You are on page 1of 0

GILGAMESZ

EPOS STAROYTNEGO DWURZECZA










EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL

MAIL: HISTORIAN@Z.PL








MMII





SPIS TRECI
TABLICA PIERWSZA
TABLICA DRUGA
TABLICA TRZECIA
TABLICA CZWARTA
TABLICA PITA
TABLICA SZSTA
TABLICA SIDMA
TABLICA SMA
TABLICA DZIEWITA
TABLICA DZIESITA
TABLICA JEDENASTA
TABLICA DWUNASTA





















TABLICA PIERWSZA
KTRY WSZYSTKO WIDZIA po krace wiata, pozna morza i gry
przemierzy, w mrok najgbszy zajrza, z przyjacielem pospou
wrogw pokona. Zdoby mdro, wszystko widzia a przejrza,
widzia rzeczy zakryte, wiedzia tajemne, przynis wieci sprzed
wielkiego potopu. Kiedy w drog dalek wyruszy, zmczy si
ogromnie, przyszed z powrotem.
Na kamieniu wyry powie o trudach.
Murami otoczy warowny Uruk, grd i spichlerz wietny wi-
tej Eanny. Obejrzyj mury, na ktrych fryz jak z miedzi! Spjrz
na way, ktrym nie masz podobnych! Gazw dotknij, w kt-
rych z dawien dawna obracaj si trzpienie wrt, i wnijd do
Eanny, w domostwo Isztar, ktremu rwnego nie wzniesie a-
den wadca wrd potomnych i aden czowiek. Wstp a przejd
si po murach Uruku, podwaliny ich obejrzyj, sprawd doni
cegy. Czyli te cegy nie s wypalone? Czy nie kado tych
murw siedmiu mdrcw?
Wikszy jest nad wszystkich mw Gilgamesz, w dwch trze-
cich bogiem bdcy, w jednej trzeciej czowiekiem. Widok jego
ciaa jest niezrwnany. Gow jako byk nosi wysoko. Ciosu ora
jego z niczym nie zrwnasz, druyna jego staje na odgos bbna.
Bg soca go urod obdarzy, niebieski Szamasz, a bg burzy,
Addu, mstwem obdarzy. Na ich obraz przez wielkich bogw
stworzony bosk si posiada. Pier jego, powiadaj, na dwa-
nacie okci szeroka, czonek jego, powiadaj, mierzy trzy okcie.
Nim znw do Uruku doszed, wszystkie kraje przemierzy.
Dwiga wic mury Uruku m popdliwy, ktrego gowa jak
u byka wzniesiona, ktrego ora cios nie ma rwnych, ktrego
druyna staje na odgos bbna.
W sypialniach skar si mowie Uruku:
Rodzicom Gilgamesz synw odbiera! Po dniach i po nocach,
rozszalay, ciaa zaywa. Czy to jest pasterz warownego Uruku,
Gilgamesz, pasterz synw Uruku potny a sawny, wszystko
wiedzcy? Dziewice od ich matek bierze Gilgamesz, poczte
z wojownikw, przeznaczone dla ma!
Usyszeli skargi bogowie z nieba i do pana Uruku rzekli bo-
gowie:
Ty to stworzy, Anu, byka bujnego, ktrego ora cios nie ma
rwnych, ktrego druyna staje na odgos bbna! Rodzicom Gil-
gamesz synw odbiera. Po dniach i po nocach, rozszalay, ciaa
zaywa. Czy to jest pasterz warownego Uruku, Gilgamesz, pa-
sterz synw Uruku, potny a sawny, wszystko wiedzcy? Dzie-
wice od ich matek bierze Gilgamesz, poczte z wojownikw,
przeznaczone dla ma!
Ich skargi posysza Anu, bg nieba gwiadzistego i ojciec bo-
gw, boski wadca Uruku. Wezwa wielk Aruru, bieg w stwa-
rzaniu:
Ty, Aruru, stworzya Gilgamesza. Stwrz teraz istot jemu
podobn. Niechaj ci bdzie jak jego odbicie, jako burza serca
tamtemu rwna! Niech w grd Uruku wstpi, z Gilgameszem
porywczym pjdzie o lepsze: niechaj dziki temu Uruk odpocz-
nie.
To usyszawszy Aruru stworzya w sobie istot na podobie-
stwo Anu. Rce swe umya, uszczkna gliny, pluna na ni
i w step rzucia. Walecznego Enkidu w stepie stworzya.
Z milczenia pomocnego poczty stan, z treci Ninurty, boga
wojny, na caym ciele swoim sierci porosy. Wosy ma jakoby
niewiecie. Wosy mu stercz jak pszenica, gste ma kdziory
jako Nisaba, zb boska wadczyni. O ludziach i wiecie nie wie-
dzia. W skr owcz odziany jak Sumukan, bg niw i trzody,
z gazelami razem karmi si traw, ze zwierzyn si toczy do
wodopoju, z bydem dzikim wod cieszy swe serce.
Spotka go u wodopoju pewien myliwy. Przez jeden dzie,
drugi dzie i przez dzie trzeci Enkidu sta w drodze do wodo-
poju. Ujrza go owca i twarz mu zastyga. Wraca ze zwierzyn
do swej sadyby. Z trwogi zaniemwi, zamilk ze strachu. Smutek
w jego sercu, twarz ma pospn, rozpacz w onie. Z oblicza sta
si podobny takiemu, ktry odszed w dalek drog.
Rozwar usta myliwy i powiada do swego ojca:
Ojcze! m jakowy ze wzgrz si zjawi, sia jego na cay kraj
nasz ogromna, potny jest jako zastpy Anu, nieustannie ugania
po wszystkich grach, z dzikim bydem karmi si traw. Do wo-
dopoju si toczy ze zwierztami, stop sw wci stawia u wo-
dopoju. Straszny mi jest, nie miem do niego podej! Ja wy-
kopi jam, on j zasypie, ja paci zastawiam, on je poniszczy.
Z rk mych wyprowadza dzik zwierzyn, miesza moje zajcia
na stepie.
Ojciec usta rozwar i rzecze do swojego syna, do myliwego:
Pjd do miasta Uruk, tam jest Gilgamesz, ktrego dotych-
czas nikt nie pokona, ktrego sia na cay kraj nasz ogromna,
potny jako gwiezdne zastpy Anu. Id, twarz ku niemu pod-
nie, powiedz o potdze tego przybysza. Popro go o nierzd-
nic ze wityni, we j ze sob. Ona go powali jak m potny!
Gdy zwierzta przywiedzie do wodopoju, niech ona szaty z sie-
bie zedrze, wdziki ukae. Skoro ujrzy, wnet zbliy si do niej.
Wtedy obcym si uczyni dla dzikich zwierzt, ktre z nim wy-
rosy na jego puszczy.
Posucha myliwiec rady ojcowskiej. Ruszy owca do Gilga
mesza. Wybra si w drog i stopy swe postawi w miecie Uni-
ku. Przed obliczem Gilgamesza rzecze te sowa:
Ze wzgrz jakowy m si zjawi, sia jego na cay kraj nasz
ogromna, potny jest jako zastpy Anu! Nieustannie ugania po
wszystkich grach. U wodopoju staje ze zwierztami, stop sw
wci stawia u wodopoju. Straszny mi jest, nie miem do niego
podej! Ja wykopi jam, on j zasypie, ja paci zastawiam, on
je poniszczy! Z rk mych wyprowadza dzik zwierzyn! Miesza
moje zajcia na stepie.
Rzecze do Gilgamesz, do myliwego:
Ide, mj myliwcze, zabierz ze sob nierzdnic Szamhat
z przybytku Isztar. Gdy on bydo przywiedzie do wodopoju,
niech ona szaty z siebie zedrze, wdziki ukae. Skoro ujrzy,
wnet zbliy si do niej. Wtedy obcym si uczyni dla dzikich
zwierzt, ktre z nim wyrosy na jego puszczy.
Poszed myliwy prowadzc kobiet Szamhat. Wybrali si
z powrotem, ruszyli w drog. W trzecim dniu miejsce przezna-
czenia swego ujrzeli. W zasadzce siedli twarz w twarz ku sobie
owca i lubienica. Siedz jeden i drugi dzie na czatach u wo-
dopoju. Przysza pi wod gadzina peznca. Przyszy wreszcie
dnia trzeciego zwierzta stepowe pi z wodopoju, przyszo dzikie
bydo napawa si wod i on z nimi, Enkidu, te we wzgrzach
zrodzony. Z gazelami pospou karmi si traw, wod chepta
si toczy ze zwierztami, z dzikim bydem wod cieszy swe serce.
Zobaczya go Szamhat, dzikiego czeka, ma zajadego z da-
lekich stepw.
Oto on, niewiasto! Obna swe piersi, przyrodzenie odso,
iby rao twoj mg posi! Skoro ci ujrzy, zbliy si do
ciebie, zbd si wtedy wstydu, zbud w nim dz! Przyjmij
podliwe jego dyszenie! Szaty swe rozrzu! Uka mu si naga,
niech ci posidzie! Spraw, iby sia w nim wezbraa! Niechaj
legnie na tobie! Uczy mu, dzikiemu, spraw kobiec! Obcym
si uczyni dla dzikich zwierzt, ktre z nim wyrosy na jego
puszczy. Jego moc miosna bdzie si na tobie napawa. Piersi
legnie na twoim grzbiecie.
Obnaya Szamhat swe piersi, srom odkrya, ujrza to Enkidu
i zapomnia, gdzie si by rodzi! Wyzbya si wstydu, wzbudzia
dz, oddech jego prdki mile przyja, szaty rozrzucia: i leg na
Szamhat. Uczynia dzikiemu spraw kobiec, jego moc miosna
bya jej mia. Przez sze dni i przez siedem nocy wci dopada
i zapadnia Szamhat Enkidu.
A mioci si nasyciwszy na zwierzta swoje zwrci oblicze.
Zobaczywszy Enkidu w skok pierzchy gazele. Od ciaa jego
w trwodze pierzcha zwierzyna stepu.
Porwa si Enkidu: ciao ma sabe! Nogi mu w ziemi wrosy:
uszy zwierzta! Obaskawi si Enkidu, ju nie bdzie biega jak
niegdy, zyska za to rozum i syszenie swoje rozszerzy. Wraca
do Szamhat i przy stopach jej siada, w oblicze kobiety zaczyna
patrze i cokolwiek warga jej wysowi, tego ucho jego sucha
uwanie.
Ona tak rzecze do Enkidu:
Enkidu, jeste pikny, jeste jak bstwo! Czemu ze zwierz-
tami w stepie uganiasz? Pjd, wprowadz ci do warownego
Uruku, do lnicego przybytku, gdzie mieszkaj Isztar i Anu,
kdy wada Gilgamesz, mocarz wyborny, krzepki jak byk i rd
potnych potny. Pooysz si przy nim jak przy kobiecie,
ujrzysz i pokochasz jako siebie samego. Wsta z ziemi, z posa-
nia pastuchw!
Tak ona prawi, on tego rad sucha, przyjaciela spragniony, aby
serce w nim wyrozumia. Powiada do niej Enkidu, do nierzd-
nicy:
Nue, wsta i prowad mnie, Szamhat, do witego przybytku,
wietnego domu, kdy przebywaj Isztar i Anu, kdy wada Gil-
gamesz, mocarz wyborny, krzepki jak byk i rd potnych po-
tny. Wyzw go do walki, przemwi mocno, zakrzykn na
siacza gosem dononym porodku Uruku: jam jest siacz! Mnie
jednemu losy odmienia! Kto w stepach zrodzony, ten jest
mocarz!
Odrzeka mu:
Wic chodmy! Niech ci ujrzy Gilgamesz! Doskonale wiem,
gdzie go szuka. Pjdmy, Enkidu, w grd warowny Uruku,
gdzie si pyszni w przepaskach piknych mowie, gdzie si
kadego dnia wici wito, gdzie mowie miuj chopcw roz-
pustnych i kapanki mioci syn z urody: jakim wdzikiem
kuszce! jake pachnce! Wielkich wywabiaj z nocnego oa.
Ty, Enkidu, nic nie wiesz o yciu: poka ci Gilgamesza, ktry
w jkach si kocha! Przyjrzyj mu si, popatrz w oblicze, jaki
pikny w mstwie mocy swej mskiej! Cae jego ciao to sama
rozkosz. On ci jest silniejszy od ciebie. We dnie ani w nocy nie
zna spoczynku! Porzu swj wystpny zamiar, Enkidu! Gil-
gamesza ukocha Szamasz, bg soca! Anu, Ellil i tako Ea
rozszerzyli jego ucho na gos mdroci. Jeszcze ty ze wzgrz
tutaj nie przyszed, ju Gilgamesz w Uruku we nie ci widzia.
Wsta Gilgamesz i sen wykada, rzecze do swojej matki:
Matko, sen widziaem dzi w nocy! Wes szedem wrd
innych mw, zebray si, lniy gwiazdy na niebie. Wtem ru-
ny na mnie zastpy Anu i tre Anu mnie przygniota, wojow-
nik z gwiazd! Dwignem go wzwy i okaza mi si za ciki,
trzsem nim i zrzuci z siebie nie mogem. Wstaa do kraina
Uruku, kraj wszystek naprzeciw niego si zebra, lud Uruku
cib si cisn. Stanli wok niego wszyscy mowie, towa-
rzysze moi stopy mu caowali. Legem na nim ciaem jak na
kobiecie, czoem si zaparem, tamci wspomogli mnie: dwig-
nem go wreszcie i pod stopy twoje przyniosem, matko, ie
ty go zrwnaa ze mn.
Wic mdra macierz Gilgamesza, wszystko wiedzca, rzecz
wykada swojemu wadcy. Ninsun mdra, wszechwiedzca,
tak wieci Gilgameszowi:
Ten, co wrd mw by jako gwiazdy z nieba, ten, co run
na ciebie jak wojak Anu, ktrego dwigne i okaza ci si zbyt
ciki, ktrym trzse i nie moge go zrzuci, ten, co na nim
lege jak na kobiecie i pod stopy mi go przyniose, i go zrw-
naam z tob: to na pewno w m tobie podobny, w stepie uro-
dzony, co rs na wzgrzach. Ujrzysz go i upodobasz w nim
sobie: to mocny towarzysz, zbawca przyjaciela swego w potrze-
bie, sia jego na cay kraj nasz ogromna, mocny jako zastpy Anu.
Druhem ci bdzie i nie odstpi ci, skoro tak leg na nim jak
na kobiecie. Wszyscy mowie mu bd stopy caowa, ty
obejmiesz go, pokochasz, do mnie przywiedziesz: tak si oto
sen twj wykada.
Leg i znowu zobaczy sen. Znw rzecze Gilgamesz do swojej
matki:
Matko, znowu sen zobaczyem! Szedem po ulicy w Uruku
warownym, wtem spad topr. Tum go obstpi. Wstaa do
kraina Uruku, kraj wszystek naprzeciw niego si zebra, lud
Uruku cib si cisn. By w topr niezwyky z wygldu.
Ujrzaem i widok rado mi sprawi. Pokochaem go i legem jak
na kobiecie, podjem, przy boku zawiesiem i pod stopy twoje
przyniosem, ie ty go zrwnaa ze mn.
Wic mdra macierz Gilgamesza, wszystko wiedzca, rzecz
wykada swojemu wadcy. Ninsun mdra, wszechwiedzca, tak
wieci Gilgameszowi:
Czowiekiem w topr, ktry ujrza! Tak przylgniesz do niego
jak do niewiasty, i go zrwnaam z tob. To mocny towarzysz,
zbawca przyjaciela swego w potrzebie, sia jego na cay kraj nasz
ogromna, mocny jako zastpy Anu!
Rozwar usta Gilgamesz i rzek do matki:
A niech spada na mnie najwiksze z nieszcz, byem sobie
zyska mocnego druha! Z takim razem rad rusz na jakiego-
kolwiek bd wroga!
Tak swe sny Gilgamesz wykada.
Rzeka do Enkidu Szamhat. Siedli oboje.
TABLICA DRUGA
KIEDY USIAD przed ni Enkidu, szat rozdara i spowia w jedn
poow jego, w drug siebie. Za rk ujwszy powioda jakoby
syna do stou pastuszego, do zagrd bydlcych.
Zebrali si koo nich pastuchy, pogldajc na niego szepc:
Do Gilgamesza ten m z lica podobny, wzrostem niszy,
w kociach przecie mocniejszy. Pewnie to Enkidu, stwr ste-
powy! Sia jego na cay kraj nasz ogromna, mocny jako zastpy
Anu, wykarmiony ci jest mlekiem zwierzcym!
Na pooony sobie chleb w pomieszaniu zerka, ypie Enkidu.
Nie umia Enkidu spoywa chleba, picia chmielu nie by uczo-
ny. Umia tylko ssa mleko zwierzce. Guzdra si niezdarnie,
oczy wytrzeszcza, jak si zabra do tego, nie wiedzia, jak je,
jak pi napitek chmielony.
Rozwara usta nierzdnica i rzecze:
Jedz chleb, Enkidu, tak to jest w yciu! Pij napitek chmielony,
taki jest wiat!
Spoy wic Enkidu chleba do syta, chmielu wychyli siedem
dzbanw. Zagraa w nim wtroba rano, swobodnie, serce si
w nim weseli, twarz promienieje. Ciao swe wochate wzi
i obmaca, star z siebie sier kudat, olejkiem si namaci,
do ludzi sta si podobny, w odzie si odzia, mem sta si
z wygldu. Chwyci za or, lwy szed wojowa, pasterze po nocy spali w
spokoju. Wilki poskramia, lwy zwycia, spoczywali bogo starsi z
pastuchw: Enkidu sta na stray, m wci bezsenny.
Pewien czowiek rzek mom w Uruku:
W osadzie pasterskiej m si pojawi, do Gilgamesza z oblicza
podobny, wzrostem niszy, w kociach przecie mocniejszy. Zwie
si Enkidu, stwr stepowy! Sia jego na cay kraj nasz ogromna,
mocny jako zastpy Anu, wykarmiony mlekiem zwierzcym!
Wybra si jeden z mieszkacw Uruku do Enkidu, do osady
pastuchw.
Enkidu i nierzdnica ciesz si sob. Wtem on wznis oczy
i widzi czowieka. Wic taki rozkaz wydaje kobiecie:
Przypd mi tu, Szamhat, tego czowieka! Czego przyszed?
Chc zna jego imi!
Okrzykna Szamhat tego czowieka, podesza do niego, ja
z nim mwi:
Dokd zdasz, panie? Co ma na celu podr twa uciliwa?
Otwar usta czowiek i tak rzecze do Enkidu:
Do przybytku maestwa nie masz dostpu! To los ludzki
ulega monym! Miastu Gilgamesz kae murarskie napenia
kosze, karmi miasto kae ladacznicom jeno wesoym! Dla krla
Uruku warownego hucz na bbnie, zanim wolno im bdzie
zwizkw dopeni, dla krla, Gilgamesza, hucz na bbnie,
iby wolno im byo wstpi w maestwo: on wwczas ma
spraw z oblubienic. On czyni to najpierw, maonek po nim!
Na bstw naradzie tak zrzdzono, od ucicia ppowiny taki los
ma!
Od sw jego Enkidu poblad na twarzy.
Prowad mnie, Szamhat, w grd Uruku, gdzie wada Gilga-
mesz, mocarz wyborny, krzepki jak byk i rd potnych po-
tny! Do walki mu samowtr rzuc wyzwanie, krzykn na mo-
carza gosem dononym w samym rodku Uruku: jam tu siacz!
Mnie jednemu tu sdzono odwraca losy!
Przodem stpa Enkidu. Kobieta z tyu.
Jak wkroczy w grd warowny Uruku, lud naok cib si
cisn. Skoro wstpi w ulice miasta Uruku, tum zgromadzony
tak o nim rzecze:
Z oblicza ten m do Gilgamesza podobny! Wzrostem niszy!
Ale w kociach mocniejszy!
Ogldaj go sobie zewszd i widz:
Sia jego na cay kraj nasz ogromna. Wykarmiony ci jest mle-
kiem zwierzcym! Teraz wci w Uniku bro bdzie szczka!
Wstaa do kraina Uruku, kraj wszystek naprzeciw niego si
zebra, lud Uruku cib si cisn. Nogi mu cauj jak sabe dzieci.
On rzek idc ulic Uruku:
Gdzie silnych trzydziestu, abym ich zwalczy?
Ciesz si mowie:
Oto bohater! Odtd nie szczd, Uniku, dzikczynnych ofiar!
Mowi synnemu z lic swych piknoci, Gilgameszowi, jak bg
stan godny przeciwnik!
Usane jest wite oe mioci, ley jako Isztar, czeka w ou
Iszhara. Wstpi w nie Gilgamesz, sypia z ni w nocy, mia
spraw z Iszhara, noce z ni spdza.
