You are on page 1of 323

Elizabeth Moon

Prawo odwetu
(Marque and Reprisal)
Przeoy Jerzy Marcinkowski
ROZDZIA 1
Kylara Vatta obja spojrzeniem stert dokumentw z Biura Rozwoju Ekonomicznego Belinty i
westchna. Oto prawdziwe ycie kapitana statku kupieckiego: papiery i jeszcze raz papiery,
negocjacje ze spedytorami, klientami, celnikami. Nie takiego ycia chciaa, wstpujc do Akademii
Si Kosmicznych, a do ktrego musiaa powrci po wydaleniu z uczelni.
Nudnego. Przyziemnego.
Co prawda, ostatnie wydarzenia na Sabin trudno byoby okreli mianem nudnych lub przyziemnych
- ju prdzej: przeraajcych - i nikt nie chciaby powtrki z takiej wyprawy.
Oprcz niej. Doskonale pamitaa t fal podniecenia, rado walki, pen poczucia winy rozkosz,
towarzyszc zabijaniu Paisona i Kristoffsona. Albo wic ona nie bya zdrow psychicznie
jednostk, albo... nic. Pomylaa o diamentach, ukrytych w szufladzie z bielizn.
Nie wystarcz, eby cakowicie wyremontowa jej stary statek, lecz dziki nim mogaby znale si
gdzie indziej, gdzie mogaby prowadzi ycie, jakiego naprawd chciaa. By moe najemnicy
zaakceptowaliby jej skonno do przemocy; zoyli jej przecie propozycj.
Moe kto inny. Zirytowaaby rodzin, cho nie w takim stopniu, jak uczyniaby to prawda.
Nie. Musiaa dokoczy przynajmniej jedno zadanie. Odpowiadaa za zaog. Statek rwnie nalea
do jej rodziny, a ona raczej nie zarobi w najbliszym czasie tyle, eby go odkupi. Westchna
ponownie, podpisaa kolejn kartk i wczytaa si w nastpn. No dobrze.
Zabieraj tego gruchota na Leonor, dostarcz cargo, a potem le na Lastway. Jeli do tego czasu nie
zdoa zgromadzi rodkw na remont kapitalny, wrci do oryginalnego planu i poleci do domu
pasaerskim liniowcem. Jeli zarobi wystarczajc kwot, by sfinansowa naprawy, zrobi to, a po
powrocie na Slotter Key zoy rezygnacj. Albo... wpatrzya si w dal, nie zwaajc na grod kajuty.
Moga odesa statek do domu pod dowdztwem kogo innego. Na przykad Quincy, ktra wiedziaa
wystarczajco wiele, by poradzi sobie z samodzielnym dowodzeniem jednostk.
Na dusz met jej rodzinie bdzie lepiej bez niej. Gdyby tata wiedzia, co czua, zadajc mier...
nie. Nawiedzay j senne koszmary, w ktrych usiowaa wytumaczy si temu agodnemu
czowiekowi, majc nadziej na zrozumienie, lecz na jego obliczu nieodmiennie malowao si
przeraenie. Nawet duszca, nadopiekucza mio, ktra tak j denerwowaa podczas ich ostatniej
rozmowy, bya stanowczo lepsza od tej grozy, wstrtu, odrzucenia. Gdyby wrcia do domu,
wyczuby co; prbowaby j sondowa, nakaniaby do zaufania mu i w kocu dopiby swego. A
nie byo niczego gorszego od widoku ojca, ktry zaczyna aowa, e w ogle si urodzia.
Powinna zwyczajnie odej. By moe za kilka lat zdoa mu to wyjani, a on pogodzi si z faktami.
Upyw lat moe pokry skr nag prawd o tym, kim jest Kylara Vatta.
Przebia si przez reszt formularzy i postanowia osobicie zanie je do najbliszej skrzynki
pocztowej. Stacja Belinta miaa niewiele uroku, niemniej spacer powinien j odwiey.
- Quincy, id nada dokumenty - rzucia do interkomu.
- Idziesz znale jaki adunek, czy mamy zacz wnosi to, co tutaj zostawilimy?
- Niczego jeszcze nie znalazam - odpara Ky. - Moliwe, e bd musiaa uda si w tym celu na
d. Bierzcie si za adowanie... poszukaj tutejszych dokerw do pomocy.
Zwyczajowe stawki i tak dalej.
Przejrzaa si w lustrze i uznaa, e prezentuje si wystarczajco okazale. Potrzebowaa nowego
munduru - temu brakowao ju szyku i doskonaego krawiectwa, za ktre zapacia jej matka - lecz
wycznie w przypadku, gdyby zostawaa z Vattami. Jeli zacignie si do najemnikw, zaoy ich
mundur; jeeli pozostanie niezalena, bdzie musiaa wymyli wasny wzr. Niemniej na spacer
majcy na celu nadanie nieco papierw do waciwego biura, szara tunika i lune spodnie powinny
w zupenoci wystarczy. Przypia identyfikator umoliwiajcy poruszanie si po Stacji Belinta.
Na stacji dziao si niewiele. W dokach cumoway zaledwie trzy statki, z czego dwa pozostae byy
zwykymi, wewntrzukadowymi holownikami, obsugujcymi kopalnie na satelitach Belinty. Przy
ich stanowisku Quincy rozmawiaa ze zwalistym mczyzn we wszechobecnej, zielonej tunice
miejscowych dokerw. Towarzyszcy jej Beeah trzyma
przenony komputer, gotowy do zarejestrowania danych pracownikw, gdyby negocjacje Quincy
zakoczyy si sukcesem. Ky szybko mina dwch siedzcych na awce i pogronych w rozmowie
mczyzn, stojc przy windzie kobiet, z trudem radzc sobie z dokazujcym dzieciakiem, kilka
wyblakych plakatw, zachcajcych do odwiedzenia kurortw Belinty, i skrcia w lewo, w szeroki
korytarz gwny. Mieciy si tutaj kantory wymiany walut, banki, usugi telekomunikacyjne - lokalne
i ansiblowe - zarzd Portu Belinta, gieda pracy oraz - na samym kocu - poczta. By rodek wachty;
mijaa nielicznych przechodniw. Mczyzna z teczk wanie wchodzi do oddziau Belinta
Savings&Loan, dwie rozszczebiotane kobiety opuszczay kantor Allsystems Exchange.
Dalej cigny si rzdy pustych miejsc, gdzie pojawi si nowe usugi, sklepy i ludzie, jak tylko
Belinta zacznie lepiej prosperowa. W tej chwili nie byo tam nikogo.
Ky wkroczya do pomieszczenia poczty i podesza do lady, gdzie na wywietlaczu widniao: w tej
chwili obsugujemy numer sze osiemdziesit dwa. Jedyny urzdnik w zasigu wzroku nawet nie
podnis gowy.
- Prosz pobra numerek - wymamrota. Uprzejmo typowa dla Belinty - pomylaa Ky, rozgldajc
si za podajnikiem numerw. Sta przy wejciu. Wycigna karteczk; na wywietlaczu pojawio
si: w tej chwili obsugujemy numer sze osiemdziesit trzy.
- Numer sze osiemdziesit trzy! - wydar si urzdnik rozdranionym tonem, jakby kazaa na siebie
zbyt dugo czeka.
- Mam przesyk do Biura Rozwoju Ekonomicznego - oznajmia.
- Do kogo? - zapyta urzdnik.
- Niewane. Po prostu BRE.
- Musi by zaadresowana na osob - owiadczy urzdnik. - Nie mona wysya poczty do biura.
- Tak jest na formularzu - stwierdzia Ky, wskazujc na rubryk ODESA DO. -
adnego nazwiska, tylko nazwa biura.
- Musi by nazwisko - upiera si urzdnik. - Takie s przepisy. Wszystkie przesyki do agencji
rzdowych musz by kierowane do konkretnych osb.
Ky kusio, eby wymieni konkretne nazwisko. Zamiast tego zapytaa:
- Ma pan ksik adresow?
- Klientom nie wolno korzysta z poufnych spisw teleadresowych, ani urzdze komunikacyjnych -
zaintonowa urzdnik. - Wymogi bezpieczestwa. Uprasza si klientw o ustalenie nazwiska
waciwego odbiorcy przed wizyt na poczcie. Nastpny!
Ky obejrzaa si przez rami. Nikogo.
- Zajrzenie do ksiki nie zajoby zbyt wiele czasu.
- Nastpny, prosz. - Urzdnik nadal na ni nie patrzy. Ky miaa ochot przechyli si przez kontuar i
skrci t jego chud szyj, lecz nie ulega chwilowemu impulsowi. Bya to cz profesji kapitana-
handlarza; musi liczy si z takimi pozbawionymi sensu, miesznymi, irytujcymi bzdurami.
- Doskonale - powiedziaa w zamian. - Dostarcz je osobicie. - I tak musiaa polecie na d, eby
dowiedzie si, czy nie maj jakich godnych uwagi adunkw do zabrania z tej mierdzcej planety.
- Mio mi byo pomc miego dnia - wyrzuci z siebie jednym tchem urzdnik.
Ky wrcia t sam drog, mina korytarz do dokw, jadodajni Goodtime Eats,
Prawdziwe Jedzenie Jerryego i Szybkie Danie, gdzie mijane wczeniej dwie kobiety siedziay
przy maym stoliku, niemal stykajc si gowami, po czym dotara do promowej kasy biletowej. Nie
pamitaa, kiedy odlatywa prom...
- Za dwie i p godziny - poinformowa j bileter. - Prosz by w porcie na p godziny przed
odlotem.
Co dawao jej czas na powrt na statek i przebranie si. Odwrcia si, by wyj, gdy powstrzyma
j donony zgrzyt.
- Co to?
- Nie wiem - odpar mczyzna.
Prosimy pozosta na swoich miejscach - zagrzmia donony gos. - Cay personel proszony jest o
pozostanie na swoich miejscach. Ekipy ratownicze numer jeden i dwa natychmiast do dokw. Cay
personel...
- Mj statek! - zawoaa Ky. - Musz wraca...
Lecz wejcie do kasy biletowej byo ju zamknite, a metalowa krata opada z omotem w chwili,
gdy zrobia krok w jej kierunku.
- Syszaa pani - odezwa si bileter. - Mamy wszyscy pozosta na miejscach.
- C, ja nie mog - odpara Ky. - Prosz to otworzy.
- Nie mog - odrzek. - Dziaa automatycznie, jak grodzie bezpieczestwa. Kieruje nimi Ochrona
Stacji. Chyba, e zna pani kod priorytetowy, jak ekipy ratunkowe...
Komunikat ucich. Pitnacie minut pniej krata uniosa si z cichym skrzypieniem.
- Prosimy o powrt do swoich zada - nastpio obwieszczenie. - Cay personel proszony jest o
powrt do swoich zada.
adnego wyjanienia, co spowodowao zamknicie. Ky pospieszya do dokw. Nie zauwaya nic
szczeglnego, z wyjtkiem oficera Ochrony Stacji, stojcego w pobliu otwartego luku adowni Gary
ego Tobai i pogronego w rozmowie z Quincy.
- Co si stao? - zapytaa, podchodzc do nich.
- Nic, co mogoby pani obchodzi - odpar oficer. - Prosz odej.
- To jest nasz kapitan - pospieszya z wyjanieniem Quincy, prawie zaguszajc Ky, mwic:
- To mj statek, ktry bardzo mnie obchodzi.
- Och. - Mczyzna zrobi zakopotan min. - Nie ma pani munduru.
- Wymaga oczyszczenia - wyjania. - Oto mj identyfikator. - Wycigna plakietk do
przeskanowania. - Co si stao?
- Uwaamy, e doszo do prby okradzenia pani statku - odrzek oficer. - Pewne podejrzane, znane
nam osoby zostay wynajte w charakterze adowaczy, a ta osoba - wskaza
na Quincy - powzia pewne podejrzenia w stosunku do jednego z kontenerw i zapytaa o to
osobnika, ktry go przenosi, przypuszczajc, i doszo do podmiany. Dwaj osobnicy uciekli; ta
osoba wszcza alarm.
Ky doskonale wiedziaa, e kradziee dokonywane przez okazjonalnie wynajmowan si robocz
byy cigym zagroeniem dla kupcw.
- Schwytalicie ich?
- Nie zostali jeszcze zatrzymani - odpar. - Uciekli w niezagospodarowane rejony stacji.
Konfiskujemy kontener, ktry starali si wnie na pokad i szukamy waciwego pojemnika, ktrego
zaginicie zgosi czonek pani zaogi.
- Jestem pewna, e zajmie si pan t spraw we waciwy sposb - stwierdzia Ky.
- Czy bdzie mona zasta pani tutaj pniej? - zapyta mczyzna.
- Nie - odrzeka Ky. - Musz polecie na d, aby dostarczy raporty waszemu rzdowi.
Mj prom odlatuje... - sprawdzia czas. - Przepraszam, ale musz si pospieszy. Quincy zastpi
mnie na czas mojego pobytu na planecie. W porzdku, Quincy?
Starsza kobieta skina gow.
- Poradz sobie. Bdziesz kupowa cargo?
- Cakiem moliwe. Zakadam, e spdz tam kilka dni. Bdziemy w kontakcie. - Ky pospieszya do
statku. Zaoya ostatni pozostay jej mundur z oficjalnym kapitaskim paszczem i wykonaa dwa
szybkie telefony, by zarezerwowa pokj w Gildii Kapitaskiej oraz obstaw, majc oczekiwa na
ni w porcie promowym na planecie. Zawahaa si, po czym wsadzia do kieszeni kilka diamentw.
Nie spodziewaa si odcicia od zasobw finansowych Vattw, lecz na wszelki wypadek nie
zawadzi mie ze sob paru kosztownoci.
Zdya na prom i poleciaa na d wraz z grup pracownikw stacji, udajcych si na planet na
weekend. Zaklasyfikowaa ich odruchowo - urzdnik, urzdnik, operator urzdze, serwisant -
zastanawiajc si, co j niepokoi. Tak sam nudn mieszank moga spotka gdziekolwiek w
galaktyce. Dojrzaa ochroniarza przy wyjciu dla pasaerw. Wymienili hasa i sprawdzili nawzajem
swoj tosamo - kolejne doskonale jej znane, rutynowe czynnoci.
Droga do miasta biega wrd pl zieleszych od zwyczajowych strojw mieszkacw Belinty.
W jednej z pracujcych na polach maszyn rozpoznaa sprzt przywieziony przez ni z Sabin i
poczua przypyw satysfakcji. Gdyby tylko nauczya si docenia dobro, pynce z przewiezionych
przez ni towarw, patrze na rzeczy pod tym ktem, to moe...
* * *
Gerard Avondetta Vatta obserwowa pilota, adujcego jego teczk na pokad lekkiego samolociku.
Wrc do miasta przed zmierzchem; zje ze Stavrosem subow kolacj, a nazajutrz zajmie si
delikatnymi problemami natury politycznej, wywoanymi gwatownym opuszczeniem Akademii przez
jego crk. Teraz, kiedy nie grozio jej niebezpieczestwo, a on widzia jej twarz i rozmawia z ni,
powrci do motyww skrytych za oczywistymi przyczynami.
Czemu Miznarii skaryli si na religijn dyskryminacj w Akademii? Pewnie, Miznarii byli trudn
sekt, ale przez ostatnich trzydzieci lat suyli w Siach Kosmicznych Slotter Key, nie stwarzajc
adnych problemw, o ktrych by sysza. I dlaczego wybrali sobie Ky na narzdzie? Oczywicie, jej
zwyczaj pomagania zbkanym owieczkom czyni j podatn na manipulacje, ale taka przyczyna nie
do koca go zadowalaa.
Tak, od urodzenia bya uczynn osob, niemniej dostrzeg w niej rys twardego charakteru, dziki
ktremu moga przetrwa w dungli midzygwiezdnych przewozw. Kiedy wrci, by moe
nadejdzie pora, by wyjawi jej par rzeczy, ktrych nie zawieraa podstawowa baza danych Vattw
w jej implancie.
Miznarii... czyby byli czci odradzajcych si nastrojw skierowanych przeciwko czomodelom,
o ktrych meldowali niektrzy kapitanowie Vattw? Bez wtpienia byli fundamentalistycznymi
purystami, wyrzekajcymi si nawet najpowszechniejszych modyfikacji i ulepsze, na przykad
implantw czaszkowych, nie sysza jednak, eby mieszali si do polityki pozaplanetarnej. Poza tym,
Ky nie miaa zbyt czstego kontaktu z czomodelami; raczej nie powinna zosta celem napaci
wymierzonej przeciwko nim.
Byo jeszcze InterStellar Communications. Vattowie zawsze wspierali ISC, a on w peni docenia, co
ISC zrobio dla Ky na Sabin, zastanawia si jednak, czy ich osd odpowiada ich sile. Prbowa
powiedzie co takiego Lewisowi Parminie podczas jego ostatniej wizyty na Slotter Key, lecz ten
zby jego trosk wzruszeniem ramion.
- Pacimy naszym badaczom wystarczajco duo, eby siedzieli cicho - odpar. - Wiesz, najedzone
woy nie wa w szkod.
A jednak... w galaktyce istniay jeszcze inne rda bogactwa. Byli tacy^tw^ z ochot zapaciliby
niemal kade pienidze za sekrety laboratoriw ISC. By pewien, e cz z nich sama opacaa
badania, majce na celu skopiowanie technologicznych rozwiza ISC, bd
rozwinicie ich. Atak na ansible Sabin by mao subtelny, lecz zdaniem Gerarda
najprawdopodobniej bya to swego rodzaju prba. Jak silne jest ISC, jak szybko potrafi zareagowa?
Piraci... wiadomoci z Sabin byy niepokojce. Sojusz piratw? Ich agenci w legalnie dziaajcych
firmach? Jak to funkcjonowao? Vattowie zatrudniali tysice pracownikw na tuzinach statkw i w
dziesitkach biur. Czy ktry z nich by zdrajc przekazujcym informacje piratom? Jak dotd, piraci
skupiali si na mniejszych przewonikach, eliminujc kilku z nich z rynku. Wedug danych Gildii
Kapitaskiej - o ile byy wiarygodne - najwiksi przewonicy nie padali ich ofiar. Lecz by pewny,
e taka sytuacja nie potrwa dugo. Skocz si im atwe upy i zasadz si na grubszego zwierza.
Potne kompanie kupieckie - wrd nich Vattowie - nigdy nie przekonay rzdw planetarnych, e
prowadzony przez nich handel suy utworzeniu prawdziwych si kosmicznych, zdolnych zapewni
bezpieczestwo na gwiezdnych szlakach.
ISC dysponowao odpowiednimi zasobami, odmawiao jednak wykorzystywania ich do akcji
wykraczajcych poza utrzymywanie wasnego stanu posiadania.
Gerard zaprogramowa implant, by przypomnia mu o telefonie do Gracie Lane podczas podry do
miasta. Siatka szpiegowska Vattw - jak nazywa j Stavros, cho jej oficjalny tytu
brzmia: specjalna asystentka prezesa.
- Spodziewa si pan towarzystwa? - zapyta nagle pilot.
- Sucham? - Gerard obejrza si. Pilot przepatrywa czysty, popoudniowy nieboskon.
- Mj implant utrzymuje, e naziemne skanery wykryy dwie niezidentyfikowane jednostki.
Nadlatujze wschodu.
Znad oceanu? To nie miao sensu. Krcy po archipelagu rejsowiec ju odlecia, a poza tym, nigdy
nie lata nad t czci wyspy. Najbliszy zamieszkany acuch wysp na, wschd od Corleigh to
Archipelag Merrill, ktrego linie powietrzne raczej omijay luk o szerokoci ptora tysica
kilometrw, latajc na poudnie, do Rafy Obrzea, a potem wzdu niej z powrotem na zachd.
Pomidzy Merrill a Corleigh znajdoway si jedynie niezamieszkane, pojedyncze skay, bdce
wierzchokami podmorskich wulkanw.
