You are on page 1of 408

Barbara Szacka

WPROWADZENIE
do socjologii

OFICYNA -W" NAUKOWA


Warszawa 2003
Spis tre ci
Przedmowa 11

CZ PIERWSZA. PROLEGOMENA 15

Rozdzia I. CHARAKTER SOCJOLOGII I HISTORYCZNE WARUNKI JEJ POWSTANIA 17


1. Przedsocjologiczna wiedza o spo ecze stwie 19
Przedsocjologiczna refleksja teoretyczna 20
Wiedza potoczna i wiedza naukowa 21
2. Historyczne warunki narodzin socjologii jako dyscypliny naukowej 23
3. Socjologia jako dyscyplina naukowa 26
Kszta towanie si socjologii jako dyscypliny naukowej 26
Socjologia jako jedna z nauk spo ecznych 28
Wewn trzne zró nicowanie socjologii 32
Socjologia wspó czesna 36
Socjologia wspó czesna a powojenna socjologia polska 40
4. Metody i narz dzia badawcze socjologii 43
Empiryczne poznawanie spo ecze stwa 43
Narz dzia badawcze socjologa 45
5. Socjologia jako dyscyplina u yteczna praktycznie 49

Rozdzia II. BIOLOGICZNE PODSTAWY YCIA SPO ECZNEGO Z PERSPEKTYWY BIOLOGII


EWOLUCYJNEJ 53
1. Ekologia, etologia i socjobiologia 55
2. Podstawowe problemy ycia spo ecznego istot ywych 60
3. Sposoby rozwi zywania problemów ycia spo ecznego w ród kr gowców 61
Mechanizmy ograniczania agresji 62
Wspó praca i wspó dzia anie 65
4. ycie spo eczne cz owieka z perspektywy biologii ewolucyjnej 66

Rozdzia III. KULTURA 73


1. Kultura jako wyró nik cz owieka 75
Charakterystyka kultury jako atrybutu cz owieka 76
Tre kultury 77
2. Wielo kultur i relatywizm kulturowy 81
Wielo kultur i kryteria ich wyodr bniania 81
Relatywizm kulturowy 83
3. Dziedziny kultury i kultura symboliczna 86
Kultura symboliczna 87
4. Kultura jako przedmiot zainteresowania socjologii 89

Rozdzia IV. ZMIANA SPO ECZNO-KULTUROWA 93


1. Klasyczne teorie rozwoju spo ecznego: marksizm i ewolucjonizm 96
Marksizm 96
Ewolucjonizm 99
2. Typy spo ecze stw 100
Spo ecze stwo tradycyjne 101
Spo ecze stwo przemys owe 102
Spo ecze stwo poprzemys owe, ponowoczesne i informacyjne 103
3. Teorie modernizacji, konwergencji i zale no ci 104
Modernizacja 104
Teoria konwergencji 106
Koncepcja zale no ci i systemu wiatowego 107
4. Dzia ania ludzi oraz ruchy spo eczne jako czynniki zmiany 108
Ruchy spo eczne 109
Nota bibliograficzna 113

CZ DRUGA. CZ OWIEK W SPO ECZE STWIE 117

Rozdzia V. INTERAKCJE SPO ECZNE 119


1. Poj cie interakcji spo ecznej 121
2. Interakcje jako przedmiot zainteresowania psychologii 122
3. Interakcje jako przedmiot zainteresowania socjologii 123
Interakcja jako wymiana 124
Interakcja jako gra 125
Interakcja jako komunikacja 126
4. Spo ecze stwo z perspektywy interakcji 130
Instytucje 132

Rozdzia VI. SOCJALIZACJA 135


1. Poj cie socjalizacji 137
2. Osobowo 139
Osobowo jako przedmiot zainteresowania antropologii spo ecznej i socjologii 141
3. Rola spo eczna 144
Dwa kierunki zainteresowa rol spo eczn 146
Rola spo eczna a osobowo 148
4. To samo 149
5. Rodzaje socjalizacji 152
Socjalizacja pierwotna 152
Socjalizacja wtórna 153
Resocjalizacja 154

Rozdzia VII. KONTROLA SPO ECZNA 157


1. Kontrola spo eczna i porz dek spo eczny 159
2. Konformizm 162
3. Dewiacja 164
Co to jest dewiacja 164
Dewiacja jako przedmiot zainteresowania socjologii 166
Rola dewiacji w zbiorowo ci 172
4. Kontrola spo eczna jako reakcja na dewiacj 174
Nota bibliograficzna 177

CZ TRZECIA. ZBIOROWO CI SPO ECZNE 179

Rozdzia VIII. GRUPA SPO ECZNA 181


1. Grupa spo eczna jako przedmiot zainteresowania socjologii 183
2. Ma e grupy jako mikrostruktury spo eczne 185
3. Struktury wewn trzgrupowe 188
Struktura socjometryczna 188
Struktura przywództwa 189
Struktura komunikacji 191
4. Spójno grupy 192
5. Wybrane rodzaje grup 194
Grupa pierwotna 194
Grupy w asna i obca 197
Grupa odniesienia 199

Rozdzia IX. ORGANIZACJA FORMALNA 203


1. Celowe grupy formalne, czyli organizacje 205
2. Historyczne ród a socjologii organizacji 207
Max Weber i typ idealny biurokracji 207
Teorie zarz dzania 209
3. „Patologie" organizacji formalnych 212
4. Organizacje jako przedmiot zainteresowania socjologii 215
Trzy poziomy analizy problematyki organizacji 217

Rozdzia X. SPO ECZNO LOKALNA 223


1. Historyczne ród a socjologii spo eczno ci lokalnych 225
Ferdynand Tönnies i dwa typy zbiorowo ci 225
Socjologia ameryka ska okresu mi dzywojennego 226
Franciszek Bujak 228
2. Spo eczno lokalna i zbiorowo terytorialna 229
Spo eczno lokalna 229
Zbiorowo terytorialna 230
3. Spo eczno ci lokalne i zbiorowo ci terytorialne jako struktury redniego poziomu 230
4. Lokalizm 233

Rozdzia XI. NARÓD 237


1. Naród jako przedmiot zainteresowania socjologii 239
2. Zbiorowo etniczna 241
Charakter zbiorowo ci etnicznej 241
Rodzaje grup etnicznych 242
Grupa etniczna a naród 243
3. Dwie drogi kszta towania si narodów w Europie 244
4. Naród a nowoczesno 246
Trzy fale ruchów narodowych i kszta towania si pa stw narodowych w epoce nowoczesnej 249
5. Pa stwa wielonarodowe i narody wieloetniczne 250
Konflikty etniczne 254
6. Zawi e drogi kszta towania si nowoczesnych narodów: przyk ad Polski 256
Od pa stwa do narodu 256
Od narodu do pa stwa 262
Mniejszo ci narodowe i etniczne we wspó czesnej Polsce 267
Nota bibliograficzna 271

CZ CZWARTA. PODZIA Y SPO ECZNE 273

Rozdzia XII. ZRÓ NICOWANIE SPO ECZNE


I RUCHLIWO SPO ECZNA 275
1. Ró nice i nierówno ci jako przedmiot zainteresowania socjologii 277
2. Trzy klasyczne spojrzenia na podzia y spo eczne 280
Karol Marks i poj cie historyczne klasy 280
Max Weber i trzy p aszczyzny podzia ów spo ecznych 282
Koncepcje stratyfikacji (uwarstwienia) 285
3. Klasy i warstwy - rozmaito znacze 287
Klasa 288
Warstwa 289
4. Zró nicowanie spo eczno-zawodowe 291
Klasyfikacje i skale zawodów 291
Presti zawodu 293
5. Ruchliwo spo eczna 294

Rozdzia XIII. ZRÓ NICOWANIE SPO ECZNE


SPO ECZE STW PONOWOCZESNYCH 299
1. „ mier klas" 303
2. Klasa rednia 307
3. Underclass i marginalizacja spo eczna 310
Bezrobocie 312
Bieda 313

Rozdzia XIV. ZRÓ NICOWANIE SPO ECZNE, NIERÓWNO CI I RUCHLIWO


SPO ECZNA W POLSCE 317
1. Zró nicowanie spo eczno-zawodowe 320
Zró nicowanie spo eczno-zawodowe w okresie PRL 320
Zró nicowanie spo eczno-zawodowe po zmianie ustrojowej 1989 roku 323
2. Ruchliwo spo eczna 325
Charakter ruchliwo ci spo ecznej 326
czy ni i kobiety w procesie ruchliwo ci spo ecznej 328
3. Polska klasa rednia 329
4. Nierówno ci spo eczne w wietle antropologicznych bada poborowych 332
5. Wie w uk adzie nierówno ci spo ecznych 334
Wie -miasto jako wymiar zró nicowania spo ecznego 334
Zró nicowanie ludno ci wiejskiej 336
Zró nicowanie rolników 336
6. Oblicze polskiej biedy 337
Miary ubóstwa i ich ograniczenia 337
Zasi g i g boko polskiego ubóstwa 339
Stara i nowa bieda 340
ugotrwa a bieda jako zal ek underclass 342

Rozdzia XV. RÓ NICE P CI JAKO RÓ NICE SPO ECZNE 345


1. Kobiety jako przedmiot zainteresowania nauk spo ecznych 347
2. Spo eczne ró nice p ci 349
Ró nice p ci w sferze pracy 350
Ró nice p ci w sferze w adzy i polityki 353
Ró nice p ci w sferze obyczaju 355
3. Feminizm i ruchy kobiece 357
Ideologie feministyczne 358
Dylematy feminizmu 359
Wspó czesne ruchy kobiece 360
Wp yw feminizmu i ruchów kobiecych na prawo europejskie 361
Nota bibliograficzna 365

CZ PI TA. INSTYTUCJE 367

Rozdzia XVI. SFERA REPRODUKCJI 369


1. Rodzina jako instytucja 371
Biologiczne pod e reprodukcji ludzkiej 371
Poj cie rodziny 372
Rozmaito form rodziny 372
2. Europejska rodzina w epoce przedprzemys owej 377
Gospodarstwo domowe, czyli domostwo 377
Ma onkowie, rodzice, dzieci 378
3. Rodzina w spo ecze stwie przemys owym 380
4. Rodzina wspó czesna 383
Wspó czesna rodzina jako rzeczywisto empiryczna i jako warto 387
5. Wspó czesna rodzina polska 388

Rozdzia XVII. SFERA POLITYKI 395


1. Polityka i w adza 397
Prawomocno w adzy 399
2. Pa stwo 400
Kszta towanie si nowoczesnych pa stw europejskich 401
Pa stwa narodowe we wspó czesnym wiecie 402
3. Demokracja 403
Demokracja i liberalizm 407
Demokracja i biurokracja 409
Elity i demokracja 412

Rozdzia XVIII. SFERA EKSPRESYJNO-INTEGRACYJNA 415


1. Edukacja 417
Zadania szko y 420
O wiata w uk adzie nierówno ci spo ecznych 421
2. Kultura symboliczna spo ecze stwa masowego 424
Kultura masowa 424
Kultura popularna 426
Kultura popularna w epoce spo ecze stw ponowoczesnych 427
3. Religia 431
Ró norodno religii 432
Religia w spo ecze stwach przemys owych kr gu kultury europejskiej 434
Religia jako przedmiot zainteresowania socjologii 436
Nota bibliograficzna 439
Literatura przywo ywana 441
Indeks osób 463
Indeks rzeczowy 469
Przedmowa
Podr cznik ten wyrós z wyk adów w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, w którym przez wiele
lat naucza am przedmiotu „Wst p do socjologii". Przyst pienie do pisania podr cznika zawdzi czam namowom dr
Piotra Kwiatkowskiego, bez których zapewne nie podj abym tej decyzji, do lekkomy lnej, jak si wkrótce
okaza o. Pocz tkowo s dzi am bowiem, e konspekty wyk adów szybko i bez wielkiego trudu przekszta w
ksi . By o to jednak z udzenie, które rozwia o si dopiero w momencie, kiedy zainwestowany wysi ek by
zbyt wielki, aby zaniecha przedsi wzi cia i nie trudzi si dalej. W sumie praca nad ksi zaj a wi cej lat
mego ycia, ni si spodziewa am.
Podstawow trudno ci by o poradzenie sobie z wewn trznym zró nicowaniem socjologii, któr
charakteryzuje wielokierunkowo zainteresowa oraz istnienie wielu rozbie nych koncepcji teoretycznych. Po-
mocna okaza a si analiza wydawanych w ró nych krajach podr czników do nauczania socjologii na poziomie
elementarnym. Pozwoli a ona stwierdzi , e mimo rozmaito ci orientacji teoretycznych i sposobów uprawiania tej
dziedziny nauki ukszta towa si w niej w ci gu ostatniego dwudziestolecia korpus wiedzy zgodnie uznawanej za
podstawow . Znikn y podr czniki pisane z jednej, atwej do identyfikacji perspektywy teoretycznej. Pojawi y si
takie, które prezentuj ró ne orientacje teoretyczne nie jako konkurencyjne, ale jako uzupe niaj ce si : ka da
wietla b inne fragmenty wiata spo ecznego, b te same od innej strony, dzi ki czemu uzyskujemy jego
pe niejszy i bogatszy obraz. W podr cznikach panuje to, co Piotr Sztompka nazywa „programowym
eklektyzmem" (Sztompka 1985: 40-41). Jest on obecny równie w mojej ksi ce.
Opracowuj c podr cznik, przyj am za enia le ce u podstaw moich wyk adów, w których d am do
przedstawiania problematyki socjologicznej mo liwie jasno i prosto, ale bez nadmiernych uproszcze . Chcia am
napisa podr cznik b cy dos ownie wprowadzeniem do socjologii, przeznaczony dla tych, którzy nic o niej nie
wiedz , dostarczaj cy im elementarnej wiedzy sozologicznej, nast pnie rozszerzanej w ró nych kierunkach. Taki,
który wprowadza by w wiat zasadniczych problemów podejmowanych przez socjologi , a tak e poj i terminów
zyka

12 Przedmowa

socjologicznego, przy czym sam napisany by by w j zyku mo liwie prostym. Taki, aby kto , kto nauczy si
dzi ki niemu tego lub owego i przyszed z t wiedz do specjalisty z jakiego zakresu, móg us ysze : „W
zasadzie ma pani/pan racj , ale sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana".
Innym moim za eniem by o to, e podr cznik ma dostarcza nie tylko podstawowej wiedzy o socjologii,
ale tak e o problemach spo ecze stw wspó czesnych, zw aszcza polskiego, tak jak rysuj si one z perspektywy
socjologicznej. Wzorem by y dla mnie anglosaskie podr czniki socjologii, które mówi nie tylko o socjologii, ale i
o spo ecze stwie brytyjskim — w przypadku brytyjskich, a o ameryka skim - w przypadku ameryka skich.
W podr czniku wprowadzi am szczegó owe podzia y na cz ci, rozdzia y i podrozdzia y wewn trz nich.
Moim celem by o uzyskanie konstrukcji przypominaj cej budowl z klocków lego. Chcia am umo liwi
ka demu z wyk adowców tego przedmiotu, który w ró nego typu szko ach i na wydzia ach uniwersyteckich
nauczany jest w innym zakresie, stworzenie w asnej wersji podr cznika przez swobodne manipulowanie
fragmentami niniejszego: pomijanie poszczególnych rozdzia ów czy te ich cz ci b zmienianie ich
kolejno ci. Zasadniczy tekst ilustrowany jest przyk adami i danymi z bada empirycznych; fragmenty te wyodr b-
niono w ramkach.
Literatura, na któr si powo uj w tek cie, to pozycje bezpo rednio wykorzystywane w danym miejscu. Ich
dobór w adnej mierze nie mo e by traktowany jako pe na bibliografia prac dotycz cych poszczególnych
problemów. U omno bibliografii prac cytowanych sk oni a mnie do uzupe nienia ka dej cz ci podr cznika
not bibliograficzn . G ównym celem by o dostraczenie informacji o dost pnych w j zyku polskim i -z ma ymi
wyj tkami - niecytowanych w tek cie podstawowych pracach dotycz cych problematyki omawianej w kolejnych
rozdzia ach. Na ko cu ksi ki znajduje si spis wszystkich pozycji wymienianych zarówno w rozdzia ach
podr cznika, jak i w notach bibliograficznych.
W czasie moich zmaga z materi tego podr cznika spotyka am si z ogromn yczliwo ci przyjació ,
kolegów i znajomych, którzy, po wi caj c swój czas, s yli mi rad i pomoc . Byli wspania ymi krytykami
ró nych partii tekstu, yczliwymi, ale nie pob liwymi. Zawdzi czam im wszystkim bardzo wiele i ywi wobec
nich gor ce uczucie wdzi czno ci.
Na pierwszym miejscu wymieni musz Antoniego M czaka i Andrzeja Mencwela, którzy, chocia nie s moimi
kolegami socjologami, zechcieli przeczyta i przedyskutowa ze mn rozdzia y poruszaj ce problemy z kr gu
ich zainteresowa . W nast pnej kolejno ci - kolegów z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego,
zaczynaj c od zespo u Zak adu Socjologii Ogólnej, na którego zebraniach dyskutowali oni rozdzia y podr cznika

Przedmowa 13

sprawiaj ce mi najwi ksz trudno . Szczególnie wiele wnie li Piotr Chmielewski, Gra yna Kacprowicz i
awomir odzi ski. Osobno wymieni pragn kierownika tego zespo u, Aleksandr Jasi sk -Kani , która
jeszcze przed napisaniem recenzji wydawniczej dzieli a si ze mn uwagami o kolejnych partiach pracy w miar
ich powstawania, udziela a mi yczliwego wsparcia w tym trudzie oraz udost pnia a swoje jeszcze
nieopublikowane prace. Drugim recenzentem wydawniczym by Marek Zió kowski, który uciele ni moje
marzenia o wnikliwej i krytycznej, a zarazem yczliwej recenzji.
Koledzy z Instytutu Socjologii, Kazimierz Frieske, Antoni Kami ski, Witold Morawski, Ewa Nowicka i
Renata Siemie ska, byli przyjacielskimi krytykami rozdzia ów z zakresu ich specjalno ci i udzielali mi wska-
zówek bibliograficznych, za które dzi kuj tak e Antoniemu Su kowi. Agnieszce Latale dzi kuj za redakq'
cz ci rozdzia ów, udost pnianych studentom jako skrypt. Podzi kowa tak e pragn kolegom z IFiS PAN,
Henrykowi Doma skiemu i El biecie Tarkowskiej, za yczliwe porady i udost pnione materia y.
Wszystkim im, jak równie tym, których z powodu u omno ci pami ci nie wymieni am, jeszcze raz z ca ego
serca dzi kuj . Oczywi cie, w jakiej mierze z ich rad i pomocy potrafi am skorzysta , to ju zupe nie inna
sprawa.
Podzi kowania nale si wreszcie cz onkom rodziny, których wci gn am do mojej pracy. M , Jerzy Szacki,
mi swoj socjologiczn wiedz , systematycznie czytaj c kolejne rozdzia y. Pomocni byli mi tak e syn,
Jakub Szacki, oraz wnuk, Wojciech Szacki, jako przedstawiciele innych ni socjologia dziedzin wiedzy.
ROZDZIA I

Charakter socjologii i historyczne warunki jej


powstania

1. Przedsocjologiczna wiedza o spo ecze stwie 19


2. Historyczne warunki narodzin socjologii jako dyscypliny naukowej 23
3. Socjologia jako dyscyplina naukowa 26
4. Metody i narz dzia badawcze socjologii 43
5. Socjologia jako dyscyplina u yteczna praktycznie 49

l. Przedsocjologiczna wiedza o spo ecze stwie


Socjologia jako dyscyplina naukowa narodzi a si w pierwszej po owie XIX wieku. Za jej ojca
uwa any jest August Comte (1798-1857). Wprowadzi on nazw „socjologia" do obiegu publicznego i
sformu owa program nowej nauki. Jednak e je li zwa , e socjologia dostarcza wiedzy o zjawiskach
i procesach zachodz cych w zbiorowo ciach ludzkich (Jan Szczepa ski 1972: 12), to staje si oczywiste,
e wyznaczenie momentu jej powstania i wi zanie go z jednym nazwiskiem jest spraw umown . Zdo-
bywanie, gromadzenie i wykorzystywanie takiej wiedzy musia o by i by o znacznie starsze ni
przybranie przez ni postaci dyscypliny naukowej. Cz owiek, który od zarania swoich dziejów
w gromadzie, rozporz dza jak wiedz praktyczn o zjawiskach i procesach zachodz cych
w zbiorowo ciach ludzkich. Bez niej nie móg by sobie poradzi z problemami, jakie nastr cza o ycie
gromadne.
Wraz z rozwojem pi mienno ci pog biona refleksja dotycz ca otaczaj cego wiata zacz a przybiera
posta ogólnych systemów filozoficznych. Nast pi o oddzielenie porz dku ludzkiego od porz dku
natury, co by o pierwsz rewolucj w dziejach wiedzy o spo ecze stwie i podstawowym krokiem w
stron nauki o spo ecze stwie (Szacki 2002:16). W naszym kr gu kulturowym nast pi o to w staro ytnej
Grecji. Pocz wszy od Platona i Arystotelesa, w pismach wielu filozofów znajdujemy wnikliwe opisy i
analizy zjawisk ycia zbiorowego.
Jednak e mimo licznych problemów „wiecznych" zwi zanych z yciem zbiorowym, które by y
podejmowane i rozwa ane w ci gu stuleci i obecnie znajduj si w polu uwagi socjologii, a tak e mimo
licznych powinowactw socjologii z poprzedzaj j my spo eczn , wiele przemawia za tym, by jej
narodziny lokowa w nie w pocz tkach XIX wieku. Nie tylko dlatego, e wtedy powsta a jej nazwa,
która ostatecznie uzyska a powszechn akceptacj . Wa niejsze jest to, e w tym okresie zacz si
zasadniczo zmienia sposób my lenia o zachodz cych w zbiorowo ciach ludzkich zjawiskach i
procesach, które sta y si przedmiotem zainteresowa socjologii. By o to pochodn zarówno rozwoju
europejskiej nauki, jak i zasadniczych zmian zachodz cych w spo ecze stwach Europy Zachodniej.

20 Cz pierwsza. Prolegomena

Wiedza przedsocjologiczna o zjawiskach spo ecznych mia a dwie postacie: refleksji teoretycznej oraz
wiedzy potocznej.

Przedsocjologiczna refleksja teoretyczna

Poprzedzaj ca socjologi refleksja teoretyczna dotycz ca rozmaitych aspektów ycia spo ecznego by a
przez wiele stuleci cz ci filozofii, podobnie jak i zacz tki innych nauk. Trzy cechy ró ni y j od
wiedzy spo ecznej (Jan Szczepa ski 1969: 8) spe niaj cej pó niejsze standardy naukowo ci.
• W przedsocjologicznej my li spo ecznej cz sty by normatywny i finalistyczny punkt widzenia.
Znacznie bardziej interesowa o filozofów to, jak by powinno, ni to, jak jest. Projekty idealnego
pa stwa kre lili Platon i Arystoteles, a tak e autorzy renesansowych i pó niejszych utopii. Je li w
pismach filozofów zainteresowanych idealnym pa stwem mo emy znale ca kiem du o wiedzy o
spo ecze stwie i zasadach jego funkcjonowania, to opis i analiza rzeczywisto ci by y dla nich g ównie
kontrastowym t em dla idea u.
• Przedsocjologiczna my l spo eczna by a w znacznym stopniu przesi kni ta woluntaryzmem.
Wyra si on na ró ne sposoby. Przede wszystkim w postaci wiary we wszechmoc w adcy.
Uwa ano, e panuj cy, je li tylko rozporz dza odpowiednimi rodkami, mo e w sposób dowolny
ukszta towa form pa stwa i spo ecze stwa. S dzono, e je li istniej jakie wady ycia spo ecznego,
to tylko dlatego, e rz dz cy nie chc b nie potrafi ich usun . ywa by a wiara w „dobrego i
drego w adc ", który jest pe en dobrej woli i, je li tylko zrozumie, co jest dobre, natychmiast wcieli
to w ycie.
Inn postaci woluntaryzmu, która zreszt mia a bardzo d ugi- ywot, by o przekonanie, e skoro
ludzie obdarzeni s woln wol i ka dy mo e robi , co chce i co mu tylko do g owy w danym
momencie przychodzi, to rzeczywisto spo eczna sk ada si wy cznie z niespodzianek i jest ca kowicie
nieprzewidywalna. Dlatego te mo e by opisywana jedynie ex post.
Za form woluntaryzmu wypada te uzna wiar w Opatrzno , w to, e mo e ona interweniowa
i zmienia bieg spraw ludzkich; trudno wi c s dzi , e rz dz nimi jakie prawid owo ci.
• Inn charakterystyczn cech przedsocjologicznej my li spo ecznej by a koncentracja uwagi na
pa stwie i w adzy. W rozwa aniach dotycz cych pa stw i ich ustrojów podejmowano wprawdzie
zagadnienia daleko wykraczaj ce poza kwestie zwi zane z sam w adz i jej sprawowaniem, ale nie
by o znane poj cie spo ecze stwa jako czego innego ni pa stwo. Dla powstania socjologii musia o
ukszta towa si poj cie spo-

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 21

ecze stwa. Oddzielenie porz dku spo ecznego od politycznego by o drug rewolucj w rozwoju
wiedzy naukowej o procesach i zjawiskach zachodz cych w zbiorowo ciach ludzkich.
Wiedza potoczna i wiedza naukowa
Ka dy cz owiek rozporz dza pewn wiedz o tym, jak jest skonstruowany i jak funkcjonuje otaczaj cy
go wiat spo eczny. Tego rodzaju wiedza jest koniecznym warunkiem radzenia sobie z problemami, jakie
stwarza ycie w zbiorowo ci, a w konsekwencji osobniczego przetrwania. Zdobywaniu tej wiedzy
przy wiecaj cele praktyczne i cz owiekowi najcz ciej wystarcza taki jej zakres, który jest mu
przydatny bezpo rednio. Nie mo e jej sam zdoby , bowiem z natury rzeczy jest ograniczony w swoich
mo liwo ciach poznawczych. Na wiat spo eczny patrzy z perspektywy ma ego wycinka
rzeczywisto ci, z któr ma bezpo rednio do czynienia. Dlatego te musi korzysta z wiedzy
pochodz cej z do wiadczenia innych. I tak przez wymian do wiadcze narasta potoczna, zbiorowa wie-
dza spo eczna cz onków danej zbiorowo ci, b ca rezultatem ich wspólnych do wiadcze . Cz sto
przybiera ona posta przys ów, w ród których nietrudno znale wyra nie „socjologiczne". Przys owie:
„Je li wejdziesz mi dzy wrony, musisz kraka jak i one", mówi o konieczno ci konformizmu; „Kruk
krukowi oka nie wykol " powiadamia o solidarno ci grupowej; „Gdy kota nie czuj , myszy ta cuj "
przekazuje wiedz o roli w adzy w utrzymywaniu porz dku w spo ecze stwie.
Potoczn wiedz spo eczn nabywamy w toku naszego ycia spontanicznie, sami nie wiedz c, jak,
kiedy i gdzie. Od najwcze niejszego dzieci stwa wch aniamy j , kontaktuj c si z innymi lud mi,
i nasi kamy ni jak owa przys owiowa skorupka.
Tak zdobywana wiedza ma pewne cechy szczególne zwi zane po cz ci z podporz dkowaniem jej
osi gania celom praktycznym, po cz ci - z ograniczonym zakresem obserwacji dost pnych danej
zbiorowo ci, a po cz ci - ze specyfik ludzkiego umys u. Równie z tym, e cz owiek kieruje si nie
tylko rozumem, ale i emocjami. Wp ywaj one na proces poznawczy i powoduj , e wiedza potoczna
rzadko jest neutralna. Nie ogranicza si do opisu, ale mówi, e to jest z e, a tamto dobre, to korzystne, a
tamto szkodliwe. Jest wi c zwi zana z warto ciowaniem.
Inn jej cech jest tendencja do przedstawiania wiata w kolorach czarno-bia ych, bez uwzgl dniania
odcieni po rednich, i operowania podzia ami dychotomicznymi. Znajdujemy w niej sk onno do
traktowania nast pstwa w czasie jako zwi zku przyczynowego, a tak e do upatrywania przyczyn w
celowych dzia aniach ludzi. Kolejna jej cecha to pochopno uogólnie . Wystarczy kilka przypadków, a
czasem nawet jeden, by

22 Cz pierwsza. Prolegomena

zosta sformu owany s d ogólny (kiedy m ody cz owiek nie ust pi w autobusie miejsca starszej pani, z
pewno ci us yszymy, e: „ca a dzisiejsza m odzie "... etc).
Potoczna wiedza spo eczna jest przenikni ta stereotypami. Stereotypy bywaj okre lane jako
stypologizowana, przej ta od innych wiedza. Powszechnie wskazuje si na takie ich cechy, jak charakter
upraszczaj cy, nadmierne generalizacje, sztywno i odporno na zmiany, a tak e to, e rzadko maj
charakter neutralny i najcz ciej s zabarwione emocjonalnie.

róde stereotypów upatruje si mi dzy innymi w pewnych w ciwo ciach procesu poznawczego cz owieka i sposobach
przetwarzania przez niego informacji, w jego sk onno ci do klasyfikowania i typologizowania postrzeganych zjawisk. W
odniesieniu do rzeczywisto ci spo ecznej powiada si , e stereotypy to „pewne struktury poznawcze, które s zakodowane w
umy le, a które w sposób uproszczony, nadmiernie zgeneralizowany, bez uwzgl dniania ca ej mo liwej wiedzy na dany
temat, odnosz si do jakiej kategorii spo ecznej" (Kurcz 1994: 14). Stereotypy s wi c zapisem wiedzy u omnej, której
omno jest konsekwencj ograniczonych mo liwo ci ludzkiego systemu poznawczego. Jednak e mimo u omno ci wiedza ta
pomaga ludziom w yciu, gdy pozwala redukowa niepewno i podejmowa decyzje co do sposobu post powania. Je li nie
wiemy nic o jakiej konkretnej osobie, ale mo emy j zaklasyfikowa do okre lonej grupy, uzupe niaj ce informacje czerpiemy
ze stereotypu tej grupy i na tej podstawie oceniamy osob i ustalamy nasz sposób jej traktowania. Nie trzeba dodawa , e w
konkretnej sytuacji taka ocena mo e by nietrafna, a niekiedy i ogromnie krzywdz ca, zw aszcza kiedy w stereotypie grupy,
do której zaliczyli my dan osob , przewa aj cechy negatywne.

Chocia o szkodliwo ci stereotypów napisano niema o, to przy wszystkich swoich wadach u atwiaj
one orientacj w wiecie spo ecznym. Dla przetrwania cz owieka niezmiernie istotn rzecz jest ycie w
zbiorowo ci, co poci ga za sob konieczno trafnego rozpoznawania tych zbiorowo ci, których jest
cz onkiem, a wi c odró niania grup w asnych od obcych (zob. Grupy w asna i obca, s. 197), a w ród tych
ostatnich - przyjaznych od wrogich. Stereotypy s w tym pomocne.
Przenikni ta stereotypami potoczna wiedza spo eczna nie znikn a wraz z powstaniem socjologii. Jej
prawdy konkuruj , niekiedy nawet zwyci sko, z prawdami g oszonymi przez socjologi akademick .
Charakterystyczny dla niej sposób my lenia daje si niejednokrotnie odnale w rozmaitych rozwa aniach
publicystycznych dotycz cych procesów i zjawisk zachodz cych w zbiorowo ciach ludzkich.
Niezale nie od wszelkich sporów o kryteria naukowo ci, mo na wskaza trzy powszechnie uznawane
cechy wyró niaj ce naukowe podej cie do zjawisk spo ecznych.
Po pierwsze, nauk cechuje niezadowalanie si samym opisem, ale zmierzanie do wyja niania przy
wykorzystywaniu istniej cych teorii. Przez

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 23

teori socjologiczn rozumie si „wszelki zespó za ontologicznych, epistemologicznych i


metodologicznych, abstrakcyjnych poj oraz ogólnych twierdze o rzeczywisto ci spo ecznej, maj cy
dostarcza wyja nienia dost pnej wiedzy opisowej na jej temat oraz ukierunkowywa dalsze badania"
(Sztompka 1985: 12).
Po drugie, uczonych obowi zuje przestrzeganie regu post powania badawczego. S trzy
podstawowe regu y: 1) wyra ne okre lenie badanego problemu tak w kontek cie dotychczasowej
wiedzy faktograficznej, jak i istniej cych teorii; 2) staranne zbieranie danych i umo liwienie innym
badaczom kontroli ich rzetelno ci (jawno warsztatu naukowego obowi zuje zreszt na wszystkich
etapach post powania badawczego); 3) odró nianie twierdze opartych na faktach od tych, które s
tylko domys ami, a tak e dopasowanie stopnia ogólno ci formu owanych twierdze do zakresu danych,
które stanowi ich podstaw .
Po trzecie, wyró nikiem nauki jest neutralno i powstrzymywanie si od warto ciowania.
Wypowiadaj c oceny, wykraczamy poza jej granice, chocia oczywi cie informacje dostarczane przez
nauk mog by dla nas podstaw do ich formu owania. I tak na przyk ad nauka nie mówi nam, e
palenie tytoniu jest rzecz z , a jedynie e wywo uje takie to a takie zmiany w organizmie ludzkim,
których konsekwencj jest skrócenie ycia cz owieka. Wiedz c to, mo emy uzna palenie za rzecz z , ale
tylko wówczas, kiedy d ugie ycie jest dla nas rzecz cenion . O tym za nie decyduje nauka.

2. Historyczne warunki narodzin socjologii


jako dyscypliny naukowej
Aby socjologia mog a si narodzi jako dyscyplina naukowa, niezb dny by nowy sposób my lenia o
spo ecze stwie. Musia y zosta przezwyci one ograniczenia wiedzy potocznej, porzucona
finalistyczna i woluntarystyczna perspektywa ogl du spraw spo ecznych. Konieczne by o tak e
dostrze enie, e spo ecze stwo jest tworem swoistym, odr bnym od pa stwa.
Nie dokona o si to jednorazowo, ale by o wynikiem d ugiego procesu. Stanowi o pochodn
przemian spo ecznych w Europie Zachodniej, które nabiera y coraz wi kszego tempa i wywo ywa y
nowe postacie zjawisk i procesów zachodz cych w zbiorowo ciach ludzkich.
Wraz z wyprawami handlowymi do dalekich krajów poszerzy y si granice znanego wiata -
równie spo ecznego, gdy poznawano ró ne ludy, yj ce zgo a odmiennie, ni o si w Europie.
Europejskie formy ycia spo ecznego przestawa y by postrzegane jako jedyne mo liwe. W XVI wieku
Michel de Montaigne zauwa : „Barbarzy cy nie s w ni-

24 Cz pierwsza. Prolegomena

czym osobliwsi dla nas ni my dla nich ani te nie z wi ksz s uszno ci " (Montaigne 1985: t. l, 229). W
nast pnym stuleciu zacz to dostrzega , e zmienno form ycia spo ecznego wyst puje nie tylko w
przestrzeni, ale równie w czasie. Pojawi o si poj cie rozwoju.
Wiek XVIII mo e by zreszt zasadnie uznany za wiek zapowiedzi socjologii. To wtedy zrodzi a si
my l, e istniej jakie prawa naturalne rz dz ce zachowaniami ludzi, a w konsekwencji zjawiskami
spo ecznymi, i pojawi a si wiara w istnienie jakiego jednego podstawowego prawa, dzia aj cego w
wiecie spo ecznym na podobie stwo odkrytego przez Newtona w wiecie fizycznym prawa
powszechnego ci enia. Wierze tej towarzyszy o pragnienie jego odkrycia. Jednak e nie porzucono
przekonania, e m dry w adca, który pozna, na czym polega porz dek naturalny, niew tpliwie
natychmiast zechce i potrafi nada yciu spo ecznemu zgodny z tym porz dkiem kszta t. Kres tej
wierze po a dopiero rewolucja francuska.
Rewolucja francuska, obalaj ca dotychczasowy system polityczny i stary ad spo eczny, by a
wstrz saj cym do wiadczeniem, które przeora o wiadomo europejsk . Poza wszystkim innym
ukaza a spontaniczno procesów spo ecznych, ich wymykanie si spod kontroli i rozbie no mi dzy
ostatecznymi rezultatami a wcze niejszymi zamiarami. Ukaza a równie , e wbrew oczekiwaniom
zniesienie przywilejów urodzenia i zadeklarowanie w konstytucji równo ci wszystkich obywateli nie
adzie kresu nierówno ciom spo ecznym. W sumie rewolucja francuska uprzytomni a, e najbardziej
nawet dog bna zmiana ustroju politycznego nie likwiduje problemów spo ecznych. Pozwoli o to
dostrzec, e spo ecze stwo jest czym odr bnym od pa stwa i rz dzi si w asnymi prawami.
Innym wielkim do wiadczeniem europejskim prze omu XVIII i XIX wieku by o przyspieszenie
tempa uprzemys owienia, co nast pnie zyska o miano rewolucji przemys owej. By a to w istocie rzeczy
zmiana rewolucyjna dotychczasowego sposobu ycia znacznych rzesz ludzi. Spowodowa o j przej cie
od gospodarki opartej na rolnictwie, w której podstawowymi jednostkami produkcyjnymi by y
gospodarstwa domowe, w znacznej mierze samowystarczalne, do gospodarki, w której takimi jed-
nostkami sta y si fabryki produkuj ce towary na rynek wi cy ze sob w coraz wi kszej skali
wszystkie jednostki produkcyjne.
Zmiana pracy w gospodarstwie domowym na prac w fabryce by a zmian ca ego trybu i rytmu
ycia. Dzie zacz si dzieli na t cz , w której cz owiek przestawa by panem samego siebie, i t ,
która w postaci czasu wolnego pozostawa a do jego dyspozycji. Konieczno synchronizacji pracy
wielu ludzi wymaga a, by zegar, a nie s ce, regulowa jej rytm. Wi za a si z tym dog bna zmiana
sposobu postrzegania czasu.
Rozwój przemys u to powstawanie fabryk poszukuj cych si y roboczej, co oznacza
przemieszczanie si ludzi ze wsi do miast i rozrost tych

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 25

ostatnich. Przej cie ze wsi do miasta nie by o wy cznie zmian miejsca w przestrzeni, ale ca ego
rodowiska spo ecznego. Spo eczno wiejska jest tradycyjna i niedu a, wszyscy znaj tu swoje i
swoich s siadów usytuowanie spo eczne. ycie w niej sk ada si z kontaktów lokalnych ze stosunkowo
niewielk liczb wci tych samych, dobrze znanych ludzi, wedle sta ych wzorów. Jest to te
spo eczno , która, ogarniaj c ca e ycie cz owieka, poddaje je pe nej kontroli. Miasto natomiast to
zgromadzenie wielu nie znaj cych si wzajemnie osób, kontaktuj cych si ze sob dora nie i jedynie w
okre lonych celach.
Te przeogromne zmiany, których tempo wci ulega o przyspieszeniu, nie dokonywa y si
bezbole nie. Dla wielu -ludzi przej cie ze wsi do miasta i praca w fabryce nie by y popraw losu. Praca
w fabrykach, je li uda o si j znale , by a n dznie wynagradzana i morderczo ci ka, nikt jeszcze nie
ysza o o miogodzinnym dniu pracy. Mieszkano w fatalnych warunkach, stan higieny, a co za tym idzie
i zdrowia, by op akany. Wielu wstrz saj cych opisów warunków ycia ludu dziewi tnastowiecznych
miast, a tak e panuj cej w nich n dzy, dostarcza ówczesna literatura. Zachodz ce zmiany wi za y si z
powa nymi kosztami psychicznymi. Znika wiat, którego regu y funkcjonowania by y dobrze znane, a
sposoby radzenia sobie w nim opanowane. W to miejsce powstawa wiat nowy, trudny do
zrozumienia i ma o przyjazny, w którym nie wiadomo by o, jak si porusza , zw aszcza e wci si
zmienia . Zanika y wspólnoty sprawuj ce kontrol i okre laj ce to samo jednostki. Jednostka pozo-
stawiona sama sobie zyskiwa a nie tyle poczucie wolno ci, ile wykorzenienia i zagubienia, które w
po czeniu z n dz sprzyja y najró niejszym patologiom spo ecznym. Rewolucja przemys owa zrodzi a
nie tylko spo ecze stwo przemys owe, ale i powa kwesti socjaln .
Wszystko to razem by o przyczyn wielu niepokojów my cych ludzi w pocz tkach XIX wieku.
Zburzenie starego adu wielu z nich postrzega o jako zburzenie wszelkiego adu, a istniej cy stan rzeczy
przedstawia im si jako jeden wielki chaos. Nie dostrzegali w nim adnego porz dku i adnych
prawid owo ci. W takim w nie klimacie intelektualnym narodzi a si socjologia, która w zamy le
Comte'a mia a by lekarstwem na bol czki epoki.
Upatruj c w socjologii nadzieje na pomoc w rozwi zaniu kwestii praktycznych i stworzenie
„w ciwego" adu spo ecznego, Comte nie ró ni si od wielu dawniejszych my licieli, którzy
poszukiwali idealnego kszta tu organizacji spo ecznej. Ró ni o go natomiast przekonanie, e cel ten da si
osi gn dzi ki nauce. Niew tpliw zas ug Comte'a jest stwierdzenie, e mo liwa jest nauka o
spo ecze stwie kieruj ca si takimi samymi regu ami jak wszystkie inne nauki. Konstruuj c jednolity,
pi trowo zbudowany system nauk, na którego szczycie umie ci socjologi , okre li trzy podstawowe
regu y post powania naukowego: bada fakty i tylko

26 Cz pierwsza. Prolegomena

fakty, szuka mi dzy nimi zwi zków i ustala prawa. W ten sposób wyra nie oddzieli to, co jest
opisem naukowym, od tego, co jest ocen - nauk od warto ci - a tak e stworzy poj cie nauki o
spo ecze stwie jako nauki wykrywaj cej prawa, co bywa uwa ane za trzeci rewolucj w procesie
kszta towania si naukowej wiedzy o spo ecze stwie.
W Comte'owskim systemie nauk wzór naukowo ci wywiedziony zosta z procedur nauk
przyrodniczych, których imponuj ce osi gni cia by y wyra nie widoczne na pocz tku XIX wieku.
Wzór ten d ugo obowi zywa w socjologii, a trudno ci z jego stosowaniem t umaczono m odo ci
dyscypliny i jej niedojrza ci , która - jak wierzono - zostanie w ko cu przezwyci ona. Z czasem uleg
on zakwestionowaniu. Lecz nawet je li w dalszym swoim rozwoju socjologia jako wiedza naukowa o zja-
wiskach i procesach zachodz cych w zbiorowo ciach ludzkich posz a inn drog , ni wskazywa Comte,
nie ulega w tpliwo ci, e uda o mu si sformu owa to, z czym do dzisiaj zgadzaj si przedstawiciele
ró nych orientacji - mianowicie pogl d, e ycie spo eczne nie jest czym przypadkowym i
chaotycznym, ale s w nim pewne prawid owo ci i mo na do pewnego stopnia przewidywa jego bieg.

3. Socjologia jako dyscyplina naukowa Kszta towanie si socjologii jako dyscypliny naukowej
Aby powsta a nowa dyscyplina naukowa, nie wystarcza samo jej nazwanie, wskazanie w ciwego dla
niej pola docieka oraz wyra enie przekonania, e dociekania te mo na prowadzi zgodnie z
uznawanymi w danym czasie standardami naukowo ci. Nie wystarcza tak e usytuowanie jej przez
ciesz cego si nawet najwi kszym autorytetem filozofa w ogólnym systemie nauk ani uzyskanie przez
ni popularno ci. Aby rzeczywi cie si pojawi a, musi zosta w czona do ycia akademickiego, znale
sobie miejsce w ród innych nauk i sta si cz ci ich systemu. Innymi s owy, zyskawszy uznanie, musi
ulec instytucjonalizacji (zob. Instytucje, s. 132) w postaci powo ywania uniwersyteckich katedr i kierun-
ków studiów, towarzystw naukowych, wydawania czasopism i ksi ek z jej nazw w tytule.
Instytucjonalizacja socjologii dokonywa a si w poszczególnych krajach w rozmaitym tempie.
Najszybciej w Stanach Zjednoczonych, gdzie wyk ady z socjologii zjawi y si na niektórych
uniwersytetach ju w latach siedemdziesi tych XX wieku, a pierwsza katedra socjologii na uni-
wersytecie w Chicago powsta a w 1892 roku. Najwolniej w Anglii, gdzie jako uznana, odr bna
dyscyplina akademicka zacz a istnie dopiero po drugiej wojnie wiatowej.
Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 27

W Polsce instytucjonalizacja socjologii zacz a si w latach dwudziestych XX wieku. W roku


akademickim 1919/1920 na Wydziale Prawa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego
stworzono katedr socjologii, któr obj Leon Petra ycki (1867-1931), w 1920 roku za taka katedra
powsta a na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Pozna skiego; obj j Florian Znaniecki (1882-
1958), maj cy ju uznan pozycj w socjologii wiatowej. W tym e samym roku powsta w Poznaniu
Polski Instytut Socjologiczny nastawiony na prowadzenie prac badawczych. Instytut ten do szybko
przekszta ci si z organizacji regionalnej w ogólnopolsk . Jako odr bny kierunek studiów socjologia
zosta a w Polsce uznana w 1930 roku. W tym samym roku powsta „Przegl d Socjologiczny", a tak e
za one zosta o Polskie Towarzystwo Socjologiczne oraz odby si w Poznaniu pierwszy zjazd
socjologów.
Zdobywanie przez socjologi miejsca w yciu naukowym trwa o, jak wida , nie tylko przez ca y wiek
XIX, ale i cz XX, i by o jednym z elementów dokonuj cego si w tym okresie podzia u pracy w
obr bie nauki. Podzia ów dokonywa si tak e pod wp ywem rozwoju i upowszechniania o wiaty, w
rezultacie czego powstawa y nowoczesne uniwersytety oraz kszta towa a si w nich struktura
dyscyplin akademickich.
W toku tego procesu okazywa o si , e pewne dyscypliny, takie na przyk ad jak historia, maj ce
wszelkie dane, by ro ci pretensje do miana nauki i bycia pe noprawnymi dyscyplinami akademickimi, w
adnym razie nie mog spe nia wzoru nauk przyrodniczych. Praktyczne wzgl dy sprzyja y
kwestionowaniu sformu owanej przez Comte'a tezy o jednolitych dla wszystkich dziedzin wiedzy
kryteriach naukowo ci, a co za tym idzie - pog bionej refleksji filozoficznej dotycz cej ró nic
mi dzy naukami.
Tego rodzaju refleksja filozoficzna rozwija a si w drugiej po owie XIX wieku w Niemczech. Jej
inspiracj by o z jednej strony dziedzictwo Immanuela Kanta (1724-1804), który odró ni wiedz o
przyrodzie od wiedzy o cz owieku jako istocie moralnej, a z drugiej - tradycja romantyzmu
niemieckiego. Rozró niono dwa rodzaje nauk: nauki cis e i nauki humanistyczne. Wprowadzenie tego
rozró nienia, a nast pnie podj cie rozwa nad filozoficznymi podstawami humanistyki zwi zane jest
z nazwiskami filozofów niemieckich: Wilhelma Diltheya (1833-1911) i Wilhelma Windelbanda (1848-
1915) oraz m odszego od nich Heinricha Rickerta (1863-1936). Wskazuj c na ca kowit nieprzydatno
procedur poznawczych przyrodoznawstwa dla humanistyki, zwrócili oni uwag , e te dwa rodzaje nauk
maj do czynienia z innymi obszarami rzeczywisto ci. W przypadku jednych przedmiotem
zainteresowa jest niezale ny od cz owieka, zewn trzny wobec niego wiat natury. W przypadku
drugich - wiat, który jest tworem cz owieka i którego cz owiek jest cz ci , wiat kultury.
28 Cz pierwsza. Prolegomena
Wskazali dalej, e skoro kultura jest tworem cz owieka, to podmiot i przedmiot poznania nale do
tego samego wiata, co poci ga za sob konieczno stosowania odmiennych procedur badawczych ni
te, które s w ciwe dla poznawania natury. Dla Diltheya tak procedur badawcz by o „rozumienie",
polegaj ce na docieraniu do ukrytego znaczenia tworów kultury i na interpretacji ich sensów.
W ten oto sposób potoczne, oczywiste odró nienie przyrodoznawstwa od humanistyki zyska o
uzasadnienie filozoficzne, a dyscypliny humanistyczne - podstawy prawomocno ci naukowej jako nauki
„inne", ale bynajmniej nie „gorsze".
Kiedy socjologia szuka a dla siebie miejsca w ród istniej cych dyscyplin naukowych, mia a do
czynienia z dychotomicznie podzielonym wiatem nauki. Najcz ciej znajdowa a je mi dzy tymi dwoma
rodzajami nauk, ale nie by to jedyny problem, z jakim musia a si upora w procesie okre lania w asnej
to samo ci naukowej i akademickiej. Nie ona jedna bowiem czyni a przedmiotem zainteresowania
procesy i zjawiska zachodz ce w zbiorowo ciach ludzkich.

Socjologia jako jedna z nauk spo ecznych


Nie ma pe nej zgodno ci co do tego, jakie nauki zajmuj ce si zjawiskami i procesami spo ecznymi
obejmuje kategoria nauk spo ecznych. W ró nych podr cznikach i opracowaniach wyst puj odmienne
ich zestawienia, co jest wyrazem umowno ci podzia ów wewn trz sfery docieka naukowych.
Socjologia, ekonomia i nauki polityczne s zgodnie uwa ane za rdze nauk spo ecznych. Poza nimi do
tej kategorii w czane bywaj , ju znacznie mniej zgodnie, historia, antropologia i psychologia. Mi dzy
ka z nich a socjologi istniej okre lone relacje.
Historia. Ma najd szy rodowód jako uznana dyscyplina akademicka. Jej dostrzegalnym na pierwszy
rzut oka wyró nikiem jest to, e przedmiotem swgo zainteresowania czyni przesz , podczas kiedy inne
nauki spo eczne koncentruj uwag na tera niejszo ci. Innym wyró nikiem historii, który pojawi si w
XIX wieku wraz z rozró nieniem nauk nomotetycznych, czyli takich, które d do wykrywania praw
ogólnych, oraz idiograficznych, czyli zajmuj cych si opisywaniem tego co jednostkowe i
niepowtarzalne, jest jej idiograficzno . Wyst puje pogl d, e histori ró ni od socjologii jednostkowy
punkt widzenia. Historyk pyta raczej o przyczyny danej wojny, socjolog - o przyczyny wojen jako
takich.
Jednak e je li przyjrze si zarówno wspó czesnej historii, jak i socjologii, natychmiast okazuje si ,
e wykre lenie ostrych granic mi dzy tymi dyscyplinami nie jest mo liwe. Zarówno historia, jak i
socjologia s dyscyplinami

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 29

wewn trznie zró nicowanymi i niektóre z ich odga zie s bardzo bliskie sobie. Tak na przyk ad w
obr bie socjologii istnieje subdyscyplina, zwana socjologi historyczn . Podejmuj c problematyk socjo-
logiczn , pos uguje si danymi pochodz cymi z przesz ci. W obr bie historii z kolei istnieje
subdyscyplina, zwana histori spo eczn , która w odniesieniu do przesz ci podejmuje klasyczne
tematy socjologiczne, na przyk ad zró nicowania spo ecznego, a tak e wykorzystuje sozologiczne
metody analizy danych.
Antropologia. Nazwa ta u ywana jest na okre lenie dwóch odmiennych dyscyplin. Odró nia je
odpowiedni przymiotnik. W jednym przypadku mówi si o antropologii fizycznej, w drugim o
antropologii kulturowej b spo ecznej. Pierwsza z nich zajmuje si cz owiekiem jako gatunkiem
przyrodniczym i interesuje si fizycznym zró nicowaniem cz owieka w przestrzeni i w czasie (Nowicka
1991: 39). Tak okre lony przedmiot zainteresowa sytuuje t antropologi w ród nauk przyrodniczych
i sprawia, e zajmuj ce si ni katedry i zak ady bywaj lokowane na wydzia ach przyrodniczych.
Mi dzy antropologi fizyczn a kulturow istniej zawi e relacje. Podejmowane s tak e próby
budowania pomostów mi dzy nimi.
W odniesieniu do antropologii kulturowej jej wspó cze ni przedstawiciele powiadaj , e jej
przedmiotem jest „poszukiwanie cech typowo ludzkich, czyli tych, które wi si z kulturow istot
cz owieka" (Nowicka 1991: 40-41). Jednak e przez d ugi czas wyró nikiem tej antropologii by o to, e jej
przedmiotem zainteresowania i obiektem bada by y spo ecze stwa pierwotne, przedpi mienne,
kra cowo ró ne od spo ecze stwa nowoczesnego, przemys owego, które ukszta towa o si w Europie.
Takimi odmiennymi spo ecze stwami zajmuje si równie historia, ale s to spo ecze stwa oddalone w
czasie, podczas kiedy antropologia bada spo ecze stwa oddalone w przestrzeni. Ze wzgl du na taki
przedmiot jej zainteresowa , niektórzy antropolodzy wyra aj przekonanie, e jest to nauka nadrz dna
w stosunku do socjologii, albowiem, zajmuj c si spo ecze stwami ró nego typu, rozporz dza szerok
perspektyw porównawcz , podczas gdy socjologia zajmuje si spo ecze stwem tylko jednego rodzaju
- nowoczesnym spo ecze stwem przemys owym.
Chocia takie okre lenie przedmiotu antropologii jako jej wyró nika mog oby by dyskusyjne,
przez d ugi czas odpowiada o rzeczywisto ci i zgodne by o z istniej cym podzia em pracy w ród
uczonych i badaczy. W ostatnich dekadach uleg o to zmianie za spraw zachodz cych na wiecie
przemian. Na wszystkich kontynentach znikaj spo ecze stwa pierwotne jedno za drugim. Tam, gdzie
jeszcze istniej , staj si niedost pne z przyczyn politycznych - nowe pa stwa niech tnie udzielaj wiz,
a liczne miejscowe konflikty powoduj , e badania terenowe sta y si po prostu niebezpieczne.

30 Cz pierwsza. Prolegomena

To mi dzy innymi sprawi o, e antropolodzy zwrócili oczy na swoje w asne, nowoczesne


spo ecze stwa i uczynili je przedmiotem bada , u ywaj c metod wykszta conych do badania
spo ecze stw pierwotnych. Zamazuje to granice mi dzy antropologi a socjologi , zw aszcza e podej-
mowana przez tak zorientowanych antropologów problematyka bywa a ju uprzednio przedmiotem
zainteresowa socjologii i naukowców instytucjonalnie usytuowanych w jej obr bie.
Psychologia. Podobnie jak antropologia, psychologia jest rozdarta mi dzy naukami przyrodniczymi i
spo ecznymi. Z jednej strony ma cis e zwi zki z fizjologi i neurologi , z drugiej - przez subdyscyplin
zwan psychologi spo eczn - z socjologi . Psychologia spo eczna uwa ana jest za dyscyplin
hybrydaln , czego wyrazem jest mi dzy innymi to, e na jednych uniwersytetach ulokowana jest na
wydzia ach psychologii, na innych - soq'ologii, a na niektórych, jak to jest w przypadku Uniwersytetu
Warszawskiego, na obu. Psychologia spo eczna z perspektywy psychologii to dyscyplina, która zajmuje
si tym, w jaki sposób na my li, uczucia i zachowania jednostki wp ywa obecno innych ludzi i sytuacje
spo eczne. Natomiast z perspektywy socjologii jej przedmiotem jest badanie wp ywu osobniczych i
gatunkowych cech psychicznych cz owieka na sposób jego funkcjonowania w zbiorowo ciach oraz na
przebieg procesów spo ecznych.
Ekonomia. Encyklopedyczne okre lenie ekonomii informuje nas, e jej przedmiotem s
„indywidualne i zbiorowe decyzje dotycz ce produkcji, dystrybucji i konsumpcji dóbr i us ug"
(Ko mi ski 1998: t. l, 170). Ekonomia jest nauk silnie zmatematyzowan , a jako taka - najbardziej
cis spo ród nauk spo ecznych i najbli sz wzorowi nauk przyrodniczych. Dotyczy to zw aszcza jej
subdyscypliny zwanej ekonometri , która za pomoc metod matematyczno-statystycznych zajmuje si
ustalaniem ilo ciowych prawid owo ci ycia gospodarczego. Mog oby si wydawa , e ekonomi mo na
wyra nie oddzieli od socjologii. Tymczasem tak nie jest. W obr bie socjologii istnieje subdyscyplina
„socjologia ekonomiczna" (Morawski 2001) usytuowana na pograniczu obu nauk.
Zacieraniu tych granic sprzyja tak e takie wspó czesne rozumienie ekonomii, które w pole jej uwagi
cza koszty i zyski, a tak e podzia zasobów spoza sfery dóbr materialnych. S to koszty i zyski
psychologiczne - wydatkowanie energii i napi cia z jednej strony, a z drugiej -satysfakcje emocjonalne w
postaci wzrostu poczucia w asnej warto ci czy poczucia bezpiecze stwa. Tak rozumiana ekonomia,
interesuj c si zachowaniami jednostek, zajmuje si problematyk sposobu podejmowania przez nie decyzji
oraz ich racjonalno ci , co jest przedmiotem uwagi równie innych nauk spo ecznych. Towarzyszy temu
przekonanie, e podej cie ekonomiczne do zachowa ludzkich, to jest z perspektywy szeroko ro-
zumianych kosztów i zysków, daje si stosowa do wszystkich ich prze-

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 31

jawów. W ten sposób ekonomia zg asza ch wykroczenia poza granice swojego tradycyjnego obszaru
zainteresowa i stania si najogólniejsz nauk spo eczn .
Nie mo na tak e nie wspomnie , e wiele kategorii zaczerpni tych z ekonomii sta o si narz dziami
analizy socjologicznej lub te wesz o do sozologicznego j zyka opisu rzeczywisto ci spo ecznej. W
obr bie socjologii (a tak e antropologii) rozwijane s teorie wymiany, a takie terminy jak „kapita
spo eczny" czy „kapita kulturowy" wesz y na sta e do j zyka socjologii (zob. mier klas", s. 303).
Nauki polityczne. Podstawowym przedmiotem zainteresowania nauk politycznych jest w adza, jej
ród a i sposoby sprawowania na poziomie pa stwa. W odniesieniu do pa stwa politolodzy interesuj
si zarówno problemami szczegó owymi: zachowaniami wyborczymi, funkcjonowaniem
wyspecjalizowanej administracji pa stwowej, dystrybucj w adzy, jak i ogólnymi problemami filozofii
spo ecznej i politycznej. Trudno wyznaczenia granicy mi dzy socjologi a innymi naukami
spo ecznymi, daj ca si zauwa w odniesieniu do ka dej z nich, w przypadku nauk politycznych
wzrasta niepomiernie. Nauki polityczne maj wspóln z socjologi prehistori . Poniewa przez d ugi
czas spo ecze stwo nie by o postrzegane jako co odr bnego od pa stwa, w refleksji
przedsocjologicznej problematyka w adzy i pa stwa ci le splata a si z rozwa aniami odnosz cymi si
do wszystkich innych aspektów ycia zbiorowego.
Instytucjonalne wykszta canie si socjologii i nauk politycznych przebiega o ró nie w poszczególnych
krajach. W rezultacie w ka dym z nich rozmaicie ustali y si ich wzajemne stosunki. Nie bez wp ywu na
nie by a panuj ca sytuacja polityczna, która niekiedy hamowa a instytucjonalizacj nauk politycznych
jako odr bnej dyscypliny akademickiej. Sprzyja to mog o, jak w PRL, rozwojowi subdyscypliny
sozologicznej okre laj cej si jako „socjologia stosunków politycznych" lub „socjologia polityki",
która podejmowa a klasyczn problematyk nauk politycznych.

Ten krótki przegl d nauk spo ecznych pozwala zda sobie .spraw z dwóch istotnych rzeczy. Po
pierwsze z tego, e adna z nich nie jest dyscyplin jednolit , po drugie, e adnej z nich nie daje si
ostro oddzieli od socjologii. Granice mi dzy socjologi a pozosta ymi naukami spo ecznymi s
zamazane, a je li nawet daj si dostrzec, to w ró nych krajach przebiegaj rozmaicie. Co wi cej, s
ynne i zmienne. To, co dzi jest niekwestionowan cz ci socjologii, wczoraj mog o stanowi
odr bn enklaw , a jutro mo e znale si poza jej granicami jako dyscyplina nowa i niezale na.
Powstaje pytanie, czy wyznaczanie wyra nych granic mi dzy socjologi a innymi dyscyplinami jest do
czego potrzebne. Na pewno by o potrzebne w XIX wieku, w czasach instytucjonalizacji nauk i szukania
przez

32 Cz pierwsza. Prolegomena

ka z nich uznanego miejsca w wiecie akademickim. Wówczas socjologia musia a dowodzi swego
prawa do istnienia przez wskazywanie takiej cz ci rzeczywisto ci spo ecznej, której adne inne nauki nie
badaj , lub takiego sposobu jej badania, którego adna inna nauka nie stosuje. Teraz potrzeba ta nale y
do przesz ci. Nie tylko zreszt w przypadku socjologii.
U podstaw kszta towania si w XIX wieku podzia u nauk tkwi o przekonanie, e powinien on by
odbiciem podzia ów wyst puj cych w wiecie rzeczywistym. Rzeczywisto , w tym równie spo eczn ,
postrzegano jako podzielon na ró ne, wyra nie wyodr bnione obszary. Dzi ten pogl d nale y do
przesz ci. Je li obecnie chce si scharakteryzowa jak dyscyplin , wskazuje si nie tyle na ró nice
przedmiotu, którym si zajmuje, ile pyta , jakie kieruje pod adresem rzeczywisto ci. Najcz ciej jednak
nikt takim rozró nieniom nie po wi ca wiele uwagi i, podejmuj c prace badawcze, nie trapi si
istnieniem mi dzydyscyplinarnych granic ani nie ywi obaw przed ich przekraczaniem. Kluczow
spraw jest to, co i jak si robi, a nie pod jakim szyldem.
Pocz wszy od ko ca lat czterdziestych XX wieku dziewi tnastowieczne podzia y zacz y by coraz
cz ciej kwestionowane w praktyce ycia naukowego. Zacz y mno si interdyscyplinarne programy
badawcze, a nawet kierunki studiów, zacz y powstawa nowe, pograniczne dyscypliny, i to nie tylko w
obr bie nauk spo ecznych. Wystarczy wymieni biochemi czy biofizyk . Podzia y w naukach spo ecznych
obecnie znacznie bardziej podzia ami administracyjnymi porz dkuj cymi organizacj uniwersytetów i
innych, ró norako z nauk zwi zanych placówek naukowych ni podzia ami merytorycznymi.
Uwzgl dniaj c p ynno granic mi dzydyscyplinarnych, na pytanie, co to jest socjologia, mo na
prowokacyjnie odpowiedzie , e jest to to, co robi socjolodzy. Socjologami za s ci, którzy pracuj na
uniwersyteckich wydzia ach socjologii czy w innych instytucjach akademickich okre laj cych si jako
socjologiczne.

Wewn trzne zró nicowanie socjologii


Powy sza prezentacja nauk spo ecznych pokazuje, e nawet w najkrótszej ich charakterystyce nie
sposób pomin wewn trznego zró nicowania ka dej z nich. Nie mo na zignorowa tego, e w ka dej
istnieje wiele subdyscyplin i rozmaitych orientacji teoretycznych. Zró nicowania te wynikaj w niema ym
stopniu z usytuowania nauk spo ecznych mi dzy naukami cis ymi a humanistycznymi.
Tak te jest w wypadku socjologii, która jest dyscyplin wielce i wielowymiarowo zró nicowan . Jej
podstawowe zró nicowanie wynika ze

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 33

zmagania si na jej gruncie dwu koncepcji nauki o procesach i zjawiskach zachodz cych w
zbiorowo ciach ludzkich. Wedle jednej, socjologia jest tak sam nauk jak nauki zajmuj ce si
zjawiskami i procesami zachodz cymi w przyrodzie i w toku post powania badawczego powinna od-
wo ywa si do ich wzorów. Wedle drugiej, która, wskazuj c na specyfik wiata cz owieka, kwestionuje
te wzory, socjologia jest bli sza naukom humanistycznym. Mo emy wi c mówi o socjologii
scjentystycznej i socjologii humanistycznej. Tym dwóm koncepcjom socjologii odpowiadaj dwa
sposoby traktowania zjawisk spo ecznych: b przedmiotowo, „jak rzeczy", b podmiotowo, to jest
jako wci stwarzanych przez istoty obdarzone wiadomo ci .
August Comte, tworz c koncepcj nauki spo ecznej i nazywaj c j socjologi , nie w tpi ani przez
chwil w jedno nauki i powszechn stosowalno wzorów nauk przyrodniczych. Poniewa jego system
filozoficzny nosi nazw pozytywizmu, socjologia zgodna z jego rozumieniem nauki, to jest taka, która
bada fakty i tylko fakty, szuka mi dzy nimi zwi zków i na tej podstawie formu uje prawa ogólne, bywa
nazywana pozytywistyczn , a przez niektórych uczonych równie naturalistyczn . Wy ej zosta a
okre lona jako scjentystyczna.
Traktowanie socjologii jako nauki wzoruj cej si na naukach przyrodniczych zosta o jednak e do
wcze nie zakwestionowane. Uczyni to pod wp ywem wcze niej wspomnianej tradycji filozofii
niemieckiej Max Weber (1864-1920), do dzisiaj niekwestionowany autorytet naukowy dla
przedstawicieli nauk spo ecznych. Weber w swoich studiach metodologicznych zwraca uwag na
ró nice mi dzy procedurami poznawczymi w odniesieniu do wiata spo ecznego, którego cz ci jest
badacz tworz cy w jakiej mierze przedmiot swego poznania, a procedurami poznawczymi w
odniesieniu do wiata przyrody, zewn trznego w stosunku do badacza. Dla Webera socjologia by a
nauk , „która d y dzi ki interpretacji do zrozumienia dzia ania spo ecznego i przez to do
przyczynowego wyja nienia jego przebiegu i skutków" (Weber 2002: 6). Dzia anie natomiast by o dla
niego spo eczne „ze wzgl du na subiektywne znaczenie, jakie przypisuj mu podmioty dzia aj ce"
(Wallace 1972: 7).
Tak okre laj c przedmiot poznania nauk spo ecznych, Weber wprowadzi do nich metod rozumiej ,
której wprawdzie nie wymy li , ale opracowa jej cis e regu y i procedury. Dla Webera zanegowanie
wzoru nauk przyrodniczych w adnym razie nie oznacza o zwolnienia z obowi zku cis ci i porz dku
w my leniu. Pocz wszy od Maxa Webera, nurt humanistyczny w mniej lub bardziej radykalnej postaci
jest stale, cho z ró intensywno ci , obecny w socjologii. Na gruncie polskim znakomitym jego
przedstawicielem by wspomniany wy ej jako jeden z twórców polskiej socjologii akademickiej Florian
Znaniecki. Znaniecki, zwracaj c uwag , e to, co bada socjologia, jest ludziom dane w ich do-

34 Cz pierwsza. Prolegomena

wiadczeniu, wprowadzi koncepcj wspó czynnika humanistycznego, ywo do dzisiaj dyskutowan .


Nale y te wspomnie o Stanis awie Ossowskim (1897-1963), który w latach powojennych zastanawia
si nad osobliwo ciami nauk spo ecznych i wykazywa z udno wiary w mo liwo wiernego
na ladownictwa wzoru nauk przyrodniczych. Przeszkod jest to, e badacz, b c cz ci wiata, który
bada, nie mo e przy jego interpretacji wy czy wp ywu wiedzy pochodz cej z do wiadczenia osobis-
tego. Ossowski podkre la , e maj c tego wiadomo , mo na ten wp yw kontrolowa . Wskazywa
nadto, i nauki spo eczne ró ni si zasadniczo od nauk przyrodniczych tym, e rezultaty ich bada , a
nawet same czynno ci badawcze maj wp yw na badan rzeczywisto .
Charakteryzuj c zwi le socjologi scjentystyczn i humanistyczn , nale y o nich powiedzie , co
nast puje:
Socjologia scjentystyczn . U jej podstaw le y przekonanie, e fakty spo eczne nale do
obiektywnie istniej cej rzeczywisto ci, zewn trznej w stosunku do poznaj cego podmiotu. Zjawiska
spo eczne s ze sob powi zane, rz dz nimi okre lone prawid owo ci oraz obiektywne prawa.
Podstawowymi kategoriami opisu i analizy rzeczywisto ci spo ecznej dla jednych przedstawicieli tej
orientacji s maj ce realny byt ca ci spo eczne, takie jak grupy i ich struktury; dla innych natomiast,
cych zwolennikami skrajnego empiryzmu - wy cznie obserwowane z zewn trz zachowania
jednostek, które s jedynymi realnie istniej cymi bytami i do nich ostatecznie redukuj si wszystkie
ponadjednostkowe ca ci spo eczne.
Socjologi t cechuje niech do metafizyki, przywi zywanie wagi do precyzji j zyka i nacisk na
empiryczn sprawdzalno wszelkich twierdze teoretycznych. Wi e si z ni tak e rygorystyczny
wymóg obiektywno ci badacza, którego obowi zkiem jest mówi , jak jest, i powstrzymywa si od
oceniania przedmiotu bada w kategoriach dobra i z a czy te jakichkolwiek innych.
Socjologia humanistyczna. wiat spo eczny nie jest wed ug niej gotowy i dany, zewn trzny w
stosunku do cz owieka. Jest czym nieustannie tworzonym w procesie interakcji podmiotów
obdarzonych wiadomo ci . Kieruj c si swoim rozumieniem wiata i systemami warto ci, podejmuj
one celowe dzia ania i interpretuj zachowania innych. Dla tej socjologii podstawowymi kategoriami
opisu s dzia ania oraz instytucje rozumiane jako utrwalone wzory dzia , powsta e w wyniku
interakcji wiadomych podmiotów i spo ecznie reprodukowane tak w czasie, jak i w przestrzeni.
Socjologia ta skupia uwag na tym, jak aktorzy widz i interpretuj wiat, poniewa przyjmuje, e
wzajemne oddzia ywania aktorów przebiegaj w sferze znacze .
Socjologia humanistyczna podwa a tak e poj cie obiektywnych praw rz dz cych yciem spo ecznym na
podobie stwo praw rz dz cych

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 35

w wiecie przyrody. Sk onna jest uwa regularno ci wyst puj ce w yciu spo ecznym za rezultat norm,
regu i wzorów wytworzonych przez ludzi w toku ich interakcji (zob. Interakcje spo eczne, s. 119), porz -
dek spo eczny za - za rezultat ustanowionych przez ludzi regu gry. Cz onków spo ecze stwa postrzega
raczej jako graczy na boisku pi karskim ni jako moleku y poddane rz dom elaznych praw (Sztompka
1985: 39).
W socjologii tej nacisk na ci e tworzenie rzeczywisto ci spo ecznej prowadzi do podkre lenia
znaczenia aktywno ci ludzkiej, tego, e nie jeste my na nic skazani, e wiele od nas zale y i powinni my
mie wiadomo istnienia wielu potencjalnych mo liwo ci. Konsekwencj takiego stanowiska bywa
podwa enie zasady obiektywno ci socjologii i wskazywanie, e konieczne jest powi zanie socjologii z
krytyk spo eczn ; równie pogl d, e socjologia nie mo e by neutralnym przedsi wzi ciem
intelektualnym i nie interesowa si konsekwencjami, jakie jej analizy maj dla tych, których dzia ania
bada (Giddens 1998).

Przedstawiona charakterystyka dwóch typów socjologii jest oczywi cie bardzo uproszczona i
wyostrzona. I chocia da oby si znale przyk ady orientacji ci le odpowiadaj ce jednemu lub
drugiemu z nich, to z ca pewno ci wyst puj ce w obr bie socjologii orientacje teoretyczne nie dadz
si tak dychotomicznie podzieli . Rozró nione dwa typy socjologii s dwoma biegunami, mi dzy
którymi „rozci ga si spolaryzowana mozaika tradycyjnych i wspó czesnych teorii, a debata mi dzy
nimi stanowi g ówny nurt kontrowersji teoretycznych od XIX wieku do dzisiaj" (Sztompka 1985: 26).
Warto doda , e w tki „scjentystyczne" i „humanistyczne" wyst puj niekiedy obok siebie w tych
samych systemach teoretycznych.
Skomplikowanie obrazu wspó czesnej i nie tylko wspó czesnej socjologii jest w jakie mierze
zwi zane z tym, e przedstawiony podzia socjologii na scjentystyczn i humanistyczn , b c
niew tpliwie podzia em istotnym, nie jest jedyny. S tak e inne podzia y. Ich krzy owanie si i wzajemne
nak adanie na siebie tworzy ow mozaik orientacji teoretycznych.
Nie pretenduj c do pe nej prezentacji wszystkich wewn trznych zró nicowa socjologii, wskaza
nale y ich dwa wa ne wymiary:
• Rozumienie zbiorowo ci spo ecznych w sposób redukcjonistyczny b holistyczny. W
pierwszym przypadku zbiorowo ci spo eczne s pojmowane wy cznie jako zbiory pewnej liczby
jednostek. Tylko jednostki istniej realnie i tylko one, jak si niekiedy dodaje, s empirycznie uchwytne.
Wszystkie twierdzenia o zbiorowo ciach oraz zachodz cych w nich procesach mo na przet umaczy na
zyk opisu zachowa b wiadomych dzia jednostek. Poniewa opisywanie wszystkich przejawów
ycia spo-

36 Cz pierwsza. Prolegomena

ecznego jako zachowa jednostkowych jest mudne i uci liwe, ze wzgl du na wygod opisujemy je
jako zachowania zbiorowo ci.
Z kolei zbiorowo ci spo eczne rozumiane holistycznie s traktowane jako ca ci swoiste, które
nie daj si zredukowa do zbioru tworz cych je jednostek, tak jak trójk t nie daje si zredukowa do
trzech tworz cych go odcinków. Zbiorowo to nie tylko jednostki, ale sie ich powi za . Nie tylko
interakcje osobników, ale tak e to, co jest ich rezultatem - normy, regu y, wzory zachowa , które,
wyznaczaj c ramy zachowa i dzia , wp ywaj na nie i sprawiaj , e jednostki w grupie zachowuj
si inaczej, ni zachowywa yby si poza ni .
• Poziomy analizy: mikro- i makrospo eczny. Na poziomie mikrospo ecznym przedmiotem
zainteresowania jest to, co bywa niekiedy okre lane mianem mikrostruktur, czyli ma e zbiorowo ci,
których podstaw s bezpo rednie interakcje jednostek; tak e struktura i funkcja takich zbiorowo ci,
jak równie wzory jednostkowych zachowa i bezpo rednich interakcji. Na poziomie
makrospo ecznym przedmiotem zainteresowania s du e zbiorowo ci o z onej, wielopoziomowej
budowie, których cz ciami sk adowymi s grupy, instytucje i organizacje, wzajemne ich relacje, a
tak e procesy zachodz ce na poziomie ca ego spo ecze stwa (Turowski 1994: 49). Niekiedy wyró nia
si tak e poziom po redni, mezospo eczny. Na tym poziomie przedmiotem zainteresowania s ca ci
spo eczne, takie jak spo eczno ci lokalne czy wielkie organizacje.
Socjologia wspó czesna
Po drugiej wojnie wiatowej nast pi ogromny rozwój socjologii, co wyrazi o si wzrostem na ca ym
wiecie liczby katedr socjologicznych oraz pracowników naukowych uprawiaj cych t dyscyplin .
Dynamicznie rozwijaj ca si socjologia by a pod znacznym wp ywem socjologii ameryka skiej.
Jedna z przyczyn tego by a nader prozaiczna. W latach pi dziesi tych Stany Zjednoczone
rozporz dza y wieloma stypendiami, mi dzy innymi Fundacji Forda. Przyznawane uczonym z
ró nych krajów, sprzyja y przenoszeniu przez nich na rodzimy grunt nabytych w naukowych
rodkach ameryka skich wzorów uprawiania socjologii i prowadzenia bada . Mia o to swoje wady,
gdy uto samianie socjologii wiatowej z socjologi ameryka sk prowadzi o do zapoznawania
osi gni socjologii innych krajów, nawet o tak powa nym dorobku i bogatych tradycjach jak
socjologia francuska. Ale mia o te i zalety. Sprzyja o bowiem wytwarzaniu si mi dzynarodowej
wspólnoty naukowej socjologów, przyjmuj cej podobne ramy odniesienia rozwa teoretycznych i
uznaj cej podobne standardy metodologiczne bada empirycznych.
Przez pierwsze dziesi ciolecia powojenne w socjologii ameryka skiej w zakresie teorii
dominowa funkcjonalizm strukturalny zwi zany z nazwiskami Talcotta Parsonsa (1902-1979) i
Roberta Mertona (ur. 1910).

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 37

Poniewa socjologia ameryka ska nadawa a ton socjologii wiatowej, wp yw tej orientacji by w niej
widoczny.
Orientacj t charakteryzuje perspektywa makrospo eczna i traktowanie spo ecze stwa jako
zorganizowanego, stabilnego, spójnego systemu, który jest czym wi cej ni sum jednostek i ka da
jego cz pe ni okre lone funkcje oraz przyczynia si do umacniania ca ci. W funkcjonalistycznej
teorii spo ecze stwa nacisk pada na struktur rozumian jako sposób powi zania cz ci oraz na
funkcje tych cz ci i ich wspó dzia anie. G ównym przedmiotem zainteresowania jest równowaga
systemu oraz czynniki dzia aj ce na rzecz jego stabilizacji. Funkcjonalizm bywa krytykowany za to,
e nie uwzgl dnia problematyki zmiany. Krytyka ta by a nie ca kiem sprawiedliwa, aczkolwiek
prawd jest, e -interesuj c si zmianami - koncentrowa uwag na takich, które zachodz wewn trz
systemu i przyczyniaj si do jego utrwalania.
Innym ameryka skim nurtem dominuj cym w socjologii pierwszych powojennych dziesi cioleci
by nurt maj cy u swych podstaw empiryzm logiczny. Jego czo ow postaci by Paul Lazarsfeld
(1901-1976). W centrum uwagi tej orientacji znajdowa a si metodologia bada . Dawano jej
pierwsze stwo przed teori zjawisk spo ecznych, uwa aj c, e istot nauki s metody bada . K adziono
nacisk na kwantyfikacj wiedzy, uto samiaj c uj cia naukowe z ilo ciowymi, oraz przywi zywano
wag do jasno ci i precyzji j zyka. Uwa ano, e w naukach spo ecznych strategia poznawania wiata
powinna by taka sama jak w naukach cis ych. D enie do maksymalnej cis ci sk ania o do
redukcjonizmu: cis e nauki spo eczne nie mog by naukami o spo ecze stwie, które nie ma bytu
realnego, ale musz by naukami o uchwytnych empirycznie zachowaniach jednostek.
Trzecim, ju nieameryka skim nurtem, który wp ywa na oblicze socjologii powojennej, by
marksizm wywodz cy si od Karola Marksa (1818--1883). Marks nie tylko nie uwa si za socjologa,
ale nawet nie traktowa rozwijania teorii zjawisk spo ecznych jako swojego podstawowego zadania.
Zajmowa si , podobnie jak wielu mu wspó czesnych, krytyk stosunków spo ecznych w
spo ecze stwach europejskich pierwszej po owy XIX wieku. Od innych tego rodzaju krytyków
odró nia o go przekonanie, e stosunków tych nie mo na zmieni bez rewolucyjnej przebudowy
ca ego spo ecze stwa. Jego rozwa ania teoretyczne wyrasta y z ch ci o wietlenia drogi prowadz cej
do tego celu.
Marksizm, któremu dal pocz tek, charakteryzuje si koncentrowaniem uwagi na zjawiskach i
procesach zachodz cych na poziomie makrospolecznym. Podobnie jak funkcjonalizm, cechuje go
postrzeganie spo ecze stwa jako swoistej ca ci, której wszystkie cz ci s ze sob powi zane. Ró ni go
natomiast od funkcjonalizmu, i to w sposób zasadniczy,

38 Cz pierwsza. Prolegomena

skupienie uwagi na rozwoju spo ecznym i rz dz cych nim prawach, nie za na równowadze i
stabilizacji systemów spo ecznych, a tak e na konfliktach spo ecznych, nie na konsensie.
Podstawowe cechy teorii socjologicznej Marksa, któr on sam okre la jako materializm
historyczny, to jej zwi zek z praktyk rewolucyjn , holizm, dynamiczne ujmowanie zjawisk
spo ecznych, szukanie klucza do nich w sferze gospodarki i upatrywanie róde dynamiki spo ecznej w
wewn trznych sprzeczno ciach i konfliktach klasowych (zob. Marksizm, s. 96, a tak e Karol Marks i
poj cie historyczne klasy, s. 280).
W socjologii wspó czesnej Marks jest obecny w trojaki sposób. Po pierwsze, na ca ym wiecie istniej
kierunki bezpo rednio nawi zuj ce do Marksa i okre laj ce si jako marksistowskie. Po drugie, w
wielu teoriach socjologicznych wyst puj bezpo rednie b po rednie nawi zania do
poszczególnych w tków jego teorii. Po trzecie, wci podejmowany jest dialog i spór z Marksem.
Dominacja tych trzech nurtów (funkcjonalizmu strukturalnego, empiryzmu logicznego i
marksizmu) w socjologii powojennej sprawi a, e jej orientacja ogólna by a mniej lub bardziej bliska
biegunowi scjentystycznemu. W latach siedemdziesi tych zmieni o si to radykalnie, przy czym
niema rol odegra y przemiany w naukach cis ych i ich filozofii. Sta o si widoczne, e wzór nauk
przyrodniczych, tak jak wyobra ali go sobie przedstawiciele nauk spo ecznych, ma niewiele
wspólnego z rzeczywistymi naukami przyrodniczymi. Okaza o si , e niektóre problemy, na przyk ad
takie jak wp yw badacza na rzeczywisto badan , wbrew temu, co s dzono, s tak e problemami
poznania wiata fizycznego i nie stanowi o specyfice nauk spo ecznych.
W ostatnich trzech dziesi cioleciach XX wieku nast pi rozkwit najrozmaitszych postaci
socjologii humanistycznej. Od y jej dawniejsze kierunki, takie jak ameryka ski interakcjonizm
symboliczny zwi zany w swych pocz tkach z nazwiskiem George'a H. Meada (1863-1931) czy
socjologia fenomenologiczna Alfreda Schütza (1899-1959). Kierunki te poddane reinterpretacji
zacz y zyskiwa now popularno . Powsta y te nowe orientacje takie jak etnometodologia, któr
u schy ku lat sze dziesi tych zapocz tkowa Harold Garfinkel (ur. 1917).
Obok nich tak e marksizm zacz si liczy w interpretacjach antyscjentystycznych tak zwanej
teorii krytycznej. Orientacja ta zrodzi a si w Niemczech w latach dwudziestych ubieg ego wieku, a
nast pnie by a rozwijana w Stanach Zjednoczonych przez uczonych niemieckich, którzy wskutek
prze ladowa opu cili w asny kraj. Po drugiej wojnie wiatowej zyskiwa a coraz wi ksz popularno
oraz nowych przedstawicieli w USA i Europie.
Wszystkie warianty socjologii humanistycznej (okre lanej te mianem interpretacyjnej
rozumiej cej) czy to, e interesuj si wiatem

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 39

spo ecznym jako wiatem tworzonym i wyposa anym w znaczenia w procesie interakcji
mi dzyjednostkowych. Dla interakcjonizmu symbolicznego spo ecze stwo jest procesem interakcji
symbolicznych, dzi ki którym dochodzi do koordynacji dzia wielu jednostek. Dla socjologii
fenomenologicznej grupy spo eczne s wspólnotami poznawczymi organizuj cymi systemy znacze i
systemy warto ci swoich cz onków (Ha as 1994: 25, 29).
Dominacja orientacji humanistycznych w socjologii ostatnich dziesi cioleci nie oznacza eliminacji z
niej innych, scjentystycznie zorientowanych nurtów. Socjologia by a, jest i najpewniej pozostanie nauk ,
w której wspó wyst puj wielorako zró nicowane orientacje teoretyczne. Oto cztery mo liwe reakcje na t
sytuacj (Sztompka 1985: 40-41).
Po pierwsze, mo e by ni nihilizm - zakwestionowanie warto ci socjologii i odmówienie jej miana
nauki.
Po drugie, dogmatyzm - pe na akceptacja jednej i tylko jednej orientacji.
Po trzecie, programowy eklektyzm - uznanie, e ka da z perspektyw teoretycznych pozwala dojrze
inne strony rzeczywisto ci spo ecznej i pozna inne jej aspekty. S uszne jest wi c korzystanie ze
wszystkich.
Po czwarte, twórcza rekonstrukcja - poszukiwanie syntezy rozmaitych perspektyw.
Dwie pierwsze nale raczej do przesz ci. Zró nicowanie orientacji teoretycznych przesta o by
uwa ane za wyraz niedoskona ci czy niedojrza ci dyscypliny. Je li za chodzi o dogmatyzm, to
dogmatyczni wyznawcy poszczególnych orientacji zapewne istniej , ale w socjologii, tak jak jest ona
uprawiana w placówkach akademickich i nauczana na uniwersytetach, panuje programowy eklektyzm.
Natomiast na poziomie teorii ogólnych podejmowane s próby twórczej rekonstrukcji ró nych
perspektyw. I chocia nie istnieje, a tak e w tpliwe jest, czy kiedykolwiek powstanie jedna,
wszechobejmuj ca teoria zjawisk i procesów zachodz cych w zbiorowo ciach ludzkich, to rezultaty
wysi ków w kierunku twórczej rekonstrukcji s godne odnotowania. Napotka mo na nawet pogl d, e
mi dzy ró nymi, cz sto konkurencyjnymi punktami widzenia jest wi cej zbie no ci, ni mog oby si na
pierwszy rzut oka wydawa (Giddens, Turner 1987: 3). Zwraca si raczej uwag na to, w jaki sposób
ró ne rodzaje teorii wzajemnie si uzupe niaj , ni na to, jak sobie przecz .
Pojawia si w tym miejscu pytanie o mo liwo kumulacji wiedzy o spo ecze stwie ogl danym z
ró nych perspektyw teoretycznych. Podejmuj c je, nale y powiedzie , co nast puje:
Zró nicowanie perspektyw ogl du nie pozwala na proste dodawanie kawa ków wiedzy uzyskanej w
ich rezultacie. Nie daje si ich czy w taki sposób, w jaki czymy ró ne fragmenty jednego, poci tego na
kawa ki obrazka. Ale je li porównamy ró ne fragmenty wiedzy, uzyskanej dzi ki

40 Cz pierwsza. Prolegomena

ró nym perspektywom, z wieloma zdj ciami tego samego przedmiotu fotografowanego z ró nych stron
i pod ró nymi k tami oraz z ró nych odleg ci, to wprawdzie nie mo emy z nich u jednego
obrazka, ale - maj c kilka takich fotografii - uzyskujemy z pewno ci pe niejsz wiedz o
fotografowanym przedmiocie, ni gdyby my mieli tylko jedno, z jednej strony zrobione zdj cie.
Wspó cze nie w zró nicowaniu socjologii dostrzega si nie przeszkod , ale szans rozwoju wiedzy o
spo ecze stwie, do którego przyczyniaj si ró norodne typy bada socjologicznych podejmowane z
inspiracji rozmaitych orientacji socjologicznych. Zyskuje popularno pogl d, e „ró ni badacze mog
reprezentowa ró ne orientacje problemowe lub [...] nale do ró nych «szkó ». Udzielaj oni wówczas
ró nych odpowiedzi na ró ne pytania, oparte na ró nych, ale nawzajem wobec siebie komplementarnych
cz stkowych wizjach, modelach czy teoriach wiata zjawisk i procesów spo ecznych" (Stefan Nowak
1985: 57). Towarzyszy temu przekonanie, e „dopóki istniej wystarczaj ce rodki porozumiewania si ,
pozwalaj ce zrozumie to, co czyni inni, i dopóki wykorzystywany b dzie wk ad pojedynczych
uczonych o ró nych specjalno ciach, dopóty dyscyplina jako ca b dzie dzia jako rodzaj jednego,
wszechobejmuj cego teoretycznego programu badawczego" (Szmatka, Lovaglia, Mazur 1996: 80).

Socjologia wspó czesna a powojenna socjologia polska


Kiedy po zako czeniu wojny uniwersytety powróci y do ycia, katedry i studia socjologii pojawi y si
nie tylko tam, gdzie uprzednio istnia y, to jest na starych uniwersytetach Krakowa, Poznania i
Warszawy, ale równie na nowo powstaj cych uniwersytetach odzi, Wroc awia i Lublina. Wobec
zniszczenia Warszawy, opó niaj cego uruchomienie tu uniwersytetu, w pierwszym powojennym roku
czo owym o rodkiem akademickim, w którym skupili si naukowcy warszawscy, sta si Uniwersytet
ódzki. Tak by o równie w przypadku socjologii. W odzi te reaktywowano w 1946 roku wydawanie
„Przegl du Socjologicznego".
Socjologia pierwszych lat powojennych by a kontynuacj socjologii przedwojennej tak pod
wzgl dem horyzontów teoretycznych i metodologicznych, jak i programów nauczania, albowiem do
ko ca 1947 roku wy sze uczelnie dzia y na podstawie przedwojennych uregulowa prawnych.
Wkrótce to si zmieni o. Wraz z zaostrzeniem si kursu politycznego i wkroczeniem na drog
budowy socjalizmu, co oznacza o pocz tek okresu stalinowskiego, socjologia uleg a likwidacji jako
niepotrzebna i wr cz szkodliwa „nauka bur uazyjna". W ciwych odpowiedzi na pytania, jakie
mogliby zadawa socjologowie, mia dostarcza marksizm-leninizm.

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 41

Przesta wychodzi „Przegl d Socjologiczny", a rok akademicki 1948/ 1949 by ostatnim rokiem naboru na
studia socjologiczne.
Po pa dziernikowym prze omie roku 1956 socjologia polska wysz a z u pienia i powróci a na
uniwersytety. W 1957 roku po niemal dziesi cioletniej przerwie wznowiono rekrutacj na
uniwersyteckie studia socjologiczne, zacz si ponownie ukazywa „Przegl d Socjologiczny", po-
jawi o si te nowe czasopismo „Kultura i Spo ecze stwo".
Socjologia zacz a si rozwija równie poza uniwersytetami. W 1956 roku w Polskiej Akademii
Nauk powsta Instytut Filozofii i Socjologii, a kilka lat pó niej, w 1961 roku, instytut ten zacz
wydawa jeszcze jedno czasopismo socjologiczne - „Studia Socjologiczne". Powstawa y tak e ró ne
resortowe o rodki badawcze, z których na szczególn uwag zas uguje powo any do ycia w 1956 roku
rodek Badania Opinii Publicznej przy Polskim Radiu, b cy pierwszym w Polsce o rodkiem
nastawionym na prowadzenie masowych bada przy wykorzystaniu nowoczesnych, ilo ciowych
technik badawczych. O rodkowi temu, mimo licznych trudno ci zwi zanych z kolejnymi
zawirowaniami politycznymi w nast pnych latach, uda o si dotrwa do dnia dzisiejszego.
W roku 1957 zosta o reaktywowane Polskie Towarzystwo Socjologiczne. Z czasem zacz y si
tworzy jego oddzia y terenowe, a tak e sekcje tematyczne. W 1965 roku odby si pierwszy po
wojnie krajowy zjazd socjologiczny. Przez ca y czas swego istnienia Polskie Towarzystwo Socjologiczne
odgrywa o ogromn rol zarówno je li chodzi o integracj polskiego rodowiska socjologicznego, jak i
jego kontakty z socjologi wiatow oraz promocj socjologii polskiej na arenie mi dzynarodowej. Z
inicjatywy Towarzystwa w 1961 roku zacz si ukazywa przeznaczony dla zagranicznych odbiorców
„The Polish Sociological Bulletin" publikuj cy rozprawy socjologów polskich w j zyku angielskim
(w 1993 roku jego nazwa zosta a zmieniona na „Polish Sociological Review").
Ten bujny rozwój instytucjonalny socjologii po 1956 roku mia pewn osobliwo . W adze, godz c
si na powrót socjologii, d y do zagwarantowania dominacji socjologii marksistowskiej. W zwi zku
z tym „potrzebna by a recepta na co , co da oby si przedstawia jako socjologia , marksistowska i
jednocze nie zaspokaja oby potrzeby licznych entuzjastów socjologii i potrzeby stra ników czysto ci
ideologicznej" (Szacki 1997b: 446). Ostatecznie socjologia marksistowska, maj c zagwarantowan
urz dowo pozycj dominuj cej szko y naukowej, w znacznej mierze „z czysto merytorycznego punktu
widzenia nale a do wiata pozorów" (Szacki 1997b: 477).
Mimo nacisków politycznych i ogranicze wynikaj cych z istnienia cenzury, które zmierza y do
wymuszania lojalno ci wobec ustroju i pilnowa y panowania oficjalnie przyj tej doktryny marksizmu,
socjologii polskiej uda o si nawi za kontakt z socjologi wiatow . Ta za w latach

42 Cz pierwsza. Prolegomena

niebytu socjologii polskiej znacznie si zmieni a. W rezultacie na odradzaj si w ko cu lat


pi dziesi tych socjologi polsk znacznie silniej oddzia ywa a zamerykanizowana socjologia wiatowa
ni przedwojenna socjologia polska.
Mimo licznych utrudnie , których pokonanie wymaga o niema ego trudu i przebieg ci, socjolodzy
polscy zacz li wyje na stypendia naukowe, a tak e otrzymywa rozmaite zaproszenia na wyk ady
w krajach zachodnich, w tym tak e w USA. Uczestniczyli systematycznie w ró nych mi dzynarodowych
imprezach naukowych, i to ju od 1956 roku, kiedy po raz pierwszy wzi li udzia w Trzecim
wiatowym Kongresie Socjologicznym, zorganizowanym przez powsta e w 1949 roku Mi dzynarodowe
Towarzystwo Sozologiczne - International Sociological Association (ISA). By to pocz tek cis ego
kontaktu z t mi dzynarodow organizacj . Stanis aw Ossowski zosta w 1956 roku cz onkiem jej Ko-
mitetu Wykonawczego, a trzy lata pó niej wiceprzewodnicz cym. W nast pnych latach Polacy czynnie
uczestniczyli w pracach ISA, w 1966 roku Jan Szczepa ski zosta jej przewodnicz cym, a Piotr Sztompka
w roku 2002.
Nawi zywaniu kontaktów z socjologi wiatow s o równie to, e na zaproszenie PTS
przybywali do Polski wybitni socjolodzy, którzy wyg aszali nieraz po kilka odczytów w ró nych
oddzia ach terenowych Towarzystwa (Krasko 1996: 176). Poznaniu pr dów socjologii wiatowej sprzyja a
te zainicjowana w latach sze dziesi tych przez Pa stwowe Wydawnictwo Naukowe seria wydawnicza
zatytu owana „Biblioteka Socjologiczna", w której oprócz prac klasyków dawniejszych, w tym George'a
H. Meada, przedstawiciela interakcjonizmu symbolicznego, wydawane by y i nowsze prace.
Dzi ki tym inicjatywom wydawniczym, a przede wszystkim dzi ki mi dzynarodowym kontaktom
pojedynczych socjologów, z którymi wi za si prywatny import najnowszej literatury socjologicznej, do
wszystkich o rodków socjologicznych w Polsce dociera y i znajdowa y pewn liczb zwolenników
najnowsze pr dy wspó czesnej socjologii.
Doskonale znany by funkcjonalizm, który wprawdzie nie znalaz ortodoksyjnych wyznawców, ale
polska praca po wi cona jego analizie zosta a opublikowana na Zachodzie (Sztompka 1974), pewne za
elementy teorii funkcjonalistycznej sta y si cz ci powszechnego my lenia socjologicznego. Zw aszcza
te, w których sprzeczno z marksizmem nie wyst powa a lub przynajmniej nie by a widoczna.
W socjologii polskiej zyska zwolenników empiryzm logiczny i zwi zane z nim zainteresowanie
metodologi , co sprzyja o przyswojeniu najnowszych ilo ciowych metod badawczych, w tym technik
skomplikowanych analiz statystycznych. By y one wykorzystywane przede wszystkim w badaniach
zró nicowania spo ecznego i ruchliwo ci spo ecznej.

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 43

Prze om humanistyczny w socjologii lat siedemdziesi tych znalaz równie odbicie w socjologii polskiej.
Obecnie w rozmaitych o rodkach socjologicznych widoczne jest zainteresowanie, a nawet fascynacja
ró nymi najnowszymi nurtami socjologii humanistycznej, a tak e przejmowanie jej wzorów.

4. Metody i narz dzia badawcze socjologii


Socjologia jako nauka akademicka wyros a nie tylko z towarzysz cej cz owiekowi od wieków refleksji nad
jego yciem zbiorowym, ale tak e z pojawiaj cych si wraz z powstawaniem spo ecze stwa
przemys owego prób badania bolesnych kwestii socjalnych, jakie rodzi y si wraz z tym
spo ecze stwem. W toku swego akademickiego ycia wypracowa a wiele narz dzi badawczych,
okre li a sposoby pos ugiwania si nimi i sformu owa a ogólne zasady metodologiczne naukowego
badania zjawisk i procesów zachodz cych w zbiorowo ciach ludzkich.

Empiryczne poznawanie spo ecze stwa


Socjolog, d c do poznania rzeczywisto ci spo ecznej, mo e korzysta z trzech rodzajów róde .
Jednym jest tocz ce si wokó niego ycie spo eczne, które poznaje, pytaj c ludzi i obserwuj c ich
zachowania. Drugim - ró nego rodzaju teksty pisane i przekazywane przez rodki masowego przekazu,
które socjolog czyta i ogl da. Trzecim - eksperyment, który socjolog przeprowadza w laboratorium.
Troisto róde poznania socjologicznego obrazowo oddaje tytu jednej z ksi ek po wi conych metodo-
logii bada : W terenie, w archiwum i w laboratorium (Su ek 1990).
Pomin wszy eksperyment, pozosta e dwa ród a poznania socjologicznego to ród a, z których
wszyscy korzystamy dl? zdobycia niezb dnej w naszym codziennym yciu wiedzy o wiecie
spo ecznym i zachodz cych w nim procesach. Wszyscy czytamy ksi ki, gazety i og oszenia, ogl damy
telewizj , chodzimy do kin i teatrów, spacerujemy po ulicach, odwiedzamy place targowe, gdzie
spotykamy ludzi i widzimy, jak si zachowuj . Wszyscy te rozmawiamy z innymi lud mi i pytamy
ich o ró ne rzeczy, tak e o to, co my o tym lub owym. Co wi c wyró nia pytania i obserwacje ludzi,
które w ciwe s socjologowi i uznawane za naukowe?
Aby zosta uznane za naukowe, badanie musi spe nia pewne warunki na wszystkich etapach
procedury badawczej.
Pierwszym etapem jest zdefiniowanie problemu badawczego. Na wybór problemu i jego okre lenie
wp ywaj dwa rodzaje czynników:

44 Cz pierwsza. Prolegomena

• czynniki spo eczne - tu donios e, a zw aszcza bolesne problemy danego spo ecze stwa
przyci gaj uwag badaczy bardziej ni problemy b ahe,
• czynniki teoretyczne - tu zainteresowany jak teori badacz mo e chcie j przetestowa , mo e
te chcie sprawdzi wyniki innych bada dotycz cych interesuj cych go kwestii.
Najcz ciej o wyborze problematyki badawczej decyduje splot czynników obu rodzajów.
Dalszym etapem jest przegl d istniej cej literatury - zarówno teoretycznej, jak i prezentuj cej
wyniki wcze niejszych bada tego samego problemu. Pozwala to na okre lenie w asnej perspektywy
badawczej, co prowadzi do kroku nast pnego. Jest nim sformu owanie pyta , na które dane badania
maj dostarczy odpowiedzi. Na rodzaj stawianych pyta ogromny wp yw ma orientacja teoretyczna
badacza. Jest rzecz oczywist , e w odniesieniu do ka dego problemu mo na interesowa si roz-
maitymi jego aspektami, a w konsekwencji formu owa ró ne pytania. Tak na przyk ad, badaj c
bezrobocie, mo na interesowa si nim na poziomie makrospo ecznym i zadawa pytania o jego
wielko w ró nych dzielnicach kraju, a tak e w ró nych kategoriach wieku, wykszta cenia i p ci.
Mo na te interesowa si wp ywem bezrobocia na ycie rodzinne, ró nymi postaciami roli
bezrobotnego, strategiami zachowa osób poszukuj cych pracy - stawia pytania odpowiadaj ce tym
zainteresowaniom.
Po okre leniu problemu badawczego i sformu owaniu pyta nast puje etap wyboru narz dzi
badawczych i sposobu zbierania danych. Nie ma jednego uniwersalnego narz dzia badawczego.
Ka de umo liwia dotarcie do pewnego tylko rodzaju danych. Narz dzia badawcze musz wi c by
dostosowane do badanej problematyki i wybrane ze wzgl du na ni . Niekiedy badana problematyka
wymaga pos enia si wi cej ni jednym narz dziem.
Kolejny etap to zbieranie danych. Zebrane dane zostaj poddane analizie. Socjologia pos uguje si
dwoma rodzajami analiz: ilo ciowymi i jako ciowymi. W przypadku analiz ilo ciowych
wykorzystywane s najró niejsze, niekiedy bardzo wyrafinowane, metody statystyczne. Jest rzecz
oczywist , e tego rodzaju analizy wymagaj zgromadzenia du ej liczby danych, co sprawia, e sposób
zbierania danych w znacznym stopniu przes dza o rodzaju pó niejszych analiz.
W socjologii o orientacji scjentystycznej, która uznaje obiektywno wiata spo ecznego oraz ceni
cis i rygoryzm metodologiczny, za prawdziwie naukowe uznawane s wy cznie badania
wykorzystuj ce analizy ilo ciowe. W socjologii humanistycznej ceni si przede wszystkim badania
pos uguj ce si analizami jako ciowymi, to znaczy takimi, które, skupiaj c si na niewielu przypadkach,
pozwalaj pozna je dog bnie i dociera do tego, co zachodzi w procesach mi dzyosobniczych
interakcji,

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 45

podczas których wci na nowo tworzy si i odtwarza wyposa ony w znaczenia wiat spo eczny. W tak
zorientowanych analizach znaczn rol odgrywa pomys owo i intuicja indywidualnego badacza.
Nie oznacza to jednak odrzucenia wszelkich rygorów w post powaniu badawczym (Czy ewski 1990:
99).
Ostatnim wreszcie etapem jest interpretacja wyników analiz oraz sformu owanie wniosków,
czyli stwierdzenie, jakiego rodzaju odpowiedzi zosta y uzyskane na pytania sformu owane w punkcie
wyj ciowym bada .
Mówi c o badaniach naukowych i ich metodach, mówimy o ca ym ci gu etapów badawczych.
Albowiem - jak powiada podr cznik metodologii - „w naukach empirycznych metody badawcze to
przede wszystkim typowe i powtarzalne sposoby zbierania, opracowywania, analizy i in-
terpretacji danych empirycznych [wyró nienie - BS], s ce do uzyskiwania maksymalnie (lub
optymalnie) uzasadnionych odpowiedzi na stawiane w nich pytania" (Stefan Nowak 1985: 22).

Narz dzia badawcze socjologa


Ankieta. W potocznym wyobra eniu badania sozologiczne to masowe badania sonda owe
przeprowadzane za pomoc ankiety. Jednak e ankieta, b c warto ciowym narz dziem badawczym
socjologa, jest tylko jednym z szerokiego ich repertuaru. Ma zarówno zalety, jak i wady i w adnym razie
nie jest narz dziem uniwersalnym, podobnie zreszt jak wszystkie inne. Jest niezast piona w przypadku
jednych celów poznawczych, zupe nie za nieprzydatna w przypadku innych.
Nadaje si g ównie do badania zjawisk masowych, zachodz cych na poziomie makrospo ecznym.
Jedynie ona dostarcza danych, które poddaj si analizom ilo ciowym. Nie nadaje si natomiast do
badania ma ych zbiorowo ci i zjawisk spo ecznych o ograniczonym zasi gu. Poniewa polega na
pytaniu pojedynczych respondentów, umo liwia poznawanie jedynie tych zjawisk na poziomie
makrospo ecznym, które mieszcz si w atomistycznej perspektywie ogl du spo ecze stwa. Nie
pozwala natomiast na poznanie zjawisk mówi cych o funkcjonowaniu spo ecze stwa jako ca ci
onej z powi zanych ze sob cz ci.
Ankieta jest wykorzystywana zarówno do poznawania pogl dów ludzi, a wi c wiadomo ci
spo ecznej, jak i obiektywnej rzeczywisto ci spo ecznej, na przyk ad zró nicowania spo ecznego i
ruchliwo ci spo ecznej.
Badania ankietowe maj dobrze opracowan metodologi : pocz wszy od regu poprawnego
formu owania pyta , poprzez teorie doboru próby i zasady okre laj ce jej reprezentatywno , do metod
analiz danych. Dane dostarczane przez ankiet s w zasadzie analizowane metodami ilo ciowymi. Nie
znaczy to, e jaki ich fragment nie mo e by analizowany

46 Cz pierwsza. Prolegomena

równie w inny sposób, na przyk ad kiedy badacz z takich lub innych wzgl dów jest zainteresowany tre ci
skrywaj si za ilo ciowo analizowanymi odpowiedziami. Wówczas w przypadku tak zwanych pyta
otwartych, to jest takich, które, nie zawieraj c zbioru gotowych odpowiedzi, pozwalaj na ich swobodne
sformu owanie, badacz obok analizy ilo ciowej poddaje je tak e analizie jako ciowej.
Wywiad. To, co bywa okre lane w ró nych podr cznikach jako wywiad, nie jest jednorodnym
narz dziem badawczym. W pewnych postaciach zbli a si do ankiety, w innych do obserwacji. Do
obserwacji upodabnia si wtedy, kiedy przeprowadzany jest nie z jedn osob , ale z kilkoma na raz, i to
dyskutuj cymi ze sob . We wszystkich postaciach wywiadu istnieje bezpo redni kontakt mi dzy badaj cym
a badanym, podczas gdy ankieta mo e by realizowana bez takiego kontaktu, na przyk ad drog pocztow .
Rodzaje wywiadów ró ni si stopniem sformalizowania pyta . Raz mo e to by wywiad z u yciem
kwestionariusza, kiedy indziej po prostu badanie ankietowe realizowane przy pomocy zadaj cych pytania
ankieterów.
Drugi rodzaj to wywiad swobodny, który najcz ciej ma si na my li, mówi c o wywiadzie. Tu w
kra cowym przypadku badacz okre la jedynie temat wypowiedzi. Nast pnie s ucha i nagrywa, interesuj c
si nie tylko tym, co, ale i jak mówi badany, a wi c obserwuj c jego zachowanie. W innych przypadkach
badacz w trakcie wywiadu zadaje mniej lub bardziej szczegó owe pytania. Stopie formalizacji i swobody
wywiadu zale y od tego, czy zadawane pytania s wcze niej przygotowane, czy te rodz si w
bezpo rednim zwi zku z wypowiedzi badanego.
Przy pos ugiwaniu si wywiadem jako narz dziem badawczym du rol odgrywa pomys owo
badacza. Przyk adem mo e tu by wywiad przeprowadzony przez polskich badaczy przy u yciu fotografii,
które pokazywali badanym z pro o komentarz (Kose a 1989).
W przypadku wywiadu swobodnego badana próba zazwyczaj jest ma a i dobierana celowo, nie za ze
wzgl du na statystycznie wyznaczone zasady reprezentatywno ci. Wywiad swobodny jest narz dziem
badawczym dostarczaj cym danych poddaj cych si g ównie analizom jako ciowym, co nie oznacza, e nie
mo na w jakim zakresie pos si tu równie analizami ilo ciowymi.
Podstawowe problemy metodologiczne zbierania danych za pomoc wywiadu wi si z bezpo redni
relacj badacz-badany. Takim problemem jest mi dzy innymi sposób okre lenia ich ról i charakteru relacji mi -
dzy nimi; w jakiej mierze maj by one hierarchiczne, a w jakiej partnerskie, kiedy to badacz rezygnuje z roli
tego, „który wie lepiej". Za tym ostatnim rozwi zaniem opowiadaj si niektóre wersje socjologii
humanistycznej.
W wywiadzie swobodnym mo na unikn narzucania badanym siatki kategorii poznawczych i zespo u poj
badacza. Niebezpiecze stwo to

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 47

natomiast zagra a w badaniach przeprowadzanych za pomoc kwestionariusza zawieraj cego pytania


ze sformu owanymi przez badacza standaryzowanymi odpowiedziami. Badany zmuszony jest
dokonywa mi dzy nimi wyboru nawet wtedy, kiedy adna nie odpowiada jego sposobowi widzenia
wiata.
Obserwacja. Obserwacja jako narz dzie poznania socjologicznego ró ni si od potocznej obserwacji
wyra nym ukierunkowaniem i systematyczno ci . Na szczególne wyró nienie zas uguje obserwacja
uczestnicz ca, kiedy to socjolog w celu poznania zjawisk i procesów zachodz cych w okre lonej
zbiorowo ci, nie ujawniaj c swojej to samo ci badacza, staje si tej zbiorowo ci cz onkiem. Pozwala mu to
spojrze na jej ycie oczyma uczestnika i pozna jej wewn trzn stron . Zatrudnia si jako robotnik,
kiedy chce pozna problemy spo eczno ci robotniczej danego zak adu pracy, bierze udzia w
pielgrzymce, interesuj c si pielgrzymkami jako zjawiskiem spo ecznym. Ten sposób bada rodzi
pewne problemy moralne, które s przedmiotem debaty socjologów. Wynikaj one z ukrywania przed
osobami obserwowanymi faktu, e s obserwowane, oraz wykorzystywania materia u badawczego
zdobytego podst pem, bez przyzwolenia badanych.
Wszystkie zreszt rodzaje bada , w których obiektami s ywi ludzie, rodz wiele problemów natury
moralnej i nie tylko. Takim problemem jest na przyk ad to, e ka de badanie stanowi mniej lub bardziej
wyra ingerencj w wiat badanego i narusza jego sfer prywatno ci. Ponadto ka de badanie zawsze
w jakim stopniu zmienia samego badanego, który, odpowiadaj c na pytania, zmuszany jest do
przemy lenia i sformu owania stanowiska wobec spraw, nad którymi nigdy si nie zastanawia i
zastanawia nie mia zamiaru.
Zmuszanie badanych do formu owania swego stanowiska mo e by przez uczonych wykorzystane do celów pozanaukowych.
Przyk adem jest „metoda interwencji socjologicznej" socjologa francuskiego Alaina Touraine'a. U ywa jej do badania ruchów
spo ecznych, mi dzy innymi „Solidarno ci" na pocz tku lat osiemdziesi tych. U podstaw tej metody le o przekonanie, e rol i
zadaniem socjologii jest aktywne uczestniczenie w procesach spo ecznych swej epoki. Nie tylko zdobywanie wiedzy o nich, ale i
oddzia ywanie na nie. Uwa , e wiedza tworzona jest na potrzeby konkretnego u ytkownika, którym w tym przypadku s
uczestnicy ruchu spo ecznego. Dlatego te , prowadz c wywiady z grupami aktywnych jego uczestników, w kolejnych spotka-
niach czyni ich nie tylko odbiorcami wiedzy narastaj cej w toku bada , ale tak e jej wspó twórcami (Krzysztof Nowak 1989;
Touraine, Dubet, Wieviorka, Strzelecki 1982).

ród a pisane. Socjolog korzysta z trzech rodzajów róde pisanych. Po pierwsze, z ró nego rodzaju
materia ów i danych urz dowych, z rocznikiem statystycznym w cznie. Po drugie, z najrozmaitszych
publikacji prasowych, podr czników szkolnych, a tak e tekstów audycji radiowych czy tekstów
literackich. Po trzecie, z dokumentów osobistych, to

48 Cz pierwsza. Prolegomena

jest listów, pami tników, autobiografii. W przypadku autobiografii badacze niekiedy prowokuj ich
powstawanie, og aszaj c na przyk ad konkurs z nagrodami na yciorys. (Gromadzenie i analizowanie
materia ów autobiograficznych jest od dawna specjalno ci socjologii polskiej.)
Tego rodzaju materia y, zw aszcza pami tniki i yciorysy, poddawane s najcz ciej jako ciowej
analizie tre ci, chocia w ograniczonym zakresie mo e by w odniesieniu do nich stosowana tak e
analiza ilo ciowa. Jako ciowe analizy tre ci osi gaj obecnie du y stopie subtelno ci. Wykorzystywana
jest w nich wspó czesna wiedza z zakresu semiotyki, socjologii j zyka, socjo- i psycholingwistyki.
Eksperyment. W naukach spo ecznych mo liwo prowadzenia eksperymentów jest do
ograniczona, g ównie ze wzgl dów moralnych, gdy wi si one z manipulacj lud mi. Niemniej
jednak eksperymenty wyst puj . S to najcz ciej eksperymenty z pogranicza socjologii i psychologii
spo ecznej. Polegaj na tworzeniu w celach badawczych ma ych grup i obserwowaniu w warunkach
laboratoryjnych zachowywania si ich cz onków. Znane s równie eksperymenty przeprowadzane w
warunkach naturalnych. Ponadto niekiedy bez udzia u socjologa powstaje sytuacja odpowiadaj ca
warunkom eksperymentu, na przyk ad wtedy, kiedy jaka zmiana zostaje wprowadzona w jednej
gminie, a nie wprowadzona w innej, do niej podobnej.
Ten skrótowy przegl d metod i narz dzi badawczych socjologa oraz problemów zwi zanych z ich
stosowaniem unaocznia, co nast puje:
• Nie mo na w sposób jednoznaczny i bez reszty przyporz dkowa jednych narz dzi badawczych
metodom ilo ciowym, innych za - jako ciowym. Nie znaczy to, e nie ma adnych powi za mi dzy
tymi metodami a stosowanymi narz dziami badawczymi. Socjolog, którego interesuj procesy i regu y
mi dzyosobniczych interakcji, nie b dzie pos ugiwa si ankiet ani sformalizowanym wywiadem, ale
wykorzysta wywiad swobodny i obserwacje, a ten, którego interesuj ludzkie interpretacje wiata
spo ecznego, si gnie ponadto do dokumentów osobistych.
• Dostarczone przez to samo narz dzie dane mog by analizowane w ró ny sposób.
• W tych samych badaniach empirycznych bywaj równolegle u ywane rozmaite metody i s
wykorzystywane ró ne narz dzia badawcze. Tak na przyk ad w polskich badaniach stylów ycia
pos ugiwano si obserwacj , wywiadem, opisem etnograficznym, a tak e wykorzystywano autobiografie i
dokumenty osobiste cz onków badanych rodzin (Gli ski 1989). Podobnie w badaniach monograficznych
ma ych zbiorowo ci korzysta si zarówno z obserwacji, jak i wywiadów oraz ró nego rodzaju doku-
mentów, w tym z danych urz dowych.

Na gruncie socjologii mamy nie tylko do czynienia z pluralizmem metod badawczych, ale i z pe jego
akceptacj . Co wi cej, jest on uzna-

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 49

wany za warto . Powa ni metodolodzy g osz pogl d, e „pluralizm metodologiczny [...] ma za sob
lepsze racje ni pogl dy wywy szaj ce jedne procedury i dane nad wszystkie inne. Zjawiska spo eczne
zbyt z one, by mo na je by o zbada jak jedn metod , maj zbyt wiele aspektów, by wszystkie
je mo na by o uchwyci [pos uguj c si tylko jedn metod ]. Pojedyncze procedury chwytaj tylko
wybrane aspekty z onych zjawisk. Co wi cej [...] ka da procedura chwyta nie tylko zjawiska, które
mia a zmierzy , ale tak e zjawiska irrelewantne [i] obci ona jest b dem [...] ch rzetelnego poznania
nakazuje [...] czy ró ne procedury i bada zjawiska za pomoc metod obci onych ró nymi rodza-
jami b du. Je li nasze hipotezy uzyskaj poparcie w wielokrotnych i tak zró nicowanych pomiarach, to
stopie ich konfirmacji b dzie wy szy ni wtedy, gdy oprzemy si na jednym rodzaju bada " (Su ek
1990: 8).

5. Socjologia jako dyscyplina u yteczna praktycznie


Z powstaniem socjologii zwi zana by a nadzieja na uzyskanie naukowych podstaw rozwi zywania
praktycznych kwestii spo ecznych. Tak te zreszt widzia zadania nowej nauki o spo ecze stwie jej
twórca, August Comte, i z tak my kre li jej program.
Drog dalszego rozwoju socjologii wyznaczy y zarówno spekulacje teoretyków, jak i do wiadczenia
reformatorów zmierzaj cych do agodzenia bolesnych skutków wspó czesnych im procesów
uprzemys owienia. Zainteresowanie rzeczywisto ci spo eczn , wyrastaj ce z d reformatorskich i
motywów filantropijnych, prowadzi o do wynajdywania sposobów jej badania, co mia o wp yw na
kszta towanie si metod badawczych socjologii jako nauki empirycznej. Przyk adowo warto wymieni
w tym kontek cie Francuza Frederica Le Playa (1806-1882), z zawodu in yniera górnika, który bada
ycie rodzin robotników francuskich i na podstawie zebranych danych formu owa program reform.
Innego przyk adu dostarcza Anglik Charles Booth (1840-1916), który zbada i opisa ycie i prac ludno ci
Londynu, a nast pnie wyniki swoich bada opublikowa w kilkunastu tomach, chc c dostarczy
parlamentowi danych faktograficznych pomocnych w jego dzia alno ci ustawodawczej i reformatorskiej
(Jan Szczepa ski 1969). W Stanach Zjednoczonych pocz tki socjologii w ko cu XIX wieku mia y cis y
zwi zek z potrzebami reform spo ecznych, a prace pierwszego wydzia u socjologii zaczyna y si od
podejmowania kwestii praktycznych (Kwa niewski 2002).
Powi zanie socjologii z problemami praktycznymi jest sta ym elementem historii tej dyscypliny.
Punktem wyj cia wielu koncepcji teoretycznych by y zainteresowania donios ymi w danym czasie
problemami spo-

50 Cz pierwsza. Prolegomena

ecznymi. Powoduje to, e odró nienie socjologii od „spo ecznych nauk stosowanych", które to
okre lenie wyst puje niekiedy jako nazwa wydzia ów uniwersyteckich i kierunków studiów, jest nie
tylko trudne, ale wr cz niemo liwe. Rozprawy w tomach maj cych w tytule „spo eczne nauki
stosowane" cz sto nie ró ni si od tych, które znajdujemy w ksi kach zawieraj cych w tytule s owo
„socjologia".
Przy próbach odró nienia spo ecznych nauk stosowanych od socjologii wskazuje si , e w tych
pierwszych punktem wyj cia rozwa i bada s kwestie praktyczne, a nie problemy teoretyczne i
potrzeby rozwoju teorii, oraz e podejmowane s one z my o odbiorcach spoza kr gów akademickich
(Abercrombie, Hill, Turner 1994; Frysztacki 1996).
Problem zastosowa praktycznych wiedzy socjologicznej zawsze by i jest przedmiotem ywego
zainteresowania socjologów. W ko cu lat siedemdziesi tych XX wieku wyodr bni a si samodzielna
dziedzina bada nad wykorzystywaniem sozologicznej wiedzy naukowej w ró nych obszarach ycia
zbiorowego (Frieske 1990: X).
Socjologia mo e przyczynia si do rozwi zywania problemów spo ecznych dwojako, pe ni c rol
edukacyjn i instrumentaln . W pierwszym przypadku jest jednym ze róde wiedzy przydatnej do
likwidacji bol czek spo ecznych; w drugim s y bezpo redni pomoc w znajdowaniu sposobów
skutecznego rozwi zywania poszczególnych problemów. Pe ni c rol instrumentaln , socjolodzy s
swoj profesjonaln wiedz zazwyczaj klientom pozaakademickim, którymi bywaj ró ne agendy sa-
morz dowe i pa stwowe zainteresowane skuteczno ci zamierzonej b realizowanej polityki spo ecznej
(Kwa niewski 2002).
Relacja socjolog-klient przybiera mo e dwie odmienne postacie: technologiczn i kliniczn . W
przypadku pierwszej socjolog przyjmuje przedstawiony mu problem jako dany i nie wnika w sensowno
jego sformu owania ani powody zlecenia bada . Pos uguj c si profesjonaln wiedz , przedstawia rodki
realizacji okre lonych przez klienta celów oraz daj ce si przewidzie skutki i koszty spo eczne ró nych
rodzajów dzia na rzecz ich osi gni cia. W przypadku drugiej socjolog zwraca uwag równie na
samo sformu owanie problemu i ocenia je w wietle istniej cej wiedzy socjologicznej. Klient zgadza
si na poddanie ocenie sformu owanego przez siebie celu oraz proponowanego sposobu jego realizacji.
Rezultatem mo e by nowe zdefiniowanie problemu wyj ciowego.
Niezale nie od podejmowanych na zamówienie dzia eksperckich socjolodzy cz sto z w asnej
inicjatywy rozpoznaj problemy spo eczne, proponuj sposoby ich rozwi zania i uczestnicz w ich
realizacji (oczywi cie, je li znajduje si kto tak realizacj zainteresowany).
Osobn , autonomiczn sfer bada spo ecznych realizowanych przez wyspecjalizowane instytucje
pozaakademickie s badania opinii spo ecznej oraz rynku. Badania te prowadzone s bez nawi zywania
do jakich-

Rozdzia I. Charakter socjologii i historyczne warunki jej powstania 51

kolwiek teorii socjologicznych, natomiast z ogromnym naciskiem na technik i metodologi bada . Ka dy


d w rozpoznaniu rynku oraz przyj cie strategii reklamowej opartej na nietrafnym ustaleniu motywów
zakupu promowanych towarów oznacza straty finansowe. St d waga przywi zywana do procedur
badawczych.
Techniki sprawdzone w badaniach rynkowych bywaj wykorzystywane w badaniach naukowych, a
powsta e na ich gruncie nowe pomys y zbierania i analizy danych mog inspirowa refleksj teoretyczn
nad metodologi nauk spo ecznych.
ROZDZIA II

Biologiczne podstawy ycia spo ecznego z


perspektywy biologii ewolucyjnej

1. Ekologia, etologia i socjobiologia 55


2. Podstawowe problemy ycia spo ecznego istot ywych 60
3. Sposoby rozwi zywania problemów ycia spo ecznego w ród kr gowców 61
4. ycie spo eczne cz owieka z perspektywy biologii ewolucyjnej 66

Socjologi okre lili my jako nauk o zjawiskach i procesach zachodz cych w zbiorowo ciach ludzkich.
Podkre lenie, e chodzi o zbiorowo ci ludzkie, jest rzecz nader wa , albowiem po ród gatunków
zamieszkuj cych ziemi nie tylko cz owiek yje w zbiorowo ciach. ycie spo eczne rozumiane jako
wszelkie postacie bytowania zbiorowego w ciwe jest nie tylko gatunkowi ludzkiemu i znacznie
wykracza poza jego granice. Formy ycia spo ecznego cz owieka, jakkolwiek niezwykle zró nicowane i
niekiedy ogromnie skomplikowane, s w istocie swoi cie ludzkimi rozwi zaniami tych samych
ogólnych problemów ycia gromadnego, które s problemami wszystkich istot tworz cych zbiorowo ci.
Zanim zaczniemy zajmowa si nami samymi i naszymi spo ecze stwami, dobrze jest spojrze na
cz owieka jako na jeden z wielu gatunków prowadz cych ycie zbiorowe, które pojawi y si na ziemi w
wyniku procesu ewolucji. Warto tak e zidentyfikowa podstawowe problemy ogólne ycia spo ecznego i
pozna sposoby ich rozwi zywania w wiecie zwierz cym.
Problematyk ycia zbiorowego istot ywych podejmuj od ró nych stron trzy dyscypliny
biologiczne: ekologia, etologia i socjobiologia.
1. Ekologia, etologia i socjobiologia
Ekologia. Ekologia bywa najogólniej okre lana jako nauka badaj ca zale no ci mi dzy gatunkiem a
ca ci jego rodowiska. W centrum uwagi ekologów znajduje si populacja, która jest cz stym
przedmiotem ich bada . Populacja jest w ekologii rozumiana jako zespó osobników danego gatunku
zamieszkuj cych jaki wyodr bniony obszar. Ekologia, zwracaj c uwag na stosunki mi dzy populacj a
rodowiskiem, traktuje populacj jako ca , która ma okre lon struktur i organizacj . Sk d si ta
organizacja bierze?
Podstawowe czynno ci zwierz t to poszukiwanie i spo ywanie pokarmu, sen i odpoczynek oraz
rozmna anie si . W toku tych czynno ci mi dzy osobnikami powstaj najró niejsze wi zy i
wspó zale no ci. cytujmy znanego polskiego ekologa: „ eby je , musi zwierz pokarm znale .
Osobniki jednego gatunku, u ywaj c tego samego pokarmu, po-

56 Cz pierwsza. Prolegomena

szukuj c go, spotykaj si . Cz sto sobie przeszkadzaj , czasem pomagaj w zdobyciu pokarmu. Ju s
jakie zale no ci: spotykania si , skupiania si , wspólne polowanie lub po prostu wspólne
poszukiwanie pokarmu, lub te antagonizm w zdobyciu pokarmu, konkurencja o pokarm.
eby je i odpoczywa , musi do tego osobnik mie miejsce. Szukaj c miejsca do spoczynku lub
róde pokarmu, organizmy spotykaj si , pomagaj sobie lub przeszkadzaj . St d te w ró ny sposób
mo e by zrealizowane wykorzystywanie przestrzeni, to, co nazywamy: struktura przestrzenna
populacji" (Petrusewicz 1978: 90-92).
Ekolodzy podkre laj , e wi zy te i wspó zale no ci nie maj charakteru intencjonalnego, ale s
prost konsekwencj czynno ci yciowych. Powstaj b bezpo rednio mi dzy osobnikami, b za
po rednictwem rodowiska. Niektórzy ekolodzy uwa aj ponadto, e populacja nie jest prostym
zbiorem osobników, ich zwyk sum , ale jest swoist , zintegrowan ca ci , która reaguje na wp ywy
rodowiska. Wysuwanym przez zwolenników tego pogl du argumentem na rzecz traktowania
populacji jako ca ci ponadjednostkowej jest mi dzy innymi to, e procesy yciowe, na przyk ad
metaboliczne, pojedynczych osobników przebiegaj inaczej w obecno ci innych osobników ni w izolacji
od nich, co potwierdzaj eksperymenty.
W rozwa aniach i badaniach ekologów znaczne miejsce zajmuje przestrzenna organizacja populacji.
Du o uwagi po wi caj zagadnieniom terytorializmu. Przez terytorium rozumiej oni t cz area u
osobniczego, to jest przestrzeni, po której porusza si osobnik w toku swoich czynno ci yciowych, a do
której w okresie godowym i l gowym nie dopuszcza innych osobników tego samego gatunku i broni
jej przed nimi. U wielu gatunków posiadanie terytorium jest niezb dnym warunkiem sukcesu
reprodukcyjnego. Osobniki s absze, które nie s w stanie wywalczy swojej cz ci przestrzeni, zmuszone
migrowa . Prowadzi to ekologów do interesowania si procesami migracji, a tak e hierarchiami
dominacji, chocia te ostatnie nie zajmuj wiele miejsca w ich rozwa aniach.
Perspektywa teorii ewolucji ka e ekologom widzie w procesach ró nicuj cych szans sukcesu
reprodukcyjnego mechanizmy selekcyjne, dzi ki którym dokonuje si ewolucja.
Etologia. Etologia zrodzi a si w Europie, a za jej klasyków uwa ani s Konrad Lorenz i Nikolaas
Tinbergen. Wspó cze nie okre la si j jako nauk o zachowaniu si zwierz t.
Etolodzy, tak samo jak badacze innych orientacji, interesuj si bezpo rednimi przyczynami
konkretnego zachowania i jego rozwojem, ale ponadto funkcj danego zachowania oraz jego ewolucj .
Uwa aj , e wyró nia ich nie przedmie bada i rodzaj badanych problemów, ale sposób podej cia do
nich.

Rozdzia II. Biologiczne podstawy ycia spo ecznego... 57

Etologia wypracowa a wiele wyrafinowanych technik obserwacji zachowania si , metod jego


opisu i zasad klasyfikacji, a nadto nagromadzi a ogromn ilo informacji. Mimo e zbieranie i
porz dkowanie danych empirycznych zaprz ta znaczn cz uwagi etologów, nie rezygnuj oni z
ambicji teoretycznych. Badane zachowania widz w perspektywie teorii ewolucji i przyjmuj
za enie, e ka dy gatunek charakteryzuj wytworzone w procesie ewolucji nie tylko pewne
szczególne cechy anatomiczne, ale równie charakterystyczne wzory zachowaniowe, których ca
okre laj mianem biogramu. Tym samym zak adaj , e zachowanie si jest co najmniej cz ciowo
warunkowane dziedzictwem genetycznym. Za jeden z problemów badawczych uwa aj wydzielenie
w konkretnych, obserwowanych zachowaniach komponentu dziedzicznego oraz powsta ego pod
wp ywem rodowiska i na ladownictwa.
Udanego przyk adu dostarczy y badania dialektów zi b, które wykaza y istnienie wiele wariantów
piewu doros ych samców. Przeprowadzone eksperymenty dowiod y, e zi by wychowane w izolacji
potrafi wykona jedynie bardzo prosty wariant pie ni. Aby wykona wariant pe niejszy, zi ba musi
si go nauczy od innych samców. Ka da izolowana grupa ma swój w asny rodzaj pie ni.
Szczegó owe analizy melodii piewu zi by pozwoli y wyró ni podstawowy, nie b cy rezultatem
uczenia si wzór melodii oraz ozdobniki, o które jest wzbogacona pod wp ywem piewu innych
przedstawicieli gatunku. Jednocze nie ptaki te nie s w stanie nauczy si piewu ptaków innych
gatunków (Thorpe 1961).
W etologii zauwa mo na sk onno do stosowania perspektywy gatunku, co wyra a si w
zainteresowaniu repertuarem zachowa osobniczych w ciwych danemu gatunkowi oraz
stosowaniu szerokiej perspektywy porówna mi dzygatunkowych. Niemniej jednak wyra na jest
tak e perspektywa osobnika, który jest podstawow jednostk obserwacji.
Tak jak w ekologii populacji pierwszoplanowym tematem jest terytorializm i wzory procesów
migracji, tak w etologii, zw aszcza w wersji Konrada Lorenza, jest nim wewn trzgatunkowa agresja,
jej przejawy oraz mechanizmy, które j wyzwalaj i które j hamuj .
Socjobiologia. W odró nieniu od ekologii i etologii, które s w pe ni ukszta towanymi i uznanymi
dyscyplinami akademickimi z w asn tradycj , socjobiologia jest powsta ym w ko cu lat
siedemdziesi tych XX wieku projektem nowej dyscypliny. Mo liwo jego realizacji od pocz tku
budzi a wiele w tpliwo ci, i to nie tylko z powodu kontrowersyjno ci samej propozycji; jednak
sformu owana przez ni problematyka zacz a by coraz powszechniej podejmowana, cz sto zreszt
pod innym ni so-cjobiologia szyldem. Jednocze nie socjobiologi zacz to nazywa wszelkie odwo ania
do biologii ewolucyjnej przy wyja nianiu zachowa i zjawisk spo ecznych. Prezentuj c tutaj
socjobiologi , przedstawiam j jako

58 Cz pierwsza. Prolegomena

dyscyplin , której projekt w latach siedemdziesi tych ubieg ego wieku stworzy ameryka ski entomolog
Edward O. Wilson.
W odró nieniu od ekologii i etologii socjobiologia nie prowadzi do wiadcze . Korzysta z tych, które
przeprowadzili inni, w tym ekolodzy i etolodzy. Jej projektodawca okre la j jako nauk zajmuj si
badaniem biologicznych podstaw zachowa spo ecznych wszystkich organizmów ywych, cznie z
cz owiekiem.
Umieszczaj c w centrum uwagi socjobiologii zachowania spo eczne, Wilson wyró ni trzy szczyty
„socjalno ci". Pierwszy osi gaj korale i g bki, drugi - owady spo eczne, trzeci - ssaki. (W pó niejszych
pracach pogl d ten zmodyfikowa i za dodatkowy, czwarty szczyt „soq'alno ci" uzna zachowania
spo eczne cz owieka.) Socjobiologia czy dwie odr bne tradycje nauk biologicznych: genetyki populacji i
ewolucyjnej ekologii z jednej strony, a etologii i innych bada zachowania si zwierz t z drugiej.
Podstawowym problemem socjobiologii w momencie jej powstania by problem „altruizmu", to jest
takich zachowa w obr bie gatunku, których koszty ponosz jedne osobniki, korzy ci za odnosz inne.
Dlaczego w ród owadów spo ecznych istniej kasty bezp odnych robotnic, które opiekuj si siostrami,
zamiast same si rozmna ? Dlaczego, kiedy stadu grozi drapie nik, osobnik, który go dostrzeg ,
wydaje krzyk ostrzegawczy, nara aj c si na niebezpiecze stwo? W jaki sposób mog y wyewoluowa
tego rodzaju zachowania, wyra nie sprzeczne z interesem w asnym, mimo e dobór naturalny dzia a na
poziomie jednostek i faworyzuje osobniki najlepiej przystosowane? Co wobec tego jest miar przy-
stosowania?
Odpowiadaj c na te pytania i d c do rozwi zania zagadki altruizmu, socjobiologia odwo uje si do
dwu teorii stworzonych przed jej powstaniem, w po owie lat sze dziesi tych i na pocz tku lat
siedemdziesi tych XX wieku.
Jedn z nich jest sformu owana w matematycznej postaci teoria cznej warto ci przystosowawczej
(inclusive fitness). W ogromnym uproszczeniu teori t mo na przedstawi w postaci trzech tez:
• W toku ewolucji jednostk doboru naturalnego nie jest ani gatunek, ani grupa, ani nawet osobnik,
ale gen. Te geny, które odpowiedzialne s za wykszta cenie cech morfologicznych i zachowaniowych
sprzyjaj cych sukcesowi reprodukcyjnemu osobnika, a tym samym przekazaniu wi kszej liczby kopii
tych e genów nast pnemu pokoleniu, rozprzestrzeniaj si w populacji. Powoduje to, e coraz liczniej
pojawiaj si osobniki maj ce te w nie cechy.
• Organizmy „d " do przekazania jak najwi kszej liczby kopii w asnych genów nast pnemu
pokoleniu, to jest zachowuj si w sposób sprzyjaj cy maksymalizacji tego przekazu. To d enie jest
podstawowym mechanizmem wyja niaj cym zachowanie si . Jednocze nie przekaz ten sta-

Rozdzia II. Biologiczne podstawy ycia spo ecznego... 59

nowi miar przystosowania. Najlepiej przystosowane s nie osobniki najsilniejsze i najokazalsze ani
najbardziej d ugowieczne, ale te, które odnosz najwi kszy sukces reprodukcyjny - maj najwi cej
potomstwa, które do ywa wieku reprodukcyjnego i z kolei samo ma wiele potomstwa.
• Nosicielami kopii tych samych genów s osobniki spokrewnione ze sob . Z tego te wzgl du
„op acaj " si nak ady na rzecz krewnych, którzy s nosicielami kopii tych samych genów. Op acalna
wielko tych nak adów zale y od stopnia pokrewie stwa, co daje si wyliczy matematycznie.
Teoria ta pozwala a wyja ni istnienie w ród owadów spo ecznych bezp odnych robotnic
opiekuj cych si siostrami. U owadów tych siostry czy bli sze pokrewie stwo ni to, które czy
matk z dzieckiem. W przypadku owadów bardziej „op acaj " si wi c nak ady na rzecz sióstr ni
asnych dzieci.

Geny ka dego osobnika gatunku rozmna aj cego si p ciowo pochodz w po owie od ojca i w po owie od matki. Samce
owadów spo ecznych l gn si z niezap odnionych jaj, wobec czego maj tylko jeden komplet genów pochodz cy od matki.
Wszystkim córkom przekazuj taki sam. Siostry maj wiec jedn po ow genów identyczn . Z kolei otrzymywany od matki
komplet genów jest losowo wybierany z posiadanych przez ni dwóch kompletów. Prawdopodobie stwo zbie no ci tego
wyboru u rodze stwa wynosi 50 procent, co oznacza, e ma ono dzi ki matce jedn czwart wspólnych genów. W sumie
wszystkie siostry u owadów maj trzy czwarte wspólnych genów, podczas kiedy matka i dziecko mog ich mie tylko jedn
drug .

W odniesieniu do istot ludzkich teoria ta powiada, e bezdzietna siostra, która pomaga wychowywa
dzieci swojemu rodze stwu, mo e sprawi , e w nast pnym pokoleniu b dzie wi cej potomków jej
rodziców, ni by oby, gdyby sama nie zrezygnowa a z posiadania dzieci i pozbawi a rodze stwo
pomocy, sk aniaj c je do ograniczenia liczby potomstwa. Tak wi c w tej grupie krewnych czne szans
sukcesu reprodukcyjnego wzrastaj dzi ki temu, e jeden z jej cz onków zostaje wy czony z procesu
reprodukcji.
Teoria cznej warto ci przystosowawczej - incluswe fitness - umo liwia a wyja nianie wielu
przejawów „altruistycznego" zachowania si zwierz t, pozwalaj c na ich zinterpretowanie jako
egoistycznych w istocie dzia na rzecz w asnych genów. Jednak e nie wszystkie „altruistyczne"
zachowania dawa y si w ten sposób wyja ni . Wyt umaczenia domaga y si czyny „altruistyczne" na
rzecz osobników niespokrewnionych.
Z pomoc przychodzi a teoria „altruizmu odwzajemnionego". Altruizm odwzajemniony polega na tym, e
osobnik dzia a na rzecz innych osobników, spodziewaj c si , e one z kolei post pi podobnie, kiedy
sytuacja ulegnie odwróceniu i on sam znajdzie si w potrzebie. Oczywi cie, pojawia si tu natychmiast
pytanie o mo liwo ci oszustwa i czerpania ko-

60 Cz pierwsza. Prolegomena

rzy ci z czynów altruistycznych innych osobników bez odp acania im tym samym; jednym s owem
powstaje problem „pasa erów na gap ". Dla samego Wilsona nie by o to wielkie zmartwienie. Uwa ,
e na d sz met zachowania oszuka cze nie s mo liwe. Oszu ci zostaj rozpoznani i przestaje si im
wiadczy przys ugi. Zmniejsza to ich szans przetrwania i sukcesu reprodukcyjnego, czego
konsekwencj jest spadek w nast pnych pokoleniach liczby genów odpowiedzialnych za zachowania
oszuka cze, które wobec tego zanikaj . (W tym rozumowaniu wida bardzo wyra nie, w jak niezwykle
uproszczony sposób twórca socjobiologii widzia zale no mi dzy genami a zachowaniem, co sta o si
powodem gwa towanych ataków na socjobiologi .)
Socjobiologia przy wszystkich swoich uproszczeniach i s abo ciach przyczyni a si do
spopularyzowania teorii cznej warto ci przystosowawczej, która - jak si okaza o - pozwala na
wyja nienie wielu zachowa wyst puj cych w wiecie zwierz cym. Jednocze nie zwróci a uwag na
problem reprodukcji, wskazuj c, e w wiecie istot ywych u podstaw wszelkich mi dzyosobniczych
relacji mo emy odnale gr o maksymalizacj sukcesu reprodukcyjnego.
Nale y podkre li , e maksymalizacja sukcesu reprodukcyjnego zale y nie tylko od biologii rozrodu.
Równie od konkurencji w dost pie do p ci przeciwnej, udanego doboru partnera, opieki nad potomstwem.
W proces reprodukcji uwik ane s wi c ró nego rodzaju zachowania spo eczne (Poleszczuk 1992).

2. Podstawowe problemy ycia spo ecznego istot ywych


Przedstawione dyscypliny, ka da z w asnym aparatem poj ciowym i dorobkiem badawczym, ka da
zainteresowana innymi stronami ycia zbiorowego istot ywych, uprzytomniaj istnienie ogólnych
problemów ycia zbiorowego, bez których rozwi zania ycie to nie jest mo liwe. Ten ogólny,
uniwersalny aspekt szczególnie mocno podkre la socjobiologia, czyni c przedmiotem uwagi zachowania
spo eczne wszystkich gatunków cznie i rysuj c ambitny program poszukiwania ich jednolitych podstaw
biologicznych.
Pojawia si tak e ogólne pytanie, które staje przed wszystkimi naukami podejmuj cymi badania
zbiorowo ci zarówno ludzi, jak i innych istot ywych: Czy zbiorowo jest zwyk sum wchodz cych w
jej sk ad osobników? Czy wszystko, co si w niej dzieje, mo na opisa w kategoriach zachowa
jednostek, czy te zbiorowo jest swoist , ponadjednostkow ca ci , która nie daje si zredukowa do
jednostkowych zacho-

Rozdzia II. Biologiczne podstawy ycia spo ecznego... 61

wa , poniewa jest now jako ci , a nie zwyk sum sk adaj cych si na ni cz ci?
Problem redukcjonizmu i holizmu pojawia si , jak wida , nie tylko w socjologii i innych naukach
spo ecznych, ale wsz dzie tam, gdzie obiektem rozwa s zbiorowo ci organizmów.
Prowadzi to do nast pnego pytania. Jak to si dzieje, e z pojedynczych zachowa zmierzaj cych do
zaspokojenia indywidualnych potrzeb i zapewnienia w asnego sukcesu reprodukcyjnego, z przypadkowych
kontaktów i spotka osobników powstaje uporz dkowana zbiorowo , swoista, zorganizowana ca ?
Obserwacje wiata zwierz cego ucz , e dzieje si tak nawet wówczas, kiedy w gr nie wchodz adne
intencje i nie bierze w tym udzia u wiadomo . W wiecie cz owieka w nie ze wzgl du na wiadomo
tworzenie rzeczywisto ci spo ecznej jest procesem znacznie bardziej skomplikowanym. Jednak, jak ucz
dyscypliny biologiczne, wiadomo nie jest warunkiem koniecznym istnienia porz dku spo ecznego.
Konieczne jest natomiast rozwi zanie dwóch podstawowych problemów ycia zbiorowego:
ograniczenia wewn trzgatunkowej agresji i konfliktów oraz zapewnienia wspó dzia ania i wspó pracy.

3. Sposoby rozwi zywania problemów ycia spo ecznego w ród kr gowców


ród mnóstwa najró niejszych gatunków istot ywych istniej cych na ziemi dostrzec mo na wiele
wariantów rozwi za wskazanych ju problemów ycia zbiorowego. Jest rzecz oczywist , e wiat
przyrody w ca ym jego bogactwie nie jest tutaj przedmiotem zainteresowania. Wykraczamy poza
gatunek ludzki jedynie w tym celu, aby zda sobie spraw z ogólno ci pewnych problemów ycia
zbiorowego i pozna sposoby ich rozwi zywania bez udzia u wiadomej dzia alno ci, która wchodzi w
gr w wypadku cz owieka.
Si gaj c po przyk ady rozwi za problemów ycia spo ecznego, ograniczymy si do kr gowców, do
których sami nale ymy, i pominiemy fascynuj ce sk din d ycie zbiorowe owadów spo ecznych, gdy
u nich mechanizmy te maj inne ni u kr gowców uwarunkowania biologiczne.
Zgodnie ze wspó czesnymi pogl dami, w wiecie zwierz cym podstaw relacji mi dzyosobniczych
jest gra o maksymalizacj sukcesu reprodukcyjnego, która jest ci le powi zana z konkurowaniem o
zasoby. W rezultacie mamy do czynienia z nieustannym wspó zawodnictwem, z którym nieuchronnie
wi si zachowania agresywne. Przez zachowania agresywne rozumiemy tu napa fizyczn lub
gro enie napa ci skierowane ku osobnikowi tego samego gatunku biologicznego.

62 Cz pierwsza. Prolegomena
Jednocze nie u wielu gatunków ycie gromadne jest warunkiem przetrwania. Tak wi c ju w ród
zwierz t pojawia si dylemat wspó zawodnictwa i wspó pracy. A je li nie wspó pracy, to przynajmniej
ograniczenia agresji do poziomu, na którym nie grozi aby ona wzajemnym wyniszczeniem. Gatunki, w
których obr bie nie wytworzy y si odpowiednie mechanizmy ograniczaj ce agresj , po prostu wygin y.

Mechanizmy ograniczania agresji


Obserwacje zwierz t wykaza y, e nie tocz one ze sob nieustannych walk o dost p do zasobów czy
samic oraz e nie s to walki na mier i ycie. W ród zwierz t dzia a wiele mechanizmów
ograniczaj cych gwa towno star , przy czym posta i si a dzia ania tych mechanizmów s ró ne w
poszczególnych gatunkach.
Zaobserwowano mi dzy innymi, e toczone o dost p do samicy walki okresu godowego s raczej
walkami rytualnymi i pokazami si y ni krwawymi rozprawami z przeciwnikiem. W ró nych
gatunkach wyst puje te wiele zachowa stopuj cych agresj , które w j zyku opisu wiata cz owieka
nazwaliby my oznakami poddania si . W rezultacie walka toczy si tylko dopóty, dopóki jeden z
przeciwników nie uzna w sposób w ciwy danemu gatunkowi zwyci stwa drugiego.
W wypadku gromadnego wspó ycia zwierz t na jednym obszarze najpowa niejszymi
mechanizmami ograniczaj cymi konflikty s hierarchia i terytorializm, które reguluj
wspó zawodnictwo o zasoby.
Zbiorowo ci zwierz t yj cych gromadnie nie s chaotycznymi zbiorami osobników. S
uporz dkowane we w ciwy dla danego gatunku sposób i ka dy osobnik ma w nich okre lone miejsce,
a co najmniej wyodr bniona jest w nich pozycja przewodnika stada. Ustalenie w stadzie hierarchii,
która zazwyczaj odznacza si pewnym stopniem trwa ci, sprawia, e ka dy osobnik zna swoje
miejsce i ani nie musi, ani nie próbuje wci na nowo o nie walczy . W stadach, w których hierarchie
jasno okre lone, walki s rzadkie.
Pozycja najwy szego w hierarchii dominanta nie zawsze jest osi gana dzi ki sile fizycznej. S
zbiorowo ci, w których jej zdobycie jest rezultatem umiej tno ci przyci gania uwagi. Badacze
wyró niaj spo eczno ci zwierz ce „agonistyczne", w których o tym, kto zostanie dominantem,
decyduje si a, oraz „hedonistyczne", w których decyduj takie cechy jak spryt i przyci ganie uwagi. Z
pozycj dominanta wi si okre lone przywileje. Ma on pierwsze stwo w dost pie do pokarmu i
zazwyczaj wi cej go otrzymuje. Dominant ma te pierwsze stwo w dost pie do samic. Badaj c kury
domowe, stwierdzono, e 74 procent wszystkich kopulacji w stadzie przypada o na dominanta.

Rozdzia II. Biologiczne podstawy ycia spo ecznego... 63

Dominant dzia a onie mielaj co na inne zwierz ta. Trzymaj si one od niego w odleg ci
wi kszej ni od innych cz onków stada. Jednak e trzymanie si z dala od dominanta wyst puje do
momentu pojawienia si niebezpiecze stwa. Wówczas przestraszone zwierz ta skupiaj si wokó niego.
Dominant ma nie tylko przywileje, ale i obowi zki. Przede wszystkim strze e stada. Aby pe ni stra ,
musi przerywa jedzenie i wypoczynek -i z tej perspektywy przywilej pokarmowy ma swoje
uzasadnienie. Innym jego obowi zkiem jest pacyfikacja konfliktów wewn trz stada.
U niektórych gatunków hierarchia przyjmuje posta piramidy, na której dole znajduje si osobnik
pomiatany przez wszystkich i niekiedy nawet izolowany. Jeden z badaczy zauwa , e w ród ryb,
które obserwowa , najni sza rang ryba pe ni a wa ne funkcje spo eczne. Przyjmowa a na siebie ataki
wszystkich innych, tak e pozosta e osobniki wy adowywa y na niej swoj agresj i rzadziej atakowa y
si wzajemnie. W przypadku nieobecno ci tej ryby wzrasta o napi cie w grupie.
Tak jak hierarchia reguluje wspó zawodnictwo o zasoby, ustalaj c kolejno dost pu do nich,
terytorializm czyni to, wyznaj c prawa do nich na okre lonej cz ci u ytkowanej przestrzeni. Zasoby te
to nie tylko po ywienie, ale równie miejsca daj ce schronienie i mo liwo budowy gniazd czy nor,
które zapewniaj dost p do samic.
Terytoria, rozumiane jako broniona przed obcymi cz przestrzeni, na której zwierz prowadzi
swoj aktywno yciow , maj ró posta u ró nych gatunków. Bywaj terytoriami pojedynczych
osobników, bywaj par i stad.
U gatunków, u których istniej terytoria par, zdobycie terytorium przez samca jest warunkiem
zwabienia samicy i udanego rozrodu. Wi ksze szans powodzenia maj osobniki silniejsze i sprytniejsze.
Te, którym nie udaje si zaj terytorium, zostaj wy czone z procesu reprodukcji. Cz sto musz
migrowa , gdy na danym obszarze mie ci si ograniczona liczba terytoriów. Bywa te , e jaki
obszar obok osobników posiadaj cych terytoria i po czonych w pary zamieszkuj równie samotnicy,
wyczekuj cy momentu, by zaw adn terytorium, gdy jego dotychczasowy w ciciel ulegnie jakiemu
wypadkowi, i zapewni sobie mo liwo rozrodu.
Terytoria reguluj dost p do zasobów, a tak e rozmiary populacji i to nie tylko przez ograniczanie
udzia u w procesie reprodukcji, ale równie przez ograniczanie liczby osobników zamieszkuj cych dany
obszar. Jak wykaza y obserwacje, nadmierne zag szczenie samo w sobie wywo uje zgubne skutki.
Nawet w sytuacji obfito ci po ywienia prowadzi do tak wielkiego obci enia psychicznego, e w
organizmach zwierz t zachodz zmiany fizjologiczne, cz sto prowadz ce do ich wymierania.

