu, piszcza"ek i !ar0y, w rytmie b$bna ... a od czasu do czasu rwnie% w ramionac! ser 9arlana, gdy zbli%ali si$ w tacu do siebie. 5oja pani %ona bardzo si$ o ciebie niepokoi rzek" cic!o przy jednej z takic! okazji. Lady Leonette jest za s"odka. Powiedz jej, %e czuj$ si$ dobrze. Panna m"oda na weselu powinna czu& si$ lepiej ni% dobrze odpar" ze wsp"czuciem w g"osie. ydawa"o si$, %e jeste bliska "ez. =ez radoci, ser. ,we oczy zadaj k"am twemu j$zykowi. 2er 9arlan odwrci" j i przycign" blisko siebie. Pani, widzia"em, jak spogldasz na mojego brata. Loras jest przystojny i rycerski i wszyscy b ardzo go kochamy... ale twj -rasnal b$dzie lepszym m$%em. 2dz$, %e jest wi$kszym cz"owiekiem, ni%by si$ zdawa"o. 5uzyka rozdzieli"a ic!, nim 2ansa zdo"a"a wymyli& jak odpowied#. 'aprzeciwko niej znalaz" si$ spocony 5ace ,yrell o czerwonej twarzy, a po nim lord 5erryweat!er i ksi%$ ,ommen. 1a te% c!c$ si$ o%eni& oznajmi"o ma"e, pulc!ne ksi%tko, ktre mia"o tylko dziewi$& lat. 1estem wy%szy od wuja4 ,iem o tym zapewni"a c!"opca 2ansa na krtko przed kolejn zmian partnerw. 2er -e*an powiedzia" jej, %e jest pi$kna, 1alab!ar O!o wyszepta" jakie s"owa w letnim j$zyku, ktrego nie rozumia"a, a lord )edwyne %yczy" jej wielu t"ustyc! dzieci i d"ugic! lat radoci. Potem znalaz"a si$ w tacu oko w oko z 1o00reyem. (esztywnia"a, gdy dotkn" jej d"oni, krl jednak wzmocni" ucisk i przycign" j bli%ej. 'iepotrzebnie tak si$ smucisz. 5j wuj to brzydki karze"ek, ale b$dziesz jeszcze mia"a mnie. 5asz si$ o%eni& z 5argaery4 -rl mo%e mie& te% inne kobiety. -urwy. ,ak jak mj ojciec i jeden z 7egonw. ,rzeci albo czwarty. 5ia" mnstwo kurew i b$kartw. 9dy wirowali w rytm muzyki, 1o00rey z"o%y" na jej twarzy wilgotny poca"unek. 5j wuj przyprowadzi ci$ do mojego "o%a, kiedy tylko mu rozka%$. Potrzsn$"a g"ow.

Nie zrobi tego. 0robi a"bo ka%$ go ci&. ,en krl 7egon mia" ka%d kobiet$, ktrej zapragn", czy to pann$, czy m$%atk$. 'a szcz$cie nadszed" czas na kolejn zmian$. 1ej nogi zamieni"y si$ jednak w drewno i lord )owan, ser ,allad oraz giermek Clinor z pewnoci uznali j za marn tancerk$. Potem wrci"a do ser 9arlana i taniec na szcz$cie si$ skoczy". 8lga 2ansy trwa"a jednak krtko. 9dy tylko muzyka wybrzmia"a, rozleg"y si$ s"owa 1o00reyaB Pora na pok"adziny4 (dejmijmy z niej ubranie4 (obaczymy, co wilczyca ma do zao0erowania mojem% w%jowi1 ;nni m$%czy#ni poparli go g"onym krzykiem. 1ej kar"owaty m% podnis" powoli wzrok znad puc!aru. 'ie b$dzie %adnyc! pok"adzin. 1o00rey z"apa" 2ans$ za rami$. 6$d, jeli ja tak rozka%$. -rasnal uderzy" sztyletem w st". '% wbi" si$ z dr%eniem w b"at. takim razie w"asn %on$ b$dziesz musia" obs"u%y& drewnianym kutasem, bo przysi$gam, %e ci$ wykastruj$. (szokowani gocie umilkli. 2ansa odsun$"a si$ od 1o00reya, ten jednak trzyma" j mocno i r$kaw sukni si$ rozdar". 'ikt tego nie us"ysza". -rlowa .ersei podbieg"a do ojca. 2"ysza"e, co powiedzia"3 Lord ,ywin wsta" z miejsca. 2dz$, %e mo%emy sobie darowa& pok"adziny. ,yrionie, jestem pewien, %e nie c!cia"e grozi& krlewskiej osobie. 2ansa zauwa%y"a, %e po twarzy jej m$%a przebieg" spazm wciek"oci. !rze$raszam rzek". ,o by" kiepski %art, panie. Powiedzia"e, %e mnie wykastrujesz4 wcieka" si$ 1o00rey. ,o prawda, asza 5i"o& przyzna" ,yrion ale tylko dlatego, %e zazdroci"em ci twej krlewskiej m$skoci. 5oja jest taka ma"a i skurczona. ykrzywi" twarz w lubie%nym umieszku. 7 jeli ka%esz mi wyci& j$zyk, nie zostanie mi ju% nic, czym mg"bym zadowoli& s"odk %on$, ktr mi da"e. ( ust ser Osmunda -ettleblacka wyrwa" si$ miec!. -to inny zac!ic!ota". 1o00 jednak si$ nie mia" i lord ,ywin te% nie. asza 5i"o& oznajmi". idzisz przecie%, %e mj syn jest pijany.

(estem potwierdzi" -rasnal ale nie a% tak, %ebym nie mg" sam si$ zaj& w"asnymi pok"adzinami. (eskoczy" z podwy%szenia i z"apa" brutalnie 2ans$. .!od#, %ono, pora rozbi& tw bram$. .!c$ si$ zabawi& w przybd# do mojego zamku. Pokrania"a na twarzy 2ansa opuci"a razem z nim 5a" -omnat$. Jaki mam wybr0 ,yrion c!odzi" jak kaczka, zw"aszcza gdy mu si$ pieszy"o, tak jak teraz. 6ogowie okazali si$ "askawi i ani 1o00rey, ani nikt inny za nimi nie poszed". 'a noc polubn u%yczono im wietrznej sypialni, wysoko w ie%y 'amiestnika. ,yrion zamkn" za nimi drzwi kopniakiem. 'a kredensie stoi kara0ka dobrego z"otego arborskiego, 2anso. .zy zec!cia"aby nape"ni& mi kielic!3 .zy to rozsdne, panie3 'ic nigdy nie by"o rozsdniejsze. )ozumiesz, nie jestem naprawd$ pijany. 7le zamierzam si$ upi&. 2ansa nape"ni"a kielic!y im obojgu. +e'li ja rwnie$ si! upij!, to b!dzie dla mnie atwiejsze. Przysiad"a na brzegu wielkiego "o%a z baldac!imem i trzema d"ugimi !austami wyc!yli"a po"ow$ puc!aru. ino z pewnoci by"o przednie, czu"a si$ jednak zbyt podenerwowana, by poczu& jego smak. (akr$ci"o si$ jej od niego w g"owie. .!cesz, %ebym si$ rozebra"a, panie3 Tyrionie. 8nis" g"ow$. 5am na imi$ ,yrion, 2anso. ,yrionie. Panie. .zy mam zdj& sukni$, czy c!cesz sam mnie rozebra&3 Pocign$"a kolejny "yk wina. -rasnal odwrci" si$ od niej. -iedy bra"em lub po raz pierwszy, bylimy tylko my dwoje, pijany septon i stadko wi, ktre by"y naszymi jedynymi wiadkami. 'a weselnej uczcie zjedlimy jednego ze wiadkw. ,ys!a karmi"a mnie skwarkami, a ja zlizywa"em t"uszcz z jej palcw. -iedy rzucilimy si$ do "o%a, oboje mialimy si$ g"ono. 6y"e ju% kiedy %onaty3 (apomnia"am o tym. 'ie zapomnia"a. 'igdy o tym nie s"ysza"a. -to to by", panie3 2ansa mimo woli poczu"a zainteresowanie. 2ady Tysha. ykrzywi" usta w grymasie. ( rodu 2il*er0istw. !erbie maj jedn z"ot monet$ i sto srebrnyc!, na krwawym przecieradle.

'asze ma"%estwo trwa"o bardzo krtko... no, ale przecie% ja te% jestem bardzo niski. 2ansa wbi"a wzrok we w"asne d"onie, nie odzywajc si$ ani s"owem. 3"e masz "at# )anso? zapyta" po c!wili ,yrion. ( odmian ksi$%yca skocz$ trzynacie odpowiedzia"a. 6ogowie, zmi"ujcie si$. -arze" wypi" nast$pny "yk wina. 'o c%, od gadania nie zrobisz si$ starsza. Przejdziemy do rzeczy, pani3 1eli tego c!cesz. .!c$ tylko sprawi& przyjemno& mojemu m$%owi. ,o go wyra#nie rozgniewa"o. 8krywasz si$ za uprzejmoci, jakby by"a murem zamkowym. 8przejmo& jest zbroj damy odpar"a 2ansa. ,ego zawsze uczy"a j septa. 1estem twoim m$%em. 5o%esz zdj& t$ zbroj$. 3 %branie? ,o te%. skaza" na ni kielic!em wina. Pan ojciec rozkaza" mi skonsumowa& ma"%estwo. (acz$"a si$ rozbiera& dr%cymi d"omi. ydawa"o jej si$, %e ma na d"oniac! dziesi$& kciukw i wszystkie z nic! s z"amane. 5imo to upora"a si$ w jaki sposb ze sznurwkami i guzikami. P"aszcz, suknia, pas i jedwabna koszulka opad"y na pod"og$. 'a koniec 2ansa wysun$"a si$ z bielizny. 1ej r$ce i nogi pokry"a g$sia skrka. bi"a wzrok w posadzk$, zbyt niemia"a, by patrze& na ,yriona, gdy jednak podnios"a spojrzenie, zauwa%y"a, %e gapi si$ na ni. ydawa"o jej si$, %e w jego zielonym oku dostrzega g"d, a w czarnym wciek"o&. 'ie wiedzia"a, czego boi si$ bardziej. 1este jeszcze dzieckiem stwierdzi". (akry"a piersi d"omi. 1u% dojrza"am. 1este jeszcze dzieckiem powtrzy" a mimo to ci$ pragn$. 6oisz si$ tego, 2anso3 Tak. 1a te%. iem, %e jestem brzydki...

Nie# $anie... (erwa" si$ nagle. 'ie k"am, 2anso. 1estem ma"y, pokraczny i naznaczony blizn, ale ... widzia"a, %e szuka odpowiednic! s"w ...w "o%u, gdy zgasn wiece, jestem zbudowany nie gorzej od innyc! m$%czyzn. Po ciemku jestem

)ycerzem -wiatw. Pocign" "yk wina. 1estem szczodry. Odp"acam lojalnoci za lojalno&. /owiod"em, %e nie jestem tc!rzem. Przewy%szam te% wi$kszo& ludzi bystroci. ,o z pewnoci co znaczy. Potra0i$ nawet by& dobry. Obawiam si$, %e u Lannisterw to rzadko&, ale wiem, %e znajd$ gdzie w sobie t$ cec!$. 5g"bym... mg"bym by& dla ciebie dobrym m$%em. (oi si! rwnie mocno jak ja zrozumia"a 2ansa. 6y& mo%e powinno to nastawi& j do niego przyc!ylniej, tak si$ jednak nie sta"o. .zu"a jedynie lito&, a lito& to mier& po%dania. Patrzy" na ni, czekajc, by co powiedzia"a, j jednak opuci"y wszystkie s"owa. 5og"a tylko sta& naga i dygota&. 9dy ,yrion Lannister wreszcie zrozumia", %e nie doczeka si$ odpowiedzi, wypi" reszt$ wina. Roz%miem rzek" z gorycz. .!od# do "o%a, 2anso. 5usimy spe"ni& obowizek. ykona"a polecenie, wiadoma jego spojrzenia. 'a stoliku przy "o%u p"on$"a wonna woskowa wieca, a w pociel wrzucono p"atki r%y. 9dy jednak zacz$"a unosi& ko"dr$, %eby si$ przykry&, powiedzia"B Nie. 8s"uc!a"a go, c!o& dr%a"a z zimna. .zeka"a z zamkni$tymi oczyma. Po c!wili us"ysza"a, jak jej m% zdejmuje buty. Potem rozleg" si$ szelest ciganego ubrania. -iedy wskoczy" na "o%e i dotkn" r$k jej piersi, nie mog"a si$ nie wzdrygn&. Le%a"a z zamkni$tymi oczyma, napr$%ajc wszystkie mi$nie, bojc si$ tego, co nadejdzie za c!wil$. .zy znowu jej dotknie3 Poca"uje3 .zy powinna rozc!yli& dla niego nogi3 'ie wiedzia"a, czego si$ od niej oczekuje. )anso. .o0n" r$k$. .twrz oczy. Obieca"a mu pos"uszestwo, rozc!yli"a wi$c powieki. 2iedzia" nagi u jej stp. miejscu z"czenia ng, z gszczu sk"$bionyc!, %"tyc! w"osw stercza"a twarda m$sko& jedyny 0ragment jego cia"a, ktry by" prosty. !ani zacz" jeste naprawd$ pi$kna, ale... nie mog$ tego zrobi&. 'iec! szlag tra0i mojego ojca. 5o%emy zaczeka&. /o odmiany ksi$%yca, do przysz"ego roku, czy nawet do nadejcia wiosny, jak d"ugo b$dzie trzeba. /o czasu, gdy poznasz mnie lepiej i by& mo%e zaczniesz mi troc!$ u0a&. 1ego umiec! zapewne mia" j uspokoi&, lecz z uwagi na brak nosa nadawa" mu jeszcze bardziej groteskowy i z"owieszczy wygld. 9atrz na nie#o powtarza"a sobie 2ansa. Patrz na swojego m!$a, na ca jego posta# .epta Mordane mwia, $e wszyscy m!$czy>ni s pi!kni#

.prbuj dostrzec jego urod!# patrywa"a si$ w skar"owacia"e nogi, guzowate, zwierz$ce czo"o, zielone i czarne oko, czerwony kikut nosa, krzyw r%ow blizn$ oraz g$stw$ czarno<%"tyc! w"osw, ktra stanowi"a brod$. 'awet jego m$sko& by"a brzydka, gruba, pokryta %y"ami i zakoczona bulwiast, 0ioletow g"wk. *ak nie powinno by, to niesprawiedliwe, czym zgrzeszyam, $e bogowie ukarali mnie w taki sposb0 Na honor 2annistera oznajmi" -rasnal. 'ie tkn$ ci$, dopki tego nie za$ragniesz. 5usia"a zebra& ca" odwag$, jak w sobie mia"a, by spojrze& w jego r%nobarwne oczy i powiedzie&B 7 jeli nigdy tego nie zapragn$, panie3 1ego usta wykrzywi"y si$ nagle, jakby go spoliczkowa"a. Nigdy? 2zyja tak jej zesztywnia"a, %e ledwie mog"a skin& g"ow. 'o c% odpar" po to w"anie bogowie stworzyli kurwy dla takic! krasnali jak ja. (acisn" krtkie, t$po zakoczone palce w pi$& i zlaz" z "o%a.

Arya
-amienny 2ept by" najwi$kszym miastem, jakie 7rya widzia"a od czasu -rlewskiej Przystani. +arwin mwi", %e jej ojciec wygra" tu s"awn bitw$. Ludzie ob"kanego krla polowali na )oberta, %eby go z"apa&, nim zd%y si$ po"czy& z twoim ojcem opowiada", gdy jec!ali w stron$ bramy. 6y" ranny i opiekowa"a si$ nim grupka przyjaci". -rlewski namiestnik lord .onnington zdoby" miasto z pot$%nym oddzia"em i zacz" przeszukiwa& wszystkie domy. 'im jednak zdo"a" znale#& )oberta, lord Cddard i twj dziadek dotarli do miasta i przystpili do szturmu. Lord .onnington broni" si$ wciekle. alczono na ulicac! i w zau"kac!, a nawet na dac!ac!, a wszyscy septonowie bili w dzwony, by prostaczkowie wiedzieli, %e musz zaryglowa& drzwi. -iedy zabrzmia"y dzwony, )obert opuci" kryjwk$, %eby przy"czy& si$ do boju. Powiadaj, %e zabi" owego dnia szeciu ludzi. 1ednym z nic! by" 5yles 5ooton, s"awny rycerz, niegdy giermek ksi$cia )!aegara. (abi"by te% namiestnika, ale nie spotkali si$ w boju. .onnington jednak rani" powa%nie twojego dziadka ,ully ego i zabi"

ser /enysa 7rryna, pupilka /oliny. Potem zrozumia", %e bitwa jest przegrana i uciek" tak szybko, jakby by" jednym z gry0w, ktre nosi" na tarczy. ,o starcie nazwano potem 6itw /zwonw. )obert zawsze powtarza", %e to twj ojciec j wygra", nie on. ed"ug 7ryi wygld miasteczka wiadczy", i% niedawno rwnie% toczono w nim walki. 6ram$ miejsk wykonano ze wie%ego drewna, a le%cy pod murami stos poczernia"yc! desek dowodzi", co si$ sta"o ze star. ejcie do -amiennego 2eptu by"o zawarte na g"uc!o, gdy jednak kapitan bramy zobaczy", kim s przybysze, otworzy" przed nimi boczn 0urt$. 1ak u was z %ywnoci3 zapyta" ,om, gdy wje%d%ali do rodka. Lepiej ni% by"o. =owca przyprowadzi" stado owiec, kupcy przywo% troc!$ towarw zza .zarnego 'urtu. 'a po"udnie od rzeki plonw nie spalono. Oczywicie, nie brak takic!, ktrzy c!cieliby nam zabra& to, co mamy. 1ednego dnia wilki, nast$pnego -omedianci. .i, ktrzy nie szukaj %ywnoci, poluj na "upy albo kobiety do zgwa"cenia, a ci, ktrym nie c!odzi o z"oto albo dziewki, cigaj c!olernego -rlobjc$. Powiadaj, %e wymkn" si$ z rk lordowi Cdmureowi. 2ordowi 6dm%reowi? .ytryn zmarszczy" brwi. ,o znaczy, %e lord +oster nie %yje3 'ie %yje albo jest umierajcy. 5ylisz, %e Lannister ucieka w stron$ .zarnego 'urtu3 =owca przysi$ga, %e t$dy najszybciej mo%na dotrze& do -rlewskiej Przystani. -apitan nie czeka" na odpowied#. zi" swoje psy, %eby pow$szy"y. 1eli ser 1aime jest w okolicy, znajd go. idzia"em, jak te jego pieski rozszarpa"y nied#wiedzia. 5ylisz, %e polubi smak lwiej krwi3 Ogryziony trup na nic nikomu si$ nie zda zauwa%y" .ytryn. ; =owca wietnie o tym wie, niec! go szlag. -iedy nadcign$li tu ludzie z zac!odu, zgwa"cili %on$ i siostr$ =owcy, pucili z dymem jego plony, ze%arli po"ow$ owiec, a drug po"ow$ wybili tylko po to, %eby zrobi& mu na z"o&. (ar%n$li te% sze& jego psw i cisn$li mu je do studni. Ogryziony trup w zupe"noci go zadowoli. ; mnie te%. 2e$iej niech tego nie robi ostrzeg" .ytryn. To wszystko# co mam do $owiedzenia. 2e$iej niec! tego nie robi, a ty jeste c!olernym durniem. 7rya jec!a"a mi$dzy +arwinem a 7nguyem ulicami, na ktryc! kiedy walczy" jej ojciec. idzia"a stojcy na wzgrzu sept, a poni%ej solidn warowni$ z szarego kamienia, ktra wydawa"a si$ zdecydowanie za ma"a, jak na tak du%e miasto. .o trzeci mijany przez nic! dom by" wypalon skorup, nie widzia"a te% nigdzie %adnyc! ludzi.

.zy wszyscy mieszkacy zgin$li3 Po prostu s boja#liwi. 7nguy wskaza" jej dwc! stojcyc! na dac!u "ucznikw i kilku c!"opcw o usmarowanyc! sadz twarzac!, ktrzy przycupn$li w ruinac! piwiarni. 'ieco dalej piekarz otworzy" okiennice i krzykn" co do .ytryna. 6rzmienie jego g"osu wywabi"o z ukrycia dalszyc! ludzi. -amienny 2ept wraca" powoli do %ycia. 'a znajdujcym si$ w samym rodku miasta rynku sta"a 0ontanna o kszta"cie skaczcego do gry pstrga. ,ryskajca z niej woda wype"nia"a p"ytk sadzawk$. -obiety nape"nia"y w niej wiadra i dzbany. odleg"oci kilku stp z poskrzypujcyc! pali zwisa"o dwanacie %elaznyc! klatek. -ronie klatki zrozumia"a 7rya. rony jednak znajdowa"y si$ na zewntrz, pluska"y si$ w wodzie albo przycupn$"y na pr$tac!. rodku siedzieli ludzie. .ytryn cign" wodze, krzywic wciekle twarz. .o to ma znaczy&3 2prawiedliwo& odpar"a jedna ze stojcych $rzy fontannie kobiet. (abrak"o wam konopnego sznura3 +zy zrobiono to na rozkaz ser ,i"berta? zapyta" ,om. 1aki m$%czyzna rozemia" si$ z gorycz. Lwy zabi"y ser ilberta ju% rok temu. szyscy jego synowie s z 5"odym ilkiem. Obrastaj w t"uszcz na zac!odzie. 5ylicie, %e obc!odz ic! tacy jak my3 ,o 2zalony =owca z"apa" te wilki. -ilki. 7ry$ przeszy" dreszcz. *!dzie &obba i o,ca. .o przycign$"o j do krat. klatkac! by"o tak ma"o miejsca, %e wi$#niowie nie mogli usi& ani si$ odwrci&. 2tali nago, wystawieni na s"oce, wiatr i deszcz. pierwszyc! trzec! klatkac! by"y trupy. 2iwe wrony wy%ar"y im oczy, 7ryi wydawa"o si$ jednak, %e zw"oki wpatruj si$ w ni pustymi oczodo"ami. .zwarty m$%czyzna poruszy" si$, gdy go mija"a. 1ego wystrz$piona broda by"a g$sta od krwi i muc!, ktre poderwa"y si$ do lotu, gdy przemwi", kr%c wok" jego g"owy. ,ody wyc!rypia". Prosz$... wody... .z"owiek w nast$pnej klatce otworzy" oczy na ten d#wi$k. T%taj odezwa" si$. T%taj jestem. 6y" stary, brod$ mia" siw, a g"ow$ "ys i pokryt plamami od staroci. (a starcem znajdowa" si$ kolejny trup, wielki, rudobrody m$%czyzna, ktry lewe uc!o i skro mia" owizane gnijcym, szarym banda%em. 'ajgorzej wyglda"o jednak to, co mia" mi$dzy nogami. 'ie zosta"o tam nic poza zaskorupia", brzow dziur, w ktrej roi"o si$ od czerwi.

nast$pnej klatce siedzia" grubas. ronia klatka by"a tak okrutnie ciasna, %e trudno si$ by"o domyli&, w jaki sposb zdo"ano go wepc!n& do rodka. Aelazo wpi"o mu si$ bolenie w brzuc!. -awa"ki cia"a wylewa"y si$ na zewntrz mi$dzy kratami. Po wielu dniac! przypiekania si$ na s"ocu od stp do g"w pokrywa"a go jaskrawa czerwie. -iedy poruszy" cielskiem, klatka zako"ysa"a si$ i zaskrzypia"a. 7rya zauwa%y"a bia"e pasy w miejscac!, gdzie kraty os"ania"y jego cia"o przed s"ocem. .zyimi lud#mi bylicie3 zapyta"a. 'a d#wi$k jej g"osu grubas otworzy" oczy. 2kra wok" nic! by"a tak zaczerwieniona, %e wyglda"y jak jajka na twardo p"ywajce w talerzu krwi. ,ody... pi&... +zyimi? nie ust$powa"a. 'ie zwracaj na nic! uwagi, c!"opcze rzek" mieszczanin. ,o nie twoja sprawa. )uszaj w swoj drog$. +o oni zrobi"i? zapyta"a. (abili omiu ludzi pod odospadem 7krobaty pad"a odpowied#. )z%ka"i 4r"objcy, ale jego tam nie by"o, wi$c zadowolili si$ gwa"tami i morderstwami. skaza" kciukiem na trupa, ktry zamiast m$skoci mia" czerwie. ,o ten gwa"ci". 7 teraz ruszaj w swoj drog$. =yczek wo"a" grubas. (mi"uj si$, c!"opcze, tylko "yczek. )tarzec wycign" r$k$, by z"apa& za krat$. -latka zako"ysa"a si$ gwa"townie. ,ody wydysza" m$%czyzna, ktry mia" w brodzie muc!y. Popatrzy"a na ic! brudne w"osy, pozlepiane brody, przekrwione oczy i wysc!ni$te, sp$kane, krwawice wargi. -ilki pomyla"a znow%. Takie ,ak ,a. .zy to by"a jej wata!a3 +ak mogli by lud>mi )obba0 5ia"a oc!ot$ uderzy& ic!, sprawi& im bl. .!cia"o si$ jej p"aka&. ydawa"o si$, %e wszyscy, %ywi i martwi, spogldaj na ni. 2tarzec wcisn" mi$dzy kraty trzy palce. ,ody be"kota". ,ody. (eskoczy"a z konia. Nic mi nie zrobi , s umieraj cy# yj$"a z baga%u kubek i podesz"a do 0ontanny. .o ty robisz, c!"opcze3 warkn" mieszczanin. To nie twoja s$rawa. 8nios"a kubek do rybiego pyska. oda sp"ywa"a jej po palcac! i po r$kawie, lecz 7rya nie ruszy"a si$ z miejsca, dopki naczynie si$ nie wype"ni"o. -iedy ruszy"a w stron$ klatek, mieszczanin sprbowa" j powstrzyma&. (ostaw ic!, c!"opcze... Ona jest dziewczynk odpar" +arwin. /aj jej s$okj.

Tak jest zgodzi" si$ .ytryn. Lord 6eric nie lubi, jak skazuje si$ ludzi na mier& z pragnienia. .zemu ic! nie powiesilicie, jak nakazuje przyzwoito&3 tym, co zrobili nad odospadem 7krobaty, nie by"o nic przyzwoitego warkn" mieszczanin. 2zczeliny mi$dzy pr$tami krat by"y zbyt ma"e, by przecisn& mi$dzy nimi kubek, pomogli jej jednak +arwin i 9endry. Postawi"a nog$ na z"czonyc! d"oniac! +arwina, skoczy"a na ramiona 9endry ego i z"apa"a za kraty na szczycie klatki. 9rubas odwrci" twarz ku grze i przycisn" policzek do %elaza, a 7rya wyla"a na niego wod$. sysa" j c!ciwie i pozwala", by sp"ywa"a mu po g"owie, policzkac! i d"oniac!. Potem zliza" wilgo& z krat. Obliza"by te% palce 7ryi, gdyby ic! szybko nie co0n$"a. 'im napoi"a w ten sam sposb dwc! nast$pnyc!, zd%y" si$ ju% zebra& t"um. 2zalony =owca si$ o tym dowie zagrozi" jaki m$%czyzna. ,o mu si$ nie spodoba. 7 to spodoba mu si$ jeszcze mniej. 7nguy zdj" "uk, wyj" z ko"czana strza"$, na"o%y" j na ci$ciw$ i wystrzeli". 9rubas zadr%a", gdy grot wbi" mu si$ mi$dzy podbrdki, lecz klatka nie pozwoli"a mu upa&. /wa nast$pne pociski zakoczy"y %ycie pozosta"yc! wi$#niw. 'a placu s"yc!a& by"o jedynie plusk spadajcej wody i bzyczenie muc!. 2alar mor#h!lis pomyla"a 7rya. Po wsc!odniej stronie rynku sta"a skromna gospoda o bielonyc! cianac! i powybijanyc! oknac!. Po"owa jej dac!u niedawno sp"on$"a, lecz dziur$ za"atano. 'ad drzwiami wisia" drewniany szyld, na ktrym wymalowano nadgryzion brzoskwini$. (siedli z koni w odc!odzcyc! skonie od budynku stajniac! i (ielonobrody g"onym rykiem wezwa" c!"opcw stajennyc!. /orodna, rudow"osa karczmarka zawy"a z radoci na ic! widok, po czym natyc!miast zacz$"a im dogadywa&. .zy to (ielonobrody, czy raczej 2iwobrody3 5atko, zmi"uj si$, kiedy zd%y"e si$ tak postarze&3 .ytryn, czy to ty3 ci% nosisz ten swj n$dzny p"aszcz3 iem, dlaczego nigdy go nie pierzesz. 6oisz si$, %e szczyny si$ spior i przekonamy si$, %e w rzeczywistoci jeste rycerzem 9wardii -rlewskiej4 ; ,om 2idemka, ten stary, niewy%yty kozio"4 Przyjec!a"e zobaczy& swojego syna3 2p#ni"e si$, pojec!a" z tym c!olernym =owc. ,ylko nie prbuj mi wmawia&, %e nie jest twj. 'ie ma mojego g"osu sprzeciwi" si$ s"abo ,om.

7le za to ma twj noc!al. ; inne cz$ci te%, sdzc z tego, co gadaj dziewczyny. (auwa%y"a 9endryego i uszczypn$"a go w policzek. 2pjrzcie tylko na tego m"odego byczka. Poczekajcie, a% 7lyce zobaczy te ramiona. Oc!, i czerwieni si$ jak dziewica. 'o, 7lyce sobie z tym poradzi, c!"opcze. 5o%esz mi wierzy&. 7rya nigdy w %yciu nie widzia"a, by 9endry tak si$ czerwieni". )uta, daj 6ykowi spokj. ,o dobry c!"opak wzi" go w obron$ ,om 2idemka. !otrzeb%jemy od ciebie ty"ko bez$iecznego noc"eg%. Mw za siebie# minstre"%. 7nguy obj" m"od, wysok dziewk$, tak samo piegowat jak on. 5amy "o%a zapewni"a rudow"osa )uta. Tego 'Pod 6rzoskwini* nigdy nie brakowa"o. 'ajpierw jednak wszyscy wejdziecie do balii. -iedy poprzednio spalicie pod moim dac!em, nanielicie tu pc!e". 2zturc!n$"a (ielonobrodego w pier. ,woje by"y zielone. .!cecie je&3 1eli mo%esz nam co da&, nie powiemy 'nie* przyzna" ,om. 7 kiedy to powiedzia"e na co 'nie*# Tom? zar%a"a kobieta. 8piek$ dla twoic! przyjaci" troc!$ baraniny, a dla ciebie starego, zesc!"ego szczura. 'ie zas"ugujesz nawet na to, ale jeli wydusisz z siebie par$ piosenek, mo%e si$ z"ami$. (awsze litowa"am si$ nad upoledzonymi. 'o, c!od#cie, c!od#cie. .ass, Lanna, stawiajcie gary na ogie. 1yzene, pom% mi zdj& z nic! te "ac!y, je te% b$dziemy musia"y wygotowa&. 2pe"ni"a wszystkie swe gro#by. 7rya prbowa"a im powiedzie&, %e w Ao"$dziowym /worze, niespe"na dwa tygodnie temu, wykpano j a% dwa razy, ale rudow"osa kobieta nie c!cia"a o tym s"ysze&. /wie dziewki s"u%ebne wnios"y j si" na sc!ody, spierajc si$ g"ono, czy jest c!"opcem czy dziewczynk. ygra"a ta, ktra mia"a na imi$ +elly, druga musia"a wi$c przynie& gorcej wody i wyszorowa& plecy 7ryi sztywn, k"ujc szczotk, ktra omal nie zdar"a jej skry. Potem dziewczyny ukrad"y ubrania, ktre da"a jej lady 2mallwood, i ubra"y j jak jedn z lalek 2ansy, w len i koronki. -iedy skoczy"y, mog"a wreszcie zej& na d" co zje&. 9dy usiad"a w g"wnej sali, w tyc! g"upic!, dziewczyskic! ubraniac!, przypomnia"a sobie, czego uczy" j 2yrio ?orel. Patrze& tak, %eby widzie& prawd$. -iedy to zrobi"a, zobaczy"a wi$cej dziewek s"u%ebnyc!, ni% mog"a ic! potrzebowa& jakakolwiek ober%a, do tego w wi$kszoci m"odyc! i "adnyc!. 7 po zmierzc!u 'Pod 6rzoskwini* pojawi"o si$ mnstwo m$%czyzn, ktrzy nie siedzieli d"ugo w sali, nawet wtedy, gdy ,om wyj" !ar0$ i zacz" piewa& .ze' dziewic w stawie# /rewniane sc!ody by"y

stare i strome i okropnie skrzypia"y, kiedy ktry z goci prowadzi" na gr$ dziewczyn$. (a"o%$ si$, %e to burdel wyszepta"a do 9endryego. Nawet nie wiesz# co to jest b%rde". ,iem nie ust$powa"a. To tak jak gos$oda# ty"ko z dziewczynami. (nowu poczerwienia". +o w takim razie t% robisz? zapyta". 6urdel to nie miejsce dla c!olernej, szlac!etnie urodzonej damy. szyscy o tym wiedz. (edna z dziewczyn przysiad"a na "awie obok niego. -to jest szlac!etnie urodzon dam3 ,en c!udzielec3 popatrzy"a na 7ry$ i wybuc!n$"a miec!em. 7 ja jestem krlewsk crk. 7rya wiedzia"a, kiedy z niej drwi. Nie$rawda. ,o ca"kiem mo%liwe. /ziewczyna wzruszy"a ramionami i suknia zelizn$"a si$ jej z jednego ramienia. 5wi, %e krl )obert pieprzy" si$ z moj matk, kiedy tu by". .o prawda, ze wszystkimi innymi dziewczynami te%, ale Leslyn mwi, %e moja mamuka podoba"a mu si$ najbardziej. 7rya pomyla"a, %e dziewczyna 0aktycznie ma takie same w"osy jak stary krl niezwykle g$st, czarn jak w$giel czupryn$. *o o niczym nie 'wiadczy# &osy 6endry+ego wygl daj identycznie# Mnstwo ludzi ma czarne wosy# 'azywam si$ /zwonka powiedzia"a 9endryem%. ,o na cze& bitwy. (a"o%$ si$, %e potra0i"abym uderzy& i w twj dzwon. 5asz na to oc!ot$3 Nie odburkn". (a"o%$ si$, %e masz. Przesun$"a d"oni po jego ramieniu. /la przyjaci" ,!orosa i lorda b"yskawicy jestem za darmo. Powiedzia"em, %e nie. 9endry wsta" i oddali" si$ w noc. /zwonka zwrci"a si$ w stron$ 7ryi. Nie "%bi dziewczyn? 7rya wzruszy"a ramionami. Po prostu jest g"upi. Lubi tylko polerowa& !e"my i wykuwa& miecze. .ch. /zwonka poprawi"a sukni$, zakrywajc rami$, i posz"a pogada& z 1ackiem 2zcz$ciarzem. Po c!wili siedzia"a ju% na jego kolanac!, c!ic!oczc i popijajc z nim wino z jednego kielic!a. (ielonobrody mia" dwie dziewczyny, po jednej na ka%dej nodze. 7nguy znikn" z piegowat dziewk. .ytryna rwnie% nie by"o ju% w sali. ,om 2iedem 2trun siedzia"

przy kominku, piewajc Dziewcz!ta, ktre kwitn na wiosn!# 7rya mia"a w kielic!u rozcieczone wod wino, na ktre pozwoli"a jej rudow"osa kobieta. 'as"uc!iwa"a przy tym uwa%nie. Po drugiej stronie placu martwi m$%czy#ni gnili we wronich k"atkach# "ecz 'Pod 6rzoskwini* wszyscy si$ weselili. Odnosi"a jednak wra%enie, %e niektrzy miej si$ zbyt g"ono. ,o mog"aby by& odpowiednia c!wila, %eby wymkn& si$ i ukra& konia, nie sdzi"a jednak, by cokolwiek jej to da"o. /otar"aby najwy%e j do miejskiej bramy. *en kapitan na pewno by mnie nie przepu'ci, a nawet gdyby to zrobi, dogoniby mnie 7arwin albo ten 8owca ze swoimi psami# Aa"owa"a, %e nie ma ju% mapy, na ktrej mog"aby zobaczy&, jak daleko jest z -amiennego 2eptu do )i*errun. 4iedy opr%ni"a kielic!, zacz$"a ziewa&. 9endry nie wrci". ,om 2iedem 2trun piewa" Dwa serca, ktre bij jak jedno, pod koniec ka%dej zwrotki ca"ujc inn dziewczyn$. kcie przy oknie .ytryn i +arwin cic!o rozmawiali z rudow"os )ut. ...sp$dzi"a noc w ce"i (aimea mwi"a kobieta. Ona i ta druga dziewka, ta, ktra zabi"a )enlyego. szyscy troje razem, a rankiem lady .atelyn wypuci"a go z mi"oci. (ac!ic!ota"a gard"owo. To nieprawda pomyla"a 7rya. Nie zrobiaby tego# Poczu"a si$ smutna, rozgniewana i samotna zarazem. Obok niej usiad" jaki staruszek. 7le z ciebie "adna, ma"a brzoskwinia. 1ego oddec! cuc!n" prawie tak samo paskudnie jak trupy w klatkac!, a wiskie oczka w$drowa"y lubie%nie po ca"ej jej postaci. 1ak ma na imi$ moja s"odka brzoskwinka3 'a p" uderzenia serca zapomnia"a, kim powinna tu by&. 'ie by"a %adn brzoskwini, ale nie mog"a te% by& 7ry 2tark, nie tutaj, nie dla jakiego mierdzcego pijaka, ktrego nie zna"a. (ostaw j. 9endry po"o%y" ci$%k "ap$ na ramieniu staruszka i ucisn" go mocno. To moja siostra. 5$%czyzna odwrci" si$, gotw wszcz& sprzeczk$, zre0lektowa" si$ jednak, widzc rozmiary 9endryego. ,woja siostra, tak3 .o z ciebie za brat3 1a na pewno bym nie przyprowadzi" swojej siostry '!od -rzoskwini$*. sta" z "awy i oddali" si$, mamroczc pod nosem, w poszukiwaniu nowej przyjaci"ki. .zemu to powiedzia"e3 7rya zeskoczy"a z "awy. 'ie jeste moim bratem.

To $rawda warkn" gniewnie. .!olerny kmiotek nie mo%e by& krewnym szlac!etnie urodzonej damy. (askoczy"a j wciek"o& w jego g"osie. 'ie o to mi c!odzi"o. . to. 8siad" na "aw$, ciskajc w obu d"oniac! kielic!. ;d# sobie. .!c$ w spokoju wypi& to wino. Potem mo%e poszukam tej czarnow"osej dziewczyny i zadzwoni$ w jej dzwon. "e... Powiedzia"em, id# sobie, pani. 7rya odwrci"a si$ b"yskawicznie i zostawi"a go. *o gupi, uparty b!kart i tyle# 5g" sobie dzwoni& w tyle dzwonw, w ile tylko zec!ce. 'ic jej to nie obc!odzi"o. ;c! sypialnia znajdowa"a si$ na grze, tu% pod okapem. 6y& mo%e 'Pod 6rzoskwini* rzeczywicie nie brakowa"o "%, dla takic! jak oni znalaz"o si$ jednak tylko jedno. 7le za to du%e. (ajmowa"o prawie ca" izb$. ydawa"o si$, %e wszyscy swobodnie si$ pomieszcz na wypc!anym st$c!" s"om materacu, w tej c!wili jednak 7rya mia"a go tylko dla siebie. 1ej prawdziwe ubranie wisia"o na ko"ku wbitym w cian$, mi$dzy rzeczami 9endry ego i .ytryna. (dj$"a len i koronki, cign$"a bluz$ przez g"ow$, wesz"a na "o%e i zagrzeba"a si$ pod kocami. 4r"owa +ersei wysze$ta"a do poduszki. 4r" (offrey# ser 3"yn# ser Meryn. /unsen, )a00 i Polli*er. =askotek, Ogar i ser 9regor 9ra. Lubi"a czasami zamienia& kolejno& imion. ,o pomaga"o jej zapami$ta&, kim s i co uczynili. Mo$e niektrzy z nich ju$ nie $yj pomyla"a. Mo$e siedz gdzie' w $elaznych klatkach i wrony wydziobuj im oczy# 2en nadszed" szybko, gdy tylko zamkn$"a powieki. :ni"y jej si$ wilki, ktre "azi"y po wilgotnym lesie pe"nym woni deszczu, zgnilizny i krwi. ,yle %e we nie by"y to dobre zapac!y i 7rya wiedzia"a, %e nie ma si$ czego ba&. 6y"a silna, szybka i gwa"towna, a ze wszystkic! stron otaczali j bracia i siostry z jej wata!y. Osaczyli wsplnie przestraszonego konia, rozdarli mu gard"o i najedli si$ do syta. 7 kiedy zza c!mur wysun" si$ ksi$%yc, unios"a "eb i zawy"a. 9dy jednak wsta" dzie, obudzi"o j ujadanie psw. 8siad"a, ziewajc. Po jej lewej stronie budzi" si$ powoli 9endry, a po prawej c!rapa" g"ono .ytryn .ytrynowy P"aszcz. 2zczekanie jednak zag"usza"o go niemal ca"kowicie. Tych psw ,est co najmniej p setki# yczo"ga"a si$ spod kocw i przeskoczy"a nad .ytrynem, ,omem i 1ackiem 2zcz$ciarzem, %eby dotrze& do okna. 9dy otworzy"a szeroko okiennice, do

rodka nap"yn$"y wiatr, wilgo& i c!"d. /zie by" szary i zac!murzony. 'a placu roi"o si$ od psw, ktre szczeka"y, biega"y w k"ko, warcza"y i wy"y. s0orze by"y wielkie czarne masti0y, c!ude wilczarze, czarno<bia"e owczarki oraz psy, ktryc! 7rya nie zna"a, kud"ate, mor$gowate bestie o d"ugic!, %"tyc! z$biskac!. 5i$dzy gospod a 0ontann siedzia"o na koniac! dwunastu je#d#cw, ktrzy przygldali si$, jak mieszczanie otwieraj klatk$ grubasa i cign go za r$ce. Po c!wili wielkie cielsko run$"o na ziemi$. Psy rzuci"y si$ na nie natyc!miast, wyrywajc wielkie kawa"y mi$sa. 7rya us"ysza"a miec! jednego z je#d#cw. To twj nowy zamek# ty cho"erny "annisterski sk%rwysyn% powiedzia". ,roc!$ przyciasny dla takic! ja ty, ale nie bj si$, wciniemy ci$ do rodka. Przygarbiony wi$zie siedzia" obok niego. )$ce mocno zwizano mu konopnym sznurem. 'iektrzy z mieszczan ciskali w niego gnojem, lecz nawet si$ nie wzdrygn". 0gnijesz w tej k"atce krzycza" do niego stra%nik. rony wydziobi ci lepia, a my wydamy to twoje lannisterskie z"oto4 7 kiedy wrony wykonaj ju% swoj robot$, wylemy to, co zostanie, twojemu c!olernemu bratu. .!ocia% wtpi$, %eby ci$ pozna". +a"as obudzi" po"ow$ przebywajcyc! 'Pod 6rzoskwini* goci. 9endry wcisn" si$ w okno obok 7ryi, a ,om stan" za nimi, nagi jak w dzie imienia. +o to za cho"erne wrzaski? poskar%y" si$ le%cy na "o%u .ytryn. .z"owiek nie mo%e si$ nawet c!wil$ przespa&. Gdzie 0ie"onobrody? zapyta" go ,om. "%ku z )ut odpar" .ytryn. 7 co si$ sta"o3 Lepiej go znajd#. ; =ucznika te%. rci" 2zalony =owca. Przywiz" nowego wi$#nia do klatek. 2annistera wtrci"a 7rya. 2"ysza"am, jak mwili, %e to Lannister. .zy%by z"apali -rlobjc$3 zainteresowa" si$ 9endry. )zucony kamie uderzy" wi$#nia w policzek. 5$%czyzna odwrci" g"ow$. To nie 1rlob,ca przemkn$"o jej przez g"ow$, gdy ujrza"a jego twarz. 6ogowie w kocu wys"uc!ali jej modlitw.

#on

9dy dzicy wyprowadzili konie z jaskini, /uc!a ju% pod ni nie by"o. /zy zrozumia to, co mu mwiem o /zarnym -amku0 1on zaczerpn" !aust c!"odnego, porannego powietrza i pozwoli" sobie na odrobin$ nadziei. 'iebo na wsc!odzie tu% nad !oryzontem by"o r%owe, a nieco wy%ej jasnoszare. 'a po"udniu cigle widnia" 5iecz Poranka. 1asna, bia"a gwiazda w jego r$kojeci p"on$"a niczym diament witu, a czer i szaro& mrocznej puszczy znowu zmienia"a si$ w ziele i z"oto, czerwie i kolor rdzy. 'ad %o"nierskimi sosnami, d$bami, jesionami i drzewami stra%niczymi growa" 5ur. Przez oblepiajc jego powierzc!ni$ ziemi$ i piasek przewitywa" jasny ld. 5agnar wys"a" tuzin je#d#cw na zac!d, a drugi tuzin na wsc!d, nakazujc im wspi& si$ na najwy%sze wzgrze, jakie znajd i wypatrywa& zwiadowcw w lesie albo patrolu na 5urze. ,!ennowie zabrali rogi z okuciami z brzu, by mc ostrzec swyc! towarzyszy, jeli ujrz 2tra%. ;nni dzicy pod%ali za 1arlem, w tym rwnie% 1on i @gritte. ,o mia"a by& godzina c!wa"y m"odego "upie%cy. .z$sto powiadano, %e 5ur ma siedemset stp wysokoci, 1arl jednak znalaz" miejsce, w ktrym by" on wy%szy, a zarazem ni%szy. 'ad drzewami growa"a pionowa ciana lodu przypominajca ogromne urwisko. 'a jej szczycie wida& by"o wyrze#bione przez wiatr blanki, ktre si$ga"y wysokoci co najmniej omiuset, a gdzieniegdzie nawet dziewi$ciuset stp. 9dy jednak podjec!ali bli%ej, 1on zda" sobie spraw$, %e to z"udzenie. 9dzie tylko by"o to mo%liwe, 6randon 6udowniczy uk"ada" swe ogromne kamienie podstawne na szczytac! wzgrz, a w tej okolicy wynios"oci by"y wysokie i strome. 2"ysza" kiedy, jak jego stryj 6enjen mwi", %e na wsc!d od .zarnego (amku 5ur jest mieczem, ale na zac!d w$%em. 6y"a to prawda. Lodowa bariera wspina"a si$ tu na wysokie wzgrze, opada"a w dolin$, wc!odzi"a przez jakie trzy mile po ostrej jak n% granitowej grani, bieg"a po wyszczerbionyc! wierzc!o"kac!, opada"a w jeszcze g"$bsz dolin$, a potem znowu wznosi"a si$ w gr$, przeskakujc ze wzgrza na wzgrze tak daleko jak okiem si$gn&, a% ku grzystemu zac!odowi. 1arl postanowi" zaatakowa& odcinek lodu biegncy wzd"u% grani. .!o& szczyt 5uru majaczy" tu oko"o omiuset stp nad ziemi, dobr jedn trzeci jego wysokoci stanowi"y ziemia i kamie, nie ld. 2tok by" zbyt stromy, %eby mog"y si$ na wdrapa& konie, prawie tak samo niedost$pny jak Pi$& Pierwszyc! Ludzi, znacznie jednak "atwiejszy do s0orsowania ni% pionowa ciana samego 5uru. Ponadto gra porasta" g$sty br, dzi$ki

czemu "atwo si$ by"o na niej ukry&. Ongi bracia w czerni codziennie wyruszali do lasu z siekierami w r$kac!, by wycina& w"a%ce na 5ur drzewa, te czasy dawno ju% jednak min$"y i puszcza si$ga"a tu a% do lodu. (apowiada" si$ zimny, wilgotny dzie, a pod 5urem by"o jeszcze c!"odniej z uwagi na jego niezliczone tony lodu. ;m bardziej si$ do zbli%ali, tym bardziej ocigali si$ ,!ennowie. 4aden z nich nigdy nie widzia Muru zrozumia" 1on. Nawet magnar# (oj si! go# 2iedmiu -rlestwac! mawiano, %e 5ur to koniec wiata. ( te, strony to rwnie$ jest prawd # szystko zale%a"o od miejsca, w ktrym si$ sta"o. " gdzie ja stoj!0 'ie zna" odpowiedzi na to pytanie. Aeby zosta& z @gritte, musia"by sta& si$ dzikim do szpiku koci. 7 gdyby j porzuci", by wrci& do swyc! obowizkw, magnar mg"by wyci& mu serce. 9dyby za zabra" j ze sob... zak"adajc, %e zgodzi"aby si$ na to, co nie by"o bynajmniej pewne, nie mg"by raczej sprowadzi& jej do .zarnego (amku, by zamieszka"a wrd braci. /ezerter i dzika nie znale# "iby schronienia nigdzie w )iedmi% 4r"estwach. Pewnie mogliby'my poszuka dzieci 6endela# "le one pr!dzej by nas zjady, ni$ przyj!y# 1on zauwa%y", %e "upie%cy 1arla nie boj si$ 5uru. &szyscy z nich ju$ to kiedy' robili# 9dy zsiedli z koni pod grani, 1arl wywo"a" niektryc! z nic! po imieniu i wkrtce wok" niego zebra"o si$ jedenastu m$%czyzn. szyscy byli m"odzi. 'ajstarszy nie mg" mie& wi$cej ni% dwadziecia pi$& lat, a dwaj byli m"odsi od 1ona, ale szczupli i muskularni. ;c! znamionujcy si"$ wygld przywodzi" mu na myl -amiennego $%a, brata, ktrego P"r$ki wys"a" na piec!ot$, gdy ciga" ic! 9rzec!oczca -oszula. /zicy przygotowywali si$ w samym cieniu 5uru. ok" jednego ramienia i piersi owin$li sobie d"ugie konopne liny i mocno zasznurowali dziwaczne buty z mi$kkiej jeleniej skry. ( ic! szpicw stercza"y ostre kolce, u 1arla i dwc! innyc! zrobione z %elaza, u kilku innyc! z brzu, lecz u wi$kszoci z kawa"kw koci. 8 jednego biodra zwisa"y im kamienne m"otki o ma"yc! g"wkac!, a u drugiego skrzane torby z !akami. 1ako czekany s"u%y"y im poro%a o zaostrzonyc! "opatac!, przymocowane do drewnianyc! r$kojeci paskami niewyprawionej skry. 1edenastu wspinaczy i 1arl podzielili si$ na trzy czteroosobowe grupy. 5ance obieca" miecz ka%demu cz"onkowi gr%$y# ktra $ierwsza dotrze na szczyt oznajmi" 1arl. 1ego oddec! zamarza" w powietrzu. Po"udniowy miecz z wykutej w zamku stali. ; wasze imiona w pieni, ktr o tym u"o%y, to rwnie%. .zeg% wi$cej mo%e pragn& wolny cz"owiek3 /o gry4 Ostatnic! wezm ;nni4

Niech =nni wezm ich wszystkich pomyla" 1on, przygldajc si$, jak w"a% po stromym stoku i znikaj mi$dzy drzewami. /zicy nie wspinali si$ na 5ur po raz pierwszy, czy nawet sto pierwszy. Patrole natyka"y si$ na wspinaczy dwa albo trzy razy do roku, a zwiadowcy czasami znajdowali u jego stp trupy tyc!, ktrym si$ nie powiod"o. 'a wsc!odnim wybrze%u "upie%cy cz$sto budowali "odzie, by przemkn& si$ przez (atok$ ?ok, a na zac!odzie sc!odzili w czarn otc!"a )ozpadliny, %eby okr%y& ie%$ .ieni, lecz pomi$dzy jego kocami jedynym sposobem na pokonanie 5uru by"o wspi& si$ na niego i wielu "upie%cw tak w"anie czyni"o. Ale wraca ich mnie, pomyla" z pos$pn dum 1on. spinacze, c!cc nie c!cc, musieli zostawia& wierzc!owce za 5urem i wielu m"odszyc!, pocztkujcyc! "upie%cw zaczyna"o od tego, %e kradli pierwsze konie, ktre znale#li. tedy podnoszono alarm, wysy"ano kruki i 'ocna 2tra% cz$sto "apa"a i wiesza"a dzikic!, nim zd%yli si$ wymkn& z "upami oraz ukradzionymi kobietami. 1on wiedzia", %e 1arl nie pope"ni tego b"$du, nie by" jednak pewien 2tyra. Magnar jest wadc , nie upie$c # Mo$e nie zna zasad# ,am s odezwa"a si$ @gritte. 1on podnis" wzrok i zobaczy" pierwszego ze wspinaczy, ktry wydosta" si$ ju% ponad poziom drzew. 6y" to 1arl. (nalaz" wsparte o 5ur drzewo stra%nicze i kaza" swym ludziom wej& po nim. Nie powinni byli pozwoli, $eby las podszed tak blisko Muru# Dzicy pokonali ju$ trzysta stp, a jeszcze nawet nie dotkn!li lodu# Obserwowa" wspinacza, ktry przeszed" ostro%nie z drzewa na 5ur, wyrbujc sobie uc!wyt czekanem, a potem przeskakujc na ld. Owizana wok" pasa lina "czy"a go z drugim cz"onkiem grupy, ktry nadal w"azi" na drzewo. Powoli, krok za krokiem, 1arl pi" si$ coraz wy%ej. ,am, gdzie nie by"o naturalnyc! punktw zaczepienia, wyrbywa" sobie uc!wyty dla ng zaostrzonymi szpicami butw. 9dy znalaz" si$ dziesi$& stp nad drzewem stra%niczym, zatrzyma" si$ na wskiej, lodowej p"ce, odpi" czekan, wyj" m"ot i wbi" w szczelin$ %elazny !ak. /rugi dziki przeszed" tymczasem na ld, podczas gdy trzeci dociera" ju% do wierzc!o"ka drzewa. Pozosta"e grupy nie mia"y do pomocy tak 0ortunnie ulokowanyc! drzew i wkrtce ,!ennowie zacz$li si$ zastanawia&, czy nie zab"dzi"y, wspinajc si$ na gra. 'im pojawili si$ ic! pierwsi wspinacze, zesp" 1arla wszed" ju% na ld w komplecie i pokona" dobre osiemdziesit stp. .zwrki wspina"y si$ w odleg"oci oko"o dwudziestu stp od siebie, 1arl porodku. Po prawej szed" zesp" prowadzony przez 9rigga -oz"a, ktrego "atwo by"o rozpozna&

z do"u dzi$ki d"ugiemu blond warkoczowi. spinaczy po lewej prowadzi" bardzo c!udy m$%czyzna imieniem Crrok. 7le% powoli lezie poskar%y" si$ g"ono magnar, unoszc w gr$ g"ow$. .zy%by zapomnia" o wronac!3 Powinien si$ wspina& szybciej, bo inaczej nas zauwa%. 1on z trudem utrzyma" j$zyk za z$bami. 7% za dobrze pami$ta" wz Piskw i wspinaczk$ w blasku ksi$%yca z -amiennym $%em. Owej nocy wiele razy ze strac!u serce podc!odzi"o mu do gard"a. Pod koniec ca"e r$ce i nogi mia" obola"e, a palce na wp" odmro%one. " to by kamie%, nie ld# -amie by" twardy, ld nawet w najlepszyc! c!wilac! by" zdradzieckim pod"o%em, a w takie dni jak ten, gdy 5ur p"aka", ciep"o d"oni wspinacza mog"o wystarczy&, by si$ stopi". Pot$%ne bloki mog"y by& wewntrz zamarzni$te na ko&, lecz zewn$trzn powierzc!ni$ mia"y lisk, ociekajc strumykami wody i pe"n obszarw zmursza"ego lodu, pod ktry dosta"o si$ powietrze. /okolwiek by powiedzie o tych dzikich, na pewno nie brakuje im odwagi# Niemniej jednak 1on mia" nadziej$, %e obawy 2tyra oka% si$ uzasadnione. +e'li bogowie s askawi, napatoczy si! patrol, ktry poo$y temu kres# 5ury nie zapewni ci bezpieczestwa t"umaczy" mu kiedy ojciec, gdy spacerowali po szacac! inter0ell. M%r jest ty"ko tak silny, jak ludzie, ktrzy go broni. /zicy mieli pewnie ze stu dwudziestu ludzi, lecz wystarczy"oby czterec! obrocw, by przep$dzi& ic! kilkoma celnymi strza"ami i by& mo%e wiadrem kamieni. 'ie pojawi"o si$ jednak czterec! obrocw, ani nawet jeden. 2"oce wspina"o si$ po niebie, a dzicy wspinali si$ na 5ur. .zwrka 1arla zac!owa"a przewag$ a% do po"udnia, gdy jego ludzie natra0ili na plam$ niepewnego lodu. 1arl owin" lin$ wok" wyrze#bionej przez wiatr wyroli, lecz gdy wspar" na niej swj ci$%ar, wyszczerbiony sopel od"ama" si$ nagle i run" w d", a dziki razem z nim. 'a wspinajc si$ za nim trjk$ posypa"y si$ kawa"y lodu wielkie jak g"owa m$%czyzny. 5imo to wspinacze nie pucili si$ ciany, a !aki wytrzyma"y i 1arl zatrzyma" si$ gwa"townie na kocu liny. 'im jego grupa odzyska"a rwnowag$ po tym wypadku, 9rigg -ozio" niemal ju% j dogoni". .zwrka Crroka nadal by"a daleko z ty"u. Powierzc!nia, na ktr si$ wspinali, sprawia"a wra%enie g"adkiej i pozbawionej szczelin, okaza"o si$ jednak, %e pokrywa j warstwa topniejcego lodu, ktra lni wilgotno w promieniac! s"oca. Odcinek

9rigga by" ciemniejszy i wida& by"o na nim d"ugie poziome p"ki tam, gdzie bloki nie przylega"y do siebie idealnie, a tak%e szczeliny i p$kni$cia, a nawet kominy biegnce wzd"u% pionowyc! spoin. iatr i woda wytrawi"y tam otwory tak wielkie, %e mg" si$ w nic! ukry& cz"owiek. 1arl wkrtce kaza" swym ludziom wznowi& wspinaczk$. 1ego czwrka sz"a niemal "eb w "eb z czwrk 9rigga, a grupa Crroka pod%a"a pi$&dziesit stp za nimi. .zekany z jelenic! poro%y rba"y ld, zrzucajc na drzewa deszcz lnicyc! okruc!w. -amienne m"otki wbija"y g"$boko w ld !aki, do ktryc! przywizywano liny. spinaczom zabrak"o %elaznyc! !akw, nim jeszcze pokonali po"ow$ drogi. Potem musieli u%ywa& zrobionyc! z rogu i zaostrzonyc! koci. szyscy kopali mocno, wbijajc kolce swyc! butw w twardy, nieust$pliwy ld. 8derzali raz i drugi, trzeci i czwarty, by stworzy& jeden punkt zaczepienia. Nogi na pewno do cna im zdr!twiay pomyla" 1on po czterech godzinach. +ak dugo mog to wytrzyma0 Przyglda" si$ temu tak samo niespokojnie jak magnar, ktry w ka%dej c!wili spodziewa" si$ us"ysze& odleg"y j$k rogu ,!ennw. )ogi jednak milcza"y. 'ocnej 2tra%y nigdzie nie by"o wida&. Po szeciu godzinac! 1arl ponownie wyprzedzi" 9rigga -oz"a i jego przewaga wci% si$ powi$ksza"a. 7"%bieniec Mancea koniecznie c!ce dosta& ten miecz mrukn" magnar, os"aniajc oczy. 2"oce sta"o ju% wysoko na niebie, a grna trzecia cz$& 5uru wydawa"a si$ z do"u krystalicznie niebieska. :wiat"o odbija"o si$ w niej tak jasno, %e od patrzenia na ni bola"y oczy. .zwrki 1arla i 9rigga by"y ledwie widoczne w tej plamie blasku, lecz grupa Crroka nadal wspina"a si$ w cieniu. (amiast i& w gr$, ostatnia czwrka przesuwa"a si$ w bok, w kierunku odleg"ego o jakie pi$&set stp komina. Przygldajc si$, jak pe"zn w tamt stron$, 1on us"ysza" nag"y trzask, ktry zdawa" si$ nie& wzd"u% ca"ego 5uru. Potem rozleg" si$ krzyk. 1eszcze p#niej w powietrzu zaroi"o si$ od od"amkw lodu i spadajcyc! z wrzaskiem ludzi. Od 5uru oderwa" si$ gruby na stop$ kwadrat lodu o boku pi$&dziesi$ciu stp, ktry spad", zlecia", polecia" w d", zgarniajc wszystko, co sta"o na jego drodze. 'iektre kawa"ki potoczy"y si$ mi$dzy drzewami i spad"y a% do podstawy wzgrza. 1on przewrci" @gritte na ziemi$, by j os"oni&. 1eden z ,!ennw oberwa" w twarz bry" lodu, ktra z"ama"a mu nos. -iedy spojrzeli w gr$, zobaczyli, %e 1arl i jego grupa znikn$li. Ludzie, liny, !aki i wszystko. Powy%ej poziomu szeciuset stp nie zosta"o nic. miejscu, gdzie przed po"ow uderzenia serca wisieli wspinacze, w 5urze zia"a wielka rana. Ld lni" w s"ocu, bia"y i g"adki niczym g"adzony

marmur. (nacznie ni%ej wida& by"o czerwon plam$ w miejscu, gdzie kto roztrzaska" si$ o lodow narol. Mur broni si! sam pomyla" 1on, pomagajc @gritte wsta& z ziemi. 1arla znale#li na drzewie. 'adzia" si$ na u"aman ga"#, nadal po"czony lin z trzema lud#mi, ktrzy spoczywali poni%ej. 1eden z nic! %y" jeszcze, lecz mia" po"amane nogi i kr$gos"up, jak rwnie% wi$kszo& %eber. =aski wyszepta", gdy do niego podeszli. 1eden z ,!ennw roztrzaska" mu g"ow$ wielkim kamiennym buzdyganem. 5agnar wyda" rozkazy i jego ludzie zacz$li zbiera& drewno na stos. c!wili gdy 9rigg -ozio" dotar" na szczyt 5uru, zabici ju% p"on$li. -iedy do"czy"a do niego czwrka Crroka, z 1arla i jego grupy zosta"y tylko koci i popi". 2"oce c!yli"o si$ ku zac!odowi, wspinacze nie tracili wi$c czasu. )ozwin$li d"ugie p$tle, ktrymi si$ otoczyli, zwizali wszystkie kawa"ki razem i rzucili jeden koniec liny w d". Perspektywa pi$&setstopowej wspinaczki po niej nape"ni"a serce 1ona strac!em, 5ance jednak zaplanowa" to lepiej. =upie%cy, ktryc! 1arl zostawi" na dole, wydobyli ze skrzyni pot$%n drabin$ o konopnyc! szczeblac! gruboci ramienia m$%czyzny. 'ast$pnie przywizali j do rzuconej przez wspinaczy liny. Crrok, 9rigg i ic! ludzie wcign$li drabin$ na szczyt, przybili j tam !akami i ponownie opucili sznur, by umocowa& drug drabin$. sumie by"o ic! pi$&. 9dy wszystkie by"y ju% na miejscu, magnar wyda" krtki rozkaz w starym j$zyku i pi$ciu ,!ennw zacz$"o si$ wspina& jednoczenie. 'awet po drabinie nie by"o to "atwe. @gritte przez c!wil$ przyglda"a si$ ic! wysi"kom. 'ienawidz$ tego 5uru oznajmi"a cic!ym, gniewnym g"osem. +z%jesz# jaki jest zimny? 0b%dowano go z "od% wskaza" 1on. Nic nie wiesz# (onie )now. Ten m%r zb%dowano z krwi. .igle jej pragn". O zac!odzie s"oca bowiem dwc! ,!ennw spad"o z drabin i zabi"o si$. 'a tym jednak by" koniec. 9dy 1on wdrapa" si$ na szczyt, doc!odzi"a p"noc. (nowu pojawi"y si$ gwiazdy, a @gritte dygota"a z wysi"ku po wspinaczce. O ma"o co bym spad"a mwi"a ze "zami w oczac!. /wa razy. ,rzy. 5ur prbowa" mnie zrzuci&. .zu"am to. 1edna "za wyciek"a jej z oka i sp"yn$"a powo"i $o $o"iczk%.

Najgorsze za nami zapewni" j 1on, starajc si$, by w jego g"osie zabrzmia"a nuta pewnoci. 'ie bj si$. 2prbowa" obj& j ramieniem. @gritte waln$"a go otwart d"oni w pier, tak mocno, %e zabola"o go nawet przez we"n$, kolczug$ i utwardzan skr$. 'ie ba"am si$. 'ic nie wiesz, 1onie 2now. ,o czemu p"aczesz3 Nie ze strach%1 -opn$"a gwa"townie pi$t ld, od"amujc spory okruc!. P"acz$ dlatego, %e nie znale#limy )ogu (imy. Otworzylimy p" setki grobw i wypucilimy na wiat p" setki cieni, ale nie znale#limy )ogu 1oramuna, ktry pozwoli"by nam zburzy& t$ zimn o!yd$4

#aime
1ego r$ka p"on$"a. 'a d"ugo po tym, jak zgasili poc!odni$, ktr przypalili krwawicy kikut, po wielu dniac!, cigle jeszcze czu" ogie, ktry wbieg" mu po ramieniu, i poruszajce si$ w p"omieniac! palce, palce, ktryc! ju% nie mia". 6ywa" ju% ranny, nigdy jednak w taki sposb. 'ie mia" poj$cia, %e mo%e istnie& tak potworny bl. .!wilami na jego wargac! pojawia"y si$ nieproszone modlitwy, ktryc! nauczy" si$ jako dziecko, by potem o nic! zapomnie&, modlitwy, ktre po raz pierwszy odmawia" z .ersei, kl$czc w sepcie w .asterly )ock. 'iekiedy nawet p"aka", a% do c!wili, gdy us"ysza" miec! -omediantw. tedy oczy mu wysc!"y, a serce umar"o. 5odli" si$ o to, by gorczka wypali"a "zy. *eraz wiem, jak si! czu *yrion, kiedy si! z niego wy'miewali# 9dy spad" z siod"a po raz drugi, przywizali go mocno do 6rienne z ,art!u, ponownie ka%c im dzieli& ze sob konia. Pewnego dnia zamiast plecami do siebie zwizali ic! twarz w twarz. 4ochankowie westc!n" g"ono 2!agwell. .% za pi$kny widok. 6y"oby okruciestwem rozdziela& dobrego rycerza i jego dam$. ( jego ust wyrwa" si$ c!arakterystyczny, wysoki i przenikliwy miec!. ch# a"e kto t% jest rycerzem, a kto dam3 6dybym mia r!k!, zaraz by' si! przekona pomyla" 1aime. )amiona go bola"y, a nogi mia" odr$twia"e od sznurw, lecz po c!wili straci"o to znaczenie. 1ego wiat skurczy" si$ do pulsujcego blu w 0antomowej d"oni

i przycini$tej do jego cia"a 6rienne. Przynajmniej jest ciepa pociesza" si$, c!o& oddec! dziewki cuc!n" tak samo paskudnie jak jego w"asny. 1ego d"o zawsze by"a mi$dzy nimi. 8rswyck zawiesi" mu j na sznurku na szyi, tak %e opada"a na jego pier, obijajc si$ o biust 6rienne. 1aime to odzyskiwa", to znowu traci" przytomno&. Prawe oko zamkn$"a mu opuc!lizna, a rana, ktr otrzyma" od 6rienne podczas ic! potyczki, papra"a si$, najwi$cej cierpie przysparza"a mu jednak r$ka. ( kikuta sczy"y si$ krew i ropa, a przy ka%dym kroku konia 0antomow d"o przeszywa" ostry bl. 9ard"o mia" tak obola"e, %e nie mg" nic je&, pi" jednak wino, gdy mu je dawali, albo wod$, kiedy nie dostawa" nic innego. Pewnego razu podali mu kubek, ktry natyc!miast wyc!yli" z dr%eniem. /zielni -ompanioni rykn$li miec!em tak g"onym i oc!ryp"ym, %e a% zabola"y go od niego uszy. Pijesz koskie szczyny, -rlobjco oznajmi" mu )orge. 1aime by" tak spragniony, %e i tak je prze"kn", potem jednak wszystko zwymiotowa". -azali 6rienne zmy& wymiociny z jego brody, tak samo jak zmusili j do umycia go, kiedy zanieczyci" si$ w siodle. Pewnego zimnego, wilgotnego poranka, gdy poczu" si$ nieco silniejszy, zaw"adn" nim ob"$d. 2i$gn" lew d"oni po miecz /ornijczyka i wyszarpn" go niezgrabnie z poc!wy. Niech mnie zabij pomyla". Przynajmniej zgin! z mieczem w doni# 'ic to jednak nie da"o. 2!agwell taczy" zgrabnie, przeskakujc z nogi na nog$, gdy 1aime prbowa" go dosi$gn&. (atacza" si$, wymac!ujc or$%em jak szalony, lecz b"azen wirowa", podskakiwa" i umyka", a% wreszcie wszyscy -omedianci rykn$li miec!em, obserwujc daremne wysi"ki 1aime a. 9dy potkn" si$ o kamie i pad" na kolana, b"azen podskoczy" do niego i z"o%y" na czubku jego g"owy wilgotny poca"unek. Potem )orge odepc!n" 2!agwella na bok i wytrci" kopniakiem miecz z bezw"adnyc! palcw 1aimea, ktry prbowa" raz jeszcze unie& bro. ,o by"o zabawne, -rlobjco odezwa" si$ Fargo +oat ale jeli sprbujes jesce raz, kaz$ ci uci& drug r$k$ albo moze nog$. 1aime le%a" potem na plecac! i wpatrywa" si$ w nocne niebo, starajc si$ nie czu& blu, ktry wbiega" w gr$ po jego prawym ramieniu za ka%dym razem, gdy prbowa" nim poruszy&. 'oc by"a dziwnie pi$kna. -si$%yc osign" 0az$ wdzi$cznego sierpa, a 1aime odnosi" wra%enie, %e nigdy w %yciu nie widzia" tylu gwiazd. -rlewska -orona sta"a w zenicie, rozpoznawa" te% stajcego d$ba Ogiera i =ab$dzia. -si$%ycowa Panna, niemia"a jak zawsze, kry"a si$ za sosn. +ak taka noc mo$e by pi!kna0

pyta" sam siebie. Dlaczego gwiazdy chc spogl da z gry na kogo' takiego jak ja0 (aime wyszepta"a 6rienne tak cic!o, %e wydawa"o mu si$ to snem. (aime# co robisz? 7mieram odpowiedzia" jej rwnie cic!o. Nie sprzeciwi"a si$ nie, musisz %y&. O ma"o si$ nie rozemia". Przesta mnie poucza&, co mam robi&, dziewko. 8mr$, jeli b$d$ mia" na to oc!ot$. .zy jeste a% taki tc!rzliwy3 strzsn$"o nim to s"owo. 6y" 1aimeem Lannisterem, rycerzem 9wardii -rlewskiej, -rlobjc. 'ikt nigdy nie nazwa" go tc!rzem. ( innymi obelgami cz$sto si$ spotyka". (wano go wiaro"omc, k"amc, morderc. Ludzie mwili, %e jest okrutny, zdradliwy i zuc!wa"y, ale nigdy tc!rzliwy. 7 c% innego mog$ zrobi&, jeli nie umrze&3 Ay& odpowiedzia"a. Ay&, walczy& i dokona& zemsty. Powiedzia"a to jednak zbyt g"ono. )orge us"ysza" jej g"os, jeli nawet nie s"owa, podszed" do zwizanej i kopn" j, krzyczc g"ono, %eby zamkn$"a t$ c!olern g$b$, jeli nie c!ce straci& j$zyka. Tchrzliwy pomyla" 1aime, gdy 6rienne prbowa"a st"umi& j$ki. ,ci!li mi r!k!, w ktrej trzymaem miecz# /zy tylko tym byem0 )!k , ktra trzyma miecz0 Dobrzy bogowie, czy to prawda0 /ziewka mia"a racj$. 'ie mg" umrze&. .zeka"a na niego .ersei. 6$dzie go potrzebowa"a. ,ak samo jak ,yrion, brat, ktry koc!a" go za k"amstwo. .zekali na niego rwnie% wrogowie. 5"ody ilk, ktry pokona" go w 2zepczcym Lesie i zabi" otaczajcyc! go ludzi, Cdmure ,ully, ktry zaku" go w "acuc!y i zamkn" w ciemnicy, ci /zielni -ompanioni. 9dy nadszed" ranek, zmusi" si$ do jedzenia. /ali mu papk$ z owsa dla koni, lecz mimo to prze"kn" ka%d "y%k$. O zmierzc!u rwnie% zjad" posi"ek, i nast$pnego dnia te%. 4yj powtarza" sobie stanowczo, gdy zbiera"o mu si$ na wymioty. 4yj dla /ersei i dla *yriona# 4yj dla zemsty# :annister zawsze paci swe dugi# 6rakujca d"o bola"a go dokuczliwie, a kikut mierdzia". 6dy dotr! do 3rlewskiej Przystani, ka$! sobie wyku now do%, do% ze zota# Pewnego dnia rozerw! ni gardo <argo 7oata# /ni i noce zlewa"y si$ ze sob w mgie"ce blu. 2pa" w siodle, przycini$ty do 6rienne, a nos mia" pe"en smrodu gnijcej r$ki. Potem, noc, spoczywa" na twardym gruncie, uwi$ziony w koszmarze na jawie. .!o& by" s"aby, zawsze przywizywali go do drzewa. :wiadomo&, %e boj

si$ go a% tak bardzo, nawet gdy jest w takim stanie, sta"a si$ dla niego z"owrogim pocieszeniem. 6rienne zawsze przywizywali obok niego. Le%a"a jak wielka martwa krowa i nie odzywa"a si$ ani s"owem. Dziewka zbudowaa wewn trz siebie 5ortec!# &krtce j zgwac , ale nie zdoaj dotkn tego, co kryje si! za murem# M%ry (aimea run$"y jednak w gruzy. (abrali mu r$k$, r$k$, w ktrej trzyma" miecz, a bez niej by" niczym. ( tej drugiej nie mia" %adnego po%ytku. Odkd nauczy" si$ c!odzi&, lewa r$ka s"u%y"a mu jedynie do trzymania tarczy. ,o prawa uczyni"a go rycerzem i m$%czyzn. !ewnego dnia pods"uc!a", %e 8rswyck powiedzia" co o +arren!al. Przypomnia" sobie, %e tam w"anie zmierzaj. )ozemia" si$ w g"os i ,imeon smagn" go w twarz d"ugim cienkim biczem. )ana krwawi"a, lecz w porwnaniu z r$k bl by" niemal niezauwa%alny. 0 czego si$ mia"e3 zapyta"a go szeptem dziewka, gdy nadesz"a noc. +arren!al dali mi bia"y p"aszcz odpowiedzia" rwnie% szeptem. 'a wielkim turnieju !enta. .!cia" pokaza& wszystkim swe ogromne zamczysko i wspania"yc! synw. 1a rwnie% pragn"em co wszystkim zademonstrowa&. 5ia"em dopiero pi$tnacie "at, ale tego dnia nikt nie mg" mnie pokona&. 7erys nigdy mi nie pozwala" startowa& w turniejac!. (nowu si$ rozemia". Odes"a" mnie. 7le teraz wracam. -omedianci us"yszeli miec!. ,ym razem to na 1aime a posypa"y si$ razy i kopniaki. ;c! rwnie% prawie nie czu", a% do c!wili, gdy )orge nadepn" mu ci$%kim buciorem na kikut. tedy zemdla". 'ast$pnej nocy postanowili w kocu zabra& si$ do dzie"a. ,rzej z najgorszyc!, 2!agwell, beznosy )orge i gruby /ot!rak (ollo, ten, ktry uci" mu r$k$. (ollo i )orge spierali si$ po drodze, ktry z nic! za"apie si$ pierwszy. (dawa"o si$ nie podlega& dyskusji, %e b"azen b$dzie ostatni. 2!agwell zasugerowa", %e powinni zrobi& to jednoczenie, biorc j od przodu i od ty"u. 0oi"owi i Rorgeowi spodoba" si$ ten pomys", potem jednak zacz$li si$ spiera& o to, komu przypadnie przd, a komu ty". + rwnie$ uczyni kalek , tyle $e wewn trz, gdzie tego nie wida# /ziewko wyszepta", gdy (ollo i )orge obrzucali si$ przeklestwami pozwl im wzi& sobie cia"o, a sama wyco0aj si$ g"$boko. ten sposb wszystko skoczy si$ szybciej i sprawisz im mniej przyjemnoci. 'ie znajd przyjemnoci w tym, co ode mnie dostan wyszepta"a wyzywajco. 6upia, uparta, odwa$na suka# iedzia", %e j za to zabij. " co mnie to wa'ciwie obchodzi0 6dyby nie jej upr, nadal miabym r!k!#

Pozwl im to zrobi&, a sama skryj si$ wewntrz us"ysza" jednak w"asny szept. ,ak w"anie postpi", gdy 2tarkowie gin$li na jego oczac!, lord )ickard piek" si$ w swej zbroi, a jego syn 6randon dusi" si$, usi"ujc go uratowa&. 5yl o )enlym, jeli go koc!a"a. 5yl o ,art!u, grac! i morzac!, jeziorac! i wodospadac!, czy co tam macie na tej 2za0irowej yspie, myl... )orge wygra" ju% jednak spr. 1este najbrzydsz kobiet, jak w %yciu widzia"em oznajmi" 6rienne ale niec! ci si$ nie zdaje, %e nie mog$ ci$ jeszcze oszpeci&. .!cesz mie& taki nos jak mj3 1ak b$dziesz si$ stawia&, to go dostaniesz. /woje oczu to te% za du%o. 1eden krzyk, a wyd"ubi$ jedno i ka%$ ci je ze%re&, a potem powyrywam ci te jebane z$by, jeden po drugim. .ch# zrb to# Rorge b"aga" go 2!agwell. 6ez z$bw b$dzie wyglda"a zupe"nie jak moja koc!ana matka. (ac!ic!ota". 7 j zawsze bardzo c!cia"em wyruc!a& w dup$. 1aime parskn" miechem. ,o ci dopiero zabawny b"azen. 5am dla ciebie zagadk$, 2!agwell. .o ci$ obc!odzi, czy b$dzie krzycza"a3 Oc!, zaczekaj, wiem. 2(7?;)@4 wrzasn" tak g"ono, jak tylko mg". )orge zakl" szpetnie i znowu kopn" go w kikut. 1aime zawy". Nie wiedziaem, $e na 'wiecie jest tyle blu zd%y" jeszcze pomyle&, nim zemdla". ,rudno mu by"o oceni&, jak d"ugo by" nieprzytomny, gdy jednak bl uwolni" go ze swyc! obj$&, zobaczy" 8rswycka i samego Fargo +oata. 'ie wolno jej tkn& dar" si$ kozio", opryskujc (oila deszczem liny. 5usi by& dziewic, wy durnie4 1est warta worek sa0irw4 Od tej pory +oat co noc wystawia" obok nic! wartownikw, by c!ronili ic! przed jego w"asnymi lud#mi. /wie noce min$"y im w milczeniu, nim wreszcie dziewka zdoby"a si$ na odwag$ i wyszepta"aB 1aime3 /laczego krzykn"e3 .!odzi ci o to, dlaczego krzykn"em 'szafiry*3 (astanw si$, dziewko. .zy ta banda by si$ przej$"a, gdybym krzykn" 'gwa"c*? 'ie musia"e w ogle krzycze&. 'awet z nosem nie wygldasz zbyt "adnie. 7 poza tym c!cia"em us"ysze&, jak kozio" powie 'safiry*. (ac!ic!ota". 5asz szcz$cie, %e jestem takim okropnym k"amc. .z"owiek !onoru wyzna"by im prawd$ o 2za0irowej yspie. 5imo to dzi$kuj$ ci, ser.