Jego implant nie by podczony do skanerw prywatnego ldowiska i musia przedrze si przez
zabezpieczenia systemu. Zanim dotar do skanerw naziemnych, Gerard goym okiem mg dostrzec
dwa byskawicznie powikszajce si punkciki. Usysza te ich przenikliwe wycie.
- Gaspard, masz choby blade pojcie... - zacz, gdy wtem jego implant zapiszcza
ostrzeeniem przekazanym przez naziemne skanery. Bro. Te niewielkie, latajce obiekty byy
uzbrojone... okrci si na picie i ruszy w stron wznoszcego si przy lotnisku biurowca.
- Nie! na ziemi, sir! - Gerard nie zwraca na niego uwagi, lecz pilot, modszy i szybszy, szarpn go
za rami na samym skraju trawy. Uderzy o ziemi ciko, ze zoci... szydercze wycie nad gow
byo coraz goniejsze, zbliao si. Poczu w ustach kwany smak strachu.
Zakry gow domi, uwiadamiajc sobie, jaki by bezradny.
Implant wywietli mu wygld obiektw - pozbawionych okien, bezzaogowych pojazdw o krtkich
skrzydach - na chwil przed rozbyskiem, grzmotem i nioscym mieci podmuchem powietrza, ktry
poturla go po asfalcie. Po chwili drugi rozbysk, wybuch i znacznie cichszy grzmot.
Zamruga oczami i podwign si na kolana. Gaspard zapa go za ramiona; wyprostowany pilot by
biay jak nieg. Biurowiec zamieni si w kbowisko pomieni i gstych tumanw kurzu. A za nim,
po prawej, gdzie niegdy wznosi si wygodny dom, teraz bia w niebo kolumna ognia i dymu.
- Myris! - wyrzuci z siebie. - San! - Wyrwa si Gaspardowi i pogna do biurowca, poniewa by
bliej. Tu koo siebie czu biegncego Gasparda, cho nie sysza jego krokw, zaguszanych
wypeniajcym uszy rykiem i trzeszczeniem pomieni.
Kto wypad chwiejnie ze rodka i Gerard zwolni, eby si przyjrze. Jedna z recepcjonistek; z
okopconej twarzy wyzieray biaka wytrzeszczonych oczu.
- Co...?
- Zajmij si ni - rzuci do pilota. - Wezwij... - Lecz suby ratownicze obsugujce ten kraniec
wyspy mieciy si po drugiej stronie biurowca. Jeli przeyli, mieli pene rce roboty.
- Dzwo do miasta.
Po pogotowie medyczne. Dzwo do miasta... ostrze Stava... - Na zewntrz wytoczyy si dwie
kolejne postacie, jedna trzymaa drug wp; Gerard ruszy w ich stron.
- Ma pan telefon czaszkowy! - wrzasn do niego Gaspard.
Zamruga oczami, podranionymi gryzcym dymem. Zgadza si.
Mia. Trzscymi si palcami mentalnymi wybra numer brata.
- Geny? - odebra Stavros. - Co si stao... nie przyjedasz po poudniu?
- Zarzd ewakuacj budynku - powiedzia Gerard.
- Co?
- Kto wanie zbombardowa nasz siedzib w Corleigh - wyjani Gerard. - Jakie bezzaogowe
samolociki. Oprnij kwater gwn - bdzie nastpnym celem.
- Wanie otrzymaem ansibem wiadomo o kopotach na Allway - stwierdzi Stavros.
- Powizanie?
Na doni Gerarda wyldowa rozarzony wgielek; strzepn go niecierpliwie.
- Oczywicie. Do licha, oprnij budynek.
- Uruchomiem ju alarm, Gerry. Wychodz. Wiesz doskonale, e to musi zaj troch czasu.
Nie mieli czasu. Zdawa sobie z tego spraw, zbliajc si do szalejcych pomieni i przygotowujc
si do wejcia do rodka, by ratowa ocalaych.
- Ogo alarm powszechny. Niech nasi ludzie wiedz...
- W porzdku. Ju. Jeste cay?
- yj. Musz tam wej i sprawdzi, czy San...
- Gerry... nie rb tego. Pozwl zrobi to ratownikom...
- Nie ma ich - odpar Gerard. Popoudniowa bryza odepchna kolumn dymu na bok i ujrza, e
bomba spada dokadnie na tamten koniec budynku.
- Myris?
- Dom te trafili. Nie wiem. Po obiedzie wybieraa si na basen popywa; modl si, eby to
zrobia. - Nawet basen dawa jak ochron. Poza tym, by jeszcze personel, sprztajcy po lunchu.
Zamkn na chwil oczy i zmwi krtk, arliw modlitw. - Stav... syszaem, co mwie.
Wychodz. Ty te wya. Zejd do bunkra.
- Zaraz to zrobi - obieca Stavros. - Jak tylko skocz. Wysyam ostrzeenie do wszystkich
systemw... w porzdku. Zostawiam reszt zada ochotnikowi i wychodz.
ar by zbyt wielki; pomienie paliy mu twarz wiele metrw od poogi. Przypomnia
sobie o zbiornikach z paliwem dla pojazdw ratowniczych w chwili, gdy kolejna eksplozja zbia go z
ng i cisna na co twardego i ostrego, a nastpne trzy obruszyy na niego fragment budynku.
Ockn si, kiedy Gaspard i stary George wygrzebywali go spod gruzu. Z kadym oddechem lewy
bok przeszywa bl. Podejrzewa zamanie ebra. Albo dwch. Rozkaszla si i poczu kolejne
dgnicie blu. Z ruin wci bucha dym, ale wikszo pomieni przygasa...
pozostawiajc resztki cian i szpice niemoliwych do zidentyfikowania fragmentw zbrojenia.
Wpatrywa si w pogorzelisko wraz z aonie nieliczn grupk ocalaych. Gdzie tam by San, jego
jedyny syn na tej planecie. Zapewne martwy... odwrci si, nie chcc wicej patrze.
Gaspard towarzyszy mu w chwiejnej wdrwce do domu. Nie pozostao z niego nic, oprcz dziury
w ziemi. Ogrd pokryty by warstw mieci; spod ramy okiennej wystawa
nietknity krzak orchidei. Obeszli gruzowisko i dotarli na tyy, gdzie fragmenty dachu zburzyy mur
otaczajcy zieleniec. Na powierzchni olbrzymiego basenu unosia si zbita masa szcztkw...
kawaki drewna, kartki papieru, strzpy ubra, rowe licie kwitncych jabla oraz szerokie
haricondw, kady pokryty warstw pyu i nierozpoznawalnych odamkw. Na jego oczach cz z
nich zatona, gdy wiatr poruszy wod.
Klcza na skraju basenu, olepiony i niezdolny wykrzycze jej imienia ustami penymi strachu i
udrki. Kto paka, kto powtarza w kko jej imi, kto mia mokre rce. Szczypica woda
omywaa oparzenia. Kto cign j za rami, starajc si wydoby jej twarz spod powierzchni, nie
zwaajc na czerwone smugi, rowiejce w brudnej wodzie.
A potem lea na plecach, przygniatajc kogo mwicego do niego i widzia j, spoczywajc w
blasku soca przymiewanego kbami dymu. Woda wypywaa spod niej, tworzc powikszajc
si, zabarwion na czerwono kau, a ona nie odwrcia ku niemu gowy, nie krzykna, nie
zapytaa, co si stao.
Kto przytkn mu butelk do warg. Wyczu ostry zapach whisky, na ktr nie mia
ochoty, niemniej pocign yk, poniewa mia wyschnite gardo i zakrztusi si, gdy okazao si
zbyt wysuszone. Przeszy go bl, niemal rwnie intensywny jak ten, ktry szarpa jego serce. Poczu
zapach ziemi i cebuli, i zobaczy, e przytrzymujce go rce s uwalane botem i sokiem rolin.
Ogrodnik. Jego umys dryfowa, powoli rejestrujc i kojarzc obrazy.
A potem wszystko nagle wrcio. Atak. Eksplozje. Zniknicie domu i jego ony.
Zniknicie biura i jego syna. Ostrzeg Stavrosa. Musia... sprbowa usi; zakuy go ebra.
Donie pomogy mu, delikatnie go popychajc.
- Nie yj - usysza swj gos. Nadal dwiczao mu w uszach; mwi z metalicznym pogosem. -
Wszyscy... kto przey?
Gaspard mia list. Soler, Tina i Vindy z recepcji. Bonas, przebywajcy w toalecie w drugim kocu
budynku, ktry nie zosta bezporednio trafiony. Gaspard. Stary George.
Wszyscy trzej ogrodnicy. May Ric, zamiatajcy frontowy ganek i podjazd, ktrego podmuch cisn w
okalajc drog gstwin palm i jabla.
Wszyscy patrzyli w niebo. Musia co zrobi, zabra si za przywracanie porzdku.
- Woda - usysza starego Georgea. - Trza nam wody.
- Sprawdz zbiorniki - odezwa si podtrzymujcy go ogrodnik. - O ile moe pan stan o wasnych
siach?
Mg sta. Musia. Nadal byli ludzie, ktrzy od niego zaleeli.
- Id - powiedzia. - Sprawd zbiorniki. Dzikuj.
Woda. Schronienie. Jedzenie. Obrona przed tym, kto to uczyni. Transport. Pomoc medyczna.
Szturchn swj ociay umys. Trzeba podj decyzje. Podejmij je.
Zanim zdyli przyby ratownicy z miasta, jedna z ocalaych osb zmara. Gerard prbowa
rozmawia z urzdnikami przybyymi razem z ratownikami. Wci dzwonio mu w uszach i z trudem
sta na nogach, a oni wypytywali go o przyczyn ataku. Skd miaby to wiedzie? Zupenie jakby to
bya jego wina. Dlaczego do akcji nie przystpili ratownicy, ani straacy? Dlaczego stacjonowali w
biurowcu? Dlaczego pod budynkiem znajdowa si rezerwowy zbiornik paliwa? Dlaczego, dlaczego,
dlaczego?
Implant rwnie nie podsuwa mu adnych odpowiedzi. Kto to zrobi? Jak tego dokonali? Przylecia
nastpny samolot, wyadowany inspektorami ledczymi. Jednych zna, innych nigdy wczeniej nie
widzia. Kto przynis mu nadpalone krzeso z biura, eby mg
sobie usi. Samolot odlecia, zabierajc rannych pracownikw. Mijao popoudnie; na ldowisku
pooy si cie wzgrz. Kto dokadnie go obejrza i poradzi pooenie si do szpitala. Odmwi.
By otpiay i oczadziay od dymu, lecz nie mg std odlecie, jeszcze nie.
Wtem przez mg przebi si znajomy papuzi skrzek.
- Zabierzcie go std, idioci. Jest celem. - Gos przybliy si. - Gerry... Gerry, spjrz na mnie. Skup
si.
Wygldaa na rwnie zbzikowan, jak przez ostatnich dwadziecia-trzydzieci lat: rozwiane,
siwiejce wosy, sukienka z drukowanego jedwabiu, sznury korali i pobrzkujce bransolety. Lecz
oczy pozostaway bystre.
- Gracie - wymamrota.
- Wygldasz okropnie - owiadczya. - Wstawaj, Gerry.
- Nie wiem, czy... - Lecz ju by na nogach, podpierany przez czyje rami i poda za szybkim
stukotem absurdalnie wysokich obcasw Gracie o asfalt. Przy kadym kroku kuo go w boku. - Nie
mog std odej - powiedzia do jej plecw. - Myris... San... reszta...
- Nie yj - rzucia przez rami. - Ty tak. I tak musi pozosta. Potrzebujemy ci, Gerry.
Po plecach przebieg mu lodowaty dreszcz, nie majcy nic wsplnego z obraeniami.
- Stavros?
- Pniej. - Po czym dodaa do pomagajcych mu ludzi: - Wsadcie go do rodka i podajcie tlen.
Poczu, jak wnosz go do samolotu. Bl tak straszliwy, e omal nie zemdla, zamieni
jego prawy bok w rozarzon do biaoci mas. Dysza ciko w fotelu i nie podnis powiek, nawet
gdy poczu pod nosem chodny podmuch tlenu.
- Oddychaj - usysza Gracie. - I nie przestawaj, do jasnej cholery. - Czu pod sob wibracj
samolotu, rozruch silnikw, podskoki na asfalcie podczas koowania, wbijajce noe cierpienia w
jego bok i rami, a potem skok naprzd, gdy oderwali si od ziemi.
- Dokd? - zapyta. To jedno sowo zupenie go wyczerpao.
- W bezpieczne miejsce, mam nadziej - odpara Gracie. Usysza jej westchnienie i ciche
chrzknicie, gdy poprawiaa si w swoim fotelu. - O ile jest jeszcze takie miejsce.
Mylelimy tak o schronach kwatery gwnej...
- A nie s? - zapyta.
- Tylko le spokojnie, Gerry. Twoje jedynie zadanie a do wyldowania to przey.
- Nie pozwl im... - zdoa z siebie wydusi. Nagle usta wypeni mu sony pyn; zakrztusi si,
przekn i omal nie zwymiotowa.
- Cholera - powtrzya ciszej Gracie. Poczu, jak maska tlenowa odsuwa si i co mikkiego ociera
mu kcik ust.
- Zabierz implant - powiedzia. Przejanio mu si w gowie. Implanty jego i Stavrosa.
Ktokolwiek to uczyni, nie moe przej ich gwnej bazy danych. - Gracie... we implant.
Kluczow baz danych.
- Wiem, kochanie - odrzeka. Kochanie? Gracie zwrcia si do niego per
kochanie? Ta sama Gracie, ktra oznajmia mu kiedy, gdy oboje byli znacznie modsi, e nawet na
ou mierci nie doczeka si uznania z jej strony?
- Jestem ranny - powiedzia, wstydzc si brzmicych w jego gosie saboci i zmieszania.
- Owszem - przytakna Gracie. - Jak tylko bdziemy bezpieczni, postaramy si cign do ciebie
doktora. Nie lecimy do szpitala, wic nie tra si na wyjanienia. -
Westchna ponownie. - Gerry, Stavros nie yje. Nastpi atak na nasz siedzib gwn; schrony nie
wytrzymay. Kto musia sporo o nich wiedzie. - Usysza jaki pisk, jakby tarcie metalu o metal. -
Kto chce zniszczy Vattw, Gerry. Musisz si trzyma.
ladu zwtpienia w jej gosie. Jak dugo nie wtpia, moe tego dokona. Oddycha, nie zwaajc na
bl, peznc od ng sabo i prbujc spowi go chmur mroku.
Pozostay pytania. Kto? Dlaczego? Jak?
* * *
Gracie Lane Vatta zmusia si do nie zwracania uwagi na ratujc Gerarda ekip medyczn i
skupienia si na ataku, metodach i znaczeniu. Bezzaogowe samoloty - system bezpieczestwa
ldowiska zachowa wystarczajce dane wizualne. Bro wojskowa, jakiej nie uyway planetarne
siy Slotter Key; tak przynajmniej utrzymywali. Zdjcia satelitarne ujawniy miejsce startu: Wyspa
Koci, niezamieszkany, nagi, skalny wierzchoek wulkaniczny, okoo 430 kilometrw na wschd od
Corleigh. Kto by na tej wyspie wystarczajco dugo, by wysa samolociki w powietrze. Jeden z jej
ludzi w administracji rzdowej bada ju zdjcia z poprzednich dni, by ustali, kiedy i jak tam si
znaleli. Oraz - cho wtpia, eby byo to moliwe - kim byli.
Atak na siedzib gwn korporacji by zupenie inny, cho rwnie druzgoccy. Od strony
przebiegajcych pod miastem tuneli technicznych... podkopy pod same fundamenty kwatery Vattw,
okalajce schrony, ktre zaprojektowano z myl o przetrwaniu trzsienia ziemi, burzy, a nawet ataku
z powietrza i zawalenia si budynku.
Lecz nie przeciwko materiaom wybuchowym zdetonowanym bezporednio pod podog i za
cianami bunkrw. Wedug najbardziej wstpnych szacunkw wykonanie tych podkopw i
umieszczenie w nich adunkw musiao trwa co najmniej kilka tygodni.
Do tej pory uwaaa, e najwikszym zagroeniem dla Vattw jest rosnca aktywno piratw na
szlakach handlowych oraz zamach na crk Gerarda, Ky, w odwecie za jej udzia w konflikcie w
systemie Sabin. Dopiero co skoczya raport o piratach, ktry planowaa zaprezentowa Gerardowi
i Stavrosowi w nadchodzcym tygodniu. Kilka tygodni temu ostrzegaa najwyszych menederw
przed rosncym prawdopodobiestwem zamachw. Atak o takiej skali nawet nie przyszed jej do
gowy i bya wcieka na siebie za to, e nie dostrzega tej moliwoci.
Samolot, na pokadzie ktrego si znajdowali, eskortowany by przez wojskow maszyn si Slotter
Key - co nie sprawiao, by czua si tak bezpieczna, jakby sobie tego yczya - i nie zmierza wcale
do stolicy, lecz do jej prywatnej posiadoci pod Corleigh.
Zbilansowaa zwikszon ochron, jak rzd zapewni miastu stoecznemu z bezbronnoci
kilkugodzinnego pobytu w powietrzu nad otwartym morzem... w obliczu atwoci wyledzenia
samolotu z kosmosu... oraz ze stanem Gerarda.
Kto to zrobi? Dlaczego? I czemu w taki sposb: otwarcie wypowiadajc wojn nie tylko Vattom,
lecz rwnie caemu Slotter Key? Jak brzmiaa wiadomo? Czy nastpi kolejne ataki, a jeli tak, to
kiedy i gdzie?
Dostosowany do jej pracy implant dostarczy uzyskane dane w postaci zwyczajowej matrycy. Jakie
rodki zostay wykorzystane przy danym wyborze broni i miejsca startu. Jakie warunki byy
niezbdne, eby atak si powid i jak wyglday punkty krytyczne, groce fiaskiem caego planu.
Ktrzy ze znanych wrogw Transportu Vattw dysponowali takowymi rodkami?
Opracowujc rutynowe analizy, zdawaa sobie spraw z czajcego si szoku. To nie miao tak by.
Takie rzeczy nie zdarzay si naprawd, zwykym ludziom. Ale wiedziaa lepiej.
Widziaa ju wojn, znaa jej przeraajce pragnienie siania mierci i zniszczenia.
Zanim wyldowali, nabraa pewnoci, e taki atak byby niemoliwy bez pomocy kogo z rzdu
Slotter Key. Jej gniew rozszerzy si z niej samej i napastnikw na tego jeszcze nie
zidentyfikowanego zdrajc. Kto nie dopuci do zoenia przez Sub Kosmiczn meldunku o
ldowaniu na planecie promu z orbitujcego statku lub schowa taki meldunek do szuflady.
Kto nie dopuci do zoenia przez satelitarny system ledzenia meldunku o budowie instalacji na
Wyspie Koci. Kto - kto std, pozostajcy w jej zasigu - udzieli tej napaci cichego poparcia,
chcia zniszczy jej rodzin i jej ycie.
Gracie Lane Vatta umiechna si do siebie umiechem, ktry dugo pamitali jej starzy wrogowie,
obecnie od dawna nieyjcy. Nieprzyjaciel zdoby inicjatyw. Nieprzyjaciel zada im wielkie straty.
Bez wtpienia nieprzyjaciel taczy teraz, mia si lub w jaki inny sposb fetowa swj triumf.
Lecz Gracie Lane Vatta zetrze ten umiech z jego oblicza, zepsuje mu taniec, wtoczy miech z
powrotem we wrae gardo. Nie dokona tego zupenie sama, a jej rodki byy obecnie ograniczone.
Lecz przynajmniej zdrajca lub zdrajcy na Slotter Key... ci, ktrych moe dosign... zajmie si nimi
niezalenie od tego, co si jeszcze wydarzy.
