You are on page 1of 113

Znajdziesz tutaj to, czego od dawna poszukujesz, za czym od dawna t!sknisz. Czeka ci!

tu najprawdziwszy kontakt z Bogiem, by" mo#e pierwszy w twoim #yciu, a na pewno najnowszy. To jest kontakt jak najbardziej realny. Bg przemwi do ciebie, przeze mnie. Kilka lat temu nie o$mieli%bym si! czego$ takiego powiedzie"; teraz mwi!, poniewa# sam tego do$wiadczy%em - i stad wiem, #e to jest mo#liwe. Nie tylko mo#liwe, to odbywa si! nieustannie. Tak jak dzieje si!. ta rzecz pomi!dzy nami za po$rednictwem tych s%w, tu i teraz. Samancie Tarze-Jenell Nicholasowi Travisowi Karusowi Tristanowi Devonowi Dustinowi Dy !anowi, ktrzy oarowali o wiele wi!cej, ni# ja kiedykolwiek mog%em im da". Nie by%em takim ojcem, jak to sobie wymarzy%em. Ale cierpliwo$ci. Jeszcze mo#emy to nadrobi". Sprawa nie jest zamkni!ta. tpodzi!l$pwania JNade wszystko pragn" uhonorowa# To, Co Jest Wszystkim, co stanowi $rd!o wszelkich rzeczy, wraz z niniejsz% ksi%&k%. Czy nazwiecie to Bogiem, jak czyni" to ja, czy inaczej, to nie ma znaczenia -$rd!o by!o, jest i b"dzie $rd!em po wsze czasy, a nawet niesko'czenie d!u&ej. Dalej, chcia!bym sp!aci# mj d!ug wdzi"czno(ci wobec rodzicw, za po(rednictwem ktrych sp!yn"!o na mnie tyle niezapomnianych do(wiadcze' i przez ktrych doznawa!em )rd!owej obecno(ci Boga w &yciu. Razem tworzyli niesamowity zesp!. Postronny obserwator mg!by mie# inne zdanie, ale oni sami ani przez chwil" w to nie w%tpili. Mama mwi!a o tacie, &e jest utrapieniem", a on o niej, &e jest trucizn%", ktrej nie potra si" oprze#. Moja matka, Ann " , by ! a nadzwyczajn % kobiet % -przepe ! nion % niewyczerpanym wsp!czuciem, g!"bokim zrozumieniem, zawsze skor% do wybaczania, do dawania z siebie wszystkiego, o niespo&ytej cierpliwo(ci, !agodnej m%dro(ci i niezachwianej wierze w Boga, ktra sprawi!a, &e gdy umiera!a, ksi%dz, nowicjusz, udzielaj%cy jej ostatniego namaszczenia, z podziwem wyszepta!: Mj Bo&e, to ona pociesza!a mnie." Najwy&szym ho!dem dla Mamy niech b"dzie to, &e wcale mnie to nie zdziwi!o. Mj ojciec, Alex, nie nale&a! do potulnych. By! szorstki w obej(ciu, potra! dotkliwie urazi#, a niektrzy powiadaj%, &e cz"sto post"powa! okrutnie, szczeglnie wobec mojej matki. Nie chc" go za to os%dza# (ani za cokolwiek innego). Matka nie wyrzuca!a mu tego ani nie pot"pia!a go (wr"cz przeciwnie, w swych ostatnich s!owach wypowiada!a si" o nim bardzo pochlebnie), dlatego te& nie widz" dla siebie &adnych korzy(ci w odrzuceniu jej przyk!adu. Ponadto, ojciec mia! mnstwo zalet, o ktrych moja matka nigdy nie zapomina!a. Nale&a!y do nich wiara w niez!omno(# ludzkiego ducha oraz jasne prze(wiadczenie, &e niczego nie zmieni si" narzekaniem. Nauczy! mnie, &e mog" osi%gn%# wszystko pod warunkiem, &e zaanga#uj! w to ca!% swoj% dusz". Zawsze mo&na by!o na niego liczy#, do samego ko'ca. By! wzorem lojalno(ci, cz!owiekiem czynu; zawsze zajmowa! stanowisko, nie zra&a! si" przeciwno(cia-mi, ktre pokona!y tylu innych. Wobec nawet najbardziej niepomy(lnych kolei losu mia! sw%

mantr". Och, nie ma si" czym przejmowa#", zwyk! mawia#. Sam stosowa!em t" mantr" w najci"&szych chwilach mojego &ycia. Zadzia%a%a za ka&dym razem. Najwy&szym ho!dem dla Taty niech b"dzie to, &e wcale mnie to nie zdziwi!o. Znalaz!szy si" mi"dzy nimi, odczu!em wezwanie zarwno do ca!kowitej pewno(ci siebie jak i bezwarunkowej mi!o(ci dla ka&dego. Co za po!%czenie! W pierwszej cz"(ci z!o&y!em podzi"kowania pozosta!ym cz!onkom rodziny i kr"gu mych przyjaci%, ktrzy w nieoceniony wprost sposb wp!yn"li na moje &ycie - i nadal wp!ywaj%. Chcia!bym do tej listy do!%czy# dwoje niezwyk!ych ludzi, z ktrymi si" zetkn%!em od czasu napisania tamtej ksi%&ki i ktrzy poruszyli mnie do g!"bi. Leo i Leth" Bushw... ktrzy unaocznili mi swym codziennym &yciem, i& to, co najpi"kniejsze w &yciu mo&na znale)# w chwilach bezinteresownej s!u&by, troski, &yczliwo(ci, oraz we wzajemnej mi!o(ci i niezachwianej wierze w siebie nawzajem. By!a to dla mnie nie tylko nauka, ale i inspiracja. Rwnie& na tych stronicach pragn" wyrazi# swoje uznanie innym specjalnym nauczycielom, anio!om zes!anym przez Boga, dzi"ki ktrym dotar!y do mnie rzeczy o wielkim znaczeniu, co teraz jasno widz". Niektrzy przekazali mi to osobi(cie, inni z oddali, jeszcze inni z tak odleg!ego punktu w Macierzy, &e pewnie nie s% (wiadomi mego istnienia. Mimo to moja dusza wch!on"!a ich energi". Mowa tu o my(licielach, przywdcach, pisarzach i towarzyszach w podr&y po Duchowej Drodze; ich wk!ad w Zbiorow% *wiadomo(# dopomg! w powstaniu skarbnicy m%dro(ci, ktra stanowi Umys! Boga, albowiem stam- t%d pochodzi. Z tego w!a(nie &rd%a wzi'% si" materia! zawarty w Rozmowach z Bogiem. Dzie!o to jest ukoronowaniem mych nauk, do(wiadcze' i poszukiwa', teraz dost"pnym dla ka&dego w postaci mych dialogw z Bogiem. Tak naprawd" we wszech(wiecie nie powstaj% &adne nowe idee, wszelkie nowo(ci s% zaledwie kolejnym wyrazem Odwiecznej Prawdy. Oprcz tego, chcia!bym te& podzi"kowa# nast"puj%cym osobom, ktre wzbogaci!y moje &ycie: Kenowi Keyesowi... ktrego dar wgl%du oddzia!a! na &ycie tysi"cy ludzi (rwnie& moje). Ken powrci! ju& do Domu, spe!niwszy sw% rol" niezrwnanego pos!a'ca. Doktorowi Robertowi Muellerowi... ktrego praca na rzecz (wiatowego pokoju okaza!a si" dobrodziejstwem dla nas wszystkich i tchn"!a w (wiat now% nadziej". Doi!y Par ton... ktrej muzyka, u(miech i ca!a osobowo(# urzek!a nard i radowa!a moje serce - nawet gdy by!o z!amane i nic nie mog!o go uleczy#. To szczeglna magia. Terry Cole-Whittaker... ktrej bystro(#, g!"bia i pogoda ducha oraz absolutna uczciwo(# od chwili naszego poznania sta!y si" dla mnie wzorcem i natchnieniem. Swym cudownym oddzia!ywaniem obj"!a tysi%ce. Neilowi Diamondowi... ktry swj artyzm czerpie z g!"bi duszy i dlatego przenika do mojej oraz duszy ca!ego pokolenia. Jego talent, hojno(#, z jak% dzieli! z nami swoje uczucia, s% wyj%tkowe. Thei Alexander... ktrej pisarstwo mn% wstrz%sn"!o i objawi!o mo&liwo(# wyra&ania mi!o(ci bezgranicznie, bezbole(nie, bez goryczy zazdro(ci i ukrytych celw, bez oczekiwa' i bez potrzeb. Rozpali!a w nas na nowo niespokojnego ducha nieskr"powanej mi!o(ci oraz naturalne pragnienie radosnego rozkoszowania si" seksem, przywracaj%c jego pi"kno, tajemnic" i niewinn% czysto(#. Robertowi Rimmerowi... ktry dokona! dok!adnie tego samego. Warrenowi Spahnowi... ktry udowodni! mi, &e d%&enie do doskona!o(ci w ka&dej dziedzinie &ycia polega na postawieniu sobie najwy&szej poprzeczki i upartym przy niej obstawaniu; wymaganiu od siebie maksimum, nawet kiedy minimum nie zwrci!oby niczyjej (a mo&e zw!aszcza wtedy). Gwiazda sportu pierwszej wielko(ci, bohater na polu walki, wzr w &yciu codziennym, niestrudzenie d'#'cy do przekraczania siebie bez wzgl"du na to, ile to kosztuje wysi!ku. Jimmy'emu Carterowi... ktry dzielnie sobie poczyna w mi"dzynarodowej polityce, kieruj%c si" sercem i swym przekonaniem o tym, co w my(l Najwy&szego Prawa jest s!uszne, i wnosi do zat"ch!ego (wiata polityki o&ywczy powiew.

Shirley MacLaine... ktra pokaza!a, &e rozrywka i intelekt si" nie wykluczaj%; &e mo&na wznie(# si" ponad to, co przyziemne i banalne. +e mo&na porusza# sprawy wielkie i drobne, wa&kie i lekkie, g!"bokie i p!ytkie. Stara si" ze wszystkich si! nada# naszym rozmowom wy&szy wymiar, a tym samym i naszej (wiadomo(ci; oddzia!ywa# twrczo na gie!d" pogl%dw. Oprah Winfrey... ktra robi dok!adnie to samo. Stevenowi Spielbergowi... ktry robi dok!adnie to samo. Ronowi Howardowi... ktry robi dok!adnie to samo. Hughowi Dwonsowi... ktry robi dok!adnie to samo. Oraz Gene'owi Roddenberry... ktrego Duch z pewno(ci% s!yszy moje s!owa i u(miecha si"... albowiem mia! w tym wszystkim wielki udzia!; podj%! ryzyko; stan%! na skraju; ruszy! dalej ni& ktokolwiek przed nim. Ludzie ci stanowi% skarb, jak i my wszyscy. Jednak w odr&nieniu od nas, postanowili hojnie darzy# innych skarbami swojej Ja)ni, po(wi"ci# si" i zaryzykowa#, wyrzec si" prywatno(ci i z!%czy# swj los z burzliwymi kolejami (wiata, aby obdarzy# innych sw% prawdziw% istot%. Nie mogli przewidzie#, czy ich dar z siebie zostanie przyj"ty. Mimo to nie szcz"dzili siebie. Jestem im wszystkim wdzi"czny. Dzi"kuj" wam, gdy& wzbogacili(cie moje &ycie. Wst!p To nadzwyczajne dzie!o. Stanowi przes!anie Boga, ktry sugeruje w nim rewolucj" spo!eczn%, seksualn%, o(wiatow%, polityczn%, gospodarcz% i teologiczn% o skali dot%d na planecie nie spotykanej, rewolucj", o jakiej (ni!o si" niewielu. Sugestie te nawi%zuj% wprost do pragnie' wyra&anych przez nas jako mieszka'cw Ziemi. W my(l naszych w!asnych deklaracji, d%&ymy do zapewnienia godnego &ycia dla wszystkich, podniesienia poziomu (wiadomo(ci i tworzenia podwalin nowego (wiata. Bg nie pot"pi nas, cokolwiek wybierzemy, je(li jednak zdecydujemy si" w!a(nie na to, ch"tnie poka&e nam drog". Lecz nie b"dzie si!% narzuca! nam swych pogl%dw, ani teraz, ani nigdy. S!owa zawarte w tej ksi%&ce s% dla mnie zarazem porywaj%ce i niepokoj%ce, buduj%ce i prowokuj%ce. Porywa mnie rozmach i zasi"g jej koncepcji. Niepokoi obraz, jaki si" z niej wy!ania, obraz mnie samego i ca!ej ludzkiej rasy. Prowokuje (mia!o(#, z jak% stawia mi wyzwania, nakazuje przekracza# samego siebie, sta# si" $rd!em (wiata, wolnego od ma!ostkowej zazdro(ci, z!o(ci, zaburze' seksualnych, ekonomicznej niesprawiedliwo(ci, nierwno(ci spo!ecznej, og!upiaj%cej edukacji, zakulisowych machinacji i walk o w!adz". Buduje za( to, i& daje nam nadziej" na przysz!o(#, pokazuje, &e to wszystko jest w zasi"gu naszych mo&liwo(ci. Czy naprawd" mo&emy stworzy# taki (wiat? Bg mwi, &e tak, i wszystko, co do tego trzeba, to jednomy(lne postanowienie, wybr dokonany przez ka&dego z nas. Ksi%&ka ta stanowi wierny zapis dialogu z Bogiem. Jest drug% cz"(ci% planowanej trylogii Rozmw z Bogiem, trwaj%cych ju& ponad pi"# lat - po dzi( dzie'. Mo&e trudno ci b"dzie uwierzy# w to, &e to wszystko istotnie pochodzi od Boga, zreszt% to nie jest wcale konieczne. Dla mnie liczy si" przede wszystkim to, czy materia! tu zawarty sam w sobie ma warto(#, czy wnosi nowe spostrze&enia, budzi i odnawia, zach"ca do wprowadzenia zmian w nasze codzienne &ycie na Ziemi. Bg wie, tak dalej by# nie mo&e. Musimy si" zmieni#. Ca!e przedsi"wzi"cie zacz"!o si" od ksi"gi pierwszej, opublikowanej w maju 1995 roku. Traktowa!a ona g!wnie o sprawach osobistych, i odmieni!a moje &ycie. I wielu innych ludzi. W ci%gu kilku tygodni sta!a si" prawdziwym bestsellerem. Nak!ad przeszed! naj(mielsze oczekiwania, niebawem miesi"cznie sprzedawa!o si" 12 tysi"cy egzemplarzy i liczba ta nadal ros!a. Oczywi(cie autor" tej ksi%&ki nie by! postaci% nieznan%. I to w!a(nie sprawi!o, &e intrygowa!a i mia!a tak% moc oddzia!ywania. Jestem zaszczycony, &e mog" uczestniczy# w tym procesie, dzi"ki ktremu donios!e

prawdy ponownie staj% si" udzia!em tysi"cy ludzi. Ciesz" si", &e tak wiele osb skorzysta!o z tego dzie!a. Pragn" jednak wyzna#, &e z pocz%tku strasznie si" ba!em. Obawia!em si", &e zostan" pos%dzony o urojenia, o mani" wielko(ci. Z drugiej za( strony, ba!em si", &e gdy czytelnicy naprawd" uwierz%, i& te s!owa pochodz% od Boga, pos!uchaj% zawartych tam rad. Lecz dlaczego si" tego l"ka!em? To proste. Przecie& we wszystkim, co napisa!em, mog!em si" myli#. Wwczas zacz"!y nap!ywa# listy. Z ca!ego (wiata. Wtedy ju& wiedzia!em. Wiedzia!em w g!"bi serca, &e si" nie myli!em. Tego w!a(nie by!o potrzeba (wiatu, w tej okre(lonej chwili. Teraz ukazuje si" kolejna ksi"ga i znw daje o sobie zna# strach. Mowa w niej o szerszym wymiarze naszych pojedynczych istnie ' , jak rwnie & o sprawach politycznych i gospodarczych o zasi"gu oglno(wiatowym. Podejrzewam wi"c, i& ta druga ksi%&ka mo&e okaza# si" dla przeci"tnego czytelnika znacznie bardziej kontrowersyjna. I st%d obawa. Obawa, &e mo&e nie przypa(# ci do gustu to, co tutaj przeczytasz. +e dostanie mi si" po g!owie. +e ksi%&k% t% wk!adam kij w mrowisko", wywo!uj" burz"". Ponadto, znw si" boj", &e mog" nie mie# racji. Do(wiadczenie winno by!o ju& mnie nauczy#, &e mj strach jest bezpodstawny. Jednak znw odzywa si" moja ludzka s!abo(#. Spiesz" wyja(ni#, i& nie jest moim zamiarem nikim wstrz%sn%#. Pragn" jedynie wiernie i skwapliwie przekaza# to, co us!ysza!em od Boga w odpowiedzi na me pytania. Obieca!em to Bogu - &e udost"pni" te rozmowy og!owi - i nie mog" tej obietnicy z!ama#. Ty rwnie& nie mo&esz si" wycofa#. Z pewno(ci% podj%!e( postanowienie, &e b"dziesz otwarty na wszelkie nowe idee, pogl%dy i przekonania, &e b"dziesz gotw przewarto(ciowa# to, w co wierzy!e( do tej pory. Przyrzek!e( sobie, &e b"dziesz nieustannie si" rozwija!. Inaczej bowiem ta ksi%&ka nie tra!aby do twych r%k. Tkwimy wi"c w tym razem. I nie ma powodu do obaw. Jeste(my tacy, jacy jeste(my, i st%d wynika nasze post"powanie. Widz" teraz wyra)nie to, czego do tej pory zaledwie si" domy(la!em - jeste(my pos!a'cami, ty i ja. Gdyby tak nie by!o, nie czyta!by( teraz tej ksi%&ki, a ja bym jej nie pisa!. Mamy wi"c zadanie do wykonania. Po pierwsze, musimy si" upewni#, &e dobrze zrozumieli(my przes!anie, jakie nios% Rozmowy z Bogiem. Dalej, musimy uczyni# z tego przes!ania u&ytek w naszym &yciu codziennym. I wreszcie, musimy g!osi# je innym, naszym w!asnym przyk!adem za(wiadcza# o jego prawdzie tym, z ktrymi si" stykamy. Rad jestem, &e postanowi!e( do!%czy# do mnie w tej wyprawie. Z tob% ra)niej i przyjemniej. Przejd)my wi"c wsplnie przez te stronice. Czekaj% nas tu i wdzie wyboje. Nie tak jak w ksi"dze pierwszej. Ksi"ga pierwsza by!a czu!ym u(ciskiem Boga. Druga cze(#, rwnie promieniuj%ca mi!o(ci%, raz po raz lekko tob% potrz%sa. Jest jak pobudka, wyzwanie, aby( nie ustawa! w drodze. Zawsze masz przed sob% co( do odkrycia. Twoja dusza nie lubi spoczynku - jej udzia!em tu na Ziemi ma by# najbogatsze, nie najubo&sze do(wiadczenie. I cho# wybr nale&y do ciebie, twa dusza wola!aby, aby( nie popada! w samozadowolenie czy gnu(no(#. Zbyt wiele trzeba bowiem w (wiecie zmieni#, zbyt wiele siebie musisz jeszcze stworzy#. Zawsze jest nowy szczyt do zdobycia, nowa rubie& do zbadania, nowy l"k do zwalczenia. Wspanialszy stan, (mielsza wizja, wy&sza koncepcja. Dlatego te& ksi%&ka ta mo&e narazi# ci" na pewne niewygody. Ale nie uciekaj, pozosta' na pok!adzie, nawet je(li tob% rzuca. I &yj w nowym paradygmacie. A jeszcze lepiej, cudownym przyk!adem swego &ycia przyczy' si" do jego powstania. Neale Donald Walsch Ashland, Oregon marzec 1997 l Witaj. Ciesz" si", &e jeste( ze mn%. Byli(my ze sob% umwieni, to prawda; ale mimo to mog!e( nie przyby# na spotkanie. Mog!e( postanowi# inaczej. Tymczasem wybra!e( t" godzin", to umwione miejsce, aby ta ksi%&ka tra!a w twoje r"ce. I za to ci dzi"kuj". Je(li jednak nie u(wiadamia!e( sobie do ko'ca, co robisz i dlaczego, i ta sprawa wydaje ci

si" troch" tajemnicza, nale&y ci si" ma!e wyja(nienie. Zaczn! od zwrcenia ci uwagi na to, i& ksi%&ka ta zjawi!a si" w twoim &yciu w sam% por", w najw!a(ciwszym momencie. Teraz jeszcze nie zdajesz sobie pewnie z tego sprawy, ale kiedy b"dziesz mia! ju& za sob% do(wiadczenie, ktre jest dla ciebie przygotowane, zyskasz co do tego absolutn% pewno(#. Wszystko przebiega w doskona!ym porz%dku, a pojawienie si" tej ksi%&ki w twoim &yciu nie jest wyj%tkiem od tej regu!y. Znajdziesz tu to, czego od dawna poszukujesz, za czym od dawna t"sknisz. Czeka ci" tu najprawdziwszy kontakt z Bogiem, by# mo&e pierwszy w twoim &yciu, a na pewno najnowszy. To jest kontakt jak najbardziej realny. Bg przemwi do ciebie, przeze mnie. Kilka lat temu nie o(mieli!bym si" czego( takiego powiedzie#; teraz mwi", poniewa& sam tego do(wiadczy!em i st%d wiem, &e to jest mo&liwe. Nie tylko mo&liwe -odbywa si" nieustannie. Tak jak dzieje si" ta rzecz pomi"dzy nami za po(rednictwem tych s!w, tu i teraz. Trzeba, aby( zna! swj w tym udzia!, podobnie jak przyczyni!e( si" do tego, &e ta ksi%&ka tra!a w twoje r"ce. Wszyscy bez wyj%tku odpowiadamy za wydarzenia wyst"puj%ce w naszym &yciu i wsplnie z Jednym Wielkim Stwrc% powo!ujemy do istnienia okoliczno(ci, ktre do ka&dego z tych wydarze' prowadz%. Pierwszy etap moich rozmw z Bogiem w twoim imieniu mia! miejsce w latach 1992-1993. Napisa!em wwczas gniewny list do Boga, domagaj%c si" wyja(nienia, dlaczego moje &ycie jest jednym pasmem tar# i niepowodze'. Dos!ownie wszystko, pocz%wszy od mi!osnych zwi%zkw, przez prac", do stosunkw z dzie#mi i do zdrowia - wszystko - naznaczone by!o walk% i pora&k%. W li(cie za&%da!em, aby Bg odpowiedzia! mi dlaczego - i czego potrzeba, aby zacz"!o mi si" wreszcie w &yciu uk!ada#. Ku mojemu zdumieniu, Bg mi odpisa!. Sposb i tre(# tych odpowiedzi da!y pocz%tek ksi%&ce, opublikowanej w maju 1995 roku pod tytu!em Rozmowy z Bogiem, ksi!ga pierwsza. Mo&e o niej s!ysza!e(, niewykluczone, &e j% przeczyta!e(. Je(li tak, to nie potrzebujesz dalszego wprowadzenia do niniejszej ksi%&ki. Je(li pierwsza cz"(# nie jest ci znana, mam nadziej", &e wkrtce zmieni si" ten stan rzeczy, gdy& szczeg!owo opisuje ona to, jak dosz!o do jej powstania, i zawiera odpowiedzi na wiele pyta' na temat &ycia ka&dego z nas - dotycz%cych pieni"dzy, mi!o(ci, seksu, Boga, zdrowia i choroby, jedzenia, zwi%zkw z innymi lud)mi, godziwej pracy" i wielu innych spraw &ycia codziennego - ktrymi tutaj si" nie zajmujemy. Gdybym mia! prosi! Boga, aby uczyni! teraz co( dla (wiata, poprosi!bym o przekazanie wiedzy, ktra znalaz!a si" w cz"(ci pierwszej Rozmw z Bogiem. Zgodnie z przyrzeczeniem (Zanim zapytasz, otrzymasz odpowied(.") Bg ju& to uczyni!. Mam wi"c nadziej", &e po przeczytaniu niniejszej ksi%&ki (a mo&e nawet w trakcie czytania) si"gniesz po pierwsz% cz"(#. To sprawa wyboru, a Wolny Wybr przywid! ci" do tych stronic w tej chwili. Tak jak wytworzy! wszelkie twoje do(wiadczenia. (Koncepcj" t" wyja(nia w!a(nie cz"(# pierwsza.) Wst"p do ksi"gi drugiej powsta! w marcu 1996; ma on na celu krtkie wprowadzenie do jej tre(ci. Podobnie jak w cz"(ci pierwszej, informacje dociera!y do mnie w sposb zadziwiaj%co prosty. Na pustej kartce papieru pisa!em pytanie - dowolne... zazwyczaj pierwsze, jakie przysz!o mi do g!owy -i ledwo ko'czy!em pisa#, ju& powstawa!a w mym umy(le odpowied), jakby Kto( szepta! mi do ucha. Wygl%da!o to jak dyktando! Z wyj%tkiem tych kilku pocz%tkowych uwag, ca!y materia! tej ksi%&ki zapisany zosta! mi"dzy wiosn% 1993 roku i latem roku nast"pnego. Pragn" przedstawi# ci go tak, jak go otrzyma!em... * * * Jest Wielkanoc 1993 roku. Zgodnie z poleceniem, wyczekuj" z o!wkiem w r"ku i kartk% papieru, gotowy do dzie!a, do drugiego etapu. Powinienem jednak wyja(ni#, &e to Bg mnie o to poprosi!. Wyznaczy! mi dat". Dzi( mamy

rozpocz%# drug% ksi%&k" z planowanej trylogii - ksi%&k", ktra b"dzie wsplnym do(wiadczeniem Boga, moim i twoim. Nie mam poj"cia, o czym b"dzie w niej mowa, jakie poruszymy tematy. To dlatego, &e nie mam &adnej jej wizji w g!owie. Nie mog". Nie ja mam decydowa#, co si" w niej znajdzie, lecz Bg. Rok temu - w Wielkanoc - Bg nawi%za! ze mn% dialog. Wiem, &e to brzmi niepowa&nie, ale to istotnie mia!o miejsce. Jaki( czas temu nasza rozmowa dobieg!a ko'ca. Nakazano mi odpoczynek... i zarazem wyznaczono termin wznowienia dialogu. Ty te& jeste( z nami umwiony. I pojawiasz si" tak, jak by!o ustalone. Widz" wyra)nie, &e ta ksi%&ka powstaje nie dla mnie, lecz dla ciebie przeze mnie. Zapewne poszukiwa!e( Boga wypatrywa!e( znaku od Niego - od dawna. Ja rwnie&. Dzi( razem odnajdziemy Boga. To niezmiennie najlepszy sposb na traenie do niego. Razem. Nigdy nie znajdziemy Boga oddzieleni. Mam tu na my(li dwa znaczenia. Chodzi mi o to, &e nigdy nie znajdziemy Boga, dopki sami b"dziemy oddzieleni jeden od drugiego. Pierwszym bowiem krokiem do odkrycia, &e nie jeste(my oddzieleni od Boga, jest odkrycie, &e nie jeste(my oddzieleni od siebie nawzajem. Dopki nie u(wiadomimy sobie, &e wszyscy stanowimy Jedno(#, tak d!ugo nie mo&emy wiedzie#, &e my i Bg to Jedno(#. Bg nie jest od nas oddzielony, nam tylko si" zdaje, &e my istniejemy osobno. To b!"dne przekonanie jest szeroko rozpowszechnione. Wydaje nam si" te&, &e istniejemy oddzielnie od drugiego cz!owieka. Najszybszym sposobem znalezienia Boga", jak si" przekona!em, jest odnalezienie siebie nawzajem. Wyj(cie z ukrycia przed drugim cz!owiekiem. I oczywi(cie, przed samym sob%. Najpr"dzej mo&na to osi%gn%# g!osz%c prawd". Ka&demu. O ka&dej porze. Zacznij mwi# prawd" teraz i nigdy nie przestawaj. Na pocz%tek mw sobie prawd" o sobie. Nast"pnie powiedz sobie prawd" o drugim cz!owieku. Potem og!o( prawd" o sobie drugiemu i drugiemu prawd" o nim samym. Na koniec mw prawd" ka&demu o wszystkim. Oto Pi"# Stopni G!oszenia Prawdy. To pi"ciostopniowa droga do wolno(ci. Prawda ci" wyzwoli. W tej ksi%&ce jest mowa o prawdzie. Nie mojej, lecz Boga. Nasz pocz%tkowy dialog - Boga i mj - zako'czy! si" przed miesi%cem. Zak!adam, &e ten przebiega# b"dzie podobnie jak za pierwszym razem. To znaczy, ja stawiam pytania, a Bg odpowiada. Chyba przerw" pisanie i zadam Bogu pytanie. Bo&e - czy tak w!a(nie potoczy si" nasza rozmowa? Owszem. Tak jak przypuszcza!em. Tyle #e w tej ksi'#ce sam porusz! pewne tematy, z w%asnej inicjatywy. W pierwszej cz!$ci raczej tego nie praktykowa%em, jak wiesz. Wiem. Dlaczego wprowadzasz t" innowacj"? Poniewa# ta ksi'#ka powstaje na Moje #yczenie. Nakaza%em ci si! tu stawi" - jak sam zauwa#y%e$. Pierwsza ksi'#k! ty zainicjowa%e$. Mia%e$ swoje sprawy do za%atwienia. W tej ksi'#ce nie masz swoich spraw. W tej ksi'#ce wype%niasz jedynie Moja wole. Tak. Masz s!uszno(#. S%uszno$", Neale, to bardzo dobra rzecz. )ycz! jej tobie - oraz innym - najwi!cej. Ale s%dzi!em, &e Twoja wola jest moj% wol%. Jak mog" nie czyni# Twojej woli, je(li pokrywa si" z moj%? To do$" zawi%a kwestia - i dobrze si! stanie, je$li od niej zaczniemy ten dialog. Wr"my do tego, co powiedzia%e$. Ja przecie# nigdy nie twierdzi%em, #e Moja wo%a jest twoja wola. Jak to? W poprzedniej ksi%&ce oznajmi!e( mi wyra)nie: Twoja wola jest Moj% wol%." Istotnie - ale to nie to samo. Czy#by? Wi"c da!em si" nabra#. Kiedy mwi!: Twoja wola jest Moj' wol'", to nie znaczy to samo, co Moja wola jest twoja.

Gdyby$ zawsze spe%nia% Moja wole, nic nie sta%oby ju# na przeszkodzie, aby$ osi'gn'% O$wiecenie. Proces ju# by dobieg% ko*ca. To ju# by si! sta%o. Gdyby$ cho" przez jeden dzie* czyni% wy%'cznie Moja wole, dost'pi%by$ O$wiecenia. Gdyby$ wype%nia% Moja wole przez te wszystkie lata swojego #ycia, czy potrzebowa%by$ naszych rozmw? Chyba nie. Zatem nie wype%niasz Mojej woli, co wi!cej, nawet jej nie znasz. Nie znam? W%a$nie. To dlaczego mi jej nie oznajmisz? Oznajmiam, ale ty nie s%uchasz. A kiedy s%uchasz, tak naprawd! nie s%yszysz. A kiedy us%yszysz, nie wierzysz, a kiedy uwierzysz, w to co s%yszysz, i tak nie stosujesz si! do zalece*. Stwierdzenie, #e Moja wola jest twoja wola, mija si! wiec mocno z prawda. Z drugiej jednak strony, twoja wola istotnie jest Moja wola. Po pierwsze, poniewa# j' znam. Po drugie, poniewa# j' akceptuje. Po trzecie, poniewa# j' pochwalam. Po czwarte, poniewa# j' kocham. Po pi'te, poniewa# uznaje j' za sw' w%asn' i nazywam Moj'. Wynika st'd, #e ty masz woln' wole post!powania, jak ci si! podoba - a Ja, powodowany bezwarunkow' mi%o$ci', przyjmuje j' jako Moj' w%asn'. Tak wiec, aby Moja wola sta%a si! twoj', musia%by$ zrobi" to samo. Po pierwsze, musia%by$ j' zna". Po drugie, musia%by$ j' zaakceptowa". Po trzecie, musia%by$ j' pochwala". Po czwarte, musia%by$ j' pokocha". Po pi'te, musia%by$ j' uzna" za sw' w%asn'. W ca%ej historii ludzkiej rasy tylko niewielu stosowa%o si! do tych zasad konsekwentnie. Garstka stosowa%a si! do tego niemal zawsze, wielu cz!sto, jeszcze wi!cej od czasu do czasu. Za$ w%a$ciwie ka#demu zdarzy%o si! zastosowa" do nich cho" raz - chocia# s' tacy, ktrzy nie uczynili tego nigdy. Do ktrej kategorii ja si" zaliczam? Czy to wa#ne? Do ktrej kategorii chcesz nale#e" od tej chwili? Czy to nie trafniejsze pytanie? Owszem. / jak brzmi twoja odpowied(? Chcia!bym nale&e# do pierwszej kategorii. Chcia!bym zna# i czyni# Twoj% wol" zawsze. To chwalebne, lecz raczej niewykonalne. Dlaczego? Poniewa# musisz jeszcze przeby" d%uga drog! rozwoju, nim b!dziesz mg% to o sobie o$wiadczy". Ale powiadam ci: Mg%by$ to osi'gn'", mg%by$ dost'pi" Bosko$ci, w tej sekundzie, gdyby$ zechcia%. Twj rozwj nie musi trwa" tak d%ugo. To dlaczego zabiera mi to tyle czasu? W rzeczy samej. Dlaczego? Na co w%a$ciwie czekasz? Nie sadzisz chyba, #e to Ja ci! wstrzymuje? Nie. To dla mnie jasne, &e sam si" wstrzymuj". To dobrze. Jasno$" widzenia to pierwszy krok do doskona%o$ci duchowej. Chcia!bym osi%gn%# duchow% doskona!o(#. Jak tego dokona#? Czytaj dalej te ksi'#k!. Zabieram ci! w%a$nie w tamtym kierunku. 2 C^hyba nie wiem, dok%d ta ksi%&ka zmierza. Nie jestem pewny, od czego zacz%#. Dajmy sobie czas. Ile jeszcze czasu nam potrzeba? Up!yn"!o ju& pi!" miesi!cy od napisania pierwszego rozdzia!u. Ludziom mo&e si" wydawa#, &e to wszystko sp!ywa na papier jednym, nie ko'cz%cym si" strumieniem. Nie u(wiadamiaj% sobie, &e pocz%tek tego rozdzia!u dzieli od ko'ca poprzedniego ca!e dwadzie(cia tygodni. Nie rozumiej%, &e czasami chwile natchnienia zdarzaj% si" w odst"pach p%rocznych. Ile jeszcze czasu mamy sobie da#? Nie o to mi chodzi%o. Chcia%em powiedzie", aby$my wzi!li sobie czas jako pierwszy punkt naszych roz-

wa#a*. Ach tak. Zgoda. Ale skoro jeste(my przy tym zagadnieniu, dlaczego uko'czenie jednego akapitu zabiera nieraz d!ugie miesi%ce? Dlaczego robisz sobie takie przerwy? Mj drogi i wspania%y synu, nie robi! sobie d%ugich przerw. Nigdy nie oddalam si! od ciebie. Po prostu nie zawsze jeste$ $wiadomy. Dlaczego? Dlaczego nie u(wiadamiam sobie Twojej obecno(ci, je(li zawsze jeste( przy mnie? Poniewa# uwik%any bywasz w r#ne #yciowe sprawy. Powiedzmy sobie szczerze: by%e$ mocno zabiegany przez ostatnie pi!" miesi!cy. To prawda. Tyle si" ostatnio dzia!o. I dopu$ci%e$, aby to sta%o si! wa#niejsze ode Mnie. To nie jest zgodne z moj% prawd%. Zach!cam ci! do zastanowienia si! nad twym post!powaniem. G%!boko poch%on!%o ci! #ycie w wymiarze zycznym. Zaniedba%e$ sprawy duszy. Musia!em sprosta# wielu wyzwaniom. Tak. Tym bardziej wiec powiniene$ by% w%'czy" w to swoja dusze. Z Moja pomoc' znacznie %atwiej by$ si! z tym wszystkim upora%. Mog! ci co$ doradzi"? Nie tra" kontaktu. Staram si" nie oddala#, ale zatracam si" - pogr%&am, jak to okre(lasz - we w!asnych dramatach. I jako( nie znajduj" czasu dla Ciebie. Nie medytuj". Nie modl" si". I nic nie pisz". Wiem. Na tym polega ironia #ycia - kiedy najbardziej potrzebujesz blisko$ci ze Mn', odsuwasz si!. Jak z tym zerwa#? Zerwij z tym. No w!a(nie. Ale jak? Po prostu przestaj'c to robi". To nie jest takie proste. Jest. +yczy!bym sobie, aby tak by!o. W takim razie naprawd! b!dzie proste, poniewa# twoje #yczenie jest dla Mnie rozkazem. Pami!taj, Mj kochany - twoje pragnienia s' Moimi. Twoja wola jest Moj'. Zgoda. W porz%dku. Wobec tego &ycz" sobie, aby ta ksi%&ka zosta!a uko'czona do marca. Teraz mamy pa)dziernik. Nie &ycz" sobie wi"cej pi"ciomiesi"cznych przerw w dop!ywie materia!u. Tak te# si! stanie. *wietnie. Chyba #e b!dzie inaczej. Daj&e spokj. Znowu zaczynasz swoje gierki? Nie. Ale do tej pory tak w%a$nie post!powa%e$ ze swoim )yciem. Wci'# zmieniasz zdanie. Pami!taj, #ycie to nieustanne tworzenie. W ka#dej minucie stwarzasz swoja rzeczywisto$". Decyzja, ktra podejmujesz dzi$, cz!sto rozmija si! z wyborem, jakiego do-donujesz jutro. Lecz oto sekret wszystkich Mistrzw: wybieraj wci'# to samo. Wci%& na nowo? Raz nie wystarczy? Wci'# na nowo, a# twoja wola objawi si!. w rzeczywisto$ci. U niektrych mo#e to trwa" latami. U innych miesi'cami lub tygodniami. U tych, ktrzy bliscy s' doskona%o$ci, zi$ci" si! to mo#e w ci'gu kilku dni, godzin, a nawet minut. Mistrzowie za$ tworz' natychmiast. Poznasz, #e jeste$ na drodze ku doskona%o$ci, gdy zauwa#ysz, #e zamyka si! przepa$" dziel'ca Wole od Do$wiadczania. Powiedzia!e(: Decyzja, jak% podejmujesz dzi(, cz"sto rozmija si" z wyborem, jakiego dokonujesz jutro". I jaki st%d p!ynie wniosek? +e nigdy nie powinni(my sobie pozwala# na zmian" zdania? Ale# zmieniaj sobie zdanie do woli. Wiedz jednak, #e ka#da zmiana postanowienia nadaje nowy kierunek biegowi wszech$wiata. Gdy co$ postanawiasz, wprawiasz wszech$wiat w ruch. W procesie tym bior' udzia% moce wykraczaj'ce poza twoje rozumienie - natury bardziej subtelnej i z%o#onej, ni# mo#esz sobie wyobrazi". Dopiero teraz powoli zaczynacie poznawa" te zawi%a dynamik!.

Si%y te, ten proces, wchodz' w sk%ad misternego splotu r#norakich form energii wzajemnie na siebie oddzia%ywuj'cych. Obejmuj! one ca%o$" bytu, a wiec to, co zwiecie samym #yciem. W istocie s' one Mn'. Zatem kiedy zmieniam zdanie, utrudniam Tobie spraw", tak? Dla Mnie nie ma rzeczy trudnych - ale mo#esz sam sobie skomplikowa" #ycie. Tote# wytyczaj sobie jeden cel, b'd( jednej my$li. I nie rozpraszaj umys%u. Zogniskuj go, ze$rodkuj swoje si%y, a# urzeczywistnisz swj cel. Na tym polega niepodzielno$" umys%u. Je$li co$ wybierasz, w%# w to wszystkie swoje si%y, ca%e serce. Nie anga#uj si! po%owicznie. Id( naprzd! Zd'#aj do celu. B'd( wytrwa%y. Nie zra#a] si" przeciwno(ciami. Ot# to. A je(li racja jest po stronie przeciwno(ci? Je(li to, czego pragniemy, nam nie s!u&y, nie przyniesie nam &adnego dobra? Wwczas nam tego nie dasz, prawda? Nieprawda. Dam" wam, cokolwiek przywo%acie, niezale#nie od tego, czy jest dla was dobre" czy z%e". Przygl'da%e$ si! ostatnio swemu #yciu? Ale mnie uczono, &e nie zawsze mo&emy mie# to, czego pragniemy - &e Bg nam tego nie da, je(li nie s!u&y to naszemu najwy&szemu dobru. Tak twierdza ci, ktrzy chc' ci oszcz!dzi" rozczarowania danym rezultatem. Przede wszystkim, raz jeszcze postawmy jasno spraw! naszych wzajemnych stosunkw. Ja nic ci nie daje" - ty przywo%ujesz to sam. Cze$" pierwsza wyczerpuj'co wyja$nia, jak to si! dzieje. Po drugie, nie os'dzam tego, co powo%ujesz do istnienia. Nie uznaje czegokolwiek za dobre" czy z%e". (Tobie te# przyda%oby si!, aby$ tego zaniecha%.) Jeste$ przecie# istot' twrcz' - uczynion' na obraz i podobie*stwo Boga. Mo#esz mie", cokolwiek wybierzesz. Ale nie mo#esz mie" wszystkiego, co chcesz. W gruncie rzeczy nie dostaniesz niczego, je$li chcesz tego mocno. Wiem. To rwnie& wyt!umaczy!e( mi w cz"(ci pierwszej. Powiedzia!e(, &e pragnienie czego( odsuwa od nas t" rzecz. Tak, a czy pami!tasz dlaczego? Poniewa& my(li s% stwrcze. My(l o tym, &e czego( chcemy, jest o(wiadczeniem wobec wszech(wiata - stwierdzeniem prawdy - ktr% wszech(wiat potem wprowadza do mojej rzeczywisto(ci. Dok%adnie! Tra%e$ w sedno! Nauczy%e$ si! jednak. Rozumiesz. To $wietnie. Tak w%a$nie to dzia%a. Z chwila, gdy wypowiesz s%owa Ja chce" (czegokolwiek), wszech$wiat odpowiada Zaiste chcesz" i zsy%a dok%adnie to do$wiadczenie - do$wiadczenie chcenia" tego! Cokolwiek umie$cisz po Ja", staje si! stwrczym nakazem. D#inn w butelce - ktrym jestem Ja - nie mo#e nie wykona" polecenia. Ja stwarzam to, co ty przywo%ujesz! Ty przywo%ujesz to, co my$lisz, czujesz i mwisz. Nic prostszego. Wyja(nij mi wi"c raz jeszcze - dlaczego tyle czasu zabiera mi stworzenie rzeczywisto(ci, ktr% wybieram? Sk%ada si! na to wiele przyczyn. Nie wierzysz, #e to, co wybierasz, si! spe%ni. Nie wiesz, co wybra". Prbujesz ustali", co dla ciebie ,,najlepsze". Chcia%by$ gwarancji z gry na to, #e twj wybr oka#e si! s%uszny". A do tego wci'# zmieniasz zdanie! Nie wiem, czy dobrze rozumiem. Nie powinienem prbowa# ustali#, co dla mnie najlepsze? Najlepsze" to pojecie wzgl!dne i zale#y od setki zmiennych. To nies%ychanie utrudnia wybr. Przy podejmowaniu decyzji nale#y mie" na wzgl!dzie tylko jedno - Czy to mnie wyra#a? Czy daje $wiadectwo temu, Czym Postanawiam By"? Ca%e twoje #ycie powinno o tym $wiadczy". I w gruncie rzeczy, $wiadczy. Tylko #e ty

mo#esz sprawi", aby odbywa%o si! to z przypadku albo ze $wiadomego wyboru. )ycie z wyboru jest #yciem $wiadomego dzia%ania. )ycie z przypadku jest #yciem nie$wiadomej reakcji. Re-akcja to ni mniej, ni wi!cej tylko dzia%anie, ktre podj'%e$ ju# kiedy$ w przesz%o$ci. Kiedy reagujesz, to w istocie oceniasz nap%ywaj'ce dane, odnajdujesz w swoim banku pami!ci identyczne lub zbli#one zdarzenie i post!pujesz tak jak wtedy. To dzie%o twojego umys%u, a nie duszy. Dusza kaza%aby ci przeszuka" jej pami!"", aby$ zobaczy%, jak stworzy" autentyczne do$wiadczenie siebie w Chwili Tera(niejszej. Na tym polega zg%!bianie duszy", o ktrym zapewne s%ysza%e$ wiele razy, ale trzeba postrada" rozum", aby tego dokona". Trwonisz czas g%wkuj'c nad tym, co jest dla ciebie najlepsze". Powiadam ci: lepiej oszcz!dza" czas ni# trwoni" go bez #adnego po#ytku. Odrzucenie rozumu pozwala unikn'" straty czasu. Decyzje podejmuje si! szybko, wybory wprowadza w #ycie bezzw%ocznie, gdy# dusza tworzy wy%'cznie w oparciu o obecne do$wiadczenie, nie przegl'da, nie analizuje, nie roztrz'sa zdarze* minionych. Zapami!taj to: dusza jest kreatywna, umys" - reaktywny. W swej m'dro$ci dusza wie, #e to, co spotyka ci! w Tej Chwili, jest do$wiadczeniem, ktre zes%a% tobie Bg, zanim zd'#y%e$ sobie to u$wiadomi". Bg uprzedza twoje #yczenie - jeszcze zanim poprosisz, otrzymasz. Ka#da Chwila Tera(niejszo$ci to wspania%y dar Bo#y, to Bo#a obecno$". Dusza intuicyjnie wyszukuje sytuacje, okoliczno#ci, jakich w"a#nie potrzeba do uzdrowienia z"ej my#li, sprzyjaj$cych poznaniu w do#wiadczeniu Twej Prawdziwej Istoty. Pragnieniem duszy jest pojedna" ci! z Bogiem -przyprowadzi" z powrotem do Mnie. D'#y ona do poznania siebie do$wiadczalnie -i w ten sposb do poznania Mnie. Rozumie bowiem, #e Ty i Ja to Jedno, nawet je$li umys% zaprzecza tej prawdzie, a cia%o te negacj! odgrywa. Tote#, podejmuj'c donios%e decyzje, odrzu" rozum i si!gnij w g%'b duszy. Dusza rozumie to, co dla rozumu niepoj!te. Je$li b!dziesz zastanawia% si!, co dla ciebie najlepsze", twoje wybory zd%awi ostro#no$", decyzje przed%u#a si! w niesko*czono$" i wyruszysz w podr# #ycia po morzu oczekiwa*. Je$li nie b!dziesz uwa#a%, utoniesz. To dopiero odpowied)! Ale jak s!ucha# duszy? Sk%d mam wiedzie#, co w!a(ciwie s!ysz"? Dusza przemawia przez uczucia. S%uchaj g%osu uczu". Kieruj si! nim. Szanuj go. To dlaczego wydaje mi si", &e w!a(nie szanowanie moich uczu# wp"dza mnie w k!opoty? Poniewa# rozwj kojarzysz z k%opotami", a zastj z bezpiecze*stwem". Powiadam ci: Uczucia nigdy nie przysporz' ci k%opotw", gdy# stanowi' twoja prawd!. Je$li chcesz prze#y" #ycie nie s%uchaj'c g%osu uczu", lecz ka#de uczucie poddaj'c obrbce Umys%u, prosz! bardzo. Opieraj si! na analizie sytuacji dokonanej przez Umys%. Ale nie sad(, #e znajdziesz w tych machinacjach rado$", #e b!dziesz mg% opiewa" swa prawdziwa istot!. Pami!taj: #wi!towanie %ycia odbywa si! bez umys"u. Je$li ws%uchasz si! w dusze, dowiesz si!, co dla ciebie najlepsze", poniewa# to, co jest dla ciebie najlepsze, stanowi zarazem twoja prawd!. Gdy dzia%asz zgodnie ze swoja prawda, przyspieszasz swj duchowy rozwj. Kiedy stwarzasz do$wiadczenie oparte na twej obecnej prawdzie", zamiast powiela" do$wiadczenie oparte na prawdzie] przesz%ej", powstaje nowy ty". Dlaczego tyle czasu trwa stworzenie rzeczywisto$ci, ktra wybierasz? Oto dlaczego: poniewa# nie #yjesz zgodnie ze swoja prawda. Poznaj prawd!, a ona ci! wyzwoli.

Lecz gdy raz ja poznasz, nie zmieniaj wci'# swojego zdania na ten temat. Tak w%a$nie przejawia si! d'#enie umys%u do okre$lenia, co jest dla ciebie najlepsze". Przesta*! Opami!taj si!! Odrzu" rozum i zdaj si! na zmys%y! Oznacza to powrt do tego, co czujesz, a nie, co my$lisz. My$li s' tylko tym - my$lami. Konstrukta-mi umys%u. Wymy$lonymi" tworami. A uczucia? - one s' rzeczywiste. Uczucia s' mow' duszy. Dusza to twoja prawda. To tyle. Czy to wydaje ci si! spjne? Czy mam przez to rozumie#, &e nale&y wyra&a# wszelkie uczucia - jakkolwiek by by!y szkodliwe czy negatywne? Uczucia nie s' ani szkodliwe ani negatywne. S' prawd'. Wszystko sprowadza si! do tego, jak j' przekazujesz. Gdy wyra#asz j' z mi%o$ci', skutki ujemne, negatywne, wyst!puj' rzadko, a je$li wyst'pi', to dlatego, #e druga osoba postanowi%a odebra" twoj' prawd! w sposb negatywny. W takim przypadku raczej nic nie mo#na na to poradzi". Z pewno$ci' nie jest rzecz' w%a$ciw' nieokazywa-nie swojej prawdy. Mimo to ludzie nieustannie to robi'. Tak si! boj' sprawi" czy narazi" si! na przykro$", #e skutecznie ukrywaj' swoj' prawd!. Wiedz jedno: O wiele wi!ksze znaczenie od tego, jak zosta"a odebrana wiadomo#&, ma to, jak zosta"a nadana. Nie mo#esz bra" odpowiedzialno$ci za to, jak kto inny przyjmie twoj' prawd!; mo#esz tylko zadba" o to, aby zosta%a w%a$ciwie przekazana. Przez w%a$ciwie rozumiem nie tylko jasno, ale rwnie# z mi%o$ci', wsp%czuciem, wra#liwo$ci', odwa#nie i do samego ko*ca. Nie pozostawia to miejsca na niedopowiedzenia, na brutaln'" czy szczer'" prawd!. Chodzi tu o prawd!, ca%' prawd! i tylko prawd!, tak ci dopom# Bg. Ten ostatni cz%on, tak ci dopom# Bg", wzbogaca prawd! o Boski wymiar mi%o$ci i wsp%czucia -Ja ze swej strony zawsze ci! w tym wspomog!, je$li o to poprosisz. Tak wiec, wyra#aj swoje, jak je okre$lasz, najbardziej negatywne" uczucia, ale nie w sposb destrukcyjny. Niedopuszczenie do wyra#ania (czyli wypchni!cia na zewn'trz) uczu" negatywnych bynajmniej nie sprawi, #e one znikn'. One pozostan' w $rodku, st%umione. Uwi!ziona w ten sposb negatywno$" szkodzi cia%u i ci'#y duszy. Ale je(li druga osoba pozna ka&d% niepochlebn% my(l, jak% ma si" na jej temat, z pewno(ci% odbije si" to na zwi%zku, cho#by przekazywana by!a z mi!o(ci%. Mwi%em, #e trzeba wyrazi" (wypchn'" na zewn'trz) negatywne uczucia - nie powiedzia%em jednak ani jak, ani do kogo je kierowa". Nie trzeba okazywa" wszystkich negatywnych uczu" osobie, wobec ktrej si! je #ywi. Nale#y przekaza" je drugiemu tylko wtedy, gdy nieujawnienie ich narazi na szwank twoja wewn!trzna uczciwo$" albo przedstawi sytuacje w fa%szywym $wietle. Postawa negatywna nie ma nic wsplnego z ostateczna prawda, nawet je$li w danej chwili wydaje ci si! twoja prawda. Mo#e ona bra" si! z jakiej$ nie-uzdrowionej cz'stki ciebie. W gruncie rzeczy, zawsze st'd si! bierze. Dlatego tak wa#ne jest, aby wyrzuci" z siebie szkodliwe, ujemne my$li. Tylko wtedy gdy je uwolnisz, umie$cisz przed sob' na widoku, dojrzysz je na tyle wyra(nie, aby osadzi", czy naprawd! im wierzysz. Wszystkim wam zdarzy%o si! mwi" rzeczy - przykre rzeczy - po to, aby si! przekona", #e raz wypowiedziane, przestaj' by" prawdziwe". Wszystkim wam zdarzy%o si! wyra#a" uczucia -od strachu do z%o$ci i gniewu - po to, aby si! przekona", #e raz wyra#one, nie oddaj' naprawd! tego, co odczuwacie. Uczucia mog' by" zwodnicze. S' one mowa duszy, ale musisz si! upewni", #e s%uchasz g%osu autentycznych swoich uczu", a nie tworw swego umys%u pozoruj'cych prawdziwe uczucia. O nie, wi"c nawet nie mog" ufa# w!asnym uczuciom? Wspaniale! S%dzi!em, &e stanowi%

drog" do prawdy! S%dzi!em, &e tego w!a(nie mnie uczysz! Bo tak jest. Pos%uchaj. Na obecnym twoim etapie wydaje ci si! to niezrozumia%e, ale pewne uczucia s' autentyczne, zrodzone w duszy, inne za$ nie, gdy# powstaj' w umy$le. Innymi s%owy, wcale uczuciami nie s' - tylko my$lami. My$lami przebranymi za uczucia. My$li te oparte s' na twych wcze$niejszych do$wiadczeniach i do$wiadczeniach innych ludzi, ktre podpatrzy%e$. Widzisz, jak kto$ si! wykrzywia, gdy mu wyrywaj' z'b, i sam si! wykrzywiasz, gdy wyrywaj' z'b tobie. Mo#e wcale ci! nie boli, ale i tak robisz cierpi'ca min!. Twoja reakcja nie ma #adnego zwi'zku z rzeczywisto$ci', tylko z tym, jak ja postrzegasz, w ramach do$wiadcze* innych ludzi albo w%asnych prze#y" w przesz%o$ci. Najwi!kszym wyzwaniem dla ludzi jest Bycie Tutaj Teraz, zerwanie z nieustannym wymy$laniem rzeczy/ Przesta* tworzy" my$li na temat tera(niejszo$ci. B'd( w niej obecny! Pamietej, #e stanowi ona dar dla Ja(ni. Ta chwila kry%a w sobie zal'#ek donios%ej prawdy. Pragn'%e$ te prawd! zachowa". Lecz gdy nadszed% ten moment, od razu przyst'pi%e$ do snucia o niej my$li. Zamiast by" w tej chwili, stan'%e$ na zewn'trz i osadzi%e$ ja. Potem nast'pi%a re-akcja, czyli post'pi%e$ jak poprzednim razem. Przyjrzyj si! tym dwm s%owom: REAKCJA KREACJA Zauwa#, #e to jedno i to samo s%owo. Tylko K" zosta%o przesuni!te! Gdy postawisz K" na w%a$ciwym miejscu, stajesz si! Kreatywny. To bardzo sprytne. Tego mo#na si! po Bogu spodziewa". Lecz, jak widzisz, chodzi mi przede wszystkim o uwypuklenie pewnej prawdy: ot#, gdy podchodzisz do ka#dej chwili bez obci'#e* przesz%o$ci, wolny od wcze$niejszych my$li, mo#esz stworzy" siebie na nowo, zamiast odgrywa" to, kim ju# by%e$. )ycie to proces tworzenia, a ty #yjesz tak, jak gdyby polega%o ono na odtwarzaniu! Ale jak rozumna istota mo&e odrzuci# swoje uprzednie do(wiadczenia w chwili, gdy co( si" dzieje? To chyba normalne, &e odwo!ujesz si" do swojej wcze(niejszej wiedzy na ten temat i ni% si" kierujesz? Normalne mo#e tak, ale nie naturalne". Normalne" jest co$, co robi si! zwykle. Naturalne" jest twoje post!powanie, kiedy nie prbujesz by" normalny"! To dwie r#ne rzeczy. W danej chwili mo#esz zrobi" to, co robisz normalnie, albo to, co przychodzi do ciebie naturalnie. Mwi! ci: Nie ma rzeczy bardziej naturalnej ni# mi%o$". Kierowanie si! mi%o$ci' oznacza dzia%anie naturalne. Kiedy za$ reagujesz strachem, uraza, z%o$ci', mo#e zachowujesz si!. normalnie, ale nigdy nie osi'gniesz naturalno$ci. Ale w jaki sposb mog" kierowa# si" mi!o(ci%, je(li ca!e moje wcze(niejsze do(wiadczenie ostrzega mnie, &e dana chwila" z pewno(ci% przysporzy mi blu? Zignoruj wcze$niejsze do$wiadczenia i zanurz si! w chwili obecnej. B'd( Tutaj Teraz. Zobacz, co mo#esz wykorzysta" w tej chwili do tworzenia siebie na nowo. Pami!taj, #e w%a$nie o to tutaj chodzi. Przychodzicie na ten $wiat tak, a nie inaczej, w tym czasie, w tym miejscu, aby dowiedzie" si!, Kim Jeste$cie - i urzeczywistni" to, Kim Pragniecie By". Taki jest cel ca%ego #ycia. To ci'g%y, nie ko*cz'cy si! proces tworzenia na nowo. Tworzycie od nowa swoja ja(* na obraz najwy#szego o sobie mniemania, ktre wci'# si! zmienia. To przypomina mi sytuacj" cz!owieka, ktry skoczy! z dachu najwy&szego budynku, przekonany, & e potra lata # . Zignorowa ! swoje wcze ( niejsze do ( wiadczenie" i do(wiadczenie innych, ktre podpatrzy!", i skoczy! og!aszaj%c: Jestem Bogiem! Jestem Bogiem!" To niezbyt roztropne. A ja powiadam ci: Ludzie dokonali rzeczy wi!kszych. Uzdrawiali choroby. Wskrzeszali umar%ych. (ci(lej mwi%c, jeden.

Uwa#asz, #e tylko jednemu cz%owiekowi zosta%a dana taka w%adza nad zycznym wszech$wiatem? Tylko jeden j% okaza!. Niezupe%nie. Kto rozdzieli% Morze Czerwone? Bg. Istotnie, ale kto Go o to poprosi%? Moj&esz. W%a$nie. A kto Mnie prosi%, abym uleczy% chorych, o#ywi% zmar%ych? Jezus. Zgadza si!. Wobec tego, czy uwa#asz, #e ty nie jeste$ w stanie uczyni" tego co Moj#esz i Jezus? Ale przecie& to Ty sprawi!e( przez nich! To co innego. W porz'dku. Trzymajmy si! wiec twojego modelu. Czy uwa#asz, #e ty te# mg%by$ Mnie poprosi" o dokonanie tych cudw? Chyba mg!bym. A czy spe%ni%bym twoj' pro$b!? Nie wiem. / to w%a$nie r#ni ci! od Moj#esza! Dzieli od Jezusa! Wielu ludzi wierzy, &e je(li b"d% prosi# w imi" Jezusa, spe!nisz ich &yczenia. Tak, istotnie wielu w to wierzy. Uwa#aj', #e sami nie maj' #adnej mocy, ale widzieli (albo przyjmuj' $wiadectwo tych, ktrzy widzieli) moc Jezusa, dlatego prosz' w jego imi!. Mimo #e on sam powiedzia%: Dlaczego tak si! dziwicie? Te rzeczy i inne i wy czyni" b!dziecie." Ale w to ludzie nie mogli uwierzy". Nawet dzi$ budzi to opr. Wszyscy my$licie, #e nie jeste$cie godni. Dlatego wzywacie Jezusa. Albo Marie Pann!. Albo $wi!tego patrona" od tego czy owego. Przywo%ujecie Boga S%o*ca. Albo ducha Wschodu. Ka#de imi! jest dobre - ka#de - byle nie wasze w%asne. Lecz Ja wam powiadam - Pytajcie, a b!dzie want dane. Szukajcie, a znajdziecie. Pukajcie, a b!dzie want otworzone. Skocz z dachu, a polecisz. C&, znane s' przypadki lewitacji. Wierzysz w le-witacje? S!ysza!em o tym. Niektrzy przenikaj' te# przez $ciany. I wychodz' poza cia%o. Owszem. Ale ja nigdy nie widzia%em, &eby kto( przeszed! przez (cian" - i nikomu nie radzi!bym tego prbowa#. Nie pochwalam te& skakania z dachw. To raczej nie s!u&y zdrowiu. Ten cz%owiek si! zabi% nie dlatego, #e latanie jest niemo#liwe, gdy znajdziesz si! we w%a$ciwym stanie istnienia. Zgin'%, poniewa# nie mo#na okazywa" Bos-ko$ci przez zaznaczenie swojej odr!bno$ci od drugiego cz%owieka. Prosz" o wyja(nienie. Cz%owiek ten #y% w $wiecie w%asnych iluzji, wyobra#a% sobie, #e jest inny ni# pozostali. Og%aszaj'c, #e jest Bogiem, ju# na samym wst!pie dopu$ci% si! k%amstwa. Chcia% si! oddzieli". Pokaza", #e jest wa#niejszy. Pot!#niejszy. To by% czyn ego. Ego - czyli to, co odr!bne, indywidualne - #adnym sposobem nie mo#e na$ladowa" czy objawia" Jedno$ci. Usi%uj'c dowie$", #e jest Bogiem, cz%owiek w okaza% tylko sw' odr!bno$", a nie wi!( ze wszystkim, co jest. Zatem prbowa% objawi" Bosko$" objawiaj'c jej przeciwie*stwo, dlatego przegra%. Z kolei Jezus okazywa% Bosko$" potwierdzaj'c Jedno$" - postrzegaj'c Jedno$" i wi!( z Ca%o$ci', gdziekolwiek (i na kogokolwiek) zwrci% swoje spojrzenie. W tym jego $wiadomo$" i Moja $wiadomo$" stanowi%y jedno, w takim stanie ziszcza%o si! w jego Boskiej rzeczywisto$ci wszystko, o cokolwiek prosi%.

Rozumiem. Aby mc dokona# cudw, potrzeba tylko *wiadomo(ci Chrystusa". To upraszcza spraw"... W istocie. Bardziej, ni# ci si! wydaje. Wielu osi'ga%o tak' $wiadomo$". Wielu dost'pi%o uChrystuso-wienia, nie tylko Jezus z Nazaretu. Ty te# mo#esz Nim si! sta". Jak? D'#'c do tego. Wybieraj'c. Ale tego wyboru musisz dokonywa" ka#dego dnia, w ka#dej minucie. Musi to by" celem twego #ycia. To jest cel twojego #ycia - tylko o tym nie wiesz. A nawet je$li wiesz, nawet je$li pami!tasz o tym szczytnym przeznaczeniu, nie bardzo wiesz, jak tam dotrze" ze swego obecnego po%o#enia. Ot& to. Zatem jak mog" dotrze# tam, gdzie chc" by# - st%d, gdzie jestem? Powtarzam raz jeszcze: Szukajcie, a znajdziecie. Pukajcie, a b!dzie watn otworzone. Szukam i pukam" od trzydziestu pi"ciu lat. Wybacz, ale ta (piewka mi si" ju& sprzykrzy!a. Jeste$ rozczarowany, prawda? Ale tak naprawd!, chocia# zas%ugujesz na dobr' ocen! za swoje starania, nie mog! si! zgodzi" z tym, #e od trzydziestu pi!ciu lat poszukujesz i ko%aczesz do drzwi. Od trzydziestu pi!ciu lat, zgoda, ale z przerwami, g%wnie z przerwami. Kiedy$, w m%odo$ci, przychodzi%e$ do Mnie tylko wtedy, kiedy mia%e$ k%opoty, kiedy czego$ potrzebowa%e$. Gdy doros%e$, dojrza%e$, u$wiadomi%e$ sobie, #e to nie by% odpowiedni stosunek do Boga, st'd postanowienie stworzenia czego$ bardziej znacz'cego, g%!bszego. Ale nawet wtedy by%em w zasadzie raz na jaki$ czas". Jeszcze p(niej, gdy zrozumia%e$, #e uni! z Bogiem mo#na osi'gn'" wy%'cznie przez komuni!, podj'%e$ praktyki prowadz'ce do komunii, ale nawet im oddawa%e$ si! sporadycznie, niesystematycznie. Medytowa%e$, uczestniczy%e$ w obrz!dach, przyzywa%e$ Mnie w mod%ach i $piewach, budzi%e$ Mojego Ducha w sobie, ale tylko wtedy, gdy mia%e$ ku temu nastrj. I cho" te rzadkie do$wiadczenia byty tak wspania%e, i tak sp!dza%e$ 95 procent swego #ycia uwik%any w iluzj! odr!bno$ci, a przeb%yski ostatecznej rzeczywisto$ci stanowi%y krtkotrwa%e przerywniki, rozproszone i oderwane. Twoje #ycie nadal kreci si! wok% rachunkw za telefon, wizyt w warsztatach samochodowych, tego, czego oczekujesz od innych, a zatem wok% dramatw, ktre stworzy%e$, a nie wok% ich twrcy. Wiesz, dlaczego wci'# je podsycasz. Bo bardzo poch%ania ci! ich odgrywanie. Powiadasz, #e pojmujesz sens #ycia, ale nie #yjesz zgodnie ze swym pojmowaniem. O$wiadczasz, #e wiesz, jak dost'pi" komunii z Bogiem, ale nie stosujesz tej wiedzy. Twierdzisz, #e wst'pi%e$ na duchowi} $cie#k!, ale nie kroczysz ni'. I zwracasz si! do Mnie, mwisz, #e poszukujesz i ko%aczesz od 35 lat. Przykro mi pozbawia" ci! z%udze*, ale... Najwy#szy czas, aby$ ujrza% prawd! o sobie, zamiast obwinia" Mnie o doznane rozczarowania. Pytam wiec: Czy chcesz sta" si! jak Chrystus? Je$li tak, to post!puj jak Chrystus, w ka#dej minucie ka#dego dnia. (Nie wiesz jak? To marny wykr!t. On sam pokaza% ci przecie# drog!.) W ka#dych okoliczno$ciach zachowuj si! jak Chrystus. (Nie potrasz? To kiepska wymwka. Przecie# zostawi% ci wskazwki.) Gdyby$ potrzebowa% pomocy, znajdziesz ja. Ja udzielam ci rad bez przerwy. Jestem tym cichym g%osem wewn!trznym, ktry podpowiada ci, gdzie si! zwrci", jak' drog' pj$", co odpowiedzie", jakie podj'" dzia%anie, co powiedzie" - jak' rzeczywisto$" tworzy", je$li szczerze pragniesz Jedno$ci ze Mn'. Po prostu us%ysz Mnie.