64 Cz pierwsza. Prolegomena

W przypadku stad, jak zauwa jeden z polskich etologów, „posiadanie przez jak grup spo eczn
zwierz t w asnego terytorium spaja t grup , koordynuje jej dzia ania i sprawia, e ka dy osobnik grupy
znajduje si wobec drugiego w odleg ci umo liwiaj cej ich wzajemne dora ne porozumiewanie si "
oraz przekazywanie sygna ów o gro cym niebezpiecze stwie (Korda 1987: 123).
W wiecie zwierz cym ograniczaj ce agresj mechanizmy hierarchiczno ci i terytorializmu wyst puj
w najró niejszych kombinacjach, nawzajem si uzupe niaj c b zast puj c. Na przyk ad u naczelnych
zauwa ono ujemn korelacj mi dzy terytorializmem a hierarchiczno ci : gatunki terytorialne s w
minimalnym stopniu hierarchiczne, silnie za zhierarchizowane nie s na ogó terytorialne.
Poza funkcj ograniczania agresji oba te mechanizmy maj jeszcze inn cech wspóln . Jeden i drugi
daj wi ksze szans reprodukcji osobnikom przewy szaj cym inne pod wzgl dem cech umo liwiaj cych
zwyci stwo we wspó zawodnictwie o przywództwo czy terytorium. W rezultacie do puli genowej
gatunku przekazywanych jest wi cej kopii genów wygrywaj cych, bardziej uzdolnionych osobników ni
pozosta ych, mniej sprawnych. Z perspektywy ewolucji s to wi c mechanizmy selekcyjne.
Innym, wyst puj cym u niektórych gatunków, ale mniej powszechnym mechanizmem hamuj cym
agresj jest podzia na swoich i obcych. Jest on pochodn wzajemnego rozpoznawania si , która to
umiej tno wcale nie dotyczy wszystkich gatunków kr gowców.
Ma y g bacz, rybka piel gnicowata, potrafi poznawa s siada i toleruje jego obecno , zachowuj c
si agresywnie wobec innych. G si g gawe s zdolne do osobistego rozpoznawania, natomiast szczury
poznaj si jedynie po wspólnym zapachu stada. Od czony od stada i pozbawiony tego zapachu szczur z
chwil kiedy zostaje do niego ponownie do czony, traktowany jest jako obcy.
Jeden z badaczy tak pisze o szczurach: „W dziedzinie zachowania si w stosunku do cz onków w asnej spo eczno ci
prawdziwe wzory wszystkich spo ecznych cnót. Jednak e te same istoty zamieniaj si w prawdziwe bestie, gdy tylko maj do
czynienia z kim przynale nym do obcego im spo ecze stwa [...]. To, co dzieje si w ród szczurów, gdy cz onek obcego rodu
znajdzie si w ich rewirze b gdy zostanie tam umieszczony przez eksperymentatora, jest chyba najbardziej denerwuj ,
przera aj i ohydn spraw , jak w ogóle mo na prze przy obserwowaniu zwierz t" (Lorenz 1963: 212, 217-218). Obcy
zapach podnieca szczury, które gor czkowo zaczynaj poszukiwa intruza. W trakcie tych nerwowych poszukiwa atakuj si
wzajemnie, a zorientowawszy si , e maj do czynienia z pobratymcem, odst puj od ataku. W ko cu odnajduj obcego i
rzucaj si na niego, a biedna ofiara nawet nie próbuje si broni . Cz sto zreszt umiera z przera enia, zanim jeszcze nast pi
atak.

Rozdzia II. Biologiczne podstawy ycia spo ecznego... 65

Oddzielenie terytoriów poszczególnych stad jest jednym ze sposobów ograniczania agresji


wewn trzgatunkowej. Dopóki osobnik nie zapu ci si na terytorium obcego stada, nic mu nie grozi.
Hierarchiczno i terytorializm ograniczaj agresj wewn trzgatunkow , ale jej nie likwiduj . Co
wi cej, s równie za ni do pewnego stopnia odpowiedzialne, gdy prowokuj do walk o pozycj i
terytorium. Jednak e tego rodzaju walki nie tocz si nieustannie, a ustalone w ich wyniku stosunki
odznaczaj si pewn trwa ci .

Wspó praca i wspó dzia anie


Istnienie w ród zwierz t wspó pracy, a nawet zachowa okre lanych mianem altruizmu, nie budzi
tpliwo ci. Badacze zaobserwowali liczne ich przejawy. Zwierz ta nawzajem iskaj si , dziel
po ywieniem, wspólnie walcz i poluj , a tak e wzajemnie si ostrzegaj . Problemem jest wyja nienie,
sk d si tego rodzaju zachowania bior u istot niezdolnych do wiadomych dzia i w jaki sposób
mog y one powsta w procesie ewolucji.
Prób odpowiedzi na to pytanie, poza teoriami indusive fitness i altruizmu odwzajemnionego, s
symulacje komputerowe, których podstaw jest tak zwany dylemat wi nia.

„Dylemat wi nia", b cy podstaw skomplikowanych matematycznych analiz problemów wspó pracy, przedstawia si prosto:
Zosta y aresztowane dwie osoby podejrzane o wspólne dokonanie powa nego przest pstwa. Materia dowodowy nie pozwala
na wytoczenie procesu i skazanie ich. Wi niów zamkni to w areszcie bez mo liwo ci kontaktowania si i porozumiewania.
Prowadz cy ledztwo ka demu z nich przedstawia t sam propozycj : Je li si przyznasz, a twój wspólnik b dzie si wypiera ,
wyjdziesz na wolno , a on zostanie skazany na dziesi lat. Je li ty si wyprzesz, a on si przyzna, to on wyjdzie na wolno , a
ty pójdziesz do wi zienia na dziesi lat. Je li obaj si przyznacie, dostaniecie po pi lat kary wi zienia. Natomiast je li aden z
was si nie przyzna, to wprawdzie nie b dzie was mo na skaza za to przest pstwo, ale co si zawsze znajdzie i obaj
zostaniecie wsadzeni na rok do wi zienia.
Zmieniaj c wysoko kar i nagród, mo na tworzy ró ne warianty tego dylematu. Dzi ki symulacjom komputerowym
mo liwe jest równie powtarzanie rozgrywek.

Symulacje te doprowadzi y do czterech wniosków:


• Osobniki b zawsze oszukiwa , dopóki prawdopodobie stwo powtórnego spotkania tych samych
partnerów nie b dzie dostatecznie wysokie. Je li uczestnicy rozgrywek spotykaj si wielokrotnie,
potrafi si rozpozna i pami taj wynik poprzednich spotka - wspó praca jest bardziej
prawdopodobna.

66 Cz pierwsza. Prolegomena

• Z powy szego wynika, e do spontanicznej wspó pracy dochodzi raczej w ma ych ni w du ych
grupach. Wspó praca obejmuj ca wszystkich cz onków nie mo e przetrwa w grupach, które
przekroczy y pewn wielko krytyczn .
• Wynika tak e, e wspó praca jest o wiele atwiejsza do utrzymania w populacji osiad ej. W
anonimowym t umie zdrajcy bez trudu znajduj ofiary, natomiast w ród s siadów wzajemna pomoc jest
regu .
• Zachowania w populacji mog zmienia si skokowo. Wprawdzie zmiana zachodzi rzadko, ale je li
ju zachodzi, to dokonuje si szybko. Im d ej system ewoluowa , tym wi ksza szansa, e wspó praca
oka e si zachowaniem dominuj cym. Nie mo na jednak wykluczy pojawienia si okresu powszechnej
zdrady.
Uczeni, którzy analizowali ró ne aspekty procesu ewolucji za pomoc modeli matematycznych,
stwierdzili ponadto, e „mimo swojej schematyczno ci nasze modele pokazuj , jak wspó praca powstaje i
rozpowszechnia si w rzeczywistych uk adach biologicznych. Istoty wy sze mog by sk onne do
ywania strategii opartych na wspó pracy dzi ki umiej tno ci rozpoznania kontrpartnera i
zapami tywaniu jego zachowania. Nawet jednak u bardzo prymitywnych organizmów mo na dopatrzy
si wspó pracy, któr umo liwiaj samoorganizuj ce si struktury przestrzenne oparte na oddzia ywaniach
z najbli szymi s siadami. Tak wi c w czasie ewolucji ycia na Ziemi by o wiele okazji do wspó pracy".
Z ca ym przekonaniem twierdz dalej: „z symulacji komputerowych wynika, e to raczej
wspó praca, a nie wyzysk dominuje w darwinowskiej walce o byt" (Nowak, May, Sigmund 1995: 48).

4. ycie spo eczne cz owieka


z perspektywy biologii ewolucyjnej
W rezultacie procesu ewolucji na ziemi pojawi o si wiele gatunków istot ywych, w tym tak e yj cych
spo ecznie. Poprzez mechanizm doboru naturalnego ka dy z nich uzyska charakterystyczne,
odró niaj ce go od innych cechy oraz wytworzy w ciwe sobie strategie wspó zawodnictwa i
wspó pracy, które s rozwi zywaniu podstawowych problemów przetrwania i reprodukcji.
Wspó cze ni biolodzy uwa aj , e niezale nie od zró nicowania strategii gatunkowych, wszystkimi
rz dz te same podstawowe zasady, które wywodz si z ogólnych regu procesu ewolucji i
dziedziczenia genetycznego.
Skoro za tak jest, to czy odnosi si to tak e do cz owieka, który jako gatunek biologiczny jest równie
wytworem procesu ewolucji? Czy jest on gatunkiem takim samym jak wszystkie inne, czy te osobliwym i
szczególnym?

Rozdzia II. Biologiczne podstawy ycia spo ecznego... 67

Prawd jest, e ka dy gatunek biologiczny mo na okre li jako szczególny. Ka dy ma w ciwe sobie,


niepowtarzalne cechy zarówno budowy anatomicznej, jak i zachowania: kot nie tylko wygl da zupe nie
inaczej ni pies, ale te inaczej poluje i chwyta zdobycz. Cz owiek za tak wyra nie ró ni si od
przedstawicieli wszystkich innych gatunków, e nieodparcie sk onni jeste my s dzi , i jego
osobliwo jest innego rodzaju i mi dzy nim a pozosta ymi istotami ywymi istnieje g boka, nieprze-
kraczalna przepa . Bardzo trudno jest nam przysta , e na równi z innymi gatunkami mo emy
podlega tym samym co i one prawom natury, które rz dz nie tylko procesami fizjologicznymi, ale
równie zachowaniem.
Czy jest jednak co , co usprawiedliwia poczucie wyj tkowo ci cz owieka? Odpowied brzmi
twierdz co. Cech jaskrawo odró niaj cz owieka od innych istot ywych jest jego du y mózg i
rozwini ta w niespotykanym u innych gatunków stopniu kora mózgowa. I chocia mo na wymieni
wiele innych charakterystycznie ludzkich cech, takich jak pionowa postawa, chwytna d czy aparat
osowy pozwalaj cy na wydawanie bogato zró nicowanych d wi ków, podstawow osobliwo ci
cz owieka jest jego kora mózgowa.

Dzi ki niej cz owiek mo e przetwarza informacje, pami ta , co by o wczoraj, oraz przewidywa , co


dzie jutro i pojutrze. Mo e my le abstrakcyjnie, pos ugiwa si symbolami, a tak e formu owa
normy i zasady okre laj ce wzory jego zachowania i reguluj ce stosunki mi dzy osobnikami. Mo e w
postaci j zyków tworzy sposoby porozumiewania si umo liwiaj ce uczenie si nie tylko przez
na ladownictwo. Dzi ki j zykom mo e te przekazywa z one informacje dotycz ce nie tylko
otaczaj cego wiata i w asnych stanów emocjonalnych (potrafi to i zwierz ta), ale równie w asnych
przemy le , zamiarów i ocen. Innymi s owy, cz owiek wyposa ony w tak skonstruowany mózg mo e
tworzy w asn rzeczywisto , to jest kultur , i w wiecie, który jest jego w asnym tworem.
Mo e tak e wiadomie podejmowa dzia ania, maj ce na celu jego kszta towanie i zmienianie, i to w
ogromnym tempie. Porównanie tempa zmian ewolucyjnych z tempem zmian historycznych
przedstawia si nader efektownie. Gdyby bowiem w ci gu dwóch godzin wy wietlono przyspieszony
film o ewolucji kr gowców, cz owiek sporz dzaj cy narz dzia pojawi by si na nim dopiero na dziesi
sekund przed ko cem. Gdyby z kolei powsta film po wi cony dziejom cz owieka u ywaj cego
narz dzi, uprawa ro lin i udomowienie zwierz t zaj yby ostatnie dwie minuty, a okres mi dzy
wynalezieniem maszyny parowej a odkryciem energii j drowej trwa by tylko trzy sekundy.
Czy jednak zakres ludzkich mo liwo ci wiadomego kszta towania form w asnego bytu nie jest niczym
ograniczony? Czy oznacza, e cz owiek jest wszechmocny? Czy dzi ki swojej inteligencji ca kowicie
wyzwo-

68 Cz pierwsza. Prolegomena

li si spod panowania praw przyrody i pozby dziedzictwa ewolucyjnego?


Twierdz ce odpowiedzi na te pytania przez d ugi czas uchodzi y za oczywiste. Bywa, e za takie
uchodz jeszcze dzisiaj, chocia od drugiej po owy lat sze dziesi tych XX wieku zacz y by powa nie
kwestionowane.
W ostatnich dziesi cioleciach dzi ki obserwacjom yj cych na wolno ci zwierz t uzyskano wiele
informacji o ich zachowaniach. Nast pi tak e znaczny rozwój biologii ewolucyjnej, na której gruncie
sformu owano nowe teorie dotycz ce mechanizmów ewolucji, w tym teorie wyja niaj ce altruistyczne
zachowania zwierz t. Wiele wi cej wiemy tak e o genetycznym dziedziczeniu oraz o funkcjonowaniu
mózgu. Ca a ta nowa wiedza kaza a w nowy sposób spojrze na relacje mi dzy natur a kultur , mi dzy
tym, co w cz owieku wrodzone, a tym, co nabyte. Obecnie coraz cz ciej cz owiek jest postrzegany nie
jako gatunek kulturowy, ale biokulturowy (Wierci ski 1990). Coraz cz ciej te wyra ane jest przeko-
nanie, e „zadaniem biologii, a tak e nauk humanistycznych jest okre lanie ogranicze
powodowanych przez nasze biologiczne dziedzictwo oraz badanie, jak dalece i w jaki sposób
ograniczenia te mog by modyfikowane" (Kunicki-Goldfinger 1993: 86).
Towarzyszy temu pojawienie si orientacji biologicznej w naukach spo ecznych. Orientacja ta nie
ma jednolitej postaci i z ró wyrazisto ci zaznacza swoj obecno w poszczególnych naukach
spo ecznych. Wyst puje te pod ró nymi szyldami. Jednak e wszystkie jej postacie czy jedno, to jest
odwo ywanie si do biologii ewolucyjnej przy wyja nianiu zjawisk ycia spo ecznego cz owieka.
Najogólniejsz charakterystyk orientacji, która rozpatruje ycie spo eczne cz owieka z perspektywy
biologii ewolucyjnej, mo na przedstawi w kilku punktach:
• Podstawowym za eniem jest, e wzory zachowania cz owieka, podobnie jak cechy jego
budowy anatomicznej, s wytworem procesu ewolucji i s zakodowane w jego materiale
genetycznym.
Tego rodzaju teza w wersji wspó czesnej nie oznacza determinizmu biologicznego. Postrzeganie tego,
co wrodzone, i tego, co wyuczone, tego, co wynika z genów, i tego, co wynika z wychowania - jako
alternatywy, nale y do przesz ci. Obecnie uwa a si , e dziedzictwo genetyczne okre la jedynie
zakres mo liwo ci, których stopie i forma realizacji zale y od wp ywu rodowiska. W przypadku
cz owieka - równie od wp ywu rodowiska spo ecznego. Odwo ajmy si do prostego przyk adu. Ostatnio
uczeni odkryli gen oty ci, co oznacza, e nadmierna tusza jest uwarunkowana genetycznie. Czy jednak
oznacza to, e ka dy posiadacz tego genu musi by oty y? Oczywi cie nie. Oznacza jedynie, e osobnik
cy nosicielem takiego genu, je li nie chce sta si grubasem, musi kontro-

Rozdzia II. Biologiczne podstawy ycia spo ecznego... 69

lowa swoj diet i nie mo e oddawa si rozkoszom sto u w takim stopniu, w jakim to czyni osobnik
pozbawiony tego genu. Oznacza tak e, e to, czy tak kontrol podejmie, zale y od istniej cych w
danym spo ecze stwie wzorów zdrowia i urody.
W odniesieniu do ycia spo ecznego cz owieka elementarn prawd jest, e cz owiek wyewoluowa
jako gatunek zdolny zarówno do wspó pracy, jak i wspó zawodnictwa. Jednak e to jego dziedzictwo
genetyczne w adnej mierze nie decyduje o stopniu i sposobie wykorzystywania tych zdolno ci. Ró ne
zbiorowo ci tworz rozmaite normy opatrzone sankcjami w postaci kar i nagród, które wzmacniaj
sk onno do wspó pracy i altruizmu b przeciwnie, os abiaj j i promuj wspó zawodnictwo. W
rezultacie w obr bie gatunku ludzkiego obserwowa mo emy najrozmaitsze sposoby rozwi zywania
dylematów wspó pracy i wspó zawodnictwa zbudowane na tym samym pod u dziedzictwa
gatunkowego cz owieka.
• Orientacja biologiczna nie kwestionuje wzgl dnej autonomii stwarzanego przez cz owieka wiata, to
jest kultury. Wskazuje natomiast na jej biologiczne ród a. Zdolno cz owieka do tworzenia kultury
powsta a w wyniku doboru naturalnego i w tym sensie wywodzi si z jego biologii.
Przedstawiciele tej orientacji, analizuj c kultur i jej rozmaite przejawy, zak adaj , e w ostatecznym
rezultacie sprzyjaj one maksymalizacji warto ci przystosowawczej (fitness). dz , e je li nawet
powsta o wiele cech kulturowych, które tej warto ci nie maksymalizuj , to takie maksymalizuj ce
znaczenie ma system przekazu kulturowego jako taki.
Towarzyszy temu g bokie przekonanie, e z punktu widzenia biologii ewolucyjnej zwi zki mi dzy
genami a kultur s najbardziej interesuj cym problemem naukowym, jaki wi e si z ewolucj
cz owieka. Równie z tego wzgl du, e w zgodzie z tez o biologicznym pochodzeniu kultury i o jej
dzia aniu na rzecz maksymalizacji warto ci przystosowawczej mo na sformu owa wiele ró nych hipotez
dotycz cych genezy kultury i wzajemnych zwi zków genów i kultury oraz stopnia jej autonomii.
• Zjawiska ycia spo ecznego cz owieka mog by wyja niane na wielu poziomach. Mo na
ogranicza si do poziomu spo eczno-kulturowego i wskazywa jedynie na ich bezpo rednie,
spo eczno-kulturowe uwarunkowania i przyczyny. Mo na te szuka ich przyczyn g bszych,
ostatecznych. Orientacja biologiczna jest zainteresowana poszukiwaniem takich w nie przyczyn w
odniesieniu do ycia spo ecznego cz owieka.
Z perspektywy orientacji biologicznej przejawy ycia spo ecznego zwierz t s interesuj ce nie ze wzgl du na
ich zewn trzne podobie stwa do

70 Cz pierwsza. Prolegomena

przejawów ycia spo ecznego ludzi. Zwa ywszy wielo gatunków zwierz cych z jednej strony, a z
drugiej ogrom zró nicowania form ycia spo ecznego cz owieka, nietrudno o znalezienie podobie stw
potwierdzaj cych dowolne hipotezy. Nie o podobie stwa wi c chodzi, ale o to, e wzgl dna prostota
przypadków zwierz cych u atwia odkrywanie ogólnych zasad rz dz cych zachowaniem spo ecznym i
yciem gromadnym. Tak odkryte zasady mog by przydatne do wyja niania zjawisk ycia spo ecznego
cz owieka (Hinde 1990).
• W orientacji biologicznej, zainteresowanej poszukiwaniem ostatecznych przyczyn zjawisk ycia
spo ecznego i zachowa spo ecznych cz owieka, wyró ni mo na dwa kierunki. Ró ni si one
wyborem dróg, jakimi zmierzaj do tego celu.
Jeden z nich odwo uje si do zmatematyzowanych modeli ewolucji opartych na zasadzie „koszt-
zysk" i szeroko wykorzystuje teori gier.
Drugi zwraca si w stron psychologii poznawczej oraz neurologii i odwo uje do wiedzy o
funkcjonowaniu mózgu.
Orientacja biologiczna najbardziej dostrzegalna jest w antropologii i naukach politycznych.
W antropologii b cej dyscyplin , której podstawowym przedmiotem zainteresowania s
spo ecze stwa rozpatrywane w szerokiej perspektywie porównawczej, w sposób naturalny pojawia si
pytanie, czy mimo ich ró norodno ci istnieje co , co jest im wszystkim wspólne. Jest to pytanie o
powszechniki kulturowe, którymi zainteresowanie sprzyja rozwojowi orientacji biologicznej. Inn
okoliczno ci sprzyjaj s zwi zki zarówno tradycyjne, jak i postulowane antropologii spo ecznej z
antropologi fizyczn .
W naukach politycznych natomiast orientacja biologiczna wyst puje w sferze filozofii politycznej.
Klasycznym przedmiotem zainteresowa filozofii politycznej jest prawo naturalne i jego normy, a tak e
ogólne zasady regulacji porz dku spo ecznego. Tradycyjnie klucza do nich poszukiwano w naturze
ludzkiej. Sprzyja to otwarciu na orientacj biologiczn , która - proponuj c perspektyw biologii
ewolucyjnej - wprowadza do tej tradycji nowy element.
W socjologii orientacja biologiczna jest nieobecna. Nie sprzyja jej to, e g ównym przedmiotem uwagi
socjologii jest jeden typ spo ecze stwa: nowoczesne spo ecze stwo przemys owe. Wyst puj ce w nim
zjawiska i procesy socjolodzy analizuj w krótkim horyzoncie czasowym. W tego rodzaju analizach
uzasadnione jest ograniczanie si do przyczyn bliskich. Zbyteczne jest si ganie do przyczyn
ostatecznych, które znajduj si w centrum zainteresowa orientacji biologicznej.
Jednak dla perspektywy socjologicznej tak e przydatna mo e by wiadomo , e - jak to formu uje
Kunicki-Goldfinger - „pewne normy

Rozdzia II. Biologiczne podstawy ycia spo ecznego... 71

ludzkiego post powania, uwa ane za arbitralne moralne nakazy, pochodz bezpo rednio od
instynktownych reakcji zwierz cych. Opieka nad m odymi i obrona stada jest tyle instynktem, co i
wiadomionym sobie nakazem moralnym. Wzajemna pomoc w ród cz onków stada wydaje si
zdobycz ewolucyjnie star , warunkuj powstanie zacz tków spo ecze stwa i poprzedzaj wszelkie
wiadome na ten temat sformu owania" (Kunicki-Goldfinger 1974: 440).

ROZDZIA III

Kultura
1. Kultura jako wyró nik cz owieka 75
2. Wielo kultur i relatywizm kulturowy 81
3. Dziedziny kultury i kultura symboliczna 86
4. Kultura jako przedmiot zainteresowania socjologii 89

l. Kultura jako wyró nik cz owieka

Poszukiwaniem wyró nika cz owieka, to jest takiej jego cechy, która by aby w ciwa tylko jemu,
zajmowa o si i zajmuje wielu filozofów. Wszystkich ich czy przekonanie o zasadniczej odr bno ci
cz owieka od pozosta ych istot ywych, ale ró ni si pogl dami na istot owej odr bno ci. Jedni za
gatunkowy wyró nik cz owieka uwa aj to, e jest on zwierz ciem spo ecznym, inni - e potrafi
ywa narz dzi, jeszcze inni za - e jest istot pos uguj si symbolami.
Ka de z tych okre le istoty cz owieka wskazuje na inn jego cech , ale tylko na jedn . Tote nie
wykluczaj si wzajemnie, wszystkie bowiem aspekty specyfiki gatunkowej cz owieka mo na „zespoli
i uogólni w stwierdzeniu, e cz owiek jest twórc i uczestnikiem kultury" (K oskowska 1991a: 17).
Kultura, której tworzenie umo liwia cz owiekowi jego rozwini ty mózg, odró nia go od reszty wiata
zwierz cego.
To, e kultura jest specyficznie ludzkim tworem, nie budzi niczyich w tpliwo ci. Rozumiana jako
wyró nik cz owieka ma bardzo szeroki zakres. Oznacza wszystko, co jest stworzone przez
cz owieka, co jest przez niego nabywane przez uczenie si i przekazywane innym ludziom, a
tak e nast pnym pokoleniom w drodze informacji pozagenetycznej.
Wszystko, co wchodzi w sk ad tak rozumianej kultury, spotka mo emy tak e w wiecie
zwierz cym, ale jedynie w formie zal kowej. Dlatego te to, co w wiecie zwierz cym jest, podobnie
jak ludzka kultura, rezultatem uczenia si oraz pozagenetycznego przekazu informacji, okre lane jest
mianem protokultury.
Pisze polski biolog: „Kultura jest narz dziem poznania i opanowywania wiata przez cz owieka [...].
U cz owieka [...] pozageneryczny szlak przekazywania cech, b cy w istocie przekroczeniem ewolucji
biologicznej, ma znaczenie decyduj ce" (Kunicki-Goldfinger 1993: 231).
Jego rola jest tak ogromna, e daje z udzenie tworzenia przez cz owieka wiata ca kowicie
wyzwolonego spod panowania praw przyrody.

l 76 Cz pierwsza. Prolegomena
Charakterystyka kultury jako atrybutu cz owieka
Najogólniejsz charakterystyk kultury rozumianej jako atrybut cz owieka mo na przedstawi w czterech
punktach:
• Kultura obejmuje ca ycia cz owieka. Nie ma takich czynno ci i zachowa ludzkich, których nie
regulowa aby kultura. Dotyczy to nawet zaspokajania podstawowych potrzeb organizmu. We my przyk ad
jedzenia.
Aby , cz owiek musi je . O tym, co mo e je , decyduj zasoby naturalnego rodowiska, w którym
yje. Ludzie yj cy na brzegach mórz i oceanów mog je ryby, skorupiaki i ro liny morskie, natomiast
ludzie yj cy w ród lasów mog ywi si rosn cymi w nich ro linami, grzybami oraz spotykanymi tam
zwierz tami. Ale czy rzeczywi cie jedz wszystko to, co nadaje si do spo ycia? Odpowied brzmi: nie.
Ró ne ludy maj najrozmaitsze pogl dy na to, co z rzeczy przyswajalnych przez system trawienny
cz owieka jest jadalne. Chi czyk uwa a za jadalne mi so psa. Europejczyk wzdraga si przed jego spo yciem.
Francuz uwa a za przysmak abie udka. W Polaku takie danie budzi obrzydzenie. Istniej te ró ne tabu
ywieniowe i to przeciwstawnie uzasadniane. yd nie je wieprzowiny, poniewa winia jest stworzeniem
nieczystym, Hindus za nie je wo owiny, poniewa krowa jest stworzeniem wi tym.
Wp yw kultury na to, jak si je, jest jeszcze wyra niejszy ni na to, co si je. Istniej najrozmaitsze
sposoby przyrz dzania potraw i ich przyprawiania. Ró nie te si je podaje i ró technik spo ywa.
Europejczyk pos uguje si , no em i widelcem (tym ostatnim stosunkowo od niedawna). Ludy
Dalekiego Wschodu u ywaj pa eczek. W etiopskiej restauracji podawane s p aty ciasta przypominaj ce
ogromne nale niki. W odrywane palcami kawa ki owija si k sy potrawy i wk ada do ust.
Spo ywaniu posi ków towarzyszy te wiele przepisów dotycz cych sposobu usadowienia biesiadników
czy kolejno ci podawania potraw, z których wiele ma znaczenie symboliczne. Takie znaczenie nadawane
jest tak e pewnym potrawom i produktom spo ywczym. Znamy w naszym kraju zwyczaj witania chlebem i
sol czy to nowo ców, czy dostojnych go ci. W dawnej Polsce m ody cz owiek ubiegaj cy si o r
panny, z chwil kiedy w czasie obiadu zosta pocz stowany czarn polewk , wiedzia , e nie ma ju o co si
ubiega .
• Poj cie tak rozumianej kultury nie ma charakteru warto ciuj cego. Kultur jest nie tylko to, co
dobre, szlachetne i pi kne, ale wszystko, co jest dzie em cz owieka. Pewne praktyki mog budzi nasz
sprzeciw czy oburzenie moralne, ale nie znaczy to, e nie s elementami kultury. W rezultacie o adnym
cz owieku nie mo na powiedzie , e jest bez kul-

Rozdzia III. Kultura 77

tury, a co najwy ej, e jego kultura nam si nie podoba. Nie jest bez kultury kanibal, chocia
pot piamy jego kanibalizm, który przejmuje nas groz .
Dla uwydatnienia niewarto ciuj cego charakteru poj cia kultury w antropologicznych opisach
kultur u ywa si raczej przymiotnika kulturowy ni kulturalny. Ten ostatni ma bowiem w
potocznym odczuciu ton dodatniego warto ciowania.
• Kultura jest tworem zbiorowym, nie indywidualnym. Kultura powstaje i rozwija si w
wyniku kontaktów mi dzy osobnikami przekazuj cymi sobie ró ne informacje i ucz cymi si od
siebie nawzajem, jak reagowa i zachowywa si w rozmaitych okoliczno ciach. Pojedynczy
cz owiek mo e wnie znaczny wk ad w tworzenie kultury, ale to, co sam wymy li, stanie si cz ci
kultury dopiero wtedy, kiedy zostanie przej te przez innych i wprowadzone w obieg spo eczny. Nie
jest cz ci kultury sposób zachowania, który w ciwy jest tylko jednemu cz owiekowi i odbiega od
zachowa innych ludzi. Jest jego osobistym dziwactwem. Nie jest cz ci kultury schowany w
szufladzie, a nast pnie zniszczony r kopis, którego nikt nigdy nie przeczyta .
Kultur jako zbiorowym tworem spo ecznym mo na interesowa si dwojako.
Po pierwsze, jako zobiektywizowanym systemem; jako czym zewn trznym w stosunku do
ludzi, którzy j stworzyli. Uwaga jest wówczas skierowana na powi zania ró nych elementów tego
systemu oraz jego wewn trzne regularno ci.
Po drugie, jako procesem tworzenia kultury. W takim przypadku uwaga kieruje si na to, jak
ludzie „w toku swego istnienia wynajduj nowe sposoby my lenia i dzia ania zarówno w
stosunkach wzajemnych, jak i w stosunku do przyrody, która ich otacza [i] tym sposobem pro-
dukuj kultur " (Carrithers 1992: 51).
• Kultura narasta i przekszta ca si w czasie. Jest skumulowanym do wiadczeniem
przekazywanym z pokolenia na pokolenie w drodze pozagenetycznego dziedziczenia. Dlatego te jest
nieod cznie zwi zana ze wiadomo ci czasu i istnienia w czasie, a tak e z ró nymi formami pa-
mi ci przesz ci i sposobami jej utrwalania.
Tre kultury
Rozumienie kultury jako mi dzyosobniczego przekazu informacji i rezultatu uczenia si oznacza
zakwestionowanie przynale no ci do niej przedmiotów materialnych. Nie uczymy si bowiem butów
ani krzese . Uczymy si , jak je wytwarza oraz jak si nimi pos ugiwa . Uczymy si , e w kapciach
„nie wypada" i do lubu i e w meczecie nale y zdj obu-
78 Cz pierwsza. Prolegomena

wie. Uczymy si , jak siedzie na krze le w sposób „przyzwoity" i kiedy oraz komu nale y poda krzes o
i poprosi , aby „spocz ". Nie przeszkadza to, e dla badaczy kultury przedmioty mog by i bywaj
cennym ród em informacji o kulturze.
Co wi c jest tre ci kultury pojmowanej jako mi dzyosobniczy przekaz pozagenetyczny?
Stanis aw Ossowski uwa a, e na dziedzictwo kulturowe sk adaj si „wzory reakcji mi niowych,
uczuciowych i umys owych", natomiast przedmioty s „korelatami dziedzictwa kulturowego" (Ossowski
1966: 64-66).
Na pocz tku lat pi dziesi tych dwaj znani ameryka scy antropolodzy, Alfred Louis Kroeber i Clyde
May Kluckhohn, zebrali i poddali analizie ponad sto pi dziesi t definicji kultury, a nast pnie postarali si
wydoby z nich wspóln tre . W rezultacie takiej procedury stwierdzili, e „na kultur sk adaj si
wzory sposobów my lenia, odczuwania i reagowania" oraz e „zasadniczy trzon kultury stanowi [...]
idee, a szczególnie zwi zane z nimi warto ci" (Kroeber, Kluckhohn 1950, za: Kluckhohn 1975: 32).
Tak wi c za tre kultury rozumianej w podany tu sposób nale y uzna wzory sposobów
odczuwania, reagowania i my lenia, warto ci i wyrastaj ce z tych warto ci normy, a tak e
sankcje sk aniaj ce do ich przestrzegania.

Wzory sposobów my lenia, reagowania i odczuwania. Wzory mog by zarówno idealne, jak i
realne.
Wzór idealny post powania czy odczuwania to wzór, który mówi, jak post powa lub co odczuwa ,
a przynajmniej jakim odczuciom dawa wyraz w okre lonych okoliczno ciach. W takim rozumieniu
wzorem odczuwania jest uczucie smutku na pogrzebie, a rado ci na weselu. Wzory idealne pe ni
podobn rol w stosunku do naszych zachowa jak przechowywany w podparyskim Sevres wzorzec
metra w stosunku do narz dzi mierniczych. Wzory te niektórzy badacze nazywaj modelami.
Wzór realny post powania czy odczuwania to widoczne regularno ci zachowa cz onków pewnej
zbiorowo ci. Wzory realne nie okre laj , jak si nale y zachowywa , ale ujawniaj , jak si ludzie
zachowuj . Takim zauwa alnym wzorem zachowania jest na przyk ad pó ne ko czenie dnia w
Madrycie, na którego ulicach d ugo w noc toczy si bujne ycie, w przeciwie stwie do Wiednia, który
pustoszeje i zasypia przed godzin jedenast . Oczywi cie, nikogo w Madrycie nie obowi zuje pó ne
adzenie si spa , podobnie jak nic nie przeszkadza, by ka dy, kto tylko zechce, spacerowa po ulicach
Wiednia nawet do witu.
Wzory realne mog by jawne b ukryte.

Rozdzia III. Kultura 79

Wzór jawny to taki, z którego istnienia cz onkowie danej zbiorowo ci zdaj sobie spraw i potrafi go
opisa badaczowi. Nikt w Polsce nie ma w tpliwo ci, e na Bo e Narodzenie ubieramy choink , a na
kolacj wigilijn sma ymy karpia. S to jawne wzory naszej kultury.
Wzór ukryty to taki, który realizujemy, nie maj c poj cia, e zachowujemy si zgodnie z nimi Jest to
wzór, z którego istnienia nie zdaj sobie sprawy uczestnicy danej kultury, natomiast dostrzega go badacz.
Znane s przypadki, kiedy antropolodzy stwierdzali, e rzeczywiste zachowania ludzi przebiegaj wedle
zupe nie innych wzorów ni te, o których dowiadywali si z rozmów z lud mi. Tego rodzaju odkrycia
zawsze bardzo ciesz antropologów.
Mo e te tak si zdarzy , e wzór idealny jest wzorem jawnym jakiego zachowania, natomiast wzór
ukryty jest wzorem realnym, zgodnie z którym ludzie rzeczywi cie si zachowuj .
Przyswojenie wzorów zachowania mo e by mniej lub bardziej dog bne. W jednym przypadku
cz owiek mo e zachowywa si zgodnie z nimi, ale odczuwa je jako co narzuconego z zewn trz i
kr puj cego, a nawet uci liwego. W innym natomiast mo e je przyswoi tak g boko, e stan si jego
„druga natur ", a ich realizowanie jest odczuwane jako zaspokajanie wewn trznej potrzeby. W tym
drugim przypadku mówimy, e wzory kulturowe zosta y zinternalizowane.

Warto ci. Wedle najprostszego okre lenia warto to dowolny przedmiot materialny lub idealny,
„w stosunku do którego jednostki lub zbiorowo ci przyjmuj postaw szacunku, przypisuj mu wa
rol w swoim yciu i d enie do jego osi gni cia odczuwaj jako przymus" (Jan Szczepa ski 1972: 97).
Do tak szeroko rozumianej kategorii warto ci mo e nale zarówno mieszkanie, jak i zdrowie.
Zarówno samochód, jak wolno i mi . Zarówno dochód, jak szacunek otoczenia. Zarówno ojczyzna,
jak zgrabna figura i adna cera.
Te przyk adowo wymienione warto ci uprzytomniaj ich ogromne zró nicowanie pod wzgl dem
stopnia wa no ci. Waga warto ci ojczyzny i adnej cery ró ni si tak bardzo, e nawet samo ich
zestawienie mo e by uznane za szokuj ekstrawagancj , a nawet za wi tokradztwo. Dlatego te
mówimy, e warto ci tworz hierarchi .
W ró nych zbiorowo ciach mo e obowi zywa d enie do realizacji ró nych warto ci. Mówimy
wówczas, e zbiorowo ci te maj „ró ne systemy warto ci". Systemy owe mog si ró ni nie tylko pod
wzgl dem zespo u tworz cych je warto ci, ale równie (b tylko) sposobu ich zhierarchizowania.
Systemy i hierarchie warto ci ró nych zbiorowo ci ludzkich s jednym z przedmiotów zainteresowania
oraz badania zarówno antropologów, jak i socjologów.

80 Cz pierwsza. Prolegomena

Niezale nie od wagi warto ci mo na w ród nich wyró ni warto ci uznawane, odczuwane oraz
realizowane (Ossowski 1967d). Warto ci uznawane to takie, o których cz owiek wie, e powinny by dla
niego atrakcyjne i e powinien je ceni . W przypadku warto ci uznawanych cz owiek, akceptuj c je i
c do ich realizacji, mo e odczuwa pewien przymus zewn trzny.
Warto ci odczuwane to takie, które zosta y g boko wch oni te i sta y si cz ci wewn trznego
wiata cz owieka, a d enie do ich osi gni cia odczuwane jest przez niego jako w asna, nagl ca
potrzeba. S to warto ci zinternalizowane.
Ten sam przedmiot mo e by dla jednego cz owieka warto ci uznawan , dla drugiego za
odczuwan . Pozbawiony s uchu cz owiek mo e uznawa warto muzyki i, ywi c przekonanie, e
nale y bywa na koncertach, wykupuje karnet i systematycznie ucz szcza do filharmonii, chocia nudzi
si tam miertelnie. Dla cz owieka muzykalnego, który lubi muzyk klasyczn , koncert jest warto ci
odczuwan i dlatego staje si bywalcem filharmonii.
Warto ciami realizowanymi mog by zarówno warto ci odczuwane, jak i uznawane. Jednak e nie
wszystkie warto ci, których odczuwanie i uznawanie ludzie deklaruj , s przez nich realizowane w
praktyce ycia codziennego. Niejedno przewidywanie zachowa ludzi oparte na zadeklarowanych
przez nich podczas bada warto ciach zawiod o ca kowicie.
Realizacja warto ci odczuwanych przychodzi nam atwiej, natomiast cz ciej realizujemy
uznawane. Cz ciej robimy co ze wzgl du na to, e tak wypada, czy te ze wzgl du na to, e uwa amy
to za nasz obowi zek, ni dlatego, e mamy tak ochot . Niekiedy zreszt robimy co nawet wbrew
ochocie. Oznacza to, e zrezygnowali my z realizacji warto ci odczuwanej na rzecz realizacji warto ci
uznawanej.
Konieczno takich wyborów pojawia si nader cz sto. Mówimy wówczas, e mamy do czynienia z
konfliktem warto ci.
Rozstrzygni cie takiego konfliktu przychodzi na ogó bez trudu. Kiedy konflikt wyst puje mi dzy
warto ciami o niejednakowej wadze, wybór przedstawia si nam jako tak oczywisty, e nawet mo emy
nie zauwa konfliktu. Je li na przyk ad, w momencie kiedy wychodzimy do kina, matka, z któr
sami mieszkamy, dostaje ataku serca, bez chwili zastanowienia zostajemy w domu i zajmujemy si
zapewnieniem jej pomocy lekarskiej, zapominaj c o filmie, który chcieli my obejrze .
Kiedy indziej jednak konflikty warto ci s znacznie powa niejsze, a niekiedy wr cz dramatyczne.
Powa decyzj jest na przyk ad wybór mi dzy po wi ceniem czasu yciu zawodowemu a
rodzinnemu. Cz sto staj przed nim pracuj ce zawodowo kobiety. Dramatycznych wyborów musi
niekiedy dokonywa lekarz, kiedy na przyk ad, odbieraj c poród, staje w obliczu tego rodzaju
komplikacji, e mo na uratowa ycie matki kosz-

Rozdzia III. Kultura 81

tem ycia dziecka albo ycie dziecka kosztem ycia matki. W dodatku wyboru nale y dokona
natychmiast, gdy inaczej umr oboje. W odniesieniu do tego przypadku mo na - parafrazuj c s owa
poety - powiedzie , e od takich wyborów bieleje w os.

Normy. „Norma to w potocznym mniemaniu jaka regu a, jaki przepis" (Ossowska 1947:104).
Normy s to prawid a i regu y, wedle których grupa yje. Normy wyrastaj z warto ci. Wi si z
poczuciem powinno ci. Wiele norm przyswajaj sobie ludzie spontanicznie w procesie wzajemnego
obcowania. Normy okre laj moralno , obyczaje, zwyczaje.
Tre ciowo mog si do pewnego stopnia pokrywa z jawnymi wzorami kultury. Ró ni si jednak e
od nich wyra niejszym zwi zkiem z poczuciem powinno ci, a tak e tym, e s wyra niej s ownie
artyku owane. W ciwa danej kulturze konfiguracja norm i warto ci bywa okre lana jako jej ad
aksjonormatywny.

Sankcje. Sankcje to zarówno kary, jak i nagrody. Ka da zbiorowo ma w asny system kar i nagród,
za pomoc których zach ca do pewnych zachowa uwa anych za po dane i zniech ca do innych,
niepo danych. Kary i nagrody mog mie charakter formalny i nieformalny. Sankcje formalne to takie,
które s okre lane przez przepisy oraz kodeksy karne i których stosowaniem zajmuje si
wyspecjalizowany aparat administracyjny. To kara wi zienia i nadawany za zas ugi order. Sankcje
nieformalne to w przypadku kary wy mianie czy ostracyzm towarzyski, w przypadku za nagrody -
pochwa a b oznaki szacunku. W spo ecze stwach pierwotnych, a tak e w ma ych grupach
rozwini tych spo ecze stw wspó czesnych przewa aj sankcje o charakterze nieformalnym, które w
przypadku kar mog by niejednokrotnie odczuwane jako bardziej dotkliwe ni srogie nawet kary
formalne.

2. Wielo kultur i relatywizm kulturowy Wielo kultur i kryteria ich wyodr bniania
Zdolno tworzenia kultury, która jest podstawowym wyró nikiem cz owieka w wiecie istot ywych,
realizowana jest w rozmaitych rodowiskach geograficznych o zró nicowanych zasobach. Poszczególne
zbiorowo ci ludzkie yj na odmiennie ukszta towanych terenach, na ziemiach o rozmaitej glebie i w
rozmaitych warunkach klimatycznych. Ka da z tych zbiorowo ci zmuszona jest stara si o przetrwanie i
rozwi zywa podstawowe problemy bytu cz owieka, w tym jego bytu spo ecznego, w sposób
dostosowany do warunków, w jakich przysz o jej . Co wi cej, na-

82 Cz pierwsza. Prolegomena

wet w tych samych warunkach problemy te mog by i bywaj rozwi zywane na ró ne sposoby. W
dodatku ka da zbiorowo ma inne koleje losu. Inne s jej dzieje, z innymi przeciwno ciami
przychodzi o jej si boryka , inne kl ski na ni spada y. Rozporz dza wi c swoistym, sobie tylko
ciwym zbiorem do wiadcze . Wszystko to powoduje ogromne zró nicowanie kultur w obr bie
gatunku ludzkiego.
Poniewa kultura jest tworem zbiorowo ci, podzia na ró ne kultury jest pochodn podzia ów na
odr bne zbiorowo ci ludzkie; takie, z których ka da wytwarza w ciw sobie kultur i yje zgodnie z
asnymi systemami warto ci oraz realizuje sobie w ciwe wzory zachowa . W rezultacie kryteria
wykre lania granic poszczególnych kultur s tak ró ne, jak ró ne s kryteria, na których podstawie
wyró niane s zbiorowo ci ludzkie. Kryteria te maj ró ny stopie ogólno ci, a nadto cz sto si ze
sob krzy uj . Mamy wi c, po pierwsze, kultury zbiorowo ci terytorialnych. Takimi s , a raczej by y
izolowane plemiona, które zamieszkiwa y, a niekiedy wci zamieszkuj wyra nie wyodr bnione
obszary i tworz wyra nie wyodr bnione ca ci. Jednym z takich plemion byli Trobriandczycy
zamieszkuj cy wyspy Pacyfiku, których kultur bada wybitny antropolog polsko-angielski Bronis aw
Malinowski (1884-1942).
Pewnymi ca ciami s tak e kultury ró nych zbiorowo ci zamieszkuj cych terytoria jednolite pod
wzgl dem cech rodowiska, które wymusza okre lone sposoby ycia i sprzyja upodobnianiu si
kultur tych zbiorowo ci. Mo emy wi c mówi o kulturze górali karpackich czy ameryka skich Indian z
Równin.
Mo e te by tak, jak w przypadku Europy Zachodniej, w której wielowiekowe s siedztwo
zbiorowo ci zamieszkuj cych obok siebie oraz trwaj ca przez stulecia komunikacja mi dzy nimi
doprowadzi y do ujednolicenia wielu cech kulturowych, co pozwala mówi o kulturze zachodnio-
europejskiej.
Wyró niamy te kultury narodowe. Przy czym kiedy mówimy o narodowej kulturze polskiej,
francuskiej czy jakiejkolwiek innej, kryterium terytorialne czy si z kryterium etnicznym.
Odr bno ci kulturowe wyst puj te w zbiorowo ciach ró ni cych si typem gospodarki. Istnieje
kultura spo ecze stw pierwotnych, spo ecze stw rolniczych oraz kultura spo ecze stw przemys owych.
Kultury bywaj wyodr bniane równie wedle kryteriów chronologicznych. Wyró niana jest
kultura redniowiecza, kultura epoki renesansu czy o wiecenia.
Odr bno ci kulturowe charakteryzuj tak e zbiorowo ci, które s segmentami wielorako
zró nicowanych, wi kszych zbiorowo ci. W dawniejszych czasach takimi zbiorowo ciami o
ró ni cej si kulturze by a szlachta i mieszcza stwo. W nowszych s to na przyk ad ch opi i ro-
botnicy.

Rozdzia III. Kultura 83

W spo ecze stwach wspó czesnych zauwa alne s tak e odr bno ci kulturowe zbiorowo ci
onych z ludzi nale cych do tej samej kategorii wiekowej, na przyk ad kultura m odzie owa.
Wobec tak wielorakiego zró nicowania kryteriów rozgraniczania kultur, w sytuacji kiedy „stopni
ogólno ci kultur [...] mo e by wiele, mog one by , co wi cej, mierzone w ró nych skalach", szczególnej
wagi nabiera „pilne rozró nianie stopni i wymiarów ogólno ci". Jest to bardzo wa ne, poniewa
„niewiele zda ogólnych da si sformu owa , które odnosi yby si w równej mierze i z równym
sensem do kultur wyodr bnionych ze wzgl du na ekologiczne osobliwo ci rodowiska lokalnego i
do kultur przywi zanych do spo ecze stw wy szego rz du, do kultur wyodr bnionych ze wzgl du na
dystanse etniczne i kultur oddzielonych z punktu widzenia dystansów spo eczno-klasowych itp."
(Bauman 1966: 43-44).
Z pewn pomoc przychodzi poj cie subkultury, czyli podkultury. Podkultura to nie kultura ni sza,
co sugerowa móg by przedrostek „pod-", ale pewien zespó regularno ci kulturowych, wyst puj cych w
dowolnej zbiorowo ci, która jest mniejsza od wi kszej zbiorowo ci b cej podstaw wyodr bnienia
danej kultury. I tak na przyk ad kultur polsk mo emy rozpatrywa równie jako subkultur kultury
europejskiej.
Najcz ciej jednak termin subkultura stosowany jest na okre lenie wzorów zachowa wyst puj cych w
niewielkich zbiorowo ciach, które dzi ki odmienno ci tych wzorów wyodr bniaj si w ramach
szerszych spo ecze stw. Tak wi c mamy subkultur m odzie ow i subkultur kibiców pi karskich,
subkultur górnicz i subkultur wi zienn .
Stosunek subkultury do kultury szerszego spo ecze stwa bywa ró ny. Czasami jest ona wariantem
szerszej kultury, jej selektywnym dostosowaniem do specyfiki pracy (subkultura górnicza) b
warunków ycia (subkultura m odzie owa) jakiej mniejszej zbiorowo ci. Czasami jest programow
negacj warto ci, norm i wzorów zachowa obowi zuj cych w szerszym spo ecze stwie. Bywa
wówczas okre lana mianem kontrkultury b kultury alternatywnej. Terminy te upowszechni y si
pod koniec lat sze dziesi tych XX wieku na okre lenie pojawiaj cych si , zw aszcza w ród ówczesnej
odzie y ameryka skiej i europejskiej, rozmaitych form negacji kultury zastanej i prób budowania
nowej.
Kultura wi kszo ci danego spo ecze stwa jest okre lana mianem kultury dominuj cej.

Relatywizm kulturowy

Wielo kultur, cz sto ró ni cych si zasadniczo, powoduje, e ludzie, którzy wyro li w jednej
kulturze i obowi zuj ce w niej wzory zachowa traktuj jako naturalne, stykaj c si z odmienn
kultur , sk onni s jej

84 Cz pierwsza. Prolegomena

wzory zachowa postrzega jako mieszne dziwactwa, a nawet zas uguj ce na pot pienie bezece stwa.
Inno kulturowa atwo i wr cz odruchowo oceniana jest negatywnie. W niektórych spo eczno ciach
nazwa „ludzie" odnosi a si wy cznie do wspó plemie ców. Kiedy Europejczycy, odkrywaj c nowe l dy,
spotykali si z ich mieszka cami, uwa ali ich za „barbarzy ców" i „dzikusów" pozbawionych jakiejkolwiek
kultury. Robili wi c, co mogli, aby ich „ucywilizowa ", to jest narzuci im, cz sto przemoc , kultur
europejsk . Niszcz c tubylcze kultury, przekonani byli, e post puj szlachetnie.
Sk onno do wynoszenia w asnej grupy ponad inne i traktowanie jej kultury jako przewy szaj cej
wszystkie inne oraz ocenianie praktyk innych kultur wedle norm kultury w asnej nosi miano etnocentryzmu,
którego jedn z form jest europocentryzm.
Przeciwie stwem etnocentryzmu jest relatywizm kulturowy. Relatywizm kulturowy nie jest czym
jednorodnym. International Encyclopaedia of the Social Sciences wyró nia nast puj ce jego odmiany:
Relatywizm kulturowy jako zasada metodologiczna. Oznacza wymóg, aby badacz, obserwuj c i
opisuj c jak kultur , stosowa perspektyw uczestnika danej kultury; aby na praktyki badanej kultury nie
patrzy z punktu widzenia norm i warto ci kultury w asnej, ale zwraca uwag na znaczenia, jakie przypisuj
im uczestnicy badanej kultury, oraz na funkcje, jakie praktyki te pe ni w yciu danej zbiorowo ci.
Relatywizm kulturowy jako element wiatopogl du. Polega na przekonaniu, e wszystkie kultury s
równe. Mo na je porównywa i wskazywa podobie stwa oraz ró nice mi dzy nimi, ale nie wolno ich
mierzy jedn miar i szeregowa na skali kultur wy szych i ni szych, lepszych i gorszych.
wiatopogl dowy relatywizm kulturowy przejawia si nie tylko w uznaniu równouprawnienia kultur, ale i w
towarzysz cym mu postulacie tolerancji wobec wszelkich praktyk rozmaitych kultur.
Relatywizm kulturowy jako teoria i filozofia cz owieka. Jest to pogl d, e cz owiek jest bez reszty
wytworem kultury. Jego sposób postrzegania, warto ciowania i zachowania zale y tylko i wy cznie od
kultury, w jakiej si wychowa i w jakiej yje. Taki pogl d bywa okre lany mianem kulturalizmu.
Relatywizm kulturowy jako relatywizm warto ci. Jest to pogl d, e nie ma warto ci uniwersalnych.
Wszystkie s produktem okre lonych kultur, s wobec nich funkcjonalne oraz zrozumia e w ich kontek cie.
Relatywizm kulturowy w postaci zasady metodologicznej budzi najmniej w tpliwo ci i jest naj atwiej i
najszerzej akceptowany. Inaczej jest w przypadku pozosta ych jego postaci.
Relatywizm kulturowy jako element wiatopogl du wyrós ze szlachetnych intencji zakwestionowania
europocentryzmu, a co za tym idzie - kolonializmu europejskiego, którego by podbudow ideologiczn . Jed-

Rozdzia III. Kultura 85

nak e wraz ze znikni ciem kolonii zacz nabiera dwuznaczno ci. Doskonale pokazuje to wypowied
jednego z przedstawicieli krajów rozwijaj cych si , uczestnika konferencji Association Internationale de
Science Economique w Santa Margherita w 1953 roku: „To pi knie, e cenicie nasz odr bno
cywilizacyjn . Prawda, e w naszej cywilizacji bardziej cenione s walory kontemplacji, a mniej dobra
materialne i praca gospodarcza. Tylko e, widzicie, z tym wszystkim my te chcieliby my wi cej je ,
cieplej si ubra , wygodniej i zdrowiej mieszka , mie nowoczesne lekarstwo w razie choroby, jednym
owem, lepiej i d ej " (Kula 1963: 691).
Jeszcze powa niejsze zastrze enia budzi relatywizm kulturowy jako teoria i filozofia cz owieka oraz
jako relatywizm warto ci. Pocz wszy od ko ca lat sze dziesi tych XX wieku zastrze enia te s coraz
dobitniej formu owane.
Coraz cz ciej rozmaite badania przynosz wyniki nakazuj ce badaczom, niekiedy wbrew nim
samym, kwestionowa tez , e cz owiek jest wy cznie wytworem kultury i nie ma adnych, czy to
gatunkowych, czy osobniczych, sk onno ci wrodzonych. Kryzys teorii i filozofii relatywizmu
kulturowego nast puje tak e w rezultacie prób wprowadzenia perspektywy biologii ewolucyjnej do
nauk spo ecznych.
Przejawem tego kryzysu jest zainteresowanie powszechnikami kulturowymi, a tak e prawem
naturalnym, tak w wersji religijnej, jak i wieckiej.
W odniesieniu do powszechników znamienny jest przypadek ameryka skiego uczonego, Donalda
E. Browna. Prowadzi on wraz z Donaldem Symonsem w 1974 roku seminarium po wi cone
seksualno ci cz owieka. Na tym seminarium Symons przedstawia pierwszy szkic swojej ksi ki, w
której dowodzi , e mi dzy p ciami istniej pewne przyrodzone, ogólnogatunkowe ró nice. Brown,
przekonany o prawdziwo ci teorii relatywizmu kulturowego i fa szywo ci tezy Symonsa, za si z
nim, e znajdzie tak zbiorowo ludzk , w której ró nice mi dzy m czyznami a kobietami b si
przedstawia y odwrotnie ni to opisuje Symons. Nast pnie zacz poszukiwania i... przegra zak ad.
Sprowokowa o go to do zaj cia si powszechnikami kulturowymi i napisania o nich ksi ki. Stwierdzi
bowiem, e wiedza o powszechnikach kulturowych wyznacza relatywizmowi kulturowemu wyra ne
granice (Brown 1991).
Relatywizm warto ci budzi zastrze enia nie tylko rzeczników doktryn religijnych, przekonanych o
istnieniu ustanowionych przez Boga powszechnych norm moralnych, których przestrzeganie obowi zuje
wszystkich ludzi. Antropolog francuski i twórca strukturalizmu, Claude Levi-Strauss, z ca kowicie
wieckiej perspektywy dostrzeg pu apk czyhaj na konsekwentnego zwolennika relatywizmu
kulturowego. Kwestionowanie istnienia powszechnych norm i przestrzeganie zakazu oceniania

86 Cz pierwsza. Prolegomena

praktyk obcych kultur w kategoriach dobra i z a skazuje na bezradno wobec tego wszystkiego, co we
asnej kulturze postrzega si jako z o. Nie maj c ogólnej miary dobra i z a, cz owiek nie ma
uzasadnienia dla mniejszej tolerancji w stosunku do tego, co go otacza, ni do tego, z czym styka si w
kulturach obcych. Jednocze nie nie mo e zrzec si odpowiedzialno ci za z o b ce cz ci jego w asnej
kultury. Proponowanym przez Levi-Straussa sposobem na unikni cie tej pu apki jest odwo anie si do
istoty cz owieka jako podstawy odró nienia dobra od z a. T za odnale mo na przez oderwanie
wzroku od poszczególnych spo ecze stw i ogólne na nie spojrzenie (Levi-Strauss 1960: 411-424).

3. Dziedziny kultury i kultura symboliczna


Kultura spo ecze stwa pierwotnego by a kultur spo ecze stwa stosunkowo niedu ego i ma o
zró nicowanego, w którym ró ne sfery ycia wzajemnie si przenika y. Czynno ci zwi zane z
zaspokajaniem potrzeb bytowych wi za y si nie tylko ze stosunkami spo ecznymi, ale i z praktykami
magicznymi oraz rozmaitymi rytua ami. Same stosunki i powi zania spo eczne równie obudowane by y
magi oraz rytua em, a ich posta uzasadnia y mity. W rezultacie kultura spo ecze stwa pierwotnego
by a wzgl dnie jednolit konfiguracj powi zanych ze sob elementów. Jej ca ciowe badanie by o nie
tylko mo liwe, ale i konieczne. Tak te badali j antropolodzy.
Inaczej jest w przypadku wspó czesnych, wielorako zró nicowanych spo ecze stw przemys owych,
w których stopniowo zanikaj zbiorowo ci ogarniaj ce ca ycia cz owieka. W spo ecze stwach tych
ró ne sfery ycia zbiorowego oddzielaj si i autonomizuj . Powoduje to, e ca ciowe badanie ich
kultury przestaje by mo liwe. W tej sytuacji stosowane s dwa rozwi zania.
Jedno polega na tym, e badacze dalej skupiaj uwag na ca ci kultury, ale ju nie ca ego
spo ecze stwa, tylko jego segmentów wyró nianych na podstawie rozmaitych kryteriów (zob. Wielo
kultur i kryteria ich wyodr bniania, s. 81).
Drugim rozwi zaniem jest wydzielanie w ca ciowej kulturze ró nych jej dziedzin i skupianie
uwagi tylko na niektórych z nich. Przydatnym dla socjologa podzia em jest podzia na kultur bytu,
kultur spo eczn oraz kultur symboliczn , wprowadzony przez Antonin K oskowsk (K oskowska
1981: 110-111).
Zwa ywszy, e tre ci kultury s warto ci, wyrastaj ce z nich wzory zachowa i normy oraz
sankcje zabezpieczaj ce ich przestrzeganie, kultura bytu to ta ich cz , która odnosi si do relacji z
natur , produkcji, dystrybucji i konsumpcji dóbr oraz us ug, a tak e do czynno ci ochron-

Rozdzia III. Kultura 87

nych i obronnych. Kultura spo eczna z kolei to tre ci kulturowe odnosz ce si do stosunków mi dzy
lud mi, reguluj ce te stosunki i okre laj ce ich formy. Kultura symboliczna wreszcie to ta cz
kultury, która bliska jest temu, co potocznie postrzegane jest jako kultura po prostu, czyli „kultura" bez
adnego przymiotnika. W pracach badaczy bywa okre lana jako „kultura w w szym sensie". W szym
oczywi cie w stosunku do ca ciowego, antropologicznego poj cia kultury.
W publicystyce i nie tylko spotka mo na równie takie okre lenia, jak kultura literacka, kultura
muzyczna, kultura polityczna i inne. Stosunek tak wydzielanych dziedzin kultury do wskazanego ju
podzia u bywa dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, s to cz ci kultury symbolicznej (na przyk ad kultura
muzyczna). Po drugie, jest to cz ca ciowej kultury, zwi zana z jak wyra nie wyodr bnion sfer
ycia zbiorowego i zawieraj ca w sobie elementy zarówno kultury spo ecznej, jak i symbolicznej. Tak
rozumiana jest na przyk ad „kultura polityczna". Nie od rzeczy b dzie te wspomnie , e cz sto
pos ugiwanie si okre leniem „kultura" z najrozmaitszymi przymiotnikami nie ma ugruntowania w
adnej ogólnej teorii kultury i jest zwyczajnym nadu yciem s ownym.

Kultura symboliczna
Kultura symboliczna obejmuje warto ci i wzory zachowa zwi zane z zaspokajaniem potrzeb ludzkich
wykraczaj cych poza podstawowe potrzeby cz owieka, których zaspokojenie jest niezb dne dla prze ycia.
Jest specyficznie ludzkim rodkiem zaspokajania w ciwych cz owiekowi takich potrzeb, jak dawanie
wyrazu uczuciom i impulsom twórczym oraz uzyskiwanie poczucia czno ci z innymi lud mi i
uczestnictwa we wspólnocie. Tego rodzaju potrzeby nazywane s ekspresyjno-integracyjnymi.
Dziedzina kultury symbolicznej to dziedzina symboli. Symbole cz sto bywaj rozumiane szeroko i
uto samiane ze znakami. Jednak e istnieje wiele racji, aby mianem symboli okre la tylko niektóre
znaki odznaczaj ce si pewnymi szczególnymi cechami.
Znak w najogólniejszym uj ciu to ka dy przedmiot czy zjawisko, które ludzie odnosz do czego
innego. Znak charakteryzuje stosunek do tego, co oznacza. Jest to stosunek mi dzy znaczonym a
znacz cym. Taki stosunek zachodzi na przyk ad mi dzy czerwonym wiat em na skrzy owaniu ulicznym
(znacz ce), które oznacza nakaz „zatrzymaj si " (znaczone). Najpowszechniejszym systemem znaków jest
zyk. Systemem znaków jest te dowolny alfabet, w którym ka dy znak graficzny oznacza b
wi k, jak w fonetycznym alfabecie aci skim, b przedmiot czy poj cie, jak w alfabecie chi skim.
Znaczna cz znaków pe ni funkcje instrumentalne. Nie ma w asnej tre ci i ich warto jest
wy cznie warto ci narz dzia s cego przeka-

88 Cz pierwsza. Prolegomena

zywaniu tre ci tego, co jest znaczone. Zadanie przekazu spe niaj tym lepiej, im mniej same narzucaj
si uwadze.
Jednak e istniej warto ci o tak wielkiej wadze, e cz przynale nego im respektu sp ywa na ich
znaki. Znaki te wskutek tego nabieraj samoistnej warto ci. Te znaki to w nie symbole w w szym
czy - jak niektórzy uwa aj - w ciwym znaczeniu.
Antonina K oskowska pisze o nich: „Cech symbolu ró ni go od innych postaci znaku jest [...] to,
e sam no nik znaczenia, przedmiot oznaczaj cy, staje si wyczuwalny i wa ny. Znak o instrumentalnych
funkcjach tym lepiej spe nia swoje zadanie, im bardziej jest przezroczysty, nie narzucaj cy si uwadze
nadawcy i odbiorcy. Symbol natomiast w swym postrzegalnym aspekcie sam staje si warto ci . Musi
by traktowany z szacunkiem, jaki nale y si temu, co oznaczane" (K oskowska 1991a: 30).
Doskona ym przyk adem tak rozumianego symbolu jest krzy w kulturze chrze cija skiej. W
kulturze katolickiej Polski tak e obraz Matki Boskiej Cz stochowskiej, i to nie tylko jego orygina , ale i
kopie. Kopia tego obrazu w druje po Polsce, wsz dzie przyjmowana niezwykle uroczy cie i z
ogromnym nabo stwem. Innym przyk adem tak rozumianych symboli s symbole narodowe: Orze
Bia y, flaga bia o-czerwona. Obowi zuje wobec nich postawa szczególnego szacunku, a lekcewa ce
zachowanie postrzegane jest jako ich profanacja.
Warto ci, których znaki maj posta symboli, maj nie tylko wag szczególn , ale s warto ciami
autotelicznymi, to jest s wa ne jako takie, a d enie do ich realizacji jest samoistnym celem, nie za
drog do celu znajduj cego si poza nimi.
Dziedzina kultury symbolicznej to wiat autotelicznych warto ci, symboli i zachowa . W prze eniu
na konkrety spo eczne jest to wiat religii, sztuki, zabawy, a po cz ci równie nauki. Wiele bada
naukowych motywowanych jest potrzeb zaspokojenia ciekawo ci. Twórczo artystyczna w znacznej
mierze wynika z potrzeby samego tworzenia czy te ekspresji emocji. Kiedy modlimy si , nie chcemy
realizowa adnego innego celu poza sam modlitw , która jest dla nas form kontaktu z Bogiem.
uchaj c muzyki, ogl daj c obrazy w muzeach i czytaj c ksi ki, nie mamy na celu niczego innego jak
uchanie, ogl danie i czytanie. Jednocze nie ka da z tych czynno ci nie jest biernym odbiorem tre ci,
albowiem ka demu z przekazów przypisujemy znaczenie i rozumiemy go „po swojemu". Oczywi cie, w
wielu przypadkach w gr mog wchodzi tak e dodatkowe cele uboczne (na przyk ad ch zarobienia
pieni dzy, uzyskania wy szej pozycji b dostosowania si do obowi zuj cych wzorów zachowa ), ale
nie jako uboczne, które nie okre laj charakteru wiata religii, nauki, sztuki czy zabawy.
Obraz przedstawiaj cy pejza nie ma adnego innego celu poza ukazaniem jego pi kna. Powieszony na
cianie, dodaje urody pomieszczeniu

Rozdzia III. Kultura 89

i nie s y niczemu poza dostarczaniem prze estetycznych. Jest elementem autotelicznej kultury
symbolicznej. Jest nim nawet wtedy, kiedy motywem jego namalowania by a potrzeba pieni dzy, a
zawieszenia na cianie - ch podniesienia presti u w ciciela. Motywy te bowiem nie przekre laj jego
autotelicznej warto ci jako obrazu, którego jedynym celem jest bycie obrazem.

4. Kultura jako przedmiot zainteresowania socjologii


Kultura stanowi przedmiot zainteresowa kilku dyscyplin, nie tylko socjologii. Zajmuje si ni
oczywi cie antropologia. Oprócz niej etnografia oraz stosunkowo m oda na naszym gruncie dyscyplina
nosz ca miano kulturoznawstwa. Ka da z nich nieco inaczej wykre la obszar kultury b cy
przedmiotem jej docieka , na czym innym koncentruje uwag oraz stosuje odmienne procedury
badawcze. Granice mi dzy tymi dyscyplinami, tak jak mi dzy wszystkimi innymi wchodz cymi w
zakres nauk spo ecznych, s p ynne. Ponadto w ró nych krajach przebiegaj odmiennie i s cz sto
wyznaczane nie tyle przez ró nice za teoretycznych, ile przez ukszta towan w danym kraju tradycj
akademick i praktyk badawcz .
Na gruncie polskim g ównym przedmiotem zainteresowa socjologii jest kultura symboliczna i jej
zwi zki z yciem zbiorowym ludzi (Boksza ski 1991: 245). Nie znaczy to, e zainteresowania polskich
socjologów ograniczaj si do tej dziedziny kultury. W ród polskich prac socjologicznych mo na
znale wiele takich, które podejmuj problematyk kultury w jej antropologicznym, ca ciowym uj ciu.
Cz stym przedmiotem zainteresowa socjologii polskiej s systemy warto ci i ich zró nicowanie
spo eczne. Innym - style ycia, ich spo eczne zró nicowanie i przemiany. W polu uwagi socjologów
polskich s tak e najró niejsze zbiorowo ci o w asnej subkulturze. Prawd jednak jest, e wielu
autorów podejmuj cych t lub inn problematyk z zakresu ca ciowo rozumianej kultury, z trudem,
je li w ogóle, zgodzi oby si na miano socjologów kultury, a mo e nawet zdziwi oby si , dowiaduj c,
e zajmuj si socjologi kultury.
W podej ciu socjologicznym do zjawisk kultury, rozumianej zarówno ca ciowo, jak i uto samianej z
kultur symboliczn , wyró ni mo na dwie odmienne perspektywy. Jedn jest perspektywa
zró nicowania spo ecznego, która prowadzi do zainteresowania zwi zkami wzorów zachowania si ,
sposobów u ywania j zyka oraz stopnia przyswojenia kultury symbolicznej z miejscem zajmowanym w
hierarchii spo ecznej. Drug -perspektywa spójno ci grupy.

90 Cz pierwsza. Prolegomena

Rozpatrywanie kultury jako czynnika zespalaj cego grup widoczne jest zw aszcza w rozwa aniach i
badaniach dotycz cych kultury narodowej. W odniesieniu do niej wa nym przedmiotem uwagi
sozologicznej jest kanon kultury narodowej. Jest on rozumiany jako zespó „dzie artystycznych,
wiedzy, norm i zasad, których znajomo uwa a si za obowi zuj cz onków zbiorowo ci narodowej i
która jest wpajana nowym pokoleniom w procesie kulturalizacji, czyli wprowadzania w narodow
kultur przez tradycj rodzinn , rodowisko i specjalne instytucje o wiatowe" (K oskowska 1991b: 53).
Kszta t tego kanonu, jego zmiany w czasie, czynniki wp ywaj ce na te zmiany oraz stopie jego
akceptacji i rzeczywistej znajomo ci w ró nych segmentach spo eczno ci narodowej s przedmiotem
socjologicznych bada empirycznych.
Kultura w uj ciu socjologicznym bywa te traktowana jako system komunikowania. Przy takim
podej ciu pojawiaj si natychmiast klasyczne pytania dotycz ce procesu komunikacji: kto komunikuje,
co, przez jaki kana i z jakim skutkiem. Pytania te wyznaczaj obszar docieka teoretycznych i bada
empirycznych. W odniesieniu do nadawcy tre ci kulturowych najcz ciej zaznacza si druga z
wymienionych perspektyw badawczych. Podkre lany jest wp yw warstw dominuj cych na kszta t ka-
nonu kulturowego. To one decyduj , jak nale y si zachowywa , jakiego s ownictwa u ywa , jakie
warto ci uznawa , a tak e co si ma podoba . Narzucanie w asnych standardów kulturowych s y
umacnianiu ich uprzywilejowanych pozycji.
W odniesieniu do dróg przekazu socjologowie kultury wyró niaj trzy „uk ady", w których przekaz
tre ci kultury symbolicznej odbywa si w odmienny sposób (K oskowska 1964, 1991a; Boksza ski 1991).
• Pierwszy to uk ad bezpo rednich i osobistych stosunków spo ecznych. Tak przekazywane s tre ci
kulturowe w spo ecze stwach pierwotnych, jak równie w rodzinach, grupach kole skich czy spo ecz-
no ciach lokalnych. W tym uk adzie nie ma podzia u na twórców i odbiorców. Tworzenie kultury jest
procesem spontanicznym, który zachodzi w toku bezpo rednich kontaktów i jest spleciony z
codziennymi czynno ciami.
• W drugim uk adzie te mamy do czynienia z przekazem bezpo rednim, ale sprofesjonalizowanym.
Wyst puje tu wyra ny podzia na profesjonalnych twórców i odbiorców. Jedni i drudzy mog zreszt
zamienia si miejscami: aktor graj cy w teatrze mo e nast pnego dnia kupowa obraz od malarza, który
poprzedniego wieczoru ogl da go na scenie. Kontakty mi dzy twórc a odbiorc poddane s okre lonym
regu om i odbywaj si w obr bie organizacji takich, jak teatr, filharmonia, galeria sztuki. Ponadto twórcy
legitymuj si formalnym wykszta ceniem, które uprawnia do zajmowania si dan dzia alno ci twórcz .

Rozdzia III. Kultura 91

• Trzeci wreszcie to uk ad, w którym mamy do czynienia z po rednim kontaktem mi dzy twórc a
odbiorc , a przekaz tre ci kulturowych odbywa si przy u yciu takich rodków jak druk, radio, telewizja.
Te trzy uk ady, charakteryzuj ce si ró nymi sposobami przekazu kultury symbolicznej, pozwalaj
wyró ni jej trzy formy. W pierwszym uk adzie kultura symboliczna jest przemieszana z kultur bytu i
kultur spo eczn . Kultura symboliczna drugiego uk adu jest najcz ciej kultur elitarn , kultura trzeciego
za to kultura masowa (zob. Kultura masowa, s. 424).
W empirycznie zorientowanej socjologii kultury centralne miejsce zajmuj badania tak ilo ciowe, jak i
jako ciowe „uczestnictwa kulturalnego". W tego rodzaju badaniach podstawowym problemem jest
okre lenie zwi zku mi dzy spo ecznym usytuowaniem ludzi a ich uczestniczeniem w wyró nionych wy ej
uk adach kultury.

ROZDZIA IV

Zmiana spo eczno-kulturowa


1. Klasyczne teorie rozwoju spo ecznego: marksizm i ewolucjonizm 96
2. Typy spo ecze stw 100
3. Teorie modernizacji, konwergencji i zale no ci 104
4. Dzia ania ludzi oraz ruchy spo eczne jako czynniki zmiany 108

Socjologi zrodzi a w wieku XIX potrzeba zrozumienia kszta tuj cego si spo ecze stwa przemys owego i
znalezienia rodków zaradczych na utrapienia spo eczne towarzysz ce temu procesowi (zob. Historyczne
warunki narodzin socjologii jako dyscypliny naukowej, s. 23). August Comte, tworz c program socjologii, z
któr wi zano nadzieje na pomoc w rozwi zywaniu kwestii praktycznych, nie móg uciec od pytania,
sk d wzi si stan obecny i jak zapowiada si przysz . W socjologii wyró ni dwa podstawowe
dzia y: statyk i dynamik . Ta ostatnia mia a zajmowa si odpowiedzi na te w nie pytania. W
wersji Comte'a odpowiedzi te przybra y posta historiozoficznego schematu rozwoju ca ej ludzko ci,
podobnego do tych, jakie z upodobaniem tworzyli osiemnastowieczni filozofowie, upowszechniaj c
poj cie rozwoju spo ecznego kojarzonego z post pem.
Okre lenie socjologii jako nauki o zjawiskach i procesach zachodz cych w zbiorowo ciach
ludzkich jednoznacznie wskazuje, e pole uwagi socjologii obejmuje zarówno statyczne, jak i dynamiczne
strefy ycia spo ecznego. Procesy zmian by y i s przedmiotem zainteresowa socjologii, chocia w miar
jej rozwoju przekszta ca si charakter tych zainteresowa . Pocz tkom socjologii w ciwa by a
perspektywa historiozoficzna, która z czasem zanika a, ust puj c miejsca badaniom zmian
zachodz cych w okre lonych miejscach i w obr bie ograniczonych odcinków czasu. Uwag przedstawicieli
poszczególnych subdyscyplin socjologicznych i orientacji teoretycznych zacz y przyci ga rozmaite
zakresy i przejawy zmian.
Mo na bowiem interesowa si zmianami zachodz cymi na poziomie makrospo ecznym w ca ych
spo ecze stwach i systemach mi dzynarodowych albo zmianami na poziomie mezospo ecznym
zachodz cymi w spo eczno ciach lokalnych lub wielkich organizacjach albo te zmianami na poziomie
mikrospo ecznym, to jest dziej cymi si w obr bie ma ych grup i w ludzkich postawach.
Badaj c zmiany, mo na kierowa uwag na charakter nast puj cych po sobie form spo ecznych
te skupia si na czynnikach wywo uj cych dane zmiany. Pyta , jak zachodzi zmiana lub
dlaczego.
Podstawowym pytaniem, zw aszcza w odniesieniu do zmian na poziomie makrospo ecznym, jest
pytanie o to, czy i w jakiej mierze zmiana jest wynikiem samoistnego rozwoju mo liwo ci tkwi cych w
danym spo-

96 Cz pierwsza. Prolegomena

ecze stwie, czy te jest rezultatem bod ców zewn trznych (na przyk ad zmian rodowiska
przyrodniczego, zapo ycze z innych spo ecze stw, oddzia ywania wzorów kulturowych innych
spo ecze stw).
Rozmaicie ukierunkowane studiowanie zmian w ramach ró nych podej teoretycznych prowadzi do
formu owania szczegó owych socjologicznych teorii zmiany okre lonych wycinków ycia spo ecznego
zamiast jednej ogólnej teorii zmiany, która dotyczy aby jego ca ci i okre la a wszystkie jej czynniki.
Dla socjologii wspó czesnej charakterystyczne jest odej cie od pojmowania zmiany jako procesu
samoistnego rozwoju, a tak e porzucenie przekonania, e proces historyczny jest nieodwracalny, a jego
przebieg - konieczny. Podkre la si znaczenie dzia alno ci cz owieka i nieprzewidywalno biegu
wydarze oraz nieokre lono przysz ci, otwartej na ró ne mo liwo ci.
Jest to jeden z przejawów wzrastaj cego wp ywu ró nych wersji socjologii humanistycznej (zob.
Socjologia jako dyscyplina naukowa, s. 26). Takiej wi c socjologii, która traktuje rzeczywisto spo eczn
jako wci tworzon przez ludzi i podkre la znaczenie ich aktywno ci oraz konieczno ci u wiadomienia
sobie, e na nic nie jeste my skazani i wiele mo liwo ci jest przed nami otwartych.
Przy wszystkich ró nicach zainteresowa i podej teoretycznych uwaga socjologów podejmuj cych
problematyk zmian skupiona jest na zmianach zwi zanych ze spo ecze stwem przemys owym - jego
kszta towaniem oraz dalszymi przekszta ceniami, ich przyczynami i skutkami.

1. Klasyczne teorie rozwoju spo ecznego: marksizm i ewolucjonizm


Marksizm
Teoretyczne rozwa ania Marksa wynika y z potrzeby znalezienia sposobu zmiany wspó czesnego mu
spo ecze stwa, nazywanego przez niego kapitalistycznym b bur uazyjnym.
Marks, z pasj krytykuj c istniej rzeczywisto , stwierdzi , e krzywdy i cierpienia ludzi i w ogóle ca e
o, jakie niesie ze sob kapitalizm, nie s niczym przypadkowym i przej ciowym, ale nale do jego
niezbywalnych cech. Wynika z tego prosty wniosek, e nie nale y my le o naprawianiu istniej cych
stosunków, ale z ca moc d do ich ca kowitej zmiany. Aby jednak dzia ania na rzecz realizacji tego
celu by y skuteczne, nale y odkry , co rz dzi zmianami spo ecznymi. Pytanie o to sta o si dla niego
pytaniem podstawowym, a odpowied , jakiej udzieli , w znacznej

Rozdzia IV. Zmiana spo eczno-kulturowa 97

mierze okre li a charakter marksowskiej socjologii jako materializmu historycznego.


Teori Marksa charakteryzowa a scjentystyczna i makrospo eczna perspektywa oraz holizm (zob.
Socjologia jako dyscyplina naukowa, s. 26). Z takiej perspektywy teoretycznej spo ecze stwo ukazywa o
mu si jako obiektywnie istniej ca ca , której wszystkie cz ci s ze sob powi zane, a
zainteresowanie jego zmian prowadzi o do koncentrowania uwagi na procesie historycznym. Marks
uzna , e proces ten, podobnie jak procesy przyrodnicze, poddany jest rz dom praw i przebiega w
sposób konieczny. Marksowska teoria zmiany sta a si teori rozwoju spo ecznego, zadaniem
naczelnym za - wykrycie jego praw.
Marks sformu owa je na podstawie analizy wspó czesnego mu kapitalizmu. Dostrze one
prawid owo ci jego dynamiki uzna za ogólne prawa rozwoju spo ecznego, sam kapitalizm za za
jedn z przej ciowych form historycznych. Doprowadzi o to Marksa do sformu owania teorii
formacji spo ecznych. Formacje spo eczne by y przez niego traktowane zarówno jako typy
spo ecze stw, jak i etapy rozwoju spo ecznego. Wyró ni formacje: azjatyck , antyczn , feudaln i
bur uazyjn . Z czasem dodano do nich formacj wspólnoty pierwotnej, w której nieznana by a
asno , oraz przysz , ko cow formacj komunistyczn , w której w asno zostanie zniesiona.
Marks uwa , e charakter formacji okre la istniej cy w niej sposób produkcji uwarunkowany
poziomem materialnych si wytwórczych, to jest rodków technicznych i umiej tno ci
pos ugiwania si nimi. Pisa : „ arna daj nam spo ecze stwo, któremu przewodzi pan feudalny, m yn
parowy - spo ecze stwo, w którym wysuwa si na czo o przemys owy kapitalista" (Marks 1962: 141).
Rodzaj si wytwórczych i sposób produkcji okre lany jest przez kszta t stosunków produkcji, to
jest stosunków mi dzy lud mi, w tym form w asno ci, jakie w sposób konieczny i niezale ny od
czyjejkolwiek woli powstaj w zwi zku z procesem produkcji. Si y wytwórcze i uwarunkowane nimi
stosunki produkcji stanowi baz ka dej formacji. Baza ta decyduje o kszta cie nadbudowy, to jest o
ustroju prawno-politycznym i charakterze kultury symbolicznej ka dej formacji. My l t Marks sfor-
mu owa dobitnie i lapidarnie: „Ca okszta t [...] stosunków produkcji stanowi ekonomiczn struktur
spo ecze stwa, realn podstaw , na której wznosi si nadbudowa prawna i polityczna i której
odpowiadaj okre lone formy wiadomo ci spo ecznej. Sposób produkcji ycia materialnego
warunkuje spo eczny, polityczny i duchowy proces ycia w ogóle. Nie wiadomo ludzi okre la ich
byt, lecz przeciwnie, ich byt spo eczny okre la ich wiadomo " (Marks 1966: 9).
ród a dynamiki spo ecznej Marks widzia w bazie. Si y wytwórcze wci si rozwijaj i w miar ich
rozwoju pojawia si i narasta sprzeczno

98 Cz pierwsza. Prolegomena

mi dzy nimi a dotychczasow form stosunków produkcji. Wymusza to ich zmian . Powstaje nowa baza,
z któr z kolei zaczyna by sprzeczna istniej ca nadbudowa, co wywo uje zmiany w tej ostatniej. Te pra-
wid owo ci rozwoju spo ecznego uzna za obowi zuj ce we wszystkich formacjach.
Dla Marksa istotne by o wykazanie na podstawie praw rozwoju spo ecznego, e koniec kapitalizmu
jest konieczno ci historyczn . Kres kapitalizmu mia zapocz tkowa prawdziw histori ludzko ci.
Dotychczasowe dzieje to tylko prehistoria.
O specyfice marksowskiej teorii rozwoju decyduj jej dwie cechy. Jedn jest orientacja przysz ciowa,
drug uznanie sprzeczno ci i konfliktów za si nap dow rozwoju.
Teoria formacji i rozwoju spo ecznego Marksa by a w pó niejszych czasach ró nie interpretowana i
stanowi a przedmiot gor cych sporów w rodowiskach marksistowskich. By y trzy kwestie sporne.
• Czy przysz e spo ecze stwo komunistyczne mo e by zwie czeniem tylko jednej, europejskiej drogi
rozwojowej, czy te wiedzie do niego wi cej dróg? Wymieniona przez Marksa formacja azjatycka obok
antycznej pozwala a s dzi , e uwzgl dnia on t drug mo liwo . Nie by o to jednak do ko ca jasne.
• Czy aby doj do komunizmu, konieczne jest przej cie przez wszystkie wcze niejsze etapy
(formacje)?
• Jaka jest rola wiadomej dzia alno ci ludzkiej w procesie rozwoju spo ecznego, który ze swej istoty
jest konieczno ci historyczn ? W jakiej mierze zmiany form spo ecznych zachodz samoistnie wskutek
zmian w sferze gospodarki, w jakiej za wymagaj wiadomego dzia ania politycznego? Marks bowiem
raz pisa , e adna formacja spo eczna nie ginie, zanim nie rozwin si wszystkie te si y wytwórcze,
którym daje ona dostateczne pole rozwoju" (Marks 1949: 338), kiedy indziej natomiast podkre la
znaczenie wiadomo ci klasowej dla powstania rewolucyjnego ruchu mas, który po y kres formacji
bur uazyjnej (zob. Karol Marks i poj cie historyczne klasy, s. 280).
Dyskusje wokó tych kwestii nie mia y charakteru czysto akademickiego. Przek ada y si na pytania, na
które odpowied mia a bezpo rednie znaczenie dla praktyki politycznej. Na przyk ad czy mo e powsta
komunizm w kraju, w którym nie ma w ogóle kapitalizmu? Albo czy tam, gdzie kapitalizm istnieje w
formie nie rozwini tej, nale y dzia na rzecz jego obalenia, czy te przyspieszenia jego rozwoju dla
szybszego przej cia przez ten konieczny etap drogi do komunizmu? I wreszcie -czy nale y zak ada , e
do rewolucji obalaj cej kapitalizm dojdzie samoistnie, czy te konieczna jest aktywno polityczna mas,
a dla jej pobudzenia - dzia alno organizacji takich jak partie polityczne i zwi zki zawodowe?
Rozdzia IV. Zmiana spo eczno-kulturowa 99

Na pytania te udzielano rozmaitych odpowiedzi, co prowadzi o do ró nicowania si orientacji


politycznych o marksowskim rodowodzie, z których jedne okre la y si jako komunistyczne, a inne jako
socjalistyczne. Na przyk ad w Zwi zku Radzieckim ró nice w interpretacjach Marksa mia y tak gro ne
konsekwencje, e niektórych doprowadzi y przed pluton egzekucyjny lub do obozu.

Ewolucjonizm
Podstawowe za enia ewolucjonizmu, którego dziewi tnastowiecznym klasykiem by Herbert Spencer
(1820-1903), by y po cz ci takie same jak marksowskie. Ewolucjonizm, podobnie jak teori Marksa,
cechuje perspektywa makrospo eczna i scjentystyczna oraz holizm. czy je te przekonanie, e
rozwojem spo ecznym rz dz prawa. W tym miejscu jednak ko cz si podobie stwa i zaczynaj
ró nice. O zasadniczej odmienno ci ewolucjonizmu i teorii marksowskiej decyduj dwie rzeczy.
• Jedn jest odmienne pojmowanie praw rz dz cych rozwojem spo ecznym. Dla Marksa prawa te
by y prawami ci le spo ecznymi, chocia pod wzgl dem rygoryzmu podobnymi do praw przyrody. Dla
Spencera, a tak e wielu pó niejszych neoewolucjonistów, prawa rz dz ce ewolucj spo ecze stw by y
tymi samymi prawami, które rz dz ewolucj w wiecie przyrody. Za podstawowe, ogólne prawo ewolucji
uznawali integracj materii i rozproszenie ruchu. W j zyku Spencera by o to przechodzenie od
„zdezintegrowanej homogeniczno ci" (w przyrodzie jej przyk adem jest kolonia korali) do
„zintegrowanej heterogeniczno ci" (przyk adem jest wielokomórkowy organizm). Uwa ali, e
ewolucja tak w wiecie przyrody, jak i wiecie spo ecznym jest tym bardziej zaawansowana, im
bardziej skomplikowana jest struktura organizmu i wi cej funkcji ulega w nim wyodr bnieniu. Zgodnie
z tym prawem przebiega zarówno rozwój cywilizacji jako ca ci, jak i rozwój jednego plemienia czy
narodu.
• Drug jest odmienna orientacja czasowa, która u ewolucjonistów jest orientacj przesz ciow .
Uwag ich przyci ga droga, jak ludzko kroczy a i kroczy w kierunku nowoczesnego spo ecze stwa
przemys owego, b cego w ich oczach zwie czeniem dziejów i poniek d ich kresem. Za g ówne
zadanie uwa aj wykre lenie ogólnej linii rozwoju, który mniej lub bardziej wyra nie uto samiaj z
post pem.
Ewolucjonizm zyska znacz cy wp yw w antropologii spo ecznej. Ewolucjonistycznie zorientowani
antropolodzy, badaj c rozmaite spo ecze stwa pozaeuropejskie, za jedno z g ównych zada uwa ali
okre lenie ich etapu rozwojowego.
Zaliczanie spo ecze stw do ró nych stadiów jednokierunkowego rozwoju, uznawanie jednych za mniej,
innych za bardziej rozwini te nie mog o nie mie w podtek cie elementu oceniaj cego. W rezultacie
ubocz-

100 Cz pierwsza. Prolegomena

na konsekwencj orientacji ewolucjonistycznej sta o si odmawianie warto ci tym elementom kultury,


które odbiega y od wzorów europejskich. Pozwala o to znajdowa usprawiedliwienie europejskiego
panowania kolonialnego jako misji cywilizacyjnej przyspieszaj cej dochodzenie do spo ecze stwa
przemys owego i jego dobrodziejstw przez spo eczno ci znajduj ce si na ni szych etapach rozwoju.
Po drugiej wojnie wiatowej nast pi zmierzch kolonializmu. Sprzyja o to coraz szerszemu
dostrzeganiu warto ci innych kultur i prze wiadczeniu, e z pewnymi problemami potrafi radzi sobie
lepiej ni europejska kultura spo ecze stwa przemys owego, a nawet e ich w ogóle nie maj .
Ewolucjonizm stan przed powa nym wyzwaniem.
Podj je neoewolucjonizm, i to na ró ne sposoby. Jednym z nich by o na przyk ad odró nienie
ewolucji konkretnej od ewolucji ogólnej. Ta pierwsza to ewolucja poszczególnych kultur, z których
ka da idzie w asn drog rozwojow , przechodz c przez powi zany historycznie ci g form. Ta druga to
wy anianie si kolejnych poziomów rozwoju powszechnego, ci g stadiów, których ilustracj s
konkretne, historyczne formy. Autorzy tej koncepcji uwa ali, e wtedy kiedy koncentruj uwag na
aspekcie konkretnym ewolucji kulturowej, s relatywistami kulturowymi (zob. Relatywizm kulturowy, s. 83)
(Sahlins 1975).
Neoewolucjonizm ma wiele wariantów. czy je z klasycznym ewolucjonizmem nawi zywanie do
jego podstawowych tez, podejmowanie poszczególnych problemów, którymi si interesowa , b te
stosowanie ewolucjonistycznej perspektywy przy badaniu zjawisk spo ecznych. W tym ostatnim przypadku
ewolucjonizm mo e oznacza jedynie uznanie zmienno ci za niezbywaln cech zjawisk, postrzeganie
ich jako stale zmieniaj cych si w sposób agodny i powolny, czyli ewolucyjnie (Chmielewski 1988).
Poza kr giem swoich zwolenników ewolucjonizm wywar wp yw na socjologi , rozbudzaj c u jej
przedstawicieli wiadomo rozmaito ci spo ecze stw, a tym samym istnienia ró nych dróg wiod cych do
spo ecze stwa przemys owego oraz specyficznych dla ró nych typów spo ecze stw barier i skutków
uprzemys owienia.

2. Typy spo ecze stw


W konstruowanych przez ewolucjonistów ci gach rozwojowych najcz stszym kryterium wyró niania
typów spo ecze stw traktowanych jako etapy rozwoju jest poziom techniki okre laj cej podstawowy
sposób zdobywania rodków do ycia. W typologiach ewolucjonistów wyst puj cztery podstawowe
typy spo ecze stw: spo ecze stwo zbieracko-my liwskie nie znaj ce uprawy roli; rolnicze spo ecze stwo
kopieniackie nie znaj ce
Rozdzia IV. Zmiana spo eczno-kulturowa 101

uga i uprawiaj ce ziemi za pomoc motyki; rozwini te spo ecze stwo rolnicze u ywaj ce p uga;
spo ecze stwo przemys owe.
Charakterystyka tych typów, uzupe nianych o podtypy, bywa bogata i wielostronna. Uwzgl dnia
charakter podzia u pracy, rodzaj wzajemnych powi za mi dzy lud mi, zró nicowanie spo eczne, kszta t
rodziny i form w adzy, a tak e znajomo pisma.
Bogatych charakterystyk typów spo ecze stw przedprzemys owych znajduj cych si w ró nych
cz ciach wiata dostarczaj dzie a antropologów spo ecznych i kulturowych. Socjolodzy, jak wiadomo,
skupiaj uwag na wspó czesnym spo ecze stwie przemys owym, jego powstaniu oraz przemianach. W
odniesieniu do wcze niejszych form spo ecznych zadowalaj si ogólnym poj ciem spo ecze stwa
tradycyjnego.
W analizach socjologicznych oznacza ono najcz ciej spo ecze stwo istniej ce w europejskim kr gu
kulturowym do czasu rewolucji przemys owej. S y zazwyczaj jako t o do charakterystyki
spo ecze stwa przemys owego.
W ostatnich dziesi cioleciach zacz o upowszechnia si przekonanie, e zachodz ce w
spo ecze stwie przemys owym zmiany doprowadzaj do powstania nowej jako ci - spo ecze stwa
nowego typu. Pojawi o si poj cie spo ecze stwa poprzemys owego, ponowoczesnego, zwanego tak e
informacyjnym.

Spo ecze stwo tradycyjne


Spo ecze stwo tradycyjne oparte jest na rolnictwie i dominuje w nim gospodarka naturalna. Jednostkami
produkcyjnymi s gospodarstwa domowe, w znacznej mierze samowystarczalne. Rynek i wymiana
towarowa s s abo rozwini te. Znikom rol odgrywa d enie do zysku jako motywacja dzia
gospodarczych. Pieni dz ma niewielki wp yw na kszta t stosunków spo ecznych oraz okre lanie miejsca
cz owieka w spo ecze stwie. Cz owiek jest postrzegany jako cz stka zbiorowo ci, a nie jako autono-
miczna jednostka.
Komunikacja i przekazywanie informacji odbywa si g ównie drog ustn . Pismo jest znane, ale
umiej tno czytania i pisania posiadaj nieliczni i s oni elit . Miast jest ma o. Ludno skupiona jest
ównie na terenach wiejskich. Charakter spo eczno ci wiejskich decyduje o obliczu ca ego
spo ecze stwa. Tradycyjna spo eczno wiejska jest zamkni ta, a jej cz onkowie s zasiedziali i ma o
ruchliwi przestrzennie. Silnie odczuwaj odr bno od reszty wiata, co daje im poczucie wspólnoty
nawet przy widocznych ró nicach po enia ekonomicznego. Podstawowymi cz ciami sk adowymi
spo eczno ci wiejskiej s rodziny i s siedztwa. S siedzi bardzo wa ni. Regu jest pomoc s siedzka i
wzajemna wymia-

102 Cz pierwsza. Prolegomena

na us ug, jak równie spotkania s siedzkie w celu wspólnego wykonywania ró nych prac. Spotkania te,
cz ste zw aszcza jesieni i zim , s ród em najrozmaitszych informacji i pe ni rol odpowiadaj roli
gazet i ksi ek w spo ecze stwie przemys owym.
Tradycyjn spo eczno wiejsk cechuje zachowawczo i orientacja przesz ciowa. Przesz
uzasadnia sposób post powania i dostarcza wzorów zachowania si . Ich przestrzeganie zapewnia silna,
nieformalna kontrola spo eczna (Dobrowolski 1966).

Spo ecze stwo przemys owe


Szkicowy obraz spo ecze stwa przemys owego zosta przedstawiony ju wcze niej przy charakterystyce
historycznych warunków powstania socjologii (zob. Warunki historyczne narodzin socjologii jako dyscypliny
naukowej, s. 23). Jego obecny opis wymaga po cz ci powtórzenia, po cz ci uzupe nienia tego, co
zosta o wcze niej powiedziane.
Istot spo ecze stwa przemys owego jest gospodarka rynkowa oraz masowe wytwarzanie dóbr
materialnych przy u yciu maszyn i poza gospodarstwem domowym. Jednostki produkcyjne s
wyspecjalizowane w wytwarzaniu dóbr jednego rodzaju, z czym wi e si pog bianie podzia u pracy.
Wraz z rozwojem przemys u i gospodarki rynkowej upowszechnia si d enie do zysku jako motywacja
dzia gospodarczych. Pieni dz nabiera znaczenia jako wyznacznik miejsca cz owieka w
spo ecze stwie.
Rozwojowi przemys u towarzyszy rozwój miast. Zwi ksza si przestrzenna i spo eczna ruchliwo
ludzi. Pojawiaj si zbiorowo ci spo eczne nowego rodzaju. Celowo konstruowane, oparte na normach
prawnych i ogarniaj ce jedynie cz ycia jednostek w odró nieniu od wcze niej istniej cych, które
ogarnia y ca e ycie cz owieka i tworzy y si spontanicznie na podstawie wi zów krwi b s siedztwa.
Umacnia si i rozrasta w adza centralna pa stwa, gdy s abnie nieformalna kontrola spo eczna, co
wzmaga potrzeb kontroli formalnej: policji, s dów, wi zie .
Upowszechnia si umiej tno czytania i pisania oraz ro nie rola wykszta cenia. Pojawiaj si rodki
masowego przekazu: prasa, radio, z czasem telewizja. W rezultacie ich oddzia ywania wytwarza si
kultura masowa (zob. Kultura masowa, s. 424).
Jednostka przestaje by tylko cz stk zbiorowo ci i zyskuje warto autonomiczn , wa za
motywacj dzia zaczyna by d enie do osi gni osobistych.
enie do osobistych osi gni , racjonalno , sekularyzacja i indywidualizm to charakterystyczne cechy
kulturowe spo ecze stwa przemys owego.

Rozdzia IV. Zmiana spo eczno-kulturowa 103

Spo ecze stwo poprzemys owe, ponowoczesne i informacyjne


Ró norodne zmiany, które zachodzi y na wiecie od schy ku lat sze dziesi tych XX wieku, by y tak
znaczne i wielorakie, e zacz to widzie w nich oznaki narodzin spo ecze stwa nowego typu. Kategorie
powsta e dla opisu i analizy stosunków spo ecznych w spo ecze stwach okre lanych mianem
przemys owych b nowoczesnych, a niekiedy kapitalistycznych, coraz cz ciej nie przystawa y do
nowo powstaj cej rzeczywisto ci.
Poczuciu nowo ci da wyraz Daniel Bell w klasycznej ju dzi ksi ce The Corning of Post-Industrial
Society, opublikowanej w 1974 roku. Autor og asza w niej narodziny nowego, poprzemys owego
spo ecze stwa. Dla Bella istotn cech tego spo ecze stwa by o przekszta cenie dotychczasowej struktury
zatrudnienia i organizacji pracy spowodowane pojawieniem si nowych technologii.
W pó niejszych latach poj cie spo ecze stwa poprzemys owego uleg o upowszechnieniu, a za jego
podstawow cech uznano przesuni cie wi kszo ci aktywno ci gospodarczej ze sfery produkcji dóbr
materialnych do sfery us ug. Proces pracy zacz polega znacznie bardziej na relacjach z innym lud mi
ni na przetwarzaniu surowców.
Poprzemyslowy typ spo ecze stwa okre lany bywa wspó cze nie jako spo ecze stwo ponowoczesne,
a nawet pokapitalistyczne (Drucker 1999). Wyst puje te poj cie spo ecze stwa informacyjnego.
Przez niektórych autorów to ostatnie bywa uwa ane za odr bny typ spo ecze stwa, nie za za inn
nazw spo ecze stwa poprzemys owego (Marek S. Szczepa ski 1999).
Spo ecze stwo informacyjne to takie spo ecze stwo, w którym produkcja towarów i us ug w
znacznej mierze zale y od przekazywania informacji. Tak jak uprzemys owienie umo liwi o
produkowanie znacznych ilo ci dóbr materialnych, tak szybkie komputery i rozwój technik teleko-
munikacyjnych umo liwiaj wytwarzanie, przekszta canie i przekazywanie znacznej liczby informacji.
Powstanie i rozwój spo ecze stwa informacyjnego ma wiele konsekwencji. Zmienia si sk ad
zawodowy i pojawia si p ynno rynku pracy zagra aj ca stabilizacji zatrudnienia i wymagaj ca sta ej
elastyczno ci. Spo ecze stwo to bywa nazywane spo ecze stwem ryzyka. Zmieniaj si te relacje
mi dzy pracownikami a ich miejscem pracy i domem. Aby wype nia obowi zki s bowe i polecenia
pracodawcy, nie jest niezb dne opuszczanie domu.
Spo ecze stwo informacyjne umo liwia zarówno rozwój demokracji, jak i rozszerzanie si
niedemokratycznej w adzy korporacji mi dzynarodowych. Zyskuj one mo liwo takiej kontroli
pracowników, która ogranicza ich swobody demokratyczne. Wraz z rozwojem technik infor-
104 Cz pierwsza. Prolegomena

matycznych intensyfikuje si proces globalizacji, który dodatkowo, poza samymi zmianami techniki,
wp ywa na przemiany spo eczne.
Globalizacja „jest stopniowym rozszerzaniem si na skal ca ego globu ziemskiego terytorialnego
zasi gu spo ecznego podzia u pracy i wymiany rynkowej, powi za i oddzia ywa wzajemnych
mi dzy zbiorowo ciami ludzkimi we wszystkich sferach ycia. Oznacza wzrastaj ce tempo
ogólno wiatowego przep ywu technik, dóbr, us ug, kapita u, si y roboczej, rodków komunikacji,
informacji i idei. Obejmuje rozwój ponadnarodowych instytucji i organizacji technicznych,
ekonomicznych, socjalnych, politycznych, kulturalnych, naukowych i artystycznych (na przyk ad
Mi dzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank wiatowy, ONZ, UNESCO, wystawy wiatowe,
mi dzynarodowe festiwale teatralne i filmowe, olimpiady sportowe)" (Jasi ska-Kania 2000:1-2).
Globalizacja k adzie kres izolacji poszczególnych spo ecze stw i powoduje nasilanie si zewn trznych
wp ywów na wszystkie sfery ich ycia.
Globalizacja jest najbardziej odczuwalna w sferze gospodarczej. Pojawia si coraz wi cej pot nych
korporacji mi dzynarodowych, które róde si y roboczej, surowców oraz rynków poszukuj w skali
ca ego globu. Dzia aj jednocze nie w wielu ró nych krajach, co pozwala im wykorzystywa ró nice
lokalne w kosztach si y roboczej, systemach podatkowych i przepisach reguluj cych dzia alno
gospodarcz w poszczególnych pa stwach. Mog wi c uwalnia si od ogranicze ze strony pa stw
narodowych. Post puj cej globalizacji towarzyszy wzrost wiadomo ci, e to, co zachodzi w jednej
cz ci wiata, wywiera wp yw na to, co dzieje si w innych jego cz ciach. Zauwa amy, e krach na
gie dzie w Tokio odbija si na notowaniach gie dowych w Warszawie. Zaczynamy sobie zdawa spraw ,
e wyci cie lasów w Brazylii grozi zmianami klimatycznymi na wszystkich kontynentach. Coraz
atwiejsza i szybsza komunikacja, któr umo liwia poczta elektroniczna i sie internetowa, sprawia, e z
ka dym dniem wiat kurczy si w naszych oczach i coraz wyra niej u wiadamiamy sobie zale no ci w
skali ca ego globu.

3. Teorie modernizacji, konwergencji i zale no ci


Modernizacja
Modernizacja oznacza proces zmian prowadz cych do powstania nowoczesnego spo ecze stwa
przemys owego. Odnosi si do szerokiego zakresu zjawisk, w najró niejszy sposób i w rozmaitym stopniu
powi zanych z uprzemys owieniem. Nale y do nich mi dzy innymi upowszechnienie umiej tno ci
czytania i pisania, rozwój o wiaty, miast, dróg, wodoci gów i kanalizacji, systemów komunikacji, opieki
medycznej, a tak e poszerz -
Rozdzia IV. Zmiana spo eczno-kulturowa 105

nie zakresu uczestnictwa obywateli w yciu politycznym. Za przejaw modernizacji uwa a si tak e
zmiany w sposobie patrzenia na wiat i systemach warto ci, które towarzysz rozwojowi spo ecze stwa
przemys owego, oraz kszta towanie si osobowo ci cz owieka nowoczesnego (zob. Interakcje jako
przedmiot zainteresowania psychologii, s. 122).
Modernizacja budzi a szczególnie ywe zainteresowanie w latach pi dziesi tych i na pocz tku lat
sze dziesi tych XX wieku. Sprzyja a temu ówczesna sytuacja polityczna na wiecie.
By to okres tak zwanej zimnej wojny mi dzy dwoma wielkimi blokami polityczno-militarnymi.
Stanowi y one dwa biegunowo ró ne wiaty. W ka dym z nich panowa y odmienne ustroje polityczne,
inne typy gospodarki i inny by charakter ich spo ecze stw. „Pierwszy wiat" tworzy y Stany
Zjednoczone i Europa Zachodnia. Kraje, które do niego nale y, cechowa wysoki stopie
uprzemys owienia, kapitalistyczna forma gospodarki rynkowej, ustrój demokratyczny i wy szy ni gdzie
indziej poziom dobrobytu. „Drugi wiat", w którym g ówn rol odgrywa Zwi zek Radziecki,
obejmowa kraje s abiej uprzemys owione, o socjalistycznej formie gospodarki planowanej, ustrojach
autorytarnych, ni szej stopie yciowej, natomiast wi kszej pewno ci pracy i bardziej rozwini tym sys-
temie zabezpiecze spo ecznych.
Poza tymi „dwoma wiatami" znajdowa y si kraje s abo, je li w ogóle, uprzemys owione, które
przyj o si okre la mianem Trzeciego wiata. Oba bloki polityczne rywalizowa y o uzyskanie w nich
wp ywów. Przed ka dym krajem Trzeciego wiata stawia o to pytanie, czy jego droga do
uprzemys owienia ma by kapitalistyczna, czy socjalistyczna, a teoretyków sk ania o do rozwa ania
plusów i minusów ka dej z nich.
Istnieje pogl d, e bod cem do podejmowania problematyki modernizacji by a ch przekonania
krajów Trzeciego wiata o wy szo ci kapitalistycznej drogi do uprzemys owienia i wykazania, e
prowadzi ona nie tylko do wzrostu dobrobytu, ale i do sprawiedliwo ci spo ecznej (Johnson 2000).
Podstawow przyczyn rozkwitu zainteresowa problematyk modernizacji by o w znacznej mierze to,
e problemy zwi zane z wysi kami modernizacyjnymi krajów Trzeciego wiata by y dla przedstawicieli
nauk spo ecznych kusz cym wyzwaniem intelektualnym. Istnia bowiem docelowy wzór przemian, ale
nie by o wiadomo, w jaki sposób go zrealizowa . Wzorcowe, nowoczesne spo ecze stwo przemys owe i
zarazem demokratyczne powsta o w Europie w wyniku d ugiego procesu historycznego jako rezultat
wielu oddolnych i spontanicznych procesów, a nie jako realizacja jakiego teoretycznego programu. Drogi
tej nie mog y na ladowa kraje Trzeciego wiata. Modernizacji chcia y i musia y dokona w krótkim czasie,
i to rozpoczynaj c od ró nych punktów wyj cia, jakimi by y poziomy rozwoju gospodarczego w
ka dym z nich. Ze wzgl du na ich
106 Cz pierwsza. Prolegomena

znaczne ró nice kraje te w ma ym zakresie mog y si wzajemnie dzieli do wiadczeniami. Ka dy musia


sam stworzy program swoich zmian modernizacyjnych, uwzgl dniaj c w asne mo liwo ci wy onienia si
zdolnych go realizowa .
W p aszczy nie teoretycznych rozwa o modernizacji zaznaczy si wp yw ewolucjonizmu.
Niektórzy autorzy traktuj teorie modernizacji wr cz jako jedno z jego ostatnich wciele .
Neoewolucjoni ci zreszt sami z siebie podejmowali problematyk modernizacji. Tak na przyk ad
neoewolucjonista Gerhard Lenski, wykorzystuj c dane etnograficzne i antropologiczne, analizowa
przebieg procesów modernizacyjnych i ich polityczne, spo eczne i kulturowe skutki w spo ecze stwach
ró nego typu (Lenski, Lenski 1987).
Na prze omie lat sze dziesi tych i siedemdziesi tych XX wieku teorie modernizacji poddane zosta y
surowej krytyce. Zarzucano im niezgodno z faktami historycznymi oraz opieranie si na fa szywych
za eniach.
Zainteresowania modernizacj o ywi y si u schy ku lat osiemdziesi tych, wraz z ko cem
komunizmu i pojawieniem si na europejskiej scenie krajów postkomunistycznych, postrzeganych i
postrzegaj cych si jako zacofane w stosunku do Europy Zachodniej. Problematyka modernizacji
od a, ale w innym ni uprzednio kontek cie teoretycznym. Utraci a zwi zek z ewolucjonizmem i
zacz to na ni patrze jako na uwarunkowany historycznie proces kszta towania si i rozprzestrzeniania
cech uwa anych za znamiona nowoczesno ci, takie jak rynek, nowe technologie, demokracja, etos pracy
(Sztompka 1993: 135-137).

Teoria konwergencji
ownikowo „konwergencja" oznacza zbie no (Kopali ski 2000). U podstaw teorii konwergencji le o
ewolucjonistyczne za enie, e w miar post puj cego uprzemys owienia wszystkie kraje w sposób
konieczny b upodobnia si do siebie, w tym równie pod wzgl dem ustroju politycznego. Od
klasycznych teorii modernizacji ró ni o j koncentrowanie uwagi nie na Trzecim wiecie, ale na
odmienno ci „pierwszego" i „drugiego". Teoria konwergencji by a jeszcze wyra niej ni teorie mo-
dernizacji wytworem epoki, w której dwa wielkie bloki polityczne okre la y oblicze wiata.
Teoria konwergencji g osi a, e „pierwszy" i „drugi wiat" ró ni si nie jako ciowo odmiennymi
ustrojami, ale odmiennym usytuowaniem na tej samej linii rozwojowej, wiod cej do rozwini tego
spo ecze stwa przemys owego.
W wietle tej teorii socjalizm przestawa by wy szym w stosunku do kapitalizmu etapem rozwoju
ludzko ci, jak chcieli jego ideolodzy, i sta-
Rozdzia IV. Zmiana spo eczno-kulturowa 107

wal si mniej rozwini tym spo ecze stwem przemys owym. Teoria konwergencji, kwestionuj ca
przeciwstawno socjalizmu i kapitalizmu, by a ze wzgl dów ideologicznych surowo krytykowana w
krajach bloku socjalistycznego. Krytyka dotyczy a równie samej kategorii spo ecze stwa przemys owego
jako obejmuj cej zarówno spo ecze stwo kapitalistyczne, jak i socjalistyczne, a tym samym zamazuj cej
„gatunkow " ró nic mi dzy nimi.

Koncepcja zale no ci i systemu wiatowego


W powojennych dziesi cioleciach w ród spo ecze stw przemys owych Europy i Stanów
Zjednoczonych panowa o przekonanie, e kluczem do rozwoju i podniesienia poziomu ycia w krajach
Trzeciego wiata jest ich modernizacja. Wierzono, e dop yw do nich nowoczesnych technologii,
rozbudowa szkolnictwa, upowszechnienie w nich nowoczesnych postaw, takich jak pozytywny stosunek
do zmian, otwarto na innowacje, my lenie o przysz ci w d ugim horyzoncie czasowym, przynios
ogos awione skutki i pomog im wydoby si z zacofania, co automatycznie po y kres biedzie.
Okaza o si to z udzeniem.
Reakcj na rozwiane z udzenia by a koncepcja zale no ci i systemu wiatowego, powsta a w latach
siedemdziesi tych. Dotyczy a charakteru zmian powodowanych procesami globalizacji. G osi a, e
globalizacja prowadzi do wzajemnego uzale niania si wszystkich krajów, w wyniku czego powstaje jeden
system wiatowy. System ten wywiera znacz cy wp yw na ca ycia poszczególnych krajów.
Pierwszym teoretykiem systemu wiatowego by Immanuel Wallerstein.
W koncepcji zale no ci pobrzmiewa o echo marksizmu, podobnie jak w teoriach modernizacji -
ewolucjonizmu. G ówn jej tez by o, e wiatowy system gospodarczy jest obszarem nierówno ci i
wyzysku. Rozdzia bogactwa, w adzy i zasobów jest w wiecie nierówny. Pozwala to krajom najobficiej
w nie zaopatrzonym i najbardziej rozwini tym oraz b cym pot gami przemys owymi wyzyskiwa
gospodarczo kraje s abiej rozwini te i podporz dkowywa je sobie politycznie, a tak e traktowa wy-
cznie jako ród o surowców i taniej si y roboczej, co hamuje ich rozwój i utrwala bied .
O dop ywie technologii i kapita u do przemys u s abszych gospodarczo krajów decyduje interes krajów
bogatszych. Korporacje inwestuj ce w danym kraju nie lokuj w nim osi gni tych zysków, co
przyczynia oby si do jego rozwoju, ale je wywo . W rolnictwie zaczyna si uprawia to, co mo na
wyeksportowa i sprzeda na mi dzynarodowych rynkach, nie za to, co s y lokalnym potrzebom. W
rezultacie kraje biedne, dotychczas wzgl dnie samowystarczalne gospodarczo, uzale niaj si od ryn-
108 Cz pierwsza. Prolegomena

ków mi dzynarodowych. Warunkiem ich przetrwania staje si umiej tno zdobywania pieni dzy, co jest
rzecz trudn ze wzgl du na szybko zmieniaj ce si na tych rynkach ceny i wymagania.
Podstawowymi poj ciami koncepcji systemu wiatowego s centrum, peryferie oraz
pó peryferie.
Centrum tworz kraje bogate, wysoko uprzemys owione, rozporz dzaj ce najnowocze niejszymi
technologiami i produkuj ce zró nicowane produkty. Sprawuj kontrol nad wi kszo ci zasobów
produkcyjnych i finansowych wiata. S stosunkowo niezale ne, stabilne politycznie, o ustrojach
demokratycznych.
Peryferie tworz kraje niegdy zaliczane do Trzeciego wiata. S ubogie i maj ma o zasobów
produkcyjnych, wobec czego nie s konkurencyjne na rynkach wiatowych. Dostarczaj surowców lub
jednorodnych produktów przemys owych. S uzale nione od krajów tworz cych centrum: od nap ywu
stamt d nowych technologii, od ich rynków, a nawet pomocy finansowej. W rezultacie kraje peryferyjne
ma o stabilne politycznie i dalekie od demokracji.
Pó peryferie to kraje, które ze wzgl du na swój poziom rozwoju gospodarczego sytuuj si mi dzy
centrum a peryferiami i nie mo na ich zaliczy do adnej z tych dwóch kategorii. S to zarówno
odnosz ce sukcesy kraje pozaeuropejskie, jak i postkomunistyczne kraje europejskie, w których poziom
ycia, chocia znacznie wy szy ni w dawnych krajach Trzeciego wiata, wyra nie odbiega od poziomu
ycia czo ówki europejskiej.

4. Dzia ania ludzi oraz ruchy spo eczne jako czynniki zmiany
Prze om, jaki w socjologii ostatnich dwóch dziesi cioleci spowodowa o upowszechnienie si orientacji
humanistycznej (zob. Socjologia wspó czesna, s. 36), wp yn tak e na sposób widzenia zmiany
spo ecznej. Z nowej perspektywy, któr ta orientacja przynosi a, spo ecze stwo ukazywa o si nie jako
historycznie konieczny etap obiektywnego procesu ewolucji, ale jako wytwór dzia ludzkich. Takie
spojrzenie na spo ecze stwo uwydatnia o jego ci zmienno . Rzeczywisto spo eczna okazywa a
si nieustannie kszta towana przez przetargi i negocjacje oraz powstaj ce mi dzy lud mi konflikty i
podejmowan przez nich wspó prac .
W rezultacie zmiana spo eczna na poziomie makrospo ecznym zacz a by postrzegana jako
przekszta canie ram, w jakich ludzie podejmuj dzia ania, odpowiadaj c na pojawiaj ce si przed nimi
problemy i wyzwania. U róde zmiany zacz to widzie moc sprawcz jednostek i zbiorowo ci ludzkich
(Sztompka 1993: 196).

Rozdzia IV. Zmiana spo eczno-kulturowa 109


Takiemu postrzeganiu zmiany spo ecznej sprzyja charakter tych spo ecze stw wspó czesnych, które
okre lane s mianem ponowoczesnych. W zawrotnym tempie rozwija si w nich coraz bardziej
wyrafinowana technologia i rozszerza si zakres wyborów i mo liwo ci jednostek.

Ruchy spo eczne


Najszersze okre lenie ruchów spo ecznych powiada, e s to „zbiorowe d enia ludzi do realizacji
wspólnego celu" (Jan Szczepa ski 1972: 522--523). Zalet tego okre lenia jest pozostawienie otwart
kwestii zwi zku ruchów spo ecznych ze zmian spo eczn , chocia wi kszo definicji ruchów
spo ecznych wskazuje na ich bezpo redni z ni zwi zek (Sztompka 1993: 227). Zwi zek ten jednak nie
zawsze jest bezpo redni i jednoznaczny ze wzgl du na ogromn ró norodno zbiorowych d , okre -
lanych mianem ruchów spo ecznych.
W literaturze przedmiotu spotka mo na rozmaite typologizacje ruchów spo ecznych. Najprostsza
dzieli ruchy na rewolucyjne, reformatorskie i ekspresywne, czyli takie, których celem nie jest zmienianie
spo ecze stwa, lecz dawanie wyrazu pewnej postawie (Jan Szczepa ski 1972: 523).
Bior c za punkt wyj cia relacje mi dzy ruchem spo ecznym a zmian , wskaza mo na nast puj ce
ró nice mi dzy ruchami spo ecznymi:
• Ruch spo eczny mo e przyczynia si do zmiany spo ecznej lub by przez ni wywo any. Tym
samym by jej przyczyn albo skutkiem.
• Ruch spo eczny mo e zmierza do wprowadzenia zmian lub do ich zahamowania.
• Ruch spo eczny d cy do wprowadzenia zmian mo e orientowa si na przysz lub przesz .
Celem mog by nowatorskie przekszta cenia b przywrócenie wcze niejszego stanu rzeczy.
• Ruch spo eczny mo e by ukierunkowany na zmian zewn trznej rzeczywisto ci spo ecznej lub na
zmian cz owieka.
• Zarówno ruch ukierunkowany na zmian w spo ecze stwie, jak i na zmian cz owieka mo e
stawia sobie za cel zmian ca ciow albo cz stkow . W odniesieniu do spo ecze stwa zmiana
ca ciowa to przekszta cenie, najcz ciej rewolucyjne, ca ego systemu spo eczno-politycznego,
cz stkowa za to mniej lub bardziej daleko id ce zmiany ustawodawstwa czy sposobu organizacji i
funkcjonowania jakiego segmentu ycia spo ecznego. W odniesieniu do cz owieka ruchy d ce do
jego ca kowitej przemiany to tak zwane ruchy zbawienia, natomiast jego cz stkow zmian stawiaj sobie
za cel takie ruchy, jak na przyk ad ruch Anonimowych Alkoholików.
• Ruch spo eczny mo e d do wprowadzenia zmian szybko, za jednym zamachem, b dzia
na rzecz stopniowego, powolnego ich
110 Cz pierwsza. Prolegomena

wprowadzania. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z ruchem rewolucyjnym, w drugim -


reformatorskim.
Ruchy spo eczne wyst powa y w ca ej historii ludzko ci. Jednak e nie zawsze w takim samym
nat eniu. Zgodnie z opini badaczy, wiek XIX i XX, czyli stulecia rozwoju spo ecze stwa
nowoczesnego, to czas rozwoju ruchów spo ecznych. Niektórzy stwierdzaj wr cz, e „ruchy spo eczne
zasadniczym elementem tego, co nosi miano nowoczesno ci. S cech definicyjn nowoczesnej
polityki i nowoczesnego spo ecze stwa" (Eyerman, Jamison 1991: 63, za: Sztompka 1993: 279).
W spo ecze stwie nowoczesnym pojawiaj si warunki sprzyjaj ce powstawaniu ruchów
spo ecznych, a tak e problemy sk aniaj ce do podejmowania zbiorowych dzia w celu ich
rozwi zania.
Urbanizacja, tworz c obszary zag szczonego zaludnienia, u atwia porozumiewanie si ludzi w ich
obr bie. Zakres mo liwych kontaktów wzrasta jeszcze bardziej wraz z pojawieniem si rodków
masowej komunikacji. Podnoszenie si ogólnego poziomu wykszta cenia usprawnia organizowanie
zbiorowych dzia , a umo liwia je umacniaj ca si demokracja.
Nowe, jaskrawo widoczne w miejskich skupiskach nierówno ci spo eczne i dramatyczne warunki
pracy w przemy le pobudzaj ch organizowania si ludzi w celu obrony przed wyzyskiem i stara o
zmian istniej cego stanu rzeczy. Indywidualizacja, któr przynosi ludziom spo ecze stwo nowoczesne,
rodzi poczucie wykorzenienia i osamotnienia. Jednym z lekarstw na to zjawisko jest skupianie si i
podejmowanie wspólnych dzia .
Przemianie rozwini tych spo ecze stw nowoczesnych w spo ecze stwa ponowoczesne towarzyszy
dalszy rozwój ruchów spo ecznych i powstawanie nowego ich rodzaju. Okre lane s mianem „nowych"
w przeciwie stwie do „starych", wyst puj cych we wcze niejszych fazach rozwoju spo ecze stw
nowoczesnych.
Klasyczne, „stare" ruchy mia y pod e ekonomiczno-polityczne i dzia y w spo ecze stwie, w którym
ówne linie konfliktów wyznacza a rozbie no interesów materialnych. Skupia y ludzi o podobnym
po eniu ekonomicznym i usytuowaniu spo ecznym, jednakowo zainteresowanych poprawieniem
swojego po enia materialnego. Przybiera y sztywn i scentralizowan form organizacyjn . Przyk adem
„starego" ruchu jest zwi zek zawodowy.
„Nowe" ruchy spo eczne maj pod e kulturowe. Ich uczestników czy nie wspólny interes
ekonomiczny, ale przywi zywanie wagi do tych samych problemów spo ecznych i wspólna reakcja na nie.
to problemy spoza sfery ekonomicznej: dyskryminacja ze wzgl du na p , orientacj seksualn czy
kolor skóry, zagro enie naturalnego rodowiska, ograniczenia autonomii jednostki. Ruchy te nie maj
sztywnej organizacji i cz sto
Rozdzia IV. Zmiana spo eczno-kulturowa 111

jedynie siatk lu nych powi za . Przyk adem „nowych" ruchów s ruchy feministyczne i ekologiczne.

„Podstawowe pola aktywno ci nowych ruchów spo ecznych przejawiaj si w zainteresowaniu terytorium (fizycznym),
wiatem ycia» (takim jak ludzkie cia o, zdrowie, to samo seksualna), otoczeniem s siedzkim, miejskim rodowiskiem,
dziedzictwem kulturalnym, etnicznym, narodowym, j zykowym i to samo ci w tych zakresach; fizycznymi warunkami
ycia i prze ycia gatunku ludzkiego jako ca ci. Owe zainteresowania, chocia ró norodne i niespójne, maj wspólne ród o
w pewnych warto ciach. Warto ci te nie s same w sobie nowe, lecz w ramach nowych ruchów spo ecznych uzyska y
odmienny wyraz i akcenty. Najbardziej znacz cymi w ród tych warto ci s autonomia i to samo (wraz z ich
organizacyjnymi korelatami, takimi jak decentralizacja, samozarz dzanie, samopomoc) jako przeciwstawienie manipulacji,
kontroli, zale no ci, biurokratyzacji itp. [...].
Je li chodzi o zewn trzne formy dzia ania, to spotykamy tutaj taktyk demonstracji i inne postacie akcji z wykorzystaniem
obecno ci du ej liczby osób. Ta taktyka protestu ma na celu mobilizacj opinii publicznej poprzez rodki przewa nie legalne,
acz «nie-konwencjonalne» [...].
Taktyka protestu i da wskazuje, i zmobilizowana grupa dzia aj cych osób postrzega siebie jako sojusz stworzony ad hoc
i cz sto koncentruj cy si na pojedynczym zadaniu, sojusz pozostawiaj cy du o miejsca dla szerokiego wachlarza przekona
osób podejmuj cych ów protest" (Offe 1995: 230-231).

Nowe ruchy wiadcz o pojawianiu si we wspó czesnych spo ecze stwach wielu nowych konfliktów i
napi poza tymi, które wynikaj z rozbie no ci interesów ekonomicznych. Nowe ruchy skupiaj ludzi
ró nie usytuowanych spo ecznie i ekonomicznie, chocia w ród ich uczestników nadreprezentowani s
ludzie z wy szym wykszta ceniem. Narodziny nowych ruchów nie oznaczaj mierci „starych" ruchów,
cych reakcj na stare problemy, wci nie zlikwidowane. Oba rodzaje ruchów istniej obok siebie,
tyle e „nowe" znacznie g niej i jaskrawiej zaznaczaj swoj obecno na scenie publicznej. Powoduje
to postrzeganie ich jako dominuj cych w spo ecze stwach ponowoczesnych.

Nota bibliograficzna
W Cz ci pierwszej prezentowane s problemy i kategorie teoretyczne, do których odwo ania
pojawiaj si w dalszych partiach ksi ki. Ma ona charakter wst pu do podr cznika (st d tytu
Prolegomena), co powoduje jej zró nicowanie tematyczne, a to z kolei wymaga znacznie bogatszych
informacji bibliograficznych ni pozosta e, bardziej jednolite cz ci.
Informacje te zacz nale y od serii „Biblioteka Socjologiczna" Pa stwowego Wydawnictwa
Naukowego w Warszawie, w której wydawane s dzie a klasyków socjologii wiatowej. W serii tej
ukaza y si mi dzy innymi prace czo owych przedstawicieli funkcjonalizmu: Talcotta Parsonsa Szkice z
teorii socjologicznej (1972) oraz Roberta K. Mertona Teoria socjologiczna i struktura spo eczna (1982a).
Wydana zosta a tak e praca twórcy interakcjonizmu symbolicznego George'a Herberta Meada Umy l,
osobowo , spo ecze stwo (1975), jak równie dzie o wielkiego klasyka nauk spo ecznych Maxa Webera
Gospodarka i spo ecze stwo. Zarys socjologii rozumiej cej (2002). W tej samej serii ukaza o si kilka prac
polsko-ameryka skiego przedstawiciela socjologii humanistycznej Floriana Znanieckiego, w tym Wst p
do socjologii (1988). Wydane zosta y równie prace dwóch przedstawicieli socjologii europejskiej, którzy
znacz co wp yn li na jej kszta t wspó czesny: Niemca Georga Simmla Socjologia (1975) i Francuza Emile'a
Durkheima Elementarne formy ycia religijnego (1990), O podziale pracy spo ecznej (1999), Zasady metody
socjologicznej (1985, 2000).
Jako cenne ród o wiedzy socjologicznej wskaza nale y kilkutomow Encyklopedi socjologii, któr
wydaje sukcesywnie, pocz wszy od 1998 roku, Oficyna Naukowa w Warszawie. Has a Encyklopedii
autorskimi artyku ami po wi conymi zagadnieniom z obszaru nauk spo ecznych.
Wszechstronnych informaq'i o rozwoju socjologii i poprzedzaj cej j my li spo ecznej dostarcza ksi ka
Jerzego Szackiego Historia my li socjologicznej (2002). W pracy tej dzieje my li socjologicznej
doprowadzone s do czasów najnowszych, dzi ki czemu jest ona równie przegl dem wspó czesnych teorii
socjologicznych. Tym ostatnim po wi cona jest praca Jonathana H. Turnera Struktura teorii socjologicznych,
która mia a kilka uwspó cze nianych wyda . W Polsce zosta a wydana w 1985 roku.

114 Cz pierwsza. Prolegomena

O dziejach socjologii polskiej dowiedzie si mo na z wydanej pod red. Jerzego Szackiego i


poprzedzonej jego wst pem antologii prac socjologów polskich Sto lat socjologii polskiej. Od Supi skiego do
Szczepa skiego (1995) oraz z ksi ki Niny Krasko Instytucjonalizacja socjologii w Polsce 1920--1970 (1996).
Problem swoisto ci nauk spo ecznych i ich nieprzystawania do wzoru nauk przyrodniczych omawia
Stanis aw Ossowski w pracy O osobliwo ciach nauk spo ecznych (wydanie pierwsze 1962, oraz w tomie 4 Dzie ,
1967a), a tak e Edmund Mokrzycki w ksi ce Filozofia nauki a socjologia. Od doktryny metodologicznej do
praktyki badawczej (1980). Humanistycznej perspektywie w naukach spo ecznych po wi cona jest praca
Zdzis awa Krasnod bskiego Rozumienie ludzkiego zachowania. Rozwa ania o filozoficznych podstawach nauk
humanistycznych i spo ecznych (1986).
Wersje socjologii humanistycznej w postaci interakcjonizmu symbolicznego i socjologii fenomenologicznej
omawia Marek Zió kowski w ksi ce Znaczenie - interakcja - rozumienie. Studium z symbolicznego
interakcjonizmu i socjologii fenomenologicznej jako wersji socjologii humanistycznej (1981). Jedna z cz ci tej pracy
po wi cona jest potocznemu my leniu i jego uwarunkowaniom. Kierunki traktuj ce socjologi jako nauk
zaanga owan spo ecznie omawia Janusz Mucha w rozprawie Socjologia jako krytyka spo eczna. Orientacja
radykalna i krytyczna we wspó czesnej socjologii zachodniej (1986).
O stereotypach dowiedzie si mo na z ksi ki Neila C. Macrae, Charlesa Stangor i Milesa Hewstone'a
Stereotypy i uprzedzenia. Najnowsze uj cie (1999) oraz z pracy zbiorowej pod red. Miros awa Kofty i
Aleksandry Jasi skiej-Kani Stereotypy i uprzedzenia. Uwarunkowania psychologiczne i kulturowe (2001).
Ogólnym problemom metodologii bada spo ecznych po wi cona jest obszerna praca Stefana Nowaka
Metodologia bada spo ecznych (1985). Opis rozmaitych metod badawczych i zwi zanych z nimi problemów
znale mo na w opracowaniu Martina Hammersleya i Paula Atkinsona Metody badawcze w naukach
spo ecznych (2000). Problematyk bada ankietowych omawia praca Krystyny Luty skiej Surueye w Polsce.
Spojrzenie socjologiczno-antropologiczne (Wybrane zagadnienia) (1993). Analizy ilo ciowe wyczerpuj co
przedstawiaj Metody badawcze w naukach spo ecznych (2001) Chavy Frankfort-Nachmiasa i Davida
Nachmiasa. Z kolei informacji o ró nych pozaankietowych metodach bada i analizach jako ciowych
dostarcza praca zbiorowa socjologów polskich pod redakcj Antoniego Su ka, Krzysztofa Nowaka i Anny
Wyki Poza granicami socjologii ankietowej (1989); metodologi bada jako ciowych omawia ponadto praca
Krzysztofa Koneckiego Studia z metodologii bada jako ciowych. Teoria ugruntowana (2000). W ksi ce Anny Gizy
ycie jako opowie . Analiza materia ów autobiograficznych w perspektywie socjologii wiedzy (1991) rozwa ane
tak e problemy metodologicznych analiz materia ów biograficznych.

Nota bibliograficzna 115

Problemy zwi zane z praktycznym wykorzystywaniem wiedzy socjologicznej porusza Kazimierza Frieske
w ksi ce Socjologia w dzia aniu. Nadzieje i rozczarowania (1990).
Wyja nienia spo ecznych zachowa cz owieka z perspektywy ekologii znale mo na w ksi ce Johna R.
Krebsa i Normana B. Daviesa Wprowadzenie do ekologii behawioralnej (2001).
Etologiczne podej cie do zachowa spo ecznych prezentuj prace klasyków: Konrada Lorenza Odwrotna
strona zwierciad a. Próba historii naturalnej ludzkiego poznania (1977), Tak zwane z o (1996) oraz Iraneusa Eibl-
Eibes-feldta Mi i nienawi . Historia naturalna elementarnych sposobów zachowania si (1997).
Tezy socjobiologii pozwalaj pozna prace Edwarda O. Wilsona O naturze ludzkiej (1998) oraz skrócona
przez autora wersja jego podstawowego dzie a: Socjobiologia. Wydanie popularnonaukowe (2000).
O sporach wokó biologicznych interpretacji zachowania si ludzi oraz socjobiologii informuj teksty
zebrane w tomie pod redakcj Barbary Szackiej i Jakuba Szackiego Cz owiek, zwierz spo eczne (1991).
Biologiczne interpretacje spo ecznych zachowa ludzkich rozwijane pod szyldem psychologii ewolucyjnej
prezentuje ksi ka Davida M. Bussa Psychologia ewolucyjna (2001).
Pograniczem biologii i nauk spo ecznych zajmuje si w sposób popularnonaukowy Krzysztof
Szymborski w esejach zebranych w tomie Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks (1999). Ksi ka Richarda
Wranghama i Dale'a Petersona Demoniczne samce. Ma py cz ekokszta tne i ród a ludzkiej przemocy (1999) jest
godn uwagi prób obserwacji zachowania si zwierz t w celu wyja nienia róde zachowania si
cz owieka.
Wiedzy o teoriach antropologicznie rozumianej kultury dostarcza tom Antropologia kultury. Zagadnienia
i wybór tekstów, pod redakcj Andrzeja Mencwela opracowany przez Grzegorza Godlewskiego, Leszka
Kolan-kiewicza, Andrzeja Mencwela, Miros awa P czaka i wydany jako pierwszy tom seryjnego
wydawnictwa „Wiedza o kulturze" (1995). Z kolei tom Poj cia i problemy wiedzy o kulturze, pod redakcj
Antoniny K oskowskiej (1991), otwieraj cy seri „Encyklopedia kultury polskiej XX w.", prezentuje
podstawowe kategorie opisu i analizy zjawiska kultury.
Ksi ka Ewy Nowickiej wiat cz owieka - wiat kultury. Systematyczny wyk ad problemów antropologii
kulturowej (1991), która jest uniwersyteckim podr cznikiem antropologii, porz dkuje problematyk tej
dyscypliny oraz przedstawia genez i formy spo ecznego ycia cz owieka jako istoty biokulturowej.
Socjologiczne spojrzenie na zjawiska kultury oraz przegl d jej definicji znale mo na w ksi ce Antoniny
oskowskiej Socjologia kultury (1981).
Charakterystyk ewolucjonizmu zawiera ksi ka Piotra Chmielewskiego Kultura i ewolucja (1988).
Informacji o marksizmie dostarczaj wiel-

116 Cz pierwsza. Prolegomena

kie monografie Leszka Ko akowskiego ówne nurty marksizmu (1988) i Andrzeja Walickiego Marksizm i
skok do królestwa wolno ci. Dzieje komunistycznej utopii (1996).
Pomy lana jako podr cznik praca Kazimierza Krzysztofka i Marka S. Szczepa skiego Zrozumie rozwój.
Od spo ecze stw tradycyjnych do informacyjnych (2002) przedstawia w sposób zwi y teorie rozwoju oraz
opisuje spo ecze stwo informacyjne i zjawisko globalizacji.
Powstanie i charakter spo ecze stwa kapitalistycznego opisuje praca Petera L. Bergera Rewolucja
kapitalistyczna (1995a), natomiast charakterystyk spo ecze stwa poprzemys owego zawiera ksi ka Petera
F. Drucke-ra Spo ecze stwo pokapitalistyczne (1999).
Przemiany w Polsce po roku 1989 w kontek cie teorii zmiany analizuje Witold Morawski w ksi ce
Zmiana instytucjonalna. Spo ecze stwo. Gospodarka. Polityka (1998). O polskich problemach zwi zanych z
nowoczesno ci pisze Marek S. Szczepa ski w niewielkiej ksi eczce Pokusy nowoczesno ci. Polskie
dylematy rozwojowe (1992).
Praca Paw a Kuczy skiego i Marcina Frybesa z udzia em Jana Strzeleckiego i Didiera Lapeyronnie W
poszukiwaniu ruchu spo ecznego. Wokó socjologii Alaina Touraine'a (1994), analizuj ca polski ruch
„Solidarno ci" w latach osiemdziesi tych, ukazuje za enia socjologii ruchów spo ecznych Alaina
Touraine'a. Ruchowi pacyfistycznemu po wi cona jest praca Wojciecha Modzelewskiego Pacyfizm. Wzory i
na ladowcy (2000). O nowych ruchach spo ecznych w Polsce ostatnich lat pisze Piotr uk Spo ecze stwo w
dzia aniu. Ekolodzy, feministki, sk otersi. Socjologiczna analiza nowych ruchów spo ecznych w Polsce (2001).

II Cz owiek w spo ecze stwie


ROZDZIA V

Interakcje spo eczne

1. Poj cie interakcji spo ecznej 121


2. Interakcje jako przedmiot zainteresowania psychologii 122
3. Interakcje jako przedmiot zainteresowania socjologii 123
4. Spo ecze stwo z perspektywy interakcji 130

1. Poj cie interakcji spo ecznej


Poj cie interakcji spo ecznej w wielu, chocia nie we wszystkich uj ciach zwi zane jest z poj ciem dzia ania
spo ecznego, tak jak je rozumia Max Weber (zob. Socjologia wspó czesna, s. 36), albo z poj ciem „czynno ci
spo ecznej" wed ug terminologii Floriana Znanieckiego.
Dzia anie ró ni si od zachowania tym, e sk adaj si na nie tylko daj ce si obserwowa z zewn trz
jego przejawy, ale tak e niedost pna bezpo redniej obserwacji wiadomo dzia aj cego osobnika: to, w jaki
sposób interpretuje dan sytuacj i zachowania innych, jakie znaczenie nadaje swojemu zachowaniu, a
tak e jakie ma zamiary i jak widzi cel, którego realizacji okre lone dzia anie ma s . Oczywi cie,
mo emy ogranicza si do zewn trznych obserwacji zachowa spo ecznych ludzi i opisywa je tak, jak
opisujemy zachowania spo eczne mrówek czy lwów. Niektóre kierunki, jak etologia cz owieka czy
behawioryzm, tak w nie czyni . Behawioryzm mia swego czasu zauwa alny wp yw na nauki spo eczne.
W socjologii wp yn nawet bezpo rednio na jedno z uj interakcji.

Behawioryzm pojawi si w psychologii na pocz tku XX wieku jako teoretyczna orientacja przeciwstawiaj ca si
dotychczasowemu sposobowi uprawiania tej dyscypliny. Tradycyjna psychologia, odwo uj c si do introspekcji, pragn a
pozna to, co dzieje si w umy le cz owieka i jego wiadomo ci. Behawioryzm natomiast g osi , e przedmiotem psychologii
nie jest to, co dzieje si w umy le cz owieka, ale jego obserwowalne zachowania. Aby je zrozumie , nie trzeba odwo ywa
si do wiadomo ci. Zachowanie jest bowiem poddaj si pomiarowi odpowiedzi na bod ce, które mo na zidentyfikowa
i których si mo na zmierzy . Bod ce te s przyjemne b przykre. Tych pierwszych si szuka, tych drugich unika.
Behawioryzm dowodzi , e operuj c nimi w postaci kar i nagród mo na dowolnie modyfikowa zachowanie si istot
ywych. Proces taki nosi miano warunkowania. Kierunek ten g osi ponadto, e prawa rz dz ce zachowaniem s ogólnymi
prawami odnosz cymi si jednakowo do wszystkich istot ywych. W celu poznania tych praw przeprowadzano na go biach i
szczurach, a tak e psach (s ynne do wiadczenia uczonego rosyjskiego Iwana P. Pawiowa) laboratoryjne eksperymenty
dotycz ce mechanizmów warunkowania. Wierzono g boko, e odkrywane w ten sposób prawid owo ci rz dz równie
zachowaniem cz owieka.

122 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

Interakcja jest takim dzia aniem spo ecznym, które wynika z orientowania si na innych ludzi i jest
odpowiedzi na ich zachowania i dzia ania. W poj ciu interakcji uwypuklony zostaje element wzajemnego od-
dzia ywania, interakcji. Z takim oddzia ywaniem mamy do czynienia wtedy, kiedy poszczególni osobnicy
wzajemnie na siebie wp ywaj i ka dy z nich modyfikuje swoje zachowania w odpowiedzi na zachowania
pozosta ych. Wskazuje si , e „u pod a wszelkiej interakcji znajduje si ch ka dego z uczestników do
kierowania reakcjami innych obecnych i kontrolowania ich" (Goffman 1981: 38).
Uczestników interakcji okre la si najcz ciej mianem aktorów spo ecznych b po prostu aktorów.
Termin ten bywa odnoszony do wszystkich osób, które podejmuj dzia ania spo eczne. Z dodatkiem przymio-
tnika zbiorowy jest tak e stosowany jako okre lenie zbiorowo ci i organizacji.
Interakcj spo eczn mo emy ogólnie okre li jako proces wzajemnego oddzia ywania co najmniej
dwóch osobników ludzkich.
ci le rzecz bior c, tak rozumiana interakcja spo eczna nie wymaga kontaktów bezpo rednich i mo e mie
miejsce równie wtedy, kiedy jej uczestnicy kontaktuj si za pomoc listu czy telefonu. Jednocze nie mo e jej
nie by mimo kontaktów bezpo rednich, na przyk ad mi dzy osobami podró uj cymi w jednym przedziale
kolejowym lub oczekuj cymi w poczekalni lekarza. Przebywaj c obok siebie, mog one nie zamieni ze sob
ani s owa i w aden inny sposób nie wp ywa na swoje post powanie. Mimo to mówi c o interakcji, ma si
najcz ciej na my li oddzia ywanie wzajemne w sytuacji bezpo redniego kontaktu.

2. Interakcje jako przedmiot zainteresowania


psychologii
Interakcje spo eczne s przedmiotem zainteresowania nie tylko socjologii, ale tak e psychologii spo ecznej,
która niekiedy bywa wr cz okre lana jako dyscyplina zajmuj ca si dziedzin stosunków mi dzyosobowych.
Psycholodzy, badaj c eksperymentalnie interakcje spo eczne, podejmuj mi dzy innymi takie problemy,
jak sekwencje interakcji spo ecznych i ich regu y.
W odniesieniu do sekwencji interakcji pytaj , czy uczestnicy interakcji realizuj kolejno pojedyncze, nast puj ce
po sobie jej stadia, tak jak to jest w grze w szachy, czy te proces ten przebiega inaczej. Na przyk ad ka dy z
uczestników interakcji w ramach swojej kolejki wykonuje wi cej ni jeden ruch b te uczestnicy dzia aj
jednocze nie i ich dzia ania zaz biaj si . Tego rodzaju badania prowadz do wykrywania ró nych wzorów
interakcji.

Rozdzia V. Interakcje spo eczne 123

W odniesieniu do regu interakcji psycholodzy pytaj zarówno o ogólne regu y rz dz ce wszystkimi


interakcjami, jak i o regu y poszczególnych typów interakcji. Regu y s czynnikiem stabilizuj cym interakcj :
koordynuj zachowania, reguluj poziom intymno ci oraz pozwalaj eliminowa ród a konfliktów.
Psychologiczne zainteresowania interakcjami maj te aspekt praktyczny - dostarczaj teoretycznej
podstawy treningu umiej tno ci spo ecznych. Tego rodzaju trening bywa stosowany zarówno w terapii kli-
nicznej, jak i w przygotowaniu do niektórych zawodów (na przyk ad lekarza czy nauczyciela), a tak e wobec
osób, które odczuwaj potrzeb zwi kszenia pewno ci siebie lub umiej tno ci nawi zywania kontaktów z
innymi lud mi. W toku takiego treningu ludzie ucz si komunikacji niewerbalnej, umiej tno ci rozmawiania,
nagradzania innych, a tak e samoprezentacji i samoods aniania si .

3. Interakcje jako przedmiot zainteresowania socjologii


Wprowadzenie problematyki interakcji spo ecznych do socjologii zwi zane jest z nazwiskiem jednego z
klasyków socjologii, niemieckiego filozofa, Georga Simmla (1858-1918). Pisa on: „Wszystkie te powi zania
mi dzy jedn jednostk a drug , chwilowe b trwa e, wiadome b nie wiadome, b ahe lub znacz ce, [...]
wi nas nieustannie ze sob wzajem. Odnajdujemy tu wzajemne oddzia ywania elementów, które s przy-
czyn trwa ci i elastyczno ci, kolorytu i warto ci wyrazistego, a zarazem zagadkowego ycia spo ecze stwa
[...]. Wszystkie te wielkie systemy i ponadindywidualne organizacje, które zazwyczaj mamy na my li, u y-
waj c poj cia «spo ecze stwo», wyra aj tylko bezpo rednie wzajemne stosunki mi dzy jednostkami,
zachodz ce zawsze i nieustannie" (Simmel 1975: 12).
We wspó czesnej socjologii problematyk interakcji podejmuj ró ne orientacje teoretyczne, z których
ka da, zgodnie ze swymi preferencjami, kieruje uwag na inny aspekt procesów interakcyjnych i inaczej
interakcj rozumie. Mimo wszystkich, niekiedy bardzo zasadniczych ró nic mi dzy nimi czy je jedno:
odrzucanie obrazu spo ecze stwa jako autonomicznej i zewn trznej w stosunku do dzia i zachowa ludzi
ca ci. Jest ono dla nich najcz ciej sieci jednostkowych spotka i powi za mi dzyludzkich.
W socjologicznych zainteresowaniach interakcjami mo na wyró ni dwa podej cia. W przypadku
pierwszego, interakcja postrzegana jest jako wzajemne oddzia ywanie racjonalnych podmiotów, które d do
realizacji w asnych interesów, czyli do osi gania jak najwi kszych zysków
124 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

przy jak najmniejszych kosztach. Z takim podej ciem wi e si rozpatrywanie interakcji jako wymiany oraz
jako gry. W przypadku drugiego, interakcja rozumiana jest jako komunikacja partnerów, którzy swoim
dzia aniom przypisuj znaczenia i poddaj je interpretacji.
Podej cie do interakcji jako wymiany oraz gry bli sze jest obszarowi socjologii scjentystycznej. Podej cie do
interakcji jako komunikacji sytuuje si natomiast w granicach socjologii humanistycznej.
Ogólnie rzecz bior c, zainteresowania interakcjami w znacznej mierze dotycz przebiegu procesów
interakcyjnych, a tak e kszta towania si w ich toku osobowo ci i to samo ci jednostek oraz kreowania ról
spo ecznych (zob. Osobowo , s. 139, To samo , s. 149, Rola spo eczna, s. 144). W kontek cie procesów
interakcji rzadszym przedmiotem zainteresowania s trwa e stosunki spo eczne, które si z nich wy aniaj , oraz
mechanizm ich wy aniania.

Interakcja jako wymiana


Teoretycy wymiany widz w niej jeden ze sposobów, w jaki ludzie tworz i umacniaj organizacj spo eczn .
Wymiana jest dla nich istotnym ród em porz dku spo ecznego, który powstaje jako nieplanowany rezultat
aktów wymiany mi dzy cz onkami spo ecze stwa. Spo ród ró nych wersji teorii wymiany najbardziej znana
jest wersja zwi zana z nazwiskiem George'a C. Homansa (1910-1989).
Wymiana rozumiana jest jako dobrowolne transakcje polegaj ce na przekazywaniu ró nego rodzaju dóbr mi dzy
dwoma lub wi cej osobnikami, z czego wszyscy odnosz korzy . Przekazywane dobra maj zarówno natur
materialn , jak i niematerialn - w postaci uznania spo ecznego i presti u oraz wszystkiego tego, czemu
jaka grupa przypisuje warto .
Dla Homansa, którego inspirowa y ekonomia i behawioryzm, interakcja by a to sama z wymian . Jego
zdaniem z interakcj mamy do czynienia wtedy, kiedy „aktywno (lub sentyment) jednego cz owieka zostaje
nagrodzona lub ukarana przez innego cz owieka" (Homans 1961: 35, 45, za: K oskowska 1981: 231).
Pod em tak rozumianych interakcji spo ecznych jest prze wiadczenie, e dobra cenione przez jednego
cz owieka lub mu niezb dne s w posiadaniu innych ludzi, którzy dzi ki temu mog go nagradza . Aby ich do
tego sk oni , nale y im co w zamian ofiarowa - jakie dobro lub us ug .
Oczekiwana wysoko kary lub nagrody ma decyduj ce znaczenie przy wchodzeniu jednostek w interakcje.
Natomiast w czasie trwania interakcji istotn rol odgrywa cz sto i ogólna warto otrzymywanych kar i
nagród. Nagradzaj ce mog by zreszt same zwi zki, na przyk ad zwi zki przyja ni, a tak e korzy ci w
postaci wspó pracy.
Rozdzia V. Interakcje spo eczne 125

Do opisu procesów interakcji jako wymiany wykorzystywane s zarówno kategorie psychologii


behawiorystycznej, takie jak bodziec, reakcja, wzmocnienie, warunkowanie, jak i ekonomii, takie jak koszt,
zysk, popyt, poda .