ROZDZIA 2
Gos w suchawce dousznej Gammisa Tureka powiedzia to, co ten spodziewa si usysze: -
...nieoczekiwany atak na naszych obywateli. Oburzajce. Nie wolno tolerowa...
Ale bd to tolerowa. Nie podejm adnych efektywnych dziaa, jednoczenie wylewajc z siebie
powd sw, poniewa wiedzieli to samo, co on - e w rzeczywistoci nie mog nic zrobi. Ich
liczne Siy Kosmiczne, takie byszczce i dumne, nie zrobi nic, gdy nie miay rodkw, aby
dziaa poza wasnym systemem. Ich kaprzy, tak znienawidzeni i budzcy postrach, nie mog zrobi
nic, poniewa brakuje im struktur dowdczych. Slotter Key postpowao z reszt sektora na swj
wasny sposb: arogancko. Posugiwali si kombinacj szachowej ostronoci - wykorzystujc
kaprw do akcji pozasystemowych, co byo tasze od utrzymywania floty kosmicznej z prawdziwego
zdarzenia - i czsto szydzc z zasad, regulujcych podejmowanie takich dziaa. aden system
planetarny nie przyjdzie im z pomoc tylko dlatego, e jedna z ich najbogatszych korporacji pada
ofiar terrorystycznego ataku.
Czas na peny zwrot. Zmian kierunku. Najwysza pora, aby Slotter Key uwiadomio sobie, e
podobnie jak Transport Vattw nie dysponuje adnymi moliwociami odwetu. Moe to by niewiele
znaczce wydarzenie na peryferiach wikszej wojny, lecz ten drobiazg dawa
istotn satysfakcj ktremu z sojusznikw. Nie mia wtpliwoci, e w cigu piciu - szeciu lat Siy
Kosmiczne Slotter Key stan si czynnikiem, z ktrym bdzie trzeba si liczy, lecz jeszcze nie teraz,
a to wanie chwila teraniejsza miaa znaczenie.
- Suchaj no - warkn na rozmwc, przerywajc mu w p sowa. - Nic nie zrobicie.
Czasy si zmieniy, a Vattowie dobrze nam posu jako ostrzeenie dla innych. Trzymaj si od nich z
daleka. Nic im nie dawaj. Kadego, kto znajdzie si zbyt blisko nich, czeka taka sama katastrofa.
- Ale to nasi...
- Wspierali ciebie i twoj parti - oczywicie, e o tym wiem. Uwaaj, e jeste im co winien. No
c, nie bdzie to pierwsza obietnica, ktrej nie dotrzymasz. - Gammis dysponowa
ca list, na wypadek, gdyby kiedykolwiek okazao si to potrzebne.
- Ale...
- Jeli wystpicie przeciwko nam - owiadczy Gammis - zniszczymy nie tylko Vattw, lecz cae
Slotter Key. Mamy okrty. Mamy bro. Zapytaj swoje Siy Kosmiczne - miao, nie krpuj si.
Powiedz ci. Mamy wielu sojusznikw, ktrych ucieszy widok dymicego krateru w miejscu twojego
prezydenckiego paacu, jak to miao miejsce w przypadku kwatery gwnej Vattw, i ktrzy z
radoci przyjm mier twoich rodakw od chorb i godu. - Urwa; stremowany gos w suchawce
milcza. Pozwoli sobie na zagodzenie tonu. - Poza tym, jest co pozytywnego w uwolnieniu was od
handlowej dominacji Vattw. Jeli Vattowie upadn, handel nie umrze... po prostu kto inny zacznie
czerpa zyski z ich plantacji tiku...
Milczenie trwao. Gammis liczy sekundy. Zapi przynt, tylko jak dugo bd si nad tym
zastanawia?
- Vattowie - odezwa si tym razem spokojny gos - niczym nie zasuyli sobie na co takiego.
Gdybycie zaatakowali kaprw...
- Uderzenie w niewinnego stanowi bardziej wymowne ostrzeenie - owiadczy
Gammis. Nie, eby Vattowie byli absolutnie niewinni. Przez te wszystkie lata gupio wspierali
InterStellar Communications, zgaszali obecno podejrzanych statkw i osb... a poza tym, to jeden z
nich ich zdradzi, nalegajc, aby to wanie z Vattw uczyni przykad dla innych. Na dusz met
osoba ta zostanie zlikwidowana jako niegodna zaufania, na razie jednak bya przydatna i warto byo
odda jej t przysug. - Nic nie zrobisz - powtrzy. - Jeeli chcesz, eby twj rzd przetrwa.
- Nie wiem, jak mamy to wytumaczy... - stwierdzi gos.
- Wymylisz co. - Gammis przerwa poczenie.
- Zachowaj si? - zapyta jego zastpca. - Czy puszcz farb?
- Za jaki czas pkn - odpar Gammis. - Vattowie maj na swoim wiecie sporo zwolennikw. Lecz
nie uda im si tego rozgosi. Cho jeszcze nie zdaj sobie z tego sprawy...
- zachichota, a jego zastpca odwzajemni umiech. Tak wanie powinni byli zrobi od samego
pocztku. Zamieszanie na Sabin byo wielkim bdem; Gammis wiadomie ignorowa
fakt, e sam gosowa za zniszczeniem platform. Tym razem... tym razem mieli lepszy plan.
Wiedzia, e koalicja nie bdzie trwa wiecznie, wytrzyma jednak przez czas wystarczajcy do
powalenia InterStellar Communications na kolana i umocnienia ich potgi.
Nie musieli zabija wszystkich Vattw, niezalenie od tego, co bekota tamten idiota.
Wystarczyo zabi wystarczajco wielu, za jednym zamachem lub w krtkim okresie czasu, by
przerazi pozostaych: powizanych i niezalenych od Vattw przewonikw, Slotter Key i rzdy
innych planet. Koniec z maymi napaciami i sporadycznymi rajdami. Jedna wielka, paraliujca,
budzca groz, tajemnicza eksplozja... Umiechn si jeszcze promienniej.
Wyobraa sobie t szalecz przepychank, panik na korytarzach Gildii Kapitaskich, rzdowych
biur i siedzib korporacji w caym sektorze. Kad jedn osob, usiujc domyli si: kto, dlaczego
i co jeszcze moe si wydarzy? Tylko on i jego sojusznicy znali odpowied.
Zanim si zorientuj - o ile w ogle - bdzie ju za pno. Wiedzia wszystko o prezydencie Slotter
Key; prezydent Slotter Key nie zna nawet jego imienia. Pewnego dnia poznaj je wszyscy.
* * *
Ky zameldowaa si w Gildii Kapitaskiej i zaniosa torb do pokoju; eskorta zaczekaa na dole.
Rozpakowanie si i odwieenie zajo jej tylko par minut. Najpierw zaniesie dokumenty do Biura
Rozwoju Ekonomicznego, a potem zoy kurtuazyjn wizyt w przedstawicielstwie Slotter Key. Przy
odrobinie szczcia bdzie miaa wolne popoudnie i moe rozejrze si za jakim adunkiem do
przewiezienia. Zaadowaa sobie list ostatnich wysyek, lecz towary eksportowe Belinty nie bardzo
pasoway do jej wyobrae o rynkowych zainteresowaniach Leonory. Lastway pozostawao dla niej
zagadk; z danych mona byo wywnioskowa, e tamtejszy rynek przeywa dramatyczne wzloty i
upadki, w zalenoci od tego, co przywiz ostatni statek.
W Biurze Rozwoju Ekonomicznego wrczya papiery znudzonemu urzdnikowi i otrzymaa
potwierdzenie przelewu reszty kwoty na konto Vattw. Bya ju w drodze do przedstawicielstwa,
gdy zwrci si do niej ochroniarz:
- Kapitanie, pilna wiadomo z Gildii Kapitaskiej. Pani statek chce si z pani skontaktowa, a nie
ma pani implantu.
- Zadzwo do przedstawicielstwa i uprzed ich, e mog si spni - powiedziaa Ky. -
Idziemy do Gildii Kapitaskiej.
Kilka minut pniej znalaza si w zabezpieczonej kabinie komunikacyjnej w lobby Gildii
Kapitaskiej i rozmawiaa z Quincy, przebywajc na pokadzie Gary ego Tobai.
- Zwolnij - powiedziaa w kocu. - Mylaam, e to byli zwykli zodzieje, a teraz mwisz mi o
sabotau?
- Tak utrzymuje tutejsza policja. Usiowanie sabotau. Znaleli nasze cargo - cz dostawy na
Leonor - w zsypie. S pewni, e to ten sam kontener - zgadza si ID na tamie.
Lecz w kontenerze, dostarczonym przez tamtego typka, znajdowaa si bomba zegarowa.
Twierdz, e wystarczyaby do rozwalenia caego statku. Oraz tej czci stacji, gdzie dokujemy.
Gdybym nie zauwaya - mao brakowao, by przecie zwykym adowaczem -
moglibymy wszyscy zgin!
- Ale zauwaya, dziki czemu yjemy - stwierdzia Ky. Zakrcio si jej w gowie.
Sabota nie by czym niezwykym, a poplecznicy Paisona mogli uzna, e maj motyw.
Wiedzieli - jak kady, kto ledzi wiadomoci - dokd udaa si po opuszczeniu systemu Sabin.
Sdzia jednak, e Belinta nie jest zbyt odpowiednim miejscem na zasadzk. Niewielki wiatek na
uboczu, z maym ruchem i wyizolowanym, podejrzliwym spoeczestwem. Gdzie indziej taki zamach
byby taszy i atwiejszy do zorganizowania.
- Chc, ebymy odlecieli - oznajmia Quincy. - Twierdz, e to dla naszego wasnego
bezpieczestwa, ale wida jak na doni, e s przeraeni.
Podobnie jak Quincy, sdzc po jej minie i tonie. I nic dziwnego.
- Dobry pomys - uznaa Ky. - Kiedy skoczymy zaadunek?
- Za sze do omiu godzin.
- Tyle wanie zajmie mi powrt na stacj - orzeka Ky. - Chyba, e wyczarteruj przelot. - Czy w
tych okolicznociach taki wydatek mona bdzie zaklasyfikowa jako niezbdny? - Powiadomi
konsula, e wydarzyo si co wanego i musz osobicie dopilnowa zaadunku.
- Nie zapomnij zgosi tego do zarzdu - powiedziaa Quincy.
- Do zarzdu?
- Kade fizyczne zagroenie dla statku Vattw musi by natychmiast zgoszone przez ansibl. Jeli
uznaj e nie jest to sprawa lokalna, ostrzeg pozostae jednostki.
- Nieco skrajna reakcja - ocenia Ky. - Uwaam, e ma to zwizek z Sabin; nie powinno dotyka
nikogo innego.
- Gdyby miaa implant Vattw, uruchomiaby si procedura alarmowa, kapitanie.
Piractwo, sabota - cokolwiek. Natychmiast zgo si do kwatery gwnej - zrobiabym to sama,
gdybym w cigu godziny nie zdoaa nawiza z tob cznoci.
- Nadal moesz... - zacza Ky.
- Nie, to zadanie kapitana; bd chcieli otrzyma meldunek od ciebie.
- Powinnam wstrzyma si do powrotu na statek i otrzymania raportu policji - upieraa si Ky. -
Zadadz mi pytania, na ktre nie bd znaa odpowiedzi.
- Natychmiastowe powiadomienie jest absolutnym priorytetem - odpara Quincy. - Tak
zaprogramowano implanty.
Gdyby zrobia to, co planowaa, nigdy nie miaaby implantu Vattw. Lecz nie by to najlepszy czas na
takie rozmylania.
- W porzdku. Zaraz do nich zadzwoni, a potem sprawdz, jak szybko zdoam do was wrci.
Odcumuj nas, jak tylko zaadujesz statek. Czy policjanci wystawili strae wok
naszego doku?
- Tak. Jeden wci tam sterczy.
To ju jaka pomoc. Przynajmniej tak miaa nadziej.
- Wrc moliwie najszybciej - obiecaa i rozczya si. Pora zadzwoni do domu.
Procedury dostpu do ansibla Belinty przebiegay prawidowo, wiateka zapalay si we waciwej
kolejnoci. Nie miaa pojcia, ktra bya godzina w biurach siedziby Vattw, lecz nie miao to
wikszego znaczenia. W dziale cznoci dyurowano przez ca dob.
Zielone wiateka zamrugay trzykrotnie i ekran zawieci si, nie pokazujc jednak adnego obrazu.
- Siedziba Transportu Vattw - rozleg si gos. - Ta rozmowa pochodzi z Belinty.
Kapitan Kylara Vatta, zgadza si?
- Tak - potwierdzia Ky. Nie wygldao jej to na standardow procedur. - Czy wysyacie obraz?
Ekran jest pusty.
- Prosz przygotowa implant na piln transmisj danych - przemwi gos, nie odpowiadajc na
pytanie.
- Nie mam implantu - odpara Ky. - Co si dzieje? Miaam zgosi zagroenie...
- Uch... prosz mwi. Prosz opisa zagroenie. - W tle usyszaa inne gosy, zupenie jakby nie
uruchomiono ekranowania. Nie rozumiaa jednak, co mwi.
- Nieznane osoby, podajce si za pracownikw dokw, prboway wnie na mj statek adunek
wybuchowy - wyjania. - Statek jest bezpieczny i nieuszkodzony, lecz udao si im zbiec.
- Zrozumiaem - odrzek gos. - Mamy tutaj trudn sytuacj, kapitanie. Wysyamy ostrzeenie do
wszystkich statkw: moliwe, e zagroony jest cay personel Vattw.
- W jaki sposb? - spytaa Ky.
- Ja... nie jestem uprawniony do przekazywania takich informacji - odrzek gos.
- Czy moe pan poczy mnie z moim ojcem? - poprosia Ky. Dowie si od niego wicej, ni od
jakiego cznociowca. - Z Gerardem Vatt? Albo z moim wujkiem?
- Uch... obawiam si, e w tej chwili jest to niemoliwe - odpar gos.
- Dlaczego? - chciaa wiedzie Ky. - Przecie ma telefon czaszkowy.
- Jest... - Chwila ciszy. - Jest czasowo niedostpny. Wiadomo od pani zostanie przekazana
natychmiast i jestem pewny, e zechce skontaktowa si z pani.
Przeszed j chd.
- Co si dzieje? - zapytaa. - Wspomnia pan o zagroeniu - co si stao?
- Kapitanie... - Kolejna pauza. - Nie mog nic powiedzie. Mamy tutaj Sytuacj.
- Czy wszystko w porzdku z najwyszym kierownictwem? - upewniaa si Ky.
- Tak sdz. - W gosie nie brzmiaa pewno, tylko wtpliwo.
- Lecz nie jest pan pewny...
- To jest... - Ekran ciemnia, a wiateko poczenia zmienio kolor na ty i zaczo mruga. Na
monitorze pojawi si napis: UTRATA SYGNAU. CZY CHCESZ PONOWI
POCZENIE? T/N. Ky odchylia si na krzele; czua przyspieszony puls. Cokolwiek si
wydarzyo, wydarzyo si - niezalenie od tego, jak byskawiczna bya czno, co zaszo i teraz
naleao do przeszoci. Nie moga na to nic poradzi. Sprbuje zadzwoni bezporednio do taty -
byo to znacznie drosze, lecz w tej chwili pienidze nie miay znaczenia.
Uchylia drzwi kabiny, chcc da zna ochronie, e zamierza wykona jeszcze kilka rozmw, zanim
jednak otworzya je do koca, ujrzaa trzy zamaskowane postacie, wchodzce do lobby z broni w
rkach. Przekomarzajcy si z recepcjonistk ochroniarz obrci si na picie, lecz za pno: oboje
byli martwi, zanim ktre z nich zdyo nacisn guzik alarmu. Ky zanurkowaa z powrotem do
kabiny, nie zamykajc jednak drzwi, gdy wwczas uruchomiby si napis ZAJTE. Zamara.
- Ktry pokj? - usyszaa pytanie jednego z napastnikw. Mamrotanie, po czym ten sam gos: - Na
grze. - Chwila spokoju. Obrcia si i wyjrzaa przez szczelin. Jedna z postaci kucaa nad
ochroniarzem i przetrzsaa mu kieszenie. To przekrelao jej szanse na dobiegnicie do drzwi i
wezwanie pomocy. Niemal czua uderzenie w plecy, gdyby tego sprbowaa. Niemniej jak tylko
przekonaj si, e nie ma jej w pokoju, przeszukaj budynek, nie pomijajc kabiny cznoci.
W rodku nie byo niczego, co nadawaoby si do uycia w charakterze broni. Z kabiny nie mona
byo wykonywa pocze lokalnych, a poza tym i tak nie funkcjonowaaby, dopki Ky nie
zamknaby drzwi, podwietlajc jednoczenie napis na szczycie. Wszystko to przemkno jej przez
gow kaskad logiki, prowadzc do jednego wniosku - a ona bya ju w ruchu, gdy go sobie
uwiadomia.
Zamaskowana posta, przeszukujca martwego stranika, kucaa tyem do niej...
wystarczyo jej pi krokw, by przeby lobby. Po trzech zauway co i obrci si, lecz Ky biega
tak szybko, e pospiesznie oddany strza chybi. Spada na niego. Najpierw rozbrojenie -
bro wyfruna mu z doni i potoczya si po pododze. Jej cios w gardo napotka tward
powierzchni - nosi zbroj pod ubraniem. Zrewanowa si paskudnym kopniciem. Ky zwina si
w uniku, dostrzegajc ruch rki przeciwnika w stron biodra. Druga bro! Zamiast prbowa temu
zapobiec, rzucia si ku martwemu stranikowi, wyszarpna mu w przelocie bro i odtoczya si na
bok, wypalajc jednoczenie napastnikowi prosto w zamaskowan twarz, zanim zdy si uzbroi.
Rozpoznaa przeszywajcy j spazm emocji, ostry i sodki, po ktrym nastpia fala poczucia winy:
tylko nie to. Otrzsna si z niego.
Mijay sekundy. Zdyli ju dotrze na jej pitro. Zaraz otworz drzwi do jej pokoju. A ilu czekao
na zewntrz, na wypadek, gdyby jednak zdoaa uciec? Gdyby miaa implant, mogaby wezwa
pomoc. Ky przechylia si przez lad recepcyjn do telefonu. W suchawce zaszumiao; wdusia
przycisk alarmu. Ciche, rytmiczne buczenie... trzy, cztery, pi. Za recepcj znajdowao si biuro -
nigdy nie bya w rodku, lecz szybkie spojrzenia, jakie rzucaa, gdy wchodzia tam recepcjonistka,
zdradzay standardowe pomieszczenie do pracy, ktre mogo - ale nie musiao - by wyposaone w
osobne wyjcie. Korytarz po lewej prowadzi do jadalni, a stamtd do kuchni i prawdopodobnie
tylnego wyjcia, ktre rwnie mogo by obstawione przez zabjcw. Niemniej biura, jadalnie i
kuchnie oferoway mnstwo kryjwek.
Ktre...?
Nagle zaszumiaa winda i ruszya ze szczkiem na d. Zamachowcy? Czy jaki niewinny go?
Dopiero teraz pomylaa o innych kapitanach, ktrzy mogli tutaj przebywa.
Byo ich dwch, ale wcale nie musieli pozostawa w swoich pokojach. Obiega lad i rzucia okiem
na lec bezwadnie na pododze recepcjonistk oraz na ekran monitora. Winda zatrzymaa si, a
jednoczenie usyszaa tupot stp na schodach. Nie miaa czasu, by zanurkowa w korytarz. Skoczya
do biura penego biurek, szaf i pek zawalonych materiaami biurowymi. Nastpne drzwi
prowadziy do mniejszego pomieszczenia, penicego funkcj schowka na pociel i rodki czystoci.
Wesza tam, upewnia si, e adna zwierciadlana paszczyzna nie ukae jej nikomu na zewntrz, po
czym pooya si za kartonami z papierem toaletowym.
