You are on page 1of 261

BOGUSAW WOOSZASKI

TWIERDZA SZYFRW

OD AUTORA
Nie mona pozna istoty najwaniejszych wydarze, sigajc tylko do faktw opisanych i sprawdzonych. est ich z!yt ma"o, a!y na ich podstawie zroz#mie niezwykle skomplikowan histori dr#giej po"owy dw#dziestego wiek#. $o gorsza, w tej historii fakty !ardzo czsto przeplataj si z k"amstwami, tworzonymi przez s"#!y specjalne po to, a!y #kry prawdziwy charakter wydarze, l#! powstajcymi mimowolnie, na sk#tek #"omno%ci l#dzkiej pamici. &rzez wiele lat sz#ka"em prawdy o dramatycznych wydarzeniach, ktre rozegra"y si w 'tanach (jednoczonych na prze"omie lat czterdziestych i pidziesitych, gdy )ederalne *i#ro +ledcze nagle, z niezwyk" energi i prze!ieg"o%ci, zacz"o chwyta jednego po dr#gim radzieckich szpiegw, ktrzy t#zinami przeniknli do najtajniejszych amerykaskich programw z!rojeniowych, w tym do program# n#klearnego. ,o% powszechne !y"o mniemanie, e to -eredith .ardner, genialny amerykaski kryptolog, po latach pracy z"ama" szyfr, jakim #tajniano depesze wysy"ane z am!asady radzieckiej w /aszyngtonie do -oskwy. ,o tego czas#, przechwytywane przez nas"#ch radiowy, lea"y w archiw#m amerykaskich tajnych s"#!, a pojawi"a si moliwo% do ich poznania. ak z rog# o!fito%ci zacz"y si sypa dane, na ktrych podstawie od tysic dziewiset czterdziestego smego rok# )*0 mog"a aresztowa i stawia przed sdem ma"estwo 1osen!ergw, 2la#sa )#chsa, 3arry4ego .olda i dziesitki innych, ktrzy zdradzili ojczyzn. /szystko wydaje si proste i logiczne, jednake nie mog"em znale5 odpowiedzi na pytanie, jak .ardnerowi #da"o si z"ama szyfr, ktry !y" i jest nie do z"amania6 1osjanie #ywali tak zwanego szyfr# jednorazowego, ktry nie daje kryptologowi adnej moliwo%ci rozpracowania go. (awodz wszelkie znane metody i techniki kryptoanalizy. 'zyfrw tych nie stosowano powszechnie tylko dlatego, e system dostarczania niez!dnych dok#mentw !y" z!yt skomplikowany i czasoch"onny, a!y mog"y wykorzystywa je oddzia"y wojska rozrz#cone na wielkim o!szarze. 7e pro!lemy nie wystpowa"y w przypadk# przedstawicielstw dyplomatycznych i tam najcz%ciej #ywano prostego, lecz genialnego szyfr# jednorazowego. 'kd wic amerykaski kontrwywiad dowiedzia" si o radzieckich szpiegach i wy"apa" ich tak sprawnie i szy!ko, poczynajc od rok# tysic dziewiset czterdziestego smego8 &ocztkiem odpowiedzi na to pytanie sta"a si informacja, jak znalaz"em we wspomnieniach komandora 3owarda $ompaigne4a, szefa jednej z gr#p amerykaskiego wywiad# 97arget 0ntelligence $ommittee:, posz#k#jcej w Niemczech w tysic dziewiset

czterdziestym pitym rok# najwaniejszych ekspertw i najcenniejszych dok#mentw. /spomnia" on, e w kwietni# tego rok# w 1osenheim znale5li maszyn nazwan ry!a; miecz, za pomoc ktrej mona !y"o odczytywa radzieckie szyfry jednorazowe. <rzdzenie to, w istocie komp#ter, zosta"o skonstr#owane prawdopodo!nie w tysic dziewiset czterdziestym trzecim rok#, dziki tem#, e niemiecki nas"#ch radiowy przechwyci" oko"o trzydziest# tysicy radzieckich szyfrogramw, w ktrych wielokrotnie stosowano ten sam szyfr jednorazowy. / ogromnym chaosie pierwszych miesicy agresji niemieckiej na (wizek 1adziecki szyfranci z =rmii $zerwonej nie przestrzegali zasad oszyfrowania, "amali podstawowe reg#"y, nie zwaajc, e tym samym zostaje zagroone !ezpieczestwo "czno%ci. / efekcie niemieccy kryptolodzy, otrzym#jc ze stacji nas"#chowych tysice szyfrogramw, #zyskali szans, ktrej nie mia" .ardner, i szans t wykorzystali, konstr##jc >ry!;miecz?. 7o s fakty, a moja opowie% o fascyn#jcej grze wywiadw i kontrwywiadw, szaleczym wy%cig# specjalnych gr#p radzieckiego N2/,, polskiego 00 @ddzia"# i amerykaskiego @'' na nich zosta"a oparta. Niektre nazwiska w powie%ci zosta"y wymy%lone i ich podo!iestwo do nazwisk yjcych l#dzi jest ca"kowicie przypadkowe.

ROZDZIA PIERWSZY
Aodowaty wiatr wciska" si przez szpary w plandece Bolkswagena, osadzajc sm#ki szron#, ktry nie topnia" w zimnej ka!inie. 3#go org po raz kolejny poprawi" po"y p"aszcza, ot#lajc si ciasno i podnis" ko"nierz. echali j# trzy godziny z 3irsch!erg# i cho my%leli, e tras czterdziest# kilometrw pokonaj szy!ko, cel wci wydawa" si odleg"y. 'amochd wiele razy grzz" w zaspach na szosie, w miejscach gdzie !ieg"a w%rd pl i drzewa nie os"ania"y jej od podm#chw wiatr# nioscego sypki %nieg. /iele czas# spdzili, stojc w kol#mnie wojskowych ciarwek, ktrych ko"a %lizga"y si, nie mogc wycign pojazdw wype"nionych o"nierzami l#! skrzyniami z zaopatrzeniem. @statni odcinek podry dawa" si naj!ardziej we znaki, gdy z nadej%ciem nocy temperat#ra gwa"townie spada"a, co dotkliwie odcz#li, zw"aszcza e str#mie ciep"a, p"yncy z silnika !y" nik"y. ; &rzynajmniej nie m#simy si !a rosyjskich samolotw ;powiedzia" kierowca, jak!y odgad#jc my%li orga. 2ilkakrotnie widzieli przelat#jce nisko nad drzewami samoloty, a raz m#sieli porz#ci samochd i #cieka do row#, gdy pilot my%liwskiego jaka dostrzeg" ich i, krc nisko nad koronami drzew, otworzy" ogie. Na szcz%cie niecelny i krtki, gdy koczy"o m# si paliwo l#! am#nicja. ; (atrzymamy si na chwil, m#sz dola !enzyny. = pan kapitan to pewnie na !ok w lasek, tylko nie na d"#go, !o w takim mrozie odpadnie. (a%mia" si, zadowolony ze swojego dowcip#, ale widzc, e nie roz!awi" pasaera, wysiad" szy!ko i zacz" odpina kanister przywizany skrzanymi paskami do !#rty samochod#. org te wysiad" i odszed" par krokw od samochod#, a!y zapali papierosa. 'tyczniowa noc tysic dziewiset czterdziestego pitego rok# !y"a mro5na, o niezwyk"ym #rok# zimowej pory, gdy na rozgwiedonym nie!ie jasno %wieci" ksiycC to #"atwia"o im odnajdywanie drogi. *y"o cicho, tylko z daleka do!iega" warkot kol#mny ciarwek, ktr #da"o im si wyprzedzi, zanim samochody #tkn"y przed stromym podjazdem. &okrywka kanistra odskoczy"a z sykiem i kierowca przechyli" lejek, kier#jc str#mie !enzyny do !ak# samochod#. org dopiero teraz zo!aczy", e # lewej d"oni !rak#je m# dwch palcw. ; 'kd ta... pamitka8 ; wskaza" na okaleczon d"o. ; /schd, odmroenie ; mr#kn" kierowca. ; Ni!y mog"em odej% z wojska, ale nie wypada"o. 7am, na wschodzie, zostawi"em najlepszych ch"opakw z mojej kamienicy. /

Obecnie Jelenia Gra.

siedmi# poszli%my do wojska, ale tylko ja przey"em. No, nie w ca"o%ci... &odnis" kanister, oprniajc go z resztek paliwa. org wcisn" niedopa"ek w %nieg i z niechci wrci" do ciasnej ka!iny, pocieszajc si my%l, e do cel# pozosta"o j# tylko kilka kilometrw. Nie mia" pojcia, dlaczego nagle zosta" odes"any do zamk# 7zschocha, o ktrym do tego czas# nic nie s"ysza". .dy dw#nastego stycznia tego rok# znad /is"y r#szy"a rosyjska ofensywa, w o%rodk# kryptologicznym w 3irsch!erg# zapanowa" niepokj. 2ilk#dziesici# pracownikw tajnej organizacji >&ers (? wycz#wa"o, e lada dzie przyjdzie im spakowa rzeczy i wyr#szy w podr, tym razem na zachd. &ierwszy raz wyprowadzono ich z wygodnej kwatery w centr#m *erlina w tysic dziewiset czterdziestym dr#gim rok#, gdy naloty alianckich samolotw nasili"y si tak !ardzo, e dalsza praca nad szyframi sta"a si niepodo!iestwem. (ainstalowali si w podmiejskiej dzielnicy ,ahiem, ktra przez kilka miesicy wydawa"a si zaciszna i !ezpieczna, ale zagroenie dotar"o i tam. 2adej nocy, gdy wy"y syreny zapowiadajce nalot, m#sieli pakowa tajne dok#menty do k#frw i znosi je do piwnic zamienionych na schrony, a!y rano wynosi cikie skrzynie i rozk"ada ich zawarto% na !i#rkach, a potem d"#go porzdkowa dok#menty, zazwyczaj sk"adane w po%piech#. ,latego latem tysic dziewiset czterdziestego czwartego rok# ca"y zesp" wywieziono do 3irsch!erg#, dwie%cie kilometrw na po"#dniowy wschd od *erlina, gdzie !y"o cicho i spokojnie. 2ryptologom nie grozi"y angielskie i amerykaskie samoloty, mwi"o si, e gdzie% w mie%cie powstaj nowe kwatery, dajce schronienie przed nalotami, ale nie!ezpieczestwo nadesz"o z innej strony. (e wschod#. 2trego% styczniowego po"#dnia orga wezwa" 1#dolf 'cha#ffler, szef zespo"#. ; /yjedzie pan dzisiaj do zamk# 7zschocha. (ostaje pan tam oddelegowany !ezterminowo. 7o tajny o%rodek =!wehry, to znaczy... !y"ej =!wehry ; poprawi" si, przypominajc so!ie, e kilka miesicy wcze%niej wywiad wojskowy zosta" wch"onity przez '', a szef, admira" /ilhelm $anaris ; aresztowany. ; $zy mog zapyta o cel mojego wyjazd#8 ; org !y" wyra5nie zaskoczony nag" zmian. 'cha#ffler pokrci" g"ow. ; 7am te dzia"a >&ers (?, a !y moe domy%la si pan, e ta organizacja ma jdro tak tajne, i nawet ja wszystkiego nie wiem. $el oddelegowania pozna pan na miejsc#. (apewne nie od raz#. ; *d mnie sprawdza8 ; org wydawa" si zaskoczony.

Obecnie Czocha.

; 7ak sdz... ; /ycign" rk, i doda"D ; -am nadziej, e spotkamy si za kilka tygodni. $z% naszego zespo"# zostanie wkrtce ewak#owana do zamk# (schepplin, w po!li# Eilen!#rga. &ozostali pojad do zamk# Na#m!#rg pod /eimarem. Nie sdz, e!y w zamk# 7zschocha zesp" pozosta" d"#go, skoro 1osjanie s t# t#. org l#!i" 'cha#fflera. ,ro!ny, troch nerwowy sprawia" wraenie przepracowanego na#czyciela, ktrym w istocie !y". ako a!solwent #niwersytetw w 7y!indze i -onachi#m zacz" karier od na#czania matematyki. &owo"any do wojska w tysic dziewiset szesnastym rok# zosta" skierowany do zespo"# kryptologw. &o wojnie podj" prac w -inisterstwie 'praw (agranicznych, gdzie spotka" kapitana 2#rta 'elchowa organiz#jcego placwk szyfrw i namwiony przez niego do wsp"pracy, na sta"e zwiza" si z kryptologi. / tysic dziewiset trzydziestym szstym rok#, w wynik# reorganizacji -inisterstwa, oddzia" zajm#jcy si "amaniem szyfrw i ochron tajemnic pastwowych nazwano >&ers (?, jako e organizacyjnie podporzdkowany !y" /ydzia"owi 2adr i =dministracjiC pierwsza cz% nazwy !y"a skrtem od &ersonal, litera >(? nic nie znaczy"a, a dodano j tylko dlatego, e z ni nazwa wyglda"a intryg#jco, jak przysta"o na nazw instyt#cji kryptologicznej. 'cha#ffler podszed" !liej, jak!y o!awiajc si, e kto% moe #s"ysze to, co zamierza" powiedzieD ; Nie sdz, a!y paskie zajcie w zamk# 7zschocha mia"o jakiekolwiek znaczenie dla Niemiec w tej wojnie ; mwic patrzy" prosto w oczy orgowi. ; &owiem wicejD zo!aczy pan tam wielk zmarnowan szans, ktrej nie wykorzystali%my, gdy nie pasowa"a do idei szaleca, wierzcego tylko we w"asne zwidy. =le po wojnie... /arto% tego odkrycia jest niewiarygodnie wielka6 Niewiarygodnie6 Niech pan o tym pamita, org6 -oe stanie si pan stranikiem tego... Nie dokoczy" zdania. &o%piesznie poda" orgowi rk i odszed" szy!ko. -inli "agodny zakrt i zza drzew wy"oni"y si ciemne za!#dowania zamk#. 7worzy"y pon#ry o!raz %redniowiecznej twierdzy ze spadzistymi dachami, nad ktrymi growa"a okrg"a wiea, doskonale widoczna na tle rozgwiedonego nie!a. &rzez ca" jej wysoko% zwiesza"a si hitlerowska flaga, zapewne w lepszych czasach do!rze o%wietlona, lecz na pocztk# tysic dziewiset czterdziestego pitego rok# wygaszono lampy, ze wzgld# na a!sol#tny nakaz zaciemnienia. @%lepi"o ich jaskrawe %wiat"o reflektora i kierowca m#sia" zahamowa gwa"townie przed o"nierzem w ko#ch#, ktry wy"oni" si z ciemno%ci. 7en podszed" do ich samochod# i zast#ka" w szy!. ; ,ok#menty6

org wyj" ksieczk oficersk i rozkaz przyjazd# do zamk#. &oda" wartownikowi, ktry przy%wiecajc so!ie latark zawieszon na piersiach, szy!ko przejrza" dok#menty. ; -oment ; rz#ci" i skierowa" si do drzwi wartowni, najwidoczniej, a!y zadzwoni do prze"oonego. ; $zego oni tak piln#j w tym zamk#8 ; kierowca przyglda" si masywnem# szla!anowi, zasiekom na po!oczach i o!"oonym workami z piaskiem stanowiskom kara!inw maszynowych, po o!ydw# stronach kamiennego "#k# !ramy. ramionami. ; @!y tylko nie trzymali nas za d"#go na mrozie... Na schodkach wartowni pojawi" si inny o"nierz. ; &odjed5cie pod g"wne wej%cie. / zamk# zameld#jcie si # ''; @!erst#rm!annfFhrera 3ansa .lG!ckego. (awiadomi"em go, czeka na pana. &oda" orgowi dok#menty i skin", zezwalajc na wjazd. (a garaami tworzcymi ciemn %cian po lewej stronie !r#kowanej #liczki ledwo o%wietlonej latarniami, ktrych klosze !y"y zas"onite kawa"kami desek, droga rozwidla"a si. Aewa odnoga prowadzi"a na kamienny most, koczcy si masywnymi wrotami, przed ktrymi org dostrzeg" kolejne stanowisko kara!in# maszynowego #stawionego na trjnog# wysoko nad workami z piaskiem. Ho"nierz, ktry wychyli" si spoza wrt, latark wskaza" im praw odnog drogi, gdzie !r#kowana #liczka rozszerza"a si, tworzc niewielki placyk. 7am ponownie podszed" do nich wartownik, ktry sprawdzi" dok#menty. ; @dstawi samochd do gara#, panie kapitanie ; kierowca otworzy" tylne drzwi, a!y org mg" za!ra swj !aga. ; @de mnie nic nie !d chcieli. 1ano wracam do 3irsch!erg#. org sign" po walizeczk z rzeczami oso!istymi i teczk. ; -oesz wy%wiadczy mi przys"#g8 ; 7ak jest, panie kapitanie. ; 7o prywatna sprawa. (ostawi"em w 3irsch!erg# dziewczyn. Nawet nie zdy"em si z ni poegna. &rzeka jej list. &ar s"w na do widzenia... ; 7ak jest. org wydo!y" z kieszeni p"aszcza notatnik i opar" go na kolanie. 'zy!ko napisa" par s"w poegnania, ktre mona !y #zna za elegancki gest oficera koczcego wojenny romans. edynie ostatnie zdanie pozwala"o domy%la si, e dwoje l#dzi "czy"o co% wicej. >7ak znow# si chce odwrci, cho na chwil, z"y cza...?. @statnie s"owo #rywa"o si, jak!y niedokoczone przez roztargnienie piszcego. org odwrci" kartk i zapisa" adres. org wzr#szy"

; 0d5 tam rano, ona !dzie w pracy, wic nie !dzie zadawa niepotrze!nych pyta. /s# kartk pod drzwi. ; 7ak jest, panie kapitanie6 (anios. ; 2ierowca schowa" list do kieszeni na rkawie p"aszcza. org skin" g"ow i r#szy" za wartownikiem d"#gim kamiennym pomostem prowadzcym do zamk#. /idok tej pon#rej twierdzy zaczyna" go coraz !ardziej fascynowa. @dcz#wa" nawet pewne podniecenie na my%l, e za kilka dni pozna tajemnic, tak !ardzo strzeon. @ficer dy#rny, ktrem# zameldowa" si t# po wej%ci# do hol# poinstr#owa" go, e ma i% za nim, i skierowa" si w stron schodw. Na pierwszym pitrze przeszli galeryjk wzd"# 'ali 1ycerskiej, o%wietlonej jedynie ogniem p"oncym w wielkim komink#. .dzie% z !ok#, zza drzwi, do!iega"a m#zyka. 2to% z lekko%ci i wdzikiem gra" 'ch#!erta. rozpozna" sonat *;d#r. ; 2oncert w zamk#8 ; zwrci" si do prowadzcego go oficera. ; 7o prywatne apartamenty ; !#rkn" tamten, dajc wyra5nie odcz#, e nie ma ochoty #dziela wyja%nie. 'krcili do korytarza, w po"owie d"#go%ci ktrego !y"y masywne ciemno!rzowe drzwi. @ficer zast#ka" i s"yszc >wej%?, nacisn" klamk z k#tego elaza. / pokoj# o %cianach wy"oonych ciemn !oazeri a do s#fit#, panowa" p"mrok. org sdzi" pocztkowo, e id do !i#ra, tote !y" zaskoczony, widzc, e znalaz" si w prywatnym apartamencie. '';@!erst#rm!annfFhrer .lG!cke podnis" si zza sto"#, przy ktrym jad" kolacj, szy!ko przetar" #sta serwetk, zapi" g#zik pod szyj i podszed" do orga z przyja5nie wycignit rk. @krg"a twarz, krtko przycite siwiejce w"osy, oczy z mimicznymi zmarszczkami %wiadczcymi o sk"onno%ci do %miech# ; wszystko to sprawia"o, e mona !y"o pocz# sympati do tego mczyzny, ktry wyglda" !ardziej na komendanta stray poarnej ni na dowdc za"ogi '' w naj!ardziej strzeonym zamk# 7rzeciej 1zeszy. /zi" dok#menty, ktre poda" m# oficer, i r#chem g"owy nakaza" m# wyj% z pokoj#. ; $zeka"em, a!y pana powita. estem @!erst#rm!annfFhrer 3ans aco! .lG!cke. @dpowiadam za !ezpieczestwo zamk#. /skaza" na krzes"o z wysokim oparciem ze skry, zapraszajc orga, a!y #siad", a sam podszed" do okna i z"oy" rce na piersiach. ; *dziemy razem pracowa. / pewnym sensie oczywi%cie, gdy zakres naszych o!owizkw rni si, panie kapitanie... ;zawiesi" g"os i podszed" do szafy w rog# pokoj#. ; org

Napije si pan8 org skin" g"ow. ; $htnie. Nie zdy"em odtaja po podry z 3irsch!erg#. ; $hcia"!ym dowiedzie si o pan# czego% wicej, ni wyczyta"em w dalekopisie. &odo!no pochodzi pan z Aitwy... ; .lG!cke poda" m# szklank z wdk. ; &rosi"6 ; ( Iotwy ; poprawi" go org. ; -oja rodzina mia"a tam majtek, pod Aipaw, skd w tysic dziewiset osiemnastym rok# #ciekli%my przed !olszewikami. &otem #pastwowiono nasze w"o%ci, wic nie !y"o do czego wraca. @siedli%my w ,anzig... ; ,laczego ak#rat tam8 ; .lG!cke podnis" g"ow z wyra5nym zainteresowaniem. ; 'zczerze mwic, nie wiem. Nigdy nie pyta"em ojca, dlaczego postanowili wy!ra to miasto. -oe dosta" tam do!r prac, a moe dlatego, e !y"o !lisko naszej rodzinnej Aipawy... /szystko w tym yciorysie !y"o prawd i niemieckie s"#!y wielokrotnie sprawdza"y losy rodziny orgw. ; &rosz mwi dalej. ; 'koczy"em fizyk na politechnice w .dask#. &otem przez trzy lata st#diowa"em matematyk w $am!ridge w =nglii. Na pocztk# tysic dziewiset trzydziestego dziewitego rok# wrci"em do Niemiec i zosta"em powo"any do wojska, do =!wehry. '"#y"em w placwce na wschodzie &olski. *adali%my dok#menty polskiego wywiad# zdo!yte we wrze%ni# w z!om!ardowanym pocig#, jak pamitam, w *rodach. / tysic dziewiset czterdziestym rok#, prawdopodo!nie ze wzgld# na p"ynn znajomo% franc#skiego, angielskiego, polskiego i rosyjskiego oraz matematyczne wykszta"cenie oddelegowano mnie ... ; zawaha" si ; do innej s"#!y. ; >&ers (? ; #z#pe"ni" .lG!cke. ; &rzede mn nie m#si pan tego #krywa. &owinien pan wiedzie, e !d zna" kady pana krok6 Nie dlatego, e pan# nie wierz, po prost# moim o!owizkiem jest zapewnienie !ezpieczestwa tej placwce. ; *d cz#" si !ezpieczny ; org odstawi" szklank i podnis" si z krzes"a. ; &rosz zg"osi si do kancelarii. /yznaczy"em pan# kwater, mam nadziej, e !dzie w niej pan# wygodnie. .lG!cke #przejmie odprowadzi" go do drzwi i przez chwil patrzy", jak odchodzi. Najwyra5niej czeka", a kapitan oddali si, a!y nie za#way", dokd on pjdzie. .dy #cich"y kroki, zamkn" za so! drzwi i skierowa" si w dr#g stron d"#giego korytarza. -in" wartownika, ktry zasal#towa" i nacisn" przycisk dzwonka #mieszczony na %cianie, jak!y inform#jc kogo%, e nadchodzi go%. 2ilka metrw dalej .lG!cke zatrzyma" si przed

drzwiami, na ktrych napis na !ia"ej ta!licy kategorycznie zakazywa" wstp# oso!om nie#powanionym. 1ozleg" si szczk zas#wy i drzwi otworzy"y si. .lG!cke zmr#y" oczy, wchodzc do d#ego pokoj# jasno o%wietlonego lampami, wiszcymi nisko nad dwoma d"#gimi sto"ami, na ktrych sta"o kilkana%cie magnetofonw >7elef#nken?. &rzy kadym siedzia" o"nierz ze s"#chawkami na #szach, cho nie wszystkie magnetofony pracowa"y, o czym %wiadczy"y nier#chome szp#le. .lG!cke l#!i" tam prze!ywa, gdy pokj w podziemiach dawa" m# pocz#cie w"adzy nad mieszkacami zamk#. -agnetofony rejestrowa"y d5wiki z kilk#nast# pomieszcze. Nawet w kasynie oficerskim pod sto"ami przy%r#!owano mikrofony, a!y .lG!cke mg" si dowiedzie, o czym rozmawiaj l#dzie przychodzcy tam na posi"ki. 7o pozwala"o m# orientowa si w morale kadry. $o prawda nie zdarzy"o si, a!y wykry" w ten spos! jakich% podejrzanych, lecz mimo to rozwaa" moliwo%ci roz!#dowy sieci pods"#ch#. Nie #da"o si to, gdy w centrali .estapo w *erlinie najwyra5niej lekcewaono podania o przys"anie wikszej ilo%ci ta%my magnetofonowej, magnetofonw, ka!li i mikrofonw. Niezraony, zacz" domaga si przydzielenia kamer telewizyjnych >7onne =?, ktre po raz pierwszy zo!aczy" w tysic dziewiset czterdziestym czwartym rok# na poligonie pod *erlinem, gdzie demonstrowano #ycie pocisk# rakietowego 3s JKL,, wystrzeliwanego z samolot#. / g"owicy, za szy! ogrzewan elektrycznie, zamontowano kamer, z ktrej o!raz przesy"any !y" drog radiow do monitora w ka!inie pilota. ej cz#"o% nie !y"a d#a i cho wystarcza"a do przekazania o!raz# okrt# na morz#, to jej przydatno% do podgldania l#dzi w s"a!o o%wietlonym pokoj# !y"a adna. .lG!cke, podekscytowany nowymi moliwo%ciami podgldania, nie zwraca" rwnie #wagi na to, e kamera z nadajnikiem radiowym way"a prawie sto trzydzie%ci kilogramw. ego zamwienie zosta"o odrz#cone, gdy a!sol#tne pierwszestwo przyznano potrze!om front#. ; eszcze nie wszed" do pokoj# ; <nterst#rmfFhrer -atheas *eer stan" na !aczno%. *y" to ch"opak z /estfalii, ktry przez wiele lat s"#!y w 3itlerj#gend marzy" o za"oeni# czarnego m#nd#r#, jak!y odrz#cajc %wiadomo%, e daleko m# do idea"# esesmana. *y" %redniego wzrost#, o krpej sylwetce, co nie dyskwalifikowa"o go tak !ardzo, jak rysy twarzy. @krg"a, o do% p"askim nosie, mia"a azjatycki wygld, ktry #wydatnia"y fa"dki skry w kcikach ocz#, charakterystyczne dla l#dzi ,alekiego /schod#. Nie widzia" w tym nic szczeglnego, jako e jego przodkowie pochodzili ze wschodniej &olski i zapewne przed wiekami do ich krwi dosta"a si jaka% azjatycka domieszka. *y" nazist do szpik# ko%ci, i to !y"o dla niego najwaniejsze. $hcia" s"#y narodowem# socjalizmowi ca"ym sercem, a

gorliwo% ta zosta"a nagrodzona w koc# tysic dziewiset czterdziestego trzeciego rok#, gdy ze wzgld# na ogrom strat na froncie wschodnim '' godzi"o si na formowanie legionw z innych narodowo%ci, a z otwartymi ramionami przyjmowa"o rodzimych ochotnikw, nie !aczc j#, e nie s to wysocy !londyni o twardych rysach i nie!ieskich oczach. -atheas *eer, dc do doskona"o%ci, ktrej poskpi"a m# nat#ra, zg"osi" si do s"#!y w oddzia"ach '';7oten;kopfBer!ande, pe"nicych s"#! w o!ozach koncentracyjnych. Najpierw zosta" oddelegowany do .ross;1osen, a stamtd trafi" do podo!oz# w )#rstenstein , gdzie wi5niowie !#dowali podziemne t#nele i nalea"o szczeglnie !aczy, a!y adnem# nie #da"o si #ciec l#! przey wicej ni trzy miesice. 7a s"#!a !y"a wyrazem szczeglnego za#fania, jakie zdo!y" # zwierzchnikw, gdy kierowano tam do!ranych oficerw. -wi"o si co prawda, e przyczyny awans# !y"y inne, a mianowicie, e prze"oeni -atheasa mieli powyej #sz# jego codziennych raportw z propozycjami reorganizacji s"#!y i donosw na kolegw, ktrzy, jego zdaniem, tracili d#cha walki i wiar w zwycistwo. &rawda jednak !y"a inna, a zna" j tylko .lG!cke. ; 2iedy przy%l akta z 3irsch!erg#8 ; .lG!cke podszed" do sto"# i otworzy" zeszyt z raportami pods"#ch#. (acz" przeglda kartki, ale nie znalaz" czerwonych krzyykw, ktre stawia" szef zmiany, zaznaczajc wane g"osy zarejestrowane na ta%mach. ; (ada"em, e!y wys"ano jak najszy!ciej. &owinny wic !y t# j#tro ; *eer wci wierzy" w si" sprawcz swoich polece. ; = dok#menty z *erlina dotr za kilka dni. .lG!cke odwrci" si i podszed" do drzwi. Nie nacisn" jednak klamki, lecz odczeka", a zro!i to podw"adny. &okj na dr#gim pitrze, ktry wskazano orgowi jako kwater w zamk#, nie wyglda" na przyt#lny. *y"o to d#e pomieszczenie ze %cianami wy"oonymi ciemno!rzow !oazeri, z dwoma oknami, jasno o%wietlone wielkim yrandolem nad okrg"ym sto"em, z!yt d#ym, jak na potrze!y samotnego oficera. &od %cian naprzeciw okien sta"o "ko, o!ok szafka nocna z niewielk lamp ze szklanym kloszem z zielonego szk"a. 7rzeci %cian zajmowa"a wielka szafa z rze5!ionymi drzwiami i naronikami, w!#dowana we wnk, !y moe przed wiekami specjalnie przygotowan w tym cel#. 1z#ci" walizeczk na "ko i wszed" do "azienki, niewielkiej, ale schl#dnej, wy"oonej !ia"ymi kaflami z nie!ieskim szlaczkiem. ( zadowoleniem dostrzeg" kran do ciep"ej wody. &ostanowi" wzi prysznic i rano zastanowi si, czy #da m# si wyprowadzi z tej kwatery, ktr przygotowa" dla niego .lG!cke. *y" pewien, e w wiel# miejscach pokoj# i "azienki s w!#dowane mikrofony, a nie mg" wykl#czy, e w !oazerii !y"y szczeliny, przez ktre mg"

Obecnie Ksi.

!y podpatrywany. $z#" si jednak z!yt zmczony wielogodzinn podr, a!y przesz#kiwa pokj, postanowi" wic od"oy to zadanie na nastpny dzie.

ROZDZIA DRUGI
&ocig metra zatrzyma" si na stacji przy &idziesitej ,r#giej #licy w Nowym ork#. ,ziewitnastolatek 7heodore =lBin 3all siedzcy w koc# wagon# nie r#szy" si z miejsca, cho na tej stacji zamierza" wysi%. @dczeka", a drzwi otworzy"y si z sykiem parowych si"ownikw, policzy" do pici# i wtedy poderwa" si z drewnianego fotela. (do"a" zerkn na !ok, a!y sprawdzi, czy w op#stosza"ym wagonie kto%, rwnie niespodziewanie jak on, zdecydowa" si wysi%, i wyskoczy" na peron. Nie dostrzeg" adnego r#ch#, co dawa"o m# pewno%, e nikt nie poda" za nim. ednake natychmiast opad"y go wtpliwo%ci. = jeeli agenci )*0 jechali w dr#gim wagonie i stamtd o!serwowali go przez okno w drzwiach "czcych wagony8 -ogli przecie wyj% na peron kilkadziesit metrw dalej, a on, poch"onity o!serwacj naj!liszego otoczenia, nie za#way" tego6 &rzestraszony nag" my%l rozejrza" si lkliwie po peronie, ale nie dostrzeg" niczego, co mog"o!y powikszy niepokj. 2ilk# podrnych zmierza"o w stron r#chomych schodw, gdy par# innych, nie wygldajcych na agentw kontrwywiad#, spokojnie oczekiwa"o przyjazd# pocig#. &ostanowi" jednak #pewni si i r#szy" energicznie do r#chomych schodw. .dy !y" w po"owie wysoko%ci niespodziewanie odwrci" si i zacz" z!iega, pokon#jc po trzy stopnie. / ten spos! szy!ko znalaz" si na dole, ponownie konstat#jc, e nikt go nie %ledzi, jedynie ko!ieta z dzieckiem przyglda"a m# si, zainteresowana jego dziwnym zachowaniem. &ocz#" si troch nieswojo, wic #chyli" kapel#sza i spokojnie skierowa" si do schodw. Nikt nie poinstr#owa" go, jak sprawdza, czy nie %ledz go l#dzie z kontrwywiad#, a ta #miejtno% !y"a m# !ardzo potrze!na w nowym zajci#, jakiego podj" si przed kilkoma miesicami. *y" tak przejty, e o!ejrza" wszystkie szpiegowskie filmy w okolicznych kinach, przeczyta" kilkana%cie powie%ci o szpiegach, a nawet k#pi" podrcznik dla prywatnych detektyww i starannie przest#diowa" rozdzia" wyja%niajcy technik inwigilacji. /ierzy", e wszystko to pomoe m# pozna metody wykrywania agentw kontrwywiad#. @czywi%cie po przeczytani# spali" wszystkie ksiki w piec# centralnego ogrzewania i dok"adnie wymiesza" popi". /ychodzc ze stacji, k#pi" w kiosk# >/ali 'treet o#rnal?, zatrzyma" si przy s"#pie og"oszeniowym i !acznie rozejrza" si dooko"a. -ia" t# spotka si z mczyzn, ktrego nie zna", ale wiedzia", e !dzie on #!rany w szar jesionk i ciemnozielony kapel#sz !orsalino, za% znakiem wyrniajcym mia"y !y reniferowe rkawiczki trzymane w lewej d"oni. /ielokrotnie nachodzi"y go wtpliwo%ci, czy do!rze zro!i", decyd#jc si na wsp"prac z radzieckim wywiadem. -ia" przed so! wspania" karier. 't#diowa" fizyk na <niwersytecie 3arBarda, jednej z najstarszych #czelni amerykaskich o szczeglnym

presti#, i #waany !y" za genialnego st#denta.

ego referaty zainteresowa"y samego

1o!erta @ppenheimera, ktry w"czy" go do zespo"# zaangaowanego w rozwizywanie najtr#dniejszych pro!lemw, nad jakimi pracowali #czeni w Aos =lamos. 3all !y" tak !ardzo wstrz%nity moliwo%ci stworzenia !om!y o niezwyk"ej mocy niszczcej, e zwierzy" si ze swoich rozterek 'aBilloBi 'aBoyowi 'aMowi, starszem# o rok przyjacielowi, z ktrym spotka" si na listopadowych 7hanksgiBing ,ay, gdy przyjecha" do $am!ridge. -ia" tam par spraw do za"atwienia na #czelni i dlatego w Aos =lamos dali m# krtki #rlop. ; /ierz, e z!#d#jemy !om! #ranow o niezwyk"ej sile ;mwi". ; = wiesz, co to oznacza8 'tany (jednoczone zdomin#j %wiat6 &odporzdk#j so!ie kade pastwo, a nasz system nie jest do!ry dla l#dzi. Nastpnego dnia, gdy znw przedstawia" swoje zaniepokojenie losami %wiata, 'aM, jak!y zn#dzony, powiedzia" nagleD ; 7ed, przesta !iadoli i zr! co%, e!y tak si nie sta"o6 ; = co ja mog zro!i86 e%li nawet zrezygn#j z pracy w Aos =lamos, to czy w ten spos! przeszkodz w skonstr#owani# !om!y atomowej8 ; &rzeka 1osjanom swoj wiedz, a wtedy oni te z!#d#j !om! i rwnowaga zostanie zachowana. ' tak wyniszczeni wojn, e !ez takiej pomocy w ogle nie skonstr##j !roni atomowej. ; ,o!ry pomys" ; mr#kn" 3all, nie wiedzc, czy ma !ra powanie t rad, czy te przyjaciel naigrawa si z niego. ednake 'aM powrci" do temat# po kilk# dniach, gdy !yli j# w Aos =lamos. ; /iesz, jaki mam pse#donim8 ; zapyta" niespodziewanie, gdy siedzieli w !arze, p#stym o tej porze dnia. 7ed spojrza" na niego zaskoczony. ; >@ld? ; powiedzia" 'aM tak spokojnie, jak!y wymienia" nazw piwa, ktre pi". ; $zy ty... ; a nie gadam, ja ro!i to, co porzdny cz"owiek powinien zro!iD staram si nie dop#%ci do amerykaskiej dominacji w powojennym %wiecie. 7ego dnia nie rozmawiali j# na ten temat, ale 7ed cz#", e znalaz" w"a%ciw drog. ( zachowania 'aMa, mwicego p"g"osem, o!serw#jcego otoczenie mg" wywnioskowa, e to nie !y" art. ; -oesz mnie... zaprotegowa8 ; zapyta", gdy ponownie spotkali si w tym samym !arze. ; # to zro!i"em. / odpowiednim czasie powiem ci, kiedy powiniene% pojecha do Nowego ork#. $hc ci pozna. &rzekaesz materia"y. 7eraz spokojnie z!ieraj informacje.

Naj!ardziej interes#je ich implozyjny zapalnik. 3all zdawa" so!ie spraw, e jest to szczeglnie wany element !om!y pl#tonowej, potrze!#jcej znacznie mniej materia"# rozszczepialnego ni !om!a #ranowa, co !y"o szczeglnie wane dla (wizk# 1adzieckiego. ej konstr#kcja !y"a jednak o wiele !ardziej skomplikowana, gdy wywo"anie reakcji "ac#chowej wymaga"o odpalenia trzydziest# dwch zapalnikw z dok"adno%ci do tysicznych cz%ci sek#ndy. *y"o to wyzwanie, ktre wymaga"o od zespo"# @ppenheimera wyjtkowo intensywnej pracy. ; &ozdrowienia z 3arBard# ; mczyzna, ktry nagle wy"oni" si zza s"#pa, #chyli" ciemnozielone !orsalino. 3all zerkn" na jego lew rk i dostrzeg" jasne reniferowe rkawiczki. ; 7o wielka #czelnia ; wyd#si" z sie!ie odzew na has"o. ; estem -ichael .reen ; powiedzia" mczyzna. ; 7o oczywi%cie pse#donim, ale nie powinien pan zna mojego prawdziwego nazwiska. <%miechn" si. *y" szcz#p"y, %redniego wzrost#, o szerokiej twarzy i pe"nych #stach skorych do %miech#. -wi" p"ynnie po angielsk#, z ledwo dostrzegalnym o!cym akcentem. ; Nie stjmy t# ; wzi" 3alla pod rk, jak starego przyjaciela. ; Na rog# jest niewielki !ar. 7am moemy spokojnie porozmawia. $zsto tam !ywam ; doda". &rawdziwe nazwisko .reena !rzmia"o 0zaak =chmerow. *y" on jednym z naj!ardziej do%wiadczonych i sk#tecznych agentw N2/,. @d tysic dziewiset trzydziestego czwartego rok# kierowa" w 'tanach (jednoczonych siatk wywiadowcz. ; ak mam si do cie!ie zwraca8 ; zapyta" =chmerow, wskaz#jc stolik przy oknie. 3all zastanawia" si przez moment, dlaczego 1osjanin wy!ra" w"a%nie to miejsce, troch go to dziwi"o. &omy%la" jednak, e gsta firanka, zas"aniajca do po"owy okno, do!rze maskowa"a ich przed spojrzeniami z zewntrz, a jednocze%nie pozwala"a na %ledzenie tego, co dzia"o si na #licy. / ten spos! 1osjanin mg" zorientowa si, czy nikt si nimi z!ytnio nie interes#je, a w przypadk# zagroenia szy!ko op#%ci lokal tylnymi drzwiami. ; -oe >No#ng? ; 3all przypomnia" so!ie, jak 'aM przyzna" si, e jego pse#donim !rzmi >@ld?. ; ,o!rze ; #%miechn" si =chmerow, ktry zapewne zorientowa" si, dlaczego nowy agent wy!ra" taki pse#donim. ; &o naszem# moe !y >-lad?. -asz co% dla mnie8 ; 7ak ; 3all rozejrza" si niespokojnie. ; 7o znaczy zostawi"em w skrytce na dworc#, na .rand $entral. *a"em si, e mnie %ledz. No wiesz, jestem nowy..., a nie chcia"!ym w wiek# dziewitnast# lat wyldowa w wizieni# federalnym. 7# jest... &o"oy" na stolik# kl#czyk, ktry przykry" otwart d"oni.

; 'krytka n#mer osiemna%cie... =chmerow znow# si #%miechn". ; 'prytne. ; &rosz ci o szczero% ; 3all przys#n" si !liej. ; $z#"!ym si o wiele lepiej, gdy!ym mia" pewno%, e moje informacje i materia"y przekazywane s w !ezpieczny spos!. /iem, na co si zdecydowa"em, ale nie jestem samo!jc. ; Nie o!awiaj si ;=chmerow wyj" paczk playersw, czst#jc 3alla. 7en potrzsn" g"ow. ; Najwaniejsze materia"y pojad do -oskwy w teczce dyplomatycznego k#riera. est po prost# niemoliwe, a!y amerykaskie w"adze zechcia"y go rewidowa ; =chmerow mwi" to z pewno%ci i spokojem, co zro!i"o na 3all# do!re wraenie. ; Nie za 1ooseBelta. 7o doprowadzi"o!y do skandal# i pogorszenia stos#nkw, na ktrych prezydentowi tak !ardzo zaley. ednake w wojennych czasach podr k#riera trwa d"#go. 1oz#miesz, z /aszyngton# do -oskwy przez 7eheran. &ozosta"e informacje od cie!ie !d wysy"ane drog radiow, oczywi%cie zaszyfrowane. ; = )*0 nie moe odczyta szyfrw8 =chmerow pochyli" si nad stolikiem. ; eeli cokolwiek na tym %wiecie moe !y pewne, to nasze szyfry ; przerwa" i roze%mia" si z dowcip#, ale zaraz doda" powanieD ; 7o czysta prawda, za#faj mi >-lad?. 'pojrza" na zegarek, dajc zna, e ich spotkanie nie powinno trwa z!yt d"#go. ; /szystkie informacje przekaz#j przez >'tarego?. eeli nie !dziesz mg" skorzysta z jego po%rednictwa, pojedziesz do 'anta )e. 7am skrzynka kontaktowa jest # aptekarza. 7# jest jego adres... ;wyj" z kieszeni piro i zapisa" na serwetce. @dczeka" chwil, a 3all przeczyta nazw i n#mer #licy i podpali" serwetk w popielniczce. ; (ostawisz # niego przesy"k i powiesz, e od!ierze j >-aks?. -y !dziemy si spotyka tylko w szczeglnych wypadkach. &otrze!#jesz pienidzy8 ; Nie, nie ; 3all zaprzeczy" gwa"townie, nie chcc !y podejrzewany, e zdradza ojczyzn dla pienidzy. ; -oe !y tak, e !dziesz potrze!owa". >'tary? ma f#nd#sze. /ystarczy, e m# powiesz. No... ; ods#n" krzes"o i za"oy" kapel#sz. ; &osied5 t# jeszcze z dziesi min#t, e!y nas razem nie widzieli. ; &ochyli" si nad stolikiem. ; *ywaj, >-lad?. ; eszcze jedno... ; 3all zatrzyma" go gestem. ; ak mam si zachowywa w drodze na spotkanie z to! l#! kim% od cie!ie8 -og mnie %ledzi. =chmerow #siad" ponownie. ; e%li ci namierz, to sam so!ie z tym nie poradzisz, !o to s fachowcy, ktrzy "apali lepszych od cie!ie, przeszkolonych i do%wiadczonych. )*0 ma nieograniczone f#nd#sze i

technik. (achow#j si normalnie ; mwi", o!serw#jc, jakie wraenie na 3all# ro!i jego s"owa. ; Nie pr!#j sprawdza, czy kto% ci %ledzi, czy za"oyli ci pods"#ch w pokoj#, czy podstawili ci dziewczyn, a!y% w "k# jej wszystko wygada". &amitaj, e oni s lepsi i dlatego zachow#j si normalnie. 0 #faj mnie, a wszystko !dzie do!rze, !o widzisz my, ja i moi koledzy, jeste%my lepsi od )*06 /ierz mi... /sta". &odszed" do !ar#, zap"aci" za kaw i skierowa" si do wyj%cia. 3all patrzy" na niego przez gst firank, jak zatrzym#je takswk, ktra po chwili wtopi"a si w nowojorski r#ch. &ewno%, z jak =chmerow mwi" o !ezpieczestwie szpiegowskich przesy"ek, przywrci"a m# spokj. 7roch !y" z"y na sie!ie za g"#pie zachowanie w metrze, ale pomy%la", e zwrci"a na niego #wag tylko ko!ieta z dzieckiem. ,opi" kaw i podnis" si z miejsca. 'pojrza" w stron !ar#, ale !arman !y" tak zainteresowany myciem szklanek, e zdawa" si nie dostrzega, e ktokolwiek jest w lokal#. >' lepsi od )*0, maj swoich wszdzie? ; pomy%la" z satysfakcj 3all. /yszed" z !ar# i stan" niezdecydowany na #licy. Nie zna" Nowego ork# i odcz#wa" pod%wiadomy lk przed wielkim miastem. &ostanowi", e nie !dzie pr!owa" si dowiadywa od przechodniw, jakim a#to!#sem dojecha do dworca, i podnis" rk na widok nadjedajcej takswki. Nie mg" za#way innej takswki, stojcej przy krawnik# po dr#giej stronie #licy, z ktrej o!serwowa" go =chmerow. ,ewiz =chmerowa !y"y s"owa jego >profesorw? ze szko"y wywiad# pod -oskwD >Nawet, jeeli masz pe"ne za#fanie, to zawsze starannie sprawdzaj tego, do ktrego masz pe"ne za#fanie?. 7o !yli do!rzy fachowcy, z ktrych wikszo% j# nie y"a, rozstrzelana l#! #wiziona na rozkaz 'talina t# przed wy!#chem wojny. =chmerow po wyj%ci# z !ar# nie wsiad" do przypadkowej takswki, lecz do samochod# prowadzonego przez jego agenta, ktry czeka" w #mwionym miejsc#, a widzc szefa natychmiast r#szy", a!y zatrzyma si na jego znak, co wyglda"o !ardzo nat#ralnie. 'krcili w 7rzeci =lej, potem w &idziesit &ierwsz #lic, a wrcili na skrzyowanie, przy ktrym !y" !ar, i zatrzymali si przy krawnik#, czekajc na 3alla, ktry pos"#sznie odlicza" dziesi min#t, jakie mia"y oddziela od sie!ie czas ich wyj%cia z lokal#. =chmerow chcia" m# si przyjrze. 0nstynkt podpowiada" m#, e >-lad? przyda si w szpiegowskiej ro!ocie. Nie dostrzeg" nic podejrzanego ani nikogo, kto !y %ledzi" 3alla, wic klepn" kierowc w rami. ; 'ergo, zadzwo do Aeny. ak najszy!ciej ma !y o!ok skrytek w przechowalni !aga# na .rand $entral 7erminal. ( dzieckiem. ak najszy!ciej6 ; powiedzia", zapalajc

papierosa. 2ierowca wysiad" i pod!ieg" do !#dki telefonicznej. /rci" po chwili. ; *dzie za czterdzie%ci min#t. ( dzieckiem ; poinformowa". ; ,o!rze, poczekamy t# troch i jedziemy ;=chmerow wyrz#ci" niedopa"ek przez okno i szy!ko podnis" szy!. azda z &idziesitej &ierwszej #licy do .rand $entral 7erminal nie trwa"a d"#go. (atrzymali si na podje5dzie dworca i =chmerow zerkn" na zegarek. ; @siem min#t ; powiedzia" ni to do sie!ie, ni do kierowcy. ;Aena powinna !y za osiem min#t... ; # jest ; 'ergo wskaza" na ko!iet z wzkiem, wchodzc do g"wnej hali dworca. ; 0d ode!ra przesy"k z osiemnastej skrytki. &iln#j mnie. ;=chmerow wysiad" z takswki. 1ozejrza" si szy!ko, jak cz"owiek, ktry ma prze!iec przez #lic, ale odcz#wa lk przed przejedajcymi samochodami. Niewinny z pozor# gest pozwala" sprawdzi, czy w po!li# jest kto%, kto mg"!y wyglda jak agent )*0. &rzez jedena%cie lat w 'tanach na#czy" si rozpoznawa tych l#dzi, jak pies wycz#wajcy zajca. Nic jednak nie wz!#dzi"o jego niepokoj#. / wielkiej hali dworca jak zwykle k"!i" si t"#m l#dzi spieszcych na perony i wychodzcych stamtdC cywile mieszali si t# z o"nierzami, ktrych o!ecno% przypomina"a, e jest to czas wojny. =chmerow szy!ko odnalaz" %cian podzielon na rwne prostokty podrcznej przechowalni !aga#. Nie podszed" jednak !ezpo%rednio do drzwiczek z n#merem osiemnastym, lecz zatoczy" o!szerny krg. 'prawdzi" szy!kim spojrzeniem, gdzie jest 'ergo ; sta" oparty o kol#mn i przeglda" gazet. 0ch oczy spotka"y si na moment, a nieznaczne skinienie g"owy kierowcy #pewni"o go, e nie jest %ledzony. -imo to zwleka" z otwarciem skrytki. &oszed" do kiosk# z kwiatami i k#pi" !#kiet go5dzikw. (achowywa" si jak m, ktry za chwil mia" powita on wracajc z d"#giej podry. &otem wyszed" na %rodek g"wnej hali dworca, a!y porwna wskazania swojego zegarka i dworcowego zegara nad p#nktem informacyjnym. (now# rozejrza" si, sz#kajc 'erga. 7en przeszed" j# na dr#g stron, z ktrej mia" lepszy widok na %cian ze skrytkami i wci !acznie o!serwowa" otoczenie =chmerowa. &onownie lekkim skinieniem g"owy potwierdzi", e nie dostrzega agentw )*0. =chmerow r#szy" w stron skrytek, starajc si wyliczy kroki. @ko"o dziesici# metrw w lewo !y" okrg"y kiosk z gazetami. /s#n" kl#czyk do zamka w drzwiczkach skrytki i otworzy" je szy!ko. /"oy" tam

!#kiet kwiatw, mask#jc w ten spos! wyjmowanie koperty. (atrzasn" drzwiczki i poszed" szy!ko w stron kiosk#. 7e par krokw, ktre m#sia" przemierzy, a!y znale5 si za !#dk z gazetami, wydawa"o m# si najd"#sz w yci# drog. 'zed" energicznie, starajc si dostrzec kady gwa"towny r#ch w po!li#, ktry mg" !y sygna"em zagroenia. ( szarej masy nierozpoznawalnych l#dzi wy"oni"a si ko!ieta, pchajca wzek z dzieckiem. -in" j szy!kim krokiem i wiedzc, e kiosk zas"ania go przed o!serwacj kogokolwiek stojcego dalej, #p#%ci" kopert na nki dziecka. ,ostrzeg", jak ko!ieta przykry"a kopert kocykiem w nie!iesk krat. 2ilka krokw dalej nad wzkiem pochyli"a si !a!cia, a!y rado%nie przywita si z wn#kiem. /ystarczy"y sek#ndy, a!y !rzowa koperta znalaz"a si w jej tor!ie, l#5no zwisajcej z ramienia. &rawdopodo!iestwo, e kto% o!serw#jcy tych l#dzi mg" dostrzec, w jaki spos! koperta ze skrytki trafi"a do tor!y ko!iety, !y"o adne. =chmerow zatrzyma" si j# spokojnie i sign" po papierosy. >(a d#o pal ; pomy%la". ; =le mam nerwow prac?. 1ozejrza" si dooko"a. /ci nie dostrzega" niczego niepokojcego, cho i tak nic j# nie mona !y"o!y m# #dowodni. *y" czysty. /cisn" papierosa w popielniczk wype"nion piaskiem i r#szy" do !#dki telefonicznej. @ds#n" szklane drzwi, wrz#ci" monet i wykrci" n#mer. ; 2ons#lat (wizk# 1adzieckiego ; #s"ysza". ; ,zie do!ry ; powiedzia" po rosyjsk#. ; Nazywam si /owa *arnikow. /owa *arnikow ; powtrzy", gdy !y"a to pierwsza cz% has"a identyfik#jca go, a ponadto znak dla telefonistki, e nastpne informacje ma przekaza kons#lowi /asilijowi (ar#!inowi, znanem# =chmerowowi pod pse#donimem >-aksym?. ; <kradli mi paszport i po!ili ; te s"owa oznacza"y, e ma piln przesy"k. ;&owiedzcie, prosz, co mam ro!i. ; .dzie to si sta"o8 ; Na rog# 7rzydziestej $zwartej #licy i &ark =Ben#e ; to !y"a kolejna informacja wskaz#jca, e przesy"ka !dzie oczekiwa w p#nkcie kontaktowym nazywanym >&ark?, cho z parkiem nic wsplnego nie mia". ; &rosz zaczeka i nie odk"ada s"#chawki. =chmerow zdawa" so!ie spraw, e telefonistka za pomoc wewntrznego, za!ezpieczonego przed pods"#chem telefon#, po"czy"a si z (ar#!inem, a!y powtrzy m# s"owa, ktrych znaczenia nie zna"a. Nie mog"o to trwa z!yt d"#go, gdy nalea"o zak"ada, e )*0, pods"#ch#jc rozmowy z kons#latem, rozpocz"o #stalanie, skd dzwoni cz"owiek, skarcy si, e #kradziono m# paszport. ; -#sicie zg"osi si do kons#lat# ; #s"ysza" po chwili. eeli przyjedziecie w cig#

godziny, to moe za"atwicie spraw jeszcze dzisiaj. ; Niestety, nie zd. -og !y za dwie ; =chmerow wskazywa" czas, w ktrym powinno doj% do spotkania z (ar#!inem l#! wys"anym przez niego cz"owiekiem. ; / takim razie przyjd5cie j#tro. ; *ardzo dzik#j. ,o widzenia. @dwiesi" s"#chawk. 'ergo !y" j# w samochodzie. Na widok wsiadajcego =chmerowa przekrci" kl#czyk w stacyjce. ; Aena odda"a kopert ; r#chem g"owy wskaza" na gazet przykrywajc kopert na siedzeni# o!ok niego. ; &odwie5 mnie do >&ark#?. 1zadko korzysta" z tego sposo!# przekazywania materia"w szpiegowskich. (wykle zostawia" je w ktrej% z wcze%niej #mwionych skrytek i przekazywa" do kons#lat# sygna", gdzie naley ode!ra przesy"k. *ez wtpienia !y" to naj!ezpieczniejszy spos!, ale te materia"y #waa" za szczeglnie wane, wola" odda je oso!i%cie. 2ryptonim >&ark? oznacza" mieszkanie na dr#gim pitrze dom# z czerwonej ceg"y w spokojnej nowojorskiej dzielnicy O#eens.

ROZDZIA TRZECI
orga o!#dzi"o zimno. Aea" przez chwil, jak!y w nieokre%lonej przestrzeni #si"owa" odgadn kier#nki. /skie pasmo %wiat"a ze szpary pod drzwiami pozwoli"o m# odtworzy rozk"ad pokoj#. &odnis" si i w ciemno%ci, potykajc si o krzes"o z!yt ods#nite od sto"#, pody" w stron okien zas"onitych gr#!ymi roletami. &o omack# odnalaz" szn#rek i ods#n" zas"on, wp#szczajc do pokoj# %wiat"o ksiyca. ,opiero wtedy rozpozna" zarysy sprztw. 2aloryfer j# nie grza", zapewne oszczdzano zapas wgla, i w pokoj# zro!i"o si nieprzyjemnie zimno. / tym ch"odzie gr#!e m#ry, niedostatecznie ogrzane w czasie ostatniej zimy, wydziela"y przykr wo stchlizny. &odnis" zegarek tak, a!y tarcza znalaz"a si w %wietle ksiyca. ,ochodzi"a czwarta. Nie mia" zamiar# wraca do "ka, wic przys#n" twarz do szy!y, #si"#jc wypatrzy krajo!raz za oknem. Na dole, w%rd ska", ledwo przys"onita ga"ziami drzew, l%ni"a sre!rna tafla zamarznitego jeziora. &ocz#" niepokj, gdy nie zdawa" so!ie sprawy, e mieszka tak wysoko. Nie mia" wtpliwo%ci, e .lG!cke wy!ra" ten pokj #my%lnie, !o jedyne wyj%cie prowadzi"o przez drzwi i zamkowe korytarze, pe"ne wartownikw. 7ak przynajmniej sdzi", podziwiajc pikny zimowy widok jeziora. (acign" starannie zas"ony i zapali" %wiat"o. $h"d stawa" si coraz !ardziej dok#czliwy, wic narz#ci" p"aszcz na piam i zacz" przeglda szafki w posz#kiwani# kawy l#! her!aty. ,ostrzeg" metalowe zielone p#de"koC potrzsn" nim i stwierdzi" z satysfakcj, e jest pe"ne. Nie mia" wtpliwo%ci, e to erzac, ale i tak cieszy" si, e napije si czego% gorcego. 7# o!ok sta"o dr#gie p#de"ko, w ktrym znalaz" pastylki sacharyny. Nastawi" wod w elektrycznym czajnik# i przygotowa" k#!ek. # w nieco lepszym nastroj# zgasi" %wiat"o i ponownie podcign" rolet. Nie chcia", a!y kto% dostrzeg" %wiat"o w jego pokoj#. <siad" przy stole i przes#n" d"oni pod !latem. Nie wycz#" adnej nierwno%ci, ktra wskazywa"a!y, e #mieszczono tam mikrofon. 7o zreszt !y"o ma"o prawdopodo!ne, gdy ka!el !iegncy od pod"ogi przez wydrenie w nodze sto"# !y"!y "atwy do wykrycia. -ogli zamontowa pods"#ch w yrandol#, nisko zwieszajcym si nad sto"em ; postanowi" sprawdzi to w cig# dnia, wypatr#jc ka!li niepod"czonych do arwek. 'pojrza" na nocn szafk przy "k#. $ika, z rze5!ionym wiecem !lat# !y"a przy%r#!owana do !oazeriiC nie mg"!y jej podnie%, a!y sprawdzi, czy z jej wntrza wyprowadzone s ka!le. /ys#n" sz#fladk i w"oy" d"o pod !lat. 'zy!ko wycz#" zarys otwor# wycitego od spod# i zimn powierzchni !akelit#. <mieszczony tam mikrofon skierowany !y" do gry i

wychwytywa" d5wiki przez cienki fornir. <s#nicie go wz!#dzi"o!y podejrzenia .lG!ckego. /s#n" sz#fladk, lecz na szafce po"oy" plik ksiek, ktre wyj" z !i!lioteczki w rog# pokoj#C wystarczajco t"#mi"y d5wiki. $zajnik zacz" sycze, wic wrci" do sto"# i nala" wrztk# do k#!ka z kaw. # pierwszy "yk rozgrza" goC wydawa"o m# si, e ca"y ten nieprzyt#lny pokj wype"ni"o ciep"o. $igle nie roz#mia", po co oddelegowano go do zamk#, w ktrym z pewno%ci #lokowano jaki% szczeglnie tajny zesp". 7akich gr#p kryptologicznych prac#jcych dla niemieckich w"adz pastwowych, partyjnych i wojskowych !y"o wiele. /"a%ciwie kady z najwaniejszych #rzdnikw tego pastwa organizowa" w"asn s"#! wywiadowcz i kryptologiczn, #tajniajc jego korespondencj, a dajc m# wgld do dzia"alno%ci partyjnych rywali i zagranicznych wrogw. <rzd *adawczy ; )orsch#ngsamt ; zorganizowany w tysic dziewiset trzydziestym czwartym rok# na polecenie 3ermanna .Gringa, zatr#dniajcy ponad sze% tysicy pracownikw, pods"#chiwa" telefony dyplomatw, przechwytywa" kom#nikacj radiow i odczytywa" szyfrogramy. >&ers (? zajmowa" si "amaniem kodw i szyfrw dyplomatycznych i wojskowych. *ada" je rwnie oddzia" szyfrw @!erkommando der /ehrmacht, za% dowdztwa wojsk ldowych, powietrznych i marynarki wojennej mia"y w"asne oddzia"y wywiadowcze i kryptologiczne. 'woj agencj, liczc czterdziest# siedmi# kryptologw, #tworzy" rwnie ."wny <rzd *ezpieczestwa 1zeszy. ,o ktrej z tych instyt#cji nalea" zesp" dzia"ajcy w zamk# 7zschocha8 ( tego, co mwi" 'cha#ffler, !y" cz%ci zespo"# >&ers (?, ale czy tak !y"o naprawd8 / jakim cel# z tajnej organizacji wydzielano !y jeszcze !ardziej tajn8 eeli, z nieznanych dla orga powodw, tak si sta"o, to dlaczego w koc# wojny oddelegowano go do tej organizacji8 $zy mia"o to zwizek z jego znajomo%ci jzyka rosyjskiego, czy te z dotychczasow prac nad szyframi radzieckimi8 ,laczego nikt nie chcia" m# powiedzie, co !dzie ro!i w tym pon#rym zamk#8 -noy" pytania, nie potrafic znale5 adnej odpowiedzi, a nawet przyp#szczenia, ktre przy!liy"o!y go do rozwizania zagadki. /iedzia", e ktrego% dnia i tak pozna cho!y cz% prawdy, ale wola" !y do!rze do tej chwili przygotowany. ( rozmy%lania wytrci"y go odg"osy krokw do!iegajce z korytarza i szmer rozmw. (roz#mia", e w zamk# zaczyna"a si praca. &okj powoli wype"nia" si ciep"em, a wic w"czono j# ogrzewanie. &ostanowi" wrci do "ka i wykorzysta jeszcze kilkadziesit min#t sn#. *y" pewien, e nie zostanie wezwany skoro %wit, gdy kryptolodzy sami organizowali so!ie dzie pracy, tak jak tego wymaga" szczeglny rodzaj ich zaj. &omys"#

nie wolno !y"o skoszarowa. .lG!cke wszed" do swojego !i#ra na pierwszym pitrze kilka min#t po smej, ciekawy, czy dok#menty, ktre tak go interesowa"y, j# dostarczono. 7# po nim do ga!inet# wkroczy" *eer, trzymajc pod pach cienk teczk w tekt#rowych ok"adkach, na ktrych widnia" czarny napis >.eheim?. ; ,ok#menty orga z 3irsch!erg# ; powiedzia" krtko, k"adc na !i#rk# teczk. .lG!cke z"ama" piecz i rozwiza" tasiemki. ; 3#go org, #rodzony w tysic dziewiset dziewitym rok# w majtk# 3as!ald pod Aipaw na Iotwie ; zacz" czyta. ; 1odzice 2#rt @liBer i -argareta, Niemcy krwi aryjskiej. / tysic dziewiset osiemnastym rok#, #ciekajc przed !olszewikami, op#%cili Iotw, gdzie ich posiad"o%ci nastpnie #pastwowiono. @d tego czas# zamieszkiwali w ,anzig. &rze!ieg" wzrokiem kilka linijek tekst#, ktre #waa" za nieistotne. /reszcie znalaz" akapit >/ykszta"cenie?. ; /ydzia" Na#k @glnych, #koczony z wyrnieniem w tysic dziewiset trzydziestym pitym rok#. @d tysic dziewiset trzydziestego szstego do tysic dziewiset trzydziestego smego rok# st#diowa" matematyk w $am!ridge w =nglii. / tysic dziewiset trzydziestym dziewitym rok# powo"any do s"#!y wojskowej, zgodnie ze specjalno%ci oddelegowany do =!wehry. ; .lG!cke podnis" g"owD ; $hcia"!ym wiedzie, czy zna" $anarisa al!o tego dr#giego zdrajc, @stera. .lG!cke mwi" o szefie =!wehry admirale /ilhelmie $anarisie i generale 3ansie @sterze, szefie szta!# $anarisa. @!ydwaj zostali #wizieni po zamach# na 3itlera, a ich zwizki ze spiskowcami !y"y oczywiste. ; e%li nawet ich zna", to jeszcze nic nie znaczy ; powiedzia" *eer, jak!y starajc si #chroni orga. @!awia" si, e podejrzliwo% .lG!ckego, ktra nasila"a si wraz z pogarszaniem si syt#acji na froncie, moe sta si z!yt #ciliwa dla l#dzi prac#jcych w zamk#. ,omy%la" si rwnie, e org zosta" t#taj %cignity nie !ez powod#, a .lG!cke stara" si nie dop#%ci go do pracy, w kadym razie op5nia" jej rozpoczcie. ; / tysic dziewiset czterdziestym pierwszym rok# przeszed" do >&ers (? ; .lG!cke czyta" dalej, nie zwracajc #wagi na podw"adnego ; gdzie zyska" najwysz ocen za wyniki pracy nad szyframi rosyjskimi. &rzejrza" jeszcze kilka kartek. ; ,owiedzieli%my si niewiele nowego ; rz#ci" teczk na !i#rko. ;-#sz dosta jego akta z 1'3=. ; @!awiam si, e moe to !y tr#dne. @ ile wiem, zosta"y ewak#owane ze stolicy.

; $hc wiedzie o nim i jego rodzinie wszystko6 ( czego si #trzym#j, jakie maj zapatrywania polityczne, czy nie sk#mali si z Hydami al!o kom#nistami. Niech odnajd l#dzi, ktrzy znaj orga z czasw s"#!y w =!wehrze. -oe zachowa"y si raporty ', i policji z czasw jego st#diw. -#sz te wiedzie, czy nie !y" podejrzany o nielegaln dzia"alno% polityczn, a take czy mia" zwizki ze zdrajcami, ktrzy jesieni stanli przed sdem, oskareni o pr! za!icia )Fhrer. 1oz#mieszD *eck, 7rescow, .oerdeler, &opitz i ca"a ta ho"ota. &odszed" do *eera, zapis#jcego polecenia w notesik#, ktry wyj" z kieszeni m#nd#r#. ; /iem, e w o!ecnej syt#acji potrwa to dwa l#! trzy tygodnie i nie !d mg" tak d"#go trzyma orga z dala od >=parat#?. Nie szkodzi. &ewnego dnia #zyskam jednak pewno%, e jest to do!ry Niemiec al!o dostan dowody zdrady i zastrzel go. ; 7ak jest ; *eer zasal#towa" i odwrci" si. ,awno j# nie widzia" swojego szefa w takim nastroj#. /yglda" jak pies, ktry zwszy" trop i rz#ci" si w pogo, a!y rozszarpa #mykajce zwierz. .lG!cke #koczy" prawo na <niwersytecie -onachijskim i w tysic dziewiset dw#dziestym dr#gim rok# rozpocz" prac w tamtejszej policji. 1ok p5niej nazi%ci z 3itlerem na czele pr!owali przechwyci w"adz w -onachi#m i to w"a%nie m"ody inspektor .lG!cke posz#kiwa" 3itlera, #krywajcego si po #cieczce z miasta. -ia" szcz%cie, e go nie znalaz" i e jego wysi"ki nie zosta"y odnotowane w aktach, gdy nazi%ci po przejci# w"adzy krwawo m%cili si na tych, ktrzy w minionych latach wystpowali przeciwko nim. = .lG!cke !y" wrogiem nazistw, gdy nar#szali porzdek, grozili #stalonem# n#rtowi spraw pastwowych, ktry on, jako legalista, #waa" za %wito%. Na szcz%cie dla jego p5niejszej kariery zajmowa" si sprawami kryminalnymi i odnosi" tak d#e s#kcesy w zwalczani# pospolitych przestpcw, e nazywano go monachijskim 'herlockiem 3olmesem. &olityka nie interesowa"a go w ogle. ,la niego nie !y"o wane, jaka partia jest # w"adzy, jaki #strj pan#je, lecz jedynie czy "ad spo"eczny nie zosta" nar#szony. Na pocztk# lat trzydziestych zmieni" swoje zapatrywania, gdy #zna", e najwikszym zagroeniem dla spo"eczestwa nie s nazi%ci, lecz kom#ni%ci. /idzia" Niemcy jako aren zmaga tych dwch si", z ktrych nie akceptowa" adnej, ale m#sia" wy!ra t, ktr #waa" za mniejsze z"o. = tym, w jego ocenie, !yli nazi%ci, gdy kom#nistw traktowa" jako forpoczt !olszewikw, ktrzy podpal Niemcy, gdy wielka =rmia $zerwona r#szy na (achd. ,latego w szczytowym okresie walki wy!orczej, w tysic dziewiset trzydziestym dr#gim rok#, zdecydowa" si wstpi do N',=&, co znaczco wp"yn"o na jego dalsz karier. 1einhard 3eydrich, organiz#jc tajn

policj, szy!ko zwrci" #wag na trzydziestoparoletniego komisarza, majcego %wietn opini # prze"oonych i wspania"e wyniki w pracy kryminalnej. / tysic dziewiset trzydziestym czwartym rok# .lG!cke zosta" przeniesiony do *erlina, gdzie rozpocz" prac w centrali .estapo na &rinz =l!recht 'trasse. *y" dziwnym gestapowcem, rnicym si od !r#talnych i okr#tnych kolegw, pewnych swojej nieograniczonej w"adzy nad nieszcz%nikami, ktrzy znale5li si w krg# ich zainteresowania. (walczajc wrogw nazistowskiego pastwa, stara" si wykorzystywa policyjne metody %ledcze, w ktrych nie !y"o miejsca na tort#ry. <znawa" !owiem, e jest to ma"o sk#teczny %rodek, cho akceptowa" go, gdy nie dostrzega" innej metody szy!kiego wydo!ycia informacji. Na pocztk# tysic dziewiset czterdziestego czwartego rok# przyjecha" do 7zschochyjako szef ochrony zamk#. /ydawa"o si, e !y"o to za"amanie w jego karierze i nikt nie wiedzia", dlaczego .lG!cke zosta" nagle odes"any z *erlina do zamk# na kresach Niemiec. @n sam nigdy na ten temat nie mwi". (e!ra" z !i#rka akta i podszed" do sejf# stojcego za kotar w rog# pokoj#. &o"oy" dok#menty na teczkach w czarnych ok"adkach, z ktrych kada mia"a na grz!iecie n#mer oznaczajcy co%, o czym wiedzia" tylko .lG!cke , i starannie zamkn" drzwi. org wsta" od sto"# w kasynie, przy ktrym samotnie zjad" %niadanie z"oone z jajecznicy ze sproszkowanych jajek i czarnego chle!a z margaryn. ,ochodzi"a dziesita, wic sala !y"a p#sta. &ostanowi", e ten dzie spdzi na poznawani# zamk#, a w"a%ciwie strefy ,=?, w ktrej wolno !y"o m# si por#sza. @tworzy" d#e przeszklone drzwi prowadzce na niewielki !alkon, skd, jak s"#sznie przyp#szcza", mia" najlepszy widok na jezioro. Nie mia" zamiar# podziwia zimowych #rokw tego miejsca, lecz chcia" przyjrze si !ryle zamk#, a zw"aszcza tej cz%ci, w ktrej znajdowa"y si okna jego pokoj#. <derzy"o go, e na zamarznitym jeziorze nie !y"o ani wdkarzy siedzcych nad przer!lami, ani dzieci %lizgajcych si po lodzie. $a"a strefa jeziora m#sia"a wic !y zamknita i do!rze strzeona. /ychyli" si za !al#strad i spojrza" na d". -#r zamk# opiera" si na ska"ach pionowo opadajcych do jeziora. /drapanie si na t %cian wymaga"o alpinistycznych #miejtno%ci, a i tak wspinajcy si m#sia"!y w!ija haki, co zaalarmowa"o!y stra. @d tej strony zamek !y" doskonale za!ezpieczony przed intr#zami. ; 7o skandal6 ; #s"ysza" nagle podniesiony ko!iecy g"os. @dwrci" si zaintrygowany. ; 7o skandal. ("o skarg w *erlinie6 &rzed nim sta"a dw#dziestokilk#letnia dziewczyna, w ko#szk#, !ryczesach i wysokich !#tach do konnej jazdy. /"osy mia"a #pite wysoko i schowane pod o!szyt f#trem czapeczk, tylko jasny kosmyk wys#n" si na czo"o, dodajc jej #rok#. /yraz gniew#

tak !ardzo k"ci" si z jej klasyczn #rod, e org #%miechn" si. 7o rozz"o%ci"o j jeszcze !ardziej. ; -#si pan pamita, e ten zamek jest w"asno%ci mojej rodziny, a nie wasz6 ; #derzy"a szpicr#t o cholew !#ta, a!y podkre%li znaczenie swoich s"w. ; 7ymczasem ja m#sz meldowa si gdzie% tam i prosi kogo% tam o zgod, e!y mc wyjecha na konn przejadk6 7o skandal, panie p#"kownik#6 Najwyra5niej nie rozpoznawa"a stopni wojskowych. ; (gadzam si z pani. -nie te !y to o!#rzy"o ; powiedzia" spokojnie. (roz#mia", e dziewczyna myli go z kim% z wojskowej administracji zamk#. ; $zy pan kpi ze mnie, panie p#"kownik#8 Nie mog por#sza si po w"asnym zamk#, a pana to !awi86 ; *ro *oe, doskonale pani roz#miem, mnie te nie pozwolono swo!odnie por#sza si po tym zamk#. estem kapitan 3#go org ; powiedzia", podkre%lajc s"owo kapitan. ; &rzyjecha"em t# wczoraj wieczorem i powiedziano mi, e mog por#sza si tylko po strefie >=?. Nawet nie wiem, co to za strefa i !oj si wej% gdzie%, gdzie mg"!ym zosta aresztowany i #wiziony w loch#. &rzy okazji, skoro to pani zamek, czy lochy s t# !ardzo straszne8 ,ziewczyna patrzy"a na niego ze zdziwieniem, jak!y zastanawiajc si, czy to drwina, czy rzeczywi%cie mylnie rozpozna"a stopie stojcego przed ni oficera. (ar#mieni"a si, chy!a roz#miejc swoj pomy"k. ; =ch ; roze%mia"a si, mask#jc zmieszanie ; rzeczywi%cie nie rozrniam stopni, a w tych m#nd#rach jeste%cie panowie tacy do sie!ie podo!ni ; zacz"a si t"#maczy, przyjm#jc nagle kokieteryjny ton. ; $zy!ym przypomina" pani p#"kownika 2re!!sa8 ; mwi" o administracyjnym szefie zamk#. ; @n ma pidziesit lat6 ,ziewczyna zmiesza"a si jeszcze !ardziej. ; @ch, nie ... przepraszam... nie to mia"am na my%li ; nagle odwrci"a si, jak!y o!awiajc si, e znow# powie co% niestosownego, i zacz"a i% w stron drzwi. ; 7o pani gra"a wczoraj wieczorem sonat 'ch#!erta8 (atrzyma"a si i spojrza"a na orga z wyra5nym zainteresowaniem. (askakiwa" j. ; 7ak... ; powiedzia"a, nie wiedzc jeszcze, do czego zmierza to pytanie. ; *;d#r... ; .ra"a pani piknie. ,zik#j. 'pojrza"a na niego #wanie, po czym nieoczekiwanie #derzy"a szpicr#t o cholew i po%piesznie wysz"a z sali. $hcia"a jak najprdzej #porzdkowa wraenia, jakich dostarczy"o jej to zaskak#jce spotkanie.

ROZDZIA CZWARTY
=chmerow wszed" na dr#gie pitro dom# w O#eens. &rzeszed" na koniec d"#giego korytarza i zatrzyma" si przed drzwiami z n#merem cztery. @!ejrza" si, czy nikt go nie o!serw#je, a potem nacisn" o!#dow w"cznika %wiat"a. @dskoczy"a, a on dostrzeg" arweczk, ledwo widoczn midzy przewodami. Nie %wieci"a, co znaczy"o, e nikt nie wchodzi" do tego mieszkania. =chmerow zainstalowa" przemy%lny sygnalizator w drzwiach, ktrych otwarcie powodowa"o zapalenie si arweczki, a ich zamknicie nie wy"cza"o jej. .dy!y pod jego nieo!ecno% ktokolwiek wszed" do %rodka, %wiate"ko w%rd ka!li ostrzeg"o!y go. /yj" z kieszeni jesionki kl#cz i, nie d!ajc o zachowanie ciszy, ws#n" do zamka. &rzekrci" zas#wk i wtedy, jak oczekiwa", #chyli"y si drzwi o!ok. &rzez szpar wida !y"o twarz starej ko!iety. ; ,zie do!ry, pani -orrison ; powiedzia" =chmerow. ; 7o pan Norman ; ssiadka ods#n"a "ac#ch i wysz"a na korytarz. ; ,awno pana nie !y"o... ; 0nteresy, pani -orrison. Najpierw /schodnie /y!rzee, a za dwa dni ; (achodnie. $z"owiek cigle w podry. ,zisiaj pienidze ciko si zara!ia. ; 7ak, panie Norman. $zasy s straszne, trze!a #waa na z"odziei. /ie pan, wczoraj na przyk"ad okradli sklep pana 7homasa, ten za rogiem... ; ,o!rze, e do nas nikt si nie zakrada" ; zawsze tak prowadzi" rozmow z ssiadk, a!y sprawdzi, czy nikt nie krci" si w po!li# jego mieszkania. ; 7o spokojny dom... ; &rzepraszam, ale przypomnia"a mi pani, e m#sz natychmiast zadzwoni do pana 7homasa ; stara" si jak najszy!ciej zakoczy rozmow, a!y #nikn niekoczcych si pyta. (amykajc drzwi, s"ysza" jeszcze pytanie o podre. &ani -orrison, ktrej dzieci k#pi"y mieszkanie, #znajc, e !dzie to taniej ni oddanie jej do dom# starcw, n#dzi"a si ca"ymi dniami, wic reagowa"a na kady szmer na korytarz# i przez #chylone drzwi, za!ezpieczone "ac#szkiem, sprawdza"a, kto odwiedza" ssiadw. *ez wtpienia, poinformowa"a!y go, gdy!y ktokolwiek #si"owa" dosta si do jego mieszkania. -ia"o to oczywi%cie z" stron, gdy pani -orrison z rwn ochot mog"a zdradzi )*0, kto przychodzi" do =chmerowa, tyle e potem powiedzia"a!y m#, e kto% wypytywa" o jego kontakty. Na wszelki wypadek rozejrza" si po mieszkani#, ktre nosi"o kryptonim >&ark

=Ben#e? i !y"o jednym z kilk#nast# wynajtych przez radzieckich szpiegw na terenie Nowego ork#. Niewielki salon #me!lowany !y" skromnie. &o%rodk# sta" niski stolik, a wok" niego kanapa i dwa fotele o!ite tkanin w d#e kwiaty. &od %cian #stawiono szafk z radiem, ktra pe"ni"a rwnie f#nkcj !ark#. edne drzwi prowadzi"y do ma"ej sypialni, za ktr znajdowa"a si "azienka, dr#gie do k#chni. /szed" tam, a!y sprawdzi okno, przez ktre mona !y"o wydosta si na schody poarowe. /idok podwrza nie wz!#dzi" jego podejrze, za% nitka wystajca spod ramy wskazywa"a, e okno nie !y"o otwierane. /rci" do salon#, podnis" doln cz% okna, e!y wp#%ci troch %wieego powietrza do zatch"ego pomieszczenia, i zdj" p"aszcz, ktry rz#ci" na kanap. &omy%la", e w"a%nie w tej chwili pani -orrison przytkn"a szklank do %ciany i przy"oywszy #cho do denka nas"#chiwa"a odg"osw z mieszkania ssiada. /"czy" radio, a!y zag"#sza"o rozmow, ktr mia" zamiar przeprowadzi. Nagle drzwi wej%ciowe otworzy"y si i stan" w nich (ar#!in. 7o zdziwi"o =chmerowa, gdy !y" to szef tak zwanych legalnych, czyli szpiegw zatr#dnionych w 'tanach (jednoczonych jako dyplomaci l#! pracownicy radzieckich przedsi!iorstw handlowych, takich jak >=mtorg?. / wywiadzie pracowa" od pierwszych lat po rewol#cji i cho wiele czas# spdzi" na placwkach w rnych cz%ciach %wiata, zdo"a" przetrwa okres czystek w (wizk# 1adzieckim, kiedy to likwidowano naj!ardziej do%wiadczonych szpiegw. eszcze ciekawsz oso! !y"a jego ona elizawieta, kapitan N2/,, prac#jca w wywiadzie od tysic dziewiset dziewitnastego rok#. ej pierwszym mem !y" akw *l#mkin, odwany czekista, ktry po rewol#cji ws"awi" si krwawym zamachem na niemieckiego am!asadora -ir!acha. ( nim pojecha"a szpiegowa do 7#rcji. 7am niespodziewanie przekona"a si, e jej #kochany wspiera Awa 7rockiego, wielkiego wroga 'talina. &oinformowa"a central w -oskwie, majc pe"n %wiadomo%, jakie !d tego konsekwencje. *l#mkin zosta" natychmiast odwo"any i rozstrzelany. 7en fakt nie przeszkodzi" (ar#!inowi zapa"a wielk mi"o%ci do atrakcyjnej elizawiety. (walisty, o nalanej, zaczerwienionej twarzy i wy!lak"ych oczach, nieomylnych oznakach nad#ywania alkohol#, zdj" kapel#sz i przecign" rk po rzadkich w"osach. 1ozejrza" si #wanie po salonie, sprawdzajc, czy nie dostrzee jakiego% nie!ezpieczestwa. =chmerow podnis" si z fotela. ; /szystko czyste ; powiedzia" p"g"osem, wycigajc rk do (ar#!ina, ale ten #da", e nie widzi gest# powitania. 1z#ci" kapel#sz na fotel i #siad" na kanapie. ; -acie co% wanego dla mnie...

; 7ak ; =chmerow wyj" z kieszeni marynarki kopert od 3alla. ; &odo!no s tam plany tego, czego posz#k#jemy naj!ardziej. (apalnika implozyjnego. (ar#!in gwizdn" przez z!y, wyraajc w ten spos! swoje zadowolenie. ; @d kogo8 ; >-lad? przekaza" przed trzema godzinami. ; /iarygodno%8 ; eszcze nie#stalona. ,opiero zacz". ; =le "adnie zacz". ; (ar#!in rozerwa" kopert i wyj" plik kartek. (acz" przeglda je #wanie, cho rzdy cyfr, wykresy i rys#nki nic m# nie mwi"y. &odo!no przed wyjazdem z -oskwy, w pa5dziernik# tysic dziewiset czterdziestego pierwszego rok#, zosta" przyjty przez 'talina. @trzyma" wtedy polecenie zajmowania si !#dow siatki wywiadowczej i z!ieraniem informacji, a take oddzia"ywania na wysokich #rzdnikw i pozyskiwania ich przychylno%ci dla (wizk# 1adzieckiego. / tym czasie jeszcze nikt w -oskwie nie my%la" o !om!ie atomowej, cho j# szstego gr#dnia tysic dziewiset czterdziestego pierwszego rok# inny radziecki agent, .regory $haifetz, oficjalnie wicekons#l, nawiza" kontakt z 1o!ertem @ppenheimerem i dowiedzia" si od niego, e na#kowcy amerykascy o!awiaj si, i Niemcy mog skonstr#owa !ro atomow. &5niej #jawni", e =l!ert Einstein podpisa" list do prezydenta 1ooseBelta, apel#jc o przeznaczenie f#nd#szy na !adania nad atomem. 7e informacje zaalarmowa"y -oskw i wywiad radziecki zacz" wer!owa informatorw w%rd na#kowcw zatr#dnionych w Aos =lamos. / koc# tysic dziewiset czterdziestego trzeciego rok# (ar#!in otrzyma" z -oskwy polecenie skoncentrowania si na zdo!ywani# informacji o postpach amerykaskich prac nad !om! atomow. ; ,la pienidzy czy idei8 ; (ar#!in w"oy" kartki do koperty i %linic !rzeg pr!owa" ponownie j zaklei. ; ,la pienidzy z ideologicznych powodw ; odpar" wymijajco =chmerow. Nie chcia" przyzna, e 3all wz!rania" si przed przyjciem honorari#m, co po"oy"o!y si cieniem na jego ca"kowicie !ezinteresownej chci pomocy (wizkowi 1adzieckiem#. .dy!y =chmerow to #jawni", nie mg"!y inkasowa d#ych kwot pod pretekstem op"acania agenta. ; Niedo!rze, towarzysz#. Niedo!rze... ; (ar#!in wycign" z kieszeni sre!rn papiero%nic. Nie zwracajc #wagi na =chmerowa, zaj" si #gniataniem papierosa, posz#kiwaniem zapalniczki i zapalaniem. /reszcie zacign" si g"!oko. ; Ni!y co8 ; =chmerow gorczkowo rozwaa", o co chodzi (ar#!inowi. 7en wci zwleka" z odpowiedzi, #dajc, e poch"on"o go wydo!ywanie z #st

dro!iny tytoni#. ; Ni!y co8 ; powtrzy" =chmerow. (aniepokoi"y go s"owa (ar#!ina, ktry pali" papierosa i milcza", jak!y zastanawiajc si nad do!orem s"w. ; $entrala nie jest zadowolona z waszych raportw. (a rzadko, z!yt oglne, warto% poznawcza niewielka ; powiedzia" wreszcie, ale natychmiast skoncentrowa" ponownie #wag na papierosie. ; $hy!a kpicie6 ; krzykn" =chmerow. (aczyna" si denerwowa. @czekiwa" wyrazw #znania za wydajn prac, a otrzyma" nagan. ; / #!ieg"ym rok# wys"a"em ponad dwa tysice raportw6 @dliczajc niedziele, to daje jakie% osiem dziennie6 = warto%ci meld#nkw nie mnie ocenia6 Nie znam si na fizyce, tylko na l#dziach6 ; a tylko was ostrzegam, e takie sygna"y z centrali otrzym#j, wic nie podno%cie g"os#6 Nie s z was zadowoleni, a wszystko okae si za trzy tygodnie. ,ok"adnie dw#dziestego smego l#tego... (now# przerwa", tym razem po to, a!y zgarn d"oni popi" z papierosa, ktry spad" na stolik. =chmerow zaczyna" roz#mie jego gr. $o% mia"o wydarzy si w koc# l#tego i (ar#!in, o!awiajc si wynik#, stara" si przygotowa #sprawiedliwienie dla sie!ie. (decydowa" si przyj% na spotkanie, a nie przysy"a swojego cz"owieka, a!y mie podstawy do wys"ania do -oskwy depeszyD >&rzeprowadzi"em oso!ist, kolejn rozmow z towarzyszem, zwracajc #wag na niedocignicia w jego pracy. ,o moich s"#!owych, szczerych #wag odnis" si z niechci i niezroz#mieniem?. (apewne tak sform#"#je pierwsze zdania donos#. =chmerow #spokoi" si. ; $o, dw#dziestego smego l#tego8 ; zapyta". ; >&aw"w? zada" raport# z!iorczego, pods#mow#jcego wyniki naszej pracy ; odpowiedzia" (ar#!in zniajc g"os. ; ,w#dziestego smego l#tego ma go otrzyma i !d z na#kowcami na ten temat dysk#towa. >&aw"owowi? zaley na przyspieszeni# prac. >&aw"w? !y" to pse#donim Iawrentija *erii, szefa N2/,. =chmerow wzr#szy" ramionami. ; (a materia"y dotyczce zapalnika implozyjnego, ktre teraz wam przekaza"em, moemy oczekiwa pochwa". ; &5no przekazali%cie. 2iedy to ; wskaza" na kopert lec na stolik# ; dotrze do -oskwy, nie !d mieli czas# na opracowanie i >&aw"w? nie dostanie ich. ; 7o wy%lijcie drog radiow6 ; (a d#o na radio ; mr#kn" (ar#!in. =chmerow j# nie mia" wtpliwo%ci. 'zef legalnych chcia" si go poz!y i sz#ka"

pretekst#. .otw !y" op5ni przekazanie do -oskwy wanych informacji, a!y wykaza, e on nie nadaje si do tej pracy, i sk"oni central do odwo"ania go. &rzys#n" fotel !liej stolika i pochyli" si. ; &os"#chajcie, towarzysz# >-aksym? ; mwi" cicho, rozdzielajc s"owa. ; /asza ona po spotkani# z pewn pani w 'eattie straci"a tore!k, nieprawda8 (g#!i"a, al!o #kradziono jej. Nieprawda8 (ar#!in wyprostowa" si, patrzc zaskoczony na =chmerowa. 'kd o tym wiedzia"8 elizawieta (ar#!ina pozna"a on 1o!erta @ppenheimera, z ktr zaprzyja5ni"a si, #zysk#jc moliwo% wycigania od niej tajemnic ma. &o jednym ze spotka skradziono jej tore!k, ktr pozostawi"a na siedzeni# samochod#, o czym =chmerow dowiedzia" si od swoich l#dzi i trzyma" t wiadomo% w zanadrz#, spodziewajc si atak#. 0stnia"o podejrzenie, e dok#menty, ktre (ar#!ina za!ra"a z dom# @ppenheimerw, przepad"y wraz z tore!k. ; -#rzyn #krad" tore!k i wyj" pienidze, a reszt wyrz#ci" na %mietnik, czy tak8 = moe to sprawka l#dzi z )*08 = co znale5li8 -oe j# maj wasz on na widelc# i dowody przeciwko wam. &oinformowali%cie o tym... wypadk# >dyrektora?8 =chmerow przerwa" i sign" po papiero%nic (ar#!ina. /zi" papierosa i gestem wskaza", e nie ma zapa"ek. (ar#!in pods#n" m# zapalniczk. /iedzia", e przegra". 0nformacja o takiej wpadce jego ony, przekazana do centrali, mog"a zakoczy si natychmiastowym odwo"aniem z placwki i, zapewne, #wizieniem. ; (ro!i wszystko, a!y w -oskwie przedstawi was w jak najlepszym %wietle ; (ar#!in niespodziewanie zmieni" ton. ; /y%l wszystko drog radiow. eszcze dzisiaj ; wsta" i schowa" kopert do kieszeni marynarki. ;= wy si tak nie o!raajcie, s"yszc do!re rady. este%my t#taj po to, a!y walczy ze wsplnym wrogiem ;zakoczy" pojednawczo. ; No to !ywajcie. &rzytkn" d"o do kapel#sza i wyszed", cicho zamykajc drzwi. *y" zadowolony, e przyjecha" oso!i%cie na spotkanie z =chmerowem. $o prawda nie #da"o m# si osign cel#, jakim !y"o zastraszenie szefa siatki >nielegalnych? i podporzdkowanie go, ale ode!ra" cenne dok#menty. @stateczn rozgrywk od"oy" na p5niej, wiedzc, e zawsze znajdzie odpowiedni pretekst. 7eraz m#sia" skoncentrowa si na jak najszy!szym przekazani# materia"w od >-lada? do -oskwy, a!y zosta"y wykorzystane w czasie narady dw#dziestego smego l#tego, gdy na zaproszenie *erii w ga!inecie szefa N2/, mieli stawi si najwaniejsi na#kowcy prac#jcy nad radzieck !om! atomow. @ni na pewno doceni informacje o zapalnik# i !d chwali ro!ot

(ar#!ina. /artownik w hol# kons#lat# zasal#towa" i pod!ieg" do drzwi, a!y otworzy je przed (ar#!inem. (ar#!in wszed" na dr#gie pitro, gdzie za pancernymi drzwiami zaczyna"o si jego krlestwo. 2iedy przyjecha" do Nowego ork#, od raz# kaza" za!ezpieczy tajne pomieszczenia kons#lat#D wstawi kraty w okna, zawiesi kotary #niemoliwiajce o!serwacj z zewntrz i zainstalowa drzwi pancerne do korytarzyka, z ktrego wchodzi"o si do pokoi wywiad#. Nacisn" dzwonek. / okienk# pojawi"o si oko stranika, ktry po chwili otworzy" cikie, o!ite !lach drzwi. ; /ezwijcie do mnie *orysa ; rz#ci" (ar#!in i skierowa" si do swojego ga!inet#. 'ekretarka na jego widok w"czy"a czajnik z wod, s"#sznie przecz#wajc, e szef !dzie chcia" napi si kawy. /szed" do ga!inet# i zapali" %wiat"o. Aampa nad !i#rkiem roz%wietli"a ciemno%ci pan#jce w pokoj# z oknami zas"onitymi gr#!ymi kotarami. ; -eld#j si ; po chwili do ga!inet# wszed" szyfrant. ; -asz to wys"a, jak najszy!ciej ; (ar#!in po"oy" na !i#rk# kopert. ; 7ak jest ; szyfrant wyj" kartki i zacz" je przeglda, co (ar#!inowi wyda"o si dziwnym zachowaniem. ; $o jest8 ; !#rkn" niezadowolony. ; 7owarzysz# p#"kownik# ; szyfrant stan" na !aczno% ;m#sz was poinformowa... ; 7ak... ; (ar#!in #siad" na fotel#. 'podziewa" si, e szyfrant, ktry dzie i noc prze!ywa" w kons#lacie, !ez prawa op#szczania placwki, przyszed" z nowym donosem, co (ar#!in !ardzo ceni". ; $hodzi o szyfry jednorazowe dostarczone przez k#riera... ; $o z nimi8 ; ak wiecie, towarzysz# p#"kownik#, prac#j od dawna, od tysic dziewiset dw#dziestego smego rok#... ; $o, na emeryt#r si wy!ieracie, *orysie ,awidowicz#8 ; za%mia" si (ar#!in. ; Nie, nie to. a tych szyfrw jednorazowych, dostarczonych ostatnio przez k#riera, j# #ywa"em, w tysic dziewiset trzydziestym czwartym rok# ; szyfrant wyrz#ci" z sie!ie informacj. ; $o wy, geni#sz, co to potrafi mnoy w okamgnieni# piciocyfrowe licz!y86 &amitacie szyfry #ywane jedena%cie lat tem#86 ; 7ak jest, pamitam ; szyfrant prze"kn" %lin, zastanawiajc si, jak wyja%ni szefowi

skomplikowany mechanizm szyfrw jednorazowych. ; = to jakim c#dem8 ; (ar#!in nie mg" #wierzy, e cz"owiek wysy"ajcy kadego dnia szyfrogramy moe zapamita wysy"ane wiele lat tem#. ; -ona powiedzie takD kady szyfr ma niepowtarzalny n#mer. 7en zapamita"em, !o w dni#, kiedy go wysy"a"em, #mar"a moja creczka, a jego n#mer !y" dat jej %mierci. 7aki z!ieg okoliczno%ci. ,latego zapamita"em. ; 7ak, tak ; mr#kn" (ar#!in. ; 0 co z tego wynika8 ; eeli szyfr jednorazowy jest ponownie #yty, przestaje !y !ezpieczny. -ona go z"ama. ; $o wy mi takie !anial#ki... ; (ar#!in zerwa" si z fotela. ; -y%licie, e innym tego dnia te crki #mar"y i zapamitali n#mer sprzed jedenast# lat86 'zyfrant op#%ci" g"ow. Nie %mia" j# nic wicej powiedzie. ; 7o, waszym zdaniem, mam napisa do -oskwy, e szyfrantowi zmar"a crka i zapamita" n#mer, wic niech przy%l inne szyfry8 ."#pca ze mnie chcecie zro!i, czy co8 <spokoi" si nagle, roz#miejc, e jeeli szyfrant mia" racj, to odpowiedzialno% spadnie na niego. ; 2iedy !dzie k#rier z -oskwy8 ; Najwcze%niej za dwa tygodnie ; cicho powiedzia" *orys. ; /ykl#czone6 Nie moemy czeka6 /ysy"ajcie to natychmiast6 ; Napisa"em raport ; szyfrant zdawa" so!ie spraw, jak powana jest syt#acja. ; (ostawcie raport na moim !i#rk# i za!ierajcie si. #, j#6 (ar#!in podszed" do drzwi i otworzy" je, nie dop#szczajc *orysa do s"owa. /iedzia", e szyfrant powinien zostawi raport w sekretariacie i #zyska potwierdzenie, e taki dok#ment z"oy". @ddajc go w rce (ar#!ina, nie mg"!y #dowodni, e zwrci" #wag szefa na nieprawid"owo%ci, a tym samym odpowiedzialno% spoczywa"a na nim. ; =le... ; #si"owa" protestowa, lecz (ar#!in wypchn" go za drzwi i zamkn" je z trzaskiem. /rci" do !i#rka. /zi" raport pozostawiony przez szyfranta i podar" go na strzpy. *orys zamkn" starannie drzwi swojego pokoj# i, jak nakazywa"y przepisy, zacign" zas"ony w zakratowanym oknie. (apali" !i#rkow lampk i skierowa" snop %wiat"a na szaf pancern stojc w rog# pokoj#. 'prawdzi", czy "kowe pieczcie, ktre za"oy" poprzedniego dnia, nie zosta"y nar#szone i wydo!y" z kieszeni pk kl#czy, zawieszony na mocnym "ac#szk#, ktrego koniec !y" przynitowany do paska spodni. &ierwszy, d"#gi i cienki kl#cz ws#n" w otwr gniazda elektrycznego wy"cznika alarm#. (a pomoc dwch innych kl#czy

otworzy" drzwi szafy pancernej i wyj" gr#! teczk, na ktrej ok"adce znajdowa" si napisD >Naj!ardziej tajne?. 7en napis wystarcza", gdy jedyn oso!, ktra mog"a t teczk otworzy, !y" *orys. &onownie sprawdzi" cztery "kowe pieczcie na kolorowych szn#rkach ciasno opas#jcych ok"adki i z"ama" je, jedna po dr#giej. &rzez chwil przeglda" kartki zape"nione d"#gimi szeregami cyfr. /reszcie odnalaz" kartk z n#merem PPQKPKLR. &o"oy" j na stole i zamy%li" si. 7o !y" taki pikny dzie, wtorek. /raca"a ze szko"y. /owka, ktry si w niej kocha", nis" jej tornister. Hartowali, %miali si. 0 nagle nadjecha" samochd z pijanym kierowc. @czy m# si zaszkli"y. &rzetar" je d"oni. ; edenasty wrze%nia. 7akie przypomnienie... (amkn" teczk i po"oy" na !i#rk# przed so! materia"y, ktre da" m# (ar#!in. *y"o ich wiele, wic szyfrowanie powinno m# zaj wiele czas#, cho wiedzia", e tego wieczor# j# nie odnajdzie spokoj#. 2oszmar tamtego dnia, jedenastego wrze%nia tysic dziewiset trzydziestego czwartego rok#, gdy zgin"a jego jedyna crka, powrci" z ca" si".