Interakcja jako gra


Traktowanie interakcji jako gry jest zwi zane z teori gier i teori racjonalnego wyboru. Ta ostatnia jest
zastosowaniem teorii gier do zjawisk spo ecznych.
Interakcja jest pojmowana jako gra mi dzy podejmuj cymi decyzje racjonalnymi osobnikami w sytuacji,
kiedy stopie zaspokojenia potrzeb któregokolwiek z nich zale y nie tylko od jego sposobu post powania, ale
równie od sposobu post powania innych. Analiza tak rozumianych interakcji prowadzona jest za pomoc
sformalizowanych modeli matematycznych.
ród nauk spo ecznych ekonomia pierwsza pos ugiwa a si teori gier i teori racjonalnego wyboru do
wyja niania interesuj cych j zjawisk spo ecznych. W jej lady posz y nast pnie nauki polityczne oraz
socjologia i zacz y wykorzystywa wymienione teorie do analizy zachowa aktorów jednostkowych i
zbiorowych w sytuacjach pozarynkowych (Lissowski 1994: 7), to jest w takich, kiedy gra toczy si nie
tylko o dobra niezb dne do prze ycia i nie tylko o dobra materialne, ale równie o dobra zaspokajaj ce
potrzeb mi ci, szacunku, wiele potrzeb ekspresyjno-integracyjnych, a tak e wszelkich innych, których
ród em jest kultura.
Z podej ciem do interakcji jako gry wi e si koncentracja uwagi na jednostce jako na aktorze
podejmuj cym decyzje (Lalman, Oppenheimer, wistak 1994: 22), czyli metodologiczny indywidualizm.
czy si tak e traktowanie jednostki jako istoty racjonalnej. Racjonalno jest przy tym pojmowana jako
zdolno do porz dkowania swoich wyborów ze wzgl du na oczekiwane korzy ci i koszty podejmowanych
dzia (Chmielew-ski 1994: 234). Korzy ci i koszty rozumie si oczywi cie nie tylko w kategoriach
ekonomicznych.
dwa typy gier: o sumie zerowej i sumie zmiennej. W przypadku pierwszych suma dóbr, o które toczy
si gra, jest okre lona i ka dy z graczy mo e wygra jedynie kosztem innych. W przypadku drugich korzy -
ci i nagrody pochodzi mog z zewn trznego ród a, a uczestnicy gry mog wszyscy razem zyska b
straci . W takich grach cz sto bardziej op aca si wspó pracowa ni wspó zawodniczy . Przyk adem gry o
sumie niezerowej jest „dylemat wi nia", szeroko zreszt wykorzystywany jako model sytuacji wyboru
mi dzy wspó prac a wspó zawodnictwem.
126 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

Takie sytuacje wyst puj we wszystkich, nie tylko ludzkich zbiorowo ciach (zob. Wspó praca i
wspó dzia anie, s. 65).
W perspektywie teorii gier i racjonalnego wyboru szczególnym przedmiotem zainteresowania s tak zwane
dylematy spo eczne. Sposoby ich rozwi zywania rozpatrywane bywaj zarówno w p aszczy nie norma-
tywnej (jaka strategia prowadzi do najlepszych rezultatów), jak i opisowej (jak zachowuj si indywidualni i
zbiorowi aktorzy i jak przebiegaj procesy, które prowadz do okre lonego wyniku).
Mianem dylematu spo ecznego okre la si „tak sytuacj decyzyjn lub konfliktow , w której stoj ce
naprzeciwko siebie strony, staraj c si doprowadzi do optymalnego urzeczywistnienia w asnych interesów,
w rezultacie wychodz na tym, zarówno ka da z osobna, jak i obie razem gorzej, ni gdyby interesy te ze
sob uzgodni y" (Hankiss 1986: 7).
Jednym z klasycznych przyk adów dylematu spo ecznego jest tak zwana tragedia wspólnego pastwiska. Przedstawia si
nast puj co:
Jest pastwisko gminne, na którym zgodnie z tradycj ka dy mieszkaniec wsi ma prawo wypasa jedn krow . W pewnym
momencie jeden z nich zaczyna wypasa dwie krowy. Jego zysk jest oczywisty, strata za pozosta ych niezauwa alna. Zach ca
to innych, aby zrobi to samo, i jeden po drugim ami pierwotn zasad wypasania tylko jednej krowy. Dopóki jest ich
niewielu, z dwóch krów ka dy ma wi cej mleka i mi sa, ni mia z jednej. Pozostali maj jednak mniej ni kiedy , poniewa
na pastwisku jest coraz mniej trawy i krowy chudn . Aby si ratowa , zaczynaj te pa dwie krowy. W ko cu trawy zaczyna
brakowa dla wszystkich i ka dy gospodarz ma mniej dochodu z dwóch krów, ni pocz tkowo mia z jednej. Ostatecznie
wszyscy trac .

Rezultaty po czenia wielu interakcji cz sto daj skutki, które odbiegaj od tego, do czego zmierza y celowo
dzia aj ce jednostki. Dlatego te , mimo metodologicznego indywidualizmu, zbiorowo ci spo eczne z per-
spektywy teorii racjonalnego wyboru postrzegane s nie jako proste agregaty pojedynczych aktorów i ich
dzia , ale jako ca ci o swoistych w ciwo ciach. Ograniczaj one jednostki i wp ywaj na ich
preferencje.
Przedmiotem zainteresowa teorii racjonalnego wyboru jest nie psychologia jednostek, ale zwi zki mi dzy
mikrospolecznym poziomem indywidualnych dzia a makrospo ecznym poziomem zachowywania si
systemu. Makrospo eczny poziom jest przy tym pojmowany jako struktura instytucji, mikrospo eczny za
jako zachowania aktorów w ramach tej struktury (Coleman, Fararo 1992: X).

Interakcja jako komunikacja


Rozumienie interakcji jako komunikacji wyst puje w trzech wariantach. W ka dym z nich uwaga
skierowana jest na inny aspekt tego procesu. Interakcja rozpatrywana jest b jako komunikacja
symboliczna, b
Rozdzia V. Interakcje spo eczne 127

jako manipulowanie wra eniami, b te uwaga zostaje skierowana na ukryte za enia i milcz co
przyjmowane procedury b ce pod em interakcji.

Interakcja jako komunikacja symboliczna. U podstaw interakcji rozumianej jako komunikacja symboliczna
znajduje si koncepcja cz owieka jako istoty, która potrafi tworzy symbole i pos ugiwa si nimi.
Zdolno t ludzie wykorzystuj do wzajemnej komunikacji i przekazywania sobie rozmaitych informacji
za pomoc zachowa , maj cych charakter symboliczny. Zachowaniami symbolicznymi s nie tylko wypo-
wiedzi s owne z one z symboli j zykowych, ale tak e strój i wygl d zewn trzny, mina, ton g osu, gesty i
pozycje cia a, czyli zachowania niewerbalne. Zachowania niewerbalne odgrywaj ogromn rol w komu-
nikacji mi dzyludzkiej. Obliczono, e w toku przeci tnej rozmowy s owa okre laj charakter danej sytuacji
jedynie w 35 procentach, natomiast pozosta e 65 procent wynika z gestów, min, pozycji cia a. Wiemy, e
mo na siedzie na krze le w sposób oznaczaj cy lekcewa enie rozmówcy. Je li kto podczas rozmowy
ci gle spogl da na zegarek, to bez wzgl du na to, co mówi, wiadomo, e chcia by j jak najpr dzej
zako czy .
Problemem jest to, e nie tylko s owa, ale i wszelkie gesty musz mie wspólne dla rozmówców znaczenie i
by przez nich jednakowo rozumiane, czyli by jednoznaczne jako symbole. Tymczasem sensy i znaczenia
tych samych gestów mog w poszczególnych zbiorowo ciach ró ni si kra cowo. W Polsce kiwni cie
ow z góry na dó oznacza potakiwanie, na boki za zaprzeczenie. W Bu garii znaczenie tych gestów jest
dok adnie odwrotne. atwo sobie wyobrazi wszystkie nieporozumienia, które z tego wynika y w czasach
masowych i w znacznej mierze handlowych woja y do Bu garii ludzi nieznaj cych miejscowego j zyka.
Nieporozumienia by y tym wi ksze, e cz miejscowej ludno ci nauczy a si , i poza Bu gari gesty te
maj odwrotne znaczenie, cz za przybyszów, e w Bu garii. W rezultacie nigdy nie by o wiadomo, czy
dana osoba kiwa g ow „po bu garsku" czy „po zagranicznemu", co znakomicie utrudnia o porozumiewanie
si ludzi.
Przyk ad ten uprzytomnia, jak istotne jest uzgodnienie znaczenia nie tylko s ów, ale i gestów, tak by ich
symbolika by a zrozumia a dla uczestników interakcji.
W odczytywaniu, interpretowaniu i uzgadnianiu znaczenia zachowa symbolicznych ogromn rol
odgrywa zdolno cz owieka do wcielenia si w drugiego osobnika i spogl dania na dan sytuacj z jego
perspektywy. Dzi ki temu mo e odgadn znaczenia, jakie ten drugi nadaje swoim zachowaniom. W toku
interakcji ludzie, rozszyfrowuj c znaczenia symboli u ywanych przez drug stron , odczytuj i interpretuj
wzajemnie swoje zachowania - tak werbalne, jak i niewerbalne.
128 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

Ostatecznie na interakcj symboliczn sk adaj si dwa procesy: odczytywanie znaczenia zachowa drugiej
osoby i przekazywanie jej informacji, jak samemu zamierza si post pi i jak si chce, aby post pi a ona.
Interakcja symboliczna jest ci ym procesem interpretowania znacze , odczytywania zamiarów i
wzajemnego dopasowywania si jej uczestników.
Problematyka interakcji symbolicznych zosta a sformu owana i rozwini ta w obr bie kierunku, zwanego
interakcjonizmem symbolicznym, zainicjowanego przez George'a Herberta Meada (1863-1931). Kierunek ten
wywar znaczny wp yw na ukszta towanie oblicza socjologii wspó czesnej. Da pocz tek wielu pó niejszym
orientacjom usytuowanym w obszarze socjologii humanistycznej i koncentruj cym uwag na procesach
interakcji.

Interakcja jako manipulowanie wra eniami. Z interakcjonizmu symbolicznego wywodzi si mi dzy


innymi podej cie dramaturgiczne zwi zane z nazwiskiem Ervinga Goffmana (1922-1982). Goffman
poddawa drobiazgowej analizie przebieg procesów interakcyjnych, przy czym interesowa o go g ównie to,
jak post puj ludzie, aby przekaza taki a nie inny obraz tego, kim s i co robi . Je li przedmiotem jego
uwagi by by na przyk ad pracuj cy cz owiek, to nie interesowa aby go jego praca i jej rezultat, ale to, co
robi, aby inni nabrali przekonania, e pracuje dobrze, z zapa em i wydajnie.
Goffman podkre la , e w procesie interakcji mamy do czynienia nie tylko z tre ciami, które jednostka
przekazuje za pomoc symboli werbalnych i niewerbalnych, ale tak e z wra eniami, które jednostka
wiadomie lub nie wiadomie wywo uje. Zajmowa si technikami manipulowania wra eniami i
wykorzystywa metafor teatru, wskazuj c na problemy, jakie musi rozwi zywa uczestnik interakcji,
kiedy przedstawia sw dzia alno innym.
Dzia ania danego uczestnika interakcji w danej sytuacji, których celem jest wp ywanie w jaki sposób na
któregokolwiek z jej uczestników, okre la mianem „wyst pu" (Goffman 1981: 52). Wyró nia „scen ", na której
odbywa si przedstawienie, i „kulisy", gdzie si je przygotowuje. I tak na przyk ad w przypadku przyj cia
imieninowego „scen " s pomieszczenia, w których przyjmuje si go ci i gdzie gospodarze prezentuj si im
jako zgodna, zrelaksowana, elegancka para. „Kulisy" to kuchnia, w której pani domu, ocieraj c pot z czo a,
trz cymi si ze zdenerwowania r kami wyci ga kolejn potraw z piecyka, azienka, do której wpada, aby
zmieni rajstopy, bo polecia o w nich oczko, czy sypialnia, gdzie pan domu robi awantur onie, e nie kupi a
dosy wina, a nast pnie znów pojawia si w ród go ci i prezentuje im u miechni twarz i pe en czu ci
stosunek do ma onki.
Dla goffmanowskiej perspektywy dramaturgicznej istotne jest poj cie fasady. Na fasad sk adaj si trzy
elementy: dekoracja, powierzchowno jednostki oraz jej sposób bycia. Te dwa ostatnie elementy tworz
fasad osobist jednostki.
Rozdzia V. Interakcje spo eczne 129

Dekoracja to, powiedzmy, wyposa enie gabinetu lekarskiego czy dyrektorskiego. Niektóre zamieszczone w
nich sprz ty mog nie mie praktycznego znaczenia i s jedynie wywo ywaniu odpowiedniego wra-
enia. Na przyk ad ogromne dyrektorskie biurko zamiast biurka zwyk ej wielko ci czy kilka telefonów na
nim, podczas kiedy wystarczy by jeden. Tak samo w ró nych obskurnych hotelikach wej cie i recepcja bywaj
elegancko urz dzone dla wywarcia wra enia na potencjalnych klientach.
Fasada osobista jednostki to jej wiek, p , uroda, a tak e strój. Inaczej ubieramy si na pla , inaczej na
obron pracy doktorskiej. Inny te mamy sposób bycia w ró nych sytuacjach.
Goffman podkre la , e fasady nie powstaj w procesie interakcji, ale s wybierane spo ród tych, które ju
istniej . Fasady funkcjonuj przez ca y czas wyst pu jednostki i dostarczaj obserwatorom podstawowych
elementów definicji sytuacji.

Definicja sytuacji polega na okre leniu przez aktorów ich orientacji wobec danej sytuacji i dyspozycji do dzia ania w niej.
Je li wchodzimy do jakiego pomieszczenia, w którym przebywaj inni ludzie, musimy zda sobie spraw , co to jest za
miejsce. Czy jest to kino, urz d skarbowy, bank, restauracja McDonald'sa czy te dworzec kolejowy? Napotykani w ka dym z
tych miejsc ludzie maj odmienne oczekiwania co do naszych zachowa . Musimy tak e wiedzie , po co i dlaczego
znale li my si w tym miejscu. Czy do pomieszcze urz du skarbowego weszli my, aby podziwia pi kn klatk schodow ,
zeznanie podatkowe, czy odwiedzi pracuj tam cioci ? Czy do McDonald'sa wst pili my, poniewa jeste my
odni, czy te w poszukiwaniu toalety? W ka dym z tych przypadków b dziemy oczywi cie zupe nie inaczej si
zachowywa . Musimy tak e okre li , co si w danym momencie i w okre lonym miejscu odbywa. Czy przychodz c do
znajomych, przychodzimy na przyj cie imieninowe, czy na styp pogrzebow ? Ka da z tych sytuacji wymaga innych
zachowa . Tak e same przyj cia bywaj ró ne: zarówno dostojne i sztywne, jak swobodne i weso e. Istotnym elementem
definicji sytuacji jest tak e zdefiniowanie ról wyst puj cych w niej osób. Nie tylko kto jest kim: kto go ciem, a kto
gospodarzem, ale tak e kto jest jakiego rodzaju go ciem: kto lekcewa onym go ciem-natr tem, kto go ciem, którego
obecno gospodarze uwa aj za zaszczyt. Konsekwencj definicji sytuacji jest okre lenie naszego w niej miejsca, a co za tym
idzie - sposobu naszego zachowania.

Celem wszystkich wyst pów jest definiowanie sytuacji. Istotn cz ci tego procesu jest definiowanie przez
jednostk samej siebie i narzucanie tej definicji obserwatorom. Tak jest zarówno w przypadku jednostki, jak i
zespo u. Przy czym „zespó jest grup , ale [tak ] grup , która wywodzi si nie ze struktury spo ecznej, ale z
interakcji lub serii interakcji, dzi ki którym utrzymywana jest stosowna definicja sytuacji" (Goffman 1981:
154).

Ukryte za enia i milcz co przyjmowane procedury interakcji.


Zwrócenie uwagi na tego rodzaju za enia i procedury le ce u pod a interakcji oraz uczynienie ich
zarówno przedmiotem refleksji teoretycz-
130 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

nych, jak i bada empirycznych jest zas ug socjologii fenomenologicznej i wyros ej z niej etnometodologii
zwi zanej z nazwiskiem Harolda Garfinkela (zob. Socjologia wspó czesna, s. 36). Dla tej orientacji teoretycznej
grupy spo eczne s wspólnotami poznawczymi organizuj cymi systemy znacze i systemy wa no ci
swoich cz onków.
Takie spojrzenie na rzeczywisto spo eczn prowadzi do pytania o sposoby tworzenia wspólnego wiata
znacze , konstruowania, a tak e potwierdzania b zmieniania obrazu zewn trznego wiata. Kieruje rów-
nie uwag na zasoby wiedzy potocznej o rzeczywisto ci spo ecznej, w któr s wyposa eni i któr
wykorzystuj uczestnicy interakcji, a która sprawia, e wiat spo eczny jest traktowany jako dany. Wiedza ta
jest nabywana w trakcie procesu socjalizacji (zob. Poj cie socjalizacji, s. 137, oraz Rodzaje socjalizacji, s. 152) i
dotyczy regu w ciwego post powania. Znajomo tych regu pozwala interpretowa to, co zachodzi w
trakcie podejmowanych dzia praktycznych. Uczestnicy interakcji rozporz dzaj znajomo ci procedur
interpretacyjnych, które maj pochodzenie spo eczne. Procedury te s stosowane, najcz ciej nie wiadomie,
do okre lania znaczenia poszczególnych dzia spo ecznych. Je li co przebiega niezgodnie z tymi
procedurami, kwalifikowane jest jako zachowanie odbiegaj ce od normalno ci (Heritage 1987: 240).
Badania empiryczne maj ce na celu ujawnienie tych procedur polega y na wiadomym zak ócaniu
„normalnego" przebiegu interakcji. Studentom polecano na przyk ad zachowywa si w rodzinnym domu
nie tak jak cz onkowie rodziny, ale jak sublokatorzy. Kiedy indziej polecano dopomina si o wyja nienie
sensu wypowiedzi przyjmowanych zazwyczaj jako oczywiste. Na przyk ad podczas po egnania
szczegó owo wypytywa , co egnaj cy ma na my li, kiedy mówi „do widzenia".
Badania te pozwoli y stwierdzi , e wszelkie zak ócenia rutynowego przebiegu interakcji denerwuj
partnerów, wywo uj u nich niepokój, a nawet gniew i prowadz do jej zdezorganizowania. Dowodzi o to,
e u pod a niezak óconego przebiegu interakcji le y wiele ukrytych za i milcz co przyj tych
procedur.

4. Spo ecze stwo z perspektywy interakcji


Je eli spogl damy na spo ecze stwo z perspektywy interakcji, jego podstawowymi elementami sk adowymi
staj si nie zbiorowo ci ani nawet nie jednostki, ale interakcje spo eczne, ono za samo przybiera posta
skomplikowanej sieci wzajemnych oddzia ywa jednostek. Taka perspektywa prowadzi do koncentrowania
uwagi na tym, co dzieje si na poziomie stosunków mi dzyosobniczych. Dla kierunków analizuj cych
interakcje jako procesy komunikacji jednym z kluczowych problemów tych
Rozdzia V. Interakcje spo eczne 131

procesów jest definicja sytuacji i jej negocjowanie. Podkre la si dynamiczny charakter tej definicji, która w
miar rozwoju interakcji jest nieustannie modyfikowana, a sytuacja redefiniowana przez uczestnicz ce w
niej osoby.
Modyfikacje te dotyczy mog najró niejszych aspektów sytuacji. Mog by na przyk ad korekt wadliwie
zdefiniowanych na wst pie ról uczestników interakcji. M odziutka lekarka pogotowia opowiada a, jak to
pacjenci, do których przyje a, cz sto traktuj jako lekarza nie j , ale towarzysz cego jej starszego wiekiem
piel gniarza. Wyja nienie pomy ki wp ywa oczywi cie na zmian sposobu zwracania si do ka dego z nich
i zmian definicji sytuacji. Chorzy uprzytomniaj sobie, e zamiast do wiadczonego lekarza maj do
czynienia ze „ wie o upieczon " lekark . Zmiany definicji sytuacji mog polega tak e na zmianie stopnia
dominacji poszczególnych uczestników interakcji. W miar jej rozwoju jedni mog uzyskiwa coraz wi ksze
wp ywy, inni za je traci .
Dynamiczny charakter definicji sytuacji uprzytomnia dynamiczno procesów interakcji. Spojrzenie na
spo ecze stwo z interakcjonistycznej perspektywy ujawnia dynamiczny aspekt rzeczywisto ci spo ecznej i
ukazuje spo ecze stwo w ci ym procesie stawania si .
Tego rodzaju spojrzenie jest przeciwstawne spojrzeniu na spo ecze stwo jako na uk ad stabilnych i
sztywnych systemów oraz struktur pozycji, ról czy grup. Te dwa spojrzenia, aczkolwiek mog by traktowane
jako alternatywa, uzupe niaj si nawzajem. Ka de z nich pozwala dostrzec inny aspekt zjawisk i procesów
zachodz cych w zbiorowo ciach ludzkich.
Mimo e interakcjoni ci ograniczaj swoje zainteresowania do analiz dynamicznego aspektu interakcji, nie
zaprzeczaj , e mamy w niej do czynienia równie z pewnymi sta ymi, pochodz cymi z zewn trz i ogra-
niczaj cymi j elementami. Nale do nich wzory zachowa uznawanych w danym kr gu kulturowym za
ciwe w danej sytuacji i odpowiednie dla danej roli. Na pogrzebie nie nale y okazywa rado ci, a na
weselu rozpacza , prezydent pa stwa za na spotkanie z korpusem dyplomatycznym nie mo e pojawi si
w szlafroku ani w rozmowie z jego przedstawicielami u ywa wulgarnego j zyka.
Definicje tak sytuacji, jak i roli s wprawdzie przedmiotem negocjacji, w których wyniku zostaje okre lony
ich ostateczny kszta t, ale nie znaczy to, e w sposób ca kowicie dowolny. Jakkolwiek daleko mog yby
pój modyfikacje definicji sytuacji, nie mog przekroczy spo ecznie okre lonych ram, poza którymi
sytuacje sta yby si nierozpoznawalne. Konsekwencj nieodró niania wesela od pogrzebu, studenta od
profesora, by by chaos i brak mo liwo ci porozumienia. Dowolno w ustalaniu przebiegu procesu
interakcji mo na porówna z dowolno ci kreowania wariacji muzycznych. Wariacje mog by bardzo
ró ne, ale w ka dej z nich temat musi pozosta czytelny.
132 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

Poniewa trudno zaprzeczy istnieniu ogranicze zewn trznych, spraw centraln staj si wzajemne
stosunki mi dzy jednostk a spo ecze stwem. Do ich okre lenia niezb dna jest odpowied na dwa pytania.
Pierwsze: w jaki sposób spo ecze stwo wywiera nacisk na jednostk i okre la jej dzia ania. Jest to pytanie o
kontrol spo eczn (zob. Kontrola spo eczna, s. 157). Drugie: w jaki sposób dzia ania indywidualne w
interakcjach mi dzyosobniczych prowadz do ukszta towania spo ecze stwa, które wobec dzia aj cych
jednostek wyst puje jako rzeczywisto zewn trzna; rzeczywisto , która narzuca ograniczenia i z której
wymogami nale y si liczy . W odpowiedzi na drugie z tych pyta pomocne jest poj cie instytucji.
Instytucje
W yciu codziennym termin „instytucja" kojarzony jest najcz ciej z jakim urz dem. W rozmowach
codziennych nierzadko mo emy us ysze pytania w rodzaju: „w jakiej instytucji pracujesz?", „czy w twojej
instytucji by y ostatnio podwy ki p ac?", b te stwierdzenia: „w mojej instytucji dyrektor bardzo dba o
pracowników".
Socjologiczne poj cie instytucji odbiega od jej potocznego rozumienia. W uj ciu kierunku zwanego nowym
instytucjonalizmem oznacza utrwalone wzory dzia i regu y zachowa ludzkich, które porz dkuj
interakcje ludzkie i okre laj ramy prowadzonych przez jednostki gier (Chmielewski 1995: 9). W uj ciu
funkcjonalistycznym odnosi si do kompleksów ról skupionych wokó dzia alno ci, której celem jest
zaspokajanie jakiej istotnej potrzeby spo ecznej, na przyk ad reprodukcji, edukacji czy porz dku
spo ecznego.
We wspó czesnych, wielorako zró nicowanych spo ecze stwach przemys owych, które charakteryzuje
wysoki stopie specjalizacji, istnieje bardzo wiele bardzo ró nych instytucji, rozumianych jako kompleksy
ról. Maj rozmaite skale i s ze sob rozmaicie powi zane. W ród nich wyró ni mo na cztery zasadnicze,
zwi zane z podstawowymi potrzebami, których zaspokojenie jest niezb dne dla przetrwania cz owieka,
przedstawiciela gatunku biokulturowego. S to potrzeby reprodukcji, bezpiecze stwa, po ywienia i
schronienia oraz specyficznie ludzka potrzeba integracji i ekspresji, w ciwa istocie, która yje nie tylko w
wiecie biologii, ale tak e kultury symbolicznej.
Dla przedstawicieli orientacji teoretycznych, dla których spo ecze stwo jest skomplikowan sieci
wzajemnych oddzia ywa jednostek, znacznie wa niejsze od pytania o instytucje i ich rodzaje jest pytanie o
instytucjonalizacj : o to, w jaki sposób z pojedynczych interakcji, w których toku negocjuje si definicje
sytuacji i sposoby rozumienia znacze oraz

Rozdzia V. Interakcje spo eczne 133

realizuje najrozmaitsze warianty zachowa , wyrastaj utrwalone wzory zachowa oraz zewn trzne w
stosunku do jednostek regu y ograniczaj ce i kontroluj ce ich dzia ania. Jednej z odpowiedzi na to pytanie
udzielaj Peter L. Berger i Thomas Luckmann:
„Wszelkie dzia anie ludzkie ma sk onno do przechodzenia w nawyk. Dzia anie o du ej cz stotliwo ci
zostaje uj te we wzór, który nast pnie mo e by odtwarzany z zachowaniem ekonomii wysi ku i który, ipso
facto, jest jako wzór postrzegany przez tego, który go realizuje. Przechodz ce w nawyk dzia anie, o którym
mowa, mo e w konsekwencji zosta wykonane powtórnie w ten sam sposób oraz z tym samym
ekonomicznym wysi kiem. [...] Psychologicznie - nawyki przynosz istotny zysk; ograniczaj wybór. Kiedy
w teorii mog istnie setki sposobów budowy czó na z kawa ków drewna, nawyk ci ga je do jednego. [...]
Dzi ki nawykom nie musimy w ka dej sytuacji definiowa ka dego kroku na nowo. Znaczna
ró norodno sytuacji mo e by sprowadzona do jakich uprzednich definicji. W zwi zku z tym mo na
antycypowa dzia ania, jakie trzeba b dzie podj w tych sytuacjach" (Berger, Luckmann 1983: 95-96).

ROZDZIA VI

Socjalizacja
1. Poj cie socjalizacji 137
2. Osobowo 139
3. Rola spo eczna 144
4. To samo 149
5. Rodzaje socjalizacji 152

1. Poj cie socjalizacji


Socjalizacja to z ony, wielostronny proces uczenia si , dzi ki któremu cz owiek, istota biologiczna, staje
si istot spo eczn , cz onkiem okre lonego spo ecze stwa i reprezentantem okre lonej kultury. Jest to
proces stawania si takim, jakim chce nas mie nasze otoczenie spo eczne (Malewska 1973).
Tak rozumiana socjalizacja jest przedmiotem zainteresowania psychologii, antropologii spo ecznej i
socjologii. Ka da z tych dyscyplin koncentruje uwag na innym jej aspekcie. Dla psychologa spraw
podstawow jest rozwój indywidualnej osobowo ci, jej harmonijne ukszta towanie i dobre dostosowanie do
wymogów stawianych przez otoczenie spo eczne. Jest to uwa ane za istotny warunek zdrowia
psychicznego. Dla antropologa spo ecznego socjalizacja to przede wszystkim przekaz kultury. Socjolog z
kolei oprócz mechanizmu przekazu kultury widzi w socjalizacji przyczyn podobie stw i regularno ci
zachowa cz onków zbiorowo ci spo ecznych oraz mechanizm utrwalania porz dku spo ecznego.
Socjalizacja jest rezultatem zarówno wp ywów zamierzonych, okre lanych cz sto mianem
„wychowania", jak i niezamierzonych. Na cz owieka wp ywaj agendy i instytucje, które wychowanie
stawiaj sobie za jeden ze swych celów - rodzina, szko a, Ko ció - oraz wszystkie inne, z którymi
cz owiek ma do czynienia w ci gu swojego ycia, a tak e wszystko to, z czym si styka w swoim otoczeniu.
Wp yw socjalizacyjny na cz owieka ma grupa rówie nicza, grono przyjació , organizacje, do których nale y,
miejsca, w których pracuje, to, co czyta i co ogl da na ekranie telewizora oraz na reklamowych bilboardach
zape niaj cych wspó czesne miasta (Tillman 1996).
W toku socjalizacji cz owiek poznaje i przyswaja sobie:
• Umiej tno ci, które le u podstaw wszelkich interakcji spo ecznych, takie jak znajomo spo ecznie
konstruowanych systemów znacze , zdolno rozumienie znaków, w tym j zyka oraz symboli; tak e
umiej tno
pos ugiwania si nimi oraz poznanie procedur interpretacyjnych zachowa innych ludzi.
Normy i wzory zachowa ; zarówno spo ecznie akceptowane i kulturowo okre lone wzory zaspokajania
biologicznych potrzeb i pop dów
138 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie
( odu, pop du seksualnego etc), jak i wzory reakcji emocjonalnych. Uczy si , jak zachowywa si w
okre lonych sytuacjach i jak te sytuacje rozpoznawa .
• Warto ci.
• Umiej tno pos ugiwania si rozmaitymi przedmiotami, która jest konieczna do sprawnego
funkcjonowania w danej cywilizacji, a nawet wr cz do prze ycia. W spo ecze stwach zbieracko-
my liwskich by a to na przyk ad umiej tno polowania, w cywilizacji wspó czesnej za mo e ni by
umiej tno czenia si z Internetem (Jasi ska-Kania 1991: 91).
Ponadto w toku socjalizacji cz owiek kszta tuje swoj osobowo i okre la w asn to samo .
Uczenie si tych wszystkich umiej tno ci opiera si na trzech mechanizmach. Jednym z nich jest
wzmacnianie. Zachowania „w ciwe" zostaj nagrodzone i w ten sposób skojarzone z przyjemno ci ,
niepo dane za - ukarane i skojarzone z przykro ci . Je li dotkniemy rozpalonej blachy, to poparzymy
sobie r i wi cej tego robi nie b dziemy, nie chc c nara si na ból. W przypadku spo ecznie
po danych zachowa pozytywnym wzmocnieniem jest pochwa a, szacunek otoczenia, niekiedy
gratyfikacja materialna, a w rodzinie - zadowolenie matki czy ojca wyra one u miechem b u ciskiem.
Negatywnym wzmocnieniem jest niedopuszczenie przez kolegów do wspólnej zabawy czy odmowa matki
poca owania na dobranoc.
Drugim mechanizmem jest na ladowanie. Widz c, jak wokó nas zachowuj si inni ludzie, zaczynamy
zachowywa si podobnie. Ma a dziewczynka, przypatruj c si mamie zagniataj cej ciasto na kluski, bawi
si , przygotowuj c podobne ciasto swoim lalkom z wyproszonej od matki m ki lub z piasku w
piaskownicy.
Trzecim wreszcie mechanizmem uczenia si , w ciwym tylko cz owiekowi, jest przekaz
symboliczny.
Cz owiek znaczn cz wiedzy
0 tym, co jest dobre, a co z e, i jak si nale y zachowywa w ró nych sytuacjach, uzyskuje przez
pouczenia s owne ze strony innych ludzi, a tak e dzi ki rozmaitym tekstom pisanym.
Tak rozumiana socjalizacja jest procesem, który nigdy si nie ko czy i trwa tak d ugo, jak d ugo yje
cz owiek. Dorastaj c, a nast pnie starzej c si osobnik musi przyswaja sobie coraz to nowe wzory zachowa .
To, co
„wypada" nastolatkowi (na przyk ad obejmowanie i ca owanie dziewczyny w miejscu publicznym czy
szale cze ta ce w dyskotece) nie uchodzi staruszkowi. Wzory zachowania w ciwe studentowi nie s
ciwe dyrektorowi przedsi biorstwa. Inne wzory zachowania obowi zuj barmank , a inne zakonnic .
Ka dy z nas w toku swojego ycia, id c do szko y, zaczynaj c prac , awansuj c, przechodz c na
emerytur , eni c si czy wychodz c za m , musi uczy si coraz to nowych wzorów
Rozdzia VI. Socjalizacja 139

zachowa , w znacznej mierze dlatego, e otoczenie spo eczne spodziewa si po nim innego rodzaju
zachowywania si .
Konfiguracje wzorów zachowania odnosz ce si do rozmaitych usytuowa ludzi w zbiorowo ciach
socjologowie nazywaj rolami spo ecznymi.

2. Osobowo
Ka dy cz owiek ma swój w asny sposób reagowania ruchowego i emocjonalnego; tak e okre lon
wyobra ni i pami . Ma te w ciwe sobie postawy, motywacje, d enia i zainteresowania. W ciwy
danemu cz owiekowi sposób postrzegania samego siebie i tego, co go otacza, jego pragnienia, a tak e
konflikty, jakie go dr cz , jego ycie osobiste i wewn trzne oraz jego zachowania spo eczne - wszystko
to razem sk ada si na jego osobowo .
W klasycznym uj ciu psychologii „termin osobowo jest u ywany dla oznaczenia zorganizowanej
struktury cech indywidualnych i sposobów zachowania, które decyduj o sposobach przystosowania si
danej jednostki do jej rodowiska" (Hilgard 1967: 658, Strelau 1977: 684). W psychologicznych badaniach
osobowo ci wyst puj trzy kierunki zainteresowa . Jednym jest zainteresowanie genez osobowo ci i
mechanizmami jej przekszta ce ; drugim - zainteresowanie elementami, z jakich sk ada si osobowo , i
ich wzajemnymi powi zaniami; trzecim za bliskie fizjologii zainteresowanie strukturami nerwowymi
umo liwiaj cymi powstanie takiej zorganizowanej ca ci, jak jest osobowo .
W odniesieniu do genezy osobowo ci psycholodzy zgodnie uwa aj , e podstawowe znaczenie dla
jej kszta towania maj do wiadczenia dzieci stwa, z którymi wi si silne emocje. Psycholodzy
twierdz , e do wiadczenia dzieci stwa s ród em potrzeb emocjonalnych. Twierdz tak e, e w
zachowaniu cz owieka nie od razu dostrzec mo na ci , organizacj i kierunek, czyli osobowo
(Reykowski 1977: 813). Osobowo nie jest cz owiekowi dana od zarania, ale kszta tuje si z czasem.
W przypadku drugiego kierunku zainteresowa znaczna cz uwagi psychologów skupia si na
badaniach poszczególnych wymiarów osobowo ci, takich jak potrzeby, motywacje b reakcje
emocjonalne i odporno na stres czy te sposób porz dkowania do wiadcze w postaci schematów
poznawczych. Badania te s wielce zró nicowane i prowadzone za pomoc najrozmaitszych metod - od
eksperymentów laboratoryjnych nad zwierz tami do rozmaitego rodzaju testów i kwestionariuszy.
Pog bionym badaniom poszczególnych cz ci sk adowych osobowo ci towarzyszy przekonanie, e
osobowo nie jest przypadkowym zbiorem najró niejszych cech, ale pewn ca ciow organizacj ,
która nadaje
140 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

zachowaniom danego cz owieka jednolito i wewn trzn spójno w czasie (Nuttin 1968: 51-52). Dlatego
te psycholodzy nie zadowalaj si badaniami poszczególnych elementów osobowo ci i poszukuj metody
pozwalaj cej na badanie jej jako strukturalnie powi zanej ca ci.
Jedn z takich metod s rozbudowane badania kwestionariuszowe, sk adaj ce si z wielu skal
mierz cych poszczególne cz ci sk adowe osobowo ci (postawy, zainteresowania etc.) (Sanocki 1976).
Pomiary te dostarczaj empirycznych danych, które poddane analizie korelacyjnej pozwalaj okre li
stopie powi zania ró nych cech osobowo ci.
Tego rodzaju analizy s jedn z podstaw konstruowania typów osobowo ci. Typy konstruuje si ,
wyodr bniaj c w postaci dwubiegunowej pewn w ciwo uznan za podstawow i okre laj
funkcjonowanie psychiczne, a nast pnie wskazuje si na jej zwi zki z innymi cechami (Nuttin 1968: 105-
106). Zarówno w dawniejszej, jak i wspó czesnej psychologii znale mo na wiele tego rodzaju typologii.
Tworzenie ich wiadczy, e w polu zainteresowania psychologów jest nie tylko to, co ró ni osobowo ci
poszczególnych jednostek ludzkich, ale tak e to, co jest wspólne osobowo ciom jakich kategorii ludzi.
Typem osobowo ci szeroko spopularyzowanym w naukach spo ecznych poza granicami psychologii
jest osobowo autorytarna. Konstrukt ten kojarzony jest z nazwiskiem Theodora Adorna (1903-1969).
Adorno by jednym z tych uczonych niemieckich, którzy w uzasadnionej obawie przed
prze ladowaniami wyemigrowali z faszystowskich Niemiec i znale li si w Stanach Zjednoczonych.
Problemem, który go absorbowa , by o okre lenie cech osobowo ciowych sprzyjaj cych przyj ciu fa-
szystowskiego wyznania wiary: jakie s i jakie maj ród a. Badania dotycz ce tej problematyki Adorno
prowadzi z ca ym zespo em uczonych. Teoretyczn podstaw bada by a freudowska psychoanaliza,
niekiedy do naiwnie stosowana. Uzyskane wyniki zosta y przedstawione w ksi ce Authoritarian
Personality, opublikowanej w 1950 roku.
Osobowo autorytarna zosta a scharakteryzowana jako wyposa ona w takie cechy, jak aprobata
konwencjonalnych warto ci i przyj tych zwyczajów, tendencja do surowego karania osób uznaj cych normy
odmienne od przyj tych przez dan osob , bezkrytyczne podporz dkowanie si autorytetom, niech do
wnikania w psychik tak w asn , jak i innych ludzi, poczucie zagro enia, tak e w siln sk onno do
wrogo ci wobec innych grup i du y stopie etnocentryzmu, sztywno , osch , odrzucanie
indywidualizmu i twórczej inwencji, preferowanie dzia ania z pozycji si y lub identyfikowanie si ze
sprawuj cymi w adz , projekcj w asnych nieu wiadomionych stanów emocjonalnych na otoczenie,
wreszcie przesadne zainteresowanie sprawami seksualnymi.
W pó niejszych latach ró ne elementy zaprezentowanej przez Adorna teorii osobowo ci autorytarnej
spotyka y si z do zasadnicz krytyk ,
Rozdzia VI. Socjalizacja 141

która jednak e nie podwa a w istotny sposób charakterystyki tej osobowo ci. Stosowana w tych badaniach
skala do pomiaru cech osobowo ci autorytarnej z ona z dziewi ciu podskal (tak zwana skala F) jest z ró -
nymi modyfikacjami wykorzystywana do dzisiaj, tak e w Polsce (Koralewicz 1987).

Osobowo jako przedmiot zainteresowania antropologii spo ecznej i


socjologii
Chocia w psychologii wyst puje zainteresowanie tym, co powtarzalne w osobowo ciach poszczególnych
ludzi i co pozwala mówi o typach osobowo ci, nie jest to dominuj cy kierunek jej zainteresowa . Inaczej
jest w antropologii i socjologii.
Antropolodzy, badaj c ró nego rodzaju spo eczno ci i kultury, zauwa yli swego czasu, e pewne
sk adniki osobowo ciowe, uwa ane dotychczas przez europejskich psychoanalityków za cechy natury
ludzkiej (na przyk ad kompleks Edypa), nie wyst puj w kulturach pozaeuropejskich. Dostrzegli ponadto,
e typy osobowo ci przedstawicieli ró nych kultur s odmienne oraz e w ró nych kulturach wyst puj
inne idea y osobowo ci, to jest modele szczególnie cenionych w ciwo ci i dyspozycji (Jasi ska-Kania
1991: 91). Tego rodzaju spostrze enia doprowadzi y w latach trzydziestych do powstania w antropologii
ameryka skiej kierunku skupiaj cego uwag na relacjach mi dzy osobowo ci a kultur . Jego
przedstawiciele przyjmowali teoretyczne za enia freudowskiej psychoanalizy i stosowali je do interpretacji
danych antropologicznych.
Jakkolwiek w tpliwe z dzisiejszej perspektywy mog yby si wydawa ich interpretacje, niew tpliw
zas ug tego kierunku, który straci popularno w latach pi dziesi tych XX wieku, jest zwrócenie uwagi
na relacje mi dzy kultur a osobowo ci , a tak e na rol socjalizacji w formowaniu osobowo ci cz owieka i
upodobnianie si osobowo ci kszta tuj cych si w podobnym otoczeniu.
Do zas ug tych badaczy zaliczy mo na równie wprowadzenie poj osobowo ci podstawowej i
osobowo ci modalnej.
Osobowo podstawowa to cz powi zanych ze sob elementów osobowo ci wyst puj cych u
przedstawicieli danej kultury i zharmonizowanych z jej instytucjami. Jest ona pod em postaw
uczuciowych i systemów warto ci wspólnych dla cz onków danej zbiorowo ci. Stanowi rodzaj kanwy, na
której tworz si zindywidualizowane formy osobowo ci (Kardiner 1975: 86).
Twórcy tego poj cia, wychodz c z za enia, e najwa niejsze znaczenie dla kszta towania si
osobowo ci maj do wiadczenia dzieci stwa, wyst powanie odmiennych osobowo ci podstawowych w
poszczególnych
142 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

kulturach wi zali z ró nicami w sposobach wychowywania dzieci. Inny bywa stopie rygoryzmu, zakres
dyscypliny i intensywno okazywania uczu . Zwracali uwag , e sama organizacja rodziny ró ni si w
poszczególnych kulturach.
Osobowo modalna nawi zuje w swojej nazwie do u ywanego w statystyce okre lenia warto ci
wyst puj cej najcz ciej w zbiorowo ci. Osobowo modalna to typ osobowo ci wyst puj cy najcz ciej w
danej populacji. Jest, a w ka dym razie mo e by kategori empiryczn , drog za do jej poznania s analizy
statystyczne. Badaj c osobowo modalna, skupia si uwag na cz sto ci wyst powania w danej
zbiorowo ci pewnych cech psychicznych i ich powi za . Poj cie osobowo ci modalnej mo e odnosi si do
ka dej zbiorowo ci, a nie tylko do takiej, która ma wspóln kultur . Nie wyklucza te istnienia wielu
ró nych typów osobowo ci w obr bie jednej zbiorowo ci. Ponadto poj cie osobowo ci modalnej nie musi
wi za si z adn okre lon teori psychologiczn (Szacki 1975:

Zainteresowanie typami osobowo ci wyst puje nie tylko w antropologii, ale i w socjologii. Dzieje
socjologii dostarczaj wielu przyk adów zainteresowania typami osobowo ci i ich zró nicowaniem
odpowiadaj cym ró nicom mi dzy spo ecze stwami b ich segmentami. Wielu socjologów, w tym
równie socjolog polski, Florian Znaniecki, tworzy o rozmaite typologie osobowo ci. By y to zazwyczaj
konstrukty teoretyczne, wyros e wprawdzie z obserwacji wiata spo ecznego, lecz oparte g ównie na intuicji.
Nie bez powodu powiada si , e „niewiele systematycznego wysi ku po wi cano na zbadanie, czy typy
te naprawd istnia y w rzeczywisto ci, a je eli istnia y, to z jak cz stotliwo ci wyst powa y one w
ró nych spo ecze stwach i warstwach spo ecznych" (Inkeles 1984: 477).
W socjologii wspó czesnej nadal wyst puje zainteresowanie zró nicowaniem typów osobowo ci w
zale no ci od warunków spo ecznych, ale obecnie jest to przede wszystkim przedmiot bada
empirycznych.
Przyk adem takich bada s badania Alexa Inkelesa z pocz tku lat siedemdziesi tych, po wi cone
osobowo ci cz owieka nowoczesnego. Okre laj c swoje podej cie do nowoczesno ci jako
„socjopsychologiczne", Inkeles potraktowa nowoczesno „jako proces zmiany sposobów postrzegania,
wyra ania czego i oceniania [...] jako sposób funkcjonowania jednostki, jako zbiór predyspozycji do
dzia ania w pewien okre lony sposób" (Inkeles, Smith 1984: 434). Stworzy nast pnie hipotetyczny
konstrukt cz owieka nowoczesnego i podda go empirycznemu sprawdzeniu w szeroko zakrojonych
badaniach, które przeprowadzane by y w populacjach zamieszkuj cych ró ne cz ci wiata.
Obecnie osobowo ci cz owieka nowoczesnego przypisuje si takie cechy jak otwarto na nowe
do wiadczenia i atwo akceptacji zmian,
Rozdzia VI. Socjalizacja143

z czym wi e si innowacyjno i gotowo podejmowania ryzyka, rozbudowana potrzeba osi gni ,


negowanie fatalizmu i przekonanie o mo liwo ci zapanowania nad si ami przyrody; orientacja na
tera niejszo i przysz , aspiracje o wiatowe i zawodowe, d enie do zdobywania szerokich
informacji, umiej tno kalkulowania i przewidywania, nastawienie liberalne i demokratyczne (Inkeles 1984,
Marek S. Szczepa ski 1999).
Innym przyk adem s badania relacji mi dzy osobowo ci a zró nicowaniem spo ecznym. By y one
prowadzone w Stanach Zjednoczonych przez Melvina L. Kohna. W nawi zaniu do nich podobne badania
przeprowadzano w Polsce jako cz szeroko zakrojonych bada zró nicowania spo ecznego
realizowanych w latach 1978-1992.
U podstaw bada ameryka skich le o za enie, e usytuowanie w spo ecze stwie wp ywa na
systemy warto ci. „Cz onkowie ró nych klas spo ecznych z racji zró nicowanych warunków yciowych,
którymi si ciesz (lub które musz znosi ), zaczynaj postrzega wiat na ró ne sposoby, rozwijaj w sobie
odmienne wyobra enia o rzeczywisto ci spo ecznej, ró ne aspiracje, nadzieje i obawy, a tak e odmienne
idee tego, co jest w yciu godne po dania" (Kohn, Schooler 1986: 28). Wp ywa to tak e na ró nicowanie
sposobów wychowywania dzieci.
We wspó czesnych spo ecze stwach przemys owych praca zawodowa zajmuje w yciu cz owieka
miejsce centralne, a jego pozycja w spo ecze stwie zale y w pierwszym rz dzie od posiadanego zawodu i
rodzaju wykonywanej pracy. Do wiadczenia zwi zane z prac z czasem zaczynaj okre la pogl dy nie
tylko na sam prac , ale tak e na wiat i na samego siebie. Autorzy wspomnianych bada stwierdzili, e
wprawdzie zale no ci mi dzy wyborem zawodu (i co za tym idzie, do wiadczeniami zawodowymi) a
osobowo ci s obustronne, ale do wiadczenie zawodowe silniej wp ywa na kszta towanie osobowo ci ni
cechy osobowo ci na wybór zawodu i sposób wykonywania pracy. W perspektywie procesów socjalizacji
badania te s interesuj ce ze wzgl du na empiryczne wykazanie, e proces socjalizacji cz owieka i
kszta towanie si jego osobowo ci odbywaj si nie tylko w dzieci stwie, ale w ci gu ca ego jego ycia.
Zainteresowanie socjologiczne osobowo ci nie ogranicza si do jej genezy i powi zania ró nic
osobowo ci z odmienno ci spo ecze stw oraz ich wewn trznym zró nicowaniem. Socjolodzy interesuj
si osobowo ci równie jako podmiotem dzia ania i zmian spo ecznych (Jasi ska-Kania 1991: 83-84). W
wielu kwestionariuszowych badaniach socjologicznych uwzgl dniane bywaj skale pomiaru cech
osobowo ci. Cechy te s wykorzystywane jako zmienne wyja niaj ce tak orientacje wiatopogl dowe, jak i
losy jednostek, ich sukcesy edukacyjne czy przesuwanie si w hierarchii spo ecznej.
144 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

Badania wykaza y, e poza oczywistymi ró nicami wynikaj cymi z odmienno ci po enia spo ecznego, które ma wp yw
na stopie pewno ci miejsca pracy i stabilno ci dochodów z pracy, ró nice mi dzy prac w zawodach typowych dla
klasy redniej (zob. Klasa rednia, s. 307) a prac w zawodach typowych dla klasy robotniczej sprowadzaj si do trzech
punktów:
• Przedmiotem pracy w zawodach klasy redniej s g ównie idee, symbole i stosunki interpersonalne. Praca w zawodach
robotniczych w wi kszym stopniu polega na manipulowaniu przedmiotami.
• Zawody klasy redniej umo liwiaj wi ksz samodzielno wykonawcy pracy. Zawody robotnicze s bardziej podatne na
standaryzacj i bezpo redni nadzór.
• W zawodach klasy redniej sukces zawodowy i korzy ci p yn ce z roli zawodowej s w du ej mierze oparte na
indywidualnym dzia aniu. W zawodach robotniczych, szczególnie w ga ziach przemys u, w których istniej silne zwi zki
zawodowe, w wi kszym stopniu zale one od dzia zbiorowych.
Ogólnie rzecz bior c, zawody klasy redniej wymagaj wi kszej samodzielno ci w pracy, zawody robotnicze za
post powania zgodnego ze ci le okre lonymi zasadami ustanowionymi przez kogo z nadzoru.
Na podstawie empirycznie uzyskanych danych, zosta y skonstruowane dwa typy osobowo ci. Za podstawow cech
jednego z nich zosta a uznana samosterowno , natomiast drugiego - konformizm.
Typ samosterowny. Cechuje go „dzia anie na podstawie w asnego, indywidualnie wypracowanego os du sytuacji,
zwracanie uwagi zarówno na wewn trzn dynamik zachowa , jak i ich obserwowalne konsekwencje, szerokie horyzonty
my lowe, ufno wobec innych, a tak e wyznawanie standardów moralnych, wed ug których nic nie zwalnia cz owieka
od odpowiedzialno ci za w asne zachowanie przed samym sob ". Typ konformistyczny. Cechuje go „przestrzeganie
nakazów zewn trznego autorytetu, koncentracja na zewn trznych efektach zachowania z pomini ciem jego wewn trznej
motywacyjno-emocjonalnej dynamiki, nietolerancyjno wobec nonkonformizmu i odmiennych zapatrywa , brak ufno ci
wobec innych, a tak e wyznawanie standardów moralnych akcentuj cych mechaniczne pos usze stwo wobec litery
prawa" (Kohn, Mach 1986: 13).
atwo zauwa podobie stwa mi dzy tak scharakteryzowanym typem konformistycznym a osobowo ci autorytarn .)
Autorzy omawianych bada sadz , e cechy typu konformistycznego s konsekwencj warunków yciowych, które
ograniczaj wolno dzia ania i daj jednostce nik e podstawy do wiary, e jest panem swojego losu.

3. Rola spo eczna


Poj cie roli spo ecznej zwi zane jest z poj ciem pozycji spo ecznej (statusu). Pozycja spo eczna to sposób
usytuowania cz owieka w zbiorowo ci. W spo ecze stwie nowoczesnym ka dy cz owiek nale y do wielu
zbiorowo ci, a w ka dej z nich zajmuje jak pozycj . W rodzinie mo e zajmowa pozycj ojca b
dziecka, w szkole - nauczyciela, ucznia, wo nego, w szpitalu - lekarza, piel gniarki, pacjenta, salowej.
Ka dy cz owiek zajmuje jednocze nie b kolejno w swoim yciu wiele pozycji - tyle, do ilu
Rozdzia VI. Socjalizacja 145

zbiorowo ci nale y. Mo e by ojcem, lekarzem i cz onkiem zwi zku zawodowego, a nast pnie pos em na
Sejm. Jakkolwiek wiele pozycji zajmowa by jednak dany osobnik, nigdy w toku swojego ycia nie jest w
stanie wyczerpa wszystkich mo liwo ci, jakie stwarza dane spo ecze stwo.
dwa zasadnicze rodzaje pozycji: przypisane i osi gane. Pozycje przypisane to takie, na których
zajmowanie cz owiek nie ma adnego wp ywu, które s mu wyznaczone bez udzia u jego woli wraz z
urodzeniem i od których w zasadzie nie ma ucieczki. Pozycje osi gane to takie, które sam zdobywa, a tak e
takie, które wprawdzie mog by mu narzucane (pozycja wi nia czy poborowego wcielonego do wojska),
ale na których zaj cie ma jaki wp yw. Nie by by wi niem, gdyby nie pope ni przest pstwa, i nie
poszed by do wojska, gdyby zacz studiowa .
W ka dym spo ecze stwie istniej oba rodzaje pozycji, z tym e w spo ecze stwach ró nego typu
rozmaicie przedstawiaj si ich proporcje. W nowoczesnych europejskich spo ecze stwach
przemys owych niewiele jest pozycji przypisanych, a te, które s , wyznacza g ównie biologia. Takimi
przypisanymi pozycjami s pozycje kobiety i m czyzny, dziecka i starca. W podzielonych na stany
spo ecze stwach feudalnych czy w spo ecze stwach kastowych by o znacznie wi cej pozycji przypisanych.
Przypisane by y pozycje ch opa, mieszczanina i szlachcica czy te cz onków poszczególnych kast.
Rol spo eczn okre la si w odniesieniu do pozycji w dwojaki sposób. Powiada si , po pierwsze, e
rola spo eczna to zespó praw i obowi zków zwi zanych z dan pozycj . Po drugie, e jest to schemat za-
chowania zwi zanego z pozycj , scenariusz pozycji, jej element dynamiczny, zachowaniowy.
Przy jednym i drugim okre leniu roli jest ona rozumiana jako wyznacznik sposobu zachowywania si
osoby, która zajmuje dan pozycj . Zwi zek pozycji z rol , która jest jej elementem dynamicznym,
powoduje, e cz sto s one uto samiane i przy opisie zjawisk spo ecznych mówi si po prostu o „rolach".
W konstrukcji roli mo na wyró ni trzy elementy: zachowania nakazane, zachowania zakazane oraz
margines swobody. W przypadku roli matki zachowania nakazane to na przyk ad zapewnianie dziecku
opieki i warunków rozwoju, zachowania za zakazane to katowanie i g odzenie dziecka. Margines swobody
natomiast to zakres i stopie okazywania uczu , opowiadanie bajek, ca owanie na dobranoc i tak dalej.
Poszczególne role ró ni si szeroko ci marginesu swobody. Scenariusz jednych pozycji jest sztywniej
okre lony i pozostawia mniej miejsca na improwizacje ni w przypadku innych. Z pewno ci rola
oficera w wojsku ma mniejszy margines swobody ni rola studenta.
Cz owiek, uczestnicz c w rozmaitych grupach i zajmuj c ró ne pozycje o najrozmaitszych
wymaganiach co do zachowania, znajdowa si
146 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

mo e w sytuacjach konfliktu ról, kiedy to ró ne jego role wymagaj w tym samym czasie sprzecznych ze
sob zachowa . Najprostszym przyk adem jest sytuacja dziecka, które matka wola na obiad w momencie,
kiedy na podwórku bierze ono udzia w zabawie z kolegami. Oczywi cie, tego rodzaju konflikty bywaj
tak e znacznie powa niejsze, a wszystkie s bardzo przykre. Nie mo na ich w pe ni unikn , ale mo na je
minimalizowa przez odpowiedni dobór ról. Pozycje osi gane, a wi c te, na których zaj cie cz owiek ma
wp yw, mog by tak dobierane, aby zwi zane z nimi role „pasowa y" do pozosta ych. Ksi dz z pewno ci
nie zdecyduje si na zostanie w cicielem sex-shopu.
Ka da pozycja zak ada istnienie innych pozycji, a tym samym ka da rola istnienie innych ról. Rola
przywódcy zak ada istnienie ról popleczników, rola matki - roli dziecka, a rola nauczyciela - ról uczniów.
Cz owiek zajmuj cy jak pozycj uczy si mniej wi cej w tym samym czasie nakazów w asnej roli oraz
nakazów ról ci le z jego rol zwi zanych. G ównym powodem dosy dobrego spe niania przez wi kszo
z nas nakazów ról jest to, e zbiorowo ci formu uj nakazy nie tylko pod adresem osób zajmuj cych pewne
pozycje, ale równie tych, które, wchodz c z nimi w interakcje, maj reagowa na ich zachowania.
Dla kszta tu roli istotne jest te to, kto j okre la. Rola ucznia mo e przedstawia si bardzo ró nie w
zale no ci od tego, czy okre la j nauczyciel reprezentuj cy system szkolny i jego wymagania, czy
wagaruj cy koledzy kontestuj cy ten system ( 1985).

Dwa kierunki zainteresowa rol spo eczn


W socjologii wyst puj dwa podej cia do problematyki roli spo ecznej: funkcjonalno-strukturalne i
interakcyjne.
Podej cie funkcjonalno-strukturalne. Przy tym podej ciu zainteresowanie rolami to zainteresowanie
nimi jako czynnikami porz dkuj cymi rzeczywisto spo eczn i sk adnikami struktury spo ecznej.
Role klasyfikuj i porz dkuj rzeczywisto spo eczn . Dzi ki temu, e okre laj , jak powinna si
zachowywa osoba zajmuj dan pozycj , pozwalaj orientowa si , czego mo na oczekiwa w
poszczególnych sytuacjach. Id c do sklepu, wiemy, e sprzedawca poda nam dany towar i pobierze
nale no . Byliby my bardzo zaskoczeni, gdyby zamiast tego wskoczy na lad i zacz piewa ari
operow . Podobnie zaskoczeni byliby my, gdyby w czasie wyk adu uniwersyteckiego wyk adowca zacz
si goli b wyk adowczyni robi na drutach czy poprawia makija . We wszystkich tych przypadkach
zacz liby my zapewne podejrzewa , e zwariowali, i my le o sprowadzeniu pogotowia psychiatrycznego.
Tymczasem zachowania te s najzupe niej normalne, tylko w tym
Rozdzia VI. Socjalizacja 147

momencie sprzeczne z nakazami danej roli. Mo emy sobie wyobrazi , jak bardzo poczuliby my si
zagubieni, gdyby nagle wszyscy zacz li zachowywa si w sposób zupe nie inny ni ten, do którego
jeste my przyzwyczajeni w danej sytuacji i który uwa amy za „w ciwy".
Role spo eczne, porz dkuj c rzeczywisto spo eczn , s czynnikiem stabilizuj cym spo ecze stwo.
Przeciwdzia aj zmianie, chocia jej nie wykluczaj - elementem dynamicznym jest zawarty w ka dej z nich
margines swobody. Wi cej jednak szans na wprowadzenie zmian maj ci, którzy wykraczaj poza nakazy
roli, ni ci, którzy ich przestrzegaj .
Przy podej ciu funkcjonalno-strukturalnym role to co zewn trznego w stosunku do cz owieka, to
rodzaj stwarzanych przez spo ecze stwo gotowych ubra czy raczej gorsetów, które cz owiek decyduje si
nosi b do których noszenia jest zmuszany. Tak rozumiana rola pozwala rozpatrywa zbiorowo jako
uk ad ról, a nie jako zbiór osób. Osoby mog si wymienia , natomiast uk ad pozycji i ról pozostaje w
zasadzie niezmieniony i to on tworzy struktur zbiorowo ci. Mo na by go porówna z raf koralow , która
w swym zasadniczym kszta cie pozostaje niezmieniona, chocia zamieszkuj j wci nowe koralowce.
Z takim uj ciem roli wi e si rozumienie struktury spo ecznej jako uk adu ról.
Jednym z czo owych przedstawicieli tej orientacji jest Robert Merton, który, zajmuj c si problematyk
ról, stwierdzi , e z ka pozycj zwi zana jest nie jedna rola, ale ca y ich zespó . Z pozycj matki zwi zane
role matki wobec dziecka, matki wobec nauczycieli w szkole, matki wobec s siadów etc. Wprowadzi on
poj cie zespo u ról, szeroko nast pnie spopularyzowane (Merton 1982a).
Podej cie interakcyjne. Przy podej ciu interakcyjnym role spo eczne s pojmowane nie jako co
gotowego i z zewn trz narzucanego cz owiekowi, ale jako co , co wci powstaje w procesach
mi dzyosobniczych interakcji. Zwolennicy tego podej cia zwracaj uwag nie na to, jakie role s , ale na to,
jak s odgrywane. Nie interesuje ich miejsce roli w strukturze spo ecznej, ale to, jaki kszta t przybiera rola
w toku odgrywania jej przez poszczególnych aktorów, a tak e w ich relacjach z ró nymi partnerami. Z tej
perspektywy mertonowski zespó ról nie jest zespo em ról, ale jedn i t sama rol rozmaicie odgrywan w
ró nych okoliczno ciach i wobec ró nych partnerów.
Przedstawiciele tej orientacji, badaj c, jak role s odgrywane, a tak e modyfikowane i tworzone w toku
interakcji, zwracaj uwag na ca zachowania aktorów, cznie z gestami, minami, czyli z
zachowaniem niewerbalnym.
Nie kwestionuj , e poj cie roli nie odnosi si do osób, ale do typów aktorów, i e ka da rola mimo
najrozmaitszych wariantów osobniczych jest atwo rozpoznawalna jako jedna i ta sama rola. Nie neguj ,
148 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

e aktora kr puj rozmaite ograniczenia zewn trzne i wewn trzne wynikaj ce z samej roli. Wskazuj
jedynie, e cz owiek ma ró ne mo liwo ci. Mo e identyfikowa si z dan rol i odgrywa j z
ca kowitym przekonaniem, mo e te zachowywa wobec niej rezerw i odgrywa j „z przymru eniem
oka". Mo e j zinternalizowa , ale mo e te odrzuci . W sumie jednostce ludzkiej przypisuj znaczny
stopie swobody.
Mo na by powiedzie , e przy podej ciu interakcyjnym g ównym obiektem zainteresowania jest margines
swobody odgrywanej roli, podczas kiedy przy podej ciu funkcjonalno-strukturalnym s nim nakazane i za-
kazane jej elementy.

Rola spo eczna a osobowo


Przyjmuj c nowe role, cz owiek dopasowuje je nie tylko do swoich wcze niejszych ról, ale równie , a
mo e nawet przede wszystkim do siebie samego: do swoich zami owa i zdolno ci, a wi c do swojej
osobowo ci. Rol chirurga wybiera ten, u kogo my l o wzi ciu skalpela do r ki i ci cia ludzkiego cia a nie
budzi odrazy. Rol piewaka operowego ten, kto ma s uch, odpowiedni glos i ch wyst powania na
scenie. Osobowo cz owieka ma tak e wp yw na sposób odgrywania roli. Rola petenta w urz dzie inaczej
wygl da w wykonaniu cz owieka nie mia ego, a inaczej pewnego siebie. Wp yw osobowo ci na role jest
atwo dostrzegalny i oczywisty. Mniej oczywista wydaje si zale no odwrotna.

Jaskrawego przyk adu oddzia ywania roli na osobowo dostarczy s ynny eksperyment Philipa Zimbardo. Zimbardo
podzieli losowo grup normalnych, dojrza ych, zrównowa onych, inteligentnych ludzi na „stra ników" i „wi niów", a
nast pnie umie ci ich w „wi zieniu", które zainscenizowa w podziemiach Wydzia u Psychologii Uniwersytetu w
Stanford. O tym, co z tego wynikn o, pisze tak: „Po up ywie zaledwie sze ciu dni musieli my zlikwidowa nasze niby-
wi zienie, gdy to, co ujrzeli my, by o przera aj ce. Nie by o ju jasne ani dla nas, ani dla wi kszo ci badanych, gdzie
jeszcze s oni sob , a gdzie zaczynaj si ich role. Wi kszo istotnie sta a si «wi niami» lub «stra nikami», niezdolnymi
ju do wyra nego rozró nienia mi dzy odgrywan rol a samym sob . Wyst pi y dramatyczne zmiany prawie w ka dym
aspekcie ich zachowania, my lenia i odczuwania. W czasie krótszym ni tydzie do wiadczenia zwi zane z pobytem w
«wi zieniu» przekre li y (tymczasem) to, czego badani nauczyli si przez ca e ycie; warto ci ludzkie uleg y zawieszeniu,
obraz samego siebie zosta podwa ony, ujawni a si najbrzydsza, najnikczemniejsza, patologiczna strona natury ludzkiej.
Byli my wstrz ni ci, gdy widzieli my, e niektórzy ch opcy («stra nicy») traktuj pozosta ych jak n dzne zwierz ta,
znajduj c przyjemno w okrucie stwie, podczas gdy inni ch opcy («wi niowie») stali si s alczymi, odcz owieczonymi
robotami, my cymi jedynie o ucieczce, o swym w asnym, indywidualnym przetrwaniu i o swej wzrastaj cej nienawi ci
do stra ników" (Aronson 1976: 38).
Rozdzia VI. Socjalizacja 149

Psycholodzy wskazuj , e cz owiek, ucz c si ról, przyswaja je sobie jako cz swojego ja i czyni je
elementami struktury w asnej osobowo ci (Reykowski 1964: 192-193). Ró ne badania empiryczne dowodz
nadto, e wp yw odgrywanych ról na osobowo jest silniejszy ni wp yw osobowo ci na role. Jednym z
przyk adów jest wspomniany wcze niej wp yw rodzaju wykonywanej pracy na osobowo (zob. Osobowo
jako przedmiot zainteresowania antropologii spo ecznej i socjologii, s. 141).
Wp yw odgrywanych ról na osobowo bywa wykorzystywany do celów psychoterapeutycznych. Tak
jest w psychodramie, która polega na nak onieniu pacjentów do odgrywania wyznaczonych ról, przy czym
okre lona jest jedynie ogólna sytuacja, natomiast sam przebieg gry pozostawiony jest improwizacji
(Czapów, Czapów 1969: 10). Jest te wykorzystywany w pedagogice, kiedy to niesubordynowanemu
uczniowi powierza si stanowisko pilnuj cego porz dku gospodarza klasy, co cz sto w sposób wr cz
magiczny zmienia go w stra nika porz dku klasowego i szkolnego.

4. To samo
Zainteresowania to samo ci pojawi y si w naukach spo ecznych stosunkowo niedawno, bo w ostatnim
pó wieczu. Mia y dwie teoretyczne inspiracje. Jedn by a psychoanaliza freudowska, drug
interakcjonizm symboliczny. Problematyk inspirowan przez psychoanaliz zacz a rozwija psychologia i
psychiatria, natomiast przez interakcjonizm symboliczny - psychologia spo eczna i socjologia.
W przypadku psychologii g ównym przedmiotem zainteresowania sta o si poczucie to samo ci
osobistej okre lane jako „ wiadomo w asnej spójno ci w czasie i przestrzeni, w ró nych okresach ycia, w
sytuacjach spo ecznych i pe nionych rolach, a tak e wiadomo w asnej odr bno ci, indywidualno ci,
niepowtarzalno ci" (Jarymowicz, Szustrowa 1980, za: Melchior 1990: 26) Na gruncie psychologii poczucie
to cz sto bywa rozpatrywane z perspektywy zdrowia psychicznego. Przy takim punkcie widzenia
klasycznym przedmiotem zainteresowania, zw aszcza nurtu nawi zuj cego do psychoanalizy, jest proces
dorastania i zwi zany z nim kryzys to samo ci, a ponadto wszelkie zaburzenia to samo ci jednostki cz ce
si z ró nego rodzaju dog bnymi zmianami w jej yciu, spowodowanymi czy to wydarzeniami losowymi
(rozwód, mier wspó ma onka, narodziny dziecka, utrata pracy) czy te jej przemieszczaniem si w
przestrzeni fizycznej b spo ecznej. Nurty inspirowane interakcjonizmem symbolicznym zwracaj z kolei
uwag na proces krystalizowania si to samo ci w toku interakcji spo ecznych. Z perspektywy tej orientacji
to samo jednostki nie jest czym trwa ym, nie jest jakim bytem nie-
150 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

zale nym od sytuacji. „Jest ona raczej procesem, ci gle kreowanym i odtwarzanym w ka dej sytuacji
spo ecznej, w któr cz owiek wkracza, spajanym przez w ni pami ci" (Berger 1995b: 102). Ta ni
pami ci, jakkolwiek by aby w a, ma podstawowe znaczenie dla poczucia to samo ci. Ujawni o si to w
jednym z eksperymentów psychologicznych, w którym, pos uguj c si hipnoz , wymazano ze
wiadomo ci badanego istnienie przesz ci. Skutki by y dramatyczne. Utraci on pami w asnej
przesz ci, a wraz z ni poczucie w asnej to samo ci, co spowodowa o tak wielki niepokój, e
eksperyment musia by natychmiast przerwany (Aaronson 1971).
Socjolodzy interesuj si nie tylko poczuciem to samo ci jednostki, ale tak e tym, jak to samo danej
jednostki jest postrzegana z zewn trz i jak jest okre lana przez innych ludzi. Interesuj si odpowiedzi
nie tylko na pytanie „kim jestem?", ale tak e „kim on/ona jest?". Obie te odpowiedzi s zreszt z sob
powi zane, albowiem z socjologicznej perspektywy to samo przedstawia si jako spo ecznie nadawana,
spo ecznie potwierdzana i przekszta cana (Berger 1995b). Widz c, jak wobec nas zachowuj si inni ludzie,
uprzytomniamy sobie, za kogo nas maj i jak nas oceniaj . Okre la to nasz sposób postrzegania samych
siebie. Je li kto jest traktowany jako okropna niezdara, trudno, aby nie uwierzy , e jest niezdar , i aby nie
zacz y mu lecie z r k ró ne przedmioty. Je li inni uwa aj nas za pi kno , my sami zaczniemy o sobie
my le jako o kim niezwykle urodziwym. I tak przez odbicia w oczach innych poznajemy samych siebie.
Innymi s owy, to, jak nas widz inni i jakiego zachowania od nas oczekuj , kszta tuje nasz w asny obraz
samych siebie. Na okre lenie tego naszego ja, które jest zwierciadlanym odbiciem naszego ja w oczach innych,
ywany jest w socjologii termin ja odzwierciedlona, wprowadzony przez ameryka skiego socjologa
Charlesa Cooleya (1864-1929) (Cooley 1992).
Dla socjologów rzecz interesuj jest nie tylko to samo osobista, ale równie , a mo e nawet przede
wszystkim to samo spo eczna jednostki. To samo spo eczna jednostki jest pochodn jej
przynale no ci do ró nych grup i kategorii spo ecznych. To samo ta ma zarówno wymiar subiektywny
(poczucie to samo ci), jak i obiektywny (zaklasyfikowanie jednostki przez innych).
W przypadku poczucia to samo ci osobistej jednostka widzi swoj osob jako ró od innych i
niepowtarzaln . „Jestem rudy, wysoki, przystojny, nie lubi flaków, atwo wpadam w gniew, uwielbiam
krymina y, na deszcz strzyka mi w kolanie" etc. W przypadku poczucia to samo ci spo ecznej granica
przebiega nie mi dzy „ja" a „reszta ludzi", ale mi dzy „my" a „oni". „Jestem Polakiem", „jestem lekarzem",
„jestem kibicem Legii" etc. „Ka dy akt afiliacji spo ecznej poci ga za sob wybór to samo ci. I
odwrotnie, ka da to samo wymaga dla swego przetrwania
Rozdzia VI. Socjalizacja 151

swoistych afiliacji spo ecznych" - pisze Peter L. Berger (Berger 1995b: 98-99).
To samo cz owieka, tak osobista, jak i spo eczna, jest silnie zwi zana z odgrywanymi przez niego
rolami spo ecznymi. Odgrywane role, wp ywaj c na osobowo cz owieka i zmieniaj c j , powoduj
zmiany jego obrazu samego siebie. W nowych rolach cz owiek mo e na przyk ad odkry , e jest despot
e ma talent organizacyjny. Role dzia aj ponadto na rzecz takiego przekszta cania obrazu samego
siebie, aby by on zgodny z przepisami odgrywanych ról.
Role tym silniej okre laj to samo jednostki, im mocniej jednostka identyfikuje si z nimi i im g biej
one przez ni zinternalizowane. Je li cz owiek odnosi si z rezerw do odgrywanej roli, mo e mie
silne poczucie, e nie jest tym, kogo gra, i e jego prawdziwe ja jest zupe nie odmienne od tego, które
prezentuje innym.
Zwi zek to samo ci z rolami dodatkowo wskazuje na znaczenie socjalizacji. System ról jest bowiem
sposobem klasyfikacji jednostek w spo ecze stwie. Cz owiek w toku socjalizacji uczy si go, tak jak uczy
si j zyka, a nast pnie uczy si klasyfikowa siebie oraz innych w ramach tego systemu. Z kolei takie
inne zaklasyfikowanie okre la sposób postrzegania zarówno innych ludzi, jak i samego siebie.
Spojrzenie na to samo cz owieka z perspektywy socjologicznej ukazuje jej ci zmienno .
Zmienno ta jest pochodn ogromnej ró norodno ci kulturowej i znacznego zró nicowania spo ecznego
wspó czesnych spo ecze stw przemys owych. W spo ecze stwach tradycyjnych to samo ci by y
jasno okre lone i ma o zmienne, a zmianom towarzyszy y rytua y przej cia; aby ch opiec sta si
czyzn i zmieni sw to samo , musia przej inicjacj . W spo ecze stwie nowoczesnym cz owiek
yje w „kalejdoskopie zmiennych ról" i niekiedy nawet tego samego dnia co chwila jest kim innym:
rano pokornym ma onkiem, w po udnie despotycznym szefem, po po udniu przestraszonym pacjentem
dentysty, wieczorem swobodnym, pe nym uroku, rozbawionym uwodzicielem.
Jak sobie wobec tego radzi, aby si nie pogubi i wiedzie , kim w ogóle jest? Odpowiadaj c na to
pytanie, wskazuje si , e cz owiek rozdziela rozmaite sfery swoich dzia . Na czas funkcjonowania w
okre lonej roli skupia uwag na tej to samo ci, która jest potrzebna w danym momencie, i zapomina o
reszcie (Berger 1995b). Jaskrawym przyk adem literackim takiego zabiegu jest Dr Jekyll i Mr. Hyde.
Ponadto zbiór pozycji i zwi zanych z nimi ról obejmuje role o niejednakowej wadze dla
spo ecznego usytuowania cz owieka, a tym samym okre lenia, kim jest w oczach innych, a kim w
oczach w asnych. W ród ró nych ról cz owieka jedna z nich bywa rol kluczow , wyznaczaj , jak jest
on postrzegany, a tym samym - jego to samo . W nowo-
152 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

czesnych spo ecze stwach przemys owych tak kluczow rol jest zazwyczaj rola zawodowa i ona
najcz ciej decyduje o jego obrazie samego siebie.

5. Rodzaje socjalizacji
Trwaj ca przez ca e ycie socjalizacja nie zawsze przebiega tak samo. Ze wzgl du na ró nice przebiegu
socjalizaqi odró nia si socjalizacj pierwotn i socjalizacj wtórn . Ka da z nich dokonuje si inaczej i
wprowadza w inne obszary ycia zbiorowego (Berger, Luckmann 1983).
Niekiedy pojawia si równie potrzeba resocjalizacji, to jest wymazania rezultatów wcze niejszej
socjalizacji, „oduczenia" dotychczas przyswojonych warto ci, norm i wzorów zachowa oraz nauczenia
nowych.

Socjalizacja pierwotna
Socjalizacja pierwotna jest socjalizacj , któr cz owiek przechodzi w dzieci stwie i dzi ki której staje si
cz onkiem spo ecze stwa. W jej toku uczy si elementarnych wzorów zachowa i podstawowych ról
spo ecznych. Uczy si pos ugiwa j zykiem i gestem, uczy si , e jest dzieckiem, dziewczynk b
ch opcem, uczy si , e nie nale y bi m odszego rodze stwa, tylko opiekowa si nim. Uczy si tak e, e
rodzice maj nad nim w adz i nale y ich s ucha , e s wa niejsi od innych otaczaj cych go ludzi, e s
znacz cymi innymi. Jednym s owem, w socjalizacji pierwotnej cz owiek uczy si abecad a spo ecznego.
Dlatego te jest ona najwa niejsza w yciu jednostki.
W procesie socjalizacji pierwotnej kszta tuje si tak e charakterystyczna dla danej kultury osobowo
podstawowa, ta, na której kanwie rozwijaj si pó niej poszczególne zró nicowane osobowo ci cz onków
zbiorowo ci.
Socjalizacja pierwotna przebiega w atmosferze nasyconej uczuciami. Silna wi emocjonalna czy
dziecko z rodzicami, którzy s dla niego najwa niejszymi osobami, przekazuj cymi wiedz o otaczaj cym
wiecie i jego regu ach. S oni dla niego takimi znacz cymi innymi, z którymi czy je silny zwi zek
emocjonalny. Zwi zek ten sprawia, e dziecko atwo uto samia si z rodzicami i bez trudu, wr cz
automatycznie przejmuje i internalizuje ich sposób widzenia wiata, ich warto ci, postawy i wzory
zachowa .
Ponadto rodzice, tacy jacy s , s dla dziecka jedynymi znacz cymi innymi, na których jest
nieodwo alnie skazane. W rezultacie wiat spo eczny, w takiej postaci, w jakiej rodzice go do wiadczaj ,
postrzegaj i oceniaj , przedstawia si dziecku jako jedynie istniej cy i jedynie mo liwy,
Rozdzia VI. Socjalizacja 153

jako wiat „w ogóle". Dziecko nie ma wyboru mi dzy ró nymi znacz cymi innymi i czy chce czy nie chce,
yje w wiecie zdefiniowanym przez swoich rodziców.
Ma to powa ne konsekwencje. Jak pisz Berger i Luckmann, „to w nie dlatego wiat zinternalizowany
w socjalizacji pierwotnej jest o wiele lepiej zakorzeniony w wiadomo ci ni wiaty internalizowane w
socjalizacji wtórnej" (Berger, Luckmann 1983: 210). Prawda ta dawno zosta a dostrze ona przez m dro
ludow , czego wyrazem jest znane przys owie: „Czym skorupka za m odu nasi knie, tym na staro
tr ci".
Za ko cow faz socjalizacji pierwotnej uznawane jest pojawienie si w wiadomo ci jednostki poj cia
uogólnionego innego. W socjalizacji pierwotnej pouczenia pocz tkowo pochodz od konkretnych osób i
dotycz konkretnych sytuacji. Matka pewnego dnia ka e umy r ce przed obiadem. Innego dnia ojciec nie
pozwala wej z brudnymi butami na kanap . Stopniowo okazuje si , e pewne rzeczy nale y robi , a
innych nie robi nie tylko danego dnia, ale zawsze, oraz e podobne wymagania maj tak e inne matki i
inni ojcowie, jak równie swoi i cudzy dziadkowie, wujkowie i ciocie. Wreszcie dochodzi do odkrycia, e to
nie tylko oni maj takie wymagania, ale e „w ogóle tak si nie robi". Odkrycie owego si jest odkryciem
istnienia ogólnospo ecznych regu , to jest uogólnionego innego. W tym momencie ko czy si socjalizacja
pierwotna.

Socjalizacja wtórna
Socjalizacja wtórna dotyczy jednostki, która ma ju za sob socjalizacj pierwotn i zna w wersji
wyniesionej z domu abecad o ycia spo ecznego. Socjalizacja wtórna uczy, jak si nim pos ugiwa . Wa na
cz tej nauki zdobywana jest w szkole.
Socjalizacja wtórna wprowadza cz owieka w poszczególne segmenty ycia spo ecznego. W jej toku
cz owiek nabywa wiedz niezb dn do poprawnego odgrywania ról wyst puj cych w ich obr bie. W
socjalizacji wtórnej uczy si , jak by uczniem, koleg , stolarzem, fryzjerk , przewodnicz cym studenckiego
ko a naukowego, pi karzem reprezentacji narodowej, a tak e m em, cioci , dziadkiem, przyjacielem.
W socjalizacji wtórnej cz owiek ma do czynienia z wieloma wiatami spo ecznymi oraz ró norodnymi
propozycjami ich interpretacji, w ród których mo e wybiera . Na jego wybory w znacznym stopniu
wp ywa wcze niejsza socjalizacja pierwotna, nad któr socjalizacja wtórna jest nadbudowywana. Socjalizacja
wtórna nie jest jednak e prostym, mechanicznym uzupe nieniem socjalizacji pierwotnej. Przekazywane w
jej toku tre ci bywaj odmienne od tre ci zinternalizowanych w toku socjalizacji pierwotnej, a czasami wr cz
sprzeczne z nimi. Socjalizacja pierwotna wp ywa
154 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie

na sposób odbioru tre ci socjalizacji wtórnej. Jedne z tych tre ci s przyjmowane, inne odrzucane, jeszcze
inne za dopasowywane do wcze niej zinternalizowanych. Niekiedy wymaga to rewidowania,
modyfikowania, a nawet eliminowania niektórych tre ci nabytych w toku socjalizacji pierwotnej. W sumie
w toku socjalizacji wtórnej tera niejszo interpretowana jest przez cz owieka tak, aby by a w zgodzie z
jego przesz ci .
W socjalizacji wtórnej cz owiek mo e decydowa o tym, kto b dzie dla niego znacz cym innym. W
zró nicowanym wiecie spo ecznym inaczej ni w rodzinie, która jest jedynym wiatem ma ego dziecka,
cz owiek mo e mie wielu ró nych znacz cych innych.
Co wi cej, pomy lna socjalizacja wtórna nie wymaga wi zi emocjonalnej ze znacz cymi innymi, a
nawet ich samych. Socjalizuj ce tre ci mog by przekazywane anonimowo. Wielu rzeczy, cznie ze
wzorami zachowa okre lanych jako „dobre maniery", mo na nauczy si z podr czników i przekazów
medialnych.
Chocia socjalizacja wtórna nie musi by zabarwiona emocjonalnie, bywa, e ma takie zabarwienie.
Dobrze gra w pi no czy rozwi zywa zadania matematyczne mo e nauczy ten albo inny trener i ten
albo inny nauczyciel. Ich wymiana nie wp ywa na skuteczno socjalizacji wtórnej, w której liczy si przede
wszystkim rola, a nie osoba. Nie wyklucza to w adnym razie mo liwo ci wytworzenia si wi zi
emocjonalnej, niekiedy bardzo silnej, mi dzy danym trenerem a jego dru yn czy danym nauczycielem a
jego uczniami. Dobrze znane jest zjawisko uczennic, które „kochaj si " w nauczycielce, nie mówi c ju o
nauczycielu. Powstanie takiej wi zi emocjonalnej powoduje wi ksz podatno na przekazywane tre ci,
równie takie, które nie s zwi zane z dan rol . Trener pi karski mo e wp yn na to, jak szkoleni przez
niego pi karze b g osowa w wyborach, a nauczycielka - jakie fryzury b nosi i jak si ubiera jej
uczennice. Cz sto zreszt wp ywaj mimo woli, wcale do tego nie zmierzaj c.
W socjalizacji wtórnej nierzadko wiadomie d y si do na ladowania mechanizmów socjalizacji
pierwotnej i stosuje techniki pozwalaj ce zabarwi j emocjonalnie. Dzieje si tak, poniewa bez tego
socjalizacja wtórna jest wprawdzie skuteczna, ale tre ci nabyte w jej toku bywaj s abiej zinternalizowane i
mniej trwa e ni tre ci nabyte w procesie zabarwionej emocjonalnie socjalizacji pierwotnej.

Resocjalizacja
Na ladowanie mechanizmów socjalizacji pierwotnej jest szczególnie istotne w procesie resocjalizacji, której
celem jest przemiana cz owieka: wymazanie z jego wiadomo ci dotychczasowych tre ci i wprowadzenie
no-

Rozdzia VI. Socjalizacja 155

wych; ca kowite przekszta cenie jego dotychczasowego obrazu wiata oraz siebie samego; przebudowa
osobowo ci i zmiana to samo ci.
Aby resocjalizacja by a skuteczna, musz ponownie, tak jak w socjalizacji pierwotnej, dokonywa jej
znacz cy inni i musi powsta silna identyfikacja emocjonalna z nimi.
Przy wszystkich podobie stwach resocjalizacji do socjalizacji pierwotnej istnieje mi dzy nimi zasadnicza
ró nica. W socjalizacji pierwotnej wszystko zaczyna si od zera. Male kie dziecko jest w sensie umiej tno ci
spo ecznych niezapisan kart . Osobnik resocjalizowany to karta zapisana, niekiedy bardzo g sto. Problem
polega na poradzeniu sobie z wytarciem tej karty, aby zrobi miejsce dla nowych tre ci.
Powoduje to konieczno reinterpretacji biografii wcze niejszej. Jak w przypadku relacji mi dzy
socjalizacj pierwotn a wtórn przesz w znacznej mierze decyduje o tera niejszo ci, czyli to, co jest
wyniesione z domu, o tym, co jest wch aniane i przyswajane pó niej, tak w przypadku resocjalizacji
zale no ta ulega odwróceniu. Tera niejszo decyduje o przesz ci - przyswojone nowe tre ci wymagaj
odrzucenia tre ci przyswojonych wcze niej, nowego spojrzenia na w asn przesz i jej oceny zgodnie z
nowo przyj tymi warto ciami.

ROZDZIA VII
Kontrola spo eczna
1. Kontrola spo eczna i porz dek spo eczny 159
2. Konformizm 162
3. Dewiacja 164
4. Kontrola spo eczna jako reakcja na dewiacj 174

1. Kontrola spo eczna i porz dek spo eczny


Jakkolwiek wiele swobody maj ludzie w definiowaniu sytuacji, negocjowaniu sensów czy kszta tu
swoich ról, nie jest to nigdy swoboda bezgraniczna. Istniej bowiem granice, których przekroczenie czyni
sytuaqe czy role ca kowicie nierozpoznawalnymi, co oznacza za amanie si mo liwo ci porozumiewania
si , a wraz z ni porz dku spo ecznego i zapanowanie powszechnego chaosu. Wyznaczenie tych granic
oraz ich respektowanie jest rezultatem kontroli spo ecznej.
Kontrola spo eczna w najszerszym i najstarszym w socjologii rozumieniu to wszelkie mechanizmy
uruchamiaj ce, a niekiedy i wymuszaj ce wspó dzia anie, które utrzymuje porz dek spo eczny.
Przy tak szerokim rozumieniu kontroli spo ecznej pytanie o ni jest w gruncie rzeczy pytaniem o
mechanizmy, które wytwarzaj i utrzymuj porz dek spo eczny.
Potocznie kontrola kojarzy si z ró nego rodzaju przykrymi presjami zewn trznymi, które uosabia
kontroler w tramwaju wymierzaj cy kar za jazd bez biletu, policjant wypisuj cy mandat za
wykroczenie drogowe, cz onek stra y miejskiej blokuj cy ko a samochodu zaparkowanego w
niew ciwym miejscu. Jednak e chocia te formy kontroli rzucaj si najbardziej w oczy i bywaj
najbardziej odczuwalne i dolegliwe, nie one s najwa niejsze dla porz dku spo ecznego, tak dla jego
podtrzymywania, jak i kreowania.
W tworzeniu tego porz dku zasadnicz rol odgrywa proces instytucjonalizacji (zob. Instytucje, s.
132). Instytucje i instytucjonalizacja dzia ludzkich nale do podstawowych mechanizmów szeroko
rozumianej kontroli spo ecznej. Instytucje kontroluj ludzkie dzia ania, narzucaj c wzory post powania,
które ka zachowywa si w taki a nie inny sposób i okre laj jako obowi zuj cy jeden z wielu
mo liwych kierunków dzia ania (Berger, Luckmann 1983: 97).
Aby zachowywa si i dzia zgodnie ze zinstytucjonalizowanymi wzorami, nale y te wzory zna .
Dlatego te innym podstawowym mechanizmem kontroli spo ecznej jest proces socjalizacji. Mechanizm
ten dzia a tym skuteczniej, im g biej zostan zinternalizowane przekazywane warto ci, normy i wzory
zachowa . W przypadku ich internalizacji kontrola spo eczna zostaje wprowadzona do wn trza cz owieka
i powstaje mechanizm

160 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie


kontroli wewn trznej. Wag socjalizacji znakomicie doceniaj re imy totalitarne, które wiele uwagi
po wi caj tre ciom przekazywanym w podr cznikach szkolnych i w rodkach masowego przekazu.
Re imy te charakteryzuje mi dzy innymi manipulacja informacjami i blokada kontaktów ze wiatem
zewn trznym jako ród em informacji o niepo danych wzorach zachowa .
Dopiero kiedy zawodzi kontrola wewn trzna, pojawia si potrzeba uruchomienia ró nych
mechanizmów kontroli zewn trznej, operuj cych szerokim repertuarem sankcji, to jest kar i nagród (zob.
Tre kultury, s. 77). Wielorako postaci kontroli spo ecznej znakomicie oddaje b yskotliwe
stwierdzenie Barringtona Moore'a jr.: „Aby system warto ci umacnia i przekazywa , ludzi obdarza si
kuksa cami, zastrasza, wtr ca do wi zie , zsy a do obozów koncentracyjnych, wabi pochlebstwami,
przekupuje, czci jako bohaterów, zach ca do czytania gazet, stawia pod cian i rozstrzeliwuje, a czasami
nawet uczy socjologii" (Moore 1973: 486, za: Watkins 1975: 10).
Kontrola spo eczna zarówno wewn trzna, jak i zewn trzna dzia a na wszystkich poziomach ycia
zbiorowego - w rodzinach i ma ych grupach kole skich oraz w wielkich zbiorowo ciach spo ecznych.
Jednak e w poszczególnych rodzajach zbiorowo ci, niezale nie od wszelkich ró nic mechanizmów
kontrolnych i rodzajów stosowanych sankcji, inny jest zakres zachowa podlegaj cych kontroli
zewn trznej.
W ma o zró nicowanych niewielkich zbiorowo ciach, takich na przyk ad jak wiejska spo eczno
siedzka, w których kontakty mi dzy poszczególnymi jej cz onkami obejmuj wszystkie sfery ycia
cz owieka, wszyscy wiedz o sobie wszystko. Znakomicie oddaje to przys owie: „Wiedz s siedzi, jak
kto siedzi". Wiadomo, kto jak si prowadzi, kto bije on , kto jest pijakiem, kto z odziejem, a tak e kto
jest dobrym gospodarzem, dobr on i kto dobrze wychowuje dzieci. Wszyscy widz , jaki kto jest, a
widz c, os dzaj . W rezultacie ca e ycie cz owieka jest przezroczyste i podlega kontroli zbiorowo ci.
Inaczej jest w du ych, wielorako zró nicowanych zbiorowo ciach wielkomiejskich, w których
znaczna cz kontaktów mi dzyludzkich to przelotne kontakty mi dzy nieznaj cymi si wzajemnie
osobami. Ponadto w takich zbiorowo ciach ró ne sfery ycia cz owieka, takie na przyk ad jak sfera pracy
i sfera ycia rodzinnego, s od siebie oddzielone. W miejscu pracy koledzy pracuj cy w jednym pokoju
dobrze wiedz , kto jest jakim pracownikiem, ale mog nie wiedzie , kto jest jakim m em czy on .
Nawet mieszka cy jednego wielkomiejskiego bloku cz sto nie wiedz nic o s siadach mieszkaj cych
obok. W tego rodzaju zbiorowo ciach pewien zakres ycia cz owieka mo e zosta ukryty przed oczyma
bli nich b te nie budzi ich zainteresowania, a tym samym znale si poza zakresem kontroli
spo ecznej.

Rozdzia VII. Kontrola spo eczna 161


Na szeroko rozumian kontrol spo eczn we wszystkich zbiorowo ciach sk adaj si zarówno
dzia ania podejmowane z zamiarem kontroli zachowa , jak i takie, które niezale nie od intencji
dzia aj cych wp ywaj na zachowania i tym samym pe ni funkcje kontrolne. Dobrym przyk adem
takiego dwoistego, zamierzonego i niezamierzonego oddzia ywania kontroli jest proces socjalizacyjny.
Kontrol spo eczn mo emy ponadto podzieli na kontrol nieformaln i kontrol formaln .
Kontrola nieformalna to wszystkie wzory zachowa przekazywane w stosunkach osobistych i wszystkie
reakcje i sankcje stosowane spontanicznie i na zasadzie zwyczaju. Kontrola formalna to wszystko, co
zapisane jest w regulaminach poszczególnych organizacji i stowarzysze , a przede wszystkim w
pa stwowych kodeksach prawnych. Oczywi cie, kontrola formalna jest zawsze zamierzona, podczas gdy
kontrola nieformalna mo e by zarówno zamierzona, jak i niezamierzona.
Wszystkie rodzaje kontroli rozporz dzaj sobie w ciwym repertuarem sankcji. W przypadku
kontroli wewn trznej negatywn sankcj s wyrzuty sumienia.
Nieformalna kontrola zewn trzna rozporz dza zarówno sankcjami pozytywnymi, takimi jak oznaki
szacunku i wzrost presti u, jak i negatywnymi, takimi jak wy mianie, lekcewa enie, pogarda, ostracyzm,
a nawet wykluczenie. Tego rodzaju kary mog by bardzo dotkliwe. Pogard i wykluczenie Peter L.
Berger okre li jako „jeden z najbardziej wyniszczaj cych rodków karania, jakimi rozporz dza
spo eczno ludzka", dodaj c przy tym, e „nieco ironicznie zabrzmie mo e uwaga, i jest to ulubiony
mechanizm kontrolny w grupach przeciwstawiaj cych si z zasady stosowaniu przemocy" (Berger 1995b:
74).
Sobie w ciwymi sankcjami zarówno formalnymi, jak i nieformalnymi rozporz dzaj tak e
systemy religijne. Ka da z religii okre la, jakie zachowania zostan nagrodzone, a jakie ukarane po
mierci, w yciu przysz ym. Sformalizowane religie rozporz dzaj ponadto formalnymi sankcjami
negatywnymi stosowanymi w yciu doczesnym. W Ko ciele katolickim jest to odmowa rozgrzeszenia
przy spowiedzi czy ekskomunika.
Najpowa niejszym systemem formalnej kontroli zewn trznej jest prawo. Przewidziane w
kodeksach karnych sankcje negatywne opieraj si na przymusie fizycznym i ich egzekwowaniem
zajmuje si wyspeq'alizo-wany aparat.
Zewn trzna kontrola spo eczna sprawowana za pomoc wyspecjalizowanego aparatu, którego
najwa niejsz cz ci s s dy i policja, jest wprawdzie najbardziej widoczna, ale bynajmniej nie
najistotniejsza dla zapewnienia porz dku spo ecznego. Jest ona tym mniej potrzebna, im bardziej
jednolita jest zbiorowo i im mniej zró nicowana jest jej kultura, a tym samym im bardziej harmonijny i
jednolity system tworz warto ci

162 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie


i wzory zachowa przekazywane w toku socjalizacji tak pierwotnej, jak i wtórnej. W zbiorowo ci, w
której istnieje taka harmonia, niezwykle skutecznie dzia aj wewn trzne mechanizmy kontroli oraz
ywio owa presja opinii otoczenia.
W skomplikowanych, wielorako zró nicowanych spo ecze stwach o rozbudowanych systemach
komunikacji, w których krzy uj si najrozmaitsze wp ywy kulturowe i przekazywane s najró niejsze
warto ci i wzory zachowa , wzrasta rola kontroli formalnej i policja staje si coraz bardziej potrzebna.
Jednak e aby jej dzia ania by y skuteczne, a prawo w pe ni przestrzegane, nie wystarczy sama sprawno
aparatu cigania i karania. Wa ny jest stopie zgodno ci przepisów prawnych z normami moralnymi i
obyczajowymi. Je li istnieje mi dzy nimi rozziew, je eli zachowania podlegaj ce ustawowo karze jako
wykroczenia czy nawet przest pstwa nie s w danej zbiorowo ci uwa ane za naganne, ma a jest szansa
ich eliminacji nawet przy najsurowszym karaniu. Jednak znacznie wa niejsza od surowo ci kary jest jej
nieunikniono , o której decyduje sprawno aparatu kontroli formalnej.
Rozwój nowoczesnych spo ecze stw przemys owych rodzi wiele problemów zwi zanych ze
sprawnym funkcjonowaniem kontroli spo ecznej. Jednym z nich jest atomizacja os abiaj ca nieformaln
kontrol spo eczn , co zwi ksza potrzeb kontroli spo ecznej sprawowanej przez wyspecjalizowany
aparat pa stwowy. Jednak e skuteczno dzia tego aparatu mo e os abia to, e w spo ecze stwie
onym z izolowanych jednostek mo e nie by dostatecznej jedno ci moralnej, niezb dnej dla
mobilizacji kontroli formalnej, domagania si kar i wywierania przez wspólnot presji wspieraj cej
sankcje formalne. Os abienie kontroli nieformalnej prowadzi mo e nie tyle do rozwoju pot nych
systemów kontroli formalnej, ile do ogólnego os abienia kontroli (Horowitz 1990: 242).

2. Konformizm
Konformizm to dostosowanie w asnego zachowania i sposobu my lenia do zachowania i my lenia
innych cz onków danej zbiorowo ci (Aronson 1976). Takie okre lenie konformizmu kieruje uwag na
psychologiczne aspekty zachowa konformistycznych. Spraw centraln staje si pytanie, dlaczego
ludzie zachowuj si tak samo jak inni. Odpowiadaj c na nie, wskazuje si na trojakie powody
dostosowywania w asnego zachowania do zachowania innych:
• Zachowania innych cz sto informuj nas, jak nale y post pi , aby poradzi sobie w najrozmaitszych
sytuacjach. Je li na przyk ad chcemy wej do gmachu i nie wiemy, gdzie jest do niego wej cie i aden
napis o tym nie mówi, zwracamy uwag , któr dy wchodz inni, i idziemy za

Rozdzia VII. Kontrola spo eczna 163


nimi. Mo na wymieni wiele sytuacji, w których na ladowanie innych pomaga nam rozwi za nasze
problemy.
• Obawa kary. Strach przed kar za zachowania odmienne od obowi zuj cych bywa niekiedy silnie
zinternalizowany. Erwing Goffman zwraca uwag , e „jednostka prywatnie mo e realizowa wzorce
zachowa , których osobi cie nie akceptuje z tego powodu, e jest g boko przekonana o obecno ci jakiej
niewidzialnej publiczno ci, mog cej ukara j za od chylenia od owych wzorców" (Goffman 1981: 128).
• Akceptacja przez innych, zachowanie ich yczliwo ci, ch uczestnictwa w zbiorowo ci i „bycia
razem". Brak tej akceptacji i yczliwo ci zagra aj cy pe nemu uczestnictwu w zbiorowo ci mo na
interpretowa jako rodzaj nieformalnej kary i ten motyw zachowa konformistycznych sprowadzi do
poprzedniego. Jednak e z dzia aniem takich sankcji wi e si tyle osobliwych i zastanawiaj cych zjawisk
psychospo ecznych, e uzasadnione jest wyró nienie tego rodzaju motywacji. Szczególno owej
motywacji polega na tym, e doprowadzi mo e do przezwyci enia instynktu samozachowawczego i do
dobrowolnej mierci. W latach osiem dziesi tych XX wieku wiatem wstrz sn a wiadomo o
zbiorowym samobójstwie trzystu cz onków ameryka skiej sekty, zamieszkuj cych w Gujanie. Pewnego
dnia wszyscy spokojnie, jeden po drugim, podeszli do czaszy z truj cym napojem i wypili jego miertelne
porcj .
Socjologia zwraca uwag na si presji opinio communis, w którym udzia pomaga jednostce
przezwyci poczucie w asnej odr bno ci i czu si cz ci jakiej ca ci spo ecznej. Zauwa enie u
innych okre lonego nastawienia, je li tylko wyst puje dostatecznie masowo, wywo uje u postrzegaj cego
dyspozycje do podobnego nastawienia. „Anonimowi «oni», «ka dy» itd. staj si autorytetami, nawet
je eli niczego nie nakazuj , o niczym nas nie pouczaj i w aden zaiste sposób nie zwracaj si do
potencjalnego wyznawcy, który tylko postrzega akceptowanie przez innych danego pogl du, sam nie
c przez nich zauwa onym" (Shils 1984: 41).
Psycholodzy w wielu eksperymentach wykazali podatno cz owieka na presj opinii innych.
Najs awniejszym z tych eksperymentów jest eksperyment Solomona Asha (Aronson 1978: 43-49). W
najprostszej, klasycznej wersji polega na oszacowaniu przez badanych d ugo ci narysowanych na tablicy
odcinków. Odcinki wyra nie ró ni y si d ugo ci , a badanych pytano, czy d ugo ich jest taka sama,
czy ró na. Osoby poddawane eksperymentowi znajdowa y si w grupie z onej z pomocników
eksperymentatora, którym pytanie o d ugo odcinków zadawano najpierw, oni za odpowiadali, e
odcinki te s równej d ugo ci. Okaza o si , e wi kszo badanych udziela a odpowiedzi zgodnych z
odpowiedziami poprzedników i sprzecznych ze wiadectwem w asnych zmys ów.
Eksperyment ten wykaza , e sk onno do dostosowywania si do zachowa innych wyst puje
nawet w nietrwa ej zbiorowo ci nieznanych

164 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie


osób, których ju nigdy w yciu dany osobnik mo e nie zobaczy , i równie wtedy, kiedy przedmiotem
opinii s ca kowicie neutralne tre ci.
Zmieniaj c warunki eksperymentu, a tak e prowadz c inne eksperymenty, starano si stwierdzi , co
wzmacnia, a co os abia t sk onno . Jednym z takich czynników okaza a si wiadomo w asnej pozycji
w grupie. Jednostka, która ma ustalon pozycj w grupie i jest jej pewna, a tak e taka, której samoocena
jest wysoka, atwiej wyra a pogl dy odmienne do panuj cych w grupie. Mi dzy innymi dlatego, e nie
obawia si braku akceptacji.
Ostatecznie wi c podstaw konformizmu okazuje si potrzeba akceptacji. Peter L. Berger pisze, e
„u podstaw tej najwyra niej nieuchronnej presji na rzecz zgody le y prawdopodobnie g boko ludzka
potrzeba akceptacji, przypuszczalnie bez wzgl du na to, jaka grupa ma tej akceptacji dokona " (Berger
1995b: 73-74).
Pojawia si w tym miejscu pytanie, dlaczego akceptacja daj ca poczucie uczestnictwa w grupie jest
tak wa na. Odpowiadaj c na nie, mo na odwo si zarówno do wyja nie psychologicznych, jak i
socjobio-logicznych.
W pierwszym przypadku wskazuje si na zwi zek akceptacji przez innych z samoocen i
jednostkow to samo ci . Odbijaj c si w oczach innych, kszta tujemy swój obraz. Brak akceptacji
dodaje czarnych barw do tego obrazu i ka e nam le my le o sobie, co jest rzecz przykr .
W drugim wskazuje si na to, e przez bardzo d ugi okres istnienia gatunku ludzkiego na ziemi
ycie w gromadzie by o dla osobnika warunkiem przetrwania, a wykluczenie z niej równa o si zag adzie.
Z tego te powodu w toku ewolucji zosta y wyselekcjonowane najró niejsze mechanizmy
przystosowawcze do gromadnego ycia. Cz owiecza potrzeba akceptacji i uczestnictwa w zbiorowo ci
oraz przeogromny strach przed odrzuceniem wywodz si z tego ewolucyjnego dziedzictwa.
Oba te rodzaje wyja nie nie stanowi alternatywy, ale w sposób widoczny uzupe niaj si
wzajemnie. Pierwszy z nich mówi o psychologicznych aspektach potrzeby akceptacji, drugi za - o jej
pra ród ach.
3. Dewiacja
Co to jest dewiacja
Nietrudno zauwa , e mimo ludzkich sk onno ci do konformizmu oraz istnienia najró niejszych
mechanizmów kontroli spo ecznej, które stoj na stra y porz dku spo ecznego, porz dek ten jest
nieustannie naruszany. Naruszenia te nosz miano dewiacji. S ownikowo dewiacja oznacza „zboczenie z
drogi, odchylenie od w ciwego kierunku; b dzenie". Dewiacje

Rozdzia VII. Kontrola spo eczna 165


okre la si najcz ciej jako zachowania, „które s niezgodne ze standardami normatywnymi,
sk adaj cymi si na wspólnotow , podzielan wizj adu” (Frieske 1991: 155).
Jednak e tego rodzaju okre lenie, zgodne z potoczn intuicj , jest na tyle ogólne, e dopuszcza
ró ne interpretacje. Pojmowanie dewiacji jako zachowa spo ecznych odbiegaj cych od tego, co uwa ane
jest za normalne w danym spo ecze stwie czy danej sytuacji spo ecznej, pozostawia otwarte co najmniej
cztery pytania. Poszczególne teorie dewiacji ró ni si od siebie tym, które z tych pyta podejmuj i
jakich odpowiedzi na nie udzielaj .
• Jedno z nich dotyczy tego, ezy mianem dewiaq'i nale y obejmowa tylko te zachowania i cechy
ludzi, nad którymi maj oni kontrol , czy te wszystkie odbiegaj ce od uznawanych za normalne. A wi c
czy jest dewiacj nadmierna tusza, kar owaty wzrost, chroniczna choroba etc?
• Ka da zbiorowo spo eczna ma zarówno otrów i ajdaków, jak wi tych i bohaterów.
Zachowania jednych i drugich odbiegaj od tego, co jest norm . Czy wi c wszystkie s dewiacj ? Czy
dewiacj jest to, co robi a Matka Teresa? Czy istnieje dewiacja pozytywna? Spraw dodatkowo
komplikuje fakt, e wiele zachowa przekraczaj cych normy w kierunku pozytywnym spotyka si z
negatywn reakcj otoczenia. Ameryka scy uczestnicy wojny w Wietnamie odnosili si niech tnie
zarówno do tych towarzyszy broni, którzy na polu walki wyró niali si tchórzostwem, jak i tych, którzy
wyró niali si bohaterstwem. Polscy robotnicy w czasach socjalistycznego wspó zawodnictwa pracy
darzyli niech ci przodowników pracy drastycznie przekraczaj cych normy. Przekraczaj cych normy
zreszt nikt nie lubi, poniewa takie przekroczenia gro zwi kszeniem ogólnego poziomu wymaga .
Okre lenie „nadgorliwiec" nie jest pochwa , chocia odnosi si do odchyle od normy w kierunku
pozytywnym.
• Trzecie pytanie dotyczy tego, kto okre la, co jest norm , a co zachowaniem norm t
naruszaj cym. W niewielkich, spójnych zbiorowo ciach o jednolitym systemie warto ci i wzorów
zachowa rzecz przedstawia si stosunkowo prosto. Co jest norm , a co od niej odbiega, jest przez
wszystkich postrzegane podobnie. Inaczej jest w zbiorowo ciach, w których krzy uj si najrozmaitsze
wp ywy kulturowe i wzory zachowa . Co decyduje, e zachowania zgodne z normami jednego systemu
kulturowego postrzegane s jako „normalne", zgodne za z normami innego - jako
„dewiacyjne"?
• Czwarte wreszcie pytanie jest pytaniem, jak przebiegaj granice tolerancji w danej zbiorowo ci i
kto je okre la. Wiadomo bowiem, e nie ka de pogwa cenie norm budzi takie same reakqe. Powszechnie
uwa a si , e ma e odchylenia od norm b odchylenia od norm uwa anych za niewa ne nie maj
adnych konsekwencji lub jedynie niewielkie. Lecz co

166 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie


decyduje, e jedne normy uwa ane s w danej zbiorowo ci za wa ne, a inne za b ahe? Poszczególne typy
zbiorowo ci ró ni si zakresem tego, co uznawane jest za b ahe odst pstwo od normy, a tym samym
stopniem tolerancji wobec inno ci. Margines tolerancji pozostawiony jednostce przez grup jest
stosunkowo niewielki w grupach ma ych, spoistych, jednorodnych. Rodzina, grupa s siedzka czy
spo eczno lokalna poddaj zachowania jednostki cis ej i skrupulatnej kontroli, karz c nawet ma e
przejawy dewiacji. W grupach wielkich, wewn trznie zró nicowanych, margines tolerancji jest
odpowiednio szerszy. Spo eczno wielkomiejska, zw aszcza wielkich metropolii wieloetnicznych
pa stw, jest doskona ym przyk adem rozleg ego marginesu tolerancji.
Margines tolerancji zale y równie od pozycji jednostki. To samo zachowanie bywa oceniane
inaczej zale nie od tego, kto je przejawia. Pogwa cenie pewnych regu zachowania przez dzieci we
wszystkich spo eczno ciach spotyka si z wi ksz tolerancj ni ich pogwa cenie przez doros ych.
Zachowania, które uwa amy za zgodne z normami u barmanki, uznaliby my za dewiacyjne u
nauczycielki, nie mówi c ju o zakonnicy. Z kolei manifestowanie przez barmank pobo no ci w czasie
pracy postrzegaliby my jako odchylenie od normy. Problem tolerancji wi e si wyra nie z kwesti
zró nicowanego marginesu swobody poszczególnych ról spo ecznych (zob. Rola spo eczna, s. 144).
Bywa te , e zachowania, które s surowo karane, je li s zachowaniami cz owieka o ni szej pozycji
spo ecznej, cz owiekowi o wy szej pozycji uchodz p azem b spotykaj si z wyrozumia ci jako
przejawy za amania nerwowego.
Wszystko to pokazuje, w jak wielkiej mierze to, czy zachowanie jest akceptowane jako normalne,
czy pot piane jako dewiacja negatywna, zale y od kontekstu spo ecznego. Nawet pogwa cenie tak
elementarnego zakazu jak „nie zabijaj" nie zawsze spotyka si z pot pieniem. Zabijanie nieprzyjaciela na
wojnie nale y do obowi zku patriotycznego. W wielu krajach stosowana jest kara mierci. Zabicie w
samoobronie nie jest przest pstwem, w wielu przecie kodeksach karnych wyst puje poj cie „obrony
koniecznej".
Dewiacja jako przedmiot zainteresowania socjologii
W socjologicznych zainteresowaniach dewiacj zauwa alne s dwa nurty. W pierwszym, mniej lub
bardziej wyra nie zwi zanym z funkcjonalistyczno-strukturalistyczn perspektyw teoretyczn , system
norm i wzorów zachowa jest traktowany jako obiektywna, zewn trzna w stosunku do jednostek
rzeczywisto . Uwaga jest skierowana na poszukiwanie przyczyn narusze norm tego systemu, które
same w sobie nie s kwestionowane. Dewiacje s cz sto rozumiane w sko, w sposób bliski staremu
poj ciu patologii spo ecznej.

Rozdzia VII. Kontrola spo eczna 167


Drugi nurt wykazuje powi zania z perspektyw teoretyczn interakcjonizmu symbolicznego i
wyros ych z niego orientacji teoretycznych. Jest to perspektywa ogl du wiata spo ecznego nie jako
obiektywnie danego, lecz jako bezustannie tworzonego i przekszta canego w procesach interakcji. W
przypadku dewiacji perspektywa tego rodzaju kieruje uwag nie na to, dlaczego naruszane s normy
spo eczne, ale na to, jak one powstaj , oraz jakie s reakcje wobec osób zachowuj cych si niezgodnie z
normami i konsekwencje tych reakcji: „mniej wa ne jest, dlaczego kto narusza normy, istotne jest
natomiast, dlaczego zostaje uznany za naruszaj cego normy" (Siemaszko 1993: 261). Dewiacja jest
rozumiana szeroko jako ka da odbiegaj ca od norm inno , która wywo uje reakcje spo eczne.
Dewiantem z tej perspektywy jest nie tylko ten, kto wiadomie narusza normy spo eczne, ale równie ten,
kto swoim wygl dem i sposobem bycia odbiega od oczekiwa spo ecznych. Nie tylko przest pca,
alkoholik, narkoman, prostytutka, ale równie homoseksualista, karze , chory psychicznie, ekscentryk,
dysydent polityczny, cz owiek niepe nosprawny, a tak e bohater lub kto , kto ca y swój maj tek rozdaje
potrzebuj cym. Kryterium jest wi c pozytywna b negatywna reakcja spo eczna okre laj ca dan
jednostk jako dewianta. Przyk adu takiego bardzo krzywdz cego zakwalifikowania jako dewianta
negatywnego dostarczaj wzmianki w prasie opisuj ce na przyk ad odnoszenie si do chorych na
epilepsj . Mimo pe nej sprawno ci intelektualnej dzieci dotkni te t chorob s w szko ach traktowane
jako kandydaci do szkó specjalnych, rodzice innych dzieci nie pozwalaj swoim dzieciom bawi si z
nimi, natomiast jako doro li nie mog znale pracy nawet w przypadku agodnej wersji tej choroby,
która nie przeszkadza w sprawnym wype nianiu obowi zków.
Z pierwszym nurtem powi za mo na trzy licz ce si w socjologii teorie dewiacji. Ka da z nich
wskazuje na inne przyczyny zachowa dewiacyjnych. Jedna widzi je w rozregulowaniu systemu
spo ecznego, druga w transmisji kultury dewiacyjnej, trzecia za w niesprawno ci mechanizmów kontroli
spo ecznej.
Dewiacja jako rezultat rozregulowania systemu spo ecznego. Wszelkie zak ócenia porz dku
spo ecznego b ce nast pstwem czy to kryzysu gospodarczego, czy to wojny, a tak e gwa townych
zmian spo ecznych prowadz do za amania si jednolitego systemu powszechnie uznawanych norm, a
wi c do dezorganizacji spo ecznej. Zachowania zgodne z dotychczasowymi wzorami nie pasuj do
nowych warunków. Odpowiadaj ce nowym warunkom wzory zachowa nie s wykszta cone. Powoduje
to, e granice dobra i z a ulegaj zamazaniu. Ludziom trudno przestrzega norm, które nie s dla nich
jasne. Maj poczucie zagubienia i wykorzenienia sprzyjaj ce zachowaniom niekonformistycznym, a
nawet przest pczym. Chaosowi normatywnemu sprzyja te sytuacja po-

168 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie


granicz kultur, na którym cieraj si ró ne, niekiedy sprzeczne ze sob normy.
Na zjawisko za amywania si adu spo ecznego i jego konsekwencje zwróci uwag jeden z
klasyków socjologii, Emile Durkheim (1858-1917), i okre li je mianem anomii. Od czasów Durkheima
poj cie anomii upowszechni o si w socjologii i jest jednym z jej podstawowych poj , cho w
pó niejszych czasach ulega o pewnym modyfikacjom.
Najs ynniejsz teori wi wyst powanie dewiacji z anomi jest teoria Roberta Mertona.
Interesowa o go, „w jaki sposób pewne struktury spo eczne wywieraj wyra presj na niektóre
jednostki w spo ecze stwie, sk aniaj c je do podj cia zachowa raczej nonkonformistycznych ni
zgodnych z przyj tymi wzorcami post powania" (Merton 1982: 196). Podstawowe ród o dewiacji
widzia w braku spójno ci mi dzy uznawanymi w spo ecze stwie warto ciami okre laj cymi cele d a
wzorami aprobowanych zachowa zapewniaj cych realizacj tych celów.
Z natury rzeczy relacje mi dzy uznawanymi warto ciami a aprobowanymi zachowaniami, tak jak
mi dzy ka dymi dwoma zmiennymi dychotomicznymi, mog przybiera cztery postacie. Na tej
podstawie Merton zbudowa swoj s ynn typologi dewiacji, wyró niaj c nast puj ce typy:
Konformizm. W tym przypadku oznacza aprobowanie warto ci uznawanych w danej zbiorowo ci i
stosowanie si do obowi zuj cych wzorów zachowa . Tak rozumiany konformizm mo e mie ró ne
postacie, gdy ró ne mog by motywy sk aniaj ce do post powania zgodnego z normami. Post powanie
takie mo e wynika z tego, e dane normy uznawane s za s uszne, sprawiedliwe i dobre. Kiedy indziej
normy mog by przestrzegane, poniewa za w ciwe uznawane jest samo ich przestrzeganie. I wreszcie
konformizm mo e wyst powa w postaci przestrzegania norm wy cznie dla „ wi tego spokoju" i z l ku
przed kar , co cz sto nosi miano oportunizmu.
Innowacja. Jest to aprobowanie warto ci przy jednoczesnym niestosowaniu si do uznawanych
wzorów zachowa ; zmierzanie do realizacji uznawanych przez zbiorowo celów innymi drogami ni
powszechnie przyj te i aprobowane. Nietrudno zauwa , e takie rozumienie innowacji wykracza poza
jej potoczne pojmowanie. W zbiorowo ci, która ceni bogactwo, a aprobowan drog do jego zdobycia
widzi w pracy i zgodnej z prawem dzia alno ci gospodarczej, zdobywanie go na drodze oszustw i
bandyckich napadów wbrew potocznemu odczuciu mie ci oby si w Mertonowskiej kategorii innowacji.
Rytualizm. Polega na nieaprobowaniu uznawanego w zbiorowo ci systemu warto ci, ale
stosowaniu si do obowi zuj cych wzorów zachowa . Rytualizm, uwa any przez Mertona za jedn z
postaci dewiacji, bywa przez innych socjologów uznawany za oportunizm b cy form konformizmu.

Rozdzia VII. Kontrola spo eczna 169


Bunt i ucieczka. S to dwie postacie, czynna i bierna, w jakich wyst puje takie samo ca kowite
odrzucenie zarówno obowi zuj cego systemu warto ci, jak i wzorów zachowa . Bunt, je li ogarnie
dostatecznie wiele osób, mo e doprowadzi do dog bnego przekszta cenia ca ego adu spo ecznego.
Dewiacja jako rezultat transmisji kultury dewiacyjnej. Istniej zbiorowo ci wytwarzaj ce
asny system warto ci i norm oraz zgodnych z nimi wzorów zachowa , których przestrzeganie
obowi zuje ich cz onków niekiedy wr cz rygorystycznie. Je li normy te s sprzeczne z normami
szerszego spo ecze stwa, zachowania konformistyczne w stosunku do standardów grupy s dewiacjami z
punktu widzenia norm szerszego spo ecze stwa. Jaskrawymi przyk adami s przedstawiane w wielu
filmach obyczaje mafii w oskiej albo innego rodzaju grup zawodowych przest pców, w których
obowi zuje w asny „kodeks zawodowy". Jedn z jego norm jest, e je li w rezultacie zespo owo
pope nionego przest pstwa jeden z jego uczestników zostaje zatrzymany, nie wolno mu wyda
towarzyszy, którzy z kolei obowi zani s utrzymywa jego rodzin przez ca y czas jego pobytu w
wi zieniu.
Teoria dewiacji wi ca ich wyst powanie z transmisj kultury dewiacyjnej wskazuje na istnienie
subkultur dewiacyjnych. Nowe pokolenia, które wyrastaj w kr gu takiej subkultury, podlegaj
„negatywnej socjalizacji".. Nabywaj specyficzne, niekiedy wcale nie atwe umiej tno ci „zawodowe" (na
przyk ad kieszonkowca), jak równie charakterystyczne „motywy, aspiraq'e i sposoby usprawiedliwiania
wykrocze przeciwko obowi zuj cym regu om prawnym" (Frieske 1991: 159).
Dewiacja jako rezultat niesprawno ci mechanizmów kontroli spo ecznej. U podstaw poprzednich
dwu teorii dewiacji znajdowa o si za enie, e konformizm jest czym „naturalnym", natomiast
wyja nienia wymagaj zachowania dewiacyjne. W teorii upatruj cej przyczyn dewiacji w niesprawnym
dzia aniu mechanizmów kontroli za enie to ulega odwróceniu. Przyjmuje si , e ludzie kieruj si
interesem egoistycznym i nie maj adnych powodów, aby przestrzega norm, które ich ograniczaj i
ad tam d eniom do zaspokajania w asnych potrzeb. Je li ludzie post puj zgodnie z obowi zuj cymi
normami, to jedynie dlatego, e dzia a kontrola spo eczna zarówno w postaci wewn trznego mechanizmu
kontroli wytworzonego w toku socjalizacji, jak i w postaci rozmaitych form kontroli zewn trznej,
operuj cych rozbudowanymi systemami sankcji.
Ludzie kalkuluj , czy wi kszy zysk przyniesie zachowanie zgodne z normami, czy te niezgodne z
nimi i zagro one kar . Od wyniku tej kalkulacji zale y, czy zachowaj si konformistycznie, czy
dewiacyjnie.

170 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie


Prowadzi to do tezy, e ka de os abienie kontroli spo ecznej, czy to w rezultacie zak óce procesu
socjalizacyjnego, czy niesprawno ci b za amania zewn trznych mechanizmów kontroli, skutkuje
wzrostem zachowa dewiacyjnych. Na rzecz tej tezy wykorzystywany jest mi dzy innymi stwierdzony
empirycznie fakt, e od pope nienia przest pstwa znacznie bardziej powstrzymuje przekonanie o
nieunikniono ci kary ni jej wysoko . Jak zosta o wykazane, dla ograniczenia przest pczo ci znacznie
wa niejsza jest sprawno policji wykrywaj cej przest pstwa i chwytaj cej przest pców ni surowo
kodeksu karnego.
Teorie dewiacji mieszcz ce si w drugim nurcie socjologicznych zainteresowa dewiacj s
powi zane z orientacjami teoretycznymi, dla których podstawowym przedmiotem zainteresowania
socjologii jest podzielany przez jednostki obraz spo ecze stwa. Z takiej perspektywy teoretycznej
dewiacje ukazuj si jako zjawiska spo ecznie konstruowane. Dewiacj jest to, co jako dewiacja jest
postrzegane i na co ludzie reaguj jako na dewiacj . Kryterium jest wi c nie odniesienie do normy
obiektywnej, ale do reakcji spo ecznej. Przy takim rozumieniu dewiacji podstawowymi pytaniami staj
si pytania, dlaczego pewne zachowania s uznawane za poprawne, a inne za dewiacyjne oraz dlaczego
pewni ludzie s postrzegani jako dewianci i jakie to ma dla nich konsekwencje?
W przypadku pierwszego pytania wskazuje si na kulturow i historyczn zmienno tego, co
uwa ane jest za zachowanie poprawne, a co za odbiegaj ce od niego. Kazimierz Frieske przytacza
opowie , jak to w latach czterdziestych ubieg ego stulecia za dewiacj uchodzi a w Stanach
Zjednoczonych k piel w wannie. Gazety i opinia publiczna zaatakowa y wtedy u ywanie wanien jako
zwyczaj ekstrawagancki i niedemokratyczny. Lekarze doszli do wniosku, e k piele w wannie zagra aj
zdrowiu, i domagali si od w adz wydania odpowiednich zakazów. W 1843 roku legislatura stanowa
Wirginii ob a wanny podatkiem stanowym w wysoko ci trzydziestu dolarów rocznie, w dwa lata
pó niej w adze miejskie Bostonu zakaza y k pieli w wannie poza przypadkami uzasadnionymi
zaleceniami lekarskimi" (Frieske 1991: 154-155). W naszym kraju wielu z nas doskonale pami ta
pienie d ugich w osów u ch opców i negatywne sankcje stosowane przez szko y wobec uczniów o
takich fryzurach. Dzisiaj ju nikt nie uwa a noszenia d ugich w osów przez m czyzn za co nagannego,
a reakcje negatywne budzi raczej g adko wygolona g owa.
Mo na przytoczy równie bardziej dramatyczne przyk ady zmienno ci kryteriów nawet tego, co
jest prawnie kwalifikowane jako przest pstwo. W Polsce w latach pi dziesi tych samo posiadanie dewiz
i z ota, nie mówi c ju o handlowaniu nimi, by o uwa ane za powa ne przest pstwo. Za handel dewizami
i z otem grozi y surowe kary, z kar mier-

Rozdzia VII. Kontrola spo eczna 171


ci w cznie. Znane s przypadki tego rodzaju wyroków. Dzisiaj w ka dym polskim mie cie znajduj si
kantory legalnie handluj ce obc walut .
Innego dramatycznego przyk adu, tym razem mi dzykulturowej zmienno ci kryteriów przest pstwa
kryminalnego, dostarcza opisany przez „Newsweek" w grudniu 1966 roku przypadek dwóch Ira czyków
zamieszka ych w Stanach Zjednoczonych. M czy ni ci, przekroczywszy trzydzie ci lat ycia,
postanowili o eni si z dziewczynami z tej samej grupy etnicznej. Zgodnie z tradycyjnym obyczajem,
wybrano na ony dwie bardzo m ode, licz ce mniej ni szesna cie lat dziewczyny, nie pytaj c ich o
zgod . Obu parom lubu udzieli duchowny muzu ma ski specjalnie w tym celu sprowadzony z innego
miasta. Na drugi dzie po uroczysto ciach weselnych jedna z dziewczyn, uczennica szko y
ameryka skiej, uciek a i uda a si na policj . Obaj m czy ni zostali oskar eni o gwa t na nieletnich,
stan li przed s dem i otrzymali wysokie wyroki. Wywo o to wielki szok w ród ich pobratymców.
„Zawsze u nas tak by o", „Dlaczego nikt nam nie powiedzia , jakie jest prawo w Ameryce" - mówili
roz aleni.
Tego rodzaju przypadki kieruj uwag na rol kontroli spo ecznej i przepisów prawa w tworzeniu
dewiacji. Prawo tworzy dewiacje w tym sensie, e sformu owanie przepisów prawnych jest jednocze nie
okre leniem tego, co jest przest pstwem lub wykroczeniem. Zmiana przepisów mo e z dnia na dzie
wykreowa nowy rodzaj wykrocze i przest pstw.
Postrzeganie dewiacji jako konstruowanych spo ecznie, wi e si z podkre leniem wp ywu grup,
które rozporz dzaj ró nego rodzaju w adz , na przyj cie danych norm za obowi zuj ce. Grupy te forsuj
wzory zachowa zgodne z w asnymi interesami i sprzyjaj ce ich panowaniu. Cz sto jako przyk ad
przytacza si zró nicowany stosunek do poszczególnych u ywek. Picie alkoholu i palenie papierosów jest
spo ecznie akceptowane, mimo e jest szkodliwe dla zdrowia i uzale nia podobnie jak marihuana, której
palenie jest przest pstwem kryminalnym. Jest to t umaczone tym, e tyto i alkohol zyska y prawo
obywatelstwa w salonach, podczas kiedy palenie marihuany pozosta o elementem stylu ycia ludzi z
segmentów spo ecznych o niskim presti u.
Elementem spo ecznego kreowania dewiacji jest te jej wzmacnianie spo eczne. W pewnym
momencie jaki rodzaj zachowa dewiacyjnych skupia na sobie uwag rodków masowego przekazu,
które bij na alarm, wytwarzaj c wra enie, e pojawi o si nowe zagro enie. Niezale nie od stanu
faktycznego powoduje to mobilizacj opinii publicznej, która zaczyna domaga si wzmocnienia aparatu
kontroli i zaostrzenia sankcji wobec tego rodzaju zachowa . Nacisk opinii sprawia, e nast puje wi cej
ni zwykle aresztowa , wprowadzony zostaje tryb dora ny do os dzania
172 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie
wykrocze i zapadaj surowe wyroki, o których informacje s szeroko rozpowszechniane. Utwierdza to
przekonanie, e nast pi szczególny wzrost danego rodzaju dewiacji. Niekiedy kryj si za tym interesy
aparatu represyjnego, który, wyolbrzymiaj c zagro enia, uzasadnia potrzeb dofinansowania swoich
struktur.
Odpowiedzi na drugie pytanie, to jest dlaczego poszczególni ludzie s postrzegani jako dewianci,
dostarcza teoria naznaczania. Powiada ona, e dewiantem staje si ten, kto przez otoczenie spo eczne
zostanie za takiego uznany.
Ró nym ludziom zdarza si zachowa niezgodnie z normami, cz sto bez z ej woli. Jest to
dewiacja pierwotna. Jednak nie do ka dego, kto przekroczy norm , zostaje przyczepiona etykietka
dewianta: oszusta, wariata, z odziejaszka czy lubie nika. Z chwil kiedy kto zostanie tak naznaczony,
zmienia si stosunek otoczenia do niego. Pojawiaj si oczekiwania zachowa zgodnych z przylepion
do etykietk , które „wpychaj " go w rol dewianta. Z czasem tak naznaczony cz owiek zaczyna
przekszta ca obraz samego siebie i my le o sobie jako o dewiancie. Proces ten, okre lany jest mianem
kariery dewiacyjnej. Jej kulminacj jest przyj cie nowej to samo ci. Akceptacja roli dewianta staje si
sposobem radzenia sobie z problemami stwarzanymi przez reakcje spo eczne na pierwotn dewiacj i
dewiacja staje si dla danego cz owieka sposobem na ycie.
Rozmaito teorii dewiacji uprzytomnia z ono spo eczn tego zjawiska. Ka da z nich zwraca
uwag na inny aspekt zachowa dewiacyjnych, od innej strony je o wietla i trafnie wyja nia ród a
spo eczne poszczególnych typów dewiacji. adna nie jest w stanie wskaza jednego ród a spo ecznego
wszystkich zachowa dewiacyjnych, poniewa róde tych jest wiele.
Rola dewiacji w zbiorowo ci
W potocznym my leniu o zachowaniach dewiacyjnych ich szkodliwo jest rzecz oczywist . Negatywne
skutki dewiacji w yciu spo ecznym zbiorowo ci s atwo zauwa alne. Dewiacje jako takie naruszaj
porz dek spo eczny, a nadto, je li nie zostaj ukarane, os abiaj sk onno ci konformistyczne, co grozi
dalszym jego rozk adem. Ponadto dewiacje s kosztowne. Powoduj zarówno koszty psychiczne
zwi zane z wydatkowaniem energii na reakcje wobec dewiacji i przywo ywanie do porz dku niesfornych
cz onków zbiorowo ci, jak i koszty materialne. Utrzymywanie aparatu represyjnego kosztuje.
Przeciwdzia anie dewiacjom, anga uj c rodki finansowe, uszczupla mo liwo zaspokajania innych
potrzeb spo ecznych.

Rozdzia VII. Kontrola spo eczna 173


Wskazane negatywne skutki dewiacji, a tak e inne, które utrudniaj funkcjonowanie zbiorowo ci i
maj szkodliwe nast pstwa dla systemu spo ecznego, okre lane s mianem dysfunkcji.
Jednak e dewiacje maj nie tylko skutki negatywne. Emile Durkheim by pierwszym socjologiem, który
zwróci uwag , e dewiacje nie s wy cznie dysfunkcjonalne, ale pe ni te okre lone funkcje w yciu
zbiorowo ci i mog dzia na rzecz umacniania systemu spo ecznego.
Kiedy jednak mówimy o pozytywnej roli dewiacji, musimy mie w pami ci dwie rzeczy. Po
pierwsze to, e socjologiczne rozumienie dewiacji jako zachowa odbiegaj cych od normy jest znacznie
szersze ni zakres zachowa okre lanych mianem patologii spo ecznej. Po drugie -je li mówimy, e jaka
rzecz ma skutki pozytywne, nie znaczy to, i sam t rzecz uwa amy za dobr . Gor czka ma dla chorego
pozytywny skutek, gdy pomaga zwalczy chorob , jednak e nikt nie uwa a gor czki za rzecz dobr i
choremu podaje si lekarstwa obni aj ce temperatur . Zbrodnia mo e mie pozytywne dla spo ecze stwa
konsekwencje (na przyk ad usprawnienie organizacji aparatu cigania), nie przestaj c zas ugiwa na
pot pienie.
Maj c to wszystko na uwadze, wymieni nale y nast puj ce pozytywne funkcje dewiacji:
• Dewiacja pozwala wyja ni sens norm. Wi kszo norm reguluj cych ycie zbiorowe nie jest
jednoznacznie sformu owana i zapisana w kodeksach. S one okre lane w procesach interakcji, z których
sk ada si codzienna dzia alno ludzi. „O istnieniu normy, o jej wa no ci, zakresie obowi zywania,
«sztywno ci» b «elastyczno ci» informuje nas dopiero si a i rodzaj reakcji spo ecznej" (Siemaszko
1993: 270). Okre laj c jaki rodzaj zachowa jako dewiacj , tym samym okre la si , jakie zachowania s
akceptowane, i wyznacza przebieg granic tolerancji spo ecznej.
• Dewiacja pomaga okre li to samo grupy i wyznaczy jej granice. Ka da zbiorowo ma swoje
obyczaje, uznaje okre lone warto ci i zwi zane z nimi wzory zachowa . Ci, którzy zachowuj si zgodnie
z nimi, to „my", ci, którzy inaczej, to „oni". Na t funkcj dewiacji zwróci uwag Kai T. Erikson. Pisa :
„Spo eczno ci wyznaczaj swoje granice w tym sen sie, e ich cz onkowie oddaj si specyficznemu
kr gowi aktywno ci i uwa aj ka de zachowanie, które wykracza poza ten kr g, za niew ciwe i
niemoralne. [...] Dewiant jest jednostk , której dzia alno wykroczy a poza granice zakre lone przez
grup , i kiedy spo eczno nakazuje mu wyt umaczy si z tego przewinienia, ustala tym samym
charakter i po enie swych granic" (za: Siemaszko 1993: 287).
• Dewiacje wp ywaj na spójno grupy. Postrzegane jako zagro enie, mobilizuj i sk aniaj do
jednoczenia si w celu stawienia mu oporu.
• Dewiacje s wentylem bezpiecze stwa dla niezadowolenia spo ecznego. Je li przestrzeganie
jakich norm doskwiera ludziom, po prostu nie stosuj si do nich, zamiast je zwalcza i zaburza
porz dek spo eczny.

174 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie


• Wynika z tego nast pna funkcja dewiacji - jako ród a zmiany spo ecznej. To, co jest dzisiaj
zachowaniem dewiacyjnym, jutro mo e sta si zachowaniem poprawnym, usankcjonowanym
spo ecznie.
4. Kontrola spo eczna jako reakcja na dewiacj
Uto samianie kontroli spo ecznej z mechanizmami kreuj cymi i podtrzymuj cymi porz dek
spo eczny by o niejednokrotnie krytykowane. Oprócz merytorycznych, wysuwano równie zarzut, e
takie okre lenie kontroli spo ecznej obejmuje zbyt szeroki zakres zjawisk, aby mog y sta si wyra nie
okre lonym przedmiotem sensownych bada i docieka teoretycznych. Obecnie przedstawiciele nauk
spo ecznych, którzy podejmuj problematyk badawcz z zakresu kontroli spo ecznej, rozumiej j
najcz ciej w sposób zaw ony jako reagowanie na zachowania dewiacyjne (Black 1984: XI). Jak pisze
jeden z przedstawicieli tego kierunku zainteresowa , „to, co ludzie uwa aj za s uszne i nies uszne, i co
robi , kiedy zostaje pogwa cone ich poczucie sprawiedliwo ci, konstytuuje przedmiot bada nad kontrol
spo eczn " (Horowitz 1990: 1).
Takie w sze w stosunku do tradycyjnego w soqologii rozumienie kontroli spo ecznej pozwala
pomin rozleg i z on problematyk mechanizmów wytwarzania si w spo ecze stwie adu
aksjonormatyw-nego jako podstawy kontroli spo ecznej. Sk ania do koncentrowania uwagi na tym, co w
poszczególnych rodzajach zbiorowo ci i rozmaitych sytuacjach spo ecznych robi ludzie, kiedy zostaje
pogwa cone ich poczucie sprawiedliwo ci.
Przy takim podej ciu do zjawiska kontroli spo ecznej przydatniejszy od podzia u na kontrol
formaln i nieformaln okazuje si podzia na kontrol prawn , sprawowan przez wyspecjalizowany
aparat pa stwowy, i kontrol pozaprawn , obywaj si bez tego aparatu.
Ta druga posta kontroli spo ecznej ze wzgl du na swoj powszechno , a tak e ogromne
zró nicowanie, przyci ga szczególn uwag socjologicznie i antropologicznie zorientowanych badaczy.
Kontrola prawna bowiem to jedynie drobna cz kontroli spo ecznej, której na co dzie podlegamy. Jak
pisze jeden z badaczy tej problematyki, „wszelkie uk ady spo eczne, czy to rodziny, czy organizacje, czy
te profesje, s siedztwa, zwi zki przyjacielskie, czy te zgromadzenia obcych sobie ludzi, maj w ciwe
sobie rodzaje kontroli spo ecznej. Obejmuje ona wszystko od upomnienia, po zabójstwo, stronienie i
wykluczenie, plotk , negocjaqe i ró nego rodzaju interwencje trzeciej strony przybieraj ce posta
mediami, psychoterapii czy wyrokowania" (Black 1990: VII-VIII).
Wszystkie te zbiorowo ci musz radzi sobie z konfliktami w ród swoich cz onków,
powstaj cymi na tle oskar o wyrz dzenie krzywdy b spowodowanie szkody i towarzysz cych im
da wyrównania

Rozdzia VII. Kontrola spo eczna 175


krzywd i szkód. Musz wytworzy procedury post powania w przypadku tego rodzaju konfliktów, ustali
regu y okre laj ce zakresy odpowiedzialno ci i okre li zasady stosowania tych regu .
Tak rozumiana kontrola spo eczna w swojej pozaprawnej postaci dzia a równie w grupach
przest pczych i ca ym kryminalnym podziemiu.
Przy takim wyznaczeniu zakresu zjawisk kontroli spo ecznej istotnym problemem badawczym jest
jej zró nicowanie zarówno w zale no ci od rodzaju zbiorowo ci, jak i spo ecznego w niej usytuowania
kontrolowanych i kontroluj cych. Jak atwo zauwa , ci, którzy zajmuj w zbiorowo ci wy sze pozycje
spo eczne, maj atwy dost p do rodków kontroli w stosunku do podporz dkowanych im osób. Jednak e
nie jest tak, aby ci, którzy zajmuj pozycje podporz dkowane, nie mieli adnych mo liwo ci dochodzenia
swoich krzywd i wywierania nacisków na tych, którzy maj nad nimi w adz . Wystarczy wspomnie o
takich rodkach jak strajk czy sabotowanie nakazów (Baumgartner 1984).
W literaturze po wi conej ró nym postaciom tak rozumianej kontroli spo ecznej wyró niane s
rozmaite jej formy i style.
Formy kontroli. S dwie podstawowe formy kontroli. Jedn jest kontrola na zasadzie
samopomocy, kiedy to osoba pokrzywdzona sama karze krzywdziciela b osobi cie dochodzi
zado uczynienia i naprawienia swoich krzywd. Oczywi cie, mo e korzysta z pomocy innych, ale
niezale nie od tego, jak wiele osób uwik anych by oby w spór po tej lub innej stronie, ca a rzecz
rozgrywa si wy cznie mi dzy dwiema stronami.
Drug form kontroli jest kontrola, w której zaanga owane s trzy strony, przy czym trzecia strona
jest po rednikiem, który rozs dza spraw i rozstrzyga konflikt.
Kontrola prawna z natury rzeczy wyst puje zawsze w formie drugiej, podczas kiedy kontrola
pozaprawna mo e wyst powa w ka dej z nich.
Zmiany zachodz ce w nowoczesnych spo ecze stwach przemys owych wp ywaj na przemiany
form kontroli spo ecznej. Rosn cy indywidualizm ma dwa ró ne skutki. Jednym jest to, e os abienie
nieformalnych powi za mi dzyludzkich sk ania do coraz cz stszego odwo ywania si do
wyspecjalizowanego aparatu pa stwowego przy rozstrzyganiu ró nego rodzaju sporów, a tym samym do
trzeciej strony. Drugim, zgo a przeciwnym skutkiem jest to, e w warunkach panuj cych w
spo ecze stwach nowoczesnych atwiej jest machn na wszystko r i wycofa si ze sporu, ni d
do jego rozstrzygni cia (Horowitz 1990: 249).
Style kontroli. Egzekwowanie kontroli spo ecznej mo e mie ró ne cele. Celem mo e by ukaranie
sprawcy wyst pku, zado uczynienie ofierze, pogodzenie krzywdziciela i ofiary b te zapobie enie
dalszym tego rodzaju wyst pkom. Zale nie te od sposobu zdefiniowania wyst pku mo na d b do
ukarania sprawcy, b do sk onienia go do wyrównania szkody pokrzywdzonemu, b do pogodzenia
krzywdzi-

176 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie


ciel z pokrzywdzonym, b te do poddania sprawcy leczeniu. St d rozmaito stylów kontroli, w ród
których wyró nia si cztery podstawowe: penalizacyjny, kompensacyjny, rozjemczy i terapeutyczny.
Styl penalizacyjny koncentruje uwag na samym czynie, kompensacyjny na jego konsekwencjach,
rozjemczy na relacjach mi dzy krzywdzicielem a pokrzywdzonym, terapeutyczny za na osobie sprawcy
(Black 1984:1.1, 8-9). Doskona ym przyk adem literacko-filmowym terapeutycznego stylu kontroli
spo ecznej jest Lot na kuku czym gniazdem.
Przewiduje si , e zmiany zachodz ce w nowoczesnych spo ecze stwach przemys owych
polegaj ce na wzro cie indywidualizmu i powi kszaniu si dystansów mi dzy krzywdz cymi,
pokrzywdzonymi i tymi, którzy sprawuj kontrol , sprzyja b coraz powszechniejszemu stosowaniu
stylu penalizacyjnego. Jednocze nie wskazuje si , e styl kompensacyjny, mimo e zapewnia wi ksze
zado uczynienie ofierze i mo e uchodzi za bardziej humanitarny ni styl penalizacyjny, ma t wad , i
nie sprzyja umacnianiu podstaw moralnego porz dku (Horowitz 1990: 249).

Nota bibliograficzna
Problematyka przedstawiana w trzech rozdzia ach niniejszej cz ci jest wzajemnie powi zana i w
ró nych pracach zazwyczaj rozpatrywana cznie. Podejmuj j zarówno socjologowie, jak i
psychologowie spo eczni. Systematyczn prezentacj punktu widzenia psychologii spo ecznej na
omawiane tu zagadnienia znale mo na w akademickim podr czniku Bogdana Wojcieszke Cz owiek
ród ludzi. Zarys psychologii spo ecznej (2002). Tak e w wydanych pod redakcj Janusza
Reykowskiego pracach psychologów Osobowo a spo eczne zachowanie si ludzi (1980). Dla socjologa
interesuj ca jest te praca Janusza Reykowskiego Motywacja. Postawy prospo eczne a osobowo (1979).
Prace klasyków socjologii i antropologii dotycz ce osobowo ci, to samo ci i socjalizacji w powi zaniu z
kultur to: Ralpha Lintona Kulturowe podstawy osobowo ci (1975), Margaret Mead Kultura i to samo .
Studium dystansu mi dzypokoleniowego (1978) i tej samej autorki Trzy studia. 1. Dojrzewanie na
Samoa. 2. Dojrzewanie na Nowej Gwinei. 3. P i charakter w trzech spo eczno ciach pierwotnych
(1986). Z tego samego nurtu my lenia
O osobowo ci i kulturze wywodz si prace j zykoznawcy Edwarda Sapira, którego wybrane eseje
zosta y opublikowane w tomie Kultura, j zyk, osobowo (1978).
Interakcjonistyczne podej cie do zjawisk ycia spo ecznego prezentuje nale ca ju do klasyki ksi ka
Petera L. Bergera i Thomasa Luck-manna Spo eczne tworzenie rzeczywisto ci (1983). Dwóch wyda
doczeka a si w Polsce praca innego klasyka jednej z odmian interakcjonistycznej orientacji, Ervina
Goffmana, Cz owiek w teatrze ycia codziennego (1981: 2000).
Prace polskich socjologów po wi cone interakcjonistycznym orientacjom w socjologii, w
chronologicznej kolejno ci ich ukazywania si , to: Marka Czy ewskiego Socjolog i ycie potoczne.
Studium z etnometodologii i wspó czesnej socjologii interakcji (1984), El biety Ha as Spo eczny
kontekst znacze w teorii symbolicznego interakcjonizmu (1987), Ireneusza Krzemi skiego Co si dzieje
mi dzy lud mi? (b.d.w.). Autor tej ostatniej pracy przedstawia ró ne koncepcje interakcji formu owane
na gruncie psychologii i socjologii. Podobny charakter ma praca Andrzeja Piotrowskiego ad interakcji.
178 Cz druga. Cz owiek w spo ecze stwie
Studia z socjologii interpretatywnej (1998) omawiaj ca socjologi interakcjonistyczn w jej rozmaitych
wersjach.
Wszechstronnych informacji o teoriach wymiany dostarcza wydana pod red. Mariana Kempnego i Jacka
Szmatki antologia Wspó czesne teorie wymiany. Zbiór tekstów (1992).
Szczegó owemu problemowi definicji sytuacji po wi cona jest praca Aleksandra Manterysa Klasyczna
idea definicji sytuacji (2000). Problematyk to samo ci jednostki podejmuje praca Zbigniewa
Boksza skiego To samo , interakcja, grupa. To samo jednostki w perspektywie teorii socjologicznej
(1989). Z punktu widzenia psychologii problem to samo ci w powi zaniu z badaniami empirycznymi
omawiaj Pawe Boski, Maria Jarymowicz i Hanna Malewska-Peyre w ksi ce To samo a odmienno
kulturowa (1992). Podobn problematyk podejmuje socjolog Ma gorzata Melchior w pracy Spo eczna
to samo jednostki (w wietle wywiadów z Polakami pochodzenia ydowskiego w latach 1944-1955)
(1990).
Podr cznikowy wyk ad teorii socjalizacji rozpatrywanej z punktu widzenia pedagogiki zawiera ksi ka
Klausa-Jiirgena Tillmanna Teorie socjalizacji. Spo eczno , instytucja, upodmiotowienie (1996). O
socjalizacji w szkole jako narz dziu kontroli spo ecznej traktuje teoria przemocy symbolicznej Pierre'a
Bourdieu, której elementy s wy one w ksi ce napisanej wspólnie z Jeanem-Claudem Passeronem
Reprodukcja. Elementy teorii systemu nauczania (1990). Podobny problem podejmuj prace Basila
Bernsteina, których wybór zosta wydany pod redakcj Andrzeja Piotrowskiego Odtwarzanie kultury
(1990).
Ksi ka Jacka Kurczewskiego Prawo prymitywne. Zjawiska prawne w spo ecze stwach
przedpa stwowych (1973) analizuje mechanizmy kontroli w spo eczno ciach pierwotnych, w których nie
ma prawa pisanego. Z kolei praca Kazimierza Frieske Socjologia prawa (2001) omawia prawo jako
zjawisko spo eczne i podejmuje kwestie prawa i adu spo ecznego jako mechanizmu kontroli spo ecznej.
Teorie dewiacji wszechstronnie omawia Andrzej Siemaszko w ksi ce Granice tolerancji. O teoriach
zachowa dewiacyjnych (1993).
Analizie konformizmu po wi cona jest praca Anny Tyszkiewicz eby chcieli chcie . Problematyka
konformizmu w teoriach zachowa i stosunków spo ecznych (1998).