Na ulic wyszed Enkidu, drog zastpi, chce sprawdzi na
sobie moc Gilgamesza.
Zahucza bben dla krla Uruku, iby wolno byo zwizkw
dopeni, dla krla, Gilgamesza, bben zahucza, iby wolno byo
wstpi w maestwo, aby pierwszy mia spraw z oblubienic.
Zobaczy Gilgamesz dzikiego czeka z kdziorami krtymi na
karku. Podszed, stan z nim oko w oko, na szerokiej drodze
obaj si zeszli: drzwi Enkidu nog zagrodzi, do weselnego do-
mostwa Gilgamesza nie wpuci. Starli si i zwarli si jako dwa
byki. Jak dwa byki kolana ugili. Strzaskali odrzwia i murem
zatrzli. Chrapali jak dwa byki w starciu. Pky odrzwia i mur
si zatrzs.
Gilgamesz kolano ugi ku ziemi, gniew swj powcign
i serce umierzy.
Serce umierzywszy Enkidu rzecze do Gilgamesza:
Jednego ci matka urodzia jako bawolica w zagrodzie, Ninsun,
a nie zrodzi si drugi tobie podobny! Wysoko innych mw
gow przerose, Ellil ci da rzdy nad yzn ziemi, Anu ci
zawierzy miasto swe, Uruk, Ea, ludziom yczliwy, rzdy nad
ludmi! Ucho twe rozszerzy na gos mdroci. Czemu ci si
zachciao rzeczy takie wyczynia? Do przybytku maestwa
dostp zamykasz, dla ciebie, Gilgamesza, hucz na bbnie, iby
wolno byo zwizkw dopeni: wwczas ty masz spraw z oblu-
bienic, ty najpierw to czynisz, pniej maonek. Czye ty
pasterz warownego Uruku, Gilgamesz, pasterz synw Uruku
potny a sawny, wszystko wiedzcy? Szamasz da ci wadz
krlewsk, ona ci sdzona, nie ycie wieczne. Nie bd smutny
w sercu ani przybity! On ci da moc wiza i rozwizywa, by
mrokiem ludzkoci albo jej wiatem. Da ci wada nad ludem
Uruku, zwycia w bitwie, z ktrej nie masz powrotu, w na-
jazdach, w napaciach, skd nikt nie ujdzie. Wadzy swej nie-
zmiernej le nie uywaj, dla sug swoich bd sprawiedliwy,
sprawiedliwo czy wobec Szamasza!
Wysucha Gilgamesz sw Enkidu i ucaowali si, i przyja
zawarli.
Podziwia lud mdro i moc Gilgamesza. Lud podziwia m-
dro i moc Enkidu.
Wiedzie go Gilgamesz do swojej matki, usta rozwar i tak do
mej przemawia:
Oto mj przyjaciel przybyy z puszczy! Sia jego na cay kraj
nasz ogromna, potny jest jako zastpy Anu. Ty go pobogo-
saw, uczy mym bratem!
Macierz Gilgamesza usta otwara i przemawia, i rzecze do
swego wadcy, bawolica Ninsun, usta otwarszy, tak prawi, tak
rzecze do Gilgamesza:
To Enkidu, to m tobie podobny, mocny twj towarzysz,
zbawca przyjaciela swego w potrzebie. Druhem twoim bdzie
i nie odstpi ci, skoro przylgn do niego jak do kobiety. Po-
kochae go, przywiode, jest moim synem! Dzi go urodziam,
z tob zrwnaam, przeto sta si twoim rodzonym bratem.
Otwar usta Gilgamesz i rzek do matki: Zdjte mi s z plecw cikie
wystpki. W drzwiach by stan, si mnie pouczy, z gorycz wytyka
moje szalestwo. Ni ojca, ni druha nie ma Enkidu, wosw rozrzuconych
nigdy nie ostrzyg, w stepie si urodzi. Nikt mu nie zrwna!
Stan Enkidu, sw tych sucha, zasmuci si wielce, siad
i zapaka. Oczy jego zami si napeniy, luno rce opuci bezczynne.
Sia w nim sabnie.
Objli si przyjaciele, razem usiedli, wzili si za rce jak
bracia.
Gilgamesz go poaowa i tak powiada: Czemu oczy twe zami si
napeniy, czemu w sercu swym si drczysz i gono wzdychasz?
Enkidu rozwar usta i rzecze do Gilgamesza?
kanie, przyjacielu, zadzierzga yy mej szyi. Nazbyt mnie
obejmoway te, z ktrymi dzieliem oe. Rce opuciem, siedz
bezczynnie, sia we mnie niszczeje. Nie tak bywao w w czas,
Gilgameszu, kiedy wadca miasta Kisz, Akka, syn Enmebarag
gesi, posw ci przysa, iby jemu Uruk warowny podda. Ty
spraw przedstawi starszym z Uruku i o sowo ich spytae,
starszych z Uruku: Iby studni w tym kraju dokoczy, poczyni studnie i
wiadra
studzienne, wykopa studnie i w sznur je opatrzy, nie trzeba si
poddawa domowi Kiszu, trzeba zbrojnie dom jego porazi!
Odpowiedzieli ci starsi z Uruku:
Iby studni w tym kraju dokoczy, poczyni studnie i wiadra
studzienne, wykopa studnie i w sznur je opatrzy, musimy si
podda domowi Kiszu, domu jego zbrojnie razi nie trzeba.
Wic ty, Gilgameszu, wadco Kullabu, ktry dla Isztar czyn
wielki uczyni, nie wzie do serca sw starszych z miasta. Po-
stawie znw spraw przed ludem, bro noszcych o sowo
spytae:
Wy, ktrzy stoicie, ktrzy siedzicie! Wy, cocie wzniesieni
z synami wadcy! Wy, co boki osa w udach ciskacie! Nie trzeba
si podda domowi Kiszu, trzeba zbrojnie dom jego porazi.
Bogw dzieem jest Uruk warowny, domostwo Eanny z nieba
tu zeszo, od bogw jest kada z czci Uruku, mur jego ogrom-
ny chmur si dotyka i wysoki w nim Anu przybytek.
Mowie z Uruku swe sowo rzekli:
Ty, co gow jak byk nosisz wysoko, czyby si obawia przybycia Akki?
Wojsko jego mae, pjdzie w rozsypk, wojownicy jego nie nosz gw
swych wysoko!
Od sw takich, Gilgameszu, wadco Kullabu, serce twe si
radowao, duch si rozjani. Do sug swoich odrzeke w te
sowa:
Niechaj odoona bdzie motyka dla bitw zaciekych, or niechaj powrci
do boku, niechaj bro posieje trwog i postrach! Kiedy przyjdzie Akka,
mj strach na padnie, rozum jego si pomiesza, zamiar zachwieje.
Nie przeszo dni pi ani dziesi i Akka, syn Enmebaraggesi,
Uruk obstpi. Pomieszay si myli w Uruku. A ty, Gilgame-
szu, wadco Kullabu, do swych wojownikw tak przemwie:
Czemu pociemniay twarze mych miakw? Kto ma serce,
niech wyjdzie naprzeciw Akki!
Stan Birhurturri, wdz i wojownik, tobie, Gilgameszu, tak
na to odrzek:
Pjd do Akki! Niech si rozum jego pomiesza, zamiar jego
niech si zachwieje.
Birhurturri wyszed za wrota z miasta. Ledwie wyszed Bir-
hurturri z miasta za wrota, u samych wrt go pochwycili, za-
czli ciao jego kruszy. Postawili go przed Akka. Mwi do Akki.
Jeszcze sw nie skoczy, wtem Zabardibunugga na mury si
podnis, przez mur popatrzy. Akka ujrza go i rzek do Birhurturri:
Niewolniku! Czy to jest twj wadca?
Rzek Birhurturri:
To nie jest mj wadca. Mj pan, Gilgamesz, czoo ma po-
tne, z oblicza swego do byka podobny, broda jego jest z lapis
lazuli, palce jego zaprawd s zrczne!
Nie porwaa si zgraja, nie pierzcha, nie upada, iby tarza
si w prochu, nie bya zdruzgotana zgraja przybdw, nie usy-
pali prochu na swych ustach, nie zrbali dziobw odzi bojo-
wych i nie odwoa wojsk Akka, krl Kiszu. Bili Birhurturri,
okrutnie tukli, kruszyli ciao Birhurturri.
Za wojownikiem Zabardibunugga ty sam, Gilgameszu, na
mury wstpi! W mach z Kullabu, starych jak i modych, po-
strach si zrodzi, or swj bojowy mieli u boku mowie z Uruku. Do
wrt podeszli. Stanli przy wrotach.
Rzeke do nich, Gilgameszu, wadco Kullabu:
Ktry z was ma dom, nue do domu! Ktry matk ma, nue
do matki! Ktry samotny jest i chce to czyni, co ja, niechaj
stanie u mego boku!
Ujrza ci Akka:
Niewolniku! Czy to jest twj wadca?
To jest mj wadca.
Ledwie zdy to powiedzie Akka, jak wywiode, Gilgame-
szu, zbrojnych za wrota, jak wrogw trupami rw napenie,
jak rwnin wok trupem zasae, krwi ich zabarwie jako wen
czerwon! Wielk sie na nich rzucie, po rwninie na ich miejscach
koci ich usypae. A nie stao pola, iby ich grzeba!
W kawaki drobne ich posieke dla psw, wi, spw i dla
ptactwa z nieba, dla ryb w morzu. W bitwie im zabrae wozy
i or. Jako zamie niena Akk pobie, sam jak ptak uchodzi.
Zgraja obca porwaa si, pierzcha i upada, iby tarza si
w prochu. Zdruzgotana bya zgraja przybdw, usypali proch
na swoich ustach, zrbali dzioby swych odzi bojowych i od-
woa wojska Akka, krl Kiszu.
Ty do rzeke, Gilgameszu, wadco Kullabu:
Akka, mj rzdco, Akka, mj dostawco, Akka, wojsk moich
wodzu! Ty doprawdy ptaka sposzonego, Akka, ziarnem na-
peni! Ty doprawdy, Akka, da mi oddech i ycie! Dziki tobie
Uruk jest dzieem bogw, mur jego ogromny chmur si dotyka
i wysoki w nim Anu przybytek! W Kisz mnie pucie i wadz
mi dae przed Szamaszem, jak niegdy bywao! Ty mi ucie-
kajcemu, Akka, na swym onie da spocz!
Miasto Kisz byo orem raone. Eanna obja jego krlestwo. Dobra
twoja chwaa, Gilgameszu, wadco Kullabu!
Tak do Gilgamesza rzek Enkidu.
Otwar usta Gilgamesz i rzecze, przyjacielowi swemu prawi
Gilgamesz:
Gdzie bben mj? Gdzie moja paka? Bben w ochocie nie-
przeparty, bben, co miarowym biciem porywa!
I tak swoj rzecz cignie Gilgamesz:
Za dni dawnych, za dalekich dni, za nocy dawnych, za od-
legych nocy, za dni dawnych, za dalekich dni, kiedy uczyniono
wszystkie rzeczy potrzebne, kiedy wszystkie poyteczne rzeczy
zrzdzono, kiedy chleba skosztowano w przybytkach kraju, kiedy
w piecach kraju chleb upieczono, kiedy niebo od ziemi ode-
pchnito, kiedy ziemi z niebem rozczono, kiedy ustalono imi
czowieka, kiedy Anu unis niebo, a Ellil ziemi, kiedy jako up
Ereszkigal w kraj podziemny bya uniesiona, kiedy agiel swj
postawi, agiel postawi ojciec Ea, iby pyn w kraj podziem-
ny, iby wzi pomst na potworze Kur, iby pokara podziem-
ne straszydo, w maymi kamieniami j razi wadc, j wiel-
kimi gazami obrzuca Ea. Wic mae kamienie, kamienie
z doni, i gazy ogromne, gazy z trzcin gitkich, waliy w stpk
odzi Ea w bitwie, jako burza, kiedy napiera. Przeciwko wadcy
woda u dzioba odzi jako wilk poera. Przeciwko Ea woda
u rufy odzi jako lew uderza.
W w czas wyroso na brzegu Purattu drzewko wierzbowe.
Poia je wod rzeka Purattu.
A burza z poudnia z korzeniami je wyrwaa, szczyt wierzby
zdara i poniosy j wody Purattu. Przeto kobieta w bojani cho-
dzca przed sowem Anu, przed sowem Ellila, na drzewku do
sw pooya i zaniosa do miasta Uruku:
Umieszcz je w sadzie u czystej Isztar.
U stp swych drzewko posadzia i wasnorcznie si nim zaj-
mowaa, wasn je doni piastowaa Isztar, u stp swych drzewko
posadzia:
Kiedy bdzie ze krzeso owocne, ibym na nim siada? po-
wiada Isztar. Kiedy bdzie ze oe owocne, ibym na nim lega?
rzecze Inanna.
Wyroso drzewo. Jego pie bez lici. W nie znajcy czarw
siad w korzeniach, gniazdo zaoy. Ptak Imdugud w szczycie
si zagniedzi, chowa pisklta. W porodku drzewa gniazdo
umocia upiorzyca Lilit wabica mw. Zawsze rozemiana,
zawsze radosna dziewczyna Isztar jak ci wzia paka!
Zaledwie witu co nieco w rozbrzasku, ledwie z pl ksi-
cych Szamasz wystpi, zaraz jego siostra, wita Inanna, do
brata rzeka:
Mj bracie Szamaszu! Kiedy w dniach dawnych losy ustalono,
kiedy si podw obfitoci kraj cay nasyci, kiedy Anu unis
niebo, a Ellil ziemi, kiedy jako up Ereszkigal w kraj podziemny
bya uniesiona, kiedy agiel swj postawi, agiel postawi ojciec
Ea, iby pyn w kraj podziemny, iby wzi pomst na po-
tworze Kur, iby pokara podziemne straszydo, w w czas
wyroso na brzegu Purattu drzewko wierzbowe. Poia je wod
rzeka Purattu. A burza z poudnia z korzeniami je wyrwaa,
szczyt wierzby zdara i poniosy j wody Purattu. Przeto kobieta
w bojani chodzca przed sowem Anu, przed sowem Ellila,
na drzewku do sw pooya i zaniosa do miasta Uruku.
U stp swych drzewko posadziam i wasn doni piastowaam:
Kiedy bdzie ze krzeso owocne, ibym na nim siada? Kiedy ze bdzie
oe owocne, ibym na nim lega?
Wyroso drzewo. Jego pie bez lici. W nie znajcy czarw
siad w korzeniach, gniazdo zaoy. Ptak Imdugud w szczycie
si zagniedzi, chowa pisklta. W porodku drzewa gniazdo
umocia upiorzyca Lilit wabica mw. Zawsze rozemiana,
zawsze radosna ja, dziewczyna Isztar, jak wziam paka!
Jej brat odwany, mny Szamasz, nie uj si wszake za
swoj siostr.
Zaledwie witu co nieco w rozbrzasku, ledwie z pl ksi-
cych Szamasz wystpi, zaraz jego siostra, wita Inanna, do
mnie, Gilgamesza, rzeka w te sowa:
Bracie Gilgameszu! Kiedy w dniach dawnych losy ustalono,
kiedy si podw obfitoci kraj cay nasyci, kiedy Anu unis
niebo, a Ellil ziemi, kiedy jako up Ereszkigal w kraj podziemny bya
uniesiona, kiedy agiel swj postawi, agiel postawi oj-
ciec Ea, iby pyn w kraj podziemny, iby wzi pomst na
potworze Kur, iby pokara podziemne straszydo, w w czas
wyroso na brzegu Purattu drzewko wierzbowe. Poia je wod
rzeka Purattu. A burza z poudnia z korzeniami je wyrwaa,
szczyt wierzby zdara i poniosy j wody Purattu. Przeto kobieta
w bojani chodzca przed sowem Anu, przed sowem Ellila,
na drzewku do sw pooya i zaniosa do miasta Uruku.
U stp swych drzewko posadziam i wasn doni piastowaam:
Kiedy bdzie ze krzeso owocne, ibym na nim siada?
Kiedy ze bdzie oe owocne, ibym na nim lega?
Wyroso drzewo. Jego pie bez lici. W nie znajcy czarw
siad w korzeniach, gniazdo zaoy. Ptak Imdugud w szczycie
si zagniedzi, chowa pisklta. W porodku drzewa gniazdo
umocia upiorzyca Lilit wabica mw. Zawsze rozemiana,
zawsze radosna ja, dziewczyna Isztar, jak wziam paka!
Wwczas ja, Gilgamesz, ja po bratersku za wit Isztar si
ujem.
Odziaem sw kibi w napiernik wagi min pidziesiciu, na-
rzuciem pidziesit min jakby sykli trzydzieci, w rku dwig-
nem swj topr podrny wagi min siedmiu i siedmiu talen-
tw. Wa nie znajcego czarw w korzeniach zabiem. Ptak
Imdugud ze szczytu zabra swe pisklta i w gry ulecia. W po-
rodku drzewa upiorzyca Lilit wabica mw gniazdo swe
zburzya i w step ucieka.
Wyrwaem tedy z korzeniami drzewo wierzbowe i szczyt jego
zdarem. Mowie z Uruku ze mn bdcy gazie zrbali.
I witej Isztar daem to drzewo na krzeso i oe.
Ona w karczu bben mi wydrya. Z gazi wierzbowych pak wycia.
Bben i paka zwoujce! Bben w ochocie nieprzeparty, b-
ben, co miarowym biciem porywa! Zaczem tedy raz w raz
w bben uderza, iby w ulicach, w zaukach oskot si rozlega!
Grzmot bbna gony, w ulicach, w zaukach poszo bbnienie!
Wci oskot paki mej zwoywa mw modych po miecie
Uruku. W goryczy i w smutku tony wdowy.
Mu mj! maonku!
Tak zawodziy.
Ktry mia matk, synowi chleb niosa. Ktry mia siostr,
wod niosa bratu.
A kiedy gwiazda wieczorna ju zasza, przeze mnie byy na-
znaczone miejsca, gdzie byem ze swym bbnem. Niosem przed
sob swj bben do domu. O wicie zasi w miejscach nazna-
czonych gorycz i smutek! Jece! Martwi! Wdowy!
Nareszcie przez pacz modych dziewczt kraj zmarych si
rozwar. I wpad mj bben i paka te wpada w wielkie do-
mostwo. Do w ziemi wparem. Nie mogem ich dosta.
Woyem nog. Nie mogem ich dosta. Od chwili tej nie masz
dla mnie ywota. Siadem przy wielkiej bramie Ganzir, siadem
przy oku podziemnego wiata, z pobladym obliczeni siadem
i pacz:
Gdzie bben mj? Gdzie moja paka? Bben w ochocie nie-
przeparty, bben, co miarowym biciem porywa! Gdybym w do-
mu cieli bben zostawi, u ony cieli, jak z matk rodzon,
u siostry cieli, jak z modsz siostrzyczk! Kto mj bben do-
stanie spod ziemi? Kto pak przyniesie z krainy zmarych?
Rzek Gilgameszowi na to Enkidu:
Po co paka, Gilgameszu, po co w sercu mie smutek? Ja
twj bben dostan spod ziemi, pak ci przynios z oka krainy
zmarych!
Otwar usta swe Gilgamesz i rzecze, przyjaciela swego Enkidu
ostrzeg Gilgamesz:
M z ciebie miay, rzeczy straszne powiadasz! Czemu serce
twe, mj przyjacielu, mwi tak dziwnie? Jeliby w podziemn
krain wstpi, chc ci da przestrog, ty jej posuchaj. Nie kad
szat czystych, aby nie poznali w tobie przybysza. Nie namaszczaj si
zacnym olejkiem z czaszy, aby ich zapach nie przynci. Wczni w
krainie podziemnej nie rzucaj, aby ci nie obstpili wczni zakuci.
Mota kamiennego nie bierz do rki, aby duchy nie opady ciebie z
trzepotem. Sandaw do stp nie przywizuj, aby stuku nie sprawi w
krainie zmarych. Kobiety, ktr kochae, nie cauj, kobiety, ktrej nie
cierpiae, nie bij, dziecka, ktre kochae, nie cauj, dziecka, ktrego nie
cierpiae, nie bij, albo krzyk podziemny ci ogarnie, aosny krzyk do tej,
ktra spoczywa, spoczywa, matki boga Ninazu, ktra spoczywa, ktrej
nagich ramion szata nie skrywa, ktrej piersi jak czasze odkryte. Jeli tam
zejdziesz, zostaniesz pod ziemi!
Pomyla Gilgamesz o kraju ywych, o grach cedrw pomy-
la Gilgamesz.
Usta rozwar i rzek do Enkidu:
S daleko std, przyjacielu, gry Labnanu cedrami porose,
gdzie okrutny przebywa Humbaba, ktrego imi ogrom znaczy,
o ktrym wie gron ty mi przyniose. Chod, ubijmy go,
przyjacielu, wypdmy ze wiata wszelakie zo! Jeszcze odcisk
w cegach nie wyda losu mnie sdzonego. Wybior si w gry,
narbi cedru, imi swe utwierdz po wszystkie czasy.