(nowu poczu" pulsujcy bl w d"oni. 2annister zawsze p"aci swe d"ugi rzek", zaciskajc z$by. ,o by"o za rzek$ i za te kamienie, ktre rzuci"a na )obina )ygera. -ozio" c!cia" e0ektownie wprowadzi& 1aime a przez bram$, kaza" mu wi$c zsi& z konia ca" mil$ przed +arren!al. Owizano go w pasie sznurem, a drugim skr$powano nadgarstki 6rienne. -oce obu postronkw by"y przymocowane do ga"ki miecza Fargo +oata i musieli wlec si$ obok siebie za pasiastym zorsem >o!orika. (aimea na nogac! utrzymywa" gniew. P"tno na jego kikucie by"o poszarza"e i mierdzia"o rop, a 0antomowe palce przy ka%dym kroku przeszywa" straszliwy bl. +estem silniejszy, ni$ im si! zdaje powtarza" sobie. Nadal ,estem *annisterem. Nadal ,estem rycerzem 3wardii 1rlewskie,. /otrze do 9arrenha"# a $otem do 4r"ewskiej !rzystani. 6$dzie %y". / spac! im dug z nawi zk # 9dy zbli%ali si$ do przypominajcyc! urwiska murw monstrualnego zamczyska +arrena .zarnego, 6rienne ucisn$"a jego rami$. (amek jest w r$kac! lorda 6oltona. 6oltonowie s c!or%ymi 2tarkw. -o"tonowie obdzieraj swyc! wrogw %ywcem ze skry. 1aime przypomina" sobie przynajmniej tyle na temat cz"owieka z p"nocy. ,yrion wiedzia"by o lordzie /read0ort wszystko, co tylko mo%na wiedzie&, jego brat by" jednak tysic mil std, razem z .ersei. Nie mog! umrze, dopki /ersei $yje powiedzia" sobie. -giniemy razem, tak jak razem przyszli'my na 'wiat# Po"o%one za murami podzamcze ca"kowicie strawi"y p"omienie. (osta"y z niego tylko popi" i poczernia"e kamienie. 'ad jeziorem, gdzie w roku 0a"szywej wiosny lord !ent urzdzi" swj wielki turniej, niedawno obozowa"o wiele ludzi i koni. 9dy mijali zdewastowany teren, na ustac! 1aimea pojawi" si$ gorzki umiec!. ,am, gdzie kiedy ukl$kn" przed krlem, by z"o%y& mu luby, kto wykopa" latryn$. Nawet mi si! nie 'nio, jak szybko sodycz zamieni si! w gorycz# "erys nie pozwoli mi si! nacieszy nawet t jedn noc # -aszczyci mnie, a potem na mnie naplu# .!orgwie zauwa%y"a 6rienne. Obdarty ze skry cz"owiek i bli#niacze wie%e. ,o zaprzysi$%eni ludzie krla )obba. ,am nad wie% bramn powiewa wilkor. 2zary na bia"ym tle. 1aime unis" g"ow$. ,o rzeczywicie ten c!olerny wilk przyzna". 7 po obu jego stronac! wida& ludzkie g"owy.

ok" zgromadzili si$ %o"nierze, s"u%ba i markietanki, ktrzy obrzucali ic! drwicymi okrzykami. 1aka "aciata suka bieg"a za nimi przez obz, szczekajc i warczc, a% wreszcie jeden z Lyseczykw nadzia" j na kopi$ i pogalopowa" na przd kolumny. 'ios$ c!orgiew -rlobjcy zawo"a", potrzsajc martwym psem nad g"ow 1aimea. 5ury +arren!al by"y tak grube, %e brama przypomina"a kamienny tunel. Fargo +oat wys"a" przodem dwc! swoic! /ot!rakw, by zawiadomili lorda 6oltona o ic! przybyciu, na zewn$trznym dziedzicu roi"o si$ wi$c od ciekawskic!. 9apie sc!odzili z drogi c!wiejcemu si$ na nogac! 1aimeowi. Otaczajcy jego pas sznur szarpa" go do przodu, gdy tylko zwalnia" kroku. Oddaj$ ci -rlobjc$ oznajmi" Fargo +oat swym seplenicym, be"kotliwym g"osem. "cznia d#gn$"a 1aimea w krzy%, obalajc go na ziemi$. ;nstynktownie wycign" przed siebie r$ce, by z"agodzi& upadek. -iedy kikut uderzy" o grunt, ogarn" go parali%ujcy bl, 1aime zdo"a" jednak jakim cudem podnie& si$ na jedno kolano. Przed sob widzia" szerokie kamienne sc!ody, ktre prowadzi"y do jednej z kolosalnyc! okrg"yc! baszt +arren!al. ( gry spoglda"o na niego pi$ciu rycerzy i cz"owiek z p"nocy, on jasnooki, odziany w we"n$ i 0utro, a oni zakuci w stal, z bli#niaczymi wie%ami na opoczac!. :ami"ia :reyw zauwa%y" 1aime. )er /anwe""# ser enys# ser 9osteen. (na" z widzenia synw lorda aldera. kocu jego ciotka polubi"a jednego z nic!. Moje kondo"encje. 0 jakiego $owod%# ser? zapyta" ser /anwell ?rey. 0 $owod% syna waszego brata# ser +"eosa odpar" 1aime. ,owarzyszy" nam, ale bandyci naszpikowali go strza"ami. 8rswyck i jego zgraja zagrabili jego rzeczy, a cia"o zostawili wilkom. !anowie1 zawo"a"a 6rienne. idzia"am wasze c!orgwie. ys"uc!ajcie mnie przez wzgld na wasz przysi$g$4 4to to mwi? zainteresowa" si$ ser enys :rey. Mamka 2annistera odpar" Fargo +oat. 1estem 6rienne z ,art!u, crka lorda 2elwyna 9wiazdy ieczornej. Przysi$g"am wierno& rodowi 2tarkw, tak samo jak wy. 2er 7enys splun" jej pod nogi. ,yle zosta"o z naszyc! przysig. (au0alimy s"owu )obba 2tarka, a on odp"aci" nam zdrad.

to ciekawe. 1aime odwrci" si$, by zobaczy&, jak 6rienne zareaguje na to oskar%enie, dziewka by"a jednak uparta jak mu" z w$dzid"em w pysku. 'ic nie wiem o %adnej zdradzie. 2zarpn$"a kr$pujce jej r$ce wi$zy. Lady .atelyn rozkaza"a mi odda& Lannistera jego bratu w -rlewskiej Przystani... -iedy ic! znale#limy, prbowa"a go utopi& przerwa" jej 8rswyck ierny. Poczerwienia"a na twarzy. (apomnia"am si$ w gniewie, ale z pewnoci bym go nie zabi"a. 1eli zginie, Lannisterowie zg"adz crki mojej pani. co to nas obchodzi? zapyta" oboj$tnym tonem ser 7enys. )$rzedajmy go do Ri5err%n zaproponowa" ser /anwell. .asterly )ock ma wi$cej z"ota sprzeciwi" si$ jeden z braci. 0abijmy go1 zawo"a" dr%gi. 1ego g"owa za g"ow$ 'eda 2tarka4 Odziany w szaro<r%owy strj 2!agwell 6"azen wykona" salto, zatrzymujc si$ u podstawy sc!odw. 6y" sobie lew, ktry tacowa" z nied#wiedziem, ojej, ojej... zapiewa". .isa, b"a#nie. Fargo +oat wymierzy" mu kuksaca. -rlobjca nie pjdzie do nied#wiedzia. 'alezy do mnie. 1eli umrze, nie b$dzie nale%a" do nikogo. )oose 6olton mwi" tak cic!o, %e ludzie milkli, %eby go s"ysze&. 'ie zapominaj te%, panie, %e nie jeste lordem +arren!al, dopki nie wymaszeruj$ na p"noc. 9orczka nie tylko przyprawi"a 1aime a o zawroty g"owy, lecz rwnie% uczyni"a go nieustraszonym. .zy%by to by" lord /read0ort3 2"ysza"em, %e przed moim ojcem umyka"e z podkulonym ogonem. -iedy przesta"e ucieka&, panie3 Mi"czenie -o"tona by"o stokro& bardziej z"owrogie ni% pogr%ki zapluwajcego si$ Fargo +oata. 1ego bezbarwne jak poranna mg"a oczy wi$cej ukrywa"y, ni% zdradza"y. 1aimeowi nie spodoba" si$ ic! widok. Przypomina"y mu ten dzie w -rlewskiej Przystani, kiedy 'ed 2tark znalaz" go siedzcego na Aelaznym ,ronie. 2traci"e r$k$ stwierdzi" wreszcie lord /read0ort, wydymajc wargi. Nie zaprzeczy" 1aime. ,isi na mojej szyi. )oose 6olton wycign" r$k$, zerwa" sznurek i rzuci" d"o +oatowi. 0abierz to. Ten widok mnie obra%a. yl$ j jego panu ojcu. 'apis$ mu, %e musi nam zap"aci& sto tysi$cy z"otyc! smokw, bo w pseciwnym razie odelemy mu -rlobjc$

kawa"acek po kawa"ecku. 7 kiedy ju% psyle nam z"oto, oddamy ser 1aimea -arstarkowi i dostaniemy tez dziewcyn$4 /zielni -ompanioni rykn$li g"onym miec!em. To znakomity $"an stwierdzi" )oose 6olton takim samym tonem, jakim mg"by rzec towarzyszowi przy stole 'to znakomite wino* ale lord -arstark nie da ju% wam swej crki. -rl )obb skrci" go o g"ow$ za zdrad$ i morderstwo. 7 jeli c!odzi o lorda ,ywina, to przebywa on w -rlewskiej Przystani i pozostanie tam a% do nowego roku, kiedy to jego wnuk we#mie sobie za %on$ crk$ ysogrodu. ,interfe"" sprzeciwi"a si$ 6rienne. .!cia"e powiedzie& inter0ell. -rl 1o00rey jest zar$czony z 2ans 2tark. 1u% nie. 6itwa nad .zarnym 'urtem zmieni"a wszystko. )%a i lew po"czy"y si"y, by rozbi& zast$p 2tannisa 6arat!eona i spopieli& jego 0lot$. ;strzegaem ci!, ,rswyck pomyla" 1aime. / ciebie te$, ko>le# *en, kto stawia na przeciwnikw lww, traci co' wi!cej ni$ sakiewk!# 2 jakie wieci o mojej siostrze3 zapyta". .zuje si$ dobrze. ,ak samo jak twj ... siostrzeniec. 6olton przerwa" na moment, nim wypowiedzia" to ostatnie s"owo. ,a pauza znaczy"a 'wiem*. ,wj brat rwnie% %yje, c!o& zosta" ranny podczas bitwy. 2kin" na ponurego cz"owieka z p"nocy odzianego w nabijan &wiekami brygantyn$. Odprowad# ser 1aimea do >yburna. ; rozwi% tej kobiecie r$ce. ybacz nam, prosz$, pani doda", gdy sznur kr$pujcy nadgarstki 6rienne zosta" przeci$ty na dwoje. tyc! trudnyc! czasac! nie"atwo jest odr%ni& przyjaci" od wrogw. 6rienne potar"a wewn$trzn powierzc!ni$ nadgarstka, w miejscu, gdzie sznur otar" jej skr$ a% do krwi. !anie# ci "%dzie $rbowali mnie zgwa"ci&. 'aprawd$3 Lord 6olton skierowa" spojrzenie jasnyc! oczu na Fargo +oata. 'ie jestem z tego zadowolony. 7ni z tego, ani z r$ki ser 1aimea. 'a ka%dego /zielnego -ompaniona na dziedzicu przypada"o pi$ciu ludzi z p"nocy i drugie tyle ?reyw. -ozio" mo%e i nie by" zbyt bystry, ale do pi$ciu liczy& potra0i". 'ie powiedzia" nic. (abrali mi miecz i zbroj$... skar%y"a si$ dalej 6rienne. ,u nie b$dziesz potrzebowa"a zbroi, pani zapewni" j lord 6olton. +arren!al jeste pod moj opiek. 7mabel, znajd# dla lady 6rienne jakie odpowiednie pokoje. alton, zajmij si$ natyc!miast ser 1aimeem.

'ie czekajc na odpowied#, odwrci" si$ i wszed" po sc!odac!, zamiatajc obszytym 0utrem p"aszczem. 1aime zd%y" jedynie zamieni& szybkie s$ojrzenie z -rienne# nim od$rowadzono ich w $rzeciwne strony. umieszczonyc! pod ptaszarni komnatac! maestera czeka" na niego siwow"osy m$%czyzna o ojcowskim wygldzie zwany >yburnem, ktry wessa" g"ono powietrze w p"uca, gdy zdj" banda% z kikuta r$ki. 7% tak #le3 .zy umr$3 >yburn dotkn" rany palcem. (marszczy" nos, gdy trysn$"a ropa. 'ie. 7le gdyby min$"o jeszcze kilka dni... )ozci" r$kaw 1aimea. (aka%enie si$ rozprzestrzeni"o. .zujesz, jakie mi$kkie jest cia"o3 6$d$ musia" to wszystko wyci&. 'ajbezpieczniej by"oby amputowa& ca" r$k$. ,tedy ty %mrzesz ostrzeg" go 1aime. Oczy& i zaszyj kikut. Podejm$ to ryzyko. >yburn zmarszczy" brwi. 5g"bym zostawi& ci rami$, amputowa& r$k$ w "okciu, ale... 1eli utniesz mi c!ocia% kawa"ek, lepiej ur%nij mi te% drug, bo inaczej potem ci$ udusz$. >yburn popatrzy" mu w oczy. ,o, co w nic! zobaczy", odebra"o mu c!$& do dyskusji. Prosz$ bardzo. 8sun$ tylko zgni"e cia"o, nic wi$cej. 2prbuj$ wypali& zaka%enie wrzcym winem oraz ok"adami z pokrzywy, nasienia gorczycy i pleni z c!leba. 5o%e to wystarczy. ,o twoja decyzja. 6$dzie ci potrzebne makowe mleko... Nie. 'ie mia" zamiaru pozwoli&, by go upiono. 5g"by si$ obudzi& bez r$ki, bez wzgl$du na to, co powiedzia" maester. 6$dzie bola"o sprzeciwi" si$ zaskoczony >yburn. 6$d$ krzycza". 6ardzo bola"o. 6$d$ krzycza" bardzo g"ono. .zy wypijesz c!ocia% troc!$ wina3 7 czy wielki septon czasem si$ modli3 ,ego nie jestem pewien. Przynios$ wino. Po"% si$, musz$ przywiza& ci r$k$. (a pomoc miski i ostrego no%a >yburn oczyci" ran$, podczas gdy 1aime popija" wzmocnione wino, oblewajc si$ nim ob0icie. 1ego lewa d"o nie potra0i"a nawet znale#& ust. 5ia"o to te% jednak pewne zalety. 6roda przesikn$"a mu winem, ktrego zapac! t"umi" smrd ro$y.

'ic jednak nie mog"o mu pomc, gdy nadesz"a pora, by zeskroba& zgni"e cia"o. 1aime krzycza" i raz za razem wali" w st" pi$ci. Ponownie zawy", gdy >yburn wyla" na resztki jego kikuta wrzce wino. 6ez wzgl$du na wszystkie swe przysi$gi i obawy, straci" na moment przytomno&. -iedy si$ ockn", maester zszywa" mu ran$ katgutem. (ostawi"em kawa"ek skry, ktry zakryje ci nadgarstek. )obi"e to ju% przedtem wymamrota" s"abo 1aime. .zu" w ustac! smak krwi. 8gryz" si$ w j$zyk. ,en, kto s"u%y Fargo +oatowi, wie wszystko o kikutac!. On zostawia je za sob wsz$dzie. 1aime pomyla", %e >yburn nie wyglda na potwora. 6y" szczup"y, mwi" cic!ym g"osem i mia" ciep"e, brzowe oczy. 1ak to si$ sta"o, %e maester przy"czy" si$ do /zielnyc! -ompanionw ? .ytadela odebra"a mi "acuc!. >yburn od"o%y" ig"$. Powinienem te% co zrobi& z t ran nad okiem. 1est paskudnie zaczerwieniona. 1aime zamkn" oczy i pozwoli", by wino i >yburn wykonali swoj robot$. .$owiedz mi o bitwie. (ako o$iek%n kr%kw z 9arren!al, >yburn pierwszy pozna" wieci. Lord 2tannis znalaz" si$ mi$dzy twoim ojcem a ogniem. Powiadaj, %e -rasnal podpali" rzek$. 1aime wyobrazi" sobie zielone p"omienie, strzelajce ku niebu wy%ej ni% najwy%sze wie%e, i p"oncyc! ludzi, ktrzy krzycze "i na %"icach. +u$ raz mi si! to przy'nio# yda"o mu si$ to niemal zabawne, lecz nie mia" z kim si$ podzieli& tym %artem. .twrz oko. >yburn umoczy" szmatk$ w ciep"ej wodzie i zmy" ni zakrzep" krew. Powieka by"a obrzmia"a, lecz 1aime przekona" si$, %e mo%e j troc!$ uc!yli&. 5ajaczy"a nad nim twarz maestera. 9dzie otrzyma"e t$ ran$3 zapyta" >yburn. To $odar%nek od dziewki. 9wa"towne zaloty, panie3 ,a dziewka jest wi$ksza ode mnie i brzydsza od ciebie. Lepiej zajmij si$ ni rwnie%. .igle utyka na t$ nog$, w ktr j drasn"em. (apytam o ni. -im jest dla ciebie ta kobieta3 5oj opiekunk. 1aime musia" si$ rozemia&, nie zwa%ajc na bl. 8tr$ troc!$ zi", ktre b$dziesz mg" domiesza& do wina, %eby zbi& gorczk$. r& do mnie jutro. Przystawi$ ci do tego oka pijawk$, by wyssa"a z" krew.

Pijawk$. .udownie. 2ord -o"ton bardzo "%bi $ijawki odpar" sztywno >yburn. Tak rzuci" 1aime. To mnie nie dziwi.

%yrion
(a -rlewsk 6ram nie zosta"o nic poza b"otem, popio"ami i kawa"kami spalonyc! koci, lecz mimo to w cieniu miejskic! murw mieszkali ju% ludzie, a inni sprzedawali tu ryby z taczek i beczek. 1adcy konno ,yrion czu" na sobie ic! spojrzenia, zimne, gniewne i wrogie. 'ikt nie odwa%y" si$ do niego przemwi& ani zagrodzi& mu drogi. 6ali si$ 6ronna, ktry jec!a" obok niego w czarnej, naoliwionej kolczudze. 6dybym by sam, 'ci gn!liby mnie z konia i rozwalili mi gow! brukowcem, tak jak Prestonowi 6reen5ieldowi# racaj szybciej ni% szczury poskar%y" si$. )az ju% ic! wypalilimy. 5o%na by pomyle&, %e to b$dzie dla nic! nauczk. /aj mi kilka tuzinw z"otyc! p"aszczy, a wyt"uk$ wszystkic! zapowiedzia" 6ronn. 5artwi ju% nie wrc. 'ie, lecz ic! miejsce zajm inni. (ostaw ic! w spokoju... ale jeli znowu zaczn stawia& budy pod samym murem, zburz je natyc!miast. 6ez wzgl$du na to, co sdz ci durnie, wojna jeszcze si$ nie skoczy"a. 8jrza" przed sob 6"otnist 6ram$. /o& si$ ju% napatrzy"em. rcimy jutro z cec!mistrzami, %eby skonsultowa& z nimi plany. ,estc!n". No c$, to ja pu'ciem z dymem wi!ksz cz!' tych ruder# *o pewnie sprawiedliwe, $e teraz musz! je odbudowa# ,o zadanie mia"o przypa& jego stryjowi, lecz solidny, spokojny, niestrudzony ser -e*an Lannister nie by" sob od c!wili, gdy z )i*errun przylecia" kruk z wiadomoci o zamordowaniu jego syna. 6li#niaczy brat illema, 5artyn, rwnie% by" jecem )obba 2tarka, a ic! najstarszy brat Lancel cigle le%a" w "o%u. 1ego rana ropia"a i nie c!cia"a si$ goi&. 2er -e*an straci" jednego syna, a dwm nast$pnym grozi"o miertelne niebezpieczestwo. 2parali%owa"y go %a"oba i strac!. Lord ,ywin zawsze polega" na bracie, teraz jednak nie mia" innego wyboru, jak zwrci& si$ do kar"owatego syna. -oszty odbudowy mia"y ic! zrujnowa&, na to jednak nie mo%na by"o nic poradzi&. -rlewska Przysta by"a najwa%niejszym portem w kraju. 5og"o z

ni rywalizowa& jedynie 2tare 5iasto. )uc! na rzece trzeba by"o przywrci&, i to jak najszybciej. .k d mam wytrzasn te cholerne pieni dze0 'iemal %a"owa", %e nie ma ju% z nimi Little0ingera, ktry przed dwoma tygodniami po%eglowa" na p"noc. ;n 'pi z :ys "rryn i wada razem z ni Dolin , a ja musz! sprz ta baagan, ktry po sobie zostawi# .ieszy" si$ jednak z tego, %e ojciec wyznaczy" mu jakie wa%ne zadanie. Nie zrobi mnie dziedzicem /asterly )ock, ale gdy tylko mo$e, korzysta z moich usug pomyla" ,yrion, gdy kapitan z"otyc! p"aszczy gestem kaza" im przejec!a& przez 6"otnist 6ram$. 'ad znajdujcym si$ po jej drugiej stronie placem targowym nadal dominowa"y ,rzy -urwy, nie mia"y teraz jednak nic do roboty. Odtoczono std wszystkie g"azy i beczki ze smo". 'a wielkie drewniane konstrukcje wspina"y si$ dzieci, ktre siada"y na ramionac! trebuszy niczym odziane w we"n$ ma"py, wrzeszczc do siebie jak szalone. !rzy$omnij mi# %ebym poleci" ser 7ddamowi umieci& tu troc!$ z"otyc! p"aszczy powiedzia" 6ronnowi ,yrion, gdy jec!ali mi$dzy dwiema mac!inami. 1aki g"upi c!"opak spadnie na ziemi$ i z"amie sobie kark. 'a grze rozleg" si$ krzyk. 9ruda gnoju eksplodowa"a na bruku stop$ przed nimi. -lacz ,yriona stan$"a d$ba, omal nie zrzucajc go z siod"a. "bo nie doda", gdy ju% zapanowa" nad koniem. 'iec! 0rancowate bac!ory roztrzaskaj si$ o kamienie niczym przejrza"e melony. 6y" w ponurym nastroju, i to nie tylko dlatego, %e kilku ulicznikw prbowa"o obrzuci& go "ajnem. 5a"%estwo by"o dla niego #rd"em nieustannej udr$ki. 2ansa 2tark nadal pozostawa"a dziewic i wydawa"o si$, %e wie o tym po"owa zamku. -iedy rankiem siod"ali konie, s"ysza", jak dwc! c!"opcw stajennyc! c!ic!ocze za jego plecami. 5g" sobie niemal wyobrazi&, %e konie rwnie% z niego r%. )yzykowa" w"asn skr$, by unikn& rytua"u pok"adzin, liczc na to, %e zac!owa prywatno& swej sypialni. ,a nadzieja szybko jednak zgas"a. 7lbo 2ansa by"a tak g"upia, %e zwierzy"a si$ jednej ze swyc! pokojwek, a wszystkie szpiegowa"y dla .ersei, albo winny by" Farys i jego ptaszki. .o to zreszt za r%nica3 ,ak czy inaczej, wszyscy si$ z niego miali. 1edyn osob w .zerwonej ,wierdzy, ktrej to ma"%estwo nie wydawa"o si$ zabawne, by"a jego pani %ona. 2ansa z ka%dym dniem cierpia"a coraz bardziej. ,yrion z radoci przebi"by si$ przez otaczajcy dziewczyn$ mur uprzejmoci, by przynie& jej pocieszenie, nie by"o to jednak mo%liwe. Aadne s"owa nie sprawi, %e

stanie si$ w jej oczac! pi$kny. "lbo $e przestan! by :annisterem# /ali mu j za %on$ na ca"e %ycie, a ona go nienawidzi"a. -olejnym #rd"em udr$ki by"y noce, ktre sp$dzali wsplnie w wielkim "o%u. 'ie by" ju% w stanie spa& nago, jak mia" dotd w zwyczaju. 1ego %ona by"a zbyt dobrze wyc!owana, by powiedzie& mu c!o& jedno nieuprzejme s"owo, nie potra0i" jednak znie& odrazy, ktra pojawia"a si$ w jej oczac!, gdy tylko spojrza"a na jego cia"o. -aza" 2ansie rwnie% zak"ada& nocn koszul$. Po$ dam jej zda" sobie spraw$. .hc! dosta &inter5ell, lecz pragn! rwnie$ jej, dziecka, kobiety kimkolwiek wa'ciwie jest# /hc! da jej pocieszenie# /hc! usysze jej 'miech# /hc!, by przysza do mnie z wasnej woli, przyniosa mi swe rado'ci, swe smutki i sw $ dz!# ykrzywi" usta w gorzkim umiec!u. No jasne# )wnie dobrze mgbym zapragn by wysoki jak +aime albo silny jak ser 6regor 6ra# 5imo woli pomyla" o 2!ae. 'ie c!cia", by dowiedzia"a si$ od kogo innego, kaza" wi$c Farysowi, by w noc przed lubem przyprowadzi" j do niego. (nowu spotkali si$ w pokojac! eunuc!a, lecz gdy 2!ae zacz$"a rozwizywa& sznurwki jego ka0tana, z"apa" j za nadgarstki i odepc!n" od siebie. 0aczekaj rzek" jest co, o czym musisz us"ysze&. 1utro mam polubi&... ...2ans$ 2tark, wiem. 'a c!wil$ zapomnia" j$zyka w g$bie. 'awet 2ansa jeszcze o tym nie wiedzia"a. 2kd3 Farys ci powiedzia"3 1aki pa# mwi" o tym ser ,alladowi, kiedy prowadzi"am Lollys do septu. /owiedzia" si$ od s"u%cej, ktra pods"uc!a"a rozmow$ ser -e*ana z twoim ojcem. ysun$"a si$ z jego ucisku i zdj$"a sukni$ przez g"ow$. 1ak zwykle, pod spodem by"a zupe"nie naga. 'ic mnie to nie obc!odzi. ,o tylko ma"a dziewczynka. (robisz jej dzieciaka i wrcisz do mnie. 1ak cz$ci ja#ni liczy" na mniejsz oboj$tno&. Miae' nadziej!, ale teraz wiesz lepie,, karle zadrwi" z siebie z gorycz. .hae jest jedyn mio'ci , na jak mo$esz liczy w $yciu# 'a 6"otnistej /rodze by"o t"oczno, lecz %o"nierze i mieszczanie ust$powali z drogi -rasnalowi i eskortujcym go ludziom. Po ulicy biega"y dzieci o zapadni$tyc! oczac!. 'iektre spoglda"y na niego z niemym b"aganiem, a inne %ebra"y g"ono. ,yrion wydoby" z mieszka wielk gar& miedziakw i cisn" je w gr$. /zieci rzuci"y si$ na nie, przepyc!ajc si$ i krzyczc. ,ym, ktre b$d mia"y szcz$cie, uda si$ dzi kupi& kawa"ek

czerstwego c!leba. ,yrion nigdy w %yciu nie widzia" na targowiskac! takiego t"oku. .!o& ,yrellowie dostarczali do miasta mnstwo %ywnoci, ceny nadal by"y szokujco wysokie. 2ze& miedziakw za melon, srebrny jele za korzec ziarna, smok za wo"owy po"e& albo sze& c!udyc! prosiakw. 5imo to kupujcyc! nie brakowa"o. yc!udzeni m$%czy#ni i wyn$dznia"e kobiety t"oczyli si$ wok" wszystkic! wozw oraz straganw, podczas gdy inni, jeszcze bardziej obdarci, spogldali na nic! pos$pnie z wylotw zau"kw. ,$dy odezwa" si$ 6ronn, gdy dotarli do podstawy +aka. 1eli nadal c!cesz... .!c$. yprawa nad rzek$ stwarza"a dogodn wymwk$. ,yrion musia" dzi za"atwi& rwnie% co innego. 'ie cieszy"a go ta perspektywa, nie mia" jednak innego wyjcia. Oddalili si$ od ielkiego zgrza 7egona i zag"$bili w labirynt pomniejszyc! uliczek, ktre wi"y si$ u podstawy wzgrza Fisenyi. 6ronn jec!a" przodem. ,yrion obejrza" si$ raz czy dwa, by sprawdzi&, czy nikt ic! nie ledzi, widzia" jednak tylko typow dla tej dzielnicy !o"ot$B ok"adajcego konia 0urmana, staruszk$ opr%niajc nocnik przez okno, dwc! c!"opakw walczcyc! na kije, trzy z"ote p"aszcze eskortujce wi$#nia... wszyscy wygldali niewinnie, lecz ka%dy z nic! mg" si$ sta& jego zgub. Farys wsz$dzie mia" swoic! szpicli. 2kr$cili za rg, potem za nast$pny i przedostali si$ powoli przez grup$ t"oczcyc! si$ u studni kobiet. 6ronn poprowadzi" go kr$tym zau"kiem, potem drugim i pod zburzon bram. Przedarli si$ przez rumowisko pozosta"e po spalonym budynku i wprowadzili konie na niskie kamienne sc!ody. '$dzne zabudowania t"oczy"y si$ tu ciasno. 6ronn zatrzyma" si$ u wylotu kolejnego zau"ka, ktry by" tak wski, %e dwc! ludzi nie mog"oby nim jec!a& konno obok siebie. 2 tu dwa zakr$ty, a potem lepy koniec. 2zynk jest w piwnicy ostatniego domu. ,yrion zeskoczy" z konia. /opilnuj, %eby nikt nie wszed" ani nie wyszed", dopki nie wrc$. ,o nie potrwa d"ugo. sun" r$k$ pod p"aszcz, by si$ upewni&, %e z"oto nie znikn$"o z ukrytej kieszeni. ,rzydzieci smokw. *o cholerna 5ortuna dla kogo' takiego jak on# Pocz"apa" popiesznie w g"b zau"ka, pragnc jak najpr$dzej z tym skoczy&.

inny szynk wyglda" ponuro. 6y" ciemny i wilgotny, ciany mia" bia"e od saletry, a do tego by" tak niski, %e 6ronn musia"by si$ sc!yla&, %eby nie uderzy& g"ow o krokwie. ,yrion Lannister nie mia" takiego problemu. O tej porze w g"wnej izbie nie by"o nikogo poza kobiet o martwym spojrzeniu, ktra siedzia"a na sto"ku za szynkwasem z nie !eblowanej deski. Na za$"ecz% oznajmi"a, wr$czajc mu kielic! kwanego wina. drugim pomieszczeniu by"o jeszcze mroczniej. 'a niskim stole, obok dzbana wina, migota"a wieca. 2iedzcy przy niej m$%czyzna nie wyglda" gro#nie. 6y" niski c!o& dla ,yriona wszyscy byli wysocy mia" rzedniejce, brzowe w"osy, r%owe policzki i niewielki brzuszek, ktry rozciga" zapinany na kociane guziki ka0tan z jeleniej skry. mi$kkic! d"oniac! trzyma" dwunastostrunow drewnian !ar0$, gro#niejsz ni% jakikolwiek miecz. ,yrion usiad" naprzeciwko niego. 2ymonie 2rebrny 1$zyku. 5$%czyzna poc!yli" wy"ysia" na czubku g"ow$. 2ordzie namiestnik%. 6ierzesz mnie za kogo innego. 5j pan ojciec jest krlewskim namiestnikiem. Obawiam si$, %e krl ju% mnie nie potrzebuje. 1estem pewien, %e znowu wyp"yniesz. 'ie brak ci talentw. 2"odka lady 2!ae mwi mi, %e niedawno si$ o%eni"e. 2zkoda, %e nie wys"a"e po mnie wczeniej. :piewa& na twym weselu by"oby dla mnie zaszczytem. Ostatnie, czego potrzeba mojej %onie, to wi$cej pieni. 7 jeli c!odzi o 2!ae, obaj wiemy, %e nie jest dam. 6y"bym ci wdzi$czny, gdyby nigdy ju% nie wypowiedzia" jej imienia na g"os. ,ed"e rozkaz%# namiestnik% odpar" 2ymon. 9dy ,yrion widzia" go poprzednio, wystarczy"o ostre s"owo, by minstrela zala" zimny pot, wydawa"o si$ jednak, %e od tej pory znalaz" gdzie odwag$. 'apewne w tym dzbanie. 'iewykluczone te%, %e winny by" sam ,yrion. 6roziem mu, ale z tych gr>b nic nie wyniko, i teraz s dzi, $e nie gryz!# estc!n". 2"ysza"em, %e jeste bardzo zdolnym minstrelem. 1este nadzwyczaj uprzejmy, panie. ,yrion umiec!n" si$ do niego. .!yba pora ju%, by zaznajomi" ze sw muzyk wolne miasta. 6raa*os, Pentos i Lys bardzo koc!aj pieni i s szczodrzy dla tyc!, ktrzy zdob$d ic! uznanie. Pocign" "yk wina. 6y"o $ask%dne# a"e mocne. 'ajlepszy by"by objazd wszystkic! dziewi$ciu miast. 'ie c!cia"bym nikogo

pozbawia& radoci, jak daje twj piew. )ok w ka%dym z nic! powinien wystarczy&. 2i$gn" pod p"aszcz, gdzie ukry" z"oto. Port zamkni$to, b$dziesz wi$c musia" pojec!a& do /uskendale. 5j cz"owiek 6ronn znajdzie dla ciebie konia. 6$d$ zaszczycony, jeli pozwolisz, bym zap"aci" za twj przejazd... 7le%, panie sprzeciwi" si$ minstrel nigdy nie s"ysza"e, jak piewam. Poruszy" zr$cznie palcami po strunac! !ar0y i piwnic$ wype"ni"a cic!a muzyka. 2ymon zacz" pie. +echa przez miejskie ulice ze wzgrza na wysoko'ci# Po bruku, przez kr!te zauki jecha do kobiecej czuo'ci# (ya jego skarbem sekretnym jego wstydem i nadziej ratunku# " twierdza i a%cuch byy niczym wobec jej pocaunkw# 1est tego wi$cej oznajmi", gdy muzyka umilk"a. Oc!, znacznie wi$cej. .!yba najbardziej podoba mi si$ re0ren. 6o od z"otyc! d"oni zawsze c!"odem wionie, a dotyk kobiety jest ciep"y... ,ystarczy. ,yrion wysun" spod p"aszcza pust d"o. ,ej pieni nie c!c$ us"ysze& ju% nigdy wi$cej. Nigdy? 2ymon 2rebrny 1$zyk od"o%y" !ar0$ i pocign" "yk wina. 'o, ale ka%dy ma swoj pie, jak mawia" mj stary mistrz, kiedy uczy" mnie gra&. 5o%e innym spodoba si$ bardziej. 'a przyk"ad krlowej. 7lbo twojemu panu ojcu. ,yrion potar" blizn$, ktr mia" na nosie. 5j ojciec nie ma czasu dla minstreli, a moja siostra nie jest taka !ojna, jak mog"oby si$ zdawa&. 5dry cz"owiek potra0i zarobi& na milczeniu wi$cej ni% na pieni. 'ie mg"by ju% wyrazi& tego janiej. 2ymon szybko poj" sens jego s"w. Przekonasz si$, %e cena, ktrej %dam, nie jest wysoka, panie. 2"ysz$ to z przyjemnoci. ,yrion obawia" si$, %e trzydzieci z"otyc! smokw nie wystarczy. 2"uc!am. Na %czcie weselnej krla 1o00reya ma si$ odby& turniej minstreli. 6$d te% %onglerzy, b"azny i taczce nied#wiedzie.

,ylko jeden taczcy nied#wied#, panie poprawi" go 2ymon, ktry najwyra#niej ledzi" przygotowania .ersei ze znacznie wi$kszym zainteresowaniem ni% ,yrion ale a% siedmiu minstreli. 9alyeon z .uy, 6et!any Pi$knopalca, 7emon .ostayne, 7laric z Cysen, +amis! +ar0iarz, .ollio >uaynis i Orland ze 2tarego 5iasta b$d rywalizowali o poz"acan lutni$ ze srebrnymi strunami... dziwi mnie jednak, %e nie zaproszono piewaka, ktry z ca" pewnoci jest lepszy od nic! wszystkic!. Pozwl mi zgadn&. 2ymona 2rebrnego 1$zyka3 5instrel umiec!n" si$ skromnie. 1estem gotw dowie& prawdziwoci myc! przec!wa"ek przed krlem i dworem. +amis! jest ju% stary i cz$sto zapomina, o czym piewa. ; .ollio z tym absurdalnym tyros!ijskim akcentem4 6$dziesz mia" szcz$cie, jeli zrozumiesz co trzecie s"owo. esele zaplanowa"a moja s"odka siostra. 'awet gdybym zdo"a" za"atwi& ci zaproszenie, mog"oby to dziwnie wyglda&. 2iedem krlestw, siedem przysig, siedem wyzwa, siedemdziesit siedem potraw ... ale omiu minstreli3 .o by sobie pomyla" wielki septon3 'ie sprawiasz na mnie wra%enia zbyt pobo%nego, panie. 'ie c!odzi o pobo%no&. Pewnyc! 0orm nale%y przestrzega&. 2ymon pocign" "yk wina. "e z dr%giej strony... %ycie minstrela jest pe"ne niebezpieczestw. ykonujemy swj 0ac! w piwiarniac! i winnyc! szynkac!, gdzie s"uc!aj nas pijani awanturnicy. 9dyby jednemu z wybranej przez tw siostr$ sidemki przytra0i" si$ jaki wypadek, mam nadziej$, %e b$dzie mi dane zaj& jego miejsce. 8miec!n" si$, bardzo z siebie zadowolony. 2zeciu minstreli to z pewnoci liczba rwnie nie0ortunna jak omiu. ypytam o zdrowie tej sidemki. 9dyby okaza"o si$, %e ktry z nic! jest niedysponowany, mj cz"owiek 6ronn ci$ znajdzie. 6ardzo si$ ciesz$, panie. 2ymon mg"by na tym poprzesta&, lecz zakr$ci"o mu si$ w g"owie od trium0u. (apiewam na weselu krla 1o00reya doda". 1eli rzeczywicie zostan$ wezwany na dwr, z pewnoci zec!c$, by krl us"ysza" moje najlepsze kompozycje, pieni, ktre wykonywa"em ju% tysic razy i ktre bez wtpienia zdob$d poklask. 9dybym jednak zamiast tego wyst$powa" w jakim n$dznym winnym szynku... no c%, to by"aby znakomita okazja, by wyprbowa& mj nowy utwr. 6o od z"otyc! d"oni zawsze c!"odem wionie, a dotyk kobiety jest ciep"y.

,o nie b$dzie konieczne zapewni" go ,yrion. 5asz moje s"owo jako Lannistera, %e 6ronn wkrtce ci$ odszuka. 6ardzo si$ ciesz$, panie. =ysiejcy, brzuc!aty minstrel ponownie z"apa" za !ar0$. 6ronn czeka" z komi u wylotu zau"ka. -iedy mam go zabra& do /uskendale3 zapyta", gdy ju% pomg" ,yrionowi wspi& si$ na siod"o. Nigdy. ,yrion zawrci" wierzc!owca. /aj m% trzy dni# a $otem zawiadom go, %e +amis! +ar0iarz z"ama" r$k$. Powiedz mu, %e nie mo%e si$ pokaza& na dworze w takic! "ac!ac! i trzeba natyc!miast za"atwi& mu nowy strj. Pjdzie z tob bez ocigania. 2krzywi" si$. Pewnie zec!cesz zac!owa& sobie jego j$zyk. 1ak rozumiem, jest zrobiony ze srebra. )eszta nigdy nie powinna si$ znale#&. 6ronn wyszczerzy" z$by w umiec!u. (nam tak garkuc!ni$ w (apc!lonym ,y"ku, w ktrej robi wietn mic!$ gulac!u. 2"ysza"em, %e dodaj do niego wszystkie rodzaje mi$sa. /opilnuj, %ebym nigdy tam nie jad". ,yrion spi" konia, zmuszajc go do k"usa. Potrzebna mu by"a kpiel, i to jak najgor$tsza. Odmwiono mu jednak nawet tej skromnej przyjemnoci. 9dy tylko wrci" do swyc! komnat, Podrick Payne poin0ormowa" go, %e zosta" wezwany do ie%y 'amiestnika. 1ego lordowska mo& c!ce si$ z tob widzie&. 'amiestnik. Lord ,ywin. Pami$tam, kto jest namiestnikiem, Pod warkn" ,yrion. 2traci"em nos, nie rozum. 6ronn parskn" miec!em. 'ie odgry# c!"opakowi g"owy. 'iby dlaczego3 ; tak na nic mu si$ nie $rzydaje. ,yrion zastanawia" si$, co znowu takiego zrobi". /zy raczej, czego nie zrobiem# ezwania od lorda ,ywina zawsze mia"y ukryte %d"o. Ojciec z pewnoci nigdy nie wysy"a" po niego po to, by zje& z nim kolacj$ albo wyc!yli& kielic! wina. Gdy $o paru c!wilac! wszed" do samotni ojca, us"ysza" czyj g"osB ...winiowe drewno na poc!wy, obite czerwon skr i ozdobione szeregiem ma"yc! &wiekw z czystego z"ota w kszta"cie lwic! g"wek. 6y& mo%e z oczyma z granatw... 0 r%binw przerwa" m% "ord Tywin. 9ranaty nie maj takiego ognia. ,yrion odc!rzkn".

zywa"e mnie, panie3 1ego ojciec podnis" wzrok. Tak. !o$atrz na to. 'a stole mi$dzy nimi le%a" zwj impregnowanej tkaniny, a lord ,ywin trzyma" w r$ku wielki miecz. To $rezent lubny dla 1o00reya oznajmi" synowi. e wpadajcym przez romboidalne szybki wietle klinga migota"a czarno<czerwonym blaskiem. 9dy lord ,ywin poruszy" mieczem, by przyjrze& si$ ostrzu, ga"ka i garda zap"on$"y z"otym ogniem. .igle s"yc!a& to g"upie gadanie o magicznym mieczu 2tannisa, uzna"em wi$c, %e 1o00rey rwnie% powinien mie& co nadzwyczajnego. -rlowi przystoi krlewska bro. ,en miecz jest stanowczo za du%y dla 1o00a zauwa%y" ,yrion. /oronie do niego. (obacz, jak jest wywa%ony. Poda" mu or$% r$kojeci do przodu. 5iecz by" znacznie l%ejszy, ni% si$ ,yrion spodziewa". -iedy odwrci" go w d"oni, przekona" si$ dlaczego. ,ylko z jednego metalu mo%na by"o wyku& klingi tak cienkie, a zarazem wystarczajco mocne, by da"o si$ nimi walczy&. =atwo te% by"o rozpozna& zmarszczki, c!arakterystyczn cec!$ stali, ktr tysice razy rozklepywano i kuto. Falyriaska stal3 Tak odpar" lord ,ywin tonem g"$bokiej satys0akcji. Nareszcie, o,cze0 5iecze z *alyriaskiej stali by"y rzadkie i drogie, lecz na ca"ym wiecie zosta"y ic! jeszcze tysice, a w samyc! 2iedmiu -rlestwac! by& mo%e oko"o dwustu. 1ego ojca zawsze irytowa" 0akt, %e %aden z nic! nie jest w"asnoci rodu Lannisterw. /awni krlowie 2ka"y posiadali taki or$%, lecz ic! wielki miecz 1asny )yk zagin", gdy drugi krl ,ommen zabra" go ze sob do Falyrii na sw szalecz wypraw$. 'igdy nie wrci", podobnie jak stryj 9ery, najm"odszy i najbardziej lekkomylny z braci jego ojca, ktry jakie osiem lat temu wyruszy" na poszukiwanie zaginionego miecza. Lord ,ywin przynajmniej trzykrotnie podejmowa" prby zakupu *alyriaskic! mieczy od pomniejszyc!, zubo%a"yc! rodw, lecz jego propozycje zawsze spotyka"y si$ ze stanowcz odpraw. Panitka c!$tnie rozsta"yby si$ z crkami, gdyby jaki Lannister poprosi" o ic! r$k$, lecz do staryc! skarbw rodzinnyc! by"y bardzo przywizane. ,yrion zastanawia" si$, skd wzi" si$ metal na ten miecz. 'iektrzy mistrzowie p"atnerscy potra0ili obrabia& *alyriaska stal, lecz tajemnica jej produkcji zagin$"a, gdy na dawn Falyri$ spad"a zag"ada.

Ma dziwne ko"ory zauwa%y", obracajc miecz w blasku s"oca. Falyriaska stal by"a na og" tak ciemnoszara, %e wydawa"a si$ niemal czarna. tym przypadku rwnie% by"o to prawd, lecz mi$dzy 0a"dami szaroci przewitywa"a rwnie ciemna czerwie. Obie barwy styka"y si$, w %adnym miejscu nie mieszajc si$ ze sob. -a%da zmarszczka by"a wyra#nie odr$bna niczym 0ale nocy i krwi bijce o jaki stalowy brzeg. 1ak uda"o ci si$ uzyska& takie kolory3 'igdy w %yciu nie widzia"em nic podobnego. 1a rwnie%, panie przyzna" p"atnerz. yznaj$, %e te kolory nie wygldaj tak, jak tego pragn"em, i nie sdz$, by uda"o mi si$ je zduplikowa&. ,wj pan ojciec prosi" o karmazynow barw$ waszego rodu i tym w"anie kolorem prbowa"em nasyci& metal. Falyriaska stal jest jednak uparta. Powiadaj, %e te stare miecze maj pami$& i nie zmieniaj si$ "atwo. 8%y"em pi$&dziesi$ciu r%nyc! zakl$& i niekiedy udawa"o mi si$ uzyska& janiejsz czerwie, lecz po c!wili kolor ciemnia", zupe"nie jakby miecz wypija" z niego s"oce. 1ak widzisz, niektre 0a"dy w ogle nie c!cia"y przyj& czerwieni. 1eli szlac!etni panowie nie s zadowoleni, sprbuj$ rzecz jasna znowu, tyle razy, ile tylko za%dacie, ale... Nie ma $otrzeby odpar" lord ,ywin. ,en kolor b$dzie w sam raz. -armazynowy miecz mg"by "adnie b"yszcze& w promieniac! s"oca, ale, szczerze mwic, te kolory bardziej mi si$ podobaj stwierdzi" ,yrion. 1est w nic! jakie z"owrogie pi$kno ... i dzi$ki nim ten miecz jest jedyny w swoim rodzaju. Podejrzewam, %e drugiego takiego nie ma na ca"ym wiecie. (eden jest. P"atnerz poc!yli" si$ nad sto"em i odwin" z impregnowanej tkaniny drugi podobny or$%. ,yrion od"o%y" miecz 1o00reya i wzi" w r$k$ ten drugi. Oba by"y jeli nie bli#niakami, to przynajmniej bliskimi kuzynami. ,en by" grubszy i ci$%szy, o p" cala szerszy i trzy cale d"u%szy, mia" jednak taki sam szlac!etny kszta"t i niepowtarzaln barw$, przywodzc na myl 0ale krwi i nocy. zd"u% jego klingi bieg"y trzy g"$bokie bruzdy si$gajce od r$kojeci a% po sztyc!. 'a mieczu przeznaczonym dla krla by"y tylko dwie. )$koje& miecza 1o00a by"a znacznie kunsztowniej zdobiona. Poprzeczne pr$ty gardy ukszta"towano na podobiestwo lwic! "ap o ods"oni$tyc! pazurac! z rubinw, oba or$%e mia"y jednak r$kojeci z pi$knie wykoczonej czerwonej skry i z"ote ga"ki w kszta"cie lwic! g"w.

spania"y. 'awet w niewprawnyc! r$kac! ,yriona bro wydawa"a si$ %ywa. 'igdy nie trzyma"em w r$ku lepiej wywa%onego miecza. (est $rzeznaczony d"a mojego syna. Nie m!sz! pyta dla ktrego# ,yrion od"o%y" miecz 1aimea na st", obok tego, ktry mia" dosta& w prezencie 1o00rey. (ada" sobie pytanie, czy )obb 2tark pozwoli jego bratu kiedykolwiek wzi& w r$k$ t$ bro. Nasz ojciec z pewno'ci s dzi, $e tak# & przeciwnym razie nie kazaby wyku tego miecza# ykona"e dobr robot$, mistrzu 5ott oznajmi" p"atnerzowi lord ,ywin. (ap"aci ci mj zarzdca. Pami$taj, %e na poc!wac! musz by& rubiny. 6$d$ pami$ta", panie. 1este nadzwyczaj !ojny. 5$%czyzna zawin" miecze w tkanin$, wzi" je pod pac!$ i opad" na jedno kolano. ,o zaszczyt s"u%y& krlewskiemu namiestnikowi. /ostarcz$ miecze dzie przed lubem. Pami$taj o tym. 9dy stra%nicy wyprowadzili ju% p"atnerza, ,yrion wspi" si$ na krzes"o. 7 wi$c 1o00 i 1aime dostan miecze, a dla kar"a nie ma nawet sztyletu. .zy tak to wyglda, ojcze3 2tali wystarczy"o na dwa miecze, nie trzy. 1eli potrzebujesz sztyletu, we# sobie jaki ze zbrojowni. )obert zostawi" nam w spadku przynajmniej setk$. 9erion da" mu w prezencie lubnym poz"acany sztylet o r$kojeci z koci s"oniowej i ga"ce ozdobionej sza0irem. Po"owa pos"w, ktrzy odwiedzali dwr, prbowa"a potem wkupi& si$ w "aski 1ego 5i"oci, o0erujc mu zdobione drogimi kamieniami no%e i inkrustowane srebrem miecze. ,yrion umiec!n" si$. 6ardziej by si$ ucieszy", gdyby sprezentowali mu w"asne crki. ( pewnoci. (awsze u%ywa" tylko myliwskiego no%a, ktry dosta" od 1ona 7rryna, kiedy by" jeszcze ma"y. Lord ,ywin mac!n" r$k na znak lekcewa%enia dla krla )oberta i wszystkic! jego no%y. .o znalaz"e nad rzek3 6"oto odpar" ,yrion i troc!$ martwyc! zwierzt, ktryc! nikomu nie c!cia"o si$ poc!owa&. 'im otworzymy port, trzeba b$dzie wybagrowa& .zarny 'urt, wydoby& albo rozbi& zatopione statki. ,rzy czwarte nabrze%y portowyc! wymaga remontu. 'iektre z nic! zapewne trzeba b$dzie rozebra& i zbudowa& na nowo. .a"y rybny targ uleg" zniszczeniu, a zarwno )zeczna, jak i -rlewska 6rama pop$ka"y od ciosw taranw 2tannisa i powinno si$ je wymieni&. /r%$ na myl o kosztac!.

Je'li rzeczywi'cie srasz zotem, ojcze, znajd> wychodek i bierz si! do roboty mia" oc!ot$ powiedzie&. 6y" na to jednak zbyt rozsdny. (najdziesz potrzebne z"oto. (najd$3 7 gdzie3 5wi"em ci ju%, %e skarbiec wieci pustkami. 1eszcze nie zd%ylimy zap"aci& alc!emikom za ca"y dziki ogie ani kowalom za mj "acuc!, a .ersei ju% si$ zobowiza"a, %e korona pokryje po"ow$ kosztw lubu 1o00a. 2iedemdziesit siedem c!olernyc! da, tysic goci, pasztet pe"en go"$bi, minstrele, %onglerzy... 6kstrawagancja bywa u%yteczna. 5usimy ca"emu krlestwu zademonstrowa& pot$g$ i bogactwo .asterly )ock. takim razie mo%e .asterly )ock powinno za to zap"aci&. 7 dlaczego3 idzia"em ksi$gi Little0ingera. /oc!ody korony s dziesi$ciokrotnie wy%sze ni% za 7erysa. !odobnie jak wydatki. )obert szasta" pieni$dzmi tak samo jak swym kutasem. Little0inger zacign" bardzo wysokie po%yczki. 5i$dzy innymi u ciebie. ,o prawda, %e doc!ody s znaczne, ale ledwie wystarczaj, by pokry& lic!wiarskie odsetki. .zy zgodzisz si$ umorzy& d"ug, jaki korona zacign$"a u rodu Lannisterw3 'ie mw g"upstw. takim razie mo%e wystarczy siedem da. ,rzystu goci zamiast tysica. 1ak rozumiem, lub bez taczcego nied#wiedzia rwnie% jest wa%ny. ,yrellowie uznaliby nas za skpcw. .!c$ mie& i lub, i odbudow$ nabrze%a. 1eli nie potra0isz za to zap"aci&, przyznaj si$, a znajd$ starszego nad monet, ktry sobie poradzi z tym zadaniem. ,yrion nie mia" zamiaru znosi& !aby, ktr by"aby dymisja po tak krtkim czasie. (najd$ ci te pienidze. 0najdziesz zgodzi" si$ jego ojciec a skoro ju% o tym mwimy, znajd# te% "o%e swej %ony. " wi!c pogoski dotary nawet do niego# /zi$kuj$, znalaz"em je. ,o ten mebel mi$dzy oknem a kominkiem. 5a baldac!im z aksamitu i materac wypc!any g$sim puc!em. .iesz$ si$, %e o tym wiesz. 6y& mo%e powiniene te% sprbowa& odnale#& kobiet$, ktra je z tob dzieli. 3obiet!0 /hyba raczej dziecko# .zy to pajk szepta" ci w uc!o, czy musz$ za to podzi$kowa& swej s"odkiej siostrze3 6iorc pod uwag$, co si$ wyprawia"o w pocieli .ersei,

mo%na by by"o sdzi&, %e oka%e ona c!o& tyle przyzwoitoci, by nie interesowa& si$ jego "o%em. Powiedz mi, jak to si$ dzieje, %e wszystkie s"u%ce 2ansy s na us"ugac! .ersei3 5am ju% do& tego, %e szpieguj mnie w mojej w"asnej sy$ia"ni. 1eli nie lubisz s"u%cyc! swej %ony, oddal je i zastp takimi, ktre bardziej ci b$d odpowiada"y. 5asz takie prawo. 5artwi mnie dziewictwo twojej %ony, nie us"ugujce jej dziewczyny. /ziwi mnie taka ... delikatno&. ( kurwami jako nie miewasz trudnoci. .zy%by crka 2tarkw by"a inaczej zbudowana3 .o ci$ tak nagle interesuje, gdzie wsadzam kutasa3 warkn" ,yrion. 2ansa jest za m"oda. 1est wystarczajco doros"a, by po mierci brata zosta& pani inter0ell. Odbierz jej dziewictwo, a zbli%ysz si$ o krok do zdobycia p"nocy. (rb jej dziecko, a cel zostanie osigni$ty. .zy musz$ ci przypomina&, %e ma"%estwo, ktrego nie skonsumowano, mo%e zosta& rozwizane3 Przez wielkiego septona albo )ad$ iary. 'asz obecny wielki septon to tresowana 0oka, ktra "adnie szczeka na rozkaz. 1u% pr$dzej moje ma"%estwo rozwi%e -si$%ycowy .!"opiec. 6y& mo%e powinienem by" wyda& 2ans$ za -si$%ycowego .!"opca. On pewnie wiedzia"by, co z ni zrobi&. ,yrion zacisn" d"onie na ramionac! 0otela. 'ie %ycz$ ju% sobie s"ysze& nic wi$cej na temat dziewictwa mojej %ony. 2koro jednak mwimy o ma"%estwie, to jak to si$ dzieje, %e nic nie s"yc!a& o planowanym lubie mojej siostry3 1eli dobrze sobie przypominam... Mace Tyrell odrzuci" moj propozycj$ wydania .ersei za jego dziedzica illasa przerwa" mu lord ,ywin. 'ie c!ce naszej s"odkiej .ersei3 ,o znacznie poprawi"o nastrj ,yriona. -iedy mu o tym wspomnia"em po raz pierwszy, lord ,yrell wydawa" si$ przyc!ylnie usposobiony cign" jego ojciec. 'ast$pnego dnia wszystko si$ zmieni"o. ,o przez t$ star bab$. 'iemi"osiernie tyranizuje syna. Farys twierdzi, %e powiedzia"a mu, i% twoja siostra jest za stara i zanadto zu%yta dla tego jej wspania"ego jednonogiego wnuka. .ersei z pewnoci by"a zac!wycona stwierdzi" ze miec!em ,yrion. Lord ,ywin przeszy" go lodowatym spojrzeniem.

.ersei o niczym nie wie. ; si$ nie dowie. Lepiej dla nas wszystkic! b$dzie uzna&, %e tej propozycji nigdy nie by"o. Pami$taj o tym, ,yrionie. ,ej propozycji nigdy nie by"o. (akiej $ro$ozycji? ,yrion podejrzewa", %e lord ,yrell po%a"uje swej odmowy. ,woja siostra musi wyj& za m%. Pytanie tylko za kogo3 5am kilka pomys"w... 'im zd%y" je przedstawi&, rozleg"o si$ pukanie do drzwi. 2tra%nik wetkn" g"ow$ do komnaty i zapowiedzia" wielkiego maestera Pycellea. 5o%e wej& wyrazi" zgod$ lord ,ywin. Pycelle wspiera" si$ na lasce. (atrzyma" si$ na c!wil$, by przeszy& ,yriona mro%cym krew w %y"ac! spojrzeniem. spania"a ongi broda, ktr kto mu w tajemniczyc! okolicznociac! zgoli", odrasta"a rzadka i kosmata, ods"aniajc brzydkie, r%owe brodawki, ktre wisia"y mu na szyi. 2ordzie namiestnik% rzek" starzec i pok"oni" si$ tak nisko, jak tylko by" w stanie to zrobi&, nie przewracajc si$. ( .zarnego (amku przylecia" kolejny ptak. 6y& mo%e powinnimy porozmawia& na osobnoci3 ,o nie b$dzie konieczne. Lord ,ywin wskaza" wielkiemu maesterowi 0otel. ,yrion mo%e zosta&. ;ooooch, mog!0 ,yrion potar" nos i czeka". Pycelle odc!rzkn" i w nast$pstwie tego rozkas"a" si$ gwa"townie. List poc!odzi od tego samego 6owena 5ars!a, ktry przys"a" poprzedni. Pisze, %e lord 5ormont nades"a" wiadomo& o dzikic!, ktrzy w wielkiej liczbie zmierzaj na po"udnie. (iemie na p"noc od 5uru nie mog wy%ywi& wielkiej liczby ludzi oznajmi" stanowczo lord ,ywin. ,o ostrze%enie nie jest nowoci. ,o ostatnie jest, panie. 5ormont przys"a" ptaka z nawiedzanego lasu, by zawiadomi& 5ars!a, %e go zaatakowano. Od tego czasu wrci"o wi$cej krukw, lecz %aden z nic! nie przynis" listu. ,en 6owen 5ars! obawia si$, %e lord 5ormont zgin" wraz ze wszystkimi swymi lud#mi. ,yrion polubi" starego 1eora 5ormonta z jego ma"omwnoci i gadajcym ptakiem. +zy to $ewne? zapyta". Nie$ewne przyzna" Pycelle ale %aden z ludzi 5ormonta dotd nie wrci". 5ars! obawia si$, %e zabili ic! dzicy i %e wkrtce mog zaatakowa& sam 5ur. 2i$gn" d"oni pod szat$ i wydoby" papier. ,o jest ten list, panie. Proba skierowana do wszystkic! pi$ciu krlw. /omaga si$ tylu ludzi, ilu tylko mo%emy mu przys"a&.

Pi$ciu krlw3 warkn" poirytowany ojciec ,yriona. esteros jest tylko jeden krl. .i durnie w czerni mogliby o tym pami$ta&, jeli c!c, by 1ego 5i"o& ic! wys"uc!a". odpowiedzi zawiadom ic!, %e )enly nie %yj e# a $ozosta"i to zdrajcy i %z%r$atorzy. 'a pewno z radoci si$ o tym dowiedz. 5ur le%y na kocu wiata i wieci cz$sto docieraj tam z op#nieniem. Pycelle pokiwa" g"ow w gr$ i w d". 7 co mam napisa& 5ars!owi w sprawie ludzi, o ktryc! prosi3 .zy zwo"amy rad$... 'ie ma potrzeby. 'ocna 2tra% to banda z"odziei, mordercw i nisko urodzonyc! prostakw, przyc!odzi mi jednak na myl, %e przy odpowiedniej dyscyplinie mo%na by z nimi co zdzia"a&. 1eli 5ormont rzeczywicie nie %yje, czarni bracia b$d musieli wybra& nowego lorda dowdc$. Pycelle obrzuci" ,yriona c!ytrym spojrzeniem. ,o wspania"a myl, panie. 5am nawet znakomitego kandydata. ,o 1anos 2lynt. ,yrionowi nie spodoba"o si$ to w najmniejszym stopniu. +zarni bracia sami sobie wybieraj dowdc$ przypomnia" im. Lord 2lynt jest nowy na 5urze. iem o tym, bo sam go tam wys"a"em. /laczego mieliby wybra& jego, a nie kogo z tuzina bardziej dowiadczonyc! ludzi3 /"atego odpar" jego ojciec tonem, ktry sugerowa", %e uwa%a ,yriona za g"upca %e jeli nie zag"osuj tak, jak im ka%emy, 5ur pr$dzej si$ roztopi, nim wylemy im c!o& jednego cz"owieka. Tak, to posk!tk!,e. ,yrion przesun" si$ do przodu. 1anos 2lynt to nieodpowiedni kandydat, ojcze. Lepszy by"by komendant z ie%y .ieni albo sc!odniej 2tra%nicy. -omendant z ie%y .ieni jest 5allisterem z 2eagardu. sc!odni 2tra%nic dowodzi %elazny cz"owiek. ,on lorda ,ywina wiadczy" niedwuznacznie, %e %aden z nic! nie odpowiada jego celom. 1anos 2lynt jest synem rze#nika $rzypomnia" z naciskiem ojcu ,yrion. 2am mi powiedzia"e... Pami$tam, co ci powiedzia"em. .zarny (amek to nie +arren!al, a 'ocna 2tra% to nie krlewska rada. 1est odpowiednie narz$dzie do ka%dego zadania i odpowiednie zadanie dla ka%dego narz$dzia. Tyriona zala" gniew. Lord 1anos to pusta zbroja, ktra sprzeda si$ temu, kto najwi$cej zap"aci.

8wa%am to za jego zalet$. -t% mg"by zap"aci& wi$cej od nas3 (wrci" si$ w stron$ Pycellea. ylij kruka. 'apisz, %e krl 1o00rey wielce si$ zasmuci" wieci o mierci lorda dowdcy 5ormonta, lecz z wielkim %alem stwierdza, i% na razie nie mo%e im wys"a& %adnyc! ludzi, gdy% w kraju nadal roi si$ od buntownikw i uzurpatorw. (asugeruj im, %e sprawy mog wyglda& inaczej, gdy tron b$dzie bezpieczny ... $od warunkiem, %e krl b$dzie mia" pe"ne zau0anie do przywdztwa stra%y. 'a zakoczenie popro 5ars!a, by przekaza" wyrazy najserdeczniejszego uznania 1ego 5i"oci jego wiernemu przyjacielowi i s"udze lordowi 1anosowi 2lyntowi. Tak# $anie. !yce""e raz jes zcze pokiwa" starcz g"ow. 8czyni$ tak, jak namiestnik rozkaza". ( wielk radoci. *rzeba mu byo 'ci eb, nie brod! pomyla" ,yrion. " .lynta wysa popywa razem z jego kumplem "llarem Deemem# /obrze przynajmniej, %e z 2ymonem 2rebrnym 1$zykiem nie powtrzy" ju% podobnie g"upiego b"$du. -idzisz, o,cze0 mia" oc!ot$ zawo"a&. &idzisz, jak szybko si! ucz!0

Samwell
'a stryszku kobieta !a"aliwie wydawa"a na wiat dziecko, a na dole przy ogniu le%a" umierajcy m$%czyzna. 2amwell ,arly nie by" pewien, co nape"nia go wi$kszym strac!em. Przykryli biednego 6annena stosem 0uter i do"o%yli do ognia mnstwo opa"u, on jednak powtarza" cigleB (imno mi. Prosz$. ,ak mi zimno. 2am prbowa" napoi& go zup cebulow, 6annen jednak nie by" w stanie nic prze"kn&. .a"y p"yn sp"ywa" mu po wargac! i podbrdku. 1u% po nim. .raster popatrzy" na rannego oboj$tnie, rozszarpujc z$bami kie"bas$. Lepiej by"oby dla niego, gdyby wbi" mu n% w pier, zamiast wlewa& mu zup$ do gard"a, jeli mnie o to pytasz. 'ie pami$tam, %eby kto ci$ pyta". 9igant mia" najwy%ej pi$& stp wzrostu Gnaprawd$ nazywa" si$ 6edwyckH, by" jednak wojowniczym cz"owieczkiem. (abjco, czy prosi"e .rastera o rad$3 2am skuli" si$, s"yszc to miano, potrzsn" jednak g"ow. ype"ni" "y%k$ zup, unis" j do ust 6annena i sprbowa" wsun& mu mi$dzy z$by. Prosilimy tylko o %ywno& i ogie mwi" 9igant. 7 ty skpisz nam nawet %ywnoci.