Nie wiem, jak mam Ciebie nas!uchiwa#. Bzdura! Przecie# w%a$nie Mnie s%yszysz! Rb to przez ca%y czas. Przecie& nie mog" wsz"dzie chodzi# z &!tym notatnikiem przez ca!y dzie'. Nie mog" rzuci# wszystkiego i napisa# do Ciebie, w nadziei, &e udzielisz mi jednej ze swych genialnych odpowiedzi. Dzi!kuje. S' genialne. I jeszcze jedno: owszem, mo#esz. To znaczy, gdyby kto$ oznajmi% ci, #e mo#esz mie" bezpo$rednie po%'czenie z Bogiem, gor'c' lini!" do samego Boga, i do tego trzeba tylko, aby$ stale mia% w pogotowiu papier i piro, czy zgodzi%by$ si! na to. No, oczywi$cie. Lecz dopiero co powiedzia%e$ co$ zupe%nie przeciwnego. Co si! z tob' dzieje? Czy twoje s%owa daj' $wiadectwo twojej prawdzie! +piesz! ci oznajmi" Dobr' Nowin!: nie potrzebujesz nawet papieru i pira. Jestem z tob' zawsze. Nie piro jest Moim mieszkaniem, lecz twoja dusza. To prawda, to znaczy, chyba mog" w to wierzy#? Oczywi$cie, #e tak. O to prosi%em ci! od pocz'tku - aby$ w to uwierzy%. G%osi% to ka#dy Mistrz, sam Jezus. To naczelne przes%anie. Najwa#niejsza prawda. Jestem z wami zawsze, a# do ko*ca czasu. Wierzysz w to? Tak, Teraz wierz". To znaczy, bardziej ni& kiedykolwiek. Znakomicie. Wiec Mnie wykorzystaj. Je$li w twoim przypadku sprawdza si! notatnik i piro (ca%kiem nie(le zreszt'), to bierz piro i notatnik. Jeszcze cz!$ciej. Codziennie. Co godzin!, je$li wyst'pi taka potrzeba. Zbli# si! do Mnie. Zbli# si! do Mnie! Czy*, co w twojej mocy. Czy*, co konieczne. Czy*, co potrzeba. Zmw r#aniec. Uca%uj kamie*. Sk%o* si! na wschodnia stron!. Od$piewaj pie$*. Pu$" w ruch wahade%ko. Napnij mi!sie*. Albo napisz ksi'#k!. Zrb, co trzeba. Ka#dy z was pojmuje Mnie - tworzy Mj obraz -po swojemu. Dla jednych jestem rodzaju m!skiego. Dla innych - #e*skiego. Dla jeszcze innych jednego i drugiego. Dla jeszcze innych - nijakiego. Jedni widza we mnie czysty energie. Inni - najwy#sze uczucie zwane mi%o$ci'. Jeszcze inni nie maja poj!cia, czym jestem. Wiedza tylko, #e Ja Jestem. To prawda. Ja jestem. Jestem wiatrem, ktry targa ci w%osy. Jestem s%o*cem, ktre ogrzewa twoje cia%o. Jestem deszczem, ktry igra na twojej twarzy. Jestem zapachem kwiatw rozchodz'cym si! iv powietrzu, i jestem kwiatami, ktre rozsiewaj' swj aromat. Jestem powietrzem, ktre niesie w aromat. Jestem pocz'tkiem twojej pierwszej my$li. Jestem ko*cem ostatniej. Jestem idea, ktra zrodzi%a tw' najszczytniejsza chwil!. Jestem chwa%a jej zwie*czenia. Jestem uczuciem, ktre natchn!%o twj najszlachetniejszy czyn. Jestem ta cz'stka ciebie, ktra t!skni za powrotem tego uczucia. Cokolwiek si! sprawdza w twoim przypadku, cokolwiek pozwala ci to osi'gn'" jakikolwiek obrz'dek, rytua%, medytacja, my$l, pie$*, s%owo sprawia, #e nawi'zujesz ze Mn' %'czno$" - czy* to. Czy* to na Moj' pami'tk!. 3

l odsumowuj%c to, co do tej pory powiedzia!e(, tak mniej wi"cej przedstawiaj% si" najwa&niejsze punkty: O +ycie to nieustanny proces tworzenia. O Sekret wszystkich Mistrzw polega na tym, aby nie zmienia# zdania, aby wci%& wybiera# to samo. O Nie zra#a] si" przeciwno(ciami. O Przywo!ujemy" to, co my(limy, czujemy i mwimy. O +ycie mo&e by# procesem tworzenia albo odtwarzania. O Dusza jest kreatywna, umys! reaktywny. O Dusza pojmuje to, co dla umys!u jest nie do pomy(lenia. O Przesta' zastanawia# si", co jest dla ciebie najlepsze" (jak wygra# najwi"cej, straci# najmniej, dosta# to, czego si" chce) i zacznij wsp!dzia!a# z poczuciem w!asnej to&samo(ci. O Twoje uczucia stanowi% twoj% prawd". To, co dla ciebie najlepsze, zarazem prawdziwie o tobie (wiadczy. O My(li to nie uczucia; to twoje wyobra&enia na temat tego, co powiniene(" odczuwa#. Kiedy myli si" uczucia z my(lami, prawda si" gubi, zaciera. O Aby wrci# do odczuwania, nale&y postrada" rozum i zda" si! na zmys%y. O Kiedy poznasz swoj% prawd", #yj ni%. O Negatywne uczucia nie s% rzeczywistymi uczuciami; to twoje my(li na pewien temat, zawsze oparte na twym uprzednim do(wiadczeniu oraz do(wiadczeniu innych. O Wcze(niejsze do(wiadczenia nie s% wyznacznikiem prawdy, gdy& Czysta Prawda powstaje tu i teraz, nie jest odtwarzana. O Aby zmieni# swoje reakcje, b%d) obecny w chwili tera)niejszej - chwili, ktra zosta!a ci zes!ana i by!a po prostu sob%, zanim zd%&y!e( zas!oni# j% my(l%... Innymi s!owy, B%d) Tutaj Teraz, nie w przesz!o(ci, ani nie w przysz!o(ci. O Przesz!o(# i przysz!o(# istniej% tylko w my(li. Jedyn% Rzeczywisto(ci% jest Chwila Obecna. Pozosta* w niej! O Szukajcie, a znajdziecie. O Czy', co potrzeba, aby po!%czy# si" z Bogiem/ /Bogini%/Prawd%. Nie zarzuca] praktyk duchowych, modlitw, obrz%dkw, medytacji, lektur, pisania, s!owem tego, co sprawdza si" w twoim przypadku" i utrzymuje ci" w jedno(ci ze Wszystkim, Co Jest. Co o tym s%dzisz? Wspaniale! Widz!, #e si! rozumiemy. Poj'%e$ to. Ale czy potrasz tym #y"? Postaram si". To dobrze. Czy wobec tego, mo&emy powrci# do naszych przerwanych rozwa&a' o Czasie? Nie ma takiego drugiego Czasu jak teraz! Na pewno ju# to s%ysza%e$. Ale nie rozumia%e$. Do tej pory. Nie ma innego razu ni# TE-N-RAZ. Nie ma innej chwili ni# obecna. Teraz" to wszystko, co istnieje. A wczoraj" i dzi("? Chimery wyobra(ni. Konstrukty umys%u. Nie istniej' w Ostatecznej Rzeczywisto$ci. Cokolwiek si! zdarzy%o, zdarza i zdarzy, dzieje si! teraz. Nie rozumiem. Bo nie mo#esz. To znaczy, do ko*ca. Ale mo#esz zrobi" pierwszy krok w kierunku zrozumienia. A ten krok to wszystko, czego tu trzeba. Wiec... po prostu s%uchaj. Czas" nie jest kontinuum. To wymiar wzgl!dnej rzeczywisto$ci, ktry rozci'ga si! nie horyzontalnie, poziomo, lecz wertykalnie, pionowo.

Przedstawia si! go jako co$ ukierunkowanego z lewej strony do prawej" - jako tak zwana linie czasu, ktra dla ka#dego cz%owieka biegnie od narodzin do $mierci, a dla wszech$wiata od jednego sko*czonego punktu do drugiego sko*czonego punktu. A naprawd! Czas" to, co$ co ma gr! i d%"! Wyobra( go sobie jak wrzeciono, przedstawiaj'ce Wieczna Chwile Tera(niejszo$ci. Teraz na to wrzeciono nadziej kartki papieru, jedna na drug'. To b!d' sk%adniki czasu, ka#dy z nich jest oddzielny, ale istnieje rwnocze$nie 2 innymi. Wszystkie kartki na wrzecionie od razu! Tyle ile ma by" - tyle ile zawsze by%o... Jest tylko Jedna Chwila - obecna - Wieczna Chwila Tera(niejszo$ci. Wszystko dzieje si! teraz - na Moja chwa%!. Nie trzeba czeka" na jej objawienie. Obmy$li%em to w ten sposb, poniewa# nie mog%em si! doczeka"! Tak mocno pragn'%em By" Sob', #e nie mog%em powstrzyma" si!, aby to urzeczywistni". I BUM, oto jest -tutaj, teraz - WSZYSTKO NARAZ/ Nie ma tu Pocz'tku, tak jak nie ma Kresu. To - Ca%o$" Stworzenia - po prostu Jest. Wasze do$wiadczenie rozgrywa si! w obr!bie Jest - tu kryje si! te# wasz najwi!kszy sekret. W obr!bie Jest mo#ecie przemieszcza" si! $wiadomo$ci' w dowolny czas" czy miejsce". Chcesz powiedzie#, &e mo&emy podr&owa# w czasie? Jak najbardziej. Wielu ju# tego dokona%o. W%a$ciwie nawet wszyscy - robicie to co noc, w stanie, ktry nazywacie snem. Przewa#nie nie zdajecie sobie z tego sprawy. Nie mo#ecie zachowa" $wiadomo$ci tego prze#ycia. Ale jego energia przylega do was niczym klej. Czasami jest jej tyle, #e osoby wra#liwe na ten rodzaj energii wy%apuj' rzeczy z waszej przesz%o$ci" czy przysz%o$ci". Odczytuj'" przyleg%a energie, a wy nazywacie ich jasnowidzami, mediami. Zdarza si!, #e zasoby tej energii s' tak poka(ne, i# nawet wy, z wasza zaw!#ona $wiadomo$ci', zdajecie sobie spraw!, #e ju# tu kiedy$ byli$cie". Ca%e wasze jestestwo zostaje pora#one nag%ym odkryciem, #e ju# to kiedy$ robili$cie"! Deja vu! W%a$nie. Albo to cudowne wra#enie, gdy kogo$ poznajesz - #e znasz go od zawsze - ca%' wieczno$"! To nadzwyczajne uczucie. Wy$mienite. I prawdziwe. Jest to bowiem znajomo$" odwieczna. Wieczno$" jest teraz! Zatem cz!sto spogl'da%e$ w gore lub w d%, ze swojej kartki papieru" na wrzecionie, i ujrza%e$ wszystkie pozosta%e! I widzia%e$ te# siebie - poniewa# cz'stka ciebie wyst!puje na ka#dej kartce! Jak to mo&liwe? Powiadam ci: Ty by%e$ zawsze, jeste$ teraz i b!dziesz zawsze. Nie istnia% nigdy #aden czas bez ciebie - i nigdy nie zaistnieje. Chwileczk"! A co z poj"ciem starszych dusz? Czy dusze nie r&ni% si" wiekiem? Mc nie r#ni si! wiekiem od ca%ej reszty. Wszystko stworzy%em OD RAZU - i wszystko istnieje NARAZ i TERAZ. Do$wiadczenie r#nicy wieku, o ktrym mwisz, ma zwi'zek z poziomem $wiadomo$ci poszczeglnej duszy czy Aspektu Bytu. Wszyscy stanowicie Aspekty Bytu, cz'stki Tego, Co Jest. Ka#da zawiera w sobie $wiadomo$" Ca%o$ci. Ka#dy element kryje w sobie nadrz!dny wzr. +wiadomo$"" to przebudzenie. Indywidualny aspekt Ca%o$ci u$wiadamia sobie smv istnienie. Staje si!, dos%ownie, samo$wiadomy. Nast!pnie, stopniowo u$wiadamia sobie obecno$" wszystkich innych, a wreszcie zdaje sobie spraw!, #e innych nie ma - #e Wszystko jest Jednym. Ostatecznie za$ jestem tylko Ja. Wspania%y!

Niech mnie, uwielbiasz siebie, prawda? A ty Mnie nie? Sk%d&e znowu. Uwa&am, &e (wietny z ciebie facet! Podzielam te opinie. A Ja uwa#am, #e z ciebie $wietny facet! I w tym punkcie si! nie zgadzamy. Ty wcale nie uwa#asz, #e jeste$ cudowny. Jak tak mog" my(le#, skoro dostrzegam wszystkie swoje wady, wszystkie swoje b!"dy ca!e swoje z!o? A Ja ci mowie, #e z%o nie istnieje. Chcia!bym, aby to by!a prawda! Jeste$ doskona%y, taki jaki jeste$. Chcia!bym, aby to te& by!a prawda. To jest prawda. Drzewo nic nie traci ze swej doskona%o$ci b!d'c zal'#kiem drzewa. Niemowie nie ust!puje doskona%o$ci' doros%emu. To sama perfekcja. To, #e nie potra czego$ zrobi", #e czego$ nie wie, nie ujmuje w niczym jego perfekcji. Dziecko robi b%!dy. Staje. Stawia chwiejny krok. Upada. Podnosi si!, czepiaj'c si! matczynej spdnicy. I czy jest przez to u%omne? Wr!cz przeciwnie! Dziecko to wcielona doskona%o$", zas%uguj'ca na bezwarunkowy i bezbrze#ny podziw. Tak jak i ty. Ale dziecko nie uczyni!o nic z!ego! Nie skrzywdzi!o nikogo, nie pope!ni!o wykroczenia, nie dzia!a!o na w!asn% szkod"! Dziecko nie odr#nia dobra od z%a. W!a(nie. Ty te#. Ja odr&niam. Wiem, &e jest z!em zabijanie ludzi, a dobrem mi!o(# do nich. Wiem, &e krzywdzi# jest z!em, uzdrawia#, naprawia# dobrem. Wiem, &e przyw!aszczanie sobie cudzego mienia, wykorzystywanie innych, oszukiwanie to z!o. Mg%bym pokaza" ci przypadki, w ktrych ka#de to z%o by%oby dobrem. Pokpiwasz sobie ze mnie. Wcale nie. Tylko staram si! by" rzeczowy. Je(li chodzi Ci o to, &e od ka&dej zasady s% wyj%tki, to si" zgadzam. Je$li zdarzaj' si! wyj'tki, to regu%y nie ma, Chcesz powiedzie#, &e nie jest z!em zabijanie, krzywdzenie czy okradanie innych? To zale#y od tego, czemu to s%u#y. W porz%dku, ju& rozumiem. Ale to nie (wiadczy o tym, &e staje si" dobrem. Czasami trzeba zrobi# co( nikczemnego, &eby osi%gn%# szczytny cel. Przez co nie jest wcale takie nikczemne", prawda? To $rodek wiod'cy do celu. Twierdzisz wi"c, &e cel u(wi"ca (rodki? A jak my$lisz? Nie. Absolutnie. To niech tak b!dzie. Nie widzisz, o co tu chodzi? Sami ustanawiacie zasady id'c przez #ycie. l jeszcze jedno: Tak w%a$nie ma by". Po to tutaj jeste$cie! )ycie polega na decydowaniu, Kim Jeste$, i na do$wiadczaniu tego. W miar! poszerzania swojego pola widzenia wymy$lacie nowe regu%y, aby obj'" nimi przybywaj'ce obszary! W miar! rozrastania si! waszej koncepcji w%asnej Ja(ni, tworzycie nowe zakazy i nakazy, aby to okre$li". Staracie si! pomie$ci" w wytyczonych w ten sposb granicach co$, co z natury rzeczy jest nieograniczone. Nie mo#esz zawrze" w nich siebie, poniewa# jeste$ tak rozleg%y jak wszech$wiat. Ale mo#esz przyj'" koncepcj! swej niezmierzonej Ja(ni narzucaj'c jej ramy. W pewnym sensie tylko w ten sposb jeste$ w stanie pozna" siebie jako co$ okre$lonego. To, co nie ma granic, nie ma granic. To, co jest niezmierzone, jest niezmierzone. Nie mo#e

istnie" gdzie$, poniewa# jest wsz!dzie. Je$li jest wsz!dzie, to nie mo#e zaistnie" nigdzie w szczeglno$ci. Bg jest wsz!dzie. Tote# nie jest nigdzie w szczeglno$ci, poniewa# aby zaistnie" gdzie$ w szczeglno$ci, Bg musia%by przesta" by" gdzie indziej -a to w przypadku Boga niemo#liwe. Tylko jedna rzecz nie jest dla Boga mo#liwa" -aby nie by% Bogiem. Bg nie mo#e odwo%a" swego Boskiego istnienia. Bg nie mo#e te# zaprzeczy" swej Bosko$ci. Innymi s%owy, Bg nie mo#e sta" si! bez-Bo#ny. Jestem wsz!dzie, nic wi!cej nie da si! na ten temat powiedzie". A skoro jestem wsz!dzie, jestem nigdzie. Dla was jestem Obecny - Tu i Teraz. Pami"tam. Wy!o&y!e( to wszystko w cz"(ci pierwszej. Czy uda%o Mi si! co nieco wyja$ni"? Widzisz teraz, #e poj!cia dobra" i z%a" potrzebne s' do wytyczenia granic okre$laj'cych, Kim Jeste$. Czy pojmujesz, #e bez tych wytycznych - bez tych granic - jeste$ niczym? I czy dostrzegasz, #e podobnie jak Ja przesuwasz te granice zgodnie z tym, jak zmienia si! twoje wyobra#enie o sobie? C#, rozumiem twoje s!owa, ale nie wydaje mi si", aby moje granice - osobiste granice ulega!y wi"kszym przesuni"ciom. Zabijanie zawsze by!o dla mnie z!em, tak jak kradzie& czy skrzywdzenie drugiego cz!owieka. Podstawowe nakazy etyczne, ktrymi si" kierujemy, istniej% od pocz%tku czasu, i wi"kszo(# ludzi je przyjmuje. Wiec sk'd si! bior', wojny? Bo zawsze znajdzie si" kto(, kto z!amie zasady. W ka&dej beczce tra si" zgni!e jab!ko. To, co za chwil! us%yszysz, z pewno$ci' oka#e si! dla niektrych nie do przyj!cia. Obali wiele pogl'dw uznawanych przez ciebie za prawd!. Nie mog! jednak utwierdza" ci! w biednych przekonaniach, je$li ten dialog ma s%u#y" twojemu dobru. Tote# musimy w tej drugiej cz!$ci zmierzy" si! wprost z pewnymi koncepcjami. Czy jeste$ gotowy do drogi? Uwa#aj, troch! ci! wytrz!sie. S%dz", &e jestem przygotowany. Dzi"ki za przestrog". C& takiego dramatycznego czy kontrowersyjnego zamierzasz mi oznajmi#? Ot&, nie ma zgni%ych jab%ek". S' tylko ludzie, ktrzy nie podzielaj$ twojego punktu widzenia w pewnych kwestiach, ludzie, ktrzy ukszta%towali na swj u#ytek odmienny model $wiata. Wiedz, #e ka%dy post!puje w"a#ciwie, bior$c pod uwag! jego model #wiata. W takim razie ich model" jest pochrzaniony. Ja umiem odr&ni# dobro od z!a, a poniewa& kto inny tego nie potra, to nie znaczy, &e ja zwariowa!em, je(li to potra!. To oni zwariowali! Z przykro$ci' musze stwierdzi", #e w%a$nie taka postawa jest przyczyna wojen. Wiem, wiem. Zrobi!em to celowo. Przytoczy!em tylko pogl%d, ktry g!osi wielu ludzi. Ale co mo#na na to powiedzie#? Jakich argumentw u&y#? Mo#esz zacz'" od tego, #e poj!cia ludzi na temat dobra" i z%a", zmieniaj' si!, r#ni' si! w zale#no$ci od kultury, epoki, religii, miejsca... nawet w obr!bie spo%ecze*stwa czy rodziny. Mo#esz podkre$li", #e to, co kiedy$ uznawano za s%uszne" - palenie ludzi na stosie za tak zwane czary - dzisiaj jest naganne". Mo#esz im wyja$ni", #e denicje dobra" i z%a" nie s' zale#ne tylko od czasu, ale rwnie# od zwyk%ej geograi. Mo#esz otworzy" im oczy na fakt, #e pewne rzeczy na waszej planecie (na przyk%ad, prostytucja) w jednym miejscu s' zakazane, a w innym, kilka mil dalej, dozwolone. Tote# os'dzenie, czy kto$ post'pi% (le", to nie kwestia tego, co w istocie uczyni%, ale gdzie. Powtrz! teraz to, co stwierdzi%em w cz!$ci pierwszej, a co jak wiem, trudno, bardzo trudno jest niektrym poj'". Hitler poszed" do nieba. Nie s%dz", &eby ludzie byli na to przygotowani.

Zamierzeniem tej ksi'#ki, i ca%ego cyklu, jest wytworzenie tej gotowo$ci - gotowo$ci na przyj!cie nowego paradygmatu, nowego rozumienia; szerszego spojrzenia, wspanialszej idei. C&, musz" jednak zada# to pytanie, ktre jestem pewien, wielu chcia!oby zada#. Jak to mo&liwe, &e kto( taki jak Hitler tra! do nieba? Wszystkie religie (wiata, co do jednej, og!osi!y jego pot"pienie i zes!anie wprost do piek!a. Przede wszystkim, nie mg% pj$" do piek%a, gdy# piek%o nie istnieje. Dlatego pozostaje tylko jedno miejsce, do ktrego mg% tra". I tu budz! si! w'tpliwo$ci. Chodzi o to, czy czyny Hitlera zas%uguj! na pot!pienie jako z%e"? Przecie# raz po raz o$wiadcza%em, #e we wszech$wiecie nie ma ani dobra" ani z%a". Rzecz sama w sobie z%a lub dobra nie jest. Rzecz po prostu jest. Podstaw! waszej oceny Hitlera jest to, #e nakaza% wymordowanie milionw ludzi, zgadza si!? Tak, oczywi(cie. A gdybym tak ci oznajmi%, #e to, co zwiecie $mierci'", to najcudowniejsza rzecz, jaka mo#e si! komu$ przytra" - co wtedy? Trudno by mi by!o si" z tym pogodzi#. Uwa#asz, #e ziemskie #ycie jest lepsze ni# niebo? Powiadam ci, w chwili $mierci znajdziesz luolno$", pokj, rado$" i mi%o$", jakich nigdy przedtem nie zazna%e$. Zatem czy mamy ukara" pana Lisa za to, #e wpu$ci% pana Krlika w maliny? Pomijasz fakt, &e jakkolwiek wspania!e mo&e by# nasze istnienie po (mierci, nie wolno skraca# czyjego( &ycia tutaj wbrew jego woli. Przyszli(my na ten (wiat, aby co( osi%gn%#, czego( do(wiadczy#, nauczy# si" i &aden maniak z ob!%kanymi pogl%dami nie powinien nam tego odbiera#. Po pierwsze, niczego tu si! nie uczycie. (Zajrzyj do cz!$ci pierwszej!) )ycie nie jest szko%a, nie 'chodzi o pobieranie nauk, lecz o przypomnienie. Poza tym, #ycie cz!sto przerywaj' r#ne czynniki... huragan, trz!sienie ziemi... To co innego. Tu mamy do czynienia z Czynem Boga. Ka#de zdarzenie jest Czynem Boga. Sadzisz, #e cokolwiek mog%oby si! wydarzy", gdybym Ja sobie tego nie #yczy%? )e mg%by$ chocia# kiwn'" swoim palcem, gdybym Ja postanowi% inaczej? Je$li Ja si! temu sprzeciwie, nic nie mo#esz zrobi". Ale id(my dalej w naszych rozwa#aniach o nies%usznej" $mierci. Czy jest rzecz' nies%uszn'", gdy #ycie skraca choroba? To okre(lenie nie ma tu zastosowania. To s% naturalne przyczyny. Nie maj% nic wsplnego z mordowaniem ludzi przez takich jak Hitler. A wypadek? G%upi wypadek? Bez r&nicy. To nieszcz"(cie, tragedia, ale taka jest Wola Bo&a. Nie sposb przenikn%# Boskiego umys!u i pozna# powodu, dla ktrego wypadki si" zdarzaj%. Nawet nie powinni(my prbowa#, poniewa& Wola Bo&a jest niewzruszona i niepoj"ta. D%&enie do przejrzenia Boskiej Tajemnicy oznacza pragnienie wiedzy wykraczaj%cej ponad ludzki stan. To grzech. Sk'd wiesz? Gdyby Bg chcia!, aby wszystko by!o dla nas zrozumia!e, to by(my rozumieli. To, &e nie jest to w naszej mocy, (wiadczy o tym, &e wol% Boga jest, aby(my nie rozumieli. Ach tak. Fakt, #e tego nie rozumiecie, wskazuje na Wole Bo#a. Fakt, #e to ma miejsce, nie wskazuje na Wole Bo#a. No c#... Chyba niezbyt jasno si" wyrazi!em, ale wiem, w co wierz". Wierzysz w Wole Boga, w to, #e Bg jest Wszechpot!#ny? Tak. Z wyj'tkiem Hitlera. To, co si! z nim wydarzy%o, nie by%o, by%o Wol' Bo#'.

Nie by!o. Jak to? Hitler pogwa!ci! Wol" Bo&%. Jak twoim zdaniem mu si! to uda%o, skoro Moja Wola jest wszechmocna? Pozwoli!e( mu na to. Zatem je$li mu pozwoli%em, by%o Moja Wol', aby tak si! sta%o. Na to by wygl%da!o... ale jaka pobudka mog!a Tob% kierowa#? Nie. Ty da!e( mu Wolny Wybr. Jego wol% by!o to, &e zrobi! to, co zrobi!. Jeste$ bliski prawdy. Bardzo bliski. Masz racje, oczywi$cie. Da%em Hitlerowi - want wszystkim - Wolny Wybr. Ale nie jest Moja Wola, aby$cie bez ko*ca cierpieli kar! za to, #e nie dokonacie wyboru, jakiego od was wymagam. Gdyby tak by%o istotnie, to na ile wolny" by%by wasz wybr? Czy rzeczywi$cie masz swobod! post!powania zgodnie ze swoim pragnieniem, je$li wiesz, #e czekaj' ci! nieopisane m!ki, gdy nie zrobisz tego, co Ja sobie #ycz!? Co to za wybr? To nie jest kwestia kary. To Naturalne Prawo. Zwyk!e konsekwencje. Widz ! , # e jeste $ $ wietnie zaznajomiony z teologicznymi konstrukcjami, ktre przedstawiaj' Mnie jako Boga m$ciwego - zdejmuj'c zarazem ze Mnie odpowiedzialno$" za to. Kto jednak ustanowi% te Naturalne Prawa? Je$li za$ zgodzimy si! co do tego, #e Ja je wprowadzi%em, po co bym je wprowadza% - a nast!pnie wyposa#y% was w moc ich przekroczenia? Gdybym nie chcia%, aby$cie byli pod ich w%adza -gdyby by%o Moja Wola, aby Moje wspania%e twory nigdy nie cierpia%y - dlaczego tworzy%bym tak' mo#liwo$"? I wreszcie, po c# mia%bym was kusi", dzie* i noc, aby$cie z%amali prawa, ktre ustanowi%em? Nie Ty nas kusisz. To Szatan. I prosz!, znw Mnie rozgrzeszasz z odpowiedzialno$ci. Czy naprawd! nie widzisz, #e jedynym uzasadnieniem waszych teologii jest odebranie Mi wszelkiej w%adzy? Czy nie widzisz, #e wasze konstrukcje nabieraj' sensu tylko wtedy, gdy Moje trac' sens? Czy naprawd! odpowiada ci idea Boga, ktry nie panuje nad poczynaniami istoty, ktr' stworzy%? Nie powiedzia!em, &e nie masz nad Szatanem w!adzy. Rz%dzisz wszystkim. Jeste( przecie& Bogiem! Po prostu nie chcesz. Pozwalasz Szatanowi nas kusi#, si"ga# po nasze dusze. Ale w jakim celu? Po co bym to robi%, skoro-pragn!, aby$cie powrcili do Mnie? Poniewa& chcesz, aby(my wrcili do ciebie z w!asnego wyboru, a nie dlatego, &e innego wyj(cia nie ma. Ustanowi!e( Niebo i Piek!o, aby mo&na by!o wybra#. Aby(my dzia!ali z wyboru, a nie po prostu szli jedyn% istniej%c% drog%. Teraz rozumiem, sk'd si! wzi'% u ciebie ten pogl'd. Tak urz'dzi%em wasz $wiat, wiec zak%adasz, #e tak samo musi by" w Moim. W waszej rzeczywisto$ci Dobro nie mo#e istnie" bez Z%a. Dlatego wierzycie, #e w Mojej rwnie#. Lecz powiadam ci: Nic nie jest z%e" tam, gdzie Ja jestem. Nie ma Z%a. Jest tylko Ca%o$" Wszystkiego. Jedno$". I +wiadomo$", Do$wiadczenie tego. Moje krlestwo jest +wiatem Absolutu, gdzie #adna rzecz nie istnieje w zwi'zku z druga, lecz zupe%nie samodzielnie. Moje krlestwo to miejsce, w ktrym Mi%o$" Jest Wszystkim, Co Istnieje. I to, co my(limy, mwimy, robimy tu na Ziemi, nie poci%ga za sob% &adnych konsekwencji? Konsekwencje wyst!puj'. Rozejrzyj si! tylko woko%o. Mia!em na my(li - po (mierci?

+mierci" nie ma. )ycie trwa wiecznie. )ycie Jest. Zmieniacie tylko posta". W porz%dku, niech b"dzie po Twojemu - po tym, jak zmieniamy posta#"? ' Kiedy zmieniacie posta", konsekwencje znikaj'. Istnieje tylko Wiedza. Nast!pstwa przynale#' do $wiata wzgl!dno$ci. Nie ma dla nich miejsca w dziedzinie Absolutu, poniewa# uwik%ane s' w czas linearny" i w kolejno$" zdarze*, a te nie wyst!puj' w wymiarze absolutnym. W tamtym $wiecie jest sam pokj, rado$" i mi%o$". W tamtym $wiecie poznasz w ko*cu Dobra Nowin!: #e wasz Szatan nie istnieje, #e jeste$ tym, za kogo zawsze si! uwa#a%e$ - dobroci' i mi%o$ci'. To zb%'kany $wiat zewn!trzny poda% ci my$l, #e mo#esz by" inny, przyczyniaj'c si! do twych zb%'kanych post!pkw. Zewn!trzny $wiat osadu i pot!pienia. Osadzili ci! inni i na tej podstawie sam dokona%e$ swego osadu. Teraz oczekujesz, #e osadzi ci! Bg, a Ja tego nie uczyni!. A poniewa# nie potrasz poj'" Boga, ktry nie powiela ludzkich zachowa*, gubisz si!. Twoja teologia to prba odnalezienia si! na nowo. Odmawiasz naszym teologiom racji - ale czy jakakolwiek teologia sprawdzi!aby si" bez systemu nagrd i kar? Wszystko zale#y od tego, co stanowi dla ciebie cel #ycia - i zarazem podstaw! teologii. Je$li uwa#asz, #e #ycie to prba, sprawdzian, ktry ma dowie$", czy jeste$ godny", wwczas wasze teologie nabieraj' sensu. Je$li za$ wierzysz, #e #ycie to sposobno$", proces, dzi!ki ktremu odkrywasz przypominasz sobie - #e jeste$ godny (i zawsze by%e$), wtedy wasze teologie wydaj' si! ob%'kane. Je$li wyznajesz Boga, ktrego rozpiera ego, ktry domaga si! uwagi, wzgl!dw, uwielbienia - i posunie si! do zabjstwa, aby to uzyska" - wasze teologie zaczynaj' trzyma" si! kupy". Je$li za$ Bg jest dla ciebie pozbawiony ego i potrzeb, i stanowi (rd%o wszystkiego, skarbnice m'dro$ci i mi%o$ci, wwczas wasze teologie roz%a#' si! w szwach". Je$li wierzysz, #e Bg jest m$ciwy, zazdrosny w swej mi%o$ci, gro(ny w swoim gniewie, wasze teologie s' doskona%e. Je$li za$ wierzysz, #e Bg przynosi ukojenie, #e jest radosna w swej mi%o$ci i nami!tna w ekstazie, wtedy twoje teologie s' do niczego. Powiadam ci: #yje si! nie po to, aby zadowoli" Boga. )yje si! po to, aby pozna", i na nowo stworzy", Kim Si! Jest. Kiedy to czynisz, zadowalasz Boga i s%awisz Jej imi!. Dlaczego u&ywasz rodzaju &e'skiego? Czy Bg to Ona? Nie jestem ani on", ani ona". Od czasu do czasu stosuje #e*skie ko*cwki i zaimki, aby wybi" ci! z twego ograniczonego sposobu my$lenia. Je$li pojmujesz Boga tylko w jeden sposb, nie dopuszczasz, #e mo#e istnie" w inny, a to powa#ny b%'d. Hitler poszed% do nieba z nast!puj'cych powodw: Piek%a nie ma, a wiec nie mg% tra" gdzie indziej. Jego post!pki mo#na uzna" za pomy%ki - post!pki nisko rozwini!tej istoty - a pomy%ek nie karze si! skazuj'c na pot!pienie, lecz zapewniaj'c mo#liwo$" poprawy, dalszego rozwoju. B%!dy Hitlera nie wyrz'dzi%y szkody tym, ktrych dotkn!%y bezpo$rednio. Dusze uwolnione zosta%y z ziemskiej niewoli, niczym motyle z kokonu... Ci, ktrzy pozostali, op%akuj! ich $mier" tylko dlatego, #e nie zdaj' sobie sprawy, jakiej rado$ci zaznaj' teraz te dusze. Kto dozna% $mierci, nie boleje nad $mierci' drugiego. Twoje stwierdzenie, i# mimo wszystko ich odej$cie by%o przedwczesne, a zatem niew%a$ciwe", sugeruje, i# we wszech$wiecie mo#e wydarzy" si! co$ nie w por!". Lecz zwa#ywszy na to, Kim Jestem i Jaki Jestem, to czysta niemo#liwo$".

We wszech$wiecie wszystko przebiega idealnie. Bg nie pomyli% si! ju# od dawna. Kiedy dostrzegasz sko*czon' doskona%o$" we wszystkim - nie tylko w tym, co jest ci mile, ale rwnie# (a mo#e przede wszystkim) w tym, z czym si! nie zgadzasz - osi'gn'%e$ mistrzostwo na duchowej drodze. Wszystko to jest mi ju& znane. Omawiali(my to w poprzedniej ksi%&ce. Ale uzna!em, &e warto tutaj ustali# p!aszczyzn" zrozumienia dostatecznie wcze(nie, dla tych, ktrzy pierwszej cz"(ci nie czytali. Dlatego naprowadzi!em nasz% rozmow" na te obszary. Jednak zanim przejdziemy dalej, chcia!bym zatrzyma# si" na chwil" na kilku niezwykle zawi!ych doktrynach teologicznych, b"d%cych dzie!em ludzi. Na przyk!ad, w dzieci'stwie uczono mnie, &e wszyscy jeste(my grzeszni i nic nie mo&emy na to poradzi#; tacy si" rodzimy. Przychodzimy na (wiat w grzechu. Nader ciekawa to koncepcja. Jak mo#na w co$ takiego uwierzy"? Opowiadano nam o Adamie i Ewie. Wbijano nam do g!owy w czwartej, pi%tej i szstej klasie na lekcji katechizmu, &e my sami by# mo&e nie pope!nili(my grzechu, a na pewno nie zgrzeszy%y ma!e dzieci - ale Adam i Ewa pope!nili grzech - a my, ktrzy si" od nich wywodzimy, dziedziczymy ich win" oraz grzeszn% natur". Jak wiesz, Adam i Ewa spo&yli zakazany owoc -poznali Dobro i Z!o - i w ten sposb skazali wszystkich swoich potomkw na roz!%k" z Bogiem ju& od chwili narodzin. Wszyscy przychodzimy na (wiat z duszami obci%&onymi Grzechem Pierworodnym". Ka&demu z nas przypada w udziale wina przodkw. Dano nam wi"c Wolny Wybr, chyba po to, aby sprawdzi#, czy post%pimy tak samo jak Adam i Ewa i oka&emy niepos!usze'stwo Bogu czy te& zdo!amy przezwyci"&y# wrodzon%, dziedziczn% sk!onno(# do z!a" i b"dziemy kroczy# drog% prawo(ci, na przekr pokusom tego (wiata. A je$li zejdziecie na z%'" drog!? Wtedy Ty posy!asz nas do piek!a. Ach tak. Owszem. Chyba &e si" opami"tamy. Rozumiem. Je(li kto( powie, &e &a!uje za grzechy - dokona Aktu Skruchy Doskona!ej - ocalisz go od piek!a -ale nie od cierpienia. Mimo wszystko b"dzie musia! poby# jaki( czas w Czy(#cu, aby zmy# swoje grzechy. Jak d%ugo trwa pobyt w Czy$"cu"? To zale&y. Trzeba wypali# z siebie grzechy. Nie jest to przyjemne, zapewniam Ci". Im wi"cej masz grzechw na sumieniu, tym d!u&ej trwa ich wypalenie. Tylko tyle mi powiedziano. Oczywi$cie. Ale przynajmniej nie idziemy do piek!a, gdzie sp"dza si" ca!% wieczno(#. Jednak je(li kto( umrze z grzechem (miertelnym na sumieniu, trafia prosto do piek!a. Z grzechem $miertelnym na sumieniu? Tak. W przeciwie'stwie do grzechu powszedniego. Je(li ci%&y na nas jedynie grzech powszedni, w"drujemy do Czy(#ca. Grzech (miertelny skazuje nas na piek!o. Czy mg%by$ poda" mi jaki$ przyk%ad tych r#nych kategorii grzechu, o ktrych ci! uczono? Pewnie. Grzechy (miertelne to powa&ne wykroczenia. Co( takiego jak Teologiczne Zbrodnie. Odpowiedniki rozboju, gwa ! tu, morderstwa. Grzechy powszednie s % przest"pstwami drobnymi. Teologicznymi Wyst"pkami. Grzechem powszednim by!oby na przyk!ad nieuczestniczenie w niedzielnej mszy. Albo, dawniej, zjedzenie mi"sa w pi%tek. Chwileczk!. Ten wasz Bg posy%a% was do Czy$"ca, je$li zjedli$cie mi!so w pi'tek? Kiedy( tak. Teraz ju& nie, mniej wi"cej od wczesnych lat sze(#dziesi%tych. Ale je(li spo&ywa!e( mi"so w pi%tek przedtem, biada ci. Naprawd!? S!owo honoru. No to co takiego wydarzy%o si! na pocz'tku lat sze$"dziesi'tych, #e odwo%ano ten grzech"?

Papie& og!osi!, &e to ju& nie jest grzechem. Rozumiem, l ten wasz Bg - zmusza was do oddawania Mu czci, chodzenia na msze co niedziele? Pod gro(ba kary? Tak, opuszczenie mszy stanowi grzech. Je(li go nie wyznasz - je(li umrzesz z tym grzechem na sumieniu - pjdziesz do Czy(#ca. A co z dzie"mi? Co z ma%ym niewinnym dzieci'tkiem, ktre nie zna tych wszystkich przepisw", na ktrych opiera si! mi%o$" Boga? C#, je(li dziecko umrze, zanim otrzyma chrzest, traa do miejsca zwanego limbus. Trafia gdzie? Do miejsca zwanego limbus. Nie cierpi si" tam m"ki, ale te& nie jest to niebo. Jest to... stan zawieszenia. Nie mo&esz by# z Bogiem, lecz przynajmniej nie musisz i(# do diab!a". Ale dlaczego to $liczne, niewinne dzieci! nie mo#e przebywa" z Bogiem? Przecie# nie zrobi%o nic z%ego... To prawda, lecz nie zosta!o ochrzczone. Cho#by by!o bez najmniejszej skazy, &adne dziecko - a dok!adnie mwi%c, &adna osoba - nie mo&e dosta# si" do nieba, je(li nie otrzyma!o chrztu. Bez chrztu Bg nie mo&e przyj%# do siebie nikogo. Dlatego tak wa&ne jest, aby ochrzci# swoje dzieci zaraz po urodzeniu. Sk'd ty to wszystko wiesz? Od Boga. Za po(rednictwem Jego ko(cio!a. Ktrego? *wi"tego Ko(cio!a Rzymskokatolickiego, ma si" rozumie#. To jest ko(ci! Boga. Tak naprawd", je(li jeste( wyznania rzymskokatolickiego, a zdarzy ci si" uczestniczy# we mszy w innym ko(ciele, to rwnie& pope!niasz grzech. My$la%em, #e grzechem jest niechodzenie do ko$cio%a! Zgadza si". Ale jest te& grzechem pj(cie do niew%a$ciwego ko(cio!a. To znaczy, do jakiego? Ka&dego innego poza rzymskokatolickim. Nie wolno chrzci# si" w innym ko(ciele, &eni# si" - a nawet uczestniczy# we mszy. Wiem to na pewno, poniewa& w m!odo(ci chcia!em wybra# si" z rodzicami na (lub przyjaciela. Poproszono mnie, aby pe!ni! rol" mistrza ceremonii na weselu. Ale siostry zakonne powiedzia!y, &e nie powinienem przyjmowa# tego zaproszenia, poniewa& ko(ci! nie by! w!a(ciwy. Pos%ucha%e$ ich? Sistr? Nie. Pomy(la!em sobie, &e Bg, to znaczy, Ty rwnie ch"tnie pojawisz si" w tym drugim ko(ciele co w moim, wi"c poszed!em. Przywdzia!em smoking i czu!em si" (wietnie. Ciesz! si!. Zobaczmy teraz, co my tutaj mamy -niebo, piek%o, czy$ciec, limbus, grzech $miertelny i powszedni - czy co$ jeszcze do tego dochodzi? Jeszcze jest bierzmowanie, komunia i spowied) -obrz%dek egzorcyzmw i sakrament ostatniego namaszczenia. Jest jeszcze... Do$" ju#... ...ca%y zast!p $wi!tych - patronw i szereg (wi%t ko(cielnych. Ka#dy dzie* jest $wi!ty. Ka#da minuta. Teraz, ta w%a$nie chwila, to B%ogos%awiona Chwila. C#, owszem, ale niektre dni s% naprawd! (wi"te - wtedy te& trzeba obowi%zkowo pj(# do ko(cio!a. Znowu jakie$ obowi'zki? A co si! stanie, je$li nie pjdziesz? Pope!nisz grzech. I traasz do piek%a. Do Czy(#ca, je(li umrzesz obci%&ony tym grzechem. Dlatego warto chodzi# do spowiedzi. Jak najcz"(ciej. Niektrzy chodz% co tydzie' albo nawet codziennie. Dzi"ki temu zachowuj% czyste sumienie - na wypadek gdyby niespodziewanie spotka!a ich (mier#... Niech Mnie - to dopiero #ycie w ci'g%ym poczuciu zagro#enia. Tak, musisz wiedzie#, &e na tym polega zadanie religii - zaszczepi# nam boja)' Bo&%. Wtedy post"pujemy w!a(ciwie i opieramy si" pokusom.

Um-hmm. Ale za%#my, #e pope%nisz grzech" miedzy jedna spowiedzi' a drug' i przytra ci si! jaki$ wypadek i umrzesz? Spokojnie. Bez paniki. Zmw tylko Akt Skruchy Doskona!ej. Bo&e, szczerze &a!uj" za to, &e Ci" obrazi!em..." Dobrze, dobrze - wystarczy. Zaczekaj. To zaledwie jedna z wielkich religii (wiata. Nie chcesz przyjrze# si" innym? Nie, ju# rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi. Mam nadziej", &e ludzie nie pos%dz% mnie o to, &e zwyczajnie wy(miewam ich wiar". Nikogo nie o$mieszasz, po prostu nie owijasz w bawe%n!. Jak to mawia% wasz prezydent Harry Truman, gdy ludzie wo%ali do niego, Daj im popali", Harry" - Ja nie daje im popali". Ja tylko cytuje s%owo w s%owo i to pali niczym ogie*." 4 <: % &>$fi> ^i9jjjiii$s& ~ Troch " odbiegli ( my od tematu. Zacz " li ( my od Czasu, a sko ' czyli ( my na zinstytucjonalizowanej religii. C&, tak to jest, gdy si! rozmawia z Bogiem. Trudno przestrzega" ustalonych ram. Chcia!bym podsumowa# g!wne w%tki rozdzia!u trzeciego, je(li pozwolisz. O Nie ma innego czasu tylko teraz; nie ma innej chwili ni& obecna. O Czas to nie kontinuum. To wymiar wzgl"dnej rzeczywisto(ci, ktry rozci%ga si" w gr"" i w d!"; chwile" czy zdarzenia" pouk!adane s% jedno na drugim i zachodz% rwnocze(nie, w jednym czasie. O Cz"sto przemieszczamy si" mi"dzy rzeczywis-to(ciami tej dziedziny czasu -bezczasuwszechczasu, zazwyczaj we (nie. U(wiadamiamy to sobie, na przyk!ad, za po(rednictwem zjawiska deja vu. O Nie by!o takiego czasu, w ktrym by(my nie istnieli - ani nie b"dzie. O Poj"cie wieku" w odniesieniu do duszy wi%&e si" z poziomem (wiadomo(ci, a nie d!ugo(ci% czasu". O Nic nie jest z!e. O Jeste(my doskonali, tacy, jacy jeste(my. O Z!o" to koncepcja umys!u, oparta na do(wiadczeniu w obr"bie wzgl"dno(ci. O Ustanawiamy regu!y w miar" rozwoju, dopasowujemy je do Obecnej Rzeczywisto(ci, i nie ma w tym nic niestosownego. Tak by# powinno, tak by# musi, skoro mamy ewoluowa#. O Hitler poszed! do nieba (!) O Wszystko dzieje si" z Woli Bo&ej - wszystko. Dotyczy to zarwno huraganw, trz"sie' ziemi, jak i zjawisk w rodzaju Hitlera. Zrozumienie polega na poznaniu Celu kryj%cego si" za wszystkimi zdarzeniami. O Nie ma kary po (mierci, a konsekwencje wyst"puj% tylko w obr"bie wzgl"dno(ci, a nie w 'dziedzinie Absolutu. O Ludzkie teologie to ob!%kana prba wyt!umaczenia ob!%kanego Boga, ktry nie istnieje. 0 Ludzkie teologie nabieraj% sensu tylko wtedy, gdy przyjmiemy istnienie Boga bezsensownego. 1 jak wypad!o? Kolejna udana rekapitulacja? Znakomita. To dobrze. Poniewa& nurtuje mnie mnstwo pyta'. Domagaj% si" bli&szego wyja(nienia pozycje 10 i 11. Dlaczego Hitler poszed! do nieba? (Wiem, &e dopiero co stara!e( si" mi to wy!o&y#, ale czuj" niedosyt.) Jaki cel kryje si" za wszystkimi zdarzeniami? I jak si" ma ten Nadrz"dny Cel do Hitlera i innych tyranw? Zacznijmy od Celu. Wszelkie zdarzenia, do$wiadczenia maja za zadanie stworzenie sposobno$ci. Sp

sposobno$ci', niczym mniej, niczym wi!cej. B%!dem jest upatrywanie w nich sprawki Szatana", kary Boskiej", zrz'dzenia niebios". To zwyczajne Zdarzenia i Do$wiadczenia - co$, co si! dzieje. Znaczenie nadaje im to, co o nich my$limy, jak wobec nich post!pujemy, jacy w stosunku do nich jeste$my. Zdarzenia i do$wiadczenia to sposobno$ci, ktre do siebie przyci'gasz - tworzysz sam albo zbiorowo, za pomoc' $wiadomo$ci. +wiadomo$" wywo%uje do$wiadczenie. Ty prbujesz wznie$" swa $wiadomo$" na wy#szy poziom. Przyci'gn'%e$ do siebie te sposobno$ci, aby wykorzysta" je jako narz!dzia do tworzenia i do$wiadczania, Kim w Istocie Jeste$. Jeste$ obdarzony wy#sza $wiadomo$ci', ni# to obecnie objawiasz. Poniewa# jest Moja Wola, aby$ pozna% i do$wiadczy%, Kim w Istocie Jeste$, nie przeszkadzam ci w wyborze i wywo%ywaniu zdarze* czy do$wiadcze*, ktre maja s%u#y" temu celowi. Raz po raz do tej Powszechnej Gry w%'czaj' si! inni Zawodnicy - Przelotne Znajomo$ci, Uczestnicy Poboczni, Tymczasowi Wsp%pracownicy, D%ugoterminowi Wsplnicy, Krewni i Rodzina, Ukochani czy )yciowi Partnerzy. Przyci'gasz te dusze do siebie sam. A one ciebie. To wzajemne i twrcze doznanie, wyra#aj'ce #yczenia i wybory obu stron. Nic nie przytraa ci si! przez przypadek. Zbieg okoliczno$ci nie istnieje. Nie ma zdarze* losowych. )ycie nie jest dzie%em przypadku. Zdarzenia, podobnie jak ludzie, lgn' do ciebie z twojego wyboru, aby s%u#y" twoim celom. Zjawiska na szersza skale, oglno$wiatowe, s' pochodna $wiadomo$ci zbiorowej. Przyci'ga je do siebie twoja zbiorowo$" jako ca%o$", odbija ona wybory i #yczenia ca%ej zbiorowo$ci. Co rozumiesz przez poj"cie twoja zbiorowo(#"? 'wiadomo#& zbiorowa nie zosta%a jeszcze dobrze przez was poznana - mimo to wywiera ona pot!#ny wp%yw na $wiadomo$" indywidualna i je$li nie zachowasz czujno$ci, mo#e wzi'" nad ni' gr!. Tote# zawsze trzeba kszta%towa" $wiadomo$" zbiorowa, na ka#dym kroku, przy ka#dym zadaniu, je$li #ycie na ca%ej planecie ma toczy" si!. harmonijnie. Z drugiej jednak strony, je$li znajdziesz si!. w grupie, ktrej $wiadomo$" r#ni si! od twojej w%asnej i nie jeste$ w stanie skutecznie na ni' wp%yn'", rozs'dek nakazuje opu$ci" t!. grup!, w przeciwnym razie zbiorowo$" mo#e pokierowa" tob$. Pjdziesz tam, gdzie ona chce, niezale#nie od tego, czy jest ci to po drodze czy nie. Je$li nie mo#esz znale(" grupy, ktrej $wiadomo$" zgadza%aby si! z twoja, sta* si! jej zal$%kiem. Przyci'gniesz do siebie osoby o podobnej $wiadomo$ci. Jednostki i grupy mniejsze musza oddzia%ywa" na wi!ksze zbiorowo$ci - a# po najwi!ksza z istniej'cych, czyli ca%a ludzko$" - je$li na tej planecie ma si!. dokona" trwa%a i znacz'ca przemiana. Wasz $wiat, po%o#enie, w jakim si!. obecnie znajduje, stanowi' odbicie po%'czonej $wiadomo$ci wszystkich, ktrzy w nim #yj'. Gdy rozejrzysz si! wok% siebie, zobaczysz, #e wiele jest jeszcze do zrobienia. Chyba #e zadowala ci! $wiat w swym obecnym kszta%cie. To zadziwiaj'ce, ale wi!kszo#ci ludzi on odpowiada. Dlatego $wiat si! nie zmienia. Wi!kszo$" ludzi naprawd! zadowala $wiat, w ktrym podkre$la si! r#nice, nie podobie*stwa, a spory rozstrzyga konfliktem lub wojna. Odpowiada im $wiat, w ktrym przetrwanie przys%uguje tylko najlepiej przystosowanym, w ktrym dzia%a prawo pi!$ci", w ktrym obowi'zkowo trzeba rywalizowa", a zwyci!stwo stanowi najwy#sze dobro. Je$li przy okazji taki system wytwarza przegranych" - w porz'dku - o ile ciebie po$rd nich nie ma.

Wi!kszo$" jest zadowolona, nawet je$li w ramach tego systemu zabijani s' ci, ktrzy post'pili (le", wyzyskiwani i ciemi!#eni ci, ktrzy nie s' do$" silni", a g%odzeni i pozbawieni dachu nad g%owa ci, ktrym si! nie powiod%o". Za z%e" przewa#nie uznawane jest to, co inne. W szczeglno$ci nie toleruje si! odmiennych wyzna*, podobnie zreszt' jak r#nic spo%ecznych, ekonomicznych czy kulturowych. Wyzysk biedakw klasy wy#sze ob%udnie usprawiedliwiaj' przez podkre$lenie poprawy ich losu w stosunku do epok wcze$niejszych. Dzi!ki temu zamo#ne warstwy spo%ecze*stwa omijaj' kwesti! godnego traktowania wszystkich ludzi, a zamiast tego czyni' jedynie po%o#enie biedakw odrobin! zno$niejszym, same za$ ci'gn' z tego nieprzyzwoite zyski. Ludzie zazwyczaj kwituj' $miechem wszelkie propozycje zast'pienia obecnego systemu innym, podkre$laj'c, #e rywalizacja, zabijanie, zasada zwyci!zca zgarnia %up", to podstawy wielko#ci ich cywilizacji! Wi!kszo$" ponadto sadzi, #e jest to jedyny naturalny sposb bycia, #e takie post!powanie jest zgodne z ludzk' natur$, a wszelkie od tego odst!pstwa u$mierci%yby ducha, ktry ka#e cz%owiekowi d'#y" do sukcesu. (Nikt nie zadaje sobie pytania: Sukcesu w czym?") Cho" o$wieconym istotom trudno to poj'", lozoe te wyznaj', miliony ludzi na waszej planecie, przez co panuje taka oboj!tno$" wobec cierpienia mas, ucisku mniejszo$ci, gniewu wyzyskiwanych czy #yciowych potrzeb kogokolwiek innego poza wami samymi i najbli#sz' rodzina. Ogl nie dostrzega post!puj'cego niszczenia Ziemi - planety, ktra daje )ycie - poniewa# ich dzia%aniem kieruje tylko ch!" podniesienia jako$ci ich w%asnego #ycia. To zadziwiaj'ce, ale w swej krtkowzroczno$ci nie zauwa#aj', #e dora(ne zyski na d%u#sze met! mog'. prowadzi" do strat - i cz!sto prowadza. Wi!kszo$" ludzi czuje si! zagro#ona przez takie poj!cia jak $wiadomo$" zbiorowa, dobro og%u, przezwyci!#enie podzia%w w $wiecie czy idea Boga, ktry istnieje w jedno$ci z wszelkim stworzeniem, a nie osobno. Powszechne na waszej planecie uwielbienie Wszystkiego, Co Dzieli, lek przed tym co, wiedzie do zjednoczenia, przyczyniaj' si! do niezgody, rozd#wi!ku, rozbicia. Wy za$, jak si! zdaje, nawet nie potracie wyci'gn'" wnioskw z w%asnego do$wiadczenia, dlatego powielacie swoje zachowania i jego skutki. Niezdolno$" do uto#samienia si! z cierpieniem drugiego utrwala cierpienie na $wiecie. Odr!bno$" rodzi oboj!tno$", z%udne poczucie wy#szo$ci. Jedno$" przynosi wsp%czucie, prawdziw' rwno$". To, co dzieje si! na tej planecie od trzech tysi!cy lat, stanowi - jak ju# powiedzia%em odbicie Zbiorowej +wiadomo$ci twojej grupy", ca%ej ludno$ci Ziemi. Ten poziom $wiadomo$ci nie zas%uguje na inne okre$lenie ni# prymitywny. Hmmm. Tak. Ale chyba troch" odbiegli(my od tematu. Niezupe%nie. Pyta%e$ o Hitlera, a Do$wiadczenie Hitlera mog%o zaistnie" wy%'cznie wskutek zbiorowej $wiadomo$ci. Wielu prbuje udowodni", #e Hitler manipulowa% grup' - w tym przypadku, swymi rodakami - za spraw' nies%ychanej zr!czno$ci i mistrzowskiej retoryki. Jest to wygodny sposb na zrzucenie ca%ej winy na Hitlera, co bardzo ludziom odpowiada. Niemniej Hitler niczego by nie dokona% bez poparcia milionw ludzi, ich zaanga#owania i uleg%o$ci. Spo%eczno$", ktra zwa%a si! Niemcami, musi wzi'" na siebie ogromne brzemi! odpowiedzialno$ci za Holocaust. Podobnie jak, cho" w mniejszym stopniu, wi!ksza zbiorowo$" zwana Ludzko$ci', cho"by przez to, #e przygl'da%a si! biernie tragedii dziej'cej si! w Niemczech, a# osi'gn!%a ona takie rozmiary, #e nawet najbardziej nieczuli izolacjoni$ci nie mogli d%u#ej zachowa" oboj!tno$ci. Jak widzisz, to zbiorowa $wiadomo$" stworzy%a podatny grunt dla rozwoju nazizmu. Hitler tylko wykorzysta% sposobno$". Trzeba zrozumie" p%yn'c' z tego nauk!. Zbiorowa $wiadomo$" g%osz'ca w%asn' odr!bno$" i wy#szo$" prowadzi do powszechnego zaniku wsp%czucia, a to z kolei do zaniku sumienia.

Pojecie zbiorowo$ci zakorzenione w nacjonalizmie pozwala przymyka" oczy na niedol! innych, za$ wszystkich pozosta%ych obarcza odpowiedzialno$ci' za twoje niepowodzenia; w ten sposb usprawiedliwia odwet, czystk! rasow'" i wojn!. O$wi!cim byt nazistowskim rozwi'zaniem kwestii #ydowskiej". Potworno$" Do$wiadczenia Hitlera nie polega na tym, #e dopu$ci% si! tego na ludzkiej rasie, lecz na. tym, #e ludzka rasa do tego dopu$ci%a. Zaskoczeniem jest nie tylko to, #e pojawi% si! Hitler, ale i to, #e tak wielu go popar%o. Ha*ba jest nie tylko to, #e Hitler wymordowa% miliony )ydw, ale i to, #e trzeba by%o $mierci milionw )ydw, aby go powstrzymano. Celem Do$wiadczenia Hitlera by%o ukazanie ludzko$ci jej oblicza. Mieli$cie na przestrzeni dziejw wielu wybitnych nauczycieli, z ktrych ka#dy ukazywa% niezrwnane sposobno$" do przypomnienia sobie, Kim w Istocie Jeste$cie. Objawili wam oni ludzki potencja% w jego najwy#szym i najni#szym wymiarze. Stanowili dobitny, zapieraj'cy dech w piersiach przyk%ad tego, co znaczy by" cz%owiekiem - dok'd mo#e zawie$" was to do$wiadczenie, dok'd mo#e zaprowadzi" og%, zwa#ywszy na wasz' $wiadomo$". Pami!taj: +wiadomo$" jest wszystkim, ona wywo%uje twoje do$wiadczenie. +wiadomo$" zbiorowa to pot!#na si%a, przynosz'ca wyniki pi!kne lub szpetne nie do opisania. Wybr zawsze nale#y do was. Je$li nie odpowiada ci $wiadomo$" twojej grupy, staraj si! j'. zmieni". Najlepszym sposobem na to jest w%asny przyk%ad. Je$li twj przyk%ad nie wystarczy, za%# now' grup! - sta* si! (rd%em $wiadomo$ci, ktrej do$wiadczenia pragniesz dla innych. Oni do$wiadcz' jej wtedy, gdy sam jej do$wiadczysz. Wszystko zaczyna si! od ciebie. Zawsze. Chcesz, #eby $wiat si! zmieni%? Uporz'dkuj najpierw w%asny $wiat. Hitler da% wam ku temu znakomita sposobno$". Do$wiadczenie Hitlera - tak jak Do$wiadczenie Chrystusa - niesie ze sob' g%!bokie implikacje, objawia ci ukryte prawdy o tobie samym. Czy to b!dzie Hitler czy Budda, D#yngis Chan czy Hare Kryszna, Atylla czy Jezus, nauki p%yn'ce z ich przyk%adu b!d' #ywe tylko tak d%ugo, jak d%ugo zachowacie o nich pami!". To dlatego )ydzi stawiaj' pomniki na pami'tk! Holocaustu i prosz' was, aby$cie nigdy nie zapominali. Gdy# w ka#dym kryje si! odrobina Hitlera -tylko w r#nym stopniu. Wybicie narodu to wybicie narodu, niewa#ne czy chodzi o O$wi!cim, czy o Wounded Knee. [Miejsce masakry Indian z plemienia Siuks (przyp. t!um.)] Czyli Hitler zosta! do nas pos!any, aby udzieli# nam lekcji na temat okropno(ci, do jakich mo&e si" posun%# cz!owiek, pokaza#, jak nisko mo&e si" stoczy#? Nikt do was Hitlera nie posy%a%. Sami go stworzyli$cie. Wyrs% z waszej Zbiorowej +wiadomo$ci, bez niej nie mg%by zaistnie". Oto dla was nauka. +wiadomo$" odr!bno$ci, r#nicy, wy#szo$ci - my" kontra oni" - oto po#ywka dla Do$wiadczenia Hitlera. +wiadomo$" +wi!tego Braterstwa, Jedno$ci, wi!zi - nasze" raczej ni# twoje/moje" - oto po#ywka dla Do$wiadczenia Chrystusa. Kiedy bl przestaje by" twj" i staje si! nasz", kiedy rado$" jest nie tylko moja", ale i ,,nasza", kiedy ca%e do$wiadczenie #ycia jest Nasze, dopiero wwczas jest naprawd! do$wiadczeniem )ycia w Ca%ej Pe%ni. Dlaczego Hitler poszed! do nieba? Poniewa# nie zrobi% nic z%ego". Po prostu zrobi% swoje". Pragn! zwrci" ci uwag!, #e przez wiele lat miliony ludzi uwa#a%y, #e post!puje s%usznie". Czy wobec tego on sam mg% s'dzi" inaczej? Je$li puszczasz w obieg szalona idee i miliony ludzi zgadzaj' si! z tob', raczej nie uwa#asz si! za takiego wariata.