3. Zbiorowo ci spo eczne


ROZDZIA VIII

Grupa spo eczna

1. Grupa spo eczna jako przedmiot zainteresowania socjologii 183


2. Ma e grupy jako mikrostruktury spo eczne 185
3. Struktury wewn trzgrupowe 188
4. Spójno grupy 192
5. Wybrane rodzaje grup 194

1. Grupa spo eczna jako przedmiot zainteresowania socjologii


Przez d ugi czas grupa spo eczna znajdowa a si w centrum zainteresowania socjologii. Przyci ga a uwag
socjologów do tego stopnia, e nauk t d ugo okre lano jako „nauk o grupach".
Jednak e zainteresowanie grupami spo ecznymi nie by o równie intensywne przez ca y czas dziejów
socjologii. W pocz tkowym okresie swego istnienia socjologia interesowa a si przede wszystkim zjawiskami i
procesami zachodz cymi w zbiorowo ciach ludzkich na poziomie makro-spo ecznym. Konsekwencj tego
by o operowanie g ównie poj ciem spo ecze stwa. Przez spo ecze stwo rozumiano i rozumie si do dzisiaj
zbiorowo trwaj przez wiele pokole , a wi c istniej d ej ni ycie jednostki, zespolon wewn trz
wielorakimi systemami stosunków spo ecznych, wyodr bnion od innych takich zbiorowo ci trwa
przynale no ci cz onków i stanowi w mniejszym lub wi kszym stopniu ca terytorialn . Dodatkow
cech spo ecze stwa jest posiadanie wspólnych norm i warto ci, a wi c w asnej kultury. Istotne jest
równie to, e rekrutacja cz onków do zbiorowo ci b cej spo ecze stwem odbywa si g ównie w drodze
reprodukcji seksualnej.
W toku rozwoju socjologii poj cie spo ecze stwa do szybko okaza o si niewystarczaj cym narz dziem
analizy skomplikowanych spo ecze stw nowoczesnych. Stanis aw Ossowski stwierdza : „Gdy od [...]
pierwotnych spo ecze stw przechodzi si do spo ecze stw o skomplikowanej strukturze, rozdartych
antagonizmami klasowymi, politycznymi, religijnymi, etnicznymi, stajemy natychmiast wobec faktów
uwarunkowania donios ych zjawisk spo ecznych przez przynale no jednostek do poszczególnych
zbiorowo ci, które si wyodr bniaj w onie wielkich spo ecze stw terytorialnych albo nie mieszcz w ich
granicach. [...] Analiza skomplikowanej struktury nowoczesnych spo ecze stw i rozszerzanie si socjolo-
gicznej problematyki narzuci y potrzeb terminu, który móg by mie zastosowanie do zjawisk ró nej skali i
który by móg obejmowa wszelkie typy zespo ów ludzkich warunkuj cych w taki lub inny sposób owe zja-
wiska. Takim terminem ogólnym, który obj zarówno klas spo eczn i zbiorowo religijn , jak i
rodzin , zarówno wspólnot wiejsk , jak i sto-
184 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

warzyszenie sportowe lub parti polityczn , zarówno grup zawodow i klub towarzyski, jak i plemi
pierwotne i naród nowoczesny, sta a si «grupa spo eczna»" (Ossowski 1967c: 146, 148).
Jak z tego wynika, termin „grupa spo eczna" rozumiany by przez Ossowskiego bardzo szeroko. Zreszt
nie tylko przez niego. Podobne rozumienie grupy spo ecznej znajdujemy tak e u innego socjologa polskiego
z tego samego pokolenia, to jest Paw a Rybickiego. Rybicki, wskazuj c na rozleg terminu „grupa
spo eczna", pisa : „w jego zakresie mie ci si tak dobrze ród, plemi , naród, jak gmina wyznaniowa, to-
warzystwo naukowe, klasa szkolna, t um rewolucyjny - s owem wszelka zbiorowo spo eczna, ma a czy
wielka, jak mo na tylko spotka w yciu" (Rybicki 1979: 647).
Tego rodzaju rozleg e rozumienie „grupy spo ecznej" nie stanowi o osobliwo ci socjologii polskiej, ale
swego czasu wyst powa o w ca ej socjologii. Mia o to dwie istotne konsekwencje.
Po pierwsze, bardzo trudno by o zbudowa zadowalaj definicj wielce zró nicowanych tworów
spo ecznych obejmowanych jednym mianem „grupy". Boryka si z tym Ossowski i ostatecznie za
najbardziej zadowalaj ce uzna ogólnikowe okre lenie grupy sformu owane w 1905 roku przez Albiona W.
Smalla: „Wszelki zbiór osób, który mo emy ujmowa jako ca ze wzgl du na jakiekolwiek godne
uwagi stosunki zachodz ce pomi dzy jego cz onkami" (za: Ossowski 1967c: 148).
Po drugie, budzi o potrzeb porz dkowania tego zró nicowanego zbioru tworów spo ecznych zaliczanych
do kategorii „grupa spo eczna". Prowadzi o to do zaabsorbowania klasyfikacjami i typologiami grup spo-
ecznych, którym po wi cano wiele uwagi. W wydanej w latach trzydziestych XX wieku Encyklopaedia of
Social Sciences autor has a „grupa" stwierdza : „Teoria sozologiczna w aden sposób nie mo e analizowa
poj cia grupy w jej ró nych formach, dopóki nie zacznie pos ugiwa si okre lonymi zasadami
klasyfikacji". W wydanym w 1932 roku katalogu poj socjologicznych przedstawiono trzydzie ci dziewi
odmiennych klasyfikacji grup, opartych na ró nych kryteriach (Merton 1982c: 360). Klasyfikacje te wci
rozbudowywano i uszczegó owiano, co stawa o si zaj ciem coraz bardziej ja owym.
Z czasem, w miar przesuwania si zainteresowa socjologii w stron „zachowa ", „dzia " i
„interakcji" oraz uznawania ich za podstawowe elementy spo ecznego budulca, grupa spo eczna
przestawa a by centralnym poj ciem socjologii i to tak dalece, e niekiedy wr cz znika a z obszaru jej
zainteresowa . Na przyk ad wydana w latach sze dziesi tych XX wieku International Encyklopaedia of
Social Sciences w ogóle nie zawiera has a „grupa spo eczna". Tak e w ród wspó czesnych podr czników
socjologii i kompendiów wiedzy socjologicznej bez trudu mo na znale takie, które obywaj si bez tego
poj cia.
Rozdzia VIII. Grupa spo eczna 185

Nie znaczy to, oczywi cie, e zainteresowanie grupami spo ecznymi znikn o z socjologii. Istnieje
nadal, chocia ma inny ni dawniej charakter. Grupa spo eczna przesta a by tak rozlegle pojmowana jak
kiedy . Ograniczenie tego poj cia dokona o si w dwojaki sposób. Po pierwsze, to, co okre lano ongi jako
„celowe grupy formalne", sta o si pod mianem organizacji autonomicznym przedmiotem
zainteresowa i bada osobnego dzia u socjologii, socjologii organizacji, a nawet odr bnej dyscypliny:
nauki o organizacji. Po drugie, termin „grupa spo eczna" zacz by odnoszony g ównie, je li nie
wy cznie, do grup ma ych. Przestano zajmowa si klasyfikacjami grup i zacz to koncentrowa uwag na
tym, co dzieje si wewn trz ma ych grup, postrzeganych najcz ciej jako mikrostruktury spo eczne.
Wspó cze nie zainteresowanie ma ymi grupami i badanie zachodz cych w nich procesów - zarówno za
pomoc obserwacji uczestnicz cej, jak i ró nego rodzaju eksperymentów - tworzy jeszcze jedno pogranicze
socjologii i psychologii spo ecznej.

2. Ma e grupy jako mikrostruktury spo eczne


W odniesieniu do grupy spo ecznej podstawowym pytaniem jest, co przypadkowy zbiór ludzi czyni
grup spo eczn , czyli jakie warunki musz by spe nione, aby pewna liczba jednostek mog a by uznana
za grup .
W j zyku potocznym cz sto pos ugujemy si terminem „grupa" bardzo swobodnie, okre laj c nim zbiór
ludzi maj cych jak wspóln cech b te przypadkowo znajduj cych si w tym samym miejscu czy
te podejmuj cych jedn czynno w tym samym czasie, a nawet po prostu pewn liczb ludzi. Mówimy na
przyk ad, e dla grupy ludzi, których wzrost przekracza dwa metry, nie ma w naszych sklepach odpo-
wiedniej d ugo ci ek. Mówimy tak e, e kiedy grupa ludzi przechodzi przez jezdni , samochody musz
si zatrzyma . Okre lenie „grupa" wyst puje te niekiedy w raportach z bada jako okre lenie zbioru sta-
tystycznego. Jest tak wtedy, kiedy na przyk ad powiada si , e „grupa ludzi z wy szym wykszta ceniem
ró ni si w pogl dach na kar mierci od pozosta ych respondentów". W mediach mo emy te us ysze , e
na podwy ce zasi ków rodzinnych „skorzysta znaczna grupa spo ecze stwa" (sic!).
Ró nice mi dzy tego rodzaju lu nymi oraz przypadkowymi zbiorami jednostek a grup spo eczn
postrzegan jako swoista, wzgl dnie trwa a i spójna ca s tak widoczne, e odró nienie ich nie sprawia
trudno ci.
186 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

Pos ugiwanie si terminem „grupa" w przytoczonych przyk adach z punktu widzenia socjologii mo na uzna
za nadu ycie j zykowe.
Pozostaj jednak trudne i podstawowe pytania o to, jakiego rodzaju zbiór ludzi mo na uzna za grup
spo eczn . Jednym z tych pyta jest pytanie, od ilu osób zaczyna si grupa. Jedni twierdz , e grup mog
by ju dwie osoby, to jest diada, inni za twierdz , e o grupie mo na mówi dopiero w przypadku trzech
osób, to jest triady. Zdecydowanie wi cej argumentów przemawia na rzecz drugiego pogl du. Zbiór
trzech osób z natury rzeczy tworzy bardziej skomplikowan i dynamiczn ca ni dwie osoby. Ka da
bowiem z trzech osób ustosunkowywa si mo e nie tylko do ka dej z pozosta ych dwóch, ale równie do
tego, co dzieje si mi dzy nimi, do tego, co je czy b dzieli. W ród trzech osób mog te powstawa
zmienne sojusze dwu osób przeciwstawiaj cych si trzeciej.
Innym istotnym pytaniem jest pytanie o czynniki, które sprawiaj , e pewna liczba osób mo e by
traktowana nie jako lu ny zbiór, ale spójna ca . Odpowiadaj c na nie, wskazuje si najcz ciej dwa ich
rodzaje.
Po pierwsze, ró nego rodzaju obiektywne relacje zachodz ce mi dzy tymi osobami. Dawniej mówi o si
w takim przypadku o cz cych je „stosunkach spo ecznych", obecnie mówi si o zachodz cych mi dzy nimi
„interakcjach" i wskazuje, e grup spo eczn charakteryzuje i wydziela z otoczenia „zag szczenie"
interakcji mi dzy jednostkami wchodz cymi w jej sk ad. Wprowadzenie tego kryterium w sposób
oczywisty wy cza z kategorii „grupa spo eczna" wiele zbiorowo ci wcze niej do niej zaliczanych, a
mianowicie te, które s tak du e, e mo liwe s interakcje mi dzy wszystkimi ich cz onkami. Pos uguj c si
tym kryterium, nie mo na w odniesieniu do narodu czy klasy spo ecznej stosowa okre lenia „grupa spo-
eczna". Zwraca na to uwag Merton, kwestionuj c sens terminu „grupa narodowa". Powiada, e ca ci,
które „nie spe niaj kryterium interakcji spo ecznej, powinny by poj ciowo i terminologicznie odró nione
od grup [...] mo na je nazywa zbiorowo ciami ludzi, maj cych dzi ki wspólnie wyznawanym warto ciom
poczucie solidarno ci, któremu towarzyszy poczucie moralnego zobowi zania do wype niania oczekiwa
zwi zanych z ich rol spo eczn . Wszystkie grupy s oczywi cie zbiorowo ciami, lecz zbiorowo ci, które
nie spe niaj warunków interakcji cz onków, nie s grupami" (Merton 1982c: 351-352; wyró nienie - BS).
Po drugie, wskazuje si na czynniki subiektywne, to jest wiadomo wspólnoty, poczucie bycia grup ,
postrzeganie siebie jako „my", a tak e uznawanie tych samych warto ci, podobny stosunek do tych samych
symboli, przejawianie takich samych postaw. Czynniki subiektywne, zw aszcza wiadomo bycia grup ,
przez niektórych socjologów uwa ane s nawet za warunek konieczny istnienia grupy spo ecznej.
Rozdzia VIII. Grupa spo eczna 187

Interakcje mi dzy cz onkami zbiorowo ci oraz poczucie wspólnoty wyra nie odró niaj grup
spo eczn od przypadkowego zbioru jednostek. Jednak e adne z tych kryteriów nie pozwala na wytyczenie
granicy mi dzy nietrwa ymi tak zwanymi quasi-grupami a grupami spo ecznymi, które s trwa ymi i
spoistymi ca ciami. W ród osób odbywaj cych podró , zw aszcza d sz , w jednym przedziale tego
samego poci gu mog pojawi si cz ste interakcje. Mo e te w ród nich wytworzy si poczucie
wspólnoty, zw aszcza kiedy poci g jest zat oczony i podró uj cy w jednym przedziale broni si przed
wej ciem do niego innych podró nych. Jednak e tego rodzaju zbiorowo trudno uzna za grup spo eczn
w pe nym znaczeniu tego s owa.
Wynika z tego, e aby zbiór ludzi mo na by o traktowa jako grup , oprócz interakcji oraz uznawania
wspólnych warto ci i wiadomo ci bycia grup w gr wchodzi musi czynnik dodatkowy. Za czynnik ten
uwa ane bywa najcz ciej wewn trzne ustrukturowanie grupy. Zwraca si uwag , e interakcje mi dzy
cz onkami grupy zachodz „wedle sta ych wzorów" i e grupa spo eczna to pewien zbiór osób, których
pozycje i role s ze sob powi zane.
Zadowalaj ce zdefiniowanie „grupy spo ecznej" nie jest mo liwe przy zachowaniu pe nej wierno ci
wobec interakcjonistycznej perspektywy mikrosocjologicznej. Wykracza poza t perspektyw samo
mówienie o „ustalonych wzorach" interakcji, a wi c o czym zewn trznym w stosunku do procesów
interakcji, a wyznaczaj cym ich ramy i charakter. Odej cie od perspektywy interakqonistycznej jeszcze
wyra niej wida w uznaniu powi zanych ze sob pozycji i ról za element konstytuuj cy grup . To, e poj cie
grupy jako swoistej i spójnej ca ci nie daje si pogodzi z pe wierno ci perspektywie
interakcjonistycznej, t umaczy znikni cie tego poj cia z niektórych podr czników socjologii. Nie ma dla
niego miejsca w tych, których autorzy chc konsekwentnie przedstawia ycie spo eczne z takiej
perspektywy.
Poj cie grupy spo ecznej, nie mieszcz c si w perspektywie interakcjonistycznej, jest podstawowym
poj ciem i przedmiotem zainteresowania mikrosocjologii, która okre la si jako strukturalistyczna (Szmatka
1989). Z jej perspektywy grupa spo eczna jest zbiorowo ci , któr charakteryzuj struktury
wewn trzgrupowe. Ich istnienie jest warunkiem koniecznym uznania zbiorowo ci za grup spo eczn .
Konsekwencj takiego punktu widzenia jest traktowanie tych struktur nie jako wtórnego rezultatu
procesów interakcyjnych, ale jako czynnika pierwotniejszego w stosunku do nich i je okre laj cego. Z tej
perspektywy interakcje s postrzegane jako zewn trzny przejaw „ukrytych, wewn trzgrupowych struktur
[...]. Grupa spo eczna wymusza skutecznie na swych cz onkach zarówno cz stotliwo , kierunek, jak i tre
interakcji, w jakie wchodz oni nawzajem" (Szmatka 1998: 46). Równie procesy
188 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

samookre lania si i powstawania wiadomo ci bycia grup traktowane s przy tym podej ciu jako wtórne
w stosunku do wewn trznych struktur grupy, które „determinuj , kontroluj i wymuszaj wiadomo bycia
grup , podzielan przez wi kszo jej cz onków, oraz proces samookre lania" (Mazur 1998: 261).
Tak rozumiana grupa spo eczna jest postrzegana jako samoistna ca ,b ca czym wi cej ni sum
sk adaj cych si na ni jednostek i do nich nieredukowaln . Takie swoiste, nieredukowalne do swych
cz ci ca ci bywaj okre lane mianem emergentnych. Jak pisze Jacek Szmatka, „przekszta cenie si
amorficznego zbioru ludzkiego w grup spo eczn o wykrystalizowanych strukturach wewn trzgrupowych,
trwa ej wiadomo ci grupowej i wyra nej strukturze powoduje, e grupa jakby autonomizuje si ,
usamodzielnia i oddziela zarówno od dzia jednostki, jak i jej stanów wiadomo ciowych i w
pewnym sensie przeciwstawia si jednostce, staj c si wobec niej samodzielnym, niezale nym od
jednostki podmiotem dzia , wymogów i nacisków" (Szmatka 1998: 49).
Tak rozumiane grupy tworz zewn trzn w stosunku do jednostek rzeczywisto i wywieraj na nie
rozmaite naciski oraz stosuj wobec nich ró ne przymusy. Ze strukturalistycznej perspektywy
„najistotniejsz cech wszelkich zjawisk grupowych jest przymus i si a oddzia ywania p yn ca z
ukszta towanych struktur grupy, nie za dobra wola jej cz onków" (Szmatka 1989: 242).
W rezultacie istotn cech grupy, obok struktur wewn trzgrupowych, jest to, e grupa wytwarza
asne normy, warto ci, wzory zachowa i regu y post powania, których uznawanie i przestrzeganie
obowi zuje jej cz onków. W ten sposób staje si instrumentem kontroli spo ecznej.

3. Struktury wewn trzgrupowe


Mówi c o strukturach wewn trzgrupowych, najcz ciej wymienia si struktur socjometryczn ,
struktur przywództwa i struktur komunikowania (Mazur 1998: 261-262).

Struktura socjometryczn
Socjometria zajmuje si wzajemnymi oddzia ywaniami mi dzy lud mi zachodz cymi we wszelkich
grupach. W obr bie nauk spo ecznych socjometria zyska a pewn autonomi jako specyficzna metodologia
bada oraz dziedzina wiedzy. Wyrazem tego by o istnienie przez czterdzie ci lat
Rozdzia VIII. Grupa spo eczna 189

kwartalnika Ameryka skiego Towarzystwa Sozologicznego „Sociometry", przekszta conego w 1977 roku
w „Social Psychology".
Badania socjometryczne prowadzone s za pomoc prostego kwestionariusza. Polegaj na pytaniu ka dego
cz onka badanej zbiorowo ci, kogo chcia by mie do towarzystwa w toku jakiej czynno ci, a kogo nie. W
przypadku badania klasy szkolnej bywa to na przyk ad pytanie ka dego dziecka, z kim chcia oby siedzie w
jednej awce, a z kim nie. Kierowane do ludzi doros ych pytanie mo e dotyczy tego, z kim respondent
chcia by sp dza urlop, a z kim nie, albo z kim pracowa , a z kim nie etc. Niekiedy liczba tych wyborów
jest dowolna, czasami za ograniczona do jednej lub dwóch osób.
Wybory i odrzucenia pozwalaj na sporz dzanie graficznych obrazów relacji interpersonalnych, które
najcz ciej przybieraj posta tak zwanych socjogramów. Dane uzyskane dzi ki kwestionariuszowi socjo-
metrycznemu s tak e poddawane analizom statystycznym. W obu rodzajach analiz bywaj brane pod
uwag b jedynie wybory pozytywne, b te cznie z odrzuceniami. Analizy statystyczne, pos uguj c
si odpowiednimi wska nikami, pozwalaj okre li stopie ekspansywno ci grupy, spoisto ci grupy,
zwarto ci grupy etc. Analiza danych socjometrycznych dostarcza równie informacji o pozycji ka dej
jednostki w grupie i podzia ach na podgrupy, nazywane czasem klikami.
Za klik w tym przypadku uwa a si taki zespól cz onków zbiorowo ci, których rednia wzajemna
sympatia jest wi ksza ni ich rednia sympatia do pozosta ych cz onków tej e zbiorowo ci.
W sumie test socjometryczny pozwala bada zarówno stosunki interpersonalne, jak i uk ad pozycji w
grupie. Mo na spotka pogl d, e powstanie struktury socjometrycznej jest tym, co przekszta ca lu ny
zbiór jednostek w grup spo eczn . Uwa a si tak e, e to w nie struktura socjometryczna jest czynnikiem
wyznaczaj cym granice liczebno ci ma ej grupy (Szmatka 1989: 225, 228). Oznacza to, e o jakiej grupie
mo emy mówi jako o grupie malej tak d ugo, jak d ugo jednostki wchodz ce w jej sk ad mog si zna na
tyle, aby mie do siebie okre lony, pozytywny b negatywny stosunek.

Struktura przywództwa
Pytania o przywództwo, to jest o to, w jaki sposób i w wyniku czego jedni cz onkowie grupy uzyskuj
adz nad innymi, a tak e w jaki sposób ta w adza jest sprawowana i jakie s skutki rozmaitych stylów jej
sprawowania, stanowi jeden z klasycznych problemów badawczych ma ych grup. Badania tej
problematyki, usytuowane na styku psycho-
190 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

logii spo ecznej i socjologii, prowadzone s najcz ciej przez psychologów.


Jednym z istotnych wyników tych bada jest stwierdzenie, e chocia przywódców charakteryzuj pewne
cechy osobowo ciowe, to zale no mi dzy tymi cechami a byciem przywódc nie jest statystycznie istotna.
Jeden z autorów tego rodzaju bada doszed na tej podstawie do wniosku, e: „dana osoba nie zostaje
przywódc na mocy posiadania pewnej konfiguracji cech, lecz wzór osobistych cech przywódcy musi mie
pewien istotny zwi zek z cechami, dzia aniami i celami osób jemu podw adnych [...]. Osoby, które s
przywódcami w jednej sytuacji, niekoniecznie musz by nimi w innej" (Stogdill 1948: 64, za: Szmatka 1989:
316--317). Innymi s owy, nie ma jednego typu osobowo ci przywódczej, ale ró nego rodzaju sytuacje oraz
cechy osobowo ciowe potencjalnych podw adnych sprzyjaj pojawieniu si w danej zbiorowo ci
przywódców o takich, a nie innych cechach osobowo ciowych.
Innym szeroko znanym wnioskiem z tych bada jest stwierdzenie istnienia dwojakiego rodzaju ról
przywódczych. Odkrycie to zosta o dokonane w wyniku bada eksperymentalnych prowadzonych przez
Roberta S. Balesa (Bales 1965).
Wykaza y one, e w toku rozwi zywania zadania przez grup kszta towa y si w niej dwie centralne
role. Jedn by o organizowanie dzia zmierzaj cych do wykonania zadania, drug za zapobieganie
konfliktom, dba o dobre stosunki i mi atmosfer .

Badania polega y na obserwacji wielu grup pi cioosobowych z onych z losowo dobranych ludzi, którzy wcze niej si nie
znali. Ka da grupa otrzymywa a informacje o pewnym problemie z zakresu stosunków mi dzyludzkich i proszona by a o
przedyskutowanie go i decyzj , co nale y zrobi w celu jego rozwi zania. Zachowania wszystkich dyskutuj cych cz onków
grupy by y szczegó owo obserwowane przez eksperymentatorów, ukrytych za szklan szyb przepuszczaj obraz tylko w
jedn stron . Ukrycie obserwatorów nie mia o na celu zatajenia faktu obserwacji, o której badani byli poinformowani, ale
wyeliminowanie mimowolnego, bezpo redniego oddzia ywania badaj cych na badanych.

Przedmiotem zainteresowania s te style przywództwa i ich konsekwencje dla dzia grupy.


Najcz ciej badano trzy style: autorytarny -przywódca wydaje polecenia, demokratyczny - przywódca
wspólnie z podw adnymi uzgadnia sposób post powania, anarchiczny - przywódca zachowuje „pe ny luz" i
nie podejmuje adnych wysi ków, aby kierowa grup i organizowa jej dzia ania. Ka dy z tych stylów ma
inne konsekwencje.
Konsekwencj stylu autorytarnego jest pojawienie si w grupie agresji, która bywa przejawiana zarówno
wobec przywódcy, jak i innych grup.
Rozdzia VIII. Grupa spo eczna 191

Styl ten prowadzi mo e do atomizuj cej grup apatii b cej rezultatem osobistego uzale nienia ka dego
cz onka od przywódcy. W autorytarnie kierowanej grupie zanika te inicjatywa. Grupa dzia a sprawnie tak
ugo, jak d ugo obecny jest przywódca, natomiast w przypadku jego nieobecno ci dzia anie grupy
zamiera.
Styl demokratyczny sprzyja pojawianiu si sk onno ci do harmonijnej wspó pracy i wzajemnej pomocy
oraz wytwarzaniu si pogodnej atmosfery. Poziom wzajemnej agresji jest niski. Nieobecno przywódcy nie
prowadzi do przerwania dzia alno ci grupy.
Konsekwencj stylu anarchicznego jest dezorientacja. Na pocz tku nikt nie wie, co ma robi .
Ostatecznie aktywno mo e by du a, ale najcz ciej nie prowadzi do adnych rezultatów. W ród
cz onków grupy wzrasta poziom mi dzyosobniczej agresji.
Stwierdzono tak e, e w grupach demokratycznych wyra nie zaznaczaj si indywidualne ró nice mi dzy
poszczególnymi cz onkami grupy. S one mniej wyra ne w grupach anarchicznych, natomiast w
autorytarnych ulegaj zatarciu.

Struktura komunikacji
W badaniach nad strukturami komunikowania si przedmiotem zainteresowania by wp yw ich ró nych
kszta tów na sposób funkcjonowania grupy jako ca ci. Tego rodzaju badania mo na uzna za
dope nienie bada nad konsekwencjami rozmaitych stylów przywództwa. Jest to o tyle zasadne, e
przedmiotem bada s modele komunikacji o zró nicowanym stopniu centralizacji, jedn za z cech roli
przywódczej jest nasilenie interakcji przywódcy z pozosta ymi cz onkami grupy.

Jedno z takich bada polega o na rozdawaniu pi ciu osobom kartek z kilkoma znakami graficznymi, przy czym jeden z
tych znaków powtarza si na wszystkich kartkach. Zadaniem badanych by o stwierdzenie, który to znak. Ustalono
nast pnie trzy modele ich komunikacji: kr g - ka dy móg przekazywa informacje wy cznie swoim s siadom; cuch -
trzy spo ród pi ciu osób mog y komunikowa si z oboma s siadami, dwie za jedynie z s siadem z jednej strony; gwiazda
- tylko jedna osoba mog a komunikowa si z pozosta ymi czterema, które nie mog y przekazywa sobie informacji.
Badacze zwracali uwag , jak te ró ne sposoby komunikacji wp ywa y na szybko i dok adno rozwi zania zadania, a tak e
na to, co dzia o si w ród rozwi zuj cych zadanie: na ich zadowolenie, rol kierownika i stopie zorganizowania grupy. W
przypadku „kr gu" rola kierownika by a nieokre lona, organizacja niestabilna, szybko i dok adno wykonania zadania
niewielkie, natomiast zadowolenie uczestników bardzo du e. Kra cowym przeciwie stwem by a „gwiazda", w której
przypadku rola kierownika by a wyra na, organizacja stabilna, szybko i dok adno by y du e, natomiast zadowolenie
bardzo ma e. „ cuch" lokowa si mi dzy tymi dwoma kra cami.
192 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

4. Spójno grupy
Grupa spójna to taka, w której nie ma g bokich podzia ów i wyra nych podgrup czy klik. Wska nikami
spójno ci grupy, poza samym brakiem wewn trznych podzia ów, s przejawianie takich samych postaw,
uznawanie jednakowych norm i wzorów zachowa oraz wspólne dzia ania. W tradycyjnym j zyku
polskiej socjologii nale oby tu powiedzie , e grupa spójna to taka, któr spaja silna wi spo eczna.
Poj cie wi zi spo ecznej jest w socjologii polskiej rozumiane w sposób niejednolity. Niekiedy interpretuje
si je bardzo szeroko jako wszystko to, co spaja zbiorowo ci ludzkie. Tak na przyk ad Jan Szczepa ski przez
wi spo eczn rozumie „zorganizowany system stosunków, instytucji i rodków kontroli spo ecznej,
skupiaj cy jednostki, podgrupy i inne elementy sk adowe w funkcjonaln ca zdoln do utrzymania si i
rozwoju" (Jan Szczepa ski 1963: 119). Stanis aw Ossowski z kolei, nie neguj c znaczenia takich i tym
podobnych czynników obiektywnych jako spoid a grupy, okre lenie „wi spo eczna" woli zarezerwowa dla
czynników subiektywnych i sk onny jest wi spo eczn uto samia z „wi zi psychiczn ". Wedle niego, na
ostatni sk adaj si : „aprobuj ca wiadomo przynale no ci do grupy, tendencja do zachowywania
najwa niejszych konformizmów grupowych, kult wspólnych warto ci, wiadomo wspólnych interesów,
ale i gotowo do przedk adania interesów grupy ponad interesy osobiste, je eli taki konflikt zajdzie, albo
przynajmniej przekonanie, e si powinno interesy grupy przedk ada nad swoje [...] wiadomo
wspólnego stosunku do pewnych symboli, przedmiotów i osób" (Ossowski 1967c: 153-155).
Wskazana rozbie no rozumienia wi zi spo ecznej uprzytomnia wielorako czynników zespalaj cych
ludzi i dzia aj cych na rzecz spójno ci grupy oraz istnienie ró nych typów wi zi spo ecznej czy te ,
mówi c w innym j zyku, ró nych podstaw spójno ci grupy. Na przyk ad Robert Merton wyró ni trzy typy
podstaw spójno ci grupy: kreowan kulturowo - wynikaj „ze zinternalizowania przez cz onków grupy
wspólnych norm i warto ci"; kreowan organizacyjnie - wynikaj „z realizacji jednostkowych i
grupowych celów poprzez wspó zale ne dzia ania cz onków grupy"; kreowan strukturalnie - wynikaj
„na przyk ad z przeciwstawienia grup w asnych grupom obcym, z konfliktów z innymi grupami i tym
podobne" (Merton 1982c: 366).
Ogólnie rzecz bior c, stopie spójno ci grupy to stopie , w jakim grupa „trzyma si razem". Jest on
wypadkow wszystkich dzia aj cych na jej cz onków si , które sk aniaj ich do pozostawania w grupie. Z
punktu widzenia jednostki mo na wskaza dwa rodzaje motywacji sk aniaj cych ludzi do bycia razem i
wspólnego podejmowania ró nych dzia . Jed-
Rozdzia VIII. Grupa spo eczna 193

nym z nich jest wzajemna atrakcyjno cz onków, której odzwierciedleniem jest struktura socjometryczna
grupy. Drugim - korzy ci i satysfakcje, jakie wynika mog z cz onkostwa w grupie w postaci na przyk ad
wzrostu w asnego presti u b sprawniejszego dzia ania i atwiejszego osi gni cia celu uwa anego za
wa ny. Ze wzgl du na te ró nice motywacji wyró nia si grupy ekspresyjne i instrumentalne.
Grup ekspresyjn jest na przyk ad grupa m odych ludzi, którzy lubi by razem, wspólnie sp dza
czas, pi piwo, chodzi do dyskoteki i wyje na wakacje. Grup instrumentaln - grupa m odych
ludzi, którzy stowarzyszaj si w celu wspólnego prowadzenia dzia alno ci zarobkowej.
cis e rozgraniczenie obu rodzajów grup jest oczywi cie niemo liwe, albowiem grupa ekspresyjna mo e
zacz realizowa zewn trzne w stosunku do niej cele, a w grupie instrumentalnej mog pojawi si silne
wi zy wzajemnej sympatii.
W ka dej grupie niezale nie od jej charakteru wyst puje sk onno do wzmacniania jej spójno ci. W
tym kierunku dzia aj wytwarzaj ce si w grupie specyficzne obyczaje, systemy wewn trzgrupowych
warto ci czy sposób komunikowania si j zykiem aluzji niezrozumia ym dla osób spoza grupy. Trwaj c,
grupa konsoliduje si .
Grupy bardziej spójne dominuj silniej nad swymi cz onkami. Wraz ze wzrostem spójno ci wzrasta
sk onno , a tak e mo liwo kontrolowania cz onków przez grup . Wzrasta konformizm i tendencja do
odrzucania dewiantów (Szmatka 1989: 264, Mazur 1998). Stwierdzono przy tym, e nat enie presji grupy
wobec jej cz onków zale y od uk adu si mi dzy nimi. Im bardziej grupie zale y na jej cz onkach lub jej
cz onkom na grupie, tym wi kszy jest nacisk grupy na jednostk w kierunku podporz dkowania jej
normom grupowym. Jednocze nie im jednostka jest mniej pewna w asnej pozycji w grupie i im bardziej
obawia si braku akceptacji, która mo e doprowadzi do wykluczenia, tym bardziej sk onna jest do
zachowa konformistycznych. Jednostka pewna w asnej pozycji i maj ca poczucie pe nej akceptacji mo e
sobie pozwoli na mniej konformistyczne zachowania. Nie znaczy to, e tak czyni. Jak zauwa a Merton,
„funkcj konformizmu jest zdobycie akceptacji ze strony grupy, tak jak coraz wi ksze uznanie przez grup
wzmacnia tendencje konformistyczne" (Merton 1982b: 310).
Mo liwo wywierania przez grup daleko id cych presji na jednostk sprawia, e istnieje „bezpieczny
poziom spójno ci grupy" (Szmatka 1989: 266), którego przekroczenie mo e mie negatywne skutki.
Jednym z nich jest dezindywidualizacja jednostek i uznanie grupy za warto najwy sz oraz
uto samianie si z ni a do zatraty w asnej, indywidualnej to samo ci, a nawet instynktu
samozachowawczego, co resz-
194 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

mo e wyst pi nie tylko w ma ej grupie. Dramatycznym przyk adem s wspomniane ju w innym


miejscu zbiorowe samobójstwa pope niane przez cz onków niektórych sekt (zob. Konformizm, s. 162).
Innym, mniej dramatycznym, cho mog cym mie powa ne negatywne konsekwencje skutkiem jest
tak zwany „syndrom my lenia grupowego". Jednostka czuje si tak zro ni ta z grup , e powstrzymuje
si nie tylko od kwestionowania g oszonych w grupie pogl dów i wyra ania w tpliwo ci co do trafno ci
podejmowanych decyzji, ale tak e ignoruje informacje podwa aj ce te pogl dy i wskazuj ce na mo liwo
innych, lepszych ni przyj te, rozwi za . Syndrom grupowego my lenia Amerykanie obwiniaj za
niepowodzenie ameryka skiej inwazji na Kub w Zatoce wi w 1961 roku, która skompromitowa a Stany
Zjednoczone i umocni a sojusz Kuby ze Zwi zkiem Radzieckim. W ród osób, które wraz z prezydentem
Johnem F. Kennedym podejmowa y decyzje o tej inwazji i sposobie jej przeprowadzenia, by y takie, które
- jak si pó niej okaza o - ywi y powa ne w tpliwo ci co do proponowanego planu. Mimo to nie
ujawni y ich i zaakceptowa y propozycj . Prezydent Kennedy pyta pó niej: „Jak mogli my by tak
upi?" (Zanden 1990: 100).

5. Wybrane rodzaje grup


To, e do przesz ci nale y zaabsorbowanie klasyfikacjami i typologiami grup spo ecznych oraz
wyró nianiem najrozmaitszych ich rodzajów, nie oznacza, e nie wyró nia si adnych. Grupa
pierwotna, grupa w asna i grupa odniesienia to kategorie grup, które wci przyci gaj uwag
socjologów, chocia - jak si oka e - nie zawsze chodzi o grupy w cis ym sensie socjologicznym. Ponadto nie
to kategorie roz czne. Zbiorowo ci nale do ka dej z nich ze wzgl du na inne swoje cechy. W
rezultacie jedna i ta sama zbiorowo mo e, chocia nie musi by jednocze nie grup pierwotn , grup
asn i grup odniesienia.

Grupa pierwotna
W socjologii istnieje tendencja do uto samiania grupy ma ej z grup pierwotn . Poj cie grupy pierwotnej
wprowadzi do socjologii Charles Horton Cooley, ameryka ski socjolog uwa any za jednego z prekursorów
interakcjonizmu symbolicznego. Przez grupy pierwotne rozumia „grupy odznaczaj ce si cis ym
zespoleniem jednostek poprzez stosunki osobiste (face to face) i wspó prac " (Cooley 1962: 23, za: Szacki
2002: 560). Wskaza pi cech grupy pierwotnej: wzgl dn trwa , bezpo rednie
Rozdzia VIII. Grupa spo eczna 195

kontakty, ma liczebno , niewyspecjalizowany charakter kontaktów, wzgl dn za uczestników.


Nie wszystkie z tych cech w równym stopniu decyduj o specyfice grupy pierwotnej. Pierwsza z nich
przys uguje wszystkim grupom, albowiem wzgl dna trwa jest warunkiem koniecznym uznania jakiej
zbiorowo ci za grup . Dwie nast pne te nie s niczym osobliwym. S one zreszt ci le ze sob powi zane,
gdy bezpo rednie kontakty s mo liwe jedynie w grupach o ma ej liczebno ci, a ma a liczebno z natury
rzeczy prowadzi do bezpo rednich kontaktów. O szczególnym charakterze grupy pierwotnej decyduj wi c
dwie ostatnie z wymienionych przez Cooleya cech: niewyspecjalizowany charakter kontaktów i wzgl dna
za jej cz onków.
Niewyspecjalizowany charakter kontaktów oznacza, e wa niejsze s kontakty z drug osob jako tak
ni p aszczyzna kontaktów, która mo e by za ka dym razem inna. Wa niejsze jest, z kim ni co si robi. W
takich warunkach nieuniknienie wytwarza si pewna za .
O grupie pierwotnej mo na te powiedzie , e cz onków jej cz przede wszystkim stosunki
osobowe, a nie rzeczowe. Stosunki osobowe to takie stosunki, w których druga osoba jest warto ci
autoteliczn , a relacje z ni s celem samym w sobie. Stosunki rzeczowe natomiast to takie, w których druga
osoba ma warto instrumentaln , a relacje z ni prowadz do osi gni cia jakiego celu znajduj cego si
poza ni sam . W innym sformu owaniu stosunki osobowe to stosunki mi dzy osobami, a stosunki rzeczowe
- mi dzy rolami spo ecznymi, kiedy jest rzecz ma o wa , kto dan rol pe ni, istotne jest natomiast, jak
pe ni.
Najprostszym przyk adem stosunku rzeczowego jest stosunek mi dzy sprzedawc a kupuj cym.
Kupuj c gazet w kiosku, nie obchodzi nas, kim jest sprzedawca, i bardzo cz sto wr cz nie zauwa amy, czy
sprzedaje nam j m czyzna czy kobieta, osoba m oda czy stara, przystojna czy brzydka. W gruncie rzeczy
móg by to nawet nie by cz owiek, ale automat do sprzeda y gazet. Obchodzi nas natomiast, czy
sprzedawca umie liczy pieni dze i dobrze wydaje reszt .
Grupy o podanych wy ej cechach uwa Cooley za grupy pierwotne ze wzgl du na ich podstawow
rol w rozwoju osobowo ci i w socjalizacji pierwotnej. Jak pisa , „s one pierwotne w wielu znaczeniach,
ale przede wszystkim w tym, e maj zasadniczy wp yw na kszta towanie si spo ecznej natury oraz
idea ów jednostki" (Cooley 1962: 23, za: Szacki 2002: 560). Przyk adami takich grup by y dla niego rodzina,
grupa rówie nicza, grupa s siedzka.
Grupy pierwotne odpowiadaj ce podanej wy ej charakterystyce napotka mo na w najró niejszych
obszarach ycia spo ecznego, niekiedy
196 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

nawet wewn trz organizacji sformalizowanych (zob. Organizacja formalna, s. 203). Panuj ce w grupach
pierwotnych za e stosunki osobowe i niewyspecjalizowane kontakty sprawiaj , e uczestniczenie w nich
zaspokaja podstawowe potrzeby emocjonalne i psychologiczne cz owieka. Przynale no do nich daje
poczucie kole stwa, bycia lubianym, akceptowanym, pozwala czu si bezpiecznie i zapewnia ogólne,
dobre samopoczucie. Jak stwierdzi jeden z socjologów, „to one przede wszystkim zakotwiczaj nas w
spo ecze stwie, bez nich czujemy si osamotnieni i zagro eni" (Light, Keller, Calhoun 1989: 209).
Ma e grupy o charakterze grup pierwotnych po rednicz w komunikowaniu si jednostki z
makrostrukturalnym poziomem ycia spo ecznego. Dzia aj równie z jednej strony jako przeka nik, a z
drugiej filtr komunikatów p yn cych z makrostrukturalnego poziomu. Na drodze od makrospo ecznego
nadawcy do odbiorców, którymi s jednostki, „znajduje si modyfikator w postaci siatki grup
pierwotnych" (Szmatka 1989: 331).
Po rednicz rol ma ych grup ujawni o wiele bada nad zachowaniami wyborczymi, oddzia ywaniem
rodków masowego przekazu, a tak e armi . Okaza o si , e na zachowania wyborcze maj wp yw nie tylko
makrostrukturalne czynniki, takie jak przynale no klasowa, wysoko dochodu, zawód, religia etc, ale
równie , a nawet przede wszystkim ma e grupy, do których jednostki nale . Okaza o si ponadto, e
oddzia ywanie tre ci przekazywanych przez rodki masowego przekazu w du ej mierze zale y od ich
przyj cia przez opiniotwórczych cz onków ma ej grupy.
Z kolei badania nad armi udowodni y, e w sytuacjach zagro enia na polu bitwy nierze pozostawali
na pozycjach nie ze wzgl du na pos usze stwo wobec rozkazów prze onych ani przywi zanie do
warto ci patriotycznych, ale z powodu lojalno ci wobec towarzyszy broni z tej samej kompanii, których nie
potrafili opu ci i pozostawi na pastw losu. Badania nad armi ameryka sk wykaza y „ogromnie wa
rol lojalno ci w stosunku do grup pierwotnych dla morale wojskowego i st d -dla efektywno ci w walce.
Badania te ujawni y wzgl dnie ma e znaczenie prostej identyfikacji z symbolami organizacji wojskowej jako
ca ci, z pa stwem lub przyczynami politycznymi prowadzenia wojny" (Shils 1951, za: Szmatka 1989:
337).
Wyniki tych wszystkich bada w pe ni uzasadniaj wniosek, e „wi kszo ludzi jest cz onkiem
szerszego spo ecze stwa na mocy zwi zków z innymi lud mi, z którymi s oni w bezpo rednich
kontaktach. Wielu jest cz stk szerszego spo ecze stwa jedynie przez swoje zwi zki z grupami
pierwotnymi. Jedynie niewielka cz osób, maj cych specjalne przygotowanie lub szczególne cechy
osobowo ci, jest zdolna po wi ci wi -
Rozdzia VIII. Grupa spo eczna 197

cej uwagi i zainteresowania symbolom szerszego wiata" (Shils, Janowitz 1956, za: Szmatka 1989: 338).
Z perspektywy biologii ewolucyjnej ma e grupy o charakterze grup pierwotnych stanowi naturalne
rodowisko cz owieka. Przez tysi clecia istnienia gatunku ludzkiego by y form organizacji spo ecznej,
która zapewnia a cz owiekowi przetrwanie. Do uczestniczenia w takich grupach zaprogramowa a nas
ewolucja i potrzeba ta jest naszym dziedzictwem ewolucyjnym.
Grupy, które nie spe niaj warunków grupy pierwotnej, bywaj okre lane mianem grup wtórnych.
Poj cie grupy wtórnej rzadko wyst puje samodzielnie i najcz ciej pojawia si wraz z poj ciem grupy
pierwotnej jako jego kontrastowe przeciwstawienie s ce uwydatnianiu cech w ciwych grupie
pierwotnej.

Grupy w asna i obca


Poj cie grupy w asnej wprowadzi do socjologii antropolog ameryka ski William Graham Sumner (1840-
1910). Badaj c spo ecze stwa pierwotne, spostrzeg w nich kra cowo odmienny stosunek do zbiorowo ci
asnych i tych, które s na zewn trz nich. Stwierdzi : „Uczestników grupy w asnej cechuj wzajemne
stosunki pokoju, porz dku, prawa, rz du i gospodarno ci. Ich stosunek do wszystkich ludzi spoza grupy to
wojna i grabie , chyba e zmieni y to umowy. Stosunki kole stwa i pokoju w grupie w asnej oraz
wrogo ci i wojny w odniesieniu do grup obcych s wspó zale ne [...]. Lojalno wobec grupy w asnej,
po wi cenie dla niej oraz nienawi i pogarda dla ludzi spoza grupy, braterstwo wewn trz, wojna na
zewn trz - wszystko to powstaje jednocze nie jako produkt tej samej sytuacji" (Sumner 1906: 12-13, za:
Merton 1982c: 350).
Okaza o si nast pnie, e odmienny stosunek do grupy w asnej i grupy obcej nie jest cech wy cznie
spo ecze stw pierwotnych, ale czym powszechnym, chocia nie zawsze przybiera tak drastyczn posta jak
opisywana przez Sumnera. Jednym z przejawów tego odmiennego stosunku s ró nice w stereotypowym
sposobie postrzegania grupy w asnej i grupy obcej.
Grup w asn postrzega si zazwyczaj jako bardziej zró nicowan i zindywidualizowan ni grup
obc . W doniesieniu do grupy w asnej zapami tuje si raczej zachowania dobre, pozytywne, natomiast w
odniesieniu do obcej - z e, negatywne. Ponadto zachowania pozytywne grupy obcej t umaczy si najcz ciej
niezale od nich sytuacj zewn trzn , negatywne za - ich paskudnym charakterem. Dok adnie
odwrotnie jest w przypadku grupy w asnej - powodów zachowa negatywnych szuka si w
konieczno ciach wynikaj cych z sytuacji zewn trznej, po-
198 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

zytywnych za - w szlachetnym charakterze jej cz onków (Kurcz 1994: 149-151).


Mimo e pytanie, czy ka da grupa, w której ludzie uczestnicz , to dla nich grupa w asna, jest
pytaniem zasadniczym, trudno o jednoznaczn odpowied . Z jednej bowiem strony sensownie by oby
uzna za grupy w asne tylko szczególne rodzaje grup uczestnictwa, takie, które cechuje silna wi
wewn trzna i wrogo wobec grup i zbiorowo ci zewn trznych. Z drugiej jednak strony podzia na swoich i
obcych wraz z towarzysz cymi mu postawami i zachowaniami charakterystycznymi dla grupy w asnej jest
nies ychanie atwo wywo . W wielu badaniach wykazano, e tego rodzaju zachowania mog pojawi si
nawet wtedy, kiedy zbiór „swoich" nie spe nia kryteriów pozwalaj cych uzna go za grup i jest zbiorem
ludzi losowo dobranych dla celów eksperymentu.

Jeden z takich eksperymentów opisuje John C. Turner. Polega on na tym, e „badacze podzielili losowo badane jednostki na
dwie kategorie (Grup X i Y), pomijaj c wszelkie mo liwe zmienne wi ce si zwykle z cz onkostwem grupowym.
Cz onkostwo by o anonimowe, brakowa o wspólnego celu, interakcji spo ecznej i innych podstaw spójnych stosunków
mi dzy cz onkami. Niemniej jednak osoby badane, dokonuj c rozdzia u nagród pieni nych (w warunkach, w których
same nie mog y korzysta z obranej strategii), dyskryminowa y cz onków anonimowej grupy zewn trznej i faworyzowa y
cz onków anonimowej grupy «w asnej»" (Turner 1998: 156). S ynny jest tak e eksperyment Muzafera Sherifa
przeprowadzony w ród ameryka skich ch opców przebywaj cych na obozie wakacyjnym. Ch opców stanowi cych jednolit
grup o znanej strukturze socjometrycznej podzielono na dwie, z których jedn nazwano grup „Czerwonych Diab ów", a
drug „Buldogów". Grupom tym organizowano zaj cia i wyznaczano zadania w taki sposób, aby nieustannie ze sob
wspó zawodniczy y. Rezultatem by konflikt mi dzy grupami, zerwanie wi zów cz cych ch opców, zanim zostali
przydzieleni do ró nych grup, oraz wzrost zwarto ci obu grup i wytworzenie si struktury socjometrycznej innej ni pierwotna.
W drugiej fazie eksperymentu, stawiaj c przed wszystkimi ch opcami zadania wa ne dla ca ego obozu, zlikwidowano
antagonizm i odnowiono pierwotne wi zi mi dzy ch opcami (Aronson 1978: 244 i nast.).

Stosuj c okre lenie „grupa w asna", najcz ciej nie zwraca si specjalnej uwagi, czy dany zbiór ludzi
spe nia kryteria bycia grup , i koncentruje j na samym wyst powaniu podzia u na „my" i „oni", „swoi" i
„obcy" oraz jego konsekwencjach. Wskutek tego okre lenie „grupa w asna" cz sto oznacza po prostu zbiór
ludzi postrzegaj cych si w jakiej sytuacji jako „my".
Powszechno podzia ów na „swoich" i „obcych" oraz nat enie towarzysz cych im emocji sk ania
niektórych naukowców do uznania ich za przejaw natury ludzkiej powsta ej na drodze ewolucji.
Niewykluczone, e maj racj . Jednak e, przyznaj c im racj , nie mo na zapomina , e nawet je eli emocje
zwi zane ze „swoimi" i „obcymi" wywodz si z na-
Rozdzia VIII. Grupa spo eczna 199

szego dziedzictwa ewolucyjnego, to o tym, kto jest „swoim", a kto „obcym" decyduje nie biologia, lecz
kultura. To kultura dostarcza kryteriów podzia u na swoich i obcych oraz znaków identyfikacyjnych
pozwalaj cych ich od siebie odró nia . wiadcz o tym wspomniane eksperymenty. Uprzytomniaj one
ponadto atwo manipulowania tymi podzia ami i towarzysz cymi im emocjami.

Grupa odniesienia
Okre lenie grupa odniesienia bywa u ywane w dwojakim sensie. Po pierwsze, na oznaczenie grupy,
która jest dla danej jednostki ród em norm i warto ci, a tak e wzorów zachowa , wedle których modeluje
asne post powanie. Po drugie, mo e oznacza grup , która jest dla jednostki t em oceny przez ni b
asnej sytuacji, b post powania.
Ocena w asnej sytuacji na tle innych dokonywana jest z perspektywy rozdzia u kar i nagród. Tak na
przyk ad student, którego praca roczna zosta a oceniona na trzy plus, b dzie bardzo niezadowolony z
siebie, je eli oceny reszty grupy to czwórki i pi tki, natomiast b dzie mia powody do zadowolenia, je eli
wi kszo grupy otrzyma oceny niedostateczne, a tylko jedna osoba zostanie oceniona wy ej od niego.
Ocenia w asne post powanie mo na zarówno przez zestawienie z norm uznawan w grupie,
która jest dla nas grup odniesienia, jak i z zachowaniem si innych cz onków tej grupy. Uzasadnieniem
asnego post powania staje si wówczas powo ywanie na to, e „inni tak robi " czy te „inni tak nie
robi ".
Z funkcjonowaniem grup odniesienia jako t a oceny w asnej sytuacji czy si poj cie wzgl dnego
upo ledzenia. Oznacza ono, e poczucie upo ledzenia wi e si nie tyle z umiejscowieniem na
obiektywnej skali posiadanych dóbr, ile z postrzeganiem w asnego usytuowania w stosunku do innych
osób o podobnych cechach, czyli zale y od subiektywnej skali ich pozycji.
Asystent w pa stwowej uczelni nie b dzie si czu upo ledzony, kiedy jego profesor b dzie zarabia
wi cej od niego, natomiast poczuje si upo ledzony na wie , e jego kolega, który jest asystentem w innej
uczelni, zarabia dwa razy tyle co on. Poj cie wzgl dnego upo ledzenia przydatne jest do wyja niania wielu
zachowa spo ecznych. Okazuje si , e sk onno do buntów i protestów cechuje wcale nie g ównie tych,
którzy s w obiektywnie najgorszej sytuacji ekonomicznej, ale tych, którzy postrzegaj si w sytuacji
upo ledzenia, nawet je li ich obiektywna sytuacja jest wyra nie lepsza ni najbiedniejszych.
Odró nienie dwóch rodzajów grup odniesienia, to jest tych, które s ród em norm, i tych, które s
ród em standardów oceny, jest odró -
200 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

nieniem wy cznie analitycznym. Ta sama grupa mo e wobec jednostki pe ni obie role.


Grupy odniesienia bywaj zarówno grupami odniesienia pozytywnego, jak i negatywnego. Ponadto
jednostka ma zazwyczaj wi cej ni jedn grup odniesienia. W ró nych momentach swego ycia, a tak e w
stosunku do ró nych celów ró ne grupy staj si dla niej grupami odniesienia.
W literaturze dotycz cej grup odniesienia termin „grupa" u ywany jest w sposób ma o rygorystyczny.
Stosowany jest nie tylko wobec zbiorowo ci spe niaj cych kryteria bycia grup , ale tak e wobec
zbiorowo ci, które tych kryteriów nie spe niaj , a nawet wobec kategorii ludzi o pewnych wspólnych
cechach czy cesze, na przyk ad kategorii zawodowych. Dla lekarza tak kategori odniesienia mog by
lekarze, a dla adwokata adwokaci, chocia tak jednych, jak drugich trudno uzna za grup w cis ym,
socjologicznym znaczeniu tego terminu.
W rozwa aniach o grupach odniesienia rozumianych szeroko, w sposób obejmuj cy równie
zbiorowo ci i kategorie spo eczne, szczególn uwag przyci ga wybór przez jednostk grup odniesienia.
Jest rzecz wiadom , e grup odniesienia mo e by zarówno grupa, której jednostka jest uczestnikiem,
jak i taka, do której nie nale y. Natomiast nie do ko ca wiadomo, jakie s mechanizmy wyboru grup
odniesienia. Wskazuje si jedynie, e w spo ecze stwach mobilnych, otwartych, w których zmiany
pozycji i przynale no ci grupowych s nie tylko mo liwe, ale i atwe, jednostka mo e orientowa si nie
na grupy, do których nale y, ale do których aspiruje. Takie zorientowanie mo e by u yteczne jako rodzaj
socjalizacji przygotowuj cej do cz onkostwa w nowej grupie czy te do przynale no ci do nowej, na
przyk ad zawodowej kategorii. Natomiast w spo ecze stwach zamkni tych, niemobilnych, orientacja na
standardy grupy, w której nie tylko si nie uczestniczy, ale i nie ma adnych mo liwo ci spe nienia
warunków uczestnictwa, mo e mie szkodliwe skutki. Jednostka, która, uczestnicz c w jednej grupie, yje
wedle norm i standardów innej, takiej, do której nie ma adnych szans nale , staje si dziwol giem i
zostaje uznana za dewianta b zostaje wy czona z tej pierwszej i, nigdzie nie przynale c, staje si
cz owiekiem marginesu (Merton 1982c: 343-344). Wyobra my sobie mieszczanina, który w spo ecze stwie
stanowym zaczyna , zachowywa si i ubiera jak szlachcic, i pomy lmy, czym by si to dla niego
sko czy o.
Przypadki niepokrywania si grup odniesienia z grupami uczestnictwa uprzytomniaj , e nie ka da
grupa, w której ludzie uczestnicz , jest dla nich grup , z któr w pe ni si identyfikuj i która jest dla nich
grup w asn w wywodz cym si od Sumnera rozumieniu.

Rozdzia VIII. Grupa spo eczna 201

Problematyka grup odniesienia bywa rozpatrywana zarówno z perspektywy funkcjonalistycznej, jak i


interakcjonistycznej. Z perspektywy funkcjonalistycznej uwaga skupia si na funkcjach i dysfunkcjach
grup odniesienia w stosunku do jednostek i zbiorowo ci. W przypadku perspektywy interakcjonistycznej
grupa odniesienia jest przedmiotem zainteresowania jako grupa, której wiatopogl d jest dla aktora uk a-
dem odniesienia w organizowaniu w asnego sposobu postrzegania i reagowania.

ROZDZIA IX

Organizacja formalna

1. Celowe grupy formalne, czyli organizacje 205


2. Historyczne ród a socjologii organizacji 207
3. „Patologie" organizacji formalnych 212
4. Organizacje jako przedmiot zainteresowania socjologii 215

1. Celowe grupy formalne, czyli organizacje


W czasach kiedy socjologowie pos ugiwali si szerokim poj ciem grupy i zajmowali wyodr bnianiem ich
rodzajów, jednym z nich by y celowe grupy formalne. Obecnie ten rodzaj zbiorowo ci pod mianem
organizacji formalnych sta si autonomicznym przedmiotem zainteresowania jednej z subdyscyplin
socjologicznych.
Grupy celowe s to grupy, które powstaj dla zaspokojenia jakich potrzeb ich cz onków czy te
realizacji przez nich jakich zada . Z tego rodzaju grupami mamy do czynienia na ró nych poziomach
ycia spo ecznego, cznie z poziomem mikrospo ecznym. Jednak e grupy celowe wyst puj ce w wiecie
ma ych grup nie maj charakteru sformalizowanego. Zazwyczaj powstaj spontanicznie, a ich cz onków
cz g ównie stosunki osobowe.
Okre lenie organizacja z kolei w swoim najszerszym znaczeniu „odnosi si do wzgl dnie trwa ego,
celowego uporz dkowania dzia i zachowa ludzkich [...]. Uporz dkowanie dzia polega na
wprowadzeniu wzgl dnie trwa ych zasad post powania w okre lonych sytuacjach" (Kami ski 1991:133-
134). Organizacja rozumiana jako uporz dkowanie dzia zwi zana jest z podzia em pracy i wyst puje we
wszystkich ludzkich zbiorowo ciach, w których taki podzia istnieje. Dotyczy to równie grup pierwotnych.
Przyk adem mo e by rodzina. W ka dej rodzinie dzia ania jej cz onków s uporz dkowane i wiadomo, do
kogo nale y wykonywanie poszczególnych czynno ci. Wiadomo na przyk ad, e matka gotuje obiad, a
ojciec zmywa po obiedzie. Syn wyprowadza psa na spacer, a córka odkurza przedpokój. Jaka organizacja
dzia wytwarza si w ka dej rodzinie i kszta tuje zarówno pod wp ywem wzorów kulturowych danego
spo ecze stwa, jak i poszczególnych rodowisk, a tak e cech osobowo ciowych cz onków rodziny. W jednej
rodzinie ojciec zmywa po obiedzie, gdy matka tego nie cierpi, w innej matka zmywa, a ojciec gotuje obiady,
poniewa jest smakoszem i uwielbia eksperymenty kulinarne.
W grupach pierwotnych organizacja dzia powstaje spontanicznie, a nast pnie przechodzi w zwyczaj.
Jednak e nigdy nie jest sztywna i niezmienna, ale stanowi przedmiot ci ych negocjacji. Ponadto nie ona
okre la charakter grupy.
206 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

Inaczej jest w przypadku celowych grup formalnych, wspó cze nie nazywanych organizacjami
formalnymi. O ich istocie decyduje to, e maj organizacj sztywno okre lon w przepisach i statutach. S
one bardziej szkieletem organizacyjnym, który wype niaj ludzie, ni zorganizowanym zbiorem ludzi,
jak to jest w przypadku grup pierwotnych.
Niezale nie od ró norodnych postaci, w jakich wyst puj organizacje formalne, maj one nast puj ce
cechy ogólne:
• powo ywane do realizacji okre lonych celów w sposób zaplanowany i za pomoc procedur
okre lonych przez przepisy. Aby powo do ycia przedsi biorstwo czy fundacj , za szko czy
zwi zek zawodowy, nale y spe ni odpowiednie warunki, dokona zg osze w takich lub innych
urz dach i spe ni wymagania okre lone w kodeksach, ustawach i rozporz dzeniach.
• Maj sformalizowan struktur , któr bez trudu mo na przedstawi w postaci diagramu.
• Wyst puje w nich wyra ny, przejrzysty podzia pracy w przeciwie stwie do grup pierwotnych, w
których kontakty mi dzy cz onkami maj charakter niewyspecjalizowany, a podzia pracy jest p ynny. W
organizacji raz na zawsze wiadomo, e sprz taczka ma pastowa pod og , a bibliotekarka wydawa
ksi ki czytelnikom. Wype niania tych w nie czynno ci, a nie adnych innych oczekuje si od ka dej z
nich.
• Maj wyra nie wyodr bnione o rodki w adzy. Wiadomo, kto komu podlega i w jakim zakresie.
• Istnieje w nich wymiana personelu. Zmiana ludzi wype niaj cych poszczególne funkcje nie
wp ywa na zmian charakteru organizacji.
• W organizacjach formalnych dominuj stosunki rzeczowe. Organizacje s zbiorami ról, a nie
zbiorowo ciami osób.
Wraz z rozwojem wspó czesnego spo ecze stwa przemys owego i ró nicowaniem si podzia u pracy
coraz liczniejsze s organizacje formalne, które realizuj coraz bardziej wyspecjalizowane zadania.
Wspó czesny cz owiek jest przez nie otoczony ze wszystkich stron. Podczas kiedy w spo ecze stwach
tradycyjnych ycie cz owieka toczy o si w ród grup pierwotnych, w nowoczesnych spo ecze stwach
przemys owych toczy si w ród organizacji formalnych.
Ka dy z nas ma z nimi do czynienia na ka dym kroku od rana do wieczora. Kiedy zaczynaj c dzie ,
czamy radio, odkr camy kran, by wzi poranny prysznic, otwieramy gaz, przygotowuj c niadanie,
a nast pnie wsiadamy do tramwaju czy autobusu, aby uda si do pracy b na uczelni , s uchamy
wyk adów, za atwiamy zakupy w supermarkecie, zamawiamy pizz , ogl damy telewizj , zapalamy
wiat o, pobieramy pieni dze w banku, wysy amy list na poczcie, telefonujemy - to przy okazji ka dej z
tych czynno ci mamy do czynienia z jak organizacj formaln powsta dla zaspokojenia danej
potrzeby.
Rozdzia IX. Organizacja formalna 207

Mnogo organizacji formalnych sprawia, e s czynnikiem okre laj cym charakter wspó czesnego
ycia spo ecznego. Dlatego te nale do centralnego obszaru zainteresowa nauk spo ecznych.

2. Historyczne ród a socjologii organizacji


Pocz tkowo obiektem bada by y poszczególne organizacje: przedsi biorstwo, administracja pa stwowa,
armia, Ko ció . Z czasem okaza o si , e mimo odmienno ci poszczególnych organizacji wszystkie maj
wiele elementów wspólnych. Zmieni o to perspektyw badawcz , czego konsekwencj by o wyodr bnienie
si w socjologii subdyscypliny „socjologia organizacji" oraz ukszta towanie si odr bnej dyscypliny
„nauka o organizacji". Bujny rozwój obu datuje si od lat pi dziesi tych XX wieku.
Nauka o organizacji i socjologia organizacji maj dwa ród a historyczne i nawi zuj do dwóch tradycji
teoretycznych i badawczych. Jednym z nich s zainteresowania nowoczesnym pa stwem i zasadami jego
organizacji. Drugim - teorie zarz dzania rozwijane w zwi zku z zainteresowaniem przedsi biorców
sprawnym zarz dzaniem przedsi biorstwem produkcyjnym i tak organizacj jego pracy, która prowadzi
do uzyskiwania mo liwie najlepszych wyników ekonomicznych.
W pierwszym nurcie tradycji centraln postaci jest Max Weber. Nie by pierwszym my licielem, który
podj problematyk administracji pa stwowej, ale stworzy typ idealny biurokracji, który sta si bod cem
do wielu bada empirycznych i dyskusji teoretycznych.

Max Weber i typ idealny biurokracji


Typ idealny potocznie rozumiany bywa jako synonim wzoru doskona ci. Je li us yszymy, e Marysia
jest idealnym typem ony, sk onni jeste my uzna to za informacj , e jest on doskonal . Jednak e w ro-
zumieniu Webera, które nast pnie przyj o si w naukach spo ecznych, okre lenie typ idealny nie oznacza
wzoru doskona ci, ale abstrakcyjny model, skonstruowany z cech istotnych jakiego zjawiska, w tak
czystej postaci nigdzie nie wyst puj cego. Model ten, ukazuj c istot danego zjawiska, jest przydatnym
narz dziem jego analizy, chocia istniej ce w rzeczywisto ci wcielenia modelu s zawsze po czeniem cech
istotnych z rozmaitymi innymi cechami, które s ró ne w ka dym poszczególnym przypadku.
Typ idealny biurokracji Weber przedstawi przy okazji rozwa dotycz cych podstaw prawomocno ci
adzy. Mianem biurokracji okre li w adz legaln , opart na normach prawnych i kompetencji osób spra-
wuj cych w adz na mocy tych norm. Weber wskazywa , e tego rodzaju
208 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

adza wyst puje nie tylko w pa stwie. Pisa : „Typ panowania «legalnego» reprezentuj naturalnie nie
tylko nowoczesne struktury pa stwa i wspólnoty lokalnej, lecz w równej mierze stosunki w adzy w
prywatnym przedsi biorstwie kapitalistycznym, w dowolnej organizacji czy stowarzyszeniu, które
dysponuje rozbudowanym i hierarchicznie zorganizowanym zespo em zarz dzaj cym. Nowoczesne
organizacje polityczne s jedynie najwyra niejszymi przedstawicielami tego typu" (Weber 1975: 540).
Pod wp ywem Webera przyj o si w naukach spo ecznych u ywanie terminu „biurokracja" na
okre lenie specyficznej formy organizacji. Biurokracja - w rozumieniu socjologii - to „scentralizowany
system organizacyjny, w którym w adza zwi zana jest z zajmowanym w ramach hierarchii urz dem"
(Kami ski 1998: 67). Takie rozumienie biurokracji ró ni si od jej potocznego pojmowania jako synonimu
niesprawno ci administracji i nie yczliwego stosunku urz dników do petentów.
Sposób widzenia biurokracji przez Webera zwi zany jest ci le z jego teori dzia spo ecznych,
których istot stanowi - wedle niego - subiektywne znaczenie, w jakie wyposa aj je dzia aj ce podmioty
(zob. Wewn trzne zró nicowanie socjologii, s. 32). W zwi zku z tym uwa , e dla zrozumienia
dzia ania konieczna jest znajomo znacze i motywów le cych u jego podstaw. Weber wyró nia trzy
rodzaje takich motywów i odpowiadaj ce im trzy rodzaje dzia . Dzia ania emocjonalne, które s
rezultatem emocjonalnego stanu jednostki w danym momencie (takim dzia aniem jest na przyk ad
awantura zrobiona komu , kto nam nadepn na odcisk). Dzia ania tradycyjne, które wynikaj ze
zwyczaju, z tego, e „zawsze tak by o", i podejmowane s w znacznej mierze bezrefleksyjnie jako co
oczywistego. Dzia ania racjonalne, które charakteryzuje wyra ne okre lenie celu, a nast pnie przegl d
rodków pozwalaj cych go osi gn i wybór najw ciwszych.
Weber zauwa rozszerzanie si sfery dzia racjonalnych we wspó czesnych spo ecze stwach
przemys owych. Okre la to jako „proces racjonalizacji". Pierwszoplanowym przyk adem tego procesu
by a dla biurokratyzacja. Organizacja biurokratyczna ma bowiem jasno okre lony cel, precyzyjnie ocenia
rodki prowadz ce do jego osi gni cia i systematycznie eliminuje przeszkody stoj ce na drodze do tego
celu. Biurokracja by a dla niego zinstytucjonalizowan form racjonalnego dzia ania.
Typowi idealnemu biurokracji Weber przypisa nast puj ce cechy:
• Wszystkie sposoby post powania s okre lane przez normy prawne i przepisy. Ka dy urz dnik
ma jasno okre lon sfer dzia alno ci i zakres odpowiedzialno ci.
• Biurokracje maj struktur hierarchiczn . Przepisy reguluj sposób zwierzchnictwa i zakres
podporz dkowania. Urz dnicy s osobi cie wolni i podlegaj w adzy tylko w zakresie wyznaczonym
przez s bowe obowi zki wynikaj ce z zajmowanego stanowiska.
Rozdzia IX. Organizacja formalna 209

• Wszystkie stosunki maj charakter bezosobowy. stosunkami mi dzy stanowiskami, a nie


osobami. Nie podlegaj wp ywom uczu i cech osobowo ciowych, nie ma w nich miejsca na kaprys i
samowol .
• Urz dnicy s profesjonalistami. Zajmuj stanowiska stosownie do kwalifikacji potwierdzonych
dyplomami i awansuj w hierarchii zgodnie z ustanowionymi regu ami.
• Urz dnicy s pracownikami najemnymi. Nie s w cicielami adnej cz ci organizacji i nie mog
ywa jej do w asnych celów. Sfera zawodowa jest ci le oddzielona od sfery prywatnej.
• Komunikacja i wymiana informacji dokonuje si w formie pisanej, przez przep yw dokumentów
„drog s bow ", któr okre laj przepisy.
• Gromadzona jest dokumentacja pisana. Jest ona „pami ci " biurokraci.
adz biurokratyczn , czyli legaln , Weber uwa za najbardziej racjonalny typ w adzy. Racjonalno
adzy biurokratycznej wynika poza wszystkim innym tak e z tego, e jej dzia ania podporz dkowane s w
ca ci rozumnie ustanowionym, bezosobowym normom, oraz z tego, e ma ona „pami " organizacyjn .
Gromadzone w formie pisemnej informacje o przesz ych sytuacjach umo liwiaj wykorzystywanie
do wiadcze i jednakowe post powanie w podobnych sytuacjach. Obie te cechy zapewniaj nie tylko
wi ksz sprawno dzia biurokracji, ale tak e eliminuj z nich kaprys i samowol .
Nale y zaznaczy , e Weber, ceni c sprawno i racjonalno biurokracji, zauwa jej ujemne cechy i
niesione przez ni zagro enia. Dostrzega je w tym, e w biurokratycznej organizacji cz owiek traci swoj
osobowo i zostaje sprowadzony do roli trybika bezdusznej maszyny. Obawia si , e biurokratyzacja,
poniek d nieunikniona, doprowadzi do dehumanizacji stosunków spo ecznych.
Jest rzecz dyskusyjn , czy weberowskie poj cie biurokracji pokrywa si w pe ni, czy te tylko cz ciowo
z poj ciem organizacji formalnej, o którym by a ju mowa. Niemniej jednak w naukach spo ecznych oba te
okre lenia bywaj u ywane zamiennie.

Teorie zarz dzania


Rozwój nowoczesnego spo ecze stwa przemys owego z jego gospodark rynkow i rz dz rynkiem
zasad konkurencji zmusza przedsi biorców do nieustannego poszukiwania sposobów zwi kszania
wydajno ci pracy i zmniejszenia jej kosztów. Kierowa o to uwag na organizacj pracy jako jedn z dróg
wiod cych do tego celu. Zainteresowania te da y pocz tek trzem kierunkom badawczym. Jednym jest
kierunek zwany za-
210 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

rz dzaniem naukowym, drugim - kierunek zajmuj cy si stosunkami mi dzyludzkimi w


przedsi biorstwie, trzecim za - tak zwany kierunek administracyjny (Kurnal 1972: 9).

Zarz dzanie naukowe. W pocz tkach dwudziestego wieku pojawi y si pierwsze analizy procesu
pracy w celu wykrycia najlepszego, z punktu widzenia wydajno ci, sposobu jej wykonywania. W
analizach tych pos ugiwano si zaczerpni tymi z nauk cis ych metodami obserwacji i pomiaru, które
stosowano do czynno ci na stanowiskach pracy. Ten nurt zainteresowa zyska nast pnie miano
zarz dzania naukowego. Oznacza on skupianie uwagi „na usprawnianiu organizacji pracy cz owieka na
pojedynczym stanowisku pracy oraz usprawnianiu pracy ma ych zespo ów wytwórczych i sposobów
kierowania nimi" (Kurnal 1972a: 9). Klasykiem tego kierunku jest Frederick Winslow Taylor (1856-1915).
Taylor osobi cie prowadzi badania i w ich wyniku stwierdzi , e o podziale zada w procesie
produkcyjnym, o tym, co i jak si robi, powinni decydowa nie pracownicy produkcyjni zaanga owani
w proces pracy, ale odr bny personel zarz dzaj cy. Personel ten ma si zajmowa decydowaniem o
normach i standardach pracy, o sposobach ich osi gania - i dla wykonywania poszczególnych zada
dobiera w ciwych pracowników
O odpowiednich cechach fizycznych i psychicznych. Decyzje te powinny by podejmowane na
podstawie szczegó owej analizy samego procesu pracy. Proces ten musi by rozbity na poszczególne
czynno ci i ka da z nich poddana badaniu dla wykrycia najbardziej wydajnego sposobu jej
wykonywania. Sam Taylor zajmowa si badaniem prze adunku surowców w sk adach Bethlehem
Company, mierz c czas ka dego rzutu opat i ci ar przerzucanego materia u. Pozwoli o mu to
stwierdzi , jakiego rodzaju ruchy i jaki ci ar jednorazowo przerzucanego surowca zapewniaj
najwi ksz wydajno przy niezwi kszonym wysi ku; tak e jakiego rodzaju opaty s
najodpowiedniejszymi narz dziami oraz jak minimaln wag powinien mie sam pracownik, by z
odpowiedni si naciska na opat .
Powo uj c si na swoje badania, Taylor udowadnia , w jak du ym stopniu wydajno pracy zale y od
organizacji procesu pracy. Wskazywa tak e na korzy ci wynikaj ce z powierzenia organizacji tego
procesu specjalnym pracownikom. W ten sposób zwróci uwag , e zarz dzanie i w asno mog by
rozdzielone.
Koncepcje Taylora charakteryzowa o czysto mechaniczne uj cie nie tylko procesu pracy, ale i samego
cz owieka. Przekonany by , e o wydajno ci pracy na ka dym stanowisku decyduje rodzaj
wykonywanych ruchów i posiadanych narz dzi. Wyuczenie tych pierwszych i dobranie tych drugich
zwi ksza wydajno , czym zainteresowany jest nie tylko pracodawca, ale i pracownik, gdy zwi ksza
to jego zarobki, a to jest
Rozdzia IX. Organizacja formalna 211

w przypadku pracy jego jedynym motywem i celem. Kry a si za tym atomistyczna koncepcja cz owieka
jako izolowanej jednostki, kieruj cej si wy cznie motywem w asnej, i to wy cznie materialnej korzy ci.

Stosunki mi dzyludzkie. Klasykiem tego kierunku, okre lanego cz sto angielsk nazw human relations,
jest Elton Mayo (1880-1949). Mayo prowadzi w 1927 roku badania w Hawthorne nad zachowaniem ludzi
w procesie pracy i ich motywacjami. Wyniki tych bada zaskoczy y badaczy. W punkcie wyj ciowym bada
stawiano sobie za cel poszukiwanie czynników materialnych maj cych wp yw na wydajno pracy, takich
jak wielko pokoju, kolor cian, rodzaj o wietlenia, kszta t narz dzi etc. Tego rodzaju kierunek bada zgodny
by z taylorowskimi za eniami naukowego zarz dzania.
Zaskoczenie by o podwójne. Po pierwsze, okaza o si , e na wydajno pracy ogromny wp yw maj
nie tylko, a nawet nie tyle same warunki fizyczne pracy, ile atmosfera panuj ca w zak adzie, zw aszcza w
najbli szym otoczeniu pracownika; tak e stany psychiczne pracowników, ich zadowolenie b stres,
zwi zane nie tylko z sytuacjami w zak adzie pracy, ale i z ich yciem poza zak adem.
Po drugie - e poczucie uczestnictwa w zespole i satysfakcja z udzia u w jego osi gni ciach silniej
motywuj pracowników ni wzgl d na w asn korzy materialn . Mayo stwierdzi , e „w ka dym
nieprzerwanie pracuj cym oddziale robotnicy formowali si wiadomie lub pod wiadomie w grup z
odpowiednimi zwyczajami, obowi zkami, nawykami, a nawet obrz dami". Na poziomie zak adu pracy
oznacza o to, e jednym z podstawowych zada kierownictwa jest organizowanie pracy zespo owej i
wspó pracy tak w zespo ach, jak i mi dzy nimi. Mayo pisa : „Pierwotnie miano bada warunki pracy
robotników jako zbiorowiska jednostek, ale pó niej nast pi o jasne uznanie stosunku zespo ów pracy do
kierownictwa za jeden z zasadniczych problemów wielkiego przemys u" (Mayo 1972a: 361, 363).
Oznacza o to zasadnicz zmian spojrzenia na ludzi, i to nie tylko w procesie pracy. Prowadzi o do
zakwestionowania atomistycznej koncepcji cz owieka oraz pogl du, e kieruje si wy cznie motywem
korzy ci materialnych. Mayo za niedorzeczn uwa „hipotez mentalno ci t umu", jak okre la pogl d
osz cy, e „ludzko jest zbiorowiskiem nie-zorganizowanych jednostek dzia aj cych we w asnym
interesie" (Mayo 1972b: 346). Nowy punkt widzenia mia daleko id ce konsekwencje równie w
odniesieniu do problematyki organizacji formalnych.

Kierunek administracyjny. W przypadku tego kierunku uwaga skupiona jest nie na pracy produkcyjnej
i bezpo rednim zarz dzaniu jej procesem, ale na zarz dzaniu ca ym przedsi biorstwem i na centralnych funk-
212 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

cjach kierowniczych. Przedmiotem zainteresowania jest nie usprawnianie procesów pracy na


poszczególnych stanowiskach produkcyjnych, ale usprawnienie struktury organizacyjnej
przedsi biorstwa.
Ten kierunek zainteresowa mia nie tylko praktyczne znaczenie. W jego obszarze nast powa a
konfrontacja Weberowskiego modelu biurokracji z rzeczywi cie dzia aj cymi biurokracjami, co
przyczynia o si do modyfikacji tego modelu i rozwoju teorii biurokracji. Dostrze ono negatywne
konsekwencje cech biurokracji odpowiadaj cej klasycznemu modelowi weberowskiemu i odkryto nowe
cechy biurokracji niezauwa one wcze niej przez Webera. W rezultacie dostrze ono ograniczenia
racjonalno ci dzia biurokracji. Ca a ta problematyka prezentowana jest cz sto pod nazw patologii
biurokracji. Nie jest to nazwa najszcz liwsza, gdy zak ada uto samianie modelu Webera z
normatywnym wzorcem zdrowej biurokracji, chocia nie taki jest sens weberowskiego typu idealnego
biurokracji.

3. „Patologie" organizacji formalnych


Podstawowych odkry , które wskazywa y na ograniczenia Weberowskiego modelu biurokracji,
dokonywano stopniowo i w ramach rozmaitych podej teoretycznych. Odkrycia te mo na przedstawi
w pi ciu punktach:
• Organizacje biurokratyczne, których zasad dzia ania jest zgodno z obowi zuj cymi
przepisami, maj trudno ci w reagowaniu na sytuacje nietypowe. Poniewa przepisy nie obejmuj
wszystkich mo liwych sytuacji, pojawiaj si takie, do których nie mo na dopasowa adnego z
nich, co parali uje dzia anie organizacji.
Ka dy z nas zapewne zetkn si z trudno ciami za atwienia jakiej sprawy ze wzgl du na zwi zane
z ni nietypowe okoliczno ci. Kiedy nie mo na by o jej jednoznacznie zaliczy do adnej kategorii
przypadków, nast powa parali dzia ania. Charakterystyczn reakcj biurokracji na tego rodzaju
sytuacje jest wydawanie dodatkowych, coraz bardziej szczegó owych przepisów, co jeszcze bardziej j
usztywnia i zamiast likwidowa , pog bia parali .
Ta cecha biurokracji mo e nie by szczególnie dolegliwa w stabilnym rodowisku. Natomiast daje si
bardzo we znaki w sytuacjach szybkich zmian, kiedy to pojawiaj si wci nowe, „nietypowe"
przypadki.
• Biurokracje maj trudno ci z wdra aniem innowacji. Dzieje si tak z powodów ju wskazanych -
ka da innowacja stwarza nowe, nietypowe sytuacje. Dodatkowym powodem jest to, e ka da
innowacja mo e spowodowa konieczno przebudowy dotychczasowej struktury organizacyjnej. To
za zagra a istniej cemu uk adowi w adzy w organizacji, a w konsekwencji interesom najró niejszych
grup. Zagra a tym intere-
Rozdzia IX. Organizacja formalna 213

som co najmniej w ten sposób, e wymaga pozbycia si dotychczasowych nawyków i nabrania nowych, z
czym wi si dodatkowe koszty psychiczne.
• Dla Webera biurokracja zwi zana by a ci le z profesjonalizmem. Jednak e z czasem coraz
wyra niejsza stawa a si dysharmonia mi dzy biurokratycznym a profesjonalnym wymiarem organizacji
formalnych. Rozbie no mi dzy zasadami dzia ania ekspertów i urz dników, niezbyt widoczna w
administracji pa stwowej, ujawnia a si , niekiedy jaskrawo, w innych typach organizacji formalnych, na
przyk ad w przedsi biorstwach przemys owych. ród em jej jest odmienno podstaw autorytetu
ekspertów i urz dników. W przypadku ekspertów podstaw ich autorytetu jest wiedza, w przypadku za
urz dników stanowisko w hierarchii organizacyjnej. Eksperci podejmuj decyzje zgodnie z posiadan
wiedz , urz dnicy - zgodnie z obowi zuj cymi przepisami. Pierwsi s bardziej elastyczni w reagowaniu
na wyzwania rodowiska i bardziej otwarci na innowacje ni drudzy. Rozbie no ci te stwarzaj pole
konfliktów wewn trzorganizacji.
• Cz stym zjawiskiem w biurokracji jest tak zwane przemieszczenie celów. Ma ono kilka postaci. Jedna
polega na tym, e przestrzeganie przepisów przestaje mie warto instrumentaln i staje si celem samym w
sobie. W rezultacie rozwi zywanie problemów zaczyna by mniej wa ne ni drobiazgowe przestrzeganie
przepisów, które staje si podstawowym celem istnienia biurokracji.
Inn postaci przemieszczenia celów jest takie zaabsorbowanie organizacji biurokratycznej w asnym
funkcjonowaniem, e niewiele energii pozostaje na realizacj zewn trznych celów i wykonywanie funkcji
us ugowych, do których zosta a powo ana. Znanym mi z osobistego do wiadczenia przyk adem jest
og oszenie przerwy w pracy pewnego urz du ze wzgl du na potrzeb policzenia pieni dzy i przygotowania
wyp aty miesi cznych wynagrodze dla pracowników. Uczyniono to, mimo e czekali interesanci, którzy
przybyli z odleg ych miejscowo ci na wezwanie urz du.
Trzecia posta przemieszczenia celów zwi zana jest z trudno ci zaprzestania dzia alno ci przez
organizacj . Je li cel, do którego by a powo ana, zosta zrealizowany, rozpaczliwie szuka innego, by
przed swoje istnienie.
• Weber widzia biurokracj na podobie stwo bezosobowej maszyny z trybami w postaci personelu,
który dzia a wy cznie wedle przepisów okre laj cych zakres kompetencji i odpowiedzialno ci dla ka dego
stanowiska. By o to takie samo podej cie, jakie w odniesieniu do przedsi biorstwa wyst powa o u Taylora.
Zyska o ono miano klasycznego.
Jednak e coraz bardziej widoczne stawa o si , e dzia ania organizacji nie s dzia aniami pozbawionych
emocji bezosobowych maszyn, ale e
214 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

„toczy si w nich ci a gra mi dzy grupami i jednostkami, której przedmiotem jest w adza i kontrola nad
organizacj " (Kami ski 1991: 142). Ju badania Mayo wykaza y obecno stosunków nieformalnych i
spontaniczne powstawanie ma ych grup wewn trz sformalizowanych struktur organizacyjnych. Ukaza y
tak e ich znaczenie i wp yw, najcz ciej ukryty, na funkcjonowanie organizacji i modyfikowanie jej
dzia . W rezultacie za okre lon w przepisach postaci organizacji formalnej zacz to dostrzega
nieformaln i p ynn struktur stosunków osobistych, uk adów i grup kole skich o charakterze grup
pierwotnych. Antoni Kami ski pisze: „Za fasad opisan w statucie i wewn trznych przepisach
formalnych rozkwita bogaty i nie mniej wa ny (a czasem wa niejszy) od formalnego wiat nieformalnych
uk adów, gier i niespisanych nigdzie paktów. Poza formalnymi regu ami gry wyra onymi w przepisach
powstaj regu y nieformalne, których skuteczno jest niejednokrotnie znacznie wi ksza" (Kami ski 1991:
142).
Okaza o si wi c, e ka da organizacja yje podwójnym yciem. To, co dzieje si w drugim,
nieformalnym yciu, ma wp yw, niekiedy znaczny, na ostateczny efekt jej dzia . Urz dnik, nawet
ulokowany w ma o wa nym miejscu formalnej struktury organizacyjnej, mo e dzi ki swoim kole skim
powi zaniom znacznie usprawni i przyspieszy za atwienie sprawy b , przeciwnie, skutecznie je
zablokowa , zale nie od tego, czy darzy petenta yczliwo ci , czy te ywi do niego wrogie uczucia.
Ulokowany w strategicznym miejscu pracownik mo e manipulowa informacjami dostarczanymi
zwierzchnikom i wp ywa na ich decyzje, a tym samym mie znacznie wi ksz w adz , ni by to
formalnie wynika o z charakteru jego stanowiska. Najprostszym przyk adem jest sekretarka, która mo e
przetrzyma wa ny dokument b dostarczy go szefowi do podpisu natychmiast i nawet poza
kolejno ci .
ciwo organizacji polegaj ca na wytwarzaniu w jej wn trzu drugiego ycia, poza kontrol
formalnej zwierzchno ci, mo e by i bywa wiadomie wykorzystywana. W okresie PRL wcale nierzadk
praktyk by o wykorzystywanie ró nych organizacji do prowadzenia w ich ramach, pod ich p aszczykiem i
szyldem, dzia alno ci realizuj cej cele sprzeczne z celami polityki pa stwa, do których realizacji
organizacje te by y powo ane i które formalnie realizowa y. Znanym mi osobi cie przyk adem jest Ko o
Przyjació Karagandy dzia aj ce w latach siedemdziesi tych w Warszawie w ramach Towarzystwa
Przyja ni Polsko-Radzieckiej (TPPR). Ko o zajmowa o si pomoc Polakom w Kazachstanie, stawiaj c
sobie za cel utrzymanie ich wi zi z ojczyzn . Skupia o nie tylko cz onków TPPR, ale i ludzi, którym
bliska by a idea pomocy rodakom w ZSRR i którzy nie tylko nie nale eli do TPPR, ale nawet ze wzgl du
na swoje przekonania nigdy by do niego nie wst pili. W Kole mo na by o te spotka by ych wi niów
agrów sowieckich, którzy lepiej ni inni rozumieli potrzeb
Rozdzia IX. Organizacja formalna 215

czno ci z Polakami pozostaj cymi w tamtym kraju i niesienia im pomocy. Poniewa Ko o po cichutku
robi o swoje, a wysy najró niejszych materia ów zajmowali si emeryci, nie brano go powa nie i
rzeczywista tre jego dzia alno ci umyka a uwadze w adz TPPR.
Biurokracja i „patologie" jej dzia ania s wdzi cznym tematem karykatur rysunkowych i prozatorskich
utworów satyrycznych. Jej prze miewcy w formie humorystycznej przekazuj spostrze enia dotycz ce jej
funkcjonowania, cz sto zreszt bardzo celne i w du ej mierze zgodne z tym,
0 czym w innym j zyku mówi badacze. Najbardziej znanymi utworami tego rodzaju jest Prawo
Parkinsona albo w pogoni za post pem i Zasada Pe era. Dlaczego wszystko idzie na opak. Prawo Parkinsona
osi, e „im wi cej mamy czasu na wykonanie jakiej pracy, tym wi cej czasu ona nam zabiera"
(Parkinson 1963:11). Natomiast zasada Petera powiada: „W hierarchii ka dy pracownik stara si wznie na
swój szczebel niekompetencji", „Z biegiem czasu ka de stanowisko zostanie obj te przez pracownika,
który nie ma kompetencji do wykonywania swych obowi zków". Je li mimo to ró ne organizacje
dzia aj jako tako sprawnie, to jedynie dzi ki temu, powiada Peter, e „prac [...] wykonuj ci, którzy
nie osi gn li jeszcze swego szczebla niekompetencji" (Peter, Hull 1975: 20-21).
W dzie ku Parkinsona znajdujemy te takie bystre stwierdzenia, jak: „Cz sto si zdarza, e m czy ni i
kobiety pe ni cy kluczowe funkcje, nie piastuj najwy szych stanowisk oficjalnych"; czy te : „Cz owiek,
któremu odmawia si prawa podejmowania wa nych decyzji, zaczyna uwa za nies ychanie wa ne te
decyzje, które wolno mu podejmowa . Zaczyna zrz dzi nad teczkami aktów, surowo sprawdza , czy
ówki s dobrze zatemperowane [...] i pilnie u ywa dwóch lub trzech kolorów atramentu" (Parkinson
1963: 61, 107).

4. Organizacje jako przedmiot zainteresowania socjologii


W socjologii organizacji ogromn rol odgrywaj badania empiryczne. Poszczególne propozycje
teoretyczne w jej obr bie s w znacznej mierze uogólnieniami sformu owanymi na podstawie bada
ró nego rodzaju organizacji. Przedmiotem bada bywaj najrozmaitsze organizacje: przedsi biorstwa
przemys owe, firmy handlowe, stowarzyszenia, partie polityczne, zwi zki zawodowe, agencje rz dowe,
szpitale, wi zienia. Ka dy rodzaj organizacji ma swoj specyfik i badanie ka dej z nich ukazuje inne
aspekty zbiorowo ci ludzkich maj cych posta organizacji formalnych.
W badaniach organizacji cz stym punktem wyj cia bywa y prace Maxa Webera, a wyniki tych
bada prowadzi y do dyskusji z nim.
216 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

Jako teoretyczna podstawa bada d ugo dominowa a perspektywa strukturalno-funkcjonalna. Z tej


perspektywy organizacje przedstawiaj si jako zewn trzne wobec jednostek systemy regulacji dzia
ludzkich, jako zwarte ca ci z one ze wzajemnie powi zanych i zale nych od siebie cz ci. Przy
takim podej ciu istotne pytanie brzmi, czy i jak poszczególne cz ci dzia aj na rzecz ca ci i
przyczyniaj si do jej umacniania. Istotne s tak e pytania o sposoby zaspokajania potrzeb organizacji (z
których za podstawow uwa a si potrzeb przetrwania) i o relacje mi dzy organizacj a rodowiskiem.
Przedmiotem zainteresowania w tej perspektywie teoretycznej s nadto zak ócenia dzia organizacji
rozpatrywane jako jej „dysfunkcje". Dzia ania jednostek natomiast s rozpatrywane jako reakcje na
potrzeby organizacji.
Inna problematyka organizacji ukazuje si z perspektywy szeroko rozumianego interakcjonizmu.
Przedstawiciele tej orientacji teoretycznej nie kwestionuj , e dzia ania organizacji s okre lane przez
regu y i e charakterystyczn cech organizacji jest hierarchiczna struktura ról. Wskazuj natomiast, e
nie s to rzeczy niewzruszone i niezmienne. Dowodz , e struktury organizacyjne stale si zmieniaj , a ich
ka dorazowy kszta t jest rezultatem nieustannych negocjacji tak mi dzy samymi cz onkami organizacji,
jak mi dzy nimi a ich klientami. Zgodnie z podstawowymi za eniami tej orientacji, pytanie o to, co
dzieje si w organizacji, oznacza pytanie o znaczenia, jakie aktorzy przypisuj dzia aniom i w jakie
wyposa aj wydarzenia. Najcz stszym obiektem bada przedstawicieli tej orientacji by y szpitale
psychiatryczne i wi zienia. Drobiazgowo analizuj c zachodz ce w nich procesy interakcji, wnioski ze
studiów pojedynczych przypadków sk onni byli odnosi do wszelkiego typu organizacji.
W obr bie tej orientacji teoretycznej powsta a s ynna koncepcja „instytucji totalnej" Ervina Goffmana.
Mianem instytucji totalnej Goffman okre li takie organizacje, które dla pewnej liczby osób s miejscem
ugotrwa ego pobytu w izolacji od szerszego spo ecze stwa i pe nego podporz dkowania rygorom
administracyjnym reguluj cym ich wszystkie czynno ci yciowe. Przyk adem takich organizacji by y dla
niego szpitale psychiatryczne, wi zienia, sieroci ce, klasztory, garnizony wojskowe etc. Niezale nie od tego,
co je ró ni, wszystkie czy wskazana wy ej cecha. Goffmana interesowa przebieg interakcji w tego rodzaju
organizacjach, a przede wszystkim zachodz cy w nich proces niszczenia dawnej to samo ci jednostek i
narzucania im nowej oraz sposoby radzenia sobie przez ludzi z tego rodzaju sytuacjami i
dostosowywania si do nich.
Interakcjonistyczne analizy organizacji krytykowane by y za wy czne koncentrowanie si na
interakcjach i negocjacjach zachodz cych wewn trz organizacji. Koncentracji tej niew tpliwie sprzyja o
badanie takich organizacji jak szpitale psychiatryczne czy wi zienia, które s w znacznej mierze wiatami
zamkni tymi. Jednak e, jak wskazywali krytycy, rów-
Rozdzia IX. Organizacja formalna 217

nie w ich przypadku znaczenia i definicje sytuacji nie powstaj wy cznie wewn trz nich, ale pochodz
tak e z zewn trz, czego przyk adami s definicje dewiacji czy zdrowia psychicznego.
Niezale nie od tych krytyk niew tpliw zas ug podej cia interakcjonistycznego by o zwrócenie uwagi
na konieczno uwzgl dniania w analizach organizacji nie tylko czynników zewn trznych, ale i wewn trz-
nych, nie tylko obiektywnych, ale i subiektywnych.

Trzy poziomy analizy problematyki organizacji


Problematyka organizacji wyst puje i jest rozpatrywana na trzech poziomach ycia spo ecznego: na
mikrospo ecznym poziomie zachowa i dzia jednostek oraz procesów zachodz cych w ma ych
grupach, na mezospo ecznym poziomie pojedynczych organizacji formalnych i na makrospo ecznym
poziomie ca ego spo ecze stwa (Morawski 1979: 8).
Poziom jednostek i ma ych grup. Problematyka badawcza na poziomie jednostek inspirowana jest
zarówno interakcjonistycznym sposobem widzenia rzeczywisto ci spo ecznej, w tym tak e organizacji, jak
i dziedzictwem szko y stosunków mi dzyludzkich. Z tym ostatnim wi za mo na zainteresowanie
powstawaniem i funkcjonowaniem w ramach organizacji struktur nieformalnych, klik i ma ych grup,
cz sto o charakterze grup pierwotnych.
Poziom pojedynczych organizacji. Problematyka tego poziomu jest najcz stszym przedmiotem
zainteresowa przedstawicieli zarówno nauki o organizacji i zarz dzaniu, jak i socjologii organizacji.
Badacze, którzy si ni interesuj , rozpatruj wiele szczegó owych problemów o bezpo rednim znaczeniu
praktycznym, takich jak podejmowanie decyzji produkcyjnych i personalnych, kszta towanie celów
organizacji, procesy wdra ania innowacji etc.
Na poziomie pojedynczych organizacji obok ró norakich problemów szczegó owych podejmowane s
równie donios e problemy ogólne, dotycz ce nowych form organizacji dzia zbiorowych. Nabieraj one
szczególnej wagi w szybko zmieniaj cym si wiecie wspó czesnym, który na naszych oczach przybiera
nowy, dotychczas nieznany kszta t.
Wraz z rozwojem nowoczesnego spo ecze stwa przemys owego mno y si celowe grupy formalne,
coraz g ciej zape niaj c przestrze spo eczn . Ich najcz stsz postaci by y ró nego rodzaju
przedsi biorstwa produkcyjne i us ugowe. Du cz si y roboczej tych przedsi biorstw stanowili
pracownicy niewykwalifikowani b o niskich kwalifikacjach. Inni zreszt nie byli potrzebni, poniewa
ówczesny poziom techniki sprawia , e praca by a wykonywana za pomoc prymitywnych narz dzi, a o
jej efekcie decydowa a g ównie si a i sprawno fizyczna. (Taylor stwo-
218 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

rzy teori organizacji, badaj c proces adowania rudy za pomoc opaty.) W biurach i urz dach
podstawowymi narz dziami by y papier, pióro i liczyd a, a wymagane kwalifikacje sprowadza y si do
umiej tno ci czytania i pisania.
Modele struktur organizacyjnych, w tym idealny typ biurokracji Maxa Webera, odpowiada y warunkom
spo ecze stwa przemys owego, w którym maszyna by a symbolem nowoczesno ci, i odnosi y si do form
organizacyjnych zwi zanych z tymi warunkami. Oczywi cie, warunki te ulega y zmianom, technika
rozwija a si , ale nie na tyle dramatycznie, aby doprowadzi do zakwestionowania poznawczej
przydatno ci tych modeli.
W drugiej po owie XX wieku w rozwoju technologii nast pi skok jako ciowy. Ju nie mechanika, ale
elektronika zacz a modelowa formy ycia zbiorowo ci ludzkich i wp ywa na kszta t ludzkiej
wyobra ni. W fabrykach i urz dach, w domach prywatnych coraz liczniej pojawiaj si komputery, a
wraz z nimi mo liwo szybkiego komunikowania si za pomoc poczty elektronicznej i sieci
internetowej. Elektronicznie sterowane maszyny coraz skuteczniej wyr czaj cz owieka w pracach wyma-
gaj cych wysi ku fizycznego. Jednocze nie korzystanie z coraz bardziej wyrafinowanych urz dze
wymaga coraz wy szych kwalifikacji. Wa niejszy od wysi ku fizycznego staje si wysi ek umys owy.
Wzrasta zapotrzebowanie na wysoko kwalifikowanych pracowników, specjalistów i ekspertów. Nowe
warunki stwarzaj mo liwo , a niekiedy i powoduj konieczno ca kowitej zmiany organizacji pracy.
Powstaj firmy, których pracownicy wykonuj swoje zadania nie w ich siedzibach, ale we w asnych
domach i komunikuj si ze zwierzchnikami i wspó pracownikami, korzystaj c z komputerów.
Wszystko to rodzi nowe problemy i stawia socjologi organizacji przed nowymi wyzwaniami.
Dawne modele organizacji, chocia wci przydatne, przestaj wystarcza .
Na pocz tku lat sze dziesi tych XX wieku dwaj uczeni brytyjscy Tom Burns i G.M. Stalker podj li
problem konieczno ci dostosowania systemów zarz dzania do zmienionych i szybko zmieniaj cych si
warunków. Wskazuj c, e organizacje odpowiadaj ce weberowskiemu modelowi biurokracji najlepiej
dzia aj w przewidywalnych, stabilnych i znanych warunkach, wyrazili przekonanie o nadchodz cym
zanikaniu tego typu organizacji w spo ecze stwach wspó czesnych, charakteryzuj cych si ci ym
procesem zmian. Na podstawie bada oko o dwudziestu szkockich i brytyjskich firm przemys owych, nota
bene ównie elektronicznych, stworzyli model zarz dzania nazwany „organicystycznym". By on bie-
gunowym przeciwie stwem klasycznego, biurokratycznego modelu, który okre lili mianem
„mechanicystycznego".
W modelu organicystycznym znikaj sztywne hierarchie i podzia y pracy. W toku interakcji
mi dzyosobniczych nast puje sta e wzajemne do-
Rozdzia IX. Organizacja formalna 219

stosowywanie si pracowników i okre lanie ich zada . Istot pracy jednostki nie jest wykonywanie z góry
okre lonych czynno ci, ale wykorzystywanie w asnych zdolno ci do realizacji celów organizacji. W
przypadku pojawienia si jakiego problemu wszyscy, którzy rozporz dzaj odpowiedni wiedz , wspólnie
dyskutuj i szukaj rozwi zania. Najwy sze kierownictwo nie ma monopolu na wiedz niezb dn do
rozwi zywania wszystkich problemów, a tym samym nie ma monopolu na podejmowanie wa nych
decyzji. Informacje nie s przekazywane wy cznie pionowo, ale rozchodz si we wszystkich kierunkach,
a komunikacja mi dzy lud mi zajmuj cymi ró ne pozycje nie polega na wydawaniu polece , ale na
konsultacjach.
Dla autorów tej koncepcji modele mechanicystyczny i organicystyczny by y dwoma biegunami skali, na
której sytuowa y si formy organizacyjne badanych przedsi biorstw. Ich podstawowym wnioskiem by o
stwierdzenie, e nie ma takiej jednej struktury organizacyjnej, która by zawsze i w ka dych warunkach
gwarantowa a najwy sz sprawno dzia ania. Najw ciwsz struktur organizacyjn jest taka, która
pozwala danej organizacji mo liwie jak najsprawniej realizowa jej cele w warunkach, w jakich dzia a
(Haralambos, Holborn 1990: 426-429).
Z organicystycznym systemem zarz dzania wi e si istotny problem. Skuteczno tego rodzaju
zarz dzania zale y od zaanga owania pracowników w sprawy firmy i uto samiania si przez nich z jej
celami. Model organicystycznego systemu ponownie przywo problem wi zi pracowników z organizacj
podnoszony wcze niej przez szko stosunków mi dzyludzkich.
W latach osiemdziesi tych XX wieku kwestia ta zacz a budzi ywe zainteresowanie. Zacz to mówi o
instytucjonalizacji organizacji i przekszta caniu organizacji w instytucje, maj c na my li powi zanie
organizacji, czyli systemu regulacji dzia ludzkich, z warto ciami, symbolami, a nawet rytua ami.
Wprowadzenie poj cia instytucji w tym kontek cie oznacza o skierowanie uwagi na „kulturowy wymiar
procesu regulacji, na sens i znaczenie, jakie dana spo eczno nadaje ró nego rodzaju zachowaniom"
(Kami ski 1991: 134).
W ka dej organizacji wcze niej czy pó niej praktyki organizacyjne zaczynaj by wyposa ane w sens
kulturowy. „W administracji pa stwowej, w korporacjach przemys owych, stowarzyszeniach spo ecznych
itp. powstaje cz sto specyficzny etos kulturowy, który nadaje celom i dzia aniom organizacyjnym charakter
misji. Misja ta znajduje wyraz w ideologii organizacji powi zanej z okre lonymi rytua ami i elementami
zachowa indywidualnych, które staj si symbolami umo liwiaj cymi identyfikacj [...] symbole i rytua y
organizacyjne tworz osobowo organizacji. Pracownicy nie czerpi dumy z tego, e fragmentarycznie
uczestnicz w procesie, którego ko cowym efektem jest jaki produkt czy us uga, ale
220 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

cz sto s dumni z tego, e pracuj dla okre lonej organizacji, przedsi biorstwa lub firmy [...]. Dzi ki
instytucjonalizacji organizacja zaskarbia sobie lojalno swoich uczestników, staje si cz ci istotnej
tre ci ich ycia, a jej cele przedmiotem ich identyfikacji" (Kami ski 1991: 136-137).
Proces tak rozumianej instytucjonalizacji jest w pewnej mierze procesem spontanicznym i z czasem
dokonuje si w ka dej organizacji wraz z nawarstwianiem si tradycji. Jednak e jego znaczenie dla
skutecznego i sprawnego dzia ania organizacji sk ania do wiadomego zabiegania o jego
uruchomienie i przyspieszenie. Zmierzaj w tym kierunku mi dzy innymi takie zabiegi jak wprowadzanie
jednolitych strojów dla pracowników, eksponowanie logo firmy, tworzenie izb pami ci przedsi biorstwa,
obchody firmowych i pracowniczych jubileuszy, organizowanie wspólnych uroczysto ci, rytua y
zwi zane z nagradzaniem szczególnie zas onych pracowników firmy etc.
Poziom makrospo eczny. Wspó czesne spo ecze stwa s ca ciami z onymi z ró norodnych
cz ci, mi dzy którymi zachodz skomplikowane i p ynne relacje. Makrospo eczny poziom ycia
spo ecznego ma w asne, specyficzne dla tego poziomu mechanizmy regulacji dzia zbiorowych.
Przyci gaj one uwag socjologów organizacji, którzy uprzednio zajmowali si regulacj dzia ludzi na
poziomie organizacji (Morawski 1979: 8). Przyk adem mo e tu by francuski uczony Michel Crozier, autor
klasycznego, t umaczonego na j zyk polski dzie a Biurokracja. Anatomia zjawiska.
Analizy makrospo ecznych systemów organizacyjnych „prowadzone s pod wieloma szyldami. W
ró nych pracach pojawiaj si jako centralne takie poj cia jak «porz dek», «sterowanie», «kontrola» lub
«regulacja» (Kami ski 1979, 19-20).
Socjologowie organizacji, podejmuj c problematyk makrospo eczn , wykorzystuj w swych analizach
wiedz o mechanizmach funkcjonowania biurokratycznych organizacji i ich charakterystycznych
„patologiach". W wielu przypadkach daje to interesuj ce rezultaty. I tak na przyk ad, ogl d systemu
realnego socjalizmu z perspektywy socjologii organizacji pozwala dostrzec, e wiele jego wad i
przykrych dla obywateli cech nie by o „b dami i wypaczeniami", które da yby si wcze niej lub pó niej
naprawi b usun , ale nieuniknionymi, klasycznymi patologiami czy „dysfunkcjami" biurokracji.
Poniewa system spo eczno-polityczny skonstruowany by wedle wzoru gigantycznej, podlegaj cej
jednemu centralnemu kierownictwu organizacji biurokratycznej, w ciwe tego rodzaju organizacjom
patologie i dysfunkcje wyst powa y w równie gigantycznych wymiarach. Ówczesne publikacje, które
opisywa y otaczaj rzeczywisto w j zyku socjologii organizacji (je li mog y si ukaza , co si zdarza o
w schy kowym okresie istnienia PRL), znacz co poszerza y krytyczn wyobra ni spo eczno-polityczn .
Rozdzia IX. Organizacja formalna 221

Na poziomie makrospo ecznym szczególn uwag przyci ga problem relacji mi dzy organizacjami
formalnymi a demokracj . W rozwini tych spo ecze stwach przemys owych zarówno w adza, jak i zasoby
nie do pomy lenia bez oprawy organizacyjnej. ycie wspó czesnych spo ecze stw w coraz wi kszym
stopniu kszta tuj pot ne organizacje, na których decyzje ludzie yj cy w tych spo ecze stwach maj coraz
mniejszy wp yw. Dlatego te kluczowym problemem wspó czesno ci jest stworzenie takich mechanizmów
demokratycznych, które umo liwia yby sta kontrol w adzy, i to zarówno w adzy administracji pa stwowej
oraz samorz dowej, jak i korporacji przemys owych (zob. Demokracja i biurokracja, s. 409).

ROZDZIA X

Spo eczno lokalna

1. Historyczne ród a socjologii spo eczno ci lokalnych 225


2. Spo eczno lokalna i zbiorowo terytorialna 229
3. Spo eczno ci lokalne i zbiorowo ci terytorialne jako struktury redniego poziomu 230
4. Lokalizm 233
1. Historyczne ród a socjologii spo eczno ci lokalnych
W historii socjologii wiatowej odnale mo na dwa ród a inspiracji wspó czesnej problematyki
spo eczno ci lokalnych, tak teoretycznej, jak i badawczej. Jednym jest koncepcja Ferdynanda Tönniesa
dwóch typów zbiorowo ci spo ecznych, opartych na odmiennych rodzajach wi zi spo ecznej. Drugim -
ameryka ska socjologia okresu mi dzywojennego, której naczelnym tematem by y tak zwane community
studies, czyli badania spo eczno ci lokalnych. W odniesieniu do socjologii polskiej istnieje jeszcze trzecie
ród o w postaci prac polskiego historyka gospodarki, Franciszka Bujaka.
Ferdynand Tönnies i dwa typy zbiorowo ci
Ferdynand Tönnies (1855-1936) jest przedstawicielem socjologii niemieckiej. Chocia napisa wiele prac,
poczesne miejsce w historii soq'ologii zapewni a mu ksi ka Gemeinschaft und Gesellschaft, która jest
uwa ana za jedn z najbardziej znacz cych ksi ek w dziejach socjologii (Szacki 2002: 440). W ksi ce tej
przedstawi dwa typy wi zi spo ecznej i odpowiadaj ce im dwa typy zbiorowo ci spo ecznych. Typologia
Tönniesa zosta a przyswojona przez socjologi wiatow , i to tak dalece, e niemieckie nazwy wyró nionych
przez niego typów (Gemeinschaft i Gese schaft) wesz y w brzmieniu oryginalnym do j zyka socjologii wielu
krajów.
Tönnies, podobnie jak przedstawiciele socjologii humanistycznej, uznawa swoisto rzeczywisto ci
spo ecznej, która istnieje w inny sposób ni rzeczywisto przyrodnicza. Stosunki spo eczne i zrzeszenia s
rezultatem woli ludzi, która ich czy i wi e. Wola ta ma dwie postacie: Kurwille i Wesenwille. W polskim
przek adzie pierwsza okre lana jest jako „organiczna", „naturalna", druga za jako „arbitralna". W
przypadku pierwszej my l jest zwi zana z uczuciem i ca ci ludzkiego do wiadczenia, a dzia anie b ce jej
wynikiem jest dzia aniem z wewn trznej potrzeby. W przypadku drugiej my l oddziela si od uczucia i
usamodzielnia, a zwi zane z t wol dzia anie jest skierowane na osi ganie celów zewn trznych.
226 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

Jedna i druga wola le u podstaw stosunków spo ecznych, ale dotycz stosunków innego rodzaju. Z
woli organicznej rodzi si Gemeinschaft (wspólnota), z woli arbitralnej Gesellschaft (t umaczone jako „zrze-
szenie", „spo ecze stwo", a obecnie najcz ciej jako „stowarzyszenie"). Charakteryzuj c te dwa rodzaje
zbiorowo ci, Tönnies podkre la ich przeciwstawno . Przypisywane im przeciwstawne cechy daj si
przejrzy cie przedstawi w postaci tabelki:

Wspólnota Stowarzyszenie
Wi zy cz ce ludzi pokrewie stwo, umowy, wymiana dóbr materialnych,
braterstwo, s siedztwo wyrachowanie

We wzajemnych osobowo ci role spo eczne


stosunkach ludzie
uczestnicz jako
rodki kontroli zwyczaj, tradycja prawo sformalizowane
Ludzie kieruj si wiar wzgl dem na opini publiczn

Podstawa gospodarcza asno zbiorowa pieni dz, w asno prywatna

Typologia Tönniesa by a opracowaniem - z nowych pozycji teoretycznych i ideologicznych - znanego


wcze niej tematu wspólnoty ulegaj cej rozk adowi pod wp ywem post pów kapitalizmu. Chocia Tönnies
nie by pierwszy, który podj ten temat, ani jedyny, który skontrastowa ze sob dwa typy zbiorowo ci —
tradycyjn wspólnot i nowoczesne spo ecze stwo - to w nie jego typologia upowszechni a si w socjologii.
Jest ona wci wykorzystywana jako okre lenie dwóch punktów skali, która stanowi narz dzie analizy
przemian zachodz cych w spo eczno ciach lokalnych pod wp ywem procesów zwi zanych z rozwojem
nowoczesnego spo ecze stwa, takich jak urbanizacja i uprzemys owienie.

Socjologia ameryka ska okresu mi dzywojennego


Problematyka spo eczno ci lokalnych by a centraln problematyk socjologii ameryka skiej okresu
mi dzywojennego. Zainteresowanie t problematyk ukszta towa o si g ównie w kr gu tak zwanej szko y
chicagowskiej. Jako szko chicagowsk okre lano grup badaczy skupionych wokó Roberta Ezry Parka
(1864-1944) i jego seminarium na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Chicagowskiego. W ich
zainteresowaniach spo eczno ciami lokalnymi wyst powa y trzy charakterystyczne w tki, których
kontynuacje odnale mo na we wspó czesnych sposobach postrzegania i badania tych spo eczno ci.
Rozdzia X. Spo eczno lokalna 227

Po pierwsze, Park zwróci uwag na przestrzenne uwarunkowanie zjawisk spo ecznych, który to
rodzaj uwarunkowania uzna za bardzo donios y. Nawi zuj c do ekologii (zob. Ekologia, etologia i
socjobiologia, s. 55) jako nauki przyrodniczej, wprowadzi poj cie „ekologii spo ecznej".
Drug charakterystyczn cech socjologii uprawianej w tym rodowisku by o zainteresowanie miastem i
uczynienie podstawowym przedmiotem bada zjawisk i procesów spo ecznych zachodz cych na jego ob-
szarze. Przyjmuj c za enia ekologii spo ecznej, uwa ano, e zjawiska te i procesy daj si
przyporz dkowa poszczególnym cz ciom przestrzeni miejskiej. Zajmowano si przestrzenn organizacj
ycia w mie cie, usytuowaniem dzielnic n dzy i bogactwa, rozmieszczeniem przest pczo ci etc. Wszystko
to przedstawiano za pomoc najrozmaitszych map i wykresów.
Trzeci cech by empiryzm. Socjologowie chicagowscy byli przede wszystkim badaczami terenowymi,
którzy stworzyli pewien wzorzec sozologicznych bada terenowych. W kr gu seminarium Parka powsta o
wiele monografii dotycz cych poszczególnych aspektów ycia w mie cie, g ównie w Chicago. Z wydanego
w ko cu lat dwudziestych XX wieku podr cznika akademickiego mo na si dowiedzie , e metoda bada
terenowych polega na „intensywnym badaniu stosunków i procesów wyst puj cych w pojedynczym
wypadku. Badacz wybiera grup lub jaki aspekt zachowania si grupowego odpowiednio do
postawionego przez siebie problemu, po czym studiuje je z mo liwie wielu punktów widzenia" (Palmer
1928: 19-20, za: Szacki 2002: 609). Taki sposób badania bywa nazywany „metod monograficzn " i okre lany
mianem socjografii. W socjografii podstawowym celem bada nie jest weryfikacja teorii, ale mo liwie
wszechstronny, drobiazgowy opis wszystkich aspektów wybranego, pojedynczego wycinka rzeczywisto ci
spo ecznej. Ten typ bada bardzo d ugo dominowa w socjologii, tak e polskiej. A do lat pi dziesi tych
XX wieku badania socjologiczne kojarzone by y g ównie z tego rodzaju post powaniem badawczym,
podobnie jak obecnie kojarzone s najcz ciej z badaniami ankietowymi i ilo ciowymi analizami danych.
Wedle socjograficznego wzoru badano nie tylko Chicago i nie tylko w szkole chicagowskiej.
Korzystali z niego równie badacze spoza tej szko y, których przedmiotem zaintersowania by y miasteczka
ameryka skie i ich lokalne spo eczno ci. Rezultatem ich pracy by o wiele monografii poszczególnych
miasteczek. Najs ynniejsze z nich to monografia zatytu owana Middletoion. A Study in Contemporary
American Culture autorstwa Roberta S. i Helen M. Lyndów opublikowana w 1929 roku oraz pó niejsza
monografia Yankee City Series Lloyda Warnera, licz ca sze tomów wydawanych kolejno w latach 1941-
1959. W obu monografiach nazwy miasteczek b cych przedmiotami badania zosta y zmienione na naz-
wy fikcyjne.
228 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

Obie wymienione monografie stanowi klasyczny wzorzec bada spo eczno ci lokalnych. Badacze
yli do poznania wszystkich aspektów ycia badanej spo eczno ci, mimo e w przypadku Lyndów
ównym przedmiotem ich zainteresowania by a dystrybucja w adzy w lokalnej spo eczno ci, a w przypadku
Warnera spo eczne zró nicowanie tej spo eczno ci (Bernard 1973). Ukierunkowanie zainteresowania nie
wyklucza o traktowania spo eczno ci lokalnej tak „jak gdyby by a ona pierwotnym plemieniem, tj.
zamkni w sobie ca ci strukturaln i funkcjonaln , któr mo na zrozumie bez wykraczania poza ni "
(Steward 1950: 29, za: Szacki 2002: 600).
Takiemu podej ciu towarzyszy o wykorzystywanie w jednych badaniach ró norakich narz dzi i technik
badawczych: obserwacji uczestnicz cej, wywiadu, analizy statystyk i dokumentów, a nawet ankiety.
W sumie zas ugi socjologii ameryka skiej w dziedzinie bada spo eczno ci lokalnych s trojakie i
polegaj na:
• zwróceniu uwagi na przestrzenny wymiar zjawisk spo ecznych,
• zwróceniu uwagi na spo eczno ci lokalne w obr bie miasta,
• wypracowaniu metody monograficznej jako jednej z metod socjologii.

Franciszek Bujak
Franciszek Bujak (1875-1953) podj w 1900 roku szczegó owe opisywanie wybranych wsi ma opolskich.
Zamierza na tej podstawie stworzy opracowanie ogólne. Chocia zamiaru tego nie zrealizowa , jego
monografie zapocz tkowa y „bardzo ywotny w polskich naukach spo ecznych nurt zainteresowa
badawczych" (Szacki 1995: 72).
Bujak, zbieraj c materia y do swoich monografii, przywi zywa wielk wag do bezpo redniego
kontaktu z badan zbiorowo ci . Wiele czasu sp dza w badanych miejscowo ciach, w których prowadzi
obserwacje i rozmawia z mieszka cami, a tak e przeprowadza wywiady zarówno z pojedynczymi
osobami, jak i wywiady grupowe. Si ga równie do materia ów archiwalnych i wykorzystywa dane
statystyczne.
Za eniem wyj ciowym Bujaka by o, e „gmina jest takim skupieniem spo ecznym, którego coraz
bsze i sumienniejsze badanie mo e jeszcze rzuci ca e snopy wiat a na spo ecze stwo i jego funkcje
[...] w niej mo na daleko atwiej bada zwi zek i zale no wzajemn ró nych zjawisk gospodarczych i
spo ecznych" (Bujak 1976: 547, za: Szacki 1995: 72).
Studia Bujaka, które nale do klasyki socjografii polskiej, zapocz tkowa y w Polsce empiryczne
badania zbiorowo ci spo ecznych.
Rozdzia X. Spo eczno lokalna 229

2. Spo eczno lokalna i zbiorowo terytorialna

Spo eczno lokalna


W ró nych, mniej lub bardziej rozbudowanych definicjach spo eczno ci lokalnej wyst puj trzy stale
elementy: terytorium, interakcje spo eczne oraz wi psychiczna wyra aj ca si w poczuciu wspólnoty z
lud mi zamieszkuj cymi to terytorium, a tak e w szczególnym stosunku do owego terytorium
postrzeganego jako „nasze miejsce".
Dwa z tych elementów s zbie ne z elementami definicji grupy jako mikrostruktury spo ecznej. Mimo
to wiele ró ni spo eczno lokaln od tak rozumianej grupy spo ecznej. Przede wszystkim ró ni j zasada
odr bno ci w postaci terytorium. Jest to ró nica podstawowa, ale nie jedyna. Ró ni tak e wielko .
Spo eczno lokalna jest na tyle du a, e cz cech definicyjnych grupy (na przyk ad struktura
socjometryczna) nie mo e jej przys ugiwa . Jednocze nie jest na tyle ma a, e wewn trzne interakcje mog
by jej cech definicyjn , podobnie jak jest w przypadku grupy, ale nie w przypadku makrostruktur
spo ecznych.
O spo eczno ci lokalnej mówi si jako o „strukturze spo eczno-przestrzennej", któr tworz „ludzie
pozostaj cy wobec siebie w spo ecznych interakcjach i zale no ciach w obr bie danego obszaru i
posiadaj cy jaki wspólny interes lub poczucie grupowej i przestrzennej to samo ci jako elementy
wspólnych wi zi" (Starosta 1995: 31).
Niekiedy do wskazanych trzech podstawowych cech spo eczno ci lokalnych dodaje si zdolno „do
podejmowania wspólnych dzia na rzecz rozwi zywania nurtuj cych je problemów". Zdolno ta jest po-
strzegana jako zale na od wewn trznej spoisto ci spo eczno ci lokalnych, na której rzecz dzia aj istniej ce
w nich systemy powi za , zale no ci i instytucji (Starosta 1995: 30).
Charakteryzowana w ten sposób spo eczno lokalna jest modelem wspólnoty, której wiele cech
przypomina Tönniesowsk Gemeinschaft. Cz ciami sk adowymi spo eczno ci lokalnej s g ównie grupy
pierwotne: rodziny i s siedztwa, relacje za mi dzy jej cz onkami maj zazwyczaj charakter stosunków
osobowych.
Najcz ciej wskazywanym i bezspornym przyk adem takiej spo eczno ci lokalnej jest zasiedzia a,
tradycyjna spo eczno wiejska (zob. Spo ecze stwo tradycyjne, s. 101), w znacznej mierze nale ca ju do
przesz ci. Sporne natomiast jest, czy we wspó czesnych warunkach wielkomiejskich mog istnie
spo eczno ci lokalne jako po czone siln wi zi wspólnoty. Rozmaite badania sozologiczne, równie
polskie, pozwalaj s dzi , e jest to mo liwe, a w starych dzielnicach miast nawet powszechne (Marek
Szczepa ski 1989: 178).
230 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

Zbiorowo terytorialna
Spo eczno ci lokalne by y podstawow form organizacji ycia zbiorowego w spo ecze stwach
tradycyjnych. Rozwój nowoczesnego spo ecze stwa przemys owego wraz z towarzysz cymi mu procesami
industrializacji, urbanizacji i wzrostem ruchliwo ci przestrzennej powoduje s abni cie i zanikanie wi zi
cz cych spo eczno ci lokalne. Spo eczno ci lokalne trac swój charakter i przekszta caj si w
zbiorowo ci terytorialne. Zbiorowo ci terytorialne s skupiskiem zatomizowanych jednostek, którego
sk ad bywa p ynny i zmienny, co dodatkowo utrudnia tworzenie si wi zi spo ecznej. Jednostki, z których
sk ada si zbiorowo terytorialna, bytuj obok siebie i zaspokajaj swoje potrzeby w obr bie tego samego
obszaru geograficznego, ale nie musz czu si i najcz ciej si nie czuj zwi zane ani z nim, ani z sob
nawzajem. Znacznie silniejsze s ich zwi zki z lud mi spoza uk adu lokalnego. Poza tym uk adem znaj-
duj si te ich grupy odniesienia.
Maj tak e odmienny ni cz onkowie spo eczno ci lokalnych stosunek do zamieszkiwanej przestrzeni.
Spo eczno zamieszkuje miejsce, zbiorowo za zaludnia obszar. „Miejsce jest doskonale znane,
przyswojone, w asne. Obszar natomiast jawi si jako niczyj i obcy" (Ja owiecki 1989: 101).
Tak rozumiana zbiorowo terytorialna jest szersz kategori ni spo eczno lokalna. Ka da spo eczno
lokalna jest zbiorowo ci terytorialn , natomiast nie ka da zbiorowo terytorialna spo eczno ci lokaln ,
chocia ka da kryje w sobie mo liwo przekszta cenia si w po czon wi zi spo eczno .
W polskiej literaturze socjologicznej wyst puje odró nienie spo eczno ci lokalnej od zbiorowo ci
terytorialnej, w czym pobrzmiewa wyra ne echo typologii Tönniesa. Tak samo zreszt jak i we wszystkich
innych typologiach, w których wspólnota o silnej wi zi z przewag cz cych ludzi stosunków
osobowych jest przeciwstawiana zbiorowo ciom bez takiej wi zi i z dominuj cymi w niej stosunkami
rzeczowymi. Typologie te ponadto s z regu y podszyte nostalgi za wiatem tradycyjnych wspólnot.

3. Spo eczno ci lokalne i zbiorowo ci terytorialne jako struktury redniego


poziomu
Spo eczno ci lokalne maj rozmiar, który wraz z jego spo ecznymi konsekwencjami odró nia je, z jednej
strony, od mikrostruktur spo ecznych, takich jak ma e grupy, z drugiej za - od makrostruktur. Z tego te
powodu mówi si o nich niekiedy jako o strukturach „ redniego poziomu".
Rozdzia X. Spo eczno lokalna 231

Jako takie, s traktowane jako graniczna strefa wzajemnego przenikania si makro- i mikrospo ecznych
poziomów ycia spo ecznego.
Spo eczno ci lokalne widziane s jako miejsce, w którym „jednostka styka si z szerszym
spo ecze stwem i kultur . To w nie w swojej miejscowo ci przez wi ksz cz ludzkiej historii, a w
znacznej mierze tak e dzisiaj, jednostka staje wobec instytucji swego spo ecze stwa, wobec w ciwych mu
dróg wyra ania uczu religijnych, regulowania zachowa , ycia rodzinnego, socjalizacji m odych,
zarabiania na ycie, wyra ania ocen estetycznych" (Warren 1972: 21, za: Szacki 2002: 596).
Podobnie rzecz widzi wspó czesny socjolog polski: „W uk adach lokalnych produkowana jest cz
dóbr i us ug, wytwarzaj si systemy warto ci i etos pracy, podejmowane s decyzje dotycz ce migracji i
innych zachowa przestrzennych, kszta tuj si style ycia, konkretyzuje si w mi dzyludzkich relacjach
struktura klasowa spo ecze stwa i brutalnie ujawniaj si nie w statystyce, ale bezpo rednio w ludzkich
losach -nierówno ci spo eczne. W uk adach lokalnych wreszcie odbija si system instytucji pa stwowych i
ujawnia spo eczna tre sprawowanej w adzy" (Ja owiecki 1989: 102).
Wszystko to sprawia, e zjawiska spo eczne na poziomie lokalnym s przedmiotem ywego
zainteresowania nauk spo ecznych. Zainteresowania te maj ró posta , gdy ró nie rysuje si ich
przedmiot szczegó owy. Przedmiotem tym bywa spo eczno lokalna, sposób jej funkcjonowania jako
powi zanej ca ci i procesy jej przekszta ce . Kiedy indziej przedmiotem zainteresowania bywa
spo eczno lokalna jako miejsce przejawiania si i t o ogólniejszych zjawisk spo eczno-politycznych. Bywa
te , e przedmiotem uwagi s przejawy na poziomie lokalnym ogólniejszych zjawisk, które bada si w
obr bie jednostek terytorialnych o administracyjnie wyznaczonych granicach, bez odnoszenia tych bada do
koncepcji spo eczno ci lokalnych (Tarkowski 1994).
Zró nicowane s tak e metody bada struktur redniego poziomu i wyst puj cych w nich zjawisk.
Obok wszystkich innych metod wspó czesnej socjologii wykorzystywany jest w ich badaniu opis
socjograficzny i prowadzone s studia monograficzne wedle wzoru ukszta towanego w socjologii
ameryka skiej lat trzydziestych i dominuj cego w socjologii polskiej okresu mi dzywojennego.
W dorobku naszej powojennej socjologii mamy wiele tego rodzaju monografii. S w ród nich zarówno
takie, w których spo eczno lokalna jest samoistnym przedmiotem bada , jak i takie, w których jest
terenem bada ogólnospo ecznych procesów czy zjawisk.
Mimo wielu prac podejmuj cych problematyk socjologiczn spo eczno ci lokalnych problematyka ta
nie wyodr bni a si w osobn subdyscyplin socjologiczn . Zajmuj si ni ró ne subdyscypliny
sozologiczne, maj ce sobie w ciwe granice z innymi naukami, g ównie spo ecznymi,
232 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

chocia nie tylko. W rezultacie problematyka spo eczno ci lokalnych uprawiana jest na pograniczu
ró nych dyscyplin, z których ka da kieruje uwag na inne aspekty zjawisk spo ecznych na poziomie
lokalnym.
I tak spo eczno lokalna jest przedmiotem zainteresowania socjologii wsi. Zarówno w Polsce, jak i m.
wiecie problematyka spo eczno ci lokalnych zajmuje w niej poczesne miejsce. Jednak e w adnym razie nie
jest to sama z zakresem zainteresowa tej subdyscypliny. Socjologia wsi jest bowiem równie socjologi
rolnictwa i zajmuje si rozmaitymi spo ecznymi aspektami przemian tradycyjnych sposobów
gospodarowania i podnoszenia cywilizacyjnego poziomu ycia na obszarach wiejskich. W polu jej
zainteresowania s na przyk ad takie problemy, jak utowarowienie gospodarki rolnej, przekszta canie si
tradycyjnego ch opa w zawodowego rolnika, urbanizacja wsi polegaj ca na tworzeniu infrastruktury
zapewniaj cej warunki ycia przypominaj ce miejskie - wodoci gi, drogi, telefony (Turowski 1995). Ze
wzgl du na rozleg y zakres podejmowanej problematyki socjologi wsi cz zwi zki z wieloma naukami,
nie tylko spo ecznymi. Jak stwierdza jeden z jej przedstawicieli, zwi zki te s zwi zkami z „geografi
rolnictwa, z racji wspólnych zainteresowa przestrzeni wiejsk ; z histori ch opów, ze wzgl du na
istotn rol wiedzy o przesz ci dla zrozumienia tera niejszo ci wsi; z prawem rolnym, z racji
zainteresowania normatywnymi aspektami organizacji produkcji rolnej; z etnografi , wnosz wiedz o
tradycji kultury materialnej i duchowej ludno ci wiejskiej; a tak e [...] z ekonomik rolnictwa, polityk i
statystyk agrarn " (Kaleta 1993: 90).
Inn subdyscyplin sozologiczn podejmuj problematyk spo eczno ci lokalnych jest socjologia
miasta. W jej obr bie szczególn uwag przyci gaj przestrzenne uwarunkowania procesów spo ecznych i
„spo eczne wytwarzanie przestrzeni" (Ja owiecki 1988). Problematyka spo eczno ci lokalnych w granicach
tej subdyscypliny wi e si z problemami gospodarki przestrzennej i urbanistyki. Pytanie, jakie w
odniesieniu do spo eczno ci lokalnych pojawia si w socjologii miasta, jest pytaniem o formy organizacji
przestrzeni miejskiej i kszta ty osiedli sprzyjaj ce powstawaniu takich spo eczno ci. Pytanie to i
poszukiwania id ce w tym kierunku pojawi y si w Polsce ju w okresie mi dzywojennym. Wybudowane
wówczas na warszawskim oliborzu osiedle Warszawskiej Spó dzielni Mieszkaniowej zosta o
zaprojektowane z my o stworzeniu warunków dla takiej spo eczno ci.
Z kolei socjologia polityki i nauki polityczne zainteresowane s formami przejawiania si w adzy na
poziomie lokalnym.
Rozproszenie problematyki spo eczno ci lokalnych jest równie jej rozproszeniem instytucjonalnym.
Podejmowana i rozwijana jest nie tylko na wydzia ach socjologii i w instytutach socjologii, ale równie w
takich jednostkach organizacyjnych, jak na przyk ad Instytut Wsi i Rolnictwa, In-
Rozdzia X. Spo eczno lokalna 233

stytut Gospodarki Przestrzennej ulokowany na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu


Warszawskiego czy Instytut Planowania Przestrzennego Politechniki Warszawskiej.
W zainteresowaniach powojennej socjologii polskiej spo eczno ciami lokalnymi i zachodz cymi na
poziomie lokalnym zjawiskami spo ecznymi wyró ni mo na trzy okresy. W ka dym z nich inna
problematyka znajdowa a si w centrum uwagi.
W pierwszych powojennych latach by y to procesy integracji zbiorowo ci z onych z ludzi pochodz cych z
ró nych rejonów Polski o odmiennych tradycjach kulturowych. Z tego punktu widzenia szczególnie
interesuj ce by y zachodnie dzielnice Polski, nowo w czone w obszar pa stwa polskiego i nazywane wówczas
Ziemiami Odzyskanymi. Na ich obszarze w jednej miejscowo ci zaczynali obok siebie rdzenni,
autochtoniczni mieszka cy tych ziem, repatrianci „zza Buga" i przybysze z Polski centralnej.
W latach sze dziesi tych XX wieku dominuj cym przedmiotem zainteresowania by y lokalne
konsekwencje procesu uprzemys owienia i urbanizacji, którego wyrazem by y rozmaite „budowy
socjalizmu": Nowa Huta czy Nowe Tychy jako wybudowane w szczerym polu zupe nie nowe miasta.
W ostatnim natomiast dziesi cioleciu kwesti centraln sta si problem lokalizmu i rozwoju lokalnego
zwi zany z poszukiwaniem w rodowiskach lokalnych róde rozwoju ekonomicznego i spo ecznego kraju
(Starosta 1995: 18).

4. Lokalizm
Dog bne zmiany stosunków spo ecznych i organizacji spo ecze stwa, jakie wywo a w Europie rewolucja
przemys owa, powodowa y rozk ad spo eczno ci lokalnych i przekszta canie si ich w zbiorowo ci
terytorialne. Towarzyszy o temu obumieranie lokalizmu. Zgodnie z najprostszym okre leniem lokalizmu,
oznacza on „wzgl dn autonomi oraz upodmiotowienie konkretnych spo eczno ci lokalnych w zakresie
gospodarczym, spo ecznym i kulturalnym w ramach szerszego uk adu spo eczno-przestrzennego i
politycznego" (Sowa 1989: 30). Tak rozumiany lokalizm zwi zany jest z pewn ideologi ; tak , w której
„wzgl dna autonomia i upodmiotowienie spo eczno ci lokalnych" s uznawanymi warto ciami.
abn ce uznanie tych warto ci oznacza zmierzch lokalizmu. Uwa a si , e w Europie proces ten
rozpocz si w wieku XIX, a jego szczytowy punkt przypada na po ow wieku XX.
Zmierzch lokalizmu to zmiana sposobu patrzenia na rzeczywisto spo eczn i problemy spo eczne.
To koncentracja uwagi na zbiorowo ciach makrospo ecznych oraz uwydatnianie znaczenia i roli
biurokratycz-
234 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

nej organizacji pa stwa przy ignorowaniu spo eczno ci lokalnych, a nawet niech tnym czy wr cz wrogim
do nich stosunku. Taki wrogi stosunek zaznaczy si wyra nie w Polsce w okresie PRL. Cech ustroju komu-
nistycznego by o d enie do maksymalnej centralizacji umo liwiaj cej pe kontrol wszystkich
przejawów ycia spo ecznego. Niezale nie od g oszonych hase , niekiedy pi knie brzmi cych, rzeczywistym
celem by o przekszta cenie spo ecze stwa w jedn wielk , wszechogarniaj organizacj biurokratyczn .
Wszelkie przejawy spontanicznej samoorganizacji by y podejrzane i jako takie t pione b
podporz dkowywane biurokratycznej kontroli partyjnych i pa stwowych agend.
Tak by o równie w odniesieniu do spo eczno ci lokalnych. W Polsce powojennej procesy destrukcji
spo eczno ci lokalnych przekszta caj ce je w zbiorowo ci terytorialne nie ogranicza y si do samoistnych
procesów towarzysz cych rozwojowi spo ecze stwa przemys owego. By y równie rezultatem wiadomej
polityki, która mia a na celu zapewnienie wszechw adzy pa stwa b cego narz dziem Partii (zawsze
pisanej z wielkiej litery). W rezultacie zbiorowo ci terytorialne, w jakie zmienia y si spo eczno ci lokalne,
nabiera y szczególnego charakteru jako wytwory nie tylko procesów uprzemys owienia i urbanizacji, ale i
biurokratyzacji oraz upolityczniania (Starosta 1995: 113-120).
W ostatnim dziesi cioleciu lokalizm zacz si odradza na ca ym wiecie. Sta si „swego rodzaju
wiatopogl dem, który wyznaje na wiecie coraz wi cej zwyk ych obywateli, a tak e przedsi biorców,
mened erów i polityków" (Ja owiecki, Sowa 1989: 4-5). Jak zauwa jeden z polskich socjologów,
„lokalizm, czy raczej renesans lokalizmu na wiecie jest jednym z najbardziej niezwyk ych, zaskakuj cych
zjawisk spo ecznych ko ca XX wieku" (Sowa 1989: 37). Z tego rodzaju renesansem mamy do czynienia
tak e we wspó czesnej Polsce. Jednym z jego przejawów jest wzrost zainteresowania problematyk lokaln
ze strony przedstawicieli ró nych dyscyplin: socjologów, geografów, ekonomistów (Wódz 1989: 44).
Odradzanie si lokalizmu jest reakcj na nieporadno pa stwa i centralnej biurokracji w rozwi zywaniu
problemów spo ecznych. Nieporadno ta w ostatnich dziesi cioleciach ujawni a si wsz dzie, ale
szczególnie dramatycznie w krajach tak zwanego realnego socjalizmu. W tych krajach bowiem wszechobecne
pa stwo kontrolowa o wszystkie sfery ycia spo ecznego, cznie z gospodark . Jego niewydolno dawa a si
wi c szczególnie we znaki. Ostatecznie doprowadzi a do gospodarczego i politycznego bankructwa
pa stwa, co otworzy o drog przemianom demokratycznym.
W ideologii wspó czesnego lokalizmu nostalgiczna t sknota do daj cej poczucie zakorzenienia
tradycyjnej spo eczno ci lokalnej czy si z pragmatyzmem. Przejawem pragmatyzmu jest podkre lanie
po ytków wynikaj cych z realizacji potencjalnych mo liwo ci rodowisk lokalnych. Has o „rozwoju
lokalnego" kieruje uwag na niewykorzystane zasoby

Rozdzia X. Spo eczno lokalna 235

rodowisk lokalnych, zarówno materialne, jak i ludzkie. Wyra a te nadziej na rozwój ca ego kraju
przez zdynamizowanie spo eczno ci lokalnych i wykorzystanie ich zasobów.
Ideologia lokalizmu i rozwoju lokalnego ma wyra ny wymiar polityczny, który we wspó czesnej
Polsce, w epoce dog bnych przeobra ustrojowych jest szczególnie wyra ny. Przekszta cenie zbiorowo ci
terytorialnych w upodmiotowione spo eczno ci lokalne jest jedn , by mo e nawet najwa niejsz z dróg
prowadz cych do odbudowy spo ecze stwa obywatelskiego, czyli takiego spo ecze stwa, w którym
funkcjonuje wiele niezale nych od biurokratycznych struktur pa stwa zrzesze , powstaj cych z inicjatywy
obywateli w celu samodzielnego rozwi zywania najrozmaitszych problemów spo ecznych.
Ideologia lokalizmu czy si z przekonaniem, e jest on zwi zany z demokracj , która jest jego
warunkiem. Wskazuje si , e znaczenie struktur lokalnych jest tym wi ksze, im mniejsza jest centralizacja
adzy politycznej i bardziej równomierny jej rozdzia (Starosta 1995: 19). W ich rozbudowie widzi si te
przeciwwag dla zagro demokracji, jakie niesie ze sob biurokracja.
W ideologii lokalizmu mie ci si okre lony model spo eczno ci lokalnej. Przekszta cenie zbiorowo ci
terytorialnych w spo eczno ci lokalne nie mo e by powrotem do tradycyjnych spo eczno ci, na które z
oczywistych wzgl dów nie ma miejsca w warunkach wspó czesnych. Modelem spo eczno ci lokalnej,
cej wspólnot podobnie jak spo eczno tradycyjna, lecz funkcjonuj cej na ca kowicie odmiennych
zasadach odpowiadaj cych nowoczesno ci, jest lokalna spo eczno samorz dowa.
Jest to taka spo eczno , dla której przestrze i terytorium s naturaln podstaw dobrowolnego
zrzeszania si . Jest to spo eczno otwarta, nie stawiaj ca przeszkód nap ywowi nowych ludzi do danego
uk adu lokalnego i odp ywowi z niego dotychczasowych jego cz onków. Dobrowolne stowarzyszenia i
zrzeszenia s w niej rozbudowane. Poprzez nie cz onkowie spo eczno ci uczestnicz w rozmaitych sferach
ycia zbiorowego. Programy rozwojowe tworz obywatele i wspó pracuj ce z nimi lokalne stowarzyszenia i
organizacje. Lokalne elity w adzy s wy aniane przez procedury demokratycznych wyborów. Cz onków
spo eczno ci cechuje silna identyfikacja z miejscem zamieszkania i aktywny udzia w lokalnym yciu
politycznym (Starosta 1995: 102-106).
ROZDZIA XI
Naród

1. Naród jako przedmiot zainteresowania socjologii 239


2. Zbiorowo etniczna 241
3. Dwie drogi kszta towania si narodów w Europie 244
4. Naród a nowoczesno 246
5. Pa stwa wielonarodowe i narody wieloetniczne 250
6. Zawi e drogi kszta towania si nowoczesnych narodów: przyk ad Polski 256

1. Naród jako przedmiot zainteresowania socjologii


W pocz tkowym okresie swego istnienia socjologia interesowa a si g ównie zjawiskami i procesami
spo ecznymi zachodz cymi na poziomie makrospo ecznym. W odniesieniu do zbiorowo ci tego poziomu
podstawow kategori analityczn by o spo ecze stwo, a przedmiotem zainteresowania jego cz ci
sk adowe, ich wzajemne relacje, czynniki decyduj ce o spójno ci spo ecze stwa i przeciwdzia aj ce jej, jak
równie mechanizmy jego zmian.
Naród, b cy niew tpliwie zbiorowo ci w skali makrospo ecznej, nie budzi szczególnego
zainteresowania socjologii zachodniej, zw aszcza ameryka skiej, która w znacznej mierze decydowa a o
obliczu g ównego nurtu socjologii wiatowej. Nie oznacza to, e problematyka narodu by a ca kowicie
nieobecna w socjologii. Podejmowali j socjologowie w krajach centralnej i wschodniej Europy, w których
tak zwana kwestia narodowa by a kwesti ywotn , a nawet pal . Zaznaczy a swoj obecno w socjologii
niemieckiej, a w socjologii polskiej od samego jej zarania znajdowa a si w centrum uwagi (Kurczewska
1979). By y to jednak e socjologie na ogó peryferyjne w stosunku do g ównego nurtu rozwoju socjologii
wiatowej i cz sto ma o znane poza granicami swoich krajów.
W ostatnich dziesi cioleciach sytuacja ta uleg a zmianie. Ruchy narodowe nie tylko w miejscach z
europejskiego punktu widzenia peryferyjnych, ale i w samej Europie zacz y wyrasta na podstawow si
polityczn . Sta y si te g ównym ród em konfliktów zarówno na arenie mi dzynarodowej, jak i
wewn trz poszczególnych krajów. Zagro enie, jakie zacz y stwarza w skali wiatowej, dobitnie
uprzytomni o znaczenie sentymentów narodowych. Nauki spo eczne, w tym socjologia, bez wzgl du na
to, w jakim kraju s uprawiane, nie mog ju ich ignorowa .
I nie ignoruj . Pojawi o si wiele prac po wi conych problematyce narodu, podejmuj cych j od
ró nych stron i z rozmaitych perspektyw. Uprzytomniaj one, e zbudowanie definicji narodu okre laj cej
obiektywne kryteria, na których podstawie mo na by odró ni zbiorowo
240 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

narodow od makrospo ecznych zbiorowo ci innego typu, jest niemo liwe. Jakiekolwiek bowiem by yby te
kryteria, zawsze mo na wskaza zbiorowo , która ich nie spe nia, a mimo to nikt nie ma w tpliwo ci,
e jest narodem. Jak stwierdzi jeden z polskich socjologów, „nie ma i prawdopodobnie nie b dzie
takiej definicji narodu, która pasowa aby do wszystkich grup, których cz onkowie uporczywie uwa aj
samych siebie za nale cych do jednego narodu i jako naród s postrzegani tak e przez ludzi nale cych
do innych grup tego rodzaju" (Szacki 1997a: 15-16).
Oczywi cie, jest to prawda dopóty, dopóki pragniemy zdefiniowa naród w kategoriach obiektywnych
cech, których posiadanie czyni dan zbiorowo narodem. Naród bowiem, co do czego panuje niemal po-
wszechna zgoda, to zjawisko ci le zwi zane ze sfer wiadomo ci, to samo ci, warto ci. To przede
wszystkim „organizacja uczu " (Jedlicki 1997: 60). Ju Max Weber pisa , e poj cie narodu nale y do
sfery warto ci, a to oznacza, i w pewnych grupach mo emy si spodziewa szczególnej solidarno ci
podczas ich zetkni cia z innymi grupami. Tak zbiorowo ci na poziomie makrospo ecznym jest naród. Jest
on przez jej cz onków postrzegany jako grupa w asna z wszystkimi tego konsekwencjami, znanymi
psychologii i socjologii (zob. Grupy w asna i obca, s. 197).
Je li próbuje si okre la naród za pomoc obiektywnych cech danej zbiorowo ci, kategoria narodu
staje si ma o, je eli w ogóle, odró nialna od kategorii spo ecze stwa. Nic w tym dziwnego, albowiem
naród jako zbiorowo w skali makrospo ecznej ma wszystkie cechy spo ecze stwa, chocia spo ecze stwo
nie ma wszystkich cech narodu. Nawet je li zachodzi aby (a jest to mo liwe) pe na zbie no mi dzy
zbiorem jednostek tworz cych spo ecze stwo a zbiorem jednostek tworz cych naród, to okre lenie tego zbioru
mianem spo ecze stwa kieruje uwag w zupe nie inn stron i ku innym kwestiom ni okre lenie go
narodem.
Spo ecze stwo nie budzi emocji. Z narodem wi si niezwykle silne uczucia. Dla narodu ludzie
oddaj w asne ycie i w imi narodu odbieraj je innym. Naród jest warto ci autoteliczn . Spo ecze stwo
ma warto instrumentaln jako forma organizacji ycia zbiorowego w obr bie jakiego terytorium. W
my leniu potocznym wyst puje intuicyjne odró nianie narodu i spo ecze stwa. Przyk adem mo e by
wypowied jednego z naszych parlamentarzystów, który stwierdzi , e „naród potrzebuje dobrze
wykszta conego spo ecze stwa".
W realnej rzeczywisto ci zakresy zbiorowo ci okre lanej mianem spo ecze stwa i mianem narodu
zazwyczaj krzy uj si . Spo ecze stwa s najcz ciej z one z cz onków ró nych narodów i grup etnicznych, a
cz onkowie jednego narodu wchodz w sk ad ró nych spo ecze stw.
Spo ecze stwo jest wielorako zró nicowan i cz sto rozdzieran konfliktami ca ci . Nie tylko
konfliktami o pod u ekonomicznym, ale
Rozdzia XI. Naród 241

równie narodowo ciowymi. Naród jest postrzegany jako jednolita ca , jako wspólnota, której wszyscy
cz onkowie s bra mi bez wzgl du na to, pod jak szeroko ci geograficzn yj i czym si zajmuj ; tak e
jako ca jednorodna etnicznie, chocia i w tym przypadku, podobnie jak w przypadku wszystkich
innych obiektywnych cech narodu, istniej znamienne wyj tki. Wszak trudno odmówi miana narodu
zró nicowanym etnicznie Amerykanom czy Szwajcarom. Niemniej poj cie narodu jest ci le zwi zane z
poj ciem etniczno ci i zbiorowo ci etnicznej, okre lanej najcz ciej mianem grupy etnicznej, chocia nie
spe nia ona wszystkich kryteriów grupy w cis ym, socjologicznym rozumieniu (zob. Ma e grupy jako
mikrostruktury spo eczne, s. 185).

2. Zbiorowo etniczna
Charakter zbiorowo ci etnicznej
Okre lenie obiektywnych cech decyduj cych o istocie zbiorowo ci etnicznej i etniczno ci jest nie mniej
trudne ni w przypadku narodu. Istot etniczno ci jest bowiem poczucie to samo ci grupowej i mocne
przekonanie o w asnej odr bno ci. Zbiorowo ci etniczne odznaczaj si spójno ci i s po czone siln
wi zi spo eczn , co sprzyja okre laniu ich mianem grup. Niekiedy mówi si te o nich jako o „etniach".
Istnieje powszechna zgoda, e rdzeniem etniczno ci jest wiadomo ostrego podzia u na my i oni. My,
wyposa eni w cechy szczególne, tylko nam ciwe i jaskrawo odró niaj ce nas od wszystkich innych. O
tym, jakie cechy zostan w odniesieniu do danej zbiorowo ci uznane za taki wyró nik, decyduj przypadki i
okoliczno ci. Mo e to by równie dobrze j zyk, jak religia, obyczaj, wygl d fizyczny etc. Wa ne jest jedynie
to, aby cechy te stanowi y niekwestionowan w asno danej zbiorowo ci i wyra nie j odró nia y od
innych, nawet, a mo e i zw aszcza, podobnych do niej pod wieloma innymi wzgl dami. Poczucie
etniczno ci rodzi si zawsze w sytuacji kontaktu mi dzygrupowego (Burszta 1998: 136).
Inn istotn cech zbiorowo ci etnicznych jest g bokie przekonanie o wspólnocie pochodzenia i
wi zach krwi cz cych ich cz onków. Konsekwencj tego przekonania jest postrzeganie etniczno ci jako
cechy naturalnej przypisanej jednostkom niezale nie od ich woli, podobnie jak p .
W literaturze po wi conej problematyce narodu i etniczno ci wyst puj rozbudowane charakterystyki
zbiorowo ci etnicznych. Anthony D. Smith, autor jednej z klasycznych prac z tego zakresu, wyró nia
nast puj cych sze sk adników etniczno ci (Smith 1986):
• Nazwa zbiorowo ci. Nazwa ma ogromne znaczenie symboliczne. W staro ytno ci, a tak e w
redniowieczu przypisywano jej niezwyk-
242 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

moc. Nazwanie kogo czy czego by o jednoznaczne z okre leniem istoty nazywanego obiektu. Bóg
ydów nie ma imienia, albowiem cz owiek, nie b c w stanie zrozumie jego istoty, nie ma prawa
nadawa Mu imienia.
• Przekonanie o wspólnym pochodzeniu. Stanowi nieod czny element etniczno ci. Legendy i mity
mówi ce o pocz tkach i pochodzeniu zbiorowo ci etnicznej okre laj jej miejsce i pozycj w wiecie. Daj c
wyja nienie jej pocz tków, uzasadniaj jej dalsze losy i okre laj przysz e przeznaczenia.
• Wspólne dzieje. Zbiorowo ci etniczne s zbiorowo ciami historycznymi, które maj w asne dzieje i
pami wspólnej przesz ci.
• asna, odr bna kultura. Cz onków zbiorowo ci etnicznej czy i odró nia od ludzi spoza niej
przede wszystkim w asna, specyficzna kultura. Mechanizm tego odró niania dzia a wedle wzoru
podobie stwa i ró nicy. Podkre la si upodobnienie cz onków danej zbiorowo ci pod wzgl dem tych
cech kulturowych, które ró ni ich od cz onków innych zbiorowo ci. Oczywi cie, w poszczególnych
zbiorowo ciach bywaj to ró ne cechy. Najcz ciej jest to j zyk i religia, ale mo e te by rodzaj ubioru, a
nawet diety.
• Zwi zek z okre lonym terytorium. Jest to zwi zek istotny g ównie w planie symbolicznym. Liczy
si nie terytorium jako miejsce zasobów surowcowych i jego materialne posiadanie, ale terytorium jako
„w asne miejsce na ziemi", z którym zwi zane s narodziny zbiorowo ci i istotne fragmenty jej dziejów.
Jest ono wi ojczyzn , do której mo na zawsze symbolicznie powraca , nawet je li w realnym wiecie
dana zbiorowo jest go pozbawiona i yje od wielu lat w rozproszeniu.
• Poczucie solidarno ci i to samo ci. Grup etniczn charakteryzuje znaczna spójno i silna wi
spo eczna w rozumieniu wi zi psychicznej.
Nie w ka dej zbiorowo ci etnicznej tak wyró nione sk adniki etniczno ci wyst puj wszystkie razem.
Ponadto w rozmaitych zbiorowo ciach waga ich bywa ró na. Jednak kszta towaniu si etniczno ci zawsze
towarzyszy tendencja do podkre lania tego, co nam jest wspólne i co ró ni nas od innych w tych wszystkich
sze ciu wymiarach. Je li w którym czego nie dostaje, d y si do jego uzupe nienia.