ROZDZIA PITY
7rzeciego dnia po!yt# w zamk# org dowiedzia" si, e moe przystpi do pracy. *eer, ktry m# to zakom#nikowa", nie omieszka" doda, e akta z *erlina jeszcze nie nadesz"y ; mia"o to #trzyma go w niepewno%ci. &ierwsze zadanie, jakie otrzyma" od szefa zespo"# kryptologw, polega"o na segregowani# depesz, przechwytywanych przez stacj nas"#chow, zlokalizowan na zachd od *resla#. -#sia" wy!iera te, ktre pochodzi"y z radzieckich stacji radiowych, co mg" rozpozna po charakterze szyfr#. &rzypomina" so!ie, e podo!ne zadania wykonywa" kilka lat wcze%niej, gdy tylko przeniesiono go do >&ers (?. *ez wtpienia nie po to oddelegowano go do 7zschochy. (dawa" so!ie spraw, e m#sia" tam dzia"a inny zesp", do!rze #kryty przed %wiatem zewntrznym, do ktrego wci nie mia" wstp#. &raca kryptologa nie polega"a jedynie na wpatrywani# si w kol#mny cyfr i podejmowani# pr! znalezienia zwizkw midzy nimi. / ten spos! nie #da"o!y si z"ama adnego powaniejszego szyfr#. 2ryptolog m#sia" !y cz%ci zespo"# korzystajcego z osigni wywiad# oraz pracy l#dzi, pozornie nie majcych nic wsplnego z analizowaniem matematycznych zaleno%ci. / ,ahiem, a nawet w 3irsch!erg#, kryptolodzy stanowili mniejszo% gr#py, w%rd ktrej najliczniejszy !y" zesp" pastora oachima (Fgenr#ckera. $i l#dzie z!ierali informacje z a#dycji radiowych, !i#letynw -inisterstwa 'praw (agranicznych, doniesie am!asad z pastw ne#tralnych, a nawet z gazet alianckich, ktre, ze zroz#mia"ych wzgldw, dociera"y z d#ym op5nieniem. /szystko po to, a!y odpowiedzie na przyk"ad na pytanie kryptologa, kto, o nazwisk# zaczynajcym si na >/? rozmawia" z kim%, kogo nazwisko koczy si na >n?, w miejsc#, w ktrego nazwie wystp#je >po?, w miniony czwartek. @dpowied5, ktrej mona !y"o #dzieli, na przyk"ad czytajc kronik towarzysk angielskiego >7imesa?, mog"a #"atwi odczytanie szyfrogram#. 'zczegln pomoc !y"y dla kryptologw maszyny liczce, opracowane przez 3ansa; .eorga 2r#ga, na#czyciela matematyki, ktry !y" geni#szem w segregowani# dok#mentw. /ynalaz" system kodowania informacji w postaci perforowanych kart l#! ta%m, co pozwala"o porwnywa rne teksty pod wzgldem czstotliwo%ci wystpowania okre%lonych znakw, #"oenia cyfr, czstotliwo%ci ich powtarzania w okre%lonych #k"adach, a s#kcesy kryptologw wynika"y z analizy odpowiedniej licz!y tekstw. org, gdy tylko pozwolono m# dotrze do innych stref zamk#, spodziewa" si spotka

l#dzi, ktrzy w nat#ralny spos! powinni wsp"pracowa z kryptologami. 'dzi", e #da m# si nawiza rozmow z tymi, ktrzy pracowali nad szyfrogramami. &amita", e do ,ahiem i do 3irsch!erg# kadego dnia w po"#dnie "cznik przywozi" nowy materia"D szyfrogramy przechwycone przez stacj nas"#chow pod *resla#, stacje wojskowe l#! pocztowy #rzd telegraficzny. 7#taj nie za#way" tego r#ch#. (amek m#sia" !y samowystarczalny. /yglda"o na to, e dzia"a"y t# stacje nas"#ch# radiowego, przechwyt#jce wrog korespondencj. &rzynajmniej takie wraenie odnosi" po trzech pierwszych dniach. ednake w zamk# ani w jego otoczeni# nie dostrzeg" anten, ktre m#sia"y growa nad okolic. <zna" wic, e #stawiono je na wzgrzach w pewnej odleg"o%ci, a sygna" stamtd przesy"ano podziemnym ka!lem. /yszed" na niewielki placyk przed zamkowym wej%ciem, zastanawiajc si, w jaki spos! !dzie mg" dojecha do po!liskiego miasta. @ficer dy#rny, # ktrego m#sia" zameldowa si przed op#szczeniem zamk#, powiedzia" m#, e nie ma sta"ej kom#nikacji, ale czsto wysy"ano samochody w tamt stron. /ystarczy"o spyta kierowcw. 1#szy" wic w stron samochodw przygotowanych do odjazd#, gdy nagle dostrzeg" dziewczyn, ktr spotka" dwa dni wcze%niej. <!rana jak wtedy, w krtki ko#szek i !ryczesy ws#nite w wysokie !#ty, sz"a w stron opla, zaparkowanego t# przed wej%ciem. ; $zy nie wy!iera si pani do -arklissy8 ; krzykn" w jej stron. (atrzyma"a si, rozejrza"a po placyk# i po chwili dostrzeg"a orga. <%miechn"a si. ; 7ak jest, panie kapitanie, jad ; odpowiedzia"a, gdy do niej podszed". ; $iesz si, e nie myli mnie pani z p#"kownikiem 2re!!sem ;#%miechn" si. ; &rzepraszam za tamto nieporoz#mienie, !y"am !ardzo zdenerwowana. estem =nna -aria 'olof... /ydawa"o m# si, e na moment zawiesi"a g"os, jak!y spodziewa"a si jakiej% jego reakcji, ale zaraz poda"a m# rk, ktr org potrzsn", nie wiedzc, czy nie powinien #ca"owa d"oni. ; 7o "adne miasteczko, cztery kilometry std. ad do apteki i do krawca. / samym rynk#, wic pozna pan -arkliss, cho, jak s"ysza"am, pe"no tam wojska. @tworzy" przed ni drzwi do dw#oso!owego opla. *y" wyra5nie zadowolony z moliwo%ci przejadki z dziewczyn, ktra podo!a"a m# si coraz !ardziej, cho zdawa" so!ie spraw, e nie ma to wikszego sens#. =nna -aria prowadzi"a samochd lekko, nieco !raw#rowo. *y moe przyjemno% sprawia"o jej #znanie, z jakim

org kwitowa" p"ynne pokonywanie wskich zakrtw, z

Obecnie Lena.

ktrych wiele pokrytych !y"o %niegiem, nawiewanym z pl. ; (araz zwolni ; poinformowa"a go w pewnym momencie. ;(aczn si poster#nki kontrolne. (awsze mnie zatrzym#j, chocia do!rze znaj samochd mojego w#ja. ak!y na potwierdzenie tych s"w t# za zakrtem dostrzegli andarmw przy motocykl#. 7ym wystarczy" widok znajomej twarzy =nny -arii i m#nd#r# orga. &rzyjrzeli si im przez szy! i nie sprawdzajc dok#mentw, pozwolili jecha dalej. ; &o co te wszystkie kontrole8 ; zdziwi" si org. ; / okolicach !#d#j jakie% dziwne o!iekty... ; przerwa"a, ham#jc na widok kolejnego poster#nk#, t# przed wjazdem do miasteczka. 7ym razem andarmi sprawdzili dok"adnie ich dok#menty, a nawet odnotowali, o ktrej godzinie wjechali do -arklissy. *r#kowan #lic dojechali do rynk#, gdzie =nna -aria zatrzyma"a samochd przy podcieniach, nad ktrymi widnia"y czarne litery o gotyckim kroj#, tworzce napis >=potheke?. ; $zy pan jest %ledzony8 ; zapyta"a niespodziewanie. ; -wi pani o tym czarnym wandererze, ktry teraz wjecha" na rynek8 ; org nie odwraca" g"owy. ; (a#way"em go, tak jak pani, przed zamkiem. (apewne jecha" za nami, w takiej odleg"o%ci, a!y nie dostrzeg"a go pani w l#sterk#. 7amten przed zamkiem mia" rejestracj /ehrmacht# i pierwsze cyfry LKS... =nna -aria wrz#ci"a !ieg i r#szy"a gwa"townie w poprzek rynk# na spotkanie czarnego samochod#. (atrzyma"a si przy chodnik#, niemale t# przed jego mask. ; -a pan do!re oko. 7en samochd ma rejestracj /3 LKSTT. ; -oe te mia" jakie% sprawy do za"atwienia w -arklissie... ;otworzy" drzwi. Nie chcia" komentowa, e .lG!cke wys"a" za nim swoich l#dzi. (astanawia" si wielokrotnie, czy ta dziewczyna rzeczywi%cie jest siostrzenic w"a%ciciela zamk#, czy ich pierwsze spotkanie !y"o przypadkowe, a propozycja podwiezienia do -arklissy i wykrycie %ledzcych go agentw ; szczere. ; -oe pan pozwiedza miasteczko. &rzed wojn !y"o #rocze. A#!i"am t# przyjeda. Niewiele z tego #rok# pozosta"o ; wskaza"a na kol#mn ciarwek wyjedajcych z dr#giej strony rynk# i okrajcych rat#sz. ; Niech pan zajrzy do hotel# >&od eleniem? i powo"a si na mojego w#ja. ,ostanie pan prawdziw kaw. 'pojrza" na ni #waniej, ale nie dostrzeg" nic prowok#jcego ani w zachowani#, ani w tonie jej wypowiedzi. 0 tak zamierza" o!ej% miejscowe resta#racje, gdy jak w wikszo%ci niemieckich miasteczek w po!li# front#, na drzwiach l#! ta!licach og"osze przy wej%ci#

wieszano kartki z informacjami dla !liskich, ktrzy zawier#szyli si na wojennych drogach. /szdzie, gdzie mogli, zostawiali informacje o swoim losie, majc nadziej, e dotr do zainteresowanych. Na rynk# jego #wag przycign" naj!ardziej okaza"y dw#pitrowy !#dynek, wyrniajcy si eleganckim wygldem w%rd innych domw, ktre, ze wzgld# na przysadziste !ry"y i wysokie spadziste dachy, mia"y co% z wiejskiej za!#dowy. 7ak jak przyp#szcza" i t#taj drzwi wej%ciowe i okna zaklejone !y"y ma"ymi kartkami z informacjami o zamiarach l#dzi zmierzajcych na zachd. Nie znalaz" jednak imienia, ktrego sz#ka". /szed" do hol#, powiesi" p"aszcz na wieszak# i skierowa" si do c#kierni ; d"#giego i wskiego lokal# z okrg"ymi sto"ami przykrytymi !ia"ymi o!r#sami i z gitymi, wygodnymi krzes"ami. /zd"# niemal ca"ej przeciwleg"ej %ciany !ieg" d#y !#fet pomalowany na !ia"o, za ktrym sta"y wysokie ga!lotki. (apewne przed wojn !y"y wype"nione ciastkami, a gdy ich za!rak"o, w"a%ciciel wstawi" za szy!y szklanki, kieliszki i filianki. edynie d#y p"misek na ladzie, pe"en egzotycznych owocw z gips#, przypomina" o zaso!nej przesz"o%ci. org rozejrza" si za gazetami, ale na stojak# przeznaczonym na nie wisia"y tylko p#ste drki. ; &an kapitan chce gazet8 ; zza lady podnis" si gr#!as w wytartej marynarce. ; -am tylko najnowszy >Nolkischer *eo!achter? ; podnis" do gry partyjn gazet i podszed" z ni do stolika. ; Nic innego nie mamy ; doda" jak!y na #sprawiedliwienie. ;7akie czasy. 2elnerka zaraz podejdzie. ; '"ysza"em, e go%cie pana .litschowa mog dosta prawdziw kaw w tym lokal#. ; asne, jasne, podamy prawdziw kaw szanownem# pan# kapitanowi ; zapewni" gr#!as i wrci" na swoje miejsce za !arem. org odwrci" g"ow do okna, spoza ktrego dolatywa" warkot przejedajcych samochodw. &odszed", a!y zo!aczy, co si tam dzieje. $iarwki, jedna za dr#g, wjeda"y na rynek i parkowa"y przed rat#szem. Ho"nierze, w !ia"ych mask#jcych !l#zach, zeskakiwali, #stawiali si w dw#szereg# i po chwili wchodzili do rat#sza, gdzie zapewne przygotowano dla nich ciep"y posi"ek. ; @!rocy ; mr#kn" w"a%ciciel stajc o!ok orga. ; @!rocy, co oni mog... /yra5nie nie wierzy" w moliwo%ci !ojowe kilk#nastoletnich ch"opcw, ktrzy nieporadnie wygldali w he"mach, jak!y za d#ych, z d"#gimi pancerfa#stami na ramionach. org wrci" do stolika i roz"oy" gazet. ; &oda co%8 ; do stolika podesz"a kelnerka. org drgn" na d5wik jej g"os#. &odnis"

wzrok na dziewczyn. *y"a %redniego wzrost#, !ardzo zgra!na, co podkre%la"a o!cis"a spdnica koczca si t# przed kolanami i !l#zka, !ardzo o!cis"a, co wyglda"o k#szco, tym !ardziej e rozchyla"a si na !i#%cie, #kaz#jc koronk stanika. &oprawi"a d"oni pasemko w"osw wymykajce si spod czepka. ; '"ysza"am, e dla pana kapitana ma !y prawdziwa kawa... ; 'zy!ko przyjecha"a% ; powiedzia" cicho, a!y nie #s"ysza" w"a%ciciel. 7en jednak wci sta" przy oknie poch"onity o!serwacj tego, co dzia"o si pod rat#szem. ; @dczyta"a% wiadomo%... -wi" o ostatnim zdani# w li%cie, jaki przekaza" jej przez o"nierza, ktry odwiz" go do zamk#. >7ak znow# si chce odwrci, cho na chwil, z"y czas?. &ierwsze litery sk"ada"y si na nazw nowego miejsca, do ktrego go oddelegowano. ; Nic tr#dnego. ; .dzie mieszkasz8 ; 1osenstrasse cztery ; powiedzia"a, pochylajc si nad stolikiem, a!y ze!ra okr#chy z o!r#sa. ; 0 jeszcze paczk j#no ; doda" g"o%no. 'kin"a g"ow. ; &odam kaw, ale tych papierosw nie mamy. &rzynios pan# inne ; #%miechn"a si, pokaz#jc do"eczki na policzkach, i odwrci"a si z wdzikiem, jak!y starajc si zro!i wraenie na przystojnym oficerze. ; -#sz mie na ni oko ; w"a%ciciel odwrci" si od okna i podszed" do stolika. ; &rac#je # mnie od trzech dni, a zna j# wszystkich oficerw w okolicy. Nie powiem, wieczorem przychodz t#taj specjalnie dla niej, ale moja ona nie l#!i, jak personel zaleca si do go%ci. (wraca"em j# jej #wag. ; -nie to nie przeszkadza ; org op#%ci" g"ow, a!y poz!y si gadatliwego resta#ratora. Nie odezwa" si te do kelnerki, gdy postawi"a przed nim filiank i po"oy"a paczk papierosw. &rzyj"a to z wyra5nym niezadowoleniem i odwrci"a si w jeszcze !ardziej taneczny spos!. (dawa" so!ie spraw, e l#dzie przys"ani przez .lG!cke go znale5li spos!, a!y przyglda m# si, gdy siedzia" w c#kierni. 1ozkoszowa" si smakiem prawdziwej kawy, nie pamitajc j#, kiedy po raz ostatni pi" tak mocn i do!rze zaparzon. 'zy!ko przerz#ci" strony >UGlkischera? zape"nione zdjciami i opisami okr#ciestw, jakich dop#szczali si radzieccy o"nierze na zajmowanych terenach, co mia"o wzmacnia wol o!rony. Nie za#way" nawet, jak do resta#racji wesz"a =nna -aria, trzymajc pod pach papierow paczk, zapewne z materia"em, ktry k#pi"a #

krawca. ; /racajmy j#. Nie mog patrze na te oddzia"y ch"opcw, ktrych t# przywo, a!y zginli... ; stan"a przy stolik#, nie zamierzajc #si%. org odliczy" pienidze i po"oy" na talerzyk#. ; ,osta"em prawdziw kaw. ; /idzi pan, jak niewiele nam trze!a w czasie wojny. )ilianka kawy... 2elnerka wzi"a pienidze z talerzyka. ; (araz wydam reszt ; spojrza"a nieco zak"opotana na !anknot i szy!ko odesz"a do !#fet#. ; -y%l, e nie warto zwiedza miasta, skoro jest pe"ne o"nierzy. (awsze !a"am si #z!rojonych t"#mw. ; ,ziewczyna patrzy"a przez okno na nadjedajce kolejne ciarwki. ; &ana reszta, dzik#j ; kelnerka poda"a m# pienidze. (e!ra" je ze spodeczka. &od jednym z !anknotw wycz#" przyklejon !i!#"k. 'pojrza" przelotnie na kelnerk, potwierdzajc, e odnalaz" #kryt przesy"k. (ostawi" kilka monet na stolik#. /ychodzc z hotel#, ktem oka za#way", jak z samochod#, ktry podjecha" j# !liej drzwi hotel#, wysiad" mczyzna #!rany po cywilnem#. >Na pewno wejdzie do c#kierni. $iekawe, czy !dzie pyta" w"a%ciciela, co tam ro!i"em, czy tylko pjdzie si rozejrze8? ;pomy%la".

ROZDZIA SZSTY
2omandor por#cznik 3oward $ompaigne w!ieg" na pierwsze pitro g"wnego gmach# -inisterstwa /ojny w Aondynie i zatrzyma" si niezdecydowany, w ktr stron d"#giego korytarza powinien si skierowa. *y" sp5niony, o czym przypomina"y m# wskazwki wielkiego zegara nad marm#rowymi schodami. Nie !y"o w tym jego winy, gdy do Aondyn# przyjecha" wystarczajco wcze%nie, a!y spokojnie dotrze o wyznaczonej godzinie na miejsce konferencji, o ktrej zosta" poinformowany dopiero poprzedniego dnia. &5nym wieczorem zadzwoni" komandor Edward 7raBis, komendant o%rodka kryptologicznego w *letchley &ark, gdzie 3oward pracowa" od tysic dziewiset czterdziestego dr#giego rok#, i o%wiadczy"D ; #tro o jedenastej masz si stawi w Aondynie w -inisterstwie /ojny. @ nic wicej nie pytaj. ; &o chwili doda" z charakterystycznym dla sie!ie pocz#ciem h#mor#D ; 0 tak powiedzia"em ci za d#o. 7o j# !y"a zapowied5 serii niepowodze, gdy na dzie wyjazd# do Aondyn# #mwi" si z Elly, r#d 0rlandk, ktra dawno wpad"a m# w oko, a nag"y wyjazd nie tylko przekre%la" szans na randk, ale oznacza" koniec znajomo%ci, gdy nie zna" adres# dziewczyny i nie mg" odwo"a spotkania. / *letchley &ark, gdzie wszystko !y"o tajemnic, nikt nie #dzieli"!y m# takiej informacji. &rzecz#cie co do fatalnego rozwoj# wydarze nie myli"o go. &o przyje5dzie do Aondyn# takswka, do ktrej wsiad" na Uictoria 'tation, #tkn"a w kork# spowodowanym przez roz!irk z!#rzonego dom#. &otem ponaglany przez niego kierowca #si"owa" wycofa si z za!lokowanej #licy i #derzy" w latarni, co powikszy"o sp5nienie, gdy policjant, ktry pojawi" si na miejsc#, zada" z"oenia o!szernego zeznania. ,ojecha" do -inisterstwa /ojny t# przed wyznaczon godzin, ale pech chcia", e oficer w !i#rze przep#stek nie mg" odnale5 jego nazwiska na li%cie os! #prawnionych do wej%cia. -ija"y min#ty, a $ompaigne !ezradnie wpatrywa" si w zegar. /reszcie oficer wystawi" m# przep#stk, lecz 5le o!ja%ni", gdzie znajd#je si sala konferencyjna. 7ak, ten dzie nie zapowiada" si do!rze. ,ostrzeg" gr#pk oficerw !rytyjskich i amerykaskich i pozosta"o m# #zna, e oni rwnie zdaj do sali n#mer pi, w ktrej mia" si stawi, i i% za nimi. &omyli" si, ale dziwnym trafem wyprowadzili go wprost na drzwi, ktrych posz#kiwa". @tworzy" je ostronie, a!y nie wywo"a niepotrze!nego ha"as# i wszed" do %rodka. / sali panowa" p"mrokC cikie zas"ony t"#mi"y %wiat"o s"onecznego zimowego dnia, moe po to, !y jak najlepiej #kry #czestnikw o!rad przed niepodanymi o!serwatorami,

cho tr#dno !y"o!y si spodziewa, e przy koc# wojny po /hitehall#, w centr#m Aondyn#, mogli kry niemieccy szpiedzy. /krtce zroz#mia", e p"mrok, rozja%niony nieco %wiat"em lampek z metalowymi kloszami, stojcych na d"#gim stole pokrytym zielonym s#knem, jest konieczny ze wzgld# na projekcj zdj, jak planowano w czasie narady. 2omandor Edward 7raBis dostrzeg" $ompaigne4a i wskaza" m# miejsce, jednocze%nie dajc znak, e!y si nie meldowa", co przeszkodzi"o!y w naradzie. $ompaigne rozejrza" si po sali. &o jednej stronie sto"# siedzia"o kilk# oficerw !rytyjskich oraz cywil, z ktrym spotyka" si j# wcze%niej, wic dostrzegajc wzrok tamtego lekko sk"oni" g"ow. *y" to na#kowy doradca wywiad# 1eginald Nictor ones. / tysic dziewiset czterdziestym dr#gim rok# on pierwszy #wierzy" w doniesienia polskiego wywiad# o niemieckich pr!ach z rakietami !alistycznymi i o!roni" swoje zdanie, mimo e lord $herwell, doradca premiera $h#rchilla, twierdzi", i chodzi o nowy typ torped. ones, ryzyk#jc w"asny a#torytet, zdo"a" przekona premiera o s"#szno%ci swojego zdania i dziki tem# !rytyjskie samoloty dokona"y nalot# na o%rodek w &eenem#nde, gdzie rzeczywi%cie testowano rakiety U;J. &o dr#giej stronie sto"# siedzieli czterej oficerowie amerykascy oraz dwaj cywile. ; &rzez wiele dni analizowa"em powody, dla ktrych Niemcy podjli wielk operacj w =rdenach ; mwi" ones, przek"adajc o"wek w palcach, co mog"o !y wyrazem pewnego zdenerwowania. ; /ed"#g naszych szac#nkw do tej operacji #yli dwie armie pancerne i jedn armi oglnowojskowC og"em trzydzie%ci dywizji, w tym jedena%cie pancernych, wspieranych przez tysic samolotw. Naley rozway... ; zawiesi" g"os, a!y nada swojem# pytani# akcent dramatyczny ; po co8 ; 2om#nikat naszej 2watery ."wnej wyja%nia to... ;jeden z amerykaskich oficerw sign" do teczki, lecej o!ok jego rki i szy!ko odnalaz" w"a%ciwy dok#ment. ; >@fensywa wojsk niemieckich, wychodzca z =rdenw, mia"a oddzieli wojska amerykaskie na po"#dni# od !rytyjskich na p"nocy i #moliwi doj%cie do odleg"ego o oko"o st# sze%dziesici# kilometrw port# w =ntwerpii, co odci"o!y wojska alianckie od g"wnej !azy zaopatrzeniowej? ; odczyta". ; &anie generale, z ca"ym szac#nkiem ; powiedzia" ones, zwracajc si do cywilaC wsta" z miejsca i podszed" do mapy. ; 2to to jest8 ; $ompaigne pochyli" si do 7raBisa. /skazywa" na mczyzn, ktrego ones tyt#"owa" genera"em. ; /illiam oseph ,onoBan, szef wywiad# amerykaskiego ;szeptem wyja%ni"

komandor 7raBis. ; 7en kom#nikat jest do!ry dla prasy, ale nie dla nas ; mwi" ones, ktry stan" przy ekranie. ; (askoczenie, jakie #zyskali hitlerowcy na pocztk# tej operacji, a !y" to ich g"wny at#t, nie pozwoli"o!y ich wojskom po przej%ci# st# sze%dziesici# kilometrw do =ntwerpii, zdo!y miasta i o!roni go przed naszymi kontratakami6 -#sieli zdawa so!ie spraw, e zapasy, ktre przygotowali, a zw"aszcza zapasy !enzyny, do tego nie wystarcz. ; 7o jak pan wyt"#maczy cel tej ofensywy, w ktr 3itler zaangaowa" tak d#e si"y8 ; ,onoBan wydawa" si zniecierpliwiony. $ompaigne przyjrza" m# si. *y" to postawny mczyzna w wiek# oko"o pidziesici# lat, o szpakowatych w"osach, #!rany w doskonale skrojony dw#rzdowy garnit#r z ciemnej flaneli i jasny jedwa!ny krawat. / jego sposo!ie !ycia i zachowani# mona !y"o dostrzec wiele cech o"nierza i sportowca. / istocie !y" jednym z naj!ardziej odznaczonych o"nierzy amerykaskich pierwszej wojny %wiatowej oraz najlepszym graczem foot!allowym stan# $ol#m!ia. *y" rwnie koleg ze st#diw prawniczych prezydenta )ranklina ,. 1ooseBelta, co mia"o istotny wp"yw na jego karier. / lipc# tysic dziewiset czterdziestego pierwszego rok# zaproponowa" prezydentowi stworzenie organizacji kier#jcej propagand i wkrtce stan" na czele *i#ra 2oordynatora 0nformacji. Nie osign" wielkich s#kcesw, ale prezydent, nie zwaajc na to, mianowa" go szefem nowej organizacji wywiadowczej ; *i#ro '"#! 'trategicznych, !ardziej znanej jako @'', co !y"o skrtem od nazwy @ffice of 'trategie 'erBices. ones skin" do o"nierza, ktry w"czy" epidiaskop, rz#cajcy jasny snop %wiat"a. Na ekranie pojawi"o si pierwsze zdjcie. ; 7e zdjcia lotnicze ; ones podszed" do ekran# i wskazywa" na miejsca, w ktrych mona !y"o dostrzec !araki, drogi i linie kolejowe znikajce pod ziemi ; a take doniesienia wywiad# wskaz#j, e na ,olnym +lsk# oraz w .rach 3arz# hitlerowcy prowadz zakrojone na wielk skal ro!oty !#dowlane. -oemy zak"ada, e podo!ne prace trwaj l#! do!ieg"y koca w innych miejscach, ktrych jeszcze nie odkryli%my. Nalea"o!y sdzi, e przenios tam prod#kcj samolotw z zak"adw zagroonych naszymi nalotami. 7ymczasem nic nie wskaz#je na to, e w wielkich podziemnych kompleksach prod#kowane s samoloty l#! ich zespo"y. -ona wic !y"o!y oczekiwa, e Niemcy postanowili w tych podziemnych fa!rykach prod#kowa !enzyn syntetyczn, ktra jest im potrze!na jak krew, po #tracie r#m#skich pl naftowych zajtych przez 1osjan w sierpni# minionego rok# oraz z" wgierskich. Na adnym ze zdj nie wida cystern ani r#rocigw. &o co w tych rejonach ; ponownie wskaza" na ,olny +lsk i .ry 3arz# ; zgromadzili tak wielkie zaso!y l#dzkie i

materia"owe8 ,laczego z#ywaj tam ogromne ilo%ci stali, potrze!nej do prod#kcji czo"gw, ktrych im tak !ardzo !rak#je8 ; &ana konkl#zja8 ; ,onoBan wyj" z paczki papierosw, ktr po"oy" przed so! na stole, zmitego chesterfielda. @d"oy" go jednak na !ok, #znajc, e w niewielkiej salce jest wystarczajco d#szno i !ez dym#. ; &anie generale, zanim odpowiem na to pytanie, chcia"!ym przedstawi jeszcze jeden dok#ment, opatrzony kla#z#l tajno%ci ; ones wrci" do sto"# i podnis" tekt#rowe ok"adki, na ktrych wida !y"o z"aman piecz z nie!ieskiego lak#. ; est to zeznanie esesmana, ktry trafi" do naszej niewoli. ; <nis" na moment g"ow. ; @koliczno%ci, w jakich to si sta"o oraz jego nazwisko s #tajnione, nawet przed tym szacownym gronem. (eznanie dotyczy eksperyment# przeprowadzonego w 2iesgr#!e, w po!li# 'techowitz przy granicy czesko; a#striackiej... &rze!ieg" wzrokiem tekst, sz#kajc odpowiedniego fragment#. ; &rosz pos"#chaD >(najdowali%my si w potnym schronie, dwa kilometry od testowanego materia"# o niewielkiej o!jto%ci, ale wielkiej sile wy!#chowej, odpowiadajcej pici#set sze%dziesici# tonom dynamit#?. ; ones podnis" wzrok i powiedzia" do!itnieD piset sze%dziesit ton dynamit#6 7e s"owa zro!i"y d#e wraenie na ze!ranych, ktrzy wiedzieli, e najcisze !om!y #ywane w tej wojnie nie way"y wicej ni dziesi ton, a si"a ich wy!#ch# powodowa"a pkanie najwikszych konstr#kcji el!etowych. ; >/ promieni# tysica dw#st# metrw #wizano psy, koty oraz kozy, na powierzchni l#! w jamach wykopanych w ziemi ;czyta" dalej ones. ; /idzia"em wiele wy!#chw, w tym najwikszy, w tysic dziewiset siedemnastym rok#, gdy wysadzili%my franc#skie okopy za pomoc trzyst# ton dynamit#, ale to, co przey"em podczas tej pr!y, !y"o przeraajce. 7o !y" ryczcy, grzmicy, wyjcy potwr z falami !"yskawic. 3#ragan przerodzi" si w fal gorca tak wielkiego, e my%la"em, e zostaniemy #d#szeni. /szystkie zwierzta na powierzchni i w jamach zosta"y za!ite. .r#nt dra", straszliwy wiatr przetoczy" si przez nasz schron. (iemia zosta"a zwglona. .dy wy!#ch #cich", pocz#"em straszne gorco na ca"ym ciele i ogarn"o mnie odrtwienie. -oje gard"o !y"o jak!y zaklejone. &r!owa"em otworzy oczy, ale powieki !y"y za cikie?. ones od"oy" kartki i spojrza" na twarze ze!ranych os! ;wszyscy patrzyli na niego w sk#pieni#. ; <waam, e chodzi o pr! nowej !roni, ktr Niemcy nazywaj !om! z cikim powietrzem, 'chwere A#ft *om! ; poda" niemieck nazw. ; Nie moemy jednak wykl#czy,

e chodzi o... !om! atomow niewielkiej mocy. ; Iatwo !y"o!y to sprawdzi, wskazwk !y"!y opad radioaktywny po wy!#ch# ; ,onoBan wzr#szy" ramionami. ones zerkn" na cywila siedzcego po stronie *rytyjczykw. ; &rofesor .o#dsmit ma inne zdanie... &rofesor 'am#el .o#dsmit, wy!itny holenderski fizyk, kier#jcy tajn misj >=lsos?, wys"an z Aos =lamos do E#ropy na posz#kiwanie niemieckiej !om!y atomowej, podnis" g"ow. ; 3m..., no..., nie ca"kiem ; powiedzia". ; eeli Niemcy przeprowadzili pr!, a!y sprawdzi s"#szno% za"oe teoretycznych, a nie moc wy!#ch#, to str#kt#ralne cz%ci !om!y mog"y zosta wy"oone cyrkonem l#! !izm#tem w os"onie o"owianej. @pad radioaktywny !y"!y wwczas praktycznie nieza#waalny. ; -am jeszcze jeden dok#ment ; ones wyj" z innej teczki kilka kartek. ; est to zeznanie niemieckiego eksperta od rakiet przeciwlotniczych. @to jego tre%D >Na pocztk# pa5dziernika tysic dziewiset czterdziestego czwartego rok# polecia"em z A#dwigsl#ft 9na po"#dnie od A#!eki: na odleg"o% oko"o dw#nast# do pitnast# kilometrw od poligon#, gdzie testowano !om!y atomowe. (o!aczy"em siln, jasn il#minacj ca"ej atmosfery, trwajc oko"o dwch sek#nd?; ones sign" po inn kartk. ; est take opis formowania si s"#pa dym#, wyglda"o to takD >$hm#ra o kszta"cie pieczarki, z wyra5nie widocznymi t#r!#lencjami w %rodkowej cz%ci na wysoko%ci oko"o siedmi# tysicy metrw, wznosi"a si nad miejscem eksplozji. 'ilne elektryczne zak"cenia #niemoliwi"y kontyn#owanie "czno%ci radiowej?. ,onoBan spojrza" na .o#dsmita. 7en skin" g"ow. ; (eznanie ma cechy prawdziwo%ci ; powiedzia", trzymajc w #stach wypalon j# fajk. ; 7ak moemy wyo!raa so!ie wy!#ch atomowy. ; &anie profesorze, misja >=lsos? ; ,onoBan zwrci" si do niego ; !ada to zagadnienie od sierpnia #!ieg"ego rok#. &rosz powiedzie jednoznacznieD czy potwierdza pan moliwo% zagroenia ze strony niemieckiej !om!y n#klearnej8 ; Nie wykl#czam, chocia rez#ltaty naszych dotychczasowych posz#kiwa nie pozwalaj na jednoznaczne stwierdzenie, e Niemcy maj !ro n#klearn. 0ch la!oratoria znajd#j si we wschodnich rejonach Niemiec. ,opiero gdy nasze wojska przekrocz granic 1zeszy, !dziemy mogli znale5 wicej materia"w. ego a#torytet !y" niekwestionowany i mimo e w czasie wojny zajmowa" si pracami nad radarem, to przedwojenne osignicia, gdy razem z .eorgem E. <hlen!eckiem odkry"

istnienie spin#, co mia"o ogromne znaczenie na#kowe, kaza"y wierzy w jego oceny. ; = co rewelacje na temat nowej !roni maj wsplnego z ofensyw w =rdenach8 ; ,onoBan zwrci" si do onesa. ; (araz to wyja%ni, ale przedtem zacyt#j zdanie z niedawnego wystpienia 3itlera, wyg"oszonego na spotkani# z oficeramiD >*g wy!aczy mi, jeeli zdecyd#j si #y straszliwej !roni w cel# zakoczenia konflikt#?. (amilk" na chwil, sprawdzajc, jakie wraenie wywar"y jego s"owa na #czestnikach narady. ; /racajc do paskiego pytania, przypomn, e celem niemieckiej ofensywy w =rdenach !y"o doj%cie do =ntwerpii, ale nie po to, a!y odci nasze wojska od zaopatrzenia, sprowadzanego przez ten port, lecz po to, a!y #stawi rakiety w miejscach, z ktrych mog"y!y dolecie do Aondyn#. 1akiety #z!rojone w g"owice z cikim powietrzem. -ona so!ie wyo!razi sp#stoszenie, jakiego dokona"y!y one w naszej stolicy. $o wicej, nie moemy wykl#czy, e rakiety !y"y!y #z!rojone w g"owice atomowe, gdy #waam, e Niemcy maj t !ro od miesica. 7aki atak, !ez wtpienia, wp"yn"!y na dalszy !ieg wojny, zm#szajc nasz rzd do wystpienia o zawieszenie !roni... ,onoBan zwrci" si w stron .o#dsmita. ; 7o %mia"a teza ; powiedzia" po chwili na#kowiec. ; eeli przysz"o!y nam g"osowa, czy przyj j czy odrz#ci, wstrzyma"!ym si od g"os#... / sali zapad"a cisza. /ywaona wypowied5 wy!itnego #czonego, na#kowego szefa misji !adajcej moliwo%ci skonstr#owania !om!y atomowej przez Niemcw, zmrozi"a wszystkich, gdy #%wiadomi"a im skal zagroenia. ones pocz#" si pewniej. ; -#sz powiedzie wicej ; doda" po chwili. ; $a"y program !#dowy rakiet U;J nie ma sens#, jeeli rakiety te mia"y!y !y #z!rojone w g"owice o wadze jednej tony. &rosz popatrze ; ponownie skin" na o"nierza, ktry wy!ra" odpowiednie zdjcie i w"oy" do rz#tnika. Na ekranie pojawi"a si wielka prostopad"o%cienna !#dowla sfotografowana z nisko leccego samolot#. ; 7o gigantyczna wyrz#tnia U;J w EperlecV#es ko"o $alais zdo!yta przez nasze wojska p" rok# tem#. -a dwadzie%cia trzy metry wysoko%ci. .r#!o% strop# wynosi pi metrw. 'tamtd co p" godziny mia"a startowa rakieta. Iatwo o!liczyD w cig# do!y na =ngli spad"o!y czterdzie%ci osiem rakiet, a wic oko"o czterdziest# o%mi# ton materia"# wy!#chowego. &rzez dziesi dni ; czterysta osiemdziesit ton. ,laczego wy!ra"em taki

okres8 @t w czasie dziesici# dni nalotw na 3am!#rg, nasze samoloty zrz#ci"y na to miasto osiem i p" tysica ton !om!, !ez ma"a dw#dziestokrotnie wicej, nie anga#jc tak wielkich %rodkw, jak na !adania nad rakietami czy ich prod#kcj. ones #siad", dajc znak, e wyczerpa" j# swoje arg#menty. ; $o pan propon#je8 ; zapyta" ,onoBan. /ida !y"o, e arg#menty, jakie #s"ysza" w czasie tej narady, przekona"y go. ; ( naszych #stale wynika, e g"wny zesp" niemieckich fizykw dzia"a w 3echingen w *adenii;/irtem!ergii, w po"#dniowo;zachodnich Niemczech. Naley przygotowa specjaln gr#p, ktra w dni# opanowania tego rejon# przez nasze wojska zostanie tam przerz#cona, a!y przej dok#mentacj i schwyta niemieckich na#kowcw. =rmia genera"a &attona, ktra kier#je si w stron po"#dniowych Niemiec, nie powinna zatrzyma si na linii wyznaczonej na konferencjach z 1osjanami, lecz doj% jak najdalej na wschd, wkroczy do $zech, a moe nawet podej% do ,olnego +lska. &otem !dziemy 1osjan przeprasza, e nasze oddzia"y zapdzi"y si za granice ich strefy. 2omandor 7raBis #zna", e nadszed" czas, a!y on za!ra" g"os. &odnis" rk, zwracajc na sie!ie #wag ,onoBana. ; /iele odpowiedzi na pytania zg"oszone przez pana onesa, znajdziemy w dok#mentach, ktre mamy, ale ktrych nie potrafimy odczyta, gdy s zaszyfrowane. 1ozszyfrowanie !dzie moliwe po zdo!yci# materia"w kryptologicznych. (esp" jest j# gotowy. Na jego czele stanie komandor por#cznik 3oward $ompaigne. $ompaigne spojrza" zaskoczony na szefa *letchley &ark. 1oz#mia", e o wszystkim decydowa"y wzgldy zachowania tajemnicy, ale 7raBis mg" go #przedzi, e wystpi z tak propozycj. &ierwszy raz #s"ysza", e ma dowodzi specjalnym zespo"em. .orczkowo zastanawia" si, co powie, gdy ,onoBan zapyta go o stan przygotowa. Na szcz%cie 7raBis nie da" czas# na roztrzsanie sprawy. ; / materia"ach, nad ktrymi pracowali%my, pojawia"y si informacje o dziwnym #rzdzeni# ; 7raBis mwi" o niemieckich szyfrogramach odczytywanych w *letchley &ark, ale nie mg" tego powiedzie otwarcie, ze wzgld# na tajemnic, jaka otacza"a o%rodek. ; -amy podstawy sdzi, e Niemcy potrafi odczytywa rosyjskie depesze, wysy"ane z przedstawicielstw dyplomatycznych. 1o!i to za pomoc #rzdzenia, o ktrym nic nie wiemy. <waam jednak, e naley potraktowa te sygna"y !ardzo powanie. ; 1adzieckie am!asady #ywaj szyfrw jednorazowych6 ; ,onoBan wydawa" si zdziwiony. ; @ne s nie do z"amania6

; 7ak, chy!a e #da"o!y si odtworzy gamy, #ywane do szyfrowania dok#mentw ; za#way" 7raBis. ; $zy moe pan mwi ja%niej8 Nie jestem kryptoanalitykiem ;,onoBan zdawa" si !y szczeglnie zainteresowany #wag 7raBisa. ; &ozwoli pan, generale, e ja to wyja%ni ; $ompaigne podnis" si z miejsca. ; 2omandor por#cznik 3oward $ompaigne ;przedstawi" si. ; est pan =merykaninem8 ; ,onoBan rozpozna" amerykaski akcent $ompaigne4a. ; 7ak jest, oddelegowany z <' NaBy do /ielkiej *rytanii w tysic dziewiset czterdziestym dr#gim rok#. &odszed" do rz#tnika i napisa" kilka liter oraz cyfr na kartce, ktr w"oy" do epidiaskop#. ; / tysic dziewiset osiemnastym rok# nasz rodak ; sk"oni" g"ow w stron ,onoBana ; oseph -a#!orgne wymy%li" prosty, ale nadzwyczaj sk#teczny szyfr. /yo!ra5my so!ie, e szyfrant ma zapisa s"owo >atak?. 'iga do ta!eli, a tak naprawd, to znaj na pami, i odnajd#je, e literze >a? odpowiada licz!a LL, literze >t? ;JT, >k? ; PPC zapis#je wic s"owo >atak? jako LLJTL LPP, w kol#mnach po pi cyfr. / ten spos! otrzym#jemy pierwszy prymitywny szyfr podstawieniowy, ale to tylko po"owa pracy. 'zyfrant siga po dok#ment, ktry nazywamy gam. est to kartka z cigiem cyfr, a!sol#tnie losowych, !ez adnej reg#"y. 0 to jest istota tego szyfr#D !rak reg#"y i powtarzalno%ci. (a"my, e kolejne licz!y na tej kartce to PW, PJ, TT, LS i dalej rne nastpne. 'zyfrant dodaje je do tych, ktrymi zaszyfrowa" s"owo >atak?, czyli do LL dodaje PW i #zysk#je s#m TP, dalej do JT dodaje PJ #zysk#jc s#m LS, a nastpnie kolejne WW i RW. ,onoBan wpatrywa" si w ekran, zastanawiajc si, jak szyfr powstajcy w taki prosty spos!, moe !y nie do z"amania dla nieprzyjaciela. ; &o tej pracy szyfrant niszczy gam ; mwi" dalej $ompaigne. ; # sam nie potrafi odczyta s"w, ktre zaszyfrowa". /ysy"a je do nadawcy, podajc w szyfrogramie n#mer gamy np. JLRTX PJ. @d!iorca wyjm#je z sejf# gam n#mer JLRTX PJ, z takim samym cigiem cyfr, jakich #y" nadawca, i zaczyna odczytywaD TP min#s PW rwna si LL, czyli >a?, LS min#s PJ to JT, czyli >t?. &o odczytani# depeszy niszczy gam. ,o napisania nastpnego szyfrogram# zostanie #yta inna gama. ,latego nazywamy to szyfrem jednorazowym. est prosty i nie do odczytania. Nie daje moliwo%ci zastosowania metod na przyk"ad 2asiskiego czy 2erckhoffsa, !ardzo sk#tecznych w "amani# innych szyfrw. ; ,laczego wic wszyscyD Niemcy, 1osjanie, =nglicy, nie stos#j powszechnie tego system#8

; Niestety, tworzenie i rozsy"anie gam oraz zapewnienie !ezpieczestwa tem# procesowi jest !ardzo tr#dne, a przy nadzwyczaj natonej "czno%ci w war#nkach wojennych ; niemoliwe. ,latego stos#je si go tam, gdzie jest spokojniej ni na froncie ;w dyplomacji. ; ak Niemcom #da"o si z"ama szyfr nie do z"amania8 ; &anie generale ; $ompaigne wrci" na swoje miejsce za sto"em ; na %wiecie losowe jest tylko promieniowanie kosmiczne. /szystko inne ma jak% reg#". Nawet jeeli poprosz pana o podanie kilk#dziesici# przypadkowych cyfr, to po starannym z!adani# moe si okaza, e pod%wiadomie #y" pan na przyk"ad dat #rodzenia dzieci, n#mer# ko"nierzyka i tak dalej. eeli za% rzd cyfr do gamy #k"ada maszyna, a tak w"a%nie jest, to dzia"a wed"#g jakiego% algorytm#. $zyli reg#"a wystp#je. ; 0 Niemcy mogli to odkry8 ; eeli rosyjscy szyfranci nie przestrzegali!y o!owizk# niszczenia gamy po jednorazowym #yci#, to moliwe !y"o!y odkrycie reg#"y przez wroga. Najcz%ciej z"amanie szyfr# moliwe jest w wynik# !"dw pope"nianych przez szyfrantw. ; = z!#dowanie maszyny, ktra tak jak rosyjska tworzy"a!y gamy, jest moliwe8 ; / takich war#nkach, tak. ; $zyli e gdy rosyjska maszyna wyst#k#je rzdy cyfr do gam, to w tym samym czasie niemiecka maszyna moe ro!i to samo8 ; / pewnym sensie tak, cho proces !y"!y odwrotny. -ajc rosyjskie depesze, Niemcy mogli!y odtworzy gamy, jakich #yto do ich napisania, i w rez#ltacie odczyta szyfr, #waany za nie do z"amania6 ; &anowie ; ,onoBan spojrza" na zegarek i podnis" si z miejsca ; oczek#je mnie premier, m#simy wic zakoczy narad. &rzedstawi projekt powo"ania gr#p wywiad# do zada specjalnych. &rosz o przygotowanie szczeg"owych projektw. 7o do!rze, e na czele zespo"# kryptologicznego stanie komandor ... ; spojrza" na $ompaigne4a. ; 3oward $ompaigne ; podpowiedzia" 7raBis. ; &rosz, a!y pan komandor $ompaigne towarzyszy" mi, chcia"!ym pozna pana opini na temat osigni Niemcw w tej dziedzinie. =merykanie szy!ko op#%cili sal, w ktrej pozostali tylko *rytyjczycy. 1eginald ones #siad" o!ok 7raBisa. ; 2to to jest ten $ompaigne8 ; zapyta". ; (dolny facet. -atematyk, !y" wyk"adowc na <niwersytecie w -inesocie ; wyja%ni"

7raBis. ; / tysic dziewiset czterdziestym pierwszym rok# wys"a" do dowdztwa marynarki wojennej projekt maszyny szyfr#jcej. Nie zyska" apro!aty, ale zaproponowano m# k#rs kryptoanalizy. ( ciekawo%ci za!ra" si za to i #koczy" k#rs w gr#dni# tysic dziewiset czterdziestego pierwszego rok#, t# przed przystpieniem 'tanw do wojny. 2ilka miesicy p5niej przys"ano go do nas. ; $zy nie mg" pan zaproponowa na szefa zespo"# =nglika8 ; ones !y" wyra5nie niezadowolony z o!rot# sprawy. ; 7akie polecenie otrzyma"em z Aondyn# ; 7raBis roz"oy" rce. ; -og"em tylko zaproponowa najlepszego =merykanina. ; @!awiam si, e o!sadzaj swoimi l#d5mi najwaniejsze pozycje wywiadowcze ; ones przys#n" si !liej do 7raBisa. ;/ie pan, komandorze, co to oznacza8 *d mieli wszystkie niemieckie tajemnice, ktrymi nie podziel si z nami6

ROZDZIA SIDMY
/ czasie drogi powrotnej z -arklissy =nna -aria i org nie rozmawiali, wymienili tylko kilka zdawkowych #wag na temat syt#acji w mie%cie. ,opiero gdy minli !ram zamk#, dziewczyna powiedzia"aD ; &rosz mi wy!aczy, jestem w fatalnym nastroj#. +wiadomo% tego, co stanie si z nami za kilkana%cie tygodni, parali#je mnie. ; (apewne pani wyjedzie na zachd i po wojnie wrci t#taj, oczywi%cie, jeeli zamek nie zostanie zniszczony. =le skoro stoi z sze%set czy siedemset lat, to przetrwa i t wojn. Nie odpowiedzia"a. /ysiad"a z samochod# i otworzy"a !aganik, a!y wyj spraw#nki. org pody" za ni. ; Aicz na to, e za!ierze mnie pani ponownie do -arklissy. 'pojrza"a na niego w ten sam spos!, jak wtedy, gdy wymienia"a swoje nazwisko. 7o go zastanowi"o. ; Nie powinien pan ze mn prze!ywa z!yt czsto, panie kapitanie. ; = to dlaczego8 ; ,la w"asnego !ezpieczestwa ; podesz"a tak !lisko, e pocz#" zapach jej perf#m. ; $zym moe mi grozi przejadka z siostrzenic w"a%ciciela zamk#8 'amochd prowadzi pani doskonale ; #si"owa" roz"adowa syt#acj, wycz#wajc, e ich rozmowa na!iera niezamierzonego charakter#, gdy mimo woli dotkn" jakiej% tajemnicy tej piknej dziewczyny. (dawa"a si nie s"ysze jego art#. ; estem =nna -aria 'olof. 'olof ; powtrzy"a. Najwyra5niej nie mia"a ochoty niczego wicej wyja%nia. &ochyli" si, a!y przej od niej paczki. ; ,zik#j, poradz so!ie sama. ,o zo!aczenia, kapitanie ;zatrzasn"a klap !aganika i posz"a do zamk#, pozostawiajc przy samochodzie zak"opotanego orga. Nie mia" czas# rozwaa jej zachowania, gdy nagle przypomnia" so!ie o !i!#"ce przyklejonej plastrem do !anknot#. 1ozejrza" si szy!ko, czy nikt nie zwraca na niego #wagi, i r#szy" w stron zamk#. .dy tylko wszed" od hol#, skierowa" si natychmiast do toalety. 'prawdzi" szy!ko, czy ka!iny s p#ste, i wszed" do jednej z nich, starannie zamykajc drzwi. &owiesi" p"aszcz, wyj" z kieszeni !anknot i odklei" !i!#"k. >&rac#j codziennie od PR.QQ do JJ.QQ. / ko%ciele ewang. !ywam w niedziele o PP.QQ. /racam przez cmentarz, a!y zapali %wieczk na gro!ie 2r#gerw?. &odar" !i!#"k na dro!ne kawa"ki i wrz#ci" do m#szli. @dczeka" moment, a skrawki nasikn, i sp#%ci" wod, sprawdzajc, czy aden nie przyklei" si do %cianek sedes#.

/yszed" na korytarz, powtarzajc w my%li informacj zapisan na kartce. Nagle za#way", e przed nim pojawi" si mczyzna. ; 2apitan org, je%li si nie myl ; powiedzia" niespodziewanie, wycigajc rk na powitanie. ; estem 2#nze, profesor 2#nze. org przyjrza" m# si !acznie. +redniego wzrost#, z siwymi w"osami i takim samym niewielkim wsem, wydawa" si cz"owiekiem sympatycznym i szczerym. *y" znakomitym matematykiem i kryptologiem, ale od tysic dziewiset czterdziestego czwartego rok# s"#ch o nim zagin". org nawet zastanawia" si, czy nie zwiza" si on ze spiskowcami, ktrzy chcieli za!i 3itlera, i nie zosta" zg"adzony po nie#danym zamach# w >/ilczym 'zac#?. ; $iesz si, e mog pana pozna. ; org omal nie powiedzia", e cieszy go widok profesora ywego. ; (a d"#go trwa pana !ezczynno%, org. est mi pan potrze!ny ; 2#nze przetrzyma" jego d"o w mocnym #%cisk#. ; 'potkamy si wkrtce. ; Niespodziewanie odwrci" si i poszed" w stron schodw prowadzcych na pitro. .lG!cke przeglda" w"a%nie raporty z front#, przywiezione nad ranem przez "cznika z dowdztwa, gdy drzwi otworzy"y si gwa"townie i stan" w nich 2#nze, zza ktrego plecw, sekretarka dawa"a znaki, e wszed", nie pytajc o pozwolenie. ; 7o j# przekracza wszelkie granice6 ; krzykn". ; &an, @!erst#rm!annfFhrer, przekracza wszelkie granice6 ; &rosz si nie denerwowa, profesorze ; .lG!cke od"oy" dok#menty i podnis" si zza !i#rka. <%miecha" si, zdecydowany mi"ym zachowaniem rozproszy gniew na#kowca. ; @ co chodzi8 ; @d miesica #pominam si o dodatkowych l#dzi, nie mogc so!ie poradzi z nawa"em pracy. ak wanej, to pan do!rze wie. &rzysy"aj wreszcie cz"owieka. ednego, zamiast dziesici#, a pan nie pozwala w"czy go do zespo"#6 7o skandal, panie @!erst#rm!annflihrer .lG!cke 6 2#nze niespodziewanie zmieni" nastrj, jak!y podniesiony g"os !y" jedynie przemy%lanym zagraniem, majcym zro!i wraenie na gestapowc#. &odszed" do .lG!ckego i spojrza" m# prosto w oczy. ; eeli j#tro kapitan org nie !dzie mg" wej% do strefy, ktr pan nazywa >Y?, zadzwoni do *erlina6 .lG!cke odwrci" si do *eera, stojcego o!ok !i#rka. ; (ostaw nas samych. @dczeka" chwil, a wsp"pracownik wyjdzie z pokoj#. Nie chcia" mie %wiadkw

starcia z szefem zespo"# kryptologw. (na" do!rze tego dro!nego mczyzn i wiedzia", e potrafi dzia"a z niezwyk" konsekwencj, zawsze osigajc to, do czego zmierza". <zna" jednak, e w zamk#, o ktrego !ezpieczestwo on d!a", profesor nie moe stawia da. ; &rosz ; .lG!cke ods#n" si od !i#rka. ; &rosz ; wskaza" na telefon. 2#nze !ez chwili zastanowienia wzi" s"#chawk i nacisn" na wide"ki. ; -wi profesor 2#nze. &rosz mnie po"czy z *erlinem, z ga!inetem marsza"ka 1zeszy .Gringa6 7ego .lG!cke si nie spodziewa". (roz#mia", e profesor nie zamierza go straszy, lecz za chwil zacznie ali si marsza"kowi 1zeszy6 $zy!y sekretarka w *erlinie, zna"a tak do!rze nazwisko 2#nzego, e s"yszc je, gotowa !y"a po"czy go z szefem8 ; ,o!rze, wygra" pan ; powiedzia" spokojnie .lG!cke . ; &rosz powtrzy... ; 2#nze nie odk"ada" s"#chawki. ; /yraam zgod na podjcie przez powiedzia". ; &rosz odwo"a rozmow z *erlinem ; rz#ci" 2#nze do mikrofon# i od"oy" s"#chawk. ; ,zik#j, licz, e za kilka min#t org otrzyma niez!dne przep#stki i stawi si # mnie. @dwrci" si na picie i machajc d"oni, jak!y dyrygowa" orkiestr l#! wy!ija" takt znanej melodii, wyszed" z pokoj#. .lG!cke patrzy" za nim w%ciek"y. $z#" si #pokorzony. / drzwiach stan" *eer. ; $zego chcia"8 .lG!cke wrci" za !i#rko. ; (astrzel go przy pierwszej okazji, gdy przestanie !y potrze!ny. &rzygot#j przep#stk dla orga do strefy >2?. $o zameldowali z -arklissy8 ; Niewiele. @glda" rynek i poszed" do resta#racji hotel# >&od eleniem?. /ypi" kaw, zapali" papierosa, przejrza" gazet i przysz"a po niego panienka dziedziczka, ktra za"atwia"a !a!skie sprawy w mie%cie. 7o wszystko. ; &ilnowa go przez ca"y czas. eeli pojedzie znow# do -arklissy al!o do Aa#!an wys"a za nim l#dzi. ; 7ak jest. 0 jeszcze jednoD w resta#racji hotel# >&od kelnerka. &odo!no "adna. ; 'prawd5 j. org ode!ra" z !#fet# talerz z ziemistym sosem pokrywajcym ziemniaki, spomidzy

orga pracy w strefie >Y?, !ezzw"ocznie ;

eleniem? prac#je nowa

Obecnie Luba.

ktrych wystawa"y kawa"ki misa. /ygld i zapach dania nie zachca"y do jedzenia, ale !y" g"odny. Ha"owa", e nie zamwi" czego% w hotel# >&od eleniem?. / drzwiach stan" 2#nze. 1ozejrza" si po sali i, dostrzegajc orga, podszed" do jego stolika. @ds#n" krzes"o i #siad" o!ok. ; @trzyma"em w"a%nie wiadomo%, e moe pan podj prac w moim zespole. Niech pan zje spokojnie i kae oficerowi dy#rnem# zaprowadzi si do mojego ga!inet# ; wsta" od sto"#, ale zatrzyma" si na moment i doda" z #%miechemD ; / strefie >Y?. 0 jak to !rzmi8 $zekam na pana. @dszed" szy!ko, pozostawiajc zaskoczonego orga, ktry ledwo zdy" poderwa si na rwne nogi. *eer dojecha" do d#ego !#dynk# z czerwonej ceg"y przy rynk# i zatrzyma" samochd. *y" w szarym garnit#rze, na ktry narz#ci" krtk k#rtk. /y!ierajc si wieczorem do -arklissy, #zna", e lepiej !dzie pojecha tam w cywilnych "achach, jak zwyk" nazywa wszystko, co nie !y"o m#nd#rem. $z#" si fatalnie w cywilnym #!rani#. @d dawna a"owa", e wraz z rozpoczciem wojny esesmanom kazano zamieni czarne m#nd#ry na !ardziej przydatne w kolorze feldgra#. &olicjant, pe"nicy wart przy schodach prowadzcych do drzwi z d#ym napisem >&olizei?, zasal#towa" na jego widok. (nali go do!rze na tym poster#nk#. *eer odpowiedzia", podnoszc rk w hitlerowskim pozdrowieni#. @d raz# pocz#", e jest na s"#!ie, i lekko w!ieg" na gr. 2omendant, zwalisty mczyzna z protez zamiast prawej d"oni, wyszed" m# na spotkanie. ; ,zwonili z zamk#, e pan przyjedzie. Aedwo pana pozna"em w tych cywilnych szmatach ; specjalnie #y" tego okre%lenia, wiedzc, jak *eer jest przywizany do m#nd#r#. 7en #%miechn" si z zadowoleniem i, pamitajc o kalectwie komendanta, wycign" na powitanie lew rk. ; $hcia"!ym, e!y wezwa" pan w"a%ciciela >&od eleniem?. $hc zada m# par pyta, a nie chc i% do hotel#. ; &o%l policjanta. Niech pan wejdzie do mnie ; otworzy" drzwi do dy#rki, gdzie swd topionej s"oniny miesza" si z odorem taniego tytoni#. *eer z niechci rozejrza" si po niewielkim pomieszczeni# zastawionym szafami z aktami i p"kami z !roni rnego kali!r#. ; = mona zapyta, o co chodzi8 ; 7o dyskretna sprawa. 2ogo meldowali%cie ostatnio8 ; *eer podszed" do p"ki z aktami. /ci !y" w k#rtce, ale po chwili, cz#jc ciep"o !#chajce od elaznego piecyka w

kcie, na ktrym sta" garnek ze s"onin, zdj" okrycie i #siad" przy stole. ; 2ilkadziesit os! zatrzyma"o si w hotel#. 'poro w szkole. <ciekaj przed 1osjanami. Nie wszystkich da"o si zarejestrowa ;odpowiedzia" komendant z o!aw, e *eer, znany m# ze s"#!isto%ci, zacznie sprawdza akta. ; -am ma"o l#dzi, wszystkich m"odych za!rano na front ; doda" na #sprawiedliwienie. ; $hodzi mi o kelnerk. 7 now w resta#racji >&od eleniem? ;wyja%ni" *eer. ; = tak ; komendant #spokoi" si. (dj" z p"ki ksik meld#nkow. &rzez chwil przewraca" kartki, a znalaz" nazwisko. ; Natalia 2ohl ; odczyta". ; Niemka, #rodzona w tysic dziewiset dw#dziestym rok# w &r#sach /schodnich, tam mieszka"a na sta"e. Ewak#owana z gr#p #chod5cw. ; -a dwadzie%cia pi lat ; skonstatowa" *eer. 1ozleg"o si p#kanie do drzwi i na prog# pojawi" si policjantC za nim sta" w"a%ciciel >&od eleniem?. ; ,zie do!ry, panie A#ge ; powiedzia" przyja5nie komendant, ods#wajc krzes"o od sto"#. ; &rzepraszam, e pana fatygowa"em, ale '';<nterst#rmfFhrer *eer chcia" zada pan# kilka pyta, a wola" nie ro!i tego w hotel#. ; $o o!owizek, to o!owizek ; ochoczo powiedzia" A#ge, rozsiadajc si przy stole. ; Natalia 2ohl to nowa kelnerka8 ; zacz" *eer. ; 7ak, zatr#dni"em j trzy dni tem#. Ewak#owana ze wschod#. 7rze!a pomaga rodakom. $o% z"ego8 ; Nie, panie A#ge. -#simy wiedzie wszystko o o!cych w naszym mie%cie ; wyja%ni" *eer, cho sam przy!y" na te tereny kilka miesicy wcze%niej. ; $o pan o niej wie8 ; ,o!ra dziewczyna. ej m zgin" na froncie wschodnim w czterdziestym trzecim. &okazywa"a zdjcie, mia" 2rzy Helazny. ,zieci nie ma. $hy!a j# prze!ola"a t strat, !o zalotna do oficerw. $o t# wicej powiedzie8 ; czeka", a *eer zada m# pytanie, ale ten !y" zajty notowaniem. ; Honie to si nie podo!a, aleja tam nie widz nic z"ego, e si #%miecha do naszych ch"opcw. -oe nowego ma sz#ka... ; .dzie mieszka8 ; /ynaj"a pokj na 1osenstrasse cztery, # niejakiej $hra!szcz... ; $o8 ; przerwa" *eer, s"yszc dziwn z!itk d5wikw. ; 7o &olka, folksdojczka. Ewelina $hra!szcz. ; ak to si pisze8 ; *eer zastanawia" si przez chwil, ale machn" rk. ; Nie ma pan adnych #wag8 ; Nie, dlaczego8 $zysta, do!rze prac#je, chtna do pomocy.

; ,#o ma pan go%ci w hotel#8 ; /szystkich zameldowa"em. ; &anie A#ge, jak!y pan co% za#way", co%, co nie spodo!a"o!y si pan# w zachowani# l#dzi w hotel#, niech pan do mnie zadzwoni. ,o zamk#. ; 7ak jest ; A#ge podnis" si z krzes"a i na"oy" kapel#sz. ; 0 ani s"owa o naszej rozmowie ; *eer zamkn" notatnik. ; 7o tajemnica s"#!owa. (roz#mia" pan8 ; 7ak jest ; powtrzy" A#ge, zmierzajc do drzwi. <k"oni" si i szy!ko wyszed". *eer te wsta". ; Ewak#owana ze wschod#, wdowa po dzielnym o"nierz#, do!rze prac#je i w dodatk# "adna. /arto !y j pozna ; wycign" lew rk do komendanta. /yszed" szy!ko, zadowolony, e znalaz" si na dworzeC mia" j# do% zatch"ego powietrza dy#rki. org zszed" stromymi schodami prowadzcymi do d#ej sali. ,w#krotnie sprawdzano jego now przep#stk na "tym kartonik#, na ktrym d#e czarne >Y? oznacza"o, e #zyska" wstp do najtajniejszej cz%ci zamk#.

ROZDZIA SMY
3oward $ompaigne wysiad" z samochod#, ktry zatrzyma" si przed kad"#!em dakoty stojcej na m#rawie lotniska w Northolt, w p"nocnej cz%ci Aondyn#. (adar" g"ow i przez kilka sek#nd przypatrywa" si cikim chm#rom nadcigajcym od p"nocy. ,ostrzeg", e przez !oczne okienko ka!iny wychyli" si pilot. ; &or#cznik pilot 3ank6 ; krzykn", przedstawiajc si. ; Na razie nie mamy zgody na start. Nad kana"em sztormowa pogoda. Niech pan wrci do !arak#. &rzekazali mi w"a%nie informacj przez radio, e czekaj na pana # komendanta lotniska. $ompaigne skin" g"ow i wsiad" do samochod#, zastanawiajc si, co takiego mog"o si zdarzy, e t# przed odlotem odwo"ano jego podr na kontynent. &rzez ostatnie dwa tygodnie przygotowywa" si do tej wyprawy, analiz#jc raporty wywiadowcze, oceny syt#acji na froncie zachodnim, planowane kier#nki #derze wojsk amerykaskich na po"#dni#, a take do!ierajc l#dzi do swojego zespo"#. (e!ra" gr#p pici# kryptologw, ktrych zna" do!rze z *letchley &ark, i przez ostatnie dni czytali wsplnie wszystkie materia"y na temat organizacji niemieckich s"#! kryptologicznych i ich szyfrw. &racowali ca"ymi dniami i nocami, niewiele znajd#jc czas# na sen. ,latego z zadowoleniem my%la" o locie do &arya, sdzc, e tam !dzie mg" si wyspa, zanim, w %lad za trzeci armi genera"a &attona, r#szy do Niemiec. 'amochd zatrzyma" si przed !arakiem pomalowanym w mask#jce "aty, nad ktrym growa"a wiea kontrolna. $ompaigne wspi" si po metalowych schodach na pitro i przeszed" przez d"#gi korytarz, odnajd#jc na jego koc# drzwi do ga!inet# komendanta. 2omendant wyglda" jak typowy =nglik, z krtko przycitym wsem i krconymi w"osami, opadajcymi na czo"o. / ga!inecie !y" jeszcze jeden mczyzna w m#nd#rze wojsk ldowych w stopni# p#"kownika. Na ramieni# mia" czerwon p"kolist naszywk z wyhaftowanym napisem >&oland?. ; -eld#je si komandor por#cznik 3oward $ompaigne ; podnis" rk do daszka. &#"kownik podszed" do niego i wycign" rkD ; &#"kownik 'tanis"aw .ano z wywiad# &olskich 'i" (!rojnych. ; (ostawiam panw ; komendant wzi" czapk z !i#rka. ;/ moim ga!inecie moecie panowie rozmawia ca"kowicie otwarcie. &rosz czstowa si cygarami. (asal#towa" i szy!ko zamkn" za so! drzwi. ; ,o!rze, e odlot si op5ni", gdy m#sz z panem porozmawia ; powiedzia" p#"kownik .ano.

; *ez o!razy, ale czy wy, &olacy, m#sicie ro!i wszystko w ostatniej chwili8 ; $ompaigne #%miechn" si, mask#jc irytacj. ; &od tym wzgldem mamy wiele wsplnego z =merykanami ;.ano #siad" na wyplatanym wiklinowym fotel# i otworzy" p#de"ko cygar stojce na !i#rk#. ; Nasz gospodarz pali niez"e hawany ;wycign" p#de"ko w stron $ompaigne4a, ale ten pokrci" g"ow. ; /ol papierosy ; wyj" z kieszeni k#rtki paczk chesterfieldw. ; ,owiedzia"em si p5no o pana misji ; .ano starannie przypali" cygaro i wyp#%ci" k"! dym#. ; Niez"e... (gasi" zapa"k i wrz#ci" do popielniczki. ; Nic dziwnego, skoro jest to misja tajna... ; doda" #%miechajc si. ; No w"a%nie, dziwi mnie, e pan dowiedzia" si o tym ; $ompaigne wci !adawczo patrzy" na oficera o sympatycznej twarzy, z ktrej jednak nie mona !y"o wyczyta adnej informacji o charakterze i przyzwyczajeniach tego cz"owieka. .ano #da", e nie #s"ysza" tej #wagi. ; /iem, e pana celem jest ,olny +lsk. Nie moemy pan# pomc, gdy na tym terenie nie mamy siatek wywiadowczych. / tysic dziewiset czterdziestym dr#gim rok# .estapo zlikwidowa"o oddzia" =rmii 2rajowej we /roc"awi#, czyli *resla#. Nie #da"o si go od!#dowa, ale moe pojawi si pewne moliwo%ci... ; $o to znaczy8 ; $ompaigne zdecydowa" si #si% naprzeciw p#"kownika. (roz#mia", e rozmowa moe !y wana dla jego misji. ; $hc wskaza pan# wany %lad, cho nie wiem, na ile wany i czy #da si pan# go wykorzysta. ; (amieniam si w s"#ch. ; -#si pan pozna t histori od pocztk#. / gr#dni# tysic dziewiset trzydziestego dziewitego rok# na mo%cie na 'anie, w po"#dniowo;wschodniej &olsce, .estapo z 1zeszowa oraz N2/, ze Awowa dokonywa"y wymiany wi5niw, zgodnie z #mow -o"otowa i 1i!!entropa. 7ego dnia tylko 'owieci oddawali swoich wi5niw Niemcom. ,o gestapowca nadzor#jcego t operacj zg"osi" si oficer =!wehry i pokaza" m# dok#ment, nakaz#jcy przekazanie jednego z wi5niw. $hodzi"o o kapitana =ndrzeja $zernego z naszego wywiad# wojskowego, ktry dosta" si do niewoli po siedemnastym wrze%nia, gdy 'owieci dokonali najazd# na nasze ziemie. /izie zosta" odprowadzony do samochod# oficera =!wehry... ; $zy pan sdzi, e moe to mie co% wsplnego z moj misj8 ;$ompaigne zaczyna" si niecierpliwi. ,enerwowa" go ten polski oficer, ktry nagle zjawi" si t# przed odlotem, tak wanym dla niego i, wykorzyst#jc z" pogod, opowiada" m# o wydarzeniach z pocztk# wojny.

.ano pochyli" si nad stolikiem. ; Niech pan s"#cha #wanie i nie przerywa. Najciekawsze dopiero si zacznie. /yp#%ci" dym z cygara. ; @ficer zawiz" wi5nia do las#. ,a" m# plecak z zapasem ywno%ci na kilka dni, d# kwot pienidzy i map, wskaza" kier#nek do granicy z 1#m#ni i p#%ci" wolno. ,ziwne zachowanie jak na oficera =!wehry, nieprawda8 $ompaigne wzr#szy" ramionami. ; $zy!y ten oficer =!wehry sz#ka" kontakt# z wami, a wizie mia" sta si "cznikiem8 ; est pan niecierpliwy, panie komandorze, i cigle mi przerywa. Niech pan pos"#cha jeszcze kilka min#t. ; &rzepraszam ; mr#kn" $ompaigne. ; 2apitan $zerny zapyta" niemieckiego oficera, dlaczego to ro!i. 7en odpowiedzia", e ma do niego pro%!, tak mianowicie, e!y, gdy dotrze do &arya, zadzwoni" pod n#mer, ktry m# poda", i powiedzia", e przekaz#je pozdrowienia od oachima *roka. $zerny my%la" pocztkowo, e Niemiec #si"#je nak"oni go do podjcia wsp"pracy z ich wywiadem, ale jego zachowanie nie potwierdza"o o!aw. Niestety, podr do 1#m#nii trwa"a z!yt d"#go. $zerny zosta" schwytany przez 'owietw, ci wys"ali go do o!oz#, ale po drodze zdo"a" z!iec. ,o *#kareszt#, gdzie zg"osi" si do am!asady, dojecha" w koc# kwietnia tysic dziewiset czterdziestego rok#. @powiedzia" o dziwnym wydarzeni# na granicy. .ano wsta" i podszed" do okna. Na szy!ach pojawi"y si krople deszcz#. ; &ogoda wci pask#dna, wic pana odlot do &arya nie nastpi tak szy!ko ; oznajmi". 'pojrza" na rkaw, widoczny na skraj# pasa startowego. ; /iatr si nasila. ; Nie szkodzi, zaciekawi"a mnie pana opowie% ; $ompaigne stawa" si #przejmy. ; 7raf chcia", e $zernego w am!asadzie przes"#chiwa" oficer kier#jcy przed wojn placwk polskiego 'zta!# ."wnego w .dask#. / tysic dziewiset trzydziestym trzecim rok# pods#nli 'owietom agenta. 7o !y"a pikna operacja ; .ano wrci" na swoje miejsce. ; /ykorzystali, e we wrze%ni# tamtego rok# niemiecka policja roz!i"a komrk niemieckiej partii kom#nistycznej. =resztowano i wys"ano do o!oz# ca" rodzin przywdcy niejakiego 3elm#tha Nowaka. <ratowa" si tylko najstarszy syn, oachim, ktry #si"owa" z!iec do 'owietw, ale na granicy polsko;litewskiej wpad" w rce 2@&;#, naszej s"#!y granicznej. (godzi" si z nami wsp"pracowa. &rzygotowali%my wic >so!owtra?. *y" podo!ny do tego oachima tak !ardzo, e nie trze!a !y"o zmienia zdjcia w dowodzie oso!istym. / gr#dni#

tego rok# przeszed" przez Aitw do 'owietw. &rzyjli go, oczywi%cie, po dok"adnym sprawdzeni#. &otrze!owali Niemcw. / tysic dziewiset trzydziestym sidmym rok#, szczytowym okresie stalinowskich czystek, kontakt z naszym agentem si #rwa", nie #da"o nam si go odtworzy do wy!#ch# wojny. Nie wiedzieli%my, czy zdemaskowany i zamordowany. ; 'dzi pan, e !y" to oficer, ktry zwolni" $zernego8 ; /iele na to wskaz#je, cho nie wiemy, w jaki spos! 'owieci pods#nli go Niemcom, skoro !y" w m#nd#rze =!wehry, i to w stopni# por#cznika. Naley sdzi, e wykorzysta" swoj pozycj, a!y wys"a kilk# innych l#dzi, jako "cznikw, lecz do nas dotar" tylko jeden ;kapitan $zerny. (anim jednak sprawdzili%my go i zezwolili%my na dzia"anie, Niemcy #derzyli na )rancj. &od paryskim n#merem telefon# nikt si nie odzywa", a w atmosferze klski posz#kiwanie tego cz"owieka !y"o niemoliwe. $z#"em, e stracili%my wiele. &rosz pomy%leD na granicy oficer =!wehry za!iera gestapowcom sprzed nosa wanego wi5nia. @znacza"o to, e m#sia" mie !ardzo mocne poparcie. -oe nawet samego $anarisa6 ; eeli ten wasz oficer dzia"a" za wiedz $anarisa, to dlaczego szef =!wehry chcia" nawiza kontakt ak#rat z &olakami, a nie *rytyjczykami czy )ranc#zami8 ; 7o wcale nie wydaje si dziwne. $anaris nie !y" zdrajc, a podjcie wsp"pracy z *rytyjczykami mona !y"o!y #zna za zdrad. 2ontakt z &olakami mona !y"o!y t"#maczy pewnym zado%#czynieniem za !r#taln napa% we wrze%ni# trzydziestego dziewitego rok#. 7akie moralne ali!i dla wsp"dzia"ania z wrogiem, przeciw nazizmowi. 7o oczywi%cie moje wyja%nienie... ; Nie mia" pan moliwo%ci zweryfikowania tych ocen, gdy "czno% z tym do!rym Niemcem nie zosta"a nawizana. ; Nie do koca, panie komandorze. @dnios"em wraenie, e oficer =!wehry, pozostamy przy imieni# oachim, co pewien czas, powiedzmy, co kilka miesicy, przekazywa" nam szczeglnie wane wiadomo%ci... ; &rzecie nie mia" z wami sta"ej "czno%ci6 ; /ykorzystywa" okazje. -g"!ym powiedzie, e potwierdzi"y si moje oceny, e kto% !ardzo wysoko postawiony w =!wehrze #moliwia" m# kom#nikowanie si z nami za po%rednictwem specjalnych k#rierw, ktrym =!wehra #moliwia"a wyjazd z &olski i ktrych ochrania"a na trasie do 'zwajcarii. = take przez cz"onkw podziemia, ktrym #moliwiono #cieczk z wizie w &olsce al!o we )rancji. ; $zy moe pan #jawni, jakiego typ# informacje przesy"a" ten oachim8 oachim nie zosta"

.ano zacz" si %mia. ; -og, cho pomy%li pan, e ja, szef polskiego wywiad#, opowiadam pan# !ajki, a!y #dowodni, jacy to wani jeste%my w tej wojnie... &o chwili spowania" i zacz" mwi wolno i do!itnieD ; 7e informacje s decyd#jce dla !ieg# wojny6 -oe pan to sprawdzi w raportach, ktre przekazywa"em szefom 'ecret 0ntelligence 'erBice. Niech pan to zro!i szy!ko. Aada dzie te raporty zagin al!o sp"on w poarze6 ; (adziwia mnie pan, p#"kownik#6 ; = jak pan sdzi, skd *rytyjczycy nagle dowiedzieli si o rakietach U;J8 ; @trzymali raport ze 'zwecji w sprawie znalezionej tam rakiety, ktra spad"a po pr!nym locie i nie eksplodowa"a. ; @wszem, ale p" rok# wcze%niej dostali meld#nek n#mer LRP z &olski, opracowany przez wywiad podziemia i przewieziony przez naszego k#riera. ,o rzeczyC od oachima dowiedzieli%my si !ardzo d#o o niemieckich rakietach i szyfrach. Niemoliwe, !y jeden cz"owiek zdo!y" tyle informacji, m#sia" wic dzia"a jako cz"onek opozycyjnej gr#py. Nie wiem, co si z nim sta"o po rozwizani# =!wehry. *y moe przystpi" do gr#py spiskowcw, ktrzy przygotowali zamach na 3itlera, i zgin" rozstrzelany l#! powieszony. @d lipca tysic dziewiset czterdziestego czwartego rok# nie odezwa" si. ; /y!aczy pan, p#"kownik# ; $ompaigne podnis" si z fotela. ; dostp#8 $zy!y #waa" pan, e ja mog go odnale58 .ano skin" g"ow. ; 7o ciekawe ; $ompaigne #%miechn" si. ; = w jaki spos!8 -am da og"oszenie w gazecie8 .ano ponownie skin" g"ow. ; 7ak, w"a%nie o to chodzi. ; &an art#je, prawda8 ; $ompaigne wydawa" si z!ity z trop#. ; (a kilka godzin !dzie pan w &ary# i pozostanie tam do czas# przekroczenia 1en# przez wojska amerykaskie, a wic przez kilka tygodni. 7o do% czas#, a!y odnalaz" pan w"a%ciciela telefon#, do ktrego mia" zadzwoni kapitan $zerny. -oe pan da og"oszenieD > oachim, czekam na cie!ie. (adzwo pod n#mer LXX;LXX?. *y moe !dzie to niepotrze!ne, gdy ten cz"owiek powrci" do swojego mieszkania po wyzwoleni# &arya i wystarczy zadzwoni pod ten n#mer. ; 'ta"o si to w sierpni# czterdziestego czwartego rok#, a wic !ez ma"a p" rok# tem#. -ieli%cie wystarczajco d#o czas#, a!y odnale5 tego cz"owieka. Nie zro!ili%cie tego... ednego nie roz#miem. ,laczego opowiada mi pan histori waszego szpiega, do ktrego nie macie

; Nie zro!ili!y%my niczego, co mog"o!y narazi oachima. 7eraz zamilk". Naley wic sprawdzi, czy yje. eeli tak, moe pan #zyska niezwyk" pomoc w realizacji swojej misji. ; ( ca"ym szac#nkiem, ale nie jest pan moim zwierzchnikiem i nie sdzi pan chy!a, e przyjm od pana rozkaz6 ; &rzecie to oczywiste, e nie prowadzi"!ym z panem tej rozmowy !ez wiedzy pana zwierzchnikw. &rosi"em, e!y zostawili nas samych ze wzgld# na szczegln tajemnic, jak otoczyli%my oachima. @ tym agencie dotychczas wiedzia"o tylko trzech l#dzi. 7eraz wie czterech. 7o, e opowiedzia"em tak d#o, jest wyrazem szczeglnego za#fania do pana, komandorze $ompaigne ; .ano mwi" spokojnie, ale =merykanin wycz#wa" jego przewag. Nie odzywa" si. / milczeni# sign" po papierosa. ; &rzecie doskonale pan roz#mie, dlaczego spotkali%my si t# przed pana odlotem do &arya ; mwi" dalej .ano. ; Nie chodzi"o o pogod, ale o to, e!y nie mia" pan kontakt# z nikim w Aondynie. $hodzi"o rwnie o to, a!y%my rozmawiali w pomieszczeni#, w ktrym nikt nie spodziewa" si naszej o!ecno%ci, i w ktrym na pewno nie ma pods"#ch#. Niech pan to rozway, panie komandorze. .ano podszed" do niego i wycign" rk. ; Nie przyszed"em po to, a!y wydawa pan# rozkazy. @ddaj pan# wielk tajemnic, ktra moe mie ogromne znaczenie dla wynikw pana misji. ,ecyzja, czy w &ary# !dzie pan stara" si odnale5 oso!, ktr wskaza"em w naszej rozmowie, naley do pana. $ompaigne patrzy" w milczeni#, jak p#"kownik .ano wk"ada czapk i idzie do drzwi. # z rk na klamce powiedzia"D ; 0 jeszcze jednoD sprawa oachima nie dotyczy tej wojny, gdy ona zosta"a j# wygrana. -#simy walczy o to, co !dzie po zwycistwie. &owodzenia, panie komandorze. ,rzwi zamkn"y si i $ompaigne pozosta" sam. *y" w%ciek"y na sie!ie, e 5le oceni" intencje &olaka. &od!ieg" do drzwi, otworzy" je z rozmachem i nagle dostrzeg", e .ano nie odszed", lecz stoi kilka krokw dalej, jak!y czekajc. ; 7ak, panie komandorze8 ; podnis" g"ow, spogldajc z #%miechem na $ompaigne4a. ; &rzepraszam ; powiedzia" =merykanin. ; Nie ma za co ; .ano ponownie si #%miechn". ; $zeka"em, a!y pan# powiedzie, e w &ary# pomocy #dzieli pan# major =ndrzej $zerny. =wansowa" od tysic dziewiset czterdziestego rok#. &owinien pan w"czy go do swojej gr#py, jeeli oczywi%cie #zna pan to za stosowne. Iatwo pan go znajdzie. (ainstalowali%my go w >3otel# 'zwajcarskim?. ,rogi, ale zdecydowa"em si pokry wydatki majora, e!y nie m#sia" go pan d"#go sz#ka. =le

niech pan m# powie, e jeeli !dzie chcia" tam pozosta d"#ej, to na swj koszt. .ano zasal#towa" i odwrci" si. / koc# korytarza min" komendanta lotniska, ktry szy!ko podszed" do $ompaigne4a. ; Niech pan si z!iera, komandorze. &ogoda poprawi"a si na tyle, e moe pan lecie. ; /ie pan, p#"kownik# ; $ompaigne narz#ci" p"aszcz na ramiona ; zawsze sdzi"em, e pogoda to sprawa *oga, ale teraz zaczn my%le, e to &olacy o niej decyd#j.

ROZDZIA DZIEWITY
org stan" na prog# pokoik#, ktry nazywano ga!inetem szefa. Niskie

pomieszczenie, !ez okna, jasno o%wietlone arwk przys"onit pknitym !ia"ym kloszem !y"o zawalone papierami, ktre pitrzy"y si stertami we wszystkich moliwych miejscach. ; Niech pana nie zwiedzie widok tego !a"agan# ; odezwa" si za jego placami profesor 2#nze. ; /!rew pozorom, dok#menty s starannie posegregowane. = drzwi nie zamykam, !o nikt niepowo"any nie moe si t#taj dosta. &an j# to wie. org skin" g"ow. Na korytarzach prowadzcych do strefy >Y? trzykrotnie sprawdzano jego now przep#stk ; "ty kartonik ze zdjciem, oznaczony wielk czarn liter >Y?. ; Niech pan wejdzie ; profesor wskaza" na krzes"o przy stolik#, na ktrym !y"o troch wolnego miejsca. &ostawi" tam porcelitowy k#!ek z kaw i metalowe p#de"ko z c#krem. ; 2awa prawdziwa, c#kier te ; pochwali" si. ; /ywalczy"em to w administracji. ak si %lczy ca"ymi dniami i nocami nad rzdami cyfr, to m#si !y kawa, a nie jaka% l#ra. org wsypa" "yeczk c#kr# do k#!ka. ; (astanawia pana, co za dok#menty le dooko"a na stertach8 &owiem pan#D wielokrotnie #ywane szyfry jednorazowe. ; ak to8 ; org wydawa" si zaskoczony. ; Nie roz#miem... ; 7o s rosyjskie szyfry ze stycznia i l#tego tego rok#, chocia ca"a sprawa jest znacznie starsza. Na pocztk# tysic dziewiset czterdziestego dr#giego rok# stwierdzili%my, e 1osjanie zaczli wielokrotnie #ywa tych samych gam, cho, jak pan wie, powinni je niszczy po jednorazowym #yci#. Nie wiem, dlaczego tak zro!ili. edynym wyja%nieniem mog"a !y syt#acja na froncie i pog"!iajce si w zwizk# z tym chaos, lk, represje i, oczywi%cie, asek#ranctwo, a take wzmoona "czno%. .amy z#ywa"y si szy!ciej, ni zdo"ali je wytwarza i dostarcza. ak pan wie, najwiksz wad system# jednorazowego jest !ardzo skomplikowany i czasoch"onny spos! dystry!#owania gam, w dodatk# wymagajcy elaznej dyscypliny. Nic wic dziwnego, e fala demoralizacji, ktra w tysic dziewiset czterdziestym pierwszym rok# o!j"a radziecki rzd i wojsko, dotar"a rwnie do szyfrantw. / rez#ltacie ich !"dw #zyskali%my !ezcenny materia" porwnawczy. ; $hce pan powiedzie, e z"ama" pan algorytm rosyjskich szyfrw jednorazowych68 ; org wsta". ; &rzecie to niemoliwe6 2#nze patrzy" na niego !adawczo. -ilcza" przez chwil. ; -yli si pan. 1osjanie w okresie midzywojennym wprowadzili maszyny

wytwarzajce gamy. (apewne konstr#ktor i ci, ktrzy zdecydowali si je zastosowa, dostali wysokie nagrody i ordery. Nie !yli to g"#pcy. (apewne przewidzieli, e codziennie trze!a zmienia wa"ki l#! try!y, a!y cigi licz! wypisywanych przez maszyn nie mia"y adnej prawid"owo%ci. 7yle e po wy!#ch# wojny wszyscy o tym zapomnieli. Nikt nie sprawdza", jak czsto zmieniano #stawienia maszyny. = ta powiela"a ten sam wzr. ; -idzy stwierdzeniem tego fakt# a odczytaniem metody tworzenia gam jest nieprzekraczalna przepa%6 2#nze #%miechn" si. ; Niech pan idzie za mn... (eszli wskimi kamiennymi schodkami do pomieszczenia o "#kowym sklepieni#, przypominajcego piwnic win, z ktrej wyniesiono !#telki i zdemontowano p"ki, instal#jc metalowe szafy w kolorze zgni"ej zieleni. 'zafy sta"y na masywnych coko"ach, ktre org #zna" pocztkowo za drewniane, ale szy!ko si przekona", e deski os"ania"y metalowe r#ry, w ktrych !ieg"y ka!le wychodzce z maszyn. ; 7o jest tajemnica zamk# ; 2#nze zatoczy" rk "#k. ; -ona !y powiedzieD maszyna do liczenia. Na %cianie, za kad z szaf, wisia"y p"ki, na ktrych sta"y w rwnych rzdach metalowe walce. ; =waryjno% jest !ardzo d#a ; 2#nze za#way", gdzie org skierowa" wzrok. ; 7r#dno si dziwi, potrze!#j ogromnej dok"adno%ci, a w czasie wojny nie jest o to "atwo. 7akie same walce stercza"y ze %cian szaf. Na ich czo"owych p"ytach org dostrzeg" ko"eczki pomalowane na rne kolory. .dy podszed" !liej,, zo!aczy", e kady mia" cyfr wygrawerowan na niewielkiej p"askiej g"wce. ; Naj!ardziej pracoch"onne jest wpisywanie cyfr, a w"a%ciwie wciskanie ko"eczkw z cyframi, jakie odczyt#jemy z szyfrogramw. &otem zaczynaj dzia"a wirniki. 'ze%dziesit cztery silniki elektryczne o!racaj tarczami tak d"#go, a znajd wsplne #stawienie. /tedy a#tomatycznie zatrzym#j si, zamykajc o!ieg prd#, ktry #r#chamia dr#kark ; wskaza" na drewnian skrzynk z pochy" przedni p"yt, spod ktrej wys#wa"y si zadr#kowane kartki. ;$zasami mam wraenie, e stworzyli%my szt#czn inteligencj, mona !owiem odnie% wraenie, e maszyna wie, kiedy odnalaz"a sens w zaszyfrowanych tekstach. org pochyli" si nad dr#kark. ; 7o nic specjalnego, po prost# elektryczna maszyna do pisania, tylko wolna. &rac#je z prdko%ci dw#dziest# znakw na min#t. 0naczej mwic, z tak prdko%ci moemy..., hm, mogli!y%my odczytywa rosyjskie szyfry. -zg jest w innym miejsc#... /yszli na korytarz, pod ktrego stropem !ieg"y wizki ka!li, prowizorycznie

zawieszone na hakach w!itych midzy kamieniami. $o kilkana%cie metrw wida !y"o wystajce ze %cian metalowe skrzynki, ktrych przeznaczenie "atwo mona !y"o odgadn, co #"atwia"y al#zje, z ktrych dm#chawy t"oczy"y ciep"e powietrze. (atrzymali si w po"owie korytarza, gdzie z niewielkiego okna, za!ezpieczonego szy! i dr#cian siatk, pada"o jasne %wiat"o. org podnis" g"ow. /izki ka!li znika"y w stropie nad oknem, a po dr#giej stronie wida !y"o, jak !iegn do d#ej szafy, zapewne rozdzielni, cho ca"kowicie poz!awionej jakichkolwiek przyciskw czy zegarw. Na stole, po%rodk# pomieszczenia, sta"o metalowe p#d"o, ktre wyglda"o jak dalekopis, cho !y"o d#o wiksze. Na jego !okach mona !y"o dostrzec metalowe klamry moc#jce ca"o% do solidnego !lat# sto"#. ; 7e zapicia pozwalaj szy!ko zdemontowa #rzdzenie w przypadk# zagroenia ; 2#nze znow# odgad", co zainteresowa"o orga. ; &atrzy pan na arcydzie"o mechaniki precyzyjnej ; to jest mzg ca"ego system#. Nad tym #rzdzeniem pracowali%my przez trzy lata, a czas wojny !iegnie trzy razy szy!ciej ni czas pokoj#. org patrzy" ktem oka na profesora, ktry zdawa" si zapomina o jego o!ecno%ci, jak!y #rzeczony niezwyk" maszyn, ktr skonstr#owa". ; $zy moemy tam wej%8 ; org rozejrza" si, ale nigdzie w korytarz# nie widzia" drzwi prowadzcych do tajemniczego pomieszczenia. 2#nze, jak!y nie s"yszc jego pytania, mwi" dalejD ; 7#taj z!iegaj si imp#lsy maszyn, ktre ogldali%my w poprzednim pomieszczeni#C mzg decyd#je, kiedy zatrzyma wirniki i #r#chomi dr#kark. Niestety, od listopada #!ieg"ego rok# nie jeste%my w stanie odczyta adnego z ich szyfrw. @dnosz wraenie, e al!o zmienili maszyn tworzc gamy, al!o w logicznym schemacie mzg# maszyny jest !"d. Nie mog go znale5. Aicz na pana do%wiadczenie, od trzech lat pracowa" pan nad rosyjskimi szyframi. (nam pana analizy. -ia" pan !ardzo %mia"e koncepcje. /ykorzystywa"em je, cho zapewne pan nic o tym nie wiedzia". -oe kiedy% !d mg" #jawni pana zas"#gi. ; ,zik#j, j# wiem, dlaczego mnie t#taj pan %cign". =le dlaczego 7zschocha8 7e lochy nie s najlepszym miejscem do pracy... ; /ojenna prowizorka. / za"oeni# ca"y o%rodek kryptologiczny mia" powsta w 3irsch!erg#, w schronach pod miastem. 'tare lochy zaczto w tysic dziewiset czterdziestym dr#gim rok# ok"ada !etonem. / trzech najwikszych pomieszczeniach mia" stan >=parat? i #rzdzenia "czno%ci ze stacjami nas"#chowymi. / t#nelach pracowa"!y personel przygotow#jcy materia"y dla >=parat#?. &lan pikny, ale schron nie jest gotowy, i zapewne nie !dzie, a .=parat? zamilk".