.ieszcie si$, %e nie poskpi"em wam ognia. .raster by" t$gim m$%czyzn, a wydawa" si$ jeszcze grubszy z uwagi na mierdzce, wystrz$pione baranie skry, ktre nosi" na sobie dzie i noc. 5ia" szeroki, p"aski nos i opadajcy kcik ust. 6rakowa"o mu jednego uc!a. .!o& sko"tunione w"osy i spltana broda posiwia"y mu tak bardzo, %e by"y ju% prawie bia"e, jego twarde, s$kate d"onie wci% wyglda"y na wystarczajco silne, by zada& bl. /a"em wam wszystko, co mog"em, ale wrony zawsze s g"odne. 9dybym nie by" bogobojnym cz"owiekiem, dawno ju% bym was przegna". ydaje ci si$, %e potrzebuj$ takic! jak ten, ktry zdyc!a na moim klepisku3 ydaje ci si$, %e potrzebuj$ tu tylu gb, konusie3 /ziki splun". rony. Pytam ci$, kiedy to czarny ptak przynis" do czyjego domu co dobrego3 'igdy. 'igdy. ( kcika ust 6annena znowu pociek"a zupa. 2am star" j mankietem r$kawa. Oczy zwiadowcy by"y otwarte, ale nic nie widzia"y. 0imno mi powtrzy" s"abym g"osem. 6y& mo%e maester potra0i"by go uratowa&, oni jednak nie mieli maestera. Przed dziewi$cioma dniami -edge 6ia"e Oko amputowa" zmasakrowan stop$ 6annena. Pop"yn$"o tyle ropy i krwi, %e 2amowi zrobi"o si$ niedobrze, by"o ju% jednak za p#no. 0imno mi powtrzy"y poblad"e usta. pomieszczeniu by"o oko"o dwudziestu obdartyc! czarnyc! braci, ktrzy przykucn$li na klepisku albo siedzieli na grubo ciosanyc! "awac!, popijajc t$ sam cienk cebulow zupk$ albo %ujc kawa"y suc!arw. Paru wyglda"o na powa%niej rannyc! ni% 6annen. ?ornio od wielu dni majaczy", a z barku ser 6yama sczy"a si$ o!ydna, %"ta ropa. 9dy opuszczali .zarny (amek, 6rzowy 6ernarr mia" pe"ne worki myrijskiego ognia, balsamu gorczycowego, wrotyczu, maku, jaskra i innyc! zi" leczniczyc!. 'awet s"odkiego snu, ktry przynosi" dar bezbolesnej mierci. 6rzowy 6ernarr poleg" jednak na Pi$ci i nikt nie mia" wwczas g"owy do tego, by szuka& lekarstw maestera 7emona. +ake rwnie% zna" si$ troc!$ na zio"ac! jako kuc!arz, on jednak zagin". Ocalali zarzdcy musieli wi$c robi& dla rannyc!, co tylko mogli, to znaczy niewiele. *u przynajmniej jest sucho i mog si! ogrza przy ogniu# "le potrzebuj wi!cej jedzeni a. szyscy go potrzebowali. Ludzie narzekali ju% od wielu dni. -arl 2zpotawa 2topa bez przerwy powtarza", %e .raster ma gdzie ukryt spi%arni$. 9art! ze 2tarego 5iasta zacz" mu wtrowa&, gdy tylko nie s"ysza" go lord dowdca. 2am zastanawia" si$ nad tym, czyby nie sprbowa& wy%ebra& czego bardziej od%ywczego c!o&by dla rannyc!, nie mia" jednak odwagi. Oczy .rastera by"y zimne i z"e, a gdy tylko dziki

spoglda" na 2ama, jego d"onie dr%a"y lekko, jakby c!cia" zacisn& je w pi$ci. /zy wie, $e rozmawiaem z 6o>dzik, kiedy byli'my tu poprzednio0 zastanawia" si$ grubas. /zy powiedziaa mu, $e obiecaem j st d zabra0 /zy zmusi j do tego biciem0 0imno mi powtarza" 6annen. Prosz$. (imno mi. .!o& wn$trze dworu .rastera by"o ciep"e i pe"ne dymu, 2amowi rwnie% dokucza" c!"d. / zm!czenie# +estem taki zm!czony# Powinien si$ wyspa&, lecz gdy tylko zamkn" oczy, ni" mu si$ sypicy nieg i umarli o czarnyc! d"oniac! oraz jaskrawoniebieskic! oczac!, ktrzy wlekli si$ ku niemu oci$%ale. Na stryszku 9o#dzik wyda"a z siebie dr%ce "kanie, ktre ponios"o si$ ec!em po d"ugim, niskim, pozbawionym okien pomieszczeniu. !rzyj powtarza"a jedna ze starszyc! %on .rastera. 5ocniej. 5ocniej. -rzycz, jeli ci to pomo%e. 9o#dzik jej us"uc!a"a. )ozdar"a si$ tak g"ono, %e 2am a% si$ wzdrygn". .raster odwrci" g"ow$ i spojrza" w tamt stron$ spode "ba. /o& ju% mam tyc! wrzaskw zawo"a". /ajcie jej szmat$ mi$dzy z$by albo wejd$ na gr$ i dam jej posmakowa& swej r$ki. 2am wiedzia", %e .raster jest gotowy spe"ni& gro#b$. 5ia" dziewi$tnacie %on, lecz %adna z nic! nie wa%y"a si$ mu sprzeciwi&, gdy ju% zacz" wc!odzi& na t$ drabin$. .zarni bracia rwnie% nie protestowali, kiedy przedwczorajszej nocy st"uk" jedn z m"odszyc! dziewczt. .o prawda, niektrzy szemra"i. (abije j zaniepokoi" si$ 9art! z 9reenaway. -arl 2zpotawa 2topa rozemia" si$ tylko na te s"owa. 1eli nie c!ce tej ma"ej licznotki, mg"by j odda& mnie stwierdzi". .zarny 6ernarr mrucza" przeklestwa cic!ym, gniewnym g"osem, a 7lan z )osby wsta" i wyszed" na dwr, by tego wszystkiego nie s"uc!a&. (ego dach# jego $rawo przypomnia" im zwiadowca )onnel +arclay. .raster jest przyjacielem 2tra%y. 9rzy,acielem pomyla" 2am, s"uc!ajc st"umionyc! krzykw 9o#dzik. .raster by" brutalem, ktry %elazn r$k w"ada" swymi %onami i crkami, lecz jego twierdza by"a dla nic! azylem. (amarzni$te wrony zadrwi", gdy dowlekli si$ do jego dworu, garstka tyc!, ktrzy prze%yli nieg, upiory i straszliwy mrz. ; stado te% nie takie wielkie jak to, co polecia"o na p"noc. 5imo to da" im miejsce na klepisku, dac!, ktry c!roni" przed niegiem, i ogie, przy ktrym mogli si$ wysuszy&, a jego %ony przynios"y im w

kubkac! gorce wino, %eby zrobi"o im si$ cieplej w brzuc!ac!. .!o& zwa" ic! 'cho"ernymi wronami*, da" im rwnie% je&, aczkolwiek by" to skromny posi"ek. +este'my jego go'mi powtarza" sobie 2am. 6o>dzik nale$y do niego# *o jego crka i $ona# +ego dach, jego prawo# 9dy po raz pierwszy ujrza" dwr .rastera, 9o#dzik b"aga"a go o pomoc i 2am po%yczy" jej czarny p"aszcz, %eby mog"a ukry& brzuc!, gdy sz"a na spotkanie z 1onem 2now. )ycerze powinni broni kobiet i dzieci# rd czarnyc! braci by"o niewielu rycerzy, ale mimo to ... &szyscy wymawiamy sowa przysi!gi myla" 2am. +estem tarcz , ktra osania krain! czowieka# 'awet dzika kobieta pozostawa"a kobiet. Powinni'my jej pomc# 9o#dzik ba"a si$ o swoje dziecko. Obawia"a si$, %e oka%e si$ c!"opcem. .raster wyc!owywa" crki na swe %ony, lecz w jego dworze nie by"o m$%czyzn ani c!"opcw. 9o#dzik powiedzia"a 1onowi, %e .raster oddaje synw bogom. +e'li bogowie s askawi, dadz jej crk! modli" si$. (e stryszka dobieg" st"umiony krzyk 9o#dzik. 1u% nied"ugo mwi"a kobieta. 1eszcze jedno pc!ni$cie. Oc!, widz$ jego g"ow$. Je, myla" zrozpaczony )am. +ej gow!, jej# 0imno mi odezwa" si$ s"abym g"osem 6annen. Prosz$. ,ak mi zimno. 2am od"o%y" misk$ i "y%k$, rzuci" 0utro na umierajcego i cisn" do ognia nast$pny patyk. 9o#dzik krzykn$"a przenikliwie i zacz$"a dysze&. .raster gryz" tward, czarn kie"bas$. Oznajmi", %e kie"basa jest tylko dla niego i jego %on, a nie dla 2tra%y. -aby poskar%y" si$ .raster. 1ak one wrzeszcz... 5ia"em kiedy t"ust macior$, ktra urodzi"a omioro prosit i nawet nie c!rzkn$"a. 'ie przestajc %u&, odwrci" g"ow$ i popatrzy" pogardliwie na 2ama. 6y"a prawie tak samo gruba jak ty, c!"opcze. (abjco. )ykn" miec!em. ,ego ju% by"o dla 2ama zbyt wiele. Oddali" si$ od do"u z ogniem, gramolc si$ niezgrabnie nad lud#mi, ktrzy spali, kucali albo umierali na ubitym klepisku. Od dymu, krzykw i j$kw zrobi"o mu si$ s"abo. Poc!yli" g"ow$, przeszed" mi$dzy jelenimi skrami, ktre s"u%y"y w domu .rastera jako drzwi, i wyszed" na dwr. 6y"o poc!murne popo"udnie, wystarczajco jednak jasne, by olepi& go po panujcym wewntrz p"mroku. 9dzieniegdzie na konarac! okolicznyc! drzew oraz na z"oto<rdzawyc! wzgrzac! widnia"y jeszcze plamy niegu, by"o ic! jednak znacznie mniej ni% przedtem. :nie%yca ju% min$"a, a dni,

ktre sp$dzili w ,wierdzy .rastera, by"y ... no, mo%e nie ciep"e, ale ju% nie tak przera%ajco zimne. 2am s"ysza" cic!e kap, kap, kap wody ciekajcej z sopli, ktre zwisa"y z krytego grub warstw darni dac!u. (aczerpn" z dr%eniem powietrza w p"uca i rozejrza" si$ wok". 'a zac!d od niego Ollo Obci$ta )$ka i ,im 2tone karmili i poili ic! ocala"e konie. ( wiatrem od dworu inni bracia zarzynali i obdzierali ze skry zwierz$ta, ktre uznano za zbyt s"abe, by mog"y i& dalej. "cznicy i "ucznicy pe"nili stra% za ziemnymi wa"ami, ktre by"y dla .rastera jedyn obron przed tym, co kry"o si$ w lesie. ( tuzina p"oncyc! w zag"$bieniac! ognisk bi"y ku niebu grube wst$gi niebieskoszarego dymu. 2am s"ysza" odleg"e ec!a toporw, ktre uderza"y w g"$bi lasu. Oddzia" drwali zbiera" opa", by ogniska mog"y p"on& przez ca" noc. 'oce by"y straszne. )obi"o si$ wtedy ciemno. ; zimno. 9dy przebywali u .rastera, nie atakowa"y ic! upiory ani ;nni. 9ospodarz zapewnia", %e nic im tu nie grozi. 6ogobojny cz"owiek nie musi si$ obawia& takic! jak oni. Powiedzia"em to 5anceowi Rayderowi, kiedy przyszed" tu w$szy&, ale nie c!cia" mnie s"uc!a&, tak samo jak wy, wrony, z waszymi mieczami i c!olernymi ogniskami. -iedy nadejdzie bia"e zimno, w niczym wam one nie pomog. Pomog wam tylko bogowie. Lepiej wkupcie si$ w ic! "aski. 9o#dzik rwnie% wspomina"a o bia"ym zimnie. Powiedzia"a im te%, jakie o0iary sk"ada .raster swym bogom. -iedy 2am o tym us"ysza", zapragn" go zabi&. -a Murem prawa nie obowi zuj powtrzy" sobie. " /raster jest przyjacielem .tra$y# (za dworu<lepianki dobieg" oc!ryp"y krzyk. 2am poszed" zobaczy&, co si$ dzieje. Pod nogami mia" topniejcy nieg i mi$kkie b"oto, ktre wed"ug Cdda .ierpi$tnika powsta"o z gwna .rastera. 6y"o jednak g$stsze ni% gwno i wsysa"o buty 2ama tak mocno, %e a% poczu", i% jeden z nic! zsuwa mu si$ z nogi. (a ogrodem warzywnym i pust owczarni dwunastu czarnyc! braci strzela"o z "ukw do celu, ktry zrobili sobie z drewna i s"omy. 2zczup"y, jasnow"osy zarzdca, ktrego zwano 2"odkim /onnelem, tra0i" z pi$&dziesi$ciu jardw niemal w sam jego rodek. Poka% co lepszego, staruszku zawo"a". Poka%$. 2iwobrody, przygarbiony 8lmer o pomarszczonej skrze i opadajcyc! r$kac!, stan" na stanowisku i wycign" strza"$ z ko"czana, ktry mia" u pasa. (a m"odu by" banit, cz"onkiem os"awionego 6ractwa z

-rlewskiego Lasu. ,wierdzi", %e przeszy" kiedy strza" d"o 6ia"ego 6yka z 9wardii -rlewskiej, by skra& poca"unek dornijskiej ksi$%niczki. 8krad" jej rwnie% klejnoty oraz szkatu"k$ z"otyc! smokw, ale to poca"unkiem przec!wala" si$, kiedy by" wstawiony. 'acign" ci$ciw$, g"adko jak letni jedwab i wypuci" strza"$, ktra wbi"a si$ o dobry cal bli%ej rodka celu ni% strza"a /onnela +illa. ; co ty na to, c!"opcze3 zapyta", wracajc do grupy. 'ie#le przyzna" z niec!$ci m"odszy m$%czyzna. 7le pomg" ci boczny wiatr. -iedy ja strzela"em, by" silniejszy. ,o trzeba by"o wzi& na niego poprawk$. 5asz dobre oko i pewn r$k$, ale %eby przewy%szy& cz"owieka z krlewskiego lasu, b$dziesz potrzebowa" czego wi$cej. ,o 2trzelec /ick nauczy" mnie pos"ugiwa& si$ "ukiem, a na wiecie nigdy nie by"o lepszego "ucznika. Opowiada"em ci o starym /icku3 Ty"ko ze trzysta razy. -a%dy cz"owiek w .zarnym (amku s"ysza" opowieci 8lmera o wielkiej bandzie ludzi wyj$tyc! spod prawaE o 2imonie ,oynie, 8miec!ni$tym )ycerzu, Oswynie /"ugiej 2zyi ,rzykrotnie Powieszonym, endzie 6ia"ej =ani, 2trzelcu /icku, 6rzuc!atym 6enie i ca"ej reszcie. 2zukajc ratunku, 2"odki /onnel rozejrza" si$ wok" i zauwa%y" stojcego w b"ocie 2ama. 0abjco zawo"a". .!od#, poka% nam, jak zabi"e ;nnego. ycign" ku niemu wysoki, cisowy "uk. 2am zaczerwieni" si$. ,o nie by"a strza"a, to by" sztylet, smocze szk"o... iedzia", co si$ stanie, jeli we#mie w r$k$ "uk. ogle nie tra0i w cel. 2trza"a przeleci nad wa"em i zniknie mi$dzy drzewami. 7 potem us"yszy miec!. ,szystko jedno stwierdzi" 7lan z )osby, ktry rwnie% by" wietnym "ucznikiem. szyscy c!cemy zobaczy&, jak strzela (abjca. Prawda, c!"opaki3 2am nie by" w stanie stawi& czo"a ic! drwicym umiec!om, z"oliwym %arcikom i pogardzie wypisanej w oczac!. Odwrci" si$, by odej& t sam drog, ktr przyszed", lecz jego prawa noga g"$boko zapad"a si$ w b"oto i kiedy sprbowa" j wyrwa&, zsun" mu si$ but. Aeby go wyrwa&, musia" ukl$kn&. 8szy wype"nia" mu gromki rec!ot. .!o& mia" na nogac! wiele skarpetek, gdy wreszcie uciek", woda dotar"a ju% do palcw jego stp. +estem bezwarto'ciowy pomyla" przygn$biony. Mj ojciec mia racj!# Nie mam prawa $y, gdy tak wielu odwa$nych ludzi zgin!o#

9renn zajmowa" si$ ogniskiem roznieconym na po"udnie od bramy. )ozebra" si$ do pasa i rba" drwa. ,warz mia" czerwon z wysi"ku, a skr$ zlewa" mu pot. 8miec!n" si$ jednak na widok sapicego ci$%ko 2ama. 3nni zabra"i ci b%t# 0abjco? ;n te$0 ,o by"o b"oto. Prosz$# nie nazywaj mnie tak. /"aczego? 9renn by" szczerze zdziwiony. ,o dobry przydomek i uczciwie sobie na niego zas"u%y"e. Pyp zawsze namiewa" si$ z 9renna, twierdzc, %e jest on t$py jak buzdygan, 2am wi$c wyt"umaczy" mu wszystko cierpliwie. To tak, jakby nazwa" mnie tc!rzem, tylko w innyc! s"owac! mwi", stojc na lewej nodze, a praw wciskajc z powrotem w ub"ocony but. /rwi ze mnie tak samo, jak drwi z 6edwycka, nazywajc go 9igantem. "e on nie jest gigantem zauwa%y" 9renn a !a%" nigdy nie by" ma"y. 'o, mo%e kiedy by" dzieckiem u piersi, ale potem to ju% nie. ,y naprawd$ zabi"e ;nnego, wi$c to nie jest to samo. (a ty"ko... wca"e... 6a"em si$4 'ie bardziej ode mnie. ,o tylko Pyp gada, %e jestem za g"upi, %eby czu& strac!. 6oj$ si$ tak samo jak ka%dy. 9renn poc!yli" si$, podnis" narbane drwa i rzuci" je w ogie. (awsze ba"em si$ 1ona, kiedy musia"em z nim walczy&. 6y" strasznie szybki i mac!a" mieczem tak, jakby mia" zamiar mnie zabi&. :wie%e, wilgotne drewno buc!a"o g$stym dymem, nim zaj$"o si$ p"omieniami. 7le nigdy nic nie mwi"em. .zasem sobie myl$, %e wszyscy tylko udaj odwa%nyc!, a wcale naprawd$ tacy nie s. 5o%e to dzi$ki udawaniu stajemy si$ odwa%ni. 'ie wiem. 'iec! ci$ nazywaj (abjc. 4om% to $rzeszkadza? 'ie lubi"e, kiedy ser 7lliser nazywa" ci$ Aubrem. .!cia" powiedzie&, %e jestem wielki i g"upi. 9renn podrapa" si$ po brodzie. 7le jeli Pyp mia" oc!ot$ tak na mnie mwi&, to mg". 7lbo ty czy 1on. Aubr to silne i gro#ne zwierz$, wi$c to nie takie z"e przezwisko, a ja jestem du%y i robi$ si$ coraz wi$kszy. .zy nie wolisz by& 2amem (abjc ni% ser :wink3 /laczego nie mog$ by& po prostu 2amwellem ,arlym3 -lapn" ci$%ko na wilgotn k"od$, ktrej 9renn nie porba" jeszcze na szczapy. ,o smocze szk"o zabi"o ;nnego. 'ie ja, smocze szk"o. Opowiedzia" im o wszystkim. iedzia", %e niektrzy z nic! mu nie wierz. /irk pokaza" mu swj sztylet i stwierdzi"B 5am %elazo. 'a co mi szk"o3 .zarny 6ernarr i trzej 9art!owie nie kryli, %e powtpiewaj w ca"

jego opowie&, a )olley z 2isterton oznajmi" bez ogrdekB Pewnie dziabn"e jaki szeleszczcy krzak i okaza"o si$, %e to 5a"y Paul w nim sra". /latego musia"e wymyli& to k"amstwo. /ywen i Cdd .ierpi$tnik okazali jednak zainteresowanie, a potem kazali 2amowi i 9rennowi powtrzy& wszystko lordowi dowdcy. 5ormont wys"uc!a" opowieci z zas$pion min, zadajc szczeg"owe pytania. 6y" zbyt ostro%ny z natury, by odrzuci& co, co mog"oby mu zapewni& przewag$. (apyta" 2ama o smocze szk"o w jego plecaku, c!o& nie by"o go wiele. 9dy tylko grubas myla" o skarbczyku, ktry 1on odkry" pod Pi$ci, zbiera"o mu si$ na p"acz. 6y"y tam klingi sztyletw, groty w"czni i co najmniej dwiecie albo trzysta grotw do strza". 1on zrobi" sztylety dla siebie, 2ama i lorda dowdcy 5ormonta. /a" te% 2amowi grot w"czni, stary, zniszczony rg oraz garstk$ grotw strza". ,o by"o wszystko. /latego mieli teraz wy"cznie sztylet 5ormonta oraz ten, ktry 2am da" 9rennowi, a tak%e dziewi$tnacie strza" i d"ug w"czni$ z twardego drewna, wyposa%on w grot ze smoczego szk"a. "czni$ wartownicy przekazywali sobie kolejno, a strza"y 5ormont rozdzieli" mi$dzy najlepszyc! "ucznikw. 5amroczcy 6ill, 9art! 2zare Piro, )onnel +arclay, 2"odki /onnel +ill i 7lan z )osby dostali po trzy, a 8lmer cztery. 'iemniej, nawet gdyby za ka%dym razem tra0iali w cel, wkrtce zosta"yby im tylko p"once strza"y, tak jak pozosta"ym. 'a Pi$ci wystrzelili ic! setki, nie powstrzyma"o to jednak upiorw. To nie wystarczy pomyla" 2am. Otaczajce dwr .rastera poc!y"e wa"y z b"ota i topniejcego niegu z pewnoci nie by"y skuteczn obron przeciw upiorom, ktre wdrapa"y si$ na znacznie bardziej strome stoki Pi$ci i s0orsowa"y mur piercieniowy. 7 tutaj zamiast trzystu ustawionyc! w zdyscyplinowanym szyku braci znajd tylko czterdziestu jeden obdartyc! niedobitkw, w tym dziewi$ciu tak ci$%ko rannyc!, %e nie byli w stanie walczy&. /o ,wierdzy .rastera dowlok"o si$ ic! czterdziestu czterec!, c!o& z Pi$ci uciek"o z gr sze&dziesi$ciu, od tego czasu trzec! kolejnyc! zmar"o z ran, a 6annen mia" wkrtce do nic! do"czy&. 5ylisz, %e upiory odesz"y3 zapyta" 9renna 2am. .zemu nas nie wykoczy"y3 Przyc!odz tylko wtedy, kiedy jest zimno. Tak zgodzi" si$ 2am a"e czy to zimno s$rowadza %$iory# czy %$iory wywo "uj zimno3 4ogo to obchodzi? 9renn uderzy" siekier i wiry po0run$"y w powietrze. a%ne, %e c!odz ze sob w parze. +ej, skoro ju% wiemy, %e smocze

szk"o je zabija, to mo%e nie przyjd w ogle. 5o%e to one si$ nas teraz boj4 2am c!$tnie by w to uwierzy", wydawa"o mu si$ jednak, %e dla umar"yc! strac! nie ma %adnego znaczenia, podobnie jak bl, mi"o& czy obowizek. :cisn" nogi d"omi, pocc si$ pod grubymi warstwami we"ny, skry i 0utra. ,o prawda, %e bia"y stwr, ktrego spotkali w lesie, stopi" si$ po uderzeniu sztyletem... ale 9renn zak"ada", %e smocze szk"o dzia"a rwnie% na upiory. Nie wiemy te#o pomyla" 2am. Nic wa'ciwie nie wiemy# .zkoda, $e nie ma tu +ona# Lubi" 9renna, ale z nim nie mo%na by"o rozmawia& o takic! sprawac!. +on nie nazywaby mnie -abjc # = mgbym z nim pomwi o dziecku 6o>dzik# 1on jednak odjec!a" z >!orinem P"r$kim i od tej pory ju% o nim nie s"yszano. ;n te$ mia sztylet ze smoczego szka, ale czy wpad na to, $eby zrobi z niego u$ytek0 /zy le$y teraz zimny i martwy w jakim' parowie... albo, ,eszcze #orze,, czy chodzi martwy0 'ie potra0i" zrozumie&, dlaczego bogowie mieliby zabra& 1ona 2now i 6annena, a zostawi& takiego tc!rza i o0erm$ jak on. Powinien by" zgin& na Pi$ci, gdzie trzy razy zla" si$ w portki ze strac!u, a do tego zgubi" miecz. lesie na pewno by nie prze%y", gdyby nie napatoczy" si$ 5a"y Paul, ktry by" gotw go nie&. /hciabym, $eby to wszystko okazao si! snem# &tedy mgbym si! obudzi# ,o by by"o pi$kne. (nalaz"by si$ z powrotem na Pi$ci, a wszyscy bracia byliby razem z nim, nawet 1on i /uc!. 7lbo, jeszcze lepiej, obudzi"by si$ w .zarnym (amku, za 5urem, i zszed"by do jadalni po misk$ g$stej manny gotowanej przez ,rzypalcego +obba. rzuci"by sobie do niej wielk "yc!$ mas"a i jeszcze odrobink$ miodu. 'a sam myl o tym zaburcza"o mu w pustym brzuc!u. )now. 2am podnis" wzrok na ten d#wi$k. -ruk lorda dowdcy 5ormonta kr%y" nad ogniskiem, mac!ajc wielkimi czarnymi skrzyd"ami. )now kraka"o ptaszysko. )now# snow. Tam# gdzie przylatywa" kruk, szybko zjawia" si$ te% 5ormont. Lord dowdca wyjec!a" konno spomi$dzy drzew. Po obu jego bokac! jec!ali stary /ywen i )onnel +arclay, zwiadowca o lisiej twarzy, ktry zastpi" ,!orena 2mallwooda. "cznicy przy bramie zapytali, kto idzie. 7 kto mo%e i&, do siedmiu piekie"3 odburkn" 5ormont.. +zy 3nni zabra"i wam oczy? Przejec!a" mi$dzy s"upami bramy ozdobionymi czaszkami barana i nied#wiedzia, a potem cign" wodze, unis" pi$& i zagwizda". -ruk przylecia" do niego.

!anie %s"ysza" 2am g"os )onnela +arclaya mamy tylko dwadziecia dwa wierzc!owce. tpi$, czy c!o& po"owa z nic! dotrze do 5uru. ,iem o tym mrukn" 5ormont. 7le i tak musimy odjec!a&. .raster postawi" spraw$ jasno. Popatrzy" na zac!d, gdzie s"oce przes"ania"a "awica ciemnyc! c!mur. 6ogowie dali nam c!wil$ wytc!nienia, jak d"ugo jednak ona potrwa3 5ormont zeskoczy" z siod"a i rzuci" kruka w powietrze. Tar"y1 rykn", ujrzawszy 2ama. (a? 2am podnis" si$ niezgrabnie. (a? -ruk wyldowa" na g"owie starego. (a? 'azywasz si$ ,arly3 5asz tu brata3 ,ak, ty. (amknij g$b$ i c!od# ze mn. ( tob3 1ego s"owa przerodzi"y si$ w pisk. Lord dowdca 5ormont przeszy" go morderczym spojrzeniem. 1este cz"owiekiem z 'ocnej 2tra%y. Postaraj si$ nie robi& w bielizn$ za ka%dym razem, gdy na ciebie spojrz$. Powiedzia"em, c!od#. 6"oto mlaska"o pod jego buciorami. 2am musia" wyciga& nogi, by za nim nad%y&. 5yla"em o tym twoim smoczym szkle. Nie jest moje sprzeciwi" si$ 2am. No to o smoczym szk"e (ona 2now. 1eli rzeczywicie potrzeba nam sztyletw z tego materia"u, to dlaczego mamy tylko dwa3 -a%dy cz"owiek z 'ocnej 2tra%y powinien taki dostawa&, gdy tylko wypowie s"owa. 'ie wiedzielimy... 'ie wiedzielimy4 -iedy musielimy wiedzie&. 'ocna 2tra% zapomnia"a o prawdziwym celu swego istnienia, ,arly. 'ie buduje si$ muru wysokiego na siedemset stp po to, %eby powstrzyma& odzianyc! w skry dzikusw przed kradzie% kobiet. 5ur mia" os"ania& krain$ cz"owieka ... i to nie $rzed dzikimi# ktrzy# jak si$ nad tym zastanowi&, rwnie% s lud#mi. 5in$"o zbyt wiele lat, ,arly, zbyt wiele stuleci i tysicleci. (apomnielimy o prawdziwym wrogu. 7 teraz wrci", a my nie wiemy, jak z nim walczy&. .zy smocze szk"o rzeczywicie poc!odzi od smokw, jak opowiadaj prostaczkowie? M... maesterzy tak nie sdz wyjka" 2am. ,wierdz, %e powstaje w ogniac! ziemi. 'azywaj je obsydianem. 5ormont pryc!n" lekcewa%co. )wnie dobrze mog je sobie zwa& cytrynowym ciastkiem. 1eli rzeczywicie zabija, tak jak twierdzisz, c!c$ go dosta& wi$cej.

2am potkn" si$. 1on znalaz" wi$cej na Pi$ci. 2etki grotw strza" i w"czni... 5wi"e mi o tym. niczym nam to teraz nie pomo%e. Aeby dotrze& do Pi$ci, musielibymy mie& bro, ktrej nie b$dziemy mieli, dopki nie dotrzemy do c!olernej Pi$ci. 7 zostaj jeszcze dzicy. 5usimy znale#& smocze szk"o w jakim innym miejscu. ydarzy"o si$ tak wiele, %e 2am niemal zapomnia" o dzikic!. /zieci lasu u%ywa"y broni ze smoczego szk"a stwierdzi". One by wiedzia"y, gdzie znale#& obsydian. /zieci lasu do cna wygin$"y zauwa%y" 5ormont. Po"ow$ zabili Pierwsi Ludzie mieczami z brzu, a potem 7ndalowie dokoczyli roboty %elazem. .zemu szklany sztylet mia"by... 2tary 'ied#wied# przerwa" nagle, gdy spomi$dzy zawieszonyc! w drzwiac! jelenic! skr wy"oni" si$ .raster. /ziki umiec!n" si$, ods"aniajc zepsute, brzowe z$by. Mam syna. )yna zakraka" kruk 5ormonta. )yna# syna# syna. 6ardzo si$ z tego ciesz$ oznajmi" lord dowdca z kamienn twarz. ,ak3 1a si$ uciesz$ dopiero wtedy, gdy pjdziesz sobie std ze swoj band. 9dy tylko nasi ranni odzyskaj si"y... 2ilniejsi ju% nie b$d, stara wrono, i obaj o tym wiemy. ,ym, ktrzy umr, a sam te% wiesz, ktrzy to, poder%nij gard"a i tyle. 7lbo zostaw ic!, jeli brak ci odwagi, a ja sam si$ z nimi za"atwi$. ,!oren 2mallwood twierdzi", %e jeste przyjacielem 2tra%y... oburzy" si$ lord dowdca 5ormont. To $rawda zgodzi" si$ .raster. /a"em wam wszystko, co mog"em da&, a teraz dziewczyna zwali"a mi na g"ow$ kolejn wrzeszczc g$b$ do wy%ywienia. 5oglibymy go zabra& rozleg" si$ czyj pisk. .raster odwrci" g"ow$. Przymru%y" oczy. 2plun" pod nogi 2ama. .o powiedzia"e, (abjco3 2am otworzy" i zamkn" usta. (a... ja ty"ko... jeli go nie c!cesz... g$by do wykarmienia... bo nadchodzi zima... to... to moglibymy go zabra& i... 5ojego syna. 5oj krew. ydaje ci si$, %e oddam go wronom3 Pomyla"em tylko...

Nie masz synw# -ostawiasz ich w lesie# 6o>dzik mi to powiedziaa# Dlatego masz tylko $ony i crki, ktre wyrastaj na $ony# .ic!o bd#, 2am rozkaza" lord dowdca 5ormont. /o& ju% powiedzia"e. 7 nawet za wiele. racaj do rodka. !... $anie... /o rodka4 Poczerwienia"y na twarzy 2am przeszed" przez jelenie skry, wracajc do mrocznego wn$trza budynku. 5ormont pod%y" za nim. .zy jeste a% tak g"upi3 zapyta" stary zd"awionym z gniewu g"osem. 'awet gdyby .raster da" nam dziecko, i tak by umar"o, zanim bymy dotarli do 5uru. 'oworodek jest nam tak samo potrzebny jak wi$cej niegu. .zy masz w tyc! swoic! wielkic! cyckac! mleko, %eby go karmi&3 7 mo%e masz zamiar zabra& i matk$3 .!cia"a z nami pojec!a& szepn" 2am. 6"aga"a mnie... 5ormont unis" r$k$. 'ie c!c$ ju% wi$cej o tym s"ysze&, ,arly. 5wi"em ci wiele razy, %eby trzyma" si$ z dala od %on .rastera. Ona jest jego crk sprzeciwi" si$ s"abo 2am. ;d#, zajmij si$ 6annenem. ; to szybko, zanim wpadn$ w z"o&. Tak jest# "ordzie dowdco. 2am oddali" si$ z dr%eniem. 9dy jednak wrci" do ognia, 9igant zakrywa" ju% p"aszczem g"ow$ 6annena. 5wi", %e jest mu zimno wyjani" cz"owieczek. 5am nadziej$, %e poszed" gdzie, gdzie jest ciep"o. (ego rana... zacz" 2am. dup$ z jego ran. /irk trci" trupa nog. 6y" ranny w stop$. (na"em u nas w wiosce jednego gocia, co straci" stop$. /o%y" dziewi$&dziesi$ciu czterec! lat. 0imno t"umaczy" 2am. 'ie dosta" ciep"a. 'ie dosta" je& sprzeciwi" si$ /irk. 'ie tak, jak trzeba. ,en b$kart .raster zag"odzi" go na mier&. 2am rozejrza" si$ niespokojnie wok", lecz .raster nie wrci" jeszcze do budynku. 9dyby tu by", mog"oby si$ zrobi& nieprzyjemnie. /ziki nienawidzi" b$kartw, c!o& zwiadowcy twierdzili, %e sam poc!odzi z nieprawego "o%a i jaka dawno ju% zmar"a wrona sp"odzi"a go z dzik kobiet. .raster musi wykarmi& swoich sprzeciwi" si$ 9igant. szystkie te kobiety. /a" nam tyle, ile tylko mg".

'ie wierz w to, do c!olery. -iedy tylko std odjedziemy, wytoczy skd beczu"k$ pitnego miodu i b$dzie go zagryza" szynk. 5y b$dziemy konali z g"odu w niegu, a on si$ b$dzie z nas mia". ,o tylko c!olerny dziki i tyle. Aaden z nic! nie jest przyjacielem 2tra%y. -opn" trupa 6annena. 1eli mi nie wierzycie, zapytajcie jego. 2palili zw"oki zwiadowcy o zac!odzie s"oca, na stosie, ktry przedtem u"o%y" 9renn. ,im 2tone i 9art! ze 2tarego 5iasta wynieli trupa z budynku, a potem zako"ysali nim dwukrotnie i cisn$li w p"omienie. 6racia podzielili si$ jego ubraniami, broni, zbroj i ca"ym dobytkiem. .zarnym (amku 'ocna 2tra% urzdza"a swym braciom uroczyste pogrzeby, n ie by"i jednak w +zarnym 0amk%. " ko'ci nie wracaj jako upiory# 'azywa" si$ 6annen zacz" lord dowdca 5ormont, gdy trupa ogarn$"y p"omienie. 6y" odwa%nym cz"owiekiem i dobrym zwiadowc. Przyby" do nas z... skd w"aciwie przyby"3 ( okolic 6ia"ego !ort% zawo"a" kto. 5ormont skin" g"ow. Przyby" do nas z 6ia"ego Portu i zawsze spe"nia" swj obowizek. /otrzymywa" przysi$gi najlepiej, jak potra0i", wyrusza" na dalekie wyprawy i walczy" dzielnie. 'igdy ju% nie ujrzymy drugiego takiego jak on. 7 teraz jego warta si$ skoczy"a zapiewali bracia powa%nym c!rem. 7 teraz jego warta si$ skoczy"a powtrzy" 5ormont. 2koczy"a krzykn" jego kruk. 2koczy"a. Oczy 2ama zasz"y od dymu "zami. /r$czy"y go md"oci. 9dy spojrza" w ogie, wyda"o mu si$, %e 6annen usiad" i zacisn" pi$ci, jakby c!cia" walczy& z poc!"aniajcymi go p"omieniami, trwa"o to jednak tylko c!wil$. Potem wszystko przes"oni"y k"$by dymu. 'ajgorszy by" jednak zapac!. 9dyby by" to obrzydliwy smrd, 2am mg"by to jako wytrzyma&, ale jego p"oncy brat pac!nia" zupe"nie jak pieczona wieprzowina. .!"opakowi podesz"a do ust lina, a to by"o tak okropne, %e gdy tylko ptak wrzasn"B '2koczy"a*, 2am pobieg" za budynek i zwymiotowa" do latryny. Cdd .ierpi$tnik znalaz" go kl$czcego w b"ocie. 2zukasz robakw, 2am3 .zy po prostu #le si$ poczu"e3 Ile si$ poczu"em przyzna" c!"opak s"abym g"osem, ocierajc usta grzbietem d"oni. Ten za$ach... 'ie spodziewa"em si$, %e 6annen b$dzie tak "adnie pac!nia". 9"os Cdda brzmia" tak samo $on%ro jak zawsze. 5ia"em oc!ot$ odkroi& sobie plasterek. 9dybymy mieli troc!$ sosu jab"kowego, pewnie bym to zrobi".

ieprzowina najlepiej smakuje w sosie jab"kowym. Cdd rozwiza" sznurwki spodni i wycign" kutasa. 2e$iej nie %mieraj# )am# bo mog $ si$ nie powstrzyma&. ( ciebie na pewno by"oby wi$cej skwarkw ni% z 6annena, a dla mnie skwarki zawsze stanowi"y pokus$ nie do odparcia. estc!n", gdy jego mocz trysn" na ziemi$, %"ty i parujcy. 2"ysza"e, %e wyruszamy z pierwszym brzaskiem, czy b$dzie s"oce czy nieg3 ,ak powiedzia" 2tary 'ied#wied#. /zy b!dzie so%ce czy 'nieg# 2am zerkn" niespokojnie na niebo. :nieg3 pisn". (e... jedziemy? ,szyscy? 'o, nie wszyscy. 'iektrzy b$d musieli i& na piec!ot$. Otrzepa" kutasa. /ywen twierdzi, %e powinnimy si$ nauczy& je#dzi& na martwyc! koniac!, tak jak ;nni. 5wi, %e w ten sposb zaoszcz$dzilibymy na paszy. ;le w kocu mo%e ze%re& zdec!"y ko3 Cdd zawiza" troki. 'ie za bardzo mi si$ podoba ten pomys". -iedy ju% dowiedz si$, jak zagoni& do roboty martwe konie, przyjdzie kolej na nas. 'ajpewniej to ja b$d$ pierwszy. 'Cdd, mier& nie usprawiedliwia ju% nierbstwa. 'ie le% tak. stawaj i "ap za w"czni$. 5asz dzi w nocy wart$*. 7le mo%e nie powinienem si$ tym tak gry#&. 'ajpewniej zgin$, nim odkryj ten sposb. Najpewniej wszyscy zginiemy, i to szybciej, ni$ by'my chcieli pomyla" 2am, d#wigajc si$ niezgrabnie. 9dy .raster dowiedzia" si$, %e jego nieproszeni gocie jutro odje%d%aj, zrobi" si$ niemal sympatyczny, o ile w jego przypadku by"o to mo%liwe. 'ajwy%szy czas stwierdzi". ,o nie jest miejsce dla was. 5imo to po%egnam was, jak nale%y, uczt. 'o, posi"kiem. 5oje %ony mog upiec te konie, co to je zar%n$licie. (najd$ te% troc!$ piwa i c!leba. Ods"oni" w umiec!u brzowe z$by. 'ie ma nic lepszego ni% piwo i konina. 1eli na koniac! nie da si$ je#dzi&, trzeba je zje&. (awsze tak mwi"em. Aony i crki .rastera rozstawi"y niskie "awy i d"ugie sto"y zrobione z k"d. 9otowa"y te% i podawa"y jedzenie. 'ie liczc 9o#dzik, 2am ledwie mg" je od siebie odr%ni&. 'iektre by"y stare, inne m"ode, a jeszcze inne by"y tylko dziewczynkami, c!o& wi$kszo& z nic! by"a nie tylko %onami, lecz rwnie% crkami .rastera, i wszystkie wyglda"y podobnie. (ajmowa"y si$ swoj prac, rozmawia"y cic!o ze sob i nigdy nie odzywa"y si$ do ludzi w czerni. .raster mia" tylko jedno krzes"o. (asiada" na nim, odziany w pozbawiony r$kaww kubrak z baraniej skry. 1ego grube ramiona porasta"y bia"e w"osy, a na jednym nadgarstku mia" skr$con bransolet$ ze z"ota. Lord dowdca 5ormont zaj" miejsce na pocztku "awy po jego

prawej stronie. 6racia z trudem wcisn$li si$ na "awy, c!o& dwunastu pozosta"o na zewntrz, by strzec bramy i pilnowa& ognisk. 2am znalaz" sobie miejsce mi$dzy 9rennem a Ossem 2ierot. brzuc!u mu burcza"o. Przypalona konina ocieka"a t"uszczem, gdy %ony .rastera obraca"y ro%ny nad do"em, w ktrym p"on" ogie. 9dy poczu" zapac! i do ust znowu podesz"a mu linka, przypomnia" sobie o 6annenie. .!ocia% by" g"odny, wiedzia", %e zwymiotuje, jeli sprbuje prze"kn& c!o& kawa"eczek. 1ak mogli zje& biedne, wierne koniki, ktre tak d"ugo ic! d#wiga"y3 9dy %ony .rastera przynios"y cebul$, z"apa" jedn c!ciwie. Po"owa warzywa by"a czarna i zgni"a, odci" j wi$c sztyletem i poc!"on" dobr cz$&, mimo %e by"a na wp" surowa. 6y" te% c!leb, lecz zaledwie dwa boc!ny. 9dy 8lmer poprosi" o wi$cej, jedna z kobiet potrzsn$"a tylko g"ow. tedy w"anie zacz$"y si$ k"opoty. /wa bochny? poskar%y" si$ siedzcy z ty"u -arl 2zpotawa 2topa. +hyba zg"upia"ycie. Potrzeba nam wi$cej c!leba4 Lord dowdca 5ormont przeszy" go twardym spojrzeniem. 6ierzcie, co wam dano, i bd#cie wdzi$czni. olelibycie siedzie& pod go"ym niebem i %re& nieg3 ,krtce i tak nas to czeka. -arl nie przestraszy" si$ gniewu 2tarego 'ied#wiedzia. ola"bym zje& to, co .raster ukry", lordzie dowdco. 9ospodarz przymru%y" oczy. /a"em wam ju% wystarczajco wiele. 5usz$ wykarmi& kobiety. /irk nadzia" na sztylet kawa"ek koniny. ,ak jest. .zyli przyznajesz, %e masz ukryt spi%arni$. 1ak inaczej mg"by przetrwa& zim$3 1estem bogobojnym cz"owiekiem... zacz" .raster. 1este skpcem przerwa" mu -arl. ; k"amc. )zynki odezwa" si$ 9art! ze 2tarego 5iasta przepojonym czci g"osem. -iedy ostatnio t$dy przeje%d%alimy, by"y tu winie. (a"o%$ si$, %e ukry" gdzie szynki. $dzone i solone szynki, a do tego boczek. -ie"basy doda" /irk. ,e d"ugie, czarne s twarde jak kamie. 5o%na je przec!owywa& latami. ;d$ o zak"ad, %e w jakiej piwnicy wisi ic! setka. .wies zasugerowa" Ollo Obci$ta )$ka. 1$czmie i ziarna kukurydzy. 0iarno odezwa" si$ kruk 5ormonta, "opoczc skrzyd"ami. 0iarno# ziarno# ziarno# ziarno# ziarno. /o& tego zawo"a" lord dowdca 5ormont, przekrzykujc oc!ryp"e wrzaski ptaka. 7ciszcie si$. ,o szalestwo.

1ab"ka cign" 9art! z 9reenaway. .a"e beczki c!rupicyc! jesiennyc! jab"ek. 2 tu jab"onie. idzia"em je. )%szone jagody. 4a$%sta. )osnowe orzeszki. 0iarno. 0iarno. 0iarno. 2olona baranina. 5a tu owczarni$. 2c!owa" ca"e beczu"ki baraniny. ;d$ o zak"ad, %e sc!owa". .raster sprawia" wra%enie gotowego nadzia& ic! wszystkic! na ro%en. Lord dowdca 5ormont wsta" z "awy. .isza. 'ie c!c$ ju% wi$cej s"ysze& takiego gadania. To zatkaj sobie %szy ch"ebem# starcze. 4ar" )z$o tawa 2topa d#wign" si$ z miejsca, odpyc!ajc si$ d"omi od sto"u. .!yba %e ju% ze%ar"e swoj c!olern okruszyn$. 2am zauwa%y", %e 2tary 'ied#wied# poczerwienia" na twarzy. (apomnia"e, do kogo mwisz3 2ied#, jedz i bd# cic!o. ,o rozkaz. 'ikt si$ nie odzywa". 'ikt si$ nie rusza". szyscy spogldali na lorda dowdc$ i ros"ego zwiadowc$ o szpotawej stopie, ktrzy wpatrywali si$ w siebie nad sto"em. 2amowi wydawa"o si$, %e -arla opuci"a odwaga i zwiadowca usidzie, c!o& z niec!$ci... ...gdy nag"e +raster wsta", ciskajc w d"oni wielki czarny topr, ktry podarowa" mu 5ormont w podzi$ce za gocin$. Nie warkn". 'ie usidziesz. 'ikt, kto zwie mnie skpcem, nie b$dzie spa" pod moim dac!em ani jad" za moim sto"em. yno si$, kaleko. ; ty, i ty, i ty. skaza" kolejno toporem na /irka i obu 9art!w. ;d#cie spa& na zimnie z pustymi brzuc!ami albo... .!olerny b$kart4 warkn" jeden z 9art!w, 2am nie zauwa%y" ktry. -to nazwa" mnie b$kartem34 rykn" .raster, lew r$k zmiatajc ze sto"u talerze, mi$so i kubki z winem, a praw unoszc topr. szyscy o tym wiedz odpowiedzia" -arl. /ziki poruszy" si$ tak szybko, %e 2am nie wierzy" w"asnym oczom. 2koczy" na st" z toporem w d"oni. 1edna z kobiet krzykn$"a, a 9art! z 9reenaway i Oss 2ierota wycign$li no%e. -arl zatoczy" si$ do ty"u i potkn" o ser 6yama, ktry le%a" ranny na pod"odze. jednej c!wili .raster bieg" w jego stron$, a z jego ust sypa"y si$ przeklestwa. nast$pnej z ust pop"yn$"a mu krew. /irk z"apa" go za w"osy, szarpn" g"ow$ do ty"u i jednym d"ugim ci$ciem poder%n" mu gard"o. Potem popc!n" go mocno. /ziki run" naprzd i pad" twarz na d" na ser 6yama, ktry krzykn" z blu, a .raster utopi" si$ we w"asnej krwi i wypuci" topr z r$ki. /wie jego %ony zawodzi"y, trzecia przeklina"a, a czwarta rzuci"a si$ na 2"odkiego

/onnela, prbujc wydrapa& mu oczy. Obali" j na pod"og$. Lord dowdca sta" nad trupem .rastera z twarz pociemnia" z gniewu. 6ogowie nas przekln krzykn". 'ie ma o!ydniejszej zbrodni ni% morderstwo pope"nione przez gocia w domu gospodarza. (godnie z prawem gocinnoci... (a 5urem prawa nie obowizuj, starcze. (apomnia"e o tym3 /irk z"apa" za r$k$ jedn z %on .rastera i przycisn" jej do szyi okrwawiony sztylet. Poka% mi, gdzie c!owa" %arcie, albo zrobi$ z tob to samo, co z nim, kobieto. Pu& j. 5ormont postpi" krok w jego stron$. (ap"acisz za to g"ow, ty... 9art! z 9reenaway przeci" mu drog$, a Ollo Obci$ta )$ka odcign" go do ty"u. Obaj mieli w d"oniac! no%e. ,rzymaj j$zyk za z$bami ostrzeg" Ollo, lecz lord dowdca, zamiast go us"uc!a&, z"apa" za sztylet. Ollo mia" tylko jedn r$k$, by" jednak szybki. yrwa" si$ z ucisku 5ormonta, wbi" mu n% w brzuc! i wyszarpn" czerwone ostrze. tedy rozp$ta"o si$ piek"o. P#niej, znacznie p#niej, 2am siedzia" ze skrzy%owanymi nogami na pod"odze, trzymajc na kolanac! g"ow$ 5ormonta. 'ie pami$ta", jak tam si$ znalaz". 'ie przypomina" sobie prawie nic z tego, co wydarzy"o si$ od c!wili, gdy 2tary 'ied#wied# oberwa" no%em. Pami$ta", %e 9art! z 9reenaway zabi" 9art!a ze 2tarego 5iasta, ale nie wiedzia" dlaczego. )olley z 2isterton zlecia" ze stryszku i z"ama" sobie kark c!wil$ po tym, jak wszed" tam po drabince, %eby dobra& si$ do %on .rastera. 9renn ... 9renn krzycza" i policzkowa" go, a potem uciek" razem z 9igantem, Cddem .ierpi$tnikiem i kilkoma innymi. .raster nadal le%a" na ser 6yamie, lecz ranny rycerz ju% nie j$cza". .zterej ludzie w czerni siedzieli na "awie, szarpic z$bami kawa"y przypalonej koniny, a Ollo sp"kowa" na stole z p"aczc kobiet. Tar"y. 9dy 2tary 'ied#wied# si$ odezwa", z ust na brod$ wyciek"a mu stru%ka krwi. Tar"y# %ciekaj. 7ciekaj. /okd, panie3 1ego g"os by" bezbarwny i pozbawiony %ycia. Nie boj! si!# ,o by"o dziwne uczucie. 'ie mam dokd pj&. 'a 5ur. ;d# na M%r. 0araz. 0araz zaskrzecza" kruk. 0araz. 0araz. Ptak przeszed" z ramienia starca na jego pier i wyrwa" mu w"os z brody. 5usisz. 5usisz im opowiedzie&.

O czym mam im opowiedzie&, panie3 zapyta" uprzejmie 2am. O wszystkim. O Pi$ci. O dzikic!. O smoczym szkle. O tym, co wydarzy"o si$ tutaj. O wszystkim. Oddyc!a" ju% bardzo p"ytko, a jego g"os przerodzi" si$ w szept. Powiedz mojemu synowi. 1ora!owi. Powiedz mu, %eby przywdzia" czer. ,o moje %yczenie. Ostatnie %yczenie. Ayczenie3 4ruk unis" g"ow$ z b"yskiem w czarnyc! oczkac!. 0iarno? zapyta". Nie ma ziarna wydysza" s"abo 5ormont. Powiedz 1ora!owi. ybaczam mu. 5ojemu synowi. Prosz$. ;d#. To za da"eko sprzeciwi" si$ 2am. 'ie dotr$ do 5uru, panie. 6y" bardzo zm$czony. .!cia" tylko zasn&. 2pa&, spa& i nigdy si$ nie obudzi&. iedzia", %e jeli zostanie tu d"u%ej, /irk, Ollo Obci$ta )$ka albo -arl 2zpotawa 2topa wpadn w z"o& i spe"ni jego %yczenie tylko po to, %eby zobaczy&, jak b$dzie umiera". ol$ zosta& z tob. (obacz, ju% si$ nie boj$. 7ni ciebie, ani... ani niczego. 7 powiniene us"ysza" kobiecy g"os. 2ta"y nad nimi trzy %ony .rastera. /wie by"y wyc!ud"ymi staruszkami, ktryc! nie zna", mi$dzy nimi sta"a jednak opatulona w skry 9o#dzik i ciska"a w r$kac! zawinitko z brzowyc! i bia"yc! 0uter. ( pewnoci kry"o si$ w nim jej dziecko. 'ie wolno nam rozmawia& z %onami .rastera oznajmi" im 2am. ,ydano nam rozkazy. ( tym ju% koniec odpar"a staruszka stojca po prawej. 'ajczarniejsze wrony zesz"y do piwnicy, %eby na%re& si$ do syta poin0ormowa"a go druga albo s na stryszku z m"odymi dziewczynami. 'ied"ugo wrc. Lepiej, %eby ci$ tu wtedy nie by"o. -onie uciek"y, ale /ya! z"apa"a dwa. Obieca"e, %e mi pomo%esz przypomnia"a mu 9o#dzik. .bieca"em, %e 1on ci pomo%e. On jest odwa%ny i umie walczy&, ale pewnie ju% nie %yje. 1a jestem tc!rzem. ; grubasem. Popatrz, jaki jestem gruby. Poza tym lord 5ormont jest ranny. 'ie widzicie3 'ie mog$ tak zostawi& lorda dowdcy. /ziecko powiedzia"a dr%ga kobieta stara wrona odesz"a przed tob. 2pjrz. 9"owa 5ormonta nadal spoczywa"a na jego kolanac!, lecz otwarte oczy wpatrywa"y si$ w pustk$, a wargi ju% si$ nie porusza"y. -ruk unis" g"ow$ i zaskrzecza" g"ono, po czym popatrzy" na 2ama. 0iarno?

Nie ma ziarna. .n nie ma ziarna. 2am zamkn" oczy 2taremu 'ied#wiedziowi. .!cia" odmwi& jak modlitw$, lecz do g"owy przyc!odzi"o mu tylkoB 5atko, zmi"uj si$. 5atko, zmi"uj si$. 5atko, zmi"uj si$. ,woja matka w niczym ci tu nie pomo%e odezwa"a si$ staruszka z lewej. ,en martwy starzec te% nie. (abierz jego miecz i to wielkie, ciep"e 0utro. 5o%esz te% wzi& jego konia, jeli go znajdziesz. ; uciekaj. /ziewczyna nie k"amie doda"a druga z kobiet. ,o moja crka i kiedy by"a ma"a, wybi"am jej k"amstwa z g"owy. Powiedzia"e, %e jej pomo%esz. (abieraj j, i to szybko. )zybko odezwa" si$ kruk. )zybko szybko szybko. /okd3 nie ust$powa" zdziwiony 2am. /okd mam j zabra&3 9dzie, gdzie jest ciep"o odpowiedzia"y c!rem obie staruszki. 9o#dzik p"aka"a. 5nie i dziecko. Prosz$. 6$d$ dla ciebie %on, tak jak dla .rastera. Prosz$, ser wrono. On jest c!"opcem, tak jak mwi"a 'ella. 1eli ty go nie we#miesz, oni to zrobi. .ni? zapyta" 2am. -ruk unis" g"ow$ i powtrzy"B .ni. .ni. .ni. 6racia c!"opca wyjani"a kobieta z lewej. 2ynowie .rastera. 'adciga bia"e zimno, wrono. .zuj$ je w kociac!. 5oje biedne, stare koci nie k"ami. 2ynowie zaraz tu przyjd.

Arya
1ej oczy przyzwyczai"y si$ ju% do ciemnoci. 9dy +arwin zdj" jej z g"owy kaptur, czerwonawy blask wype"niajcy wn$trze pustego wzgrza olepi" j tak, %e 7rya zamruga"a jak jaka g"upia sowa. 'a samym rodku klepiska wykopano wielki d" na ogie. P"omienie wzbija"y si$ z trzaskiem ku pokrytemu plamami dymu su0itowi. :ciany sk"ada"y si$ w po"owie ze ska"y, a w po"owie z ziemi. ielkie bia"e korzenie przenika"y przez nie niczym tysic bladyc!, wijcyc! si$ powoli w$%y. 'a jej oczac! spomi$dzy tyc! korzeni wyc!odzili ludzie, ktrzy wy"aniali si$ z mroku, %eby przyjrze& si$ jecom, wy"azili z wylotw czarnyc! jak smo"a tuneli, wyskakiwali ze szpar i szczelin po wszystkic! stronac!. pewnym miejscu, po przeciwnej stronie ogniska, korzenie tworzy"y co w rodzaju

sc!odw, prowadzcyc! do zag"$bienia, w ktrym siedzia" jaki cz"owiek, niemal niewidoczny w pltaninie korzeni czardrzewa. .ytryn zdj" kaptur 9endryem%. +o to za miejsce? zapyta" c!"opak. 2tare i dobrze ukryte. 7zyl, do ktrego nie przyc!odz wilki ani lwy. -ilki ani lwy. Po skrze 7ryi przebieg"y ciarki. Przypomnia"a sobie swj sen, smak krwi, ktry poczu"a, gdy urwa"a m$%czy#nie r$k$. .!o& ognisko by"o wielkie, jaskinia znacznie przewy%sza"a je rozmiarami. ,rudno by"o okreli&, gdzie ma pocztek, a gdzie koniec. ,unele rwnie dobrze mog"y mie& tylko dwie stopy d"ugoci, jak i cign& si$ dwie mile. 7rya widzia"a m$%czyzn, kobiety i ma"e dzieci. szyscy przygldali si$ jej nieu0nie. To nasz czarodziej# ch%da wiewirko oznajmi" (ielonobrody. reszcie us"yszysz odpowiedzi. skaza" na ognisko, przy ktrym ,om 2iedem 2trun rozmawia" z wysokim, c!udym m$%czyzn odzianym we 0ragmenty staryc! zbroi, na"o%one na podarte r%owe szaty. *o nie mo$e by *horos z Myr# 7rya pami$ta"a czerwonego kap"ana jako grubasa o g"adkiej twarzy i lnicej "ysinie. ,en cz"owiek mia" obwis" twarz i g"ow$ poroni$t siwymi, sko"tunionymi w"osami. .o, co powiedzia" ,om, kaza"o mu na ni spojrze& i 7rya sdzi"a, %e za c!wil$ do niej podejdzie. Potem jednak pojawi" si$ 2zalony =owca, ktry wepc!n" swego jeca na owietlon y obszar# i za$omniano o niej i o Gendrym. =owca okaza" si$ kr$pym m$%czyzn w po"atanym stroju z brzowej skry. =ysia" ju%, mia" s"abo zaznaczony podbrdek i by" swarliwy. -amiennym 2epcie ba"a si$, %e rozerwie na strz$py .ytryna i (ielonobrodego, ktrzy podeszli do niego przy wronic! klatkac! i oznajmili, %e jego jeniec nale%y do lorda b"yskawicy. (e wszystkic! stron otacza"y ic! w$szce i warczce psy, ,om 2idemka uspokoi" je jednak sw muzyk, )uta wysz"a do nic! z 0artuc!em pe"nym koci i t"ustej baraniny, a .ytryn wskaza" na 7nguya, ktry sta" w oknie burdelu z gotowym do strza"u "ukiem. 2zalony =owca przekl" ic! wszystkic!, zwc lizusami, w kocu jednak zgodzi" si$ zabra& swego jeca na sd do lorda 6erica. (wizali mu nadgarstki konopnym sznurem, zarzucili p$tl$ na szyj$ i nacign$li worek na g"ow$, lecz mimo to nadal promieniowa"a od niego aura gro#by. 7rya wyczuwa"a j nawet po drugiej stronie jaskini. ,!oros jeli to rzeczywicie by" on spotka" stra%nika i wi$#nia w po"owie drogi do ogniska.

1ak uda"o ci si$ go pojma&3 zapyta" kap"an. Psy go wyw$szy"y. 2pa" pijany pod wierzb, jeli potra0isz w to uwierzy&. (dradzony przez w"asnyc! pobratymcw. ,!oros zwrci" si$ w stron$ wi$#nia i zerwa" mu z g"owy kaptur. itaj w naszej skromnej komnacie, psie. 'ie jest taka wspania"a jak sala tronowa )oberta, ale za to towarzystwo jest lepsze. 5igotliwe p"omienie pokry"y poparzon twarz 2andora .legane a pomaraczowymi cieniami. yglda" jeszcze okropniej ni% w wietle dnia. 9dy pocigni$to za sznur, ktrym skr$powano mu r$ce, posypa"y si$ p"atki skrzep"ej krwi. Ogar wykrzywi" usta w grymasie. (nam ci$ powiedzia" do ,!orosa. -iedy mnie zna"e. turniejac! cz$sto przeklina"e mj p"oncy miecz, jako %e pokona"em ci$ nim trzykrotnie. ,!oros z 5yr. -iedy goli"e sobie g"ow$. 'a znak pokory serca. rzeczywistoci jednak moje serce by"o pe"ne pr%noci. Poza tym zgubi"em w lesie brzytw$. -ap"an poklepa" si$ po brzuc!u. 1estem czym mniej ni% kiedy, a zarazem czym wi$cej. )ok sp$dzony w g"uszy wytapia z cz"owieka t"uszcz. 2zkoda tylko, %e nigdzie nie mog$ znale#& krawca, ktry zmniejszy"by mi skr$. 5g"bym znowu wyglda& m"odo i "adne dziewcz$ta obsypywa"yby mnie poca"unkami. ,ylko lepe, kap"anie. -anici rykn$li miec!em, nikt jednak nie mia" si$ g"oniej od samego ,!orosa. ,o prawda. 'ie jestem ju% jednak 0a"szywym kap"anem, ktrego zna"e. Pan :wiat"a przebudzi" si$ w moim sercu. Po d"ugim nie do %ycia budzi si$ wiele mocy i wiele z nic! w$druje teraz po kraju. idzia"em je w p"omieniac!. 'a Ogarze nie wywar"o to wra%enia. dupie mam twoje p"omienie. ; ciebie te%. Popatrzy" na reszt$ zgromadzonyc!. 1ak na wi$tego m$%a obracasz si$ w dziwnym towarzystwie. To moi bracia odpar" po prostu ,!oros. .ytryn .ytrynowy P"aszcz przepc!n" si$ przez t"um. ,ylko on i (ielonobrody byli wystarczajco wysocy, by patrze& Ogarowi prosto w oczy. 8wa%aj, jak szczekasz, psie. ,woje %ycie jest w naszyc! r$kac!.

To "e$iej zetrzyjcie sobie gwno z $a"cw. .gar rykn" miec!em. Od jak dawna ukrywacie si$ w tej dziurze3 7nguy =ucznik oburzy" si$ na oskar%enie o tc!rzostwo. (apytaj koz"a, czy si$ ukrywalimy, Ogarze. (apytaj swojego brata. (apytaj lorda pijawk$. Posmakowalimy krwi ic! wszystkic!. Ta banda? 'ie rozmieszaj mnie. ygldacie raczej na winiopasw ni% %o"nierzy. 'iektrzy z nas byli winiopasami przyzna" niski m$%czyzna, ktrego 7rya nie zna"a. ;nni garbarzami, minstrelami albo murarzami. ,o jednak by"o przed wojn. -iedy opuszczalimy -rlewsk Przysta, bylimy lud#mi z inter0ell, lud#mi z /arry i lud#mi z 6lack!a*en. Lud#mi 5alleryc! i lud#mi ylde w. 6ylimy rycerzami, giermkami i zbrojnymi, lordami i lud#mi z gminu. =czy" nas jedynie wsplny cel. 9"os poc!odzi" od m$%czyzny, ktry siedzia" mi$dzy korzeniami czardrzewa w po"owie wysokoci groty. 2tu dwudziestu ludzi wyruszy"o wymierzy& twemu bratu krlewsk sprawiedliwo&. 5wicy zacz" sc!odzi& na d" po pltaninie korzeni. )t% dw%dziest% dzie"nych# wiernych "%dzi# ktrymi dowodzi" g"upiec w gwia#dzistym p"aszczu. 6y" c!udy jak szczapa, mia" na sobie wystrz$piony czarny p"aszcz usiany gwiazdami oraz %elazny napiernik, powgniatany w setce bitew. i$kszo& twarzy zas"ania"a mu g$sta rudoblond czupryna. ,ylko nad lewym uc!em, gdzie otrzyma" kiedy cios w g"ow$, mia" niewielk "ysin$. (gin$"o ju% z gr osiemdziesi$ciu ludzi z tej kompanii, lecz miecze, ktre wypad"y im z d"oni, podnieli inni. -iedy ju% znalaz" si$ na dole, banici usun$li mu si$ z drogi. 7rya zauwa%y"a, %e brak mu jednego oka. .ia"o wok" oczodo"u by"o pomarszczone i pokryte bliznami, a szyj$ otacza" piercie poczernia"ej skry. /zi$ki ic! pomocy walczymy dalej, najlepiej jak potra0imy, za )oberta i za krlestwo. 0a Roberta? wyc!rypia" z niedowierzaniem )andor +"egane. ys"a" nas 'ed 2tark wyjani" 1ack 2zcz$ciarz, ktry na g"owie mia" przy"bic$ ale kiedy wydawa" nam rozkazy, siedzia" na Aelaznym ,ronie, wi$c nie bylimy jego lud#mi, tylko lud#mi )oberta. Robert jest teraz kr"em robakw. .zy kryjecie si$ pod ziemi dlatego, %e c!cecie dotrzyma& mu towarzystwa3 -rl nie %yje przyzna" c!udy rycerz ale my cigle pozostajemy krlewskimi lud#mi, c!o& jego c!orgiew stracilimy u 6rodu -omedianta, kiedy zaskoczyli nas rze#nicy twojego brata. /otkn" pi$ci piersi. )oberta zamordowano, ale jego dziedzina %yje i my jej bronimy.

$o co? Ogar pryc!n" ze wzgard. +zy to jest twoja matka czy twoja

k%rwa# /ondarrion? /ondarrion3 6eric /ondarrion by" przystojny. (akoc!a"a si$ w nim przyjaci"ka 2ansy 1eyne Poole. 'awet ona nie mog"aby by& tak lepa, by twierdzi&, %e ten m$%czyzna jest urodziwy. 9dy jednak 7rya przypatrzy"a mu si$ uwa%nie, dostrzeg"a na sp$kanej emalii napiernika resztki rozwidlonej 0ioletowej b"yskawicy. 2ka"y, drzewa i rzeki, oto, z czego sk"ada si$ ta ca"a dziedzina cign" Ogar. .zy ska" trzeba broni&3 )obert by tak nie sdzi". 1eli nie mg" czego wyruc!a&, wypi& albo z tym walczy&, szybko si$ tym nudzi". ami te% by si$ znudzi", wy... dzie"ni kom$anioni. Pod wydr%onym wzgrzem zap"on$"o oburzenie. 1eszcze raz nas tak nazwiesz, psie, a po"kniesz w"asny j$zyk. .ytryn wydoby" miecz. Ogar spojrza" z pogard na or$%. ,o ci dopiero odwaga. 2traszy& stal zwizanego jeca. .zemu mnie nie rozwi%esz3 (obaczymy, czy wtedy b$dziesz dzielny. (erkn" na stojcego za nim 2zalonego =owc$. 7 co z tob3 .zy zostawi"e ca" mia"o& w psiarniac!3 'ie, ale szkoda, %e nie zostawi"em ciebie we wroniej klatce. =owca wycign" n%. 5o%e jeszcze to zrobi$. .gar rozemia" mu si$ prosto w oczy. 1estemy tu bra&mi oznajmi" ,!oros z 5yr. :wi$tymi bra&mi, ktrzy poprzysi$gli wierno& krlestwu, naszemu bogu i sobie nawzajem. 6ractwo bez c!orgwi. ,om 2idemka uderzy" w strun$. )ycerze wydr%onego wzgrza. Rycerze? , %stach +"egane a to s"owo brzmia"o jak drwina. /ondarrion jest rycerzem, ale reszta to najn$dzniejsza banda wyj$tyc! spod prawa banitw i wyrzutkw, jakic! w %yciu widzia"em. 2ram lud#mi wi$cej wartymi od was. -a%dy rycerz mo%e pasowa& kogo na rycerza stwierdzi" c!udzielec, ktry kiedy by" 6erikiem /ondarrionem i ka%dy, ktrego tu widzisz, poczu" na ramieniu dotyk miecza. 1estemy zapomnianym bractwem. ypu&cie mnie, a ja te% o was zapomn$ wyc!rypia" .legane. 7le jeli macie zamiar mnie zamordowa&, to zrbcie to szybko, niec! was szlag. (abralicie mi miecz, konia i z"oto, wi$c odbierzcie mi te% %ycie i koniec... ale oszcz$d#cie mi tego witobliwego be"kotu.

,krtce zginiesz# $sie zapowiedzia" ,!oros ale to nie b$dzie morderstwo, lecz sprawiedliwo&. Tak jest zgodzi" si$ 2zalony =owca ale i tak b$dzie to los lepszy ni% to, na co sobie zas"u%y"e za wszystko, co uczynili podobni tobie. 'azywacie siebie lwami. 2!errer i u 6rodu -omedianta gwa"cono szecio i siedmio"etnie dziewczynki, a dzieci u piersi przecinano mieczami na p" na oczac! ic! matek. Aaden lew nigdy nie zabija" w tak okrutny sposb. 'ie by"o mnie w 2!errer ani u 6rodu -omedianta odpowiedzia" Ogar. Oskar%ajcie o te zabite dzieci kogo innego. .zy zaprzeczasz temu, %e rd .legane w zb%dowano na tr%$ach dzieci? zapyta" ,!oros. idzia"em, jak po"o%yli ksi$cia 7egona i ksi$%niczk$ )!aenys przed Aelaznym ,ronem. (amiast tyc! brzydkic! psw powinnicie mie& w !erbie dwoje zakrwawionyc! niemowlt. Ogar wykrzywi" usta w grymasie. 6ierzecie mnie za mojego brata3 .zy zbrodni jest urodzi& si$ .leganeem? 5orderstwo jest zbrodni. -ogo zamordowa"em3 2orda 2othara Ma""ery i ser G"addena ,y"dea oznajmi" +arwin. Moich braci 2istera i 2ennocksa doda" 1ack 2zcz$ciarz. 9ospodarza 6ecka i syna m"ynarza 5udgea z /onne"wood zawo"a"a ukryta w cieniac! staruszka. dow$ po 5errimanie, ktra koc!a"a tak s"odko dorzuci" (ielonobrody. )e$tonw z M%"istego )taw%. )er ndreya +har"tona. (ego giermka 2%casa Roote a. kobiety i dzieci z ?ieldstone oraz 5ysiego 5"yna. szystkic! m$%czyzn,

2orda i "ady /eddings# ktrzy by"i bardzo bogaci. "yna z ,interfe"" wylicza" dalej ,om 2iedem 2trun 1ot!a >uickbow, 5a"ego 5atta i jego siostr$ )and$, )yna -owad"o. 2er Ormonda. 2er /udleya. Patea z Mory# !atea z 2ancewood# )tarego !atea i !ate a z 9aju 2!ermera. :lepego yla 2trugacza. 9ospodyni$ 5aerie. 5aerie -urw$. 6ecc$ Piekark$. 2er )aymuna /arry ego# "orda /arryego i m"odego lorda /arryego. 6$karta z 6racken. illa 2trzelca. +arsleya. 9ospodyni$ 'oll$ ... /o& tego. ,warz Ogara by"a napi$ta z gniewu. ,o tylko !a"as. ,e imiona nic nie znacz. -im oni wszyscy byli3

Lud#mi odpar" lord 6eric. ielkimi i ma"ymi, m"odymi i starymi. /obrymi i z"ymi lud#mi, ktryc! Lannisterowie nadziali na w"cznie albo rozpruli ic! brzuc!y mieczami. ,o nie mj miecz rozpru" ic! brzuc!y. -a%dy, kto mnie o to oskar%a, jest c!olernym k"amc. 2"u%ysz Lannisterom z .asterly )ock wskaza" ,!oros. -iedy im s"u%y"em. ,ak samo jak tysice innyc! ludzi. .zy ka%dy z nas jest winien zbrodni innyc!3 .legane splun". 5o%e rzeczywicie jestecie rycerzami. -"amiecie jak rycerze, wi$c mo%e mordujecie te% jak oni. +ytryn i (ack )zcz$ciarz zacz$li na niego krzycze&, lecz /ondarrion unis" r$k$, nakazujc im by& cic!o. Mw# co masz do $owiedzenia# +"egane. )ycerz to miecz i ko. )esztaB luby, wi$te oleje i jedwabne wst%ki dam to tylko ozdbki przywizane do miecza. 6y& mo%e miecz owizany wst%kami wyglda "adniej, ale zabija rwnie skutecznie. sad#cie sobie w dup$ te wszystkie ozdbki. )azem z mieczami. 1estem taki sam jak wy. 1edyna r%nica polega na tym, %e nie ukrywam prawdy o sobie. (abijcie mnie, ale nie mwcie, %e jestem morderc, kiedy powtarzacie sobie nawzajem, %e wasze gwno nie mierdzi. 2"yszelicie3 7rya przemkn$"a obok (ielonobrodego tak szybko, %e jej nawet nie zauwa%y". 1este morderc4 wrzasn$"a. (abi"e 5yca!a, nie mw, %e to nieprawda. (amordowa"e go4 Ogar wbi" w ni wzrok, nie poznajc jej. 7 kim by" ten 5yca!, c!"opcze3 'ie jestem c!"opcem4 7le 5yca! nim by". 6y" c!"opakiem od rze#nika, a ty go zabi"e. 1ory powiedzia", %e przeci"e go prawie na p", a on nigdy nawet nie mia" miecza. .zu"a, %e wszyscy na ni patrz, kobiety, dzieci i m$%czy#ni, ktrzy zwali si$ rycerzami wydr%onego wzgrza. 4im ona jest? zapyta" kto. Odpowiedzi udzieli" im Ogar. /o siedmiu piekie". 5"odsza siostra. /zieciak, ktry wrzuci" do rzeki pi$kny mieczyk 1o00a. Rozemia" si$ c!rapliwie. .zy nie wiesz, %e nie %yjesz3 'ie, to ty nie %yjesz odwarkn$"a. +arwin wzi" 7ry$ za r$k$, %eby j odprowadzi& na bok.

/ziewczynka oskar%y"a ci$ o morderstwo oznajmi" lord 6eric. .zy zaprzeczasz, %e zabi"e c!"opaka od rze#nika zwanego 5yca!em3 Ogar wzruszy" ramionami. 6y"em zaprzysi$%onym obroc 1o00reya. .!"opak zaatakowa" ksi$cia krwi. ,o k"amstwo4 krzykn$"a 7rya, prbujc si$ wyrwa& +arwinowi. ,o ja uderzy"am 1o00reya i wrzuci"am do rzeki Lwi =ap$. 5yca! uciek", tak jak mu kaza"am. .zy widzia"e, jak c!"opak zaatakowa" ksi$cia 1o00reya3 zapyta" Ogara lord 6eric /ondarrion. 8s"ysza"em o tym z ksi%$cyc! ust. 'ie do mnie nale%y kwestionowanie s"w ksi%t. .legane wskaza" na 7ry$. )iostra tej dziewczynki powiedzia"a to samo, stojc przed waszym wspania"ym )obertem. 2ansa to k"amczuc!a zawo"a"a 7rya. Ponownie zaw"adn$"a ni wciek"o& na siostr$. ,o nie by"o tak, jak mwi"a. 'ie tak. ,!oros odcign" lorda 6erica. Obaj m$%czy#ni zacz$li rozmawia& szeptem. Musz go zabi myla"a wrzca gniewem 7rya. Modliam si! o jego 'mier, modliam si! setki razy# 6eric /ondarrion ponownie zwrci" si$ w stron$ Ogara. (osta"e oskar%ony o morderstwo, lecz nikt tutaj nie wie, czy to oskar%enie jest prawd, czy 0a"szem. /latego nie jestemy w stanie ci$ osdzi&. 5o%e to uczyni& jedynie Pan :wiat"a. 2kazuj$ ci$ na prb$ walki. Ogar zmarszczy" podejrzliwie brwi, jakby nie wierzy" w"asnym uszom. 1este g"upcem czy szalecem3 ni jednym# ani dr%gim. (estem sprawiedliwym lordem. /owied# swej niewinnoci z mieczem w d"oni, a b$dziesz mg" odej& swobodnie. Nie krzykn$"a 7rya, nim +arwin zd%y" zakry& jej usta. Nie mog tego zrobi# -wrc mu wolno'# szyscy wiedzieli, %e Ogar jest miertelnie gro#nym wojownikiem. &y'mieje ich pomyla"a. ,ak te% si$ sta"o. Przecig"y, oc!ryp"y rec!ot odbija" si$ ec!em od cian jaskini. Ocieka" wr$cz pogard. 7 kto b$dzie ze mn walczy"3 Popatrzy" na .ytryna. ,en bo!ater w %"tym jak szczyny p"aszczu3 'ie. 7 mo%e ty, =owco3 'ieraz ju% kopa"e psy. 2prbuj zrobi& to samo ze mn. (auwa%y" (ielonobrodego. ,y jeste do& du%y, ,yros!ijczyku. Podejd# bli%ej. 7 mo%e c!cecie, %eby dziewczynka sama ze mn walczy"a3 (nowu si$ rozemia". 'o, pr$dzej, ktry c!ce umrze&3

6$dziesz walczy" ze mn oznajmi" lord 6eric /ondarrion. 7rya przypomnia"a sobie wszystkie opowieci. Nie mo$na go zabi myla"a, czepiajc si$ resztek nadziei. 2zalony =owca przeci" sznury kr$pujce r$ce 2andora .leganea. 6$d$ potrzebowa" miecza i zbroi. Ogar potar" krwawicy nadgarstek. (wrcimy ci miecz, ale za zbroj$ musi ci s"u%y& twoja niewinno& oznajmi" lord 6eric. .legane wykrzywi" usta. 5oja niewinno& przeciwko twojemu napiernikowi. .zy tak to ma wyglda&3 'ed, pom% mi zdj& napiernik. 9dy lord 6eric wypowiedzia" imi$ jej ojca, 7rya dosta"a g$siej skrki, ten 'ed by" jednak tylko c!"opcem, jasnow"osym giermkiem, ktry mg" mie& dziesi$&, najwy%ej dwanacie lat. Podszed" szybko do lorda z Pogranicza i otworzy" zapinki, ktre przytwierdza"y do jego piersi poobijan stal. Podszewka napiernika zbutwia"a od potu i staroci. 9dy tylko metal oderwano od piersi, spad"a na ziemi$. 9endry g"ono wessa" powietrze w p"uca. 5atko, zmi"uj si$. Pod skr lorda 6erica ostro rysowa"y si$ %ebra. ,u% nad lew brodawk sutkow na jego piersi zaznacza" si$ pomarszczony krater. -iedy si$ odwrci", by poprosi& o miecz i tarcz$, 7rya zobaczy"a na jego plecac! identyczn blizn$. 3opia przeszya go na wylot# Ogar rwnie% to zauwa%y". .zy si$ boi3 7rya c!cia"a, %eby przed mierci ba" si$ tak samo jak 5yca!. 'ed poda" lordowi 6ericowi pas z mieczem oraz d"ug, czarn opocz$. Powinno si$ j zak"ada& na zbroj$, na nagim ciele zwisa"a wi$c lu#no, lecz za to wyszyto na niej rozwidlon 0ioletow b"yskawic$ jego rodu. 6eric wycign" miecz i odda" pas giermkowi. ,!oros przynis" pas Ogara. +zy $ies ma honor? zapyta" kap"an. Aeby nie przysz"o ci do g"owy wyrba& sobie drog$ na wolno& albo wzi& jakie dziecko jako zak"adnika... ng%y# /ennet# 4yle, przeszyjcie go strza"ami na pierwsz oznak$ zdrady. /opiero gdy wszyscy trzej "ucznicy na"o%yli strza"y na ci$ciwy, ,!oros wr$czy" .leganeowi $as. Ogar wyszarpn" miecz i odrzuci" poc!w$. 2zalony =owca poda" mu jego d$bow tarcz$, nabijan %elaznymi &wiekami i ozdobion trzema

czarnymi psami .leganew na %"tym tle. 'ed przynis" lordowi 6ericowi tarcz$, tak porban i poobijan, %e 0ioletowa b"yskawica i gwiazdy by"y niemal niewidoczne. 9dy jednak Ogar postawi" pierwszy krok w stron$ przeciwnika, powstrzyma" go ,!oros z 5yr. 'ajpierw odmwimy modlitw$. (wrci" si$ ku ognisku i unis" ramiona. Panie :wiat"a, spjrz na nas z gry. Panie :wiat"a, bro nas zapiewali w odpowiedzi wype"niajcy jaskini$ cz"onkowie bractwa bez c!orgwi. Panie :wiat"a, os"aniaj nas w ciemnoci. Panie :wiat"a, owietl nas blaskiem swej twarzy. (apal mi$dzy nami swj p"omie, ) h""orze mwi" czerwony kap"an. Poka% nam prawd$ bd# 0a"sz, ktre kryj si$ w tym cz"owieku. Powal go, jeli jest winny, albo dodaj si"y jego mieczowi, jeli nie ma w nim winy. Panie :wiat"a, obdarz nas mdroci. "bowiem noc jest ciemna zapiewali zgromadzeni, +arwin i 7nguy tak samo g"ono, jak ca"a reszta i pe"na strac!w. ,a jaskinia te% jest ciemna zauwa%y" Ogar ale to ja jestem tu strac!em. 5am nadziej$, %e twj bg jest s"odki, /ondarrion, bo nied"ugo si$ z nim spotkasz. Lord 6eric bez ladu umiec!u na twarzy przesun" ostrzem miecza po wn$trzu swej lewej d"oni i opuci" powoli bro. ( rany pop"yn$"a ciemna krew, ktra zbroczy"a stal. 7 potem miecz zap"on". 7rya us"ysza"a, %e 9endry szepcze s"owa modlitwy. Oby zgorza" w siedmiu piek"ac! zakl" Ogar. ; ,!oros razem z tob. Obrzuci" spojrzeniem czerwonego kap"ana. -iedy z nim skocz$, zajm$ si$ tob, 5yrijczyk%. -a%dym s"owem dowodzisz swej winy, psie zripostowa" ,!oros. .ytryn, (ielonobrody i 1ack 2zcz$ciarz obrzucili .legane a gro#bami i przeklestwami. Lord 6eric czeka" bez s"owa, spokojny jak stojca woda. 'a lewym ramieniu trzyma" tarcz$, a w prawej d"oni ciska" p"oncy miecz. 'abi, #o myla"a 7rya. Prosz! ci!, musisz go zabi# 1ego podwietlona od do"u twarz wyglda"a jak miertelna maska, a brakujce oko by"o ran o barwie gniewnej czerwieni. 5iecz p"on" od sztyc!u a% po gard$, wydawa"o si$ jednak, %e /ondarrion nie czuje ciep"a. 2ta" tak nieruc!omo, jakby by" wykuty z kamienia. -iedy jednak Ogar rzuci" si$ do ataku, okaza"o si$, %e potra0i by& szybki.