Gosy na zewntrz:
- Piet nie yje... kto uruchomi alarm.
- Gupiej dziwki nie byo w pokoju... moe to ona?
- Niewane. Nie ma czasu - zmywamy si.
- Piet?
- Zostaw go. Idziemy.
Kroki w lobby, skrzypienie otwieranych drzwi wewntrznych, a potem syk towarzyszcy ich
zamykaniu si, bdcy oczywistym zaproszeniem dla kogo, kto si ukrywa, by opuci schronienie.
Ky nie ruszya si z miejsca, liczc w mylach. Pi, dziesi, pitnacie, dwadziecia. Co
zgrzytno i cichutko zastukao. Wosy na jej przedramionach zjeyy si; wstrzymaa oddech. Tym
razem nie czua nudnoci po zadaniu mierci, tylko odek zacisn si bolenie. Zewntrzne drzwi
do biura otworzyy si gwatownie i upny o cian.
- Hej! Jest tu kto? Co si tutaj dzieje?
To nie byli funkcjonariusze. Gos by inny, lecz nie nalea do policjantw, poniewa nie syszaa
drzwi wejciowych.
- Widz ci... - zadrwi gos. - Lepiej wya, kochanie...
Ky pozostaa w bezruchu. Nie mg jej zobaczy; wiedziaa, e tak byo. Usyszaa wcignicie i
wypuszczenie powietrza.
- Jeli tutaj jeste, to dopadniemy ci pniej, dziwko - oznajmi gos, powaniejc. -
Lecz nie wydaje mi si, eby tutaj bya - doda, najwyraniej do siebie. - Poza tym, nadcigaj gliny.
- Kroki wycofay si. Nie odwaya si wyjrze za odchodzcym mczyzn i sprawdzi, dokd
poszed, lecz chwil pniej usyszaa krzyk od strony kuchni.
Dopiero teraz rozlego si sapnicie drzwi frontowych, tupot i zdyszane gosy kilku osb. Ky wysza
na trzscych si nogach z magazynku i wyjrzaa z biura, by napotka wzrok zaskoczonego mczyzny
w mundurze.
- Nie ruszaj si! - wrzasn, unoszc bro. Ky zamara. - Rzu bro!
- Ale to ja...
- Rzu bro!
Byo ich piciu i wszyscy w ni celowali. Upucia bro stranika.
- Na ziemi!
- Ale to ja zadzwoniam...
- Natychmiast! Twarz w d! Na ziemi!
- To ja do was zadzwoniam! - powtrzya Ky. - Prbowali mnie zabi...!
- Kad. Si. Na. Ziemi.
Doprowadzali j do szau. Jak mogli myle, e to ona to zrobia? Z drugiej strony, zabia jednego z
nich. Westchna i pooya si na pododze. Stopy zbliyy si do niej. Patrzc na nie, uwiadomia
sobie, e to wcale nie musz by policjanci.
- Kim jestecie? - zapytaa. - Mam nadziej, e policjantami.
- Zgadza si, jestemy z policji - odezwa si gos nad jej gow. - A teraz po prostu nie sprawiaj mi
adnych kopotw.
- Widziaam trzy osoby - powiedziaa Ky. - Wszystkie zamaskowane...
- Rce na plecy - poleci gos.
Posuchaa w nadziei, e nareszcie j wysuchaj. Oni jednak skuli j, przewrcili na plecy, oparli o
cian i kazali pozosta w tej pozycji. Do, ktr rozbia sobie o zbroj napastnika, nieprzyjemnie
pulsowaa blem. Przynajmniej moga zobaczy... mczyzn w ciemnozielonych mundurach z
nieznanymi jej oznaczeniami na mankietach i konierzach.
Pochylali si nad martw recepcjonistk za lad.
Jeden z nich wrci do niej.
- To twoja bro? - zapyta, wycigajc zabrany ochroniarzowi pistolet.
- Nie, nalea do mojej eskorty.
- Twojej... pracowa dla ciebie? To dlaczego zabraa mu bro?
- Wtedy by ju martwy - wyjania. - A tamten drugi prbowa mnie zabi.
Mczyzna zmierzy j ponurym spojrzeniem.
- Tak przynajmniej twierdzisz... - Przerwa mu krzyk z korytarza.
- Shem! Tutaj jest jeszcze jeden!
Mczyzna opuci lobby. Ky przestraszya si. Najwyraniej nikomu nie przychodzio do gowy, e
zatrzymana osoba moe by niewinna. Jej instruktorzy omawiali t prawd, pouczajc kadetw, jak
powinni zachowywa si w przypadku zatrzymania przez strw prawa. Zdya ju pogwaci
zasady numer jeden i dwa: nie znale si na miejscu przestpstwa i nigdy nie da si zapa z broni
w rku.
I oto siedziaa tutaj unieruchomiona. Co bdzie, jak wrc zamachowcy? Zadrgay jej minie;
wzia gboki wdech, starajc si uspokoi.
Mczyzna powrci.
- Twierdzisz, e to ty nas wezwaa?
- Tak - odpara Ky.
- Kiedy? Dlaczego?
- Z powodu napaci - odrzeka. - Widziaam, jak zabili mojego ochroniarza i recepcjonistk, a
potem...
- Oni? Ilu?
- Trzech w rodku - sprecyzowaa. - Byam tam, w kabinie cznoci... - wskazaa podbrdkiem... -
kiedy weszli. Mj stranik rozmawia przy ladzie z recepcjonistk. Zabjcy zastrzelili ich oboje, a
potem dwch poszo na gr. Prawdopodobnie szukali mnie. Trzeci przeszukiwa ciao stranika. -
Przerwaa, zbierajc myli.
- Mw dalej.
- Nie mogam skorzysta z kabiny, poniewa wwczas zawieciby si napis i dowiedzieliby si,
gdzie jestem.
- Dlaczego uwaasz, e chodzio im konkretnie o ciebie?
- Nie wiem - odpara Ky. - Dopiero co zadzwoni mj inynier z informacj, e w podmienionym
kontenerze, ktry mia znale si na moim statku, ukryto bomb zegarow.
Pascy koledzy ze stacji orbitalnej powiedz panu wicej na ten temat. - Czy powinna wspomnie
rwnie o rozmowie z kwater gwn Vattw i przerwaniu cznoci? Tak. -
Wanie dzwoniam do siedziby mojej firmy - dodaa. - Najwyraniej kto wzi na celownik
Transport Vattw. Rozsyali ostrzeenia. A potem urwaa si czno, wic nie wiem nic wicej na
ten temat. Tak czy owak, nie mogam skorzysta z kabiny, ani uciec tak, eby mnie nie zauway.
- Czemu nie uya implantu? - zapyta policjant.
- Nie mam - odpara. - Rana gowy - musieli go wyj, a nowy bdzie mona zainstalowa dopiero
za sze miesicy.
- Aha. A wic... prbowaa uciec i... naprawd mam uwierzy, e zawodowy zabjca nie zdoa ci
trafi?
- Nie. Pomylaam, e jeli rzuc si na niego, moe zdoam go oguszy. - Policjant spojrza na ni z
widocznym niedowierzaniem. - Mogo si uda - dodaa. - Poza tym, nie miaam broni.
- I udao si?
- Nie. Zaskoczyam go, ale okazao si, e nosi pancerz pod ubraniem. Zepchn mnie z siebie,
upadam koo broni stranika, podniosam j i... zdyam strzeli przed nim.
- Hmmm. - Wyranie si zastanawia.
- Shem, te rany zadano rn broni - odezwa si jeden z jego kolegw. - Stranik i recepcjonistka
zostali trafieni kulami ze Staysila, podobnie jak kucharz i jego pomocnik na zapleczu;
zamaskowanego zastrzelono z Conroya.
- Kule do Staysila. Wyglda na robot bandy Edmundsa - mrukn policjant. Spojrza na Ky i
potrzsn gow. - Jeli przyszli tu po ciebie, to kto bardzo chce twojej mierci. Edmunds i jego
zbiry nie s zwyczajnym problemem - to bardzo kosztowny kopot. - Westchn ciko i pochyli si,
by uwolni Ky. - Nie prbuj ucieka. Kajdanki nie bd potrzebne. Ani kopoty dyplomatyczne. Bez
wtpienia bdziesz chciaa zobaczy si z konsulem Slotter Key. Nie przypuszczam rwnie, aby
wiedziaa, kto poluje na kapitanw Vattw?
- Nie - odpara Ky, rozcierajc nadgarstki. Zerkna na obola do. Bya opuchnita i posiniaczona.
Miaa nadziej, e nie zamaa sobie adnej koci. - Nie wiem. Musz wrci na mj statek...
- Jeszcze nie - stwierdzi. - Byo nie byo, zabia czowieka. - Obrci gow w stron drzwi
wejciowych. - Mg by kryminalist i chcie ci zabi, lecz najpierw musimy ustali, czy w
wietle naszego prawa usprawiedliwia to pozbawienie go ycia przez ciebie. Musisz liczy si co
najmniej z nock, kapitanie Vatta. Moesz poinformowa swoj zaog, lecz bdziemy monitorowa
rozmow. Oczywicie, moesz uda si do przedstawicielstwa Slotter Key, ale z nasz eskort.
Podejmiemy odpowiednie rodki bezpieczestwa, gdy - o ile faktycznie byli to ludzie Edmundsa -
twoje ycie moe by zagroone.
Ky zwalczya ch spiorunowania go wzrokiem.
- Zamierzacie wsadzi mnie do wizienia, poniewa zostaam napadnita?
- Niedokadnie. Poniewa zabia kogo oraz zostaa napadnita. I nie do wizienia, tylko w miejsce
bezpieczniejsze od Gildii Kapitaskiej.
- Chodmy sprawdzi, co zrobili w moim pokoju - zaproponowaa Ky. - Mj baga...
- wietnie. Pjdziesz z nami. Nie prbuj niczego dotyka. Nie leaoby to w twoim dobrze pojtym
interesie. - Kiwn gow pozostaym. i pozwoli jej pj przodem.
- Korzystali ze schodw - powiedziaa. - Oraz windy, jak sdz. - Staraa si nie dotyka porczy.
- Z pewnoci zaoyli rkawiczki - stwierdzi ponuro policjant.
W jej pokoju brakowao kapy na ku, a pusta torba leaa rozpita w kcie. Szafka bya otwarta; jej
ubrania znikny, a wszystkie szuflady oprniono. Z azienki wyparoway rczniki.
Policjant odchrzkn.
- Typowe - oznajmi po tym, jak ju si rozejrza. - Zabrali wszystko, eby sprawdzi DNA. Mam
nadziej, e nie zostawia im nic wilgotnego.
Ky znowu przewrcio si w odku. Fizyczna napa to jedna sprawa, ale kradzie wszystkich
rzeczy, co do jednej, bya w pewnym sensie znacznie bardziej irytujca.
- Kosztownoci znajduj si w sejfie na dole. O ile si do niego nie wamali.
- Nie - odrzek. Nacign rkawiczki i maksymalnie wysun szuflady, sprawdzajc, czy co w nich
nie zostao, po czym sprawdzi szafki w azience. - Jeste wic przezornym podrnym...
przypuszczam, e naleaoby tego oczekiwa od kapitanw statkw kosmicznych.
- Nie byam wystarczajco przezorna, by wsadzi do sejfu zapasowe majtki - burkna Ky. - Mam
nadziej, e w wizieniu dysponujecie dobrym odwieaczem.
- Jestem pewny, e kto moe dla ciebie zrobi niezbdne zakupy - stwierdzi.
- To bez sensu - uznaa. - Kto musia zauway zamaskowanych mczyzn, taszczcych tob
wygldajcy na kap hotelowego ka...
- Wtpi, eby nieli go daleko - odrzek policjant. - Albo mieli ze sob co innego, w co schowali
twoje rzeczy, uywajc kapy jedynie dla uatwienia sobie pakowania.
- Mao brakowao, a wrciabym tutaj, eby zadzwoni - oznajmia Ky. Znowu zmiky jej kolana. -
Wracajc do Gildii, mylaam sobie: Ale mnie bol nogi, zaraz wejd na gr i zdejm buty. Na
szczcie, kabina cznoci w lobby bya bliej. Gdybym wesza na gr, nic by mnie nie ostrzego...
- Prosz usi, kapitanie Vatta - poleci jej oficer. Zblada pani. - Ky usiada na ku -
stao bliej ni krzeso. Nakazaa sobie wzi si w gar, lecz nie moga powstrzyma drenia.
- To naturalna reakcja... cho u pani trwao to duej ni zazwyczaj.
- Ja... mylaam, e wszystko jest w porzdku - odpara Ky. Wci bolaa j do rozbita o zbroj
napastnika.
- Za pozwoleniem, zadzwoni w pani imieniu do przedstawicielstwa - zaproponowa.
Jego gos brzmia teraz niemal przyjanie. Ky prbowaa si skupi i zrozumie dlaczego, ale nie
moga.
- Dzikuj - wykrztusia. Dygotanie ustao, wci jednak byo jej zimno i niedobrze.
Konsul pojawi si kilka minut pniej.
- Kapitanie Vatta, kapitan opowiedzia mi wszystko, co wiedzia o tym zajciu. Jak moemy pani
pomc?
Nie wyobraaa sobie proszenia konsula o zakupienie dla niej bielizny, a w tej chwili to wanie
brak majtek na zmian urs w jej oczach do najwikszego problemu.
- Nic mi nie bdzie - odpara, w peni wiadoma, e zoya owiadczenie w najlepszym razie
niezbyt sensowne. - Musz dowiedzie si na statku.
- Myl, e jest w szoku - usyszaa policjanta. - Z pocztku mylaem... ale potem zblada i zacza
si trz.
- Reakcja - orzek konsul. - Pan sam jest nieco blady. - Ky nie potrafia przypomnie sobie jego
imienia. Jego twarz jakby przyskoczya bliej. - Kapitanie... pamita pani moje imi?
- Przykro mi - odrzeka Ky - ale nie. - Powinna je pamita, przynajmniej tyle wiedziaa.
Zaraz po przylocie zadzwonia do niego ze Stacji Belinta; omawiali sytuacj na Sabin.
Umwia si z nim z samego rana na spotkanie. Lecz teraz wszystkie krawdzie zamgliy si i
starczao jej si wycznie na siedzenie.
A pniej policjant przechyli si powoli na bok i przewrci. Ludzie zaczli krzycze i biega w
kko, co Ky ogldaa z dystansem, ktry - wiedziaa - by cakowicie nienaturalny.
Potem kto podnis j i pooy na noszach, a ona zasna.
ROZDZIA 3
W pomieszczeniu unosi si znajomy zapach tropikalnych kwiatw, upojny i korzenny Kwiatowy
ornament na pocieli, toaletce z nisk aweczk i abaurze lampy. ciany barwy bladej brzoskwini z
delikatnym, kremowym paskiem. Ky leaa oparta o stert poduszek, zastanawiajc si, gdzie bya.
Ostatnie, co pamitaa, to Gildia Kapitaska... ludzie w maskach z pistoletami... policja... wtem
wszystko do niej wrcio w nagym rozbysku przypomnienia.
Zamrugaa. Bya pewna, e nie przebywaa w wizieniu. Nigdy przedtem nie widziaa tego pokoju,
lecz znajoma z dziecistwa wo sugerowaa przedstawicielstwo z jego ogrodem penym pochodzcej
ze Slotter Key rolinnoci.
Zanim zdya pomyle o signiciu po stojcy na stoliku nocnym komunikator, kto otworzy drzwi
ramieniem i do rodka wesza postawna kobieta w kwiecistej tunice. Postawia przy ku tac i
zacza zestawia z niej talerze z jedzeniem.
- Och, jak to dobrze, e ju si obudzia. Pewnie zastanawiasz si, gdzie jeste i co si stao -
odezwaa si kobieta. - W przedstawicielstwie Slotter Key. Chce rozmawia z tob lekarz, konsul i
policja Belinty. Tak przy okazji: jestem Carla, a ty powinna wykorzysta ten czas na najedzenie si i
nabranie si przed rozmowami. Polecenie lekarza. - Nalaa jej herbaty do filianki. Ky usiada,
wzia filiank do rki i napia si gorcego pynu.
- Powiedz mi, co si stao w Gildii Kapitaskiej - poprosia Ky. - Na pitrze.
- Bol mnie stopy - stwierdzia Carla, ignorujc pytanie. Usiada w wycieanym fotelu i zzua buty. -
Nie powinnam rozmawia z tob o tym, co si stao; moje zadanie, to upewni si, e wstaa i
zjada posiek. - Odchylia gow na oparcie i westchna. Ky przygldaa si jej przez chwil, po
czym signa po pasztecik. Ju chciaa go ugry, gdy nagle znieruchomiaa. Niezalenie od tego, co
wydarzyo si po ostatnim momencie, ktry pamitaa, kto usiowa j zabi i to nie raz, lecz
dwukrotnie, wliczajc prb przemycenia na statek adunku wybuchowego. A teraz miaa je i pi
wszystko, co jej podadz?
Odstawia filiank. Zadzwonia o spodek i wtedy kobieta - Carla - otworzya oczy.
- Przepraszam... mog ci co poda?
- Skd mam wiedzie, e jeste tym, za kogo si podajesz?
- Sucham?
Po odrzuceniu kodry Ky przekonaa si, e miaa na sobie cudz koszul nocn. Nigdy nie posiadaa
stroju w barwach lawendy i zieleni, a poza tym, ta bya o wiele za obszerna. Przez chwil krcio si
jej w gowie, zaraz jednak odzyskaa jasno myli.
- Twierdzisz, e to przedstawicielstwo Slotter Key...
- Tak, oczywicie. Gdzie indziej mogybymy by?
- A ty... pracujesz tutaj?
Kobieta wyprostowaa si, a na jej policzki wystpiy rumiece. Obrzucia Ky wrogim spojrzeniem.
- Jestem on konsula - oznajmia. - Carla Maria Inosyeh.
Ky poczua, e si czerwieni.
- Tak mi przykro - wyjkaa. - Nie byo pani... to znaczy, nie spotkaymy si na kolacji.
- Byam niedysponowana. - Niecierpliwemu poruszeniu fotela towarzyszy skon kobiety, szukajcej
swoich butw. - I zanim zapytasz: owszem, to jest moja sypialnia i masz na sobie moj koszul
nocn. Jak syszaam, twoje rzeczy zostay skradzione.
- Przepraszam - rzucia Ky. - Nie wiedziaam... jestem kompletnie zagubiona...
prbowali mnie zabi i obawiaam si, e...
Oblicze kobiety zagodniao.
- Przypuszczam, e to w peni zrozumiae. Jak syszaam, by to bardzo dziwny dzie.
Moe jednak powinna zobaczy si teraz z Parinem - moim mem, konsulem. Bd musiaa
powiedzie mu potem, e udao mi si wystraszy gronego kapitana Vatt. - Umiechna si i
ruszya w stron drzwi.
Herbata musiaa zacz dziaa; Ky poczua napyw si.
- Zaczekaj - poprosia. - Wierz ci. Prosz, zosta i usid, a ja co zjem... - Ponownie wzia
pasztecik i ugryza go. By przepyszny.
- Skoro nalegasz - mrukna Carla ze szczerym umiechem na twarzy. - M opowiada
mi o twojej wyprawie na Sabin. Wiadomoci o tamtejszej wojnie byy przeraajce. Nie potrafi
wyobrazi sobie, jak kto mg zniszczy platformy ansiblowe. - Podniosa wzrok, jakby moga
przebi nim dach i dosign ansibla Belinty.
- To byo straszne - zgodzia si Ky, przeuwajc kolejny pasztecik, tym razem z misem. Z kadym
ksem czua si coraz lepiej.
- Nie jestem w stanie zrozumie, dlaczego kto miaby wysadza ansible w powietrze -
dodaa Carla. - To tylko rozjusza ISC, a Parin zawsze powtarza, e s klejem spajajcym galaktyk.