; &anie profesorze ; org podszed" !lisko do 2#nzego i mwi" cicho, o!awiajc si, e i w tym podziemnym pomieszczeni# .lG!cke zainstalowa" mikrofony. ; ich zamiary, to dlaczego si cofamy8 7eraz 2#nze zacz" mwi %ciszonym g"osem. ; 7o #rzdzenie odegra swoj rol w historii. =le nie podczas tej wojny, gdy j przegrali%my. @no ; st#kn" d"oni w szy! ;wstrz%nie %wiatem po wojnie. &rzekona si pan o tym. 'pojrza" na zegarek. ; Niech pan za!ierze si do dok#mentacji i sz#ka !"dw, ktre pope"ni"em. <%miechn" si w ten sam tajemniczy spos! i poszed" w g"! korytarza, jak!y zapominajc odpowiedzie na pytanie, gdzie jest wej%cie do pomieszczenia, w ktrym, jak to okre%li", pracowa" mzg niezwyk"ej maszyny. org wrci" do ga!inet# i zacz" przeglda papiery, ktre pozostawi" 2#nze, !y" jednak z!yt podniecony tajemnic, jak pozna" przed chwil, a!y sk#pi si nad d"#gimi linijkami rwna. eeli potrafimy odczytywa rosyjskie szyfrogramy, to dlaczego przegrywamy wojn8 'koro moemy pozna

ROZDZIA DZIESITY
,ochodzi"a p"noc, gdy genera" (awieniagin zamkn" czerwone tekt#rowe ok"adki, w ktrych przechowywa" tajne opracowanie szpiegowskich meld#nkw ze 'tanw (jednoczonych. Nie mg" zroz#mie informacji zawartych na kilk#dziesici# kartkach, ale zdawa" so!ie spraw, e maj ogromne znaczenie dla na#kowcw prac#jcych nad !om! atomow. 'potkanie z 0gorem 2#rczatowem i jego zespo"em mia"o od!y si dopiero dw#dziestego smego l#tego, czyli za dwa tygodnie, ale o!awia" si ocen, ktre mog"y tam pa%, poniewa to on !y" odpowiedzialny za przetwarzanie szpiegowskiego materia"# i ochron tajemnicy, co wydawa"o m# si zadaniem nie do zrealizowania. -ia" dostarczy na#kowcom moliwie najwicej wiedzy, a jednocze%nie m#sia" spreparowa wiadomo%ci tak, a!y nie zorientowali si, z jakich 5rde" pochodz, gdy teoretycznie zagraa"o!y to !ezpieczestw# informatorw w 'tanach (jednoczonych. 'talin i *eria nie wy!aczyli!y m# niezadowolenia radzieckich konstr#ktorw !om!y z otrzymywanych informacji i rwnie szy!ko skazali!y na wizienie al!o kazali rozstrzela, gdy!y okaza"o si, e w wynik# zdrady ktrego% z nich amerykaski kontrwywiad #niemoliwi"!y penetrowanie tajemnic atomowych la!oratoriw w Aos =lamos. ego najwikszy niepokj !#dzi"a reakcja na#kowcw. /yo!raa" so!ie, jak podczas narady profesor 2#rczatow, dotykajc jak!y z o!rzydzeniem czerwonej ok"adki tajnego raport#, powieD >&raca d#a, dzik#j towarzyszom z wywiad#, ale niewiele pos#wa naprzd nasz wiedz o dokonaniach imperialistw?. >.ad6? ; pomy%la" (awieniagin. ; >Nie pochwali wywiad#, gdy to #mniejsza"o!y osignicia jego zespo"#, a gdy!y nie te raporty, to !yli!y daleko w lesie. /szystkiego si dowiedzieli od l#dzi ryzyk#jcych ycie w =meryce. =le on tego nie przyzna. -y%li, e historia #zna go za ojca radzieckiej !om!y atomowej, a on ledwo ak#szer6 ,latego, gad, krytyk#je szpiegowskie opracowania i mwi, gdzie tylko moeD >za ma"o?, >za oglne?, >za p5no?>. (e!ra" dok#menty z !lat# !i#rka, o!cign" m#nd#r i wyszed" do sekretariat#. &rzejrza" si w wiszcym na %cianie l#strze, sprawdzi", czy nie ma "#pie# na ko"nierzyk#, zapi" haftk pod szyj i szy!kim krokiem wyszed" na korytarz. @min" wartownika i w!ieg" schodami na dr#gie pitro, gdzie mie%ci" si ga!inet Iawrentija *erii. ; 'zef mnie wzywa"8 ; ni to zapyta", ni stwierdzi", gdy min" drzwi. 7amara, r#dow"osa sekretarka, poprawi"a #pite w kok w"osy i skin"a g"ow, wiedzc, e (awieniagin ma zawsze wstp do ga!inet# *erii, chy!a e !y"!y # niego kto% waniejszy al!o e ochrona przyprowadzi"a m# ko!iet.

*erta spojrza" na niego swoim zimnym wzrokiem znad ok#larw, marszczc czo"o. ; 7a !anda nigdy nie ma do%. Nigdy nie powie, towarzysze, dzik#jemy wam6 ; krzykn". /sta" zza !i#rka i podszed" do okrg"ego stolika przy kanapie, gdzie sta"a karafka. Nala" wdki do kieliszka, ale nie wypi". ; 2apica !y" # mnie6 ; mwi" wz!#rzony o wy!itnym fizyk#. ;.rozi"6 -nie grozi"6 He war#nki pracy na#kowej z"e, e ograniczam wolno% jego i kolegw6 # zapomnia", jak przyjecha" do -oskwy z tego swojego $am!ridge i paszport m# za!rali%my6 -oemy z nim zro!i, co chcemy, a on t# przychodzi i grozi, e do 'talina pjdzie, napisze... <siad" ciko na kanapie stojcej pod %cian i wypi" szy!ko wdk. Nie l#!i" na#kowcw, nad ktrymi sprawowa" nadzr, a ktrzy wci przysparzali m# k"opotw. ; ak 7#polew i inni w *#tyrkach siedzieli, to ro!ili wspania"e samoloty, a teraz prosz6 )izycy !om!y zro!i nie #miej, a konstr#ktorzy lotniczy nie wiedz, jak odtworzy amerykaski !om!owiec6 -wi" o amerykaskim samolocie *;JK, ktry przym#sowo ldowa" w rejonie /"adywostok# i zosta" przez zesp" 7#polewa roze!rany na cz%ci, a!y na jego podstawie mogli z!#dowa radziecki samolot dalekiego zasig#. &race przeciga"y si, gdy konstr#ktorzy nie potrafili so!ie poradzi z rozwizaniem nadzwyczaj tr#dnego pro!lem# przeliczenia miar calowych na metryczne. +lina wyp"ywa"a m# z kcika #st i ciek"a po !rodzie. 'zy!ko przetar" twarz rk, na moment tracc wtek. (awieniagin wykorzysta" t przerw. ; Iawrentij# &aw"owicz# ; odezwa" si nie%mia"o, #znajc, e z"o% *erii na na#kowcw moe skr#pi si na nim. ; 0gor 2#rczatow z #znaniem wyraa" si o ostatnim raporcie od >-aksyma? z /aszyngton#. /arto !dzie m# to przypomnie na ze!rani#, gdy jak zwykle zacznie narzeka, e wywiad 5le prac#je... *eria zmarszczy" !rwi, #si"#jc so!ie przypomnie, o jakim raporcie mwi (awieniagin. ; No, ten raport z /aszyngton#, w sprawie zapalnika implozyjnego ; wyja%ni" szy!ko (awieniagin. ; Napij si, =wram6 ; *eria pods#n" m# karafk. ; 'iadaj o!ok i napij si. (awieniagin wzi" jedn ze szklanek z posre!rzanej tacy i nie%mia"o nala" so!ie wdki. ; $o ty taki delikatny86 <sta moczysz, czy wdk pijesz8 ;*eria !y" niezadowolony z wstrzemi5liwo%ci podw"adnego.

; Nie %mia"em, towarzysz# *eria ; !kn" zmieszany (awieniagin. ; ,o!ry z cie!ie enkaw#dzista, =wram, ale pij wicej6 ; 7ak jest ; (awieniagin dola" wdki do pe"na i szy!ko wychyli" szklank, a!y nie !y"o wtpliwo%ci co do jego zaangaowania. ; -wisz, e im si spodo!a"o, towarzyszom na#kowcom od atom#. 7o do!rze, do!rze... ; wsta" z kanapy i podszed" do d#ej mapy E#ropy, wiszcej o!ok portret# 'talina nad !i#rkiem. 'tan" przed ni w rozkrok# i wpatrywa" si przez d"#szy czas w milczeni# w szpilki z kolorowymi "e!kami, w!ite w map. @znacza"y po"oenie wojsk radzieckich, niemieckich i zachodnich aliantw. ; (a trzy dni, smego l#tego r#szy wielka ofensywa front# 2oniewa. /ielka6 edna armia gwardyjska, trzy armie oglnowojskowe, dwie armie pancerne, a nad nimi samoloty armii lotniczej. /ielka si"a. &jd znad @dry na .oerlitz i (itta#. Nastrj *erii niespodziewanie zmieni" si. ; ,o *erlina j# niedaleko ; (awieniagin te wsta" z kanapy. ; ."#pi%6 ; !#rkn" *erta. ; *erlin to !dzie tylko k#pa gr#zw. @ *erlin niech si martwi ten, kto po wojnie !dzie tam dowodzi" wojskami ok#pacyjnymi. Nas interes#je ten rejon ; po"oy" d"o z rozcapierzonymi palcami na ,olnym +lsk#. ; 7en rejon6 Niemcy tam zgromadzili wielkie si"y. .r#pa =rmii >-itte? !roni tej ziemi. Nie maj tyle si"y, co dwa lata tem#, ale pos"ali naj!ardziej do%wiadczonego genera"a, 'chrnera6 Aista jego zas"#g jest d"#sza ni st" konferencyjny w moim ga!inecie. ,owodzi" na kadym froncie tej wojny i zwycia" al!o ratowa" armie z opresji, gdy inni rozk"adali rce. ak my%lisz, po co go 3itler wy!ra"8 @dwrci" si, ale (awieniagin nie %mia" si odezwa, o!awiajc si, e nietrafn opini znw roze5li *eri. 7en jednak nie czeka" na odpowied5. ; /iedz, e front H#kowa doszed" do @dry, na wprost *erlina. 7am powinni skoncentrowa g"wne si"y. *rak#je im o"nierzy i sprzt#. 0ch dziewita armia ma tylko czterna%cie dywizji i piset czo"gw, a naprzeciw stoi H#kow z siedemdziesicioma siedmioma dywizjami i ponad trzema tysicami czo"gw. &ewnie !oj si, e front 2oniewa zagrozi *erlinowi od po"#dnia, to niech!y tam przes#nli ca" .r#p =rmii >-itte?, a oni skierowali j daleko na po"#dnie, a!y !roni"a ,olnego +lska. /iesz, dlaczego8 &odszed" do (awieniagina. ; 7am maj wszystko, co nam jest potrze!neD kopalnie #ran# w 'chmieden!erg#,

Obecnie Kowary.

nowe typy samolotw, fa!ryki !roni chemicznej, la!oratoria. -aj co%, co nas zastanawiaD ogromne kompleksy podziemne. -#simy to zdo!y, !o inaczej =merykanie za!ior nam wszystko6 'przed nosa6 /iesz, co donosz nasze s"#!y z /aszyngton# i Aondyn#8 'oj#sznicy ; #%miechn" si pogardliwie ; powo"ali specjalne gr#py rozpoznawcze, ktre id za frontem i wchodz do zdo!ytych miast, fa!ryk i tak dalej. ; 7ak jak nasz >'miersz? ; podrz#ci" (awieniagin, liczc na przychylno% szefa za t #wag. @statecznie to *eria powo"a" oddzia"y kontrwywiad# nazwane >'miersz?, a nawet sam wymy%li" t nazw od zawo"ania >'mierf szpionom?. Nie spodziewa" si, e rozgniewa tym *eri. ; ."#pi%6 ; rykn" *eria. ; >'miersz? to kontrwywiad, i gwno si zna na na#ce i rnych wynalazkach. ak !y% =!ak#mowowi !om! atomow pod nogi po"oy", to on !y si potkn" i poszed" dalej, i nie wiedzia"!y, o co si potkn". @n do!rze w mord leje, rk tward ma, ale o na#ce nie ma pojcia. ; 7ak jest, tak jest. Nie ma pojcia... ; skwapliwie przytakn" (awieniagin, ktry mia" swoje porach#nki z /iktorem =!ak#mowem, szefem oddzia"w kontrwywiad#. ; = co !y"o na poligonie w *li5nie8 (ajli%my niemiecki o%rodek rakietowy, i nawet o tym nie wiedzieli%my. ,opiero =nglicy nam zwrcili #wag na to, co mamy w swoich rkach. -a"o rakiet sprzed nosa nie za!rali, z tej *lizny6 / ostatniej chwili plany im pokrzyowa"em6 *eria mwi" o wizycie !rytyjskich specjalistw na niemieckim poligonie rakietowym *lizna w po"#dniowo;wschodniej &olsce w sierpni# tysic dziewiset czterdziestego czwartego rok#, na co zgodzi" si 'talin po otrzymani# list# od premiera $h#rchilla. *rytyjscy wys"annicy !adali znalezione tam cz%ci rakiet U;J i wiele zapakowali do skrzy, a!y za!ra je do dalszej analizy w kraj#. *eria, gdy si o tym dowiedzia", za!roni" wysy"a fragmenty rakiet, a skrzynie kaza" wype"ni cz%ciami starych silnikw lotniczych i dostarczy do Aondyn#. ; =merykanie wysy"aj na#kowcw ; mwi" dalej. ; )izykw, chemikw, roz#miesz, co si z niemieckimi jecami potrafi dogada, pozna si na ich pracy, dok#menty przejrze, a nie w piec# nimi pali, !o na kwaterze zimno6 0 taki zesp" ty m#sisz zorganizowa. -oesz najlepszych !ra, najlepszych od atom#, #ran#, gazw !ojowych, samolotw i rakiet. @, masz... &odszed" do !i#rka i przez chwil przeglda" papiery. /zi" jedn z kartek i poda" (awieniaginowi. ; 'iergiej 2orolow po prze!adani# U;J pisze, e jest to !ro przysz"o%ci, i nie moemy

da si imperialistom #!iec, !o chocia wygramy wojn, przegramy po wojnie. &isze, e trze!a przesz#kiwa zajmowane tereny. 7am pojedziesz i przywieziesz mi najwiksze niemieckie odkrycia. ; 1ozkaz, towarzysz# *eria6 ; (awieniagin zerwa" si ponownie z kanapy, a poniewa *eria j# si nie odzywa", wic zasal#towa" i wyszed" z ga!inet#. &rzemkn" szy!ko przez korytarz i z!ieg" pitro niej, gdzie w wielkim gmach# na I#!iance mia" swj ga!inet. / sekretariacie czeka" j# major $ziykow. ; $hod5 do mnie ; otworzy" szeroko o!ite skr drzwi do ga!inet#. ; 2awy6 ,#o i mocnej6 ; krzykn" przez rami do sekretarki. $ziykow wszed" za nim do ga!inet# i stan" przy drzwiach. ; $o tak stoisz, jak !y ci kto% kij w d#p wsadzi"8 ; (awieniagin zgarn" papiery ze sto"#, sign" po kartk i piro. ; 'iadaj6 ;wskaza" na krzes"o o!ok. ,rzwi #chyli"y si i wesz"a sekretarka, niosc na tacy dz!anek z kaw i filianki. ; 2ogo mamy na ,olnym +lsk#8 ; (awieniagin gestem wskaza" sekretarce, gdzie ma postawi dz!anek. ; (naczy w *resla#, czyli /roc"awi#, jak &olacy nazywaj, i okolicach... ; Niewiel#, towarzysz# generale, we /roc"awi# pozosta"y tylko resztki gr#py >@limp?... ; $zem# resztki8 ; przerwa" m# (awieniagin. ; / po"owie czterdziestego dr#giego rok# hitlerowcy aresztowali wikszo% cz"onkw tej organizacji. $i, co przeyli, nie podejm#j powaniejszej dzia"alno%ci wywiadowczej, kontakt praktycznie niemoliwy. &odo!nie z... ; Nie mwcie, co jest niemoliwe, tylko co jest moliwe ;warkn" (awieniagin. ; / o%rodk# kryptologicznym mieli%my >(;l?. ; -ieli%my8 ; 2ontakt zerwany jakie% dwa;trzy tygodnie tem#. Nie znamy przyczyn. ; 7o wszystko, co o nim wiecie8 ; *y moe zosta" ewak#owany wraz z gr#p kryptologw w g"! Niemiec i nie mg" odtworzy kontakt#. Aiczymy, e odezwie si... (awieniagin podszed" do stolika, na ktrym sta" dz!anek z kaw. ,otkn" go d"oni, e!y sprawdzi, czy nie wystyg", ale #zna", e temperat#ra jest odpowiednia, wic nala" kawy do filianki. 'pojrza" na $ziykowa pytajco, ale ten pokrci" g"ow. ; 2awa 5le mi ro!i na o"dek ; wyja%ni". ; -ajorze $ziykow ; (awieniagin #siad" przy stole. ; 'prawa ,olnego +lska jest w tej chwili najwaniejsza. 'am towarzysz *eria interes#je si tym, a mona #waa, e i

'talin. -acie natychmiast zro!i wszystko, e!y aktywowa kontakt z >(;l?6 ; =le ; $ziykow zawaha" si, ale natychmiast, a!y nie dop#%ci (awieniagina do s"owa, mwi" dalej. ; 7o moe !y nieostrone i zagrozi ich !ezpieczestw#... wstrzyma" nadawanie, a to do%wiadczony agent, to znaczy, e ma powody. ; -ajorze $ziykow6 ; (awieniagin wsta". ; #tro, a najdalej poj#trze, chc mie pewno%, co dzieje si z naszymi agentami na ,olnym +lsk#. eeli >(;l? si nie odezwie, to #znamy go za zdrajc, a oddzia"y >'miersz? otrzymaj rozkaz %cigania i, po schwytani#, potraktowania jak dezertera6 2#la w "e!6 ; 7ak jest ; $ziykow zdawa" so!ie spraw, e dalsze arg#mentowanie nie ma sens#. ; $hc mie na !ieco informacje o sposo!ie wykonania mojego rozkaz#. &oza tym przygot#jcie mj wyjazd do &olski, to znaczy kwatery i tak dalej. (a dwa dni chc !y jak naj!liej /roc"awia. ; 7ak jest ; $ziykow odwrci" si na picie. eeli

ROZDZIA JEDENASTY
@!awy orga, e przyjdzie m# pracowa w podziemiach, gdzie zad#ch stchlizny

wydawa" si nie do zniesienia, okaza"y si p"onne. Nie m#sia", na szcz%cie, op#szcza wygodnych !i#r na pierwszym pitrze. $zasami tylko, a!y sprawdzi o!liczenia, telefonowa" do podziemi i przekazywa" technikowi kol#mny cyfr, a!y po kilk#nast# min#tach dowiedzie si, e wynik nie jest zadowalajcy. /cign" go pojedynek z maszyn, ktra zachowywa"a si w spos! nieprzewidywalny i niezroz#mia"y. (darza"o si co prawda, e #tajniona tre% depesz, z ktrych d"#gie kol#mny cyfr wprowadzano do wirnikw, mozolnie wciskajc ko"eczki, pojawia"a si natychmiast na ta%mach sp"ywajcych z dalekopis# w pokoj# za szy!, wywo"#jc wy!#ch rado%ci kryptoanalitykw, niestety, zazwyczaj krtkotrwa"ej, gdy zdania #rywa"y si l#! traci"y sens, gdy maszyna dr#kowa"a niezroz#mia"e wyrazy. &rofesor 2#nze za!iera" wwczas d"#gie zwoje ta%m dalekopisowych i zamyka" si w swoim ma"ym pokoj#, a!y analizowa je w posz#kiwani# !"d#, ktrego wychwycenie mog"o sta si prze"omowym odkryciem. org odnosi" wraenie, e 2#nze nie op#szcza" podziemi, wychodzc jedynie na gr w czasie przerw na >przewietrzanie okrt#?, jak nazywa" krtkie przerwy w pracy. / czasie jednej z nich przyszed" do pokoj# kryptoanalitykw. &rzez kilka min#t przypatrywa" si w milczeni# mczyznom stojcym przed ta!lic i prowadzcym spr o s"#szno% matematycznego dowod#. ; ,aj wam jednodniowy #rlop6 ; krzykn" niespodziewanie. ;/szyscy na #rlop, inaczej #tkniemy z tym do koca ycia i nie odnajdziemy !"d#, ktry moe !y trywialnie prosty. /yjd5cie na powierzchni i #sid5cie nad jeziorem, spr!#jcie "owi ry!y w przer!li al!o id5cie do knajpy >&od eleniem? i #pijcie si6 7ylko j#tro o szstej rano wszyscy !d5cie t#taj6 org spojrza" na zegarek, podo!nie jak kilk# innych. ; ,ochodzi pita... ; za#way" kto%, z wyra5nym rozczarowaniem w g"osie. ; 7o znaczy, e #rlop !dzie krtki, gdy w zimie dni !ywaj krtkie ; stwierdzi" niezmieszany 2#nze i r#szy" w stron drzwi. org !y" zadowolony z takiego o!rot# sprawy. @d dawna wy!iera" si do -arklissy, lecz nie znajdowa" powod#, ktry pozwala"!y m# #kry w"a%ciwy cel wyjazd# do miasta. ; (apraszam ci na kolacj ; odwrci" si do stojcego naj!liej 3elm#ta Nowolka, +lzaka, ktry w ich zespole !y" g"wnym mechanikiem. ; ,o!ry pomys", idzie kto z nami8 ; Nowolk rozejrza" si dooko"a.

2ilk#godzinny #rlop, jak 2#nze nazwa" wolny wieczr, !y" wydarzeniem z#pe"nie nieoczekiwanym, tote nikt nie mia" planw na ten wieczr, i wszyscy podchwycili pomys" wsplnej kolacji, wrczajc orgowi, jako inicjatorowi, kartki ywno%ciowe. .lG!cke patrzy" z okna na gr#p wychodzc na dziedziniec przed zamkiem i czekajc na samochd, ktry mia" ich zawie5 do -arklissy. *y" w%ciek"y, e 2#nze zwolni" kilk#nast# swoich pracownikw, nie #przedzajc go o takim zamiarze. Nie mg" tego za!roni, gdy o!awia" si kolejnego konflikt# z profesorem, a zorganizowanie gr#py wywiadowcw %ledzcych kryptologw m#sia"o zaj co najmniej p" godziny. -imo mroz# otworzy" okno i sta" w nim tak, a!y go widzieli. $hcia", !y mieli %wiadomo%, e wie o wyje5dzie i przyglda si im. ; Namierzono radiostacj w naszym rejonie ; do ga!inet# wszed" *eer. .lG!cke odwrci" si raptownie. ; /iesz co% wicej8 ; Nadawa"a wczoraj wieczorem. (!yt krtko, a!y mona j !y"o zlokalizowa. '"#!y goniometryczne twierdz, e z okolic -arklissy. ; $zy ostatnio meldowano o zrz#tach skoczkw8 ; Nie. -oe to jest radiostacja gr#py sa!otaowej, ktra przesz"a przez front, a moe #jawni"a si radiostacja, ktra od dawna jest na tym terenie, ale milcza"a. ; 7ylko dlaczego w"a%nie teraz zacz"a nadawa8 ; *y moe ma to zwizek z przeniesieniem szta!# genera"a 'chrnera do naszego rejon# i przygotowaniem do kontratak#. 1osjanie wys"ali zwiadowcw, to zroz#mia"e. ; @!y% si nie myli" ; .lG!cke zamkn" okno. ; 2ilk#nast# l#dzi 2#nzego dosta"o wolne na dzisiejszy wieczr. &odo!no s przemczeni prac i kilka godzin poza zamkiem do!rze im zro!i. &o%lij za nimi kilk# naszych. $o z orgiem8 ; ' z niego zadowoleni. &racowity, aktywny. .lG!cke pokiwa" g"ow. ; &rzesz#kiwali%cie jego pokj8 ; 7ak jest, wszystko w porzdk#. ( pods"#ch# te nie ma niepokojcych sygna"w. org rozejrza" si po zadymionej sali resta#racji >&od eleniem?, sz#kajc Natalii. ,ostrzeg" j przy !#fecie, jak od!iera"a od !armana tac z kieliszkami z wdk i trzymajc j wysoko nad g"ow, przemkn"a do stolika, przy ktrym siedzia"a gr#pa oficerw /ehrmacht#. Najwidoczniej wracali po !itwie ; mieli za!"ocone m#nd#ry i nieogolone twarze. >.dzie to wojsko, pikne jak na paradzie? ; pomy%la" org, wpatr#jc si w oficerw, ktrzy w milczeni# wznie%li kieliszki i wychylili je szy!ko, najwidoczniej nie po to, a!y %witowa zwycistwo, lecz #pi si, ods#wajc na czas alkoholowego zamroczenia my%li o

tym, co mia"o sta si j#tro. Natalia spojrza"a w przelocie na niego. 0ch oczy spotka"y si na moment i org zerkn" na !oczne wyj%cie. Natalia lekkim zmr#eniem powiek da"a zna, e zroz#mia"a. &owiesi" p"aszcz i czapk na wieszak#. ; / rog# jest stolik ak#rat dla nas ; do!ieg" go t#!alny g"os Nowolka, ktry j# przepycha" si w tamt stron. org #siad" plecami do %ciany, co pozwoli"o m# o!serwowa sal. -imo o!ecno%ci wiel# Niemcw, ktrzy zawsze ro!ili sporo ha"as#, w resta#racji #nosi" si ledwie szmer przyciszonych rozmw i s"ycha !y"o piosenki z gramofon# przy !arze. ; 0d do #!ikacji ; org podnis" si z krzes"a. ; (amw dla mnie !randy i co% do jedzenia, o!ojtnie co ; powiedzia" do Nowolka. 'pieszy" si, zdajc so!ie spraw, e l#dzie .lG!ckego nie zdyli jeszcze dojecha do -arklissy, wic na razie nikt go nie %ledzi". Natalia za#way"a, e wsta", o!rci"a si na picie i znikn"a gdzie% za drzwiami prowadzcymi na zaplecze. &odszed" do !ar#. ; .dzie jest toaleta8 ; -#si pan wyj% na podwrze, !o ta w korytarz# jest nieczynna. 1#ra pk"a ; resta#rator przetar" talerz i od"oy" go na !rzeg zlew#. Na podwrk# dostrzeg" sylwetk Natalii, ktra, widzc go, wysz"a z mrok#. ; -am wane wiadomo%ci ; powiedzia" cicho. ; &rzeka za dwa, trzy dni z las#. Niech my%l, e dzia"a tam jaki% oddzia" sa!otaowy. Niemcy odczyt#j szyfry. / zamk# jest maszyna, ktra "amie szyfry jednorazowe6 /icej informacji !d mia" za tydzie. ; $zy to znaczy, e mog odczyta moje depesze8 ; Nie, #ywasz innego szyfr#. &ostaraj si tylko, e!y nie namierzyli miejsca, z ktrego nadajesz. (mykaj6 @dwrci" si, s"yszc skrzypnicie drzwi, i szy!ko odszed". 'ala troch op#stosza"a, pewnie cz% oficerw m#sia"a powrci do o!owizkw. org zaj" swoje miejsce w rog#. &rzed nim sta" talerz z gorc kie"!as. ; ,a si zje%, chocia misa w niej ma"o ; mr#kn" Nowolk. ;Na wszelki wypadek lepiej t padlin podla wdk. 7o nam lepiej wychodzi ni o!rona ojczyzny. /ydawa"o m# si, e mwi p"g"osem, ale oficerowie przy stolik# o!ok odwrcili si do nich. Nie spodo!a" im si ten art. ; ,aj spokj, 3elm#t ; org nie chcia" dop#%ci do awant#ry, wiedzc, jak popdliwy jest +lzak o nied5wiedziej sile. 7en podnis" rk w ge%cie pojednania w stron oficerw.

ROZDZIA DWUNASTY
,zwonek telefon# o!#dzi" $ompaigne4a tak wcze%nie, e mia" wraenie, i ledwo zasn", tym !ardziej e za oknem !y"o ciemno. (anim sign" po s"#chawk, zapali" lampk i spojrza" na !#dzik. ,ochodzi"a sma. ; '"#cham... ; powiedzia" g"osem tak zaspanym, e rozmwca w mig zorientowa" si, i dzwoni za wcze%nie. ; (daje si, e o!#dzi"em pana ; #s"ysza" g"os mczyzny mwicego z wyra5nym polskim akcentem. ; Nie >zdaje si?, tylko na pewno ; !#rkn" $ompaigne ; ale skoro pan to j# zro!i", panie majorze, prosz mwi. ; &ozna" mnie pan8 ; rozmwca !y" zdziwiony. ; = wam, &olakom, wydaje si, e mwicie po angielsk# jak krl erzy U. @czywi%cie, pozna"em pana po tym cholernym polskim akcencie, zreszt jest pan jedynym reprezentantem tego narod#, ktry mg" sz#ka mnie w &ary#. ; -ajor $zerny, prosz mi wy!aczy... ; /"a%ciwie do!rze si sta"o, e mnie pan o!#dzi", dopiero teraz zo!aczy"em, jaka pon#ra jest moja kwatera. 0 dlatego powinienem jak najszy!ciej wsta i wyj% std. ; /o!ec tego propon#j wsplne %niadanie w >3otel# 'zwajcarskim? to jest na... ; /iem, pana zwierzchnik poda" mi adres, mwic, e to !ardzo do!ry hotel. ak roz#miem, pan p"aci za %niadanie. *d za godzin. @d"oy" s"#chawk i podnis" si z "ka. 1zeczywi%cie pokj, ktry oddano do jego dyspozycji, !y" o!sk#rny i mia" tylko jedn zaletD znajdowa" si w centr#m &arya. 'tan me!li wskazywa" na d"#goletnie #ywanie, a wyszczer!iona #mywalka w rog# mia"a d#e rdzawe zacieki. 2iedy przy!y" p5nym wieczorem, od raz# po"oy" si spa, zapominajc otworzy okno, a teraz pokj wype"nia" smrd rozk"adajcych si %mieci, ktre, jak sdzi", poprzedni lokator pozostawi" w k#!le pod zlewem. ; (o!aczy &ary i #mrze ; $ompaigne podszed" do #mywalki i odkrci" kran, lecz zamiast wody wydo!y"o si z niego powietrze z sykiem #chodzce z p#stych r#r. ; $holera ; #derzy" w kran, ale nie doczeka" si nawet kropli wody. ,opiero wtedy dostrzeg" kartk przyklejon w rog# l#stra. 2to% napisa" po franc#sk# i angielsk#, e woda jest tylko w toalecie w koc# korytarza. Iazienka !y"a podo!nie zanied!ana jak pokj, ale z zadowoleniem stwierdzi", e jest kran z ciep" wod. ednak j# po chwili czeka" go taki sam zawd, jak przy #mywalce w

pokoj#. Na domiar z"ego kto% zacz" st#ka w drzwi, ponaglajc go po franc#sk#, a!y jak najszy!ciej wyszed" stamtd. <my" si w zimnej wodzie szy!ko, gdy p#kanie stawa"o si coraz !ardziej natarczywe, wytar" rcznikiem twarz i wyszed" na korytarz. 2orp#lentny mczyzna w podkosz#lk#, z rcznikiem przerz#conym przez rami zala" go potokiem s"w. $ompaigne nie roz#mia", ale domy%li" si, e tamten ma pretensje za zajmowanie "azienki. ; ak si nie zamkniesz, to ci zastrzel, kola!orancie ; h#kn" wreszcie, a )ranc#z przerwa" w p" s"owa i zamiast wej% do "azienki, wycofa" si do swojego pokoj#. &o rannych przeyciach hol >3otel# 'zwajcarskiego?, gdzie w%rd palm #nosi" si dyskretny zapach cygar, wyda" m# si miejscem nadzwyczaj eleganckim. &ortier, widocznie #przedzony przez $zernego, od raz# wskaza" m# drog do resta#racji. ; eszcze raz przepraszam za z!yt wczesny telefon ; zza stolika podnis" si wysoki ciemnow"osy oficer, ktrego wygld zdziwi" $ompaigne4a. /szyscy &olacy, ktrych pozna" w 'tanach !yli niscy, krpi, mieli p#co"owate twarze i !lond w"osy. ; Niech pan si nie s#mit#je, mieszkam w pask#dnej norze. 'pieszc si po pana telefonie, nie mia"em czas# przyjrze si jej dok"adniej, co !ez wtpienia do!rze wp"yn"o na moje samopocz#cie. $zerny sign" do kieszeni m#nd#r# i wyj" wizytwk. ; Niech pan zg"osi si pod ten adres ; poda" m# kartonik. ;/ynajmie pan tam czysty pokj, a gospodyni, madame -arie, kadego ranka piecze !#"eczki z demem. $ompaigne schowa" !ez s"owa wizytwk i #siad" na miejsc# wskazanym przez &olaka. ; &o %niadani# propon#j spacer nad 'ekwan, to niedaleko ; powiedzia". ; 1omantyczne, panie majorze, a powie mi pan, po co8 ; Na spotkanie, na ktre sp5ni"em si cztery lata tem#. ; @dnalaz" pan tajemnicz oso!, do ktrej mia" pan zadzwoni z polecenia niemieckiego oficera8 ; 7ak, to ko!ieta. /iem tylko, e ma na imi oanna. ; ak j pan znalaz"8 ; (aczli%my od sprawdzenia, kto mia" n#mer telefon# podany przez niemieckiego oficera. Niewiele zyskali%my. -ieszkanie nalea"o do niejakiego pana *r#nona, ktry wynaj" go ko!iecie, a ta wyprowadzi"a si w czerwc# tysic dziewiset czterdziestego rok#, gdy do &arya wkroczyli Niemcy. ej nazwisko !y"o fa"szywe i trop si #rwa". ,wa miesice tem# przeglda"em dok#menty przejte przez o"nierzy amerykaskich w wizieni# )resnes.

Niespodziewanie znalaz"em fiszk z danymi wi5niarki aresztowanej w lipc# #!ieg"ego rok# pod zarz#tem wsp"pracy z genera"em 'tFlpnaglem w spisk# przeciw 3itlerowi. -ieszka"a przez pewien czas pod znanym mi adresem. 'kazana na %mier, mia"a zosta stracona, ale #ratowa" j wy!#ch powstania w &ary# i #derzenie waszych wojsk. @dsz#kanie jej nie !y"o tr#dne. (adzwoni"em i poda"em has"o, ktre powinienem przekaza cztery lata tem#. 7o wszystko. $zerny spojrza" na zegarek i ten moment wystarczy", a!y $ompaigne dojrza" na jego przeg#!ie pikny z"oty schafha#sen. ; Nie chcia"!ym, a!y%my si sp5nili ; skin" na kelnera, a gdy ten podszed", wyja%ni" m# co% po franc#sk#. ; (askak#je mnie pan ; odezwa" si $ompaigne. ; -wi pan p"ynnie po angielsk#, cho mona dosz#ka si polskiego akcent#, po franc#sk# ; chy!a znakomicie, jak s"ysz. ,#o jeszcze zna pan jzykw8 ; @prcz angielskiego i franc#skiego jeszcze sze%. = przyznaj, e z angielskim mia"em najwicej k"opot#. /%rd g#wernerw w naszym majtk# nie !y"o =nglika, tylko )ranc#z, /"och, Niemiec i 1osjanin. @d"oy" serwetk na st" i podnis" si z krzes"a. Nad 'ekwan wia" ch"odny wiatr, zm#szajc ich do podniesienia ko"nierzy p"aszczy. Nie m#sieli d"#go czeka, po kilk# min#tach dostrzegli ko!iet w krtkim f#trze, do% znoszonym, ktra zatrzyma"a si na schodach prowadzcych z nadrzecznego !#lwar#. Najwidoczniej o!awia"a si zasadzki, gdy wy!ra"a najlepsze miejsce do o!serwowania tego, co dzia"o si nad rzek, jak i na #licy !iegncej powyej. $zerny podnis" ksik, ktr k#pi" przed kilkoma min#tami # !#kinisty na !#lwarze, co chy!a !y"o #mwionym znakiem, gdy ko!ieta, widzc to, zacz"a i% w ich kier#nk#. ; 7o ja przekazywa"em pozdrowienia od oachima *roka ;podszed" do niej. ; estem major =ndrzej $zerny z polskiego wywiad#. 7o komandor 3oward $ompaigne, =merykanin. Nie zna franc#skiego. /szyscy =nglosasi s przekonani, e ca"y %wiat mwi po angielsk#. $zy moemy rozmawia po angielsk#8 2o!ieta skin"a g"ow. ; &rosz nazywa mnie oann. 7r#dno !y"o oceni jej wiek. -og"a mie czterdzie%ci kilka lat, moe pidziesit, lecz po!yt w wizieni# i czekanie na %mier od!i"y si na jej wygldzie. *r#zdy wok" #st i zmarszczki przy oczach !y"y z!yt wyra5ne. /"osy, ciasno spite w kok, przetkane !y"y

siwizn. =le naj!ardziej #derzajce w jej twarzy !y"y ciemne, sm#tne oczy, ktrych nie op#szcza" wyraz zalknienia. ; 'owieci wydali mnie Niemcom w listopadzie trzydziestego dziewitego rok# ; mwi" $zerny. ; Niespodziewanie pojawi" si por#cznik z =!wehry, ktry wrczy" gestapowcom przejm#jcym wi5niw dok#ment, nakaz#jcy przekazanie mnie =!wehrze. &otem wywiz" mnie do las#, da" pienidze, prowiant i kaza" dosta si do &arya i tam zadzwoni pod n#mer pani telefon#. ; =le pan nie zadzwoni"... ; ko!ieta patrzy"a na niego !adawczo i wyczek#jco. ; / drodze do 1#m#nii 'owieci ponownie mnie schwytali. (do"a"em jednak #ciec. ,ojecha"em do *#kareszt# w kwietni# czterdziestego rok#. (anim poszli%my tropem wskazanym przez niemieckiego oficera, zacz"a si wojna na (achodzie. 7elefon w &ary# milcza". Nie !y"o adnej moliwo%ci odnalezienia pani. ; = jak mnie pan teraz znalaz"8 ; / kartotece wizienia )resnes. Napicie powoli #stpowa"o. /ida !y"o, e zaczyna m# wierzy. ; <sid5my t#taj ; ko!ieta wskaza"a na "awk pod #schnitym kasztanem, krzywo wyrastajcym z metalowego o!ramowania, jakie wmontowano w chodnikowe p"yty. ; $zy nie !y"o!y lepiej, gdy!y%my poszli do jakiego% !istra8 (imno t#. 7r#dno rozmawia ... ; wtrci" $ompaigne. 2o!ieta pokrci"a g"ow. ; 7#taj jestem do!rze pilnowana... $zerny rozejrza" si szy!ko. Na !#lwarze dwaj mczy5ni przerz#cali paczki z gazetami z czarnego citroena do kiosk#. 2ilkadziesit metrw od nich siedzia" wdkarz, ale nie wydawa" si zajty o!serwowaniem sp"awika. ; 'am pan widzi ; powiedzia"a oanna, podajc za wzrokiem $zernego. ; 0 nie tylko oni mnie piln#j. '"#cham dalej. ; $zy to oznacza, e zna pani tajemnice, o ktrych .estapo si nie dowiedzia"o8 ; zapyta" $ompaigne. @czy ko!iety zaszkli"y si, a d"onie zacz"y nerwowo wyg"adza jak% niewidoczn fa"dk na spdnicy. -wi"a cicho po franc#sk#, nie d!ajc, czy zroz#miej jej s"owa. ; 7ort#rowali mnie. 7opili. &amitam !l rozsadzajcy p"#ca... ;nagle zamilk"a. Niedawne wspomnienie cierpie zadawanych jej przez gestapowcw nagle powrci"o i %cisn"o jej krta. ; &rzepraszam ; doda"a pospiesznie. ; -#si min troch czas#, a!ym zapomnia"a. 7en koszmar jest za %wiey. (reszt nie wiem, czy kiedykolwiek #da mi si zapomnie.

(now# zapad"o milczenie, ktrego nie przerywali, czekajc a ko!ieta si odezwie. ; Nikogo nie wyda"am ; powiedzia"a j# po angielsk#, patrzc przed sie!ie ; cho !oj si, e nikt mi nie #wierzy. ; /iem, przeglda"em dok#menty ze %ledztwa ; przytakn" $zerny. ; -oje szcz%cie polega"o na tym, e nie wiedzieli, kogo aresztowali. (arz#cali mi tylko, e jako zatr#dniona w sekretariacie genera"a 'tFlpnagla nie poinformowa"am w"adz o pr!ach przejcia w"adzy w &ary# przez spiskowcw, a w dodatk# im pomaga"am. 7o !y"a prawda, ale nieca"a. ; ,laczego zdecydowa"a si pani z nami spotka, skoro nam pani nie wierzy8 ; 3as"o, ktre pan poda", !y"o poprawne. &otwierdzi" je pan, opowiadajc, jak oachim pana zwolni". (nam prze!ieg waszego spotkania. -oje wtpliwo%ci wynika"y std, e nie zg"osi" si pan w tysic dziewiset czterdziestym rok#. ; /yja%ni"em, dlaczego tak si sta"o... ; 7eraz wierz, ale wci nie cz#j si !ezpiecznaC moja o!stawa !dzie mi zawsze towarzyszy. @ni yj tylko dlatego, e ich nie wyda"am. ; 2im jest oachim8 ; -oemy przyj, e #czciwym Niemcem. ; ,laczego postanowi" nawiza kontakt z polskim wywiadem8 ; 7o !y" pomys" admira"a $anarisa, ktry twierdzi", e to, co '' i /ehrmacht ro!i"y w &olsce, poz!awi"o Niemcw honor#. -asowe egzek#cje, represje, getta, o!ozy koncentracyjne. 7eraz mog to powiedzie, !o wiem, e admira" $anaris zosta" aresztowany i zapewne nie przeyje. /ykorzystanie &olakw w kontaktach z (achodem mia"o !y form zado%#czynienia dla was. &an nie !y" jedynym "cznikiem, wys"anym przez oachima, cho niewiel# #da"o si dotrze do cel#. ; $o si z nim sta"o8 ; Hyje, dzia"a w najtajniejszym o%rodk# we wschodnich Niemczech. ; $zy ma pani kontakt z oachimem8 ;7ak. ; $zy w dalszym cig# gotw jest wsp"dzia"a z polskim wywiadem8 ; 7ak ; oanna wsta"a, dajc w ten spos! znak, e nie odpowie na wicej pyta. $zerny za#way", e mczy5ni z jej o!stawy podeszli !liej, jak!y o!awiajc si, e co% jej grozi, ale #spokoi"a ich gestem. ; ak si z pani skontakt#jemy8 ; zapyta" $ompaigne. ; a was odnajd ; powiedzia"a, nie odwracajc si. /!ieg"a szy!ko na gr i wsiad"a

do samochod#, ktry zatrzyma" si t# przy krawnik#. $i, ktrzy jej pilnowali, pozostali na miejscach, !acznie o!serw#jc $ompaigne4a i $zernego, czy nie daj znak# do po%cig#. <pewniwszy si, e tak nie jest, i e oanna odjecha"a wystarczajco daleko, wycofali si, os"aniajc si wzajemnie, ale ani na moment nie tracc z ocz# dwch c#dzoziemcw. ; .dy!y tak dzia"ali w czterdziestym rok#, to nie ponie%li!y tak kompromit#jcej klski ; za#way" $ompaigne. ; /ie pan, komandorze, to dzielni o"nierze, wiel# z nich zgin"o, !ronic ojczyzny, ale mieli pechaD g"#pich dowdcw i politykw. 7ak, jak my, &olacy. @dczekali jeszcze chwil, a l#dzie z o!stawy oanny znikn z pola widzenia, i r#szyli spacerem w d" rzeki.

ROZDZIA TRZYNASTY
; $o to znaczy, e odczyt#j nasze szyfry jednorazowe8 ; (awieniagin wyrwa" z rki $ziykowa kartk z tekstem depeszy. ; Niewiele wicej wiemy, towarzysz# majorze. 7o jedyny meld#nek od >(;l?. Najwaniejsze, e si odezwa". ; 7y mi nie mw, co jest najwaniejsze, tylko si zastanw, co ja mam teraz zro!i. &omy%la"e%8 ; Nie roz#miem, towarzysz# generale ; $ziykow wci sta" na !aczno% przed !i#rkiem (awieniagina. ; @trzymali%my wany sygna" o zagroonym !ezpieczestwie naszych szyfrw. 7o s#kces6 ; = ja mam pj% do *erii i powiedzie o tym wanym sygnale. = on mnie zapytaD od kiedy czytaj nasze szyfry, jak do tego doszli, ktre szyfry8 0 co ja na to odpowiem8 $ziykow milcza". @!awia" si tego, co moe nastpi. Nie myli" si. ; Nadajcie do >(;l?D -#simy wiedzie jak najwicej o "amani# przez faszystw naszych szyfrw, i to jak najszy!ciej6 ; 7o moe zagrozi !ezpieczestw# operacji. <waam, e nie naley naciska. &o%piech w tym wypadk# moe mie katastrofalne nastpstwa. $ziykow mwi" szy!ko, starajc si nie dop#%ci szefa do g"os#. =le ten nie mia" zamiar# przerywa. 'pokojnie wys"#cha" arg#mentw do koca. 7o #cieszy"o $ziykowa, #zna", e przekona" genera"a. ; ,o!rze, e% taki mdry ; (awieniagin mwi" spokojnie, jak!y z pochwa" w g"osie. ; =le o swoj d#p martw si najpierw, a potem o agentw. este% !liej *erii i 'talina ni ten >(et?. $ie!ie szy!ciej postawi pod %cian ni jego. = postawi, jak si dowiedz, e Niemiaszki nasze szyfry znaj i od dawna tajne depesze so!ie czytaj, a my co8 = my nic nie wiedzieli%my86 ; 7o sprawa >'miersz#?, towarzysz# generale, nie nasza ;$ziykow na!iera" coraz wicej pewno%ci. (awieniagin zastyg" z otwartymi #stami. $ziykow mwi" dalej do!itnieD ; -y mamy z!iera niemieckie wynalazki, a !ezpieczestwem szyfrw powinien zajmowa si >'miersz?. 7ymczasem to my wywszyli%my co%, o czym >'miersz? powinien wiedzie od dawna6 = nie wiedzia"6 (awieniagin wci milcza", ale z jego miny wida !y"o, e podo!a m# si to, co powiedzia" $ziykow. &odnis" si zza !i#rka i zacz" kry po pokoj#. $ziykow za#way",

e zacz" si tak zachowywa, odkd zapraszano go na narady do 'talina, ktry tak w"a%nie zwyk" przechadza si po ga!inecie i stawa za plecami siedzcych #czestnikw narady. (awieniagin te o!szed" go i stan" za jego plecami. ; ,o!rze mwisz ; powiedzia" z wyra5nym #znaniem w g"osie. ; 7o siadaj. $a"kiem j# spokojny #siad" w fotel# stojcym przed !i#rkiem i zaczeka", a to samo zro!i $ziykow. ; 7o co #waasz8 ; Naley !ezzw"ocznie powiadomi towarzysza *eri o tym, e !ezpieczestwo naszych szyfrw jest zagroone. ,zia"a z rozwag i czeka na meld#nki od agentw, a nie ponagla ich. 7aka jest moja opinia, towarzysz# generale. ; ,o!rze, !dziesz y ; (awieniagin nagle wy!#chn" %miechem, nie zwaajc, e jego dowcip nie wz!#dzi" weso"o%ci podw"adnego. <spokoi" si po chwili i pochyli" w stron $ziykowa. ; (ameld#j *erii, a ty przejm#jesz kontrol nad >(;P?. 'am !dziesz za niego odpowiada" i nikt ci si nie !dzie wtrca". $ziykow podnis" si z fotela. *y" wyra5nie zadowolony z takiego o!rot# sprawy. ; 7ak jest, !d meldowa" o rozwoj# syt#acji6 'zed" j# do drzwi, gdy #s"ysza" g"os (awieniaginaD ; (a trzy dni m#sz mie nowe informacje o szyfrach6 @dwrci" si zaskoczony. ; =le, towarzysz# generale, powiedzieli%cie, e... ; &owiedzia"em to, co s"yszyszD za trzy dni6 &owd do zadowolenia nagle prysn". 'yt#acja wrci"a do p#nkt# wyj%cia, czego $ziykow si nie spodziewa". &owinien wys"a rozkazy zm#szajce agenta do po%piech#, a po%piech mg" przynie% z"e sk#tki. (dawa" so!ie jednak spraw, e j# nie moe protestowa. <nis" rk, sal#t#jc. (anim nacisn" na klamk, #s"ysza" ponownieD ; (a trzy dni, majorze $ziykow6 (awieniagin podnis" s"#chawk telefon#. ; Niech t# do mnie przyjdzie *a"a!ankow6 /zywa" szefa sekcji kryptologicznej swojego zespo"#, nie potrafi" !owiem zroz#mie, jak Niemcy mog odczytywa szyfry jednorazowe. (awsze s"ysza", e jest to ca"kowicie !ezpieczny spos! tajnego kom#nikowania si i nie istniej adne moliwo%ci z"amania takiego szyfr#, ktry #ywany !y" tylko raz. *a"a!ankow, ktry przyszed" kilka min#t po wezwani#, !y" dro!nym mczyzn o p"owych w"osach, zapadnitej klatce piersiowej i mia" lekkiego zeza. -wi" cicho, wic

(awieniagin kaza" m# #si% przy stole, a sam postawi" krzes"o o!ok niego. &o"oy" na stole kartk i o"wek. ; $zy mona z"ama szyfr jednorazowy8 ; zapyta" podchwytliwie. ; Nie mona ; stanowczo powiedzia" *a"a!ankow. ; = to ni!y dlaczego8 ; (awieniagin pocz#", e ma przewag nad kryptologiem. ; *ez gamy tylko *g moe odczyta, i to nie tak szy!ko. &omczy si m#si troch. ; = co to ta gama8 ; $ig przypadkowych cyfr #ywanych do szyfrowania. ; = ja mam sygna"y wywiadowcze, e Niemcy potrafi ; (awieniagin patrzy" !acznie na *a"a!ankowa. 7en ponownie pokrci" g"ow. ; 2"ami te sygna"y. / !"d chc wprowadzi. ; 'kd macie tak pewno%8 ; 7owarzysz# generale, #wierzcie mi, !o ja jeszcze za cara pierwsze szyfry odczytywa"em... (awieniagin spojrza" na niego, jak!y chcia" powiedzieD >7o jak #da"o ci si przey czystk8?, szy!ko jednak pomy%la", e to do!rze, i nie r#szano takich fachowcw jak *a"a!ankow. ; He!y z"ama szyfr, trze!a mie !ardzo d#o zaszyfrowanych depesz. *ez takiego materia"# porwnawczego nie #da si. Nasze szyfry jednorazowe nie daj wrogowi adnego materia"# porwnawczego, !o depesza, w ktrej zosta"y #yte, jest tylko jedna jedyna. @t i ca"a tajemnica. ; ,zik#j wam ; (awieniagin podnis" si z krzes"a. *a"a!ankow wsta" i #k"oniwszy si, r#szy" k# drzwiom. (awieniagin pocz#", e stan" przed najpowaniejszym pro!lemem w swoim yci# i z#pe"nie nie wiedzia", jak go rozwiza. -eld#nek od >(;P? !y" !ardzo powanym sygna"em, ale czy !y" prawdziwy8 ,otychczasowy prze!ieg dzia"alno%ci tego agenta wskazywa", e dostarcza" wiarygodnych informacji o niemieckich planach na ,olnym +lsk#. &ierwszy zawiadomi" o !#dowie podziemnego kompleks#, cho nie wyja%ni", co tam powstaje. = jeeli Niemcy zm#sili >(;P? do wsp"pracy i pods#wali fa"szywe informacje8 Na podstawie opinii *a"a!ankowa mona !y sdzi, e tak w"a%nie si dzieje. eeli jednak *a"a!ankow myli" si i Niemcy rzeczywi%cie potrafi "ama radzieckie szyfry, to nastpstwa mog"y!y !y katastrofalne. $o ro!i8 &odszed" do !i#rka i z"oy" papiery, ktre #mie%ci" w sejfie. >7ak, $ziykow w jednym mia" racj ; pomy%la". ; &o%piech nie jest wskazany. -#sz mie wicej informacji, zanim

pjd do *erii i wywo"am afer?. <spokoi" si. (amkn" sejf i zamierza" w"oy kl#cz do kieszeni, przekonany, e znalaz" w"a%ciwe rozwizanie. /net jednak opad"y go wtpliwo%ci. / radzieckim systemie szpiegowskim, scentralizowanym do granic moliwo%ci, decyzj podejmowali najwysiD o *eria i 'talin. Hdali dostarczania raportw meld#nkw z!iorczych, szpiegowskich, zamiast wiele !ardziej warto%ciowych

przygotowanych przez zesp" analitykw wywiad#, na podstawie wiel# rnych doniesie i 5rde". 'talin da" nawet #jawniania tosamo%ci informatorw, a gdy nie podo!a"y m# si ich meld#nki, wydawa" wyrokD odwo"a do -oskwy i rozstrzela al!o zlikwidowa na miejsc#. >Niemcy czytaj nasze tajne depesze ; rozwaa" dalej (awieniagin, wci trzymajc w d"oni kl#cz do sejf#. ; a o tym wiem, a #wierzy"em *a"a!ankowowi, ktry kiedy% !y" w carskiej armii. Niewiarygodny. 2adego dnia faszy%ci poznaj nasze tajemnice, a ja nie inform#j prze"oonych, tylko wierz pagoszczykowi 9tak pogardliwie nazywano carskich oficerw, gdy w =rmii $zerwonej zlikwidowano pagony:. ,zia"am na szkod ojczyzny. (a to k#la w "e!6 Nie !dzie inaczej?6 &ocz#", e d"onie m# si poc i kl#cz wydaje si lepki. -imo do% m"odego wiek# #waa" si za starego oficera ; mia" czterdzie%ci cztery lata ; !y" do%wiadczony i zaprawiony w partyjnych !ojach. = jednak zawsze, gdy pojawia"y si wtpliwo%ci, gdzie% z wntrza cia"a niespodziewanie wychodzi" strach, jak #derzenie krwi do mzg#. -oe dlatego, e widzia", co sta"o si z l#d5mi, ktrzy zawiedli 'talina. /s#n" kl#cz do kieszeni. >$zeka ; #spokaja" sie!ie. ; $zeka?. &odnis" s"#chawk. ; Nataszo &ietrowna ; powiedzia", gdy #s"ysza" g"os sekretarki. ; Napiszcie rozkaz dla majora $ziykowa. 2rtki rozkaz. ,ykt#jD >(ro!i wszystko, co w l#dzkiej mocy, a!y wyja%ni spraw... ;zawaha" si na moment, zastanawiajc si, czy w rozkazie poda, o co chodzi, ale wnet podj" ; ...spraw szyfrw, o czym zameldowa" agent, dotychczas oceniany jako wiarygodny. /yja%ni to w jak najkrtszym, podkre%lam, jak najkrtszym czasie?. 0 przynie%cie do podpis#. @d"oy" s"#chawk zadowolony z sie!ie. @d tego moment# odpowiedzialno% !dzie ponosi" $ziykow.

ROZDZIA CZTERNASTY
org dostrzeg" Natali w gr#pie ko!iet stojcych przed ko%cio"em. Aedwo j rozpozna"C !y"a w gr#!ej we"nianej ch#%cie, ktr zawin"a wok" g"owy, a koce rozrz#ci"a na ramionach, a!y lepiej chroni si przed mrozem. &rzeszed" o!ok. (o!aczy"a go i da"a m# o tym zna ledwo dostrzegalnym skinieniem g"owy. /szed" do nawy g"wnej, z ktrej wychodzili j# ostatni wierni #czestniczcy w po"#dniowym na!oestwie. &rzyklkn" w "awce i #dajc, e si modli, !acznie o!serwowa" wej%cie. /idzia" tam tylko l#dzi wychodzcych z ko%cio"a. Nikt za nim nie wszed". 2o%cielny, niosc metalowy kapt#rek na d"#gim kij#, podszed" do gromnic, z ktrych niewiele zapalono, i zacz" je gasi. &o chwili kto% zamkn" drzwi i wewntrz zapanowa" p"mrok zimowego dnia. org klcza" jeszcze przez kilka min#t, a na!ra" pewno%ci, e tego dnia .lG!cke zrezygnowa" z wys"ania za nim swoich psw tropicych. Natalia wesz"a przez ma"e drzwi prowadzce do zakrystii i szy!ko podesz"a do "awki za nim. <siad"a i pochyli"a g"ow. ; @de!ra"am wany rozkaz ; powiedzia"a szeptem. ; )akt istnienia #rzdzenia deszyfr#jcego jest ogromnie wany. -#simy przekazywa wszystkie informacje na ten temat. ak najszy!ciej. 'krzypn"y drzwi. 7o ko%cielny zgasi" ostatni %wiec i wyszed" z ko%cio"a tymi samymi drzwiami, przez ktre wesz"a Natalia. ; $zeka na kontakt ; takie !y"o ostatnie zdanie z depeszy. *y moe przerz#c kogo%, kto za!ierze dok#menty. (now# skrzypn"y drzwi. Natalia odwrci"a si sp"oszona. ,o ko%cio"a wesz"a ko!ieta w ch#%cie, takiej samej, jak mia"a Natalia, cho zs#n"a j z g"owy na ramiona. ; (a d"#go t# jeste%my. $zekam na cmentarz# ; szepn" org. ;'potkajmy si przy gro!ie 2r#gerw. ; &rzy gro!ie 2r#gerw ; powtrzy"a niemal !ezg"o%nie. /sta" i skierowa" si do wyj%cia. 2o!ieta, ktra wesz"a do ko%cio"a, #nios"a si z klczek i skierowa"a si do o"tarza. &rzechodzc o!ok orga, niemal otar"a si o niego. &rzez moment popatrzy" na jej twarz. -ia"a proste !lond w"osy, krtko o!cite i nie#czesane, wski haczykowaty nos, nie!ieskie wyp"owia"e oczy, a na policzkach rysowa"y si dro!ne y"ki, ktre stara"a si #kry pod p#drem.

> aka !rzydka? ; pomy%la". Nie wiedzia", czem# w ogle skomentowa" w my%li jej !rak #rody. (mr#y" oczy o%lepiony !iel %nieg#. 1ozejrza" si szy!ko. 2o%cielny, ktry wcze%niej gasi" %wiece, teraz okryty k#rtk z !aranich skr #przta" %nieg, padajcy coraz mocniej. ; Nie wie pan, gdzie jest gr! rodzinny 2r#gerw8 ; zwrci" si do niego org. ; 7rzecia alejka po prawej ; ko%cielny wskaza" kier#nek kijem miot"y. ; Iatwo odnale56 7akie wysokie kol#mny. &oszed" powoli w tamt stron, my%lc o tym, co #s"ysza" od Natalii. eszcze niewiele mg" powiedzie o niemieckim #rzdzeni# i nie sdzi", a!y w cig# trzech dni #da"o m# si dowiedzie wiele nowego. /iedzia", e dowdztwo czeka z niecierpliwo%ci na kady meld#nek, tyle e po%piech !y" w tym wypadk# nie!ezpieczny. @d jego przyjazd# z 3irsch!erg# min"o nieco ponad dwa tygodnie. .lG!cke wci mia" go na ok#, a nadmierne zainteresowanie >=paratem? o!#dzi"o!y jego cz#jno%. 7ak jak z!yt czste kontakty z Natali. -idzy drzewami dostrzeg" kol#mny #stawione w podkow, otaczajce wielk p"yt z piaskowca. &odszed" !liej. -osine litery informowa"y, e spoczywa t# rodzina 2r#gerw i prosi"y przechodnia o modlitw. &rzyjrza" si #wanie tej pompatycznej konstr#kcji, starajc si odnale5 miejsce, ktre Natalia wy!ra"a na skrytk dla korespondencji. &ie drzewa przys"ania" cz% gro!# i pomy%la", e tam w"a%nie m#si znajdowa si wazon, pod ktrym mia" zostawia listy. @!ejrza" si. ( ko%cio"a wysz"a Natalia, a t# za ni ko!ieta, ktrej przyjrza" si przelotnie w ko%ciele. 'ta"y przez moment rozmawiajc, a potem rozesz"y si. org prowadzi" wzrokiem ko!iet, ktra nie ogldajc si, sz"a do !ramy ogrodzenia ko%cio"a. ; 2to to !y"8 ; zapyta", gdy Natalia podesz"a do niego. ; &olka. /ynajm#j # niej pokj. Nazywa si Ewelina $hra!szcz ; Natalia roze%mia"a si. ; = w"a%ciwie nazywa"a si tak. &odpisa"a folkslist i zmieni"a nazwisko na -aikafer. Nie wydaje mi si, e!y mog"a zaszkodzi, !o wyglda na g"#pi, cho jest w%ci!ska i 5le jej z ocz# patrzy. ; Nasze spotkania mog si sta nie!ezpieczne. $igle cz#j zainteresowanie .lG!ckego i jego pomocnika *eera. .dzie skrytka8 ; 7am ; Natalia r#chem g"owy wskaza"a d# waz, w lecie z pewno%ci pe"n kwiatw. ej podstawa !y"a popkana i tam mia" ws#wa kartki. ; (a trzy dni, po po"#dni# ; przeegna" si, jak cz"owiek, ktry zmwi" pacierz za spokj zmar"ych, i odwrci" si. =lejka, z rzadka o!sadzona strzelistymi cyprysami, !y"a

p#sta, a cikie p"atki %nieg# osiadajce na ramionach nagro!nych krzyy podkre%la"y niezwyk"y spokj tego miejsca. 'pojrza" na zegarek. ,ochodzi"a godzina czternasta, co oznacza"o, e lada moment na rynk# w -arklissie zatrzyma si samochd, ktry mia" go za!ra do zamk#. &odnis" ko"nierz, a!y ochroni si przed przenikliwym zimnem, i przyspieszy" krok#, nie ogldajc si. 2tem oka dostrzeg", e Natalia ga"zk odgarnia"a %nieg z p"yty gro!owca. 'amochd zahamowa" tak gwa"townie, e zdziwiony na drog. ; &rzepraszam, m#sia"em tak hamowa ; mr#kn" kierowca. ;,o!rze, e droga czarna, !o !y%my do row# wpadli. (za zakrt#, z ktrego wyjechali, nie !y"o wida stojcych o!ok motocykla andarmw, ktrzy zatrzymywali samochody nadjedajce z kier#nk# -arklissy. org wysiad" z szoferki. &rzed ich samochodem sta"o kilka innych ciarwek, ktre widocznie niedawno dostarczy"y zaopatrzenie do miasteczka. &o chwili dostrzeg" znajomy samochd, z ktrego wysiad"a =nna -aria, te zaintrygowana niespodziewanym pojawieniem si andarmw. -ija"y min#ty, gdy nic si nie dzia"o, a z poprzecznej drogi wy!iegajcej z las# wy"oni"a si kol#mna l#dzi, ktrych w zapadajcym zmierzch# org w pierwszej chwili nie rozpozna". ,opiero gdy przyjrza" si #wanie, zorientowa" si po pasiakach, e s to wi5niowie. &or#szali si tr#chtem, poganiani przez esesmanw. ; 7o z ktrego% z podo!ozw .ross;1osen ; powiedzia" kierowca, ktry stan" o!ok niego. ; Najwidoczniej rosyjscy jecy. org nie s"#cha" go. &odszed" do samochod# =nny -arii. Nie za#way"a go, wpatrzona w kol#mn wyndznia"ych l#dzi, ktrzy wychodzili z le%nego d#kt# na szos i szli w stron 7zschochy. /iel# s"ania"o si na nogach i wida !y"o, e ostatnim wysi"kiem zm#szaj si do #trzymania tempa marsz#, jaki nadawali esesmani idcy po !okach i z ty"# kol#mny. Niektrzy prowadzili psy, d#e czarne owczarki alzackie, na d"#gich linkach. &sy, do!rze wytresowane, !ieg"y spokojnie o!ok przewodnikw, dopki nie za#way"y, e ktry% z wi5niw zwalnia l#! chwiejc si, przystaje, a!y z"apa tch#. &odnosi"y wwczas "!y, jak!y pytajc o pozwolenie i na znak dany gestem rz#ca"y si w tamtym kier#nk#. /izie, ktry znalaz" si z !ok#, nie wraca" do szereg#. / drewnianych sa!otach na go"ych, czsto krwawicych stopach, %lizga" si niezdarnie po %nieg#. <nosi" rce, starajc si zas"oni twarz i gard"o, gdy pies, warczc, rz#ca" si na niego, przewraca" w %nieg i szarpa" za org ledwo zdy" z"apa za metalowy #chwyt nad drzwiami, e!y nie #derzy g"ow o szy!. 7o wyrwa"o go z zamy%lenia. 'pojrza"

ramiona l#! g"ow, nie mogc zatopi z!w w gardle, dopki powalony nieszcz%nik mia" si", a!y zas"ania si rkami. ,rzwi od samochod# =nny -arii otworzy"y si gwa"townie. org, ktry !y" j# par krokw dalej, zo!aczy" j, jak wysiada i idzie wprost do esesmana trzymajcego link psa zagryzajcego wi5nia. Ho"nierz odwrci" g"ow w jej stron, zdziwiony nag"ym pojawieniem si ko!iety. =nna -aria zatrzyma"a si przed nim i nagle #derzy"a go z rozmachem, a zachwia" si, trafiony pi%ci w twarz. @przytomnia" po chwili i odepchn" j z ca" si", tak e po%lizgn"a si i wpad"a do row#. &atrzy" w dalszym cig# zdziwiony na lec ko!iet i zacz" %ciga z ramienia pistolet maszynowy. &o chwili zmieni" zdanie i przez z!y gwizdn" na psa. ; *ierz s#k6 ; krzykn". @wczarek porz#ci" wi5nia i s#sami pdzi" w stron lecej ko!iety, ktra widzc to, zas"oni"a si rk i #si"owa"a si podnie%, lecz nie mog"a znale5 oparcia dla stp w grzskim %nieg#. org wyszarpn" pistolet z ka!#ry i wycelowa" w twarz esesmana. ; (awo"aj psa6 (awo"aj6 ; krzykn". 'zczk zamka pistolet# przestraszy" esesmana. ; ,o nogi6 ; szarpn" za link, przywo"#jc psa. (dawa" so!ie spraw, e wystarczy moment wahania i oficer wystrzeli m# w twarz, ale od kol#mny !ieg"o j# kilk# stranikw, trzymajc !ro w pogotowi#. Na ich czele poda" oficer. *y"o to wielkie ch"opisko o r#dych w"osach, twarzy o!rzmia"ej od alkohol# i gr#!ych, masywnych d"oniach. ; *ronicie tego %cierwa8 ; rykn", podchodzc do orga. ; wy jeste%cie Niemcami86 'kierowa" pistolet w stron lecego wi5nia i kilkakrotnie wystrzeli". org dostrzeg", jak okaleczony przez psa cz"owiek, ktry czyni" ogromne wysi"ki, !y wsta i do"czy do kol#mny, zastyg" na moment i trafiony kolejnymi pociskami przewrci" si na plecy, !roczc krwi. @ficer odwrci" si do orga. &atrzy" m# prosto w oczy pewny swojej przewagi, jak dawa"a m# o!ecno% kilk# otaczajcych go esesmanw. &owoli chowa" pistolet do ka!#ry. ; (a zdrad, dzielny o"nierzyk#, !dziesz wisia"6 0 ta panienka te. ,awa szn#r i powiesi ich6 ; krzykn" do o"nierzy. eden pod!ieg" do =nny -arii i z"apa" j za w"osy. 'zarpn" tak mocno, e przewrci"a si, a wtedy zacz" j wlec po %nieg# w stron sosny o gr#!ych konarach, rozchodzcych si niewysoko nad ziemi. ; ,o!rze wy!ra"e%6 &owiesimy ich tak, e!y dotykali stopami ziemi. *d mieli czas zastanowi si nad tym, co zro!ili, zanim si #d#sz ; oficer !y" wyra5nie zadowolony, e

#rzdzi swoim o"nierzom widowisko. org pocz#", e kto% wykrca m# rce i szn#rkiem %ciska przeg#!y. 0 wtedy rozleg"a si d"#ga d#dnica seria. Nad ich g"owami przemkn"y sm#gowe pociski z kara!in# maszynowego. /szyscy zaskoczeni niespodziewanym ostrza"em odwrcili si w stron samochodw. 2lapa na grze samochod# pancernego !y"a podniesiona, a o"nierz, ktry si z niej wychyli", celowa" w ich stron. 2ilk#dziesici# innych zeskoczy"o z ciarwek i stan"o po o!ydw# stronach, podnoszc szt#rmowe pistolety maszynowe. &rzewaga ognia !y"a wyra5nie po ich stronie, cho kilk#nast# esesmanw piln#jcych kol#mny te podnios"o !ro. Ho"nierzy !y"o jednak wicej, a opancerzony samochd na przedzie dawa" im jednoznaczn przewag. ; Nie !dziecie wiesza Niemcw6 $ofn si6 ,rzwi samochod# pancernego otworzy"y si i wysiad" por#cznik w czarnym kom!inezonie pancerniakw. ; $ofn si i op#%ci !ro6 ; krzykn" do esesmanw, ktrzy zamarli w os"#pieni#. &atrzyli na oficera, oczek#jc rozkaz#. @n jednak zroz#mia", e jeeli kae im walczy, to wszyscy zgin. ; (roz#mieli%cie86 ; oficer z samochod# pancernego krzykn" ponownie, a nie widzc reakcji, #derzy" d"oni w !#rt. Na ten sygna" o"nierz na grze znw nacisn" na sp#st. ,"#ga seria przemkn"a nad g"owami esesmanw, od"#p#jc drzazgi z sosny, na ktrej zamierzali powiesi =nn -ari i orga. Esesmani woleli d"#ej nie wystawia na pr! cierpliwo%ci oficera. Nie czekajc na rozkaz, zaczli si cofa. edynie pies szarpa" si na lince, #si"#jc #gry5 orga. Esesman dowodzcy kol#mn, widzc, e traci panowanie nad syt#acj, schowa" pistolet do ka!#ry. ; 7o !#nt6 ; krzykn" w stron samochod#. ; (najdziemy was, s#kinsyny6 /szyscy !dziecie wisie6 ,opiln#j tego6 A#fa kara!in# maszynowego o!rci"a si w jego stron. (amilk" natychmiast i, rat#jc resztki a#torytet#, krzykn" do esesmanwD ; ,o kol#mny6 @dwrci" si i szy!ko r#szy" przed sie!ie, najwyra5niej starajc si wyj% z pola raenia kara!in# maszynowego. org podszed" do =nny -arii, ktra podnosi"a si z klczek. ; Nie jest pani ranna8 ; zapyta", widzc str#k krwi na jej czole. ; 'kaleczenie, dro!iazg. ; ,otkn"a g"owy sprawdzajc, jak powana jest rana. &odnios"a si. ; ,zik#j.

@!j" j ramieniem. $z#", jak dry. @tworzy" drzwi samochod#. ; a poprowadz. ; &anie kapitanie, nazywam si 3er!ert 2lon ; oficer, ktry kaza" strzela do esesmanw, podszed" do nich. ; Nie mog"em dop#%ci, a!y te czarne dranie powiesi"y oficera /ehrmacht#. ; ,zik#j pan# ; org #%cisn" m# d"o. ; @!awiam si, e nie mog odwdziczy si za #ratowanie ycia. ; Niech pan si nie o!awia konsekwencji ; =nna -aria wychyli"a si z samochod#. ; -j w#j jeszcze dzisiaj !dzie rozmawia" z genera"em 'chrnerem. Nie dop#%ci, a!y co% z"ego sta"o si l#dziom, ktrzy stanli w o!ronie jego siostrzenicy. &or#cznik zasal#towa". ; ,o woz#6 ; krzykn" do o"nierzy stojcych kilka krokw dalej w milczeni#. org da" zna kierowcy, z ktrym jecha", a!y nie czeka" na niego. ; 7o nie !y"o rozsdne, co pani zro!i"a ; powiedzia" jak!y z wyrz#tem, wsiadajc do samochod# =nny -arii. ; +wiata nie zmienimy... ; 7o nie !y"o rozsdne, co pan zro!i" ; przerwa"a m#. ; +wiata nie zmienimy. =le m#simy pr!owa. Nie odpowiedzia". 'pojrza" ze sm#tkiem na t dziewczyn i #zmys"owi" so!ie, jak wiele ich dzieli. ; $hcia"!ym tylko dowiedzie si, dlaczego kiedy% ostrzeg"a mnie pani8 &rzed so!... ; #r#chomi" samochd i wrz#ci" !ieg. *yli j# sami na drodze. 1#szyli. &rzyt"#mione %wiat"a reflektorw wydo!ywa"y o%nieone zarysy drzew. ; Na!ra"am do pana za#fania ; powiedzia"a. ; # wtedy. = teraz wiem, e si nie pomyli"am. &owiem pan#, ale nie teraz. $z#j si tak, jak!ym #ciek"a %mierci spod kosy. ; /"a%ciwe #cz#cie. <%miechn" si. ,opiero teraz pocz#", e napicie, ktre ca"y czas %ciska"o m# gard"o, zaczyna opada.

ROZDZIA PITNASTY
org nie widzia" =nny -arii od dwch dni. @dnosi" wraenie, e dziewczyna go #nika. <pewni" si, e tak jest, kiedy #mkn"a, widzc go na korytarz# ; spostrzeg"a go i natychmiast zawrci"a, jak!y o czym% so!ie przypominajc. Nie wiedzia", co o tym my%le, za ma"o j zna". (reszt okazji, !y j spotka, nie mia" wieleC poza stref >Y? wychodzi" ostatnio nieczsto, a je%li j#, to p5n noc, gdy zmczony analizowaniem tysicy cyfr i pr!ami znalezienia zwizk# midzy ich kol#mnami, szed" do pokoj#, a!y nareszcie po"oy si w ch"odnej po%cieli "ka, ktre #zna" za swoje. 7en sta"y rytm pracy zosta" niespodziewanie przerwany dw#dziestego smego l#tego informacj o radzieckiej ofensywie, co potwierdza" do!iegajcy gdzie% z p"nocy g"#chy "omot, jak!y przewala"a si tam wielka !#rza. 7ej nocy, idc do pokoj#, postanowi" z!oczy do kasyna oficerskiego i przyjrze si nocnem# nie!#, roz%wietlanem# przez odleg"e wy!#chy pociskw artyleryjskich. / p#stej sali kelner drzema" na krze%le o!ok !ar#. org min" go i otworzy" drzwi na !alkon, przylegajcy do wschodniego m#r#, stromo opadajcego do jeziora. ( dala wci do!iega"o g"#che d#dnienie, przez ktre co pewien czas przedziera" si przenikliwy %wist. /iedzia", co to jest. 7ysice kati#sz wy%lizgiwa"o si z prowadnic, a!y spa% w odleg"o%ci kilk# kilometrw, o!racajc w perzyn teren, na ktry !y"y wycelowane. 'pojrza" na zegarek. ,ochodzi"a trzecia. Najlepszy czas na przygotowania artyleryjskie. *d tak strzela do rana, a wtedy, gdy czo"gi%ci przez ok#lary peryskopw zo!acz drog, r#sz tysice pancernych pojazdw, pomazanych wapnem w mask#jce wzory, #tr#dniajce celowniczym niemieckich dzia" przeciwpancernych wypatrzenie ich na pokrytych %niegiem polach. <s"ysza" odg"os otwieranych drzwi. @!ejrza" si. ( kasyna wychodzi"a =nna -aria, #!rana tak samo jak w czasie ich pierwszego spotkania na !alkonie i wyprawy do -arklissy. ; &ani te wy!#chy nie daj spa8 ; zapyta" ot tak, nie mogc znale5 innego sensownego zdania, ktre pozwoli"o!y nawiza rozmow. ; )ront nadchodzi ; powiedzia"a, jak!y nie s"yszc pytania. ;*d t# za kilka tygodni. ; (gromadzili%my tak d#o wojska, e powinni%my odrz#ci 1osjan. / kadym razie na pewien czas... ; Niech pan tak nie mwi6 ; podesz"a tak !lisko, e pocz#" zapach jej perf#m. ; /ie pan lepiej ode mnie, e o!rona poch"onie ycie setek tysicy naszych ch"opcw. $h"opcw, panie kapitanie org, !o teraz 3itler ich rz#ca %mierci. 0 setek tysicy mieszkacw miast, ktre zamieniono w twierdze. # nic nie ma sens#6

&atrzy" na ni zaskoczony i nagle przypomnia"o m# si, jak po powrocie z pierwszego wsplnego wyjazd# do -arklissy powiedzia"a, e nie powinien si z ni spotyka. ,la w"asnego !ezpieczestwa. ; ,laczego pani mnie #nika8 ; spojrza" jej prosto w oczy. (awaha"a si. Nie spodziewa"a si tego pytania. ; *o jestem crk 3anny 'olof ; powiedzia"a wreszcie, wytrzym#jc jego spojrzenie. ; $hy!a powinienem zna to nazwisko, ale nie znam. Nic mi nie mwi. 2to to jest 3anna 'olof8 ; !y" tak szczery w swoim zak"opotani#, e #%miechn"a si. ; Nie dziwi si, poniewa to nazwisko zosta"o wymazane. -oja matka i siostra zosta"y aresztowane i zapewne zamordowane. -odl si, e!y ich nie mczyli. = moe jeszcze yj... ej g"os za"ama" si. 7"#mic "zy, opar"a g"ow na ramieni# orga. &rzez ten moment mia" wraenie, e jego rce s z!yt cikie, a!y je podnie%. $hcia" j o!j, ale nie mg" si na to zdo!y. &o chwili dziewczyna #nios"a g"ow, najwyra5niej zak"opotana l#! z"a na sie!ie za chwil s"a!o%ci. ; Nie wiem, dlaczego mnie nie aresztowali. $zasami !oj si, e pozostawili mnie na wolno%ci, a!ym doprowadzi"a ich do innych l#dzi. ,latego natychmiast przyjecha"am t#taj, do w#ja. / tym miejsc# niczego nie dowiedz si o moim otoczeni#. Nikogo nie zdradz. &atrzy" na ni, nie majc odwagi ponownie zapyta, kim jest 3anna 'olof i dlaczego zosta"a aresztowana, cho mg" przyp#szcza, e "czy"o si to z wielk nagonk na wrogw 3itlera. ; (imno t# ; powiedzia"a niespodziewanie. ; $hod5my do %rodka. @dwrci"a si i otworzy"a drzwi do kasyna. /esz"a szy!ko do sali. &ody" za ni. Niespodziewanie zatrzyma"a si i poda"a m# rk. ; /iem, e m#sz pan# to wyja%ni, dlaczego powiedzia"am, e powinien mnie pan #nika. Nadszed" na to czas. Niech pan idzie teraz do sie!ie. ,o!ranoc. @dprowadzi" j do drzwi. 'ta" zaskoczony, patrzc przez chwil, jak odchodzi korytarzem. (dj"a czapk i potrzsn"a g"ow rozrz#cajc w"osy, ktre w ostrym %wietle arwek wyglda"y jak %wietlisty woal. /rci" do kasyna, zastanawiajc si, czy mimo p5nej pory zje% co% przed snem. /y!r nie !y" d#y. @d kilk# dni podawano tylko fasol z kawa"kami misa, wic zjad" podgrzane danie. ,ochodzi"a czwarta, gdy dotar" do pokoj#. @tworzy" drzwi wielkim kl#czem, ktrego rozmiary i ciar irytowa"y go, ale dopatrywa" si w tym prze!ieg"o%ci .lG!ckego. Nie spos!

!y"o nosi takiego kl#cza w kieszeni m#nd#r#, wic trze!a !y"o zostawia go # oficera dy#rnego. / ten spos! .lG!cke mg" "atwo kontrolowa czas wyj%cia i przyj%cia do pokoj# kadego z lokatorw zamk#. ,rzwi #stpi"y z lekkim szczkniciem zas#wy i org otworzy" je. 'm#ga %wiat"a z korytarza rozja%ni"a wntrze i wtedy dostrzeg" =nn -ari. 'iedzia"a nier#chomo przy stole. @!ejrza" si. 2orytarz !y" p#sty. (amkn" szy!ko drzwi i po"oy" palec na #stach, nakaz#jc jej milczenie. (acign" zas"ony i zapali" %wiat"o. .estem nakaza" jej, a!y odesz"a od sto"#, nad ktrym zamontowano mikrofony. ; *ez wzgld# na to, co chce mi pani wyja%ni, prosz pamita, e t# jest pods"#ch ; powiedzia" szeptem, tak e mikrofony nie mog"y zarejestrowa jego g"os#. (mr#y"a powieki, potwierdzajc, e spodziewa"a si tego. ; Nie wiedzia"em, e ma pani kl#cz do mojego pokoj#... ; wyszepta", wci zaskoczony jej o!ecno%ci. Nie odpowiedzia"a. *ezszelestnie podesz"a do szafy i ws#n"a d"o pod gzyms !oazerii. <s"ysza" zgrzyt zegarowego mechanizm#. @tworzy"a szaf i wtedy zo!aczy", e nie !y"o tam !ocznej %ciany, a w jej miejsc# znajdowa" si ciemny otwr. &or#szajc si cicho, w"czy"a radio, z ktrego pop"yn" wojskowy marsz, a nastpnie zapali"a wyjt z kieszeni spodni niewielk p"ask latark i pokaza"a gestem, a!y szed" za ni. *ez tr#d# w%lizgn"a si w otwr we wntrz# szafy, co orgowi nie przysz"o tak "atwo. *arczysty, o szerokiej klatce piersiowej stara" si wyp#%ci powietrze z p"#c i mocno zaprze si nogami, a!y przecisn si do wntrza. *a" si, e ca"a przestrze za otworem !dzie tak samo ciasna, gdy nie mg" niczego dojrze w pan#jcej tam ciemno%ci, za% =nna -aria, pomna jego ostrzee, nie odzywa"a si. ( #lg wycz#", e lew rk natrafi" na za"om m#r#, co !y"o widomym znakiem, e t#nel wej%ciowy rozszerza" si. / s"a!ym %wietle latarki dostrzeg", e doszli do korytarza, ktrego koniec kry" si w ciemno%ci. .otycka ceg"a wskazywa"a, e przej%cie powsta"o przed wiekami, zapewne w czasie !#dowy l#! prze!#dowy zamk#. &onownie #s"ysza" szczknicie spryny mechanizm# i nik"e %wiat"o padajce z ty"#, przez otwr wej%ciowy, zacz"o zanika. (roz#mia", e %ciana szafy wraca na swoje miejsce, mask#jc wej%cie. ; Niech pan idzie za mn ; =nna -aria przystan"a na moment i o%wietli"a m#r. &o kilk#dziesici# krokach dotarli do schodw o stopniach z piaskowca, lekko wkl%nitych, wskich i stromych, po ktrych por#szanie si, zw"aszcza przy s"a!ym %wietle wydawa"o si nie!ezpieczne. /ycz#wajc stopnie i mocno opierajc d"onie o chropowate ceg"y, schodzi" za dziewczyn. &rzeszli tak kilkadziesit zaledwie krokw, a on mia" j# do%

wyprawy przez ciasne przej%cie, wype"nione cik woni stchlizny. ( #lg wycz#" stopami, e schody zakoczy"y si, za% t#nel rozszerzy" si, #jawniajc przej%cie prowadzce w !ok. ; este%my pod 'al 1ycersk ; odezwa"a si wreszcie =nna -aria. ; 7#taj moemy rozmawia !ez o!awy, e nas #s"ysz. &oza tym tylko mj w#j zna to przej%cie. ; 'peleologia nigdy nie !y"a moj pasj ; mr#kn" org. ;&ozwol so!ie zapyta, czy d"#go !dziemy jeszcze !"dzi po tych ciasnych korytarzach. ; 7e schody prowadz na d", do jeziora ; wyja%ni"a, wskaz#jc na czel#%. ; (apewne stamtd tak c#chnie stchlizn. -y pjdziemy w !ok. 0 niech pan si nie o!awia, to tylko par metrw. ; ,o!rze, ksiniczko podziemi ; powiedzia" wyra5nie zadowolony, e z!liaj si do cel#, !ez wzgld# na to, co mia"o nim !y. +wiat"o pojawi"o si niespodziewanie, gdy panel przed nimi zacz" przes#wa si w !ok, widocznie pod dzia"aniem spryny #r#chomionej przez =nn -ari. ; este%my na miejsc# ; o!wie%ci"a, przeciskajc si przez wski otwr, ktry #jawnia" si po ods#nici# desek !oazerii. 0z!a, do ktrej weszli, !y"a niska, o gotyckim sklepieni# i wy"oona gr#!o ciosanymi kamieniami. Nie !y"o tam okna, ale w s#ficie zo!aczy" prostoktne otwory, przez ktre do tego pomieszczenia, jak i prowadzcych do niego korytarzy, dostawa"o si powietrze, a w czasie dnia %wiat"o s"oneczne. <me!lowanie !y"o skromne. &od %cian sta" niski st" z!ity z gr#!ych desek i szeroka "awa, w cz%ci przykryta skr, przyniesion t#, a!y przyjemniej siedzia"o si na prostej i twardej desce. (o!aczy" te w kcie wysok i wsk szafk. ; -y%l, e kiedy% !y"o to miejsce schadzek w"a%cicieli zamk#. est to tym !ardziej prawdopodo!ne, e tajne przej%cie prowadzi z sypialni, ktra teraz jest moim pokojem ; =nna -aria zapali"a lamp naftow i zgasi"a latark. ; -oe !ywa"o tak, e m raczy" swoj starzejc si on naparem z zi", a gdy ta zasn"a, przedostawa" si t#taj, gdzie czeka"a na niego m"oda wy!ranka. <siad"a na "awie, ktr ods#n"a od sto"#. ; Nie o!awia si pani tych zakamarkw8 Na pewno gnied si t# szcz#ry, a moe i nietoperze8 ; rozejrza" si po niskiej iz!ie. ; / pokoj# nie chcia" pan, a!ym si odzywa"a, !o zamontowali mikrofony. $zego wic mamy si !aD szcz#rw czy .lG!ckego8 org #siad" naprzeciw niej. ; $, zdaje si, e dla nas jest to jedyne miejsce, w ktrym moemy spokojnie rozmawia.

; 7ak, jeeli twierdzi pan, e w pana pokoj# jest pods"#ch, to !ez wtpienia mikrofony s rwnie w moim. 7#taj nikt nas nie pods"#cha. 7ylko dwie oso!y wiedz o istnieni# tych korytarzy i tej iz!yD mj w#j i ja. 7eraz trzy... ; $hcia"!ym wiedzie, dlaczego zdecydowa"a si pani #jawni mi tajemnic zamk#8 ; @!roni" mnie pan, tam na drodze... ; ( tego samego powod#, dla ktrego pani #j"a si za wi5niem. ; <ratowa" mi pan ycie. ; Nie ja, o"nierze. ; @ni !ronili oficera /ehrmacht# przed esesmanami, a nie jakiej% tam dziewczyny. ; *y moe, to nie ma znaczenia. ; =le ma. 0 ja w"a%nie sp"acam pan# d"#g wdziczno%ci, #jawniajc tajemnic ; podesz"a do szafki stojcej w rog# i otworzy"a j. /ydo!y"a kilka p"acht z"oonych we czworo i rozpostar"a je na stole. .dy przys#n"a !liej lamp i postawi"a na rog# ark#sza, dostrzeg", e s to stare plany. ; &ochodz z tysic dziewiset dw#nastego rok#, gdy prze!#dowywano zamek, i s jego najwiksz tajemnic, dlatego trzymamy je t#taj. Naniesiono na nie korytarze, odkryte podczas prze!#dowy. este%my w tym miejsc# ; wskaza"a na czworokt zaznaczony gr#! kresk i starannie wype"niony #ko%nymi liniami ; pod wie, ktra kiedy% pe"ni"a f#nkcj ostatniego miejsca o!rony. ,latego wymy%lono to schronienie, na wypadek, gdy!y wrg wdar" si do wiey. /"a%ciciel zamk# mia" ostatni szans #krycia si, a nawet #cieczki, gdy jego dzielni wojowie ginli. org pochyli" si nad map. @d pomieszczenia, ktre wskazywa"a =nna -aria, prowadzi"y korytarze, ale aden nie !ieg" poza o!r! m#rw. ; ( dziedzica prowadzi korytarz do jeziora. Na pierwszym poziomie wychodzi t# nad tafl wody, gdzie kiedy% znajdowa"o si #j%cie kanalizacji. Nie#ywana od wiekw r#ra zaros"a pokrzywami i krzakami. ,r#gi poziom !iegnie pod wod, na dr#g stron jeziora. (amek mia" kiedy% f#nkcje o!ronne, wic wykopano to tajne przej%cie, a!y przemyca ywno% w czasie o!lenia. ; 7o teraz prosz mi powiedzie, kim jest 3anna 'olof8 ; zapyta" niespodziewanie. =nna -aria milcza"a przez chwil. /spomnienie matki m#sia"o !y dla niej !ardzo !olesne. ; &rzed wojn matka zwiza"a si z gr#p !awarskich katolikw, ktrzy postanowili przeciwstawi si 3itlerowi ; zacz"a po chwili, starajc si mwi spokojnie. ; 0ch dzia"alno%, popierana przez admira"a $anarisa, nie wykracza"a poza spotkania i rozwaania,

co nalea"o!y zro!i, a!y #ratowa Niemcy i %wiat. 7ak sdz, gdy matka nie chcia"a mnie wtajemniczy w sprawy organizacji, wiedzc, e jest to !ardzo nie!ezpieczne. /%rd nich !y" zdrajca. ,onosi" do .estapo. -imo to nie aresztowano mojej matki, ani jej przyjaci". 'n#li wic plany !#dowy nowych Niemiec na swoich spotkaniach w naszym monachijskim mieszkani#. ; (a rozmowy przy kawie nie areszt#je si l#dzi naj!ardziej znaczcych, nawet w hitlerowskich Niemczech. 7o m#sia"o !y co% wicej. ; 7ak, teraz te tak my%l. -atk aresztowano kilka tygodni po zamach# na 3itlera. / tym samym czasie #wiziono admira"a $anarisa. ,latego podejrzewam, e jej dzia"alno% nie ogranicza"a si tylko do rozmw w gronie przyjaci"... -odl si, e!y jej nie tort#rowali. (awsze tak !ardzo !a"a si !l#... (amilk"a niespodziewanie. / migotliwym %wietle lampy naftowej widzia" sp"ywajce po jej policzkach "zy. ,elikatnie przes#n" po jej twarzy palcami i zan#rzy" je we w"osach. ; 3#go, wiem ; powiedzia"a tak cicho, e tylko w tej mrocznej piwnicy, odgrodzonej gr#!ymi %cianami od d5wikw %wiata mg" #s"ysze jej g"os. ; a wiem. =le to !y"a!y s"a!o%, na ktr teraz nie moemy so!ie pozwoli. .lG!cke i ta jego !anda wykorzystali!y to przeciwko nam. ,otkn"a #stami jego d"oni i przyt#li"a do niej policzek. ; @n na to czeka ; powtrzy"a. ; est jak hiena. = *eer jest jeszcze gorszy. $hcia" cofn rk, ale przytrzyma"a jego d"o. ; @n wie, czyj jestem crk, i jeeli nawet nie liczy na to, e cokolwiek ode mnie wydo!dzie, to i tak zro!i wszystko, a!y mnie zniszczy. *eer znalaz" .lG!ckego przy %niadani#, gdy ten grze!a" widelcem w "tej mazi, ktr w jad"ospisie kantyny nazwano jajecznic. &odszed" !lisko i stan", czekajc na sygna", e moe zreferowa spraw, z ktr przyszed". .lG!cke nadej%cie podw"adnego #zna" za okazj, a!y zaniecha dalszych pr! znalezienia smak# w potrawie z proszk#. &rzetar" #sta serwetk. ; 'ta"o si co%, e tak wcze%nie mnie posz#k#jesz8 *eer nie odpowiedzia". @ds#n" krzes"o i widzc przyzwolenie .lG!ckego #siad" o!ok. ; est meld#nek w sprawie wczorajszej strzelaniny na drodze. ak zdo"a"em #stali, awant#r z esesmanami eskort#jcymi rosyjskich wi5niw wszcz"a nasza panienka... ; =nna -aria8 ; .lG!cke !y" najwyra5niej zdziwiony. ; 7ak jest, ona. ( pomoc pospieszy" jej org, rycerz waleczny. 7o oczywi%cie nic nie znaczy"o, gdy po prost# powieszono !y ich na drzewie, ale za nimi wstawili si o"nierze z

samochodw czekajcych na przejazd. Esesmanom z eskorty zagrozili #yciem !roni. @ddali nawet ostrzegawcze strza"y. ; <stalono, co to za oddzia"8 ; 7ak jest. ; 7o rozstrzela ich6 /szystkich6 ; ,owdztwo '' z Aa#!an da odes"ania =nny -arii i orga, winnych karygodnego zachowania wo!ec stranikw. ; *d chcieli wykona wyrok, ktrego nie #da"o si wykona na drodze. @dpowiedz, e sami wymierzymy sprawiedliwo%. .lG!cke ; 0 to znow# sign" po widelec, najwidoczniej #znajc, e w naj!liszych wszystko8 ; *eer !y" e zdziwiony %ledztwo zachowaniem szefa. ;&anie dzia"ania godzinach nie dostanie nic lepszego do zjedzenia. @!erst#rm!annfFhrer, przeciwko... ; <nterst#rmfFhrer *eer, nie mam zamiar# zosta rozdeptany przez .ringa... ; zawiesi" g"os, chcc sprowokowa pytanie *eera, co z tym wszystkim moe mie wsplnego marsza"ek 1zeszy, ale ten nie odezwa" si. ; 7ak, .ringa, do ktrego profesor 2#nze zadzwoni natychmiast, gdy dowie si, e za!rano m# orga. Nie m#sz wam mwi, do kogo zadzwoni nasz drogi gospodarz, w"a%ciciel zamk#, na wie%, e jego siostrzenicy co% zagraa. $i d#rnie eskort#jcy wi5niw mieli d#o szcz%cia, e nie #da"o im si zro!i krzywdy =nnie -arii, gdy teraz !yli!y j# martwi. .lG!cke #zna", e wystarczajco jasno wyt"#maczy" motywy swojej niechci do orgowi i =nnie -arii, i zdecydowa" si na podjcia jakichkolwiek krokw przeciwko przypominam, wykaza"o kryminalne

dokoczenie jajecznicy. &o chwili g"o%no od"oy" widelec o!ok talerza, a *eer zroz#mia", e szef #waa rozmow za zakoczon. /sta", zasal#towa" i szy!ko wyszed" ze sto"wki, najwyra5niej zawiedziony, e nie dane m# !dzie wymierzy sprawiedliwo%ci.