Rodzaje grup etnicznych


Wspó cze nie termin grupa etniczna bardzo si upowszechni i cz sto wyst puje zamiast dawniej
ywanych okre le , takich jak plemi , spo eczno plemienna, a nawet spo ecze stwo tradycyjne.
Mianem grupy etnicznej bywaj obecnie okre lane zbiorowo ci czterech podstawowych typów:
Rozdzia XI. Naród 243

• Miejskie mniejszo ci etniczne. Przyk adem s Polacy w Chicago czy Nowym Jorku b te
Chi czycy lub Irlandczycy w dowolnym z miast ameryka skich czy Arabowie w Pary u.
• Ludy tubylcze, miejscowe. W tym przypadku mianem grupy etnicznej okre lane s ludy, które y na
jakim terytorium, zanim przybyli tam europejscy kolonizatorzy i osadnicy, na przyk ad Aborygeni w
Australii czy Indianie w Ameryce i Kanadzie.
• Kulturowo zró nicowane populacje pa stw b cych tworami kolonializmu.
• Protonarody. S to takie grupy, które maj swoich przywódców politycznych i ideologów oraz
do uzyskania w asnego pa stwa, co uwa a si za podstawowy wyznacznik ruchów narodowych. S
one te okre lane mianem narodów bez pa stwa (Burszta 1998: 135-136).

Grupa etniczna a naród


Czwarty z wymienionych typów grup etnicznych uprzytomnia powinowactwa mi dzy grup etniczn a
narodem. S one na tyle du e, e w wielu wypadkach utrudniaj lub wr cz uniemo liwiaj wytyczenie
wyra nej granicy mi dzy nimi. Bywa, e o jednej i tej samej zbiorowo ci mówi si raz jako o narodzie,
kiedy indziej za jako o grupie etnicznej. Spowodowane jest to tym, e grupy etniczne bywaj postrzegane
jako poprzedzaj ce naród formy wspólnot i zacz tkowe postacie narodów (K oskowska 1996). Podobnie jak
w ka dym innym przypadku, przej cie formy zacz tkowej w dojrza nie dokonuje si w jednym
momencie, ale jest p ynnym, rozci gni tym w czasie procesem, w którym zamazane s granice mi dzy
nast puj cymi po sobie formami.
Mimo tych trudno ci istnieje cecha powszechnie uznawana za znami narodu, ró ni ca go od grupy
etnicznej. Jest ni upolitycznienie, czego wyrazem jest d enie do posiadania w asnego pa stwa.
Rozpowszechniony jest pogl d, e w odró nieniu od wiadomo ci etnicznej wiadomo narodowa
„obejmuje z regu y wyobra enie w asnego - co najmniej wzgl dnie niezale nego - pa stwa, w którym
naród yje (ewentualnie kiedy w przesz ci) lub powinien w mo liwie bliskiej przysz ci"
(Szacki 1997a: 16).
enie zbiorowo ci etnicznej do suwerenno ci politycznej jest procesem, w którym wyró ni mo na
trzy etapy. Pierwszym jest pojawienie si poczucia etniczno-kulturowej to samo ci, a tym samym
wyodr bnienie si grupy etnicznej jako swoistej ca ci. W drugim etapie zbiorowo etniczna, rywalizuj c
z innymi grupami i stawiaj c czo o zewn trznym zagro eniom, umacnia swoj zwarto . Jednocze nie
wykszta ca w asne elity, które artyku uj jej potrzeby i formu uj dania, a tak e mobilizuj
244 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

dla nich poparcie spo eczne. W tym momencie grupa etniczna wkracza na scen polityczn , co jednak wci
mo e godzi z lojalno ci wobec pa stwa, w którego granicach yje. Trzeci etap to przeciwstawienie si
temu pa stwu i danie niepodleg ci. W tym momencie mo emy ju mówi o narodzinach ruchu
narodowowyzwole czego i rozwini tej wiadomo ci narodowej.
Oczywi cie, nie zawsze zbiorowo ci etniczne przechodz (i musz przechodzi ) przez wszystkie te
etapy. O tym, które i kiedy je przeby y sta y si (b przejd i stan si ) narodami, a które nie, zale y w
ka dym poszczególnym przypadku od splotu wielu ró nych okoliczno ci. Z tego te powodu mo na
zasadnie twierdzi , e wspó czesna mapa narodów wiata jest dzie em wielu przypadków, jak równie , e
nie jest ona niezmienna i raz na zawsze dana.

3. Dwie drogi kszta towania si narodów w Europie


Przekszta cenie si zbiorowo ci etnicznej w naród przez sformu owanie i realizowanie d enia do
niezale no ci politycznej nie jest jedyn drog kszta towania si narodów. W Europie w taki sposób
powsta a tylko ich cz . S to przede wszystkim narody, które uzyska y niezale no polityczn w
stosunkowo nieodleg ych czasach, w centralnej i wschodniej cz ci kontynentu. W wielu krajach Europy
Zachodniej proces kszta towania si narodów przebiega inn drog (Pomian 1992).
Jedna droga jest drog od narodu do pa stwa, natomiast druga od pa stwa do narodu. W pierwszym
wypadku wspólnota kulturowa maj ca poczucie w asnej odr bno ci przekszta ca si w organizm politycz-
ny, w drugim organizm polityczny nabiera cech wspólnoty kulturowej. Je li w pierwszym wariancie
mamy do czynienia ze wspólnotami kulturowymi poszukuj cymi „dachu politycznego" (Gellner 1991), to w
drugim istniej cy „dach polityczny" stwarza warunki sprzyjaj ce powstawaniu wspólnoty kulturowej i
os abianiu, a nawet zacieraniu przedzia ów mi dzy ró nymi grupami etnicznymi, które wskutek
rozmaitych, cz sto przypadkowych okoliczno ci historycznych znalaz y si pod jednym „dachem".
Droga od pa stwa do narodu to równie przekszta canie si samego pa stwa z pa stwa
dynastycznego i terytorialnego w pa stwo narodowe, a jego poddanych w obywateli, którzy maj równe
prawa. Takie przekszta canie to d ugotrwa y proces historyczny, w którego toku wiele powi zanych ze sob
zmian w gospodarce, stosunkach spo ecznych i sposobach sprawowania w adzy doprowadza ostatecznie
do likwidacji przywilejów stanowych i uznania ludu za suwerena. Je li za lud jest suwere-
Rozdzia XI. Naród 245

Rozbie no w postrzeganiu swojego narodu da a o sobie zna w prowadzonych w Polsce badaniach pami ci spo ecznej.
Ujawni y one istnienie dwu odr bnych wzorów polskiej tradycji narodowej. Jeden by wzorem tradycji pa stwowej, w
którym centralnymi postaciami byli Boles aw Chrobry, Kazimierz Wielki, Józef Pilsudski. Drugi - wzorem tradycji
kultury polskiej, w którym centralnymi postaciami byli Miko aj Kopernik, Adam Mickiewicz, Fryderyk Szopen. Postacie
historyczne nale ce do ka dego z tych wzorów rzadko by y przez respondentów wskazywane jednocze nie jako
szczególnie przez nich cenione (Szacka, Sawisz: 1990). Dwoisto ta ujawni a si równie w badaniach CBOS-u
przeprowadzonych w 1988 roku na reprezentatywnej próbie doros ych mieszka ców Polski (Karpi ski 1999). Badanym
przedstawiano wiele okre le i mieli wybra te, które uwa aj dla siebie za wa ne. Okre lenie „jestem obywatelem
Polski" wybra o 80 procent, natomiast „jestem osob przywi zan do polskiej tradycji narodowej" 62 procent.
Zwa ywszy na to, e odsetek wyborów okre lenia „jestem Polakiem" wybra o 87 procent, wida wyra nie, e s takie
osoby, dla których „bycie Polakiem" oznacza bycie obywatelem, i takie, dla których oznacza przywi zanie do polskiej
tradycji narodowej, chocia dla znakomitej wi kszo ci oznacza jedno i drugie.
Dalsze badania prowadzone w latach dziewi dziesi tych XX wieku wykaza y, e „wspó cze ni Polacy stopniowo
odchodz w zakresie swojej identyfikacji narodowej od modelu wspólnoty kulturowej na rzecz wspólnoty obywatelskiej"
odzi ski 1999: 42).

nem, oznacza to, e ród em w adzy jest wspólnota spo eczna. T za trudno okre li , nie odwo uj c si do
jej kultury i historii (Rakowska-Harm-stone 1997: 117). Klasycznym przyk adem takiej drogi ukszta towania
si narodu jest Francja.
Te dwie drogi kszta towania si narodów sprawi y, e odró nia si dwa rodzaje narodów. Niekiedy
mówi si o nich jako o starych i nowych narodach, cz ciej jako narodach terytorialno-obywatelskich i
etniczno--genealogicznych te politycznych i etniczno-kulturowych. W odniesieniu do istniej cych
narodów rozró nienia te dotycz w gruncie rzeczy bardziej ich odmiennej przesz ci historycznej ni
wspó cze nie wyst puj cych mi dzy nimi ró nic. Niezale nie bowiem od przebiegu procesów
narodotwórczych w ich wyniku powstaj podobne do siebie ca ci. W ka dym narodzie wymiar kultury i
polityki ostatecznie wzajemnie si ze sob splataj i wspólnie zaczynaj okre la tre wiadomo ci
narodowej. W jednym przypadku nast puje polityzacja etniczno ci, w drugim za etnicyzacja polityczno ci,
kiedy to symbole w adzy pa stwowej i pa stwa (hymn, god o, flaga) staj si obdarzonymi adunkiem
emocjonalnym symbolami narodu. Ponadto naród nie mo e istnie bez rdzenia etnicznego. Je eli takiego
nie ma, musi by wynaleziony czy raczej odnaleziony (Smith 1986: 212), podobnie jak i jego si gaj ca w
mo liwie dalek przesz tradycja.
Ka dy z tych w tków, tak etniczno-kulturowy, jak i polityczny, chocia w rzeczywisto ci ci le ze sob
splecione, w ró nych narodach wyst puj z ró wyrazisto ci . S tak e akcentowane z ró si w po-
246 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

szczególnych teoriach narodu. W literaturze przedmiotu mo na znale zarówno czysto polityczne, jak i
czysto kulturowe teorie narodu. W pierwszych jako podstawowy warunek uznania zbiorowo ci za naród
uwa ane jest posiadanie przez jej cz onków pe ni praw obywatelskich, a sam naród jest uto samiany z
pa stwem narodowym. W drugich wymiar polityczny narodu jest lekcewa ony i naród uto samiany jest ze
wspólnot kultury symbolicznej i istnieniem w ród jego cz onków wiadomo ci narodowej w postaci
poczucia przynale no ci do okre lonej zbiorowo ci etnicznej. W tym ostatnim przypadku bywa, e do
uznania jakiej zbiorowo ci za naród wystarcza istnienie poczucia przynale no ci do tego rodzaju
wspólnoty w w skim kr gu jej elity spo ecznej.
Zró nicowane s tak e tre ci potocznej wiadomo ci narodowej. Inna jest nie tylko wiadomo
cz onków ró nych narodów, ukszta towanych odmienn drog , ale i wiadomo narodowa poszczególnych
cz onków tego samego narodu. Jedni postrzegaj swój naród w nierozerwalnym zwi zku z organizacj
pa stwow , inni widz go w niezale nych od polityki wymiarach etniczno ci i kultury (patrz: ramka na
poprzedniej stronie).

4. Naród a nowoczesno
W my leniu potocznym rozpowszechnione jest przekonanie, e podzia ludzko ci na narody jest czym nie
tylko oczywistym, ale i odwiecznym, a same narody w dzisiejszej postaci istniej „od zawsze". Takiemu
przekonaniu sprzyja to, e istotnym elementem to samo ci narodowej jest wiadomo wspólnych dziejów.
Posiadanie d ugiej przesz ci jest traktowane jako mocny argument na rzecz politycznej niezale no ci
danej grupy etnicznej. Ponadto daleko w przesz si gaj ce dzieje zbiorowo ci dodaj jej splendoru.
Powo ywanie si przez naród na swoj przesz utwierdza w nim przekonanie o odwieczno ci jego
obecnej postaci.
Przekonanie to jest ca kowicie sprzeczne z tym, co twierdz wspó czesne teorie narodu. Mówi one, e
narody i ideologie narodowe s zjawiskiem stosunkowo m odym. Rozwin y si w Europie Zachodniej, w
epoce zwanej nowoczesn , która rozpocz a si wraz z osiemnastowieczn rewolucj francusk i
dziewi tnastowieczn rewolucj przemys ow . W ród przedstawicieli nauk spo ecznych pogl d ten zyskuje
coraz wi cej zwolenników. Jak stwierdza historyk polski, „historiografia europejska rezygnuje dzi z
poj cia «pa stwo narodowe» w odniesieniu do redniowiecza i czasów nowo ytnych". Jednocze nie
dodaje: „Nikt jednak nie kwestionuje, e struktury w adzy silnie wp ywa y na kszta towanie si
wiadomo ci narodowej" (M czak 1996a: 9).
Rozdzia XI. Naród 247

Nikt, kto wi e powstanie narodów z europejsk nowoczesno ci , nie twierdzi oczywi cie, e narody
powsta y nagle albo e zosta y powo ane do ycia w sposób ca kowicie dowolny. Wszyscy zgadzaj si , e
powstanie narodów to wynik d ugotrwa ych procesów historycznych, w których toku ukszta towa y si
zbiorowo ci ostatecznie okre laj ce si i okre lane jako narody. Równie wiadomo narodowa nie
powsta a nagle i z niczego. Co wi c sprawi o, e narody sta y si w epoce nowoczesnej charakterystyczn dla
niej form zbiorowej to samo ci, a tak e - jak to formu owa Stanis aw Ossowski - g ównymi sk adnikami
spo ecznej struktury wiata (Ossowski 1967b: 239). Tak te , dodajmy, zacz y by powszechnie postrzegane.
Z procesami modernizacyjnymi towarzysz cymi narodzinom spo ecze stwa przemys owego czy o
si wiele zmian tak w sferze stosunków spo ecznych, jak i wiadomo ci (zob. Typy spo ecze stw, s. 100).
Zmiany te sprzyja y krystalizowaniu si wiadomo ci poszczególnych zbiorowo ci jako wiadomo ci
narodowych i przydawa y znaczenia tego rodzaju to samo ciom. Uczeni wyró niaj pi rodzajów tych
zmian.
• Zniesienie sztywnych podzia ów stanowych, zrównanie wszystkich wobec prawa i przekszta cenie
ich w obywateli ciesz cych si , przynajmniej potencjalnie, pe ni praw obywatelskich. (Potencjalnie,
albowiem w wielu krajach europejskich d ugo obowi zywa cenzus maj tkowy, nie mówi c o
kobietach, które w wi kszo ci pa stw europejskich uzyska y prawa wyborcze dopiero w latach
trzydziestych ubieg ego wieku, a w Szwajcarii dopiero w 1971 roku - zob. Kobiety jako przedmiot zainte-
resowania nauk spo ecznych, s. 347). Postrzeganie narodu jako wspólnoty, której wszyscy cz onkowie s
bra mi, nie jest mo liwe bez jakiego oparcia w rzeczywisto ci.
Znikni cie okre lonych prawem podzia ów stanowych mia o dodatkowy skutek. Wraz z nimi znikn
konkurencyjny wobec to samo ci narodowej wymiar samookre lania si jednostek i poczucia ich
to samo ci. Dopóki istnia y stany, by o si przede wszystkim szlachcicem, mieszczaninem albo ch opem.
Dla polskiego szlachcica polski ch op czy nawet mieszczanin by znacznie bardziej „obcy" ni szlachcic
hiszpa ski b francuski, a ju na pewno litewski.
• Modernizacja wi za a si z upowszechnianiem o wiaty i wzrostem pi mienno ci. Rozszerzanie si
kr gu ludzi uczestnicz cych w jednej i tej samej kulturze symbolicznej sprzyja o dalszemu ujednolicaniu i
zespalaniu si zbiorowo ci. Procesy spontaniczne wspierane by y odgórnym administracyjnym przymusem.
We Francji dziadkowie dzisiejszych Breto czyków pami taj jeszcze napisy na podwórkach szkolnych:
„Zabrania si plu i mówi po breto sku" (Kruczkowska 1999).
• Przemiany, jakie nios a ze sob rewolucja przemys owa, powodowa y ruchliwo przestrzenn
ludzi i wzrost migracji ze wsi do miasta.
248 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

Oznacza o to, e coraz wi cej ludzi, porzucaj c wspólnot spo eczno ci lokalnej oraz wiat grup
pierwotnych i stosunków osobowych, przechodzi o do wiata organizacji formalnych i stosunków
rzeczowych. W takim wiecie niezaspokojona pozostawa a elementarna ludzka potrzeba przynale no ci
do zbiorowo ci z onej ze swoich i daj cej poczucie zakorzenienia. Jak pisze historyk polski, „ludzka
potrzeba przynale no ci do rozpoznawalnej, d ugowiecznej wspólnoty, która nie rodzi si i nie umiera
wraz ze mn , i mocno z ni zwi zana potrzeba uznania albo szacunku, dumy i godno ci, zdaj si
niezbywalnym atrybutem naszej spo ecznej natury. I tak ju jest, e w czasach rosn cej ruchliwo ci ludzi
porzucaj cych rodzinn wie i mieszania si spójnych kiedy spo eczno ci etnicznych afiliacja narodowa
sta a si w naszej cywilizacji najskuteczniejsz , cho przecie nie jedyn form zaspokojenia tych potrzeb"
(Jedlicki 1997: 60-61).
Rozpad dawnych wi zi spo ecznych stworzy puste miejsce i tym samym warunki dla powstania wi zi
nowego typu cz cej cz onków szczególnego rodzaju zbiorowo ci - narodu. Osobliwo ci narodu jest to,
e -b c zbiorowo ci w skali makrospo ecznej - przybiera charakter grupy w asnej. Chocia jego
cz onkowie nie znaj si osobi cie, zwi zki mi dzy sob postrzegaj jako zwi zki o charakterze
ciwym grupie pierwotnej.
Ten rodzaj postrzegania wi zi narodowej wzmacniany jest w procesie socjalizacji. Jednym z jej
elementów jest rozszerzanie sentymentów zwi zanych z najbli szym otoczeniem i w asn rodzin na
makrospo eczn zbiorowo narodow . S temu metafory „ojczyzny-matki", „rodaków--braci",
kojarzenie ojczyzny z „domem rodzinnym", nazywanie Polski krajem „rodzinnym" etc. Znany, powsta y
jeszcze w XIX wieku wiersz zaczynaj cy si od s ów: „Kto Ty jeste ? - Polak ma y", uczy, e na pytanie:
„Gdzie mieszkasz?", odpowied ma brzmie : „Mi dzy swemi".
• Procesom modernizacyjnym towarzyszy laicyzacja spo ecze stwa i zaw anie si zwi zanej z
religi sfery sacrum. Pozostawia to niedosyt, który mo e zaspokaja i zaspokaja naród. Jak pisze Seton-
Watson, nacjonalizm sta si namiastk religii i naród zacz by pojmowany przez nacjonalistów na
podobie stwo boga (Seton-Watson 1977).
Wielu badaczy zwraca uwag na religijne zabarwienie ideologii narodowej i zwi zanej z narodem
sfery postaw i zachowa . wi ta narodowe i ich obchody wzorowane s na wi tach i obchodach
religijnych. Wobec symboli narodowych obowi zuje postawa szczególnej czci, a potraktowanie ich w
sposób jej pozbawiony uwa ane jest za profanacj , podobnie jak to jest w przypadku symboli religijnych.
• W wielorako zró nicowanym wiecie, w którym cz owiek nale y do wielu rozmaitych grup i
pe ni wiele ró nych ról, chwiejne jest jego poczucie to samo ci. Jednym ze stabilizuj cych je
elementów sta a si
Rozdzia XI. Naród 249

rola zawodowa. Jednak w coraz szybciej zmieniaj cym si wiecie, do którego przystosowanie wymaga
nabywania wci nowych specjalizacji, zachwianiu ulega równie to samo zwi zana z rol zawodow .
Kiedy ju nikt nie wie, kim jest, to samo narodowa pozwala wyj z tego chaosu.

Pierwszoplanowe miejsce to samo ci narodowej ukaza y wspomniane ju badania przeprowadzone w Polsce przez OBOP
w 1988 r. Okre lenie „jestem Polakiem" by o wybierane najcz ciej (87 proc), nieco cz ciej nawet ni okre lenia takich
podstawowych to samo ci jak „jestem on /m em" (85 proc.) i „jestem m czyzn /kobiet " (83 proc.) (Karpi ski 1999).

Trzy fale ruchów narodowych i kszta towania si pa stw narodowych w epoce


nowoczesnej
Wiek XIX w historii Europy by wiekiem rozwoju ideologii i aspiracji narodowych, a tak e ruchów
narodowych. W Polsce by to wiek powsta , a w Europie Wiosny Ludów i niezliczonych pomniejszych
rewolucji o zabarwieniu narodowym. Znaczenie i si sentymentów narodowych, które rozwin y si w
tamtym stuleciu, wyra nie ukaza a pierwsza wojna wiatowa.
Do czasu jej wybuchu nie w pe ni zdawano sobie z nich spraw . W kr gach lewicowych z nadziej , w
prawicowych z obaw odnoszono si do ponadnarodowych solidarno ci klasowych. W wi ziach cz cych
klasy widziano zwyci skiego konkurenta wi zi narodowych. Manifest komunistyczny w 1848 roku g osi
has o „Proletariusze wszystkich krajów czcie si ", a jego twórcy byli przekonani, e tego rodzaju po czenie
niechybnie nast pi. Socjali ci francuscy jeszcze w przeddzie wybuchu wojny wierzyli, e wojny nie
dzie, bowiem francuski robotnik nie b dzie strzela do niemieckiego, a niemiecki do francuskiego. Byli
przekonani, e cz ca ich wi , oparta na wspólnych interesach robotniczych, jest znacznie silniejsza od
wi zi ka dego z nich z kapitalist tej samej co i on narodowo ci. Wojna wybuch a, robotnicy strzelali do
siebie.
Koniec tej wojny przyniós fal konstytuowania si nowych pa stw narodowych. Zmieni a si mapa
Europy. Ko cz cy wojn traktat wersalski uwzgl dni aspiracje narodowe wielu grup etnicznych i uzna
prawo narodów do samostanowienia. Rozpad y si wieloetniczne pa stwa dynastyczne i na pó nocy oraz
po udniu wschodniej cz ci Europy powsta y nowe pa stwa zaspokajaj ce aspiracje narodowe wielu
zbiorowo ci.
Druga fala konstytuowania si nowych pa stw, d cych z mniejszym lub wi kszym powodzeniem do
realizacji wykszta conego w Euro-
250 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

pie wzoru pa stwa narodowego, wyst pi a po drugiej wojnie wiatowej i by a rezultatem dekolonizacji
Azji i Afryki.
Trzeci fal ruchów narodowych mo emy obserwowa wspó cze nie. Pojawi y si wraz z upadkiem
panowania komunistycznego w wielonarodowych pa stwach. Dramatyczne przejawy tych ruchów
widzieli my na terenie by ej Jugos awii oraz w niektórych republikach dawnego Zwi zku Radzieckiego
(Czeczenia). W innych jego cz ciach d enie do samodzielno ci poszczególnych republik zaznacza si te
wyra nie, chocia nie tak dramatycznie.
Wspó cze nie pragnienie w asnego pa stwa przejawia coraz cz ciej i to coraz mniejszych
zbiorowo ci. Wedle ustale Organizacji Narodów Zjednoczonych, gdyby wszystkie grupy etniczne w skali
wiata uzyska y pe niepodleg , przed budynkiem ONZ trzeba by powiesi pi tysi cy odr bnych
flag (Burszta 1998: 143).
Dla niektórych jest to powa ny, budz cy niepokój problem; niepokoj si mo liwo ci destabilizacji
obecnej równowagi politycznej wiata, jak równie tym, e s to cz sto zbiorowo ci zbyt ma e, aby mog y
uczestniczy w mi dzynarodowym wspó zawodnictwie w roli samodzielnych podmiotów (Rakowska-
Harmstone 1997).

5. Pa stwa wielonarodowe i narody wieloetniczne


Procesy narodotwórcze, niezale nie od tego, jak przebiega y w poszczególnych krajach, niemal nigdzie nie
doprowadzi y do powstania pa stw narodowych jednolitych pod wzgl dem etnicznym i
narodowo ciowym. Nie s jednolite nie tylko te pa stwa narodowe, które rozwin y si z wcze niejszych
pa stw terytorialnych i dynastycznych, ale tak e te, które powsta y w wyniku d do suwerenno ci
politycznej grup etnicznych, przekszta caj cych si w narody. Wi kszo pa stw to etniczne mozaiki, które
prawie w ka dym wypadku maj inne wzory. Mo na jednak wskaza cztery podstawowe w tki tych wzorów,
które w poszczególnych przypadkach najrozmaiciej si ze sob splataj .
• W pa stwach narodowych, rozwini tych z wcze niejszych pa stw terytorialnych, to samo narodowa
powstawa a jako nowa jako . Tworzy a si na podstawie wspólnych dziejów i kszta tuj cej si wspólnoty
kultury symbolicznej. Nadbudowywa a si nad regionalnymi ró nicami etnicznymi, cz sto nie niweluj c
ich. Niekiedy mimo zachowania ostrych ró nic, powstawa a harmonijna ca , jak to si sta o w przypadku
Szwajcarii. Kiedy indziej podzia y i antagonizmy pozostawa y ywe, tak jak w przypadku Kastylii i
Katalonii w Hiszpanii, które dzieli nie tylko odmienne widzenie przesz ci Hiszpanii (Goward, b.d.w.)
oraz silne po-
Rozdzia XI. Naród 251

czucie odr bno ci, ale i ostry antagonizm. Podobnie ostry antagonizm wyst puje w Belgii mi dzy
Walonami i Flamandami.
Jest jeszcze trzecia mo liwo , której przyk adem jest Francja. We francuskim narodzie obywatelskim
zrodzonym wraz z rewolucj , regionalne ró nice kulturowe i zwi zane z nimi niech ci mimo usilnych
stara nie uleg y zatarciu, a co najwy ej wyciszeniu i u pieniu. Normandia, Bretania, Prowansja,
Okcytania, nie mówi c ju o kraju Basków, nigdy nie utraci y poczucia odr bno ci. W ostatnim
dziesi cioleciu to samo ci regionalne zacz y o ywa . Rozbudowano lokalne uczelnie, powo ano Akademi
zyka Baskijskiego, powsta y Rady Kulturalne Kraju Basków i Bretanii, a tak e Instytut Studiów Okcytanii.
W 1999 roku Francja podpisa a Europejsk Kart J zyków Regionalnych i Mniejszo ciowych. Jest to rów-
noznaczne z uznaniem, e francusko mo e by wyra ana nie tylko po francusku, ale tak e po
korsyka sku czy breto sku.
Wyrazem akceptacji ró nic regionalnych jest uchwalona w 1992 roku Europejska Karta J zyków
Regionalnych i Mniejszo ciowych. W 95 punktach zobowi zuje ona rz dy do zagwarantowania nauki
zyka regionalnego w szko ach pa stwowych, dwuj zyczno ci w s dach i urz dach, wspomagania
rozwoju kultury w miejscowym j zyku. Decyzje, których j zyków ma to dotyczy i które tym samym maj
by uznane za cz dziedzictwa j zykowego narodu, pozostawiono poszczególnym pa stwom.
Sygnatariusze nie musz wprowadza w ycie wszystkich jej punktów, mog ograniczy si do 35 z nich.
Do roku 2000 Kart podpisa o ponad dwadzie cia pa stw europejskich (Kruczkowska 1999; Janusz, Bajda
2000).
• Pa stwa narodowe, b ce realizacj d do suwerenno ci grup etnicznych uzyskuj cych
wiadomo narodow , powstawa y cz sto na obszarach, na których zamieszkiwa y, i to od dawna, tak e
inne grupy etniczne. Bywa o i tak, e w rezultacie porozumie mi dzynarodowych granice mi dzy
pa stwami zostawa y wykre lone w sposób, który nie pokrywa si z granicami ziem zamieszka ych przez
cz onków s siaduj cych narodów. W rezultacie cz ich znajdowa a si na terytorium s siedniego pa stwa.
W tego rodzaju sytuacjach zbiorowo ci odmienne etnicznie od dominuj cej zbiorowo ci narodu
pa stwowego okre lane s najcz ciej mianem mniejszo ci narodowych. Jest to wyrazem akceptacji
tego, e cz obywateli danego pa stwa przynale y do innego narodu. Mniejszo ci narodowe skupione s
najcz ciej na terenach przygranicznych. Ich cz onkowie maj zazwyczaj silne poczucie odr bno ci i
rozwini wiadomo narodow , wspieran kontaktami z macierzystym krajem.
Prawa mniejszo ci chronione s przez pakty i organizacje mi dzynarodowe. Problem stosunku do
mniejszo ci narodowych pojawi si w okre-
252 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

sie mi dzywojennym, kiedy to traktat wersalski powo do ycia wiele nowych pa stw, silnie
zró nicowanych narodowo ciowo (w Polsce mniejszo ci narodowe stanowi y 31 proc. ludno ci). W tej
sytuacji pojawi o si donios e pytanie: „Czy nowe b gruntownie przeobra one organizmy pa stwowe
stan si wspóln ojczyzn ca ej ludno ci, która w cz ci wbrew w asnej woli znalaz a si w granicach
tych krajów, czy te jako pa stwa narodowe zostan ziemiami ojczystymi wi kszo ci narodowych, to
znaczy narodów pa stwowych, li tylko toleruj cych pozosta ych wspó obywateli nale cych do grup
mniejszo ciowych?" (Chlebowczyk 1989: 428).
Ochrona prawa mniejszo ci mo e by interpretowana dwojako:
Po pierwsze, jako ochrona przed represjami i dyskryminacj jednostek ze wzgl du na ich przynale no
narodow , która nie wyklucza polityki asymilacyjnej, nawet agresywnej.
Po drugie, jako ochrona warunków umo liwiaj cych zachowanie to samo ci narodowej danej
mniejszo ci.
Zazwyczaj przedstawiciele narodu panuj cego s zwolennikami pierwszej interpretacji praw mniejszo ci,
natomiast przedstawiciele mniejszo ci narodowych - drugiej. Ci ostatni nie maj ochoty na asymilacj i
dopominaj si o nauczanie w asnego j zyka w szko ach, a nawet o szko y we w asnym j zyku, o
dwuj zyczno urz dów na zamieszka ych przez siebie terenach i dwuj zyczne nazwy miejscowo ci.
Zazwyczaj nie przeszkadza to im by lojalnymi obywatelami pa stwa, w którego granicach yj . Bywa, e
uczestnicz w jego yciu politycznym, maj c swoje partie i swoich pos ów w parlamencie (na przyk ad w
Polsce ma ich mniejszo niemiecka).
• Znaczne zró nicowanie rynków pracy w poszczególnych krajach, istnienie pa stw naruszaj cych w
sposób drastyczny prawa cz owieka oraz atwo przenoszenia si z miejsca na miejsce sprzyjaj
ruchliwo ci ludzi. Wielu z nich porzuca swój kraj i rusza w wiat, b to w poszukiwaniu
bezpiecze stwa, b lepszych warunków ycia. W wielu krajach europejskich pojawiaj si coraz
liczniejsi imigranci, którzy cz sto w sposób jaskrawy ró ni si od ludno ci rodzimej. Ró ni si kultur ,
religi , a bywa, e i wygl dem (na przyk ad Turcy w Niemczech). Najcz ciej wykonuj najni ej
kwalifikowane i najgorzej op acane prace, których rdzenni mieszka cy nie maj ochoty podejmowa .
Imigranci maj ró ny stosunek do kraju nowego osiedlenia. Jedni z nich pobyt w nim traktuj jako
tymczasowy i maj zamiar powróci do w asnej ojczyzny po zgromadzeniu rodków pozwalaj cych na
dostatniejsze w niej ycie. Inni nie my o powrocie. Ci, którzy nie chc wraca do w asnego kraju, pragn
uzyska obywatelstwo pa stwa, w którym mieszkaj . Jednak e pragnieniu temu towarzyszy ch
zmiany w asnej
Rozdzia XI. Naród 253

to samo ci, stopienia si z narodem, w ród którego yj , i pe nej asymilacji kulturowej. Inni natomiast
pragn równouprawnienia politycznego w postaci obywatelstwa danego pa stwa przy jednoczesnym
zachowaniu w asnej to samo ci etnicznej.
Pa stwa cz sto broni si przed stabilizowaniem enklaw etnicznych powstaj cych w rezultacie nap ywu
imigrantów. Czyni to, obwarowuj c uzyskiwanie obywatelstwa ró nymi warunkami, niekiedy trudnymi
do spe nienia. Jednak nie likwiduje to problemu, albowiem nawet nie maj c obywatelstwa, imigranci latami
przebywaj legalnie w kraju osiedlenia i z ka dym rokiem coraz mocniej w nim si zakorzeniaj . Chc c nie
chc c, wspó czesne pa stwa europejskie stopniowo przeobra aj si w pa stwa wieloetniczne.
O zbiorowo ciach etnicznych, powsta ych w rezultacie nap ywu emigrantów, mówi si czasem jako o
grupach etnicznych, czasem jako o mniejszo ciach narodowych.
Panuj tendencj jest uznawanie za mniejszo ci narodowe takie mniejszo ci, które uto samiaj si z
narodem maj cym w asne pa stwo, a pozosta e - za etniczne.
• Czwarty, bardzo specyficzny wzór wieloetniczno ci wyst puje w Stanach Zjednoczonych Ameryki. W
przypadku mniejszo ci narodowych czy imigranckich grup etnicznych w pa stwach europejskich
wszystkie one istniej obok jakiej dominuj cej wi kszo ci narodowej, której prymat uzasadnia
historia. Dzieje wskazuj , e to ona od ich zarania yje na tym obszarze i ona przed wiekami
stworzy a pa stwo lub w czasach pó niejszych uzyska a je dzi ki zdeterminowanemu d eniu do
niepodleg ci. Wi kszo ta okre la charakter pa stwa narodowego (francuskie, polskie, niemieckie etc.) i
uwa a, e jest ono, a w ka dym razie powinno by jej i tylko jej w asno ci . Mniejszo ci narodowe i od-
mienne grupy etniczne traktuje jako „obcych", którzy z racji tej obco ci musz by jej podporz dkowane, a
ich prawa mog pochodzi tylko z jej nadania.
Specyfika USA polega na tym, e jest to kraj samych imigrantów. Rdzenni mieszka cy, Indianie,
zostali b wyt pieni, b zamkni ci w rezerwatach. Kraj zasiedlili przybysze z ró nych cz ci wiata,
ównie z Europy i Afryki. Byli wyznawcami rozmaitych religii, mówili ró nymi j zykami i mieli ró ne
obyczaje, a nawet kolory skóry. Wszyscy koniec ko ców stali si obywatelami tego samego pa stwa.
dzono ongi , e z biegiem czasu ca a ta mieszanka grup etnicznych stopi si w jedn ca w tyglu
pa stwa ameryka skiego. Czas pokaza , e obraz Ameryki jako tygla (melting-pot) jest fa szywy. W ostatnich
dziesi cioleciach okaza o si , e odr bno ci etniczne nie tylko nie s abn , ale zaczynaj by uwa ane za
warto i u przedstawicieli ró nych grup etnicz-
254 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

nych o ywa zainteresowanie w asnymi korzeniami. W rezultacie przestano mówi o „tyglu", a zacz to o
„mozaice".
Dla Stanów Zjednoczonych charakterystyczne jest to, e ywej wiadomo ci etnicznej poszczególnych
grup towarzyszy wspólna ameryka ska wiadomo narodowa. USA s przyk adem narodu
wieloetnicznego. Ameryka ska wiadomo narodowa to w znacznej mierze wiadomo przynale no ci
do pa stwa, które jest przez jego obywateli postrzegane (mniej lub bardziej prawdziwie) jako przyk ad
demokracji doskona ej, jako rzecznik i obro ca demokracji oraz sprawiedliwo ci na ca ym wiecie.
Tradycja narodu ameryka skiego b ca podstaw takiej jego wiadomo ci to tradycja kszta towania tej
demokracji. Ale nie tylko. To równie tradycja pionierów w trudzie i znoju zagospodarowuj cych coraz
dalsze i dziksze tereny mi dzy Atlantykiem a Oceanem Spokojnym. To tak e wiara w istnienie
specyficznie ameryka skiego zespo u warto ci, do których nale y indywidualizm, przedsi biorczo ,
sukces, konkurencja. To tak e pewne elementy kultury masowej, które symbolizuj Ameryk , takie jak
hamburgery i coca-cola. W Stanach Zjednoczonych nad ró nicami etnicznymi nadbudowana zosta a i
nadbudowa a si warstwa wspólnej kultury symbolicznej, w której centrum znajduj si wprawdzie
warto ci polityczne, ale nie wype niaj ca ej jej przestrzeni.
Obywatele tego kraju, b c Amerykanami, nie wyrzekaj si swojej etniczno ci. S Hiszpano-
Amerykanami, Polako-Amerykanami, Szwedo-- Amerykanami czy te Afrykano-Amerykanami. Chocia
przybyli z najrozmaitszych zak tków wiata i wiele ich ró ni, czy ich wiara w to, e razem stworzyli
Ameryk i okre lili jej kszta t wspó czesny. Wierze tej nie przeszkadza fakt, e zró nicowanie etniczne jest
jednym z istotnych wymiarów nierówno ci spo ecznych w USA. Szczyt etnicznej hierarchii zajmuj tak
zwani WASP {White Anglo-Saxon Protestant), czyli biali anglosakso scy protestanci.
Zespoleniu zbiorowo ci etnicznych w USA sprzyja to, e nie tworz w tym kraju rozleg ych i zwartych
jednostek terytorialnych. Wag tego czynnika uzmys awia przyk ad Kanady podzielonej na cz
angielsk i francusk . Francuski Quebec ma bardzo wyra ne poczucie odr bno ci i wyst puj tam silne
tendencje separatystyczne wraz z d eniem do utworzenia w asnego pa stwa.

Konflikty etniczne
Mozaiki narodowo ciowe i etniczne wspó czesnych organizmów pa stwowych s potencjalnym ród em
ró nego rodzaju konfliktów, które staj si pod em ruchów narodowych. W XX wieku ruchy te sta y
Rozdzia XI. Naród 255

si pot si polityczn i podstawowym ród em zaburze , cz sto gwa townych i krwawych, tak w
poszczególnych pa stwach, jak i na wiecie. Wiele wskazuje na to, e nie inaczej b dzie i w nast pnym
stuleciu.
Sk ada si na to wiele powodów. Podstawowa przyczyna tkwi w tym, e z odr bno ciami etnicznymi
wi si silne emocje towarzysz ce wszelkim podzia om na „swoich" i „obcych". Emocje te atwo si
rozpalaj i nietrudno je wznieca . Jest to tym atwiejsze, im ostrzej zarysowana jest granica mi dzy „swoimi"
a „obcymi", to jest im wi cej przeciwie stw zbiega si po obu jej stronach. „Fundamentem pokojowych
stosunków religijnych i j zykowych w pa stwie szwajcarskim jest fakt, e granice polityczno-
administracyjne, j zykowe i wyznaniowe wzajemnie si ze sob krzy uj " - pisze szwajcarski historyk
(Altermatt 1997: 102).
Emocje te rozpalaj si najcz ciej w toku walki yj cych w jednym pa stwie ró nych grup etnicznych
o dost p do zasobów i przywilejów, a tak e o utwierdzenie swojej hegemonii lub poszerzenie autonomii.
Mo e to ostatecznie doprowadzi do rozpadu pa stwa. Czy do tego dojdzie, w du ej mierze zale y od
polityki pa stwa. Cytowany historyk szwajcarski twierdzi, e w unifikuj cym pa stwie centralistycznym
narody przejawiaj tendencje od rodkowe, natomiast je eli w pa stwie zostaje wprowadzona konstytucja
federalistyczna - do rodkowe (Altermatt 1997: 103).
Uczucia wrogo ci mi dzy zbiorowo ciami etnicznymi s tak e rozpalane przez cz sto pozbawionych
skrupu ów polityków, w których r kach staj si pot broni . Wykorzystuj oni etniczne symbole i emo-
cje dla uzyskania i umocnienia swojej w adzy politycznej. Jest to tym atwiejsze, e bardzo cz sto wspólnoty
etniczne maj powody, by czu si pokrzywdzone przez tych b innych „obcych". Czasami ich krzyw-
dy s krzywdami doznanymi w przesz ci, kiedy indziej s wynikiem dyskryminacji wspó czesnej, a
bywa, e w jednym i drugim przypadku s krzywdami wyimaginowanymi, co nie przeszkadza, e s
równie ywo odczuwane jak krzywdy rzeczywiste (Rakowska-Harmstone 1997: 118).
Wiele najnowszych bada problematyki etniczno ci wskazuje, e elity walcz ce o w adz , presti i
pieni dze szukaj poparcia (i znajduj je) w zbiorowo ciach etnicznych i narodowych. W wiecie, w
którym trudno jest zdoby dost p do ograniczonych zasobów, natomiast atwo si komunikowa , etniczne
symbole i rozró nienia nadaj si do wykorzystywania na rzecz mobilizowania do realizacji partykularnych
celów i koordynacji interesów. Pozwalaj skupia ró nych ludzi pod jednym sztandarem (Smith 1986: 9).
256 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

6. Zawite drogi kszta towania si nowoczesnych narodów: przyk ad Polski


Mimo istnienia ogólnych prawid owo ci procesów prowadz cych do powstania nowoczesnych narodów
jako wspólnot zarówno o charakterze etniczno-kulturowym, jak i politycznym, w przypadku ka dego z
nich procesy te mia y swoisty przebieg. Podstawow , cho nie jedyn osobliwo ci kszta towania si
nowoczesnego narodu polskiego jest to, e przebiega o ono obiema drogami: najpierw od pa stwa do
narodu w okresie Pierwszej Rzeczypospolitej, a nast pnie od narodu do pa stwa w okresie zaborów.

Od pa stwa do narodu
W pocz tkowej fazie tworzenia si narodu w obr bie pa stwa wyst puj trzy procesy, które w ka dym
indywidualnym przypadku maj ró ny przebieg i ró ne tempo, a tak e najrozmaiciej si na siebie
nak adaj i ze sob splataj :
• Kszta towanie si zbiorowo ci ponadplemiennej i ponadregionalnej w obr bie okre lonego
terytorium, którego granice s pocz tkowo niewyra ne, a kiedy si ju ustal , to nigdy raz na zawsze.
Zmieniaj si wskutek ró nych posuni politycznych i wojen z s siadami, w których rezultacie zostaj
przy czane jakie nowe ziemie b tracone dotychczas posiadane.
• Kszta towanie si wiadomo ci przynale enia do takiej zbiorowo ci, której istot postrzega si wci
jako tak sam niezale nie od zmiany granic nale cego do niej terytorium.
• Kszta towanie si okre le odnoszonych do tego typu zbiorowo ci, pojawianie si poj cia narodu oraz
historyczne przemiany jego tre ci, jak równie tre ci wiadomo ci narodowej.
W kszta towaniu si narodu polskiego pod politycznym dachem pa stwa mo na wyró ni trzy okresy:
• powstania pa stwa i kszta towania si szlacheckiej rzeczypospolitej do ko ca XVI wieku,
• rozkwitu rzeczypospolitej szlacheckiej,
• prób reformy ustroju pa stwa u schy ku XVIII wieku w sytuacji zagro enia jego niepodleg ego bytu.

Powstanie pa stwa i kszta towanie si szlacheckiej rzeczypospolitej. Pocz tkiem Polski historycznej
jako ca ci ponadplemiennej by o pa stwo Mieszka I, który zjednoczy znaczn cz ziem mi dzy
Wis
Rozdzia XI. Naród 257

a Odr . Od nazwy jednego z zamieszkuj cych je plemion, Polan, wzi a si nazwa: Polska.
W 966 roku Mieszko przyj chrzest. Chrzest w adcy oznacza przyj cie chrze cija stwa przez kraj, w
którym panowa i który zgodnie z ówczesnymi normami uwa any by za jego w asno . Jego syn i
spadkobierca, Boles aw Chrobry, zosta uznany przez cesarza Ottona III za w adc chrze cija skiego godnego
korony, któr otrzyma pó niej z r k papie a. Oznacza o to uznanie suwerenno ci nowego pa stwa. Oba te
wydarzenia wyznaczy y miejsce Polski na mapie chrze cija skiej Europy.
Przyj cie przez Polsk chrze cija stwa w zachodniej, rzymskiej, a nie wschodniej, bizantyjskiej wersji
zwi za o j z kr giem kultury europejskiej. Jednak e nie tylko na tym polega znaczenie tego aktu. Wprowa-
dzenie do Polski chrze cija stwa oznacza o pojawienie si nowego elementu wi cego j w ca . W ród
ludzi jednej wiary powstawa y warunki do ujednolicania si obyczajów, systemów warto ci i wizji wiata.
Chrze cija stwo oznacza o te pojawienie si na ziemiach polskich ko cielnego, scentralizowanego systemu
organizacyjnego. Chrystianizacja Polski by a d ugim procesem, który w wieku XIII uleg gwa townemu przy-
spieszeniu, a parafia sta a si podstawow jednostk terytorialn (Samsonowicz 1996: 41).
Wprawdzie wczesne pa stwo polskie by o w asno ci w adcy, ale aden z nich nie móg rz dzi bez
wsparcia ludzi, którzy razem z nim brali udzia w wyprawach wojennych i uczestniczyli w rozszerzaniu
granic pa stwa, a tak e pomagali mu w tworzeniu jego wewn trznej organizacji. Rodzi o to w ród nich
poczucie, e pa stwo jest tak e ich w asno ci . Pochodzili oni nie tylko z jednego plemienia Polan
(Samsonowicz 1996: 19).
Do powstawania wi zi pa stwowej jako wi zi ponadplemiennej w sposób znacz cy przyczynia y si
opowie ci o dawniejszych wyprawach wojennych, wyczynach i dokonaniach. Na prze omie XI i XII wieku
powsta a pierwsza pisana kronika Galia Anonima, w której opowie o wydarzeniach zwi zanych z
rodowodem Polaków u ona zosta a w ci g chronologiczny. Pojawi a si historia, a wraz z ni nowy rodzaj
wi zi grupowej w postaci wspólnej przesz ci oraz uprawomocnienie pa stwa nie tylko w przestrzeni, ale
i w czasie.
W wieku XII zbiorowo pa stwow cementowa a ju wspólna dynastia, wspólna wielka historia i
wspólne prawo (Samsonowicz 1996: 29).
Proces konsolidacji pa stwa zosta przerwany w ko cu XIII wieku przez rozbicie dzielnicowe i
podzia kraju na wiele ksi stw. Po blisko stu latach zadanie ich zjednoczenia i ponownej budowy pa stwa
zosta o podj te przez W adys awa okietka i kontynuowane przez jego nast pców.
258 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

Jaki ostateczny kszta t terytorialny b dzie mia o pa stwo polskie, a w konsekwencji, z jakich
zbiorowo ci ukszta tuje si naród polski, nie by o z góry przes dzone. Nie tylko nie by o wiadomo, czy
ksi stwa skie i pomorskie stan si cz ci Polski, czy te zachowaj odr bno i ukszta tuj si w
nich odr bne narody, ale równie niejasna by a przysz Mazowsza, dzi postrzeganego jako serce Polski.
Mazowsze, chocia ho downiczo zwi zane z królem Polski, d ugo utrzymywa o swoj odr bno .
By a ona tak wielostronna i tak daleko posuni ta, e historycy mówi wr cz o „przes ankach tworzenia si
narodu mazowieckiego" (Samsonowicz 1989). Mazowsze mia o „odr bny byt pa stwowy, odmienne
kszta ty gospodarki, inn ni Korona struktur spo eczn , w asne prawa, obyczaje, nawet odr bny dialekt.
Dla Mazurów by y to czynniki utrzymuj ce ich poczucie odr bno ci [...]. Dodatkowym czynnikiem
separatyzmu by [...] pogardliwy stosunek mieszka ców innych ziem polskich". Wprawdzie panowie
wielkopolscy i ma opolscy uwa ali Mazowsze za cz polskiego królestwa, ale dla „dalszych s siadów -
mieszka ców Prus Królewskich, Litwy, tak e dla W gier, Krzy aków, cesarza - Mazowsze by o krajem
odr bnym, ró nym od Polski" (Samsonowicz 1994: 242).
Wcielenie Mazowsza do Korony nast pi o dopiero w 1526 roku. Mazowsze przysta o na zjednoczenie w
zamian za dopuszczenie jego mieszka ców o niejasnej pozycji mi dzy rycerstwem a ch opstwem do przy-
wilejów, jakimi cieszy a si w Koronie szlachta (w innych cz ciach Polski ludzie o podobnej pozycji zasilali
najcz ciej stan ch opski). W ten sposób proces tworzenia si odr bnego narodu mazowieckiego zosta
przerwany (Samsonowicz 1994: 242).
W XV i XVI wieku jest ju w Polsce wiadomo jednego „cia a królestwa polskiego" istniej cego ponad
podzia ami etnicznymi i regionalnymi. Do „cia a" tego si nale o i w konsekwencji by o Polakiem ze
wzgl du na zamieszkiwanie na jego terytorium i podleganie w adzy jego królów. (Pewien drukarz
niemieckiego pochodzenia nazywa siebie „Polakiem wmieszkanym"; Tazbir 1998: 101). Takie rozumienie
„bycia Polakiem" nie przeszkadza o jednoczesnemu identyfikowaniu si ze wspólnotami regionalnymi, a
nawet etnicznymi. Znanym i cz sto cytowanym przyk adem jest pewien szesnastowieczny kanonik, który
zwyk by podpisywa si jako natione Polonus, gente Ru henus, origine Judaeus (Tazbir 1998: 92).
Równie cz sto cytowany jest Dymitr Solikowski, który w 1573 roku pisa : „W królestwie spólnym siedzi
Polak, Litwin, Prusak, Rusak, Mazur, mudzin, Inflant, Podlaszanin, Wo czyk, Kijowianin" (Tazbir 1998:
101). Ówcze nie tego rodzaju okre lenia odnosi y si do mieszka ców poszczególnych regionów bez
wzgl du na ich to samo etniczn , tak jak j dzisiaj rozumiemy.
Rozdzia XI. Naród 259

U schy ku redniowiecza równolegle z kszta tuj cym si polskim narodem politycznym zaczyna
kszta towa si polski naród etniczno-kulturowy. Symptomem tego procesu jest ekspansja j zyka polskiego,
który ju w XV wieku pojawia si w dokumentach takich jak ksi gi ziemskie i zapisy s dowe (Samsonowicz
1996: 62).
W miar rozwoju dzia alno ci handlowej wymagaj cej kontaktów z klientem mówi cym po polsku,
zykiem tym zaczyna y pos ugiwa si elity mieszcza skie, co prowadzi o do zaniku ich niemieckiego
charakteru, znamionuj cego je w redniowieczu. Je li nawet nie polonizowa y si , to w ka dym razie
upowszechnia a si w ród nich znajomo miejscowego j zyka i obyczaju (M czak 1996b: 99).
Stopniowo rodzi a si wiadomo roli j zyka jako elementu czno ci i czynnika wyodr bniaj cego
zbiorowo . Co wi cej, tak wyodr bniana zbiorowo zaczyna a by kojarzona z poj ciem narodu. W
owniku Jana M czy skiego z 1563 roku aci skie s owo natio umaczono jako „rodzaj, pokolenie, te lud,
której krainy albo królestwa, zw aszcza który jest jednego j zyka" (Samsonowicz 1989: 148).
Wiek XVI to równie wiek narodzin literatury w j zyku polskim. Wiek Reja i Kochanowskiego,
których dzie a wesz y na sta e do kanonu polskiej kultury narodowej.
Kroniki historyczne, pocz wszy od kroniki Wincentego Kad ubka z prze omu XII i XIII wieku,
wzmacnia y zbiorow to samo opart na wspólnocie dziejów.

Rzeczpospolita szlachecka. Osobliwo ci kszta towania si polskiego narodu pod dachem pa stwa by o
to, e w czasach nowo ytnych przebiega on w pa stwie o bardzo szczególnym ustroju.
W krajach Europy Zachodniej panowa w tym okresie absolutyzm. Monarchie absolutne sprzyja y
procesom narodotwórczym, dzia aj c na rzecz unifikacji zamieszkuj cych na ich terenie zbiorowo ci, i to w
dwojaki sposób.
Po pierwsze, os abia y podzia y terytorialne, wi c ze sob ró ne regiony przez rozbudowywany
centralny aparat administracyjny i fiskalny. Po drugie, zmniejsza y przepa mi dzy mieszcza stwem a
szlacht . W s bie przy dworze i w biurokratycznym aparacie w adzy spotyka y si elity szlacheckie i
mieszcza skie. We Francji pojawi si nawet nowy rodzaj szlachty, „szlachty urz du" (noblesse de robe), w
odró nieniu od „szlachty rycerskiej" {noblesse d'epee).
Absolutyzm prowadzi nadto polityk gospodarcz sprzyjaj emancypacji miast i mieszcza stwa. W
monarchiach scentralizowanych w adza ogólnie nastawiona by a na niwelowanie ró nic, widz c w nich
potencjalne ród o oporu.
260 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

Inaczej dzia o si w Polsce, która by a dziwol giem ustrojowym w ówczesnej Europie. W Polsce
nie by o absolutyzmu, ale demokracja szlachecka. W tym ustroju czynnikiem umacniaj cym zwi zki
ró nych ziem i regionów z pa stwem nie by a si a centralnej w adzy, ale przywileje szlacheckie, które
przys ugiwa y wszystkim „szlachetnie urodzonym" bez wzgl du na ich regionalne i etniczne pochodzenie.
Przywileje szlacheckie dzia y na rzecz terytorialnego scalania pa stwa, ale jednocze nie rozbija y
yj w jego granicach zbiorowo , pog biaj c przepa mi dzy „szlachetnie urodzonymi" a reszt
mieszka ców kraju. J zyk i obyczaje ludu, tak e jego wyznanie (które w postaci katolicyzmu sta o si w
XVII wieku dodatkowym wyznacznikiem przynale no ci do narodu polskiego) nie interesowa y szlachty.
Mimo to a do schy ku XVI wieku naród by pojmowany „jako pewna zbiorowo ludzka zamieszka a
na wspólnym terytorium, ogarniaj ca te grupy ludno ci, które maj wspólny obyczaj i przesz historycz-
oraz pos uguj si tym samym j zykiem" (Tazbir 1998: 87). By o to mo liwe z tego wzgl du, e do
czasów unii lubelskiej pa stwo polskie obejmowa o obszary zamieszkane w przewa aj cej mierze przez
ludno o polskim charakterze etnicznym, a w ka dym razie mówi po polsku.
Zmian przynios a w 1569 roku unia lubelska. Po czenie Wielkiego Ksi stwa Litewskiego z Koron
wi za o si z przyznaniem przywilejów polskiej szlachty bojarom litewskim i ruskim. Podzia y etniczne i
stanowe skrzy owa y si , a wraz z nimi i dwa rodzaje to samo ci, z których wa niejsza dla szlachty by a
to samo stanowa; zreszt z biegiem czasu szlachta spoza Korony uleg a polonizacji. Powsta szlachecki
naród polski.
By a to wspólnota polityczna, obejmuj ca tych i tylko tych, którzy cieszyli si pe ni praw politycznych;
by a ich zreszt ca kiem spora rzesza. Dla ko ca XVIII wieku szacuje si j na 8-10 procent populacji.
Oznacza to, e taki odsetek mieszka ców kraju mia prawa wyborcze, z czym czy si szeroko
rozwini ty samorz d terytorialny (Tazbir 1998: 58-59).
Dla porównania warto wskaza , e we Francji w latach 1831-1846 prawo wyborcze mia o 1,5
procent ludno ci, a w Anglii w 1832 roku 3,2 procent. Oczywi cie, w szlacheckiej Polsce pozycja
wyborcy by a pozycj przypisan , wynikaj z urodzenia, natomiast w dziewi tnastowiecznych krajach
europejskich by a pozycj osi gan , zwi zan z cenzusem maj tkowym. Jest to zasadnicza ró nica
jako ciowa. Niemniej zestawienie to jest u yteczne dla zdania sobie sprawy z tego, jak znaczna cz
ludno ci mia a w dawnej Polsce prawa wyborcze.
Szlachcic polski by wysoce upolityczniony. Mia mo liwo wybierania i bycia wybranym pos em do
sejmiku i sejmu oraz uczestniczenia w elekcjach królów, co wci ga o go w kr g spraw publicznych. By y
one
Rozdzia XI. Naród 261

najcz stszym tematem rozmów przy okazji najró niejszych zjazdów rodzinnych i spotka towarzyskich. W
edukacji szlacheckiej k adziono nacisk na elementy niezb dne w karierze politycznej, rozwijanej najcz ciej
w skali powiatu czy województwa (Tazbir 1998: 68).
Wytworzy a si tak e szlachecka elita polityczna wykazuj ca ywe zainteresowanie sprawami
publicznymi przekraczaj cymi partykularne interesy szlachty danego regionu (M czak 1996b: 109).
Zrodzi o si poj cie rzeczypospolitej, rozumianej nie jako forma rz du, ale polityczna i spo eczna
organizacja obywateli, która ma na celu wspólne dobro. Dla polityków szlacheckich Polska by a „czym
wielkim, posiadanym wspólnie [ale tylko przez szlacht - BS], o co nale o si troszczy i poczuwa do
odpowiedzialno ci. I ten w nie organizm polityczny nazwali rzecz -pospolit " (Tazbir 1998: 65).
Wykszta ci o si poj cie suwerenno ci ludu, ale rozumianego jako ogó szlachty, silnie zreszt
ekonomicznie rozwarstwionej.
Kultura szlachecka przenikni ta by a gor cym patriotyzmem. Patriotyzm ten mia jednak ciemne
oblicze. Obrona Polski oznacza a nie tylko obron jej niezawis ci przed zagro eniami zewn trznymi,
ale równie obron jej ustroju, którego istot by y przywileje szlacheckie. Ustrój ten by postrzegany jako
podstawowy wyró nik polsko ci. Zagro eniem, przed którym nale o go broni , by y zarówno próby
wzmocnienia w adzy królewskiej, jak i d enia emancypacyjne innych stanów.
Politycznemu narodowi szlacheckiemu zacz to nadawa zabarwienie etniczne, przywo uj c czy te
wr cz konstruuj c mit jego odmiennego, sarmackiego pochodzenia. Mit ten sprzyja konsolidacji stanu
szlacheckiego i pog bia przepa mi dzy szlacht a reszt ludno ci. Do Sarmatów móg by sporadycznie
zaliczony mieszczanin, ale nigdy ch op (Tazbir 1998: 91). Z czasem Sarmatów zacz to uto samia z
Polakami, co oznacza o postawienie znaku równo ci mi dzy Polakiem a szlachcicem. Takiemu uto samianiu
pomaga a spo eczna i ekonomiczna pozycja ch o-pów-poddanych, która sprzyja a wytwarzaniu si w ród
nich przekonania o w asnej etnicznej odmienno ci, co zreszt na niektórych terenach by o prawd , na
przyk ad na Litwie. Zasadne czy nie, uto samianie Polaka i pana mia o na wsi bardzo d ugi ywot, d szy
ni Polska szlachecka.

Schy ek rzeczypospolitej szlacheckiej. Okres reform i zagro enia niepodleg ego bytu pa stwowego.
W ko cu XVIII wieku dla wielu wiat ych ludzi w Polsce sta o si jasne, e jej ustrój jest anachronizmem i
bez jego zasadniczego zreformowania pa stwo polskie nie utrzyma si . W publicystyce tego okresu,
argumentuj cej na rzecz reform, wyst puje zarówno polityczne, jak i etniczno-kulturowe rozumienie
narodu. Polityczne rozumienie narodu jako wspólnoty obywateli czy o si z kwe-
262 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

stionowaniem monopolu szlachty na posiadanie praw politycznych i domaganiem si przyznania ich


tak e pozosta ym mieszka com kraju, w pierwszej kolejno ci mieszczanom. Zakwestionowanie
dotychczasowej formy ustrojowej pa stwa oznacza o zaprzestanie traktowania jej jako podstawowej
cechy okre laj cej polsko , co czynili ideolodzy szlacheccy.
U pisarzy o wieceniowych pojawia si etniczno-kulturowe poj cie narodu, które uzasadnia dopominanie
si o zniesienie podda stwa ch opów i wzi cie ich w opiek prawa jako cz onków tego samego narodu.
Poj cie narodu jako zbiorowo ci wykraczaj cej poza stan szlachecki zaznaczy o si w Konstytucji 3
Maja. W rozdziale mówi cym o armii narodowej stwierdza si , e wszyscy obywatele s zobowi zani do
obrony ziemi ojczystej, co traktowane jest jako wiadectwo, e „ustawodawcy mieli ju na my li ca y naród
w nowo ytnym tego s owa znaczeniu" (Tazbir 1998: 103).
U schy ku XVIII wieku istnia o ju poj cie Polski jako warto ci naczelnej. W imi jej dobra, w imi
utrzymania jej niezawis ego bytu domagano si od szlachty ust pstw i wyrzecze . Wykazywano jej, e nie
jest ca ym narodem, ale tylko jednym jego stanem.

Od narodu do pa stwa
Przedstawienie procesu formowania si nowoczesnego narodu polskiego po utracie pa stwowo ci wymaga
uwzgl dnienia zarówno okresu zaborów, jak i kszta towania si etnicznie zró nicowanego niepodleg ego
pa stwa polskiego.
Okres zaborów. W momencie upadku pa stwa polskiego pojmowanie Polski jako jednego cia a by o
ju mocno ugruntowane. Od samego pocz tku rozbiory traktowano jako rozcz onkowanie pa stwa.
Doskonale oddaje to pochodz ce z lat sze dziesi tych XIX wieku nazwanie Polski „m cze sko
rozsztukowanym cia em" (Szwarc 1996: 149-150). Takie postrzeganie Polski wzmacnia a pami o
pa stwie polskim istniej cym przez wiele wieków i maj cym ongi czasy wietno ci.
Podzia na cz ci w czone do ró nych organizmów pa stwowych kraju zamieszkanego w znacznej
mierze przez ludzi mówi cych jednym j zykiem, maj cych podobne obyczaje i wspóln przesz , pozwala
dostrzec, e czym innym jest zbiorowo po czona wi zami wspólnej kultury, a czym innym organizacja
polityczna. Dla Polaków ró nica ta by a jednocze nie ró nic mi dzy tym co „swoje" i „obce". Sprzyja o to
pojmowaniu narodu jako wspólnoty g ównie, je li nie wy cznie, pozapolitycznej.
Rozdzia XI. Naród 263

Dodatkowym czynnikiem dzia aj cym w tym kierunku by nowy sposób postrzegania wiata, jaki na
pocz tku wieku rozpowszechni! si wraz z romantyzmem. Jednym z jego prekursorów by niemiecki
filozof, Johann Gottfried Herder (1744-1803).
Filozofia Herdera legia u podstaw etniczno-kulturowego poj cia narodu, tak jak idee rewolucji
francuskiej u podstaw jego poj cia politycznego. Dla Herdera naród by nie tyle zbiorowo ci obywateli
zamieszkuj cych wspólne terytorium i poddanych tym samym prawom, ile ukszta towan historycznie
wspólnot kulturow , której wyrazem jest wspólny j zyk. Podstaw dobrego prawa by y dla niego
starodawne obyczaje, a organizacja polityczna - czym wtórnym w stosunku do czynników kulturowych.
Za rdze narodu uwa lud, którego obyczaje rozró niaj narody. O wieceniowemu obrazowi jednolitej
ludzko ci i jej post pu, który polega na rozwoju cywilizacji niweluj cej oparte na przes dach obyczaje
ludów, Herder przeciwstawia obraz ludzko ci, w którym ró norodno kultur i obyczajów jest cenn
warto ci .
Przez ca y okres zaborów podstawowym czynnikiem, który jednoczy Polaków, by a kultura. Granice
mi dzy zaborami by y atwe do przekraczania. Jedni robili to legalnie, inni przemycali przez nie ludzi i
idee zarówno z innych zaborów, jak i z ukszta towanych po powstaniu listopadowym polskich rodowisk
emigracyjnych.
wiadomo narodow Polaków kszta towa y w XIX wieku romantyczne poezje Mickiewicza i
owackiego nawi zuj ce do w tków ludowych, muzyka Szopena, a w pó niejszych czasach Moniuszki,
tak e malarstwo Matejki i powie ci historyczne Sienkiewicza przywo uj ce pami Polski szlacheckiej.
Znacz cym elementem wi zi narodowej w tym okresie by j zyk, do którego czysto ci zacz to
przywi zywa wag . U progu XIX wieku, w 1807 roku, zacz to wydawa pierwszy s ownik j zyka
polskiego, Samuela Bogumi a Lindego. W toku XIX wieku ukszta towa si wspó czesny polski j zyk
literacki.
Innym istotnym elementem wi zi by a pami dziejów Polski. Ju w 1802 roku w kr gu
Towarzystwa Przyjació Nauk powsta a my l napisania pe nej historii Polski. Podj j i urzeczywistni
Joachim Lelewel; natomiast Julian Ursyn Niemcewicz stworzy popularn wersj historii Polski w postaci
piewów historycznych. Poczucie jedno ci narodowej wzmacnia y tak e obchody, takie jak uroczyste
pogrzeby ksi cia Józefa Poniatowskiego w 1817 roku i Tadeusza Ko ciuszki w 1819 roku, sypanie kopca
jego imienia, u schy ku za wieku, w dobie autonomii galicyjskiej, krakowskie uroczysto ci zwi zane z
urodzinami Kopernika czy sprowadzeniem zw ok Adama Mickiewicza na Wawel. W Galicji mia y miejsce
tak e obchody grunwaldzkie.
264 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

Sam Wawel jako siedziba dawnych królów Polski by wa nym symbolem jednocz cym Polaków.
Podobnie zreszt jak cz stochowskie sanktuarium Królowej Korony Polskiej, miejsce licznych pielgrzymek z
ca ego kraju.
Wiek XIX na ziemiach Polski to wiek stopniowego rozwoju spo ecze stwa przemys owego i zwi zanych
z nim przemian spo ecznych. S abnie znaczenie urodzenia, wzmacnia si rola pieni dza. Pojawia si nowa
„klassa umys owa", czyli inteligencja, grupuj ca ludzi wykszta conych i utrzymuj cych si z pracy
umys owej. Wywodz si oni zarówno ze zubo ej szlachty, jak i mieszcza stwa, a w pojedynczych
przypadkach nawet z ch opów (Czepulis-Rastenis 1973). Z czasem warstwa ta staje si g ównym no nikiem
ideologii narodowej.
Rozwija si i upowszechnia o wiata, która rozszerza zakres zbiorowo ci uczestnicz cej w kulturze.
Towarzysz temu starania o wieconych kr gów, aby by a to kultura polska, z czym wi e si opór wobec
nacisków germanizacyjnych i rusyfikacyjnych. Znana jest walka o j zyk polski w szko ach zaboru pruskiego
i rosyjskiego oraz tajne nauczanie j zyka i historii Polski w zaborze rosyjskim od schy ku XIX stulecia.
Stopniowo polska wiadomo narodowa, której podstaw jest wspólnota kultury, zaczyna przekracza
granice elit.
Dominacja wymiaru kulturowego w procesie kszta towania si narodu w XIX wieku nie oznacza, e
proces ten nie mia wówczas wymiaru politycznego. Powstania nie by y niczym innym jak d eniem do
uzyskania „dachu politycznego" dla wspólnoty kulturowej.
W wymiarze politycznym podstawowym problemem by a kwestia uobywatelnienia ch opów. Ch op
pozbawiony pocz tkowo wszelkich praw, nawet wolno ci osobistej, i zobowi zany do pa szczyzny czu
si kim obcym w kraju, którym w adali panowie - Polacy. Dramatycznym wyrazem tej obco ci by a
rze galicyjska w 1846 roku, kiedy to pod wodz Jakuba Szeli ch opi wyst pili przeciwko szlachcie jako
Polakom zagra aj cym cesarzowi.
Ka demu powstaniu, pocz wszy od ko ciuszkowskiego, towarzyszy y starania o wci gni cie ch opów
do walki o wolno Polski. Zdawano sobie spraw , e nie jest to mo liwe bez uczynienia ich cz onkami
wspólnoty narodowej, ciesz cymi si takimi jak wszyscy inni prawami. Przywództwa kolejnych powsta
zapowiada y im pe ne równouprawnienie, a nawet wydawa y zmierzaj ce w tym kierunku postanowienia.
Z chwil kiedy pod presj potrzeb rozwijaj cej si gospodarki w adze poszczególnych zaborów zacz y
przyznawa ch opom prawa, powsta y warunki do ich unarodowienia. Wraz z rozwojem o wiaty mo liwe
by o wykszta canie si poczucia przynale no ci do kulturowej wspólnoty narodowej. Poczucie to, do
po owy stulecia w ciwe elitarnej zbiorowo ci o wieconych, która tworzy a „klas polityczn ", z czasem
zacz o roz-
Rozdzia XI. Naród 265

przestrzenia si w ród coraz liczniejszych rzesz robotników i ch opów (Szwarc 1996: 198) - w niema ej
mierze dzi ki wiadomie podejmowanym przez elity wysi kom szerzenia o wiaty w ród ludu.
Po kl sce powstania styczniowego (w zaborze pruskim wcze niej) pod has em pracy organicznej
powstawa y najrozmaitsze towarzystwa i zrzeszenia, które - podejmuj c dzia ania na polu gospodarczym -
jednocze nie stawia y sobie za cel umacnianie polsko ci.
Wszystko to jednak e nie odnosi si do ca ego obszaru dawnej Rzeczypospolitej. Na Litwie, jak
równie na Kresach Wschodnich, gdzie lud mówi innym ni polski j zykiem, wyrasta y miejscowe elity
kulturotwórcze. Wraz z nimi zaczyna a rodzi si wiadomo narodowa miejscowej ludno ci, wspierana
poczuciem odr bno ci przede wszystkim wobec tego co polskie, a w przypadku ukrai skim i bia oruskim -
równie w jakiej mierze i tego co rosyjskie.

Wieloetniczne pa stwo Drugiej Rzeczypospolitej. W ko cz cym pierwsz wojn wiatow traktacie


podpisanym w Wersalu w 1918 roku za fundament porz dku politycznego powojennej Europy przyj to
uznanie zasady narodowo ci jako podstawy pa stw (Kersten 1989: 447). Idea em by y pa stwa jednolite
etnicznie.
By to jednak idea nie do zrealizowania, albowiem wytyczenie takich granic, które zapewni yby
jednolito etniczn tworzonych pa stw, okaza o si niemo liwe. W przypadku Polski ograniczenie jej
granic do obszaru etnicznego oznacza oby niewyobra alne jej skurczenie. Równie niewyobra alne by o
odrodzenie Rzeczypospolitej jako zwi zku czterech narodów: polskiego, litewskiego, ukrai skiego i
bia oruskiego. Litwa zreszt uzyska a w asne pa stwo.
Ostatecznie w wyniku zabiegów dyplomatycznych i walk zbrojnych Druga Rzeczpospolita uzyska a
granice szersze ni polski obszar etniczny. Znalaz y si w nich ziemie zamieszkane na zachodzie przez
ludno niemieck , na wschodzie ukrai sk i bia orusk , a tak e Wilno, do którego pretendowa a równie
Litwa.
Polskie pa stwo odrodzi o si jako pa stwo wieloetniczne. Wedle spisu z 1931 roku 31 procent jego
mieszka ców deklarowa o inny od polskiego j zyk ojczysty. Na podstawie kryterium j zykowego 14
procent mieszka ców stanowili Ukrai cy i Rusini, 8,5 procent ydzi, 3,1 procent Bia orusini, 2,3 procent
Niemcy. Na pozosta e 3,1 procent sk ada y si rozmaite inne zbiorowo ci (Kersten 1989: 443).
Powa nym problemem by a ludno bia oruska, a przede wszystkim ukrai ska, o rozwini tej ju
wiadomo ci narodowej i t skni ca do w asnego „dachu politycznego". Wielu mieszka ców ówczesnych
województw wschodnich, w niektórych zapewne wi kszo , nie yczy o sobie w adzy polskiej
(Tomaszewski 1996: 228).
266 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

W tych warunkach w Polsce pojawi y si pytania podstawowe dla wszystkich pa stw wieloetnicznych.
Czy yj ce w tym samym pa stwie narodowo ci maj by jego wspó gospodarzami, czy te wy cznie go -
mi mniej lub bardziej ch tnie widzianymi przez dominuj liczebnie wi kszo narodowo ciow ? Czy
nale y zmierza do tworzenia narodu pa stwowego, z onego z obywateli ró nych narodowo ci, czy te
uzna dominuj cy naród kulturowo-etniczny (w tym wypadku polski) za wy cznego w ciciela pa stwa?
By y to dwie orientacje polityczne, które pojawi y si u progu odradzaj cej si pa stwowo ci. Pierwszej
patronowa Józef Pi sudski, drugiej Roman Dmowski.
Z czasem koncepcja narodu politycznego jako zbiorowo ci obywateli zacz a mie coraz mniej
zwolenników nie tylko w spo eczno ci polskiej, ale równie w ród mniejszo ci. Zwyci a koncepcja
narodu polskiego jako narodu etniczno-kulturowego. W nawi zaniu do niej powsta program forsownej
polonizacji, postuluj cy w razie jego niepowodzenia izolacj oraz ekspulsj ywio ów nie daj cych si
spolonizowa (Kersten 1989: 452). W 1935 roku Polska wypowiedzia a mi dzynarodowy traktat z 1919
roku o ochronie mniejszo ci.
Druga wojna wiatowa, wedle opinii historyka, spowodowa a „wyostrzenie identyfikacji narodowej
[...]. Kiedy prze ladowano i zabijano ludzi dlatego, e byli Polakami, ydami, Ukrai cami, to samo
narodowa wybija a si ponad inne systemy odniesienia. [...] ycie cz owieka zale o od tego, czy by
Polakiem, ydem, Ukrai cem, Litwinem, ale o tym, kim by , nie on sam decydowa , lecz wy szy
autorytet wyposa ony w moc rozporz dzania yciem i mierci . Owa narzucona z zewn trz wspólnota
losu formowa a samoidentyfikacj narodow , cementowa a wi zi i rodzi a solidarno wewn trz ka dej
grupy [...]. Rozdarcie spo ecze stwa II Rzeczypospolitej po szwach narodowych sta o si faktem"
(Kersten 1989: 461, 462).
Socjolog okre li by to jako dzia anie mechanizmu naznaczania. Cz owiek nazwany Polakiem, ydem czy
Ukrai cem niezale nie od tego, jak my la o sobie uprzednio, zaczyna przekszta ca obraz samego
siebie i uwa si za tego, kim zosta nazwany.
Praktyka zewn trznego naznaczania umacnia a przekonanie o istnieniu obiektywnych,
rozpoznawalnych z zewn trz wska ników narodowo ci. Tymczasem stosowane w czasie drugiej wojny
kryteria narodowo ci by y rezultatem biurokratycznych decyzji, cz sto równie arbitralnych, jak
przypadkowych. Jaskrawym przyk adem ich dowolno ci jest przypadek ydów. Wedle niemieckich ustaw
norymberskich, ydem by ka dy, kogo jedno z czworga dziadków by o ydem. Dlaczego jedno z
dziadków, a nie pradziadków albo rodziców? Nie by o innego powodu poza tym, e kto gdzie w nie tak
zdecydowa , prawdopodobnie kieruj c si wzgl dami pragmatycznymi. Sprawdzanie pradziadków
by oby zbyt trudne,
Rozdzia XI. Naród 267

ograniczenie si do rodziców eliminowa oby zbyt ma liczb ludno ci. Trudno sobie wyobrazi , aby kto ,
kogo tylko jedna babcia czy dziadek by /a ydem (i to zapewne takim/ , który/a przyj a chrzest w
momencie lubu, je li nie wcze niej), mia zwi zki z kultur ydowsk i sam uwa si za yda, póki nie
zosta tak nazwany i zaliczony do cz onków spo eczno ci skazanej na eksterminacj .

Mniejszo ci narodowe i etniczne we wspó czesnej Polsce


Po drugiej wojnie wiatowej granice Polski zosta y przesuni te na zachód. Wi kszo obszarów, na których
przewa a ludno ukrai ska i bia oruska, znalaz a si poza nimi, natomiast w ich obr b wesz y ziemie
zamieszkane przez Niemców. Powojenne w adze, zgodnie z ja ta skimi ustaleniami, d y do pozbycia si
mniejszo ci narodowych z Polski. Wobec Niemców zastosowano przymusowe wysiedlania. Okre lenie,
kto jest Niemcem, nie zale o wy cznie od samoidentyfikacji, ale by o tak e wynikiem arbitralnych
decyzji administracyjnych. W wielu wypadkach kwalifikowano jako Niemców i przymusowo wysiedlano
autochtonicznych mieszka ców nowo przy czonych ziem, którzy czuli si Polakami i byli przed wojn
prze ladowani za swoj polsko .
Dla krzywd, jakich doznali przesiedlani ludzie w wyniku nadu w adzy i brutalno ci stosowanych
metod, nie ma adnego usprawiedliwienia. Inaczej jest z sam zasad przesiedle , któr wspó cze nie tak e
jeste my sk onni pot pia i wi za jednoznacznie z systemami totalitarnymi. Tymczasem jest ona logiczn
konsekwencj zasady: „Jeden naród -jedno pa stwo", i miewa a zwolenników równie w pa stwach demo-
kratycznych. Franklin Roosevelt ju w 1943 roku akceptowa przesiedlenie ludno ci niemieckiej z Prus
Wschodnich, które mia y przypa Polsce po wojnie (Kersten 1989: 471). Akceptacja ta wiadczy o sile przy-
wi zania demokratycznych polityków do idei jednolitego etnicznie pa stwa i uznania jej realizacji za
warto nadrz dn , wart ceny ludzkich cierpie . Dzisiaj patrzymy na to inaczej.
W wyniku tej dwuznacznej moralnie polityki Polska po wojnie sta a si pa stwem jednolitym
narodowo ciowo. Ponad 90 procent jego obywateli uwa a si i jest uwa ana za Polaków. Liczby obywateli
polskich nale cych do poszczególnych mniejszo ci mog by szacowane jedynie w przybli eniu. We
wspó czesnej Polsce nie tylko nie stosuje si adnych zewn trznych kryteriów narodowo ci, ale równie nie
ma obowi zku jej deklarowania. Konsekwencj tego jest nieuwzglednianie przez G ówny Urz d
Statystyczny takiego rodzaju danych w spisach powszechnych.
Wedle istniej cych szacunków, najliczniejsze mniejszo ci narodowe w Polsce to niemiecka,
bia oruska i ukrai ska. Liczebno tych dwóch
268 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

ostatnich okre lana jest w przypadku Bia orusinów na 215 tysi cy, Ukrai ców za na 265 tysi cy (Eberhardt
1996: 131). Mniejszo niemieck na pocz tku lat pi dziesi tych szacowano na 200 tysi cy. Po zmianach
ustrojowych w 1989 roku mniejszo ta nie tylko ujawni a si jako liczniejsza ni uprzednio szacowano -
obecnie jedni szacuj j na 300 tysi cy (Eberhardt 1996: 131), inni za nawet na 700 tysi cy (Bojar 1997: 406) -
ale nadto bardzo sprawnie i szybko potrafi a si zorganizowa .

Uderzaj ce s ró nice liczebno ci mniejszo ci wedle wyra nie zani onych szacunków z 1960 roku (podaje je Wielka
Encyklopedia Powszechna) i wedle szacunków z lat dziewi dziesi tych Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz organizaqi
mniejszo ciowych. Te dwa ostatnie oszacowania ma o si od siebie ró ni z jednym wyj tkiem. Jest nim liczba
mniejszo ci niemieckiej, która wedle ministerstwa wynosi 350-450 tysi cy obywateli, a wedle organizacji
mniejszo ciowych - 700 tysi cy (Bojar 1997: 406).

Dane o liczbie szkó , w których nauczane s j zyki ojczyste mniejszo ci narodowych i etnicznych,
wskazuj , e prze om demokratyczny w 1989 roku stworzy nowe mo liwo ci wszystkim mniejszo ciom.
Znacz co wzros a liczba szkó , w których dzieci ucz si j zyka swoich mniejszo ci jako j zyka ojczystego, a
tak e liczba uczniów.
Wyrazem pr no ci mniejszo ci niemieckiej i jej rozwini tej wiadomo ci narodowej jest liczba
cz onków trzech regionalnych towarzystw kulturalnych Niemców, która cznie przekracza 280 tysi cy
osób. Podobnie towarzystwa ukrai skie i bia oruskie mia y w ko cu lat dziewi dziesi tych
odpowiednio: 7 i 5,2 tysi cy cz onków (Rocznik Statystyczny 1997), chocia wedle szacunków
dokonywanych przez same mniejszo ci by y one w tym czasie tylko o po ow mniejsze od niemieckiej.
Demokratyczne przemiany 1989 roku stworzy y warunki sprzyjaj ce nie tylko mniejszo ciom
narodowym, ale równie zbiorowo ciom regionalnym o w asnej kulturze, postrzegaj cym si jako grupy
etniczne: zakom i Kaszubom. Jedni i drudzy zacz li dopomina si o oficjalne uzna-

W roku szkolnym 1980/1981 szkól z j zykiem bia oruskim by o 42, a uczniów 2404; z j zykiem ukrai skim 15 i 409
uczniów. Mniejszo niemiecka nie mia a szkó ze swoim j zykiem a do roku szkolnego 1995/1996 (Rocznik Statystyczny
1998). Natomiast zgodnie z informacj MEN opart na danych GUS, w roku szkolnym 1999/2000 „najwi ksz grup pod
wzgl dem liczebno ci uczniów stanowi mniejszo niemiecka - 28 244 uczniów w 355 szko ach. Nast pna w kolejno ci jest
mniejszo bia oruska reprezentowana przez 3611 uczniów w 48 szko ach, ukrai ska (2645 uczniów w 107 szko ach i
zespo ach mi dzyszkolnych), s owacka (385 uczniów w 18 szko ach) oraz ydowska (25 uczniów w 1 szkole). W ród
mniejszo ci etnicznych najliczniej reprezentowani s Kaszubi - 1470 uczniów w 19 szko ach oraz emkowie - 80
uczniów w 10 szko ach (Informacja o mniejszo ciach... 2000).

Rozdzia XI. Naród 269

nie ich odr bno ci. Grupa zaków wyst pi a nawet o uznanie ich za mniejszo narodow i przyznanie
odpowiednich praw, na co s d nie wyrazi zgody. Jedni i drudzy dopominaj si , by j zyki, jakimi mówi ,
nazywane gwar sk i kaszubsk , nie by y otaczane pogard jako dialekty ludzi niewykszta conych i
pione w szko ach, ale zosta y uznane za j zyki pe noprawne. Kaszubi doprowadzili do powstania szkó ,
w których naucza si j zyka kaszubskiego.
W Polsce ochrona praw mniejszo ci narodowych i etnicznych jest konstytucyjnie gwarantowana. Mówi o
niej artyku 35 Konstytucji uchwalonej w 1997 roku.

Nota bibliograficzna
W socjologii problematyka ma ych grup wyst puje pod szyldem mikro-socjologii i dominuje w niej
perspektywa strukturalno-funkcjonalna. W j zyku polskim najpowa niejsze prace z tego zakresu to
Jacka Szmatki Ma e struktury spo eczne. Wst p do mikrosocjologii strukturalnej (1989) i opracowana
przez niego antologia Elementy mikrosocjologii. Wybór tekstów klasyków socjologii (1978). W tekstach
zebranych w tym tomie podejmowane . tak e kwestie roli spo ecznej, konformizmu, dewiacji,
kontroli spo ecznej, które wi si ci le z problematyk ma ych grup. Inna prac z tego zakresu jest
ksi ka Jana Turowskiego Socjologia. Ma e struktury spo eczne (1993), która ma charakter
podr cznika. Punkt widzenia psychologii spo ecznej na ma e grupy i ich funkcjonowanie przedstawia
ksi ka Carol K. Oyster Grupy (2002).
Problematyki wspólnoty spo ecznej, w tym grup pierwotnych i spo eczno ci lokalnych, dotycz
teksty zebrane przez Barbar Miko ajewsk w tomie Zjawisko wspólnoty. Wybór tekstów (1999).
W j zyku polskim dost pne s dwie klasyczne prace po wi cone biurokracji: Michela Croziera
Biurokracja. Anatomia zjawiska (1967) i napisana wspólnie z Erhardem Friedbergiem Cz owiek i system.
Ograniczenia dzia ania zbiorowego (1982).
Zjawiska zwi zane z biurokracj skrótowo omawia ksi eczka Ludwiga von Misesa Biurokracja
(1998). Nawi zuj ce do Maxa Webera zwi e przedstawienie problematyki organizacji na ró nych
poziomach ycia spo ecznego znajduje si w ksi ce Antoniego Kami skiego adza a racjonalno .
Studium z socjologii wspó czesnego kapitalizmu (1976).
Informacji o klasycznych teoriach zarz dzania dostarcza ksi ka pod redakcj Jerzego Kurnala
Twórcy naukowych podstaw organizacji. Wybór pism (1972b).
Najpe niejsz polsk prac teoretyczn o spo eczno ciach lokalnych jest praca Paw a Starosty Poza
metropoli . Wiejskie i ma omiasteczkowe zbiorowo ci lokalne a wzory porz dku makrospo ecznego (1995).
Problematyce spo eczno ci lokalnych i lokalizmu po wi cone s prace zebrane w tomie pod redakcj
Bohdana Ja owieckiego, Kazimierza Z. Sowy i Piotra Dudkiewicza Spo eczno ci lokalne. Tera niejszo i
przysz (1989). Problematy-

272 Cz trzecia. Zbiorowo ci spo eczne

ameryka skiej samorz dno ci lokalnej omawia praca Yincenta Ostroma Federalizm ameryka ski.
Tworzenie spo ecze stwa samorz dnego (1994). Dzia anie demokracji lokalnej we W oszech analizuje Robert
D. Putnam w pracy opartej na badaniach empirycznych i zaliczanej ju do klasyki Demokracja w
dzia aniu. Tradycje obywatelskie we wspó czesnych W oszech (1995).
Praca Ernesta Gellnera Narody i nacjonalizm (1991) zapocz tkowa a dominuj cy wspó cze nie sposób
my lenia o narodach. O historycznym procesie kszta towania si narodów w Europie opowiada ksi ka
Krzysztofa Pomiana Europa i jej narody (1992), natomiast przemianom zachodz cym w ostatnich latach
w Europie po wi cona jest praca Rogersa Brubakera Nacjonalizm inaczej. Struktura narodowa i kwestie
narodowe w nowej Europie (1998). Sytuacj narodowo ciow w Europie rodkowo-Wschodniej analizuje
Marek Waldenberg w ksi ce Narody zale ne i mniejszo ci narodowe w Europie rodkowo-Wschodniej.
Dzieje konfliktów i idei (2000). Dramatyczne skutki europejskiego etnonacjonalizmu ukazuje Urs
Altermatt w ksi ce, któr zaczyna od analizy poj cia narodu, Sarajewo przestrzega. Etnonacjonalizm w
Europie (1998). O kszta towaniu si narodu polskiego mówi ksi ka Tomasza Kizwaltera O
nowoczesno ci narodu. Przypadek Polski (1999), która zaczyna si od omówienia ró nych teorii
narodu. Omawia je te Antonina K oskowska w pracy Kultury narodowe u korzeni (1996), w której -
wykorzystuj c materia y autobiograficzne - analizuje problemy konwersji i to samo ci narodowej.

4. Podzia y spo eczne

ROZDZIA XII

Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna


1. Ró nice i nierówno ci jako przedmiot zainteresowania socjologii 277
2. Trzy klasyczne spojrzenia na podzia y spo eczne 280
3. Klasy i warstwy - rozmaito znacze 287
4. Zró nicowanie spo eczno-zawodowe 291
5. Ruchliwo spo eczna 294

1. Ró nice i nierówno ci jako przedmiot zainteresowania


socjologii
Wszystkie zbiorowo ci ludzkie sk adaj si z jednostek, które ró ni si mi dzy sob . Ró ni si wzrostem,
kolorem skóry, barw w osów i oczu, a tak e tusz i stopniem podatno ci na choroby; ró ni si p ci i
wiekiem; zdolno ciami i umiej tno ciami; tak e rozmiarami maj tku, zakresem w adzy i poziomem
wykszta cenia. Jedne z tych ró nic maj pochodzenie biologiczne (p , wiek, kolor oczu), inne za -
spo eczne (wykszta cenie, w adza, maj tek). Katalog obu rodzajów ró nic mo na by znacznie wyd ,
ale i to wyliczenie wystarcza, aby zda sobie spraw z wielo ci rodzajów zró nicowania jednostek
ludzkich.
Z punktu widzenia socjologii nie wszystkie ró nice mi dzy lud mi s równie donios e i zas uguj na
tak sam uwag . W ród ró nic, których ród em jest biologia, przedmiotem zainteresowania socjologii s
wy cznie te, które maj konsekwencje spo eczne, to jest okre laj pozycje spo eczne oraz wyznaczaj role
spo eczne i s podstaw niektórych podzia ów spo ecznych i zró nicowania spo ecznego. W nowoczesnych
spo ecze stwach takie spo eczne konsekwencje maj na przyk ad ró nice p ci, natomiast nie maj ró nice
koloru oczu czy wzrostu.
Socjologowie, zajmuj c si zró nicowaniem spo ecznym, g ówn uwag po wi caj tym ró nicom,
które s podstaw nierówno ci spo ecznej ludzi. Co prawda, trudno jest znale takie ró nice, które nie
przekszta ca yby si w nierówno ci chocia by w postaci podzia u na „lepszych" i „gorszych". Dotyczy to
nawet tak neutralnej cechy jak kolor w osów. Wszak dowcipy o kobietach idiotkach opowiada si o
blondynkach, wy czaj c z tej kategorii brunetki. Mo na mniema , e istnieje ogólnoludzka sk onno do
postrzegania ró no ci w kategoriach nierówno ci, a co za tym idzie - sta a tendencja do przeistaczania si
ró nic wyst puj cych mi dzy cz onkami zbiorowo ci w hierarchie nierówno ci.
Nierówno ci i hierarchie wyst puj we wszystkich zbiorowo ciach, nie tylko ludzkich (zob. Biologiczne
podstawy ycia spo ecznego z perspektywy biologii ewolucyjnej, s. 53). Je li za chodzi o zbiorowo ci ludzkie,
to w spo ecze stwach ró nego typu zbudowane s one na odmiennych, przynaj-
278 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

mniej do pewnego stopnia, podstawach. Wiele do powiedzenia na ten temat maj zarówno historycy, jak i
antropolodzy.
Poniewa g ównym przedmiotem zainteresowania socjologii jest nowoczesne spo ecze stwo
przemys owe, socjolodzy skupiaj uwag na ró nicach i nierówno ciach spo ecznych wyst puj cych w
spo ecze stwach tego typu. S to spo ecze stwa, w których dominuj pozycje osi gane (zob.
Spo ecze stwo przemys owe, s. 102), a wi c takie, których uzyskanie uwa a si za zale ne od samego
cz owieka. Podstawowym pytaniem w odniesieniu do tego typu spo ecze stw jest pytanie o to, czy
rzeczywi cie tak jest. Prowadzi to do dalszych pyta o podstawy nierówno ci, stopie trwa ci podzia ów,
a tak e sztywno granic mi dzy nimi i mo liwo ich przekraczania, to jest o ruchliwo spo eczn .
Kszta towaniu si w Europie nowoczesnych spo ecze stw przemys owych towarzyszy o przekonanie,
e zrównanie wszystkich wobec prawa i zniesienie nierówno ci stanowych, których podstaw by y
prawem zagwarantowane przywileje zwi zane z okre lonymi pozycjami przypisanymi, oznacza b dzie
kres wszelkich nierówno ci. Co poniektórzy anty-feudalni ideologowie prze omu XVIII i XIX wieku nie
oczekiwali zniesienia nierówno ci, ale ywili przekonanie, e likwidacja zamkni tych stanów tworz cych
hierarchie da pocz tek takiemu spo ecze stwu, w którym miejsce cz owieka w uk adzie nierówno ci
zale ne b dzie jedynie od jego zdolno ci oraz pracowito ci. Wszelkie przedzia y ka da jednostka b dzie
mog a atwo przekracza w ci gu swego ycia nawet wielokrotnie. Tak wi c ju u zarania nowoczesnych
spo ecze stw przemys owych powsta wzorzec spo ecze stwa merytokratycznego, to jest takiego, w któ-
rym miejsce cz owieka w hierarchii spo ecznej zale y od niego samego i nie ma adnych przeszkód, aby
ka dy móg zaj takie, jakie mu si nale y stosownie do wyposa enia intelektualnego i cech osobowo ci.
Ten wzorzec merytokratyczny nigdy nie zosta porzucony. Do dzisiaj porównuje si z nim realnie
istniej ce spo ecze stwa; równie w socjologii. Do standardowych pyta badawczych tej dyscypliny
nale pytania o przeszkody i bariery na drodze swobodnego przep ywu jednostek mi dzy ró nymi
poziomami hierarchii spo ecznych i stopie oddalenia badanych spo ecze stw od idea u
merytokratycznego.
Socjologiczna problematyka podzia ów i nierówno ci spo ecznych jest podejmowana i badana przede
wszystkim na makrospo ecznym poziomie ycia spo ecznego, co nie znaczy, e nie zdarzaj si prace
podejmuj ce j równie na poziomie spo eczno ci lokalnych.
Podzia y spo eczne na poziomie makrospo ecznym bywaj rozpatrywane z dwojakiej perspektywy. Po
pierwsze, spo ecze stwa pojmowanego jako swoista, ponadjednostkowa ca z ona z powi zanych ze
sob strukturalnie cz ci. Po drugie, spo ecze stwa pojmowanego jako zbiór ró norodnych jednostek, które
mog by zaliczane do kategorii two-
Rozdzia XII. Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna 279

cych stopnie skali jakiej cechy przez nie posiadanej (na przyk ad dochodu, wykszta cenia). W
pierwszym przypadku uwaga skupiona jest na charakterze cz ci sk adowych danego typu spo ecze stwa i
ich wzajemnych relacjach. W drugim - na hierarchicznym uporz dkowaniu wyró nionych kategorii.
Pierwsze podej cie mo na nazwa strukturalnym, natomiast drugie gradacyjnym.
Podstawowymi kategoriami opisu zró nicowa , podzia ów i nierówno ci spo ecznych s klasa i
warstwa. Pos uguj si nimi zgodnie socjolodzy o odmiennych perspektywach badawczych i orientacjach
teoretycznych, chocia nie ma mi dzy nimi zgody co do sposobu ich rozumienia.
Niezgoda zaczyna si ju od tego, czy te dwie kategorie odnosz si do wszystkich spo ecze stw, w
których wyst puj zró nicowania i nierówno ci, czy te ich stosowanie ma by ograniczone do
spo ecze stw jednego typu, to jest nowoczesnych spo ecze stw przemys owych; takich spo ecze stw, w
których przewa aj pozyqe osi gane, a zró nicowania i nierówno ci nie s sformalizowane i wsparte
prawem, ale wynikaj z samoistnego dzia ania rozmaitych si spo ecznych. Innymi s owy, dotyczy tego,
czy „klasa" i „warstwa" s poj ciami ogólnymi, czy te historycznymi. Rozumienie ich w pierwszy sposób
prowadzi do skupiania uwagi na powszechno ci zjawiska zró nicowania zbiorowo ci ludzkich i jego
ogólnych prawid owo ciach, natomiast w drugi - na zró nicowaniach nowoczesnego spo ecze stwa
przemys owego, a wi c na specyficznych przejawach ogólnych prawid owo ci.
W charakterystyce podzia ów spo ecznych nowoczesnych spo ecze stw przemys owych oprócz klasy i
warstwy istotn rol odgrywa kategoria zawodu. Analiza zró nicowania spo eczno-zawodowego pozwala
na empiryczne okre lenie w ciwych temu spo ecze stwu zró nicowa i nierówno ci, a tak e procesów
ruchliwo ci spo ecznej.
W perspektywie bada empirycznych zró nicowania i nierówno ci spo eczne traktowane s jako
nierówno ci szans yciowych, to jest szans „korzystania z utworzonych spo ecznie dóbr ekonomicznych i
kulturalnych normalnie istniej cych w spo ecze stwie" (Giddens 1973: 130, za: Pohoski 1995: 346). S one
badane dwojako. Po pierwsze, jako „podzia dóbr mi dzy grupy lub kategorie spo eczne", po drugie, jako
„dost p jednostek do grup lub kategorii spo ecznych nierówno obdzielonych dobrami" (Pohoski 1995: 346).
Pierwsza perspektywa badawcza kieruje uwag na zró nicowania i nierówno ci spo eczne danego
spo ecze stwa, natomiast druga na procesy ruchliwo ci spo ecznej.
Badania empiryczne zró nicowa spo ecznych s w socjologii niezwykle rozwini te. S to g ównie
badania ilo ciowe o bardzo rozbudowanej metodologii, wykorzystuj ce wyrafinowane techniki
statystyczne, które pozwalaj na pomiary dystansów i ujawnianie barier mi dzy ró nymi poziomami
zró nicowania spo ecznego, a tak e na okre lanie rodzajów i mechanizmów ruchliwo ci spo ecznej.
280 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

2. Trzy klasyczne spojrzenia na podzia y spo eczne


W socjologii wyst puj trzy podstawowe, uwa ane za klasyczne, uj cia podzia ów spo ecznych. S to:
koncepcja klas Karola Marksa, koncepcja trzech wymiarów podzia ów spo ecznych Maxa Webera oraz
koncepcje stratyfikacji (uwarstwienia).
Te trzy klasyczne koncepcje okre laj horyzont socjologicznej problematyki podzia ów i nierówno ci
spo ecznych. Nawi zuje si do nich zarówno w rozwa aniach teoretycznych, jak i w badaniach
empirycznych. Nawi zania te maj charakter b wzgl dnie wiernej kontynuacji której z tych koncepcji,
jej reinterpretacji i modyfikacji, b te s mniej lub bardziej udanymi próbami ich czenia.

Karol Marks i poj cie historyczne klasy


Materializm historyczny Marksa wyrós , jak wiadomo, z pytania o istot , ród a i sposób likwidacji
spo ecze stwa kapitalistycznego (zob. Socjologia wspó czesna, s. 36, oraz Marksizm, s. 96). Cz ci
odpowiedzi na to pytanie by a marksowska teoria klas.
Marks uwa , e podstawowe podzia y w spo ecze stwie s zwi zane z ró nic stosunku do rodków
produkcji - jedni je maj , inni za s ich pozbawieni. Tego rodzaju podzia wyst puje w spo ecze stwach
wszystkich typów, ale w spo ecze stwach przedkapitalistycznych jest zacierany i spychany w cie przez
podzia y oparte na innych zasadach. Natomiast w spo ecze stwie kapitalistycznym, które charakteryzuje
wolnokonkurencyjna gospodarka uwolniona od wszelkich polityczno-prawnych ogranicze , znikaj
przykrywaj ce go zas ony i wyrazisty staje si podzia na dwie podstawowe klasy: klas w cicieli rodków
produkcji - bur uazj , kapitalistów, i klas pozbawion rodków produkcji - proletariat. Jest to historyczne
poj cie klasy. Odnosi si ono do podzia ów, które s konsekwencj kapitalistycznego sposobu produkcji
maj cego charakter historyczny.
Marks twierdzi , e ró nice mi dzy klasami okre lanymi na podstawie odmiennego stosunku do
rodków produkcji nie ograniczaj si do ró nic po enia ekonomicznego i stopnia zaspokajania
podstawowych potrzeb. S równie ró nicami w ca ym sposobie ycia, dost pie do w adzy, wykszta ceniu,
stylu my lenia, a tak e ró nicami wiatopogl du, postaw politycznych. Dla Marksa wszystkie cechy
po enia spo ecznego poszczególnych klas by y ze sob ci le powi zane.
Mi dzy klasami istnieje sta y konflikt. Stosunki miedzy nimi to ci a walka. Walka ta toczy si na
trzech poziomach - ekonomicznym, politycznym i ideologicznym. Walki klas, tak samo zreszt jak i innych
konfliktów spo ecznych, Marks nie traktowa jako niebezpiecznej patologii
Rozdzia XII. Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna 281

spo ecznej, ale jako naturalny sk adnik ycia spo ecznego, który dynamizuje je i prowadzi do zmian.
Tak rozumiane klasy nie by y dla Marksa wy cznie kategoriami ekonomicznymi. Potencjalnie by y dla
równie grupami spo ecznymi, to jest zbiorowo ciami po czonymi wi zi spo eczn , której wyrazem by a
wiadomo klasowa". W zaczerpni tym od Hegla j zyku Marks pisa o przekszta caniu si klasy „w
sobie", to jest zbioru jednostek o jednakowym po eniu spo eczno-ekonomicznym, w klas „dla siebie", to
jest zbiorowo
0 poczuciu klasowej to samo ci i rozwini tej „ wiadomo ci klasowej".
wiadomo klasowa" proletariatu w uj ciu Marksa jest interpretowana jako rozpoznanie przez
cz onków klasy robotniczej w asnej roli w procesie produkcji, ich stosunku do w cicieli rodków
produkcji i na koniec zrozumienie, e mog poprawi swoje po enie tylko przez obalenie ustroju.
Proces kszta towania si wiadomej klasy robotniczej Marks przedstawi w napisanym wspólnie z
Fryderykiem Engelsem Manife cie komunistycznym. Pocz tkowo w jednej fabryce pojedynczy robotnicy
zaczynaj dopomina si o swoje prawa i wchodz w konflikt z w cicielem fabryki. Nast pnie wszyscy
robotnicy tej fabryki zauwa aj , e s w jednakowym po eniu i maj wspólne interesy. Potem
wiadamiaj to sobie robotnicy ca ego miasta i regionu, potem ca ego kraju, a wreszcie ca ego wiata i
has em ich staje si zawo anie: „Proletariusze wszystkich krajów czcie si ".
W pracach Marksa istniej dwa modele struktury spo ecznej jako struktury klasowej. Jeden jest modelem
biegunowym, w którym wyst puje dychotomiczny podzia na dwie podstawowe klasy - kapitalistów i pro-
letariat, drugi jest bardziej skomplikowanym modelem, w którym pojawiaj si podzia y wewn trz klas
podstawowych oraz klasy „po rednie" mi dzy tymi biegunami. W niektórych pismach Marksa wyst puje
pierwszy model, w innych drugi.
Model biegunowy pojawia si w Kapitale w rozwa aniach teoretycznych, kiedy Marks - pragn c dociec
istoty relacji mi dzy kapitalistami a proletariatem - klasy te z za enia rozpatruje tak, jak gdyby tylko one
istnia y w spo ecze stwie. Model ten dominuje tak e w programowym Manife cie komunistycznym,
wzywaj cym robotników do walki o obalenie kapitalizmu. Wprawdzie wymieniane s w nim najró niejsze
zbiorowo ci spo eczne, których cz onków krzywdzi rozwijaj cy si kapitalizm i które maj wszelkie
powody, by go zwalcza , ale nie one licz si w tej walce. Liczy si proletariat, albowiem nawet je li w
danym momencie jest mniej liczny ni pozostali wrogowie kapitalizmu, to wraz z jego rozwojem ich
liczebno i si a b s ab y, podczas kiedy proletariatu wzrasta y. Marks przekonany by o pog biaj cej si
polaryzacji spo ecze stwa kapitalistycznego, dlatego te w kontek cie walki politycznej pos ugiwa si
282 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

modelem biegunowym. By to model u yteczny, albowiem pozwala zdiagnozowa podstawowy konflikt


spo eczny i wskaza si spo eczn zdoln dokona rewolucyjnej zmiany.
Skomplikowany model bardziej z onej struktury spo ecznej wyst puje w pracach Marksa
po wi conych analizie wspó czesnych mu wydarze historycznych, a zw aszcza zamachu stanu Ludwika
Bonapartego. W analizuj cej to wydarzenie pracy 18 Brumaire'a Ludwika Bonaparte Marks opisywa
spo ecze stwo w ca ym jego zró nicowaniu i analizowa najrozmaitsze si y spo eczne odgrywaj ce rol na
scenie politycznej oraz ich gr , która ostatecznie wynios a na tron cesarski Napoleona III.
Przy wszystkich ró nicach sposobu rozpatrywania podzia ów spo ecznych w poszczególnych pracach
Marksa, w analizach realnie istniej cych spo ecze stw i wydarze historycznych nie ma nic sprzecznego z je-
go ogólnymi tezami teoretycznymi i politycznym wyznaniem wiary. Marks ród a mi dzygrupowych
antagonizmów widzi w sprzeczno ci interesów ekonomicznych, która mo e wyst powa równie mi dzy
od amami tej samej klasy. W tak zwanych pracach historycznych Marksa wyra any jest pogl d, e
podstawowy konflikt spo eczny, jakim jest konflikt mi dzy kapitalistami a proletariatem, mo e by czasami
widoczny jedynie w d ugofalowej perspektywie rozwoju spo ecznego. W krótkich przedzia ach czasu
konflikt ten wskutek splotu najrozmaitszych okoliczno ci historycznych mo e schodzi na drugi plan i by
zag uszany przez innego rodzaju konflikty. Jednak e nawet w takim wypadku u pod a wszystkiego, co
si dzieje, tkwi konflikt mi dzy proletariatem a bur uazj i to on ostatecznie decyduje o biegu historii, której
zwie czeniem b dzie realizacja misji dziejowej proletariatu polegaj cej na zniesieniu wszelkich klas i
stworzeniu ustroju sprawiedliwo ci spo ecznej.
Dla Marksowskiego widzenia klas istotne jest to, e zawsze postrzega je w kontek cie struktury
spo ecze stwa, które jest dla niego dynamiczn ca ci podlegaj sta emu procesowi rozwoju. Klasy nie
dla niego kategoriami klasyfikacyjnymi i nie zajmuje si zaliczaniem jednostek do poszczególnych klas.
Poniewa interesowa si tym, jak toczy si wiat spo eczny, a nie klasyfikacjami, istnienie kategorii
jednostek nie mieszcz cych si w adnej z klas wyró nionych wedle jego kryteriów nie by o dla niego
problemem wartym uwagi.
Teoria Marksa jest doskona ym przyk adem rozpatrywania podzia ów spo ecznych z perspektywy
strukturalnej.

Max Weber i trzy p aszczyzny podzia ów spo ecznych

Karol Marks widzia struktur spo eczn jako jednowymiarow . Oczywi cie by w pe ni wiadomy
istnienia wielu p aszczyzn podzia ów spo ecznych, ale s dzi , e wszystkie s pochodn
podstawowych podzia ów
Rozdzia XII. Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna 283

klasowych i ostatecznie daj si sprowadzi do odmienno ci interesów ekonomicznych. Przekonanie to


zakwestionowa Max Weber.
Weber, blisko pó wieku m odszy od Marksa, mia mo liwo dostrze enia, e zmiany zachodz ce w
spo ecze stwach europejskich nie s zgodne z przewidywaniami Marksa. Nie nast powa a polaryzacja
ró nic spo ecznych i rzeczywisto spo eczna nie przybli a si do biegunowego modelu podzia ów
spo ecznych. Przestrze mi dzy dwoma biegunowymi klasami nie tylko nie pustosza a, ale zape nia a si
nowymi kategoriami spo ecznymi, takimi jak profesjonali ci czy pracownicy biurokratycznych organizacji.
Nie umiera y tak e przedkapitalistyczne wzory presti u zwi zanego ze szlachetnym urodzeniem. Czas
falsyfikowa znaczn cz Marksowskiej teorii.
Weberowska teoria podzia ów spo ecznych wyrasta a z przekonania, e nie jest mo liwe
uszeregowanie wszelkich nierówno ci spo ecznych w jedn hierarchi . Nierówno ci spo eczne s
rezultatem walki o podzia ró nego rodzaju sk pych zasobów dóbr zarówno materialnych, jak i nie-
materialnych, takich jak uznanie spo eczne i w adza. Te trzy rodzaje dóbr Weber widzia jako podstaw trzech
zasadniczych p aszczyzn zró nicowania spo ecznego. By y nimi: p aszczyzna ekonomiczna, w której wyst -
puje podzia na klasy, p aszczyzna presti u, w której istnieje podzia na stany, i p aszczyzna polityczna, w
której mamy do czynienia z podzia em na partie.
Klasy. Podobnie jak Marks, ród a podzia u na klasy Weber widzia w gospodarce. Podobnie tak e
podzia ten wi za z okre lonym typem gospodarki, a mianowicie z gospodark rynkow charakterystyczn
dla kapitalistycznych stosunków produkcji. Pisa : „«klas » tworz wy cznie interesy ekonomiczne, i to
zwi zane z istnieniem «rynku»" (Weber 1975: 417). Na tym jednak ko cz si podobie stwa z Marksem.
Wedle Webera, podzia na klasy wyznacza nie stosunek do rodków produkcji, ale rodzaj szans na
rynku, które zale nie tylko od posiadania w asno ci, ale i kwalifikacji. Z ró nego rodzaju zawodami wi e
si wykonywanie najrozmaitszych us ug, które maj zró nicowan warto rynkow . Szans na rynku
wyznacza dysponowanie dobrami lub umiej tno ciami pozwalaj cymi na osi ganie dochodów.
Przy takim podej ciu podzia na klasy okazuje si bardzo daleki od Marksowskiego modelu
biegunowego, który nawet wtedy, kiedy nie wyst powa w poszczególnych pismach Marksa, zawsze
znajdowa si w tle jego rozwa . Zgodnie z Weberowska koncepcj klasy, tak e posiadacze dziel si na
klasy, poniewa inaczej usytuowany na rynku jest rentier, w ciciel kapita u, a inaczej w ciciel
przedsi biorstwa produkcyjnego. Z kolei ci, którzy pozbawieni s w asno ci, te tworz rozmaite klasy,
ró ni ce si typem oferowanych na rynku wiadcze . Inne szans ma na rynku wysoko wykwalifikowany
specjalista, lekarz czy prawnik, inne za
284 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

szewc czy krawiec, a jeszcze inne niewykwalifikowany robotnik, który ma do zaoferowania jedynie
asn si fizyczn .
Inn istotn odmienno ci Weberowskiego rozumienia klasy w porównaniu z Marksowskim jest to, e
dla Webera klasy nie by y ani realnie, ani potencjalnie zbiorowo ciami o poczuciu wspólnoty.
Stany. W koncepcji Webera stany, w przeciwie stwie do klas, maj poczucie wspólnoty, aczkolwiek
cz sto s abo wykszta cone.
Podczas kiedy sytuacj klasow wyznaczaj szans na rynku, to sytuacj stanow wyznacza „godno "
spo eczna, która wi e si z jak cech wspóln pewnej liczby osób. (Cz sto w prezentacjach pogl dów
Webera zamiast okre lenia „godno " wyst puje „presti ".) Od ka dego, kto chce nale do danego stanu,
oczekuje si okre lonego stylu ycia. Dlatego te podzia na stany wi e si ze sfer konsumpcji, podczas
gdy podzia na klasy jest zwi zany ze sfer produkcji.
Z „godno ci " stanow czy si d enie do zachowania dystansów wobec osób spoza danego stanu i
sk onno do odgradzania si od nich. Niech tnie, je li w ogóle, utrzymuje si z nimi stosunki towarzyskie i
zawiera zwi zki ma skie.
Podzia y klasowe i stanowe krzy uj si i nak adaj na siebie, tworz c najró niejsze konfiguracje. Tak
na przyk ad samo posiadanie jako takie mo e z czasem zacz si liczy jako cecha stanowa; jednak e nie od
razu. Kiedy ubogi szwajcarski handlarz Guggenheim, zaczynaj c od handlu obno nego, dorobi si w
Ameryce milionowej fortuny, nie wystarczy o to, by inni milionerzy zacz li uwa go za równego sobie.
Bez wzgl du na wysoko konta bankowego dla Rothschildów by parweniuszem, z którym nie mieli ochoty
utrzymywa stosunków towarzyskich i nie chcieli, by ich dzieci bawi y si z jego dzie mi. Samo poj cie
„nowobogackiego" i kpi cy stosunek do takiej osoby doskonale oddaje rozbie no mi dzy sytuacj
klasow a stanow .
Stanem mo e sta si tak e grupa zawodowa, a to wtedy, kiedy uzyska spo eczn „godno ", dzi ki
swoistemu stylowi ycia zwi zanemu z zawodem.
Rozmaite konfiguracje relacji mi dzy podzia ami stanowymi i klasowymi, zbie no ci i rozbie no ci
mi dzy tymi dwoma rodzajami podzia ów spo ecznych otwieraj interesuj ce pole docieka
socjologicznych. Sam Weber uwa , e zbieganiu si tych dwu podzia ów spo ecznych sprzyja wzgl dna
stabilizacja zasad nabywania i podzia u dóbr, natomiast przeciwdzia a wszelki wstrz s i przewrót techniczno-
gospodarczy. W warunkach szybkich zmian na plan pierwszy wysuwaj si sytuacje klasowe. Z regu y epoki
i kraje, w których pierwszoplanowe znaczenie maj sytuacje klasowe, s epokami przewrotów techniczno-
gospodarczych. Natomiast ka de opó nienie procesów przemian ekonomicznych prowadzi do dominacji
sytuacji stanowych i przywraca znaczenie spo ecznej godno ci jako podstawy nierówno ci spo ecznych.
Rozdzia XII. Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna 285

Partie. Mówi c o partiach, Weber mia na my li nie tylko takie organizacje, które wspó cze nie okre lane
mianem partii politycznych. Przez partie rozumia wszelkie grupy, które stawiaj sobie za cel wp ywanie
na aparat w adzy i budowanie go w miar mo no ci ze swoich stronników. Wynika z tego, e partie
wyst puj jedynie w obr bie zbiorowo ci o charakterze stowarzysze (zob. Ferdynand Tönnies i dwa typy
zbiorowo ci, s. 225), w których istnieje jaki racjonalny porz dek oraz aparat s cy jego utrzymywaniu. W
poszczególnych przypadkach partie mog reprezentowa interesy wynikaj ce z sytuacji klasowej lub
stanowej i stosownie do tego dobiera swoich stronników. Jednak wcale nie musz by partiami wy cznie
klasowymi czy stanowymi. Mo liwe s ró ne kombinacje. Weber zdecydowanie odrzuca pogl d, e w adza
polityczna jest w r kach klasy kapitalistów i s y tylko ich interesom.

Koncepcje stratyfikacji (uwarstwienia)


W najszerszym znaczeniu termin stratyfikacja jest u ywany do opisu spo ecze stw, w których istnieje
nierówny podzia dochodów, w adzy, presti u oraz innych po danych dóbr, i oznacza hierarchiczny
uk ad -pojmowanych na wzór pok adów geologicznych — poziomów po enia spo ecznego, które ró ni
udzia w podziale tych dóbr. Poziomy te w odniesieniu do wspó czesnych spo ecze stw przemys owych
najcz ciej okre lane s dzisiaj mianem warstwy, niekiedy klasy, je eli wyró nia si je w p aszczy nie
ekonomicznej.
Tak rozumiana stratyfikacja obrazuje rozmieszczenie jednostek na pewnej skali, nie jest natomiast
opisem spo ecze stwa jako strukturalnie powi zanej ca ci. Tak jak Marksowska koncepcja klas jest
doskona ym przyk adem strukturalnego podej cia do zró nicowania spo ecznego, tak koncepcje
stratyfikacji równie doskona ym przyk adem podej cia gradacyjnego, które z tego wzgl du mo e by
te okre lane po prostu jako stratyfikacyjne.
Rozpatrywanie podzia ów spo ecznych z perspektywy stratyfikacyjnej jest w du ej mierze zwi zane z
tradycj socjologii ameryka skiej, która przez do d ugi czas rozwija a si w asn drog , ma o interesuj c
si rozwojem socjologii europejskiej i powstaj cymi na jej gruncie teoriami. Do ameryka skich róde
koncepcji stratyfikacji zaliczy nale y pochodz ce z lat czterdziestych XX wieku badania spo eczno ci
lokalnej Williama Lloyda Warnera (zob. Socjologia ameryka ska okresu mi dzywojennego, s. 226) oraz
prace Kingsleya Davisa i Wilberta E. Moore'a, tak e z lat czterdziestych.
Warner, badaj c spo eczno miasteczka ameryka skiego, interesowa si zró nicowaniem spo ecznym
jego mieszka ców. Stwierdzi , e o po-
286 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

zycji, jak ka dy z nich zajmuje w badanej spo eczno ci, decyduje nie tylko wysoko dochodów, ale i inne
czynniki, na przyk ad szacunek i powa anie ze wzgl du na walory moralne. Na podstawie wywiadów z miesz-
ka cami stwierdzi istnienie sze ciu poziomów pozycji spo ecznych, które nazwa „klasami". Przez klasy
rozumia „dwie lub wi cej grup ludzi, którzy sami s dz , e s i rzeczywi cie s zgodnie umiejscawiani
przez wszystkich cz onków community na spo ecznie wy szych i ni szych pozycjach" (Warner, Lunt 1942: 82,
za: Weso owski 1962: 159). Wyró ni sze klas, które nazwa : „wy sz -wy sz ", „wy sz -ni sz ", „ redni -
wy sz ", „ redni -ni sz ", „ni sz -wy sz " i „ni sz -ni sz ".
Z kolei Davis i Moore w publikowanych w latach czterdziestych XX wieku artyku ach sformu owali
funkcjonaln teori stratyfikacji. Stratyfikacj rozumieli szeroko jako nierówno poziomów udzia u w
dobrach, g ównie dobrach materialnych, i presti u. Wykazywali funkcjonaln niezb dno i u yteczno
tego rodzaju nierówno ci. Argumentowali, e zapewnia ona zajmowanie najwa niejszych pozycji przez
najbardziej kwalifikowane osoby, które kompetentnie wype niaj swoje zadania. Dowodzili, e zdobywanie
kwalifikacji wymaga nak adów i wi e si z wyrzeczeniami, których ludzie nie podejmowaliby bez nagród
w postaci przysz ych wysokich pozycji.
Teoria Davisa i Moore'a wywo a szerok dyskusj . Polemizowano zarówno z jej za eniami
ideologicznymi, jak i sposobem rozumienia stratyfikacji.
W warstwie ideologicznej wskazywano tkwi ce u podstaw rozumowania Davisa i Moore'a za enie,
e w punkcie wyj cia wszyscy maj takie same szans osi gni cia wysokich pozycji, a o tym, czy je osi gn ,
decyduje wy cznie talent i praca jednostki. Zwracano uwag , e szans wykszta cenia, zasi g wp ywów na
innych, stopie szacunku, a nawet szans doczekania pó nego wieku s w znacznej mierze ju w punkcie
startu okre lone przez wyj ciow pozycj jednostki w uk adzie stratyfikacyjnym.
W warstwie merytorycznej podj to pytanie, co to jest stratyfikacja, oraz próby zaw enia tego poj cia.
Proponowano, aby rozumie j nie po prostu jako ka de hierarchiczne zró nicowanie jednostek, ale jako
system utrwalonych warstw, do których przynale no jest w znacznej mierze okre lana przez
mi dzypokoleniowe przekazywanie pozycji lub co najmniej przez szans osi gni cia okre lonych pozycji.
Innymi s owy, proponowano, aby o stratyfikacji mówi tylko wtedy, kiedy istnieje „dziedziczna
nierówno ", a warstwy charakteryzuj si „biologiczn i spo eczn trwa ci " (Buckley 1958, za:
Weso owski 1966: 134) i maj tendencj do zamykania si .

W nast pnych latach poj cie stratyfikacji ulega o dalszym modyfikacjom. Pod wp ywem, po
pierwsze, rozwoju ilo ciowych bada empirycz-
Rozdzia XII. Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna 287

nych; po drugie, pod wp ywem kontaktów socjologii ameryka skiej z socjologi europejsk i teori Maxa
Webera.
Aby bada uwarstwienie spo eczne, nale o znale wska niki pozwalaj ce na okre lanie warstw na
podstawie kryteriów mierzalnych. Koncepcja trzech p aszczyzn zró nicowania spo ecznego Maxa Webera
wskazywa a drog tych poszukiwa . Ostatecznie takimi wska nikami powszechnie stosowanymi we
wspó czesnej socjologii sta y si : dochód, wykszta cenie mierzone liczb lat nauki i presti zawodu, którego
metody mierzenia zosta y w socjologii dobrze opracowane.
W perspektywie empirycznej przez stratyfikacj spo eczn rozumiane s takie podzia y spo eczne, w
których pozycja spo eczna ludzi mo e by ujmowana jako wy sza lub ni sza z punktu widzenia której z
wymienionych wy ej cech mierzalnych.
Badania tak rozumianej stratyfikacji spo ecznej pokazuj nierówny rozdzia takich dóbr jak formalne
wykszta cenie, ranga zawodu, dochód. W wyniku tego nierównego rozdzia u tworz si hierarchie.
Socjolodzy, badaj c stratyfikacj , interesuj si nie tylko tymi trzema odr bnymi hierarchiami, ale tak e, a
nawet przede wszystkim ich powi zaniami. Poniewa analiza tych powi za wykazuje, e zawód jest
czynnikiem wi cym wykszta cenie z dochodem, jest on traktowany jako podstawowy element
okre laj cy pozycje jednostek w uk adzie stratyfikacyjnym (S omczy ski 1989).
Zaw one, empiryczne pojmowanie stratyfikacji jako uk adu warstw wyznaczonych za pomoc
mierzalnych kryteriów nie wyeliminowa o ogólnego rozumienia stratyfikacji jako hierarchicznego
uszeregowania rozmaitego rodzaju grup (rozumianych tu i w dalszym ci gu jako ró nego rodzaju zbiorcze
kategorie spo eczne) ze wzgl du na zakres posiadanej przez ich cz onków w adzy, presti u i bogactwa. Tak
rozumiana stratyfikacja wyst puje w ró nego typu spo ecze stwach.
Podsumowuj c, stwierdzi trzeba, e niezale nie od tych wszystkich dyskusji termin stratyfikacja
wyst puje w socjologii ameryka skiej najcz ciej jako ogólne okre lenie obszaru problemowego
obejmuj cego zró nicowania, nierówno ci i podzia y spo eczne. W socjologii polskiej natomiast takim
ogólnym terminem jest zazwyczaj struktura spo eczna.

3. Klasy i warstwy - rozmaito znacze


Klasa i warstwa s terminami powszechnie u ywanymi do opisu podzia ów, zró nicowa i nierówno ci
spo ecznych. Socjolodzy o odmiennych perspektywach badawczych i orientacjach teoretycznych nadaj
tym terminom ró ne znaczenia. W przypadku klasy wskaza mo na nie mniej ni pi jej podstawowych
znacze , a w wypadku warstwy - trzy, przy
288 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

czym w obu przypadkach dotyczy to klas i warstw rozumianych przede wszystkim historycznie, to
jest jako kategorii opisu podzia ów nowoczesnych spo ecze stw przemys owych.

Klasa
Z pi ciu podstawowych sposobów historycznego rozumienia klasy trzy z nich to uj cia klasyczne,
które w swojej ortodoksyjnej wersji nale ju w znacznej mierze do przesz ci. Pozosta e dwa s
uj ciami wspó czesnymi, w których jednak e odnale mo na co najmniej echa uj klasycznych,
je eli nie wr cz nawi zania do nich.

Uj cia klasyczne
• Klasa w rozumieniu Karola Marksa. Klasy s zasadniczymi segmentami struktury
spo ecze stwa pojmowanego jako swoista ca . Podstaw podzia u na klasy jest stosunek do
asno ci rodków produkcji. Wszelkie podzia y spo eczne i zwi zane z nimi konflikty maj u
podstaw podzia y i konflikty klasowe i mog by do nich sprowadzone. Klasy nie s kategoriami
statystycznymi, ale realnymi zbiorowo ciami zdolnymi do wytworzenia poczucia wspólnoty.
• Klasa w rozumieniu Maxa Webera. Podzia na klasy wyst puje tylko w jednym z trzech
wymiarów zró nicowania spo ecznego, to jest ekonomicznym. Klasa okre la rodzaj szans na rynku.
Klasy nie s zbiorowo ciami wytwarzaj cymi poczucie wspólnoty.
• Klasa w rozumieniu Williama L. Warnera. Klasa jest jednym z poziomów hierarchicznego
uk adu pozycji okre lanych przez wysoko dochodów i szacunek spo eczny. Jest wi c tym, co
wielu socjologów nazywa warstw .

Uj cia wspó czesne


• Rozumienie klasy w perspektywie stratyfikacyjnej. Klasy w tym uj ciu rozumiane s jako
poziomy zró nicowania spo ecznego w p aszczy nie ekonomicznej. Tak rozumiane klasy s w
gruncie rzeczy rodzajem warstw i jako takie s cz ci uk adu stratyfikacyjnego spo ecze stwa.
Nietrudno w tym uj ciu klasy odnale lady zarówno Webera, jak i Warnera. Takie rozumienie
klasy spotka mo na najcz ciej w socjologii ameryka skiej.
• Rozumienie klasy w perspektywie strukturalnej. Z tej perspektywy klasy traktowane s
jako cz ci spo ecze stwa postrzeganego w postaci strukturalnie powi zanej ca ci. Klasa w takim
uj ciu jest kategori analityczn , „która ma sens jedynie w kontek cie teorii klas" (Dahrendorf 1969:
9, za: Kozyr-Kowalski 1979:15). Tak rozumiane klasy „tworz grupy
Rozdzia XII. Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna 289

spo eczne i mog by rozwa ane jako tworz ce skal nominaln " (Slomczy ski 1989: 5).

Skala nominalna zgodnie z tym, o czym poucza podr cznik metodologii, to „skala, która sk ada si z dwóch lub wi cej
kategorii oznaczonych nazwami, wg których klasyfikujemy pewne przedmioty. Jedyn okre lon relacj pomi dzy tymi
kategoriami jest relacja ró no ci, nie implikuje ona, i jedna z tych kategorii zawiera «mniej» czy te «wi cej» w asno ci
mierzonych" (Jahoda, Deutsch, Cook 1955, za: Nowak 1965: 275).

W takim rozumieniu klas widoczne s nawi zania do Marksowskiej koncepcji, w której klasy by y
podstawowymi elementami okre laj cymi kszta t struktury spo ecznej. Jednak e mimo tych nawi za
strukturalnie rozumiane klasy bywaj wyró niane nie tylko na podstawie Marksowskiego kryterium
stosunku do rodków produkcji, ale tak e innych dodatkowych kryteriów, takich na przyk ad jak kontrola
sprawowana nad prac innych oraz podzia pracy na fizyczn i umys ow (S omczy ski 1989). W ich
uwzgl dnianiu dopatrzy si mo na wp ywów Webera.
Zdaniem czo owych badaczy problematyki zró nicowania spo ecznego takie pojmowanie klas
zwi zane jest z tradycj socjologii europejskiej. Pisz : „W europejskiej tradycji socjologicznej klasy s
definiowane poprzez stosunki kontroli nad produkcj oraz dystrybucj dóbr i us ug. Stosunki te, b ce
pochodn stosunków w asno ci, dotycz przede wszystkim procesu pracy i jego organizacji" (S omczy ski,
Janicka, Mach, Zaborowski 1996: 29).
Przy takim rozumieniu klasy zestawy wyró nianych klas i ich uk ady w poszczególnych
spo ecze stwach przedstawiaj si odmiennie w zale no ci od ró nic systemów polityczno-ekonomicznych
tych spo ecze stw.

Warstwa
Termin warstwa spo eczna ma zupe nie inne znaczenie w ka dym z dwóch wyró nionych sposobów
pojmowania podzia ów spo ecznych, to jest strukturalnym i stratyfikacyjnym. Ponadto w samej
stratyfikacyjnej perspektywie warstwa bywa rozumiana dwojako: b jako kategoria empiryczna, b
jako ogólna kategoria teoretyczna, na podobie stwo Weberowskiego stanu.
• Warstwa w uj ciu strukturalnym wyst puje w marksistowskiej perspektywie ogl du struktury
spo ecznej. Pojawia si w niej wówczas, kiedy podzia na klasy okazuje si niewystarczaj cy dla
zadowalaj cego opisu struktury danego spo ecze stwa. W takim przypadku terminem „warstwa" okre lana
jest b cz klasy - mówi si wtedy o warstwie bur- uazji przemys owej, bur uazji finansowej,
proletariatu wielkoprzemys-
290 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

owego etc. - b istotne spo ecznie kategorie nie daj ce si jednoznacznie zaliczy do adnej z klas
wyró nionych na podstawie stosunku do rodków produkcji. Klasycznym przyk adem jest inteligencja, o
której mówi si jako o warstwie; tak samo mówi si o ch opstwie w krajach, w których podzieleni na
klasy ch opi wyodr bniaj si jako zbiorowo o w asnej kulturze i poczuciu to samo ci (Wiatr 1976: 255).
• Warstwa w uj ciu stratyfikacyjnym jako kategoria empiryczna jest wyró niana na podstawie
kryteriów mierzalnych. Kryteriami tymi jest wysoko dochodów mierzona ilo ci zarabianych pieni dzy,
wykszta cenie mierzone liczb lat nauki i presti zawodu. S to mierniki uniwersalne. Uniwersalnym
miernikiem jest pieni dz bez wzgl du na rodzaj waluty. Tak e liczba lat nauki mierzy to samo bez
wzgl du na ró nice w systemach edukacji. Wobec istnienia mi dzynarodowej skali presti u zawodów
równie i ta miara jest powszechna. Ponadto, jak wykaza y liczne badania, zwi zki mi dzy tymi trzema
sk adowymi okre laj cymi czn pozycj stratyfikacyjn przedstawiaj si podobnie w ró nych krajach.
Pozwala to traktowa je jako uniwersalne, które wynikaj „z logiki procesu modernizacji i w ma ym
stopniu zale od systemu ekonomiczno-politycznego" (Slomczy ski, Janicka, Mach, Zaborowski 1996:
49).
Tak wyró niane warstwy tworz skal porz dkow .

Skala porz dkowa „okre la wzgl dne pozycje przedmiotów lub osób z punktu widzenia pewnych w asno ci, nie okre laj c
dystansu mi dzy tymi pozycjami". Pozwala uporz dkowa obiekty od najmniejszych do najwi kszych, chocia nie
pozwala stwierdzi , o ile jeden od drugiego jest wi kszy lub mniejszy. Mo na j porówna do elastycznej ta my mierniczej
nierównomiernie rozci ganej (Jahoda, Deutsch, Cook 1955, za: Nowak 1965: 276).

• Warstwa w uj ciu stratyfikacyjnym jako ogólna kategoria teoretyczna jest jednym z poziomów
stratyfikacji rozumianej jako uk ad grup tworz cych hierarchi ze wzgl du na zakres w adzy, presti u i
bogactwa ich cz onków. Takiego rodzaju hierarchiczne uk ady wyst puj w spo ecze stwach ró nego typu,
nie tylko nowoczesnych spo ecze stwach przemys owych.
Cz onkowie tak rozumianych warstw maj pewn wiadomo wspólnych interesów, a tak e poczucie
grupowej to samo ci i podobny styl ycia, który mniej lub bardziej odró nia ich od cz onków innych
warstw spo ecznych (Haralambos, Holborn 1990: 25). Podobnie pojmowana „warstwa" nie tylko przypomina
Weberowski stan, ale staje si poj ciem tak ogólnym, e swym zakresem obejmuje równie i takie
tworz ce hierarchi kategorie spo eczne jak indyjskie kasty i europejskie stany feudalne.
Rozdzia XII. Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna 291

4. Zró nicowanie spo eczno-zawodowe


Zainteresowanie zró nicowaniem spo eczno-zawodowym wynika z potwierdzonego empirycznie
przekonania, e pozycje zawodowe i wykonywanie zwi zanych z nimi ról jest w spo ecze stwach
nowoczesnych podstawowym czynnikiem, który sytuuje ludzi w uk adzie nierówno ci spo ecznych
(S omczy ski, Doma ski 1998: 127). Zawody uwa a si za dobry syntetyczny wska nik warstw
stratyfikacyjnych jako kategorii empirycznych. Ponadto, jak wykaza y badania, przedstawiciele ró nych za-
wodów ró ni si pogl dami i cechami osobowo ci.
Zawód s to czynno ci: 1) trwale wykonywane, 2) wymagaj ce okre lonego przygotowania i
umiej tno ci, 3) b ce wiadczeniami na rzecz innych osób, 4) przynosz ce dochody b ce podstaw
utrzymania. Te cztery elementy wyst puj we wszystkich wspó czesnych definicjach zawodu (S omczy ski,
Doma ski 1998: 125).
Zawody s wynikiem podzia u pracy i pojawi y si wraz z rozwojem gospodarki i powstaniem rynku, na
którym praca i umiej tno ci sta y si jednym z towarów. Ju w redniowieczu istnia y nie tylko zawody,
ale i organizacje zawodowe w postaci cechów, które ustala y i formalizowa y procedury szkoleniowe i
egzaminacyjne uprawniaj ce do wykonywania zawodów. W miar rozwoju gospodarczego mno y si
specjalizacje zawodowe i zmienia y sposoby uzyskiwania kwalifikacji zawodowych. We wspó czesnych
spo ecze stwach przemys owych listy zawodów zawieraj tysi ce pozycji.

Klasyfikacje i skale zawodów


Jest rzecz oczywist , e wobec ogromnej liczby ró norodnych zawodów istniej cych wspó cze nie
pojedyncze zawody nie mog by ani u ytecznym narz dziem, ani przedmiotem bada socjologicznych. Aby
takimi si sta y, musz zosta po czone w szersze kategorie. Innymi s owy, niezb dna jest ich klasyfikacja.
W Polsce pierwsza nowoczesna klasyfikacja zawodów, znana jako Spo eczna Klasyfikacja Zawodów
(okre lana skrótem SKZ), zosta a opracowana w 1978 roku (Pohoski, S omczy ski 1978). Jest w niej
dwana cie ogólnych kategorii zawodowych, w niektórych badaniach czonych w jeszcze szersze kategorie
(patrz: ramka na nast pnej stronie).
Stworzenie klasyfikacji zawodów mia o dla soqologii dodatkowe znaczenie praktyczne, albowiem
pozwala o na ujednolicenie kategoryzowania zawodów w ró nych badaniach socjologicznych, a tym samym
umo liwia o porównywanie wyników tych bada .
Zmiany zachodz ce po 1989 roku w gospodarce polskiej i na rynku pracy sk oni y niektórych badaczy
do modyfikacji SKZ. W latach dzie-
292 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Klasyfikacj zawodów jeden z jej twórców charakteryzuje w nast puj cy sposób: „Zgrupowano 367 zawodów lub
skich kategorii zawodowych wydzielonych w tej klasyfikacji przy u yciu nast puj cych kryteriów: rodzaj
wykonywanych czynno ci, podzia pracy na fizyczn i umys ow , poziom kwalifikacji wymagany do
wykonywania zawodu, funkcja w organizacji pracy (stanowisko), rodzaj zak adu pracy, w jakim wykonywany
jest zawód (gospodarka uspo eczniona i nieuspo eczniona), stosunek do rodków produkcji (pracownicy
najemni, samodzielni i pracuj cy w rodzinnym warsztacie pracy). Na podstawie tych kryteriów wyodr bnili my
12 szerokich kategorii spo eczno--zawodowych [...]: specjalistów technicznych i nietechnicznych (1);
kierowników (2); techników i wyspecjalizowanych pracowników administracyjno-biurowych (3); pozosta ych
pracowników umys owych (4); pracowników fizyczno-umys owych (5); w cicieli zak adów wytwórczych i
us ugowych (6); majstrów i brygadzistów (7); wykwalifikowanych pracowników fizycznych (8);
pó wykwalifikowanych pracowników fizycznych (9); niewykwalifikowanych pracowników fizycznych (10);
rolników indywidualnych (11); najemnych pracowników fizycznych w rolnictwie (12)" (Pohoski 1983; Pohoski
1995: 347).

wi dziesi tych powsta a nowa Polska Socjologiczna Klasyfikacja Zawodów (okre lana skrótem PSKZ)
(Sawi ski, Doma ski 1996). Zmiany w stosunku do SKZ polega y na nieznacznym zredukowaniu liczby
jednostek najni szego szczebla oraz uwzgl dnieniu nowych zawodów, które w latach dziewi dziesi tych
pojawi y si na rynku pracy. S to zawody zwi zane ze sfer biznesu oraz us ug finansowych
(bankowo ci , rynkiem papierów warto ciowych) i osobistych (bezpiecze stwem publicznym, rozrywk ,
wypoczynkiem) (S omczy ski, Doma ski 1998:133). Nowa skala ma czterna cie najogólniejszych kategorii
zawodowych. Obecnie polscy socjolodzy korzystaj z obu tych skal.
Oprócz klasyfikacji zawodów w poszczególnych krajach, istnieje tak e Mi dzynarodowa Klasyfikacja
Zawodów (okre lana skrótem ISCO-88), w której jest dziesi najogólniejszych kategorii (PGSS 1993: 233).
Klasyfikacje zawodów dostarczaj podstawy dla konstruowania skal zawodów. W Polsce opracowano
trzy takie skale: 1) skal wedle z ono ci pracy (ogólnej z ono ci, z ono ci pracy z lud mi, z
przedmiotami i symbolami); 2) skal wedle kryterium presti u; 3) skal wedle kryterium pozycji spo eczno-
ekonomicznej (S omczy ski, Kacprowicz 1979).
Skale te pozwalaj na kontrol poprawno ci klasyfikacji zawodów. Jednak ich podstawowe znaczenie
polega na tym, e dostarczaj narz dzia do poznania hierarchicznego usytuowania w przestrzeni
spo ecznej przedstawicieli poszczególnych kategorii zawodowych, czyli cech ich po enia spo ecznego.
Stwierdzenie zbie no ci b rozbie no ci usytuowania na poszczególnych skalach prowadzi do pyta o
spo eczne przyczyny i skutki zbie no ci i rozbie no ci cech po enia spo ecznego. Równie do pytania o to,
która z tych sytuacji bardziej przybli a dane spo ecze stwo do wzoru spo ecze stwa merytokratycznego
o atwych do przekraczania granicach mi dzy warstwami.
Rozdzia XII. Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna 293

W badaniach uwarstwienia spo ecznego, w których za jego wska nik przyjmuje si zró nicowanie
spo eczno-zawodowe, wykorzystywane s najcz ciej skale presti u zawodów. Socjolodzy pos uguj si
zarówno skalami presti u skonstruowanymi w poszczególnych krajach, jak i Mi dzynarodow Standardow
Skal Presti u Zawodów, opart na Mi dzynarodowej Klasyfikacji Zawodów (Doma ski 1981: 125). Ta
ostatnia skala jest przydatna zw aszcza w mi dzynarodowych badaniach porównawczych.
Niektórzy badacze s sk onni s dzi , e zró nicowanie zawodowe okre la ca y system nierówno ci
w spo ecze stwie przemys owym, a w ka dym razie b dzie go okre la w przysz ci (Doma ski 1985:
38). Tymczasem wiele bada wskazuje, e istnieje umiarkowana zale no mi dzy zawodem a
dochodem. Na rozlu nienie zwi zku mi dzy zawodem a dochodem wp ywaj trzy podstawowe czynniki.
Pierwszym jest p . Kobiety zarabiaj rednio 80 procent tego, co w tych samych zawodach zarabiaj
czy ni. Drugim jest sektor gospodarki. Nawet personel administracyjno-biurowy zarabia inaczej w
przemy le, inaczej w administracji pa stwowej. Trzecim - wielko zak adu pracy. Zazwyczaj w
wielkich zak adach pracy zarabia si wi cej ni w ma ych (S omczy ski, Doma ski 1998: 135). Te dwa
ostatnie czynniki sprawiaj , e jedno ze róde nierówno ci spo ecznych mierzonych wysoko ci dochodu
widzi si w segmentacji rynku pracy (Doma ski 1987).

Presti zawodu
Na pierwszy rzut oka presti wydaje si cech subiektywn , niemo liw do zmierzenia. Ludzie tak bardzo
i pod tak wieloma wzgl dami ró ni si mi dzy sob , a oceniani s tak rozmaicie i wedle w asnego
uznania oceniaj cych, e trudno jest wyobrazi sobie prze enie tych rozmaitych subiektywnych ocen na
obiektywne, ilo ciowe miary.
Aby wykaza , e jest to mo liwe, nale y w pierwszym rz dzie podkre li , e badaczy interesuje
zró nicowanie spo eczne na poziomie makrospo ecznym, na którym w gr wchodzi nie presti osób, ale
zawodów.
W spo eczno ciach lokalnych na tyle ma ych, e wszyscy si znaj , a przynajmniej du o wiedz o
sobie, presti ka dego cz owieka zale y od jego cech osobistych. W nowoczesnych spo ecze stwach
przemys owych, w których najcz stsze stosunki mi dzy lud mi to stosunki rzeczowe mi dzy anonimowymi
jednostkami (w wielkich miastach nawet mieszka cy jednego budynku cz sto si nie znaj i nic o sobie nie
wiedz ), zalety i wady poszczególnych osób nie s widoczne i umykaj ocenie spo ecznej. Poza w skim
gronem rodzinnym i przyjacielskim ka dy postrzegany jest nie wprost jako osoba, ale przez stereotyp
zajmowanej pozycji zawodowej i zwi zanej z ni roli. O presti u cz owieka w kr gu znajomych decyduje
to, jaki on jest, o presti u w ród nieznajomych to, kim jest. Przejawem
294 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

wykorzystywania przez jednostk presti u zajmowanej pozycji jest wy miewane przez satyryków
zawo anie: „Pan nie wie, kim ja jestem!"
Stwierdzenie, e przedmiotem zainteresowania jest nie presti osób, ale presti zawodu, nie wystarcza
do wyja nienia, w jaki sposób subiektywne oceny zostaj przekszta cane w obiektywn ilo ciow miar .
Dokonywane jest to za pomoc procedury, która polega na zbieraniu wielu pojedynczych ocen
poszczególnych zawodów i na ich podstawie okre laniu ogólnej oceny ka dego z nich, na przyk ad w
postaci matematycznej przeci tnej (Doma ski 1981: 121-122).
Badania wykazuj istnienie bardzo du ej zgodno ci w ocenach presti u zawodów. Podobnie oceniaj go
ludzie m odzi i starzy, wykszta ceni i niewykszta ceni, pracownicy fizyczni i umys owi (S omczy ski,
Doma ski 1998:137).
Analizy prowadzone w rozmaitych okresach w tych samych krajach oraz analizy porównawcze
prowadzone w ró nych krajach (nie tylko europejskich) wykaza y, po pierwsze, du stabilno hierarchii
presti u zawodów w czasie (Doma ski 1981: 131), a po drugie, znaczne podobie stwo tych hierarchii w
krajach o odmiennych systemach ekonomiczno--politycznych (na przyk ad mi dzy Polsk o gospodarce
planowej w okresie realnego socjalizmu a krajami kapitalistycznymi o gospodarce rynkowej), a tak e w
krajach o ró nych tradycjach kulturowych (Doma ski 1981:123). Oczywi cie, jest tak pod warunkiem, e
wszystkie badane kraje maj cechy pozwalaj ce na uznanie ich za ró ne warianty nowoczesnych
spo ecze stw przemys owych.
Znaczne podobie stwo hierarchii presti u zawodów w wielu ró nych krajach sk oni o badaczy do
wysuni cia hipotezy, e czynnikiem odpowiedzialnym za ten stan rzeczy jest poziom ekonomicznego
rozwoju kraju. S dzono, e wp ywa on mo e nie tylko na charakter samych zawodów, ale i na kszta t
kultury, a co za tym idzie - po rednio i na systemy warto ci le ce u podstaw oceny presti u zawodów.
Potwierdzi y to badania mi dzynarodowe, które wykaza y, e „w krajach bardziej pod wzgl dem
kulturowym zbli onych ludzie przypisuj na ogó zawodom te same rozmiary presti u" (Doma ski 1981:
145). Wykaza y tak e, e podstawowymi czynnikami, z którymi wi e si presti zawodu, s wykszta cenie
i dochód, aczkolwiek w ró nych krajach zwi zki te przejawiaj si z ró sil .

5. Ruchliwo spo eczna


W socjologii przez ruchliwo spo eczn rozumie si zmian miejsca jednostek, tak e grup (rozumianych
jako zbiorcze kategorie spo eczne) w systemie spo ecznego zró nicowania rozpatrywanego najcz ciej
jako hierarchiczny uk ad pozycji b warstw.
Rozdzia XII. Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna 295

Zmiana miejsca przez grup polega zawsze na przesuni ciu si jej w gór lub w dó uk adu
hierarchicznego. Prowadzi to w sposób nieunikniony do przebudowy tego uk adu lub nawet do zmiany
charakteru ca ego spo ecze stwa. Tak na przyk ad zmiana pozycji mieszcza stwa na drabinie spo ecznej
oznacza a koniec stanowego spo ecze stwa feudalnego.
W przypadku jednostek zmiana miejsca w systemie zró nicowania spo ecznego nie musi oznacza
zmiany ich usytuowania w hierarchii spo ecznej. Jednostki mog przemieszcza si mi dzy kategoriami na
przyk ad zawodowymi, które znajduj si na tym samym poziomie ich hierarchii. Tego rodzaju
przemieszczenia to ruchliwo pozioma (horyzontalna). Przyci ga ona znacznie mniejsz uwag
socjologów ni ruchliwo pionowa (wertykalna) polegaj ca na przemieszczaniu si jednostek mi dzy
poziomami hierarchii spo ecznej.
W badaniach ruchliwo ci spo ecznej g ównym ich przedmiotem jest ruchliwo pionowa jednostek, a
wska nikiem empirycznym poziomów hierarchii spo ecznej s zazwyczaj kategorie spo eczno-zawodowe.
Ruchliwo pionowa mo e oczywi cie polega zarówno na przemieszczaniu si w gór hierarchii
spo ecznej, a wi c awansie, jak i przemieszczaniu si w dó , a wi c degradacji.
Przemieszczanie si jednostek w gór lub w dó mo e mie dwojak posta i odpowiednio do niej
wyró nia si dwa rodzaje ruchliwo ci.
• Pierwsza posta ruchliwo ci to podnoszenie przez jednostk poziomu swojego wykszta cenia,
nabywanie nowych kwalifikacji, bogacenie si i w konsekwencji przesuwanie si z biegiem lat na
wy sze pozycje hierarchii spo ecznej (lub te wskutek innego rodzaju przyczyn - na ni sze). Jest to awans
(b degradacja) w granicach jednego pokolenia. Tego rodzaju ruchliwo to ruchliwo
wewn trzpokoleniowa. Badaj c j empirycznie, porównuje si pozycj respondenta w momencie bada z
jego pozycj w momencie podejmowania pierwszej pracy.
• Druga posta ruchliwo ci to zaj cie przez jednostk wy szej b ni szej pozycji, ni mieli jej
rodzice wskutek zdobycia przez ni innego wykszta cenia i uzyskanie innych kwalifikacji oraz dochodów.
Jest to ruchliwo mi dzypokoleniowa. Okre la si j empirycznie, porównuj c pozycj ojca, w czasie
kiedy syn/córka mia /a 14 lub 16 lat, z aktualn , to jest w momencie bada , pozycj syna/córki.
(Okre lenie wieku dziecka jest konieczne, chodzi bowiem o wyznaczenie punktu startu dziecka. W
toku jego ycia ojciec tak e móg zmienia pozycje i podlega procesowi ruchliwo ci
wewn trzpokoleniowej.)
O obu rodzajach ruchliwo ci decyduj rozmaite czynniki.
• Jedna grupa czynników to cechy jednostek oraz ich rodziców. Pewne osoby s utalentowane i
pracowite, a na dodatek sympatyczne, inne leniwe, niezdolne i antypatyczne. Jedni rodzice mog i chc
inwestowa
296 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

w wykszta cenie dzieci, nawet kosztem w asnych wyrzecze , inni nie mog , nie potrafi b nie chc .
• Druga grupa czynników to mo liwo ci przesuni , jakie stwarza dane spo ecze stwo. Zale one
od stopnia jego otwarto ci, a tak e od istnienia w nim mechanizmów wyrównywania szans m odzie y ze
spo ecznie upo ledzonych rodowisk i rodzin w z ym po eniu materialnym. Ich dzia anie, mniej lub
bardziej skuteczne, sprowadza si na ogó do ró nych u atwie w dost pie do wykszta cenia. S to na
przyk ad rozmaite systemy stypendialne, a tak e punkty preferencyjne przyznawane „za pochodzenie"
przy przyjmowaniu na studia. W PRL przez wiele lat punkty przyznawano dzieciom robotników i
ch opów, a w USA przyznaje si je m odzie y z grup etnicznych uwa anych za spo ecznie upo ledzone.
• Trzecia wreszcie grupa czynników to zmiany na rynku pracy. Czasami s one rezultatem rozmaitych
kataklizmów powoduj cych ubytek ludno ci, ró ny w poszczególnych jej kategoriach. Na przyk ad
wojna sprawia, e gin przede wszystkim m czy ni. Niekiedy, jak to by o w czasie ostatniej wojny na
ziemiach polskich, celowo niszczone s elity intelektualne podbitego kraju. Najcz ciej jednak zmiany
rynku pracy s wynikiem rozwoju gospodarki, który powoduje zmian sk adu spo eczno-zawodowego
kolejnych pokole . W miar wzrastaj cego uprzemys owienia kraju coraz wi cej ludzi zaczyna pracowa
w przemy le oraz us ugach, coraz mniej za w rolnictwie. Ro nie tak e zapotrzebowanie na pracowników o
coraz wy szych kwalifikacjach, natomiast coraz mniej potrzebni s pracownicy bez kwalifikacji lub o
niskich kwalifikacjach.
Ruchliwo wynikaj ca ze zmiany sk adu spo eczno-zawodowego kolejnych pokole to ruchliwo
strukturalna, natomiast pozosta a to ruchliwo wymienna (czasem nazywana te cyrkulacyjn ). Jednym z
zada , jakie stawiaj sobie badacze procesów ruchliwo ci, jest oszacowanie proporcji obu tych rodzajów
ruchliwo ci w ogólnej ruchliwo ci spo ecznej zaobserwowanej w danym czasie w danym kraju.
Klasycznym problemem badawczym jest tak e okre lenie stopnia determinacji pozycji spo ecznej
jednostek przez rozmaite czynniki. Zosta y wypracowane techniki analiz statystycznych, które pozwalaj na
badania zakresu wp ywu dowolnej liczby rozmaitych czynników na ró ne elementy pozycji jednostek: na
dochód, wykszta cenie, pozycj zawodow . (W j zyku socjologii empirycznej formu owane jest to w
postaci pytania: „Jak proporcj wariancji danej zmiennej zale nej wyja niaj poszczególne zmienne
niezale ne?"). To, jakie czynniki zostan uwzgl dnione w analizie, zale y od wyboru badacza. Dokonuje
go na podstawie ogólnej wiedzy o procesach ruchliwo ci oraz wiedzy o badanym spo ecze stwie
dostarczanej przez wcze niejsze badania empiryczne i w asne obserwacje. I tak na przyk ad w odniesieniu
do jednego spo ecze stwa wart

Rozdzia XII. Zró nicowanie spo eczne i ruchliwo spo eczna 297

zbadania mo e by zakres wp ywu przynale no ci etnicznej i koloru skóry na pozycj spo eczn , w innym
za - przynale no ci partyjnej.
Klasycznymi czynnikami uwzgl dnianymi w tego typu analizach s takie czynniki „przypisane"
(niezale ne od jednostki), jak wykszta cenie i pozycja spo eczna ojca, oraz takie „osi gane", jak w asne
wykszta cenie.
Nat enie ruchliwo ci spo eczno-zawodowej traktuje si zazwyczaj jako sumaryczny wska nik dystansów i
barier spo ecznych, a tak e jako ród o informacji o mechanizmach odtwarzania si hierarchii spo ecznych
(Doma ski 1998: 448). Jest to równie wska nik stopnia otwarto ci danego spo ecze stwa.