Ky pokiwaa gow z ustami penymi jedzenia.
- Podali w wiadomociach, e pojmali ci najemnicy.
- Tak - odpara Ky, wycierajc usta. - Podejrzewam, e wanie dlatego kto usiuje mnie teraz zabi.
W odwecie. - Uznaa, e jeszcze jeden pasztecik nie zaszkodzi i wzia go z talerza.
- Widz, e czujesz si lepiej - zauwaya Carla. - Wracaj ci kolory. Twoje ubranie zostao
wyprane, o ile czujesz si na siach, eby opuci ko.
- Tak - stwierdzia Ky. - Czuj si... wci jednak chciaabym wiedzie, co si stao.
Czyja po prostu... zemdlaam?
- Trucizna dotykowa - wyjania Carla penym satysfakcji tonem kogo, kto wie o czym niezwykym.
- Ten policjant, ktry by z tob, pad na oczach mojego ma jak cite drzewo; ty zblada i zrobia
si szara. Tak mwi Parin.
- Trucizna dotykowa! Oprcz strzelaniny?
- Tak. Nie zostawili nic przypadkowi, tak wanie uj to konsul. Przenikna przez rkawiczki, jakby
ich w ogle nie byo. - Ky przypomniaa sobie, jak policjant otwiera
szuflady, podnosi przecierada i dotyka wszystkich powierzchni. - Potem znaleli zwinit w
kbek kap, wcinit do kuba na mieci. Te bya caa pokryta trucizn. Pado trzech policjantw.
Ty tylko usiada na ku - trucizna nie przenikna cakowicie przez ubranie.
Antidotum zadziaao bardzo szybko; skoczyo si na kilkugodzinnej utracie przytomnoci.
Lekarz zajmuje si teraz pozostaymi.
- Czy zapali zabjcw?
- Nie. Oczywicie, szukaj ich, lecz z wyjtkiem tego, ktrego zastrzelia, cay gang rozpyn si w
powietrzu.
- Czy z moim statkiem wszystko w porzdku? I z zaog? Czy co si tam stao?
- Nic im nie jest - odpara Carla. - adnych atakw na orbicie, a loty promowe zostay zawieszone,
eby zamachowcy nie mogli dosta si na gr. W garderobie obok jest konsola cznoci. Na
rozmow z tob czeka policjant; zapewnili konsula, e nie zamierzaj ju ci aresztowa. Kiedy ich
koledzy ucierpieli od trucizny, uznali, e zastrzelenie jednego ze zbirw wcale nie byo takie ze.
- Musz poczy si ze statkiem. Czy moesz zatrzyma tego policjanta na par minut?
- Pewnie - odrzeka Carla. - Przecie jestemy na terytorium Slotter Key. - Mrugna okiem. - Ubierz
si - strj znajdziesz za tamtymi drzwiami.
Jak byo do przewidzenia, Quincy bya przeraona rozwojem sytuacji i chciaa, eby Ky natychmiast
wracaa na orbit.
- Jestem tutaj bezpieczna - odpara Ky. - Obiecuj, e nie zamierzam wychodzi na zewntrz. Wiesz,
e zawiesili poczenia promowe.
- Owszem, ale ty... nie moesz zaatwi czarteru?
Raczej nie, najwczeniej jutro. Nie masz zastrzee do ochrony policyjnej w dokach?
- Podwoili posterunki - poinformowaa j Quincy. - Myl, e jestemy bezpieczni. Ale ty...
- Nic mi nie jest - powtrzya Ky. - Poczyam si z kwater Vattw, zanim to si stao... - Czy
powinna powiedzie Quincy, czy to tylko pogorszyoby spraw? - Wyglda to na zagroenie o
charakterze oglnym; przeka ci szczegy po powrocie na statek. A skoro ju utknam tutaj na kilka
dni, to rwnie dobrze mog rozejrze si za jakim adunkiem.
- adunek! Gra idzie o twoje ycie! Nawet nie wa si wyciubi nosa z ambasady!
- Nigdzie nie pjd. Mog prowadzi rozmowy std. Konsul pomoe mi wszystko zaatwi. Nie
powiem, eby si nie martwia, ale przynajmniej zap troch snu.
Quincy prychna i rozczya si.
* * *
Przesuchujcy Ky policjant mia rwnie powan min, jak jego koledzy, ktrych zdya spotka
wczeniej.
- Jestemy przekonani, e bya pani niewinn ofiar zamachu i zabia w obronie wasnej
- owiadczy. - W wietle naszego prawa jest to dopuszczalne, poza tym zabitym okaza si
mczyzna, ktrego chcielimy aresztowa w zwizku z innymi zarzutami. Oszczdzimy na kosztach
procesu. Mimo to, nie moemy zgodzi si na pani swobodne przemieszczanie si po miecie, ani
dalszy pobyt w przedstawicielstwie Slotter Key.
- Nie mog ukrywa si tutaj ca wieczno - zaprotestowaa Ky. - Mj statek jest zagroony...
- Moemy zapewni pani ochron i bezpiecznie przetransportowa na orbit -
owiadczy policjant. - Lecz przeduanie pobytu... Jak rozumiemy, szukaa pani adunku do
przewiezienia...
- Nie w obliczu zamachu na mnie i prby sabotowania statku. Chc std odlecie najszybciej, jak to
moliwe. Gdybym z jakich powodw musiaa tutaj pozosta, poprosiabym konsula o pomoc w
poszukiwaniu cargo, jeli jednak wolno by mi byo zaraz odlecie...
- Czy czuje si pani wystarczajco dobrze, by podrowa?
- Tak - potwierdzia Ky. - Lekarz zaleca dwudziestoczterogodzinn obserwacj, lecz noc powinna
wystarczy.
- Moe czarter promu... oczywicie, sprawdzilibymy zaog...
- Brzmi dobrze - orzeka Ky. Towary, ktre do tej pory obejrzaa, tumaczyy ujemne saldo Belinty w
wymianie handlowej.
Po wyjciu policjanta rozwaaa udanie si na poszukiwanie konsula, postanowia jednak jeszcze
chwilk odpocz znw poczua si dziwnie. Pooya si na pocielonym ku. Po jakim czasie
przebudzia si i przekonaa, e kto przykry j robionym na drutach szalem i postawi na stoliku
nocnym kolejn tac. Z czajniczka z herbat unosiy si oboczki pary.
Ky nie bya zanadto godna. Borykaa si z reakcj organizmu na wydarzenia dnia.
Zo na pracownika poczty wydawaa jej si teraz wielce odlega w czasie, zupenie jakby
przydarzyo si to komu innemu. Kto prbowa wysadzi w powietrze jej statek. Kto prbowa j
zabi. Co wydarzyo si w trakcie jej rozmowy z kwater gwn Vattw. Musiaa uzna te
wydarzenia za powizane ze sob a jedyne, co bya w stanie wymyli, to zemsta grupy przestpczej,
do ktrej naleeli Paison i Kristoffson, za zabicie ich.
Podskoczya na dwik poruszajcej si klamki, zaraz jednak rozlunia si na widok konsula.
Wszed do rodka i zamkn drzwi.
- Jak si pani czuje? - zapyta.
- Znacznie lepiej - odpara.
- To dobrze - stwierdzi i westchn. Nie rozchmurzy si. cisno j w odku.
- Co nie tak? - zapytaa.
- Utracilimy kontakt ze Slotter Key - odpar konsul Inosyeh i usiad ciko na krzele.
Przypomniaa sobie nagle, e chciaa zadzwoni do taty, lecz przerwali jej zabjcy.
- Cakowicie? - upewnia si. Zascho jej w gardle.
- Tak. Wyglda na to, e co si stao z ich ansiblami. Nie wiem, czy ta sytuacja przypomina Sabin...
- gos mu zamar.
Ky obserwowaa jego twarz - wpatrywa si w donie.
- Co jeszcze? - zapytaa w kocu, kiedy nie podnosi gowy.
- Jest... jeszcze jeden problem. Przed utrat kontaktu zameldowaem o napaci na pani
- absolutna rutyna; zrobibym to samo w przypadku kadego mieszkaca Slotter Key, ktry ucierpia
w bjce w barze - i usyszaem co, co mn wstrzsno. - Przerwa. Ky czekaa. -
Vattowie zawsze pozostawali w dobrych stosunkach z rzdem. Z pewnoci doskonale o tym pani
wie. Oczywicie, miao miejsce wsparcie finansowe, lecz poza tym pani firma cieszy si znakomit
reputacj w midzygwiezdnym handlu. Std wszelkiego rodzaju pomoc, uprzywilejowana pozycja -
jakkolwiek by to okreli. Ponadto, polubiem pani osobicie, od naszego pierwszego spotkania. Z
przyjemnoci oczekiwaem na obiad w pani towarzystwie.
- I...? - ponaglia go Ky, kiedy znowu zamilk. Podnis na ni wzrok. Mia ponur min.
- Z niezrozumiaych dla mnie przyczyn dokona si zwrot o sto osiemdziesit stopni. Na najwyszym
szczeblu. Wedug sw mojego przeoonego, Vattom nie nale si ju adne przywileje. Pozbd
si jej - powiedzia. Nie wolno ci mie nic wsplnego z Vattami. Zaszokowana Ky tylko
wpatrywaa si w niego.
- Co...
Potrzsn gow.
- Nie wiem, kapitanie. Zadaem odpowiedzi, lecz dowiedziaem si jedynie, e sytuacja si
zmienia, a ja mam wykonywa polecenia. Wskazaem, e jest pani chora i nieprzytomna, a pani yciu
zagraa niebezpieczestwo. Usyszaem, e mam pani wynaj pokj w hotelu. Cokolwiek si
wydarzyo, przerazio rzd. Podejrzewam, e co zagraa tak im, jak i Vattom. - Westchn i
kontynuowa. - Prbowaem dzwoni do innych znanych mi osb.
Jedna z nich powiedziaa mi, e kry pogoska o atakach na budynki Vattw, nie znaa jednak
adnych szczegw. Przy trzeciej rozmowie urwaa si czno. Poprosiem policj, eby
sprawdzia nagrania z kabiny cznoci w Gildii Kapitaskiej; stao si to sze godzin po tym, jak
przerwano pani poczenie z siedzib waszej firmy.
Sze godzin. W tym czasie mogo si wiele wydarzy... tak samo, jak w sze minut, czy sze
sekund.
- Podejrzewam, e za awari ansibli stoj wrogowie ISC, nie mam jednak pojcia, czy ma to co
wsplnego ze zmian polityki wobec Vattw.
- Na pewno - orzeka Ky. - Atak na ansible Sabin by z pewnoci wymierzony w ISC, tak
przynajmniej uwaaj oni. Jestem w stanie uzna, i ludzie, ktrzy to uczynili, maj do mnie
okrelone pretensje. Zabiam dwch z nich. Moe to podwjny atak.
Konsul Inosyeh pokrci gow.
- Nie ta skala dziaa. Zbrodniczy syndykat, chccy pani ukara, owszem, mgby nasa zesp
zabjcw - cho raczej wynajby jakiego miejscowego osika, eby porachowa
pani koci w spelunce - ale nie pozbawiaby pani planety cznoci ansiblowej. - Przerwa, a Ky
pokiwaa gow. Konsul podj wywd. - Problem w tym, e wydano mi rozkaz, abym wyrzuci
pani na ulic. Nie zamierzam tego uczyni. - Spojrzenie, ktrym j obrzuci, byo pene przekory.
Ky patrzya na niego w milczeniu.
- Zamiast tego, odbd ma podr w czasie i przeprowadz z pani rozmow, ktra miaa odby
si przed tamtym poczeniem ansiblowym. Co oznacza, e ju j odbylimy.
Gdyby kto si pyta, to miaa ona miejsce rano. Czy to jest jasne?
W tej chwili nic nie byo jasne, lecz ciar jego spojrzenia sugerowa konieczno udzielenia
odpowiedzi.
- Tak... tak sdz.
- wietnie. - Konsul Inosyeh odchyli si na krzele i przycign sobie stop podnek, by oprze na
nim nogi. - Zamierzam podzieli si z pani tym, czym mgbym, gdyby nie obecne instrukcje,
poniewa z mojego punktu widzenia jeszcze ich nie otrzymaem. A jeli uzna pani, e to tylko
dowodzi elastycznoci dyplomatw, bardzo prosz zachowa t opini dla siebie. - Przeczesa
palcami wosy, mierzwic czupryn.
- Eee... tak, oczywicie. - Jak moga kiedykolwiek uzna tego faceta z Pnocnego Wybrzea za
sztywnego i aroganckiego?
- Ile pani wie na temat polityki zagranicznej Slotter Key, ze szczeglnym uwzgldnieniem
zapewnienia bezpieczestwa na szlakach kosmicznych? - To ostatnie mogo rwnie dobrze zosta
napisane duymi literami, z takim naciskiem to powiedzia.
- Po to wanie mamy flot kosmiczn - odpara szybko Ky. - Nasze Siy Kosmiczne s wystarczajco
potne, by odeprze... - umilka, widzc jego min. - Nie?
- Zawsze zastanawiaem si, czego ucz kadetw - westchn konsul Inosyeh. - Wie pani co,
wszechwiat funkcjonowaby znacznie lepiej, gdyby ludzie zwyczajnie mwili prawd. Moe pani
uzna, e to najgupsza rzecz, jak kiedykolwiek usyszaa z ust dyplomaty, ale naprawd tak jest!
- Mj ojciec zawsze powtarza, e w handlu uczciwo jest lepsza od oszustw -
stwierdzia Ky. - O ile chce si utrzyma staych klientw.
- Miejmy nadziej, e ta uczciwo go nie zabia - powiedzia konsul. - W porzdku.
Oto, jak wyglda prawda. Slotter Key, nasze wsplne domostwo, jest powszechnie nielubiane za
sposb, w jaki zapewnia sobie midzygwiezdne bezpieczestwo. Ze wzgldu na przeznaczane na nie
rodki, Siy Kosmiczne chroni jedynie nasz rodzimy system. Jeden ukad soneczny, trzy
zamieszkane planety, kilka skolonizowanych satelitw i tak dalej. W
charakterze systemu wczesnego ostrzegania utrzymujemy posterunki przy kilku pobliskich punktach
skokw. Nie wysyamy okrtw do innych systemw bez wczeniejszych, dugich przygotowa -
gdybymy po prostu tam wlecieli, nazwaliby to inwazj. Tak to zreszt okrelano.
- Ale sdziam... - Ky znowu zamilka. Prawd mwic, nic, czego jej uczono, nie zaprzeczao
sowom konsula Inosyeha, ktry jednakowo prezentowa dosy dziwn interpretacj rzeczywistoci.
- C wic powstrzymuje piratw przed napaciami na nasze statki handlowe?
- To wanie, kapitanie Vatta, jest przyczyn zej reputacji, jak cieszy si Slotter Key.
Nasz wiat utrzymuje kaprw - prywatne, uzbrojone okrty, uprawnione przez rzd do cigania i
zwalczania nieprzyjaci Slotter Key. Co w szerokim rozumieniu tego terminu oznacza kadego, kto
utrudnia nam handel. Nie jestemy jedynymi, ktrzy tak postpuj, lecz my wykorzystujemy to w
najbardziej agresywny sposb.
Wstrzs, jakby kto wyla jej na gow kube lodowatej wody, odebra Ky mow.
- Kaprzy! Przecie to... zwykli korsarze, tyle e ze wistkiem papieru w apie!
- Dokadnie tak okrelaj ich inne systemy. Zgadza si. My rwnie nazywamy tak cudzych kaprw,
gdy napadn na nasz statek. Niemniej, kapitanie Vatta, w pewnych sytuacjach kady rzd potrzebuje
armii - tajnej, nieoficjalnej, ktrej zawsze mona si wyprze. Stra obywatelska, kaprzy, owcy
nagrd, najemnicy - kto, kto wykona brudn robot, od ktrej zawsze mona si odci, gdyby co
poszo le.
- Ale... to jest gboko niewaciwe. - Mwic to, miaa wiadomo, jak naiwnie i niedojrzale
zabrzmiay jej sowa. Konsul Inosyeh nie wymia jej, ani nawet si nie umiechn.
- Z pewnoci nie jest to rozwizanie idealne - stwierdzi. - W najlepszym razie, takie metody
powinny by zarezerwowane na nieliczne, wyjtkowe okazje. Niemniej ze wzgldw
ekonomicznych, Slotter Key oraz kilka innych ukadw planetarnych wprowadziy ten sposb
finansowania kosmicznej policji. Z pewnoci wyobraa sobie pani wynike z tego problemy
dyplomatyczne. Zagarnicia niewinnych statkw, spory o dowody winy, tego typu sprawy. W
Kodeksie Handlowym Rada Kupiecka wprowadzia rozrnienie pomidzy piratami a kaprami,
ktrzy zobowizani s, na przykad, stosowa si do takich samych zasad traktowania winiw, jak
najemnicy. Od dziesitkw lat kaprzy zapewniaj jedyn kosmiczn policj, a kupcy wol ich od
prawdziwych piratw.
- Powinna istnie policja kosmiczna z prawdziwego zdarzenia - orzeka Ky. - Rne systemy z
pewnoci potrafi razem...
- Jak dotd, nie doszy do porozumienia - odpar konsul Inosyeh. - Najblisze tej formacji s siy
zbrojne ISC, ktre nie wystpuje jednak przeciwko piratom, chyba e tamci zaatakuj ich
bezporednio, a poza tym, nie patrz z sympati na czynione przez systemy prby czenia si. A teraz
najwaniejsze: kompanie kupieckie, w tym cz znanych pani, wziy udzia w tworzeniu flotylii
kaperskiej, oddajc na ten cel uamek wasnej floty. Strata na powierzchniach adunkowych
wyrwnywana jest z upw. Siy Kosmiczne zwykle oddelegowuj wasnego oficera - zawsze na
najwikszy statek lub do grupy okrtw - by mia
na wszystko oko. Suby dyplomatyczne otrzymuj za list kaprw dziaajcych w ich rejonach, na
wypadek, gdyby konieczny by kontakt z nimi.
Wbrew pocztkowemu niesmakowi na myl o kaprach, Ky wyobrazia sobie siebie na takim statku -
niemal rwnie dobrym, jak prawdziwy okrt bojowy - strzegc flotyll kupieck Slotter Key przed
piratami. Moe wcale nie byo to a takie ze.
- Jak pani widzi, potrafi wyobrazi sobie przyczyny napaci na Slotter Key, nawet nie biorc pod
uwag ataku na ISC. Zirytowalimy mnstwo ludzi, nie tylko nasze potencjalne cele.
- Czy wrd kaprw znajduj si rwnie... uch... statki Vattw?
- Nigdy nie figuroway na adnej otrzymanej przeze mnie licie - odpar konsul. - Sdz, i podczas
tworzenia si kaperskich przyjto zasad, i co najmniej jeden przewonik ma nie bra w tym udziau,
by jego nieskazitelnie krysztaowa reputacja moga stanowi przykrywk dla pozostaych. - Kwany
gos konsula a ocieka sarkazmem. - Nie znam caej historii, lecz wyglda na to, e to Vattowie
zostali wybrani na nieskalan owieczk w pstrokatym stadzie. -
Przyjrza si jej uwanie. - Rozumiem, e nie miaa pani o tym pojcia.
- Nie - odpara Ky. Niemniej, w wietle tego, co usyszaa, nabray sensu pewne reakcje, z jakimi
spotkaa si na Sabin i tutaj. Jak rwnie tamten naszpikowany moduami elektronicznymi model
okrtu wojennego, przesany jej przez starszego sieranta MacRoberta przed jej wylotem ze Slotter
Key. Jeli bdziesz potrzebowa pomocy - napisa w licie, a przecie suy w Siach Kosmicznych.
Musia wiedzie o kaprach; z pewnoci usiowa
umoliwi jej kontakt z nimi. Czemu jednak ojciec nic jej nie powiedzia. Przecie musia o tym
wiedzie?