Enkidu rozwar usta i rzecze do Gilgamesza:
Wiedziaem to, bracie, jeszcze podwczas, gdym ze zwierz-
tami w grach ugania: tam br si cignie przez wiorst dziesi
tysicy. Kt dotrze i zbada wntrze ostpu? Humbaba gos ma
z grzmicego potopu, usta z ognia, oddech ze mierci! Co ci
korci do takich wyczynw? W siedzibie Humbaby: bj to nie-
rwny!
Gilgamesz rozwar usta i rzek do Enkidu:
ycz sobie wej na te szczyty i w ten ostp wej sobie
ycz, gdzie br si cignie przez wiorst dziesi tysicy, w gry
Labnanu, w siedlisko Humbaby! Topr bojowy zawiesz u boku, ty z tyu
stpaj. Ja pjd przed tob.
Enkidu rozwar usta i rzecze do Gilgamesza:
Jake si nam wedrze w bory cedrowe? Ich stranik walecz-
ny jest, Gilgameszu, czujny, nie pi w dzie ani w nocy! Gdy
dzika jawka ruszy si w lesie, o szedziesit wiorst j syszy
Humbaba. Moc ma od Szamasza, mstwo od Addu, boga burzy.
W siedem boskich promieni, w siedem postrachw go opatrzy
Ellil, wielka gra, iby strzeg cedrw. Humbaba gos ma
z grzmicego potopu, morze wzburza, ldem potrzsa, do boju
rusza orkanem ryczcym, potopem rozmywa strony wiata,
wcieko jego jak potop. Kiedy paszcz rozewrze, niebo si
wzdryga, skay dr i lene wzgrza si chwiej, w szczeliny
uchodzi, co tylko yje! Twarz jego z kiszek upleciona, usta jego
z ognia, oddech ze mierci: nikt si pono nie wedrze do tego
lasu! Iby strzeg borw cedrowych, Ellil da mu siedem by-
skw postrachu: ktokolwiek w br wstpi, zawsze si trzsie.
Gilgamesz rozwar usta i rzek do Enkidu:
A kto, przyjacielu, wspi si do nieba? Tylko bstwa z Sza
maszem trwa bd wiecznie, czowiek lata ma policzone. Co-
kolwiek by uczyni, wszystko to wiatr! A teraz si moe mierci
nie lkasz? Gdzie jest twoja potna odwaga? Ja przed tob
pjd, ty mi za krzycz:
Nie bj si! Naprzd!
Jeli zgin, zostanie sawa: u srogiego Humbaby poleg Gil
gamesz.
Gdyby si w mym domu zrodzi potomek, pobiegby do ciebie
z prob:
Opowiedz, ty, ktry wszystko wiesz! Opowiedz, co zdziaa
mj rodzic a twj przyjaciel?
Tedy opowiedz mu los mj sawny.
Jake zasmucasz mnie tym, co wyrzek! A ja cign rk,
narbi cedru, imi swe utwierdz po wszystkie czasy. Bracie!
zadam teraz mistrzom robot: niech nam w przytomnoci naszej
uczyni or.
Zadali biegym w rzemiole robot. Mistrzowie rzemiosa sie-
dli obmyla. W gaje poszli po wiklin, jabo i bukszpan. A
ulali im z kruszcu cikie siekiery, kady topr way po trzy
talenty. A wykuli im z kruszcu ogromne miecze, kady brzesz-
czot way po dwa talenty. Trzydzieci min wa poprzeczne
jelce, trzydzieci min zota rkoje miecza! I dwiga Gilga-
mesz, dwiga Enkidu, kady nis po dziesi talentw.
Odjli siedem zapr od wrt Uruku.
Na wie o tym lud si zgromadzi, napeni ulice warownego
Uruku, pojawi si Gilgamesz przed swym narodem, starszyzna
Uruku przed nim zasiada. Przemwi do wszystkich razem Gil-
gamesz :
Suchajcie mnie, starsi warownego Uruku, suchaj, ludu wa-
rownego Uruku, suchajcie Gilgamesza, ktry powiada: chc
ujrze w ostpie cedrw tego, ktrego imieniem cigle dr
kraje, o ktrym tyle na wiecie gadania, ujrze go i ubi w ce-
drowym boru. Niech wszystek ludzki wiat usyszy, jako ze
mnie silna odrol Uruku! Niechaj wo rk, narbi cedru,
imi swe utwierdz po wszystkie czasy.
Starsi warownego Uruku odpowiadajc Gilgameszowi rzekli
w te sowa:
Mody ty, Gilgameszu, sercem si rzdzisz, sam nie wiesz,
na co si porywasz. Okropna jest, powiadaj, posta potwora.
Kto si oprze orowi Humbaby? Tam puszcza na wiorst dzie-
si tysicy: kt si zdoa przedrze do wntrza boru? Hum-
baba gos ma z grzmicego potopu, usta z ognia, oddech ze
mierci! Co ci korci do takich wyczynw? W siedzibie Hum
baby: bj to nierwny.
Usysza Gilgamesz sowo doradcw, ze miechem si zwrci
do przyjaciela:
Teraz wyznam ci, przyjacielu: boj si go! lkam si bardzo!
Dlatego pjdziemy w br cedrowy, ubijemy Humbab, iby si
nie ba!
Mwi starsi Uruku do Gilgamesza:
Oby bogini sza przy tobie, oby strzeg ciebie twj boski opie-
kun, oby ci prowadzi bezpieczn drog i przywid nareszcie
w przysta Uruku! Jeli chcesz, panie, zapuci si w gry, roz-
mw si najpierw z niebieskim Szamaszem. W kraju citych
cedrw bg soca rzdzi. Powiedz o zamiarze swym Szama-
szowi.
Otwar usta Gilgamesz i rzecze:
Usyszaem starcw rady yczliwe, pjd, ale do Szamasza r-
ce podnisszy. Niech si mojej duszy odtd wiedzie pomylnie.
Woy do Gilgamesz na kol biae, bez plamy, drugie za
brzowe. Przycisnwszy je do piersi nis bogu soca. Bero
srebrne ujwszy do rki do wietnego Szamasza rzek takie
sowa:
Chc do kraju ywych wkroczy, Szamaszu, bd mi sprzy-
mierzecem, przyjd mi z pomoc! W kraj citych cedrw za-
mierzam si wedrze. Sprzyjaj mi, a wr mnie cao w przysta
Uruku!
Szamasz mu na to odpowiedzia:
Zaprawd jeste mocny, Gilgameszu, ale na c tobie kraina
ywych?
Posuchaj mnie, soce, suchaj, Szamaszu! Chciabym ci rzec
sowo, sko ku mnie ucho. W miecie moim ginie m z trosk
w sercu, mowi mrcemu ciko na sercu. Wyjrzaem w d
z murw i widz trupy spywajce po rzece. Ja te tak spyn.
Mnie te tak usu, bo i najwyej wybujay spord mw
nieba nie signie i najszerzej rozrosemu ziemi nie pokry. Jesz-
cze odcisk w cegach nie wyda losu mnie sdzonego, przeto
Wejd w gry, imienia swojego saw utwierdz. Gdziekolwiek
wznoszono w kramie ywych jakie imiona, tam ja swoje wznios,
a gdzie adnych jeszcze imion nie wznieli, tam zaprawd wznios
imiona bogw. Niestety! droga to daleka. Jelibym za nie mia
tego dokaza, po c by mnie tedy dotkn, Szamaszu, dz
niespokojn takiego czynu? Jak go speni bez twojej pomocy?
Jeli zgin w tym kraju, to zgin do nikogo zgoa nie ywic
alu. Jeli wrc, wspaniae wylej w podzice Szamaszowi dary
i mody.
Przez wtrob kolc pyta Szamasza i odpowied bya, jakby nie bya. I
usiad Gilgamesz, i paka zacz. Po licu Gilgamesza zy popyny.
W niewiadom bitw i si wybieram, w nieznan drog za-
mierzam wyruszy. Jeli szczcie mi bdzie sprzyja na drodze,
ktr sercem chtnym obraem, tedy sawi bd ciebie, Sza
maszu, podobizny twe bd sadza na tronach.
Przyj Szamasz zy sobie wylane, jak czek miosierny ask
okaza.
Ruszaj, Gilgameszu, w gry cedrowe, drzwi z cedru uczy
dla mego przybytku! Zo, ktrego nienawidz, wypd ze wiata!
Humbaba okrutny, co strzee lasw, ju nikomu cedrw rba
nie daje. Z gr tron uczyni podziemnej Irnini. Otwrz ten br,
Anunnakich skryt siedzib, ktrzy wadaj w krainie umar-
ych!
I powstrzyma Szamasz siedmiu potnych, synw jednej
matki, zamkn w jaskini. Pierwszy huragan, drugi wicher p-
nocny, trzeci trba powietrzna, czwarty burza piaskowa, pity
wiatr mrony, szsty nawanica, sidmy piekcy wicher.
Uradowa si Gilgamesz cedry walcy.
I or przed nim pooono, miecze i topory ogromne, w rk
mu uk dano i koczan. Wzi topr, koczan wypeni, uk z An
szanu na plecy zaoy, mieczem biodra opasa. Tak si gotowali
do tej wyprawy.
TABLICA TRZECIA
PODESZLI TOWARZYSZE do Gilgamesza. Wrb dokona.
Do Uruku powrci.
Starsi z miasta mu bogosawi, na drog Gilgameszowi rad
udzielaj:
Nie polegaj na sile swej, Gilgameszu! Niechaj oczy si syc,
cios uczy celnym, patrz bacznie i zwaaj na siebie. Niechaj ci
wyprzedza czujny Enkidu, ktry chadza po drkach, ktry zna
cieki. Jemu s wiadome lene przesmyki, on zna wszystkie za-
mysy Humbaby i wie drog do lasw cedrowych, walk wiele
widywa i bitw jest wiadom. Osania towarzysza przodem idcy, strzee
przyjaciela, w krg bystro patrzy. Niech Enkidu pierwszy wkracza w
przesmyki, niech bdzie czujny, niech baczy na siebie! Oby speni
Szamasz twoje yczenie i co z ust twych wyszo, oczom ukaza! Niech ci
odkrywa cieki nie deptane, niech stpaniu twemu drogi otwiera, niech
dla stopy twojej rozewrze gry. Niechaj ci noc twoja sowo przyniesie,
ktrym si ucieszysz! Niech Lugalbanda u boku twojego stoi w
pragnieniach, oby mg, jak z dzieckiem, odnie zwycistwo! A kiedy
ubijesz Humbab, jako zamierzy, w rzece jego krwi nogi swe opucz.
Studni wykop na miejscu noclegu, niech w bukaku twym woda wci
bdzie czysta, Szamaszowi chodn wod wylewaj! Nigdy nie zapomnij o
Lugalbandzie!
Jako twj rodzic Lugalbanda z krainy Zabu do Uruku po-
wrci drog nieprzebyt, przez rzek mierci, tak i ty wr cao
w przysta Uruku!
Jak on zyska przyja ptaka Imdugud, ktrego sowo nieod-
wrotne, ktry los orzeka, jak on ptasim dzieciom w gniedzie siedzcym
da zje tuszczu, miodu i chleba, dzibki im ubarwi
i wiece woy, za bstwa uzna, i mu pomg Imdugud: tak
i ty sobie zdobywaj przychylno tych, co drog nieprzebyt
przej ci pomog! Jak on sam do Isztar w miecie Aratta dotar,
dla Uniku pomoc pozyska, zowi ryb czarodziejsk, dzbany
ulepi, biegych w rzemiole w grd Uruku sprowadzi, iby
mied i kamie jli obrabia, od murw Uruku zgraj dzikich
Martu odwrci: tak i ty samowtr oby tam dotar, dokd
zmierzasz!
Wr i cedru przynie dla wrt Uruku!
Znw si wyprawiwszy w miasto Aratta stan Lugalbanda
pod gr Hurrum. Wtem sabo na spada, sta si podobny
takiemu, co odszed w dalek drog. Towarzysze w stepie go
porzucili, tylko chleb i wod z nim postawili, bro u boku jego
pooyli.
Zlitowa si nad nim Szamasz soneczny, prb jego wysu-
cha, pokarm ycia w usta mu woy, w usta Lugalbandzie wla
napj ycia. y wic Lugalbanda w stepach bezludnych, na pu-
stych wyynach, traw si ywi, zabija niedwiedzie, hieny
i lwy, lamparty i tygrysy, jelenie i sarny, dzikie bydo i zwierzyn
stepow, jad ich miso, ciao swe ich skr okrywa. A sen
ujrza. Szamasz mu przykaza byka dzikiego ubi, tuszcz sobie
zoy. Zaledwie witu co nieco w rozbrzasku, powsta Lugal-
banda i byka ubi, tuszcz zoy w ofierze przed Szamaszem,
kol tako zabi, d krwi jego napeni, miso w stepie roz-
rzuci.
Jak szli towarzysze z powrotem z Aratty, patrz: Lugalbanda
sam yje w stepie! Przeto do Uruku wraz z nimi wrci. Tak ty,
Gilgameszu, skadaj ofiary! Nigdy nie zapomnij o Lugalbandzie!
Ty strze towarzysza, Enkidu, chro przyjaciela, przez rowy
przenosi masz jego ciao! Wspln rad krla ci powierzamy!
Kiedy wrcisz, nam wadc poruczysz.
Enkidu otwar usta i rzek do Gilgamesza:
Skoro i zamierzye, to ruszaj w drog, nie bj si wyprawy,
polegaj na mnie. Doskonale znam jego siedzib i drogi, po kt-
rych chadza Humbaba. Odpraw tych doradcw! Nie bj si!
Naprzd! Wnijdziesz w br cedrw, saw swoj utwierdzisz,
gdzie imiona wymawiano, swoje wymwisz. Imi twoje bdzie
krajami wstrzsa! Bezpieczny jest idcy ze mn. Niech si
speni, co do nich powiedzia, na drodze obranej z chtnego
serca!
Starsi, te sowa usyszawszy, pucili ma w dalek wypraw:
Id, Gilgameszu, niech bogini ci strzee, niechaj bg twj
idzie u twego boku, Szamasz niech ci wskae waciw drog,
niech ci do zwycistwa drog owieca! Niech ci Szamasz pro-
wadzi bezpieczn drog i z powrotem przywiedzie w przysta
Uruku!
Otwar usta swoje Gilgamesz i powiada, i rzecze do Enkidu:
Chodmy, przyjacielu, do wityni Egalmah, przed oczy
Ninsun, wielkiej wadczyni! Ninsun mdra, wszystko wiedzca,
wskae naszym stopom rozumn drog.
Za rce si wzili dwaj przyjaciele, Gilgamesz i Enkidu, po-
szli w Egalmah, przed oblicze Ninsun, wielkiej wadczyni.
Przystan Gilgamesz. Wszed do jej domu.
Zamierzyem, Ninsun, pj na wypraw w drog dalek, k-
dy mieszka Humbaba! W niewiadom bitw i si wybieram,
w nieznan drog zamierzam wyruszy. A tam zajd, a stam-
td wrc, a dotr do borw cedrowych, a ubij okrutnego
Humbab i wypdz ze wiata wszelakie zo, ty, Ninsun, szaty
oblecz godne twojego ciaa i kadzido dla Szamasza postaw przed sob.
Sw syna swojego, Gilgamesza, ze smutkiem suchaa wad-
czyni Ninsun. Wesza Ninsun do swego domostwa, korzeniem
mydlanym umya ciao, szaty przyobleka godne jej ciaa, na-
piernik woya godny jej piersi. Spowita w przepask, odziana
w kopak, szat dug wlokca po ziemi, czyst wod ziemi
spryskaa, wesza po stopniach, na szczyt wiey wstpia. Wszedszy
zapalia przed Szamaszem kadzido, ofiar uczynia, przed Szamaszem
rce podniosa:
Dlaczego mi za syna da Gilgamesza, serce niespokojne
w pier mu woywszy? Oto go dotkne i pjdzie dalek drog,
kdy mieszka Humbaba! W niewiadom bitw i si wybiera,
w nieznan drog zamierza wyruszy! Dopki idzie, dopki nie
wrci, dopki nie dotrze do puszcz cedrowych, pki nie ubi
okrutnego Humbaby i za wszelkiego, co go nienawidzisz,
z wiata nie wygna w w dzie, kiedy ty mu swj znak objawisz, dopty
niech ci nie ulegnie Aja, twa oblubienica! Niech ci odmawia i tak
przypomina, iby go powierza stranikom nocy w czas wieczorny, gdy
w dom swj odchodzisz! Niech go wtedy chrom zastpy Anu i Sin,
ksiyc, ojciec Szamasza! Niech przed
Gilgameszem kroczy Enkidu, ktry chadza po grach, ktry
zna cieki. Z gr si zjawi i biega po grach, z dzikim bydem i
wyrasta na puszczy. Zanim si to speni na Enkidu, co go czeka, i
i martwy na wieki lee bdzie przed wschodem soca u Anun
nakich, w krainie umarych, syna mego, Gilgamesza, jemu po-
wierzam! Kiedy wrci, mnie syna poruczy. W bitw niewia-
dom i si wybiera, w drog nieznan zamierza wyruszy mj
syn, Gilgamesz, wziwszy Enkidu z sob. Dotknij przeto Enkidu,
iby szed przed nim chroni towarzysza, strzec przyjaciela,
pki idzie Gilgamesz, pki nie wrci, dopki nie dotrze do puszcz
cedrowych, pki nie ubi srogiego Humbaby i za wszelkiego nie
wygna ze wiata! Gilgamesza Enkidu niech nie odstpi! Czy
dzie przejdzie, niech go nie odstpi, czy miesic przejdzie,
niech go nie odstpi, czy rok przejdzie, niech go nie odstpi!
Zgasia kadzido. Skoczya mody. Enkidu przywoaa i tak
mu wieci:
Enkidu mocny, nie z mojego sromu zrodzony! Synem mym
jeste jak podrzutki w wityni. Obwieszczam ci, i powicony
jeste Gilgameszowi, jak suebne w wityni, jak starsze z ka-
panek, jak nierzdnice i jak dziewki bezdzietne wicone bogu.
Na szyi Enkidu czar zawiesia:
Oto powierzyam ci syna swego! Kiedy wrcisz, mnie syna poruczysz.
Za rce go wziy maonki boga, crki boga jy sawi En-
kidu.
Jam jest Enkidu, wzi mnie z sob Gilgamesz, wzi mnie,
Enkidu, z sob na wypraw Gilgamesz. Pjd z nim w bitw nie-
wiadom, z nim razem wyrusz w drog nieznan. Dopki idzie,
dopki nie wrci, dopki nie dotrze do puszcz cedrowych:
czy dzie przejdzie, nie odstpi go, czy miesic przejdzie, nie
odstpi go, czy rok przejdzie, nie odstpi go!
Przekroczy Gilgamesz wrota cedrowe. Poszli obaj. Zoyli
ofiary. Enkidu kadzi w przybytku Szamasza. Gilgamesz w Egal
mah pali kadzido. Zwrcili si tyem do brzegu wody.
TABLICA CZWARTA
Co DWADZIECIA WIORST ks jeden odamywali. Co trzydzieci
wiorst popas czynili. Pidziesit wiorst uszli jednego dnia,
w trzy dni przeszli drog miesica i dni pitnastu. Na kadym
noclegu przed Szamaszem studnie kopali.
Wsta Gilgamesz i mwi z przyjacielem:
Nie woae mnie, przyjacielu? Co mnie zbudzio? Nie tkne
mnie? Dlaczego wic si wzdrygnem? Wejd na skay, spoj-
rzyj, czy si co nie stao? Oto mnie sen boski odlecia. Przyja-
cielu, widziaem widzenie senne, tak mi ciko, tak straszno
i smutno! Ze stepowymi bykami si zwarem, od ich ryku z ziemi sup pyu
powsta, drenie mnie opado, w gardle mi zascho.
Jeden byk mnie od innych zasoni, za pas chwyta, co mi biodra
otacza, z ciby mnie wyrwa, postawi na ziemi. Wtem m
jaki podszed, bukak nioscy, wod mnie orzewi czyst
z bukaka.
W stepie zrodzonemu znana jest mdro. Enkidu przyjacie-
lowi tak sen wykada:
Ten bg, przyjacielu, na ktregomy si wybrali, nie jest ci
on bykiem, wszystko w nim dziwne! Byk w nie twoim to wietny
Szamasz rk podajcy tobie w potrzebie. Ten, co ci orzewi
wod z bukaka, to twj bg, Lugalbanda, on ci zaszczyci!
Bardzo mnie twj sen uradowa. Trzymajmy si razem i czyn
spenimy, co nie pjdzie w niepami po mierci!