9orejcy miecz skoczy" na spotkanie zimnemu. P"omienie cign$"y si$ za nim niczym wst%ki, o ktryc! mwi" Ogar. 2tal brz$kn$"a o stal. Po sparowaniu pierwszego ci$cia .legane uderzy" po raz drugi, lecz tym razem lord 6eric zablokowa" go tarcz. Od pot$%nego ciosu w powietrze po0run$"y wiry. Ogar wali" mocno i szybko, z do"u i z gry, z prawej i z lewej, lecz /ondarrion odbija" wszystkie ciosy. P"omienie taczy"y wok" klingi jego miecza, pozostawiajc za nim w powietrzu czerwone i %"te duc!y. -a%dy ruc! lorda 6erica rozpala" je coraz janiej, a% wreszcie wydawa"o si$, %e lorda b"yskawic$ otoczy"a ognista klatka. .zy to dziki ogie3 zapyta"a 9endryego rya. 'ie. ,o co innego. ,o... ...magia? dokoczy"a za niego, gdy Ogar si$ co0n". Lord 6eric przeszed" teraz do ataku, wype"niajc powietrze sznurami ognia i zmuszajc wy%szego przeciwnika do odwrotu. .legane odbi" tarcz zadany z gry cios i jeden z malowanyc! psw straci" g"ow$. Ogar zripostowa" i /ondarrion zas"oni" si$ tarcz, a potem wyprowadzi" ognist kontr$. 6ractwo banitw g"ono zagrzewa"o do walki swego wodza. (est twj1 s"ysza"a 7rya. Na niego1 Na niego1 .legane sparowa" cios zadany w g"ow$, krzywic si$ wciekle, gdy jego twarz musn" %ar p"omieni. 2t$kn" g"ono, zakl" i zac!wia" si$ na nogac!. Lord 6eric nie pozwoli" mu na c!wil$ wytc!nienia. 'aciska" mocno. 1ego rami$ nie spoczywa"o ani na moment. 5iecze uderza"y o siebie, oddala"y si$ i znowu uderza"y, z tarczy z b"yskawic sypa"y si$ drzazgi, a p"omienie poca"owa"y psy po raz pierwszy, drugi i trzeci. Ogar przesun" si$ w prawo, lecz /ondarrion zablokowa" go szybkim krokiem w bok i zmusi" do odwrotu... w stron$ pos$pnego, czerwonego ogniska, ktre !ucza"o w dole. .legane co0a" si$ a% do c!wili, gdy poczu" %ar za plecami. (erkn" szybko przez rami$ i zobaczy", co ma za sob. Omal nie kosztowa"o go to g"owy, kiedy lord 6eric wyprowadzi" szybki atak. 7rya widzia"a bia"ka oczu 2andora .legane a, ktry przebija" si$ uporczywie naprzd. ,rzy kroki naprzd i dwa do ty"u, ruc! w lewo zablokowany przez lorda 6erica, dwa kroki naprzd i jeden do ty"u, brz$k i brz$k. ielkie d$bowe tarcze zatrzymywa"y kolejne ciosy. 6rudne, ciemne w"osy Ogara przylepia"y si$ do czo"a od potu. To pot od wina pomyla"a 7rya, przypominajc sobie, %e pojmano go pijanego. 5ia"a wra%enie, %e dostrzega w jego oczac! pocztki strac!u. 9rze#ra powtarza"a sobie uradowana, gdy p"oncy miecz lorda 6erica uderza" raz za razem. 1ednym szalonym atakiem lord b"yskawica odzyska" wszystko, co zabra" mu Ogar,

ponownie spyc!ajc .leganea na sam brzeg do"u. '#inie, z#inie, z#inie. 2tan$"a na palcac!, %eby lepiej widzie&. +ho"erny sk%rwysyn1 krzykn" Ogar, gdy poczu", %e ogie muska mu uda. )zuci" si$ do ataku, coraz mocniej wymac!ujc ci$%kim or$%em. Liczy" na to, %e zmia%d%y ni%szego przeciwnika brutaln si", z"amie miecz, roztrzaska tarcz$ albo utnie r$k$. P"omienie zas"on /ondarriona skaka"y mu jednak do oczu, a gdy Ogar odskoczy" od nic! gwa"townie, noga ugi$"a si$ pod nim i opad" na jedno kolano. Lord 6eric natyc!miast run" do ataku. 1ego miecz przeci" ze wistem powietrze, cignc za sob proporce ognia. /yszcy z wysi"ku .legane akurat na czas unis" tarcz$ nad g"ow$. 1askini$ wype"ni" g"ony trzask p$kajcej d$biny. ,arcza mu si$ pali rzek" 9endry cic!ym g"osem. 7rya zauwa%y"a to w tym samym momencie. P"omienie ogarn$"y ob"a%c %"t 0arb$ i poc!"on$"y trzy czarne psy. 2andor .legane odpowiedzia" ryzykownym kontratakiem, ktry pozwoli" mu wsta& z kl$czek. /opiero gdy lord 6eric co0n" si$ o krok, Ogar zorientowa" si$, %e ogie, ktry widzi tak blisko swej twarzy, poc!odzi z jego w"asnej tarczy. ( krzykiem odrazy uderzy" gwa"townie mieczem w p"onc d$bin$, koczc dzie"o jej zniszczenia. ,arcza p$k"a na dwie cz$ci. 1eden p"oncy 0ragment polecia" na bok, lecz drugi uparcie trzyma" si$ jego przedramienia. ysi"ki prbujcego si$ go pozby& Ogara roznieca"y tylko p"omienie. Ogie ogarn" jego r$kaw i po c!wili p"on$"o ju% ca"e lewe rami$. (a"atw go4 dopingowa" (ielonobrody lorda 6erica. ;nne g"osy zacz$"y skandowa&B ,inny1 7rya krzycza"a razem z reszt. ,inny# winny# zabij go# winny1 9"adko jak letni jedwab, lord 6eric zbli%y" si$ do przeciwnika, by zada& mu miertelny cios. Ogar wyda" z siebie oc!ryp"y krzyk, unis" miecz w obu d"oniac! i uderzy" nim z ca"ej si"y. Lord 6eric z "atwoci zablokowa" cios... Nieeeee krzykn$"a 7rya. ...ale p"oncy miecz z"ama" si$ wp" i zimna stal Ogara wbi"a si$ w cia"o lorda 6erica w miejscu, gdzie szyja "czy"a si$ z tu"owiem, si$gajc a% do mostka. ,rysn$"a czarna, gorca krew. 2andor .legane odskoczy" do ty"u, ca"y w p"omieniac!. (erwa" z siebie resztki tarczy i odrzuci" je z przeklestwem na bok, a potem potoczy" si$ po ziemi, by zdusi& ogarniajcy r$k$ ogie. -olana ugi$"y si$ powoli pod lordem 6erikiem, jakby c!cia" si$ modli&. 9dy jednak otworzy" usta, pop"yn$"a z nic! tylko krew. -iedy run" twarz

na ziemi$, z jego cia"a wci% stercza" miecz. -rew wsik"a w grunt. Pod wydr%onym wzgrzem nie by"o s"yc!a& %adnego d#wi$ku poza cic!ym buzowaniem p"omieni oraz skowytem, ktry wyda" z siebie Ogar, prbujc wsta&. 7rya mog"a myle& jedynie o 5yca!u i o wszystkic! g"upic! modlitwac!, w ktryc! prosi"a o mier& Ogara. +e'li bogowie istniej , to dlaczego lord (eric nie wygra0 Przecie% wiedzia"a, %e Ogar jest winny. Prosz$ wyc!rypia" 2andor .legane, tulc r$k$ do cia"a. 1estem poparzony. Pom%cie mi. 'iec! mi kto pomo%e. ( jego oczu p"yn$"y "zy. Prosz$. 7rya spoglda"a na niego zdumiona. Pacze jak mae dziecko pomyla"a. 5elly, zajmij si$ jego oparzeniami rozkaza" ,!oros. .ytryn, 1ack, pom%cie mi z lordem 6erikiem. 'ed, ty lepiej te% c!od# z nami. .zerwony kap"an wyrwa" miecz Ogara z cia"a powalonego lorda i wbi" go w nasikni$t krwi ziemi$. .ytryn wsun" wielkie d"onie pod pac!y /ondarriona, a 1ack 2zcz$ciarz z"apa" go za nogi. (anieli go na drug stron$ ogniska, do jednego z ciemnyc! tuneli. ,!oros i ma"y 'ed poszli za nimi. 2zalony =owca splun". 5wi$ wam, %e powinnimy zabra& go do -amiennego 2eptu i wsadzi& do wroniej klatki. Tak zgodzi"a si$ 7rya. (amordowa" 5yca!a. /aj$ s"owo. .% za gniewna wiewirka wyszepta" (ielonobrody. +arwin westc!n". R!llor uzna" go za niewinnego. 4to to jest R%"or? 'ie potra0i"a nawet wymwi& tego s"owa. Pan :wiat"a. ,!oros uczy" nas... 'ie obc!odzi"o jej, czego ic! uczy" ,!oros. yszarpn$"a z poc!wy sztylet (ielonobrodego i uciek"a, nim jego w"aciciel zd%y" j z"apa&. 9endry rwnie% sprbowa" j poc!wyci&, ale dla niego zawsze by"a za szybka. ,om 2iedem 2trun i jaka kobieta pomagali Ogarowi wsta&. 'a widok jego ramienia 7ryi zapar"o dec! w piersiac!. miejscu os"oni$tym przez rzemie tarczy wida& by"o r%owy pasek, lecz poza nim skra by"a czerwona i sp$kana. -rwawi"a od "okcia a% po nadgarstek. 9dy spojrza" jej w oczy, jego usta wykrzywi"y si$ w nag"ym grymasie. 7% tak bardzo pragniesz mojej mierci3 ,o zabij mnie, ma"a wilczyco. Pc!nij mnie tym sztyletem. ,o czystsze ni% ogie.

.legane sprbowa" si$ podnie&, lecz gdy si$ poruszy", od r$ki odpad" mu kawa"ek spalonego cia"a. 8gi$"y si$ pod nim kolana. ,om z"apa" go za zdrow koczyn$ i podtrzyma". +ego r!ka pomyla"a 7rya. / ,e#o twarz. 7le to by" Ogar. (as"ugiwa" na to, by sp"on& w ognistym piekle. '% w jej d"oni sta" si$ nagle zbyt ci$%ki. 8cisn$"a go mocniej. (abi"e 5yca!a powtrzy"a po raz kolejny, c!cc sprawdzi&, czy omieli si$ temu zaprzeczy&. Powiedz im, %e to zrobi"e. (robi"em. ,ym razem grymas ogarn" ca" jego twarz. /ocign"em go na koniu i przeci"em wp", miejc si$ g"ono. Przyglda"em si$ te%, jak pobili twoj siostr$ do krwi i ci$li g"ow$ twojemu ojcu. +ytryn z"apa" j za nadgarstek i wyrwa" jej sztylet. -opn$"a go, ale nie c!cia" jej odda& no%a. ;d# do piek"a, Ogarze krzykn$"a na 2andora .leganea w bezsi"nym# beznadziejnym gniewie. ;d# do piek"a4 1u% tam by" wyszepta" g"os "edwie si"niejszy od sze$t%. 9dy 7rya si$ odwrci"a, ujrza"a, %e stoi za ni lord 6eric /ondarrion. Okrwawion d"oni trzyma" si$ barku ,!orosa.

$atelyn
Niech krlowie zimy zachowaj dla siebie swe chodne, podziemne krypty pomyla"a .atelyn. 2i"a ,ullyc! bra"a si$ z rzeki i do niej te% wracali, gdy ic! %ycie dobiega"o kresu. 8"o%yli lorda +ostera na kruc!ej drewnianej "dce, odzianego w lnic, srebrn, p"ytowo<"uskow zbroj$. Pod nim rozpostarli p"aszcz w niebiesko< czerwone pasy. +e"m, ktry u"o%yli przy jego g"owie, zdobi" pstrg pokryty "uskami ze srebra i brzu. 'a piersi spoczywa" malowany drewniany miecz. Palce zmar"ego zacini$to wok" r$kojeci. yc!ud"e d"onie kry"y si$ w "uskowyc!, stalowyc! r$kawicac!, dzi$ki ktrym mg" niemal znowu wydawa& si$ silny. 8 jego lewego boku le%a"a masywna tarcza ze wzmocnionej %elazem d$biny, a u prawego myliwski rg. )eszt$ "odzi wype"nia"o wyrzucone na brzeg drewno, szczapy na podpa"k$, kawa"ki pergaminu oraz obci%ajce "d# kamienie. 'a dziobie powiewa"a c!orgiew, skaczcy pstrg )i*errun.

=d# pogrzebow spyc!a"o na wod$ siedmiu ludzi, by uczci& siedem twarzy boga. 1ednym z nic! by" )obb, senior lorda +ostera. ,owarzyszyli mu lord 6racken, 6lackwood, Fance i 5allister, ser 5arD Piper ... i 4%"awy 2othar :rey, ktry przyby" z 6li#niakw z oczekiwan odpowiedzi. 1ego eskort$ stanowi"o czterdziestu %o"nierzy, ktrymi dowodzi" alder )i*ers, najstarszy z b$kartw lorda aldera, surowy, siwow"osy m$%czyzna, uc!odzcy za straszliwego wojownika. 2wym przybyciem, ktre nastpi"o kilka godzin po odejciu lorda +ostera, wprawili Cdmurea w sza". aldera ?reya powinno si$ obedrze& ze skry i po&wiartowa&4 wrzeszcza". Przys"a" nam jako pos"w kalek$ i b$karta. 'ie mw mi, %e to nie mia"a by& obelga. 'ie wtpi$, %e lord alder starannie wybra" swyc! emisariuszy odpowiedzia"a. ,o by"a z"oliwo&, ma"ostkowa zemsta, ale nie zapominaj, z kim masz do czynienia. Ojciec zwa" go lordem ?reyem 2p#nialskim. ,o cz"owiek wybuc!owy, zazdrosny, a nade wszystko pyszny. Na szcz$cie, jej syn mia" wi$cej rozsdku od jej brata. )obb przywita" ?reyw z wielk uprzejmoci, znalaz" dla eskorty miejsce w koszarac! i po cic!u poprosi" ser /esmonda 9rella o odstpienie miejsca, by Lot!arowi mg" przypa& zaszczyt pomocy w wyprawieniu lorda +ostera w ostatni podr%. Mj syn posiad m dro' wi!ksz , ni$ przystoi jego wiekowi# )d ?reyw mg" porzuci& spraw$ krla p"nocy, ale lord Przeprawy pozostawa" najpot$%niejszym z c!or%yc! )i*errun, a Lot!ar przyby" tu jako jego przedstawicie". 2iedmiu m$%czyzn spuci"o lorda +ostera z wodnyc! sc!odw, wst$pujc po stopniac! do rzeki, gdy unoszono bram$. Lot!ar ?rey, t$gi cz"owiek o obwis"ym ciele, dysza" ci$%ko, kiedy wpyc!ali "dk$ w nurt. 1ason 5allister i ,ytos 6lackwood kierowali jej dziobem, stojc po pier w wodzie. .atelyn przyglda"a si$ temu z murw, czekajc cierpliwie, tak jak robi"a to ju% wiele razy. 'a dole wartki i dziki -amienny 'urt wbija" si$ niczym w"cznia w szerokie .zerwone id"y. 1ego niebieskobia"y prd mci" muliste, czerwonobrzowe wody pot$%niejszej rzeki. 'ad wodami wisia"a poranna mg"a, delikatna jak babie lato i wst%ki wspomnie. /zekaj na niego (ran i )ickon pomyla"a ze smutkiem .atelyn. *ak jak kiedy' ja na niego czekaam# 2muk"a "dka wymkn$"a si$ spod czerwonego kamiennego "uku odnej 6ramy, nabierajc szybkoci, gdy porwa" j -amienny 'urt, ktry ponis" j we wzburzone wody punktu zlania si$ rzek. -iedy wyp"yn$"a poza wysokie

mury zamku, wiatr wype"ni" jej kwadratowy %agiel i .atelyn ujrza"a s"oce odbijajce si$ w !e"mie ojca. 2ter "odzi lorda +ostera ,ully ego utrzyma" kurs i stateczek pop"yn" spokojnie rodkiem rzeki ku wsc!odzcemu s"ocu. Teraz odezwa" si$ jej stryj. 1ej brat Cdmure ktry teraz naprawd$ zosta" lordem CdmureemE ile czasu b$dzie potrzebowa"a, by si$ do tego przyzwyczai&3 na"o%y" strza"$ na ci$ciw$. 1ego giermek dotkn" poc!odni drzewca tu% za grotem. Cdmure zaczeka", a% ogie si$ rozpali, po czym unis" wielki "uk, przycign" ci$ciw$ a% do uc!a i wypuci" strza"$, ktra pomkn$"a w gr$ z niskim brz$kiem. .atelyn ledzi"a jej lot oczyma i sercem, a% do c!wili, gdy pocisk wpad" z sykiem do wody, do& daleko za "dk lorda +ostera. Cdmure zakl" cic!o. To wiatr t"umaczy" si$, nak"adajc drug strza"$. (eszcze raz. Aagiew poca"owa"a nasczon olejem szmatk$ znajdujc si$ tu% za grotem i drzewce ogarn$"y p"omienie. Cdmure unis" "uk, nacign" go i wypuci" strza"$. Pomkn$"a wysoko i daleko. (a daleko. pad"a do rzeki dwanacie jardw przed "dk i ogie zgas" natyc!miast. , warz 6dm%rea zala" rumieniec, jaskrawy jak jego broda. (eszcze raz rozkaza", wyjmujc z ko"czana trzeci strza"$. +est napi!ty jak ci!ciwa jego uku pomyla"a .atelyn. 2er 6rynden z pewnoci rwnie% to zauwa%y". Pozwl, niec! ja to zrobi$, panie zaproponowa". /am sobie rad$ nie ust$powa" Cdmure. Pozwoli" im zapali& strza"$, unis" "uk, zaczerpn" g"$boko tc!u i nacign" ci$ciw$. ydawa"o si$, %e wa!a si$ przez d"ug c!wil$, podczas gdy ogie pe"z" z trzaskiem wzd"u% drzewca. kocu Cdmure wystrzeli". 2trza"a pomkn$"a w gr$, zatoczy"a "uk, opadajc w d"... i pogr%y"a si$ z sykiem w wodzie, tu% za wyd$tym %aglem. .!ybi" niewiele, najwy%ej o pi$d#, niemniej jednak c!ybi". 'iec! to ;nni porw4 zakl" jej brat. =d# znalaz"a si$ ju% niemal poza zasi$giem "uku, odp"ywajc z prdem przez nadrzeczne mg"y. Cdmure bez s"owa poda" "uk stryjowi. )zybko rozkaza" ser 6rynden. 'a"o%y" strza"$, zaczeka" na %agiew, nacign" ci$ciw$ i wystrzeli", nim jeszcze .atelyn zd%y"a si$ upewni&, czy pocisk si$ zapali"... gdy jednak pomkn" w gr$, ujrza"a cigncy si$ za nim pomaraczowy proporzec p"omieni. =dka znikn$"a ju% we mgle. Opadajca strza"a rwnie% w niej si$ pogr%y"a ... lecz tylko na uderzenie serca. Potem, niczym nadzieja, zakwit" czerwony kwiat. Aagle stan$"y w

p"omieniac!, ktre rozwietli"y mg"$ r%owopomaraczowym blaskiem. Przez c!wil$ .atelyn widzia"a wyra#nie zarysy spowitej ogniem "dki. Patrz na mnie, maa /at us"ysza"a jego szept. .atelyn wycign$"a na olep r$k$, szukajc d"oni brata, Cdmure odsun" si$ jednak od niej i stan" w najwy%szym punkcie murw. 1ej d"o ucisn" zamiast niego 6rynden, oplatajc swe silne palce wok" jej palcw. )azem patrzyli, jak ma"y ogie robi si$ coraz mniejszy, a "dka niknie w oddali. !o chwi"i przestali j widzie&... nadal p"yn$"a w d" rzeki albo rozpad"a si$ i zaton$"a. .i$%ar zbroi wcignie lorda +ostera w d", by spocz" wrd mi$kkiego mu"u dna rzeki. ,ully owie mieli tam swj wieczny dwr, a ic! dworzanami by"y "awice ryb. 9dy tylko p"onca "dka znikn$"a im z oczu, Cdmure sobie poszed". .atelyn mia"a oc!ot$ go obj&, c!o&by na c!wil$, powi$ci& godzin$, noc albo cykl ksi$%yca na to, by pomwi& o zmar"ym i odda& si$ %a"obie. iedzia"a jednak, %e to nie jest odpowiedni moment. 6y" teraz lordem )i*errun i otoczyli go jego rycerze, ktrzy sk"adali szeptem kondolencje i obiecywali wierno&, odgradzajc go murem od czego tak ma"o istotnego, jak %a"oba siostry. Cdmure udawa", %e s"uc!a, lecz w ogle nie s"ysza" ic! s"w. ,o nie !aba c!ybi& rzek" cic!o jej stryj. Cdmure powinien o tym us"ysze&. ,ego dnia, gdy mj pan ojciec pop"yn" w d" rzeki, +oster rwnie% c!ybi". 0a $ierwszym razem. .atelyn by"a wtedy za ma"a, %eby o tym pami$ta&, lecz lord +oster cz$sto jej o tym opowiada". /r%ga strza"a tra0i"a w %agiel. estc!n$"a. Cdmure nie by" taki silny, jak by si$ zdawa"o. :mier& by"a dla ic! ojca wybawieniem, lecz mimo to jej brat prze%y" j bardzo ci$%ko. 'oc, gdy sobie wypi", rozp"aka" si$ nad tym, czego nie zd%y" zrobi& i powiedzie&. 5owi" jej, zalany "zami, %e zamiast wyrusza& na bitw$ przy brodac!, powinien by" zosta& u "o%a ojca. Powinienem by& z nim, tak jak ty mwi". .zy na koniec powiedzia" co o mnie3 5w prawd$, .at. .zy o mnie pyta"3 Ostatnie s"owo lorda +ostera brzmia"o 'r%ta*, lecz .atelyn nie potra0i"a zdoby& si$ na to, by powiedzie& o tym jego synowi. yszepta" twoje imi$ sk"ama"a, a jej brat skin" z wdzi$cznoci g"ow i poca"owa" j w r$k$. 6dyby nie prbowa utopi w kielichu $alu i poczucia winy, mo$e udaoby mu si! wystrzeli celnie pomyla"a z westc!nieniem. ,ego rwnie% nie odwa%y"a si$ powiedzie& na g"os.

6lack0is! sprowadzi" j z murw. )obb sta" na dole ze swymi c!or%ymi i m"od krlow. 9dy tylko zobaczy" .atelyn, obj" j bez s"owa. 2ord 9oster wyglda" szlac!etnie jak krl, pani wyszepta"a 1eyne. Aa"uj$, %e nie mia"am okazji go pozna&. 7 ja, %e nie mia"em okazji pozna& go lepiej doda" )obb. On rwnie% by tego pragn" odpar"a .atelyn. Ri5err%n i ,interfe"" dzie"i od siebie zbyt wie"e mi". &ygl da te$ na to, $e )i9errun i ;rle 6niazdo dzieli od siebie zbyt wiele gr, rzek i armii# Lysa nie odpowiedzia"a na jej list. -rlewska Przysta rwnie% milcza"a. .atelyn mia"a nadziej$, %e 6rienne i ser .leos dotarli tymczasem do miasta ze swym jecem. 'iewykluczone nawet, %e 6rienne ruszy"a ju% w drog$ powrotn z dziewczynkami. .er /leos przysi!ga, $e powie 3rasnalowi, by wysa kruka, gdy tylko zamiana zostanie dokonana# Przysi!ga@ -rukom nie zawsze udawa"o si$ dotrze& do celu. 1aki "ucznik mg" strci& ptaka i upiec go sobie na kolacj$. List, ktry przynis"by ulg$ jej sercu, mg" le%e& przy popio"ac! jakiego ogniska, razem ze stert kruczyc! koci. ielu ludzi czeka"o, by z"o%y& )obbowi wyrazy wsp"czucia, .atelyn usun$"a si$ wi$c cierpliwie na bok, gdy lord 1ason 5allister, 9reatjon i ser )olp! 2picer rozmawiali po kolei z krlem. 9dy jednak zjawi" si$ Lot!ar ?rey, pocign$"a syna za r$kaw. )obb odwrci" si$ i zaczeka" na to, co b$dzie mia" do powiedzenia Lot!ar. asza 5i"o&. Lot!ar ?rey by" t"ustym, trzydziestoparoletnim m$%czyzn o blisko osadzonyc! oczac!, spiczastej brdce i ciemnyc! w"osac!, ktre opada"y w lokac! na ramiona. ( powodu wykr$conej przy porodzie nogi zwano go -ulawym Lot!arem. Od dwunastu lat s"u%y" swemu ojcu jako zarzdca. Przykro nam, %e zak"camy twoj %a"ob$, ale czy moglibymy prosi& dzi wieczorem o audiencj$3 Przyznam j wam z przyjemnoci zgodzi" si$ )obb. 'igdy nie by"o moim zamiarem sianie mi$dzy nami wrogoci. 7ni ja nie c!cia"am sta& si$ jej przyczyn doda"a krlowa 1eyne. Lot!ar ?rey umiec!n" si$. )ozumiem to, tak samo jak mj pan ojciec. -aza" mi powiedzie&, %e sam te% by" kiedy m"odziecem i dobrze pami$ta, co to znaczy straci& serce dla czyjej urody. .atelyn bardzo wtpi"a, by lord alder powiedzia" co w tym rodzaju albo by kiedykolwiek straci" serce dla czyjej urody. Lord Przeprawy prze%y" siedem %on i polubi" teraz sm, zawsze jednak powtarza", %e s"u% mu

one wy"cznie do grzania "o%a i p"odzenia dzieci. 'iemniej jednak s"owa by"y uprzejme i nie wypada"o jej wyra%a& sprzeciwu. )obb rwnie% tego nie uczyni". ,wj ojciec jest nadzwyczaj "askawy stwierdzi". ( niecierpliwoci oczekuj$ naszej rozmowy. Lot!ar pok"oni" si$, uca"owa" d"o krlowej i odszed". ok" zgromadzi"o si$ ju% kilkunastu innyc! ludzi, pragncyc! zamieni& s"wko z krlem. )obb porozmawia" z ka%dym z nic!, dzi$kujc im bd# umiec!ajc si$ do nic!. /opiero gdy ostatni sobie poszed", zwrci" si$ ponownie do .atelyn. 5usimy o czym porozmawia&. Pjdziesz ze mn3 1ak asza 5i"o& rozka%e. ,o nie by" rozkaz, mamo. takim razie uczyni$ to z przyjemnoci. Po powrocie do )i*errun syn traktowa" j uprzejmie, lecz rzadko c!cia" z ni rozmawia&. 'ie mog"a go wini& o to, %e lepiej si$ czuje ze sw m"od krlow. Przy +eyne si! u'miecha, a ja nie mog! mu zao5erowa nic poza $aob # ydawa"o si$, %e lubi towarzystwo braci swej %ony, m"odego )ollama, ktry by" jego giermkiem, i ser )aynalda, ktry nosi" jego c!orgiew. -ast!puj mu tych, ktrych utraci zrozumia"a .atelyn, obserwujc ic! razem. )ollam zaj miejsce (rana, a )aynald to w cz!'ci *heon, a w cz!'ci +on .now# ,ylko w towarzystwie esterlingw )obb umiec!a" si$ i radowa" jak c!"opiec, ktrym by". Przy pozosta"yc! zawsze gra" rol$ krla p"nocy i poc!yla" g"ow$ pod ci$%arem korony nawet wtedy, gdy jej nie nosi". )obb poca"owa" delikatnie %on$, obieca", %e odwiedzi j w jej komnatac!, i oddali" si$ z pani matk, prowadzc j w stron$ bo%ego gaju. Lot!ar by" dla mnie mi"y. ,o dobry znak. !otrzeb%jemy :reyw. ,o jeszcze nie znaczy, %e ic! dostaniemy. 2kin" g"ow. 2erce zabi"o jej z %alu, gdy ujrza"a jego ponur min$ i przygarbione plecy. 9rzy#niata #o korona pomyla"a. ,ak bardzo c!ce by& dobrym krlem, odwa%nym, !onorowym i mdrym, ale to zbyt wielki ci$%ar dla c!"opca. )obb robi", co mg", lecz ciosy i tak sypa"y si$ na niego jeden po drugim. -iedy dotar"a do wiadomo& o bitwie pod /uskendale, gdzie lord )andyll ,arly rozbi" )obetta 9lo*era i ser +elmana ,all!arta, mo%na by si$ spodziewa&, %e wybuc!nie gniewem. On jednak wytrzeszczy" tylko oczy w niemym niedowierzaniu.

/uskendale nad wskim morzem3 Po co tam szli3 Potrzsn" g"ow w zdumieniu. 2traci"em jedn trzeci piec!oty z powodu /uskendale3 5j zamek zaj$li %ela#ni ludzie# a teraz 2annisterowie $ojma"i mojego brata stwierdzi" 9albart 9lo*er oc!ryp"ym z rozpaczy g"osem. )obett 9lo*er prze%y" bitw$, lecz wkrtce potem wzi$to go do niewoli nieopodal krlewskiego traktu. 'ie na d"ugo obieca" mu jej syn. O0eruj$ im na wymian$ 5artyna Lannistera. Lord ,ywin b$dzie musia" si$ zgodzi&, ze wzgl$du na brata. 5artyn by" synem ser -e*ana, bli#niaczym bratem illema, ktrego zamordowa" lord -arstark. .atelyn wiedzia"a, %e wspomnienie tyc! morderstw wci% dr$czy jej syna. ,rzykrotnie zwi$kszy" liczebno& pilnujcyc! 5artyna wartownikw, lecz mimo to nadal ba" si$ o jego bezpieczestwo. ,rzeba by"o wymieni& -rlobjc$ na 2ans$, kiedy mnie o to prosi"a odezwa" si$ )obb, kiedy szli galeri. 9dybym zaproponowa", %e wydam j za )ycerza -wiatw, ,yrellowie mogliby opowiedzie& si$ po naszej stronie, zamiast poprze& 1o00reya. Powinienem by" na to wpa&. 9"ow$ zaprzta"y ci bitwy. ; s"usznie. 'awet krl nie mo%e myle& o wszystkim. -itwy mrukn" )obb, prowadzc j pod drzewa. ygra"em wszystkie, a mimo to z jakiego powodu przegrywam wojn$. Podnis" wzrok, jakby spodziewa" si$ znale#& odpowied# wypisan na niebie. Aela#ni ludzie zaj$li inter0ell i ?os$ .ailin. Ojciec, 6ran i )ickon nie %yj. 6y& mo%e 7rya rwnie%. 7 teraz jeszcze umar" twj ojciec. 'ie mog"a dopuci& do tego, by pogr%y" si$ w rozpaczy. (byt dobrze pozna"a smak tego napoju. 6y" umierajcy ju% od d"u%szego czasu. 'ie mog"e mu w niczym pomc. Pope"ni"e b"$dy, )obb, lecz ktry krl si$ ic! ustrzeg"3 'ed by"by z ciebie dumny. 5amo, jest co, o czym musisz si$ dowiedzie&. 1ej serce zatrzyma"o si$ na c!wil$. *o co', co nim wstrz sn!o# /o', o czym boi si! mi powiedzie# Przyc!odzi"a jej do g"owy tylko 6rienne i jej misja. .zy c!odzi o -rlobjc$3 'ie. O 2ans$. Nie $yje pomyla"a natyc!miast .atelyn. (rienne si! nie powiodo, +aime zgin , a /ersei z zemsty zabia moj sodk dziewczynk!# Przez c!wil$ ledwie mog"a mwi&.

+zy... czy ju% jej nie ma, )obb3 Nie ma? 5ia" zdumion min$. +zy nie %yje3 Oc!, mamo, nie, nie to, nie skrzywdzili jej, nie w ten sposb, ale ... noc przylecia" ptak, lecz nie mog"em si$ zdoby& na to, %eby ci o tym powiedzie&, nie do c!wili, gdy wys"alimy twego ojca na spoczynek. )obb uj" jej d"o. ydali j za ,yriona 2annistera. .atelyn zacisn$"a palce. 0a 4rasna"a. Tak. Przysig", %e wymieni j za swego brata wymamrota"a. ; j, i 7ry$. 5ielimy je odzyska&, gdy tylko oddamy jego drogocennego 1aime a. Przysig" to przed ca"ym dworem. 1ak mg" si$ z ni o%eni&, jeli powiedzia" co takiego w obliczu bogw i ludzi3 1est bratem -rlobjcy. 5a wiaro"omstwo we krwi. )obb musn" palcami ga"k$ miecza. 9dybym tylko mg" mu ci& ten brzydki "eb. 2ansa zosta"aby wtedy wdow i by"aby wolna. 'ie widz$ innego wyjcia. (musili j do wypowiedzenia przysi$gi przed septonem i przywdziania karmazynowego p"aszcza. .atelyn przypomnia"a sobie pokr$conego karze"ka, ktrego pojma"a w gospodzie na skrzy%owaniu drg i zabra"a ze sob a% do Orlego 9niazda. 2zkoda, %e nie pozwoli"am Lysie wypc!n& go przez -si$%ycowe /rzwi. 5oja biedna, s"odka 2ansa... jak ktokolwiek mg" jej zrobi& co takiego3 .!odzi"o o inter0ell wyjani" natyc!miast )obb. Po mierci 6rana i )ickona 2ansa zosta"a moj dziedziczk. 1eli co mi si$ stanie... 8cisn$"a mocno jego d"o. 'ic ci si$ nie stanie. 'ic. 'ie mog"abym tego znie&. (abrali mi 'eda i twoic! s"odkic! braci. 2ans$ wydano za m%, 7rya zagin$"a, mj ojciec nie %yje... jeli co ci si$ stanie, popadn$ w ob"$d, )obb. 1este wszystkim, co mam. szystkim, co ma p"noc. 1eszcze nie zgin"em, mamo. .atelyn nagle zaw"adn" parali%ujcy strac!. ojen nie trzeba toczy& do ostatniej kropli krwi. 2ama wyra#nie s"ysza"a desperacj$ w swym g"osie. 'ie by"by pierwszym krlem, ktry ugi" ko"ana. ni nawet $ierwszym )tarkiem. (acisn" usta. Nie. Nigdy.

'ie ma w tym %adnego wstydu. 6alon 9reyjoy ugi" kolana przed )obertem, gdy jego bunt zakoczy" si$ kl$sk, a ,orr!en 2tark przed 7egonem (dobywc, by uratowa& sw armi$ przed ogniem. czy 7egon zabi" ojca krla ,orr!ena3 yszarpn" d"o z jej ucisku. Powiedzia"em, nigdy. *eraz gra rol! chopca, nie krla# Lannisterowie nie potrzebuj p"nocy. (a%daj !o"dw i zak"adnikw, to wszystko... a bez wzgl$du na to, co uczynimy, -rasnal i tak zatrzyma 2ans$, b$d wi$c mieli zak"adniczk$. (apewniam ci$, %e %ela#ni ludzie oka% si$ bardziej nieub"aganym wrogiem. 1eli 9reyjoyowie c!c mie& nadziej$ utrzymania p"nocy, nie mog pozostawi& przy %yciu ani jednego potomka rodu 2tarkw, ktry mg"by podwa%y& ic! prawa. 6rana i )ickona zamordowa" ,!eon, musz wi$c tylko zabi& ciebie... i 1eyne. 5ylisz, %e lord 6alon pozwoli jej %y&, by wyda"a na wiat twyc! dziedzicw3 ,warz )obba by"a zupe"nie zimna. +zy d"atego w"anie uwolni"a -rlobjc$3 Aeby zawrze& pokj z Lannisterami3 (robi"am to dla 2ansy... i dla 7ryi, jeli jeszcze %yje. iesz o tym. 7le jeli %ywi"am te% odrobin$ nadziei na to, %e kupi$ w ten sposb pokj, to czy to by"o takie z"e3 6y"o odpar". 2annisterowie zabi"i mojego ojca. 5ylisz, %e o tym zapomnia"am3 'ie wiem. 7 zapomnia"a3 .atelyn nigdy nie uderzy"a w gniewie %adnego ze swyc! dzieci, ma"o jednak zabrak"o, by spoliczkowa"a w tej c!wili )obba. ( trudem uzmys"owi"a sobie, jak bardzo przera%ony i samotny z pewnoci si$ czuje. 1este krlem p"nocy i wybr nale%y do ciebie. Prosz$ ci$ jedynie o to, by zastanowi" si$ nad tym, co powiedzia"am. 5instrele s bardzo dobrego zdania o krlac!, ktrzy gin dzielnie w bitwac!, lecz twoje %ycie jest warte wi$cej ni% pie. Przynajmniej dla mnie, ja bowiem ci je da"am. Opuci"a g"ow$. .zy mog$ ju% odej&3 5o%esz. Odwrci" si$ i wycign" miecz. 'ie mia"a poj$cia, co zamierza z nim zrobi&. 'ie by"o tu %adnego wroga, nikogo, z kim mg"by walczy&. ,ylko ona i on, wysokie drzewa i spad"e licie. Nie ka$d walk! da si! wygra mieczem c!cia"a mu powiedzie&, obawia"a si$ jednak, %e krl jest g"uc!y na takie s"owa.

Po wielu godzinac!, gdy siedzia"a, szyjc, w sypialni, przybieg" ma"y )ollam esterling z wezwaniem na kolacj$. To dobrze pomyla"a z ulg .atelyn. Po ic! k"tni nie by"a pewna, czy syn zec!ce j widzie&. 1este sumiennym giermkiem poc!wali"a z powag )ollama. (ran byby taki sam# )obb zac!owywa" si$ za sto"em c!"odno, a Cdmure by" opryskliwy, lecz wszystko to z nawizk nadrabia" -ulawy Lot!ar. 6y" wzorem uprzejmoci. spomina" ciep"o lorda +ostera, z delikatnoci z"o%y" .atelyn kondolencje z powodu mierci 6rana i )ickona, poc!wali" Cdmure a za zwyci$stwo pod -amiennym 5"ynem i podzi$kowa" )obbowi za 'szybk, pewn sprawiedliwo&*, ktr wymierzy" )ickardowi -arstarkowi. 6$karci brat Lot!ara, alder )i*ers, by" jednak zupe"nie inny. Ponury, skwaszony m$%czyzna o podejrzliwym obliczu starego lorda aldera odzywa" si$ rzadko, skupiajc uwag$ na mi$sie i miodzie, ktre przed nim postawiono. 9dy wypowiedziano ju% wszystkie puste s"wka, krlowa i inni esterlingowie podzi$kowali uprzejmie, uprztni$to resztki kolacji i Lot!ar ?rey odc!rzkn". 'im przejdziemy do rzeczy, musz$ wspomnie& o jeszcze jednej sprawie zacz" z namaszczeniem. Obawiam si$, %e jest powa%na. 5ia"em nadziej$, i% to nie mnie przypadnie w udziale przekaza& wam te wieci, wyglda jednak na to, %e nie mam innego wyjcia. 5j pan ojciec otrzyma" list od swoich wn%kw. .atelyn by"a tak zaprztni$ta w"asn %a"ob, %e niemal zapomnia"a o dwc! ?reyac!, ktryc! zgodzi"a si$ wzi& na wyc!owanie. Tylko nie to pomyla"a. Matko, zmiuj si!, ile jeszcze ciosw zdoamy znie'0 iedzia"a skd, %e nast$pne s"owa, ktre us"yszy, wbij w jej serce kolejny n%. ,yc!, ktrzy przebywaj w inter0ell3 zapyta"a. Moich $odo$iecznych? ,ak. aldera i aldera. Obecnie jednak znajduj si$ oni w /read0ort, pani. ( %alem zawiadamiam ci$, %e dosz"o do bitwy. inter0ell sp"on$"o. 2p"on$"o3 g"osie )obba brzmia"o niedowierzanie. ,woi p"nocni lordowie prbowali odebra& je %elaznym ludziom. 9dy ,!eon 9reyjoy zrozumia", %e straci" zdobycz, puci" zamek z dymem. 'ic nie s"yszelimy o %adnej bitwie zauwa%y" ser 6rynden. Przyznaj$, %e moi bratankowie to mali c!"opcy, byli jednak na miejscu. List napisa" /u%y alder, c!o& jego kuzyn rwnie% umieci" pod nim swj podpis. (godnie z ic! relacj walka by"a krwawa. Poleg" wasz kasztelan. 'azywa" si$ c!yba ser )odrik3

)er Rodrik +asse" wymamrota"a oszo"omiona .atelyn. 3ochany, odwa$ny, wierny staruszek# idzia"a go oczyma wyobra#ni, jak szarpie bia"e wsiska. 7 co z reszt naszyc! ludzi3 Obawiam si$, %e wielu wyr%n$li %ela#ni ludzie. )obb zaniemwi" z gniewu. aln" pi$ci w st" i odwrci" twarz, by ?reyowie nie ujrzeli jego "ez. (auwa%y"a je jednak jego matka. 1wiat z dnia na dzie% staje si! coraz mroczniejszy# Pomyla"a o creczce ser )odrika 6et!, o niestrudzonym maesterze Luwinie i weso"ym septonie .!ayle u, o trudzcym si$ w ku#ni 5ikkenie, ?arlenie i Palii z psiarni, o 2tarej 'iani i g"upkowatym +odorze. 2erce wype"nia" jej bl. 6"agam, nie wszystkic!. Nie wszystkich zapewni" -ulawy Lot!ar. -obiety i dzieci si$ ukry"y, a wraz z nimi rwnie% alder i alder. Poniewa% inter0ell leg"o w gruzac!, syn lorda 6oltona zaprowadzi" ocalonyc! do /read0ort. )yn -o"tona? zapyta" z napi$ciem w g"osie )obb. 5am wra%enie, %e to b$kart wtrci" alder )i*ers. .!yba nie )amsay 2now3 .zy lord )oose ma jeszcze jakiego innego b$karta3 )obb skrzywi" wciekle twarz. ,en )amsay by" potworem i morderc i zgin" mierci tc!rza. ,ak mi przynajmniej doniesiono. 'ic mi na ten temat nie wiadomo. Podczas wojny zawsze panuje straszliwe zamieszanie. 1est mnstwo 0a"szywyc! meldunkw. 5og$ ci jedynie powiedzie&, i% moi bratankowie utrzymuj, %e to ten b$kart 6oltona uratowa" kobiety i dzieci z inter0ell. szyscy, ktrzy ocaleli, s bezpieczni w /read0ort. Theon odezwa" si$ nagle )obb. .o si$ sta"o z ,!eonem 9reyjoyem3 .zy go zabito? -ulawy Lot!ar rozpostar" d"onie. ,ego rwnie% nie wiem, asza 5i"o&. alder i alder nic nie pisz o jego losie. 6y& mo%e lord 6olton potra0i ci odpowiedzie&, jeli otrzyma" jak wiadomo& od tego swojego syna. ( pewnoci nie omieszkamy go o to zapyta& stwierdzi" ser 6rynden. idz$, %e wszyscy jestecie zrozpaczeni. Przykro mi, %e da"em wam nowy powd do %a"oby. 6y& mo%e powinnimy od"o%y& nasz rozmow$ do jutra. ,a sprawa mo%e zaczeka&, a% dojdziecie do siebie... Nie sprzeciwi" si$ )obb. .!c$ to za"atwi& jak najszybciej. 1ej brat Cdmure skin" g"ow.

1a rwnie%. .zy przywioz"e odpowied# na nasz propozycj$, panie3 Przywioz"em. Lot!ar umiec!n" si$. Pan ojciec kaza" mi przekaza& aszej 5i"oci, %e zgodzi si$ na ma"%estwo, ktre odnowi sojusz mi$dzy naszymi rodami, i ponownie z"o%y !o"d wiernoci krlowi p"nocy, pod warunkiem, i% 1ego -rlewska 5i"o& osobicie, prosto w oczy, przeprosi go za zniewag$, jak wyrzdzi" rodowi ?reyw. Przeprosiny nie by"y wysok cen, lecz .atelyn ogromnie nie spodoba" si$ ten ma"ostkowy warunek. (estem z tego zadowo"ony zacz" ostro%nie )obb. 'igdy nie by"o moj intencj spowodowanie mi$dzy nami roz"amu, Lot!arze. ?reyowie dzielnie walczyli za moj spraw$ i c!cia"bym, %eby wrcili w moje szeregi. 1este zbyt "askawy, asza 5i"o&. 2koro akceptujesz ten warunek, jestem upowa%niony zao0erowa& lordowi ,ully emu r$k$ mojej siostry, lady )oslin. ,o szesnastoletnia panna, najm"odsza crka mojego pana ojca i lady 6et!any z rodu )osbyc!, jego szstej %ony. 5a "agodn natur$ i dar do muzyki. Cdmure poruszy" si$ niespokojnie na krzele. .zy nie lepiej by"oby, gdybymy si$ najpierw spotkali... 2potkacie si$ na lubie oznajmi" krtko alder )i*ers. .!yba %e lord ,ully wola"by najpierw policzy& jej z$by3 Cdmure powstrzyma" z"o&. 1eli c!odzi o z$by, uwierz$ wam na s"owo, ale mi"o by by"o ujrze& jej twarz, nim wezm$ j za %on$. 5usisz si$ zgodzi& teraz, panie odpowiedzia" alder )i*ers. , $rzeciwnym razie oferta mojego ojca zostanie wycofana. -ulawy Lot!ar rozpostar" d"onie. 5j brat jest prostolinijny, jak ka%dy %o"nierz, jego s"owa s jednak prawd. 5j pan ojciec %yczy sobie, by ma"%estwo zawarto natyc!miast. Natychmiast? g"osie Cdmurea brzmia"o takie przygn$bienie, %e przez g"ow$ .atelyn przenikn$"a niegodna myl, i% by& mo%e jej brat zamierza" zerwa& zar$czyny, gdy tylko nastanie pokj. .zy lord alder zapomnia", %e mamy wojn$3 zapyta" ostrym tonem 6rynden 6lack0is!. -ynajmniej od$ar" Lot!ar. /latego w"anie nalega, by ma"%estwo zawarto natyc!miast, ser. 'a wojnie ludzie gin, nawet m"odzi i silni. .o si$ stanie z naszym sojuszem, jeli lord Cdmure polegnie, nim pojmie )oslin za %on$3 'ie mo%na te% zapomina& o wieku mojego ojca. Przekroczy"

ju% dziewi$&dziesitk$ i zapewne nie doczeka koca walk. 9dyby wyda" bezpiecznie sw koc!an )oslin za m%, nim zabior go bogowie, uspokoi"oby to jego szlac!etne serce. 5g"by wtedy umrze& ze wiadomoci, %e dziewczyna ma silnego m$%a, ktry da jej mi"o& i opiek$. &szyscy chcemy, $eby lord &alder umar szcz!'liwy# .atelyn ca"a ta sprawa podoba"a si$ coraz mniej. 5j brat w"anie straci" ojca. Potrzebny mu czas na odbycie %a"oby. )oslin to weso"a dziewczyna odpar" Lot!ar. .na naj"e$iej pomo%e lordowi Cdmureowi w godzinie sm%tk%. 7 mj ojciec przesta" ostatnio lubi& d"ugie zar$czyny doda" b$kart alder )i*ers. 'ie mam poj$cia dlaczego. )obb przeszy" go lodowatym spojrzeniem. )ozumiem, co c!cesz powiedzie&, )i*ers. .zy mo%emy was na c!wil$ przeprosi&3 1ak asza 5i"o& sobie %yczy. -ulawy Lot!ar wsta", a jego b$karci brat pomg" mu wyj& z komnaty. Cdmure by" wciek"y. 'iemal otwarcie stwierdzili, %e moje obietnice s bezwartociowe. .zemu mia"bym pozwoli&, %eby ta stara "asica wybiera"a mi %on$3 Lord alder ma jeszcze inne crki poza t )oslin. ; wnuczki te%. Powinien da& mi prawo wyboru, tak samo jak tobie. 1estem jego seniorem. Powinien nie posiada& si$ z radoci, %e jestem gotw polubi& ktrkolwiek z nic!. To $yszny cz"owiek, a my zranilimy jego dum$ wskaza"a .atelyn. 'iec! ;nni porw jego dum$4 'ie pozwol$, %eby zawstydza" mnie w moim w"asnym zamku. 5oja odpowied# brzmi 'nie*. )obb obrzuci" go znu%onym spojrzeniem. Nie wydam ci rozkaz%. Nie w takiej s$rawie . 1eli jednak odmwisz, lord ?rey uzna to za kolejn zniewag$ i stracimy wszelkie szans$, by go ug"aska&. Nie wiesz tego na $ewno nie ust$powa" Cdmure. ?rey c!cia" wyda& za mnie ktr ze swyc! crek ju% od dnia moic! narodzin. 'ie pozwoli, by podobna szansa wylizn$"a mu si$ z tyc! c!ciwyc! "ap. -iedy Lot!ar przyniesie mu nasz odpowied#, zgodzi si$ na zar$czyny ... z crk, ktr sam sobie wybior$. 6y& mo%e z czasem przyzna" 6rynden 6lack0is!. .zy jednak mo%emy sobie pozwoli& na to, by czeka&, a% Lot!ar kilka razy obrci mi$dzy naszymi zamkami z propozycjami i kontrpropozycjami3 )obb zacisn" d"onie w pi$ci.

5usz$ wrci& na p"noc. 5oi bracia nie %yj, inter0ell spalono. 5oic! ludzi wyr%ni$to... tylko bogowie wiedz, co kombinuje ten b$kart 6oltona albo czy ,!eon jeszcze %yje i przebywa na wolnoci. 'ie mog$ tu siedzie&, czekajc na lub, do ktrego albo dojdzie, albo nie. 5usi do niego doj& stwierdzi"a .atelyn, c!o& nie czu"a si$ z tego powodu zadowolona. Tak samo jak ty# nie mam oc!oty wys"uc!iwa& obelg i skarg aldera ?reya, bracie, nie mam jednak wyboru. 6ez tego lubu sprawa )obba b$dzie przegrana. Cdmure, musimy si$ zgodzi&. My? zapyta" z irytacj. 1ako nie widz$, by mia"a oc!ot$ zosta& dziewit lady ?rey, .at. =sma lady ?rey %yje i ma si$ dobrze, o ile mi wiadomo odpar"a. Na szcz!'cie# (najc lorda aldera, w przeciwnym razie bardzo "atwo mog"oby doj& i do tego. 1estem ostatnim cz"owiekiem w 2iedmiu -rlestwac!, ktry ma prawo mwi& innym, z kim powinni si$ %eni&, bratanku stwierdzi" 6lack0is!. 'iemniej jednak przypominam sobie, %e zapewnia"e, i% jeste gotw zado&uczyni& nam za bitw$ przy brodac!. 5yla"em o jakim innym zado&uczynieniu. Pojedynku na miecze z -rlobjc. 2iedmiu latac! pokuty w c!arakterze %ebrzcego brata. P"ywaniu w morzu zac!odzcego s"oca ze zwizanymi nogami. Cdmure zauwa%y", %e nikt si$ nie umiec!a, i wyrzuci" r$ce w gr$. 'iec! ;nni porw was wszystkic!4 Prosz$ bardzo, o%eni$ si$ z t dziewk. 1ako zado&uczynienie.

&avos
Lord 7lester podnis" raptownie wzrok. 9"osy rzek". 2"yszysz, /a*osie3 -to po nas idzie. To Ming stwierdzi" by"y przemytnik. (bli%a si$ pora kolacji. czoraj 5ing przynis" im po"ow$ wo"owego pasztetu z boczkiem, a do tego dzban pitnego miodu. 'a sam myl o tym /a*osowi zaburcza"o w brzuc!u. 'ie, to wi$cej ni% jeden cz"owiek. Ma racj!# /a*os s"ysza" co najmniej dwa g"osy i coraz g"oniejsze kroki. sta" i podszed" do kraty. Lord 7lester strzepn" s"om$ z ubrania.

-rl wys"a" po mnie. 7lbo krlowa. ,ak, 2elyse nigdy by nie pozwoli"a, %eby jej krewniak tu gni". Pod cel pojawi" si$ 5ing z p$kiem kluczy w r$ku. ,u% za nim szed" ser 7Pell ?lorent, eskortowany przez czterec! zbrojnyc!. szyscy zatrzymali si$ pod poc!odni, czekajc, a% 5ing wybierze odpowiedni klucz. ;e"" odezwa" si$ lord 7lester. /obrzy bogowie. .zy to krl po mnie wys"a" czy krlowa3 'ikt po ciebie nie wysy"a", zdrajco warkn" ser 7Pell. Lord 7lester wzdrygn" si$ gwa"townie, jak spoliczkowany. Nie4 Przysi$gam, %e nie dopuci"em si$ zdrady. .zemu nie c!cecie mnie wys"uc!a&3 9dyby 1ego 5i"o& pozwoli" mi wyt"umaczy&... 5ing wepc!n" w zamek wielki, %elazny klucz, obrci" go i otworzy" cel$. (ardzewia"e zawiasy skrzypn$"y na znak protestu. .!od# rozkaza" stra%nik /a*osowi. /okd3 i$zie popatrzy" na ser 7Pella. Powiedz mi prawd$, ser, czy c!cecie mnie spali&3 ys"ano po ciebie. /asz rad$ i&3 /am. /a*os wyszed" z celi. 9dy drzwi znowu si$ zatrzasn$"y, z ust lorda 7lestera wyrwa" si$ krzyk roz$aczy. (abierz poc!odni$ rozkaza" stra%nikowi ser 7Pell. (ostawimy zdrajc$ w ciemnociac!. Nie b"aga" jego brat. 7Pellu, prosz$ ci$, nie zabieraj wiat"a ... bogowie, zmi"ujcie si$... -ogowie? (est ty"ko Rh""or i 3nny. )er ;e"" wskaza" gwa"townym ruc!em na poc!odni$. 1eden ze zbrojnyc! wycign" j z uc!wytu i pierwszy ruszy" sc!odami. +zy $rowadzicie mnie do Me"isandre? zapyta" /a*os. Ona rwnie% tam b$dzie odpar" ser 7Pell. 'igdy nie oddala si$ od krla. 7le to sam 1ego 5i"o& po ciebie wys"a". /a*os unis" d"o ku piersi, gdzie kiedy na rzemyku wisia" skrzany mieszek, ktry przynosi" mu szcz$cie. -gubiem go pomyla". &azem z kostkami czterech palcw. 1ego d"onie wci% jednak by"y wystarczajco d"ugie, by mg" je zacisn& na szyi kobiety, zw"aszcza tak cienkiej, jak jej szyja. 2zli cigle w gr$, wspinajc si$ g$siego po kr$tyc! sc!odac!. (budowane z szarego, szorstkiego kamienia mury by"y c!"odne w dotyku. :wiat"o poc!odni pod%a"o przed nimi i cienie maszerowa"y po cianac! obok nic!. 'a trzecim "uku min$li %elazn bram$, ktra otwiera"a si$ w

ciemno&, a na pitym nast$pn. /a*os domyla" si$, %e s ju% blisko powierzc!ni, a by& mo%e nawet ponad ni. 'ast$pne drzwi, ktre napotkali, by"y zrobione z drewna, oni jednak pi$li si$ wci% w gr$. grubyc! murac! widzia"o si$ teraz otwory strzelnicze, lecz do rodka nie wpada" przez nie blask s"oca. 'a zewntrz panowa"a noc. 9dy ser 7Pell otworzy" ci$%kie drzwi i gestem rozkaza" mu przez nie przej&, /a*osa bola"y ju% nogi. Przed sob ujrza" wysoki "uk kamiennego mostu, ktry bieg" nad pustk do masywnej centralnej wie%y znanej jako -amienny 6$ben. 5i$dzy podtrzymujcymi dac! "ukami d" uporczywy wiatr od morza. /a*os czu" zapac! s"onej wody. (aczerpn" g"$boko tc!u, wype"niajc p"uca czystym, zimnym powietrzem. &ietrze i wodo, dodajcie mi si pomodli" si$. 'a dziedzicu rozpalono ogromne nocne ognisko, barier$ dla kr%cyc! po nocy strac!w. (ebrali si$ wok" niego ludzie krlowej, wypiewujcy peany do swego nowego, czerwonego boga. 9dy znale#li si$ na rodku mostu, ser 7Pell zatrzyma" si$ niespodziewanie. 'a jego krtki gest towarzyszcy mu ludzie oddalili si$ poza zasi$g s"uc!u. 9dyby to zale%a"o ode mnie, spali"bym ci$ razem z moim bratem 7lesterem oznajmi" /a*osowi. Obaj jestecie zdrajcami. 5w sobie, co c!cesz. 'igdy bym nie zdradzi" krla 2tannisa. (robi"by to. (robisz. idz$ to w twojej twarzy. ; widzia"em to w p"omieniac!. )!llor pob"ogos"awi" mnie tym darem, podobnie jak lady 5elisandre. 8kazuje mi przysz"o& w ogniu. 2tannis 6arat!eon zasidzie na Aelaznym ,ronie. idzia"em to. iem te%, co trzeba przedsi$wzi&. 1ego 5i"o& musi mnie mianowa& swoim namiestnikiem, na miejsce mojego brata, zdrajcy. !owiesz m% to. /zy$by0 /a*os zac!owa" milczenie. -rlowa nalega"a na moj nominacj$ cign" ser 7Pell. 'awet twj przyjaciel z Lys, pirat 2aan, mwi to samo. 8"o%ylimy we dwc! pewien plan. 7le 1ego 5i"o& nie c!ce podj& dzia"ania. -l$ska sta"a si$ czarnym robakiem, ktry gryzie jego dusz$. ,o my, ktrzy go mi"ujemy, musimy wskaza& mu drog$. 1eli rzeczywicie jeste tak oddany jego sprawie, jak utrzymujesz, przemytniku, do"czysz swj g"os do naszyc!. Powiedz mu, %e jestem jedynym namiestnikiem, jakiego mu potrzeba. Przekonaj go o tym, a dopilnuj$, by dosta" nowy statek, gdy po%eglujemy. Statek. /a*os przyjrza" si$ twarzy rozmwcy. 2er 7Pell mia" wielkie uszy ?lorentw, przypominajce uszy krlowej. yrasta"y z nic!, podobnie jak z nozdrzy, k$pki szorstkic! w"osw. 1eszcze wi$cej by"o ic! pod podwjnym

podbrdkiem. 'os mia" szeroki, czo"o wypuk"e, a blisko osadzone oczy spoglda"y na niego wrogo. .am powiedzia, $e ch!tniej dalby mi stos ni$ statek, gdybym jednak wy'wiadczy mu t! przysug!... 1eli zamylasz mnie zdradzi& cign" ser 7Pell to nie zapominaj, prosz$, %e przez wiele lat by"em kasztelanem 2moczej 2ka"y. 9arnizon nale%y do mnie. (apewne nie mog$ ci$ spali& bez zgody krla, zawsze jednak mo%e ci$ spotka& upadek. ("apa" mi$sist "ap za kark /a*osa i pc!n" go mocno do si$gajcej pasa balustrady. Potem popc!n" by"ego przemytnika nieco silniej, zmuszajc go do spojrzenia na dziedziniec. 2"ysza"e mnie3 2"ysza"em odpar" /a*os. / ty 'miesz zwa mnie zdrajc 0 )er ;e"" $%ci" go. ,o wietnie. 8miec!n" si$. 1ego 5i"o& czeka. 5usimy si$ pieszy&. 'a samym szczycie -amiennego 6$bna, w wielkiej, okrg"ej sali zwanej -omnat 5alowanego 2to"u, znale#li 2tannisa 6arat!eona. -rl sta" za meblem, ktremu komnata zawdzi$cza"a sw nazw$. Pot$%ny drewniany blat wyrze#biono i pomalowano na kszta"t esteros, tak jak wyglda"o ono w czasac! 7egona (dobywcy. Obok krla ustawiono %elazny piecyk, w ktrym czerwonopomaraczowym blaskiem p"on$"y w$gle. .ztery wysokie, ostro"ukowe okna wyc!odzi"y na p"noc, po"udnie, wsc!d i zac!d. (a nimi wida& by"o noc i gwia#dziste niebo. /a*os s"ysza" szum wiatru i odleg"e d#wi$ki morza. asza 5i"o& odezwa" si$ ser 7Pell przyprowadzi"em cebulowego rycerza, tak jak rozkaza"e. idz$. )tannis mia" na sobie szar, we"nian bluz$, ciemnoczerwony p"aszcz oraz zwyk"y pas z czarnej skry, przy ktrym zwisa"y miecz i sztylet. 'a g"ow$ w"o%y" czerwono<z"ot koron$, ktrej szpicom nadano kszta"t p"omieni. 1ego wygld przyprawi" /a*osa o szok. -rl wydawa" si$ dziesi$& lat starszy ni% wtedy, gdy po%egna" si$ z nim w -ocu 6urzy, by po%eglowa& na bitw$, ktra przynios"a kl$sk$ im obu. krtko przystrzy%onej brodzie 2tannisa wida& by"o wiele siwyc! w"osw. 2traci" na wadze co najmniej dwa kamienie. 'igdy nie by" t$gim m$%czyzn, teraz jednak koci stercza"y pod jego skr niczym w"cznie pragnce si$ wyrwa& na zewntrz. 'awet korona wydawa"a si$ za du%a na jego g"ow$. Oczy sta"y si$ niebieskimi ka"u%ami lnicymi w g"$bokic! jamac!, a pod skr wyra#nie rysowa"y si$ zarysy czaszki.

9dy jednak zobaczy" /a*osa, na jego ustac! wykwit" blady umiec!. 7 wi$c morze zwrci"o mi mojego rycerza od ryb i cebuli. (wrci"o, asza 5i"o&. /zy w ogle wie, $e siedziaem w jego lochu0 /a*os opad" na jedno kolano. sta, ser /a*osie rozkaza" 2tannis. 6y"o mi ciebie brak, ser. Potrzebuj$ dobrej rady, a ty zawsze mi ni s"u%y"e. Powiedz mi, jaka jest kara za zdrad$3 ,o s"owo zawis"o w powietrzu. Jest straszne pomyla" /a*os. .zy mia" pot$pi& swego wsp"wi$#nia3 7 mo%e siebie3 3rlowie znaj odpowied> na to pytanie lepiej ni$ ktokolwiek inny# (drad$3 wykrztusi" wreszcie s"abym g"osem. 7 jak inaczej to nazwa&, gdy kto sprzeciwia si$ swemu krlowi i prbuje skra& tron, ktry prawnie mu si$ nale%y3 Pytam ci$ po raz drugi, jaka jest zgodnie z prawem kara za zdrad$3 /a*os nie mia" innego wyboru jak odpowiedzie&. :mier& rzek". -ar za zdrad$ jest mier&, asza 5i"o&. (awsze tak by"o. 'ie jestem... nie jestem okr%tnikiem# ser /a5osie. 0nasz mnie. 0nasz mnie od dawna. ,o nie ja wprowadzi"em to prawo. (awsze tak by"o, jeszcze za czasw 7egona, a nawet przedtem. /aemon 6lack0yre, bracia ,oyne, 2$pi -rl, wielki maester +aret!... zdrajcy zawsze p"acili %yciem... nawet )!aenyra ,argaryen. 6y"a crk jednego krla i matk dwc! nast$pnyc!, a mimo to zgin$"a mierci zdrajczyni za to, %e prbowa"a zagarn& koron$, ktra nale%a"a si$ jej bratu. ,o prawo, /a*osie. Prawo. 'ie okruciestwo. ,ak, asza 5i"o&. Nie mwi o mnie. /a*os ulitowa" si$ nad swym wsp"wi$#niem, ktry siedzia" teraz sam w ciemnej celi. iedzia", %e powinien trzyma& j$zyk za z$bami, czu" si$ jednak zm$czony i by"o mu ci$%ko na sercu. Panie, lord ?lorent nie zamierza" ci$ zdradzi& us"ysza" w"asne s"owa. .zy%by przemytnicy zwali to inaczej3 8czyni"em go namiestnikiem, a on c!cia" sprzeda& moje prawa za misk$ groc!u. 6y" nawet gotw odda& im 2!ireen. (amierza" wyda& moje jedyne dziecko za b$karta zrodzonego z kazirodztwa. 9"os krla by" oc!ryp"y z gniewu. 5j brat mia" dar budzenia lojalnoci. 'awet u wrogw. Pod 2ummer!all wygra" trzy bitwy w cigu jednego dnia i sprowadzi" lordw 9randisona i .a00erena do -oca 6urzy jako jecw. ;c! c!orgwie wywiesi" w komnacie w c!arakterze tro0ew. 6ia"e jelonki .a00erena by"y splamione krwi, a picy lew

9randisona rozdarty niemal na dwoje. 7 mimo to cz$sto siadywali pod tymi c!orgwiami, by ca" noc pi& i ucztowa& z )obertem. (abiera" ic! nawet na "owy. -iedy zobaczy"em, jak rzucaj toporami na dziedzicu, powiedzia"em muB '+i "udzie c!cieli ci$ odda& 7erysowi, by sp"on" %ywcem. 'ie powiniene dawa& im do r$ki broni*. )obert tylko si$ rozemia". 1a wtrci"bym 9randisona i .a00erena do loc!u, on natomiast zrobi" z nic! swyc! przyjaci". Lord .a00eren zgin" pod zamkiem 7s!0ord. Powali" go )andyll ,arly, gdy walczy" za )oberta. Lord 9randison zosta" ranny nad ,ridentem i rok p#niej zmar". 5j brat zdoby" ic! mi"o&, a ja potra0i$ sk"oni& ludzi tylko do zdrady. 'awet w"asn rodzin$. 6rata, dziadka, kuzynw, dobrego wuja... ,asza 5i"o& odezwa" si$ ser 7Pell. 6"agam ci$, daj mi szans$ dowie&, %e nie wszyscy ?lorentowie s tak c!wiejni. 2er 7Pell c!cia"by, bym ponownie ruszy" na wojn$ wyjani" /a*osowi krl 2tannis. Lannisterowie sdz, %e jestem ju% pokonany. Opucili mnie prawie wszyscy zaprzysi$%eni lordowie. 'awet lord Cstermont, ojciec mojej matki, ugi" kolan przed 1o00reyem. 9arstka wiernyc! ludzi, ktra jeszcze przy mnie pozosta"a, utraci"a odwag$. ,rawi swe dni na pijastwie oraz !azardzie i li% rany jak zbite k%nd"e. 6itwa ponownie rozpali ic! serca, asza 5i"o& zapewni" ser 7Pell. Pora%ka to c!oroba, na ktr lekarstwem jest zwyci$stwo. (wyci$stwo. -rl wykrzywi" usta w grymasie. 2 zwyci$stwa i zwyci$stwa, ser. Przedstaw swj plan ser /a*osowi. .!cia"bym us"ysze&, co on powie na tw propozycj$. 2er 7Pell zwrci" si$ w stron$ /a*osa z min podobn do tej, jak zapewne mia" na twarzy dumny lord 6elgra*e tego dnia, gdy krl 6aelor 6"ogos"awiony rozkaza" mu umy& pokryte wrzodami stopy %ebraka. ykona" jednak polecenie. Plan, ktry u"o%yli ser 7Pell i 2allad!or 2aan, by" prosty. -ilka godzin %eglugi od 2moczej 2ka"y le%a"a 2zczypcowa yspa, staro%ytna, otoczona przez morskie 0ale siedziba rodu .eltigarw. Lord 7rdrian .eltigar walczy" na .zarnym 'urcie pod sztandarem z gorejcym sercem, gdy jednak dosta" si$ do niewoli, nie tracc czasu, przeszed" na stron$ 1o00reya. Od tej pory przebywa" w -rlewskiej Przystani. ( pewnoci boi si$ gniewu 1ego 5i"oci i nie mie si$ zbli%y& do 2moczej 2ka"y oznajmi" ser 7Pell. ; s"usznie. (dradzi" prawowitego krla. 2er 7Pell c!cia" u%y& 0loty 2allad!ora 2aana oraz ludzi ocalonyc! z .zarnego 'urtu 2tannis nadal mia" na 2moczej 2kale oko"o tysica

pi$ciuset %o"nierzy, w tym ponad po"ow$ ?lorentw by wywrze& zemst$ na lordzie .eltigarze. 2zczypcowa yspa mia"a tylko niewielki garnizon, a w zamku pono& pe"no by"o myrijskic! dywanw, *olanteskiego szk"a, z"otej i srebrnej zastawy, wysadzanyc! klejnotami puc!arw i wspania"yc! soko"w. 6y" tam te% topr z *alyriaskiej stali, rg, ktry wzywa" z g"$bin potwory, szkatu"y pe"ne rubinw i tyle wina, %e cz"owiek nie wypi"by go nawet przez sto lat. .!o& .eltigar pokazywa" wiatu twarz skpca, nigdy nie skpi" grosza na w"asne wygody. (amek powinnimy puci& z dymem, a ludzi wyr%n& zakoczy" ser 7Pell. Obrcimy 2zczypcow ysp$ w pe"ne popio"w i koci pogorzelisko, odpowiednie mieszkanie dla siwyc! wron. ten sposb ca"e krlestwo ujrzy, jaki los czeka tyc!, ktrzy oddaj si$ Lannisterom. )tannis bez s"owa wys"uc!a" recytacji ser 7Pella, zgrzytajc powoli z$bami. 2dz$, %e mo%na by tego dokona& stwierdzi", gdy ?lorent skoczy". )yzyko jest niewielkie. /opki lord )edwyne nie wyp"yn" z 7rbor, 1o00rey wci% nie ma %adnej 0loty. =upy mog"yby nam zapewni& na pewien czas wierno& tego lyseskiego pirata 2allad!ora 2aana. 2zczypcowa yspa sama z siebie nie ma wartoci, lecz jej upadek uwiadomi"by lordowi ,ywinowi, %e moja sprawa nie jest jeszcze przegrana. -rl popatrzy" na /a*osa. Mw $rawd$, ser. .o sdzisz o propozycji ser 7Pella3 Mw prawd!, ser# /a*os przypomnia" sobie mroczn cel$, ktr dzieli" z lordem 7lesterem, wspomnia" 5inoga i Owsiank$. Pomyla" o s"owac!, ktre us"ysza" od ser 7Pella na mocie nad dziedzicem. Statek albo pchni!cie, co mam wybra0 ,o jednak 2tannis go pyta". asza 5i"o& zacz" z namys"em. 2dz$, %e to szalestwo... i tchrzostwo. Tchrzostwo? niemal krzykn" ser 7Pell. 'ikt nie b$dzie zwa" mnie tc!rzem w obecnoci krla. +isza rozkaza" 2tannis. 2er /a*osie, mw dalej. .!c$, by wyjani" swe stanowisko. /a*os spojrza" na ser 7Pella. ,wierdzisz, %e powinnimy pokaza& krlestwu, i% jeszcze nie przegralimy. (ada& cios. znowi& wojn$ ... ale z kim mamy walczy& ? Na )zczy$cowej ,ys$ie nie znajdziemy 2annisterw. 0najdziemy tam zdrajcw odpar" ser 7Pell c!ocia% niewykluczone, %e potra0i"bym wskaza& paru bli%ej domu. 'awet w tej komnacie. /a*os zignorowa" ten atak.

'ie wtpi$, %e lord .eltigar ugi" kolan przed m"odym 1o00reyem. 1est starym, zm$czonym cz"owiekiem i pragnie jedynie dokona& swyc! dni w zamku, popijajc dobre wino z wysadzanyc! klejnotami puc!arw. Ponownie zwrci" si$ w stron$ 2tannisa. 7 mimo to przyby" na twe wezwanie, panie. /a" ci swyc! ludzi i statki. 2ta" u twego boku pod -ocem 6urzy, gdy cign" na nas lord )enly, i jego okr$ty po%eglowa"y w gr$ .zarnego 'urtu. 1ego ludzie walczyli i zabijali za ciebie. P"on$li za ciebie. ,o prawda, %e 2zczypcowa yspa jest s"abo broniona. 2 tam tylko kobiety, dzieci i starcy. 7 dlaczego tak jest3 /latego, %e ic! m$%owie, synowie i ojcowie polegli na .zarnym 'urcie. (gin$li u wiose" albo z mieczami w d"oniac!, walczc pod twoimi c!orgwiami. 7 ser 7Pell c!ce, %ebymy napadli na domy, ktre opucili, zgwa"cili wdowy i wymordowali dzieci. .i prostaczkowie nie s zdrajcami... 2 upiera" si$ ser 7Pell. 'ie wszyscy ludzie .eltigara zgin$li na .zarnym 'urcie. 2etki dosta"y si$ do niewoli i ugi$"y kolana razem z nim. Razem z nim powtrzy" /a*os. ,o jego ludzie. Poprzysi$gli mu wierno&. 1aki mieli wybr3 -a%dy zawsze ma wybr. 5ogli nie kl$kn&. 'iektrzy tak postpili i zap"acili za to %yciem. (gin$li jako wierni poddani. 'iektrzy ludzie s silniejsi od innyc!. /a*os wiedzia", %e to nieprzekonujca odpowied#. 2tannis 6arat!eon by" cz"owiekiem o %elaznej woli, ktry nie rozumia" s"aboci innyc! i jej nie wybacza". 9rze#rywam pomyla" zdesperowany. -a%dy ma obowizek doc!owa& wiernoci prawowitemu krlowi, nawet jeli lord, ktremu s"u%y, oka%e si$ zdrajc oznajmi" 2tannis niedopuszczajcym sprzeciwu tonem. /a*osa ogarn$"a nagle desperacka odwaga, lekkomylno& bliska szalestwu. ,ak jak ty doc!owa"e wiernoci krlowi 7erysowi, gdy twj brat wznis" c!orgwie, asza 5i"o&3 wygarn". (apad"a pe"na szoku cisza. 0drada1 krzykn" po c!wili ser 7Pell, wyszarpujc sztylet zza pasa. asza 5i"o& dopuci" si$ obrazy majestatu prosto w oczy4 /a*os s"ysza", jak 2tannis zgrzyta z$bami. 'a czo"o wystpi"a mu niebieska, obrzmia"a %y"a. 2c!owaj n%, ser 7Pellu. ; zostaw nas samyc!. 1eli asza 5i"o& sobie %yczy...