- C... teraz powinna to pani wiedzie. W wielu sektorach spotka si pani z wrogoci i
podejrzliwoci, a obecny spr Vattw z rzdem tylko pogorszy sytuacj. Nie przypuszczam, eby
miaa pani w zaodze dowiadczonych weteranw?
- Nie - odpara Ky. - Mj ojciec myla, e wysya mnie z banalnie prost misj i wybra
zaog doskonale znajc statek.
- Potrzebuje pani ludzi, ktrym bdzie moga zaufa, kapitanie. Najlepsze, co moe pani teraz zrobi,
to wynaj kilku tgich zabijakw. Takich, na ktrych bdzie pani moga polega, zamiast
wynajmowa ochron w kadym porcie.
A gdzie niby miaaby kogo takiego znale? I skd miaaby pewno, e taki kto nie naley do
spisku, majcego na celu zgadzenie jej? Musia co wyczyta z jej miny.
- W naszym przedstawicielstwie pracuje jeden stranik bliski emerytury - oznajmi. -
Moe brakuje mu nieco ogady, ale jest bardzo dowiadczony i silny jak niedwied. Mgbym z nim
porozmawia, gdyby pani chciaa.
W jej pamici wci byy ywe wspomnienia wydarze, do jakich doszo, gdy ostatnim razem chciaa
pomc dyplomacie w potrzebie. Omal nie zgina przez Caleba Skeldona. Czy teraz miaa bra sobie
na gow kolejnego narwanego idiot?
- Byych onierzy charakteryzuje dyscyplina i trening - powiedzia konsul, jakby czytajc jej w
mylach.
- Tak naprawd, to potrzebuj specjalisty od zaadunkw - stwierdzia. - Kogo dobrego w
kupowaniu zapasw i nadzorze nad adowaniem cargo.
- Zna si na tym - zapewni j Inosyeh. - O ile zaufa mi pani w wietle oficjalnego stanowiska
naszego rzdu.
Zdya ju wyj na idiotk w oczach ony konsula. Musiaa komu zaufa, a Inosyeh zmarnowa ju
lepsze okazje, by jej zaszkodzi.
- W takim razie prosz go zapyta - powiedziaa. - Jeli jednak wyrazi zgod, bd chciaa osobicie
z nim porozmawia.
- Oczywicie. I prosz pamita: odbylimy t rozmow rano, jak tylko przyleciaa pani na planet i
zanim skontaktowaem si z moim rzdem.
- Tak - potwierdzia Ky. Czua si zobojtniaa i wykoczona. Co moga zrobi z jednym maym,
powolnym, nieuzbrojonym statkiem kupieckim? Jak miaa ustali, co si dzieje? - Hm... czy chce pan,
ebym si std wyniosa?
- Teraz? Oczywicie, e nie. Jest noc, a pani nie nabraa jeszcze si. Prosz si dobrze wyspa.
Spodziewam si, e rano wadze Belinty wymyl jak zapewni pani bezpieczny powrt na statek. -
Odepchn podnek, wsta i przecign si. - Musz wzi udzia w nudnej kolacji, podczas ktrej
bd udawa, e nic si nie stao, a pani nadal jest bohaterk, za jak wszyscy tutaj j uwaaj. Po
powrocie porozmawiam z naszym pracownikiem - bdzie na subie - pani za moe spotka si z
nim rano.
Ky bya pewna, e nie zanie. Przez jaki czas bdzia mylami, potem jednak zmczenie wzio
gr. Nastpnego ranka na tacy ze niadaniem znalaza notatk od konsula, e sierant Martin
chciaby z ni porozmawia przed jej wyjazdem oraz e ma zarezerwowane miejsce na promie
odlatujcym o 10:15 czasu lokalnego.
Sierant Gordon Martin by wysokim, barczystym mczyzn o siwiejcych, jasnych wosach i
szarych oczach, przypominajcych zmroone kamyki. Cho nie mia na sobie munduru, kady
rozpoznaby w nim wojskowego po postawie, minie i zachowaniu. Ky zerkna na papiery, ktre jej
wrczy - by modszy, ni sdzia, mia dowiadczenie zarwno w zakupach, jak i ochronie, i tylko
podsumowanie raportw sprawnociowych sugerowao, dlaczego odchodzi na emerytur w tak
modym wieku. Ani sowa o nieuczciwoci czy kradziey, jedynie nagminna niesubordynacja.
Szczeglnie utkwio jej w pamici zdanie jednego z jego byych dowdcw: Ten czowiek nie wie,
gdzie koczy si inicjatywa, a zaczyna monstrualna gupota. Obrzucia go spojrzeniem.
- Nie oczekuj awansu, kapitanie - stwierdzi. - Jestem zbyt niezaleny.
- Nie potrzebuj narwanego pistoletu - odpara. - Miaam ju takiego i omal przez niego nie zginam.
- Nie jestem narwanym pistoletem, madame. Wiem, do ktrej opinii pani nawizuje.
Oficer, ktry j wyda, wola raczej dopuci do obrabowania magazynu, ni przyzna si, e zaufa
niewaciwemu cywilowi. Ja tylko uderzyem wyej, kiedy nic nie zrobi. - Twarz przeci mu skpy
umiech. - Pani nie mgbym omin, bo znajduje si na czubku piramidy dowodzenia.
Wbrew sobie odpowiedziaa mu umiechem.
- Czy konsul mwi panu, e zostaam napadnita, a mj statek zaatakowany? Nie mam zbyt
bezpiecznej koi do zaoferowania.
- Tak jest, madame... kapitanie. Z przyjemnoci zapewni bezpieczestwo pani i statkowi. Poza tym,
potrzebuje pani dowiadczonego speca od adunkw, jak rozumiem?
- Tak. Mj gwny adowacz zosta zabity podczas ostatniej podry; jego zastpca jest wietny, ale
brakuje mu dowiadczenia w zakupach. Do tej pory robi to Gary.
- Zajmowaem si zaopatrzeniem zarwno tutaj, jak i w innych miejscach.
- Prom odlatuje za ptorej godziny - powiedziaa Ky. - Nie mam pojcia, jak si tam dosta...
- Zajm si tym, jeli sobie pani tego yczy, madame.
To byo czyste szalestwo. Niemniej w tym solidnym, ewidentnie dowiadczonym mczynie byo
co takiego, co pozwolio jej odzyska pewno siebie po utracie cznoci z siedzib Vattw.
Absolutnie nie wyglda te na kogo oczekujcego ratunku - chocia raz nikt nie zarzuci jej chci
przyjcia komu z pomoc.
- Nie spnijmy si na prom - rzucia. - Mio mie pana w zespole.
Podr na Stacj Belinta na pokadzie rzdowego promu zaopatrzeniowego okazaa si tak nudna i
pozbawiona jakichkolwiek wydarze, jak tego oczekiwaa. Otoczona przez policyjn ochron i z
Martinem u boku bez przeszkd przebya korytarze stacji i dotara do doku, a po chwili na pokad
statku.
Nie zastaa tam oczekiwanego spokoju, tylko chaos i napicie, panujce w okupujcej mes grupce
najwyraniej przeraonych i rozgniewanych ludzi.
- Nie zostaj - perorowa wanie Riel Amat, jej gwny pilot. - Nie zmusisz mnie do tego. To zbyt
niebezpieczne.
- Nie moesz odej! - rzucia chrapliwie Quincy, jak gdyby zascho jej w gardle od dugiego
mwienia.
- Co si dzieje? - zapytaa Ky. Jej zaoga odwrcia si gwatownie w jej stron.
Zauwaya, e Martin zaj pozycj przy grodzi, osaniajc j przed Rielem.
- Kapitanie... - Riel zaczerwieni si, ale brn dalej. - Ja ju po prostu nie mog.
Wczeniej byo le, ale teraz kto omal nie wysadzi statku. Nie znios tego. Na stacji twierdz, e do
systemu zmierza statek Pavrati. Chc si na niego przenie.
Quincy zmierzya wrogim spojrzeniem Martina.
- Kto to jest?
- Nasz nowy gwny adowacz i szef ochrony - odrzeka Ky. - Potrzebujemy kogo, kto zajmie si
bezpieczestwem statku... poznajcie Gordona Martina. Byy onierz Si
Kosmicznych, obecnie w stanie spoczynku. Ma rwnie dowiadczenie w zakupach. - Obrcia si
do Riela. - Nie wiem, czy wiesz, ale urwaa si czno ze Slotter Key. Co si dzieje i nie
wiadomo, czy w najbliszym czasie przyleci tu jaki nasz statek.
- Nic mnie to nie obchodzi. Nie chc zosta na tym statku, a Pani nie moe mnie do tego zmusi.
- Ja mog zaj si pilotowaniem, kapitanie - zaofiarowa si Lee. Nie zauwaya go wczeniej; w
odrnieniu od reszty zaogi, siedzia rozluniony na awce. - Ja zostaj.
- Kto jeszcze chce odej? - spytaa Ky.
- Gdyby by inny statek - zacza Sheryl Donster, nawigator - chciaabym przesi si na niego. Ale
nie ma. A nie mam ochoty zostawa na tej stacji; ju raz nas na niej zaatakowano.
Czyli raczej zostan...
- Zebranie zaogi za godzin - zarzdzia Ky. - Powiem wam, co wiem. W midzyczasie zajmijcie si
przygotowaniami do startu. Riel, chc spotka si z tob w mojej kabinie.
- Madame? - odezwa si tkwicy pod cian Martin.
- Mamy ochron policji. Alene, gdyby moga pokaza sierantowi, jak dosta si do zapisw o
cargo... a przy okazji, Quincy, czy policja oddaa nam brakujcy adunek?
- Nie. Powiedzieli, e jest im potrzebny.
- Nie tak bardzo, jak nam. Pogadam z nimi po rozmowie z Rielem. Jak wiesz, Quincy, chciaabym
odlecie std jak najszybciej.
Riel pomaszerowa za ni do kajuty. Pomimo milczenia bi od niego uparty sprzeciw.
- Usid - zacza Ky, gdy ju sama zaja miejsce za biurkiem. Przysiad na brzeku drugiego. -
Posuchaj, Riel: wiem, e si boisz i rozumiem to. Masz powody przyjmowa, e moje towarzystwo
jest niebezpieczne i faktycznie moe tak by. Zanim jednak postanowisz zmieni statek, musisz
wiedzie, co wiem na temat oglnej sytuacji.
- To bez znaczenia - owiadczy.
- Moliwe, e nie ma to znaczenia, ja jednak poczuj si lepiej, kiedy mnie wysuchasz.
- Rozluni si lekko, a Ky kontynuowaa. - Rozmawiaam wanie z kwater Vattw o prbie
sabotau, kiedy urwaa si czno. Wtargnicie zabjcw do Gildii Kapitaskiej uniemoliwio mi
poczenie si bezporednio z ojcem. Pniej - oceniamy, e jakie sze godzin - konsul rozmawia
ze Slotter Key, gdy zamilky tamtejsze ansible. Nie dziaaj do tej pory. Konsul nie wie, czy jest to
efekt takiego samego ataku, jaki mia miejsce na Sabin, czy chodzi o co zupenie innego. Ze
strzpkw informacji, jakie zdy uzyska wynika, e albo kto ma co przeciwko ISC, Slotter Key i
Vattom, albo dziwnym zbiegiem okolicznoci kilku ktosiw ma jakie ale, ktrym postanowili da
wyraz w tym samym czasie. Pierwsz moliwo uwaam za bardziej prawdopodobn. Suye w
Siach Kosmicznych, tak?
- Tak, ale... nigdy wczeniej nie spotkaem si z czym takim. W yciu nie widziaem walki.
- A masz jeszcze moe jakie kontakty w Siach Kosmicznych? Albo przysugi do oddania?
- Nie - odpar z naciskiem Riel. - Ja tylko... chc wykonywa swj zawd. Nie potrzebuj takich
wzrusze.
- Mam nadziej, e ci si powiedzie - stwierdzia Ky. - Zatwierdz wypat dla ciebie i moesz
odej.
- Zaraz? - Spojrza na ni.
- Zaraz. Skoro nie lecisz, nie musisz uczestniczy w odprawie, a my bdziemy zajci
przygotowaniami do startu. Natychmiast skontaktuj si z bankiem. Przygotuj wypowiedzenie dla
ciebie. Pod warunkiem, e jestemy ci winni tylko pensj... cho z drugiej strony mamy sytuacj
kryzysow, zamierzam wic wypaci ci za jeden miesic ekstra. Tata zbeszta mnie za to pniej.
- To jest... bardzo wspaniaomylne z pani strony. Nie wiem, czy powinienem...
- Nie sprzeczaj si, Rielu. To moja decyzja. A teraz spakuj si, ja za zadzwoni do banku.
Autoryzacja przelewu zaja moment. Ky udaa si na mostek, gdzie Lee i Sheryl przechodzili
procedur przygotowania do startu.
- Naszym celem nadal jest Leonora, kapitanie?
- Nie jestem pewna. Wytycz kurs, Sheryl. Do punktu skoku dzieli nas kilka dni, podczas ktrych mog
jeszcze zmieni zdanie. Lee, o ktrej moemy zacz odliczanie?
- W gruncie rzeczy o dowolnej. ycz sobie jedynie powiadomienia z pgodzinnym wyprzedzeniem.
Na tej stacji nie ma zbyt wielkiego ruchu.
- Do tego czasu Riel powinien zdy opuci statek. - Im szybciej znajd si w przestrzeni, tym
lepiej. Poczya si z Quincy. - Jak wyglda sytuacja?
- Od wczoraj pozostajemy w stanie czuwania, kapitanie. Jestemy gotowi do startu i -
zanim zapytasz - owszem, w peni zaopatrzeni.
- wietnie. Skontaktuj si z wadzami stacji. Niech Beeah upewni si, e Riel opuci
statek, dobrze?
- Nie powinien by odej - owiadczya Quincy. - Twj ojciec mu ufa...
- Ja ju nie - stwierdzia Ky. - Nie chc mie pilota z musu. - Quincy gono parskna. -
Niech Beeah upewni si, e odszed.
- W porzdku.
Uzyskanie od dowdcy stacji pozwolenia na start odbyo si dokadnie tak szybko, jak Ky
oczekiwaa - najwyraniej lokalne wadze z przyjemnoci strac Garyego Tobai z oczu.
Ky poinstruowaa Crown & Spears, by przelali jej pienidze na konto na Lastway. Leonora bya
tylko przystankiem; nie powinna potrzebowa tam zbyt wielkich rodkw finansowych.
Ponownie sprbowaa poczy si z tat poprzez zabezpieczon konsol pokadow.
KONTAKT NIEMOLIWY - to wszystko, co uzyskiwaa, niezalenie od wybieranego numeru.
Gary Tobai wysun si z doku. Brama stacji zamkna si, wypuszczajc pozostae wok statku
powietrze. Lee wystartowa gadko. Napd wewntrzukadowy uruchomi si bez zarzutu, a ona raz
jeszcze obja dowodzenie nad wasnym statkiem w przestrzeni.
ROZDZIA 4
Teraz, kiedy wrcilimy do bezpiecznej przestrzeni - Ky zwrcia si do zgromadzonej zaogi -
musicie pozna najwiesze informacje. Wiecie o usiowaniu sabotowania statku oraz napaci na
mnie.
- Czy to ma zwizek z Sabin? - zapytaa Quincy.
- Nie sdz - odpara Ky. - Nie teraz. Zbyt wiele si wydarzyo. Od wczoraj nie dziaa ansibl Slotter
Key. Rozmawiaam z siedzib Transportu Vattw i czno zostaa przerwana, lecz miao to miejsce
na kilka godzin przed atakiem zamachowcw. Nie wiem, czemu Vattowie stali si czyim celem, lecz
najwyraniej tak wanie jest.
- Co moemy zrobi? - zapyta Mirt.
- Najwaniejsze jest dokadne rozpoznanie sytuacji - orzeka Ky. - W tej chwili nie wiemy, czy
platformy ansiblowe Slotter Key zostay zniszczone, czy moe jest jaka inna przyczyna ich
milczenia. Nie mamy wystarczajcej iloci informacji, by opracowa plan dziaania. Wiemy jedynie,
e grozi nam niebezpieczestwo, a ruchomy cel jest zawsze trudniejszy do trafienia.
- Trzeba by szybkim i czujnym - odezwa si Martin. Pozostali spojrzeli na niego. - Ma pani racj,
kapitanie - doda.
- Nasza marszruta wiedzie z Belinty na Leonor i Lastway - kontynuowaa Ky. - Zapasy wystarcz
nam jednak na bezporedni podr na Lastway...
- Po co w ogle tam lecie? - spytaa Quincy. - Czemu nie mielibymy wrci na Slotter Key i
dowiedzie si, co naprawd tam si dzieje?
- Wol trzyma si z dala od systemu, w ktrym nie dziaaj ansible - owiadczya Ky. -
Bylimy ju w takiej sytuacji. Nic zabawnego. Lastway jest wystarczajco daleko, na kracach
wszechwiata... Zao si, e tamtejszy ansibl bdzie dziaa nawet wwczas, gdy umilkn wszystkie
inne. To take bardzo uczszczany ukad; panuje tam spory ruch. To moe oznacza dla nas kopoty,
lecz rwnie przysporzy informacji i sojusznikw. A jak sytuacja si uspokoi, to moemy stamtd
przeskoczy z powrotem na Leonor.
- Jakimi wewntrznymi systemami bezpieczestwa dysponuje ten statek? - zapyta
Martin.
- Standardowymi dla jednostki cywilnej - odrzeka Ky. - Niestety, po buncie na Sabin cz z nich
nie dziaa. Dostp wideo i audio do kadego pomieszczenia, cho raczej w celach komunikacyjnych.
A o co chodzi?
- Kto prbowa wnie na pokad materiay wybuchowe - wolabym upewni si, czy na statku nie
znalazo si przypadkiem co jeszcze. Nie zamierzam obraa twojej zaogi; to tylko tak, na wszelki
wypadek.
- Dobra myl - zgodzia si Ky. - Chcesz osobicie sprawdzi kade pomieszczenie?
- Tak, rwnie za pomoc sprztu, ktry mam ze sob - poklepa si po tunice.
Ky przyszo do gowy, e powinna zapyta go, skd ma takie zabawki, uznaa jednak, e nie czas
teraz na to.
- Bierz si do roboty - powiedziaa. - adunek jest zabezpieczony; zbior raporty z pozostaych
sekcji, a ty zorientuj si, co gdzie jest.
- Tak jest, madame - rzuci, a rami drgno mu w gecie, w ktrym Ky rozpoznaa powstrzymany
odruchowy salut.
Mirt by w poowie zdawania swojego raportu, gdy ich uwag przycigny stumione upnicia.
Interkom szczkn i rozleg si gos Martina:
- Intruz w adowni numer dwa. Zwizany. Oczekuj rozkazw.
- Ju id - rzucia Ky. - Beeah, chod ze mn.
Tu za otwartym wazem do adowni numer dwa Martin pilnowa zwinitej w kbek postaci w
obszarpanej zielonej tunice i kilcie, zwizanej w kostkach i nadgarstkach elastycznymi tamami do
owijania adunkw.
- Gdybycie mogli go popilnowa - odezwa si Martin - rozejrz si, czy nie ma innych.
- Mirt, zosta z nim; Beeah, bd gotowy, na wypadek gdyby Martin potrzebowa
twojej pomocy.
Martin powici kilka godzin na upewnienie si, e nie mieli wicej pasaerw na gap.
- Nadal nie mam stuprocentowej pewnoci - stwierdzi. - Rozejrzaem si dosy pobienie.
Do tego czasu Ky zdya dokadnie obejrze winia - nieciekawego modziana o skotunionych
wosach i co najmniej jednodniowym zarocie. Na jednym policzku ciemnia
siniak. Po ubraniu sdzc, pochodzi z Belinty, lecz to wszystko, co bya w stanie wywnioskowa.