ROZDZIA SZESNASTY
&raca w zamk# stawa"a si coraz tr#dniejsza. 2ryptologw przygn!ia"a %wiadomo%, e kilkadziesit kilometrw od ich spokojnych pomieszcze tocz si zacite walki. Niepokoi" ich rwnie !rak jakichkolwiek planw ewak#acji o%rodka. org stara" si nie !ra #dzia"# w tych rozmowach, o!awiajc si, e ktry% z kolegw moe donosi .lG!ckem#, a nie chcia"!y jeszcze raz zwrci na sie!ie #wagi komendanta ochrony zamk#. # i tak cz#" jego !aczne spojrzenie, co wiza" ze z!yt czstymi kontaktami z =nn -ari. Nocne spotkanie w tajnych t#nelach zamk# !ardzo go por#szy"o i ode!ra"o m# spokj. $z#", e zakocha" si w tej dziewczynie o jasnym spojrzeni#. 7ym chtniej przesiadywa" w pokoj# w strefie >Y?, w%rd stert nierozwizanych szyfrogramw. &amita" rozmow z 'cha#fflerem, gdy ten powiedzia", e s#kces w kryptologii to pami, kojarzenie i int#icja. org nie potrafi" #zasadni, dlaczego z setek kartek, ktre przeglda", wy!ra" kilkana%cie zape"nionych d"#gimi kol#mnami cyfr. @dnosi" wraenie, e dostrzega w nich pewien porzdek, ale nie potrafi" zroz#mie istoty tego spostrzeenia. *y"o to tak !ardzo mczce, e czasami odk"ada" papiery na !ok i kry" wok", potem za!iera" si ponownie do pracy, przerywa" j, znw zaczyna", a wreszcie ca"kowicie wyczerpany szed" do swojego pokoj#. Noc nie przynosi"a m# odpoczynk#. Nkajcy o!raz porzdkowanych cyfr prze%ladowa" go w czasie sn# i !#dzi" na d"#go przed d5wikiem !#dzika, a pierwsz niepokojc my%l, ktra dopada"a go po otwarci# ocz#, !y"a ta o konieczno%ci rozwizania pro!lem#. &owraca" do pokoj# w strefie >Y? i d"#go analizowa" cz%ciowo rozszyfrowane radzieckie depesze, cho nie wiedzia", czego w nich sz#ka". ; >-lad? ; przeczyta" na g"os. ; -og"a to !y cz% wyraz#, moe... ; >-lad? ; powtrzy" jeszcze raz. ; >-"ody?, !rzmi jak pse#donim ; powiedzia" g"o%no do sie!ie, prowok#jc roz!awione spojrzenie kolegi %lczcego nad podo!n stert kartek. 'pojrza" na dat przechwycenia tej depeszy radiowej, !y" to dw#nasty l#tego tysic dziewiset czterdziestego pitego. *rak zespo"#, ktry w 3irsch!erg# pomaga" kryptologom, wyda" l# si szczeglnie dotkliwy. Nie mia" kogo zapyta o >-lada?, moe ten pse#donim !y" j# znany niemieckiem# wywiadowi. (e!ra" wszystkie depesze ze 'tanw (jednoczonych, przechwycone tego dnia. Nie !y"o ich d#o, tylko kilkana%cie kartek, wic zacz" przeglda jedna po dr#giej, starajc si zapamita cyfry, !y dostrzec jakkolwiek prawid"owo%. (nw odcz#" !rak pomocy. /

,ahiem al!o w 3irsch!erg# #r#chomi"!y maszyn profesora 2r#ga i szy!ko znalaz"!y to, czego sz#ka". 7#taj m#sia" polega na swojej pamici. / pewnym momencie zwrci" #wag na cyfry >PPQKP LR?. @dnis" wraenie, e j# widzia" je na innej kartce. &onownie zacz" przeglda papiery, pr!#jc z kol#mn cyfr wy"owi posz#kiwane. $zsto zastanawia" si, skd mia" tyle cierpliwo%ci, a!y wci od nowa, wiele razy analizowa kartki zape"nione kol#mnami znaczkw, ktre nic nie mwi"y i pozornie nie kry"y w so!ie adnego porzdk#, poza #"oeniem w kol#mny. Nagle jego twarz si rozpromieni"a. @mal nie krzykn". -ia" przed so! depesz, w ktrej powtrzy" si ten sam #k"ad cyfr. 7o nie mg" !y przypadek. &o"oy" dwie kartki o!ok sie!ie. ; eeli na jednej PPQKP KLR oznacza n#mer gamy, to na dr#giej m#si oznacza z#pe"nie co% innego ; powiedzia" na g"os. ; -j !iedny przyjaciel# ; #s"ysza" za plecami t#!alny g"os 3elm#ta Nowolka ; odczytaj to, a !dziesz m#sia" nagrodzi mnie kwart piwa. Niejedn6 ; No, czytam ; org odwrci" si do niego ; i co8 ; $zytasz, ale nie s"yszysz. a, s"#chajc cie!ie odnios"em wraenie, e wymieni"e% dat. &os"#chajD jedenasty dziewity tysic dziewiset trzydziesty czwarty. 7o !rzmi jak jedenasty wrze%nia... ; 3ans, gdy!ym nie !a" si #%cisk# twoich ramion, to !ym ci przyt#li" do serca6 ; Nie m#sisz, mskie #%ciski nie sprawiaj mi adnej rado%ci, ale piwo >&od eleniem? to z#pe"nie co innego ; Nowolk za%mia" si i znikn" za drzwiami pokoj#, dokd nis" skrzynk z narzdziami. &o chwili zajrza" przez #chylone drzwi i doda"D ; -ia"e% szcz%cie, e tdy przechodzi"em. -oesz mnie wzi do waszego zespo"# mzgowcw jako doradc. org j# go nie s"#cha", wiedzia", e z!lia si do odkrycia czego% nies"ychanie wanego. 'zyfranci stosowali wiele sposo!w #mieszczania n#merw gam. Nigdy jednak nie wpisywali ich na pocztk# szyfrogram#. Na pierwszej kartce cyfry PPQKP KLR znajdowa"y si na pocztk#. Nie mg" to !y n#mer gamy. /szystko wskazywa"o na to, e tekst na dr#giej kartce #tajniono za pomoc gamy o tym n#merze, zamieszczonym w kolejnej kol#mnie. $zy!y przypadek sprawi", e depesz zaszyfrowano, wykorzyst#jc ponownie gam z tysic dziewiset trzydziestego czwartego rok#8 eeli tak w"a%nie !y"o, to wystarczy"o odnale5 szyfrogram z tamtego rok#. Nagle zda" so!ie spraw, e jego rado% !y"a przedwczesna, przecie m#sia"!y odnale5 szyfrogramy sprzed jedenast# lat, a to graniczy"o!y z c#dem. ; $#da si zdarzaj ; powiedzia" do Nowolka, ktry nie chcc m# przeszkadza, cicho

przechodzi" w"a%nie za jego plecami. '"yszc orga, zatrzyma" si. ; /iesz co, 3#go, postaw mi kaw w !#fecie, !o mnie si co% zdaje, e zanim pojedziemy na to piwo do -arklissy, to wcze%niej ci zamkn # cz#!kw. ; Nie zamartwiaj si, zapisz ci dwie !#telki w testamencie. &ozostawi" Nowolka, z jego zatroskan min, narz#ci" k#rtk i skierowa" si do drzwi. ; 0d do .lG!ckego ; poinformowa" szefa zmiany i po!ieg" na gr. .lG!cke jak zwykle siedzia" za !i#rkiem, sprawiajc wraenie cz"owieka nadzwyczaj zapracowanego. >&owinien dosta nagrod dla wzorowego #rzdnika? ; pomy%la" widzc jak esesman podnosi g"ow i patrzy z wyra5nym niezadowoleniem na intr#za. ; '"ysza"em, e przychodzi pan z czym% wanym, jeeli nie, to prosz mi nie przeszkadza ; mr#kn", a!y wyrazi niech wo!ec cz"owieka, ktry zak"ca" rytm jego pracy. ; Nie %mia"!ym przeszkadza !ez powod#. -#sz zadzwoni do 3irsch!erg#, a tylko w pana ga!inecie jest !ezpieczny telefon ; spojrza" na stolik pod %cian, gdzie sta" specjalny aparat. ,o"czone do niego #rzdzenie tak zniekszta"ca"o g"os, e kto%, kto pod"czy"!y si do linii, nie potrafi"!y zroz#mie, o co chodzi. ; Niech pan dzwoni, prosz wykrci szstk ; .lG!cke pochyli" si nad papierami, cho org cz#", e o!serwowa" go spod oka, gotw zapamita wszystkie s"owa, ktre mia"y pa% w czasie rozmowy telefonicznej. ; 3#go org ; przedstawi" si, gdy do telefon# w 3irsch!erg# wezwano 'cha#fflera. ; ,zwoni z !ezpiecznego telefon# z wanym pytaniem. ( pozor# przekazywa" informacj, e rozmowa jest !ezpieczna, co 'cha#ffler i tak m#sia" wiedzie, podnoszc s"#chawk specjalnego telefon#. / istocie rozmwc, e .lG!cke przys"#ch#je si ich rozmowie. ; $zy w jakimkolwiek z dok#mentw odczytanych w 3irsch!erg# wystp#je s"owo >-lad?8 7o wane. 0 dr#gie pytanieD czy zarejestrowano cokolwiek na temat n#mer# PPQKPKLR8 *d czeka" na odpowied5. @d"oy" s"#chawk. /yo!razi" so!ie, jak 'cha#ffler zleca swojem# asystentowi, a!y sign" do kartotek, a dziki systemowi kart perforowanych nie powinno to trwa d"#go. <siad" na krze%le o!ok stolika. Nie mia" ochoty na rozmow z .lG!ckem, ale zdawa" so!ie spraw, e ten nie zmarn#je takiej okazji. Nie myli" si. ; $oraz cz%ciej wid#j pana w towarzystwie panny =nny -arii... ; .lG!cke podnis" g"ow znad papierw, wyprostowa" si i sign" po papierosa. ; &ikna ko!ieta, prawda8 ; org wsta", podszed" do !i#rka i sign" po papiero%nic org informowa" org,

.lG!ckego. ; -og8 'woje zostawi"em na dole... (ro!i" to specjalnie, a!y z!#rzy plan rozmowy, ktry zapewne .lG!cke o!my%li", wiedzc, e org spdzi wicej czas# w ga!inecie. ; $zy dostrzega pan co% niestosownego w adorowani# piknych ko!iet8 =le mwic powanie ; org nie dawa" .lG!ckem# doj% do s"owa ; czy pana pytanie, a w"a%ciwie stwierdzenie, wynika z o!owizkw s"#!owych, czy z zazdro%ci8 -wi" dalej, chcc wytrci esesmana z rwnowagi. 7en patrzy" zaskoczony. ; a na przyk"ad wid#j pana czsto w towarzystwie -atheasa *eera... ; dzwonek telefon# przerwa" rozmow, ktra zmierza"a do otwartej konfrontacji. ; &rzepraszam. 'cha#ffler informowa", e >-lad? to pse#donim, ktry pojawi" si w radzieckiej "czno%ci dyplomatycznej na pocztk# tysic dziewiset czterdziestego pitego rok#. ; (apewne chodzi o agenta zwer!owanego przez 1osjan niedawno w /aszyngtonie l#! Nowym ork#. 7ylko tyle mog pan# powiedzie po sprawdzeni# naszych danych. N#mer# PPQKPKLR nie ma w naszych z!iorach, czyli nic wanego nie wiza"o si z tymi cyframi l#! nie zosta"y one wyodr!nione jako znaczce. ; $zy moe pan przys"a za pomoc .;'chrei!er ; mwi" o dalekopisie #tajniajcym korespondencj ; wszystkie informacje, jakie #da"o si odczyta o >-ladzie?8 ; Nie jest tego d#o ; odpar" 'cha#ffler. ; (araz to wy%l, ale zwracam pana #wag na inny wany szczeg". 2ons#lat radziecki w Nowym ork# powtarza gamy, co jednoznacznie wynika z nadzwyczaj nasilonej kom#nikacji radiowej w ostatnich miesicach czterdziestego czwartego i !iecego rok#. ; ,zik#j, to !ardzo wane ; org cz#", e rozwizanie znajd#je si w zasig# rki. ; *ardzo. eszcze jedno pytanieD co dzieje si z rosyjskimi depeszami zarejestrowanymi przez nasze stacje nas"#chowe w trzydziestym czwartym rok#8 ; /szystkie nieodczytane depesze odsy"ali%my do archiw#m 1eichswehry. (osta"o przejte przez =!wehr. @!ecnie powinny znajdowa si w archiw#m ."wnego <rzd# *ezpieczestwa 1zeszy. ; ,zik#j, panie profesorze ; powtrzy" org. ; Hycz pan# wiele s#kcesw. ; Nawzajem, org ; 'cha#ffler od"oy" s"#chawk. org spojrza" na .lG!ckego, ktry och"on" po impertynenckim atak# i szykowa" si do starcia. Nie mia" zamiar# #"atwi m# zadania. ; &rzepraszam pana ; powiedzia" stanowczo. ; @trzyma"em !ardzo wan informacj. -#sz wraca do pracy. &odszed" do drzwi, ale zanim je otworzy", zatrzyma" si na moment.

; eeli pan so!ie yczy przedysk#towa stos#nki midzy oso!ami rnej p"ci oraz za!ronione przez prawo stos#nki midzy mczyznami, to !d do dyspozycji za kilka godzin. ,ostrzeg", jak twarz .lG!ckego drzwi za so!. org zaczyna" na!iera pewno%ci, e >=parat? s"#y" do odczytywania radzieckiej korespondencji dyplomatycznej, a nie wojskowej, jak sdzi" dotychczas, dajc Niemcom wgld w poczynania polityczne aliantw, a nie wojskowe. =le czy tylko polityczne8 =m!asady (wizk# 1adzieckiego na ca"ym %wiecie !y"y o%rodkami z!ierajcymi dane od agentw i przekaz#jce je do centrali w -oskwie w poczcie dyplomatycznej l#! zaszyfrowane w "czno%ci radiowej. / meld#nkach >-lada? mog"y wic !y zawarte informacje dotyczce strategicznych planw militarnych l#! odkry na#kowych. (szed" na d" i w drodze do pokoj# zatrzyma" si przed drzwiami z napisem >$entr#m "czno%ci?. (ap#ka". @kienko w drzwiach otworzy"o si i wyjrza" przez nie o"nierz. ; $zekam na dok#ment z 3irsch!erg#. &rosz mi go dostarczy, jak tylko nadejdzie. *d w swoim pokoj#. <siad" na krze%le, #si"#jc si sk#pi. 7o odkrycie mog"o mie decyd#jce znaczenie. Nalea"o #stali, jakimi gamami pos"#giwa"a si am!asada w /aszyngtonie l#! kons#lat w Nowym ork#. &#kanie do drzwi przerwa"o jego rozwaania. Ho"nierz po"oy" przed nim depesz z 3irsch!erg#. *y"a to tylko jedna kartka, na ktrej wymieniano s"owa, jakie #da"o si odczyta z radzieckich depesz. >0mplozja? to jedno ze s"w, ktre go zaciekawi"o. ,laczego >-lada? zainteresowa" proces zapadania si8 $o si kry"o za tym okre%leniem. *ro implozyjna8 Nigdy o tym nie s"ysza". eszcze raz spojrza" na kartk z dalekopis#. *ez wtpienia 'cha#ffler przes"a" m# wszystkie informacje, ktre segreg#jca maszyna wskaza"a, jako zwizane ze s"owem >-lad?. Nalea"o jednak przesz#ka inne zakresy. Nie mia" najmniejszej ochoty i% do ga!inet# .lG!ckego, ale te nie chcia" rozprasza si, cz#jc, e jest na tropie ogromnie wanego odkrycia. 7eczka8 (erwa" si z krzes"a, wypad" na korytarz, min" kilkoro drzwi, a!y zast#ka do ga!inet# 2#nzego. 7en !y" na miejsc# i wyglda", jak!y nag"a wizyta przerwa"a m# poo!iedni drzemk, o ile !y"a ona w ogle moliwa w ma"ym pokoj# zawalonym papierami. ; 'ta"o si co% wanego, e wpada pan jak amerykaska !om!a8 ; 2#nze wydawa" si !ardzo niezadowolony z niezapowiedzianej wizyty. czerwienieje z w%ciek"o%ci, wic szy!ko zamkn"

; $zy mog przejrze dok#menty, ktre przywioz"em z 3irsch!erg#8 2#nze wsta", nie pytajc j# o nic. (dawa" so!ie spraw, e ca"y #mys" orga jest zaprztnity jak% wan my%l i nie naley zadawa z!dnych pyta, a!y go nie rozprasza ; a n# dotar" do wyja%nienia nadzwyczaj istotnej sprawy8 @tworzy" sejf, na ktrym te lea"a sterta dok#mentw, i wyj" plik kartek nawleczonych na szn#rek zakoczony "kow pieczci. ; 1ozmawia"em z 'cha#fflerem na temat s"owa >-lad? ; org pocz#", e winien jest wyja%nienie szefowi. ; &owiedzia", e j# w gr#dni# #!ieg"ego rok# za#way", i kons#lat radziecki w Nowym ork# powtarza gamy. ; =, o to pan# chodzi ; 2#nze przejrza" kilkana%cie kartek i wydo!y" jedn. ; >=naliza przechwyconych depesz wskaz#je, e #ywaj gam z tysic dziewiset trzydziestego czwartego rok#? ;odczyta" i od"oy" kartk. ; 7o prehistoria, drogi kolego. Nie mamy adnej moliwo%ci zdo!ycia materia"# porwnawczego z tego rok#. org pokiwa" g"ow. -ia" pewien pomys", ale waha" si, czy powiedzie o nim. &o chwili namys"# zdecydowa" si na to, gdy !ez pomocy 2#nzego nie mg" zrealizowa tego swojego zamiar#. ; $zy mam szans na delegacj do *erlina8 7o pytanie wywo"a"o zdziwienie 2#nzego. ; 1osjanie stoj nad @dr i !ez wtpienia za kilka tygodni #derz. 'tolica przygotow#je si do o!rony. $o wic spodziewa si pan tam znale58 ; 1adzieckie archiwa, zdo!yte w $harkowie. ; (aciekawia mnie pan6 ; / $harkowie znajdowa" si o%rodek radiowy od!ierajcy sygna"y z placwek dyplomatycznych, midzy innymi ze 'tanw (jednoczonych. 'tamtd przesy"ano depesze ka!lem telefonicznym do -oskwy, ale na miejsc# pozostawa"y orygina"y. / tysic dziewiset czterdziestym pierwszym rok# nasze wojska zdo!y"y archiwa N2/,. @czywi%cie nie wiem, czy wcze%niej 1osjanie nie ewak#owali cz%ci z!iorw poza zasig dzia"a wojennych l#! nie zniszczyli. (ak"adam, e tak si nie sta"o. ,ok#menty zdo!yte w 1osji zosta"y przewiezione i zdeponowane w... ; =no w"a%nie, w archiw#m ."wnego <rzd# *ezpieczestwa 1zeszy. 0 w zwizk# z tym mam dla pana dwie wiadomo%ci. Najpierw do!ra... 2#nze #siad" wygodnie w fotel# i amerykaskim zwyczajem opar" nogi na !i#rk#, a w"a%ciwie na wolnym skrawk# !lat#, ktrego nie zawala"y papiery. ednocze%nie wskaza" na krzes"o, zapraszajc orga, a!y te #siad". ; 7o archiw#m nie znajd#je si w *erlinie, gdy w tysic dziewiset czterdziestym

trzecim rok# zosta"o stamtd ewak#owane w o!awie przed amerykaskimi i angielskimi nalotami. &rzewieziono je do !#nkrw niedaleko std, do zamk# )lirstenstein. @dwrci" si do kolorowej mapy wiszcej na %cianie i przez chwil posz#kiwa" wzrokiem o!szar#, o ktrym mwi". /reszcie wskaza" go linijk. ; 7o pikny zamek na skale, jakie% sto kilometrw std. Nalea" do ksicej rodziny 3och!ergw, ale w tysic dziewiset czterdziestym rok# 3itler kaza" #pastwowi go, gdy dowiedzia" si, e dwaj synowie tej rodziny zdradzili i rozpoczli s"#! # aliantw, nawet chy!a # &olakw. &ocztkowo fFhrer chcia" tam #rzdzi m#ze#m szt#ki pod!itych narodw, ale chy!a 3immler al!o .oe!!els wyperswadowali m# to. $zy podl#dzie mog mie szt#k8 = podziemia znakomicie nadawa"y si na !ezpieczne archiw#m. 'dz, e z"oono tam wikszo% dok#mentw ."wnego <rzd# *ezpieczestwa 1zeszy, a take cz% akt -inisterstwa 'praw (agranicznych. ; (aledwie sto kilometrw std. /ystarczy tylko #zyska zezwolenie na wej%cie tam. ; 7ak, to !y"a do!ra wiadomo%, a teraz z"a. Nikt z nas, ani pan, ani ja, nie dostanie tego zezwolenia6 ; Nawet, jeeli pan interweniowa"!y w *erlinie8 ; = jakie mia"!ym arg#menty8 ; *ardzo powane, takie mianowicie, e analiza depesz przechwyconych w tysic dziewiset trzydziestym czwartym rok# i zdeponowanych w archiw#m 1'3= daje szans na odnalezienie !rak#jcego ogniwa i #r#chomienie >=parat#?. ; $, spr!#j, cho nie sdz, e!y kto% poza najwyszymi #rzdnikami w naszym kraj# mg" wyda zgod. /szystkie sprawy )Frstenstein#, z powodw, ktrych mog si tylko domy%la, o!jte s kla#z#l najwyszej tajemnicy. &owiadomi pana... org wsta", zastanawiajc si, czy 2#nze mwi" to szczerze, czy po prost# chcia" si go poz!y. &ozostawa"o m# tylko czeka. .lG!cke w p"aszcz# narz#conym na ramiona przeszed" przez dziedziniec zamk# i skierowa" si do !ramy, od ktrej !ieg"a droga do jeziora. Niepokoi" si, gdy #waa", e jeeli wrg zechcia"!y przedosta si do zamk#, to wy!ra"!y w"a%nie ten teren. = z takim nie!ezpieczestwem nalea"o si liczy w miar z!liania si wojsk radzieckich. ,latego opracowa" projekt zaminowania wd jeziora, co mia"o nastpi, gdy tylko p#%ci ld. ; &anie @!erst#rm!annfFhrer6 ; po schodach w !ocznej cz%ci dziedzica z!iega" *eer. ; /ana wiadomo%6 .lG!cke zatrzyma" si. ; ,zisiaj w nocy, a w"a%ciwie o %wicie, ponownie namierzono wrog radiostacj6 ; *eer mwi" zdyszany, co !y"o wynikiem pokonania wiel# stopni l#! podniecenia, w jaki

wprawia"a go my%l o !liskim s#kcesie. ; Nadawano z las# pod -arkliss. Nie #da"o si schwyta radiotelegrafisty, ale pope"ni" !"d. -y%la", e %nieg zasypie %lady, a opady szy!ko #sta"y. &sy doprowadzi"y nas do -arklissy. 'traci"y trop na 1osenstrasse6 7o znaczy, e radiotelegrafista tam jest. -oemy go schwyta6 .lG!cke zapi" p"aszcz. ; $zy to d#a #lica8 ; Nie. &rawie same jednorodzinne domy. / jednym m#si #krywa si radiotelegrafista. przetrzsn6 ; *eer, jeste%my w Niemczech6 / Niemczech, a nie w .eneralnej .#!erni6 Nie wolno nam wygania porzdnych Niemcw na !r#k i trzyma ich na mrozie pod l#fami, gdy nasi o"nierze !d wywraca ich domy do gry nogami. 7o !y o!niy"o morale l#dno%ci cywilnej6 /ykl#czone6 ; 'zpieg moe nam wyrzdzi wiksze szkody6 ; *eer nie #stpowa". .lG!cke nie odpowiedzia". <siad" na d#ym kamieni# przy m#rze i wycign" papierosa. *eer #s"#nie pods#n" m# zapalniczk. ; $hc mie spis wszystkich l#dzi mieszkajcych na tej #licy, ale policjanci niech tam nie chodz, e!y nie wywo"a alarm#. (arzdzam sta" o!serwacj. (najd5 miejsca, z ktrych wida wyloty #licy, i #kryj tam poster#nki. / samochodzie, na strych#, na dzwonnicy, gdzie chcesz, ale e!y ich nie !y"o wida. ; <stawi to wszystko w cig# kilk# godzin ; *eer wydawa" si szcz%liwy, e mia" szans schwytania szpiega. ; aka syt#acja na froncie8 ; zapyta" .lG!cke. ; /ojska radzieckie zosta"y zatrzymane... ; =l!o same stan"y6 ; '"#cham... ; *eer !y" zdezorientowany #wag szefa. ; Nic, mw dalej. ; (atrzymane ; powtrzy". ; .enera" 'chrner przygotow#je kontr#derzenie na Aa#!an. 1ozpocznie si za kilka dni. <waam, e to pocztek operacji od!lokowania *resla#. ; A#!i twj optymizm, *eer ; .lG!cke rz#ci" niedopa"ek na kamienie i rozgnit" go cz#!kiem !#ta. ; ,zisiaj wieczorem w okolicach 1osenstrasse maj !y wozy pelengacyjne. eeli za!lok#jemy #lic, to w cig# jednego dnia moemy wszystkie

<derzymy, *eer, ale precyzyjnie, w p#nkt ; wsta" i spojrza" na zegarek. ; (a p" godziny chc mie raport o stanie przygotowa do operacji. @dniesiemy s#kces, !o jeste%my silniejsi ni wrg. 1#szy" w kier#nk# !ramy, a!y przyjrze si jezior#, na ktrym lada dzie saperzy mieli rozciga liny z minami.

ROZDZIA SIEDEMNASTY
2omandor por#cznik $ompaigne skorzysta" z rady &olaka i przeprowadzi" si do mieszkania, ktrego w"a%cicielka przygotowywa"a wspania"e %niadania ze %wie#tkimi !#"eczkami. Hycie od raz# wyda"o m# si zno%ne, jednake czas nadal si d"#y". $odziennie !ywa" w kwaterze wojsk alianckich, gdzie otrzymywa" informacje o niewielkich postpach armii genera"a &attona, toczcej cikie walki na granicy 1zeszy. Nie !y" to czas, w ktrym jego gr#pa mog"a!y zacz dzia"a, tym !ardziej e po zachodniej stronie 1en#, gdzie !y"y j# wojska alianckie, nie mia" czego sz#ka. (astanawia" si, jakie znaczenie mia"o!y nawizanie kontakt# z tajemniczym oachimem, ale oanna nie odzywa"a si. =ndrzej $zerny, ktry wyprowadzi" si z >3otel# 'zwajcarskiego? i zamieszka" w pokoj# o!ok, doradza" cierpliwo%. / istocie niewiele, poza oczekiwaniem na sygna" od oanny, mogli zro!i. $zerny nie traci" jednak optymizm#, !iorc pod #wag, e wraca" do przyt#lnej kwatery p5no w nocy, zazwyczaj w znakomitym h#morze, co oznacza"o, e rwnie nie traci" czas# w &ary#. $ompaigne przesiadywa" w rezydencji amerykaskiego wywiad#, gdzie kadego dnia przeglda" meld#nki przysy"ane przez polowe oddzia"y wywiad# dzia"ajce przy szta!ie dowdcy trzeciej armii i nanosi" na map Niemiec p#nkty, ktre mog"y !y interes#jce dla jego zespo"#. /schodnia cz% 1zeszy wci pozostawa"a !ia" plam, co niepokoi"o go naj!ardziej, gdy roz#mia", e tam dotrze !dzie najtr#dniej. org min" !ram cmentarn i, starajc si nie rozglda, podszed" do gro!owca 2rFgerw. / kieszeni p"aszcza mia" kartk z meld#nkiem dla NataliiC chcia", a!y przekaza"a go do centrali. -iota"y nim sprzeczne #cz#cia. <waa", e nie powinna z!yt czsto nawizywa "czno%ci radiowej, gdy to naraa"o j na dekonspiracj. Niedawno widzia" pod zamkiem samochd pelengacyjny, co oznacza"o, e kontrwywiad wzmg" swoj dzia"alno% w tej okolicy. *y"o to zroz#mia"e ze wzgld# na przygotowania do kontr#derzenia, w ktrego wynik# genera" 'chrner chcia" przechwyci wan lini kolejow i odepchn radzieckie oddzia"y od Aa#!an. /idok tego samochod# nas#n" m# przyp#szczenie, e .estapo m#sia"o dowiedzie si o transmisjach radiowych z tego o!szar# i zacz"o posz#kiwa szpiegowskiego nadajnika. (na" te proced#ry. -ogli tygodniami kry po okolicy, cierpliwie czekajc na pojawienie si w eterze wrogiego sygna"#. (a kadym razem, gdy radiostacja wznawia"a nadawanie, krg posz#kiwa zacie%nia" si, a !y"o te prawdopodo!ne, e specjalny oddzia" wys"a" w teren l#dzi z walizkami pelengacyjnymi, tak ma"ymi, e cz"owiek nas"#ch#jcy sygna"# radiowego mg" kry si w t"#mie. org wiedzia", e Natalia dzia"a"a sama. .dy naciska"a kl#cz radiostacji, nie pilnowa"y

jej poster#nki o!serw#jce okolic, gotowe wszcz alarm, gdy tylko pojawi si samochd z charakterystyczn anten na dach#. Iatwo wic !y"o j zaskoczy w trakcie nadawania. /iedzia" jednak, e m#si jak najszy!ciej przekaza informacje o >=paracie?, gdy lada dzie mg" nadej% rozkaz ewak#acji zespo"# i #rzdze z zamk#, jako po"oonego z!yt !lisko rejon# walk. Nie mg" te wykl#czy, e Natalia, ze wzgld# na syt#acj frontow, zostanie o!jta nakazem ewak#acji i zm#szona do wyjazd# z miasteczka. /wczas #traci"!y jedyny kontakt z central i nie mg"!y go odtworzy. 1ozejrza" si szy!ko. Nie dostrzeg" niczego niepokojcego. @dnosi" wraenie, e .lG!cke na!ra" do niego za#fania i od kilk# dni nie wysy"a" za nim swoich l#dzi, ktrych !y moe potrze!owa" do innych zada. /s#n" kopert w szpar pod wazonem. eszcze raz rozejrza" si i odszed" szy!kim krokiem. Natalia mia"a nadej% za pitna%cie min#t. /yjmie kopert i szy!ko pjdzie do ko%cio"a. 7am #sidzie gdzie% w kcie i #dajc, e modli si, roz"oy ksieczk do na!oestwa, ktrej #yje do zaszyfrowania wiadomo%ci, przekazanej przez orga. &otem !dzie m#sia"a zniszczy jego zapiski. ak to zro!i, a!y nie pozostawi adnego %lad#8 &rawdopodo!nie wyjdzie z ko%cio"a przez !oczne drzwi zakrystii i wejdzie do kot"owni. 7am wrz#ci kartki do pieca, niszczc dowd, %miertelnie nie!ezpieczny dla orga. ,aleko na #licy dostrzeg" sylwetk Natalii. @dwrci" si i poszed" w dr#g stron, troch a"#jc, e si z ni nie spotka. A#!i" t dziewczyn i podziwia" za to, e majc dwadzie%cia trzy lata, zdecydowa"a si podj tak wielkie ryzyko. Nigdy nie mia" okazji, a!y zapyta j, dlaczego to zro!i"a. .lG!cke pochyli" si nad map okolic -arklissy, roz"oon na stole w jego ga!inecie. ; Nadawa" z tego o!szar# ; *eer zatoczy" o"wkiem d#y krg nad cz%ci plan# miasta o!ejm#jc cmentarz i ko%ci". *y"o to dzisiaj o trzynastej. 7ransmisja trwa"a trzy min#ty. &otem przerwa". (mieni" miejsce i znw nadawa", tym razem d"#ej, !o sze% min#t. &o kolejnej przerwie, d"#giej, godzinnej, nadawa" jeszcze osiem min#t. ; akim c#dem #da"o m# si wynie% radiostacj z 1osen;strasse8 ; .lG!cke wyprostowa" si. ; 1ejon jest pilnowany8 ; 7ak jest. &oster#nki #stawili%my... ; Nie interes#je mnie, gdzie ; przerwa" m# .lG!cke ; interes#je mnie, czy mg" wynie% radiostacj tak, e nasze poster#nki tego nie za#way"y. ; Nie, to niemoliwe. &rzez ostatnie dwa dni nie za#waono nikogo z walizk, plecakiem l#! to!o"kiem, w ktrym mona !y"o!y przenie% radiostacj i ak#m#lator. ; Icznie nadawa" przez siedemna%cie min#t, a nasza pelengacja nie moe dok"adnie

okre%li miejsca6 ; 7eren jest !ardzo tr#dny. ; -ia" wiele do przekazania ; .lG!cke zdawa" si nie zwraca #wagi na *eera. ; ,o kogo wysy"a" te wiadomo%ci tak d"#go8 ; 'zyfr jest #nikatowy, stosowany tylko przez tego radiotelegrafist. &rofesor 2#nze twierdzi, e szans odczytania go na podstawie kilk# depesz s zerowe. &rzygotowa"em list os! mieszkajcych na sta"e l#! czasowo na 1osenstrasse ; po"oy" przed .lG!ckem kilka kartek. ; /ykl#czy"em dzieci do lat pitnast# i starych powyej sze%dziesitki. ; 0 tak d#o ; mr#kn" .lG!cke przegldajc kartki. ; (ostaw to na !i#rk#. *eer podszed" do !i#rka, gdy zadzwoni" telefon. ; @d!ierz ; rz#ci" .lG!cke, ktry ponownie pochyli" si nad map. &rzez silne szk"o powikszajce st#diowa" na planie okolice 1osen;strasse, zastanawiajc si, w jaki spos! radiotelegrafista mg" omin poster#nki o!serwacyjne i przemyci w rejon ko%cio"a radiostacj. ; ,zwoni komendant policji z -arklissy ; poinformowa" *eer, zakrywajc mikrofon d"oni. ; -am nadziej, e nie !d m#sia" jecha do niego, !o w jego pokoj# strasznie %mierdzi. .lG!cke skin" g"ow, nie spodziewajc si adnych wanych wiadomo%ci od komendanta. /ielokrotnie j# zg"asza" si on z informacjami, ktre #waa" za wane, a ktre !y"y doniesieniami o kieszonkowcach l#! kradziey par# !ochenkw chle!a. *eer, ktry przez kilka min#t s"#cha" relacji z -arklissy, od"oy" s"#chawk. ; 7ym razem chy!a co% wanego. .lG!cke podnis" g"ow znad mapy, a *eer rz#ci" do s"#chawkiD ;&rosz j zatrzyma, za kilkana%cie min#t !d # pana. ; @dwrci" si do .lG!ckegoD ; ,o komendanta przysz"a ko!ieta, niejaka -aikafer. ; $o to za jedna8 ; 2iedy% nazywa"a si $hra!szcz... ; ak86 ; .lG!cke !y" zdziwiony niezwyk" z!itk d5wikw. ;0 ty potrafisz to nagle skonstatowa", e tak wymwi8 ; 7renowa"em ; #%miechn" si *eer i .lG!cke pocz#" krew ; pomy%la". ; $o to jest ten chrrr...8 ; &ospolity owad. &e"no go w lasach na wiosn. = jak podpisa"a folkslist, to zmieni"a rozpromienionej twarzy swojego pon#rego podw"adnego nie widzia" od tygodni. /idocznie

nazwisko na -aikafer, i chwa"a jej za to ; relacjonowa" *eer. ; &rzysz"a na poster#nek, e!y zameldowa, e dziewczyna, ktra wynajm#je pokj w jej dom#, wychodzi"a gdzie% w nocy. ; $zy% ty oszala", *eer6 ; krzykn" .lG!cke. ; $o mnie o!chodzi, e lokatorka tej... ; $hra!szcz Bel -aikafer ; *eer wci si #%miecha", d#mny z opanowania wymowy tr#dnego s"owa i wiedzy o wydarzeni#, ktrej nie mia" jeszcze jego szef. ; @na mieszka na... 1osenstrasse. .lG!cke !ez s"owa zdj" p"aszcz z wieszaka i czapk. / pokoj# komendanta policji wci %mierdzia"o jak w taniej gark#chni. 'wd przypalonej s"oniny miesza" si z woni pot#, olej# do czyszczenia !roni i wdki. .lG!cke zrz#ci" p"aszcz i #siad" naprzeciw ko!iety w ch#stce, ktra na jego widok zerwa"a si na rwne nogi. ; $o pani widzia"a, pani -aikafer, czy jak tam pani si nazywa8 ; $hra!szcz ; pods#n" *eer. ; a wynajm#j pokj pewnej pannie na 1osenstrasse cztery ;$hra!szcz zacz"a niepewnie, zerkajc to na .lG!ckego, to na *eera. ; Niech pani #sidzie ; wtrci" si *eer. ; este%my przyjaci"mi, ktrzy doceniaj pani zas"#gi dla pilnowania niemieckiego porzdk#. <spokoi"a si troch i #siad"a na !rzek# krzes"a. (s#n"a ch#stk z w"osw zlepionych potem. .lG!cke nie mg" si powstrzyma od odwrcenia g"owy z o!rzydzeniem. ; No, niech pani mwi, niczego nie tajc. ; $a"kowicie praworzdnie wynajm#j pokoje, o czym pan komendant wie ; odwrci"a si w stron drzwi, jak!y oczek#jc potwierdzenia jej s"w przez komendanta, ktry tamtdy wyszed". ; *ior za to nied#o, !o w"a%ciwie mnie chodzi o pomoc rodaczce. -y Niemcy m#simy so!ie w takich tr#dnych czasach pomaga, panie esesmanie... ; ,o!rze, do rzeczy ; ponagli" j *eer. ; $o !y"o dzisiaj w nocy. Niech pani opowie. ; a %pi na parterze, a ten pokj to wynaj"am na strych#, no, powiem, na pitrze. *#dz si, !y"o nad ranem, !o skrzypn"y schody. 1az skrzypn"y, no nic, mwi, drewniane, to same skrzypi. ,r#gi raz, trzeci, wic, mwi, zo!acz, czy tam kto% si nie zakrada. &odesz"am do drzwi i przez szpar w f#trynie spozieram na schody. /idz, panienka Natalia, w p"aszcz#, ch#stce schodzi. &rzerwa"a i popatrzy"a #wanie na .lG!ckego, jak pies, ktry sprawdza, czy do!rze wykon#je polecenie pana. /idzc zainteresowanie, mwi"a dalejD ; -wiD co ona tak wcze%nie wychodzi8 ,o pracy, czy jak8

der Mai a!er "nie#.$ % chrabszcz.

; ,o kogo pani tak mwi"a8 ; No, do nikogo, !o mj m zmar", !dzie dwa lata tem#, jak... ; Nios"a co%D walizeczk, to!o"ek8 ; przerwa" jej .lG!cke. 2o!ieta zmarszczy"a !rwi, #si"#jc przywo"a o!raz wychodzcej Natalii. ; &lecak mia"a. 7ak, nied#y. ; /idzia"a pani, dokd posz"a8 ; =no w"a%nie, dlatego do pana komendanta przysz"am, !o to mnie si wyda"o dziwne. &osz"a, mianowicie... ; .lG!cke #%miechn" si s"yszc s"owo, ktre nie pasowa"o do tej ko!iety. (a#way"a jego #%miech, co poczyta"a za wyraz sympatii i #znania i na!ra"a pewno%ci sie!ie ; ...nie do f#rtki na #lic, a wzd"# komrki i dalej przez ogrdek na dr#g stron. a mwi, panie esesmanie, e ona nawet przez p"ot przelaz"a. (araz potem znik"a mi z ocz#, !o ciemno jeszcze !y"o. ; $zyli nie sz"a 1osenstrasse8 ; chcia" #pewni si .lG!cke. ; No mwi ... .lG!cke spojrza" na *eera, jak!y chcia" powiedzie, e o rozstawieni# poster#nkw o!serwacyjnych porozmawiaj za chwil. ; (awo"aj komendanta6 @dwrci" si do $hra!szczowej. ; (ostanie pani t#taj... ; *oe jedyny6 ; krzykn"a po polsk#, ale natychmiast powrci"a do jzyka niemieckiego, ktrym pos"#giwa"a si !ardzo sprawnieD ; (naczy, jestem aresztowana86 (a co panie oficerze86 (a"ama"a rce i przy!ra"a !"agaln poz. .lG!cke pokrci" g"ow. ; (ostanie pani t#taj przez par godzin, !o ta pani lokatorka moe !y nie!ezpiecznym szpiegiem. -#simy chroni pani ; nie mg" wykrzesa w so!ie nawet odro!iny sympatii dla tej ko!iety. ciemne sm#ki. >&owinna nazywa si pajk, a nie chra!szcz? ; pomy%la". 7acy l#dzie, a wiel# ich spotyka" w swojej policyjnej karierze, zawsze ro!ili na nim odraajce wraenie, cho roz#mia", e s potrze!ni, tak jak pajki "owice m#chy i komary. ; ,ostanie pani nagrod, jak si okae, e ta dziewczyna jest wrogiem 1zeszy ; sk"ama", chcc powstrzyma jej "kanie, tym !ardziej e z nosa sp"ywa"a j# str#ka %l#z#. @dwrci" g"ow, e!y j# nie przyglda si jej twarzy. ; 0 ja jeszcze powiem, e widzia"am j z oficerem ; doda"a nagle. asne, krtko przycite pasemka w"osw wci !y"y zlepione potem, a "zy rozp#szcza"y tani t#sz, ktry sp"ywa" po policzkach, zostawiajc

; .dzie, kiedy8 ; &ar dni tem#, m#sia"o !y w zesz" niedziel, !o w ko%ciele widzia"am. ; &ozna"a!y go pani8 aki mia" stopie8 ; 7ak na pewno to nie wiem... ; &okaesz jej zdjcia wszystkich oficerw z zamk# ; powiedzia" do *eera i odwrci" si do komendanta. ; Niech jej pan piln#je do czas# zakoczenia akcji. ; ez#sie s"odki6 ; ko!ieta znow# zacz"a lamentowa po polsk#. ; (a!ra j6 ; krzykn" .lG!cke. *eer zamkn" starannie za nimi drzwi, a .lG!cke pokrci" kor!k telefon#. @dczeka" chwil, a odezwie si operator, i kaza" po"czy z zamkiem. ; /y%lij pl#ton za!ezpieczenia do mnie do komendy policji w -arklissie ; rozkaza". ; =kcja !ojowa, ale !ez z!dnego osprzt#, znaczy saperek, chle!akw, masek gazowych i tak dalej. Niech wezm granaty dymne. Na !#ty niech nacign skarpety. -aj !y t#taj za p" godziny. ; (aczekajmy do %wit#. *dziemy mie pewno%, e z"apiemy j w dom# ; powiedzia" *eer. org szed" korytarzem, ale zatrzyma" si, gdy mija"o go kilk#nast# esesmanw, !iegncych jeden za dr#gim. .lG!cke czsto #rzdza" wiczenia swoim l#dziom, jednak org odnis" wraenie, e tym razem co% jest inaczej. &o sek#ndzie #zmys"owi" so!ie, e o"nierze !iegli z!yt cicho, jak na z!rojony oddzia". (wykle s"ysza" st#kot metalowych pojemnikw na maski gazowe o!ijajcych si o menaki, saperek zawadzajcych o pochwy !agnetw. Nie s"ysza" te charakterystycznego st#kot# podk#tych !#tw na kamiennych p"ytach korytarza. @dwrci" si za o"nierzami i zo!aczy", e na !#ty mieli nacignite gr#!e we"niane skarpety, ktre t"#mi"y odg"os krokw. 'krci" do ga!inet# .lG!ckego i wszed" do sekretariat#. ; $hc si widzie z @!erst#rm!annfFhrerem ; powiedzia" do sekretarki, ktrej twarz kojarzy"a m# si z g"ow yrafy. -oe ze wzgld# na spos! #pinania w"osw. ; Nie ma ; powiedzia"a, nie podnoszc g"owy znad papierw. ; 7o szkoda, a kiedy !dzie8 ; org stara" si zachowywa nat#ralnie. ; /iem tylko, e pojecha" do -arklissy. ; 7o moe <nterst#rmfFhrer *eer... ; &ojechali razem. org odwrci" si gwa"townie ogarnity paniczn my%l. /yszed" na korytarz i

zatrzyma" si przy oknie. /idzia", jak na podwrz# o"nierze wskakiwali do samochodw. $z#" ogarniajce go przeraenie, cho jednocze%nie odrz#ca" my%l, e esesmani wyr#szaj po Natali. =le niepokj wraca". &o co, tak wyposaeni, mieli!y jecha do -arklissy8 Nie mia" wtpliwo%ci, e przygotowali si do !ezg"o%nego wdarcia si do jakiego% !#dynk# i schwytania tam kogo%. -og"o chodzi o z#pe"nie inn oso!, ale il# szpiegw moe !y w ma"ym niemieckim miasteczk#8 $z#", e Natalia znalaz"a si w %miertelnym nie!ezpieczestwie. $zy mg" j ostrzec8 @ddzia" wyr#szy za kilka min#t. -ia" jeszcze czas, !y ich wyprzedzi. 7ylko jak8 &rzecie nie pjdzie do oficera dy#rnego i nie zada samochod# do -arklissy6 /szelkie logiczne arg#menty #stpowa"y jednak przed nakazem #ratowania Natalii. (!ieg" na parter i podnis" s"#chawk na !i#rk# przed oficerem. 7en spojrza" na niego zdziwiony i stan" na !aczno%. ; -acie po"czenie z prywatnym apartamentem pana .Ftschowa8 ; pyta" o w"a%ciciela zamk#. ; 7ak jest, prosz wykrci czwrk. (g"osi" si kamerdyner, ktrego poprosi", a!y skontaktowa" go z =nn -ari. ; -wi kapitan org, jeeli pamita pani o naszym zak"adzie, to w"a%nie znalaz"em ksik, o ktrej rozmawiali%my. =nna -aria, zaskoczona, przez chwil nie odzywa"a si. ; 1oz#miem. Nie mog pana zaprosi do naszych apartamentw, ale zaraz wyjd. *d na dolnym dziedzic# ; powiedzia"a rwnie oficjalnym tonem, spodziewajc si, e telefon jest na pods"#ch#. ; @ch, nie m#si si pani tak spieszy ; powiedzia", starajc si, !y za!rzmia"o to jak naj!ardziej nat#ralnie. ; =le je%li pani nalega, to zaraz tam !d. @d"oy" s"#chawk. eszcze nie s"ysza" warkot# ciarwek r#szajcych spod zamk#. ; *d t# za dwadzie%cia min#t ; powiedzia" *eer, przyjm#jc telefoniczny meld#nek od dowdcy oddzia"# esesmanw. ; ad do resta#racji, e!y dowiedzie si, czy ta Natalia nie prac#je tam dzisiaj. .lG!cke stan" przed planem miasta i odsz#ka" 1osenstrasse. 'zy!ko si zorientowa", e za!lokowanie #licy nie !dzie przedstawia"o wikszych tr#dno%ci. ,o pokoj# wszed" komendant. ; 0l# pan ma l#dzi8 ; .lG!cke odwrci" si do niego. ; Na s"#!ie czterech. ; (naj kelnerk z resta#racji >&od eleniem?8

; 7ak jest. ; Niech pan po%le dwch na stacj kolejow, e!y si za ni rozejrzeli. = naj!ardziej !ystrego trze!a wys"a na 1osenstrasse cztery. ak !dzie tam Natalia, niech jej powie, e na policji jest wiadomo% dla tej... -aikafer. ; &rzecie ona jest t#taj, zamknita w pokoj# ; zdziwi" si komendant. ; Niech pan ro!i, co ka ; warkn" .lG!cke i powrci" do st#diowania plan#, ktry zdj" ze %ciany i roz"oy" na stole o!ok emaliowanego garnka ze smalcem. =nna -aria czeka"a j# na dziedzic#, gdy org tam wszed". (dziwi" si, e przysz"a przed nim, ale przypomnia" so!ie nocn wycieczk po zamkowych tajnych przej%ciach. 7o zreszt nie mia"o znaczenia. ; $hodzi o ycie ; powiedzia" od raz#. ; -#sz wzi twj samochd do -arklissy. Natychmiast. ; &ojad z to! ; ws#n"a rce w rkawy k#rtki, ktr dotychczas mia"a narz#con na ramiona. ; (!yt nie!ezpieczne. Nie dysk#t#jmy, liczy si kada sek#nda... ; przerwa", s"yszc #r#chamiane silniki ciarwek. ; 'tracisz za d#o czas# na kontrol dok#mentw na drodze. -nie nie sprawdzaj, dojedziemy szy!ciej. Nie protestowa". /!iegli do gara#, gdy ciarwki wyjeda"y z plac# przed zamkiem. =nna -aria nie zadawa"a pyta. Ho"nierz przed !ram da" im zna, e!y zjechali na !ok i przep#%cili ciarwki, ktre powoli podjeda"y drog prowadzc do !ramy. 2tem oka za#way", e zacisn"a #sta i nie ma zamiar# pos"#cha polecenia. ; Nie r! tego. 2ada awant#ra przekre%li wszelkie szans rat#nk# ; po"oy" rk na jej d"oni. &os"#cha"a go, cho patrzy"a ze z"o%ci na mijajce ich ciarwki. ; ad, e!y aresztowa dziewczyn z resta#racji. eeli im si to #da, za!ij j al!o zamcz na tort#rach. Ho"nierz przy !ramie da" zna, e mog r#sza. /cisn"a gaz i ko"a przez kilka sek#nd !#ksowa"y po %liskim !r#k#. 'zy!ko do"czyli do kol#mny trzech ciarwek z esesmanami. =nna -aria przechyli"a si w lewo, #si"#jc wypatrzy moment, w ktrym mog"a!y wyprzedzi samochody. ,roga !y"a z!yt wska i krta, a!y mona !y"o tego dokona. ; (a kilkaset metrw !dzie prosty odcinek, tam ich wyprzedz ; powiedzia"a, wci wpatr#jc si w lew stron szosy.

org nie odzywa" si. /iedzia", e za chwil !dzie m#sia" podj decyzj, czy jecha do resta#racji, gdzie Natalia powinna pracowa o tej porze, czy do jej dom# na 1osenstrasse. Nie mg" przecie wykl#czy, e w"a%nie mia"a wolne popo"#dnie. 7a decyzja mog"a przesdzi o jej yci#. ; Nie wyprzedzaj. (wiksz odstp i jed5 za nimi ; poleci". &omy%la", e .lG!cke sprawdzi", gdzie jest Natalia, i skierowa" o"nierzy we w"a%ciwe miejsce. =nna -aria, nie pytajc, pos"#sznie zmniejszy"a szy!ko%. ; $zy wiesz, gdzie jest 1osenstrasse8 'kin"a g"ow. ; .dy ciarwki wjad do miasta, skier#j si al!o na rynek, al!o na 1osenstrasse. /tedy m#simy ich wyprzedzi i przed nimi dojecha do miejsca, do ktrego !d zmierza. 'k#piona, wci nie pyta"a o nic. ; -#sz ci #przedzi, e !ierzesz #dzia" w cholernie nie!ezpiecznej wyprawie. 'zans, e zginiemy, s !ardzo d#e... 'kin"a g"ow. .lG!cke stan" przy oknie i wpatrywa" si w #lic, oczek#jc powrot# *eera. 1ozwaa", czy Natalia mog"a w jakikolwiek spos! zorientowa si, e zosta"a zdekonspirowana, i podj"a pr! #cieczki. 'zy!ko jednak odrz#ci" t my%l. eeli nawet tak si sta"o, to nie mog"a #j% daleko. ; &ana l#dzie wrcili8 ; zwrci" si do komendanta. 7en pokrci" g"ow. .lG!cke spojrza" na zegarek. =nna -aria zahamowa"a, pozwalajc ciarwkom, ktre wjecha"y na #lice -arklissy, oddali si. ; Nie jad ani do rynk#, ani na 1osenstrasse. ; / takim razie, dokd8 ; org przys#n" si do szy!y, a!y lepiej widzie znikajce %wiat"a ciarwek. ; Nie wiem... ; =nna -aria wpatrywa"a si w s"a!o o%wietlon #lic wjazdow do miasta. ; (astanawiam si... $hy!a na dworzec... org zaczyna" odcz#wa #lg. @dnosi" wraenie, e alarm !y" niepotrze!ny i nic Natalii nie grozi"o, skoro esesmani nie kierowali si do adnego z miejsc, w ktrym mog"a prze!ywa. Nag"a my%l zmrozi"a go. / tym samym momencie =nna -aria powiedzia"aD ; ad w stron poster#nk# policji6 7o oczywiste, e .lG!cke tam na nich czeka. <lga, ktra przed chwil przynios"a m# spokj, nagle #stpi"a miejsca przeraeni#. ; -#simy wy!ra ; =nna -aria nie odrywa"a wzrok# od szy!y. ; 1esta#racja czy 1osenstrasse... org milcza" przez chwil, a nagle, majc parali#jce #cz#cie #ciekajcego czas#

powiedzia"D ; 1esta#racja. Ho"nierze pozostali na "awkach, gdy ciarwki zatrzyma"y si przed poster#nkiem policji. .lG!cke przeszed" o!ok, przygldajc si im. ; 'prawdzi zamocowanie osprzt#. Hadnego d5wik#, !o wy%l na front wschodni ; w tej samej chwili zda" so!ie spraw, e ta gro5!a, akt#alna jeszcze kilka miesicy wcze%niej, straci"a sens. ; 7o niedaleko ; #s"ysza" #wag rz#con p"g"osem, ale w ciemno%ciach nie potrafi" stwierdzi, kto to powiedzia". $zeka" na powrt policjanta, ktry mia" sprawdzi, czy dziewczyna jest w swoim pokoj#. org w!ieg" do resta#racji z nadziej, e zo!aczy Natali. Nie !y"o jej w sali, gdzie ona w"a%ciciela roznosi"a talerze i piwo. <spokoi" si, poddajc si z"#dnem# przecz#ci#, e Natalia zaraz stanie w drzwiach prowadzcych na zaplecze. (dj" czapk. ; &an kapitan ; #s"ysza" g"os resta#ratora przeciskajcego si przez korytarzyk zastawiony skrzynkami z !#telkami. ; &rosimy zachodzi. Na kolacj8 *d mia" co% specjalnego dla pana. ; Natalii nie ma8 ; rozejrza" si ponownie po sali, starajc si nada swojem# g"osowi jak naj!ardziej nat#ralne !rzmienie. ; = co to wszyscy tak dzi% o ni pytaj8 ,a"em jej wolny wieczr, a t#, co kto wchodzi, to zaraz pyta, gdzie Natalia. #tro !dzie. @, tam pod oknem jest stolik dla pana kapitana. org pokiwa" g"ow. ,rzwi do hol# otworzy"y si i wesz"a =nna -aria. # po minie orga zorientowa"a si, e wy!rali z"y kier#nek. ; -oemy co% zro!i8 ; zapyta"a cicho. &okrci" g"ow. ; # tam s. $iarwki z wy"czonymi silnikami zatrzyma"y si przecznic przed 1osenstrasse. Esesmani, jeden po dr#gim, jak d#chy, !ezg"o%nie zeskakiwali na chodnik i w tej samej ciszy, w ktrej nie !y"o s"ycha t#pot# !#tw, !iegli na wyznaczone stanowiska. edynie nasilajce si szczekanie psw dowodzi"o, e dzia"o si co% niezwyk"ego. Natalia zgasi"a lamp i podesz"a do okna. (astanowi"o j nag"e #jadanie psw na ssiednich posesjach. 2to% m#sia" o!#dzi ich cz#jno%, gdy mieszkajc j# kilka tygodni w tym dom#, nie s"ysza"a, e!y zachowywa"y si tak agresywnie. Niczego nie dostrzeg"a. &sia awant#ra mog"a !y wywo"ana przez lisa, ktry zakrada" si gdzie% do k#rnika. <spokoi"a

si. (acign"a zas"onki i wrci"a do sto"#. 'zczekanie nasila"o si. ; $holerne psy. &ostawi na nogi ca"e miasto ; .lG!cke, trzymajcy w rk# pistolet, rozejrza" si. Esesmani stanli j# pod m#rem dom# 1osenstrasse cztery. @kna, ktre $hra!szczowa opisa"a jako nalece do pokoj# Natalii, !y"y ciemne, ale to nic nie znaczy"o. /o!ec nakaz# zaciemnienia mog"a je szczelnie zas"oni. (a ogrodzeniem #jada" wielki k#ndel. .lG!cke podszed" do f#rtki. &ies rz#ci" si na ni z tak si", e stare drewno zaskrzypia"o. 'zczekanie zamieni"o si we w%ciek"e #jadanie. Natalia j# nie mia"a wtpliwo%ci, e to nie lis !y" przyczyn alarm#. Narz#ci"a ch#st i pod!ieg"a do drzwi. Nie chcia"a z!iega do sieni, gdy tam j# mogli !y. -og"a pr!owa #cieczki tylko przez niewielkie drzwi prowadzce do dr#giej cz%ci strych#, gdzie !y"o wyj%cie na dach. .lG!cke prze"oy" l#f pistolet# midzy sztachetami i dw#krotnie nacisn" sp#st. (wierz pad"o ze skowytem. -achn" w stron o"nierzy, ktrzy natychmiast jeden za dr#gim w!iegali na podwrko, odcinajc drog #cieczki. ,waj inni cikimi m"otami roz!ili zamki frontowych drzwi, otwierajc drog przed gr#p #derzeniow, ktra wdar"a si do sieni z #niesionymi pistoletami maszynowymi. ; Nie strzela6 ; krzykn" .lG!cke. ; $hc mie j yw6 $icho zamkn"a za so! drzwi na strych. >'trac kilka chwil na sprawdzenie pokoj#? ; pomy%la"a. / tym czasie powinna wydosta si na dach i po desce, !iegncej t# przy kalenicy, pozostawionej przez kominiarza, przej% na dach ssiedniego dom#. 'ta" tak !lisko, e o!ydwa !#dynki dzieli"a przestrze, ktr mog"a przeskoczy, a potem zs#n si po dach#. &o omack#, dotykajc stropowych !elek, dotar"a do klapy zamykajcej wyj%cie na dach. '"ysza"a j# t#pot wiel# ng na schodach i "omot wywaanych drzwi do jej pokoj#, okrzyk >nie ma jej t#taj6?, potem dr#gi, najwidoczniej kogo% dowodzcego akcj, >przesz#ka strych6?. <derzy"a silnie w deski klapy ; #nios"a si na kilka centymetrw, wp#szczajc do wntrza str#mie zimnego powietrza i zastyg"a !lokowana ka!"kiem k"dki. @statnia droga #cieczki !y"a odcita6 ,rzwi za ni otworzy"y si gwa"townie i w %wietle padajcym z sieni zo!aczy"a o"nierza podnoszcego pistolet maszynowy. $hcia"a, e!y strzeli". 1z#ci"a si z krzykiem na niego. @ds#n" si i !iorc krtki zamach #derzy" j kol!. 'traci"a przytomno%. ; &ojad przez Eckersdorf ; =nna -aria skrci"a na p"noc ;okrn drog. Nie chc,

e!y widzieli, e wracamy z -arklissy. echali jaki% czas w milczeni#. org gorczkowo rozwaa", co powinien zro!i. Natalia mog"a nie wytrzyma tort#r i wyda go. -ia" jeszcze kilka godzin, a!y przygotowa #cieczk, ale to !y oznacza"o, e wiele lat posz#kiwa i pr! dotarcia do jdra >&ers (? zostan zmarnowane. &rzecie nie mia" pewno%ci, czy j aresztowano. = moe zdo"a"a #ciec, moe zastrzelono j l#! pope"ni"a samo!jstwo. ,"#go nie !dzie wiedzia", co si z ni sta"o. / tej syt#acji jego #cieczka !y"a!y rwnoznaczna ze zmarnowaniem wieloletnich wysi"kw, i to z powod# paniki. ; -og ci zapyta, kim jest ta dziewczyna8 ; =nna -aria odezwa"a si dopiero, gdy podjedali pod zamek. &okrci" g"ow. ; Aepiej, e!y% tego nie wiedzia"a. ; *ra"am #dzia" w ratowani# dziewczyny, o ktrej nie mam pojcia, co ro!i i dlaczego trze!a !y"o j ratowa. $zy nie sdzisz, e to %mieszne8 ; !y"a wyra5nie poirytowana. ; <wierz mi, e lepiej !dzie dla cie!ie i dla mnie, je%li nie !dziesz wiedzia"a, kim jest Natalia. ; / dodatk# #waasz mnie za idiotk6 ; zahamowa"a gwa"townie i wysiad"a z samochod#. ; ,zik#j6 ; krzykn" za ni, gdy !ieg"a do zamk#. (dawa" so!ie spraw, e w tej jej reakcji przejawi"o si napicie, w jakim dzia"ali przez ostatni godzin. Nie !y" pewien, czy do!rze ro!i, nie wyjawiajc jej, e Natalia !y"a jego "czniczk, zak"ada" jednak, e gestapowcy mog przepytywa =nn -ari. 'zy!ko zorientowali!y si, gdy!y zacz"a k"ama i krci, a mwic, e nie wie, kim jest Natalia, !y"a!y szczera. .lG!cke pochyli" si nad Natali i palcem dotkn" jej szyi, starajc si wycz# ttno. @!awia" si, e esesman #derzy" j za mocno. <%miechn" si, cz#jc p#lsowanie krwi. @tworzy"a oczy. ; (a!ierzcie j do celi i %cignijcie lekarza ; .lG!cke odwrci" si do komendanta, ktrego dostrzeg" w%rd esesmanw na strych#. ; ,o rana niech odpocznie. *dzie potrze!owa"a d#o si". /yprostowa" si i ods#n", a!y o"nierze mogli zak# Natali w kajdanki i wywlec ze strych#. ; /zmocni poster#nki przed komend policji. $hc mie przed wej%ciem samochd pancerny. 7o na wypadek, gdy!y kto% chcia" j od!i. @trzepa" rce z k#rz# i wyszed" do sieni, gdzie *eer nadzorowa" przesz#kiwanie wszystkich zakamarkw.

; -asz co%8 *eer pokrci" g"ow. ; 'dz, e radiostacj #kry"a poza domem. 'z#kamy ksiki szyfrw, e!y odczyta meld#nki, ktre przechwycili%my. ; @ smej rano rozpocznij przes"#chanie tej dziewczyny. ; -oe j przewie5 do .estapo do Aa#!an. 7am !dziemy mieli lepsze war#nki ; *eer podszed" do .lG!ckego. Na jego #stach wida !y"o nik"y #%miech, jak!y podnieca"a go my%l, e !dzie mg" zadawa !l. ; Nie. Nie chc, e!y wtrcali si do naszych spraw. (atrzymamy j t#taj, w komendzie policji w -arklissie ; .lG!cke za"oy" czapk i odwrci" si, ale po par# krokach zatrzyma" si i spojrza" na *eera, wci #%miechnitego. ; 7ylko nie wa si jej okaleczy6 $ho 3erod nigdy nie zdo!y" sympatii ani nawet szac#nk# swych ydowskich poddanych 9ktrzy #waali go za >p";Hyda? z powod# jego id#mejskiego pochodzenia:, !y" on zdolnym i energicznym w"adc ; $o si tyczy doj%cia 3eroda do w"adzy, przynajmniej w oczach 1zymian. / stos#nk# do 1zym# mia" stat#s reM soci#s, czyli sprzymierzonego krla, cieszcego si a#tonomi i zwolnionego od daniny, lecz podleg"ego 1zymowi w sprawach polityki zagranicznej oraz zo!owizanego do dostarczania posi"kw wojskowych dla armii cesarskiej w czasie wojny. 3erod po%l#!i" wiosn LS r. przed $hr. ksiniczk hasmonejsk -ariamne i ; w!rew swej woli ; za namow swej %wiekry =leksandry mianowa" jej syna =risto!#losa arcykap"anem. Nastpi"o to z pocztkiem LT r. przed $hr. &od koniec tego rok# w erych# =risto!#los zosta" #topiony z pod#szczenia 3eroda. ( Egipt# zawistne spojrzenia na terytori#m 3eroda rz#ca"a 2leopatra, pozysk#jc od =ntoni#sza 9ktry prze!ywa" w Egipcie od RQ r. przed $hr.: rwnin przy!rzen oraz region erycha. 3erod !y" j# gwarantem daniny nalenej 2leopatrze od Na!atejczykw4C krlowa sprytnie sk"ci"a ze so! dw# na jznaczniejszych w"adcw # swej azjatyckiej granicy. 7raf chcia", e syt#acja zmieni"a si na korzy% 3eroda. .dy w LJ r. przed $hr. wy!#ch"a wojna domowa midzy =ntoni#szem a @ktawianem, 3erod !y" gotw przyj% z pomoc =ntoni#szowi, lecz 2leopatra domaga"a si, !y wyr#szy" przeciw Na!atejczykom. <ratowa"o go to od wyj%cia w pole przeciw @ktawianowi ; pos#nicia, ktre mog"o!y nieodwracalnie zaszkodzi jego karierze. 2ampania 3eroda zosta"a #wieczona powodzeniem, lecz poraka =ntoni#sza pod =kcj#m 9LP przed $hr.: zdawa"a si zagraa jego pozycji. ednake stan" przed @ktawianem na 1odos wiosn LQ r. i zosta" zatwierdzony jako krl Hydw. &od koniec tego rok# #dzieli" @ktawianowi pomocy w jego przemarsz# z &tolemais do Egipt#. &as przy!rzeny i erycho

przesz"y z powrotem w jego rce, a jego krlestwo powikszy"o si o 'amari. (anim 3erod zmar", jego terytori#m o!ejmowa"o j# 0d#me, #de, 'amari, rwnin przy!rzen 9do $ezarei:, .alile, &ere 9w 7ransjordanii: oraz .a#lanitis ; 0t#re ; *atane ; 7rachonitis ; =#ranitis 9okrgi na p"noc i wschd od eziora .alilejskiego:. &anowanie 3eroda cechowa"o si wznoszeniem wielkich !#dowli, ktre pozwoli"y m# wyrazi zachwyt dla wszystkiego, co greckie, oraz !y"y manifestacj czci dla =#g#sta. /znis" %witynie dla =#g#sta w miastach hellenistycznychC od!#dowa" 'amari i przemianowa" j na 'e!aste 9greckie 'e!astos Z =#g#st#s:C prze!#dowa" zamek zwany /ie 'tratona i przemianowa" go na $ezare. / erozolimie wznis" dla sie!ie pa"ac po zachodniej stronie miasta oraz twierdz =ntonia na p"noc od okrg# %witynnego. (ad!a" o to, !y powsta" amfiteatr, i wy!#dowa" Na!atejczycy !yli potnym narodem ara!skimC ich terytori#m cign"o si od ziem na p"noc od ,amaszk#, dalej skrajem p#styni a do granicy egipskiej. 0ch stolic !y"a wyk#ta w skale &etra, >rano;czerwone miasto, prawie tak stare jak czas? w ca"ym kraj# gimnazjony, teatry oraz stadiony. / JQ r. przed $hr. rozpocz" swe najam!itniejsze przedsiwzicieD od!#dow +wityni. &raca !y"a jeszcze w tok# w czterdzie%ci sze% lat p5niej 9por. J,JQ:, a rekonstr#kcj zakoczono dopiero w XL r. po $hr., na kilka lat przed ca"kowitym zniszczeniem %wityni 9SQ po $hr.:. / sferze ycia rodzinnego panowanie 3eroda !y"o nader #ciliwe. *y" on podejrzliwy z nat#ry 9w JK r. przed $hr. kaza" straci sw #kochan on, 3asmonejk -ariamne, za rzekome c#dzo"stwo:. *y" zazdrosny o sw w"adz i gwa"townie przeciwdzia"a" wszelkim zak#som na ni. / JW r. przed $hr. skaza" na %mier sw %wiekr =leksandr pod zarz#tem spiskowania przeciw niem#. / S r. przed $hr. #d#szono w 'e!aste =leksandra i =risto!#losa, jego synw z ma"estwa z -ariamne. Na kilka dni przed %mierci kaza" straci swego syna =ntypatra. 3erod zmar" w erych# na prze"omie marca i kwietnia R r. przed $hr. i zosta" pogrze!any w 3erodi#m opodal *etlejem. 'ynowie 3eroda / testamencie 3erod podzieli" krlestwo midzy swych synwD =rchelaosa 9ktrego nazwa" krlem:, =ntypasa oraz )ilipa 9o!# nazwa" tetrarchami:. 7estament podlega" zatwierdzeni# przez =#g#sta, lecz #przednio =rchelaos m#sia" stawi czo"o rozr#chom w erozolimie, t"#mic rodzcy si !#nt kosztem wiel# ofiar. <da" si nastpnie do 1zym# !roni swej sprawy i delegacja Hydw wys#n"a sprzeciw wo!ec jego roszcze 9por. Ik PK,PR:. 'a!in#s, prok#rator wys"any przez =#g#sta dla zaopiekowania si terytori#m 3eroda a do #reg#lowania sprawy s#kcesji, przekroczy" granice swych #prawnie i wywo"a" !#nt, zgnieciony !ezzw"ocznie i z okr#ciestwem przez /ar#sa, legata 'yrii. @statecznie =#g#st

zatwierdzi" testament 3eroda, lecz =rchelaos otrzyma" tyt#" etnarchy, nie za% krla, a wszyscy trzej synowie !yli wasalami 1zym# i podlegali legatowi 'yrii. P. =rchelaos 9R przed $hr. ; X po $hr.:, etnarcha #dei, 0d#mei i 'amarii. / X r. po $hr. =rchelaosa wezwano do 1zym#, !y wyt"#maczy" si ze z"ego sprawowania rzdw. / konsekwencji z"oono go z #rzd# i zes"ano do Uienny w .alii, a jego dawne terytori#m przesz"o pod w"adz rzymskiego prok#ratora. J. )ilip 9R przed $hr. ; LR po $hr.:, tetrarcha .a#lanitis, 0t#rei, *atanei, 7rachonitis i =#ranitis. ego panowanie mia"o charakter pokojowy. @d!#dowa" &aneas, przemianow#jc je na $ezare )ilipow, oraz prze!#dowa" miasto *etsaida; #lia. &o%l#!i" sw !ratanic 'alome, crk 3erodiady, i nie pozostawi" po so!ie potomkwC z chwil %mierci ca"e jego terytori#m zosta"o przy"czone do prowincji syryjskiej 9w LS r. po $hr. 2alig#la nada" je =gryppie 0:. L. =ntypas 9R przed $hr. ; LK po $hr.:, tetrarcha .alilei i &erei. @d!#dowa" on 'epforis w .alilei, a na po"#dniowo;wschodnim !rzeg# jeziora .enezaret wznis" nowe miasto, 7y!eriad. &o%l#!i" crk =retasa 0U, krla Na!atejczykw, lecz rozwid" si z ni, !y oeni si z 3erodiad 9!y" on jego !rata 3eroda )ilipa: ; zwizek ten potpia" an $hrzciciel 9-t PR,L n. para".:. / LX r. =ntypas ponis" powan klsk w starci# z =retasem, ktry chcia" koniecznie pom%ci wyrzdzon jego crce zniewag. =ntypas 9przynaglany przez 3erodiad, zazdrosn o wzgldy, ktre 2alig#la okazywa" jej !rat# =gryppie: #da" si w LK r. do 1zym#, !y prosi o tyt#" krlewski, i znalaz" si na wygnani# w .alii 9jego terytori#m nadano =gryppie:. =gryppa 0, krl 9RP;RR po $hr.: .dy 2alig#la zosta" w LS r. cesarzem, nada" =gryppie, wn#kowi 3eroda /ielkiego, dawne terytori#m )ilipa pl#s =!ilene 9midzy ,amaszkiem a =ntyli!anem:. / LK r. =gryppa otrzyma" w dodatk# poprzednie terytori#m =ntypasa. =gryppa !y" w 1zymie w RP r. w czasie zamordowania 2alig#li i pomg" w wyznaczeni# cesarzem swego przyjaciela 2la#di#sza. Nowy cesarz nada" m# tyt#" krla i powikszy" jego krlestwo o terytori#m rzdzone #przednio przez rzymskiego prok#ratora. 0nnymi s"owy, =gryppa 0 !y" teraz 9RP po $hr.: panem ca"ego krlestwa 3eroda /ielkiego. ego !rata, 3eroda, mianowano krlem $halkis, ma"ego pastewka midzy Ai!anem a =ntyli!anem 9RP;RW po $hr.:. 1zdy =gryppy 0 mia"y pokojowy i pomy%lny prze!ieg. $ho sam !y" sceptykiem, respektowa" z wielk d!a"o%ci religijne skr#p#"y Hydw i popiera" faryze#szy. =!y >przypodo!a si Hydom?, #zna" za s"#szne podjcie akcji przeciw chrze%cijanom i skaza" na %mier ak#!a, !rata ana 9,z PJ,P;L:. (amierza" o!warowa erozolim, lecz jego >trzeci

m#r? nie zosta" #koczony przed jego nag" %mierci w $ezarei w RR r po $hr. 9,z PJ:. =gryppa 00 'yn =gryppy 0 9take o imieni# =gryppa: nie odziedziczy" krlestwa swego ojca, lecz w TQ r. po $hr. otrzyma" $halkis, terytori#m nieyjcego stryja 3erodaC zosta" te zarazem mianowany nadzorc +wityni z prawem wyznaczania arcykap"ana. / TL r. wymieni" $halkis na dawne terytori#m )ilipa pl#s =!ilene. .dy w XQ r. ; w towarzystwie swej siostry *erenike ; odwiedzi" $ezare, zosta" zaproszony przez prok#ratora )est#sa na przes"#chanie &aw"a 9,z JT,PL ; JX,LJ:. *y" wiernym poddanym 1zym# i cho pr!owa" zapo!iec !#ntowi, #dzieli" poparcia 1zymianom w powstani# ydowskim 9XX;SQ po $hr.:, gdy tylko ono wy!#ch"o. (mar" na prze"omie KJ i KL r. jako ostatni z dynastii herodiaskiej.

ROZDZIA OSIEMNASTY
3oward $ompaigne o!#dzi" si z dziwnym wraeniem, e kto% chodzi po jego pokoj#. &rzewrci" si na !ok i lea" chwil !ez r#ch#. &owoli, nie otwierajc ocz#, ws#n" d"o pod pod#szk, gdzie zawsze k"ad" pistolet, gdy nagle %wiat"o z gwa"townie ods"onitego okna zala"o pokj. &oderwa" si i zo!aczy" $zernego zawiz#jcego szn#rek zas"ony. 7en spojrza" na 3owarda zdziwiony. ; ,zieci %pi ze smoczkami, &olacy z dziewczynami, a =merykanie z pistoletami. 7o wam sprawia przyjemno%8 1oz#miem, e najwiksz wtedy, gdy si nie postrzelicie we %nie. 3oward op#%ci" nogi na pod"og i #siad", ziewajc, na !rzeg# "ka. ; -g"!y% zap#ka, jak cywilizowany cz"owiek, a nie jak &olak w"azi nieproszony do mojego pokoj#. ; $hcia"em ci zro!i niespodziank. &rzynosz wan wiadomo%. ; -w krtko i znikaj. ; oanna si odezwa"a6 $ompaigne potrzsn" g"ow, jak!y chcia" odrz#ci resztki sn#. ; 7eraz moesz mwi wolno i dok"adnie. = tak w ogle to zaczekaj. &rzed porannym si#si# niedo!rze mi si rozmawia. /s#n" stopy w pantofle i pocz"apa" do "azienki. ; 2iedy dzwoni"a8 ; krzykn" przez drzwi. ; &i min#t tem#. ,latego nie !awi"em si w konwenanse i postanowi"em przerwa ci rozkosz spania z pistoletem. (anim si postrzelisz. 'z#m wody do!iegajcy z "azienki zag"#szy" dalsze pytania i $zerny sk#pi" si na parzeni# kawy. &oda" filiank $ompaigne4owi, gdy ten pojawi" si w drzwiach, dopinajc g#ziki k#rtki. ; $hce si z nami spotka ; ods#n" mankiet i spojrza" na zegarek ; za p" godziny, na zaplecz# kawiarni przy r#e des $loys. 7o daleko std, w 'iedemnastej dzielnicy, wic we5miemy takswk. @czywi%cie, p"aci twj rzd. $ompaigne wypi" kilka "ykw kawy i postawi" filiank na szafce przy drzwiach. Nie wierzy", e oanna si odezwie. -oliwo% niespodziewanego kontakt# wydawa"a m# si fascyn#jca. $z#", e ta ko!ieta moe odegra wan rol w jego misji. 2awiarnia, ktr wyznaczy"a na spotkanie, !y"a jeszcze zamknita, ale na widok dwch oficerw kelner stojcy przy drzwiach otworzy" j i spojrza" na nich pytajco. ; ,o pani oanny ; powiedzia" $zerny, co kelner skwitowa" skinieniem g"owy i

wskaza" drzwi za !arem. Niewielkie pomieszczenie !y"o zastawione kartonowymi p#d"ami. oanna siedzia"a na krze%le dos#nitym do niewielkiego sto"#. ; ,o!rze, e jeste%cie panowie tak szy!ko ; zd#si"a papierosa w popielniczce, ale natychmiast sign"a po nastpnego. ; -am dla was wan wiadomo%, ktr m#sz przekaza teraz, gdy, jak sdz, wyr#szycie nied"#go do Niemiec. ,ostrzegli, e na stole lea"a z"oona niemiecka mapa. ; oachim jest w najtajniejszym o%rodk# na wschodzie Niemiec. 'ign"a po map. $zerny dostrzeg", jak !ardzo dr jej d"onie, co stara"a si #kry, przes#wajc je po !lacie sto"# i nie #noszc za wysoko. ; 7o t#taj ; wskaza"a palcami, w ktrych trzyma"a papierosa, p#nkt na mapie. &ochylili si nad map. ; (amek 7zschocha ; jej palec przes#n" si na ledwie widoczny p#nkt nad jeziorem. ; &ro!lem polega na tym, e 1osjanie s kilkadziesit kilometrw od tego miejsca ; powiedzia" $ompaigne. ;0 zapewne szyk#j si do ofensywy. ; 7ak ; oanna skin"a g"ow ; ale Niemcy ich tak szy!ko nie wp#szcz do tego rejon#. $ompaigne przypomnia" so!ie konferencj w Aondynie, w czasie ktrej 1eginald U. ones przekonywa" szefa amerykaskiego wywiad#, e Niemcy prod#k#j w podziemnych fa!rykach na ,olnym +lsk# now !ro, i mwi", e moe to !y nawet !om!a atomowa. ; / zamk# zainstalowano #rzdzenie, ktre potrafi "ama rosyjskie szyfry. $ompaigne nie wydawa" si zaskoczony, cho ta informacja zro!i"a na nim wraenie. ; '"ysza"em o tym. Nasz wywiad nazywa je ry!a;miecz, ale nic !liszego na ten temat nie wiemy. &owiem nawet, e wtpili%my, czy to prawda. ; 0nformacje, jakie ma wywiad amerykaski, pochodz ode mnie ; powiedzia"a oanna. ; ,otychczas sami niewiele wicej wiedzieli%my, gdy oachim nie mia" dostp# do najwikszych tajemnic. /czoraj drog radiow otrzymali%my o!szerniejsz informacj. 7o jest kompletny raport. /yj"a z tore!ki kilka kartek, ktre po"oy"a przed $ompaigne4em, a on zacz" przeglda je z takim zapa"em, jak!y m# w rce wpad" skar!. ; 2iedy spodziewa si pani kolejnej sesji radiowej8 ; zapyta" $zerny. ; Nie mamy #stalonych terminw, to !y"o!y z!yt nie!ezpieczne dla radiotelegrafisty oachima. -#simy czeka. ; /o!ec postpw sowieckich wojsk realne staje si zagroenie, e oni przechwyc maszyn ; $ompaigne schowa" starannie kartki do wewntrznej kieszeni m#nd#r#. &ochyli"

si nad map, a!y porwna po"oenie zamk# z informacjami, jakie otrzymywa" w dowdztwie na temat syt#acji na tym odcink# front#. ; /alki tocz si o Aa#!an, miasto po"oone ledwie dwadzie%cia kilometrw od zamk#. ; (daniem oachima, Niemcy nie dop#szcz, a!y maszyna wpad"a w rce 'owietw i w odpowiednim czasie ewak##j j na zachd. 7o jest do!ra informacja dla panw, gdy daje wam moliwo% przechwycenia tego #rzdzenia, gdy znajdzie si w zasig# waszych wojsk. ; $zy mamy moliwo% skontaktowania si z oachimem8 ; &rzekaza" informacje na temat tajnego wej%cia do zamk#. -oe #da si to wykorzysta w odpowiednim czasie. 7o wszystko, co mia"am panom do przekazania. ; ,zik#j pani ; $ompaigne stan" na !aczno% przed dro!n ko!iet o drcych rkach. ; $hcia"!ym zada jeszcze jedno pytanie... ; zawiesi" g"os, jak!y czekajc na pozwolenie. ; '"#cham pana. ; /ie pani wicej od alianckiego wywiad#. -a pani agenta w najtajniejszej niemieckiej placwce, #krytej gdzie% w zamk# na wschodzie, o!ok najtajniejszego kompleks#, jaki powsta" w historii cywilizacji. $zy moe nam pani zdradzi, jak organizacj pani kier#je8 $zy jest to organizacja franc#ska, niemiecka czy moe polska8 ; eszcze za wcze%nie, komandorze $ompaigne, na odpowied5 ; oanna wsta"a i narz#ci"a szal na ramiona. ; 2ad now informacj przeka panom !ezzw"ocznie. /ci m#simy czeka. ; = jeeli !d m#sia" wyjecha z &arya za naszymi wojskami na front8 ; zaniepokoi" si $ompaigne. ; *d o tym wiedzia"a ; oanna #%miechn"a si. $zerny pomy%la", e po raz pierwszy widzi #%miech na twarzy tej niezwyk"ej ko!iety. @tworzy"a drzwi prowadzce na podwrze, i wtedy dostrzeg", e czeka" na ni mczyzna, ktrego wcze%niej widzia" na !#lwarze. ; 7a ko!ieta mnie przeraa ; $zerny spojrza" na $ompaigne4a. ; /yjd5my std ; odpowiedzia" tamten. .dy znale5li si na #licy, rozejrza" si, czy nikt nie stoi wystarczajco !lisko, a!y mg" pods"#cha ich rozmow. ; edna z !rytyjskich organizacji rzdowych ; mwi" cicho, wci patrzc na !oki ; #tworzy"a niewielk gr#p za!jcw. *y moe s j# w &ary#, a moe nawet na granicy z Niemcami. ak w%ciek"e psy rz#c si na niemieckich z!rodniarzy i rozszarpi ich. *ez sd#, !ez %wiadkw, !ez o!rocw. /ystarcz dowody z!rodni, jakie dotychczas ze!rano, a!y ci specjalni wys"annicy zaczli wykonywa wyroki %mierci. (astanawiam si, czy nie t

organizacj ona kier#je. -am dla niej wiele wsp"cz#cia po tym, co przesz"a, ale mnie te ona przeraa. ; (apyta"e% j, czy jest to franc#ska, niemiecka czy polska organizacja. -y%l, e jest to organizacja midzynarodowa i nie zakoczy dzia"ania wraz z kocem wojny. $ompaigne szed" w milczeni#, rozwaajc s"owa &olaka. ; ed5my do mojego !i#ra. $hc przeanalizowa meld#nek, ktry da"a mi oanna. 7eraz za takswk p"aci polski rzd. ; &o co !ra takswk8 7o !lisko ; wzr#szy" ramionami $zerny.

ROZDZIA DZIEWITNASTY
.enera" (awieniagin zszed" z pitra na parter pa"ac#, ktry kilka dni wcze%niej zajli radzieccy o"nierze. /iedzia" tylko tyle, e znajd#je si gdzie% za 7arnowskimi .rami. &oprzedniego wieczor# przylecia" dakot na polowe lotnisko pod 2atowicami, skd samochodem za!rano go do tej kwatery. ,o tego czas# niewiele spa", a lot ze wzgld# na silny wiatr !y" nadzwyczaj mczcy. .dy tylko #siad" na niewygodnym siedzeni# jeepa, zasn" tak mocno, e nie potrafi" powiedzie, jak znalaz" si w wielkim i pon#rym pa"ac#. @dnis" wraenie, e projektowa" go jaki% szalony architekt, gdy w !#dynk# nie !y"o adnej symetrii i g#!ili si w nim nawet oficerowie, ktrzy przy!yli tam wcze%niej. $ziykow otworzy" przed nim wysokie drzwi do sali wy"oonej po s#fit !oazeri. (awieniagin ze zdziwieniem za#way", e pod"oga !y"a cementowa i tylko w niektrych miejscach mona !y"o dostrzec resztki klepki, ktra kiedy% #"oona !y"a w wymy%lny wzr. ; aki% oddzia" frontowy tdy przeszed" ; $ziykow, widzc zdziwienie genera"a, pospieszy" z wyja%nieniem. ; *y"y mrozy, wic najpierw spalili ksiki i me!le, a potem zerwali klepk. No c, nie czas a"owa r... ; chcia" zakoczy refleksyjnie, ale (awieniagin przerwa" m#. ; $zy ty taki g"#pi, naprawd8 ; h#kn". ; 7a swo"ocz szt#k niszczy, a ty mi o rach6 @dnale5 tych, co t# kwaterowali, i rozstrzela6 @ficerowie i kilk# cywilw na sali wstali z h#rgotem ods#wanych krzese". *yli to l#dzie z zespo"# specjalistw, ktrych kaza" %cign do tego pa"ac#, a!y wyznaczy im zadania i podzieli na gr#py posz#kiwawcze, ktrych dzia"alno% mia" !ezpo%rednio koordynowa $ziykow. 1ozpoznawa" niektre twarze. &rzy oknie siedzia" zajty lekt#r dok#mentw profesor #lij $hariton, szef zespo"# !adajcego niemiecki program n#klearny, dalej o!ok sie!ie siedzieli /alentyn ."#szko i 'iergiej 2orolow, wy!itni specjali%ci od rakiet, zwolnieni niedawno z wizienia. (awieniagin dostrzeg" te /iktora -iszina ; to on pierwszy !ada" fragmenty rakiet U;J dostarczonych do -oskwy w tysic dziewiset czterdziestym czwartym rok#. ( pozosta"ymi postanowi" zapozna si p5niej, podczas kolacji, ktr w tym cel# kaza" #rzdzi w d#ej sali, gdzie, jak za#way", klepka !y"a zerwana, ale na %cianach pozosta"y impon#jce poroa, a nawet g"owa nosoroca, ktr w"a%ciciel przywiz" z wyprawy do =fryki. ; 7owarzysze6 ; zacz" oficjalnie, gdy zaj" miejsce na niewysokim podi#m, jakie $ziykow #stawi" m# przed wielk map Niemiec rozwieszon na %cianie. @dczeka", a o"nierz stojcy przed drzwiami zamknie je, i mwi" dalejD

; ,ecyzje w sprawie operacji !erliskiej zosta"y podjte i w tym gronie mog powiedzie, e nastpi wcze%niej, ni mogli!y%my si spodziewa. 7akie s rozkazy towarzysza 'talina. a powiem takD z kadej decyzji towarzysza 'talina si ciesz, a z tej w szczeglno%ci, !o nie tylko wkrtce do!ijemy faszystowskiego zwierza w jego legowisk#... ; przerwa" i powid" wzrokiem po saliC z adnej twarzy nie mg" odczyta, jakie wraenie zro!i"y jego s"owa ; ... ale gdy!y imperiali%ci doszli do *erlina, za!rali!y nam to, co naszem# narodowi si naley, jako zado%#czynienie za z!rodnie i zniszczenia, dokonane przez faszystw. (now# rozejrza" si. (aczyna" roz#mie, e przyj" z"y spos! na prowadzenie rozmowy z tymi l#d5mi. &rzed nim siedzieli najwy!itniejsi specjali%ci, najwiksze mzgi e#ropejskiej na#ki, a on mwi" jak agitator do ro!otnikw w fa!ryce am#nicji. $hrzkn". ; -#simy, towarzysze, pamita, e rozpocz" si wielki wy%cig do tajemnic. -#simy powiedzie so!ie szczerze, po partyjnem#D my ten wy%cig przegrywamy6 /ywiad inform#je o #cieczce niemieckich specjalistw na (achd. Na przyk"ad w l#tym ewak#owano tajny o%rodek rakietowy &eenem#nde nad *a"tykiem. .dy wkrocz tam nasze wojska, zastan p#ste hale. Na#kowcy z dok#mentacj !d # =merykanw. Nie moemy do tego ponownie dop#%ci i m#simy dzia"a jak najszy!ciej. (ostaniecie, towarzysze, w"czeni do specjalnych oddzia"w >'miersz#?, idcych za wojskami frontowymi. Na miejsc# !dziemy ocenia, co znale5li%my i dalej prowadzi posz#kiwania. ,a" zna $ziykowowi, ktry skierowa" na map %wiat"o z !i#rkowej lampy. ; Naj!ardziej interes#je nas ten rejon ; wskaza" na ,olny +lsk. ; /ywiad inform#je, e znajd#j si tam fa!ryki prod#k#jce !ro chemiczn i rakietow. ,zia"aj tam rwnie o%rodki kryptologiczne, a poznanie niemieckich szyfrw i osigni w tej dziedzinie to wana sprawa. -oe to !y kl#cz do wiel# tajemnic, ktrych rozwik"anie wp"ynie na rozwj naszej na#ki i si"y z!rojnej po wojnie, nie liczymy !owiem na trwa"y pokj z imperialistami. 7owarzysze, j#tro otrzymacie konkretne zadania. &owiem wam rwnie, kto !dzie w mojej gr#pie, ktra j#tro wyr#szy do jednej z miejscowo%ci w rejonie *resla#. 0nni otrzymaj zadanie w rejonie *erlina. = teraz czas na kolacj. (apraszam. (szed" z podi#m. ; @!awiam si, e szy!kie dotarcie na tereny na po"#dniowy zachd od *resla# nie !dzie "atwe. @statnie meld#nki %wiadcz o tym, e Niemcy #tworzyli !ardzo siln lini o!ronn od $ieszyna do .oerlitz. .rzysty teren im sprzyja ; powiedzia" ktry% z oficerw. ; Nie szkodzi. *dziemy czekali w gotowo%ci ; odpar" (awieniagin. ; eszcze jedna informacja, towarzysz# generale ; $ziykow zatrzyma" (awieniagina,

cho ten chcia" jak najszy!ciej #da si do sali, gdzie mg"!y zasi% za sto"em. ; 2oniecznie teraz8 ; (awieniagin !y" wyra5nie niezadowolony. ; /ana sprawa, towarzysz# generale6 ; 7o mw, szy!ko6 $ziykow zwleka" jeszcze przez chwil, o!serw#jc na#kowcw wychodzcych z sali. Nie chcia", a!y #s"yszeli to, co mia" do powiedzenia. ; =merykanie s w !"dzie, #waajc, e 3itler lada dzie wyjedzie z *erlina do *erchtesgaden i stamtd !dzie dowodzi" o!ron =lpejskiej 1ed#ty ; powiedzia", gdy zostali tam sami. ; ego plany s inne. ; = skd te informacje8 @d >=leksandra?8 (awieniagin wiedzia", e w !ezpo%rednim otoczeni# 3itlera dzia"a" agent o pse#donimie >=leksander?. *y" tak zakam#flowany, e dopiero wiele lat po wojnie pozna" jego prawdziwe nazwiskoD &okszyszkin. $ziykow skin" g"ow. ; &rawd jest, e l#dzie z naj!liszego otoczenia 3itlera namawiaj go, a!y wyjecha" z *erlina. ednake nie do *awarii, gdy =lpejska 1ed#ta nie istnieje. 7o tylko taki manewr, e!y zmyli =merykanw i tam skierowa ich wojska. ; ,la nas to te korzystne rozwizanie ; stwierdzi" (awieniagin. ; Aepiej niech id do *awarii ni na *erlin. ; 7ak jest, ale 3itler naprawd ma wyjecha z *erlina, zanim nasze wojska tam dojd. ; = dokd8 ; ,o 1iese. ; .dzie8 ; 7o kryptonim kwatery 3itlera powstajcej pod zamkiem )#rstenstein ; $ziykow podszed" do mapy i odsz#ka" miejscowo%, o ktrej mwi". ; Na p"noc od /alden!#rga. -amy meld#nki o gwa"townym nasileni# ro!t !#dowlanych w tym rejonie. &rawdopodo!nie zatr#dniaj tam dwadzie%cia tysicy l#dzi, g"wnie wi5niw. *#d#j kwater 3itlera i zak"ady z!rojeniowe w !ezpo%rednim ssiedztwie. ; 7ak, to ciekawe miejsce ; (awieniagin stan" o!ok $ziykowa i zacz" przypatrywa si mapie. ; 0 my tam pojedziemy. aki zwizek tam #derza8 ; &ita armia gwardii. ,w#dziestego smego l#tego dosz"a do r#!iey 'trzelin; 'trzegom, ale dowdztwo spodziewa si silnych kontr#derze. &ropon#j wic, a!y%my

Obecnie &a'brzych.

do"czyli do trzeciej armii pancernej gwardii. 0d na Aa#!an, ale i tam Niemcy zaciekle si !roni i kontratak#j. ; 1y!a"ko ; z #znaniem powiedzia" (awieniagin. .enera" &awe" 1y!a"ko zdo!y" so!ie s"aw twardego o"nierza i %wietnego dowdcy. ; &o"cz si z dowdc oddzia"# >'miersz? armii 1y!a"ki. eeli nasze czo"gi nie przejd, to moe trze!a tam wrz#ci par# spadochroniarzy8 ,o!rze !y"o!y pos"a taki oddzia" do >(;P?, a!y przechwyci to tajne #rzdzenie z zamk# 7zschocha. No, ale na dzisiaj starczy6 (awieniagin odwrci" si i poszed" szy!ko do drzwi, o!awiajc si, e $ziykow moe jeszcze d"#go rozwaa, gdzie maj pojecha, a kolacja styg"a.