Aycz$ sobie, %eby wyszed" oznajmi" 2tannis. (ejd# mi z oczu i przylij tu 5elisandre. ,ed"e rozkaz%. 2er 7Pell sc!owa" n%, pok"oni" si$ i ruszy" ku drzwiom, gniewnie stukajc butami o posadzk$. (awsze nadu%ywa"e mojej cierpliwoci ostrzeg" /a*osa 2tannis, gdy ju% zostali sami. 5og$ ci skrci& j$zyk rwnie "atwo jak palce, przemytniku. 1estem twoim cz"owiekiem, asza 5i"o&. 5j j$zyk rwnie% nale%y do ciebie i mo%esz z nim zrobi&, co tylko zec!cesz. 5asz racj$ zgodzi" si$ krl spokojniejszym ju% tonem. 7 ja c!c$, %eby twj j$zyk mwi" prawd$, nawet jeli zdarza si$, %e to gorzki napj. 7erys3 9dyby tylko wiedzia"... to by"a trudna decyzja. 5oja krew al bo mj senior. -rat a"bo kr". ykrzywi" twarz. idzia"e kiedy Aelazny ,ron3 (adziory na oparciu, wst$gi wygi$tej stali, ostre sztyc!y mieczy i no%y, zbityc! i stopionyc! w jedn mas$3 'ie siedzi si$ na nim wygodnie, ser. 7erys kaleczy" si$ tak cz$sto, %e ludzie przezwali go krlem 2trupem, a 5aegor Okrutny zosta" zamordowany na tym tronie. 'iektrzy opowiadaj, %e przez ten tron. (asiadanie na nim nie nale%y do przyjemnoci. .z$sto zadaj$ sobie pytanie, dlaczego moi bracia tak rozpaczliwie go pragn$li. d"aczego ty go $ragniesz? zapyta" go /a*os. 'ie c!odzi o moje pragnienia. ,ron nale%y do mnie, gdy% jestem dziedzicem )oberta. ,ak mwi prawo. Po mnie musi go odziedziczy& moja crka, c!yba %e 2elyse da mi wreszcie syna. Przebieg" lekko trzema palcami po pokrywajcym blat lakierze, g"adkim i pociemnia"ym ze staroci. 1estem krlem i to, czy tego c!c$, nie ma tu nic do rzeczy. 5usz$ spe"ni& obowizek wobec crki. obec krlestwa. 7 nawet wobec )oberta. iem, %e mia" dla mnie niewiele mi"oci, by" jednak moim bratem. ,a lannisterska kobieta przyprawi"a mu rogi i zrobi"a z niego b"azna. 6y& mo%e nawet go zamordowa"a, tak jak zamordowa"a 1ona 7rryna i 'eda 2tarka. (a takie zbrodnie trzeba wymierzy& sprawiedliwo&. (aczynajc od .ersei i jej o!ydnego pomiotu. 7le tylko zaczynajc. (amierzam oczyci& dwr. )obert powinien to uczyni& ju% po ,ridencie. 2er 6arristan powiedzia" mi kiedy, %e pocztkiem zgnilizny, ktra prze%ar"a rzdy 7erysa, by" Farys. %adnym wypadku nie wolno by"o u"askawia& eunuc!a. ; -rlobjcy te% nie. )obert powinien by" przynajmniej pozbawi& 1aimea bia"ego p"aszcza i wys"a& go na 5ur, tak jak radzi" lord 2tark. On jednak pos"uc!a" 1ona 7rryna. 1a by"em wwczas oblegany w -ocu 6urzy i nikt mnie nie pyta" o zdanie. Odwrci"

si$ gwa"townie i przeszy" /a*osa twardym, przenikliwym spojrzeniem. 5w prawd$. /laczego c!cia"e zamordowa& lady 5elisandre3 " wi!c wie o tym# /a*os nie mg" go ok"ama&. 'a .zarnym 'urcie sp"on$"o czterec! moic! synw. Odda"a ic! p"omieniom. 4rzywdzisz j. ,o nie ona wywo"a"a te po%ary. Przeklinaj -rasnala, piromantw i tego g"upiego ?lorenta, ktry wprowadzi" moj 0lot$ prosto w pu"apk$. 7lbo przeklinaj mnie za moj upart dum$, za to, %e odes"a"em j wtedy, gdy by"a mi najbardziej potrzebna. 7le nie przeklinaj 5elisandre. Ona s"u%y mi wiernie. 5aester .ressen s"u%y" ci wiernie. (abi"a go, tak samo jak ser .ortnaya Penrosea i twojego brata Ren"yego. 'ie wygaduj g"upstw zbeszta" go krl. ,o prawda, %e widzia"a mier& )enlyego w p"omieniac!, ale nie jest jej winna bardziej ode mnie. -ap"anka ca"y czas by"a ze mn. ,wj /e*an mo%e to potwierdzi&. (apytaj go, jeli wtpisz w me s"owa. 5elisandre oszcz$dzi"aby )enly ego, gdyby tylko mog"a. ,o ona nalega"a, bym spotka" si$ z nim, da" mu ostatni szans$ zejcia ze cie%ki zdrady. ; to ona przekona"a mnie, bym po ciebie wys"a", gdy ser 7Pell c!cia" ci$ odda& ) h""orowi. 8miec!n" si$ p"g$bkiem. /ziwi ci$ to3 ,ak. ie, %e nie jestem jej przyjacielem ani przyjacielem jej czerwonego boga. 0a to jeste moim. O tym rwnie% wie. 2kin" na /a*osa, ka%c mu podej& bli%ej. .!"opak zac!orowa". 5aester Pylos przystawia mu pijawki. .!"opak3 /a*os natyc!miast pomyla" o swym /e*anie, krlewskim giermku. Mj syn# $anie? /e*an3 ,o dobry c!"opiec. 1est w nim du%o z ciebie. 5wi"em o b$karcie )oberta, tym, ktrego przywie#limy z -oca 6urzy. ) %dric! Stormie. )ozmawia"em z nim w Ogrodzie 7egona. Ona tego c!cia"a. idzia"a to. 2tannis westc!n". .zy c!"opak ci$ oczarowa"3 5a ten dar. Odziedziczy" go po ojcu. ie, %e jest krlewskim synem, ale woli nie pami$ta&, i% jest b$kartem. 8wielbia )oberta, tak samo jak )enly, kiedy by" ma"y. 9dy tylko mj krlewski brat odwiedza" -oniec 6urzy, bawi" si$ w czu"ego ojca. 6y"y te% podarunki ... miecze# kucyki i obszyte 0utrem p"aszcze. szystko to poc!odzi"o od eunuc!a. .!"opak zasypywa" .zerwon ,wierdz$ swymi podzi$kowaniami, a )obert mia" si$ i pyta" Farysa, co mu wyle w tym roku. )enly by" nie lepszy. Pozostawi"

wyc!owanie c!"opaka kasztelanom i maesterom. szyscy oni ulegli jego urokowi. Penrose wola" zgin&, ni% mi go odda&. -rl znowu zazgrzyta" z$bami. ci% mnie to gniewa. 1ak mg" sdzi&, %e skrzywdz$ tego c!"opca3 Przecie% wybra"em )oberta. 9dy nadszed" ten trudny dzie, postawi"em krew wy%ej ni% !onor. "ni razu nie wymieni jego imienia# ,o bardzo zaniepokoi"o /a*osa. 5am nadziej$, %e m"ody Cdric wkrtce wrci do zdrowia. 2tannis zby" jego trosk$ mac!ni$ciem r$ki. ,o tylko przezi$bienie, nic wi$cej. -aszle, ma dreszcze i gorczk$. 5aester Pylos wkrtce sobie z tym poradzi. )ozumiesz, c!"opiec sam w sobie nie ma znaczenia, ale w jego %y"ac! p"ynie krew mojego brata. Ona mwi, %e krlewska krew ma w sobie moc. /a*os nie musia" pyta&, kim jest 'ona*. 2tannis dotkn" 5alowanego 2to"u. )$jrz na to# ceb%"owy rycerz%. .to moje kr"estwo. Moje ,esteros. Przesun" d"oni nad sto"em. .a"e to gadanie o 2iedmiu -rlestwac! to czyste szalestwo. 7egon zrozumia" to trzysta lat temu, gdy sta" tu, gdzie my stoimy teraz. Pomalowali ten st" na jego rozkaz. 0aznaczy"i na nim rzeki i zatoki# wzgrza i gry# zamki# miasta i targowe miasteczka# jeziora# bagna i "asy... nie uwzgl$dnili jednak granic. ,o jest jedno krlestwo i powinien nim w"ada& jeden krl. (eden kr" zgodzi" si$ /a*os. (eden kr" znaczy $okj. (aprowadz$ w esteros sprawiedliwo&. 2er 7Pell wie o sprawiedliwoci rwnie ma"o jak o wojnie. 2zczypcowa yspa na nic by mi si$ nie przyda"a... a poza tym by"by to z"y uczynek, tak jak mwi"e. .eltigar musi osobicie zap"aci& za sw zdrad$. 2tanie si$ to, gdy wreszcie zasid$ na tronie. -a%dy zbierze to, co zasia", od najpot$%niejszego lorda, a% po najn$dzniejszego ulicznika. (apewniam ci$, %e niektrzy strac co wi$cej ni% koniuszki palcw. 5oje krlestwo przez nic! krwawi, a tego nie daruj$. -rl 2tannis odwrci" si$ od sto"u. Na ko"ana# ceb%"owy rycerz%. asza 5i"o&3 (a tw cebul$ i ryby uczyni"em ci$ kiedy rycerzem. (a to mam zamiar da& ci tytu" lorda. (a to3 /a*os nic nie rozumia". ystarcza mi, %e jestem twoim rycerzem, asza 5i"o&. 'ie umiem zac!owywa& si$ po lordowsku. ; bardzo dobrze. (ac!owywa& si$ po lordowsku to znaczy k"ama&. /obrze sobie zapami$ta"em t$ lekcj$. 7 teraz kl$kaj. ,wj krl ci rozkazuje.

/a*os uklk", a 2tannis wydoby" miecz. 5elisandre nazwa"a go :wiat"onoc, czerwonym mieczem bo!aterw, wydobytym z ognia, ktry poc!"on" siedmiu bogw. 9dy or$% wysun" si$ z poc!wy, w komnacie pojania"o. 2tal lni"a blaskiem raz pomaraczowym, raz %"tym, a raz czerwonym. Powietrze wok" niego migota"o. Aaden klejnot nigdy nie lni" tak jasno. 9dy jednak 2tannis dotkn" ramienia /a*osa, okaza"o si$, %e :wiat"onoca w dotyku niczym nie r%ni si$ od innyc! mieczy. )er /a5osie z rod% )eaworthw zapyta" krl czy jeste moim oddanym i wiernym lennikiem, teraz i na zawsze? 1estem, asza 5i"o&. ; czy przysi$gasz wiernie mi s"u%y& przez wszystkie swe dni, udziela& mi szczeryc! rad i s"uc!a& mnie bez zastrze%e, broni& moic! praw i mojego krlestwa przeciw wszystkim nieprzyjacio"om w wielkic! bitwac! i ma"yc! potyczkac!, os"ania& moic! poddanyc! i kara& moic! wrogw3 Przysi$gam, asza 5i"o&. takim razie, /a*osie 2eawort!, wsta z kl$czek jako lord /eszczowego Lasu, admira" wskiego morza i krlewski namiestnik. Przez c!wil$ /a*os by" zbyt oszo"omiony, by mc si$ poruszy&. Dzi' rano obudziem si! w jego lochu# asza 5i"o&, nie mo%esz... nie jestem godzien by& krlewskim namiestnikiem. Nikt nie jest godniejszy od ciebie. 2tannis sc!owa" :wiat"onoc$, poda" /a*osowi r$k$ i pomg" mu wsta&. (estem nisko %rodzony przypomnia" mu /a*os. 'iedawno by"em przemytnikiem. ,woi lordowie nie b$d mnie s"uc!ali. , takim razie mian%jemy nowych "ordw. "e... ja nie umiem czyta&... ani pisa&... 5aester Pylos b$dzie czyta" za ciebie. 7 jeli c!odzi o pisanie, to mojego poprzedniego namiestnika kosztowa"o ono g"ow$. Adam od ciebie tylko tego, co dawa"e mi dotd. 8czciwoci. iernoci. 2"u%by. ( pewnoci znalaz"by si$ kto odpowiedniejszy... jaki wielki lord... 2tannis %ac!n" si$ pogardliwie. ,en c!"opak, 6ar Cmmon3 5j niewierny dziadek3 .eltigar mnie opuci", nowy Felaryon ma sze& lat, a nowy 2unglass po%eglowa" do Folantis, kiedy spali"em jego brata. 2kin" d"oni w gniewnym gecie. ,o prawda, %e zosta"o mi kilku dobryc! ludzi. 2er 9ilbert ?arring nadal utrzymuje dla mnie -oniec 6urzy z dwoma setkami wiernyc! ludzi. Lord 5orrigen, b$kart z 'ocnej Pieni, m"ody .!yttering, mj kuzyn 7ndrew ...

%adnemu z nic! nie u0am jednak tak jak tobie, mj lordzie /eszczowego Lasu. ,y b$dziesz moim namiestnikiem. ,o ciebie c!c$ mie& w bitwie u mego boku. Nast!pna bitwa b!dzie ko%cem nas wszystkich pomyla" /a*os. :ord "lester mia pod tym wzgl!dem racj!# asza 5i"o& prosi" mnie o uczciw rad$. Powiadam ci uczciwie ... brak nam si", by stoczy& jeszcze jedn bitw$ z Lannisterami. 1ego 5i"o& mwi" o najwi$kszej bitwie rozleg" si$ kobiecy g"os z silnym wsc!odnim akcentem. 5elisandre sta"a w drzwiac!, odziana w czerwone jedwabie i migotliwe at"asy. d"oniac! trzyma"a nakryty srebrny p"misek. ,e ma"e wojny to tylko bjki nies0ornyc! dzieci w porwnaniu z tym, co nadejdzie. ,en, ktrego imienia nie wolno wypowiada&, gromadzi sw moc, /a*osie 2eawort!, a jest ona straszliwa, z"a i pot$%na ponad wszelkie wyobra%enie. krtce nadejdzie zimno i noc, ktra nie ma koca. Postawi"a srebrny p"misek na 5alowanym 2tole. .!yba %e wierni ludzie znajd w sobie odwag$, by stan& z nim do walki. Ludzie, ktrzy maj serca z ognia. 2tannis popatrzy" na p"misek. Pokaza"a mi to w p"omieniac!, lordzie /a5osie. idzia"e to, panie3 2tannis 6arat!eon nie ok"ama"by go w podobnej sprawie. 'a w"asne oczy. Po bitwie, gdy ogarn$"a mnie rozpacz, lady 5elisandre poprosi"a mnie, bym spojrza" na p"oncy na kominku ogie. -omin mia" silny cig i z ognia wzbija"y si$ w gr$ drobinki popio"u. bi"em w nie wzrok, czujc si$ jak g"upi, kaza"a mi jednak wpatrzy& si$ g"$biej i ... popi" by" bia"y, a c!o& wznosi" si$ w gr$ z prdem powietrza, nagle wyda"o mi si$, %e spada. :nieg, pomyla"em. Potem iskry zataczy"y wko"o i przerodzi"y si$ w krg poc!odni. Patrzy"em przez ogie na jakie wysokie wzgrze wznoszce si$ nad lasem. $gielki sta"y si$ odzianymi w czer lud#mi, ukrytymi za zas"on poc!odni, a w niegu porusza"y si$ jakie kszta"ty. .!o& ogie by" gorcy, poczu"em zimno tak straszliwe, %e a% zadr%a"em. Potem obraz znikn" i ogie znowu sta" si$ ogniem. ,o, co widzia"em, by"o jednak prawd, postawi"bym na to moje krlestwo. 8czyni"e to wskaza"a 5elisandre. Przekonanie brzmice w g"osie krla przerazi"o /a*osa a% do szpiku koci. ,zgrze w "esie... kszta"ty na niegu... nic z tego nie roz%miem...

,o znaczy, %e walka ju% si$ zacz$"a wyjani"a 5elisandre. Piasek przesypuje si$ przez klepsydr$ szybciej. .zas ludzi na ziemi dobiega ju% niemal koca. 5usimy dzia"a& mia"o, bo inaczej wszelka nadzieja zginie. esteros musi si$ zjednoczy& pod ber"em prawowitego krla, ksi$cia, ktrego obiecano, lorda 2moczej 2ka"y i wybraca )h""ora. 1eli rzeczywicie nim jestem, to )!llor dokona" dziwnego wyboru. -rl skrzywi" si$, jakby posmakowa" czego obrzydliwego. /laczego ja, a nie moi bracia3 )enly i jego brzoskwinia. idz$ w snac! sok ciekncy mu z ust i krew tryskajc z gard"a. 9dyby wykona" swj braterski obowizek, zmia%d%ylibymy lorda ,ywina. 'awet )obert by"by dumny z takiego zwyci$stwa. )obert... 2tannis zgrzytn" gwa"townie z$bami. On rwnie% mi si$ ni. 1ak si$ mieje. Pije. Przec!wala. tym w"anie by" najlepszy. tym i w walce. 'igdy nie przewy%szy"em go w niczym. Pan :wiat"a powinien zrobi& swym wojownikiem )oberta. /laczego ja3 /latego, %e jeste sprawiedliwym m$%em wyjani"a 5elisandre. 2prawiedliwy m%. 2tannis dotkn" palcem nakrytego p"miska. 0 $ijawkami. Tak potwierdzi"a 5elisandre ale musz$ powtrzy& ci raz jeszcze, %e nie t$dy droga. Przysi$g"a, %e to poskutkuje. 'a twarzy krla malowa" si$ gniew. !osk%tk%je... i nie $osk%tk%je. i$c jak b$dzie3 3 tak# i tak. ypowiadaj si$ janiej, kobieto. 9dy ognie wypowiedz si$ janiej, ja rwnie% to uczyni$. p"omieniac! kryje si$ prawda, lecz nie zawsze "atwo jest j ujrze&. ielki rubin, ktry mia"a u gard"a, spija" blask dobywajcy si$ z piecyka. /aj mi c!"opca, asza 5i"o&. ,o pewniejszy sposb. Lepszy. /aj mi c!"opca, a obudz$ kamiennego smoka. 1u% ci powiedzia"em 'nie*. .% znaczy jeden c!"opiec z nieprawego "o%a wobec wszystkic! c!"opcw i dziewczt w esteros. obec wszystkic! dzieci, jakie kiedykolwiek si$ narodz we wszystkic! krlestwac! wiata. (est niewinny. 9dyby nie splugawi" twego ma"%eskiego "o%a, doczeka"by si$ ju% w"asnyc! synw. Okry" ci$ wstydem. z pewnoci

)obert okry" mnie wstydem. 'ie ten c!"opak. 5oja crka go polubi"a. 7 w jego %y"ac! p"ynie moja krew. 4rew twojego brata wskaza"a 5elisandre. 4rew kr"a. Ty"ko kr"ewska krew mo%e obudzi& kamiennego smoka. 2tannis zazgrzyta" z$bami. 'ie c!c$ ju% wi$cej o tym s"ysze&. .zasy smokw min$"y. ,argaryenowie niejeden raz prbowali je o%ywi& i zrobili z siebie b"aznw albo trupy. Plama jest jedynym b"aznem, jakiego potrzebujemy na tej zapomnianej przez bogw skale. 5asz pijawki. )b, co do ciebie nale%y. 5elisandre poc!yli"a sztywno g"ow$. 1ak mj krl rozka%e. 2i$gn$"a praw r$k do lewego r$kawa i sypn$"a do piecyka gar& jakiego proszku. $gielki zasycza"y g"ono. 9dy ogarn" je jasny p"omie, kobieta w czerwieni wzi$"a ze sto"u p"misek i poda"a go krlowi. /a*os przyglda" si$, jak unios"a pokrywk$. rodku le%a"y trzy wielkie czarne pijawki, opite krwi. 3rwi chopca zrozumia" cebulowy rycerz. 3rlewsk krwi # )tannis wycign" r$k$ i zacisn" palce na jednej z nic!. Powiedz imi$ poleci"a 5elisandre. Pijawka wi"a si$ w krlewskim ucisku, prbujc przyssa& si$ do jednego z jego palcw. 7z%r$ator rzek" 2tannis. (offrey -aratheon. 9dy cisn" pijawk$ w ogie, zwin$"a si$ pord w$gli niczym jesienny li& i sp"on$"a. -rl z"apa" drug. 7z%r$ator oznajmi", tym razem g"oniej. 6alon 9reyjoy. )zuci" j lekko na piecyk. .ia"o pijawki p$k"o i z sykiem eksplodowa"a z niej dymica krew. /o d"oni krla tra0i"a ostatnia pijawka. ,ym razem przyglda" si$ przez c!wil$, jak wije si$ pomi$dzy jego palcami. 7z%r$ator powiedzia" wreszcie. Robb )tark. .isn" pijawk$ w p"omienie.

#aime
=a#nia +arren!al by"a ciemnym, parnym pomieszczeniem o niskim su0icie. 2ta"o w niej mnstwo wie"kich kamiennych wanien. Gdy w$rowadzono (aime a

do rodka, okaza"o si$, %e w jednej z nic! siedzi 6rienne, ktra szorowa"a sobie rami$ z zapami$ta"oci blisk gniewu. Nie tak mocno# dziewko zawo"a". (edrzesz sobie skr$. Odrzuci"a szczotk$ i zakry"a cycki d"omi wielkimi jak "apska 9regora .leganea. 5a"e, spiczaste pczki, ktre tak bardzo pragn$"a ukry&, wyglda"yby bardziej naturalnie na jakiej dziesi$cioletniej dziewczynce ni% na jej szerokiej, muskularnej piersi. +o ty t% robisz? zapyta"a. Lord 6olton nalega, bym spo%y" z nim kolacj$, nie c!cia" jednak zaprosi& moic! pc!e". 1aime pocign" lew r$k za r$kaw stra%nika. Pom% mi si$ wydosta& z tyc! mierdzcyc! "ac!manw. 1edn r$k nie mg" nawet rozwiza& sobie spodni. 5$%czyzna nie mia" zbyt zadowolonej miny, wykona" jednak polecenie. teraz nas zostaw rozkaza" 1aime, gdy jego ubranie le%a"o ju% na stosie na mokrej kamiennej pod"odze. Pani z ,art!u nie %yczy sobie, by takie szumowiny jak ty gapi"y si$ na je j cycki. skaza" kikutem na us"ugujc 6rienne kobiet$ o ostrej, wskiej twarzy. ,y te%. (aczekaj na zewntrz. ,u s tylko jedne drzwi, a dziewka jest za du%a, %eby mog"a si$ wymkn& przez komin. 'awyk pos"uszestwa by" g"$boko zakorzeniony. -obieta wysz"a na zewntrz tu% za stra%nikiem, zostawiajc ic! samyc! w "a#ni. anny w stylu olnyc! 5iast by"y tak wielkie, %e mog"oby si$ w nic! pomieci& szeciu, siedmiu ludzi. 1aime wdrapa" si$, powoli i niezgrabnie, do tej, w ktrej siedzia"a dziewka. Oczy mia" otwarte, c!o& mimo pijawek >yburna wok" prawego wci% utrzymywa"a si$ opuc!lizna. .zu" si$ tak, jakby mia" sto dziewi$& lat, to znaczy znacznie lepiej ni% w c!wili przybycia do +arren!al. 6rienne odsun$"a si$ od niego jak najda"ej. 2 tu jeszcze inne wanny. ,a mi si$ podoba. ( wielk ostro%noci zanurzy" si$ po podbrdek w gorcej wodzie. 'ie obawiaj si$ dziewko. ,woje uda maj 0ioletowo< zielon barw$ i nie interesuje mnie to, co masz mi$dzy nimi. Praw r$k$ musia" oprze& o brzeg wanny, jako %e >yburn ostrzega" go, by nie zamoczy" banda%a. .zu", jak z jego ng odp"ywa napi$cie, lecz w g"owie nadal mu si$ kr$ci"o. ycignij mnie, jeli zemdlej$. Aaden Lannister nigdy nie utopi" si$ w kpieli. 'ie mam zamiaru by& pierwszy. 7 co mnie to obc!odzi, jeli zginiesz3 ("o%y"a solenn przysi$g$. 8miec!n" si$, widzc, jak na grub, bia" kolumn$ jej szyi wpe"za rumieniec. Odwrci"a si$ do niego plecami.

'adal jeste niemia" dziewic3 .o masz takiego, czego twoim zdaniem nie widzia"em3 2i$gn" po szczotk$, ktr upuci"a, uj" j w palce i zacz" si$ szorowa& od niec!cenia. 'awet to przyc!odzi"o mu z trudnoci. :ew r!k! mam zupenie do niczego# 'iemniej jednak, zaskorupia"y brud zmywa" si$ z jego skry, a woda robi"a si$ coraz ciemniejsza. /ziewka odwrci"a si$ do niego plecami. 5i$nie jej pot$%nyc! barkw by"y mocno napi$te. .zy a% tak bardzo przeszkadza ci widok mojego kikuta3 zapyta" 1aime. Powinna si$ cieszy&. 2traci"em r$k$, ktr zabi"em krla. )$k$, ktr wyrzuci"em z wie%y ma"ego 2tarka. )$k$, ktr wsuwa"em mi$dzy nogi mojej siostrze, %eby si$ zrobi"a wilgotna. Podsun" jej kikut pod nos. 'ic dziwnego, %e )enly zgin", jeli ty go strzeg"a. (erwa"a si$ na rwne nogi, jakby j uderzy", rozc!lapujc wok" gorc wod$. -iedy wyc!odzi"a z wanny, 1aime zauwa%y" mi$dzy jej nogami k$p$ g$styc! blond w"osw. 6rienne by"a znacznie bardziej w"oc!ata od jego siostry. 1ego kutas poruszy" si$ pod wod, w niedorzeczny sposb reagujc na ten widok. *eraz ju$ wiem na pewno, $e za dugo przebywaem z daa od /ersei# Odwrci" wzrok, zak"opotany reakcj w"asnego cia"a. ,o by"o niegodne wymamrota". 1estem rozgoryczonym kalek. ybacz mi, dziewko. 'iewielu jest m$%czyzn, ktrzy potra0iliby mnie st rzec tak dobrze jak ty. Owin$"a sw nago& w r$cznik. /rwisz ze mnie? ,o znowu obudzi"o w nim gniew. .zy jeste t$pa jak buzdygan3 ,o by"y przeprosiny. (m$czy"y mnie wieczne k"tnie z tob. 5o%e zawarlibymy rozejm3 )ozejmy opieraj si$ na zau0aniu. .!cesz, %ebym zau0a"a... iem, -rlobjcy. iaro"omcy, ktry zamordowa" biednego, sm$tnego 7erysa ,argaryena. 1aime pryc!n" pogardliwie. ,o nie z powodu 7erysa czuj$ %al, tylko z powodu )oberta. 'a uczcie koronacyjnej rzek" miB '2"ysza"em, %e przezwali ci$ -rlobjc. Postaraj si$, %eby nie przesz"o ci to w nawyk*. Potem rykn" miec!em. 1ak to si$ dzieje, %e nikt nie nazywa )oberta wiaro"omc3 )ozdar" krlestwo na strz$py, ale to ja mam gwno zamiast !onoru. )obert uczyni" to z mi"oci. !o nogach 6rienne cieka"a woda, ktra tworzy"a u jej stp ka"u%$.

)obert uczyni" to dla zaspokojenia ura%onej dumy, dla cipy i "adnej buzi. 1aime zacisn" pi$&... czy raczej zacisn"by j, gdyby mia" d"o. 1ego rami$ przeszy" bl, okrutny jak miec! )oberta. +!cia" ratowa& krlestwo nie ust$powa"a. )atowa krlestwo# .zy wiesz, %e mj brat podpali" .zarny 'urt3 /ziki ogie pali si$ na wodzie. 7erys kpa"by si$ w nim, gdyby si$ odwa%y". szyscy ,argaryenowie byli ob"kani na punkcie ognia. (aimeowi kr$ci"o si$ w g"owie. *u jest za gor co, a we krwi mam jeszcze trucizn!, pozosta po gor czce# Nie jestem sob # sun" si$ do wody a% po podbrdek. 2plugawi"em bia"y p"aszcz... tego dnia mia"em na sobie z"ot zbroj$, ale... ("ot zbroj$3 1ej g"os wydawa" si$ s"aby i odleg"y. 1aime unosi" si$ w morzu gorca i wspomnie. -iedy namiestnik z taczcymi gry0ami w !erbie przegra" 6itw$ /zwonw, 7erys go wygna". Dlacze#o opowiadam o tym tem! niedorzecznem!, brzydkiem! dzieck!0 (da" sobie w kocu spraw$, %e )obert nie jest zwyk"ym wyj$tym spod prawa lordem, ktrego b$dzie mg" bez trudu zmia%d%y&, lecz najwi$ksz gro#b, z jak zetkn" si$ rd ,argaryenw od czasw /aemona 6lack0yrea. -rl w nieuprzejmyc! s"owac! przypomnia" Lewynowi 5artellowi, %e ma w r$ku Cli$, i wys"a" go, by przej" dowdztwo nad dziesi$cioma tysicami /ornijczykw, ktrzy pod%ali krlewskim traktem. 1on /arry i 6arristan 2elmy pojec!ali do -amiennego 2eptu, by zebra& jak najwi$cej ludzi gry0owego namiestnika, a ksi%$ )!aegar wrci" z po"udnia i przekona" 7erysa, %eby zapomnia" o dumie i wezwa" mojego ojca. ( .asterly )ock nie wrci" jednak %aden kruk i krl przestraszy" si$ jeszcze bardziej. sz$dzie dopatrywa" si$ zdrajcw, a Farys zawsze us"u%nie wskazywa" mu tyc!, ktrzy umkn$li jego uwadze. 1ego 5i"o& rozkaza" alc!emikom rozmieci& pod ca" -rlewsk Przystani skrytki z dzikim ogniem. Pod 2eptem 6aelora i pod ruderami w (apc!lonym ,y"ku, pod stajniami i magazynami, pod wszystkimi siedmioma bramami, a nawet w piwnicac! samej .zerwonej ,wierdzy. szystko to zrobi"a w najwi$kszej tajemnicy garstka mistrzw piromantw. 'ie u0ali nawet w"asnym akolitom. -rlowa ju% od wielu lat przymyka"a na wszystko oczy, a )!aegar zaj" si$ zbieraniem armii. 'owy namiestnik 7erysa, ten od buzdyganu i sztyletu, nie by" jednak zupe"nym g"upcem i, widzc, %e )ossart, 6elis i 9arigus co c!wila odwiedzaj krla, zacz" co podejrzewa&. 5ia" na imi$

.!elsted, lord .!elsted. Przypomnia" to sobie nagle, w trakcie opowieci. 5ia"em go za tc!rza, lecz w dniu, gdy wreszcie stawi" czo"o 7erysowi, znalaz" gdzie odwag$. (robi", co tylko mg", %eby go odwie& od owego zamiaru. Przekonywa" go, %artowa", grozi", a na koniec b"aga". -iedy nic nie pomog"o, zerwa" "acuc! i cisn" go na pod"og$. 7erys spali" go za to %ywcem i powiesi" "acuc! na szyi )ossarta, swego ulubionego piromana. ,ego, ktry upiek" lorda )ickarda 2tarka w jego w"asnej zbroi. 7 ja ca"y ten czas sta"em zakuty w bia"y pancerz u stp Aelaznego ,ronu, nieruc!omy jak trup, strzegc mojego krla i jego s"odkic! tajemnic. )ozumiesz, wszyscy moi zaprzysi$%eni bracia byli daleko, ale mnie 7erys lubi" zawsze trzyma& pod r$k. 'ie u0a" mi, gdy% by"em synem swego ojca. .!cia", %eby Farys mg" mie& mnie na oku dzie i noc. /latego s"ysza"em wszystko. Przypomnia" sobie, jak lni"y oczy )ossarta, gdy piromanta rozwija" swe mapy, by pokaza&, gdzie trzeba umieci& 'substancj$*. Garig%s i -e"is by"i tacy sami. )!aegar spotka" si$ z )obertem nad ,ridentem. iesz, co si$ tam wydarzy"o. 9dy wieci o tym dotar"y na dwr, 7erys odes"a" krlow na 2mocz 2ka"$, razem z ksi$ciem Fiserysem. -si$%na Clia rwnie% c!cia"a pop"yn&, ale jej zabroni". 2kd przysz"o mu do g"owy, %e ksi%$ Lewyn z pewnoci zdradzi" )!aegara nad ,ridentem, sdzi" jednak, %e potra0i zmusi& /orne do zac!owania wiernoci, pod warunkiem, %e zatrzyma przy sobie Cli$ i 7egona. 2"ysza"em, jak mwi" )ossartowiB '(drajcy c!c zdoby& moje miasto, ale ja oddam im tylko zgliszcza. 'iec! )obert zostanie krlem zw$glonyc! koci i pieczonego mi$sa *. Targaryenowie zawsze pal swyc! zmar"yc!, zamiast c!owa& ic! w ziemi, a 7erys c!cia" mie& najwi$kszy stos pogrzebowy w !istorii swego rodu, c!o&, szczerze mwic, nie sdz$, by naprawd$ wierzy", %e zginie. Podobnie jak 7erion 1asny P"omie przed nim, by" przekonany, %e ogie go przeobrazi ... %e narodzi si$ na nowo jako smok i obrci wrogw w popi". 'ed 2tark gna" ju% na po"udnie z przedni stra% )oberta, ale wojska mojego ojca dotar"y do miasta pierwsze. Pycelle przekona" krla, %e jego namiestnik zac!odu przyby" go broni&. /latego 7erys otworzy" bramy. ,en jedyny raz powinien by" pos"uc!a& Farysa i w"anie wtedy go zignorowa". 5j ojciec nie miesza" si$ do wojny, wspominajc wszystkie krzywdy, ktre wyrzdzi" mu 7erys. .!cia", by rd Lannisterw znalaz" si$ po stronie zwyci$zcw. Po ,ridencie podj" decyzj$. 5nie przypad" obowizek obrony .zerwonej ,wierdzy, wiedzia"em jednak, %e sprawa jest przegrana. 'apisa"em do 7erysa z prob o upowa%nienie do negocjacji. 5j cz"owiek przynis" mi w odpowiedzi krlewski rozkaz. '1eli nie jeste zdrajc, przynie mi g"ow$ swego ojca *. 7erys nie c!cia"

nawet s"ysze& o kapitulacji. 5j wys"annik powiedzia" mi, %e jest z nim lord )ossart. iedzia"em, co to znaczy. -iedy znalaz"em )ossarta, by" ubrany jak zwyk"y zbrojny i bieg" ku bocznej bramie. 1ego wykoczy"em najpierw. Potem zabi"em 7erysa, nim zd%y" znale#& innego pos"aca, ktry zanis"by wiadomo& piromantom. Po kilku dniac! wytropi"em pozosta"yc! i ic! rwnie% za"atwi"em. 6elis o0erowa" mi z"oto, a 9arigus b"aga" ze "zami o zmi"owanie. 'o c%, miecz jest bardziej mi"osierny od ognia, nie sdz$ jednak, by 9arigus doceni" "ask$, ktr mu wywiadczy"em. oda ju% wystyg"a. 9dy 1aime otworzy" oczy, zauwa%y", %e spoglda na kikut. *a r!ka uczynia mnie 3rlobjc # -ozio" ograbi" go z c!wa"y i z !aby. /o mi zostao0 3im teraz jestem0 /ziewka wyglda"a miesznie. Przyciska"a do skpyc! cyckw r$cznik, spod ktrego wystawa"y grube bia"e nogi. .zy%by zaniemwi"a od mojej opowieci3 Przeklnij mnie, poca"uj albo nazwij k"amc. (rb co. 1eli to prawda, to dlaczego nikt o tym nie wie3 )ycerze 9wardii -rlewskiej przysi$gaj strzec tajemnic krla. .!cia"aby, %ebym z"ama" przysi$g$3 1aime wybuc!n" miec!em. 5ylisz, %e szlac!etny lord inter0ell c!cia" s"uc!a& moic! wtpliwyc! usprawiedliwie3 ,aki !onorowy cz"owiek jak on3 ystarczy"o, by na mnie spojrza" i ju% uzna" mnie za winnego. 1aime podnis" si$ c!wiejnie. Po piersi sp"yn$"a mu zimna woda. 1akim prawem wilk mia"by osdza& lwa3 1akim prawem3 Ogarn$"o go gwa"towne dr%enie. yc!odzc z wanny, uderzy" kikutem o jej brzeg. 1ego cia"o przeszy" straszliwy bl ... i nagle "a#nia zawirowa"a. 6rienne z"apa"a go, nim zd%y" upa&. 1ej pokryte g$si skrk rami$ by"o zimne i mokre, by"a jednak silna i bardziej delikatna, ni% si$ spodziewa". +est delikatniejsza ni$ /ersei pomyla", gdy pomaga"a mu wyj& z wanny. 'ogi gi$"y si$ pod nim niczym kutas, ktry nie c!ce stan&. 2tra%e4 us"ysza" krzyk dziewki. 4r"objca1 Jaime pomyla". Mam na imi! +aime# 9dy odzyska" przytomno&, le%a" na mokrej posadzce. 2tra%nicy, dziewka i >yburn stali wok" niego z zatroskanymi minami. 6rienne by"a naga, wydawa"o si$ jednak, %e na moment o tym zapomnia"a. 9orca kpiel czasem ma takie dzia"anie t"umaczy" im maester >yburn. Nie, nie jest ju$ maesterem# -abrali mu a%cuch# 'adal ma we krwi trucizn$, a do tego jest niedo%ywiony. .zym go karmilicie3

Robakami# szczynami i szarymi rzygami odpowiedzia" 1aime. 2uc!arami, wod i owsiank skorygowa" go stra%nik. "e on $rawie nic nie je. .o mamy z nim zrobi&3 yszorujcie go i ubierzcie. 1eli b$dzie trzeba, zaniecie go do -rlewskiego 2tosu odpar" >yburn. Lord 6olton koniecznie c!ce zje& z nim dzi kolacj$. (osta"o niewiele czasu. Przyniecie dla niego czyste ubranie za%da"a 6rienne. 1a go umyj$ i ubior$. Pozostali oc!oczo zostawili jej to zadanie. Podnieli go z pod"ogi i posadzili na kamiennej "awie pod cian. 6rienne posz"a po swj r$cznik i wrci"a ze sztywn szczotk, by dokoczy& szorowania. 1eden ze stra%nikw da" jej brzytw$, ktr przyci$"a 1aime owi brod$. Po c!wili wrci" >yburn z we"nian bielizn, czystymi, czarnymi we"nianymi portkami, lu#n, zielon bluz oraz skrzan kurtk sznurowan od przodu. 1aime owi przesta"o si$ ju% kr$ci& w g"owie, nadal jednak czu" si$ rwnie niezgrabny. (do"a" si$ ubra& tylko dzi$ki pomocy dziewki. Przyda"oby si$ jeszcze srebrne zwierciad"o. -omediancki maester przynis" czyste ubranie rwnie% dla 6rienneB poplamion, r%ow sukni$ z at"asu oraz lnian !alk$. !rzykro mi, pani. ,o jedyne kobiece stroje w +arren!al, ktre nie s na ciebie za ma"e. 'a pierwszy rzut oka by"o wida&, %e sukni$ uszyto dla kogo, kto by" w$%szy w ramionac!, mia" krtsze nogi i znacznie wi$ksze piersi. Pi$kne myrijskie koronki nie ukrywa"y pokrywajcyc! skr$ 6rienne siniakw. (wa%ywszy wszystko razem, dziewka wyglda"a w tym stroju miesznie. +est szersza w barach ode mnie i ma te$ grubsz szyj! zauwa%y" 1aime. Nic dziwnego, $e woli si! ubiera w kolczug!# Poza tym w r%owym nie by"o jej do twarzy. Przyszed" mu do g"owy tuzin z"oliwyc! uwag, tym razem jednak zac!owa" je dla siebie. Lepiej jej nie gniewa&. 1edn r$k na pewno jej nie pokona. >yburn przynis" rwnie% manierk$. +o to jest? zapyta" 1aime, gdy pozbawiony "acuc!a maester podsun" mu j do ust. Lukrecja maczana w occie, z miodem i go#dzikami. ,o doda ci si" i rozjani w g"owie. Przynie mi eliksir, od ktrego wyrastaj nowe r$ce za%da" 1aime. .to# czego mi trzeba. ,y$ij to poleci"a 6rienne bez ladu umiec!u na twarzy. Pos"uc!a" jej.

5in$"o p" godziny, nim poczu" si$ wystarczajco silny, by stan&. Po ciemnej, ciep"ej i wilgotnej "a#ni powietrze na dworze by"o ostre jak wymierzony policzek. 1ego lordowska mo& z pewnoci ju% go szuka oznajmi" >yburnowi stra%nik. ; jej rwnie%. .zy b$d$ musia" go nie&3 5og$ c!odzi&. 6rienne, pos"u% mi ramieniem. 1aime uczepi" si$ jej i pozwoli", by poprowadzili go przez dziedziniec do ogromnej, wietrznej komnaty, jeszcze wi$kszej ni% sala tronowa w -rlewskiej Przystani. Pod cianami, co jakie dziesi$& stp, rozmieszczono olbrzymie paleniska. 6y"o ic! wi$cej, ni% by" w stanie policzy&, lecz w %adnym z nic! nie rozpalono ognia i wewntrz panowa" przenikliwy c!"d. /rzwi i sc!odw, ktre koczy"y si$ dwie galerie wy%ej, strzeg"o dwunastu odzianyc! w 0utra w"cznikw. Porodku tej ogromnej, pustej przestrzeni, za ustawionym na ko#le sto"em otoczonym ca"ymi akrami g"adkiej, "upkowej posadzki, siedzia" lord /read0ort, ktremu towarzyszy" jedynie podczaszy. !anie odezwa"a si$ 6rienne, gdy zatrzymali si$ przed nim. .czy Roosea 6oltona by"y janiejsze ni% "upek, lecz ciemniejsze ni% mleko, a jego g"os delikatny niczym paj$czyna. .iesz$ si$, %e odzyska"e ju% si"y i mo%esz mi towarzyszy&, ser. 8sid# prosz$, pani. skaza" na le%ce na stole ser, c!leb, zimne mi$sa i owoce. olicie czerwone czy bia"e wino3 Obawiam si$, %e nie jest nadzwyczajne. 2er 7mory niemal ca"kowicie osuszy" piwnice lady !ent. 5am nadziej$, %e go za to zabi"e. 1aime szybko usiad" na wskazanym miejscu, by lord 6olton nie zauwa%y", jaki jest s"aby. 6ia"e wino jest dla 2tarkw. /obry Lannister pije tylko czerwone. 1a wol$ wod$ oznajmi"a 6rienne. 6"marze# czerwone wino d"a ser (aime a, wod$ dla lady 6rienne i !ipokras dla mnie. Lord 6olton skin" d"oni na stra%nikw, rozkazujc im odej&. 5$%czy#ni oddalili si$ bez s"owa. 1aime z przyzwyczajenia si$gn" po wino praw r$k. ,rci" kikutem puc!ar, ktry zac!wia" si$, wylewajc na czysty lniany banda% krople jaskrawoczerwonego trunku. 5usia" z"apa& kielic! lew r$k, %eby si$ nie przewrci", 6olton jednak uda", %e nie zauwa%a jego niezgrabnoci. Lord /read0ort wzi" w r$k$ suszon liwk$ i zjad" j ma"ymi kskami. Pocz$stuj si$ liwk, ser 1aime. 2 bardzo s"odkie i u"atwiaj prac$ kiszek. Lord Fargo zabra" je z jakiej gospody, zanim j spali".

5oje kiszki pracuj ca"kiem nie#le, kozio" nie jest lordem, a twoje liwki interesuj mnie znacznie mniej ni% twoje zamiary. ,obec ciebie? 'a ustac! lorda 6oltona pojawi" si$ blady umieszek. 1este niebezpieczn zdobycz, ser. 9dzie tylko si$ zjawisz, siejesz niezgod$. 'awet tutaj, w moim szcz$liwym domu +arren!al. 1ego g"os by" tylko o jeden ton g"oniejszy od szeptu. ;, jak si$ zdaje, rwnie% w )i*errun. .zy wiesz, %e Cdmure ,ully zao0erowa" w nagrod$ za pojmanie ciebie tysic z"otyc! smokw3 Tylko tyle0 5oja siostra zap"aci dziesi$& razy wi$cej. 'aprawd$3 (nowu ten umiec!. Pojawi" si$ na mgnienie oka i rwnie szybko znikn". /ziesi$& tysi$cy smokw to ogromna suma. )zecz jasna, nie mo%na te% zapomina& o propozycji lorda -arstarka, ktry zao0erowa" r$k$ swej crki cz"owiekowi, ktry przyniesie mu twoj g"ow$. 7 twj kozio" oczywicie zrozumia" to na odwrt wtrci" 1aime. 6olton zac!ic!ota" cic!o. .zy wiedzia"e, %e +arrion -arstark by" tu jecem, gdy zdobylimy zamek3 Odda"em mu wszystkic! ludzi z -ar!oldu, ktrzy byli z nami i wys"a"em go razem z 9lo*erem. 5am nadziej$, %e w /uskendale nie sta"o mu si$ nic z"ego... bo w przeciwnym razie 7lys -arstark b$dzie jedynym ocala"ym potomkiem "orda Rickarda. ybra" sobie kolejn liwk$. 'a szcz$cie dla ciebie, nie potrzebuj$ %ony. 6$dc w 6li#niakac!, polubi"em lady ald$ ?rey. Pi$kn ald$3 1aime prbowa" niezgrabnie przytrzyma& c!leb kikutem, by urwa& go lew r$k. 9rub ald$. Lord ?rey o0erowa" mi w posagu tyle srebra, ile b$dzie wa%y"a panna m"oda, dokona"em wi$c wyboru stosownie do tego. Clmarze, u"am troc!$ c!leba ser 1aimeowi. .!"opiec urwa" z kocwki boc!na kawa" wielkoci pi$ci i wr$czy" go gociowi. 6rienne sama urwa"a sobie c!leb. 2ordzie -o"ton odezwa"a si$. 2"ysza"am, %e zamierzasz odda& +arren!al Fargo +oatowi. ,akiej ceny za%da" odpar" lord 6olton. Lannisterowie nie s jedynymi lud#mi, ktrzy p"ac swe d"ugi. ,ak czy inaczej, musz$ szybko opuci& ten zamek. Cdmure ,ully ma polubi& w 6li#niakac! lady )oslin ?rey i mj krl %da, bym by" obecny na lubie. 6dm%re? zdziwi" si$ 1aime. Nie Robb )tark?

1ego 5i"o& krl )obb ma ju% %on$. 6olton wyplu" sobie pestk$ w d"o i od"o%y" j na bok. +rk$ esterlingw z ,urni. 2"ysza"em, %e ma na imi$ 1eyne. ( pewnoci j znasz, ser. 1ej ojciec jest c!or%ym twego ojca. 5j ojciec ma ca"e mnstwo c!or%yc!, a wi$kszo& z nic! ma crki. 1aime si$gn" po puc!ar, prbujc sobie przypomnie& t$ 1eyne. esterlingowie byli starym rodem, ktry mia" wi$cej dumy ni% znaczenia. ,o nie mo%e by& prawda upiera"a si$ 6rienne. -rl )obb poprzysig" polubi& crk$ ?reyw. 'igdy nie z"ama"by s"owa... 1ego 5i"o& jest szesnastoletnim c!"opcem zauwa%y" "agodnym tonem Roose -o"ton. 6y"bym wdzi$czny, gdyby nie kwestionowa"a moic! s"w, pani. (aimeowi by"o niemal %al )obba 2tarka. &ygra wojn! na polu bitwy, a przegra j w sypialni# (iedny gupiec# 7 co lord alder na to, %e otrzyma na kolacj$ pstrga zamiast wi"ka? zapyta". Oc!, pstrg to smakowity ksek. 6olton wskaza" bladym palcem na podczaszego. .!ocia% mj biedny Clmar jest zrozpaczony. 5ia" polubi& 7ry$ 2tark, ale mj dobry ojciec ?rey nie mia" innego wyboru jak zerwa& zar$czyny, gdy tylko krl )obb go zdradzi". .zy s jakie wieci o 7ryi 2tark3 6rienne poc!yli"a si$ na krzele. Lady .atelyn ba"a si$... czy dziewczynka jeszcze %yje3 Oc!, %yje zapewni" lord /read0ort. 1este tego pewien, panie3 )oose 6olton wzruszy" ramionami. To prawda, %e 7rya 2tark na pewien czas zagin$"a, ale teraz j odnaleziono. /opilnuj$, by wrci"a bezpiecznie na p"noc. .na i jej siostra nalega"a 6rienne. ,yrion Lannister obieca", %e odda za swego brata obie dziewczynki. ,o wyra#nie rozbawi"o lorda /readfort. Pani, czy nikt ci tego nie powiedzia"3 Lannisterowie k"ami. .zy%by c!cia" zniewa%y& !onor mojego rodu3 1aime uj" w jedyn d"o n% do sera. (aokrglony, t$py koniec zauwa%y", przesuwajc palcem po ostrzu ale i tak wbije ci si$ w oko. 'a czo"o wystpi" mu pot. 5g" jedynie mie& nadziej$, %e nie wida& po nim, jaki jest s"aby. 'a ustac! lorda 6oltona znowu pojawi" si$ c!arakterystyczny umieszek.

:mia"o przemawiasz, jak na cz"owieka, ktry potrzebuje pomocy, by u"ama& sobie c!leba. Przypominam ci, %e ze wszystkic! stron otaczaj nas moi stra%nicy. (e wszystkic! stron w odleg"oci p" mili. 1aime rozejrza" si$ po ogromnej sali. 'im do nas dobiegn, b$dziesz martwy jak 7erys. 'ie jest godne rycerza grozi& gospodarzowi nad jego s erem i o"iwkami zgani" go lord /read0ort. 'a p"nocy nadal uwa%amy prawa gocinnoci za wi$te. 1estem tu jecem, nie gociem. ,wj kozio" uci" mi r$k$. 1eli sdzisz, %e zapomn$ o tym dzi$ki paru liwkom, to pope"niasz straszliwy b"d. To nie $rzy$ad"o lordowi 6oltonowi do gustu. 6y& mo%e pope"niam. 6y& mo%e powinienem odda& ci$ w lubnym prezencie Cdmureowi T%""yem%... albo ci& ci g"ow$, tak jak twoja siostra Cddardowi 2tarkowi. 'ie radzi"bym. .asterly )ock ma d"ug pami$&. Moje m%ry dziel od twojej ska"y trzy tysice mil gr, morza i bagien. rogo& Lannisterw ma"o znaczy dla 6oltonw. (a to ic! przyja# mog"aby znaczy& wiele. 1aime sdzi", %e wie ju%, w jak gr$ graj. "le czy dziewka rwnie$ si! tego domy'la0 6a" si$ na ni spojrze&, by to sprawdzi&. 'ie jestem pewien, czy rozsdny cz"owiek c!cia"by mie& takic! przyjaci" jak wy. )oose 6olton skin" na c!"opca. Clmarze, odkrj gociom po kawa"ku pieczeni. 6rienne zosta"a obs"u%ona w pierwszej kolejnoci, nie tkn$"a jednak jedzenia. !anie zacz$"a ser 1aime mia" by& wymieniony za crki lady .atelyn. 5usisz nas zwolni&, bymy mogli ruszy& w dalsz drog$. -ruk, ktry przylecia" z )i*errun, przynis" wiadomo& o ucieczce, nie o wymianie. 7 jeli pomog"a jecowi wymkn& si$ z wi$zw, jeste winna zdrady, pani. )os"a dziewka zerwa"a si$ z krzes"a. 2"u%$ lady 2tark. 7 ja krlowi p"nocy. 7lbo krlowi, ktry straci" p"noc, jak zw go teraz niektrzy. 7 ten krl nigdy nie mia" zamiaru oddawa& ser 1aime a 2annisterom. )iadaj i jedz# -rienne poleci" jej 1aime, gdy Clmar po"o%y" przed nim kawa" ciemnej, krwistej pieczeni. 9dyby 6olton zamierza" nas zabi&, nie

marnowa"by na nas swyc! liwek, co nara%a na wielkie niebezpieczestwo jego kiszki. bi" wzrok w piecze i zda" sobie spraw$, %e jedn r$k w %aden sposb nie zdo"a jej pokroi&. +estem teraz mniej wart ni$ dziewczynka pomyla". 3ozio wyrwna rachunek, chocia$ w tpi!, by lady /atelyn mu podzi!kowaa, je'li /ersei zwrci jej bachory w podobnym stanie# 2krzywi" si$ na t$ myl. =d! o zakad, i$ win za to rwnie$ obci $ mnie# )oose 6olton kroi" metodycznie mi$so. Po jego talerzu sp"ywa"a krew. Lady 6rienne, czy zec!cesz usi&, jeli powiem ci, %e mam nadziej$ wys"a& ser 1aimea w dalsz drog$, tak jak tego pragniecie ty i "ady )tark? 0wo"nisz nas? /ziewka usiad"a, c!o& w jej g"osie pobrzmiewa"a nieu0no&. To dobrze# $anie. )zeczywicie dobrze. 'iemniej jednak lord Fargo stworzy" mi pewn ... trudno&. 2kierowa" jasne oczy na 1aimea. +zy wiesz# d"aczego +oat uci" ci r$k$3 Lubi to robi&. 2powijajcy kikut 1aimea banda% pe"en by" plam od krwi i wina. 'ogi te% ucina z przyjemnoci. yglda na to, %e nie potrzebuje powodw. 5imo to mia" pewien motyw. +oat jest sprytniejszy, ni%by si$ na pozr zdawa"o. 'ikt nie mo%e dowodzi& przez d"u%szy czas lud#mi takimi jak /zielni -ompanioni, jeli nie ma c!o& odrobiny rozumu. Lord 6olton nadzia" kawa"ek mi$sa na czubek sztyletu, w"o%y" go sobie do ust, prze%u" z namys"em i prze"kn". Lord Fargo zdradzi" rd Lannisterw, poniewa% zao0erowa"em mu +arren!al, nagrod$ wart tysic razy wi$cej ni% wszystko, co mg"by otrzyma& z rk lorda ,ywina. 1est w esteros obcy, nie wiedzia" wi$c, %e przyn$ta jest zatruta. 5wisz o kltwie +arrena .zarnego3 zadrwi" 1aime. O kltwie ,ywina Lannistera. 6olton unis" kielic! i Clmar nape"ni" go bez s"owa. 'asz kozio" powinien by" zapyta& ,arbeckw i )eyne w. Oni by go ostrzegli, jak twj pan ojciec post$puje ze zdrajcami. 'ie ma %adnyc! ,arbeckw ani )eynew wskaza" 1aime. O to w"anie mi c!odzi"o. Lord Fargo z pewnoci liczy" na to, %e lord 2tannis zatrium0uje pod -rlewsk Przystani i zatwierdzi go jako lorda +arren!al na znak wdzi$cznoci za jego niewielki wk"ad w upadek rodu Lannisterw. -o"ton zachichota" suc!o. Obawiam si$, %e o 2tannisie 6arat!eonie rwnie% nie wie zbyt wiele. ,en cz"owiek mg"by da& mu +arren!al w zamian za jego us"ugi ... lecz otrzyma"by od niego rwnie% p$tl$ za swe zbrodnie.

P$tla to i tak lepszy los ni% to, co spotka go z rk mojego ojca. On rwnie% ju% to zrozumia". 2tannis zosta" rozbity, a )enly nie %yje i tylko zwyci$stwo 2tarkw mo%e go uratowa& przed zemst lorda ,ywina, a szanse na to z ka%dym dniem staj si$ coraz mniejsze. -rl )obb wygra" wszystkie bitwy wtrci"a 6rienne, uparcie wierna w s"owac! i w czynac!. ygra" wszystkie bitwy, ale straci" ?reyw, -arstarkw, inter0ell i p"noc. 2zkoda, %e wilk jest taki m"ody. 2zesnastoletni c!"opcy zawsze wierz, %e s niemiertelni i niezwyci$%eni. 2dz$, %e starszy m$%czyzna ugi"by kolana. Po wojnie zawsze nastaje pokj, a razem z nim u"askawienia... $rzynajmniej d"a Robbw )tarkw. Nie d"a takich jak 8argo 9oat. 6olton znowu zademonstrowa" swj umieszek. Obie strony korzysta"y z jego us"ug, ale %adna nie uroni nad nim "zy. /zielni -ompanioni nie walczyli w bitwie nad .zarnym 'urtem, lecz mimo to w niej zgin$li. ybacz mi, ale nie czuj$ %alu. 'ie litujesz si$ nad naszym nieszcz$snym, skazanym koz"em3 7c!, ale bogowie z pewnoci si$ nad nim ulitowali... w $rzeciwnym razie czemu% oddaliby mu ciebie3 6olton prze"kn" kolejny k$s mi$sa. -ar!old jest mniejszym i skromniejszym zamkiem ni% +arren!al, ale za to le%y poza zasi$giem lwic! pazurw. Po o%enku z 7lys -arstark +oat mg"by naprawd$ zosta& lordem. 9dyby zdo"a" wycign& z twojego ojca troc!$ z"ota, to bardzo dobrze, lecz bez wzgl$du na to, ile zap"aci"by mu lord ,ywin, i tak odda"by ci$ lordowi )ickardowi, ktry o0erowa" mu dziewczyn$ i bezpieczny azyl. 6y jednak ci$ sprzeda&, musia" ci$ najpierw zac!owa&, a w dorzeczu pe"no jest takic!, ktrzy c!$tnie by mu ci$ ukradli. 9lo*er i ,all!art zostali rozbici pod /uskendale, lecz resztki ic! oddzia"u kr% jeszcze po okolicy. 5aruderw wyrzyna 9ra. 'a po"udnie i wsc!d od )i*errun grasuje tysic ludzi -arstarkw, ktrzy ci$ szukaj. 9dzie indziej mo%na spotka& ludzi /arryc!, ktrzy zostali bez lorda i znale#li si$ poza prawem, wata!y czworono%nyc! wilkw oraz grupy banitw lorda b"yskawicy. /ondarrion z radoci powiesi"by ciebie i koz"a na tym samym drzewie. Lord /read0ort wytar" z talerza cz$& krwi kawa"kiem c!leba. +arren!al by" jedynym miejscem, w ktrym lord Fargo mg" ci$ bezpiecznie przetrzymywa&, tu jednak moi ludzie i ?reyowie ser 7enysa maj wielk przewag$ liczebn nad jego /zielnymi -ompanionami. ( pewnoci obawia" si$, %e mog$ ci$ odes"a& do )i*errun, do ser Cdmure a... albo, co gorsza, odda& ci$ ojcu. Okaleczajc ci$, c!cia" usun& gro#b$, jak stanowi" twj miecz, zdoby& makabryczny symbol, ktry wyle twemu ojcu

i uczyni& ci$ mniej wartociowym dla mnie. 1est moim cz"owiekiem, tak jak ja jestem cz"owiekiem krla )obba. /latego jego zbrodnia jest moj zbrodni, a przynajmniej mo%e j za tak uzna& twj ojciec. 'a tym w"anie polega ta... drobna trudno&, o ktrej mwi"em. bi" w 1aimea nieruc!ome spojrzenie. jego jasnyc! oczac! widnia" wyraz zimnego oczekiwania. &oz!miem. .!cesz, bym uwolni" ci$ od winy. Powiedzia" ojcu, %e ten kikut to nie twoja robota. 1aime wybuc!n" miec!em. Panie, odelij mnie do .ersei, a zapiewam pie tak s"odk, jak tylko tego zapragniesz. szyscy si$ dowiedz, jak dobrze mnie traktowa"e. iedzia", %e jeli 6olton us"yszy inn odpowied#, natyc!miast odda go koz"owi. 9dybym mia" r$k$, da"bym ci to na pimie. Opisa"bym, jak okaleczy" mnie najemnik, ktrego do esteros sprowadzi" mj w"asny ojciec, a ocali" szlac!etny lord 6olton. 8wierz$ ci na s"owo, ser. Niecz!sto to sysz!# 1ak szybko b$dziemy mogli odjec!a&3 ; jak c!cesz mnie przeprowadzi& mi$dzy wszystkimi tymi wilkami, bandytami i -arstarkami? Odjedziesz, gdy >yburn powie, %e jeste wystarczajco silny. /ostaniesz liczn eskort$ doborowyc! ludzi pod dowdztwem mojego kapitana, altona. 5wi na niego 'agolennik. ,o %o"nierz o niezac!wianej wiernoci. On odprowadzi ci$ bezpiecznie do -rlewskiej !rzystani. Pod warunkiem, %e lady .atelyn otrzyma w zamian swe crki sprzeciwi"a si$ dziewka. Panie, przyda si$ nam opieka twego cz"owieka altona, ale za dziewczynki ja jestem odpowiedzialna. Lord /read0ort spojrza" na ni bez zainteresowania. 'ie musisz ju% si$ przejmowa& dziewczynkami, pani. Lady 2ansa zosta"a %on kar"a i tylko bogowie mog ic! rozdzieli&. 1ego %on3 zapyta"a przera%ona 6rienne. -rasnala3 Przecie%... przysig" przed ca"ym dworem, przed bogami i lud#mi... Jest taka niewinna. 2zczerze mwic, 1aime by" prawie tak samo zaskoczony, c!o& ukry" to lepiej. .ansa .tark# (y mo$e na twarzy *yriona znowu zago'ci u'miech# Pami$ta", jak szcz$liwy by" jego brat ze sw ma" crk zagrodnika... c!o& tylko przez dwa tygodnie. ,o, co -rasnal przysig" czy czego nie przysig", nie ma teraz znaczenia odrzek" lord 6olton. 7 ju% zw"aszcza dla ciebie. /ziewka wyglda"a niemal na ura%on. 6y& mo%e, gdy lord 6olton wezwa" skinieniem stra%nikw, w kocu poczu"a stalowe z$by pu"apk i. 2er 1aime

wyruszy do -rlewskiej Przystani, obawiam si$ jednak, %e nic nie mwi"em o tobie. 'ie by"oby uczciwe, gdybym pozbawi" lorda Fargo obojga jego jecw. Lord /read0ort wzi" sobie kolejn suszon liwk$. Na twoim miejsc%# $ani# mniej bym si$ martwi" o 2tarkw, a wi$cej o sza0iry.

%yrion
(a jego plecami, w szeregac! czekajcyc! po drugiej stronie drogi z"otyc! p"aszczy, zar%a" niecierpliwie ko. ,yrion s"ysza" te% kaszel lorda 9ylesa. 'ie prosi" o 9ylesa, podobnie jak o ser 7ddama czy 1alab!ara O!o, jego pan ojciec by" jednak zdania, %e /oran 5artell mo%e si$ poczu& ura%ony, jeli na drugi brzeg .zarnego 'urtu przeprowadzi go jedynie karze". +o55rey powinien osobi'cie przywita go'ci myla", czekajc. *yle $e z pewno'ci wszystko by popsu# -rl ostatnio cz$sto powtarza" kawa"y o /ornijczykac!, ktre us"ysza" od zbrojnyc! 5acea Tyre""a. ';lu /ornijczykw potrzeba, %eby podku& konia3 /ziewi$ciu. 1eden kuje, a omiu podnosi zwierz$*. ,yrion z jakiego powodu nie sdzi", by /oranowi 5artellowi wyda"o si$ to zabawne. .!orgwie "opota"y nad g"owami je#d#cw, ktrzy wy"onili si$ z %ywego, zielonego lasu d"ug, zakurzon kolumn. Od miejsca, w ktrym si$ teraz znajdowali, a% do rzeki pozosta"y jedynie nagie, poczernia"e drzewa, dziedzictwo jego bitwy. -a du$o jest tych chor gwi pomyla" kwano. -opyta zbli%ajcyc! si$ koni wzbija"y w powietrze tumany popio"u, tak jak niedawno przednia stra% ,yrellw, ktra rozbi"a wojska 2tannisa uderzeniem z 0lanki. &ygl da na to, $e Martell przyprowadzi ze sob poow! dornijskich lordw# Prbowa" wmwi& sobie, %e mo%e z tego wynikn& co dobrego, lecz jego wysi"ki spe"z"y na niczym. ;le c!orgwi naliczy"e3 zapyta" 6ronna. 'ajemnik os"oni" d"oni oczy. .siem... nie, dziewi$&. ,yrion odwrci" si$ w siodle. Pod, c!od# tu. Opisz mi !erby, ktre widzisz, i powiedz, do jakic! rodw nale%. Podrick Payne podjec!a" bli%ej na swym wa"ac!u. /zier%y" w r$ku krlewsk c!orgiew, wielkiego rogacza i lwa, ktre 1o00rey mia" w !erbie,

c!wiejc si$ pod jej ci$%arem. 6ronn trzyma" sztandar ,yriona, z"otego lannisterskiego lwa na karmazynowym tle. +est coraz wy$szy pomyla" ,yrion, gdy Pod stan" w strzemionac!, %eby lepiej widzie&. &krtce przero'nie mnie o gow!, tak jak wszyscy# .!"opak na jego polecenie pilnie studiowa" dornijsk !eraldyk$, by" jednak jak zawsze niespokojny. 'ic nie widz$. iatr za mocno nimi porusza. 6ronn, powiedz c!"opakowi, co widzisz. 'iedawny najemnik wystroi" si$ dzi jak rycerz. 5ia" nowy wams i p"aszcz, z wyszytym na piersi p"oncym "ac%chem. .zerwone s"oce na pomaraczowym tle zawo"a" z w"czni w plecac!. Marte""owie odpowiedzia" natyc!miast Podrick Payne z wyra#n ulg na twarzy. )d 5artellw ze 2"onecznej "czni, panie. -si%$ /orne. ,en !erb pozna"by nawet mj ko zauwa%y" z przeksem ,yrion. Opisz mu nast$pny, 6ronn. ?ioletowa 0laga z %"tymi kulami. 0 cytrynami? zapyta" z nadziej Pod. :io"etowe $o"e %siane cytrynami. Rd /a"tw? 0... z +ytrynowego 2as%. 5o%liwe. 7 teraz wielki czarny ptak na %"tym tle. 5a w szponac! co r%owego albo bia"ego. ,rudno to okreli&, bo wiatr "opocze sztandarem. 2$p 6lackmontw trzymajcy w szponac! niemowl$ odpar" Pod. Rd -"ackmontw z -"ackmont# ser. 6ronn wybuc!n" miec!em. (nowu czyta"e ksi%ki3 2tracisz od tego oko do miecza, c!"opcze. idz$ te% czaszk$. .zarna c!orgiew. -oronowana czaszka rodu 5anwoodyc!, ko& i z"oto na czarnym tle. ( ka%d poprawn odpowiedzi Pod stawa" si$ pewniejszy siebie. Manwoodyowie z 4r"ewskiego Grob%. Trzy czarne pajki3 To skor$iony# ser. Rd >orgy"ew z !iaskowca# trzy czarne skor$iony na czerwonym t"e. .zerwie i %"&, oddzielone zygzakowat lini. P"omienie +ell!oltu. )d 8llerw. ,yrion by" pod wra%eniem. /hopak wcale nie jest gupi, trzeba go tylko o'mieli# Mw da"ej# !od zac!$ca" go. 1eli poznasz wszystkie, dam ci co w prezencie.

!asztet z czerwonymi i czarnymi $"asterkami kontynuowa" 6ronn. Porodku jest z"ota d"o. )d 7llyrionw z 6o%ej"aski. .zerwony kurczak po%erajcy w$%a. ,ak to przynajmniej wyglda. 9argalenowie ze 2"onego 6rzegu. ,o kuroliszek. Przepraszam, ser. 'ie kurczak. .zerwony kuroliszek z czarnym w$%em w dziobie. 0nakomicie1 zawo"a" ,yrion. 1eszcze jeden, c!"opcze. 6ronn popatrzy" na zbli%ajcyc! si$ /ornijczykw. Ostatnie to z"ote piro na zielonej szac!ownicy. 9$sie piro 1ordaynew z Tor# ser. ,yrion rozemia" si$ w g"os. /ziewi$&. /obra robota. 2am nie potra0i"bym wymieni& wszystkic!. 'ie by"o to prawd, ,yrion c!cia" jednak da& c!"opakowi jaki powd do dumy. ,o by"o mu bardzo potrzebne. &ygl da na to, $e Martell sprowadzi ze sob wspaniae towarzystwo# Aaden z wymienionyc! przez Poda rodw nie by" ma"y czy pozbawiony znaczenia. -rlewskim traktem zbli%a"o si$ dziewi$ciu najwi$kszyc! lordw /orne albo ic! dziedzice. ( jakiego powodu ,yrion nie sdzi", by pokonali taki szmat drogi tylko po to, by obejrze& taczcego nied#wiedzia. .!cieli im co przekaza&. / to mi si! nie podoba# (ada" sobie pytanie, czy wys"anie 5yrcelli do 2"onecznej "czni nie by"o b"$dem. !anie odezwa" si$ niemia"o Pod nie ma "ektyki. ,yrion odwrci" gwa"townie g"ow$. .!"opak mia" racj$. /oran 5artell zawsze podr%uje w lektyce cign" giermek. )ze#bionej lektyce z jedwabnymi draperiami ozdobionymi s"ocami. ,yrion rwnie% o tym s"ysza". -si%$ /oran mia" ju% ponad pi$&dziesit lat i cierpia" na podagr$. Mo$e chcia podr$owa szybciej przekonywa" sam siebie. "lbo ba si!, $e lektyka b!dzie zbyt kusz cym celem dla bandytw b d> te$ oka$e si! zbyt uci $liwa na wysokich prze!czach .zlaku 3o'ci# " mo$e podagra dokucza mu ostatnio mniej0 2kd wi$c wzi$"y si$ te z"e przeczucia3 'ie mg" ju% d"u%ej znie& czekania. .!orgwie w gr$ warkn". ,yjedziemy im na s$otkanie. -opn" konia. 6ronn i Pod ruszyli u jego bokw. 9dy /ornijczycy zobaczyli, %e si$ zbli%aj, spi$li swe wierzc!owce i pognali ku nim. ;c! c!orgwie 0alowa"y na wietrze, a u bogato zdobionyc! siode" mieli okrg"e metalowe tarcze, jakic! zwykli u%ywa&. ielu d#wiga"o te% wizki krtkic!,

s"u%cyc! do rzucania, w"czni albo re0leksyjne dornijskie "uki, z ktryc! tak biegle strzelali z siode". 1ak zauwa%y" pierwszy krl /aeron, by"y trzy rodzaje /ornijczykw. 5orscy /ornijczycy, ktrzy zamieszkiwali wybrze%a, piaskowi /ornijczycy z pusty i d"ugic! dolin rzecznyc! oraz skalni /omijczycy, ktrzy budowali swe twierdze na szczytac! i prze"$czac! 9r .zerwonyc!. 5orscy /omijczycy mieli w %y"ac! najwi$cej r!oynijskiej krwi, a skalni najmniej. wicie /orana widzia"o si$ przedstawicieli wszystkic! trzec! odmian. 5orscy /omijczycy mieli gibk posta&, g"adk, oliwkow cer$ oraz d"ugie, czarne w"osy, ktre powiewa"y na wietrze. 2kra piaskowyc! by"a jeszcze ciemniejsza. ;c! twarze spali"o na brz gorce domijskie s"oce. 'ajwi$kszym wzrostem i najjaniejsz karnacj cec!owali si$ skalni /ornijczycy, synowie 7ndalw i Pierwszyc! Ludzi o brzowyc! lub blond w"osac! i twarzac!, ktre zamiast opala& si$ na s"ocu, pokrywa"y si$ piegami albo rumiecem. Lordowie mieli na sobie szaty z jedwabiu i at"asu z wysadzanymi klejnotami pasami oraz bu0iastymi r$kawami. ;c! zbroje by"y szczodrze pokryte emali oraz inkrustowane polerowan miedzi, b"yszczcym srebrem i mi$kkim, czerwonym z"otem. /osiadali koni rdzawokasztanowatyc! i z"ocistyc!, a tak%e kilku bia"yc! jak nieg. szystkie wierzc!owce by"y smuk"e i szybkie, mia"y d"ugie szyje i wskie, pi$kne g"owy. Legendarne piaskowe rumaki z /orne by"y mniejsze od prawdziwyc! rycerskic! wierzc!owcw i nie zdo"a"yby ud#wign& ci$%aru rycerza w pe"nej zbroi, powiadano jednak, %e potra0i biec niestrudzenie przez ca"y dzie, noc i nast$pny dzie. dz /omijczykw dosiada" czarnego jak grzec! ogiera o grzywie i ogonie koloru ognia. ysoki, szczup"y i pe"en gracji, sprawia" wra%enie urodzonego w siodle. ( ramion sp"ywa" mu p"aszcz z jasnoczerwonego jedwabiu, a koszul$ mia" wyszywan szeregami nac!odzcyc! na siebie miedzianyc! dyskw, ktre b"yszcza"y niczym tysic nowyc! grosikw. 'a czole wysokiego, poz"acanego !e"mu lni"o miedziane s"oce, a g"adzon, metalow powierzc!ni$ okrg"ej tarczy, ktr mia" na plecac!, zdobi"o drugie, przeszyte w"czni herb rod% Marte""w. Nosi so%ce Martellw, ale jest za mody o dziesi! lat pomyla" ,yrion, cigajc wodze. " do tego jest zbyt sprawny i zanadto gwatowny# (rozumia" ju%, z kim ma do czynienia. =lu Dornijczykw potrzeba, $eby wywoa wojn!0 zada" sobie pytanie. Tylko ,edne#o. 'ie mia" jednak innego wyboru, jak si$ umiec!n&.

.% za radosne spotkanie, szlac!etni lordowie. /osz"y nas wieci, %e nadcigacie, i 1ego 5i"o& krl 1o00rey rozkaza" mi przywita& was w jego imieniu. 5j pan ojciec, krlewski namiestnik, rwnie% przesy"a pozdrowienia. 8da", %e jest zbity z tropu. -try z was jest ksi$ciem /oranem3 (drowie nie pozwoli"o mojemu bratu opuci& -rlewskiej "czni. -si%tko zdj$"o !e"m. 1ego twarz by"a pos$pna i poorana bruzdami, a pod cienkimi, "ukowatymi brwiami lni"y wielkie oczy, czarne i b"yszczce niczym ka"u%e na0ty. ,ylko kilka nitek siwizny mci"o czer g"adkic! w"osw, ktre rzednia"y na czole, tworzc dwa symet ryczne zako"a. *o z ca pewno'ci morski Dornijczyk# -si%$ /oran wys"a" mnie, bym zaj" jego miejsce w radzie krla 1o00reya, jeli 1ego 5i"o& raczy si$ zgodzi&. 1ego 5i"o& b$dzie bardzo zaszczycony, jeli rad s"u%y& mu zec!ce wojownik tak s"awny jak ksi%$ Oberyn z /orne rzek" ,yrian. *o znaczy, $e rynsztoki spyn krwi # ,woi szlac!etni towarzysze rwnie% s tu mile widziani. Pozwl, %e ci$ im przedstawi$, moci Lannister. 2er /eziel /alt z .ytrynowego Lasu. 2ord Tremond Garga"en. 2ord 9armen 8ller i jego brat ser 8lwyck. 2er )yon 7llyrion i jego naturalny syn ser /aemon 2and, b$kart z 6o%ej"aski. Lord /agos 5anwoody, jego brat ser 5yles, jego synowie 5ors i /ickon. 2er 7rron >orgyle. 'iec! nikt te% nie myli, %e zaniedbuj$ damy. 5yria 1ordayne# dziedziczka Tor. 2ady 2arra -"ackmont# jej crka (ynessa# jej syn !erros. skaza" szczup" d"oni na kruczow"os kobiet$, ktra jec!a"a z ty"u kolumny, wzywajc j skinieniem. to jest 6""aria )and# moja faworyta. ,yrion st"umi" j$k. Je#o $aworyta i do tego pochodz ca z nieprawego o$a# +e'li zechce j zabra na 'lub, /ersei dostanie szau# 9dyby posadzi"a j gdzie z ty"u, w ciemnym kcie sali, narazi"aby si$ na gniew .zerwonej Amii. 7 jeli umieci j przy !onorowym stole, u boku 5artella, obra% si$ wszystkie inne damy zasiadajce na podwy%szeniu. /zy$by ksi $! Doran chcia sprowokowa ktni!0 -si%$ Oberyn zawrci" konia i spojrza" na swj orszak. Cllario, lordowie i damy, panowie rycerze, spjrzcie, jak bardzo mi"uje nas krl 1o00rey. 1ego 5i"o& by" tak uprzejmy, %e przys"a" nam swego wuja -rasnala, by odprowadzi" nas na jego zamek. 6ronn parskn" miec!em. ,yrion, c!cc nie c!cc, rwnie% musia" uda& weso"o&. 'ie jestem sam, dostojni panowie. Podobna misja przeros"aby mo%liwoci takiego ma"ego cz"owieczka jak ja. 1ego wita ju% si$ zbli%y"a,

teraz wi$c na niego przysz"a kolej, by ic! przedstawi&. Pozwlcie, bym wam zaprezentowa" ser ?lementa 6raPa, dziedzica +orn*ale. Lorda 9ylesa z )osby. 2er 7ddama 5arbranda, lorda dowdc$ 2tra%y 5iejskiej. 1alab!ara O!o, ksi$cia /oliny .zerwonyc! -wiatw. 2er +arysa 2wy0ta, ktry poprzez ma"%estwo jest dobrym ojcem mojego stryja -e*ana. 2er 5erlona .rake!alla. 2er P!ilipa ?oote a i ser -ronna znad +zarnego N%rt%# dwch bohaterw naszej niedawnej bitwy z buntownikiem 2tannisem 6arat!eonem. 7 na koniec mojego giermka, m"odego Podricka z rodu Paynew. szystkie te imiona brzmia"y pi$knie, lecz wita ,yriona nie mog"a si$ rwna& s"aw i znaczeniem z kompani, ktra towarzyszy"a ksi$ciu Oberynowi, i obaj wietnie o tym wiedzieli. 5oci Lannister odezwa"a si$ lady 6lackmont mamy za sob d"ug, piaszczyst drog$ i bardzo by si$ nam przyda"y odpoczynek oraz posi"ek. .zy mo%emy ju% jec!a& do miasta3 Natychmiast# $ani. ,yrion obrci" g"ow$ konia i wyda" polecenie ser 7ddamowi 5arbrandowi. ("ote p"aszcze, ktre tworzy"y wi$ksz cz$& jego !onorowej eskorty, zawrci"y wierzc!owce na rozkaz swego dowdcy i kolumna ruszy"a w stron$ rzeki oraz le%cej za ni -rlewskiej Przystani. )beryn Nymeros 6artell mamrota" pod nosem ,yrion, jadc za gociem. /zerwona 4mija z Dorne# /o, do siedmiu piekie, mam z nim pocz 0 .o prawda, zna" go jedynie z opowieci ... budzi"y one jednak groz$. 9dy ksi%$ Oberyn mia" szesnacie lat, przy"apano go w "o%u z 0aworyt starego lorda @ronwooda, pot$%nie zbudowanego m$%czyzny, ktry s"yn" z walecznoci i wybuc!owego temperamentu. /osz"o do pojedynku, c!o& ze wzgl$du na m"ody wiek i szlac!etne urodzenie ksi$cia walczono tylko do pierwszej krwi. Obaj przeciwnicy odnieli rany i wymogi !onoru zosta"y zaspokojone. 1ednak%e ksi%$ Oberyn szybko wrci" do zdrowia, a rany lorda @ronwooda zacz$"y si$ papra& i w kocu przywiod"y go do mierci. Ludzie szeptali potem, %e Oberyn walczy" zatrutym mieczem. Od tej pory zarwno przyjaciele, jak i wrogowie zwali go .zerwon Amij. 6y"o to jednak wiele lat temu. 2zesnastoletni c!"opiec przerodzi" si$ w czterdziestoparoletniego m$%czyzn$, a jego legenda nabra"a znacznie mroczniejszyc! barw. Oberyn odwiedzi" olne 5iasta, gdzie wyuczy" si$ rzemios"a truciciela, a jeli wierzy& pog"oskom, rwnie% jeszcze bardziej z"owrogic! sztuk. 2tudiowa" w .ytadeli i doszed" a% do szeciu ogniw w "acuc!u maestera, nim poczu" si$ znudzony. 6y" %o"nierzem na 2pornyc! (iemiac! po drugiej stronie wskiego morza. 'ajpierw s"u%y" w /rugic!

