You are on page 1of 6

XV Noc powitaa ich surowym chodem, deszcz przesta ju pada, ale ksiyc nadal pozostawa zasnuty chmurami.

Barka rozcinaa wzburzone jeszcze wody rzeki Pontar, na przemian ryj c dziobem i siadaj c na ru!ie. "a#iel opota na wietrze jak skrzyda wielkie#o ptaka, tumi c chwilami $miech i rozmowy %coia&tael. 'ikszo$ z nich prowadzili w jzyku seidhe, co dobitnie pokazywao ich niech wobec ludzi. (ylko nieliczni z nich podchodzili bardziej u!nie do obecnych na odzi )h&oine. *eralt siedzia na jednej ze skrzy+, wyra,nie odcity od reszty towarzystwa. -ajty by czyszczeniem oraz ostrzeniem swoich mieczy, co czyni z niezwyk precyzj i czuo$ci . .hodziy ju nawet plotki jakoby du#o$ i ilo$ ory miay mu rekompensowa co$ z #oa inne#o. Podobno wied,min ju niejednemu za to uci eb, a w najlepszym wypadku tylko jzyk. /i0 wysun miecz z okutej pochwy przepasanej przez plecy. 1lin#a zal$nia w blasku pochodni czystym, srebrnym blaskiem. Powi2d po niej doni , szepcz c !ormuk, wy#rawerowane runy bysny pomara+czowo jedna po dru#iej, a potem z#asy. 'ilk wsun ostronie bro+ do pokrowca, si#aj c po dru# . 3iecz sykn w pochwie, bysn blado w $wietle, *eralt przeci #n osek po ostrzu, sypi c deszczem iskier. 4ak tylko sko+czy z broni , wyj ze sk2rzanej sakwy ma , okut szkatuk. (rzymaj c j na kolanach, uni2s ostronie wieko. 'ewn trz stao sze$ !lakonik2w, z metalicznie poyskuj ce#o szka, ciasno uoonych obok siebie. 'ied,min wzi dwa z nich, a szkatuk schowa na powr2t do sakwy. 3czyzna rozwi za p2cienny woreczek, $ci$le spl tany rzemieniem. 5ntensywny zapach zi2 zawirowa w powietrzu. /i0 roztar w palcach zoty kwiat i wsypa #o do jedne#o z !lakonik2w, doda jeszcze kilka li$ci oraz may skrawek #rzyba, zakorkowa buteleczk, wstrz sn ener#icznie kilka razy. )o kolejnej doda inne skadniki, r2wnie wstrz saj c zawarto$. Po sko+czonej pracy posprz ta po sobie starannie, uwaaj c, by nie rozsypa zi2. *otowe eliksiry wsun do specjalnych szlu!ek na lewym ramieniu sk2rzni. 4askier, kt2ry to zosta zapamitany jako ten, co zawsze w ostatniej chwili zapie okazj, siedzia nieopodal, stroj c swoj lutni. 32wi c o okazji, chodzi o je#o sawetny bie# przez 6lotsam, o kt2rym bdzie #o$no zapewne jeszcze przez du#i czas. ' trakcie wprowadzania w ycie planu *eralta, bard ucieka w stron portu przed z#raj chop2w z widami w rkach. "eby to pierwszy raz7 'szak mia ju zadynda na stryku za rozpust, ale teraz zanosio si na samos d. 'y#l da na to, e wyrok, cho idiotyczny, by suszny. 'ie$niacy najwyra,niej mieli mu za ze lekcje muzyki, kt2rych udziela ich onom, kiedy mowie ciko pracowali. Prostacy, nie doceniaj prawdziwej sztuki8 (rubadur machaj c rkami wykrzycza piskliwym #osem 94eszcze ja8 -aczekajcie na mnie8:, po czym da susa na odpywaj c bark. Niestety min si ze swoimi moliwo$ciami i zamiast wyl dowa na pokadzie, chlupn e!ektownie do wody, tote siedzia teraz w samych #aciach, ratuj c sw2j ukochany instrument przed zniszczeniem. (owarzyszyy tej czynno$ci okropne lamenty, kt2rych ju nie spos2b byo sucha. Na dziobie wida byo zarys przysadzistej sylwetki, stoj cej na nieduym pudle. -oltan .hi0ay ten, kt2remu zaserwowano czarn polewk, jako$ nie wy#l da na specjalnie zmartwione#o. Najwyra,niej w2dka jest najlepszym lekarstwem i przyjacielem, kt2ry ni#dy ci nie zdradzi. ; /wa je#o ma < wymamrota -oltan, rzy#aj c do wody < Nie dla mnie takie wyprawy. -eskoczy na deski, oddychaj c z ul# . =dszed kawaek, ucieszony zae#nanym problemem. >2d, zakoysaa si mocniej na !ali. 1rasnolud zawr2ci, dopad burty i zn2w rzy#n . ; .hdoone statki < warkn ; 4akby krasnoludy miay pywa, to by budoway miasta pod wod . 