+wiat postanowi% - w ko*cu - #e Hitler jest wariatem", i do tego niebezpiecznym. Znaczy to, #e ludzie na $wiecie przewarto$ciowali swoje pojecie w%asnej to#samo$ci, tego, Kim S' i Czym Pragn' By" w stosunku do Do$wiadczenia Hitlera. On dostarczy% im miary! Zakre$li% granice, do ktrych mogli odnie$" w%asne o sobie wyobra#enie. Chrystus uczyni% to samo, na przeciwleg%ym ko*cu skali. Chrystus i Hitler nie byli jedyni. Po nich przyszli i jeszcze przyjd' inni. Nale#y wiec zachowa" czujno$". Albowiem codziennie ocierasz si! o ludzi tak o niskiej jak i wysokiej $wiadomo$ci. Za ktra ty si! opowiadasz? Wci%& nie pojmuj", jak Hitler mg! tra# do nieba; jak mog!a spotka# go taka nagroda za to, co zrobi!? Po pierwsze, zrozum, #e $mier" niczego nie ko*czy, lecz rozpoczyna, nie zamyka, lecz otwiera, budzi nie groz!, lecz rado$". Najszcz!$liwsza chwila twojego #ycia to jego ostatnia chwila. Jest tak, poniewa# #ycie wcale si! nie ko*czy, lecz toczy dalej. s *" rz*~s. l rzyrzek!e( w pierwszej cz"(ci, &e w nast"pnej zajmiesz si" zagadnieniami natury bardziej oglnej -przestrzeni% i czasem, wojn% i mi!o(ci%, dobrem i z!em a tak&e sprawami planetarnymi i geopolitycznymi o szerokim zasi"gu. Obieca!e( rwnie&, &e bardziej szczeg!owo wyja(nisz ludzkie do(wiadczenie seksu. Zgadza si!, wszystko to obieca%em. Pierwsza ksi'#ka porusza%a kwestie bardziej osobiste, zwi'zane z jednostkowym aspektem #ycia na planecie. Druga, czyli obecna, dotyka #ycia zbiorowo$ci. Ksi'#ka trzecia dope%nia cykl prawdami najwy#szego rz!du, takimi jak kosmologia, ca%o$" obrazu, w!drwka duchowa. Razem wzi!te, stanowi' Mj najnowszy poradnik na ka#dy temat, od zawi'zywania butw do zrozumienia wszech$wiata. Czy wyczerpa!e( ju& zagadnienie czasu? Powiedzia%em w%a$ciwie wszystko, co jest tobie potrzebne. Czasu nie ma. Wszystko istnieje jednocze$nie. Wszystko dzieje si! naraz. Ta ksi'#ka w%a$nie powstaje i ju# jest napisana. Ju# istnieje. Stamt'd czerpiesz wszystkie te informacje - z istniej'cej ksi'#ki. Ty po prostu nadajesz temu form!. To, co mwisz o Czasie wydaje si"... ciekawe, ale do(# ezoteryczne. Czy ma to jakie( zastosowanie w codziennym &yciu? Prawdziwe zrozumienie czasu pozwala wie$" spokojniejsze #ycie w obr!bie wzgl!dno$ci, gdzie czas do$wiadczany jest jako ruch, przep%yw raczej ni# co$ sta%ego. Lecz to ty si! poruszasz, nie czas. Czas jest pozbawiony ruchu. Jest tylko Jedna Chwila. W g%!bi duszy odczuwacie to intuicyjnie. Dlatego gdy w waszym #yciu dzieje si! co$ donios%ego czy wspania%ego, macie wra#enie, jakby czas stan'% w miejscu". Bo stoi. I kiedy ty te# si! zatrzymujesz, prze#ywasz te prze%omowe chwile. Trudno mi w to uwierzy#. Jak to mo&liwe? Wasza nauka ju# tego dowiod"a matematycznie. Wyprowadzono wzory pokazuj'ce, #e gdy wsi'dziesz do rakiety i odlecisz dostatecznie daleko dostatecznie szybko, mo#esz zawrci" w stron! Ziemi i ujrze& siebie, jak startujesz. +wiadczy to o tym, #e Czas to nie ruch, lecz pole, w obr!bie ktrego ty si! przemieszczasz - w tym przypadku na Statku Kosmicznym Ziemia". "Twierdzicie, #e rok trwa 365 dni". Ale czym jest dzie*"? Uznali$cie - do$" arbitralnie zreszt' - #e dzie*" to czas" potrzebny na wykonanie przez wasz Statek jednego pe%nego obrotu wok% w%asnej osi. Sk'd jednak wiadomo, #e dokona% takiego obrotu? (Przecie# nie czujesz, jak si! kreci!)

Obrali$cie punkt odniesienia na niebie - S%o*ce. Twierdzicie, #e potrzeba jednego dnia", aby ta cze$" Statku, na ktrej si! znajdujecie, odwrci%a si! od S%o*ca i ponownie zwrci%a si! do niego. Podzielili$cie ten dzie*" na 24 godziny" - znw ca%kiem dowolnie. Rwnie dobrze mog%oby to byt W" lub 73"! Nast!pnie ka#da godzin!" podzielili$cie na minuty". Og%osili$cie, #e ka#da jednostka godzinowa zawiera 60 jednostek mniejszych, zwanych minutami" - a ka#da z nich sk%ada si! jeszcze z sze$"dziesi!ciu, zwanych sekundami". Pewnego dnia zauwa#yli$cie, #e Ziemia nie tylko wiruje wok% w%asnej osi, ale rwnie# leci! Zobaczyli$cie, #e obiega S%o*ce. Skrz!tnie obliczyli$cie, #e potrzeba 365 obrotw Ziemi wok% w%asnej osi na pe%ne okr'#enie S%o*ca. Te liczb! obrotw nazwali$cie rokiem". Sprawa troch! si! skomplikowa%a, kiedy postanowili$cie podzieli" rok" na jednostki mniejsze, ale wi!ksze ni# dzie*". Wymy$lili$cie tydzie*" i miesi'c". Uda%o wam si! wcisn'" rwn' liczb! miesi!cy do ka#dego roku, ale nie rwn' liczb! dni do ka%dego miesi$ca. Nijak nie mogli$cie podzieli" nieparzystej liczby dni w roku (365) przez parzysta liczb! miesi!cy (12), wiec uznali$cie po prostu, #e niektre miesi$ce s$ d"u%sze! Uwa#ali$cie, #e nale#y trzyma" si! dwunastki jako dzielnika ze wzgl!du na liczb! cyklw ksi!#yca, czyli pe%nych zaobserwowanych zmian ksi!#yca w ci'gu roku". Aby pogodzi" te trzy zachodz'ce w przestrzeni zdarzenia - obieg S%o*ca, obroty Ziemi wok% w%asnej osi i cykle ksi!#yca - dopasowali$cie odpowiednio liczb! dni" do ka#dego miesi'ca". Ale nawet ten zabieg nie rozwi'za% wszystkich problemw, poniewa# wasze wcze$niejsze postanowi!ni' prowadzi%y do ci'g%ej nadwy#ki czasu", z ktra nie potrali$cie sobie poradzi". Zadecydowali$cie wiec, #e raz na jaki$ czas jeden rok b!dzie d%u#szy o ca"y dzie(! Nazwali$cie go rokiem przest!pnym, #artowali$cie z niego, ale tak naprawd! %yjecie w oparciu o takie konstrukty - a ty mwisz, #e Moja koncepcja czasu jest niewiarygodna"! Podobnie arbitralnie stworzyli$cie dekady" i stulecia" (co ciekawe, oparte na dziesi'tkach, nie na dwunastkach), aby dalej odmierza" up%yw czasu - lecz w rzeczywisto$ci mierzycie nie czas, tylko ruch w przestrzeni. Widzisz zatem, #e to nie czas p%ynie", lecz rzeczy p%yn' przez statyczne pole zwane przestrzeni$. Wasz czas" to ledwie miara ruchu! Naukowcy pojmuj' ten zwi'zek i dlatego mwi' o kontinuum czasoprzestrzennym". Einstein oraz inni wasi my$liciele u$wiadomili sobie, #e czas to konstrukcja umys%u, poj!cie wzgl!dne. Czas" jest tym, czym jest wzgl!dem przestrzeni, ktra wyst!puje miedzy przedmiotami! (Je$li wszech$wiat si! rozszerza - a rozszerza si! - w takim razie dzisiaj d%u#ej" trwa obieg Ziemi wok% S%o*ca ni# milion lat temu. Musi pokona" wi!cej przestrzeni".) Wobec tego, potrzeba obecnie wi!cej minut, godzin, dni, tygodni, miesi!cy, lat, dekad i stuleci do zaistnienia tych cyklicznych zdarze* ni# w roku 1492! (Od kiedy to dzie*" nie jest rwny dniu! Od kiedy to rok" nie jest rwny rokowi!) Wasze nowe, bardzo wyszukane instrumenty pomiarowe rejestruj' te rozbie#no$" czasowa" i co roku wszystkie zegary na $wiecie reguluje si!, aby uwzgl!dni" wszech$wiat, ktry nie stoi w miejscu"! Nazywane jest to czasem Greenwich... w ten sposb zadaje si! k%am kosmosowi! Einstein za%o#y%, #e je$li to nie czas" si! porusza, ale on sam przesuwa si! w przestrzeni z okre$lon' pr!dko$ci', wystarczy tylko zmieni" liczb! przestrzeni mi!dzy przedmiotami albo zmieni" pr!dko#&, z jaka przemieszcza si! od jednego przedmiotu do drugiego - aby wyd%u#y"" lub skrci"" up%yw czasu. Jego oglna teoria wzgl!dno$ci sta%a si! podstawa waszego obecnego pojmowania

wsp%zale#no$ci mi!dzy czasem a przestrzenia. Mo#e %atwiej ci b!dzie teraz zrozumie", dlaczego po odbyciu podr#y kosmicznej postarza%e$ si! tylko 0 dziesi!" lat - podczas gdy dla twoich przyjaci% na Ziemi up%yn!%o lat trzydzie$ci! Im dalej polecisz, tym mocniej zagniesz kontinuum czasoprzestrzenne 1 jednocze$nie zmalej' znacznie twoje szans! na to, #e po powrocie zastaniesz jeszcze w$rd #ywych ktrakolwiek z osb, ktre pami!taj' twj odlot! Gdyby jednak naukowcom w przysz%o$ci" uda%o si! wynale(" sposb na nadanie rakiecie wi!kszej pr!dko$ci, za%oga mog%aby oszuka"" wszech$wiat i pozosta" w synchronizacji z czasem rzeczywistym" na Ziemi i czas p%yn'%by tak samo na Ziemi jak na pok%adzie rakiety. Oczywi$cie, gdyby mo#liwy by% jeszcze szybszy nap!d, mo#na by wrci" na Ziemi! jeszcze przed swoim startem! Znaczy to, #e czas na Ziemi mija%by wolniej ni# na statku kosmicznym. Mg%by wrci" po dziesi!ciu swoich latach i przekona" si!, #e Ziemi przyby%y tylko cztery! Przyspiesz jeszcze bardziej a dziesi!" lat w kosmosie b!dzie rwne dziesi!ciu minutom na Ziemi. Powiedzmy, #e do tego jeszcze natkniesz si! na fa%d!" w strukturze przestrzeni (Einstein i inni zycy wierzyli w ich istnienie - i s%usznie!) i nagle, w niesko*czenie krtkiej chwili", pomkniesz w poprzek przestrzeni". Czy takie zjawisko czasoprzestrzenne zdo%a%oby zawrci" ci! w czasie"? Nietrudno teraz chyba zobaczy", #e czas" istnieje wy%'cznie jako konstrukt twojego umys%u. Cokolwiek ju# si! zdarzy%o i jeszcze si! wydarzy, dzieje si! teraz. Zdolno$" postrzegania tego zale#y tylko od twojego punktu widzenia - twojego po%o#enia w przestrzeni". Gdyby$ by% na Moim miejscu, ujrza%by$ Wszystko - naraz! Jasne? O, kurcz"! Zaczyna mi co( (wita#! Tak, na p!aszczy)nie teoretycznej owszem! To dobrze. Wy%o#y%em ci to tak przyst!pnie, #e nawet dziecko by zrozumia%o. Nie jest to mo#e $cis%a nauka, ale sprzyja zrozumieniu. Przedmioty zyczne podlegaj% obecnie ograniczeniom co do pr"dko(ci - ale zjawiska niefizykalne -my(li... moja dusza... teoretycznie mog% podr&owa# w eterze z niewiarygodn% szybko(ci%. Ot& to! Dok%adnie! To w%a$nie ma miejsce podczas snw, podr#y astralnych i innych zjawisk pa-rapsychicznych. Pojmujesz teraz, na czym polega deja vu. Prawdopodobnie by%e$ tam wcze$niej. Ale... skoro wszystko ju& si" zdarzy!o, to wobec tego nie mam &adnej w!adzy nad swoj% przysz!o(ci%. Czy to oznacza predestynacj"? Nie! Nie daj si! na to wzi'"! To nieprawda. Ten uk%ad" ma tobie s%u#y", a nie szkodzi"! W ka#dym po%o#eniu, zawsze, zachowujesz wolny wole i masz ca%kowicie nieskr!powany wybr. Wgl'd w przysz%o$"" powinien doda" ci si% do tego, aby$ #y% wed%ug w%asnego upodobania, a nie odbiera". W jaki sposb? Chyba trzeba mi to wyja(ni#. Je$li ujrzysz" przysz%e zdarzenie czy do$wiadczenie, ktre ci nie odpowiada, nie wybieraj go! Wybierz jeszcze raz! Wybierz co innego! Zmie* swoje post!powanie tak, aby unikn'" niepo#'danego rezultatu. Ale jak uchroni# si" przed czym(, co ju& si" wydarzy!o? Tobie jeszcze si! nie przydarzy%o! Znajdujesz si! w takim punkcie czasoprzestrzeni, gdzie nie jeste$ w pe%ni $wiadomy tego zaj$cia! Nie wiesz", #e mia%o miejsce. Nie przypomnia%e$" sobie tej przysz%o$ci! (W%a$nie to zapomnienie stanowi zagadk! czasu. Umo#liwia ci branie udzia%u w tej wspania%ej grze zwanej #yciem! Wyt%umacz! to p(niej!) To, czego nie wiesz", jest dla ciebie #adne". Je$li ty" nie pami!tasz" tej przysz%o$ci, ona

jeszcze dla ciebie" nie zaistnia%a! Co$ dziejecie" tylko wtedy, gdy jest do$wiadczane". Co$ jest do$wiadczane" tylko wtedy, gdy jest znane". Powiedzmy, #e dane ci by%o pozna"", wejrze" na u%amek sekundy w swoja przysz%o$"". Jak do tego dosz%o? Twj Duch - niezykalna cz'stka ciebie - po prostu przenios%a si! b%yskawicznie do innego miejsca w czasoprzestrzeni i powrci%a z odrobiny energii w postaci wra#e*, obrazw zwi'zanych z ty chwil!, czy zdarzeniem. Mo#esz to wyczu"" - albo zdarza si!, #e kto$ obdarzony zmys%em metazycznym potra dostrzec k%!bi'ce si! wok% ciebie obrazy i energie. Je$li nie podobaj' ci si! sygna%y dochodz'ce z twojej przysz%o$ci", odsu* si! od niej! Po prostu si! odsu*! Natychmiast odmienisz swoje do$wiadczenie - i ka#de twoje Ja" odetchnie z ulga! Zaczekaj chwil"! Co takiego? Trzeba ci wiedzie" - ju# do tego dojrza%e$ - #e istniejesz na wszystkich poziomach czasoprzestrzennego kontinuum jednocze$nie! Znaczy to, #e twoja dusza Zawsze By%a, Zawsze Jest i Zawsze B!dzie - bez ko*ca amen. Ja istniej"" w wielu miejscach naraz? Oczywi$cie! Istniejesz wsz!dzie - i w ka#dym czasie! Jest jakie( moje ja" w przysz!o(ci i w przesz!o(ci? C#, przesz%o$"" i przysz%o$"" nie istniej', jak stara%em si! tobie wykaza" - ale przyjmuj'c znaczenia, w jakich u#ywasz tych s%w - tak. Jest mnie wi"cej ni& jedno ja"? Ty" jeste$ tylko jeden, ale znacznie przerastasz w%asne wyobra#enia na swj temat! Zatem je(li moje ja" w tera)niejszo(ci zmeni co(, co nie odpowiada mu w jego przysz!o(ci", to moje ja" istniej%ce w przysz!o(ci" tego nie do(wiadczy? W zasadzie tak. Zmienia si! ca%a mozaika. Ale to ja w przysz%o$ci" nigdy nie traci do$wiadczenia, ktre mu przypad%o w udziale. Po prostu cieszy si!, #e ty" nie musisz tego przechodzi". Ale moje ja w przesz!o(ci" musi jeszcze tego do(wiadczy#", wi"c si" w to pakuje? W pewnym sensie, tak. Ale ty", oczywi$cie, mo#esz mu pomc. Mog"? Owszem. Je$li zmienisz to, co ty" przed tob' do$wiadczy%o, ty" b!d'ce za tob' nie b!dzie musia%o przez to przechodzi"! W ten sposb post!puje ewolucja twojej duszy. Na tej samej zasadzie twoje przysz%e ja" otrzyma%o pomoc od swej w%asnej przysz%ej ja(ni. To pozwala tobie unikn'" tego, czego jemu si! nie uda%o. Zrozumia%e$? Tak. To daje do my(lenia. Ale chcia!bym zapyta# 0 co( innego. Jak to jest z przesz!ymi &ywotami? Je(li zawsze by!em i jestem sob%" - w przesz!o(ci" 1 w przysz!o(ci" - to w jaki sposb mog!em by# kim( innym, inn% osob% w przesz!ym &yciu? Jeste$ Istota Boska, zdolna do$wiadcza" wielu rzeczy w tym samym czasie" - i zdolna dzieli" si! na dowolna liczb! r#nych ja(ni". Mo#esz od nowa prze#ywa" na inne sposoby to samo" #ycie - wyja$nia%em to ju#. Mo#esz te# zaistnie" inaczej w r#nych czasach" w kontinuum. W ten sposb, podczas gdy jeste$ sob', tu i teraz - mo#esz rwnie# by" i by%e$ kim$ innym" w innym czasie" i miejscu". Ufff, strasznie to zawi!e! Tak - a zaledwie drasn!li$my czubek gry lodowej.

Wiedz jednak to: Jeste$ istota Boskich Rozmiarw, bez granic. Cz'stka ciebie z w%asnego wyboru uznaje za swoja obecnie do$wiadczana przez ciebie to#samo$". Ale to wcale nie wyczerpuje twojej Istoty, cho" ty uwa#asz, #e wyczerpuje! Dlaczego? Musisz tak uwa#a", inaczej nie mg%by$ wype%ni" tego, co wyznaczy%e$ sobie w tym #yciu. To znaczy czego? Wiem, &e ju& mi to mwi!e(, ale chc" to us!ysze# jeszcze raz, tu i teraz". Wykorzystujesz ca%o$" )ycia - wszystkie poszczeglne #ywoty - aby postanowi" i sta" si!, Czym Naprawd! Jeste$; aby wybra" i tworzy" swa prawdziwa istot!; aby do$wiadczy" swej obecnej idei sie- bie i ja spe%ni". Przebywasz w Odwiecznej Chwili Samokreacji i Sa-mourzeczywistnienia dzi!ki procesowi Samowyra#ania. Przyci'gasz do siebie ludzi, zdarzenia i okoliczno$ci jako narz!dzia, z pomoc' ktrych wykuwasz Najwspanialsza Wersje Najwznio$lejszej Wizji samego siebie. Ten proces tworzenia wci'# na nowo przebiega na wielu p%aszczyznach i nigdy si! nie ko*czy. Dzieje si! w%a$nie teraz" oraz na innych poziomach czasu. W swej linearnie uporz'dkowanej rzeczywisto$ci postrzegasz swoje do$wiadczenie jako do$wiadczenie Przesz%o$ci, Tera(niejszo$ci i Przysz%o$ci. Wyobra#asz sobie, #e masz jedno #ycie, mo#e wi!cej, ale z pewno$ci' tylko jedno naraz. A gdyby czasu" nie by%o? Wwczas mia%by$ wszystkie swoje #ycia" od razu! I tak jest! Prze # ywasz to # ycie, obecnie urzeczywistniane # ycie w swojej Przesz % o $ ci, Tera(niejszo$ci i Przysz%o$ci naraz! Czy ogarn!%o ci! kiedykolwiek dziwne przeczucie" w zwi'zku z jakim$ przysz%ym wydarzeniem - na tyle silne, #e si! przed tym cofn'%e$? Wy nazywacie to przeczuciem. Z Mojego punktu widzenia, to po prostu nag%a $wiadomo$" tego, co ju# przytra%o ci si! w przysz%o$ci". Twoje przysz%e ja" mwi ci w ten sposb: Hej, to nie by%o przyjemne. Nie rb tego!" Prze#ywasz rwnie# inne #ywoty, ktre cho" nazywacie przesz%ymi", przebiegaj' w%a$nie teraz. Trudno by%oby ci uczestniczy" w tej wspania%ej grze #ycia, gdyby$ mia% pe"n$ #wiadomo#& tego, co si! dzieje. Tego zapewni" nie mo#e nawet przedstawiony tu opis. Gdyby mg%, gra" dobieg%aby ko*ca! Trzeba bra" Proces )ycia takim, jaki jest - w%'cznie z niedostatkiem w%asnej $wiadomo$ci na tym etapie. Wiec chwal Proces, przyjmij go jako wspania%y dar )yczliwego Stwrcy. Zanurz si! w nim, przejd( go ze spokojem, rado$ci' i m'dro$ci'. U#yj go, przetwrz, tak by z czego$ tobie narzuconego, sta% si! wybranym narz!dziem tworzenia najwspanialszego do$wiadczenia Wszechczasu: urzeczywistniania twej Boskiej Ja(ni. Jak? Jak tego dokona#? Nie marnuj cennych chwil tej obecnej rzeczywisto$ci na zg%!bianie wszystkich tajemnic #ycia. Nie bez powodu stanowi' one sekret. Zaufaj swojemu Bogu. Wykorzystaj Tera(niejsze Chwil! do Najwy#szego Celu - tworzenia i wyra#ania swej prawdziwej to#samo$ci. Zdecyduj, Kim Jeste$ - Kim chcesz by" - i czy* wszystko, co w twojej mocy, aby tym si! sta". U#yj tego, czego dowiedzia%e$ si! o czasie, jako fundamentu, w ramach twojego ograniczonego pojmowania, na ktrym wzniesiesz swa Najwy#szy Idee siebie. Je$li odbierzesz sygna% z przysz%o$ci", uszanuj go. Gdy dotrze do ciebie wra#enie z przesz%ego #ycia", zobacz, czy na co$ ci si! przyda - nie lekcewa# go. Za$ nade wszystko, je$li zostanie ci objawiona droga tworzenia, wyra#ania, przedstawiania i do$wiadczenie twej Boskiej Ja(ni ku jej wi!kszej chwale, tu i teraz, pjd) ta droga. A zostanie ci ona ukazana, poniewa# prosi%e$. Ta ksi'#ka jest tego znakiem, nie mg%by$

bowiem jej tworzy" w tej w%a$nie chwili, bez otwartego umys%u i serca, bez gotowo$ci duszy, %akn'cej poznania. Dotyczy to rwnie# tych, ktrzy ja teraz czytaj'. Albowiem oni rwnie# przyczynili si! do jej powstania. Inaczej bowiem jak mogliby jej do$wiadcza"? Ka#dy wsp%tworzy ca%o$" obecnego do$wiadczenia - czyli, innymi s%owy, Ja tworze ca%o$" obecnego do$wiadczenia, gdy# Ja jestem ka%dym. Czy dostrzegasz te symetrie? Czy widzisz w tym Doskona%o$"? Wszystko zawiera w sobie jedna prawd!: ISTNIEJE TYLKO JEDEN Z NAS. 6 Opowiedz mi o przestrzeni. Przestrze* to czas... ukazany. W%a$ciwie nie ma czego$ takiego jak czysta, pusta" przestrze*, w ktrej nie znajduje si! nic. Wszystko jest czym$. Nawet najpustsza" przestrze* wype%niaj' znikome opary, rozci'gni!te niemal w niesko*czono$", tak #e wydaje si!, jakby ich wcale nie by%o. Za$ kiedy zanikaj' opary, pozostaje jeszcze energia. Czysta energia. Objawia si! w postaci wibracji. Drga*. Ruchw z okre$lona cz!stotliwo$ci'. Ta niewidzialna energia" jest w%a$nie przestrzenia", ktra spaja ca%a materie". By% taki czas - odwo%uj'c si! do waszego linearnego pojmowania czasu - #e ca%o$" materii wszech$wiata skupiona by%a w male*kiej drobince. Nie jeste$ w stanie wyobrazi" sobie jej g!sto$ci - gdy# materia w swej obecnej postaci wydaje ci si! g!sta. Tak naprawd! za$ to, co nazywacie materia, sk%ada si! g%wnie z przestrzeni. Wszystkie cia%a sta%e" to w 2 procentach sta%a materia", a w pozosta%ych 98 - powietrze"! Ogromna przestrze* dzieli najmniejsze cz'stki materii we wszystkich cia%ach. Nasuwa si! tu porwnanie z odleg%o$ciami miedzy gwiazdami i planetami w kosmosie. Mimo to upieracie si!, #e to cia%a sta%e". Kiedy$ ca%y wszech$wiat rzeczywi$cie by% zbity w jedna mas!. Drobin materii nie oddziela%a #adna przestrze*. Tak jakby spomi!dzy nich wyj!to ca%'. przestrze*" -a# braku przestrzeni obj!to$" ca%ej materii by%a mniejsza ni# g%wki szpilki. By% w istocie czas", zanim nasta% tamten czas", kiedy materia nie istnia%a - tylko najczystsza posta" Energii Najwy#szej Wibracji, ktr' nazywacie antymateri'. Czas" ten poprzedza% czas", iv ktrym istnia% znany wam wszech$wiat zyczny. Nie by%o materii i nie by%o sprawy", czyli wszystko by%o w porz'dku". S%owem, istny raj. Na samym pocz'tku czysta energia - czyli Ja -wprawi%a si! w tak szybkie drgania, #e powsta%a materia - cala materia wszech$wiata! Ty rwnie# mo#esz tego dokona". W gruncie rzeczy, robisz to co dzie*. Twoje my$li to czysta wibracja - mo#e ona tworzy" i wytwarza" zyczn' materie! Je$li dostatecznie wielu z was pomy$li to samo, jeste$cie w stanie wp%yn'" na - a nawet powo%a" do istnienia - obszary waszego zycznego wszech$wiata. Szczeg%owo obja$ni%em to w pierwszej ksi'#ce. Czy wszech(wiat si" rozszerza? W niepoj!tym dla ciebie tempie. Czy b"dzie si" tak rozszerza! bez ko'ca? Nie. Nadejdzie taki czas, #e energia ekspansji si! wyczerpie i wtedy we(mie gr! energia spajaj'ca -i upchnie z powrotem wszystko razem. Chcesz powiedzie#, &e wszech(wiat si" skurczy? Tak. Wszystko dos%ownie wrci na miejsce"! I nastanie raj. )adnej materii. Czysta energia. Innymi s%owy - Ja! W ko*cu wszystko sprowadzi si! do Mnie. Stad bierze si! wasze powiedzenie: wszystko sprowadza si! do tego". Czyli przestaniemy istnie#!

W swej zycznej postaci, owszem. Ale wy jako wy b!dziecie zawsze. Nie mo#ecie nie istnie". Jeste$cie tym, co Jest, wiecznie. Co si" stanie, gdy wszech(wiat si" zapadnie"? Ca%y proces ruszy od nowa! Nast'pi kolejny Wielki Wybuch i narodzi si! nowy wszech$wiat. Rozszerzy si! i skurczy, l powtrzy to. Jeden raz, drugi, i tak ci'gle. +wiat nie ma ko*ca. To tchnienie Boga wracaj'ce do Boga. C#, doprawdy, to fascynuj%ce - ale nie ma odniesienia do mojego codziennego &ycia. Jak ju# mwi%em, z pewno$ci' istniej' lepsze sposoby wykorzystania czasu ni# nadmierne g%owienie si! nad najbardziej donios%ymi sekretami wszech$wiata. Mimo to mo#na wynie$" co$ po#ytecznego z tych prostych, przyst!pnych alegorii i opisw Wielkiego Procesu. Na przyk!ad? Na przyk%ad, zrozumienie, #e wszystko ma charakter cykliczny, nawet samo #ycie. Zrozumienie prawide% rz'dz'cych makrokosmosem pomo#e ci zrozumie" mikrokosmos twego w%asnego wn!trza. )ycie przebiega cyklicznie. Wszystko jest cykliczne. Wszystko. Kiedy to pojmiesz, nauczysz si! czerpa" wi!ksz' rado$" z tego Procesu - zamiast ledwie go znosi". )ycie toczy si! swoim naturalnym rytmem, ktremu podlega wszystko; wszystko poddaje si! jego biegowi. Dlatego napisane jest: Wszystko ma swj czas i ka#da sprawa pod niebem ma swoj' por!". M'dry jest ten, kto to rozumie. Sprytny jest ten, ktry to wykorzysta. Chyba nikt nie wyczuwa cyklu #ycia lepiej od kobiet. Ca%e ich #ycie p%ynie swoim rytmem. S' one zestrojone z rytmem samego #ycia. Kobiety potra' podda" si! biegowi #ycia", w przeciwie*stwie do m!#czyzn, ktrzy raczej opieraj' si! lub pr', a nawet prbuj' regulowa" bieg #ycia. Kobiety do$wiadczaj' go - a nast!pnie naginaj' si! do niego i powstaje harmonia. Kobieta s%yszy melodie kwiatw, ktr' niesie wiatr. Dostrzega pi!kno tego, co Niewidoczne. Wyczuwa, czego domaga si! #ycie. Wie, kiedy jest czas na bieg i czas na odpoczynek; czas na $miech i czas na p%acz; czas na opr i czas na poddanie si!. Kobiety przewa#nie opuszczaj' swe cia%a z wdzi!kiem. M!#czy(ni na og% buntuj' si!. Kobiety rwnie# lepiej obchodz' si! ze swoimi cia%ami, kiedy jeszcze w nich przebywaj'. M!#czy(ni dopuszczaj' si! okropnych rzeczy w stosunku do swego cia%a. Podobnie zreszt' odnosz' si! do #ycia. Oczywi$cie, traaj' si! wyj'tki. Pos%uguje si! tutaj uoglnieniami. Mwi! o tym, jak by%o dotychczas. Bez rozdrabniania si!. Ale je$li przyjrzysz si! #yciu, je$li dopu$cisz do siebie to, co widzisz, co widzia%e$, je$li uznasz to, co jest, dojrzysz ziarno prawdy w tych uoglnieniach. Smutno mi z tego powodu. Z tego wynika, &e kobiety s% wy&szymi istotami. S% ulepione z lepszej gliny" ni& m"&czy)ni. W sk%ad cudownego rytmu #ycia wchodzi zarwno yin jak i yang. )aden Aspekt Bytu nie jest doskonalszy" czy lepszy" od drugiego. Oba s' po prostu - i wspaniale - sob'; aspektami. M!#czy(ni, rzecz jasna, uciele$niaj' inne strony Bosko$ci, ktre s' przedmiotem wcale nie mniejszej zawi$ci kobiet. Lecz powiedziano te#, #e bycie m!#czyzn' to poligon do$wiadczalny, okres prbny. Gdy jeste$ m!#czyzn' dostatecznie d%ugo - gdy nacierpia%e$ si! wskutek w%asnej g%upoty, gdy zada%e$ sobie do$" blu w%asnymi wytworami, gdy dostatecznie zrani%e$ innych, aby zaprzesta" tego rodzaju zachowa* - aby agresje zast'pi" rozumem, pogard! wsp%czuciem, zasad! zwyci!#ania zrozumieniem, #e nie ma przegranych - wwczas dojrza%e$ do tego, aby by" kobiet'. Gdy nauczy%e$ si!, #e prawo pie$ci" jest bezprawiem, #e moc p%ynie nie z dominacji, lecz wsp%pracy, #e w%adza absolutna nie wymaga absolutnie niczego od innych; gdy poj'%e$ te

wszystkie rzeczy, zas%u#y%e$ na pobyt w kobiecym ciele - gdy# w ko*cu zrozumia%e$ jej Istot!. 7 Zatem kobieta jest czym( lepszym ni& m"&czyzna. Nie lepszym" - innym! To ty warto$ciujesz. W obiektywnej rzeczywisto$ci nie ma rozr#niania na lepsze" czy gorsze". Jest to, Co Jest - i czym ty pragniesz By". Gor'ce w niczym nie jest lepsze od zimnego, to, co u gry od tego, co w dole podkre$la%em ju# to wiele razy. Tote# m!sko$" nie jest gorsza od kobieco$ci. Po prostu jest tym, czym Jest. Tak jak ty. Mimo to niczym nie jeste$cie ograniczeni, #adne z was. Mo#ecie By", kimkolwiek pragniecie By", wybra", czegokolwiek pragniecie do$wiadczy". W tym #yciu czy w kolejnym, albo w jeszcze nast!pnym -jak uczyni%e$ to w poprzednim. Ka#de z was zawsze ma wybr. Ka#de z was ma w sobie cz'stk! Wszystkiego, Co Jest. Kobiety i m!#czyzny. Wyra#ajcie ten aspekt was, ktry macie ochot! wyra#a". Wiedzcie, #e wszystko stoi przed wami otworem. Nie chcia!bym odbiega# od tego tematu. Pozosta'my przy stosunkach damsko-m"skich. Na ko'cu cz"(ci pierwszej przyrzek!e(, &e dok!adniej omwisz seksualn% stron" tej dwoisto(ci. Zgadza si!. My$l!, #e nadszed% czas poruszy" sprawy p%ci. Dlaczego stworzy!e( dwie p!ci? Czy by! to jedyny sposb na to, aby(my mogli si" rozmna&a#? Jak powinni(my podchodzi# do tego niesamowitego do(wiadczenia zwanego seksualno(ci%? Na pewno, bez wstydu. I bez winy, i bez leku. Albowiem wstyd nie jest cnota, wina nie jest dobroci', lek nie jest honorem. I bez lubie#no$ci, gdy# lubie#no$" to nie nami!tno$". I nie bez opami!tania, gdy# brak opami!tania to nie wolno$". I oczywi$cie, nie z my$l' o kontroli, w%adzy czy dominacji; albowiem to nie ma nic wsplnego z Mi%o$ci'. Ale... czy mo#na uprawia" seks dla prostego zaspokojenia siebie? Mo#e to dla was dziwne, lecz odpowied( brzmi, tak - gdy# zaspokojenie osobiste" to inna nazwa mi%o$ci ja(ni. Pojecie w%asnego zaspokojenia od lat jest pi!tnowane, stad tak bardzo obci'#a seks poczucie winy. Przestrzega si! was przed u#ywaniem dla zaspokojenia siebie czego$, co jest (rd%em ogromnego osobistego zaspokojenia! Co prawda, te oczywista sprzeczno$" dostrzegacie, ale nie wiecie, co zrobi" z p%yn'cym st'd wnioskiem. Uznajecie wiec, #e je$li b!dziecie si! czu" winni z powodu tego, jak dobrze wam by%o, gdy si! kochali$cie oraz potem, to przynajmniej jako$ to naprawicie. Przypomina si!. w zwi'zku z tym pewna znana piosenkarka, ktrej nazwiska nie wymieni ! , a ktra za swoje piosenki otrzymuje miliony dolarw. Poproszona o skomentowanie swojego sukcesu oraz bogactwa, jaki jej przynis%, odpar%a: Mam z tego powodu pewne wyrzuty sumienia, poniewa# uwielbiam to, co robi!." Wynika stad jasno, #e je$li kochasz swoj' prace, nie powiniene$ by" za ni'. dodatkowo wynagradzany pieni!dzmi. Wi!kszo$" ludzi zarabia pieni'dze wykonuj$c co#, czego nienawidz$ - albo przynajmniej haruj$ w pocie czo"a, nie czerpi'c z tego #adnej rado#ci! Przes%anie, jakie g%osi $wiat, brzmi wiec: Je$li z powodu czego$ czujesz si!. (le, wtedy wolno ci si! tym czym# cieszy&! Obwinianie si! cz!sto stanowi prb! narzucenia sobie wyrzutw sumienia z powodu czego$, co sprawia nam przyjemno$" - a to doprowadzi" ma do pojednania z Bogiem... ktry waszym zdaniem nie #yczy sobie, aby cokolwiek sprawia%o wam rado$"! Szczeglnie za$ nie wolno wam czerpa" przyjemno$ci z cia%a. A ju# bezwzgl!dnie zabronione s' rozkosze (jak zwyk%y szepta" nasze babki) %#ka". Dobra wiadomo$" jest taka, #e wolno wam uwielbia& seks! Wolno te# kocha& siebie!

A nawet trzeba. Nie s%u#y wam tylko uzale%nienie si! od seksu (czy czegokolwiek innego). Ale zakocha" si! w seksie mo#na jak najbardziej! Powtarzaj to sobie na g%os codziennie dziesi!" razy: KOCHAM SEKS! Powtarzaj te# to: KOCHAM PIENI,DZE! Czy jeste$ gotowy na prawdziwy wstrz's? Sprbuj dziesi!" razy powtrzy" to: KOCHAM SIEBIE! Oto zestaw kolejnych rzeczy, ktrych nie wolno ci wielbi". Po"wicz wielbienie ich: W-ADZA CHWA-A S-AWA SUKCES ZWYCI.)ANIE. Chcesz jeszcze? Sprbuj tych. Naprawd! powiniene$ czu" si! winny, je$li kochasz: BY/ PODZIWIANYM BY/ LEPSZYM POSIADA/ WI.CEJ WIEDZIE/ JAK WIEDZIE/ DLACZEGO. Masz do$"? Zaczekaj! Oto sam szczyt poczucia winy: osi'gasz go, gdy czujesz, #e ZNASZ BOGA. Ciekawe, co? Przez ca%e #ycie wpajano ci poczucie winy z powodu RZECZY, KTRYCH PRAGNIESZ NAJBARDZIEJ. Lecz Ja ci mwi!: mi%uj, mi%uj, mi"uj rzeczy, ktrych pragniesz - gdy# twoja mi%o$" do nich przyci$gnie je do ciebie. Te rzeczy sk"adaj$ si! na %ycie! Gdy je kochasz, kochasz #ycie! Og%aszaj'c, #e ich pragniesz, o$wiadczasz zarazem, #e wybierasz ca%e dobro, ktre ma do zaoarowania #ycie! Wiec wybierz seks - ile tylko mo#esz go dosta"! -I wybierz w%adz! - ile tylko zdo%asz zdoby"! I wybierz s%aw! - ile tylko mo#esz zyska"! Wybierz sukces - ile tylko mo#esz osi'gn'"! I wybierz zwyci!stwo - ile tylko mo#esz odnie$"! Lecz nie stawiaj seksu w miejsce mi%o$ci - niech b!dzie jej celebracj'. Nie szukaj w%adzy nad kim$ - lecz wsplnie z kim$. Nie szukaj s%awy dla niej samej - lecz jako $rodka do wy#szego celu. Nie d'# do sukcesu kosztem innych - lecz jako do narz!dzia do niesienia pomocy innym. I nie d'# do zwyci!stwa za wszelka cen! - lecz do takiego, ktre nic nie kosztuje innych, a nawet przysparza im korzy$ci. +mia%o, wywo%uj podziw innych - ale dostrzegaj te# w nich obiekt twojego podziwu, i nie szcz!d( go innym! +mia%o, b'd( lepszy - ale nie lepszy od innych; raczej b'd( lepszy ni# dotychczas. +mia%o, miej wi!cej - ale tylko po to, aby mc wi!cej rozda". I oczywi$cie, staraj si! dowiedzie" jak i dlaczego" - po to, aby dzieli" si! wiedza z innymi. I ze wszystkich si% staraj si! POZNA/ BOGA. W%a$ciwie, WYBIERZ TO PRZED WSZYSTKIM, a ca%a reszta sama przyjdzie. Przez ca%e #ycie uczono ci!, #e lepiej jest dawa" ni# bra". Lecz nie mo#esz da", czego sam nie posiadasz. Dlatego tak istotne jest samozaspokojenie - i dlatego nale#y uzna" za nieszcz!$cie to, #e s%owo to obecnie tak (le si! kojarzy.

Rzecz jasna, nie chodzi tu o samozaspokojenie kosztem innych. Nie wolno ignorowa" potrzeb drugiego cz%owieka. Tak samo jednak trzeba dba" o w%asne potrzeby. Nie #a%uj sobie przyjemno$ci, a b!dziesz mg% sprawia" mnstwo rado$ci innym. Nauczyciele seksu tantrycznego dobrze to rozumiej'. Dlatego zalecaj' masturbacje, przez niektrych uznawana za grzech. Masturbacje? Ch!opie - chyba )dziebko przesadzi!e(. Jak mo&esz wyskakiwa# z czym( takim - jak mo&esz w ogle o tym wspomina" - w przes!aniu, ktre podobno pochodzi prosto od Boga? Widz!, #e masz zastrze#enia wobec masturbacji. Ja nie, ale wielu czytelnikw mo&e by# przeciwko. My(la!em, &e tworzymy t" ksi%&k" dla innych. Bo tak jest. Dlaczego wi"c rozmy(lnie ich obra&asz? Nie obra#am rozmy$lnie" nikogo. Ludziom wolno czu" si! obra#onym" lub nie, wedle w%asnego uznania. Ale czy naprawd! uwa#asz, #e mo#na szczerze i otwarcie omwi" temat ludzkiej seksualno$ci bez ura#enia" czyich$ uczu"? Zawsze znajdzie si! kto$, kto poczuje si! dotkni!ty". Owszem, ale s% pewne granice. Nie s%dz", aby ludzie gotowi byli us!ysze# Boga rozprawiaj%cego o samogwa!cie". Gdyby$my si! mieli ograniczy" do tego, co wi!kszo$" ludzi gotowa jest us%ysze" od Boga, powsta%aby nie ksi'#ka, lecz ksi'#eczka. Ludzie na og% nie s' przygotowani na przyj!cie s%w Boga, gdy do nich przemawia. Musza odczeka" dwa tysi'ce lat. W porz%dku, id)my dalej. Chyba min%! mi ju& pierwszy szok. Dobrze. U#y%em tego do$wiadczenia ludzkiego #ycia (ktremu oddajecie si! wszyscy, ale boicie si! przyzna"), aby zilustrowa" donio$lejsza prawd!. Brzmi ona tak: Nie #a%uj sobie przyjemno$ci, a b!dziesz mg% sprawia" mnstwo rado$ci innym. 1 Mistrzowie tantrycznego seksu - ktry stanowi zreszt' wysoko rozwini!ta form! seksualnej ekspresji - wiedza, i# je$li oddajesz si! mi%o$ci zycznej z %aknieniem seksu, twoja zdolno$" dawania partnerowi rozkoszy i doznania d%ugiej, radosnej unii cia% i dusz - co, nawiasem mwi'c, stanowi wspania%y powd uprawiania seksu - zostaje mocno obni#ona. W zwi'zku z tym kochankowie praktykuj'cy tan-tryzm cz!sto najpierw sami si! zaspokajaj', a dopiero potem obdarzaj' rozkosz' partnera. Zazwyczaj odbywa si! to w jego obecno$ci, z jego zach!ta i pomoc'. Gdy nasyca swj pierwszy g%d, wwczas mo#e zosta" zaspokojone, powoli, niespiesznie, g%!bokie pragnienie - pragnienie ekstazy za sprawa zespolenia. Obdarzanie siebie samego rozkosz' jest cz!$ci' radosnej mi%o$ci zycznej w pe%ni wyra#onej. Jedn' z wielu. To, co nazywacie stosunkiem, mo#e nast'pi" pod koniec dwugodzinnych mi%osnych igraszek. Albo i nie. Dla wi!kszo$ci z was stanowi on jedyny cel dwudziestominutowych stara*. To znaczy, dwu-dziestominutowych, je$li dopisze ci szcz!$cie! Nie spodziewa!em si", &e ta ksi%&ka zamieni si" w podr"cznik erotyki. Nie zamieni si!. A nawet gdyby, to co w tym z%ego? Ludzie wci'# musza si! wiele nauczy" o seksualno$ci, o wyra#aniu jej w sposb najbardziej zachwycaj'cy i dobroczynny. Niemniej, chodzi%o mi raz jeszcze o zobrazowanie donio$lejszej prawdy. Im wi!cej przyjemno$ci sprawiasz sobie, tym wi!cej mo#esz da" jej innym. Podobnie te#, je$li pozwolisz sobie na rozkosz w%adzy, b!dziesz mia% jej wi!cej do podzia%u. To samo dotyczy s%awy, bogactwa, chwa%y, sukcesu i wszystkiego innego, co przynosi ci zadowolenie. A przy okazji, czas, aby$my zastanowili si! wsplnie nad tym, co to znaczy, #e co$ przynosi ci zadowolenie.

Poddaj" si". Co? Zadowolenie" to wo%anie duszy: Oto kim naprawd! jestem!" Czy pami!tasz, jak nauczyciel na lekcji sprawdza% obecno$", wyczytywa% nazwiska, a gdy doszed% do twojego, musia%e$ odpowiedzie": Obecny!" Pami"tam. Wiec stan zadowolenia" to sposb, w jaki dusza mwi ci: Obecna!", Wiem, #e idea robienia tego, co daje zadowolenie" jest wy$miewana przez ludzi, ktrzy twierdza, #e ta droga prowadzi prosto do piek%a. Lecz Ja powiadam, #e to droga do nieba! Oczywi$cie, wiele zale#y od tego, co daje zadowolenie, jakiego rodzaju do$wiadczenie sprawia ci przyjemno$". Ale Ja zapewniam ci!, #e #aden post!p duchowy nie dokona% si! jeszcze przez wyrzeczenie. Je$li masz si! rozwin'", to na pewno nie dzi!ki temu, #e skutecznie odmawia%e$ sobie przyjemno$ci, lecz dzi!ki temu #e sobie na nie pozwoli"e# - i przez to odkry%e$ co$ jeszcze wi!kszego. Albowiem jak mo#esz pozna", #e co$ jest wi!ksze", je$li nigdy nie zasmakowa%e$ mniejszego"? Religia kaza%aby ci to przyj'" na wiar!. Dlatego wszystkie religie ostatecznie zawodz'. Dla odmiany Duchowo#& zawsze skutkuje. Religia #'da, aby$ uczy% si! z do$wiadczenia innych. Duchowo$" nalega, aby$ szuka% w%asnego. Religia nie mo#e znie$" Duchowo$ci. Nie mo#e si! z ni' pogodzi". Gdy# Duchowo$" mo#e doprowadzi" do wniosku odmiennego od tego, ktry g%osi dana religia, a tego #adna znana religia tolerowa" nie mo#e. Religia zach!ca ci! do zg%!biania cudzych my$li i uznania ich za swoje. Duchowo$" zaleca odrzucenie cudzych pogl'dw i kszta%towanie w%asnych. Zadowolenie" to sposb, w jaki mwisz sobie, #e twa ostatnia my$l by%a prawd$, ostatnie s%owo m$dro#ci$, ostatni uczynek mi"o#ci$. Aby oceni", jakiego post!pu dokona%e$, aby zmierzy", jak dalece si! rozwin'%e$, przyjrzyj si! po prostu temu, co daje ci zadowolenie. Nie przyspieszysz tempa swojej ewolucji odmawiaj'c sobie tego, co przynosi ci zadowolenie, odpychaj'c to od siebie. Wyrzeczenie to zniszczenie. Wiedz jednak i to - regulacja nie oznacza wyrzeczenia. Dostosowywanie swojego zachowania to wybr post!powania zgodnie z tym, jaki aspekt siebie pragniesz wyrazi". Je$li g%osisz poszanowanie praw innych ludzi, wwczas postanowienie, #e nie b!dziesz krad%, gwa%ci% czy rabowa%, w #adnej mierze nie oznacza" b!dzie samowyrzeczenia". Stanie si! samopo-twierdzeniem. Dlatego miara twojego rozwoju jest to, co przynosi ci zadowolenie. Je$li jest to zachowanie nieodpowiedzialne, szkodzenie czy sprawianie blu innym, wwczas nie posun'%e$ si! daleko w swojej ewolucji. Kluczowe znaczenie ma $wiadomo$". Dlatego wa#nym obowi'zkiem, ktry spoczywa na starszych, jest u$wiadamianie m%odych cz%onkw spo%eczno$ci. Podobnie te# do zada* pos%a*cw Boga nale#y podnoszenie $wiadomo$ci wszystkich ludzi, aby zrozumieli, i# to, co dzieje si! jednemu, dzieje si! zarazem wszystkim - gdy# wszyscy stanowimy Jedno$". Gdy wychodzisz z za%o#enia, #e wszyscy stanowimy Jedno$"", w%a$ciwie niemo#liwe jest znajdywanie przyjemno$ci w ranieniu innych. Znika tak zwane nieodpowiedzialne zachowanie". W tak w%a$nie wytyczonych ramach istoty ewoluuj'ce pragn' do$wiadcza" #ycia. W obr!bie tych w%a$nie wyznacznikw nakazuje ci korzysta" z wszystkiego, co #ycie ma do zaoarowania - i przekonasz si!, #e oferta %yciowa przekracza twoje naj#mielsze wyobra%enia. Jeste$ tym, czego do$wiadczasz. Do$wiadczasz tego, co wyra#asz. Wyra#asz to, co masz w sobie. Masz w sobie to, na co sobie pozwalasz. To pi"kne - ale czy mo&emy powrci# do wyj(ciowego pytania? Tak. Stworzy%em dwie p%ci z tego samego powodu, dla ktrego nada%em yin i yang ka#dej rzeczy - w ca%ym wszech$wiecie! P%e" #e*ska i p%e" m!ska to przejaw powszechnego

podzia%u na yin i yang. Najwspanialszy #ywy tego wyraz istniej'cy w waszym $wiecie. S' form', jedna z wielu zycznych form, yin i yang. Yin i yang, tu i tam... to i tamto... gra i d%, ciep%e i zimne, ma%e i du#e, szybkie i powolne materia i antymateria... To wszystko potrzebne jest w do$wiadczeniu #ycia, jakim je znasz. Jak mo&emy najlepiej wyrazi# to co(, co nazywamy energi% seksualn%? Czule. Otwarcie. Rado$nie. Figlarnie. Wyzywaj'co. Romantycznie. Z pasja. Z bogobojno$cia. Na weso%o. Spontanicznie. Wzruszaj'co. Twrczo. Bez skr!powania. Zmys%owo. I ma si! rozumie", cz!sto. Niektrzy twierdz%, &e jedynym uzasadnieniem ludzkiej seksualno(ci jest prokreacja. Bzdura. Dawanie #ycia to w wi!kszo$ci przypadkw szcz!$liwe nast!pstwo erotycznego zbli#enia, a nie z gry powzi!te zamierzenie. Twierdzenie, #e seks s%u#y wy%'cznie do robienia dzieci to w najlepszym razie naiwno$", a nieunikniony wniosek stad p%yn'cy, i# dlatego w%a$nie nale#y powstrzyma" si! od dalszych kontaktw, gdy zostanie pocz!te ostatnie dziecko, to co$ jeszcze gorszego od naiwno$ci. To gwa%t zadany ludzkiej naturze naturze, ktra Ja was przecie# obdarzy%em. Seksualna ekspresja to nieuchronny skutek odwiecznego procesu przyci'gania, rytmicznego przep%ywu energii, ktry nap!dza wszelkie #ycie. Ka#da rzecz nosi w sobie wbudowan' przeze Mnie energie, ktra rozsy%a swj sygna% na ca%y kosmos. Wszystko, ludzie, zwierz!ta, ro$liny, kamienie, drzewa, ka#dy zykalny byt emituje energie, niczym nadajnik radiowy. Ty te# $lesz w tej chwili energie - nadajesz ja we wszystkie strony z samego $rodka swej istoty. Energia ta - czyli ty - rozchodzi si! na zewn'trz w postaci fal. Przenika $ciany, wznosi si! ponad szczyty gr, ponad ksi!#yc, w niesko*czono$". Wieczno$". Nigdy, ale to nigdy nie zanika. Zabarwia te energie ka#da my$l, jaka kiedykolwiek mia%e$. (Kiedy o kim$ my$lisz, osoba ta mo#e to wyczu", pod warunkiem, #e jest dostatecznie wra#liwa.) Kszta%tuje ja ka#de s%owo, jakie kiedykolwiek wypowiedzia%e$. Wp%ywa na ni' ka#dy twj uczynek. Wibracja, pr!dko$", d%ugo$" i cz!stotliwo$" fal, jakie nadajesz, ulegaj' ci'g%ym przesuni!ciom zgodnie ze zmianami, jakie zachodz' w twoich nastrojach, uczuciach, my$lach, s%owach i dzia%aniach. Mwi si! nieraz, #e kto$ wysy%a dobre wibracje", i to prawda. To bardzo dok%adne nazwanie rzeczy po imieniu! To samo jednak robi ca%a reszta ludzi. Stad eter", atmosfera" miedzy wami na%adowana jest energia. Ma ona posta" Macierzy krzy#uj'cych si! i splataj'cych osobistych wibracji, ktre razem tworz' struktur! o niepoj!tej wr!cz dla ciebie zawi%o$ci. Ten splot to po%'czone pole energetyczne, w obr!bie ktrego #yjesz. Jego moc oddzia%uje na wszystko. W%'cznie z tob'. Ty wysy%asz nowe wibracje, powsta%e pod wp%ywem dochodz'cych do ciebie wibracji, na dzia%anie ktrych jeste$ wystawiony, a te z kolei wzbogacaj' i przeobra#aj' Macierz - ktra z kolei wp%ywa na pole energetyczne wszystkich pozosta%ych, a tym samym na wibracje przez nich wysy%ane, i w relacji zwrotnej ponownie na Macierz - ktra oddzia%uje na ciebie... i tak w k%ko. My$lisz mo#e, #e to czysta fantazja - ale czy nie zdarzy%o ci si! cho" raz wej$" do pokoju, w ktrym atmosfera by%a tak na%adowana", #e a# sypa%y si! iskry"? Albo mo#e s%ysza%e$ kiedy$ o dwch naukowcach pracuj'cych nad tym samym zagadnieniem niezale#nie od siebie - na przeciwleg%ych kra*cach globu -ktrzy w tym samym

czasie nagle odkryli rozwi'zanie? To powszechne zjawiska, oczywiste przejawy Macierzy. Macierz stanowi pot!#ny wibracj! - mo#e bezpo$rednio wp%ywa" na zjawiska i przedmioty, a nawet je stwarza". (Gdzie dwch lub trzech zgromadzi si! w imi! Moje...") Psychologia nazwa%a t! Macierz energii Zbiorow' +wiadomo$ci'". Oddzia%uje ona na wszystko, co zachodzi na planecie: perspektyw! wojny i nadziej! na pokj, zaburzenia geozyczne i spokj na powierzchni globu, rozleg%' epidemi! i powszechne zdrowie. Wszystko to skutek $wiadomo$ci. Tak samo zreszt' jak konkretne zdarzenia i okoliczno$ci twojego #ycia. To fascynuj%ce, ale jak si" to ma do seksu? Cierpliwo$ci. W%a$nie do tego zmierzam. Ca%y $wiat wymienia nieustannie energi!. Twoja energia napiera na ca%' reszt!. Ca%a reszta dotyka ciebie. Ale oto ma miejsce rzecz szczeglna. W pewnym punkcie w po%owie odleg%o$ci mi!dzy tob' a wszystkim innym - te energie si! stykaj'. Wyobra(my sobie na przyk%ad dwie osoby znajduj'ce si! w tym samym pomieszczeniu, w przeciwleg%ych jego ko*cach. Przyjmijmy, #e maj' na imi! Tom i Mary. Energia Toma $le swe sygna%y w kosmos wok% niego. Cz!$" tych fal traa w Mary. Jednocze$nie Mary nadaje w%asn' energi! - ktrej jaka$ wi'zka uderza w Toma. Lecz te energie spotykaj' si! ze sob' w sposb, na ktry nigdy by$ nie wpad%. Krzy#uj' si! w po%owie drogi mi!dzy Tomem i Mary. Tam %'cz' si! ze sob' (s' to zjawiska zyczne, wymierne, wyczuwalne) i tworz' now' jednostk! energii, ktr' nazwiemy Tamary". To wsplna energia Tama i Mary. Tom i Mary rwnie dobrze mogliby ja nazwa" Cia%em Pomi!dzy Nami - gdy# w istocie jest cia%em energetycznym, do ktrego oboje s' pod%'czeni, ktre oboje zasilaj' energia i ktre z kolei $le sygna%y zwrotne do swych mocodawcw" po linii czy %'czu, ktre zawsze wyst!puje w Macierzy, jest warunkiem jej istnienia. Do$wiadczenie Tomary" staje si! prawd' Toma i Mary. +wi!ta Komuni', do ktrej oboje zmierzaj'. Czuj' bowiem, za po$rednictwem %'cza", wznios%' rado$" B%ogos%awionej Unii, Zespolenia, Cia%a Pomi!dzy. Tom i Mary, oddzieleni od siebie, wyczuwaj', co dzieje si! w Macierzy. Oboje czuj' przemo#ny poci'g ku temu do$wiadczeniu. Chc' zbli#enia Natychmiast! Odzywa si! jednak wcze$niejszy trening". +wiat nauczy% ich, #e trzeba zwolni" tempo, wstrzyma" si!, chroni" si! przed mo#liwym blem", #e nie nale#y ufa" uczuciom. Lecz dusza... pragnie pozna" Tomary" - zarazi Je$li s' szcz!$ciarzami, zdob!d' si! na to, aby przezwyci!#y" obawy i uwierzy", #e mi%o$" jest wszystkim, co istnieje. Nieodwracalnie lgn' oboje do Cia%a Pomi!dzy. Do$wiadczaj' TOMARY na poziomie metazycznym, teraz d'#' do doznania zycznego. Zbli#aj' si!. Ale nie do siebie, jak mo#e si! wydawa" postronnemu obserwatorowi. Ka#de z nich stara si! dotrze" do TOMARY, do tego miejsca Boskiego Zespolenia, ktre ju# mi!dzy nimi istnieje. Do miejsca, gdzie jak ju# wiedz', stanowi' Jedno$" - gdzie wiedz' te#, co to znaczy By" Jedno$ci'. Zbli#aj' si! wi!c do tego uczucia", ktrego doznaj' i w miar! pokonywania rozdzia%u, w miar! skracania sznura", energia, ktr' oboje wysy%aj' do TOMARY, ma do przebycia krtsz' drog! i w zwi'zku z tym osi'ga coraz wy#sze nat!#enie. Posuwaj' si! ku sobie, odleg%o$" maleje, nat!#enie ro$nie. Jeszcze bli#ej. Raz jeszcze wzmaga si! napi!cie. Teraz dzieli ich ledwie metr. Cia%o Pomi!dzy nimi jest rozgrzane do czerwono$ci. Wibruje z

niesamowita pr!dko$ci'. -'cze" biegn'ce do i od TOMARY jest grubsze, szersze, ja$niejsze, rozpalone od przekazu niewiarygodnej energii. Oboje, jak to si! mwi, p%on' z po#'dania". I rzeczywi$cie. Zbli#aj' si!. Teraz ju# si! stykaj'. Wra#enie jest piorunuj'ce. Wy$mienite. W dotyku wyczuwaj' ca%' energi! TOMARY - ca%' skondensowan', zespolon' substancj! ich Z%'czonego Bytu. Je$li wyzwolisz w sobie sw' najwy#sz' wra#liwo$", odczujesz t! subteln', wznios%' energi! w postaci mrowienia" - mrowienie to mo#e si! rozej$" po ca%ym ciele - lub jako gor'co - gor'co, ktre nagle mo#e obj'" ca%e twoje cia%o, lecz ktre pozostaje skupione w dolnej czakrze, o$rodku energii. Szczeglnie to miejsce intensywnie p%onie" - st'd okre$lenie by" napalonym"l Obejmuj' si! i dziel'ca ich szczelina niemal zanika - Tom, Mary i Tomary prawie si! ze sob' pokrywaj'. Tom i Mary chc' poczu" mi!dzy sob' Tomary - chc' si! z ni'. stopi". Sta" si! Tamary iv postaci zycznej. Przystosowa%em do tego odpowiednio cia%a kobiet i m!#czyzn. Cia%a Toma i Mary s' ju# do tego gotowe. Cia%o Toma mo#e wnikn'" w Mary. Cia%o Mary jest przygotowane na przyj!cie Toma w sobie. Mrowienie i gor'co osi'gaj' niezno$na intensywno$". Nie sposb tego opisa". Dwa cia%a zespalaj' si!. Tom, Mary i Tamary staja si! Jedno$ci'. Jednym cia%em. Dalej trwa przep%yw energii miedzy nimi. Nami!tny. Zapami!ta%y. Wyt!#aj' si!. J!cz'. Nie maga si! sob' nasyci", nie mog' si! scali". Pr'. Bli#ej, wci'# bli#ej. BLI)EJ. Eksploduj' - dos%ownie - ich cia%a ogarnia konwulsja. Wibracja dociera a# po koniuszki palcw. W chwili gdy oboje wybuchneli jedno$ci', poznali Boga i Boginie, Alf!. i Omeg!, Wszystko i Nic - Istot! #ycia - Do$wiadczenie Tego, Co Jest. Bior' w tym rwnie# udzia% procesy organiczne. Dwoje sta%o si! Jednym - cz!sto powstaje w wyniku tego trzecia istota, w postaci zycznej. W ten sposb stworzone zosta%o podobie*stwo i obraz TOMARY. Cia%o z ich cia%a. Krew z krwi! Oboje dos%ownie dali pocz'tek #yciu! Czy# nie mwi%em, i# jeste$cie jako Bogowie? To najpi"kniejszy opis ludzkiej seksualno(ci, jaki kiedykolwiek s!ysza!em. Pi!kno dostrzega si! tam, gdzie chce si! je widzie". Dostrzegasz brzydot! tam, gdzie boisz si! zobaczy t pi!kno. Zdziwi%oby ci!, jak wielu ludzi uzna%oby to, co w%a$nie przedstawi%em za okropne. Nie, nie zdziwi!oby mnie. Zd%&y!em zauwa&y#, jakim pi"tnem strachu i brzydoty (wiat naznaczy! erotyzm. Wci%& jednak pozostaje mnstwo pyta'. Jestem tu po to, aby odpowiada" na nie. Ale pozwl, #e najpierw doko*cz! to, co zacz'%em, potem mo#esz zarzuca" Mnie pytaniami. Ale& oczywi(cie. Ten... taniec, jaki w%a$nie opisa%em, ta wymiana energii odbywa si! nieustannie uczestniczy w niej wszystko. Twoja energia - promieniuj'ca niczym Z%ociste +wiat%o - bez przerwy oddzia%uje na wszystko inne. Im bli#ej si! znajdujesz, tym intensywniej. Gdy sil! oddalasz, wtedy bardziej subtelnie. Lecz nigdy nie jeste$ do ko*ca roz%'czony z ca%' reszta. Mi!dzy tob' a ka#d' istniej'c' osob', rzecz', miejscem wyst!puje taki punkt, w ktrym dwie energie stykaj' si! ze sob', tworz'c now', trzeci' jednostk! energii, nie tak g!st', ale rwnie realn'. Ka#da rzecz, ka#dy byt - w ca%ym wszech$wiecie - we wszystkie strony emituje energi!.