ROZDZIA XIII

Zró nicowanie spo eczne


spo ecze stw
ponowoczesnych

1. „ mier klas" 303


2. Klasa rednia 307
3. Underclass i marginalizacja spo eczna 310

Przemiany przeobra aj ce spo ecze stwa przemys owe w tak wielkim stopniu, e zaczyna si je
postrzega jako spo ecze stwa nowego typu i okre la mianem „ponowoczesnych" (zob. Spo ecze stwo
poprzemy slowe, ponowoczesne i informacyjne, s. 103), dotycz tak e zró nicowania spo ecznego. W wyniku
zmian na rynkach pracy wywo ywanych przez rozwój techniki oraz proces globalizacji zmienia si ich
charakter.
Zmiany te przedstawiaj si nast puj co:
• S abnie zapotrzebowanie na proste prace fizyczne, wzrasta natomiast na prace wymagaj ce
wy szych kwalifikacji i odpowiedniego poziomu wiedzy. Wiedza jako taka zaczyna by uwa ana za
podstawowy „zasób" spo eczny (Drucker 1999).
Prowadzi to do zmniejszania si liczebno ci spo eczno-zawodowej kategorii robotników. Sprzyja temu
malej ce znaczenie tradycyjnego wielkiego przemys u, zw aszcza wydobywczego i ci kiego. Ponadto
mi dzynarodowe korporacje wol uruchamia pewne ga zie produkcji w krajach mniej rozwini tych, w
których si a robocza jest ta sza, zwi zki zawodowe s ma o aktywne b w ogóle nie istniej , a ochron
rodowiska nikt nie zawraca sobie g owy.

„[W Stanach Zjednoczonych] pomi dzy 1970 a 1990 ogólna [...] produkcja przemys owa wzros a wi cej ni dwa i pó raza w
ci gu tych dwudziestu lat. Ale zatrudnienie w przemy le nie wzros o w ogóle. A nawet przeciwnie, spada o. [...]
spad o [...] z 25 procent ca kowitej si y roboczej w 1960 roku do 16 lub 17 procent w 1990 roku. W tym czasie ca kowita
ameryka ska si a robocza podwoi a si i by to najwi kszy wzrost, jaki kiedykolwiek zanotowano w jakimkolwiek kraju w
czasach pokoju. Ale ten przyrost pojawi si w pracach innych ni wytwarzanie i przemieszczanie rzeczy [...]. Sytuacja w
Japonii jest prawie dok adnie taka sama. [...]
Dla ekonomii oraz polityki spo ecznej jest znacznie lepiej - twierdz Japo czycy - by zamiast wydawa pieni dze na
tworzenie stanowisk pracy dla pracowników fizycznych w krajach rozwini tych, przeznacza je na rozwijanie krajowej
edukacji i mie tym samym pewno , e ludzie m odzi naucz si wystarczaj co du o, by posi kwalifikacje do pracy
wymagaj cej wiedzy lub przynajmniej do wiadczenia us ug o wysokim standardzie" (Drucker 1999: 61-63).

• Kiedy podstawowym narz dziem pracy staje si komputer, zamazaniu ulega podzia na prace
„fizyczne" i „umys owe". Rozmywanie granicy mi dzy tymi dwoma rodzajami pracy, niegdy bardzo
wyra nej,
302 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

nast puje z obu stron. Zak ady produkcyjne i us ugowe u ywaj skomplikowanej, opartej na elektronice
aparatury, której obs ug trudno uzna za prac fizyczn . Z kolei prace „przy biurku" w znacznej mierze
wskutek komputeryzacji ulegaj rutynizacji i mog by wykonywane na tyle mechanicznie i bez
umys owego wysi ku, e trudno nazwa je „umys owymi" w pe nym znaczeniu tego s owa.
• Przybiera na sile zauwa ony i opisany w latach czterdziestych XX wieku (Burnham 1941) proces
oddzielania si w asno ci od zarz dzania, w zwi zku z czym rozrasta si spo eczno-zawodowa kategoria
mened erów. Kategoria ta jest wewn trznie silnie zró nicowana ze wzgl du na rozmait skal
zarz dzanych przez nich przedsi biorstw, korporacji i banków.
• Zró nicowaniu ulegaj wszystkie kategorie spo eczno-zawodowe. Ró nice wewn trz kategorii
traktowanych uprzednio jako jednolite prowadz do nowego rodzaju nierówno ci spo ecznych. Opis
podzia ów spo ecznych w kategoriach zró nicowania spo eczno-zawodowego nie pozwala ich dostrzec, a
tym samym nie daje pe nego obrazu nierówno ci spo ecznych (Fitoussi, Rosanvallon 2000: 53-54).
• Rynek w krajach wysoko rozwini tych ulega bardzo szybkim przekszta ceniom. Wci pojawiaj si
nowe towary, szybko zmieniaj si mody. Stwarza to potrzeb ci ego dostosowywania si do nowych
kierunków popytu i modyfikowania b nawet zmieniania profilu produkcji. W tych warunkach ma e i
rednie przedsi biorstwa, które odgrywaj coraz wi ksz rol w spo ecze stwach ponowoczesnych,
zainteresowane s elastyczn polityk zatrudnienia. D do zawierania z pracownikami
krótkoterminowych kontraktów, które u atwiaj p ynno kadr i dostosowywanie ich sk adu do aktualnych
potrzeb. Jednym ze skutków tego jest wzrost ruchliwo ci wewn trzpokoleniowej.
Inym skutkiem jest sta a obawa utraty pracy odczuwana we wszystkich kategoriach spo eczno-
zawodowych, chocia nie we wszystkich równie mocno. W rezultacie istotnymi podzia ami spo ecznymi
staj si podzia y na tych, którzy s mniej, i tych, którzy s bardziej zagro eni bezrobociem, na tych, którzy
mniej, i tych, którzy s bardziej elastyczni w dostosowywaniu si do potrzeb rynku, a tak e na tych,
którzy maj mniejsze, i tych, którzy maj wi ksze mo liwo ci uzyskania sta ego, a przynajmniej
ugoterminowego zatrudnienia.
Wiedza i wy sze kwalifikacje u atwiaj dostosowywanie si do zmieniaj cych si zapotrzebowa rynku
pracy, ale nie likwiduj poczucia niepewno ci, które w spo ecze stwach ponowoczesnych znane jest
wszystkim. Nawet wysoko ulokowani w hierarchii spo ecznej mened erowie, którzy sprawnie zarz dzaj
przedsi biorstwami przynosz cymi zysk w danym kraju, nie maj pewno ci, czy kierowany przez nich
zak ad nie zostanie zlikwidowany ze wzgl du na ogólny interes korporacji okre lany w skali globalnej.
Rozdzia XIII. Zró nicowanie spo eczne spo ecze stw ponowoczesnych 303

W analizach ponowoczesnego zró nicowania spo ecznego i towarzysz cych im dyskusjach trzy kwestie
wysuwaj si na czo o. Jedn z nich jest „ mier klas", drug - „klasa rednia", trzeci - marginalizacja spo-
eczna i powstawanie tak zwanej „podklasy" (underdass).
W tym miejscu zaznaczy nale y, e termin „klasa" w ka dej z tych dyskusji jest rozumiany inaczej.

1. „ mier klas"
Na pocz tku lat dziewi dziesi tych XX wieku Clark i Lipset postawili pytanie: „Czy klasy umieraj ?"
(Clark, Lipset 1991). Sprowokowa o ono dyskusj dotycz charakteru zró nicowania spo ecze stw
ponowoczesnych i jego odr bno ci w stosunku do zró nicowania klasycznych spo ecze stw
kapitalistycznych dziewi tnastowiecznej Europy.
W rozwa aniach o tym, czy klasy umieraj i na czym ich mier polega, rozumienie klas bliskie jest ich
Marksowskiemu pojmowaniu. W debacie o mierci klas tradycja Marksowska jest na tyle widoczna, e
jeden z jej uczestników zada wr cz pytanie: „ mier klasy czy Marksowskiej teorii klasy?" (Pakulski
1993b).
W Marksowskiej perspektywie podzia na klasy wynikaj cy z ró nic usytuowania w procesie produkcji
by kluczowym podzia em spo ecznym, który koniec ko ców (w marksistowskim j zyku: w „ostatniej in-
stancji") wyja nia mia wszelkie ró nice spo eczne, cznie z ró nicami orientacji politycznych i
wiatopogl dowych, a nawet gustów estetycznych. Konflikt mi dzy dwiema biegunowymi klasami
spo ecznymi - kapitalistami, w cicielami rodków produkcji, i pozbawionymi tych rodków robotnikami
- by uwa any za podstawowy konflikt spo eczny, który le y u pod a wszelkich konfliktów i jest si
nap dowa wszystkich ruchów spo ecznych, z ruchami narodowymi w cznie. W tych ostatnich za naro-
dowymi has ami dostrzegano ukryt walk klas.
Teza o „ mierci klas" jest zakwestionowaniem dominuj cej roli tak rozumianej „klasy" w okre laniu
podzia ów spo ecznych, jak równie uznawania konfliktów klasowych za jedyne istotne konflikty spo eczne. W
adnym razie nie jest równoznaczna z twierdzeniem, e podzia y i nierówno ci spo eczne wywodz ce si
ze sfery ekonomicznej i wynikaj ce z odmiennego w niej usytuowania nie maj znaczenia. „ mier klas"
oznacza jedynie utrat przez klas (rozumian w duchu Marksowskim) dotychczasowej kluczowej roli w
okre laniu nierówno ci spo ecznych i przekszta cenie si jej w jedn „z wielu teoretycznych kategorii
analizy stratyfikacji i konfliktów" (Pakulski 1993b: 289).
Na rzecz tezy o zmniejszeniu si przydatno ci poj cia klasy do analizy wspó czesnych spo ecze stw
ponowoczesnych przytacza si wiele argumentów. S one trojakiego rodzaju.
304 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

1. Jedne dotycz zmiany charakteru klas i relacji mi dzy nimi. Zmierzch tradycyjnego przemys u
wydobywczego i ci kiego oraz zamieranie wielkich zak adów produkcyjnych przy jednoczesnym wzro -
cie sektora us ug powoduje zmniejszenie liczebno ci klasy robotniczej i zanikanie warunków
sprzyjaj cych rozwojowi robotniczej wiadomo ci klasowej.
Wbrew przewidywaniom Marksa w spo ecze stwach wspó czesnych nie nast puje dychotomizacja
podzia ów spo ecznych i przybli anie si ich do biegunowego modelu. Wprost przeciwnie, zamazywaniu
ulegaj granice mi dzy biegunowymi klasami: kapitalistów - w cicieli rodków produkcji, i robotników -
posiadaczy wy cznie si y roboczej, a tak e pojawia si obszar ich wspólnych interesów.
Zamazywanie granic mi dzy biegunowymi klasami ma kilka przyczyn i wiele postaci. Po pierwsze,
znacznie rozrastaj si kategorie spo eczno-zawodowe sytuuj ce si mi dzy dwiema biegunowymi
klasami. Po drugie, same granice tych klas trac wyrazisto . W asno rodków produkcji, w tym kapita u,
oddziela si od jego zarz dzania. Rozrasta si wewn trznie zró nicowana kategoria mened erów, którzy
nie s w cicielami, ale zarz dcami przedsi biorstw, korporacji i kapita ów. W rezultacie rozporz dzanie
rodkami produkcji staje si wa niejsze od ich w asno ci, a tym samym zró nicowanie spo eczne w
wymiarze w adzy wa niejsze od zró nicowania w wymiarze asno ci.
Wiele przedsi biorstw to spó ki akcyjne. W cicielami akcji, a tym samym cz stkowymi w cicielami
rodków produkcji mog by równie robotnicy. W wielu krajach istniej nadto fundusze emerytalne, które
pochodz ze sk adek pracowniczych i których w cicielami s sk adkodawcy. Stanowi znaczn cz
kapita u finansowego, który bywa uwa any za najwa niejsz wspó cze nie form w asno ci (Drucker 1999).
Uczestnictwo w funduszu emerytalnym czyni jego uczestnika w cicielem jakiej cz stki rodków
produkcji nawet wtedy, kiedy podstaw jego utrzymania jest sprzeda w asnej si y roboczej.
Z kolei wspólnym interesem kapitalistów i robotników jest ochrona krajowych zak adów przed
mi dzynarodow konkurenq' zagra aj ich bytowi, a tym samym stanowi gro utraty miejsc pracy.
Dlatego te i w ciciele, i robotnicy zainteresowani s tak polityk gospodarcz pa stwa, która chroni
krajowy przemys i sprzyja jego rozwojowi.
2. Drugi rodzaj argumentowania polega na wskazywaniu, e szans yciowe jednostek zale nie
tylko od przynale no ci do klasy okre lanej przez kryteria ekonomiczne.
W spo ecze stwach ponowoczesnych nast puje przekszta canie wielu umiej tno ci w zawody
kwalifikowane. Ustanawiane s formalne progi kwalifikacji, wska nikiem za ich osi gni cia jest odbycie
stosownych szkole i zdanie egzaminów. Do orzekania o dopuszczeniu do danego
Rozdzia XIII. Zró nicowanie spo eczne spo ecze stw ponowoczesnych 305

zawodu decyduj cia a wyposa one w odpowiednie uprawnienia i powo ywane specjalnie w tym celu.
Oznacza to profesjonalizacj zawodów, która prowadzi do wzrostu znaczenia wiedzy po wiadczanej
formalnymi wiadectwami i dyplomami. W rezultacie jednym z istotnych wymiarów zró nicowania
spo ecznego staje si poziom wykszta cenia. Badacze zwracaj uwag , e w spo ecze stwach
ponowoczesnych „zmienia si zasada stratyfikacji spo ecznej: strukturyzuj ca rola kapita u i w asno ci
ust puje zró nicowaniu profesjonalnej wiedzy i kwalifikacji technicznych" (Do-ma ski 1994: 84). W ko cu
lat osiemdziesi tych XX wieku pojawi a si nawet teza o wy anianiu si „klasy dysponentów wiedzy"
(knowledge class) onej z ludzi zajmuj cych si produkcj i dystrybucj wiedzy, która to klasa zast puje
klas robotnicz w roli g ównego przeciwnika bur uazji przemys owej (Berger 1995a).
asno intelektualna staje si nie mniej wa na, a nawet wa niejsza od w asno ci materialnej, chocia
uzyskana dzi ki niej pozycja jest zagro ona ostr konkurenq' i jako taka niepewna.
W spo ecze stwach ponowoczesnych wzrasta znaczenie Weberowskich „stanów", to jest podzia ów w
wymiarze kultury, opartych na ró nicach systemów warto ci, stylów ycia i konsumpcji (w literaturze
socjologicznej cz sto okre la si to jako „wzrost znaczenia orientacji statusowych"). W tym typie
spo ecze stw cz owiek jest przede wszystkim konsumentem i charakter jego konsumpcji okre la jego
miejsce w przestrzeni spo ecznej. Zawód jest w dalszym ci gu wa nym wyznacznikiem pozycji spo ecznej,
ale nie dlatego, e sytuuje w klasowych relacjach posiadaj cy-nieposiadaj cy kapita ekonomiczny, lecz
dlatego, e jest oznak pozycji i wska nikiem spo ecznego znaczenia oraz mo liwo ci konsumpcyjnych
jednostki.
Podstawow rol w podzia ach spo ecznych przestaje odgrywa gospodarka, a zaczyna kultura. Do
opisu nowej sytuacji stosuje si poj cia kapita u kulturowego i kapita u spo ecznego. Ich posiadanie
ma znacz cy wp yw na usytuowanie jednostki w uk adzie nierówno ci spo ecznych (patrz: ramka na
nast pnej stronie).
W spo ecze stwach ponowoczesnych zwraca si te uwag na znaczenie pozycji przypisanych,
okre lanych przez przynale no etniczn , kolor skóry, preferencje seksualne, a tak e p , która zaczyna
by postrzegana jako wyznacznik ró nic spo ecznych (zob. Ró nice pici jako ró nice spo eczne, s. 345).
Osobn spraw jest rozwój najrozmaitszych regulaqi prawnych chroni cych przedstawicieli ró nego
rodzaju mniejszo ci, wynikaj cy z charakaterystycznej dla tych spo ecze stw silnej orientacji
indywidualistycznej i wysokiej warto ci jednostki. Ma to taki skutek, e szans yciowe jednostek
zaczynaj mniej zale od przynale no ci klasowej, natomiast bardziej od „politycznie zdefiniowanych
i prawem gwarantowanych uprawnie " (Pakulski 1993b: 285).
306 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Kapita kulturowy. Poj cie to wprowadzi Pierre Bourdieu. Oznacza idee, wiedz i umiej tno ci, jakie ludzie nabywaj ,
uczestnicz c w yciu spo ecznym. Obejmuje mi dzy innymi umiej tno poprawnego pos ugiwania si j zykiem i
znajomo regu grzecznego zachowywania si . Ogólnie okre lany jest jako j zykowe i kulturowe kompetencje.
Kapita spo eczny. W literaturze socjologicznej poj cie kapita u spo ecznego wyst puje w dwu znaczeniach. W
odniesieniu do spo ecze stwa oznacza „umiej tno wspó pracy mi dzyludzkiej w obr bie grup i organizacji w celu
realizacji wspólnych interesów" (Fukuyama 1997: 20). Zdolno ta wi e si z istniej cym w danej zbiorowo ci zaufaniem
spo ecznym oraz przestrzeganiem norm lojalno ci, rzetelno ci, uczciwo ci. Kapita spo eczny „tworzony jest i
przekazywany za po rednictwem mechanizmów kulturowych: religii, tradycji, historycznego nawyku (Fukuyama 1997:
39). W odniesieniu do jednostki kapita spo eczny rozumiany jest jako sie jej towarzyskich znajomo ci, spo ecznych
kontaktów i powi za (Markowski 1998: 120).

Wszystkie te nowe podzia y najrozmaiciej si krzy uj i nak adaj tak nawzajem na siebie, jak i na „stare"
podzia y klasowe. Pogmatwane staj si linie konfliktów spo ecznych. Badacze okre laj t sytuacj jako
„rozproszenie wzorów zró nicowania" (Pakulski 1993b; Waters 1997).
3. Trzeci wreszcie rodzaj argumentów dotyczy ma ej mocy wyja niaj cej przynale no ci klasowej.
Wyja nia ona jedynie 17 procent dochodów i oko o 10 procent preferencji wyborczych (Waters 1997: 37;
Halaby, Weak-liem 1993; Clark, Lipset, Rempel 1993; Franklin, Mackie, Valen 1992). Prowadzone w ró nych
krajach badania orientacji politycznych wykazuj , e ich zró nicowanie nie wi e si z podzia em na klasy.
(W tym miejscu kontrargumentem mog by wyniki bada systemów warto ci, które wskazuj na ich
zwi zek z usytuowaniem w procesie produkcji - zob. Osobowo , s. 139).
Zwolennicy tezy o mierci klas wskazuj , e rozdzieraj ce wspó czesny wiat konflikty i wyst puj ce w
nim ruchy spo eczne nie daj si interpretowa w kategoriach klasowych. Dotyczy to nie tylko
dramatycznych i krwawych konfliktów narodowo ciowych i ruchów zmierzaj cych do uzyskania
autonomii i niezale no ci narodowej, ale tak e takich ruchów, jak ruch „Solidarno ci" w Polsce lat
osiemdziesi tych czy „Zielonych" w Niemczech (Pakulski 1993a).
Wskazuj ponadto na ma e znaczenie klasy dla jednoznacznego okre lania to samo ci jednostki, która to
to samo jest obecnie bardziej ni kiedykolwiek p ynna i zale na od zmiennego kontekstu sytuacyjnego.
Jest tak mi dzy innymi dlatego, e wspó cze nie istnieje wi cej ni kiedykolwiek rozmaitych wspólnot, z
którymi jednostka odczuwa czno w ró nych sytuacjach. S to zarówno wspólnoty dane w
bezpo rednim do wiadczeniu, jak i „wspólnoty wyobra ane", które powstaj dzi ki rodkom masowego
przekazu. Jedne i drugie skupiaj ludzi o podobnych zainteresowaniach, troskach czy gustach: wegetarian,
obro ców rodowis-
Rozdzia XIII. Zró nicowanie spo eczne spo ecze stw ponowoczesnych 307

ka, rodziców dzieci niepe nosprawnych etc. rodki masowego przekazu wzmacniaj ponadto poczucie
wspólnoty ludzi o jednakowych cechach przypisanych, takich jak kolor skóry, p czy wiek.
Panorama spo eczna ponowoczesnych spo ecze stw to zawi a mozaika subkultur gustu,
niesformalizowanych zrzesze , zwi zków obywatelskich inicjatyw, buntowniczych grup etnicznych i
religijnych, kohort pokoleniowych, enklaw alternatywnych stylów ycia, internetowych grup dyskusyjnych,
stowarzysze zawodowych etc. Wiele z tych zrzesze ma ywot efemeryczny, inne trwaj d ugo. cz one
i mobilizuj do wspólnych dzia ludzi ró ni cych si pozycj ekonomiczn i usytuowaniem w
podzia ach sceny politycznej.
Wszystko to sprawia, e zanika zwi zek mi dzy spo eczno-ekonomiczn pozycj jednostki oraz jej
stylem ycia i konsumpq'i, jej to samo ci i politycznymi zachowaniami. Wedle zwolenników pogl du o
mierci klas", wiadczy to o utracie przez klas pozycji centralnej kategorii zró nicowania spo ecznego.
Tak rozumian „ mier klas" niektórzy wi ze wzrostem ogólnego dobrobytu w wysoko rozwini tych
spo ecze stwach. Wyra any jest pogl d, e po zaspokojeniu potrzeb materialnych znaczenia nabieraj war-
to ci pozamaterialne, takie jak wolno osobista, samorealizacja, a oprócz tego widoczne staj si koszty
dobrobytu oraz konieczno dbania o rodowisko i jego ochron . Pogl d ten znajduje wsparcie w wynikach
mi dzynarodowych bada porównawczych. Wykazuj one siln korelacj mi dzy wysoko ci dochodu
narodowego w przeliczeniu na jednego mieszka ca danego kraju a wyborami warto ci przez jego
mieszka ców (Inglehart 1990, za: Clark, Lipset, Rempel 1993).

2. Klasa rednia
Podczas kiedy w debacie o mierci klas dominuje pojmowanie klasy na sposób Marksowski, w dyskusjach
dotycz cych klasy redniej klasy rozumiane s podobnie jak u Warnera, to jest jako poziomy hierarchii spo-
ecznej (zob. Koncepcje stratyfikacji (uwarstwienia), s. 285). Klasa rednia, jak sama nazwa wskazuje, jest
okre leniem rodkowego poziomu. Poni ej niej umiejscawiana jest klasa robotnicza, ponad ni za klasa
wy sza. Klas robotnicz wyodr bnia wykonywanie pracy fizycznej, klasa wy sza natomiast jest wyró niana
na podstawie ma o precyzyjnych i w znacznej mierze intuicyjnych kryteriów, ró ni cych si zreszt w
poszczególnych krajach. I tak na przyk ad w Wielkiej Brytanii, mówi c o klasie wy szej, ma si na my li
ównie arystokracj , zw aszcza rodow , natomiast w Stanach Zjednoczonych osoby najbogatsze ze
szczególnym uwzgl dnieniem tych, którzy nale do takich od pokole .
308 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

W rozwa aniach o klasie redniej cis e wyznaczenie jej granic nie budzi szczególnego
zainteresowania. Uwaga skierowana jest na jej sk ad i charakter, jej historyczn zmienno oraz miejsce i
rol we wspó czesnych spo ecze stwach ponowoczesnych.
W okresie klasycznego kapitalizmu dziewi tnastowiecznego „klasa rednia" obejmowa a tych
wszystkich, których nie mo na by o zaliczy ani do robotników, ani do wielkich kapitalistów. Sk ada a si
przede wszystkim z drobnych przedsi biorców i to oni decydowali o jej charakterze. Z biegiem czasu,
wraz z liczebnym wzrostem kadr urz dniczych, a tak e przedstawicieli wolnych zawodów, „klasa rednia"
zacz a si rozrasta , a drobni przedsi biorcy, dalej wchodz c w jej sk ad, przestali okre la jej oblicze.
Obecnie „klasa rednia" w rozwini tych spo ecze stwach przemys owych to wielce zró nicowany zbiór
kategorii spo eczno-zawodowych. Jej cz onków charakteryzuje do wysoki poziom dochodów, lecz nie on
jest ich podstawowym wyró nikiem. Mimo e wszyscy przedstawiciele klasy redniej ciesz si pewnym
dobrobytem, dochody ich s zró nicowane i w niektórych przypadkach nie odbiegaj od dochodów
pewnych kategorii robotników. Podstawow lini demarkacyjn mi dzy klas robotnicz a redni nie jest
dochód, ale praca umys owa o charakterze daj cym niejak samodzielno i niezale no lub praca na
asny rachunek (ale poza rolnictem) (Domaóski 1994; Drozdowski 1998).
W wyniku historycznej zmiany oblicza klasy redniej mówi si o niej obecnie jako o nowej klasie
redniej w odró nieniu od grupuj cej drobnych przedsi biorców starej klasy redniej, stanowi cej
„nieod czny element spo ecze stwa agrarno-drobnomieszcza skiego, które jest oparte na drobnej w asno ci
indywidualnej i rodzinnej" (Drozdowski 1998: 91).
Przedstawicieli nowej klasy redniej spo ecze stw ponowoczesnych charakteryzuje „si a
ekonomiczna", któr czerpi z trzech róde :
asno ci - czyli posiadania jakiej cz ci rodków produkcji, czy to w postaci w asnego
samodzielnego przedsi biorstwa, czy pakietu akcji, czy te udzia u w spó ce etc.
Kontroli - czyli umownego prawa do zarz dzania jak cz ci procesu produkcyjnego (prac ,
zasobami kapita owymi b te jednym i drugim).
Szans na rynku - czyli posiadania kwalifikacji b talentów uwa anych za szczególnie warto ciowe
na rynku pracy (Runciman 1990).
Wyró nikiem nowej klasy redniej jest te poziom wykszta cenia. Coraz wyra niej wida , e w gruncie
rzeczy trudno o dost p do dochodów klasy redniej bez posiadania formalnego dyplomu, który
potwierdza nabycie wiedzy w sformalizowanym procesie kszta cenia (Drucker 1999: 40).
Zró nicowany zbiór ludzi zaliczanych do nowej klasy redniej czy nie tylko to, e zajmuj
rodkowe pozycje w hierarchii spo ecznej. Mimo
Rozdzia XIII. Zró nicowanie spo eczne spo ecze stw ponowoczesnych 309

ró nych róde w asnych pozycji maj podobne orientacje i d enia. Podobny jest tak e ich styl ycia, i to
na tyle, e to on w nie bywa uwa any „za najbardziej charakterystyczny rys ich odr bno ci" (Doma ski
1994: 121).
Przedstawiciele tak rozumianej klasy redniej odznaczaj si przedsi biorczo ci , aktywno ci ,
eniem do sukcesu i ambitnymi planami kariery zawodowej, a tak e wysokimi aspiracjami w zakresie
kszta cenia zarówno w asnego, jak i swoich dzieci. Klas redni charakteryzuje równie indywidualizm,
którego wyrazem jest mi dzy innymi przywi zywanie wagi do osi gni zdobywanych osobistym
wysi kiem, dzi ki w asnym ch ciom i zdolno ciom.
Klas t , zw aszcza jej poziom ni szy, cechuje nadto silne d enie do zaznaczania swojej odr bno ci i
podkre lanie dystansu w wymiarze kultury do klasy ni szej. Klasa rednia jest bardzo wra liwa na oznaki
presti u i dominuje w niej orientacja stanowa, w Weberowskim rozumieniu stanu.
Poniewa nowa klasa rednia skupia ludzi o wysokim poziomie wykszta cenia, przewa aj w niej
orientacje wiatopogl dowe charakterystyczne dla ludzi wykszta conych. Liczne badania prowadzone w
wielu krajach wykazuj , e „ludzie wykszta ceni cz ciej deklaruj poparcie dla wolno ci osobistych,
maj pozytywny stosunek do dyskryminowanych grup mniejszo ciowych, s zwolennikami mniejszej
represyjno ci w karaniu przest pców i - w ogóle - mniejszego rygoryzmu, opowiadaj si za równo ci
ci, kontrol urodze , prawem do aborq'i i s bardziej tolerancyjni w sprawach obyczajowo ci seksualnej"
(Doma ski 1994: 86).
Nowej klasie redniej przypisuje si rol stabilizatora w spo ecze stwie, i to zarówno w sferze
gospodarki, jak i polityki.
W gospodarce jej stabilizuj ca rola wynika z posiadanych mo liwo ci konsumpcyjnych. B c zbiorem
ludzi o pewnym poziomie dobrobytu, stanowi du y rynek nabywców, zw aszcza je li wzi pod uwag
nie tylko jej mo liwo ci materialne, ale i wra liwo na presti , którego oznakami bywa mi dzy innymi
posiadanie pewnych dóbr i zdolno „nad ania za mod ".
W sferze polityki jest jak zawsze buforem, który - agodz c napi cia mi dzy radykalnymi do ami
spo ecznymi a konserwatywn klas wy sz - zapobiega starciom spo ecznym.
Liczebny wzrost nowej klasy redniej w wyniku charakterystycznej dla spo ecze stw ponowoczesnych
zmiany ich sk adu spo eczno-zawodowego sprawia, e spo ecze stwa te staj si „spo ecze stwami klasy
redniej". I to w dwojakim sensie.
• Po pierwsze, w sensie liczebnej dominacji pozycji spo ecznych umiejscowionych w rodkowych
partiach uk adu nierówno ci. W rezultacie
310 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

uk ad ten przestaje mie kszta t zw aj cej si ku górze piramidy i przybiera posta rombu, bardzo
rozszerzonego w rodku (Clark, Lipset 1991: 406). Badania postrzegania zró nicowania spo ecznego
wykaza y, e klasa rednia, rozumiana jako zbiór tych wszystkich, którzy nie s zaliczani ani do kategorii
bogatych, ani do kategorii biednych, jest we wszystkich krajach gospodarczo rozwini tych szacowana na
ponad 50 procent ich populacji (w Japonii nawet 70 proc). Mi dzynarodowe badania porównawcze
wykaza y tak e, i wraz ze wzrostem zamo no ci w danym kraju odsetek ten si zwi ksza (Pawe Morawski
2001: 94).
• Po drugie, w sensie dominacji w kulturze tych spo ecze stw warto ci, orientacji i stylu ycia
ciwych ludziom usytuowanym w rodku drabiny spo ecznej. Istnieje w nich i nadaje im ton „du a
zbiorowo grup i jednostek, które razem wzi te tworz o rodek specyficznego stylu ycia, mentalno ci i
pogl dów. Z tego o rodka emanuj wzory docieraj ce do odleg ych kr gów, które rzutuj na kszta t ca ych
spo ecze stw" (Doma ski 1994: 268).

3. Underclass i marginalizacja spo eczna


W wiatowej literaturze socjologicznej termin underclass (t umaczony nie najszcz liwiej jako „podklasa")
pojawi si w ko cu lat siedemdziesi tych XX wieku (Frieske 1999: 12). Pocz tkowo okre la spo eczno ci
gett czarnej ludno ci miast ameryka skich. By y to zbiorowo ci ludzi wy czonych z g ównego nurtu ycia
spo ecznego. Z e warunki ekonomiczne utrudnia y powrót do niego zarówno im samym, jak i ich dzieciom.
Wewn trz gett wytwarza a si specyficzna kultura przetrwania, która pomaga a prze , ale jednocze nie
wzmacnia a odci cie od reszty spo ecze stwa i utrudnia a w czenie si do niego. (W ameryka skich
gettach wykszta ci a si nawet szczególna odmiana j zyka angielskiego. Dzieci, które w nich wyrasta y,
mia y utrudnion nauk w szkole, poniewa ma o rozumia y j zyk, którym mówili nauczyciele.)
W latach dziewi dziesi tych XX wieku termin underclass zosta przeniesiony do Europy przez badacza
brytyjskiego, który dostrzeg w Wielkiej Brytanii podobne zjawisko formowania si zbiorowo ci ludzi, y-
cych w trwa ej biedzie (Warzywoda-Kruszy ska 1998: 37-38).
Pojawienie si tego terminu by o konsekwencj odkrycia, e w demokratycznych spo ecze stwach
ponowoczesnych, ciesz cych si dobrobytem i wyznaj cych zasad merytokracji, istnieje kategoria ludzi,
którzy nie tylko nie korzystaj z dobrodziejstw rozwoju gospodarczego, ale s praktycznie wykluczeni ze
spo ecze stwa.
Underclass to ponowoczesna posta marginalizacji i wykluczenia, które istniej we wszystkich typach
spo ecze stw, chocia w ka dym z nich
Rozdzia XIII. Zró nicowanie spo eczne spo ecze stw ponowoczesnych 311

rz dz nimi inne regu y. Wspó czesna marginalizacja spo eczna i uruchamiaj ce j mechanizmy, nawet
je li w jakiej cz ci pokrywaj si z wcze niejszymi, maj w asne cechy szczególne. Pojawiaj si jako
pochodna szybkiego rozwoju techniki. Pod jego wp ywem wci zmienia si rynek pracy, a dostosowywanie
si do jego zmiennych potrzeb wymaga du ej elastyczno ci. Kurczy si liczba miejsc pracy dla ludzi o
niskich kwalifikacjach. Nie ka dy potrafi by elastyczny i nie ka dy jest w stanie podnosi swoje
kwalifikacje. Zmienno rynku pracy jest nowym mechanizmem, wyrzucaj cym ludzi na margines
spo eczny.
Wspó czesna marginalizacja spo eczna nie polega na braku uprawnie , jak to bywa o niegdy , ale na
niemo no ci korzystania z nich. Jak pisze Kazimierz Frieske, „marginalno spo eczna w nowoczesnych
spo ecze stwach wyznaczona jest przez warunki, jakie trzeba spe ni , aby móc korzysta z praw
przys uguj cych, przynajmniej formalnie, wszystkim jego cz onkom [...] dost p do rynku pracy wyznaczaj
kwalifikacje, aby skorzysta z ochrony, jak ka demu gwarantuje system prawny, trzeba umie napisa
pozew, ale - aby si tego nauczy , trzeba mie dost p do systemu edukacyjnego" (Frieske 1999: 23).
Wspó czesna marginalizacja jest wielowymiarowa. Nie prowadzi ona jednak automatycznie do powstania
underclass. Aby taka powsta a, ludzie przede wszystkim musz by skupieni przestrzennie. Takie
skupienie sprzyja wytwarzaniu si subkultury ubóstwa: specyficznych systemów warto ci i wzorów
zachowa , wzorów organizacji rodziny, uczestnictwa w yciu spo ecznym, aspiracji edukacyjnych etc.
Kultura underclass kojarzona jest cz sto (i nie bez powodu) z brakiem zapobiegliwo ci i aspiracji
edukacyjnych, wczesnym, samotnym macierzy stwem, przest pczo ci , narkomani .
W skupiskach ludzi wykluczonych kultura ta utrwala si , i to tak dalece, e mo e nie zanika wraz z
polepszeniem si sytuacji materialnej ludzi yj cych w jej kr gu. Przekazywana nast pnym pokoleniom, za-
myka, a co najmniej utrudnia ich drog do przezwyci enia sytuacji marginalizacji i wykluczenia.
Przynale no do underclass ma tendencj do dziedziczenia.
Mimo istnienia specyficznej kultury wykluczonych, badacze zgodnie zwracaj uwag , e nie tworz oni
adnej grupy w socjologicznym rozumieniu tego poj cia. Stanowi kategori spo eczn , której cz onków
czy jedynie podobie stwo strategii przetrwania (Frieske 1999: 29). S dobitnym wiadectwem zaniku
tkanki spo ecznej (Fitoussi, Rosanvallon 2000: 158).
ród ró nych czynników wyrzucaj cych ludzi na margines spo eczny najwi ksze znaczenie ma
bezrobocie i bieda. S one ze sob ci le zwi zane, ale bynajmniej nie to same.
312 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Bezrobocie

W spo ecze stwach ponowoczesnych o zmiennych rynkach pracy wszyscy s zagro eni utrat zatrudnienia,
chocia nie wszyscy w jednakowym stopniu. Im wy sze kwalifikacje, tym zagro enie jest mniejsze, ale w
niewielu wypadkach znika ca kowicie.
Utrata pracy ma nie tylko oczywiste konsekwencje ekonomiczne. Nawet specjalista, którego zasoby
pozwalaj mu utrzymywa si na zno nym poziomie materialnym mimo braku sta ego zatrudnienia,
bole nie odczuwa jego utrat . Wraz z nim traci bowiem dotychczasow kluczow rol spo eczn
okre laj jego to samo (zob. Rola spo eczna, s. 144, oraz To samo , s. 149). Sprzyja to niemi emu
poczuciu zagubienia. Ponadto z miejscem pracy wi e si rozleg a sie stosunków spo ecznych. Jego utrata
powoduje, e obumieraj zwi zane ze rodowiskiem pracy kontakty towarzyskie, co rodzi poczucie
wykluczenia (Fitoussi, Rosanvallon 2000).
Psychiczne skutki bezrobocia zale od d ugo ci jego trwania. Krótkotrwa e pozostawanie bez pracy mo e
ich w ogóle nie powodowa . Inaczej jest w przypadku bezrobocia d ugotrwa ego, zw aszcza kiedy
przechodzi w stan chroniczny. Najgorsze jest to, e wraz z wyd aniem si czasu pozostawania bez pracy
maleje szansa na jej znalezienie.

Zatrudnienie uzyskuj przede wszystkim ci, którzy ju je maj , nast pnie ci, którzy byli krótko bezrobotni, i tak dalej...
Mo na by nawet uporz dkowa prawdopodobie stwo znalezienia pracy w bezpo redniej zale no ci od stosunku mi dzy
okresem zatrudnienia i okresem bezrobocia (Fitoussi, Rosanvallon 2000: 85).

Jest tak z kilku przyczyn. Jedn jest zamieranie kontaktów z lud mi usytuowanymi na rynku pracy, a
tym samym zmniejszanie si mo liwo ci pomocy z ich strony w jej znalezieniu. Inn to, e wci zmie-
niaj ce si technologie wymagaj sta ego nabywania nowych umiej tno ci. Przerwa w pracy oznacza
zatrzymanie tego procesu, a wi c stopniowe tracenie kwalifikacji, które z ka dym dniem bardziej si
starzej . Dotyczy to zw aszcza robotników wykwalifikowanych, których powrót do pracy wymaga w
wielu przypadkach dodatkowego szkolenia. (W 2000 roku pewien polski elektryk powiedzia w prywatnej
rozmowie, e ten, kto w jego zawodzie mia trzyletni przerw w pracy, ju si do niej nie nadaje,
ca kowicie bowiem zmieni y si i materia y, i narz dzia, których si u ywa, jak równie przepisy
bezpiecze stwa.) Trzeci przyczyn jest to, e przed aj cy si okres bez pracy niszczy nawyki dyscypliny,
której wymaga ka da praca.
Rozdzia XIII. Zró nicowanie spo eczne spo ecze stw ponowoczesnych 313

Bieda
W spo ecze stwach ponowoczesnych obok rozrastania si klasy redniej, nast puje zwi kszanie si
dystansu ekonomicznego mi dzy jego gór i do em. W ko cu lat dziewi dziesi tych XX wieku w
Stanach Zjednoczonych zauwa ono, e „w ci gu ostatnich lat dwudziestu dochód ogólny najubo szych 20
procent rodzin ameryka skich spad o 21 procent, gdy dochód najbogatszego kwintyla wzrós o 20 procent"
(Bauman 1998: 11). W Wielkiej Brytanii odsetek osób yj cych w gospodarstwach domowych o dochodzie
ni szym ni po owa redniego dochodu wynosi w 1971 roku 9 procent, natomiast w roku 1991 - 24 procent
(Bilton, Bonnett, Jones, Skinner, Stanworth, Webster 1997: 159).
Jednoznaczne okre lenie granicy ubóstwa oraz cis e wyliczenie odsetka mieszka ców danego kraju
yj cych poni ej tej granicy nie jest mo liwe. Stosowane s bowiem ró ne miary ubóstwa, z których ka da
inaczej wyznacza t granic (zob. Miary ubóstwa i ich ograniczenia, s. 337). Te metodologiczne trudno ci w
niczym nie zmieniaj podstawowego faktu, jakim jest istnienie ludzi yj cych w biedzie. Nie wp ywaj te
na to, co w zjawisku ubóstwa interesuje socjologa, który jest „zobowi zany do poszukiwa spo ecznej i
kulturowej tre ci kryj cej si za niskimi dochodami jednostek i rodzin" (Tarkowska 2000a: 19).
Bieda jest kategori niejednoznaczn nie tylko w kategoriach ilo ciowych. Jest tak e zró nicowana
jako ciowo. Bez wzgl du na przebieg granicy ubóstwa pewne jednostki i rodziny znajduj si tu za
ni , inne w znacznym od niej oddaleniu. Bieda jednych i drugich jest inn bied . Odmienna jest te bieda
krótkotrwa a i przej ciowa, zwi zana z wydarzeniami losowymi czy cyklem ycia jednostki b rodziny,
oraz bieda d ugotrwa a. Jeszcze inna jest bieda chroniczna towarzysz ca cz owiekowi przez ca e ycie, a
nawet przekazywana nast pnemu pokoleniu i spychaj ca do underclass.
Ubóstwo ma istotne konsekwencje spo eczne, gdy prowadzi do kumulacji niedostatków. Niskie
dochody ograniczaj b wr cz uniemo liwiaj nie tylko zaspokajanie podstawowych potrzeb bytowych,
takich jak w ciwe od ywianie, posiadanie odzie y, utrzymywanie czysto ci, leczenie si , zapewnienie sobie
dachu nad g ow etc. Ograniczaj tak e uczestnictwo w yciu spo ecznym, które jest nieuniknienie
zwi zane z wydatkami. Kosztuje nie tylko bilet do kina, muzeum, codzienna gazeta, abonament radiowy i
telewizyjny, ale nawet za atwienie sprawy w wielu urz dach, które cz sto wymagaj z enia podania
opatrzonego znaczkiem skarbowym. Kosztuje tak e komunikacja: przejazdy, telefony, listy, co utrudnia
kontakty ze znajomymi, jak równie cz onkami rodziny mieszkaj cymi w innych dzielnicach czy
miejscowo ciach.
Biedni we wszystkich krajach to przede wszystkim bezrobotni oraz osoby o niskich zarobkach i
wielodzietne. Mimo ogólnych podobie stw
314 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

bieda w ka dym kraju ma w asne oblicze. Ró na jest liczebno ludzi biednych i ich cechy demograficzne, a
tak e ród a biedy i czynniki j utrwalaj ce.
Przyk adowo w Stanach Zjednoczonych, a ostatnio i w krajach Europy Zachodniej zauwa a si
feminizacj biedy, a zw aszcza jej etnicyzacj . Znaczne ró nice poziomu ycia mi dzy krajami w po czeniu
z du atwo ci przemieszczania si w przestrzeni dzi ki wspó czesnym rodkom komunikacji powoduj ,
e do zamo nych, wysoko rozwini tych krajów nap ywaj legalnie b nielegalnie ludzie z krajów
ubogich. W miejscu nowego pobytu, nawet maj c kwalifikacje, wykonuj prace najni ej p atne i o
najni szym presti u, których nie chc podejmowa miejscowi. Sprawia to, e najjaskrawsze ró nice
spo eczne zaczynaj pokrywa si z podzia ami etnicznymi (zob. Zbiorowo etniczna, s. 241).
Bieda w gospodarczo rozwini tych, zasobnych krajach jest kompromituj cym zjawiskiem i powa nym
problemem. Stanowi on wyzwanie dla ideologów i polityków. Przedmiotem gor cych sporów s socjalne
funkcje pa stwa i sposoby ich wype niania. Dyskusje dotycz ce zwalczania biedy ogniskuj si wokó
trzech g ównych kwestii.
• Pierwsz jest ocena zjawiska nierówno ci. Dla jednych samo ich istnienie jest rzecz z i
niesprawiedliw . W zwi zku z tym uwa aj , e nale y zapobiega nadmiernemu bogaceniu si ludzi
przez wprowadzanie wysokich podatków, a uzyskane rodki finansowe przeznacza na wyrównywanie
standardu ycia ludzi ubo szych. Inni natomiast s dz , e w nierówno ciach spo ecznych, nawet
najwi kszych, nie ma nic z ego. Wa na jest nie rozpi to nierówno ci, ale to, aby poziom, na jakim yj
ludzie usytuowani na najni szym stopniu skali nierówno ci, nie grozi ich marginalizacj , oraz aby ich bieda
zmniejsza a si wraz ze wzrostem krajowego bogactwa.
• Drug jest diagnoza róde biedy. Jedni s sk onni widzie je w wydarzeniach losowych, takich jak
ró ne postacie upo ledzenia fizycznego i choroby, oraz w postawach jednostek, które nie potrafi sobie
radzi , nadu ywaj alkoholu i nie chce im si pracowa . Inni przyczyn biedy szukaj w systemie
spo ecznym oraz procesach socjalizacji umacniaj cych kultur biedy.
• Trzecim przedmiotem sporów jest to, w jakim stopniu dzia ania pomocowe powinny by prowadzone
centralnie przez agendy administracji pa stwowej, w jakim za przez samorz dy lokalne i organizacje
pozarz dowe.
Stanowiska zajmowane w tych kwestiach zale od przekona ideowych i zwi zanych z nimi orientacji
politycznych dyskutantów.
Niezale nie od tego, jakie stanowiska w danym kraju przewa aj i jakie kszta ty przybieraj pod
ich wp ywem systemy opieki spo ecznej, zawsze pozostaje podstawowy dylemat: w jaki sposób udziela
pomocy
Rozdzia XIII. Zró nicowanie spo eczne spo ecze stw ponowoczesnych 315

ludziom potrzebuj cym, aby nie uzale nia ich od niej, ale umo liwia im, a przynajmniej ich dzieciom,
zerwanie z bied i opuszczenie marginesu spo ecznego, je eli ju si na nim znale li.
Systemy opieki spo ecznej poszczególnych pa stw cz w sobie zazwyczaj elementy dwu modeli
radzenia sobie z bied : „europejskiego" i „ameryka skiego". Wyró niaj c je, Stanis awa Golinowska
pisze, e w modelu europejskim „istotne jest wyrównywanie standardów socjalnych, czyli wi kszy zakres
redystrybucji dochodów. Natomiast w podej ciu ameryka skim pierwszoplanowe s równe szans i brak
barier, a nawet wyzwalanie inicjatywy oraz wspomaganie przedsi biorczo ci dzi ki rodkom publicznym"
(Golinowska 2001).

ROZDZIA XIV

Zró nicowanie spo eczne,


nierówno ci
i ruchliwo spo eczna
w Polsce
1. Zró nicowanie spo eczno-zawodowe 320
2. Ruchliwo spo eczna 325
3. Polska klasa rednia 329
4. Nierówno ci spo eczne w wietle
antropologicznych bada poborowych 332
5. Wie w uk adzie nierówno ci spo ecznych 334
6. Oblicze polskiej biedy 337

Przemiany ko ca lat osiemdziesi tych XX wieku w Polsce nie polega y wy cznie na zmianie ustroju
politycznego, ale równie modelu gospodarki. Gospodarka znajdowa a si w stanie g bokiego kryzysu i
nie mog a sprosta mi dzynarodowej konkurencji ani nawet zaspokoi potrzeb krajowych. Wiele prób jej
usprawnienia podejmowanych w czasach PRL wykazywa o jasno, e jest to niewykonalne bez rezygnacji z
jej charakteru nakazowo-rozdzielczego. Poniewa taka gospodarka uwa ana by a za istotn cech
socjalizmu, jej zmiana nie by a mo liwa bez zmiany ustroju politycznego. Dopiero po przekszta ceniu
ustroju mo na by o podj zadanie jej naprawy przez zmian rz dz cych ni zasad i poddanie jej prawom
rynku. Tak drog zmian wskazywa o do wiadczenie europejskie, zgodnie z którym nie mo e by
sprawnej gospodarki bez rynku, którym rz dzi prawo popytu i poda y.
Skutki zmiany podstaw gospodarki z natury rzeczy wykraczaj znacznie poza sfer samej gospodarki.
Maj one daleko id ce konsekwencje spo eczne, poniewa przekszta caj regu y gry w ca ym
spo ecze stwie. Socjolodzy po wi cali i po wi caj wiele uwagi spo ecznym skutkom transformacji
oraz wy anianiu si nowego kszta tu spo ecze stwa polskiego. Analizuj c zró nicowania i
nierówno ci spo eczne w dzisiejszej Polsce, rozpatruj je zarówno na tle ich uk adu w czasach PRL, jak
i obecnych procesów ró nicowania si spo ecze stw ponowoczesnych.
Rozwój bada zró nicowania, nierówno ci i ruchliwo ci spo ecznej w Polsce zacz si na dobre w latach
sze dziesi tych XX wieku. Rozpocz to wówczas realizacj du ych projektów badawczych, w których
stosowano odpowiadaj ce mi dzynarodowym standardom metody i techniki reprezentatywnych bada
ilo ciowych. Mimo ogranicze politycznych wyniki tych bada dostarczy y wielu informacji, które do
dzisiaj zachowa y warto i s cennym materia em porównawczym. Dotyczy to zw aszcza
zró nicowania spo eczno-zawodowego i procesów ruchliwo ci spo ecznej badanych przy u yciu
standaryzowanych metod ilo ciowych.
Zró nicowanie spo eczno-zawodowe nie wyczerpuje wszystkich wymiarów ró nic i nierówno ci
spo ecznych w Polsce. Wiedz o nich uzupe niaj badania socjologiczne prowadzone z odmiennych
inspiracji teo-
320 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

retycznych i przy u yciu innych narz dzi ni badania uwarstwienia spo eczno-zawodowego. Wzbogacaj
tak e wyniki bada antropologów, którzy w latach 1965-1995 badali polskich poborowych.
Osobnym przedmiotem zainteresowa przedstawicieli polskich nauk spo ecznych i obiektem bada sta a
si bieda, która w nowych warunkach politycznych przesta a by tematem tabu, a w nowych warunkach
gospodarczych zacz a si powi ksza . Wraz z wkroczeniem na cie rozwoju gospodarczego zacz
rosn dystans mi dzy górnym a dolnym kra cem skali zarobków, co odpowiada ogólnej prawid owo ci
(Kuznets 1989, za: Doma ski 2000a: 89) (zob. Bieda, s. 313).

W 1982 roku 10 procent populacji o najwy szych zarobkach zarabia o 2,8 raza wi cej ni 10 procent populacji o najni szych
zarobkach. W roku 1995 by o to ju 3,5 raza wi cej, a w roku 1998 - 4,4 raza wi cej (Doma ski 2000a: 91).

1. Zró nicowanie spo eczno-zawodowe


Ukszta towane w Polsce w okresie realnego socjalizmu zró nicowanie spo eczno-zawodowe mia o pewne
szczególne cechy, zwi zane z brakiem prywatnej w asno ci rodków produkcji i nakazowo-rozdzielczym
modelem gospodarki. Po zmianie ustrojowej w roku 1989 miejsce centralnego planowania zaj rynek i
powsta y warunki do samodzielnej dzia alno ci gospodarczej. Wp yn o to na zró nicowanie spo eczno-
zawodowe i charakter zwi zanych z nim nierówno ci.
Zró nicowanie spo eczno-zawodowe w okresie PRL
Kraje realnego socjalizmu ze wszystkimi swoimi osobliwo ciami by y wariantami nowoczesnych
spo ecze stw przemys owych. Proces uprzemys owienia, jaki w nich zachodzi , podlega ogólnym
prawid owo ciom i wywo ywa skutki spo eczne podobne do pojawiaj cych si we wszystkich innych
krajach o rosn cym uprzemys owieniu.
Podstawow prawid owo ci jest to, e w miar post pu uprzemys owienia spada odsetek osób
zatrudnionych w rolnictwie, wzrasta natomiast zatrudnienie w ró nych ga ziach przemys u i w
us ugach. Prawid owo ta sprawia, e za jedn z miar poziomu rozwoju gospodarczego danego kraju
uznaje si proporcje si y roboczej zatrudnionej w tak zwanych trzech sektorach: pierwszy obejmuje
rolnictwo i przemys wydobywczy, drugi - przemys przetwórczy i budownictwo, trzeci - transport,
handel i us ugi.
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 321

Przyjmuje si , e im wy szy w danym kraju odsetek zatrudnionych w sektorze pierwszym, tym wi ksze
jego zacofanie gospodarcze, natomiast odsetek zatrudnionych w sektorze trzecim jest miar poziomu jego
rozwoju gospodarczego.
Podstawowym skutkiem spo ecznym uprzemys owienia jest przemieszczanie si ludzi ze wsi do miast. Wie
dostarcza si y roboczej, która w miar potrzeb zape nia poszczególne kategorie spo eczno-zawodowe.
Uprzemys owienie socjalistyczne, podlegaj c ogólnym prawid owo ciom procesów uprzemys owienia,
mia o tak e cechy szczególne:
• Biegiem procesu uprzemys owienia nie rz dzi rynek, ale centralny plan, przy którego uk adaniu
cz sto kierowano si bardziej wzgl dami ideologicznymi i politycznymi ni racjonalno ci gospodarcz .
• Nacisk k adziono na rozwój przemys u ci kiego i produkcj rodków produkcji, natomiast nie
przywi zywano wagi do produkcji rodków konsumpcji i lekcewa ono sfer us ug.
• ównym czynnikiem wzrostu produkcji by wzrost zatrudnienia, nie za zwi kszanie wydajno ci
pracy.
Dodatkowym elementem by a socjalistyczna polityka gospodarcza, której zasad by o ograniczanie
wszelkiej tak zwanej prywatnej inicjatywy, czyli samodzielnej dzia alno ci gospodarczej w sferze
produkcji, w handlu oraz w us ugach.
Splot tych wszystkich czynników odcisn pi tno na charakterze spo eczno-zawodowego zró nicowania w
okresie PRL. O miejscu kategorii spo eczno-zawodowych na skalach zarobków i presti u system politycz-
ny decydowa w znacznej mierze po rednio, poprzez przyj ty model socjalistycznego uprzemys owienia.

Zarobki. Konsekwencj socjalistycznego modelu uprzemys owienia by y dwie cechy zró nicowania
zarobków w PRL.
• D enie do rozwoju produkcji przez wzrost zatrudnienia stwarza o sta e zapotrzebowanie na si
robocz i sprzyja o relatywnie wy szemu wynagradzaniu pracy prostej ni pracy wymagaj cej
wysokich kwalifikacji (Mokrzycki 1997: 40).
„Je li w 1973 r. stosunek redniego wynagrodzenia pracowników z wy szym wykszta ceniem do redniej p acy w ca ej
gospodarce uspo ecznionej wynosi 1,56, to w 1978 spad do 1,27, w 1980 osi gn poziom 1,11, by w 1981 przekroczy
symboliczn liczb 1 i zatrzyma si na poziomie 0,94.
[...] w roku 1981 oko o 60% pracowników z wy szym wykszta ceniem mia o ju wynagrodzenie ni sze ni rednia
krajowa, podczas gdy w 1968 r. ponad 80% z nich zarabia o jeszcze powy ej redniej krajowej" (Weso owski, Mach 1986;
Beskid, Jarosi ska, Milic-Czerniak 1988, za: Mokrzycki 1997: 41).
322 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Rezultatem by o zmniejszanie si ró nic mi dzy zarobkami pracowników umys owych i fizycznych oraz
aby zwi zek mi dzy wykszta ceniem i zarobkami z pracy (Pohoski 1995: 350; Mokrzycki 1997: 34-35).
Zjawisko to przybra o na sile w latach siedemdziesi tych i osiemdziesi tych XX wieku (patrz ramka na
poprzedniej stronie), kiedy to pojawi y si dodatkowe motywy polityczne podnoszenia zarobków
robotników. Starano si w ten sposób zapobiec ich wyst pieniom rewindykacyjnym.
• Nacisk na rozwój przemys u ci kiego i wydobywczego powodowa z kolei znaczne ró nicowanie si
zarobków robotników wykwalifikowanych pracuj cych w ró nych dzia ach gospodarki. Jak wykazywa y
badania, jedne dzia y by y bardziej uprzywilejowane w rozdziale rodków finansowych ni inne. Na
wysoko zarobków wi kszy wp yw mia dzia gospodarki ni wy sze wykszta cenie i kompetencje
zawodowe (Doma ski, Mach, S omczy ski, Zaborowski 1991: 45; Pohoski 1995: 364).

Presti . Hierarchia presti u zawodów w PRL (podobnie zreszt jak i w innych krajach
socjalistycznych) mia a jedn osobliwo . By a ni znacznie wy sza ni w krajach o gospodarce
rynkowej pozycja zawodu robotnika wykwalifikowanego. Wed ug bada z lat sze dziesi tych XX
wieku robotnicy wykwalifikowani przemys u ci kiego znajdowali si w kategorii zawodów
ciesz cych si wysokim presti em, w tej samej, w której mie cili si na przyk ad prawnicy i ekonomi ci.
Presti zawodu robotnika wykwalifikowanego w przemy le lekkim i us ugach by wprawdzie ni szy od
presti u zawodu robotnika w przemy le ci kim i mie ci si w grupie zawodów o rednim presti u, ale i
tak by wy szy od presti u zawodu pracowników biurowych (S omczy ski 1974: 305-307).
Socjolodzy stwierdzili wyst powanie w tamtym okresie zjawiska, które nazwali rozbie no ci (b
dekompozycj ) cech po enia spo ecznego. Polega a ona na odmiennym usytuowaniu zawodów na
ka dej z trzech skal: wykszta cenia, zarobków i presti u. Rozbie no ta przejawia a si w dwóch
postaciach: wysokiego usytuowania na skali dochodów zawodów o niskim presti u oraz niskiej na skali
dochodów zawodów o wysokim presti u.
Pierwsza wyst powa a w przypadku kategorii zawodowych zwi zanych z samodzieln dzia alno ci
gospodarcz . Tak zwana inicjatywa prywatna w ca ym okresie PRL mia a niski presti , do czego w znacznej
mierze przyczynia a si ówczesna propaganda. W badaniach z lat sze dziesi tych presti w cicieli
sklepów i drobnych kupców by ni szy od presti u pó wykwalifikowanych robotników nie tylko
przemys u ci kiego, ale równie przemys u lekkiego i us ug. W latach siedemdziesi tych wy-
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 323

ró niaj cy si zamo no ci w ciciele podmiejskich gospodarstw ogrodniczych byli okre lani


pogardliwym mianem „badylarzy".
Druga wyra a si w niskim usytuowaniu na skali dochodów przedstawicieli zawodów, których
wykonywanie wymaga wy szego wykszta cenia i znacznych kwalifikacji daj cych wysok pozycj na
skali presti u.

Zró nicowanie spo eczno-zawodowe po zmianie ustrojowej 1989 roku


Zarobki. Zmiana modelu gospodarki po a kres uprzywilejowaniu przemys u ci kiego oraz
wydobywczego i ujawni a niewydolno wielu zak adów tych bran . Okaza o si , e nie by y one w
stanie wytwarza zgodnie z rachunkiem ekonomicznym produktów spe niaj cych wymogi rynku i
znajduj cych nabywców. Odbi o si to na materialnym po eniu zatrudnionych w tych zak adach
robotników. Pogorszenie po enia odczuli tym dotkliwiej, im bardziej uprzywilejowana by a uprzednio
bran a, do której nale y ich zak ady.
W p aszczy nie zró nicowania spo eczno-zawodowego pojawi y si objawy rekompozycji cech
po enia spo ecznego. W latach dziewi dziesi tych zacz a nasila si zale no zarobków od
wykszta cenia i wysoko wyspecjalizowanego zawodu (Pohoski 1995: 365-366, Doma ski 1997: 64). W
rezultacie zacz y powi ksza si ró nice mi dzy zarobkami pracowników umys owych i fizycznych na
korzy tych pierwszych.

Presti . Niekorzystnym zmianom po enia zawodów zwi zanych z ni szymi kwalifikacjami na skali
zarobków nie towarzyszy o w latach dziewi dziesi tych XX wieku obni enie si ich presti u. Rozmaite
badania zgodnie pokazywa y, e robotnicy wykwalifikowani wci zajmowali wysokie miejsc w
hierarchii presti u.
Przeprowadzone w 1995 roku badania wykaza y, e robotnicy wykwalifikowani byli lokowani na skali presti u wy ej (31,6)
ni pracownicy biurowi (24,2) i pracownicy placówek handlowych (23,3) (S omczy ski, Doma ski 1998: 134). W badaniach
CBOS z 1996 roku górnik wraz z lekarzem zaj drugie miejsce na skali presti u (74), ust puj c jedynie profesorowi
uniwersytetu (79). Robotnik wykwalifikowany, którego przyk adem w tych badaniach by tokarz, znalaz si na skali presti u
wy ej (63) ni dyrektor fabryki (61), minister (60) i ksi dz (56) (Biuletyn CBOS, BS/132 /130/96).

Odej cie od centralnie planowanej gospodarki i wprowadzenie gospodarki rynkowej mia o ponadto
dwa skutki, istotne z punktu widzenia
324 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

zró nicowania spo eczno-zawodowego oraz charakteru nierówno ci spo ecznych.


Jednym by o powstanie warunków rozwoju sektora prywatnego tak w sferze produkcji, jak w handlu i
us ugach. Jego rozwój spowodowa zwi kszanie si liczby pracowników najemnych w tym sektorze i
rozrost spo eczno-zawodowej kategorii „w cicieli".
Drugim by o pojawienie si w wyniku racjonalizacji zatrudnienia i likwidacji zb dnych stanowisk
roboczych nowej kategorii spo ecznej -bezrobotnych.
Bezrobocie dotkn o przede wszystkim robotników niewykwalifikowanych, a w drugiej kolejno ci -
wykwalifikowanych, natomiast najmniej odczuli je specjali ci o wysokich kwalifikacjach. (W 1992 roku
odsetki bezrobotnych w tych trzech kategoriach zawodowych wynosi y 20, 13 i 3-4 procent)
Bezrobocie by o cz stsze w rocznikach m odszych i w ród kobiet ni w rocznikach starszych i w ród
czyzn.

Bezrobocie, które wyst pi o w Polsce po zmianach ustrojowych, w najmniejszym stopniu dotkn o ludzi z
wy szym wykszta ceniem nie tylko dlatego, e wi ksze by o zapotrzebowanie na prace zwi zane z ich
kwalifikacjami. Równie dlatego, e byli bardziej elastyczni. Mogli podejmowa prace dalekie od swojej
specjalizacji, korzystaj c z kwalifikacji, które przy okazji swojej specjalizacji nabyli (na przyk ad znajomo ci
zyków obcych) b mogli atwo naby dzi ki zdobytej w toku kszta cenia si umiej tno ci szybkiego
uczenia si nowych rzeczy. Niejeden biolog, matematyk czy fizyk przekszta ca si bez specjalnego trudu
(chocia by mo e i bez przyjemno ci) w t umacza, redaktora poczytnego pisma, agenta ubezpieczeniowego
czy maklera gie dowego.

Zjawisko bezrobocia jako takie sta o si trwa ym elementem naszego ycia spo ecznego, chocia w ró nych
latach i w rozmaitych rejonach kraju odsetki osób nie maj cych pracy s i b ró ne.
Oprócz jawnego bezrobocia i od dawna znanego ukrytego bezrobocia na wsi pojawi o si nowe
bezrobocie ukryte w postaci wcze niejszego (o mniej wi cej dziesi lat) przechodzenia na emerytur .
Mo liwo tak stwarzano pracownikom likwidowanych i upadaj cych zak adów.
Ograniczenie zatrudnienia w sferze przemys u przyczyni o si te do zwi kszania ukrytego bezrobocia na
wsi. Wobec konieczno ci zmniejszania zatrudnienia w pierwszym rz dzie zwalniano tak zwanych
ch opów--robotników, czyli robotników b cych jednocze nie w cicielami gospodarstw rolnych.
Wychodzono z za enia, e w ich wypadku utrata pracy nie b dzie równoznaczna z utrat wszelkich
rodków do ycia.
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 325

2. Ruchliwo spo eczna


W pierwszych latach powojennych w Polsce mia a miejsce wzmo ona ruchliwo spo eczna (Doma ski
1998). Powodowa o j kilka przyczyn.
• Wojna spowodowa a znaczne ubytki ludno ci. Zgin o wielu ludzi w sile wieku, w tym znaczny
odsetek wysoko wykwalifikowanych specjalistów. Obaj okupanci prowadzili polityk ich wyniszczania,
chocia ka dy z innych powodów. Sowieci dlatego, e widzieli w nich wrogów klasowych. Niemcy
dlatego, e w podbitym przez siebie wiecie dla Polaków przeznaczali rol niewolniczej si y roboczej. Do
realizacji tego planu zmierzali zarówno przez eksterminacj fizyczn elity intelektualnej, jak i
zablokowanie Polakom mo liwo ci kszta cenia na poziomie ponadpodstawowym, likwiduj c szko y
rednie i wy sze.
W momencie zako czenia wojny górne pi tra hierarchii spo ecznej by y bardzo przerzedzone.
• Programem nowej w adzy by a nie tylko odbudowa zniszczonego wojn kraju, ale tak e jego
intensywne uprzemys owienie, które – jak wiadomo - oznacza przep yw ludzi ze wsi do miasta i
wzrost liczebny zawodów wymagaj cych wy szych kwalifikacji.
• Oprócz tych samoistnie sprzyjaj cych ruchliwo ci spo ecznej warunków istnia y tak e wzmacniaj ce
mechanizmy uruchamiane z motywów politycznych. Nowa w adza okre la a si jako adza
ludowa i jako taka chcia a po kres panowaniu bur uazji. Aby tego dokona , musia a szybko
wykszta ci w asnych specjalistów, a przede wszystkim wyeliminowa „wrogów klasowych" z aparatu
zarz dzania pa stwem oraz gospodark i zape ni go swoimi lud mi. Tworzono wi c ró nego rodzaju
przyspieszone kursy, które pozwala y w krótkim czasie nadrobi braki edukacji i zdoby co najmniej
surogat wy szego wykszta cenia. Wyst powa a te praktyka powierzania pewnych stanowisk
(na przyk ad dyrektora fabryki) osobom, które mia y niskie wykszta cenie formalne, ale cieszy y si
opini ludzi bystrych i „dobrych towarzyszy".
• Zosta o wprowadzone bezp atne szkolnictwo wszystkich poziomów. Organizowano ró ne zaoczne i
wieczorowe studia wy sze umo liwiaj ce podnoszenie kwalifikacji osobom pracuj cym. Na studia te
cz sto trafiali ludzie wytypowani przez swoje zak ady pracy.
Nat enie ruchliwo ci spo ecznej charakterystyczne dla pierwszych lat powojennych os ab o w latach
sze dziesi tych. Jednak jaki lad po nim pozosta . Mi dzynarodowe badania w ko cu lat
osiemdziesi tych XX wieku wykaza y, e w Polsce bariera mobilno ci mi dzy robotnikami a
inteligencj , jak równie mi dzy rolnikami a inteligencj (bardzo wysoka, niemal nieprzekraczalna w
innych krajach) by a ni sza ni w Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech, a tak e ni na W grzech,
326 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

które podobnie jak Polska nale y do krajów socjalistycznych (Erikson, Goldthorpe 1992, za: Doma ski
1998: 450). W grzy jednak e nie doznali w czasie wojny takich jak Polacy wyniszcze wysoko
wykwalifikowanych kadr i nie mieli tylu „pustych" miejsc w górnych partiach hierarchii spo ecznej.
wiadczy to o tym, e masowy awans robotników i ch opów w Polsce w pierwszych latach po wojnie mia
nie tylko polityczne przyczyny.
Charakter ruchliwo ci spo ecznej
Ruchliwo spo eczna w Polsce w okresie PRL by a zwi zana z procesami uprzemys owienia, które
zmienia y spo eczno-zawodowy sk ad ludno ci, i silnie uzale niona od zmian poziomu rozwoju
gospodarczego kraju. Ten zwi zek i ta zale no nast puj co okre li y jej charakter (Pohoski 1996):
• Poniewa nat enie ruchliwo ci spo ecznej zale o od tempa rozwoju gospodarczego kraju, jego
spowolnienie, które zacz o si w latach sze dziesi tych i doprowadzi o do kryzysu gospodarczego lat
osiemdziesi tych, spowodowa o najpierw jej niewielkie os abienie, a nast pnie znaczny spadek.
• Poniewa ruchliwo spo eczn powodowa a przede wszystkim zmiana sk adu spo eczno-zawodowego
wynikaj ca z uprzemys owienia, by a to g ównie ruchliwo strukturalna. Natomiast w rozwini tych
gospodarczo krajach o gospodarce rynkowej podstawow rol w procesach ruchliwo ci odgrywa
ruchliwo wymienna (zob. Ruchliwo spo eczna s. 294).
• Zmiany sk adu spo eczno-zawodowego wynikaj ce z rozwoju gospodarczego powoduj zwi kszanie
si liczby pozycji na rednich i wy szych szczeblach drabiny spo ecznej przy jednoczesnym zmniejszaniu
si liczby pozycji na ni szych jej szczeblach. Dlatego te w uprzemys awiaj cej si Polsce
mi dzypokoleniowa ruchliwo spo eczna w gór drabiny spo ecznej by a znacznie cz stsza ni w dó .
Nawet kiedy pod koniec lat siedemdziesi tych ruch w dó zwi kszy si , wci pozostawa znacznie
mniejszy ni w rozwini tych gospodarczo krajach o gospodarce rynkowej (Pohoski 1996: 51).
Polska w okresie socjalizmu pod wzgl dem stopnia równo ci szans wymiany mi dzy grupami
zawodowymi i dystansami mi dzy nimi niewiele ró ni a si od rozwini tych gospodarczo pa stw o
innym ustroju politycznym. By o tak mimo istnienia szczególnego wykluczenia spo ecznego, które
polega o na stosowaniu kryterium politycznego przy obsadzaniu stanowisk kierowniczych w
administracji pa stwowej i zak adach pracy.
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 327

Sk ania to niektórych badaczy do twierdzenia, e „otwarto struktur spo ecznych jest w gruncie rzeczy
socjologiczn sta i nie zmienia si atwo nawet przy radykalnej zmianie systemu politycznego. Zmiany
, ale marginalne" (Doma ski 1998: 463).

W prowadzonych w Polsce w 1972 roku badaniach nad zró nicowaniem spo ecznym i ruchliwo ci spo eczn
analizowano mi dzy innymi wp yw czynników przypisanych i czynników osi ganych na wykszta cenie, pozycj
spo eczno-zawodow i zarobki badanych.
Brano pod uwag nast puj ce czynniki przypisane: p , wykszta cenie ojca, pozycja spo eczno-zawodowa ojca, miejsce
zamieszkania (wie -miasto) oraz liczba rodze stwa.
Okaza o si , e najwi ksze znaczenie mia a p badanych oraz wykszta cenie ojca i jego pozycja spo eczno-zawodow .
Czynniki przypisane najsilniej oddzia ywa y na zarobki, wyja niaj c jedn czwart ich wariancji. Wp yw p ci by netto
prawie trzykrotnie wi kszy od wp ywu kolejnego pod wzgl dem znaczenia czynnika przypisanego - wykszta cenia ojca.
Nieco mniejsze znaczenie mia y czynniki przypisane w przypadku wykszta cenia respondentów. Wyja nia y 21 procent
jego wariancji.
Najs abiej oddzia ywa y one na pozycj spo eczno-zawodow badanych, wyja niaj c jedynie 9 procent jej wariancji w
okresie ich pierwszej pracy, a 7 procent w momencie bada .
Z czynników osi ganych najwi kszy wp yw na pozycj spo eczno-zawodow respondentów mia o ich wykszta cenie,
które wyja nia o 14 procent wariancji tej pozycji w okresie pierwszej pracy (Pohoski 1979).

Po transformacji ustrojowej badacze zauwa yli zahamowanie, a nawet lekkie odwrócenie spadkowej
tendencji ruchliwo ci wewn trzpokoleniowej i mi dzypokoleniowej, która wyst powa a w ci gu
poprzednich trzydziestu lat. Z bada przeprowadzonych w 1994 roku wynika, e odsetek m czyzn
przechodz cych do innej kategorii zawodowej wzrós z 9,7 procent w latach 1983-1988 do 20 procent w
latach 1988-1994 (Doma ski 2000a: 22).
Zaobserwowany wzrost ruchliwo ci spo ecznej wi e si ze wzrostem ruchliwo ci wymiennej (Pohoski
1996: 57). Ruchliwo ci strukturalnej sprzyja o w nowych warunkach jedynie powstanie mo liwo ci
tworzenia prywatnych zak adów pracy poza rolnictwem. Da o to skokowy wzrost odsetka prywatnych
przedsi biorców.

„W ci gu oko o 5 lat (1987-1991/2) udzia tej grupy zawodowej [...] wzrós w Polsce dwukrotnie (z oko o 5% do 12%
ród m czyzn i z oko o 2% do 5% w ród kobiet czynnych zawodowo [...].
Nowi w ciciele stosunkowo cz ciej rekrutuj si z grupy pracowników umys owych - inteligencji i techników,
relatywnie rzadziej - z grupy robotników wykwalifikowanych, i niemal w ogóle - spo ród niewykwalifikowanych
pracowników fizycznych i pracowników umys owych" (Pohoski 1996: 55-56).
328 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Z czasem jednak nast pi o usztywnienie barier spo ecznych, które tworz si ze wzgl du na ró nice szans
ludzi o ró nym pochodzeniu spo ecznym (Doma ski 2000a: 51).

czy ni i kobiety w procesie ruchliwo ci spo ecznej


Badaj c zró nicowanie spo eczno-zawodowe oraz ruchliwo spo eczn , badacze najcz ciej ograniczaj
si do badania m czyzn.
Podstawowym powodem takiego post powania jest to, e kariery zawodowe m czyzn daj bardziej
przejrzysty obraz ruchliwo ci wewn trz -pokoleniowej. Nie ma w nich przerw wyst puj cych w karierach
zawodowych kobiet; wiele z nich na kilka lat przerywa prac w celu wychowania dzieci.
Uzasadnieniem traktowania uogólnie sformu owanych na podstawie badania samych m czyzn jako
dotycz cych ogó u doros ej ludno ci jest to, e wzory przemieszcze mi dzy kategoriami zawodowymi
czyzn i kobiet s bardzo podobne. Ponadto wp yw pochodzenia na szans dost pu do pozycji na
ró nych szczeblach hierarchii spo ecznej jest taki sam w przypadku obu p ci. Je li wi c celem bada jest
poznanie ogólnych wzorów ruchliwo ci spo ecznej w danym spo ecze stwie i okre lenie stopnia jego
otwarto ci, usprawiedliwione jest ograniczenie si do badania samych m czyzn.
Nie wynika z tego, e nie warto bada i e nie bada si w Polsce zró nicowania spo eczno-zawodowego i
ruchliwo ci spo ecznej kobiet. To w nie badania wykaza y, e odmienno ci zarówno zró nicowania spo-
eczno-zawodowego kobiet, jak i dynamiki ich ruchliwo ci mieszcz si w ogólnym wzorze.

Zró nicowanie spo eczno-zawodowe kobiet. W ród kobiet dominuj i wci powi kszaj si
kategori spo eczno-zawodow s pracownice umys owe. Kobiety przewa aj w kategoriach pracowników
umys owych ni szego szczebla, podczas kiedy m czy ni w zawodach robotnika wykwalifikowanego
(Doma ski 2000a: 19).
Nast pne dwie kategorie to pracownice fizyczne poza rolnictwem oraz rolniczki, która to kategoria
systematycznie maleje w ostatnich dziesi cioleciach, aczkolwiek proces ten zacz si pó niej ni w ród
czyzn.
Odsetek kobiet b cych w cicielkami przemys owych i rzemie lniczych zak adów pracy jest wyra nie
mniejszy ni odsetek w cicieli w ród m czyzn, chocia i w ród nich podwoi si po przemianach ustro-
jowych 1989 roku.
Kobiety prawie w ogóle nie s reprezentowane w ród wy szej kadry kierowniczej.
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 329

Ruchliwo spo eczna kobiet. Badaj c ruchliwo spo eczn w Polsce na przestrzeni wielu lat, socjolodzy
stwierdzili, po pierwsze, e kobiety zacz y by mobilne pó niej ni m czy ni, oraz po drugie, e
tempo rozwoju gospodarczego odmiennie wp ywa o na ruchliwo m czyzn i kobiet (Pohoski 1996:
54-55). Oba te zjawiska badacze t umacz charakterem socjalistycznego uprzemys owienia.
Rozwijanie przemys u ci kiego stwarza o zapotrzebowanie na m sk si robocz , co sprzyja o
odp ywowi m czyzn z rolnictwa i opó nia o odchodzenie z niego kobiet. Spowolnienie tempa
gospodarczego rozwoju a do poziomu kryzysu, które hamowa o ruchliwo spo eczn m czyzn, nie
mia o hamuj cego wp ywu na ruchliwo kobiet. W przemy le ci kim i w ogóle w ca ej produkcyjnej
sferze gospodarki zatrudniony by znacznie mniejszy odsetek kobiet ni m czyzn. Kobiety, rozpoczynaj c
karier zawodow , podejmowa y g ównie prace umys owe i fizyczno-umys owe w administracji, o wiacie,
bie zdrowia (jako fizyczno-umys owe okre la si takie zawody jak konduktor, listonosz, fryzjer,
bileter w kinie etc). Popyt na tego rodzaju prace nie jest uzale niony od tempa rozwoju gospodarki i przy
jego s abni ciu nie tylko nie spada, ale mo e nawet zwi ksza si .
W Polsce po przemianach ustrojowych spadkowi strukturalnej ruchliwo ci m czyzn towarzyszy wzrost
strukturalnej ruchliwo ci kobiet.

3. Polska klasa rednia


Ka da dog bna zmiana, zw aszcza polegaj ca nie tylko na zmianie ustroju politycznego, ale i przebudowie
modelu gospodarki, jednych czyni wygranymi, a drugich przegranymi. Wygrywaj cy dostarczaj
wsparcia wprowadzanym zmianom i s zapleczem politycznym tych, którzy je przeprowadzaj . Do szybko
uwidoczni o si , e przegranymi polskich przemian, zreszt zgodnie z logik wspó czesnego kapitalizmu
czy te , jak chc niektórzy, „pokapitalizmu", s rolnicy i robotnicy, zw aszcza zatrudnieni w wielkich
zak adach przemys owych, które zacz y upada . Za wygrywaj cych byli natomiast uznawani drobni i
redni w ciciele spoza rolnictwa oraz ró nego rodzaju prywatni przedsi biorcy, których zacz to
uto samia z klas redni . Sta a si ona ród em nadziei polityków i przedmiotem rozwa
publicystów.
Pogl d, e kategoria spo eczna w cicieli wygrywa, mia w pierwszych latach po transformacji oparcie w
faktach. Spo eczno-zawodowa kategoria w cicieli liczebnie wzros a. Wiele danych wiadczy o te o
dynamicznym rozwoju sektora prywatnego. W latach 1989-1992 udzia tego sektora „w globalnym
zatrudnieniu wzrós z 12 do 56,6 procent, w globalnej produkcji z 7,4 do 45,3 procent. Dane te nie obejmuj
sfer czarnej
330 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

i szarej gospodarki, których udzia w przychodach niektórzy szacuj na 20 procent" (Mokrzycki 2001:
76). W 1998 roku w sektorze prywatnym zatrudnionych by o ju 70,2 procent czynnej zawodowo ludno ci
(Doma ski 2000a: 107). Wzros y tak e dochody prywatnych przedsi biorców, wynosz c ich na szczyt
hierarchii zarobkowej. Jednak w pó niejszych latach g ównymi wygrywaj cymi zacz li by przedstawiciele
wy szych kadr kierowniczych (Doma ski 2000a: 110, 116).
Temat klasy redniej podj li tak e socjolodzy, którzy jednak bardzo krytycznie odnie li si do wyobra ,
jakie o wspó czesnej polskiej klasie redniej mieli politycy i publicy ci. Wysuwali wobec nich dwa
podstawowe zarzuty. Wskazywali, po pierwsze, na anachroniczno uto samiania klasy redniej z
drobnymi i rednimi w cicielami. Jeden z socjologów stwierdzi wr cz, e jest to koncepcja klasy
redniej „si gaj ca czasów Manifestu komunistycznego" (Mokrzycki 2001: 69).
Po drugie, wykazywali, e w Polsce pierwszej po owy lat dziewi dziesi tych nie istnieje klasa rednia
ani w anachronicznej, ani tym bardziej nowoczesnej postaci i e w wypowiedziach polityków i publicystów
jest ona „artefaktem", ideologiczn kreacj , tworzon w poszukiwaniu „si y spo ecznej, której bie ce
interesy by yby zgodne z kierunkiem reform i która stanowi aby naturaln baz polityczn reformatorów"
(Mokrzycki 2001: 69, 81).
W oczach socjologów rozwój drobnych przedsi biorstw nie by wystarczaj cym dowodem istnienia czy
te tworzenia si klasy redniej, nawet starego typu. Klasyczn , dziewi tnastowieczn kapitalistyczn klas
redni czy o bowiem nie tylko podobne usytuowanie w gospodarce, ale tak e podobie stwo kultury i
uznawanych warto ci. Charakteryzowa j duch przedsi biorczo ci i etos puryta ski. Tymczasem w
Polsce lat dziewi dziesi tych mieli my do czynienia nie tyle ze spontanicznie powstaj i odtwarzaj
dawny wzór klas redni , ile z „wymuszon klas redni " (Drozdowski 1998: 96). Wielu ludzi zacz o
prowadzi dzia alno gospodarcz nie z powodu o ywiaj cego ich „ducha przedsi biorczo ci" i nie w
eniu do niezale no ci, ale z l ku przed degradacj materialn czy wr cz utrat rodków do ycia.
Dawna inicjatywa prywatna tak e nie okaza a si zal kiem kapitalizmu, zdolnym do rozwini cia si w
klas redni starego typu. Wielu rzemie lników i w cicieli drobnych warsztatów w nowych warunkach
bankrutowa o, nie mog c sprosta wymogom gospodarki rynkowej i nie umiej c dzia zgodnie z jej
regu ami. W socjalizmie jako „prywatna inicjatywa" funkcjonowali na pograniczu legalno ci. W
warunkach ci ych niedoborów i rynku producenta utrzymanie si na powierzchni wymaga o raczej
mentalno ci w ciwej podziemiu gospodarczemu ni mentalno ci dziewi tnastowiecznej klasy redniej.
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 331

Ludzie podejmuj cy po prze omie ustrojowym w asn dzia alno gospodarcz pochodzili z ró nych kr gów
spo ecznych i tworzyli zró nicowany zbiór; równie pod wzgl dem kulturowym. Mokrzycki zwraca uwag
na przepa spo eczn „pomi dzy np. niewykszta conym w cicielem sklepu a by ym profesorem
uniwersytetu, nawet je li ten drugi jest równie w cicielem sklepu" (Mokrzycki 2001: 80).
Badania sozologiczne z pocz tku lat dziewi dziesi tych wskazywa y tak e, e mylne jest upatrywanie w
prywatnych przedsi biorcach g ównych popleczników dokonywanych reform. Sonda e mówi y, e „pry-
watni przedsi biorcy lokuj si (na czym , co mo na by uzna za skal liberalizmu) powy ej redniej, ale
zawsze poni ej inteligencji. Spo ród cech, które zawsze we wszystkich niemal sonda ach i badaniach
wykazuj korelacj z poparciem dla liberalnych reform, na pierwszym miejscu znajduje si wykszta cenie
wy sze, na drugim m ody wiek, na trzecim zamieszkiwanie w du ym mie cie" (Mokrzycki 2001: 80-81).
Skoro klasa rednia w rzeczywisto ci nie istnia a, mog a by ona jedynie wykreowana. Jednak e socjolodzy
zgodni byli co do tego, e kreowanie jej w staro wieckiej, dziewi tnastowiecznej postaci jest nieporozu-
mieniem. Wyra ali pogl d, e tego typu „klasa rednia" wprawdzie mo e os ania reformy i stabilizowa
kapitalizm drobnych w cicieli, ale nie jest „forpoczt nowoczesnej gospodarki rynkowej, lecz grup , która
w gruncie rzeczy przyczynia si do petryfikacji swoistej transformacyjnej prowizorki" (Drozdowski 1998:
100).
Wskazywali równie , e koncentrowanie uwagi decydentów politycznych na drobnych w cicielach
uwa anych za podstawowych reprezentantów klasy redniej daj cej im oparcie, oznacza postrzeganie do-
konuj cych si w Polsce zmian w kontek cie dziewi tnastowiecznego kapitalizmu. Wspó cze nie bowiem
„drobny w ciciel jest postaci drugoplanow . Na plan pierwszy wysuwa si natomiast nowa klasa
rednia w zachodnim sensie tego s owa, w której g ówn rol zaczyna obecnie odgrywa knowledge
class. Reformy liberalne w Europie rodkowej na tyle, na ile s skuteczne, wpisuj si w ten w nie
wspó czesny kontekst. I odwrotnie, skuteczno tych reform jest wyra nie zale na od ich zbie no ci
z tendencjami kapitalizmu wspó czesnego" (Mokrzycki 2001: 83).
Z perspektywy wiedzy socjologicznej o wspó czesnym wiecie ponowoczesnych spo ecze stw
kapitalistycznych Polska, chc c sprosta jego wyzwaniom, musi wytworzy now klas redni , której
cz ci sk adowa mog by w ciciele i przedsi biorcy, ale nie oni powinni stanowi jej trzon i decydowa
o jej obliczu.
Zal kiem nowej klasy redniej mo e i musi sta si kategoria spo eczna tradycyjnie okre lana jako
inteligenta. W niej, ze wzgl du na po-
332 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

siadane wykszta cenie, ruchliwo zawodow , kontakty mi dzynarodowe, tkwi potencjalne mo liwo ci
stworzenia nowoczesnej klasy redniej „dysponentów wiedzy" (knowledge class), która jest wa cz ci
sk adow wspó czesnych spo ecze stw ponowoczesnych. Jednak e aby tego rodzaju nowa klasa rednia
mog a zaistnie , konieczne jest z jednej strony powstanie warunków, w których kwalifikacje i kompetencje
maj warto rynkow , a z drugiej strony - nabycie przez ich posiadaczy umiej tno ci ich sprzedawania.
Oczywi cie nie ka demu mo e si to uda . Jak zauwa a jeden z socjologów, „nale y w tpi , czy do roli
wspó czesnej knowledge class przygotowana jest ca a polska inteligencja. Wydaje si , e wysokie i jasno
sprecyzowane wymagania, jakie stawia nowej klasie redniej wspó czesny rynek, poci gn za sob -
nieuchronnie - zjawisko swoistej «denominacji» znacznej cz ci dzisiejszej inteligencji" (Drozdowski
1998:101).
W sumie istnienie nowoczesnej klasy redniej w Polsce jest kwesti otwart . Dobr wró jest, e - jak
pokazuj badania - w drugiej po owie lat dziewi dziesi tych XX wieku wi kszy wp yw na usytuowanie
na skali dochodów zaczyna wywiera „kapita profesjonalnych kwalifikacji" ni „kapita w asno ci". Co
prawda, przyczyn jest nie wzrost wynagrodzenia wysoko wykwalifikowanych kadr, ale pojawienie si
przed nimi wi kszych mo liwo ci dodatkowego zarobkowania poza g ównym miejscem pracy (Doma ski
2000a: 116).
Jednocze nie w postrzeganiu zró nicowania spo ecznego w Polsce dominuje dychotomiczny podzia na
biednych i bogatych. Do klasy redniej obejmuj cej tych, którzy nie s ani biedni, ani bogaci, zalicza si
oko o 40 procent populacji (w 1997 roku 37,3 proc), podczas kiedy w krajach gospodarczo rozwini tych
odsetek ten przekracza, i to niekiedy znacznie, 50 procent (Morawski 2001: 94) (zob. Klasa rednia, s. 307).

4. Nierówno ci spo eczne


w wietle antropologicznych bada poborowych
Polscy antropolodzy przeprowadzili w 1995 roku badania na wielkiej, trzydziestotysi cznej
reprezentatywnej próbie poborowych (Bielicki, Szklarska, Welon, Brajczewski 1997). By y to trzecie z serii
tego rodzaju bada przeprowadzanych wcze niej w latach 1965 i 1986. Antropologów interesowa
zwi zek wzrostu poborowych z takimi cechami ich po enia spo ecznego, jak wykszta cenie i zawód
rodziców, wielko miejscowo ci zamieszkania oraz liczba rodze stwa. Celem by o okre lenie nierówno ci
spo ecznych w Polsce.
U podstaw bada le o nast puj ce, ugruntowane teoretycznie za enie:
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 333

Wzrost jest cech biologiczn uwarunkowan genetycznie. Jednak e geny okre laj wy cznie mo liwo ci
organizmu, natomiast o wykorzystaniu tych mo liwo ci decyduj wp ywy rodowiska: ilo i jako od-
ywiania, ryzyko zaka i chorób, obci enie prac fizyczn , antyzdrowotne nawyki, stresy
psychonerwowe etc. (Bielicki, Szklarska, Welon, Brajczewski 1997: 13). Jest rzecz sprawdzon w wielu
krajach, e dzieci yj ce w lepszych warunkach osi gaj wy szy wzrost. Wzrost jest wi c prostym, atwo
mierzalnym wska nikiem warunków, w jakich wzrastaj osobnicy.
Zebrane przez antropologów dane pochodz ce z trzech bada poddano drobiazgowym analizom
statystycznym. Dostarczy y one nie tylko odpowiedzi na pytania, czy w Polsce wyst puje zró nicowanie
„biologicznego dobrostanu jednostek" i jakie czynniki je warunkuj . Ujawni y tak e zmienno w czasie
zarówno samego zró nicowania, jak i si y oddzia ywania poszczególnych czynników na jako ycia.
Wynika o z nich co nast puje:
• W Polsce istnieje spo eczne zró nicowanie jako ci ycia. Wzrost m odzie y skorelowany jest z
wielko ci zamieszkiwanej miejscowo ci, z wykszta ceniem i zawodem rodziców oraz liczb
rodze stwa. Wszystkie te czynniki wp ywaj na „biologiczny dobrostan" m odzie y. Im wy sze
wykszta cenie rodziców i presti ich zawodu, im mniej dzieci w rodzinie, a tak e im wi ksza jest
miejscowo , w której yj poborowi, tym wi ksza jest ich rednia wysoko . Okaza o si , e wbrew
potocznym pogl dom wielko zamieszkiwanej miejscowo ci oddzia ywa a w równomierny sposób i nie
by o skokowej ró nicy mi dzy wsi a miastem jako takim.
Ze wska ników po enia spo ecznego antropolodzy utworzyli czn pi ciostopniow skal rodowisk
ró nicuj cych wzrost, a tym samym okre laj cych jako yda, która wp ywa na rozwój biologiczny
dzieci. Dolnym kra cem tej skali (najni szy wzrost) okaza a si kombinacja: wie , ojciec rolnik
indywidualny, rodzice - wykszta cenie podstawowe; natomiast górnym (najwy szy wzrost): miasta ponad
100 tysi cy mieszka ców, ojciec specjalista z wykszta ceniem wy szym, matka z wykszta ceniem co
najmniej rednim.
• Trzy badania przeprowadzone w Polsce w ci gu trzydziestu lat wykaza y, e w okresie tym
nast pi o podniesienie ogólnego poziomu cywilizacyjnego i polepszenie jako ci ycia, ale nie zmniejszy o
si spo eczne zró nicowanie.
Spo eczne zró nicowanie „biologicznego dobrostanu" wyst puje w wielu krajach, ale nie we wszystkich. Na
przyk ad w krajach skandynawskich rozwarstwienie spo eczne nie wi e si z ró nicami jako ci ycia
wp ywaj cymi na rozwój biologiczny dzieci.
334 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Przypadek krajów skandynawskich sk oni autorów opracowania do sformu owania nast puj cej tezy: „Po osi gni ciu
przez spo ecze stwo odpowiednio wysokiego przeci tnego poziomu zamo no ci i przy odpowiedniej polityce socjalnej
pa stwa - nierówno ci sytuacji spo ecznej i materialnej rodzin, cho nadal istotne, nie ró nicuj ju dobrostanu
biologicznego dzieci. Taka «biologiczna bezklasowo » jest zapewne jedynym (cho maj cym znaczenie fundamentalne)
rodzajem bezklasowosci mo liwym do osi gni cia przez nowoczesne spo ecze stwo industrialne i postindustrialne.
Badania antropologów s w stanie poinformowa w nie o tym, jak daleko jest jeszcze - danemu spo ecze stwu - do
owego jedynie osi galnego stanu «bezklasowo ci»" (Bielicki, Szklarska, Welon, Brajczewski 1997:12).

• Analiza wp ywu czynników spo ecznych na wzrost poborowych wykaza a, e w ci gu trzydziestu


lat, jakie up yn y mi dzy pierwszymi a ostatnimi badaniami, zmieni a si kolejno ich si y
oddzia ywania. Wyra nie wzros a rola wykszta cenia matki, natomiast zmala a rola dzietno ci.
• Badania wykaza y znaczne upo ledzenie cywilizacyjne wsi utrzymuj ce si przez ca y trzydziestoletni
okres obj ty badaniami. Synowie rolników dopiero w roku 1995 osi gn li taki redni wzrost, jaki
dwadzie cia lat wcze niej mieli synowie wielkomiejskich ojców z wy szym wykszta ceniem.
Upo ledzaj cy wp yw rodowiska wiejskiego na rozwój dzieci jest na tyle znaczny, e nie przeciwwa go
wp ywy pozosta ych czynników. rednia wzrostu poborowych z zamieszka ych na wsi ma odzietnych ro-
dzin inteligenckich by a ni sza od redniej wzrostu poborowych z podobnych rodzin zamieszka ych w
mie cie.
Tak wi c za „niskoros " m odzie y wiejskiej odpowiedzialny jest nie tylko ni szy poziom
wykszta cenia w rodzinach wiejskich i ich wi ksza dzietno , ale i samo rodowisko wiejskie. Jak si
okazuje, z punktu widzenia potrzeb rozwojowych dzieci, rodowisko wiejskie samo w sobie jest
gorsze od innych (Bielicki, Szklarska, Welon, Brajczewski 1997: 67).

5. Wie w uk adzie nierówno ci spo ecznych. Wie -miasto jako wymiar


zró nicowania spo ecznego

W Polsce w ko cu 1999 roku 38,2 procent ludno ci o na terenach uznanych za wiejskie na podstawie
kryteriów administracyjnych, natomiast 61,8 procent na terenach administracyjnie uznawanych za
miejskie, z czego 21,8 procent w miastach licz cych powy ej 200 tysi cy mieszka ców (Rocznik
Statystyczny 2000). Badania antropologów, podobnie jak rozmaicie ukierunkowane badania socjologów,
przy ró nych okazjach ujawniaj
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 335

bokie ró nice materialnego i cywilizacyjnego poziomu ycia w miejscowo ciach ró nej wielko ci. Na
jednym kra cu skali sytuuje si poziom ycia w wielkich miastach, na drugim - na wsi.
Raport o rozwoju spo ecznym Polska 2000. Rozwój obszarów wiejskich opracowany w ramach Programu
Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju powiada, e „nasz kraj to w istocie dwie Polski. Polska miejska,
nale ca do krajów wysoko rozwini tych, i Polska wiejska, która jeszcze tej bariery nie pokona a". Do
takiego wniosku uprawnia Wska nik Rozwoju Spo ecznego (Human Development Index, HDI: „Jest wa on
redni z nast puj cych, znormalizowanych zmiennych: przeci tna oczekiwana d ugo ycia w momencie
urodzenia, skolaryzacja na poziomie wykszta cenia wy szego, analfabetyzm oraz dochód narodowy brutto na
ow wed ug parytetu si y nabywczej"; Giza-Poleszczuk 2002: 239). W roku 1997 jego warto dla ca ej
Polski wynosi a 0,809, co sytuowa o j w grupie krajów rozwini tych, chocia na przedostatnim miejscu.
Ten sam wska nik dla terenów miejskich mia warto 0,828, a dla wiejskich tylko 0,794, co by o poni ej
warto ci granicznej krajów rozwini tych, za któr przyjmuje si warto 0,800 (Raport... 2000: VIII).
Na wsi mniej si zarabia. Dochody wiejskich gospodarstw domowych s o 30 procent mniejsze od
dochodów gospodarstw miejskich (Raport... 2000: 51). Wp yw wielko ci miejsca zamieszkania na zarobki
wzrós i wzrasta po przemianach ustrojowych. Podczas gdy w 1987 roku wielko miejsca zamieszkania
wyja nia a jedynie 0,6 procent zmienno ci dochodów, to w 1995 roku - 1,5 procent, a w 1998 roku - 33
procent (Doma ski 2000: 93).
Wie jest biedna. Przyk adowo stopa ubóstwa relatywnego (zob. Oblicze polskiej biedy, s. 337) na wsi w
1997 roku wynosi a 23 procent i by a ponad dwukrotnie wy sza ni w miastach ogó em (10 proc). W
miastach du ych, licz cych ponad pó miliona mieszka ców, wynosi a w tym e roku tylko 4 procent
(Sfera ubóstwa... 1998: 20).
Wie jest le wykszta cona. Wykszta cenie wy sze ma znacznie mniejszy odsetek mieszka ców wsi ni
miast. W latach dziewi dziesi tych wraz ze wzrostem nierówno ci szans edukacyjnych (zob. wiata w
uk adzie nierówno ci spo ecznych, s. 421) znacznie pogorszy si dost p dzieci wiejskich do szkó wy szych.
Wedle danych Raportu w latach osiemdziesi tych XX wieku co czternaste dziecko wiejskie podejmowa o
studia wy sze, w latach dziewi dziesi tych czyni o to jedynie co sto trzydzieste – sto czterdzieste
(Raport... 2000: VIII).
Przepa mi dzy miastem a wsi jest nie tylko pochodn ró nic poziomu kwalifikacji i wykszta cenia
ludno ci zamieszkuj cych te dwa rodzaje obszarów. Badania antropologów dowodnie wykaza y, e
upo ledzaj co dzia a sama „wiejsko ".
336 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Zró nicowanie ludno ci wiejskiej


Wie zamieszkuje nie tylko ludno rolnicza. Osoby yj ce w gospodarstwach domowych, których
wy cznym b g ównym ród em utrzymania jest rolnictwo, to tylko 53 procent mieszka ców wsi. Oni
te , jak wykaza y badania w 1999 roku, w znakomitej wi kszo ci (ponad 80 proc.) postrzegaj samych siebie
jako rolników (Halamska 2000: 13).
Mieszka cy terenów wiejskich, którzy nie s rolnikami, utrzymuj si z pracy zarobkowej poza rolnictwem
oraz z tak zwanych dochodów transferowych (emerytury, renty, zasi ki). To ostatnie ród o dochodów jest
podstawowym ród em utrzymania znacznej cz ci ludno ci wiejskiej. Utrzymuje si z niego 37,3 procent
ludno ci wiejskiej, wi cej ni z dochodów z pracy poza rolnictwem (24,4 proc.) (Rosner 2000: 59).
Jedn z konsekwencji spo ecznych zmiany modelu gospodarki polskiej w 1989 roku by o zwi kszenie si
na terenach wiejskich liczby gospodarstw domowych utrzymuj cych si ze róde niezarobkowych (o 11,9
punktu procentowego) przy jednoczesnym zmniejszeniu si liczby gospodarstw domowych, których
ówne ród o utrzymania stanowi o rolnictwo (o 9,1 punktu procentowego), a tak e praca zarobkowa poza
rolnictwem (o 2,7 punktu procentowego) (Rosner 2000: 57).
Ponad po owa mieszka ców terenów wiejskich nie jest zale na od sytuacji w rolnictwie i polityki rolnej
pa stwa, ale od sytuacji na lokalnych rynkach pracy i polityki socjalnej pa stwa. Ró ne kategorie miesz-
ka ców terenów wiejskich maj tylko jeden interes wspólny. Jest nim rozwój infrastruktury spo ecznej i
technicznej wsi: sieci szkó , placówek o wiatowych, o rodków zdrowia, dróg, wodoci gów, instalacji
gazowych, linii telefonicznych etc.

Zró nicowanie rolników


W ka dym kraju, niezale nie od poziomu jego rozwoju gospodarczego, ustroju politycznego i kultury,
pomiar dystansów mi dzy kategoriami spo eczno-zawodowymi pokazuje, e rolnicy s usytuowani „poza
ównym wymiarem, jak gdyby na drugiej osi identyfikuj cej spo eczno-kulturow izolacj wsi"
(Doma ski 2000a: 29).
W Polsce kategoria rolników usytuowana w innym wymiarze ni pozosta e kategorie spo eczno-
zawodowe jest silnie wewn trznie zró nicowana. Podstawowym czynnikiem ró nicuj cym jest stopie
powi zania z rynkiem (Halamska 2000: 73).
Z jednej strony mamy rolników-farmerów, których g ównym ród em dochodu jest gospodarstwo rolne
nastawione na produkcj rynkow , pra-
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 337

ca w nim poch ania wi kszo si y roboczej rodzin, a szans przetrwania i rozwoju zale od
umiej tno ci radzenia sobie z konkurencj .
Z drugiej strony s rolnicy, którzy uzupe niaj rodki utrzymania czerpane z gospodarstwa dochodami z
pracy poza rolnictwem. Produkcja rolna s y im w znacznej mierze lub nawet wy cznie do
zaspokajania potrzeb rodziny. S to gospodarstwa rolne, w których, je li istnieje jakakolwiek produkcja na
rynek, to i tak dominuje w nich logika gospodarki naturalnej.
Na podstawie spisu rolnego z 1996 roku i przy przyj ciu bardzo niskiego progu towarowo ci odsetek
gospodarstw indywidualnych produkuj cych na rynek szacowano na 45,9 procent, reszta produkowa a na
potrzeby w asne (Wilkin 2000: 50).
Proporcje typów gospodarstw s ró ne w ró nych regionach Polski. Najwi cej na rynek produkuj
gospodarstwa w pó nocno-zachodniej cz ci kraju, najmniej - w po udniowo-wschodniej. W tej ostatniej
tereny wiejskie s g sto zaludnione, a gospodarstwa rolne ma e. G sto zaludnienia u atwia rozwój
infrastruktury spo eczno-technicznej. Prowadzi to do paradoksu polegaj cego na tym, e wi cej relatywnie
dobrze wyposa onych w infrastruktur wsi jest w rejonach do biednych i o s abych ekonomicznie
gospodarstwach rolnych, natomiast w rejonach z du ymi i silnymi ekonomicznie gospodarstwami wsie
cz sto s niewielkie i o s abej infrastrukturze (Wilkin 2000: 40-41).

6. Oblicze polskiej biedy. Miary ubóstwa i ich ograniczenia


Dane dotycz ce ubóstwa s w Polsce rutynowo zbierane przez G ówny Urz d Statystyczny
systematycznie badaj cy bud ety gospodarstw domowych. S one powszechnie przyj jednostk analizy
w badaniach poziomu ycia.
Do okre lenia granicy ubóstwa nie ma jednego narz dzia pomiaru. Wykorzystywanych jest kilka miar
rozmaicie konstruowanych.
Jedn z nich jest miara subiektywna polegaj ca na ocenie przez badanych w asnej sytuacji materialnej i
mo liwo ci zaspokajania potrzeb. Miary obiektywne to minimum socjalne i minimum egzystencji. W
Polsce oba te minima s ustalane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych na podstawie wyceny
elementów spo ycia arbitralnie uznanych za niezb dne. Stosowana bywa tak e miara relatywnej granicy
ubóstwa (Sfera ubóstwa... 1998: 8) oraz miara, któr mo na okre li jako oficjaln granic ubóstwa
(Tarkowska 1998: 4).
338 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Minimum socjalne to „minimum potrzeb uznanych spo ecznie za uzasadnione" (Tymowski 1973: 7).
Okre lenie to wskazuje na jego uznaniowy charakter. Na ustalenie poziomu minimum socjalnego ma
wp yw ogólna zamo no danego kraju.
Jak ustali minimum socjalne i co w czy do koszyka podstawowych potrzeb, jest zawsze przedmiotem
sporów i dyskusji. (Na przyk ad, czy tak potrzeb jest gazeta codzienna? Bilet do kina raz w miesi cu,
raz w roku? Paczka papierosów dziennie?) Niezale nie od sporów dotycz cych spraw szczegó owych
istnieje ogólna zgoda co do tego, e przy obliczaniu minimum socjalnego nale y oprócz wydatków na
ywno i mieszkanie uwzgl dnia tak e zaspokajanie potrzeb zwi zanych z funkcjonowaniem
spo ecznym, takich jak edukacja, zdrowie, kultura, transport, rekreacja. Nie bez powodu minimum to
okre lane jest jako socjalne.
Minimum socjalne nie jest uwa ane za próg ubóstwa, ale za granic wyznaczaj sfer niedostatku i
ostrzegaj przed ubóstwem.
Minimum egzystencji z kolei stanowi próg ubóstwa. Jest ono ni sze od minimum socjalnego, poniewa
przy jego obliczaniu uwzgl dnia si jedynie zaspokojenie najniezb dniejszych potrzeb i pomija koszty
zaspokajania potrzeb zwi zanych z wykonywaniem pracy zawodowej, komunikacj , kultur i
wypoczynkiem, a nawet korzystaniem z telewizji. Minimum egzystencji „uwzgl dnia jedynie te potrzeby,
których zaspokojenie nie mo e by od one w czasie, a konsumpcja ni sza od poziomu wyznaczonego
granic prowadzi do biologicznego wyniszczenia; poziom minimum egzystencji przyj to za granic
ubóstwa skrajnego" (Sfera ubóstwa... 1998: 14; wyró nienie - BS).
Ubóstwo relatywne. Granic ubóstwa relatywnego wyznacza pewien procent mediany lub rednich
wydatków gospodarstw domowych (cz ciej rednich). Taki pomiar ubóstwa stosuje Urz d Statystyczny
Krajów Unii Europejskiej (EUROSTAT) (Sfera ubóstwa... 1998:15). Wzgl dno tak okre lanego ubóstwa jest
rzecz oczywist . W krajach o wy szym poziomie dochodów, a tym samym i rednich ogólnych wydatków
gospodarstw domowych, granica ubóstwa jest usytuowana na znacznie wy szym poziomie ni w krajach
biedniejszych. W Polsce GUS za granic ubóstwa relatywnego przyjmuje 50 procent ogó u rednich
wydatków gospodarstw domowych.
Oficjalna granica ubóstwa mog aby by równie nazwana administracyjn . Jest stosowana przy
administracyjnych decyzjach przyznaj cych prawa do zasi ku czy innego rodzaju pomocy socjalnej.
Granic t w Polsce wyznacza wysoko minimalnej emerytury.
Ostatnia miara ró ni si istotnie od trzech pozosta ych miar obiektywnego ubóstwa. Podstaw jej jest
bowiem wysoko dochodów (najcz ciej
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 339

na g ow w gospodarstwie domowym), a nie wydatków gospodarstwa domowego.


W przypadku ka dego z tych sposobów szacowania ubóstwa cis jego szacunku jest ograniczona.
W przypadku okre lania ubóstwa na podstawie wydatków bud etów rodzinnych ograniczeniem jest
trudny do oszacowania udzia w spo yciu produktów nie kupowanych, ale wytwarzanych przez
cz onków gospodarstwa domowego i uzyskiwanych w ramach gospodarki naturalnej, czyli tak
zwana prosumpcja.
W przypadku okre lania ubóstwa na podstawie przychodów ograniczeniem s nieuchwytne dochody
dodatkowe pochodz ce z tak zwanej szarej sfery.
Zasi g i g boko polskiego ubóstwa
Poszczególne miary ubóstwa wyznaczaj jego granice na ró nym poziomie, a tym samym odmiennie
okre laj jego zasi g.
Na najwy szym poziomie przebiega granica wyznaczana przez minimum socjalne. W Polsce ogólny
poziom rednich wydatków (a tym samym dochodów) gospodarstw domowych niewiele przewy sza
minimum socjalne.
Granica relatywnego ubóstwa przebiega znacznie poni ej granicy minimum socjalnego, ale powy ej
granicy minimum egzystencji.

W roku 1997, przy przyj ciu minimum socjalnego za 100 procent, rednie wydatki ogó u gospodarstw domowych
stanowi y jego 117 procent, poziom wydatków uznawanych za relatywn granic ubóstwa 58 procent, a minimum
egzystencji 44 procent. Oczywi cie, proporcje te b si z roku na rok zmienia , ale nie w taki sposób, aby uleg y
zasadniczemu przekszta ceniu (obliczenia w asne na podstawie danych w: Sfera ubóstwa... 1998: 13).

Wielo miar ubóstwa sprawia, e zale nie od przyj tej miary poziomu biedy inaczej rysuje si jej zasi g.
Im wy ej dana miara sytuuje poziom biedy, tym wi ksza proporcja ludno ci znajduje si w jej sferze.
Z danych GUS wynika, e na przyk ad w roku 1997 w gospodarstwach domowych poni ej minimum
socjalnego o w Polsce ogó em 50,4 procent ludno ci, poni ej relatywnej granicy ubóstwa - 15,3
procent, a poni ej minimum egzystencji: - 5,4 procent {Sfera ubóstwa... 1998: 16).
boko ubóstwa to ró nica mi dzy poziomem wydatków wyznaczaj cych granic ubóstwa a
wydatkami gospodarstw domowych yj cych poni ej tej granicy. Mo na zarówno tu poni ej danej
granicy, jak i w znacznej od niej odleg ci. W 1997 roku w Polsce wydatki rodzin yj cych w sferze
niedostatku, czyli poni ej minimum socjalnego, by y
340 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

rednio o 31 procent ni sze od jego granicy, a yj cych w skrajnym ubóstwie - rednio o oko o 17 procent
ni sze od granicy minimum egzystencji (Sfera ubóstwa... 1998: 16).

Stara i nowa bieda


W czasach PRL zakres i g boko biedy w Polsce by y trudne (a nawet niemo liwe) do oszacowania z
dwojakiego rodzaju powodów.
Jedne z nich to powody polityczne. Bieda by a czym , czego z zasady nie mog o by w spo ecze stwie
socjalistycznym. Oznacza o to ograniczenie mo liwo ci jej badania i cenzurowanie wszelkich o niej
wzmianek. Samo wprowadzenie kategorii minimum socjalnego i pierwsze jego obliczenia na pocz tku lat
siedemdziesi tych XX wieku napotyka y na du e trudno ci. Wydana w 1973 roku ksi ka Andrzeja
Tymowskiego Minimum socjalne. Metodyka i próba okre lenia zosta a mocno „poci ta" przez cenzur .
Bezproblemowo godzono si jedynie na ujawnianie biedy, która dawa a si t umaczy b wydarzeniami
losowymi, takimi jak ci ka choroba czy kalectwo, b patologi spo eczn w postaci alkoholizmu lub
nagannej niech ci do pracy. W PRL osoby niepracuj ce okre lane by y jako „paso yci" i formu owano
nawet postulaty, aby uchylanie si od pracy uzna za wykroczenie.
Kategori spo eczn , o której ubóstwie mo na by o jawnie mówi i o której mówiono a nadto, byli
emeryci. Emeryta uto samiano z biedakiem.

Jak we wszystkich stereotypowych wyobra eniach, w stereotypie emeryta-biedaka by o zarówno ziarno prawdy, jak i
fa szu. Fa sz polega na tym, e nie wszyscy emeryci yli w biedzie, poniewa wysoko emerytur by a silnie
zró nicowana. Jednym dochód w postaci emerytury pozwala jedynie na prze ycie, innym na ycie w dostatku. Mi dzy
tymi biegunami mie ci y si ró nej wielko ci dochody emerytalne, z których cz by a równa, a nawet wy sza od
dochodów przypadaj cych na jednego cz onka w rodzinach wielu m odych ludzi maj cych dzieci. Bieda tych rodzin by a
jednak starannie przemilczana.

Drugim powodem trudno ci rzetelnego oszacowania poziomu i zakresu biedy by a pozarynkowa


dystrybucja dóbr. Istnia a bardzo rozbudowana sfera konsumpcji zbiorowej za po rednictwem zak adu
pracy (zak adowe bezp atne obki i przedszkola, niskop atne o rodki wczasowe, ró nego rodzaju
„przydzia y" trudno dost pnych dóbr po cenach urz dowych, a nawet ni szych). Ponadto, w
warunkach braku rynku, o dost pie do wielu dóbr decydowa y bardziej „uk ady" ni pieni dze.
Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 341

W rezultacie rodziny o takich samych dochodach y na bardzo ró nym poziomie.


Rzetelne i wiarygodne obliczanie koszyka kosztów utrzymania by o równie utrudnione przez to, e
pewnych towarów nie sposób by o znale w sklepach, chocia istnia y wska niki ich produkcji i ich ceny
urz dowe.
Trudne do cis ego i rzetelnego okre lenia ubóstwo w PRL mia o te inny charakter ni ubóstwo
pó niejsze. By o rozproszone przestrzennie i spo ecznie, cz ciej zwi zane z wydarzeniami losowymi i
patologi spo eczn , a tak e fazami ycia rodzin i jednostek, co w du ej mierze czyni o je czasowo
ograniczonym. M ode rodziny z ma ymi dzie mi by y bardziej zagro one ubóstwem ni rodziny w
rednim wieku z doros ymi dzie mi. Bardziej nara eni na bied byli ludzie starzy ni ludzie w wieku
produkcyjnym. Bieda wyst powa a w wielodzietnych rodzinach robotników rolnych i miejskich
robotników niewykwalifikowanych.
Jakkolwiek trudno jest oszacowa ci le zakres ówczesnej biedy, badacze uwa aj , e Polska wesz a w
okres transformacji z jedn pi populacji zagro on ubóstwem. Zachodz ce przemiany zwi kszy y
zakres biedy. Ró ne miary ubóstwa, zarówno obiektywne, jak i subiektywne, zgodnie wskazuj , e w
latach 1989-1994 ubóstwo ros o, i to gwa townie. Niektórzy badacze mówi nawet o podwojeniu si biedy
po upadku komunizmu (Tarkowska 2000b: 55).
Wzrost biedy mia dwa ród a. Jednym by o pogorszenie si sytuacji materialnej wielu kategorii
spo eczno-zawodowych, co wyrazi o si we wzro cie odsetka yj cych poni ej minimum socjalnego.
Drugim - pojawienie si bezrobocia, a wraz z nim nowej kategorii ubogich.
W nowych warunkach nie tylko powi kszy si zakres biedy, ale i zmieni si jej charakter. Dawna bieda by a
rozproszona, obecnie pojawiaj si jej skupiska. Tworz si przede wszystkim na obszarach wiejskich,
zw aszcza tam, gdzie uleg y likwidacji Pa stwowe Gospodarstwa Rolne (PGR), oraz w ma ych
miejscowo ciach, w których upad y zak ady przemys owe, a wraz z nimi znikn a wi kszo miejsc pracy.
Regionem zagro onym, powstawaniem skupisk biedy jest Górny sk. Zauwa ono równie tworzenie si
„gett biedy" w starych dzielnicach miast przemys owych, odzi, Wroc awia czy Katowic, w których
przetrwa a stara infrastruktura i domy mieszkalne o niskim standardzie (Warzywoda-Kruszy ska 1998;
Wódz, cki 1998).
Podstawowym czynnikiem powoduj cym ubóstwo jest obecnie d ugoterminowe bezrobocie. Za
bezrobocie d ugoterminowe uwa a si pozostawanie bez pracy d ej ni dwana cie miesi cy.
ugoterminowi bezrobotni we wszystkich regionach kraju stanowi podobny odsetek ogó u
342 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

bezrobotnych. Natomiast samo zjawisko bezrobocia jest silnie zró nicowane regionalnie i zale y od
sytuacji na lokalnych rynkach pracy. Najwy sza stopa bezrobocia jest w regionach o przewadze
gospodarki rolnej i s abo uprzemys owionych, natomiast najni sza w województwach z du ymi centrami
miejskimi i zró nicowanym rynku pracy.

Jak wielka mo e by skala ró nic regionalnych, pokazuj przyk adowo dane odnosz ce si do roku 1993. W roku tym stopa
procentowa bezrobocia w stosunku do ludno ci pracuj cej poza rolnictwem wynosi a dla ca ego kraju 23 procent.
Natomiast w dawnym województwie suwalskim si gn a 51,8 procent i by a najwy sza w kraju. Najni sz natomiast
stop bezrobocia mia o w tym czasie dawne województwo warszawskie: 8,5 procent (Kózek 1996: 95, 96).

Innymi czynnikami sprzyjaj cymi ubóstwu s wielodzietno , niskie kwalifikacje, niski poziom
wykszta cenia oraz rodzaj zamieszkiwanej miejscowo ci.
Wszystkie te czynniki, jak wykaza y wspomniane ju badania antropologów, maj od dawna wp yw na
poziom ycia warunkuj cy „biologiczny dobrostan m odzie y". Jednak e obecnie wp yw tych czynników
na zagro enie ubóstwem uleg wzmocnieniu z tego wzgl du, e - pomin wszy wielodzietno - dzia aj
one nie tylko bezpo rednio, ale i po rednio, przez zwi kszanie ryzyka bezrobocia.
Nowy w stosunku do czynników tak e dawniej obni aj cych poziom ycia sta si w latach
dziewi dziesi tych XX wieku m ody wiek. Wedle kryterium minimum egzystencji, w drugiej po owie
lat dziewi dziesi tych prawie po owa populacji dotkni tej przez bied mia a mniej ni dziewi tna cie
lat, przy czym jedna trzecia z nich - mniej ni czterna cie. Dawniej z powodu biedy cierpieli przede
wszystkim ludzie starzy, w latach dziewi dziesi tych cierpia y przede wszystkim dzieci. Ludzie licz cy
sze dziesi t pi i wi cej lat stanowili w tym okresie zaledwie 5 procent populacji biednych, podczas kiedy
dzieci - 30 procent (Tarkowska 1998: 14).

ugotrwa a bieda jako zal ek underclass


Zbiorowo ludzi trwale ubogich jest potencjalnym tworzywem underclass. W Polsce tego rodzaju
zbiorowo szacowano w 1997 roku na nieco ponad 4 procent ca ej populacji (Marody, Hausner 1999:
147).
Pozostaj cy w stanie trwa ego ubóstwa „ró ni si od reszty spo ecze stwa nie tylko poziomem dochodu,
lecz równie warto ci swych kwalifikacji [...] postaw wobec pracy, aspiracjami i preferencjami. Ich bieda
ma tendencj do stawania si d ugotrwa , czasami trwa , a nawet

Rozdzia XIV. Zró nicowanie spo eczne, nierówno ci i ruchliwo spo eczna... 343

przekazywan mi dzypokoleniowo ze wzgl du na brak zdolno ci pe nego uczestniczenia w yciu


ekonomicznym" (Rutkowski 1998: 63, za: Marody, Hausner 1999: 147).
Badacze polskiej biedy stwierdzili, e zw aszcza je li jest d ugotrwa a, towarzyszy jej poczucie wstydu,
upokorzenia i poni enia. Prowadzi to do samoizolacji spo ecznej i sk onno ci do zamykania si w kr gu
najbli szej rodziny. W ród polskich biednych ma miejsce „hipertrofia rodziny". Wyst puje tak e
przekazywanie m odemu pokoleniu postawy wycofywania si z zewn trznych w stosunku do rodziny
relacji spo ecznych i form aktywno ci spo ecznej.
Dziedziczeniu biedy sprzyja jej przestrzenne skupienie, o którym by a ju mowa.

ROZDZIA XV

Ró nice p ci
jako ró nice spo eczne

1. Kobiety jako przedmiot zainteresowania nauk spo ecznych 347


2. Spo eczne ró nice p ci 349
3. Feminizm i ruchy kobiece 357

W spo ecze stwach nowoczesnych ujawni si i nabra znaczenia podzia spo eczny, którego podstaw
jest ró nica p ci. Zauwa ono zwi zane z nim upo ledzenie kobiet w wielu wymiarach ycia spo ecznego.
Problematyka zró nicowania spo ecznego p ci znalaz a si w obszarze zainteresowania nauk spo ecznych.

1. Kobiety jako przedmiot zainteresowania


nauk spo ecznych
Przez d ugi czas nauki spo eczne nie dostrzega y kobiet jako specyficznej kategorii spo ecznej, która mo e,
a nawet powinna by autonomicznym przedmiotem bada . W przypadku socjologii, konstytuuj cej si jako
odr bna nauka w XIX wieku, spowodowane to by o zarówno charakterem mieszcza skiej kultury
dziewi tnastowiecznej Europy, jak i ówczesnym wyobra eniem o tym, jakimi problemami powinna
zajmowa si nauka, której przedmiotem jest spo ecze stwo.
Socjologia, której u zarania przy wieca wzór nauk przyrodniczych, pojmowa a spo ecze stwo jako
obiektywnie istniej cy, ponadjednostkowy twór i koncentrowa a uwag na wykrywaniu prawid owo ci
rz dz cych jego funkcjonowaniem i rozwojem. W obszarze tak ukierunkowanych zainteresowa nie by o
miejsca na problemy wykraczaj ce poza perspektyw makrospo eczn . Z tej natomiast perspektywy
dostrzegalne by y wy cznie zjawiska spo eczne w sferze publicznej. Tymczasem kobiety zwi zane z
gospodarstwem domowym sytuowane by y w sferze prywatnej, która nie interesowa a ówczesnej
socjologii.
Mia o to dalekosi ny wp yw na kszta tuj ce si w toku rozwoju socjologii obszary i sposoby bada oraz
pola teoretycznych docieka . Powszechn praktyk sta o si wypowiadanie s dów ogólnych o procesach i
zjawiskach spo ecznych na podstawie bada ograniczonych do samych m czyzn. W przypadku niektórych
kwestii jest to zreszt praktyka uzasadniona (zob. czy ni i kobiety w procesie ruchliwo ci spo ecznej, s.
328), w przypadku innych wynika z konieczno ci. Socjolodzy bowiem, nawet je eli doceniaj znaczenie
nierówno ci zwi zanych z p ci , napotykaj na
348 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

ogromne trudno ci po czenia wiedzy o nich z wiedz o „tradycyjnych p aszczyznach nierówno ci"
uzyskiwan za pomoc dotychczas stosowanych, dobrze teoretycznie ugruntowanych i wypróbowanych
procedur badawczych. Ró nice mi dzy m czyznami a kobietami s bowiem „p aszczyzn zró nicowania
spo ecznego, jako ciowo ró od podzia ów zawodowych i barier klasowo-warstwowych okre lanych
przez stosunki w asno ci i kierowania przedsi biorstwami" (Doma ski 1992: 18) (podobnie jak jako ciowo
ró ne s zró nicowania etniczne).
Dodatkow trudno ci bywa niech samych kobiet do wychodzenia poza dobrze znany i swojski wiat
mikrospo eczny sfery prywatnej i wypowiadania si o rzeczywisto ci makrospo ecznej. W jednym z
pierwszych bada dotycz cych postrzegania zró nicowania spo ecznego, przeprowadzonych w latach
sze dziesi tych XX wieku przez Stefana Nowaka (Nowak 1966), trudno ta okaza a si nie do
przezwyci enia i badacz wbrew swoim pierwotnym zamiarom ograniczy si do próby z onej z samych
czyzn. (Jak opowiada , jedna z kobiet, uzasadniaj c odmow odpowiedzi, uj a rzecz dosadnie: „Bo ja
jestem od garów, a od klasów to s ch opy").
Wszystkie te trudno ci powoduj „niewidoczno " kobiet, która co najmniej utrudnia, a w istocie
uniemo liwia uzyskanie pe nej wiedzy o badanych spo ecze stwach. Jest to problem, z którym boryka si nie
tylko socjologia. Ekonomi ci na przyk ad zwracaj uwag , e w krajach Trzeciego wiata praca kobiet,
wykonywana g ównie w rodzinnych gospodarstwach rolnych oraz w domu, a wi c poza publiczn sfer
pracy wynagradzanej pieni nie, nie znajduje odbicia w obrazuj cych poziom ycia statystykach, które s
oparte na powszechnie przyj tych procedurach oblicze dostosowanych do uwzgl dniania jedynie prac
zarobkowych. W rezultacie pomijane jest gospodarcze znaczenie pracy kobiet zwi zanej g ównie z
produkcj i przetwarzaniem ywno ci. Powoduje to zani on ocen aktywno ci gospodarczej krajów
Trzeciego wiata przez mi dzynarodowe organizacje, takie na przyk ad jak Bank wiatowy (Sklair 1991:
13).
W ko cu lat sze dziesi tych zacz y nast powa zmiany. Po pierwsze, zmienia si zacz a sama
socjologia. Jej scjentystyczny model pocz traci popularno , natomiast zyskiwa y j orientacje teoretyczne
zwi zane z perspektyw interakcjonistyczn , a wraz z nimi nabiera a znaczenia problematyka
mikrospo eczna (zob. Socjologia wspó czesna, s. 36). Po drugie, pojawi y si ideologie i ruchy feministyczne,
które nie tylko podj y kwesti spo ecznych nierówno ci zwi zanych z p ci , ale równie zacz y g osi
potrzeb przebudowy socjologii (Maynard 1990) i dopomina si o uwzgl dnianie w niej feministycznej
perspektywy i feministycznych metod bada spo ecznych (Reinharz 1992).
Rozdzia XV. Ró nice p ci jako ró nice spo eczne 349

Pocz wszy od lat siedemdziesi tych kobiety i ich sytuacja spo eczna zacz y by wa nym przedmiotem
bada nauk spo ecznych. W ogromnym tempie przybywa prac podejmuj cych problematyk miejsca kobiet
w spo ecze stwie. Tak jest w historii, historii nauki, biografistyce, filozofii. Wychodzi wiele czasopism
po wi conych tej problematyce. W socjologii mno si prace teoretyczne i empiryczne po wi cone
zró nicowaniom spo ecznym zwi zanym z p ci . Problematyka ta wkracza do podr czników i programów
studiów socjologicznych. Na wielu uniwersytetach powstaj samodzielne kierunki i specjalizacje okre lane
jako Gender Studies Women Studies.
Fala tych zainteresowa nie omin a Polski. I u nas coraz liczniej pojawiaj si prace historyczne i
socjologiczne po wi cone miejscu kobiet w ró nych spo ecze stwach. Pocz wszy od 1986 roku, kiedy to
powsta y na Uniwersytecie Warszawskim pierwsze Podyplomowe Studia nad Kulturow i Spo eczn
To samo ci P ci Gender Studies, nast puje coraz intensywniejsza instytucjonalizacja tego kierunku
zainteresowa w poszczególnych o rodkach akademickich.

2. Spo eczne ró nice p ci


Nierówno ci spo eczne zwi zane z ró nicami p ci nie s szczególn cech rozwini tych spo ecze stw
nowoczesnych, ale wi kszo ci, je li nie wszystkich spo ecze stw ludzkich. Co wi cej, mo na zasadnie
broni pogl du, e w spo ecze stwach nowoczesnych z kr gu kultury zachodniej upo ledzenie kobiet
zwi zane z ich ni sz pozycj jest mniejsze, a jego formy mniej dotkliwe ni w wielu spo ecze stwach z
kr gu innych kultur i na innych poziomach rozwoju gospodarczego. Niemniej jednak to w nie w
nowoczesnych spo ecze stwach zachodnich pojawi a si w ostatnich dziesi cioleciach wiadomo
nierówno ci spo ecznych zwi zanych z p ci . Rozwojowi tej wiadomo ci sprzyjaj trzy cechy tych spo-
ecze stw:
• to spo ecze stwa o pozycjach osi ganych, w których istnieje idea merytokracji oraz wiara w
mo liwo jego realizacji. Istnienie pozycji przypisanych zwi zanych z p ci jest z nimi sprzeczne.
• W spo ecze stwach tych kobiety uzyska y prawa wyborcze i tym samym sta y si mniej wi cej po ow
elektoratu. Wszystkie partie zacz y interesowa si zdobywaniem ich g osów i zwraca uwag na ich
po enie oraz na zg aszane przez nie postulaty.
• W spo ecze stwach tych zrodzi a si ideologia praw cz owieka b ca wyrazem wiadomo ci, e
wszyscy ludzie zas uguj na jednakowe
350 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

traktowanie i nikt nie mo e by dyskryminowany ze wzgl du na takie lub inne cechy przypisane.
Wszystko to razem, wyczulaj c na spo eczne ró nice p ci, pozwala o je dostrzega w poszczególnych
wymiarach ycia spo ecznego.
Ró nice p ci w sferze pracy
Od zarania dziejów cz owieka w spo eczno ciach ludzkich wyst puje podzia pracy zwi zany z p ci . W
pierwotnych spo ecze stwach zbieracko--my liwskich kobiety zajmowa y si zbieractwem, m czy ni za
polowaniem. We wszystkich badanych przez antropologów spo ecze stwach przedprzemys owych istnieje
podzia na czynno ci m skie, których wykonywanie nale y do m czyzn, oraz kobiece, które s domen
kobiet. Jednak nie w ka dym spo ecze stwie te same czynno ci uwa ane s za m skie i kobiece. Mo na
jednak dostrzec pewne ogólne regu y rz dz ce tym podzia em. M czy ni najcz ciej wykonuj prace, które
wymagaj wi kszej si y fizycznej i oddalania si od domu, kobiety te, które mo na wykonywa przy
mniejszym wysi ku fizycznym i w pobli u domu. Inn regu jest, e niezale nie od tego, jakie to s
czynno ci, te, które s uznawane za m skie, traktowane s jako wa niejsze ni te, które s uznawane za
kobiece.
Mo na w tym, oczywi cie, widzie przejaw dyskryminacji pracy kobiet. Jednak w spo ecze stwach
przedprzemys owych by a to bardziej dyskryminacja w sferze kulturowej ni ekonomicznej. W
spo ecze stwach tych jednostk produkcyjn by a rodzina. O wynikach jej dzia alno ci gospodarczej
decydowa a praca wszystkich cz onków cznie z dzie mi. Ekonomiczne efekty pracy kobiet by y równie
wa ne jak pracy m czyzn, chocia czynno ci przez nie wykonywane mog y cieszy si mniejszym
presti em i aden szanuj cy si m czyzna za skarby wiata nie siad by przy ko owrotku i nie zacz
prz , je li akurat prz dzenie by o w danym spo ecze stwie uznawane za czynno kobiec . W
spo ecze stwach o gospodarce przedprzemys owej nie by o te wyra nego uzale nienia ekonomicznego
kobiet od m czyzn, poniewa zale no ta by a obustronna. Praca kobiet na równi z prac m czyzn
decydowa a o bycie rodziny (zob. Europejska rodzina w epoce przedprzemys owej, s. 377).
Uprzemys owienie, wraz z którym zaczyna si podzia na spo eczn sfer pracy najemnej i prywatn sfer
pracy domowej, przynosi znacz ce zmiany w tych relacjach. Tradycyjna sk onno do ni szej oceny pracy
kobiet zaczyna znajdowa wyraz nie tylko w sferze kultury, ale tak e na rynku pracy.
Rozdzia XV. Ró nice p ci jako ró nice spo eczne 351

W dziewi tnastowiecznej Europie wraz z rewolucj przemys ow kobiety zacz y by zatrudniane na du


skal jako najemna si a robocza. Dla pracodawców by o oczywiste, e kobietom i dzieciom (które te ów-
cze nie pracowa y w fabrykach) p aci si mniej. Ch tnie wi c przyjmowali je do pracy jako potulniejsz i
ta sz si robocz wsz dzie tam, gdzie proces produkcyjny nie wymaga zbyt wielkiej si y fizycznej.
W sferze pracy najemnej robotnicza solidarno klasowa nie obejmowa a kobiet. D ugo, bo jeszcze w XX
wieku, zwi zki zawodowe zrzeszaj ce robotników o wysokich kwalifikacjach rzemie lniczych zabrania y
swoim cz onkom szkolenia kobiet i pracowania z kobietami, gro c wydaleniem za z amanie tych zakazów
(Reszke 1991: 48). Badacze zauwa yli, e „tam, gdzie proporcja kobiet jest ma a, robotnicy d do wyklu-
czenia kobiet lub do ich dyskryminowania w zatrudnieniu. Tam, gdzie proporcja kobiet jest du a,
robotnicy popieraj dania równych p ac dla obu p ci, boj c si , e zostan zast pieni ni ej op acanymi
kobietami" (Reszke 1991: 58).
Wiele bada pokazuje przejawy wspó czesnej dyskryminacji kobiet w sferze pracy najemnej:
• ni ej op acane ni m czy ni,
• cz ciej zatrudniane w niepe nym wymiarze godzin,
• w zawodach, w których pracuj , zajmuj g ównie niskie pozycje,
• pracuj najcz ciej w zawodach o niskim presti u.

„Kobiety pracuj ce zawodowo dominuj liczebnie w zawodach zwi zanych ze wiadczeniem us ug zbli onych do prac
wykonywanych przez gospodynie domowe we w asnym gospodarstwie, takich jak sprz tanie (pomoce domowe), szycie
(krawcowe, szwaczki), przygotowywanie posi ków (kucharki, pracownice gastronomii), opieka nad chorymi i dzie mi
(piel gniarki, wychowawczynie w przedszkolach, nauczycielki). W 125 spo ecze stwach, w których przeprowadzono
studia porównawcze, m czy ni cz ciej ni kobiety wykonywali prace niebezpieczne i wymagaj ce si y fizycznej w takich
bran ach jak górnictwo, hutnictwo, transport i produkcja ci kiego sprz tu. Kobiety by y bardzo nielicznie reprezentowane w
zawodach daj cych w adz polityczn , kontrol kapita ów, w zawodach zwi zanych z zarz dzaniem przedsi biorstwami,
natomiast przewa y w zawodach pomocniczych o mniejszej z ono ci zada " (Doma ski 1992: 36).

Ni sze zarobki kobiet ni m czyzn s powszechn regu . Badania socjologiczne wykazuj , e z


czynników przypisanych najsilniejszy wp yw za ró nicowanie zarobków ma p (zob. Ruchliwo spo-
eczna, s. 325). Inny poziom zarobków kobiet i m czyzn wyst puje nawet wtedy, kiedy wyeliminowany
zostanie wp yw takich czynników jak wiek, wykszta cenie, kwalifikacje zawodowe, sta pracy i
odmienno ról zawodowych (Doma ski 1992: 87-92). Tak jest na wiecie, tak jest i w Polsce.
352 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Z danych zamieszczonych w Roczniku Statystycznym 1998 wynika, e w Polsce we wrze niu 1997 roku
zarabia o 1500 z i wi cej 25 procent zatrudnionych m czyzn, natomiast tylko 11 procent zatrudnionych
kobiet. Ró nice rednich p ac m czyzn i kobiet w poszczególnych grupach zawodowych przedstawia y si
w 1997 roku nast puj co:

czy ni kobiety
robotnicy przemys owi i rzemie lnicy 872 567
pracownicy us ug osobistych i sprzeda y 747 521
technicy i redni personel 1055 774
specjali ci 1218 898
parlamentarzy ci, wy si urz dnicy i kierownicy 1725 1302
(Fuszara 1999)

Upo ledzenie kobiet na rynku pracy, rozmaicie wyja niane przez ró ne teorie (Reszke 1991), przejawia si
nie tylko w postaci ni szych zarobków. Kobiety ch tniej ni m czy ni s zwalniane z pracy, co powoduje,
e na przyk ad w Polsce w ród ludzi pozbawionych pracy wi kszy jest odsetek kobiet ni m czyzn, mimo
e poziom wykszta cenia bezrobotnych kobiet jest wy szy ni m czyzn. Odsetek ten wykazuje przy tym
tendenq wzrostow . W ko cu 1992 roku kobiety stanowi y 53,3 procent bezrobotnych (Reszke 1995:136), a
w odniesieniu do lat pó niejszych mówi si nawet o 60-procentowym udziale kobiet w ród bezrobotnych
(Fuszara 1999).
Tego rodzaju dyskryminacji sprzyja stereotypowe wyobra enie kobiet jako przede wszystkim matek i on,
w zwi zku z czym uwa a si , e bezrobocie jest dla nich mniej dotkliwe ni dla m czyzn. Powiada si , po
pierwsze, e mog by utrzymywane przez m czyzn, a po drugie, e praca w domu i opieka nad dzie mi
mog dawa im zadowolenie i chroni przed za amaniem psychicznym, jakim utrata pracy grozi
czy nie, dla którego rola zawodowa jest podstawowym sk adnikiem jego to samo ci. W Polsce
rozpowszechnione jest przekonanie, e chocia wiele kobiet pracuje, najwa niejszym ich pragnieniem jest
dom i dzieci. W roku 1999 tego rodzaju opini wyrazi o 88 procent badanych, podczas gdy odsetek
podobnych odpowiedzi w Holandii wyniós 41 procent, a w Wielkiej Brytanii 45 procent (Halman 1999: 23).
Polskie badania socjologiczne wykaza y, e w latach dziewi dziesi tych ponad po owa badanych
zgadza a si z pogl dem, e „kiedy brakuje miejsc pracy, m czy ni powinni mie wi ksze prawo do
pracy ni kobiety". Jest rzecz interesuj , e wyst powanie tego pogl du silniej ró nicowa y wiek,
wykszta cenie i usytuowanie spo eczne ni p
Rozdzia XV. Ró nice p ci jako ró nice spo eczne 353

(Siemie ska, Marody 1996: 45). Dawa tu o sobie zna „paradoks zadowolonego niewolnika" (Doma ski
1992) polegaj cy na akceptowaniu przez kobiety swojej gorszej w porównaniu z m czyznami pozycji
spo ecznej. Mi dzynarodowe badania porównawcze wykaza y, e akceptacja dyskryminacji kobiet na
rynku pracy jest wi ksza, po pierwsze, w krajach, w których demokracja jest s abiej zakorzeniona i mniej
ustabilizowana, a po drugie, w krajach katolickich.

„Generalnie w Europie rodkowej i Wschodniej znacznie wi cej osób ni w innych krajach opowiada o si za odmiennym
traktowaniem kobiet i m czyzn na rynku pracy [...]. Ponad 60 procent badanych na Litwie, 50-55 procent w Polsce i
Czechos owacji, 40-45 procent w Estonii, otwie i Rosji podziela o pogl d, e gdy brakuje miejsc pracy, m czy ni powinni
mie pierwsze stwo w jej otrzymaniu. [...] W Europie Zachodniej gotowo godzenia si z takim rozwi zaniem by a
znacznie ni sza. Tak na przyk ad w katolickiej Portugalii, która wkroczy a na drog przemian demokratycznych pó niej ni
wi kszo krajów zachodniej Europy, odsetek osób podzielaj cych t opini wynosi 35 procent. W krajach skandynawskich
wyró niaj cych si najbardziej zaawansowanymi procesami egalitaryzacji kobiet i m czyzn by on znacznie ni szy; w
Norwegii i Finlandii wynosi oko o 15 procent, a w Danii i Szwecji 10 procent. Ogólnie w krajach katolickich - w tym
równie w obj tych analizami porównawczymi Austrii, Brazylii i Chile - wi cej badanych ni w innych krajach by o sk onne
akceptowa dyskryminacyjn polityk zatrudniania" (Siemie ska, Marody 1996: 45-16).

Dyskryminacja na rynku pracy ma konsekwencje si gaj ce poza sam rynek pracy. W Polsce mniejsze
zarobki kobiet w po czeniu z ni szym wiekiem emerytalnym (co traktowane jest jako przywilej) powoduj ,
e ró na jest rednia wysoko emerytur m czyzn i kobiet. Ró nica ta widoczna w starym systemie
emerytalnym, w nowym systemie, jak wszystko wskazuje, jeszcze si zwi kszy (Fuszara 1999).
Ró nice p ci w sferze w adzy i polityki
powszechnie stanowi barier awansu i kobiety zajmuj zazwyczaj ni sze pozycje zawodowe ni
czy ni. W sferze pracy w adza najcz ciej nale y do m czyzn. Nawet w silnie sfeminizowanych
sektorach gospodarki stanowiska kierownicze zajmuj cz ciej m czy ni ni kobiety. Skupienie w adzy w
kach m czyzn szczególnie jaskrawo widoczne jest na poziomie pa stwa, i to niemal we wszystkich
krajach. Ankieta przeprowadzona w 1971 roku w dziewi dziesi ciu trzech spo ecze stwach wykaza a, e „w
ka dym z nich polityczn w adz sprawuj w ogromnej wi kszo ci m czy ni, a w 88 procentach tych e
zajmuj wszystkie wa ne polityczne stanowiska. Poza bardziej sformalizowanymi i obywatel-
354 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

skimi systemami politycznymi m czy ni w 84 procentach spo ecze stw odgrywaj wszystkie istotne role
przywódcze, równie w grupach rodowych" (Wrangham, Peterson 1999: 146).
W Europie kobiety uzyskiwa y czynne i bierne prawa wyborcze stopniowo w kolejnych krajach dopiero w
XX wieku. Odsetek kobiet w ród parlamentarzystów danego kraju nie wykazuje adnych korelacji z dat
uzyskania przez nie praw wyborczych.
W Polsce wiat polityki tak e jest wiatem m czyzn. Przewaga liczebna m czyzn uzasadniana bywa wol
wyborców. Tymczasem to, kto zostaje wybrany' zale y w znacznej mierze od tego, kto i jak by zg aszany,
a tak e jak promowany przez partie polityczne. W ród przedstawianych przez partie kandydatów jest
zazwyczaj niewiele kobiet. W polskich wyborach 1993 roku w dziewi ciu województwach adna z
partii, z której zostali wybrani senatorzy, nie zg osi a ani jednej kobiety. Ogólnie w tych wyborach kobiety
stanowi y jedynie 9,9 procent kandydatów do Senatu (Siemie ska 1996: 93). W wyborach 1997 roku w ród
kandydatów do Sejmu by o 16 procent, a do Senatu - nieca e 11 procent kobiet, na listach krajowych za
zajmowa y one ogó em 14 procent miejsc (Fuszara 1999). Kobiety s najcz ciej umieszczone na listach na
dalekich pozycjach (Siemie ska 1996:94), a tak e s abiej promowane w rodkach masowego przekazu. Analiza
przekazów telewizyjnych zwi zanych z wyborami 1997 roku ujawni a, e w telewizji ró ne ugrupowania
polityczne „promowa y niemal wy cznie (a niektóre wy cznie) m czyzn" (Fuszara 1999).
Z kolei analiza wyników wyborów 1993 roku wykaza a, e nieprawd jest, jakoby wyborcy nie chcieli
osowa na kobiety. W województwach, w których kandydowali przedstawiciele obu p ci, rednia liczby
osów oddanych na kobiety by a wi ksza ni rednia liczby g osów oddanych na m czyzn (Siemie ska
1996: 93). Okaza o si równie , e „ rednie po enie kobiet na listach kandydatów wed ug rankingu im
przypisanego przez poszczególne partie by o w wielu okr gach ni sze przed g osowaniem ni ich rednie
miejsce po uporz dkowaniu kandydatów wed ug liczby g osów oddanych na nich przez wyborców" (Sie-
mie ska 1996: 94).
Nie inaczej przedstawia si sytuacja na poziomie wybieralnych organów w adz samorz dowych. Tak e tutaj
kobiety stanowi jedynie kilkana cie procent zg aszanych kandydatów, z tym e odsetek ten jest zazwyczaj
nieco wy szy w gminach wi kszych.
Pomijaniu kobiet na listach wyborczych towarzyszy przekonanie, e kobiety nie nadaj si do polityki i nie
interesuj si ni . Tymczasem, jak wykazuj badania, jest w tym tylko cz prawdy. Zainteresowania po-
lityk kobiet silniej ni zainteresowania m czyzn zale od poziomu
Rozdzia XV. Ró nice p ci jako ró nice spo eczne 355

wykszta cenia i usytuowania spo eczno-zawodowego - im s one wy sze, tym wi ksze jest
zainteresowanie polityk . W rezultacie ró nicuj cy wp yw p ci na zainteresowania polityk wyst puje
jedynie w ród osób o wykszta ceniu podstawowym i zasadniczym zawodowym (Siemie ska 1996: 86).
Dopominanie si o wi kszy udzia kobiet w polityce uzasadniane jest nie tylko powo ywaniem si na
prawa przys uguj ce wszystkim ludziom, ale tak e tym, e „kobiety ze wzgl du na swoje specyficzne do-
wiadczenia yciowe, wynikaj ce z ich cech biologicznych i kulturowo ukszta towanych modeli ich ról w
spo ecze stwie, mog wnie do polityki odmienne spojrzenie, przyczyniaj c si do lepszej identyfikacji wa -
nych spo ecznie problemów i sposobów ich rozwi zywania" (Siemie ska 1996: 68).
Badania ujawniaj ró nice w sposobie dzia ania kobiet i m czyzn w sferze polityki. Stopie
autorytaryzmu jest wy szy w ród pos ów ni w ród pos anek. Dla kobiet celem jest cz ciej realizacja
okre lonych zada ni samo uzyskanie wp ywów politycznych. Kobiety s te bardziej od m czyzn
wyczulone na potrzeby ludzi i cz ciej opowiadaj si za rozwi zaniami legislacyjnymi chroni cymi grupy
szczególnie poszkodowane (Siemie ska 1996: 107,124).