5orweth niezmiennie obserwowa okolic, czuj c na sobie mordercze spojrzenie )eitha. 'iedzia, e spierdoli, ale nikt nie musi mu o tym co chwil przypomina. *dyby byo inne wyj$cie z tej pieprzonej sytuacji, sam by j wyni2s z pomieni w aurze heroizmu. Pewnie wtedy r2wnie kto$ zarzuciby mu co$ nowe#o. (akie jest cholerne ycie. ?l! odepchn si rkami od burty, ruszy sprystym krokiem ku schodom wiod cym pod pokad. -szed po kilku z nich, stan . - pocz tku chcia zawr2ci, jednak kon!rontacja i tak bya nieunikniona. =#arn wzrokiem przestrze+ spowit p2mrokiem. %krzynie, beczki, ciemne plamy na pododze, kilka cel. 'reszcie

je#o spojrzenie zawiso na niej. %iedziaa skulona za stert pakunk2w, cicha, nieobecna. Podszed bliej. @ampka oliwna, osonita szklanymi szybkami, zawieszona na jednym z !ilar2w, podtrzymuj cych pokad, o$wietlia blado poow je#o twarzy. Na dru# rzucia #boki cie+. ?l!ka przez du# chwil nie podniosa #owy. Nawet wtedy, #dy cie+ je#o sylwetki pochon cae $wiato. Patrzya tpo na je#o buty, m2wi c sobie, e rozumie. Nie, kurwa, nie rozumiaa, mimo wielu pr2b i tumacze+. -dawao jej si, e #o zna na tyle, by wa$ciwie oceni postpowanie. Bya w cholernym bdzie, bo on nie by taki, jak inni. .ie+ powoli odsoni blade $wiato. 5orweth usiad obok piwnookiej. 1ciukiem i palcem wskazuj cym uni2s lekko jej brod. %zarpna stanowczo, odwracaj c wzrok. 1osmyki brudnych wos2w ucieky do tyu, a potem do przodu, odsaniaj c przez moment ran na lewym policzku. 4ednooki bez sowa odpi od paska nieduy bukak z wod i sakiewk, w kt2rej nosi opatrunki. )opiero po tym nieszczsnym wypadku z puapk , zacz przywi zywa uwa# do takich rzeczy. -moczy wod opatrunek, zbliy do+, chc c przemy ran. ; -ostaw mnie8 ; warkna odtr caj c je#o rk. 'oda chlupna na podo#. ; Nie, dop2ki nie porozmawiamy < odpar stanowczo, otrzepuj c rkaw. ; 'iem ju wszystko, co powinnam. 'ykorzystae$ mnie na jeden raz, a potem porzucie$ kiedy bye$ mi potrzebny. %zkoda, e nie sponam w tej wiey < powiedziaa mu w twarz, ze spojrzeniem penym alu i wyrzutu. ; Bredzisz < z je#o ust pado tylko jedno sowo. ; (ylko tyle masz mi do powiedzenia7 Po tym wszystkim7 ; Ni!, nie musisz mi wierzy, ale chocia posuchaj. ; 32w szybko i zejd, mi z oczu. ; )o cholery, musiaem tak post pi8 ; wrzasn ; *dybym tam poszed, szybko by mnie zapali, nie jestem a tak dobry w walce mieczem, nie sam < powiedzia ju spokojniej ; )owodz komandem, podejmuj decyzje, kt2re bol , ale tak trzeba, taki jest m2j pieprzony obowi zek < m2wi c, patrzy na ni z nadziej , e zrozumie ; 'alka o wolno$ to nie zabawa. 4e$li my$lisz, e ot, tak wysyam na $mier %coia&tael, jeste$ w bdzie. (a decyzja rozrywaa mi serce. (roje najlepszych el!2w miao z#in . Nie jestem potworem, za kt2re#o mnie maj . Powiedz, co by$ zrobia na moim miejscu7 ; #boki smutek przedar si przez, zazwyczaj, niewzruszone oblicze. ; (o samo < rzeka cicho po chwili < )late#o tak panicznie uciekasz przed uczuciami7 ; 3idzy innymi < odpowiedzia kr2tko, zamykaj c bukak. =#nik lampki pe#a spokojnie w p2mroku. ; 4aki jest inny pow2d7 ; (o temat na inn rozmow < uci < A teraz pozwolisz mi si tob zaj , czy nadal bdziesz #ra uraon 7 ; #os el!a nadal by chodny jak listopadowy wiatr. ?l!ka odsonia policzek, sykna cicho, kiedy zmywa brud. ; 1iedy ci zapali7 ; spyta. ; ' lesie, jak znalazam... ; zawiesia #os < .edrica ; obj j ramieniem, #adz c po wosach < Nie mo#am nic zrobi, by za silny. Beain te zabili. 