Energia ta krzy#uje si! z wszystkimi innymi i powstaje wzr o zawi%o$ci, ktrej nie potra%yby zanalizowa" nawet wasze najpot!#niejsze komputery. To mieszanie si!, splatanie, krzy#owanie energii w obr!bie tego, co nazywasz $wiatem zykalnym, stanowi jego spoiwo. To w%a$nie jest Macierz. To w Niej przesy%acie sobie sygna%y - przekazy sensu, uzdrowienia, a tak#e inne zyczne skutki. Mog' one by" dzie%em jednostek, ale w przewa#aj'cej mierze s' tworem zbiorowej $wiadomo$ci. Te niezliczone energie lgn' do siebie nawzajem, o czym ju# mwi%em. Na tym polega Prawo Przyci'gania. Na mocy niego swj ci'gnie" do swego. Podobne my$li gromadz' si! w Macierzy, a gdy zbierze si! dostateczna ilo$" pokrewnej energii, ich wibracje zwalniaj', staja si! ci!#sze - i cze$" przechodzi w materie. My$li naprawd! przybieraj' zyczny kszta%t - kiedy wielu my$li naraz to samo, istnieje wysokie prawdopodobie*stwo, #e ich my$li stan' si! rzeczywisto$ci'. (Dlatego tak' sile ma po%'czona modlitwa. +wiadectwami jej skuteczno$ci mo#na by zape%ni" ca%' ksi'#k!.) Prawd' jest te# to, #e odleg%e od ducha modlitewnego my$li s' w stanie wywo%a" okre$lone efekty". Oglno$wiatowa $wiadomo$" zagro#enia, braku, niedostatku mo#e do$wiadczenie to wywo%a" na skale $wiatowa lub tylko w ognisku zapalnym", gdzie te wsplne my$li maja najwi!ksza moc. Na przyk%ad, jeden z narodw Ziemi, ktry zwie si! Stanami Zjednoczonymi, d%ugo uwa#a% si! za nard w Bo#ej pieczy, niepodzielny, gdzie ka#dy znajdzie wolno$" i sprawiedliwo$"". Nieprzypadkowo pa*stwo to rozwin!%o si! w najbogatszy kraj na $wiecie. Nic dziwnego te#, #e obecnie nard ten stopniowo traci to, co kosztem ci!#kiej pracy osi'gn'% - albowiem zagubi% gdzie$ swoja wizje. Okre$lenie w Bo#ej pieczy, niepodzielny" wyra#a%o prawd! powszechnej Jedno$ci: Macierz niemal niezniszczaln'. Ale uleg%a Ona os%abieniu. Swobod! religijn' zast'pi%a $wi!toszkowato$" granicz'ca z nietolerancja. Wolno$" jednostki zanik%a, id'c w $lady indywidualnej odpowiedzialno$ci. Pojecie indywidualnej odpowiedzialno#ci wypaczono tak, #e teraz znaczy to tyle co ka#dy sobie". Ta nowa lozoa zdaje si! nawi'zywa" do wczesnych ameryka*skich tradycji niepokornego indywidualizmu. Ale pierwotne poczucie odpowiedzialno$ci jednostki, na ktrej wzniesiono ameryka*sk' wizje, zasadza%o si! na idei braterstwa. Sw' wielko$" Stany Zjednoczone zawdzi!czaj' nie temu, #e ka#dy dba% tylko o w%asne przetrwanie, ale #e ka#dy bra% na siebie odpowiedzialno$" za przetrwanie wszystkich. Nard ameryka*ski przygarnia% g%odnych, potrzebuj'cych, utrudzonych i bezdomnych. Dzieli% si! ze $wiatem swym dobrobytem. Lecz w miar!, jak Ameryka ros%a w si%!, ros%a te# chciwo$" Amerykanw. Nie wszystkich, ale wielu. I z czasem ich przybywa%o. Gdy Amerykanie zorientowali si!, jak dobrze mo#na w #yciu mie", postanowili mie" jeszcze lepiej. Lecz aby kto$ mg% obrasta" w coraz wi!kszy dostatek, kto inny musia% popada" w coraz wi!ksz' bied!. Gdy chciwo$" wypar%a wielko$" z charakteru Amerykanw, nie starcza%o ju# miejsca na wsp%czucie dla najubo#szych. Nieszcz!$nikom powiedziano, #e s' biedni z w%asnej winy. Przecie# Ameryka to kraj obto$ci, prawda? Nikomu nie chcia%o jako$ przej$" przez gard%o, #e obto$" Ameryki dzielona jest, instytucjonalnie, tylko miedzy tych, ktrym uda%o si! przebi". Wy%'czono z niej mniejszo$ci narodowe, rasowe i inne. Ameryka zacz!%a okazywa" rwnie# swa but! w stosunkach mi!dzynarodowych. Podczas gdy na $wiecie g%odowa%y miliony, Amerykanie ka#dego dnia wyrzucali tyle jedzenia, #e starczy%oby na wykarmienie ca%ych narodw. Owszem, Ameryka potra%a by" hojna wobec niektrych - ale z czasem jej zagraniczna polityka sta%a si! po prostu obrona ameryka*skich interesw na zewn'trz. Pomaga%a innym, kiedy s%u#y%o to jej dobru. (To znaczy, dobru ameryka*skiej w%adzy, elity nansowej czy machiny wojskowej, ktra strzeg%a elit - i ich

maj'tku.) Pierwotny idea% braterskiej mi%o$ci zosta% wykorzeniony. Teraz na ka#da wzmiank! o trosce wobec swego brata" wytaczany jest or!# w postaci nowej ameryka*sko$ci polegaj'cej na sprytnym zabieganiu o utrzymanie swego stanu posiadania i ostrej krytyce tych, ktrzy o$mielaj' si! domaga" nale#nego im udzia%u, naprawy swoich krzywd. Ka#dy musi by" odpowiedzialny za siebie - temu zaprzeczy" nie mo#na. Ale Ameryka - i tak samo ca%y wasz $wiat - naprawd! funkcjonowa" mo#e tylko wtedy, gdy ka#da osoba dobrowolnie poczuje si!. do odpowiedzialno$ci za Ca%o$". Czyli Zbiorowa *wiadomo(# przynosi skutki dla ca!ej zbiorowo(ci. W%a$nie - dowodz' tego raz po raz wasze dzieje. Macierz zagina si! do siebie - jak podobno dzieje si! to z czarnymi dziurami". Kojarzy pokrewne energie, popycha ku sobie nawet przedmioty zyczne. Wwczas przedmioty si! odpychaj' - odsuwaj' si! od siebie - inaczej stopi%yby si! na zawsze, gin'c w swej obecnej formie i przybieraj'c nowa. Wiedz' to intuicyjnie wszystkie istoty obdarzone $wiadomo$ci', dlatego unikaj' stopienia si! na zawsze, aby zachowa" swoje relacje z innymi istotami. Gdyby tego nie uczyni%y, zespoli%yby si! z innymi i do$wiadczy%y Wiecznej Jedno$ci. Z tego stanu si! wy%onili$my. Po wyj$ciu z niego odczuwamy do niego poci'g. Ten przyp%yw i odp%yw, ruch tam i z powrotem" to podstawowy rytm rz'dz'cy wszech$wiatem, i wszystkim, co si! w nim znajduje. To w%a$nie jest seks. Ta si%a stale popycha ci! do zwi'zku z drugim (a zarazem ze wszystkim w Macierzy), a gdy unia nast'pi, $wiadomie odsuwasz si! od Jedno$ci. Pragniesz zachowa" wolno$" od Jedno$ci, aby mc Jej do$wiadcza". Albowiem gdy pozostaniesz cz!$ci' Jedno$ci, nie mo#esz pozna" jej jako takiej, gdy# nie wiesz, co znaczy Odr!bno$". Innymi s%owy: Aby Bg mg% pozna" siebie jako Ca%o$" Wszystkiego, musi pozna" siebie jako co$ przeciwnego. Zarwno w tobie, jak i w ka#dej pozosta%ej jednostce energii, Bg poznaje siebie jako Cz!$ci Ca%o$ci i w ten sposb stwarza sobie mo#liwo$" poznania siebie jako Ca%o$ci. Mog! tylko do$wiadczy", czym Jestem, do$wiadczaj'c tego, czym nie Jestem. Na tym polega Boska Dychotomia: Jam Jest, Ktry Jest. Jak ju# powiedzia%em, ten naturalny rytm przyp%ywu i odp%ywu, rz'dz'cy ca%ym wszech$wiatem, obrazuje ca%o$" #ycia - w%'cznie z ruchami, ktre prowadz' do powstania #ycia w waszej rzeczywisto$ci. Ku sobie ci'#ycie, powodowani jakby nieodparty si%a, a za chwile odsuwacie si! i oddzielacie, aby znw zapami!tale prze" ku sobie, i roz%'czy" si!, i tak w k%ko, nami!tnie, wyg%odnia%e. Razem-osobno, razem-osobno, razem-osobno pl'saj' wasze cia%a; to ruch tak podstawowy, pierwotny, #e przestajecie jakby dzia%a" z namys%em. Odbywa si! to niemal machinalnie. Nie trzeba mwi" cia%om, co maj' robi". Po prostu to wykonuj' - z zapami!ta%o$ci' ca%o$ci #ycia. To samo #ycie, wyra#aj'ce siebie jako #ycie. To #ycie rodz'ce nowe #ycie. W oparciu o ten rytm przebiega ca%e #ycie; ca%e #ycie JEST rytmem. I tak oto ca%e #ycie przenika %agodne Boskie ko%ysanie - nazywane cyklem #ycia. Plony podlegaj' cyklom. Pory roku zgodnie z nim przychodz' i odchodz'. Planety wiruj' i kr'#'. S%o*ca eksploduj' i imploduja, i eksploduj' na nowo. Wszech$wiat wdycha i wydycha. Wszystko to odbywa si! cyklicznie, rytmicznie; drga synchronicznie z cz!stotliwo$ci' Boga / Bogini - 'Wszystkiego, Co jest. Gdy# Bg/Bogini jest Wszystkim, Co Jest - nie ma nic innego. Tak by%o, jest i b!dzie, bez ko*ca, na wieki wiekw.

Amen. 8 io ciekawe, &e rozmowa z Tob% nasuwa mi wi"cej pyta', ni& otrzymuj" odpowiedzi. Teraz chc" ci" zapyta# i o polityk" i seks! Niektrzy twierdza, #e r#nica miedzy jednym a drugim polega na tym, #e w polityce nikt si! z tob' nie... Stop! Chyba nie zamierzasz wypowiada# tu &adnych bezece'stw? C#, przyznaje, #e chcia%em ci! troch! zgorszy". Hej, hej! Wolnego! Takie rzeczy Bogu nie przy-stoj%! A wam wolno? Wi"kszo(# ludzi u&ywa przyzwoitego j"zyka. Akurat. Przynajmniej ci, ktrzy maj% w sercu boja)' Bo&%! Rozumiem, musisz si! ba" Boga, aby Go nie obra#a". A zreszt', kto mwi, #e Mnie gorszy proste s%owo? Poza tym, nie zastanawia ci!, dlaczego wyraz oznaczaj'cy dla wielu najbardziej nami!tne prze#ycie seksualne, stanowi zarazem najci!#sz' obelg!? Czy mo#na stad wyci'gn'" jakie$ wnioski dotycz'ce tego, jak podchodzicie do spraw seksu? Chyba Ci" troch" ponios!o. Nie zgadzam si" z tym, &e ludzie u&ywaj% tego s!owa na okre(lenie wspania!ego, prawdziwie romantycznego zbli&enia. Czy#by? A bywa%e$ ostatnio w jakich$ sypialniach? Ja nie. A ty? Ja przebywam we wszystkich - ca%y czas. C#, ta wiadomo(# na pewno pozwoli nam czu# si" swobodnie. Dajesz mi do zrozumienia, #e dopuszczacie si! w sypialni rzeczy, ktrych wstydziliby$cie si! przed Bogiem? Ludzie na og! nie lubi%, jak ktokolwiek im si" przygl%da w takich chwilach, a tym bardziej Bg. Mimo to w pewnych kr!gach kulturowych - w$rd aborygenw czy niektrych ludw Polinezji - uprawia si! mi%o$" zyczna zupe%nie otwarcie. Wi"kszo(# !udzi nie jest jeszcze na tyle wyzwolona. Zreszt%, takie zachowanie uznano by nawet za krok wstecz - powrt do prymitywnego, poga'skiego stylu &ycia. Ludzie, ktrych nazywacie poganami", darz' #ycie ogromnym szacunkiem. Obce jest im pojecie gwa%tu, w ich spo%eczno$ci zabjstwa w%a$ciwie si! nie zdarzaj'. Natomiast wasze spo%ecze*stwo okrywa seks -naturalna czynno$" ludzk'. - zas%ona tajemnicy, a nast!pnie dokonuje zwrotu i jawnie u$mierca ludzi. To dopiero jest obsceniczne! Ob%o#yli$cie seks wstydem, otoczyli$cie zmowa milczenia, tak go splugawili$cie, #e czujecie si! skr!powani, gdy to robicie! Nieprawda. Po prostu wi"kszo(# ludzi ma inne -w swoim przekonaniu szlachetniejsze podej(cie do seksu oparte na poczuciu przyzwoito(ci. Uwa#aj' to za intymne obcowanie, a nierzadko nawet (wi"te. Brak intymno$ci nie oznacza braku $wi!to$ci. +wi!te obrz'dki ludzko$ci przewa#nie odprawiane s' publicznie. Nie myl intymno$ci ze $wi!to$ci'. Najgorszych czynw dopuszczacie si! zazwyczaj po kryjomu, a na widok publiczny zostawiacie tylko swa najlepsza stron!. Nie nawo%uje tu do uprawiania seksu na ulicach; chce tylko podkre$li", #e ukradkowo$" nie oznacza czysto$ci - ani te# nie pozbawia jej ciebie wystawienie na widok publiczny. Co si! za$ tyczy przyzwoito$ci, to jedno s%owo i kryj'ce si! za nim pojecie tego, co wypada a co nie, przyczyni%o si! do zahamowa* w odczuwaniu najwi!kszych ludzkich rado$ci bardziej ni# jakikolwiek inny wymys% - z wyj'tkiem idei karz'cego Boga, ktre przesadzi%o spraw!.

Wida#, &e nie uznajesz przyzwoito(ci. K%opot w tym, #e kto$ musi ustali" kryteria przyzwoito$ci, co przystoi a co nie. Oznacza to automatycznie, #e twoje zachowanie podlega ograniczeniom, zakazom i nakazom wynikaj'cym z cudzego wyobra#enia na temat tego, co powinno sprawia" ci rado$". W sprawach seksu - tak jak w innych dziedzinach - skutek mo#e by" nie tylko d%awi'cy", lecz wr!cz pora#aj'cy. Nie ma dla Mnie nic smutniejszego ni# widok m!#czyzny czy kobiety, ktrzy powstrzymuj' si! od czego$, na co naprawd! maja ochot!, dlatego, #e ich marzenia, fantazje, w ich przekonaniu k%c' si! z Normami Przyzwoito$ci"! Zauwa#, #e nie jest to dla nich co$ przykrego -po prostu ur'ga przyzwoito$ci". Gdybym mia% nalepi" sobie znaczek na samochd, g%osi%by on: UR,GAJ PRZYZWOITO+CI Na pewno umie$ci%bym taki znak w ka#dej sypialni. Ale przecie& nasze spo!ecze'stwo trwa dzi"ki przyj"tym kryteriom dobra" i z!a". Gdyby nie panowa!a co do tego zgodno(#, czy mo&liwe by!o w ogle wsp!istnienie? Przyzwoito$"" nie ma nic wsplnego z waszymi wzgl!dnymi kategoriami dobra" i z%a". Mo#ecie wszyscy by" zgodni co do tego, #e zabicie cz%owieka jest z%em", ale czy jest nim bieganie nago po deszczu? Mo#ecie by" jednej my$li co do tego, #e to naganna" rzecz wzi'" #on! bli(niego, ale czy jest rzecz' nagann'" wzi'"" w%asna #on! - albo aby ona wzi!%a" ciebie - w szczeglnie rozkoszny sposb? Przyzwoito$"" rzadko pokrywa si! z ograniczeniami prawa, cz!$ciej wynika z prostego ustalenia, co przystoi" a co nie. Kierowanie si! tym, co wypada, rzadko s%u#y twoim najlepszym interesom". Rzadko przynosi wielka rado$". Wracaj%c do seksu, czy sugerujesz, &e ka&de zachowanie jest tu dopuszczalne, o ile jest co do tego porozumienie stron uczestnicz%cych, a tak&e po(rednio dotkni"tych? Czy nie tak powinno przebiega" ca%e #ycie? Ale czasem nie wiemy, kto mo&e zosta# dotkni"ty ani jak. Do tego potrzeba wra#liwo$ci. Wyostrzonej $wiadomo$ci. A tam gdzie brak pewno$ci, nale#y b%'dzi" po $cie#kach Mi%o$ci. Przy podejmowaniu KA)DEJ decyzji naczeln' kwesti' zawsze jest: Jak post'pi%aby mi%o$"? Mi%o$" do siebie, i mi%o$" do wszystkich innych, dotkni!tych czy zaanga#owanych bezpo$rednio. Je$li kochasz drugiego cz%owieka, nie zrobisz nic, co twoim zdaniem mog%oby wyrz'dzi" mu krzywd!. Je$li masz jakie$ w'tpliwo$ci, zaczekasz, a# uzyskasz co do tego jasno$". Ale to oznacza, &e inni mog% mnie wzi%# w niewol"". Wystarczy, &e o(wiadcz%, i& taka a taka rzecz ich zrani", i mam zwi%zane r"ce". Tylko przez w%asn' Ja(*. Czy nie chcia%by$ sam ograniczy" swoich dzia%a* do takich, ktre nie wyrz'dz' #adnej szkody twoim ukochanym? A je(li ja ponosz" strat" w wyniku niedzia!ania? Wwczas musisz oznajmi" ukochanej swoja prawd! - #e cierpisz, jeste$ sfrustrowany, sp!tany niemo#no$ci' zrobienia pewnej rzeczy; #e pragn'%by$ to zrobi"; #e zale#y ci na zgodzie twojej ukochanej na zrobienie tego. Musisz d'#y" do takiego porozumienia. Staraj sif wypracowa" kompromis; poszukuj takiego rozwi'zania, ktre zadowoli wszystkie strony. A je(li takiego rozwi%zania nie mog" znale)#? W takim razie, powtrz! to, co powiedzia%em wcze$niej: Zdradzenie samego siebie

aby unikn'" zdradzenia drugiego mimo wszystko jest Zdrad'. To najwy#sza forma Zdrady. Wasz Szekspir wyrazi% to tak: Wobec siebie szczerym b'd(, a stanie si!, jak po nocy dzie*, i# w sercu nie znajdziesz fa%szu i dla bli(nich swych. Lecz cz!owiek, ktry zawsze stawia na swoim", jest w istocie samolubny. Chyba tego nie zalecasz? Zak%adasz, #e cz%owiek zawsze dokonuje tak zwanego samolubnego wyboru". Lecz Ja powiadam Ci: cz%owiek zdolny jest do najwy#szego wyboru. I jeszcze jedno: Najwy#szy Wybr niekoniecznie jest wyborem dla dobra innych. Inaczej mwi%c, czasem nale&y mie# na uwadze przede wszystkim siebie. Och, zawsze musisz mie" na uwadze przede wszystkim siebie! Wwczas dokonasz wyboru stosownie do tego, co starasz si! wyrazi" - czy czego pragniesz do$wiadczy". Gdy wyznaczysz sobie szczytny cel - gdy nadasz twojemu #yciu szczytny cel - taki b!dzie te# twj wybr. Stawianie siebie na pierwszym miejscu nie oznacza samolubstwa" - tylko samo$wiadomo$". : ( Do(# swobodne to wytyczne dla ludzkiego post"-Kpowania. Najwi!kszy wzrost mo#liwy jest wy%'cznie w warunkach ca%kowitej wolno$ci. Je$li stosujesz si! do regu% ustalonych przez kogo innego, nie rozwijasz si!, ale "wiczysz w pos%usze*stwie. Wbrew waszym mniemaniom Ja nie oczekuje od was pos%usze*stwa. Pos%usze*stwo to nie rozwj, a tego w%a$nie dla was pragn!. A je(li si" nie rozwijamy, wtr%casz nas do piek!a, tak? Nie. Ale o tym mwi%em ju# cz!$ci pierwszej, a szerzej zajmiemy si! tym w cz!$ci trzeciej. W porz%dku. Wobec tego, nawi%zuj%c do tych swobodnych wytycznych, chcia!bym zada# ostatnie ju& pytanie na temat seksu. Wal. Je(li seks jest tak wspania!ym sk!adnikiem ludzkiego do(wiadczenia, to dlaczego tylu duchowych nauczycieli g!osi wstrzemi")liwo(# seksualn%? Dlaczego tylu mistrzw najwyra)niej &yje w celibacie? Wi!#! si! to z prostot' #ycia. Ci, ktrzy osi'gn!li wysoki poziom zrozumienia, dbaj', o to, aby pragnienia cielesne pozostawa%y w rwnowadze z umys%em oraz dusza. Jeste$cie istotami trjdzielnymi, lecz wi!kszo$" do$wiadcza siebie jako cia%a. Po trzydziestce zapomina si! nawet o umy$le. Przestaje si! czyta". Pisa". Uczy". Umys%, zaniedbany, nie poszerza swoich horyzontw. Brak dop%ywu nowych idei. Wystarczy minimalny zakres. Nie karmi si! umys%u, nie rozbudza. Jest ot!pia%y, przy"miony. Robicie, co si! da, aby go wy%'czy". Telewizja, lmy, czytad%a. Cokolwiek czynisz, nie my$l, nie my$l, nie my$l! Tote# wi!kszo$" ludzi prze#ywa #ycie na poziomie cia%a. )ywi cia%o, odziewa cia%o, zapewnia cia%u sk%adniki". Od %at nie zdarzy%o im si! przeczyta" naprawd! dobrej ksi'#ki - takiej, z ktrej mogliby wynie$" co$ istotnego. Ale za to znaj' na pami!" program telewizyjny na nadchodz'cy tydzie*. Jest to powd do g%!bokiego smutku.

Prawda jest taka, #e wi!kszo$" ludzi wcale nie chce my$le". Wybieraj' przywdcw, popieraj' rz'dy, przyjmuj' wiar!, ktra nie wymaga samodzielnego my$lenia. Pozwlcie mi pj$" na %atwizn!. Powiedzcie mi co robi"." Tego oczekuje og% ludzi. Gdzie mam usi'$"? Kiedy wsta"? Jak salutowa"? Kiedy p%aci"? Czego sobie ode mnie #yczysz? Jakie s' zasady? Gdzie ko*cz' si! moje granice? Powiedz mi, powiedz, powiedz. Zrobi! to, niech tylko kto$ mi powiel Potem doznaj' rozczarowa*. Przestrzegali regu%, post!powali tak, jak im kazano. Co zatem posz%o nie tak? Kiedy si! popsu%o? Dlaczego prys%o? Prys%o z chwil', gdy od%o#y%e$ na p%k! umys% -najwspanialsze twrcze narz!dzie. Pora przeprosi" si! z umys%em. B'd( mu towarzyszem - ostatnio czu% si! taki porzucony. Nakarm go - ostatnio by% taki wyg%odzony. Niektrzy z was - garstka ledwie - u$wiadomili sobie, #e maja i cia%o i umys%. Dobrze si! z umys%em obchodz'. Ale nawet w$rd tych nielicznych, ktrzy szanuj' umys%, niewielu potra wykorzysta" wi!cej ni# jedn' dziesi't' jego potencja%u. Gdyby$ wiedzia%, jakie s' mo#liwo$ci twojego umys%u, bez ko*ca czerpa%by$ z jego cudw - oraz mocy. Je$li liczba tych, ktrzy utrzymuj' rwnowag! miedzy cia%em i umys%em jest ma%a, to ci, ktrzy widz' w sobie trzy elementy - Cia%o, Umys% i Ducha -stanowi' drobny u%amek. Sk%adacie si! z trzech cz'stek. Jeste$cie wi!cej ni# cia%em, i wi!cej ni# rozumnym cia%em. Czy od#ywiasz swoj' dusze? Czy w ogle j' zauwa#asz? Uzdrawiasz j' czy ranisz? Rozwijasz si! czy wi!dniesz? Poszerzasz si! czy kurczysz? Czy twoja dusza jest tak opuszczona jak twj umys%? A mo#e jeszcze bardziej zaniedbana? Kiedy ostatni raz czu%e$, #e wyra#asz swoj', dusze? Kiedy ostatni raz p%aka%e$ z rado$ci? Pisa%e$ wiersze? Muzykowa%e$? Ta*czy%e$ w deszczu? Upiek%e$ ciasto? Malowa%e$ cokolwiek? Naprawi%e$ co$ zepsutego? Ca%owa%e$ dziecko? Przytuli%e$ kota? Wspi'%e$ si! na gore? P%ywa%e$ nago? Spacerowa%e$ o $wicie? Gra%e$ na harmonijce? Rozmawia%e$ do bia%ego rana? Kocha%e$ si! godzinami... na pla#y, w lesie? Obcowa%e$ z natur'? Szuka%e$ Boga? Kiedy ostatni raz siedzia%e$ w ciszy, zst!puj'c do najg%!bszych pok%adw swej istoty? Kiedy ostatni raz przywita%e$ si! ze swoj' dusza? Kiedy #yjesz jak stworzenie jednowymiarowe, grze(-niesz w sprawach cia%a: Pieni'dze. Seks. W%adza. Maj'tek. Podniety cielesne i zaspokojenie. Bezpiecze*stwo. S%awa. Zysk nansowy. Kiedy #yjesz jak istota dwoista, rozszerzasz swj kr'g zainteresowa* na sprawy umys%u: Kole#e*stwo. Twrczo$". Podnieta nowych my$li, nowych idei. Nowe cele. Nowe wyzwania. Rozwj osobowy. Kiedy #yjesz jako istota trjdzielna, wreszcie osi'gasz wewn!trzn' rwnowag!. Troszczysz si! o sprawy duszy: To#samo$" duchowa. Cel #ycia. Stosunek do Boga. Droga ewolucji. Rozwj duchowy. Ostateczne przeznaczenie. Gdy wznosisz si! na coraz wy#sze poziomy $wiadomo$ci, coraz pe%niej urzeczywistniasz ka#dy aspekt swojej istoty. Lecz ewolucja nie oznacza odrzucania pewnych aspektw Ja(ni na rzecz innych. Oznacza po prostu poszerzenie pola widzenia, odwrt od niemal wy%'cznego skupienia si! na jednym i zwrot do prawdziwego pokochania i uznania wszystkich. Dlaczego wi"c tylu nauczycieli zaleca ca!kowit% wstrzemi")liwo(# seksualn%? Gdy# nie wierz' w mo#liwo$" osi'gni!cia rwnowagi w tej mierze. Uwa#aj', #e energia seksualna -jak rwnie# inne rodzaje energii uczestnicz'ce w do$wiadczeniach doczesnych ma tak' moc, #e nie da jej si! tak po prostu regulowa", wypo$rodkowa". Sadz', #e wstrzemi!(liwo$" to jedyna droga prowadz'ca do duchowej ewolucji, a nie raczej jej mo#liwy skutek. Ale przecie& jest prawd%, i& niektre wysoko rozwini"te jednostki wyrzek!y si" seksu"?

Nie w takim sensie, jaki zwykle nadaje si! s%owu wyrzeczenie". Nie dokonuje si! tego na si%!", nie odmawiasz sobie czego$, czego nadal pragniesz, ale wiesz, #e nie jest dla ciebie dobre". Przypomina to bardziej uwolnienie si!, odsuniecie - tak jak odsuwasz od siebie dok%adk! deseru. Nie dlatego, #e ci nie smakowa%. Ani nawet nie dlatego, #e ci to nie s%u#y". Lecz po prostu, chocia# by% pyszny, ty masz ju# do$". Kiedy z tego w%a$nie powodu potrasz odstawi"" seks, je$li chcesz, mo#esz to uczyni". A je$li nie chcesz, to nie odstawiaj. By" mo#e nigdy nie uznasz, #e ju# si! tym do$wiadczeniem nasyci%e$. Mo#esz wci'# go pragn'", zachowuj'c jednak rwnowag! miedzy wszystkimi do$wiadczeniami swojego Bycia. I s%usznie. I dobrze. Osoby seksualnie czynne'nie mniej zas%uguj' na o$wiecenie, nie mniej si! rozwijaj', ni# seksualni abstynenci. Tak naprawd! o$wiecenie i ewolucja sprawiaj', #e wyzbywasz si! uzale#nienia od seksu, nieodpartej potrzeby ponawiania tego do$wiadczenia. Podobnie przestaj ' ciebie poch % ania " pieni ' dze, w % adza, maj ' tek, poczucie bezpiecze*stwa oraz inne troski doczesne. Mimo to powinno pozosta" i pozostaje szczere uznanie ich warto$ci. Docenienie wszelkich przejaww #ycia $wiadczy o szacunku dla Procesu, ktry przecie# Ja wprawi%em w ruch. Pogarda dla #ycia i p%yn'cych z niego rado$ci nawet najbardziej podstawowych, fizycznych - to zniewaga dla Mnie, Stwrcy. Albowiem je$li ods'dzasz od czci Me stworzenie, jak osadzisz Mnie? Lecz kiedy czcisz Moje stworzenie, u$wi!casz swoje w nim do$wiadczenie i zarazem u$wi!casz Mnie. Powiadam ci: Nic, co stworzy%am, nie zas%uguje na pot!pienie - i jak wyrazi% to Szekspir, nic nie jest z%em", dopki umys% takim go nie okrzyknie. Nasuwa mi si" w zwi%zku z tym wa&ne pytanie. Czy dozwolony jest ka&dy rodzaj seksu uzgodniony przez dojrza!ych partnerw? Tak. Nawet perwersyjny" seks? Seks bez mi!o(ci? Mi"dzy osobami jednej p!ci? Po pierwsze, powiedzmy sobie jasno, #e Bg niczego nie zabrania. Nie jestem s!dzia, orzekaj'cym, #e jeden czyn jest Dobry, inny za$ Z%y. (Omwili$my to szeroko w cz!$ci pierwszej.) Tylko ty mo#esz o tym zadecydowa" - w odniesieniu do swej ewolucyjnej drogi: co jej sprzyja, a co nie. Istniej' jednak pewne do$" lu(ne wytyczne, przy- j!te przez wi!kszo$" rozwini!tych dusz. Czyn, ktry szkodzi drugiemu, nie przyspiesza ewolucji. Oraz: Nie wolno podejmowa" wobec drugiej osoby #adnych dzia%a* bez jej przyzwolenia. Zastanwmy si! teraz nad postawionym przez ciebie pytaniem w $wietle powy#szych ustale*. Seks perwersyjny"? C#, je$li nikomu przy tym nie dzieje si! krzywda i zosta%o to oboplnie uzgodnione, to co w tym z%ego"? Seks bez mi%o$ci? Od niepami!tnych czasw ludzie roztrz'saj' to zagadnienie. Kiedy s%ysz! to pytanie, to mam ochot! wej$" do jakiego$ biura pe%nego ludzi i powiedzie": Ten, kto nie ma na swym koncie erotycznego zbli#enia poza obr!bem trwa%ego, g%!bokiego, oddanego, mi%osnego zwi'zku, niech podniesie r!k!." Powiem tylko tyle: Cokolwiek dzieje si! bez mi%o$ci, nie doprowadzi ci! najszybsza droga do Bos-ko$ci. Czy jest to seks bez mi%o$ci, czy spaghetti albo klapsy, je$li przyrz'dzi%e$ uczt!, lecz konsumujesz je bez uczucia, tracisz to, co w tym do$wiadczeniu najcenniejsze. Czy to jest z%e"? Mo#e to okre$lenie nie jest najszcz!$liwsze. Trafniejsze by%oby niekorzystne", zwa#ywszy na twe d'#enie do wzniesienia si! na wy#szy poziom rozwoju. Seks miedzy osobami jednej pici? Wielu przypisuje Mi wyra(ny sprzeciw wobec

homoseksualnej mi%o$ci - czy jej zycznej stronie. Ale ja nie osadzam, ani tego wyboru, ani #adnych innych, jakich dokonujecie. Ludzie lubuj' si! w wydawaniu wszelkiego rodzaju sadw warto$ciuj'cych - na temat wszystkiego - a Ja psuje im zabaw!. Nie daje si! wci'ga" w te rozgrywki, co jest bardzo nie na r!k! tym, ktrzy twierdza, #e Ja jestem (rd%em ich s'dw. Zauwa#am nast!puj'ca rzecz: Kiedy$ ma%#e*stwo miedzy odmiennymi rasami by%o nie tylko niedopuszczalne, ale wbrew Boskiemu prawu. (Zadziwiaj'ce, #e niektrzy ludzie wci'# tak. uwa#aj'.) Podpierano si! autorytetem Biblii w tym wzgl!dzie - tak jak dzi$ w kwestii homoseksualizmu. Chcesz powiedzie#, &e nic nie stoi na przeszkodzie, aby ludzie r&nych ras si" !%czyli w zwi%zki ma!&e'skie? Pytanie jest absurdalne, ale nawet w po%owie nie tak absurdalne jak niezachwiane przekonanie niektrych osb, #e odpowied( brzmi: Nie! Czy rwnie niedorzeczne s% pytania dotycz%ce homoseksualizmu? To wasza sprawa. Ja nie osadzam ani tego, ani niczego innego. Wiem, #e woleliby$cie, aby by%o inaczej. To by u%atwi%o wam #ycie. Nie trzeba by by%o podejmowa" #adnych decyzji. )adnych wyzwa*. Wszystko z gry postanowione. Nic tylko stosowa" si! do nakazw. Marne to #ycie, zero twrczo$ci, zero stanowienia o osobie, ale co tam... przynajmniej zero stresu. Pozwl, &e zapytam o seksualno(# dzieci. Jaki wiek jest najbardziej odpowiedni do tego, aby u(wiadomi# je w tej dziedzinie? Dzieci postrzegaj' siebie jako istoty seksualne -czyli, ludzkie - od samego pocz'tku. Za$ wielu rodzicom na tej planecie zale#y bardzo na tym, aby ich uwag! od tego faktu odwrci". Je$li r!ka dziecka w!druje w brzydkie miejsce", wy ja natychmiast odsuwacie. Je$li male*stwo zaczyna odkrywa" rozkosze swego cia%a, wy jeste$cie zgorszeni i zaszczepiacie te reakcje dziecku. Zastanawia si! ono, na czym polega jego przewinienie i czemu mama jest taka w$ciek%a. U was, istot ludzkich, nie chodzi o to, aby w odpowiednim wieku wprowadzi" potomstwo w sprawy seksu, ale o to, kiedy przesta" zag%usza" u dzieci ich seksualna to#samo$". Gdzie$ miedzy dwunastym a siedemnastym rokiem ich #ycia rodzice daj' wreszcie za wygrana i o$wiadczaj' (rzecz jasna, nie wprost, gdy# o tym si! nie mwi") - W porz'dku, odt'd wolno wam zdawa" sobie spraw! z istnienia organw p%ciowych i ich przeznaczenia." Lecz szkoda zosta%a ju# wyrz'dzona. Przez dziesi!" albo i wi!cej lat okazywano im, #e nale#y si! wstydzi& tych cz!$ci dala. Niektrym nawet nie podaje si! ich prawid%owej nazwy. Dzieci ch%on' najrozmaitsze okre$lenia: siusiak", dziurka" czy jeszcze inne, wymy$lane z wielkim trudem przez rodzicw, a wszystko to po to, aby, bro* Bo#e, nie powiedzie" penis" czy pochwa". Odebrawszy w ten sposb wyra(ny przekaz, #e wszelkie rzeczy zwi'zane z tymi cz!$ciami cia%a nale#y starannie ukrywa", #e nie wolno o nich otwarcie rozmawia", wasze nastolatki z hukiem wkraczaj' w okres dojrzewania nie maj'c zielonego poj!cia o tym, co dzieje si! z ich cia%ami. Brak im jakiegokolwiek przygotowania. Nic dziwnego wiec, #e post!puj! #a%o$nie, niezr!cznie, nie potra'c w%a$ciwie ukierunkowa" $wie#o rozbudzonych pop!dw. Tak by" jednak nie musi, nie s%u#y to waszemu potomstwu, gdy# zbyt cz!ste s' przypadki wst!powania w doros%e #ycie z rozmaitymi obci'#eniami, zahamowaniami i kompleksami". W spo%ecze*stwach o$wieconych dzieci nie karci si!, nie powstrzymuje, nie nawraca na s%uszna drog!", kiedy zaczynaj' odkrywa" pierwsze przyjemno$ci p%yn'ce z samej natury swej istoty. Nie zataja si! rwnie#, nie os%ania zbytnio seksualno$ci rodzicw -czyli ich to%samo#ci jako istot seksualnych. Widok nagiego cia%a, czy b!dzie to cia%o rodzica, samego dziecka czy ktrego$ z rodze*stwa, odbierany jest i traktowany jako rzecz zupe%nie naturalna, zupe%nie wspania%a i zupe%nie prawid%owa.

W niektrych spo%eczno$ciach rodzice sp%kuja na oczach potomstwa - jaki# inny obraz mo#e przekaza" dzieciom wy#sze poczucie pi!kna, rado$ci, cudowno$ci i s%uszno$ci aktu seksualnego jako wyrazu mi%o$ci? To rodzice bowiem nieustannie kszta%tuj' dzieci!ce wyobra#enia na temat tego, jakie zachowanie jest dobre" a jakie z%e". Dzieci wy%apuj' mniej lub bardziej zamaskowane sygna%y dotycz'ce wszystkiego, co pokazuje im, jak ich rodzice my$l', mwi' i post!puj'. Mo#ecie uzna" te spo%eczno$ci za poga*skie" czy prymitywne", ale zosta%o stwierdzone, i# takie rzeczy jak gwa%t czy zabjstwo w afekcie praktycznie w$rd nich si! nie zdarzaj'. Zjawisko prostytucji wywo%uje $miech jako absurdalne i nieznane s' przypadki zahamowa* czy zaburze* seksualnych. O ile taka otwarto$" nie jest wskazana na obecnym etapie rozwoju twojego spo%ecze*stwa, to jednak najwy#szy czas, aby tak zwane cywilizacje nowo#ytne odrzuci%y wreszcie zakazy, poczucie winy i wstydu, ktre od tak dawna d%awi' wszelkie przejawy waszej seksualno$ci. Jakie( rady? Wskazwki? Przesta*cie wpaja" dzieciom, #e najzupe%niej naturalne funkcje ich cia% to co$ wstydliwego i nagannego. Zerwijcie zas%on! skrywaj'ce wasza seksualno$". Pozwlcie dzieciom dojrze" swoj' nami!tn' stron!. Niech zobacz', jak si! $ciskacie, dotykacie, czule pie$cicie - niech si! przekonaj' o tym, #e ich rodzice si! kochaj$, #e okazywanie mi"o#ci drog$ zyczn$ to rzecz naturalna i cudowna. (To wr!cz karygodne, #e w wielu rodzinach dzieci nigdy takiej nauki nie odbieraj'.) Gdy twoje dzieci zaczynaj' u$wiadamia" sobie budz'ce si! w nich erotyczne doznania i ci'goty, dopilnuj, aby zamiast z czym( nagannym i wstydliwym, kojarzy%y im si! raczej z radosnym odkrywaniem nowych wymiarw swej istoty. l, na lito$" boska, przesta*cie chowa" swoje cia%a przed oczami dzieci. Jest mile widziane, aby ujrza%y was kapi'cych si! nago w jeziorze na wycieczce czy w basenie z ty%u domu. Nie wpadajcie w panik!, gdy przyuwa#a was przemykaj'cych si! z %azienki do po-, koju bez szlafroka. Zerwijcie z ta obsesyjna potrzeb' krycia si!, zamykania, t%umienia w zarodku nawet najbardziej niewinnej okazji do tego, aby zapozna" dziecko z wasza seksualna to#samo$ci'. Dzieci uwa#aj', #e ich rodzice s' aseksualni, poniewa# taki wizerunek tworzy si! na ich u#ytek. Potem dzieci nabieraj' prze$wiadczenia, #e one te# musza takie by", gdy# wszystkie dzieci na$laduj' swoich rodzicw. (Gabinety terapeutw pe%ne s' doros%ych obecnie dzieci, ktre po dzi$ dzie* nie mog' sobie wyobrazi", jak ich rodzice to robili". Ju# jako osoby doros%e czuj' gniew, win!, wstyd, poniewa# same pragn' to robi"" i za nic nie mog' wpa$" na to, co z nimi jest nie w porz'dku.) Zatem rozmawiajcie z dzie"mi o seksie, podejd(cie do tego na weso%o, lecz przy tym nauczcie je, poka#cie, przypomnijcie, jak cieszy" si! i rozkoszowa" swa seksualno$ci'. Mo#ecie to dla nich zrobi". I czynicie to, od samych narodzin, z pierwszym swoim poca%unkiem, u$ciskiem, dotkni!ciem, jakim obdarzacie je oraz siebie nawzajem. Dzi"ki Ci. Dzi!ki. Mia!em cich% nadziej", &e us!ysz" w ko'cu jaki( g!os rozs%dku w tej dziedzinie. I ostatnie pytanie. Kiedy jest najodpowiedniejsza chwila na to, aby otwarcie poruszy# sprawy seksu z dzie#mi? Sam poznasz, #e nadesz%a pora ku temu, obserwuj'c uwa#nie swoje dzieci. Dadz' ci zna" w sposb nie budz'cy #adnych w'tpliwo$ci. To przychodzi stopniowo z wiekiem. Znajdziesz te# odpowiedni sposb, o ile sam uporz'dkowa%e$ ju# swoje podwrko". Jak uporz%dkowa# swoje podwrko"? Zrb to, co trzeba. Zapisz si! na kurs. Spotkaj si! z terapeuta. Przeczytaj ksi'#k!. Pomedytuj. Odkryjcie siebie nawzajem - nade wszystko, ponownie odkryjcie w sobie swoja p%e", sta*cie si! na powrt dla siebie nawzajem kobiet' i m!#czyzn'; obud(cie na nowo swa seksualno$", si!gnijcie do niej, upomnijcie si! o ni'. +wi!tujcie ja. Radujcie si! ni'. Jeszcze raz, dzi"kuj" Ci. Zostawmy jednak rozwa&ania o dzieciach i powr#my do szerszego uj"cia erotyzmu. Ci(nie mi si" na usta jeszcze jedno pytanie. Cho# mo&e wyda# si" obcesowe, a nawet nonszalanckie, w tym dialogu pomin%# go po prostu nie sposb.

Przesta* si! usprawiedliwia" i pytaj. *wietnie. Czy jest co( takiego jak nadmiar seksu"? Nie. Oczywi$cie, #e nie. Ale istnieje za to nadmierna potrzeba seksu. Proponuje wiec: Ciesz si! wszystkim. Nie potrzebuj niczego. Nawet ludzi? Nawet ludzi. Przede wszystkim ludzi. Potrzeba drugiej osoby zabija zwi'zek. Ale wszyscy lubimy czu# si" potrzebni. Wiec sko*czcie z tym. Ju# czas, aby$cie polubili bycie niepotrzebnym - gdy# najlepiej mo#ecie przys%u#y" si! drugiej osobie umacniaj'c w niej wiar! we w%asne si%y na tyle, aby si! uniezale#ni%a, aby$cie do niczego nie byli jej potrzebni. 9 W porz%dku, czuj", &e mo&emy przej(# do nast"pnego punktu. Obieca!e(, &e poruszysz pewne oglniejsze sprawy zwi%zane z &yciem na Ziemi. Wypowiedzia!e( si" ju& na temat Stanw Zjednoczonych, ale chcia!bym us!ysze# co( wi"cej. Zgoda. Istotnie, jest Moim zamierzeniem, aby w cz!$ci drugiej skupi" si! na donio$lejszych zagadnieniach, jakim musi sprosta" wasza planeta. A nie ma rzeczy wa#niejszej od kszta%cenia dzieci i m%odzie#y. Chyba nie robimy tego dobrze, prawda... s%dz%c po samym wprowadzeniu? C#, wszystko jest wzgl!dne. Zale#y od tego, co waszym zdaniem chcecie osi'gn'". Je#eli przyjmiemy taki punkt widzenia, to rzeczywi$cie, nie robicie tego dobrze. W takim kontek$cie nale#y te# rozumie" to, co do tej pory zosta%o tu powiedziane i zapisane. Ja nie orzekam, co dobre", a co z%e", s%uszne" i naganne". Osadzam jedynie wasz', skuteczno$" w stosunku do tego, co jak deklarujecie, wy chcecie osi'gn'". Rozumiem. Wiem, ale mo#e nadej$" taki czas - nawet zanim dobiegnie ko*ca ten dialog - #e zarzucisz Mi wydawanie wyrokw. Czego( takiego nigdy bym Ci nie zarzuci!. Mam na tyle rozumu. Tyle rozumu" nie przeszkodzi%o ludzkiej rasie w przesz%o$ci obwo%a" Mnie surowym s!dzia. Ja tego nie uczyni". To si! jeszcze oka#e. Mieli(my rozmawia# o o(wiacie. W rzeczy samej. Z tego, co widz!, panuje powszechne niezrozumienie znaczenia, celu i roli o$wiaty, nie mwi'c ju# o istocie samego procesu kszta%cenia. Mocno powiedziane, ale prosz" o wyja(nienie. Wi!kszo$" ludzi uzna%a, #e znaczenie, cel i rola o$wiaty sprowadzaj' si! do przekazywania wiedzy; #e wykszta%ci" kogo$ to da" mu wiedze - na og% stanowi'ca dorobek rodziny, klanu, plemienia, spo%eczno$ci, narodu i $wiata. Lecz wykszta%cenie niewiele ma wsplnego z wiedz'. Czy&by? Da!bym si" nabra#. To jasne. Wi"c z czym si" wi%&e? Z m'dro$ci'. Z m%dro(ci%? Tak. W porz%dku, poddaj" si". Na czym polega r&nica? M'dro$" to wiedza zastosowana. Czyli nie chodzi o to, aby prbowa# przekaza# m!odym pokoleniom wiedz". Chodzi o to, aby prbowa# przekaza# im m%dro(#. Po pierwsze, nie prbujcie", tylko rbcie. Po drugie, nie zaniedbujcie wiedzy kosztem m'dro$ci. To by%oby dla was zgubne. Z drugiej jednak strony, nie zaniedbujcie m'dro$ci kosztem wiedzy. To te# by%oby zgubne. Zabi%oby o$wiat!. W gruncie rzeczy, to w%a$nie ma miejsce na waszej planecie.

Lekcewa&ymy m%dro(# i wynosimy wiedz"? W wi!kszo$ci przypadkw, niestety, tak. Jak mianowicie? Uczycie dzieci, co my$le", a nie jak my$le". To znaczy? Spiesz! wyja$ni". Kiedy przekazujesz dzieciom wiedze, mwisz im zarazem, co maj' my$le". Innymi s%owy, mwisz im, co powinny wiedzie", co powinny uzna" za prawd!. Kiedy przekazujesz dziecku m'dro$", nie okre$lasz, co powinno wiedzie" ani co jest prawda, pokazujesz raczej, jak dotrze" do w%asnej prawdy. Ale m%dro(# bez wiedzy jest niemo&liwa. Racja. Dlatego te# zaznaczy%em, #e nie wolno zaniedbywa" wiedzy kosztem m'dro$ci. Pewien zasb wiedzy trzeba przekazywa" z pokolenia na pokolenie, ale niedu#y. Im mniej wiedzy, tym lepiej. Niech dziecko samo odkrywa. Pami!taj: Wiedze si! traci. M'dro$ci nie zapomina si! nigdy. Wi"c nasze szko!y powinny uczy# jak najmniej? Wasze szko%y powinny k%a$" nacisk na co innego. Obecnie skupione s' przede wszystkim na wiedzy, a m'dro$ci po$wi!caj' niewiele uwagi. Zaj!cia z krytycznego my$lenia, rozwi'zywania problemw i logiki postrzegane s' przez rodzicw jako zagro#enie. Zadaj! ich usuni!cia z programu. W%a$ciwie trudno si! im dziwi", je$li zale#y im na ochronie swojego stylu #ycia i swoich warto$ci. Albowiem je$li pozwoli si! dzieciom na rozwiniecie zdolno$ci krytycznego my$lenia, znacznie wzro$nie prawdopodobie*stwo tego, #e porzuc' one zwyczaje, zasady moralne i sposb #ycia swych rodzicw. Aby strzec swoich warto$ci, stworzyli$cie system o$wiaty, ktrego celem jest rozwijanie u dziecka pami!ci, a nie zdolno$ci. Dzieciom ka#e si! zapami!tywa" fakty i kcje -kcje, jakie ka#de spo%ecze*stwo wymy$la na swj temat. Nie daje si! dzieciom mo#liwo$ci odkrywania i tworzenia w%asnych prawd. Programy k%ad'ce nacisk raczej na rozwj zdolno$ci i umiej!tno$ci ni# pami!ci s' przedmiotem kpin ze strony tych, ktrym si! wydaje, #e doskonale wiedz', czego dzieci trzeba nauczy". Lecz wasze kszta%cenie prowadzi $wiat ku powszechnej ciemnocie, zamiast jej przeciwdzia%a". W naszych szko!ach nie uczy si" kcji, lecz faktw. Ok%amujecie samych siebie, podobnie jak wprowadzacie w b%'d dzieci. Wprowadzamy je w b!%d? Oczywi$cie. Wystarczy otworzy" pierwszy z brzegu podr!cznik historii. Historie pisz' ludzie, ktrzy d'#' do tego, aby ich dzieci patrzy%y na $wiat z okre$lonego punktu widzenia. Prby spojrzenia na historyczne relacje z szerszej perspektywy, przewarto$ciowania uznanych faktw, uznawane s' za rewizjo-nizm". Za nic nie dopu$cicie do tego, aby dzieci pozna%y prawd! o waszej przesz%o$ci, gdy# to grozi%oby ujawnieniem ca%ej prawdy o was samych. Histo*e waszego pa*stwa spisuje si! z punktu widzenia tego od%amu spo%ecze*stwa, ktry mo#na by nazwa" bia%ymi anglosaskimi protestantami. Gdy kobiety, czarnoskrzy czy przedstawiciele innych mniejszo$ci zg%aszaj' jakiekolwiek poprawki czy zastrze#enia, wy wijecie sier pienicie i #'dacie, aby rewizjoni$ci" nie wtr'cali si! do podr!cznikw. Nie chcecie, #eby dzieci dowiedzia%y si!, jak by%o naprawd!. Chcecie, #eby wiedzia%y, jak wy usprawiedliwiacie to, co zasz%o, z w%asnego punktu widzenia. Mo#e poda" ci na to przyk%ad? Prosz". W Stanach Zjednoczonych nie podaje si! dzieciom wszystkich okoliczno$ci zwi'zanych z decyzja zrzucenia na dwa japo*skie miasta bomb atomowych, ktre zabi%y lub okaleczy%y setki tysi!cy ludzi. Przekazujecie im fakty zgodnie z tym, jak wy to widzicie -i jak chcecie, #eby one to postrzega%y. Kiedy usi%uje si! zrwnowa#y" to stanowisko punktem widzenia drugiej strony - w tym przypadku Ja- po*czykw - wpadacie w sza%, tupiecie i wrzeszczycie obra#eni, #e ktokolwiek $mie uwzgl!dnia" takie dane w historycznej ocenie tego wa#nego zdarzenia. Jak

wiec nie uczycie historii, lecz uprawiacie polityk!. Historia winna opiera" si! na rzetelnej i pe%nej relacji na temat tego, co rzeczywi$cie mia%o miejsce. W polityce nie chodzi o to, co naprawd! si! zdarzy%o. W polityce chodzi o w"asny punkt widzenia wobec tego, co si! zdarzy%o. Historia odkrywa, polityka uzasadnia. Historia ujawnia, g%osi ca%a prawd!. Polityka zataja, jest jednostronna. Politycy nienawidz' rzetelnej historii. Podobnie, rzetelna historia nie ma dobrego zdania o politykach. Wszyscy odziani jeste$cie w Nowe Szaty Cesarza, albowiem wasze dzieci w ko*cu przejrz' was na wylot. Dzieci, ktre nauczono my$le" krytycznie, przyjrz! si! waszej historii i powiedz': Niech mnie g!$ kopnie, ale ci starzy si! oszukiwali." Tego $cierpie" nie mo#ecie, wiec wybijacie im to z g%owy. Nie chcecie poda" dzieciom faktw. Chcecie im wpoi" wasze uj!cie faktw. Chyba troch" przesadzasz. Zap"dzi!e( si" zbyt daleko. Tak sadzisz? Wi!kszo$" doros%ych w twoim spo%ecze*stwie stara si! chroni" dzieci przed poznaniem nawet najbardziej elementarnych faktw #ycia. Ludziom zupe%nie odbi%o, gdy w szko%ach zacz!to po prostu uczy" o tym, jak dzia%a ludzkie cia%o. Teraz z kolei nie wolno mwi" dzieciom, jak przenoszony jest wirus HIV albo jak si! przed tym ustrzec. Chyba #e powiesz im z okre$lonego punktu widzenia, jak unikn'" AIDS. Wtedy wszystko jest w porz'dku. Ale poda" dzieciom fakty i pozwoli" im samym zadecydowa"? Nigdy w #yciu. Dzieci nie s% na tyle dojrza!e, aby mog!y same decydowa#. Trzeba nimi odpowiednio pokierowa#. Czy przygl'da%e$ si! ostatnio $wiatu? Co z nim jest? Pokazuje, jak pokierowali$cie swoimi dzie"mi w przesz%o$ci. Raczej jak zawiedli(my. Je(li (wiat jest w takim okropnym 'stanie - a pod wieloma wzgl"dami jest - to nie dlatego, &e starali(my si" zaszczepi# naszym dzieciom stare, wyprbowane warto(ci, lecz dlatego, &e pozwolili(my im przesi%kn%# nowoczes-. nymi" wymys!ami! Zapewne szczerze w to wierzysz, prawda? A &eby( wiedzia!, &e tak! Gdyby(my tylko uczy- ' li dzieciaki rachunkw, pisania i czytania, zamiast wciska# im kit o krytycznym my(leniu", wszystko wygl%da!oby inaczej. Przez to tak zwane przysposobienie do &ycia w rodzinie" mamy teraz nastoletnich ojcw, a niepe!noletnie matki samotnie wychowuj%ce dzieci zg!aszaj% si" po zasi!ek. *wiat zosta! postawiony na g!owie. Gdyby(my wpoili m!odym nasze normy moralne, zamiast puszcza# ich na g!"bok% wod" w poszukiwaniu w!asnych, ten nard nie sta!by si" &a!osn% imitacj% swej dumnej, m"&nej przesz!o(ci. Rozumiem. I jeszcze jedno. Nie prbuj mnie przekona#, &e powinni(my poczuwa# si" do winy za to, co wyrz%dzili(my Japo'czykom. Przecie& to zako*czy%o wojn!. Ocalili(my tysi%ce istnie'. Po obu stronach. Taka by!a cena tej wojny. Nikomu si" to nie u(miecha!o, ale kto( musia! podj%# decyzj". Rozumiem. Tak, tak, rozumiesz. Jakbym s!ysza! tych wszystkich r&owych libera!w. Chcecie, &eby(my zrewidowali nasz% histori". Chcecie, &eby(my usun"li si" w cie'. Wtedy wy, libera!owie, w ko'cu b"dziecie mogli postawi# na swoim; przej%# rz%dy, doprowadzi# do upadku spo!ecze'stwa, na nowo rozdzieli# wszystkie dobra. W%adza w r!ce ludu, i tym podobne brednie. Tylko &e to nigdy si" nie sprawdzi!o. Powrotu do przesz!o(ci, do warto(ci naszych dziadw i ojcw, tego nam trzeba! Sko*czy%e$ ju#? Tak, sko'czy!em. Jak wypad!em? Ca%kiem dobrze. Udane wyst'pienie. S!ucha!o si" troch" radia, to u!atwia spraw". Tak w%a$nie my$l' ludzie na waszej planecie? Mo&esz by# pewny. Zreszt% nie tylko w samych Stanach Zjednoczonych. Mam na my(li to, &e mo&na by wstawi# inn% nazw" kraju, inn% wojn" czy operacj" ofensywn%, na dobr% spraw" dowolnego kraju w dowolnym czasie i miejscu. To nie ma znaczenia. Ka&dy uwa&a,

&e racja jest po jego stronie. Ka&dy wie, &e ta druga strona si" myli. Zapomnij o Hiroszimie. Wstaw Berlin albo Bo(ni". Ka&dy jest przekonany, &e dawne warto(ci si" sprawdzi!y. Ka&dy jasno widzi, &e (wiat stacza si" na dno. Nie tylko w Ameryce. Na ca!ym (wiecie. Wsz"dzie rozlegaj% si" nawo!ywania do powrotu do starych warto(ci, do nacjonalizmu, na ca!ej planecie. Zdaje sobie z tego spraw!. Ja tylko stara!em si" wyartyku!owa# to uczucie, trosk", oburzenie. +wietnie ci to posz%o. Niemal da%em si! przekona". Jak odpowiedzie# tym, ktrzy naprawd" tak my(l%? Rzek%bym, czy naprawd! uwa#asz, #e by%o lepiej 30, 40, 50 lat temu? Rzek%bym, pami!" ma kiepski wzrok. Pami!ta si! tylko dobre strony, a nie najgorsze. To naturalne. Ale nie daj si! zwie$". My$l krytycznie, nie przyswajaj biernie tego, co inni kazi} ci my$le". Powr"my jednak do naszego przyk%adu. Czy naprawd! uwa#asz, #e u#ycie broni atomowej by%o absolutni} konieczno$ci'? Czy wasi historycy uwzgl!dniaj' istniej'ce $wiadectwa, ktre dowodz', i# cesarstwo japo*skie w tajemnicy zwrci%o si! do rz'du ameryka*skiego z propozycja zako*czenia wojny, zanim dosz%o do zrzucenia bomby na Hiroszim!? Do jakiego stopnia zawa#y%a na tej decyzji #'dza odwetu za Pean Harbor? A nawet gdyby uzna", #e konieczne by%o zbombardowanie Hiroszimy, to czemu s%u#y%o zniszczenie Nagasaki? Nie mo#na, oczywi$cie, wykluczy", #e sposb, w jaki to wszystko przedstawiacie, jest zgodny z prawda. Mo#liwe, #e ameryka*skie stanowisko w tej sprawie oddaje rzeczywisty przebieg wydarze*. Nie o to jednak tutaj chodzi. Rzecz w tym, #e wasz system kszta%cenia nie dopuszcza krytycznego przemy$lenia tych zagadnie* - ani zreszt' wielu innych. Czy mo#esz sobie wyobrazi", na co narazi%by si! nauczyciel historii czy nauk spo%ecznych, dajmy na to, w Iowa, ktry postawi%by powy#sze pytania i zach!ci% uczniw, aby g%!boko zastanowili si! nad tg. sprawa i wyci'gn!li w%asne wnioski? W tym w%a$nie tkwi ca%y problem! Wy nie chcecie, aby m%odsze pokolenie dochodzi%o do w%asnych wnioskw. D'#ycie do tego, aby wyci'ga%o te same wnioski co i wy. W ten sposb skazujecie je na powtarzanie b%!dw, do jakich doprowadzi%y was wasze wnioski. Ale tyle si" mwi o dawnych warto(ciach i upadku obecnego spo!ecze'stwa. Sk%d ten nag!y przyrost urodze' przez nieletnie matki? Czy nasz (wiat zwariowa!? Wasz $wiat zwariowa%. Z tym si! zgadzam. Ale powodem nie jest to, co wasze dzieci wynios%y ze szk%. Powodem jest to, czego nie pozwolili$cie dzieciom si! nauczy". W waszych szko%ach nie ma miejsca na uczenie, #e mi%o$" jest wszystkim, co istnieje. W waszych szko%ach nie mwi si! o mi%o$ci bezwarunkowej. Cholera, tego nie pozwalamy g!osi# nawet naszym religiom. Ot# to. Nie dopuszczacie do tego, aby dzieci uczy%y si! radowa" sob' i swoimi cia%ami, swym cz%owiecze*stwem, cudowna seksualna to#samo$ci'. Nie pozwalacie, aby dzieci dowiedzia%y si! rzeczy o sobie najwa#niejszej - #e s' istotami duchowymi przebywaj'cymi w ciele. Ani nie traktujecie ich jak duchy uciele$nione. W spo%ecze*stwach, w ktrych sprawy seksu porusza si! i przedstawia otwarcie i na weso%o, praktycznie nie zdarzaj' si! przest!pstwa na tle seksualnym. Ci'#e nie planowane stanowi' u%amek i nie ma dzieci nie chcianych czy z nieprawego" %o#a. W spo%ecze*stwach o$wieconych wszelkie narodziny stanowi' b%ogos%awie*stwo i dba si! o dobro wszystkich matek i dzieci. Tam, gdzie historii nie nagina si! zgodnie z punktem widzenia najpot!#niejszych, mwi si! wprost o b%!dach pope%nionych w przesz%o$ci i unika powtarzania ich w przysz%o$ci. Zachowania, ktre przynosz' wyra(ne szkodliwe skutki, eliminowane s' w my$l zasady wystarczy raz". Tam, gdzie uczy si! sztuki #ycia, rozwi'zywania problemw i krytycznego my$lenia,

zamiast po prostu wkuwania" faktw, nawet czyny usprawiedliwione" poddawane s' uwa#nemu badaniu. Niczego nie przyjmuje si! na s%owo". Jak by to mia!o wygl%da#? Pos!u&my si" naszym przyk!adem z drugiej wojny (wiatowej. W jaki sposb do Hiroszimy odnis!by si" system wojny (wiatowej. W jaki sposb do Hiroszimy odnis!by si" system o(wiaty nauczaj%cy umiej"tno(ci potrzebnych w &yciu, a nie zwyk!ych faktw? Nauczyciel opisa%by uczniom dok%adny przebieg wydarze*. Uj'%by wszystkie fakty wszystkie - poprzedzaj'ce to wydarzenie. Uwzgl!dni%by stanowiska historykw po obu stronach, zdaj'c sobie spraw!, #e na wszystko mo#na spojrze" z wielu punktw widzenia. Nast!pnie, zamiast kaza" uczniom nauczy" si! faktw, da%by im zadanie. Powiedzia%by: Us%yszeli$cie ju# wszystko na temat tego wydarzenia. Wiecie, co je poprzedzi%o i co nast'pi%o potem. Przekaza%em wam ca%a wiedze", jaka mog%em zdoby". Zastanwcie si! teraz, jaka m'dro$"" p%ynie z tej wiedzy"? Gdyby$cie to wy zostali powo%ani do tego, aby rozwi'za" te problemy, a ktre rozstrzygni!to zrzuceniem bomby atomowej, jakby$cie post'pili? Czy wymy$liliby$cie lepsze rozwi'zanie? O, tak. Pewnie. Nic trudnego, w ten sposb ka&dy mo&e co( wymy(le# - po fakcie. Ka&dy mo&e spojrze# wstecz i powiedzie#: Ja bym zrobi! to inaczej". Wiec dlaczego tego nie zrobicie? S!ucham? Powiedzia%em: Wiec dlaczego tego nie zrobicie? Dlaczego do tej pory nie spojrzeli$cie wstecz, nie wyci'gn!li$cie nauki z przesz%o$ci i nie post'pili$cie inaczej? Odpowiem ci: Poniewa# rozrachunek z przesz%o$ci', jej krytyczna analiza w ramach kszta%cenia m%odzie#y grozi%aby podwa#eniem zasadno$ci waszego post!powania. M%odzi i tak si! wam sprzeciwia. Wy po prostu staracie si! to ograniczy" w szkole. Dlatego m%odzie# musi wychodzi" na ulic!. Macha" transparentami. Drze" karty powo%ania. Pali" agi i biustonosze. Cokolwiek, aby zwrci" wasza uwag!, aby do was dotrze". M%odzi krzycz' do was: Musi by" jaki$ lepszy sposb!" Ale wy nie s%uchacie. Nie chcecie s%ysze". I na pewno nie #yczycie sobie, aby zacz!li krytycznie ustosunkowywa" si! do podawanych przez was w klasie faktw. Wbijcie sobie to do g%owy, mwicie. Nie prbujcie kwestionowa" s%uszno$ci naszego post!powania. Po prostu wbijcie sobie do g%owy, #e my si! nie mylimy. Tak uczycie swoje dzieci. To nazywacie o$wiata. Ale niektrzy twierdz%, &e to m!odzi ze swoimi szalonymi liberalnymi pogl%dami doprowadzili do upadku ten kraj i ten (wiat. Zamienili w piek!o. Zepchn"li w przepa(#. Zniszczyli nasz% kultur" opart% na warto(ciach, zast"puj%c j% zupe!nym luzem" - rbta co chceta" i tak dalej. Tego rodzaju moralno(# wr&y zag!ad" naszego sposobu &ycia. M%odzi rzeczywi$cie niszcz!, wasz sposb #ycia. Tacy ju# s'. Waszym zadaniem jest zach!ca" ich do tego, a nie powstrzymywa". To nie m%odzi wycinaj' lasy tropikalne. Oni prosz' was, aby$cie z tym sko*czyli. To nie m%odzi os%abiaj' warstw! ozonowa. Oni prosz' was, aby$cie z tym sko*czyli. To nie m%odzi wyzyskuj' biedakw na ca%ym $wiecie. Oni prosz' was, aby$cie z tym sko*czyli. To nie m%odzi gn!bi' was podatkami, przeznaczaj'c je potem na prowadzenie wojen. Oni prosz! was, aby$cie z tym sko*czyli. To nie m%odzi lekcewa#' g%d i niedostatek, dopuszczaj'c do g%odowej $mierci setek ludzi dziennie, podczas gdy jedzenia jest do$", aby wykarmi" wszystkich. Oni prosz' was, aby$cie z tym sko*czyli. To nie m%odzi uprawiaj' polityk! zamydlania oczu i manipulacji. Oni prosz' was, aby$cie z tym sko*czyli. To nie m%odzi s' seksualnie zahamowani i wstydz' si! swoich cia%, zaszczepiaj'c ten wstyd potomstwu. Oni prosz' was, aby$cie z tym sko*czyli. To nie m%odzi ustanowili system warto$ci, w ktrym silniejszy ma racje", oraz $wiat, ktry gwa%tem rozwi'zuje problemy. Oni prosz' was, aby$cie z tym sko*czyli. Wi!cej, oni nie prosz'... oni b%agaj'. Ale to m!odzi stosuj% przemoc! Wst"puj% do gangw i zabijaj% si" nawzajem! To m!odzi maj% w nosie prawo i porz%dek - wszelki porz%dek. To m!odzi doprowadzaj% nas do sza%u!