Ró nice p ci w sferze obyczaju


Obyczaje z trudem oraz bardzo powoli ulegaj przekszta ceniom w wyniku zmian zachodz cych w
spo ecze stwie. Wkroczenie kobiet na rynek pracy w XIX wieku, jak równie uzyskanie przez nie praw
politycznych w wieku XX nie spowodowa y egalitaryzacji postaw wobec obu p ci i nie doprowadzi y do
jednakowego ich traktowania. Ograniczaj c si do terenu Polski, przytoczy mo na wiele przyk adów
ró nic obyczajowych w traktowaniu kobiet i m czyzn.
Jednym z nich s podwójne standardy oceny ka dej z p ci stosowane w orzecznictwie s dów rodzinnych.
Analiza akt spraw rozpatrywanych w 1986 roku przez jeden z warszawskich s dów dla nieletnich wykaza a,
e dziewcz ta i ch opcy byli stawiani przed s dem z zupe nie innych powodów. W przypadku ch opców
by y to zawsze naruszenia jakiego paragrafu kodeksu karnego - drobne kradzie e czy w amania. Nie by o
ani jednej sprawy, której powodem by oby wy cznie oskar enie o demoralizacj . Natomiast wi kszo
dziewcz t by a s dzona ze wzgl du na ucieczki z domu, wagarowanie, przebywanie w nocnych lokalach, a
wi c zachowania, które uznawano za wyraz demoralizacji. S d interesowa si yciem seksualnym s dzonej
dziewczyny, a jej zwi zek z jakim m czyzn w czasie ucieczki z domu by oczywistym dowodem jej
wyko-
356 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

lejenia. Ch opców natomiast nikt o ich ycie seksualne nie pyta . Ponadto, jak stwierdzi a autorka tych analiz,
Ma gorzata Fuszara, „wobec dziewcz t znacznie cz ciej ni wobec ch opców stosowane s rodki surowe.
W moich badaniach okaza o si , e a 50 procent dziewcz t zosta o umieszczonych poza domem rodzinnym, a
w przypadku ch opców sta o si tak w 26 procentach przypadków, mimo e ch opcy zawsze, a
dziewcz ta w bardzo nielicznych przypadkach, oskar ani byli o pope nienie przest pstwa" (Fuszara 1995:
159-160).
Odmienne traktowanie m czyzn i kobiet przez s dy rodzinne wyst powa o tak e w orzecznictwie
dotycz cym spraw rozwodowych. W przypadku m czyzn zwracano uwag g ównie na to, czego robi nie
powinni (nadu ywa alkoholu, bi ony i dzieci, wywo ywa awantur i obrzuca cz onków rodziny
wyzwiskami), podczas kiedy w przypadku kobiet, oprócz obowi zku enia na dom (czego wymagano
tak e od m czyzn), wymagano wiadcze na rzecz m a, dzieci i cz onków rodziny w postaci gotowania,
prania, sprz tania etc. (Fuszara 1995: 165).
Czytelny w orzecznictwie s dów rodzinnych patriarchalny wzór rodziny jest bardzo trwa y i wci
podtrzymywany przez ró ne rodki przekazu i ca y system socjalizacyjny. Wiele analiz tre ci audycji
telewizyjnych, czasopism oraz podr czników szkolnych pokazuje dowodnie, e kobiety przedstawione s
w nich jako istoty o w skich zainteresowaniach, zaabsorbowane g ównie obowi zkami domowymi, które
ich podstawowym i ochoczo wykonywanym zadaniem yciowym (Siemie -ska 1997).
Prze miewcze dowcipy w przypadku m czyzn odnosz si najcz ciej do poszczególnych kategorii
zawodowych (na przyk ad niegdysiejsza seria dowcipów o milicjantach), natomiast w przypadku kobiet do
du o szerszych kategorii (na przyk ad blondynek, które sk din d uchodz za kwintesencj kobieco ci).
Zauwa alna jest tak e tendencja do wy szego oceniania tego, czemu przypisywana jest cecha „m sko ci",
ni tego, czemu „kobieco ci". Powiedzenie kobiecie, e zachowa a si „po m sku", traktowane jest jako
komplement, natomiast powiedzenie m czy nie, e zachowa si po kobiecemu, ju w samym
sformu owaniu ma odcie pogardliwy, poniewa najcz ciej brzmi: „zachowa si jak baba".
W sferze kultury symbolicznej zaliczenie jakiego dzie a do „literatury kobiecej" nie ma charakteru
pochwa y, natomiast inaczej jest ze stwierdzeniem, e ksi ka jakiej autorki to „m ska proza".
Przyk adem odmiennego traktowania m czyzn i kobiet jest te europejska moda. Wiele wzorowanych na
skim ubraniu strojów jest bezproblemowo uznawanych za cz garderoby damskiej - spodnie, mary-
narki, koszulowe bluzki, krawaty. Noszenie ich przez kobiety nikogo nie
Rozdzia XV. Ró nice p ci jako ró nice spo eczne 357

razi. Natomiast m czyzna ubieraj cy si w damskie suknie natychmiast zyskuje etykietk dewianta
seksualnego, chocia zami owanie do tego rodzaju ubra wcale nie musi wi za si z jak kolwiek
osobliwo ci zachowa seksualnych.

3. Feminizm i ruchy kobiece


Feminizm w najszerszym rozumieniu oznacza dostrzeganie upo ledzenia spo ecznego kobiet i d enie do
jego zniesienia.
Tak pojmowany feminizm ma d ug histori . Pojawi si w Europie wraz z pocz tkiem nowoczesnych
spo ecze stw przemys owych. Jego narodziny obwieszcza a publikacja ksi ki Mary Wollstonecraft A
Vindication of the Rights of Women, która ukaza a si w 1792 roku.
Feminizm nigdy nie by ideologi jednolit . W ogólnej formule d do wszechstronnego
równouprawnienia kobiet mie ci y si i mieszcz ró ne orientacje i ruchy spo eczne. Dwie nast puj ce po
sobie fale feminizmu ró ni y si charakterem d .
Feminizm pierwszej fali istnia do po owy XX wieku. Walczy o formalne zrównanie kobiet wobec prawa: o
dost p do szkó wy szych i uzyskanie praw wyborczych, o równ p ac za równ prac . Po zrealizowaniu
tych celów okaza o si , e formalna równo p ci wcale nie oznacza pe nego ich zrównania. wiadomo tego
zrodzi a feminizm drugiej fali (zwany Drug Fal , a tak e Nowym Ruchem Kobiecym b Drugim Ruchem
Kobiecym). Jego pocz tki datowane s na lata sze dziesi te XX wieku i wi zane z ksi Betty Fredan
The Feminine Mystique, opublikowan w Stanach Zjednoczonych w 1963 roku.
Feminizm drugiej fali, nie lekcewa c formalnoprawnych przejawów dyskryminacji kobiet i nie rezygnuj c z
walki o ich likwidacj , koncentruje uwag na kulturze, w której widzi ród o dyskryminacji. Spraw klu-
czow s dla niego spo eczno-kulturowe tre ci ról „kobiety" i „m czyzny" oraz poj „kobieco ci" i
„m sko ci". Kwestionuj c ich dotychczasow posta , d y do nowego ich zdefiniowania w sposób
prowadz cy do zrównania obu p ci nie tylko w wymiarze formalnoprawnym, ale i obyczajów o-kulturowym
Nowa problematyka wprowadzi a nowe terminy: gender i seksizm.
Gender ownikowo oznacza rodzaj, m ski lub ski, w gramatyce. Poza gramatyk dotyczy rozró nienia
mi dzy kobietami i m czyznami, które jest oparte na cechach spo ecznych i kulturowych, przyswojonych
w trakcie socjalizacji i ukszta towanych odmiennie w ró nych kulturach (Równo praw ... 2000:10). W
literaturze polskiej cz sto wyst puje w brzmieniu oryginalnym lub jest t umaczony jako „p kulturowa"
„p spo eczno-kulturowa ".
358 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Seksizm z kolei jest terminem utworzonym przez analogi do rasizmu. Tak jak rasizm dzieli ludzi na
nale cych do lepszej i gorszej rasy, tak seksizm dzieli ludzi na nale cych do lepszej i gorszej p ci.

Ideologie feministyczne
trzy podstawowe odmiany feminizmu: liberalny, socjalistyczny i radykalny. Ró ni si diagnoz
przyczyn upo ledzenia kobiet w spo ecze stwie oraz wyborem dróg prowadz cych do jego likwidacji.
Feminizm liberalny cieszy si najwi ksz popularno ci . Jego g ówn tez jest, e poza podstawowymi
ró nicami biologicznymi nic nie ró ni obu p ci. Wszelkie odmienno ci m czyzn i kobiet w reakcjach
psychologicznych, kierunkach zainteresowa , sprawno ciach intelektualnych i manualnych s wy cznie
rezultatem pierwotnej i wtórnej socjalizacji. W ich toku ka da z p ci kszta towana jest odmiennie, w
wyniku czego jedne predyspozycje i sposoby zachowania staj si kobiece, a inne m skie.
Feminizm liberalny domaga si , aby kobiety i m czy ni, maj c jednakowe mo liwo ci, mieli równy
dost p do wszystkich pozycji zawodowych i ról spo ecznych. Sztywny podzia ról na kobiece i m skie
widzi jako krzywdz cy obie p cie. Kobiety, maj c ograniczony obyczajem dost p do wielu ról zawodowych,
nie mog w pe ni rozwija swoich talentów; m czy ni s wykluczani ze sfery prywatnej i pozbawiani
wielu rado ci, jakie daje kontakt z w asnymi dzie mi.
Feminizm liberalny d y do zmiany dotychczasowych praktyk kulturowych. Sprzeciwia si wszelkim
przejawom odmiennego traktowania kobiet i m czyzn, uwa aj c je za dyskryminacj . Sprzeciwia si tak e
przekazywaniu w toku socjalizacji (w tym w edukacji szkolnej) tradycyjnych stereotypów „kobiety" i
„m czyzny".
Feminizm socjalistyczny zwany bywa tak e marksistowskim b lewicowym. Przyczyn ucisku kobiet
widzi w kapitalizmie i opisuje w j zyku marksistowskim, nazywaj c kobiety klas wyzyskiwan . Dostrzega
ich wyzysk nie tylko na rynku pracy, ale tak e w domu rodzinnym, w którym pracuj nieodp atnie jako ony i
matki. Z ich pracy jako gospody domowych korzystaj wszyscy m czy ni, chocia najwi kszy zysk czer-
pi kapitali ci, poniewa reprodukcja nowych pokole robotników nic ich nie kosztuje.
Feminizm socjalistyczny widzi wspólnot interesów kobiet i klasy robotniczej. Uwa a, e jednym i drugim
wolno mo e przynie jedynie obalenie kapitalizmu.
Feminizm radykalny. Podczas kiedy feminizm socjalistyczny za upo ledzenie kobiet wini kapitalizm i
kapitalistów, feminizm radykalny obar-
Rozdzia XV. Ró nice p ci jako ró nice spo eczne 359
cza win patriarchalizm i m czyzn. Przyczyn ucisku kobiet widzi we wrodzonych sk onno ciach
czyzn do dominacji i agresji.
Uwa a, e nierówno p ci istnieje dzi ki sta ym wspólnym wysi kom m czyzn skierowanym na
umacnianie swojego panowania nad kobietami i ich wyzyskiwania. G osi, e panowanie m czyzn nad
kobietami wspieraj wszystkie instytucje spo eczne, a zw aszcza rodzina. Feminizm radykalny widzi w niej
ród o wszelkiego z a.
Dla feminizmu radykalnego m czy ni s klas rz dz , kobiety -podporz dkowan . Nawo uje on do
walki z patriarchalizmem i domaga si ca kowitej przebudowy spo ecznej. W tym miejscu spotyka si z fe-
minizmem socjalistycznym.
Te trzy nurty, zreszt wewn trznie niejednolite, nie wyczerpuj wszystkich odmian feminizmu. Odmian tych
jest wiele i bywaj wyró niane na podstawie rozmaitych kryteriów. Tak wi c mo na spotka si z wyodr b-
nianiem feminizmu postmodernistycznego, psychoanalitycznego, lesbijskiego, a tak e ekofeminizmu,
postfeminizmu etc. (Johnson 2000; Evans 1995; Whelehan 1995).
Dylematy feminizmu
Feminizm jako ideologia i jako ruch stawiaj cy sobie za cel pe ne zrównanie kobiet i m czyzn we
wszystkich sferach ycia spo ecznego zmaga si z dwoma dylematami. Jeden dotyczy relacji mi dzy p ciami,
drugi — zbie no ci i rozbie no ci interesów samych kobiet.
1. Kwestionowanie przez feminizm biologicznego uwarunkowania ró nic mi dzy p ciami, poza
podstawowymi ró nicami budowy anatomicznej i roli w procesie reprodukcji, prowadzi o do postulatu,
aby kobiety na równi z m czyznami dopu ci do wszelkich prac, w tym do s by w wojsku, policji oraz
stra y po arnej i powierza im wykonywanie identycznych zada , poniewa uzdolnienia i mo liwo ci obu
ci s takie same. Argumentacja na rzecz tego postulatu zgodna by a z panuj cymi w naukach spo ecznych
pogl dami na rol biologii i kultury w kszta towaniu predyspozycji jednostek.
Jednak e w ostatnich dziesi cioleciach zacz y pojawia si dowody, e kultura nie jest a tak
wszechw adna, jak s dzono jeszcze przed pól wiekiem. W odniesieniu do ró nic mi dzy p ciami wiele
bada neurofizjologicznych i psychologicznych, cz sto podejmowanych w intencji udowodnienia braku tych
ró nic, zacz o dawa wyniki wiadcz ce o czym przeciwnym (Pool 1994). Badania mózgu wykaza y
ró nice w budowie mózgu m czyzn i kobiet (Moir, Jessel 1989). Psychologiczne badania zachowa
seksualnych ujawni y, e m czy ni i kobiety czego innego szukaj we wzajemnych zwi zkach (Townsend
1998). Ich odmienne orien-
360 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

taqe nie dawa y si przy tym wyt umaczy ró nicami socjalizacji obu p ci, natomiast dobrze je wyja nia o
odwo anie si do dziedzictwa ewolucyjnego: inne wzory zachowa sprzyja y sukcesowi reprodukcyjnemu
czyzn, inne takiemu sukcesowi kobiet.
W przypadku uznania biologicznego uwarunkowania odmienno ci psychologicznej m czyzn i kobiet
obstawanie przy pogl dzie, e obie p cie mog robi to samo i w taki sam sposób, grozi wpadni ciem w
anty-feministyczn pu apk . Zaczyna bowiem oznacza przyj cie norm m skiej kultury za wzór i
konieczno podj cia stara o udowodnienie, e kobiety s w stanie normom tym sprosta .
Rodzi to istotne pytania o kierunek emancypacyjnych d kobiet. Czy ma to by emancypacja kobiet w
ramach m skiego wiata, czy emancypacja wiata kobiet? Czy nale y d do zacierania ró nic mi dzy
ciami i tworzenia obojnaczej kultury, czy te do dowarto ciowania ró nic p ci i tworzenia kultury
splecionej z dwu odr bnych, ale równie cennych i cenionych w tków: kobiecego i m skiego?
W zwi zku z podstawowymi pytaniami o rodzaj relacji mi dzy p ciami pojawia si tak e pytanie, czy
równouprawnienie kobiet jest spraw wszystkich, czy tylko samych kobiet i czy w ich walce o nie
czy ni mog by sojusznikami, czy tylko przeciwnikami.
Na wszystkie te pytania poszczególne odmiany feminizmu udzielaj innych odpowiedzi.
2. Feminizm Drugiej Fali zacz si w Stanach Zjednoczonych w ród wykszta conych bia ych kobiet z klasy
redniej. Czarne kobiety szybko zakwestionowa y tez o wspólnocie interesów kobiet. Mia y poczucie, e
ich podstawow to samo okre la nie p , ale przynale no do upo ledzonej kategorii czarnych. W ten
sposób ju we wczesnej fazie feminizmu Drugiej Fali ujawni si istotny problem krzy owania si i
konkurowania to samo ci kobiecej z innymi to samo ciami: etnicznymi, klasowymi i innymi (Whelehan
1995). Pojawi o si generalne pytanie: Jakie s ogólne interesy wszystkich kobiet oraz co je czy mimo
wielorakich dziel cych je ró nic? Co jest i mo e by pod em kobiecej solidarno ci i poczucia to samo ci,
które pozwala mówi „my kobiety"?

Wspó czesne ruchy kobiece


Zró nicowanie feministycznych ideologii, rozmaito interesów poszczególnych kategorii kobiet, a tak e ich
orientacji wiatopogl dowych i przekona politycznych sprawia, e ruchy kobiece i inicjatywy organizacyjne
tworz wielobarwn mozaik o ci gle zmieniaj cym si wzorze.
Jedne z nich stawiaj sobie za cel rozwi zywanie takiego lub innego problemu kobiet i cz stkowej poprawy
ich losu, inne tworzenie obszarów
Rozdzia XV. Ró nice p ci jako ró nice spo eczne 361

kobiecej ekspresji. Ruchy te i inicjatywy czasem bywaj podejmowane w cis ym zwi zku z ideologi
feministyczn , czasami bez zwi zku z ni , a niekiedy nawet z odcinaniem si od feminizmu. Termin ten
bowiem nie tylko w Polsce nabra pejoratywnego zabarwienia (Whelehan 1995: 211), zapewne w du ej
mierze wskutek uto samiania go z ha liwym feminizmem radykalnym.
Ruchy kobiece przybieraj tak e ró posta . Jedne z nich odpowiadaj wzorowi starych ruchów
spo ecznych, inne maj niesformalizowan struktur i sposób dzia ania w ciwy „nowym" ruchom
spo ecznym (zob. Ruchy spo eczne, s. 109).
Przyk ad Polski jest charakterystyczny. Informatory z roku 2000 mówi o stu do ponad dwustu rozmaitych
organizacjach i inicjatywach kobiecych, istniej cych i powstaj cych w celu rozwi zywania poszczególnych
problemów kobiet. „S w ród nich ruchy feministyczne, zawodowe, ko cielne, oddzia y partii czy grupy
tworz ce si na uniwersytetach, s wreszcie oddzia y polskie mi dzynarodowych grup kobiecych [...]. W ród
polskich organizacji spotykamy zarówno takie, które maj bardzo sformalizowan struktur , których
dzia ania charakteryzuj si regularno ci , podzia em w adz, ci le okre lonymi programami, celami i
metodami dzia , jak i grupy o p ynnej i s abo zarysowanej strukturze. Niektóre z tych ostatnich grup
po pewnym czasie dzia s abo sformalizowanych upodobniaj si w sposobach dzia i organizacji do
grup sformalizowanych, inne przez d szy czas zachowuj ma y stopie formalizacji" (Fuszara 2000).

Wp yw feminizmu i ruchów kobiecych na prawo europejskie


W uchwalonej w Rzymie w 1950 roku Konwencji o ochronie praw cz owieka i podstawowych wolno ci
znalaz si artyku 14, który mówi , e korzystanie z praw i wolno ci wymienionych w Konwencji powinno
by zapewnione wszystkim ludziom bez adnej dyskryminacji. Wymienia te wiele prawdopodobnych
powodów niedopuszczalnej dyskryminacji, rozpoczynaj c od p ci (Równo praw... 2000:187). By o to w
czasach, kiedy - nie licz c Szwajcarii - kobiety w krajach europejskich uzyska y ju czynne i bierne prawa
wyborcze, natomiast nie pojawi si jeszcze feminizm Drugiej Fali.
W nast pnych latach, wraz z rozwojem aktywno ci kobiet podejmuj cych najrozmaitsze inicjatywy
organizacyjne w celu obrony swoich interesów oraz narodzinami feminizmu Drugiej Fali, walka z
dyskryminacj ze wzgl du na p zacz a nabiera coraz wi kszej wagi. Znajduje to odbicie w prawie
europejskim oraz orzeczeniach Europejskiego Trybuna u Praw
362 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

Cz owieka, który dyskryminacj ze wzgl du na p traktuje jako jedn ze szczególnie powa nych (Nowicki
2000: 216-217).
Z czasem poj cie dyskryminacji uleg o interpretacji rozszerzaj cej. Oprócz dyskryminacji bezpo redniej
wyró niono dyskryminacj po redni , która pojawia si wtedy, kiedy pozornie neutralne prawo ma ne-
gatywne konsekwencje dla jednej z kategorii obywateli. Ponadto uznano, e pa stwo jest zobowi zane nie
tylko do powstrzymywania si od dyskryminowania, ale równie do skutecznej ochrony przed wszelkimi
jej przejawami.
Oczywi cie, dyskryminacja ze wzgl du na p mo e dotyka nie tylko kobiet. Przyk adem jest kilka
orzecze Trybuna u dotycz cych dyskryminacji m czyzn. Jednak kobiety cz ciej cierpi z jej powodu i z
tego wzgl du szczególnie wiele wysi ku po wi caj jej zwalczaniu.
Trud ten przynosi owoce. Nie mo na nie wi za z wp ywami feminizmu i ruchów kobiecych powstania
Komisji Praw Kobiet i Równo ci Parlamentu Europejskiego, jak równie tego, e w opracowanym przez
Komisj Europejsk programie dzia ania na lata 1995—1997 sprawa równo ci p ci sta a si spraw
priorytetow (Machi ska 2000: 8).
rodowiska kobiece uzna y za niezwykle wa ny, z punktu widzenia interesów kobiet, artyku 141 Traktatu
ustanawiaj cego Wspólnot Europejsk (w wersji Traktatu amsterdamskiego) z 1997 roku, dopuszczaj cy
tak zwan dyskryminacj pozytywn jako niesprzeczn z zasad równo ci.

Artyku ten powiada: „Przez wzgl d na potrzeb zapewnienia w praktyce pe nej równo ci kobiet i m czyzn w
yciu zawodowym zasada równego traktowania nie wyklucza utrzymywania lub wprowadzania przez pa stwa
cz onkowskie rozwi za i rodków prawnych przewiduj cych specjalne prerogatywy dla nieproporcjonalnie
nisko reprezentowanej p ci w celu u atwienia jej przedstawicielom wykonywania pracy zawodowej lub w celu
zapobie enia albo zrekompensowania utrudnie w przebiegu kariery zawodowej" (Równo prazv... 2000: 12).

W drugiej po owie lat dziewi dziesi tych zasada równo ci p ci zacz a zajmowa poczesne miejsce w
obszarze polityki spo ecznej. Wydawane w ostatniej dekadzie XX wieku Zalecenia i Dyrektywy Rady Wspól-
noty Europejskiej, maj c na wzgl dzie rzeczywist równo szans obu p ci na rynku pracy, zwraca y
uwag na konieczno zrównania ich pod wzgl dem obowi zków rodzicielskich. W roku 1992 zalecano,
eby pa stwa cz onkowskie podj y i/lub propagowa y inicjatywy maj ce na celu umo liwienie kobietom i
czyznom pogodzenia zawodowych, rodzinnych i wychowawczych obowi zków, wynikaj cych z opieki
nad dzie mi", a tak e, aby „propagowa y i zach ca y, ze stosownym szacunkiem dla wolno ci osobistej, do
wi kszego zaanga owania m czyzn, aby na-
Rozdzia XV. Ró nice p ci jako ró nice spo eczne 363

st pi równy podzia obowi zków rodzicielskich mi dzy kobiet i m czyzn " {Równo praw..., 2000: 70-
71). Cztery lata pó niej zosta a og oszona wspólnotowa Dyrektywa wskazuj ca, i „nale y wyda przepisy
umo liwiaj ce m czyznom i kobietom pogodzenie obowi zków zawodowych i rodzinnych" {Równo
praw... 2000: 22).

Dyrektywy Rady (Wspólnoty Europejskiej) s to „akty o wi cym co do celu charakterze w stosunku do pa stw, do których
skierowane [...], wybór rodków i metod nale y do pa stwa cz onkowskiego. Dyrektywy wskazuj pa stwu wymagane
kierunki zmian prawa krajowego" {Równo praw... 2000: 9).
Nota bibliograficzna
Socjologia polska ma du y dorobek w dziedzinie bada nad zró nicowaniem spo ecznym i
ruchliwo ci spo eczn . Rozwój tych bada , a wraz z nimi pojawianie si licznych publikacji
po wi conych tej tematyce datuje si od lat sze dziesi tych XX wieku.
W odniesieniu do ruchliwo ci spo ecznej praca Bogdana W. Macha Funkcja i dzia anie: systemowa
koncepcja ruchliwo ci spo ecznej (1989) jest godn uwagi analiz ruchliwo ci spo ecznej z
funkcjonalistycznej perspektywy teoretycznej. Presti jako wymiar zró nicowania spo ecznego w
perspektywie historycznej omawia praca Henryka Doma skiego Presti (1999a).
O zró nicowaniu spo ecznym w Polsce po transformacji ustrojowej mówi wyczerpuj co ksi ki
Henryka Doma skiego Hierarchie i bariery spo eczne w latach dziewi dziesi tych (2000) oraz Ubóstwo
w spo ecze stwach postkomunistycznych (2002a). Tej samej problematyce po wi cony jest zbiór prac,
pisanych w znacznej mierze przez ekonomistów, wydany pod redakcj Tadeusza Kowalika Nierówni
i równiejsi. Sprawiedliwo dystrybucyjna czasu transformacji (2002). Omawiane tam mi dzy innymi
trzy reformy spo eczne ostatnich lat (emerytalna, edukacji i opieki zdrowotnej) z punktu
widzenia równo ci szans. Wp yw transformacji ustrojowej na spo eczne oblicze i sytuacj
ch opów oraz robotników omawiaj prace Krzysztofa Gorlacha Ch opi, rolnicy, przedsi biorcy:
„k opotliwa" klasa w Polsce postkomunistycznej (1995) i Juliusza Gardawskiego Przyzwolenie ogra-
niczone. Robotnicy wobec rynku i demokracji (1996). Klasie redniej po wi cona jest ksi ka Henryka
Doma skiego Polska klasa rednia (2002b), natomiast zal kom polskiej klasy wy szej opracowanie
Krzysztofa Jasieckiego Elita prywatnego biznesu. Formowanie si nowych aktorów transformacji w Polsce
(2001).
O problemach pomocy spo ecznej mówi ksi ka Stanis awy Golinowskiej i Ireny Topi skiej Pomoc
spo eczna - zmiany i warunki skutecznego dzia ania (2002).
Pracy kobiet po wi cona jest ksi ka Henryka Doma skiego Zadowolony niewolnik idzie do pracy.
Postawy wobec aktywno ci zawodowej kobiet w 23 krajach (1999b), natomiast ich uczestnictwu w
yciu politycznym -
366 Cz czwarta. Podzia y spo eczne

rozprawa Renaty Siemie skiej Me mog , nie chc czy nie potrafi . O postawach i uczestnictwie
politycznym kobiet w Polsce (2000).
Punkt widzenia psychologii na odmienno kobiet i m czyzn przedstawia praca Sandry Lipsitz Bem
sko , kobieco . O ró nicach wynikaj cych z p ci (2000). Z kolei obrazy kobiet w literaturze, filmie
oraz sztuce analizuj artyku y zamieszczone w zbiorze wydanym pod red. Ma gorzaty Radkiewicz
Gender w humanistyce (2001).
Ideologie i ruchy feministyczne obszernie omawia ksi ka Rosemarie Putnam Tong My l feministyczna.
Wprowadzenie (2002).

5. INSTYTUCJE
ROZDZIA XVI

Sfera reprodukcji

1. Rodzina jako instytucja 371


2. Europejska rodzina w epoce przedprzemys owej 377
3. Rodzina w spo ecze stwie przemys owym 380
4. Rodzina wspó czesna 383
5. Wspó czesna rodzina polska 388
1. Rodzina jako instytucja
Rodzina bywa przedmiotem zainteresowania socjologii w dwojaki sposób. Po pierwsze, jako grupa
spo eczna. Przy takim zainteresowaniu rodzin przedmiotem uwagi staje si wewn trzne
ustrukturowienie rodziny, charakter relacji mi dzy jej cz onkami oraz wype niane przez ni funkcje. Sprzyja
te ono rozpatrywaniu rodziny w kategoriach ogólnych jako typu grupy pierwotnej (zob. Grupa pierwotna,
s. 194).
Po drugie, jako instytucja kontroluj ca proces reprodukcji osobników ludzkich. Kontrola ta w
spo ecze stwach ró nego typu przybiera rozmaite postacie, co powoduje, e w polu uwagi sozologicznej
pojawia si kulturowa i historyczna zmienno form rodziny.
Proces reprodukcji osobników ludzkich, b cych istotami biokulturowymi, jest z natury rzeczy procesem
dwoistym. Sk ada si na zarówno biologiczna reprodukcja przedstawicieli gatunku homo sapiens, jak i
spo eczno-kulturowa reprodukcja cz onków danej zbiorowo ci i uczestników danej kultury. Zró nicowanie
spo ecze stw i kultur w ci gu dziejów ludzko ci powodowa musi rozmaito spo ecznej organizacji
reprodukcji ludzkiej, a tym samym form rodziny, chocia wszystkie wyrastaj na tym samym pod u
biologicznym.
Pe ni te takie same funkcje, chocia w poszczególnych spo ecze stwach waga i sposób realizacji tych
funkcji bywaj ró ne. Funkcje te to:
• regulacja zachowa seksualnych,
• biologiczne odtwarzanie populacji,
• zapewnianie materialnych rodków do ycia,
• socjalizacja nowego pokolenia,
• ochrona i wsparcie emocjonalne,
• sytuowanie w przestrzeni spo ecznej i okre lanie spo ecznej to samo ci.
Biologiczne pod e reprodukcji ludzkiej
Szczególn cech ludzkiego procesu reprodukcji jest d ugotrwa a niesamodzielno dziecka ludzkiego i
jego potrzeba opieki. Biologowie ewolucyjni wi z tym inn osobliwo ludzk , któr jest ukryty
proces owulacji
372 Cz pi ta. Instytucje

i ca oroczna dost pno seksualna kobiet. Uwa aj , e powsta a ona w rezultacie ewolucji biologicznej,
poniewa wzmacniaj c zwi zek m czyzny z kobiet , sk ania a go do wiadcze na rzecz kobiety i jej
dzieci, co zwi ksza o ich prze ywalno . W pierwotnych spo eczno ciach zbieracko- owieckich trudni ca
si zbieractwem kobieta nie by a w stanie samodzielnie zapewni dzieciom podstaw egzystencji. Konieczna
by a wspó praca m czyzny- owcy.
Poj cie rodziny
W potocznym odczuciu odpowied na pytanie, co to jest rodzina, wydaje si nader atwa. Jednak e z
chwil kiedy wykraczamy poza potoczne my lenie i zaczynamy uwzgl dnia antropologiczn i historyczn
perspektyw , poj cie rodziny traci jednoznaczno . Badacze rodziny przyznaj si do trudno ci ze
zdefiniowaniem przedmiotu swoich bada .
Trudno ci wynikaj z tego, e poj cie „rodziny" zawiera w sobie dwa powi zane, ale nieto same elementy.
Jednym jest pokrewie stwo o pod u biologicznym, drugim - zamieszkiwanie we wspólnym gospodar-
stwie domowym. To ostatnie mo e czy osoby, mi dzy którymi nie ma adnych wi zów krewniaczych. Z
kolei osoby, bardzo blisko spokrewnione biologiczne, na przyk ad rodzice i dzieci, mog w odr bnych
gospodarstwach domowych przestrzennie oddalonych.
Badacze s zgodni, e granice rodziny jako jednostki badawczej nie daj si w sposób zadowalaj cy okre li
na podstawie kryterium pokrewie stwa. Pokrewie stwo biologiczne jest bowiem stopniowalne -
odzwierciedlaj to poj cia „bliskich" i „dalekich" krewnych. Ponadto istniej „powinowaci" nie zwi zani
wi zami krwi, ale w czani do zbioru krewnych. Zasi g granicy zbioru krewnych uwa anych za rodzin
jest okre lany spo ecznie, a co za tym idzie ró nie w poszczególnych spo ecze stwach.
Z tego te powodu wielu badaczy zajmuj cych si problematyk rodziny sk onnych jest za podstawowe
jej kryterium uznawa nie pokrewie stwo, ale wspólne zamieszkiwanie (Gottlieb 1993). Niektórzy z nich
wysuwaj nawet postulat, aby w ogóle nie mówi o rodzinie, tylko o gospodarstwie domowym
(domostwie). Ono to bowiem, ich zdaniem, jest w ka dym spo ecze stwie podstawow komórk
spo eczn , która okre la form reprodukcji ludzkiej (Robertson 1991). Inni, nie porzucaj c terminu
„rodzina", zwracaj uwag na jego niejednoznaczno i mo liwo zwi zanych z nim nieporozumie .
Rozmaito form rodziny
Na form rodziny wp ywaj warunki ekologiczne i zasoby rodowiska, w jakim yje dane
spo ecze stwo, sytuacja demograficzna, typ gospo-
Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 373

darki i poziom rozwoju gospodarczego. Istotny wp yw maj tak e, wsparte tradycj , normy kultury.
Normy te jednak e nie s niezmienne i z czasem ulegaj modyfikacjom tak pod wp ywem zmian
zachodz cych w danej zbiorowo ci, jak i oddzia ywa otoczenia zewn trznego.
Mimo zmienno ci form rodziny istniej co najmniej dwa sta e elementy, które pozwalaj ró ne postacie
organizacji reprodukcji w cza do tej samej ogólnej kategorii „rodziny".
• Rdze rodziny ludzkiej tworzy spo ecznie uznany zwi zek kobiety i m czyzny, czyli ma stwo,
oraz dzieci zrodzone z tego zwi zku. Mimo rozmaito ci form ma stw, a tak e sposobów ich
sankcjonowania, w ka dym spo ecze stwie odró nia si uznane spo ecznie i sformalizowane zwi zki
czyzn i kobiet od innych ich zwi zków. Odró nia si równie dzieci zrodzone w zwi zkach
ma skich od dzieci zrodzonych poza nimi.
• Powszechne jest tabu kazirodztwa, to jest zakaz utrzymywania stosunków seksualnych z bliskimi
krewnymi (incestu). Zakaz ten ma dwojakie uzasadnienie: biologiczne i spo eczne. Biologiczne,
albowiem p odzenie dzieci przez bliskich krewnych (którzy mog by nosicielami tych samych
recesywnych genów powoduj cych zaburzenia rozwojowe b schorzenia) zwi ksza
prawdopodobie stwo urodzenia potomstwa niepe nosprawnego. Spo eczne, albowiem zwi zki mi dzy
cz onkami jednej i tej samej rodziny by yby ród em konfliktów i prowadzi y do rywalizacji wewn trz
rodziny. Powodowa yby tak e mieszanie si ról w rodzinie i zamazywanie granic pokole , a tym
samym niepomiernie komplikowa y linie dziedziczenia. Wskazuje si tak e, i tabu to, zmuszaj c do
poszukiwania partnerów w ród cz onków innych rodzin, sprzyja powstawaniu powi za mi dzy
rodzinami i tworzeniu si wspólnot spo ecznych.
Jednak e powszechno tabu kazirodztwa odnosi si wy cznie do najbli szych krewnych, to jest
rodze stwa oraz rodziców i dzieci. W odniesieniu do dalszych krewnych tabu to przedstawia si
rozmaicie w ró nych kulturach.
Rozmaito wzorów rodzin ludzkich dotyczy postaci ma stwa, regu dziedziczenia, regu
zamieszkiwania, typu w adzy w rodzinie, zasady doboru partnerów.
Ma stwo. Podstawowymi postaciami ma stwa s : ma stwo monogamiczne (zwi zek jednego
czyzny z jedn kobiet ) i ma stwo poligamiczne. To ostatnie mo e mie posta poligynii
(zwi zku jednego m czyzny z kilkoma kobietami) lub poliandrii (zwi zku jednej kobiety z kilkoma
czyznami).
Niezale nie od postaci ma stwo jako spo ecznie uprawomocniony zwi zek osobników odmiennej p ci
pe ni we wszystkich spo ecze stwach podobn rol porz dkuj . Ze wzgl du na to, e
reprodukcyjne mo -
374 Cz pi ta. Instytucje

liwo ci kobiet s znacznie mniejsze ni m czyzn, a proporcje obu p ci s w ka dej populacji jednakowe,
„poda " p odnych kobiet jest zawsze znacznie mniejsza ni „popyt" na nie. Nieuporz dkowana rywalizacja
czyzn o zdobycie kobiet zapewniaj cych im sukces reprodukcyjny by aby ród em nieustaj cych walk
w spo ecze stwie. Przeciwdzia a temu instytucja ma stwa, która jest form „racjonowania
reprodukcyjnych us ug kobiet" (Robertson 1991: 53). Ma stwo okre la, z którym m czyzn zwi zana
jest dana kobieta, i oznacza uzyskanie spo ecznej zgody na monopolizacj reprodukcyjnych i
produkcyjnych us ug danej kobiety przez danego m czyzn . Zaw aszczenie kobiety przez m czyzn
dzi ki ma stwu znakomicie ilustruje dziewi te przykazanie: „Nie b dziesz po da ony bli niego
swego", po którym zaraz nast puje dziesi te: „Ani adnej rzeczy, która jego jest".
Dane antropologiczne z lat czterdziestych XX wieku dotycz ce dwustu trzydziestu o miu spo ecze stw
przedprzemys owych pokazuj , e tylko czterdzie ci trzy z nich wymaga o, aby mie nie wi cej ni
jednego wspó ma onka w tym samym czasie, w czterech kobieta mog a mie wi cej ni jednego m a,
natomiast w pozosta ych m czyzna móg mie wi cej ni jedn on .
Dane te wskazuj na niezwyk rzadko poliandrii. Najcz ciej przytaczanym przyk adem takiej formy
ma stwa jest plemi Toda, yj ce w Himalajach. W plemieniu tym m ami kobiety byli bracia lub inni
blisko spokrewnieni m czy ni. Ojcem dziecka zostawa ten, który dope ni odpowiedniego obrz du, w
którego rezultacie stawa si ojcem tak e nast pnych dzieci do czasu, a inny m czyzna zdecydowa si
na odbycie rytua u ojcostwa. Tego rodzaju forma ma stwa mia a ekonomiczne uzasadnienie. Plemi
Toda o na bardzo nieurodzajnej ziemi, a m czy ni cz sto pracowali z dala od domu jako tragarze i
przewodnicy górscy. Poliandryczna forma ma stwa ogranicza a dost p m czyzn do kobiet, a tym
samym liczebno populacji, co by o wa ne przy sk pych zasobach. Pokrewie stwo m czyzn b cych
ami jednej kobiety sprzyja o te utrzymaniu w asno ci w rodzinie. Dodatkow korzy ci by o to, e
ta forma ma stwa umo liwia a sta obecno jakiego m czyzny w domu i wykonywanie przez niego
prac w gospodarstwie domowym.
Poligynia, to jest wielo stwo, wyst puje z kolei w wielu spo ecze stwach. Jednak e akceptacja takiej
formy ma stwa w jakim spo ecze stwie nie oznacza, e wszyscy m czy ni posiadaj w nim po kilka
on. Nie jest to mo liwe chocia by ze wzgl dów demograficznych. Ponadto posiadanie wielu on jest
kosztowne. Z tego te wzgl du wielo stwo by o i jest najcz ciej praktykowane w spo ecze stwach
silnie zhierarchizowanych. Ten, kto jest zasobny, ma wiele on, natomiast kto jest ubogi, ma jedn lub
adnej i jest wykluczony z procesu reprodukcji.
Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 375

Ma stwo poligyniczne, które umo liwia m czy nie znaczny sukces reprodukcyjny, ma tak e
uzasadnienia spo eczne. wiadczy o bogactwie, a tym samym zwi ksza presti spo eczny. W pewnych
warunkach ma tak e uzasadnienia ekonomiczne. W rolniczych spo eczno ciach afryka skich, w których
podstawowym narz dziem uprawy ziemi by a motyka (tak zwane rolnicze spo ecze stwa kopieniacke),
istnia o du e zapotrzebowanie na si robocz . O r ce do pracy by o znacznie trudniej ni o sam ziemi .
ona mia a znaczn warto i jako si a produkcyjna, i jako reprodukcyjna, dostarczaj ca si y roboczej w
postaci dzieci. Poniewa kobiety by y cenne, zdobycie ony wymaga o uiszczenia op aty rodzinie kobiety.
Zgromadzenie odpowiednich rodków dla wielu m czyzn by o nie tylko trudne, ale i niemo liwe.
Dlatego te nawet w spo ecze stwach dopuszczaj cych wielo stwo przewa y ma stwa
monogamiczne.
W rezultacie najcz stsz form ma stwa jest ma stwo monogamiczne. Jego zdecydowana
przewaga prowadzi nawet do stwierdzenia, e „cz owiek jako gatunek przejawia siln statystyczn
preferencj do monogamii" (Bielicki 1995: 16).
Zwi zki monogamiczne przewa aj dlatego, e s najefektywniejsz form ma stwa. Produktywn
efektywno gospodarstwa domowego opartego na zwi zku dwojga ludzi wykaza Gary Becker,
odwo uj c si do teorii racjonalno ci decyzji.
Dziedziczenie. Dziedziczenie mo e wyst powa jako patrylinearne -wy cznie w linii m skiej,
matrylinearne - wy cznie w linii skiej, b te bilateralne - zarówno w linii skiej, jak i m skiej.
Przy bilateralnej formie dziedziczenia potomkowie obu p ci mog by traktowani równo lub z
uprzywilejowaniem potomków m skich. Tak jest na przyk ad w przypadku dziedziczenia tronu
brytyjskiego. Kobieta dziedziczy tron jedynie w braku m skiego potomka. Mimo e najstarszym dzieckiem
brytyjskiej królowej El biety jest ksi niczka Anna, nast pc tronu jest nie ona, ale m odszy od niej syn
królowej, ksi Karol.
Oprócz zasady dziedziczenia dóbr przez wszystkie dzieci lub wszystkich synów w równych cz ciach
wyst puje tak e zasada primogenitury, to jest dziedziczenie ca ego maj tku rodziców przez najstarszego
syna. Ta ostatnia zasada najcz ciej dotyczy posiad ci ziemskich i jej celem jest zapobie enie ich
rozdrobnieniu. W ród angielskiej arystokracji najstarszy syn by wy cznym dziedzicem nie tylko dóbr, ale
i tytu u szlacheckiego. W rezultacie w Wielkiej Brytanii by o wielu m odych, starannie wychowanych i
dobrze wykszta conych m czyzn pozbawionych materialnych podstaw egzystencji. Historycy dopatruj
si w tym przyczyny specyficznej drogi rozwoju kapitalizmu angielskiego oraz ekspansji angielskiego
kolonializmu.
W polskich rodach magnackich nie podlega a podzia owi wydzielona cz posiad ci okre lana jako
„ordynacja". By a ona w ca ci dziedziczona przez najstarszego syna - ordynata.
376 Instytucje Cz pi ta.

Miejsce zamieszkania. W zale no ci od tego, czy po zawarciu ma stwa m czyzna zamieszkuje u


rodziny ony i staje si cz onkiem jej gospodarstwa domowego, czy te kobieta przenosi si do rodziny
a, mówimy o rodzinie matrylokalnej b patrylokalnej. Je li nowa para ma ska organizuje
asne gospodarstwo domowe, jest to rodzina neolokalna.
Z miejscem zamieszkiwania wi e si kwestia wielko ci rodziny. W literaturze przedmiotu wyró nia
si rodzin ma , zwan najcz ciej rodzin elementarn (b nuklearn ), i rodzin wielk . Rodzina
elementarna to tworz ca gospodarstwo domowe dwupokoleniowa rodzina z ona z pary ma skiej i
jej dzieci. Dane antropologiczne i historyczne wiadcz , e rodzina wielka bywa rozmaicie
skomponowana. W gospodarstwie domowym grupuj cym krewnych i powinowatych zazwyczaj jedna
para ma ska stanowi jego rdze .
adza w rodzinie. Je li o sprawach rodziny decyduje wy cznie ojciec, jest to rodzina patriarchalna.
Je li matka - matriarchalna. W adza matriarchalna wyst puje najcz ciej w rodzinie niepe nej, pozbawionej
ojca, który b zmar , b odszed . Je li decyzje w rodzinie podejmowane s wspólnie przez m a i
on , ojca i matk , jest to rodzina partnerska.
Uk ad w adzy w rodzinie mo e odbiega od obowi zuj cej w danej spo eczno ci normy. O rzeczywistej
adzy w rodzinie patriarchalnej wiele mówi polskie przys owie: „M czyzna jest g ow rodziny, ale
kobieta szyj , która t g ow kr ci".
Dobór ma ski. W wielu zbiorowo ciach istniej regu y okre laj ce, kto z kim mo e zawiera zwi zek
ma ski, a kto z kim nie mo e. Regu y te maj du e znaczenie, albowiem ma stwo w wielu spo ecz-
no ciach to równie zwi zek mi dzy rodzinami i klanami. W spo ecze stwach pierwotnych cz sto
wyst puj wyra ne podzia y na podgrupy, z których nale y i z których nie wolno po lubia partnerów.
Cz sto wyst puj te zakazy po lubiania partnerów spoza grupy w asnej. Niekiedy maj one charakter
formalny, niekiedy posta spo ecznej dezaprobaty takich zwi zków, a niekiedy nie w pe ni wiadomej,
widocznej w statystykach, tendencji do wyboru partnerów z grupy w asnej.
Zawieranie ma stw w obr bie jednej zbiorowo ci nosi miano endogamii. Przeciwie stwem jej jest
egzogamia. Endogamia wyst puje cz sto w zbiorowo ciach etnicznych i religijnych, zw aszcza tych, które
nie chc si stopi z otaczaj je spo eczno ci i utraci w asnej to samo ci kulturowej. Formu uj one
dobitnie, a czasami ostro, zakazy ma stw z osobnikami spoza w asnej zbiorowo ci. Przyk adem s
ortodoksyjni ydzi. W Skrzypku na dachu Tewje Mleczarz, cz owiek wielkiej agodno ci, kiedy jego córka
wi e si z rosyjskim ch opcem, uznaje, e dla niego jako ojca umar a i odmawia za ni kadysz (modlitw
za zmar ych). Tendencj do endogamii przejawiaj te warstwy spo eczne (w tym miejscu, jak i w dal-
Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 377

szych cz ciach rozdzia u, „warstwa" wyst puje w znaczeniu ogólnej teoretycznej kategorii stratyfikacyjnej
- zob. Klasy i warstwy - rozmaito znacze , s. 287), czego odbiciem jest poj cie mezaliansu.
tek mi ci dwojga m odych, którym formalne b obyczajowe zakazy nie pozwalaj na
ma stwo, jest trwa ym w tkiem literackim w dzie ach ró nego formatu - od Romea i Julii Williama
Szekspira do Tr dowatej Heleny Mniszkówny.

2. Europejska rodzina w epoce


przedprzemys owej
Gospodarstwo domowe, czyli domostwo
W epoce przedprzemys owej, której umowny koniec w Europie wyznaczaj rewolucja francuska i
rewolucja przemys owa, wiat spo eczny przedstawia si ludziom jako z ony nie z autonomicznych
jednostek ludzkich, ale ze zbiorowo ci, w które wtopione by y jednostki. W oczach ówczesnych ludzi
elementarn cz stk spo eczn by a rodzina, przez któr rozumiano zbiorowo tworz jedno
gospodarstwo domowe. Tak rozumiana rodzina by a nie tylko jednostk reprodukcyjn , ale i produk-
cyjn , zw aszcza w ród mieszczan i ch opów.
Postrzeganie spo ecze stwa jako z onego z rodzin uto samianych z domostwami mia o daleko id ce
konsekwencje spo eczne. Ka tak rozumian rodzin uosabia a „g owa domu". Pozycja g owy domu
dawa a uprawnienia, które nie zale y od osobistych cech osoby. Najcz ciej g owami domu byli
czy ni b cy tak e ojcami biologicznymi, ale nie zawsze. Bywa o, e wskutek splotu ró nych
okoliczno ci pozycj t piastowa bezdzietny kawaler lub owdowia a kobieta. W rezultacie w
wioskach francuskich, w których ka dej rodzinie przys ugiwa jeden g os wyra any przez jej g ow , w
podejmowaniu wioskowych decyzji mog y bra udzia kobiety, je eli mia y tak pozycj (Gottlieb 1993:
242).
owa domu mia a w adz absolutn , której jedynym ograniczeniem by zwyczaj i opinia pobratymców.
Pa stwo nie interesowa o si wewn trznym yciem rodziny ani przejawami domowej tyranii. Je li prawo
czego broni o, to autorytetu g owy domu. Nie znaczy to, e rodzina pozostawa a poza kontrol
spo eczn . Jako jednostka produkcyjna, by a powi zana z otoczeniem spo ecznym w sposób ca kowicie
pozbawiaj cy j prywatno ci. Do ka dego domu obcy mieli swobodny dost p. Wci si po nim kr ci
kto z zewn trz i wszyscy dooko a doskonale wiedzieli, co si w ka dym domu dzieje, czego dobr
ilustracj jest przytaczane ju polskie przys owie: „Wiedz s siedzi, jak kto siedzi". S siedzi mogli, a nawet
czuli si zobowi zani wtr ca si w sprawy rodziny, kiedy mi dzy ro-
378 Cz pi ta. Instytucje

dzicami a dzie mi lub mi dzy ma onkami dzia o si co odbiegaj cego od normy (Skolnick, Skolnick
1989: 14).
Rodziny b ce zbiorami domowników mia y urozmaicony sk ad. Tworzyli je mi dzy innymi s cy
(najcz ciej bez enni), których a do XVIII wieku traktowano tak jak krewnych i wymagano od nich
wykonywania takich samych prac jak od cz onków rodziny biologicznej tej samej p ci i w tym samym
wieku. Domownikami bywa y tak e osoby zam ne, którym ubóstwo nie pozwala o na utrzymywanie
asnego gospodarstwa domowego. W domach rzemie lników i kupców do gospodarstwa domowego
nale eli te uczniowie i terminatorzy, w domach arystokracji - paziowie. Do ówczesnej rozszerzonej
rodziny mogli nale te najró niejsi krewni. (Zjawisko krewnych, rezydentów i rezydentek, którzy
„przytulali si przy rodzinie" z braku w asnych rodków do ycia, mia o d ugi ywot; w polskich
dworach wyst powa o chyba do ko ca ich istnienia.)
Wielko rodzin-gospodarstw domowych by a ró na. Zale a zarówno od usytuowania spo ecznego i
po enia ekonomicznego, jak i etapu rozwoju rodziny. Równie od regionu.
Gospodarstwa domowe szlachty, a zw aszcza arystokraci, by y du e, a nawet bardzo du e. Liczna s ba
wiadczy a o pozycji spo ecznej i dodawa a presti u. Wielko rodzin mieszczan i ch opów zale a od ich
po enia ekonomicznego. Ludzie ubodzy mieli rodziny ma e, z one tylko z rodziców i dzieci, bogatsi -
rozszerzone. W czasach pó niejszych, wraz z pocz tkami uprzemys owienia, rodziny ludzi biednych
zacz y rozrasta si , gdy stawa y si punktem zaczepienia i wsparcia dla krewnych przybywaj cych ze
wsi do miast w poszukiwaniu pracy.
W pó nocno-zachodniej Europie regu by y gospodarstwa domowe zbudowane wokó jednej rodziny
elementarnej. Natomiast w Europie Po udniowej i Wschodniej istnia y gospodarstwa domowe z one z
kilku rodzin elementarnych podlegaj cych w adzy jednej „g owy domu".
Je li w danym regionie regu by a rodzina neolokalna, ka da rodzina pocz tkowo by a rodzin ma .
Powi ksza a si z czasem, w miar jak rodzi y si dzieci i przybywali krewni i s cy. Kiedy dzieci
dorasta y i zak ada y w asne rodziny, rodzina macierzysta kurczy a si , a po odej ciu ich wszystkich i
mierci jednego ze wspó ma onków zanika a. Pozosta y przy yciu wspó ma onek cz sto szuka
schronienia w innym gospodarstwie domowym.
Ma onkowie, rodzice, dzieci
Dobór ma ski nie by wynikiem decyzji indywidualnych. O tym, kto z kim mo e wej w zwi zek
ma ski, decydowa o przede wszystkim usytuowanie spo eczne. W spo ecze stwie stanowym ka dy
stan, a niekiedy nawet jego warstwy by y zbiorowo ciami endogamicznymi.
Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 379

Poniewa ma stwo by o przede wszystkim zwi zkiem rodzin, partnerów ma stwa wybiera y
rodziny zgodnie z swymi politycznymi lub/i ekonomicznymi interesami. Przez ma stwa rodziny
wchodzi y w alianse polityczne, czy y swoje fortuny i rozbudowywa y posiadane przedsi biorstwa.
ród mieszcza stwa, a tak e bogatszego ch opstwa zawarcie ma stwa by o zawi zaniem spó ki
produkcyjnej.
Pozycje ojca, matki i dziecka okre la y silniej kryteria spo eczne ni biologiczne. M czyzna b cy
ow domu by przez wszystkich domowników nazywany ojcem, nawet je li by bezdzietnym kawalerem.
On za mówi o swoich domownikach „moja rodzina". Matkami nazywano kobiety matkuj ce
domownikom, nawet je li nie mia y w asnych dzieci.
Ze wzgl du na du miertelno dzieci wiele rodzin nie mia o potomstwa, któremu mo na by przekaza
maj tek i które mog oby zapewni rodzicom opiek na staro . Sprzyja o to przemieszczaniu si dzieci
mi dzy rodzinami, co mo na uzna za system adopcji niesformalizowanych. Rodziny wielodzietne i
ubogie oddawa y swoje dzieci bogatszym bezdzietnym krewnym, a nawet ludziom obcym. Brano te na
wychowanie sieroty, których by o du o ze wzgl du na krótk ówcze nie redni ycia. W ten sposób wiele
dzieci stawa o si cz onkami rodziny innej ni biologiczna i t przybran uwa o za swoj .
Ojciec by absolutnym w adc w rodzinie, podobnie jak monarcha w pa stwie absolutnym. Ponosi
ca kowit odpowiedzialno za wszystko, co dzia o si w domu, cznie z opiek nad dzie mi i ich
wychowywaniem. Do XIX wieku ksi ki kucharskie i poradniki domowe adresowane by y do m czyzn.
Nie do pomy lenia by o, aby obowi zki zawodowe mog y przeszkodzi m czy nie w wype nianiu
obowi zków ojcowskich. Nadrz dno obowi zków domowych by a w rodzinach mieszcza skich tak
oczywista, e nie by o rzecz niezwyk ograniczanie na ich rzecz dzia alno ci zawodowej (Gillis 1996:
183).
Inaczej by o w ród biedaków i szlachty. Tych pierwszych bieda zmusza a do szukania pracy poza domem,
tych drugich odci ga y od domu obowi zki pa stwowe: s ba wojskowa i dworska, a w Polsce, kraju de-
mokracji szlacheckiej, sejmikowanie.
Podstawow rol kobiety a do po owy XIX wieku by a nie rola matki, ale ony - pracownika rodzinnej
jednostki produkcyjnej. Rodzenie dzieci by o oddzielone od opieki nad nimi. Mia o to mi dzy innymi
przyczyny demograficzne. miertelno kobiet przy porodach by a du a, a nadto liczne porody
dzieli y tak krótkie odst py czasu, e kobieta nie by a w stanie opiekowa si wszystkimi dzie mi, które
urodzi a. Ówczesna rednia d ugo ycia sprawia a te , e matka rzadko do ywa a doros ci wszystkich
swoich dzieci.
Pomin wszy rodziny ubogie, od pierwszej chwili po przyj ciu na wiat dziecka zajmowa si nim ojciec i
zaczyna od znalezienia dla niego mam-
380 Cz pi ta. Instytucje

ki. Najcz ciej by a ni kobieta yj ca na wsi, której za op at oddawano na dwa lata dziecko do wy
karmienia. W bogatszych rodzinach zatrudniano mamk w domu. Matce pokazywano urodzone dziecko
jedynie na chwil lub wcale. Niekiedy pierwszy raz widzia a je dopiero po kilku latach, je li oczywi cie i
ona, i ono do yli tego momentu.
Dzie mi niezbyt si przejmowano i ma o o nie troszczono. Jedn z przyczyn braku uczu , które wspó cze nie
uwa ane s za naturalne, mog o by unikanie stresów zwi zanych z ich mierci . Dzieci przychodzi y
na wiat szybko jedno po drugim i szybko z niego odchodzi y. W Europie Zachodniej w pierwszym roku
ycia umiera o ich od 20 do 40 procent. Do dwudziestego roku ycia do ywa o jedynie 50 procent
urodzonych dzieci. Podrzutki i sieroty oddawane op acanym z funduszy publicznych wiejskim mamkom
umiera y prawie wszystkie - prze ywa o ich co najwy ej 10 procent (Gottlieb 1993: 133).
Dzieci by y cenione jako sil robocza i zabezpieczenie rodziców na staro . Po uko czeniu siedmiu lat
mog y by uznane za doros e. Wiek, w którym dziecko uznawano za doros e, zale od spo ecznego i
ekonomicznego usytuowania rodziny, a tak e od regionalnych zwyczajów. Doros oznacza a obci enie
obowi zkami, a nie wyzwolenie si spod w adzy ojcowskiej. Ta ustawa a dopiero z chwil opuszczenia
przez dzieci domu i za enia w asnej rodziny.
Powierzanie dzieci innym rodzinom na pewien czas lub na sta e mia o ró ne uzasadnienia. Dzieci
szlacheckie wysy ano do innych domów, aby zdoby y og ad i pozna y wp ywowych ludzi. Dzieci
mieszcza skie oddawano do terminu w celu nauczenia ich zawodu. Ludzie ubodzy oddawali dzieci ze
wzgl du na trudno ci z ich wy ywieniem. Takie pozbywanie si dzieci nie by o uwa ane za uchybienie
obowi zkom ojcowskim czy macierzy skim.
Kilkunastolatki prawie zawsze przez jaki czas y i pracowa y w obcych domach. By o to dla nich
okazj do poznania wiata i zdobycia do wiadczenia. Tak wi c chocia rodziny w postaci rozbudowanych
gospodarstw domowych by y ma o ruchliwe, du a ruchliwo jednostek mi dzy rodzinami sprzyja a
ich powi zaniu i tworzeniu si tkanki spo ecznej.

3. Rodzina w spo ecze stwie przemys owym


Wraz z rozwojem kapitalizmu i tworzeniem si spo ecze stwa przemys owego rodzina ulega a
przemianom. Jej nowy wzór kszta towa si stopniowo, najwcze niej w ród dziewi tnastowiecznego
mieszcza stwa tych krajów europejskich, które pierwsze wkroczy y na cie uprzemys owienia. Z
czasem upowszechni si w ró nych warstwach spo ecznych
Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 381

ca ej Europy. Rodzina odpowiadaj ca temu wzorowi jest obecnie traktowana jako „rodzina tradycyjna", a
cz sto nawet uwa ana za odwieczn i naturaln form spo ecznej organizacji reprodukcji ludzkiej.
Nowa posta rodziny formowa a si pod wp ywem zmian, które zachodzi y wraz z post puj cym
uprzemys owieniem. W gospodarce coraz powszechniejszym ród em utrzymania stawa a si praca najemna
poza domem. W spo ecze stwie zaczyna y dominowa pozycje osi gane (zob. Rola spo eczna, s. 144).
Kszta towa y si ustroje demokratyczne, w których ludzie stawali si równymi wobec prawa obywatelami
posiadaj cymi prawa wyborcze, a wi c udzia we w adzy. Jednostka stawa a si samoistn warto ci ,
rozwija si indywidualizm. Jednym z jego kulturowym wyrazów by romantyzm.
Na przekszta cenia rodziny istotny wp yw mia te czynnik demograficzny. Wyd a si rednia d ugo
ludzkiego ycia i spada a umieralno dzieci.
W nowych warunkach zmianie ulega a wielko rodziny, forma zawierania ma stw i relacje mi dzy
ma onkami. Zmienia y si tre ci ról m a, ojca, matki i ony, zmienia a pozycja dzieci w rodzinie, a
tak e zakres i charakter kontroli rodziny. Przekszta cenia te mia y charakter procesów o ró nym rytmie w
poszczególnych krajach europejskich i warstwach spo ecznych.
Wielko rodziny. Rodzina zmniejsza a si i przybiera a posta rodziny elementarnej z onej wy cznie
z rodziców i dzieci. Ma e gospodarstwo domowe jako ruchliwsze przestrzennie by o lepiej dostosowane
do nowych warunków.
Zmniejszenie rodziny nie polega o na zmianie z trzypokoleniowej w dwupokoleniow . Z przyczyn
czysto demograficznych dziadkowie i babcie jako powszechny element krajobrazu rodzinnego pojawili
si dopiero w XX wieku (Skolnick, Skolnick 1989: 11). Z gospodarstwa domowego znikn li natomiast
rozliczni krewni, a najemni s cy przestali by uwa ani za cz onków rodziny. Mi dzy „s " a
„pa stwem" wyrós znaczny dystans.
Ma stwo stopniowo zaczyna o by zawierane w wyniku osobistych decyzji partnerów, którzy coraz
cz ciej kierowali si wzgl dami romantycznymi. W miar powi kszania si redniej d ugo ci ycia prze-
kszta ca o si ono ze zwi zku dwojga rodziców wychowuj cych gromadk dzieci w zwi zek dwojga ludzi
oparty na wzajemnych uczuciach. Sto lat temu statystyczna para ma ska wychowywa a dzieci przez
po ow czasu trwania ich zwi zku, wspó cze nie przez jedn pi (Skolnick, Skolnick 1989: 15).
czyzna, ojciec, m . Rodzina w postaci gospodarstwa domowego przestawa a by jednostk
produkcyjn . Podstaw egzystencji zaczyna a by praca najemna wykonywana poza domem. Pojawi a si
granica mi -
382 Cz pi ta. Instytucje

dzy wiatem spraw publicznych i pracy zarobkowej oraz prywatnym wiatem rodziny. W ród
mieszcza stwa, które zrodzi o nowy wzór rodziny, sfera publiczna sta a si domen m czyzn.
czyzna opu ci dom, który przesta by podstawowym terenem jego dzia ania i przekszta ci si w
miejsce jego wytchnienia. Umiej tne zarz dzanie sprawami domowymi przesta o by kryterium dobrego
ojcostwa, sta o si nim natomiast skuteczne dostarczanie rodków finansowych na utrzymanie rodziny
(Gillis 1996: 188).
Rola ojca zesz a na drugi plan nie tylko wobec roli zawodowej. M czyzna w rodzinie sta si przede
wszystkim m em, a dopiero potem ojcem, i to zwi zanym z dzie mi przez osob ony. Podstaw m skiej
to samo ci przestawa y by relacje z dzie mi i zaczyna y by relacje z kobietami.
Mimo tych zmian patriarchalna w adza w rodzinie s ab a bardzo powoli. Trwa a d ej ni zwi zana z ni
odpowiedzialno za funkcjonowanie gospodarstwa domowego, któr przerzucano na kobiety. Na przy-
ad we Francji prawo o w adzy m owskiej istnia o do 1938 roku, termin za „w adza ojcowska" znikn z
prawa dopiero w 1970 roku i zosta zast piony przez „w adz rodzicielsk " (Delumeau, Roche 1995: 377).
Pocz wszy od XIX wieku patriarchalna w adza w rodzinie, która uprzednio w pe ni harmonizowa a z
absolutn w adz monarchy w pa stwie, zaczyna a by w coraz wi kszej sprzeczno ci z zasadami kszta -
tuj cego si i umacniaj cego ustroju demokratycznego.
Kobieta, matka, ona. Wraz z podzia em na publiczn sfer pracy zawodowej i prywatn sfer rodziny
kobieta wykluczona z tej pierwszej zosta a ci le zwi zana z drug i obarczona za ni pe odpowiedzial-
no ci . Zosta zerwany jej zwi zek z produkcj , natomiast umocniony z reprodukcj . Oczywi cie nie
dotyczy to kobiet z ubogich rodzin robotniczych zmuszonych do pracy zarobkowej i ch tnie zatrudnianych
jako ta sza od m czyzn si a robocza oraz kobiet w rodzinach ch opskich, które to rodziny dalej by y
jednostkami produkcyjnymi.
Macierzy stwo zosta o uznane za podstawowy obowi zek i naturalne powo anie kobiety. Jej zadaniem
sta o si nie tylko rodzenie dzieci, ale tak e opiekowanie si nimi. Odwrotnie ni to by o uprzednio, rola
matki sta a si donio lejsza ni rola ony. Ojciec, zaj ty prac poza domem, przestawa by g ówn
postaci w rodzinie - stawa a si ni matka; tak e w sferze symbolicznej. G os matki, u miech matki i
mi matki sta y si centralnymi symbolami drugiej po owy XIX wieku.
Dzieci. Zmieni si emocjonalny stosunek do dzieci. Badacze wi t zmian ze spadkiem ich
miertelno ci. Dzieci, które mia y szans do doros ego wieku, warte by y emocjonalnych i nie tylko
emocjonalnych inwestycji. Posiadanie dzieci stopniowo coraz mniej wi za o si z korzy ciami, a coraz
bardziej z kosztami. W spo ecze stwie o pozycjach osi ganych, aby zapewni dzieciom odpowiedni
pozycj , nale o da im
Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 383

ciwe wykszta cenie. Pojawi o si poj cie dzieci stwa jako odr bnej fazy ycia, w której nie ma
obowi zku pracy, ale za to jest obowi zek nauki. Najg bsza zmiana nast pi a mi dzy rokiem 1870 i
1930. Na pocz tku tego okresu dzieci bywa y jeszcze wykorzystywane jako tania si a robocza. Natomiast
w latach trzydziestych XX wieku dzi ki ustawodawstwu pa stwowemu wolne od pracy zarobkowej
dzieci stwo sta o si udzia em wszystkich dzieci w kr gu kultury euroameryka skiej (Zelizer 1989, za:
Skolnick, Skolnick 1989: 380).
Formy kontroli rodziny. W okresie przedprzemys owym rozbudowane gospodarstwa domowe by y ze sob
po czone najrozmaitszymi zwi zkami i nieustannym przep ywem ludzi. Kontrola, jakiej podlega y, by a
nieformaln kontrol opinii s siedzkiej. Nowa, elementarna rodzina w indywidualistycznej epoce
przemys owej, w której prywatno sta a si warto ci , zosta a uwolniona od ingerencji otoczenia
spo ecznego, ale jednocze nie poddana kontroli pa stwa.
Wiele funkcji spe nianych uprzednio przez rodzin , takich jak opiekowanie si osobami chorymi i starymi
czy nauczanie dzieci, zacz o by wype niane przez organizacje formalne sfery publicznej - szpitale, przy-
tu ki, szko y. Dzieci zacz y by postrzegane jako mali obywatele, którzy nie s wy czn w asno ci
rodziców, ale nale równie do pa stwa, które obowi zane jest je chroni . Ustawowo wprowadzano
powszechny obowi zek szkolny. W ró nych krajach pojawia o si te coraz wi cej ustaw chroni cych dzieci i
zaw aj cych granice ojcowskiej oraz rodzicielskiej w adzy.

4. Rodzina wspó czesna


W epoce wspó czesnej, okre lanej mianem ponowoczesnej, w spo ecznej organizacji reprodukcji ludzkiej
zauwa alne s nowe zjawiska. Niektóre s pog bieniem wcze niej widocznych tendencji, inne rezultatem
wp ywu przemian otoczenia spo ecznego rodziny, a jeszcze inne - rozwoju nauk medycznych. S one
cz sto postrzegane w kategoriach „kryzysu rodziny". Sprzyja temu widoczne rozlu nianie si zwi zku
mi dzy yciem seksualnym, ma stwem i reprodukcj .
W rodzinie nast puje zmierzch w adzy patriarchalnej. Zmieniaj si tre ci ról m a i ojca oraz matki i
ony. Zmienia si charakter zwi zku ma skiego i wi zanych z nim oczekiwa . Zmienia si pozycja
dzieci w rodzinie. Poszerza si zakres wp ywu pa stwa na rodzin .
Chocia wiele nowych zjawisk nie ma charakteru powszechnego, towarzysz ce im przyzwolenie spo eczne
wiadczy o dog bno ci przemian.
adza w rodzinie. W adz ojca krok po kroku ustawowo ogranicza o pa stwo. Dobitnym wyrazem
ogranicze nie tylko w adzy ojca, ale
384 Cz pi ta. Instytucje

w ogóle w adzy rodzicielskiej jest pojawienie si w wielu krajach s dów opieku czych w adnych
pozbawia rodziców praw rodzicielskich i odbiera im dzieci, a tak e rzeczników praw dziecka, do
których dzieci mog sk ada skargi na z e traktowanie przez rodziców.
adza m a z kolei ulega a os abieniu wskutek d emancypacyjnych samych kobiet. Coraz g niej
protestowa y przeciwko wykluczeniu ze sfery publicznej i brakowi praw obywatelskich sprzecznemu z
zasadami rozwijaj cej si demokracji. Kobiety stopniowo uzyskiwa y dost p do studiów wy szych i
zdobywa y uprawnienia polityczne (zob. Ró nice p ci jako ró nice spo eczne, s. 345). Na rynku pracy
zacz y pojawia si w nowej postaci, ju nie tylko jako niewykwalifikowana i tania si a robocza, ale jako
osoby wysoko wykwalifikowane. Coraz wi cej kobiet podejmowa o prac zawodow dla uzyskania
niezale no ci, potwierdzenia w asnej warto ci i daj cej zadowolenie samorealizacji. Coraz wi cej przy-
bywa o rodzin, w których oboje ma onkowie pracowali poza domem i oboje wnosili wk ad do
bud etu domowego.
W tej sytuacji dotychczasowa wy czna odpowiedzialno kobiet za rodzin zacz a by przez nie
postrzegana jako upo ledzenie, co rodzi o postulat równego obci enia obojga ma onków obowi zkami
wobec gospodarstwa domowego i realizacji modelu rodziny partnerskiej.
enia kobiet do zmiany ich pozycji w rodzinie z podporz dkowanej na równorz dn wzmacnia y idee
równo ci i wolno ci zwi zane z rozwojem demokracji i koncepcj praw cz owieka.
Ma stwo. Zawieranie ma stw w wyniku indywidualnych decyzji sta o si rzecz oczywist .
Ma stwo coraz cz ciej jest traktowane jako zwi zek dwojga ludzi, którego g ównym celem jest
zaspokajanie potrzeb emocjonalnych i seksualnych, nie za potrzeb ekonomicznych ani nawet
reprodukcyjnych.
Zwi zek oparty wy cznie na wzajemnych uczuciach staje si bardziej kruchy i cz ciej ulega rozpadowi
ni zwi zek, którego podstaw by a wspó zale no ekonomiczna. Coraz wi cej jest rozwodów, a ich
upowszechnianiu si sprzyja rozwój indywidualizmu wraz z towarzysz cym mu przekonaniem, e ka dy
cz owiek ma prawo do osobistego szcz cia. Je eli dane ma stwo go nie daje, nie ma powodu, aby
trwa o. W oczach wielu osób wzrost odsetka rozwodów jest wiadectwem wysokich wymaga
stawianych ma stwu, i to zarówno przez m czyzn, jak i kobiety, które wraz z mo liwo ciami pracy
zawodowej uzyskuj perspektyw niezale no ci finansowej. W rezultacie nie wystarcza im m jako
ywiciel rodziny, ale chc w nim mie darz cego uczuciem kochanka. Prawo jednostki do samorealizacji w
pe nym mi ci zwi zku popada w sprzeczno z prawem dzieci do posiadania obojga rodziców.
W ostatnich dziesi cioleciach poza wzrostem odsetka rozwodów nowym zjawiskiem jest upowszechnianie
si zwi zków nieformalnych. Jed-
Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 385

ne z nich s z czasem formalizowane, inne trwaj przez wiele lat w nie-sformalizowanej postaci lub te
zrywane i zast powane przez kolejne.

„W Szwecji w 1960 roku wska nik par yj cych w nieformalnych zwi zkach wynosi 1 procent, a w 1974 wzrós do 12
procent. Z kolei w Danii w 1974 roku wynosi 8 procent, w 1979 roku 13 procent, [...] a w 1982 ju 17 procent. W
Wielkiej Brytanii w roku 1992 ponad 18 procent niezam nych kobiet i m czyzn w wieku 16-59 lat o razem bez
lubu" (Kwak 1995: 143,144).

Nowym zjawiskiem znamionuj cym wspó czesno jest tak e coraz wi ksza jawno zwi zków
homoseksualnych, a nawet d enie do ich formalizacji. Niektóre kraje wprowadzi y regulacje prawne
daj ce tak mo liwo .
Ojciec. Rozdzielenie biologicznej i spo ecznej funkcji ojca nie jest niczym nowym, obecnie dokonuje si
jednak nie tylko jako rezultat adopcji, ale równie powtórnych ma stw rozwiedzionych rodziców oraz
sztucznego zap odnienia. W pierwszym przypadku ojciec biologiczny jest znany i mo e obowi zkami
ojcowskimi dzieli si z drugim m em matki. W przypadku sztucznych zap odnie biologiczny ojciec jest
anonimowym dawc nasienia, a funkcj ojcowsk pe ni bezp odny m matki lub niekiedy partnerka
matki homoseksualnej.
Matka. W obrazie rodziny ko ca XX wieku blednie posta ojca, a coraz intensywniejszych barw nabiera
posta matki. Tendencja do sprowadzania istoty rodziny do relacji matka-dziecko dawa a o sobie zna ju
wcze niej, ale obecnie uleg a znacznemu wzmocnieniu. Wyrazem tego jest mi dzy innymi spo eczna
akceptacja „samotnych matek" i poj cie „rodziny niepe nej", które najcz ciej oznacza matk z
dzieckiem lub dzie mi. Tendencja ta znajduje te odbicie w decyzjach s dów orzekaj cych w sprawach
rozwodowych.

„W Polsce w 1995 roku w 68,7 procent spraw rozwodowych w adz rodzicielsk przyznano wy cznie matce, w 25,6
procent obojgu rodzicom, wy cznie za ojcu tylko w 3,3 procent (Duch-Krzysztoszek 1998: 31).

We wszystkich krajach europejskich notuje si liczebny wzrost dzieci urodzonych ze zwi zków
pozama skich. Najwi kszy odsetek takich dzieci jest w krajach skandynawskich. W Szwecji w latach
dziewi dziesi tych wynosi oko o 50 procent („Newsweek", stycze 1997).
Matkami dzieci pozama skich s najcz ciej kobiety usytuowane na samej górze i na samym dole
hierarchii spo ecznej. W pierwszym przypadku s to kobiety o du ych dochodach, na przyk ad gwiazdy
kultury masowej, które dla zaspokojenia pragnienia macierzy stwa ani nie potrzebuj , ani nie chc
wi za si na sta e z jednym m czyzn . W drugim
386 Cz pi ta. Instytucje

- s to kobiety bez pracy lub o bardzo niskich zarobkach, dla których zasi ek dla samotnych matek bywa
podstawowym ród em utrzymania. Tak jest na przyk ad w ród kobiet w ameryka skich miejskich
gettach, gdzie tylko jedna rodzina na dziesi jest rodzin z ojcem, a tak e w ród bezrobotnych dziewczyn
w Wielkiej Brytanii. O tych ostatnich w styczniu 1997 roku pisa „Newsweek": „Kiedy trudno o prac ,
ode dziewczyny mog decydowa si na dziecko, poniewa nie widz dla siebie niczego innego, czym
mog yby si zaj ".
Chocia matka zaj a centralne miejsce w spo ecznym procesie reprodukcji, poj cie matki utraci o nie tylko
spo eczn , ale i biologiczn jednoznaczno ze wzgl du na pojawienie si „matek zast pczych". S nimi
kobiety, godz ce si by w ci y i urodzi dziecko w zast pstwie innej kobiety, której zap odniona komórka
jajowa zostaje wszczepiona do ich macicy. Która z nich jest w takim przypadku matk biologiczn ?
Dzieci. Dawniej dzieci by y inwestycj zapewniaj rodzicom na staro rodki utrzymania i opiek . Wraz
z powstaniem systemów emerytalnych ta rola dzieci zanik a i rozpocz o si umacnianie autonomicznej
pozycji dziecka w rodzinie. Wyd si okres wolnego od odpowiedzialno ci dzieci stwa i pojawi a si
pozbawiona doros ych obowi zków kategoria „nastolatków". „Dobro" dziecka sta o si nadrz dnym
celem rodziny, obowi zki za rodziców wobec dziecka zacz y górowa nad ich prawami wobec niego.
Dzieci staj si coraz kosztowniejsze i jest ich w rodzinie coraz mniej. Coraz wi kszych nak adów wymaga
ich wykszta cenie chroni ce przed degradacj spo eczn i zapewniaj ce konkurencyjno na rynku pracy.
Pojawi o si poj cie „dzieci wysokiej jako ci".
Sytuacja dzieci w rodzinie podlega coraz ci lejszej kontroli ze strony pa stwa, czego wyrazem s
wspomniane wcze niej s dy opieku cze i rzecznicy praw dziecka.

„Je li na pocz tku XX wieku ojciec cieszy si niew tpliwie pe ni ojcowskiej i m owskiej w adzy i stanowi szczyt
trójk ta, którego podstaw by y ona i dzieci, to poczynaj c od 1970 roku, pozycje te uleg y zasadniczej zmianie. Na
szczycie trójk ta znalaz o si teraz dziecko i jego «dobro», za jego podstaw sta a si «para rodzicielska» z jednej
strony, a ten trzeci po rednik, który pojawi si mi dzy rodzicami i dzie mi, to znaczy pa stwo - z drugiej"
(Delumeau, Roche 1995: 387)

Pa stwo i rodzina. Wspó czesne pa stwa wp ywaj na proces reprodukcji ludzkiej co najmniej na trzy
sposoby.
• Po pierwsze, przez ustawodawstwo zapewniaj ce poszanowanie praw dziecka i równoprawno
ma onków.
• Po drugie, przez ustawodawstwo socjalne. Rodzaje zasi ków socjalnych i regu y ich przyznawania
oddzia uj nie tylko na decyzje o liczbie
Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 387

posiadanych dzieci, ale równie na decyzj o zawarciu zwi zku ma skiego, który w pewnych
przypadkach mo e powodowa utrat uprawnie do pomocy socjalnej. System zasi ków mo e tak e
os abia pozycj ojca. Jak pisa londy ski „The Economist" w 1995 roku: „Kiedy kobiety przekonuj si ,
e pa stwo jest lepszym - od m czyzny - ywicielem rodziny, w ich oczach nast puje dewaluacja
instytucji ojca".
• Po trzecie, przez system podatkowy. Systemy opodatkowania dochodów mog sprawi , e zawarcie
ma stwa b dzie wi za si z korzy ci materialn lub strat .

Wspó czesna rodzina jako rzeczywisto empiryczna i jako warto


W przekazach kultury masowej, jak równie w potocznej wiadomo ci rodzina jest synonimem harmonii i
mi ci. Zapewne takie rodziny istniej i by mo e jest ich nawet wi kszo . Jednak coraz wyra niej
wida , e rodziny to tak e miejsca ostrych napi , udr ki psychicznej i maltretowania fizycznego.
Ró nego rodzaju badania ujawniaj psychiczne okaleczenia powodowane przez „toksycznych rodziców" i
nadopieku cze matki. Istnieje „syndrom maltretowanego dziecka", w prasie za co jaki czas czytamy o
katowanych, czasem nawet na mier , dzieciach. Tabu milczenia zosta o zdj te z molestowania
seksualnego dzieci. Coraz g niej mówi si równie o maltretowanych onach. Pojawi o si poj cie
„gwa tu ma skiego" uwzgl dniane nawet w kodeksach karnych (w Polsce ju w latach trzydziestych
XX wieku).
Badania przeprowadzone w 1999 roku w dwudziestu pi ciu krajach europejskich pokaza y co nast puje:
W dwudziestu z nich ponad 80 procent respondentów uzna o rodzin za bardzo wa rzecz w swoim yciu. Najni szy
odsetek respondentów, którzy wyrazili tak opini , by w Portugalii i na Litwie (65 proc).
W adnym kraju odsetek osób, które sprzeciwi y si opinii, e ma stwo jest instytucj przestarza , nie by ni szy ni
70 procent, a w dziewi ciu z nich wyniós 90 procent i wi cej.
W adnym kraju odsetek respondentów aprobuj cych samotne macierzy stwo nie przekroczy 50 procent. W Szwecji, w
której odsetek dzieci urodzonych w zwi zkach pozama skich wynosi 50 procent, samotne macierzy stwo zaaprobowa o
jedynie 25 procent badanych. Jest to odsetek ni szy ni we W oszech (39 proc), w których odsetek dzieci pozama skich
wynosi 7,3 procent.
Wyst puje pow ci gliwo w aprobacie homoseksualizmu. rednia ocen w dziesi ciopunktowej skali - od ca kowitej
dezaprobaty (1) do pe nej aprobaty (10) - by a wy sza ni 5 tylko w dwóch krajach (Portugalii i Islandii). W siedmiu krajach
natomiast rednia ta nie przekroczy a 2,5 (Halman 1999).
388 Cz pi ta. Instytucje

Statystyki policyjne ujawniaj , e ofiarami wi kszo ci zabójstw s cz onkowie rodziny zabójcy. Z danych
ameryka skich wynika, e w USA wi cej funkcjonariuszy policji traci ycie i doznaje obra ,
interweniuj c w konfliktach rodzinnych ni w jakichkolwiek innych sytuacjach.
Jednak niezale nie od tego, co w rzeczywisto ci dzieje si w rodzinach, i niezale nie od rozmaitych
nowych postaci spo ecznej organizacji reprodukcji ludzkiej badania empiryczne wykazuj , e we
wszystkich krajach europejskich ceniona jest rodzina zgodna ze wzorem ukszta towanym w wieku XIX,
która jest okre lana jako „tradycyjna" (patrz: ramka na poprzedniej stronie).

5. Wspó czesna rodzina polska


Polska w 1999 roku nale a do krajów europejskich o najwy szych odsetkach osób uznaj cych rodzin za
bardzo wa (91 proc), a ma stwo za instytucj nieprzestarza (94 proc). W Polsce jednocze nie od-
setek osób aprobuj cych samotne macierzy stwo by najni szy w ród wszystkich badanych w 1999 roku
krajów europejskich i wyniós 13 procent (Halman 1999).
Szeroka aprobata warto ci rodzinnych w Polsce ma co najmniej dwie przyczyny. Jedn jest wp yw
Ko cio a katolickiego. Drug du a liczba rodzin rolników, odpowiadaj cych wzorowi rodziny
przedprzemys owej, b cej nie tylko jednostk reprodukcyjn , ale i produkcyjn .
Zmiany rodzimego rodowiska spo eczno-gospodarczego oraz importowane przez rodki masowego
przekazu wzory obyczajów ponowoczesnych spo ecze stw oddzia uj z inn si na tradycyjne rodziny
wiejskie (nale y zaznaczy wysokie prawdopodobie stwo tego, e podobnie jak wykaza y
antropologiczne badania poborowych, zró nicowanie wielu zmiennych nie odpowiada
dychotomicznemu podzia owi na wie i miasto, ale wielko ci zamieszkiwanej miejscowo ci stopniowalnej
od wsi do wielkiego miasta; zob. Ruchliwo spo eczna, s. 294) ni na rodziny miejskie, zw aszcza yj ce w
du ych metropoliach.
Dane statystyczne informuj , e rodziny wiejskie i miejskie ró ni si struktur gospodarstw domowych i
dzietno ci . Na wsi jest te mniej ni w mie cie rozwodów i dzieci pozama skich.
W sferze seksu, ma stwa i prokreacji w Polsce lat dziewi dziesi tych nast puj zmiany podobne do
tych, jakie w latach sze dziesi tych i siedemdziesi tych XX wieku zachodzi y w Europie Zachodniej
(Dobrodzicka 1999: 152). Od ko ca lat osiemdziesi tych zauwa alne jest te oddzielanie si sfery ycia
seksualnego od ma stwa i prokreacji.
Wzrasta tolerancja wobec przed lubnych stosunków seksualnych m odzie y i zmniejsza si ró nica
tolerancji wobec ch opców i dziewcz t.
Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 389

Struktura gospodarstw domowych (w procentach): miasto wie


Jednorodzinne 92,5 77,6
Dwurodzinne 7,1 20,9
Trzy i wi cej rodzinne 0,4 1,5
Dzietno . W roku 1997 na 7 tysi cy kobiet w wieku 15-44 lat ywych urodze by o w mie cie 276, a na wsi - 423.
W tym samym roku wska nik dzietno ci wyniós dla miasta 1,305, a dla wsi 1,843 (Rocznik Statystyczny 1998: 94, 97).
Przeci tna liczba osób w gospodarstwie domowym w roku 1995: miasto: 2,80; wie : 3,59; w gospodarstwach domowych
z u ytkownikiem gospodarstwa rolnego: 4,06 (Raport o sytuacji... 1998: 211).
procent urodze ywych
Dzieci pozama skie: 12,0 6,5
(Duch-Krzysztoszek 1998: 32)
Rozwody. W roku 1997 w mie cie 26,02 procent rozwi zanych ma stw mia o za przyczyn rozwód, podczas kiedy na
wsi tylko 6,5 procent. Pozosta e rozwi zane ma stwa mia y za przyczyn mier wspó ma onka (Rocznik Statystyczny
1998: 96).

ród samej m odzie y odsetek opinii, e pierwsze kontakty seksualne m odzi ludzie powinni mie
dopiero po lubie, zmala mi dzy rokiem 1988 a 1998 z 41 do 17 procent (BS/98/99).
Zmieniaj si nie tylko pogl dy m odzie y, ale i jej zachowania. W dekadzie 1988-1998 wzrós odsetek
odzie y szkól ponadpodstawowych, maj cej za sob inicjacj seksualn .
W Polsce wzrasta te liczba zwi zków nieformalnych. Podczas kiedy w badaniach z 1988 roku 51 procent
respondentów stwierdzi o, e nie zna adnej pary yj cej w tego rodzaju zwi zku, w badaniach z 1993
roku odpowiedzia o tak tylko 10 procent badanych (Kwak 1995: 149).
Ma stwo. W Polsce ma stwo jest wysoko cenion warto ci . W badaniach z ko ca lat
osiemdziesi tych „szcz liwe, udane ycie ma skie" jako najwa niejszy lub wa ny cel w yciu wskaza o
74,7 procent respondentów (Duch-Krzysztoszek 1998: 96). Wysoki odsetek Polaków (86 proc.) postrzega
te swój dom rodzinny jako „miejsce, gdzie s ludzie, którzy si kochaj , rozumiej i gdzie jest mi
najlepiej" (BS 197/175/94).
Mimo to w latach dziewi dziesi tych wspó czynnik nowo zawieranych ma stw obni si . W roku
1990 wynosi on 6,7 w przeliczeniu na 1000 osób, natomiast w 1997 ju 5,3 (Rocznik Statystyczny 1998:
96).
Model ma stwa. W prowadzonych w Polsce badaniach operuje si trzema modelami ma stwa. S
to modele: „tradycyjny" - jedynie m pracuje i zarabia wystarczaj co na utrzymanie rodziny, ona za
zajmuje si wy cznie prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci; „partnerski" - m i ona tyle samo
czasu przeznaczaj na prac zawodow i w równym stopniu zajmuj si domem i dzie mi;
„mieszany" - m
390 Cz pi ta. Instytucje

Badania CBOS pokazuj , e przyczyny niezawierania ma stw przez m ode kobiety i m odych m czyzn
w 1996 roku postrzegane by y nast puj co (mo na by o wybra trzy odpowiedzi; w procentach):
Diety czy ni
obawiaj si trudno ci materialnych
obawiaj si trudno ci mieszkaniowych 7 2 65
6 0 52
obawiaj si nieudanego ma stwa
3 9 24
nie mog znale odpowiedniego partnera/ki
wybieraj wolno , ycie bez zobowi za 2 5 24
obawiaj si , e za enie rodziny przeszkodzi im 2 4 4 4
w karierze zawodowej 2 4 2 5
obawiaj si obowi zków rodzicielskich 1 3 2 5
(W zestawieniu tym uwzgl dni am jedynie odpowiedzi o odsetkach powy ej 20 proc.)
„Opinia, e ludzie nie wst puj w zwi zek ma ski z obawy, i za enie rodziny przeszkodzi im w
karierze zawodowej, bardzo silnie zale y od cech po enia spo ecznego ankietowanych - im wy sze maj
wykszta cenie, kwalifikacje zawodowe i dochody, a tak e im lepiej oceniaj swoje warunki materialne i
m odsi, tym cz ciej przypisuj tego typu l ki zarówno m czyznom, jak i kobietom. O m czyznach
zdecydowanie najcz ciej s dz tak uczniowie i studenci [...], o kobietach za badani z wy szym
wykszta ceniem. Osoby o wysokim statusie spo ecznym, a tak e ucz ca si m odzie cz ciej ni inni
prze ywaj niepokoje o swoj karier zawodow i w zwi zku z tym cz ciej dostrzegaj je w ca ym
spo ecze stwie. [...] Im ni sze maj wykszta cenie badani, tym rzadziej s dz , e m czy ni nie eni si ,
gdy wybieraj wolno , ycie bez zobowi za , tym cz ciej natomiast uwa aj , i nie mog znale
odpowiedniej kandydatki na on . Trudno ci te stanowi rzeczywisty i nabrzmia y problem w rodowisku
wiejskim. Rolnicy te w porównaniu z reszt badanych najcz ciej w tym widz przyczyn bez enno ci
czyzn i umieszczaj j na drugim miejscu po trudno ciach materialnych" (BS/186/184/96).

i ona pracuj zawodowo, m po wi ca wi cej czasu na prac zawodow , ona oprócz pracy zawodowej
zajmuje si domem i dzie mi. Trzeci model jest w gruncie rzeczy wariantem modelu tradycyjnego
zmodyfikowanym o potrzeb wsparcia bud etu domowego drug pensj . Nic wi c dziwnego, e w
badaniach z 2000 roku w porównaniu z rokiem 1997 jego akceptacja zmala a o tyle punktów
procentowych, o ile wzros a akceptacja modelu „tradycyjnego". Natomiast mi dzy rokiem 1995 a 2000
akceptacja modelu „partnerskiego" wzros a wprawdzie niewiele, ale nast pi licz cy si wzrost jego
aprobaty przez m czyzn.

Akceptowane modele ma stwa (w kobiety czy ni


procentach):
„tradycyjny"
1995 rok 34 55
2000 rok 38 47
„partnerski"
1995 rok 42 25
2000 rok 42 33
Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 391

Akceptowanie danego wzoru ma stwa nie jest równoznaczne z jego realizacj we w asnym yciu.

W 1995 roku za wzorem „tradycyjnym" opowiada o si 43 procent respondentów, natomiast za realizowany we


asnym ma stwie uzna o go 26 procent. Podobnie by o w przypadku wzoru „partnerskiego", który akceptowa o 35
procent respondentów, a tylko 24 procent uzna o za realizowany w ich w asnym ma stwie (BS/13/ 10/95).

Dzieci. Jak wykazuj badania, w Polsce oddzielanie si sfery seksu od ma stwa i reprodukcji nie
oznacza, e reprodukcja przesta a by uwa ana za g ówny cel ma stwa. W ko cu lat osiemdziesi tych
warto ci , z któr najcz ciej wi zano ma stwo, by o posiadanie dziecka (66,2 proc), rzadziej
wskazywano na zaspokojenie potrzeby mi ci (48,6 proc.) i oparcie w potrzebie (45,3 proc.) (Duch-
Krzysztoszek 1998: 98). W rozmaitych badaniach respondenci, bez wzgl du na p , znacznie cz ciej
deklarowali zadowolenie z dzieci ni z ma stwa, przy czym rozbie no ta by a wi ksza w przypadku
kobiet.
W porównaniu z innymi krajami europejskimi Polska nale y do tych, w których jest wysoki (chocia nie
najwy szy) odsetek opinii, e rodzice powinni zrobi wszystko dla dobra dziecka (67 proc), i najwy szy
odsetek opinii, e dzieci obowi zane s kocha i szanowa swoich rodziców (89 proc.) (Halman 1999: 15).
W latach dziewi dziesi tych XX wieku, a wi c po zmianach ustrojowych w Polsce, nast pi spadek
liczby zawieranych ma stw oraz zacz o rodzi si coraz mniej dzieci. W roku 1990 rednia liczba
dzieci kobiet w wieku rozrodczym wynosi a 2,04, a w 1998 - 1,43, czyli osi gn a wspó czynnik
dzietno ci, który nie zapewnia zast powalno ci pokole . Przy czym nie wyst pi y statystycznie istotne
zwi zki mi dzy akceptowanym wzorem ma stwa i deklaracjami co do po danej liczby dzieci
(BS/53/2000).
Spadek dzietno ci nie znaczy, e Polacy w ogóle nie chc mie dzieci. Chc , ale najcz ciej tylko dwoje
(BS/53/2000).
W potocznej opinii podstawowym powodem ograniczania liczby dzieci s trudno ci materialne, zw aszcza
zwi zane ze zdobyciem w asnego mieszkania. Socjolodzy natomiast dostrzegaj tu charakterystyczn dla
nowoczesnych spo ecze stw tendencj do spadku liczby dzieci w miar coraz wy szej pozycji spo eczno-
zawodowej rodziców (Duch-Krzysztoszek 1998: 151). Przewiduj te pojawienie si sk onno ci do
opó niania wieku zawierania ma stw i ograniczania liczby dzieci w m odszych pokoleniach
wkraczaj cych w doros po przemianach ustrojowych. Wysoka pozycja rodziny sk ania do
przywi zywania wagi do „jako ci dzieci". Koszty zwi zane z podwy szaniem „jako ci" dzieci sk aniaj
do
392 Cz pi ta. Instytucje

ograniczania ich liczby. Badania z pocz tku lat dziewi dziesi tych wykaza y, e posy anie dzieci na
dodatkowe zaj cia pozaszkolne jest silnie skorelowane z wykszta ceniem rodziców, natomiast nie wykazuje
zwi zków z dochodami gospodarstwa domowego (Giza-Poleszczuk 2000: 148). Stosunek do kszta cenia
dzieci jest te skorelowany z miejscem zamieszkania.

W badaniach m odzie y szkó ponadpodstawowych w 1999 roku 78 procent m odych ludzi zamieszka ych na wsi
stwierdzi o, e ich rodzice chc , aby po uko czeniu nauki uczyli si dalej, natomiast w ród m odzie y zamieszka ej w
ma ych miastach odsetek ten wynosi 91 procent, a w miastach powy ej 500 tysi cy mieszka ców 97 procent
(BS/19/99).

Matki i ojcowie. Polskie rodziny s wyra nie matkocentryczne. Prowadzone od 1992 roku przez CBOS
badania w ród m odzie y szkó ponadpodstawowych nieodmienne informuj o silniejszym zwi zku m o-
dych ludzi z matk ni z ojcem. Cz ciej jako dobre i bardzo dobre oceniaj swoje stosunki z matk ni z
ojcem. Z matk te cz ciej rozmawiaj o problemach osobistych, o szkole i nauce, o planach na przysz ,
a tak e o seksie. Jedynym wyj tkiem s rozmowy o polityce, które prowadzone s cz ciej z ojcem ni
matk (BS/19/99).
Zagro enia i konflikty w rodzinie. W pracach po wi conych rodzinie wskazuje si , e najpowa niejsze
zagro enia rodziny wynikaj z po enia materialnego. Zwraca si te uwag , e zmniejszanie si
dzietno ci oraz starzenie si spo ecze stwa zwi ksza b dzie obci enie rodzin opiek nad lud mi
starymi, której nie b w stanie sprosta systemy zabezpieczenia spo ecznego. Zagro enia te dostrzegane
w krajach bogatszych od Polski i o rozwini tych funkcjach opieku czych. Tym wi ksze s wi c w
Polsce. Poza rodzinami bezrobotnych w najgorszej sytuacji materialnej s rodziny rolników, których
deklarowana sytuacja materialna w ko cu lat dziewi dziesi tych nie ró ni a si od sytuacji rodzin
bezrobotnych (BS/87/87/98).
W niemal co czwartej polskiej rodzinie dochodzi do k ótni i awantur przynajmniej par razy w miesi cu.
Jako najcz stsz przyczyn nieporozumie rodzinnych wymienia si sytuacj finansow , brak pieni dzy i
pracy (60 proc). W dalszej kolejno ci przyczynami tymi s : podzia obowi zków domowych (40 proc.) i
problemy zwi zane z wychowywaniem dzieci (32 proc.) (BS/208/183/94).
Rodziny radz sobie z zagro eniami wynikaj cymi z pogarszaj cej si sytuacji, rezygnuj c z korzystania z
atnych us ug i rozszerzaj c zakres domowej dzia alno ci us ugowo-produkcyjnej, jak remont
mieszkania, drobne naprawy, szycie etc. (Beskid, Zarzycka-Skrzypek 1993: 91).
W sytuacjach kryzysowych odgrywa rol tak e pomoc krewnych, najcz ciej rodziców, dziadków.
Udzielana jest nie tylko w formie wsparcia

Rozdzia XVI. Sfera reprodukcji 393

finansowego jako darowizna lub po yczka, ale równie w formie prac naprawczych, pomocy w za atwieniu
spraw w urz dzie czy znalezieniu pracy. Wbrew bowiem temu, co s dzono ongi , w spo ecze stwach prze-
mys owych nie znikaj kontakty mi dzy krewnymi. Je li s abn , to nie wskutek zmian zachodz cych w
rodzinach/gospodarstwach domowych w rezultacie procesu uprzemys owienia jako takiego, ale nag ych
awansów spo ecznych (Giza-Poleszczuk 2000: 123). Przyk ad Polski wskazuje, e nawet w spo ecze stwie
przemys owym, w którym dokona si awans spo eczny szerokich mas ludno ci, wi zy krewniacze o ywaj
i nabieraj znaczenia we wszelkiego rodzaju sytuacjach kryzysowych.
Rodzina i pa stwo. Opó nianie wieku zawierania ma stw, spadek dzietno ci, pojawienie si tak zwanego
ujemnego przyrostu naturalnego (wi cej zgonów ni narodzin) - wszystko to niepokoi demografów, a
wraz z nimi i polityków. W programach ró nych partii pojawia si has o „polityki prorodzinnej". Cz sto
jest ono tu rozumiane jako propagowanie „tradycyjnego" modelu ma stwa i zach canie kobiet za pomoc
odpowiedniego ustawodawstwa do wycofywania si z rynku pracy i zajmowania wy cznie rodzin oraz
rodzenia wi kszej liczby dzieci.
Tymczasem w odczuciu spo ecznym polityka prorodzinna to dla przesz o po owy naszych obywateli
pomoc dla m odych ma stw w uzyskaniu mieszkania, a dla mniej wi cej jednej czwartej rozbudowa
ogólnych funkcji socjalnych pa stwa i likwidowanie bezrobocia. Tylko oko o jednej pi tej badanych widzi w
wi kszych zasi kach rodzinnych i wychowawczych oraz zasi kach na dziecko w ciw form wspierania
rodzin. Ogólna ocena polityki prorodzinnej pa stwa w roku 2000 wypad a le. Przy skali pi ciopunktowej
nikt z badanych nie oceni tej polityki jako bardzo dobrej, jako dobr oceni o j 6 procent, dostateczn - 47
procent, a niedostateczn - 46 procent (BS/53/2000).

ROZDZIA XVII

Sfera polityki
1. Polityka i w adza 397
2. Pa stwo 400
3. Demokracja 403

1. Polityka i w adza
Polityka ogl dana z perspektywy socjologicznej to zachodz ce w zbiorowo ciach procesy, dzi ki którym
jednostki b grupy zdobywaj w adz , pos uguj si ni i j trac . Takie uj cie polityki ci le wi e si z
poj ciem w adzy, która - zgodnie z klasyczn definicj Maxa Webera -oznacza zdolno kontrolowania
lub wp ywania na dzia ania innych bez wzgl du na ich zgod . Tak rozumiana w adza wyst puje
zarówno na mikro-, jak i makropoziomie ycia spo ecznego i przybiera rozmaite formy.
Powoduje to, e sfera polityki mo e by widziana bardzo szeroko i obejmowa wszelkie relacje
mi dzyosobnicze, w których przejawia si owa zdolno kontrolowania i wp ywania na dzia ania innych.
Takie relacje wyst puj nie tylko w zbiorowo ciach ludzkich, ale i w wielu zbiorowo ciach zwierz cych (zob.
Biologiczne podstawy ycia spo ecznego z perspektywy biologii ewolucyjnej, s. 53). Tymi ostatnimi jednak e
socjologowie si nie interesuj , chocia zdarza si to co poniektórym politologom (przyk adem artyku Freda
H. Wilhoite jr.: adza polityczna u naczelnych: podej cie biobehawioralne, 1991).
W ka dej dowolnie licznej zbiorowo ci, je li nie jest to jedynie pewna liczba osób przypadkowo
znajduj cych si w tym samym miejscu, jaka forma przywództwa jest rzecz nieuniknion . Badania
psychologów wykaza y, e w zbiorowo ciach utworzonych dla celów eksperymentalnych z kilku
przypadkowo dobranych ludzi, którym powierza si do wykonania jakie zadanie, spontanicznie wy aniaj
si dwie role przywódcze. Z jedn zwi zane jest organizowanie dzia , z drug za - zapobieganie
konfliktom i dbanie o dobr atmosfer (zob. Struktura przywództwa, s. 189). Unaocznia to dwie podstawowe
funkcje w adzy, którymi s organizowanie zbiorowych dzia oraz likwidowanie, a co najmniej agodzenie
konfliktów.
Istnienie przywództwa jest te uwa ane za jedn z konstytutywnych cech grupy jako pewnej
ustrukturowionej ca ci odró niaj cej si od bezkszta tnego zbioru jednostek (zob. Ma e grupy jako
mikrostruktury spo eczne, s. 185).
398 Cz pi ta. Instytucje

Z tak szeroko rozumian polityk mamy do czynienia na ka dym kroku: w ka dej rodzinie, organizacji,
stowarzyszeniu etc. Odzwierciedla to j zyk potoczny, gdy nierzadko mo na us ysze , e „polityk
naszego ojca jest niesprzeciwianie si w sposób jawny decyzjom matki, ale ich ignorowanie", czy te :
„mój kierownik ma tak polityk , e w delegacje s bowe wysy a jedynie m odszych wiekiem
pracowników".
Aczkolwiek szerokie rozumienie polityki jest w pe ni uzasadnione, najcz ciej - mówi c o niej - ma si na
my li jej zakres w szy, obejmuj cy procesy zdobywania, utrzymywania i tracenia w adzy na poziomie ma-
krospo ecznym.
Zaznaczy nale y, e sozologiczne zainteresowania w adz na poziomie makrospo ecznym nie ograniczaj
si do mechanizmów jej uzyskiwania, sprawowania i tracenia, a wi c polityki w sensie cis ym. Dla socjolo-
gów w adza to równie jeden z wa nych wymiarów zró nicowania spo ecznego (zob. Zró nicowanie
spo eczne i ruchliwo spo eczna, s. 275). Istotne jest dla nich tak e pytanie o spo eczne ród a w adzy w
poszczególnych spo ecze stwach, którymi mo e by zarówno bogactwo, jak presti , sprawno
organizacyjna, w asno rodków produkcji, a nawet przewaga liczebna.
Niezale nie od rozmaitych zainteresowa socjologii ró nymi aspektami w adzy na wszystkich poziomach
ycia spo ecznego, istnieje w jej obr bie subdyscyplina okre lana jako „socjologia polityki" lub „socjologia
stosunków politycznych" o obszarze zainteresowa bliskim obszarowi nauk politycznych. Pojawi a si
ona do pó no w socjologii, któr charakteryzuje (zw aszcza charakteryzowa a u jej zarania) koncentracja
uwagi przede wszystkim na spo ecze stwie jako swoistym, odr bnym od pa stwa tworze.
Nauki polityczne skupiaj uwag na makrospo ecznym porz dku politycznym, traktowanym jako
zinstytucjonalizowany i sformalizowany system, za pomoc którego pewne jednostki i grupy
zdobywaj , utrzymuj i sprawuj w adz nad innymi. Centralne miejsce w tym porz dku zajmuje
pa stwo. Zró nicowanie form pa stwa i sposobów jego dzia ania koncentruje na sobie uwag nauk
politycznych, a tak e prawnych.
Polityk jako przedmiotem bada interesuje si te psychologia. Istnieje taka jej cz , która -
okre laj c si jako psychologia polityczna - zajmuje si zachowaniami jednostek w obszarze polityki. W
obr bie jej zainteresowa znajduj si takie kwestie jak zwi zki mi dzy cechami osobowo ci a
orientacjami politycznymi, zachowania wyborcze, a tak e podejmowanie decyzji dotycz cych polityki
(Skar ska 1999: 8).
Rozdzia XVII. Sfera polityki 399
Prawomocno w adzy
Szerokie Weberowskie okre lenie w adzy jako zdolno ci wp ywania na dzia ania innych bez pytania o ich
zgod odnosi si mo e do dwu zupe nie ró nych sytuacji. Jednej, kiedy pos usze stwo zostaje uzyskane
przez zastosowanie rodków przymusu b gro ich u ycia, i drugiej, kiedy pos usze stwo wynika z
uznania czyich uprawnie do wydawania polece i uznania za w ciwe podporz dkowywanie si im. W
tym drugim przypadku mówimy o w adzy prawomocnej.
Rozró nienie tych dwóch rodzajów w adzy ma d ugi rodowód w europejskiej my li politycznej. W adza
oparta na przymusie nigdy nie stanowi a teoretycznego problemu, chocia bywa a i bywa niema ym proble-
mem praktycznym tych, którzy jej podlegaj , a niekiedy i tych, którzy j sprawuj . Uwa a si bowiem, e
tego rodzaju w adza jest ma o stabilna. Ludzie s jej pos uszni tylko w takiej mierze, w jakiej zdolna jest to
pos usze stwo wymusi . Kiedy zdolno ta maleje, s abnie pos usze stwo. Przyk adem mo e by Polska w
latach osiemdziesi tych XX wieku, w której bujnie rozwija y si ró ne zorganizowane formy oporu wobec
adzy, do bezradnej wobec nich mimo tak rozpaczliwej próby ich st umienia jak wprowadzenie stanu
wojennego.
Problemem s natomiast powody, dla których ludzie uznaj czyje prawo do sprawowania w adzy, a swoje
pos usze stwo uwa aj za rzecz oczywist . Pytanie o te powody w j zyku politologii wspó czesnej jest
pytaniem o legitymizacj w adzy i jej ród a.
U podstaw rozmaitych, mniej lub bardziej rozbudowanych odpowiedzi jest klasyczne rozró nienie trzech
typów prawomocnego panowania Maxa Webera. Wyró ni on panowanie charyzmatyczne, tradycyjne i le-
galne, czyli racjonalne.
• Panowanie charyzmatyczne wynika ze szczególnych cech osobistych przywódcy, które powoduj , e jego
zwierzchnictwo jest spontanicznie uznawane za oczywiste. Ludzie id za nim, s mu pos uszni i
uznaj jego autorytet ze wzgl du na jego walory. O takich osobach mówi si , e maj charyzm .
Charyzmatyczne przywództwo szczególnie widoczne jest w ró nych ruchach religijnych, chocia
dostrzec te je mo na w podwórkowych grupach kole skich. Niektórzy uwa aj , e jest to
najbardziej elementarna i najpierwotniejsza forma przywództwa, wyst puj ca tak e w ród naszych
zwierz cych przodków i kuzynów (Wilhoite 1991).
• Panowanie tradycyjne z kolei opiera si na zwyczaju i tradycji. Uznaje si dan zwierzchno , poniewa w tej
postaci istnieje „od zawsze". Z panowaniem tradycyjnym mamy najcz ciej do czynienia w monarchiach,
w których prawo cz onków danego rodu do sprawowania w adzy postrzegane jest jako
niekwestionowalne. Naturalnie, u róde tradycyjnego
400 Cz pi ta. Instytucje

panowania mo e by gwa t i przemoc, ale up yw czasu, nadaj c mu patyn , uprawomocnia je.


• Panowanie legalne z kolei opiera si na normach prawnych i kompetencji osób sprawuj cych w adz na
mocy tych norm. Tego rodzaju w adza to wedle Webera adza biurokratyczna.
Wyró nione przez niego trzy typy prawomocnego panowania s oczywi cie typami idealnymi. W
rzeczywisto ci, zw aszcza w wiecie wspó czesnym, wyst puj w najrozmaitszych po czeniach. Premier
rozporz dzaj cy w adz na zasadzie biurokratycznej mo e by obdarzony osobist charyzm , a tradycyjne
postacie rz dów mog opiera si na konstytucji i procedurach biurokratycznych. Za przyk ad powi zania
panowania charyzmatycznego, tradycyjnego i legalnego uwa a si w adz papiesk za pontyfikatu Jana
Paw a II.

2. Pa stwo
Podobnie jak to jest w przypadku w adzy, u podstaw wspó czesnych definicji pa stwa le y jego okre lenie
dane przez Maxa Webera i uznawane za klasyczne. Powiada on, e pa stwo to instytucja, która ma
wy czne prawo do pos ugiwania si si w obr bie danego terytorium. Takie okre lenie pa stwa
wskazuje na jego cztery cechy charakterystyczne. Po pierwsze, e jest aparatem sprawowania w adzy; po
drugie, e sprawuje j monopolistycznie; po trzecie, e jest to w adza prawomocna; po czwarte, e jest
organizacj opart na zasadzie terytorialnej, a nie rodowej, i wi zach krwi.
Inaczej okre la pa stwo Karol Marks. Dla niego by o ono organem panowania klasowego i klasowego
ucisku.
Wbrew pozorom nie s to sprzeczne okre lenia pa stwa. Ka de z nich bowiem mówi o innym jego aspekcie;
definicja Weberowska o ogólnych cechach organizacji pa stwowej odró niaj cych j od innych organizacji,
natomiast Marksowska o tym, w czyim interesie w adza pa stwowa jest sprawowana.
Marks zreszt nie by pierwszy, który w pa stwie dostrzeg stra nika przywilejów spo ecznych. Wiele
wieków wcze niej t rol pa stwa zauwa Platon. Stwierdzi , e gdyby pan ze swymi niewolnikami
znalaz si na pustyni, gdzie nie ma pa stwa, niezbyt d ugo cieszy by si nie tylko posiadaniem
niewolników, ale tak e w asnym yciem.
Marksowska i Weberowska definicje pa stwa cznie okre laj obszar wspó czesnych zainteresowa
politologicznych. Obejmuj one zarówno pytania o mechanizmy dzia ania pa stwa, jak i o to, do kogo
adza w pa stwie nale y i w czyim interesie jest sprawowana.
Rozdzia XVII. Sfera polityki 401

Obie te po rednio wskazuj na jego historyczno . Pa stwo zorganizowane na zasadzie terytorialnej, z


wyodr bnionymi organami w adzy publicznej, nie mog o powsta bez nadwy ek produkcyjnych niezb d-
nych do utrzymywania wyspecjalizowanego aparatu w adzy. Wraz z nadwy kami nast powa o
ró nicowanie si spo ecze stwa, a wraz z tym pojawia y si nowe konflikty wymagaj ce rozwi zywania.
Wzmaga o to potrzeb pa stwa.
W dziejach ludzko ci w wyniku specyficznych procesów historycznych w rozmaitych miejscach globu
ziemskiego powstawa y pa stwa ró nego typu, które przy ca ej swej ró norodno ci odpowiada y ogólnej
Weberowskiej definicji pa stwa.

Kszta towanie si nowoczesnych pa stw europejskich


Pocz tki nowoczesnych pa stw europejskich wi si z powstawaniem i rozwojem kapitalizmu, najpierw
handlowego, nast pnie przemys owego. Rozwój handlu wymaga ujednolicenia op at celnych i
drogowych, w okresie feudalnym nak adanych dowolnie przez w adców poszczególnych prowinqi, a nawet
dóbr. Przede wszystkim potrzebowa sieci bezpiecznych dróg, na których nie grozi yby napady zbójców i
samowolnych panów feudalnych, rabuj cych kupców przeje aj cych przez ich terytoria. Wszystko to
mog a zapewni jedynie odpowiednio silna i sprawna w adza centralna. Bogac ce si i wzrastaj ce w si
mieszcza stwo, „stan trzeci", sta o si zapleczem spo ecznym kszta tuj cych si nowoczesnych pa stw w
Europie Zachodniej. Ich pocz tkow postaci ustrojow by y monarchie absolutne, z którymi wi si
narodziny centralizacji pa stwa i pa stwowej biurokracji oraz armii.
Kszta towanie si scentralizowanego aparatu pa stwowego napotyka o wiele oporów. Centralizacji
sprzeciwia y si zgromadzenia lokalne, które traci y w adz na rzecz centrum, ró ne o rodki w adzy
lokalnej zmuszane do jej oddania lub dzielenia si ni , a tak e zwyk y lud, dla którego centralizacja
oznacza a konieczno nowych wiadcze na rzecz wy aniaj cego si aparatu pa stwowego: oddawania
ludzi do wojska i p acenia podatków (Tilly 1998: 19).
W rezultacie tworzenie si mapy politycznej nowoczesnej Europy by o procesem d ugim i zawi ym, na
który sk ada o si zarówno wyrastanie i organizowanie pa stw, jak tracenie, a czasem nabywanie praw po-
litycznych przez ró ne spo eczno ci regionalne. Liczba mniej lub bardziej niezale nych jednostek
politycznych zmala a w Europie mi dzy rokiem 1500 a 1900 z oko o pi ciuset do dwudziestu kilku (Tilly
1998:19). Niemcy i W ochy zjednoczy y si i sta y si jednolitymi pa stwami dopiero w drugiej po owie
XIX wieku.
402 Cz pi ta. Instytucje

Kszta tuj ce si w Europie pa stwa stopniowo przestawa y by uwa ane za osobist w asno w adcy i
zaczyna y by postrzegane jako w asno ludu, co oznacza o kres absolutyzmu. W osiemnastowiecznej
my li politycznej pojawi a si idea ludu jako suwerena, najdobitniej wyra ona przez Jana Jakuba Rousseau.
Przy czym, tak jak i we wcze niejszej my li politycznej, bycie suwerenem oznacza o dla niego posiadanie
adzy ustanawiania praw. Innym istotnym dorobkiem my li tego okresu by a sformu owana przez
Monteskiusza (i do dzi uznawana za fundament demokracji) zasada podzia u w adzy na ustawodawcz ,
wykonawcz i s downicz .
Uznanie ludu za suwerena prowadzi o nieuniknienie do pytania o to, kto jest „ludem". Odpowied na nie
mia a daleko id cy wp yw tak na przeobra enia spo eczne, jak i na wykre lanie granic pa stw. Wtedy bo-
wiem, kiedy pa stwo by o uwa ane za w asno rz dz cej dynastii, jego granice mog y by dowolnie
wyznaczane przez podboje, ma stwa i przymierza dynastyczne. Je li natomiast suwerenem stawa si
lud, musia a to by jaka przestrzennie usytuowana wspólnota historyczno-kulturowa. Takie te wspólnoty
sta y si z czasem podstaw organizacyjn pa stw. Jak pisze jeden z politologów, „znaczenie suwerenno ci
ludu polega o na tym, e ukszta towane kulturowo, etnicznie i historycznie wspólnoty zyska y wymiar
polityczny, którego przedtem nie mia y. Ze wzgl du wi c na zró nicowanie tych wspólnot efektem
«uniwersalnej» idei suwerenno ci ludu by a nacjonalistyczna «partykularyzacja», która poci gn a
zasadnicze konsekwencje w przestrzennej organizacji pa stw" (Beetham 1995: 295). W ten sposób na
europejskiej scenie politycznej pojawi y si pa stwa narodowe.
Pa stwa narodowe we wspó czesnym wiecie

Z chwil pojawienia si pa stw narodowych sta y si one podstawowymi jednostkami organizacyjnymi


adu wiatowego. Zapanowa a zasada pe nej suwerenno ci pa stw na podleg ych im terenach. Jako
wyraz tej suwerenno ci traktowano samodzielno gospodarcz , militarn i kulturaln pa stwa, jej
gwarancj za widziano w jego samowystarczalno ci w tych trzech dziedzinach. Oczywi cie, tak
samowystarczalno mog y uzyska jedynie odpowiednio du e i silne pa stwa, co wielu zbiorowo ciom
regionalnym uniemo liwia o posiadanie w asnej pa stwowo ci.
W wiecie wspó czesnym ograniczeniu uleg y wszystkie trzy rodzaje samodzielno ci i samowystarczalno ci.
Wspó czesna bro jest tak technicznie wyrafinowana i kosztowna, e prawie adne z dzisiejszych pa stw nie
jest w stanie samodzielnie zapewni sobie rodków obrony. W gospo-
Rozdzia XVII. Sfera polityki 403

darce rozpowszechniaj si mi dzynarodowe korporacje i kapita swobodnie w druje po wiecie w


poszukiwaniu najkorzystniejszych miejsc dla inwestycji. Elektroniczne rodki przekazu umo liwiaj
nieograniczony przep yw informacji i przekaz kultury.
Wspó cze nie ograniczaj samodzielno pa stw narodowych w jej dotychczasowym rozumieniu problemy,
których rozwi zanie przekracza mo liwo ci pojedynczych pa stw narodowych, a nawet wi cej, powstaje
konieczno zewn trznej kontroli ich dzia i spraw wewn trznych. Przyk adowo wymieni tu mo na
potrzeb walki z mi dzynarodowym terroryzmem oraz kontroli przestrzeni kosmicznej, eksploatacji mórz,
zanieczyszczania biosfery.
Te wszystkie nowe zjawiska ograniczaj ce samodzielno pa stw narodowych powoduj , e o
niepodleg mog ubiega si i ubiegaj „wspólnoty etniczne, jakie w czasach innej - tradycyjnej -
suwerenno ci nie mog y o tym marzy . «Trójnóg suwerenno ci» zakre la granice perspektyw bytu
pa stwowego. By uformowa si w pa stwo, musia y narody in spe legitymowa si realistyczn
mo liwo ci samodzielnego bytu, wspartego o samowystarczalno gospodarcz , militarn , kulturaln .
Dzi , gdy adne lub prawie adne pa stwo mówi na serio o samowystarczalno ci nie mo e, nikt ju si
niczym legitymowa nie musi" (Bauman 2000).
Rezultatem jest powstawanie coraz wi kszej liczby ma ych i s abych pa stw, a wraz z nimi rodz si nowe
problemy. Pa stwa te s spragnione pe nej samodzielno ci na swoim terytorium i zarazem niezdolne do
jej utrzymania. Pragnienie samodzielno ci zwi zane z silnymi emocjami nacjonalistycznymi ka e im
przeciwstawia si wiatowej kontroli, a jednocze nie ich wewn trzna s abo czyni je podatnymi na ma-
nipulacje i naciski ze strony mi dzynarodowego kapita u eksterytorialnego.
Wszystko to prowadzi do pytania o przysz pa stw narodowych w globalizuj cym si wiecie. Jakie
dzie ich miejsce i rola, jaki zakres ich samodzielno ci i co zostanie uznane za jej niezbywaln cz .
to pytania odnosz ce si tak do ca ego wiata, jak i jednocz cej si Europy, której zjednoczony
kszta t wci jest przedmiotem dyskusji i sporów.

3. Demokracja
Uznanie ludu za suwerena oprócz pytania, kto jest ludem, rodzi o pytanie o sposób, w jaki ma by
realizowana jego suwerenno . Poszukiwanie odpowiedzi na nie prowadzi o tak do rozwoju teorii
demokracji, jak i praktycznych prób wcielania jej w ycie.
404 Cz pi ta. Instytucje

Wspó cze nie demokracja, jej postacie i problemy niemal bez reszty absorbuj uwag politologów
(Szczupaczy ski 1998: 11). Zanikn y niegdysiejsze zainteresowania typologi i klasyfikacj ustrojów.
Je eli jaki typ ustroju poza demokracj przyci ga uwag , to jest nim autorytaryzm. Jednak e i on jest
rozpatrywany w cis ym powi zaniu z demokracj liberaln jako jej przeciwie stwo. Przez systemy
autorytarne rozumiane s bowiem takie systemy polityczne, w których nie ma podstawowych instytucji
demokratycznych (Krasnod bski 1998).
Demokracja zaj a centralne miejsce w polu uwagi, poniewa konkurencyjne wobec niej ustroje, takie jak
faszyzm i komunizm, z którymi niema o ludzi wi za o nadzieje na przezwyci enie niedostatków ustroju
demokratycznego, skompromitowa y si , ukazuj c swoje ponure oblicza. W przypadku komunizmu
dodatkowo ujawni si jego hamuj cy wp yw na rozwój gospodarczy, skutkuj cy ubo eniem spo ecze stw.
Jak powiada jeden ze wspó czesnych politologów, „w ostatnim pó wieczu wiat sta si wiadkiem
nies ychanych i bezprecedensowych zmian politycznych. Wszystkie inne g ówne formy ustrojowe odmienne
od demokracji albo znik y, albo sta y si ekscentrycznymi nieco prze ytkami, albo wycofa y si do swych
ostatnich twierdz" (Dahl 2000: 7).
Liczebny wzrost w skali wiata krajów o ustroju demokratycznym w ci gu XIX i XX wieku nie by
procesem harmonijnym. Mia trzy fale przedzielone okresami odwrotu od demokracji. Pierwsza, d uga fala
demokratyzacji, to lata 1828-1926; druga, krótka, lata 1943-1962; trzecia natomiast zacz a si w 1974 roku
(Huntington 1995). Chocia poszczególni politolodzy ró ni si w liczbowych ocenach procesów
demokratyzacji, zgodni s co do tego, e w wiecie wspó czesnym ich zasi g ulega nieustannemu
poszerzaniu, nawet je li tu i ówdzie pojawiaj si jakie ich zak ócenia.
W dziejach kultury europejskiej demokracja, rozumiana jako rz dy ludu, ma d ugi rodowód. Ustrój
nazwany demokracj , od greckiego s owa demos - lud i kratos - adza, zaprowadzono po raz pierwszy w
staro ytnych Atenach. Tam te Perykles w s ynnej mowie nad grobem Ate czyków poleg ych w wojnie ze
Spart sformu owa idee, które na sta e zros y si z wyobra eniem demokracji. S to: 1) udzia wszystkich
obywateli w rz dach pa stwem, 2) równo obywatelska, 3) wolno jednostki, 4) aktywne uczestnictwo
w yciu publicznym.
Bardzo podobnie wspó czesny politolog okre la zasady, których przestrzeganie jest niezb dne, aby dane
stowarzyszenie czy organizacja, niezale nie od ich rodzaju i wielko ci, mog y by uznane za
demokratyczne. S to: 1) rzeczywiste uczestnictwo, 2) równe prawo g osu, 3) o wiecone rozumienie, 4)
nadzór nad podejmowanymi zadaniami, 5) w czenie wszystkich doros ych (Dahl 2000: 39). Inny za
stwierdza, e „obok w adzy drugim istotnym komponentem demokratycznej organizacji spo e-
Rozdzia XVII. Sfera polityki 405

cze stwa powinna by kontrola. Kontrol lud powinien sprawowa nieustannie, co wymaga zwi kszonej
aktywno ci obywateli, obiektywno ci prasy, niezale nej opinii publicznej, istnienia organizacji
kontroluj cych w adz w interesie etnicznych grup mniejszo ciowych, religijnych, organizacji
konsumentów, aktywnych zwi zków zawodowych, obro ców praw jednostkowych itd.". Demokracja na
poziomie pa stwa „wymaga równie rozwoju mechanizmów mikrodemokracji, stosunków demokratycz-
nych w zak adach pracy, organizacjach spo ecznych, rodzinach (Ludwikowski 1998: 124).
Wraz z rozwojem nowoczesnych organizacji pa stwowych wprowadzenie w nich demokracji wymaga o
przezwyci enia istotnej trudno ci. Przydatno ate skiego wzoru by a ograniczona. Ateny by y ma ym
miastem-pa stwem i wszyscy obywatele mogli mie rzeczywisty udzia w sprawowaniu w nim rz dów.
Panowa a w nich demokracja bezpo rednia. Przez wiele wieków nie umiano wyobrazi sobie innej
postaci demokracji i uwa ano, e tego rodzaju ustrój nadaje si wy cznie dla pa stw niewielkich. Tak
dzono jeszcze w XVIII wieku, kiedy rodzi a si idea suwerenno ci ludu oraz istotna dla pó niejszego
rozwoju demokracji idea podzia u w adz na ustawodawcz , wykonawcz i s downicz .
Dopiero wiek XIX wynalaz form demokracji jako ustroju odpowiedniego dla du ych pa stw. By a ni
demokracja przedstawicielska. Zrodzi a si z po czenia tradycji demokracji ate skiej z nowo ytn ide
suwerenno ci ludu oraz parowiekowym do wiadczeniem europejskich zgromadze stanowych, takich jak
angielski parlament, francuskie stany generalne, hiszpa skie cortezy, niemieckie landtagi czy wreszcie polski
sejm. Ten ostatni bliski nam przyk ad pokazuje, jak w przedstawicielstwach stanowych wykszta ca y si
mechanizmy i procedury, które mog y by nast pnie wykorzystane w konstrukcji organów
przedstawicielskich przekraczaj cych granice stanowe.
Prawa wyborcze, które w krajach europejskich z kszta tuj cymi si ustrojami demokratycznymi nale y
pocz tkowo jedynie do nielicznych m czyzn o odpowiednio wysokich dochodach, w ci gu XIX i XX wieku
ulega y stopniowemu rozszerzaniu na coraz szersze kr gi ludno ci. Przyk adem mo e by Wielka
Brytania, gdzie w 1831 roku prawa te mia o 4 procent doros ej ludno ci w wieku powy ej dwudziestu
lat, natomiast w roku 1931 - 97 procent.
Wspó czesna definicja ustroju demokratycznego powiada, e jest to „ustrój, gdzie sprawuj cy w adz
odpowiedzialni s na forum publicznym przed obywatelami, którzy dzia aj za po rednictwem obieralnych
przedstawicieli, wspó zawodnicz cych i wspó pracuj cych zarazem ze sob " (Schmitter, Lynn 1995: 29).
406 Cz pi ta. Instytucje

Warunkiem, uznania jakiego pa stwa za demokratyczne jest istnienie w nim wielu instytucji uwa anych
obecnie za konieczny warunek demokracji. S to: 1) wybierani przedstawiciele, 2) wolne, uczciwe i
regularnie powtarzane wybory, 3) wolno s owa, 4) ró norodne ród a informacji, 5) wolno
stowarzyszania si , 6) inkluzywne obywatelstwo. To ostatnie oznacza, e „ aden doros y cz owiek stale
mieszkaj cy w danym kraju i poddany jego prawom nie mo e by pozbawiony uprawnie , które maj inni i
które s niezb dne do funkcjonowania wy ej wymienionych pi ciu instytucji politycznych" (Dahl 2000: 80-
82).
Instytucje uwa ane za warunek konieczny demokracji wyznaczaj jedynie najogólniejsze ramy ustroju
demokratycznego. Mog by one wype niane rozmaitymi tre ciami, w tym elementami demokracji
bezpo redniej w postaci referendum. Rozmaito ta znajduje odbicie w teoriach demokracji, z których jedne
za spraw podstawow uwa aj formalne przestrzeganie procedur demokratycznych, inne za rzeczywisty
udzia obywateli w podejmowaniu decyzji politycznych (w literaturze przedmiotu wyst puj poj cia
demokracji proceduralnej i demokracji partycypacyjnej).
Demokracj po redni charakteryzuje istnienie partii politycznych. Partie s to grupy przybieraj ce
posta mniej lub bardziej sformalizowanych organizacji, które d do udzia u we adzy pa stwowej i
rywalizuj z innymi tego rodzaju grupami o uzyskanie poparcia spo ecznego dla realizacji tego d enia.
Partie po rednicz mi dzy w adz pa stwow a obywatelami. Ró ni si zarówno programami, jak i
stopniem zorganizowania, a tak e tym, e wyra aj warto ci i interesy innych od amów spo ecze stwa. Tak
jak i wszystkie inne organizacje formalne s zagro one patologiami, zw aszcza „przemieszczeniem celów"
(zob. „Patologie" organizacji formalnych, s. 212). Ograniczeniem rozrostu patologii jest regularnie powtarzany
test wyborczy. Partia, która nie potrafi przekona wyborców, e reprezentuje ich interesy i realizuje
uznawane przez nich warto ci, przegrywa wybory.
Podstawowym zadaniem partii jest nominowanie kandydatów do cia przedstawicielskich, które sprawuj
adz ustawodawcz . W poszczególnych pa stwach wybory cz onków tych cia odbywaj si wedle roz-
maitych ordynacji wyborczych. Bywaj one wi kszo ciowe (ka da partia otrzymuje tyle miejsc w
parlamencie, w ilu okr gach jej kandydat otrzyma najwi ksz liczb g osów), proporcjonalne (ka da partia
otrzymuje liczb miejsc w parlamencie w proporcji do liczby oddanych na ni g osów) b s kombinacj
obu.
W pa stwach uznawanych za demokratyczne ró ne s nie tylko ordynacje wyborcze, ale i partie, a co za
tym idzie - systemy partyjne. Jak pisze jeden z politologów: „Najprawdopodobniej adne inne instytucje
polityczne nie kszta tuj politycznego krajobrazu kraju bardziej ni ordy-
Rozdzia XVII. Sfera polityki 407

nacja wyborcza i system partyjny. I adne nie s bardziej ró norodne" (Dahl 2000: 121).
Okre lenie demokracji jako ustroju, w którym lud jest suwerenem, przy jednoczesnym uto samianiu
suwerenno ci z posiadaniem w adzy ustawodawczej pozostawia spraw otwart form i sposób
sprawowania w adzy wykonawczej. W jednych pa stwach, których ustroje spe niaj warunki
instytucjonalne demokracji, najwy szym zwierzchnikiem w adzy wykonawczej, czyli rz du, jest prezydent
wybierany w wyborach powszechnych, w innych premier powo ywany przez parlament i przed nim
odpowiedzialny, natomiast prezydent pe ni wy cznie rol reprezentacyjn podobnie jak król w istniej cych
jeszcze w Europie monarchiach. Pierwszy przypadek okre lany jest jako system prezydencki, drugi za -
jako system parlamentarny. S te (na przyk ad w Polsce) systemy mieszane: parlamentarno-
przezydenckie, w których prezydent, pe ni c rol reprezentacyjn , ma tak e pewne uprawnienia w adcze.
Przyznanie ludowi w adzy suwerennej zostawia spraw otwart nie tylko sposób sprawowania w adzy, ale i
jej zakres. Nie okre la, jak daleko mo e ona si ga i gdzie ma przebiega granica mi dzy tym, co prywatne, a
tym, co publiczne, czyli do jakiego stopnia pa stwo ma prawo ingerowa w ycie prywatne obywateli.
Okre lenie tych granic jest przedmiotem debat i sporów zarówno na p aszczy nie ideologicznej i
teoretycznej, jak i praktycznej. Zasadnicze przedmioty dyskusji s dwa: demokracja i liberalizm oraz
demokracja i biurokracja. Dodatkow p aszczyzn sporu jest to, kto ma rzeczywisty wp yw na procesy
decyzyjne w pa stwie demokratycznym i jak rol odgrywaj w nim elity oraz jaki zakres ich wp ywu
daje si pogodzi z demokracj .

Demokracja i liberalizm

We wspó czesnych pa stwach uznawanych za demokratyczne demokrata, której korzenie si gaj


staro ytno ci, i liberalizm b cy wynalazkiem czasów nowo ytnych wyst puj we wzajemnym
powi zaniu. Zwi zek ten jednak e nie jest ani konieczny, ani bezkonfliktowy. Wprawdzie podstawy
doktrynalne zarówno demokracji, jak i liberalizmu wywodz si z praw jednostki ludzkiej, ale nie ma
mi dzy nimi zgody, które z tych praw nale y uzna za podstawowe. Dla demokracji naczeln warto ci
jest równo rozumiana jako równo polityczna, co najwa niejszym czyni prawo ka dej jednostki do
udzia u w sprawowaniu w adzy. Dla liberalizmu naczeln warto ci jest wolno jednostki, której jedyn
granic jest krzywda drugiego cz owieka, co z kolei najwa niejszym czyni prawo
408 Cz pi ta. Instytucje

cz owieka do wolno ci od zewn trznych ogranicze w jak najszerszej sferze ycia.


Pierwsi nowo ytni teoretycy europejskiej demokracji cenili wolno , jednak, rozumiej c j jako wolno
polityczn , uwa ali, e istot jej jest podleganie cz onków spo ecze stwa nie samowolnemu w adcy, ale pra-
wu, w którego stanowieniu bior udzia . Dla tych teoretyków ograniczanie swobód jednostek przez
stanowione przez nie prawo nie by o sprzeczne z tak rozumian wolno ci .
Demokracja i liberalizm odpowiadaj te na inne pytania odnosz ce si do ustroju pa stwa; demokracja
odpowiada na pytanie o to, kto ma sprawowa w adz i przy u yciu jakich procedur, liberalizm - jakie funk-
cje ma spe nia pa stwo (Bobbio 1998: 60). Z liberalizmem, dla którego spraw zasadnicz jest maksymalnie
szerokie zakre lenie granic wolno ci jednostki, wi e si koncepcja „pa stwa minimum" o ograniczonej za-
równo w adzy, jak i funkcjach, które powinny jak najmniej wykracza poza zapewnianie bezpiecze stwa
tak wewn trz kraju, jak i na arenie mi dzynarodowej.
Mimo e liberalizm domaga si maksymalnego ograniczenia wszelkiej w adzy, a z demokracj wi e si
pogl d, i jedyn granic dla w adzy rz dz cych jest wola wi kszo ci, maj one istotny punkt styczny w
postaci uznawania takiej samej podstawy uprawnie w adczych. I demokracja, i liberalizm opowiadaj si
za pa stwem prawa. Pa stwo prawa za to „pa stwo, w którym w adza publiczna poddana jest ogólnym
normom (prawu konstytucyjnemu) i mo e by sprawowana w obr bie, jaki wyznaczaj jej te prawa, przy
zachowaniu prawa obywatela do odwo ania si do niezawis ego s dziego, aby ten rozpozna i przeciw-
stawi si nadu yciom w adzy" (Bobbio 1998:11). Tak rozumiane pa stwo prawa wywodzi si zarówno z
tradycji demokratycznych, jak i liberalnych.
Demokracj i liberalizm dzieli natomiast okre lenie szeroko ci uprawnie w adczych, a co za tym idzie -
zakresu funkcji pa stwa. Liberalizm jest za ich ograniczaniem, demokracja nie tylko nie sprzeciwia si ich
rozszerzaniu, ale niekiedy nawet go wymaga. Szczególnie wyra nie wyst puje to w przypadku funkcji
gospodarczej i socjalnej pa stwa.
Liberalizm zdecydowanie sprzeciwia si ingerencji pa stwa w sfer gospodarki, w której, jak twierdzi,
powinny rz dzi jedynie prawa rynku. Tymczasem niekontrolowana gospodarka rynkowa nieuniknienie
prowadzi do wzrostu nierówno ci ekonomicznych, których konsekwencj jest nierówny dost p do sfery
politycznej (Dahl 2000: 147), co podwa a podstawow zasad demokracji.
enie do przeciwdzia ania upo ledzeniu ekonomicznemu skutkuj cemu marginalizacj spo eczn
prowadzi do rozbudowy funkcji socjalnej pa stwa. Rozbudowie tej sprzyjaj dodatkowo naciski
parlamentarne
Rozdzia XVII. Sfera polityki 409

i pozaparlamentarne jednostek upo ledzonych ekonomicznie. Demokracja zapewnia im, tak jak i wszystkim
innym obywatelom, prawo tworzenia ró nego rodzaju stowarzysze , w tym partii politycznych, reprezen-
tuj cych ich interesy na forum parlamentu. W rezultacie do gwarantowanych przez demokracj swobód
obywatelskich zostaj dopisywane prawa socjalne. Przy pewnym ich poziomie demokracja staje si
demokracj socjaln , a pa stwo pa stwem opieku czym.
Wspó czesne europejskie pa stwa demokratyczne oscyluj mi dzy demokracj liberaln a demokracj
socjaln , pa stwem minimum a rozbudowanym pa stwem opieku czym, wci poszukuj c z otego rodka
mi dzy nimi. Zadanie trudne, gdy umiejscowienie tego rodka stale si zmienia zale nie od stanu
gospodarki danego kraju i mi dzynarodowej koniunktury gospodarczej. Nadmierne przesuni cie w stron
pa stwa opieku czego grozi „zaduszeniem" gospodarki: zahamowaniem, a co najmniej spowolnieniem
tempa jej rozwoju. Skutkuje to, po pierwsze, zmniejszeniem dochodów pa stwa pochodz cych z podatków
i tym samym funduszy na cele publiczne, co oznacza ograniczenie mo liwo ci realizacji celów socjalnych.
Po drugie, spadkiem liczby miejsc pracy i wzrostem bezrobocia, co wzmacnia naciski na rozszerzenie
funkcji socjalnych pa stwa, chocia jego dochody malej . Z kolei nadmierne przesuni cie w stron pa stwa
liberalnego grozi pog bianiem si nierówno ci spo ecznych, które przek adaj si na sprzeczn z
demokracj nierówno ci w dost pie do sfery politycznej. Pog bianie to stwarza tak e zagro enie
wybuchem niezadowolenia spo ecznego, a co najmniej grozi przegran w wyborach aktualnie rz dz cych
partii.
Przed ka dym ze wspó czesnych pa stw demokratycznych stoi trudne zadanie godzenia tego, co
spo ecznie s uszne, z tym, co finansowo mo liwe. Zadanie to jest szczególnie trudne w pa stwach
postkomunistycznych, które odziedziczy y po komunizmie zarówno zacofan gospodark , jak i
rozbudowany systemem zabezpiecze spo ecznych.

Demokracja i biurokracja
adne pa stwo nie mo e istnie bez biurokratycznego aparatu administracji publicznej, która jest
narz dziem sprawowania w adzy wykonawczej i przekszta ca ogólne przepisy w konkretne decyzje
dotycz ce indywidualnych spraw (Peters 1999). Wspó cze nie widoczny jest ogromny rozrost
biurokratycznego aparatu pa stwowego mimo niech ci, jaka towarzyszy temu procesowi, i prób
przeciwdzia ania mu. Jednym z przyk adów tego rozrostu mog by Stany Zjednoczone, w których sto
pi dziesi t lat temu rz d federalny liczy 5 tysi cy funkcjonariuszy, a w ko cu XX wieku liczy ich 3
miliony.
410 Cz pi ta. Instytucje

Rozrost biurokracji ma wiele przyczyn. Podstawowa to ilo ciowy wzrost problemów spo ecznych i
rozszerzenie zakresu dóbr publicznych, za które odpowiedzialno ci obarcza si pa stwo. Za dobra
publiczne, czyli takie, z których korzystania nikt nie mo e by wykluczony, uwa ana jest wspó cze nie
nie tylko podstawowa infrastruktura materialna kraju (drogi, zdrowe rodowisko etc), ale tak e
edukacja, opieka zdrowotna etc. Wspó czesna rodzina jest dobrym przyk adem przejmowania przez
pa stwo wielu funkcji, które dawniej wype nia y zrzeszenia innego rodzaju, a tak e wkraczania przez
pa stwo w celu ochrony praw jednostek do sfery uznawanej dawniej za prywatn . W przypadku rodziny
jest to ochrona praw kobiet i dzieci (zob. Feminizm i ruchy kobiece, s. 357).
Bez aparatu biurokratycznego nie sposób przeprowadzi wyborów do cia przedstawicielskich ani
realizowa podstawowej dla demokracji zasady równo ci wobec prawa. Nie mo na te wype nia funkcji
opieku czych pa stwa. Cenne dla liberalizmu swobody jednostki wymagaj gwaranci formalnych, których
nie jest w stanie zapewni drogie ich sercom pa stwo minimum.
B. Guy Peters w pracy po wi conej administracji publicznej zwraca uwag , e „to, na co mo e pozwoli
sobie rz d dzisiaj, by oby nie do pomy lenia przed pierwsz wojn wiatow , przed latami wielkiego kry-
zysu gospodarczego, a nawet przed okresem tak zwanej zimnej wojny. Realia ka dego z tych wydarze
czy procesów historycznych ca kowicie zmieni y nasze opinie o zadaniach pa stwa i roli rz dów"
(Peters 1999: 65).
Po dany zakres interwencji pa stwa jest przedmiotem wielu sporów politycznych. Omnipotencj pa stwa
próbuje si ogranicza przez delegowanie w adzy na ni sze szczeble samorz dowe i powierzanie orga-
nizacjom pozarz dowym wykonywania licznych zada .
Zdaniem wielu, jej przeciwwag mo e by jedynie rozwój spo ecze stwa obywatelskiego, rozumianego
jako wielo dobrowolnych stowarzysze na ró nych poziomach i w ró nych obszarach ycia spo ecznego.
Stowarzysze , które d do realizacji dóbr publicznych za pomoc rodków prywatnych. Spo ecze stwo
obywatelskie jest przejawem poczucia odpowiedzialno ci jednostek za dobro wspólne danej zbiorowo ci
wynikaj cej ze wiadomo ci, i jego realizacja jest korzystna dla wszystkich jej cz onków. (Przyk adem
zapobieganie „tragedii wspólnego pastwiska" -zob. Wspó praca i wspó dzia anie, s. 65). Wymaga tak e
umiej tno ci wspó pracy dla urzeczywistnienia wspólnych celów bez ogl dania si na pa stwo i jego agendy
realizuj ce cele publiczne za pomoc rodków publicznych.
Trudno polega na tym, e jak pokazuje do wiadczenie, wycofywanie si pa stwa z jednego rodzaju
dzia alno ci skutkuje poszerzeniem innego ich rodzaju. I tak na przyk ad prywatyzacja pewnych
sektorów
Rozdzia XVII. Sfera polityki 411

gospodarki, zw aszcza tych, które zapewniaj obywatelom podstawowe us ugi, stwarza konieczno ich
kontrolowania w celu ochrony interesów tych e obywateli. Pouczaj cy jest przyk ad Wielkiej Brytanii, w
której prywatyzacja British Telecom spowodowa a powstanie Office of Telecomunication Regulation (Oftel),
a prywatyzacja British Gas - Office of Gas Regulation (Ofgas) (Peters 1999: 57).
Problem relacji mi dzy biurokracj i demokracj polega na tym, e demokracja nie mo e realizowa swoich
celów bez organizacji biurokratycznych dzia aj cych na ró nych poziomach i w ró nych sferach ycia
spo ecznego, a jednocze nie organizacje te chc c nie chc c stanowi jej zagro enie. Jednym z jego róde s
ciwe biurokracji patologie (zob. „Patologie" organizacji formalnych, s. 212). Innym to, e tworz c
szczegó owe przepisy, organizacje biurokratyczne mog przekroczy granice uprawnie w adzy
wykonawczej i przez tak zwane prawo powielaczowe przyw aszcza sobie uprawnienia w adzy
ustawodawczej. Dotyczy to zw aszcza administracji centralnej.
Wszystkie natomiast organizacje formalne, zwane biurokratami, maj wpisan w siebie zasadnicz
sprzeczno mi dzy zasadami swego funkcjonowania a zasadami demokracji. Dostrzeg j Robert Michels
(1876--1936) i nazwa elaznym prawem oligarchii. Analizuj c powstawanie i dzia anie partii
politycznych, stwierdzi , e w wielkich, z onych spo ecze stwach ludzie nie mog w pojedynk wyra
swoich potrzeb i skutecznie broni w asnych interesów, wobec czego musz stowarzysza si i tworzy
organizacj . Jednak e kiedy ju j utworz , okazuje si ona zazwyczaj na tyle du a, e niemo liwe staje si
nie tylko bezpo rednie uczestniczenie ka dego z cz onków w jej pracach, ale nawet ogarni cie ca ci jej
potrzeb. Konieczno ci staje si stworzenie specjalistycznego, biurokratycznego aparatu wykonawczego i
powierzenie prawa podejmowania decyzji przywódcom. W rezultacie organizacja, która powsta a w
celu reprezentowania zrzeszonych w niej cz onków, pozbawia ich mo liwo ci podejmowania decyzji. Z
czasem wyniesieni na szczyt przywódcy ucz si politycznej gry i manipulowania cz onkami przez selekcj
udost pnianych im informacji, zwo ywanie zebra w dogodnych dla siebie terminach i zg aszanie
wniosków w momencie i w sposób zapewniaj cy ich przyj cie. Poniewa przywódcy decyduj o doborze
personelu i awansach, mog stworzy popieraj cy ich zespól. Ostatecznie ich pierwszoplanow trosk staje
si utrzymanie w asnej pozycji i umocnienie w adzy, realizacja za celów, dla których organizacja zosta a
powo ana, schodzi na plan dalszy.
Wielkim pytaniem wspó czesno ci jest pytanie o to, w jakiej mierze elazne prawo oligarchii dzia a na
poziomie pa stw uznawanych za demokratyczne. Jest to pytanie o dystrybucj w adzy w tych e
pa stwach i charakter ich politycznych elit.
412 Cz pi ta. Instytucje

Elity i demokracja
Potocznie przez elit rozumiane s osoby wyró niaj ce si szczególnymi dokonaniami w jakiej dziedzinie.
Takich elit jest wiele w ka dym spo ecze stwie: kulturalna, intelektualna, biznesowa etc. Jednak e nie
wszystkim z nich badacze elit po wi caj jednakow uwag . W centrum ich zainteresowa s elity
polityczne. Sk adaj si one z osób, które - zajmuj c wysokie pozycje w wielkich i wp ywowych
organizacjach, zw aszcza partiach politycznych - mog w sposób sta y i znacz cy oddzia ywa na kszta t
decyzji politycznych.
Klasykami problematyki elit w socjologii s Vilfredo Pareto (1848--1923) i Gaetano Mosca (1858-1941).
Obaj za najwa niejszy podzia spo eczny uwa ali podzia na rz dz cych (elit ) i rz dzonych (masy). Przy
wszystkich ró nicach, jakie wyst powa y mi dzy ich pogl dami, obaj tak samo sceptycznie zapatrywali si
na mo liwo realizacji ustroju demokratycznego, w którym wszyscy obywatele mieliby zapewniony
równy wp yw na decyzje polityczne.
Niezale nie od ich szczegó owych pogl dów, a tak e politycznych sympatii, ich wspóln zas ug jest
ukazanie problemu relacji mi dzy istnieniem elit politycznych a demokracj . Sta si on jednym z
centralnych problemów tak teorii elit, jak i teorii demokraq'i (Wasilewski 1995: 185).
Zwrócenie uwagi na elity spowodowa o, e demokraq zacz to pojmowa mi dzy innymi jako metod
wyboru elity w adzy (Widmaier 1995), rol za obywateli jako odrzucanie lub aprobowanie w kolejnych
wyborach przywódców politycznych, czyli elit, które prowadz ze sob konkurencyjn walk o g osy
wyborców. Tak pojmowana demokracja jest zinstytucjonalizowan walk elit politycznych o uzyskanie od
obywateli mandatu na sprawowanie w adzy (Wasilewski 1995: 187).
W teoriach elit s dwa naczelne pytania dotycz ce ich relacji z demokracj .
• Jedno jest pytaniem o to, czy na decyzje polityczne ma wp yw wiele elit reprezentuj cych interesy
ró nych od amów spo ecznych, czy te wszystkie one tworz razem jedn elit w adzy. Czy wi c w
danym spo ecze stwie istnieje zaprzeczaj cy demokracji monopol w adzy, czy te go nie ma? Kwestia ta jest
uwa ana za rozstrzygaln empirycznie (Wasilewski 1995: 188).
• Drugie pytanie jest pytaniem o to, w jakich warunkach istnienie elit nie zagra a demokracji, a nawet j
utwierdza. Za podstawowy warunek uwa ane jest poszanowanie przez elity demokratycznych regu gry i
uznawanie przez nie warto ci demokratycznych instytucji. Jak pisz badacze tej problematyki,
„demokratyczna stabilno wymaga, aby elity postrzega y polityk raczej jako «przetarg» ni «wojn », a jej
wynik jako „warto

Rozdzia XVII. Sfera polityki 413

dodan ” a nie «sum zerow »" (Burton, Gunther, Higley 1995: 16). Inni za stwierdzaj , e stabilno
ustroju demokratycznego zale y od odpowiedzialno ci i profesjonalizmu elit (Higley, Pakulski 1999:119).
Uwag badaczy elit przyci gaj te takie kwestie, jak kontakty mi dzy elitami a g ównymi si ami
spo ecznymi, tempo i wzory zmiany elit oraz rola elit w transformatach ustrojowych w porównaniu z
innymi zbiorowymi aktorami, takimi jak masowe ruchy spo eczne czy klasy (niezale nie od ich
rozumienia). Wszystkie one s przedmiotem rozwa i dyskusji politologów oraz socjologów tak w
odniesieniu do poszczególnych spo ecze stw, jak i na p aszczy nie ogólnej teorii.

ROZDZIA XVIII

Sfera ekspresyjno-integracyjna

1. Edukacja 417
2. Kultura symboliczna spo ecze stwa masowego 424
3. Religia 431

Cz owiek, tak jak wszystkie istoty ywe, potrzebuje bezpiecznego schronienia, ochrony przed zimnem,
po ywienia i mo liwo ci reprodukcji. Jednak potrzeby cz owieka nie ograniczaj si do tego, co jest
niezb dnym warunkiem przetrwania fizycznego. Odczuwa tak e potrzeb wyra ania uczu oraz impulsów
twórczych, równie poczucia czno ci z innymi lud mi i uczestniczenia we wspólnocie. S to w ciwe
ludziom potrzeby, które okre la si mianem ekspresyjno-integracyjnych.
Z potrzeb tych wyrasta kultura symboliczna (zob. Kultura symboliczna, s. 87), a ich zaspokajaniu s y
wiele instytucji zwi zanych zarówno z jej sfer , jak i sfer o wiaty oraz religii.
Sposoby zaspokajania tych potrzeb kszta tuj si wspó cze nie w warunkach spo ecze stwa
przemys owego, które jest spo ecze stwem masowym, to jest takim, o którego obliczu decyduj nie elity,
ale masy.
W charakterystykach spo ecze stwa przemys owego jako spo ecze stwa masowego wskazuje si na
nast puj ce jego cechy:
• upowszechnienie o wiaty, w rezultacie czego umiej tno czytania i pisania przestaje mie charakter
elitarny;
• pojawienie si kategorii czasu wolnego; kiedy g ównym ród em utrzymania staje si praca
zarobkowa poza domem w ró nego rodzaju przedsi biorstwach, doba zaczyna dzieli si na czas pracy i
czas, którym ka dy mo e dowolnie rozporz dza ;
• indywidualizacja i atomizacja spo eczna, której konsekwencj jest kurczenie si sfery stosunków
osobowych (zob. Grupa pierwotna, s. 194);
• rozwój rodków technicznych, które umo liwiaj jednoczesne docieranie informacji do coraz
wi kszej liczby ludzi.