ROZDZIA DWUDZIESTY
.lG!cke zszed" po wilgotnych schodach prowadzcych do piwnicy zamienionej na areszt. Na jego polecenie komendant oprni" cele, w ktrych siedzia" miejscowy z"odziejaszek, dezerter, ktry #ciek" ze swojej jednostki walczcej gdzie% na p"nocy, oraz pijak, ktry nie mg" so!ie przypomnie, z jakiej to wsi przyjecha" do -arklissy. Esesman otworzy" drzwi z!ite z gr#!ych, ledwie ohe!lowanych desek, prowadzcych do krtkiego korytarza, gdzie c#chn"o myszami i zgni"ymi ziemniakami i wskaza" na cel po prawej stronie. *y"o cicho. .lG!ckem# wyda"o si to dziwne, gdy zna" okr#ciestwo swojego zastpcy. &omy%la" jednak, e *eer przerwa" pewnie przes"#chanie, a!y dziewczyna mog"a chwil odpocz. 'krci" w prawo i otworzy" drzwi do d#ego pomieszczenia, najwikszego w tym areszcie, zamienionego na polecenie *eera na >pokj przes"#cha?. / jasnym %wietle arwek zawieszonych w kilk# miejscach niskiego s#fit# zo!aczy" dziewczyn przywizan paskami do drewnianego krzes"a. /ida !y"o %wiee drewno, co wskazywa"o, e krzes"o zosta"o zro!ione w nocy przez stolarza wycignitego z dom#. / wiel# miejscach !iel drewna !y"a poplamiona krwi %ciekajc po rkach dziewczyny. ,opiero wtedy odkry", dlaczego nie s"ysza" jkw katowanej. (a"oono jej wojskow mask, ktrej filtr o!wizano szmat, #tr#dniajc oddychanie. ; 'trasznie piszcza"a ; wyja%ni" *eer, widzc, e jego wynalazek zainteresowa" .lG!ckego. ; A#dzie na #licy mogli #s"ysze... ; +cign jej to6 ; krzykn" .lG!cke. eden z esesmanw zdziwiony spojrza" na niego, ale szy!ko poj", o co chodzi. (erwa" mask z g"owy dziewczyny. ; 1ozk#jcie j i wyno%cie si6 *eer i dwch esesmanw niechtnie wykonali rozkaz i wyszli z celi. .lG!cke nala" wody do metalowego k#!ka i poda" Natalii. &i"a "apczywie, jak!y woda mia"a #koi !l. &rzetar" jej twarz ch#stk, przys#n" so!ie sto"ek i #siad" o!ok. &atrzy" dziewczynie prosto w oczy. ; 7o dranie ; powiedzia" tak szczerze, e Natalia spojrza"a na niego zaskoczona. @dnis" wraenie, e wierzy, i to, co si sta"o, !y"o w!rew jego woli. ; Nie pozwoli"em im pani katowa ; mwi" z o!#rzeniem ; ale to prostaki. Nie potrafi rozmawia, tylko !ij. *ardzo pani mczyli8

'kin"a g"ow. ; <karz ich za to6 Nie powinni tak postpowa z o!ywatelk niemieck. (araz wezw lekarza, a!y opatrzy" pani rany. asne %wiat"o arwek wydo!y"o lekki grymas na jej sp#chnitych wargach. <%miechn"a si. -oe mia"a nadziej, e s"yszy prawd i e straszne godziny w piwnicy !y"y przejawem samowoli par# sadystw. (apali" papierosa i poda" jej, ale odmwi"a r#chem g"owy. ; No do!rze, niech mi tylko pani powie, z kim w zamk# pani si kontaktowa"a8 7ylko wtedy !d mg" pani pomc i ochroni pani. Nie odpowiada"a, patrzc m# prosto w oczy. ; a nie jestem oprawc. ( zawod# jestem policjantem. (darzy"o si, e jak si zdenerwowa"em, to zdzieli"em jakiego% rzezimieszka, ale nigdy nie tort#rowa"em l#dzi6 -#sz jednak pani przes"#cha. 7o mj o!owizek. &odszed" do drzwi, #chyli" je i krzykn"D ; $o z lekarzem8 +cign go t#taj6 @dczeka" chwil i ponownie #siad" przy Natalii. ; est pani szpiegiem, wyjtym spod prawa, zas"#g#jcym na %mier. 0le pani ma lat8 @p#%ci"a g"ow w milczeni#. (aczyna"a roz#mie, e dotychczasowe zachowanie .lG!ckego !y"o gr. ; $zy chce pani #mrze8 7ak, do!rze mwiD >chce?. @d pani zaley, co dalej si stanie. $zy przyjdzie lekarz, ktry za"oy opatr#nki, czy ci sady%ci t# wrc i znow# !d pani mczy... No8 &rosz mi powiedzie, kto z zamk# przekazywa" pani informacje i jakie. 7ylko tyle... -ilcza"a. &rzys#n" si i zacz" oglda jej twarz. ; *ili pani g#mow r#r... ,otkn" na!rzmia"ych powiek. (moczy" rg ch#stki w k#!k#, ktry trzyma"a w popalonych d"oniach i dotkn" lekko jej twarzy. ; &rzypalali papierosami powieki... Niech pani tylko odpowie na pytania, ktre m#sz zadaD kto z zamk# przekazywa" pani informacje8 @p#%ci"a g"ow. .lG!cke wsta" i podszed" do sto"# pod %cian. ; /iem, e w ko%ciele spotka"a si pani z oficerem. 2to to !y"8 $zeka" chwil na odpowied5. ; este% g"#pia6 ; krzykn" tak g"o%no, e a si sk#li"a. ;$hc ci pomc, ale !ez twojej wsp"pracy nie mog nic zro!i6 -#sz #zyska od cie!ie par odpowiedzi. 7ylko par...

&rzerwa" i znow# chwil czeka" na jej reakcj. Nie odzywa"a si. ; -y%lisz, e sprawia mi przyjemno% prze!ywanie w tej c#chncej piwnicy i ogldanie tego, co zro!ili ci sady%ci86 = wiesz, co t#taj przygotowali8 /zi" ze sto"# ciki przedmiot, od ktrego !ieg"y ka!le, i podszed" do Natalii. ; 7o jest generator. .dy wyjd std, nie #zyskawszy od cie!ie adnej odpowiedzi, oni wrc. *d pod"cza te ka!le do naj!ardziej wraliwych miejsc i p#szcza prd przez twoje cia"o. $a"y dzie. eeli wytrzymasz, to w nocy zwiksz dawk. = j#tro ;jeszcze !ardziej. Nikt nie jest w stanie znie% tej tort#ry6 /idzia"em najsilniejszych mczyzn, ktrzy za"amywali si po par# godzinach i !"agali o lito%, gotowi zdradzi w"asne matki, !yle tylko #mkn dalszych wstrzsw6 Nikt tego nie zniesie6 (agryz"a wargi i zacisn"a powieki, jak tylko pozwala" jej na to !l op#chnitych ocz#. Nie chcia"a patrze na przedmiot, ktry trzyma" przed jej twarz. ; Nic nie powiesz8 &okrci"a g"ow. (now# podszed" !liej. ; ,o!rze. -og ci pomc tylko w jeden spos!. Nie m#sisz zdradza swojego towarzysza. 'am go znajd !ez twojej pomocy. ,o!rze8 &atrzy"a na niego zdziwiona. ; =le m#sisz wskaza, gdzie #kry"a% radiostacj i wsp"pracowa z nami przy nawizani# "czno%ci. (gadzasz si8 @p#%ci"a g"ow, zamknita w #porze niezroz#mia"ym dla .lG!ckego. /"a%ciwie al m# !y"o tej dzielnej dziewczyny, gdy nie raz widzia", co l#dzie tacy jak *eer potrafi zro!i. 'chodzc do piwnicy, !y" pewien, e grajc rol do!rego esesmana os"a!i #pr dziewczyny, co wielokrotnie #dawa"o m# si ze skatowanymi wi5niami. / jaki% spos! chcia" jej pomc. <chroni przed straszliwym !lem. &opatrzy" jeszcze przez chwil i wyszed" z celi. Na korytarz# czeka" *eer i dwaj esesmani. ; '"ysza"e%, co jej zaproponowa"em8 *eer skin" g"ow. ; @na na to przystanie ; doda" .lG!cke. ; (awo"aj mnie. (ast#ka" w masywne drewniane drzwi, ktre stranik otworzy" po chwili. (atrzyma" si jeszcze na moment. ,o!ieg" go d"#gi st"#miony jk. >(a"oyli jej mask? ; pomy%la" i szy!ko wszed" na schody. org ods#n" na !ok papiery, ktre sta"y si rzdami niezroz#mia"ych cyfr. 2#nze zerkn" na niego. ; $o% dzi% nie w sosie, kolego8 ; &rzepraszam, mam z"y dzie. Nie mog si sk#pi. ; Normalne. / tej pracy czasami stres !ierze gr i powala nas. / normalnych

war#nkach zaleci"!ym pan# kilk#dniowy #rlop, ale nie yjemy w normalnych czasach. Niech pan idzie si przej% nad jezioro. org ze!ra" papiery. 1zeczywi%cie dalsze przesiadywanie nad kartkami straci"o sens. Nic nie mg" zdzia"a. &owraca"a cigle my%l, e powinien #cieka, ale zdawa" so!ie spraw, e jest to przedsiwzicie rwnie ryzykowne, jak pozostawanie w zamk#. / war#nkach przyfrontowych, gdzie oddzia"y andarmerii !y"y szczeglnie wycz#lone na dezerterw, #cieczka mog"a zakoczy si przy naj!liszym poster#nk#. &ozostawa"o tylko czeka. ; Niestety, mam dla pana niedo!r wiadomo% ; powiedzia" 2#nze. ; Nie dostali%my zgody na dostp do archiw#m w )lirstenstein, czego zreszt mona si !y"o spodziewa. Nie tramy jednak nadziei. Aicz na pewne wydarzenie, zwizane z #dan ofensyw naszych wojsk i od!iciem Aa#!an. 7ylko nie mog jeszcze na ten temat mwi. (aczekajmy par dni. org wiedzia", e dwie wielkie gr#py, ktrymi dowodzi" genera" /alter Nehring #derzy"y w nocy z pierwszego na dr#gi marca w kier#nk# Aa#!an, a!y odzyska kontrol nad strategiczn lini kolejow i od!i stacj i wze" kolejowy. &o dw#dniowych krwawych walkach, o ktrych codziennie mwi"o si w zamk#, odepchn"y 1osjan, co mia"o ogromne znaczenie dla morale wojsk walczcych na ,olnym +lsk#. Niemcy znow# #wierzyli, e klska nie jest przesdzona. =le jaki to mog"o mie zwizek z dostpem do archiww w zamk# )lirstenstein8 / pokoj# komendanta policji siedzia"a j# $hra!szczowa. &rzestraszona rozglda"a si wok", nie wiedzc, po co znow# j wezwano. 1k zaci%nit w pi% #derza"a si w piersi, powtarzajc po polsk#D ; = po co mnie to !y"o8 ez#%k#, ez#%k#, jaka ja g"#pia... ; $o ona tam mamrocze8 ; .lG!cke wszed" do pokoj# i spojrza" z wyra5n niechci na ko!iet o nadzwyczaj tr#dnym nazwisk#. ; Nie wiem ; komendant wzr#szy" ramionami. ; .ada co% po polsk#. ; &okazali%cie jej zdjcia8 ; 7ak jest, wy!ra"a czterech ; komendant otworzy" kl#czykiem wyjtym z kieszeni m#nd#r# sz#flad w !i#rk# i wydo!y" teczk ze zdjciami oficerw z zamk#. &o"oy" przed .lG!ckem cztery zaznaczone czerwon kredk. ; 7o oni. .lG!cke #wanie przyjrza" si twarzom l#dzi, ktrych wskaza"a $hra!szczowa. (na" ich wszystkich. ; Nie potrafi pani wskaza tego, ktry !y" w ko%ciele z t Natali8 ; -wi, e wtedy nie zwraca"am tak !ardzo #wagi, panie oficerze ; $hra!szczowa, trzymajc wci zaci%nit d"o, zacz"a wyciera "zy i %l#z p"yncy z nosa. ; / ko%ciele nie

!y"o tak jasno, a powiem, e ciemno !y"o. -nie si zdaje, e to ktry% z nich, ale tak do koca to pewno%ci nie mam. &rawd mwi... ; ,o!rze, niech pani j# idzie do dom#. &odnios"a si szy!ko. ; = co z t Natali, panie oficerze, !o ja o nagrod... ; zapyta"a j# od drzwi. ; /yno% si6 ; rykn" .lG!cke .lG!cke tak g"o%no, e za!rzcza"y szklanki na !i#rk#. $hra!szczowa rz#ci"a si do wyj%cia, nie roz#miejc, czym tak rozw%cieczy"a oficera. spojrza" na zegarek. ,ochodzi"o po"#dnie. *eer nie zjawia" si z meld#nkiem. >7warda dziewczyna? ; pomy%la". org #zna", e profesor 2#nze do!rze doradzi" m#, propon#jc d"#gi spacer. *y"o ciep"o i s"onecznie. (dawa"o si, e wiosna pojawi si lada dzie. /zi" k#rtk, ktra !y"a przewieszona przez oparcie krzes"a, i wszed" na gr. &rzed drzwiami esesman zagrodzi" m# drog. ; $o jest8 ; niemal krzykn". Nerwy wyra5nie nie pozwala"y m# zapanowa nad so!. ; &rzepraszam, panie kapitanie, nie wolno op#szcza zamk# ; #s"ysza" za plecami g"os szefa warty. ; $zy to areszt domowy8 ; Nie chodzi tylko o pana. @!erst#rm!annfFhrer .lG!cke wyda" rozkaz zatrzymywania kadego, kto zechcia"!y op#%ci zamek. 'trae maj pozwolenie otwarcia ognia do os!, ktre nie zastos#j si do zakaz#. *ez wzgld# na to, kto z"amie zakaz. org spojrza" w !ok, dostrzegajc ktem oka, e wartownik zatrzyma" innego oficera. 7o #spokoi"o go troch, gdy przekona" si, e nie chodzi o niego. ; (amek mona op#%ci tylko na podstawie oso!istej zgody @!erst#rm!annfFhrera .lG!ckego ; wyja%ni" oficer. ; .dzie on jest8 ; Nie wrci" jeszcze do zamk#. org skin" g"ow i poszed" do pokoj#. ; (acz"a zeznawa ; *eer, zadowolony wszed" do pokoj# komendanta. ; (acz"a ; powtrzy". ; &rd8 ; .lG!cke podnis" si z krzes"a. *eer skin" g"ow. ; = !a"em si, e!y nie pad"a. ; ,"#go wytrzyma"a, sze% godzin. +cignij lekarza, e!y j opatrzy". Nie chc, e!y zmar"a na zakaenie, zanim powie cokolwiek. -in" *eera i z!ieg" na d". Natalia wci siedzia"a na krze%le ze zwieszon g"ow. @ddycha"a z tr#dem. -ia"a

rozerwan !l#zk i dostrzeg" na jej piersiach %lady oparze po elektrodach. @ds#n" spdnic i na #dach zo!aczy" takie same krwawice rany. ; *dziesz mwi8 'kin"a g"ow. Nie wierzy". &rzyp#szcza", e chcia"a ich wprowadzi w !"d, a!y zyska cho kilkana%cie min#t odpoczynk# przed kolejnymi tort#rami. ; 2im !y" oficer, z ktrym widziano ci w ko%ciele8 ; &or#cznik 2#rt 3anse. &ozna"am go w resta#racji. @!iecywa", e si ze mn oeni. # za!rali go na front. ; ( jakiego oddzia"#8 ; Nie wiem, nie wiem. ( piechoty, chy!a. ; 'prytne, !o prawdopodo!ne, a nie do sprawdzenia ; skonstatowa" *eer, !iorc ze sto"# elektrody. /idzc to, krzykn"aD ; &an A#ge, w"a%ciciel resta#racji, moe za%wiadczy6 ; sk#li"a si, jak!y zas"aniajc si przed ciosem. .lG!cke powstrzyma" gestem *eera. ; 2to z zamk# przekazywa" ci informacje8 ; Nie wiem. Nie widzia"am go... *eer schwyci" j za w"osy i szarpn" mocno. ; 7y s#ko, a mwi"a%, e !dziesz zeznawa ; krzykn" rozw%cieczony. .lG!cke ponownie go powstrzyma". ; ,laczego przyjecha"a% do -arklissy8 ; @trzyma"am przez radio rozkaz nawizania kontakt#. -ia"am zawiesi og"oszenie w oknie resta#racji zatyt#"owane >,la 3ansa?. Nigdy go nie spotka"am. ,ajcie mi wody, prosz... ,ygota"a, nie wiadomo, czy z zimna czy te traci"a panowanie nad swoim cia"em. eden z esesmanw pods#n" jej k#!ek. &i"a "apczywie wod, ktr wlewa" jej do #st. ; ak przekazywa" ci informacje8 ; (ostawia" w szczelinie pod waz na gro!ie 2rFgerw, na cmentarz# przy ko%ciele ewangelickim. 'prawdza"am skrytk w nieparzyste dni po po"#dni#. 0nformacje dla niego te mia"am tam zostawia. ; /y%lij kogo%, po cywilnem#, e!y to sprawdzi" ; .lG!cke, nie odwracajc si, poleci" *eerowi. /szystko, co mwi"a, wydawa"o si prawdopodo!ne, ale nie wierzy", e nie spotka"a si z agentem dzia"ajcym w zamk#. (dawa" so!ie jednak spraw, e chwytajc radiotelegrafistk, #nieszkodliwi" go. Nie mg" j# przekazywa informacji, a jego

zdekonspirowanie !y"o j# tylko spraw czas#. /ystarczy"o o!serwowa gr!, a!y wpad" w zasadzk. ; aki sygna" mia"a% m# przekaza w przypadk# zagroenia8 ; /stawi s#szone kwiaty do wazon# na parapecie. *y" zadowolony z jej odpowiedzi, gdy #pewnia" si, e *eerowi #da"o si j z"ama i zm#si do mwienia. -#sia" #zyska jeszcze odpowiedzi na trzy pytania. ; .dzie #kry"a% radiostacj8 (awaha"a si. ,o!rze, takiej reakcji si spodziewa", potwierdza"a, e mwi prawd. ; / dom#8 -ilcza"a jeszcze przez chwil. $zy!y !y"a tak sprytna, e po wielogodzinnych tort#rach #si"owa"a!y wprowadza ich w !"d8 (astanawia" si przez chwil. ; / dom#8 ; powtrzy" pytanie. *eer zetkn" elektrody, ktre zaiskrzy"y. ,rgn"a gwa"townie. ; Nie ; powiedzia"a pospiesznie, jak!y nie chcc dop#%ci do kolejnych tort#r ; nie w dom#. <kry"am... w skrzynkach, pod ziemniakami w resta#racji. *eer nie czeka" na polecenie i wy!ieg". .lG!cke zyskiwa" pewno%, e dziewczyna zdecydowa"a si z nimi wsp"pracowa. ; &rzenie%cie j do celi ; poleci". ; Niech odpocznie. &rzez nastpne dwa dni wci o!owizywa" zakaz op#szczania zamk#, a 2#nze indagowany przez podw"adnych, tylko wzr#sza" ramionami. (apewne .lG!cke, ktry pojawia" si rzadko, nie chcia" m# wyja%ni, co spowodowa"o zaostrzenie rygorw wo!ec personel# tajnej placwki i mieszkacw zamk#. Nawet =nna -aria nie mog"a wyj% poza o!r! m#rw, a wic #zyskanie jakiejkolwiek informacji o losie Natalii !y"o niemoliwe, tym !ardziej e odcito wszelkie po"czenia telefoniczne ze %wiatem zewntrznym. 'idmego marca niemieckiego dostojnika. &lotka rozesz"a si szy!ko w tym zamknitym %wiecie i #ros"a do monstr#alnych rozmiarw. Niektrzy twierdzili, e sam 3itler mia" odwiedzi 7zschoch, co wizano z wizytacj front# w rejonie Aa#!an, jedynego, gdzie Niemcy odnie%li zwycistwo, odrz#cajc wojska radzieckie na kilkana%cie kilometrw. &rofesor 2#nze, ktry zna" prawd, nie mwi" nic, stwierdzajc lakonicznie, e zo!owizano go do tajemnicy. 1az tylko, rozmawiajc z orgiem na temat wizyty, zmr#y" okoC co mia"o znaczy, e spodziewa si wanych org zacz" my%le, e powodem wszystkich restrykcji nie !y"o schwytanie Natalii i o!"awa na szpiega dzia"ajcego w zamk#, lecz przyjazd najwyszego

rozstrzygni w ich pracy. / po"#dnie dziewitego marca profesor znikn" gdzie% i nikt nie potrafi" powiedzie, co si z nim sta"o. /rci" przed wieczorem, gdy org jad" kolacj, i wpad" raptownie do kasyna. ; Niech pan idzie do mnie ; powiedzia" zaaferowany. ; 7#taj nie moemy rozmawia ; doda" i znikn" za drzwiami. org wszed" do jego ga!inet#, gdy 2#nze zdejmowa" marynark. ; 7o niesamowite6 ; wykrzykn". ; @ni wci wierz w zwycistwo6 /racam z Aa#!an. 7am !y" .oe!!els6 <siad" za !i#rkiem i wyj" paczk papierosw z kieszeni marynarki. ; *y"a pikna #roczysto% na rynk#. Nawet szesnastoletniego ch"opca w he"mie podstawili, e!y minister mg" go pog"adzi po twarzy i powiedzie >dzielny ch"opiec?. Niech pan so!ie wyo!razi, e ten m"odzieniec zniszczy" ile% tam rosyjskich czo"gw i dosta" 2rzy. *iedny dzieciak, ale przecie nie o niego chodzi"o, tylko o ministra, ktry !y" fotografowany i filmowany ze wszystkich stron, a!y pokaza Niemcom, e docenia wag zwycistw t#taj odnoszonych. org, wymownie rozgldajc si wok", #si"owa" da do zroz#mienia profesorowi, e nie jest jedynym s"#chajcym. ; Niech pan da spokj, kolego org ; achn" si 2#nze. ;$hy!a nie #waa mnie pan za idiot. 'dzi pan, e dop#%ci"!ym do zainstalowania pods"#ch# w moim !i#rze al!o tolerowa" istnienie mikrofonw pod !i#rkiem8 =le do rzeczy. (nam .oe!!elsa wystarczajco do!rze, a!y mc zwrci si do niego z pro%! o dostp do archiw#m. $okolwiek !y%my o nim nie powiedzieli, to jednak jest to nadzwyczaj !"yskotliwy i inteligentny cz"owiek. &ojecha"em do Aa#!an, odczeka"em, a skoczy"y si #roczysto%ci na rynk#, i podszed"em do niego, gdy wsiada" do samochod#, a!y pojecha o!ejrze frontowe stanowiska. @d raz# zgodzi" si, a!y #dostpniono nam z!iory ."wnego <rzd# *ezpieczestwa 1zeszy, cho powiedzia", e, k#rt#azyjnie, m#si zwrci si do 3immlera. /yda" polecenie swojem# sekretarzowi. #tro otrzyma pan rozkaz wyjazd# do )Frstenstein i przep#stk do tamtejszego archiw#m. ; 7o moe !y prze"om w naszej pracy ; powiedzia" z niek"amanym zadowoleniem org. ; ,ok#menty w zamk# s przygotowywane do #krycia l#! ewak#acji, ale zachowano porzdek. -y%l, e nie !dzie tr#dno%ci z odnalezieniem akt z $harkowa, chy!a e ich tam nie ma. 7eraz niech mnie pan zostawi, cz#j si troch zmczony dzisiejsz wypraw.

1ozpar" si wygodnie w fotel#, zamierzajc najwidoczniej spdzi noc w swoim ga!inecie. org wyszed" szy!ko. 1ozmowa mia"a dla niego szczeglne znaczenie. &rzede wszystkim #pewni" si, e 2#nze wci darzy go za#faniem. $o wicej, skoro wydano m# przep#stk na wjazd do tajnej strefy zamk# )#rstenstein, to oznacza"o, e rwnie s"#!a !ezpieczestwa '' nie mia"a zastrzee. 7e rozwaania sprawi"y, e wspomnienie Natalii i strach o ni wrci"y z ca" si". eeli yje, to znaczy, e wytrzyma"a %ledztwo i nie zdradzi"a go6 /ydawa"o m# si jednak nieprawdopodo!ne, e!y ta dro!na dziewczyna znalaz"a w so!ie tyle si"y, a!y znie% wszystko, co mogli jej zro!i gestapowcy. .lG!cke wszed" po skrzypicych drewnianych schodach na poddasze, gdzie mie%ci" si pokj Natalii. ,ziewczyna zadziwiajco szy!ko dosz"a do sie!ie po tort#rach zadawanych przez *eera i wydawa"o si, e gotowa jest pot#lnie spe"nia polecenia i #jawni tajemnice swojej dzia"alno%ci. 1adiostacja, ciasno zawinita w zielony !rezent, lea"a, tak jak mwi"a, w skrzynce w resta#racyjnej k#chni. 2sieczka do na!oestwa, na podstawie ktrej szyfrowa"a meld#nki, !y"a w sz#fladzie w komodzie w jej pokoj#. ,latego .lG!cke, idc na gr, mia" nadziej, e zdo"a zm#si Natali do odszyfrowania meld#nkw, ktre wys"a"a, a ktre zosta"y zarejestrowane przez niemieck stacj nas"#chow. .dy!y tak si sta"o, z"apanie szpiega dzia"ajcego w zamk# !y"o!y spraw godzin. ednake nie to !y"o dla niego najwaniejsze. @tworzy" drzwi i zo!aczy" j siedzc przy stole, wyprostowan, z rkami opartymi o !lat. &iln#jcy jej gestapowiec #siad" przed oknem i zza firanki zerka" na #lic, na ktrej pe"nili stra agenci, #kryci tak, e nawet naj!ardziej do%wiadczone oko nie mog"o ich wypatrzy. &o"oy" przed ni kartki z tekstem szyfrogram# i ksieczk do na!oestwa. ; 7o jest meld#nek, ktry wys"a"a% par dni tem#. @dszyfr#j to6 ; 7o niemoliwe ; dziewczyna podnios"a g"ow. &atrzy"a na niego lkliwie, ale pewnie, jak!y !ardzo chcia"a, a!y jej #wierzy". ; 7o niemoliwe... ; ,laczego8 ; &o kadej operacji niszczy"am kartki, na podstawie ktrych szyfrowa"am. *ez tych kartek nie mog tego odtworzy6 .lG!cke zacz" przewraca stronice. 1zeczywi%cie kilk# !rakowa"o, pozosta"y %lady po ich wyrwani#. ; &rzynios ci now ksieczk.

; Nie znajdzie pan takiej. 7a pochodzi z tysic dziewiset dw#dziestego dr#giego rok# i !y"a !ezp"atnie dodawana do jakiej% ko%cielnej gazetki w &r#sach /schodnich. -ia"a racj. (nalezienie ksieczki do na!oestwa sprzed !ez ma"a wier wiek# i to w dodatk# wydanej w niewielkim nak"adzie gdzie% w &r#sach /schodnich !y"o niemoliwe. Nie mg" oprze si wraeni#, e dziewczyna wci mia"a nad nim przewag, cho niczego nie #krywa"a i mwi"a prawd. 2to tak doskonale przygotowa" j do pracy radiotelegrafistki8 -#sia"a przej% !ardzo staranne przeszkolenie. *y" niemal pewien, e jej zgoda na wsp"prac te !y"a wy!iegiem. ; 7o powiedz, co zawiera" meld#nek. ; &rosz pana ; spojrza"a m# prosto w oczy ; niech pan zapyta jakiegokolwiek szyfranta, czy roz#mie to, co szyfr#je. 7en proces wymaga tak wiele #wagi, e nikt nie jest w stanie sk#pi si na tre%ci odczytywanego meld#nk#. -og tylko powiedzie, e wydaje mi si, i chodzi"o o ofensyw w naszym rejonie. >'prytne? ; pomy%la". @fensywa rzeczywi%cie nastpi"a, ale o tym nie m#sia"a dowiedzie si od swojego informatora. 'trzelanin w rejonie Aa#!an s"ycha !y"o z daleka. <siad" przy stole naprzeciw niej. ; Natalio ; powiedzia" jak ojciec karccy lekkomy%ln crk ;ja nienawidz sprawiania l#dziom !l#, czego nie mog powiedzie o moim zastpcy. <cieszy"em si, s"yszc, e zgodzi"a% si na wsp"prac z nami, !o !y"o mi cie!ie al, !o wiedzia"em, co !y z to! zro!ili, gdy!y% odmwi"a. $hcesz tam wrci8 ,o piwnicy na poster#nk#... ; Nie6 ; krzykn"a tak g"o%no, e gestapowiec przy oknie spojrza" w ich stron. ; /szystko pan# powiedzia"amD gdzie jest skrytka na cmentarz# i gdzie jest radiostacja6 (dradzi"am spos! szyfrowania6 /szystko powiedzia"am6 /szystko6 Niczego nie #krywam6 &rzysigam pan#6 'k#li"a si, szlochajc gwa"townie. ; -oe pan mnie tort#rowa, ale nic wicej nie powiem, !o nie wiem. Nie wiem6 0 co pan# z tego przyjdzie, e mnie zamczycie86 &ostanowi" si wycofa. /ci jej nie wierzy". <waa", e nie tylko zosta"a doskonale przygotowana do swojej pracy, ale e jest rwnie sprytna. -#sia" jednak zaakceptowa jej wyja%nienia, gdy !y"a m# potrze!na do realizacji plan#, ktry opracowa" ze szczeg"ami, tote nie mia" zamiar# ponownie wydawa jej w rce *eera. *y"a m# potrze!na, a!y w odpowiednim czasie wys"a fa"szywy meld#nek. 1yzyko tego przedsiwzicia polega"o na tym, e mog"a w tym meld#nk# zawrze #kryty sygna" alarmowy, ktry od!iorcy wskaza"!y, e zosta"a zm#szona do wsp"pracy. = to zniweczy"o!y wszelkie zamiary.

; /ypisz na kartce, jak #krywa"a% w szyfrowanym tek%cie sygna"y, ktre mia"y %wiadczy o a#tentyczno%ci przekaz#. ; Nie stosowa"am tego. ; = co mia"o !y sygna"em alarmowym, inform#jcym twoich od!iorcw, e nadanie depeszy zosta"o wym#szone8 ; *y"o kilka sposo!w ; odpowiedzia"a !ez wahania i sign"a po kartk. ; /ypisz... /ci nie potrafi" jednoznacznie odpowiedzie na pytanie, czy rzeczywi%cie zrezygnowa"a z opor#, zdecydowana wype"nia jego polecenia, czy wszystko !y"o cz%ci !ardzo sprytnej gry. ; /rc wieczorem ; powiedzia", wychodzc. (now# znalaz" si na skrzypicych schodach, gdzie %mierdzia"o kiszon kap#st, zapewne z !eczki stojcej pod %cian, i mydlinami. $hra!szczowa, zaciekawiona odg"osami, #chyli"a drzwi i wyjrza"a, ale widzc .lG!ckego, skin"a g"ow na powitanie, mamroczc co% jak!y >dzie do!ry, panie oficerze? i schowa"a si szy!ko. -ia" w kieszeni zdjcia czterech oficerw z zamk#, wskazanych przez ni jako tych, z ktrych jednego widzia"a z Natali. Nie po"oy" ich przed Natali, a!y sprawdzi jej reakcj. 7eraz, gdy j# lepiej pozna" dziewczyn, #zna", e potrafi"a!y #kry swoje wraenie i nie da"a!y pozna, z ktrym si spotka"a. /ydawa"o m# si, e i tak zna" odpowied5. /%rd czterech mczyzn $hra!szczowa wskaza"a orga, i nie mia" wtpliwo%ci, e si nie myli"a. 7wierdzi"a, e widzia"a tego oficera w niedziel oko"o po"#dnia. 'prawdzi" ksig wyj%D org w niedziel, od dziesitej do siedemnastej !y" poza zamkiem. .lG!cke nie mia" jednak zamiar# go przes"#chiwa. ,owody, jakimi dysponowa", !y"y s"a!e i na ich podstawie nie mg"!y aresztowa niemieckiego oficera, zw"aszcza takiego, za ktrym natychmiast wstawi"!y si 2#nze. 1oz#mia", e w ten spos! niczego !y nie zyska". eeli org !y" szpiegiem, ktry przez Natali przekazywa" meld#nki, to z chwil jej aresztowania przesta" !y gro5ny. Nie mia" jak wysy"a swoich wiadomo%ci. @czywi%cie mona !y"o!y przyj, e istnia" dr#gi "cznik, zapasowy, z ktrego pracy org mg"!y skorzysta po #nieszkodliwieni# Natalii. *y"o to jednak ma"o prawdopodo!ne, a nas"#ch radiowy nie informowa" o #aktywnieni# si wrogiej radiostacji. .lG!cke zacz" zastanawia si, czy org nie mg"!y w przysz"o%ci przyda si w realizacji jego plan#. Na razie nie potrafi" odpowiedzie na to pytanie, ale tym !ardziej postanowi" pozostawi go w spokoj#. Nacisn sp#st mg" zawsze.

ROZDZIA DWUDZIESTY PIERWSZY


eep, ktrym jechali $ompaigne i $zerny, zatrzyma" si w d"#giej kolejce samochodw ciarowych, rwno #stawionych po jednej stronie drogi prowadzcej do most#. ; No to mamy stop ; kierowca, ch"opak z =la!amy, podnis" si z fotela, a poniewa niewiele mg" dostrzec, wskoczy" na mask. ; &anie komandorze, czarno to wyglda, przed nami ze dwie%cie ciarwek. .dzie im si tak spieszy8 $ompaigne wys#n" nogi na zewntrz samochod# i wyprostowa" si z #lg. @d &arya jechali !ez zatrzymywania w stron most# pod 1emagen na 1enie, ktry niespodziewanie sidmego marca zosta" przechwycony przez patrol amerykaskiej dywizji pancernej. =tak !y" tak zaskak#jcy, e ostrzeliwani Niemcy nie zdo"ali eksplodowa wszystkich "ad#nkw, ktre za"oono w przs"ach, i wycofali si, pozostawiajc otwart drog dla g"wnych si" amerykaskich, ktre, jak przez szeroko otwarte wrota, zacz"y si wlewa do 1zeszy. $zerny, ktry drzema" przez ostatni cz% drogi, niechtnie odrz#ci" p"aszcz i ziewajc, wysiad" z samochod#. &o lewej stronie drogi, gdzie teren o!nia" si, wida !y"o domy 1emagen. (astanawia" si, czy nie wykorzysta postoj# i nie #da si tam w posz#kiwani# czego% ciep"ego do jedzenia l#! picia, gdy her!ata w termosie od czas# wyjazd# z &arya zdy"a wystygn. Niemcy chtnie go%cili =merykanw, nawet z w"asnej woli wynoszc zzi!nitym o"nierzom ciep"e napoje, zo!aczy" jednak, e wikszo% domw w zasig# wzrok# !y"a zniszczona l#! powanie #szkodzona, wic pomy%la", e jego posz#kiwania mog"y!y si przecign l#! okaza si !ezowocne. 'pojrza" na oddzia" o"nierzy idcych gsiego po torowisk# !iegncym nieco wyej, po prawej stronie szosy i pomy%la", e zator moe !y lada moment roz"adowany, wic nie powinni oddala si z!ytnio od samochod#. ; &ostoimy troch, nie martwi ci to8 ; zwrci" si do $ompaigne. ; -oemy straci d#o czas#. ; (aczn si martwi, gdy nadlec niemieckie samoloty ;$ompaigne l#strowa" wzrokiem nie!o, podnoszc co chwila lornetk do ocz#. Nie dostrzeg" adnego zagroenia, #siad" wic na !rzeg# !"otnika i zapali" papierosa. ; 'dzi"em, e !ardziej niepokoj ci postpy gr#py &asha i Aansdale4a. /yglda na to, e wysforowali si daleko przed nas... ; $zy wy, cholerni &olacy, naprawd wszystko wiecie, czy tylko #dajecie86 ; krzykn"

$ompaigne. 1z#ci" papierosa i podszed" do $zernego. ; 'kd, # dia!"a, wiesz o gr#pie Aansdale4a i &asha8 7o przecie najtajniejsza misja w E#ropie6 -w6 $zerny po raz pierwszy widzia" tak rozsierdzonego =merykanina. ; ,aj spokj ; powiedzia" pojednawczo. ; &owiedzia"a mi o tym oanna. ; 2iedy si z ni widzia"e%8 0 dlaczego nic mi nie powiedzia"e%86 a dowodz t misj i nie ycz so!ie adnej gry na !ok#. =l!o jeste% w mojej gr#pie i meld#jesz o wanych sprawach, al!o wracaj do Aondyn#6 *y" w%ciek"y, ale $zerny roz#mia", e jest to !ardziej efekt zmczenia i napicia przed rozpoczynajc si misj ni prawdziwe o!#rzenie, ktre mog"o wywo"a zatajenie wanej informacji. ; ,aj spokj ; powtrzy". ; Nie mia"em zamiar# niczego przed to! #krywa. &ostanowi"em pogada o telefonie od oanny w czasie podry. /iedzia"em, e !dziemy mieli d#o czas#. ; @key ; $ompaigne pocz#", e jego wy!#ch !y" niepotrze!ny. ;&onios"o mnie. =le teraz j# na spokojnie powiedz, co #s"ysza"e% od oanny o Aansdale4# i &ash#8 &yta" o p#"kownika ohna Aansdale4a, dowodzcego gr#p o kryptonimie >=lsos?, oraz p#"kownika *orysa &asha, szefa wywiad# w Aos =lamos, ktry zosta" w"czony do tej gr#py os!, majcych za zadanie posz#kiwa na#kowcw prac#jcych nad niemieckim programem n#klearnym, a take materia"w wykorzystywanych w tej pracy. ; $o to jest86 ; #s"yszeli nagle g"os kierowcy. 'ta" z !ok# drogi i wpatrywa" si w p#nkty wysoko na nie!ie, nad grami. ak na samoloty z!lia"y si z!yt szy!ko, za% odg"os, jaki im towarzyszy", nie przypomina" warkot# samolotowych silnikw. ; /szyscy do row#6 Nalot6 ; krzykn" $ompaigne i rz#ci" si w poprzek drogi, gdzie krzaki zas"ania"y g"!oki wykrot. ."#chy h#k strza"w artylerii przeciwlotniczej potwierdzi", e nad most nadlatywa"y niemieckie samoloty. ; $o to za cholera8 ; $zerny rz#ci" si na ziemi o!ok $ompaigne[, a po chwili do"czy" do nich kierowca. ; Nie widzia"em takich samolotw6 ; @drz#towe ; wyja%ni" komandor. ; Nowa !ro niemiecka. ' szy!kie, ale maj niewielki zasig i szy!ko koczy im si paliwo. Aecia"y nisko. &rzemkn"y nad nimi z zawrotn prdko%ci i wystrzeli"y %wiec w gr, zostawiajc za so! czarne o!"oki eksplod#jcych pociskw artylerii przeciwlotniczej,

ktra nie nada"a z postawieniem zapory. $zerny, ktry po raz pierwszy widzia" samoloty odrz#towe, przypatrywa" im si !ardziej z ciekawo%ci ni lkiem. ,opiero odg"osy !om!, ktre zrz#ci"y, zm#si"y go, e!y zs#n" si niej do row# i zakry" g"ow. Nalot nie trwa" d"#go, gdy, jak przewidzia" $ompaigne, samolotom koczy"o si paliwo, l#! te ogie przeciwlotniczy !y" z!yt silny i m#sia"y zrezygnowa z dalszych atakw, zrz#cajc !om!y daleko od cel#. &rzemkn"y nad ich g"owami jeszcze raz, strzelajc na o%lep z dzia"ek i znik"y nad grami rwnie szy!ko, jak si pojawi"y. @gie dzia" i kara!inw maszynowych, ktre jeszcze przez chwil wystrzeliwa"y pociski za oddalajcym si wrogiem, powoli cich". /yszli z row#, otrzep#jc m#nd#ry z resztek zesch"ej trawy i piach#. ; $a"e szcz%cie, e nie trafi"y ; kierowca patrzy" z #lg na wyrwy po pociskach, ktre omin"y jego samochd zaledwie w odleg"o%ci kilk# metrw. ; 7o co z t oann8 ; $ompaigne ponownie #siad" na !"otnik# jeepa, a $zerny odnis" wraenie, e wstydzi" si zachowania sprzed par# min#t. ; (adzwoni"a do mnie przed wyjazdem ; wyja%ni" $zerny. ;Nie pytaj, skd wiedzia"a, e wyr#szamy do Niemiec. &rzekaza"a informacj, e w koc# l#tego zespo"y niemieckich kryptologw ewak#owano z 3irsch!erg# do (schepplin i do zamk# Na#m!#rg pod /eimarem. ; a mam inne informacje ; $ompaigne pokrci" g"ow. ; Nasze 5rd"a mwi o 2a#f!e#ren i 1osenheim w *awarii. ; Nie sdz, e!y te informacje si wykl#cza"y ; $zerny wzr#szy" ramionami. &rzerwa" na moment, o!serw#jc jak ciarwki w porzdk#, ktrego nie zmci" krtki nalot, r#szaj jedna za dr#g. /siedli do jeepa. ; (astanawia mnie jeszcze co%. &owiedzia"a, e!y%my zwrcili #wag na zamek 7zschocha, gdy istniej moliwo%ci dotarcia tam, cho !ardzo niechtnie odpowiada"a na pytania dotyczce tego zamk#. $o% tam jednak m#si !y. 0 to cholernie wanego. ; $zy moemy do koca wierzy tej ramionami. ; 7y masz swoje 5rd"a informacji, ja mam swoje. -oe #da si jeszcze czego% o niej dowiedzie. 7yle mia"em ci do powiedzenia o tym, co wydarzy"o si w &ary#. ak widzisz, nic takiego. @win" si p"aszczem i pr!owa" #lokowa si jak najwygodniej na tylnym siedzeni# oannie8 $o o niej wiemy8 $zerny wzr#szy"

jeepa, ale po chwili zaniecha" tych wysi"kw. @!ejrza" si. eepy z pozosta"ymi cz"onkami zespo"# $ompaigne4a zwikszy"y odstpy. /jedali na most A#dendorffa, ktrego %rodkowe przs"o !y"o mocno #szkodzone po wy!#ch# niemieckich min, jakie o!rocom #da"o si odpali, zanim =merykanie odrz#cili ich, #niemoliwiajc zniszczenie ca"ego most#. 0nne cz%ci #cierpia"y w czasie ponawianych nalotw niemieckich samolotw, starajcych si zniszczy t wygodn dla aliantw drog do Niemiec i ostrza"# pociskami U;P. $ompaigne roz"oy" map i przy%wiecajc so!ie latark, przypatrywa" si wschodniej cz%ci Niemiec. &osz#kiwa" miejscowo%ci, o ktrej wspomnia" $zerny. ; &isze si 7zschocha, ko"o -arklissy... ; #s"ysza" g"os &olaka, ktry ok#tany w p"aszcz, z czapk nas#nit na oczy nie mg" widzie, e komandor zacz" st#diowa map. ; Narysowa"em tam k"ko, e!y% szy!ciej znalaz".

ROZDZIA DWUDZIESTY DRUGI


; /yjeda pan do )#rstenstein ; ni to zapyta", ni stwierdzi" .lG!cke, ktrego org spotka" przy wyj%ci# z zamk#. ; Nie jestem #powaniony do #jawniania pan# tajemnic. ; (astanawia"em si, czy nie pojecha z panem ; .lG!cke wydawa" si niezraony osch"o%ci orga. ; -amy troch do pogadania. ; -y8 $hce pan mnie przes"#cha8 ; ,o!rze, nie !d pan# ps#" widokw piknego zamk# 3och!ergw moj oso!, ale prosz, e!y po%wici" mi pan p" godziny. 7eraz. ; eeli to konieczne... ; org !y" zaskoczony sposo!em, w jaki .lG!cke zwraca" si do niego. ; $hod5my nad jezioro. 7am nad zapor jest mi"y hotel >(#m O#eistalsperre?. *y" pan tam8 org pokrci" g"ow. &atrzy" podejrzliwie na esesmana, ktry nagle zamieni" si w gawdziarza. ; 7o szkoda. -aj znakomit k#chni w niewielkiej resta#racji na parterze. *ywa"em tam jeszcze przed wojn. &rosz so!ie wyo!razi, e mimo tego strasznego czas#, hotel zachowa" swj #rok. (eszli po kamiennych schodach prowadzcych do jeziora #tworzonego na pocztk# wiek# przez wody O#eis spitrzone przez zapor, widoczn z zamk#. $iep"y dzie sprzyja" spacerowi, aczkolwiek przechadzka w towarzystwie esesmana i widok wartownikw rozstawionych wok" jeziora sprawia", e wydawa"o si to koszmarem sennym. ; -#si pan mie d#o do powiedzenia ; org zdecydowa" si sk"oni .lG!ckego do podjcia g"wnego temat#. 7en milcza" przez chwil, a nagle o%wiadczy"D ; 'chwytali%my radiotelegrafistk6 &atrzy" #wanie na orga, starajc si oceni jego reakcj. ; .rat#l#j, ale dlaczego mnie o tym pan mwi8 ; org zachowa" ca"kowity spokj. ; a nie zajm#j si sa!otaystami ani dywersantami. Esesman wydawa" si zaskoczony poz!awion wszelkich emocji reakcj orga na jego s"owa. ; 1oz#miem, e to informacja dla pana niewana, ale pan zna t dziewczyn... ; zawiesi" g"os.

Obecnie Kwisa.

; &anie @!erst#rm!annfFhrer, prosz, niech pan powie, o co pan# chodzi, al!o zakoczmy ten... spacer6 @czywi%cie moe pan mnie aresztowa, tylko, za co8 ; Niech pan si nie #nosi, org. 'dzi"em, e moe pana zainteresowa, e ocieramy si o szpiegw, nie wiedzc o tym. 7o Natalia, kelnerka z resta#racji. org patrzy" spokojnie na .lG!ckego, z nat#ralnym zdziwieniem, jakie powinny wywo"a takie s"owa. ; /idziano pana z ni... ; mwi" dalej .lG!cke. ; &odo!nie, jak dwa t#ziny oficerw z naszego zamk# i kilk#set innych, ktrzy !ywali >&od eleniem?. 0 co z tego8 ; /idziano pana nie w resta#racji, ale w ko%ciele. org przypomnia" so!ie &olk, ktra wesz"a do ko%cio"a, gdy !y" tam z Natali. 'zy!ko jednak #zna", e .lG!cke !lef#je, gdy ko!ieta nie mog"a rozpozna go ani tym !ardziej zapamita. ; *zd#ra6 Nie !y"em nigdy w ko%ciele w -arklissie6 estem katolikiem... ; 'kd pan wie, e mwi o ko%ciele protestanckim8 ; przerwa" m# .lG!cke. ; Nie da" mi pan skoczy, a chcia"em powiedzie, e jestem katolikiem niepraktyk#jcym, a wic nie chodz do ko%cio"a, cho wierz w *oga. /idziano mnie w ko%ciele protestanckim8 7o %mieszne6 .lG!cke przygryz" wargi. ; $zy ma pan inne dowody, na ktrych podstawie mg"!y mnie pan oskary o wsp"prac z wrogim agentem8 ; -am6 ,ziewczyna zacz"a zeznawa... org pocz#" gwa"towny #cisk w o"dk#. >@n !lef#je, !lef#je6 Niczego nie ma6? ; pomy%la". ; '"#cham dalej. 7o ciekawe ; nie dawa" po so!ie pozna, jakie wraenie na nim zro!i"y s"owa .lG!ckego. ; 7a dziewczyna zezna"a, e wsp"pracowa"a z kapitanem 3#go orgiem8 7ym razem .lG!cke zachowa" kamienn twarz. ; 7o dlaczego spacer#jemy nad jeziorem8 ; org powiedzia" to z wyra5n ironi. ; 7ak spokojnie, jak do!rzy znajomi8 $zy nie !oi si pan, e wycign pistolet i zastrzel pana, a nastpnie #ciekn8 7o !y"a!y naj!ardziej oczywista reakcja zdekonspirowanego szpiega, czy nie8 org cz#", e zachow#je przewag nad .lG!ckem. 7en #%miechn" si. ; Nie wiem, jak gr pan prowadzi ; org nagle zmieni" ton. ;&odejrzewa mnie pan, e jestem szpiegiem, ale zamiast mnie aresztowa, zaprasza mnie pan na przechadzk i wyjawia, e schwytano moj rzekom towarzyszk. .dy!ym rzeczywi%cie !y" szpiegiem,

natychmiast zawiadomi"!ym central, #niemoliwiajc pan# wykorzystanie tej dziewczyny do wysy"ania sfa"szowanych meld#nkw, nieprawda8 .lG!cke #%miecha" si w dalszym cig#. 1ozmowa nie prze!iega"a po jego my%li, ale zaczynajc j, nie zak"ada", e org si przyzna. $hcia" go tylko zastraszy. Aiczy" si z tym, e !dzie m#sia" zaakceptowa o!ecno% szpiega, gdy !y" m# potrze!ny, ale m#sia" o!ezw"adni go, #niemoliwi dzia"anie. ; /ie pan, kapitanie org, w pana przypadk# nie mog zastosowa metod, ktre .estapo zazwyczaj stos#je, gdy wstawi si za panem profesor 2#nze. ; org skin" g"ow. ; =le niech pan nie !dzie taki pewny sie!ie. /p"ywy profesora kocz si w pewnym miejsc#. Nie o to chodzi... ; #siad" na kamieni# i przez chwil wpatrywa" si w wod. ; /ie pan, e chcia"em !y le%nikiem ;powiedzia" niespodziewanie. ; 7o jest wspania"e kszta"towa ycie dooko"a sie!ie. .dy drzewo ro%nie krzywo ; mona je wyci, a gdy nat#ra wprowadzi"a skaz do organizm# jelenia, co wida po poro#, trze!a go zastrzeli, a!y nie ps#" rasy. ; (nam t ideologi i odnosz wraenie, e wszystkich le%nikw #!rano w czarne m#nd#ry. ; No c, otwieram si przed panem, a pan kpi. = mnie zaley na tym, a!y%my si zroz#mieli. ; Nie widz takiej potrze!y. = poza wszystkim, niech mi pan wreszcie wyjawi, o co pan# chodzi8 ; 7ylko o to, e wiem, i jest pan szpiegiem ; .lG!cke wsta" z kamienia. powtarzam, niech pan nie !dzie taki pewny sie!ie. (eznania dziewczyny s wystarczajcym dowodem, e!y pana aresztowa, ale po co8 &rzyzna"!y si pan do tego, co wiem, a w wynik# !r#talnego %ledztwa zdradzi" to, co wiem, a mianowicie, e poinformowa" pan swoich mocodawcw w -oskwie, i prac#jemy nad "amaniem ich szyfrw. @czywi%cie, siedzc w celi, nie mg"!y pan wysy"a kolejnych meld#nkw, ale i tak pan nie moe tego ro!i, poniewa za!rali%my pan# radiotelegrafistk, czyli zerwali%my kontakt. @czywi%cie, przyjm#j, e -oskwa przy%le pan# innego "cznika, l#! e gdzie% w po!li# tkwi jaki% zakam#flowany. 0 co z tego8 Nie podejrzewam, e!y po tej rozmowie zechcia" go pan aktywowa, l#! w jakikolwiek inny spos! odtwarza kontakt z -oskw. &rzesta" !y pan gro5ny. @ to mi chodzi"o. &roste6 ; 0, powiedzia"!ym, za!awne ; org postanowi" nie zmienia swojej taktyki, cho przyznawa" w d#ch#, e to .lG!cke ma wszystkie at#ty. ; &an m#si zdawa so!ie spraw, e mnie zawdzicza ycie ;.lG!cke podszed" tak !lisko orga, e ten pocz#" przykry zapach tytoni# z jego #st. ; 7o jest podstawa naszych

przysz"ych stos#nkw. ; Nie prosi"em pana o darowanie mi ycia i nie cz#j si zo!owizany do jakiejkolwiek wdziczno%ci6 ; @czywi%cie, oczywi%cie. a mwi tylko o podstawie naszych wzajemnych stos#nkw, liczc, e pojawi si odro!ina sympatii do mnie. 7o zawsze do!rze wp"ywa na wspln prac. (apropon#j pan# co%, co powinien pan wykona z pe"nym przekonaniem i za#faniem. Na to licz. ; @ co chodzi8 ; (a wcze%nie na szczeg"y, kapitanie org. (a wcze%nie ;.lG!cke odwrci" si. ; ,o tego hotelik# jest jeszcze daleka droga, wracajmy do zamk#. (aprosz pana na o!iad innym razem. 'zli pod gr w milczeni#, a nagle .lG!cke zatrzyma" si. ; (apomnia"!ym pan# powiedzie, e ko!ieta, ktra zdradzi"a Natali i pana, taka o dziwnym polskim nazwisk#, ktre tylko *eer potrafi wymwi, mia"a dzi% wypadek. &rzygniot"a j ciarwka, do %ciany ; skrzywi" si na wspomnienie wizytacji miejsca wypadk#. ; &ask#dny widok rozgniecionego ro!aka. /artownik stojcy na szczycie schodw prowadzcych do zamkowej f#rty otworzy" j, przep#szczajc .lG!ckego i orga. ; ,o zo!aczenia, panie kapitanie ; .lG!cke zasal#towa". ;0 prosz pamita, e !d zna" kady pana krok. Niech pan nie ro!i g"#pstw, ktre zm#si"y!y mnie do dzia"ania sprzecznego z moj wol. ; @dszed" kilka krokw i odwrci" si. ; 0 sympati ; doda". ; Niech mi pan jeszcze powie... ; org zatrzyma" go ; dlaczego, skoro #waa pan, e jestem szpiegiem, zgadza si pan na mj wyjazd do tak tajnego miejsca, jak )#rstenstein8 .lG!cke #%miechn" si. ; / koc# marca tysic dziewiset czterdziestego pitego rok#, gdy rosyjskie armie stoj nad @dr i lada dzie pjd na *erlin, tajna kwatera w )#rstenstein nie ma j# adnego znaczenia. Hadnego. 7o po prost# piramida dw#dziestego wiek#. ; 7akie o%wiadczenia w #stach szefa oddzia"# 'icherheistdienst s doprawdy szok#jce. ; = moe zaley mi na tym, a!y pozna" pan t moj tajemnic8 @dszed", gwidc jak% ka!aretow melodyjk, jak cz"owiek !ardzo z sie!ie zadowolony. org zdawa" so!ie spraw, e wszystko, co #s"ysza", !y"o przera5liwie realne. .lG!cke mg" k"ama tylko w jednej sprawie, e Natalia zdradzi"a, cho to te wydawa"o si moliwe.

/ciga" go do swojej gry, nie pozostawiajc m# adnego wy!or#. ,o czego zmierza"8 (ajty my%lami przeszed" przez pomost prowadzcy na placyk przed zamkiem. Nie chcia" jeszcze wraca do mrocznych pomieszcze, tym !ardziej e do moment# dotarcia do archiww w )Frstenstein nie widzia" moliwo%ci osignicia niczego. @dwrci" si gwa"townie, s"yszc warkot silnika. -a"y opel przemkn" o!ok niego, tak !lisko, e m#sia" si #s#n. @dnis" wraenie, e prowadzca samochd =nna -aria w ogle go nie za#way"a. (atrzyma"a si pod %cian m#r# odgradzajcego zamkowy placyk od gospodarczych za!#dowa, ale nie wysiad"a. &ocztkowo nie mia" zamiar# podchodzi do niej, zw"aszcza po rozmowie z .lG!ckem. 'zed" wic wprost do zamkowego pomost#, liczc jednak na to, e =nna -aria dostrzee go i zawo"a. Nie #s"ysza" jej g"os#, nie #s"ysza" te trza%nicia drzwi samochod# ; a wic nie wysiad"a. @dwrci" si. 'iedzia"a z g"ow opart na kierownicy. /yglda"a tak, jak!y zas"a!"a. &odszed" do samochod# i #chyli" drzwi. ; \le si cz#jesz8 ; podnios"a g"ow. (o!aczy", e ma zaczerwienione oczy. ; $o si sta"o8 ; 3#go, one yj6 ; wykrzykn"a z rado%ci i natychmiast si rozp"aka"a. ; -atka i siostra8 -#sia" zaczeka chwil, a opanowa"a gwa"towny szloch. ; Hyj6 7o c#d6 ; Ha"#j, e nie mam ch#steczki. 7o !y"o!y "adne, gdy!ym ci j teraz poda", a ty otar"a!y% "zy, i, do cholery, zacz"a mwi jak cz"owiek. 'zloch i "zy zamieni"y si nagle w radosny %miech. ; /racam z poczty w -arklissie. @de!ra"am telegram. -oja matka i siostra stan"y przed sdem ; zacz"a relacjonowa, gdy si #spokoi"a. ; -og si domy%la, e wyrok mg" !y tylko jeden, tym !ardziej e spraw prowadzi" sdzia )reisler. ; /idzia"em film z proces# #czestnikw zamach# na 3itlera. ; Nagle rozpocz" si nalot. Nie zdyli z!iec do schron#, gdy !om!a trafi"a w !#dynek sd#. 'dzia, przygnieciony stropow !elk, zmar". =kta sprawy sp"on"y. 'p"on"y wszystkie dowody6 ,latego zwolniono moj matk i siostr. @ne yj6 ; 7ylko nie p"acz, !o znow# !d a"owa", e nie mam ch#steczki. Nie mog d"#ej z to! rozmawia. ,o zo!aczenia ; sk"oni" si i odszed" szy!ko, dostrzegajc ktem oka, e przed wej%ciem stan" .lG!cke. ; 'zy!ko realiz#je pan zapowied5, e nie sp#%ci mnie z oka ;powiedzia" org mijajc esesmana. ; @powiedzia"a pan# o %mierci sdziego )reislera8 org s"yszc to, zatrzyma" si, a

.lG!cke doda"D ; -ona !y to #zna za dowd na istnienie *oga. 7a kreat#ra zas"#y"a so!ie na %mier. org nie odpowiedzia" i szy!ko wszed" do zamk#. $oraz !ardziej zastanawia" go ten esesman. >= moe to zrczna prowokacja?8 ; pomy%la". ,o!iega"o po"#dnie, gdy dojecha" do zamk# )Frstenstein. @ ile #waa" 7zschoch za miejsce %ci%le strzeone, o tyle ochrona samego podjazd# do zamk# na skale wprawi"a go w zd#mienie. /ielokrotnie kontrolowany, mija" poster#nki wzmocnione czo"gami i samochodami pancernymi, stanowiska dzia" przeciwpancernych #krytych w wykopach przy drodze i o!"oone workami pozycje dzia"ek przeciwlotniczych. Esesmani z ochrony zamk# skierowali go do oficyny, po lewej stronie od !ramy wjazdowej, skd do!rze j# !y"o wida pon#ry kamienny zamekD (atrzymali si na wysypanym wirem plac#, skd, prowadzony przez o"nierza, m#sia" j# na piechot doj% do wskazanego !#dynk#. ; 'z#kam pana -ayera;poda" przep#stk esesmanowi pe"nicem# stra przed wej%ciem do oficyny. 7en machn" rk, zezwalajc na wej%cie, ale nie #dzieli" adnej informacji. org mg" tylko wywnioskowa, e -ayer oczek#je go wewntrz. 1zeczywi%cie ledwo przekroczy" drzwi, a na spotkanie m# wyszed" korp#lentny mczyzna, jak inni w tym pomieszczeni#, w m#nd#rze @rganizacji 7odta. ; estem $hristian -ayer, awizowano pana przyjazd, i to z sekretariat# ministra .oe!!elsa, wic czekam, cho nie sdzi"em, e !dzie pan tak p#nkt#alny ; wycign" rk na powitanie. ( daleka do!ieg" odg"os przyt"#mionych wy!#chw. ; /ysadzamy ska"y ; wyja%ni" -ayer, widzc, e odg"osy zainteresowa"y go%cia. ; 1oz#miem, e pan# si spieszy, wic chod5my do !i#ra. ; 'dzi"em, e !d por#sza si pod opiek ',, a nie @rganizacji 7odta. ; &rosz si nie niecierpliwi, koledzy z ', przejm pana wkrtce, ale trze!a mie inynierskie wycz#cie, e!y do nich doj%. &odziemne drogi, do ktrych zaraz zejdziemy, zmieniaj si kadego dnia. &rosz ; wskaza" drzwi. /yszli na d#y plac przed zamkiem, ktry kiedy% m#sia" !y impon#jcym dziedzicem z piknym widokiem na po!liskie gry. 'terty desek, wielkie r#sztowanie pitrzce si t# przed zamkowym wej%ciem o!dziera"y to miejsce z wszelkiego #rok#. ; e%li zastanawia" si pan kiedy%, jak wyglda piek"o, to prosz si rozejrze ; powiedzia" nagle -ayer.

$o mia" na my%li8 org spojrza" na niego zdziwiony, ale ten szy!ko zmieni" temat i wskaza" na r#sztowanie, ktre tak zainteresowa"o orga. ; .dy!y pan przyjecha" za par tygodni, to mg"!y pan, nie wysiadajc z samochod#, zjecha na d". 7o jest szy! windy dla samochodw, ale prace zosta"y przerwane. @!eszli op#szczony plac !#dowy, zmierzajc wprost do zamk#, gdzie t# za wej%ciowymi drzwiami zameldowali si # wartownika. ; (aczekam t#taj na pana ; powiedzia" -ayer, zapalajc cygaro. ; 1ozmowa w naszym oddziale ', moe troch potrwa. -yli" si. /iadomo%, e org przy!ywa za zgod .oe!!elsa, podzia"a"a na miejscowych esesmanw z tak si", e !yli nadzwyczaj #przejmi i !ardzo szy!ko za"atwili niez!dne formalno%ci zwizane z wydaniem przep#stki do podziemi. 'yt#acja zmieni"a si o tyle, e po wyj%ci# z !i#ra ', towarzyszy" rozmow do krtkichD tam, tdy, t#taj. -ayer, nieco zdziwiony, e org tak szy!ko wrci", od"oy" cygaro do metalowej popielniczki zro!ionej z fragment# "#ski pocisk# d#ego kali!r# i podnis" si pospiesznie. &o !etonowych schodach, najwidoczniej z!#dowanych w ostatnich miesicach i niewykoczonych, gdy stopnie #rywa"y si i zosta"y zastpione przez drewniane szcze!le, zeszli do wskiego, ciemnego korytarza, z rzadka o%wietlonego go"ymi arwkami, do"czonymi do przewod# zawieszonego na hakach w!itych w !eczkowaty strop. <si"owa" zapamita drog prowadzc do podziemi, ale zrezygnowa" j# po kilk#dziesici# krokach, gdy skrcili do wszego korytarzyka, !ez %wiat"a, odnajd#jc drog dziki latarkom niesionym przez esesmana i -ayera. *etonowe p"koliste korytarze !y"y identyczne, a jedynie !ia"e n#mery namalowane na %cianach pozwala"y zorientowa si, dokd doszli. $o pewien czas do!iega"y ich g"#che wy!#chy, ktrych si" zwielokrotnia"y %ciany t#neli, tak e nie mg" oceni, jak daleko nastpowa"y. &o pewnym czasie wski i ciemny t#nel doprowadzi" ich do sztolni, jasno o%wietlonej lampami przytwierdzonymi wysoko, o!ok r#ry, przecinanej co pewien czas metalowymi kratkami, co wskazywa"o, e !y"a cz%ci system# wentylacyjnego. org zorientowa" si, e t#nel !y" tak wysoki i szeroki, i !ez tr#d# mog"a nim przejecha ciarwka. (atrzymali si przy pancernej !ramie, rwnie wielkiej, gdzie wartownik sprawdzi" ich dok#menty i przez t#! przytwierdzon do metalowego aparat# kaza" otworzy !ram. &chnita elektrycznymi si"ownikami, #chyli"a si na tyle, e mogli przecisn si do wntrza. orgowi mr#kliwy esesman, ograniczajcy

; 7en t#nel jest tak wielki, e mog"a!y t#taj wjecha ciarwka ; za#way" org. ; &an si myli, panie kapitanie ; -ayer przystan", a!y z"apa tch# po szy!kim marsz#. ; 7o nie jest t#nel dla ciarwek, ale dla wagonw kolejowych6 *eton ch"onie %wiat"o i zmienia proporcje, dlatego nie doceni" pan rozmiarw. ; 0 nie za#way"em szyn ;jak!y #sprawiedliwiajc si, powiedzia" org. ; (mienili%my plany ; mr#kn" niechtnie -ayer. ; = gdzie ro!otnicy8 ; &rac#j, w innej cz%ci ; rwnie niechtnie odpowiedzia" przewodnik i doda"D ; Niech pan nie zadaje tyl# pyta. ; &rzepraszam, ale po raz pierwszy w yci# widz tak wielki podziemny korytarz, i to w dodatk# wyk#ty w skale. -ayer przyspieszy" krok#. &o kilk#nast# min#tach doszli do miejsca, w ktrym prawa odnoga t#nel# zosta"a przegrodzona %cian z cegie", najwyra5niej wy!#dowan prowizorycznie, w ktrej wielkie wrota, mogce pomie%ci ciarwk, zamyka"a solidna krata, a napis na !laszanej ta!licy, przymocowanej %r#!ami, zakazywa" wstp# oso!om nie#powanionym. ; este%my na miejsc#. a tam nie mog wej%, a pan pozostanie tam par godzin. &rosz po mnie zadzwoni, gdy pan skoczy. (naj n#mer do mnie. -ayer odwrci" si i r#szy" w g"! t#nel#, pozostawiajc orga samego. Esesman, wci nie odzywajc si, nacisn" klamk i weszli do krtkiego korytarza zakoczonego drewnianymi drzwiami. (a nimi znalaz" si w kolejnym t#nel#, przegrodzonym co kilkadziesit metrw drewnianymi ekranami. -czyzna o siwych w"osach, g"adko zaczesanych do ty"#, w szarym fart#ch#, segreg#jcy papiery na d"#gim stole, podnis" g"ow. /zi" od esesmana kartk i poprawiajc ok#lary, przeczyta" j dok"adnie. ; 2apitan org, mwiono mi o pana przyje5dzie. &owiem, e pana zapotrze!owanie, to dla nas wyzwanie. (achowywa" si, jak typowy archiwista, ktry w n#dnej pracy nagle odnalaz" sens. ; &rac#j nad dok#mentami nie po to, a!y je #dostpnia, lecz za!ezpiecza ; zerkn" niespokojnie na esesmana, ale widzc, e tamtego nie interes#je rozmowa, mwi" dalej. ; ,ok#menty s za!ezpieczone w skrzyniach, a nie majc wystarczajcych informacji o pana zapotrze!owani#, nie mog"em si w"a%ciwie przygotowa. /iem tylko, e chodzi o zdo!yczne dok#menty N2/, z $harkowa. ; 7ak, dok#menty radiowej stacji nas"#chowej o kryptonimie >$ha!arowsk? ; wyja%ni"

org. ; @6 ; archiwista podnis" palec do gry ; to j# wane6 &rosz kontyn#owa. '"#cham #wanie. -wic to, odwrci" si i podszed" do jednego z rega"w, na ktrym p"ki !y"y zastawione teczkami. ; &o zdo!yci# miasta przez nasze wojska w czterdziestym pierwszym rok# dok#menty, ktre nie zosta"y zniszczone l#! ewak#owane przez N2/,, powinny zosta przekazane do archiw#m ."wnego <rzd# *ezpieczestwa 1zeszy. <waam, e jest !ardzo prawdopodo!ne, e s t#taj. ; 7#taj, nie t#taj ; archiwista od"oy" teczk, ktr przeglda", i znow# zerkn" na esesmana. 7en #siad" na krze%le i sign" po czasopismo. &rzeglda" je, z#pe"nie nie zainteresowany tym, co dzia"o si wok" niego. ; Niech pan te #sidzie ; doradzi" archiwista. ; &osz#kiwania mog trwa !ardzo d"#go. -oe nawet ca"y dzie. ( t#nel# wyszed" dr#gi mczyzna w szarym fart#ch# ze stosem tekt#rowych teczek. 1ozmawiali przez chwil p"g"osem i przy!ysz oddali" si. org wychyli" si, a!y dojrze, co dzieje si za drewnianymi ekranami. &o jednej stronie t#nel# sta"y rzdy metalowych rega"w, a po dr#giej wielkie skrzynie. /yglda"y, jak!y !y"y o!cignite !rezentem. ; Niech pan t# podejdzie ; archiwista, ktry ode!ra" kolejn stert teczek od kolegi przynoszcego je z g"!i t#nel#, ods#n" krzes"o od sto"#, ro!ic miejsce dla orga. ; 7o pierwsza partia dok#mentw z!iorczych z czterdziestego pierwszego rok#. Nie znam rosyjskiego, wic sam pan m#si je przejrze. &an zna rosyjski8 *o jeeli nie, to wezwiemy... Esesman, ktry wydawa" si ca"kowicie nie zainteresowany tym, co dzieje si wok", podnis" g"ow znad gazety. ; (nam do!rze ; przerwa" m# org. ; ,ok#menty s # nas, w sektorze dw#dziestym dr#gim, ale sam pan m#si je przejrze. / tych katalogach odnajdzie pan !lisze dane. Esesman op#%ci" g"ow i ponownie zaj" si lekt#r gazety. org #siad" po dr#giej stronie sto"#. 'tamtd mg" zajrze g"!iej w t#nel. ,ostrzeg", e w prostej linii cign" si on kilkaset metrw i cho o!serwacj #tr#dnia"y ekrany, to dalej ekrany !y"y a#rowe i mona !y"o zorientowa si, co si za nimi dzieje. ,ziesitki l#dzi w szarych fart#chach przenosi"y dok#menty z rega"w do skrzy o!cignitych !rezentem i

#k"ada"y je starannie, odnotow#jc zmian zawarto%ci. >7o niemoliwe, a!y przygotowywali je do transport# ; pomy%la" org. ; ' za d#e. 'ame skrzynie wa kilkadziesit kilogramw, a wype"nione papierami, nie dadz si podnie%?. /szystko wskazywa"o, e l#dzie w podziemnym archiw#m nie czyni przygotowa do ewak#acji, lecz maj zamiar pozostawi skrzynie, wype"nione dok#mentami i do!rze za!ezpieczone przed wilgoci, ktra powrci do tych podziemnych korytarzy, gdy przestanie dzia"a system wentylacyjny. ; / katalog# naniesiono oryginalne nazwy dok#mentw, z rzadka t"#maczc je na niemiecki. -#si pan przejrze wszystkie. eeli #stalono kryptonim tej stacji nas"#chowej, to powinien pan sz#ka pod nazw >$ha!arowsk? ; archiwista postawi" przed orgiem szklank z her!at. ; e%li !dzie mnie pan potrze!owa", prosz zawo"a, !d niedaleko. -am na imi 1#di. 'ze% godzin trwa"o posz#kiwanie s"w, ktre wypisa" jako kl#czowe, #moliwiajce odnalezienie stenogramw ze stacji nas"#chowej. &rzeglda" d"#gie kol#mny cyfr #k"adajcych si w n#mery, przy ktrych rosyjscy archiwi%ci dopisywali krtkie o!ja%nienia. &omaga" m# wieloletni trening przy analizowani# szyfrw, takich samych tysicy znakw. Nigdzie jednak nie mg" znale5 s"owa >$ha!arowsk?. /sta" z krzes"a, a!y rozprostowa ko%ci. ,ostrzeg", e cz% skrzy za ekranami zosta"a zamknita, a !rezent !y" nacignity na ca"o%. 0nni pracownicy naklejali smo"owane ta%my na miejsca "czenia materia"#, co zapewnia"o ca"kowit szczelno%. 0 wtedy zo!aczy", jak jeden z pracownikw pochyli" si, przy"oy" do !ok# skrzyni sza!lon i maczajc pdzel w p#szce !ia"ej far!y zacz" malowa cyfry i litery. 7ak zaznaczano kad skrzyni, nadajc jej n#mer i oznakowanie literowe. ; 1#di6 ; krzykn" w g"! korytarza. =rchiwista przyszed" szy!ko, wyra5nie zaciekawiony. ; *y"!ym szcz%liwy, gdy!y pan co% znalaz". <da"o si8 org pokrci" g"ow. ; Nic nie znalaz"em. Niech mi pan powie, co oznacza sym!ol >1<;Y2*?, ktry ten cz"owiek mal#je na !ok# skrzyni8 ; >1<? oznacza dok#menty z 1osji, ktrych katalogi pan przeglda", a >Y2*? to litery przeniesione z teczek, za% cyfry... org j# go nie s"#cha". ; eeli zosta"y przeniesione z teczek opisanych cyrylic, to nie jest to >Y2*? lecz >$32/?, czyli $harkw6 &rzypominam so!ie analiz sowieckich dok#mentw, w ktrych widywa"em taki skrt6 .dzie jest spis dok#mentw z tej skrzyni8 1#di zacz" grze!a w stertach teczek, ktre po"oy" z !ok# sto"#, i po chwili wydo!y"

jedn z nich. ; Niech pan si nie podnieca. 'krzy oznaczonych >Y2*? l#! jak pan chce >$32/? jest sto osiemdziesit. org rozpi" m#nd#r. ; Nie szkodzi, przejrza"em j# trzysta katalogw, przejrz jeszcze sto osiemdziesit. -ia" szcz%cie. ,ok#menty stacji >$ha!arowsk? znalaz" w jedenastym katalog#. 'tenogramy transmisji radiowych ze 'tanw (jednoczonych znajdowa"y si w teczkach tak oznaczonych, a jedna z nich nosi"a n#mer >PKLR?. Nie mia" wtpliwo%ci. *y"y w niej szyfrogramy, ktrych sz#ka". @dchyli" si na krze%le. 1#di, ktry ponownie wychyn" z t#nel#, j# po jego minie pozna", e posz#kiwanie zakoczy"o si s#kcesem. ; /ie pan, ja jestem archiwist od trzydziest# lat ; powiedzia", #%miechajc si rado%nie. ; Nikt tak do!rze jak ja nie roz#mie, jak pikne jest odnalezienie czego% tak d"#go posz#kiwanego. .rat#l#j pan#. org wsta" i zapi" k#rtk. Esesman, ktry drzema" na krze%le, opar"szy si o st", podnis" g"ow. @n te wydawa" si zadowolony. ; @d!ijemy zawarto% tej teczki. (atrzyma si pan na noc w miejscowym hotel#8 org skin" g"ow. ; (a godzin !dzie pan mia" swoje dok#menty6 (o!aczy", jak esesman podnis" s"#chawk telefon# i dzwoni" po -ayera, a!y wyprowadzi" ich z podziemnego la!irynt#. >$o moe !y w szyfrogramach, ktrych tre% #tajniono za pomoc gamy PPQKP KLR8? ; my%la", idc za milczcym esesmanem do kraty, za ktr oczekiwa" j# -ayer.

ROZDZIA DWUDZIESTY TRZECI


; 'iadaj6; .lG!cke ods#n" krzes"o od niewielkiego stolika #stawionego przy oknie w pokoj# Natalii. /ykona"a jego polecenie niemale mechanicznie. &rzed ni sta"a radiostacja przygotowana do pracy. ; / jakich godzinach nadawa"a%8 ; zapyta" .lG!cke. /iedzia", e okre%lone pory transmisji radiowych te mog !y sygna"em alarmowym dla centrali. 1zadko stosowano takie za!ezpieczenia, gdy radiotelegrafi%ci m#sieli przesy"a informacje o rnych porach, ale wola" si za!ezpieczy i na tak ewent#alno%. ; Nie wcze%niej ni o szstej ; powiedzia"a cicho. ; -w prawd6 ; krzykn". ; Nie wcze%niej ni o szstej ; powtrzy"a. ; e%li m#sia"am nada o wcze%niejszej porze, to zamieszcza"am sygna" =7U. Nigdy to si nie zdarzy"o. ; -wi prawd ; konstatowa". &rzejrza" wszystkie depesze, jakie nada"a. ; $zy!y strach przed !lem z"ama" j8 Nie wierzy" w to. .lG!cke odwrci" si do esesmana stojcego przed drzwiami. ; /yjd56 .dy tylko o"nierz zamkn" za so! drzwi, wyj" z kieszeni m#nd#r# kartk i po"oy" na stole. ; Nadasz to t# po osiemnastej. &odnios"a kartk tak, e!y pada"o na ni jak najwicej %wiat"a z lampy wiszcej # s#fit#. >=parat !dzie ewak#owany po rozpoczci# ofensywy na *erlin. &#nkt docelowy ; 2a#f!e#ren. ,alsze wiadomo%ci PX.QR. Nadia?. .lG!cke o!serwowa" j #wanie. ; -amy wszystkie twoje depesze ; powiedzia", gdy sign"a po ksieczk do na!oestwa, ktrej mia"a #y do szyfrowania. ; ak tylko zaszyfr#jesz t wiadomo%, przeanaliz#jemy j dok"adnie i, zapewniam ci, e znajdziemy kady sygna" alarmowy. eeli tak !dzie, wwczas #znam, e nie mog na cie!ie liczy. @de%l ci do piwnicy. Nie zm#szaj mnie do tego. &rzerwa" na chwil i przeszed" kilka krokw po pokoj#, jak!y zastanawiajc si, czy ma co% wicej powiedzie. &o chwili ponownie stan" za jej plecami i pochyli" si. -wi" szeptem, tak cicho, e ledwo rozrnia"a jego s"owa.

; Nie zm#szaj mnie do tego, prosz. .warant#j ci ycie i wolno%. = to, co teraz ro!isz, nie jest zdrad. <wierz mi... @dwrci"a si i spojrza"a na niego zaskoczona. &atrzy"a m# prosto w oczy, jak!y starajc si odgadn, czy mwi" szczerze. $zy!y, zdajc so!ie spraw, e 7rzecia 1zesza r#nie za kilka tygodni, chcia" k#pi so!ie !ezkarno%8 .lG!cke, ni!y niechccy, dotkn" jej plecw. -#sia" wiedzie, gdzie s rany po #derzeniach g#mowej r#ry, ktr *eer !i" j, zanim za"oy" elektrody. /szystko powrci"o do niej z niezwyk" si". *l oparze, jakie spowodowa"y elektrody, przymocowane do jej piersi i #d, nie !y" j# tak dotkliwy, lecz pami o szok#, wywo"ywanym #derzeniami prd#, gdy kade w"kno mi%ni zdawa"o si wyrywa z cia"a, paraliowa"a j. $zy mog"a znale5 w so!ie tyle si"y, a!y wytrzyma kolejn fal poraajcego !l# i strach#8 7rzy lata tem#, gdy zdecydowa"a si przy"czy do antyhitlerowskiego spisk#, liczy"a si z tym, e moe zosta aresztowana. Nawet !ra"a pod #wag, e !d chcieli wydo!y od niej tajne informacje i !dzie tort#rowana. 7rzyma"a d"o nad p"omieniem zapalniczki, a cz#"a swd przypalonego cia"a. /ytrzymywa"a to i wwczas odnosi"a wraenie, e potrafi znie% kad mk. 7eraz j# wiedzia"a, e si myli"a. ; <wierz mi ; ponownie szepn" .lG!cke. ; ,o!rze ; odpowiedzia"a rwnie cicho. 'ign"a po o"wek i otworzy"a ksieczk. ; ,laczego otwierasz na tej stronie8 ; ,o szyfrowania m#sz #y strony o n#merze mniejszym od TQ o dat, w ktrej nadaj. ,zisiaj jest dw#dziesty smy marca, wic JW pl#s L, czyli LP. @djte od TQ daje stron n#mer PK. .lG!cke zapisa" to w notesie. ; ,epesz nadawan dw#dziestego dziewitego l#tego m#sia"a!y% te szyfrowa w oparci# o stron dziewitnast. ; 7ak ; odpowiedzia"a !ez chwili wahania ; wwczas wyrwa"a!ym j i spali"a i dzisiaj m#sia"a!ym wykorzysta naj!lisz woln, czyli stron dw#dziest. @czywi%cie, #"atwiajc odczytanie depeszy, zamie%ci"a!ym na pocztk# znak pl#s. ; Aogiczne ; mr#kn" .lG!cke. ; 'zyfr#j6 @dszed" na !ok, a!y nie przeszkadza jej w tr#dnym zajci#, i zapali" papierosa. '"#sznie podejrzewa"a, e podj" gr o w"asn skr, a nie o awans, ktry i tak nie dotar"!y z *erlina, jeeli ktokolwiek tam jeszcze my%la" o wiernych gestapowcach. 'ta" na rynk# w Aa#!an, gdy .oe!!els w skrzanym p"aszcz#, niemrawo pow"czc wielkim !#tem,

szed" przed szeregiem wypronych o"nierzy i klepa" ich po ramieni# l#! pyta" o nazwiska, tak jak!y chcia" je zapamita. (apomnia" chwil potem. 0l# z nich jeszcze yje8 (ginli, !o #wierzyli .oe!!elsowi, e #rat#j niemieckie ko!iety przed wschodni dzicz. ; .otowe ; Natalia wyprostowa"a si i ods#n"a kartk od sie!ie. &odnis" j. ; 7o ostatni moment, w ktrym moesz wycofa znak alarmowy. /prowadzi"a% go8 (acisn"a #sta i pokrci"a g"ow. ; &a#l6 ; krzykn" w stron drzwi. &o chwili otworzy"y si i stan" w nich esesman, ktry wcze%niej wyszed" z pokoj#. ; (awie5 to do zamk#, a!y porwnali z dotychczasowymi depeszami i sprawdzili, czy nie ma tam sygna"w alarmowych. Niech zawiadomi mnie o kadej wtpliwo%ci. &ospiesz si. Esesman schowa" starannie kartk do raportwki i wyszed" szy!ko z pokoj#. ; *ardzo licz na to, e mnie nie osz#ka"a%. eeli nawet tak !dzie, to i tak do koca nie !d ci wierzy". &#"kownik 0wan 0wanowicz &ri!rokow !y" postawnym mczyzn o szerokiej ch"opskiej twarzy, p"owych w"osach mocno przerzedzonych na cz#!k# g"owy, co maskowa", zaczes#jc je na !ok, i mocnych spracowanych rkach. *y" to typ cz"owieka, ktry (awieniagin l#!i", gdy #waa", e l#dzie pro%ci to l#dzie szczerzy, niezdolni do podstpw i intryg. <mocni" si w tym przekonani#, gdy zapozna" si z histori s"#!y &ri!rokowa, z ktrej wynika"o, e cech#je go naiwno% graniczca z g"#pot, ktra jednak nie przynios"a m# szkody, ze wzgld# na arliw mi"o% do towarzysza 'talina, ktr wyrazi" j# w tysic dziewiset dw#dziestym trzecim rok#, a wic przed przejciem w"adzy przez zefa /issarionowicza. -ia" wwczas dwadzie%cia trzy lata i pe"ni" cik s"#! w .wardii $zerwonej, gdy na ktrym% z partyjnych wiecw #da"o m# si podej% do 'talina i zadeklarowa swoje !ezgraniczne oddanie. ; /ezwijcie mnie, a w ogie za wami pjd i ycie z rado%ci oddam, !o wy jeste%cie przysz"o%ci kraj# kom#nistw6 ; wykrzykn", zanim ochrona odcign"a go na !ezpieczn odleg"o%, walc k#"akami po nerkach. Nie wiadomo jak to si sta"o, e 'talin zapamita" wiejskiego ch"opaka i kaza" ,zieryskiem# wzi go do s"#!y w $zeka. Niezachwiana wiara w 'talina ochroni"a go w krwawych czasach wielkiej czystki i doprowadzi"a do stopnia p#"kownika, a !y"o oczywiste, e po zwyciskiej wojnie #"atwi m# signicie po generalskie pagony. ( tak sam szczero%ci i oddaniem, z jakim gotw !y" s"#y 'talinowi, powita"

genera"a (awieniagina w schl#dnej niemieckiej wiosce gdzie% pod 'teina#, ktra w zadziwiajcy spos! #nikn"a zniszczenia, moe dlatego, e dowdztwo #patrzy"o so!ie to miejsce jako odpowiednie do d"#szego kwaterowania. ; 7zschocha, mwicie, towarzysz# generale... ; &ri!rokow podszed" do d#ej mapy roz"oonej na stole pod wielkim yrandolem. ego szta! zainstalowa" si w d#ym dom#, ktrego pitro p#"kownik przeznaczy" dla sie!ie, a w piwnicy kaza" za"oy tymczasowy areszt. Nieprzyzwyczajony do d#ej licz!y pomieszcze al!o o!awiajc si oskare o s"a!o% do z!ytk#, w salonie kaza" #rzdzi pokj szta!owy, rozk"adajc mapy na stole i fortepianie. -niejszy pokj przeznaczy" na swoj prywatn kwater, #stawiajc o!ok wielkiego ma"eskiego "ka, jakie pozosta"o po gospodarzach, "cznie z po%ciel, st" do jedzenia oraz mniejszy stolik z misk i dz!ankiem, co tr#dno !y"o zroz#mie, gdy o!ok znajdowa"a si "azienka wy"oona !ia"o;nie!ieskimi kaflami. idea"w. ; ,aleko od naszych linii ; wskaza" palcem p#nkt na mapie po d"#gim posz#kiwani#. ; Niemiaszki !roni si twardo i nie sdz, e!y dowdztwo chcia"o traci si"y na szt#rmowanie tego kier#nk#. /rci" do mniejszego sto"#, wok" ktrego na fotelach zasiedli (awieniagin i $ziykow. ; @fensywa na Aa#!an spe"ni"a swoje zadanie ; &ri!rokow rozsiad" si wygodnie. ego ch"opska twarz !y"a czerwona po s#tej kolacji, jak wyda" na cze% genera"a, cho starannie #nika" picia wdki, co rodzi"o podejrzenie, e !y" alkoholikiem i o!awia" si zdradzi t przypad"o% przed (awieniaginem. ; Niemcy odnie%li lokalny s#kces pod Aa#!an, kontratak#jc, ale nie o to chodzi. (a!ezpieczyli%my nasze lewe skrzyd"o. ,latego nasza gwardyjska armia nie !dzie #derza w tym kier#nk#, lecz pjdziemy dalej, na *erlin. ; ,o!rze, towarzysz# &ri!rokow, ale m#simy dotrze do zamk# 7zschocha, zanim Niemcy wywioz stamtd wszystko, na czym nam zaley. ; $hcecie #tworzy oddzia" #derzeniowy ; &ri!rokow wydawa" si szczerze zdziwiony ; ktry tam !y si przedar"8 (awieniagin skin" g"ow. ; $zy to moliwe8 ; &ri!rokow a wsta" z fotela. ; =rmia pancerna nie moe si prze!i, a wy chcecie pos"a niewielki oddzia". (miot go, zanim zdo"a cokolwiek osign6

&rzy

kadej

okazji

otwiera"

podwjne

drzwi

do

swojej

kwatery,

a!y

zademonstrowa go%ciom niech do l#ks#s# i przywizanie do ro!otniczo ch"opskich

Obecnie (cinawa.

; $zasami "atwiej zmie% armi pancern ni gr#p z#chwalcw. /y!ierzcie mi sze%ci# al!o siedmi# za!ijakw, ktrzy !d gotowi do zrz#cenia ze spadochronami w rejonie zamk# 7zschocha ;(awieniagin przeci" dysk#sj. ; 7ak jest ; &ri!rokow #zna", e nie powinien d"#ej podawa w wtpliwo% zdania starszego stopniem. ;= kiedy maj !y gotowi8 ; 'podziewam si sygna"# z tego rejon# ; (awieniagin nie chcia" #jawni, e z samego zamk# ; za dwa, trzy tygodnie. Najpewniej, jak r#szy nasza ofensywa na *erlin. Niemcy wtedy zroz#miej, e ,olny +lsk zosta" odizolowany i zaczn wykonywa nerwowe r#chy, czyli ratowa, co si da. <waam, e !d chcieli ewak#owa wszystko do =merykanw. &ri!rokow podnis" si z mikkiego fotela i ponownie podszed" do mapy roz"oonej na d#ym stole. &rzypatrywa" si przez chwil rnokolorowym kreskom rysowanym przez oficerw jego szta!# w miar zmian frontowej syt#acji w Niemczech. ; =merykanie nie wejd do rejon#, ktry was interes#je ;skonstatowa" wreszcie. ; .orzej, e wyglda na to, i ich trzecia armia lada dzie wejdzie do .r 3arz#, a nasze 5rd"a wywiadowcze mwi, e Niemcy #kryli tam poka5ne archiwa, i do Nordha#sen, gdzie prod#k#j rakiety. ; -artwmy si o ten rejon ; mr#kn" (awieniagin. ; ch"opakw, ktrych przeznaczycie do skok# w rejonie 7zschochy. ; /ej% ; .lG!cke, s"yszc p#kanie, podnis" si z "ka, na ktrym roz"oy" si, czekajc na powrt "cznika z zamk#, ktrego wys"a" z depesz zaszyfrowan przez Natali. ,ziewczyna wci siedzia"a wyprostowana na krze%le przed radiostacj. $zy!y niepokoi" j wynik sprawdzenia jej szyfrogram#8 'zy!ko #zna", e jej zachowanie jest ca"kowicie nat#ralne w syt#acji, w jakiej si znalaz"a. (dawa"a si potwierdza jego oczekiwania. ; -eld#nek z zamk# ; podoficer '' poda" m# zalakowan kopert. .lG!cke skin" g"ow, odprawiajc go, i rozerwa" kopert. 'zy!ko prze!ieg" wzrokiem tre% raport#. /ida !y"o, jak ogarnia go w%ciek"o%. ; @strzega"em ci ; powiedzia" przez z!y. ; ,laczego nie #wierzy"a%86 &odszed" do drzwi i otworzy" je na ca" szeroko%. ; *eer6 ; krzykn". ; *eer6 ; &an <nterst#rmfFhrer wyjecha" co% zje%. (araz wrci6 ;z do"# do!ieg" go g"os o"nierza. ; @dnale5 go6 Natychmiast ma t# przyj%6 Natychmiast6 ;trzasn" drzwiami z w%ciek"o%ci. &odszed" do Natalii, ktra zs#n"a si na !rzeg krzes"a, jak!y gotowa poderwa si na #tro chcia"!ym widzie

rwne nogi. &atrzy"a na niego przeraonym wzrokiem, w ktrym wycz#wa" !"aganie. ; -y%la"a%, e jeste% tak sprytna i #da ci si nas osz#ka86 ;rkawiczkami, ktre trzyma" zwinite w d"oni, z ca" si" #derzy" j w twarz. (as"oni"a si rkami, !ojc si kolejnych razw. ; &rzysigam, oni si myl6 Niech pan mnie nie !ije6 Na schodach rozleg"y si kroki i w drzwiach stan" *eer. Nie majc ch#steczki, d"oni rozciera" t"#szcz na !rodzie. Natychmiast zorientowa" si, co si sta"o, i #%miechn" si tri#mfalnie. &odszed" do Natalii i schwyci" j z ty"# za w"osy. ; est twoja. $hcia"a nas osz#ka i my%la"a, e nie wykryjemy podstp#. 7ak naiwnego, e %mia mi si chce. (a!ierz j std6 ; /racamy do piwnicy, panienko6 ; *eer szarpn" j za w"osy, zm#szajc do wstania, i pchn" na drzwi. &rzycisn" kolanem i wykrci" rce do ty"#, a!y zak# je w kajdanki. .lG!cke stan" o!ok. ; $hcia"em ci #ratowa, a ty mnie osz#ka"a%. -y%la"a%, e jeste% taka sprytna, e nie odnajdziemy ostrzeenia !ez sygna"# alarmowego8 ; *"agam pana, ja nic z"ego nie zro!i"am. Nie wprowadzi"am adnego ostrzeenia. Hadnego6 /ykona"am to, czego ode mnie dali%cie. Nie chc tam wraca. &rosz6 ; / dalszym cig# "esz. (a!ierz j6 ; .lG!cke odwrci" si. *eer otworzy" drzwi, a!y wywlec Natali. ; ,o%6 ; krzykn" nagle .lG!cke. ; 1ozk#j j6 *eer patrzy" na niego zdziwiony, nie wykon#jc polecenia. ; 1ozk#j, powiedzia"em6 ; .lG!cke #siad" na krze%le przy radiostacji i po"oy" przed so! dok#ment, ktry wyj" z koperty. ; Nie ma adnych podstaw, a!y #zna, e w szyfrogramie zosta" wprowadzony sygna" ostrzegawczy dla od!iorcy ; przeczyta" na g"os. *y" wyra5nie zadowolony. ; 7o !y" dodatkowy sprawdzian ; wsta" z krzes"a i podszed" do Natalii. /yj" z kieszeni ch#steczk, a!y otrze jej "zy. ; Na razie nie jeste% potrze!ny ; odes"a" *eera, ktry niezadowolony zdj" Natalii kajdanki, zasal#towa" i wyszed" z pokoj#. .lG!cke ods#n" krzes"o od stolika, zapraszajc gestem, a!y #siad"a. Nagle sta" si #przejmy i mi"y. ; &rzystp#jesz do gry, w ktrej m#sz mie do cie!ie za#fanie. Niestety, %rodki sprawdzenia mog !y nieprzyjemne, ale s one konieczne. 7eraz w"cz radiostacj i nadaj depesz.

oanna zapali"a niewielk lampk z rowym a!a#rem, rz#cajcym ciep"e %wiat"o na kartki lece na nocnym stolik#. &odnios"a si i opar"a na "okci#. 're!rny !#dzik z dwoma wielkimi dzwonkami wskazywa", e min"a godzina pita. 'ign"a po szklank, w ktrej zawsze sta"a zimna her!ata, i zwily"a #sta. Nie !y"a to pierwsza noc, gdy !#dzi"a si na d"#go przed %witem z #cz#ciem lk#, ktrego nie #mia"a so!ie #%wiadomi. $zsto nas"#chiwa"a krokw w korytarz#, jak!y !ojc si, e za chwil drzwi si otworz i stanie w nich esesman. (darza"o si, e !#dzi"a si z krzykiem, widzc w sennym koszmarze op#szczajc si klamk. ,latego nigdy nie gasi"a lampki, chcia"a mc natychmiast po otwarci# ocz# #zmys"owi so!ie, e rzeczywisto% !y"a inna, dlatego te pozostawia"a w"czone radio ; cicha m#zyka, g"wnie amerykaska, p"ynca z g"o%nika #spokaja"a j i dawa"a z"#dzenie, e w pokoj# jest kto%, kto si ni opiek#je. 7ej nocy inne #cz#cie nie dawa"o jej spa. /ieczorem otrzyma"a meld#nek radiowy, z ktrego wynika"o, e Niemcy przygotow#j ewak#acj tajnych #rzdze z 7zschochy. 'podziewa"a si tego i zraz# !y"a zadowolona, e >Nadia? potwierdzi"a jej przyp#szczenie, a w dodatk# poda"a, e nastpi to t# po rozpoczci# przez wojska radzieckie ofensywy na *erlin. = jednak ta informacja w niezroz#mia"y spos! zaniepokoi"a j. $zy!y chodzi"o o z!liajce si rozstrzygnicie8 = moe niepokoi"a j %wiadomo% nie#chronnej walki z 1osjanami8 -#sia"a zak"ada, e oni te wiedz o >=paracie? dzia"ajcym w 7zschosze i !d chcieli go przechwyci. Narz#ci"a szlafrok i podesz"a do okna, ktre wci zas"ania"a, cho zaciemnienie j# nie o!owizywa"o. &odnios"a rolet i wyjrza"a na #lic. *y"o p#sto, jedynie patrol amerykaskiej -ilitary &olice przejecha" szy!ko w za!"oconym jeepie z !ia"ymi gwiazdami. &odesz"a do "ka i sign"a po kartk z meld#nkiem >Nadii?. >=parat !dzie ewak#owany wkrtce po rozpoczci# ofensywy na *erlin. &#nkt docelowy ; 2a#f!e#ren. ,alsze wiadomo%ci PX.QR.? ;przeczyta"a. &rzenios"a wzrok na %cian, gdzie nad sto"em wisia" kalendarz z wielk cyfr >PT?. ; &itnasty kwietnia !y" wczoraj ; pomy%la"a. ; ,zisiaj >Nadia? powinna przys"a kolejny meld#nek. ,5wiki 2siycowej 'erenady .lenna -illera nagle zamilk"y. (raz# my%la"a, e amerykaska radiostacja pops#"a si l#! #cich"a na chwil z !rak# prd#, jak to si zdarza"o, i !dzie m#sia"a posz#ka innej stacji nadajcej relaksow m#zyk, gdy w%rd trzaskw #s"ysza"a g"os spikera. ; &rzerywamy nasz program, a!y jako pierwsi nada dla naszych s"#chaczy informacj o szy!ko z!liajcym si koc# tej wojny. Na wschodzie radzieckie formacje rozpocz"y

zmasowany atak na *erlin.

ak si dowiad#jemy, si"a soj#szniczego #derzenia jest tak

wielka, e faszystowskim tyranom pozosta"y j# tylko ostatnie tygodnie ycia. ednocze%nie nasze oddzia"y pierwszej armii #mocni"y si w zdo!ytym 3alle i Aipsk#, za% trzecia armia ostatecznie z"ama"a opr wroga w 7#ryngii. Nie s"#cha"a dalszych s"w o syt#acji na froncie, pamitajc pierwsze s"owa kom#nikat#, e na wschodzie 1osjanie przeszli do ofensywy. &odnios"a kartk z meld#nkiem >Nadii?. ej #wag przyciga"y sform#"owaniaD >...wkrtce po rozpoczci# ofensywy na *erlin. ...,alsze wiadomo%ci PX.QR?. 'kd wiedzia"a, e ofensyw na *erlin rozpoczn 1osjanie, a nie =merykanie, i e stanie si to szesnastego kwietnia8 -#sia"a!y mie wgld w naj!ardziej tajne plany radzieckiego dowdztwa, a to !y"o niemoliwe. *y"a tylko radiotelegrafistk, nadawa"a depesze przekazywane jej przez oachima. @n te nie mg" zna termin# radzieckiego #derzenia6 >Nadia? zdradzi"a6 7o znaczy, e zosta"a zdekonspirowana i zm#szona do wsp"pracy z hitlerowskim kontrwywiadem6 @garn" j niepokj tak wielki, e przez kilka min#t kry"a po pokoj#, nie mogc ze!ra my%li i podda wszystko spokojnej analizie. 'pokj powrci", gdy #%wiadomi"a so!ie, e #lega nadmiernej podejrzliwo%ci, z jak od chwili wyj%cia z wizienia odnosi"a si do wszystkich l#dzi ze swojego otoczenia. /skazanie daty szesnastego kwietnia mog"o !y czystym przypadkiem, a tre% depeszy nie dawa"a podstaw do jednoznacznego stwierdzenia, e >Nadia? pozna"a termin rozpoczcia !erliskiej ofensywy. &odnios"a s"#chawk, wykrci"a n#mer i niecierpliwie czeka"a na po"czenie. (aspany g"os &iotra da" jej chwil #spokojenia. @n od!iera" i odszyfrowywa" depesz od >Nadii?. Nie za#way" tam niczego niepokojcego. ; &iotr, czy wczorajsza depesza zosta"a nadana przez >Nadi?8 ;zapyta"a nerwowo. (na" charakterystyczne !rzmienie jej g"os# w chwilach szczeglnego podenerwowania i nie odway" si protestowa, e !#dzi go o %wicie, gdy po"oy" si spa godzin wcze%niej. ; ( ca" pewno%ci depesza wysz"a spod jej rki. (nam na tyle jej styl nadawania, e rcz za a#tentyczno% ; odpowiedzia" spokojnie, najwyra5niej starajc si #kry %lady zaspania. ; Hadnego sygna"# alarmowego8 ; dopytywa"a si. ; Hadnego, wszystkie systemy za!ezpiecze w idealnym porzdk# ; potwierdzi". ; ,zik#j ; od"oy"a s"#chawk. $zy to moliwe, e!y >Nadia? zdradzi"a8 (na"a t dro!n, "adn dziewczyn jak nikt inny i nigdy nie #wierzy"a!y, i mog"a wyda przyjaci", zdradzi idea"y, za ktre

zdecydowa"a si walczy. ,zwonek telefon#, ostry, przenikliwy przerwa" jej my%li. 'ign"a po s"#chawk, wiedzc j#, e za moment od!ierze najgorsz wiadomo% w jej yci#. &rzecz#cie nie myli"o jej. ; oanno ; g"os &iotra !y" spokojny i rzeczowy, jak!y szykowa" si do tr#dnych wyja%nie. ; &o twoim telefonie sign"em ponownie po depesz >Nadii?... ; 7ak, tak... ; przerwa"a m#, majc jeszcze nadziej, e jej nadzwyczaj skr#p#latny wsp"pracownik dzwoni, a!y poinformowa, e nie znalaz" adnych powodw do niepokoj#. $hy!a jednak chcia"a odwlec moment, w ktrym padn s"owa, jakich si o!awia"a. ; ak wiesz, zawsze pozostawiam oryginalne depesze na kilka godzin, zanim je zniszcz, gdy do%wiadczenie #czy... ; 7ak, wiem ; znow# przerwa"a m# zniecierpliwiona przed"#ajcymi si wyja%nieniami. ; @dnosz wraenie, e jednak jest sygna" alarmowy ; powiedzia" wreszcie. &ocz#"a gwa"town fal zimna otaczajc jej serce. ; >Nadia? nigdy nie siga"a do dolnej cz%ci strony ksiki szyfrw. Nawet odnosi"em wraenie, e trzy ostatnie linijki traktowa"a jako alarmowe. @czywi%cie, nie !y"o to #stalone i mog si myli. ; Nie mylisz si ; potwierdzenie jej najgorszych o!aw podzia"a"o mo!iliz#jco, jak!y najgorszy !y" stan niepewno%ci i oczekiwania. # wiedzia"a, e zosta"a zdekonspirowana i osz#ka"a swoich prze%ladowcw, a!y przes"a sygna" zagroenia. -y%li stawa"y si jasne i !#dzi"a si nadzieja, e skoro Natalia yje, to mona j #ratowa. ; &rzyjed5 do mnie natychmiast. -#simy jak najszy!ciej skontaktowa si z genera"em 'trongiem ; mwi"a o generale 2enneth4cie 'trong#, szefie wywiad# kwatery g"wnej wojsk sprzymierzonych. ;/e5 meld#nki &olak i =merykanin m#sz zacz dzia"a6 $ompaigne roz"oy" papiery na "awce, ktr #stawi" pod plandek wielkiego st#de!akera i siedzia" tak pochylony, przy%wiecajc so!ie lamp naftow, kierowca nie chcia" !owiem #r#chomi agregat#, gdy zapas !enzyny zmniejszy" si nie!ezpiecznie, a dostawy nie nadjeda"y. ; &os"#chaj ; wyprostowa" si na widok $zernego, ktry wspi" si do ciarwki i #siad" o!ok. ; >7#taj, w miejsc# !ronionym przez nat#r i naj!ardziej nowoczesn !ro, jak oachima o tajnym wej%ci# do zamk#.

dotd wynaleziono, si"y, ktre kierowa"y Niemcami, przetrwaj, a!y przygotowa swoje odrodzenie...?. ; /iersze piszesz8 &ochwalam, ale dlaczego m#sisz je odczytywa mnie8 ; $zerny pods#n" paczk papierosw $ompaigne4owi, ale ten, nie dostrzegajc jego gest#, czyta" dalej, wic major zapali" sam. ; >7#taj !ro !dzie prod#kowana w fa!rykach za!ezpieczonych przed !om!ardowaniami, ywno% i wyposaenie zosta"y z"oone w wielkich podziemnych grotach, a specjalnie wyselekcjonowany korp#s m"odych mczyzn !dzie trenowany do walki partyzanckiej, tak a!y ca"a podziemna armia !y"a gotowa wyzwoli Niemcy spod ok#pacji? ; $ompaigne z"oy" kartk. ; 1ymy wprawdzie nie najlepsze, ale poezja palce liza ;mr#kn" $zerny. ; Nie kpij, o"nierz#6 ; $ompaigne wyprostowa" si, k"adc rk na o!ola"ym krgos"#pie. ; 7o raport genera" 'tronga, szefa wywiad# '3=E) z jedenastego marca tego rok#. ; # wiem, co genera" !dzie ro!i" po wojnie. =le powanie, o czym tak !ardzo !redzi"8 ; @ =lpach, rejonie *erchtesgaden, gdzie 3itler ma swoj rezydencj, a nasz dzielny genera", co nie wykry" przygotowa do ofensywy w =rdenach, wykry" grsk twierdz. Najgorsze, e Eisenhower m# #wierzy", l#! #dawa", e #wierzy", i zamiast na *erlin, tam pos"a" wojska, a!y zdo!ywa"y alpejsk twierdz ; $ompaigne zdm#chn" lamp, gdy migoczcy p"omie mczy" jego wzrok. / samochodzie zapanowa"a ca"kowita ciemno%. ; $oraz !ardziej jestem przekonany, e pan genera" ma racj, e Niemcy twierdz szyk#j, ale nie w =lpach, lecz na ,olnym +lsk#. $ompaigne rozsiad" si wygodnie. ; &owiem ci, co wyczyta"em, korzystajc ze spokoj#, jaki dawa"a mi twoja nieo!ecno%, przyjaciel#. $zerny spojrza" na niego zdziwiony. &o raz pierwszy =merykanin nazwa" go przyjacielem. / ciemno%ciach $ompaigne nie widzia" wyraz# twarzy $zernego i mwi" dalej. ; ,w#dziestego pierwszego kwietnia dw#dziesty korp#s doszed" do 'aksonii w rejonie $hemnitz, smy korp#s dotar" do &la#en, za% dw#nasty korp#s z!oczy" na po"#dniowy wschd i jest daleko za *ayre#th. -wi oczywi%cie o oddzia"ach genera"a &attona. ; Nie podejrzewam amerykaskiego oficera, e mwi"!y z takim #wiel!ieniem o !rytyjskich zwizkach, zw"aszcza tego !#fona -ontgomery4ego. ; 1oz#miem niech &olakw do tego, jak go nazwa"e%, !#fona, zw"aszcza po =rnhem, aleja id za &attonem. @n nie zatrzyma si na linii, ktr wyznaczyli 'talin i $h#rchill.