2ynac!, a potem za"o%y" w"asn kompani$. 1ego turnieje, bitwy, pojedynki, konie, przyjemnoci cielesne... powiadano, %e sypia zarwno z kobietami, jak i z m$%czyznami. Podobno mia" w ca"ym /orne mnstwo crek z nieprawego "o%a. (wano je b$karcimi %mijkami. O ile ,yrionowi by"o wiadomo, ksi%$ Oberyn nigdy nie sp"odzi" syna. )zecz jasna, okaleczy" te% dziedzica ysogrodu. & caych .iedmiu 3rlestwach nie ma czowieka, ktry byby mniej po$ danym go'ciem na 'lubie crki *yrell w pomyla" ,yrion. Przys"anie ksi$cia Oberyna do -rlewskiej Przystani, podczas gdy w miecie wci% przebywa" lord 5ace ,yrell, dwaj jego synowie oraz tysice ic! zbrojnyc!, by"o prowokacj rwnie niebezpieczn jak sam ksi%$ Oberyn. Nieostro$ne sowo, $art rzucony w niewa'ciwym momencie, krzywe spojrzenie, to wystarczy, by nasi szlachetni sojusznicy rzucili si! sobie do garde# 1u% si$ kiedy spotkalimy oznajmi" lekki tonem dornijski ksi%$, jadc u boku ,yriona krlewskim traktem. ok" widzieli t y"ko s$o$ie"one $o"a i wy$a"one szkie"ety drzew. 7le nie spodziewam si$, by o tym pami$ta". 6y"e wwczas jeszcze mniejszy ni% teraz. ,yrionowi nie spodoba" si$ drwicy ton jego g"osu, nie mia" jednak zamiaru pozwoli&, by /ornijczyk go sprowokowa". kiedy to by"o, panie3 zapyta" z nut uprzejmego zainteresowania. Oc!, wiele, wiele lat temu, gdy /orne w"ada"a moja matka, a twj pan ojciec by" namiestnikiem innego krla. Nie tak bardzo innego, jak ci si! zdaje pomyla" ,yrion. Odwiedzi"em wtedy .asterly )ock z moj matk, jej ma"%onkiem i moj siostr Cli. 5ia"em czternacie, mo%e pi$tnacie lat. Clia by"a o rok starsza. ,wj brat i siostra mieli osiem, dziewi$& lat, o ile dobrze sobie przypominam, a ty dopiero co si$ urodzi"e. )sobliwa pora na wizyt!# 5atka ,yriona umar"a, wydajc go na wiat, 5artellowie zastali wi$c 2ka"$ pogr%on w g"$bokiej %a"obie. (w"aszcza jego ojca. Lord ,ywin rzadko mwi" o swej %onie, ,yrion jednak s"ysza", jak jego stryjowie opowiadali o "czcej ic! mi"oci. tamtyc! czasac! jego ojciec by" namiestnikiem 7erysa i wielu ludzi mawia"o, %e lord ,ywin w"ada 2iedmioma -rlestwami, ale lady 1oanna rzdzi lordem ,ywinem. Po jej mierci nie by" ju% tym samym cz"owiekiem, -rasnalu powiedzia" mu kiedy stryj 9ery. (ego najlepsza cz$& umar"a wraz z ni. 9ery by" najm"odszym z czterec! synw lorda ,ytosa Lannistera i ulubionym stryjem ,yriona. ,eraz jednak zagin" gdzie za morzem, a przyczyn mierci lady 1oanny by" sam ,yrion.

; czy spodoba"o ci si$ .asterly )ock, panie? 'ieszczeglnie. ,wj ojciec ca"y czas nas ignorowa". )ozkaza" ser -e*anowi, by zadba" o nasze rozrywki. izbie, ktr nam dali, by"y piernaty i myrijskie dywany, ale za to nie by"o tam okien. Powtarza"em Clii, %e jest tam ciemno jak w loc!u. asze niebo by"o zbyt szare, wasze wino za s"odkie, wasze kobiety zanadto cnotliwe, a wasze potrawy przesadnie md"e... najwi$kszym rozczarowaniem okaza"e si$ jednak ty sam. /opiero co si$ urodzi"em. .zego si$ po mnie spodziewa"e3 5onstrualnoci wyjani" czarnow"osy ksi%$. 6y"e ma"y, lecz obros"e ju% wielk s"aw. -iedy przyszed"e na wiat, przebywalimy w 2tarym 5iecie i wszyscy mwili tylko o tym, %e krlewskiemu namiestnikowi urodzi" si$ potwr, i o tym, co taki omen mo%e oznacza& dla krlestwa. ( pewnoci g"d, zaraz$ i wojn$. ,yrion umiec!n" si$ kwano. ,o zawsze s g"d, zaraza i wojna. Oc!, i jeszcze zima, i d"uga noc, ktra nigdy si$ nie skoczy. To wszystko i jeszcze %$adek twego ojca doda" ksi%$ Oberyn. 2"ysza"em wwczas, jak jaki %ebrzcy brat mwi", i% lord ,ywin uczyni" si$ wi$kszym od krla 7erysa, a nad krlem mog sta& jedynie bogowie. 6y"e kltw, kar, ktra mia"a go nauczy&, %e nie jest lepszy od innyc! ludzi. 2taram si$, ale on nie c!ce przyj& tej nauki. ,yrion westc!n". 5w dalej, prosz$. 8wielbiam ciekawe opowieci. ; nic dziwnego, bo kr%y"y o tobie przer%ne. 5wiono, %e masz kr$ty, sztywny ogon, jak u wini. ,woja g"owa by"a pono& monstrualnie wielka, p"tora raza wi$ksza od tu"owia. 8rodzi"e si$ z g$stymi czarnymi w"osami, brod, z"ym okiem i lwimi pazurami. ($by mia"e tak d"ugie, %e nie mog"e zamkn& ust, a mi$dzy nogami nosi"e dziewcz$ce cz$ci na rwni z c!"opi$cymi. 'ie sdzisz, %e %ycie by"oby znacznie prostsze, gdyby ludzie mogli si$ pierdoli& sami ze sob3 Przypominam te% sobie kilka okazji, gdy pazury i z$by mog"yby si$ okaza& bardzo przydatne. 'iemniej jednak zaczynam rozumie& natur$ tej skargi. 6ronn zac!ic!ota" cic!o, lecz Oberyn umiec!n" si$ tylko. Pewnie w ogle bymy ci$ nie zobaczyli, gdyby nie twoja s"odka siostra. 'igdy nie pokazywano ci$ w komnacie ani przy stole, c!o& nocami s"yszelimy czasem zawodzce gdzie w czeluciac! 2ka"y niemowl$. 5usz$ przyzna&, %e mia"e piekielnie donony g"os. Potra0i"e si$ pru& godzinami i nie uspokaja"o ci$ nic poza kobiecym cyckiem.

,ak si$ sk"ada, %e to nadal jest prawd. ,ym razem ksi%$ Oberyn parskn" miec!em. idz$, %e "cz nas wsplne upodobania. Lord 9argalen powiedzia" mi kiedy, %e pragnie zgin& z mieczem w d"oni, a ja rzek"em mu na to, %e wola"bym w tej c!wili trzyma& w r$ku pier. ,yrion musia" si$ umiec!n&. 5wi"e co o mojej siostrze3 .ersei obieca"a Clii, %e ci$ nam poka%e. 'a dzie przed naszym odp"yni$ciem, gdy nasza matka zaj$ta by"a rozmow z twoim ojcem, .ersei i 1aime zaprowadzili nas do waszego pokoju dziecinnego. 5amka prbowa"a nas przegna&, ale twoja siostra na to nie pozwoli"a. Powiedzia"a jejB ',o moja krew, a ty jeste tylko mleczn krow i nie b$dziesz mi rozkazywa&. 6d# cic!o albo powiem ojcu, %eby uci" ci j$zyk. -rowa nie potrzebuje j$zyka. ystarcz jej wymiona*. 1ej 5i"o& ju% od najm"odszyc! lat by"a czarujca zauwa%y" ,yrion, rozbawiony myl, %e jego siostra tak oc!oczo przyzna"a si$ do "czcego ic! pokrewiestwa. Bo#owie wiedz , $e p>niej ju$ to si! jej nie zdarzao# .ersei nawet rozwin$"a twoje pieluc!y, %ebymy mogli sobie lepiej ci$ obejrze& cign" dornijski ksi%$. Rzeczywicie jedno oko mia"e z"e, a g"ow$ porasta" ci czarny meszek. 5og"a te% by& nieco wi$ksza ni% zwyk"e... ale nie zauwa%ylimy ogona ani brody, z$bw ani pazurw, a mi$dzy nogami tylko malekiego, r%owego kutasika. Po wszystkic! tyc! cudownyc! szeptac! (guba Lorda ,ywina okaza"a si$ po prostu paskudnym, czerwonym niemowlakiem o skar"owacia"yc! nogac!. Clia wyda"a nawet z siebie ten d#wi$k, ktry zawsze wydaj m"ode dziewcz$ta na widok niemowlt, jestem pewien, %e go s"ysza"e. ,ak samo reaguj na puszyste kotki i weso"e szczeniaczki. 1estem przekonany, %e mia"a oc!ot$ pokarmi& ci$ sama, mimo %e by"e taki brzydki. -iedy stwierdzi"em, i% kiepski z ciebie potwr, twoja siostra odpowiedzia"aB '(abi" moj matk$* i pocign$"a ci$ za kutasika tak mocno, %e ba"em si$, i% ci go urwie. (acz"e si$ drze&, ale .ersei puci"a ci$ dopiero wtedy, gdy twj brat 1aime powiedzia"B '0ostaw go# to go bo"i*. Odpowiedzia"a mu wtedyB ''o i co z tego3 szyscy mwi, %e i tak wkrtce umrze. 'ie powinien %y& nawet tak d"ugo*. 2"oce nad nimi wieci"o jasno i dzie by" ciep"y, jak na jesie, lecz gdy ,yrion Lannister us"ysza" te s"owa, nagle zrobi"o mu si$ zimno. Moja sodka siostra# Podrapa" blizn$, ktr mia" na nosie i zademonstrowa" /ornijczykowi prbk$ swojego 'z"ego oka*. Po co mi to opowiedzia0 /zy

chce mnie sprawdzi, czy po prostu ci gnie mnie za kutasa tak jak /ersei, bo chce usysze mj krzyk0 'ie zapomnij powtrzy& tej opowieci mojemu ojcu. 6$dzie ni zac!wycony tak samo jak ja. (w"aszcza t wzmiank o ogonie. ?aktycznie mia"em ogon, ale kaza" mi go obci&. -si%$ Oberyn musia" zac!ic!ota&. .d naszego $o$rzedniego spotkania sta"e si$ zabawniejszy. ,o prawda. 7le wola"bym sta& si$ wy%szy. 2koro ju% mwimy o zabawie, zarzdca lorda 6ucklera opowiedzia" mi co bardzo dziwnego. ,wierdzi", %e na"o%y"e podatek na prywatne kabzy kobiet. To $odatek od k%restwa odburkn" poirytowany ,yrion. / to mj cholerny ojciec wpad na ten pomys# ,ylko grosik za ka%dy, !mm... akt. -rlewski namiestnik doszed" do wniosku, %e to poprawi morale w miecie. = pokryje koszty 'lubu +oj5reya# 'ie ma potrzeby dodawa&, %e ca" win za to obci%ono ,yriona, jako starszego nad monet. 6ronn poin0ormowa" go, %e na ulicac! nazywaj t$ op"at$ 'kar"im grosikiem*. ')ozk"adaj nogi dla P"m$%czyzny*, krzyczano w burdelac! i winnyc! szynkac!, jeli wierzy& najemnikowi. Postaram si$, %eby w mojej kabzie nigdy nie zabrak"o grosikw. 'awet ksi%$ musi p"aci& podatki. /laczego mia"by c!odzi& na kurwy3 Popatrzy" na jadc z innymi kobietami Cllari$ 2and. .zy%by zm$czy" si$ po drodze sw 0aworyt3 %adnym wypadku. (byt wiele mamy ze sob wsplnego. -si%$ Oberyn wzruszy" ramionami. ,ak si$ jednak sk"ada, %e nigdy nie mielimy na sp"k$ pi$knej blondynki i Cllaria czuje si$ zainteresowana. (nasz mo%e podobne stworzenie3 1estem %onatym m$%czyzn. /hocia$ nie skonsumowaem ma$e%stwa# 'ie odwiedzam ju% kurew. /hyba $e chc!, by je powieszono# Oberyn zmieni" nagle temat. 2"ysza"em, %e na uczcie weselnej krla maj poda& siedemdziesit siedem da. 1este g"odny, ksi%$3 1u% od d"u%szego czasu, c!ocia% to nie jedzenia mi brakuje. Powiedz mi, kiedy otrzymam sprawiedliwo&3 2prawiedliwo&. " wi!c po to tu przyjecha# Powinienem by si! tego domy'li# 6y"e blisko ze sw siostr.

dziecistwie bylimy nieroz"czni, zupe"nie jak twj brat i siostra. -ogowie# mam nadziej$, %e nie. szyscy bylimy zaj$ci wojnami i lubami, ksi%$ Oberynie, i obawiam si$, %e nie mielimy czasu zbada& sprawy morderstw pope"nionyc! przed szesnastu laty, nawet tak okropnyc! jak tamte. (robimy to rzecz jasna, gdy tylko b$dzie to mo%liwe. 1eli /orne udzieli nam pomocy w przywrceniu krlewskiego pokoju, z pewnoci przypieszy to pocztek ledztwa, ktre mj pan ojciec... 4ar"e przerwa" mu .zerwona Amija zdecydowanie mniej serdecznym tonem oszcz$d# mi tyc! lannisterskic! "garstw. 5asz nas za owce czy za g"upcw3 5j brat nie jest krwio%erczym cz"owiekiem, a mimo to nie zazna" snu od szesnastu lat. 1on 7rryn odwiedzi" 2"oneczn "czni$ rok po tym, jak )obert zasiad" na tronie, i mo%esz by& pewien, %e wypytalimy go dok"adnie. 1ego i stu innyc! ludzi. 'ie przyjec!a"em tu na jak komedianck 0ars$ zwan ledztwem. Przyby"em po sprawiedliwo& za zamordowanie Clii i jej dzieci i zamierzam j otrzyma&. (aczn$ od tego wielkiego bydlaka 9regora .leganea... ale sdz$, %e na nim nie skocz$. Przed mierci 5onstrum -tre 1e#dzi wyzna mi, kto mu wyda" rozkazy. (apewnij o tym, prosz$, swego pana ojca. 8miec!n" si$. Pewien stary septon powiedzia" kiedy, %e jestem %ywym dowodem dobroci bogw. .zy wiesz dlaczego, -rasnalu3 Nie wiem przyzna" z nieu0noci w g"osie ,yrion. 9dyby bogowie byli okrutni, to ja by"bym pierworodnym dzieckiem mojej matki, a /oran trzecim. idzisz, ja jestem krwio%erczy. 7 teraz b$dziecie mieli do czynienia ze mn, nie z moim cierpliwym, ostro%nym, cierpicym na podagr$ bratem. ,yrion widzia" blask s"oca odbijajcy si$ w wodac! .zarnego 'urtu p" mili przed nimi, a tak%e lnicy na murac!, wie%ac! i wzgrzac! le%cej za rzek -rlewskiej Przystani. (erkn" przez rami$ na b"yszczc kolumn$, ktra pod%a"a za nimi kr"ewskim traktem. Przemawiasz jak cz"owiek, ktry ma za sob wielk armi$ zauwa%y" a naliczy"em tu tylko ze trzystu ludzi. .zy widzisz to miasto na p"noc od rzeki3 ,$ kup$ gnoju, ktr zwiecie -rlewsk Przystani3 (gadza si$. 'ie tylko widz$, lecz rwnie% czuj$ jej zapac!. Powc!aj uwa%nie, panie. ype"nij t woni swj nos. Przekonasz si$, %e p" miliona ludzi mierdzi mocniej ni% trzystu. .zujesz zapac! z"otyc!

p"aszczy3 1est ic! prawie pi$& tysi$cy. (aprzysi$%onyc! ludzi mojego ojca b$dzie pewnie ze dwadziecia tysi$cy. 7 s jeszcze r%e. )%e pac!n bardzo s"odko, nieprawda%3 (w"aszcza gdy jest ic! tak wiele. Pi$&dziesit, sze&dziesit, siedemdziesit tysi$cy r% przebywa w miecie bd# obozuje pod jego murami. 'ie wiem dok"adnie, ile ic! u nas zosta"o. ka%dym razie wi$cej, ni% potra0i$ policzy&. 5artell wzruszy" ramionami. dawnym /orne, nim jeszcze polubilimy /aerona, mawiano, %e wszystkie kwiaty k"aniaj si$ s"ocu. 1eli r%e sprbuj mi przeszkadza&, z radoci je stratuj$. ,ak jak stratowa"e illasa ,yrella3 /ornijczyk nie zareagowa" tak, jak oczekiwa" tego ,yrion. 'ieca"e p" roku temu otrzyma"em list od illasa. =czy nas upodobanie do pi$knyc! koni. 'igdy nie mia" mi za z"e tego, co wydarzy"o si$ w szrankac!. ,ra0i"em go prosto w napiernik, ale gdy spada", noga uwi$z"a mu w strzemieniu i ko zwali" si$ na niego. Przys"a"em mu potem maestera, ale zdo"a" jedynie uratowa& c!"opakowi nog$. -olana nie da"o si$ ju% uzdrowi&. 1eli kto jest winien, to jego g"upi ojciec. illas ,yrell by" zielony niczym jego opocza i w %adnym wypadku nie powinien walczy& z takimi przeciwnikami. ,"usty -wiat zmusi" go do udzia"u w turniejac! w zbyt m"odym wieku. .!cia" z niego zrobi& drugiego Leo /"ugiego .iernia, a w e0ekcie otrzyma" kalek$. 'iektrzy twierdz, %e ser Loras ju% teraz jest lepszy ni% Leo /"ugi .ier w swyc! najlepszyc! latac! zauwa%y" ,yrion. 5a"a r%a )enlyego3 tpi$ w to. tp sobie, jeli c!cesz, ale ser Loras pokona" ju% wielu dobryc! rycerzy, w tym rwnie% mojego brata (aimea. Pod s"owem 'pokona"* roz%miesz 'wysadzi" z siod"a na turnieju*. 1eli c!cesz mnie nastraszy&, powiedz mi, kogo zabi" w boju. 'a przyk"ad ser )obara )oycea i ser Cmmona .uya. Ludzie powiadaj te%, %e dokona" niezwykle bo!aterskic! czynw nad .zarnym 'urtem, walczc u boku duc!a lorda )enlyego. .i sami ludzie, ktrzy zaobserwowali te bo!aterskie czyny, widzieli rwnie% duc!a3 zapyta" /ornijczyk z cic!ym mieszkiem. ,yrion zmierzy" go przecig"ym spojrzeniem. +hataya na (edwabnej ma kilka dziewczt, ktre mog odpowiada& twoim potrzebom. /ancy ma w"osy koloru miodu, a 5arei bia"oz"ote. )adzi"bym, %eby ca"y czas trzyma" ktr z nic! przy sobie, panie.

.a"y czas3 /ornijczyk unis" wskie, czarne brwi.

to d"aczego# mj

dobry 4rasna"%? 5wi"e, %e c!cesz zgin& z piersi w d"oni. ,yrion pogalopowa" w stron$ barek, ktre czeka"y na nic! na po"udniowym brzegu .zarnego 'urtu. 5ia" ju% po dziurki w nosie dornijskiego !umoru. .zkoda, $e ojciec nie wysa +o55reya# ;n zapytaby ksi!cia ;beryna, czy wie, jaka jest r$nica mi!dzy Dornijczykiem a krowim plackiem# 8miec!n" si$ mimo woli. -oniecznie musi by& obecny przy tym, jak .zerwon Amij$ przedstawi krlowi.

Arya
5$%czyzna na dac!u zgin" pierwszy. Przykucn" obok komina w odleg"oci dwustu jardw od nic! i w poprzedzajcym wit p"mroku by" jedynie niewyra#nym cieniem, gdy jednak niebo zacz$"o janie&, poruszy" si$, przecign" i wsta". 2trza"a 7nguya tra0i"a go prosto w pier. 2toczy" si$ bezw"adnie ze stromego, krytego dac!wk dac!u i spad" na ziemi$ przed drzwiami septoru. -omedianci wystawili tam dwc! wartownikw, lecz olepi" ic! blask poc!odni i nie mogli przenikn& wzrokiem otaczajcej ic! ciemnoci. 6anici podczo"gali si$ blisko i -yle oraz 'otc! wypucili strza"y jednoczenie. 1eden ze stra%nikw oberwa" w szyj$, a drugi w brzuc!. ,en ostatni wypuci" poc!odni$ i ogarn$"y go p"omienie. 9dy jego ubranie stan$"o w ogniu, zacz" wrzeszcze& i szlag tra0i" zaskoczenie. ,!oros wyda" krzykiem rozkaz i banici run$li do szturmu. 7rya przyglda"a si$ temu, siedzc na koniu na szczycie lesistej grani grujcej nad septorem, m"ynem, browarem, stajniami oraz pe"nym c!wastw, spalonyc! drzew i b"ota pustkowiem, ktre je otacza"o. i$kszo& ga"$zi by"a ju% bezlistna, a nieliczne suc!e, brzowe licie, ktre czepia"y si$ jeszcze niektryc! z nic!, nie zas"ania"y 7ryi widoku. Lord 6eric zostawi" z nimi na stra%y 6ezbrodego /icka i 5udge a. 6y"a wciek"a, %e kazano jej pozosta& z ty"u, jakby by"a jakim g"upim dzieckiem. /obrze c!ocia%, %e Gendryemu rwnie% nie pozwolono wzi& udzia"u w walce. 'ie mia"a jednak zamiaru si$ sprzeciwia&. ,o by"a bitwa, a podczas bitwy trzeba s"uc!a& rozkazw.

'a wsc!odnim !oryzoncie jania"a z"oto<r%owa "una, a w grze zza niskic!, niesionyc! wiatrem c!mur wyglda" ksi$%yc w kwadrze. /" zimny wic!er. 7rya s"ysza"a szum wody i poskrzypywanie wielkiego drewnianego ko"a wodnego. Poranne powietrze pac!nia"o deszczem, lecz nie spad"a jeszcze ani jedna kropla. P"once strza"y przeszy"y mg"$, cignc za sob blade wst%ki ognia, po czym wbi"y si$ w drewniane ciany septoru. -ilka wpad"o do rodka przez wybite okna i po c!wili zza roztrzaskanyc! okiennic buc!n$"y pierwsze smu%ki dymu. /waj -omedianci wybiegli razem z septoru, trzymajc w r$kac! topory. 7nguy i inni "ucznicy ju% na nic! czekali. 1eden z najemnikw zgin" natyc!miast. /rugi zdo"a" si$ uc!yli& i strza"a wbi"a mu si$ w bark. 6ieg" dalej, c!wiejc si$ na nogac!, dopki nie tra0i"y go dwa nast$pne pociski, tak szybko jeden po drugim, %e 7rya nie wiedzia"a, ktry by" pierwszy. /"ugie drzewca przebi"y napiernik tak "atwo, jakby by" zrobiony z jedwabiu, nie ze stali. 5$%czyzna run" ci$%ko na ziemi$. 7nguy mia" strza"y wyposa%one nie tylko w klinowate groty, lecz rwnie% w spiczaste, ktre potra0i"y przebi& nawet grub zbroj$. Musz! si! nauczy strzela z uku pomyla"a 7rya. 8wielbia"a walk$ na miecze, przekona"a si$ jednak, %e "uki rwnie% maj swoje zalety. P"omienie ogarn$"y ju% zac!odni cian$ septoru, a z wybitego okna buc!a" g$sty dym. Przez inne okno g"ow$ wysun" myrijski kusznik, ktry wystrzeli" i poc!yli" si$, by ponownie na"adowa& kusz$. 2"ysza"a te% odg"osy walki dobiegajce ze stajni, krzyki mieszajce si$ z kwikiem koni i brz$kiem stali. 'abi,cie wszystkich myla"a z wciek"oci, przygryzajc wargi tak mocno, %e a% poczu"a smak krwi. -szystkich co do ,edne#o. -usznik pojawi" si$ znowu, lecz gdy tylko zd%y" wystrzeli&, obok jego g"owy przemkn$"y trzy strza"y. 1edna z nic! obi"a si$ z grzec!otem o !e"m. 5yrijczyk znikn" razem z kusz. 7rya dostrzega"a ju% p"omienie za kilkoma oknami na pi$trze. /ym miesza" si$ z porann mg", wype"niajc powietrze czarno<bia"ym oparem. 7nguy i inni "ucznicy podczo"gali si$ bli%ej. tem septor eksplodowa" -omediantami, ktrzy wyroili si$ z niego niczym rozgniewane mrwki. 'ajpierw na zewntrz wypad"o dwc! ;bbeczykw, ktrzy wysoko unosili brzowe, pokryte 0utrem tarcze. (a nimi bieg" /ot!rak z wielkim, zakrzywionym arakhem i dzwoneczkami we w"osac!, a potem trzec! *olanteskic! najemnikw pokrytyc! gro#nie wygldajcymi tatua%ami. ;nni wy"azili przez okna i zeskakiwali na ziemi$. 7rya widzia"a m$%czyzn$, ktry oberwa" strza" w pier w tej samej c!wili, gdy prze"o%y" nog$ przez parapet i s"ysza"a jego krzyk, kiedy spada" na d".

/ym by" coraz g$stszy. powietrzu pe"no by"o wystrzeliwanyc! przez obie strony strza" i be"tw. atty run" na ziemi$ z g"onym st$kni$ciem. =uk wysun" mu si$ z rk. 9dy -yle nak"ada" na ci$ciw$ kolejn strza"$, m$%czyzna w czarnej kolczudze przebi" mu brzuc! w"czni. 8s"ysza"a krzyk lorda 6erica. )eszta jego bandy wypad"a z roww i spomi$dzy drzew ze stalowym or$%em w d"oniac!. 7rya zauwa%y"a powiewajcy na wietrze jaskrawo%"ty p"aszcz .ytryna. -o banity stratowa" cz"owieka, ktry zabi" -ylea. ,!oros i lord 6eric byli wsz$dzie. ;c! miecze zamieni"y si$ w wir ognia. .zerwony kap"an rba" skrzan tarcz$, a% rozprys"a si$ w drzazgi. tej samej c!wili jego ko kopn" przeciwnika w twarz. /ot!rak run" z wrzaskiem na lorda b"yskawic$. P"oncy miecz skoczy" na spotkanie arakhowi. 4"ingi poca"owa"y si$, rozdzieli"y i znowu poca"owa"y. tem w"osy /ot!raka ogarn$"y p"omienie. .!wil$ p#niej ju% nie %y". (auwa%y"a rwnie% 'eda, ktry walczy" u boku lorda b"yskawicy. *o niesprawiedliwe# +est tylko troch! starszy ode mnie# Mnie te$ powinni pozwoli walczy# 6itwa nie trwa"a zbyt d"ugo. /zielni -ompanioni, ktrzy jeszcze trzymali si$ na nogac!, wkrtce zgin$li albo rzucili miecze. /wc! /ot!rakw zdo"a"o dobiec do koni i uciec, lecz tylko dlatego, %e pozwoli" im na to lord 6eric. Niech zanios wiadomo& do +arren!al rzek", trzymajc w d"oni p"oncy miecz. ,o zapewni lordowi pijawce i jego koz"owi kilka kolejnyc! bezsennyc! nocy. 1ack 2zcz$ciarz, +arwin i 5errit z -si$%ycowego 5iasta wdarli si$ do p"oncego septoru w poszukiwaniu jecw. Po kilku c!wilac! wyprowadzili z dymu i p"omieni omiu brzowyc! braci. 1eden z nic! by" tak s"aby, %e 5errit musia" go sobie przerzuci& przez rami$. 6y" wrd nic! rwnie% septon, przygarbiony i "ysiejcy, na szaryc! szatac! mia" jednak czarn kolczug$. 2c!owa" si$ pod sc!odami do piwnicy oznajmi" 1ack, kaszlc dononie. ,!oros umiec!n" si$ na jego widok. ,y jeste 8tt. 2epton 8tt. 6o%y m%. -try to bg c!cia"by mie& co wsplnego z takimi jak ty3 warkn" .ytryn. (grzeszy"em zawodzi" septon. iem, wiem. ybacz mi, Ojcze. Oc!, jak straszliwie zgrzeszy"em.

7rya pami$ta"a septona 8tta z +arren!al. 2!agwell 6"azen opowiada", %e po zabjstwie kolejnego c!"opca zawsze p"aka" i modli" si$ o wybaczenie. .zasem kaza" nawet innym -omediantom, by go biczowali. szyscy uwa%ali to za nies"yc!anie zabawne. Lord 6eric wepc!n" miecz do poc!wy, gaszc p"omienie. Przyznajcie umierajcym dar "aski, a reszcie zwi%cie r$ce i nogi rozkaza". .zeka ic! sd. ,ak te% zrobiono. 2dy nie trwa"y d"ugo. ( grupy banitw wyst$powali kolejni ludzie, ktrzy opowiadali o zbrodniac! /zielnyc! -ompanionwB "upieniu wsi i miasteczek, paleniu plonw, gwa"ceniu i mordowaniu kobiet, okaleczaniu i torturowaniu m$%czyzn. -ilku wspomina"o rwnie% o porwanyc! przez 8tta c!"opcac!. 2epton ca"y czas p"aka" i si$ modli". 1estem s"ab trzcin wyzna" lordowi 6ericowi. 5odl$ si$ do ojownika o si"$, ale bogowie uczynili mnie s"abym. 5iejcie lito& dla mej s"aboci. .!"opcy, s"odcy c!"opcy... nie c!cia"em ic! skrzywdzi&. 2epton 8tt wkrtce zadynda" na wysokim wizie, ko"yszc si$ powoli, nagi jak w dzie imienia. ;nni /zielni -ompanioni pod%yli w jego lady. -ilku prbowa"o stawia& opr. ierzgali i wyrywali si$, gdy p$tla zaciska"a si$ im na szyi. 1eden z kusznikw krzycza"B '1estem %o"nierz, jestem %o"nierz* z silnym myrijskim akcentem, drugi zaproponowa", %e poka%e im, gdzie jest ukryte z"oto, a trzeci przekonywa" ic!, %e b$dzie wspania"ym banit. szystkic! po kolei rozebrano, zwizano i powieszono. ,om 2iedem 2trun zagra" dla nic! tren na !ar0ie, a ,!oros b"aga" Pana :wiat"a, by piek" ic! dusze w ogniu a% po kres czasu. 1omedianckie drzewo pomyla"a 7rya, spogldajc na wisielcw. ;c! blade skry nabra"y w blasku p"oncego septoru barwy pos$pnej czerwieni. (latywa"y si$ ju% przybywajce nie wiadomo skd wrony. 2"uc!ajc, jak kracz i skrzecz do siebie, zada"a sobie pytanie, co mwi. 'ie ba"a si$ septona 8tta tak bardzo jak )orge a, -sacza i paru innyc!, ktrzy wci% przebywali w +arren!al, lecz mimo to cieszy"a si$ z jego mierci. Powinni byli powiesi te$ ;gara albo uci mu gow!# (amiast tego, ku jej oburzeniu, banici opatrzyli poparzone rami$ 2andora .legane a, oddali mu miecz, konia i zbroj$, a potem wypucili na wolno& w odleg"oci kilku mil od wydr%onego wzgrza. (abrali mu tylko z"oto. 2eptor wkrtce zawali" si$ z !ukiem w dymie i p"omieniac!. 2trawione ogniem ciany nie mog"y ju% podtrzyma& ci$%kiego, krytego dac!wk dac!u. Omiu brzowyc! braci przyglda"o si$ temu z rezygnacj.

'ajstarszy z nic!, ktry nosi" na rzemieniu na szyi ma"y %elazny m"otek, symbol s"u%by -owalowi, wyjani", %e zosta"o ic! tylko tylu. Przed wojn by"o nas czterdziestu czterec! i prowadzilimy bogate gospodarstwo. 5ielimy dwanacie mlecznyc! krw i byka, sto uli, winnic$ i sad jab"kowy. 7le gdy przysz"y lwy, zabra"y nam wino, mleko i mid, zar%n$"y krowy i puci"y winnic$ z dymem. Potem ... straci"em ju% rac!ub$ goci. ,en 0a"szywy septon by" tylko ostatnim z nic!. 'ajgorszy by" jeden potwr. Oddalimy mu ca"e nasze srebro, ale by" pewien, %e ukrywamy gdzie z"oto, wi$c jego ludzie zabijali nas jednego po drugim, by zmusi& brata prze"o%onego do mwienia. 7 jak ocala"o was omiu3 zapyta" 7nguy =ucznik. ,styd mi odpowiedzia" starzec. ,o przeze mnie. 9dy na mnie przysz"a kolej umrze&, zdradzi"em im, gdzie jest z"oto. -racie oznajmi" mu ,!oros z 5yr powiniene si$ wstydzi& tylko tego, %e nie wyjawi"e im tego natyc!miast. 6anici sc!ronili si$ na noc w browarze nad rzeczk. ;c! gospodarze zdo"ali ukry& w podziemnej skrytce pod pod"og stajni troc!$ jedzenia, spo%yli wi$c wsplnie prost kolacj$B owsiany c!leb, cebul$ i cienki kapuniak smakujcy lekko czosnkiem. 7rya znalaz"a w zupie kawa"ek marc!ewki i uzna"a, %e ma szcz$cie. 6racia nie pytali banitw o imiona. -iedz pomyla"a. 1ak mogliby nie wiedzie&3 Lord 6eric mia" na napierniku, tarczy i p"aszczu b"yskawic$, a ,!oros nosi" czerwone szaty, czy raczej to, co z nic! zosta"o. 1eden z braci, m"ody nowicjusz, by" na tyle mia"y, %e poprosi" czerwonego kap"ana, by dopki przebywa pod ic! dac!em, nie modli" si$ do swego 0a"szywego boga. Poca"ujcie nas w dup$ oburzy" si$ .ytryn .ytrynowy P"aszcz. ,o rwnie% i nasz bg, a wy zawdzi$czacie nam %ycie, do c!olery. (reszt, co w nim 0a"szywego3 5o%e wasz -owal potra0i naprawi& z"amany miecz, ale czy uzdrowi cz"owieka3 /o& tego, .ytryn rozkaza" mu lord 6eric. Pod ic! dac!em b$dziemy przestrzega& ic! zasad. 2"oce nie przestanie wieci&, jeli opucimy modlitw$ albo dwie zgodzi" si$ ze spokojem ,!oros. (a wiem o tym naj"e$iej. Lord 6eric nic nie jad". 7rya nigdy nie widzia"a, %eby to robi", c!o& od czasu do czasu wypija" kielic! wina. ydawa"o si$ te%, %e nigdy nie sypia. 1ego jedyne oko niekiedy si$ zamyka"o, jakby ze zm$czenia, lecz gdy kto si$ do niego odezwa", otwiera"o si$ natyc!miast. Lord z Pogranicza nadal mia" na sobie czarny, postrz$piony p"aszcz i powgniatany napiernik z

wymalowan ob"a%c emali b"yskawic. 'ie zdejmowa" go nawet wtedy, gdy si$ k"ad". 5atowoczarna stal ukrywa"a straszliw ran$, ktr zada" mu Ogar, tak jak gruby we"niany szalik zas"ania" ciemny piercie, ktry mia" na gardle. 'ic jednak nie mog"o zamaskowa& wielkiego wgniecenia na skroni, jaskrawoczerwonej dziury, ktr mia" zamiast oka, ani przebijajcego spod twarzy zarysu czaszki. 7rya spoglda"a na niego nieu0nie, przypominajc sobie wszystko, co opowiadano o nim w +arren!al. ydawa"o si$, %e lord 6eric wyczu" jej obawy, jako %e odwrci" g"ow$ i wezwa" j do siebie skinieniem. 6oisz si$ mnie, dziecko3 Nie. Przygryz"a warg$. ,ylko %e... hmm... myla"am, %e Ogar ci$ zabi", ale... ,o by"a tylko rana wtrci" .ytryn .ytrynowy P"aszcz. .o prawda, straszliwa, ale ,!oros j uleczy". 'igdy nie by"o lepszego uzdrowiciela. Lord 6eric spojrza" na .ytryna z dziwnym wyrazem w zdrowym oku. /rugie nie mia"o %adnego wyrazu. ype"nia"y je bliznowata tkanka i zakrzep"a krew. 'igdy nie by"o zgodzi" si$ ze znu%eniem w g"osie. .ytryn, c!yba ju% pora na zmian$ warty. 6d# tak uprzejmy i zajmij si$ tym. Tak jest. 5$%czyzna oddali" si$ w wietrzn noc, zamiatajc wielkim %"tym p"aszczem. 'awet odwa%ni ludzie cz$sto wol by& lepi, gdy boj si$ co zobaczy& rzek" Lord 6eric, gdy .ytryn ju% sobie poszed". ,!orosie, ile ju% razy przywo"ywa"e mnie z powrotem3 .zerwony kap"an poc!yli" g"ow$. To R!llor ci$ przywo"uje, panie. Pan :wiat"a. 1a jestem tylko jego narz$dziem. 3"e razy? nie ust$powa" lord 6eric. 2ze& odpar" z niec!$ci ,!oros. 7 za ka%dym razem jest coraz trudniej. (robi"e si$ nieostro%ny, panie. .zy%by mier& by"a a% tak s"odka3 2"odka3 'ie, przyjacielu. 'ie jest s"odka. takim razie czemu tak j kusisz3 Lord ,ywin dowodzi z ty"w. Lord 2tannis rwnie%. 9dyby by" rozsdny, bra"by z nic! przyk"ad. 2idma mier& mo%e oznacza& koniec dla nas obu. Lord 6eric dotkn" si$ nad lewym uc!em, gdzie w skroni zia"a mu dziura.

,u w"anie ser 6urton .rake!all rozbi" mi !e"m i czaszk$ uderzeniem buzdygana. (dj" szalik, ods"aniajc czarny siniak, ktry bieg" wok" szyi. ,en znak zostawi"a mi mantykora pod 9rzmicym odospadem. Lorc! pojma" biednego pszczelarza i jego %on$, sdzc, %e to moi ludzie, a potem rozg"osi" wszem wobec, %e powiesi oboje, jeli nie oddam si$ w jego r$ce. 7 kiedy to zrobi"em, i tak ic! powiesi", a mnie mi$dzy nimi. /otkn" palcem czerwonej dzi%ry $o ok%. 7 tutaj 9ra wbi" mi sztylet pod zas"on$ !e"mu. 'a jego ustac! wykwit" znu%ony umieszek. 7 teraz zgin"em po raz trzeci z rk rodu .leganew. 5o%na by pomyle&, %e w kocu si$ czego naucz$... 7rya wiedzia"a, %e to mia" by& %art, ,!oros jednak si$ nie mia". Po"o%y" d"o na ramieniu lorda 6erica. 'ie gry# si$ tym ju%. 1ak mog$ si$ gry#& czym, co ledwie pami$tam3 5ia"em kiedy zamek na Pograniczu. 6y"a te% kobieta, ktr poprzysig"em polubi&. /zisiaj nie potra0i"bym ju% znale#& drogi do tego zamku ani powiedzie& ci, jakiego koloru mia"a w"osy. -to mnie pasowa" na rycerza, stary przyjacielu3 1akie by"y moje ulubione potrawy3 .zasami wydaje mi si$, %e urodzi"em si$ na tej c!olernej trawie w jesionowym gaju, z ustami wype"nionymi smakiem ognia i dziur w piersi. .zy jeste moj matk, ,!orosie3 7rya wbi"a wzrok w myrijskiego kap"ana, w jego kud"at czupryn$, r%owe "ac!many i 0ragmenty starej zbroi. Policzki pokrywa" mu siwy zarost, a poni%ej podbrdka zwisa"a lu#na skra. 'ie przypomina" czarodziejw z opowieci 2tarej 'iani, lecz mimo to... .zy potra0i"by przywrci& %ycie cz"owiekowi, ktremu ci$to g"ow$3 zapyta"a. 'ie musia"by tego robi& sze& razy. ystarczy"by raz. 'ie w"adam magi, dziecko. ,ylko si$ modl$. (a pierwszym razem jego lordowska mo& mia" dziur$ w piersi i usta pe"ne krwi. iedzia"em, %e nie ma nadziei. /latego, gdy jego biedna, rozdarta pier przesta"a si$ porusza&, da"em mu na po%egnanie poca"unek dobrego boga. ype"ni"em usta ogniem i wdmuc!n"em p"omienie do jego p"uc, serca i duszy. ,o si$ nazywa ostatni poca"unek. iele razy widzia"em, jak starzy kap"ani udzielali go zmar"ym s"ugom Pana, a nawet sam to robi"em raz czy dwa, gdy% nale%y to do kap"askic! obowizkw. 'igdy jednak dotd nie widzia"em, by zmar"y zadr%a" nagle, gdy wype"ni" go ogie, a potem otworzy" oczy. ,o nie ja go wskrzesi"em, pani. Pan to uczyni". ) !llor ma jeszcze dla niego jakie zadanie. Aycie jest ciep"em, ciep"o jest ogniem, a ogie jest u 6oga i tylko u 6oga.

rya $oczu"a, %e jej oczy zasz"y "zami. ,!oros wypowiedzia" mnstwo s"w, poj$"a jednak, %e wszystkie one mia"y znaczy& 'nie*. ,wj ojciec by" dobrym cz"owiekiem odezwa" si$ lord 6eric. +arwin du%o mi o nim opowiada". Przez wzgld na jego pami$& c!$tnie zrezygnowa"bym z okupu za ciebie, gdyby nie to, %e tak rozpaczliwie potrzebujemy z"ota. Przygryz"a warg$. To pewnie prawda. iedzia"a, %e zabrane Ogarowi z"oto odda" (ielonobrodemu i =owcy, rozkazujc im kupi& %ywno& na po"udnie od 5anderu. !o$rzednie $"ony sp"on$"y, te uton, a wkrtce nadejdzie zima mwi", gdy wyruszali w drog$. Prostaczkowie potrzebuj ziarna, a my mieczy i wierzc!owcw. (byt wielu moic! ludzi musi na podjezdkac!, koniac! pocigowyc! i mu"ac! rusza& do walki z wrogami dosiadajcymi boj owych r%makw. 7rya nie wiedzia"a jednak, ile )obb b$dzie gotw za ni zap"aci&. 6y" teraz krlem, nie c!"opcem z topniejcym niegiem we w"osac!, ktrego zostawi"a w inter0ell. 7 jeli dowie si$ o wszystkim, co zrobi"a, o tym c!"opcu stajennym, wartownik% z 9arrenha" i tak da"ej... 7 co b$dzie, jeli mj brat nie zec!ce zap"aci& okupu3 2kd ci to przysz"o do g"owy3 zapyta" lord 6eric. No zacz$"a 7rya w"osy mam rozczoc!rane, paznokcie brudne, a stopy stwardnia"e. Robbowi to by za$ewne nie $rz eszkadza"o, ale jej matce i owszem. Lady .atelyn zawsze c!cia"a, by 7rya by"a podobna do 2ansy. Aeby piewa"a i taczy"a, szy"a i przestrzega"a zasad uprzejmoci. 'a sam myl o tym sprbowa"a przyczesa& w"osy palcami, by"y jednak tak spltane i sk"$bione, %e uda"o si$ jej jedynie cz$& z nic! wyrwa&. (niszczy"am t$ sukni$, ktr dala mi lady 2mallwood, i nie umiem szy& tak dobrze. Przygryz"a warg$. .!cia"am powiedzie&, nie umiem szy& za dobrze. 2epta 5ordane zawsze powtarza"a, %e mam "apy jak kowal. 9endry rykn" g"onym miec!em. ,e mi$ciutkie malestwa3 zawo"a". 'ie potra0i"aby nawet utrzyma& w nic! m"ota. Potra0i"abym, gdybym c!cia"a odwarkn$"a. ,!oros zac!ic!ota". ,wj brat zap"aci, dziecko, nie bj si$. ,ak, ale co b$dzie, jeli nie zap"aci upiera"a si$. Lord 6eric westc!n".

yl$ ci$ na jaki czas do lady 2mallwood albo mo%e do mojego zamku 6lack!a*en. 1estem jednak pewien, %e to nie b$dzie konieczne. 'ie jest w mojej mocy zwrci& ci ojca, podobnie jak w mocy ,!orosa, mog$ jednak przynajmniej dopilnowa&, by wrci"a bezpiecznie w obj$cia matki. Przysi$gasz3 zapyta"a. @oren rwnie% obiecywa", %e zabierze j do domu, ale da" si$ zabi& i tyle. Na honor rycerza odpar" z powag lord b"yskawica. 9dy .ytryn wrci" do browaru, pada" deszcz. 6anita mamrota" pod nosem przeklestwa, patrzc na wod$, ktra cieka"a z jego %"tego p"aszcza na pod"og$. 7nguy i 1ack 2zcz$ciarz siedzieli przy drzwiac!, grajc w koci. .!o& czasem zmieniali rodzaj gry, jednooki 1ack w %adnej z nic! nie mia" szcz$cia. ,om 2iedem 2trun ponownie za"o%y" strun$ do !ar0y i zapiewa" Matczyne zy, 3iedy 4ona &illuma bya mokra, :ord 7arte ruszy na bj w dzie% deszczowy, a na koniec Deszcze .astamere. " kim to jeste', rzek dumny lord, $e musz! ci si! kania0 +edynie kotem innej ma'ci, takie#o ,estem zdania. & paszczu czerwonym albo zotym lew zawsze ma paz!ry. :ecz moje rwnie ostre s i si!gn twojej skry# *ak gada ten lord /astamere t!giego zgrywaj c zucha, Dzi' w jego zamku pacze deszcz ktre#o nikt nie sucha# Dzi' w jego zamku pacze deszcz i nie ma kto go sucha# kocu ,omowi zabrak"o deszczowyc! piosenek i od"o%y" !ar0$. Potem s"yc!a& ju% by"o tylko odg"os kropel b$bnicyc! o dac! browaru. 9ra w koci si$ skoczy"a i 7rya, stojc najpierw na jednej, a potem na drugiej nodze, wys"uc!a"a utyskiwania 5errita, ktry skar%y" si$, %e jego ko zgubi" podkow$. 5g"bym ci go podku& zaproponowa" nagle 9endry. 6y"em tylko uczniem, ale mistrz mwi", %e mam r$k$ stworzon do m"ota. 8miem

podkuwa& konie, naprawia& rozdarte kolczugi i wyklepywa& zbroje. (a"o%$ si$, %e potra0i"bym te% zrobi& miecz. /o czego zmierzasz, c!"opcze3 zapyta" +arwin. 6$d$ waszym kowalem. 9endry pad" na jedno kolano przed lordem 6erikiem. Przydam ci si$ panie, jeli zec!cesz mnie przyj&. 8miem robi& narz$dzia i no%e, a kiedy nawet wyklepa"em ca"kiem niez"y !e"m. 8krad" mi go jeden z ludzi 9ry, kiedy wzi$li nas do niewoli. 7rya przygryz"a warg$. ;n rwnie$ chce mnie opu'ci# Lepiej by dla ciebie by"o, gdyby s"u%y" lordowi ,ully em% w Ri5err%n stwierdzi" lord 6eric. 'ie mam ci z czego p"aci&. 'ikt mi nigdy nie p"aci". .!c$ tylko dosta& ku#ni$, wy%ywienie i jakie miejsce, gdzie mg"bym spa&. ,o mi wystarczy, panie. -owal znajdzie zatrudnienie prawie wsz$dzie. (dolny p"atnerz tym bardziej. .zemu c!cesz przysta& do nas3 9endry wykrzywi" sw g"upi g$b$, mylc intensywnie. Pod wydr%onym wzgrzem powiedzia"e, %e jestecie lud#mi krla )oberta i bra&mi. ,o mi si$ spodoba"o. ,ak samo to, %e urzdzilicie Ogarowi sd. Lord 6olton po prostu wiesza" ludzi albo cina" im g"owy, a lord ,ywin i ser 7mory byli tacy sami. ol$ zosta& kowalem u was. 5amy mnstwo zbroi, ktre trzeba naprawi&, panie przypomnia" lordowi 6erkowi 1ack. i$kszo& zdarlimy z zabityc! i ktr$dy wesz"a mier&, tam zosta"y dziury. .!yba zg"upia"e, c!"opcze odezwa" si$ .ytryn. 1estemy wyj$tymi spod prawa banitami. i$kszo& z nas to nisko urodzona !o"ota, pomijajc jego lordowsk mo&. 'iec! ci si$ te% nie zdaje, %e to b$dzie tak, jak w tyc! g"upic! piosenkac! ,oma. 'ie skradniesz poca"unkw %adnym ksi$%niczkom ani nie b$dziesz startowa" w turniejac! w kradzionej zbroi. 1eli si$ do nas przy"czysz, skoczysz z szyj w p$tli albo zatkn twj "eb nad jak zamkow bram. 0 wami zrobi to samo wskaza" 9endry. To $rawda zgodzi" si$ radosnym tonem 1ack 2zcz$ciarz. rony czekaj nas wszystkic!. Panie, c!"opak wyglda na odwa%nego, a my potrzebujemy tego, co mo%e nam da&. 1ack radzi go przyj&. 3 to zaraz zgodzi" si$ z c!ichotem 9arwin zanim minie gorczka i wrci mu rozsdek. Przez usta lorda 6erica przemkn" blady umieszek. Thorosie# $odaj mi miecz.

,ym razem lord b"yskawica nie zapali" swego or$%a, a tylko dotkn" nim lekko ramienia 9endryego. 9endry, czy przysi$gasz przed bogami i lud#mi broni& tyc!, ktrzy nie potra0i broni& si$ sami, opiekowa& si$ kobietami i dzie&mi, s"uc!a& dowdcw, seniora i krla, walczy& dzielnie, gdy b$dzie to potrzebne, i wykonywa& wszelkie zlecone ci zadania, jakkolwiek by by"y trudne, upokarzajce bd# niebezpieczne3 Przysi$gam, panie. Lord z Pogranicza prze"o%y" miecz z jego prawego ramienia na lewe. sta, ser 9endry, rycerzu wydr%onego wzgrza, i bd# przywitany wrd cz"onkw naszego bractwa rzek". Od drzwi dobieg" oc!ryp"y miec!. :cieka" z niego deszcz. Poparzon r$k$ obanda%owano mu li&mi i p"tnem, a nast$pnie przywizano j mocno do piersi prostym temblakiem ze sznura. /awniejsze poparzenia na twarzy lni"y czarnym, wilgotnym blaskiem w wietle ic! ma"ego ogniska. !as%jesz nowych rycerzy# /ondarrion? warkn" intruz. Powinienem ci$ za to znowu zabi&. Lord 6eric popatrzy" na niego c!"odno. 5ia"em nadziej$, %e ju% ci$ nie zobaczymy, .legane. 1ak ci si$ uda"o nas znale#&3 ,o nie by"o trudne. ,en c!olerny dym wida& a% w 2tarym 5iecie. 7 co si$ sta"o z moimi wartownikami3 .legane wykrzywi" usta. ,ymi dwoma lepcami3 5o%e ic! zabi"em. ; co mi za to zrobicie3 7nguy na"o%y" strza"$ na ci$ciw$, a 'otc! pod%y" w jego lady. .zy tak bardzo pragniesz mierci# )andorze? zapyta" ,!oros. .!yba jeste szalony albo pijany, jeli zdecydowa"e si$ nas ledzi&. Pijany deszczem3 'ie zostawilicie mi z"ota nawet na jeden kielic! wina, skurwysyny. 7nguy nacign" ci$ciw$. 1estemy banitami, a banici kradn. 5wi o tym pieni. 1eli "adnie poprosisz ,oma, to ci jak zapiewa. .iesz si$, %e ci$ nie zabilimy. ,ylko sprbuj, =uczniku. (abior$ ci ko"czan i wepc!n$ strza"y w t$ twoj piegowat dupk$. 7nguy unis" "uk, lecz lord 6eric powstrzyma" go skinieniem d"oni, nim zd%y" wystrzeli&. Po co tu przyjec!a"e, .legane3

.!c$ odzyska& to, co nale%y do mnie. ,woje z"oto3 7 c% by innego3 5o%esz by& pewien, %e nie c!odzi"o mi o to, %eby zobaczy& twoj g$b$, /ondarrion. 1este teraz jeszcze brzydszy ode mnie. 7 do tego zosta"e rycerzem<rabusiem. /a"em ci kwit oznajmi" ze spokojem lord 6eric. Obietnic$ zap"aty po wojnie. ,woim papierem podtar"em sobie dup$. .!c$ dosta& z"oto. 'ie mamy go. ys"a"em je na po"udnie z (ielonobrodym i =owc, %eby kupili za 5anderem zbo%e. Aeby wykarmi& tyc!, ktrym spalilicie plony doda" 9endry. 7c!, wi$c tak teraz mwicie3 2andor .legane ponownie wybuc!n" miec!em. ,ak si$ sk"ada, %e ja zamierza"em je wykorzysta& w tym samym celu. 'akarmi& band$ brzydkic! wieniakw i ic! 0rancowatyc! bac!orw. -"amiesz rzuci" 9endry. idz$, %e c!"opak jest wyszczekany. .zemu wierzycie jemu, a nie mnie3 .!yba nie przez t$ moj g$b$3 .legane zerkn" na 7ry$. 1 rwnie% zrobisz rycerzem, /ondarrion3 1ako pierwsz omioletni dziewczynk$ w dziejac!3 5am dwanacie lat sk"ama"a g"ono 7rya i mog"abym zosta& rycerzem, gdybym tylko zec!cia"a. 5og"am te% ci$ zabi&, ale .ytryn zabra" mi n%. 'adal gniewa"o j to wspomnienie. Poskar% si$ .ytrynowi, nie mnie. 7 potem podkul ogon pod siebie i zmykaj. .zy wiesz, co psy robi wilkom3 'ast$pnym razem ci$ zabij$. ; twojego brata te%. Nie. Przymru%y" ciemne oczy. (ego nie zabijesz. 2pojrza" z powrotem na lorda 6erica. 7 mo%e zrobi"by rycerzem mojego konia3 'igdy nie sra w komnatac! i nie kopie wi$cej ni% inne. (as"u%y" sobie na to. .!yba %e jego te% c!cesz ukra&. Lepiej w"a# na tego konia i uciekaj ostrzeg" go .ytryn. Odjad$ tylko ze z"otem. asz bg orzek", %e jestem niewinny. Pan :wiat"a zwrci" ci %ycie oznajmi" ,!oros z 5yr. 'ie og"osi" ci$ 6aelorem 6"ogos"awionym narodzonym na nowo. .zerwony kap"an wydoby" miecz. 7rya zauwa%y"a, %e 1ack i 5errit uczynili to samo. Lord 6eric nadal trzyma" w r$ku or$%, ktrym pasowa" 9endryego. 5o%e tym razem go zabij.

8sta Ogara znowu zadr%a"y gwa"townie. 1estecie zwyk"ymi z"odziejami. .ytryn spojrza" na niego spode "ba. ,woi przyjaciele lwy wpadaj do wioski, zabieraj wszystko, co nadaje si$ do jedzenia, i ka%d monet$, ktr znajd, a nazywaj to 0ura%owaniem. ilki czyni to samo. .zemu mielibymy by& inni3 'ikt ci$ nie obrabowa", psie. Po prostu zosta"e s0ura%owany. 2andor .legane przyjrza" si$ po kolei ic! twarzom, jakby c!cia" dobrze wszystkie zapami$ta&. Potem oddali" si$ w ciemno& i deszcz t sam drog, ktr przyszed", nie odzywajc si$ ju% ani s"owem. 6anici czekali w niepewnoci... Lepiej pjd$ sprawdzi&, co zrobi" z naszymi wartownikami. +arwin wyjrza" ostro%nie przez drzwi, by si$ upewni&, %e Ogar nie czai si$ w pobli%u, po czym ruszy" w drog$. 2kd ten c!olerny skurczybyk wzi" tyle z"ota3 zapyta" .ytryn .ytrynowy P"aszcz, c!cc rozproszy& napi$cie. 7nguy wzruszy" ramionami. ygra" turniej namiestnika w -rlewskiej Przystani. yszczerzy" z$by w umiec!u. 1a te% zdoby"em tam niez"y majteczek, ale potem pozna"em /ancy, 1ayde i 7layay$. One mnie nauczy"y, jak smakuje pieczony "ab$d# i jak si$ kpa& w winie z 7rbor. Przesra"e wszystko, prawda3 zapyta" ze miec!em +arwin. 'ie wszystko. -upi"em sobie te buty i ten pi$kny szty"et. ,rzeba by"o kupi& troc!$ ziemi i zrobi& z jednej z tyc! dziewczyn od pieczonego "ab$dzia uczciw kobiet$ stwierdzi" 1ack 2zcz$ciarz. (biera& mnstwo rzepy i p"odzi& mnstwo synw. ojowniku, bro4 5ia"bym zamieni& z"oto na rzep$3 .% z a marnotrawstwo1 Lubi$ rzep$ sprzeciwi" si$ poirytowany 1ack. ( c!$ci bym troc!$ zjad", najlepiej t"uczonej. ,!oros z 5yr nie zwraca" uwagi na ic! pogwarki. Ogar straci" co wi$cej ni% kilka mieszkw monet mwi". 2traci" pana i psiarni$. 'ie mo%e wrci& do Lannisterw, 5"ody ilk z pewnoci go nie przyjmie, a brat rwnie% nie przywita"by go mi"o. 5am wra%enie, %e to z"oto by"o wszystkim, co mu zosta"o. Niech to sz"ag mrukn" atty 5"ynarz. 'a pewno przyjdzie zamordowa& nas we nie.

Nie. Lord 6eric sc!owa" miecz. 2andor .legane c!$tnie by nas wszystkic! zabi", ale nie we nie. 7nguy, jutro pojedziesz w tylnej stra%y z 6ezbrodym /ickiem. 1eli zobaczysz, %e .legane nadal za nami w$szy, ustrzel jego konia. ,o dobry ko za$rotestowa" 7nguy. Tak jest popar" go .ytryn. ,o je#d#ca powinnimy zabi&, do c!olery. -o nam si$ przyda. (gadzam si$ z .ytrynem dorzuci" 'otc!. Pozwl mi wypuci& w psa kilka strza". ,o go odstraszy. Lord 6eric potrzsn" g"ow. +"egane obroni" swe %ycie pod wydr%onym wzgrzem. 'ie odbior$ mu go. 1ego lordowska mo& jest mdry oznajmi" pozosta"ym ,!oros. 6racia, prba walki jest wi$ta. 2"yszelicie, jak prosi"em ) !llora, by j rozstrzygn", i widzielicie, jak jego gorejcy palec z"ama" miecz lorda 6erica w c!wili, gdy mia" on zada& ostatni cios. yglda na to, %e Pan :wiat"a ma jeszcze jakie zadanie dla Ogara 1o00reya. +arwin wkrtce wrci" do browaru. Pudding0oot smacznie sobie spa", ale nic mu si$ nie sta"o. (aczekaj, a% si$ do niego dobior$ warkn" .ytryn. ytn$ mu w brzuc!u drugi otwr do srania. 5oglimy wszyscy przez niego zgin&. 'oc spali niespokojnie. iedzieli, %e 2andor .legane czai si$ gdzie w pobli%u. 7rya po"o%y"a si$ przy ognisku, lecz c!o& by"o jej ciep"o i wygodnie, sen nie c!cia" nadej&. Le%c pod p"aszczem, wyj$"a monet$, ktr da" jej 1aDen +g!ar, i zacisn$"a wok" niej palce. .zu"a si$ dzi$ki niej silna. -iedy j trzyma"a, przypomina"a sobie, jak by"a duc!em +arren!al. 5og"a wwczas zabija& szeptem. 1aDena nie by"o ju% jednak przy niej. Opuci" j. 6or ca (ulka te$ mnie porzuci, a teraz 6endry chce zrobi to samo# Lommy zgin", @oren zgin", 2yrio ?orel zgin", nawet jej ojciec zgin", a 1aDen da" jej g"upi %elazny grosik, a potem si$ ulotni". 2alar mor#h!lis wyszepta"a, zaciskajc pi$& tak mocno, %e twarde brzegi pieni%ka wpija"y si$ jej w skr$ d"oni. 2er 9regor, /unsen, Polli*er, )a00 2"odyczek, =askotek i Ogar. 2er ;lyn, ser 5eryn, krl 1o00rey, krlowa .ersei. Prbowa"a sobie wyobrazi&, jak b$d wygldali po mierci, trudno jej by"o jednak przypomnie& sobie ic! twarze. yra#nie widzia"a Ogara i jego brata 9r$, nigdy te% nie zapomni 1o00reya ani jego matki ... ale )a00,

/unsen i Polli*er zacierali si$ ju% w jej pami$ci. ,o samo dotyczy"o nawet =askotka, ktry mia" bardzo pospolit twarz. 2en w kocu przyszed", lecz ciemn noc 7rya obudzi"a si$, czujc wierzbienie. Ogie dopali" si$ ju% do w$gielkw. Przy drzwiac! sta" 5udge, a na dworze spacerowa" drugi wartownik. /eszcz przesta" pada& i s"ysza"a wycie wilkw. +est ich tak du$o pomyla"a. / s tak blisko# ydawa"o si$, %e otaczaj stajni$ ze wszystkic! stron. Mam nadziej!, $e zjedz ;gara# Przypomnia"a sobie, co mwi" o wilkac! i psac!. )ankiem septon 8tt nadal dynda" na drzewie, lecz brzowi bracia trudzili si$ na deszczu z "opatami, kopic p"ytkie groby dla pozosta"yc! o0iar. Lord 6eric podzi$kowa" za nocleg i posi"ek, a potem wr$czy" im mieszek srebrnyc! jeleni, %eby pomc w odbudowie. +arwin, Ludzki Luke i atty 5"ynarz ruszyli na zwiady, lecz nie znale#li %adnyc! wilkw ani psw. 9dy 7rya docign$"a popr$g, 9endry podszed" do niej i powiedzia", %e mu przykro. sun$"a stop$ w strzemi$ i skoczy"a na siod"o, %eby spoglda& na niego z gry, a nie z do"u. Moge' robi miecze w )i9errun, dla mo,e#o brata pomyla"a. 'a g"os powiedzia"a jednakB 1eli c!cesz zosta& jakim g"upim wyj$tym spod prawa rycerzem i da& si$ powiesi&, to prosz$ bardzo. .o mnie to obc!odzi3 6rat zap"aci za mnie okup i b$d$ sobie siedzia"a w )i*errun. 'a szcz$cie dzie nie by" deszczowy i c!o& raz jec!ali szybko.

'ran
ie%a wznosi"a si$ na wyspie i w spokojnej, b"$kitnej wodzie wida& by"o jej bli#niacze odbicie. -iedy powia" wiatr, ta0la jeziora pokrywa"a si$ zmarszczkami, ktre ciga"y si$ nawzajem niczym rozbawieni c!"opcy. 6rzeg g$sto porasta"y d$by i na ziemi pe"no by"o spad"yc! %o"$dzi. (a drzewami le%a"a wioska, czy raczej to, co z niej zosta"o. ,o by"a pierwsza osada, na ktr si$ natkn$li, odkd wyszli spomi$dzy wzgrz. 5eera ruszy"a na zwiady, by si$ upewni&, %e wrd ruin nikt si$ nie czai. Przelizgujc si$ mi$dzy d$bami i jab"oniami z sieci i trjz$bem w d"oniac!, sp"oszy"a trzy czerwone jelenie, ktre umkn$"y przez zarola, 9dy Lato zauwa%y" ruc!, natyc!miast rzuci" si$ w pocig. 6ran ledzi" wzrokiem gnajcego swobodnymi susami wilkora. Przez moment niczego nie pragn" tak mocno, jak w"o%y& jego skr$ i pobiec razem z nim, lecz

5eera mac!a"a ju% na nic!, ka%c i& za sob. Odwrci" si$ z niec!$ci od Laty i kaza" +odorowi ruszy& naprzd. 1ojen szed" obok nic!. 6ran wiedzia", %e odtd a% po 5ur cign si$ poroni$te traw terenyE le%ce od"ogiem pola, niskie po0a"dowane wzgrza, grskie "ki i nizinne mokrad"a. 6$dzie im tu znacznie "atwiej w$drowa& ni% w grac!, ktre zostawili za sob, lecz tak rozleg"a otwarta przestrze niepokoi"a 5eer$. .zuj$ si$ naga wyzna"a. ,u nie ma si$ gdzie ukry&. /o kogo nale%y ta ziemia3 zapyta" 6rana 1ojen. /o 'ocnej 2tra%y odpowiedzia" c!"opiec. ,o jest /ar. 'owy /ar. 'a p"noc od niego le%y /ar 6randona. 'auczy" go tego maester Luwin. 6randon 6udowniczy nada" czarnym braciom ziemie cignce si$ na obszarze siedemdziesi$ciu pi$ciu mil od 5uru. Aeby zapewnia"y im ... utrzymanie i wy%ywienie. .zu" si$ dumny z tego, %e zapami$ta" te s"owa. 'iektrzy maesterzy utrzymuj, %e to by" jaki inny 6randon, a nie 6udowniczy, ale to i tak jest /ar 6randona. Po paru tysicleciac! 5ur odwiedzi"a dobra krlowa 7lysanne na swym smoku 2rebrnoskrzyd"ym. Pomyla"a sobie, %e 'ocna 2tra% jest bardzo dzielna, i przekona"a starego krla, %eby podwoi" obszar nale%cyc! do niej ziem, a% do stu pi$&dziesi$ciu mil od 5uru. ,o w"anie by" 'owy /ar. (atoczy" d"oni "uk. To wszystko. 6ran widzia", %e w wiosce od wielu lat nikt nie mieszka". szystkie domy popad"y w ruin$, nawet gospoda. 'igdy nie by"a zbyt imponujca, teraz jednak zosta" z niej tylko kamienny komin i dwie sypice si$ ciany. ok" ros"o kilkanacie jab"oni, jedna z nic! tam gdzie ongi by"a g"wna izba karczmy. 1ej pod"og$ pokrywa"a warstwa wilgotnyc!, brzowyc! lici oraz zgni"yc! jab"ek. Powietrze przesyca" ic! zapac!, md"a wo jab"ecznika, ktra by"a niemal nie do wytrzymania. 5eera d#gn$"a kilka owocw trjz$bem, szukajc takic!, ktre nadawa"yby si$ jeszcze do jedzenia, wszystkie jednak by"y zbrzowia"e i robaczywe. 6y"o to spokojne miejsce, cic!e i pi$kne, 6ran mia" jednak wra%enie, %e w pustej gospodzie jest co smutnego. ydawa"o si$, %e i +odor to czuje. 9odor? pyta" z dezorientacj w g"osie. 9odor? 9odor? 0iemia jest t% dobra. 1ojen wzi" w r$k$ gar& gleby, rozcierajc j mi$dzy palcami. ioska, gospoda, mocna warownia na wyspie, wszystkie te jab"onie... gdzie si$ podziali ludzie, 6ran3 /laczego opucili takie miejsce3 6ali si$ dzikic! wyjani" c!"opiec. .ni $rzechodz przez 5ur albo przez gry, %eby napada&, kra& i porywa& kobiety. 2tara 'iania mwi"a, %e

jeli kogo z"api, robi sobie z jego czaszki czar$, z ktrej pij krew. 'ocna 2tra% nie jest ju% tak silna jak w czasac! 6randona czy krlowej 7lysanne i dlatego cz$ciej udaje im si$ przedosta&. 'a okolice po"o%one najbli%ej 5uru napadali tak cz$sto, %e prostaczkowie przenieli si$ na po"udnie, w gry albo na ziemie 8mberw na wsc!d od krlewskiego traktu. Ludzie 9reatjona te% czasem padaj o0iar napadw, ale nie tak cz$sto jak ci, ktrzy mieszkali w /arze. 1ojen )eed odwrci" powoli g"ow$, ws"uc!ujc si$ w muzyk$, ktr s"ysza" tylko on. 5usimy si$ tu skry&. 'adc!odzi burza. ; to wielka. 6ran popatrzy" na niebo. 6y" pi$kny jesienny dzie, s"oneczny i prawie ciep"y, lecz na zac!odzie rzeczywicie wida& by"o ciemne c!mury i wydawa"o si$, %e wiatr si$ wzmaga. 9ospoda ma tylko dac! i dwie ciany wskaza". Powinnimy si$ sc!owa& w warowni. 9odor odezwa" si$ +odor. 6y& mo%e by" tego samego zdania. 'ie mamy "odzi, 6ran wskaza"a 5eera, grzebic mac!inalnie trjz$bem w liciac!. 1est tu grobla. -amienna grobla ukryta pod wod. 5oglibymy tam doj& na piec!ot$. Oni by mogli. On musia"by jec!a& na plecac! +odora. 7le w ten sposb przynajmniej unikn"by przemoczenia. )eedowie popatrzyli na siebie. 2kd o tym wiesz3 zapyta" 1ojen. 6y"e ju% tu kiedy, ksi%$3 'ie. Opowiada"a mi o tym 2tara 'iania. 'a warowni jest z"ota korona, widzicie3 8nis" r$k$, by wskaza& na gmac!. ysoko na jego murac! wida& by"o plamy ob"a%cej z"otej 0arby. 2pa"a tu krlowa 7lysanne. /latego na jej cze& pomalowali blanki na z"oto. Grob"a? 1ojen przyjrza" si$ jezioru. 1este tego pewien3 Tak odpar" 6ran. 5eera znalaz"a jej pocztek z "atwoci, gdy tylko zorientowa"a si$, gdzie trzeba szuka&. -amienna droga szerokoci trzec! stp wiod"a prosto do jeziora. /ziewczyna przeprowadzi"a ic! tamt$dy krok za krokiem, ostro%nie badajc drog$ trjz$bem. idzieli miejsce, w ktrym grobla znowu wynurza si$ z wody, przec!odzc w krtkie kamienne sc!ody prowadzce do drzwi warowni. ejcie na grobl$, sc!ody i drzwi znajdowa"y si$ w prostej linii, co sprawia"o wra%enie, %e sama grobla rwnie% biegnie po prostej. ,ak jednak nie by"o. Pod wod przebiega"a zygzakiem, pokonujc jedn trzeci

obwodu wyspy, a potem zawracajc. (akr$ty by"y zdradzieckie, a d"uga trasa sprawia"a, %e ka%dy, kto zbli%a" si$ z ldu, by" przez znaczc c!wil$ wystawiony na ostrza" siedzcyc! w wie%y "ucznikw. Ponadto ukryte kamienie by"y liskie i pokryte szlamem. +odor dwukrotnie omal si$ nie przewrci". 'im odzyska" rwnowag$, krzycza" przera#liwieB '9./.R1* (a drugim razem 6ran bardzo si$ przestraszy". 9dyby s"uga wlecia" do jeziora, niosc go w koszu, mg"by si$ utopi&, zw"aszcza gdyby +odor wpad" w panik$ i zapomnia", %e niesie 6rana, co czasami mu si$ zdarza"o. Mo$e trzeba byo zosta w gospodzie, pod jaboni pomyla". 6y"o ju% jednak na to za p#no. 'a szcz$cie trzeciego razu nie by"o, a woda w najg"$bszym miejscu si$ga"a +odorowi tylko do pasa, c!o& )eedowie zanurzyli si$ w niej po pier. krtce znale#li si$ na wyspie i weszli po sc!odac! do warowni. /rzwi trzyma"y si$ mocno, c!o& grube d$bowe deski wypaczy"y si$ z biegiem lat i nie mo%na ic! ju% by"o zamkn& szczelnie. 9dy 5eera otworzy"a je szeroko, zardzewia"e %elazne zawiasy zaskrzypia"y przera#liwie. 'adpro%e by"o niskie. 2c!yl si$, +odor rozkaza" 6ran. .!"opiec stajenny pos"uc!a" go, lecz nie poc!yli" si$ wystarczajco nisko, by uc!roni& je#d#ca przed uderzeniem g"ow w 0utryn$. ,o bola"o poskar%y" si$ 6ran. 9odor odpar" +odor, prostujc si$. (nale#li si$ w mrocznym pomieszczeniu, tak ma"ym, %e ledwie si$ w nim zmiecili. budowane w wewn$trzn cian$ wie%y sc!ody wiod"y w lew stron$ ku grze, a w praw na d". Przybyszy dzieli"a od nic! %elazna krata. 6ran unis" g"ow$ i tu% nad sob zobaczy" drug. ;twr machikuy# .ieszy" si$, %e nie ma tam nikogo, kto mg"by wyla& na nic! wrzcy olej. (amek zamkni$to na klucz, lecz kraty by"y ju% czerwone od rdzy. +odor z"apa" za drzwi po lewej i pocign" za nie, st$kajc z wysi"ku. 'ic to nie da"o. Potem sprbowa" pc!a&, z podobnym skutkiem. Potrzsa" kratami i kopa" je z g"onym grzec!otem, t"uk" wielk d"oni w zawiasy, a% powietrze wype"ni"o si$ p"atkami rdzy, %elazne drzwi nie c!cia"y jednak puci&. ,e drugie, ktre prowadzi"y do piwnicy, okaza"y si$ rwnie nieust$pliwe. 'ie da si$ tu wej& stwierdzi"a 5eera ze wzruszeniem ramion. 5ac!iku"a znajdowa"a si$ tu% nad g"ow 6rana. .!"opiec usiad" prosto w koszu +odora, wycign" r$ce i z"apa" za krat$, by sprawdzi&, co si$ da zrobi&. -iedy za ni szarpn", spad"a z su0itu i posypa" si$ na nic! deszcz rdzy oraz od"amkw kamienia.