Znw nazajutrz ruszyli w drog. Co dwadziecia wiorst ks
jeden odamywali, co trzydzieci wiorst popas czynili.
Wykopali studni przed Szamaszem.
W objcia si wzili, na nocleg legli, ludziom dany sen ich
pokona. Wpord nocy sen jego si przerwa, wsta Gilgamesz
i mwi z przyjacielem:
Nie woae mnie, przyjacielu? Co mnie zbudzio? Nie tkne
mnie? Dlaczego wic si wzdrygnem? Enkidu, przyjacielu
mj, sen wrd nocy widziaem, to ju drugi sen, jaki widziaem.
W wwozie grskim stalimy ze sob, wtem runa gra, mnie
powalia, nogi mi przygniota, wsta mi nie daje, mymy przed
ni jak komary w sitowiu. A tu wiato rozbysa, m mi si
zjawi w wiecie najpikniejszy swoj piknoci. Spod gry mnie
dosta, wod napoi, serce we mnie si uspokoio, stan da mi
nogami na ziemi.
W stepie zrodzonemu znana jest mdro. Enkidu przyjacie-
lowi tak sen wykada:
Twj sen, przyjacielu, szczcie nam wieci, sen twj cenny,
cho wiele w nim strachu. Przyjacielu mj, gra, ktr w nim widziae,
to jest Humbaba. Dopadniemy Humbaby, razem go ubijemy, trupa jego
rzucimy na pohabienie.
Znw nazajutrz ruszyli w drog. Co dwadziecia wiorst ks
jeden odamywali, co trzydzieci wiorst popas czynili.
Wykopali studni przed Szamaszem.
Wsta Gilgamesz, do studni si zbliy, mki najprzedniejszej
wsypa do studni:
Gro! daj mi w nocy widzenie senne!
Przepowiedni go Szamasz obdarzy. Wiatr si zerwa i cho-
dem powiao. Przyjaciela uoy, sam sta na stray. Jako jcz-
mie grski gow pochyli, brod wspar Gilgamesz na jego
biodrze, sen na ludzi spywajcy na upad. Wpord nocy sen
jego si przerwa, wsta Gilgamesz i mwi z przyjacielem:
Nie woae mnie, przyjacielu? Co mnie zbudzio? Nie tkne
mnie? Dlaczego wic si wzdrygnem? Czy bg nie przeszed?
Czemu ciao me ponie? Przyjacielu, trzeci sen zobaczyem i wi-
dziany przeze mnie sen cay straszny, w drenie wprawiajcy!
Niebo krzyczao, ziemia grzmiaa, dzie zamar i nastaa ciem-
no, lnia byskawica i pomie yska, chmury byy gste,
mier z nich sieka ulew! Wygas ogie, pioruny pogasy,
z walcej si gry pozosta popi. Z gr w step zejdmy,
trzeba nam si naradzi!
Poj Enkidu lk Gilgamesza. Otwar usta i sen jego wykada:
Sen twj, Gilgameszu, wielce mnie cieszy. Cika bdzie bit-
wa, ubijemy jednak w kocu Humbab. Nie bj si! Naprzd!
Wspomnij na to, co wyrzek w Uruku! Ruszaj naprzd, przy-
stp, ubij Humbab, niechaj wszystek wiat ludzki usyszy, jako
silna z ciebie odrol Uruku!
Z ust przyjaciela sowo syszc Gilgamesz znw polega za-
cz na swojej sile.
Nue naprzd, przystp, iby nie uszed, w las si nie za-
gbi, od nas si nie skry! Strojw strasznych siedem na szyj
wkada, ju jeden przyodzia, sze jeszcze zdjtych!
Jak byka rozszalaego rozleg si ttent, jak byk bujny po zie-
mi zawietrzy, stranik lasw odkrzykn z daleka, wrzasn po
raz pierwszy na cae gardo. Stranik lasw zakrzykn z daleka,
wrzasn po raz drugi na cae gardo. Wrzask Humbaby z dala
jak grzmot si rozleg, rykn po raz trzeci na cae gardo i jako
byk wcieky w br wbieg Humbaba, wpad do swojej cedrowej
siedziby.
Rozwar usta Enkidu i rzek do Gilgamesza:
Lepiej, przyjacielu, nie wchodmy w puszcz! Rk mych ki-
cie osaby, oniemiao moje przedrami.
Gilgamesz usta otwar i rzecze do Enkidu:
Zali tacy, przyjacielu, podli bdziemy? Tylemy ju gr
gronych przeszli, czy si ba bdziemy tej, co przed nami?
Wszystkie gry przeszedszy i t przejdziemy! Walk wiele wi-
dziae, bitw jeste wiadom, lwy walczye, bykw si nie lka-
e! Mnie si trzymaj i nie bj si mierci! Nie serce do bitwy
jak wielki bben! Niech si ocknie rami twe oniemiae, niech
od kici rk twych sabo odbiegnie. Nie stj, przyjacielu, ra-
zem w br wkroczmy! Serce swe umocnij do bitwy, zapomnij
o mierci, nie kryj si z tyu! M potny a przodem idcy,
silny m, prdki a przezorny, ciao swe uchroni, towarzysza
tako ustrzee. Choby i polegli, imi zostawi!
Tak dotarli do gry zielonej. Sowa ich umilky. Obaj stanli.
TABLICA PITA
PRZYSTANLI I DZIWI SI puszczy, widz cedrw ogromn wyso
ko, wypatruj wok lenych przesmykw, gdzie Humbaba chodzc krok
swj odcisn. Drogi proste! cieki stopie sposobne!
Widz gr cedrw, mieszkanie bogw, tron miertelnej Irnini.
Przed gr cedry pysznie si wznosz, cie ich dobry i wielce
przyjemny. Porosy w nim ciernie, porosy krzaki, pod cedrami
wonny rs oleander.
Uszli jedn wiorst i zabdzili. Drugim razem przeszli dwie
trzecie wiorsty i zabdzili.
Szli po raz trzeci.
Dwadziecia wiorst przeszli w boru cedrowym. Siedem gr
przebrnwszy pod wysokim cedrem stanli. Podeszli w podziwie.
Znalaz Gilgamesz cedr swojego serca. Nie widzieli jeszcze ta-
kiego cedru. Podziwiaj drzewo na wrota zdatne do przybytku
Szamasza w Uruku. Sze prtw powinny mie na wysoko,
dwa prty na szeroko, jeden prt sztaba, ucho i zatyczka mie-
rzy powinny. Z cedru je sporzdz biegli w rzemiole w mie-
cie Nippur, w grodzie witym Ellila. Oto wrota, ktre niebieski
Szamasz pragnie mie w przybytku swoim, w Uruku. Takie jest
pragnienie w sercu Szamasza.
J si tedy miecza doni Gilgamesz, z pochwy go wydoby,
rzek do Enkidu:
Niech wychodzi stranik! Ty z tyu stpaj! Miecz masz jak
i mj miecz: nie bj si mierci! Gdzie si skry przed nami
srogi Humbaba? Nie poszed na ciebie, nie poszed na mnie, my
na niego pjdziemy! Niechaj nam Ellil cedru na wrota pozwoli
narba! Pjd ostp rozewrze, gdzie mieszka Isztar wrd
zmarych wadna, miertelna Irnini!
Otwar usta Enkidu i powiada do Gilgamesza:
Pjdmy na Humbab, tak, przyjacielu! Wkroczmy do sie-
dziby jego jeden za drugim! Przez obaw swoj mog ci zgu-
bi. Oby cios ora mego by trzykro celny! Ty mi powierzo-
ny. Jam jest Enkidu! Wzi mnie z sob na wypraw Gilgamesz.
Mieli u pasa topory ciesielskie. Wzi Enkidu topr. Zacz
cedr rba.
Ledwie oskot usysza Humbaba, gniew nim zatrzs:
A kt to si zjawi? Kto drzewa bezczeci z gr mych zro-
dzone, kto cedr mia rba?
Rzecze do nich Szamasz soneczny z nieba:
Ruszajcie na niego! Nic si nie bjcie!
A tu Gilgamesza opada sabo, w nagy sen zapad i sen go
pokona. Leg na ziemi, wycign si niemy, jakby w snach po-
grony. Enkidu go dotkn, Gilgamesz nie wsta, Enkidu prze-
mawia, on nic nie odrzek.
Ty, ktry leysz, ktry leysz, panie Gilgameszu, wadco Kul
labu! Czyli dugo jeszcze tak lee bdziesz? Kraj grski ciem-
nia i cieniem si okry, oto zmierzch si zatli. Szamasz ju od-
szed! Gowa jego zgasa na onie Ningal, macierzy Szamasza.
Dugo jeszcze lee tak bdziesz? Obym ja, towarzysz, co z tob
poszed, nie czeka na ciebie u gr podna! Oby matce, ktra ci
zrodzia, aoby sprawia nie przyszo w Uruku, oby jej nie gnali
na rodek miasta!
Usysza Gilgamesz. Woy napiernik zwany gos walecz-
nych, wagi syklw trzydziestu, narzuci go jakby lekkie odzienie,
cay si nim okry. Zapar si, stan, jak byk pysk pochyli, po
ziemi wietrzy, zbami swoimi wstrzsn ze zgrzytem.
Przez ycie mojej matki Ninsun, z ktrej ona wyszedem,
i mego ojca, czystego Lugalbandy! Niech bd jak dzieci za-
chwyt budzce, na onie siedzce matki mojej, Ninsun, co mnie
zrodzia!
Rzek po wtre Gilgamesz:
Przez ycie mojej matki Ninsun, z ktrej ona wyszedem,
i mego ojca, czystego Lugalbandy! A ubijemy tego ma, jeli
jest mem, tego boga, jeeli jest bogiem: drogi raz obranej do
kraju ywych ju nie obrc do miasta Uruku!
Przemwi do Enkidu, wierny towarzysz, poaowa ycia
i tak do rzecze:
Nie znasz, przyjacielu mj, tego ma i dlatego ci przed nim
niestraszne. Mnie on znany i przeto si lkam. Zby ma Hum-
baba jako ky smoka, lwa oblicze, w starciu jest jak potop! Przed
czoem jego, co jednako re drzewa i trzcin, nikt si osta nie
zdoa! Na czubku ogona swego i czonka ma dwa by ww
jadowitych. Ty wejd, przyjacielu, do kraju ywych, a ja do
miasta Uruku powrc. Matce twej powtrz czyny twe wietne,
a si twa macierz zamieje z radoci. Potem jej wynik dla ciebie
miertelny opowiem, a si z gorzk zaleje.
Rozwar usta Gilgamesz i rzek do Enkidu:
Nie bd innych na moim pogrzebie zabija, adowna d nie
zatonie, czecha potrjnego dla mnie nie przytn. Nie bdzie
moich aoba przygniata, nie zaponie stos w moim domo-
stwie i nie bdzie moja chata spalona. Ty mnie pomoesz, ja
tobie pomog: c zego moe nas dwch spotka? Skoro ju
zatonie, skoro zatonie d z Magan i z Dilmun, wietno
z Magilum, w odzi istot ywych, w odzi zachodu wszystko
musi spocz, co wyszo z ona. My naprzd idmy, na wroga
swojego oczy obrmy! Gdy naprzd pjdziemy, jeli serce
trwone, zbdziesz si trwogi, jeli strach bdzie, pozbdziesz
si strachu. W napierniku okutym id, ruszaj naprzd! Kto
bitwy nie speni, nie zna spokoju.
Jeszcze nie podeszli nawet o wiorst, jak z siedziby z cedru
wyszed Humbaba. Oko na pooy, swe oko mierci, gow na
schyli i gow potrzsa. A zapaka Gilgamesz. zy po jego licu
pocieky.
Do Szamasza niebieskiego woa Gilgamesz:
Daj mi sprzymierzecw mocnych, Szamaszu! Jake bez nich
zagady unikn? Posuszny ci byem, wietny Szamaszu, drog
swoj szedem z chtnego serca!
Wysucha Gilgamesza niebieski Szamasz.
Wielkie wiatry si zerway przeciw Humbabie. Pierwszy hura-
gan, drugi wicher pnocny, trzeci trba powietrzna, czwarty
burza piaskowa, pity wiatr mrony, szsty nawanica, sidmy
wicher piekcy. Pierwszy lew, drugi jadowita mija, trzeci smok,
czwarty pomie rozgorzay, pity w wcieky, co serce od-
wraca, szsty potop zgubny, co kraj zalewa, sidmy piorun
prdki a nieodwrotny. Siedem wiatrw na niego napado i wszy-
stkie dmuchaj w oczy Humbabie. W przd nie moe postpi.
W ty nie moe ustpi.
Przelk si Humbaba. Krzykn Humbaba:
Co to za jedni, mowie z wygldu, z bstwami walczcy?
Rozwar usta i rzecze Gilgamesz:
Przez ycie mojej matki Ninsun, z ktrej ona wyszedem,
i mego ojca, czystego Lugalbandy! Otom w kraju ywych znalaz
twoj siedzib. Rce moje sabe, or mj wty przeciwko tobie
a tutaj przyniosem. Teraz wtargn myl w twj dom cedrowy.
Cisn w nich Humbaba pierwszy swj bysk okropny, oni po
skoczyli, cili gazie, razem je zwizawszy u stp gry zoyli.
Cisn w nich Humbaba drugi swj bysk okropny, oni posko-
czyli, cili gazie, razem je zwizawszy u stp gry zoyli.
Cisn w nich Humbaba trzeci swj bysk okropny, oni posko
czyli, pie przerbali, z bokw obciosawszy u stp gry zoyli.
Cisn w nich Humbaba czwarty swj bysk okropny, oni po-
skoczyli, pie przerbali, z bokw obciosawszy u stp gry zo-
yli. Cisn w nich Humbaba pity swj bysk okropny, oni po-
skoczyli, pie przerbali, z bokw obciosawszy u stp gry zo-
yli. Cisn w nich Humbaba szsty swj bysk okropny, oni
poskoczyli, pie przerbali, z bokw obciosawszy u stp gry
zoyli.
Kiedy sidmy bysk dobiega kresu, wspi si Gilgamesz do
jego sypialni jako w na przysta, kdy d wiezie wino.
W twarz go chlasn, jakby kto caowa! Humbaba z trwogi
zadzwoni zbamij rce mu zadray. Twarz w twarz stanli.
Wspaniae byo oblicze Humbaby. Jak byk z gr pojmany,
z piercieniem w nozdrzach, jak wojownik w jece wzity, w ok-
ciach sptany, zbliy si Humbaba zblady, zy mu z cz ciekn,
do tyu si umkn przed Gilgameszem:
Chc ci, panie Gilgameszu, sowo powiedzie! Nie znaem
matki, co dala mi ycie, i ojca nie znaem, co mnie wychowa.
Dano mi si zrodzi tu z gry Hurrum i samotnie, prostakowi,
w grach zamieszka! Ellil mnie uczyni stranikiem lasw!
Godzi ci si, Gilgameszu, by mnie oszczdzi! Ty bdziesz pa-
nem, a ja niewolnikiem! Cedrw ci narbi, z mych gr zrodzo-
nych, wznios ci bez liku domw cedrowych!
Ozwa si Humbaba do Gilgamesza, na niebiaskie ycie kl
go Humbaba, na ziemskie, na ycie krainy zmarych. Za rk go
chwyci, w dom swj prowadzi, a w swym sercu lito poczu
Gilgamesz. Usta otwar i rzecze do przyjaciela:
Enkidu! zali ptak w sida zowiony wrci nie powinien do
swego gniazda? Zali jeniec nie powinien wrci do swojej
matki?
Enkidu przerwa mu i rzecze:
Gdyby ty by tym schwytanym, ju by nie wrci do matki.
Nawet i najwyszy m, nieroztropny, przed losem nie ujdzie!
Pore go Namtar, zych losw wysannik, co nie czyni rnic
pomidzy ludmi. Jeli ptak zowiony wrci do gniazda, jeli
jeniec do matki powrci: wwczas ty nie wrcisz, mj przyja-
cielu, do miasta, do matki, co ci zrodzia.
Otwar usta i rzecze Humbaba:
Enkidu! ze sowo w duszy twej wzeszo, wrogie a nieszczsne
sowo powiadasz, ty, najemnik za jado najty, co si drugich
trzymasz! Std masz ze myli. Przez zazdro rzeke do niego
te sowa.
Enkidu rzek do Gilgamesza:
Sw nie suchaj, ktre wyrzek Humbaba! Nie la ci zostawi
ywym Humbaby! Jego nienawidzi Szamasz niebieski! Ubi
musisz srogiego Humbab i wszelakie zo wygna ze wiata,
Szamaszowi wrogie, w ten dzie, gdy Szamasz, bg soca, znak
swj ci objawi!
Rzecze do Gilgamesz, do Enkidu:
Jelibymy Humbaby dopadli, promienie jego przepadn
w zamcie, promienie pogasn i blask si zami.
Rzek do Enkidu, do Gilgamesza:
Schwytaj ptaka, przyjacielu, dokd wtedy umkn piskl-
ta? Pniej poszukamy boskich promieni, gdy si jak pisklta
w trawie rozbiegn! Najpierw jego znowu uderz, a sugi po-
tem!
Jak usysza Gilgamesz sowa towarzysza swego, Enkidu, jak
w rku wznis bojowy topr, wyrwa swj miecz zza pasa, jak
po szyi go rbn Gilgamesz, a przyjaciel, Enkidu, cios drugi
zada! Od trzeciego ciosu run Humbaba, promienie jego
ucieky w zamcie, na ziem zwalili stranika Humbab.
Na dwie wiorsty wok jkny cedry: wraz z nim Enkidu
zwali br cedrw.
Powali Enkidu stranika lasw, na ktrego sowo Labnanu
i Saria si trzsy. Spokj si sta w tych wielkich grach, na
szczytach grskich si spokj uczyni.
Pobi moce wszystkie cedrw strzegce. Rozbite zginy byski Humbaby.
Gdy wszystkie siedem ju umierci, zdj sie bojow i miecz
wagi omiu talentw, ciar omiu talentw zdj z jego ciaa i las rozwar,
Anunnakich skryt siedzib, bstw, ktre wadn w krainie umarych.
Rbie las Gilgamesz. Karczuje pnie Enkidu.
Enkidu by mwi do Gilgamesza:
Rb teraz a zabijaj cedry, przyjacielu mj, Gilgameszu! Nic
si nie bj! Powie w pasie topr bojowy, przed Szamaszem
chodn wod wylewaj! Cedry spawimy po rzece Purattu.
Podjli z powrotem trupa Humbaby i na pohabienie precz
go cisnli eb oddawszy. Zo z wiata wygnali. Posali Humbab
przed wielkich bogw, iby go sdzili Ellil i Ninlil, maonkowie wadni
ziemi i wiatrem. Anunnaki go porwali sdzcy zmarych.
Tak ubili okrutnego Humbab dwaj mowie waleczni, Gil-
gamesz i Enkidu. Na wczni dwignli gow Humbaby.
Ellilowi gow jego ponieli, ziemi przed Ellilem ucaowaw-
szy, przed obliczem Ellila j pooyli. Ujrzawszy gow stra-
nika Humbaby Ellil si rozgniewa i tak do nich krzykn:
Cocie uczynili?
I rzek przeklestwo:
Niech oblicza wasze ogie ogarnie! Niechaj wasze jado ogie
poera, niechaj wod wasz ogie wypije!
Unis wic Ellil z siedziby Humbaby jego byski wzniose,
byski okropne. Pierwszy bysk zczy z wielk rzek, drugi
bysk zczy z burz poudniow, trzeci bysk zczy z gromem, co
mieszka w chmurach, czwarty bysk zczy z gronym lwem, pity bysk
zczy z barbarzystwem, szsty bysk zczy z wielk gr, sidmy
bysk zczy z pani Nungal, crk Irnini z krainy umarych, biegnc jak
burza, straszn jak potop.
TABLICA SZSTA
Z BRUDU SI OBMY, or swj oczyci, na kark sobie kdziory
odgarn, strj plugawy zrzuci, w czysty si odzia. W sukni
wietn si ubrawszy, w biodrach si przewizawszy, kopak swj
krlewski woy Gilgamesz.
A na pikno Gilgamesza sama boska Isztar oczy podniosa.
Pjd ku mnie, Gilgameszu, oblubiecem mym zosta! Nasie-
nia z ciaa swego uycz mi w darze! Ty mi jeden bd mem,
ja twoj on! Zoty wz ka dla ciebie zaprzga, wz ze zota
i z lapis lazuli, o zotych koach, o sterczcych rogach z elektru,
niech ci zaprzone bd burze, muy ogromne! Wnijd w nasze
domostwo w cedru wonnoci! Gdy w nasze domostwo wstpo-
wa bdziesz, niech stopy twe cauje wntrze baszt bramnych,
gdzie ndzarze mieszkaj i tron wzniesiony! Niech klkn pa-
nowie, wadcy, ksita, niech w dani ci nios dar wzgrz i rw-
nin! Kozy twoje niech trojaczki rodz, owce blinita, niech
twj osio juczny mua przecignie, konie w twym zaprzgu
niechaj pyszni si w pdzie, woy w jarzmie twym niech sobie
nie maj rwnych!