; 0 %witej pamici prezydent 1ooseBelt ; #z#pe"ni" $zerny. ; / tym wypadk# przyznaj ci racj ; niespodziewanie "atwo zgodzi" si $ompaigne. ; &atton naprawi jego !"dy i pjdzie dalej. = my za nim6 &landeka zakrywajca ty" skrzyni ciarwki podnios"a si i jaki% o"nierz ws#n" g"ow do %rodka. ; $zy jest t# pan komandor $ompaigne8 ; zapyta", #si"#jc !ezsk#tecznie dojrze cokolwiek w ciemno%ciach. ; estem ; $ompaigne zapali" niewielk lampk. ; /ana wiadomo% dla pana komandora w samochodzie "czno%ci. 7o o!ok szta!owego. ; ,zik#j, id ; $ompaigne podnis" si z miejsca i o!cign" k#rtk. ; -#si !y co% naprawd wanego, skoro wzywaj. (eskoczy" ze skrzyni, a $zerny wycign" si na "awce, wiedzc, e $ompaigne za chwil wrci, a!y podzieli si wiadomo%ci. / istocie po kilk# min#tach #s"ysza" jego kroki na kamieniach. $ompaigne !ieg", wic $zerny poderwa" si z "awki, #znajc, e wiadomo% m#sia"a !y szczeglnie wana, skoro komandor tak si spieszy". &odnis" klosz i zapali" knot. H"te %wiat"o naftowej lampy nada"o wntrz# niesamowity nastrj. $ompaigne ods"oni" plandek i szy!ko wskoczy" do wntrza. ; /iadomo% od oanny ; powiedzia" zdyszany, trzymajc w d"oni kilka kartek. ; Niedo!ra wiadomo%6 'ign" po k#!ek z kaw, ktry wcze%niej odstawi" na "awk. /ypi" szy!ko kilka "ykw. ; 'traci"a "czniczk, ktra prawdopodo!nie zosta"a zdekonspirowana przez .estapo, podj"a z nimi wsp"prac, a!y nada sygna" alarmowy. (astanawiajca jest ostatnia wiadomo% od niej, wys"ana pod przym#sem, a wic podyktowana przez .estapo... ;znow# sign" po k#!ek i wypi" kilka "ykw. ; &oinformowa"a, e #rzdzenie z zamk# 7zschocha !dzie ewak#owane po rozpoczci# ofensywy na *erlin, co si j# sta"o6 $o wicej, ma zosta przewiezione do 2a#f!e#ren. ; 7o si zgadza. Niemcy mieli tam o%rodek kryptologiczny ;potwierdzi" $zerny. ; &iknie, tyle, e od tej chwili wszystko, co !dziemy wiedzieli o >ry!ie;miecz#?, !dzie pods#wane przez Niemcw ; $ompaigne znow# napi" si kawy. $zerny dopiero w tej chwili zroz#mia", e w ten spos! maskowa" nadzwyczajny stan podniecenia. ; /iesz, co jest w tym niezwyk"ego8 ; $zerny podnis" si i stan" nad $ompaignem,

chwytajc si rkami metalowych prtw szkielet# podtrzym#jcego !rezent. ; 2o"o, w ktrym znalaz"em si niespodziewanie na pocztk# wojny, zamyka si pod jej koniec6 ; -oesz mwi ja%niej8 ; $ompaigne spojrza" na niego z zainteresowaniem. ; Na pocztk# wojny oachim wys"a" mnie do oanny. 7eraz oanna wysy"a mnie do oachima6 ; ,laczego tak #waasz8 ; &o prost# logiczne roz#mowanie. @n m#si !y jej agentem w tym niemieckim zamk#. 2ontaktowa" si z ni za po%rednictwem radiotelegrafistki, ktra zosta"a zdekonspirowana. Iczno% z oachimem przerwa"a si. Nasz jedyn szans jest dotarcie do oachima. Nie wiem tylko, kim jest oanna, ktra coraz !ardziej mnie zadziwia. ; &rzekaza"a opis sekretnego wej%cia do zamk#. ; 7yle, e jest on kilkaset kilometrw za lini front#. 0 zanim tam si przedrzemy, Niemcy wywioz twj #kochany aparat. ; (ostaw to mnie ; $ompaigne zdawa" si nie dostrzega, jak tr#dne zadanie ich czeka. ; @ %wicie wyr#szamy do genera"a $larence4a 3#e!nera6 ; 2to to8 ; Nieprzyjemny facet, ale ma jedn zalet. ego pity korp#s jest naj!liej 7zschochy6 ; 7o j# lepiej ; $zerny zerkn" na zegarek. ; (osta"y nam trzy godziny sn#. Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar je wykorzysta. @drz#ci" plandek i zeskoczy" na kamienie. ; =ndrzej6 ; zawo"a" $ompaigne, co w jego #stach !rzmia"o jak >endey?. ; @6 # nied"#go powiesz st" z powy"amywanymi nogami6 &r!#j6 ; =ndrzej ; powtrzy" $ompaigne, najwyra5niej nie majc ochoty podj arto!liwego ton# ; czy wiesz, kim jest radiotelegrafistka schwytana przez Niemcw8 ; 'kd mam wiedzie8 ; 7o crka oanny6

ROZDZIA DWUDZIESTY CZWARTY


/iadomo% o rozpoczci# przez 1osjan ofensywy na *erlin zosta"a przyjta w zamk# z przygn!ieniem. $o prawda oznacza"a, e w naj!liszych tygodniach =rmia $zerwona toczy !dzie zacite walki w rejonie stolicy 1zeszy i nie zaatak#je 7zschochy, ale kady z kryptologw pozostawi" tam rodzin. 7roska o los l#dzi w o!lonym mie%cie widoczna !y"a w kadej rozmowie, tym !ardziej e nikt j# nie wierzy" w niemieckie zwycistwo al!o cho!y zatrzymanie 1osjan, ktrzy szy!ko podeszli do g"wnej linii o!rony # podna /zgrz 'eelowskich. =tmosfer pogarsza"y kroniki, jakie od czas# do czas# przywoono do zamk#C pokazywa"y one okr#ciestwo wojsk radzieckich, krwawo rozprawiajcych si z cywilami. org, ktry natychmiast po powrocie z )#rstenstein za!ra" si do analizowania przywiezionych stamtd kopii szyfrogramw, sam nie mg" so!ie poradzi z !ardzo skomplikowanym zadaniem, a zesp", w ktrym mia" pracowa, nie wykazywa" z!ytniej ochoty do walki z rosyjskimi szyframi. 'yt#acja sta"a si jeszcze gorsza, gdy t# po rozpoczci# radzieckiej ofensywy rozesz"y si s"#chy o rych"ej ewak#acji. 2#nze, ktrego spotka" na korytarz#, popatrzy" na r#lony wykresw, jakie nis" pod pach, i powiedzia"D ; Nie sdz, a!y%my podczas tej wojny rozwizali do koca spraw szyfrw jednorazowych. Niech pan nie przerywa pracy ;doda" ra5niej. ; @dczytanie rosyjskich szyfrogramw sk"adanych w archiwach takich jak )#rstenstein moe !y prze"omem6 ; &anie profesorze, mwi si o ewak#acji naszej placwki... ; org liczy", e #da m# si wyja%ni spraw wan dla niego, cho przez ostatnie dni coraz dotkliwiej odcz#wa" !rak "cznika, przez ktrego mg"!y przekazywa najwaniejsze informacje. ; 7ak ; 2#nze skin" g"ow. ; / cig# kilk# dni. &an !dzie odpowiedzialny za rozmontowanie i !ezpieczestwo >cylindra?. 7a nazwa !y"a okre%leniem serca maszyny, a oddanie tego #rzdzenia pod opiek orga !y"o wyrazem szczeglnego za#fania ze strony 2#nzego. ; $zy .lG!cke o tym wie8 ; zapyta" wprost. &rofesor pokrci" g"ow. ; @n nie wie, co to jest >cylinder?, a ja nie mam zamiar# t"#maczy esesmanom, jak skonstr#owany jest >=parat?, gdy oni najchtniej stos#j >taktyk spalonej ziemi? i zniszczyli!y go przy lada okazji. Niech pan wraca do pracy. 2#nze odwrci" si i odszed" w g"! korytarza. org patrzy" przez chwil. @d dawna zadawa" so!ie pytanie, dlaczego profesor o!darzy" go za#faniem, a nawet sympati, a wic

#cz#ciami,

ktre

powinny

!y

ca"kowicie

o!ce

szefowi

najtajniejszego

zespo"#

kryptologicznego w 7rzeciej 1zeszy. >-oe za#fanie do innego cz"owieka jem# jest potrze!ne? ; pomy%la", poprawiajc r#lony. 0 wtedy przez otwarte drzwi na dziedziniec dostrzeg", jak podjedaj dwa samochody. ( pierwszego wysiedli esesmani. ; 0ch nie denerw#je perspektywa szy!kiej ewak#acji ; pomy%la" org i zamierza" odwrci si, a!y pj% do strefy >Y?, gdy ktem oka dostrzeg", e z dr#giego samochod# wysiada .lG!cke. Nie widzia" go od wiel# dni, wic zatrzyma" si, liczc, e dojdzie do spotkania i !dzie mg" dowiedzie si czegokolwiek o losie Natalii. 0 wtedy zo!aczy" j. /ysiad"a, t# za .lG!ckem, prowadzona pod rk przez *eera. &rzyjrza" jej si #wanie. $h#stka zs#n"a si jej z g"owy na ramiona i zanim *eer zdy" poprawi j tak, a!y os"ania"a twarz, dostrzeg" krwaw prg !iegnc od kark# i koczc si t# pod pod!rdkiem, sice pod oczami i str#py dooko"a powiek. / tym momencie .lG!cke za#way" go. &owiedzia" co% do *eera i r#szy" szy!kim krokiem w stron orga. 7en odwrci" si, #si"#jc #nikn spotkania z esesmanem. Nie wiedzia", czy zdo"a pohamowa si, gdy .lG!cke do niego podejdzie. -#sia"o to !y widoczne na twarzy orga, gdy .lG!cke z daleka powiedzia"D ; Niech pan trzyma na wodzy swoje nerwy, !o nie ma powod#, a!y rz#ci" si pan na mnie. 'tan" przed orgiem. ; 7ak, !y"a tort#rowana. Nie przeze mnie. Nie pozwoli"em, e!y zro!ili jej krzywd. 7o jest... ; poprawi" si ; trwa" krzywd. (a kilka tygodni te dro!ne skaleczenia zagoj si, nie pozostawiajc %lad#. &odszed" !liej do orga i wzi" go pod rk. ; Nie stjmy t#taj, gdy zaczynamy wz!#dza zainteresowanie ; lekko popchn" orga w stron wyj%cia. &rzeszli kilka krokw jak l#dzie pogreni w przyjacielskiej pogawdce, a stanli na zewntrz, w miejsc#, w ktrym kamienny pomost prowadzcy do zamk# rozszerza" si. ; Niech pan nie o!awia si o jej ycie ; mwi" .lG!cke. ; &rzynajmniej do czas#. @na jest moim zak"adnikiem. &rzyjm#j, e pan !dzie chcia" j ocali i odda mi dro!n przys"#g, gdy pana o to poprosz. ( daleka do!ieg" ich warkot samolot#. .lG!cke p#%ci" rami orga i odszed" kilka krokw. &rzyglda" si #wanie czystem# nie!#, #si"#jc dostrzec leccy samolot. .dzie% z !ok# rozleg"a si syrena. .lG!cke odwrci" si, jak!y o czym% so!ie przypomnia".

; Niech pan %pi spokojnie ; doda" z #%miechem ; nie o!awiajc si, e jej dzieje si krzywda. *dzie cierpia"a pewne niewygody, wynikajce ze stan# poz!awienia wolno%ci. 0 to wszystko. Ho"nierze z oddzia"# o!rony przeciwlotniczej zamk# !iegli do czterol#fowych dzia"ek rozstawionych na kracach dziedzica. @!raca"y si na zachd, skd nadlatywa" samolot. org te przys"oni" oczy d"oni, a!y go wypatrzy. @dg"os silnika wskazywa", e leci jeden i nie nalea"o si spodziewa atak#, lecz nie mona !y"o wykl#czy, e nastpne zjawi si wkrtce. ; 'zczero% za szczero%, panie @!erst#rm!annfFhrer ; powiedzia" nagle org. ; (astanawiam si, czy ta dziewczyna nie naley do pewnej szczeglnej str#kt#ry. Nie jest to organizacja rzdowa, wic nie kier#je si prawem. /ymierza sprawiedliwo% wed"#g swoich reg#", nie czekajc na sd. @!awiam si, e jeeli tak jest, to pan zosta" skazany... ; 7o !rzmi jak gro5!a6 ; .lG!cke podszed" !liej i patrzy" orgowi prosto w oczy. ( oddali rozleg"y si g"#che odg"osy strza"w artylerii przeciwlotniczej d#ego kali!r#, a po chwili na nie!ie pojawi"y si ciemne chm#rki wy!#chajcych pociskw. @ne wskazywa"y rejon, w ktrym pojawi" si dw#silnikowy samolot. Aecia" wysoko, kier#jc si z zachod# na wschd. /krtce armaty d#ego kali!r# #milk"y, gdy samolot znalaz" si poza ich zasigiem, za% dzia"ka z zamk# nie otwiera"y ognia, cho wyra5nie o!niy" lot. Nic nie wskazywa"o, e szykowa" si do zaatakowania zamk#. ; eeli my%li pan, e po tym, co powiedzia"em, moe mnie pan aresztowa, to pan si myli ; org #%miecha" si, ; @znacza"o!y to !owiem, e nie czyta pan !i#letynw, przeznaczonych dla kadry dowdczej '', ktre my, kryptolodzy, m#simy zna. / n#merze czternastym znajdzie pan informacj wywiad# ', o tej organizacji, a to, co powiedzia"em, jest jedynie cz%ci mi"ych rozmw, jakie prowadzimy od pewnego czas#... ; 7o mosV#ito ; odezwa" si o"nierz, ktry stan" o!ok orga i podo!nie jak on %ledzi" samolot. ; ,#o widzia"em ich we )rancji, !ardzo nie!ezpieczne ; doda", jak!y z d#m podkre%lajc swoje o!ycie. ; *ardzo szy!ki !om!owiec angielski, o d#ym zasig# ; mwi" dalej. ; <ywaj ich te jako rozpoznawczych. ,zia"ka przeciwlotnicze zacz"y strzela, zasn#wajc dziedziniec k#rzem, jaki wznieca" podm#ch, i prochowym dymem. 3#k, zwielokrotniony od!iciem w kamiennych m#rach !y" tak przera5liwy, e org zasal#towa" i odszed", #znajc, i w tych war#nkach dalsza rozmowa jest niemoliwa. &oza tym powiedzia" wszystko, co chcia" powiedzie

esesmanowi. 'amolot, ktrego za"oga najwyra5niej lekceway"a ogie przeciwlotniczy, kilkakrotnie przelecia" nad zamkiem i znik" w chm#rach pitrzcych si na wschodzie nad grami. /krtce nikncy w oddali odg"os silnika o!wie%ci", e spe"ni" swoj misj. 'yreny ponownie zawy"y, odwo"#jc pogotowie przeciwlotnicze. $zy!y pojawienie si angielskiego !om!owca nad zamkiem !y"o przypadkowe8 org czasami widzia" w okolicach rosyjskie samoloty, ale angielskie l#! amerykaskie nigdy nie zap#szcza"y si w te rejony. 'kd wic nagle pojawi" si ten mosV#ito8 Nie znalaz" si przypadkowo nad zamkiem, gdy najwyra5niej kry", jak!y fotografowa" okolic. ; 7o !y" rozpoznawczy, a pan my%la", e zrz#c skoczkw8 ;#s"ysza" za so! g"os .lG!ckego, ktry najwyra5niej nie chcia" zakoczy rozmowy. ; Nie zro!ili!y tego w dzie, a w nocy te nie maj szans, pask#dny teren dla skoczkw. -oe zaniepokoili si, e dziewczyna nie nadaje depesz8 2"ama", gdy w swojej szczero%ci, z jak postanowi" prowadzi gr z orgiem, nie mg" #jawni, e z"ama" j i zm#si" do wsp"pracy. /ci nie !y" do koca pewien, czy orgowi nie #da"o si odtworzy "czno%ci z pomoc innego radiotelegrafisty. ; = moe piln#j, czy nie wywozimy >=parat#?8 ; za%mia" si i sk"adajc rce za plecami, odszed", wyra5nie zadowolony z prze!ieg# rozmowy. > ak gr prowadzi ten dra8? ; pomy%la" org. 'podziewa" si, e .lG!cke podszed" ponownie, a!y kontyn#owa rozmow o tajemniczej organizacji, co mog"o mie znaczenie dla jego planw. @n jednak nie zro!i" tego, cho informacja, jak przekaza" m# org, !ez wtpienia go zaskoczy"a. /arkot samochodw przerwa" jego rozmy%lania. 'pojrza" w stron, z ktrej nadjeda"o sze% ciarwek, szczelnie zakrytych plandekami. (atrzyma"y si na plac# przed zamkiem i jedna, jadc powoli ty"em po wskim kamiennym mo%cie, min"a !ram i wjecha"a na dolny dziedziniec. >(aczyna si ewak#acja? ; pomy%la" org. /idok samochodw zastanowi" go. /szystkie mia"y na maskach rozcignite flagi ze swastykami, czego nie widzia" nigdy dotd. Nigdy te nie widzia" takich ciarwek w armii niemieckiej. -ona si !y"o w nich dosz#kiwa podo!iestwa do ciarowych pojazdw firmy -an, ale te przed zamkiem !y"y !ardziej zwarte, mia"y wyej #mieszczone skrzynie "ad#nkowe, d"#sze maski, mocno opadajce k# przodowi, i potne zderzaki z wycigarkami. org odwrci" si, nie zamierzajc d"#ej roztrzsa szczeg"w wygld# nowych samochodw ciarowych /ehrmacht#, gdy jego wzrok pad" na zderzak jednej z nich. @!ok

!ia"ego napis# >7-& LJLL? dostrzeg" wymalowan !ia" gwiazd. Nie mia" j# wtpliwo%ciD do zamk# skierowano zdo!yczne amerykaskie ciarwki, a!y za!ra"y rozmontowany >=parat?6 *y"o to sprytne pos#nicie, gdy amerykaskie samoloty pan#jce j# w powietrz# nad Niemcami nie atakowa"y!y konwoj# w"asnych samochodw. Nalea"o zak"ada, e radzieccy lotnicy te dali!y si zwie% widokiem takiego konwoj#, gdy w ich oddzia"ach je5dzi"o d#o amerykaskich pojazdw. = moe ta mistyfikacja mia"a inny cel8 <waa", e wcze%niej czy p5niej pozna go, skoro 2#nze w"czy" go do zespo"#, ktry mia" zaj si ewak#acj najwaniejszych #rzdze. *rak "czno%ci dok#cza" m# coraz !ardziej. (dawa" so!ie spraw, e w naj!liszych dniach nastpi wydarzenia, ktre przesdz o wszystkim. $oraz !ardziej realne stawa"o si nie!ezpieczestwo, e >=parat? zostanie wywieziony gdzie% w g"! Niemiec i tam #kryty. org mg" tylko liczy, e zamilknicie radiostacji Natalii wywo"a"o alarm, i nowy "cznik powinien dotrze lada dzie. =le jak #da m# si przedosta przez lini front# i dotrze do zamk#, tak pilnie strzeonego8 &ostanowi" wieczorem od!y spacer i rozway, jak drog moe do zamk# przedosta si "cznik. eeli mog"o!y si tak sta, to !ez wtpienia powinni skorzysta z opis#, jaki przes"a" kilka tygodni wcze%niej, w ktrym informowa" o tajnym przej%ci# #jawnionym m# przez =nn -ari. &oprawi" r#lony, ktre wy%lizgiwa"y si spod rki i wrci" do wntrza. 0nna my%l zaj"a go. (aczyna" rozwaa, czy istnia"a szansa na #wolnienie Natalii. -og"a m# w tym pomc znajomo% tajnych przej%. Nawet nie chcia" pomy%le, e dziewczyna zostanie #wiziona w jednym z pomieszcze, do ktrych prowadzi"y sekretne korytarze. = moe .lG!ckem# chodzi"o o to, a!y schwyta go w czasie pr!y #wolnienia wi5nia8 -ia"!y wwczas elazny dowd powizania oficera wywiad# z wrogim szpiegiem. $zy!y jednak jego gra !y"a tak prosta8

ROZDZIA DWUDZIESTY PITY


.enera" $larence 3#e!ner rozsiad" si wygodnie w wiklinowym fotelik# #stawionym przy stole, jaki yczliwa czeska o!s"#ga wynios"a przed gospod, a!y oficer mg" je% o!iad, rozkosz#jc si ciep"em kwietniowego popo"#dnia. *y" zadowolony z sie!ie. ego korp#s wysforowa" si daleko do przod# przed g"wne si"y trzeciej armii i doszed" do rejon# &ilzna, co zwierzchnik !ojowy, genera" .eorge &atton, powinien doceni. >2ow!oj?, jak nazywa" &attona ze wzgld# na dwa kolty z ko%cianymi rkoje%ciami, jakie zwyk" on nosi w olstrach zwisajcych z !ioder, l#!i" oficerw z fantazj, ktrzy za nic mieli gldzenie politykw i ich gry. 'zy!ko jednak zapa" &attona i 3#e!nera zosta" poskromiony, gdy g"wnodowodzcy wojskami sprzymierzonych genera" Eisenhower nie chcia" wyrazi zgody na z!yt dalekie wypady na wschd. 3#e!ner, s"yszc o tym, wzr#sza" ramionami. ; @ pozycji moich wojsk decyd#je syt#acja na froncie, a nie #stalenia politykw. Nie mog naraa ycia moich o"nierzy, gdy syt#acja jest inna, ni to za"oono w dyplomatycznych salonach. (a!ra" si do o!iad#, ktry poda" m# gr#!y w"a%ciciel gospody >&od $zarnym =nio"em?. 7en sta" przez chwil, oczek#jc, a genera" zan#rzy "yk w gstej z#pie i wyda werdykt. /idzc na jego twarzy #%miech, wznis" rce w ge%cie zadowolenia. ; ak przyjd t# 1osjanie, panie 3awliczek, to nie !dziesz pan taki zadowolony ; powiedzia" 3#e!ner. /"a%ciciel gospody nazywa" si inaczej, ale genera" nie !y" w stanie wymwi jego nazwiska !dcego z!itk dziwnych d5wikw, co% jak >hrd?. .enera" wiedzia", e #"aska fantazja, ktra zaprowadzi"a jego oddzia" w te rejony, na d"#go nie wystarczy, i e lada dzie nadejdzie rozkaz wycofania si za lini, ktr #zgodnili wielcy politycy tego %wiata. $zech nie roz#mia" angielskiego, wic my%lc, e genera" komplement#je jego #miejtno%ci, z pomr#kiem zadowolenia odwrci" si, a!y pj% do k#chni, gdzie zamierza" dopilnowa dr#giego dania. Nagle dostrzeg" k#rz na drodze !iegncej z niewielkiego wzgrza, co oznacza"o, e kto% !ardzo spieszy si do niego, ale widniejce w oddali dwa stanowiska kara!inw maszynowych i dwa do!rze zamaskowane dzia"a !ezodrz#towe na po!oczach drogi dawa"y jego szta!owi pocz#cie ca"kowitego !ezpieczestwa, cho tr#dno j# !y"o spodziewa si #derzenia wikszego oddzia"# /ehrmacht#. eep, wz!ijajc t#many py"#, zatrzyma" si przy !arierze przegradzajcej drog i jego pasaerowie pos"#sznie pokazali dok#menty wartownikom. 3#e!ner wrci" do czeskiej z#py, ktrej nazwy te nie zapamita". &omy%la", e powinien po wojnie wy!ra si z on w podr po tym piknym kraj#, zamieszkanym przez #przejmych l#dzi o tr#dnych

nazwiskach. Aedwie skoczy" je% z#p, gdy jeep, wolny j# po wszystkich kontrolach, zatrzyma" si za p"otem gospodyC wysiad" z niego wysoki szpakowaty oficer z dystynkcjami p#"kownika, a dr#gi, major pozosta" w samochodzie. ; &anie generale, meld#je si komandor por#cznik $ompaigne z 70$@- ; oficer podszed" do sto"# i stan" na !aczno%.; &rosz mi wy!aczy, e... ; aki komandor, skoro jest pan w m#nd#rze piechoty, w dodatk# z dystynkcjami p#"kownika8 ; przerwa" m# 3#e!ner. ; 7r#dno por#sza si w marynarskim m#nd#rze po ldzie ;#%miechn" si $ompaigne i widzc przyzwalajcy gest, #siad" naprzeciw genera"a. 3awliczek stan" # szczyt# schodw z talerzem, nie wiedzc, czy moe podej% do oficerw zajtych rozmow. 3#e!ner dostrzeg" go i skin", a!y poda" m# dr#gie danie. ; /y!aczy pan, panie... komandorze, dokocz o!iad ; mr#kn" 3#e!ner. ; (e szta!# &attona awizowano pana przyjazd. (an#rzy" widelec w do!rze wypieczonej golonce i odkroi" ks. ; -am #dzieli wam najdalej idcej pomocy ; mwi" dalej. @dwrci" si do resta#ratora, ktry nie zdy" wej% na schody taras# i krzykn"D ; Niech mi pan poda piwo6 $zech zatrzyma" si, zastanawiajc si, o co chodzi genera"owi, ale szy!ko skojarzy", e po angielsk# i niemieck# nazwa piwa !rzmi podo!nie. 'kin" wic g"ow i znikn" za drzwiami gospody. ; /y z wywiad# staracie si !y !ardzo wani. ak ktry% z was pojawia si na horyzoncie, to zawsze al!o >w misji specjalnej?, al!o >w sprawie najwyszej wagi pastwowej?, al!o z nakazem #dzielenia >najdalej idcej pomocy?. $o tym razem8 $ompaigne, zraz# troch zaskoczony niechci genera"a, postanowi" nie zwraca na ni #wagi. ; &anie generale, w zasig# pana korp#s# jest miejsce, na ktrym zaley nam szczeglnie. No c, m#sz doda, e to sprawa najwyszej wagi pastwowej6 3#e!ner spojrza" na niego, starajc si odnale5 na twarzy rozmwcy najmniejszy wyraz kpiny. ; 'podziewa"em si ; mr#kn". ; &anie generale, s"ysza" pan zapewne, e nasza pierwsza armia zdo!y"a w .rach 3arz# trzysta ton niemieckich dok#mentw rzdowych... ; $ompaigne doszed" do wniosk#, e powinien rozproszy z"y nastrj genera"a. 1esta#rator poda" 3#e!nerowi wielki k#fel z piwem i spojrza" wyczek#jco na

$ompaigne4a, lecz ten nie cz#" si #powaniony do zamawiania alkohol# w o!ecno%ci genera"a. ; @wszem ; odpowiedzia" prze#wajc z!yt przypieczon skr ; i zro!i"o to na mnie takie samo wraenie, jak odnalezienie przez trzeci armi rezerw 1eichs!ank#. akie% kilkaset milionw dolarw. 0 co z tego8 -y nie jeste%my posz#kiwaczami skar!w. Nikt nas nie rozlicza z tego, ile zaro!ili%my na tej wojnie dla skar!# pastwa. este%my po to, a!y walczy6 ; ( informacji wywiad# wynika, e Niemcy skonstr#owali maszyn odczyt#jc rosyjskie szyfry dyplomatyczne. /iele wskaz#je na to, e ta maszyna jest w zamk# 7zschocha. 7o midzy *resla# i .oerlitz. &rzechwycenie tego #rzdzenia... 3#e!ner przerwa" m#D ; ...ma ogromne znaczenie dla !ezpieczestwa narodowego6 7o chcia" pan powiedzie, nieprawda8 ; Nie. $hcia"em powiedzie, e to cholernie wana sprawa. = wie pan, generale, dlaczego8 ; = skde mam wiedzie8 ; 3#e!ner ods#n" talerz. 7en komandor w m#nd#rze p#"kownika zaczyna" go interesowa. ; *o nasz kraj jest napchany szpiegami, jak pieczony indyk !orwkami. = teraz, przechwyt#jc to #rzdzenie, mamy szans odczyta ich depesze i zorientowa si, kto jest szpiegiem. Nie m#sz te pan# mwi, e 1osjanie mog j# wiedzie o >=paracie? i zro!i wszystko, e!y go dosta6 .enera" wytar" #sta serwetk. ; -wi pan, midzy *resla# i .oerlitz8 'ign" po raportwk, ktr zawiesi" na oparci# fotela, i roz"oy" map. &rzez chwil przes#wa" palec od *resla# do .oerlitz. ; &an art#je6 ; f#kn", gdy odnalaz" miejscowo%ci, o ktrych mwi" komandor. ; Ad to nie ocean, panie komandorze6 Na ldzie sto kilometrw to kawa" drogi. &an chce, e!ym pos"a" oddzia" tak daleko8 ; &l#ton czo"gw ; odpar" nie zmieszany $ompaigne. ; No "adnie6 &l#ton, mwi pan86 = moe kompani, al!o !atalion68 ; &l#ton, panie generale. Nie trze!a kompanii. Na tym kier#nk# nie ma powaniejszych niemieckich si", ale m#simy liczy si, e napotkamy mar#derw al!o spanikowane oddzia"ki, spieprzajce do Uaterland#. ,la czo"gw to !dzie po prost# przejadka. ; 0 pan chce pl#tonem czo"gw zdo!y zamek8

; $hc dotrze do interes#jcego nas rejon#, a!y tam wprowadzi do akcji mj oddzia" specjalny. &ici# o"nierzy. @czywi%cie moemy wyr#szy !ez eskorty czo"gw, ale wwczas ryzyk#jemy potyczki z przypadkowo napotkanymi oddzia"ami niemieckimi, natomiast widok wozw pancernych odstraszy ich od jakiejkolwiek walki. 3#e!ner !#ja" si na fotel#, !acznie o!serw#jc $ompaigne4a. -ilcza" przez chwil, jak!y rozwaajc, co ma odpowiedzie. ; ak was znam, to gdy odmwi, pan zapyta, czy moe zadzwoni do genera"a &attona, a ja !d m#sia" da pan# telefon. ,o!rze mwi, co8 $ompaigne skin" g"ow. ; Naskary pan na mnie, a &atton kae zawo"a mnie do telefon# i powie >,aj, co chc, to si odpieprz? ; mwi" dalej 3#e!ner. ; &rzewid#jc taki rozwj syt#acji, powiadamD ma pan pl#ton czo"gw do ochrony waszej misji. = jak zginie jaki% mj o"nierz, to #rw pan#... ; estem z wywiad#, wiem, co mi pan #rwie, panie generale. ; No6 / cig# trzech, czterech dni czo"gi maj !y z powrotem, !o, poza wszystkim, wjad w stref rosyjsk, w ktrej naszych wojsk nie powinno !y. $ompaigne wsta" i zasal#towa". ; ,zik#j, panie generale. /iem, e pan nas nie l#!i, ale ojczyzna pan# tego nie zapomni. 3#e!ner te #nis" d"o w ge%cie sal#towania. ; @!y Eisenhower zapomnia", e zgodzi"em si z"ama midzynarodowe poroz#mienia i wys"a czo"gi pod nos 1osjan. / szta!ie w miasteczk# odnajdzie pan kapitana .regga. =ha, e!y nie !y"o nieporoz#mieD !dzie pan pod jego rozkazami. 0 pod adnym pozorem nie wolno wam wszczyna !#rdy z 1osjanami. .dy!y%cie ich napotkali, to macie si t"#maczy, e #pili%cie si i zmylili%cie kier#nek. ; 7ak jest6 ; $ompaigne zasal#towa" i wrci" szy!ko do jeepa, z ktrego $zerny o!serwowa" syt#acj. ; Ha"#j, e nie !y" to polski genera". Nie tylko poczstowa"!y ci golonk, ale i piwa !y nala". -nie te !y zaprosi", a ja !ym nie odmwi", !om g"odny. ; Najwaniejsze, e zgodzi" si da nam pl#ton czo"gw. 7eraz do miasteczka, kwater znale5 i niejakiego .regga. 2iedy ch"opcy przyjad8 ; $ompaigne mwi" o o"nierzach, ktrych wy!ra" specjalnie do akcji. ; /yr#szyli t# po nas, wic niewykl#czone, e j# czekaj przed szta!em korp#s#. 1#szyli z miejsca z takim rozmachem, e spod k" wystrzeli"y fontanny wir#, a ty"

samochod# nie!ezpiecznie z!liy" si do row#. $ompaigne chwyci" za metalow rczk przymocowan do karoserii t# nad kolanami. ; #tro w po"#dnie powinni%my r#szy, jeeli czo"gi%ci !d gotowi6 2apitan .regg okaza" si sympatycznym i ma"omwnym 7eksaczykiem. 'zcz#p"y i niski, mia" krtko przycite !lond w"osy i rzadk !rdk, ktra mia"a maskowa g"!ok !lizn t# pod doln warg. Niewiele mwi", ale od raz# !y"o wiadomo, e genera" 3#e!ner oddelegowa" do zespo"# $ompaigne4a najlepszego fachowca. &omg" im szy!ko znale5 wygodn kwater w miejscowym hotelik#, czystym i "adnie #rzdzonym. $ompaigne4owi i $zernem# przypad" pokj dla nowoecw, z !ia"ymi me!elkami, wielkim "kiem z !aldachimem i tapetami w liliowe kwiatki. .odzin p5niej w wielkim dodge4# 7JRT nadjechali pozostali cz"onkowie zespo"# wy!ranego przez komandora. .dy weszli do hotelowej resta#racji, gdzie kolacj jad"o kilk#dziesici# o"nierzy amerykaskich z U korp#s#, na moment #sta"y rozmowy. @czy wszystkich skierowa"y si na czterech o"nierzy w skrzanych k#rtkach, d5wigajcych poka5ne to!o"y. ( daleka wida !y"o, e s to komandosi, ktrzy spdzili wojn w walce za liniami wroga. ; >/ood? ; pierwszy stan" przy stolik# $ompaigne4a i $zernego, podnoszc rk do daszka czapki. *y" niewysoki, ze spadzistymi ramionami, kwadratow twarz, stale #%miechnit. ; .r#py rozpoznania dalekiego zasig#. =fryka ; doda". $zerny zerkn" na $ompaigne4a z #znaniem. Ho"nierz z tej formacji, siejcej postrach w%rd niemieckich i w"oskich o"nierzy w =fryce &"nocnej, mia" swoj warto%. ; >1aider? ; wys#n" si nastpny. ; @d niedawna w E#ropie, po s"#!ie # /ingate4a. eden z niewiel# ocala"ych ; doda" ze sm#tnym #%miechem. / przeciwiestwie do masywnego kolegi, !y" szcz#p"y, o pod"#nej twarzy z wystajcymi ko%mi policzkowymi, co nadawa"o m# wschodni wygld. <wag zwraca"y jego d"onie, szcz#p"e, ylaste, z palcami jak szpony. ; @rde /ingate8 ; zapyta" $zerny, jak!y z niedowierzaniem. ; 7ak jest, do marca tysic dziewiset czterdziestego czwartego rok# w >$hinditsach? ; potwierdzi" o"nierz. '"awa zespo"# komandosw #tworzonego w *irmie przez genera"a /ingate4a dotar"a j# do E#ropy, a to z powod# ich z#chwa"ych akcji i wielkich strat, jakie zadawali apoczykom, a take sami ponosili w walkach w d#ngli. ; >3amlet? ; przedstawi" si trzeci. &se#donim pasowa" do niego nad wyraz do!rze, gdy na pierwszy rz#t oka !ardziej wyglda" na na#czyciela historii ni cz"onka zespo"#,

wy!ranego po to, a!y dokona szaleczej akcji. ; A#!i wy!#chy ; doda" i cofn" si, ro!ic miejsce do prezentacji dla ostatniego z przy!y"ych. ; 7o najlepszy specjalista od materia"w wy!#chowych ; wyja%ni" $ompaigne. $zerny pochylony w jego stron nie za#way", jak ostatni z przy!y"ych, ktry trzyma" praw rk worek przerz#cony przez lewe rami, zas"aniajc twarz, op#%ci" rk. ; >=fgan?. $zerny drgn", s"yszc jego g"os. Nie mg" si myli. 'pojrza" szy!ko do gry i zo!aczy" #%miechnitego =leksandra *arskiego. ; ez#s -aria, ty yjesz8 ; krzykn" po polsk#. ; ,awno ci pogrze!a"em6 (erwa" si z krzes"a i chwyci" przyjaciela w o!jcia. ; (a wcze%nie dr#%, cho !y"o ciko i sam nie jestem do dzi% pewien, czy yj ; odpowiedzia" >=fgan?, gdy tylko $zerny wyp#%ci" go z #%cisk#. ; -oecie mwi w jakim% zroz#mia"ym jzyk#8 ; odezwa" si $ompaigne o!serw#jcy ze zdziwieniem scen powitania. ; &rzepraszam, 3oward ; $zerny odwrci" si. ; *rali%my razem #dzia" w misji w &olsce w czterdziestym trzecim rok#. 'zcz%liwie wrcili%my, ale jak wy!#ch"o powstanie w /arszawie, >=fgan? #par" si, e!y go tam zrz#cili. ,osz"a do nas informacja, e wpad" w "apy .estapo i zosta" zamordowany. ; &anowie, pokoje przygotowane, od%wiecie si, zjedzcie kolacj i za godzin spotykamy si na narad. / apartamencie nowoecw, czyli naszym pokoj#. 7ylko !ez g"#pich komentarzy6 (asal#towali i odwrcili si do wyj%cia, znow# koncentr#jc na so!ie #wag sali. ; $o znaczyD >*rali%my #dzia" w misji w &olsce?8 ; $ompaigne !y" zainteresowany wyja%nieniem $zernego. ; -y%la"em, e dekowa"e% si przez ca" wojn w waszym szta!ie w Aondynie. $zerny #%miechn" si. ; Nie, od pocztk# !y"em w =#dley End 3o#se... ; $o to8 ; @%rodek treningowy (arzd# @peracji 'pecjalnych. &o polsk# ; cichociemnych. ; eszcze gorzej, a to co8 ; 7akich, ktrych nie wida i nie s"ycha. ,wa razy zrz#cano mnie ze spadochronem do &olski, z rnymi zadaniami. &rzepraszam, wci s tajne ; doda" szy!ko. ; No to mamy zesp" stracecw ; $ompaigne wydawa" si zadowolony z

niespodziewanego odkrycia, e jego przyjaciel jest zawadiak, takim samym jak ci czterej, ktrzy kilkana%cie min#t tem# wkroczyli do resta#racji. ; &owiedz mi jeszcze, ten twj przyjaciel, dlaczego >=fgan?8 ; ak wy!#ch"a wojna w trzydziestym dziewitym, !y" w =fganistanie. &rzedosta" si do &olski w koc# wrze%nia, a!y walczy, ale nie zdy", wic wyr#szy" za wojskiem najpierw do &arya, a potem do =nglii. ; &okon#je przestrze i granice, jak!y !y" ptakiem ; $ompaigne wsta" i po"oy" pienidze na stole. ; ,zik#j ; powiedzia" $zerny, wstajc. ; (a co8 ; zdziwi" si =merykanin. ; (a zaproszenie na kolacj ; &olak schyli" si po czapk i nie dostrzegajc zaskoczenia =merykanina, r#szy" do drzwi. $ompaigne popatrzy" za nim przez chwil, wreszcie ponownie wyj" portmonetk i do"oy" kilka !anknotw. ; (a tego pana te p"ac ; powiedzia" do z!liajcego si kelnera, wskaz#jc na $zernego, ktry zatrzyma" si w drzwiach. ;Aend;Aease, roz#miesz... -in"a dziesita, gdy czterej komandosi zap#kali do apartament# nowoecw, gdzie $ompaigne i $zerny st#diowali szkic zamk#. ; 'iadajcie, gdzie wam !dzie wygodnie ; $ompaigne, nie podnoszc g"owy znad mapy zatoczy" krg rk i natychmiast poa"owa" z!yt serdecznego zaproszenia. >/ood? #"oy" si na "k#, cho wielkie i za!"ocone !#ty stara" si trzyma poza wykrochmalon narz#t. >1aider? przyk#cn" w rog#, jedynie >3amlet? i >=fgan? #siedli przy okrg"ym stolik#, co $ompaigne #zna" za przejaw do!rego wychowania, lecz natychmiast zmieni" zdanie, gdy dostrzeg", e sigaj po papierosy, ktre tam zostawi". ; 7o !dzie tr#dna misja... ; zacz". >1aider?, wci siedzc w k#cki, podnis" g"ow i ledwo dostrzegalnie #%miechn" si. ; eszcze moecie si wycofa ; doda" i znow# przerwa" o!serw#jc ich reakcj. ; (a chwil, jak poznacie szczeg"y, j# nie. 1ozleg"o si p#kanie do drzwi i na prog# stan" kapitan .regg. ; &anie komandorze, meld#je si kapitan .regg, czy mog wej%8 /szystkie g"owy o!rci"y si w jego stron, a potem zd#mione spojrzenia powdrowa"y do $ompaigne4a, z niemym pytaniemD >= ten grzeczny to kto8?. ; &rosz, niech pan znajdzie dla sie!ie miejsce, kapitanie ; $ompaigne spojrza" z

satysfakcj na czo"gist, a w jego oczach malowa"o si #znanie dla o"nierza, ktry przestrzega" reg#lamin#. ; 7ylko nie pytaj, czy moesz #si% ; >/ood?, nie podnoszc si, wycign" rk w jego stron i przedstawi" siD ; >/ood?. ; /idz ; mr#kn" kapitan nienawyk"y do takiego zachowania niszych stopniem. ; &anie komandorze, za przeproszeniem, nie po to t# jeste%my, e!y%my si wycofywali6 ; odezwa" si >3amlet?. $ompaigne podnis" d"o w ge%cie, ktry mia" znaczy >wiem, co mwi?. ; -amy dosta si do !ardzo silnie strzeonego zamk# ; zawiesi" g"os na chwil ; i to !ez !roni6 ; Harty ; mr#kn" >1aider?. ; &owtarzam, !ez !roni, nawet dla o!rony oso!istej. eeli zostaniecie wykryci i otoczeni, !ez moliwo%ci #cieczki, moecie jedynie pope"ni samo!jstwo. ; =le jak to zro!i !ez !roni8 ; zainteresowa" si >3amlet?. $ompaigne wyj" z kieszeni kilka szklanych amp#"ek i rz#ci" na stolik. ; Niemieckie, prod#kowane w o!ozie koncentracyjnym 'achsenha#sen dla hitlerowskich dostojnikw, na wypadek gdy!y #znali, e nie chc d"#ej y na tym %wiecie. ,zia"aj w cig# kilk#nast# sek#nd. 2to si wycof#je8 ; Nawet noa nie mog wzi8 ,laczego86 ; mr#kn" >1aider?, ktry nie mg" pogodzi si z tym, co #s"ysza". $ompaigne podszed" do stolika, gdzie >3amlet? i >=fgan? czstowali si jego papierosami, wyj" jednego i schowa" paczk do kieszeni. ; >1aider?8 ; spojrza" na komandosa, ktry wci siedzia" w k#ckach. 7en pokrci" g"ow. ; @key, to !dzie co% ciekawego, !o t#taj w E#ropie n#dno jak cholera, a w dodatk# wojna si koczy. ; >/ood?8 ; ak si wycofam, to nigdy si nie dowiem, dlaczego mam zdo!ywa twierdz !ez !roni. $ompaigne spojrza" na >3amleta? i >=fgana?, ktrzy wzr#szyli ramionami, co mia"o znaczy, e nie powinni d"#ej marnowa czas# na pytanie o zgod na #dzia" w niezwyk"ej misji. ; ,zik#j wam ; powiedzia" $ompaigne, moe z!yt #roczy%cie, gdy natychmiast #s"ysza" g"os >1aidera?.

; &anie komandorze, !o si rozp"acz6 ; @d tej chwili podlegacie moim rozkazom i o!owiz#je was tajemnica wojskowa wo!ec wszystkiego, co t#taj #s"yszycie. /aszym celem jest zamek 7zschocha. $ompaigne wzi" ze stolika map i powiesi" na gwo5dziach, ktre wcze%niej w!i" w %cian. ; 7#taj ; wskaza" p#nkt. ; ,otrzemy tam os"aniani czo"gami kapitana .regga. Niech pan przedstawi swoje zadanie. .regg wsta" i podszed" do mapy. ; 7rzy shermany !d stanowi #!ezpieczenie i os"on. /y !dziecie jecha w dodge4ach 7JPR. ,o!re maszyny, ale w z!iornikach maj tylko po trzydzie%ci galonw !enzyny. ,latego w kadym samochodzie !d kanistry z paliwem. ,oprowadzimy was na odleg"o% oko"o trzydziest# kilometrw do cel# i tam staniemy, a!y nie alarmowa wroga. *liej dojedziecie w dodge4ach. *dziemy czeka na wasz powrt i os"ania odwrt, jeeli zaistnieje taka konieczno%. $zy s pytania8 >/ood? podnis" si z "ka. ; $zy dodge jest #z!rojony8 ; Nie ; odpowiedzia" .regg. ; / =fryce #z!rajali%my jeepy w dwa kara!iny maszynowe, to dawa"o d# si" ognia. &ropon#j zamontowa takie. .regg skin" g"ow. ; @d chwili, gdy wysidziemy z samochodw, ktre zostawimy zamaskowane w lesie, nie !dziemy mieli !roni. ; Niech pan wyja%ni, dlaczego8 ; >1aider? wci nie mg" si pogodzi z my%l, e !dzie m#sia" rozsta si ze swoim wielkim malajskim !agnetem. ; / ssiedztwie zamk# ani w samym zamk# nie moemy zostawi ani jednego tr#pa. -#simy dotrze do wntrza i wycofa si nieza#waeni. / przeciwnym wypadk# nasza misja zakoczy si klsk i %mierci co najmniej dwojga l#dzi, ktrych Niemcy za!ij w odwecie za %mier swojego o"nierza. ; ,laczego nie zostaniemy zrz#ceni z samolot#8 ; zapyta" >=fgan?. ; 7eren jest nadzwyczaj tr#dny dla spadochroniarzyD gry i las. &ojawienie si samolot# wszcz"o!y alarm, wys"ali!y patrole i wzmocnili strae, a wic podstawowa zasada naszej misji zosta"a!y zniweczona. ; -ona !y"o!y so!ie z tym poradzi ; mr#kn" >=fgan?. ; -ona, przyzwyczajajc ich do przelotw samolotw, ktre nie atakowa"y!y ani nie zrz#ca"y skoczkw. 7o wymaga"o!y czas#, ktrego nie mamy ; $ompaigne nie dawa" si z!i z trop#. ; &oza tym o!rona przeciwlotnicza w zamk# jest wci z!yt silna. &onadto, skaczc

ze spadochronami nie mieli!y%my jak wydosta si stamtd. 'prawno% i pewno%, z jakimi odpowiada" na wszystkie pytania, %wiadczy"y, e !y" do!rze przygotowany, a wic m#sia" w najdro!niejszych szczeg"ach przemy%le i zaplanowa misj, ktra pocztkowo wyda"a im si szalecza. (aczynali na!iera do niego za#fania. ; 7o jeszcze jedno pytanie ; nie rezygnowa" >=fgan?. ; eeli pojawienie si samolot# wszcz"o!y alarm, to co powiedzie o trzech czo"gach i dwch dodge4ach8 ; @raz halftrack# z dzia"kiem przeciwlotniczym, ktry za!ierze zapas paliwa ; doda" .regg. ; &ojazdy opancerzone !d jecha"y w dzie i nie !d #dawa"y, e s wiewirkami. (ak"adam, e zostan dostrzeone, lecz przyjm#j, e Niemcy nie wyr#sz, a!y zaatakowa tak silny oddzia". Nie maj na to si". 1aczej zro!i gdzie% !lokad i !d czeka w zasadzce. ,o zamk# niepostrzeenie m#sz dojecha samochody. edna informacjaD na samochodach !d rosyjskie znaki taktyczne. ; ak to8 ; zdziwi" si .regg. ; Na dodge4ach8 ; 7ak, 1osjanie maj ich d#o, podo!nie jak shermanw. ,ostali w ramach Aend; Aeas#. Niemcy, ktrzy nas dostrzeg, m#sz !y przekonani, e to jaki% rosyjski oddzia" przedar" si przez ich linie, co nie wz!#dzi podejrze tak d#ych, jak pojawienie si wojsk amerykaskich. eszcze co%8 (apad"o milczenie. $ompaigne, jak!y zdajc so!ie spraw, e nikt j# nie !dzie zadawa" pyta, zaj" si przegldaniem d#ych zdj lotniczych, z ktrych wy!ra" jedno i powiesi" na mapie. ; 7o jest naj!ardziej akt#alne zdjcie okolicy zamk# ; wyja%ni". ; do wody. ; ,laczego nie z !rzeg#8 ; zapyta" ktry%. ; *rzegi s na pewno zaminowane. &onadto pilnowane przez #kryte poster#nki i za!ezpieczone zasiekami w miejscach naj!ardziej dogodnych do wej%cia do jeziora. ; &rzep"ynicie z zapory do zamk# zajmie oko"o godziny ;za#way" >1aider?. ; /oda jest zimna. ; Nie na tyle, e!y przeszkodzi"a w dop"ynici#. ,o zapory dochodzi ca"a nasza szstka. /artownikw jest dwch na koronie. .dy dojd do przeciwleg"ego !rzeg#, !dziemy mieli trzy min#ty na zawizanie lin na porczach i op#szczenie si do jeziora. Na miejsc# pozostaje >/ood?, a!y wcign liny i czeka na nasz powrt. / tym miejsc# edyna droga prowadzi od jeziora. -#simy niepostrzeenie dosta si do zapory i po jej %cianie op#%ci si

dop"yniemy do !rzeg#. est t# wg"!ienie w ska"ach i nie !dziemy widoczni z innych stron. eeli s miny, >3amlet? !dzie m#sia" je roz!roi. Na wysoko%ci oko"o trzech, czterech metrw jest wylot kanalizacji... ; >/ood?, ty masz szcz%cie ; westchn" >=fgan?. ; cel#. ; 'pokojnie, ten kana" nie jest wykorzystywany od trzydziest# lat ; #%miechn" si $ompaigne. ; @d"czono go w czasie remont# zamk#. &odo!no nie ma go na planach, a wic ma"o prawdopodo!ne, e ktokolwiek o tym pamita". Na gr wchodzi >=fgan?, $zerny i ja. >3amlet? i >1aider? p"yn do dr#giego !rzeg#, a!y dotrze do stacji transformatorw. Nie wiem, czy jest strzeona. (ak"adam, e nie, ale m#sicie #waa na #rzdzenia alarmowe. 'powod#jecie krtkie spicie, ktre na kilka min#t wy"czy %wiat"a w zamk#, do czas# a w"cz rezerwowe zasilanie. &otem !dziecie m#sieli wydosta si z tego o!szar# i wrci do tamy. ; ak wejdziemy na koron zapory8 >/ood? j# zdejmie liny. ; ,op"yniecie do kana"w znajd#jcych si po !okach zapory. 7amtdy wpada woda na t#r!iny. (ak"adam, e w nocy elektrownia nie prac#je, w zwizk# z niewielkim zapotrze!owaniem na prd. 7amtdy !dziecie mogli przedosta si na dr#g stron, ktra nie jest strzeona. /rcicie do samochodw, gdzie >/ood? j# powinien na was czeka. ; = jeeli t#r!iny !d pracowa8 ; zapyta" >3amlet?, najwyra5niej niepewny informacji $ompaigne4a. ; 7o !dziecie m#sieli so!ie poradzi w inny spos! ; komandor najwyra5niej nie mia" innego pomys"#. (acz" sk"ada szkice i zdjcia. ; 0 to j#8 ; zdziwi" si >/ood?. ; Nie poznamy dalszej cz%ci akcji8 &owinni%my wiedzie, o co w tym chodzi6 ; Nie6 ; twardo powiedzia" $ompaigne. ; /y trzej, >/ood?, >3amlet? i >1aider?, !dziecie w m#nd#rach amerykaskich lotnikw. #tro nad tamtym terenem przelec nasze samoloty. eden z nich, sterowany przez radio, spadnie. eeli zostaniecie schwytani, moecie si t"#maczy, e jeste%cie za"og zestrzelonego samolot#. 7o !dzie !ardzo wiarygodne. =le mog wam nie #wierzy, i w takim przypadk# nie powinni%cie wiedzie, po co przyszli%my do zamk#. Aepiej, e!y was #znali za sa!otaystw. ; /y nie !dziecie w m#nd#rach amerykaskich8 7o przecie wyrok %mierci6 ; >/ood? wydawa" si coraz !ardziej zdziwiony. e%li przeyj za!aw w kotka i myszk z dwoma #z!rojonymi Niemcami ; odpowiedzia" >/ood?, wyra5nie niezadowolony, e pozostawiono go daleko od g"wnego

'chwytanie o"nierzy wroga nie w swoich m#nd#rach oznacza"o #znanie ich za szpiegw i grozi"o %mierci, o czym $ompaigne do!rze wiedzia". ; &odejm#jemy takie ryzyko, ale m#simy #zna, e w amerykaskich m#nd#rach nie #da nam si wej% do zamk#. 'trzeg go oddzia"y '' i m#simy za"oy ich "achy. /"oy" zdjcia i mapy do skrzanej teczki. ; /yr#szamy j#tro, oko"o jedenastej, gdy tylko kara!iny maszynowe zostan zamocowane na dodge4ach. >/ood?, dopiln#j tego6 &odnie%li si z miejsc. $zerny zerkn" na >1aidera?, ktry po p"godzinie siedzenia w k#cki zerwa" si, jak!y wypoczywa" na wygodnym fotel#. ; >=fgan?, zosta6 ; $ompaigne zatrzyma" wychodzcego &olaka. ; dzia"a w zamk#, a to jest jak strzelanie do tarczy z zawizanymi oczami. @statnie dni przesz"y orgowi na wytonej pracy przy pakowani# >=parat#?. ,opiero gdy technicy rozmontowywali kolejne fragmenty, mg" zo!aczy, jak wielka jest to maszyna. &o!iene podliczenie ciar# skrzy wykaza"o, e way"a siedem ton. (ajcie, ktrem# oddawa" si z ca" pasj, pozwala"o m# zapomnie o Natalii. 1az przysz"o m# na my%l wedrze si do cz%ci, w ktrej przetrzymywano j, i spr!owa #cieczki, ale szy!ko odrz#ci" t my%l jako szalon i nie majc adnych szans powodzenia. =nna -aria zadzwoni"a niespodziewanie trzydziestego kwietnia wieczorem, gdy w korytarz# w strefie >Y? spisywa" zawarto% skrzyni oznaczonej liter O, nie wiedzc, co to oznacza. ; /yjedam, j#tro rano ; powiedzia"a. 0 natychmiast doda"a ;zosta"am o!jta planem ewak#acji. ; -og tylko yczy pani szcz%liwej drogi ; powiedzia", zdajc so!ie spraw, e ta rozmowa jest pods"#chiwana przez l#dzi .lG!ckego. ; ,okd pani jedzie8 ; ,o jedynego miejsca na %wiecie, gdzie Niemcy s jeszcze # sie!ie. ,o *awarii. ; *d mia" do pani pro%!. -oi rodzice s w *ad 1eichen;hall, to ko"o -onachi#m... ; (nam t miejscowo%. ; e%li !dzie pani w po!li#, prosz przekaza im list ode mnie. ; =le oczywi%cie ; najwyra5niej zdawa"a so!ie spraw, e zamk#. 'zy!ko zwolni" si # 2#nzego i skre%liwszy kilka s"w do rodzicw, w"oy" list do koperty, na ktrej napisa" prawdziwy adres w 1eichenhall, jaki pamita" z wakacyjnego po!yt# w tej miejscowo%ci, i po!ieg" na gr, po raz pierwszy zaproszony do apartament# org znalaz" najlepiej #zasadniony powd, a!y mogli si spotka. ; Niech pan przyjdzie do prywatnej cz%ci eszcze plan

=nny -arii. Na schodach sta" .lG!cke, jak!y czeka" na orga. 7en jednak nie mia" ochoty z nim rozmawia, wic chcia" go omin, ale esesman wycign" rk, zagradzajc m# drog. ; /idz, e pan si spieszy, ale prosz mi pozwoli na krtk rozmow ; !y" nadzwyczaj #przejmy. ; $hc tylko pan# zaproponowa wymian. ; /ymian8 ; zdziwi" si org i natychmiast pomy%la", e moe chodzi o Natali. Nie myli" si. ; Nadszed" czas, a!y%my w naszych stos#nkach przeszli od s"w do czyn# ; .lG!cke wci !y" mi"y. ; &otrze!#j pana, a pan potrze!#je mnie. ; (adziwia mnie pan, @!erst#rm!annfFhrer .lG!cke ; org za"oy" rce za plecami i opar" si o %cian, gotw wys"#cha, co esesman ma do powiedzenia. ; Nie t#taj. $hod5my do mnie ; .lG!cke wskaza" drzwi do swojego pokoj#. ; $hc zaproponowa wymian ; powtrzy", gdy #siedli na wysokich niewygodnych krzes"ach, ktre org pamita" z pierwszego po!yt# w tym pomieszczeni#. /ydawa"o m# si, e od tego czas# min"y lata, a to !y"o zaledwie trzy miesice wcze%niej. ; a mam Natali, pan wiedz o >=paracie? ; podj" .lG!cke. ;.warant#j !ezpieczestwo Natalii, w zamian za pomoc z pana strony. ; Na czym mia"a!y polega8 ; org nie wierzy" tem# cz"owiekowi, cho ta propozycja mog"a !y szczera. &rzyjmowa" !owiem, e esesman chcia" mie swj #dzia" w #kryci# #rzdzenia, cho nie wiedzia", w jakim cel#. ; est pan jedynym cz"owiekiem, ktry potrafi #r#chomi >=parat? po jego z"oeni#... ; -yli si pan ; przerwa" m# org. ; <r#chomienie #rzdzenia, po jego zmontowani# jest proste. ; /iem, ale pan przywiz" z )Frstenstein materia"y, !ez ktrych wynik dzia"ania #rzdzenia !dzie niepe"ny l#! w ogle !ezwarto%ciowy. $o wicej, tylko pan potrafi je odczyta, czy nie tak8 0 niech mnie pan nie ok"am#je ; stawk jest ycie Natalii. ; (a!ije j pan, gdy odmwi wsp"pracy8 .lG!cke skin" g"ow. 7en gest mia" straszniejsz wymow ni jakiekolwiek s"owa. ; $zego pan ode mnie oczek#je8 ; Natalia pozostanie moj zak"adniczk. 2trego% dnia, moe za tydzie, a moe za miesic, zg"osz si do pana, a!y #r#chomi" pan to... .lG!cke podszed" do szafy i otworzy" szeroko drzwi. Na dolnej p"ce, pod #!raniami wiszcymi na wieszakach, sta"a drewniana skrzynia. &odnis" j z wysi"kiem i postawi" na stole przed orgiem. &owoli, jak!y chcc w ten spos! zro!i jak najwiksze wraenie,

otworzy" wieko. / skrzyni, podtrzymywany odpowiednio wycitymi deseczkami lea" walec, o ktrym 2#nze mwi", e jest sercem >=parat#?. ; (a!ra" pan walec8 ; org nie potrafi" #kry zd#mienia. ; Nie, to kopia, zro!iona na wypadek zniszczenia l#! #szkodzenia orygina"#. 2#nze jest przekonany, e zosta"a zapakowana do skrzyni >1?. ; / ten spos! chce pan zyska #niewinnienie od zarz#tw o dokonanie z!rodni wojennych, za ktre # aliantw grozi pan# stryczek6 ; @ch, przesada6 ; .lG!cke zamkn" skrzyni i schowa" j do szafy, jak!y o!awiajc si, e kto% moe wej% niespodziewanie i zo!aczy jego skar!. ; Nie pope"ni"em adnej z!rodni6 Nikogo nie za!i"em, nikogo nie tort#rowa"em. ; 1oz#miem, do!ry esesman. ; ,o% tego6 ; krzykn" .lG!cke. ; Niech pan nie zapomina, e to ja decyd#j, a pan moe tylko wy!iera midzy yciem i %mierci l#dzi, ktrzy s pan# !liscy6 ; A#dzi8 -wili%my o Natalii ; org cz#", e sprawdzaj si najgorsze przecz#cia, z jakimi wchodzi" do pokoj# esesmana. ; &anna =nna -aria wyjeda rano do *awarii. &owiedzia"a pan# o tym. @na rwnie jest moj zak"adniczk... org nie mia" j# wtpliwo%ci, e .lG!cke zdo!y" przewag i nie pozostawia" m# alternatywy. ; &owiem jeszcze co%, e!y #spokoi pana s#mienie, kapitanie org ; .lG!cke znw sta" si #przejmy. ; &rzez ca"e ycie s"#y"em pastw# niemieckiem#, jak mog"em najlepiej. 7o polityka zdecydowa"a za mnie, e sta"em si '';@!erst#rm!annfFhrerem. org nie chcia" podejmowa dysk#sji. Nie mia"o!y to adnego sens#, a wola" nie przerywa, wiedzc, e za chwil .lG!cke przejdzie do sedna. 7en wsta". ; estem esesmanem, co zapewne sprawi, e po wojnie !d przedmiotem nienawi%ci zwycizcw i Niemcw, sz#kajcych winnych wielkiej narodowej tragedii. -am prawie pidziesit lat, przez ca"e doros"e ycie !y"em #czciwym policjantem i nic innego nie potrafi ro!i. eeli jaka% organizacja kom!atancka nie da mi par# marek, to zdechn z g"od#. ; >=parat? ma !y pana emerytalnym #!ezpieczeniem, czy nie tak8 ; (gadza si6 ; @dda go pan =merykanom l#! 1osjanom, w zaleno%ci od tego, kto wicej zap"aci. ; (gadza si6 ; 7o nie polityka zadecydowa"a, e sta" si pan '';@!erst#rm!annfFhrerem, ale nie

mnie wypowiada si na ten temat. $o mam ro!i8 ; >=parat? zostanie j#tro wywieziony z zamk# i do!rze #kryty. &an wyjedzie std za kilka dni do 1osenheim. / tamtejszym hotel# zostawi dla pana wiadomo%, gdzie mnie pan znajdzie. eeli nie spotkamy si w cig# trzech dni, Natalia i =nna -aria #mr... &odszed" do sto"# i pochyli" si nad orgiem. ; # pan wie, dlaczego nie !oj si tej tajemniczej organizacji8 -am zak"adniczki, a kiedy je zwolni, to nikt mnie nie znajdzie. /yprostowa" si i powiedzia" g"o%no. ; ,o zo!aczenia, kapitanie org. *eer zdj" s"#chawki z #sz#. .lG!cke mwi" g"o%no, nie podejrzewajc nawet, e w jego pokoj# s mikrofony za"oone przez najlepszego specjalist od pods"#ch#, ktry dzie p5niej zosta" oddelegowany do )lirstenstein i zgin", podo!no nieopatrznie z!liywszy si do ogrodzenia tamtejszego o!oz# koncentracyjnego. / kadym razie tam znaleziono jego cia"o, przeszyte seri z kara!in# maszynowego. .lG!cke nie wiedzia" o tym, gdy wszystko to dzia"o si podczas jego po!yt# w -arklissie, a *eer nie mg" pozostawi adnego %lad#. Nie nagrywa" rozmowy .lG!ckego z orgiem, wic aden z o"nierzy o!s"#g#jcych aparat#r pods"#chow nie mia" pojcia, co #s"ysza" <nterst#rmfFhrer *eer. @d"oy" s"#chawki i wychodzc, wyrwa" ka!el w skrzynce rozdzielczej. # nikt nie mg" pods"#chiwa .lG!ckego. @n te postanowi" tego nie ro!i. /iedzia" wszystko, co chcia" wiedzie. &odszed" do stanowiska oznaczonego n#merem >PJ?. .estem nakaza" o"nierzowi w"czy magnetofon. '"#sznie przyjmowa", e .lG!cke zaraz stanie w drzwiach i !dzie chcia" pozna rozmow orga z =nn -ari, a n#mer >PJ? oznacza" mikrofony za"oone w jej apartamencie. org wszed" na dr#gie pitro, gdzie mie%ci"y si prywatne apartamenty w"a%ciciela zamk#. Nigdy go nie widzia" i zastanawia" si, jak mg" wyglda !ogaty wytwrca papierosw, ktrego sta !y"o na zak#pienie wielkiego zamk# i prze!#dowanie go. 2trego% dnia dowiedzia" si, e .Ftschow wyjecha" std j# w l#tym, ale nie wiedzia", czy !y"a to prawda. ; ,laczego tak p5no8 ; =nna -aria otworzy"a drzwi, gdy tylko zast#ka". &rzyglda"a m# si #wanie. ; &rzynis" pan ten list8 ; zada"a dr#gie pytanie, zanim zdy" odpowiedzie na pierwsze. (astanawia" si przez moment, czy powiedzie jej o nie!ezpieczestwie ze strony .lG!ckego, ale waha" si. @ ile mia" pewno%, e esesman mwi" prawd, groc za!iciem Natalii, o tyle w przypadk# =nny -arii mg" !lefowa. Nie mg" te wykl#czy, e !y"a to

prowokacja, ktrej cel# nie mg" odgadn. =nna -aria wycz#"a jego nastrj. ; Niech pan #sidzie, zaraz podam her!at. 'traszny t# !a"agan, jak to przed wyjazdem. ; ,zik#j ; #siad" na wskazanym fotelik#, nawet nie rozgldajc si po pokoj#, gdzie sta"o kilka k#frw i walizek. ; Nie powie mi pani, e za"ad#je to wszystko do swojego opla ;#si"owa" zaartowa. ; &rzygotowano ciarwk, !o trze!a !y"o spakowa te troch rzeczy mojego w#ja ; wesz"a do pokoj# z tac, na ktrej #stawi"a dz!anek i filianki. 'tawiajc je na stole, pochyli"a si nad orgiem. ; $o si sta"o8 ; spyta"a szeptem. &okrci" g"ow. ; Nie zdy"em skre%li par# s"w do rodzicw. $zy mog"a!y pani da mi kartk i pozwoli na napisanie krtkiego list#8 ; =le oczywi%cie ; wyj"a z sekretarzyka papeteri i poda"a m# ; tyle, e !dzie to list na papierze Bon .Ftschoww. &o"oy" kartk na stole, a!y pismo nie od!i"o si na dr#giej kartce. =nna -aria co% mwi"a, ale nie zwraca" na to #wagi. >&o wyje5dzie std jak najszy!ciej ode%lij kierowc i eskort. /e5 innego. (mie wszystkie plany podry. Nie jed5 tam, dokd zamierza"a%. Nie pytaj o nic?. &ods#n" kartk =nnie -arii i kiedy przeczyta"a, wsta" i wrz#ci" papier do kominka. &atrzy"a na niego zdziwiona i przestraszona. ; 7o tylko %rodki !ezpieczestwa, ktre zawsze trze!a stosowa ; szepn", podajc jej list, jaki wcze%niej napisa", proszc, a!y odda"a jego rodzicom. ; ,zik#j za t #przejmo% ; poda" jej list, wstajc. ; $zy !d mg" spotka si z pani po wojnie8 -oe t#taj, w zamk# 7zschocha8 ; 7o do!ry pomys". (apraszam pana na konne przejadki po okolicy, kiedy j# nikt nie !dzie m#sia" dawa nam pozwolenia. = t# jest tak piknie wiosn. 7e wsta"a. &oda"a m# niewielk kartk, ktr wcze%niej przygotowa"a. *y" tam adres w $o!#rg#, pod ktrym zamierza"a zamieszka. 'kin" g"ow, potwierdzajc, e zapamita" nazw i n#mer #licy. @dwrci"a si i wrz#ci"a kartk do kominka. ; -am nadziej, e wojna nie poplcze naszych drg. ; ,zik#j pani i ycz powodzenia. $hcia" tylko m#sn j #stami, ale przyt#li"a si do niego, drc. 7rwali tak przez kilka sek#nd. &oca"owa" j gorco, d"#go. ; (najd ci ; powiedzia" cicho. ; 2#rt#azyjne poegnanie panienki z paniczem. $hy!a ma na niego ochot, ale nic z

tego nie wysz"o ; *eer poda" s"#chawki .lG!ckem#, ktry wszed" do pokoj#. ; 'zkoda ; mr#kn" .lG!cke. *y" szczery. Aiczy", e nastrj poegnania sprawi, i =nna -aria i 3#go z!li si jeszcze !ardziej, co mia"o!y podany wp"yw z p#nkt# widzenia jego planw. ednake relacja *eera nie zmartwi"a go z!ytnio. )akt, e !yli tak ostroni, e z pe"n %wiadomo%ci #nikali zamanifestowania #cz# w jakikolwiek spos!, #twierdza" go w przekonani#, e ich mi"o% jest silniejsza, ni przyp#szcza", a wic manewrowanie nimi stawa"o si "atwiejsze. ; 1osjanie zamknli krg wok" *erlina. 'zans na odsiecz s j# znikome ; niespodziewanie odezwa" si *eer. .lG!cke, ktry zamierza" wyj% z pokoj# aparat#ry pods"#chowej, zatrzyma" si. ; 'kd te wiadomo%ci8 ; Icznik z *erlina zatrzyma" si # nas po drodze do )Frstenstein. ; $zy )Fhrerjest w 2ancelarii 1zeszy8 *eer kiwn" g"ow. ; 7o znaczy, e odmwi" wyjazd#, a je%li 1osjanie otoczyli miasto, to jego syt#acja staje si coraz tr#dniejsza. &ozosta" m# tylko samolot, a to !ardzo ryzykowne. *eer ponownie przytakn". ; 2iedy rozpoczniemy ewak#acj >=parat#?8 ; zapyta". ; #tro. &owiadom )Frstenstein... <rwa" w p" zdania. &owrci"a my%l, e powinien wtajemniczy swojego zastpc w plan, jaki opracowa". $o% jednak powstrzymywa"o go przed takim krokiem. (dawa" so!ie spraw, e w rozstrzygniciach dotyczcych jego ycia nie moe nikom# #fa. ,latego postanowi" #jawnia swoje plany tylko w takim zakresie, w jakim !y"o to niez!dne do ich realizacji, i nie pozwoli, a!y ktokolwiek zorientowa" si w ca"o%ci zamierze. ; 0d do Natalii. $zas na nastpn sesj radiow ; powiedzia" szy!ko, a!y nie dop#%ci do jakichkolwiek pyta. $ho zna" *eera od dawna, nie potrafi" okre%li, czy jest to tpy sadysta, czy te prze!ieg"y !ezwzgldny dra. = moe jedno i dr#gie8

ROZDZIA DWUDZIESTY SZSTY


2apitan .regg wychyli" si z w"az# wieyczki swojego shermana i podnis" rk. 'zkolne podwrze, na ktrym zgromadzono pojazdy do wypad# gr#py komandora $ompaigne4a, zadra"o od ryk# #r#chamianych silnikw czo"gowych i niemal skry"o si w szaronie!ieskich spalinach. $zerny przytkn" ch#stk do #st, gdy dym zaczyna" go d#si. ; &ierwszy ; #s"ysza" w s"#chawkach. 7o zg"asza" si kapitan .regg. ; 1#szamy, od tego czas# o!owiz#je cisza radiowa. 'ygna"y tylko wiz#alne. Aista sygna"w jest w kadym samochodzie. (achowa porzdek w kol#mnie6 'amochd >/ooda? na pocztek. &rowadzi aktywne rozpoznanie. ; &rzyj"em, !ez od!ior# ; >1aider? %cign" s"#chawki i po"oy" je ko"o radiostacji, #mieszczonej na tylnym siedzeni#. ; ed56 ; powiedzia" do >/ooda?. 7en wrz#ci" !ieg i wyjecha" na drog, a!y zaj pozycj na czele kol#mny. 7am zatrzymali si, czekajc, a czo"gi #stawi si w wyznaczonym porzdk#. ; $o to jest8 ; >/ood? dopiero w tym momencie dostrzeg" drewnian k#lk wiszc na "ac#szk# zaczepionym o!ok radiostacji. ; -j am#let. 2iedy% ci o nim opowiem. (awsze mnie strzeg", nawet w naj!ardziej niesamowitych syt#acjach. $zo"g .regga szarpn", zako"ysa" si na gsienicach i r#szy", wyrz#cajc na !oki wir szkolnego podwrka. 7# za nim pojecha" dr#gi czo"g. (a"oga trzeciego odczeka"a, a dodge z >=fganem?, $zernym i $ompaigne4em oraz transporter opancerzony, wy"adowany kanistrami z !enzyn, nad ktrym gro5nie stercza"y cztery l#fy dzia"ka przeciwlotniczego, w"cz si do kol#mny, i r#szy"a, zamykajc wypraw. $zerny !y" zadowolony z pomys"# $ompaigne4a, a!y w ten spos! dojecha w okolice zamk#. 7rzy czo"gi, transporter oraz dwa samochody z kara!inami maszynowymi tworzy"y si", ktra z "atwo%ci mog"a prze!i si przez zapor, jak mogli napotka na drodze. 1ada >/ooda?, a!y kady dodge #z!roi w dwa kara!iny maszynowe, okaza"a si !ardzo do!ra. &r!y przeprowadzone nad ranem wykaza"y, e si"a ognia zestaw# dwch sprzonych kara!inw maszynowych !y"a ogromna, i zacz" si g"o%no zastanawia, dlaczego takiego rozwizania nie stosowano powszechnie na polach !itewnych w E#ropie, skoro tak do!rze sprawdzi"o si w =fryce. >/ood? odpowiedzia" na to krtkoD >= widzia"e% co% !ardziej z!i#rokratyzowanego ni amerykaska armia8 (a dwa lata zarzdzenie o #z!rojeni# jeepw

w dwa kara!iny maszynowe zostanie podpisane i trafi do jednostek?. adc na przedzie, >/ood? i >1aider?, majcy najwiksze do%wiadczenie w podjazdowych walkach, mieli wysz#kiwa nie!ezpieczestwa, jakie mog"y zagrozi ich konwojowi. Nie nalea"o si spodziewa skoncentrowanego atak#, gdy niemieckie wojska !y"y j# w rozsypce, ale moliwe !y"o napotkanie wycof#jcego si oddzia"# #z!rojonego w pancerfa#sty, szczeglnie nie!ezpieczne dla czo"gw. ,latego za"oga pierwszego dodge4a mia"a zwraca #wag na przydrone kpy krzakw, rowy i po!liskie !#dynki, gdzie mg"!y #kry si strzelec z pi%ci pancern. (apewne chcia"!y j wykorzysta do zniszczenia czo"g#, a nie samochod#, i to dawa"o szans, e nie przeyje ognia dwch kara!inw maszynowych, przy ktrych #siad" >1aider?. (s#n" do ty"# plandek, przywiza" si paskiem do r#ry tworzcej szkielet, na ktry nacigany !y" !rezent opoczy, i tkwi" nier#chomo, jak drapieny ptak wypatr#jcy zwierzyny. ; ak przey"e%8 ; $zerny zwrci" si do >=fgana?, gdy tylko wyjechali z miasteczka i zag"!ili si w las. /cze%niej nie mieli moliwo%ci, a!y porozmawia o minionych czasach. ; (a"oga samolot# pomyli"a si o sto kilometrw i zamiast pod /arszaw zrz#cili mnie pod &iotrkowem. $h"op, # ktrego si schroni"em, pamitam, nazywa" si Iaszcz#k, wyda" mnie .estapo. &rzyjechali w nocy i otoczyli cha"#p. $hcia"em pope"ni samo!jstwo, ale ch"op zaszed" z ty"# i zdzieli" mnie czym% po g"owie. @ckn"em si w celi wizienia w &iotrkowie. ; ,latego dosz"y do nas wie%ci, e zgin"e%. = jak si sta"o, e yjesz8 $ichociemni nie wychodzili z .estapo. ; &amitasz, jak >=taman? #czy" nas #walniania si z kajdanek8 ; *y"e% mistrzem. ; (ro!i"em to, gdy wie5li mnie na przes"#chanie z wizienia do siedzi!y .estapo. 0 #ciek"em. $o t# wicej opowiada... ; najwyra5niej nie chcia" wspomina tamtego czas#. .lG!cke, trzymajc metalowy k#!ek z her!at, skin" do wartownika przed drzwiami, a!y wp#%ci" go do celi. 7en zdj" k"dk i ods#n" sko!el, otwierajc wej%cie do pomieszczenia, w ktrym wiziono Natali. *y" to pokj w wiey, w ktrym kiedy% sta"y armaty, o czym %wiadczy"y okrg"e otwory w %cianach. .lG!cke kaza" za!i je deskami, a!y Natalia nie mog"a przekazywa wiadomo%ciC deski chroni"y j przed zimnym wiosennym wiatrem, ale mimo to w prowizorycznej kamiennej celi poz!awionej ogrzewania !y"o !ardzo zimno. '"yszc otwieranie drzwi, podnios"a si i #siad"a na pryczy, z!itej z desek, okrywajc si kocem.

.lG!cke postawi" k#!ek na stolik# o!ok "ka i przys#n" so!ie krzes"o. ; (imno t#, ale j# nied"#go ; powiedzia", jak!y zalea"o m# na poprawieni# nastroj# dziewczyny. ; (a dwa, trzy dni wyjedziesz, cho wci !dziesz pod moj... opiek. Nie zareagowa"a na jego s"owa, ale sign"a po k#!ek i przytrzyma"a w d"oniach, starajc si ogrza je. /yj" z kieszeni m#nd#r# z"oon kartk, rozprostowa" j i po"oy" przed Natali. ; 7eraz zaszyfr#jesz i nadasz ten meld#nek. @czywi%cie i tym razem starannie sprawdzimy, czy nie #kry"a% w nim sygna"# alarmowego. &ods#n" jej paczk papierosw, ale pokrci"a g"ow. ; 'pe"ni"a% j# swoje zadanie, wysy"ajc poprzedni meld#nek, wic teraz nie r! g"#pstw. este% !lisko wolno%ci. Nie zareagowa"a na jego s"owa. 'ign"a po kartk i spojrza"a na tekstD >Ewak#acja wkrtce. Nadzor#je por#cznik @rilo?. .lG!cke pods#n" jej ksieczk do na!oestwa, za pomoc ktrej szyfrowa"a meld#nki, i wsta". ; /rc za par min#t. Natarczywe p#kanie do drzwi o!#dzi"o (awieniagina. 'pojrza" na zegarek. ,ochodzi"a godzina czwarta nad ranem. &o"oy" si spa nieco wcze%niej, przyzwyczajony, e w -oskwie nie wolno !y"o #dawa si na spoczynek, zanim towarzysz 'talin nie op#%ci" ga!inet# i nie poszed" do swojego kremlowskiego apartament#, co zwyk" czyni o %wicie. ; $zego tam86 ; krzykn". ; 7owarzysz# generale, wana wiadomo% ; rozpozna" g"os $ziykowa. ; /ej%6 ; *y" w%ciek"y, e krtki sen zosta" tak niespodziewanie przerwany. ( korytarza wpad"a sm#ga jasnego %wiat"a. (mr#y" oczy i podnis" si ociale. &rzez chwil zastanawia" si, czy nie sign po szlafrok, ktry znalaz" w poniemieckim dom#, gdzie #rzdzono kwater dla niego. $hodzi" w nim wieczorem, gdy nikt nie widzia" zadowolenia, z jakim naciga" na go"e cia"o jedwa!ne wdzianko. $oraz !ardziej podo!a" m# si standard ycia, jaki odkrywa" na zajmowanych terenach. (a#way" nawet, e im !ardziej z!liali si do *erlina, tym okolice stawa"y si !ogatsze. ; $zego tam8 ; powtrzy", okrywajc si ko"dr. ; &odaj m#nd#r. Nie chcia", a!y podw"adny widzia" go w gaciach okrytego po%ciel. $ziykow przys#n" krzes"o, na ktrym wisia"a k#rtka i spodnie i odwrci" si, czekajc, a genera" #!ierze si. ; No to raport#jcie.

; Nasze s"#!y goniometryczne odkry"y, e w zamk# 7zschocha dzia"a radiostacja wysy"ajca zaszyfrowane depesze. -oe !y szpiegowska6 ; 'zpieg pod nosem Niemcw8 / najlepiej strzeonym zamk# w Niemczech8 ; 7ak jest6 7aki jest wynik namierzania i analizy szyfr# #ytego w depeszy. Nie jest to aden ze znanych niemieckich szyfrw. (awieniagin machn" rk. -eld#nek podw"adnego wydawa" m# si nieprawdopodo!ny. &o chwili zreflektowa" si. / cig# ostatnich dwch tygodni jego zesp", gdy kry" po terenach zajmowanych przez =rmi $zerwon, do%wiadczy" wiel# niepowodze. /ojska amerykaskie wesz"y do miasta Nordha#sen, gdzie Niemcy wy!#dowali podziemn fa!ryk >,ora?, i !y"o oczywiste, e wywioz stamtd wszystkie rakiety i dok#mentacj, zanim oddadz ten rejon 1osjanom. ( fa!ryki w 'tassf#rcie, ktra wed"#g midzynarodowych poroz#mie rwnie znajdowa"a si w radzieckiej strefie, wywie5li tysic dwie%cie ton r#dy #ran#, jak Niemcy w tysic dziewiset czterdziestym rok# zra!owali w *elgii. ,w#dziest# konstr#ktorw rakiet, a w%rd nich /erner Bon *ra#n i genera" /alter ,orn!erger, dojecha"o do *awarii, i !y"o oczywiste, e lada dzie oddadz si w rce =merykanw, z ca" dok#mentacj. Nie mg" zlekceway informacji o zaszyfrowanych sygna"ach z zamk# 7zschocha. -og"y oznacza, e dzia"a tam amerykaski szpieg, ktry sprztnie sprzed nosa wojsk radzieckich >=parat?. ,o tego nie mg" dop#%ci. *eria nie wy!aczy"!y m#, e z terenw zajtych przez ich wojska wrg wywiz" tak cenne #rzdzenie. =le co mg" zro!i8 ; ,r#ga wiadomo%D >=parat? jest gotowy do ewak#acji6 (awieniagin sprawia" wraenie, jak!y nie zroz#mia" wagi tej informacji. ; &rzynie% kawy z k#chni ; poleci". ; Ie! mi pka z niewyspania. <spokaja" si powoli i zaczyna" rozwaa to, co powiedzia" $ziykow. 7en wrci" po chwili, niosc dwa k#!ki z kaw. ; ,la sie!ie te wzi"em ; powiedzia" jak!y na #sprawiedliwienie. ; 2iedy Niemcy zamierzaj wywie5 >=parat?8 ; (awieniagin podm#cha" na z!yt gorc kaw i pocign" niewielki "yk, !ojc si poparzy jzyk. .orzki smak kawy rozszed" si po podnie!ieni#, przynoszc wyra5n #lgC wiedzia", e za chwil krew zacznie kry szy!ciej i niezno%ne #cz#cie niewyspania zniknie, cho!y na godzin. ; ,zisiaj. 'dz, e wieczorem ; odpowiedzia" $ziykow, ktrem# kawa te pomaga"a przemc zmczenie i senno%. ; -amy jak przechwyci8 (naczy, #derzy na konwj8 $ziykow pokrci" g"ow. ; /yjad w nocy. est niewielka szansa, e moemy za#way to !ez pomocy >(;P?.

; &rzekacie m#, e czekamy na dok"adn informacj, kiedy konwj op#%ci zamek. eeli nie wykona rozkaz#, !dzie traktowany jak dezerter. $ziykow spojrza" zd#miony na (awieniagina. /iedzia", co oznacza"y te s"owa ; kady oddzia" >'miersz#? otrzyma"!y dane i rysopis agenta i rozpocz" polowanie na niego. &o schwytani# zosta"!y on natychmiast postawiony przed sdem polowym i rozstrzelany. ; ak dezerter6 ; powtrzy" (awieniagin. ; aka jest naj!lisza jednostka samolotw szt#rmowych8 ; Nie wiem, to szy!ko si zmienia. 'prawdz, towarzysz# generale. ; Niech trzymaj w gotowo%ci trzy i"y ; mwi" o samolotach szt#rmowych 0";J. ; ,o atak# na konwj ciarwek. ; 7ak jest ; $ziykow wsta", za!ierajc swj k#!ek. ; Nie skrewcie, $ziykow6 ; w g"osie (awieniagina za!rzmia"a gro5!a. &rzecign" si, a"#jc, e wypi" kaw, ktra za!ierze m# sen. ; Ech, nierozwany cz"owiek taki ; westchn" i wypi" reszt kawy. &rojekt wys"ania samolotw, ktre z!om!ardowa"y!y konwj i zniszczy"y >=parat?, nie odpowiada" m#. /ola"!y zdo!y to #rzdzenie. /ydawa"o m# si to moliwe, gdy !ez wzgld# na to, w ktr stron skierowa"y!y si ciarwki wyjedajce z zamk#, m#sia"y!y jecha w odleg"o%ci kilk#nast# kilometrw od radzieckich pozycji. =tak na nie i opanowanie konwoj# wydawa"y si spraw "atw. &ostanowi" projekt ten rozway nad ranem, gdy krtki nawet sen przywrci"!y m# jasno% my%lenia. +cign" m#nd#r i po"oy" si na "k#. 'en nadchodzi" szy!ko. /szystko prze!iega"o zgodnie z planem. &rzed zmrokiem dotarli do miejsca okre%lonego w planie $ompaigne4a jako >Etap 0?, gdzie czo"gi mia"y pozosta, za% samochody z komandosami rozpocz ostatni cz% rajd#, j# w !ezpo%redniej !lisko%ci wojsk niemieckich. ,o tego czas# nie napotkali adnych wrogich oddzia"w. *ez wtpienia sprawdza"y si za"oenia $ompaigne4a, e Niemcy, nawet dostrzegajc gr#p, woleli #da, e nic nie widz, ni podejmowa atak na silny konwj. @d p#nkt# >Etap 0? dzieli"o ich oko"o trzydziest# kilometrw do .reiffen, ktre mieli omin szerokim "#kiem i zan#rzy si w lasy otaczajce jezioro. *y" to naj!ardziej ryzykowny odcinek drogi, gdy nalea"o si liczy z napotkaniem niemieckiego patrol#. $ompaigne nie martwi" si tym. $ztery kara!iny maszynowe dawa"y im wystarczajc si" ognia, a!y wygra kad potyczk z gr#pk o"nierzy, za% walka nie powinna wz!#dzi alarm# w zamk#, gdy !y"o oczywiste, e zostanie przypisana wypadowi radzieckiego oddzia"#. *ez przeszkd osignli miejsce oznaczone jako >Etap 00?, dwa kilometry za wsi

Uogelsdorf, ktra wydawa"a si ca"kowicie op#szczona. / istocie wikszo% mieszkacw ewak#owano, a ci, ktrzy pozostali, nie mieli zwyczaj# wychodzi w nocy poza op"otki. 'amochody zamaskowali w lesie, a!y ostatni cz% drogi prowadzcej do tamy od wschod# pokona pieszo. &ogoda im sprzyja"a. *y"o mgli%cie i d#szno, co !ardziej przypomina"o listopadow a#r ni wiosenny wieczr. / dodatk# zanosi"o si na deszcz, na co wszyscy liczyli, #waajc, e wartownicy na koronie tamy schroni si pod dach i nie !d tak !acznie o!serwowa okolicy. 'zli w milczeni#. >1aider?, >3amlet? i >/ood? nie%li niewielkie plecaki, do ktrych w"oyli prowiant, a z !okw przytroczyli liny, ktre mieli #y do op#szczenia si z tamy do jeziora. $ompaigne, $zerny i >=fgan? mieli na plecach d#e o!cignite !rezentem walizki, z p"ywakami z !alsy i krtkimi szn#rkami, ktrymi mieli przymocowa !agae do rk w czasie przeprawiania si przez jezioro. ("oyli tam m#nd#ry, ktre nie mog"y zamokn. ; *g nam sprzyja6 ; odezwa" si nagle $ompaigne. 'pojrza" na cikie chm#ry, a cz#jc pierwsze krople deszcz#, #zna", e moe pada do rana. ; e%li tak jest, to mam nadziej, e wod w jeziorze te podgrza" ; mr#kn" >1aider?, wci nie mogc pogodzi si z tym, e kilkadziesit min#t !dzie m#sia" p"ywa w zimnej wodzie. ,eszcz, ktry przez ca" drog kropi" niezdecydowanie zamieni" si w #lew, gdy wspili si na wzgrze nad tam. / d" prowadzi"a wska droga, wijca si midzy drzewami. ; $holera ; >1aider? dotkn" d"oni ko"nierzyka i szy!ko przes#n" palcami po szyi. ; $o jest8 ; $ompaigne odwrci" g"ow w jego stron. ; (ostawi"em am#let na zamk# kara!in# maszynowego... ; (najdziesz, jak wrcimy ; $ompaigne dostrzeg", jak !ardzo !rak am#let# por#szy" >1aidera?. ,o!rze zna" takich l#dzi, odwanych, twardych, gotowych znie% najwiksze tr#dy i !l, ktrzy trzymali w kieszeni m#nd#r# jaki% kamyk al!o patyk, wierzc, e on daje im niezwyk" si". / ciemno%ciach nie widzia" twarzy >1aidera?, ale wycz#wa" jego niepokj. >/ood? przytkn" lornetk do ocz# i d"#go wpatrywa" si w ciemno%ci nad jeziorem. ; $holera, nic nie wida w tym deszcz#. @%wietlenie tamy jest wy"czone. Nie mam pojcia, gdzie s wartownicy. ; &anie komandorze, prosz o pozwolenie #dania si na zwiad ;odezwa" si >1aider?. $zerny spojrza" na niego zaskoczony. .r#pa zawadiakw, ktra wydawa"a si !y na !akier z wszelk dyscyplin, stawa"a si karna i pos"#szna, gdy tylko rozpocz"a si akcja.