Martin szarpniciem postawi go na nogi i opar o kontener.
- Podaj mi cho jeden powd, dla ktrego nie miabym wyrzuci ci za burt!
Wzrok winia spocz na Ky.
- Bagam! Nic nie zrobiem! Nie pozwl mu mnie zabi.
- Nic nie zrobie? - powtrzya drwico. - Zakrade si na mj statek. Co zamierzae zrobi?
Podoy kolejne bomby?
- Nie! Przysigam! Nic z tych rzeczy.
- Jak masz na imi, chopcze? - zapyta Martin.
- Jim. Jim Hakusar. I nie jestem chopcem...
- Doprawdy. - W tym jednym sowie Ky usyszaa ton, ktry wielu zielonych rekrutw zamieni w
onierzy. Martin obejrza si na ni. - Kapitanie, ten pasaer na gap twierdzi, e jest dorosy, co w
wietle prawa oddaje go do pani cakowitej dyspozycji. Z przyjemnoci pozbd si go dla pani.
- Nie! Prosz, nie! Ja... mog robi rne rzeczy. Mog... pracowa dla pani. Tylko tego chciaem,
otrzyma szans...
- Chcesz powiedzie, e zamierzae zacign si na statek?
- Tak... wszystko, byle tylko uciec z Belinty. Naprawd potrafi robi mnstwo rzeczy.
- Na przykad? - zapyta Martin.
- No, mog... mog budowa rne rzeczy. No wiecie, stodoy, poty i takie tam. - Mirt parskn
zduszonym miechem, Ky udao si stumi chichot. - I mog zajmowa si bydem.
Karmi je, oporzdza... - Ucich, rozejrzawszy si po adowni, gdzie ewidentnie brakowao
drewnianych zabudowa, potw i trzody. - Mylaem... syszaem... e na statkach sami hodujecie
ywno, a to oznacza zboe. Znam si na uprawie i hodowli, i gracowaniu...
- To chodzi o due statki - wyjani Mirt. - Na duych statkach maj hydroponiczne uprawy. My
hodujemy algi w zbiornikach. Nie gracujemy ich...
- Ale ten statek jest duy... widziaem w wideowizji. Jest... o wiele wikszy od naszego domu;
pomieciy si w nim te wszystkie traktory i inne maszyny. - Rozejrza si po adowni. -
No sami popatrzcie. Jest olbrzymi.
- Obawiam si... - zacza Ky, lecz natychmiast jej przerwa.
- Prosz pani! Prosz pozwoli mi tutaj zosta. Obiecuj, e bd ciko pracowa.
- To jest kapitan - zwrci mu uwag Martin. - Masz zwraca si do niej per prosz pani.
- Prosz... prosz pani...
Dlaczego co takiego zawsze przytrafiao si jej? Ju syszaa komentarz Quincy. Lecz Martin patrzy
na ni uspokajajco.
- Skoro nie ma dowodw na udzia tego czowieka w prbie sabotau, nie mam powodw wyrzuca
go w kosmos - oznajmia. - Odpowiadasz za niego, Martin. Ustal to. A do tego czasu zamkniemy go
w... - Gdzie niby mieli go zamkn? A moe mgby robi co poytecznego, zamiast by tylko
kolejn gb do wyywienia.
- Zajm si nim, madame - obieca Martin. - Ustal, co zrobi, do czego moe si przyda i dam mu
co do roboty. - Pochyli si nad winiem i rozwiza go, po czym postawi
na nogi. - A teraz posuchaj mnie uwanie, chopcze. Kapitan powiedzia, e bdziesz y - na razie.
Ale pozostajesz pod moimi rozkazami, rozumiesz?
- Ja... - Wizie przenis wzrok na Ky. - Prosz nie pozwoli mu mnie skrzywdzi!
Zrobi wszystko, co pani powie.
- Mwi ci wic, e masz go sucha. Martin, pamitaj: statek jest najwaniejszy.
- Tak jest, madame. - Ky odwrcia si, zdecydowana nie zwraca uwagi na dalsze poczynania
Martina, lecz jego stentorowy ryk sprawi, e omal podskoczya. - Wyprostuj si! -
Zacisna szczki, nie chcc wybuchn miechem. Podskoczya, kiedy MacRobert po raz pierwszy
na nich rykn. Doskonale wiedziaa, co ten mody czowiek bdzie czu przez nastpnych kilka
godzin i pierwszy raz od opuszczenia Akademii wspomnienie o niej ukoio j, zamiast zasmuci.
* * *
W okolicach trzeciej wachty upewnia si, e statek leci rwno. Z pomoc reszty zaogi Martin
dokoczy przetrzsanie pomieszcze i upewni si, e nie maj wicej pasaerw na gap, ani
adnych bomb. Modzieniec spdzi kilka godzin na szorowaniu pokadu, po czym po przyzwoitym
posiku zosta zamknity w skadziku, gdzie wstawili mu materac z poduszk i koc.
- Stanowi nie lada wyzwanie - zameldowa jej Martin zadowolonym tonem kogo, kto uwielbia
wyzwania. - Nie urodzi si na Belincie. Jego rodzina przeniosa si tam, kiedy by
niemowlakiem. Biedni kolonici z pogranicza. Znam ten typ, madame. Na naszym wiecie nazywamy
takich tuaczami. yj z zakadania wnykw i pieczenia ab na patykach. Niemniej mona z nich
zrobi cakiem dobrych pracownikw. Powiedzia mi, e potrafi strzela.
Sprawdz to pniej.
- Jeli zaoszczdzi mi szorowania - odezwaa si Alene, opierajc okcie na stole - to gosuj za nim.
- Och, bdzie szorowa - zapewni j Martin. - Na razie to jedyne, co potrafi. Nie jest zbyt
edukowany i wtpi, aby przykada si do nauki w szkole.
- Zajmiemy si tym - oznajmia Ky. - Jeli ma nalee do mojej zaogi, musi otrzyma wiadectwo. -
Rozejrzaa si po zgromadzonych w mesie. - Wiem - czekaj nas kopoty. Lecz wanie dlatego
potrzeba nam wykwalifikowanych ludzi na pokadzie, a nie tylko pomywaczy.
Chc, eby osign przynajmniej podstawowy poziom astronauty.
- Sprbujemy - rzucia Quincy.
- Tak dowiadczon zaog sta na wicej ni tylko prbowanie - uznaa Ky.
Podr przebiegaa bez zakce. Gordon Martin pilnowa, aby ich wizie mia zajcie przez dwie
wachty dziennie, wliczajc w to cztery godziny nauki. Martin zdawa si dobrze rozumie z reszt
zaogi. Mczyni wiczyli razem z nim. Ky, ktra przestrzegaa wasnego systemu wicze,
zauwaya, e kobiety doczaj do niej - nie wszystkie, lecz nawet Sheryl, ktra wczeniej
deklarowaa nienawi do fizycznego wysiku, teraz codziennie korzystaa z urzdze. Ky penia
sub pilota razem z Lee. Martwi j kady punkcik na skanerze - bya przekonana, e czyhaj na
nich piraci, gotowi przej statek. Jak dotd, alarmy okazyway si przedwczesne: a to zmierzajcy
na Stacj Belinta statek Pavrati, a to rudowiec Belinty lub jednostki pomocnicze.
Czwartego dnia Gary Tobai mija si z transportowcem Pavrati. Ky grzecznociowo nawizaa
czno z innym kupcem.
- Spokojnie moecie darowa sobie Leonor - obwieci jej kapitan jednostki Pavrati. -
Nikogo nie wpuszczaj. Lecielimy w t stron z Darttinu, a oni zawrcili nas, jak tylko wyszlimy z
hiper.
- Co... dlaczego?
- Jakie kopoty z komunikacj. S przekonani, e spotka ich to samo, co Sabin, jeli bd
wpuszcza obcych do swojego ukadu.
- Nie powiedzieli nic konkretnego?
- Nie powiedzieli nic, oprcz: Odejdcie std i przekacie innym, eby zostawili nas w spokoju.
System zamknity do odwoania, mwili. To byo trzy tygodnie temu. Obralimy zy wektor i
musielimy skorzysta z punktu poredniego. Maj par uzbrojonych statkw i zachowywali si tak,
jakby mieli ochot nas zestrzeli, gdybymy nie odlecieli. Ale, jeli chcecie... po prostu przekazuj
przyjacielskie ostrzeenie.
- Dziki - odpara Ky. - Doceniam to. O ile wiem, Belinta jest nadal otwarta, ale moecie mie
kopoty, jeli kierujecie si na Slotter Key. Najwyraniej pady tam ansible.
Kapitan Pavrati mrukn co, czego Ky - ku swemu zadowoleniu - nie dosyszaa.
- Przeklci piraci - doda. - Czy kto tam to robi. To zrujnuje handel. Potrzebujemy zapasw;
zamierzaem uzupeni je na Leonorze, a teraz okazuje si, e bdziemy musieli zadowoli si
kapust z Belinty.
Po wyczeniu si, Ky odwrcia si do Sheryl:
- Lecimy na Lastway Daj mi zna, jak prdko moemy tam dotrze.
* * *
- Niewskie zamieszanie - stwierdzi Gerard Avondetta Vatta. Cay by obolay, a wyglda rwnie
le, jak si czu - czyta to w otaczajcych go twarzach - lecz nie mia czasu zajmowa si wasnym
blem, ani alem po utracie tak wielu. Jak rwnie trosk o najmodsze dziecko, ktre dopiero co
przetrwao swoj pierwsz podr, o may wos nie zakoczon katastrof. Musia myle o
przyszoci - tylko to wycignie go z pospnego mroku rzeczywistoci klski.
- To haba. - Gracie Lane Vatta, niepowtarzalna i niezwyciona, siedziaa wyprostowana na
krzele. - Nie jestem w stanie poj, co myli sobie rzd, tolerujc takie rzeczy.
Pytanie, ktrym Gerard nie chcia na razie si zajmowa, brzmiao: jak bardzo rzd by
w to uwikany. Lub jego cz. Albo co znaczyy klski, wci spadajce na Vattw, dla tej czci
rzdu, na ktr - jak sdzi - mia jeszcze wpyw.
- Jakie wyniki pocze? - zapyta wdow po swoim bracie, Helen Stamarkos Vatt.
Lubi Helen; by pod wraeniem jej umiejtnoci, cho nadal nie mg uwierzy, e Stavros odszed i
nigdy wicej nie poczuje na swym ramieniu uspokajajcego dotyku jego doni.
- Dwiecie dziewitnacie odpowiedzi - odrzeka. Ciemne obwdki wok oczu byy jedyn oznak
aoby; to oraz czarna opaska na wosach. Stracia ma, starsz crk i syna. -
Wiemy o trzydziestu siedmiu zgonach.
Bdzie jednak wicej mierci, by tego pewny. Te, o ktrych ju wiedzia, byy wystarczajco
okropne. ona, syn, suba domowa, mczyni i kobiety w biurowcu.
Odepchn wspomnienia. Myris nie ya, wcignita w sam rodek kuli ognia; kawa
gruzu zgnit jej czaszk. San nie y, jak wszyscy w budynku, z wyjtkiem dwch osb. On za wci
ponosi odpowiedzialno i mia prac do wykonania, ktra nie moga zaczeka, a wyzdrowieje
fizycznie - zagoj si oparzenia i zrosn poamane koci - ani emocjonalnie.
Obecni byli wszyscy pozostali czonkowie rodu Vattw, toczcy si w bunkrze pod skadem tiku,
zamienionym teraz w stert poskrcanego i poczerniaego elastwa.
Najbezpieczniejsze miejsce, jakie przyszo mu do gowy, cho skra cierpa mu na myl, e kto inny
mgby o nim wiedzie i wanie przymierza si do wysadzenia ich w powietrze.
- Co z cznoci? - zapyta.
- Ansiblowe skrytki pocztowe pkaj w szwach - odrzeka Helen. - Timmis Hollander -
lokalny szef ISC, Gerard dobrze go zna - utrzymuje, e nie wie, dlaczego. Przypuszczam, e
niezalenie od przyczyny, problem dotyczy nie tylko Slotter Key. Ta lista dotara do nas wczoraj
przed - zerkna na nagwek - 14.53 Standardowego Czasu Stolicy.
- W porzdku. - Gerard odetchn gboko. Lekarz rodzinny chcia umieci go w szpitalu, lecz on nie
wyobraa sobie bezczynnego siedzenia w miejscu, bdcym tak oczywistym celem. - Nadal mamy
lokaln czno z naszymi ludmi na kontynencie. W
systemie znajduje si Perry Adair, ktry nie przycumowa do gwnej stacji orbitalnej Slotter Key i
nic go nie zaatakowao. - Nie musia dodawa: jeszcze. - Zosta nam jeden prom, obecnie w doku
stacji i strzeony przez tamtejsz ochron. Powiadomiono nas, e na razie nie otrzymamy pozwolenia
na przelot na planet.
- Czyli utknlimy tutaj - podsumowaa Gracie Lane.
- Nie... nie do koca. Komercyjni przewonicy za sut opat zgodzili si przewie na stacj mniej...
eee... prominentnych czonkw rodziny. - Nie zabior na pokad jego, ani Helen, ani adnego z
menederw firmy.
- Czy ktokolwiek wie, dlaczego nas zaatakowano? - spytaa Gracie. - Pomijajc nasze bogactwo,
wpywy oraz zeszoroczne wystpienie przeciwko Pavrati?
- Nie - odpar Gerard. - Nie mamy adnych jednoznacznych wskazwek. Podejrzewam, e ma to
zwizek z problemami ISC, jako i od dawna wspieralimy ich monopol, wobec ktrego od wielu lat
narasta opozycja.
- Czy powodem mg by udzia Kylary w rozgrywce z tamtymi piratami na Sabin? -
wiedziona nieomylnym instynktem zapytaa o jedyn spraw, o ktrej nie mia ochoty myle, ani
rozmawia.
- Ona nie wzia udziau, jak to okrelia - zauway. - Nie miaa wyboru...
Gracie pocigna nosem.
- Ta dziewczyna nie dostrzega wyborw. Dostrzega szanse. - Umiechna si. - Prawd mwic, nie
najgorszy sposb prowadzenia wojny.
Gerard zamruga oczami. Przypomnia sobie nagle, e ta chuda, nieznona starucha, pod wieloma
wzgldami czarna owca rodziny, autorka najmniej jadalnych, acz najbardziej wartociowych ciast
owocowych w caym wszechwiecie, bya wystarczajco stara, by pamita ostatni wojn. Nie by
pewny co, ale jego ojciec wspomnia o czym... zapyta
implant i odnalaz plik z przebiegiem jej kariery wojskowej. Gracie? Wywiadowc? Jako nie
skojarzy dotd jej wiedzy o podsuchach i gromadzeniu informacji - odpowiednia dziaalno
cywilna dla starszej pani z wydatnym nosem - z ich wojskowymi odpowiednikami.
C, nie patrz tak - rzucia, bdnie odczytujc jego spojrzenie. - Przecie to jest wojna, nie? Mamy
wroga, niezalenie od tego, czy go znamy, czy nie. Zabili naszych ludzi, napadli na biura i domy,
przerwali czno. Trzeba przyzna, e sprawili si cakiem niele... ewidentnie nie bylimy
przygotowani. Lecz teraz... to jest wojna i lepiej, ebymy j wygrali. Nie zamierzam spdzi reszty
ycia, siedzc w jakim mierdzcym, dusznym bunkrze pod zrujnowanym magazynem tiku.
- Ja... nie mylaem o wojnie, Gracie - odpar Gerard. - To jest... oczywicie, e to by
atak - to jest atak - ale wojny s dla... dla rzdw.
- Wojna to wojna - orzeka Gracie. - A nasz rzd robi w tej sprawie cholernie niewiele.
Rwnie dobrze moda Ky moga spdzi te wszystkie lata w Akademii i nie ukoczy jej. I tak nie
mogaby nam pomc.
- Teraz te nie moe nam pomc - zauway Gerard. - O ile w ogle jeszcze yje. -
Chcia pomodli si za jej ycie, ale zabrako mu modlitw po utracie Myris, Sana, Stavrosa i
innych...
- Zobaczymy - mrukna Gracie. - Wiem jedno: nie jest gupia.
Nadmiar aski, zwaywszy na to, jak wyraaa si o Ky do tej pory.
Gerard z trudem odchrzkn i przedstawi sytuacj.
- Rzecz w tym, e to, co zostao z Transportu Vattw, ma w tej chwili spore kopoty.
Przebywajce w kosmosie jednostki nie maj z nami cznoci, z wyjtkiem Pertyego Adaira.
Rekompensatami za nasze zasoby na Slotter Key - ziemie, nieruchomoci i wasno ruchom -
trzeba bdzie pokry zobowizania kontraktowe. Jeli bdziemy mieli szczcie i wypac nam
odszkodowania na czas, nie przekroczy to wysokoci kar umownych. Przez brak sprawnego systemu -
aktualna baza danych o przychodach ulega zniszczeniu - stracilimy ubezpieczenie statkw, a - co za
tym idzie - kontrakty. Jak wiecie, w cigu ostatnich czterech lat nabylimy pitnacie nowych
jednostek... no c, zadano od nas spaty zacignitych kredytw. W
normalnej sytuacji bylibymy w stanie ponie taki wydatek. Teraz... nie moemy.
- Czyli... mwisz o bankructwie? - upewnia si Gracie.
- Mwi o kompletnej ruinie - odpar Gerard. - Opowiadasz o wojnie, wygrywaniu...
Gracie, nie mamy czym walczy. Nie mamy pienidzy. Nie mamy kredytw. Nie mamy aktyww,
dziki ktrym moglibymy zarobi pienidze.
- Nonsens! Mamy pomysowo Vattw, entuzjazm...
- Nie wiemy nawet, czy pozostali przy yciu jacy inni Vattowie, oprcz tu obecnych -
oznajmi Gerard. Ucisn nasad nosa. - Wedug moich szacunkw utracilimy osiemnacie procent
midzygwiezdnego tonau... jeli jednak nie zdobdziemy ubezpieczenia i nikt nie powierzy nam
adunku, pozostae osiemdziesit dwa procent to jedynie bezuyteczny i kosztowny szmelc. Czy
moemy sprzeda statki? Na pewno, ze strat naszym konkurentom...
ale tylko pod warunkiem, e odzyskamy z nimi czno. Nie mamy procedur, zgodnie z ktrymi
kapitanowie mogliby na wasn odpowiedzialno sprzeda statki Vattw. Co wicej, rzd Slotter
Key odwraca si od nas w chwili, gdy najbardziej go potrzebujemy. W Krgu szepcze si, e to my
cignlimy kopoty na Slotter Key, stajc si tak oczywistym celem.
Poinformowano nas, i ochrona interesw Vattw stanowiaby marnotrawstwo pienidzy
podatnikw.
- Nie rzucamy si w oczy tak, jak paru, ktrych mogabym wymieni - stwierdzia Gracie. - Prezydent
Varthos...
- Tak, zgadzam si - przerwa jej zwyczajow tyrad przeciwko prezydentowi i jego rodzinie.
Osobicie uwaa prezydencki paac z rowych muszlokamieni za nieco ostentacyjny, cho
interesujcy w detalach. - Problem w tym, e my zostalimy zaatakowani, a oni nie i nie chc
zapewni nam ochrony, o jak prosimy i ktrej potrzebujemy - ze strachu, aby nie sta si kolejnym
celem. Staraem si zwrci ich uwag na fakt, i rwnie jestemy podatnikami, teraz jednak trudno
byoby uzna nas za kandydatw na hojnych donatorw dla czyjej kampanii wyborczej.
- Niedawno sam z tego korzysta - zauwaya Gracie.