'szyscy w koo #in jak psy. ; =biecaj mi, e cokolwiek si stanie, ju ni#dy nie p2jdziesz ni#dzie sama bez niczyjej wiedzy. ; =biecuj < zmruya oczy, zadraa. ; Nie masz suche#o ubrania7 ; spyta drapi c j lekko po karku jak kota ; Noce s chodne < szepn , obejmuj c war#ami czubek jej prawe#o ucha. *bokie westchnienie wypenio przestrze+. ; 'szystko zostao w obozie < odpara spo#l daj c na je#o policzek i rozbit war# < A ciebie kto tak urz dzi7 ; (w2j przyjaciel, wied,min. ; Pozwolie$ mu na to7 ; 3oemy o tym nie m2wi7 ; 3oemy < odrzeka < Ale i tak si wszystkie#o dowiem, prdzej czy p2,niej < skwitowaa. -abraa od el!a opatrunek, zbliya #o do je#o rozcitej war#i. ; -ostaw, to nic < mrukn odpdzaj c jej do+ jak much.

; 'szyscy jeste$cie jak dzieci < westchna zrezy#nowana. .hciaa wsta, ale zatrzyma j api c za nad#arstek. Poci #n lekko tak, e upada mu prosto na kolana. -amkn el!k u$ciskiem, aby nie ucieka. %iedzieli tak przez chwil, korzystaj c z samotno$ci, po czym wstali, i zwabieni #warem, wyszli na pokad do czaj c do reszty. Bard ju sko+czy stroi lutni, wok2 nie#o z#romadzia si cz$ zaciekawionych %coia&tael. Pierwsze nuty popyny w powietrze. ; %h&aente taedh8 ; zakrzyknli. 4askier usiad wy#odniej, chrz kn i uderzy w struny, delikatnie, d,wicznie, jakby pie$ci kobiet. ' chwil potem je#o melodyjny #os oczarowa zebranych. Wrd zieleni skryy si psowe re Szepcze wiatr midzy paszczem lici Ona taczy w bkity odziana Niby niebo w bezchm rny dzie !a ni wznosi si para kochankw W wiecznym szczci splecionych cia "ichym krokiem podchodzi do damy #ednooki$ d mny seidhe ! r "ymoril na%adnie%sz wybiera & za cho el'ki % zakada (zec co chce nadobna$ lecz nie moe Na %e% stach el' sw% palec zoy Sto% d )o i cho* w ciszy to "ennie%sze% ni+li zota wszelakie, 5orweth przyci #n do siebie el!k, zamykaj c w ciepym objciu, -oltan jak za dotkniciem ma#icznej r2dki przesta rzy#a za burt, nawet *eralt sucha barda, cho za wszelk cen udawa, e jest inaczej. 3elodia snua si jak ma#iczne zaklcie, nios c ciepo, spok2j, zapomnienie. 1 cik ust trubadura rozci #n u$miech. Patrzy na zakochanych, kt2rzy tak usilnie przeczyli sami sobie. 1iedy ostatnie stro!y zostay ju wy$piewane, a nuty umilky, 4askier odoy instrument na bok, skin lekko #ow . -ebra kilka oklask2w, a potem kady wr2ci do swoich obowi zk2w. .zar prys. Ni! podesza do poety. ; 4askier, sk d ty wiesz, co tam si wtedy stao7 ; spytaa. ; 'iem to i wiele wicej, ale $piewa o tym si nie #odzi. A sk d7 (o ju moja sodka tajemnica barda < odpar, api c palcami za czubek swoje#o tr2jk tne#o kapelusza z pi2rkiem. ; 'szystkowiedz cy i tajemniczy. ; )o usu# < pu$ci jej zalotne oczko, ale znacz ce chrz kniecie 5orwetha przywoao #o do porz dku. ; (y mi tu nie ku$ Ni!riel, )h&oine < mrukn , posyaj c mu chodny p2u$miech. ; 4ake bym $mia8 4u ja wiem co mi wolno, a co nie. ; (o dobrze, e wiesz, bo ja nie jestem tak powolny jak ci wie$niacy z widami. Bard przekn #o$no $lin, zla #o zimny pot. ; 'ybaczcie, ale p2jd si zdrzemn < wtr cia el!ka. %kin wszy #ow odesza rozbawiona. ; )earme me !eainne < jednooki ucaowa j w czoo. ; )earme, 5oweth < odpowiedziaa, po czym wyszeptaa mu co$ do ucha.