Otwar usta Gilgamesz i rzecze, boskiej pani Isztar wieci
Gilgamesz:
Gdybym ci za on wzi, czym ci odpac? Czy dam ci suk-
nie? Czy olej dla ciaa? Czy miabym ci chlebem syci i karmi,
chlebem ci poywi godnym bogini, napitkiem napoi godnym
wadczyni? Lepiej lica swe piknie umaluj i na rojnych ulicach
przebywaj, ciao swe w powabne suknie odziewaj, niechaj ci
tam wemie, ktokolwiek zechce! Ty koszyk z arem gasncy,
gdy zimno, drzwi polednie, nie chronice od burz i wiatrw,
zamek, co grzebie pod sob walecznych, so, co czaprak swj
zrzuca i depce, smoa, ktra brudzi nioscego, bukak dziurawy,
co moczy nioscych, gaz wapienny, ktry cian kruszy cia-
rem, taran, ktry wprowadzono w kraj nieprzyjaci, sanda,
ktry chodzcemu stop obciera. Ktremu z kochankw swych
bya wierna? Kto twj pasterz? Kto ci si podoba? Nieche ci
wylicz, Isztar, twych gachw!
Mionika modoci twojej, Dumuzi, w kraju zmarych zosta-
wia za siebie w okup, rok po roku na pacz go skazaa.
By te mionikiem twoim pstry ptak, pastuszek, ty go odmienia,
uderzywszy, skrzyda mu przetrcia, teraz w rowach krzyczy:
Kappi! moje skrzydeka!
By te twym kochankiem lew wietny z siy: wykopaa pod
nim dow siedem i siedem. Miowaa te ogiera pysznego w bitwach:
przeznaczya mu bicz, rzemie i kij dgajcy, siedem
wiorst go do cwau zmuszaa, wod, ktr najpierw zmci, pi
mu dawaa, jego matk Silili na pacz skazaa. Pniej pasterza
kz kochaa, co sa ci placki w popiele pieczone, dzie w dzie
ci zarzyna ssce koltko: uderzywszy w wilka go przemienia,
i jest od wasnych pastuszkw cigany, od psw wasnych
po zadzie ksany. Sadownika pokochaa te, Iszullanu, ktry
strzeg drzew Anu, twojego ojca, cigle ci daktylw kicie przy-
nosi, dzie w dzie daktylami st twj upiksza: oczy na
podniosa i do niego blisko podesza.
Ach, mj Iszullanu, zayjemy z tob twojej mskoci! Sig
nije t swoj doni, dobd j i tknij naszego sromu!
Odpowiedzia tobie Iszullanu:
Czego ty znw dasz ode mnie? Czy nie pieka moja matka czy do nie
jadem, ibym mia teraz poywa od ciebie tego chleba zy smrd i
plugastwo? Czy trawa zgrzebna od chodu osoni?
Usyszawszy ode tak odpowied, uderzywszy, w robaka go
przemienia, pobyt przeznaczya mu w ziemi, na wiato nie
wyj mu; do czystych wd nie zej. Ze mn kochajc tak samo
postpisz.
Isztar te sowa usyszawszy rozgniewaa si, wstpia w niebo.
Wstpiwszy w niebo zapakaa Isztar przed swym ojcem, przed
Anu, przed macierz, przed Antu, zy jej pocieky:
Ojcze! Gilgamesz obelg mi zada, wyliczy Gilgamesz moje
spronoci, wszystkie smrody moje, wszystkie plugastwa!
Anu otwar usta i tak powiada, i tak rzecze do niej, do pani
Isztar:
Czy nie ubliya sama wadcy Gilgameszowi, i wylicza j
Gilgamesz twoje spronoci, wszystkie smrody twoje, wszystkie
plugastwa?
Isztar usta otwara i rzecze, i powiada do swojego ojca, do Anu:
Stwrz mi, ojcze, bykoaka, iby tego Gilgamesza umierci!
Tchnij zuchwalstwo w Gilgamesza wobec zagady! Jeli nie
uczynisz mi bykoaka, strzaskam wrota kraju, skd si nie wraca,
skrusz podwoje krainy umarych, rozbij odrzwia, zasuwy zdruzgoc,
martwych podnios, iby ywych objedli, od ywych liczniejsi stan si
zmarli.
Anu otwar usta i tak powiada, i tak rzecze do niej, do pani
Isztar:
Jeli bykoaka u mnie wyprosisz, tedy nastpi w krainie Uruku
siedem lat plew i pustych kosw. Ziarna dla ludzi powinna
nazbiera, dla byda powinna rozpleni trawy.
Isztar usta otwara i rzecze, powiada do swojego ojca, do Anu:
Nasypaam ju ziarna dla ludzi, dla byda wywiodam paszy
obfito. Jeli nastpi w krainie Uruku siedem lat plew i pustych
kosw, nazbieraam ju ziarna dla ludzi, trawy dla byda stwo-
rzyam do syta. Teraz pomcij mnie, teraz go pokarz, stwrz
mi bykoaka na Gilgamesza! Niech wciekego bykoaka prycha-
nie sysz!
Kiedy Anu te sowa usysza, speni prob, stworzy jej byko-
aka. Isztar go pognaa z nieba na ziemi. Kiedy dopad bykoak
Uruku, kiedy spad na ziemi, chrapicy wciekle, cwaem zbieg ku
wielkiej rzece Purattu, w siedmiu ykach j wychepta i rzeka wyscha. W
pdzie Enkidu bykoaka pochwyci, za ki u ogona chwyci potwora. Od
chrapnicia jego d si uczyni, w d ru- no stu mw z Uruku, od
drugiego chrapnicia d si uczyni, w d runo dwustu mw z Uruku.
Za trzecim chrapni ciem tchn na Enkidu. Zgi si Enkidu w biodrach.
Skokiem si porwa Enkidu, za rg bykoaka uchwyci, bukoak w oblicze
bryzn mu lin, ogonem chlasn i ajnem go zbryzga. Otwar usta
Enkidu i powiada, rzecze do Gilgamesza:
Pysznimy si, przyjacielu, nasz odwag. Na tak obelg c
odpowiemy?
Otwar usta Gilgamesz i powiada, rzecze do Enkidu:
Przyjacielu, widziaem jego wyczyny, potga potwora nam nie
jest grona. Serce z niego wyrw, przed Szamaszem poo,
ubijemy z tob bykoaka, stan nad nim na znak zwycistwa, olej
w rogi jego wlej, dam Lugalbandzie! Ty go uchwy za ki
u ogona, ja midzy rogami, szyj a gow miecz mu wra,
umierc potwora!
Pogna Enkidu, bykoaka nawrci, za ki ogona przypadszy
go chwyci, za ogon go zapa, w pdzie przytrzyma. A zasi
Gilgamesz j si potwora jako miaek wroga, jak rzenik byka,
pomidzy rogami, szyj a gow miecz swj wrazi.
Jak ubili bykoaka, serce wyrwali, przed Szamaszem je poo-
yli. Szamaszowi odstpiwszy pokon oddali obaj bracia i spo-
cz usiedli.
Wbiega Isztar na mur warownego Uruku, na blank wskoczya,
przeklestwo rzucia:
Biada Gilgameszowi! Mnie znieway bykoaka ubiwszy!
Posysza te sowa Isztar Enkidu, wyrwa czonek bykoaka,
w twarz go jej cisn:
ebym tylko ciebie w rce mg dosta, jako z nim, tak z tob
bybym uczyni! To bym ci kiszkami jego obwiesi!
Zwoaa Isztar swe sprone kapanki, nierzdnice i dziewki
swoje skrzykna, nad rzuconym sobie bykoaka czonkiem uczynia pacze
aobne.
A zasi Gilgamesz przywoa biegych we wszelakim rzemio-
le. Jli rogw grubo chwali mistrzowie. Lane z min trzy-
dziestu lapis lazuli, w opraw wzite na grubo dwch palcw,
oleju mieciy oba rogi sze kadzi, tyle go Gilgamesz dla na-
maszczenia da swojemu bogu Lugalbandzie. Rogi wnis i po-
wiesi w sypialni swojej ksicej.
Rce swe obmyli w rzece Purattu.
Objli si, wyszli, id po ulicy Uruku, przypatruj si im
tumy Uruku. Rzecze do suebnic dworskich Gilgamesz:
Kto pikny jest wrd bohaterw? Kto jest dumny wrd
mw? Gilgamesz jest pikny wrd bohaterw, Enkidu jest
dumny wrd mw! A oto Isztar, ktrej mymy bykoaka
czonek w gniewie cisnli, dla Isztar nie masz na ulicy takiego
co by jej dogodzi!
W dworcu swym Gilgamesz sprawi wesele.
I zasnli waleczni na ou nocy. Zasn Enkidu i sen zobaczy,
Wsta Enkidu i widzenie senne wykada, sen przyjacielowi gosi.
Enkidu.
TABLICA SIDMA
PRZYJACIELU MJ, nad czym naradzali si wielcy bogowie? Mego
snu suchaj, ktry w nocy widziaem! Anu, Ellil i Szamasz nie-
bieski zeszli si na rad. Do Ellila tak Anu przemwi:
I bykoaka i Humbab ubili, powiada Anu, umrze musi je-
den, ten, co z gr wzi cedry!
Odrzek mu Ellil:
Enkidu niech umrze! A Gilgamesz niech nie umiera!
Mnemu Ellilowi odrzek niebieski Szamasz:
Nie z mojego to rozkazu bykoak i Humbaba byli ubici? Czy
teraz Enkidu ma umrze niewinnie?
Rozgniewa si Ellil na wietnego Szamasza:
W tym rzecz, i dzie w dzie, Szamaszu, chadzasz przy nich
jakby ich towarzysz!
Wic chory zleg Enkidu przed Gilgameszem. Po licu Gilga-
mesza zy popyny.
Bracie! ukochany bracie! Dlaczego mnie zamiast brata mego
prawym uznali?
Rzek jeszcze:
Czy mam siedzie z duchem a u drzwi ducha, nigdy ju na
oczy brata kochanego nie ujrze?
Otwar usta Enkidu i powiada, rzecze do Gilgamesza:
Nue, przypomnijmy wic sobie, mj przyjacielu, comy razem zdziaali.
Zrbalimy cedry z rozkazu Szamasza, zrobilimy z cedru drewniane
wrota, dla wrt drewnianych popadem w nieszczcie !
Enkidu wznis oczy ze swego oa i do wrt przemawia jak do czowieka:
Wrota z drzew lenych, wy, na nic niezdatne, wy, w ktrych
adnego nie masz rozsdku! Drzewo dla was wybieraem przez
wiorst dwadziecia, a cedr wyniosy zobaczyem, rwnego mu
drzewa nie byo w wiecie! Na wysoko macie sze prtw,
dwa na szeroko, sztaba, ucho i zatyczka wasza jeden prt
mierz. Sporzdziem was w Nippurze i tu przyniosem. Gdy-
bym wiedzia, ile za was zapac, wrota, ile przyjdzie mi z wa-
szej piknoci, wzibym topr, w drzazgi bym was porba,
plecionk bym zaciga w waszym otworze. Lepiej bym zasuwy
strzaska w domu twoim, Szamaszu, ni dla twej wityni ciosa
wrota cedrowe! Nie mg mnie obroni Szamasz przed Anu.
Iem speni pragnienie serca twego w Uruku, Anu z Isztar mi
nie przebaczyli. Po cem was, wrota, zdziaa w Nippurze i tu
przynis? Lepiej by was przynis przyszy jaki wadca, co
wstanie po mnie! Niechby lepiej bg podwoje wasze sporzdzi!
Niechby star me imi, swoje wypisa, byem ja nie paci za
was, cedrowe wrota!
Sowa jego usyszawszy gorzko zapaka, sowa druha swego,
Enkidu, usysza Gilgamesz, zy mu pocieky.
Otwar usta Gilgamesz i powiada, rzecze do Enkidu:
Da ci bg serce gbokie, mow roztropn, m z ciebie m-
dry. Rzeczy straszne powiadasz! Czemu serce twe, mj przyja-
cielu, mwi tak dziwnie? Sen twj cenny, cho wiele w nim
strachu. Strach to wielki, ale sen twj cenny! Lecz bogowie'y-
wemu gry si zwolili, sen zostawia zgryzot ywemu! Pomodl
si do wielkich bogw, ask chc znale, ku twojemu bogu si
zwrci, nieche ojciec bogw, Anu, lito okae, Ellil si uali,
Szamasz si ujmie: zrobi im posgi pikne, zota nie szcz-
dzc!
Szamasz usysza i wieci Gilgameszowi:
Zota na posgi, krlu, nie marnuj! Co powiedziano, bogowie
nie cofn, co powiedziano, nie wrc, nie zmieni. Losw rzu-
conych nie wrci, nie zmieni! Czas ludzki mija, nic nie trwa
na wiecie.
Odpowiedzia na wyrok Szamasza, gow podnis Enkidu,
przed Szamaszem zy jego pocieky.
Cenny sen mi zesae, Szamaszu, jako przepowiedzia, tak
mi si stanie. Bez pomsty przecie mnie nie zostaw, spenij moje
sowo, Szamaszu! Myliwemu los przeznacz niedobry, iby go
w tym wiecie nigdy nie przesta nka. Zajcia jego pomieszaj
na stepie, stra mu zdobycz, z rk si odejmij, niechaj ma ob-
mierzy ywot przed tob, niech precz od niego zwierzyna
uchodzi! Czego w sercu pragnie, niech si nie speni!
Serce go ponioso i j kl Szamhat:
Teraz tobie, Szamhat, zy los przeznacz, iby ci w tym wie-
cie nigdy nie przesta nka! Przekln ciebie przeklestwem naj-
wikszym, kltw, ktra ciebie rycho dopadnie! Oby twego
przyrodzenia zay nikt nie chcia, oby z wasnym grzeszya
potomstwem, oby bya wypdkiem wrd kobiet, oby w domu
twoim kruk napaskudzi, oby si tarzaa w ajnie wasnym jak
owca, oby w garnku miaa tylko odchody! Bdziesz jak ta suka
w garncarskim piecu, jak ona, zostaniesz ywcem spalona, gdy
w nim rozniec! Ogie w dom twj padnie, skrzyowania drg
bd twym domem, cie pod murem bdzie twym schronieniem,
nogi twe nie bd znay wytchnienia, pijak i godomr w twarz
ci bi bd! Ndzarz bdzie si z tob pokada i cokolwiek da,
znowu odbierze, gd i pragnienie ciao twe wysusz: bo ty na
mnie przeklestwo cigna, ty mnie ze stepu mojego wywioda i w
nieszczcie, w chorob wtrcia!
Usysza to Szamasz, usta otworzy, jak tylko usysza, zawoa z nieba:
Czemu, Enkidu, nierzdnic Szamhat przekle, ktra chle-
bem nakarmia ci godnym boga, napitkiem napoia ci godnym
wadcy, w wietn odzie ciao twe odziaa, za towarzysza dobre-
go daa ci Gilgamesza? Oto on, Gilgamesz, brat twj najbliszy,
na ou wielkim ci uoy, pooy ciebie na ou poczesnym,
w mieszkanie spokojne ciebie wprowadzi, w domostwo bdce
z lewej strony. Wadcy ziemi stopy twe ucauj. Kae ci opaka
ludziom z warownego Uruku, kae nad tob zawodzi aonie,
na niewiasty wesoe ten trud naoy, sam szaty zgrzebne po tobie
przy wdzieje, lwi skr zarzuci, w puszcz pobiegnie!
Syszy Enkidu sowo wietnego Szamasza, serce gniewne si
w nim umierzyo, wtroba jtrzca si ukoia:
Co innego tobie, Szamhat, przeznacz: niech wrci do ciebie,
kto ci poniecha! Panowie, wadcy i ksita niech si z podziwu po udzie
uderz! Kto ci ujrzy, niech stanie w podziwie, niech mny nad tob
wosami wstrznie, starzec brod zmierzwi, mody z bidr przepask
rozwie, niech ci odchodzcy sakw rozsupa, sypnie ci krwawnika, zota
i lapis lazuli! Pomst ci oddamy nad tym, kto by ciebie znieway, zganie
ogie w jego
domu, spichrz si rozsypie! Niechaj kapan ci w przybytek boy
wprowadzi! Niechaj porzucona dla ciebie bdzie matka siedmiu
synw i moda ona!
ono Enkidu bole rozdara na ou nocy, gdzie spoczywa
samotnie, smutek swj rzek w nocy przyjacielowi:
Przyjacielu, sen widziaem tej nocy. Ryczao niebo, ziemia si
odzywaa, ja w tej nocy mrokach stoj samotny. Ujrzaem czo-
wieka, twarz jego mroczna, do ptaka burzy podobny z oblicza,
skrzyda jego spie, jak szpon ora jego paznokcie. Pora si z nim
jem, on mnie pokona, zmaga si z nim jem, na grzbiet mi
wskoczy, ziemi rozdar, mnie w przepa pogry. Dotkn
mego ciaa, w paczk mnie zmieni, u ramion mych sprawi
skrzyda jak ptasie, wzrok wpi we mnie i powid w siedlisko
mroku, gdzie mieszka Irkalla, wadczyni zmarych, w dom,
z ktrego wszedszy ju si nie wyjdzie, w drog, po ktrej ju
nie masz powrotu, w dom, ktrego mieszkacy nie widz wiata,
gdzie proch jest pokarmem i glina jadem, gdzie odziani jak
ptactwo odzie skrzyde wiata nie widuj, yj w ciemnoci,
gdzie drzwi i zapory pyem pokryte. W domostwie prochu,
w ktrem by wstpi, krlw zobaczyem z koron wyzutych,
wadcw ujrzaem kopaki noszcych, tych, co w dawnych cza-
sach wadali ziemi: ci bdcym na obraz Anu i Ellila miso
pieczone i wod przynosz, piecze im podaj, chodn wod
lej z bukaka. W domostwie prochu, w ktrem by wstpi,
kapan przebywa i starszy, i modszy, zaklinacz oraz optany
i ten, ktry z witego naczynia oceanem zwanego bogw na-
maszcza. Mieszka tam Etana, co w niebo lata, mieszka te
Sumukan, bg niw i trzody, mieszka Ereszkigal, ziemi wad-
czyni. Przed ni klczy Beletceri, pisarka ziemi, losu trzyma
tablic i w gos jej czyta. Twarz podniosa i mnie zobaczya:
Ju mier tu przywioda tego czowieka.
Tutaj si ocknem, jakoby czowiek, z ktrego krew usza,
ktry si bka w bezludnym sitowiu, jak ten, ktrego do sdu
siepacz pojmawszy prowadzi, tak i serce jego z trwogi koace.
Otwar usta Gilgamesz i rzecze:
Mj przyjacielu, ktrego tak kocham! Enkidu, umiowany mj
przyjacielu, ktry ze mn wszystkie trudy przeszed! Wspomnij
wszystkie nasze wsplne wyprawy! Przyjacielu mj! Ujrzae
sen nieodwrotny.
W dzie, gdy sen w przyni, czas si wypeni. Zleg chorob zoony
Enkidu.
Rzek Enkidu do Gilgamesza:
Ciao me wysokie jak mur skruszone, posta moja krzepka le-
ga jak trzcina, wydarty jestem jak wodorol i na brzuch rzucony.
Oto choroby duch si w me ciao jak w szat przyodzia. Sen
ciki jak sie mnie oplata. Oczy wytrzeszczone a nic nie widz,
uszy me otwarte a nic nie sysz, w usta chcce mwi jakby
achman wepchnito. Chwycia mnie za rce sabo, zmczenie
siado na moich kolanach. Nie masz nade mn boga i duch
mierci przyleg do mojego ciaa jak szata. Ju nic nie mog
odpowiedzie temu, kto mnie woa, kto pyta o mnie.
Ley jeden dzie i drugi Enkidu w ou, ley trzeci dzie
i czwarty Enkidu w ou, pity, szsty i sidmy dzie, smy,
dziewity i dziesity ciao Enkidu bole poera. Jedenasty
i dwunasty dzie ley na swym ou Enkidu.
Gilgamesza przywoa i rzecze:
Przyjacielu mj, bg wielki mnie przekl. Kiedymy w Uruku
z sob mwili, baem si bitwy, i w bj nie chciaem. Przyja-
cielu mj! Kto w bitwie padnie, szczliwy! Ja si baem mierci.
Umieram z hab.
Siad Gilgamesz paka nad Enkidu. Po licu Gilgamesza zy
popyny.
TABLICA SMA
ZALEDWIE WITU co nieco w rozbrzasku, otwar usta Gilgamesz
i rzecze:
Enkidu, przyjacielu mj, twoja matka gazela i twj ojciec,
dziki osio, ciebie zrodzili! Stwory, ktrych znakiem ogon, ciebie
choway, bydo stepowe i dzikie pastwiska. Przejcia Enkidu
w boru cedrowym niech dniem i noc wci pacz po tobie.