Gdy $wiat pozostaje g%uchy na ich wo%ania, na ich pro$by - gdy widz', #e ich sprawa jest przegrana -#e wy i tak postawicie na swoim - m%odzi ludzie, ktrym nie brak rozumu, wykonuj' nast!pne sprytne posuniecie. Skoro nie mog' was pokona", musz' do was do%'czy". Upodabniaj' si! do was w zachowaniu. Je$li s' gwa%towni, to dlatego, #e wy tacy jeste$cie. Je$li staj' si! materialistami, to dlatego, #e was na$laduj'. Je$li wariuj', to dlatego, #e wy dajecie im przyk%ad. Je$li u#ywaj' seksu w sposb nieodpowiedzialny, do zaspokojenia w%asnych ambicji, to dlatego, #e dostrzegaj' to u was. R#nica miedzy nimi a starszymi sprowadza si! do tego, #e m%odzi z niczym si! nie kryj'. Starsi si! maskuj'. -udz' si!, #e m%odzi ich nie przejrz'. Ale m%odzi s' spostrzegawczy. Nic nie ujdzie ich przenikliwo$ci. Widz' zak%amanie starszych i rozpaczliwie prbuj' to zmieni". Ale po kolejnych pora#kach rozumiej', #e nie ma innego wyj$cia jak pj$" w $lady doros%ych. I w tym si! myl', ale nigdy inaczej ich nie uczono. Nie pozwolono im krytycznie oceni" post!powania doros%ych. Wymagano od nich wy%'cznie 'zapami!tywania. Co zapami!tujesz, zarazem upami!tniasz. Zatem jak powinni(my kszta!ci# m!odzie&? Przede wszystkim, dostrze#cie w nich duchy, duchy, ktre przyjmuj' zyczne cia%o. Nie jest to dla ducha %atwe, trudno mu si! do cia%a przyzwyczai". To drastyczne ograniczenie. Dlatego dziecko p%acze z powodu narzuconych mu ciasnych ram. Us%ysz jego p%acz. Zrozum go. I daj swoim dzieciom jak najwi!cej poczucia swobody". Nast!pnie, %agodnie i troskliwie, zapoznaj je ze $wiatem, jaki stworzyli$cie. Uwa#aj na to, co umieszczasz w ich obwodach pami!ci. Dzieci rejestruj' wszystko, co widza, czego do$wiadczaj'. Po co dajecie dziecku klapsa zaraz po przyj$ciu na $wiat? Czy naprawd! nie ma innego sposobu na uruchomienie jego silnikw? Dlaczego odrywacie male*stwo od matki kilka chwil po tym, jak zosta%o od%'czone od jedynej mu znanej formy #ycia? Czy nie mo#na wstrzyma" si! z tym mierzeniem, wa#eniem, obracaniem na wszystkie strony, aby noworodek mg% nacieszy" si! blisko$ci' tego, co da%o mu #ycie? Dlaczego pozwalacie, aby dziecko zaraz po urodzeniu zapoznawa%o si! z przemoc'? Sk'd wiadomo, #e to dla niego dobre? I dlaczego ukrywacie przed nim oznaki mi%o$ci? Dlaczego uczycie dzieci wstydzi" si! i krepowa" swojego cia%a oraz jego funkcji, przez to #e, sami skrz!tnie chronicie w%asne cia%o przed ich wzrokiem i zabraniacie im dotyka" si! w sposb, ktry sprawia im przyjemno$"? Co im przekazujecie na temat przyjemno$ci? l czego uczycie je o ciele? Dlaczego wysy%acie dzieci do szk%, w ktrych k%adzie si! nacisk na rywalizacj!, nagradza najlepszych" i umiej'cych najwi!cej", gdzie wystawia si! stopnie za osi'gni!cia" i nie uwzgl!dnia indywidualnego tempa uczenia si!? Jak dziecko ma to wszystko rozumie"? Dlaczego nie uczycie dzieci o ruchu i muzyce, 0 rado$ci p%yn'cej ze sztuki, o tajemnicy ba$ni i cudzie #ycia? Dlaczego nie wydobywacie tego, co z natury tkwi w dziecku, a zamiast tego wt%aczacie w nie rzeczy mu obce? Dlaczego nie rozwijacie logiki, my$lenia krytycznego, twrczo$ci, korzystania z intuicji i najg%!bszych zasobw m'dro$ci, a wpajacie im zasady, systemy 1 wnioski spo%ecze*stwa, ktre nie potra pj$" naprzd w oparciu o te metody, ale uparcie si! ich trzyma? Wreszcie, uczcie poj!", nie przedmiotw. Opracujcie nowy program, wyznaczaj'c w nim naczelne miejsce tym trzem Poj ! ciom Podstawowym: + wiadomo $" . Uczciwo $" . Odpowiedzialno$". Uczcie ich od najm%odszych lat. Niech b!d' stale obecne w programie. Niech ca%y model o$wiaty b!dzie na nich oparty. Nie bardzo rozumiem, co to znaczy. Znaczy to, #e wszystko, czego uczycie, wynika%oby z tych trzech poj!". Czy mg!by( to wyja(ni#? Od elementarza po najbardziej wymy$lne podr!czniki, wszystkie czytanki, opowie$ci, tematy, obraca%yby si! wok% tych podstawowych poj!". Czyli, by%yby to opowiadania o

$wiadomo$ci, o uczciwo$ci i odpowiedzialno$ci. Wasze dzieci wnikn!%yby w te poj!cia, przesi'k%yby nimi. Pisemne zadania rwnie# odzwierciedla%yby te poj!cia oraz inne, w miar! rozwoju zdolno$ci dziecka do wyra#ania siebie. Nawet nauka liczenia odbywa%aby si! w tych ramach. Arytmetyka i matematyka to nie czyste abstrakcje, ale narz!dzia niezb!dne do #ycia we wszech$wiecie. Umiej!tno$ci liczenia znalaz%yby swoje miejsce w kontek$cie szerszego do$wiadczenia #ycia, tak aby uwypuklone zosta%y Poj!cia Podstawowe, a tak#e pochodne. Ca%y system o$wiaty mo#na oprze" na tych pochodnych, wyrzucaj'c przedmioty ucz'ce na og% faktw. Mg!by( poda# przyk!ad? C&, pu$"my wodze fantazji. Wymie* kilka cech, ktre s! dla ciebie wa#ne w #yciu. Amm... no, powiedzmy... uczciwo(#, o ktrej sam wspomnia!e(. Id( dalej. To Pojecie Podstawowe. No i jeszcze... bycie w porz%dku. To dla mnie wa&ne. Dobrze. Jakie$ inne cechy? +yczliwo(# dla innych. To kolejna cecha. Nie umiem jej wyrazi# inaczej. Naprzd. Pozwl my$lom swobodnie p%yn'". Umiej"tno(# dogadywania si" z innymi. Toleran-cyjno(#. Wra&liwo(# na krzywd". Dostrzeganie w innych rwnych sobie. To rzeczy, jakie pragn%!bym zaszczepi# moim dzieciom. Znakomicie! Ale nie przerywaj. Amm... wiara we w!asne si!y. To istotne. I jeszcze... arnm... ju& mam. Amma... tak, to jest to: przej(cie przez &ycie z godno(ci%. Chyba tak bym to okre(li!. Nie potra" tego lepiej wyrazi#. Wi%&e si" to z tym, jak kto( idzie przez &ycie, i jak odnosi si" do innych i obranych przez nich drg. To wszystko dobre pomys%y. Wreszcie zaczynasz %apa". Jest jeszcze wiele takich poj!", ktre ka#de dziecko musi przetrawi", aby osi'gn'" pe%nie cz%owiecze*stwa. Ale takich rzeczy nie wyk%ada si! w szko%ach. To sprawy o najwy#szym znaczeniu w #yciu, lecz w szko%ach o nich cicho. Nie uczy si!, co to znaczy by" uczciwym, by" odpowiedzialnym, by" $wiadomym uczu" innych ludzi i szanowa" ich wybory. Mwi si!, #e to zadanie rodzicw wpaja" dzieciom takie rzeczy. Ale rodzice mog' jedynie przekaza" to, co przekazano im. W ten sposb grzechy ojca spadaj' na syna. W domu uczycie dzieci tego samego, czego rodzice uczyli was. I co w tym z!ego? Po raz kolejny zapytam, czy przygl'da%e$ si! ostatnio $wiatu? Wci%& do tego wracasz. Prbujesz nam wmwi#, &e to nasza wina. Ale nie mo&emy bra# na siebie winy za to, co robi% inni. Tu nie chodzi o win!, lecz o odpowiedzialno$". A je$li wy nie odpowiadacie za to, jakich wyborw dokonuje ludzko$", to kto? C&, nie mo&emy by# odpowiedzialni za wszystko! A Ja ci mwi!: Dopki dobrowolnie nie we(miecie na siebie odpowiedzialno$ci za ca%o$", nie b!dziecie w stanie zmieni" nawet odrobiny. Nie mo#ecie bez ko*ca obwinia" innych, wymaga", aby to oni si! poprawili! Jak $wietnie uj'% to bohater rysunkw Walta Kelly'ego o imieniu Pogo: Stan!li$my oko w oko z nieprzyjacielem i to byli$my my". Nigdy o tym nie zapominaj. Powtarzamy te same b!"dy od setek lat, prawda... Od tysi!cy, mj synu. Powtarzacie te same b%!dy od tysi!cy lat. Pod wzgl!dem podstawowych instynktw obecny cz%owiek niewiele r#ni si! od jaskiniowca. Mimo to ka#da prba zmiany tego stanu rzeczy spotyka si! z pogarda. Ka#de wezwanie do przyjrzenia si!

przyj!tej skali warto$ci i ewentualnie wprowadzenia do niej pewnych poprawek wywo%uje pop%och i gniew. A teraz Mj pomys%, aby naucza" tych wy#szych poj!" w szko%ach. St'pamy tu po bardzo kruchym lodzie. Mimo to w o$wieconych spo%eczno$ciach tak w%a$nie si! to odbywa. Ale s"k w tym, &e nie ma zgodno(ci co do znaczenia tych poj"#. Dlatego nie mo&na uczy# ich w szkole. Rodzicom odbija, kiedy prbuje si" takie rzeczy przemyci# do programu. Mwi%, &e nauczamy warto(ci", a na to w szkole nie ma miejsca. Nie maj' racji! To znaczy, nie maja racji w odniesieniu do tego, czego jako rasa ludzka usi%ujecie dokona" - zbudowa" lepszy $wiat. Szko%y w sam raz nadaj' si! do takiej nauki. W%a$nie dlatego, #e wolne s' od uprzedze* rodzicw. W%a$nie dlatego, #e s' wolne od ich przesadw. Zauwa#y%e$, do czego doprowadzi%o przekazywanie warto$ci z ojca na syna. Wasz $wiat si! wali. Nie rozumiecie podstawowych poj!" cywilizowanych spo%eczno$ci. Nie potracie droga pokojow' rozwi'zywa" koniktw. Nie potracie #y" bez l!ku. Nie potracie dzia%a" bezinteresownie. Nie potracie kocha" bez stawiania warunkw. To najbardziej podstawowe sprawy, a wy nawet nie w pe%ni je pojmujecie, a co dopiero mwi" o wprowadzeniu ich w #ycie... min!%y ju# tysi'ce lat. Czy mo&na jako( temu zaradzi#? Owszem! I to za sprawa szk%! Dzi!ki edukacji m%odego pokolenia. W nim ca%a wasza nadzieja, i w nast!pnym pokoleniu, i w tym, ktre przyjdzie po nim! Ale musicie przesta" urabia" je na mod%! przesz%o$ci. Te wzorce si! nie sprawdzi%y. Nie przynios%y tego, czego si! po nich spodziewali$cie. Je$li nie bedzieci! czujni, tracie dok%adnie tam, dok'd obecnie zmierzacie! Wiec stjcie! Zawr"cie! Usi'd(cie wsplnie i zbierzcie my$li. Opracujcie najwspanialsza wersje najwy#szej wizji siebie, jakiej kiedykolwiek doznali$cie. Nast!pnie we(cie warto$ci i poj!cia, ktre le#a u podstaw takiej wizji i nauczajcie ich w szko%ach. Dlaczego nie wprowadzi" takich przedmiotw jak... O Rozumienie W%adzy O Pokojowe Rozwi'zywanie Koniktw O Zwi'zki Uczuciowe i ich Sk%adowe O Osobowo(# & Samorealizacja O Cia%o, Umys% i Duch: Zasady Dzia%ania O Rozwijanie Twrczo$ci O Zadowolenie z Siebie, Poszanowanie dla Innych O Radosna Ekspresja Seksualna o Tolerancja O R#nice i Podobie*stwa O Ekonomia Etyczna o Twrcza +wiadomo$" i Pot!ga Umys%u O +wiadomo$" i Czujno$" O Uczciwo$" i Odpowiedzialno$" O Jawno$" i Przejrzysto$" O Nauka i Duchowo$" Wielu z tych rzeczy uczy si" ju& w szko!ach. Nazywa si" to nauk% o spo!ecze'stwie. Nie chodzi Mi o dwudniowy blok w ramach kursu trwaj'cego ca%y semestr. Chodzi Mi o oddzielne kursy dla ka#dego z tych przedmiotw. Mam na my$li gruntowna reform! szkolnych programw nauczania. Mam na my$li program oparty na warto$ciach. Wy

za$ realizujecie program w g%wnej mierze oparty na faktach. Powinno si! zwraca" uwag! na to, aby dzieci dog%!bnie zrozumia%y podstawowe poj!cia i stworzone wok% nich systemy warto$ci w takim samym stopniu, jak teraz przywi'zuje si! wag! do danych, faktw i statystyki. W wysoko rozwini!tych spo%ecze*stwach waszej galaktyki (o ktrych bli#ej w cz!$ci trzeciej) poj!" potrzebnych w #yciu uczy si! potomstwo ju# od najm%odszych lat. Za$ to, co nazywacie faktami", wprowadzane jest znacznie p(niej, gdy# nie jest uwa#a-, ne za szczeglnie istotne. Na waszej planecie powo%ali$cie do istnienia spo%ecze*stwo, w ktrym Jasio nauczy% si! czyta", zanim poszed% do szko%y, ale wci'# gryzie swojego brata. A Zosia opanowa%a do perfekcji tabliczk! mno#enia, ale nie wie, #e w ciele nie ma nic wstydliwego czy kr!puj'cego. Obecnie szko%y g%wnie udzielaj' odpowiedzi. Przynosi%yby wi!kszy po#ytek, gdyby ich podstawowym celem by % o stawianie pyta * . Co ta znaczy by " uczciwym czy odpowiedzialnym? Jakie to niesie skutki? Albo co to znaczy, #e 2 + 2 = 4? Jakie s' tego nast!pstwa? O$wiecone spo%eczno$ci zach!caj' wszystkie dzieci do samodzielnego odkrywania. Ale... ale to wywo!a!oby chaos. W przeciwie*stwie do harmonii, w jakiej obecnie toczy si! wasze #ycie... Dobrze, ju& dobrze. W takim razie, pog%!bi%oby chaos. Nie sugeruje, #eby szko%y przesta%y przekazywa" dzieciom to, co wy poznali$cie i zdecydowali$cie. Wr!cz przeciwnie. Szko%y dobrze czyni', gdy dziel! si! z M%odszymi tym, co Starsi odkryli, wybrali i postanowili w przesz%o$ci. Uczniowie mog' wwczas przyjrze" si!, w jakim stopniu to si! sprawdzi%o. Jednak obecnie w szko%ach przedstawia si! te dane jako To, Co S%uszne i Prawdziwe, a nie po prostu jako dane do rozwa#enia. Przesz%e Dane nie mog' stanowi" podstawy Tera(niejszej Prawdy. Dane z minionych czasw czy uprzednich do$wiadcze* powinny zawsze i wy%'cznie s%u#y" do stawiania nowych pyta*. Pytanie powinno si! przedk%ada" nad odpowied(. Pytania zreszt' si! nie zmieniaj'. Co si! tyczy ukazanych wam danych, zgadzacie si! z nimi czy nie? Co o nich my$licie? To jest najwa#niejsze pytanie. Co my$licie? Co wy my$licie? Co wy my$licie? Oczywi$cie dzieci odwo%uj' si! do warto$ci swych rodzicw. Rodzice nadal b!d' odgrywa" g%wna rol! w kszta%towaniu systemu warto$ci dziecka. Zadaniem szko%y b!dzie zach!canie m%odych, od najm%odszych lat a# do zako*czenia formalnej nauki, do zg%!biania tych warto$ci, wykorzystania, stosowania ich - a nawet, dlaczego nie, podwa#enia ich. Gdy# rodzice, ktrzy obawiaj' si! podwa#enia swoich warto$ci przez dzieci, tak naprawd! ich nie kochaj', kochaj' tylko swoje w nich odbicie. Och, jak bardzo bym chcia!, aby istnia!y szko!y, jakie masz na my(li! S' takie, ktre prbuj' wciela" ten model. S%? Tak. Przeczytaj to, co napisa% Rudolf Steiner. Zapoznaj si! z metodami szko%y Waldorffa, ktre opracowa%. Oczywi(cie, s!ysza!em o tych szko!ach. Czy to przypadkiem nie jest reklama? Tylko spostrze#enie. Wiedzia!e(, &e szko!y te s% mi znajome. Jak mog%e$ w to w'tpi"? Wszystko, co si! w twoim #yciu zdarzy%o, doprowadzi%o ci! do obecnej chwili. Nie zacz'%em rozmowy z tob' na pocz'tku tej ksi'#ki. Przemawia%em do ciebie od lat, przez wszystkie twe zwi'zki i do$wiadczenia. Twierdzisz, &e szko!a Waldorffa jest najlepsza? Nie. Uwa#am, #e to model kszta%cenia, ktry si! sprawdza, zwa#ywszy na to, dok'd jako ludzka rasa z w%asnego wyboru zmierzacie; zwa#ywszy na to, co chcecie osi'gn'", czym chcecie si! sta". Uwa#am, #e to przyk%ad - jeden z wielu, jakie mg%bym poda", cho" na waszej planecie nale#' one do rzadko$ci -na to, jak dzia%a o$wiata, ktra k%adzie nacisk na m'dro$"" bardziej ni# na wiedze". Sam pochwalam ten model. Szko!a Waldorffa wielce si" r&ni od innych szk!. Pos!u&" si"

przyk!adem, prostym, lecz wymownym. W szkole Waldorffa jeden nauczyciel prowadzi dzieci przez wszystkie szczeble nauczania podstawowego. Przez wszystkie te lata dzie#mi zajmuje si" ta sama osoba, nie przechodz% z r%k do r%k. Mo&na sobie wyobrazi#, jaka powstaje mi"dzy nimi wi"). Wida# jasno zalety. Nauczyciel poznaje dziecko do takiego stopnia, jakby by!o jego w!asnym. Zostaje osi%gni"ty taki poziom wzajemnego zaufania i mi!o(ci, o jakim si" nie (ni!o szko!om tradycyjnym. Na koniec wsplnie sp"dzonych lat nauczyciel powraca do pierwszej klasy i zaczyna wszystko od nowa z kolejn% grup% dzieci. Taki pracuj%cy z powo!ania nauczyciel w ci%gu ca!ej swej kariery mo&e mie# do czynienia tylko z czterema czy pi"cioma grupami dzieci. Ale jego czy jej znaczenie dla tych dzieci przekracza wszystko, co mo&e zapewni# system tradycyjny. Ten model kszta!cenia uznaje ludzki zwi'zek, wie( i mi%o$" mo&liwe w obr"bie takiego paradygmatu za nie mniej istotne ni& fakty przekazywane przez nauczyciela. To jak kszta!cenie domowe poza domem. Tak, to dobry model. Czy s% jeszcze inne? Dokonuje si! pewien post!p w dziedzinie edukacji, ale. bardzo powoli. Nawet prba wprowadzenia do szk% pa*stwowych programu k%ad'cego nacisk na kszta%cenie umiej!tno$ci napotka%a ogromny opr. Ludzie widzi} w nim zagro#enie albo chybiony pomys%. Wola, aby dzieci przyswaja%y fakty. Mimo to zarysowuj', si! kierunki zmian. Ale jeszcze wiele jest do zrobienia. To tylko jedna z wielu dziedzin ludzkiego do$wiadczenia, ktrej przyda%aby si! gruntowna naprawa, zwa#ywszy na to, czym jako ludzie chcecie si! sta". Tak, podejrzewam, &e trzeba by to i owo pozmie-nia# rwnie& na scenie politycznej. Na pewno. w Na to w!a(nie czeka!em. Czego( w tym rodzaju spodziewa!em si", kiedy obieca!e( w cz"(ci drugiej poruszy# sprawy rangi oglno(wiatowej. Zatem, czy na pocz%tek naszych rozwa&a' o polityce mog" zada# pytanie, ktre mo&e wyda# si" dziecinne? Nie ma gorszych czy niegodnych. Pytania s' jak ludzie. Traony. W porz%dku, zapytam wi"c wprost: czy jest rzecz% z!% prowadzi# zagraniczn% polityk" tak, aby strzec swoich w!asnych interesw? Nie. Po pierwsze, dla Mnie nic nie jest z%e".. Ale rozumiem, w jakim znaczeniu u#ywasz tego okre$lenia, wiec w kontek$cie, jaki masz na my$li, nie, nie jest rzecz' z%a kierowa" si! wzgl!dami w%asnych interesw. To, co wam nie s%u#y, to udawanie, #e tak nie jest. Wi!kszo$" pa*stw to ukrywa. Podejmuj' dzia%anie - albo wstrzymuj' si! od dzia%ania - z jednego powodu, a potem na usprawiedliwienie przytaczaj' ca%y szereg innych. Dlaczego? Dlaczego tak post"puj%? Gdy# rz'd wie, #e gdyby ludzie poznali prawdziwe powody wi!kszo$ci decyzji, jakie zapadaj' w sprawach zagranicznych, straci%by ich poparcie. Dotyczy to rz'dw na ca%ym $wiecie. Niewiele jest takich, ktre nie wprowadzaj' rozmy$lnie w b%'d swego narodu. Mydlenie oczu jest cz!$ci' sprawowania w%adzy, albowiem mato kto chcia%by, aby nim rz'dzono, tak jak to si! odbywa obecnie, gdyby rz'd nie umia% go przekona", #e kieruje si! jego dobrem. To ci!#kie zadanie, gdy# ludzie na og% dostrzegaj' g%upot! rz'du. Wiec rz'd zmuszony jest uciec si! do k%amstw, aby zaskarbi" sobie lojalno$" wyborcw. Na jego przyk%adzie jasno wida" trafno$" stwierdzenia, #e k%amstwo powtrzone sto razy staje si! prawda". Ludziom stoj'cym u w%adzy nie wolno ujawnia", w jaki sposb doszli do w%adzy - ani te# na co s' gotowi, aby ja utrzyma". Prawda i polityka nie mog' i$" ze sob' w parze, gdy# polityka polega na tym, aby mwi" w odpowiedni sposb - tylko to co konieczne do osi'gni!cia po#'danego celu.

Nie ca%a polityka jest z%a, ale polityka to przede wszystkim sztuka stosowana. Uwzgl!dnia ludzka psychologie bez #adnych os%onek. Zauwa#a po prostu, #e wi!kszo$" ludzi dzia%a powodowana w%asnym interesem. Wiec za pomoc' polityki rz'dz'cy d'#' do tego, aby ci! przekona", #e ich interes pokrywa si! z twoim w%asnym. W%adza dobrze to rozumie, dlatego z taka zr!czno$ci' opracowuje programy, ktre przynosz' co$ narodowi. Pierwotne zadania rz'du by%y znacznie ograniczone. Mia% chroni" i strzec", potem dodano dba"". Kiedy rz'd wzi'% na siebie role zaopatrzeniowca", zamiast zwyczajnie czuwa" nad spo%ecze*stwem, zacz'% je tworzy". Ale czy rz%d po prostu nie spe!nia &%da' obywateli? Czy nie stanowi tylko mechanizmu, za po(rednictwem ktrego nard mo&e o siebie zadba# na szersz% skale? Na przyk!ad, w Ameryce wysoko cenimy godno(# ludzkiego &ycia, swobod" jednostki, szans" rozwoju, nietykalno(# dzieci. Dlatego ustanowili(my prawa i wezwali(my rz%d, aby przez odpowiednie programy zapewni! dochd osobom starszym, wystarczaj%cy im na godziwe &ycie mimo utraty zdolno(ci wytwrczej"; aby stworzy! rwne szans" na mieszkanie i zatrudnienie wszystkim obywatelom - nawet tym, ktrzy si" od nas r&ni%, ktrych sposobu &ycia nie pochwalamy; aby przez odpowiednie ustawy zapobieg! wykorzystywaniu nieletnich do pracy zarobkowej; i wreszcie aby ka&da rodzina wielodzietna mia!a to, co do &ycia potrzebne odzie&, jedzenie, dach nad g!ow%. Wszystko to dobrze $wiadczy o waszym spo%ecze*stwie. Ale zaspokajaj'c potrzeby ludno$ci musicie uwa#a", aby nie odebra" jej najwy#szej godno$ci, ktra zasadza si! na twrczo$ci jednostki, rozwijaniu wewn!trznej mocy i pomys%owo$ci, dzi!ki czemu mo#e uwierzy" we w%asne si%y, w to, #e sama potra sprosta" wymaganiom #ycia. Trzeba to delikatnie wy-po$rodkowa". Wy za$ popadacie z jednej skrajno$ci w druga. Albo rz'd ma robi" dla ludzi wszystko, albo od jutra utr'cacie wszelkie rz'dowe programy i ochronne ustawy. W!a(nie. S"k w tym, &e tak wielu jest tych, ktrzy nie umiej% sobie poradzi# w kraju, gdzie najlepsze szans" &yciowe oarowane s% osobom o w!a(ciwym pochodzeniu" (albo przynajmniej bez podejrzanego pochodzenia"); ktrzy nie umiej% sobie poradzi# w kraju, gdzie nie chce si" wynajmowa# mieszka' du&ym rodzinom, gdzie nie daje si" kobietom mo&liwo(ci awansu, gdzie sprawiedliwo(# cz"sto jest pochodn% statusu, gdzie dost"p do opieki zdrowotnej ograniczany jest do osb o odpowiednich zarobkach, gdzie panuje r&nego rodzaju dyskryminacja i nierwno(#. Czyli rz'd ma zast'pi" sumienie ludzi? Nie. Rz%d jest sumieniem ludzi, wyra&onym na g!os. W!a(nie za po(rednictwem rz%du ludzie staraj% si" naprawi# spo!eczne krzywdy. Celna uwaga. Mimo to powtarzam raz jeszcze, pilnujcie, aby nie zad%awi%y was prawa, ktre maja zapewni" ka#demu mo#liwo$" oddychania! Nie da si! wymusi" moralno$ci prawem. Nie da si! zarz'dzi" rwno$ci. Potrzebny jest zwrot w $wiadomo$ci og%u, a nie stra#nik spo%ecznego sumienia. Zachowanie (i wszystkie prawa, wszystkie rz'dowe programy) musi wyp%ywa" z Bycia, musi odzwierciedla", Kim Naprawd! Jeste$cie. Ale prawa naszego spo!ecze'stwa stanowi' nasze odbicie! G!osz% wszem i wobec: Tak si" rzeczy mar j% w Ameryce. Tacy jeste(my my, Amerykanie." Je$li tak, to s' chlubne wyj'tki. Przewa#nie za$ wasze prawa s' $wiadectwem tego, czym zdaniem ludzi u w%adzy powinni$cie by", ale nie jeste$cie. O(wiecona elita" za pomoc% prawa wychowuje ciemne masy". Ot& to. Czy jest w tym co( z!ego? Je(li znajdzie si" kilku najzdolniejszych i najlepszych spo(rd nas pragn%cych zaj%# si" problemami spo!ecze'stwa i (wiata, przedstawi# rozwi%zania, czy og! na tym nie skorzysta? To zale#y od pobudek ich dzia%ania. Zazwyczaj jednak nic nie s%u#y lepiej og%owi ni# oddanie mu w%adzy.

To anarchia. Nigdy si" nie sprawdzi!a. Nie mo#esz si! rozwija", d'#y" do wielko$ci, gdy kto$ stale ci nakazuje, co masz robi". Mo&na by powiedzie#, &e rz%d - to znaczy, prawo, jakie ustanowili(my dla tych celw stanowi miar" wielko(ci spo!ecze'stwa, &e im doskonalsze spo!ecze'stwo, tym doskonalsze jego prawa. I tym mniej praw. Doskona%e spo%ecze*stwo nie potrzebuje wielu praw. Ale spo!ecze'stwo bez praw to dzicz, gdzie racj" ma silniejszy. Prawo jest prb% wyrwnania szans, zapewnienia triumfu sprawiedliwo(ci niezale&nie od si!y czy s!abo(ci. Bez uzgodnionych regu! post"powania, jak mogliby(my wszyscy razem ze sob% &y#? Nie proponuj! $wiata bez regu% post!powania, bez umw spo%ecznych. Sugeruje jednak, aby wasze umowy i regu%y oprze" na wy#szym pojmowaniu osobistego interesu. Obecne prawa dbaj' przede wszystkim o interesy najpot!#niejszych. We(my na przyk%ad palenie. Prawo zabrania uprawiania i u#ytkowania ro$%iny zwanej konopiami, poniewa#, jak twierdzi rz'd, jest ona dla ludzi szkodliwa. Jednocze(nie ten sam rz'd zezwala ludziom na upraw! i u#ywanie innej ro$liny, tytoniu, nie dlatego, #e jest ona nieszkodliwa (w istocie jest truj'ca), ale przypuszczalnie dlatego, #e ludzie do niej przywykli. Ale prawdziwy powd wykl!cia pierwszej ro$liny i uznania drugiej nie ma nic wsplnego ze zdrowiem. Wi'#e si! z ekonomia, czyli z w%adz'. Tote# wasze prawa nie stanowi' odbicia samo$wiadomo$ci waszego spo%ecze*stwa wskazuj' wyra(nie na to, kto ma w%adz!. To nie w porz%dku. Wybra!e( sytuacj" wyj%tkow%, w ktrej jasno rysuj% si" sprzeczno(ci. To nie wyj'tek, lecz regu%a. Co mo&na na to poradzi#? Ograniczy" liczb! praw do minimum. Zakaz dotycz'cy pierwszej ro$liny tylko pozornie wynika z troski o zdrowie. Tak naprawd!, nie uzale#nia ona ani nie szkodzi bardziej od papierosw czy alkoholu, za$ te ostatnie s' chronione przez prawo. Dlaczego wiec nie dopuszcza si! konopii? Ot# gdyby je uprawiano, po%owa hodowcw bawe%ny, producentw nylonu i rayonu oraz przetwrcw surowcw otrzymywanych z drzew straci%aby prace. Tak si! sk%ada, #e konopie dostarczaj' wielu po#ytecznych, silnych i wytrzyma%ych surowcw. Nie mo#na sobie #yczy" lepszego w%kna na odzie#, mocniejszego materia%u na sznur i %atwiejszego w uprawie i zbiorze (rd%a miazgi do produkcji papieru. Rocznie $cinacie setki tysi!cy drzew na niedzielne dodatki, w ktrych mo#ecie sobie poczyta" o trzebieniu obszarw le$nych $wiata. Konopie mog%yby zapewni" miliony gazet bez wyci!cia nawet jednego drzewa. W gruncie rzeczy mog%aby zast'pi" wiele innych zasobw naturalnych za jedna dziesi'ta ich ceny. I na tym polega haczyk. Kto$ by straci% na wprowadzeniu do u#ytku tej cudownej ro$liny, ktra nawiasem mwi'c, posiada rwnie# w%a$ciwo$ci lecznicze, l dlatego w twoim kraju marihuana jest zakazana. Z tego samego powodu zwlekacie z masowi} produkcja elektrycznych samochodw, z ustanowieniem porz'dnej opieki zdrowotnej za przyst!pna cen! czy z wprowadzeniem do gospodarstw domowych energii s%onecznej. Macie $rodki ku temu oraz technologie od wielu lat. Dlaczego wiec nie korzystacie z wszystkich tych rzeczy? Przyjrzyj si!, kto by na tym straci%, a otrzymasz odpowied(. Oto twoje Wielkie Spo%ecze*stwo, powd do dumy! To spo%ecze*stwo trzeba wzi'" za pysk" i zmusi", aby zastanowi%o si! nad dobrem og%u. Na sam' wzmiank! o wsplnym dobru, o zbiorowo$ci, podnosi si! krzyk: Komunizm!" W twoim spo%ecze*stwie dobro spo%eczne bierze si! pod uwag! tylko wtedy, gdy przy okazji ma przynie$" komu$ ogromny zysk. Dotyczy to zreszt' rwnie# innych pa*stw. Ludzko$" staje wi!c przed podstawowym pytaniem: Czy interes jednostki da si! pogodzi" z najlepiej poj!tym, wsplnym interesem ludzko$ci? Je$li

tak, to w jaki sposb? W Stanach Zjednoczonych prbowali$cie osi'gn'" to za pomoc' praw. Lecz ponie$li$cie sromotna kl!sk!. Jeste$cie najpot!#niejszym, najbogatszym narodem $wiata, a jednocze$nie wyst!puje u was najwy#szy wska(nik $miertelno$ci niemowl't. Dlaczego? Poniewa# biednych nie sta" na w%a$ciwa opiek! lekarsk' w trakcie ci'#y i po porodzie, a wasze spo%ecze*stwo kieruje si! ch!ci' zysku. Podaj! to jako jeden z przyk%adw waszej kl!ski. Powinien was niepokoi" fakt, #e umieralno$" noworodkw jest u was wy#sza ni# w innych uprzemys%owionych krajach. Ale nikt nie bije na alarm. Ukazuje to dobitnie przyj!ta przez was hierarchi! warto$ci. Inne kraje troszcz' si! o chorych i potrzebuj'cych, starych i zniedo%!#nia%ych. Wy dbacie o zamo#nych, wp%ywowych i dobrze ustosunkowanych. Osiemdziesi't pi!" procent Amerykanw na emeryturze #yje w ubstwie. 'Wi!kszo$" z nich oraz z osb o niskich dochodach korzysta z miejscowych stacji pogotowia ratunkowego jak z poradni, poddaje si! zabiegom tylko w ostateczno$ci i pozbawiona jest praktycznie wszelkiej prolaktyki zdrowotnej. Ludzie, ktrzy nie mog' du#o wyda", ktrzy przestali by" u#yteczni, nie przynosz' zysku... Oto twoje wspania%e spo%ecze*stwo. Przedstawiasz sprawy w czarnym (wietle. A Ameryka wiele zrobi!a dla poniewieranych i uciskanych, u siebie i za granic%, wi"cej ni& jakikolwiek inny nard na Ziemi. Ameryka wiele zrobi%a, temu zaprzeczy" nie mo#na. Ale czy zdajesz sobie spraw!, #e w stosunku do swego produktu krajowego brutto Stany Zjednoczone wydaj' proporcjonalnie mniej za pomoc zagraniczna od wielu innych, znacznie mniejszych pa*stw? Zanim popadniecie w samouwielbienie, warto przyjrze" si! $wiatu. Je$li tylko tyle mo#ecie zrobi" dla pokrzywdzonych przez los, to jeszcze wiele musicie si! nauczy". Wasze spo%ecze*stwo jest rozrzutne i marnotrawne. Jak to mwicie, ka#da rzecz wychodzi z u#ytku" po czasie, na jaki zosta%a zaprogramowana. Samochody rozpadaj' si! trzy razy szybciej i s' trzy razy dro#sze. Ubrania dr' si! ju# za dziesi'tym razem, gdy je na siebie wk%adacie. )ywno$" faszerujecie zwi'zkami chemicznymi, ktre maja przed%u#y" jej trwa%o$", nawet je$li oznacza to skrcenie waszego pobytu na tym $wiecie. P%acicie nieprzyzwoicie wygrowane sumy r#nej ma$ci gwiazdom, a nauczyciele, ministrowie czy naukowcy szukaj'cy leku na gn!bi'ce was choroby zarabiaj' g%odowe pensje. Ka#dego dnia w waszych supermarketach, restauracjach i domach marnuje si! tyle jedzenia, #e starczy%oby na wykarmie-nie po%owy $wiata. Lecz nie jest to oskar#enie, lecz po prostu spostrze#enie. I odnosi si! nie tylko do Stanw Zjednoczonych, gdy# takie ubolewania godne postawy szerz' si! na ca%ym $wiecie. Na dole drabiny spo%ecznej toczy si! nieustanna walka o przetrwanie, podczas gdy garstka u w%adzy op%ywa we wszelkie dostatki, wyleguje si! w jedwabiach i ka#dego ranka w %azience cieszy wzrok szczeroz%ota armatura. I gdy wycie*czone dzieci o stercz'cych #ebrach konaj' w ramionach p%acz'cych matek, przywdcy" pa*stwa drog' przekupstwa i sprytnych machinacji zagarniaj' pomoc #ywno$ciowa przeznaczona dla g%oduj'cych mas. Wydaje si!, #e zmiana tego stanu rzeczy nie jest w niczyjej mocy, ale prawda jest taka, #e nie mocy brakuje, lecz woli. l tak b!d' si! sprawy mia%y, dopki nie uznamy cudzego nieszcz!$cia za swoje w%asne. W!a(nie, co nas przed tym powstrzymuje? Jak mo&emy przygl%da# si" tym wszystkim okropie'stwom? Bo was to nie obchodzi. To brak troski. Ca%a planeta przechodzi kryzys $wiadomo$ci. Musicie zadecydowa", czy obchodzi was los innych ludzi. Zadam to pytanie, cho# pewnie zabrzmi patetycznie. Dlaczego nie potramy kocha# cz!onkw w!asnej rodziny? Ale# kochacie swa rodzin!. Tyle #e macie do$" ograniczony pogl'd na to, kto wchodzi w jej sk%ad. Nie uwa#acie si! za cz%onkw ludzkiej rodziny, wiec problemy ludzko$ci s' wam obce. W jaki sposb narody Ziemi mog% zmieni# swj pogl%d na (wiat?

To zale#y, w jakim kierunku. Jak zmniejszy# bl i cierpienie? Usuwaj'c wszelkie podzia%y miedzy sob'. Tworz'c nowy obraz $wiata. Godz'c go z now' ide'. Ktr% jest? Ktra jest radykalne zerwanie z obecnym pogl'dem na $wiat. Z geopolitycznego punktu widzenia, patrzycie na $wiat jak na skupisko odr!bnych pa*stw narodowych, niezawis%ych, suwerennych i niezale#nych od siebie nawzajem. Wewn!trzne problemy tych niezale#nych pa*stw staja si! problemami ca%ej zbiorowo$ci tylko i dopiero wtedy, gdy uderzaj' w zbiorowo$" (albo najpot!#niejszych jej cz%onkw). Zbiorowo$" reaguje na problemy i zjawiska zachodz'ce wewn'trz poszczeglnych pa*stw z my$l' o zabezpieczeniu w%asnych interesw. Je$li nie ma tam nic do stracenia, wwczas ca%y kraj mo#e tra" szlag i nikt si! tym zbytnio nie przejmie. Co roku tysi'ce mog' kona" z g%odu, setki gin'" w bratobjczych wojnach; despoci mog' %upi", gwa%ci" i rabowa" z pomoc' swych szwadronw $mierci" - a reszta b!dzie sta" z za%o#onymi r!kami. Nie wolno si! miesza" w wewn!trzne sprawy" danego kraju, powiadacie. Ale kiedy zostan ' tam zagro # one wasze interesy, wasze inwestycje, wasze bezpiecze*stwo, wasz dobrobyt, stawiacie ca%y nard na nogi i wkraczacie do akcji, prbuj'c zyska" poparcie $wiata. Potworne k%amstwo g%adko przechodzi wam przez usta: kieruj' wami pobudki humanitarne, niesiecie pomoc wyzyskiwanym. Tak naprawd! jednak chronicie w%asne interesy. Dowodem na to jest to, #e gdzie nie ma interesu, nie ma te# troski. *wiatow% polityk% rz%dzi poj"cie w!asnego interesu. Co nowego mo&na wymy(le#? Trzeba b!dzie co$ nowego wprowadzi", je$li ten $wiat ma si!. zmieni". Musicie uto#sami" swj w%asny interes z cudzym. To mo#e si! dokona" tylko wtedy, gdy przekszta%cicie polityczna rzeczywisto$" $wiata i zaczniecie nowe rz'dy. Masz na my(li wsplny rz%d dla ca!ego (wiata? Tak. 11 Wprawdzie zapowiada!e(, &e w drugiej cz"(ci poruszymy oglne zagadnienia natury geopolitycznej (w przeciwie'stwie do osobistych odniesie' ksi%&ki pierwszej), ale nie spodziewa!em si", &e nasza debata zejdzie na takie tory! Najwy#szy czas, aby $wiat przesta% si! oszukiwa", aby si! ockn'% i poj'% wreszcie, #e jedynym problemem ludzko$ci jest brak mi%o$ci. Mi%o$" rodzi tolerancje, tolerancja przynosi pokj. Nietolerancja wszczyna wojny i oboj!tnie przygl'da si! n!dzy i uciskowi. Mi%o$" nie mo#e zachowa" oboj!tno$ci, nie potra. Aby mi%o$" i troska jak najszybciej obj!%y cala ludzko$", musisz postrzega" ca%a ludzko$" jako swoj' rodzin!. Pa*stwa sk%adaj'ce si! na obecny $wiat musza si! zjednoczy". Przecie& mamy ju& Organizacj" Narodw Zjednoczonych. Ktra od pocz'tku istnienia jest bezsilna i nieskuteczna. Aby nale#ycie dzia%a%a, trzeba by ja gruntownie zreorganizowa". To zadanie nie jest niewykonalne, ale ci!#kie i k%opotliwe. Wobec tego co proponujesz? Nie przedstawiam propozycji". Dziele si! tylko spostrze#eniami. Ty mwisz Mi, jakich nowych wyborw dokonujesz, a Ja ukazuje drogi do nich prowadz'ce. Jaki jest teraz twj wybr w stosunku do obecnych relacji miedzy lud(mi i miedzy narodami na twojej planecie? Przytocz" Twoje s!owa. Gdyby mog!o by# po mojemu, to chcia!bym, aby mi!o(# i troska jak najszybciej obj"!y ca!% ludzko(#". Bior'c pod uwag! twj wybr, uwa#am, #e do tego przyczyni%oby si! utworzenie nowej

$wiatowej wsplnoty politycznej, w ktrej ka#dy kraj mia%by rwnoprawny g%os i proporcjonalny do wielko$ci udzia% w $wiatowych zasobach. Takie co( nigdy si" nie sprawdzi. Zamo&ne kraje nigdy nie zrzekn% si" swej niezale&no(ci, bogactwa i zasobw na rzecz biednych pa'stw. W!a(ciwie dlaczego mia!yby to uczyni#? Bo to le#y w ich najlepszym interesie. One tego nie rozumiej% - i ja chyba te&. Gdyby$ mg% zasili" swoja gospodark! o miliardy dolarw rocznie - miliardy, dzi!ki ktrym mo#na nakarmi" g%odnych, ubra" potrzebuj'cych, da" schronienie bezdomnym, zapewni" dostatek starszym, poprawi" opiek! lekarska i stworzy" godziwe warunki bytowania dla wszystkich - czy to nie by%oby w najlepszym interesie twojego narodu? Odzywaj% si" w Ameryce g!osy mwi%ce, &e odby!oby si" to kosztem bogatych i (redniozamo&nych podatnikw. A po drodze kraj dalej by si" stacza! do piek!a, panoszy!aby si" przest"pczo(#, inacja odziera!a ludzi z oszcz"dno(ci ich &ycia, bezrobocie osi%gn"!o niebotyczne rozmiary, rz%d obrasta! w t!uszcz, a w szko!ach rozdawali prezerwatywy. To jakby #ywcem wyj!te z audycji radiowej. C#, takimi w!a(nie rzeczami martwi% si" Amerykanie. W takim razie, wykazuj' zadziwiaj'ca krtkowzroczno$". Czy nie widzicie, #e gdyby miliardy dolarw rocznie - czyli miliony ka#dego miesi'ca, setki tysi!cy ka#dego tygodnia, nies%ychane wr!cz kwoty ka#dego dnia - z powrotem wprowadzi" do waszego systemu ekonomicznego... i z pomoc' tych pieni!dzy nakarmi" g%odnych, ubra" potrzebuj'cych, da" schronienie bezdomnym, zapewni" dostatek starszym, poprawi" opiek! lekarska i stworzy" godziwe warunki bytowania dla wszystkich... przyczyny wszelkiej przest!pczo$ci znikne%yby raz na zawsze? Czy nie widzicie, #e miejsca pracy ros%yby jak grzyby po deszczu, gdyby dano gospodarce ten zastrzyk nansowy? )e mo#na by nawet okroi" rz'd, gdy# mia%by mniej do roboty? Niektre z tych przewidywa' mog!yby si" spe!ni#, przypuszczam - jako( nie mog" sobie wyobrazi# ci"# w samym rz%dzie! - ale sk%d mia!yby si" wzi%# te miliardy dolarw? Z podatkw narzuconych przez Twj nowy rz%d (wiatowy? Zabrano by je tym, ktrzy harowali, aby je zdoby#" i przekazano tym, ktrzy maj% dwie lewe r"ce do roboty"? Ty podpisujesz si! pod tymi okre$leniami? Nie, ale tak to widzi mnstwo ludzi, po prostu wyrazi!em uczciwie ich zdanie. Chcia%bym do tego jeszcze powrci". Ale na razie trzymajmy si! tematu. Pyta%e$, sk'd wzi'" te dolary. Ot#, na pewno nie z nowych podatkw ustalonych przez wsplnot! $wiatowa (chocia# poszczeglni jej cz%onkowie - indywidualni obywatele - zechcieliby, pod o$wieconymi rz'dami, oddawa" dziesi!" procent swojego dochodu na rzecz potrzeb ca%ego spo%ecze*stwa). Ich (rd%em nie by%yby te# podatki wprowadzone przez w%adze lokalne. W gruncie rzeczy nawet w%adze lokalne mog%yby obni#a" podatki. Wszystkie te korzy$ci, o jakich mowa, wynikn!%yby z prostego przeobra#enia pogl'du na $wiat, z jeszcze prostszego przekszta%cenia %adu politycznego $wiata. To znaczy? Z obecnych wydatkw na zbrojenia, na systemy obronne i bro* zaczepna, Ach, tak! Chcesz, &eby(my rozwi%zali swoje wojsko! Nie tylko wy. Wszyscy na ca%ym $wiecie. Ale nie rozwi'zali - po prostu drastycznie okroili. Pozostanie kwestia bezpiecze*stwa wewn!trznego. Mo#na by wzmocni" si%y policyjne - czego wszyscy si! domagacie, ale zarzekacie si!, #e nie ma na to $rodkw, gdy trzeba uchwali" bud#et - jednocze$nie zarzucaj'c produkcj! broni masowego ra#enia, obronnej i zaczepnej. Przede wszystkim, Twj rachunek tego, co mo&na by na tym zaoszcz"dzi#, jest moim zdaniem zawy&ony. Poza tym, nigdy nie zdo!asz namwi# ludzi, aby pozbawili pa'stwo zdolno(ci obronnej. Najpierw przyjrzyjmy si! cyfrom. Obecnie (w chwili kiedy to piszemy jest 25 marca 1994) rz'dy na ca%ym $wiecie wydaj' na zbrojenia bilion dolarw rocznie. To oznacza milion

dolarw na minut!. Pa*stwa, ktre wydaj' najwi!cej, mog%yby te# najwi!cej przeznaczy" na inne cele, o ktrych wspomina%em. Kraje najbogatsze i najpot!#niejsze dostrzeg%yby w tym swj interes gdyby uwa#a%y to za mo#liwe do przeprowadzenia. Ale kraje najbogatsze i najpot!#niejsze nie mog' wyobrazi" sobie swego rozbrojenia, poniewa# obawiaj' si! agresji i ataku ze strony pa*stw, ktre im zazdroszcz' i chc' zagarn'" dla siebie to, co posiadaj' tamte. Mo#na to zagro#enie wyeliminowa" na dwa sposoby: 1. Podzieli" dobra $wiata i zasoby tak, aby nikomu niczego nie brakowa%o i w zwi'zku z tym nikt nie po#'da%by mienia innych, aby ka#dy mg% #y" z godno$ci' i wolny od strachu. 2. Stworzy" system rozstrzygania sporw, ktry wyklucza konieczno$" wojny - a nawet jej mo#liwo$". Na to raczej narody (wiata si" nie zgodz%. Ju# si! zgodzi%y. Jak to? Trwa wielki eksperyment, w ktrym poddawany jest ci'g%ej prbie tego rodzaju polityczny zwi'zek. A imi! jego Stany Zjednoczone Ameryki. Ktry jak sam powiedzia!e(, ponosi sromotn% kiesk". To prawda, ale nie do ko*ca. Do sukcesu jeszcze wiele mu brakuje. (Jak zapowiada%em, do tego zagadnienia powrc! p(niej - oraz do postaw, ktre uniemo#liwiaj' jego powodzenie). Mimo to na nic lepszego nikt w $wiecie jeszcze si! nie zdoby%. Winston Churchill mia% racje o$wiadczaj'c: Demokracja to najgorszy system, nie licz'c wszystkich pozosta%ych". Twj nard jako pierwszy zdo%a% zjednoczy" lu(na federacje odr!bnych stanw w spjna ca%o$", w ramach ktrej ka#dy stan podporz'dkowa% si! jednej centralnej w%adzy. W tamtych czasach #aden stan do tego si! nie kwapi%, ka#dy opiera% si! z ca%ych si%, boj'c si! utraty swej niepowtarzalnej wielko$ci, twierdz'c, #e to wbrew jego interesom. Warto wiedzie", co dzia%o si! wwczas w tych poszczeglnych stanach. Chocia# utworzy%y lu(na unie, nie by%o prawdziwego rz'du, w zwi'zku z tym nad przestrzeganiem Statutu Federacji nie czuwa%a #adna w%adza. Poszczeglne stany prowadzi%y w%asna polityk! zagraniczna, zawiera%y odr!bne umowy handlowe i innej natury z Francja, Hiszpania, Anglia i innymi krajami. Prowadzi%y te# wymian! gospodarcza miedzy sob' i cho" zabrania% tego Statut Federacji, nak%ada%y dodatkowe op%aty na towary przywo#one z innych stanw - tak jak post!powano z towarami sprowadzanymi zza oceanu. Kupcy nie mieli wyboru i p%acili po przybiciu do portu, je$li chcieli sprzeda" swoje towary, mimo #e umowa zakazywa%a tego rodzaju praktyk. Nie by%o #adnej w%adzy centralnej, do ktrej mo#na by si! odwo%a". Stany toczy%y rwnie# miedzy sob' wojny. Ka#dy stan powo%ywa% swoja milicje, dziewi!" szczyci%o si! w%asna marynarka wojenna. Przestroga Nie zadzieraj ze mn'" z powodzeniem mog%a by" zawo%aniem ka#dego stanu. Ponad po%owa stanw drukowa%a w%asne pieni'dze. (Chocia# Konfederacja wcze$niej przyj!%a, #e takie dzia%ania s' zabronione!) Jednym s%owem, pierwotne stany, chocia# z%'czone w my$l Statutu Konfederacji, post!powa%y dok"adnie tak jak dzisiejsze niezale%ne kraje. Cho" jasno widzia%y, #e umowy federacyjne (takie jak przyznanie Kongresowi wy%'cznego prawa do bicia monety) nie zdawa%y egzaminu, broni%y si! wszelkimi si%ami przed powo%aniem i podporz'dkowaniem si! w%adzy centralnej, ktra wymog%aby przestrzeganie tych umw. Jednak z czasem co wybitniejsze post!powe jednostki zdo%a%y przekona" reszt!, #e wi!cej mo#na zyska& na stworzeniu takiej nowej Federacji ni# straci". Zwi!ksza si! dochody kupcw, gdy# poszczeglne stany przestan' opodatkowywa" ich towary. Miejscowe w%adze zaoszcz!dzi} pieni'dze i $rodki, gdy# nie trzeba b!dzie ju# broni" si!

przed innymi stanami, w zwi'zku z tym b!dzie mo#na je przeznaczy" dla prawdziwego dobra mieszka*cw. Ludno$" poczuje si! bezpieczniej i b!dzie ros%a w dostatek, wsp%pracuj'c, a nie walcz'c ze sobg nawzajem. Nie trac'c bynajmniej swej wielko$ci, ka#dy stan; jeszcze j' pomno#y. I tak w%a$nie si! sta%o. To samo mog%oby si! powtrzy" w przypadku 160 pa*stw dzisiejszego $wiata, gdyby z%'czy%y si! w Federacje Narodw +wiata. Po%o#y%oby to kres wszelkim wojnom. W jaki sposb? Spory nadal by wyst"powa!y'. . Dopki ludzie przywi'zywa" b!d' znaczenie do rzeczy powierzchownych, pozostanie to, niestety, prawda. Jest tylko jeden sposb na skuteczne wyeliminowanie wojny - i wszelkiego do$wiadczenia zam!tu i niepokoju - ale to rozwi'zanie duchowe. A my te-\ raz rozwa#amy ten problem w wymiarze geopolitycznym. : W%a$ciwie, sekret polega na po%'czeniu jednego!^ z drugim. Prawd! duchow' nale#y stosowa" w prafc-1 tyce, aby zmieni%o si! oblicze codziennego do$wiad-^ czenia. Dopki to si! nie stanie, wyst!powa" b!d' spory. W tym masz racje. Ale wojny nie musi by", ani z-| bijania. Czy Kalifornia i Oregon walcz' ze sob' o prawdo wody? A Maryland z Wirgini' z powodu rybo-1 %wstwa? W&sconsm z Illinois, Ohio z Massachusetts?i Nie. "t Ale dlaczego? Czy nie pojawi%y si! miedzy nimi #adne zatargi, r#nice zda*? f Przez te wszystkie lata, musia!y.

Mo#esz by" pewny. Ale stany te dobrowolnie zgo-: dzi%y si! przestrzega" pewnych rozporz'dze* i szanowa" kompromisy osi'gni!te we wsplnych spra-1 wach, zachowa%y natomiast prawo do wydawania odr!bnych uchwa% w sprawach indywidualnych. A gdy wyst!puj' spory pomi!dzy stanami, na tle r#nic w pojmowaniu prawa federalnego czy w przypadku prostego naruszenia prawa, rozstrzyga to s'd, ktremu nadano tak' moc, ktremu stany nada%y tak' moc. A je$li istniej'ce przepisy prawne nie zapewniaj' zadowalaj'cego rozwi'zania, mieszka*cy stanu wysy%aj' swych przedstawicieli do rz'du centralnego, aby osi'gni!to porozumienie co do nowych praw, ktre przynios' zadowalaj'ce rozwi'zanie lub przynajmniej rozs'dny kompromis. Tak dzia%a wasza federacja. Prawo, s'downictwo .*" upowa#nione przez was do interpretacji prawa, sys-" tem sprawiedliwo$ci poparty si%' zbrojn', aby w razie konieczno$ci wymusi" pos%uch dla orzecze* s'du. Cho" nikt nie twierdzi, #e to twr doskona%y, ten po-lityczny eksperyment sprawdza si! ju# od dwustu lat! Nie ma powodu, by w'tpi" w pomy$lno$" takiego samego przedsi!wzi!cia w przypadku pa*stw narodowych. Je(li to takie proste, to dlaczego dot%d tego nie Sprbowano? Sprbowano. Liga Narodw by%a pierwszym posuni!ciem. Organizacja Narodw Zjednoczonych jest najnowszym. Lecz Liga zawiod%a ca%kowicie, za$ ONZ wykazuje nik%a skuteczno$", poniewa# - podobnie jak w przypadku za%o#ycielskich stanw Federacji - kraje cz%onkowskie (zw%aszcza te najpot!#niejsze) obawiaj' si!, #e mog' wi!cej straci" ani#eli zyska" na takim przekszta%ceniu. Wynika to stad, #e ludzi u w%adzy bardziej obchodzi utrzymanie si! u w%adzy ni# poprawa bytu wszystkich ludzi. Ci, ktrzy maja", wiedz', #e +wiatowa Federacja ostatecznie przynios%aby wi!ksze korzy$ci tym, ktrzy nie maja" - ale s' przekonani, #e odby%oby si! to ich kosztem... wiec dlatego broni' swego. Ale czy ich obawy nie s% uzasadnione - i czy nie jest zrozumia!a ch"# utrzymania tego, o

co tak d!ugo si" zabiega!o? Po pierwsze, oddanie wi!cej tym, ktrzy cierpi' g%d i nie maja gdzie mieszka", nie musi poci'ga" za sob' utraty dobrobytu przez zamo#nych. Jak ju# zaznaczy%em, wystarczy tylko wzi'" 1.000.000.000.000 dolarw, ktre rocznie wydaje si! na zbrojenia i przeznaczy" je na cele humanitarne. W ten sposb problem zostanie rozwi'zany i #aden prywatny maj'tek nie dozna uszczerbku. (Oczywi$cie, mo#na si! spiera", czy nie strac' na tym mi!dzynarodowe koncerny, ktre bogac' si! na wojnach i na narz!dziach do jej prowadzenia - jak rwnie# ich pracownicy oraz wszyscy, ktrzy czerpi' dochody z utrwalenia w '$wiecie postaw koniktowych - nale#y jednak zada" sobie pytanie, czy przypadkiem nie obrali oni sobie nieodpowiedniego (rd%a zysku. Gdy czyje$ zarobki zale#' od oglno$wiatowego zam!tu, t%umaczy to mo#e, dlaczego zawodz' wszelkie prby zaprowadzenia trwa%ego pokoju.) Je$li za$ chodzi o druga cze$" twego pytania, ch!" utrzymania tego, o co tak d%ugo si! zabiega%o, jako nard czy jako jednostka, jest zrozumia%a, je$li powoduje tob' $wiadomo$" nakierowana na $wiat zewn!trzny. To znaczy? Je$li swoje najwy#sze szcz!$cie wi'#esz z do$wiadczeniami, jakie mo#esz zyska" wy%'cznie w $wiecie zewn!trznym - $wiecie zycznym rozci'gaj'cym si! poza tob' wwczas nigdy nie zechcesz wyrzec si! cho"by odrobiny tego, co zgromadzi%e$, sam czy wraz z innymi, aby si! uszcz!$liwi". W podobnej pu%apce tkwi" te# b!d' ci, ktrzy swoje nieszcz!$cie przypisuj' brakowi rzeczy materialnych. Zawsze b!d' po#'da" dbr tych, ktrzy je posiadaj', a posiadacze stale b!d' odmawia" podzielenia si! z nimi. Dlatego jest tylko jeden sposb na to, aby naprawd! wyeliminowa" wojn! - oraz wszelkie do$wiadczenia niepokoju i zagro#enia. Jest to, jak mwi%em wcze$niej, rozwi'zanie duchowe. Ka#dy problem natury geopolitycznej, tak jak i osobistej, koniec ko*cw sprowadza si! do p%aszczyzny duchowej. )ycie w ca%ej swej pe%ni jest duchowe - stad wszystkie problemy oraz ich rozwi'zania maja pod%o#e duchowe. Wojny wszczynaj' ci, ktrzy chc! dosta" to, co maj! inni. To powoduje #e post!puj! wbrew #yczeniom innych. Zarzewiem wszelkich koniktw jest b%!dnie ukierunkowane po#'danie. Jedyny prawdziwy i trwa%y pokj dla $wiata to Pokj Wewn!trzny. Niech ka#dy znajdzie w sobie pokj. Je$li odnajdziesz pokj w swoim wn!trzu, przekonasz si!, #e zniknie wszelki zam!t na zewn'trz. Stanie si! tak, poniewa# nie b!d! ci ju# potrzebne rzeczy, jakie daje $wiat zewn!trzny. Brak potrzeb" oznacza wielka wolno$". Po pierwsze, uwalnia ci! od leku: od leku, #e jest co$, czego mie" nie b!dziesz; od leku, #e mo#esz utraci" co$, co ju# masz; od leku, #e gdy zabraknie ci czego$, nie b!dziesz mg% by" szcz!$liwy. Po drugie, brak potrzeb" uwolni ci! od z%o$ci. Z%o$" to l!k -wyra#ony. Gdy nie masz si! czego ba", nie masz te# powodu si! z%o$ci". Nie z%o$cisz si!, gdy nie dostajesz tego, co chcesz, poniewa# twoja ch!" wyp%ywa nie z konieczno$ci, lecz z upodobania. W zwi'zku z tym mo#liwo$" nie-uzyskania tego, co chcesz, nie budzi w tobie leku. Dlatego nie wyst!puje z%o$". Nie z%o$cisz si!, kiedy widzisz, jak inni robi! co$, czego sobie nie #yczysz, poniewa# nie potrzebujesz ich okre$lonego dzia%ania czy powstrzymania si! od dzia%ania. Dlatego nie wyst!puje z%o$". Nie z%o$ci ci! brak #yczliwo$ci, poniewa# obywasz si! ju# bez cudzej #yczliwo$ci. Nie dra#ni ci! czyja$ ozi!b%o$", gdy# nie potrzebujesz od tej osoby mi%o$ci. Nie irytuje ci!, gdy kto$ jest wobec ciebie okrutny czy rozmy$lnie przykry, poniewa# nie oczekujesz od niego jakiegokolwiek konkretnego zachowania i wiesz, #e #adna krzywda spotka" ci! nie mo#e.