$ompaigne skin" g"ow. *y" zadowolony, gdy odnis" wraenie, e komandos przesta" zamartwia si !rakiem drewnianej k#lki. >1aider? zacz" schodzi po stromym z!ocz#. &or#sza" si !ezg"o%nie, a poniewa twarz i rce wysmarowa" ciemn far!, !y" nieza#waalny w str#gach deszcz# i wnet, jak d#ch, znikn" midzy drzewami. -#nd#ry przemika"y, a w li%ciastym lesie, w jakim si znale5li, na ga"ziach !y"o jeszcze za ma"o li%ci, a!y mog"y da jakkolwiek ochron przed gr#!ymi kroplami deszcz#. Nie mia"o to zreszt adnego znaczenia, gdy za chwil i tak mieli zan#rzy si w zimnej wodzie. >1aider? pojawi" si rwnie niespodziewanie, jak znikn", po pitnast# min#tach. ; est lepiej, ni my%la"em ; powiedzia" zdyszany forsowaniem stromego podej%cia. ; Nad tam stoi ceglany domek. 7am schronili si wartownicy. (a#way"em, e przygotow#j si do zdania s"#!y. (a kwadrans powinni nadej% nowi. &ochodz troch po deszcz#, a jak im za ko"nierz naleci, to te si schowaj. <waam, e powinni%my r#szy za p" godziny. $ompaigne spojrza" na zegarek. ,ochodzi"a dw#dziesta pierwsza trzydzie%ci. ; 1#szamy o dw#dziestej dr#giej. (synchroniz#jcie zegarki. /szyscy, z wyjtkiem >1aidera?, odwinli rkawy. 'pojrzeli na niego zdziwieni. ; Nie #ywam. ak 5le wskaz#je, to mona pask#dnie wpa% ;wyja%ni" lakonicznie i opar" si o pie drzewa. (s#n" na czo"o a#stralijski kapel#sz, ktry nie wiadomo kiedy za"oy" zamiast przepisowej f#raerki, i wydawa" si zasypia. ; -y%lisz o am#lecie ; >/ood? #siad" o!ok niego. >1aider? zro!i" o!ojtn min. ; 7o dziecinada ; powiedzia", ale >/ood? odnis" wraenie, e nie !y" szczery. -in#t przed wyznaczonym czasem >1aider? ods#n" kapel#sz z czo"a, ods"aniajc twarz. ; 1#szamy ; powiedzia". ; 7wj zegarek spieszy si o min#t ; za#way" $ompaigne. >1aider? pokrci" g"ow. ; Nie, da"em >/oodowi? min#t na ze!ranie lin. 1#szyli w d" z!ocza, idc ostronie na #gitych nogach, gdy !#ty %lizga"y si po z!#twia"ych li%ciach i kawa"kach ga"zi. 'z#m deszcz# maskowa" odg"osy ich krokw, gdy z!liali si do dom# z wieyczk, stojcego t# przy zaporze. $ompaigne pamita" ten charakterystyczny !#dynek ze zdj lotniczych i od raz# za"oy", e tam mie%ci si poster#nek. Nie mg" wiedzie, il# wartownikw !y"o na stray. &rawdopodo!nie dwch dokonywa"o o!chod#, a dwaj l#! trzej prze!ywali w dom#, o!serw#jc teren przez okna. .dy podeszli !liej, za#way", e niektre z okien !y"y wype"nione workami z

piaskiem, co oznacza"o, e przystosowano je do prowadzenia przez nie ognia w przypadk# zaatakowania stranicy, a inne za!ito na g"#cho deskami l#! zam#rowano. &rzyk#cnli pod drzewem w odleg"o%ci kilk#dziesici# metrw od stranicy. ,eszcz, ktry tak do!rze ich maskowa", #niemoliwia" wypatrzenie wartownikw, a od tego mog"o zalee powodzenie dalszej akcji. Nagle przed wej%ciem do dom# zapali"a si lampa. / ciemno%ciach otaczajcych tam %wiat"o arwki zala"o okolic niezwyk" jasno%ci, niczym snop reflektora. ; (ga% to6 ; #s"yszeli g"os wartownika. ,ostrzegli dwch, ktrzy wyszli z dom#. eden zatrzyma" si i zapali" %wiat"o przed drzwiami. &ochyla" si, sz#kajc czego%. ; (apalniczka #pad"a ; przyk#cn". Najwidoczniej znalaz" j, gdy po chwili wrci" do drzwi i wy"czy" lamp. 7en krtki moment wystarczy" gr#pie $ompaigne4a, a!y doskonale zorientowali si w syt#acji. ,waj o"nierze wychodzili na patrol, kier#jc si najwyra5niej na dr#g stron tamy. &rawdopodo!nie !yli jedynymi, ktrzy o!chodzili teren, pozostali schronili si przed deszczem w dom# z wieyczk. @dczekali kilka min#t i r#szyli w stron tamy. ( daleka do!iega"y do nich g"osy wartownikw. >1aider? pozosta" kilka krokw z ty"#, a!y o!serwowa drzwi do dom#, a >/ood? szy!ko wiza" liny do porczy. &ozosta"o im oko"o siedmi# min#t na zej%cie do jeziora i skrycie si pod wod, zanim wrc wartownicy. $i, na szcz%cie, zatrzymali si na koc# tamy i zapalili papierosy, co mona !y"o dostrzec po !"ysk# jasnego ognika zapalniczki. eden po dr#gim zs#wali si do jeziora i zan#rzali w lodowatej wodzie. Nie przyp#szczali, e !dzie tak zimna, a moe !y"o to pierwsze wraenie. $ompaigne, porwn#jc temperat#r wody w jeziorze, o!ok ktrego przejedali w $zechos"owacji, stwierdzi", e mia"a dwana%cie stopni $elsj#sza. @znacza"o to, e powinni wytrzyma p" godziny, gdy zak"ada", e tyle zajmie im dop"ynicie do !rzeg#. >3amlet? ostatni zan#rzy" si w wodzie. ( do"# dostrzegli, jak >/ood? wciga liny. &owinien zdy, gdy wci nie !y"o s"ycha wartownikw. Najwidoczniej znale5li schronienie przed deszczem i postanowili pozosta tam, a wypal papierosy. ( daleka, midzy drzewami, wida !y"o nieliczne %wiat"a zamk#, o%wietlajce miejsca najwaniejsze z p#nkt# widzenia o!rony. (aczli p"yn w tamt stron, starajc si #nika gwa"towniejszych r#chw. /raz z wymachami rk mija"o pierwsze wraenie przejm#jcego ch"od#. *ali si sk#rcz#, dlatego

kady mia" wpit w ko"nierzyk szpilk z d# g"wk, po jak mg" sign, a!y w!i j w tejcy misie, przywracajc m# sprawno%. ."osy na tamie przy!lia"y si. / wilgotnym powietrz# d5wik nis" si daleko, co pozwala"o zorientowa si, e wartownicy wracali i dochodzili do miejsca, w ktrym >/ood? zamocowa" liny. $ompaigne mia" nadziej, e j# zdo"a" je odwiza i #kry si w ciemno%ciach. @d tamy do!ieg" %miech. @!ejrza" si, konstat#jc z zadowoleniem, e odp"ynli na tyle daleko, !y #nikn nie!ezpieczestwa dostrzeenia ich przez wartownikw. Nie wiedzia" jednak, gdzie s po#krywani o"nierze piln#jcy !rzegw, ani nie dostrzega" patroli, ktre m#sia"y przecie kry nad jeziorem. (imno zacz"o powraca, gdy kolana #derzy"y o ska", co !y"o nieomylnym znakiem, e dop"ynli do wyznaczonego miejsca. 'ka"a wznosi"a si pionowo, ale tworzy"a komin, ktry chroni" ich przed o!serwacj. ; 'prawd5 ; szepn" $ompaigne, ods#wajc si od !rzeg# i dajc miejsce >3amletowi?, a!y spr!owa" znale5 linki doczepione do zapalnikw min. ; Nic nie ma ; #s"ysza" po chwili jego g"os. >3amlet?, wci zan#rzony do po"owy, delikatnie przes#wa" d"omi po skale, na ktrej m#sieli stan, a!y wej% na !rzeg. ; $holera ; zakl" po chwili. ; $o jest8 ; zaniepokoi" si $zerny. ; Nic nie ma ; powtrzy" >3amlet?. ; 7o 5le8 ; mr#kn" $ompaigne. ; /ola"!ym znale5 min, przynajmniej wiedzia"!ym, e j roz!roi"em. 'prawdz dno... 'kry" si pod wod. /yp"yn" po chwili, a!y zaczerpn powietrza. ; est8 Nie odpowiedzia" i zan#rzy" si ponownie. ; 'paprali ro!ot ; pojawi" si nad wod. ; Nie chcia"o im si t#taj doj%, wic chy!a #stawili miny tylko na grze, nad wylotem kanalizacji. ; Niech ci *g wy!aczy, jeeli si pomyli"e%, !o my nie zdymy. ; $ompaigne, trzsc si z zimna, wyszed" na !rzeg. eden po dr#gim wspinali si do krzakw zas"aniajcych wylot r#ry kanalizacyjnej. /ielk pomoc okaza"y si korzenie wychodzce spod ska" i sp#szczajce si z gry. Nie dochodzi" ich aden odg"os, ktry mg"!y !#dzi niepokj. Najwidoczniej za"oga zamk# tak wierzy"a w zasieki i miny, e nie patrolowa"a !rzegw. $zasami tylko snop reflektora %lizga" si po przeciwleg"ym !rzeg#, a od!ijajc si od kropel deszcz#, roz%wietla" okolic. *y"o im

to na rk, gdy wci !yli nieza#waalni dla wart w zamk#, a niespodziewane %wiat"o pozwala"o im zorientowa si w syt#acji. /lot kanalizacji, ktry #kaza" im si, gdy ods#nli dar i krzaki, mia" oko"o metra wysoko%ci, co oznacza"o, e dotarcie na dziedziniec nie !dzie tak tr#dne, jak przewidywali. *y" to kwadratowy kana", najprawdopodo!niej wym#rowany z ceg"y, o czym %wiadczy"a chropowato% powierzchni, jakiej dotykali d"omi. /pe"zli do wntrza, a!y chwil odpocz i os#szy si. -okre #!rania parowa"y, lecz wci trz%li si z zimna. 2try% zapali" ma" latark ze szk"em przys"onitym pergaminem, dziki czem# dawa"a niewiele %wiat"a, i nie m#sieli si o!awia, e zostan dostrzeeni z zewntrz. ; 7o za pierwszy s#kces6 ; $zerny odpi" od paska manierk i pos#n" $ompaigne4owi. ; 7ylko ostronie... 2omandor pocign" "yk, ale natychmiast, cz#jc palenie w gardle i #stach, wypl#" wszystko i otar" twarz rkawem. ; $o to jest, do dia!"a8 ; $zysty alkohol ; wyja%ni" spokojnie $zerny, od!ierajc od $ompaigne4a manierk i oddajc j >1aiderowi?. ; = my%la"e%, e mam !o#r!ona8 1y!y w jeziorze !y pozdycha"y, jak!y si troch rozla"o tego rozcieczalnika do far!. $ompaigne, cz#jc, jak niewielki "yk spiryt#s# zaczyna go rozgrzewa, wycign" rk po manierk, gdy >1aider? rozla" troch alkohol# na d"oniach i, rozpiwszy m#nd#r, zacz" wciera w klatk piersiow. &o chwili to samo zro!i" >3amlet?, wiedzc, e czeka ich ponowne zan#rzenie w zimnej wodzie jeziora. ; >1aider? i >3amlet?, zostacie t#taj przez pitna%cie min#t. @grzejcie si i p"ycie do transformatora. -y r#szamy6 Na klczkach zaczli pos#wa si o%lizg"ym kana"em, ktrego %ciany porasta"a dziwna ro%linno%, najwidoczniej do!rze przystosowana do zacisznego i ciep"ego wntrza, ale z niewielk ilo%ci %wiat"a, jakie przeciska"o si przez krzaki i korzenie, ktre zaros"y wylot. Aatarka, ktr trzyma" w z!ach pe"zncy pierwszy >=fgan? dawa"a tak ma"o %wiat"a, e mogli dostrzec tylko niewielki fragment kana"#, gdy przed nimi pozostawa"a ciemna dzi#ra. / pewnym momencie owia" ich str#mie zimnego powietrza, naj!ardziej oczywisty znak, e z!liaj si do koca podziemnej wdrwki. /krtce %wiat"o latarki wydo!y"o rys#nek ceglanej %ciany grodzcej dalsz drog. >=fgan? spojrza" do gry, skd spada"y krople wody. 'nop reflektora przemkn" gdzie% w po!li#, roz%wietlajc wylot pionowego kana"#.

7ych kilka sek#nd wystarczy"o, a!y ocenili syt#acj. /ski komin mia" oko"o czterech metrw wysoko%ci, a woda %ciekajca po jego %cianach nanios"a gr#! warstw wapienia. ; $zy do!rze za#way"em, e na koc# jest krata8 ; zapyta" >=fgan?. ; 7ak ; potwierdzi" $ompaigne ; wiedzia"em o tym. ,o tego kana"# odprowadzano kiedy% wod %ciekajc z dach#. ; ak to si sta"o, e Niemcy o nim zapomnieli8 ; $zerny dotyka" d"omi %liskiej %ciany, po ktrej nieprawdopodo!iestwem !y"o wspi si, nawet, gdy nie pada" deszcz. ; Nie wiem ; wzr#szy" ramionami $ompaigne. ;= w"a%ciwie przyj"em, e zapomnieli. &rzekonamy si, czy mia"em racj. @przyj si o %cian. >=fgan?, roz#miejc, o co chodzi komandorowi, mocno docisn" plecy do mokrej skor#py wapiennej pokrywajcej m#r, #gi" nogi i z"oy" d"onie, tworzc z nich podprk. $ompaigne ze zrczno%ci, jak zadziwi" $zernego, postawi" stop na jego d"oniach, od!i" si i chwyci" rkami za prty kraty. 7eraz $zerny, #niesiony przez >=fgana?, sta" si podpor dla ng $ompaigne4a, ktry przez chwil mocowa" si z krat, o czym %wiadczy" !l, jaki wywo"ywa"y !#ty wciskajce si w ramiona $zernego. &o chwili krata p#%ci"a z cichym szczkniciem i komandor mg" j ods#n, otwierajc przej%cie. -etaliczny zgrzyt cikiej kraty m#sia" !y s"yszany daleko, poniewa %wiat"o reflektora przes#n"o si po %cianie. Nie zatrzyma"o si jednak, co wskazywa"o, e wartownicy nie zlokalizowali 5rd"a podejrzanego d5wik#. @dczekali kilka min#t, a reflektor, ktrego po%wiat widzieli nad g"owami, zgas" i $ompaigne, zapierajc si nogami o %cian, podcign" si na rkach, tak e mg" wyjrze na zewntrz. <znajc, e nic im nie zagraa, wydosta" si z kana"#. ego g"owa pojawi"a si ponownie w otworze. @p#%ci" rk, a!y $zerny poda" m# walizki. edna po dr#giej wcign" je i poda" rk $zernem#, pomagajc m# wyj%. Na dole pozosta" >=fgan?, ktry !y" za g"!oko, a!y mogli wydo!y go !ez lin. $ompaigne oderwa" ta%m #szczelniajc walizk i otworzy" j. /ewntrz o!ok m#nd#r# !y"a ciasno spakowana lina. &rzerz#ci" j wok" kark#, a koniec op#%ci" do st#dni, z ktrej po chwili wygramoli" si >=fgan?. $iko dyszc, #siedli pod %cian, os"aniajc ich przed zacinajcym deszczem. -iejsce, w ktrym si znale5li, !y"o na wysoko%ci trzech metrw nad kamieniami dziedzica, midzy %cian zamk# a wielk ska", ktr pozostawili przed wiekami !#downiczowie, opierajc o ni m#r. /e wg"!ieni#, jakie w nat#ralny spos! powsta"o midzy ceg"ami a kamieniem, w czasie #lewnych deszczw z!iera"a si woda sp"ywajca z dachowych rzygaczy. /pada"a do kana"# midzy m#rem a ska", ktrym odprowadzana !y"a do jeziora, a przez ktry mogli dosta si nieza#waenie do tego miejsca. ( niepokojem my%leli, e !y"a

to naj"atwiejsza cz% ich wyprawy. $ompaigne spojrza" na fosforyz#jc tarcz zegarka. ; 'zli%my siedemna%cie min#t. >3amlet? i >1aider? powinni j# !y w jeziorze. (a dwadzie%cia min#t dop"yn do !rzeg#. (a pi min#t wy"cz prd. /tedy !dziemy mogli prze!iec do m#rw. ; Nie !y"!ym takim optymist ; >=fgan?, ktry po"oy" si na !rz#ch# i podpe"z" do koca ska"y, przyglda" si dziedzicowi, dzielcem# ich od m#r#, do ktrego mieli dotrze. ; 7am jest wartownik. @ds#n" si, ro!ic miejsce dla $ompaigne4a. ; 'chroni" si przed deszczem ; powiedzia" po chwili. /idzia" jego sylwetk w %wietle lamp zawieszonych pod dachem os"aniajcym drewniany pomost, ktry kiedy% s"#y" o!rocom stojcym na m#rach. ; 0 !dzie sta", dopki !dzie pada" deszcz, czyli d"#go. ; -ia"e% g#wernantk Niemk8 ; $ompaigne poklepa" po ramieni# $zernego. ; Nie, g#wernera. 3err 2ra#sego. $ompaigne zs#n" si z kamienia i wyj" z walizki polowy m#nd#r oficera ''. ; (ak"adajcie to6 ; rz#ci" pak#nek $zernem#, a dr#gi poda" >=fganowi?. ; $zas, e!y%my zrezygnowali z szansy na #mieszczenie nas w o!ozie jenieckim i wy!rali pewno%, e zostaniemy rozstrzelani w tym pon#rym zamk#. >=fgan? zapi" pod szyj k#rtk i przerz#ci" mask#jc !l#z. ; a te mwi po niemieck#. $a"kiem nie5le, cho z a#striackim akcentem ; powiedzia". ; Nie pomog wam, ch"opcy. $zekamy na wy"czenie %wiat"a ;$ompaigne spakowa" amerykaskie m#nd#ry, w ktrych doszli do zamk#, i starannie #kry" walizki pod kamieniem. >1aider? i >3amlet? p"ynli do !rzeg# wyczerpani zimnem i ogromnym wysi"kiem. Niewielkie plecaki ciy"y im tak !ardzo, e gotowi !yli poz!y si ich i jedynie my%l, e maj tam narzdzia konieczne do wykonania zadania, powstrzymywa"a ich przed odpiciem paskw. >1aider?, ktry lepiej znosi" morderczy wysi"ek, podp"yn" do >3amleta?, wyra5nie s"a!ncego. ; 7o tylko kryzys, zaraz minie ; chwyci" mocno >3amleta? pod rami i pocign" w stron !rzeg#. 7en niespodziewany gest doda" m# si" na tyle, e zacz" mocniej r#sza ramionami,

rozgarniajc wod. +wiat"o reflektora, ktre co kilka min#t przemyka"o nad ich g"owami, tworzy"o po%wiat, dziki ktrej mogli zorientowa si w kier#nkach. ; ,ziesi metrw..., osiem metrw..., rytmicznie... ; >1aider? wci cign" >3amleta?, p"ync lekko przechylony na !ok i por#szajc jedn rk. ; &i metrw ; powiedzia" wreszcie. 1efleks %wiat"a wydo!y" z ciemno%ci zarys !rzeg#, odleg"ego o kilkana%cie metrw. ; &"y sam6 ; >3amlet? powiedzia" to pewnie, co %wiadczy"o, e odzysk#je si"y. &o chwili o!ydwaj oparli si o nad!rzen ska". >1aider? zs#n" plecak, a!y mc "atwiej wydosta si z wody, #chwyci" si d"omi wystp# skalnego i, przez moment napinajc mi%nie od nadzwyczajnego wysi"k#, podcign" si tak, e mg" zaczepi si nog o co% wystajcego i wydosta si na kamie, wiszcy o p" metra nad wod. &o"oy" si i op#%ci" rk. >3amlet? poda" m# plecak i chwyci" d"omi za szorstk krawd5. 'i"y op#szcza"y go i cho zdo"a" podcign si na tyle, e!y wyn#rzy si do po"owy, to jego cia"o stawa"o si coraz cisze i wydawa"o m# si, e nie zdo"a wspi si na ska". Nagle pocz#" elazny #%cisk na nadgarstk# ; to >1aider? #chwyci" go za rk i nie zwaajc l#! nie widzc, e kamienie rani rce >3amleta?, cign" go z niezwyk" si", a po chwili ten mg" przerz#ci nog, zaczepi !#tem o jaki% wystp i, zdo!ywajc si na ostatni wysi"ek, wcign si na !rzeg. Aea" przez kilka min#t, niezdolny j# do adnego r#ch#. (imno paraliowa"o jego mi%nie i wydawa"o m# si, e za moment %ci%nie je sk#rcz. /iedzia", e tylko r#ch moe m# pomc, ale !y" niezdolny do d5wignicia si na kolana. ; /sta ; >1aider? #si"owa" podeprze go, ale sam !y" za s"a!y. ; -amy tylko pi min#t. >3amlet? nie odpowiada". $z#", e m#si odpocz jeszcze chwil. >1aider? podnis" si. ; &oszed"!ym sam, ale m#sisz sprawdzi, gdzie za"oyli "ad#nki. ; 7# ich nie ma. 7o niedostpne miejsce ; >3amlet? sk#li" si, wci drc z zimna. +wiat"o reflektora wydo!y"o z ciemno%ci i deszcz# widok skalnych za"omw. >1aiderowi? wydawa"o si, e dostrzega %ciek, ktr mogli wdrapa si na gr. # nie mieli czas#. 2ada min#ta stracona na skalnej p"ce nad jeziorem mog"a przesdzi o fiask# ich misji. ; (gin, jeeli jeszcze t# posiedzimy. 0d sam ; narz#ci" plecak i zostawiajc sk#lonego >3amleta?, ws#n" !#t w skaln szczelin. /!rew o!awom droga na gr nie !y"a tr#dna i znalaz" si tam szy!ciej, ni my%la". >3amlet? te zdo"a" opanowa kryzys i pody" za nim.

/ krzakach wycz#li zwoje dr#t# kolczastego, ale #"oone niestarannie i najwidoczniej nie sprawdzane od dawna, gdy z "atwo%ci podparli je ga"zi, ro!ic otwr wystarczajco d#y, a!y mogli tamtdy si przeczo"ga. /idzieli j# !#dyneczek z transformatorem. Niewielki prostopad"o%cian !ez okien, ze spadzistym dachem sta" w odleg"o%ci dw#st# metrw. >1aider? przyk#cn". 1ozejrza" si #wanie, starajc si dostrzec cokolwiek w ciemno%ciach. ; Nie podo!a mi si to ; szepn". ; ( tego miejsca zasilaj wany o!iekt, a nie piln#j go... ; -y%lisz, e gdzie% #kry" si wartownik8 ; Nie wiem... &owinien t# !y... (nw zacz" si rozglda, wypatr#jc jakiejkolwiek oznaki o!ecno%ci stray. Nic jednak nie wskazywa"o, e teren, na ktrym si znale5li, !y" pilnowany. &rawdopodo!nie nikt nie zak"ada", e wrg moe dosta si t#taj od jeziora. >1aider? wyprostowa" si. ; 0dziemy6 >3amlet? nie pyta" j# o nic wicej. (arz#ci" plecak i pody" za >1aiderem?. 7a syt#acja !#dzi"a jego podejrzenia. (!yt "atwo docierali do wanego miejsca. -ona to !y"o wyt"#maczy jedynie !a"aganem ostatnich dni wojny, gdy !rakowa"o l#dzi, a !"dne decyzje niekompetentnych dowdcw mnoy"y si, gdy na najwaniejsze stanowiska powo"ywano l#dzi !ez do%wiadczenia. &rze!iegli szy!ko przestrze dzielc ich od !#dynk# transformatora i oparli si plecami o %cian, dok"adnie w momencie, w ktrym w zamk# zaja%nia" reflektor i sm#ga %wiat"a przemkn"a o!ok. >3amlet? wycign" p"ask latark i zas#n" klapk os"aniajc jej szk"o, tak a!y %wiat"o nie pada"o na !oki. 'tarannie przyjrza" si fram#dze, na ktrej nie znalaz" %lad# zaminowania. -etalowy #chwyt !y" wytarty, co wskazywa"o, e drzwi czsto otwierano. 7ym !ardziej nie nalea"o si spodziewa przemy%lnego system# za!ezpiecze, #tr#dniajcego o!s"#dze dostp do transformatora. <zna", e #rzdzenia w !#dynk# nie zosta"y zaminowane, gdy wy!#ch mg"!y je #szkodzi. &rzyklkn" i ws#n" kl#cz do zamka, starajc si wycz# charakterystyczny opr zapadki. >1aider? wys#n" si zza rog#. / nocy widzia" jak kot, a t #miejtno% wykszta"ci" po!yt w !irmaskiej d#ngli, gdzie nigdy nie dochodzi"o s"oce, a noc !y"a nieprzeniknion

ciemno%ci. /ci nie dostrzega" adnych oznak o!ecno%ci wartownika. edynie w oddali widzia" pas zasiekw, do ktrych zapewne do"czono "ad#nki, a!y wy!#ch zaalarmowa" strae piln#jce po!liskiego skrzyowania. ; .otowe ; szepn" >3amlet?. ,rzwi #stpi"y z lekkim szczkiem metalowej zas#wy. @dczeka" moment, nas"#ch#jc, czy otwarcie drzwi nie w"czy"o system# alarmowego. Nic jednak nie zak"ca"o ciszy. ( zamk# nie do!iega"y adne oznaki niepokoj#. ; 'zy!ciej ; ponagli" go >1aider?. ; 'p5niamy si. +wiat"o reflektora znow# rozja%ni"o noc. >1aider? pochyli" si, a!y wykorzysta t okazj do przyjrzenia si otoczeni#. /tedy dostrzeg" ta!lic w!it w ziemi kilka krokw od transformatora >@strzeenie o wysokim napici# ; pomy%la". ; =le dlaczego trzy metry od miejsca, gdzie to wysokie napicie przep"ywa?8 >3amlet? wszed" do ciasnego wntrza, poz!awionego okien, co #moliwi"o m# zdjcie os"ony z latarki i dok"adne przyjrzenie si #rzdzeniom. /szystko !y"o tak, jak przewidywali. /yj" z plecaka "om. 2rtki, masywny, ktry tak !ardzo ciy" m# w czasie pokonywania jeziora. 1z#ci" cel#jc tak, a!y spadajc, zwar" dr#ty. -ia"o wyglda tak, jak!y elektryk pozostawi" "om, ktry zs#n" si i spowodowa" awari. Nie trafi". Iom spad" na pod"og z takim ha"asem, e >3amlet? zamar", o!awiajc si, i #s"ysz to strae. &o kilk# chwilach ponowi" pr!. 7ym razem trafi" dok"adnie w wy!rane miejsce. 'nop iskier strzeli" pod s#fit. ; @kay ; #s"ysza" g"os >1aidera?, ktry pozostawa" na zewntrz. ; +wiat"a w zamk# zgas"y. >3amlet? przyklkn", manip#l#jc przy zamk#. ; .otowe, wycof#jemy si. ; $z#" ogromn #lg, e oto odnis" dwa zwycistwa, pokon#jc wycieczenie i perfekcyjnie wykon#jc zadanie. ; 7eraz6 ; sykn" $ompaigne. ; @de%lijcie wartownika na miejsce, do !ramy6 $iemno% ogarn"a dziedziniec, co wartownicy przyjli ze spokojem. /idocznie awarie m#sia"y zdarza si czsto i chwilowy !rak prd# nikogo nie niepokoi". $ompaigne #s"ysza", jak $zerny i >=fgan? zs#nli si z kamienia, a potem, rozmawiajc, skierowali si do miejsca, gdzie sta" stranik. >$iekawe, o czym gadaj? ; pomy%la". &o"oy" si na kamieni#, a!y o!serwowa syt#acj. /artownik w"czy" latark i o%wietli" $zernego i >=fgana?. (anim jednak zdy" zapyta o has"o, $zerny krzykn"D ; ,laczego nie na swoim poster#nk#, o"nierz#8

; -eld#j, panie 3a#pst#rmfFhrer, e otrzyma"em pozwolenie na zmian miejsca... ; o"nierz !y" tak zaskoczony syt#acj, e wci nie pyta" o has"o. &rawdopodo!nie od niedawna !y" w wojsk# i ca"a ta syt#acja ; deszcz, nag"a ciemno% i pojawienie si dwch oficerw ; zaskoczy"a go. ; /raca na poster#nek6 ; rozkaza" >=fgan?. ; 1ano zameld#jecie si # dowdcy warty6 ; 7ak jest6 ; wartownik, przy%wiecajc so!ie latark, z!ieg" ze schodw. >,o!rze mwi po niemieck#? ; skonstatowa" w my%li $ompaigne. (s#n" si ze ska"y i czeka" niecierpliwie na sygna", e droga jest wolna. @!awia" si, e za chwil zostan w"czone agregaty prdotwrcze i na dziedzic# zaja%niej %wiat"a. /artownik zgasi" latark, gdy doszed" do !ramy, wystarczajco daleko, a!y w ciemno%ciach nie mg" dostrzec ani #s"ysze $ompaigne[. $ompaigne pochyli" si i prze!ieg" szy!ko przez dziedziniec. ,opad" do pomost# chwil przed w"czeniem %wiate". *y"o ich znacznie mniej ni wtedy, gdy dzia"a"o normalne zasilanie, wic ryzyko, e zosta" dostrzeony, praktycznie nie istnia"o. $zerny i >=fgan? szli, g"o%no rozwaajc przyczyny awarii, a!y ha"asem, jaki czynili, zag"#szy odg"os jego krokw. ,oszed" do nich, gdy !yli j# przed drzwiami prowadzcymi z pomost# do wntrza zamk#. ; &owinny !y otwarte ; powiedzia" $ompaigne. 2lamka #stpi"a pod naciskiem jego d"oni i drzwi otworzy"y si !ezg"o%nie. ; ,o!rze, zad!a" nawet o nasmarowanie zawiasw ; mr#kn" zadowolony $ompaigne. $a"a wyprawa, cho wydawa"a si nadzwyczaj ryzykowna, prze!iega"a !ez zak"ce. ; (aczekajcie... 2to% szed" pomostem. $zy!y szcz%cie przesta"o im sprzyja i mia"y si pojawi pro!lemy8 $ompaigne wycign" papierosy i poda" $zernem#. ; 'pokojnie ; szepn". /iedzieli, co maj powiedzie na wypadek niespodziewanego spotkania. *yli z dw#nastego p#"k# '', ktry wieczorem zosta" oddelegowany z Aa#!an do wykonania wanego zadania, o ktrym !liej nic nie wiedzieli, ze wzgld# na %cis" tajemnic. &osz#k#j @!erst#rm!annfFhrera .lG!ckego. 7akie t"#maczenie !y"o!y nad wyraz prawdopodo!ne, pod war#nkiem, e nie spotkali!y... @!erst#rm!annfFhrera .lG!ckego, o ktrego wygldzie nie mieli pojcia.

(apalili papierosy, opierajc si o !arierk. 0ch spokj i pewne sie!ie zachowanie mog"y zmyli naj!ardziej cz#jnego wartownika. ; /iecie, czym si rni s"o od fortepian#8 ; zapyta" nagle >=fgan?. ; )ortepian mona zas"oni6 $zerny wy!#chn" g"o%nym %miechem, do ktrego do"czy" si $ompaigne. @ficer idcy pomostem, z!lia" si. ; Hadnej walki ; przypomnia" im $ompaigne. ; (apytaj go o co% ; powiedzia" do $zernego. ; &rzepraszam, panie kapitanie ; $zerny zwrci" si do oficera, gdy ten zrwna" si z nimi ; dopiero przyjechali%my do zamk#, czy tdy idzie si do kantyny8 ; &owiedzia"!ym, e... dop"ynli%cie. ,o!rze pana widzie, por#cznik# $zerny ; rz#ci" jak!y mimochodem, min" ich i otworzy" drzwi. ; oachim6 ; szepn" $zerny, nie majc wtpliwo%ci, e rozpozna" g"os, ktry s"ysza" pi lat tem#. ; 7ak6 /chod5cie6 ; org odwrci" si, rozgldajc si po dziedzic#. 'tali pod daszkiem os"aniajcym pomost, dodatkowo zamaskowani gr#!ymi podporami i ani z dziedzica, ani z zamk# nikt nie mg" ich widzie. ; 0d5cie za mn... @tworzy" drzwi i t# za nimi nacisn" i przes#n" w prawo panel !oazerii, #jawniajc wej%cie do ciasnego korytarza. /cisnli si tam jeden za dr#gim, przes#wajc si !okiem, z!yt !arczy%ci, e!y i% normalnie. org w"czy" latark, o%wietlajc przej%cie, przez ktre przemkn"o kilka szcz#rw, zaniepokojonych niespodziewan wizyt l#dzi, ktrzy nie zagldali do tego t#nel# od wiel# lat. ; Nie sp5nili%my si d#o ; >3amlet? schowa" wytrych i odwrci" si do >1aidera?, ktry wci siedzia" w k#cki, oparty o m#r !#dynk#. ; $hod5, za par min#t !d t# Niemcy. >1aider? nie r#sza" si. &o chwili wyprostowa" si. ; este%my na pol# minowym... ; powiedzia" cicho. ; (wariowa"e%, to jak t# doszli%my8 ; >3amlet? #zna", e >1aider? art#je. 7en wskaza" na ta!lic przed transformatorem. ; &rzypomnienie dla l#dzi wychodzcych z !#dynk#, e dooko"a s miny i maj i% wed"#g schemat# >*?. /iesz moe, co to jest schemat >*?8 >3amlet? zatrzyma" si, nie wiedzc, co ma zro!i. ; 7o jak t# doszli%my8 ; powtrzy". ; &o prost# mieli%my cholerne szcz%cie... ; Nie ma moliwo%ci przej%cia przez pole minowe. Nie zaminowali teren# od jeziora ;

powiedzia" nagle, chcc !ardzo w to #wierzy. ; Nie, tam... ; >1aider? ponownie wskaza" na ta!lic ; narysowano plan. $a"y teren, i od jeziora, i w stron drogi, zamalowano na czerwono. -iny s po o!ydw# stronach, od jeziora i od drogi. ,latego nikt nie pilnowa" transformatora. .dzie% w oddali pojawi"y si %wiat"a samochod#, doskonale widoczne w ciemno%ciach, jakie zapad"y, gdy wy"czono o%wietlenie zamk#. ; ad... ; powiedzia" >1aider?. ; -asz pomys"8 ; >3amlet? nie odway" si zro!i krok# poza !etonow %ciek okalajc !#dynek transformatora, ktra wydawa"a si jedynym !ezpiecznym miejscem. ; -am nadziej, e te miny za!ij mnie, a nie... tylko #rw nog. 'pokj, z jakim mwi", !y" jak #derzenie. &oz!awia" wszelkiej nadziei. >3amlet? zaczyna" roz#mie, e znale5li si w syt#acji !ez wyj%cia. (a kilka min#t patrol dotrze do tego miejsca i widzc ich, otworzy ogie. = #ciekajc, wpadn na miny. ; 0 tak, i tak zginiemy ; mr#kn" >1aider?, jak!y jego my%li poda"y tym samym torem ; ale mamy jedn szans na dziesi milionw, e zdo"amy przej% przez to pole minowe. 0dziemy... /skaza" w stron drogi. ; ,laczego tam8 ; 0dc od jeziora wykorzystali%my nasze szcz%cie. -oe spr!#jmy w dr#g stron. 0d pierwszy. 7y za mn, krok w krok. &oza tym... Nie dokoczy" zdania. >3amlet? jednak wiedzia", co chcia" powiedzie, gdy przes#n" palcami wok" szyi, jak!y sz#ka" swojego am#let#. >1aider? przerz#ci" plecak przez rami i przytrzym#jc pasek jedn rk, r#szy", starajc si stawia d#e kroki. ; Nie zostawaj z ty"# ; ponagli" >3amleta?, ktry wci nie mg" si zdecydowa, czy op#%ci !ezpieczne miejsce. ; *d t# za kilka min#t... >-oemy si przecie podda? ; pomy%la" >3amlet?, ktry wci zastanawia" si nad rat#nkiem. ; /iesz ; powiedzia" ; pomy%la"em so!ie, e moemy si #ratowa. ; ak8 ; >1aider? zatrzyma" si. ; 0d do cie!ie, to ci powiem. Nie !d krzycza", !o nas wykryj... ; (ro!i" pierwszy krok, schodzc z !etonowej %cieki i natychmiast przystan", jak!y o!awiajc si !l#. ; &omy%la"em, e przecie moemy si podda ; nastpne kroki wydawa"y si "atwiejsze. ; He!y moje dzieci wstydzi"y si ojca86 ; krzykn" >1aider?. ; = masz dzieci8 ; >3amlet? zrwna" si z nim. /ygldali jak dwaj przyjaciele, ktrzy

wy!rali si na wycieczk. ; Nie, ale tym !ardziej. (aczli si %mia, nie zwaajc na %miertelne nie!ezpieczestwo, w jakie zag"!iali si za kadym krokiem. ; &rzeszli%my j# pidziesit metrw ; >3amlet? o!ejrza" si. ; &rzed nami jeszcze dwie%cie, ale do!rze nam idzie. (aczynam wierzy, e mamy cholerne, niepowtarzalne szcz%cie... (now# przes#n" palcami wok" szyi. $zy!y #wierzy", e jego am#let dzia"a na odleg"o%8 2orytarz zakrca" w prawo, gdzie rozpoczyna"y si wytarte schody o stopniach z piaskowca. .dzie% z daleka do!ieg" st"#miony odg"os wy!#ch#. $ompaigne zatrzyma" si zaniepokojony. ; $o jest8 ; org skierowa" latark na jego twarz. $ompaigne pokrci" g"ow nas"#ch#jc. &o chwili rozleg" si dr#gi wy!#ch. ; >1aider? i >3amlet?8 ; $zerny spojrza" na $ompaigne4a. ; -am nadziej, e nie... ; /asi l#dzie s t# w po!li#8 ; zapyta" org. ; &oszli do transformatora, a!y wy"czy prd. ; $a"y teren jest zaminowany ; wyja%ni" org. ; -iejmy nadziej, e zdetonowali miny, tor#jc so!ie drog. org nie odpowiedzia", tylko skierowa" snop latarki w g"! t#nel#. ; *ez wzgld# na to, co si sta"o, mamy j# niewiele czas#. /y!#chy postawi na nogi ca" za"og zamk#6 +cign tam patrole i reflektory, a!y o%wietli teren. 7o im zajmie godzin, w tym czasie m#sicie std wyj%. org zapali" naftow lamp, ktr podnis", a!y o%wietli twarze. ; ak pan nas wypatrzy"8 ; $ompaigne postanowi" wyja%ni spraw, ktra go niepokoi"a, zw"aszcza po wy!#chach w ssiedztwie zamk#. ; /iedzia"em, e po aresztowani# Natalii odtworzycie kontakt, a spos! !y" tylko jedenD kto% do mnie m#sia" dotrze, i to jedyn drogD przez jezioro. (a"oy"em, e stanie si to midzy dziesit a jedenast wieczorem. @kna mojego pokoj# wychodz na jezioro, wic !awi"em si w o!serwatora, a was dostrzeg"em, przyznam, przypadkowo w sm#dze reflektora i wyszed"em na pomoc. 7o wszystko. $ompaigne rozglda" si po dziwnym pomieszczeni#, w jakim si znale5li. dostrzeg" jego wzrok. org

edyne !ezpieczne miejsce w tym zamk# ; wyja%ni". ; 7# na pewno nie ma

mikrofonw. Nikt poza dwoma oso!ami o tym nie wie. ; Natalia prawdopodo!nie zosta"a zm#szona do wsp"pracy z .estapo, gdy odczytano sygna" alarmowy w jej depeszy ; powiedzia" $ompaigne. ; 7ego si o!awia"em, a wiem, e j tort#rowali. 7eraz trzymaj j t#taj, w zamk#. $zy zna pan tre% meld#nk#, jaki nada"a8 ; 7ak. Ewak#acja po szesnastym kwietnia do 2a#f!e#ren. ; (gadza si. Ewak#acja nastpi !ardzo szy!ko. >=parat? zapakowany jest w kilkana%cie skrzy o "cznej wadze siedmi# ton. &rawdopodo!nie wy%l je na sze%ci# amerykaskich ciarwkach z rosyjskimi znakami taktycznymi. $hc w ten spos! za!ezpieczy si przed atakiem rosyjskich samolotw. ; $zy mwi pan# co% nazwisko @rilo8 ; zapyta" $ompaigne. org pokrci" g"ow. ; Nie s"ysza"em tego nazwiska. 2to to8 ; @ficer, ktry ma nadzorowa ewak#acj. ; / zamk# takiego nie ma. -oe dopiero przyjedzie, ale wtpi, a!y .lG!cke dop#%ci" kogokolwiek o!cego. 7o m#si !y pse#donim l#! has"o. (ak"adam, e w pewnym momencie #jawni si cz"owiek, ktry poda wam takie nazwisko. Nie wiem, w jakim cel#. org patrzy" na $ompaigne4a, zastanawiajc si, do jakiego stopnia moe m# za#fa. &rzekaza" podstawowe informacje, ktre wywiad amerykaski m#sia" zna, a!y przechwyci >=parat?. ,opiero wtedy mia"a rozpocz si najwaniejsza gra. $ompaigne spojrza" na zegarek. ; >=fgan? zostanie t#taj, jako radiotelegrafista, a wic kontakt !dzie odtworzony... ; $hy!a, e mnie szcz#ry zjedz, zanim nadam pierwszy radiogram ; >=fgan? rozglda" si po piwnicy, ni!y art#jc, ale nie podo!a"a m# si perspektywa spdzenia wiel# dni w d#sznym pomieszczeni#, gdzie %mierdzia"o wilgoci, !#twiejcymi odpadkami ro%lin i szcz#rzymi odchodami. ; &oza tym, mog d"#go st#ka. Nadajnik jest za s"a!y, e!y sygna" przeszed" przez te ska"y i m#ry. ; *ez k"opot# wyjdzie pan na zewntrz. (reszt zro!imy to zaraz, !o domy%lam si, e zechce pan potwierdzi nawizanie kontakt#. = poza tym... ; na moment zawaha" si ; do!rze !y"o!y przes"a informacj o Natalii... ; org spojrza" na $ompaigne4a i $zernego, oczek#jc ich reakcji. ; oanna na to czeka ; powiedzia" $ompaigne, roz#miejc, e org wci nie #fa im ca"kowicie i sz#ka potwierdzenia. /sta". ;&anie kapitanie, m#simy pozna dat odes"ania >=parat#? oraz kier#nek ewak#acji. Niech pan spr!#je zapisa n#mery rejestracyjne.

/ane s wszelkie dane o planowanej trasie i sile konwoj#. ; eszcze jedno ; org zatrzyma" go. ; @dnosz wraenie, e Niemcy podejrzewaj mnie i mog w kadej chwili aresztowa. Nie chcia"!ym, e!y to przy mnie znale5li. &oda" $ompaigne4owi niewielk paczk ciasno zawinit w g#m i starannie zaklejon. ; $ika ; stwierdzi" zdziwiony $ompaigne. ; 2amienie tam pan w"oy"8 ; @"w. @!ciy"em na wypadek, gdy!y%cie mieli k"opoty. &rosz to wyrz#ci do wody. Nie moe dosta si w rce Niemcw. ; -og zapyta, co to jest8 ; $ompaigne wci way" w rk# pak#nek od orga. ; ,ok#menty, ktre nie maj adnej warto%ci dla nikogo, poza mn. ; /ci mi pan nie wierzy8 ; zapyta" $ompaigne, #%miechajc si, a!y nada pytani# arto!liwy charakter. org podszed" !liej. ; &rzysy"a pana oanna... ; #rwa" w p" zdania, ale spos!, w jaki wypowiedzia" te s"owa wskazywa"y, jak wielkim szac#nkiem i za#faniem darzy" t ko!iet. ; 7o wystarczy, a to, czy #wierz pan#, okae si. $ompaigne schowa" pak#nek do o!szernej kieszeni esesmaskiej k#rtki i zasal#towa". ; >=fgan?, liczymy na cie!ie. &amitaj, e szcz#ry daj si oswoi. >=fgan? podnis" si z "awy. ; ,zik#j, panie komandorze. (a!ior par ze so!. $ompaigne przytrzyma" jego d"o i skin", jak!y chcia" powiedzie, > a ci roz#miem, ale kto% m#si t# zosta?. eden po dr#gim znikali w ciemno%ciach t#nel#, prowadzeni przez orga. .lG!cke podnis" g"ow, s"yszc wy!#ch. *y" z!yt odleg"y, a!y cokolwiek zdarzy"o si w zamk#, lecz s"ycha go !y"o za !lisko, a!y do!ieg" z front#. ; $zy!y miny8 ; zastanawia" si, nas"#ch#jc. &amita", e kilka min#t wcze%niej zgas"o %wiat"o w zamk#, co wyja%niono awari transformatora. Nie przywizywa" do tego wikszej wagi ;przerwy w dop"ywie prd# zdarza"y si czsto i nie stanowi"y wikszego pro!lem#, gdy szy!ko #r#chamiano agregaty prdotwrcze. &oza tym nie !y"o adnego sygna"# wskaz#jcego, e awaria zosta"a #my%lnie wywo"ana. /sta", narz#ci" k#rtk i sign" po pas z ka!#r. &o chwili do!ieg" go dr#gi odleg"y wy!#ch i niemale natychmiast kto% zast#ka" do drzwi. *eer, nie czekajc na pozwolenie, wszed" do pokoj#. ; ,wa wy!#chy na pol# minowym w rejonie transformatora ;zameldowa". ; &atrol jest j# w drodze. 'amochd czeka. ; (arzdzi alarm i podwyszone pogotowie. /szystkie strae na stanowiska6

.lG!cke narz#ci" p"aszcz i po!ieg" za *eerem. >/ood? po"oy" si w niewielkim dole i przykry" siatk mask#jc. 'ta" si niewidoczny, nawet dla !lisko przechodzcych o"nierzy, a w padajcym deszcz# nie m#sia" o!awia si, e wycz#j go psy. &atrzy" na zegarek i o!licza", kiedy komandor, $zerny, >=fgan?, >1aider? i >3amlet? mog wrci. *rak jakiegokolwiek ha"as# od strony zamk# #waa" za oczywisty znak, e nikogo nie wykryto, a strae nie zosta"y postawione w stan pogotowia. @d czas# do czas#, gdy reflektor %lizga" si po zaporze, wychyla" si, a!y dostrzec wolno spacer#jcych wartownikw. /szystko !y"o w porzdk#. Nagle zgas"o %wiat"o padajce przez szpary w okiennicach domk# stray. <%miechn" si zadowolony, #znajc, e to najlepszy znak, i >1aider? i >3amlet? dotarli do transformatora i wy"czyli go. /ci z zamk# nie do!iega"y odg"osy alarm#. 'pojrza" na zegarek. ,ochodzi"a p"noc, co oznacza"o, e za godzin wszyscy cali i zdrowi powinni pojawi si na dole, po dr#giej stronie zapory. 1o!i"o si coraz zimniej. &ostawi" ko"nierz lotniczej k#rtki i %cign" pasek "czcy koce ko"nierza, a!y lepiej ochroni si przed #trat ciep"a. &omy%la", e reszta nie jest w tak komfortowej syt#acji, a mokre m#nd#ry zi!i"y ich dodatkowo. 0 nagle do!ieg" go odg"os wy!#ch#. &otem dr#gi. >1aider? i >3amlet?8 Nag"y niepokj o towarzyszy sprawi", e %cisn"o go w o"dk#. &amita", jak na odprawie przed wyr#szeniem do misji $ompaigne ostrzega" ich, e teren w po!li# zamk# moe !y zaminowany. =le czy to moliwe, e!y >3amlet?, najlepszy specjalista od materia"w wy!#chowych, nie poradzi" so!ie8 (na" go od dawna. / =fryce tysic dziewiset czterdziestego pierwszego rok#, we trzech wdarli si do w"oskiego sk"ad# paliw. >/ood? #s#n" wszystkich stranikw, co nie !y"o tr#dne, gdy wikszo% z nich zaskoczy" podczas sn#. = >3amlet? tak zainstalowa" "ad#nki, e z wielkiego magazyn# na skraj# lotniska pozosta" tylko popi". /ycofali si, prowadzc dwch jecw. 7o !y" widok6 7rzech komandosw #chodzcych z teren# otoczonego zwojami dr#tw kolczastych i o!stawionego wieami straniczymi, pozostawiajcych za so! strzelajce w nie!o p"omienie i prowadzcych jecw, ktrych zeznania okaza"y si !ardzo wane. 'am genera" =rchi!ald /aBell grat#lowa" im tego wypad#6 $zy!y t#taj >3amlet? mg" wpa% tak g"#pio i wylecie na jakiej% prymitywnej minie, wkopanej pod m#raw8 @n wycz#wa" trotyl, jak pies trop zwierzcia. (s#n" si do jamy i zamkn" oczy, odliczajc, kiedy powinni dop"yn do tamy. .dzie% z daleka do!ieg" go warkot samochod#. &otem dr#giego i trzeciego. / nocnym powietrz# g"os nis" si doskonale. &o chwili z domk# nad zapor wy!ieg"o trzech

wartownikw. >=larm6? ; pomy%la" >/ood?. (a chwil mog zacz przesz#kiwa okolic. 1ozsdek nakazywa", a!y jak najszy!ciej oddali" si z tego miejsca. .lG!cke wysiad" z samochod# przy zasiekach. Natychmiast pod!ieg" do niego oficer. ; ,waj l#dzie weszli na pole minowe ; zameldowa". ; @d ktrej strony8 ; .lG!cke sign" po lornetk. ; eszcze nie wiemy, ale "ad#nki wy!#chowe na zasiekach nie eksplodowa"y, nie wida te przecitych dr#tw, wic nie powinni tam wej% od drogi. ; 7o znaczy, przedostali si od jeziora8 ; 7ak jest, ale dopiero jak o%wietlimy teren, !dziemy mogli cokolwiek powiedzie. (a kilkana%cie min#t. ; *eer6 ; krzykn" .lG!cke, rozgldajc si za swoim zastpc. ,ostrzeg" go w gr#pce oficerw. ; Natychmiast motorwk z reflektorem na jezioro6 'z#ka dywersantw6 ; 7ak jest6 ; *eer stan" przed nim, ale nie po!ieg", a!y wykona rozkaz. &ochyli" si, !y nikt nie s"ysza" tego, co zamierza" powiedzie. ; &rzypominam, e na pana polecenie zaminowano i przegrodzono zasiekami wszystkie zej%cia do jeziora. @czyszczenie ich zajmie kilkana%cie min#t. ,opiero wtedy !dziemy mogli sp#%ci "d5. ; 2to tam ley8 ; .lG!cke wskaza" na miejsca wy!#chw. ; ( tej odleg"o%ci wida dwa cia"a. eden chy!a yje, ale wykrwawi si, zanim do niego dotrzemy. ; -eld#j o wszystkim. ad do zamk# ; .lG!cke odwrci" si i wsiad" do samochod#. &owrt do zapory wyda" si $ompaigne4owi i $zernem# "atwiejszy ni pierwsza cz% ich wyprawy. *y moe sprawi" to ciep"y prd, pochodzcy z jakiego% podziemnego 5rd"a, p"yncy wzd"# !rzeg#. Nie mieli j# wtpliwo%ci, e >3amlet? i >1aider? weszli na miny, gdy %wiat"a z !rzeg#, rozlewajce si jasn "#n w kroplach deszcz#, wskazywa"y, e do rejon# gdzie sta" transformator, %ciga"y niemieckie patrole. ,o!iega" ich warkot motorw i szczekanie psw. /ydawa"o si to szczeglnie niepokojce, zapowiada"o !owiem, e lada moment patrole rozpoczn po%cig wzd"# !rzegw, a nie mona !y"o wykl#czy, e wyp"yn w "odziach na wod i zaczn przesz#kiwa jezioro. -ija" jednak czas, a Niemcy, poza l#strowaniem wody latarkami, nie rozpoczynali posz#kiwa na jeziorze. $zerny pierwszy dotar" do !etonowej o!#dowy kana"#, przez ktry woda wp"ywa"a na t#r!iny. /ysoko na tamie, na tle nie!a, widzieli sylwetki wartownikw, ktrzy zgromadzili si w jednym miejsc#, majc stamtd najlepszy widok na odleg"y !rzeg, gdzie przy!ywa"o coraz wicej o"nierzy.

( wntrza kana"# s"ycha !y"o tylko pl#sk przelewajcej si wody, lecz nie dochodzi" sz#m generatorw. Elektrownia nie pracowa"a. ; -am nadziej, e nie w"cz, gdy tam wejdziemy. (mieli"o!y nas ; $zerny, chwytajc si porczy okalajcej wlot kana"#, podcign" si i prze"oy" nog na dr#g stron !etonowej r#ry. &o chwili w jego %lady poszed" $ompaigne i, ze%lizg#jc si po powierzchni wypolerowanej przez wod, szy!ko znale5li si na stalowej siatce, grodzcej wlot do t#r!in. $ompaigne #derzy" nog, ale stalowe prty nawet si nie wygi"y. 'pojrza" w gr, roz#miejc, e nie maj adnej moliwo%ci powrot#, gdy nie zdo"ali!y wspi si po g"adkiej powierzchni %cian. &rzez moment wydawa"o m# si, e znale5li si w p#"apce, w ktrej #ton, gdy r#sz t#r!iny i z gry zaczn nap"ywa masy wody. $zerny w"czy" latark, cho zdawa" so!ie spraw z ryzyka. +wiat"o mog"o zosta dostrzeone przez wartownikw na tamie. (astanawia" go ciemny otwr nieco powyej, nad ich g"owami. ; 7o moe !y doj%cie dla o!s"#gi. <nis" si na palcach i ws#n" rk w czel#% kana"#. &o chwili namaca" metalowy prt. &ocign", cz#jc, e wys#wa dra!ink, #moliwiajc technikom zej%cie do tego miejsca. /spili si szy!ko do wntrza wskiego korytarza, ktry, !iegnc #ko%nie w gr, doprowadzi" ich do wikszego, poziomego t#nel#, gdzie, co prawda pochyleni, mogli j# stan. &o chwili zorientowali si, e znale5li si t# pod powierzchni jezdni !iegncej na szczycie tamy. Nie wiedzieli jednak, dokd trafi i czy id w do!r stron. >/ood? postanowi" op#%ci !ezpieczn kryjwk w le%nym wykrocie. / %wietle lamp, ktre w"czono na tamie, dostrzeg", e wartownicy, zamiast patrolowa okolic, sk#pili si w jednym miejsc#, ciekawi wydarzenia, ktre rozgrywa"o si poniej tamy, w miejsc# eksplozji min. Nisko pochylony prze!ieg" przez drog prowadzc do tamy. -ia" szcz%cie, gdy ledwo zdy" wskoczy do przydronego row#, gdy zza zakrt# wyjecha" samochd z kilkoma esesmanami. echali szy!ko, nie zwracajc #wagi na otoczenie. Najwidoczniej zmierzali do wartownikw na zaporze i tam si zatrzymali. ( samochod# wysiad" oficer, a!y przekaza instr#kcje. 7rwa"o to chwil i samochd odjecha". >/ood? wdrapa" si na niewielkie wzniesienie i, mocno wczepiajc si palcami i o!casami w mokre poszycie, zacz" zs#wa si do skarpy stromo opadajcej z dr#giej strony zapory, gdzie na samym dole w !etonowym korycie p"yn"a str#ga wody, sczc si przez nieczynne t#r!iny. 0 wtedy dostrzeg" sylwetki $ompaigne4a i $zernego na d"#gim i wskim

!alkonik# na samym szczycie tamy. *y"a to platforma, op#szczana w cel# sprawdzenia stan# kamiennych p"yt, pokrywajcych %cian tamy od strony, na ktr nie napiera"a woda. &rawdopodo!nie wcze%niej ekipa remontowa #ywa"a tego #rzdzenia, dokon#jc inspekcji l#! naprawy i pozostawi"a platform, odes"ana do innego zadania. ,waj wartownicy, zgodnie z rozkazem, jaki otrzymali od oficera, r#szyli w stron poster#nk#. 'zli wzd"# krawdzi od strony jeziora, od czas# do czas# o%wietlajc latarkami %cian i wod. -#sia"o min d#o czas#, zanim doszli!y do koca i rozpoczli kontrolowanie dr#giej %ciany, na ktrej !yli $ompaigne i $zerny. -ogli jednak w kadej chwili zmieni swoj tras i przej% na dr#g stron, a wwczas l#dzie zawieszeni na niewielkiej platformie nie mieli!y szans #cieczki ani #krycia si. edna z czarnych sylwetek dosz"a do koca !alkonik# i !alans#jc na wskiej krawdzi, #si"owa"a chwyci za gr#!y pk ka!li, !iegncych nad g"ow. >/ood? podnis" lornetk i dopiero wtedy dostrzeg", e to $zerny zdecydowa" si na taki desperacki krok. Na tamie, w oddali, za!"ys"y %wiat"a samochod#. /artownicy zatrzymali si, o!serw#jc, kto nadjeda, a rozpoznajc samochd oficera, po!iegli w tamt stron, oddalajc si od miejsca, w ktrym stali $zerny i $ompaigne. $i stanli w"a%nie na porczy, chwytajc wysoko #niesionymi rkami wizki ka!li. >/ood? zroz#mia", e w ten spos! !lok#j platform, a!y nie #s#n"a si podczas skok#. ( samochod# wysiad" oficer oraz kilk# o"nierzy, najwyra5niej przys"anych po to, a!y wzmocni stra na tamie. >/ood? #spokoi" si, #znajc, e rozstawienie nowych wart i wyznaczenie zada potrwa kilka min#t, w czasie ktrych $zerny i $ompaigne powinni dotrze do skarpy. eeli tylko #da im si skok. $hy!otliw platform dzieli"y od %ciany #rwiska niespe"na dwa metry, ale nie odleg"o% !y"a najwiksz przeszkod. .wizdn" cicho. $ompaigne podnis" rk, potwierdzajc, e #s"ysza" sygna". 'zykowa" si do skok#, doskonale zdajc so!ie spraw, jak jest ryzykowny. /reszcie #gi" nogi, od!i" si i przelecia" w powietrz# dwa metry, trafiajc na wystajcy kamie. *#t ze%lizgn" si po mokrej powierzchni, wic !alans#jc przez sek#nd, w pod%wiadomym odr#ch#, ktry mia" m# przywrci rwnowag, sign" na o%lep w !ok, chwytajc za pie !rzzki. ,ziki mokrej rkawiczce, ktr nacign" na d"o, a!y ochroni si przed zimn wod, drzewko nie wy%lizgn"o si z jego d"oni. <trzymywa" si tak przez moment, a #da"o m# si przeway ciar cia"a i stan pewnie na skalnej p"ce. @dwrci" si i #siad", opierajc si plecami, gotw pomc $zernem#, ktry za sek#nd mia" powtrzy jego skok. >/ood? przenis" wzrok na o"nierzy na tamie. Na szcz%cie przerwali o!chd i

stanli na wyznaczonych pozycjach. ,waj szli, a!y podj wart w miejsc#, z ktrego mogli!y dojrze $ompaigne4a i $zernego, ale wci !yli za daleko. 'pojrza" w stron !alkonik# ;$zerny skoczy" tak, e #pad" ca"ym cia"em do przod#, i lea" p"asko na skarpie. >/ood? zs#n" si o kilka metrw, zapar" stopami o wystajce kamienie i op#%ci" lin, ktrej koniec schwyci" $ompaigne. ( wysi"kiem, na jaki sta tylko cz"owieka znajd#jcego si w !eznadziejnej syt#acji, wydosta" si na gr i #siad" o!ok >/ooda?, ciko dyszc. &o chwili to samo zro!i" $zerny. *ez s"owa, chy"kiem, wycofali si w stron drogi i po!iegli do miejsca, gdzie >/ood? wynalaz" kryjwk. (mczenie przemog"o ogromne napicie i $ompaigne oraz $zerny zapadli w krtki, niespokojny sen. .lG!cke zszed" na d", do d"#giego korytarza, jasno o%wietlonego lampami na %cianach pod stropemC org spisywa" tam zawarto% skrzy, dok"adnie n#mer#jc wszystkie #rzdzenia. 'tan" przy nim, przygldajc si !ez s"owa kol#mnom cyfr w notatnik# orga. ; -og pan# w czym% pomc8 ; org nie podnosi" g"owy, zajty o!serwowaniem technikw #k"adajcych metalowe cz%ci w skrzyni wy"oonej wirami. ; (astanawiam si, czy pan co% s"ysza". ; Nie ; org wci nie podnosi" g"owy ; t#taj pod ziemi niewiele si mwi. = o czym mia"em s"ysze8 &ewno% i spokj orga z!i"y z trop# .lG!ckego. ; -wi o wy!#chach ; wyja%ni", !acznie o!serw#jc reakcj kapitana. ; ,waj l#dzie wylecieli w powietrze na minach. ; /idocznie nie przeczytali ostrzeenia al!o !yli pijani. &rzeszkadza mi pan, czy ma pan co% tak wanego, e #zasadnia"o!y to przerwanie pakowania >=parat#?8 ; org op#%ci" notatnik i spojrza" prosto w oczy .lG!ckego. ; 2iedy zakoczy pan pakowanie >=parat#?8 ; zapyta" .lG!cke po chwili milczenia. ; eeli nie !dzie mi pan przeszkadza" to przed %witem. .lG!cke odwrci" si !ez s"owa, s"yszc kroki na kamiennych schodach ; to *eer zatrzyma" si w oddali, dajc znak, e ma co% wanego do przekazania. ; $o jest8 ; ,otarli%my do tr#pw ; *eer mwi" p"g"osem, pochylony nad ramieniem .lG!ckego. ; eden to nawet y" jeszcze, ale nie zdo"ali%my go #ratowa, straci" za d#o krwi. *yli w m#nd#rach pilotw amerykaskich. ; $o z tego8 ; /czoraj w okolicach =rnsdorf spad" amerykaski samolot zwiadowczy. 7o jakie% dwadzie%cia kilometrw std. -ogli przedziera si do rosyjskich linii i nie za#wayli, e

weszli na pole minowe. ; &ozostawili jakie% %lady8 *eer pokrci" g"ow. ; (a mocno pada. ,eszcz wszystko zmy". &sy te nie podj"y %lad#. ; 7o skd wiesz, e szli drog8 ; Nie mogli przej% od jeziora, tam te s miny. ; = awaria8 ; /yglda, e jaki% technik zostawi" "om, ktry zwar" przewody. -oe zro!i" to specjalnie. 'prawdzamy, kto ostatnio dokonywa" konserwacji. *rali%my l#dzi z -arklissy. .lG!cke skin" g"ow. /yja%nienia *eera !rzmia"y przekon#jco. Nie odkryto niczego, co wskazywa"o!y, e w okolicy dzia"a"a wroga gr#pa. 'trae na tamie niczego nie za#way"y. *y moe z nadej%ciem dnia #da si odnale5 %lady. ; *eer6 ; .lG!cke zatrzyma" esesmana, ktry prze!ieg" j# kilka stopni. '"yszc wezwanie, pos"#sznie wrci". ; 'tan gotowo%ci ma trwa. @!stawi dziedziniec. 7am nie tylko mysz nie moe prze%lizgn si nieza#waona. Nawet pajk. ; 7ak jest6 ; zasal#towa" *eer. ; 0 zapowiedz, e jeeli z"api kogokolwiek na przekroczeni# reg#lamin# warty, zostanie natychmiast powieszony. 2iedy przyjad ciarwki8 ; *d nad ranem. ; Natychmiast zacz za"ad#nek. 2onwj r#szy do )Frstenstein wieczorem. &rzekacie przez radio otwartym tekstem wiadomo%, e!y rozpoczli przygotowania do plan# >(?. 'pojrza" na zaskoczonego *eera. ; $o ci tak dziwi8 Iadnie !rzmi, jak >&ers (?. *eer zasal#towa" i zamierza" odej%. ; $zekaj6 ; zatrzyma" go .lG!cke. Niespodziewany pomys" przyszed" m# do g"owy. ; /e5miesz kilk# o"nierzy ochrony i natychmiast wyjedziesz do )Frstenstein6 -asz tam !y przed konwojem i zameldowa si # dowdcy zamk#. Nie pamitam, kto to... ; =le... ; *eer !y" !ardzo zaskoczony niespodziewanym rozkazem. ; Na miejsc# !dziesz nadzorowa" #krycie >=parat#? ; mwi" dalej .lG!cke. ; Nie wierz dok#mentom. $hc mie twoj relacj, gdzie #kryto skrzynie i jak je za!ezpieczono. ,opiln#jesz, e!y wi5niowie, ktrzy !d przenosi skrzynie, zostali rozstrzelani, a nadzor#jcy ich esesmani ; natychmiast odes"ani, najlepiej do o!rony *erlina. /rcisz po wykonani# zadania6

; 7ak jest6 ; *eer wci !y" zdziwiony niespodziewanym rozkazem. .lG!cke skinieniem g"owy potwierdzi", e nie ma wicej rozkazw do przekazania. Nie potrafi" #zmys"owi, dlaczego pomys" odes"ania swojego zastpcy nagle #zna" za celowy i ze wszech miar #zasadniony. @dczeka", a *eer znikn" w g"!i korytarza, podszed" do telefon# wiszcego na %cianie i pokrci" kor!k. ; 2to dzisiaj jest dowdc wart8 @dczeka" chwil, a operator w centrali sprawdzi" nazwisko oficera. ; &o"czcie mnie z nim. (na" @!erst#rmfFhrera 2ropatzkiego, m"odego ch"opaka z /afen;'', nadzwyczaj zdyscyplinowanego i twardego o"nierza. &omy%la", e do!rze si z"oy"o, e to ten w"a%nie oficer pe"ni dy#r. ; -wi @!erst#rm!annfFhrer .lG!cke. @d tej chwili nikt, powtarzam, nikt, nie ma prawa wstp# na dolny dziedziniec. ,o odwo"ania. @so!i%cie pan za to odpowiada. @ wszelkich pr!ach wej%cia na dziedziniec powiadomi mnie, !ez wzgld# na por. ; 7ak jest ; #s"ysza" w s"#chawce i odwiesi" j, przekonany, e jego rozkaz !dzie wykonany z nadzwyczajn skr#p#latno%ci.

ROZDZIA DWUDZIESTY SIDMY


$ziykow, ktry przez ostatnie dni szczeglnie czsto przesiadywa" w pokoj# "czno%ci kwatery (awieniagina, czekajc na meld#nek >(;P?, drgn", gdy radiotelegrafista spojrza" na niego i szy!ko powiedzia" est?. 'ign" po s"#chawk telefon# i kaza" po"czy si z genera"em, ktrem# zameldowa", e >(;P? nadaje. &otem czeka" niecierpliwie i gdy tylko szyfrant poda" m# kartk z odczytanym tekstem, ws#n" j do tekt#rowej teczki, w ktrej zwyk" dostarcza szefowi najwaniejsze meld#nki i pogna" schodami na gr. (awieniagin jad" %niadanie, wic tylko ods#n" na !ok talerz z jajecznic, a $ziykow stara" si #kry zd#mienie na widok licz!y jajek, z ktrych zro!iono danie na kie"!asie. ; $zytaj6 ; (awieniagin podnis" d"onie, pokaz#jc, e ma zat"#szczone palce. ; >(;P? meld#je... ; oficjalnie zacz" $ziykow. ; 7o j# wiem, gadaj, co6 ; !#rkn" (awieniagin. ; 2onwj wyjedzie dzi% wieczorem do )Frstenstein. 'ze% ciarwek w eskorcie dwch 'd 2fz JTP... ; $ziykow przerwa" i podnis" g"ow. ; 7o %rednie p"gsienicowe samochody pancerne, ale mog !y #z!rojone nawet w dzia"a siedemdziesiciopiciomilimetrowe ;wyja%ni" i czyta" dalej ; ... oraz dwch przeciwlotniczych 'd 2fz PQ]R. ; ("oy" kartk, dajc zna, e to wszystko, co mia" do odczytania z depeszy >(;P?. ; 'ilny konwj ; skonstatowa" (awieniagin. ; eszcze jedna informacja ; $ziykow sign" po dr#g kartk z tekt#rowej teczki. ; &rzechwycili%my sygna" nadany z zamk# otwartym tekstemD >1ozpocz przygotowania do plan# >(?. /ykonanie oko"o trzeciej nad ranem?. /yglda, jak!y przekazali do )Frstenstein informacj, e konwj dotrze tam o tej porze. (awieniagin klasn" w d"onie. &o wiel# dotkliwych niepowodzeniach, jakie ponis" w pogoni za tajnymi niemieckimi dok#mentami, wreszcie !dzie mg" si pochwali przed samym *eri. &odszed" do mapy. Aicz!a drg w tym rejonie !y"a tak wielka, e nie spos! !y"o przewidzie, ktr wy!ierze konwj. (a"oy", e nie !d !"ka si po polnych czy le%nych drkach, lecz pojad najkrtsz, a!y znale5 si w zamk# jak najszy!ciej. 'ze% ciarwek, cztery samochody pancerne, zapewne jeszcze samochody z o"nierzami, powinny pojecha przez 3irsch!erg wprost do )Frstenstein. ; 2to tam jest naj!liej8 ; (awieniagin odwrci" si od mapy pytajc o formacj

wojskow, ktra dotar"a naj!liej tego rejon#. ; Naj!liej to pita armia gwardyjska ; z ociganiem odpowiedzia" $ziykow. ; $o wy tak !ez ent#zjazm#8 ; (awieniagin wydawa" si zaskoczony podej%ciem podw"adnego do pomys"#, ktry mia" przynie% m# chwa". ; No, !o... ; zacz" niepewnie $ziykow. ; No, !o..., no, !o... ; przedrze5nia" go (awieniagin, coraz !ardziej rozsierdzony !rakiem ent#zjazm#, ktrego oczekiwa".;.adajcie, nie pieprzcie6 ; &ita armia gwardii, okrajc *resla#, dotar"a do linii, ktr o!ecnie zajm#je, w koc# l#tego, i pozostaje tam, a!y odeprze ewent#alne kontrataki. ' jakie% dwadzie%cia pi do trzydziest# kilometrw od /alden!#rga.; $ziykow g"o%no zaczerpn" powietrza. ; Nie sdz, a!y oddelegowali silny oddzia" do naszej operacji. ; aki silny oddzia", co wy mi t# pieprzycie86 ; (atrzymanie konwoj# chronionego przez cztery samochody pancerne i oddzia" '' nie jest spraw prost. 7o j# ma"a !itwa. 7ym !ardziej e konwj !dzie jecha" przez terytori#m siedemnastej armii, wci silnej, a wic mog liczy na szy!k pomoc ze strony jej oddzia"w. Nawet jeeli roz!ijemy eskort i przejmiemy >=parat?, to szans wycofania si z tego rejon# s znikome. (awieniagin milcza" przez chwil, w d#ch# przyznajc racj $ziykowowi. ; 7o co propon#jecie8 ; odezwa" si, wyra5nie zmartwiony, e jego plan nie ma szans powodzenia. ; @ddzia" desantowy8 ; &ogorszy spraw, gdy Niemcy pomy%l, e nasza pita armia podejm#je ofensyw, i rz#c g"wne si"y do zwalczenia spadochroniarzy. &oza tym nie s"ysza"em o jakiejkolwiek jednostce powietrzno desantowej w tym rejonie, a oddzia"y specjalne s daleko. -oskwa m#sia"a!y si zgodzi... ; 7o co propon#jecie8 ; powtrzy" (awieniagin. ; 7ak jak towarzysz genera" zak"ada"D #derzenie z powietrza. 'zt#rmowiki czekaj gotowe do start#. (awieniagin podszed" do mapy i d"#go st#diowa" syt#acj. -ajor mia" racj, arg#ment#jc, e pr!a przechwycenia konwoj# i od!icia >=parat#? jest nierealna. ; eeli konwj wjedzie do zamk#, to i tak !dzie nasz ; doda" $ziykow. ; # nied"#gi jest czas, gdy go zajmiemy. ; &od war#nkiem, e wcze%niej nie wywioz skrzy w nieznanym kier#nk#. ; (now# przyglda" si mapie. ; 7ak, #derzenie z powietrza to jest najlepsze wyj%cie. @ ile odnajd konwj, w nocy, w grach...

; >(;P? poda czas wyjazd#. -oemy !ardzo precyzyjnie okre%li ich po"oenie o okre%lonej godzinie. &rzy flarach lotnicy znajd i zniszcz6 ; /ykona6 ; (awieniagin pomy%la", e depesza do -oskwy na temat zniszczenia #rzdzenia i niedop#szczenie do jego przechwycenia przez imperialistw te zyska m# pochwa". @czywi%cie lepiej !y"o!y odes"a do stolicy nienar#szone skrzynie, ale jak nie mona, to nie mona. >=fgan? nie gasi" lampy, nawet gdy #k"ada" si do sn# na "awie, #znajc, e %wiat"o odstrasza szcz#ry. Niewiele ich widzia". &rzemyka"y czasami daleko w korytarz# prowadzcym do schodw, ale do jego kwatery nie wchodzi"y. 7ak przynajmniej sdzi", a wola" nie zastanawia si, co ro!i, gdy zasypia". .odziny cign"y si niemi"osiernie, gdy oprcz rozmy%la i oczekiwania na orga niewiele mia" do zro!ienia. Aiczy" jedynie na to, e jego podziemna misja szy!ko si zakoczy, gdy jak s"ysza", >=parat? zosta" zapakowany w skrzynie i ewak#acja mia"a nastpi lada dzie. 'tara" si nie rozwaa, czy wyprowadzenie #rzdzenia z zamk# !dzie oznacza"o a#tomatyczne zakoczenie misji, lecz przyj", cho z#pe"nie !ezpodstawnie, e tak w"a%nie si stanie i !dzie mg" wynie% si z tej cholernej nory. ,aleko w korytarz# pojawi"o si %wiat"o, naj!ardziej widomy znak, e idzie org, niosc termos z her!at i kanapki. &o chwili org #siad" o!ok na "awie, nieco zdyszany przeciskaniem si przez wskie t#nele podziemnego la!irynt#. ; ( zamk# wyjecha" silny konwj sze%ci# ciarwek. >=fgan? spojrza" zaskoczony. ; &rzecie mia"e% da zna, jak tylko przygot#j #rzdzenie do ewak#acji6 7o po choler ja t# gnij86 ; 'krzynie z .=paratem? wci stoj pod %cian dziedzica, zas"onite plandekami i pilnowane przez gromad esesmanw. Nikogo nie dop#szczaj, nawet do drzwi prowadzcych do tego rejon#. 7o pewne6 ; powiedzia" tonem, w ktrym nie !y"o cienia wtpliwo%ci. ; 7o co wyjecha"o na tych ciarwkach8 ; -og si domy%la, e fa"szywy konwj. Nic wicej nie wiem, gdy samochody sta"y daleko za fos, tak pilnowane, e nikt nie mg" si do nich z!liy. ; @dwracaj #wag od w"a%ciwego "ad#nk# ; >=fganowi? wydawa"o si to oczywiste. ; 7ylko czyj8 org wsta" i otrzepa" m#nd#r za!r#dzony tynkiem. ; Nie mog !y t#taj d"#ej. @dnosz wraenie, e jeeli jedne ciarwki wyjecha"y

przed chwil, nasze r#sz lada godzina. &rzygot#j si6 ; = mam co% innego do zro!ienia8 ; s"owa >=fgana? za!rzmia"y jak skarga, e oto jego, cz"owieka czyn#, zamknito i poz!awiono wszelkich moliwo%ci dzia"ania. org roze%mia" si. /ielkie reflektory pierwszego samochod# pancernego przys"onite tarczami z wskimi prostoktnymi szczelinami dawa"y niewiele %wiat"a i kierowca z tr#dno%ci dostrzega" po!ocze. -imo s"a!ej widoczno%ci, ktr w kotlinach pogarsza"y mg"y z!ierajce si tam przed %witem, jechali szy!ko. &o sze%ci# godzinach od op#szczenia zamk# 7zschocha konwj znalaz" si w odleg"o%ci kilk#nast# kilometrw od cel#. ,owdca, major @tto 2arp, do%wiadczony pancerniak, majcy za so! walk na froncie wschodnim od tysic dziewiset czterdziestego pitego rok#, tkwi" przez ca" drog w otwartym w"azie swojego Aeichte &anzerspdhwagen, ktry w ostatniej chwili dowdztwo siedemnastej armii zgodzi"o si odda eskorcie. $o prawda samochd !y" #z!rojony tylko w jeden kara!in maszynowy, ale !y" silnie opancerzony i zaopatrzony w radiostacj o potnej mocy, o czym %wiadczy"a wielka ramowa antena roz"oona nad g"ow 2arpa. / s"#chawkach na #szach czeka" na jakiekolwiek ostrzeenie przed dzia"alno%ci wrogich wojsk, zdajc so!ie spraw, e jad t# pod nosem 1osjan. -imo napicia, jakie towarzyszy"o im od op#szczenia zamk#, nie zanotowano adnych oznak zagroenia i wszyscy odprali si, przekonani, e po zimnej nocy czeka ich zas"#ony odpoczynek w ciep"ych kwaterach zamk#. 7# za samochodem 2arpa d#dni"y gsienice 'ch#tzenpanzerwagen, ktry #z!rojony w krtko; l#fowe dzia"o kali!r# ST mm mg" si zmierzy nawet z radzieckimi czo"gami. 2arp do!rze wiedzia", jak gro5ne mog !y te transportery, gdy nie raz prowadzi" je do walki na froncie wschodnim. ; ,wana%cie kilometrw do cel# ; w s"#chawkach za!rzmia" g"os kierowcy. 2arp nacisn" przycisk laryngofon#. ; Nadaj kom#nikat do szta!# ; poleci" radiotelegrafi%cie, ktrego widzia" sk#lonego na niewielkim siode"k# pod %cian samochod#. 0 wtedy rozleg" si ten niepokojcy odg"os. (na" go tak do!rze, e nie mia" cienia wtpliwo%ci, co oznacza, cho nie potrafi" okre%li, z ktrej strony do!iega. ; Aotnik6 2ryj si6 ; krzykn", a laryngofon przekaza" jego rozkaz do za"g innych samochodw. ; &rzeciwlotnicy na stanowisko6 /rg p"noc ; p"nocny wschd6 (o!aczy", jak wielki demag ,S z dw#dziestomilimetrowym dzia"kiem zako"ysa" si na gsienicach, gwa"townie ham#jc. Ho"nierz siedzcy o!ok kierowcy zeskoczy" na jezdni, a!y wycign ze skrzyni z !ok# pojazd# dalmierz. ,r#gi, ktry siedzia" t# za celowniczym,

wsta" i otworzy" skrzynk am#nicyjn. ,zia"ali szy!ko, sprawnie, jak a#tomaty. / kilkana%cie sek#nd !yli gotowi do otworzenia ognia. A#fa dzia"ka o!rci"a si we wskazanym przez niego kier#nk#. /tedy dostrzeg" samoloty na tle nie!a, na ktre j# wychodzi" kolor %wit#. Aecia"y nisko nad lasem i w momencie, w ktrym piloci za#wayli samochody na drodze, zatoczy"y d#y krg. eszcze nie strzelali. Nagle pod skrzyd"ami samolotw pojawi"y si %wiecce p#nkty. @pada"y wolno, rozja%niajc si z sek#ndy na sek#nd, a zala"y jaskrawym %wiat"em ca" okolic. 2arp nie mia" wtpliwo%ci, e s widoczni jak na d"oni. ; Nadaj, e zostali%my zaatakowani przez samoloty6 ; rozkaza" radiotelegrafi%cie. ; 0 zjedaj std, !o zaraz !dzie t# piek"o6 /iedzia", jakie samoloty atak#j. Na wschodzie mwili o nich >czarna %mier?. @!rona przed nimi !y"a !ardzo tr#dna, gdy !y"y mocno opancerzone i silnie #z!rojone, jak !om!owce, tyle e zwrotniejsze od nich i szy!sze. &ierwsza seria wz!i"a kamienie i k#rz wzd"# drogi. ,zia"ka na demagach strzela"y w stron nadlat#jcych samolotw, ale to zdawa"o si nie ro!i adnego wraenia na pilotach. 2arp chwyci" za metalow r#r podpierajc anten i prze"oy" nogi na zewntrzn stron !#rty. ; ( woz#6 ; krzykn". ; /szyscy w las6 'amoloty o!niy"y lot i z wysoko%ci kilk#dziesici# metrw odpali"y rakiety. 'm#gi dym#, ktre wyskoczy"y spod ich skrzyde", szy!ko z!lia"y si do samochodw. &o chwili jaskrawy !"ysk zala" dolin. &ierwsza rakieta trafi"a dok"adnie w ka!in ciarwki. 2arpowi wydawa"o si, e widzi, jak wy!#ch rozrywa kierowc, ktry otworzy" drzwi i sparaliowany strachem, nie mg" zdecydowa si, czy #cieka do row#, czy pozosta w samochodzie. ,wie inne eksplodowa"y t# o!ok dzia"ka, wz!ijajc w powietrze dziesitki kamieni wyrwanych z jezdni. ,zia"ko przesta"o strzela i kiedy dym opad", zo!aczy" kilka cia" rozrz#conych dooko"a. /cisn" g"ow w m#raw. 'amoloty przemkn"y tak nisko, e wydawa"o m# si, i pocz#" pd powietrza. 1yk silnikw na chwil zmniejszy" si, ale wnet zacz" narasta. (awrci"y, walc z dzia"ek, ktrych pociski trafia"y w !r#k i od!ija"y si z przera5liwym %wistem. &"omienie j# ogarn"y plandeki trzech ciarwek i doskonale o%wietla"y teren, #"atwiajc lotnikom zadanie. Nadlatywali po raz trzeci, skrzyd"o w skrzyd"o, nad drog. # dr#gie dzia"ko, trafione od"amkami, przesta"o strzela. 'amoloty przenikn"y nad nimi i

wz!i"y si. ; >(aatak#j !om!ami? ; pomy%la" 2arp. ,wa wy!#chy zmiot"y kolejn ciarwk z drogi. Nastpne spowodowa"y gwa"towny poar dwch ocala"ych. 1yk silnikw zanika" w oddali. 'amoloty odlatywa"y. / ciszy %wit# s"ycha !y"o trzaski p"omieni i jki rannych. 2arp podnis" si. ( ca"ego konwoj# ocala" tylko jego samochd. Najwidoczniej dlatego, e sta" przechylony na krawdzi row# i lotnicy #znali, e zosta" trafiony. ; 1atowa skrzynie6 ; krzykn" do o"nierzy, ktrzy tak jak on, og"#szeni wy!#chami, oszo"omieni i o!sypani piaskiem i kpami trawy, podnosili si z roww. (awieniagin niecierpliwie czeka" na meld#nki o wykonani# rozkaz#. $igle nie wiedzia", czy #da si odnale5 konwj, ktry pod os"on nocy mg" przemkn si nieza#waony. ednake wiadomo% od >(;P? o godzinie wyjazd# samochodw z zamk# i potwierdzenie, e pojad g"wn drog przez 3irsch!erg, pozwoli"a precyzyjnie wyliczy, gdzie konwj !dzie o %wicie. &ochyli" si nad radiostacj, gdy tylko #s"ysza" d5wiki morsa. 1adiotelegrafista skin" g"ow. ; -eld#j, e konwj zosta" roz!ity ; powiedzia" i doda" po chwiliD ; 'ze% ciarwek spalonych. 0ch "ad#nek ca"kowicie zniszczony. (awieniagin wyprostowa" si. ; ,o!rze ; poklepa" po ramieni# $ziykowa. ; &rosto, po proletariack#, po ro!ociarsk# za"atwili%my spraw, ktra kosztowa"a nas tyle tr#d#. 7eraz moemy zaj si innymi wanymi zadaniami. Napisz depesz do -oskwy... (awaha" si. ; Nie, najpierw chc zo!aczy zdjcia z fotokara!inw. 7o m#si !y widok6 2lasn" w d"onie #radowany i poszed" do swojego pokoj# na pitrze, a!y przespa si troch po nocy spdzonej przy radiostacji. $zarny dym z p"oncych opon i plandek i ar !ijcy od ciarwek o!jtych ogniem #niemoliwia" wycignicie skrzy. (reszt o"nierze zajli si opatrywaniem rannych. 2arp rozejrza" si, #si"#jc zorientowa si, co mona #ratowa z "ad#nk#, ktry przewozili. Nikt nie powiadomi" go, co to jest, ale #waa", e m#sia"o to !y co% szczeglnie cennego, skoro konwojowi dano tak siln eskort. ,ym rozwiewany przez wiatr ods"oni" na po!ocz# nadpalone skrzynie, wycignite z ciarwki. edna, zrz#cona si" podm#ch# eksplod#jcej !om!y, lea"a o!ok samochod#. ; &anie majorze, trzech za!itych, sze%ci# rannych, w tym dwch ciko ; zameldowa"

o"nierz. 2arp skin" g"ow. @dszed" na !ok do skrzyni lecej na jezdni i trci" wierzchni p"yt, ktra zs#n"a si, #jawniajc zawarto%. /ewntrz !y" silnik samochod#. &rzyk#cn" i star" py" z p"ytki znamionowej. >$adillac?, z tr#dem przeczyta" zatarte litery. @%miocylindrowy silnik !y" stary i !ez wtpienia pochodzi" z amerykaskiej ciarwki, ktrych wiele je5dzi"o w Niemczech i innych pastwach E#ropy przed wojn, a w tysic dziewiset czterdziestym czwartym rok# zosta"o zarekwirowanych cywilnym w"a%cicielom. >$zy!y%my tak walczyli o stare silniki?8 /ydawa"o m# si to nieprawdopodo!ne i gotw !y" przyj, e znaleziony silnik s"#y" do napd# agregat# prdotwrczego, ale w trzech ocala"ych skrzyniach te znalaz" silniki, tyle e niemieckie, mercedesa -PRL. /szystkie !y"y zardzewia"e i wyglda"y jak wycignite ze z"omowiska. 0ch wygld i stan stanowi" przeciwiestwo skrzy, %wieo z!itych z rwno przycitych desek, ohe!lowanych i pomalowanych na ciemnozielony kolor, na ktry naniesiono literowe oznakowania. &opatrzy" na cia"a za!itych o"nierzy, j# #"oone na po!ocz#. Nocny nalot nie !y" przypadkowy. 1adzieckie samoloty sz#ka"y ich. /yposaone we flary, zosta"y przygotowane do nocnego atak#. $zy!y ci o"nierze zginli, !ronic starych silnikw8 ,zwonek telefon# z!#dzi" .lG!ckego w chwil potem, jak po"oy" si spa. (anim sign" po s"#chawk, zdawa"o m# si, e wie, jak wiadomo% #s"yszy. ; -wi *eer... ; $zekaj6 ; .lG!cke przerwa" m#. $hcia" mie kilka sek#nd na strz%nicie z sie!ie resztek sn#, ktry chwyci" go mocno i wci nie dawa" przyj% do sie!ie. <nis" si i szy!ko przetar" d"oni po powiekach i czole, jak!y strcajc senno%. ; -w6 ; @ %wicie radzieckie samoloty zaatakowa"y konwj kilkana%cie kilometrw przed )Frstenstein. /szystko zniszczone6 ad tam6 ; Nie6 &ozosta na miejsc#. $zekaj na przyjazd l#dzi z tego konwoj# i przes"#chaj ich. $hc zna wszystkie okoliczno%ci nalot# i !ardzo dok"adny prze!ieg. $hc wiedzie, czy !y" przypadkowy, czy to zasadzka. 2o"o po"#dnia m#sz mie twj raport. /olno od"oy" s"#chawk. # wiedzia", e tej nocy nie !dzie spa". *y" jednak zadowolony, jak ze %wietnie rozegranej partii szachw, w ktrej przewidzia" kady r#ch przeciwnika i zawczas# wycofa" naj!ardziej warto%ciowe fig#ry na pola, na ktrych !y"y !ezpieczne.

'ign" po papierosy i cho stara" si nie pali przed %niadaniem, #zna", e odro!ina nikotyny przyspieszy !icie serca i #"atwi m# powrt do normalnego f#nkcjonowania. @kpi" wszystkich6 /ys"a" do )Frstenstein fa"szywy konwj ciarwek przewocych stare cz%ci samochodowe. 1osjanie #derzyli w ostatniej chwili, t# przed zamkiem. *y"o zroz#mia"e, e czekali tak d"#go, a!y przeprowadzi atak o %wicie, gdy ciemno%ci zaczyna"y #stpowa !rzaskowi. -#sieli wic dowiedzie si, kiedy konwj wyjecha" z 7zschochy. 2to mg" im przekaza tak wiadomo%8 org8 &ocztkowo .lG!cke stawia" na niego, ale za"oy", e po aresztowani# Natalii straci" "czno% z central w -oskwie. @d tego czas# nie op#szcza" zamk#, zatem nie mg" to !y on. &rzez pewien czas podejrzewa", e org !dzie stara" si przekazywa wiadomo%ci przez =nn -ari, ale ta jecha"a w"a%nie na zachd z kierowc !dcym jego za#fanym cz"owiekiem. 7ylko dwaj l#dzie poza .lG!ckem znali cel podryD dowdca konwoj# major 2arp oraz... *eer. &ocztkowo .lG!ckem# wydawa"o si niemoliwe, a!y ktrykolwiek z nich mg" zdradzi. = jednak tak m#sia"o !y6 Natychmiast wykl#czy" 2arpa. &ozostawa" wic *eer6 @win" si narz#t %cignit z "ka i !oso podszed" do niewielkiej szafki, na ktrej sta"y czajnik, kilka !r#dnych talerzykw, ktrych nie chcia"o m# si #my wieczorem, i ma"a k#chenka elektryczna. /"czy" czajnik i wyj" p#de"ko z kaw. -ia" jeszcze troch czas#, a!y rozway now syt#acj. $zy jednak nie zak"ada" zdrady, decyd#jc si na wys"anie fa"szywego konwoj#8 $zasami o!awia" si, e z!yt czsto poddaje si policyjnej, jak to okre%la", podejrzliwo%ci, nakaz#jcej w kadym widzie przestpc. =le ta cecha charakter# nigdy go nie zawiod"a. $zsto dzia"a" int#icyjnie, nawet w!rew oczywistym dowodom, ktre pod%wiadomie #znawa" za mylne l#! sfa!rykowane. 0 tym razem nieokre%lony niepokj nakazywa" m# wys"anie *eera z zamk#, zanim wyjedzie prawdziwy konwj, a!y nie mg" si zorientowa w mistyfikacji. /sypa" trzy "yeczki kawy do szklanki i zala" wrztkiem. @dczeka" chwil, a !rzowy proszek osiad" na dnie, i ostronie wypi" "yk. ( par#jc szklank podszed" do telefon# i wykrci" !ezpo%redni n#mer zamk# w )Frstenstein. Nie #da"o m# si jednak dodzwoni do ga!inet# dowdcy ochrony ; zapewne !y" on zajty wyja%nianiem syt#acji, co potwierdzono w centrali, o!iec#jc, e powiadomi go natychmiast, jak tylko wrci do zamk#. .lG!cke #siad" na !rzeg# "ka, wci trzymajc szklank. 'zy!ko opanowa" z"o%, ktra ogarn"a go na my%l, e cz"owiek o!ecny od tak dawna przy jego !ok# !y" zdrajc.