Paczcie, starsi warownego Uruku, i palec niech pacze, co bo-
gosawi nas odchodzcych! Paczcie wy, zbocza wyniose gr
i wzgrz lasem porosych, na ktremy si wdzierali pospou!
Niech pola po tobie pacz jak macierz! Pacz, cyprysw i cedrw
ywico, przez ktre mymy zbliali si, gniewni! Paczcie, hieny
i niedwiedzie, rysie, tygrysy, kozioroce i lamparty, lwy i ba-
woy, jelenie i sarny, dzikie bydo i zwierzu stepowy! Pacz,
rwca rzeko Ulai, ktrej brzegi deptalimy, pacz, wiata rzeko
Purattu, z ktrej wod dla bukakw czerpalimy! Paczcie,
mowie warownego Uruku i niewiasty, wy, cocie widziay,
jakomy ubili bykoaka! Niech pacze kapan, co miastu Eredu
imi twe wieci, niech pacze mdrzec, ktry lejc wod przed
Ea imi twe wygosi! Niech pacze, kto jczmie w usta twe
woy, niech pacze, kto olej da ci pod stopy, niech pacze, kto
napitek chmielny w usta twe wprowadzi! Niech ta nierzdnica
pacze, ktra ci olejkiem zacnym macia! Niech pacze, kto
wstpi w lubne domostwo, kto przez rady twe mdre on po-
zyska! Bracia niech po tobie pacz jak siostry i w rozpaczy
rw wosy nad tob! Ja tak bd po tobie, Enkidu, paka, jak
w obozowisku twoi matka i ojciec. Suchajcie, mowie, su-
chajcie mnie, warownego Uruku starsi, suchajcie! Pacz po
Enkidu, swym przyjacielu, jak paczka po nim aobnie zawodz.
Topr z boku mego, wsparcie mej rki, miecz z pasa mojego,
tarcz sprzede mnie, paszcz mj odwitny, z ldwi mych
przepask porwawszy wzi mi zy bg Bibbu! Przyjacielu mj,
modszy braciszku, gocze osw grskich, lampartw stepu!
Enkidu, mj modszy braciszku, gocze osw grskich,Slampartw
puszczy, z ktrym wszystko zwycialimy, w gry wkraczalimy, razem
jwszy bykoaka ubilimy, w lesie cedrw mocarnego Humbab
zgubilimy! Jaki to znw sen ciebie ogarn? Ociemniae, mwi, ty nie
syszysz.
Tkn serca Gilgamesz. Serce nie bije.
Zakry mu oblicze, jak oblubienicy, przyjacielowi swemu. Jak
orze nad zwokami kry. Jak lew, ktremu lwita w pa wpa-
dy, tam i sam si miota. Wos swj jak zgrzebem rwie i mierzwi.
Najlepsze odzienie zdar z siebie Gilgamesz, jak nieczyst
szmat precz cisn.
Zaledwie witu co nieco w rozbrzasku, rozkaza Gilgamesz po
kraju gosi:
Kowal! miedziarz! klejnotnik i snycerz! Uczyni mi druha,
wizerunek jego wyrzebi!
Sporzdzi Gilgamesz posg Enkidu, przyjaciela w nim ukaza
wzrost i oblicze. Podstawa z gazu, wosy z lapis lazuli, twarz
z alabastru, pier jego ze zota, skra ze zota i szaty ze zota.
Wyszuka kamieni moc drogocennych, alabastru nie skpi,
zota nie szczdzi. Szaty kaza ku dla przyjaciela, bro i odzie
wykuli mistrzowie. Paszcz jego way trzydzieci min zota,
przepaska way trzydzieci min zota, kopak way trzydzieci
min zota. Miecz jego way trzydzieci min zota, w trzydzieci
min zota pochwa okuta, wyrobiona caa z lapis lazuli na grubo
dwch palcw, z pasa wiszcy topr way trzydzieci min zota,
pas na biodrach trzydzieci min zota.
Siad Gilgamesz paka nad Enkidu.
Oto ja, Gilgamesz, twj brat najbliszy, ciao twe na wielkim
ou zoyem, pokadem ciebie na ou poczesnym, w mieszka-
nie spokojne ci wprowadziem, w domostwo bdce z lewej
strony. Wadcy ziemi stopy twe caowali. Kazaem ci paka
ludziom z warownego Uniku, kazaem nad tob szlocha ao-
nie, na niewiasty wesoe ten trud woyem, sam szaty zgrzebne
po tobie oblokem, lwi skr przywdziaem, w puszcz pobiegn!
Zaledwie witu co nieco w rozbrzasku, rozwiza Gilgamesz
swych szat przewizki, z drzewa elammaku st wielki wynis.
Naczynie z krwawnika napeni miodem, w dzban z lapis lazuli
nala oleju, st nimi ozdobi, socu ukaza, przed oczy Sza
masza kad je w ofierze. W onie swoim bole poczu Gilga
mesz, na murach stan, nad rzek Purattu. Bogu soca ukaza
Gilgamesz obraz towarzysza swego na tej ziemi rozlegej, ktrego straci z
rozkazu Szamasza. Niech przyjmie ofiar, niech si z niej cieszy! Niech
idzie sam Szamasz u jego boku! Ukaza Szamaszowi obraz towarzysza
swego na ziemi rozlegej, ktrego lica z alabastru.Ukaza bogu soca obraz
towarzysza swego na ziemi rozlegej, ktrego ciao i szaty ze zota. Ukaza
bogu soca obraz towarzysza swego na ziemi rozlegej, ktrego wosy z
lapis lazuli. Niech przyjmie ofiar, niech si z niej cieszy, niech idzie sam
Szamasz u jego boku!
Naczynie z krwawnika napeni miodem. W dzban z lapis
lazuli nala oleju.
Czy i ja nie umr, czy nie bd jak Enkidu? W onie mym
rozpacz si zalga. Jake mi to zmilcze? Jak spokj znale?
Trwog przed mierci poczuem, Szamaszu! Racz mnie, jak
dotd, wrd ywych zachowa!
Z nieba odpowiada Szamasz soneczny:
Daem tobie, Gilgameszu, wadz krlewsk, ona ci sdzona,
nie ycie wieczne. Nie bd smutny w sercu ani przybity!
Imi swe utwierdzisz po wszystkie czasy, imi swe zostawisz,
cho y nie bdziesz! Zmary bdziesz sdzi wrd Anun
nakich.
Usysza Gilgamesz sowa Szamasza. Stworzy w sercu obraz
rzeki pyncej.
Po dniach i po nocach paka Gilgamesz. Do grobu Enkidu
skada nie kaza. Czy na gos jego nie wstanie przyjaciel? Sze
dni przeszo, siedem nocy mino, w nosie Enkidu si czerwie
zalgy.
W dzie sidmy kaza go pochowa.
Zaledwie witu co nieco w rozbrzasku, drzwi rozwar Gilga-
mesz, zgotowa ofiar, z drzewa elammaku st wielki wynis,
naczynie z krwawnika napeni miodem, w dzban z lapis lazuli nala oleju,
st nimi ozdobi, socu ukaza.
Otwar usta i rzecze Gilgamesz:
Wic i ja umr, i bd jak Enkidu? W onie mym rozpacz si
zalega. Jake mi to zmilcze? Jak spokj znale? Trwog przed
mierci poczuem, bogowie! Raczcie mnie, jak dotd, w y-
wych zachowa!
Na ofiar jego wejrz bogowie. Otwar usta Ellil, wieci Gil-
gameszowi:
Z dawna, Gilgameszu, taki los ludzki! Rolnik ziemi orze,
niwo z niej zbiera, owca i pasterz zwierzta dobywa, skry ich
przywdziewa, misa poywa. Ty chcesz, Gilgameszu, czego nie
byo od czasw, jak wiatr mj wody popdza.
Zasmuci si Szamasz, przed nim si zjawi, w te sowa si
ozwa do Gilgamesza:
Gilgameszu! Na co ty si porywasz? ycia, co go szukasz, ni-
gdy nie znajdziesz!
Do Szamasza wietnego rzecze Gilgamesz:
Skoro ju tyle po wiecie chadzaem, czy dla mnie tak wiele
w ziemi spokoju? Wszystkie lata dotychczas przespaem, niech
jednak oczy me widz soce, niech si socem nasyc! Pusta
jest ciemno, jeli si raz wiato znalazo! Czy martwy moe
blask soca zobaczy?
TABLICA DZIEWITA
PO PRZYJACIELU SWYM, po Enkidu pacze gorzko Gilgamesz, biey w
pustyni.
Czy i ja nie umr, czy nie bd jak Enkidu? Jake mi to zmil-
cze, jak spokj znale? W onie mym rozpacz si zjawia,
mierci si przelkem, uchodz w stepy. Wybraem si w drog,
w kraj, kdy wada Utnapiszti, co ycia dostpi, syn krla
Ubartutu, biegn w popiechu. Dotarem noc do grskich
przeczy, lwy ujrzaem i strach mnie oblecia. Gow uniosem,
do Sina si modl, boga ksiyca o ask upraszam, ku wielkim
bogom l modlitwy: raczcie mnie, jak dotd, w ywych zacho-
wa!
Leg spa i wtem zbudzony ze snu patrzy: lwy swawol,
w blasku Sina yciem si ciesz. Od razu topr bojowy podwig-
n, miecz wyrwa zza pasa, na lwy si rzuci, wpad midzy
drapiecw jak prdka strzaa, rozpdza je, rba, siek i umier-
ca. W gniewie ksiycowi wszystkie lwy jego zabi.
Odrzuci swj topr. W do duto chwyci. Na skale wyci
imiona walecznych, napisa pierwszego imi Gilgamesz, napisa
drugiego imi Enkidu.
Podj topr swj bojowy. W pasie powiesi. Do Szamasza sonecznego
rzecze Gilgamesz:
Czyby towarzysza w walce da mi, Szamaszu? Zdao mi si,
jakby Enkidu walczy u mojego boku i lwy umierca!
Ze syszenia zna imi gr Maszu. Jak podszed do nich, do
gr, strzegcych wschodu i zachodu soca dzie w dzie, szczy-
tem sigajcych litego nieba, piersi pogronych w gb wiata
zmarych, ktrych gr wrt strzeg ludzie skorpiony, ich widok
miertelny, ich strach bysk grony, ich blask okropny, a gry
przewraca, przy wschodzie i zachodzie strzegcych soca: jak
tylko ujrza je Gilgamesz, twarz zakry ze strachu, z trwogi
twarz zmierzcha. Znw nabra miaoci, do nich podchodzi.
M skorpion krzykn do swojej maonki:
Ten, co si tu zblia, spjrz! jego ciao jest z ciaa bogw.
Do ma skorpiona rzecze maonka:
W dwch trzecich jest bogiem, w jednej czowiekiem.
M skorpion zakrzykn na Gilgamesza, do bogw potomka
rzek takie sowo:
Dlaczego w drog wyszede dalek, po jakiej drodze do mnie
dotare, jak drog trudn si przeprawie? Chciabym pozna
cel twego przybycia, pragn wiedzie, gdzie cel twj ley, dokd
si wybierasz, chciabym usysze.
Rzecze do Gilgamesz, do ma skorpiona:
Mj przyjaciel i braciszek modszy, goca osw grskich,
lampartw stepu, Enkidu, mj modszy braciszek, goca osw
grskich, lampartw puszczy, z ktrym wszystko zwycialimy,
w gry wkraczalimy, razem jwszy bykoaka ubilimy, w lesie
cedrw mocarnego Humbab zgubilimy, przyjaciel, ktrego tak
miowaem, z ktrym wszystkie trudy razem przeszedem: los
go dopad czowiekowi sdzony! W los ludzki odszed! Po
dniach i po nocach nad nim pakaem, do grobu skada go nie
kazaem: czy na gos mj nie wstanie przyjaciel? Sze dni
przeszo, siedem nocy mino, a si w nosie jego czerwie za-
lgy. Zlkem si zgonu, nie masz dla mnie ywota, jakoby roz-
bjnik stepy przebiegam, sprawa mego przyjaciela na mnie spo-
czywa. Po drodze dalekiej stepy przemierzam, sprawa mego
przyjaciela, Enkidu, wci mnie przygniata, po drogach dale-
kich w stepie si bkam! Jake mi to zmilcze, jak spokj zna-
le? Ukochany przyjaciel mj sta si ziemi, Enkidu, przyjaciel
miy, w ziemi si zmieni! Czy i ja nie umr, czy te nie legn,
aebym po wieki wiekw ju nie wsta? Oto si spotkaem z tob, mu
skorpionie. Obym nie zobaczy mierci, ktrej si lkam!
Do ojca mego, Utnapiszti, biegn w popiechu, ktry przey,
w zgromadzenie bogw by wstpi, wrd nich ycia dostpi.
Jego chc o ycie i mier zapyta!
Otwar usta m skorpion i rzecziecie, w Gilgameszowi:
Nigdy, Gilgameszu, nie byo drogi, przejciem grskim nikt
jeszcze nie przeszed. Na dwanacie wiorst w gb si cignie,
mrok tam jest gboki, wiata nie wida. O wschodzie soca
wrota si odmyka, po wzejciu wrota si zamyka, o zachodzie
soca znw si wrota odmyka, po zachodzie wrota si zamyka.
Tamtdy wiod bogowie Szamasza, ktry blaskiem swym spieka, co tylko
yje. Jake ty si przedostaniesz tym przejciem? Wejdziesz w nie i ju
stamtd nie wyjdziesz.
Rzecze do Gilgamesz, do ma skorpiona:
W smutku mych wntrznoci, w rozpaczy serca, w upa czy
chd, w ciemnoci i w mroku, w paczu i wzdychaniu pjd,
aebym przeszed! Teraz otwrz mi te wrota z gr.
Rozwar usta m skorpion i tak rzecze, tak wieci Gilgame-
szowi:
Ruszaj, Gilgameszu, drog nieatw, oby zdoa przej gry
Maszu! Oby lasy i gry pokona i szczliwie z nich przyszed
z powrotem! Niech ci grskie wrota bd otwarte.
Usyszawszy te sowa Gilgamesz wedle sw ma skorpiona
postpi, na drodze Szamasza postawi stopy.
Jedn wiorst uszed, mrok gboki, wiata nie wida, nic
przed sob i za sob dojrze nie moe. Drug wiorst uszed,
mrok gboki, wiata nie wida, nic przed sob i za sob dojrze
nie moe. Trzeci wiorst uszed, wstecz si spojrza i blask go
porazi. Soneczny Szamasz na spoczynek wraca, iby gow
zoy na onie Ningal i noc spdzi z Aj oblubienic, w przej-
ciu otar si o niego, ledwie nie spali.
Zakry oczy swe Gilgamesz. Omal nie olep. Znowu nabra
miaoci Gilgamesz, rozwar usta i oczy otworzy, w przejciu
do Szamasza tak si odezwa:
Wysuchaj mnie, soce! Suchaj, Szamaszu! Chc ci co po-
wiedzie, sko ku mnie ucho! Wybraem si w drog, w kraj,
gdzie przebywa Utnapiszti, co ycia dostpi. Jego chc o ycie
i mier zapyta. A teraz, Szamaszu, ktrdy droga do Utna-
piszti? Jakie jej znaki? Daj mi je, daje mi znaki tej drogi! Jeli
mona, przepyn przez morze, jeli nie mona, przebiegn po
stepie!
Szamasz mu wietny odpowiedzia:
Przejciem grskim nikt jeszcze nie przeszed. Gilgameszu!
Na co ty si porywasz? ycia, co go szukasz, nigdy nie znaj-
dziesz!
Do Szamasza wietnego rzecze Gilgamesz:
Skoro ju tyle po wiecie uszedem, czy mam usn, gow
ziemi przysypa? Niechaj oczy me wprost w soce patrz, a
si nie nasyc, a nie olepn! Czy martwy moe blask soca
zobaczy? Teraz mw: gdzie droga do Utnapiszti?
Odpowiedzia mu Szamasz soneczny:
Nad bezludnym morzem mieszka Siduri, szafarka boska. J
spytaj o drog.
Odszed wietny Szamasz. Gilgamesz zosta. Znw miaoci
nabra i dalej ruszy.
Czwart wiorst uszed, mrok gboki, wiata nie wida, nic
przed sob i za sob dojrze nie moe. Pit wiorst uszed,
mrok gboki, wiata nie wida, nic przed sob i za sob dojrze
nie moe. Szst wiorst uszed, mrok gboki, wiata nie wi-
da, nic przed sob i za sob dojrze nie moe. Sidm wiorst
uszed, mrok gboki, wiata nie wida, nic przed sob i za sob
dojrze nie moe. sm wiorst uszed, krzyk wielki wyda,
mrok cigle gboki, wiata nie wida, nic przed sob i za sob
dojrze nie moe. Dziewit wiorst uszed, wiatr poczu p-
nocny, tchnienie wiatru chodne twarz mu owiao, mrok gboki,
wiata nie wida, nic przed sob i za sob dojrze nie moe.
Dziesit wiorst uszed, wyjcie ju blisko, szed t wiorst
jakoby wiorst dziesi. Uszed jedenast, ju jakby przedwit.
Uszed dwunast i stao si jasno.
Ujrza sad kamienny. Ruszy przed siebie.
Tu krwawnik ronie wydajc owoce, cay w gronach bujnych,
wdziczny z wygldu. Lapis lazuli swe licie rozpostar, te owocem
obrodzi, pikny z wygldu. Tam jakby cedr pyszny wznis si wysoko, na
gaziach jego ronie hematyt. Szmaragd si pleni jak morski wodorost, jak
cier i oset rozkrzewi si agat, chleb witojaski ma pery w strkach. W
sadzie kamiennym wszelakie klejnoty owoce wydaj, pieni si, rosn jak
trawy w stepie, jak na brzegu morskim sitowie, tak bujnie dojrzae wisz z
gazek.
Przez kamienny sad przechodzc Gilgamesz oczy podnis
i dziw ten oglda.
TABLICA DZIESITA
SZAFARKA BOSKA, Siduri, yje nad morzem bezludnym, na wy-
brzeu mieszka, bogw orzewia. Uczyniono jej dzban dla
chmielu, uczyniono zot czasz dla sodu. W zason spowita
siedzi na brzegu.
Gilgamesz podchodzi do jej siedziby, w skry odziany i straszny z
wygldu, w ciele swoim ciao bogw majcy, w onie rozpacz nioscy,
takiemu, co w dalek drog odszed, z lica podobny.
Szafarka z dala go ujrzawszy rzecze sercu swemu, pomylawszy,
sama tak do siebie rozwaa:
Pewnie to zbj, gwaciciel kobiet! We wciekoci swojej do-
kde zmierza?
Widzc go szafarka wrota zawara, drzwi zamkna, zasuw
zapara. Lecz on, Gilgamesz, mia ucho na oskot. Podbrdek
swj podnis i wpar w drzwi stop. Do szafarki Siduri rzecze
Gilgamesz:
Co ujrzaa, szafarko, e od razu wrota zawierasz, drzwi zamykasz, zasuw
zapierasz? Bo w drzwi uderz i strzaskam zasuw! Nie ka mi si ima
mego topora, nie trzymaj mnie pod drzwiami w polu, otwrz zaraz bram i
daj si ujrze!
Krzykna Siduri do Gilgamesza, do potomka bogw sowo
wyrzeka:
Dlaczego w drog wyszede dalek, po jakiej drodze do mnie
dotare, jak drog trudn si przeprawie? Chciaabym pozna
cel twego przybycia, dokd si wybierasz, chciaabym wiedzie.
Rzecze do niej Gilgamesz, do szafarki Siduri:
Jam jest Gilgamesz, ktry ubi boru stranika, w lesie cedrw
mocarnego Humbab zgubi, bykoaka umierci, co z nieba
zstpi, i lwy pobi ksiycowi w grskich przeczach!
Rzecze do Siduri, do Gilgamesza:
Skoro ty Gilgamesz, ktry ubi boru stranika, w lesie ce-
drw mocarnego Humbab zgubi, bykoaka umierci, co z nie-
ba zstpi, i lwy pobi ksiycowi w grskich przeczach: czemu
twoje lica wpady, twarz w d przygita, serce smutne, oblicze
skonane? Czemu w onie twoim rozpacz i takiemu, co w dalek
drog odszed, z twarzy podobny, skwar i mrz czoo twoje
spieky i za podem wiatru bieysz po stepie?