Nawet zamach na twoje #ycie nie jest powodem do gniewu, gdy# nie boisz si! $mierci. Gdy jeste$ bez l!ku, mo#esz utraci" wszystko i wci'# nie b!dzie w tobie z%o$ci. Intuicyjnie wiesz, #e wszystko mo#na stworzy" na nowo albo, jeszcze lepiej, #e to nie ma znaczenia. Kiedy masz w sobie pokj, obecno$" czy brak jakichkolwiek osb, miejsc, rzeczy, okoliczno$ci czy warunkw nie b!d' mia%y najmniejszego wp%ywu na twj stan ducha czy twe do$wiadczenie bycia. _ Nie oznacza to odrzucenia cielesno$ci, wr!cz przeciwnie, teraz w pe%ni mo#esz by" w swoim ciele i czerpa" z niego rozkosz, jak nigdy przedtem. Twoje zaanga#owanie w sprawy cia%a wynika" b!dzie z wyboru, a nie z konieczno$ci poprawienia sobie samopoczucia czy usprawiedliwienia odczuwanego smutku. Ta jedna prosta zmiana - szukanie i znalezienie pokoju we w%asnym wn!trzu - mog%aby, pod warunkiem, #e ka#dy by si! tego podj'%, po%o#y" kres wojnom, usun'" zatargi, zapobiec niesprawiedliwo$ci i zaprowadzi" w $wiecie trwa%y pokj. Nic innego nie jest do tego potrzebne i innej drogi nie ma. +wiatowy pokj jest spraw! osobiste ka#dego! Nie warunki nale#y zmieni", lecz $wiadomo$". Jak mo&emy znale)# wewn"trzny pokj, kiedy dokucza nam g!d? Tryska# pogod% ducha, kiedy jeste(my zzi"bni"ci, przemoczeni i bez dachu nad g!ow%? Nie odczuwa# gniewu, gdy bez powodu gin% nasi ukochani? To, co mwisz, brzmi tak poetycko, ale czy poezja mo&e co( zdzia!a#? Co ma do zaoarowania matce w Etiopii przygl%daj%cej si", jak jej dziecko umiera z g!odu? M"&czy)nie ze (rodkowej Ameryki, ktrego cia!o rozrywaj% kule, poniewa& broni! przed wojskiem swojej wioski? Co ma do powiedzenia kobiecie z Brooklynu o(miokrotnie zgwa!conej przez gang? Albo rodzinie irlandzkiej, ktra zgin"!a w wyniku bomby pod!o&onej w ko(ciele? Ci!#ko si!. tego s%ucha, ale powiadam ci: we wszystkim przejawia si! doskona%o$". Staraj si! ja dostrzec. Do takiej przemiany $wiadomo$ci nawo%uje. B'd( bez potrzeb. Pragnij wszystkiego. Bierz to, co przychodzi. Odczuwaj. P%acz. +miej si!. Szanuj swoja prawd!. A gdy och%oniesz, zachowaj spokj i wiedz, #e jestem Bogiem. Innymi s%owy, po$rd najokropniejszej tragedii dojrzyj chwa%! procesu. Nawet gdy umierasz przeszyty ku%a, nawet gdy gwa%ci ci! po kolei ca%y gang. To wydaje si! niewykonalne. Lecz kiedy wzniesiesz si! na wy#szy poziom $wiadomo$ci, b!dziesz umia% to zrobi". Oczywi$cie, nie musisz tego robi". Wszystko zale#y od tego, jak postanowisz do$wiadcza" chwili. W obliczu tragedii najwi!kszym wyzwaniem staje si! wyciszenie umys%u i zst'pienie w g%'b duszy. Tak post!pujesz odruchowo, gdy tracisz panowanie nad sytuacj$. Rozmawia%e$ z kim$, kto spad% w samochodzie z mostu? Albo patrzy% prosto w otwr lufy? Czy omal uton'%? Osoby takie cz!sto opowiadaj' o tym, jak czas nagle zwolni% bieg, jak ogarn'% je dziwny spokj, jak znikn'% wszelki lek. Nie l!kaj si!, gdy# jestem z tob'". To ma do powiedzenia poezja osobie prze#ywaj'cej tragedie. W twej najczarniejszej godzinie b!d! ci pocieszeniem i $wiat%em. W czasie najtrudniejszej prby b!d! twoja si%a. Tote# miej wiar!! Jestem twym pasterzem, niczego ci nie zbraknie. Sprawie, #e spoczniesz na zielonych pastwiskach; przywiod! ci! na brzeg cichej wody. Pokrzepi! twa dusze i poprowadz! $cie#kami prawo$ci przez wzgl'd na Moje Imi!. I cho"by$ kroczy% przez dolin! Cienia +mierci, nie obawiaj si! z%a, gdy# b!d! z tob'. Wesprze ci! mj kostur. Szykuje dla ciebie uczt! w obliczu twoich wrogw. Namaszcz! twa g%ow! olejem. Twj

puchar si! przeleje. Zaiste %aska i dobro towarzyszy" ci b!d' przez wszystkie twoje dni, i zamieszkasz w Moim domu - i w Moim sercu - na zawsze. 12 To cudowne. Oby Twoje przes!anie dotar!o do (wiata. Tak bym chcia!, aby (wiat mg! to zrozumie#, uwierzy#. Przyczyni si! do tego twoja ksi'#ka. Wspomagasz proces podnoszenia Zbiorowej +wiadomo$ci na wy#szy poziom. Wszyscy musimy w tym uczestniczy". Tak. Czy mo&emy zmieni# temat? Uwa&am, &e trzeba po(wi"ci# troch" uwagi tej postawie temu pogl%dowi na kwesti" biedy i bogactwa - ktr% chcia!e( rzetelnie przedstawi#. Mwi" tu o rozpowszechnionym przekonaniu, &e biedni otrzymali ju& do(#; &e nale&y przesta# dusi# podatkami bogatych (karz%c ich jak gdyby za to, &e dorobili si"" ci"&k% prac%), po to aby da# jeszcze wi"cej ubogim. Ci, ktrzy wyg!aszaj% takie opinie, wierz%, &e biedni s% biedni g!wnie dlatego, &e chc%. Przewa&nie nie prbuj% nawet wzi%# si" w gar(#. Wol% zda# si" na hojno(# rz%du ni& przyj%# odpowiedzialno(# za swj los. Wierz%, &e ponowny rozdzia! dbr - podzielenie si" z innymi - to zmora socjalizmu. Cytuj% Manifest komunistyczny" - od ka&dego wed!ug jego zdolno(ci, ka&demu wed!ug jego potrzeb" - na dowd szata'skiego rodowodu idei zapewnienia ka&demu godziwych warunkw &ycia wysi!kiem wszystkich. Has!em tego rodzaju ludzi jest ka&dy za siebie". Na zarzut braku serca odpowiadaj%, &e ka&dy ma rwne szans", nikt nie jest pokrzywdzony, i je(li im si" uda!o, to ka#demu si! powiedzie - a je(li komu( si" nie uda, to tylko z jego w!asnej winy. * Uwa#asz, #e to przejaw pychy i braku wdzi!czno$ci. Owszem. A jakie jest Twoje zdanie? Ja nie osadzam. Dziel% si" spostrze&eniem. Liczy si! tylko jedno w odniesieniu do tej czy ka#dej innej my$li. Czy taki pogl'd wam s%u#y? Czy sprzyja' temu, Czym Jeste$cie i Czym pragniecie si! sta"? Przygl'daj'c si! $wiatu, ludzie powinni zada" sobie to jedno pytanie. Czy mamy z tej my$li /afci( po#ytek? Istotnie, ca%e grupy ludzi przychodz' na $wiat w warunkach, ktre nazwaliby$cie niekorzystnymi. Temu nie mo#na zaprzeczy". Ale jest te# prawda, #e na p%aszczy(nie metazycznej nie ma pokrzywdzonych", gdy# ka#da dusza dobiera sobie ludzi, zdarzenia i okoliczno$ci do osi'gni!cia tego, co zamierza osi'gn'". Wybieracie wszystko. Swoich rodzicw. Ojczyzn!. Warunki, w jakich si! rodzicie. Podobnie w ci'gu swojego #ycia przyci'gacie do siebie ludzi, zdarzenia i okoliczno$ci, ktre maja m celu stworzy" wam idealna sposobno$" do poznania swej prawdziwej istoty. Tak wiec, nikt nie znajduje si! w niekorzystnej sytuacji, zwa#ywszy na to, co zamierza osiagn!t dusza. Dusza mo#e, na przyk%ad, zechcie" dzia%a" , w upo$ledzonym ciele albo w warunkach ucisku politycznego czy wyzysku ekonomicznego, po to, aby spe%ni" to, co sobie obra%a. To prawda, #e ludzie bywaj' pokrzywdzeni" w wymiarze zycznym, lecz dok%adnie te same warunki s' jak najbardziej- w%a$ciwe i doskona%e na p%aszczy(nie metazycznej. Jakie to ma konsekwencje praktyczne? Czy powinni ( my oarowa # pomoc pokrzywdzonym" czy te&, zgodnie z prawd%, dostrzec, &e s% tacy z w!asnego wyboru i pozwoli# im boryka# si" ze swoj% karm%?

To niezwykle trafne i wa#ne pytanie. Pami!taj nade wszystko, #e cokolwiek my$lisz, mwisz i robisz, stanowi odbicie tego, co o sobie postanowi%e$, $wiadectwo twej istoty. Wci'# do tego wracam, gdy# to jedyne wasze zadanie tutaj, nie macie nic innego do roboty. Dusza niczym innym si! nie zajmuje. Starasz si! by" i do$wiadcza", Kim Naprawd! Jeste$ - i urzeczywistnia" to. W ka#dej chwili tera(niejszo$ci stwarzasz siebie na nowo. Maj'c to na uwadze, gdy zetkniesz si! z kim$, kto wydaje si! pokrzywdzony w sensie materialnym, podstawowym pytaniem jest: Kim jestem ja i kim postanawiam by" w stosunku do tego? Innymi s%owy, zawsze, w ka#dych okoliczno$ciach, trzeba wyj$" od tego, czego si! chce od danej sytuacji. Powtarzam: musisz wyj$" od tego, czego ty chcesz od danej sytuacji, a nie, czego chce druga osoba. To najbardziej niezwyk!a rada na temat post"powania wobec ludzi, jak% kiedykolwiek otrzyma!em. To wbrew temu, czego mnie uczono. Wiem. Ale wasze zwi'zki s' takim niewypa%em dlatego, #e zawsze zastanawiacie si!, czego chce druga strona, czego chc' inni - zamiast: czego tak naprawd! chce ja? Wtedy mo#esz zdecydowa", czy dat im to, czego chc'. Jak podj'" tak' decyzje? Rozwa#asz, co sam mo#esz chcie" od nich. Je$li nie ma nic, co twoim zdaniem mg%by$ od nich chcie", znika tym samym podstawowy powd, dla ktrego ty mg%by$ im da" to, o co prosz', i dlatego tak rzadko do tego dochodzi. Je$li jednak z drugiej strony, widzisz, #e co$ mg%by$ od nich uzyska", w%'cza si! twj tryb samozachowawczy i prbujesz im da", o co prosz'. Potem tego #a%ujesz - zw%aszcza gdy druga strona nie spe%ni twoich oczekiwa* i nie da ci tego, czego ty chcesz. W tej ustanowionej przez ciebie grze w handel wymienny" panuje krucha zaiste rwnowaga. Ty zaspokajasz moje potrzeby, a ja zaspokoj! twoje. Lecz celem wszystkich ludzkich zwi'zkw - zarwno miedzy narodami jak i jednostkami jest co$ zupe%nie innego. W twoim +wi!tym Zwi'zku z ka#d' inn' osoba, rzecz', miejscem nie chodzi o to, aby$ g%wkowa%, czego te# oni mog' chcie" lub potrzebowa". Wa#ne jest przede wszystkim to, czego ty pragniesz lub potrzebujesz, aby si! rozwin'", aby sta" si! tym, Czym chcesz by". Po to ustanowi%em zwi'zki i stosunki miedzy rzeczami. Gdyby nie one, dalej tkwi%by$ w pr#ni, w pustce, w Odwiecznej Wszechno$ci, z ktrej przyszed%e$ na ten $wiat. W tej Wszechno$ci po prostu jeste$ i nie mo#esz do$wiadczy" $wiadomo$ci" bycia czym$ w szczeglno$ci, poniewa# w tym stanie nie ma tego, czym by$ nie byt. Wymy$li%em wiec sposb na to, aby$ stworzy% na nowo i Wiedzia%, Kim Jeste$ na drodze do$wiadczenia. W tym celu wyposa#y%em ci! w: 1. +wiat Wzgl!dno$ci - system, w obr!bie ktrego mo#esz istnie" jako co$ w stosunku do czego$ innego. 2. Zapomnienie - proces, dzi!ki ktremu dobrowolnie poddajesz si! ca%kowitej amnezji, tak #e nie mo#esz wiedzie", i# wzgl!dno$" to tylko sztuczka, a w rzeczywisto$ci jeste$ Wszystkim, Co Jest. 3. +wiadomo$" - stan bycia, w ktrym dorastasz, a# stajesz si! Prawdziwym i )yj'cym Bogiem, tworz'c swa rzeczywisto$", poszerzaj'c j' i badaj'c, przekszta%caj'c j' w miar! przesuwania granic $wiadomo$ci w istocie bez granic. W takim paradygmacie $wiadomo$" jest wszystkim. Stanowi podstaw! wszelkiej prawdy i co za tym idzie, duchowo$ci. Ale czemu to wszystko s!u&y? Najpierw sprawiasz, &e zapominamy. Kim Jeste(my, aby(my mogli sobie to potem przypomnie#? Niezupe%nie. Po to, aby$ mg% to stworzy". Dzi!ki temu Bg staje si! sob'. Ja jestem Mn' -przez ciebie! O nic wi!cej nie chodzi w #yciu, we wszelkim #yciu!

Za twoim po$rednictwem Ja do#wiadczam bycia tym, Czym Jestem. Bez ciebie nie mg%bym tego do$wiadcza", mg%bym jedynie wiedzie". Wiedza i do$wiadczanie to dwie r#ne rzeczy. Stanowczo wole do$wiadczanie. I do$wiadczam. Dzi!ki tobie. Nie bardzo pami"tam, od czego wyszli(my. C#, trudno Bogu trzyma" si! jednego tematu. Jestem do$" rozleg%y. Sprbujmy si! cofn'" do pocz'tku. Ach, tak - co pocz'" z tymi, ktrym si! nie powiod%o. Po pierwsze, zdecyduj, Kim i Czym Jeste$ w stosunku do nich. Po drugie, je$li postanowisz do$wiadczy" siebie jako Pomoc, Wsparcie, Mi%o$", Trosk! i Wsp%czucie, wtedy pomy$l, jak najlepiej to spe"ni&. Zwr" uwag!, #e nie ma na to %adnego wp"ywu postawa innych. Czasami najlepszym sposobem na okazanie mi%o$ci i najbardziej po#yteczna pomoc', jakiej mo#esz udzieli", jest pozostawienie tej osoby w spokoju albo danie jej si%y, aby sama sobie pomog%a. To tak jak z jedzeniem. )ycie przypomina p%yt! szwedzka", a ty mo#esz jej da" wielk$ dok"adk! jej samej. Pami!taj, #e najlepiej przys%u#ysz si! komu$ budz'c go, przypominaj'c, Kim Jest w Istocie. Jest na to mnstwo sposobw. Czasem wystarczy drobna pomoc; innym razem trzeba lekko popchn'", szturchn'"... a kiedy indziej zwyczajnie pozwoli" mu pj$" w%asna droga, bez #adnej ingerencji z twojej strony. (Wszyscy rodzice znaj' udr!k!, jakiej przysparza ten ostatni wybr.) Nale#y wykorzysta" sposobno$", aby tym pokrzywdzonym przez los umo#liwi" nowe spojrzenie na siebie, pozna" siebie na nowo. Do tego potrzebne jest twoje nowe na nich spojrzenie, gdy# je$li b!dziesz uwa#a% ich za pokrzywdzonych, tym samym b!dziesz ich utwierdza% w tym przekonaniu o sobie. Jezus umia% dostrzec prawd! o ka#dym cz%owieku. Nie da% si! zwie$" pozorom; nie bra% za dobry monet! tego, co inni o sobie sadzili. Zawsze mia% wy#sze wyobra#enie i zaprasza% innych, aby dzielili je z nim. Szanowa% jednak ich wybr. Nie zmusza% nikogo do przyj!cia swej wy#szej idei, przedstawia% j' jako zaproszenie. Nie by%o mu obce mi%osierdzie - i gdy kto$ uzna%, #e jest istota potrzebuj'ca pomocy, nie prostowa% ich b%!dnego mniemania, lecz z mi%o$ci' wspiera% ich w odgrywaniu swojego wyboru. Albowiem rozumia%, #e dla niektrych najszybsza droga do tego, Kim S', wiedzie przez to, Kim Nie S'. Nie pot!pia% ich drogi, widzia% w niej doskona%o$"" i pomaga% ka#demu by", kim pragn'% by". Tote# ka#dy, kto prosi% go o pomoc, otrzymywa% ja. Nikomu nie odmawia% - ale uwa#a%, aby pomoc, jakiej udziela%, odpowiada%a w pe%ni szczeremu #yczeniu osoby. Gdy kto$ prawdziwie poszukiwa% o$wiecenia, uczciwie wyra#aj'c gotowo$" przej$cia na wy#szy poziom, Jezus nie szcz!dzi% mu otuchy, poparcia, swej m'dro$ci. Stawia% siebie jako przyk%ad, ludziom na zach!t!. Je$li nie sta" ich by%o na nic wi!cej, nawo%ywa%, aby uwierzyli w niego. Jak zapewnia%, nie sprowadzi ich na manowce. Wielu obdarzy%o go sw' wiara - i po dzi$ dzie* Jezus wspiera tych, ktrzy wzywaj' jego imienia. Albowiem dusza jego oddana jest sprawie budzenia tych, ktrzy pragn' pe%ni $wiadomo$ci i pe%ni istnienia we Mnie. Lecz Chrystus litowa% si! rwnie# nad tymi', ktrzy tego nie chcieli. Odrzuca% ob%udna

$wietoszkowa-to$" i - jak jego Ojciec w niebie - nie osadza%. Jego Doskona%a Mi%o$" polega%a na tym, #e ka#demu dawa% dok%adnie to, o co prosi%, ale jednocze$nie mwi% im, co mog' otrzyma". Nikomu nie odmawia% pomocy i w najmniejszym stopniu nie kierowa% si! zasada jak sobie po$cielesz, tak si! wy$pisz". Jezus wiedzia%, #e daj'c ludziom to, czego sobie #ycz', zamiast po prostu pomc im tak, jak sam uwa#a% za stosowne, przekazywa% im moc na poziomie, na ktrym byli przygotowani do jej przyj!cia. Tak post!puj' wszyscy wielcy mistrzowie. Zarwno ci, ktrzy st'pali po tej ziemi, jak i ci, ktrzy krocz! po niej teraz. Zabi!e( mi teraz #wieka. W jakich przypadkach oarowanie pomocy odbiera moc? Kiedy hamuje zamiast przyspiesza# wzrost? Kiedy pomagasz w taki sposb, ktry sprzyja utrwalaniu zale#no$ci zamiast szybko rozwija" niezale#no$". Kiedy pozwalasz drugiemu, w imi! mi%osierdzia, zda" si! na ciebie zamiast polega" wy%'cznie na sobie. To nie mi%osierdzie, lecz swoiste natr!ctwo, natr!ctwo w%adzy. Gdy# tego rodzaju pomoc uderza do g%owy daj'cemu. Granica tutaj niemal si! zaciera i czasami nie zdajesz sobie sprawy, #e powoduje tob' ch!" w%adzy. Szczerze wierzysz, #e robisz, co w twojej mocy, aby pomc drugiemu... uwa#aj jednak, aby to nie s%u#y%o tylko twojemu dowarto$ciowaniu. Do tego stopnia, do jakiego pozwalasz obarcza" si! odpowiedzialno$ci' za innych, do tego stopnia te# pozwalasz im syci" ciebie poczuciem w%adzy. To, oczywi$cie, ogromnie przydaje ci warto$ci w swoich oczach. Tego rodzaju pomoc dzia%a niczym afrodyzjak, ktry kusi s%abych. Rzecz jednak w tym, aby pomc s%abym urosn'" w si%!, a nie pog%!bia" ich s%abo$ci. Na tym polega b%'d wielu rz'dowych programw ochronnych, gdy# cz!sto wywo%uj' ten drugi skutek zamiast pierwszego. Programy rz'du mog' mie" na celu w%asne utrwalenie, w takim samym stopniu uzasadnienie swego istnienia, co pomaganie tym, dla ktrych zosta%y stworzone. Gdyby pomoc rz'du by%a ograniczona, ludzie otrzymywaliby ja wtedy, kiedy naprawd!, by jej potrzebowali, ale nie mogliby si! od niej uzale#ni", zabijaj'c w sobie wszelka zaradno$". Rz'd dobrze rozumie, #e pomoc oznacza w%adze. Dlatego hojnie ni' szafuje, rozdaje na lewo i prawo - albowiem im wi!ksza liczba ludzi obj!tych pomoc', tym wi!cej ludzi popiera rz'd. R!ka r!k! myje! W takim razie nie powinno by# ponownego rozdzia!u dbr. Manifest komunistyczny" to szata'ski wymys!. Oczywi$cie, Szatan nie istnieje, ale rozumiem, co chcesz przez to powiedzie". Idea przy$wiecaj'ca has%u od ka#dego wed%ug jego zdolno$ci, ka#demu wed%ug jego potrzeb" wcale nie jest z%a, jest pi!kna. To po prostu inaczej wyra#ona mi%o$" bli(niego. Dopiero wprowadzenie w #ycie tej pi!knej idei mo#e ja zeszpeci". Dzielenie si! musi odbywa" si! w ramach powszechnego stylu #ycia, a nie na mocy rozporz'dzenia. Powinno by" dobrowolne, a nie wymuszone. Ale - wracamy do punktu wyj(cia - rz%d z za!o&enia to w!a(nie nard, a jego programy to po prostu mechanizmy, za pomoc% ktrych ludzie dziel% si" z innymi, w ramach powszechnego stylu &ycia". *miem twierdzi#, &e ludzie wybrali t" -w!a(nie drog" rozwi%za' politycznych, poniewa& do(wiadczenie nauczy!o ich, &e posiadacze" nie dziel% si" z golcami". Rosyjscy ch!opi czekaliby w niesko'czono(#, a& szlachta raczy podzieli# si" z nimi swym bogactwem - pomno&onym zazwyczaj ci"&k% prac% ch!opw. Wie(niakom dawano tyle, aby nie pomarli z g!odu i dalej uprawiali ziemi" - zwi"kszaj%c maj%tek w!a(cicieli ziemskich. To dopiero relacja zale#no$ci! Ten uk!ad by! przyk!adem najbardziej ra&%cego wyzysku, do jakiego kiedykolwiek dopu(ci! rz%d! To przeciwko temu zbuntowali si" rosyjscy ch!opi. Rz%d, ktry mia! zapewni# wszystkim rwne trakto-

wanie, zrodzi!a frustracja ludu, poniewa& z w%asnej woli posiadacze" nigdy nie zrzekliby si" niczego na rzecz golcw". Wielce wymowne jest zachowanie Marii Antoniny, ktra na wie(# o tym, i& wyg!odzone masy demonstruj% pod oknami pa!acu, podczas gdy ona wylegiwa!a si" w z!otej wannie i delektowa!a importowanymi winogronami, powiedzia!a: Niech jedz% ciastka!" Przeciwko takiej postawie wyst%pi! ciemi"&ony lud. Takie warunki powoduj% ewolucje i tak zwane polityczne systemy ucisku. Wyzysk biednych przez bogatych zamieniono na rz%dy, ktre odbieraj% bogatym i daj% biednym, i takie rz%dy nazywa si" politycznym uciskiem. Nawet dzi( wystarczy tylko zapyta# meksyka'skich ch!opw. Mwi si", &e Meksykiem rz%dzi dwadzie(cia, trzydzie(ci najbardziej wp!ywowych i maj"tnych rodzin, g!wnie dlatego, &e w ich posiadaniu znajduje si" niemal ca!y kraj, za( dwadzie(cia, trzydzie(ci milionw &yje w n"dzy. Wi"c w latach 1993-1994 wybuch!o ch!opskie powstanie, ktre mia!o zmusi# rz'dz'c' elit" do uznania za swj obowi%zek zapewnienie ludno(ci (rodkw na prze&ycie. Istnieje r&nica mi"dzy rz%dem elit a rz%dem z woli narodu, za pomoc% narodu i dla dobra narodu". Czy powodem powo!ania rz'du nie jest rozczarowanie samolubno(ci% i egoizmem tkwi%cymi w ludzkiej naturze? Czy rz%dowe programy nie s% odpowiedzi% na niech"# cz!owieka do zrobienia czego( dla innych samemu? Czy nie takie w!a(nie prze(wiadczenie leg!o u podstaw sprawiedliwych praw najmu mieszka', zakazw zatrudniania dzieci, programw ochrony matek z dzie#mi na utrzymaniu? Czy opieka spo!eczna nie jest podj"t% przez rz%d prb% zapewnienia osobom starszym tego, czego ich rodziny nie chcia!y b%d) nie mog!y im da#? Jak pogodzi# nienawi(# do mieszania si" rz%du w nasze sprawy z ca!kowit% bezczynno(ci%, gdy nikt nad nami nie stoi i nie zmusza do dzia!ania? Grnicy w jakich( kopalniach pracowali podobno w okropnych warunkach, dopki rz%d nie kaza! nieprzyzwoicie bogatym w!a(cicielom doprowadzi# do porz%dku ich kopalni. Dlaczego w!a(ciciele nie uczynili tego z w!asnej inicja!y wy? Poniewa& to uderzy!oby w ich dochody! Bogatych nie obchodzi, ilu biedakom przyjdzie zgin%# w ich niebezpiecznych kopalniach, aby tylko ich zyski bez przerwy sp!ywa!y - i pomna&a!y si". Przedsi"biorstwa wyp!aca!y niewolnicze stawki (wie&o przyj"tym robotnikom, dopki rz%d nie ustanowi! p!acy minimalnej. Ci, co wzdychaj% za dawnymi, dobrymi czasami", mwi%: I co z tego? Przecie& dawali im prace! A zreszt% kto tu ryzykuje? Pracownik? Nie! Ten, kto inwestuje, w%a$ciciel bierze na siebie ca!e ryzyko! Dlatego jemu nale&% si" najwi"ksze dochody!" Ktokolwiek uwa&a, &e zatrudniani robotnicy winni by# traktowani z szacunkiem przez pracodawcw, nazywany jest komunista. Ktokolwiek uwa&a, &e nie wolno nikomu odmawia# dachu nad g!ow% ze wzgl"du na kolor skry, nazywany jest socjalista. Ktokolwiek uwa&a, &e kobiety powinny mie# takie same mo&liwo(ci pracy czy awansu, nazywany jest radykalnym feminista. A gdy rz%d, za po(rednictwem wybranych przez obywateli przedstawicieli, usi!uje rozwi%za# problemy, ktrych rozwi%zania stanowczo odmawiaj% elity, taki rz%d stosuje ucisk! (Jest to, nawiasem mwi%c, okre(lenie tych, ktrzy sami z siebie nie chc% pomaga# innym. Ci, ktrzy korzystaj% z pomocy rz%du, s% odmiennego zdania.) Najbardziej rzuca si" to w oczy w lecznictwie. W 1992 roku prezydent USA i jego ma!&onka uznali, &e to nie w porz%dku, aby miliony obywateli pozbawione by!y dost"pu do prolaktycznej opieki zdrowotnej. Stanowisko to wywo!a!o istn% burz" nie tylko w samym spo!ecze'stwie, podzieli!o rwnie& (rodowisko lekarskie oraz rmy ubezpieczeniowe. Tak naprawd" nie chodzi o to, czyja propozycja jest lepsza: projekt administracji rz%dowej czy plan przedstawiony przez prywatnych przedsi"biorcw. Naczeln% kwesti% pozostaje: Dlaczego prywatni przedsi!biorcy nie wyst'pili z rozwi'zaniem wcze$niej? Odpowiem Ci: Poniewa& nie musieli. Nikt si" nie skar&y!. A prywatni przedsi"biorcy

kierowali si" zyskiem. Zyskiem. W zwi%zku z tym, chc" powiedzie# jedno: Mo&emy z!orzeczy# i u&ala# si" ile chcemy. Oczywista prawda jest jednak taka, &e rz%d zapewnia rozwi%zania tam, gdzie sektor prywatny nie kiwnie palcem. Mo&na si" sprzecza#, &e rz%d post"puje wbrew woli narodu, ale tak d!ugo, jak obywatele sprawuj% kontrol" nad rz%dem - co mo&na powiedzie# o Stanach Zjednoczonych - rz%d b"dzie dalej stara! si" rozwi%zywa# spo!eczne problemy, poniewa& wi!kszo$" nie ma ani w%adzy, ani maj'tku, dlatego droga prawna zabiega o to, czego dobrowolnie pot!#ni i bogaci nigdy by im nie dali. Tylko w tych krajach, gdzie nard nie ma wp!ywu na rz%d, na nierwno(ci patrzy si" oboj"tnie. Powstaje pytanie, kiedy rz%d rz%dzi za du&o, a kiedy za ma!o? Jak mo&na osi%gn%# rwnowag"? Fffjuuu! Ale ci si! zebra%o! Tak d%ugo do tej pory jeszcze nie przemawia%e$, ani w tej ani w poprzedniej ksi'#ce. C#, w tej ksi%&ce mieli(my zaj%# si" problemami (wiatowymi, na wi"ksz% skal". S%dz", &e poruszy!em jeden z wa&niejszych. Niez%y z ciebie mwca, tak. G%owi%y si! nad tym najt!#sze umys%y, pocz'wszy od Jeffersona do Marksa i Toynbee'go. Dobrze - a jakie jest Twoje rozwi%zanie? Musimy si! cofn'"; musimy zrobi" sobie ma%a powtrk!. Prosz" bardzo. Przyda mi si" pos!ucha# tego raz jeszcze. Wobec tego, na wst!pie o$wiadcz!, #e nie ma #adnego rozwi'zania". A to dlatego, #e nie widz! w tym #adnego problemu. Po prostu jest to, co jest, nie mam w tej mierze osobistych preferencji. Opisuje tylko, co da si! zauwa#y", co ka#dy jasno mo#e zobaczy". W porz%dku, nie masz rozwi%za' i nie masz preferencji. Czy mo&esz podzieli# si" ze mn% swoimi spostrze&eniami? +wiat nie wypracowa% jeszcze systemu rz'dw, ktry rozwi'za%by wszystko - chocia# rz'd Stanw Zjednoczonych jest ze wszystkich dotychczasowych tego najbli#szy. K%opot jednak w tym, #e dobro i cz%owiecze*stwo to poj!cia moralne, a nie polityczne. Rz'd to ludzka prba uprawomocnienia dobra i cz%owiecze*stwa. Ale dobro zrodzi" si! mo#e tylko w jednym miejscu, mianowicie w ludzkim sercu. Podobnie wyobra#enie cz%owiecze*stwa powsta" mo#e tylko w jednym miejscu, mianowicie w ludzkim umy$le. Naprawd! mi%o$ci mo#na do$wiadczy" tylko w duszy. Gdy# ludzka dusza jest mi%o$ci'. Nie da si! zarz'dzi" moralno$ci przy pomocy ustaw. Nie mo#na ustanowi" prawa, mwi'cego mi%ujcie si! wzajemnie". Wszystko to ju# przerobili$my, kr!cimy si! w k%ko. Mimo to ta dyskusja jest owocna. Nawet je$li wa%kujemy co$ po raz drugi czy trzeci, to nie szkodzi. Chodzi o to, aby dotrze" do sedna, zobaczy", jak chcecie sobie z tym poradzi" teraz. Wobec tego, zapytam po raz kolejny. Czy wszelkie prawa nie s% po prostu ludzk% prb% skody-kowania moralno(ci? Czy& kodeksy nie s% nasz% wspln% umow% odno(nie tego, co uznajemy za dobro" a co za z!o"? Owszem, l pewne przepisy cywilne s' niezb!dne w spo%ecze*stwie nisko rozwini!tym. (W wy#szych spo%ecze*stwach przestaj' byt potrzebne. Tam wszystkie istoty same si! pilnuj'.) W twoim spo%ecze*stwie raz po raz napotykacie elementarne dylematy. Czy mam si! zatrzyma" na skrzy#owaniu, zanim pojad! dalej? Czy mam kupi" i sprzeda" zgodnie z pewnymi zasadami? Czy s' jakie$ granice dopuszczalnego zachowania w stosunku do drugiego cz%owieka? Ale nawet te podstawowe prawa - zakazuj'ce zabijania, niszczenia, oszukiwania, a nawet przeje#d#ania na czerwonym $wietle - nie by%yby potrzebne, gdyby wszyscy kierowali si! Prawami Mi"o#ci. Czyli, Prawem Boskim.

Konieczny jest rozwj #wiadomo#ci, a nie rz$du. Chcesz powiedzie#, &e gdyby(my przestrzegali Dziesi"ciorga Przykaza', wszystko by!oby w porz%dku!? Nie ma #adnych przykaza*. (Wr" do wyczerpuj'cej dyskusji na ten temat w cz!$ci pierwszej.) Boskie Prawo to Brak Prawa. Tego zrozumie" nie mo#ecie. Ja niczego nie wymagam. Wielu ludzi nie pogodzi si" z tym ostatnim o(wiadczeniem. Ka# im przeczyta" cz!$" pierwsz'. Tam wszystko jest dok%adnie wyja$nione. To w!a(nie proponujesz (wiatu? Zupe!n% anarchi"? Niczego nie proponuj?. Zauwa#am po prostu, co si! sprawdza. Mwi! ci, co zdaje egzamin, l nie widz!, aby anarchia - brak rz'dw, przepisw, praw czy ogranicze* wszelkiego rodzaju - si! sprawdza%a. Taki uk%ad mo#liwy jest tylko z udzia%em istot o$wieconych, a ludzie takimi nie s'. Potrzebny jest pewien nadzr do czasu, a# twoja rasa dojdzie do etapu, na ktrym naturalne zachowanie b!dzie zachowaniem s"usznym. To rozs'dne z wasze] strony, #e na razie powo%ali$cie rz'd. Wysun'%e$ przed chwila argumenty nie do zbicia. Ludzie pozostawieni samym sobie cz!sto nie post!puj' s%usznie". Sedno sprawy tkwi nie w tym, #e rz'd narzuca ludziom tyle praw i przepisw, ale w tym, #e w ogle musi je narzuca". Bierze si! to z waszej podzielonej $wiadomo$ci. Z tego, &e postrzegamy siebie jako istoty odr"bne od reszty? Tak. Ale skoro nie jeste(my odr"bni, wwczas stanowimy Jedno. Czy to znaczy, &e jeste(my za siebie nawzajem odpowiedzialni? Tak. Ale czy to nie odbiera nam indywidualnej wielko(ci? Je(li jestem odpowiedzialny za innych, wwczas Manifest komunistyczny" ma racj"! Od ka&dego wed!ug jego zdolno(ci, ka&demu wed!ug jego potrzeb." Jak mwi%em, idea to szlachetna. Ale zostaje odarta ze szlachetno$ci, gdy zostaje bezlito$nie zaprowadzona. Na tym polega b%'d komunizmu. Nie w koncepcji, lecz w praktyce. Niektrzy twierdz%, &e t" koncepcj" trzeba by!o wprowadzi# si!%, poniewa& k!ci si" z sam% natur% cz!owieka. Ot& to. Tra%e$ w dziesi'tk!. W%a$nie to trzeba zmieni" - ludzka natur!. Nad tym trzeba pracowa". Aby nast%pi!a przemiana (wiadomo(ci, o jakiej mwi!e(. Zgadza si!. Ale to b!"dne ko!o. Czy (wiadomo(# zbiorowa nie st!umi jednostki? Zastanwmy si!. Gdyby zaspokoi" podstawowe potrzeby ka#dego cz%owieka - gdyby zbiorowo$" ludzka mog%a #y" z godno$ci', wznie$" si! ponad zwykk przetrwanie - czy nie otwarto by w ten sposb drogi do wznios%ych poszukiwa* dla ca%ej ludzko$ci? Czy wielko$" indywidualna naprawd! by ucierpia%a, gdyby zapewniono indywidualne przetrwanie ka#demu? Czy chwa%! jednostki nale#y wynie$" ponad powszechna godno$"? Jaka to chwa%a, gdy zdobyta zosta%a kosztem innych? Wyposa#y%em wasza planet! w zasoby wystarczaj'ce dla wszystkich. Jak to si! dzieje, #e tysi'ce umieraj' z g%odu? )e setki nie maja domw? )e miliony upominaj' si! o godne traktowanie? Mo#na ty temu zaradzi" bez uzale#nienia tych, ktrym udzieli si! pomocy. Wasi zamo#ni, ktrzy twierdza, #e nie chc' pomc g%oduj'cym i bezdomnym, poniewa#

nie chc' ich ubezw%asnowolni", s' ob%udnikami. Jak mo#e im si! naprawd! powodzi", gdy inni wok% umieraj'? Poziom rozwoju spo%ecze*stwa mierzy si! tym, jak traktuje ono najmniejszych spo$rd siebie. Chodzi o to, by tak pomaga", aby przy tym nie krzywdzi". Jakie( wskazwki w tym wzgl"dzie? Oglne zalecenie brzmi: w razie w'tpliwo$ci lepiej zb%'dzi" po stronie wsp%czucia. Jak sprawdzi", czy pomagasz czy te# krzywdzisz? Odpowiedz sobie na pytania: Czy twoi bli(ni wskutek twej pomocy uro$li" czy zmaleli"? Czy doda%e$ im si% czy odebra%e$? Mwi si", &e je(li dasz ludziom wszystko, nie b"d% chcieli sami na to zapracowa#. Czy koniecznie trzeba zapracowa" sobie na zwyk%a godno$"? Czy nie wystarczy dbr dla ka#dego? Co ma z tym wsplnego praca? Czy godno$" osobista nie jest przyrodzonym prawem ka#dego? Czy nie powinna by&? Je$li kto$ pragnie czego$ ponad minimum - wi!cej jedzenia, %adniejszej odzie#y, przestronniejszego schronienia - mo#e do tego d'#y". Ale czy trzeba walczy" o zwyk%e przetrwanie - na planecie, gdzie wszystkiego jest a# nadto? Oto dylemat, przed ktrym stoi ludzko$". Sztuka polega nie na tym, aby wszystkich zrwna", lecz aby ka#demu zapewni" przetrwanie z zachowaniem godno$ci. Wwczas ka#dy b!dzie mia% mo#liwo$" wybrania, czego wi!cej pragnie. Podobno s% tacy, ktrzy nie korzystaj% z szansy, jak% si" im stwarza. To prawda. Ale nasuwa si! pytanie: czy temu, kto zaprzepaszcza dana mu szans!, jeste$ d%u#ny jeszcze jedn', i jeszcze? Nie. Gdybym Ja tak uwa#a%, dawno sczez%by$ w piekle. Powiadam ci: Mi%osierdzie nie zna kresu, mi%o$" nie ustaje ani na chwile, cierpliwo$" nie wyczerpuje si! nigdy w Boskiej Rzeczywisto$ci. Tylko w ludzkim $wiecie dobro ma swoje granice. W Moim +wiecie dobro jest bezgraniczne. Nawet je(li na nie nie zas!ugujemy. Zawsze zas%ugujecie. Nawet wtedy gdy Tw% dobro# obracamy przeciwko Tobie? Szczeglnie wtedy (Je$li kto uderzy ci! w prawy policzek, nadstaw mu lewy. Je$li kto poprosi ci!, aby$ przeszed% z nim mile, przejd( dwie.") Kiedy obracacie Moja dobro" przeciwko Mnie (co, tak na marginesie, ludzko$" czyni od %adnych paru tysi!cy lat), Ja widz!, #e po prostu zb%'dzili$cie. Nie rozumiecie, co wam przynosi korzy$". Mam dla was wsp%czucie, gdy# wasz b%'d wynika z ignorancji, nie ze z%a. Ale niektrzy ludzie s% z gruntu (li. Niektrzy ludzie s% nikczemni do cna. Kto ci to powiedzia%? Sam do tego doszed!em. W takim razie, twoja droga nie by%a prosta. Ju# wcze$niej mwi%em ci: nikt nie post!puje (le, bior'c pod uwag! jego model $wiata. Innymi s%owy, ka#dy stara si! jak mo#e w danej chwili. Wszelkie dzia%ania zale#' od danych, jakie si! ma do dyspozycji. +wiadomo$" jest wszystkim. Czego jeste$ $wiadomy? Jaka jest twoja wiedza? Ale kiedy kto( na nas napada, rani nas, nawet zabija dla swoich celw, to nie jest to z!em? Przecie# mwi%em ju#: ka#dy atak jest wo%aniem o pomoc. Nikt w istocie nie pragnie krzywdy innych. Ci, ktrzy to robi' - w tym rwnie# wasze rz'dy - post!puj' tak w oparciu o biedne za%o#enie, #e tylko w ten sposb uzyskaj' to, czego chc'. Przedstawi%em ju# w tej ksi'#ce rozwi'zanie wy#szego rz!du tego pal'cego problemu. Po prostu nie chciej niczego. Miej upodobania, ale bez potrzeb.

Oto prawdziwie wysoki poziom istnienia, godny Mistrzw. W prze%o#eniu na warunki geopolityczne brzmi to: niech ca%y $wiat wsplnie zaspokoi podstawowe potrzeby ka#dego mieszka*ca. Ale my to robimy - a przynajmniej staramy si". To niewiele, zwa#ywszy na tysi'clecia ludzkich dziejw. W gruncie rzeczy, trudno tu mwi" o jakimkolwiek post!pie. Nadal kierujecie si! prymitywna zasad', ka#dy za siebie". Wyzyskujecie Ziemie, ograbiacie ja z jej bogactw, gn!bicie jej lud i systematycznie unieszkodliwiacie tych, ktrzy was za to krytykuj', jako rzekomych radyka%w". Wszystko to dla spe%nienia swych egoistycznych celw, gdy# stylu #ycia, jaki przyj!li$cie, w #aden inny sposb zachowa" si! nie da. Musicie wycina" miliony akrw lasu co roku, aby mc w niedziele poczyta" sobie swoja ulubiona gazet!. Musicie niszczy" ochronna pow%ok! ozonu otaczaj'ca planet!, aby mc u#ywa" lakieru do w%osw. Musicie zanieczyszcza" rzeki i strumienie tak, #e nie da si! ich odratowa", aby wasz przemys% mg% dawa" wam coraz wi!ksze ilo$ci coraz lepszych towarw. I musicie wykorzystywa" najbardziej upo$ledzonych spo$rd was - pod wzgl!dem warunkw #ycia, wykszta%cenia, $wiadomo$ci - aby mc p%awi" si! w nies%ychanym (i niepotrzebnym) zbytku. Wreszcie, musicie wyprze" to ze swojej $wiadomo$ci, aby mc ze sob' #y". Nie potracie #y" prosto, aby inni mogli po prostu #y"". Przerasta was ta m'dro$", ktr' mo#na zawrze" na ma%ej naklejce przyczepionej do samochodu. To zbyt wygrowane #'danie. Za du#o trzeba by odda". Przecie#, tak ci!#ko pracowa%e$ na to, co teraz masz! Nie wyrzekniesz si! ani centa! A je$li ucierpi' na tym inni - w%'czaj'c w to twoje wnuki - trudno, taki ju# ich los, nie? Skoro ty umia%e$ zapewni" sobie przetrwanie, dorobi" si!", ich te# na to sta"! W ko*cu, ka#dy my$li za siebie, nie? Czy jest jakie( wyj(cie z tej rozpaczliwej sytuacji? Owszem. Czy mam powtrzy"? Przemiana $wiadomo$ci. Nie mo#na rozwi'za" problemw n!kaj'cych ludzko$" za pomoc' dzia%a* rz'du czy $rodkami politycznymi. Od tysi!cy lat nic z tego nie wychodzi. Zmiana, jaka musi si! dokona", mo#e si! dokona" jedynie w ludzkim sercu. Czy mg!by( zawrze# jej istot" w jednym zdaniu? Czyni%em to ju# wielokrotnie. Musicie przesta" postrzega" odr!bno$" mi!dzy Bogiem a sob', i mi!dzy sob' a innymi lud(mi. Tylko ta Ostateczna Prawda niesie rozwi'zanie: we wszech$wiecie nie istnieje nic w oderwaniu od reszty. Wszystko %'cz' wewn!trzne wi!zi, relacje wzajemnej nieuchronnej zale#no$ci i interakcji, wplecione w sam' tkank! ca%o$ci #ycia. Z tej prawdy musz', wyp%ywa" wszelkie rz'dy, wszelka polityka. W tej prawdzie musz' by" zakorzenione wszelkie prawa. To nadzieja na przysz%o$" dla twojej rasy i ca%a nadzieja dla planety. Jak dzia!a Prawo Mi!o(ci, o ktrym wspomina!e( wcze(niej? Mi%o$" daje wszystko i niczego nie %aknie. Jak to mo&liwe, aby(my niczego nie !akn"li? Gdyby ka#dy przedstawiciel twej rasy da% wszystko, co ma, czego mia%by$ %akn'"? -akniesz tylko dlatego, #e kto$ inny ci odmawia. Przesta*cie odmawia"! To si" nie uda, chyba &e uczyniliby to wszyscy naraz. Istotnie, do tego potrzeba $wiadomo$ci globalnej. Lecz jak do tego dojdzie? Kto$ musi by" pierwszy. Oto szansa dla ciebie. Mo#esz by" zal'#kiem tej Nowej +wiadomo$ci. Mo#esz by" inspiracji} dla innych. A nawet musisz.

Ja musz"? A czy jest kto inny? 13 Od czego mam zacz%#? B'd( $wiat%o$ci' dla $wiata, i b'd( mu %askaw. I nie burz, ale buduj. Prowad( Mj lud do domu. W jaki sposb? W%asnym $wietlanym przyk%adem. Szukaj tylko Bosko$ci. Przemawiaj prawdziwie. I dzia%aj z mi%o$ci'. Teraz i na wieki wiekw #yj Prawem Mi%o$ci. Dawaj wszystko, nie %aknij niczego. Unikaj rzeczy przyziemnych. Nie gd( si! na to, co niegodziwe. Nauczaj tych, ktrzy pragn' Mnie pozna". Niech ka#da chwila twego #ycia promienieje mi%o$ci'. O ka#dej porze staraj si! my$le" najszczytniejsz', my$l, mwi" najwznio$lejsze s%owa, dokona" najszlachetniejszego uczynku. Czy* tak na chwa%! swej +wi!tej Ja(ni, i tym samym na Moj' chwale. Ze$lij pokj na Ziemie, zsy%aj'c pokj na wszystkich, z ktrymi si! stykasz. Sam b'd( pokojem. W ka#dej chwili odczuwaj i wyra#aj sw' Bosk' Wie( z Ca%o$ci', z ka#d' osoba, rzecz', miejscem. Witaj ka#d' okoliczno$", wyznaj ka#dy b%'d, dziel ka#d' rado$", rozwa#aj ka#d' tajemnice, wejd( w po%o#enie ka#dego cz%owieka, wybacz wszelk' obraz!, uzdrawiaj ka#de serce, uszanuj prawd! ka#dego, oddaj cze$" Bogu ka#dej osoby, bro* praw ka#dego, zachowaj godno$" ka#dego, sprzyjaj powodzeniu ka#dego, uznaj w ka#dym $wi!to$", obdarzaj ka#dego tym, co masz najlepszego, b%ogos%aw ka#demu i g%o$ ka#demu bezpieczna przysz%o$" w niezawodnej mi%o$ci Bo#ej. B'd( #ywym i tchn'cym przyk%adem Najwy#szej Prawdy, ktra nosisz w sobie. Mw o sobie skromnie, aby kto$ nie pomyli% twej Najwy#szej Prawdy z pycha. Mw cicho, aby kto$ nie pomy$la%, i# chcesz tylko zwrci" na siebie uwag!. Mw %agodnie, aby wszyscy mogli zazna" Mi%o$ci. Mw otwarcie, aby kto$ nie pomy$la%, #e masz co$ do ukrycia. Mw otwarcie, aby$ nie zosta% b%!dnie zrozumiany. Mw szczerze, aby twe s%owa naprawd! posz%y w $wiat. Mw z szacunkiem, aby nie zniewa#y" nikogo. Mw z mi%o$ci', aby ka#da sylaba goi%a. Nie zapomnij wspomnie" o Mnie w ka#dej wypowiedzi. Uczy* ze swego #ycia dar. Pami!taj zawsze, #e sam jeste$ sobie darowany! B'd( darem dla ka#dego, kto wkracza w twoje #ycie, i dla ka#dego, w czyje #ycie ty wkraczasz. Pilnuj, aby$ nie miesza% si! do cudzego #ycia, je$li nie mo#esz by" darem. (Zawsze mo#esz by" darem dla innych, poniewa# zawsze jeste$ darem dla siebie - lecz czasami nie dopuszczasz tego do siebie.) Gdy jaka$ osoba niespodziewanie wkracza w twoje #ycie, pomy$l o tym, po jaki dar do ciebie przysz%a. Pi"knie to wyrazi!e(. A po c# innego by si! do ciebie zwraca%a? Powiadam ci: ka#dy, kto do ciebie kiedykolwiek przyszed%, przyszed% po to, aby otrzyma" od ciebie dar. W ten sposb obdarza ciebie - daje ci mo#liwo$" do$wiadczenia i spe%nienia tego, Kim Jeste$.

Kiedy pojmiesz te prosta prawd?, zrozumiesz te# najwi!ksza prawd!: POSY-A-EM DO CIEBIE SAME ANIO-Y 14 Zagubi!em si" w tym wszystkim. Moim zdaniem jest tu jaka( sprzeczno(#. Czy nie mwi!e( wcze(niej, &e czasami najlepiej mo&emy komu( pomc zostawiaj%c go samemu sobie? P)niej za( da!e( mi do zrozumienia, &e zawsze trzeba pomc, je(li widzi si", &e kto( jest w potrzebie. Jedno k!ci si" chyba z drugim? Pozwl, #e ci to wyja$ni!. Nigdy nie proponuj pomocy, ktra ni s%u#y umocnieniu drugiego. Nigdy nie nalegaj na udzielenie pomocy, jaka w twoim przekonaniu jest konieczna. Niech osoba b!d'ca w potrzebie pozna w ca%o$ci, co masz do zaoarowania. Ws%uchaj si! w jej g%os, ona sama da ci zna", czego chce. Upewnij si! te#, do jakiej pomocy dojrza%a. Udziel takiej pomocy, jaka jest mile widziana. Mo#e si! zdarzy", #e kto$ b!dzie wola%, aby$ po prostu zostawi% go w spokoju. Wbrew temu, co ty sadzisz, pozostawienie go samemu sobie mo#e by" twoim Najwi!kszym Darem. Je$li p(niej trzeba b!dzie czego innego, otrzymasz znak. Je$li do ciebie b!dzie nale#a%o udzielenie pomocy, zrb to. Ale nie czy* niczego, co podkopuje cudza wiar! we w%asne si%y. To bowiem sprzyja wytworzeniu si! uzale#nienia, postawy roszczeniowej. Zawsze jest sposb na pomoc, ktra dodaje si%, ktra podbudowuje. Niemniej, nie jest rozwi'zaniem przymykanie oczu na nieszcz!$cie kogo$, kto szczerze szuka u ciebie pomocy. Wy#sza $wiadomo$" wymaga odrzucenia postawy oboj!tno$ci w my$l zasady niech sami si! dusz', w swoim sosie". To przejaw pychy i zadufania. W ten sposb usprawiedliwiasz tylko swoja bierno$". Ponownie odwo%am si!. do #ycia Jezusa i jego nauk. On to bowiem oznajmi% wam, i# wszystkich krocz'cych droga prawo$ci przygarn! do siebie i jako Me umi%owane dzieci odziedzicza oni krlestwo dla nich przygotowane. Gdy# by%em g%odny i nakarmili$cie Mnie; by%em spragniony i dali$cie Mi pi"; nie mia%em dachu nad g%owa i wy dali$cie Mi schronienie. By%em nagi i odziali$cie Mnie; by%em chory i odwiedzili$cie Mnie; by%em uwi!ziony i przynie$li$cie Mi pociech!. A oni zapytaj' Mnie, Panie, kiedy# to widzieli$my Ci! g%odnym i nakarmili$my? Czy spragnionym i dali$my Ci pi"? I kiedy# to by%e$ bezdomny i my Ci!, przygarn!li$my? Czy nagim, i my Ci! odziali$my? I kiedy# to widzieli$my Ci!. chorym czy uwi!zionym, i pocieszyli$my? A Ja im odpowiem: Zaiste, powiadam wam - co uczynili#cie najmniejszym spo#rd Mych braci, Mnie#cie uczynili. Oto Moja prawda, niezmienna od wiekw. Kocham Ci", wiesz? Wiem. Ja ciebie te# kocham. 16 J?koro omawiamy sprawy o zasi"gu oglno(wiatowym, powracaj%c te& do wybranych zagadnie' &ycia jednostkowego szerzej potraktowanych w cz"(ci pierwszej, chcia!bym zapyta# Ci" o kwesti" (rodowiska naturalnego. Co chcia%by$ wiedzie"? Czy naprawd" ulega zniszczeniu, jak twierdz% ekolodzy, czy te& s% to wymys!y nawiedzonych, r&owych komunistw, ktrzy bez wyj%tku maj% dyplomy Uniwersytetu Berkeleya i pal% marihuan"? Na oba pytania odpowiem twierdz'co. Cooooo???

)artuje. Tak - na pierwsze pytanie, nie - na drugie. Warstwa ozonowa naprawd" si" kurczy? Lasy tropikalne s' wycinane w zabjczym tempie? To, niestety, prawda. Ale rzecz nie sprowadza si!. tylko do tak oczywistych przejaww. S' sprawy nie tak mocno nag%o$nione, o ktre trzeba si! zatroszczy". Mg!by( mnie o(wieci#? C&, na przyk%ad, pog%!bia si! na $wiecie ubytek #yznej gleby. Innymi s%owy, kurcz' si! obszary, na ktrych mo#na uprawia" #ywno$". Dzieje si! tak, poniewa# potrzeba czasu, aby gleba na powrt sta%a si! urodzajna, a wasze przedsi!biorstwa rolne czasu nie maja. Dla nich ziemia ma stale rodzi", rodzi", rodzi". Tote# istniej'cy od wiekw zwyczaj pozostawiania obszarw uprawnych od%ogiem albo ca%kowicie jest zarzucany albo daje si! ziemi za ma%o wytchnienia. Aby nadrobi" strat! czasu, faszeruje si! gleb! zwi'zkami chemicznymi, ktre maj' szybciej przywrci" jej #yzno$". Jednak zarwno w tym przypadku, jak i we wszystkich pozosta%ych, nie da si! zast'pi" Matki Natury i stworzy" czego$ sztucznego nawet o zbli#onych w%a$ciwo$ciach regeneracyjnych. Skutek jest taki, #e wierzchnia warstwa dost!pnej od#ywczej gleby staje si! coraz cie*sza. Innymi s%owy, zbieracie coraz wi!ksze plony z ziemi coraz ubo#szej w #yciodajne sk%adniki. Bez #elaza. Bez zwi'zkw mineralnych. Co gorsza, spo#ywacie jedzenie zawieraj'ce mnstwo $rodkw chemicznych, ktrymi rozpaczliwie prbowano przywrci" glebie urodzajno$". Cho" na krtka met! nie powoduj' one #adnych widocznych szkd w organizmie, po czasie przekonacie si! ze smutkiem, #e te $ladowe zwi'zki nie s%u#', zdrowiu. Problem ja%owienia gleby wskutek zbyt intensywnej jej uprawy nie dociera do $wiadomo$ci og%u, a kurczenie si! obszarw #yznej ziemi nie jest bynajmniej mrzonk' nawiedzonych ekologw szukaj'cych kolejnego celu dla swej krucjaty. Wystarczy zapyta" pierwszego lepszego specjalist! od spraw $rodowiska. Zjawisko to osi'ga rozmiary epidemii; dotyczy ca%ego $wiata i nie wolno go lekcewa#y". To tylko jeden przyk%ad na to, w jaki sposb wyniszczacie swoja Matk!, Ziemie, (rd%o wszelkiego #ycia, w wyniku zupe%nego braku poszanowania dla jej potrzeb i procesw zachodz'cych w przyrodzie. Obchodzi was niewiele wi!cej poza nasyceniem swoich nami!tno$ci, zaspokojeniem najbardziej dora(nych (zwykle rozd!tych ponad miar!) potrzeb, gaszeniem niezmiennego ludzkiego pragnienia rzeczy wci'# lepszych i w coraz wi!kszych ilo$ciach. Warto jednak, aby$cie jako gatunek zadali sobie pytanie, ile naprawd! znaczy do$"? Dlaczego jeste(my g!usi na ostrze&enia ekologw? Jak w innych sprawach decyduj'cych o jako$ci i stylu #ycia, tak i tu mo#na rozpozna" pewn' prawid%owo$". Sami ukuli$cie powiedzenie, ktre znakomicie to wyja$nia. Forsa wszystko wprawia w ruch." Jak mo&na mie# jak%kolwiek nadziej" na rozwi%zanie tych problemw, gdy przeciwnik jest pot"&ny i podst"pny? To proste. Usu*cie pieni'dze. Usu'cie pieni%dze? Owszem. Lub przynajmniej zdejmijcie z nich klauzule tajno$ci. Nie rozumiem. Ludzie przewa#nie ukrywaj' co$, czego si! wstydz' albo nie chc' poda" do wiadomo$ci og%u. Dlatego tak wielu spo$rd was nie ujawnia swego #ycia seksualnego, a niemal wszyscy swych dochodw. Nie jeste$cie pod tym wzgl!dem otwarci. Uwa#acie swe pieni'dze za wasz' prywatna spraw!, l w tym zawiera si! ca%y problem. Gdyby wszystkim by%a wiadoma sytuacja nansowa wszystkich, w twoim kraju i na ca%ym $wiecie wybuch%oby powstanie, jakiego dot'd jeszcze nie widziano. A w jego nast!pstwie zapanowa%yby we wszelkich dziedzinach ludzkiej dzia%alno$ci uczciwo$", rwno$" i rzeczywisty wzgl'd na dobro powszechne. Nie da si! zaprowadzi" uczciwo$ci, rwno$ci czy dobra og%u na obecnym rynku,

poniewa# pieni'dze tak %atwo mo#na zatai". Mo#esz je dos%ownie wzi'" i schowa". Ponadto pomys%owi ksi!gowi znaj' przer#ne sposoby na to, aby pieni'dze si! rozp%yn!%y". Skoro mo#na pieni'dze ukry", nie sposb dok%adnie ustali", ile kto zarabia za swa prace. Jest to po#ywka dla ogromnych dysproporcji, by nie rzec machinacji, p%acowych. Przedsi!biorstwa mog', na przyk%ad, dwojgu ludziom za te sama prace p%aci" ra#'co zr#nicowane pensje. Jedna osoba mo#e otrzymywa" rocznie 57 tysi'ce dolarw, druga 42, za wykonywanie tych samych obowi'zkw, tylko dlatego, #e tak pierwsza ma co$, czego drugiej brak. Mianowicie? Penisa. Och. W%a$nie. Och. Nie rozumiesz, &e posiadanie penisa czyni z tej pierwszej osoby bardziej warto(ciowego pracownika? Bystrzejszego i zdolniejszego? Hmmm. Nie pami!tam, abym tak was skonstruowa%. To znaczy, tak nierwno was wyposa#y% w umiej!tno$ci. Ale przecie& tak jest. Ka&dy to wie na ca!ym (wiecie, dziwi" si", &e Ty jeden nie. Lepiej przesta*my, bo kto$ mo#e to wzi'" na powa#nie. A Ty uwa&asz, &e to &arty? Bo my, ludzie mieszkaj%cy na tej planecie, nie. Dlatego kobiety nie s% dopuszczane do godno(ci kap!a'skiej w Ko(ciele rzymskokatolickim i mormo'skim, dlatego nie wolno pokazywa# im si" po niew!a(ciwej stronie *ciany P!aczu w Jerozolimie, czy dosta# si" na sam% gr" w 500 czo!owych przedsi"biorstwach z listy magazynu Fortune, zosta# pilotem linii pasa&erskich. Tak, wiemy, co masz na my$li. Ja jednak chce powiedzie", #e dysproporcje p%acowe nie uchodzi%yby na sucho, gdyby wszelkie transakcje nansowe uczyniono jawnymi. Wyobra#asz sobie, co by si! sta%o w ka#dym zak%adzie pracy, gdyby przedsi!biorstwa mia%y obowi'zek og % asza " listy poborw swych pracownikw? Nie wide % ki p % acowe dla danego zaszeregowania, lecz rzeczywiste wynagrodzenie przekazywane poszczeglnym osobom? I tak straci!aby racj" bytu zasada gdzie dwch si" k!ci, tam trzeci korzysta". Zgadza si!. l czego oczy nie widz%, to serca nie boli". Tak jest. l jeszcze je(li mo&emy j% mie# za jedn% trzeci% mniej, po co p!aci# wi"cej?" Uhm. l koniec z podlizywaniem si" szefowi, rozgrywkami personalnymi i... I wiele innych rzeczy znikne%oby z miejsc pracy, ze $wiata, a to dzi!ki prostemu zabiegowi ujawnienia przep%ywu pieni!dzy. Pomy$l tylko. Gdyby$ wiedzia%, ile ka#dy posiada, i jakie zyski osi'gaj' rmy i zak%ady, oraz ca%e kierownictwo - a tak#e na co wydatkuj' posiadane pieni'dze - nie zmieni%oby to sytuacji? Potrasz przewidzie", w jaki sposb wszystko by si! zmieni%o? Jedno jest pewne: ludzie nigdy by si! nie godzili na to, co si! dzieje w $wiecie, gdyby tylko wiedzieli, co naprawd! jest grane. Spo%ecze*stwo nigdy by nie usankcjonowa%o tak jaskrawo krzywdz'cego podzia%u dbr, a tym bardziej $rodkw, jakich u#yto na ich zdobycie i u#ywa si! do ich pomna#ania, gdyby fakty o tym dociera%y do wiadomo$ci og%u w ca%ej swej wymowie, bez upi!ksze* i przeinacze*. Nic tak nie sprzyja poprawie zachowania jak wystawienie na widok publiczny. Dlatego wasze ustawy lustracyjne tak skutecznie przyczyni%y si! 'do przywrcenia praworz'dno$ci w strukturach politycznych i administracyjnych. Publiczne przes%uchania i rozliczanie z dzia%alno$ci w du#ej mierze ukrci%y zakulisowe wybryki, pieni'ce si! w ratuszach, radach nadzorczych, a nawet w gabinetach w latach trzydziestych, czterdziestych i pi!"dziesi'tych. Teraz trzeba rzuci" wi!cej $wiat%a na mechanizmy wynagradzania za us%ugi i p%acenia za

towary na waszej planecie. Co proponujesz? Nie proponuje, lecz rzucam wam wyzwanie. Czy zdob!dziecie si! na to, aby zlikwidowa" wszelkie pieni'dze, banknoty, monety i waluty poszczeglnych krajw, i zacz'" od nowa? Opracowa" mi!dzynarodowy system walutowy, ca%kowicie jawny, dost!pny dla wszystkich, sprawdzalny i rozliczany na bie#'co? Ustanowi" Oglno$wiatowy System Wynagrodze*, w ramach ktrego ka#dy otrzymywa%by jednostki na swj kredyt za wykonane us%ugi i wyroby, za$ jednostki na swj debet za spo#ytkowane wyroby i us%ugi? Wszystko dzia%a%oby w oparciu o rachunek kredytu i debetu. Zyski z inwestycji, spadki, pensje, napiwki, ka#dy dochd. Bez jednostek kredytowych nie mo#na by niczego zakupi". Nie przyjmowano by rozlicze* w #adnej innej walucie. Konta by%yby dla ka#dego do wgl'du. Mwi si!, #e konto jest wizytwka w%a$ciciela. System, o jakim mwi!, do tego nawi'zuje. Ludzie wiedzieliby o tobie lub mogliby si! dowiedzie" znacznie wi!cej ni# teraz. Wiedziano by o wiele wi!cej o wszystkim. O tym, ile p%aca i wydaj' przedsi!biorstwa - jakie s' ich koszty w%asne, a jaka ustalaj' cen!. (Wyobra#asz sobie, co by si! sta%o, gdyby trzeba by%o umieszcza" dwie liczby na ka#dej metce - swoje koszty i cen!? Dopiero by ceny posz%y w d%! Dopiero by wzmog%a si! konkurencja i uczciwy handel! Trudno w ogle przewidzie" konsekwencje tego posuni!cia.) W ramach OS W przelewy jednostek kredytowych i debetowych odbywa%yby si! natychmiast i zupe%nie jawnie. To znaczy ka#demu wolno by by%o w dowolnej chwili przejrze" rachunki jakiejkolwiek innej osoby czy organizacji. Nic nie by%oby zastrze#one. OSW potr'ca%by 10% z rocznych dochodw na w%asn' pro$b! p%atnika. Nie by%oby podatku dochodowego, formularzy, odlicze*, furtek" czy innych sposobw obej$cia prawa podatkowego. Poniewa# wszystkie konta by%yby dost!pne do wiadomo$ci publicznej, wiedziano by, kto zgodzi% si! oddawa" 10% zarobkw dla dobra og%u, a kto nie. Darowizna ta sz%aby na utrzymanie programw i us%ug rz'dowych, okre$lonych przez g%osuj'cych. Ca%y system jest bardzo prosty i bardzo przejrzysty. *wiat nigdy na nic takiego nie pjdzie. Oczywi$cie, #e nie. A wiesz dlaczego? Poniewa# wwczas nie da%oby si! ukry" przed innymi tego, czego nie chcemy, aby o nas wiedzieli. Czemu w ogle s%u#y taka skryto$"? Odpowiem ci. Obecnie panuje uk%ad spo%eczny oparty na zasadach %apania okazji", zdobywania przewagi", brania ile si! da" i przetrwania tak zwanych najlepiej przystosowanych". Kiedy g%wnym celem waszego spo%ecze*stwa stanie si! (jak to jest w$rd prawdziwie o$wieconych ludw) przetrwanie wszystkich, dobro w rwnym stopniu wszystkich, zapewnienie godziwego #yda wszystkim, wwczas zniknie potrzeba zatajania, zakulisowych rozgrywek i cichych uk%adw, a problem pieni!dzy do ukrycia zostanie rozwi'zany. Wprowadzenie takiego systemu wypleni%oby korupcj!, nie mwi'c ju# o pomniejszych nieuczciwych machinacjach i niesprawiedliwo$ciach. Wszystko sprowadza si! do jednego - do jawno$ci. Niech mnie. To dopiero pomys!. Wszelkie transakcje nansowe w pe!ni widoczne dla ka&dego. Prbuj" znale)# jaki( argument przeciw temu, powd, stawiaj%cy ca!e przedsi"wzi"cie w z!ym" (wietle, ale nie mog". Nic dziwnego, bo ty nie masz nic do ukrycia. Ale postaw si! w sytuacji ludzi posiadaj'cych w%adze i pieni'dze. Pomy$l, jakby to przyj!li, jaki podnie$liby krzyk, gdyby ka#dy mia% wgl'd we wszelkie ich operacje - zakupu, sprzeda#y, ustalania cen, negocjacji p%acowych, umw handlowych czy jakichkolwiek innych postanowie*? Powiadam ci: nic tak nie sprzyja uczciwo$ci jak jawno$". Jawno$" to, innymi s%owy, prawda. Poznaj prawd!, a ona ci! wyzwoli.