9./.R1 wrzasn" c!"opiec stajenny. .i$%ka %elazna krata waln$"a w g"ow$ 6rana, w to samo miejsce, gdzie przed c!wil uderzy" si$ o nadpro%e, a potem run$"a z !ukiem na pod"og$ u stp 1ojena. 5eera parskn$"a miec!em. 2pjrz tylko, mj ksi%$. 1este silniejszy od +odora. 6ran zaczerwieni" si$. 9dy zamykajca otwr mac!iku"y krata znikn$"a, +odor mg" podsadzi& na gr$ 1ojena i 5eer$. Potem wyspiarze z"apali 6rana za r$ce i podnieli go. ,rudniej by"o wcign& na gr$ +odora. 6y" za ci$%ki, %eby )eedowie mogli go podnie& tak jak m"odego 2tarka. kocu 6ran kaza" mu przynie& troc!$ du%yc! kamieni. 'a wyspie ic! nie brakowa"o i olbrzymi s"uga wkrtce zgromadzi" stos na tyle wielki, %e wdrapawszy si$ na niego, mg" z"apa& za kruszce si$ brzegi otworu i d#wign& si$ w gr$. 9odor wydysza" radonie, umiec!ajc si$ do nic!. 0nale#li si$ w labiryncie ma"yc! pokoikw, ciemnyc! i pustyc!. 5eera bada"a go tak d"ugo, a% wreszcie znalaz"a drog$ prowadzc na sc!ody. ;m wy%ej si$ wspinali, tym janiej tam si$ robi"o. 'a drugim pi$trze w grubym murze zewn$trznym umieszczono otwory strzelnicze, na trzecim by"y prawdziwe okna, a czwarte, najwy%sze, wype"nia"a du%a, okrg"a komnata. ( trzec! stron wida& by"o "ukowe drzwi, prowadzce na ma"e kamienne balkony. Po czwartej znajdowa" si$ wyc!odek, ktrego ciek prowadzi" prosto do jeziora. Gdy weszli na dac!, niebo by"o ju% ca"kowicie zac!murzone, a c!mury na zac!odzie zupe"nie czarne. iatr by" tak silny, %e unosi" p"aszcz 6rana i 0urkota" nim g"ono. 9odor skomentowa" ten !a"as +odor. 5eera zakr$ci"a si$ wko"o. Patrzc na wiat z tak wysoka, czuj$ si$ prawie jak olbrzymka. 'a Przesmyku s drzewa dwukrotnie wy%sze od tej wie%y przypomnia" jej brat. ,ak, ale wok" nic! rosn inne drzewa tej samej wysokoci spiera"a si$ z nim 5eera. :wiat na Przesmyku jest ciasny, a n iebo znacznie mniejsze. T%taj... czujesz ten wiatr, bracie3 idzisz, jaki wielki zrobi" si$ wiat3 )zeczywicie, mo%na std by"o daleko si$gn& wzrokiem. 'a po"udniu wida& by"o wzgrza, a za nimi szaro<zielone gry. ( pozosta"yc! stron, tak daleko jak okiem si$gn&, otacza"y ic! po0a"dowane rwniny 'owego /aru. 5ia"em nadziej$, %e zobaczymy std 5ur poskar%y" si$ rozczarowany 6ran. ,o by"o g"upie. 1estemy jeszcze jakie sto pi$&dziesit mil od niego.

9dy tylko o tym wspomnia", natyc!miast poczu" si$ zm$czony i zzi$bni$ty. 1ojen, co zrobimy, kiedy ju% tam dojdziemy3 2tryj cz$sto mi opowiada", jaki wielki jest 5ur. 5a siedemset stp wysokoci, a u podstawy jest taki gruby, %e bramy w nim przypominaj biegnce przez ld tunele. 1ak mamy si$ przez niego przedosta&, %eby odnale#& t$ trjok wron$3 2"ysza"em, %e wzd"u% ca"ego muru stoj opuszczone zamki odpowiedzia" mu 1ojen. 'ocna 2tra% zbudowa"a te 0ortece, ale potem je porzuci"a. jednej z nic! mo%emy znale#& przejcie. 2tara 'iania nazywa"a je 'zamkami d%chw*. 5aester Luwin kaza" kiedy 6ranowi nauczy& si$ nazw wszystkic! wzniesionyc! wzd"u% 5uru 0ortw. 6y"o to trudne zadanie, gdy% by"o ic! a% dziewi$tnacie, c!o& nigdy nie obsadzono za"og wi$cej ni% siedemnastu naraz. 'a uczcie, ktr wyprawiono w inter0ell na cze& krla )oberta, 6ran wyrecytowa" przed swym stryjem 6enjenem wszystkie nazwy, ze wsc!odu na zac!d, a potem z zac!odu na wsc!d. 6enjen 2tark rozemia" si$ w g"os. 0nasz je "e$iej ode mnie# -ran powiedzia". 6y& mo%e to ty powiniene by& pierwszym zwiadowc. 1a mg"bym zosta& tu zamiast ciebie. ,o jednak by"o jeszcze przed jego upadkiem z wie%y. 9dy 6ran ockn" si$ jako kaleka, 6enjen odjec!a" ju% do .zarnego (amku. 2tryj mi mwi", %e gdy trzeba by"o porzuci& 0ortec$, z awsze zamykano bramy "odem i kamieniami sprzeciwi" si$ 6ran. takim razie b$dziemy musieli otworzy& je na nowo stwierdzi"a 5eera. (aniepokoi"y go te s"owa. 'ie powinnimy tego robi&. ( drugiej strony mog"yby si$ przedosta& z"e stwory. Powinnimy pj& do .zarnego (amku i poprosi& lorda dowdc$, %eby pozwoli" nam przej&. asza 5i"o& odezwa" si$ 1ojen musimy unika& .zarnego (amku z tyc! samyc! powodw, co krlewskiego traktu. 2 tam setki ludzi. Ludzi z 'ocnej 2tra%y przypomnia" mu 6ran. szyscy z"o%yli przysi$g$, %e nie b$d si$ miesza& do wojen i takic! rzeczy. Tak zgodzi" si$ 1ojen ale wystarczy jeden cz"owiek gotw j z"ama& i sprzeda& twoj tajemnic$ %elaznym ludziom albo b$kartowi 6oltona. 'ie mamy te% pewnoci, czy 2tra% pozwoli nam przej&. 5o%e nas zatrzyma& albo odes"a&. 7le mj ojciec by" przyjacielem 'ocnej 2tra%y, a mj stryj jest pierwszym zwiadowc. 5g"by nawet wiedzie&, gdzie mieszka trjoka wrona. .zarnym (amku jest te% 1on. 6ran mia" nadziej$, %e znowu

zobaczy 1ona i ic! stryja. Podczas swej ostatniej wizyty w inter0ell czarni bracia mwili, %e 6enjen 2tark zagin" na wyprawie zwiadowczej, lecz do tej pory z pewnoci zd%y" ju% wrci&. (a"o%$ si$, %e 2tra% da"aby nam nawet konie doda". +icho. (ojen os"oni" oczy d"oni i spojrza" w stron$ zac!odzcego s"oca. Popatrz. ,am co jest... c!yba je#dziec. idzisz go3 6ran rwnie% os"oni" d"oni oczy, lecz mimo to i tak musia" je przymru%y&. ( pocztku nie widzia" nic, potem jednak jego uwag$ przycign" jaki ruc!. ( pocztku myla", %e to Lato, tak jednak nie by"o. /zowiek na koniu# 6y" zbyt daleko, %eby mogli dostrzec jakie szczeg"y. 9odor? .!"opiec stajenny rwnie% os"oni" sobie oczy r$k, patrzy" jednak w niew"aciwym kierunku. 9odor? 'ie pieszy mu si$ zauwa%y"a 5eera. ydaje mi si$ jednak, %e zmierza do tej wioski. Lepiej sc!owajmy si$ w rodku, zanim nas zobaczy zaproponowa" 1ojen. pobli%u wioski jest Lato sprzeciwi" si$ 6ran. Lacie nic si$ nie stanie zapewni"a 5eera. ,o tylko jeden cz"owiek na zm$czonym koniu. 9dy sc!odzili na ni%sze pi$tro, o kamie uderza"y ju% pierwsze wielkie krople. 2kryli si$ w sam por$, gdy% po krtkiej c!wili deszcz rozpada" si$ na dobre. 'awet za grubymi murami s"yszeli, jak siecze powierzc!ni$ jeziora. 2iedzieli na pod"odze w wielkim okrg"ym pomieszczeniu, a wok" nic! zapada" zmrok. ( wyc!odzcego na p"noc balkonu wida& by"o opuszczon wiosk$. 5eera podczo"ga"a si$ tam na brzuc!u, by wyjrze& na zewntrz i zobaczy&, co si$ sta"o z je#d#cem. 2c!roni" si$ w ruinac! gospody poin0ormowa"a ic!, kiedy wrci"a. yglda na to, %e rozpali" ogie na kominku. 5o%e te% bymy to zrobili zaproponowa" 6ran. (imno mi. 'a dole widzia"em po"amane meble. +odor mg"by je porba& na szczapy i ogrzalibymy si$ przy ogniu. .!"opcu stajennemu spodoba" si$ ten pomys". 9odor powiedzia" z nadziej. 1ojen potrzsn" g"ow. Ogie wywo"uje dym, a dym bijcy z tej wie%y by"by widoczny z daleka. Pod warunkiem, %e by"oby komu go zobaczy& sprzeciwi"a si$ jego siostra.

wiosce jest cz"owiek.

Ty"ko jeden. 1eden niew"aciwy cz"owiek wystarczy, by zdradzi& 6rana jego wrogom. 5amy jeszcze po"ow$ tej kaczki, ktr upieklimy wczoraj. (jedzmy j i po"%my si$ spa&. )ankiem ten cz"owiek ruszy w drog$, a my zrobimy to samo. 1ojen jak zwykle postawi" na swoim. 5eera podzieli"a kaczk$ mi$dzy ic! czworo. ("apa"a j wczoraj w sie&, gdy sp"oszony ptak prbowa" poderwa& si$ z bagna. 'a zimno kaczka nie by"a ju% taka smaczna jak wczoraj, gdy jedli j gorc i c!rupic prosto z ro%na, lecz przynajmniej nie po"o% si$ spa& g"odni. 6ran i 5eera podzielili si$ piersi, 1ojen dosta" udko, a +odor po%ar" skrzyd"o i nog$, mamroczc '9odor* i po ka%dym k$sie zlizujc t"uszcz z palcw. ,ym razem na 6rana przysz"a kolej, by opowiedzie& !istori$, us"yszeli wi$c od niego o innym 6randonie 2tarku, zwanym 6randonem Aeglarzem, ktry po%eglowa" za morze zac!odzcego s"oca. 9dy kaczka by"a zjedzona, a opowie& dobieg"a koca, robi"o si$ ju% ciemno, a deszcz nie przestawa" pada&. 6ran zastanawia" si$, jak daleko zapuci" si$ Lato i czy uda"o mu si$ upolowa& ktrego z tyc! jeleni. ie%$ wype"ni" szary mrok, ktry powoli przec!odzi" w ciemno&. +odora ogarn" niepokj. .!"opiec stajenny przez c!wil$ c!odzi" w k"ko pod cian, przy ka%dym obrocie zatrzymujc si$, by zajrze& do wyc!odka, jakby zapomnia", co tam si$ znajduje. 1ojen sta" przy p"nocnym balkonie, ukryty w cieniu, i wyglda" w deszczow noc. 9dzie na p"nocy uderzy"a b"yskawica, ktra rozwietli"a na moment wn$trze wie%y. +odor podskoczy" w gr$, skowyczc ze strac!u. 6ran doliczy" do omiu, czekajc na grzmot. -iedy ten nadszed", c!"opiec stajenny krzykn"B 9odor1 Mam nadziej!, $e :ato si! nie przestraszy pomyla" 6ran. Psy w psiarniac! inter0ell zawsze ba"y si$ burzy z piorunami, tak samo jak +odor. Powinienem do niego pj', $eby go uspokoi... (nowu nadesz"a b"yskawica. ,ym razem zd%y" doliczy& tylko do szeciu. 9odor1 wrzasn" znowu +odor. 9./.R1 9./.R1 ("apa" za miecz, jakby c!cia" walczy& z burz. +icho# 9odor odezwa" si$ 1ojen. 6ran, powiedz mu, %eby nie krzycza". 5o%esz mu zabra& ten miecz, 5eero3 5og$ sprbowa&.

9odor# cicho uspokaja" go 6ran. 'ie krzycz. 2tarczy ju% tego g"upiego !odorowania. 2iadaj. 9odor? Odda" spokojnie miecz 5eerze, lecz jego twarz by"a mask dezorientacji. 1ojen ponownie spojrza" w ciemno&. szyscy us"yszeli, jak wessa" gwa"townie powietrze w p"uca. .o si$ sta"o3 zapyta"a 5eera. wiosce s ludzie. ,en, ktrego widzielimy przedtem3 ;nni ludzie. 8zbrojeni. idzia"em topr i w"cznie. 9"os 1ojena nigdy nie brzmia" tak c!"opi$co. (obaczy"em ic! w wietle b"yskawicy. $drowali mi$dzy drzewami. ;lu ic! by"o3 6ardzo wielu. i$cej, ni% mog"em zliczy&. Mie"i konie? Nie. 9odor. g"osie c!"opca stajennego s"yc!a& by"o strac!. 9odor. 9odor. 6ran rwnie% troc!$ si$ ba", c!o& nie c!cia" si$ do tego przyznawa& przy 5eerze. .o b$dzie, jeli tu przyjd3 'ie przyjd. 8siad"a obok niego. Po co mieliby tu przyc!odzi&3 Aeby si$ sc!roni& przed burz wyjani" 1ojen z"owrogim g"osem. .!yba, %eby si$ skoczy"a. 5eero, czy mog"aby zej& na d" i zaryglowa& drzwi3 'ie potra0i"am ic! nawet zamkn&. /rewno jest strasznie wypaczone. (reszt i tak nie przedostan si$ przez te %elazne bramy. 5og si$ przedosta&. 5ogliby wywa%y& zamek albo zawiasy. 7lbo wspi& si$ przez otwr mac!iku"y, tak jak my. 'iebo znowu rozjani"a b"yskawica. +odor zaskomla". Potem nad jeziorem przetoczy" si$ grzmot. 9./.R1 rycza" c!"opiec stajenny, zas"aniajc sobie uszy i biegajc w k"ko w ciemnoci. 9./.R1 9./.R1 9./.R1 N361 wrzasn" na niego 6ran. ';C OL'O +O/O)O 7J4 'ic to nie da"o. 9..../.R1 j$cza" olbrzymi s"uga. 5eera sprbowa"a go z"apa& i uspokoi&, by" jednak za silny. (rzuci" j z siebie od niechcenia. 9....../.......R1 wrzasn" c!"opiec stajenny, gdy b"yskawica

ponownie przeszy"a niebo. 'awet 1ojen zacz" krzycze&, krzycze& na 6rana i 5eer$, %eby go uspokoili. +icho1 zawo"a" 6ran piskliwym, przera%onym g"osem. 2i$gn" po nog$ przebiegajcego obok +odora, si$gn", si$gn"... 2"uga zac!wia" si$ i zamkn" usta. Potrzsn" powoli g"ow z boku na bok, osun" si$ na pod"og$ i usiad" na niej ze skrzy%owanymi nogami. -iedy zabrzmia" grom, wydawa"o si$, %e prawie tego nie us"ysza". szyscy czworo siedzieli w ciemnej wie%y, ledwie wa%c si$ oddyc!a&. 6ran, co zrobi"e3 wyszepta"a 5eera. Nic. .!"opiec potrzsn" g"ow. Nie wiem. iedzia". .i!gn em do niego, tak samo jak do :aty# Przez p" uderzenia serca by" +odorem. Przestraszy" si$ tego. 'ad jeziorem co si$ dzieje oznajmi" 1ojen. .!yba widzia"em, jak jaki cz"owiek wskazywa" na wie%$. Nie b!d! si! ba# 6y" ksi$ciem inter0ell, synem Cddarda 2tarka, prawie doros"ym m$%czyzn, i do tego wargiem, a nie jakim dzieci%chem jak Rickon. :ato by si! nie ba# To $ewnie ty"ko 7mberowie stwierdzi". 7lbo mo%e -nottowie, 'orreyowie czy ?lintowie, ktrzy zjec!ali z gr, albo nawet bracia z 'ocnej 2tra%y. .zy mieli czarne p"aszcze, 1ojen3 nocy wszystkie p"aszcze s czarne, asza 5i"o&. 6"yskawica trwa"a zbyt krtko, bym zd%y" si$ zorientowa&, w co byli ubrani. Gdyby to by"i czarni bracia# mie"iby konie# $rawda? zapyta"a ostro%na 5eera. 6ranowi przysz"o do g"owy co innego. To nie ma znaczenia oznajmi" z pewnoci w g"osie. 'ie mogliby si$ do nas dosta&, nawet gdyby c!cieli. .!yba %eby mieli "d# albo wiedzieli o grobli. Grob"a1 5eera zmierzwi"a w"osy 6rana i poca"owa"a go w czo"o. 'asz s"odki ksi%$4 On ma racj$, 1ojen. Oni na pewno nie wiedz o grobli. 7 nawet gdyby wiedzieli, nie tra0iliby tu w deszczow noc. 7le noc kiedy si$ skoczy. 1eli zostan tu do rana ... 1ojen nie musia" mwi& nic wi$cej. /orzucaj drew do ognia, ktry rozpali" ten pierwszy cz"owiek doda" po paru c!wilac!. 'iebo rozwietli"a kolejna b"yskawica. jej blasku wszyscy czworo rzucili na ciany pomieszczenia ostre cienie. +odor ko"ysa" si$ w przd i w ty", nucc pod nosem. 6ran poczu" w tym momencie jasnoci strac! Laty. (amkn" dwoje oczu i otworzy" trzecie. 2kra c!"opca sp"yn$"a z niego niby p"aszcz. (ostawi" wie%$ za sob...

...i znalaz" si$ na deszczu. Przycupn" w listowiu z brzuc!em pe"nym jeleniego mi$sa, gdy niebo nad jego g"ow przeszywa"y b"yski i !uki. o zgni"yc! jab"ek i mokryc! lici niemal ca"kowicie t"umi"a zapac! cz"owieka, potra0i" jednak wyczu& rwnie% i t$ wo. 2"ysza" brz$k i szelest twardej skry, widzia" w$drujcyc! mi$dzy drzewami ludzi. 1eden cz"owiek z kijem przeszed" tu% obok niego. 'acigni$ta na g"ow$ skra czyni"a go lepym i g"uc!ym. ilk omin" go szerokim "ukiem, przemykajc za ociekajcym wod krzakiem g"ogu i pod nagimi ga"$ziami jab"oni. 2"ysza" ic! g"osy, a przez wo deszczu, lici i konia przebi" si$ ostry, czerwony odr przera%enia...

#on
'a ziemi pe"no by"o sosnowyc! igie" i opad"yc! z drzew lici. (ielono< brzowy dywan wci% by" wilgotny po niedawnyc! ulewac!. (e wszystkic! stron otacza"y ic! wysokie d$by o nagic! konarac!, wynios"e drzewa stra%nicze oraz niezliczone %o"nierskie sosny. 'a wzgrzu przed nimi wznosi"a si$ kolejna okrg"a wie%a, staro%ytna i opustosza"a. Porastajca jej mury gruba warstwa zielonego mc!u si$ga"a niemal samego szczytu. -to wybudowa" taki wielki kamienny gmac!3 zapyta"a go @gritte. 1aki krl3 Nie. !o $rost% "%dzie# ktrzy t% mieszka"i. co si$ z nimi sta"o3 7mar"i a"bo odesz"i. /ar 6randona od tysicleci zamieszkiwali rolnicy, gdy jednak 'ocna 2tra% os"ab"a, zosta"o mniej rk do orania pl, opiekowania si$ pszczo"ami i dbania o sady. /latego wiele pl i zamkw poc!"on$"a g"usza. 'owym /arze by"y kiedy wioski i warownie, ktryc! podatki, p"acone w naturze i roboci#nie, pomaga"y wykarmi& i ubra& 'ocn 2tra%. One jednak rwnie% prawie wszystkie opustosza"y. 5usieli by& g"upi, jeli porzucili taki zamek stwierdzi"a @gritte. To ty"ko wie%a. 5ieszka"o tu kiedy jakie panitko z rodzin i garstk zaprzysi$%onyc! ludzi. 9dy nadc!odzili "upie%cy, zapalali na dac!u ogie. inter0ell s trzy razy wy%sze wie%e. Popatrzy"a na niego, jakby podejrzewa"a, %e zmyla.

1ak ludzie mogli budowa& tak wysoko, jeli nie mieli olbrzymw, ktrzy podnosiliby kamienie3 Legendy mwi"y, %e 6randon 6udowniczy korzysta" z pomocy olbrzymw przy budowie inter0ell, 1on nie c!cia" jednak mci& jej w g"owie. Ludzie potra0i budowa& znacznie wy%ej. 2tarym 5iecie stoi wie%a wy%sza od 5uru. idzia", %e mu nie uwierzy"a. 6dybym mg jej pokaza &inter5ell ... podarowa jej kwiat ze szklarni, zaprosi na uczt! w &ielkiej 3omnacie, zaprowadzi do kamiennych krlw na ich tronach# Mogliby'my wyk pa si! w gor cych >rdach i kocha si! pod drzewem sercem, na oczach starych bogw# ,o by"o s"odkie marzenie... ale inter0ell nigdy nie b$dzie nale%a"o do niego. 6y"o w"asnoci jego brata, krla p"nocy. 6y" 2nowem, nie 2tarkiem. (!kartem, wiaroomc i renegatem... 5o%e potem zamieszkalibymy w tej wie%y3 odezwa"a si$. .!cia"by tego, 1onie 2now3 Potem3 9otem. ,o s"owo by"o jak uderzenie w"czni. Po wojnie# Po podboju# Po tym, jak dzicy przedr si! przez Mur... 1ego pan ojciec wspomina" kiedy, %e c!cia"by mianowa& nowyc! lordw i osiedli& ic! w opuszczonyc! warowniac!, czynic z nic! tarcz$ przeciw dzikim. 6y ten plan mo%na by"o zrealizowa&, 2tra% musia"aby odstpi& znaczn cz$& /aru, jego stryj 6enjen by" jednak zdania, %e lorda dowdc$ mo%na by do tego przekona&, pod warunkiem %e nowi lordowie p"aciliby podatki .zarnemu (amkowi, a nie inter0ell. To jednak marzenie na czas wiosny powiedzia" wwczas lord Cddard. 'awet obietnica ziemi nie zwabi ludzi na p"noc, gdy zbli%a si$ zima. 6dyby zima nadesza i min!a szybciej, ust!puj c miejsca wio'nie, ja rwnie$ mgbym zosta wybrany i obj jedn z tych wie$ w imieniu ojca# Lord Cddard jednak nie %y", jego brat 6enjen zagin" bez ladu, a tarcza, o ktrej obaj marzyli, nigdy nie mia"a zosta& wykuta. Te ziemie nale% do 2tra%y stwierdzi". )ozd$"a nozdrza. Nikt t% nie mieszka. 6o wasi "upie%cy wszystkic! przegnali. ,o znaczy, %e ci ludzie byli tc!rzami. 1eli zale%a"o im na tej ziemi, powinni zosta& i walczy&.

5o%e mieli ju% do& walki. /o& ryglowania drzwi co noc i zastanawiania si$, czy 9rzec!oczca -oszula albo kto w jego rodzaju wy"amie te drzwi i porwie ic! %ony. /o& tego, %e kradziono im plony i wszystko, co mieli wartociowego. =atwiej by"o przenie& si$ tam, gdzie "upie%cy nie docieraj. Ale ,e'li Mur upadnie, w zasi!gu upie$cw znajdzie si! caa pnoc# 'ic nie wiesz, 1onie 2now. (abiera si$ crki, nie %ony. ,o wy kradniecie. (abralicie ca"y wiat i zbudowalicie 5ur, %eby nie dopuci& do niego wolnyc! ludzi. 'aprawd$3 +zasami (on za$omina", jak wiele w niej z dzikiej, szybko mu jednak o tym przypomina"a. 7 jak to si$ sta"o3 6ogowie stworzyli ziemi$ dla wszystkic! ludzi. 9dy jednak nadeszli krlowie ze swymi koronami i stalowymi mieczami, oznajmili, %e ca"a nale%y do nic!. 5wiliB ',o moje drzewa. 'ie wolno wam je& tyc! jab"ek. ,o mj strumie. 'ie wolno wam "owi& w nim ryb. ,o mj las. 'ie wolno w nim polowa&. 5oja ziemia, moja woda, mj zamek, moja crka, trzymajcie r$ce z dala od nic!, bo je wam odrbi$, ale jeli przede mn kl$kniecie, to mo%e pozwol$ wam troc!$ powc!a& *. 'azywacie nas z"odziejami, ale z"odziej przynajmniej musi by& odwa%ny, sprytny i szybki. -l$kacz musi tylko kl$ka&. +arma i orek -oci nie przyc!odzili po ryby i jab"ka. -radli miecze i topory. Przyprawy, jedwabie i 0utra. (abierali wszystkie monety, piercienie i wysadzane klejnotami kielic!y, ktre zdo"ali znale#&, a o ka%dej porze roku porywali kobiety, %eby je zabra& za 5ur. 'o i co z tego3 ola"abym, %eby ukrad" mnie jaki silny m$%czyzna, ni% %eby ojciec odda" mnie s"abeuszowi. ,ak mwisz teraz, ale skd mo%esz to wiedzie&3 .o by si$ sta"o, gdyby ukrad" ci$ kto, kogo by nienawidzi"a3 5usia"by by& szybki, sprytny i odwa%ny. ,o znaczy, %e jego synowie rwnie% byliby silni i bystrzy. .zemu mia"abym nienawidzi& kogo takiego3 5o%e nigdy by si$ nie my" i mierdzia" jak nied#wied#. ,o wepc!n$"abym go do strumienia albo wyla"a na niego wiadro wody. (reszt m$%czy#ni nie powinni pac!nie& jak kwiaty. 7 co jest z"ego w kwiatac!3 'ic, jeli jest si$ pszczo". /o "o%a wol$ co takiego. @gritte sprbowa"a go z"apa& za spodnie. 1on c!wyci" j za nadgarstek.

7 gdyby m$%czyzna, ktry ci$ ukrad", za du%o pi"3 nie ust$powa". 9dyby by" brutalny albo okrutny3 (acisn" uc!wyt, by podkreli& swe s"owa. 9dyby by" silniejszy od ciebie i lubi" bi& ci$ do krwi3 Poder%n$"abym mu gard"o, kiedy by spa". 'ic nie wiesz, 1onie 2now. ykr$ci"a si$ jak w$gorz i wyrwa"a z jego ucisku. +edno wiem# &iem, $e jeste' dzika do szpiku ko'ci# .zasami "atwo mu by"o o tym zapomnie&, kiedy miali si$ razem albo ca"owali. Potem jednak ktre z nic! mwi"o albo robi"o co, co mu przypomina"o o dzielcym ic! wiaty murze. 5$%czyzna mo%e mie& na w"asno& kobiet$ albo mo%e mie& n% mwi"a @gritte ale nie jedno i drugie. -a%da ma"a dziewczynka uczy si$ tego od matki. 8nios"a wyzywajco podbrdek i potrzsn$"a g$stymi, rudymi w"osami. 7 nikt nie mo%e mie& na w"asno& ziemi, tak samo jak nieba i morza. am, kl$kaczom, wydaje si$, %e mo%e, ale 5ance poka%e wam, %e jest inaczej. 6y"a to mia"a przec!wa"ka, brzmia"a jednak pusto. 1on obejrza" si$ za siebie, by si$ przekona&, %e magnara nie ma w zasi$gu s"uc!u. Crrok, ielki .zyrak i -onopny /an pod%ali kilka jardw za nimi, lecz nie zwracali na nic! uwagi. ielki .zyrak uskar%a" si$ na bolc dup$. <gritte odezwa" si$ cic!o 1on 5ance nie ma szans wygra& tej wojny. ygra j4 upiera"a si$. 'ic nie wiesz, 1onie 2now. 'igdy nie widzia"e, jak si$ bij wolni ludzie4 /zicy bili si$ jak bo!aterowie albo jak demony, zale%nie od tego, kto o tym opowiada", wszystko jednak w kocu sprowadza"o si$ do jednego. &alcz z zuchwa brawur , gdy$ ka$dy z nich pragnie chway dla siebie# 'ie wtpi$, %e wszyscy jestecie bardzo dzielni, ale w bitwie dyscyplina zawsze we#mie gr$ nad odwag. Pr$dzej czy p#niej 5ance przegra, tak jak przegrali wszyscy krlowie za 5urem. 7 gdy to si$ stanie, zginiecie. szyscy z was zgin. @gritte wyglda"a na tak rozgniewan, %e ba" si$, i% go uderzy. ,szyscy z nas poprawi"a go z naciskiem. Ty rwnie%, 1onie 2now. 'ie jeste ju% wron. Przysi$g"am, %e ni nie jeste, wi$c lepiej, %eby nie by". Pc!n$"a go na pie drzewa i poca"owa"a przy wszystkic! w usta, w samym rodku nierwnej kolumny. 1on s"ysza", jak 9rigg -ozio" zac!$ca j, by posun$"a si$ dalej. -to inny rozemia" si$ g"ono. 5imo to 1on odwzajemni" poca"unek. 9dy wreszcie odsun$li si$ od siebie, @gritte mia"a zaczerwienion twarz. 1este mj wyszepta"a. 5j, a ja twoja. 1eli

zginiemy, to trudno. szyscy musz umrze&, 1onie 2now. 7le najpierw %yjemy. Tak odpar" oc!ryp"ym g"osem. 'ajpierw %yjemy. 8miec!n$"a si$ na te s"owa, pokazujc 1onowi krzywe z$by, ktre z jakiego powodu pokoc!a". Dzika do szpiku ko'ci pomyla" znowu, czujc nag"y smutek i ucisk w %o"dku. (gi" palce r$ki, w ktrej trzyma" miecz, zastanawiajc si$, jak by zareagowa"a @gritte, gdyby wiedzia"a, co si$ kryje w jego sercu. .zy by go zdradzi"a, gdyby jej powiedzia", %e nadal jest synem 'eda 2tarka i cz"owiekiem z 'ocnej 2tra%y3 5ia" nadziej$, %e nie, lecz nie odwa%y" si$ podj& takiego ryzyka. Aycie zbyt wielu ludzi zale%a"o od tego, czy uda mu si$ w jaki sposb dotrze& do .zarnego (amku przed magnarem... zak"adajc, %e zdo"a uciec od dzikic!. (eszli z po"udniowej ciany 5uru przy 2zarej arcie, ktr porzucono ju% przed dwustu laty. .z$& pot$%nyc! kamiennyc! sc!odw zawali"a si$ przed stuleciem, lecz mimo to zejcie i tak by"o znacznie "atwiejsze od wejcia. Potem 2tyr poprowadzi" ic! w g"b /aru, by unikn& cz$sto w$drujcyc! wzd"u% 5uru patroli 2tra%y. 9rigg -ozio" pomg" im wymin& kilka zamieszkanyc! wiosek, ktre tu jeszcze zosta"y. Poza kilkoma rozsianymi po okolicy okrg"ymi wie%ami, ktre wznosi"y si$ ku niebu niczym kamienne palce, nie widzieli %adnyc! oznak ludzkiej obecnoci. 2zli poprzez zimne, wilgotne wzgrza i wietrzne rwniny, nie zauwa%eni przez nikogo. P"r$ki powiedzia" muB '5usisz spe"ni& wszystkie ic! polecenia. 6d# ic! towarzyszem, jedz i walcz razem z nimi, tak d"ugo, jak b$dzie to konieczne*. ,owarzyszy" im przez wiele mil, dzieli" si$ z nimi c!lebem i sol, a z @gritte nawet kocami, lecz mimo to nadal mu nie u0ali. ,!ennowie dniem i noc nie spuszczali go z oka, wypatrujc najmniejszyc! oznak zdrady. 'ie mia" szans na ucieczk$, a wkrtce mia"o ju% by& za p#no. ',a"cz razem z nimi*. Tak powiedzia" mu >!orin, nim /"ugi Pazur odebra" mu %ycie, lecz na razie do tego nie dosz"o. 1iedy przelej! krew brata, b!d! zgubiony# Przejd! za Mur na dobre i nie b!dzie ju$ dla mnie powrotu# .odziennie, gdy odpoczywali po marszu, magnar wzywa" go do siebie, by zadawa& mu dociekliwe pytania na temat .zarnego (amku, jego garnizonu i umocnie. 1on k"ama", gdy tylko si$ odwa%y", a w kilku przypadkac! uda" niewiedz$, lecz jego s"w s"uc!ali rwnie% 9rigg -ozio" i Crrok, a oni wiedzieli wystarczajco wiele, by zmusi& go do ostro%noci. (byt oczywiste k"amstwo zdradzi"oby go niec!ybnie.

Prawda wyglda"a jednak straszliwie. .zarny (amek nie mia" %adnyc! umocnie poza samym 5urem. 'ie by"o tam nawet drewnianyc! palisad ani ziemnyc! wa"w. 2am 'zamek* by" jedynie skupiskiem wie% i don%onw. /o tego dwie trzecie z nic! sypa"o si$ ju% w gruzy. 1eli za c!odzi o garnizon, 2tary 'ied#wied# zabra" ze sob na wypraw$ dwustu ludzi. .zy kto z nic! wrci"3 1on tego nie wiedzia". zamku zosta"o mo%e ze czterystu, lecz wi$kszo& z nic! stanowili budowniczowie i zarzdcy, a nie zwiadowcy. ,!ennowie byli dowiadczonymi wojownikami, do tego bardziej zdyscyplinowanymi od typowyc! dzikic!. ( pewnoci w"anie dlatego 5ance zleci" im to zadanie. rd obrocw .zarnego (amku byli za lepy maester 7emon, jego na wp" lepy zarzdca .lydas, jednor$ki /onal 'oye, zapijaczony septon .ellador, 9"uc!y /ick ?ollard, kuc!arz ,rzypalcy +obb, stary ser ynton 2tout, a tak%e +alder, )opuc!a, Pyp, 7lbett i reszta c!"opakw, ktrzy &wiczyli z 1onem. 7 dowodzi" nimi 6owen 5ars! o czerwonej twarzy, t"usty lord zarzdca, ktry pe"ni" obowizki kasztelana pod nieobecno& lorda 5ormonta. Cdd .ierpi$tnik czasami zwa" 5ars!a ')tarym Granatem*, co pasowa"o do niego rwnie dobrze jak ')tary Nied#wied#* do Mormonta. ,o w"anie jest cz"owiek, ktrego c!cia"by mie& przed sob, gdy cign na ciebie wrogowie mawia" Cdd c!arakterystycznym dla siebie ponurym g"osem. On ic! policzy w mgnieniu oka. ,en cz"owiek liczy jak demon. +e'li magnarowi uda si! wzi /zarny -amek z zaskoczenia, nast pi krwawa rze># /hopcy zgin zamordowani w $kach, nim zd $ si! zorientowa, $e kto' ich atakuje# 1on musia" ic! ostrzec, jak jednak mia" to zrobi&3 'igdy nie wysy"ano go na polowanie ani na poszukiwanie %ywnoci. 'ie sta" te% sam na warcie. 6a" si$ rwnie% o @gritte. 'ie mg" jej zabra& ze sob, jeli j jednak zostawi, czy magnar ka%e jej odpowiedzie& za jego zdrad$3 Dwa serca, ktre bij jak jedno... .o noc spali na tyc! samyc! skrac!. (asypia" z jej g"ow na piersi i rude w"osy "askota"y go w podbrdek. (apac! dziewczyny sta" si$ cz$ci jego ja#ni. 1ej krzywe z$by, jej pier w jego d"oni, smak jej ust ... wszystko to by"o dla niego nadziej i rozpacz. (astanawia" si$ cz$sto, czy jego pan ojciec rwnie% darzy" tak mieszanymi uczuciami jego matk$, kimkolwiek by"a. Dgritte zastawia puapk!, a Mance )ayder mnie w ni wepchn # -a%dy dzie, ktry sp$dza" z dzikimi, czyni" czekajce go zadanie trudniejszym. 6$dzie musia" znale#& jaki sposb, by zdradzi& tyc! ludzi, a

kiedy to zrobi, zgin. 'ie c!cia" ic! przyja#ni, podobnie jak nie c!cia" mi"oci @gritte. 5imo to... ,!ennowie mwili w starym j$zyku i rzadko odzywali si$ do 1ona, lecz z "upie%cami 1arla, lud#mi, ktrzy wdrapali si$ na 5ur, sprawy wyglda"y inaczej. 1on mimo woli poznawa" ic! coraz lepiejB c!udego, cic!ego Crroka, towarzyskiego 9rigga -oz"a, c!"opakw >uorta i 6odgera, powro#nika -onopnego /ana. 'ajtrudniejszy z nic! by" /el, m"odzieniec o koskiej twarzy, bliski wiekiem 1onowi, ktry opowiada" rozmarzonym g"osem o dzikiej dziewczynie, ktr zamierza" ukra&. Przynosi szcz$cie, jak twoja @gritte. 1est poca"owana przez ogie. 1on musia" przygryza& j$zyk. 'ie c!cia" nic wiedzie& o dziewczynie /ela, o matce 6odgera, o nadmorskiej osadzie, z ktrej poc!odzi" +enk +e"m, o tym, %e 9rigg pragn" odwiedzi& zielonyc! ludzi na yspie ,warzy, ani o tym, jak "o zagoni" .!wytn 2top$ na drzewo. 'ie c!cia" s"uc!a& o czyraku na dupie ielkiego .zyraka, o tym, ile mo%e wypi& ale 4amienny 4ci%k# ani o tym# jak braciszek >uorta b"aga" go, by nie szed" z 1arlem. .!o& >uort nie mg" mie& wi$cej ni% czternacie lat, ukrad" ju% sobie %on$ i jego dziecko by"o w drodze. 5o%e urodzi si$ w jakim zamku, jak lord4 przec!wala" si$ c!"opak. 6ardzo mu si$ podoba"y 'zamki*, ktre mijali po drodze, to znaczy wie%e stra%nicze. 1on zastanawia" si$, gdzie si$ teraz podziewa /uc!. .zy poszed" do .zarnego (amku, czy te% ugania" si$ po lesie z wata! wilkw3 'ie wyczuwa" wilkora, nawet w snac!. 6y"o to tak, jakby odci$to jak cz$& niego. .zu" si$ samotny, c!o& u jego boku spa"a @gritte. 'ie c!cia" umiera& sam. Po po"udniu drzewa zacz$"y si$ przerzedza&. 2zli na wsc!d lekko po0a"dowan rwnin. ,rawa si$ga"a im do pasa, a k$py dzikiej pszenicy ko"ysa"y si$ "agodnie w rzadkic! podmuc!ac! wiatru. /zie by" ciep"y i pogodny, lecz przed zmierzc!em na zac!odzie zacz$"y si$ gromadzi& c!mury. krtce przes"oni"y pomaraczowe s"oce. Lenn oznajmi", %e zbli%a si$ paskudna burza. 1ego matka by"a len wied#m i wszyscy "upie%cy przyznawali, %e ma dar przepowiadania pogody. 'iedaleko std jest wioska oznajmi" magnarowi 9rigg -ozio". 1akie dwie, trzy mile. Powinnimy si$ w niej sc!roni&. 2tyr zgodzi" si$ natyc!miast. 9dy dotarli na miejsce, by"o ju% zupe"nie ciemno i burza rozszala"a si$ na dobre. ioska le%a"a nad jeziorem i opuszczono j tak dawno, %e wi$kszo& domw si$ zawali"a. 'awet ma"a drewniana gospoda, ktra

kiedy musia"a by& dla w$drowcw radosnym widokiem, mia"a tylko dwie ciany i brakowa"o jej dac!u. To racze, marne schronienie pomyla" przygn$biony 1on. 9dy tylko uderza"a b"yskawica, widzia" w jej wietle stojc na wyspie na jeziorze okrg" wie%$, lecz bez "odzi nie mieli szans do niej dotrze&. Crrok i /el podczo"gali si$ do ruin, by je zbada&. /el wrci" niemal natyc!miast. 2tyr zatrzyma" kolumn$ i wys"a" przodem dwunastu swyc! ,!ennw, ktrzy oddalili si$ truc!tem z w"czniami w d"oniac!. 1on rwnie% ju% widzia" blask ognia, podwietlajcy na czerwono komin gospody. Nie jeste'my sami# 2trac! zwin" si$ w jego brzuc!u niczym w%. 8s"ysza" r%enie konia, a potem krzyki. '6d# ic! towarzyszem, jedz i walcz razem z nimi*. ,ak mu nakaza" >!orin. alka ju% si$ jednak skoczy"a. 6y" tylko jeden zawo"a" Crrok, kiedy wrci". )tar%szek z koniem. Magnar wykrzykn" rozkazy w starym j$zyku. Oko"o dwudziestu jego ,!ennw rozesz"o si$ na wszystkie strony, by stan& na warcie wok" wioski, inni zacz$li przeszukiwa& domy, by si$ upewni&, %e nikt nie ukry" si$ pord c!wastw i zwalonyc! kamieni, a reszta wcisn$"a si$ do pozbawionej dac!u gospody, starajc si$ dopc!n& jak najbli%ej ognia. 9a"$zie, ktrymi pali" na kominku staruszek, dawa"y wi$cej dymu ni% ognia, lecz po w$drwce przez rz$sist ulew$ nawet odrobina ciep"a sprawia"a im rado&. /waj ,!ennowie rzucili nieznajomego na ziemi$ i przeszukiwali teraz jego rzeczy. 1eden trzyma" konia, a trzej okradali juki. 1on oddali" si$. Pod jego nog mlasn$"o zgni"e jab"ko. Styr #o zabi,e. 5agnar zapowiedzia" to ju% w 2zarej arcie. szyscy kl$kacze, ktryc! spotkaj, b$d musieli zgin&, by nie podnieli alarmu. '6d# ic! towarzyszem, jedz i walcz razem z nimi *. .zy to znaczy"o, %e musi si$ biernie przyglda&, jak poder%n staruszkowi gard"o3 pobli%u skraju wioski 1on stan" twarz w twarz z jednym z wystawionyc! przez 2tyra wartownikw. ,!enn warkn" co w starym j$zyku i wskaza" w"czni na gospod$. -raca, tam, #dzie two,e mie,sce domyli" si$ 1on. *ylko gdzie ono byo0 Poszed" nad jezioro i odkry" prawie suc!e miejsce pod cian niemal ca"kowicie zawalonej lepianki. ,am w"anie znalaz"a go @gritte, gdy siedzia" wpatrzony w smagane ulew jezioro. 0nam to miejsce oznajmi", gdy spocz$"a obok niego. ,a wie%a... kiedy znowu uderzy b"yskawica, popatrz na jej szczyt i powiedz mi, co widzisz.

1ak sobie %yczysz zgodzi"a si$. Paru ,!ennw opowiada, %e s"yszeli tam jakie !a"asy. 5wi, %e to by"y krzyki. Grzmoty. 5wili, %e krzyki. 5o%e to by"y duc!y. Pos$pna warownia rzeczywicie wyglda"a na nawiedzan. 2ta"a na skalistej wyspie otoczonej sieczonym deszczem jeziorem, a jej czarny kszta"t by" ciemniejsz plam na tle burzy. 5oglibymy tam zajrze& zasugerowa". 6ardziej mokrzy ju% si$ raczej nie zrobimy. P"ywa&3 Podczas burzy3 )ozbawi" j ten pomys". +zy chcesz mnie w ten s$osb namwi&, %ebym zdj$"a ubranie, 1onie 2now3 7 czy musz$ ci$ jeszcze do tego namawia&3 %artowa". 7 mo%e po prostu nie umiesz p"ywa&3 1on p"ywa" wietnie. 'auczy" si$ tej sztuki w dziecistwie, w wielkiej 0osie inter0ell. @gritte wymierzy" mu kuksaca w rami$. 'ic nie wiesz, 1onie 2now. /owiedz si$, %e jestem w po"owie ryb. po"owie ryb, w po"owie koz, w po"owie koniem... jest w tobie za du%o tyc! po"w, @gritte. Potrzsn" g"ow. 1eli to rzeczywicie to miejsce, o ktrym myl$, nie musielibymy p"ywa&. 5oglibymy tam doj&. Odsun$"a si$ i przyjrza"a mu uwa%nie. .!odzi& po wodzie3 .o to za po"udniowe czary3 To nie cza... zacz", lecz nagle w ta0l$ jeziora uderzy"a pot$%na b"yskawica. 'a p" uderzenia serca na wiecie zrobi"o si$ jasno jak w po"udnie. +uk by" tak g"ony, %e @gritte wcign$"a g"ono powietrze w p"uca i zas"oni"a uszy. Przyjrza"a si$3 zapyta" 1on, gdy grom ucic!", a noc znowu zrobi"a si$ czarna. idzia"a3 2 %"te stwierdzi"a. .zy o to ci c!odzi"o3 'iektre z tyc! pionowyc! kamieni na grze s %"te. 5wimy na nie blanki. /awno temu pomalowano je na z"oty kolor. ,o -orona -rlowej. ie%a znowu sta"a si$ czarnym, ledwie widocznym kszta"tem. 5ieszka"a tu krlowa3 zapyta"a @gritte. (atrzyma"a si$ tu na jedn noc. Opowiada"a mu o tym 2tara 'iania, lecz maester Luwin potwierdzi" potem wi$kszo& szczeg"w jej relacji. 7lysanne, %ona krla 1ae!aerysa Pojednawcy. (w go 2tarym -rlem, bo panowa" bardzo d"ugo, ale kiedy zasiad" na Aelaznym ,ronie, by" jeszcze

m"ody. Lubi" wwczas podr%owa& po ca"ym krlestwie. -iedy przyby" do inter0ell, towarzyszy"a mu krlowa, sze& smokw i po"owa jego dworu. -rl musia" omwi& r%ne sprawy z namiestnikiem p"nocy i 7lysanne poczu"a si$ znudzona. /latego dosiad"a swego smoka 2rebrnoskrzyd"ego i polecia"a na p"noc zobaczy& 5ur. ,a wioska jest jednym z miejsc, w ktryc! si$ zatrzyma"a. Potem prostaczkowie pomalowali szczyt warowni na podobiestwo z"otej korony, ktr nosi"a, gdy si$ u nic! zatrzyma"a. Nigdy nie widzia"am smoka. 'ikt nie widzia". Ostatni z nic! dokona" %ycia co najmniej sto lat temu. ,o jednak wydarzy"o si$ dawniej. 5wisz, %e to by"a krlowa 7lysanne3 Potem nazwano j dobr krlow 7lysanne. 1ednemu z zamkw na 5urze rwnie% nadano nazw$ na jej cze&. 6ramie -rlowej. Przed jej wizyt zwa" si$ :nie%n 6ram. 9dyby by"a taka dobra, kaza"aby rozebra& ten 5ur. Nie pomyla". 6!r broni krlestwa. 9rzed /nnymi... i przed tob i twoimi pobratymcami, sodziutka# 5ia"em ju% kiedy przyjaciela, ktry marzy" o smokac!. 6y" kar"em. Powiedzia" mi, %e... (.N36 )N.,1 1eden z ,!ennw zatrzyma" si$ nad nimi z zas$pion twarz. Magnar chce. 1on pomyla", %e to mo%e by& ten sam cz"owiek, ktry go znalaz" pod grot w noc poprzedzajc wspinaczk$ na 5ur, nie by" jednak tego pewien. sta". @gritte posz"a z nim. 2tyrowi nigdy si$ to nie podoba"o, lecz gdy tylko prbowa" j odes"a&, przypomina"a mu, %e jest woln kobiet, a nie kl$kaczk, i c!odzi tam, gdzie c!ce. 5agnar sta" pod drzewem, ktre wyrasta"o z pod"ogi g"wnej izby gospody. 1eniec kl$cza" przed kominkiem, otoczony kr$giem drewnianyc! w"czni i mieczy z brzu. Patrzy" na zbli%ajcego si$ 1ona, lecz nie odezwa" si$ ani s"owem. /eszcz sp"ywa" po cianac! i uderza" w nieliczne licie, ktre jeszcze trzyma"y si$ ga"$zi. ( kominka buc!a" g$sty dym. On musi umrze& oznajmi" magnar 2tyr. 0rb to# wrono. 5$%czyzna nie odzywa" si$ ani s"owem. Patrzy" tylko na stojcego mi$dzy dzikimi 1ona. Pord deszczu i dymu, rozwietlanego jedynie blaskiem ognia, z pewnoci nie mg" dostrzec, %e c!"opak jest ca"y odziany w czer, pomijajc baranic$. " mo$e to widzi0 1on wycign" z poc!wy /"ugi Pazur. /eszcz sp"yn" po stali, a blask ognia odbi" si$ w klindze ciemnopomaranczow "un. *aki may ogie%

b!dzie kosztowa go $ycie# Przypomnia" sobie, co powiedzia" >!orin P"r$ki, gdy zauwa%yli ognisko w wozie Piskw. ',u, w grac!, ogie znaczy %ycie, ale mo%e te% oznacza& mier& *. ,o jednak by"o wysoko w 5ro#nyc! -"ac!, w g"uszy za 5urem, gdzie nie obowizywa"o prawo. ,eraz znajdowali si$ w /arze c!ronionym przez 'ocn 2tra% i pot$g$ inter0ell. .z"owiek powinien mc rozpali& tu ogie, nie p"acc za to %yciem. .zemu si$ wa!asz3 zapyta" 2tyr. 0abij go. 1eniec nadal si$ nie odzywa". 5g"by powiedzie&B '=aski* a"bo& '(abralicie mi konia, pienidze i %ywno&, pozwlcie mi c!ocia% zac!owa& %ycie* bd# te%B ''ie, b"agam, nie zrobi"em wam nic z"ego *. 5g"by powiedzie& tysic r%nyc! rzeczy, p"aka& albo wzywa& bogw. Aadne s"owa nie mog"y go jednak uratowa&. 6y& mo%e o tym wiedzia", zac!owa" wi$c milczenie, spogldajc na 1ona z oskar%eniem i b"aganiem w oczac!. '5usisz spe"ni& wszystkie ic! polecenia. 6d# ic! towarzyszem, jedz i walcz razem z nimi...* ,en cz"owiek nie stawia" jednak oporu. 5ia" pec!a, to wszystko. -im by", skd tu przyby", dokd c!cia" dojec!a& na swej %a"osnej c!abecie z "ukowatym grzbietem... nic z tego nie mia"o znaczenia. Jest stary przekonywa" si$ 1on. Ma pi!dziesi t, mo$e sze'dziesi t lat# 4y du$ej ni$ wi!kszo' ludzi# *hennowie i tak go zabij # Nie uratuje go $adne moje sowo ani czyn# /"ugi Pazur wydawa" si$ ci$%szy ni% o"w, tak ci$%ki, %e nie by" w stanie go podnie&. 5$%czyzna wpatrywa" si$ w niego oczyma wielkimi i czarnymi jak studnie. &padn! w te oczy i uton!# 5agnar rwnie% na niego patrzy", z niemal dotykaln nieu0noci. *en czowiek jest ju$ trupem# /o za r$nica, czyja r!ka go zabije0 ystarczy jedno ci$cie, szybkie i czyste. /"ugi Pazur wykuto z *alyriaskiej stali. Jak *d. 1on przypomnia" sobie inn mier&, kl$czcego dezertera, jego g"ow$, ktra potoczy"a si$ na bok, jaskraw plam$ krwi na niegu ... miecz ojca, s"owa ojca, twarz ojca... 0rb to# (onie )now nalega"a @gritte. 5usisz to zrobi&, by udowodni&, %e nie jeste wron, ale jednym z wolnych "%dzi. 2taruszka, ktry siedzia" sobie spokojnie przy ogniu3 Orell te% siedzia" przy ogniu i wykoczy"e go bez wa!ania. Przeszy"a go twardym spojrzeniem. 5nie te% c!cia"e wtedy zabi&, dopki nie zobaczy"e, %e jestem kobiet. 7 przecie% spa"am. ,o by"o co innego. 6ylicie %o"nierzami... wartownikami. ,ak jest, a wy nie c!cielicie, %eby kto was zobaczy". 5y te% nie c!cemy. ,o jest to samo. (abij go. Odwrci" si$ plecami do jeca.

Nie. 5agnar podszed" bli%ej, wysoki, zimny i gro#ny. 4aza"em ci go zabi&. ,o ja wydaj$ tutaj rozkazy. Rozkaz%jesz Thennom sprzeciwi" si$ 1on nie wo"nym "%dziom. 'ie widz$ tu wolnyc! ludzi, tylko wron$ i wroni %on$. 'ie jestem wroni %on4 @gritte wycign$"a n%. Postawi"a trzy szybkie kroki, z"apa"a staruszka za w"osy, odcign$"a mu g"ow$ do ty"u i poder%n$"a gard"o od uc!a do uc!a. 5$%czyzna nie krzykn" nawet w c!wili mierci. Nic nie wiesz# (onie )now1 krzykn$"a, rzucajc mu okrwawiony n% pod nogi. 5agnar powiedzia" co w starym j$zyku. 6y& mo%e rozkaza" ,!ennom zabi& 1ona. .!"opak nigdy ju% nie mia" si$ dowiedzie&, jak by"o naprawd$. ( nieba uderzy" piorun, olepiajca, niebieskobia"a b"yskawica, ktra tra0i"a w szczyt wie%y na jeziorze. .zuli zapac! jej 0urii. 9dy nadszed" grom, jego "oskot wstrzsn" noc. ; skoczy"a mi$dzy nic! mier&. Olepiony b"yskawic 1on nic nie widzia" w ciemnoci, zauwa%y" jednak cie, ktry skoczy" w gr$, a p" uderzenia serca p#niej us"ysza" krzyk. Pierwszy ,!enn zgin" tak samo jak jeniec. ( jego rozprutego gard"a trysn$"a krew. Potem blask zgas", sylwetka odskoczy"a, warczc, w bok i drugi wojownik run" na ziemi$. 2"yc!a& by"o przeklestwa, krzyki i wycie blu. ielki .zyrak zatoczy" si$ do ty"u, przewracajc trzec! stojcyc! za nim m$%czyzn. D!ch pomyla" 1on w c!wili szalestwa. Duch przeskoczy Mur# Potem jednak b"yskawica zamieni"a noc w dzie i zobaczy" wilka, ktry sta" na piersi /ela. ( pyska cieka"a mu czarna krew. Szary. Jest szary. )azem z grzmotem nadesz"a ciemno&. ,!ennowie prbowali tra0i& w"czniami przebiegajcego mi$dzy nimi wilka. -oby"a zabitego m$%czyzny stan$"a d$ba, przera%ona odorem rzezi, uderzajc kopytami na wszystkie strony. 1on 2now nadal mia" w r$ku /"ugi Pazur. 'atyc!miast zrozumia", %e lepsza szansa ju% si$ nie nadarzy. .i" mieczem pierwszego z m$%czyzn, ktrzy zwrcili si$ w stron$ wilka, odepc!n" na bok drugiego i zamac!n" si$ na trzeciego. Pord ob"$du us"ysza", jak kto wykrzykn" jego imi$, nie wiedzia" jednak, czy to @gritte czy magnar. ,!enn, ktry usi"owa" zapanowa& nad koby", nie zd%y" go zauwa%y&. /"ugi Pazur by" lekki jak pirko. 1on ci" dzikiego mieczem przez "ydk$ i poczu", jak ostrze wbi"o si$ w ko&. 9dy m$%czyzna pad" na ziemi$, klacz rzuci"a si$ do ucieczki, 1on zd%y" jednak z"apa& j za grzyw$ i skoczy& na jej grzbiet. .zyja d"o z"apa"a go za kostk$. 8derzy" mieczem

w d" i zobaczy", jak twarz 6odgera znika w ka"u%y krwi. -oby"a stan$"a d$ba, m"cc kopytami. 1edno z nic! tra0i"o w skro ktrego z ,!ennw. )ozleg" si$ g"ony trzask. !otem rz%ci"i si$ do ucieczki. 1on nawet nie prbowa" kierowa& koniem. 5g" jedynie uczepi& si$ go rozpaczliwie, gdy mkn$li przez b"oto, deszcz i pioruny. 5okra trawa smaga"a mu twarz. Obok jego uc!a przemkn$"a w"cznia. +e'li ko% si! potknie i zamie nog!, dopadn mnie i zabij pomyla". 2tarzy bogowie jednak mu sprzyjali i klacz si$ nie potkn$"a. .zarn kopu"$ nieba przeszy"a b"yskawica. 'ad rwninami przetoczy" si$ grom. -rzyki ucic!"y za jego plecami. Po d"ugic! godzinac! przesta"o pada&. 1on by" sam w morzu wysokiej czarnej trawy. prawym udzie czu" g"$boki, pulsujcy bl. 9dy na nie spojrza", zauwa%y" ze zdziwieniem, %e z ty"u nogi sterczy mu strza"a. 3iedy to si! zdarzyo0 Pocign" za drzewce, lecz grot ugrzz" g"$boko w mi$niu i prba jego wydobycia wywo"a"a potworny bl. 2prbowa" co0n& si$ myl do szalestwa, ktre wybuc!"o w gospodzie, pami$ta" jednak tylko besti$, wyc!udzon, szar i straszliw. (ya za du$a na zwykego wilka# *o na pewno by wilkor# 'igdy nie widzia", by jakie zwierz$ porusza"o si$ tak szybko. Jak szary wicher... .zy%by )obb wrci" na p"noc3 1on potrzsn" g"ow. 'ie potra0i" odpowiedzie& na to pytanie. (byt trudno by"o mu myle&... o wilku, o jecu, @gritte i tym, co si$ wydarzy"o... (sun" si$ niezgrabnie z koskiego grzbietu. (raniona noga ugi$"a si$ pod nim i musia" st"umi& krzyk. *o b!dzie straszne# 5usia" jednak wyj& strza"$ i zwlekanie z pewnoci nie przyniesie mu nic dobrego. (acisn" d"o wok" pierzyska, zaczerpn" g"$boko tc!u i popc!n" strza"$ naprzd. 2t$kn", a potem zakl". 6l by" tak okropny, %e musia" przesta&. 3rwawi! jak zarzynana 'winia pomyla". 'ie mg" jednak nic na to poradzi&, dopki nie wydob$dzie strza"y. 2krzywi" si$ i sprbowa" raz jeszcze ... lecz wkrtce zatrzyma" si$, dygoczc z b"%. Jeszcze raz. ,ym razem krzykn", lecz kiedy skoczy", grot stercza" ju% z przodu uda. 1on rozcign" zakrwawiony materia" spodni, by mie& lepszy uc!wyt, wykrzywi" wciekle twarz i powoli przecign" strza"$ przez nog$, u"amawszy wczeniej pira. 'ie mia" poj$cia, jak uda"o mu si$ przy tym nie zemdle&. Le%a" potem na ziemi, ciskajc strza"$ i krwawic bez s"owa, zbyt s"aby, by si$ poruszy&. Po c!wili zda" sobie spraw$, %e jeli si$ nie zmusi do dzia"ania, mo%e si$ wykrwawi& na mier&. Podczo"ga" si$ do p"ytkiego strumienia, z ktrego pi"a wod$ klacz, obmy" udo zimn wod i owiza" je sobie mocno pasem materia"u oderwanym od p"aszcza. 8my" rwnie%

strza"$, obracajc j w d"oniac!. .zy mia"a szare czy bia"e pira3 @gritte u%ywa"a do swyc! strza" jasnoszaryc! g$sic! pir. /zy wystrzelia do mnie, kiedy uciekaem0 'ie mg" mie& do niej pretensji. (astanawia" si$, czy celowa"a w konia. 9dyby klacz zgin$"a, by"by zgubiony. .a"e szcz$cie, %e zas"oni"em j nog wymamrota". Odpocz" przez c!wil$, by koby"a mog"a si$ spokojnie popa&. 'ie oddala"a si$ od niego zbytnio i ca"e szcz$cie, gdy% z rann nog nie by"by w stanie jej z"apa&. Ledwie zdo"a" si$ podnie& i wdrapa& na jej grzbiet. +ak udao mi si! jej dosi ' przedtem, z mieczem w r!ku, bez sioda i str zemion0 ,o by"o kolejne pytanie, na ktre nie potra0i" odpowiedzie&. oddali rozleg" si$ cic!y grom, lecz nad jego g"ow c!mury ju% rzednia"y. 1on przeszuka" wzrokiem niebo, znalaz" Lodowego 2moka i zawrci" klacz na p"noc, w kierunku 5uru i .zarnego (amku. bi" pi$ty w boki konia zabitego cz"owieka i skrzywi" si$ wciekle, gdy mi$nie uda przeszy" mu pulsujcy bl. -racam do dom! pomyla". 1eli jednak by"o to prawd, dlaczego czu" si$ tak przygn$biony3 1ec!a" a% do witu, a gwiazdy spoglda"y na niego z gry niczym oczy.

&aenerys
/ot!raccy zwiadowcy wszystko jej opisali, /any jednak c!cia"a zobaczy& to na w"asne oczy. 2er 1ora! 5ormont ruszy" z ni konno przez brzozowy las. Potem wspi$li si$ na poc!y" gra z piaskowca. 'ie podje%d%aj bli%ej ostrzeg" j na szczycie. /any cign$"a wodze i spojrza"a na pola, gdzie obozowa"a zagradzajca jej drog$ yunkajska armia. 6ia"obrody nauczy" j ocenia& liczebno& wojsk nieprzyjaciela. Pi$& tysi$cy stwierdzi"a po c!wili. ,e% tak sdz$. 2er 1ora! wycign" r$k$. .i na 0lankac! to najemnicy. -opijnicy i konni "ucznicy, z mieczami i toporami do walki z bliska. 'a lewym skrzydle s /rudzy 2ynowie, a na prawym rony 6urzy. Obie kompanie maj po oko"o pi$ciuset %o"nierzy. idzisz proporce3 <%nkajska har$ia zamiast "acuc!a trzyma"a w szponac! bicz i %elazn obro%$, najemnicy jednak wywiesili pod c!orgwiami miasta, ktremu s"u%yli, w"asne sztandaryB po prawej stronie cztery wrony mi$dzy skrzy%owanymi b"yskawicami, a po lewej z"amany miecz.

:rodek obsadzili sami <%nkaii zauwa%y"a /any. ;c! o0icerowie z oddali niczym si$ nie r%nili od astaporskic!. 5ieli wysokie, lnice !e"my i p"aszcze wyszywane b"yszczcymi miedzianymi dyskami. .zy %o"nierze, ktrymi dowodz, to niewolnicy3 znacznej cz$ci. 'ie mog si$ jednak rwna& z 'ieskalanymi. @unkai s"ynie ze szkolenia niewolnikw do "o%a, nie wojownikw. ; co powiesz3 .zy mo%emy pokona& t$ armi$3 ( "atwoci zapewni" ser 1ora!. "e nie bez strat. dzie upadku miasta w ceg"y 7staporu wsik"o mnstwo krwi, lecz tylko niewiele z niej nale%a"o do jej ludzi. 5oglibymy wygra& tu bitw$, ale za tak cen$ nie zdob$dziemy miasta. )yzyko istnieje zawsze, k!aleesi. 7stapor niczego si$ nie obawia" i by" wystawiony na atak. Ludzie z @unkai otrzymali ostrze%enie. /any zastanowi"a si$ nad tym. 7rmia !andlarzy niewolnikw wydawa"a si$ nieliczna w porwnaniu z jej zast$pem, lecz najemnicy dosiadali koni. (byt d"ugo towarzyszy"a /ot!rakom, by nie nauczy& si$ zdrowego respektu wobec tego, co konni wojownicy potra0i uczyni& z piec!ot. Nieskalani mog wytrzyma ich szar$!, ale moich wyzwole%cw wyr$n # +andlarze niewolnikw lubi gada& stwierdzi"a. ylij im wiadomo&, %e wys"uc!am ic! dzi wieczorem w moim namiocie. (apro te% dowdcw kompanii najemnikw. 7le nie jednoczenie. rony 6urzy w po"udnie, a /rugic! 2ynw dwie godziny p#niej. 1ak sobie %yczysz odpar" ser 1ora!. 7le jeli nie przyjd... Przyjd. 6$d c!cieli zobaczy& smoki i us"ysze&, co mam do powiedzenia. .o bystrzejsi zec!c te% oceni& moje si"y. (awrci"a srebrzyst klacz. 6$d$ ic! oczekiwa"a w moim namiocie. racajc /any odprowadza"o ciemnoszare niebo i silny wiatr. 9"$boki wykop, ktry mia" otacza& jej obz, by" ju% w po"owie gotowy, a w lesie pe"no by"o 'ieskalanyc!, ktrzy cinali brzozowe konary, by zrobi& z nic! zaostrzone pale. Cunuc!owie nie mogli spa& w nieu0orty0ikowanym obozie. ,ak przynajmniej twierdzi" 2zary )obak. 6y" teraz przy nic! i nadzorowa" prac$. /any zatrzyma"a si$ na c!wil$, by z nim porozmawia&. @unkai gotuje si$ do bitwy. 6ardzo dobrze, asza 5i"o&. ,e osoby "akn krwi. 9dy rozkaza"a 'ieskalanym, by wybrali spord siebie o0icerw, przygniatajc wi$kszo& g"osw w wyborac! na najstarszego rang otrzyma" 2zary )obak. )ozkaza"a ser 1ora!owi nauczy& go wszystkiego, co powinien wiedzie& o dowodzeniu. ygnany rycerz mwi", %e jak dotd

m"ody eunuc! okaza" si$ twardy, lecz sprawiedliwy, niestrudzony i obdarzony bezb"$dnym okiem do szczeg"w. 5drzy Panowie wys"ali przeciw nam armi$ niewolnikw. 'iewolnik w @unkai uczy si$ drogi siedmiu westc!nie i szesnastu miejsc przyjemnoci, asza 5i"o&. 'ieskalani ucz si$ drogi trzec! w"czni. ,wj 2zary )obak ma nadziej$ ci to zademonstrowa&. (ednym z $ierwszyc! posuni$& /any po upadku 7staporu by"a likwidacja zwyczaju nadawania 'ieskalanym co dzie nowego imienia. i$kszo& z tyc!, ktrzy urodzili si$ wolni, wrci"a do swyc! dawnyc! imion. Przynajmniej ci, ktrzy jeszcze je pami$tali. ;nni przybrali imiona bo!aterw lub bogw bd# te% wybrali dla siebie nazwy broni, klejnotw, a nawet kwiatw. 'iektrzy z %o"nierzy /any nosili teraz miana, ktre brzmia"y dla niej bardzo dziwnie. 2zary )obak pozosta" jednak 2zarym )obakiem. 9dy zapyta"a go dlaczego, odpowiedzia" jej& ,o imi$ przynios"o tej osobie szcz$cie. ,o, z ktrym si$ urodzi"a, by"o przekl$te. (osta"a z nim niewolnikiem. 2zary )obak to imi$, ktre ta osoba wylosowa"a dnia, gdy /aenerys (rodzona w 6urzy da"a jej wolno&. 1eli dojdzie do bitwy, niec! 2zary )obak wyka%e si$ nie tylko odwag, lecz rwnie% mdroci oznajmi"a mu. Oszcz$d#cie wszystkic! niewolnikw, ktrzy b$d uciekali albo rzuc bro. ;m mniej ic! zginie, tym wi$cej b$dzie si$ potem mog"o do nas przy"czy&. ,a osoba to zapami$ta. ,iem, %e zapami$ta. 6d# w po"udnie w moim namiocie. .!c$, %eby wszyscy moi o0icerowie byli obecni, gdy b$d$ rozmawia"a z kapitanami najemnikw. /any spi$"a srebrzyst i pomkn$"a do obozu. (a zbudowanymi przez 'ieskalanyc! umocnieniami sta"y rwne szeregi namiotw. 1ej namiot, wysoki i z"ocisty, sta" w samym rodku. Obok jej obozu znajdowa" si$ drugi, pi$& razy wi$kszy i pe"en c!aosu. 'ie by"o tam roww, namiotw, wartownikw ani lin do przywizywania koni. .i, ktrzy mieli konie albo mu"y, spali obok nic!, bojc si$, by zwierzt nie skradziono. 5i$dzy !ordami kobiet, dzieci i starcw wa"$sa"y si$ swobodnie kozy, owce i wyg"odzone psy. /any zostawi"a 7stapor w r$kac! rady by"yc! niewolnikw, ktr kierowali uzdrowiciel, uczony i kap"an. 6y"a przekonana, %e to mdrzy i sprawiedliwi ludzie, lecz mimo to dziesitki tysi$cy mieszkacw wola"y pod%y& za ni do @unkai, zamiast zosta& w 7staporze. Daam im miasto, ale wi!kszo' z nich baa si! je przyj #

(ast$p obdartyc! wyzwolecw znacznie przerasta" liczebnoci jej armi$, by" jednak dla niej raczej ci$%arem ni% wzmocnieniem. 5o%e jeden na stu mia" os"a, wielb"da albo wo"u, wi$kszo& d#wiga"a bro zrabowan ze zbrojowni !andlarzy niewolnikw, lecz tylko jeden na dziesi$ciu by" wystarczajco silny, by walczy&, a %adnego z nic! tego nie uczono. 5ijane obszary oga"acali do cna niczym szaracza. 5imo to /any nie potra0i"a si$ zdoby& na to, by ic! porzuci&, co radzili jej ser 1ora! i bracia krwi. Powiedziaam im, $e s wolni# Nie mog! im teraz oznajmi, $e nie wolno im si! do mnie przy czy# 2pojrza"a na bijcy z ognisk dym i st"umi"a westc!nienie. 5ia"a najlepsz piec!ot$ na wiecie, ale mia"a te% najgorsz. Przed wejciem do jej namiotu sta" 7rstan 6ia"obrody. 'ieopodal na trawie siedzia" ze skrzy%owanymi nogami 2ilny 6elwas, zajadajc 0igi z czary. Podczas marszu na nic! spada" obowizek dbania o jej bezpieczestwo. 8czyni"a 1!oga, 7gga i )ak!ara nie tylko swymi bra&mi krwi, lecz rwnie% ko i w tej c!wili bardziej ic! potrzebowa"a jako dowdcw jej /ot!rakw ni% jako osobistyc! stra%nikw. 1ej khalasar by" maleki, zaledwie trzydziestu kilku konnyc! wojownikw, w wi$kszoci nie noszcyc! jeszcze warkoczy c!"opcw oraz przygarbionyc! staruszkw. 6y"a to jednak jej ca"a konnica i nie wa%y"a si$ nigdzie ruszy& bez nic!. 'ieskalani mogli by& najlepsz piec!ot na wiecie, jak twierdzi" ser 1ora!, potrzebowa"a te% jednak zwiadowcw. @unkai dostanie wojn$ oznajmi"a /any 6ia"obrodemu, gdy ju% weszli do rodka. ;rri i 1!iDui wy"o%y"y ca"y namiot dywanami, a 5issandei zapali"a laseczk$ kadzid"a, by nada& przesyconemu py"em powietrzu s"odszy zapac!. /rogon i )!aegal zasn$"y na poduszkac!, zwini$te wok" siebie, Fiserion jednak przycupn" na brzegu jej pustej wanny. 5issandei, w jakim j$zyku mwi ci @unkaii3 Po *alyriasku3 ,ak, asza 5i"o& odpowiedzia"o dziecko. ,o inny dialekt ni% ten, ktrym mwi w 7staporze, ale wystarczajco podobny, %eby da"o si$ go zrozumie&. +andlarze niewolnikw ka% si$ tytu"owa& 5drymi Panami. 5drymi3 /any usiad"a na poduszce ze skrzy%owanymi nogami. Fiserion rozpostar" bia"o<z"ote skrzyd"a i po0run" do niej. (obaczymy, jacy s mdrzy stwierdzi"a, drapic pokryt "uskami g"wk$ smoka tu% za rogami. 2er 1ora! 5ormont wrci" po godzinie. ,owarzyszy"o mu trzec! kapitanw ron 6urzy. 'a polerowanyc! !e"mac! nosili czarne pira i utrzymywali, %e s sobie rwni !onorem i w"adz. 9dy ;rri i 1!iDui nalewa"y wino, /any przyjrza"a si$ im uwa%nie. Prenda!l na 9!ezn by" kr$pym

9!iscarczykiem o szerokiej twarzy i ciemnyc!, siwiejcyc! w"osac!, 2allor Lysy mia" na jasnym Dart!eskim policzku krzyw blizn$, a /aario 'a!aris wyglda" ekstrawagancko nawet jak na ,yros!ijczyka. 6rod$ mia" przystrzy%on w trjzb i u0arbowan na niebiesko. ,aki sam kolor mia"y jego oczy i kr$cone, opadajce na ko"nierz w"osy. 2piczaste wsiki pomalowa" sobie na z"oto. szystkie jego stroje by"y w r%nyc! odcieniac! %"ci. 2pod ko"nierza i mankietw wylewa"y mu si$ 0ale myrijskic! koronek koloru mas"a, wams mia" wyszywany mosi$%nymi medalionami o kszta"cie mleczw, a si$gajce ud skrzane buty zdobi"y ornamenty ze z"ota. )$kawiczki z mi$kkiego, %"tego zamszu zatkn" sobie za pas spleciony z poz"acanyc! piercieni, a paznokcie pocign" niebiesk emali. imieniu najemnikw przemawia" jednak Prendah" na Ghezn. Lepiej by by"o dla ciebie, gdyby poprowadzi"a swoj !o"ot$ gdzie indziej oznajmi". 7stapor zdoby"a dzi$ki zdradzie, ale @unkai nie upadnie tak "atwo. Pi$&set ron 6urzy przeciw dziesi$ciu tysicom moic! 'ieskalanyc! skontrowa"a /any. 1estem tylko m"od dziewczyn i nic nie wiem o wojnie, ale wydaje mi si$, %e to spora przewaga. rony 6urzy nie b$d walczy"y same sprzeciwi" si$ Prenda!l. rony 6urzy w ogle nie b$d walczy"y. 8ciekn na pierwsze uderzenie pioruna. 6y& mo%e powinnicie zmyka& ju% teraz. 2"ysza"am, %e najemnicy s"yn z niewiernoci. .o wam da lojalno&, jeli /rudzy 2ynowie przejd na moj stron$3 ,ak si$ nie stanie zapewni" nieporuszony Prenda!l. 7 nawet gdyby, nie mia"oby to znaczenia. /rudzy 2ynowie s niczym. alczymy u boku dzielnyc! ludzi z @unkai. alczycie u boku na"o%nikw uzbrojonyc! we w"cznie. 9dy odwrci"a g"ow$, dwa dzwoneczki w jej warkoczu zad#wi$cza"y cic!o. 9dy bitwa ju% si$ rozpocznie, nie prbujcie prosi& pardonu. 1eli jednak przy"czycie si$ do mnie, zatrzymacie z"oto, ktre dali wam @unkai i, a do tego dostaniecie udzia" w "upac! i jeszcze !ojniejsze nagrody p#niej, gdy ju% zdob$d$ tron. 1eli b$dziecie walczy& za 5dryc! Panw, wasz zap"at b$dzie mier&. ydaje wam si$, %e @unkai otworzy bramy, gdy moi 'ieskalani b$d was wyrzyna& pod murami3 -obieto, twoje s"owa s g"upie jak ryk os"a. 4obieto? (ac!ic!ota"a. .zy c!cia"e mnie obrazi&3 Odwzajemni"abym ci si$ tym samym, gdybym ci$ mia"a za m$%czyzn$. 2pojrza"a m% $rosto w oczy. (estem /aenerys 0rodzona w -%rzy z rod% Targaryenw#

Nies$a"ona# Matka )mokw# khaleesi je#d#cw /roga i krlowa 2iedmiu -rlestw esteros. 1este tylko kurw w"adcy koni odpar" Prenda!l na 9!ezn. -iedy zmia%d%ymy twoje oddzia"y, ka%$ ci si$ parzy& z moim ogierem. 2ilny 6elwas wycign" arakh. 1eli ma"a krlowa rozka%e, 2ilny 6elwas odda jej jego brzydki j$zyk. 'ie, 6elwasie. Obieca"am tym ludziom bezpieczestwo. 8miec!n$"a si$. Powiedz mi, czy rony 6urzy s niewolnikami czy wolnymi lud#mi3 1estemy bractwem wolnyc! ludzi odpar" 2allor. :wietnie. /any wsta"a. Przeka% swym braciom to, co powiedzia"am. 6y& mo%e niektrzy z nic! b$d woleli uczt$ z"ota i c!wa"y od uczty mierci. .zekam na wasz odpowied# do jutra. 4apitanowie ron 6urzy wstali jak jeden m%. 'asza odpowied# brzmi 'nie* oznajmi" Prenda!l na 9!ezn. 1ego towarzysze wyszli za nim z namiotu... lecz /aario 'a!aris obejrza" si$ na ni i poc!yli" g"ow$ w uprzejmym po%egnaniu. Po dwc! godzinac! przyby" dowdca /rugic! 2ynw. 6y" sam. Okaza" si$ bardzo wysokim 6raa*osem o jasnozielonyc! oczac! i krzaczastej, rudoz"otej brodzie, ktra si$ga"a mu niemal do pasa. 'a imi$ mia" 5ero, lecz kaza" si$ zwa& 6$kartem ,ytana. 5ero wyc!yli" jednym !austem kielic! wina, otar" usta grzbietem d"oni i umiec!n" si$ lubie%nie do /any. 5am wra%enie, %e kiedy wyruc!a"em twoj bli#niacz siostr$. ,o by"o w domu rozkoszy w moim rodzinnym miecie. 7 mo%e to by"a ty3 'ie sdz$. ( pewnoci zapami$ta"abym tak wspania"ego m$%czyzn$. ,o prawda. Aadna kobieta nigdy nie zapomnia"a 6$karta ,ytana. 6raa*os podsun" kielic! 1!iDui. 7 mo%e tak zdj$"aby te "ac!y i usiad"a mi na kolanac!3 1eli mnie zadowolisz, mo%e przejd$ z /rugimi 2ynami na twoj stron$. 1eli to zrobisz, mo%e nie ka%$ ci$ wykastrowa&. )os"y m$%czyzna rykn" miec!em. /ziewczynko, jedna kobieta prbowa"a mnie kiedy wykastrowa& z$bami. ,eraz nie ma z$bw, a mj miecz jest d"ugi i gruby jak zawsze. .zy mam ci go pokaza&3 'ie ma potrzeby. Obejrz$ go sobie, jak utn ci go moi eunuc!owie. /any pocign$"a "yk wina. ,o prawda, %e jestem tylko m"od dziewczyn i nic nie wiem o wojnie. yt"umacz mi, jak zamierzasz pokona& dziesi$&

tysi$cy 'ieskalanyc!, majc tylko pi$ciuset ludzi. ,akiemu niewinitku jak ja wydaje si$, %e to znaczna przewaga. /rudzy 2ynowie spotykali si$ ju% z liczniejszym wrogiem i zwyci$%ali. /rudzy 2ynowie spotykali si$ z liczniejszym wrogiem i uciekali. 'a przyk"ad pod >o!orem, gdzie ,rzy ,ysice okry"y si$ c!wa". .zy%by temu przeczy"3 ,o by"o wiele lat temu, nim jeszcze dowdztwo nad /rugimi 2ynami obj" 6$kart ,ytana. 7 wi$c to tobie zawdzi$czaj odwag$3 /any spojrza"a na ser 1ora!a. -iedy zacznie si$ bitwa, tego cz"owieka zabij w pierwszej kolejnoci. ygnany rycerz umiec!n" si$. ( przyjemnoci, asza 5i"o&. Oczywicie doda"a, zwracajc si$ do 5era mo%ecie znowu uciec. 'ie b$dziemy was zatrzymywa&. (abierzcie yunkijskie z"oto i zmykajcie. 9dyby kiedy widzia"a ,ytana z 6raa*os, g"upia dziewczyno, wiedzia"aby, %e on ma nogi przykute do pod"o%a i nie mo%e ucieka&. takim razie zostacie i walczcie za mnie. )zeczywicie warto za ciebie walczy& przyzna" 6raa*os. ( c!$ci pozwoli"bym ci poca"owa& mj miecz, gdybym tylko by" wolny. Przyj"em jednak yunkajskie pienidze i da"em wi$te s"owo. Pienidze mo%na zwrci& wskaza"a. 1a zap"ac$ wam znacznie wi$cej. 5usz$ zdoby& te% inne miasta, a na drugim kocu wiata czeka na mnie krlestwo. 1eli b$dziecie mi wiernie s"u%y&, /rudzy 2ynowie nigdy ju% nie b$d musieli szuka& innego kontraktu. 6raa*os pocign" si$ za g$st, rud brod$. (nacznie wi$cej i mo%e jeszcze poca"unek, !$3 7lbo co wi$cej ni% poca"unek3 /la takiego wspania"ego m$%czyzny jak ja3 6y& mo%e. 5yl$, %e spodoba"by mi si$ smak twojego j$zyka. yczuwa"a gniew ser 1ora!a. Mojemu czarnemu nied>wiedziowi nie podoba si! ta rozmowa o caowaniu# (astanw si$ nad tym, co ci powiedzia"am. .zy mog$ liczy& na to, %e jutro otrzymam odpowied#3 5o%esz. 6$kart ,ytana wyszczerzy" z$by w umiec!u. 7 czy ja mog$ liczy& na to, %e otrzymam dzban tego wietnego wina3 .!cia"bym nim pocz$stowa& moic! kapitanw. 5og$ ci da& nawet beczk$. Poc!odzi z piwnic /obryc! Panw z 7staporu i mam go ca"e wozy.