&rzekaza" 1osjanom najwiksz tajemnic. 7o znaczy ; poprawi" si ; chcia" przekaza najwiksz tajemnic, a wprowadzi" ich w !"d. / jaki spos! zdo"a" wys"a wiadomo%8 -#sia" mie radiostacj #kryt gdzie% w po!li#. .lG!cke nie wiedzia" tego, ale #zna", e *eer, ktry tak chtnie zadawa" l#dziom !l, sam nie wytrzyma d"#go i szy!ko wszystko wyjawi. (adzwoni" telefon. (g"asza" si oachim 3offman, komendant z )Frstenstein, ktrego .lG!cke zna" od dawna. ego nazwisko sta"o si g"o%ne w tysic dziewiset trzydziestym czwartym rok#, gdy pr#ski prok#rator generalny oskary" go o tort#rowanie i w"asnorczne za!icie wiel# wi5niw w o!ozie koncentracyjnym przy stoczni >U#lkan? w 'tettin;*redow. 3offman wymy%li" tam wiele strasznych tort#r, co spowodowa"o, e w jzyk# gestapowcw tort#rowanie aresztantw nazywano w#lkanizowaniem, od nazwy stoczni. (osta" skazany na trzyna%cie lat cikich ro!t. =le oczywi%cie wyrok nie zosta" wykonany w ca"o%ci, gdy nazi%ci szy!ko #macniali swoje wp"ywy i j# rok p5niej '';'t#rmfFhrer oachim 3offman wyszed" na wolno% i zosta" awansowany, za% jego prawni prze%ladowcy stracili prac. ; oachim8 7# .lG!cke. ; /itaj, stary dr#h#, wiem j#, e dzwoni"e% ; .lG!cke #s"ysza" znany piskliwy g"os i skrzywi" si. Nazwanie go starym dr#hem przez sadyst i morderc, za jakiego s"#sznie #waa" 3offmana, wcale m# nie odpowiada"o, ale nie !y" to czas na rozwaanie dro!iazgw. -ia" do za"atwienia palc spraw i komendant z )Frstenstein !y" jedynym, ktry mg" m# pomc. ; $o ci gn!i8 ; 7o !ardzo wane ; .lG!cke na!ra" tch#. ; *eer, mj zastpca, ktry wczoraj wieczorem dotar" do was, m#si !y natychmiast aresztowany. (dradzi" 1osjanom tras i godzin przejazd# tajnego konwoj#. 7o radziecki szpieg. ; *y"em tam na miejsc# ; przerwa" m# 3offman. ; 1ozwalili wszystko na z"oci#tko. 7o !y"o jego #l#!ione powiedzenie. ak wizie nie chcia" zeznawa, to 3offman mwi" do niegoD >.adaj, !o ci zro!imy na z"oci#tko?. $zy!y mia"o to zwizek z przypalaniem skry8 .lG!cke wzdrygn" si. ; -#sisz go ca"kowicie izolowa, a!y #niemoliwi m# przekazanie jakiegokolwiek sygna"# 1osjanom. @d tego zaley powodzenie akcji, ktr jest zainteresowany sam minister .oe!!els6 <s"ysza" gwizd w s"#chawce. ; 7y to masz szcz%cie. < mnie tylko raz fFhrer !y", a potem to jakich% gwnianych cywilw przysy"ali. ;

oachim, wydo!d5 od *eera, wszelkimi %rodkami, przez kogo i w jaki spos!

Obecnie )zczecin.

przekazywa" informacje 1osjanom. ; -oesz !y pewny. (ro!imy go na z"oci#tko. &rzy%l ci raport. = co potem, oczywi%cie, je%li przeyje8 ; &otem... zastrzel go. =l!o powie%6 <s"ysza"D >7ak jest, przyj"em do wykonania?, rz#ci" jakie% s"owa poegnania i od"oy" s"#chawk, spokojny o to, e jego rozkaz zostanie wykonany. &o raz pierwszy od wiel# miesicy pocz#" satysfakcj ze zwycistwa. &anowa" ca"kowicie nad syt#acj, ale ca"a sprawa wci daleka !y"a od zakoczenia, cho wszystkie jej elementy zdawa"y si #k"ada zgodnie z jego wol. Natalia, zamknita w celi, zosta"a ca"kowicie poddana jego kontroli. =nna -aria !y"a w drodze do *awarii, i z pewno%ci rozwaa"a, jak #ciec kierowcy, ktry !y" nas"any przez .lG!ckego. Nie zna"a jednak ca"ej prawdy. 2ierowca istotnie !y" jego cz"owiekiem, ale w"a%ciwy >anio" str? mia" si pojawi przy niej wtedy, gdy nie !dzie si tego spodziewa"a. &ozostawa" edno go tylko niepokoi"oD s"owa orga o jakiej% pozarzdowej organizacji. &ostanowi" jednak nie przejmowa si tym z!ytnio. 'zansa odnalezienia go w m#nd#rze o"nierza /ehrmacht#, jednego z milionw idcych do niewoli al!o !"kajcych si po zr#jnowanych miastach, !y"a tak nieskoczenie ma"a, e nie nalea"o jej traktowa powanie. ,o!rze zna" policyjne mechanizmy posz#kiwania zaginionych i potrafi" przygotowa si do prze%lizgnicia si przez sie, jak mogli na niego zastawia alianci czy jacy% l#dzie z >pozarzdowej organizacji?. (dj" z ramion narz#t i ws#n" si pod ko"dr. &ostanowi" polee jeszcze kilkana%cie min#t, nim zadzwoni !#dzik. org, ze swoj odpowiedzialno%ci wo!ec Natalii i mi"o%ci do =nny -arii. -ia" ich wszystkich w rk#.

ROZDZIA DWUDZIESTY SMY


+mier >1aidera? i >3amleta? za"ama"a $ompaigne4a. @n, ktry patrzy" na %wiat z przymr#eniem oka, a realizacj najtr#dniejszych zada #waa" za spraw czas# i wysi"k#, zamkn" si w so!ie. $zerny, !acznie o!serw#jcy zachowanie przyjaciela, #si"owa" podj rozmow na temat tragicznego wydarzenia, ale szy!ko zrezygnowa" po wy!#ch# z"o%ci, jakiego &olak si nie spodziewa". @d tego czas# #nika" wszelkich #wag na temat los# o!# ich towarzyszy. &oprzedniego wieczor# ode!rali wiadomo% od orga, e konwj z >=paratem? gotw jest do wyjazd#. 2ilka godzin p5niej nadesz"a informacja, e ciarwki wyjecha"y z zamk# w nieznanym kier#nk#. (nikn" rwnie .lG!cke, przekaz#jc swoje o!owizki dowdcy wojskowem# twierdzy, ktry na pytanie o esesmana rozk"ada" rce, twierdzc, e tajemnica nie pozwala m# #dziela adnych wyja%nie. Najwaniejsza wydawa"a si ostatnia informacja od orga, ktrem# #da"o si dowiedzie, e konwj trzech ciarwek zmierza w kier#nk# =#gs!#rga. Nie powiadomi" natomiast o swoich planach ; najwidoczniej mia" !y ewak#owany z zamk# z reszt kryptologw. Nie przekaza" te adnych wiadomo%ci o losie Natalii, cho wcze%niej przys"a" #spokajajcy meld#nek, twierdzc, e dziewczyna jest potrze!na .lG!ckem#, wic nie naley si o!awia, e moe on wyrzdzi jej krzywd. 'amochd, ktrego ko"a wpada"y co chwila w dzi#ry powyrywane w nawierzchni drogi przez jaki% d#y oddzia" czo"gw, trzs" niemi"osiernie i jedynie nadzieja, e wkrtce dojad do =#gs!#rga, dodawa"a im ot#chy. /ieczr osiemnastego kwietnia !y" wyjtkowo zimny, wic $zerny, ktry siedzia" o!ok >/ooda? prowadzcego jeepa, oraz $ompaigne siedzcy z ty"#, zapili k#rtki i okryli si !aranimi ko#szkami, znalezionymi o!ok nadpalonego dom#. ; /iecie chocia, jak si nazywali naprawd8 ; odezwa" si niespodziewanie $ompaigne. ,oskonale wiedzieli, o co pyta". ; Nie mam pojcia, zawsze !yli >1aider? i >3amlet? ; odezwa" si po chwili >/ood?. ; 7aka s"#!a. ; Nie moemy nawet zawiadomi ich rodzin ; doda" $zerny. ; ak si skoczy wojna, trze!a !dzie tam pojecha ; i wystawi chocia sym!oliczny gr!. (as"#yli na to... (now# zapad"o milczenie. Na szcz%cie czo"gi, ktrych gsienice tak zniszczy"y nawierzchni, zjecha"y gdzie% w !ok, i ostatni odcinek drogi !y" g"adki i rwny. >/ood? nacisn" peda" gaz# do opor#C nie

protestowali, chcieli jak najszy!ciej znale5 si w jakim% ciep"ym miejsc#. (ameldowali si w miejscowym dowdztwie i tam wskazano im na nocleg star gospod niedaleko rynk#. &rzyjli to z zadowoleniem, ale, gdy tam weszli, przeyli przykre zaskoczenie. /szystkie pokoje !y"y pozajmowane i jedynym miejscem do spania okaza"y si sto"y w sali !ilardowej, gdzie zreszt ze!ra"o si par t#zinw o"nierzy. .sty dym papierosowy drapa" w gardle, co jednak nie !y"o tak przykre, jak odr przepoconych skarpet, dawno nie pranych m#nd#rw i nie mytych cia". /szyscy przy!yli t# niedawno, przemoczeni i zzi!nici, wic na komink# rozpalono wielki ogie, a zmoczone s#kno k#rtek i p"aszczy parowa"o, wype"niajc sal wilgoci, w ktrej kwa%ny zapach dym# papierosowego stawa" si z#pe"nie nie do zniesienia. ; &rzyzwyczaimy si ; powiedzia" jak!y na pocieszenie >/ood?, przys#wajc d#y st" do %ciany. ; ,o!re miejsce na nas trzech. 1zeczywi%cie, lec o!ok sie!ie na stole, !yli za!ezpieczeni przed insektami i gryzoniami, er#jcymi zwykle w nocy w resta#racyjnych pomieszczeniach. $ompaigne roz"oy" ko#szek i pod"oy" plecak pod g"ow, opierajc go o %cian. 1wnie $zerny i >/ood? przygotowali so!ie pos"ania, cho wiedzieli, e ich mikko% jest pozorna, i wielokrotnie !d !#dzi si zdrtwiali i o!olali po d"#gotrwa"ym leeni# na twardym stole. *yli zmczeni podr i sen mimo wszelkich przeciwno%ci i niewygd przyszed" szy!ko. $zy jest t#taj p#"kownik $ompaigne8 'z#kam p#"kownika $ompaigne a6 ; o"nierz przeciskajcy si od drzwi %wieci" latark ak!y w ten spos! chcia" znale5 oficera, ktrego nie widzia" na oczy. ; $ompaigne podnis" rk. *#dzi" si o!ola"y, po jakim% koszmarnym %nie, ktry zapewne !y" wynikiem zad#ch#, gstniejcego z godziny na godzin. Na o"nierza, ktry przepychajc si w ciemno%ciach przez zat"oczon sal, nadepn" nie raz na %picych na pod"odze, polecia"y wyzwiska, ale on przedosta" si do sto"#C >/ood? i $zerny o!#dzili si rwnie. ; 2apral Aaddo#M z komendy miasta ; przedstawi" si o"nierz. ; &rzys"ali mnie po pana, gdy znaleziono co% ciekawego w piwnicy dom# przy rynk#. $ompaigne podnis" si z tr#dem, cz#jc !l plecw i drtwienie koczyn, ale my%l o wyj%ci# na %wiee powietrze wydawa"a m# si !ardzo pocigajca. Ho"nierz poprowadzi" ich wyl#dnionymi #liczkami do trzypitrowej kamienicy, ktra

wygldem !ardzo od!iega"a od innych !#dynkw w tym rejonie miasta. *y"a pon#ra, ale solidna, co mog"o sk"oni niemieckie dowdztwo do #mieszczenia tam wanego oddzia"#. (!iegli po !etonowych schodach do piwnicy, gdzie !y"o j# kilk# oficerw amerykaskich. ; @dkryli%my to godzin tem# ; powiedzia" jeden z nich ; ale sami nie #miemy oceni, czy jest co% warte. $ompaigne i $zerny rozejrzeli si po piwnicy. *y"o to o!szerne i niskie pomieszczenie, !ez okien, o solidnym stropie, wzmocnionym !etonowymi !elkami. Na pierwszy rz#t oka wyglda"o na o%rodek "czno%ci, ktry operatorzy op#%cili w wielkim po%piech#. /zd"# %cian sta"y mocne drewniane sto"y, jasno o%wietlone, na ktrych #stawiono zwyk"e maszyny do pisania, radiostacje oraz #rzdzenia w drewnianych skrzynkach przypominajce maszyny do pisania, cho !ez wtpienia nimi nie !y"y. *rakowa"o im wa"kw, pod ktrymi przes#wa"!y si papier, a ka!le !iegnce od nich do d#ych skrzy z lampkami wyra5nie %wiadczy"y o tym, e przeznaczenie tych aparatw !y"o inne. ; >Enigma? ; mr#kn" $ompaigne, dostrzegajc, co zainteresowa"o $zernego. ; $o to jest8 ; $zerny po raz pierwszy widzia" takie #rzdzenia. ; -aszyny szyfr#jce, niesamowity wynalazek. ,ziwne, wydawa"o mi si, e to!ie powinno !y znane... $zerny spojrza" pytajco na $ompaigne4a, ale ten nie powiedzia" nic wicej. @dwrci" si do jednego z amerykaskich oficerwD ; -#simy przejrze #rzdzenia i papiery. &osiedzimy t#taj do po"#dnia. $o najmniej do po"#dnia6 ; Naprawd masz zamiar zaczyna posz#kiwania o pitej nad ranem8 ; $zerny wydawa" si zdziwiony przyp"ywem energii, jakiej nie widzia" # $ompaigne4a od par# dni. 7en skin" g"ow. ; ak pomy%l, e mam wrci do tej %mierdzcej sali !ilardowej, to od raz# cz#j si wyspany. /ol zosta t#taj. &rzynajmniej jest czym oddycha. ; = co masz zamiar znale58 ; $zerny podziela" niech komandora do powrot# do d#sznej sali, ale chtnie wykorzysta"!y jeszcze par godzin sn#, zw"aszcza e w ostatnim czasie nie mieli go w nadmiarze. ; 7o6 ; $ompaigne wskaza" na zwoje papierowych ta%m. ;(a!ierajcie si do ro!oty. 'am podszed" do amerykaskiego oficera, a!y dowiedzie si o okoliczno%ciach zajcia o%rodka oraz omwi spraw za!ezpieczenia i transport# znalezionych #rzdze.

$zerny rozsiad" si wygodnie w fotel# wy%cie"anym skr, jaki najwidoczniej niemiecki operator przynis" so!ie z ktrego% z pomieszcze na grze, ze!ra" papierowe paski i odk"adajc przeczytane na lew stron sto"#, prze!iega" wzrokiem tekst wyst#kany przez dalekopis. # pierwsze depesze wskazywa"y, e o!s"#ga op#%ci"a te pomieszczenia w wielkim po%piech#, nie znajd#jc czas# na zniszczenie naj!ardziej warto%ciowych materia"w. +wiadczy" o tym zapis ostatniej rozmowy, jak za pomoc radia prowadzi" cz"owiek, ktry przed nim siedzia" na tym fotel#. > ak # cie!ie8 ; pyta" go o"nierz z <lm. ; Nasze raporty mwi, e =merykanie s j# w =#gs!#rg#?. >Nie ; odpowiedzia" operator z =#gs!#rga. ; 7# wszystko jest w porzdk#?. &o chwili dopisa"D >@ *oe, oni j# t# s6 $ze%6?. /!rew pozorom zapisy na innych ta%mach nie wyglda"y na co% wanego. 'tandardowe wymiany zda i informacji midzy dowdztwami niszego szcze!la, z ktrych wy"ama" si o!raz ogromnego chaos# ogarniajcego wojska niemieckie w o!licz# nadchodzcych =merykanw. <sadowi" si wygodnie w fotel# i opar" nogi o st". /krtce poa"owa" tego, gdy pocz#", jak ogarnia go senno%. eszcze przez moment #si"owa" #trzyma powieki otwarte i patrze na rzdy liter ale po chwili o!raz zacz" si zamazywa. ; -wi ci co% >@rilo?8 ; do!ieg" go g"os >/ooda?. &rzez moment, zanim otworzy" oczy, zastanawia" si, czy s"ysza" naprawd te s"owa, czy te !y"o to jakie% senne wspomnienie rozmowy w zamk#. ( zadowoleniem za#way", e pasek papier#, ktry trzyma" w palcach, nie wys#n" si, a wic prawdopodo!nie nikt nie dostrzeg", e si zdrzemn". 2tem oka widzia", jak $ompaigne odwrci" si i r#szy" w ich stron. &amitali, e to nazwisko l#! has"o poda" im org, gdy !yli w podziemiach zamk#. $zerny wycign" rk do >/ooda?, a!y przej pasek. *y" to tylko fragment depeszy, jak!y operator nie zdy" ode!ra ca"o%ci przekaz# l#! zak"cenia #niemoliwi"y zarejestrowanie wszystkich cz%ciD >...kier#nk# 1osenheim. ...dowodzcy por#cznik @rilo z ... p#"k#...?. Nie !y"o rwnie wiadomo, kto nada" t depesz i dlaczego do =#gs!#rga, skoro !y"a mowa o 1osenheim8 ; /yglda jak szyfr. Nic z tego nie roz#miem, ale wiem, e m#simy pojecha do tego miasta ; $zerny poda" depesz $ompaigne4owi i podszed" do d#ej mapy Niemiec, na ktrej naniesione !y"y kolorowe ko"a, wskaz#jce prawdopodo!nie zasig lokalnych radiostacji. ; 7o wrcz nieprawdopodo!ne ; powiedzia", gdy odnalaz" tras "czc 7zschoch z 1osenheim ;jeeli w tych depeszach napisano prawd, to konwj z zamk# m#sia" nie tylko przemkn si pod nosem 1osjan, ale przedosta si take przez tereny zajte przez wojska

amerykaskie. $ompaigne stan" o!ok niego. ; 7r#dne, ale moliwe. echali przez swoje ziemie. -ogli rozdzieli si, korzysta z pomocy l#dno%ci, a kilka ciarwek to nie p#"k wojska. (apewne wys"ali zwiad i gdy!y okaza"o si, e dalej nie mog jecha, #kryli!y "ad#nek l#! jego cz% gdzie% po drodze. Nie jestem pewien, czy tak nie zro!ili. 0d sprawdzi, jaka jest syt#acja wojskowa wok" tego 1osenheim. &oszed" na gr, a $zerny wrci" na swj fotel ze szczerym zamiarem przegldania depesz. 2#!ek kawy, ktry kto% postawi" o!ok jego miejsca, wydziela" wspania"y zapach. <sadowi" si jak mg" najwygodniej, ponownie po"oy" nogi na stole i pocz#", jak wraca !"oga senno%. 'ign" jeszcze po nieprzejrzane paski dalekopis# i zasn". >=fgan? siedzcy na "awie w zamkowej piwnicy dostrzeg" z zadowoleniem %wiat"o latarki, nieomylny znak, e nadchodzi org. &odnis" si, widzc, e jego nag"y r#ch przep"oszy" szcz#ry, ktre coraz !ardziej odwane, z!lia"y si do jego miejsca. @n te przyzwyczai" si do ich o!ecno%ci i j# nie rz#ca" kamyczkami odpadajcymi ze %cian w ich stron, co zreszt mia"o znikomy efekt. ; akie wie%ci przynosisz, &romete#sz#8 ; powita" orga. 7en postawi" na stole !#telk z naft do lampy i metalowy pojemnik, w ktrym zazwyczaj przynosi" ywno%. ; 1osjanie zajli 2ancelari 1zeszy w *erlinie. Aos 3itlera nie jest znany. /ed"#g oficjalnego kom#nikat# >zgin" za ojczyzn?, co oczywi%cie niczego nie wyja%nia. -wi si, e #mkn" do =lpejskiej 1ed#ty. 0nni twierdz, e pope"ni" samo!jstwo. <siad" na "awie o!ok >=fgana?. ; (astanawiam si, co dalej8 $iarwki z >=paratem? wyjecha"y z zamk#. .lG!cke znikn"... ; -wisz, e nasza misja do!ieg"a koca8 ; >=fgan? podnis" g"ow, najwyra5niej oywiony moliwo%ci szy!kiego op#szczenia loch#, ktry traktowa" jak najgorsze wizienie. ; $o do tego nie mam wtpliwo%ci. Nie wiem tylko, jak si std wydosta8 ; a te. $z#j si jak Edm#nd ,antes zamknity w twierdzy 0f. ; -oemy spr!owa wyj% drog, ktr wy dostali%cie si do zamk#, ale jest piekielnie nie!ezpieczna. /arto tak ryzykowa w koc# wojny8 ; -amy na so!ie niemieckie m#nd#ry, to po co si przedziera przez pola minowe, zamiast wyj% jak na paradzie8 ; /wczas zgarnie nas pierwszy patrol '' i powiesi za dezercj ; orgowi ten pomys" wyda" si najgorszy. ; eeli nawet #da si nam omin Niemcw, to dokd pjdziemy8 ,o

1osjan8 <ciesz si. ; = #waasz, e =merykanie przyjd do zamk#8 (a par dni !d t# 1osjanie6 ; 2rtko mwic, jeste%my w p#"apce. ; *ardzo cenne spostrzeenie ; >=fgan? podnis" si z "awy. ;Nie wiem jak ty, ale ja wychodz. 1ozkaz wykona"em, nic wicej nie mam t# do ro!oty. &oza tym ; pochyli" si nad orgiem, a!y podkre%li znaczenie arg#ment#, ktry zachowa" na koniec ; gdzie% tam rozgrywaj si najwaniejsze wydarzenia, a my t# gnijemy. /iesz, o czym mwi. 0dziemy8 ; / tym esesmaskim m#nd#rze zastrzel ci =merykanie l#! powiesz 1osjanie. &rzynios ci m#nd#r /ehrmacht#, ale najwcze%niej j#tro. -#sz rwnie #zyska rozkaz wyjazd# od 2#nzego ; org skierowa" si w g"! t#nel#. $ompaigne odwrci" si od okna, przez ktre przyglda" si d"#giej kol#mnie jecw maszer#jcych przez -Fnchener 'trasse w stron po!liskiego dworca kolejowego. Niewiele mia" czas#, a!y zwiedza 1osenheim ; pikne miasto, otoczone grami ; gdy kapit#lacja Niemiec sprawi"a, e zwielokrotni"a si licz!a kom#nikatw nap"ywajcych do jego kwatery. *y"o ich tak wiele, e m#sia" za"oy !i#ro, w ktrym sze%ci# o"nierzy przyjmowa"o meld#nki od miejscowej l#dno%ci i jecw. Niemcy chtnie wsp"pracowali z nowymi w"adzami, przekaz#jc wszelkie informacje, jakie tylko znali. Nowy !#rmistrz odda" zespo"owi $ompaigne4a d#y !#dynek w centr#m miasta, w ktrym przed wojn mie%ci"y si jakie% !i#ra, wic mogli rozlokowa si wygodnie, #rzdzajc prywatne kwatery w kilk# pomieszczeniach na poddasz# i na p"pitrze. @d orga i >=fgana? nie nap"ywa"y adne wiadomo%ci, od czas# gdy powiadomili, e za"oga 7zschochy !dzie ewak#owana prawdopodo!nie szstego maja, a oni, nie czekajc na rozwj wydarze, podejm pr! przedarcia si do amerykaskiej strefy. Na tym "czno% zakoczy"a si, a poster#nki amerykaskie, poinformowane, e maj natychmiast zawiadomi, gdy!y zg"osi" si do nich kapitan /ehrmacht# 3#go adnego sygna"#. /ielkie podwjne drzwi, w ktrych klamka !y"a na poziomie ocz# cz"owieka o przecitnym wzro%cie, otworzy"y si i stan" w nich $zerny. ; 3as"o >@rilo? w"a%nie za!rzmia"o ; powiedzia" wchodzc. ;Handarmeria zatrzyma"a por#cznika /ehrmacht#, ktry poda", e tak si nazywa. 2aza"em go t#taj przywie5. $zy!y co% zacz"o si dzia8 $ompaigne wrci" do !i#rka, przy ktrym przeglda" raporty o syt#acji w *erlinie, nie znajd#jc jednak nic ciekawego dla swojej gr#py. ; /iemy o nim co% !liszego8 org, nie przekaza"y

$zerny pokrci" g"ow, siadajc naprzeciw $ompaigne4a. ; Nie ma dok#mentw, co nie m#si dziwi. &ewny sie!ie, rni si od innych jecw, zachow#jcych si apatycznie. 0d z dworca, wic powinni !y za kilka min#t. @!ydwaj cz#li, e z!lia si prze"om w ich pracy, ktra #tkn"a w martwym p#nkcie. Nie czekali d"#go. / drzwiach stan" ros"y -#rzyn, w !ia"ym he"mie andarmerii wojskowej i st#knwszy o!casami, zameldowa" doprowadzenie jeca. -czyzna stojcy p" krok# z ty"# wyglda" niepozornie w po!r#dzonym m#nd#rze !ez odznak, cho jako% materia"# wskazywa"a, e jest to m#nd#r oficerski. Nie wida !y"o po nim, e!y !a" si czegokolwiek. ; &an por#cznik @rilo8 ; zapyta" $ompaigne. ; $zy ma pan jakie% dok#menty8 ; Nie ;jeniec pokrci" g"ow. ; Nie mam dok#mentw, ani nie nazywam si @rilo. &odszed" do fortepian# stojcego przy %cianie, na ktrym $ompaigne, nie znajd#jc wystarczajco d#o miejsca na !i#rk# i stole, roz"oy" papiery. ; $zy mog8 ; zapyta". ,opiero teraz zroz#mieli, dlaczego tam w"a%nie skierowa" si, widzc, e wzi" paczk papierosw, ktr $zerny po"oy" w tamtym miejsc#. ; ecom nie daj... /yj" kilka papierosw i w"oy" do kieszeni m#nd#r#. ; Niech j# pan we5mie wszystkie ; mr#kn" $zerny. ; ,zik#j ;jeniec prze"oy" papierosy do paczki i schowa" j. 'pojrza" za sie!ie na -#rzyna wci stojcego przy drzwiach i #derzajcego !ia" pa"k w lew d"o, jak!y w ten spos! chcia" da zna, e gotw jest przywo"a !ezczelnego Niemca do porzdk#. ; ,zik#j, sierancie ; $ompaigne zwrci" si do andarma. ;(aczekajcie za drzwiami. &oradzimy so!ie. Handarm zasal#towa" i odwrci" si. $ompaigne odczeka" chwil, a zamknie za so! drzwi. ; No, wic... ; zwrci" si do oficera. ; ak pan si nazywa8 ; estem '';@!erst#rm!annfFhrer .lG!cke ; zawiesi" g"os. $ompaigne spojrza" na $zernego. (nali to nazwisko z relacji orga. (roz#mia" ich gest. ; 7ak jest, szef ochrony zamk# 7zschocha, a w"a%ciwie tajnego o%rodka, jaki mie%ci" si tam od tysic dziewiset czterdziestego rok#. /szystko, co wiecie o mnie, pochodzi od kapitana orga. /skaza" na fotel. ; $zy mog #si%8

; Nie6 ; $ompaigne zroz#mia", e esesman #si"#je narz#ci im swj styl rozmowy. ; est pan jecem l#! wi5niem, ktry pope"ni" z!rodnie wojenne, a nie naszym go%ciem. Niech pan mwi dalej. &odszed" do fotela, na ktry wskazywa" .lG!cke, i #siad". ; ,laczego #krywa si pan w m#nd#rze por#cznika /ehrmacht# pod fa"szywym nazwiskiem8 ; 7r#dno !y"o!y mi por#sza si w m#nd#rze ''. 0stnia"o ryzyko, e ktry% z waszych o"nierzy zastrzeli mnie, zanim do was dotr ; .lG!cke nie ro!i" wraenia cz"owieka z!itego z trop#. ;@rilo, to panieskie nazwisko mojej k#zynki. Nie mog"em przecie poda swojego nazwiska, jako cz"owieka, ktry skontakt#je si z wami. -oi koledzy z .estapo mogli przechwyci tak wiadomo%. /szystko to !y"o!y ze szkod dla naszej ; podkre%li" to s"owo ; sprawy6 ; Aogiczne, panie .lG!cke. $zego pan od nas oczek#je8 ; Niewiele, tylko zwolnienia z niewoli... ; ...a!y w ten spos! #zyska now, naj!ardziej a#tentyczn tosamo%, ktra pozwoli pan# #nikn odpowiedzialno%ci za to, co ro!i" pan w czasie wojny ; $ompaigne przy!ra" drwicy ton. ; (gadzam si z pierwsz cz%ci pana wypowiedzi... ; .lG!cke wyj" z kieszeni papierosy. ; $zy chocia pozwol panowie, e zapal. &rzyznam si, e nie mia"em papierosa w #stach od dwch dni. $ompaigne skin" g"ow. ; ,o rzeczy, panie .lG!cke6 ; $o do dr#giej cz%ci, to nie o!awiam si odpowiedzialno%ci, gdy poza cz"onkostwem w '' nie pope"ni"em adnej z!rodni6 ; = co zro!i" pan z Natali8 ; $zerny podszed" do niego. ;7ort#rowanie nie jest z!rodni8 ; Nie tort#rowa"em jej6 ; .lG!cke zaprzeczy" z tak si", e gotowi !yli m# #wierzy. ; $ho przyznaj, prowadzi"em... ; zastanawia" si przez chwil nad do!orem s"owa ; twarde, !ezkompromisowe %ledztwo. /ymierzenie par# policzkw nie jest jednak przestpstwem6 ; Nie my to !dziemy ocenia ; $ompaigne zaczyna" traci cierpliwo%. &ewno% sie!ie, jak prezentowa" esesman, wytrca"a go z rwnowagi. ; 7akie s zasady wojny i nie ja je wymy%li"em. &ani Natalia, podejm#jc si dzia"alno%ci sprzecznej z prawem, akceptowa"a te zasady6 ; Esesmaska logika6 ; warkn" $ompaigne. ; Niech pan podejdzie do okna i zo!aczy,

co zro!ili%cie z tym piknym krajem, stos#jc tak w"a%nie logik. 0 przestanie opowiada te g"#poty6 ,o rzeczy, panie .lG!cke6 ; -a pan racj. &rzejd5my do rzeczy. / zamian za zwolnienie z niewoli wska wam miejsce, w ktrym #kry"em >=parat?, zwany przez was ry!a;miecz. ; *ez "aski, zastos#jemy >zasady wojny? i wkrtce sam pan nas tam zaprowadzi. 'ady%ci, ktrzy l#!i zadawa !l, s wszdzie, niestety, rwnie w wojskach amerykaskich. .lG!cke #%miechn" si. *y" z!yt do!rze przygotowany do tej rozmowy, z!yt dog"!nie przemy%la" kady jej fragment, a!y nie przewidzie, e moe pa% taki arg#ment. ; /wczas Natalia zginie ; powiedzia" spokojnie. ; -wi pan, e zastos#jecie >zasady wojny?, a wic tym samym zgadzacie si na postpowanie wo!ec zak"adnikw, a takim jest Natalia. Nie ma pan innego wyj%cia, panie p#"kownik#, jak tylko przyj moj propozycj l#! odes"a mnie do o!oz#. @czywi%cie j# nie do o!oz# dla o"nierzy /ehrmacht#, lecz esesmanw. &owtarzam, e przewidzia"em i takie ryzyko, ale nie sdz, e!y was !y"o sta na oddanie >=parat#? 1osjanom. (apali" papierosa, ktry dotychczas trzyma" w palcach. $zeka", wiedzc, e wygrywa. ; $zy zwolnienie z niewoli ma !y na nazwisko @rilo8 ; odezwa" si $zerny, pr!#jc prze"ama impas, w jakim znalaz"a si rozmowa $ompaigne4a i .lG!ckego. ; Nie, in !lanco ; .lG!cke g"!oko wcign" dym, jak palacz, ktrem# przez wiele dni !rakowa"o papierosa. ; /stawi tam nazwisko, ktrego nie !dziecie znali, tym samym nie !dziecie mogli mnie sz#ka, gdy std wyjd. ; ,o!rze6 ; $ompaigne przemy%la" propozycj i przyj", e w tej potyczce przewaga !y"a po stronie esesmana. (!yt do!rze przygotowa" si do tej rozmowy. ; .dzie jest >=parat?8 ; ,zisiaj jest za p5no, a!y go wydo!y ; .lG!cke zd#si" papieros w popielniczce. ; &rzygot#jcie na j#tro ze trzydziest# l#dzi. /szystkie #rzdzenia s zakopane niedaleko, ale zajm#j d#o skrzy. ; @ddaje pan >=parat? tylko za kawa"ek papier# zwalniajcy z niewoli8 ; $zerny stara" si zroz#mie motywy dzia"ania esesmana. ; &anie majorze ; .lG!cke o!rci" si w jego stron ; jako o"nierz wype"ni"em rozkaz nakaz#jcy mi ewak#owanie >=parat#? z zamk#. (ro!i"em wicej, wprowadzajc 1osjan w !"d, gdy z!om!ardowali konwj przewocy stare cz%ci samochodowe i s przekonani, e zniszczyli >=parat?. *ezwar#nkowa kapit#lacja, podpisana przez moich dowdcw, nakaz#je oddanie !roni aliantom, wic oddajc wam to #rzdzenie, nie "ami przysigi. $o prawda,

mog"em je #kry, ale po co8 @dwrci" si, dajc zna, e nie ma nic wicej do powiedzenia i czeka, a $ompaigne wezwie andarma. ; eszcze jedno ; zatrzyma" go $zerny. ; 2iedy wyp#%ci pan Natali8 ; .dy po wydo!yci# skrzy i sprawdzeni#, e jest to >=parat?, dacie mi glejt zwalniajcy z niewoli i pozwolicie odej%. /ielki ciemnoskry andarm pojawi" si w prog#, wci z pa"k w d"oni. $ompaigne skin" g"ow, e moe wyprowadzi .lG!ckego. ; &iln#jcie go do!rze, !dzie potrze!ny rano ; powiedzia" do sieranta. &atrzy" jeszcze przez chwil na odchodzcego .lG!ckego. ; / tym swoim perfekcyjnym planie m#sia" pope"ni jaki% !"d, ale, dopki go nie znajdziemy, m#simy przyjmowa jego war#nki ; powiedzia" do $zernego. ; 1zyga mi si chce, gdy s"#cham tego s#kinsyna i nie mog zdzieli go po tej jego o!rzydliwej esesmaskiej mordzie6 ; 7o moesz zawsze ; $ompaigne powiedzia" to w taki spos!, e $zerny nie wiedzia", czy mwi serio, czy art#je. ; ,zik#j, do!ry pomys" ; tym samym tonem odrzek" $zerny. ; = !"d pope"ni"... aki8 Nie #wzgldni" oanny. ; 7#taj ; .lG!cke wskaza" na stert gr#zw lec o!ok dom# na przedmie%ci#. ; Najpierw #mie%cili%my skrzynie w piwnicy, a potem zwalili%my na to %cian. $ompaigne skin" na jecw, ktrzy z "opatami i kilofami podeszli do wskazanego miejsca. Nie mia" wtpliwo%ci, e .lG!cke mwi prawd i za kilkana%cie min#t wycign skrzynie. @dszed" na !ok i zapali" papierosa. $igle rozwaa", jak moe zmieni !ieg spraw, narz#cony im przez esesmana. Nie znajdowa" jednak adnego pomys"#. 2ady r#ch, jaki !y wykona", mg" zosta skontrowany. &ozosta"o jedynie podporzdkowa si daniom cz"owieka, ktrego najchtniej postawi"!y przed sdem. 2ilof ktrego% z jecw #derzy" o metalow o!ejm skrzyni. ; @stronie6 ; krzykn" .lG!cke. ; 1eszt odgr#zowa rkami6 (nw sta" si esesmanem wydajcym rozkazy. Natychmiast jednak zreflektowa" si i wycofa" do dr#giego szereg#, a jecy zaczli wydo!ywa skrzynie. ; ak pan widzi, wywiza"em si ze swojej o!ietnicy ; .lG!cke podszed" do $ompaigne4a. ; &rosz o glejt. <%miecha" si jak cz"owiek zadowolony z do!rze wykonanego zadania. /ci tri#mfowa".

; (araz ; $ompaigne podway" "omem wieko skrzyni, jednej z mniejszych wydo!ytych z piwnicy, ktra zosta"a oczyszczona z gr#z#. ; /ygld zgadza si z raportem orga ; $zerny pochyli" si nad $ompaigne4em, ktry przeglda" zawarto%. Nigdy nie widzia" >=parat#?, ale porwnywa" #rzdzenie w skrzyni z tymi, ktre zna" z *letchley &ark. Nie mia" wtpliwo%ci, e .lG!cke nie osz#ka" ich. &rzywo"a" go gestem. ; $hc zo!aczy walec. Niech pan otworzy skrzyni, w ktrej zosta" #mieszczony. .lG!cke #%miechn" si. ; org... wam donis" ; powiedzia" powoli, z tr#dem mask#jc zaskoczenie ; ale jak to zro!i"8 *y" szczerze zd#miony. &o chwili #zna" jednak, e oczekiwanie na odpowied5 na to pytanie jest niedorzeczno%ci. ; /ie pan, ja #waa"em na pocztk#, e org jest szpiegiem rosyjskim, gdy 1osjanie te !yli informowani o >=paracie?. -yli"em si. $ompaigne wzr#szy" ramionami, dajc zna, e rozterki esesmana go nie interes#j. ; .dzie walec8 ; powtrzy". ; Aitera >1?. ; .lG!cke wskaza" na niewielk skrzyni i natychmiast doda"D ; (awarli%my #k"ad i wykon#j go #czciwie. $zerny podnis" wieko. <rzdzenie, ktre tam lea"o troskliwie opakowane w pak#"y i wiry, !y"o w do!rym stanie i kompletne. 'kin" do $ompaigne4a, potwierdzajc, e wszystko si zgadza. ; -g"!y pan zada pienidzy... ; komandor spojrza" .lG!ckem# w oczy, starajc si wycz# jego reakcj. ; ,#o pienidzy6 ; estem oficerem, nie handlarzem ; .lG!cke wytrzyma" jego wzrok. ; &rzez ca"e ycie walczy"em z najwikszym z"em tego %wiataD !olszewizmem. $a"e Niemcy walczy"y z !olszewizmem, gdy !yli%my naj!ardziej zagroeni i z zewntrz, i od wewntrz. =le t walk przegrali%my, dlatego, e wy, ktrzy nazywacie sie!ie narodem demokratycznym, wsparli%cie to z"o. 7o tak jak!y anio" ochrania" okr#tnego i krwioerczego dia!"a. 7eraz !dziecie m#sieli sami t walk podj. ,latego %wiadomie oddaj wam to #rzdzenie, !o wiem, e pomoe ono w kontyn#owani# dzie"a, ktre dla mnie !y"o spraw najwaniejsz. &rosz o glejt. $ompaigne patrzy" przez chwil w milczeni# na esesmana, zaskoczony logik jego wyk"ad#. &owoli sign" do kieszeni i wyj" z"oony papier. ; .dzie jest Natalia8 .lG!cke zerkn" na zegarek.

; &owinna w"a%nie doj% do dworca i czeka tam na patrol, jaki zapewne pan wy%le. $zy mam pozosta, a sprawdzi pan moj prawdomwno% do koca8 ; est pan wolny, panie... jak tam pan si teraz nazywa ;$ompaigne poda" m# dok#ment. ; $hwileczk6 ; $zerny zo!aczy", e esesman odchodzi. 7en zatrzyma" si i odwrci", jak!y zdziwiony. / tym momencie $zerny, ktry stan" przed nim i honorowo odczeka" kilka chwil, jak!y dawa" przeciwnikowi czas na przygotowanie si do o!rony, wykona" szy!ki cios, trafiajc Niemca dok"adnie w nos. 7en zro!i" kilka krokw do ty"#, #pad" i lea" oszo"omiony, zanim powoli podnis" si i #klkn". 2rew p"ynca z roz!itego nosa kapa"a wielkimi kroplami na m#nd#r. ; (godnie z zasadami wojny, panie @!erst#rm!annfFhrer ;$zerny stan" w lekkim rozkrok#, liczc, e esesman rz#ci si na niego. .lG!cke, jak!y wycz#wajc zdecydowan przewag &olaka, ze!ra" si niezdarnie, !ez zamiar# podjcia walki. <nis" wysoko g"ow, a!y w ten spos! zahamowa krew, przytkn" do nosa jak% szmat wycignit z kieszeni i, nie odwracajc si, odszed" szy!ko. ; = nie mwi"e% nic, e w waszym majtk# !y" rwnie trener !okserski ; odezwa" si $ompaigne. ; eeli rozwaa pod tym ktem, to moemy #zna, e .lG!cke mia" szcz%cie, gdy mj instr#ktor fecht#nk# !y" jeszcze lepszy. ; ed5 na dworzec po Natali i za!ierz j do komendy, a!y mog"a powiadomi matk. +cignij te lekarza. a t# zostan i dopiln#j za"ad#nk# na ciarwki. $zerny r#szy" w stron motocykla opartego o %cian. ; (aczekaj6 ; $ompaigne zatrzyma" go. ; -asz jakie% wiadomo%ci o org# i >=fganie?8 &okrci" g"ow. ; 1osjanie zajli 7zschoch, ale na pytanie naszej misji, czy w%rd jecw !y" kapitan org, zaprzeczyli. ; -am nadziej, e zdo"ali #mkn ; $zerny nie ok"amywa" komandora. 7ylko tyle !y"o m# wolno powiedzie. $zy!y $ompaigne czego% si domy%la"8 @dwrci" si i po!ieg" do motocykla, a!y przerwa dalsz rozmow na temat orga. / sz#mie miasta, ktrego ycie zosta"o st"#mione kapit#lacj i wkroczeniem wojsk ok#pacyjnych, s"ycha !y"o, jak zegar na po!liskim rat#sz# wy!ija" godzin osiemnast. $zerny wyprostowa" si i roz"oy" rce, a!y rozcign napite mi%nie. &rzez ostatnie kilka godzin tkwi" w niewygodnej pozycji, nadzor#jc skomplikowane po"czenia ka!li doprowadzajcych prd do jednego z zespo"w >=parat#?. Nie mia" pojcia, jak powinny

!iec, ale czynno% t wykonywa" niemiecki technik, ktrem# $zerny nie wierzy", i #zna", e !dzie on lepiej pracowa", wiedzc, e jest pod kontrol. ; ,"#go jeszcze8 ; w drzwiach stan" $ompaigne. ; (ejdzie do %wit#. &jd si przej%. (ostaniesz8 ; $zerny postanowi" wykorzysta okazj i wyj%. (dj" k#rtk z wieszaka i wyszed" szy!ko na korytarz. $z#" si doskonale, pomimo wiel# nieprzespanych nocy, gdy %wiadomo%, e za kilka godzin #r#chomi >=parat?, !y"a tak ekscyt#jca, i nie pozwala"a poddawa si zmczeni#. (aprzta"a go jednak inna my%l. (szed" na p"pitro i skierowa" si do wskiego korytarzyka, gdzie #rzdzono pokoje go%cinne. Nie !y"o w nich l#ks#s#, ale !y"y czyste i wyposaone w "adne me!le, %cignite z po!liskiego hotel#. ,la $ompaigne4a i niego mia"o to dodatkowe znaczenie, e nawet idc spa, pozostawali w !ezpo%rednim ssiedztwie pokoj# "czno%ci i w kadej chwili mogli podj dzia"anie, dowiad#jc si o wanym odkryci#. (atrzyma" si przed drzwiami z n#merem >R? i zast#ka". Nie s"yszc odpowiedzi, nacisn" klamk. ; Natalia8 ; powiedzia" cicho. ; Natalia8 / g"!i pokoj# zaja%nia"a lampka. ,ziewczyna leca na szerokiej kanapie, okryta kocem, podnios"a g"ow. ; # czas ; powiedzia". ; (aczekam na korytarz#. $icho zamkn" drzwi i rozejrza" si. @ tej porze w !#dynk# !y"o j# cicho i spokojnie. edynie z parter# do!iega"y go g"osy wartownikw. &o kilk# min#tach Natalia stan"a w drzwiach. (erkn" na ni przelotnie, a!y nie #razi jej z!yt natarczywym przygldaniem si jej twarzy. 1any zagoi"y si i tr#dno !y"o dostrzec %lady tort#r, jakie zadawa" jej *eer. 'ama sprawia"a wraenie, e straszne wspomnienia odchodz i odzysk#je rwnowag. ; # jest8 ; zapyta"a. 'pojrza" na zegarek. ; /ed"#g ostatniej informacji powinien !y midzy osiemnast a dziewitnast. $hod5my. Noc !y"a zimna. @d gr wia" silny, nieprzyjemny wiatr !#dzcy niepokj, co przywodzi"o m# na my%l halny. Natalia nas#n"a ch#stk na g"ow i rozejrza"a si wok" z wyra5n ciekawo%ci. Niewiele widzia"a tego miasta, tyle co z okna samochod#, ktrym przywiz" j .lG!cke. &otem siedzia"a w ma"ym pokoj#, ktrego okna zosta"y zaklejone gazetami, pilnowana przez starego o"nierza, ktry z n#dw opowiedzia" jej wszystko o swojej rodzinie, a my%lc, e jest wanym wi5niem, co chwila przeprasza", e nie moe jej p#%ci i prosi", a!y wstawi"a si za nim, gdy pjdzie do niewoli. = pewnego dnia spojrza" na

zegarek, powiedzia" ,j# czas? i zaprowadzi" j na dworzec, kaza" #si% w poczekalni, a sam znikn" w t"#mie. 1ozejrzeli si. ( daleka dostrzegli gr#p o"nierzy amerykaskich, grzejcych si przy ognisk# rozpalonym w metalowej !eczce. Najwidoczniej pe"nili wart w po!li# !#dynk# komendant#ry, ale nie cz#jc zagroenia, zlecili cz#jno% koledze siedzcem# w jeepie o!ok kara!in# maszynowego, a sami grzali si przy p"omieniach. $zerny i Natalia przeszli przez #lic, prowadzeni !acznym spojrzeniem wartownikw, ktrym jednak najwyra5niej nie chcia"o si oddala od ogniska i sprawdza ich dok#menty. 2ierowali si do ma"ej knajpki, nad ktr wisia" szyld w !ia"o;nie!ieskie rom!y. /ewntrz tylko jeden stolik !y" zajty przez o"nierzy, ktrzy przerwali patrolowanie #lic i weszli do kawiarenki, liczc na darmowy poczst#nek. Natalia i $zerny #siedli przy oknie, a!y mie widok na #lic. ; (imno ; powiedzia" $zerny, chcc przerwa przed"#ajce si milczenie. ; -oe wrcisz do pokoj#8 &okrci"a g"ow. ; (aczekam ; powiedzia" prawie !ezg"o%nie. Heliwny piecyk na trzech nkach, od ktrego r#ra !ieg"a do otwor# wycitego w okiennej szy!ie, !y" zimny, za% w"a%ciciel, ktry podszed" do ich stolika, od raz# stwierdzi", e jedyne, co ma ciep"ego, to >sznaps?. ; Nie ma gaz#, nie ma na czym zagrza wody ; wyja%ni" i szy!ko wrci" za !#fet, gdzie zaj" si przek"adaniem talerzy. ; 2"amie, jak pies ; mr#kn" $zerny. @dleg"y warkot samochod# kaza" im spojrze w gr #licy, gdzie po chwili zza zakrt# wy"oni"y si %wiat"a. Ho"nierze przy !eczce signli po thompsony i wyszli na jezdni. eep z szar opocz zatrzyma" si. 2ierowca poda" im dok#menty. 1ozmawiali przez chwil, po czym jeden z wartownikw odwrci" si i wskaza" na !#dynek, w ktrej mie%ci"a si kafejka. ; org8 ; powiedzia"a Natalia, jak!y z nadziej, e za chwil zo!aczy go. ; 7ak sdz. eep po kontroli r#szy" ostro i szy!ko z!lia" si do nich. ,ostrzegli, e kto% macha spod plandeki, najwyra5niej widzc ich przez wystawow szy!. ; 3#go6 ; krzykn"a Natalia i zerwa"a si z krzes"a. &rze!ieg"a przez sal. org wys#n" si spod plandeki i trzymajc si jedn rk #chwyt#, dr#g macha" na powitanie. (eskoczy" dok"adnie w momencie, w ktrym Natalia otworzy"a drzwi i wy!ieg"a

na #lic. @!jli si jak przyjaciele, ktrzy #szli %mierci, i stali tak przez chwil, przypatr#jc si so!ie. ; ,zielna dziewczyna ; powiedzia" po chwili org. ; ,o!rze, e yjesz... ; odpowiedzia"a Natalia. ; -oecie wita si tam, w %rodk#8 ; zapyta" >=fgan?, ktry zaparkowa" przy krawnik# i wysiad", d5wigajc niewielki to!o"ek. ; ak postoicie t# d"#ej, to zaraz z!iegnie si ca"a komendant#ra ; $zerny spojrza" na okna !#dynk# naprzeciw. Nie chcia", a!y z!yt wiele os! widzia"o orga. <siedli przy innym stolik#, j# w g"!i kawiarnianej sali. ; ak wydostali%cie si z zamk#8 ; zapyta" $zerny. ; 2#nze, porzdny facet, da" mi papiery z rozkazem wyjazd# dla mnie i >=fgana?, ktrego prze!ra"em w m#nd#r /ehrmacht#. 1eszta !y"a "atwaD troch pocigiem, troch rowerami, ktre k#pili%my w jakiej% wiosce. 1osjanie do nas strzelali, !o wyszli po!awi si w polowanie na Niemca. Na szcz%cie !yli pijani, wic nie trafili. 0 tak, a do pierwszego amerykaskiego poster#nk#, gdzie chcieli wzi nas do niewoli, ale dali si przekona i pozwolili zadzwoni do cie!ie. &atrzy" na $zernego, nie wiedzc, czy moe wprost dopytywa si o zdrowie Natalii. /reszcie, widzc przyzwolenie w skinieni# g"owy, o!rci" si do niej. ; /krtce wyr#szam do &arya. $o mam powiedzie twojej matce8 ; &owiedz, e tskni za ni i e cz#j si coraz lepiej, ona to zroz#mie. Nasz los !y" taki sam. -atka i crka... ; Natalia przyjedzie do &arya wkrtce po was. Nie chc, a!y ponownie cokolwiek jej zagrozi"o. 7# jest !ezpieczna ; wtrci" si $zerny. ; ,laczego nie ma 3owarda8 ; org rozejrza" si. ; 'zczerze mwic, sdzi"em, e !dzie z wami. ;$zerny rozwaa" przez chwil odpowied5, cho spodziewa" si tego pytania. (astanawia" si, czy nie powinien z!y orga jak% informacj, e $ompaigne zosta" gdzie% oddelegowany, ale nie chcia" k"ama. ; /idz, e zada"em ci tr#dne pytanie ; org wycz#wa" wahanie &olaka. ; Nie, tylko zastanawia"em si, jakiej odpowiedzi mam ci #dzieli. Nie chcia"em naraa 3owarda na konflikt s#mienia. org patrzy" na niego !ez s"owa, cho wida !y"o, e odpowied5 zaskoczy"a go. $zeka" na dalsze wyja%nienia. ; *y moe si myl, ale #waam takD 3oward lada miesic wrci do 'tanw

(jednoczonych i !dzie pracowa" w rzdowej agencji. eeli =meryka nie zmieni swojego stos#nk# do (wizk# 1adzieckiego, to on moe sta si dla nas, dla cie!ie, dla mnie, nie!ezpieczny6 ; Eje6 ; #przedzenia8 ; /iesz, co mi powiedzia" 3oward8 ; $zerny pochyli" si nad sto"em. ; / czterdziestym czwartym rok# *i#ro '"#! 'trategicznych otrzyma"o z )inlandii radzieck ksig kodw liczc tysic piset stron, ktr zdo!yto gdzie% na froncie pod Aeningradem. 0 co zro!ili #czciwi =merykanie8 @ddali w"a%cicielowi6 7ak poleci" prezydent )ranklin ,elano 1ooseBelt6 Na szcz%cie, !ez jego wiedzy, szef *i#ra nakaza" skopiowa t ksig. $hcesz wicej przyk"adw amerykaskiej naiwno%ci8 org nie odpowiada", zdajc so!ie spraw, e &olak ma racj. 7en mwi" dalejD ; (ak"adam, e amerykaskie instyt#cje s naszpikowane kom#nistami gotowymi #jawni wszystko 1osjanom. Nie chc, a!y 3oward, gdy dostanie rozkaz napisania dok"adnego raport# z prze!ieg# jego s"#!y w E#ropie, stan" przed dylematemD k"ama, czyli pope"ni przestpstwo, a!y #kry znajomo% z nami, czy opisa wszystko, co moe trafi do 1osjan. / tym przypadk# !y"!y dla nas nie!ezpieczny. org kiwn" g"ow, jak!y potwierdzajc, e zgadza si z tak ocen. ; $zyta"em depesze wywiadowcze wysy"ane z /aszyngton# i Nowego ork#, ktre #da"o nam si odszyfrowa. 1osjanie wiedz ogromnie d#o o najwikszych amerykaskich tajemnicach. &rzyznaj ci racj. ; *d5my do!rej my%li ; $zerny #%miechn" si. ; 7a maszyna pomoe im zmieni ich pikn amerykask naiwno%, gdy dowiedz si, il# maj zdrajcw. =le to m#si potrwa6 $zerny spojrza" na zegarek. ; @ ktrej masz pocig8 ; (a godzin. ,#o czas# ; org machn" lekcewaco rk. ;$o z .lG!ckem8 ; # nie ma @!erst#rm!annfFhrera .lG!ckego. est nowy cz"owiek, o nazwisk#, ktrego nie znamy... ; /yp#%cili%cie drania86 ; 7o !y"a cena za Natali i >=parat? ; wzr#szy" ramionami $zerny. ; /cale nie taka wysoka. ,osta" dok#ment zwolnienia z niewoli, z ktrym pjdzie gdzie% do #rzd# i kae wystawi dowd oso!isty na widniejce tam nazwisko. -g" jeszcze zada pienidzy, a nie zro!i" tego. ; /idocznie wie, jak zaro!i znacznie wicej... org !y" coraz !ardziej zaskoczony. ; = nie mwi przez cie!ie polskie

; .lG!cke mia" kopi najwaniejszej cz%ci >=parat#?, tak zwanego walca. /iecie, co z tym zro!i"8 ; org wydawa" si wyra5nie zaniepokojony. ; &ierwsze s"ysz ; $zerny wzr#szy" ramionami. ; $o to znaczy8 ; @n rwnie !dzie mg" od!#dowa >=parat?. -#sisz poinformowa $ompaigne. Niech wywiad amerykaski tego sz#ka6 'dz, e .lG!cke #dostpni to #rzdzenie jakiej% esesmaskiej organizacji. ; 7o j# wiesz, dlaczego nie da" pienidzy od nas. $zerny wsta". ; 3#go, m#simy wraca. 3oward #r#chamia >=parat?. Ha"#j tylko, e cie!ie przy tym nie ma. org te podnis" si zza sto"#. ; &oradzicie so!ie !eze mnie ; podszed" !liej i powiedzia" cicho. ; / zamk# da"em ci niewielk paczk. -asz j8 $zerny skin" g"ow. ; $hcesz ode!ra teraz8 ; Nie, ale piln#j, jak oka w g"owie. (a!ierz do &arya. &rzy to!ie !dzie !ezpieczniejsza. ; (ro!i to, ale m#sz wiedzie, co wioz6 ; 7ak, tak, oczywi%cie ; org rz#ci" szy!kie spojrzenie dooko"a. ; 7o s kopie dok#mentw, ktre odnalaz"em w zamk# )Frstenstein, konieczne do odczytania rosyjskich szyfrw w depeszach wys"anych po styczni# tysic dziewiset czterdziestego pitego rok#. ednym s"owem, ten, kto ma t paczk, moe dowiedzie si !ardzo wiele o rokowaniach w a"cie, kontaktach 'talina z 3itlerem i tak dalej. &iln#j tego. $zerny #%cisn" d"o orga i o!j" go ramieniem. ; $igle mam wraenie, jak!y% o co% chcia" zapyta, ale nie moesz si zdecydowa. -yl si8 ; Nie, nie... ; org zawaha" si. ; (apewne nie moesz nic wiedzie o dziewczynie z zamk#, =nnie -arii... $zerny pokrci" g"ow. org wyj" z kieszeni karteczk. ; 7# s jej dane. =nna -aria 'olof. &owinna dojecha do $o!#rga, cho zdaj so!ie spraw, e w tych czasach odnalezienie dziewczyny graniczy"o!y z c#dem. =le jeeli #da"o!y ci si, to przeka, e przey"em i pojecha"em do &arya... ; (ro!i to ; ponownie #%cisn" rk orga. ; .. .i !d jej sz#ka ; dokoczy" org, jak!y zawstydzony tym, e m#si #jawni #cz#cie. >=fgan?, ktry siedzia" milczcy przys"#ch#jc si rozmowie te wsta". ; dr#%, my%la"em, e pojedziemy do &olski, ale teraz co% mi si wydaje, e jeszcze

nieprdko. ; /iesz, przeszed"em przez sowieckie "agry. *oj si, e teraz takie s w &olsce, ale wrcimy tam. 1ozstawali si, wiedzc, e wojna wyznaczy"a im inne drogi ni te, o ktrych marzyli. $ompaigne wpatrywa" si w papierow ta%m zwisajc z dr#karki. 2ada sek#nda wydawa"a si niemi"osiernie d"#ga. Nagle zasz#mia" elektryczny silnik, napdzajcy szp#l, na ktr nawinity !y" papier. 1wnomierny st#kot czcionek potwierdzi", e #rzdzenie oy"o, i po chwili z wskiego otwor# zacz"a sp"ywa zadr#kowana ta%ma. 2omandor wyprostowa" si i z"oy" rce na piersiach, jak Napoleon spogldajcy ze wzgrza na pole !itwy, gdzie jego wojska odnosi"y zwycistwo. Nie wiedzia" jeszcze, jak tre% wyst#kiwa"a dr#karka, ale spodziewa" si, e litery #k"ada si !d w sensowne zdania. ,rzwi otworzy"y si i stan" w nich $zerny, ktry zro!i" p" krok# i zatrzyma" si, s"yszc st#kot mechanizm#. ; <da"o si6 ,zia"a6 ; $ompaigne odwrci" si w jego stron. ;7o jest najwiksze zwycistwo w moim yci#6 'chyli" si, zacz" #derza si d"omi po kolanach, co wyglda"o jak zwyciski taniec. ; /odz# 0ndian6 ; $zernem# #dziela" si nastrj rado%ci. ;(as"#y"e% na to6 $z#j, e !liski jeste% postawienia mi drinka6 $ompaigne wyprostowa" si. ; @6 7o nasze wsplne zwycistwo6 ; rozejrza" si, jak!y chcia" sprawdzi, na kogo moe wskaza jako na f#ndatora, ale nie widzc takiej oso!y, machn" zrezygnowany rk. ; ,o!rze, ja pierwszy stawiam. 7ak, ja pierwszy6 $zerny oddar" ta%m i pods#n" j pod %wiat"o !i#rkowej lampy. >3arry przekaz#je materia"y od $harlesa. 2onstr#kcja !om!yD aktywnym materia"em !om!y jest element KR, !ez #ycia #ran# JLT. 7ak zwany inicjator !eryl;polon, 5rd"o czsteczek alfa, jest #syt#owany w %rodk# T;kilogramowej k#li z pl#ton#, ktra jest otoczona TQQ f#ntami >t#!e alloy?, s"#cym jako spowalniacz. /szystko to jest w pow"oce z al#mini#m o gr#!o%ci PP centymetrw. &ow"oka al#miniowa jest otoczona pow"ok wy!#chowego materia"# >penthalite? l#! >composition $?, wed"#g innych 5rde" ;?composition *?, o gr#!o%ci RX cm. &ow"oka !om!y ma %rednic PRQ cm. $a"kowita waga !om!y, w"czajc w to >penthalite?, os"on etc., wynosi oko"o L ton. @czekiwana moc wy!#chowa rwna jest TQQQ ton 7N7. Aicz!a rozszczepie STMlQJR. 1ys#nki, schematy j#tro, rzek?. ; @ *oe6 ; $ompaigne wydawa" si przeraony tym, co przeczyta". ; Nic z tego nie roz#miem, ale !ez wtpienia chodzi o !om! atomow6 7o najwiksza amerykaska

tajemnica, a oni wszystko wiedz6 /szystko6 ; = wy nie wiecie, kto to jest >$harles?, ktry zdradza tak wiele 1osjanom. $ompaigne zdawa" si go nie s"#cha. $hodzi" w k"ko, poraony tre%ci odszyfrowanej depeszy. Nagle jednym skokiem znalaz" si przy telefonie. ; &anie generale, mwi komandor 3oward $ompaigne z 7arget 0ntelligence $ommittee. / naszej siedzi!ie na -Fnchener 'trasse mamy #rzdzenie wielkiej warto%ci. &rosz o przys"anie dodatkowej eskorty, co najmniej dw#dziest# o"nierzy, i samochody pancerne. 7o jest sprawa... ; przerwa" na moment s"#chajc g"os# genera"a. $zerny przypomnia" so!ie rozmow z genera"em 3#e!nerem w czeskim miasteczk#. ; (apewniam pana, e tym razem chodzi o spraw najwyszej wagi pastwowej ; mwi" dalej $ompaigne, coraz !ardziej podenerwowany. ; $zy mog liczy na pana zroz#mienie, czy mam odwo"a si do genera"a Eisenhowera68 /ida !y"o, e z tr#dem opanow#je irytacj, spowodowan niewiar dowdcy w jego s"owa. Najwidoczniej jednak nazwisko g"wnodowodzcego podzia"a"o i $ompaigne #zyska" to, co chcia". @d"oy" s"#chawk. ; #tro rozmontow#jemy >=parat? i wysy"amy do =nglii. -#si tam !y jak najszy!ciej ; napicie op#szcza"o go. <siad" przy stole. ;'zkoda, e nie ma t#taj orga ; powiedzia" niespodziewanie. $zerny zerkn" na niego, ale natychmiast pomy%la", e ta #waga !y"a ca"kowicie przypadkowa i nie mia"a adnego zwizk# ze spotkaniem, jakie zakoczy" z orgiem przed kilk#nastoma min#tami. ; 3oward, chy!a czas j# na mnie ; powiedzia" $zerny tak powanie, e $ompaigne spojrza" na niego zaskoczony. ; @ czym mwisz8 ; $zas, e!ym pojecha" do =nglii ; $zerny #siad" naprzeciw $ompaigne4a. ; Nasza misja jest skoczona. 7eraz !dzie pracowa" >=parat? i z#pe"nie inne s"#!y. ; @kay ; $ompaigne wycign" rk. ; $hcia"!ym tylko, e!y%my pewnego dnia razem pojechali do 7zschochy. este%my to winni dwm facetom, ktrych tam zostawili%my... ; Na pewno pojedziemy ; $zerny powiedzia" to tak, jak!y my%la" o z#pe"nie innym cel# wyprawy. ; 'potkamy si w Aondynie. <%cisnli so!ie rce. ; (apraszam ci do polskiej resta#racji w Aondynie. .enialna i, e!y nie !y"o nieporoz#mie, ja p"ac ; $zerny zatrzyma" si przy drzwiach i odwrci" si. ; Nie !d si mg" zrewanowa zaproszeniem do amerykaskiej. @ adnej takiej nie s"ysza"em w Aondynie. -artwi mnie to...

; $zy!y8 ; o!ydwaj wy!#chnli %miechem.

ROZDZIA DWUDZIESTY DZIEWITY


=chmerow wyszed" na taras motel# >1ed 3orse 0nn? po"oonego przy skrzyowani# a#tostrad t# przed =m!oy, miastem oddalonym o godzin jazdy samochodem od Nowego ork#. 7o !y"o do!re miejsce, gdy podr#jc tam, mg" zorientowa si, czy kto% go nie %ledzi. .o%ci nigdy d#o nie !y"o, a polegajc na swoim do%wiadczeni#, w tym otoczeni# !ez tr#d# mg" wycz# o!ecno% agenta )*0. *y" w tym motel# j# par razy, oczywi%cie za kadym razem pod innym nazwiskiem, ktre wpisywa" do ksigi go%ci innym charakterem pisma, co opanowa" do takiej perfekcji, e aden z grafologw nie mg"!y stwierdzi, i pisa"a to ta sama oso!a. @czywi%cie za kadym razem spa" w innym pokoj#, d!ajc, a!y !y" to pokj na pitrze, pod dachem, co chroni"o go przed o!serwacj przez dzi#r wywiercon w s#ficie. 'pojrza" na zegarek. ,ochodzi"a jedenasta, co oznacza"o, e ma jeszcze troch czas# do spotkania z >=lesem?, agentem wsp"prac#jcym z radzieckim wywiadem od tysic dziewiset trzydziestego pitego rok#. 2iedy% przy czwartej szklance whisky >=les? #jawni", e sta"o si tak za spraw jego ony &riscilli, kom#nistki, ktra skontaktowa"a go z /hittakerem $ham!ersem, towarzyszem z partii kom#nistycznej, #ywajcym pse#donim# >$arl?. 7o on poprowadzi" >=lesa? przez zawi"e %cieki szpiegowskiego fach#, ale te sta" si jego najwikszym zmartwieniem, al!owiem w tysic dziewiset trzydziestym sidmym rok# o%wiadczy", e rozczarowa" si do >'talina i ca"ej !olszewickiej !andy?, i rozpocz" zaart dzia"alno% antykom#nistyczn. Nic jednak nie wskazywa"o na to, e!y wyda" go kontrwywiadowi. *y"o to ma"o prawdopodo!ne, gdy tym samym m#sia"!y przyzna si, e przez dwa lata sprzedawa" 1osjanom amerykaskie tajemnice. =chmerow #siad" w !#janym fotel# i zapali" cygaro, wcze%niej odgryzajc cz#!ek. A#!i" zachowywa si jak prawdziwy =merykanin z &o"#dnia, a poniewa w wiel# filmach widzia" takie sceny, wic szy!ko przyswoi" so!ie zwyczaj leniwego przesiadywania z cygarem na tarasie. $zy mog"o !y co% pikniejszego8 ( tego miejsca do!rze widzia" samochody przejedajce a#tostrad. (astanawia" si, c tak wanego >=les? ma do przekazania, skoro przes"a" sygna", dzwonic do radzieckiego kons#lat# i podajc #mwione has"o. /ielki czarny chrysler zjecha" z a#tostrady na drog prowadzc do parking#, przy ktrym sta" >1ed 3orse 0nn?. =chmerow podnis" si z fotela, niezadowolony, e wcze%niejszy przyjazd >=lesa? przerwa" m# #l#!ione zajcie. @!ejrza" si. / !i#rze, do ktrego drzwi !y"y szeroko otwarte, nie dostrzeg" nikogo. (wykle o tej

porze w"a%ciciel szed" do k#chni, a!y przygotowa l#nch dla go%ci. 'zy!kie spojrzenie na okna te nie da"o powodw do niepokoj#, gdy nie za#way", e!y ktokolwiek przez nie wyglda". &odszed" do swojego ma"ego forda i zanim wsiad", sta" przez chwil, tak a!y >=les? go za#way". <r#chomi" silnik i odjecha" w stron miasta, gdzie mia" zaparkowa pod mostem kolejowym. 7o !y"o najlepsze miejsce do wymiany szpiegowskich materia"w, gdy filary os"ania"y je przed o!serwatorami niemale ze wszystkich stron. (acign" rczny ham#lec, o!serw#jc w l#sterk#, jak t# za nim zatrzyma" si czarny chrysler i wysiad" z niego szcz#p"y czterdziestoletni mczyzna, #!rany w doskonale skrojony czarny p"aszcz z aksamitnym ko"nierzem, szt#czkowe spodnie i czarne !#ty, wypolerowane do po"ysk#. ; $iekawe, czy oni do "ka te tak id #!rani ; pomy%la" z niek"aman pogard dla zwyczajw agenta, ktry przy!ywa" na tajne spotkanie #!rany tak, e z daleka wida !y"o, i jest cz"owiekiem zamonym i zwizanym z elitami rzdzcymi. / istocie pozostawa" w naj!liszym krg# doradcw prezydenta )ranklina ,. 1ooseBelta. $ho po %mierci prezydenta w kwietni# tysic dziewiset czterdziestego pitego rok# jego pozycja pogorszy"a si, to w dalszym cig# mia" informacje z pierwszej rki. =lec 3iss. ; 3allo, = ;#siad" o!ok =chmerowa i poda" m# rk starajc si zachowywa swo!odnie, jak!y spotkania ze szpiegiem !y"y codzienno%ci w jego pracy 'zy!ko jednak zdradzi" si, e jest spity i zdenerwowany, wielokrotnie spogldajc przez rami, czy nikt ich nie o!serw#je. ; 'pokojnie, jeste%my sami i !ezpieczni, wierzcie mi ; =chmerow #zna", e powinien #spokoi z!yt nerwowego agenta. <%miechn" si ni!y po przyjacielsk#, ale w istocie denerwowa"y go gesty agentw, ktrzy nie dowierzajc jego profesjonalizmowi, sami wszystko sprawdzali. ; $o to za wana sprawa, z ktr dzwonili%cie8 ; *ardzo wana ; 3iss znow# zerkn" za sie!ie ; dw#dziestego dziewitego w *ia"ym ,om# od!y"a si narada, oczywi%cie z #dzia"em prezydenta. (apad"a decyzja o #yci# !om!y atomowej przeciwko aponii6 =chmerow gwizdn" zadowolony. 7o !y"a nadzwyczaj wana wiadomo%. ; Nie !dzie pr!nego wy!#ch# na &acyfik# ani adnej demonstracji w o!ecno%ci japoskich o!serwatorw, a!y ich przestraszy. &o prost# japoskie miasto zostanie... z!om!ardowane, cho nie wiem, czy to do!re s"owo, zak"adajc, e roz#miemy przez nie wielogodzinny nalot, a nie wy!#ch jednej !om!y. ; 7o ostateczna decyzja8

; 7ak, jeeli pr!a na p#styni potwierdzi teoretyczne wyliczenia. (ostanie przeprowadzona za kilka tygodni. est wiele wtpliwo%ci co do si"y wy!#ch#... ; = prezydent jest pewny, e w ogle !om!a zadzia"a8 ; Na#kowcy zapewniaj, e nie ma wtpliwo%ci co do !om!y #ranowej. &ro!lemy mog !y z pl#tonow, dlatego konieczny jest pr!ny wy!#ch. /tedy zapadn decyzje co do wykorzystania dr#giej !om!y... =chmerow ponownie gwizdn". /arto !y"o wyjeda z Nowego ork#, a!y #s"ysze takie s"owa. (dawa" so!ie spraw, e wszystko, co mwi >=les? jest prawd, gdy potwierdza"y to raporty przesy"ane przez >-lada?. ; 7o jest wane dla pastwa radzieckiego ; powiedzia", cho nie potrafi" wycz#, czyjego rozmwca spodziewa" si takiego pods#mowania, czy #waa" je za g"#pie. edno !y"o pewne, >=les? zdradza" amerykaskie tajemnice nie dla pienidzy, lecz z chci pomocy kom#nistycznem# pastw#. @n, a!solwent prestiowych #czelni, polityk z najwyszego krg# w"adzy demokratycznego pastwa. >=les? !ez s"owa poda" rk, dajc zna, e tylko tyle mia" do przekazania, i wysiad", wci rozgldajc si niepewnie. =chmerow, pogwizd#jc, przekrci" kl#czyk i wrz#ci" !ieg. (astanawia" si, czy nie wrci na !#jany fotel na tarasie >1ed 3orse 0nn?, jednake #zna", e powinien informacje od 3issa przekaza jak najszy!ciej do -oskwy. &ostanowi" poje5dzi troch po miasteczk#, a!y >=les? oddali" si, i wtedy pojecha do Nowego ork#. ego szpiegowska aktywno% rozkwita"a. 2adego rok# przesy"a" coraz wicej informacji do $entrali, a j# rok tysic dziewiset czterdziesty pity !y" rekordowy. $ieszy"o go, e (ar#!in w nies"awie m#sia" op#%ci 'tany (jednoczone. 'ta"o si to za spraw /asilija -ironowa, jednego z radzieckich szpiegw i oso!istego wroga (ar#!ina. Nie wystarczy"y m# anonimy wys"ane do -oskwy, w ktrych da" odwo"ania szefa >legalnych?, !o wys"a" anonim do )*0, w ktrym wskaza" na (ar#!ina, jako radzieckiego szpiega i #jawni", e w tysic dziewiset czterdziestym rok# !ra" on #dzia" w przes"#chiwani# i mordowani# polskich oficerw w 2atyni#, cho -ironow te nie mia" czystych rk, gdy przes"#chiwa" polskich oficerw w 'taro!ielsk#. / efekcie -oskwa odwo"a"a o!ydw#, ale afera zakoczy"a si tragicznie tylko dla -ironowa, ktrego osadzono w o!ozie, a potem rozstrzelano, gdy (ar#!in, o!sypany odznaczeniami, zaj" stanowisko zastpcy szefa wywiad# zagranicznego. =chmerow nie !y" tym zachwycony, ale odcz#wa" #lg, e znienawidzony przez niego cz"owiek jest daleko. 'pojrza" na zegarek. @d czas# rozstania si z >=lesem? min"o dwadzie%cia min#t,

wic mg" j# r#szy w drog do Nowego ork#. /"czy" radio i przez chwil krci" ga"k, posz#k#jc stacji nadajcej nowoorleaski jazz. .dy znalaz", opar" si wygodniej i zacz" st#ka do rytm# palcami o kierownic. 0nformacja >=lesa? wprawi"a go w doskona"y h#mor. (apad"a decyzja o zrz#ceni# !om!y na japoskie miasto na#kowcy w Aos =lamos m#sz wic gwa"townie zwikszy tempo pracy. 1ozpoczn si przygotowania do zdetonowania !om!y pl#tonowej, ktra !y"a szczeglnie interes#jca dla (wizk# 1adzieckiego, poniewa jej wytworzenie wymaga"o mniejszej ilo%ci materia"# rozszczepialnego. / naj!liszych tygodniach informacje od agentw !d p"yn szerok str#g. *dzie je przesy"a" do -oskwy, zysk#jc #znanie szefw. )#nd#sz na wynagrodzenia, ktrego wielko% !y"a proporcjonalna do licz!y zatr#dnianych szpiegw i zdo!ywanych informacji, !dzie wzrasta"6 = na#kowcy, ci naiwniacy w !ia"ych fart#chach, co ro!i to wszystko dla idei, nie !d chcieli od niego pienidzy, wic jego konto !dzie pcznia"o. $ za pikny %wiat6 &#"kownik Aincoln 3ayes przyszed" tego dnia wcze%niej do pracy. /artownik pe"nicy stra przy schodach prowadzcych na dr#gie pitro, gdzie mie%ci" si ga!inet szefa =nny 'ec#rity =gency, zerkn" na niego zaskoczony i natychmiast spojrza" na wielki elektryczny zegar na %cianie, ktrego wskazwki jeszcze nie dosz"y do godziny sidmej. ; ,zie do!ry, sir ; zasal#towa". ; ,zisiaj wcze%niej... 3ayes skin" g"ow, nie majc zamiar# wdawa si w nic nie znaczc wymian zda. ; Eliza!eth te j# w pracy ; do!ieg"y go jeszcze s"owa wartownika, z ktrych wynika"o, e sekretarka, zgodnie z jego poleceniem, przysz"a wcze%niej do !i#ra. ; ,o!rze, e jeste%, Eli ; tak nazywa" swoj pomocnic, ktra w"a%nie przekroczy"a wiek emerytalny, ale nie potrafi" pogodzi si z my%l, e ta ko!ieta, !dca geni#szem organizacji, mog"a!y go op#%ci w takim momencie. ; &rzyjdzie t# par# facetw ; zatrzyma" si przed drzwiami swojego ga!inet#. ; Nie pytaj ich o nic, tylko wp#szczaj. Nacisn" klamk, ale ponownie si odwrci". ; 0 przygot#j co% do jedzenia. -oja ona, jak #s"ysza"a, e zamierzam wsta o pitej, powiedzia"a, e!ym sam zro!i" so!ie %niadanie. @czywi%cie nie #da"o mi si, a ona !dzie m#sia"a %ciera majonez z pod"ogi. '"oik wy%lizgn" mi si z rk. /szed" do ga!inet# i roz"oy" na !i#rk# notatki, ktre wyj" z teczki. (amierza" otworzy sejf kl#czykiem, ktry odpi" z "ac#szka przytwierdzonego do paska spodni, gdy rozleg"o si p#kanie do drzwi. ; &ocz#"em zapach kawy parzonej przez twoj Eli i natychmiast przyszed"em ;

powiedzia", wchodzc, !rygadier $arter $larke, zastpca szefa wywiad# wojskowego .;J. ; /itaj i siadaj ; 3ayes otworzy" sejf i wyj" gr#!y plik dok#mentw. ; -oe zjesz %niadanie ze mn8 $zy masz !ardziej lito%ciw on i dosta"e% %niadanie przed wyj%ciem z dom# o tak niemi"osiernej porze8 ; -i"osiernego to mam kierowc, ktry jadc po mnie, k#pi" kanapk na stacji !enzynowej. $lark #siad" w fotel# przed !i#rkiem i po"oy" przed so! paczk papierosw, zastanawiajc si, czy warto zapali przed %niadaniem. *y" to wysoki mczyzna, o siwiejcych w"osach zaczesanych do gry i !ardzo wysokim czole. 2rtko przycity wsik nadawa" m# wygld komiwojaera, ale widocznie tak to j# !y"o z l#d5mi z tajnych s"#!, e aden z nich nie wyglda" na faceta od !r#dnej ro!oty. ; ,wa miliony depesz ; powiedzia" 3ayes, siadajc naprzeciw $larka. ;0 my !dziemy m#sieli to wszystko przejrze. 7y so!ie to wyo!raasz8 &ods#n" zestawienie, jakie otrzyma" z archiw#m, gdzie gromadzono depesze radzieckie wysy"ane od tysic dziewiset trzydziestego dziewitego rok# przez am!asad i radzieckie kons#laty i przechwycone przez amerykaski nas"#ch radiowy 'ignal 0ntelligence 'erBice. ; @czywi%cie nie wszystkie s szyfrowane. -oemy za"oy, e dwadzie%cia procent jest szyfrowanych cz%ciowo i one nas nie interes#j. @ko"o dziesici# procent, czyli dwie%cie tysicy depesz, jest zaszyfrowanych ca"kowicie. ( nich !dziemy m#sieli wy!ra najwaniejsze, to jest dotyczce spraw politycznych i na#kowych. ,rzwi otworzy"y si i wesz"a sekretarka, niosc na tacy dz!anek z kaw, filianki i kanapki #"oone na talerzyk#. ; Eli, zapomnij o tym, e moesz przej% na emeryt#r ; #%miechn" si 3ayes, widzc kanapki z szynk i jajkiem. ; &omijajc, e wygldasz jak staystka, to jeszcze #miesz wyczarowa takie kanapki. 'kd te delicje8 ; (a"oy"am, e przyjedzie pan g"odny i przygotowa"am w dom# ;Eliza!eth szy!ko roz"oy"a serwetki i postawi"a talerze. ; eeli chcia"a!y pani zmieni pracodawc, to prosz pamita o mnie ; wtrci" si $larke. &#kanie do drzwi przerwa"o im pogawdk o do!rych sekretarkach. ; 7o pan .rosley ; oznajmi"a Eliza!eth i szy!ko wysz"a, mijajc si w prog# z krpym mczyzn, ktry w ich spotkani# mia" reprezentowa sekretarza stan#.

; -og8 ; wycign" rk po kanapk. ; 7e mam on ; doda" na #sprawiedliwienie. (nali si wszyscy od dawna i 3ayes liczy", e w tym gronie rozwa najtr#dniejszy pro!lem. ; /o!ec tego do rzeczy ; powiedzia", po"ykajc ostatni ks. ;,wie%cie tysicy rosyjskich szyfrogramw czeka na odczytanie. ; 7o chy!a zajmie par lat ; jkn" .rosley. /ezwano go na to nieformalne ze!ranie w try!ie tak nag"ym, e przychodzi" przekonany, i ca"a sprawa rozstrzygnie si w cig# par# dni. ; ohn ; 3ayes #siad" na rog# !i#rka. ; (a dwa, trzy lata, !dziemy mieli w tym kraj# trzsienie ziemi, gdy ta cholerna niemiecka maszyna pozwoli #jawni wszystkich agentw i zdrajcw. # j zmontowali w Uint 3ill )arms. ; $o to, je%li mona zapyta8 ; zainteresowa" si .rosley. ; 'tacja -onitorowania n#mer jeden w po!li# miasta /arrentown w stanie Uirginia. / czasie wojny wykorzystywano j g"wnie do przechwytywania kom#nikacji japoskiej. 7eraz prac#je jako centr#m nas"#ch# "czno%ci radzieckiej ; wyja%ni" 3ayes. ; ,ziki tem# #rzdzeni# zaczli%my odczytywa rosyjskie depesze #tajniane szyfrem, ktrego zesp" $larka nie mg" z"ama od tysic dziewiset czterdziestego trzeciego rok#... 'pojrza" na !rygadiera, ktry skin" g"ow, potwierdzajc jego s"owa. ; Nie mieli%my nawet nadziei na z"amanie tego szyfr# ; doda". ; est genialny w swojej prostocie. &owiedzia"!ym, oparty na rwnani# z dwoma niewiadomymi, czyli M ^ y Z PT. /arto%ci dwch niewiadomych nie da si #stali. @t i ca"a tajemnica rosyjskich depesz. ; = teraz niemiecka maszyna odczyt#je te depesze z szy!ko%ci samolot# odrz#towego. 'pjrz ; 3ayes przez chwil przeglda" teczki, ktre wyj" z sejf#, a znalaz" odpowiedni. &oda" .rosleyowi kartk. ; 0nformacja o zwer!owani# agenta, ktrem# nadano pse#donim >@ld?, oraz moliwo%ci wcignicia do wsp"pracy innego m"odego na#kowca z Aos =lamos ; 3ayes !y" najwyra5niej podekscytowany moliwo%ciami >=parat#?. ; Na razie nie wiemy, kto to jest >@ld?, ale tam jest wana informacja mwica, e ma !ia" odznak, czyli e nalea" do gr#py na#kowcw majcych nieograniczon swo!od por#szania si po la!oratori#m w Aos =lamos. 2ontrwywiad znajdzie go szy!ko, szcz#ra6 .rosley po"oy" kartk na !i#rk# i wsta". &odszed" do okna, z ktrego rozciga" si widok na &otomac, szczeglnie pikny na pocztk# lata. ; (a dwa, trzy lata pods#niecie )*0 zdrajcw, jak na talerz#, do!rze roz#miem8 ; zapyta", nie odwracajc si od okna, ale nie czeka" na odpowied5. ; $zy odszyfrowane

depesze !d wystarczajcym dowodem8 ; (ak"adam, e tak ; powiedzia" $lark. ; /wczas przyznamy si %wiat#, e 1osjanie wodzili nas za nos przez cztery lata, gdy my wys"ali%my im czo"gi i samoloty. $zy nie tak8 ; .rosley odwrci" si do nich. ,ostrzegali w jego zachowani# przyzwyczajenia mwcy, wystp#jcego przed "aw przysig"ych, co nie mog"o ich dziwi, gdy przed rozpoczciem kariery politycznej pracowa" jako adwokat w znanej nowojorskiej kancelarii. ; .orzej ; mwi" dalej. ; &rzyznamy si %wiat#, e potrafimy !roni si tylko dziki tem#, e z!ieranina jaki% facetw wykrad"a Niemcom maszyn, !ez ktrej w dalszym cig# nie potrafili!y%my so!ie poradzi i 1osjanie dalej poznawali!y nasze najwiksze tajemnice6 ; ,o czego zmierzasz8 ; $lark do!rze roz#mia" arg#menty .rosleya. ; eeli !dziemy m#sieli #jawni, e potrafimy odczytywa rosyjskie depesze, to pokamy %wiat#, e dokonali tego nasi na#kowcy, a nie jaka% tam z!ieranina midzynarodowych awant#rnikw6 ; Nie tak, ohn ; zaprotestowa" 3ayes. ; Na czele zespo"# sta" komandor por#cznik 3oward $ompaigne. 7o nasz oficer. *ardzo dzielny6 ; @kay, zapdzi"em si ; przyzna" .rosley ; ale nie zmienia to fakt#, e g"wna zas"#ga przypadnie innym. ; $o propon#jesz8 ; wtrci" si $larke. ; @d tysic dziewiset czterdziestego trzeciego rok# twj zesp" ; wskaza" na !rygadiera ; pracowa" nad radzieckimi szyframi. -ieli%cie jaki% kryptonim...8 ; 7ak, >Uenona? ; potwierdzi" $larke. ; 7ak naprawd, to odnie%li%my troch s#kcesw, ale nie z szyframi jednorazowymi. ; @ w"a%nie, >Uenona?, to piknie !rzmi ; powiedzia" .rosley. ; &o latach wytonej pracy jeden z waszych kryptologw, genialny... ; znow# zawiesi" g"os i spojrza" pytajco na $larke4a. ; Najlepszy jest -eredith .ardner, naprawd genialny facet ;podrz#ci" !rygadier. ; No w"a%nie, .ardner, potrafi" odczyta radzieckie depesze ;ws#n" kci#ki za pasek spodni. ; / ten spos! przekaemy %wiat# pos"anie, e nasz dzielny szeryf, ten ... -eredith .ardner, pokona" zgraj radzieckich !andytw6 1omantyczne, pikne, amerykaskie6 ; (gra!ne ; mr#kn" 3ayes. ; $o z $ompaigne4em8 ; ,a medal i zwolni. /ojna si skoczy"a, i tak m#simy zmniejsza licze!no% armii ; pods#n" $lark. 3ayes pokiwa" g"ow. .rosley zapi" marynark i podnis" teczk, ktr postawi" na pod"odze.

; ad wprost do prezydenta ; powiedzia" i wymownie zerkn" na zegarek. ; ,zik#j, e zgodzili%cie si na spotkanie tak wcze%nie, ale dziki tem# przeka 3arry4em# do!re wiadomo%ci ;mwi"o prezydencie 3arrym 7r#manie. ; @n #!stwia s"#cha o s#kcesach w walce z !olszewikami. &odnis" rk w ge%cie sal#towania i wyszed" szy!ko. 3ayes ods#n" talerz z kanapkami. ; Eli si zmartwi, ale straci"em apetyt. ,zwonek za!rzmia" jak cz% sn#, w ktrym telefon odgrywa" jak% nieokre%lon, ale znaczc rol. 'ign" po zimn !akelitow s"#chawk i w odr#ch#, ktrego wci so!ie nie #zmys"awia", przytkn" do #cha. ; 3oward $ompaigne... ; powiedzia" tak zaspanym g"osem, e ten, kto dzwoni" o pitej nad ranem, powinien natychmiast porz#ci zamiar rozmowy. ; $hy!a... zdaje si, e o!#dzi"em ; #s"ysza" g"os mczyzny mwicego z wyra5nym polskim akcentem. Nie mg" si myli6 ; Nie >zdaje si?, tylko na pewno ; !#rkn" ; ale skoro j# to zro!i"e%, nie pr!#j si wycofywa. ; &ozna"e% mnie8 ; rozmwca wydawa" si zdziwiony. ; @czywi%cie, pozna"em ci po tym cholernym polskim akcencie, a jeste% jedynym reprezentantem tego narod#, ktry mg" sz#ka mnie w =tlancie. ; ,o!rze, 3oward, dzwoni z &arya, a ktra jest godzina # cie!ie8 ; Nie pytaj, !o !d m#sia" ci zastrzeli. Nie pytaj te, kiedy poszed"em spa6 ; = mog zapyta, dlaczego tak p5no8 ; (a!ij6 ; $ompaigne #siad" na "k#. 7elefon od przyjaciela #cieszy" go. ; ,laczego !#dzisz mnie w %rodk# nocy86 ; ( prostego powod#, e # mnie jest pikny dzie. /iesz, jak tr#dno zroz#mie, e kto% moe spa w tak s"oneczny dzie8 7o oczywi%cie powd pierwszy. ,r#gi to taki, e dosz"y mnie s"#chy, i odes"ali ci w stan spoczynk#, czyli krtko mwic, wywalili z wojska6 ; 0 to ci tak cieszy8 ; ak!y ci dali jak% rzdow posadk, to #tkn"!y% na amen. = t#, w &ary#, ze!ra"a si stara wiara i tylko cie!ie !rak#je6 ; # jad ; !#rkn" $ompaigne. ; No w"a%nie, ja w tej sprawieC na Aoop 'treet w !i#rze >1ain!ow =tlantic? ; wy =merykanie to potraficie wymy%la pikne nazwy ;jest !ilet samolotowy na twoje nazwisko. Na dzisiaj, na sm czterdzie%ci.

; @kay, lec ; odpowiedzia", ale natychmiast zreflektowa" si. ;=ndrew, to arty8 ; $zekamy na cie!ie z kolacj. $holernie droga resta#racja, jak si sp5nisz, to !dziemy m#sieli zamwi par dodatkowych !#telek, co moe ci d#o kosztowa. ; # wiem, e nie art#jesz. ,o zo!aczenia6 @d"oy" s"#chawk i opad" na pod#szk. Naprawd !ardzo chcia"o m# si spa. <gnit" pod#szk tak, e #"oy"a si midzy policzkiem a szyj, gdy nagle sens rozmowy, zakoczonej przed chwil, dotar" do niego z nadzwyczajn wyrazisto%ci, na jak sta tylko wyspany #mys". &odnis" si gwa"townie. > e%li my%l, e !d p"aci" za ich wino, to si myl?6 (erwa" si na rwne nogi. *#dzik na nocnej szafce wskazywa" czwart pidziesit pi. >-#sz si spakowa, !o nie zd? ; pomy%la" #radowany. @tto Aammersdorf przeszed" wsk %ciek, kier#jc si w stron wynios"ej sylwetki norym!erskiej katedry. &itrzy"a si jak pomnik nad wielkimi r#mowiskami, w ktre amerykaskie !om!ardowania zamieni"y centr#m Norym!ergi. / letni dzie s"oce od!ija"o si w resztkach szy! wielkiej gotyckiej rozety, postrzpionej #derzeniami setek od"amkw. >$#d al!o nadzwyczajna precyzja !om!owych celownikw? ;pomy%la", porwn#jc o!raz zniszcze okolicznych domw z niewielkimi #szkodzeniami wynios"ej !#dowli. +cieka, jaka powsta"a po #prztnici# gr#zw, na tyle szeroka, a!y zmie%cili si na niej dwaj rowerzy%ci, prowadzi"a w d" w stron most#, na ktrym powinien !y o godzinie pitnastej pitna%cie. *ez wtpienia wyznaczono taki czas spotkania, a!y mg" go z "atwo%ci zapamita !ez zapisywania. &ozosta" m# jeszcze kwadrans, wic postanowi" stan na mo%cie i popatrze na leniwie p"ync wod. $zy ktokolwiek mg"!y zwrci #wag na mczyzn w %rednim wiek#, w wytartym m#nd#rze !ez odznak8 / takich m#nd#rach chodzi"a wikszo% Niemcw w powojennych miesicach tysic dziewiset czterdziestego pitego rok#. Nic nie mog"o m# grozi, nawet gdy!y nie spodo!a" si amerykaskiem# patrolowi. / grnej kieszeni k#rtki mia" dowd oso!isty. Naj!ardziej a#tentyczny ze wszystkich, jakie Niemcy mogli mie w tych czasach. /ydany przez Aandratamt, do ktrego zg"osi" si z amerykaskim dok#mentem zwolnienia z niewoli por#cznika /ehrmacht#, jednego z setek tysicy oficerw, ktrych wcielono do wojska, !y walczyli za fFhrera. /alczy" wic, nie czynic nikom# krzywdy, ani nie pope"niajc z!rodni, %ciganych przez alianckie try!#na"y. (wolnienie z niewoli !y"o nie tylko potwierdzeniem jego tosamo%ci, ale take %wiadectwem moralno%ci. @par" si o !arier i spojrza" w stron dr#giego most#, odleg"ego o dwie%cie metrw. $zekajc na spotkanie, do ktrego mia"o doj% j# za dziesi min#t, patrzy" na l#dzi idcych

powoli tamtym mostem. >Niemcy po wojnie przestali si spieszy, a tym !ardziej i% zdecydowanym krokiem? ; pomy%la" i natychmiast zarz#ci" so!ie, e staje si z!yt refleksyjny. @dwrci" si z niejasnym #cz#ciem, e straci" z ocz# co% istotnego. $o8 @!rci" g"ow i szy!ko odnalaz" wzrokiem sylwetk, ktra to #cz#cie wywo"a"a. *y" to krpy mczyzna, z krtko przycitymi ciemnymi w"osami, o okrg"ej twarzy. @n chy!a te przyglda" m# si, a widzc, e sam sta" si o!iektem zainteresowania, odwrci" si szy!ko. (!yt szy!ko. $zy!y chcia" #kry swoj twarz o p"askim szerokim nosie i lekko sko%nych oczach, nadajcych jego twarzy azjatycki wygld8 >*eer?6 7a my%l zmrozi"a go, ale natychmiast pomy%la", >7o niemoliwe?. ; &an m#si !y @tto6 ; #s"ysza" za so!. @dwrci" g"ow i ten krtki moment wystarczy", a!y straci" z ocz# cz"owieka na dr#gim mo%cie, ktry tak !ardzo przypomnia" <nterst#rmfFhrera -atheasa *eera. (nikn" w t"#mie apatycznych przechodniw. -#sia"o m# si przywidzie. ; 7ak, jestem @tto. $zekam p" godziny ; poda" dr#g cz% has"a. 'tojcy przed nim mczyzna pochyli" si w jego stron i cicho powiedzia"D ; 'zkoda, e nie moemy przywita si, jak za do!rych czasw. =le one powrc. ; @!ejrza" si szy!ko, czy nikt z przechodniw nie znalaz" si wystarczajco !lisko, a!y #s"ysze ich rozmow. ;&an wy!aczy, e si nie przedstawi, ani nie podam stopnia wojskowego. 2onspiracja ; doda". Aammersdorf skin" g"ow, #si"#jc #%miechn si, co jednak m#sia"o wypa% !ardzo szt#cznie, gdy nieznajomy porz#ci" dalsze konwenanse. ; -a pan co% dla mnie8 Aammersdorf wyj" !ez s"owa z kieszeni skrzany woreczek, w ktrym zachrz%ci"y !rylanty, i widzc, e nikt nie zwraca na nich #wagi, szy!ko poda" go przy!yszowi. ; &idziesit tysicy karatw ; powiedzia" tak cicho, e mona to !y"o tylko wyczyta z r#ch# jego #st. ; 3eil ; przy!ysz odpowiedzia" tak samo !ezg"o%nie. 'chowa" woreczek do wewntrznej kieszeni p"aszcza i #chyli" kapel#sza. @dwrci" si szy!ko i po chwili znikn" w gr#pie l#dzi idcych %ciek w%rd r#in. Aammersdorf powrci" do o!serwowania przeciwleg"ego most#, zastanawiajc si, czy to moliwe, e cz"owiek, ktrego tam widzia", to *eer. &osta" jeszcze chwil i r#szy" przed sie!ie z!yt zajty my%lami, a!y za#way mczyzn, idcego w jego kier#nk# t# przy !rzeg# rzeki. -czyzna ten w pewnym momencie, #znajc najwidoczniej, e nie powinien

z!ytnio zmniejsza dystans#, jaki ich dzieli", zatrzyma" si i patrzy" za oddalajcym si Aammersdorfem. ; .lG!cke ; powiedzia" cicho. ; Hyjesz. 7o do!rze. @dnajd ci. -oesz !y tego pewien... Epilog. (ostawiam moich !ohaterw w czasie, gdy E#ropa otrzsn"a si z koszmar# picioletniej wojny i otwiera"a nowy okres swojej historii. /arto%ci #lega"y raptownej zmianie, !ohaterowie nie !yli potrze!ni, "otry stara"y si znale5 now tosamo%, a!y #nikn odpowiedzialno%ci. A#dzie, ktrych poznali%my w tej ksice, a ktrych los zetkn" i kaza" im przej% pr! ognia, w ktrej sprawdzi"y si ich charaktery i przekonania, nie mogli znikn w nowej rzeczywisto%ci. 'tracili!y to wszystko, za co gotowi !yli odda ycie. @ni w"czyli si do nowej gry wywiadw, jaka rozpocz"a si, gdy w E#ropie zapanowa" pokj. oanna, Natalia, 3#go org, =ndrzej $zerny i 3oward $ompaigne, >=fgan? i >/ood? przystpili do gry tak tajnej, e nawet dzisiaj, po kilk# dziesicioleciach, jej #jawnienie !y"o!y wstrzsem. = =nna -aria8 No, w"a%nie...

You might also like