Jednak do tego, aby prawda by%a podstawa wszelkich systemw politycznych, ekonomicznych czy spo%ecznych, nie dopu$ci #aden rz'd, korporacja czy potentat gospodarczy, w%a$nie z tego powodu. W o$wieconym spo%ecze*stwie tajemnic nie ma. Ka#dy wie, co posiada drugi, ile zarabia, jakie p%aci podatki, jakie dostaje zasi%ki; wiadomo, ile liczy sobie ka#de inne przedsi!biorstwo, po ile kupuje, a po ile sprzedaje, jaki ma zysk, wszystko. WSZYSTKO. A czy wiesz, dlaczego jest to mo#liwe tylko w spo%eczno$ci rozwini!tej? Poniewa# tam nikt nie chce mie" czy osi'gn'" niczego cudzym kosztem. To bardzo post"powe. Post!powe, tak, w oczach spo%ecze*stwa prymitywnego. Dla o$wieconych za$ jedynie s%uszne. Nie daje mi spokoju ta koncepcja jawno(ci". Czy mo&na j% rozszerzy# rwnie& na inne dziedziny? Na przyk!ad, zwi%zkw uczuciowych? Nie widz! przeciwwskaza*. Ale tak si" nie dzieje. Na waszej planecie raczej nie. Wci'# macie zbyt wiele do ukrycia. Dlaczego? Sk%d si" to bierze? W zwi'zkach uczuciowych (a w%a$ciwie w ka#dych) bierze si! to z obawy przed strat'. Boicie si!, #e co$ utracicie albo #e czego$ nie uda si! wam zdoby". Jednak najbardziej udane zwi'zki, a z pewno$ci' najbardziej romantyczne, to takie, w ktrych wszystko jest wiadome, gdzie panuje jawno$" i niczego si! nie ukrywa. Nic nie zostaje pomini!te czy przemilczane. Niczego si! nie tuszuje, podbarwia czy maskuje. Nie ma miejsca na domys%y czy gry; nikt nie wykr!ca numerw", nie puszcza kantem" czy nie wyprowadza w pole". Ale gdyby(my znali wszystkie my(li innych... Chwileczk!. Nie mwimy tu o naruszaniu cudzej intymno$ci, poczucia bezpiecze*stwa, chronionej strefy, w obr!bie ktrej przebiega twj proces indywidualnego rozwoju. Chodzi po prostu o to, aby by" szczerym i otwartym w stosunku do innych. Nie k%ama" i nie przemilcza" prawdy, kiedy trzeba ja powiedzie". Nie ko-loryzowa", nie nagina" prawdy ani nie manipulowa" ni' na sto r#nych sposobw, co, niestety, cechuje zdecydowani} wi!kszo$" ludzkich wypowiedzi. Chodzi o mwienie bez os%onek, walenie prosto z mostu. O zapewnienie ka#demu z osobna wszelkich danych i wiadomo$ci z danego przedmiotu. O szczero$" i otwarto$" no i... o jawno$". Ale to nie znaczy, #e trzeba wywleka" na $wiat%o dzienne i poddawa" publicznej ocenie ka#da my$l, ka#dy osobisty lek, ka#de mroczne wspomnienie, ka#dy przelotny sad, opinie czy reakcje. To nie by%aby jawno$", tylko jawny ob%!d. Mam na my$li porozumiewanie si! - proste, szczere, otwarte, pe%ne i bezpo$rednie. Ale nawet w takim uj!ciu, to $mia%a koncepcja i rzadko stosowana. Mi to mwisz? Ale nawet w takim uj!ciu, to $mia%a koncepcja i rzadko stosowana. Dobre sobie. Mg!by( wyst"powa# na estradzie. To mj drugi zawd. Ale &arty na bok. To naprawd" wspania!y pomys!. Ca!e &ycie spo!eczne oparte na Zasadzie Jawno(ci. Jeste( pewny, &e to by si" sprawdzi!o? Zapewniam ci!, #e po%owa ca%ego z%a na $wiecie zaraz by znikn!%a. Po%owa zgryzot, po%owa zatargw, po%owa ca%ego gniewu i frustracji w $wiecie... Gniewu i frustracji by%oby z pocz'tku sporo, co do tego si! nie %ud(my. Kiedy wreszcie wysz%yby na jaw wszystkie przekr!ty, oszustwa, k%amstwa i manipulacje, ktrych oara pada przeci!tny cz%owiek, nie oby%oby si! bez w$ciek%o$ci i wrzasku. Ale jawno$"" roz%adowa%aby to w ci'gu 60 dni. Zapraszam ci! po raz kolejny - zastanw si! nad tym.

Czy sadzisz, #e zdoby%by$ si! na takie #ycie? )adnych sekretw? Ca%kowita jawno$"? Je$li nie, to dlaczego? Co takiego chowasz przed innymi? Jakie nieprawdziwe rzeczy mwisz innym? Jakie prawdziwe rzeczy przemilczasz? Czy ok%amywanie doprowadzi%o twj $wiat do takiego stanu, w jakim chcia%by$ go widzie"? Czy rzeczywi$cie odnie$li$my korzy$" z manipulowania (gospodarka, konkretn' sytuacj' czy drug' osoba) za pomoc' utajnie* i przemilcze*? Czy prywatno$"" istotnie jest niezb!dna do funkcjonowania rz'du, przedsi!biorstwa czy twojego osobistego #ycia? Co by si! sta%o, gdyby wszystko by%o dla ka#dego widoczne? Tu w%a$nie kryje si! ironia. Nie. rozumiesz, #e tego w%a$nie si! l!kasz w obliczu Boga? )e przedstawienie si! sko*czy, dobiegnie kresu zabawa w chowanego, gra pozorw? )e przerwane zostanie d%ugie, d%ugie pasmo oszustw? Jednak mam dla ciebie dobr' wiadomo$" - nie ma powodu do obaw, nie ma si! czego l!ka". Nikt ci! nie osadzi, nikt nie po$le na wieczne m!ki do piek%a. (A wy, katolicy, nie tracie nawet do czy$"ca.) (Co si! tyczy was, mormoni, nie ugrz!(niecie po wsze czasy w przedsionku nieba ani nie zostaniecie skazani na zatracenie w nieznanych wymiarach.) (Za$ wy...) Chyba ju# rozumiecie. Ka#dy z was wytworzy% sobie, w ramach konkretnej teologii, jakie$ poj!cie, wyobra#enie Najsro#szej Kary Boskiej. Przykro mi was rozczarowa", poniewa# widz!, jaka macie z tego ca%ego dramatu uciech!, ale... czego$ takiego po prostu nie ma. Mo#e kiedy uwolnicie si! od strachu na my$l, #e ca%e wasze #ycie zostanie ujawnione w chwili $mierci, pozb!dziecie si! l!ku, ktry powstrzymuje was przed ca%kowit' jawno$ci' ju# za #ycia. To dopiero by by!o... Prawda? Podpowiem wam, jak zacz'". Wr"cie do pocz'tku tej ksi'#ki i przypomnijcie sobie Pi!" Stopni G%oszenia Prawdy. 'Nauczcie si! tego na pami!" i stosujcie w #yciu. Szukajcie prawdy, g%o$cie prawd!, #yjcie prawd' ka#dego dnia. Czy*cie to wobec siebie i wobec ka#dej innej osoby, o ktrej #ycie si! otrzecie. Nast!pnie przygotujcie si! do obna#enia. Trwajcie w pogotowiu do jawno$ci. To niesamowite. Naprawd" mo&na si" wystraszy#. Zastanw si!, czego dotyczy twj lek. Boj" si", &e wszyscy ode mnie odejd%. Przestan% mnie lubi#. Rozumiem. Wiec uwa#asz, #e musisz k%ama", aby zaskarbi" sobie sympatie %udzi? Niezupe!nie. Po prostu nie mwi# im wszystkiego. Pami!tasz, co przed chwila powiedzia%em? Nie chodzi o to, aby wyrzuca" z siebie najdrobniejsze uczucie, my$l, idee, lek, wyznanie, wspomnienie, cokolwiek. Lecz o to, aby zawsze mwi" prawd!, ods%oni" si! ca%kowicie. Wobec ukochanej osoby mo#esz obna#y" swoje cia%o, prawda? Tak. Wiec dlaczego nie mo#esz te# obna#y" swojej duszy? To o wiele trudniejsze. Zgadza si!. Ale to nie znaczy, #e nale#y z tego rezygnowa". Zbyt wielkie s' korzy$ci. C#, przedstawi!e( kilka nader ciekawych propozycji. Ukrci# zakulisowe machinacje. Zbudowa# spo!ecze'stwo na zasadzie jawno(ci, mwi# prawd" zawsze ka&demu i o wszystkim. Ffjuu! W oparciu o te koncepcje powsta%y ca%e spo%ecze*stwa. O$wiecone spo%ecze*stwa. Z &adnym si" nie zetkn%!em.

Nie mia%em na my$li waszej planety. Oo. Ani nawet waszego uk%adu s%onecznego. Oo. Ale nie musisz przenosi" si! na inna planet! ani nawet wychodzi" z domu, aby przekona" si!, jaka by%aby taka Nowa My$l w do$wiadczeniu. Zacznij od swej rodziny, od najbli#szych. Je$li masz swoja rm!, zacznij od niej. Og%o$, ile dok%adnie zarabiasz, jakie s' dochody i wydatki rmy, i jaki jest w tym udzia% ka#dego pracownika. To zdzia%a cuda. Gdyby uczyni% to ka#dy przedsi!biorca, praca przesta%aby by" koszmarem dla wielu ludzi, poniewa# do zak%adu zaraz zawita%oby poczucie sprawiedliwo$ci, rwno$ci i rzetelnego wynagrodzenia. Mw klientom, ile dok%adnie kosztowa%o ci! wykonanie us%ugi czy dostarczenie produktu. Umie$" na metce dwie liczby: poniesione koszta i #'dana przez siebie cen!. Czy nadal jeste$ dumny z tego, ile #'dasz? Mo#e l!kasz si!, #e zostaniesz posadzony o zdzierstwo", gdyby znany by% stosunek twoich kosztw do ceny? Je$li tak, to zobacz, co mo#na zrobi", aby stosunek ten sprowadzi" do rozs'dnych wymiarw, zamiast skuba" naiwnych pki si! da". Rzucam ci wyzwanie. Czy si! na to zdob!dziesz? Wymaga" to b!dzie gruntownej przemiany sposobu my$lenia. Troski w rwnym stopniu o klienta i o siebie samego. Tak, mo#esz zacz'" tworzy" Nowe Spo%ecze*stwo ju# teraz, tutaj. Wybr nale#y do ciebie. Mo#esz dalej popiera" stary system, obecnie panuj'cy paradygmat, albo przetrze" szlak i ukaza" $wiatu nowe drog!. Mo#esz sta" si! ta nowa droga. We wszystkim. Nie tylko w biznesie, nie tylko w zwi'zkach uczuciowych, nie tylko w polityce czy ekonomii, czy religii, czy tym czy tamtym wycinku ca%o$ci #yciowego do$wiadczenia, ale we wszystkim. Sta* si! nowa droga. Wy#sza. Najwspanialsza. Wtedy b!dziesz mg% o$wiadczy": Ja jestem drog$ i %yciem. Id)cie za mn$. Gdyby ca%y $wiat poszed% w twoje $lady, czy by%by$ szcz!$liwy widz'c, dok'd go zawiod%e$? Rozwa# to pytanie. 17 <&-CJ!ysz" Twoje wyzwanie. S!ysz". Prosz", powiedz mi co( wi"cej o &yciu na tej planecie inaczej, wznios!ej. Chc" us!ysze#, w jaki sposb nard dogaduje si" z narodem i nie ma ju& wojen. Miedzy narodami zawsze wyst'pi' spory, albowiem spr jest oznaka - zdrowa oznaka indywidualno$ci. Natomiast rozstrzyganie sporw przemoc' $wiadczy o ca%kowitym braku dojrza%o$ci. Nie ma #adnych przeszkd ku temu, aby zaniecha" stosowania przemocy w rozwi'zywaniu koniktw, je$li taka b!dzie wola narodw. Zwa#ywszy na ogromne #niwo $mierci i zniszczenia, jakie powoduje przemoc, mo#na by sadzi", #e taka wola wyst'pi, ale w przypadku takich prymitywnych kultur jak wasza, niestety, jest inaczej. Dopki b!dziecie wierzy", #e mo#ecie wygra" spr, b!dziecie si! spiera". Dopki b!dziecie wierzy", #e mo#ecie wygra" wojn!, b!dziecie walczy". Jak temu zaradzi"? Ja nie udzielam rad, tylko... Wiem, wiem! Dzielisz si" spostrze&eniami. Zgadza si!. Powtrz!, co ju# raz powiedzia%em. Rozwi'zaniem na krtka met! by%oby ustanowienie wsplnego $wiatowego rz'du oraz powo%anie sadu ponadnarodowego do rozstrzygania spornych spraw (z ktrego wyrokami by si! liczono, nie jak to ma miejsce z obecnym Trybunatem Mi!dzynarodowym). Trzeba by te# utworzy" si%y pokojowe gwarantuj'ce, #e #adne pa*stwo cho"by nie wiem jak pot!#ne czy wp%ywowe - nie napadnie na inne. Wiedz jednak, #e nadal mo#e dochodzi" do aktw przemocy na Ziemi. Si%y pokojowe mog' by" zmuszone u#y" przemocy, aby powstrzyma" kogo$, kto j' stosuje. W cz!$ci

pierwszej podkre$la%em, #e tyran, ktremu nikt si! nie przeciwstawi, ro$nie w si%!. Czasem jedynym sposobem na unikni!cie wojny jest podjecie walki! Czasem trzeba zrobi" co$, czego si! nie lubi, po to, aby po%o#y" temu kres! Ta pozorna sprzeczno$" jest wyrazem Boskiej Dychotomii, ktra mwi, #e nieraz jedynym sposobem, aby by" kim$, na przyk%ad mi%o$nikiem pokoju, jest przeistoczenie si! w jego odwrotno$" - wojownika! Innymi s%ozuy, cz!sto jedyna droga do poznania Tego, Czym Si! Jest w Istocie, jest do$wiadczenie siebie jako Tego, Czym Si! Nie Jest. Nie da si! zaprzeczy", #e w%adza d%u#ej nie mo#e spoczywa" w r!kach pojedynczego narodu, ale musi sta" si! udzia%em wsplnoty wszystkich narodw zamieszkuj'cych te planet!. Tylko w ten sposb na $wiecie mo#e zapanowa" wreszcie pokj, p%yn'cy z niezachwianego przekonania, #e #aden dyktator stoj'cy na czele cho"by najwi!kszego narodu nie naruszy terytorium drugiego pa*stwa ani nie zagrozi jego wolno$ci. Za$ narody najs%absze nie b!d' ju# zdane na dobr' wole mocarstw, ktr' cz!sto musia%y okupi" w%asnymi surowcami czy zgoda na za%o#enie na ich ziemiach obcych baz wojskowych. W ramach nowego uk%adu, bezpiecze*stwo najmniejszym pa*stwom gwarantowa" b!dzie nie %aska mocarstw, ale poparcie wsplnoty. Wszystkie 160 narodw powstanie jak jeden ma#, gdy ktry$ zostanie napadni!ty. Wszystkie 160 narodw stanowczo powie Nie!", gdy ktry$ zostanie zagro#ony w inny sposb. Sko*czy si! rwnie# szanta# gospodarczy, wymuszanie okre$lonych dzia%a* przez silniejszych partnerw handlowych, stosowanie si! do wytycznych" w celu uzyskania pomocy gospodarczej czy zwyk%ej pomocy humanitarnej. Znajd' si! jednak tacy, ktrzy b!d' dowodzi", #e system oglno$wiatowych rz'dw doprowadzi do zaniku niezale#no$ci i $wietno$ci pojedynczych narodw. Tymczasem rzecz b!dzie si! mia%a odwrotnie - i tego w%a$nie obawiaj' si! najwi!ksze pa*stwa, ktre zawdzi!czaj' sw' pozycje sile. Albowiem nie tylko $wiatowe pot!gi stawia%yby odt'd na swoim, ale w rwnym stopniu uwzgl!dniane by%yby prawa i roszczenia wszystkich narodw. Mocarstwa musia%yby te# zrzec si! wy%'cznej kontroli nad wi!kszo$ci' zasobw naturalnych $wiata, rozdzieli" je sprawiedliwiej miedzy wszystkich, udost!pni" je wszystkim ludom Ziemi i dopu$ci" do udzia%u w korzy$ciach z nich p%yn'cych. Ponadnarodowy rz'd wyrwna%by szans! i ta w%a$nie idea, tak szlachetna, staje o$ci' w gardle $wiatowym posiadaczom", ktrzy chc', aby golce" dorabiali si! maj'tku o w%asnych si%ach, zapominaj'c przy tym, #e oni sami trzymaj' w r!ku wszystko, czego inni mogliby pragn'". Mam wra&enie, &e mimo wszystko chodzi tu o ponowny podzia! dbr. Ale jak przy tym nie zniecheci# tych, ktrzy chc% wi"cej, ale zarazem gotowi s% wi"cej z siebie da#, je(li b"d% musieli odda# cz"(# tym, ktrzy nie maj% ochoty tak ci"&k% pracowa#? Po pierwsze, problem nie polega tylko na tym, #e jedni chc' ci!#ko pracowa"", a drudzy nie. To uproszczenie, zwykle b!d'ce dzie%em posiadaczy". Cz!$ciej staje na przeszkodzie brak mo#liwo$ci ni# brak ch!ci. A wiec podstawowym zadaniem podczas przebudowy %adu spo%ecznego jest dopilnowanie, aby ka#da osoba i ka#dy nard mia% rwne mo#liwo$ci rozwoju. Jednak to si! nigdy nie dokona, dopki obecni posiadacze oraz szafarze bogactw i zasobw $wiata nie wyrzekn' si! swej $cis%ej nad nimi kontroli. Poda!em wcze(niej przyk!ad Meksyku i cho# nie jest moim zamiarem krytyka tego pa'stwa, s%dz", &e (wietnie ilustruje ono ten problem. Garstka bogatych i wp!ywowych rodw od czterdziestu lat sprawuje kontrol" nad dobrami ca!ego narodu. Wybory" w tej tak zwanej demokracji w zachodnim stylu" to farsa, poniewa& partie polityczne od lat podporz%dkowane s% tym samym mo&nym protektorom, co z gry przekre(la powstanie jakiejkolwiek powa&nej opozycji. Jaki jest tego skutek? Bogaci si" bogac%, a ubodzy ubo&ej%". Gdy p!ace maj% wzrosn%# z 1,75 dolara na godzin" do zawrotnej wysoko(ci 3,15, posiadacze" podkre(laj%, ile zdzia!ali na rzecz biednych zapewniaj%c zatrudnienie i

stwarzaj%c szans" na rozwj gospodarczy. Ale jedyne korzy(ci czerpi% z tego bogaci przemys!owcy i przedsi"biorcy, ktrzy sprzedaj% swoje towary na rynku krajowym i zagranicznym z ogromnym zyskiem, je(li wzi%# pod uwag" niskie koszty robocizny. Zdaj' sobie z tego spraw" biznesmeni ameryka'scy - dlatego tak wielu z nich przenosi swoje fabryki i zak!ady do Meksyku i innych krajw, gdzie niewolnicze stawki maj% stanowi# znakomit% okazj" dla wie(niakw. Haruj% oni w niezdrowych i niebezpiecznych warunkach, ale miejscowe w!adze - podporz%dkowane tej garstce, ktra ci%gnie korzy(ci z ca!ego przedsi"wzi"cia - nie kwapi% si" z wprowadzaniem odpowiednich przepisw. Ochrona (rodowiska, bezpiecze'stwo i higiena pracy to sprawy, o ktrych w ogle si" tam nie mwi. Nie dba si" o ludzi, podobnie jak o ziemi", na ktrej ka&e im si" &y# w domkach z kartonw w pobli&u strumieni, gdzie pior% i nierzadko za!atwiaj% swoje potrzeby - albowiem kanalizacja cz"sto uwa&ana jest za zbytek, ktry im si" nie nale&y. Takie ra&%ce lekcewa&enie mas prowadzi do tego, &e ludzi nie sta# na kupno produktw, ktre sami wyrabiaj%. Ale fabrykantw to nie obchodzi. Mog% wys!a# towary do innych krajw, gdzie znajd% zbyt. Ale jestem przekonany, &e pr"dzej czy p)niej to wszystko si" za!amie - a nast"pstwa b"d% druzgoc%ce. Nie tylko w Meksyku, wsz"dzie, gdzie panuje wyzysk. Rewolucji i konfliktw wewn!trznych nie da si! unikn'", podobnie jak wojen mi!dzy narodami, tak d%ugo, jak posiadacze" gn!bi" b!d' golcw" pod pozorem stwarzania szans. Zaw!adni"cie bogactwami i zasobami tak si" ugruntowa!o, zinstytucjonalizowa%o, mo&na by rzec, &e godz% si" z tym nawet niektrzy uczciwie my(l%cy ludzie, ktrzy uwa&aj% to po prostu za jedn% z zasad wolnego rynku. Ale z%udzenie, #e to jest w porz'dku", nie mog%oby si! zrodzi" bez udzia%u w%adzy, jaka posiadaj' pojedyncze zamo#ne jednostki czy narody. Tak naprawd!, to wcale nie jest w porz'dku" wobec zdecydowanej wi!kszo$ci ludzi, ktrym odbiera si! szans! dorwnania mo#nym tego $wiata. Nowy ustrj $wiatowy przekaza%by istotna w%adze w r!ce pokrzywdzonych narodw, co wymusi%oby sprawiedliwszy rozdzia% zasobw naturalnych. I tego boj% si" potentaci. Zgadza si!. Dlatego rozwi'zaniem na krtka met! mo#e by" stworzenie nowego %adu nowego, powszechnego, $wiatowego rz'du. Zdarzali si! przywdcy na tyle przenikliwi i odwa#ni, aby zaproponowa" przyst'pienie do budowy nowego ustroju $wiatowego. Takim przywdca by% wasz George Bush, ktry z perspektywy lat uka#e si! jako cz%owiek o wielkiej m'dro$ci, wizji, $mia%o$ci i wra#liwo$ci, czego nie chcieli dostrzec w nim wsp%cze$ni. Takim by% Michai% Gorbaczow, pierwszy szef komunistycznego pa*stwa, ktry otrzyma% Pokojowe Nagrod! Nobla i zainicjowa% polityczne przemiany, k%ad'ce kres tak zwanej zimnej wojnie". Oraz Jim Carter, ktry sk%oni% Begina i Sadata do ugody, o ktrej nikt nawet nie $mia% marzy", a po ust'pieniu z urz!du prezydenckiego raz po raz ratowa% $wiat przed katastrofa g%osz'c prosta dewiz!: Ka#dy punkt widzenia zas%uguje na jednakowa uwag!; Ka#demu cz%owiekowi nale#y si! rwny szacunek. Co ciekawe, ci odwa#ni przywdcy, ktrzy w swoim czasie zawrcili $wiat znad przepa$ci wojny i wspierali g%!bokie reformy polityczne, sprawowali swj urz'd tylko przez jedna kadencje. Odsuni!ci zostali od w%adzy przez tych samych ludzi, ktrych los chcieli poprawi". Szalenie popularni za granica, przez w%asny nard zostali jednog%o$nie odrzuceni. Mwi si!, #e najtrudniej by" prorokiem we w%asnym kraju. W przypadku tych wybitnych postaci, sta%o si! tak, poniewa# si!gali wzrokiem daleko przed siebie, wybiegaj'c poza ograniczone pole widzenia swego spo%ecze*stwa, ktre troszczy%o si! tylko o swoje za$ciankowe sprawy i nie widzia%o nic poza w%asna straty p%yn'ca z tych wielkich wizji. Tak samo rzecz si! mia%a z ka#dym przywdca, ktry o$mieli% si! wyst'pi" z apelem do bogatych o zaprzestanie wyzysku. To si! nie zmieni, dopki nie wprowadzi si! w #ycie rozwi'zania d%ugofalowego, ale nie politycznego. To rozwi'zanie, jedyne prawdziwe zreszt', to Nowa +wiadomo$", $wiadomo$" Jedno$ci i Mi%o$ci. Bod(cem do odnoszenia sukcesw, do jak najlepszego wykorzystania

swojego #ycia, nie powinna by" materialna zap%ata. Nadanie jej wagi pierwszorz!dnej by%o b%!dem i to w%a$nie wywo%a%o wszystkie omawiane tu problemy. Kiedy d'#enie do wielko$ci nie b!dzie mia%o pod%o#a ekonomicznego - gdy ka#demu zapewni si! bezpiecze*stwo i podstawowe potrzeby materialne - wwczas bodziec do dzia%ania bynajmniej nie zginie, lecz nabierze innego charakteru, umocni si! i utrwali, przyczyniaj'c si! do rzeczywistej wielko$ci, a nie tej przelotnej, urojonej, b!d'cej tworem obecnych motyww. Nie jest w!a(ciwym bod)cem coraz lepsze &ycie, stwarzanie coraz lepszych warunkw dla naszych dzieci? Coraz lepsze #ycie" to jak najbardziej chwalebna motywacja, tak jak stwarzanie lepszych warunkw" dla waszych dzieci. Pytanie jednak, co sprzyja lepszemu #yciu"? Co dla ciebie znaczy lepsze"? I co znaczy #ycie"? Je$li dla ciebie lepiej" rwna si! wi!cej", wi!ksze rozmiary, wi!ksze ilo$ci rzeczy (domw, samochodw, ubra*, p%yt - czegokolwiek) czy wi!cej pieni!dzy, w%adzy, seksu... i je$li #ycie" to dla ciebie okres miedzy narodzinami a $mierci' w twej obecnej egzystencji, wwczas tkwisz po uszy w pu%apce, ktrej skutkiem jest op%akany stan twego $wiata. Je$li jednak okre$lisz lepsze" jako g%!bsze do$wiadczenie i wy#szy wyraz twego najwznio$lejszego Stanu Istnienia, a #ycie" jako odwieczny, nieustaj'cy proces Bycia, by" mo#e jeszcze si! odnajdziesz. Lepsze #ycie" nie bierze si! z gromadzenia dbr materialnych. Wiadomo to niemal ka#demu, rozumiej' to wszyscy, a mimo to wasze #ycie - i decyzje, jakie podejmujecie - maja wiele wsplnego, je$li nie najwi!cej, w%a$nie z rzeczami". D'#ycie do nich, pracujecie na nie, a kiedy zdob!dziecie cho" cz!$", ju# ich nie wypuszczacie ze swoich rak. Najcz!stszym motywem dzia%ania ludzi jest zdobywanie, nabywanie, pozyskiwanie dbr materialnych. Ci, ktrzy nie troszcz' si! o rzeczy, %atwo si! z nimi rozstaja. Poniewa# wasze obecne d'#enie do wielko$ci wi'#e si! z gromadzeniem tego, co $wiat ma do zaoferowania, tyle panuje w $wiecie zmaga*. Ogromna wi!kszo$" wci'# walczy o zwyk%e zyczne przetrwanie. Ka#dy dzie* wype%niaj' chwile napi!cia, desperackie kroki. Umys% zaprz'taj' elementarne #yciowe kwestie. Czy starczy jedzenia? Czy znajdziemy schronienie? Czy b!dzie nam ciep%o? Takimi problemami #yje wci'# masa ludzi. W jednym miesi'cu gin' z g%odu tysi'ce. Mniejsza liczba ludzi mo#e liczy" na zaspokojenie niezb!dnych potrzeb #yciowych, ale walczy o co$ wi!cej - poczucie bezpiecze*stwa, skromny, ale porz'dny dom, pomy$lniejsze jutro. Ci!#ko pracuj', martwi' si!, jak i czy w ogle uda im si! wybi"". Umy$l poch%aniaj' pilne, nurtuj'ce sprawy. Zdecydowanie najmniejsza grupa ludzi ma wszystko, czego mog%aby sobie #yczy" wszystko, co si! marzy pozosta%ym dwm - ale, rzecz ciekawa, wielu spo$rd nich pragn!%oby jeszcze wi!cej. Ich umys%y zaj!te s' zabiegami o utrzymanie stanu posiadania, a cz!sto o jego pomno#enie. Ale oprcz tych trzech grup istnieje jeszcze jedna, najmniej liczna z nich, naprawd! male*ka. Nie odczuwa ona potrzeby rzeczy materialnych. Zajmuj' ja prawdy duchowe, duchowa rzeczywisto$" i duchowe do$wiadczenie. Nale#'ce do niej osoby postrzegaj', #ycie jako przygod! duchowa - podr# duszy. Do tego kontekstu odnosz' wszelkie ludzkie sprawy i zdarzenia. W jego ramach widza wszelkie do$wiadczenie. Ich zmagania wi'#' si! z poszukiwaniem Boga, samourzeczywistnie-niem, wyra#aniem prawdy. W miar'! ich rozwoju zmagania przeistaczaj' si! w proces. Jest to proces samookre$lenia (nie samood-krywania), Wzrostu (nie nauki), Istnienia (nie dzia%ania). Ca%kowicie odmiennie przedstawia si! powd ich d'#enia, poszukiwania, doskonalenia si!. Zmienia si! zupe%nie powd dzia%ania, co poci'ga za sob' przemian! dzia%aj'cego.

Tam gdzie przedtem pobudk' do czynu, stara*, ci!#kiej pracy by%o pozyskanie dbr tego $wiata, teraz jest do$wiadczanie rzeczy niebia*skich. Tam gdzie przedtem przewa#a%y troski o cia%o, teraz przewa#aj' troski o ducha. 'Wszystko si! przesun!%o, odmieni%o. Cel #ycia si! zmieni%, a wraz z nim samo #ycie. Inne pod%o#e ma d'#enie do wielko$ci", w zwi'zku z czym zanik%a potrzeba po#'dania, nabywania, chronienia i pomna#ania dbr doczesnych. Wielko$" przestanie by" mierzona tym, ile komu uda%o si! zgromadzi". Zasoby $wiata s%usznie zostan' uznane za w%asno$" wszystkich ludzi na Ziemi. W $wiecie obtuj'cym w dobra wystarczaj'ce na potrzeby wszystkich, potrzeby wszystkich zostan' zaspokojone. Taka b!dzie wola ka#dego. Zniknie konieczno$" przymusowego p%acenia podatkw. Wszyscy dobrowolnie b!d' oddawa" dziesi!" procent z tego, co zebrali, na rzecz tych, ktrych plon by% mniejszy. Ju# nie do pomy$lenia b!dzie, aby tysi'ce spokojnie przygl'da%y si!, jak inni g%oduj' - nie z braku po#ywienia, lecz z braku dobrej woli, niezb!dnej do stworzenia prostego politycznego mechanizmu, ktry zapewni%by ludziom chleb. Tego rodzaju naganne, wr!cz nieprzyzwoite rzeczy - obecnie dziej'ce si! nagminnie w waszym prymitywnym spo%ecze*stwie - zostan' bezpowrotnie wyeliminowane z chwila, gdy przyjmiecie nowy bodziec w d'#eniu do wielko$ci i jej now' denicj!. Wasz nowy bodziec: sta" si! takimi, jakimi powo%a%em was do istnienia - fizycznym obrazem Bstwa. Kiedy postanowicie by" tym, Kim w Istocie Jeste$cie - Bogiem objawionym w ciele przestaniecie post!powa" bezbo#nie. Nikt nie b!dzie ju# musia% nakleja" na samochd znaczkw o takiej tre$ci: BO)E UCHOWAJ MNIE PRZED SWYMI WYZNAWCAMI. 18 Zobaczmy, czy nad%&am. Wy!ania si" z Twych wywodw obraz (wiata opartego na rwno(ci i rwnowadze, w ktrym wszystkie narody podporz%dkowuj% si" jednemu wsplnemu rz%dowi i wszyscy ludzie maj% udzia! w bogactwach (wiata. Nie zapominaj, #e gdy mwimy o rwno$ci, mamy na my$li rwne mo%liwo#ci, a nie faktyczna rwno$". Rzeczywistej rwno$ci" nigdy nie da si! osi'gn'", i cieszcie si!, #e tak jest. Dlaczego? Poniewa# rwno$" to identyczno$" - a to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje $wiat. Nie - nie opowiadam si! bynajmniej za $wiatem robotw, w ktrym ka#dy otrzymuje identyczny przydzia% z Centrali. Mwi! o $wiecie, w ktrym zagwarantowane s' dwie rzeczy: 1. zaspokojenie podstawowych potrzeb; 2. mo#liwo$" dalszego rozwoju. Przy takiej obto$ci zasobw naturalnych, przy takiej zamo#no$ci nielicznych, nie zdo%ali$cie zapewni" ani jednego, ani drugiego. Uwi!zili$cie za to miliony na samym dole spo%eczno-ekonomicznej drabiny i stworzyli$cie $wiatopogl'd, ktry to utrwala. Pozwalacie, aby tysi'ce umiera%y z braku podstawowych rzeczy niezb!dnych do #ycia. Przy ca%ej wspania%o$ci $wiata, wy nie zdobyli$cie si! jeszcze na taka wspania%omy$lno$", aby uchroni" ludzi od przymierania g%odem, a tym bardziej przesta" si! wzajemnie zabija". Na waszych oczach ko-na]a dzieci. Unieszkodliwiacie tych, ktrzy si! z wami nie zgadzaj'. Jeste$cie prymitywni. A my(limy, &e jeste(my tacy rozwini"ci. Prymitywne spo%ecze*stwo naj%atwiej rozpozna" po tym, #e uwa#a si! za rozwini!te. Prymitywna $wiadomo$" naj%atwiej rozpozna" po tym, #e uwa#a si! za o$wiecona. Podsumowuj%c, na pierwszy stopie' wiod%cy do (wiata, w ktrym zagwarantowane s% te

dwa fundamentalne prawa, mo&emy si" wznie(#... Dzi!ki dwm zmianom, przesuni!ciom w paradygmacie politycznym oraz duchowym. Powo%anie wsplnego rz'du $wiatowego oznacza%oby zarazem utworzenie silnego trybuna%u, zdolnego rozstrzyga" mi!dzynarodowe spory, a tak#e pokojowych si% zbrojnych czuwaj'cych nad respektowaniem praw, ktre sami ustanowicie. Rz'd $wiatowy sk%ada%by si! z Kongresu Narodw - do ktrego wchodzi%oby po dwch przedstawicieli z ka#dego pa*stwa na Ziemi - oraz Zgromadzenia Ludowego - gdzie przedstawicielstwo by%oby wprost proporcjonalne do wielko$ci populacji. Dok!adnie tak samo pomy(lany jest rz%d Stanw Zjednoczonych - z dwiema izbami, z ktrych jedna zapewnia uczestnictwo proporcjonalne, a druga rwny g!os ka&demu stanowi. Owszem. Konstytucje Stanw Zjednoczonych natchn'% sam Bg. Podobna rwnowag! si% trzeba wpisa" w nowe urz'dzenie $wiata. Rz'd oglno$wiatowy rwnie# musi si! sk%ada" z w%adzy ustawodawczej, sadowniczej i wykonawczej. Ka#de pa*stwo zachowa%oby wewn!trzna policje, ale rozwi'zano by armie narodowe podobnie jak poszczeglne stany wyzby%y si! w%asnych odr!bnych wojsk i ot na rzecz federalnych si% zbrojnych s%u#'cych ca%o$ci stanw, ktre teraz zwiecie narodem ameryka*skim. Poszczeglne pa*stwa mia%yby prawo powo%ywa" w razie potrzeby w%asna stra# obywatelska, do czego w my$l konstytucji s' wci'# uprawnione wszystkie ze Stanw Zjednoczonych Ameryki. Podobnie ka#dy ze zrzeszonych narodw mg%by si! od%'czy" od Oglno$wiatowej Unii, gdyby za tym opowiedzieli si! przez publiczne g%osowanie jego obywatele (cho" dlaczego mieliby tego chcie", nie umiem wyja$ni", bior'c pod uwag! zak%adany fakt poprawy warunkw i jako$ci ich #ycia). Dla tych z nas, ktrzy nie !api% wszystkiego w lot, jeszcze raz: co przynios!aby taka oglno(wiatowa federacja? 1. Po%o#y%aby kres wojnom miedzy narodami i rozstrzyganiu sporw przez zabijanie. 2. Zako*czy%aby poni#aj'ce ubstwo, przymieranie g%odem i masowy wyzysk ludzi i zasobw przez tych, ktrzy maja w%adze. 3. Doprowadzi%aby do zaprzestania systematycznego wyniszczania Ziemi. 4. Umo#liwi%aby wyrwanie si! z kr!gu wci'# nienasyconej konsumpcji. 5. Stworzy%aby mo#liwo$ci - naprawd! rwne -wznoszenia si! do poziomu najszczytniejszego wyra#ania Ja(ni - wszystkim ludziom. 6. Znios%aby wszelkie ograniczenia oraz dyskryminacje ludzi - w miejscu pracy, w ramach systemu politycznego czy w obr!bie osobistych zwi'zkw uczuciowych. Czy ten nowy porz%dek (wiata b"dzie wymaga! ponownego rozdzia!u dbr? Nie b!dzie wymaga% niczego. Ponowny podzia% zasobw, nie dbr, nast'pi z woli ludzi i dokona si! niejako samoistnie. Wszystkim zapewni si!, na przyk%ad, odpowiednie kszta%cenie. Wszystkim da si! szans! wykorzystania tego wykszta%cenia w miejscu pracy - do radosnej realizacji w%asnych ambicji. Wszystkim zagwarantuje si! dost!p do opieki lekarskiej, zawsze i w pe%nym zakresie. Wszystkich zaopatrzy si! w $rodki do #ycia, odzie# i dach nad g%owa. Wszystkim stworzy si! godziwe warunki bytowania, tak #e zwyk%e przetrwanie przestanie by" problemem i ka#dy b!dzie mg% cieszy" si! prostymi wygodami. Nawet je(li kto( na to nie zapracuje? Pogl'd, #e na te rzeczy trzeba zapracowa", bierze si! z rozpowszechnionego my$lenia, #e trzeba sobie zas%u#y" na niebo. Ale nie mo#na si! wkupi" w %ask! Boga, i zreszt' nie trzeba, poniewa# wszyscy ju# ja macie. Nie mo#ecie si! z tym pogodzi", bo sami nie mo#ecie

si! na co$ takiego zdoby". Gdy nauczycie si! dawa" bez #adnych warunkw do spe%nienia (czyli inaczej mwi'c, kocha" bezwarunkowo), wwczas b!dziecie potrali przyjmowa" bez #adnych warunkw. )ycie zosta%o obmy$lane jako sposb na to, aby$cie mogli tego do$wiadczy". Sprbuj przyj'" nast!puj'cy punkt widzenia: Ludzie maja prawo do zwyczajnego #ycia. Nawet je$li nic nie robi'. Nawet je$li nie wnosz' #adnego w%asnego wk%adu. )ycie z zachowaniem godno$ci to jedno z podstawowych praw cz%owieka. Da%em wam wystarczaj'co du#o. Teraz chodzi o to, aby si! podzieli" z innymi. Ale co w takim razie powstrzyma ludzi od zwyk!ego marnowania &ycia, obijania si"" na cudzy koszt? Po pierwsze, nie jest twoja rzecz' osadza", co to znaczy zmarnowa" #ycie". Je$li kto$ nic nie robi, tylko przez 70 lat rozmy$la o poezji, a# w ko*cu przedstawia jeden wiersz, przynosz'cy prawdziwy prze%om w pojmowaniu, wgl'd, z ktrego mog' czerpa" tysi'ce, czy takie #ycie jest zmarnowane? Albo gdy kto$ k%amie, oszukuje, knuje, szkodzi innym, ale pod koniec #ycia doznaje na skutek tego, przeb%ysku - dochodzi do zrozumienia, ktre by" mo#e na pr#no stara% si! zyska" w ci'gu wielu wciele* - i wreszcie wznosi si! na wy#szy stopie* ewolucji, czy zaprzepa$ci% swoje #ycie? Nie jest twoja rzecz' os'dza" post!py drugiej duszy. Twoja rzecz' jest zdecydowa", kim TY jeste$, a nie - kim by% czy nie zdo%a% by" kto inny. Pytasz wiec, co powstrzyma ludzi od zwyk%ego zmarnowania #ycia, obijania si!" na cudzy koszt, i odpowied( brzmi: nic. Czy naprawd" uwa&asz, &e to si" sprawdzi? Nie obawiasz si", &e ci, ktrzy wnosz% wk!ad, zaczn% krzywo patrze# na darmozjadw? Owszem, nie da%oby si! tego unikn'", je$li nie s? o$wieceni. Ale jednostki rozwini!te patrzy%yby na darmozjadw nie z niech!ci', lecz ze wsp%czuciem. Wsp!czuciem? Tak, gdy# zdawaliby sobie spraw!, #e osoby paso#ytuj'ce na innych trac' niepowtarzalna okazje: mo#liwo$" tworzenia i do$wiadczania w chwale swej najwy#szej idei o sobie. To samo w sobie by%oby dostateczne kara za ich lenistwo, je$li w ogle trzeba mwi" o karze - co w rzeczywisto$ci niczemu nie s%u#y. Ale czy nie z!o(ci!oby tych, ktrzy pracowaliby na oglny dobrobyt, to, &e odbiera im si" owoce ich pracy i przekazuje obibokom? Nie s%uchasz uwa#nie. Wszyscy mieliby zapewnione $rodki potrzebne do prze#ycia. Ci, ktrzy posiadaj' wi!cej, otrzymaliby sposobno$" przekazywania 10 procent swych zarobkw, aby to urzeczywistni". Dochody okre$la%aby otwarta gra si% na rynku gospodarczym, wyznaczaj'ca warto$" wk%adu wnoszonego przez poszczeglnych ludzi, jak to ma miejsce obecnie. Lecz przez to dalej panowa!by podzia! na bogatych" i biednych"! To nie jest prawdziwa rwno(#. Rwno$" nie, ale rwne mo%liwo#ci. Ka#dy b!dzie mg% wie$" skromne #ycie bez martwienia si! o przetrwanie. I ka#dy b!dzie mia% rwne szans! zdobywania wiedzy i umiej!tno$ci oraz wykorzystania wrodzonych uzdolnie* w Miejscu Rado$ci. W Miejscu Rado(ci? Tak b!dzie wwczas nazywane miejsce pracy. Ale zawi(# nie zaniknie? Zawi$" nie, ale zazdro$" tak. Zawi$" to naturalne d'#enie do przekraczania siebie. Jak w przypadku dwulatka, ktry za wszelka cen! chce dosi!gn'" klamki, aby dorwna" starszemu bratu. Nie ma w tym nic z%ego. Zawi$" to si%a nap!dowa. Czyste pragnienie. Z niej rodzi si! wielko$". Zazdro$", z kolei, to uczucie p%yn'ce z leku, ktre prowadzi do ch!ci pozbawienia kogo$ tego, czego ma wi!cej. Cz!sto %'czy si! z gorycz'. Podtrzymuje w cz%owieku z%o$". I niszczy. Z zazdro$ci mo#na kogo$ zabi". Wiadomo to tym, ktrzy maja za sob' do$wiadczenie, na przyk%ad, mi%osnego trjk'ta.

Zazdro$" zabija, zawi$" rodzi. Zawistnym b!dzie dana mo#liwo$" odniesienia sukcesu na ich w%asny sposb. Nikt nie b!dzie gn!biony ekonomicznie, politycznie, spo%ecznie. Ani z powodu rasy, p%ci czy sk%onno$ci seksualnych. Ani z powodu swego urodzenia, statusu klasowego czy wieku. Z #adnego powodu. Nie b!dzie si! tolerowa" jakichkolwiek przejaww dyskryminacji. I cho" mo#e utrzyma" si! zr#nicowanie na biednych" i bogatych", to znikn' g%oduj'cy" i bez $rodkw do #ycia". Jak widzisz, nie zostanie usuni!ta z #ycia motywacja... tylko desperacja. Ale sk%d pewno(#, &e znajdzie si" do(# udzia!owcw, aby ponie(#" darmozjadw? Z wielko$ci ludzkiego ducha. O! Wbrew twoim czarnym przewidywaniom, przeci!tna osoba nie zadowoli si! zwyk%ym przetrwaniem. Poza tym, ulegnie zmianie ca%y charakter d'#enia do wielko$ci, gdy nast'pi zwrot duchowy. A co spowoduje ten duchowy wzrot. Jak dot%d nie nast%pi! w ci%gu dwch tysi"cy lat. Dlaczego nie dwch milionw? Niech b"dzie. W ka&dym razie, dlaczego mia!by dokona# si" teraz? Poniewa# wraz z odwrotem od konieczno$ci prze#ycia materialnego, nabywania poczucia bezpiecze*stwa za cen! bezwzgl!dnego d'#enia do sukcesu, znikn' wszelkie powody, aby si!ga" dalej, ni# wzrok si!gnie, aby si! wyr#nia", osi'gn'" wielko$", poza jednym - ch!ci' do$wiadczenia samej wielko$ci! Czy to dostateczna pobudka? Ludzki duch wzlatuje, a nie upada w obliczu rzeczywistej szansy. Dusza zwraca si! ku wy#szemu do$wiadczeniu siebie, a nie, ni#szemu. Wie o tym, kto zazna% prawdziwej wielko$ci cho" na krtka chwile. A co z w!adz%? W tym nowym porz%dku niektrzy nadal b"d% cieszy# si" nadmiarem w!adzy i bogactwa. Zyski nansowe zostan' ograniczone. No i znowu to samo. Chcesz wyt!umaczy# mi, jak to b"dzie mo&liwe, zanim ja udowodni", &e to si" nie uda? Owszem. Podobnie jak minimum dochodw, zostanie te# ustalone maksimum. Przede wszystkim, niemal ka#dy b!dzie oddawa% dziesi!" procent na rzecz oglno$wiatowego rz'du. W formie dobrowolnego opodatkowania, o ktrym wspomina%em wcze$niej. Tak... stara propozycja rwnych podatkw". Na obecnym etapie rozwoju waszego spo%ecze*stwa musia%oby to przyj'" form! podatku, poniewa# nie dojrzeli$cie jeszcze do tego, aby poj'", #e dobrowolna danina dla dobra og%u le#y iv waszym najlepszym interesie. Jednak kiedy nast'pi w prze%om w $wiadomo$ci, takie otwarte, dobrowolne i wspania%omy$lne zrzekniecie si! cz!$ci dochodw uznane zostanie za rzecz jak najbardziej w%a$ciwa. Musz" Ci co( powiedzie#. Pozwolisz, &e Ci przerw"? Prosz!, mw $mia%o. Dziwi mnie to wszystko. Nigdy nie my(la!em, &e us!ysz" od Boga konkretne rozwi%zania polityczne. Naprawd". Jak mam przekona# ludzi, &e Bg opowiada si! za rwnym podatkiem? Upierasz si! przy okre$leniu podatek", to zrozumia%e, poniewa# obca ci si! wydaje idea zwyk%ego oddania 10 procent swojej nadwy#ki. Niemniej, dlaczego tak trudno ci si! pogodzi" z tym, #e mam w tej sprawie okre$lony pogl'd? S%dzi!em, &e Bg nie wydaje s%dw, &e nie troszczy si" o takie rzeczy. Postawmy spraw! jasno. W trakcie naszego poprzedniego dialogu - ktry nazwa%e$ ksi!g! pierwsza" - odpowiada%em na rozmaite pytania. Dotycz'ce udanych zwi'zkw, pracy zawodowej, a nawet #ywienia. Czym wiec r#ni si! ta sprawa?

Nie wiem. Po prostu wydaje si" inna. To znaczy, czy naprawd" masz jakie( polityczne pogl%dy? Popierasz Republikanw? To by dopiero by!o! Bg -zwolennikiem Partii Republika*skiej. Wola%by$, abym popiera% Demokratw? Uchowaj Bo#e! Zabawny jeste(. Nie, wola!bym, aby( by! apolityczny. I taki jestem. Nie mam #adnych politycznych przekona*. Co( w stylu Clintona. Teraz tobie si! uda%o. Ceni! poczucie humoru, a ty? Nie spodziewa!em si" chyba, &e Bg ma poczucie humoru czy pogl%dy polityczne. / przypomina cz%owieka, co? W porz'dku, jeszcze raz wy$wiadcz! ci przys%ug! i ustawi! wszystko, co powiedzia%em tu i w cz!$ci pierwszej, we w%a$ciwym $wietle. Nie oceniam tego, jak prowadzisz swoje #ycie, i nic nie narzucam. Moim pragnieniem jest jedynie, aby$ do$wiadczy% siebie w pe%ni jako twrczej istoty, po to, aby$ mg% siebie naprawd! pozna". Rozumiem. Id)my dalej. Na ka#de pytanie odpowiada%em maj'c na uwadze, co sam jako twrcza istota prbujesz osi'gn'". Na przyk%ad, chcia%e$ wiedzie", na czym polega sekret tworzenia harmonijnych zwi'zkw, pami!tasz? Oczywi(cie. Czy moje odpowiedzi budzi%y wwczas tyle kontrowersji? Czy trudno ci by%o pogodzi" si! z tym, #e mam w tej sprawie jaki$ punkt widzenia? Nie zastanawia!em si" nad tym. Po prostu czyta!em odpowiedzi. Niemniej, Moje odpowiedzi uwzgl!dnia%y kontekst, w jakim stawia%e$ swoje pytania. To znaczy, zak%adaj'c, #e pragniesz by" taki czy inny, jak do tego doj$"? I pokazywa%em ci drog!. Zgadza si", pokazywa!e(. To samo robi! teraz. Tylko &e... sam nie wiem... trudniej mi przyj%# to ni& tamto. Czy masz na my$li to, #e trudniej ci si! zgodzi& z tym, co mwi! tutaj? C&... w!a(ciwie... Bo je$li tak, to w porz'dku. W porz%dku? Ale# oczywi$cie. Wi"c wolno by# odmiennego zdania ni& Bg? Jasne. A czego si! obawiasz? )e rozdepcze ci! jak robaka? Prawd" mwi%c, tego jeszcze nie rozwa&a!em. Od samego pocz'tku $wiat Mi si! sprzeciwia. Rzadko post!puje w my$l Moich zalece*. Nie da si" zaprzeczy#. To oczywiste. Gdyby ludzie s%uchali Mych wskazwek - jakich udziela%em za po$rednictwem setek nauczycieli przez tysi'ce lat - $wiat wygl'da%by inaczej. Wiec je$li chcesz ze Mn' polemizowa", prosz! bardzo. Poza tym, mog! si! myli". S!ucham? Poza tym, mog! si! myli". Dobre nieba... chyba nie bierzesz tego wszystkiego za $wi!ta prawd!, co? Chcesz powiedzie#, &e nie mam traktowa# tej rozmowy powa&nie? Hola! Wolnego! Co$ Mi si! wydaje, #e umkn!%a ci zasadnicza sprawa. Wracamy na pole nr 1: To wy wszystko ustanawiacie sami. Co za ulga. A ju& s%dzi!em, &e dostaj" istotne wskazwki. Jedyna Moja wskazwka brzmi: kieruj si! sercem. Ws%uchaj si!. w dusz!. Us%ysz samego

siebie. Nawet kiedy przedstawiam ci jaka$ opcje, idee, punkt widzenia, nie masz obowi'zku ich przyjmowa". Je$li si! nie zgadzasz, to wyra( swj sprzeciw. O to w%a$nie w tym chodzi. Rzecz nie polega na tym, aby zast'pi" jeden rodzaj uzale#nienia nowym - uzale#nieniem od tej ksi'#ki. Rzecz polega na tym, aby$ zacz'% my$le". Samodzielnie. Tym teraz jestem. Jestem tob', my$l'cym. Na g%os. Chcesz powiedzie#, &e te przekazy nie pochodz% z Najwy&szego $rd!a? Ale# pochodz'! I tego w%a$nie nie potrasz zaakceptowa": sam jeste$ Najwy#szym &rd%em. l jeszcze jednego wci'#, jak wida", nie mo#esz poj'": sam stwarzasz to wszystko ca%e swoje #ycie - tutaj, teraz. Ty... TY... je tworzysz. Nie Ja. TY. A zatem... czy niektre odpowiedzi na te czysto polityczne kwestie ciebie nie zadowalaj'? To je zmie*. Od razu. Zanim przerodz' si! dla ciebie w objawion' prawd!. Zanim zaczniesz je urzeczywistnia". Zanim twa ostatnia my$l na jaki$ temat stanie si! wa#niejsza, prawdziwsza od nast!pnej. Pami!taj, to nowa my$l wytwarza twoja rzeczywisto$". Zawsze. Wiec, raz jeszcze, czy masz jakie$ zastrze#enia do pogl'dw politycznych ujawnionych w trakcie naszej dyskusji? W!a(ciwie, nie. W gruncie rzeczy, zgadzam si" z Tob% w wielu punktach. Po prostu nie wiem, jaki zrobi# z tego u&ytek. Jaki chcesz. Nie rozumiesz? Przecie# tak post!pujesz z ca%ym swoim #yciem! W porz%dku, zgoda... Chyba pojmuj". Chcia!bym dalej poprowadzi# t" rozmow", chocia&by po to, aby zobaczy#, dok%d nas zaprowadzi. Nie mam nic przeciwko temu. Stan"li(my na tym, &e... W innych spo%ecze*stwach - o$wieconych - odk%adanie ustalonej wysoko$ci z tego, co si! otrzymuje (co wy zwiecie dochodem"), z przeznaczeniem na dobro og%u, jest do$" powszechnym zwyczajem. W ramach nowego uk%adu, jaki tu zakre$lili$my dla waszego spo%ecze*stwa, ka#dy zarabia%by rocznie tyle, ile jest w stanie zarobi" - i zachowa%by swe zarobki, do pewnego pu%apu. Jakiego pu!apu? Dowolnego, uzgodnionego przez wszystkich. A to, co wykracza!oby poza ten pu!ap? Zasila%oby $wiatowy fundusz dobroczynny, w postaci darowizny imiennej, aby ludzko$" mog%a pozna" swych dobroczy*cw. Dobroczy*cy sprawowaliby bezpo$redni nadzr nad rozprowadzaniem 60 procent swojego udzia%u, w ten sposb zyskaliby pewno$", #e wi!kszo$" ich pieni!dzy traa tam, gdzie oni sobie tego #ycz'. Pozosta%e 40 procent wspiera%oby programy ustanowione i kierowane przez $wiatowa unie. Je(li b"dzie wiadomo, &e powy&ej pewnego limitu wszystkie zarobki zostan% ludziom odebrane, sk%d b"d% czerpali podniet" do dalszej pracy? Czy b"d% chcieli i(# dalej po osi%gni"ciu swego pu!apu dochodw? Niektrzy na pewno nie. Ale to nie szkodzi. Nie b!dzie wymogu pracy ponad okre$lony poziom zarobkw, gdzie zaczynaj' si! ju# darowizny na fundusz dobroczynny. To, co si! zaoszcz!dzi w wyniku zaprzestania masowej produkcji broni, wystarczy na pokrycie podstawowych potrzeb ka#dego. Je$li do tego do%o#y si! dziesi!cin! z wszystkich dochodw na $wiecie, ca%a ludno$", nie tylko garstka wybra*cw, b!dzie si! cieszy" godziwym i dostatnim #yciem. Ponadto wp%ywy z zarobkw ponad ustalony limit zapewnia mo#liwo$ci rozwoju i realizacji osobistych ambicji na taka skale, #e konikty spo%eczne i zazdro$" strac' racje bytu. Cze$" przestanie pracowa" - zw%aszcza ci, ktrzy traktuj' swe #yciowe zaj!cie jak prawdziw' prac!. Lecz ci, ktrzy widza w nim absolutn' rado$", nie ustana nigdy. Nie ka&dy ma to szcz"(cie. Nieprawda. Rado$" p%yn'ca z pracy bierze si! ze znaczenia, jakie jej nadajemy. Doskonale rozumie to matka zrywaj'ca si! o czwartej rano, aby przewin'" dziecko.

Mruczy i grucha do niego i wcale nie wygl'da na to, aby wykonywa%a jaka$ prace. Ale to jej stosunek do tego, co robi, jej intencja, cel, dla ktrego si! tego podejmuje, zamieniaj' ca%a czynno$" w prawdziwa uciech!. Pos%u#y%em si! przyk%adem macierzy*stwa, gdy# mi%o$" matki do dziecka najbardziej unaocznia niektre koncepcje, jakie tu i w ca%ej trylogii przedstawiam. Mimo to, czemu mia ! oby s ! u & y # wyeliminowanie nieograniczonego potencja ! u dochodowego"? Czy nie pozbawi!oby to ludzkiego do(wiadczenia jednej z najwi"kszych jego mo&liwo(ci, jednej z najbardziej ekscytuj%cych przygd &ycia? Yfcia# mia%by$ szans! zarobienia nieprzyzwoitej wprost ilo$ci pieni!dzy. Grny pu%ap dochodw by%by bardzo wysoki - przekraczaj'c wszelkie potrzeby jednej... dziesi!ciu przeci!tnych osb. Poza tym, suma zarobkw nie by%aby ograniczona - tylko kwota, jaka zachowa%by$ do osobistego u#ytku. Pozosta%o$" - to, co przekracza powiedzmy 25 milionw dolarw (bior! te liczb! z powietrza, aby pos%u#y" si! konkretnym przyk%adem) - wspiera%aby programy i dzia%ania s%u#'ce ca%ej ludzko$ci. Co si! za$ tyczy powodu... Ustalenie grnej granicy zarobkw, ktre traa%yby do prywatnej kieszeni, by%oby $wiadectwem zwrotu w $wiadomo$ci og%u, przekonania, #e najwy#szym celem #ycia nie jest zgromadzenie najwi!kszego bogactwa, lecz czynienie najwi!kszego dobra - i co za tym idzie, zrozumienia, #e to skupianie dbr, nie ich podzia%, stanowi przyczyn! pal'cych problemw spo%ecznych i politycznych w $wiecie. Mo&liwo(# bogacenia si" - nieograniczonego - to kamie' w"gielny kapitalizmu, systemu opartego na wolnej konkurencji i niczym nie kr"powanej przedsi"biorczo(ci, ktry doprowadzi! do powstania najwspanialszego spo!ecze'stwa na ca!ym (wiecie. S!k w tym, #e naprawd! w to wierzysz. Ja nie. Wypowiedzia!em to w imieniu tych, ktrzy s% o tym (wi"cie przekonani. Ci, ktrzy szczerze w to wierz', s' strasznie za$lepieni i nie dostrzegaj', co si! wyprawia na tym $wiecie. W Stanach Zjednoczonych 1,5 procenta ludzi b!d'cych na szczycie w sumie przewy#sza zamo#no$ci' 90 procent stanowi'cych d% drabiny spo%ecznej. Maj'tek 834 tysi!cy najbogatszych wynosi jeden bilion dolarw wi!cej ni# 84 milionw biedakw %'cznie. I co z tego? Przecie& na to zapracowali. Wy, Amerykanie, postrzegacie status klasowy wy%'cznie jako pochodna wysi%ku jednostki. Niektrzy si! dorobili", wiec zak%adacie, #e ka#dy mo#e. To uproszczony i naiwny pogl'd. Przyjmuje bowiem, #e przed ka#dym stoj' otworem rwne mo#liwo$ci, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych, tak jak w Meksyku, bogaci i wp%ywowi d'#' do utrzymania maj'tku i wp%yww oraz do ich pomno#enia. I co w tym z!ego? Odbywa si! to przez systematyczne zwalczanie konkurencji, instytucjonalne utr'canie rzeczywistych mo#liwo$ci, wsplne kontrolowanie przep%ywu i wzrostu bogactw. Stosowane s' przer#ne zabiegi, od nieuczciwych praktyk w miejscach pracy, wyzyskiwania biedakw, po kumoterstwo i sitwy starych kolesiw", hamuj'ce nap%yw nowych twarzy do Wewn!trznego Kr!gu szcz!$ciarzy. Nast!pnie d'#y si! do zdobycia kontroli nad polityka spo%eczna i programami rz'du, aby jeszcze bardziej ugruntowa" podleg%o$" i pos%usze*stwo mas. Nie wierz", &e tak post"puj% bogaci. A przynajmniej wi"kszo(#. O tego rodzaju spisek mo&na by pos%dzi# pojedyncze grupy... Oczywi$cie, #e bogate jednostki nie post!puj' tak w wi!kszo$ci przypadkw. To systemy spo%eczne i instytucje, za ktrymi stoj'. To bogaci i wp%ywowi s' ich twrcami - dlatego podtrzymuj' ich istnienie. Dzi!ki temu, #e ukrywaj' si! za tymi tworami, pojedyncze osoby mog' si! rozgrzeszy" z indywidualnej odpowiedzialno$ci za warunki, w ktrych masy s' uciskane, a bogaci i wp%ywowi kwitn'.