, takim razie daj mi wz na dowd swego %znania. Masz s$ore $ragnienie. szystko we mnie jest spore. 5am te% wielu braci. 6$kart ,ytana nie pije sam, khaleesi. /ostaniesz wz, jeli obiecasz, %e wypijesz za moje zdrowie. 0goda1 zagrzmia". 3 zgoda# i zgoda1 ,zniesiemy za ciebie trzy toasty, a gdy wzejdzie s"oce, dostaniesz od nas odpowied#. 9dy jednak 5ero wyszed", 7rstan 6ia"obrody powiedzia" jejB ,en cz"owiek ma z" reputacj$, nawet w esteros. 'ie daj si$ zwie& jego zac!owaniu, asza 5i"o&. /zisiaj wypije trzy toasty za twoje zdrowie, a jutro ci$ zgwa"ci. ,ym razem dziadek ma racj$ zgodzi" si$ ser 1ora!. /rudzy 2ynowie to stara, nie pozbawiona !onoru kompania, ale pod dowdztwem 5era stali si$ niewiele lepsi od /zielnyc! -ompanionw. ,en cz"owiek jest niebezpieczny nie tylko dla wrogw, lecz rwnie% dla pracodawcw. /latego w"anie si$ tu znalaz". olnyc! 5iastac! nikt ju% nie c!ce go wynaj&. 'ie c!odzi mi o jego reputacj$, a o jego pi$ciuset konnyc!. 7 co z ronami 6urzy, czy mo%emy mie& nadziej$3 Nie odpar" bez ogrdek ser 1ora!. ,en Prenda!l jest z poc!odzenia 9!iscarczykiem. (apewne mia" w 7staporze rodzin$. 2zkoda. 'o c%, mo%e nie b$dziemy musieli walczy&. (obaczymy, co maj do powiedzenia @unkaii. Pos"owie z @unkai przybyli, gdy s"oce ju% zac!odzi"o pi$&dziesi$ciu m$%czyzn na wspania"yc!, karyc! rumakac! i jeden na wielkim bia"ym wielb"dzie. +e"my mieli dwukrotnie wy%sze ni% g"owy, by nie zgniot"y dziwacznyc! splotw nasmarowanyc! olejem w"osw, ktre kry"y si$ pod nimi. Lniane spdniczki i bluzy u0arbowali na ciemno%"to, a w p"aszcze powszywali miedziane dyski. .z"owiek na wielb"dzie przedstawi" si$ jako 9razdan mo Craz. 6y" szczup"y i %ylasty, a w umiec!u ods"ania" bia"e z$by, zupe"nie jak -raznys, nim /rogon spali" mu twarz. "osy mia" uczesane w sterczcy z czo"a rg jednoro%ca, a tokar obszyty z"otymi myrijskimi koronkami. 2taro%ytne i wspania"e jest @unkai, krlowa miast oznajmi", gdy /any zaprosi"a go do namiotu. 'asze mury s mocne, nasza szlac!ta dumna i waleczna, a nasz plebs nie zna strac!u. naszyc! %y"ac! p"ynie krew staro%ytnego 9!is, ktrego imperium by"o ju% stare, gdy Falyria by"a

jeszcze dzieckiem w ko"ysce. Postpi"a mdrze, zgadzajc si$ na rozmowy, khaleesi. 'ie znajdziesz tu "atwego "upu. :wietnie. 5oi 'ieskalani "akn walki. Popatrzy"a na 2zarego )obaka, ktry skin" g"ow. 9razdan wzruszy" z rozmac!em ramionami. 1eli pragniesz krwi, to krew pop"ynie. 2"ysza"em, %e wyzwoli"a swyc! eunuc!w. olno& jest potrzebna 'ieskalanemu jak kape "%sz kar$iowi. 8miec!n" si$ do 2zarego )obaka, lecz eunuc! rwnie dobrze mg"by by& wykuty z kamienia. ,yc!, ktrzy prze%yj, znowu obrcimy w niewolnikw, by z ic! pomoc odebra& 7stapor !o"ocie. 5o%esz by& pewna, %e z ciebie rwnie% zrobimy niewolnic$. Lys i ,yros! s domy rozkoszy, ktryc! klienci !ojnie by zap"acili za za%ycie przyjemnoci z ostatni z ,argaryenw. .iesz$ si$, %e wiesz, kim jestem rzek"a spokojnie /any. 2zczyc$ si$ sw znajomoci dzikiego, nierozumnego zac!odu. Grazdan rozpostar" d"onie w pojednawczym gecie. .zemu% jednak mielibymy przemawia& do siebie tak ostro3 ,o prawda, %e dopuci"a si$ w 7staporze licznyc! okruciestw, ale @unkai i nie s mciwym ludem. 'ie dzieli nas %aden spr, asza 5i"o&. Po co mia"aby wytraca& swyc! ludzi na naszyc! pot$%nyc! murac!, gdy b$dziesz potrzebowa"a ka%dego z nic!, by odzyska& tron ojca w dalekim esteros3 @unkai %yczy ci powodzenia w tym przedsi$wzi$ciu. 'a dowd prawdziwoci tyc! s"w przynosz$ ci dar. -lasn" w d"onie i dwaj ludzie z jego eskorty wnieli do namiotu ci$%k cedrow szkatu"$ o okuciac! z brzu i z"ota. 8stawili j u stp /aenerys. Pi$&dziesit tysi$cy marek w z"ocie oznajmi" spokojnie 9razdan. 'ale%y do ciebie. ,o gest przyja#ni 5dryc! Panw z @unkai. ("oto oddane dobrowolnie jest c!yba lepsze od zrabowanego kosztem przelewu krwi3 /obrze ci radz$, /aenerys ,argaryen, przyjmij t$ szkatu"$ i odejd#. /any podnios"a wieko ma", obleczon w panto0elek stop. (godnie ze s"owami pos"a w rodku pe"no by"o z"otyc! monet. yj$"a ze szkatu"y ca" gar& i pozwoli"a, by wysypa"y si$ jej przez palce. 6y"y przewa%nie nowo wybite i lni"y jaskrawo. 'a jednej stronie mia"y sc!odkow piramid$, a na drugiej !arpi$ 9!is. 6ardzo "adne. .iekawe, ile takic! szkatu" znajd$ w waszym miecie, kiedy je ju% zdob$d$3 (ac!ic!ota". ni jednej# bo nigdy tego nie dokonasz.

1a rwnie% mam dla was dar. (atrzasn$"a szkatu"$. ,rzy dni. )ankiem trzeciego dnia wypu&cie za mury swyc! niewolnikw. szystkic!. -a%dy m$%czyzna, kobieta i dziecko otrzyma bro i tyle %ywnoci, ubra, monet i innyc! dbr, ile zdo"a ud#wign&. 6$d mogli wybra& sobie, co zec!c, z dobytku swyc! panw, jako zap"at$ za lata s"u%by. 9dy wszyscy niewolnicy ju% odejd, otworzycie bramy i pozwolicie moim 'ieskalanym przeszuka& miasto, by si$ upewnili, %e nikt nie zosta" w nim wbrew swej woli. 1eli to zrobicie, @unkai nie zostanie spalone ani spldrowane, a %adnemu z waszyc! ludzi nic si$ nie stanie. 5drzy Panowie otrzymaj pokj, ktrego pragn, i dowiod, %e rzeczywicie s mdrzy. .o powiesz na to3 Ae jeste szalona. .zy%by3 /any wzruszy"a ramionami. Dracarys. 2moki natyc!miast zareagowa"y. )!aegal sykn" i buc!n" dymem, Fiserion k"apn" szcz$kami, a /rogon wypuci" z siebie czerwono<czarny p"omie. Ogie musn" tokar 9razdana i jedwab w p" uderzenia serca zacz" si$ pali&. ("ote marki posypa"y si$ po dywanie, gdy pose" potkn" si$ o szkatu"$, wykrzykujc przeklestwa i t"ukc wciekle d"oni we w"asne rami$. Po c!wili 6ia"obrody wyla" na niego dzban wody, by ugasi& p"omienie. Obieca"a mi bezpieczestwo4 krzykn" yunkajski pose". +zy wszyscy <%nkaii tak rozpaczaj nad przypalonym tokarem3 -upi$ ci nowy... pod warunkiem %e przed up"ywem trzec! dni zwolnicie wszystkic! niewolnikw. przeciwnym razie /rogon obdarzy ci$ cieplejszym poca"unkiem. (marszczy"a nos. (anieczyci"e si$. (abierz to z"oto i id# powtrzy& 5drym Panom moje s"owa. 9razdan mo Craz wskaza" j palcem. Po%a"ujesz swej arogancji, kurwo. (apewniam ci$, %e te ma"e jaszczurki ci$ nie uratuj. 1eli zbli% si$ do @unkai c!o& na trzy mile, wype"nimy niebo strza"ami. ydaje ci si$, %e tak trudno jest zabi& smoka3 ,rudniej ni% !andlarza niewolnikw. ,rzy dni, 9razdanie. Przeka% im to. Pod koniec trzeciego dnia b$d$ w @unkai, bez wzgl$du na to, czy otworzycie przede mn bramy czy nie. Gdy <%nkaii opucili obz, by"o ju% zupe"nie ciemno. (apowiada"a si$ ponura noc, bezksi$%ycowa i bezgwiezdna. ( zac!odu wia" zimny, nioscy wilgo& wiatr. &spaniaa, ciemna noc $omyla"a /any. sz$dzie wok" p"on$"y ogniska, ma"e pomaraczowe gwiazdy rozsiane po wzgrzac! i polac!.

)er (orah% odezwa"a si$. ,ezwij moich braci krwi. 8siad"a na stercie poduszek, by oczekiwa& ic! przybycia. 2moki skupi"y si$ wok" niej. 9odzina po p"nocy b$dzie w sam raz oznajmi"a, gdy wszyscy ju% si$ stawili. Tak# khaleesi odpar" )ak!aro. , sam raz do czego? /o natarcia. 2er 1ora! 5ormont skrzywi" si$ wciekle. Powiedzia"a najemnikom... Ae c!c$ us"ysze& ic! odpowied# jutro. 'ic im nie obiecywa"am na dzisiaj. rony 6urzy b$d si$ k"ci& o moj propozycj$. /rudzy 2ynowie upij si$ winem, ktre da"am 5erowi. 7 @unkaii sdz, %e maj trzy dni. (askoczymy ic! pod os"on ciemnoci. ( pewnoci wys"ali zwiadowcw. 4trzy w mroku zobacz tylko setki p"oncyc! ognisk wskaza"a /any. "bo w og"e nic. 1haleesi odezwa" si$ 1!ogo. (ajm$ si$ tymi zwiadowcami. ,o nie s je#d#cy tylko !andlarze niewolnikw na koniac!. 5asz racj$ przyzna"a. 2dz$, %e powinnimy zaatakowa& z trzec! stron. 2zary )obaku, twoi 'ieskalani uderz na nic! z prawej i lewej 0lanki, a moi ko poprowadz konnic$ i wbij klin w rodek. 'iewolnicy z pewnoci nie opr si$ konnym /ot!rakom. 8miec!n$"a si$. 7le przecie% jestem tylko m"od dziewczyn i nic nie wiem o wojnie. .o o tym sdzicie, panowie3 2dz$, %e jeste siostr )!aegara ,argaryena odpar" ser 1ora! ze smutnym umieszkiem. Tak zgodzi" si$ 7rstan 6ia"obrody i krlow. /opracowanie wszystkic! szczeg"w zaj$"o jeszcze godzin$. Teraz zaczyna si! prawdziwe niebezpiecze%stwo pomyla"a /any, gdy jej kapitanowie rozeszli si$ do swyc! oddzia"w. 5og"a si$ jedynie modli& o to, by ciemnoci ukry"y przed wrogiem jej przygotowania. ,u% przed p"noc wystraszy"a si$ porzdnie, gdy ser 1ora! wdar" si$ do namiotu mimo protestw 2ilnego 6elwasa. 'ieskalani z"apali jednego z najemnikw, gdy prbowa" si$ zakra& do obozu. )z$ieg? Przerazi"o j to. 1eli z"apali jednego, ilu mog"o si$ im wymkn&3 ,wierdzi, %e przynis" ci dary. ,o ten %"ty b"azen z niebieskimi w"osami.

Daario Naharis. 7c!, ten. takim razie wys"uc!am go. 9dy wygnany rycerz przyprowadzi" najemnika, zada"a sobie pytanie, czy mog"oby istnie& dwc! bardziej r%nyc! m$%czyzn. ,yros!ijczyk mia" cer$ jasn, a ser 1ora! smag"E najemnik by" smuk"y, a rycerz muskularnyE pierwszy mia" bujne loki, a drugi "ysia", lecz mimo to 'a!aris by" g"adkoskry, tam gdzie 5ormont by" w"oc!aty. /o tego jej rycerz ubiera" si$ skromnie, a przy najemniku paw wydawa"by si$ bezbarwny. 'a t$ wizyt$ w"o%y" jednak na %"te szaty gruby czarny p"aszcz. Przez rami$ przerzuci" sobie ci$%ki worek. 1haleesi krzykn". Przynosz$ ci dary i dobre wieci. rony 6urzy nale% do ciebie. -iedy si$ umiec!a", w ustac! b"yszcza" mu z"oty zb. 3 /aario Naharis rwnie%4 /any popatrzy"a na niego z powtpiewaniem. 1eli ,yros!ijczyk przyszed" tu na przeszpiegi, te s"owa mog"y by& jedynie desperack prb ratowania skry. 7 co na to mwi Prenda!l na 9!ezn i 2allor3 Niewie"e. /aario odwrci" worek i na dywany wysypa"y si$ g"owy 2allora =ysego oraz Prenda!la na 9!ezn. To moje dary d"a smoczej kr"owej. Fiserion powc!a" sczc si$ jeszcze z szyi Prenda!la krew i wypuci" z siebie strumie ognia, ktry tra0i" umar"ego prosto w twarz, przypalajc i przypiekajc bezkrwiste policzki. /rogon i )!aegal poruszy"y si$, czujc zapac! pieczonego mi$sa. ,y to zrobi"e3 zapyta"a /any, ktrej zebra"o si$ na md"oci. Nie kto inny. 1eli /aario 'a!aris obawia" si$ smokw, dobrze ukrywa" swj l$k. Powi$ca" im nie wi$cej uwagi, ni% gdyby by"y trojgiem kocit bawicyc! si$ mysz. /"aczego? /latego, %e jeste taka pi$kna. /"onie mia" wielkie i silne, a w jego twardyc!, niebieskic! oczac! i wielkim, !aczykowatym nosie by"o co, co sugerowa"o gwa"towno& jakiego wspania"ego, drapie%nego ptaka. Prenda!l gada" za du%o i mwi" zbyt ma"o. 1ego strj, c!o& bogaty, by" mocno znoszony, a buty pokrywa"y mu plamy soli. idzia"a te%, %e brzegi jego p"aszcza s wystrz$pione. 7 2allor d"uba" sobie w nosie, jakby jego smarki by"y z"otem. 2ta" z r$kami skrzy%owanymi w nadgarstkac!, a d"omi wspartymi na uc!wytac! or$%y. 8 jego lewego biodra wisia" zakrzywiony dot!racki arakh,

a u prawego myrijski sztylet. ;c! r$kojeci by"y par identycznyc! z"otyc! kobiet, nagic! i wyuzdanych. .zy biegle si$ pos"ugujesz t pi$kn broni3 zapyta"a go /any. Prenda!l i 2allor powiedzieliby, %e tak, gdyby umarli mogli mwi&. 'ie uznaj$ %adnego dnia za prze%yty, jeli nie koc!a"em si$ z kobiet, nie zabi"em wroga i nie spo%y"em smakowitego posi"ku ... a dni, ktre prze%y"em, s niezliczone jak gwiazdy na niebie. :mier& zadana przeze mnie jest dzie"em sztuki. ielu akrobatw i taczcyc! na w$glac! b"aga"o bogw o to, by uczynili ic! c!o&by w po"owie tak szybkimi i w jednej czwartej pe"nymi gracji jak ja. ymieni"bym ci imiona wszystkic! ludzi, ktryc! zabi"em, ale zanim bym skoczy", twoje smoki uros"yby do rozmiarw zamkw, mury @unkai rozsypa"yby si$ w %"ty py", a zima by nadesz"a, skoczy"a si$ i znowu nadesz"a. /any rozemia"a si$. Przypad"y jej do gustu przec!wa"ki tego /aario 'a!arisa. yjmij miecz i przysi$gnij mi wierno&. /aario w mgnieniu oka wydoby" z poc!wy arakh. 1ego !o"d by" rwnie !orrendalny jak wszystko, co robi". Pok"oni" si$ tak nisko, %e jego twarz niemal dotkn$"a palcw jej st$. 5j miecz nale%y do ciebie. 5oje %ycie nale%y do ciebie. 5oja mi"o& nale%y do ciebie. 5oja krew, moje cia"o, moje pieni, wszystko to jest twoje. Ayj$ i umieram na twj rozkaz, pi$kna krlowo. takim razie %yj odpar"a /any i walcz dzi za mnie. ,o nie by"oby rozsdne, moja krlowo. 2er 1ora! przeszy" /aaria zimnym, twardym spojrzeniem. Lepiej zatrzymaj go pod stra%, dopki bitwa nie b$dzie wygrana. Po c!wili zastanowienia potrzsn$"a g"ow. 1eli da nam rony 6urzy, zaskoczenie b$dzie pewne. 7 jeli ci$ zdradzi, zaskoczenie spe"znie na niczym. /any ponownie spojrza"a na najemnika. Obdarzy" j takim umiec!em, %e zaczerwieni"a si$ i odwrci"a wzrok. Nie zrobi tego. 2kd wiesz3 2pojrza"a na kawa"y przypalonego mi$sa, ktre smoki po%era"y kawa"ek po kawa"ku. 'azwa"abym to dowodem jego szczeroci. /aario 'a!aris, przygotuj swe rony 6urzy do uderzenia na yunkajskie ty"y w tej samej c!wili, gdy rozpocznie si$ mj atak. .zy zdo"asz wrci& bezpiecznie?

1eli mnie zatrzymaj, powiem, %e poszed"em na zwiady, ale nic nie zauwa%y"em. ,yros!ijczyk wsta", pok"oni" si$ i wyszed". 2er 1ora! 5ormont zosta" w namiocie. asza 5i"o& zacz" prosto z mostu to by" b"d. 'ic nie wiemy o tym cz"owieku... iemy, %e jest wielkim wojownikiem. .!cia"a powiedzie&, wielkim samoc!wa". /a nam ,rony -%rzy. / ma niebieskie oczy. Pi$ciuset najemnikw, ktryc! wierno& nie jest pewna. czasac! takic! jak te niczyja wierno& nie jest pewna przypomnia"a m% /any. " mnie czekaj jeszcze dwie zdrady, za zoto i z mio'ci# /aenerys# jestem od ciebie trzy razy starszy nie ust$powa" ser 1ora!. iem, jak 0a"szywi potra0i by& ludzie. ,ylko niewielu z nic! zas"uguje na zau0anie i /aario 'a!aris do nic! nie nale%y. 'awet jego broda ma 0a"szywy kolor. )ozgniewa"y j jego s"owa. Podczas gdy ty masz uczciw brod$. .zy to w"anie c!cesz mi zasugerowa&3 .zy jeste jedynym m$%czyzn, ktremu mog$ zau0a&3 (esztywnia". ,ego nie powiedzia"em. !owtarzasz mi to codziennie. Pyat Pree to k"amca, Oaro intrygant, 6elwas samoc!wa"a, 7rstan skrytobjca... wydaje ci si$, %e wci% jestem naiwn dziewic, ktra nie potra0i dostrzec w twyc! s"owac! drugiego dna3 asza 5i"o&... 'ie da"a mu doj& do s"owa. 6y"e dla mnie najlepszym przyjacielem, jakiego zna"am, lepszym bratem ni% Fiserys. 1este pierwszym w mojej 9wardii -rlowej, dowdc mojej armii, moim najbardziej zau0anym doradc i praw r$k. 2zanuj$ ci$, powa%am i darz$ sympati, ale ci$ nie pragn$, 1ora!u 5ormont, i mam ju% dosy& tego, %e prbujesz ode mnie odepc!n& wszystkic! m$%czyzn na wiecie, bym musia"a polega& jedynie na tobie. ,ak by& nie mo%e. ten sposb nie zyskasz mojej mi"oci. 9dy /any zacz$"a mwi&, 5ormont poczerwienia", kiedy jednak skoczy"a, jego twarz znowu zrobi"a si$ blada. 2ta" nieruc!omo jak kamie. 1ak moja krlowa rozka%e oznajmi", krtko i zimno. /any mia"a wystarczajco wiele ciep"a dla nic! obojga.

)ozka%e. (ajmij si$ swymi 'ieskalanymi, ser. 5asz bitw$ do wygrania. 4iedy wyszed", /any rzuci"a si$ na poduszki obok /rogona, Fiseriona i )!aegala. 'ie c!cia"a potraktowa& ser 1ora!a tak ostro, lecz sw nieustann podejrzliwoci obudzi" w kocu w niej smoka. -ybaczy mi powtarza"a sobie. +estem jego krlow # (ada"a sobie pytanie, czy tra0nie oceni"a /aaria. Poczu"a si$ nagle bardzo samotna. 5irri 5az /uur zapowiedzia"a, %e /any nigdy ju% nie urodzi %ywego dziecka. )d *argaryenw sko%czy si! na mnie# (asmuci"a j ta myl. y musicie by& moimi dzie&mi powiedzia"a smokom. Moimi trzema gwa"townymi dzie&mi. 7rstan mwi", %e smoki %yj d"u%ej ni% ludzie, zostaniecie wi$c na wiecie, kiedy ja ju% umr$. /rogon wykr$ci" d"ug szyj$, by uszczypn& j w d"o. ($by mia" bardzo ostre, lecz podczas zabawy nigdy nie przebija" jej skry. /any wybuc!n$"a miec!em i zacz$"a turla& smokiem we wszystkie strony, a% rykn" g"ono i uderzy" ogonem niczym biczem. +est du$szy ni$ by zauwa%y"a. " jutro b!dzie jeszcze du$szy# )osn teraz szybko, a gdy ju$ stan si! du$e, b!d! miaa skrzyda# /osiadajc smoka, b$dzie mog"a poprowadzi& swyc! ludzi do walki, tak jak w 7staporze. 'a razie jednak by"y za ma"e, by ud#wign& jej ci$%ar. Po p"nocy nad jej obozem zapad"a cisza. /any zosta"a w namiocie razem ze s"u%cymi. 2trzegli jej 7rstan 6ia"obrody i 2iln y -e"was. Na,tr!dnie,sze ,est oczekiwanie. 2iedzc w namiocie z pustymi r$kami, podczas gdy bitwa toczy"a si$ bez niej, /any czu"a si$ niemal tak, jakby znowu by"a dzieckiem. 9odziny p"yn$"y w %"wim tempie. 'awet gdy 1!iDui rozmasowa"a jej ramiona, /any by"a zbyt niespokojna, by mog"a zasn&. 5issandei zaproponowa"a, %e zapiewa jej ko"ysank$ Ludzi Pokoju, /any potrzsn$"a jednak g"ow. Przyprowad# mi 7rstana poleci"a. 9dy staruszek przyszed", le%a"a zwini$ta pod skr hrakkara, ktrej st$c!"y zapac! przypomina" jej /roga. 'ie mog$ spa&, gdy ludzie za mnie gin, 6ia"obrody rzek"a. Opowiedz mi co jeszcze o mym bracie )!aegarze, jeli "aska. Podoba"a mi si$ ta !istoria, ktr us"ysza"am od ciebie na statku, o tym, jak postanowi", %e musi zosta& wojownikiem. asza 5i"o& jest bardzo "askawa. Fiserys mwi", %e nasz brat zwyci$%y" w wielu turniejac!. 7rstan poc!yli" z szacunkiem bia" g"ow$.

'ie godzi si$, bym zaprzecza" s"owom 1ego 5i"oci... "e? przerwa"a mu ostro /any. !owiedz mi. To rozkaz. -si%$ )!aegar z pewnoci by" waleczny, rzadko jednak wst$powa" w szranki. 'igdy nie koc!a" muzyki mieczy, tak jak )obert albo 1aime Lannister. ,o by"o co, co musia" zrobi&, zadanie, ktre postawi" przed nim wiat. ykonywa" je dobrze, gdy% wszystko robi" dobrze. Le%a"o to w jego naturze. 'ie sprawia"o mu to jednak przyjemnoci. Ludzie powiadali, %e koc!a" sw !ar0$ znacznie bardziej ni% kopi$. 7le z pewnoci wygra" jakie turnieje3 zapyta"a rozczarowana /any. latac! m"odoci 1ego 5i"o& spisa" si$ bardzo dzielnie w turnieju w -ocu 6urzy, pokonujc lorda 2te00ona 6arat!eona, lorda 1asona 5allistera, .zerwon Amij$ z /orne oraz tajemniczego rycerza, ktry okaza" si$ os"awionym 2imonem ,oyneem# hersztem banitw z kr"ewskiego lasu. ("ama" tego dnia dwanacie kopii w walce z ser 7rt!urem /ayneem. 7le czy zosta" zwyci$zc3 'ie, asza 5i"o&. ,en zaszczyt przypad" innemu rycerzowi z 9wardii -rlewskiej, ktry w 0ina"owej walce wysadzi" ksi$cia )!aegara z siod"a. /any nie c!cia"a s"uc!a& o wysadzeniu )!aegara z siod"a. 7le w jakic! turniejac! mj brat zwyci$%y"3 asza 5i"o&. 2taruszek zawa!a" si$. ygra" najwi$kszy turniej ze wszystkic!. ktry? zapyta"a /any. ,en, ktry urzdzi" lord !ent w +arren!al, nad brzegami Oka 6oga, w roku 0a"szywej wiosny. ,o by"o pami$tne wydarzenie. Poza regularnym turniejem urzdzono dru%ynow walk$ zbiorow w starym stylu, w ktrej uczestniczy"o siedem zespo"w rycerzy, zawody "ucznicze i w rzucaniu toporami, wycigi konne, turniej minstreli, przedstawienie komediantw, a tak%e wiele uczt i zabaw. Lord !ent by" bogaty i szczodry. Obiecane przez niego wysokie nagrody przycign$"y wielu uczestnikw. /o +arren!al przyby" nawet twj krlewski ojciec, ktry od wielu lat nie opuszcza" .zerwonej ,wierdzy. tym turnieju brali udzia" najwi$ksi lordowie i najlepsi rycerze w 2iedmiu -rlestwac!, a ksi%$ 2moczej 2ka"y pokona" ic! wszystkic!. ,o przecie% by" ten turniej, po ktrym ukoronowa" Lyann$ 2tark na krlow mi"oci i pi$kna4 zawo"a"a /any. 6y"a tam jego %ona, ksi$%na Clia, a mimo to mj brat przyzna" koron$ crce 2tarkw i potem ukrad" j narzeczonemu. 1ak mg" to zrobi&3 .zy /ornijka traktowa"a go a% tak #le3

'ie do mnie nale%y zgadywa&, co dzia"o si$ w sercu twego brata, asza 5i"o&. -si$%na Clia by"a dobr i pe"n gracji kobiet, c!o& jej zdrowie zawsze by"o delikatne. /any cianiej owin$"a si$ lwi skr. Fiserys powiedzia" kiedy, %e to by"a moja wina, bo urodzi"am si$ zbyt p#no. (aprzecza"a wwczas temu gwa"townie. Pami$ta"a, %e posun$"a si$ nawet do tego, %e zarzuci"a Fiserysowi, i% to on jest winien, gdy% nie urodzi" si$ dziewczynk. Pobi" j okrutnie za t$ zniewag$. ,wierdzi", %e gdybym urodzi"a si$ na czas, )!aegar o%eni"by si$ ze mn, nie z Cli, i sprawy potoczy"yby si$ inaczej. 9dyby mj brat by" szcz$liwy ze sw %on, nie potrzebowa"by crki 2tarkw. 6y& mo%e, asza 5i"o&. 6ia"obrody umilk" na c!wil$. 'ie jestem jednak pewien, czy )!aegar w ogle potra0i" by& szcz$liwy. !rzedstawiasz go jako strasznego $on%raka sprzeciwi"a si$ /any. Nie $on%raka# a"e... ksi%$ )!aegar mia" w sobie pewn melanc!oli$, poczucie... 2tary giermek znowu si$ zawa!a". !owiedz to... nalega"a. !ocz%cie... ...zag"ady. 8rodzi" si$ pord %a"oby, moja krlowo, i ten cie wisia" nad nim przez ca"e %ycie. Fiserys opowiada" jej o narodzinac! )!aegara tylko raz. 6y& mo%e ta !istoria napawa"a go zbyt wielkim smutkiem. ,o cie 2ummer!all nad nim wisia", prawda3 ,ak. 7 mimo to 2ummer!all by"o ulubionym miejscem ksi$cia. 1e#dzi" tam od czasu do czasu, majc za towarzystwo jedynie sw !ar0$. 'ie by"o przy nim wwczas nawet rycerzy 9wardii -rlewskiej. Lubi" spa& w ruinac!, pod ksi$%ycem i gwiazdami, a kiedy wraca", zawsze przywozi" ze sob pie. -a%dy, kto s"uc!a", jak gra" na wysokiej !ar0ie o srebrnyc! strunac! i piewa" o zmierzc!ac!, "zac! i mierci krlw, mia" wra%enie, %e )!aegar piewa o sobie i o tyc!, ktryc! koc!a. 7 co z uzurpatorem3 .zy on rwnie% gra" smutne pieni3 7rstan zac!ic!ota". )obert3 On lubi" piosenki, przy ktryc! mg" si$ mia&, im sproniejsze, tym lepiej. :piewa" tylko wtedy, gdy by" pijany i najcz$ciej by"y to (eczuka a"e# Pi!dziesi t cztery baryki a"bo Nied>wied> i dziewica cud# )obert by" bardzo... 1ej smoki jak jeden podnios"y g"owy i rykn$"y.

4onie1 /any zerwa"a si$ na nogi, zaciskajc d"onie na lwiej skrze. ( dworu dobieg" ryk 2ilnego 6elwasa, a potem inne g"osy i t$tent licznyc! wierzc!owcw. 3rri# zobacz# kto... Po"a namiotu odsun$"a si$ i do rodka wszed" ser 1ora! 5ormont. 6y" pokryty py"em i plamami krwi, lecz poza tym nic mu si$ nie sta"o. ygnany rycerz opad" na jedno kolano przed /any. asza 5i"o&, przynosz$ ci zwyci$stwo rzek". rony 6urzy przesz"y na nasz stron$, niewolnicy poszli w rozsypk$, a /rudzy 2ynowie byli za bardzo pijani, %eby walczy&, tak jak przewidywa"a. (gin$"o oko"o dwustu ludzi, g"wnie @unkaii. 'iewolnicy rzucili w"cznie i uciekli, a najemnicy poddali si$. zi$limy kilka tysi$cy jecw. jakie $onielimy straty3 'ajwy%ej tuzin ludzi. /opiero teraz pozwoli"a sobie na umiec!. sta, mj dobry, dzielny nied#wiedziu. .zy 9razdan dosta" si$ do niewoli3 7 6$kart ,ytana3 9razdan pojec!a" do @unkai przekaza& twoje warunki. 2er 1ora! wsta". Mero uciek", gdy tylko zda" sobie spraw$, %e rony 6urzy zdradzi"y. ys"a"em ludzi w pogo za nim. Powinni wkrtce go dopa&. 0nakomicie stwierdzi"a /any. Oszcz$d#cie wszystkic!, ktrzy zec!c przysic mi wierno&, czy to najemnikw, czy niewolnikw. 1eli wystarczajco wielu /rugic! 2ynw zgodzi si$ do nas przy"czy&, zostawcie kompani$ nienaruszon. 'ast$pnego dnia pokonali dziewi$& mil drogi dzielcyc! ic! od @unkai. 5iasto zbudowano z %"tej, nie z czerwonej ceg"y, lecz poza tym niczym si$ nie r%ni"o od 7staporu. 6y"y tu takie same kruszce si$ mury, wysokie sc!odkowe piramidy oraz grujca nad miejsk bram wielka !arpia. 'a murac! i na wie%ac! roi"o si$ od kusznikw i procarzy. 2er 1ora! i 2zary )obak rozmiecili jej si"y, ;rri i 1!iDui rozbi"y namiot, a /any usiad"a i zacz$"a czeka&. )ankiem trzeciego dnia brama miejska otworzy"a si$ i wy"oni" si$ z niej d"ugi szereg niewolnikw. /any dosiad"a srebrzystej, by ic! przywita&. 9dy przec!odzili obok niej, 5issandei mwi"a im, %e zawdzi$czaj wolno& /aenerys 0rodzonej w -%rzy# Nies$a"onej# kr"owej )iedmi% 4r"estw ,esteros i Matce )mokw. 6hysa( krzykn" do niej jaki m$%czyzna o niadej skrze. 'is" na barana dziecko, ma" dziewczynk$, ktra wykrzykiwa"a cienkim g"osikiem to samo s"owo. 6hysa( 6hysa(

/any popatrzy"a na 5issandei. .o oni wo"aj3 To znaczy 'matko* po g!iscarsku, w starym, czystym j$zyku. /any poczu"a lekko& w piersi. Nigdy nie urodz! $ywego dziecka przypomnia"a sobie. 8nios"a dr%c r$k$. 6y& mo%e si$ umiec!n$"a. ( pewnoci tak, gdy% m$%czyzna wyszczerzy" radonie z$by i powtrzy" swj okrzyk. Podj$li go inni. 6hysa( wo"ali. 6hysa( 6;<SA( szyscy umiec!ali si$ do niej, wycigali r$ce, kl$kali przed ni. 6aela wo"ali jedni. Aelalla krzycze"i inni. athei. Tato. 6ez wzgl$du jednak na j$zyk, znaczenie by"o zawsze takie samo. Matko# Nazywaj mnie matk # -rzyki przybiera"y na sile, podejmowane przez coraz to nowyc! ludzi. Po c!wili sta"y si$ tak g"one, %e sp"oszy"y jej klacz, ktra co0n$"a si$, potrzsajc "bem i zamiatajc srebrnosiwym ogonem. +a"as sta" si$ tak pot$%ny, %e wydawa"o si$, i% wstrzsn" %"tymi murami @unkai. ( bramy wyc!odzili wci% nowi niewolnicy, ktrzy przy"czali si$ do c!ru. 6iegli ku niej, przepyc!ajc si$ i potykajc. .!cieli dotkn& jej d"oni, pog"aska& grzyw$ jej wierzc!owca, uca"owa& jej stopy. 'ieszcz$ni bracia krwi /any nie mogli powstrzyma& wszystkic!. 'awet 2ilny 6elwas st$ka" i warcza" zatrwo%ony. 2er 1ora! nalega", by si$ oddali"a, /any przypomnia"a sobie jednak sen, ktry mia"a w /omu 'iemiertelnyc!. 'ie zrobi mi krzywdy uspokoi"a go. To moje dzieci# (orah%. )ozemia"a si$, wbi"a pi$ty w koskie boki i ruszy"a w stron$ t"umu. /zwoneczki w jej w"osac! gra"y s"odk pie zwyci$stwa. 1ec!a"a k"usem, potem galopem, a p#niej cwa"em. yzwoleni niewolnicy rozst$powali si$ przed ni. Matko krzycza"o sto, tysic, dziesi$& tysi$cy garde". Matko piewali, dotykajc palcami jej ng. Matko# matko# matko1

Arya
9dy 7rya zauwa%y"a majaczce w oddali wysokie wzgrze, lnice z"ocistym blaskiem w promieniac! popo"udniowego s"oca, natyc!miast je pozna"a. rcili na ysokie 2erce.

O zmierzc!u dotarli na szczyt i rozbili obz w miejscu, gdzie nie mog"o ic! spotka& nic z"ego. 7rya obesz"a wok" krg czardrzewowyc! pniakw razem z giermkiem lorda 6erica, 'edem. (atrzymali si$ na tym, ktry zwraca" si$ w stron$ nikncego ju% za !oryzontem s"oca. idzia"a std szalejc na p"nocy burz$, lecz wierzc!o"ek ysokiego 2erca wyrasta" ponad deszcz. 'ie wyrasta" jednak ponad wiatr, ktry d" tu tak mocno, jakby kto szarpa" j od ty"u za p"aszcz. 9dy si$ odwrci"a, nie zauwa%y"a jednak nikogo. D!chy przypomnia"a sobie. Na -ysokim Serc! straszy. )ozpalili na szczycie wielkie ognisko i ,!oros z 5yr usiad" przed nim ze skrzy%owanymi nogami, wpatrujc si$ intensywnie w p"omienie, jakby na ca"ym wiecie nie istnia"o nic innego. +o on robi? zapyta"a 'eda 7rya. .zasem widzi w p"omieniac! r%ne rzeczy wyjani" jej giermek. Przesz"o&. Przysz"o&. .o, co dzieje si$ daleko std. Przymru%y"a powieki, usi"ujc wypatrzy& w ogniu to, co widzia" tam czerwony kap"an, lecz oczy zasz"y jej "zami i po c!wili odwrci"a wzrok. 9endry rwnie% obserwowa" ,!orosa. 'aprawd$ widzisz tam przysz"o&3 zapyta" po c!wili. ,!oros odwrci" z westchnieniem wzrok od ognia. 'ie tym razem. .zasami jednak Pan :wiat"a zsy"a mi wizje. 9endry nie wyglda" na przekonanego. 5istrz mi mwi", %e jeste pijakiem i szarlatanem, najgorszym kap"anem na wiecie. .% za nieuprzejme s"owa. Thoros zachichota". Prawdziwe, ale nieuprzejme. -im by" ten twj mistrz3 .zy ci$ znam, c!"opcze3 6y"em uczniem mistrza p"atnerskiego ,ob!o 5otta ze 2talowej. -upowa"e od niego miecze. ,o prawda. 6ra" za nie dwa razy wi$cej, ni% by"y warte, a potem beszta" mnie za to, %e je pal$. ,!oros rykn" miec!em. ,wj mistrz mia" racj$. 'ie by"em wzorem wi$toci. 8rodzi"em si$ jako najm"odszy z omiorga rodzestwa i ojciec odda" mnie do .zerwonej :wityni. 'ie by"a to droga, ktr sam bym dla siebie wybra". Odmawia"em modlitwy i recytowa"em zakl$cia, lecz zdarza"o si$ rwnie%, %e zakrada"em si$ do kuc!ni po smako"yki, a od czasu do czasu znajdowano w moic! "%kac! dziewcz$ta. 2trasznie psotne dziewcz$ta. 'ie mia"em poj$cia, skd si$ tam bra"y. Obdarzono mnie jednak talentem do j$zykw. 7 gdy spoglda"em w p"omienie, no c%, od czasu do czasu co w nic! dostrzega"em. 5imo to

mieli ze mn wi$cej k"opotw ni% po%ytku i w kocu wys"ali mnie do -rlewskiej Przystani, bym nis" wiat"o Pana op$tanemu przez 2iedmiu esteros. -rl 7erys tak koc!a" ogie, %e uznali go za potencjalnego konwertyt$. 'iestety, jego piromanci znali lepsze sztuczki ode mnie. (a to krl )obert mnie polubi". 9dy po raz pierwszy stan"em do walki zbiorowej z p"oncym mieczem w d"oni, ko -e*ana Lannistera stan" d$ba i zrzuci" go na ziemi$. 1ego 5i"o& mia" si$ tak mocno, %e ba"em si$, i% dostanie przepukliny. .zerwony kap"an umiec!n" si$ na to wspomnienie. ,wj mistrz mia" jednak racj$. 'ie powinno si$ tak traktowa& miecza. Ogie poc!"ania. 2ord -eric sta" za nimi. jego g"osie brzmia"o co, co kaza"o ,!orosowi natyc!miast zamilkn&. Poc!"ania, a kiedy si$ dopali, nie zostaje nic. 7bsolutnie nic. 6ericu. 5j s"odki przyjacielu. -ap"an dotkn" przedramienia lorda b"yskawicy. .o c!cia"e mi powiedzie&3 'ic, czego nie mwi"bym ju% przedtem. 2ze& razy, ,!orosie3 ,o za du%o. Odwrci" si$ gwa"townie. 'oc wiatr zawodzi" prawie jak wilk. 9dzie na zac!odzie s"yc!a& te% by"o prawdziwe wilki, ktre udziela"y mu lekcji. 'a warcie stali 'otc!, 7nguy i 5errit z -si$%ycowego 5iasta. 'ed, 9endry i wielu innyc! spa"o ju% smacznie, gdy 7rya wypatrzy"a za lini koni ma", jasn posta& wspart na s$katej lasce. )zadkie bia"e w"osy kobiety powiewa"y na wietrze. 'ie mog"a mie& wi$cej ni% trzy stopy wzrostu. 1ej oczy lni"y w blasku ogniska jak lepia wilka 1ona. ;n te$ by duchem# 7rya podkrad"a si$ bli%ej i ukl$k"a w krzakac!. -arlica usiad"a nieproszona przy ogniu, obok lorda 6erica, ,!orosa oraz .ytryna i skierowa"a ku nim spojrzenie gorejcyc! jak w$gle ocz%. $gielek i .ytryna znowu zaszczycili mnie wizyt. 7 razem z nimi 1ego 5i"o& Lord ,rupw. ,o pec!owe miano. Prosi"em ci$, by tak do mnie nie mwi"a. ,o prawda. 7le bije od ciebie wie%y smrd mierci, panie. -obiecie pozosta" tylko jeden zb. /ajcie mi wina albo sobie pjd$. 5oje koci s stare i kiedy wieje wiatr, bol mnie stawy, a tu, na grze, wiatr wieje zawsze. /amy ci srebrnego je"enia za twoje sny# $ani rzek" lord 6eric z uprzejm powag. ; drugiego, jeli masz dla nas jakie wieci. 'ie zjem srebrnego jelenia ani nie zdo"am go dosi&. 6uk"ak wina za moje sny, a za wieci poca"unek tego wielkiego g"ba w %"tym p"aszczu.

(ac!ic!ota"a. ilgotny poca"unek, z j$zyczkiem. .zeka"am ju% zbyt d"ugo, zbyt d"ugo. 1ego usta b$d smakowa"y cytrynami, a moje ko&mi. 1estem za stara. Tak poskar%y" si$ .ytryn. (a stara na wino i poca"unki. Ode mnie mo%esz najwy%ej oberwa& p"azem miecza, staruc!o. "osy wyc!odz mi garciami i nikt mnie nie ca"owa" od tysica lat. ,rudno jest by& tak star. 'o c%, w takim razie dajcie mi pie. Pie ,oma 2idemki za moje wieci. /ostaniesz pie ,oma obieca" lord 6eric i poda" jej buk"ak. -arlica pocign$"a spory "yk, a% wino sp"yn$"o jej po podbrdku. Potem opuci"a naczynie i otar"a usta grzbietem pomarszczonej d"oni. -wane wino za kwane wieci. ,o by nawet pasowa"o rzek"a. -rl nie %yje. .zy to dla was wystarczajco kwane3 2erce podesz"o 7ryi do gard"a. 4try kr"# star%cho? warkn" .ytryn. Mokry. 4r" krakenw, panowie. yni"am jego mier& i zgin", a teraz %elazne ka"amarnice walcz ze sob. 7!a, lord +oster te% umar", ale o tym ju% wiecie, prawda3 komnacie krlw siedzi dr$czony gorczk kozio". Lada c!wila dopadnie go wielki pies. 2taruszka pocign$"a drugi pot$%ny !aust, wyciskajc wino z buk"aka. -ielki pies. .zy c!odzi"o o Ogara3 7 mo%e o jego brata, 9r$, -tra 1e#dzi3 7rya nie by"a tego pewna. Obaj mieli taki sam !erb, trzy czarne psy na %"tym polu. Po"owa ludzi, o ktryc! mier& si$ modli"a, nale%a"a do ser 9regora .leganeaB Polli*er, /unsen, )a00 2"odyczek, =askotek i sam ser 9regor. Mo$e lord (eric powiesi ich wszystkich# :ni" mi si$ wilk, ktry wy" na deszczu, lecz nikt nie s"ysza" jego %a"oby mwi"a karlica. :ni" mi si$ taki !a"as, %e myla"am, i% g"owa mi p$knie, b$bny i rogi, piszcza"ki i krzyki, ale najsmutniejszy by" d#wi$k ma"yc! dzwoneczkw. :ni"a mi si$ dziewczyna na uczcie. e w"osac! mia"a 0ioletowe w$%e, z ktryc! k"w skapywa" jad. Potem przyni"a mi si$ znowu. idzia"am, jak zabija straszliwego olbrzyma w nie%nym zamku. Odwrci"a nagle g"ow$ i umiec!n$"a si$ prosto do ukrytej w mroku 7ryi. Przede mn si$ nie ukryjesz, dziecko. .!od# tutaj. Po karku dziewczynki przebieg"o dotkni$cie zimnyc! palcw. .trach tnie g!biej ni$ miecze powtrzy"a sobie. sta"a i podesz"a ostro%nie do ognia, stpajc lekko na palcac!, w ka%dej c!wili gotowa do ucieczki. -arlica omiot"a j spojrzeniem ciemnoczerwonyc! oczu.

idz$ ci$ wyszepta"a. idz$ ci$, wilcze dziecko. /ziecko krwi. 5yla"am, %e to jego lordowska mo& cuc!nie mierci ... 1ej drobnym cia"em wstrzsn$"o straszliwe "kanie. Postpi"a okrutnie, przyc!odzc na moje wzgrze, okrutnie. 'asyci"am si$ ju% %a"ob w 2ummer!all. 'ie potrzebuj$ twojej. 8ciekaj std, serce mrok%. kysz1 jej g"osie pobrzmiewa" strac! tak wielki, %e 7rya co0n$"a si$ o krok, zastanawiajc si$, czy kobieta jest ob"kana. Nie strasz dziecka zaprotestowa" ,!oros. /ziewczynka nie zrobi"a nic z"ego. .ytryn .ytrynowy P"aszcz dotkn" palcem z"amanego nosa. 'ie bd# tego taki c!olernie pewien. 1utro std odjedzie razem z nami zapewni" karlic$ lord 6eric. (abierzemy j do )i*errun, do jej matki. Nie sprzeciwi"a si$ kobieta. 'ie zabierzecie. 'ad rzekami panuje teraz czarna ryba. 1eli szukacie jej matki, musicie pojec!a& do 6li#niakw. 5a tam si$ odby& lub. (nowu zac!ic!ota"a. Popatrz w swe ognie, r%owy kap"anie, a to zobaczysz. ,ylko nie tutaj, tutaj nie ujrzysz nic. ,o miejsce nadal nale%y do staryc! bogw ... ich moc trwa t% jeszcze, tak samo jak ja, skurczona i s"aba, ale wci% %ywa. 7 oni nie koc!aj p"omieni. /b pami$ta %o"d#, %o"d# ni o d$bie, a w obu %yje pniak. 'ie zapomnieli o Pierwszyc! Ludziac!, ktrzy przyszli tu z ogniem w pi$ciac!. ypi"a reszt$ wina czterema d"ugimi "ykami, odrzuci"a buk"ak i wskaza"a lask na lorda 6erica. (ap"a& mi natyc!miast. .!c$ us"ysze& pie, ktr mi obieca"e. .ytryn obudzi" picego pod 0utrem ,oma 2iedem 2trun i przycign" go do ogniska, ziewajcego, z !ar0 w r$k%. ,a sama pie, co poprzednio3 zapyta" minstrel. Oc!, tak. Pie mojej 1enny. .zy jest jaka inna3 9dy ,om zacz" piewa&, karlica zamkn$"a oczy. -o"ysa"a si$ w przd i w ty", szepczc s"owa i p"aczc. ,!oros uj" mocno 7ry$ za r$k$ i odcign" j na bok. 'iec! si$ nacieszy pieni w spokoju powiedzia". ,o wszystko, co jej zosta"o. Nie zrobiabym jej krzywdy pomyla"a dziewczynka. O co c!odzi"o z tymi 6li#niakami3 5oja matka jest w )i*errun, prawda3 'iedawno tam by"a. .zerwony kap"an potar" podbrdek. 5wi"a co o lubie. (obaczymy. 9dziekolwiek by by"a, lord 6eric j znajdzie.

'ied"ugo p#niej rozwar"o si$ niebo. 8derzy"y b"yskawice, nad wzgrzami przetoczy" si$ !uk gromw, a woda lun$"a z gry g$stymi strugami. -arlica znikn$"a rwnie nagle, jak si$ pojawi"a, a banici zebrali ga"$zie i sklecili z nic! proste sc!ronienia. /eszcz pada" przez ca" noc, a rankiem 'ed, .ytryn i atty 5"ynarz obudzili si$ przezi$bieni. atty nie mg" utrzyma& w %o"dku niadania, m"ody 'ed za mia" gorczk$ i dr%a", a jego skra by"a wilgotna w dotyku. P" dnia jazdy na p"noc std znajdowa"a si$ opuszczona wioska i 'otc! zasugerowa" lordowi 6ericowi, %e lepiej by by"o, gdyby przeczekali w niej najgorsze deszcze. spi$li si$ na siod"a i zjec!ali z wysokiego wzgrza. 8lewa nie c!cia"a si$ skoczy&. 1ec!ali lasami i polami, przeprawiajc si$ w brd przez wezbrane strumienie, ktryc! wody si$ga"y koskic! brzuc!w. 7rya postawi"a kaptur p"aszcza i zgarbi"a si$ w siodle, przemoczona i dr%ca, lecz zdeterminowana nie okaza& s"aboci. 5errit i 5udge zacz$li wkrtce kas"a& rwnie paskudnie jak atty, a biedny 'ed z ka%d mil cierpia" coraz bardziej. -iedy w"o%$ !e"m, deszcz b$bni o stal i boli mnie od tego g"owa skar%y" si$. 7le kiedy go zdejm$, w"osy robi mi si$ mokre i przylepiaj si$ do twarzy i ust. 5asz n% podpowiedzia" mu 9endry. 1eli w"osy a% tak ci przeszkadzaj, to ogol sobie ten c!olerny "eb. Nie l!bi Neda. 7ryi giermek wyda" si$ sympatyczny. 6y" mo%e troc!$ niemia"y, ale dobroduszny. (awsze s"ysza"a, %e /ornijczycy s niscy i smagli, maj czarne w"osy i ma"e, czarne oczka, 'ed jednak mia" du%e, niebieskie oczy, tak ciemne, %e wydawa"y si$ niemal 0ioletowe. "osy mia" jasnoblond, raczej popielate ni% miodowe. Od jak dawna jeste giermkiem "orda -erica? zapyta"a, c!cc mu pomc zapomnie& o dr$czcyc! go dolegliwociac!. zi" mnie na pazia, kiedy zar$czy" si$ z moj ciotk. .!"opak kaszln". 5ia"em wtedy siedem lat. -iedy skoczy"em dziesi$&, zrobi" mnie giermkiem. (doby"em kiedy nagrod$ za tra0ianie kopi w piercienie. 'ie umiem walczy& kopi, ale na miecze z pewnoci bym ci$ pokona"a poc!wali"a si$ 7rya. (abi"e ju% kogo3 5am dopiero dwanacie lat odpowiedzia" zdziwiony. +a zabiam chopca, kiedy miaam osiem omal nie powiedzia"a dziewczynka. Powstrzyma"a si$ jednak w ostatniej c!wili. 7le bra"e ju% udzia" w bitwac!3

Tak. 'ie wydawa"o si$, %eby by" z tego szczeglnie dumny. 6y"em przy 6rodzie -omedianta. -iedy lord 6eric wpad" do rzeki, wycign"em go na brzeg, %eby si$ nie utopi", a potem strzeg"em go z mieczem w r$ku. 7le nie musia"em z nikim walczy&. 2tercza"a z niego z"amana kopia, wi$c nikt nas nie niepokoi". -iedy si$ przegrupowalimy, (ielony 9ergen pomg" mi wcign& jego lordowsk mo& na konia. rya przypomnia"a sobie c!"opca stajennego w -rlewskiej Przystani. Potem by" stra%nik, ktremu poder%n$"a gard"o w +arren!al, i ludzie ser 7moryego z tej warowni nad jeziorem. 'ie wiedzia"a, czy licz si$ te% eese i .!iswyck, a tak%e ci, ktrzy zgin$li z powodu zupy "asicowej ... nagle zrobi"o si$ jej bardzo smutno. 5j ojciec te% si$ nazywa" 'ed powiedzia"a. iem. idzia"em go na turnieju namiestnika. .!cia"em podej& i z nim porozmawia&, ale nie wiedzia"em, co powiedzie&. 'ed zadr%a" pod mokrym, jasno0ioletowym p"aszczem. 6y"a na tym turnieju3 idzia"em tam twoj siostr$. 2er Loras ,yrell da" jej r%$. Opowiada"a mi o tym. ydawa"o si$, %e to tak dawno temu. 1ej przyjaci"ka 1eyne Poole zakoc!a"a si$ w twoim lordzie 6ericu. 6y" obiecany mojej ciotce. 'ed mia" za%enowan min$. 7le to by"o, jeszcze zanim... -gin 0 pomyla"a, gdy g"os c!"opaka uton" w kr$pujcej ciszy. 6"oto mlaska"o pod kopytami ic! koni. !ani? odezwa" si$ wreszcie 'ed. Masz brata nie$rawego $ochodzenia... (ona )now? 1est na 5urze z 'ocn 2tra%. Mo$e powinnam pojecha na Mur, a nie do )i9errun0 +ona nie b!dzie obchodzio, kogo zabiam i czy czesz! wosy... 1on przypomina mnie z wygldu, c!ocia% jest b$kartem. Lubi" mierzwi& mi w"osy i nazywa& 'siostrzyczk*. 7ryi brakowa"o go najbardziej z ca"ego rodzestwa. (asmuci"a j ju% sama myl o nim. 2kd wiesz o 1onie3 (est moim m"ecznym bratem. -ratem? 7rya go nie zrozumia"a. 7le ty jeste z /orne. 1ak mo%ecie by& z 1onem jednej krwi3 5lecznym bratem. 'ie krewnym. 5oja pani matka nie mia"a mleka, kiedy by"em ma"y, wi$c musia"a mnie karmi& ylla. 7rya nadal nic z tego nie pojmowa"a. 4to to jest ,y""a?

5atka 1ona 2now. 'igdy ci o niej nie opowiada"3 2"u%y"a u nas d"ugie lata. Od czasw jeszcze $rzed moim %rodzeniem. 1on 2now nie zna" swej matki. 'ie wiedzia" nawet, jak mia"a na imi$. Obrzuci"a 'eda podejrzliwym spojrzeniem. (nasz j3 'aprawd$3 /zy sobie ze mnie $artuje0 1eli k"amiesz, dostaniesz w nos. ylla by"a moj mamk powtrzy" z powag. Przysi$gam na !onor mojego rodu. Masz rd? ,o by"o g"upie. 6y" giermkiem, oczywicie, %e musia" mie& rd. -im w"aciwie jeste3 !ani? 'ed mia" zawstydzon min$. (estem 6dric /ayne# "ord... "ord )tarfa"". 1adcy za nimi 9endry j$kn" g"ono. 2ordowie i damy oznajmi" z niesmakiem. 7rya zerwa"a z pobliskiej ga"$zi zesc!"e dzikie jab"ko i cisn$"a nim we. Owoc odbi" si$ od jego twardego, byczego "ba. j poskar%y" si$. ,o bola"o. -tra to dama rzuca w ludzi jab"kami3 Niedobra dama odpar"a nagle skruszona 7rya. Ponownie zwrci"a si$ w stron$ 'eda. ybacz mi, panie. 'ie wiedzia"am, kim jeste. To moja wina# $ani. 6y" bardzo uprzejmy. +on ma matk!# &ylla, nazywa si! &ylla# 5usi to zapami$ta&, %eby mu powtrzy&, kiedy znw si$ spotkaj. (astanawia"a si$, czy dalej b$dzie j nazywa" 'siostrzyczk*. Nie jestem ju$ ma dziewczynk # (!dzie musia wymy'li co' innego# 5o%e po powrocie do )i*errun napisze do 1ona list, %eby przekaza& mu to, czego si$ dowiedzia"a od 'eda /aynea. 6y" kiedy 7rt!ur /ayne przypomnia"a sobie. Ten# ktrego nazywa"i Mieczem !oranka. 5j ojciec by" starszym bratem ser 7rt!ura. Lady 7s!ara by"a moj ciotk, ale jej nie zna"em. )zuci"a si$ do morza ze szczytu 5iecza z 1asnego -amienia, nim jeszcze si$ narodzi"em. /laczego zrobi"a co takiego3 zapyta"a zdziwiona 7rya. 'ed mia" niepewn min$. 5o%e ba" si$, %e w niego te% cinie jab"kiem. Pan ojciec nigdy ci o niej nie opowiada"3 zapyta". . "ady sharze /ayne ze )tarfa""? 'ie. .zy zna" j3 ,o by"o, nim jeszcze )obert zosta" krlem. 2potka"a twojego ojca i jego braci w +arren!al w roku 0a"szywej wiosny. .ch. 7rya nie by"a w stanie nic wi$cej powiedzie&. 7le dlaczego skoczy"a do morza3

5ia"a z"amane serce. )ansa westc!n$"aby i uroni"a "z$ nad prawdziw mi"oci, 7rya jednak pomyla"a, %e to g"upota. 7le nie mog"a powiedzie& tego 'edowi, nie o jego ciotce. 7 czy kto je z"ama"3 (awa!a" si$. 5o%e nie powinienem... Mw. Popatrzy" na ni za%enowany. 5oja ciotka 7llyria mwi, %e lady 7s!ara i twj ojciec zakoc!ali si$ w sobie w +arren!al. 'ieprawda. 5j ojciec koc!a" moj pani matk$. 1estem pewien, %e koc!a", pani, ale... 1est jedyn kobiet, ktr koc!a". 7 tego b$karta to na pewno znalaz" pod liciem kapusty wtrci" 9endry. 7rya %a"owa"a, %e nie ma drugiego jab"ka, ktrym mog"aby zdzieli& go w g$b$. 5j ojciec mia" !onor rzuci"a gniewnie. 7 zreszt nie mwilimy do ciebie. /laczego nie wrcisz do -amiennego 2eptu zadzwoni& w g"upi dzwon tej dziewczyny? 9endry zignorowa" jej s"owa. ,wj ojciec przynajmniej wyc!owa" swojego b$karta, nie tak jak mj. 'ie wiem nawet, jak mia" na imi$. Pewnie by" jakim mierdzcym pijakiem, tak jak inni, ktryc! matka sprowadza"a do domu w piwiarni. -iedy by"a na mnie z"a, zawsze mwi"aB '9dyby twj ojciec tu by", zbi"by ci$ do krwi*. To wszystko# co o nim wiem. 2plun". 'o c%, gdyby tu teraz by", to mo%e ja bym go zbi" do krwi. 7le on pewnie nie %yje, tak samo jak twj ojciec, wi$c co to ma za znaczenie, kto z kim spa"3 /la 7ryi mia"o to znaczenie, c!o& nie potra0i"a powiedzie& dlaczego. 'ed prbowa" j przeprasza& za to, %e wyprowadzi" j z rwnowagi, nie c!cia"a go jednak s"uc!a&. bi"a pi$ty w koskie boki i zostawi"a ic! obu. 7nguy =ucznik jec!a" kilka jardw przed nimi. /ornijczycy k"ami, prawda3 zapyta"a, gdy go dogoni"a. 2"yn z tego. 5$%czyzna umiec!n" si$. Oczywicie, oni mwi to samo o nas, Pogranicznikac!. czym k"opot3 'ed to dobry c!"opak... ,o g"upi k"amczuc!.

rya zjec!a"a ze cie%ki, przeskoczy"a zbutwia" k"od$ i przejec!a"a p"ytki strumyk, ignorujc wo"ajcyc! j banitw. /hc mi powiedzie nast!pne kamstwa# Pomyla"a, czyby nie sprbowa& od nic! uciec, by"o ic! jednak zbyt wielu i za dobrze znali okolic$. Po co ucieka&, jeli i tak j z"api3 'a koniec podjec!a" do niej +arwin. /okd si$ wybierasz, pani3 'ie powinna si$ oddala&. tyc! lasac! s wilki i jeszcze gorsze stworzenia. 'ie boj$ si$ odpar"a. ,en c!"opak 'ed mwi"... iem. Opowiedzia" mi o tym. Lady 7s!ara /ayne. ,o stara !istoria. 2"ysza"em j kiedy w inter0ell, kiedy mia"em tyle lat, co ty teraz. 8j" jej konia za uzd$ i zawrci" go stanowczo. tpi$, by by"o w tym co z prawdy. 7le jeli nawet, to co3 -iedy 'ed pozna" t$ dornijsk dam$, jego brat 6randon %y" jeszcze i to on by" zar$czony z lady .atelyn, wi$c na !onorze twojego ojca nie ma plamy. 'ic nie rozgrzewa krwi tak jak turniej, mo%e wi$c noc w namiocie wyszeptano troc!$ s"w, kto to wie3 2"owa, poca"unki, mo%e nawet co wi$cej, c% w tym z"ego3 'adesz"a wiosna, a przynajmniej tak si$ im zdawa"o, i %adne z nic! nie by"o obiecane innemu. 7le ona si$ zabi"a zauwa%y"a niepewnym g"osem 7rya. 'ed mwi, %e skoczy"a z wie%y do morza. To $rawda przyzna" +arwin, prowadzc j z pow rotem do gr%$y ale id$ o zak"ad, %e zrobi"a to z %alu. 2traci"a brata, 5iecz Poranka. Potrzsn" g"ow. (ostawmy to, pani. szyscy oni ju% nie %yj. (ostawmy to ... i prosz$ ci$, kiedy wrcimy do )i*errun, nic nie mw matce. ioska by"a w miejscu, o ktrym mwi" 'otc!. 2kryli si$ w szarej kamiennej stajni. (osta"a na niej tylko po"owa dac!u, by"o to jednak o po"ow$ wi$cej ni% w jakimkolwiek innym budynku w wiosce. *o nie jest wioska# *o tylko czarne kamienie i stare ko'ci# +zy to 2annisterowie zabi"i mieszkacw3 zapyta"a 7rya, pomagajc 7nguyowi wyciera& konie. Nie. ycign" r$k$. Popatrz, jak grubo mec! porasta kamienie. 'ikt nie rusza" ic! ju% od d"u%szego czasu. 7 z tej ciany wyrasta drzewo, widzisz3 ,$ wiosk$ puszczono z dymem ju% dawno tem%. 7 kto to zrobi"3 zapyta" 9endry. 9oster T%""y. 'otc! by" c!udym, przygarbionym, siwym m$%czyzn, ktry urodzi" si$ w tyc! stronac!. ,o by"a wioska lorda 9oodbrooka. 9dy )i*errun opowiedzia"o si$ po stronie )oberta, 9oodbrook doc!owa" wiernoci krlowi. /latego lord ,ully ruszy" na niego z ogniem i mieczem.

Po ,ridencie syn 9oodbrooka zawar" pokj z )obertem i lordem +osterem, ale zabitym w niczym to nie pomog"o. (apad"a cisza. 9endry popatrzy" dziwnie na 7ry$, po czym odwrci" si$ i zaj" szczotkowaniem konia. /eszcz nie przestawa" pada&. Powinnimy rozpali& ogie oznajmi" ,!oros. 'oc jest ciemna i pe"na strac!w. ; do tego mokra, !$3 2tanowczo za mokra. 1ack 2zcz$ciarz porba" przegrod$ jednego z boksw na suc!e szczapy, a 'otc! i 5errit zebrali s"om$ na rozpa"k$. ,!oros osobicie roznieci" iskr$, a .ytryn os"ania" ogie swym wielkim, %"tym p"aszczem, a% rozpali" si$ na dobre. krtce w stajni zrobi"o si$ niemal gorco. .zerwony kap"an usiad" przed ogniem ze skrzy%owanymi nogami, po%erajc wzrokiem p"omienie, tak samo jak na ysokim 2ercu. 7rya obserwowa"a go uwa%nie. pewnej c!wili jego wargi si$ poruszy"y. ydawa"o jej si$, %e s"ysza"a, jak wymamrota" 'Ri5err%n*. .ytryn c!odzi", kaszlc, w t$ i we w t$, a ,om 2idemka cign" buty i masowa" sobie stopy. .!yba oszala"em, jeli c!c$ wraca& do )i*errun utyskiwa" minstrel. T%""yowie nigdy nie przynosili szcz$cia staremu ,omowi. ,o Lysa wygna"a mnie na grski trakt, na ktrym ksi$%ycowi ludzie zabrali mi z"oto, konia, a do tego ubranie. )ycerze w /olinie po dzi dzie opowiadaj sobie o tym, jak podszed"em do -rwawej 6ramy, os"aniajc sw nago& jedynie !ar0. 'im otworzyli bram$, kazali mi piewa& /hopca w dzie% imienia i 1rla bez odwa#i. 1edyn pociec! by"o dla mnie to, %e trzej z nic! umarli ze miec!u. 'igdy ju% nie wrci"em do Orlego 9niazda, a 1rla bez odwa#i nie zapiewam za ca"e z"oto .asterly... 2annisterowie odezwa" si$ nagle ,!oros. .zerwone i z"ote ognie. (erwa" si$ raptownie i podszed" do lorda 6erica. .ytryn i ,om bez zw"oki ruszyli ku nim. 7rya nie s"ysza"a, co mwi, lecz minstrel co c!wila zerka" na ni, a .ytryn w pewnej c!wili rozgniewa" si$ tak bardzo, %e a% waln" pi$ci w cian$. tedy w"anie lord 6eric wezwa" j skinieniem. ,o by"o ostatnie, na co mia"aby oc!ot$, ale +arwin dotkn" d"oni jej plecw i pc!n" j naprzd. Postawi"a dwa kroki i zawa!a"a si$ pora%ona l$kiem. !anie. .zeka"a na s"owa lorda 6erica. Ty jej $owiedz rozkaza" ,!orosowi lord b"yskawica. .zerwony kap"an przykucn" obok niej. !ani zacz". Pan zes"a" mi wizj$ )i*errun. yglda"o jak wyspa w morzu p"omieni, ktre by"y skaczcymi lwami o d"ugic! karmazynowyc!

pazurac!. ; jak rycza"y4 5orze Lannisterw, pani. )i*errun nied"ugo zostanie zaatakowane. 7rya czu"a si$ tak, jakby kto uderzy" j w brzuc!. Nie1 2"odziutka rzek" ,!oros p"omienie nie k"ami. .zasami odczytuj$ je b"$dnie, jako %e jestem tylko lepym g"upcem. ,ym razem jednak c!yba si$ nie myl$. Lannisterowie wkrtce obiegn )i*errun. Robb ich $okona. 5ia"a zaci$t min$. !okona ich tak samo jak $o$rzednio. ,wojego brata mo%e tam nie by& wskaza" ,!oros. ; matki te%. 'ie widzia"em ic! w p"omieniac!. :lub, o ktrym mwi"a staruszka, lub w 6li#niakac!... ona ma swoje s$osoby zdobywania wiedz y. .zardrzewa szepcz jej do uc!a, kiedy pi. 1eli powiedzia"a, %e twoja matka pojec!a"a do 6li#niakw... 7rya zwrci"a si$ w stron$ ,oma i .ytryna. 9dybycie mnie nie z"apali, ju% dawno bym tam by"a. 6y"abym w domu. Lord 6eric zignorowa" jej wybuc!. !ani zacz" z pe"n znu%enia uprzejmoci czy pozna"aby brata swego dziadka3 2er 6ryndena, zwanego 6lack0is!em3 7 czy on by ciebie pozna"3 Przygn$biona 7rya potrzsn$"a g"ow. 2"ysza"a, jak jej matka opowiada"a o ser 6ryndenie 6lack0is!u, ale kiedy widzia"a go na w"asne oczy, by"a za ma"a, by go zapami$ta&. 5a"e szanse, by 6lack0is! zap"aci" dobr sum$ za dziewczynk$, ktrej nie zna stwierdzi" ,om. +i T%""yowie to skwaszona# $odejrz"iwa zgraja. Na $ewno pomyli, %e c!cemy mu sprzeda& 0a"szywy towar. !rzekonamy go nie ust$powa" .ytryn .ytrynowy P"aszcz. Ona albo +arwin. )i*errun le%y najbli%ej. 5wi$ wam, %e powinnimy j tam zabra&, wzi& z"oto i uwolni& si$ od niej raz na zawsze. 7 jeli lwy capn nas, kiedy b$dziemy w zamku3 zapyta" ,om. 'ic nie sprawi"oby im wi$kszej radoci, ni% powiesi& jego lordowsk mo& w klatce na szczycie .asterly )ock. 'ie dam si$ z"apa& oznajmi" lord 6eric. Ostatnie s"owo zawis"o nie wypowiedziane w powietrzu. 4ywcem. szyscy je us"yszeli, nawet 7rya, mimo %e nie wysz"o z jego ust. 'iemniej jednak nie mo%emy jec!a& tam na olep. .!c$ si$ dowiedzie&, gdzie s armie. (arwno wilki, jak i lwy. 2!arna b$dzie co wiedzia"a na ten temat, a maester lorda Fance a b$dzie wiedzia" wi$cej. /o Ao"$dziowego /woru nie jest daleko. Lady 2mallwood

udzieli nam na pewien czas sc!ronienia. 6$dziemy mogli wys"a& zwiadowcw, ktrzy... 1ego s"owa uderza"y w jej uszy niczym "oskot b$bna. 7rya nie mog"a ju% znosi& tego d"u%ej. .!cia"a )i*errun, nie Ao"$dziowego /woru. .!cia"a matki i )obba, nie lady 2mallwood czy jakiego wuja, ktrego nigdy w %yciu nie widzia"a na oczy. Odwrci"a si$ i pobieg"a w stron$ wyjcia. +arwin prbowa" j z"apa& za rami$, lecz wymkn$"a mu si$, szybka jak w%. 'a dworze wci% pada" deszcz, a na zac!odzie wida& by"o odleg"e b"yskawice. 7rya bieg"a tak szybko, jak tylko mog"a. 'ie mia"a poj$cia, dokd ucieka, wiedzia"a tylko, %e c!ce by& sama, daleko od wszystkic! g"osw, od czczyc! s"w i z"amanyc! obietnic. .hciaam tylko dotrze do )i9errun# ,o by"a jej wina. 'iepotrzebnie zabiera"a z +arren!al 9endry ego i 9orc 6u"k$. Lepiej by by"o, gdyby uciek"a sama. tedy banici na pewno by jej nie z"apali i by"aby teraz z )obbem i matk. ;ni nie byli moj watah # 6dyby ni byli, nie zostawiliby mnie# Przebieg"a przez ka"u%$ b"otnistej wody. -to wo"a" j po imieniu, zapewne +arwin albo 9endry, lecz jego g"os zag"uszy" !uk gromu, ktry nadszed" p" uderzenia serca po b"yskawicy. :ord byskawica pomyla"a gniewnie. 5o%e i nie mg" umrze&, ale za to z pewnoci potra0i" k"ama&. 9dzie z lewej strony zar%a" ko. 7rya oddali"a si$ od stajni najwy%ej o pi$&dziesit jardw, lecz mimo to przemok"a ju% do suc!ej nitki. ypad"a zza rogu, liczc na to, %e omsza"e ciany zapewni jej os"on$ przed deszczem, i omal nie wpad"a na jednego z wartownikw. 'a jej ramieniu zacisn$"a si$ zakuta w stalow r$kawic$ d"o. To bo"i zaprotestowa"a, prbujc si$ wyrwa&. Pu& mnie. 5ia"am zamiar wrci&... rci&3 :miec! 2andora .leganea brzmia" jak c!robot %elaza zgrzytajcego o kamie. .a"uj mnie w dup$, wilcza dziewczynko. 1este moja. Potrzebowa" tylko jednej r$ki, %eby podnie& j w gr$ i, nie zwa%ajc na jej wciek"e wierzganie, wsadzi& na czekajcego konia. Padajcy na nic! zimny deszcz zag"uszy" krzyki dziewczynki. 7rya mog"a myle& jedynie o pytaniu, ktre kiedy jej zada". '.zy wiesz, co psy robi wilkom3*

You might also like