(ak zawstydzone#o wodza $wiat jeszcze nie widzia. ?l! du#o spacerowa po pokadzie, chowaj c twarz w sztywnym konierzu sukmany. )obrze, e noc i siniec na policzku maskoway je#o oblicze. 1iedy zdoa odzyska wa$ciw sobie powa#, podszed do )eitha, rozmawiaj ce#o z towarzyszami. ; 3asz ze sob m2j pakunek, ze!hara i sztylety7 ; spyta ten z blizn . ; =wszem, zaraz ci je dam. Blondyn odszed na chwil, wr2ci trzymaj c powierzone mu rzeczy. ; Pilnowaem ich jak oka w #owie. ; )zikuj < odrzek, zabieraj c wszystko, i ruszy pod pokad. (eu0el siedziaa oparta plecami o !ilar podtrzymuj cy #2rny pokad. 'odzia wzrokiem po nowym miejscu. Pachniao tu #rzybem, nawil#ym drewnem oraz skwa$niaym sikaczem. 1ilka oliwnych lampek rzucao tu i 2wdzie blade $wiato. Bliej ru!y oraz na dziobie, stay skrzynie z adunkiem, rozoone r2wnomiernie, obok nich leay p2cienne worki i zawini tka, a take cz$ broni starannie zabezpieczona owczymi sk2rami, b d, #rubym materiaem. ' otwartych celach na pododze widniay plamy starej krwi. %amo wspomnienie te#o miejsca wypeniao j przeraeniem. )eski zaskrzypiay, usyszaa leniwe, kocie kroki . ; Brakuje mi twojej jaskini, o#niska i kocioka nad nim, siennika... ; powiedziaa nie patrz c nawet kto przyszed. ; -najdziemy sobie now jaskini < odpowiedzia kucaj c przed ciemnowos < Przyniosem co$, co naley do ciebie < poda jej bronie i zawini tko. ; (o ju nie bdzie to samo. 'szystko si pochdoyo < westchna spo#l daj c na el!a < 32j ze!har, *yn0ael i Aenye8 ; Przez moj #upot < rzek ponuro ; *yn0ael i Aenye7 ; spyta po chwili, unosz c brew. ; Nie m2w tak, przecie nie jeste$ jasnowidzem < zamilka < (ak je nazwaam, cho wiem, e to #upie. ; %zkoda, bo chtnie bym zmieni wiele rzeczy, a nazywanie broni $wiadczy o #bokim przywi zaniu. ; A je$li wtedy nie dane byoby nam si spotka7 ; dr ya dalej pierwszy temat. ; 3asz racj, niech bdzie tak, jak jest. 4e$li pisana mi $mier to przynajmniej po yciu, w kt2rym zaznaem mio$ci. ; Bredzisz. ; 'cale nie bredz < odpar zbliaj c usta do jej szyi. ; 'reszcie robisz co$ sensowne#o < zamruczaa przeci #le < A tw2j uk ma jak $ nazw7 ; 4eszcze nie znalazem wa$ciwej < wymamrota, niechtnie odrywaj c war#i od jej dekoltu. ; 3oe .Cerme7 ; Podoba mi si < stwierdzi. ?l! wzi j na rce i zani2s w najciemniejszy k t tej przekltej ajby. >uk i sztylety uderzyy o deski. ' jej doni zosta jedynie pakunek. Posadzi j za stert skrzy+, #dzie nie dochodzio $wiato. ' jednej z nich znalaz koc, akurat ten sam kt2rym j zawsze okrywa. =dpi od pasa !let, podaj c #o Ni!. -rzuci z siebie cikie ubranie, ciskaj c nim w k t. -osta bez koszuli w samych spodniach i butach. Dsiad przy niej, odbieraj c instrument. ; Nie przesadzasz z t na#o$ci 7 4eszcze si rozchorujesz < powiedziaa z matczyn trosk , rozkadaj c koc < Noce s chodne < dodaa zadziornie. ; @iczyem na to, e mnie roz#rzejesz < mrukn przykadaj c !let do ust < Po dru#ie sama nadal siedzisz w mokrym ubraniu. 