Do Siduri, do szafarki rzecze Gilgamesz:
Jake mi lic nie mie wpadych, twarzy przygitej, serca smut-
nego, skonanego oblicza? Jak rozpaczy nie mie w onie, jak ta-
kiemu, co w dalek drog odszed, nie by podobnym, jak czoa
skwarem i mrozem spiekego nie mie, jak za podem wiatru nie
biec po stepie? Mj przyjaciel i braciszek modszy, goca osw
grskich, lampartw stepu, Enkidu, ktrego tak miowaem,
z ktrym wszystkie trudy razem przeszedem: los go dopad
czowiekowi sdzony! W los ludzki odszed! Sze dni przeszo,
siedem nocy mino, a si w nosie jego czerwie zalgy. Jake
mi to zmilcze, jak spokj znale? Ukochany przyjaciel mj
sta si ziemi, Enkidu, przyjaciel miy, w ziemi si zmieni!
Czy i ja nie umr, czy te nie legn, aebym po wieki wiekw
ju nie wsta? Oto si spotkaem z tob, szafarko. Obym nie
zobaczy mierci, ktrej si lkam!
Rzecze do szafarka, do Gilgamesza:
Gilgameszu! Na co ty si porywasz? ycia, co go szukasz,
nigdy nie znajdziesz! Kiedy bogowie stwarzali czowieka, mier
przeznaczyli czowiekowi, ycie zachowali we wasnym rku. Ty,
Gilgameszu, napeniaj odek, dniem i noc oby wci by wes,
codziennie sprawiaj sobie wito, dnie i noce spdzaj na
grach i plsach! Niech jasne bd twoje szaty, wosy czyste,
obmywaj si wod, patrz, jak dzieci twej rki si trzyma, kobiec spraw
czy z chtn niewiast: tylko takie s sprawy czowieka!
Do Siduri, do szafarki rzecze Gilgamesz:
Mw teraz, szafarko, ktrdy droga do Utnapiszti? Jakie jej
znaki? Daj mi je, daje mi znaki tej drogi! Jeli mona, przepy-
n przez morze, jeli nie mona, przebiegn po stepie!
Rzecze do szafarka, do Gilgamesza:
Nigdy przeprawy, Gilgameszu, tdy nie byo, od zarania cza-
sw nikt z tu przybyych przez morze nie mg si przedosta.
Kto przez morze si przeprawia, to wietny Szamasz: prcz Sza-
masza kt temu podoa? Trudna to przeprawa, droga nieatwa,
woda mierci tam drog zagradza. Choby jako, Gilgameszu,
morze przepyn, c poczniesz, stanwszy u wd mierci?
Jest u dalekiego Utnapiszti, Gilgameszu, Urszanabi przewonik,
ma ci on wiosa kamienne, w lesie owi zwyk gada Urnu. Jego
wic poszukaj i z nim si zobacz! Jeli bdzie mona, wraz z nim si
przepraw, jeli nie mona, tedy ruszaj z powrotem.
Usyszawszy te sowa Gilgamesz porwa topr swj bojowy
i miecz wydosta. Wrd drzew si przemkn, w las wbieg i jak
strzaa prdka wlecia w sam rodek. W zaciekoci swej wiosa
kamienne potuk, gada Urnu chronicego eglarzy w lesie do-
pad i zabi.
Gdy z gorczki ochon Gilgamesz, umierzya mu si w piersi
wcieko, rzek sobie w sercu:
odzi nie znalazem!
Powcign Gilgamesz swoj zacieko, z lasu wyszed nad
rzek, co wiat okra.
Urszanabi bysk miecza zobaczy i topr posysza. W odzi
przypyn. d pchn do brzegu. Stan przed nim Gilga-
mesz. Oczy jego patrz na przewonika.
Rzek do Urszanabi, do Gilgamesza:
Kim jeste? Powiedz mi swe imi! Jam jest Urszanabi, dale-
kiego Utnapiszti przewonik!
Do Urszanabi przewonika rzecze Gilgamesz:
Jam jest Gilgamesz, takie moje imi, przybyem z Uruku,
z domostwa Anu, przez gry szedem po drodze dalekiej od
wschodu soca.
Rzek do Urszanabi, do Gilgamesza:
Czemu lica twoje wpady, twarz w d przygita, serce smutne, oblicze
skonane? Czemu w onie twoim rozpacz i takiemu, co w dalek drog
odszed, z twarzy podobny, skwar i mrz czoo twoje spieky i za podem
wiatru bieysz po stepie?
Do przewonika Urszanabi rzecze Gilgamesz:
Jake mi lic nie mie wpadych, twarzy przygitej, jak takiemu, co w
dalek drog odszed, nie by podobnym? Mj przyjaciel i braciszek
modszy, goca osw grskich, lampartw stepu, Enkidu, z ktrym
wszystko zwycialimy, w gry wkraczalimy, razem jwszy bykoaka
ubilimy, lwy w przeczach grskich ksiycowi pobilimy, w lesie
cedrw mocarnego Hum-
bab zgubilimy, Enkidu, ktrego tak miowaem: los go dopad
czowiekowi sdzony! W los ludzki odszed! Po dniach i po no-
cach nad nim pakaem, do grobu skada go nie kazaem: czy
na gos mj nie wstanie przyjaciel? Sze dni przeszo, siedem
nocy mino, a si w nosie jego czerwie zalgy. Sprawa mego
przyjaciela na mnie spoczywa. Jake mi to zmilcze, jak spokj
znale? Do ojca mego, Utnapiszti, biegn w popiechu, ktry
przey, w zgromadzenie bogw by wstpi, wrd nich ycia
dostpi. Jego chc o ycie i mier zapyta!
I tak przemwi do Gilgamesz:
Teraz, Urszanabi, ktrdy droga do Utnapiszti? Jakie jej
znaki? Daj mi je, daje mi znaki tej drogi! Jeli mona, przepy-
n przez morze, jeli nie mona, przebiegn po stepie!
Urszanabi rzecze do Gilgamesza:
Sam sobie, Gilgameszu, drog odcie!
Do przewonika Urszanabi rzecze Gilgamesz:
Urszanabi, czego si na mnie sierdzisz? Sam przepywasz mo-
rze we dnie i w nocy, w kadej porze si przez nie przeprawiasz!
Urszanabi rzecze do Gilgamesza:
Wiosa kamienne potuke, gada Urnu dopade, wiosa ka-
mienne rozbite, gada ju nie masz. Dwignij, Gilgameszu, topr
bojowy, w las si zapu i erdzi natnij, sto dwadziecia erdzi,
kada niechaj mierzy pi prtw. Smo nasy, przytwierd im
opatki i tutaj przynie.
Usyszawszy te sowa Gilgamesz w doni topr bojowy po
dwign, miecz swj wydoby, w las si zapuci i erdzi nar
ba, sto dwadziecia erdzi, kadej pi prtw. Smo powlk,
opatki przytwierdzi, jemu przydwiga.
Wsiedli do odzi Gilgamesz i Urszanabi. d na wod ze-
pchnli i popynli.
W trzy dni przebyli drog miesica i dni pitnastu. I wpyn
Urszanabi na wody mierci.
Rzek do niego Urszanabi, do Gilgamesza:
Odstp teraz, Gilgameszu, i we erd w rk. Kad erdzi,
nim nasiknie, raz d popychaj. Bacz, by wody mierci rk
nie dotkn.
Drug, trzeci i czwart erd we, Gilgameszu! Pit, szst
i sidm erd we, Gilgameszu! sm, dziewit i dziesit erd we,
Gilgameszu! Jedenast i dwunast erd we, Gilgameszu!
Po dwakro szedziesiciu ju Gilgameszowi erdzi nie stao.
Z ldwi swoich przepask rozwiza, szaty swoje zerwa Gil
gamesz, w doniach jako agiel je podnis.
Z daleka zobaczy ich Utnapiszti.
Pomylawszy sercu swojemu rzecze i tak sam do siebie rozwaa:
Dlaczego w odzi wiosa kamienne rozbite i nie ten w niej py-
nie, czyja to d? Nie z moich ludzi ten, ktry si zblia. Spo-
gldam na z prawa, spogldam z lewa, patrz na niego i pozna
nie mog, patrz na niego i poj nie mog, patrz na niego i nie
wiem, kim jest. Czego serce jego da ode mnie?
Przybili do brzegu.
Utnapiszti rzecze do Gilgamesza:
Kim jeste? Powiedz mi swe imi.
Otwar usta Gilgamesz i rzecze, dalekiemu Utnapiszti odrzek
Gilgamesz:
Jam jest Gilgamesz, takie moje imi, przybyem z Uruku,
z domostwa Anu.
Rzek do Utnapiszti, do Gilgamesza:
Czemu lica twoje wpady, twarz w d przygita, serce smutne,
oblicze skonane? Czemu w onie twoim rozpacz i takiemu, co
w dalek drog odszed, z twarzy podobny, skwar i mrz czoo
twoje spieky i za podem wiatru a tu przybye?
Dalekiemu Utnapiszti rzecze Gilgamesz:
Jake mi lic nie mie wpadych, twarzy przygitej, serca smut-
nego, skonanego oblicza? Jak rozpaczy nie mie w onie, jak ta-
kiemu, co w dalek drog odszed, nie by podobnym, jak czoa
skwarem i mrozem spiekego nie mie, jak za podem wiatru nie
biec a tutaj ? Mj przyjaciel i braciszek modszy, goca osw
grskich, lampartw stepu, Enkidu, mj modszy braciszek,
goca osw grskich, lampartw puszczy, z ktrym wszystko
zwycialimy, w gry wkraczalimy, warowny grd zdobylimy,
razem jwszy bykoaka ubilimy, w lesie cedrw mocarnego
Humbab zgubilimy, lwy w przeczach grskich ksiycowi
pobilimy, przyjaciel, ktrego tak miowaem, z ktrym wszy-
stkie trudy dzieliem, Enkidu, przyjaciel ukochany, z ktrym
wszystkie trudy razem przeszedem: los go dopad czowiekowi
sdzony! W los ludzki odszed! Po dniach i po nocach nad nim
pakaem, do grobu skada go nie kazaem: czy na gos mj nie
wstanie przyjaciel? Sze dni przeszo, siedem nocy mino,
a si w nosie jego czerwie zalgy. Przerazia mnie twarz mego
druha, zlkem si zgonu, nie masz dla mnie ywota, jakoby
rozbjnik stepy przebiegam, sprawa mego przyjaciela na mnie
spoczywa. Po drodze dalekiej stepy przemierzam, sprawa mego
przyjaciela, Enkidu, wci mnie przygniata, po drogach dale-
kich w stepie si bkam! Jake mi to zmilcze, jak spokj zna-
le? Ukochany przyjaciel mj sta si ziemi, Enkidu, przy-
jaciel miy, w ziemi si zmieni! Czy i ja nie umr, czy te nie
legn, aebym po wieki wiekw ju nie wsta?
Dalekiemu Utnapiszti prawi Gilgamesz:
Iby doj do ciebie, daleki Utnapiszti, iby ci ujrze, o kt-
rym wie kry, bdziem dugo, wszystkie kraje przeszedem,
trudne gry pokonaem, przez morza wszelakie si przeprawi-
em, nie syciem snem sodkim oblicza, drczyem si czuwa-
niem, ciao swe smutkiem napeniaem. Jeszczem do szafarki
boskiej nie dotar, ju odzienie zdarem. Zabijaem niedwiedzie,
hieny, lwy, lamparty i tygrysy, jelenie i sarny, dzikie bydo
i zwierzyn stepow, jadem ich miso, ciao swe skr ich okry-
waem, na mj widok drzwi zapara szafarka. Smo i dziegciem
erdzie pomazaem, na odzi pynwszy wody nie tknem, do
ciebie przybyem, Utnapiszti, ibym ci o ycie i mier zapyta.
Rzek do Utnapiszti, do Gilgamesza:
Peen rozpaczy jeste, Gilgameszu, w ciele uczyniony boskim
i ludzkim. Jakim ci stworzyli ojciec z matk, taki twj los i twoja sabo.
Czy ci w zgromadzeniu bogw krzeso wzniesiono?
Czy skadano tobie ofiary z masa?
Dalej mwic z Gilgameszem tak rzek do niego, tak wieci
jemu Utnapiszti:
Czowieka sroga mier nie szczdzi. Czy na zawsze domy
wznosimy? Czy na zawsze piecz odciskamy? Czy na zawsze
bracia dziel dziedzictwo? Gzy na zawsze nienawici w ludziach
i czy rzeka na zawsze przybiera? Waka skr zdziera, nim
w soce spojrzy. Twarzy, co w twarz soca zdolna patrze, od
zarania czasw nigdy nie byo. picy i zmary s jeden jak drugi: zali
mierci obrazu nie krel? Czy czek sam rzdzi? Gdy mier go pozdrowi,
Anunnaki si gromadz, wielcy bogowie, i Mammetu, wadczyni narodzin,
co stworzya losy, z nimi pospou jego los przesdza. Oni przeznaczyli i
mier, i ycie, ale wiedzie dnia mierci nie dali.
TABLICA JEDENASTA
DALEKIEMU UTNAPISZTI rzecze Gilgamesz:
Patrz na ciebie, Utnapiszti: miara twa nie inna, jeste taki
jak ja, w sobie te wcale si nie rnisz, jeste taki jak ja! Serce
me gotowe choby bitw ci wyda, wylegujesz si tylko na
grzbiecie, jednak si nie wznosi rami moje na ciebie. Powiedze mi, jako
ty przey, w bogw zgromadzenie wstpi, ycia dostpi?
Rzek do Utnapiszti, do Gilgamesza:
Wyjawi ci, Gilgameszu, sowo zakryte i powiem ci tajemnic
bogw.
Miasto Szuruppak, grd tobie znajomy, na brzegu Purattu
pooony, to stare miasto, blisko tam do bogw. Ludzie si wtedy mnoyli
po wiecie, wiat jak dziki byk rycza, wielki bg si obudzi. Ellil usysza
i rzecze do bogw:
Przez ludzi czyniona wrzawa nieznona, od krzyku ich ju
spa nie mona!
Zawimy im ona, niech si nie mno! Zetnijmy raz fig
tego plemienia, niech zielenizny im w brzuchu nie stanie! Z gry
niechaj Addu swj deszcz zatrzyma, z dou niechaj yzna po-
wd zostanie w rdach. Niech przyjdzie wicher i pola obnay,
niech si chmury trzymaj z daleka, niech ziemia nie rodzi,
niech pier odwrci precz od Nisaby, co zboem podna! Ze-
lijmy na nich prcz tego boleci, zawroty gowy i dreszcze z gorczk,
niechaj wrzask ich zaraza uciszy!
Pierwszy rok przyszed i z gry Addu swj deszcz zatrzyma,
z dou yzna powd zostaa w rdach. Ziemia przestaa ro-
dzi, odwrcia sw pier od Nisaby, pola za jedn noc zbielay,
rwnina rodzia ziarenka soli, roliny nie rosy, zboe nie wze-
szo i gorczka ludzi zacza nka.
Drugi rok przyszed i zjedli zapasy. Trzeci rok przyszed i lu-
dzie si stali wrogami ludzi. Czwarty rok przyszed i tok si
uczyni pomidzy ludmi, przestronne domostwa byy za ciasne,
chodzili po ulicach ludzie pospni. Pity rok przyszed, crki
wej pragny do matek, lecz matki przed nimi drzwi zamy-
kay, crki sprawdzay wagi u swych matek, matki oglday
wagi swych crek. Szsty rok przyszed i z crek swych matki
gotoway posiek, jady swe dzieci. Byy zapenione do szcztu
miasta, jeden dom poera drugi dom, ludzie twarz mieli zakryt
jak duchy i wszyscy ycie wiedli z tchem zapartym.
W sidmym roku rzek Ellil:
Ludzko si nie zmniejsza, jest liczniejsza ni dotd! Ju
spa nie mona! Niech przyjdzie rankiem okrutna ulewa i nie-
chaj przez ca noc nie ustaje, niech deszcz gr signie, ich szczyty zatopi,
niech jakoby zodziej pola ograbi!
Tak te powiedziawszy z krzykiem powstali bogowie na ra-
dzie, nic si nie zlkli, serce ich pragno potop uczyni. Byli na
tej radzie ojciec ich Anu, mny Ellil, ich doradca, penomocny
u tronu Ninurta i Ennugi, wodnych robt nadzorca. Ea z ja-
snym okiem, sprawiedliwy, sodkich wd wadca, z nimi razem
przysig. Ale i askaw, do trzcinowej chatki rzecze w te
sowa:
Chatko, chatko! cianko, cianko trzcinowa! Posuchaj mnie,
chato, cianko, uwaaj! Niech m z Szuruppaku, syn Ubartutu,
dom swj rozbierze i korab zbuduje. Porzu mienie, szukaj y-
cia, czowiecze, bogactwa znienawid, dusz w ywych zachowaj!
Wprowad w korab z wszelkiej duszy nasienie, ze zwierzt pol-
nych i z ptakw niebieskich! We swoje zboe i wszelki majtek, we on,
potomstwo i wszystkich krewnych, we biegych w rzemiole. Ja pol
tobie zwierzyn stepow, wszelkie zwierzta, co tylko je traw, iby u
drzwi twoich czuway. Ten korab, ktry masz uczyni, niechaj ma
czworoktn posta, rwne niech bd szeroko i dugo, jak otcha
wypuko ma by przykryty!
Pojem i rzekem do pana Ea:
Nigdym nie czyni takiego korabia. Nakrel mi na ziemi jego
zarysy, ibym si im przyjrza a mg korab zbudowa!
Wic on mi nakreli korab na ziemi. Otwarem usta i rzekem
do Ea: Sowo twe, mj wadco, ktre do mnie przemwi, posusz-
nie przyjm i wszystko wypeni. A c miastu odpowiedzie,
ludowi i starszym?
Ea rozwar usta i rzecze, do mnie, sugi swego, prawi w te
sowa:
Ty im tak, czowiecze, odpowiesz:
Wiem, e mnie Ellil nienawidzi, przeto w miecie waszym y
ju nie bd, od ziemi Ellila stop odwrc. Spyn ja w ocean,
do Ea, mojego wadcy! A na was on zele deszcz w obfitoci,
wyda wam wodnego ptactwa i ryb kryjwki, niwo czeka was
bardzo bogate! Ktry z rana sypa soczewic, wieczorem spuci
na was ulew pszenic.
Zaledwie witu co nieco w rozbrzasku, ja wszystkich swoich
ku sobie skrzyknem. Ten przynis w ofierze owce chowane,
tamten w ofierze nis owce stepowe. Kademu mczynie prac zadaem,
rozbierali domy, drzwi zdejmowali, tajemnicy mojej nie wydawali. Dzieci
smo dwiga, silny m znosi w koszach, co trzeba. W pitym dniu kadub
korabia zoyem. P morga powierzchni, dziesi prtw mia na
wysoko, kada krawd gr po dziesi prtw. Przybiem obrcze i
wytyczywszy uczyniem w nim sze pokadw, podzieliem jak dom korab
na siedem piter, wzwy go przegrodziem na dziewi czci, od wody
kokami go uszczelniem, rudo dla wybraem i woyem na korab, co
byo trzeba. Sze kadzi smoowca w piecu rozpawiem, trzy kadzie smoy
do tego dolaem, trzy kadzie oliwy ludzie przynieli prcz kadzi oliwy,
ktr do wypieku zuyto, i dwch, ktre schowa sternik na statku.
A dla ludzi swoich byki rzezaem, dzie w dzie im owce za-
bijaem, moszczem i chmielem, oliw i winem robotnikw poiem jak wod
z rzeki. Sprawiem im wito jak w nowym roku, wonnoci szkatuk
otwarem, donie w ma kadem.
Przed zachodem soca dnia sidmego korab by gotw. Za-
czto go spycha. By bardzo ciki. Gle go kazali z gry i z dou na
wakach wesprze. W wodzie si w dwch trzecich pogry.
Woyem na korab wszystko, co miaem. Co tylko miaem,
woyem na srebra, co tylko miaem, woyem na zota, co
tylko miaem, woyem na zwierzt. Podniosem na korab ro-
dzin, krewnych, dzikie bydo i zwierzyn oraz wszelakiego sy-
nw rzemiosa. Bg Szamasz por mi przeznaczy:
Kto z rana sypa soczewic, wieczorem ulew spuci pszenic!
Ty wstp na korab! Drzwi za sob szczelnie smo posmaruj!
I czas nadszed. Deszcz z rana spad jak soczewica, wieczorem
ulewa jakby pszenica. W twarz pogody zajrzaem. Straszno byo
spojrze na twarz pogody. Wszedem na korab. Drzwi za sob
smo pomazaem. Za smolenie korabia okrtnikowi Puzuramurri
dworzec swj oddaem z caym bogactwem.
Zaledwie witu co nieco w rozbrzasku, z podstawy nieba czarna chmura
wzesza. W rodku chmury grzmi Addu, bg burzy, przed ni cign
bstwa Szullat i Manisz, nad gr i nad krajem id, zwiastuny. Eragal
wadncy wiatem podziemnym rudo wycign, co wiatem kieruje. Idzie
Ninurta i tamy rozrywa. Anunnaki pochodnie podnieli, blaskiem ich
straszliwym ziemi zaegli. Odrtwienie od Addu nieba dosigo i wiato
wszelakie w mrok przemienio.