We(my na przyk%ad opiek! lekarska w Stanach Zjednoczonych. Miliony biednych Amerykanw pozbawione s/} dost!pu do prolaktyki zdrowotnej. Nie mo#na tutaj wskaza" na konkretnego lekarza i powiedzie": to twoja wina, to ty jeste$ odpowiedzialny za to, #e w najbogatszym kraju $wiata miliony osb nie mog' liczy" na wizyt! u lekarza, z wyj'tkiem nag%ych przypadkw na pogotowiu ratunkowym". Nie mo#na za to wini" #adnego pojedynczego lekarza, ale korzysta na tym cale #rodowisko medyczne. Sprzymierzone z pewnymi ga%!ziami ptze-mys%u, czerpie ono niespotykane dot'd zyski z systemu, ktry usankcjonowa% dyskryminacje ubogich i niepracuj'cych. To tylko jeden z przyk%adw na to, jak system" utrzymuje zamo#nych w zamo#no$ci, a biednych w biedzie. Ca%y problem w tym, #e bogaci i wp%ywowi stanowczo opieraj$ si! wszelkim prbom zmian istniej$cego stanu rzeczy. Wyst!puj' przeciwko rozwi'zaniom politycznym czy ekonomicznym, ktre maja na celu przywrci" prawdziwa godno$" ludziom i stworzy" im rwne szans!. Ka#dy z nich z osobna to zazwyczaj ca%kiem sympatyczny cz%owiek, pe%en dobrej woli i wsp%czucia. Lecz wspomnij tylko o jakiej$ zagra#aj'cej ich pozycji koncepcji, na przyk%ad o ograniczeniu wysoko$ci rocznych zarobkw (nawet do tak niedorzecznie wysokiej sumy jak 25 milionw dolarw), a zaraz zaczn' j!cze" o naruszaniu praw jednostki, podwa#aniu ameryka*skich warto$ci i utracie motywacji. Ale jak to si! ma do prawa wszystkich ludzi do zno$nych warunkw #ycia, do dostatecznego od#ywiania si!, do ubrania? A co z prawem ludzi na ca%ym $wiecie do w%a$ciwej opieki lekarskiej - z prawem do niecierpienia lub nieumierania w wyniku stosunkowo niegro(nych powik%a*, przezwyci!#enie ktrych dla bogatych jest drobnostka? Zasoby waszej planety - w"$czaj$c w to owoce trudu wyzyskiwanych mas n!dzarzy stanowi' w%asno$" ca%ej ludno$ci $wiata, a nie wy%'cznie pot!#nych wyzyskiwaczy. Oto jak wygl'da mechanizm wyzysku: Bogaci przemys%owcy wyszukuj' kraj czy obszar, gdzie panuje bezrobocie, ludzie nie maja $rodkw do #ycia, s%owem skrajna n!dza. Buduj' tam fabryk! i proponuj' tym biedakom prace - czasem w wymiarze 10, 12, a nawet 14 godzin dziennie - za mocno zani#one wynagrodzenie. Podkre$lam, #e nie starcza to biedakom na wyniesienie si! z zat!ch%ych nor, po prostu utrzymuje ich przy #yciu. A gdy zwraca si! na to uwag!, kapitali$ci odpowiadaj': Przecie# maja lepiej ni# przedtem! Poprawili#my ich los! Przecie# pracuj$, prawda? Stworzyli$my im mo%liwo#ci! To my ponosimy ca%e ryzyko!" Ale ile mo#na ryzykowa" p%ac'c ludziom 75 centw na godzin! przy produkcji obuwia sportowego, ktre zostanie sprzedane po 125 dolarw za par!? Czy to ponoszenie ryzyka, czy zwyk%y wyzysk? Tego rodzaju ekscesy zdarzy" si! mog' wy%'cznie w #wiecie, ktrym rz$dzi chciwo#&, gdzie na pierwszym miejscu stawia si! wysoko#& zysku, a nie ludzk$ godno#&. Ci, ktrzy twierdza, #e na tle oglnej sytuacji spo%ecznej w ich kraju tym wie$niakom powodzi si! znakomicie!", to ob%udnicy w najczystszej postaci. Rzuciliby ton'cemu lin!, ale nie przyci$gn!liby go do brzegu. Potem przechwalaliby si!, #e lina i tak jest lepsza ni# kamie*. Zamiast przywrci" ludziom prawdziwa godno$", posiadacze" daj' ,,golcom" tyle, aby ich od siebie uzale#ni", lecz nie do$", aby kiedykolwiek uro$li w sile. Kto ma gospodarcz' w%adze, przestaje podlega" systemowi", zaczyna go kszta%towa". A tego nie #yczyliby sobie twrcy systemu! Wiec spisek trwa. Lecz dla wi!kszo$ci bogatych i wp%ywowych jest to raczej zmowa milczenia. Ruszaj wiec - id( swoja droga - lecz za nic nie wspominaj o niegodziwo$ci uk%adu spo%eczno-ekonomicznego, w ramach ktrego dyrektor otrzymuje 70 milionw dolarw premii

za zwi!kszenie sprzeda#y napoju, podczas gdy 70 milionw ludzi nie sta" na jego picie - nie mwi'c ju# o zdrowym od#ywianiu si!. Nie dostrzegaj tej ca%ej grandy. Nazwij to gospodarka wolnorynkowa i g%o$ ja z duma. Lecz napisane jest: Je#li chcesz by& doskona"y, id), sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a b!dziesz mia" skarb w niebie. A gdy m"odzieniec us"ysza" to s"owo, odszed", zasmucony, mia" bowiem wiele maj!tno#ci. 19 l o raz pierwszy dostrzegam w Tobie takie oburzenie. Bg si" nie oburza. To dowd/ &e nie jeste( Bogiem. Bg jest wszystkim, i staje si! wszystkim. Nie ma rzeczy, ktra Bg nie jest. Wszystko, czego Bg do$wiadcza z siebie, do$wiadcza w tobie i przez ciebie. To swoje oburzenie odczuwasz, nie Moje. Masz racj". Gdy& zgadzam si" ze wszystkim, co powiedzia!e(. Wiedz, #e cokolwiek wysy%am, dociera do ciebie przeltrowane przez twe w%asne do$wiadczenie, twp w%asna prawd!, decyzje, wybory i o$wiadczenia dotycz'ce tego, Kim Jeste$ i Kim Postanawiasz By". W #aden inny sposb nie mg%by$ tego odebra". I zreszt' nie powiniene$. I tu Ci" mam po raz kolejny. Chcesz mi wmwi#, &e to nie s% wcale Twoje idee i odczucia, &e ta ca%a ksi'#ka mo&e by# pomy!k%? Dajesz mi do zrozumienia, &e do(wiadczenie dialogu z Tob% by# mo&e jest niczym wi"cej jak zestawieniem moich pogl%dw i wra&e' na dany temat? Rozwa# taka mo#liwo$", #e Ja ci podsuwam twoje my$li i wra#enia na dany temat (a sk'd mia%yby si! bra"?); #e wsp%tworz! z tob' twoje do$wiadczenia; #e mam pewien udzia% w twych decyzjach, wyborach i o$wiadczeniach. Rozwa# tak' mo#liwo$", #e wybra%em ciebie, obok wielu innych, na Mojego pos%a*ca na d%ugo, nim powsta%a ta ksi'#ka. Trudno mi w to uwierzy#. Wa%kowali$my te kwestie w cz!$ci pierwszej. Ja nie przestan! przemawia" do $wiata, a b!d! to czyni", miedzy innymi, przez mych nauczycieli i pos%a*cw. A na %amach niniejszej ksi'#ki og%osz! twojemu $wiatu, #e gospodarcze, polityczne, spo%eczne i religijne systemy, jakie na nim panuj', s' prymitywne. Lecz wasza pycha ka#e wam sadzi", #e s' najlepsze. Opieracie si! zmianom, reformom, ktre mog%yby cokolwiek wam uszczkn'" - niewa#ne, ilu mog%oby na nich skorzysta". Raz jeszcze powtarzam - waszej planecie potrzebny jest powszechny zwrot w $wiadomo$ci. Przemiana sposobu my$lenia. Odrodzenie szacunku dla wszelkich przejaww #ycia. Pog%!bione zrozumienie wsp%zale#no$ci wszystkich rzeczy. C#, przecie& jeste( Bogiem. Je(li nie odpowiada Ci obecny stan (wiata, dlaczego go nie zmienisz? Jak ju# t%umaczy%em, od samego pocz'tku postanowi%em da" wam ca%kowita swobod! tworzenia swojego #ycia - a tym samym i Ja(ni - zgodnie z waszym w%asnym upodobaniem. Nie sposb, aby$ pozna% siebie jako Stwrc!, je$li Ja powiem ci, co masz tworzy" i jak, a nast!pnie przymusz! ci! czy sprawi! w inny sposb, aby$ tak post'pi%. To rwna%oby si! zaprzepaszczeniu Mojego postanowienia. Ale spjrzmy tylko, co powsta%o na waszej planecie i czy nie jest to powodem do oburzenia. We( dzisiejszy gazet!. Dobrze. Dzi( jest sobota, 9 kwietnia 1994 roku. Mam przed sob% San Francisco Chronicie. Otwrz ja na dowolnej stronie. W porz%dku. Oto strona sidma dzia!u A. +wietnie. I co tam widzimy? Nag!wek mwi%cy, KRAJE ROZWIJAJ,CE SI- DEBATUJ, NAD PRAWEM PRACY. Znakomicie. Id( dalej.

Artyku! mwi o tak zwanym starym roz!amie" mi"dzy krajami uprzemys!owionymi a rozwijaj%cymi si" odno(nie prawa do pracy. Przywdcy biedniejszych krajw obawiaj% si", &e kampania na rzecz zwi"kszenia praw pracowniczych mo&e przyczyni# si" do zablokowania dost"pu ich niskonak!adowych towarw do rynkw zamo&nych pa'stw". Dalej podaje, &e przedstawiciele Brazylii, Malezji, Indii, Singapuru i innych krajw rozwijaj%cych si" nie zgodzili si" na powo!anie sta!ej komisji *wiatowej Organizacji Handlu, ktrej zadaniem by!oby opracowanie wytycznych dotycz%cych praw pracowniczych. O jakie prawa chodzi? Podstawowe prawa robotnikw", takie jak zakaz pracy przymusowej, ustanowienie standardw bezpiecze'stwa w miejscu pracy i gwaranq'a mo&liwo(ci zawierania umw zbiorowych. A dlaczego kraje rozwijaj'ce si! sprzeciwiaj' si! uj!ciu takich praw w umowie mi!dzynarodowej? Odpowiem ci. Przede wszystkim, postawmy spraw! jasno - to nie robotnicy w tych pa*stwach s' temu przeciwni. Owi przedstawiciele" to zapewne w%a$ciciele fabryk albo ich bliscy sprzymierze*cy. Innymi s%owy - ludzie bogaci i wp%ywowi. Jak w czasach poprzedzaj ' cych dzia % alno $" ruchu robotniczego w Stanach Zjednoczonych, pojedyncze osoby czerpi' zyski z wyzysku robotnikw na masowa skale. Mo#esz by" pewny, #e stoi za nimi pot!#ny kapita% ameryka*ski oraz innych zamo#nych pa*stw, gdzie nieuczciwe wykorzystywanie cudzej pracy ju# jest niemo#liwe i dlatego przemys%owcy szukaj' podwykonawcw w krajach rozwijaj'cych si! (lub stawiaj' tam w%asne zak%ady), aby nak%adem tamtejszej taniej i bezbronnej si%y roboczej pomna#a" swoje ju# i tak nieprzyzwoite dochody. Ale w artykule napisane jest, &e to nasz rz%d -obecna administracja - domaga si" zawarcia mi"dzynarodowej umowy o ochronie praw pracowniczych. Wasz obecny przywdca Bili Clinton uznaje podstawowe prawa robotnikw, na przekr pot!#nym przemys%owcom. Dzielnie przeciwstawia si! interesom wielkiego kapita%u. Inni ameryka*scy prezydenci oraz przywdcy na ca%ym $wiecie gin!li za drobniejsze sprawy. Wr&ysz Clintonowi skrytobjcz% (mier#? Powiedzmy, #e b!d' czynione ogromne starania, aby usun'" go z urz!du. Musz' go stamt'd wyrzuci" - jak pozbyli si! Johna Kennedy'ego trzydzie$ci lat wcze$niej. Jak Kennedy, Bili Clinton podejmuje dzia%ania b!d'ce sol' w oku wielkiego kapita%u. Nie tylko forsuje uznanie praw robotnikw na ca%ym $wiecie, ale rwnie# opowiada si! po stronie przeci!tnego zjadacza chleba przeciwko elicie dos%ownie w ka#dej wa#nej kwestii spo%ecznej. Uwa#a, #e ka#dy ma, na przyk%ad, prawo korzysta" z porz'dnej opieki lekarskiej niezale#nie od tego, czy go sta" na op%acenie zawrotnych kwot, w jakich rozsmakowa%o si! $rodowisko medyczne Ameryki, czy te# nie. Nawo%uje do obni#enia tych kosztw. Nie przysporzy%o to jemu zwolennikw w$rd znacz'cego od%amu zamo#nych i pot!#nych Ameryki -producentw lekarstw, rm ubezpieczeniowych, korporacji medycznych i przedsi!biorcw, ktre muszy zapewni" swym pracownikom godziwy ochron! zdrowia. Ta olbrzymia rzesza ludzi zarabiaj'cych krocie b!dzie musia%a nieco ograniczy" swoje zyski, aby ubo#sze warstwy ameryka*skiego spo%ecze*stwa mog%y otrzyma" w%a$ciwa opiek! lekarska. Wszystko to sprawia, #e Clinton nie jest powszechnym ulubie*cem. Przynajmniej nie w pewnych kr!gach - ktre udowodni%y w tym stuleciu, #e potra'' z%o#y" prezydenta z urz!du. Masz na my(li...? Mam na my$li to, #e walka miedzy posiadaczami a golcami trwa od wiekw i nie oszcz!dza ani skrawka waszej planety. B!dzie to si! dzia%o, dopki wzgl!dy ekonomiczne b!d' przes%ania" racje humanitarne - dopki najwa#niejsze b!dzie dla cz%owieka cia%o, nie dusza. Chyba masz racj". Na stronie czternastej dzia!u A tej samej gazety widnieje nag!wek: KRYZYS RODZI NIEZADOWOLENIE W NIEMCZECH. W podtytule napisane jest: Przy bezrobociu osi%gaj%cym najwy&sze rozmiary w powojennej historii Niemiec, pog!"bia si" przepa(# mi"dzy biednymi a bogatymi".

Tak. l jaka jest tre$" artyku%u? W(rd zwolnionych in&ynierw, naukowcw, robotnikw, stolarzy i kucharzy panuje rozgoryczenie. Spo!ecze'stwo odczu!o recesj" gospodarcz%, jednak w powszechnej (wiadomo(ci jej skutki nie zosta!y sprawiedliwie roz!o&one". Zgadza si!. Nie zosta%y. Czy artyku% podaje przyczyny tych zwolnie*? Tak. Ci niezadowoleni pracownicy zostali zwolnieni, poniewa& ich zak!ady zosta!y przeniesione do kraju, gdzie si!a robocza jest ta'sza". Aha. Ciekawe, czy wielu czytelnikw tej gazety skojarzy%o ten artyku% z poprzednim. Dalej mowa jest o tym, &e gdy dochodzi do zbiorowych zwolnie', na pierwszy ogie' id% kobiety: kobiety stanowi% ponad po!ow" bezrobotnych w ca!ym kraju, a na Wschodzie blisko dwie trzecie". Oczywi$cie. Jak nie przestaje podkre$la" na ka#dym kroku, wasze spo%ecznoekonomiczne mechanizmy pozwalaj' na systematyczn' dyskryminacje grup ludzi. Nie zapewniacie rwnych mo#liwo$ci mimo #e przez ca%y czas zarzekacie si!, #e tak. Musicie jednak wierzy" w te kcje, aby zachowa" dobre mniemanie o sobie, i z regu%y wrogo odnosicie si ! do ka # dego, kto te kcje burzy. Nie przyjmujecie do wiadomo $ ci przedstawionych wam dowodw. Jeste$cie spo%ecze*stwem strusi. No dobrze - o czym jeszcze pisz' w tej gazecie? Na stronie czwartej tego samego dzia!u jest zapowied) WZNOWIENIA D,+E. W/ADZ FEDERALNYCH DO ZNIESIENIA KRZYWDZ,CEGO PRAWA NAJMU. Jak podaje artyku!, przedstawiciele rz%du do spraw mieszkaniowych opracowuj% projekt, ktry wymusi podj"cie... bezprecedensowych stara' na rzecz zako'czenia dyskryminaq'i rasowej w najmie mieszka'". Musicie zada" sobie pytanie, dlaczego starania takie trzeba wymusza"? Istnieje sprawiedliwe prawo lokalowe, ktre zabrania dyskryminacji przy najmie mieszka' z powodu rasy, koloru skry, wyznania, p!ci, narodowo(ci, niepe!nosprawno(ci czy sytuaqi rodzinnej. Mimo to uprzedzenia utrzymuj% si" w(rd wielu spo!eczno(ci. W tym kraju nadal panuje przekonanie, &e ka&dy ma prawo robi# ze sw% w!asno(ci%, co mu si" &ywnie podoba - w tym odmawia# wynaj"cia mieszkania, je(li taka jest jego wola. Ale gdyby ka#demu posiadaczowi nieruchomo$ci pozwolono na niczym nie ograniczony wybr i gdyby dokonywane wybory odzwierciedla%y tendencje w $wiadomo$ci og%u i postawy wobec okre$lonych grup spo%ecznych, wwczas okre$lone od%amy ludno$ci mog%yby zosta" pozbawione mo#liwo$ci korzystania z przyzwoitych warunkw mieszkaniowych. A w braku porz'dnych mieszka* po przyst!pnej cenie, spekulanci mogliby zada" zawrotnych sum za nory". I po raz kolejny bogaci i wp%ywowi wyzyskiwaliby masy, tym razem pod pretekstem praw do nieruchomo$ci". C#, w!a(ciciele nieruchomo(ci powinni mie# jakie( prawa. Pytanie jednak, kiedy prawa garstki naruszaj' prawa wi!kszo$ci? Rozstrzygn'" to musi ka#de cywilizowane, spo%ecze*stwo. Czy przychodzi taki czas, #e dobro og%u przewa#a nad prawami jednostek? Czy spo%ecze*stwo ma zobowi'zania wobec siebie samego? Ustanowione przez was prawo uczciwego najmu $wiadczy o tym, #e tak. Lecz wszystkie pora#ki w egzekwowaniu tego prawa to odpowied( mo#nych tego $wiata mwi'ca: Nie - licz' si! tylko nasze prawa". Lecz wasz obecny prezydent i jego administracja forsuj' te spraw!. Nie zawsze ameryka*scy prezydenci wykazywali taka ch!" przeciwstawienia si! bogatym i pot!#nym na kolejnym polu. Zgadza si". Dalej napisane jest, &e pe!nomocnicy Clintona do spraw mieszkaniowych w krtkim okresie jego urz"dowania wszcz"li wi"cej post"powa' wyja(niaj%cych co do przypadkw naruszenia prawa lokalowego ni# ich poprzednicy w ci'gu dziesi!ciu lat.

Rzecznik Stowarzyszenia na rzecz Przestrzegania Praw Uczciwego Najmu, cia!a doradczego z siedzib% w Waszyngtonie, powiedzia!, &e determinacja administracji Clintona w tej sprawie jest zjawiskiem bezprecedensowym. Tak oto wasz prezydent przysparza sobie nast!pnych wrogw: oprcz producentw i przemys % owcw, rm farmaceutycznych i ubezpieczeniowych, lekarzy i korporacji medycznych, teraz jeszcze w%a$cicieli nieruchomo$ci. Wszystko to ludzie posiadaj'cy pieni'dze i wp%ywy. Clinton b!dzie mia% ci!#k' przepraw! podczas swojego urz!dowania. Ju& teraz - w kwietniu 1994 roku - ro(nie wobec niego niech"#. Czy to wydanie 'San Francisco Chronicie' zawiera jakie$ inne informacje na temat dokona* ludzkiej rasy? Na stronie czternastej zamieszczone jest zdj"cie rosyjskiego polityka wygra&aj%cego pi"(ciami. Poni&ej widnieje nag!wek +YRINOWSKI DOPUSZCZA SI- R-KOCZYNW W ROSYJSKIM PARLAMENCIE. Jak podaje artyku!, W!adimir +yrinowski wda! si" wczoraj w kolejn% bjk", ok!adaj%c pi"(ciami" swego politycznego przeciwnika i wrzeszcz%c mu w twarz: Wsadz" ci" za kratki! Oskubi" ci t" brod" w!osek po w!osku!" A ty si! dziwisz, #e wojuj' ca%e narody? Oto przywdca licz'cego si! ugrupowania politycznego, ktry w kuluarach parlamentu dowodzi swej m!sko$ci ok%adaj'c pi!$ciami swoich przeciwnikw. Stanowicie prymitywna ras!, ktra uznaje tylko si%!. Na waszej planecie prawdziwe prawo nie istnieje. Prawdziwe Prawo to Prawo Naturalne - ktrego nie trzeba obja$nia" ani uczy". Ono jest widoczne. Prawdziwe prawo to prawo, ktremu ludzie podporz'dkowali si! dobrowolnie, poniewa# rz'dzi ono nimi w sposb naturalny. Ich przyzwolenie jest wiec nie tyle zgod', co wzajemnym uznaniem istniej'cego porz'dku. Tych praw nie trzeba egzekwowa". Ich stra#nikiem jest proste zjawisko niezaprzeczalnej konsekwencji. Pos%u#! si! przyk%adem. O$wiecone istoty nie wal' si! po g%owie m%otkiem, bo to boli. Rwnie# nie wal' po g%owie m%otkiem nikogo innego, z tego samego powodu. O$wiecone istoty spostrzeg%y bowiem, #e je$li uderzysz drug' osob! m%otkiem, to j' zaboli. Je$li b!dziesz dalej tak robi%, ta osoba si! zez%o$ci. Je$li b!dziesz j' z%o$ci", poszuka ona sobie m%otka i w ko*cu ciebie uderzy. Tote# o$wiecone istoty wiedz', #e je$li walniesz kogo$ m%otkiem, to tak, jakby$ waln'% samego siebie. Niewa#ne, kto ma wi!kszy m%otek. Pr!dzej czy p(niej ci si! oberwie. Ten skutek da si! zauwa#y". Z kolei istoty nieo$wiecone - prymitywne - zauwa#aj' to samo, tyle #e si! nie przejmuj'. Istot rozwini!tych nie poci'ga zabawa w kto ma najci!#szy m%ot, wygrywa". Istoty prymitywne bawi' si! tylko w to. Tak si! sk%ada, #e to g%wnie m!ska zabawa. Niewiele kobiet z waszego gatunku lubuje si! w niej. Kobiety oddaj' si! nowej grze. Powiadaj': Dajcie nam m%otek, a zaprowadzimy na tej ziemi sprawiedliwo$", wolno$" i mi%o$" mi!dzy bra"mi i siostrami". Sugerujesz, &e kobiety s% wy&ej rozwini"te od m"&czyzn? Ja nie os'dzam. Po prostu zauwa#am. Wiedz, #e prawd! - jak naturalne prawo - mo#na zaobserwowa". Z kolei prawa, ktre nie jest naturalne, zaobserwowa" si! nie da i dlatego trzeba je wam wyk%ada". Trzeba wam obja$ni", dlaczego s%u#y waszemu dobru, pokaza". To nie%atwe zadanie, poniewa# je$li co$ s%u#y waszemu dobru, to jest to widoczne samo przez si!. Tylko to, co nie jest widoczne samo przez si!, trzeba obja$nia". Tylko kto$ niezwykle uparty zdo%a przekona" ludzi o czym$, co nie narzuca si! samo. Do tego celu wynale(li$cie politykw.

Oraz duchowie*stwo. Naukowcy raczej gadu%ami nie s'. Niewiele mwi'. Nie musz'. Je$li przeprowadza eksperyment, ktry si! powiedzie, po prostu pokazuj', co zdzia%ali. Wyniki mwi' same za siebie. Stad naukowcy s' na og% milczkami, bez sk%onno$ci do pustos%owia. To nie jest konieczne. Powd, dla ktrego pracuj', jest widoczny sam przez si!. Co wi!cej, je$li co$ im si! nie uda, nie maja nic do powiedzenia. W przeciwie*stwie do politykw. Nawet je$li im si! nie powiedzie, gadaj'. W%a$ciwie nawet, czasem im bardziej zawodz', tym wi!cej gadaj'. To samo dotyczy religii. Im bardziej zawodz', tym wi!cej gadaj'. Lecz powiadam ci. Prawda i Bg znajduj' si! w jednym miejscu -w milczeniu. Gdy odnalaz%e$ Boga, gdy odnalaz%e$ prawd!, nie ma potrzeby o tym mwi". To jest widoczne samo przez si!. Je$li za$ du#o o Bogu rozprawiasz, to zapewne dlatego, #e nadal poszukujesz. W porz'dku. To nic z%ego. Tylko pami!taj, gdzie jeste$ w swych poszukiwaniach. Ale nauczyciele przez ca!y czas mwi% o Bogu. Tak jak my w tej ksi'#ce. Uczysz tego, czego sam chcesz si! nauczy". To prawda, w tej ksi'#ce du#o jest o Mnie, tak jak w #yciu, co sprawia, #e to trafny przyk%ad. Po$wieci%e$ si! pisaniu tej ksi'#ki, poniewa# nadal poszukujesz. Prawda. Niezaprzeczalna. To samo odnosi si! do tych, ktrzy ja czytaj'. Ale odeszli$my od tematu. Spyta%e$ na pocz'tku tego rozdzia%u, dlaczego je$li nie odpowiada mi to, co dzieje si! na $wiecie, tego nie zmieni!. Ja nie osadzam waszego post!powania. Po prostu przygl'dam si! i od czasu do czasu przekazuje swoje spostrze#enia, jak czynie to w tej ksi'#ce. Ale teraz Ja musze postawi" ci pytanie. Zapomnij o moich uwagach i obserwacjach i powiedz, co ty czujesz widz'c, jakie rzeczy wyprawia si! na twojej planecie? Przejrza%e$ zaledwie jeden dziennik i co wysz%o na jaw: O Pa*stwa nie zgadzaj' si! na przyznanie podstawowych praw robotnikom. O Bogaci si ! bogac ' , a biedacy biedniej ' w wyniku narastaj ' cego kryzysu ekonomicznego w Niemczech. O Rz'd jest zmuszony si%' wymc na w%a$cicielach nieruchomo$ci, aby przestrzegali praw uczciwego najmu w Stanach Zjednoczonych. O Wp%ywowy polityk wygra#a% swym przeciwnikom: Wsadz! ci! za kratki! Oskubie ci te brod! w%osek po w%osku1.", posuwaj'c si! do r!koczynw w siedzibie najwy#szej w%adzy ustawodawczej Rosji. Co jeszcze ma twoja gazeta do powiedzenia na temat waszego cywilizowanego" spo%ecze*stwa? Na stronie trzynastej jest artyku! zatytu!owany WOJNA DOMOWA W ANGOLI DZIESI,TKUJE LUDNO*0 CYWILN,, za( w podtytule napisane jest: Na obszarach zaj"tych przez rebeliantw wojenni wata&kowie op!ywaj% w luksusy, podczas gdy tysi%ce umieraj% z g!odu". Dzi!kuj!, wystarczy. Mam ju# ca%y obraz. I to tylko wiadomo$ci z jednego dnia? Z jednego dzia!u ca!ej gazety. Dlatego powiadam raz jeszcze - ekonomiczne, polityczne, spo%eczne i religijne systemy, jakie panuj' w waszym $wiecie s' prymitywne. Jednak z powodu, jakie poda%em, nie zamierzam nic w tej sprawie zrobi". Musicie mie" wolny wybr i woln' wol!, aby mc do$wiadczy" swego najwy#szego przeznaczenia - czyli pozna" siebie jako Stwrcw. Do tej pory, po tysi'cach lat ewolucji, osi'gn!li$cie tylko tyle, stworzyli$cie tylko to. Czy to nie budzi twojego oburzenia?

I s%usznie robicie, #e prosicie Mnie o rade. Twoja cywilizacja" raz po raz zwraca%a si! do Boga pytaj'c: Gdzie pope%nili$my b%'d? Jak mo#emy to naprawi"?" I cho" tylekro" puszczali$cie Moje s%owa mimo uszu, nigdy nie przestan! wam doradza". Jak troskliwy rodzic, ch!tnie podziel! si! swymi uwagami, gdy zostan! o to poproszony. I jak dobry rodzic, nie przestaje kocha", nawet je$li si! Mnie lekcewa#y. Przedstawiam sprawy dok%adnie tak, jak si! maja. I mowie, jak mo#na temu zaradzi". Je$li staram si! ciebie poruszy", to po to, aby skupi" twoja uwag!. Widz!, #e to mi si! uda%o. Co mog!oby spowodowa" ten powszechny zwrot w (wiadomo(ci, o ktrym tak cz"sto tu wspominasz? Trwa ju # powolne wykuwanie. Stopniowo odzieramy granitowy g % az ludzkiego do$wiadczenia ze zb!dnej wybuja%o$ci, podobnie jak rze(biarz ociosuje kamie*, aby wydoby" z niego pi!kny kszta%t ostateczny. Odzieramy? Tak. Ty i ja, za po$rednictwem tych ksi'#ek, a tak#e wielu innych pos%a*cw. Pisarzy, artystw, re#yserw, muzykw, piosenkarzy, aktorw, tancerzy, nauczycieli, szamanw i guru. Politykw, przywdcw (tak, s' w$rd nich porz'dni i uczciwi ludzie), lekarzy, prawnikw (tak, s' w$rd nich porz'dni i uczciwi ludzie), mam i tatusiw, dziadkw i bab" w niezliczonych kuchniach, pokojach i podwrkach Ameryki i ca%ego $wiata. Jeste$cie forpoczta, zwiastunami nowego %adu. l zmienia si! $wiadomo$" wielu ludzi. Dzi!ki wam. Dzi!ki wam. Czy potrzeba kataklizmu, nieszcz"(cia na skal" ca!ego (wiata, aby to si" sta!o, jak uwa&aj% niektrzy? Czy Ziemia musi pochyli# si" na swej osi, zderzy# z meteorem, poch!on%# ca!y kontynent, aby ludzie wreszcie pos!uchali? Czy musz% nawiedzi# nas przybysze z kosmosu i solidnie nastraszy#, zanim przejrzymy na tyle, &eby zrozumie#, i& stanowimy Jedno(#? Czy konieczna jest gro)ba zag!ady, aby da# nam impuls do szukania nowego sposobu &ycia? Takie dramatyczne wypadki nie musza, ale mog' nast'pi". Czy wyst%pi%? Sadzisz, #e przysz%o$" jest przewidywalna, nawet dla Boga? Powiadam ci: Twoja przysz%o$" nie jest ustalona. Mo#esz j'. kszta%towa" tak, jak chcesz. Ale wcze(niej mwi!e(, &e przysz!o(#" tak naprawd" nie istnieje; &e wszystko dzieje si" w Chwili Obecnej - w Wiecznej Tera)niejszo(ci. To prawda. W takim razie, czy teraz" spadaj% na nasz (wiat meteory, powodzie, trz"sienia ziemi i inne gromy, czy te& nie? Nie mw, &e jako Bg tego nie wiesz? Czy tego w%a$nie chcesz dla $wiata? Oczywi(cie, &e nie. Ale sam powiedzia!e(, &e wszystko, co ma si" wydarzy#, ju# si" wydarzy!o -dzieje si" w tej chwili. Owszem. Ale Wieczna Chwila Tera(niejszo$ci wiecznie si! zmienia. Przypomina mozaik! - wprawdzie jest, ale w jej ramach wszystko si! przesuwa. Mrugniesz i w nast!pnej sekundzie ujrzysz zupe%nie inny uk%ad. Patrz! Widzisz? Ju# jest inaczej! JA NIEUSTANNIE SI. ZMIENIAM. Co powoduje zmiany w Tobie? Twoje wyobra#enie o Mnie! Twoja my$l na temat Wszystkiego, Co Jest, sprawia, #e zmiana dokonuje si! - w mgnieniu oka! Czasem przeobra#enie jest subtelne, ledwo uchwytne. Wszystko zale#y od pot!gi my$li. Gdy my$l jest brzemienna moc', gdy jest wspln' my$l', wwczas wywo%uje ogromny skutek, niewiarygodny. Wszystko ulega zmianie.

Ale czy nast%pi jaka( katastrofa, ktra dotknie ca!% planet"? Nie wiem. A ma nast'pi"? Wy decydujecie. Pami!taj, sami wybieracie swoja rzeczywisto$" - w%a$nie teraz. W takim razie, ja wybieram, &eby nie nast%pi!a. No to nie nast'pi. Chyba #e stanie si! inaczej. O, prosz", znowu to samo. Tak. Musisz nauczy" si! #y" w$rd sprzeczno$ci. I musisz poj'" najwi!ksze prawd!: Nic Nie Ma Znaczenia. Nic nie ma znaczenia? Wyja$ni! to w ksi!dze trzeciej. Zgoda... ale nie u(miecha mi si" znowu czeka#. / tak musisz sobie przyswoi" mnstwo rzeczy. Potrzeba ci troch! wytchnienia. Ale nie rozstawajmy si" jeszcze. Czuj", &e mnie opuszczasz. Zawsze uderzasz w taki ton, gdy zbierasz si" do odej(cia. Chcia!bym poruszy# jeszcze kilka tematw... na przyk!ad, przybyszw z kosmosu - czy naprawd" istniej%? W%a$ciwie, mieli$my to omwi" w nast!pnej ksi'#ce. No, uchyl dla mnie r%bka tajemnicy. Chcesz wiedzie", czy we wszech$wiecie wyst!puj' jeszcze gdzie$ inteligentne formy #ycia? Oczywi$cie, #e tak. Tak prymitywne jak my, ludzie? Niektre nawet bardziej, inne z kolei mniej. S' te# bardzo wysoko rozwini!te formy #ycia. Czy odwiedzali nas ju& go(cie z kosmosu? Tak. Wielokrotnie. W jakich celach? Poznawczych. W pewnych przypadkach s%u#'c dyskretn' pomoc'. Jak wygl%da ich pomoc? Och, raz na jaki$ czas przyspieszaj' bieg rzeczy. Zapewne jeste$ $wiadomy tego, #e w ci'gu ostatnich 75 lat dokonali$cie wi!kszego post!pu technicznego ni# w okresie ca%ej historii ludzko$ci? Owszem, tak s%dz". I wyobra#asz sobie, #e to wszystko zrodzi%o si! w ludzkim umy$le - komputerowa tomograa mzgu, loty z nadd(wiekow' pr!dko$ci', wszczepiane mikroprocesory steruj'ce prac' serca? No c&... tak! Wiec dlaczego cz%owiek nie wymy$li% tego tysi'ce lat wcze$niej? Nie wiem. Chyba odpowiednia technika nie by!a dost"pna. To znaczy, jedna rzecz wynika z drugiej. Nie by!o punktu wyj(cia, a& si" pojawi!. Do tego trzeba ewolucji. Nie uderza ci! to, #e w ci'gu miliona lat ewolucji, nagle mniej wi!cej 75-100 lat temu, dosz%o do gwa%townego wzrostu rozumienia"? Czy nie jest odst!pstwem od oglnej prawid%owo$ci to, #e wielu ludzi za swojego #ycia by%o $wiadkami rozwoju dos%ownie wszystkiego, od radia po radar i radionike? Czy nie widzisz, #e to prawdziwy skok kwantowy? Krok naprzd tak ogromny, #e opiera si! wszelkim logicznym wyt%umaczeniom? Do czego zmierzasz? Rozwa# tak' mo#liwo$", #e kto$ wam dopomg%. Je ( li otrzymujemy wsparcie" techniczne, dlaczego nie otrzymujemy wsparcia duchowego? Dlaczego nikt nie wspomaga nas w dziele przemiany (wiadomo(ci? Wspomaga. Czy#by? A ta ksi'#ka, to co? Hmmm. Ponadto ka#dego dnia podsuwane s' wam nowe idee, nowe my$li, nowe koncepcje. Proces przemiany $wiadomo$ci, zwrotu w sposobie my$lenia na ca%ej planecie, post!puje wolno. Wymaga czasu i cierpliwo$ci. Pracy pokole*.

Ale powoli si! budzicie. -agodnie przestawiacie. Po cichu zmieniacie. Chcesz powiedzie#, &e przybysze z kosmosu nam w tym pomagaj%? Owszem. Nawet s' teraz w$rd was, wielu z nich. Wspieraj' was od lat. Dlaczego dzia!aj% po kryjomu? Dlaczego si" nie ujawni%? Zwi"kszy!oby to skuteczno(# ich wysi!kw, prawda? Ich zadaniem jest wesprze" was w d'#eniu do zmiany, jakiej pragniecie, a nie ja wywala"; sprzyja", a nie wymusza". Gdyby si! ukazali $wiatu, sama si%a ich obecno$ci kaza%aby wam uszanowa" ich s%owa. Jednak lepiej b!dzie, gdy ludzko$" dojrzeje sama. M'dro$" p%yn'ca z wn!trza nie jest odrzucana tak pochopnie jak m'dro$" nabyta od innych. D%u#ej zachowujecie to, co$cie sami wytworzyli, ni# to, co po prostu przej!li$cie. Czy kiedykolwiek je ujrzymy, poznamy prawd" o tych pozaziemskich istotach? O, tak. Przyjdzie czas, #e wasza $wiadomo$" si! wzniesie, a lek opadnie, i wtedy wam si! uka#'. Zreszt' pojedyncze przypadki ujawnienia ju# si! zdarzy%y - wobec kilku wybranych. A jak si" ma do tego coraz popularniejsza teoria mwi%ca, &e ci przybysze maj% w stosunku do nas z!e zamiary? Czy istotnie )le nam &ycz%? A czy traaj' si! ludzie, ktrzy (le #ycz' innym? Oczywi(cie. Podobnie jest z niektrymi spo$rd pozaziemskich istot - tymi ni#ej rozwini!tymi. Ale pami!taj Me zalecenie, aby nie osadza". Nikt nie post!puje niew%a$ciwie, je$li we(mie si! pod uwag! jego obraz wszech$wiata. Pewne istoty dokona%y znacznego post!pu technicznego, ale pod wzgl!dem $wiadomo$ci pozosta%y w tyle. To mniej wi!cej tak jak wasza rasa. Ale skoro ci wrodzy nam przybysze maj% tak% techniczn% przewag", mog% nas unicestwi#. Co ich przed tym powstrzyma? Jeste$cie pod ochrona. Naprawd"? Tak. Macie sposobno$" urzeczywistnienia swego przeznaczenia. Wasza $wiadomo$" wytworzy ko*cowy wynik. To znaczy? To znaczy, #e tu, jak we wszystkim innym, dostajecie to, co pomy$licie. Przyci'gasz to, czego si! boisz. Utrwalasz to, przed czym si! bronisz. Do$wiadczasz tego, co wybierasz. Hmm. Niezupe!nie to si" zgadza z moim &yciem. To dlatego, #e w'tpisz. W'tpisz we Mnie. To pewnie niezbyt m%dre. Zdecydowanie nie. 2O Dlaczego ludzie Tobie nie ufaj%? Poniewa# nie ufaj' sobie. Dlaczego sobie nie ufaj%? Bo tak zostali nauczeni. Przez kogo? Ludzi podaj'cych si! za Moich przedstawicieli. Nie rozumiem. Po co? Poniewa# to jedyny sposb, aby was sobie podporz'dkowa". Trzeba podtrzymywa" w was zw'tpienie w siebie, bo inaczej upomnieliby$cie si!. o cali} nale#na wam w%adz!. A to nie by%oby po my$li tych, ktrzy obecnie sprawuj' w%adze. Oni dzier#' w%adze, ktra nale#y si! wam - i dobrze o tym wiedz'. A utrzyma" w%adz? mo#na jedynie hamuj'c d'#enia $wiata w kierunku rozpoznania i rozwi ' zania dwch najwi ! kszych przeszkd w ludzkim do$wiadczeniu. Czyli?

Mwi%em o tym wielokrotnie. Ale sprbuj! podsumowa": Wi!kszo$" problemw i koniktw, je$li nie wszystkie, i to zarwno $wiatowych jak i jednostkowych, mo#na by usun'", gdyby$cie zgodnie, jako ca%e spo%ecze*stwo: 1. Odrzucili zasad! Odr!bno$ci. 2. Przyj!li zasad! Jawno$ci. Przesta*cie podkre$la" swoja oddzielno$t, nie istniejecie oddzielnie od ca%ej reszty i ode Mnie. Mwcie odt'd ka#demu tylko ca%' prawd! i gd(cie si! tylko na w%asna najwspanialsza prawd! o Mnie. Pierwszy wybr poci'gnie za sob' drugi, gdy# kiedy dostrze#ecie i pojmiecie, #e stanowicie Jedno ze Wszystkim, nie b!dziecie mogli g%osi" nieprawdy, zataja" wa#nych informacji czy przyjmowa" postawy innej ni# ca%kowitej otwarto$ci, albowiem jasno zobaczycie, #e to szkodzi wam samym. Ale taka zmiana paradygmatu wymaga wielkiej m'dro$ci i odwagi, ogromnej determinacji. Bowiem Strach przeszyje na wskro$ te koncepcje i uka#e je w fa%szywym $wietle. Strach b!dzie trawi% od $rodka te wznios%e prawdy i przedstawi je jako puste. Strach wypaczy, wzgardzi, wyniszczy. Dlatego strze#cie si! nade wszystko Strachu. Jednak wasze od dawna upragnione i wyt!sknione spo%ecze*stwo nie nastanie, dopki nie ujrzycie z ca%' jasno$ci' tej ostatecznej prawdy: co robicie innym, sobie robicie; co zaniedbacie wobec innych, zaniedbacie wobec siebie; bl drugiego jest twoim blem, rado$" drugiego jest twoj'; wyrzekaj'c si! swojego w tym udzia%u, wyrzekasz si! cz!$ci siebie. Pora upomnie" si! o swoje. Pora ponownie ujrze" siebie, jakim jeste$ w istocie, a zatem sta" si! w pe%ni widzialnym. Gdy zarwno ty jak i twoja wi!( z Bogiem stan' si! widzialne, wwczas My staniemy si! niepodzielni. Nic nie b!dzie w stanie Nas roz%'czy". Cho" dalej b!dziesz #y% w obr!bie z%udzenia odr!bno$ci, wykorzystasz j' do stworzenia swej Ja(ni na nowo. O$wiecony, przejdziesz swe kolejne wcielenia dostrzegaj'c ich z%udn' natur! i z rado$ci' do$wiadczaj'c tych aspektw swej Prawdziwej Istoty, jakich przyjdzie ci ochota do$wiadcza", lecz nigdy ju# nie dasz si! nabra" na ich realno$"". Nie b!dziesz musia% wi!cej ucieka" si! do zapomnienia, aby stwarza" sw' Ja(* wci'# na nowo. Zachowuj'c ca%' wiedz! o Odr!bno$ci, wybierzesz objawienie si! w Oddzielnej Postaci jako $rodek wiod'cy do okre$lonego celu. Kiedy za$ dost'pisz ca%kowitego o$wiecenia - gdy znw wst'pi w ciebie $wiat%o - jako powd kolejnego powrotu do #ycia w wymiarze zykalnym mo#esz wybra" przypominanie innym. Mo#e by" twoim pragnieniem niesienie $wiat%a prawdy innym, pogr'#onym jeszcze w iluzji, aby wreszcie przejrzeli. W ten sposb staniesz si! uczestnikiem procesu powszechnego O$wiecenia, Przebudzenia. Jak uczyni%o to wielu. Przybywali, aby pomc nam pozna# prawd" o nas samych. Tak. To dusze o$wiecone, dusze, ktre osi'gn!%y kres ewolucji. Nie szukaj' ju# nast!pnego najwy#szego do$wiadczenia dla siebie. Ju# bowiem go zazna%y. Teraz pragn' tylko g%osi" nowin! o tym do$wiadczeniu wam. Uka#' wam drog! do Boga i #ycie z Nim. O$wiadcz': Ja jestem drog' i #yciem. Id(cie za mn'". Dadz' wam przyk%ad tego, co znaczy #y" w nieustaj'cej chwale $wiadomej wi!zi z Bogiem -co nazywa si! Bosk' +wiadomo$ci'. Zawsze jeste$my po%'czeni, ty i Ja. Inaczej by" nie mo#e. Lecz obecnie #yjesz nie$wiadomy tej jedno$ci. Mo#na rwnie# #y" w ciele zachowuj'c pe%n' $wiadomo$" wi!zi ze Wszystkim, Co Jest, widz'c jasno najwy#sz' prawd!, wyra#aj'c bez skr!powania sw' prawdziw' istot!. Czyni'c to, stajesz si! wzorem dla innych do na$ladowania, dla tych, ktrzy s' dotkni!ci zapomnieniem. Jako #ywa pami'tka ratujesz innych od zatracenia si! w niepami!ci. To w%a$nie jest piek%o - zatracenie si! w niepami!ci. Ale Ja na to nie pozwol!. Nie pozwol!, aby zab%'ka%a si! cho" jedna owca... i po$le pasterza. Wielu ju# pos%a%em. I ty mo#esz zosta" pasterzem. Gdy dusze budz' si! ze snu, znw pami!taj'c, Czym S', raduj' si! anio%owie w niebiesiech. Albowiem by%y zagubione, a teraz si! odnalaz%y. Tacy ludzie, te (wi"te istoty, przebywaj% teraz w(rd nas, prawda. To nie nale&y do przesz!o(ci?

Zgadza si!. Zawsze byli, s' i b!d' miedzy wami. Albowiem nie zostawi! was bez przewodnika; nie opuszcz! mej trzody, lecz po$le do niej Mego pasterza. Jest ich wielu na waszej planecie, i w innych zak'tkach wszech$wiata. I gdzie$ we wszech$wiecie istoty te #yj' w nieprzerwanej wsplnocie, nieustannie wyra#aj'c najwy#sz' prawd!. To w%a$nie te o$wiecone spo%eczno$ci, o jakich wspomina%em. Istniej' naprawd!, go$cili$cie u siebie ich wys%annikw. To znaczy, &e Budda, Kryszna, Jezus byli przybyszami z kosmosu? Ty to powiedzia%e$, nie ja. Ale czy to prawda? Nie zetkn'%e$ si! z tym pogl'dem wcze$niej? Nie. Ale czy to prawda? A czy wobec tego wierzysz, #e ci mistrzowie duchowi przebywali w jakim$ miejscu, nim zjawili si! na Ziemi, do ktrego powrcili po swej tak zwanej $mierci? Owszem. Gdzie twoim zdaniem si! ono znajduje? Zawsze s%dzi!em, &e to co(, co nazywamy niebem". S%dzi!em, &e zst%pili do nas z nieba. A gdzie jest to niebo? Nie wiem. Chyba w innym wymiarze. Mo#e $wiecie? C&... ach, ju& rozumiem. Ale dla mnie by!by to $wiat ducha, a nie po prostu inny (wiat, na innej planecie. To jest $wiat^ ducha. Co jednak ka#e ci zak%ada", #e te duchy - +wi!te Duchy - nie mog%yby, czy nie chcia%y, osi'$" gdzie indziej we wszech$wiecie, jak to ju# raz uczyni%y, gdy przyby%y do waszego $wiata? Nigdy tak na to nie patrzy!em. Inaczej to wszystko sobie wyobra&a!em. Mj drogi Horacjo, s' rzeczy na niebie i na ziemi, o jakich nie $ni%o si! twoim lozofom." To s%owa Williama Szekspira, waszego wielkiego metazyka. Czyli Jezus by% kosmit%! Nic takiego nie powiedzia%em. Wi"c by! czy nie by!? Cierpliwo$ci, Moje dziecko. Za bardzo si!. wyrywasz do przodu. Mam w zanadrzu wi!cej. Ca%e mnstwo rzeczy, ktrych starczy na kolejna ksi'#k!. Mam zaczeka# na trzeci% cz"(# naszych rozmw? Na samym pocz'tku zapowiedzia%em, #e b!d' trzy ksi!gi. Pierwsza traktowa" b!dzie o prawdach i wyzwaniach #ycia w aspekcie jednostkowym. Druga poruszy prawdy dotycz'cego waszego zbiorowego istnienia na tej planecie. W trzeciej za$ znajda si! prawdy najwy#szego rz!du, odwieczne kwestie. W niej ods%oni!te zostan! tajemnice wszech$wiata. Chyba #e nie. No i prosz". Zaczynam traci# cierpliwo(#. Wiesz, ju& mi si" sprzykrzy!o to &ycie w sprzeczno(ci", jak Ty to nazywasz. Chc", &eby by%o tak, jak jest. I niech tak b!dzie. Chyba &e nie. Ot# to! W%a$nie! Wreszcie Z-APA-E+! Rozumiesz Boska Dychotomi!. Dostrzegasz ca%y obraz. Pojmujesz Mj plan. Wszystko, cokolwiek by%o, jest teraz i kiedykolwiek b!dzie, istnieje w tej chwili. Tak wi!c wszystko... JEST. Lecz wszystko, co JEST, nieustannie si! zmienia, gdy# #ycie to ci'g%y proces tworzenia. Tote#, w jakim$ ca%kiem realnym sensie, To, Co JEST... zarazem NIE JEST. To JESTESTWO nigdy nie jest TAKIE SAMO. Co oznacza, #e JESTESTWO nie JEST. Przepraszam, kolego, ale w!os si" od tego wszystkiego je&y. Jak co( mo&e mie# w takim razie jakiekolwiek znaczenie? Nie mo#e. Ale znowu wyprzedzasz! Wszystko w swoim czasie, synu. Wszystko w swoim czasie. Te i jeszcze wi!ksze tajemnice wyja$nione zostan' w ksi!dze trzeciej. Chyba #e... razem, raz dwa, trzy. CHYBA +E NIE ZOSTAN,. W%a$nie. W porz%dku, zgoda... niech i tak b"dzie. Ale w mi"dzyczasie, chocia&by ze wzgl"du na tych, ktrzy mo&e nie si"gn% po t" ksi%&k", jakich (rodkw mo&na u&y# tu i teraz, aby

odzyska# m%dro(#, jasno(#, dost"p do Boga? Czy trzeba nawrci# si" na jak%( okre(lon% religi"? Czy ona jest tym brakuj%cym ogniwem? Rozwijaj duchowo$". Zapomnij o religii. To wielu ludzi oburzy. Ca%a ta ksi'#ka mo#e wywo%a" oburzenie... chyba #e nie. Dlaczego jednak radzisz zapomnie# o religii? Gdy# wam nie s%u#y. Zrozum, #e aby zinstytucjonalizowana religia odnios%a powodzenie, musi przekona" ludzi, #e jej potrzebuj'. Aby ludzie zawierzyli czemu$ innemu, wpierw musz' straci" wiar! w siebie. Tote# pierwszym zadaniem religii jest doprowadzi" ludzi do utraty wiary w siebie. Nast!pnym jest przekonanie ludzi, #e posiada ona odpowiedzi, ktrych nie masz ty. Wreszcie, najwa#niejsze, musi sk%oni" ci! do przyj!cia swoich odpowiedzi bez pytania. Kiedy pytasz, zaczynasz my$le"! Kiedy my$lisz, powracasz do &rd%a, ktre jest w tobie. Do tego religia, nie mo#e dopu$ci", poniewa# odpowied(, jaka uzyskasz, z regu%y b!dzie odbiega" od tego, co sama wymy$li%a. Tak wi!c religia musi zasia" w tobie zw'tpienie we w%asna Ja(*, musi podwa#y" twoje przekonanie o zdolno$ci poprawnego my$lenia. Cz!sto zwraca si! to przeciw samej religii. Je$li bowiem w'tpisz we w%asne sady, czy mo#esz nie w'tpi" w idee na temat Boga, ktre ma do zaoferowania religia? Niebawem zaczynasz w'tpi" nawet w Moje istnienie, co, jak na ironie, wcze$niej ci si! nie zdarza%o. Gdy #y%e$ w oparciu o wiedz! intuicyjn', by" mo#e nie rozgryz%e$ Mnie do ko*ca, ale wiedzia%e$ na pewno, #e Ja jestem! To religia zrodzi%a agnostykw. Gdy przyjrze" si! temu, co narobi%a religia, nie mo#na si! oprze" wra#eniu, #e nie ma w niej Boga! Gdy# to ona tchn!%a w ludzkie serca boja(* Bo#', gdzie przedtem panowa%o uwielbienie dla Tego, Co Jest w ca%ej Jego krasie. To religia nakaza%a cz%owiekowi korzy" si! przed Bogiem, gdy przedtem wznosi% si! do Niego z radosn' ufno$ci'. To religia narzuci%a cz%owiekowi brzemi! obawy 0 Bo#y gniew, gdy przedtem zwraca% si! on do Boga, aby mu ul#y%! To religia uzna%a za wstydliwe cia%o cz%owieka 1 jego naturalne funkcje, gdy przedtem cz%owiek czci% owe elementy jako najwspanialsze dary #ycia! To religia wpoi%a wam, #e konieczny jest po$rednik, aby dotrze" do Boga, gdy przedtem uwa#a%e$, i# zbli#asz si! do Niego prze#ywaj'c swe #ycie w dobroci i prawdzie. I religia nakaza%a cz%owiekowi wielbi" Boga, gdy przedtem ludzie wielbili Boga, gdy# niepodobna by%o inaczej. Gdziekolwiek si! obrci%a, stwarza%a podzia%y - co jest Boga przeciwie*stwem. Oddzieli%a cz%owieka od Boga, cz%owieka od drugiego cz%owieka, m!#czyzn! od kobiety. Niektre nawet posun!%y si! do tego, i# wynosz' m!#czyzn! ponad kobiet!, jak stawiaj' Boga ponad ludzko$ci' - co sta%o si! przyczyn' najdzikszych swawoli, jakich dopuszczono si! wobec po%owy ludzkiej rasy. Powiadam ci to: Bg nie jest wy#szy od cz%owieka, ani m!#czyzna od kobiety. Nie jest to #aden naturalny porz'dek rzeczy", lecz odbicie #yczenia tych, ktrzy mieli w%adze (a mianowicie, m!#czyzn), gdy ustanawiali swj m!ski kult, skrupulatnie usuwaj'c ca%e partie materia%u z ko*cowej wersji swych $wi!tych pism", a reszt! naginaj'c zgodnie z m!skim widzeniem $wiata. To religia po dzi$ dzie* upiera si!, #e kobiety s' czym$ gorszym, obywatelami drugiej kategorii, i nie nadaj! si!" do uczenia i g%oszenia S%owa Bo#ego czy spe%niania pos%ugi kap%a*skiej. ' Niczym dzieci, k%cicie si! bez ko*ca, ktra p%e" zosta%a wyznaczona przeze Mnie na Mych kap%anw! Powiadam ci: Wszyscy jeste$cie kap%anami. Ka%dy z was bez wyj$tku.

Nie ma jednostek czy grup ludzi lepiej nadaj'cych si!" do czynienia Mojego dzie%a od innych. Lecz wielu z was przypomina ziemskie narody. )adne w%adzy. Nie chcecie dzieli& si! w%adza tylko ja sprawowa". Stworzyli$cie te# podobny obraz Boga. Boga #adnego w%adzy. Boga, ktry nie chce dzieli" si! w%adza, lecz ja sprawowa". Lecz Ja mwi! ci, #e najwi!kszym darem Boga jest udzia% w Jego w%adzy. Pragn!, aby# by" taki jak Ja! Ale ludzie nie mog% by# tacy jak Ty! To blu)nier-stwo. Blu(nierstwem jest to w%a$nie przekonanie, ktre ci wpojono. Lecz wiedz: Zosta"e# uczyniony na Obraz i Podobie(stwo Boga - to przeznaczenie przyszed"e# tu wype"ni&. Nie postawi%em przed tob' zadania niewykonalnego. Nie przyszed%e$ tu, aby "de szarpa", zmaga" i nigdy nie dotrze" na miejsce". Uwierz w Boska dobro", i uwierz w dobro" Jego stworzenia - czyli we w%asna $wi!ta Ja(*. Stwierdzi!e( wcze(niej co(, co mnie zaintrygowa!o. Chcia!bym do tego powrci# na koniec tej cz"(ci. Powiedzia!e(: W!adza absolutna nie wymaga absolutnie niczego". Czy taka jest w!a(nie natura Boga? Wreszcie zrozumia%e$. Powiedzia%em: Bg jest wszystkim, i staje si! wszystkim. Nie ma rzeczy, ktra Bg nie jest. Wszystko, czego Bg do$wiadcza z siebie, do$wiadcza w tobie i przez ciebie." W mej najczystszej postaci jestem Absolutem. Jestem Absolutnie Wszystkim i dlatego niczego nie potrzebuje, nie chce i nie wymagam. Z tej absolutnie czystej postaci staje si! dla was, jakim chcecie Mnie widzie". Lecz bez wzgl!du na to, jak Mnie widzicie, Ja nie mog! zapomnie" o Mej Najczystszej Postaci i zawsze do Niej powrc!. Ca%a reszta jest kcja. Czym$, co sami tworzycie. Niektrzy ch!tnie by widzieli we mnie Boga zazdrosnego; ale jak mo#na by" zazdrosnym, skoro jest si! Wszystkim? Drudzy ch!tnie by widzieli we Mnie Boga gniewnego; ale co mog%oby wzbudzi" Mj gniew, skoro w #aden sposb nie mo#na Mnie zrani"? Jeszcze inni ch!tnie by widzieli we Mnie Boga m$ciwego; ale na kim mia%bym si! m$ci", skoro wszystko, co istnieje, jest Mn'? Po c# zreszt' mia%by kara" siebie za dzie%o stworzenia? Czy te#, skoro obstajesz przy swojej odr!bno$ci, po co bym ciebie tworzy%, dawa% zdolno$" tworzenia oraz wolno$" wyboru tworzenia tego, czego pragniesz do$wiadczy", a na ko*cu karat na wieczno$" za dokonanie z%ego" wyboru? Czego$ takiego nigdy bym nie uczyni% - i w tej prawdzie zawiera si! twa wolno$" od Boskiej tyranii. Tyrania powsta%a tylko w twojej wyobra(ni. Mo#esz wrci" do domu, kiedy tylko chcesz. Mo#emy znw by" razem, gdy tylko zapragniesz. Mo#esz zazna" niewymownej ekstazy jedno$ci ze Mn'. Na skinienie g%owy. Na podmuch wiatru muskaj'cego ci twarz. Na d(wi!k $wierszcza pod kopu%a diamentowego nieba w letni' noc. Na widok t!czy i pierwszy p%acz nowo narodzonego dziecka. Na ostatni promyk ol$niewaj'cego zachodu s%o*ca i ostatnie tchnienie w ol$niewaj'cym #yciu. Jestem z tob' zawsze, a# po kres czasu. -'czy nas niezniszczalna wie(. Ty i Ja stanowimy Jedno - teraz i zawsze, i na wieki wiekw. Id( wiec i g%o$ te prawd! swoim #yciem. Niech twe dni i noce b!d' $wiadectwem najwy#szej idei, jaka w sobie nosisz. Niech chwile twego Teraz wype%ni upojna $wiadomo$" objawiania si! Boga przez ciebie. Niech b!dzie tego wyrazem twoja Mi%o$", odwieczna i bezwarunkowa, dla wszystkich, o ktrych #ycie si! ocierasz. Sta* si! $wiat%em w ciemno$ci, i nie przeklinaj jej.

B'd( pos%a*cem $wiat%o$ci. Jeste$ nim. Wiec b'd(. Uwagi ko*cowe. Dzi"ki, &e wybra!e( si" ze mn% w t" podr&. Wiem, &e dla niektrych nie by!a to !atwa droga. Wiele przedstawionych tu pogl%dw stanowi wyzwanie dla przekona' i postaw, jakie przyj"li(my za swoje, zanim zetkn"li(my si" z t% ksi%&k%. Zawarty w niej materia! zaprasza nas do tworzenia nowej wiary, do post"powania na nowo i inaczej, do rozwa&enia, jak mog!oby by#. Wzywa i ponagla nas, aby(my nabrali nowego spojrzenia na nasze &ycie i sposb, w jaki je prze&ywamy. To w!a(nie stanowi ruch nowej my(li", o ktrym ostatnio tak g!o(no. Nie jest to &adne stowarzyszenie czy od!am spo!ecze'stwa, ale raczej proces, za pomoc% ktrego ca!e spo!ecze'stwo przestawia si" na nowy, odmienny sposb istnienia. Narasta on niczym masa, ktra niebawem stanie si" krytyczna. Z my(l% o tym, aby proces ten przyspieszy#, przyczyni# si" do wzrostu owej masy i wyzwoli# przemian", przedstawi!em zebrany materia! tak, jak zosta! mi dany. Przemiana dokona# si" musi. Nie mo&emy dalej kroczy# t% sam% drog%. Pogl%dy i konstrukcje intelektualne, ktre mia!y by# nam przewodnikiem, obrci!y si" przeciwko nam samym. Zagro&ony zosta! niemal byt naszej planety. Musimy si" zmieni#, je(li mamy zostawi# swoim dzieciom w spadku (wiat, jakikolwiek by by!. Pragn" jednak wyzna#, &e wierz" w nasz% przysz!o(#. Uwa&am, &e stoimy obecnie przed niepowtarzaln% szans% usuni"cia zapr, ktre tak d!ugo powstrzymywa!y nas przed spe!nieniem naszych najwi"kszych mo&liwo(ci. Dostrzegam wsz"dzie nie tylko rozwj (wiadomo(ci jednostki, ale rwnie& wzrost powszechnej (wiadomo(ci. Wiem, &e w!a(nie (wiadomo(# zbiorowa stanowi t" mas" i decyduje o naszym do(wiadczeniu na tej planecie. Dlatego poziom (wiadomo(ci og!u jest czynnikiem krytycznym, j"zyczkiem u wagi. Widz" teraz, i& Boskim celem Rozmw z Bogiem jest podniesienie (wiadomo(ci na wy&szy poziom. S!owa w nich zawarte nie s% kierowane tylko do mnie, ale przeze mnie do ca!ego (wiata - tak jak teraz przez ciebie kierowane s' dok%adnie w to samo miejsce. Czy pozwolisz na to, aby ich przes!anie zako'czy!o sw% podr& na twoim umy(le? Czy te& przy!%czysz si" do mnie i zaczniesz g!osi# je szerszej publiczno(ci? Co ciekawe, wi"kszo(# ludzi zgadza si" co do tego, &e obecnie )le si" dzieje na (wiecie. Skoro niemal ka&dy z osobna &ywi takie przekonanie, dlaczego nie mo&emy wszyscy razem, wsplnymi si!ami, jako( temu zaradzi#? Pytanie do dr"czy ludzko(# od dawien dawna. Jak przeku" indywidualna $wiadomo$" na zbiorowy czyn? Uwa&am, &e mo&na przyczyni# si" do tego nie tylko przez dawanie (wiadectwa swoim &yciem prawdom zawartym w Rozmowach z Bogiem, ale rwnie& (wiadome uczestnictwo w pracach grup i stowarzysze' o podobnych d%&eniach, szukaj%cych podobnych rozwi%za', dzia!aj%cych na rzecz podobnych celw. Chcia!bym poda# tu adresy trzech grup, z ktrymi warto wej(# w bli&szy kontakt: The Institute for Ecolonomics Post Office Box 257 Ridgeway, CO 81432 The Foundation for Ethics and Meaning 26 Fell Street San Francisco, CA 94103 The Center for Yisionary Leadership 3408 Wisconsin Ave NW Suit" 200 Washington, D.C. 20016 Czas nagli. Niecierpliwie wyczekiwane s% posi!ki na linii frontu. Zapraszam ci" do wst%pienia w szeregi armii ducha, z!%czonej wsplnym pragnieniem niesienia (wiatu mi!o(ci i uzdrowienia, radosnego (wi"towania &ycia.

Do(wiadczenie Rozmw z Rogiem uczyni!o ze mnie innego cz!owieka. Ty rwnie& nie mo&esz pozosta# taki jak przedtem. Obu nas jaka( si!a pcha ku kraw"dzi, ka&e nam zmierzy# si" wprost z uprzednio wyznawanymi pogl%dami i sposobami post"powania. Pewne rzeczy tu zapisane mog% by# nie w smak wielu ludziom, zachwia# ich zadowoleniem z siebie. My, ludzie, przecie& obwo!ali(my si" wspania!% ras%, przoduj%cym gatunkiem, o(wiecon% wsplnot%. Tymczasem Rozmowy z Bogiem stanowi% swego rodzaju zimny prysznic, rozwiewaj% z!udzenia, jakimi si" karmimy. Tote& ich lektura (zw!aszcza ksi"gi drugiej) mo&e okaza# si" wyboista. Lecz ma!y wstrz%s jest rzecz% wskazan%, wytr%ca z odr"twienia, umo&liwia dalszy rozwj. +ycie zaczyna si" tam, gdzie ko'czy si" przytulna strefa ochronna. Rzecz jasna, nie nale&y od razu przyjmowa# ka&dej nowinki, ka&dej nowej idei - a tym bardziej traktowa# my(li przedstawionych w Rozmowach z Bogiem jako (wi"tych prawd. Tego najmniej &yczy!by sobie Bg. Gdy& jak powiada Bg, skarb kryje si" w pytaniu, nie w odpowiedzi. Nie chodzi wi"c o to, aby przyjmowa# zawarte tu odpowiedzi, lecz nieustannie ponawia" te same pytania. Pytania, jakie stawiaj% przed nami Rozmowy z Bogiem, przywiod% nas na skraj, nie tylko naszej sfrefy ochronnej, ale rwnie& na sam kraniec naszego rozumienia, do(wiadczenia, wierze'. Otworz% przed nami zupe!nie nowe do(wiadczenie. Na koniec pragn" powiedzie# troch" o sobie. Po ukazaniu si" ksi"gi pierwszej Rozmw z Bogiem, w ktrej zrobi!em swoisty rozrachunek ze swoim &yciem, nap!yn"!o do mnie wiele listw z wyrazami zrozumienia, wsp!czucia i mi!o(ci. Nie potra" opisa#, ile dla mnie znaczy!y. Pytano mnie cz"sto, w jaki sposb ksi%&ki te wp!yn"!y na moje &ycie. Nie sposb zawrze# tego wszystkiego na tych stronach, niemniej mog" ci" zapewni#, &e by!y to donios!e zmiany. Czuj" si" jak zupe!nie nowa osoba, na wskro( odmieniona. Ustanowi!em kochaj%ce zwi%zki z mymi dzie#mi. Pozna!em i po(lubi!em nadzwyczajn% kobiet", ktrej &ycie i mi!o(# s% dla mnie !ask% i nauk%. Wybaczy!em wreszcie sobie b!"dy przesz!o(ci, kiedy to dopuszcza!em si" rzeczy, w przekonaniu wielu, niewybaczalnych. Pogodzi!em si" z tym, jaki by!em, ale nade wszystko z tym, Kim Jestem - i Kim Postanawiam Teraz By#. Zrozumia!em, &e moje wczoraj" to nie ja, za( najwspanialsze swoje jutro" tworz", kiedy wcielam sw% najwy&sz% wizj" teraz. Skoro wybra!e( si" ze mn% w t" podr& i towarzyszy!e( mi w w"drwce po kartach tej drugiej ksi"gi, mam nadziej", &e ponownie staniesz ze mn% w jednym szeregu przy tworzeniu najwy&szej wizji dla ludzko(ci. Wwczas stanie si" to nasz% wizj% i wsplnie zmienimy (wiat. Mo&e trzeba b"dzie wiele z siebie da#, ale od tego, kogo hojnie obdarzono, wymaga si" tyle samo. I cho# docieramy na skraj naszej strefy ochronnej - do czego mog!a- si" przyczyni# rwnie& ta ksi%&ka - nie wolno zapomina#, &e dalej rozci%ga si" przygoda. Dalej kryj% si" nowe mo&liwo(ci. Zaczyna si" prawdziwe tworzenie. Tam te& musimy wyznaczy# sobie spotkanie, je(li, aby pos!u&y# si" s!owami Roberta Kennedy'ego, d%&ymy do odnowienia (wiata. Francuski poeta Guillaume Apollinaire uj%! to tak: Sta*cie na kraw!dzi." Nie mo#emy. Boimy si!." Sta*cie na kraw!dzi." Nie mo#emy. Spadniemy!" Sta*cie na kraw!dzi," I stan!li. I popchn'% ich. I polecieli. Dalej, pole#my razem. Neale Donald Walsch Adres do korespondencji: ReCreation The Foundation for Personal Growth and Spiritual Understanding

Posta! Drawer 3475 Central Point, Oregon 97502

You might also like