5orweth przymkn oko, pierwsze nuty popyny a#odnym tonem, melodia bya spokojna, inna od tej, kt2r syszaa kiedy$. ?manowaa rado$ci , ma#i , a jednocze$nie usypiaa. Patrzya na je#o war#i, ledwie muskaj ce ustnik, a im duej obserwowaa tym wiksze miaa dreszcze i bardziej chciaa nim by. Palce wdzicznie ta+czyy, zatykaj c kolejne dziurki, muzyka rozbrzmiewaa coraz mocniej, duej, a w ko+cu ucicha. Ni! powoli rozwina p2tno. ; 3y$laam, e ju jej nie zobacz < szepna, #adz c palcami delikatny, bkitny materia. ; A jednak bya$ w bdzie ; pocaowa j w czoo, tul c do siebie.

?l!ka zdja sk2rzni i mokr sukman, ubraa such koszul 5orwetha, kt2r znalaza zoon pod sukni . 4ednooki odoy na bok !let, bezceremonialnie wsun do+ pod za du koszul, lu,no spywaj c z ksztatne#o ciaa Ni!. ; 5orweth, co ty kombinujesz7 ; spytaa wzdychaj c przeci #le. ; /oz#rzewam si < mrukn , muskaj c jej pier$. 1ilka kolejnych westchnie+ i cichych jk2w wypenio przestrze+. =winici kocem zasnli, zmczeni wydarzeniami minione#o dnia. .z$ %coia&tael za jaki$ czas zesza r2wnie pod pokad, jednak skryta w mroku para pozostaa przez nich niezauwaona. Na #2rze nocna warta pilnowaa spokoju w podr2y. *eralt, kt2ry sko+czy ju miesza eliksiry, sta teraz oparty okciami o burt i obserwowa mijan okolic. 4askier, nadal ubrany w same #acie, niezmiennie nuci co$ pod nosem. -oltan wisia z #ow wystawion nad ta!l wody, ale teraz ju tylko dla zasady. ; 1urwa ma < zakl odwracaj c #ow < 4eden jakie$ !laszki napenia, dru#i siedzi w #aciach i rymy ukada, a el!owi pod pokadem !ujara sztywnieje, jak mniemam < skonstatowa cierpko < 5 nikt si krasnoludem nie przejmuje8 ; rzuci oburzony. ; 4akby$ #orzay nie chla, to by$ nie rzy#a teraz < mrukn *eralt. ; ' rzy si u#ry, z takimi radami8 ; -oltan stoczy si ze skrzyni. %iedz c przy burcie otworzy pkat !laszk, o z#niozielonym kolorze, po#adzi brunatny czub, bekn . ; Pitnastu krasnolud2w na zota skrzyni < zanuci #rubym #osem < 4o < ho i... 1urwa, nie ma bimbru < wymamrota odwracaj c butelk do #2ry dnem. Pynli powoli przez mrok, noc leniwie zmierzaa ku ko+cowi, Pontar nadal szumia niespokojnie, koysz c bark w prz2d i w ty. Niebo poja$niao na#le od bysku, potworny huk rozdar cisz. 3aszt run jak $wieo $cite drzewo, a 2d, zacza pon . %coia&tael zwijali si jak mr2wki, #asz c bark. Na szcz$cie pokad zosta tylko lekko nad#ryziony, a miejscami jedynie osmalony. 4ednooki, zbudzony zamieszaniem, wybie# na #2r. -araz po nim wysza zaspana Ni!. ; 5orweth, musimy przybi do brze#u. >ajba mocno oberwaa, a w nocy jej nie naprawimy < poin!ormowa )eith. ; A d&yaebl aep arse8 ; zakl el! z blizn < 5le potrwaj naprawy7 ; Nie wiemy, po ciemku ciko oceni straty, ale nie kr2cej ni dzie+. ; )zie+78 %zybciej dotrzemy pieszo. ; ' nocy a peno od wszelkie#o plu#astwa, a w dodatku nie znamy tych teren2w < wtr ci *eralt. ; 4este$ wied,minem, specjalist od potwor2w. ; 'ied,minem, nie cudotw2rc . 