1. Edukacja
W europejskich spo ecze stwach przedprzemys owych umiej tno czytania i pisania mia a charakter
elitarny. Nauczanie by o domen duchowie stwa i odbywa o si b w domach, b w szko ach
zakonnych. G ównym przedmiotem w szko ach, przynajmniej w Polsce, by a nauka aciny. Jej znajomo
szlachta uwa a za niezb dn dla odró nienia si od pospólstwa.
418 Cz pi ta. Instytucje

Wiedz i umiej tno ci praktyczne osi gano przez obserwacj i na ladownictwo. Rodziny ch opskie i
mieszcza skie by y jednostkami produkcyjnymi: rolniczymi i rzemie lniczymi. Dzieci od najm odszych lat
uczestniczy y w ich pracach i w ten sposób zdobywa y ró ne umiej tno ci praktyczne i zawodowe. Nauka
zawodu poza rodzin odbywa a si przez terminowanie u majstrów, co oznacza o przy czanie si na
pewien czas do ich gospodarstw domowych - rodzin. Ten sposób zdobywania kwalifikacji zawodowych nie
wymaga umiej tno ci czytania i pisania. Nie wymaga a jej równie praca r kodzielnicza.
Spo ecze stwo przemys owe przynios o zasadnicz zmian . Jednostkami produkcyjnymi sta y si
wyspecjalizowane przedsi biorstwa, a produkcja maszynowa w coraz szerszym zakresie zast powa a
kodzie o. Wymaga a ona ludzi o nowym rodzaju kwalifikacji, co stworzy o konieczno zmiany sposobów
kszta cenia.
Na ziemiach polskich zacz y si one zmienia na pocz tku XIX wieku. W Ksi stwie Warszawskim, a
potem w Królestwie Polskim podj to takie reformowanie systemu szkolnictwa, aby uczyni je
powszechnym i dro nym, to znaczy aby aden poziom nauczania nie zamyka drogi do edukacji na
kolejnym poziomie, ale by do niego wst pem. Zacz to te k nacisk na nabywanie umiej tno ci
praktycznych w toku edukacji szkolnej.
Dodatkowym powodem ówczesnego reformowania szkolnictwa by o pojawienie si w Ksi stwie
Warszawskim zapotrzebowania na pracowników aparatu administracyjnego. Powsta y komisje
egzaminacyjne, badaj ce przydatno do pracy w urz dach i kwalifikacje do okre lonego stopnia
bowego. Warunkiem dopuszczenia do egzaminu by o przedstawienie wiadectwa uko czenia
odpowiedniej szko y.
Ten historyczny przyk ad uzmys awia oczekiwania wobec edukacji pojawiaj ce si wraz ze
spo ecze stwem przemys owym. Jedne wynikaj z rozwoju technologii, który sprawia, e obs uga coraz
bardziej skomplikowanych urz dze technicznych wymaga coraz szerszej wiedzy i wi kszych
umiej tno ci. Inne - z towarzysz cego rozwojowi spo ecze stwa przemys owego rozrostu organizacji
biurokratycznych i pa stwowego aparatu administracyjnego. U podstaw nowoczesnych systemów edukacyj-
nych le y wi c rosn ce zapotrzebowanie na coraz wy ej wykwalifikowane kadry dla produkcji,
zarz dzania i administracji.
Przywo any przyk ad pozwala tak e dostrzec podstawowe cechy systemów edukacyjnych
nowoczesnych spo ecze stw przemys owych. S one nast puj ce:
• Wszystkie szko y tworz jeden system poddany kontroli pa stwa. W czone s do niego tak e szko y
prywatne i wyznaniowe, które obowi zane s realizowa te same ogólne za enia programowe okre lane
przez odpowiednie ministerstwa.
Rozdzia XVIII. Sfera ekspresyjno-integracyjna 419

• System szkolny jest hierarchiczny. Ma trzy zasadnicze poziomy: podstawowy, redni i wy szy, które w
poszczególnych krajach bywaj obudowywane ró nymi formami po rednimi.
• System szkolny, przynajmniej z za enia, ma by dro ny. Przy jego konstrukcji widoczne s starania
o likwidacj „ lepych uliczek", to jest takich szkó , których uko czenie nie otwiera drogi do nast pnego
poziomu (w Polsce takimi szko ami by y zasadnicze szko y zawodowe, które obecnie ulegaj stopniowej
likwidacji).
Cech nowoczesnych spo ecze stw przemys owych jest tak e to, e ro nie w nich rola formalnych
wiadectw i ró nego rodzaju certyfikatów potwierdzaj cych uzyskane wykszta cenie (cech t pokaza
tak e przytoczony przyk ad historyczny).

„W ko cu 1994 roku w siedmiu krajach (Kanada, Stany Zjednoczone, Holandia, Niemcy, Polska i Szwajcaria
przeprowadzono badania [alfabetyzmu funkcjonalnego - BS] na reprezentatywnych dla tych krajów próbach
czyzn i kobiet w wieku 16-65 lat. Badani otrzymali trzy rodzaje materia ów, w miar typowych, z którymi
cz owiek styka si najcz ciej w yciu codziennym: teksty (na przyk ad artyku y z gazet, og oszenia), dokumenty
(jak formularze, gwarancje, instrukcje obs ugi) i materia y wymagaj ce operacji ilo ciowych (rachunki,
formularze bankowe, zeznania podatkowe). Do ka dego z materia ów do czone zosta y zadania mierz ce
sposób rozumienia tekstu".
Uzyskane wyniki sytuowano na trzech pi ciostopniowych skalach, z których ka da mierzy a jeden rodzaj
umiej tno ci (poziom I oznacza najmniejsze, poziom IV/V najwi ksze umiej tno ci).
W Polsce w porównaniu z innymi krajami najwi kszy by odsetek osób na poziomie najni szym ka dej skali i
najmniejszy na poziomie najwy szym. Ujawni si tak e znaczny dystans mi dzy Polsk a nast pnym w
kolejno ci krajem na obu kra cach skali. Odpowiednie dane przedstawiaj si nast puj co (w procentach):
Po ls ka Kraj nast pny Kraj o najlepszych
w kolejno ci wynikach
Zadania tekstowe:
Poziom I 42,6 USA 20,7 Szwecja 7,5
Poziom IV/V 3,1 Szwajcaria 8,9 Szwecja 32,4
niem.
Zadania z dokumentami:
Poziom I 45,4 USA 23,7 Szwecja 6,2
Poziom IV/V 5,8 Szwajcaria 16,0
Szwecja 35,5
franc.
Zadania ilo ciowe:
Poziom I 39,1 USA 21,0
Szwecja 6,6
Poziom IV/V 5,8 Szwajcaria 19,0
Szwecja 35,8
niem.
(Bia ecki 1996)
420 Cz pi ta. Instytucje

W miar rozwoju tych spo ecze stw nast puje coraz szersze upowszechnianie o wiaty. Dzia ania w
tym kierunku podejmuj pa stwa, które okre laj minimalny poziom wykszta cenia powszechnego i wymu-
szaj jego osi ganie. W Polsce posy anie dzieci do osiemnastego roku ycia do szko y jest ustawowym
obowi zkiem rodziców. Jego zaniedbanie podlega formalnym sankcjom karnym.
W spo ecze stwach przemys owych nast puje tak e podnoszenie si poziomu powszechnego
wykszta cenia, a upowszechnianiu ulegaj coraz wy sze jego poziomy. Wykszta cenie rednie przestaje mie
charakter elitarny i rosn odsetki ludzi podejmuj cych studia wy sze.
Zmienia si tak e kryterium analfabetyzmu. Niegdy analfabetyzm oznacza nieznajomo alfabetu, a
tym samym brak umiej tno ci czytania i pisania. Obecnie pojawi o si poj cie „alfabetyzmu funkcjonalnego".
Analfabet jest cz owiek, który wprawdzie zna litery, umie czyta i pisa , ale nie rozumie czytanych
tekstów i nie potrafi korzysta z informacji przekazywanych za pomoc pisma (instrukcji obs ugi urz dze ,
obja nie dotycz cych stosowania danych nawozów, za ywania lekarstw etc.) (patrz: ramka na
poprzedniej stronie).
Zadania szko y
Podstawowym i najbardziej oczywistym zadaniem szkó jest dostarczanie wiedzy, zarówno wiedzy
zawodowej przygotowuj cej do funkcjonowania na rynku pracy, jak i tej, która potrzebna jest do
codziennego ycia we wspó czesnych spo ecze stwach zbiurokratyzowanych. Trudno w nich , nie umiej c
nada telegramu, dokona przekazu pieni dzy, napisa podania i wype ni formularza, czynno ci
wymaganych przez ró ne urz dy w najrozmaitszych okoliczno ciach yciowych.
Jednak e rola szko y nie ogranicza si do dostarczania wiedzy. Szko y s wa nymi agendami
socjalizacji, a to, czego ucz , s y nie tylko nabywaniu ró nych umiej tno ci i sprawno ci intelektualnych,
ale tak e integracji spo ecznej.
W szkole, która jest miejscem socjalizacji wtórnej (zob. Socjalizacja wtórna, s. 153), dziecko uczy si
w zbiorowo ci innej ni rodzina oparta na wi zach krwi. Rozpoczynaj c nauk , trafia do grona
rówie ników, z których wielu widzi po raz pierwszy w yciu. Uczy si nawi zywa z nimi stosunki, a
tym samym poznaje zasady wspó ycia spo ecznego. Szko a jest te organizacj biurokratyczn , w której
obowi zuje przestrzeganie sformalizowanych regu i uj tych w regulaminach nakazów, dziecko musi si
nauczy stosowania do nich. Jednym s owem, w szkole wchodzi w wiat zbiorowo ci odmiennych od grup
pierwotnych (zob. Grupa pierwotna, s. 194), w ród których up ywa o jego dotychczasowe ycie.
Rozdzia XVIII. Sfera ekspresyjno-integracyjna 421

W toku nauki szkolnej jest tak e w czane do zbiorowo ci spoza zakresu do wiadczenia osobistego.
Dowiaduje si , e jest cz onkiem narodu i obywatelem pa stwa oraz uczy si zwi zanych z tym ról (zob. Rola
spo eczna, s. 144).
W warunkach powszechnego obowi zku szkolnego i kontrolowanego przez pa stwo jednolitego
systemu o wiatowego wszystkie dzieci ucz si tego samego i w taki sam sposób. Poznaj jednakowe
warto ci, normy i wzory zachowa spo ecznych oraz regu y wspó ycia spo ecznego. Ucz si , jak by
patriotycznym cz onkiem narodu i dobrym obywatelem.
W toku nauki szkolnej ten dzia aj cy integruj co przekaz jest najcz ciej przekazem po rednim. Zawiera
si w tekstach literackich w czanych do lektur szkolnych, w obrazach przesz ci Polski prezentowanych w
podr cznikach historii, a tak e w tekstach zada matematycznych i wicze gramatycznych. Przekaz
kszta tuj cy spo eczn , narodow i obywatelsk wiadomo jest jednocze nie narz dziem kontroli
spo ecznej (zob. Kontrola spo eczna i porz dek spo eczny, s. 159).
Zawarto ideologiczna podr czników szkolnych bywa cz stym przedmiotem zarówno analiz, jak dyskusji
i sporów. Wyrazem doceniania wp ywu tre ci przekazywanych przez upowszechniony system szkolny jest
to, e przemianom ustrojowym i spo ecznym towarzysz zmiany w systemie o wiatowym. Zmianie ulegaj
zarówno programy nauczania, jak i organizacja szkolnictwa.
wiata w uk adzie nierówno ci spo ecznych
Od zarania budowy powszechnego i dro nego systemu o wiatowego w spo ecze stwie przemys owym
poczynaniom w tym zakresie przy wieca wzór spo ecze stwa merytokratycznego. Takiego, w którym
„tylko u yteczno stanowi mi dzy lud mi ró no ", zgodnie ze sformu owaniem Stanis awa Staszica,
jednego z organizatorów szkolnictwa w Ksi stwie Warszawskim. Wierzono w mo liwo realizacji tego
wzoru poprzez odpowiednio zbudowany system szkolnictwa, który pozwoli po kres dziedziczeniu
pozycji spo ecznych i sprawi, e o miejscu zajmowanym przez cz owieka w spo ecze stwie decydowa
wy cznie jego zdolno ci osobiste i predyspozycje psychiczne, a tak e wysi ek indywidualny.
Przekonanie to, jak równie fakt, e szko a jako miejsce nabywania kwalifikacji sta a si g ównym
mechanizmem rozmieszczania jednostek na pozycjach spo ecznych, sprawi y, e procesy edukacyjne
znalaz y si w polu uwagi socjologów zainteresowanych problematyk zró nicowania spo ecznego i
ruchliwo ci spo ecznej.
Ich badania i analizy wykazuj z udno wiary w os abianie przez szko y tendencji do dziedziczenia
pozycji spo ecznych w spo ecze stwie
422 Cz pi ta. Instytucje

przemys owym. Ujawniaj istnienie w wielu krajach silnej zale no ci mi dzy pochodzeniem spo ecznym a
dost pem do kolejnych szczebli o wiatowych. Wykazuj , e pochodzenie okre la szans przej cia z poziomu
podstawowego na redni silniej ni ze redniego na wy szy. Powoduje to, e bardzo wcze nie dokonuj si
zasadnicze rozstrzygni cia co do pozycji spo ecznej mo liwej do osi gni cia dzi ki wykszta ceniu.
Zauwa ono tak e, i w miar zmniejszania si selekcji na pierwszym progu wskutek upowszechniania
coraz wy szych poziomów o wiaty wzmacnia si selektywne znaczenie drugiego (Doma ski 2000b).

W Polsce nierówno szans edukacyjnych pog bi a si w latach dziewi dziesi tych XX wieku. Nast pi wzrost wp ywu
pochodzenia spo ecznego. Na obu szczeblach edukacyjnych zwi kszy y si szans edukacyjne dzieci specjalistów i kadry
kierowniczej.
W roku 1987 ich szans przej cia na szczebel ponadpodstawowy by y czterokrotnie wi ksze w porównaniu ze redni dla
ogó u ludno ci oraz prawie dwukrotnie wi ksze w porównaniu z dzie mi pracowników umys owych.
W latach 1998-1999 sta y si dziewi ciokrotnie wi ksze w porównaniu ze redni dla ogó u ludno ci i siedmiokrotnie
wi ksze w porównaniu z dzie mi pracowników umys owych.
W roku 1987 dzieci te mia y trzykrotnie wi ksze szans przej cia na szczebel wy szy w porównaniu ze redni dla ogó u
ludno ci i dwukrotnie wi ksze w porównaniu z dzie mi pracowników umys owych. W latach 1998-1999 szans te
sta y si cztery i pó raza wi ksze w porównaniu ze redni dla ogó u ludno ci i przesz o trzy i pó raza wi ksze w
porównaniu z dzie mi pracowników umys owych (Doma ski 2000b).

Przyczyn selekcjonuj cego wp ywu pochodzenia spo ecznego na szans edukacyjne szuka si zazwyczaj
poza szko . Najcz ciej widzi sieje w kosztach edukacji, którym nie mog sprosta rodziny biedniejsze,
trudno ciach dojazdu do oddalonych szkó wy szego poziomu oraz kulturowym upo ledzeniu rodowiska
dzieci, których rodzice maj niski poziom wykszta cenia i nie przejawiaj aspiracji edukacyjnych.
Takie diagnozy sk aniaj do poszukiwania rodków zaradczych w rozwoju systemów stypendialnych
oraz preferowaniu przy przyjmowaniu na studia dzieci ze rodowisk uwa anych za upo ledzone
kulturowo. W PRL na przyk ad w pewnym okresie przyznawano dodatkowe punkty dzieciom robotników
i ch opów. Punkty te dodawano do punktów uzyskanych dzi ki ocenom na egzaminach wst pnych na
studia.
Rozpowszechnione jest przekonanie, e likwidacja barier utrudniaj cych dost p do szkó kolejnych
poziomów umo liwi rozmieszczanie ludzi na pozycjach spo ecznych zgodnie z zasadami
merytokratycznymi. Szko y jako takie traktowane s zazwyczaj jako instytucje wyrównuj ce ró nice
pochodzeniowe. Potocznie wierzy si , e sukces szkolny zale y wy cznie od osobistych zdolno ci i
zapa u ucznia do nauki.
Rozdzia XVIII. Sfera ekspresyjno-integracyjna 423

Nie jest to prawda. Badacze zauwa yli zró nicowanie osi gni szkolnych dzieci wywodz cych si z
ró nych rodowisk spo ecznych, chocia nie ma powodu uwa , e rozk ad zdolno ci jest rodowiskowo
zró nicowany. Dostrzegli tak e mechanizmy ocen i promowania, a nawet organizacji nauki w szkole, które
dzia aj na rzecz pog biania ró nic pochodzeniowych, a tym samym wzmacniania tendencji do
dziedziczenia pozycji spo ecznych.

Odmienne traktowanie uczniów o ró nym pochodzeniu spo ecznym jest najcz ciej mimowolne i nie wiadome. Niekiedy
si ga bardzo daleko i wykracza poza samo ró nicowanie oczekiwa i stronniczo ocen. W polskich szko ach zauwa ono
pojawianie si podzia ów na klasy grupuj ce dzieci lepiej wyposa one w kapita kulturowy i uznane za zdolniejsze i
klasy grupuj ce pozosta e dzieci. Niekiedy nie chce si (lub nie potrafi) zauwa , e s to dyskryminuj ce podzia y
wedle spo ecznego pochodzenia. Dyrektorka jednego z warszawskich gimnazjów, której zarzucano wprowadzenie
pochodzeniowego podzia u na klasy, stwierdzi a: „Bzdura. Absolutnie nie mamy adnej klasy sk adaj cej si z dzieci
biznesmenów, urz dników i nauczycieli. Zapewniamy tylko [wyró nienie - BS] dzieciom kontynuacj nauki j zyka
obcego. Poziom zaawansowania decyduje o podziale na klasy". Przyzna a nast pnie, e - jak pisze dziennikarka - mo e
tak by , i dzieci z klas zaawansowanych j zykowo pochodz z bardziej elitarnych domów, gdzie rodzice wcze niej
zadbali o nauk i rozwój dziecka. „Ale nigdy si nad tym nie zastanawia am, to nie by o kryterium" (Niezgoda 2001).

rodowiskowo zró nicowane s nie zdolno ci, ale kapita kulturowy, który dzieci zdobywaj w toku
socjalizaqi pierwotnej i z którym przychodz do szko y. Odmienne usytuowanie w spo ecze stwie, a co za
tym idzie - ró ne warunki yciowe przedstawicieli poszczególnych warstw powoduj , e odmiennie
postrzegaj oni wiat. Znajduje to odzwierciedlenie w sposobach wychowywania dzieci (zob. Osobowo , s.
139) i procesach socjalizacji pierwotnej, w toku której dziecko zdobywa nie tylko wiedz o otaczaj cym
wiecie, ale tak e znajomo pewnych strategii poznawczych oraz wzorów j zykowej organizacji i
komunikowania, czyli kodów j zykowych. Brytyjski uczony, Basil Bernstein, wyró ni dwa takie
podstawowe kody: ograniczony i wypracowany. Ró ni si one dwojako: formalnymi cechami u ywanego
zyka (zasobem s ownictwa, strukturami sk adniowymi) oraz w asno ciami poznawczymi przekazy-
wanymi za po rednictwem j zyka (Boksza ski, Piotrowski 1990; Ma-rody 1987). Dzieci z odmiennych
rodowisk ró ni pos ugiwanie si innymi kodami j zykowymi. Te, których rodzice s lepiej wykszta ceni i
usytuowani wy ej w hierarchii spo ecznej, pos uguj si kodem wypracowanym, te, które maj s abo
wykszta conych rodziców, wykonuj cych prace fizyczne - kodami ograniczonymi. Wp ywa to na oceny
szkolne. Te pierwsze dzieci s lepiej oceniane i uznawane za zdolniejsze, te drugie uzyskuj etykietki
gorszych uczniów. Uruchomiony zostaje mechanizm naznaczania z jego wszystkimi konsekwencjami (zob.
Dewiacja, s. 164) oraz
424 Cz pi ta. Instytucje

zaczyna dzia tak zwany efekt Pigmaliona. Polega on na tym, e korzystny obraz w asnej osoby pobudza
zachowania potwierdzaj ce ten obraz w oczach innych. Eksperymentalnie zosta o wykazane, e „dzieci, w
stosunku do których nauczyciele maj korzystne oczekiwania, czyni wi ksze post py ni dzieci, w stosunku
do których nauczyciele nie maj takich oczekiwa . Istotn rzecz jest to, e podstawa tych oczekiwa mo e
nie by w ogóle zwi zana z faktycznymi uzdolnieniami uczniów" (S omczy ski 1991: 131-132).

2. Kultura symboliczna spo ecze stwa masowego


wiata i czas wolny stwarzaj szerok kategori odbiorców kultury, którzy staj si publiczno ci .
Socjologicznie rozumiana publiczno to zbiór jednostek rozproszonych w przestrzeni, nie znaj cych si
osobi cie i nawet nie wiedz cych o swoim istnieniu, ale po czonych jednoczesnym odbiorem tych samych
przekazów. W tym samym czasie dowiaduj si o l dowaniu cz owieka na Ksi ycu, mierci Johna
Lennona, sklonowaniu owcy Dolly i wielu innych wzbudzaj cych emocje faktach i zjawiskach. Wiedz c,
e nie s jedynymi odbiorcami tych informacji, czuj si cz ciami zbiorowo ci, co pozwala im
przezwyci poczucie osamotnienia. Spo ecze stwo masowe pod wzgl dem psychospo ecznym
jednoczy w znacznym stopniu oddzia ywanie rodków masowego przekazu.
Kultura masowa
W spo ecze stwie masowym wraz z pojawieniem si szerokiego kr gu rozporz dzaj cych wolnym czasem
odbiorców oraz rodków technicznych pozwalaj cych na kierowanie do nich przekazów powstaje specy-
ficzna posta kultury symbolicznej - kultura masowa. Jej istotn cech jest dominacja trzeciego uk adu
przekazu kultury (zob. Kultura jako przedmiot zainteresowa socjologii, s. 89), to jest takiego, w którym nie ma
bezpo redniego kontaktu mi dzy twórc a odbiorc .
Umasowienie kultury mia o trzy etapy, które wyznacza rozwój techniki dostarczaj cej nowych rodków
przekazu. W pierwszym etapie rodkiem przekazu pozwalaj cym dociera do szerokiego kr gu odbiorców
by a wysokonak adowa prasa. W drugim - radio i telewizja. W trzecim -komputery osobiste i sie
internetowa.
Kszta t wspó czesnej kultury masowej zale y z jednej strony od technicznych mo liwo ci i ogranicze
stwarzanych przez aktualnie dost pne rodki przekazu, z drugiej za - od upodoba odbiorców. Te
ostatnie mog by , przynajmniej w pewnym stopniu, poznawane. W odniesieniu
Rozdzia XVIII. Sfera ekspresyjno-integracyjna 425

do prasy - przez wysoko nak adów poszczególnych czasopism, w odniesieniu do programów radiowych i
telewizyjnych - przez badanie ich „s uchalno ci" i „ogl dalno ci", w odniesieniu do przekazów interneto-
wych - przez sprawdzanie cz sto ci odwiedzania poszczególnych stron.
Istot kultury masowej okre la sposób jej przekazu. Antonina K oskowska definiuje j jako „zjawiska
intelektualnej, estetycznej i ludyczno-rekreacyjnej (czyli zabawowo-rozrywkowej) dzia alno ci ludzkiej,
zwi zane w szczególno ci z oddzia ywaniem tak zwanych rodków masowego komunikowania, a wi c
tre ci rozpowszechniane za pomoc tych rodków" (K oskowska 1964: 96).
Mi dzy tre ciami tak rozumianej kultury masowej i elitarnej kultury symbolicznej, zwanej te kultur
wy szego poziomu lub kultur wysok , nie sposób wyznaczy wyra nej granicy. Kultura masowa cz sto
korzysta z tre ci kultury wysokiej i nadaje im posta odpowiadaj technicznym mo liwo ciom rodków
przekazu oraz umo liwiaj ich szeroki odbiór.
Przemieszanie kultur symbolicznych ró nego poziomu objawia si wielorako. Dzie a literackie staj si
podstaw scenariuszy filmowych i seriali telewizyjnych. Obrazy wielkich malarzy s reprodukowane, a ich
reprodukcje ozdabiaj nie tylko ciany mieszka , ale tak e wieczka bombonierek i kartki kalendarzy.
Koncerty i utwory muzyczne uznanych przez elit mistrzów s transmitowane przez stacje radiowe i
telewizyjne oraz nagrywane na kasety i p yty, a rozwijaj ca si technika umo liwia coraz lepsz jako tych
nagra . Wiersze poetów b cych twórcami z kr gu kultury wy szego poziomu wykorzystywane s jako
teksty piosenek, które staj si przebojami.
Wykre lenie wyra nej linii granicznej mi dzy kultur masow a kultur wysok uniemo liwia równie
to, e zakres tej ostatniej jest historycznie zmienny. Bywa, e to, co w chwili swego powstania, a nawet
przez wiele nast pnych lat, by o uwa ane za element kultury pospólstwa, z czasem zostaje zaakceptowane
jako cz kultury wy szego poziomu. Dobrym przyk adem jest jazz, uliczna muzyka Murzynów Nowego
Orleanu, która obecnie grywana jest w salach filharmonii.
Na podstawie kryterium sposobu przekazu i uzupe niaj cego je kryterium instytucjonalnego za kultur
wysok uzna nale y:
• to, co jest przekazywane przez bezpo redni kontakt odbiorcy z twórc b odtwórc ; koncert
Pendereckiego grany w filharmonii nale y do kultury wy szego poziomu, ale ten sam koncert
transmitowany przez stacj telewizyjn zaliczymy do kultury masowej; innymi s owy, kultura wysoka to
kultura przekazywana w drugim uk adzie przekazu kultury;
• to, co za kultur wy szego poziomu zostaje uznane przez autorytety uwa ane za kompetentne i co jest
upowszechniane przez instytucje o charakterze elitarnym; s to utwory muzyczne wykonywane w
filharmo-
426 Cz pi ta. Instytucje

niach; obrazy zawieszane na cianach muzeów i galerii; powie ci i wiersze wysoko oceniane przez
kompetentnych krytyków literackich i zamieszczane na amach presti owych czasopism.
Poza sposobem przekazu oraz kryterium instytucjonalnym od kultury elitarnej ró ni kultur masow
dominacja w niej tre ci o charakterze rozrywkowym oraz silniejsza komercjalizacja.
Masowi odbiorcy, jakkolwiek zró nicowani pod wzgl dem intelektualnych mo liwo ci odbioru, w czasie
wolnym od pracy pragn odpoczynku od monotonii zaj zawodowych i zapomnienia o zwi zanych z nimi
stresach. Poszukuj wi c tre ci, których odbiór nie wymaga wysi ku i pozwala oderwa si od codzienno ci.
Je li za chodzi o komercjalizacj , jest ona wynikiem tego, e w spo ecze stwie przemys owym, które
jest spo ecze stwem rynkowym, wszystko przybiera (a w ka dym razie mo e przybra ) posta towaru.
Kultura wysoka jest w stanie, przynajmniej do pewnego stopnia, unika utowarowienia. Twórcy mog
stworzy jakie dzie o wy cznie dla zaspokojenia swojej potrzeby twórczej, bez zwracania uwagi na
mo liwo jego sprzeda y. Niektóre utwory b pewne dzia ania, zaliczane do kultury wy szego
poziomu, mog nie poddawa si presji rynku, gdy finansuje je pa stwo lub inni mecenasi, którzy s
zainteresowani ich spo eczn b presti ow , a bywa e i po rednio reklamow warto ci , nie za
bezpo rednio handlow . Kultura masowa w znacznie mniejszym stopniu mo e liczy na mecenasów, którzy
nie spodziewaj si bezpo rednich zysków materialnych. Te za mo e przynie jedynie odbiór masowy.
Komercjalizacj jako cech kultury masowej podkre la jedna z jej definicji, która powiada, e „kultura
masowa jest kultur popularn , tworzon przez masow technik przemys ow i sprzedawan dla zysku
masowej publiczno ci konsumentów" (Strinati 1995: 22).
Kultura popularna
Kultura masowa od samego zarania by a przedmiotem ostrej krytyki. Po wi cane jej prace cz ciej mia y
posta paszkwili ni neutralnych analiz. Wysuwano wobec niej trzy rodzaje zarzutów: po pierwsze, e jest
tandetna i mia ka; po drugie, e przekszta ca ludzi w biernych odbiorców i niszczy tkwi cy w nich
potencja twórczy; po trzecie, e ma szkodliwe oddzia ywanie spo eczne.
Szkody te widziano dwojako i poniek d sprzecznie. Z jednej strony zarzucano jej, e sprzyja
panowaniu mas. Likwiduje bowiem ró norodno przez upowszechnianie jednorodnych tre ci, zgodnych z
prymitywnym i wulgarnym gustem tych e mas. Zagra a to elitarnej i wyrafinowanej kulturze wy szego
poziomu, a w konsekwencji - samym elitom.
Rozdzia XVIII. Sfera ekspresyjno-integracyjna 427

Z drugiej strony przeciwnie, w kulturze masowej widziano narz dzie wykorzystywane przez elity do
manipulowania masami.
W rezultacie tej bardzo gwa townej i pe nej emocji krytyki termin „kultura masowa" nabra zabarwienia
negatywnego. Aby uwolni si od niego, w latach sze dziesi tych XX wieku angielscy i ameryka scy
badacze zajmuj cy si kultur masowego spo ecze stwa wprowadzili na jej okre lenie termin „kultura
popularna". Nowy termin wi za si ze zmian spojrzenia.
Zwolennicy terminu „kultura popularna" zacz li wskazywa , e w opisach kultury okre lanej jako
„masowa" wida swoisty „etnocentryzm" elit, wyra aj cy si w absolutyzacji norm ich w asnej kultury
elitarnej. Powiadali dalej, e je li relatywizm kulturowy staje si elementem naszego wiatopogl du (zob.
Relatywizm kulturowy, s. 83) i kultur odmiennych od naszej nie uwa amy za gorsze, tylko za inne, taka
postawa nie mo e obowi zywa wy cznie wobec kultur obcych ludów. Równie kultura mas musi by
traktowana jako inna, nie za gorsza ni kultura elit.
Charakterystykom kultury masowej towarzyszy przekonanie, e jest to kultura narzucana odbiorcom
przez dnych zysku producentów, którzy karmi masy trywialnymi tre ciami i pozbawiaj je mo liwo ci
uczestnictwa w kulturze wy szego poziomu. Zwolennicy okre lenia „kultura popularna" odwracaj
zale no mi dzy nadawcami a odbiorcami. O tre ciach i formie tego, co pojawia si w rodkach masowego
przekazu, decyduj nie nadawcy, ale gusty odbiorców. Nadawanie okre lonych programów zale y od ich
„ogl dalno ci", na której pomiar pozwalaj wspó czesne rodki techniczne. Wi kszo spo eczna dostaje
takie przekazy, jakich pragnie, i jest to jej kultura, któr nie ma powodu gardzi .
Jeden z badaczy wyrazi przekonanie, e „nikt nie my li ju dzisiaj w kategoriach kultury masowej [...]
wiemy obecnie, jak docenia zarówno kultur popularn , jak i kultur wysok " (Strinati 1995:29). Nie mia
racji. Wci bowiem jest niema o zwolenników kategorii „kultura masowa". Tyle tylko, e zacz to jej
przypisywa zabarwienie ideologiczne.
Kultura popularna w epoce spo ecze stw ponowoczesnych
Opisy wspó czesnej kultury popularnej, zarówno krytyczne, jak i przyjazne, s w gruncie rzeczy opisami
kultury niewielkiej liczby rozwini tych spo ecze stw przemys owych. Takich, w których wysoki poziom roz-
woju techniki i gospodarki oraz towarzysz cy im wzrost dobrobytu spowodowa tak daleko id ce zmiany,
e sta y si spo ecze stwami nowego rodzaju i zyska y nazw spo ecze stw ponowoczesnych (zob. Typy
spo ecze stw, s. 100). Najbardziej wyrazistym przyk adem takiego spo ecze stwa s Stany Zjednoczone.
428 Cz pi ta. Instytucje

W rozwa aniach dotycz cych kultury popularnej w spo ecze stwach ponowoczesnych wyst puj cztery
zasadnicze tematy:
1. Wp yw elektronicznych technik przekazu na dobór przekazywanych tre ci i rodzaj wra liwo ci
odbiorców. Wci unowocze niane i coraz powszechniej dost pne multimedialne rodki przekazu sprawiaj ,
e kultura popularna przestaje by kultur s owa drukowanego i staje si kultur d wi ku oraz obrazu. Ma
to - jak twierdz niektórzy - powa ne nast pstwa: „Sta a i intensywna obecno obrazu i d wi ku
uwra liwi a nasze mózgi na przekazy o charakterze emocjonalnym, symbolicznym, syntetycznym i
jednocze nie zmniejszy a si oddzia ywania przekazów zwi zanych z analitycznym, formalnym,
racjonalnym i logicznym sposobem my lenia" (Olechnicki 1997: 86).
Inn konsekwencj nowych sposobów przekazu jest powo ywanie do ycia sztucznej, wirtualnej
rzeczywisto ci. Tworzy j odbiornik telewizyjny przekazuj cy obrazy, które wielu ludziom towarzysz od
rana do wieczora. Tworzy komputer, który dzi ki grom komputerowym umo liwia prze ywanie
najrozmaitszych przygód, a dzi ki Internetowi pozwala kontaktowa si z lud mi yj cymi w
najodleglejszych miejscach wiata i nawi zywa z nimi bliskie stosunki. Wielu ludziom rzeczywisto
wirtualna zaczyna przes ania , a nawet zast powa wiat realny.

„Zajrzyjmy na wy sz uczelni . Stanowiska komputerowe w bibliotece University of Illinois at Chicago [...]; na wysokich
sto kach siedz studenci wszelkich kolorów skóry i specjalno ci, kilkunastu obcych sobie osobników, jeden obok drugiego,
rami s siada nieomal e przeszkadza w swobodnym poruszaniu si po klawiaturze. Cisza i absolutny brak
wzajemnych relacji osobowych, nikt nikogo nie zauwa a - wszyscy wpatrzeni w kolorowe monitory - jedni przeszukuj
zasoby bibliotek na ca ym wiecie, [...] inni przegl daj ostatni poczt komputerow , jeszcze inni pieczo owicie co
wystukuj , to u miechaj c si , to marszcz c brwi, to znów parskaj c ledwie tonowanym miechem. Ci ostatni [...]
uczestnicz w nie w internetowej wspólnocie chats, w wirtualnej grze w kluby mi ników tego i owego; maj ju sta ych
«partnerów», z którymi wymieniaj si uwagami, wyznaj uczucia, umawiaj si na spotkania -jutro o 12.30 w
cyberprzestrzeni, a niekiedy na jak najbardziej realne. Zatopienie w wybranej «wspólnocie» trwa do d ugo, ale jako e
liczba stanowisk «w tym wiecie» jest ograniczona, wi c trzeba po egna si z sieciowym partnerem, umówi na nast pn
sesj , kolejn «wymian » pogl dów i ust pi miejsca cierpliwej kolejce ch tnych. [...] Jedni odchodz nawet nie rzuciwszy
okiem ani na pozostaj cych jeszcze w innym wiecie, ani na wie o przyby ych w analogicznym celu oddalenia si od
samotno ci «tu i teraz»; ci drudzy zasiadaj przy wolnym blacie. Znów jednostajny stukot klawiatury, u miechy i
wirtualny raj" (Burszta, Kuligowski 1999: 81).

2. Utowarowienie kultury. Spo ecze stwa ponowoczesne s spo ecze stwami, ciesz cymi si
obfito ci dóbr, których zasób przewy sza samoistnie odczuwane potrzeby. Dlatego te kontynuacja
produkcji wymaga stworzenia nowych. Prowadzi to do wzrostu roli strategii marketingowych i
reklamowych.
Rozdzia XVIII. Sfera ekspresyjno-integracyjna 429

Reklama staje si coraz bardziej natarczywa i wszechobecna. Jej specyficzny j zyk i stylistyka zyskuj
szerok popularno i s coraz powszechniej u ywane do wszelkiego perswazyjnego oddzia ywania na
masowego odbiorc . Miasta zape niane s billboardami, na których mo na znale nie tylko reklamy
nowych kosmetyków czy modeli telefonów komórkowych, ale tak e szczytne has a oraz portrety
bohaterów narodowych (takie portrety, którym nie towarzyszy y adne podpisy, pojawi y si na ulicach
Warszawy w 2000 roku). Techniki marketingowe i reklamowe zaczynaj by wykorzystywane w
kampaniach wyborczych.
W multimediach o doborze tre ci decyduje przede wszystkim ich warto handlowa; to, czy da si je
korzystnie sprzeda b samoistnie, b jako t o reklam. Dla twórców programów telewizyjnych
najbardziej istotna jest ich ogl dalno .
„Wszystko [...], je li jest w stanie zwróci uwag klienta, mo e sta si towarem - patologie, ludzkie nieszcz cia i
tragedie, ale te warto ci duchowe czy ycie rodzinne i prywatno . Co wi cej - zaistnienie w przestrzeni publicznej
pewnych warto ci, wzorów zachowa , problemów spo ecznych, nowych trendów intelektualnych czy artystycznych jest
mo liwe tylko po uprzednim przekszta ceniu ich w towar albo w element strategii marketingowych nastawionych na ich
sprzeda (Krajewski 1997: 15).

3. Wzrost roli konsumpcji. Spo ecze stwa ponowoczesne s spo ecze stwami, w których ro nie
znaczenie konsumpcji. Jej rodzaj staje si jednym z istotnych wyznaczników pozycji spo ecznej. Podzia y
spo eczne wedle stylów konsumpcji krzy uj si z podzia ami opartymi na innych kryteriach, które - jak
twierdz niektórzy - staj si coraz mniej istotne (zob. Zró nicowanie spo eczno-zawodowe, s. 291).
Konsumpcja staje si te jedn z naczelnych warto ci. Wszechobecne reklamy budz po danie coraz
to nowych przedmiotów i przekonuj , e „jeste tego warta/y". Sprzedawcy stosuj rozmaite techniki
manipulacyjne zach caj ce, a po prawdzie przymuszaj ce, do zakupów. Kupowanie staje si na ogow
czynno ci , która zast puje rozrywk , spotkania z przyjació mi dla wymiany my li, a do pewnego stopnia
tak e ycie rodzinne. Jednym ze sposobów wspólnego sp dzania czasu staj si niedzielne wyprawy do
centrów handlowych.

„Jedyn publiczn przestrzeni bardzo wielu okolic sta y si centra handlowe. A w centrach handlowych mo na tylko
kupowa lub marzy o kupowaniu. W centrum handlowym nie znajdziesz normalnej restauracji. S tylko szybkie
dania i stoliki przewa nie porozstawiane na rodku hali, eby komu nie przysz o do g owy siedzie tam i gada . Bo
centra handlowe s wi tyniami religii zakupów. Trzeba kupi danie - zwykle na jednorazowym talerzu - szybko je
zje i dalej kupowa . Taka restauracja to stacja paliw dla kupuj cych maszyn nap dzanych pizz , hot-dogiem albo
hamburgerem. Masz zatankowa i i do nast pnego sklepu. Nie mo esz traci czasu na pró ne gadanie" (Barber
1998).
430 Cz pi ta. Instytucje

4. Globalizacja kultury. Elektroniczne rodki przekazu umo liwiaj upowszechnianie wzorów


kulturowych spo ecze stw ponowoczesnych w ca ym wiecie. Równie w spo ecze stwach o mniej
rozwini tej gospodarce, ni szym poziomie ycia i borykaj cych si z problemami, o których w wiecie
ponowoczesnym zd ono ju zapomnie . Zakres, w jakim wzory te s w nich przyjmowane, w jaki sposób
wp ywaj na przekszta canie si miejscowych kultur i jakim przemianom same pod ich wp ywem ulegaj ,
zale y od miejscowych warunków.
Oczywist barier rozprzestrzeniania si tych wzorów s mo liwo ci materialne poszczególnych krajów.
To, w jakiej mierze sta je na budowanie sieci nadajników i przeka ników, a ich mieszka ców na zakup od-
biorników. Wraz z pokonywaniem tej bariery poszerza si strumie przekazów nap ywaj cych z ca ego
wiata.
Globalizacja w sferze kultury uchodzi za bardziej zaawansowan ni w sferze gospodarki. W przypadku
kultury popularnej globalizacja w znacznej mierze oznacza amerykanizacj . Jest tak co najmniej z dwu
powodów. Po pierwsze, z racji swojej pot gi ekonomicznej Stany Zjednoczone maj wi ksz ni inne kraje
mo liwo szerokiego wykorzystywania najnowocze niejszych rodków przekazu, a tym samym
propagowania w asnej kultury popularnej. Po drugie, ogromna liczba odbiorców w tym wielkim kraju
sprzyja wynajdywaniu form przekazów odpowiadaj cych zapotrzebowaniom i gustom masowego odbiorcy.
Ich formu y s nast pnie wykorzystywane w innych krajach, wype niane rodzimymi tre ciami i dosto-
sowywane do miejscowych warunków.
W przypadku telewizji s to przyk adowo programy typu „Talk-show", „Ko a fortuny" czy „Milionerów",
seriale komediowe zwane „sitkomami" etc.
Dobrym przyk adem jest tak e program „Wielki Brat" wymy lony na prze omie XX i XXI wieku.
Polega on na przekazywaniu obrazu zachowa kilkorga ludzi odosobnionych w specjalnym pomieszczeniu
i bez przerwy obserwowanych przez kamer . Codziennie widzowie orzekaj , kto jest najmniej
sympatyczny i powinien by wy czony z grupy. Ten, kto dotrwa do ko ca, wygrywa du e pieni dze.
Program pojawi si nast pnie w innych krajach, w tym w Polsce. Obserwatorzy tego zjawiska
zauwa yli, e w ka dym z nich ludzie zachowywali si nieco inaczej, a co ciekawsze, ich zachowania by y
zgodne z narodowymi stereotypami.
Globalizacja kultury popularnej, w znacznym stopniu zamerykanizowanej, cz sto bywa postrzegana
jako zagro enie rodzimej kultury poszczególnych krajów, a co za tym idzie - równie to samo ci
narodowej. Zagro enie to odczuwane jest zw aszcza w krajach ubo szych, których nie sta na w asn
ofert programow , konkurencyjn wobec nap ywaj cych z zewn trz przekazów. atwiej jest zakupi obcy,
ameryka ski czy
Rozdzia XVIII. Sfera ekspresyjno-integracyjna 431

latynoameryka ski serial, ni wyprodukowa w asny. Nie sta ich tak e na promowanie w asnej kultury i
uczynienie jej elementów sk adnikami globalnej mieszanki.
Na ile takie zagro enie jest realne, pozostaje spraw otwart . W pracach dotycz cych kultury popularnej
spo ecze stw ponowoczesnych zwraca si bowiem uwag na jej wielkie zró nicowanie. Wspó wyst powanie
ró nych stylów i przeplatanie si rozmaitych w tków uwa ane jest za jej charakterystyczn cech . W
odniesieniu do multimedialnych przekazów wskazuje si zarówno na ich jednolito , jak i ró norodno .
Prowadzi to do kwestionowania istnienia jednolitej widowni masowej. Uwa a si , e jest ona podzielona na
wiele grup widzów ogl daj cych inne programy, do nich adresowane. Wskazuje si tak e, e równolegle z
ekspansj standardowej pop-kultury nast puje odkrywanie warto ci lokalnych, czego przejawem jest
pojawianie si w Internecie grup dyskutuj cych w miejscowych j zykach o swoich lokalnych problemach
(Milczarek 1997: 35).

3. Religia
Sformu owanie ogólnego i neutralnego wyznaniowo okre lenia religii napotyka wiele trudno ci.
Podstawow jest znaczne zró nicowanie wierze i praktyk, zas uguj cych na miano religijnych, które
wyst puj w poszczególnych kulturach. Utrudnieniem jest tak e to, e jak pisze jeden z religioznawców:
„Kategoria «religii» powsta a w spo eczno-kulturowych kontekstach zdominowanych przez tradycj
judeochrze cija sk . Powa ne trudno ci natury badawczej w socjologii religii wynikaj ze stopnia, w którym
nasz podstawowy aparat poj ciowy wywodzi si z doktryn religii chrze cija skiej" (Robertson 1998: 161).
Z judeochrze cija sk postaci religii zwi zane s nast puj ce wierzenia: istnieje jedna istota najwy sza
- Bóg; Bóg jest stworzycielem wiata i wszystkiego, co yje; to, co stworzy , jest przedmiotem Jego ci ej
uwagi; mier cz owieka nie jest ko cem wszystkiego; los cz owieka po mierci zale y od przestrzegania
regu zachowania okre lonych w doktrynie religijnej.
Jednak e, jak wykazuj badania mi dzykulturowe, czne wyst powanie takich wierze nie jest
powszechne. Wiele religii nie uznaje istnienia istoty najwy szej, a nawet istnienia bogów. Niektóre nie
mówi nic o pocz tkach wiata i ycia. Inne uwa aj , e bogowie interesuj si bardzo ma o b wcale
lud mi i ich sprawami. Niektóre nic nie mówi o yciu po mierci, a wiele z nich nie uzale nia losu po
mierci od post powania cz owieka na ziemi.
Pewnym przezwyci eniem tych trudno ci jest okre lenie religii sformu owane przez mile'a
Durkheima (1858-1917). Jego punktem wyj cia
432 Cz pi ta. Instytucje

by o stwierdzenie, e ka de spo ecze stwo dzieli wiat na cz ci wi i wieck . „Rzeczy


wi te to rzeczy chronione i izolowane przez zakazy; rzeczy wieckie to rzeczy, do których te
zakazy si stosuj i które nie powinny si styka z rzeczami wi tymi. Wierzenia religijne to
wyobra enia wyra aj ce natur rzeczy wi tych oraz b ich wzajemne stosunki, b stosunki z
rzeczami wieckimi. I wreszcie obrz dy to regu y post powania, okre laj ce w ciwe zachowanie
si cz owieka w stosunku do rzeczy wi tych. Gdy pewna liczba rzeczy wi tych pozostaje ze sob
w relacji zgodno ci i zale no ci, tworz c pewnego rodzaju systemow jedno , która nie nale y
jednak do adnego innego systemu tego rodzaju, wówczas zespó wierze i odpowiadaj cych im
obrz dów tworzy religi " (Durkheim 1990: 35). Krótko mówi c, religi jest to, co wi e si ze sfer
sacrum. Podobnie klasyk socjologii religii Joachim Wach (1898-1955) okre la religi jako
do wiadczenie sacrum.
Inne pojemne okre lenie religii powiada, e jest to dziedzina „poznania opartego na ród ach
nadprzyrodzonych (wiara) i dzia ania ludzkiego skierowanego ku rzeczywisto ci transcendentnej"
(Zdybicka 2000: 169).

Ró norodno religii
Religie ró ni si mi dzy sob trojako: 1) rodzajem obrz dów i praktyk religijnych, 2) tre ci
prawd wiary, 3) form organizacyjn zbiorowo ci religijnych.
1) Praktyki religijne mog polega na modlitwie, medytacji lub wpadaniu w trans.
2) Rozmaito wierze mo na sprowadzi do czterech podstawowych typów:

• Zwyk y nadnaturalizm. Wyst puje powszechnie w najprostszych, pierwotnych


spo ecze stwach. Wyznawcy nie uznaj istnienia bogów czy ponadnaturalnych duchów, ale s
przekonani o wp ywie si ponadnaturalnych na sprawy ludzkie. Melanezyjczycy na przyk ad wierz
w „mana", bezosobow si , która mo e tkwi tak w osobach, jak i rzeczach. Cz owiek
niekoniecznie musi j mie , ale mo e j zdoby dzi ki okre lonym rytua om. „Mana" mo e by
dobra lub z a, sprawi , e strza a trafia do celu lub go omija. Pewne postacie nadnaruralizmu
wyst puj i w naszym spo ecze stwie. Gracz w totolotka wierzy w szcz liwe numery, wielu
wierzy, e uski wigilijnego karpia noszone w portmonetce zapewni pomy lno finansow , a
czarny kot, który przebieg drog , spowoduje nieszcz cie w podró y.
• Animizm. Wyznawcy wierz w istnienie duchów, które dzia aj w wiecie. Duchy mog
mieszka zarówno w ludziach, jak i w przedmio-
Rozdzia XVIII. Sfera ekspresyjno-integracyjna 433

tach: rzekach, górach, wiatrach, deszczach. Maj emocje i uczucia. Pomagaj ludziom lub szkodz b
te wykazuj oboj tno wobec nich. Nie wymagaj czci tak jak bogowie, ale nale y si z nimi liczy i
mo na próbowa na nie wp ywa za pomoc magii lub odpowiednich rytua ów.
• Teizm. Jest to wiara w bogów. Wyst puje w postaci panteizmu (uto samiania Boga z natur ),
politeizmu (wiary w wielu bogów) oraz monoteizmu (wiary w jednego Boga). Wspó czesne religie
monoteistyczne (w kolejno ci ich powstania) to judaizm, chrze cija stwo i islam.
• Abstrakcyjne idea y. Ten typ wierze wyst puje g ównie w Azji. W centrum uwagi jest nie Bóg i
jego kult, ale sposób my lenia i zachowywania si cz owieka, którego zadaniem jest osi gni cie
specjalnego stanu wiadomo ci. Najbardziej znanym systemem wierze tego typy jest buddyzm.

Wedle danych internetowych, w roku 2001 w populacji wiatowej odsetki niewyznaj cych adnej religii oraz
wyznawców poszczególnych religii by y nast puj ce
(w procentach):
Chrze cija stwo 33
Islam 22
Hinduizm 16
Bez religii 14
Buddyzm 6
Tradycyjna religia chi ska 4
Pierwotna religia tubylcza 3
Inne 3
(http/www.adherents.com/Religions-By-Adherents.html)

3) Istniej trzy podstawowe formy organizacji zbiorowo ci religijnych: Ko ció , sekta i zwi zek kultowy.
• Ko ció . Jest sformalizowan organizacj religijn , która ma wiele cech organizacji biurokratycznej, od
której ró ni j to, e podstawow rol legitymizacyjn odgrywa w niej nie prawo, ale tradycja, chocia
bardzo silnie sformalizowana. W Ko ciele istnieje wyspecjalizowana kategoria funkcjonariuszy.
Przynale no do Ko cio a jest okre lana g ównie, chocia nie wy cznie, przez urodzenie. Do Ko cio a
mo e przy czy si ka dy, kto tego chce, po spe nieniu okre lonych rytualnych warunków.
Ko cio y wyst puj w ró nych postaciach. Wyró nia si trzy ich typy.
Ko ció episkopalny. Ma jednolit hierarchiczn organizacj . Duchowni s powo ywani na stanowiska
przez zwierzchników i przed nimi odpowiadaj . Takim Ko cio em jest przede wszystkim Ko ció katolicki.
Ponadto Ko ció anglika ski oraz Cerkwie prawos awne.
Ko ció prezbiteria ski. Ma posta zbli on do demokracji przedstawicielskiej. W adza jest w r kach
regionalnej rady. Pochodzi ona z wybo-
434 Cz pi ta. Instytucje

ru i sk ada si z duchownych i wieckich cz onków ró nych kongregacji. Rada ta (konsystorz) wyznacza


kap anów na okre lone stanowiska. W ka dym lokalnym Ko ciele znaczna cz w adzy spoczywa w r kach
jego komitetu „starszych". Organizacja Ko cio a prezbiteria skiego w USA jest tu wzorem.
Ko ció kongregacyjny. Nie ma hierarchii w adzy panuj cej nad wszystkimi jego cz ciami. Ka dym
lokalnym Ko cio em zarz dzaj jego wieccy cz onkowie, którzy powo uj i odwo uj swoich
przewodników. Przyk adem takiego Ko cio a s Ko cio y baptystów i kwakrów.
• Sekta. Sekty maj mniej sformalizowan organizacj ni Ko cio y. Cz sto powstaj jako od am
Ko cio a w wyniku buntu przeciwko jego instytucjom lub interpretacjom prawd wiary. Niektóre z sekt
maj krótki ywot, inne utrwalaj si i nawet mog si przekszta ca w Ko cio y – tak na przyk ad by o z
metodystami.
Cz onkowie sekt wst puj do nich w wyniku nawrócenia. Oczekuje si od nich zaanga owania i
dowodów wiary. W sektach bardzo cz sto nie ma wyspecjalizowanego kleru, a w rytua ach nacisk pada na
emocje, prze ycie, spontaniczno . Ma a jest w nich rola tradycji w porównaniu z rol charyzmatycznych
przywódców.
• Kult. Ma lu organizacje i jest otwarty dla ka dego, kto chce w nim uczestniczy . Jego charakter
okre la przedmiot czci oraz rodzaj rytua ów.

Religia w spo ecze stwach przemys owych kr gu kultury europejskiej


W kr gu kultury europejskiej dominuje chrze cija stwo, które w znacznej mierze okre li o jej oblicze.
Chrze cija stwo bardzo wcze nie uleg o podzia owi na cz wschodni , której centrum religijnym by o
pocz tkowo Bizancjum, i zachodni z centrum w Rzymie. Spo ecze stwa przemys owe narodzi y si w
krajach kr gu chrze cija stwa zachodniego. Zanim jednak pojawi y si na europejskiej scenie, w
chrze cija stwie zachodnim nast pi roz am, chronologicznie zbie ny z zacz tkami kapitalizmu. Roz am ten
w postaci Reformacji da pocz tek ró nym chrze cija skim Ko cio om, które przesta y uznawa
zwierzchnictwo papie a. Zyska y one nazw protestanckich, a cz chrze cija stwa dalej zwi zana z
Rzymem - rzymskiego katolicyzmu. Jego wyznawcy stanowi 17 procent wiatowej populacji (Rocznik
Statystyczny 2000), natomiast w poszczególnych krajach europejskich proporcje wyznawców rozmaitych
wersji chrze cija stwa s ró ne (patrz: ramka na nast pnej stronie).
Rozwojowi spo ecze stw przemys owych towarzyszy wzrost roli pa stwa i rozbudowa centralnej
administracji pa stwowej. Coraz wi cej dziedzin dzia alno ci ko cio ów (nauczanie, leczenie, opieka nad
sierota-
Rozdzia XVIII. Sfera ekspresyjno-integracyjna 435

W Polsce dominuje rzymski katolicyzm obrz dku aci skiego. Wed ug Rocznika Statystycznego 2000, jego
wyznawców w 1999 roku by o (w zaokr gleniu do 1 tysi ca) 34 603 tysi ce. Wyznawców innych od amów
katolicyzmu (greckokatolickiego, ormia skiego, bizantyjskiego) by o cznie 118 tysi ce, a wyznawców ró nych
odmian staro-katolicyzmu cznie 51 tysi ce.
Wyznawców prawos awia by o 562 tysi ce, natomiast wyznawców chrze cija stwa protestanckiego i
wywodz cego si z tradycji protestanckich cznie 158 tysi ce. Ponadto w Polsce by o 12 tysi cy wiadków
Jehowy, którzy w wiatowych statystykach wyst puj jako chrze cijanie, natomiast w polskim Roczniku
Statystycznym czani s do kategorii „inne".

mi) przejmowa y ró nego rodzaju organizacje wieckie, a przede wszystkim pa stwo. Zró nicowanie
wyznaniowe obywateli wymusza o neutralno wiatopogl dow pa stwa. Pa stwo oddziela o si od
Ko cio ów i nabiera o charakteru neutralnej wiatopogl dowo organizacji wieckiej. Nast powa a
sekularyzacja sfery publicznej.
Sekularyzacj t wspomaga y przemiany kultury, które dokonywa y si w miar rozwoju spo ecze stw
przemys owych. Warto ci coraz powszechniej uznawan stawa a si jednostka, jej wolno i autonomia.
Umacniaj ce si przekonanie, e ka dy cz owiek ma prawo by „sam sobie sterem, eglarzem, okr tem",
prowadzi o do ideologicznych buntów przeciwko ró nego rodzaju autorytetom (równie ko cielnym),
ograniczaj cym swobod jednostki. S ab a rola religii w jej tradycyjnych postaciach instytucjonalnych. Wraz
z rozwojem naukowo-technicznym wiar w Boga zacz a zast powa wiara w Rozum. Szerzy si pogl d, e
wiara w Boga jest zbiorem przes dów wynikaj cych z niewiedzy. Rodzi o si przekonanie, e w miar
wzrostu wiedzy o wiecie dostarczanej przez rozwijaj si nauk wiara w Boga b dzie s ab a i coraz mniej
miejsca w yciu spo ecznym b dzie zajmowa religia, która z czasem zaniknie.
Przewidywania te nie sprawdzi y si . Wprawdzie w spo ecze stwach nowoczesnych, a zw aszcza
ponowoczesnych, zmniejszy y si wp ywy ustabilizowanych i uznanych Ko cio ów, ale nie znaczy to, e
zamkn o „do wiadczenie sacrum" i wyeliminowane zosta y „dzia ania ludzkie skierowane ku rzeczywisto ci
transcendentnej".
W spo ecze stwach nowoczesnych sacrum pojawia si poza Ko cio ami i cz sto bez zwi zku z wiar w
Boga. Przyk adem jest sfera sacrum zwi zana z narodem. Obowi zek czci wobec symboli narodowych, rytua y
obchodów wi t narodowych maj charakter religijny (zob. Naród a nowoczesno , s. 246), tak jak religi
rozumia Durkheim. Podobnie religijnego charakteru dopatrzy si mo na w stosunku ludzi do
przywódców pa stw totalitarnych i w rytua ach masowych zebra i pochodów organizowanych w tych
pa stwach. Stalina i Hitlera otacza a atmosfera ubóstwienia. O Stalinie piewano kantat skonstruowan na
podobie stwo pie ni
436 Cz pi ta. Instytucje

religijnych, a przemówienia Hitlera na masowych zgromadzeniach budzi y emocje podobne do tych, jakie
wzbudzaj charyzmatyczni przywódcy religijni.
W czasach wspó czesnych, zw aszcza w wysoko rozwini tych spo ecze stwach przemys owych
okre lanych mianem ponowoczesnych, rodz si najró niejsze ruchy religijne. Przybieraj posta sekt i
kultów rozwijaj cych si poza Ko cio ami. Cz sto cz w sobie elementy ró nych tradycji religijnych:
chrze cija stwa, hinduizmu, buddyzmu. Popularno zyskuj ruchy Hare Kriszna (w Polsce w 1999 roku
mia y one 5043 wyznawców; Rocznik Statystyczny 2000) czy Medytacji Transcendentalnej. Do ruchów tych
„szerok fal nap ywa m odzie rozczarowana efektami wiary w post p naukowo-techniczny,
zniech cona do skostnia ych struktur wielkich Ko cio ów i poszukuj ca swojej w asnej drogi do sacrum"
(Olechnicki 1997: 83). Pozako cielna zindywidualizowana religijno bywa niekiedy nazywana religijno ci
„niewidzialn , ukryt ". Socjolodzy religii stwierdzaj : „Dawny model ko cielnie (instytucjonalnie)
okre lonej religijno ci przesta by modelem dominuj cym, jest wiarygodny dla mniejszo ci ludzi
wspó czesnych w Europie Zachodniej. Poszerzaj si ustawicznie ró norodne formy religijno ci
pozako cielnej, a granice mi dzy tym, co religijne, i tym, co niereligijne, sakralne i wieckie, staj si coraz
mniej przejrzyste" (Maria ski 2000: 134).

Religia jako przedmiot zainteresowania socjologii


Socjologia nie interesuje si prawd czy fa szem religii, ale religi jako zjawiskiem spo ecznym i cz ci
kultury symbolicznej danego spo ecze stwa. Najcz stszym przedmiotem jej uwagi jest religia chrze cija ska w
jej ró nych odmianach. W polu zainteresowa socjologii znajduj si funkcje religii w spo ecze stwie, relacje
mi dzy religi a zmian spo eczn , wp yw wyznawanej religii na postawy i zachowania jednostek oraz
postacie religijno ci i jej nat enie.
Psychospo eczne funkcje religii. Religia pe ni nast puj ce psychospo eczne funkcje:
• Wi zi spo ecznej. Umacnia spójno zbiorowo ci. Jednoczy jej cz onków przez obrz dy, których
wspólne prze ywanie daje poczucie przynale no ci do wspólnoty. Czynnikiem cz cym jest tak e
wspólny system wierze i uznawanie tych samych, wywodzonych z nich warto ci.
• Podpory psychicznej. Religia jest „symbolizacj zwi zku cz owieka z ostatecznymi warunkami jego
istnienia" (Bellah 1998: 224). Wyja nia sens wiata i cierpienia. Wszystkie prze omowe momenty ycia:
narodziny, ma stwo, mier , obudowane s rytua ami religijnymi. Dostarczaj one wsparcia w chwilach
ci kich prze emocjonalnych.
Rozdzia XVIII. Sfera ekspresyjno-integracyjna 437

• Kontroli spo ecznej. Religia wzmacnia podstawowe normy i warto ci danego spo ecze stwa przez
wykazywanie ich boskiego pochodzenie i nadawanie im pozaziemskich sankcji. Ta rola religii by a dawno
zauwa ana i doceniana przez pisarzy politycznych (na przyk ad Machiavellego) oraz instrumentalnie
wykorzystywana przez w adców, niezale nie od ich osobistego stosunku do wiary i Ko cio a.
Religia a zmiana spo eczna. Istniej dwa sprzeczne pogl dy na relacje mi dzy religi a zmian
spo eczn . Ka dy z nich rozporz dza powa nymi argumentami.
Zgodnie z jednym z nich, religia jest si konserwuj istniej cy stan rzeczy. Mi dzy innymi dlatego, e
- czyni c spraw najwa niejsz zbawienie po mierci - sprzyja lekcewa eniu spraw ziemskich, niezwi za-
nych z drog do tego celu. Ponadto, jak dowodzi historia, religia wielokro wspiera a w adz
przeciwstawiaj si emancypacyjnym d eniom poddanych.
Zgodnie z drugim pogl dem, religia jest jednym z czynników zmiany spo ecznej. Argumentem jest rola
etyki protestanckiej w kszta towaniu si kapitalizmu, na któr wskaza Max Weber w klasycznej rozprawie
Etyka protestancka a duch kapitalizmu. Innym argumentem jest wp yw religijnej idei ludzkiego braterstwa na
ruch na rzecz praw cz owieka.
Religijno jako przedmiot bada . W ankietowych badaniach socjologicznych regu jest
uwzgl dnianie w kwestionariuszach pytania o religijno , która jest traktowana jako jedna ze zmiennych
niezale nych. Badaczy interesuje, w jakiej mierze pogl dy b ce przedmiotem badania wi si b to z
rodzajem wyznawanej religii (w krajach zró nicowanych wyznaniowo), b ze stopniem religijno ci (w
krajach jednolitych wyznaniowo).
Ten ostatni przypadek jest przypadkiem Polski. W badaniach CBOS stopie religijno ci mierzony jest
za pomoc jednego pytania cznie o wiar i praktyki religijne, b dwóch oddzielnych pyta o
uczestnictwo w praktykach religijnych i o intensywno wiary.

Religijno w Polsce mierzona za pomoc cznej skali CBOS w roku 1999 przed-
stawia a si nast puj co (w procentach):
Wierz cy i praktykuj cy regularnie 58

Wierz cy i praktykuj cy nieregularnie 33

Wierz cy, ale niepraktykuj cy 5

Niewierz cy, ale chodz cy do ko cio a 1

Niewierz cy i niepraktykuj cy 3

(Roguska, Wciórka 2000: 187).

Wtedy kiedy religijno stanowi autonomiczny przedmiot bada i nie jest tylko jedn ze zmiennych
niezale nych, uwzgl dniane jest kilka jej wymiarów. Ankietowani pytani s o: znajomo tre ci religii to
jest do-
438 Cz pi ta. Instytucje

gmatów, przykaza ko cielnych, znaczenia sakramentów; wiar w poszczególne dogmaty; praktyki


religijne, takie jak uczestnictwo we mszy wi tej, przyst powanie do komunii wi tej, przestrzeganie
postów, a tak e o stosunek do instytucji Ko cio a rzymsko-katolickiego, uczestniczenie w yciu parafii,
pogl dy na rol Ko cio a, ocen dzia alno ci ksi y; wreszcie o moralno religijn , to jest czy i jak z ich
wiar i przynale no ci do Ko cio a wi si ich oceny moralne (Pawluczuk 2000: 293-294).
Nota bibliograficzna
Historyczn zmienno form rodziny w Europie opisuje ksi ka Jean-Louisa Flandrina, Historia rodziny
(1998).
Rozprawa Giovanniego Sartoriego Teoria demokracji (1994) obok cytowanych w niniejszej ksi ce prac
Dahla i Bobbiego nale y do najwa niejszych wspó czesnych dzie dotycz cych teorii demokracji. Robert
Putnam w ksi ce Demokracja w dzia aniu. Tradycje obywatelskie we wspó czesnych W oszech (1995)
przedstawia wp yw kultury zbiorowo ci na kszta towanie si w nich spo ecze stwa obywatelskiego oraz
sprawno mechanizmów demokracji. Ksi ka ta nale y do klasyki literatury politologicznej. Z kolei praca
Marii Magoski Obywatel w procesie przemian (2001) mówi o zmieniaj cym si poj ciu „obywatel" w
przekszta caj cym si wspó czesnym wiecie integracji europejskiej. Procesom demokratyzacji w krajach
postkomunistycznych Europy rodkowo-Wschodniej po wi cona jest praca Anny Wolff-Pow skiej
Oswojona Rewolucja. Europa rodkowo-Wschodnia w procesie demokratyzacji (1998). Podobn
problematyk w odniesieniu do Polski podejmuje ksi ka Miros awy Grabowskiej i Tadeusza Szawiela
Budowanie demokracji. Podzia y spo eczne, partie polityczne i spo ecze stwo obywatelskie w
postkomunistycznej Polsce (2001). W ksi ce tej znale mo na skrótowe omówienie ró nych koncepqi
demokracji. Spojrzenie na polityk z perspektywy socjologii humanistycznej proponuje Cezary Trut-
kowski w pracy Spo eczne reprezentacje polityki (2000). To samo w odniesieniu do poziomu lokalnego czyni
Gra yna Woroniecka w ksi ce Dzia anie polityczne. Próba socjologii interpretatywnej (2001). Z kolei
prace opublikowane pod red. Krystyny Skar skiej w tomie Podstawy psychologii politycznej prezentuj
spojrzenie na w adz i polityk oczyma psychologów spo ecznych (2002).
Krytyczn refleksj nad spo ecze stwem masowym i jego kultur zapocz tkowa Jose Ortega y Gasset
ksi Bunt mas wydan w 1930 roku (najnowsze polskie wydanie 2002). Do klasyki prac o kulturze
masowej nale powsta e w latach sze dziesi tych XX wieku prace Marshalla McLuhana, dost pne mi dzy
innymi w zbiorze Wybór tekstów (2001). O fascynacji twórców fenomenem kultury masowej wiadczy
opublikowany w ko cu lat pi dziesi tych przez Czes awa Mi osza w jego t umaczeniu

440 Cz pi ta. Instytucje

i z jego wst pem wybór tekstów pierwszych teoretyków kultury masowej: Kultura masowa
(2002). Bezcenny zasób informacji o konsekwencjach rozwoju technik audiowizualnych dla kultury
zawiera antologia zaprojektowana i zredagowana przez Maryl Hopfinger Nowe media w komuni-
kacji spo ecznej XX wieku (2002).
Drugim obok Emile'a Durkheima klasykiem socjologii, który zajmowa si socjologi religii, jest
Max Weber. Przedmiotem jego zainteresowania by a etyka gospodarcza religii wiatowych.
Dotycz ce jej prace zosta y wydane w Polsce w postaci trzech tomów Dzie zebranych z socjologii
religii. Etyka gospodarcza religii wiatowych, tom 1: Taoizm i konfucjanizm, tom 2: Hinduizm i buddyzm,
tom 3: Staro ytny judaizm (2000). Osobno wydana jest jego najbardziej znana praca z tego zakresu
Etyka protestancka a duch kapitalizmu (1994). Problematyk socjologii religii podejmuje te jeden
z najwybitniejszych socjologów - teoretyków XX wieku, Niklas Luhmann, w ksi ce Funkcja
religii (1998). Miejsce religii w wiecie wspó czesnym omawia Janusz Maria ski w opracowaniu
Religia i Ko ció mi dzy tradycj i ponowoczesno ci . Studium socjologiczne (1997). Ten sam problem z
fenomenologicznego punktu widzenia rozpatruje Thomas Luckmann w pracy Niewidzialna religia.
Problem religii we wspó czesnym wiecie (1991). O nowych ruchach religijnych pisze Eileen Barker w
ksi ce Nowe ruchy religijne (1997). Informacji o religijno ci w Polsce, tak jak rysuje si ona w
badaniach empirycznych, dostarcza praca Ireny Borowik Procesy instytucjonalizacji i prywatyzacji
religii w powojennej Polsce (1997).

Literatura przywo ywana


Aaronson Bernard S. (1971), Time, Time Stance and Existence, „Studium Generale", t. 23, fasc 3.
Abercrombie Nicholas, Hill Stephen, Turner Bryan S. (1994), The Penguin Dictionary of Sociology,
Penguin Books, London.
Altermatt Urs (1997), Powrót wojen etnicznych w Europie?, „Znak", nr 3 (502).
Altermat Urs (1998), Sarajewo przestrzega, Etnonacjonalizm w Europie, t um. Grzegorz Sowi ski,
Znak, Kraków.
Aronson Eliott (1976), Cz owiek - istota spo eczna, t um. Józef Radzicki, PWN, Warszawa.
Bales Robert S. (1965), Uk ad ról w grupach zadaniowych, t um. zbiorowe, w: Stefan Nowak (red).,
Metody bada socjologicznych, PWN, Warszawa.
Barber Benjamin R. (1998), W mackach Mc wiata. Rozmowa z Jackiem akowskim, „Gazeta
Wyborcza", 14-15 marca.
Barker Eileen (1997), Nowe mchy religijne, t um. Tomasz Kunz, Nomos, Kraków.
Bauman Zygmunt (1966), Kultura i spo ecze stwo. Preliminaria, PWN, Warszawa.
Bauman Zygmunt (1998), Zb dni, niechciani, odtr ceni - czyli o biednych w zamo nym wiecie,
„Kultura i Spo ecze stwo", nr 2.
Bauman Zygmunt (2000), Od plemion do narodów - i z powrotem, w: ten e, Ponowoczesno jako
ród o cierpie , Sic!, Warszawa.
Baumgartner Mary P. (1984), Social Control from Below, w: Donald Black (red.), Toward a General
Theory of Social Control, t. 1, Academic Press, Inc., Orlando, San Diego, San Francisco, New York,
London, Toronto, Montreal, Sydney, Tokyo, Sao Paulo.
Beetham David (1995), Legitymizacja w adzy, t um. Jerzy Szczupaczy ski, w: Jerzy Szczupaczy ski
(red.), adza a spo ecze stwo, Scholar, Warszawa.
Bellah Robert N. (1998), Ewolucja religijna, t um. B ej Kruppik, w: W adys aw Piwowarski (red.),
Socjologia religii. Antologia tekstów, Nomos, Kraków.
Berger Peter L. (1995a), Rewolucja kapitalistyczna, t um. Zygmunt Simbierowicz, Oficyna Naukowa,
Warszawa.
Berger Peter L. (1995b), Zaproszenie do socjologii, t um. Janusz Stawi ski, PWN, Warszawa.
Berger Peter L., Luckmann Thomas (1983), Spo eczne tworzenie rzeczywisto ci, t um. Józef Ni nik,
PIW, Warszawa.
Bernard Jessie (1973), The Sociology of Community, Scott, Foreman and Company, Glenview, 111.,
London.
Bernstein Basil (1990), Odtwarzanie kultury, Andrzej Piotrowski (red.), t um. Zbigniew Boksza ski,
Andrzej Piotrowski, PIW, Warszawa.
Beskid Lidia, Jarosi ska Maria, Milic-Czerniak Ró a (1988), Robotnicy - potrzeby - rzeczywisto .
Robotnicy w Polsce. Raporty z bada , Akademia Nauk Spo ecznych, Warszawa.
442 Literatura przywo ywana
Beskid Lidia, Zarzycka-Skrzypek Joanna (1993), Zachowania przystosowawcze gospodarstw
domowych, w: Lena Kolarska-Bobi ska (red.), Ekonomiczny wymiar ycia codziennego. Raport z
badania 92, CBOS, Warszawa.
Bia ecki Ireneusz (1996), Alfabetyzm funkcjonalny, „Nowa Res Publica", nr 6 (93).
Bielicki Tadeusz (1995), Struktura rodziny ludzkiej w perspektywie antropologicznej, w: Rodzina - jej
funkcje przystosowawcze i ochronne, Polska Akademia Nauk, Warszawa.
Bielicki Tadeusz, Szklarska Alicja, Welon Zygmunt, Brajczewski Czes aw (1997), Nierówno ci
spo eczne w Polsce: antropologiczne badania poborowych w trzydziestoleciu 1965-1995, Monografie
Zak adu Antropologii Polskiej Akademii Nauk, Wroc aw.
Bilton Tony, Bonnett Kevin, Jones Pip, Skinner David, Stanworth Michelle, Webster Anthony (1997),
Introductory Sociology, Macmillan, London.
Black Donald (1984), Social Control as a Dependent Variable, w: Donald Black (red.), Tozuard a
General Theory of Social Control, t.1, Academic Press, Inc., Orlando, San Diego, San Francisco, New
York, London, Toronto, Montreal, Sydney, Tokyo, Sao Paulo.
Black Donald (1990), Foreword, w: Allan V. Horowitz, The Logic of Social Control, Plenum Press,
New York, London.
Bobbio Norberto (1998), Liberalizm i demokracja, t um. Pawe Bravo, Znak, Kraków.
Bojar Hanna (1997), Mniejszo ci narodowe - nowe formy uczestnictwa w yciu III Rzeczypospolitej, w:
Henryk Doma ski, Andrzej Rychard (red.), Elementy nowego adu, Instytut Filozofii i Socjologii
Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Boksza ski Zbigniew (1989), To samo , interakcja, grupa. To samo jednostki w perspektywie teorii
socjologicznej, Uniwersytet ódzki, ód .
Boksza ski Zbigniew (1991), Kultura i jej rola w yciu cz owieka, w: Zbigniew Krawczyk, Witold
Morawski (red), Socjologia. Problemy podstawowe, PWN, Warszawa.
Boksza ski Zbigniew, Piotrowski Andrzej (1990), Wst p, w: Basil Bernstein, Odtwarzanie kultury,
Andrzej Piotrowski (red.), t um. Zbigniew Boksza ski, Andrzej Piotrowski, PIW, Warszawa.
Borowik Irena (1997), Procesy instytucjonalizacji i prywatyzacji religii w powojennej Polsce,
Uniwersytet Jagiello ski, Kraków.
Boski Pawe , Jarymowicz Maria, Malewska-Peyre Hanna (1992), To samo a odmienno kulturowa,
Instytut Psychologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Bourdieu Pierre, Passeron Jean-Claude (1990), Reprodukcja. Elementy teorii systemu nauczania, t um.
El bieta Neyman, PWN, Warszawa.
Brown Donald E. (1991), Human Unwersals, McGraw-Hill, New York.
Brubaker Rogers (1998), Nacjonalizm inaczej. Struktura narodowa i kwestie narodowe w nowej
Europie, t um. Jan uczu ski, PWN, Warszawa, Kraków.
Buckley Walter (1958), Social Stratification and the Functional Theory of Social Differentiation,
„American Sociological Review", nr 3.
Bujak Franciszek (1976), Przedmowa do: Limanowa, w: ten e, Wybór pism, Helena Ma-durowicz-
Urba ska (red.), PWN, Warszawa.
Burnham James (1941), The Managerial Revolution, John Day Company, New York; wyd. pol. (1958),
Manad erska rewolucja, b. t um., Biblioteka Kultury, Pary .
Burszta Wojciech J. (1998), Antropologia kultury. Tematy, teorie, interpretacje, Zysk i S-ka, Pozna .
Burszta Wojciech J., Kuligowski Waldemar (1999), Dlaczego ko ciotrup nie wstaje. Ponowoczesne
pejza e kultury, Sic!, Warszawa.
Burton Michael, Gunther Richard, Higley John (1995), Elity a rozwój demokracji, t um. Jerzy
Szczupaczy ski, w: Jerzy Szczupaczy ski (red.), adza a spo ecze stwo, Scholar, Warszawa.
Literatura przywo ywana 443
Buss David M. (2001), Psychologia ewolucyjna, t um. Marek Orski, Gda skie Wydawnictwo
Psychologiczne, Gda sk.
Carrithers Michael (1992), Dlaczego ludzie maj kultury, t um. Anna Tanalska-Dul ba, PIW,
Warszawa.
Chlebowczyk Józef (1989), W kwestii genezy mi dzynarodowej ochrony mniejszo ci po I wojnie
wiatowej, w: Narody. Jak powstawa y i jak wybija y si na niepodleg ? Profesorowi Tadeuszowi
epkowskiemu w sze dziesi rocznic urodzin i czterdziestolecie pracy przyjaciele, koledzy,
uczniowie, koordynator zespo u autorskiego Marcin Kula, PWN, Warszawa.
Chmielewski Piotr (1988), Kultura i ewolucja, PWN, Warszawa.
Chmielewski Piotr (1994), Nowa analiza instytucjonalna. Logika i podstawoiue zasady, „Studia
Socjologiczne", nr 3-4.
Chmielewski Piotr (1995), Ludzie i instytucje. Z historii i teorii nowego instytucjonalizmu, Instytut
Pracy i Spraw Socjalnych, Warszawa.
Clark Terry N., Lipset Seymour M. (1991), Are Social Classes Dying?, „International Sociology", nr 4.
Clark Terry N., Lipset Seymour M., Rempel Michael (1993), The Decline Political Significance of
Social Class, „International Sociology", nr 3.
Coleman James S., Fararo Thomas J. (1992), Rational Choice Theory. Advocacy and Critique, Sage
Newbury Park.
Cooley Charles H. (1962), Social Organization. A Study of the Larger Mind, Schocken Books Inc., New
York.
Cooley Charles H. (1992), Ja spo eczna - 1. Znaczenie „Ja", t um. Janusz Mucha, w: Janusz Mucha,
Cooley, Wiedza Powszechna, Warszawa.
Crozier Michel (1967), Biurokracja. Anatomia zjawiska, t um. Stanis aw Lypacewicz, Polskie
Towarzystwo Ekonomiczne, Warszawa.
Crozier Michel, Friedberg Erhard (1982), Cz owiek i system. Ograniczenia dzia ania zbiorowego, t um.
Krystyna Bolesta-Kuku ka, Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, Warszawa.
Czapów Gabriela, Czapów Czes aw (1969), Psychodrama, PWN, Warszawa.
Czepulis-Rastenis Ryszarda (1973), „Klassa umys owa". Inteligencja Królestwa Polskiego 1832-1862,
Ksi ka i Wiedza, Warszawa.
Czy ewski Marek (1984), Socjolog i ycie potoczne. Studium z etnometodologii i wspó czesnej
socjologii interakcji, Acta Universitatis Lodziensis. Folia Sociologica 8, ód .
Czy ewski Marek (1990), Recepcja socjologii interpretatywnej w Polsce. Uwagi krytyczne, w: Anna
Giza-Poleszczuk, Edmund Mokrzycki (red.), Teoria i praktyka socjologii empirycznej, Instytut Filozofii
i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Dahl Robert A. (2000), O demokracji, t um. Marcin Król, Znak, Kraków.
Dahrendorf Ralph (1969), Class and Class Conflict in Industrial Society, Stanford University Press,
Stanford.
Delumeau Jean, Roche Daniel (1995) (red.), Historia ojców i ojcostwa, Oficyna Wydawnicza Volumen-
Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa.
Dobrodzicka Gra yna (1999), Ewolucja warto ci rodzinnych, w: Lidia Beskid (red.), Zmiany w yciu
Polaków w gospodarce rynkowej, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Dobrowolski Kazimierz (1966), Ch opska kultura tradycyjna, w: Studia nad yciem spo ecznym i
kultur , Zak ad Narodowy im. Ossoli skich, Wroc aw, Warszawa, Kraków.
444 Literatura przywo ywana
Doma ski Henryk (1981), Presti zawodu i jego korelaty, w: Kazimierz M. S omczy ski, W odzimierz
Weso owski (red.), Zró nicowanie spo eczne w perspektywie porównawczej, Ossolineum, Wroc aw.
Doma ski Henryk (1985), Rola klasyfikacji zawodów w analizie struktury spo ecznej, Ossolineum,
Wroc aw.
Doma ski Henryk (1987), Segmentacja rynku pracy a struktura spo eczna, Ossolineum, Wroc aw.
Doma ski Henryk (1992), Zadowolony niewolnik. Studium o nierówno ciach mi dzy m czyznami i
kobietami w Polsce, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Doma ski Henryk (1994), Spo ecze stwa klasy redniej, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej
Akademii Nauk, Warszawa.
Doma ski Henryk (1997), Mobilno i hierarchie stratyfikacyjne, w: Henryk Doma ski, Andrzej
Rychard, Elementy nowego adu, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Doma ski Henryk (1998), Dwie transformacje w krajach Europy rodkowo-Wschodniej a ruchliwo
spo eczna, w: Antoni Su ek, Marek S. Szczepa ski (red.), sk - Polska - Europa. Zmieniaj ce si
spo ecze stwo w perspektywie lokalnej i globalnej. Xi ga X Ogólnopolskiego Zjazdu Socjologicznego,
Wydawnictwo Uniwersytetu skiego, Katowice.
Doma ski Henryk (1999a), Presti , FNP, Wroc aw.
Doma ski Henryk (1999b), Zadowolony niewolnik idzie do pracy. Postawy wobec aktywno ci
zawodowej kobiet w 23 krajach, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Doma ski Henryk (2000a), Hierarchie i bariery spo eczne w latach dziewi dziesi tych, Instytut Spraw
Publicznych, Warszawa.
Doma ski Henryk (2000b), Selekcja ze wzgl du na pochodzenie spo eczne do szko y redniej i na studia
wy sze, „Nauka i Szkolnictwo Wy sze", nr 2/16.
Doma ski Henryk (2002a), Ubóstwo w spo ecze stwach postkomunistycznych, Instytut Spraw
Publicznych, Warszawa.
Doma ski Henryk (2002b), Polska klasa rednia, Wydawnictwo Uniwersytetu Wroc awskiego,
Wroc aw.
Doma ski Henryk, Mach Bogdan W., S omczy ski Kazimierz M., Zaborowski Wojciech (1991),
Zmiany struktury spo ecznej a transformacja systemu polityczno-ekonomicznego, w: Antoni Su ek,
odzimierz Winc awski (red.), Prze om i wyzwanie. Pami tnik VIII Ogólnopolskiego Zjazdu
Socjologicznego, Toru 19-20 wrze nia 1990, Warszawa, Toru .
Drozdowski Rafa (1998), Kontrowersje wokó klasy redniej w Polsce lat dziewi dziesi tych, „Kultura
i Spo ecze stwo", nr 1.
Drucker Peter F. (1999), Spo ecze stwo pokapitalistyczne, t um. Gra yna Kranas, PWN, Warszawa.
Duch-Krzysztoszek Danuta (1998), Ma stwo, seks, prokreacja, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej
Akademii Nauk, Warszawa.
Durkheim Emile (1990), Elementarne formy ycia religijnego, t um. Anna Zadro ska, PWN,
Warszawa.
Durkheim mile (1999), O podziale pracy spo ecznej, t um. Krzysztof Wakar, PWN, Warszawa.
Durkheim Emile (2000), Zasady metody socjologicznej, t um. Jerzy Szacki, PWN, Warszawa.
Literatura przywo ywana 445
Eberhardt Piotr (1996), Mi dzy Rosj a Niemcami. Przemiany narodowo ciowe w Europie rodkowo-
Wschodniej w XX w., PWN, Warszawa.
Eibl-Eibesfeldt Iraneus (1997), Mi i nienawi . Historia naturalna elementarnych sposobów
zachowania si , t um. Anna Danuta Tauszy ska, PIW, Warszawa.
Encyklopedia socjologii (1998-2002), t. 1-4, Oficyna Naukowa, Warszawa.
Erikson Robert, Goldthorpe John H. (1992), Constant Flux, Clarendon Press, Oxford.
Evans Judith (1995), Feminist Theory Today. An Introduction to Second-Wave Feminism, Sage,
London.
Eyerman Ron, Jamison Andrew (1991), Societal Movements: A Cognitive Approach, Polity Press,
Cambridge.
Fitoussi Jean Paul, Rosanvallon Pierre (2000), Czas nowych nierówno ci, t um. Stefan Amsterdamski,
Znak, Kraków.
Flandrin Jean-Louis (1998), Historia rodziny, t um. Agnieszka Kury , Oficyna Wydawnicza Volumen,
Warszawa.
Frankfort-Nachmias Chavy, Nachmias David (2001), Metody badawcze w naukach spo ecznych, t um.
El bieta Hornowska, Zysk i S-ka, Pozna .
Franklin Mark, Mackie Thomas, Valen Henry with Clive Bean i in. (1992), Electoral Change:
Responses to Evolving Social and Attitudinal Structures in Western Countrics, Cambridge University
Press, Cambridge.
Frieske Kazimierz W. (1990), Socjologia w dzia aniu. Nadzieje i rozczarowania, Instytut Socjologii
Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Frieske Kazimierz (1991), Dewiacje spo eczne, w: Zbigniew Krawczyk, Witold Morawski (red.),
Socjologia. Problemy podstawowe, PWN, Warszawa.
Frieske Kazimierz W. (1999), Marginalno i procesy marginalizacji, Instytut Pracy i Spraw
Socjalnych, Instytut Polityki Spo ecznej Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Frieske Kazimierz W. (2001), Socjologia prawa, Polskie Wydawnictwo Prawne Juris, Warszawa,
Pozna .
Frysztacki Krzysztof (1996), Rozwój, w ciwo ci i znaczenie socjologii stosowanej, w: Krzysztof
Frysztacki (red.), Z zagadnie socjologii stosowanej, Universitas, Kraków.
Fukuyama Francis (1997), Zaufanie. Kapita spo eczny a droga do dobrobytu, t um. Anna i Leszek
liwa, PWN, Warszawa, Wroc aw.
Fuszara Ma gorzata (1995), Kobiety w s dach rodzinnych, w: Anna Titkow, Henryk Doma ski (red.),
Co to znaczy by kobiet w Polsce, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Fuszara Ma gorzata (1999), Puch ci gle marny, „Gazeta Wyborcza", 21 lipca.
Fuszara Ma gorzata (2000), Organizacje i inicjatywy kobiece po 1989 roku, w: Wspó czesny ruch
kobiecy w Polsce. Seminarium. Warszawa, 4/5 marca 2000, materia y konferencyjne, O rodek
Informacji i rodowisk Kobiecych „O ka".
Gardawski Juliusz (1996), Przyzwolenie ograniczone. Robotnicy wobec rynku i demokracji, PWN,
Warszawa.
Gellner Ernest (1991), Narody i nacjonalizm, t um. Teresa Ho ówka, PIW, Warszawa.
Giddens Anthony (1973), The Class Structure of the Advanced Societes, Hutchinson, London.
Giddens Anthony (1998), Sociologia. Zwi e, lecz krytyczne wprowadzenie, t um. Joanna Gilewicz,
Zysk i S-ka, Pozna .
Giddens Anthony, Turner Jonathan H. (1987), Introduction, w: Anthony Giddens, Jonathan H. Turner
(red.), Social Theory Today, Stanford University Press, Stanford.
Gillis John R. (1996), A World of Their Own Making. Myth, Ritual, and the Questfor Family Values,
Harvard University Press, Cambridge, Mass.
446 Literatura przywo ywana
Giza Anna (1991), ycie jako opowie . Analiza materia ów autobiograficznych w perspektywie
socjologii wiedzy, Ossolineum, Polska Akademia Nauk, Wroc aw, Warszawa-Kraków.
Giza-Poleszczuk Anna (2000), Przestrze spo eczna, w: Anna Giza-Poleszczuk, Miros awa Marody,
Andrzej Rychard, Strategie i system. Polacy w obliczu zmiany systemowej, Instytut Filozofii i Soq'ologii
Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Giza-Poleszczuk Anna (2002), Zwi zki partnerskie, ma stwo i dzieci - kulturowe zró nicowanie
postaw, w: Aleksandra Jasi ska-Kania, Miros awa Marody (red.), Polacy w ród Europejczyków.
Warto ci spo ecze stwa polskiego na tle innych krajów europejskich, Scholar, Warszawa.
Gli ski Piotr (1989), Z do wiadcze jako ciowych bada stylu ycia, w: Antoni Sulek, Krzysztof
Nowak, Anna Wyka (red.), Poza granicami socjologii ankietowej, Instytut Socjologii Uniwersytetu
Warszawskiego, Polskie Towarzystwo Socjologiczne, Warszawa.
Goffman Erving (2000), Cz owiek w teatrze ycia codziennego, t um. Helena Datner- piewak, Pawe
piewak, Wydawnictwo KR, Warszawa.
Golinowska Stanis awa (2001), Iluzja równych szans (wywiad), „Tygodnik Powszechny", nr 4.
Golinowska Stanis awa, Topi ska Irena (2002), Pomoc spo eczna - zmiany i warunki skutecznego
dzia ania, Case, Warszawa.
Gorlach Krzysztof (1995), Ch opi, rolnicy, przedsi biorcy: „k opotliwa" klasa w Polsce post-
komunistycznej, Uniwersytet Jagiello ski, Kraków.
Gottlieb Beatrice (1993), The Family in the Western World from the Black Dea h to the Industrial Age,
Oxford University Press, New York, Oxford.
Goward Nicole, Nationalism and the Contstruction of History, maszynopis, rozdzia 6 pracy doktorskiej
udost pnionej przez autork .
Grabowska Miros awa, Szawiel Tadeusz (2001), Budowanie demokracji. Podzia y spo eczne, partie
polityczne i spo ecze stwo obywatelskie w postkomunistycznej Polsce, PWN, Warszawa.
Halaby Charles, Weakliem David (1993), Ownership and Authority in the Earnings Function,
„American Sociological Review", nr 1.
Halamska Maria (2000), Charakterystyka spo eczna polskich rolników, w: Xymena Doli ska (red.),
Ch op, rolnik, farmer? Przyst pienie Polski do Unii Europejskiej nadzieje i obawy polskiej wsi, Instytut
Spraw Publicznych, Warszawa.
Halman Loek (1999), European Images and Discourses on the Family. Exploring Value Differences and
Similarities in the Domain of Primary Relations in Eastern and Western Europe, maszynopis.
Ha as El bieta (1987), Spo eczny kontekst znacze w teorii symbolicznego interakcjonizmu, Katolicki
Uniwersytet Lubelski, Lublin.
Ha as El bieta (1994), Perspektywy socjologii humanistycznej, w: Jan Turowski, Socjologia. Wielkie
struktury spo eczne, Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin.
Hankiss Elemer (1986), Pu apki spo eczne, t um. Tomasz Kulisiewicz, Wiedza Powszechna, Warszawa.
Hammersley Martin, Atkinson Paul (2000), Metody badawcze w naukach spo ecznych, t um. S awomir
Dymczyk, Zysk i S-ka, Pozna .
Haralambos Michael, Holborn Martin (1990), Sociology. Themes and Perspectiues, Collins Educational,
Glasgow.
Literatura przywo ywana 447
Heritage John C. (1987), Ethnomethodology, w: Anthony Giddens, Jonathan H. Turner (red.), Social
Theory Today, Stanford University Press, Stanford.
Higley John, Pakulski Jan (1999), Elites in the Shidy of Consolidated Democracy, w: Aleksandra
Jasi ska-Kania, Melvin L. Kohn, Kazimierz M. Slomczy ski (red.), Power and Social Structure. Essays
in Honor of W odzimierz Weso owski, Uniwersytet Warszawski, Warszawa.
Hilgard Ernest R. (1967), Wprowadzenie do psychologii, t um. Józef Radzicki, PWN, Warszawa.
Hinde Robert A. (1990), The Extent and Limitations of the Contributions of Biology to Understanding
Human Social Behaviour, „Netherlands Journal of Zoology", nr 40 (4).
Homans George C. (1961), Social Behavior. Its Elementary Forms, Harcourt Brace, New York.
Hopfinger Maryla (2002), Nowe media w komunikacji spo ecznej w XX wieku, Oficyna Naukowa,
Warszawa.
Horowitz Allan V. (1990), The Logic of Social Control, Plenum Press, New York, London.
Huntington Samuel P. (1995), Trzecia fala demokratyzacji, t um. Andrzej Dziurdzik, PWN, Warszawa.
Informacja o mniejszo ciach narodowych i etnicznych xv szko ach podstawowych, gimnazjach i
szko ach ponadgimnazjalnych (wg danych GUS), Ministerstwo Edukacji Narodowej, Warszawa, 28
listopada 2000.
Inglehart Ronald (1990), Cidture Shift in Advanced Industrial Society, Princeton University Press,
Princeton.
Inkeles Alex (1984), Nowoczesno indywidualna - problemy i nieporozumienia, t um. Hanna
Mokrzycka, w: Joanna Kurczewska, Jerzy Szacki, (red.), Tradycja i ncauoczesno , Czytelnik,
Warszawa.
Inkeles Alex, Smith David N. (1984), W stron definicji cz owieka nowoczesnego, t um. Joanna
Kurczewska, w: Joanna Kurczewska, Jerzy Szacki (red.), Tradycja i nowoczesno , Czytelnik,
Warszawa.
Jahoda Marie, Deutsch M., Cook S.W. (1965), Skale nominalne, porz dkowe, interwa owe i ilorazowe,
um. Janina Frentzel, Piotr Graff, Stefan Nowak, w: Stefan Nowak (red.), Metody bada
socjologicznych. Wybór teks ów, PWN, Warszawa.
Ja owiecki Bogdan (1988), Spo eczne wytwarzanie przestrzeni, Ksi ka i Wiedza, Warszawa.
Ja owiecki Bogdan (1989), Rozwój lokalny, Instytut Gospodarki Przestrzennej, Wydzia Geografii i
Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Ja owiecki Bogdan, Sowa Kazimierz Z. (1989), Przedmowa, w: Bogdan Ja owiecki, Kazimierz Z. Sowa,
Piotr Dudkiewicz (red.), Spo eczno ci lokalne. Tera niejszo i przysz , Instytut Gospodarki
Przestrzennej, Wydzia Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Ja owiecki Bogdan, Sowa Kazimierz Z., Dudkiewicz Piotr (red.) (1989), Spo eczno ci lokalne.
Tera niejszo i przysz , Instytut Gospodarki Przestrzennej, Wydzia Geografii i Studiów
Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Janusz Grzegorz, Bajda Piotr (2000), Prawa mniejszo ci narodowych. Standardy europejskie,
Stowarzyszenie „Wspólnota Polska", Warszawa.
Jarymowicz Maria, Szustrowa Teresa (1980), Poczucie w asnej to samo ci - ród a, funkcje
regulacyjne, w: Janusz Reykowski (red.), Osobowo a spo eczne zachowanie si ludzi, Ksi ka i
Wiedza, Warszawa.
Jasiecki Krzysztof (2001), Elita prywatnego biznesu. Formowanie si nowych aktorów transformacji w
Polsce, Instytut Filozofii i Soqologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
448 Literatura przywo ywana
Jasi ska-Kania Aleksandra (1991), Socjologiczna koncepcja osóbowo ci, w: Zbigniew Krawczyk,
Witold Morawski (red.), Socjologia. Problemy podstawowe, PWN, Warszawa.
Jasi ska-Kania Aleksandra (2000), Europejskie systemy warto ci a to samo narodowa Polaków,
referat wyg oszony na XI Ogólnopolskim Zje dzie Socjologicznym, Rzeszów, maszynopis.
Jedlicki Jerzy (1997), Nacjonalizm, patriotyzm i inicjacja kulturowa, „Znak", nr 3 (502).
Johnson Allan G. (2000), The Blackwell Dictionary of Sociology. A User's Guide to Sociological
Language, Blackwell, Oxford, Cambridge.
Kaleta Andrzej (1993), Socjologia wsi jako nauka, w: W odzimierz Winc awski (red.), Studia z
socjologii wsi. Dedykowane profesorowi Zbigniewowi T. Wierzbickiemu, Uniwersytet Miko aja
Kopernika, Toru .
Kami ski Antoni Z. (1976), adza a racjonalno . Studium z socjologii wspó czesnego kapitalizmu,
PWN, Warszawa.
Kami ski Antoni Z. (1979), Problemy organizacji spo ecze stwa globalnego, w: Witold Morawski
(red.), Kierowanie w spo ecze stwie. Analiza socjologiczna, PWN, Warszawa.
Kami ski Antoni Z. (1991), Instytucje i organizacje, w: Zbigniew Krawczyk, Witold Morawski (red.),
Socjologia. Problemy podstawowe, PWN, Warszawa.
Kami ski Antoni Z. (1998), Biurokracja, has o w: Encyklopedia socjologii, t. 1, Oficyna Naukowa,
Warszawa.
Kardiner Abram (1975), Osobowo podstawowa, t um. Bohdan Chwede czuk, w: W odzimierz
Derczy ski, Aleksandra Jasi ska-Kania, Jerzy Szacki (red.), Elementy teorii socjologicznych. Materia y
do dziejów wspó czesnej socjologii zachodniej, PWN, Warszawa.
Karpi ski Jakub (1999), My, Europejczycy, „Rzeczpospolita", 6-7 lutego.
Kempny Marian, Szmatka Jacek (1992), Wspó czesne teorie wymiany. Zbiór tekstów, PWN, Warszawa.
Kersten Krystyna (1989), Polska - pa stwo narodowe. Dylematy i rzeczywisto , w: Narody. Jak
powstawa y i jak wybija y si na niepodleg ? Profesorowi Tadeuszowi epkowskiemu w
sze dziesi rocznic urodzin i czterdziestolecie pracy przyjaciele, koledzy, uczniowie, koordynator
zespo u autorskiego Marcin Kula, PWN, Warszawa.
Kizwalter Tomasz (1999), O nowoczesno ci narodu. Przypadek Polski, Semper, Warszawa.
Kluckhohn Clyde May (1975), Badanie kultury, t um. Urszula Niklas, w: W odzimierz Derczy ski,
Aleksandra Jasi ska-Kania, Jerzy Szacki (red.), Elementy teorii socjologicznych. Materia y do dziejów
wspó czesnej socjologii zachodniej, PWN, Warszawa.
oskowska Antonina (1964), Kultura masowa. Krytyka i obrona, PWN, Warszawa.
Kloskowska Antonina (1981), Socjologia kultury, PWN, Warszawa.
oskowska Antonina (1991a), Kultura, w: Encyklopedia kultury polskiej XX wieku. Poj cia i problemy
wiedzy o kulturze, Wiedza o Kulturze, Wroc aw.
oskowska Antonina (1991b), Kultura narodowa, w: Encyklopedia kultury polskiej XX wieku. Poj cia
i problemy wiedzy o kulturze, Wiedza o Kulturze, Wroc aw.
oskowska Antonina (red.) (1991c), Poj cia i problemy wiedzy o kulturze, seria „Encyklopedia kultury
polskiej XX wieku", Ossolineum, Wroc aw.
oskowska Antonina (1996), Kultury narodowe u korzeni, PWN, Warszawa.
Kohn Melvin L., Mach Bogdan (1986), Wprowadzenie, w: Melvin L. Kohn, Carmi Schooler, Praca a
osobowo . Studium wspó zale no ci, t um. Bogdan Mach, PWN, Warszawa.
Kofta Miros aw, Jasi ska-Kania Aleksandra (2001) (red.), Stereotypy i uprzedzenia. Uwarunkowania
psychologiczne i kulturowe, Scholar, Warszawa.
Kohn Melvin L., Schooler Carmi (1986), Praca a osobowo . Studium wspó zale no ci, t um. Bogdan
Mach, PWN, Warszawa.
Literatura przywo ywana 449
Ko akowski Leszek (1988), ówne nurty marksizmu, Aneks, Londyn.
Konecki Krzysztof (2000), Studia z metodologii bada jako ciowych. Teoria ugruntowana, PWN,
Warszawa.
Kopali ski W adys aw (2000), ownik wyrazów obcych i zwrotów obcoj zycznych z almanachem,
Bertelsmann Media, Warszawa.
Koralewicz Jadwiga (1987), Autorytaryzm, l k, konformizm. Analiza spo ecze stwa polskiego ko ca lat
siedemdziesi tych, Ossolineum, Wroc aw.
Korda Piotr (1987), Mi dzy nami zwierz tami, Nasza Ksi garnia, Warszawa.
Kose a Krzysztof (1989), Wywiad z interpretacj fotogrammo, w: Antoni Su ek, Krzysztof Nowak,
Anna Wyka (red.), Poza granicami socjologii ankietowej, Instytut Socjologii Uniwersytetu
Warszawskiego, Polskie Towarzystwo Socjologiczne, Warszawa.
Kowalik Tadeusz (red.) (2002), Nierówni i równiejsi. Sprawiedliwo dystrybucyjna czasu
transformacji, Fundacja Innowacja, Warszawa.
Kózek Wies awa (1996), Bezrobocie jako zjawisko spo eczne, w: Miros awa Marody, Ewa Gucwa-
Le ny (red.), Podstawy ycia spo ecznego w Polsce, Instytut Studiów Spo ecznych Uniwersytetu
Warszawskiego, Warszawa.
Kozyr-Kowalski Stanis aw (1979), Max Weber a wspó czesne teorie stratyfikacji spo ecznej, PWN,
Warszawa.
Ko mi ski Andrzej K. (1998), Ekonomia, has o w: Encyklopedia socjologii, t. 1, Oficyna Naukowa,
Warszawa.
Krajewski Marek (1997), Konsumpcja i wspó czesno . O pewnej perspektywie rozumienia wiata
spo ecznego, „Kultura i Spo ecze stwo", nr 3.
Krasnod bski Zdzis aw (1986), Rozumienie ludzkiego zachowania. Rozwa ania o filozoficznych
podstatoach nauk humanistycznych i spo ecznych, PIW, Warszawa.
Krasnod bski Zdzis aw (1998), Autorytaryzm, has o w: Encyklopedia socjologii, t.1, Oficyna Naukowa,
Warszawa.
Krasko Nina (1996), Instytucjonalizacja socjologii w Polsce 1920-1970, PWN, Warszawa.
Krebs John R., Davies Norman B. (2001), Wprowadzenie do ekologii behawioralnej, t um. Miko aj
Go achowski, PWN, Warszawa.
Kroeber Alfred Louis, Kluckhohn Clyde May (1950), The Concept of Culture: A Critical Revieiv of
Definitions, „Papers of Peabody Museum", Harvard University, t. 41.
Kruczkowska Maria (1999), Francusko po breto sku, „Gazeta Wyborcza", 11 lutego.
Krzemi ski Ireneusz (b.d.w.), Co si dzieje mi dzy lud mi?, Wydawnictwo Naukowe i Literackie
OPEN, Warszawa.
Krzysztofek Kazimierz, Szczepa ski Marek S. (2002), Zrozumie rozwój. Od spo ecze stw tradycyjnych
do informacyjnych, Wydawnictwo Uniwersytetu skiego, Katowice.
Kuczy ski Pawe , Frybes Marcin, Strzelecki Jan, Lapeyronnie Didier (1994), W poszukiwaniu ruchu
spo ecznego. Wokó socjologii Alaina Touraine'a, Oficyna Naukowa, Warszawa.
Kula Witold (1963), Problemy i metody historii gospodarczej, PWN, Warszawa.
Kunicki-Goldfinger W adys aw J.H. (1974), Dziedzictwo i przysz , PWN, Warszawa.
Kunicki-Goldfinger W adys aw J.H. (1993), Znik d donik d, PIW, Warszawa.
Kurcz Ida (1994), Zmienno i nieuchronno stereotypów, Wydawnictwo Instytutu Psychologii
Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Kurczewska Joanna (1979), Naród w socjologii i ideologii polskiej, PWN, Warszawa.
Kurczewski Jacek (1973), Prawo prymitywne. Zjawiska prawne zo spo ecze stwach przed-
pa stwowych, Wiedza Powszechna, Warszawa.
Kuma Jerzy (1972a), Przedmowa, w: Jerzy Kurnal (red.), Twórcy naukowych podstaw organizacji.
Wybór pism, PWE, Warszawa.
450 Literatura przywo ywana
Kurnal Jerzy (red.) (1972b), Twórcy naukowych podstaw organizacji. Wybór pism, PWE, Warszawa.
Kuznets Simon S. (1989), Economic Development, the Family and Income Distribution, Cambridge
University Press, Cambridge.
Kwak Anna (1995), Niezam na kohabitacja jako zjawisko spo eczne, „Studia Socjologiczne", nr 3-4.
Kwa niewski Jerzy (2002), Socjologia stosowana, has o w: Encyklopedia socjologii, t. 4, Oficyna
Naukowa, Warszawa.
Lalman David, Oppenheimer Joe, wistak Piotr (1994), Formalna teoria wyboru racjonalnego:
kumulatywne nauki polityczne, „Studia Socjologiczne", nr 3-4.
Lenski Gerhard, Lenski Jean (1987), Human Societies; an Introduction to Macrosociology, McGraw-
Hill, New York.
Levi-Strauss Claude (1960), Smutek tropików, t um. Aniela Steinsberg, PIW, Warszawa.
Light Donald, Keller Suzanne, Calhoun Craig (1989), Sociology, Alfred A. Knopf, New York.
Linton Ralph (1975), Kulturowe podstawy osobowo ci, t um. Aleksandra Jasi ska-Kania, PWN,
Warszawa.
Lipsitz Bem Sandra (2000), sko , kobieco . O ró nicach wynikaj cych z p ci, t um. Sylwia Pikiel,
Gda skie Towarzystwo Psychologiczne, Gda sk.
Lissowski Grzegorz (1994), Wprowadzenie, do: Teoria racjonalnego wyboru, „Studia Sozologiczne", nr
3-4.
Lorenz Konrad (1963), Tak zwane z o, t um. Anna Danuta Tauszy ska, PIW, Warszawa.
Lorenz Konrad (1977), Odwrotna strona zwierciad a. Próba historii naturalnej i ludzkiego poznania,
um. Krzysztof Wolicki, PIW, Warszawa.
Lorenz Konrad (1996), Tak zwane z o, t um. Anna Danuta Tauszy ska, PIW, Warszawa.
Luckmann Thomas (1991), Niewidzialna religia. Problem religii we wspó czesnym wiecie, t um.
Lucjan Bluszcz, Nomos, Kraków.
Luhmann Niklas (1998), Funkcja religii, t um. Dominika Motak, Nomos, Kraków.
Ludwikowski Rett R. (1998), Demokracja, has o w: Encyklopedia socjologii, t.1, Oficyna Naukowa,
Warszawa.
Luty ska Krystyna (1993), Surveye w Polsce. Spojrzenie socjologiczno-antropologiczne (Wybrane
zagadnienia), Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
odzi ski S awomir (1999), „Obcy krajowcy". Perspektywy polityki wielokulturowo ci w Polsce,
maszynopis udost pniony przez autora.
Maria (1985), „Role spo eczne" w nowej roli, w: Edmund Mokrzycki, Maria Ofier-ska, Jerzy Szacki
(red.), O spo ecze stwie i teorii spo ecznej. Ksi ga po wi cona pami ci Stanis awa Ossowskiego, PWN,
Warszawa.
Mach Bogdan W. (1989), Funkcja i dzia anie: systemowa koncepcja ruchliwo ci spo ecznej, PWN,
Warszawa.
Machi ska Hanna (2000), Wst p, w: Równo praw kobiet i m czyzn. Ustawodawstwo Unii
Europejskiej i Rady Europy. Orzecznictwo Europejskiego Trybuna u Sprawiedliwo ci oraz
Europejskiego Trybuna u Praw Cz owieka. Teksty i komentarze, Centrum Praw Kobiet, Warszawa.
McLuhan Marshall (2001), Wybór tekstów, t um. Ewa Ró alska, Jacek M. Stok osa, Zysk i S-ka,
Pozna .
Macrae Neil C, Stangor Charles, Hewstone Miles (1999), Stereotypy i uprzedzenia. Najnowsze uj cie,
um. Ma gorzata Majchrzak, Anna i Magdalena Kacmajer, Agnieszka Nowak, Gda skie Wydawnictwo
Psychologiczne, Gda sk.
Literatura przywo ywana 451
Magoska Maria (2001), Obywatel w procesie przemian, Ksi garnia Akademicka, Kraków.
Malewska Hanna (1973), Mechanizmy socjalizacji a postawy, w: Stefan Nowak (red.), Teorie postaw,
PWN, Warszawa.
Manterys Aleksander (2000), Klasyczna idea definicji sytuacji, Instytut Stosowanych Nauk Spo ecznych
Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Maria ski Janusz (1997), Religia i Ko ció mi dzy tradycj i ponowoczesno ci . Studium socjologiczne,
Nomos, Kraków.
Maria ski Janusz (2000), Spo eczny charakter religii, w: Henryk Zimo (red.), Religia w wiecie
wspó czesnym. Zarys problematyki religiologicznej, Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego, Lublin.
Markowski Daniel (1998), Struktura klasowo-warstwowa, w: Zbigniew Krawczyk, Kazimierz Z. Sowa
(red.), Socjologia w Polsce, Wy sza Szko a Pedagogiczna, Rzeszów.
Marks Karol (1962), dza filozofii, t um. Tadeusz Zab udowski, w: Dzie a, t. 4, Ksi ka i Wiedza,
Warszawa.
Marks Karol (1966), Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej, t um. Edward Lipi ski, w: Karol
Marks, Fryderyk Engels, Dzie a, t.13, Ksi ka i Wiedza, Warszawa.
Marody Miros awa (1987), Technologie intelektu, PWN, Warszawa.
Marody Miros awa, Hausner Jerzy (1999), Trzy Polski. Potencja i bariery integracji z Uni
Europejsk , EU-monitoring III, Fundacja Ericha Brosta przy Fundacji im. Friedricha Eberta, Warszawa.
Maynard Mary (1990), The Re-shaping of Sociology? Trends in the Study of Gender, „Sociology", nr 2.
Mayo Elton (1972a), Hawthorne i Western Electric Company, t um. Zofia Szaty ska, w: Jerzy Kurnal
(red.), Twórcy naukowych, podstaw organizacji. Wybór pism, PWE, Warszawa.
Mayo Elton (1972b), Pierwsze badania, t um. Zofia Szaty ska, w: Jerzy Kurnal (red.), Twórcy
naukowych podstaw organizacji. Wybór pism, PWE, Warszawa.
Mazur Joanna (1998), Grupa spo eczna, has o w: Encyklopedia socjologii, t. 1, Oficyna Naukowa,
Warszawa.
Macz k Antoni (1996a), Wprowadzenie, w: Antoni M czak, Henryk Samsonowicz, Andrzej Szwarc,
Jerzy Tomaszewski, Od plemion do Rzeczypospolitej. Naród, pa stwo, terytorium w dziejach Polski,
Ksi ka i Wiedza, Warszawa.
czak Antoni (1996b), Rzeczpospolita, w: Antoni M czak, Henryk Samsonowicz, Andrzej Szwarc,
Jerzy Tomaszewski, Od plemion do Rzeczypospolitej. Naród, pa stwo, terytorium w dziejach Polski,
Ksi ka i Wiedza, Warszawa.
Mead George Herbert (1975), Umys , osobowo , spo ecze stwo, t um. Zofia Woli ska, PWN,
Warszawa.
Mead Margaret (1978), Kultura i to samo . Studium dystansu mi dzypokoleniowego, t um. Jacek
Ho ówka, PWN, Warszawa.
Mead Margaret (1986), Trzy studia. 1. Dojrzewanie na Samoa. 2. Dojrzewanie na Nowej Gwinei. 3.
i charakter w trzech spo eczno ciach pierwotnych, t um. Ewa ycie ska, PIW, Warszawa.
Melchior Ma gorzata (1990), Spo eczna to samo jednostki (w wietle wyzwadów z Polakami
pochodzenia ydowskiego w latach 1944—1955), Instytut Stosowanych Nauk Spo ecznych
Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Mencwel Andrzej (1995), Antropologia kultury. Zagadnienia i wybór tekstów, oprac. Grzegorz
Godlewski, Leszek Kolankiewicz, Andrzej Mencwel, Miros aw P czak, Wydawnictwa Uniwersytetu
Warszawskiego, Warszawa.
Merton Robert K. (1982a), Teoria socjologiczna i struktura spo eczna, t um. Ewa Morawska, Jerzy
Wertenstein- awski, PWN, Warszawa.
452 Literatura przywo ywana
Merton Robert K. (1982b), Przyczynki do teorii grup odniesienia, t um. Ewa Morawska, w: ten e,
Teoria socjologiczna i struktura spo eczna, t um. Ewa Morawska, Jerzy Wertenstein- awski, PWN,
Warszawa.
Merton Robert K. (1982c), Teoria grup odniesienia i struktura spo eczna. Kontynuacje, t um. Ewa
Morawska, w: ten e, Teoria socjologiczna i struktura spo eczna, t um. Ewa Morawska, Jerzy
Wertenstein- awski, PWN, Warszawa.
Miko ajewska Barbara (1999), Zjawisko wspólnoty. Wybór tekstów, The Lintons' Video Press, New
Haven, CT.
Milczarek Krystyna (1997), Kultura zideologizowana - kultura skomercjalizowana. Dylematy nauki i
praktyki spo ecznej, „Kultura i Spo ecze stwo", nr 3.
Mi osz Czes aw (opra .) (2002), Kultura masowa, Wydawnictwo Literackie, Kraków.
Mises Ludwig von (1998), Biurokracja, t um. Jan K os, Instytut Liberalno-Konserwatywny, Lublin.
Modzelewski Wojciech (2000), Pacyfizm. Wzory i na ladowcy, Oficyna Naukowa, Warszawa.
Moir Ann , Jessel David (1989), mózgu, t um. Nina Kancewicz-Hoffman, PIW, Warszawa.
Mokrzycki Edmund (1980), Filozofia nauki a socjologia. Od doktryny metodologicznej do praktyki
badawczej, PWN, Warszawa.
Mokrzycki Edmund (1997), Od protokapitalizmu do posocjalizmu: makrostrukturalny wymiar
dwukrotnej zmiany ustroju, w: Henryk Doma ski, Andrzej Rychard (red.), Elementy nowego adu,
Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Mokrzycki Edmund (2001), Nowa klasa rednia, w: ten e, Bilans niesentymentalny, Instytut Filozofii i
Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Montaigne Michel de (1985), Próby, t um. Tadeusz Boy- ele ski, PIW, Warszawa.
Moore Barrington, Jr. (1973), Social Origins of Dictatorship and Democracy, Penguin, London.
Morawski Pawe (2001), O akceptowalnych i dost pnych szansach yciowych w Polsce w latach
dziewi dziesi tych, w: Bogdan Cichomski, Wies awa Kózek, Pawe Morawski, Witold Morawski
(red.), Sprawiedliwo spo eczna. Polska lat dziewi dziesi tych, Scholar, Warszawa.
Morawski Witold (1979), Wst p, w: Witold Morawski (red.), Kierowanie w spo ecze stwie. Analiza
socjologiczna, PWN, Warszawa.
Morawski Witold (1998), Zmiana instytucjonalna. Spo ecze stwo. Gospodarka. Polityka, PWN,
Warszawa.
Morawski Witold (2001), Socjologia ekonomiczna, PWN, Warszawa.
Mucha Janusz (1986), Socjologia jako krytyka spo eczna. Orientacja radykalna i krytyczna we
wspó czesnej socjologii zachodniej, PWN, Warszawa.
Niezgoda Agnieszka (2001), Nowa walka klasowa, „Polityka", nr 40.
Nowak Martin A., May Robert M., Sigmund Karl (1995), Matematyka wzajemnej pomocy, t um. Aleksy
Bartnik, „ wiat Nauki", nr 8 (48).
Nowak Krzysztof (1989), Interwencja socjologiczna - socjologia dzia ania i socjologia w dzia aniu, w:
Antoni Su ek, Krzysztof Nowak, Anna Wyka (red.), Poza granicami socjologii ankietowej, Instytut
Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Polskie Towarzystwo Socjologiczne, Warszawa.
Nowak Stefan (red.) (1965), Metody bada socjologicznych. Wybór tekstów, PWN, Warszawa.
Literatura przywo ywana 453
Nowak Stefan (1966), Przemiany spo ecznej struktury w wiadomo ci spo ecznej, Biuletyn OBOPiSP,
Polskie Radio i Telewizja, Warszawa.
Nowak Stefan (1985), Metodologia bada spo ecznych, PWN, Warszawa.
Nowicka Ewa (1991), wiat cz owieka - wiat kultury. Systematyczny wyk ad problemów antropologii
kulturowej, PWN, Warszawa.
Nowicki Marek Antoni (2000), Europejska Konwencja Praw Cz owieka: zakaz dyskryminacji, w:
Równo praw kobiet i m czyzn. Ustawodawstwo Unii Europejskiej i Rady Europy. Orzecznictwo
Europejskiego Trybuna u Sprawiedliwo ci oraz Europejskiego Trybuna u Praw Cz owieka. Teksty i
komentarze, Centrum Praw Kobiet, Warszawa.
Nuttin Joseph (1968), Struktura osobowo ci, t um. Tamara Ko akowska, PWN, Warszawa.
Offe Claus (1995), Nowe ruchy spo eczne: przekraczanie granic polityki instytucjonalnej, t um. Pawe
Karpowicz, w: Jerzy Szczupaczy ski (red.), adza i spo ecze stwo, Scholar, Warszawa.
Olechnicki Krzysztof (1997), Ruch Nowej Ery (New Age): próba konceptualizacji teoretycznej,
„Kultura i Spo ecze stwo", nr 3.
Ortega y Gasset Jose (2002), Bunt mas, t um. Piotr Niklewicz, Muza, Warszawa.
Ossowska Maria (1947), Podstawy nauki o moralno ci, Czytelnik, Warszawa.
Ossowski Stanis aw (1966), Wi spo eczna i dziedzictwo krwi, w: ten e, Dzie a, t. 2, PWN, Warszawa.
Ossowski Stanis aw (1967a), O osobliwo ciach nauk spo ecznych, w: ten e, Dzie a, t. 4, PWN,
Warszawa.
Ossowski Stanis aw (1967b), Przemiany wzorów we wspó czesnej ideologii narodowej, w: ten e,
Dzie a, t. 3, PWN, Warszawa.
Ossowski Stanis aw (1967c), Wielog owy Lewiatan i grupa spo eczna. O perypetiach poj ciowych w
socjologii, w: ten e, Dzie a, t. 4, PWN, Warszawa.
Ossowski Stanis aw (1967d), Z zagadnie psychologii spo ecznej, w: ten e, Dzie a, t. 3, PWN,
Warszawa.
Ostrom Vincent (1994), Federalizm ameryka ski. Tworzenie spo ecze stwa samorz dnego, t um.
Justyna Kubicka Daab, Ma gorzata Korzycka-Iwanow, Polskie Towarzystwo Psychologiczne,
Pracownia Wydawnicza, Warszawa, Olsztyn.
Oyster Carol K. (2002), Grupy, t um. Anna Bezwi ska-Walerjan, Zysk i S-ka, Pozna .
Pakulski Jan (1993a), Mass Social Movements and Social Class, „International Sociology", nr 2.
Pakulski Jan (1993b), The Dying of Class or of Marxist Class Theory?, „International Sociology", nr 3.
Palmer Vivien M. (1928), Field Studies in Sociology. A Student Manual, University of Chicago Press,
Chicago.
Parkison Northcote (1963), Prawo Parkinsona albo w pogoni za post pem, t um. Juliusz Kydry ski,
Ksi ka i Wiedza, Warszawa.
Parsons Talcott (1972), Szkice z teorii socjologicznej, t um. Alina Bentkowska, PWN, Warszawa.
Pawluczuk W odzimierz (2000), Religia, has o w: Encyklopedia socjologii, t. 3, Oficyna Naukowa,
Warszawa.
Peter Laurence J., Hull Raymond (1975), Zasada Petera. Dlaczego wszystko idzie na opak, t um. Juliusz
Kydry ski, Ksi ka i Wiedza, Warszawa.
Peters B. Guy (1999), Administracja publiczna w systemie politycznym, t um. Kazimierz W. Frieske,
Scholar, Warszawa.
454 Literatura przywo ywana
Petrusewicz Kazimierz (1978), Osobnik, populacja, gatunek, PWN, Warszawa.
Piotrowski Andrzej (1998), ad interakcji. Studia z socjologii interpretatywnej, Uniwersytet ódzki,
ód .
Pohoski Micha (1979), Proces osi gni spo eczno-zawodowych w Polsce, w: Tendencje rozwoju
spo ecznego, GUS, Warszawa.
Pohoski Micha (1983), Ruchliwo spo eczna a nierówno ci spo eczne, „Kultura i Spo ecze stwo", nr
4.
Pohoski Micha (1995), Nierówno ci spo eczne w Polsce - kontynuacje i zmiany w okresie transformacji
ustrojowej, w: Ludzie i instytucje. Stawanie si adu spo ecznego; Pami tnik IX Ogólnopolskigo Zjazdu
Socjologicznego, Lublin 27-30 VI1994, do druku przygotowali Antoni Su ek, Józef Styk przy
wspó pracy Ireny Machaj, t. 1, Uniwersytet Marii Curie-Sk odowskiej, Lublin.
Pohoski Micha (1996), Nierówno ci spo eczne i ruchliwo spo eczna w Polsce. Kontynuacja i zmiany
w okresie transformacji ustrojowej, w: Miros awa Marody, Ewa Gucwa-Le ny (red.), Podstawy ycia
spo ecznego w Polsce, Instytut Socjologii Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Pohoski Micha , S omczy ski Kazimierz M. (1978), Spo eczna klasyfikacja zawodów, Instytut Filozofii
i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Poleszczuk Jan (1992), Biologiczne inspiracje w teorii socjologicznej, w: Antoni Su ek (red.),
Dziedzictwo Stefana Nowaka, Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Polskie Towarzystwo
Socjologiczne, Warszawa.
Polski Generalny Sonda Spo eczny: struktura skumulowanych danych 1992-1993 (1993), Instytut
Socjologii Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Pomian Krzysztof (1992), Europa i jej narody, PIW, Warszawa.
Pool John (1994), Eve's Rib. The Biological Roots of Sex Differences, Crown Publishers, New York.
Putnam Robert D. (1995), Demokracja w dzia aniu. Tradycje obywatelskie we wspó czesnych W oszech,
um. Jakub Szacki, Znak, Kraków.
Radkiewicz Ma gorzata (2001), Gender w humanistyce, Rapid, Kraków.
Rakowska-Harmstone Teresa (1997), Ethnicity, National Movements and the „Global Village", „2B. A
Journal of Ideas", nr 11-12.
Raport o rozwoju spo ecznym Polska 2000. Rozwój obszarów wiejskich (2000), United Nations
Development Program, Graff Press, Warszawa.
Raport o sytuacji polskich rodzin (1998), Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Biuro Pe nomocnika
Rz du do spraw Rodziny, Warszawa.
Reinharz Shulamit (1992), Feminist Methods in Social Research, Oxford University Press, New York,
Oxford.
Reszke Irena (1991), Nierówno p ci w teoriach. Teoretyczne wyja nienia nierówno ci p ci w sferze
pracy zawodowej, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Reszke Irena (1995), Bezrobocie kobiet - stereotyp i realia, w: Anna Titkow, Henryk Doma ski (red.),
Co to znaczy by kobiet w Polsce, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Reykowski Janusz (1964), Przedmowa do: Theodore M. Newcomb, Kultura a osobowo , t um.
Stanis aw Mika, w: Janusz Reykowski (red.), Problemy osobowo ci i motywacji w psychologii
ameryka skiej, PWN, Warszawa.
Reykowski Janusz (1977), Osobowo jako centralny system regulacji i integracji czynno ci cz owieka,
w: Tadeusz Tomaszewski (red.), Psychologia, PWN, Warszawa.
Reykowski Janusz (1979), Motywacja. Postawy prospo eczne a osobwo , PWN, Warszawa.
Literatura przywo ywana 455
Reykowski Janusz (red.) (1980), Osobowo a spo eczne zachowanie si ludzi, Ksi ka i Wiedza,
Warszawa.
Robertson Alton F. (1991), Beyond the Family. The Social Organization of Human Reproduction,
University of California Press, Berkeley, Los Angeles.
Robertson Roland (1998), ówne zagadnienia analizy religii, t um. B ej Kruppik, w: W adys aw
Piwowarski (red.), Socjologia religii. Antologia tekstów, t um. Natalia Barbaro i in., Nomos, Kraków.
Rocznik Statystyczny 1997, GUS, Warszawa.
Rocznik Statystyczny 1998, GUS, Warszawa.
Rocznik Statystyczny 2000, GUS, Warszawa.
Roguska Beata, Wciórka Bogna (2000), Religijno i stosunek do Ko cio a, w: Krzysztof Zagórski,
Micha Strzeszewski (red.), Nowa rzeczywisto . Oceny i opinie 1989-1999, Wydawnictwo
Akademickie Dialog, Warszawa.
Rosner Andrzej (2000), ród a utrzymania ludno ci wiejskiej, w: Xymena Doli ska (red.) Ch op, rolnik,
farmer? Przyst pienie Polski do Unii Europejskiej — nadzieje i obawy polskiej wsi, Instytut Spraw
Publicznych, Warszawa.
Równo praw kobiet i m czyzn. Ustawodawstwo Unii Europejskiej i Rady Europy. Orzecznictwo
Europejskiego Trybuna u Sprawiedliwo ci oraz Europejskiego Trybuna u Praw Cz owieka. Teksty i
komentarze (2000), Centrum Praw Kobiet, Warszawa.
Runciman Walter G. (1990), How Many Classes are in Contemporary British Society?, „Sociology", nr
3.
Rutkowski Jan J. (1998), Welfare and the Labor Market in Poland: Social Policy during Economic
Transition, „World Bank Technical Papers", nr 417, World Bank, Washington.
Rybicki Pawe (1979), Z podstawowych zagadnie grupy spo ecznej, w: ten e, Struktura spo ecznego
wiata. Studia z teorii spo ecznej, PWN, Warszawa.
Sahlins Marshall D. (1975), Ewolucja: konkretna i ogólna, t um. Dariusz Niklas, w: W odzimierz
Derczy ski, Aleksandra Jasi ska-Kania, Jerzy Szacki (red.), Elementy teorii socjologicznych. Materia y
do dziejów wspó czesnej socjologii zachodniej, PWN, Warszawa.
Samsonowicz Henryk (1989), Przes anki tworzenia si narodu mazowieckiego na prze omie XV i XVI
w., w: Narody. Jak powstawa y i jak wybija y si na niepodleg ? Profesorowi Tadeuszowi
epkowskiemu w sze dziesi rocznic urodzin i czterdziestolecie pracy przyjaciele, koledzy,
uczniowie, koordynator zespo u autorskiego Marcin Kula, PWN, Warszawa.
Samsonowicz Henryk (1994), Dzieje polityczne (po owa XlV-pocz tek XVI w.), w: Aleksander
Gieysztor, Henryk Samsonowicz (red.), Dzieje Mazowsza do 1526 roku, PWN, Warszawa.
Samsonowicz Henryk (1996), redniowiecze, w: Antoni M czak, Henryk Samsonowicz, Andrzej
Szwarc, Jerzy Tomaszewski, Od plemion do Rzeczypospolitej. Naród, pa stwo, terytorium w dziejach
Polski, Ksi ka i Wiedza, Warszawa.
Sanocki Wodzis aw (1976), Kwestionariusze osobowo ci w psychologii, PWN, Warszawa.
Sapir Edward (1978), Kultura, j zyk, osobowo , t um. Barbara Stanosz, Roman Zimand, PIW,
Warszawa.
Sartori Giovanni (1994), Teoria demokracji, t um. Piotr Amsterdamski, Daniel Grynberg, PWN,
Warszawa.
Sawi ski Zbigniew, Doma ski Henryk (1996), Polska Socjologiczna Klasyfikacja Zawodów (PSKZ-
1995). Propozycja badawcza, „Spo ecze stwo. Badanie. Metody Ask", nr 2.
456 Literatura przywo ywana
Schmitter Philippe C, Lynn Karl Terry (1995), Czym jest demokracja... i czym nie jest, w: Jerzy
Szczupaczy ski (red.), adza i spo ecze stwo, Scholar, Warszawa.
Seton-Watson Hugh (1977), Nations and States. An Inquiry into the Origins of Nations and the Politics
of Nationalism, Westview Press, Boulder, Co.
Sfera ubóstzua w Polsce (w wietle bada gospodarstw domowych 1997) (1998), GUS, Departament
Warunków ycia, Warszawa.
Shils Edward (1951), The Study ofthe Primary Group, w: Daniel Lerner, Harold D. Laswell (red.), The
Policy Sciences: Recent Deuelopments in Scope and Method, Stanford University Press, Stanford.
Shils Edward (1984), Tradycja, t um. Jerzy Szacki, w: Joanna Kurczewska, Jerzy Szacki (red.),
Tradycja i nowoczesno , Czytelnik, Warszawa.
Shils Edward, Janowitz Morris (1956), Cohesion and Disintegration in the Wehrmacht in World War II,
w: Daniel Katz i in. (red.), Public Opinion and Propaganda, Dryden Press, New York.
Siemaszko Andrzej (1993), Granice tolerancji. O teoriach zachowa dewiacyjnych, PWN, Warszawa.
Siemie ska Renata (1996), Kobiety: nowe wyzwania. Starcie przesz ci z tera niejszo ci , Instytut
Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Siemie ska Renata (red.) (1997), Portrety kobiet i m czyzn w rodkach masowego przekazu i w
podr cznikach szkolnych, Scholar, Warszawa.
Siemie ska Renata (2000), Nie mog , nie chc czy nie potrafi . O postawach i uczestnictwie
politycznym kobiet w Polsce, Scholar, Warszawa.
Siemie ska Renata, Marody Miros awa (1996), Miejsce i rola kobiet w nowym adzie ekonomicznym, w:
Miros awa Marody (red.), Oswajanie rzeczywisto ci. Mi dzy realnym socjalizmem a realn demokracj ,
Instytut Studiów Spo ecznych, Warszawa.
Simmel Georg (1975), Socjologia, t um. Ma gorzata ukasiewicz, PWN, Warszawa.
Skar ska Krystyna (1999), Psychologia polityczna: g ówne tematy, wa niejsze dokonania i fazy
rozwoju, w: Krystyna Skar ska (red.), Psychologia spo eczna, Zysk i S-ka, Pozna .
Skar ska Krystyna (red.) (2001), Podstawy psychologii politycznej, Zysk i S-ka, Pozna .
Sklair Leslie (1991), Sociology ofthe Global System, Harvester Wheatsheaf, New York.
Skolnick Arlene S., Skolnick Jerome H. (1989), Introduction, w: Arlene S. Skolnick, Jerome H.
Skolnick (red.), Family in Transition. Rethinking Marrage, Sexuality, Child Rearing, and Family
Organization, Scott Foresman and Company, Glenview, London.
omczy ski Kazimierz M. (1974), Uk ady zgodno ci i niezgodno ci pozycji spo ecznych, w:
odzimierz Weso owski (red.), Zró nicowanie spo eczne, Ossolineum, Wroc aw.
omczy ski Kazimierz M. (1989), Social Structure and Mobility: Poland, Japan and the United States,
Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
omczy ski Kazimierz M. (1991), Szko a i wykszta cenie, w: Zbigniew Krawczyk, Witold Morawski
(red.), Socjologia. Problemy podstawowe, PWN, Warszawa.
omczy ski Kazimierz M., Doma ski Henryk (1998), Zró nicowanie spo eczno-zawodowe, w:
Zbigniew Krawczyk, Kazimierz Z. Sowa (red.), Socjologia w Polsce, Wy sza Szko a Pedagogiczna,
Rzeszów.
omczy ski Kazimierz M., Janicka Krystyna, Mach Bogdan, Zaborowski Wojciech (1996), Struktura
spo eczna a osobowo . Psychospo eczne funkcjonowanie jednostki w wa-
Literatura przywo ywana 457
runkach zmiany spo ecznej, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Slomczy ski Kazimierz M., Kacprowicz Gra yna (1979), Skale zawodów, Instytut Filozofii i Socjologii
Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Smith Anthony D. (1986), The Ethnic Origins of Nations, Blackwell, Oxford.
Sowa Kazimierz Z. (1989), Zmierzch i odrodzenie lokalizmu, w: Bogdan Jalowiecki, Kazimierz Z.
Sowa, Piotr Dudkiewicz (red.), Spo eczno ci lokalne. Tera niejszo i przysz , Instytut Gospodarki
Przestrzennej, Wydzia Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Starosta Pawe (1995), Poza metropoli . Wiejskie i ma omiasteczkowe zbiorowo ci lokalne a wzory
porz dku makrospo ecznego, Wydawnictwo Uniwersytetu ódzkiego, ód .
Steward Julian H. (1950), Area Research. Theory and Practice, Social Science Research Council, New
York.
Stogdill Ralph M. (1948), Personal Factors Associated with Leadership: A Suroey of the Literature,
„Journal of Psychology", nr 25.
Strelau Jan (1977), Osobowo . Zagadnienia ogólne, w: Tadeusz Tomaszewski (red.), Psychologia,
PWN, Warszawa.
Strinati Dominie (1995), Wprowuadzenie do kultury popularnej, t um. Wojciech J. Burszta, Zysk i S-ka,
Pozna .
Su ek Antoni, Nowak Krzysztof, Wyka Anna (red.) (1989), Poza granicami socjologii ankietowej,
Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Polskie Towarzystwo Socjologiczne, Warszawa.
Sulek Antoni (1990), W terenie, w archiwum i w laboratorium. Studia nad warsztatem socjologa,
Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Sumner William Graham (1906), Folkways, Ginn and Company, Boston (wyd. polskie: Sumner William
Graham, Naturalne sposoby post powania w gromadzie. Studium socjologicznego znaczenia praktyk
ycia codziennego, manier, zwyczajów oraz kodeksów moralnych, t um. Marian Kempny, Krystyna
Romaniszyn, PWN, Warszawa 1995).
Szacka Barbara, Sawisz Anna (1990), Czas przesz y i pami spo eczna. Przemiany wiadomo ci
historycznej inteligencji polskiej 1965-1988, Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego,
Warszawa.
Szacka Barbara, Szacki Jakub (red.) (1991), Cz owiek, zwierz spo eczne, t um. Krzysztof Najder,
Barbara Szacka, Jakub Szacki, Czytelnik, Warszawa.
Szacki Jerzy (1975), Wst p, w: Ralph Linton, Kulturowe podstawy osobowo ci, t um. Aleksandra
Jasi ska-Kania, PWN, Warszawa.
Szacki Jerzy (red.) (1995), Sto lat socjologii polskiej. Od Supi skiego do Szczepa skiego, PWN,
Warszawa.
Szacki Jerzy (1997a), O narodzie i nacjonalizmie, „Znak", nr 3 (502).
Szacki Jerzy (1997b), W s bie spo ecze stwa czy w adzy, w: Stanis aw Kozyr-Kowalski, Andrzej
Przestalski, Jan W odarek (red.), Krytyka rozumu socjologicznego. Praca zbiorowa wydana z okazji
100-lecia urodzin Tadeusza Szczurkiewicza, Zysk i S-ka, Pozna .
Szacki Jerzy (2002), Historia my li socjologicznej, wydanie nowe, PWN, Warszawa.
Szczepa ski Jan (1963), Elementarne poj cia socjologii, PWN, Warszawa.
Szczepa ski Jan (1969), Socjologia. Rozwój problematyki i metod, PWN, Warszawa.
Szczepa ski Jan (1972), Elementarne poj cia socjologii, PWN, Warszawa.
Szczepa ski Marek S. (1989), Przestrze i miejskie zbiorowo ci lokalne. Szkic z socjologii ycia
codziennego, w: Bogdan Ja owiecki, Kazimierz Z. Sowa, Piotr Dudkiewicz (red.), Spo eczno ci lokalne.
Tera niejszo i przysz , Instytut Gospodarki Przestrze -
458 Literatura przywo ywana
nej, Wydzia Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Szczepa ski Marek S. (1992), Pokusy nowoczesno ci. Polskie dylematy rozwojwe, Wydawnictwo
Uniwersytetu skiego, Katowice.
Szczepa ski Marek S. (1999), Modernizacja, has o w: Encyklopedia socjologii, t. 2, Oficyna Naukowa,
Warszawa.
Szczupaczy ski Jerzy (1998), owo wst pne, w: Jerzy Szczupaczy ski (red.), adza i spo ecze stwo
2, Scholar, Warszawa.
Szmatka Jacek (opra .) (1978), Elementy mikrosocjologii. Wybór tekstózu klasyków socjologii, t um.
Kszysztof Frysztacki, Helena Kozakiewicz, Wojciech Mi cicki, Janusz Mucha, Jan Olbrycht, Tadeusz
Soza ski, Jacek Szmatka, Uniwersytet Jagiello ski, Kraków.
Szmatka Jacek (1989), Ma e struktury spo eczne. Wst p do mikrosocjologii strukturalnej, PWN,
Warszawa.
Szmatka Jacek (1998), Próba strukturalistycznej koncepcji ma ej grupy spo ecznej, w: Irena Machaj
(red.), Ma e struktury spo eczne, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Sk odowskiej, Lublin.
Szmatka Jacek, Lovaglia Michael J., Mazur Joanna (1996), Znaczenie metody w rozwoju teorii
socjologicznej. Modyfikacja koncepcji Bergera, Wagnera i Zelditcha kumulatywnego rozwoju wiedzy
socjologicznej, „Studia Socjologiczne", nr 2.
Sztompka Piotr (1974), System and Function, Academic Press, New York.
Sztompka Piotr (1985), Teoria socjologiczna ko ca XX wieku, wst p w: Jonathan H. Turner, Struktura
teorii socjologicznej, t um. Jacek Szmatka, PWN, Warszawa.
Sztompka Piotr (1993), The Sociology of Social Change, Blackwell, Oxford, Cambridge.
Szwarc Andrzej (1996), Pod zaborami, w: Antoni M czak, Henryk Samsonowicz, Andrzej Szwarc,
Jerzy Tomaszewski, Od plemion do Rzeczypospolitej. Naród, pa stwo, terytorium w dziejach Polski,
Ksi ka i Wiedza, Warszawa.
Szymborski Krzysztof (1999), Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks, Prószy ski i S-ka, Warszawa.
Tarkowska El bieta (1998), Past and Present Poverty in Poland, maszynopis udost pniony przez
autork .
Tarkowska El bieta (2000a), Bieda, historia i kultura, w: El bieta Tarkowska (red.), Zrozumie
biednego. O dawnej i nowej biedzie w Polsce, Typografika, Warszawa.
Tarkowska El bieta (2000b), Bieda dawna i obecna, w: El bieta Tarkowska (red.), Zrozumie biednego,
Typografika, Warszawa.
Tarkowski Jacek (1994), Poj cie spo eczno ci lokalnej, w: ten e, Socjologia wiata polityki, t.1, Instytut
Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Tazbir Janusz (1998), Kultura szlachecka w Polsce, Wydawnictwo Pozna skie, Pozna .
Thorpe William H. (1961), Bird-Song. The Biology of Vocal Communication and Expression in Birds,
Cambridge University Press, Cambridge.
Tillman Klaus-Jürgen (1996), Teorie socjalizacji. Spo eczno , instytucja, upodmiotowienie, t um.
Grzegorz Bluszcz, Bartek Miracki, PWN, Warszawa.
Tilly Charles (1998), Formowanie si pa stw narodowych w Europie Zachodniej, w: Jerzy
Szczupaczy ski (red.), adza i spo ecze stwo 2, Scholar, Warszawa.
Tomaszewski Jerzy (1996), Dwadzie cia lat niepodleg ci, w: Antoni M czak, Henryk Samsonowicz,
Andrzej Szwarc, Jerzy Tomaszewski, Od plemion do Rzeczypospolitej. Naród, pa stwo, terytorium w
dziejach Polski, Ksi ka i Wiedza, Warszawa.
Tong Rosemarie Putnam (2002), My l feministyczna. Wprowadzenie, t um. Jaros aw Mikos, Bo ena
Umi ska, PWN, Warszawa.
Literatura przywo ywana 459
Touraine Alain, Dubet Francois, Wieviorka Michael, Strzelecki Jan (1982), Solidarite. Analyse d'un
mouvement social. Pologne 1980-1981, Fayard, Paris.
Townsend John Marshall (1998), What Women Want - What Men Want. Why the Sexes Still See Love
and Commitment So Differently, Oxford University Press, Oxford, New York.
Trutkowski Cezary (2000), Spo eczne reprezentacje polityki, Scholar, Warszawa.
Turner Jonathan H. (1985), Struktura teorii socjologicznych, t um. Jacek Szmatka, PWN, Warszawa.
Turner John C. (1998), Ku poznawczej redefinicji poj cia „grupa spo eczna", t um. Aleksander
Marcinkowski, w: Irena Machaj (red.), Ma e struktury spo eczne, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii
Curie-Sk odowskiej, Lublin.
Turowski Jan (1993), Socjologia. Ma e struktury spo eczne, Towarzystwo Naukowe Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin.
Turowski Jan (1994), Socjologia. Wielkie struktury spo eczne, Towarzystwo Naukowe Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin.
Turowski Jan (1995), Socjologia wsi i rolnictwa, Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego, Lublin.
Tyszkiewicz Anna (1998), eby chcieli chcie . Problematyka konformizmu xv teoriach zachowa i
stosunkóiu spo ecznych, O rodek Bada M odzie y, Instytut Stosowanych Nauk Spo ecznych
Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.
Tymowski Andrzej (1973), Minimum socjalne. Metodyka i próba okre lenia, PWN, Warszawa.
Walicki Andrzej (1996), Marksizm i skok do królestwa wolno ci. Dzieje komunistycznej utopii, PWN,
Warszawa.
Wallace Walter L. (1972), Preface, w: Walter L. Wallace (red.), Sociological Theory, Aldine Atherton,
Chicago, New York.
Waldenberg Marek (2000), Narody zale ne i mniejszo ci narodowe w Europie rodkowo-Wschodniej.
Dzieje konfliktów i idei, PWN, Warszawa.
Warner William L., Lunt Paul S. (1942), The Social Life ofa Modern Community (Yankee City Series
2), New York.
Warren Roland L. (1972), The Community in America, Rand McNally, Chicago.
Warzywoda-Kruszy ska Wielis awa (1998), Wielkomiejscy biedni - formuj ca si under-class?
Przypadek klientów pomocy spo ecznej, „Kultura i Spo ecze stwo", nr 2.
Wasilewski Jacek (1995), Elita, has o w: Encyklopedia socjologii, t.1, Oficyna Naukowa, Warszawa.
Waters Malcolm (1997), Inequality after Class, w: David Owen (red.), Sociology after Postmodernism,
Sage, London, Thousand Oaks, New Delhi.
Watkins Ken C. (1975), Social Control, Longman, London, New York.
Weber Max (1975), Klasy, stany, partie - podzia w adzy w obr bie wspólnoty, t um. Dariusz Niklas, w:
odzimierz Derczy ski, Aleksandra Jasi ska-Kania, Jerzy Szacki (red.), Elementy teorii
socjologicznych. Materia y do dziejów wspó czesnej socjologii zachodniej, PWN, Warszawa.
Weber Max (1975), Trzy czyste typy prawomocnego panowania, t um. Bogdan Chwede czuk, w:
odzimierz Derczy ski, Aleksandra Jasi ska-Kania, Jerzy Szacki (red.), Elementy teorii
socjologicznych. Materia y do dziejów wspó czesnej socjologii zachodniej, PWN, Warszawa.
Weber Max (1994), Etyka protestancka a duch kapitalizmu, t um Jan Mizi ski, test, Lublin.
Weber Max (2000), Dzie a zebrane z socjologii religii. Etyka gospodarcza religii wiatowych, t.1:
Taoizm i konfucjanizm, t um. Tadeusz Zatorski, t. 2: Hinduizm i buddyzm, t um. Grzegorz Sowi ski, t. 3:
Staro ytny judaizm, t um. Dominika Motak, Nomos, Kraków.
460 Literatura przywo ywana
Weber Max (2002), Gospodarka i spo ecze stwo. Zarys socjologii rozumiej cej, t um. Dorota
Lachowska, PWN, Warszawa.
Weso owski W odzimierz (1962), Studia z socjologii klas i warstw spo ecznych, Ksi ka i Wiedza,
Warszawa.
Weso owski W odzimierz (1966), Klasy, warstwy, w adza, PWN, Warszawa.
Weso owski W odzimierz, Mach Bogdan W. (1986), Systemowe funkcje ruchliwo ci spo ecznej w
Polsce, Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
Whelehan Imelda (1995), Modern Feminist Thought. From the Second Wave to „Post-Feminism",
Edinburgh University Press, Edinburgh.
Wiatr Jerzy J. (1976), Spo ecze stwo. Wst p do socjologii systematycznej, PWN, Warszawa.
Widmaier Hans-Peter (1995), O adzie spo ecznym. Demokratyczna polityka spo eczna. Logika
demokracji, t um. Tadeusz Kowalak, Fundacja im. Friedricha Eberta, Warszawa.
Wierci ski Andrzej (1990), O odr bno ci taksonomicznej, naturze i istocie gatunkowej cz owieka,
„Problemy", nr 8.
Wilhoite Fred H., Jr. (1991), adza polityczna u naczelnych: podej cie biobehawioralne, t um.
Krzysztof Najder, w: Barbara Szacka, Jakub Szacki (red.), Cz owiek, zwierz spo eczne, Czytelnik,
Warszawa.
Wilkin Jerzy (2000), Struktura wsi i rolnictwa - Polska a kraje Unii Europejskiej, w: Xymena Doli ska
(red.) Ch op, rolnik, farmer? Przyst pienie Polski do Unii Europejskiej - nadzieje i obawy polskiej wsi,
Instytut Spraw Publicznych, Warszawa.
Wilson Edward O. (1998), O naturze ludzkiej, t um. Barbara Szacka, PIW, Zysk i S-ka, Warszawa,
Pozna .
Wilson Edward O. (2000), Socjobiologia. Wydanie popularnonaukowe, t um. Mariusz Siemi ski, Zysk i
S-ka, Pozna .
Wojcieszke Bogdan (2002), Cz owiek w ród ludzi. Zarys psychologii spo ecznej, Scholar, Warszawa.
Wolff-Pow ska Anna (1998), Oswojona Rewolucja. Europa rodkowo-Wschodnia w procesie
demokratyzacji, Instytut Zachodni, Pozna .
Woroniecka Gra yna (2001), Dzia anie polityczne. Próba socjologii interpretatyzunej, Oficyna
Naukowa, Warszawa.
Wódz Jacek (1989), Poczucie przynale no ci lokalnej - niektóre czynniki konstytutyzune, w: Bogdan
Ja owiecki, Kazimierz Z. Sowa, Piotr Dudkiewicz (red.), Spo eczno ci lokalne. Tera niejszo i
przysz , Instytut Gospodarki Przestrzennej, Wydzia Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu
Warszawskiego, Warszawa.
Wódz Kazimiera, cki Krzysztof (1998), Nowe i stare ubóstwo na Górnym sku (Ubóstwo w
rejonach pogranicza kulturowego), „Kultura i Spo ecze stwo", nr 2.
Wrangham Richard, Peterson Dale (1999), Demoniczne samce. Ma py cz ekokszta tne i ród a ludzkiej
przemocy, t um. Monika Auriga, PIW, Warszawa.
Zanden James W. Vander (1990), Sociology. The Core, McGraw Publishing Company, New York.
Zdybicka Zofia (2000), Religia a kultura, w: Henryk Zimo (red.), Religia w wiecie wspó czesnym.
Zarys problematyki religiologicznej, Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego,
Lublin.
Zelizer Viviana A. (1989), Pricinig the Priceless Child: From Baby Farms to Black-Market Babies, w:
Arlene S. Skolnick, Jerome H. Skolnick (red.), Family in Transition. Re-thinking Marriage, Sexuality,
Child Rearing, and Family Organization, Scott, Foresman and Company, Glenview, London.
Literatura przywo ywana 461
Zió kowski Marek (1981), Znaczenie - interakcja - rozumienie. Studium z symbolicznego interakcjonizmu
i socjologii fenomenologicznej jako wersji socjologii humanistycznej, PWN, Warszawa.
Znaniecki Florian (1988), Wst p do socjologii, PWN, Warszawa.
uk Piotr (2001), Spo ecze stwo w dzia aniu. Ekolodzy, feministki, sk otersi. Socjologiczna analiza
nowych ruchów spo ecznych w Polsce, Scholar, Warszawa.
Biuletyny CBOS-u
BS/197/175/94, Rodzina: Warto uznazuana czy realizowana?, Warszawa, listopad 1994.
BS/208/183/94, Nieporozumienia i konflikty w rodzinie, Warszawa, grudzie 1994.
BS/13/10/95, Funkcjonowanie domu: Podzia obowi zków, obci enia, pomoc, Warszawa,
stycze 1995.
BS/132/130/96, Presti zawodów a struktura zarobków, Warszawa 1996.
BS/186/184/96, Rodzina w dobie przemian-postrzegane zagro enia, Warszawa, grudzie 1996.
BS/87/87/98, Polskie rodziny - poczucie bezpiecze stwa materialnego i zagro enia bied ,
Warszawa, lipiec 1998.
BS/19/99, Rodzice i rówie nicy w opiniach m odego pokolenia Polaków, Warszawa, luty 1999.
BS/98/99, odzie o yciu seksualnym, Warszawa, czerwiec 1999.
BS/53/2000, Sytuacja polskich rodzin - oceny i postulaty, Warszawa, marzec 2000.

You might also like