Pka wielka ziemia jakoby garnek.
Przez dzie pierwszy poudniowa burza szaleje. Wdara si
i gry wod pokrya, powd wpada na ludzi jak bitwa, jeden
drugiego ju nie widzi i z nieba tako ich nie dojrze.
Bogowie sami zlkli si potopu, wznieli si, umknli do nieba Anu, jak
psy si skulili, pod murem przypadli. Isztar krzyczy jak w mkach porodu,
pani bogw pikny gos majca:
Oby si ten czas by w glin obrci, iem w radzie bogw z
rzecz zrzdzia! Jake ja w tej radzie z rzecz radziam, i na
zgub ludzi moich wojn wydaam? Czy po to sama tych ludzi
rodziam, aby morze napeniali jak dzieci rybie?
Bstwa z rodu Anunnakich razem z ni pacz. Pozwieszali
gowy bogowie, spokornieli, siedz w paczu, w udrce, wargi
im zaschy, cisn si ku sobie. Burza idzie sze dni, siedem
nocy, burza poudniowa ziemi rwna potopem.
Kiedy dzie sidmy si uczyni, poniechaa burza poudniowa
potopu, zmaga, co sroyy si jakoby wojska, co miotay si
jak ona rodzca. Morze si uspokoio, ucicha burza, potop
wali przesta.
Otwarem dymnik: na oblicze wiato mi pado. Na morze
spojrzaem: cisza nastaa i zaprawd caa ludzko glin si
staa. Ziemia podna bya jak dach paska. Padem na kolana,
usiadem w paczu, po obliczu moim zy popyny. Brzegu j-
em wypatrywa po krace morza: o czternacie wiorst ostrw
z wd stercza. Dobi korab mj do gry Nicir. Zatrzymaa ko-
rab gra Nicir, chwiejb jego podpara. Jeden dzie i drugi dzie
gra Nicir trzyma korab i drgn mu nie daje. Trzeci dzie
i czwarty dzie gra Nicir trzyma korab i drgn mu nie daje.
Pity dzie i szsty dzie gra Nicir trzyma korab i drgn mu
nie daje.
Kiedy dzie sidmy si uczyni, wyniosem gobia, wypuci-
em, lecie mu daem.
Odlecia gob i znowu powrci, miejsca nie znalaz, gidzie by stan,
przylecia z powrotem. Wyniosem jaskk, wypuciem, lecie jej daem.
Odleciaa jaskka i wraca znowu, miejsca nie znalaza, gdzie by stana,
przyleciaa z powrotem, nki miaa glin umazane. Wyniosem kruka,
wypuciem, lecie mu daem. A kruk odlecia, wd spadek zobaczy, nie
wrci ju, kracze, w cierwie si babrze, re i paskudzi.
Na ld zszedem ze swoj maonk, z crk i z odnikiem
mym Urszanabi. Rozpuciem wszystko na cztery wiatry.
Wic tamci z korabia tako wysiedli. W bojani bogom ofiary
oddawszy odbiegli, iby znw ziemi zaludnia nad rzek Purattu.
Jam kad ofiar. Zoyem ofiar. Na wiey grskiej spaliem kadzido,
postawiem kadzielnic siedem i siedem, wkruszyem
w ich czasze trzciny, mirtu i cedru. Bogowie dobr wo poczuli,
przyjemny zapach bogowie poczuli, jak muchy bogowie mnie
ofiar czynicego obiegli. Jak si boska macierz Mah zjawia,
pani Isztar, w doni swj naszyjnik wzniosa, muchy niebieskie,
ktry na jej rado by Anu sporzdzi:
O wy, bogowie! Oto mam na szyi lapis lazuli. Jak zaprawd
jego nie zapomn, tak zaprawd te dni popamitam, nie zapomn
o nich po wieki wiekw! Niech si do ofiary zbli wszyscy bo-
gowie, Ellil do ofiary niech si nie zblia! Wszak on nierozwanie potop
uczyni i moim ludziom zagad przeznaczy!
Jak tylko Ellil si pojawi, korab gdy wypatrzy, zgniewa si
Ellil, peen wciekoci na bogw Igigi, bogw nieba pomocnego, wzi si
rozsierdzi:
Co za ywa dusza usza zagady? Ani jeden czowiek nie mia
ocale!
Otwar usta Ninurta i rzecze Ellilowi mnemu, i tak mu
wieci:
Kt jeli nie Ea ywi zamysy? Przecie to on, Ea, zna si na
wszystkim!
Ea rozwar usta i rzecze Ellilowi mnemu, i tak mu wieci:
Ty mdrzec rd bogw, ty jest bohater, jake moge nie-
rozwanie potop uczyni? Na tego, kto zgrzeszy, grzech jego
po, na tego, kto winien, w jego win: lecz powcigaj si,
iby nie by podcity, cierpliwy bd, iby nie by stracony!
Miast ci potop czyni, lepiej by si lew pojawi, ludzko prze-
rzedzi! Miast ci potop czyni, lepiej by si wilk pojawi, ludzko
uszczupli! Miast ci potop czyni, lepiej gd by zesa, ziemi
pokara! Miast ci potop czyni, lepiej by bg moru, Era, ludz-
ko porazi! Jam tajemnicy wielkich bogw nie wyda: ponad
wszystkich przytomnemu sen zesaem, tajemnic bogw sam
przejrza. Teraz uycz dla rady rozumnej.
Wstpiwszy na mj korab Ellil za rk mnie uj, na ld spro-
wadzi, kaza przy mnie klkn mojej maonce, cz naszych
dotkn, midzy nami stan, nam bogosawi:
Dotychczas czowiekiem by Utnapiszti, odtd zaprawd
Utnapiszti z on nam, bogom, podobni! Niech w oddaleniu
mieszka Utnapiszti, w krainie Dilmun, kdy wschodzi soce,
w rzek ujciu, w miejscu, kdy wody wiat opywajce w otcha
uchodz.
I precz powiedli mnie, daleko, posadzili, gdzie rzeki uchodz.
Lecz dla ciebie ninie z bogw kt by si zebra, iby ycie
znalaz, ktrego szukasz? Nie pij choby sze dni, siedem
nocy!
Ledwie usiad na sednie ng swoich, sen go owia jak zamie
pustynna, sen go jakby w mikk wen spowi.
Rzecze do niej Utnapiszti, do swej maonki:
Popatrz oto na siacza, co ycia da! Sen go owia jak zamie
pustynna.
Dalekiemu Utnapiszti rzecze maonka:
Dotknij go i niech si zbudzi ten czowiek! Drog, ktr przy-
szed, niech cao wraca! Przez te wrota,z ktrych wyszed,niech
w kraj swj wrci!
Rzecze do niej Utnapiszti, do swej maonki:
Zy jest czowiek, tobie zo wyrzdzi, i kamliwy, ciebie te
okamie! Nue, ty mu chleba upiecz, w gowach mu po i dni,
ktre on przesypia, napisz na cianie.
Pieka chleby, w gowach mu je kada, dni na cianie zazna-
czaa, ktre przesypia. Pierwszy chleb jego si rozsypa, drugi
spka, trzeci chleb zaplenia, czwarty z wierzchu zbiela, pity
chleb sczerstwia, szsty jeszcze wiey. Wtem przy sidmym
w go dotkn, zbudzi si czowiek.
Rzecze jemu, Utnapiszti dalekiemu, rzecze Gilgamesz:
Ledwie sen mnie zala, ty w mgnieniu oka dotkn mnie i za-
raz si przebudziem!
Utnapiszti rzecze do Gilgamesza:
Powsta teraz, Gilgameszu, policz te chleby! Niech dni bd
ci wiadome, ktre przespae. Pierwszy twj chleb si rozsypa,
drugi spka, trzeci chleb zaplenia, czwarty z wierzchu zbiela,
pity chleb sczerstwia, szsty jeszcze wiey. A przy sidmym
ci dotknem: to ci zbudzio.
Dalekiemu Utnapiszti rzecze Gilgamesz:
C mi pocz, Utnapiszti, dokd si zwrci? Ekkeinu, po-
rywacz, co chwyta zmarych, ciaem mym zawadn! W sypialni mojej
mieszka mier. Gdziekolwiek ucho zwrc, te mier jest wszdzie.
Do swojego przewonika, Urszanabi, rzek Utnapiszti:
Niech ci przysta, Urszanabi, nie bdzie rada, niech ci twa
przeprawa nienawidzi! Co po brzegu morskim chadza, wybrze-
a aknij ! Czowiekowi, ktrego tu przywid, posta brud plu-
gawy obrzydzi, skry zwierzt odebray urod czonkom. We
go, Urszanabi, prowad, gdzie by si skpa, iby swoje brudy
w wodzie jako nieg obmy. Skry niech zrzuci: morze je unie-
sie! Niechaj ciao jego piknym si stanie, gow niech prze-
wizk wie obwie, niechaj w szaty si odzieje, swj wstyd
przykryje. Dopki do miasta swego i bdzie, dopki po drodze
swojej nie dojdzie, szaty jego si nie znosz, bd wci
nowe!
Wzi go Urszanabi, zaprowadzi, gdzie by si skpa, brudy
swoje w wodzie jako nieg obmy, zrzuci skry: morze je unio-
so. Ciao jego znw pikne si stao, gow wie przewizk
obwiza, w szaty si przyodzia i wstyd swj przykry. Dopki
do miasta swego i bdzie, dopki po drodze swojej nie doj-
dzie, szaty jego si nie znosz, bd wci nowe.
Gilgamesz i Urszanabi wsiedli do odzi. d na wod pchnli i popynli,
Dalekiemu Utnapiszti rzecze maonka:
Gilgamesz chodzi, trudzi si, cign z wysikiem. Co mu
dasz na powrt do jego kraju?
A Gilgamesz rudo ju by podnis i ku brzegom d rycho
nawrci. Rzek do Utnapiszti, do Gilgamesza:
Gilgameszu! Oto wiele chodzi, trudzi si i cign z wysi-
kiem. C ci da na powrt do twego kraju? Wyjawi ci, Gilga-
meszu, sowo zakryte i powiem ci tajemnic zioa. To zioo ro-
nie jak cier na dnie morza, kolce jego, jak u ry, w do ci ku bd.
Jeli do twa to zioo posidzie, modo przez nie odzyskasz.
Jak to sowo Gilgamesz usysza, podziemnego rowu otwr
otworzy, do ng swych cikie kamienie przywiza: i wcig-
ny go na dno otchani. Zioo chwyci, rk sobie przeku, ka-
mienie cikie od ng odci, morze go wynisszy na brzeg
rzucio.
Rzecze do Gilgamesz, do przewonika:
To zioo, Urszanabi, to kwiat niezwyky, ktry leczy z niepo-
koju, czowiek moe dziki niemu ycia dostpi. Do Uruku wa-
rownego wezm to zioo, lud nim nakarmi i mocy dowiadcz.
To zioo zwie si starzec znowu mody, jak ja. Jeeli to si speni, sam go
zayj i modo odzyskam.
Co dwadziecia wiorst ks jeden odamywali. Co trzydzieci
wiorst popas czynili.
Ujrza staw Gilgamesz, gdzie wody chodne, wstpi we
i w wodzie jego si skpa. W poczu zapach tego zioa, z jamy
swej wychyn i zioo porwa. Z powrotem uchodzc wnet skr
zrzuci.
Gilgamesz tymczasem usiad i pacze, po licu jego zy pocieky, do
przewonika Urszanabi rzecze w te sowa:
Dla kog ja, Urszanabi, rcem utrudzi? Dla kogo serce me
krwi si oblao ? Nie przyniosem korzyci samemu sobie, tylko
lew podziemny ma ze mnie korzy! Snad teraz o dwadziecia
wiorst ju gbia rolink t koysze, a mnie, gdym przepyw
otwiera podziemny, narzdzia przepady! Otom co znalaz,
co mi byo na znak dane. Niech wic odejd! I t d niechaj
porzuc na brzegu.
Co dwadziecia wiorst ks jeden odamywali. Co trzydzieci
wiorst popas czynili.
TABLICA DWUNASTA
LEG SPA GILGAMESZ i sen ujrza. Wpord nocy sen jego si
przerwa. Wsta i sen wykada, z przewonikiem Urszanabi m-
wi Gilgamesz:
Mego snu suchaj, Urszanabi, ktry w nocy widziaem! Wy-
ciosane drzwi pky w przybytku. Stare mury sypay si w gruzy.
Wyszczerbia si bro wzniesiona. Zbrojna druyna odbiega
w rozsypce. Powd kraj pokrya i znw spyna. Mni a wi-
dzcy, jak nowy ksiyc, uroli i znikli. Jam na ou swoim
spoczywa w miesicu Ab, w miesicu cieni. Nie milczeli sie-
dzcy ani stojcy, jado jedzcy i wod pijcy, ludzie z Uruku,
na sen mj nie dbali, gony jk podnieli:
Wadca leg i nie wstaje! Zo wytrzebi w wiecie i nie wstaje!
By ramienia mocnego i nie wstaje! Z postaci mdry, gow jako
byk nosi wysoko, potny a sawny, wszystko wiedzcy by i nie wstaje!
W gry si uda i nie wstaje! W odzi zachodu spocz i nie wstaje! Na ou
losu ley i nie wstaje! Na posaniu barwnym leg i nie wstaje!
A ja leaem w ou swym jak ryba wycignita, jak gazela
w ptli. Namtar bezlitosny, co nie ma stp i doni, co wody nie
pije i nie je misa, ciar na mnie woy.
Rzek Urszanabi:
Jam przewonik. Nie mnie sny wykada.
Leg spa Gilgamesz i znowu sen ujrza. Wsta Gilgamesz
i swj sen wykada, z przewonikiem Urszanabi mwi Gilga-
mesz:
Mego snu suchaj, Urszanabi, znw sen widziaem! Przyja-
ciela swego w nim ostrzegaem:
Jeliby w podziemn krain wstpi, chc ci da przestrog,
ty jej posuchaj. Nie kad szat czystych, aby nie poznali w tobie
przybysza. Nie namaszczaj si zacnym olejkiem z czaszy, aby
ich zapach nie przynci. Wczni w krainie podziemnej nie
rzucaj, aby ci nie obstpili wczni zakuci. Mota kamiennego
nie bierz do rki, aby duchy nie opady ciebie z trzepotem. San-
daw do stp nie przywizuj, aby stuku nie sprawi w krainie
zmarych. Kobiety, ktr kochae, nie cauj! kobiety, ktrej nie
cierpiae, nie bij! dziecka, ktre kochae, nie cauj! dziecka,
ktrego nie cierpiae, nie bij, albo krzyk podziemny ci ogarnie,
aosny krzyk do tej, ktra spoczywa, spoczywa, matki boga
Ninazu, ktra spoczywa, ktrej nagich ramion szata nie skrywa,
ktrej piersi jak czasze odkryte. Nie posucha rady Enkidu.
Czy ubra si w szaty czyste i poznali przybysza? Czy si na-
maci i zapach ich znci? Czy wczni rzuci w krainie pod-
ziemnej i wczni zakuci go obstpili? Czy wzi do rki mot
kamienny i opady go duchy z trzepotem? Czy do stp swych
sanday przywiza i stuku narobi w krainie zmarych? Czy ko-
biet, ktr kocha, caowa? Czy kobiet, ktrej nie cierpia,
uderzy? Czy dziecko, ktre kocha, caowa? Czy dziecko,
ktrego nie cierpia, uderzy i krzyk podziemny go ogarn,
krzyk do tej, ktra spoczywa, spoczywa, matki boga Ninazu,
ktra spoczywa, ktrej nagich ramion szata nie skrywa, ktrej
piersi jak czasze odkryte? I nie daa ju wyj Enkidu.
Namtar go nie trzyma i Asakku, duch choroby, te go nie
trzyma. Ziemia go trzyma! Stranik Nergala, wadcy zmarych,
niezbagany go nie trzyma. Ziemia go trzyma! Nie pad w miej-
scu bitwy mw. Ziemia go trzyma!
Poszedem sam jeden ja, syn Ninsun, do miasta Nippur, do
przybytku Ellila:
Ojcze Ellilu, wpad mi bben i paka wpada do kraju umar-
ych. Enkidu, co poszed po nie, ziemia schwytaa. Namtar go
nie trzyma, Asakku go nie trzyma, ziemia go trzyma! Stranik
Nergala niezbagany go nie trzyma, ziemia go trzyma! Nie pad
w miejscu bitwy mw, ziemia go trzyma!
Ellil mi na to nic nie odrzek. I poszedem sam do miasta Ur:
Ojcze Sin, ksiycu, wpad mi bben i paka wpada do kraju
umarych. Enkidu, co poszed po nie, ziemia schwytaa. Namtar
go nie trzyma, Asakku go nie trzyma, ziemia go trzyma! Stranik
Nergala niezbagany go nie trzyma, ziemia go trzyma! Nie pad
w miejscu bitwy mw, ziemia go trzyma!
Sin mi na to nic nie odrzek. I poszedem sam do miasta Eredu:
Ojcze Ea, wpad mi bben i paka wpada do kraju umarych.
Enkidu, co poszed po nie, ziemia schwytaa. Namtar go nie
trzyma, Asakku go nie trzyma, ziemia go trzyma! Stranik
Nergala niezbagany go nie trzyma, ziemia go trzyma! Nie pad
w miejscu bitwy mw, ziemia go trzyma!
Ledwie Ea te sowa usysza, do Nergala, wojownika, rzek
takie sowo:
Nergalu, mny wojowniku! Prosz, iby otwr w ziemi otworzy, aby
Enkidu mg wyj spod ziemi i swojemu bratu prawo ziemi obwieci.
Posucha go mny wojownik Nergal. Skoro tylko w ziemi
otwr otworzy, duch Enkidu z ziemi jako wiatr wyszed. My-
my si w objcia wzili, ucaowali, w smutku i westchnieniach
wszczli z sob rozmow:
Powiedz, przyjacielu mj miy, powiedz mi to prawo ziemi,
ktre by ujrza!
Nie powiem ci, przyjacielu miy, nie powiem! Gdybym ci po-
wiedzia prawo ziemi, ktrem by ujrza, sidziesz i zapaczesz!
Niech sid i pacz!
Mj przyjacielu, ot ciao moje, ktrego dotyka serce swe
cieszc, robak je poera jak star szmat. Ciao Enkidu, ktrego
dotyka serce swe cieszc, zmienio si w glin, jest pene prochu.
Osunem si w proch i odrzekem ja, krl Gilgamesz, gdy
usiadem w prochu:
Kto od miecza zgin, czy go widziae?
Widziaem! Nagie ma ramiona, jak wojownik dobry, boki ma
nagie. Ale wiata nie widuje, mieszka w ciemnoci.
Kto pad od topora, czy go widziae?
Widziaem! Jak chorgiew pikna si chwieje. Ale wiata nie
widuje, mieszka w ciemnoci.
Kto od dzidy ubity, czy go widziae?
Widziaem! Ledwie zszed pod ziemi, drzewce wyrywa. Ale
wiata nie widuje, mieszka w ciemnoci.
Kto w bitwie pad, czy go widziae?
Widziaem! Gow mu podnosz ojciec i matka, ona si nad
nim schyla. Z garnkw niedojadki, chleba okruchy i z ulic od-
padki to jego pokarm. Ale wiata nie widuje, mieszka w ciem-
noci.
Czyj trup w stepie porzucony, czy go widziae?
Widziaem! Jego duch spokoju nie ma.
Kto mierci si lka, kto nie poleg w miejscu bitwy mw,
czy go widziae?
Wtem duch Enkidu przepad. Otwr si zamkn. Taki sen
widziaem.
Rzek Urszanabi:
Jam przewonik. Nie mnie sny wykada.
Co dwadziecia wiorst ks jeden odamywali. Co trzydzieci
wiorst popas czynili.
I przybyli w grd warowny Uruku.
Rzecze do Gilgamesz, do przewonika, odnikowi Urszanabi
rzecze Gilgamesz:
Powsta teraz, Urszanabi, wstp a przejd si po murach Uru-
ku, podwaliny ich obejrzyj, sprawd doni cegy. Czyli te cegy nie s
wypalone? Czy nie kado tych murw siedmiu mdrcw?
Jedna trzecia obszaru to miasto, jedna trzecia to obszar ogro-
dw, jedna trzecia jest pl zatapianych i ziemi, ktra naley do
Isztar. Razem trzy czci i jeszcze ich obwd ogarn warowne
mury Uruku.
I to tako by trud Gilgamesza, wadcy, ktry wszystko widzia
a przejrza, widzia rzeczy zakryte, wiedzia tajemne, przynis
wieci sprzed wielkiego potopu. Wyruszy Gilgamesz w dalek
drog zmczy si ogromnie, przyszed z powrotem.
Na kamieniu wyry powie o trudach.








KONIEC

You might also like