4e$li bardzo chcesz po$wica swoich, moemy rusza natychmiast < siwy stwierdzi obojtnie, wzruszaj c ramionami. ; 4ak daleko st d do Ber#en7 ; spyta zielonooki. ; =becnie nie jeste$my nawet w poowie dro#i < odpar blondyn < - rannymi bdziemy szli tam ze dwa dni, je$li w o#2le dojdziemy. Nie zapominaj, e Eenselt te jest w Aedirn. ?wentualne spotkanie z je#o wojskami wi e si z... ; Niech bdzie, przekonae$ mnie < warkn niechtnie w2dz. ; A tak ci spieszno do %askii7 ; spyta umy$lnie )eith. ; (haess aep8 < sykn mu w odpowiedzi jednooki < -acumujcie bark i rozbijcie ob2z, rano postanowimy, co dalej < rozkaza wracaj c pod pokad. %coia&tael zabrali cz$ rzeczy, przenie$li je na l d, #dzie rozpalili o#nisko. .iemnowosa bya zbita z tropu. -esza po schodach, powoli zanurzaj c si w mrok. ?l! wspiera plecami burt, stoj c z rkami splecionymi na piersi. Podesza bliej, obserwuj c #bokie cienie na je#o twarzy. ; 1im ona jest7 ; #os el!ki by zimny. ; Nikim wanym < rzek kr2tko. ; %koro tak, to czemu tak ci denerwuje rozmowa na jej temat7 ; Bo wszyscy na#le wiedz lepiej co czuj. %askia walczy za nasz spraw, chce te#o co ja, zamierzam wesprze te idee. ; Nie jestem #upia, 5orweth. %ysz i widz wicej ni my$lisz.

; .o takie#o syszysz i widzisz7 4estem cholernie te#o ciekaw. ; (a %askia to nie tylko jaka$ tam os2bka maj ca podobne cele < spu$cia wzrok < /ozumiem, teraz wszystko rozumiem < powiedziaa ami cym si #osem, zmierzaj c w stron schod2w < 5 nie m2w wicej 9me minne:, je$li nie jeste$ te#o pewien. ; -aczekaj8 ; pr2bowa j zatrzyma, ale odesza. %zary $wit powoli rozja$nia noc, #rzmiao jeszcze, ale coraz sabiej. %zkody w statku na szcz$cie nie byy zbyt due i by moe ju wieczorem rusz w dalszy rejs. ; Ni!, id na rekonesans, przy czysz si7 ; spyta wied,min, poprawiaj cy mocowanie pasa z broni , uko$nie przecinaj ce#o tors. ; .htnie uciekn od te#o cyrku < wymamrotaa < -aczekaj chwil, wezm tylko bro+. -awr2cia pod pokad, szybkim krokiem ruszya w k t, #dzie zostawia uk i sztylety. -apia dosy ciasno pasy na ydkach, zabraa uk, chc c wsun #o do pokrowca. 'tedy przypomniaa sobie, e zbroj te zostawia. ' mdym $wietle zdja koszul, zupenie i#noruj c obecno$ 5orwetha, kt2ry bacznie $ledzi kady jej ruch. 1iedy pomie+ o$wietli jej plecy, a w p2mroku zamajaczyy ksztatne piersi, po plecach przebie# mu dreszcz. 'szystko na#le zaczynao si sypa jak zamek z piasku wysuszone#o so+cem. (ak misternie budowany nastr2j zosta w jednej chwili zniszczony przez )ziewic z Aedirn. ?l!ka dopia ju ostatnie pasy sk2rzni. ; )ok d idziesz7 ; spyta cicho, na poz2r obojtnie. ; Na rekonesans z *eraltem < odpara szorstko. ; *ar&ean, Ni!riel < powiedzia a#odnie. =desza w milczeniu, pozostawiaj c #o same#o z my$lami.

You might also like