- Owszem, lecz przypominanie o tym teraz nie przyniesie nic dobrego. - Gerard powtrnie uszczypn
si w nos. Gracie miaa taki talent do wywoywania blu gowy...
aowa, e nie moe napuci jej na przeciwnika, kimkolwiek by. - Oto, o czym musimy
postanowi. O ile wiem, nasze prywatne fundusze pozostay nienaruszone. Banki na Slotter Key nie
zawiody i cho awaria ansibli finansowych moe przysporzy pewnych kopotw, zostaem
zapewniony, i moje konta pozostay dostpne. Moemy podj decyzj o woeniu pienidzy z
powrotem w firm i utrzymaniu jej na powierzchni - przynajmniej tutaj - albo zabra swoje fundusze
i... ucieka w nadziei, e nie jest si zbyt dobrym celem.
- Ile bymy potrzebowali? - zapytaa Helen.
- Nie jestem pewny - odrzek Gerard. Nienawidzi takich odpowiedzi; jako dyrektor finansowy
powinien przedstawi dokadne kwoty. Niestety jego biuro, podobnie jak dom, zamienio si w
dymic dziur w ziemi, a logiczne mylenie przychodzio mu z coraz wikszym trudem. - Wicej, ni
mam sam, tyle wiem. Najpierw jednak chciaem ustali, czy bylibycie zainteresowani...
- Ja jestem - dobieg gos z kta. Gerard niemal zapomnia o Stelli Vatta Constantin, modszej crce
Helen i Stavrosa. Pozostali obejrzeli si na ni. - Nie patrzcie si tak - dodaa. -
Raz nawaliam... tylko raz... i odtd ju na zawsze bdziecie uwaali mnie za Stell-idiotk, tak?
- To nie tak... - zacz Gerard. Stella przerwaa mu.
- Owszem, wujku Ger, wanie tak. Podobnie, jak wszyscy uwaacie Ky za naiwn. A mnie zaley na
tej rodzinie rwnie mocno, jak innym. Bardziej, ni co poniektrym. A Ky ma, moim zdaniem, wicej
rozumu, ni sdzicie. Z chci oddam Vattom ostatni kredyt. Co z pozostaymi?
- Niektrzy z nas maj rodziny... - To by Vasil Turolev, ktrego ona i crka Vattowie przeyli.
- Niektrzy z was maj szczcie - oznajmia Stella, nim Gerard zdy otworzy usta. -
Zamierzasz wic da swemu szczciu w zby i uciec?
- Musz myle o nich - oznajmi Vasil. - Za co bd y, jeli tak postpi i nie uda si?
- Jego ona szarpna go za rami i zacza szepta do ucha. Odwrci wzrok, a ona przemwia:
- Wkadam moje pienidze. Celii Vatta.
- A ja moje, rzecz jasna - oznajmia Gracie. - Vattowie przetrwaj.
- Mam nadziej - stwierdzi Gerard. Wcale nie by tego taki pewny; bl zamiewa mu wzrok -
rodek pobudzajcy, na ktry namwi lekarzy, wanie przestawa dziaa. - Musimy postanowi
rwnie, jak podzieli si ocalaymi bazami danych... - Gowa opada mu na bok; nie by w stanie
wskaza na implant bez poruszenia caym ramieniem, co z kolei kosztowao go zbyt wiele wysiku. -
Dane Stava ulegy zniszczeniu. Uwaam, e trzeba powieli moje...
odnajdcie Ky... powiedzcie jej... - Nie potrafi utrzyma otwartych oczu; efekt postymulacyjny
przetoczy si przez niego i wcign w ciemno.
- Stello, kochanie, musz z tob porozmawia... - Gos Gracie zaku go w uszy nawet, gdy traci
przytomno. Nie czu ju, jak unosia mu oson czaszkow i wyjmowaa implant, ktry nastpnie
woya do ochronnej kasetki, wypenionej pynem odywczym. Nie sysza
rozejcia si rodziny, ani podjtej szeptem decyzji, by cign personel medyczny tutaj, zamiast
przenosi go do kliniki. Nie odzyska przytomnoci przed operacj. Ani przed mierci.
* * *
Gracie Lane Vatta krztaa si po kuchni, mieszajc suszone i kandyzowane owoce, orzechy, mk i
cukier w wielkiej misie, podczas gdy wacicielka tego przybytku smarowaa tuszczem i
posypywaa mk gbokie formy do pieczenia.
- Nie mog uwierzy, e w takiej chwili pieczesz ciasto owocowe! - wykrzykna Stella Vatta
Constantin. Druga kobieta, ktra zostaa jej przedstawiona jako Louise, podniosa wzrok, po czym
wrcia do pracy. - Jedni umarli, inni wanie konaj, a...
- Stello, doceniam twj sentymentalizm, jeli jednak doprowadzisz do tego, e zapomn przepisu,
bd gorsze, ni kiedykolwiek. W to - kiwna gow w stron zapiecztowanej kasetki,
zawierajcej implant Gerarda Vatty - do jednej z tych toreb izolujcych.
- Nie wsadzisz chyba tego do ciasta i nie upieczesz! Ulegnie zniszczeniu!
- Wcale nie. Ju to robiam. Bdzie podwjnie chroniony: kasetka sama w sobie jest izolowana, a
torba da dodatkowe trzydzieci minut bezpieczestwa w temperaturze pieczenia. -
Przez chwil patrzya przed siebie pustym wzrokiem, po czym zacza uciera maso z przyprawami.
- Ciasto owocowe ma to do siebie, Stello, e nikt nie dostrzega w nim niczego innego, prcz
owocowego wypieku. Ciasto ciotuni to jedna z najbardziej nieszkodliwych rzeczy we
wszechwiecie. A mierdzi rodzinn tradycj i sztywnymi reguami. Znasz si na kamuflau. Jak
inaczej mona przenie bezcenny przedmiot...
- Zabierasz go dokd?
- Nie, moja droga. Ty to zrobisz. - Zerkna na drug kobiet. - Louise, czy mogabym prosi ci o
przyniesienie butelki rumu z pokoju gocinnego, tej, po ktr posaam wczeniej Pauli?
- Oczywicie, prosz pani. - Louise opucia kuchni. Gracie przysuna si do Stelli.
- Stello, nie moemy mie tylko jednej kopii gwnej bazy danych. Sama ju tak posiadam; tobie jej
nie daj, na wypadek, gdyby... gdyby kto prbowa wama si do twoich plikw. To dla Ky. Jestem
pewna, e uda ci siej znale. Po Belincie miaa polecie na Lastway. Prdzej czy pniej tam
dotrze. Ale nie polecisz bezporednio na Lastway. Najpierw udasz si kurierem do kwatery gwnej
ISC. Wylatujesz jutro rano, jak zwykle jako penomocnik, a nie czonek rodziny.
- Zgoda - rzucia Stella. - Z ciastem owocowym.
- Z kilkoma. mierdzcymi rumem. - Gracie skoczya uciera maso. - Wiem, e o czym
zapomniaam...
- O wanilii? - poddaa Stella.
- Wanilia... nie... to nie ten przepis. Gerry co powiedzia, tam, w domu. Zbyt wiele zbyt szybko...
powinnam bya to nagrywa... - Potrzsna gow. - Nienawidz staroci. Mdro -
zakadajc, e jak nabya - nie jest wystarczajc rekompensat za modziecz umiejtno
pozostawania dwa dni na nogach i pamitania o rnych sprawach. W torb z implantem do tej
formy; podeprzyj tamtymi szpileczkami. A t paczuszk do tamtej. I na lito bosk pamitaj, ktre
ciasto co zawiera. Maso wlao si do okrgej formy, a po chwili do prostoktnej, zatapiajc
zawarto, rozprowadzone opatk przez cioci Gracie. - A teraz do piekarnika z nimi!
Stella wsadzia formy do piekarnika w chwili, gdy pojawia si Louise z rumem.
Wszystkie trzy siedziay wok stou i czekay, a ciasta upiek si i ostygn na pkach.
- Lepiej id ju do ka, Stello - zarzdzia Gracie. Odpdzia wasne zmczenie.
Musiaa jeszcze powiedzie co Louise, zrobi par rzeczy i zachowa kilka spraw w sekrecie nawet
przed Stell. Dziewczyna - ju kobieta - przesza dug drog. Zdya udowodni swoj warto. I
bya jedyn, ktra moga - moga - podoa temu, co Gracie uwaaa za nieodzowne.
Bladym witem Stella wrcia do kuchni, ubrana w powany kostium bizneswoman, pasujcy do jej
przykrywki i ze zwizanymi w mao twarzowy wze zocistymi wosami. Nic nie mogo ukry jej
koci policzkowych, lecz makija subtelnie zniweczy urod, maskujc nieskaziteln cer bladymi
plamkami. Gracie obejrzaa j dokadnie.
- Dobra robota, kochanie - pochwalia.
- Nic ci nie bdzie, ciociu Gracie? - zatroskaa si Stella.
- Mnie? - zdziwia si zapytana. Pozwolia umiechowi przekaza jej intencje. - Och, Stello,
oczywicie, e nic mi nie bdzie.
Wyraz twarzy dziewczyny zmieni si, lecz bya dobrze wyszkolona; nawet nie spojrzaa na Louise,
mwic:
- Uwaaj na siebie, ciociu Gracie; bd za tob tskni.
- Twoje ciasta, Stello.
- Ciociu Gracie, naprawd nie potrzebuj...
- Oczywicie, e tak. - Gracie podaa jej torb. - Jest tam rwnie drobiazg dla ciebie, Stello. -
Paczuszka z diamentami, najlepsz przenon walut. Stella miaa ze sob kilka w kieszonkach
stanika, lecz nie zmieciaby tam tylu kamieni. - Posiek na drog.
- Dzikuj, ciociu Gracie. - Stella delikatniej uciskaa. Po chwili ju jej nie byo, a Gracie,
wczeniej spakowana, wysza z domu innymi drzwiami, by odjecha z drugim kierowc. Po drodze
zatrzymaa si na chwilk, by zadzwoni z ekranowanego miejsca. wit by najlepsz por na
obudzenie zdrajcy i wyszeptanie mu do ucha: Poaujesz tego....
* * *
Ciammis Turek z satysfakcj czyta raporty. Dokonali waciwej oceny: pozbawili Transport Vattw
gowy i wystarczajcej iloci koczyn. Rzd Slotter Key wsppracowa, nie zapewniajc tamtym
adnej pomocy. Pozostaoci Vattw s niegrone, niczym odrbane, wijce si ramiona niegdy
potnego stwora. Nie dopadli crki, ale i tak bya mniej istotnym celem, podrujcym maym,
powolnym, nieuzbrojonym stateczkiem. Dorwie j pniej, kiedy tylko zechce.
Poczy si z paacem prezydenckim na Slotter Key, wiadomy e to ich zaalarmuje i wprawi w
konsternacj.
- Okazae mdro, suchajc mojej rady - owiadczy bez zbdnych wstpw. - Sam widzisz, jak
znakomicie wszystko si uoyo.
- Widz jedynie wielki baagan - odrzek gos. Nie byo w nim strachu i unionoci, ktrych
oczekiwa. Gammis skrzywi si.
- To nie twj baagan - stwierdzi. - To baagan Vattw, ktrzy w tej chwili nie maj najmniejszych
moliwoci, eby sprawi nam - mnie, albo tobie - jakiekolwiek kopoty.
- Nie jestem tego taki pewien - mrukn gos.
Tchrze. Bojaliwe owce. Gammis zarechota radonie.
- Ich zarzd nie yje. Siedziba zniszczona. Podobnie jak cz duych statkw, przynoszcych
najwiksze zyski. Nie zostan ubezpieczeni, a ich konta zostay zablokowane.
Wic w czym problem?
- Kogo pominlicie.
- Kogo? Nie sdz. Moi wywiadowcy donosz, e ich dyrektor generalny i finansowy nie yj, tak
samo wszyscy wiceprezesi...
- Pominlicie starsz pani. Ona wie, e kto dogada si z rzdem...
Gammis wybuchn gromkim miechem.
- Wszyscy wiedz, e kto dogada si z rzdem. Co z tego? I jaka znowu starsza pani?
Nie mamy adnych danych o starszych paniach... mog sobie narzeka, ile wlezie.
- Zadzwonia do mnie.
- Och, na... mieje jaja, czowieku. Starsza pani, jaka stara wdowa po ktrym z Vattw, bez
wojska, bez zasobw... moe sobie skomle, ile dusza zapragnie. Nie ma zbw. -
Rozczy si, krcc gow nad tchrzliwoci planetarnych politykw.
ROZDZIA 5
Podczas przelotu na Lastway zaoga zdya przywykn do nowej sytuacji i kolegw, cho nie bez
pewnych tar.
- Jest taki... wojskowy - Quincy wyznaa Ky trzeciego dnia podry. - Wszystko wypucowane na
glans. - Ky nie musiaa pyta, o kogo chodzio: oczywicie o Gordona Martina.
- Uwaam, e zbyt ostro obchodzi si z tym chopcem - cigna Quincy. Tym chopcem by
Jim Hakusar, ktry utrzymywa, e ma dwadziecia trzy lata. - Wczoraj przez kilka godzin na
czworakach szorowa podog tylko dlatego, e zapomnia wzi prysznic.
- Nic mu nie bdzie - stwierdzia Ky. - Zagodniaa wzgldem Jima?
- Bynajmniej. Zgadzam si, e potrzebuje szkolenia. Ale Martin...
- On jest wojskowym, Quincy, tyle e byym. Taki mia zawd. Nie moesz oczekiwa, e zmieni si
w cigu jednej nocy, a prawd mwic, dla mnie lepiej, e to on odpowiada za Jima, a nie ja. -
Przecigna si. - Czy on ci niepokoi? To znaczy: Martin?
Quincy pokrcia gow.
- Raczej nie. Co prawda, nie chce, ebymy zwracali si do niego po imieniu - do dziwne, wszyscy
tak do siebie mwimy - ale nie prbuje wydawa nam rozkazw, ani nic takiego.
- Sdzisz, e Jim kiedykolwiek wyronie na astronaut? Jak mu idzie nauka?
>
- Moe. Niezbyt dobrze. Martin uwaa, e nie przykada si zbytnio, aleja zaczynam zastanawia si,
czy kiedykolwiek korzysta z pomocy naukowych. Wypytywaam go o szko i nie wygldao mi na
to, eby w podstawwkach Belinty stosowano oprogramowanie uczce, z ktrego my korzystamy.
- Mamy co takiego na pokadzie? - Zaoga dysponowaa bibliotek umoliwiajc doksztacanie si.
- Sprawdz - obiecaa Quincy. - Przepraszam... nie wpadam na to wczeniej.
- Jeli mamy, to zorientuj si, czy mogoby mu pomc - polecia Ky.
- Widziaam wyniki testw - zajmuje najnisz moliw pozycj na skali. Jeli ma z nami zosta,
musi by kim wicej, ni popychadem.
Alene zaakceptowaa Martina jako nowego szefa zaadunkw - wczeniej mwia Ky, e nie chce
obejmowa tego stanowiska - lecz i j czasami razi jego rygoryzm.
- Oczekuje codziennej inspekcji - powiedziaa. - Gary nigdy tego nie robi, a mia
przecie wieloletnie dowiadczenie.
- W tych okolicznociach rwnie mgby tego chcie - odpara Ky.
- Martin posiada dowiadczenie zarwno w ochronie, jak i zaopatrzeniu; chce zapewni nam
bezpieczestwo.
- Z caego serca popieram bezpieczestwo - zapewnia j Alene. - I naprawd nie mam nic
przeciwko dodatkowej pracy. Jako, i Jim wykonuje lwi cz brudnej roboty, zastpcy gwnego
adowacza pozostaje niewiele do zrobienia. Taki ma chyba... sposb bycia.
- Czy jest niegrzeczny?
- Nie. Ale zauwaam, e powstrzymuje si przed wydawaniem mi rozkazw w stylu, w jakim zwraca
si do Jima.
- Daj mu troch czasu - poradzia Ky. - Przynajmniej sam si powstrzymuje.
Ky nie miaa zbyt czstego kontaktu z ich pasaerem na gap. Zauwaya tylko, e potargana grzywa
przeistoczya si w jea, znikno dotychczasowe przygarbienie, a twarz wygadzia si, nabierajc
bystroci i czujnoci. Zawsze by zajty - kambuz i toalety lniy, a podogi byy dokadnie
pozamiatane. Co pi dni prosia Martina o raport z postpw i dowiadywaa si, e rekrut
rozwija si, cho powoli.
- Na szkoleniu z prawdziwego zdarzenia poszoby szybciej - owiadczy. Siedzia
wyprostowany i Ky musiaa walczy z chci przybrania postawy na baczno. - Tutaj, na statku,
gdzie nie ma innych rekrutw, z ktrymi mgby si porwna, moe oszukiwa sam siebie, i daje z
siebie wszystko. Przypuszczam, e sama to pani pamita z Akademii.
- Owszem - przytakna. Wspzawodnictwo napdzao j rwnie mocno, jak zwierzchnicy.
- Zdaj sobie spraw, e jestemy cywilami, nie wojskowymi. Rzecz w tym, e tacy chopcy
potrzebuj dyscypliny, albo nigdy nie przestan ucieka si do wymwek. Zawsze maj w zanadrzu
jaki wykrt; wykorzystaj kad sztuczk, by unikn pracy. Nie s li, tylko gruboskrni i uparci.
Niemniej dostarczony przez gwnego inyniera software rwnie okaza
si bardzo pomocny.
- Bd zadowolona, jeli zdoasz zrobi z niego porzdnego, kompetentnego astronaut
- oznajmia Ky. - Tylko nie zniszcz czego, co mogoby okaza si dla nas uyteczne.
Martin rozemia si.
- Zajm si nim. Nie zami go, obiecuj. Jest jednak jeszcze jedna sprawa. -
Spowania. - Musimy zastanowi si nad zabezpieczeniami na czas dokowania. Zapoznaem si z
dostarczonymi mi procedurami bezpieczestwa i stwierdzam, e s absolutnie niedostateczne. Mamy
szczcie, e na pokadzie nie znalaza si druga zaoga, zoona z pasaerw na gap, ani kilotona
materiaw wybuchowych. Ten ustp o zaufaniu pokadanym w lokaln policj...
- Jestem pewna, e masz ju jakie pomysy - zasugerowaa Ky. - Czy nadaj si do
zaprezentowania?
- Prawd mwic... - Wycign kilka duych wydrukw. - Mgbym zapisa je na kostce, ale
czasami atwiej jest zobaczy to w takiej postaci. Moemy poskada co z posiadanego sprztu, ale
wci potrzeba nam lepszych czujnikw i to w duej iloci.
Przyjrzaa si diagramom.
- Mwimy o zabezpieczeniach militarnych, prawda?
Pokiwa gow.
- Z posiadanych przez nas okruchw informacji wynika, e w kilku miejscach robi si naprawd
niespokojnie, a my moemy wynurzy si z hiperprzestrzeni w samym rodku dziaa wojennych. Nie
wystarcz nam cywilne systemy, przeznaczone do ochrony przed drobnymi zodziejaszkami.
Przejrzaem listy przewozowe - adunki, ktrych nie moemy dostarczy na Leonor, zawieraj
komponenty potrzebne nam do stworzenia podstawowej sieci ostrzegawczej, o jakiej mwi.
- Nie moemy zerwa plomb - zaprotestowaa Ky. - To wbrew polityce firmy, nie mwic ju o
przepisach.
Skrzywi si.
- Polityka... nie dziaa w czasie wojny, madame. Czy nie powiedziaa pani, e Leonora
uniemoliwia nam dokonanie dostawy? Co oznacza przepadek cargo, nieprawda?
- Niedokadnie - odpara Ky. - W takich przypadkach to sdzia musi ustali, czy moemy sprzeda
adunek i zoy pienidze do depozytu dla jego nadawcy, czy zatrzyma zysk dla siebie. Nie znam
przepisw, zezwalajcych nam na zerwanie plomb i wykorzystanie powierzonego adunku dla
wasnych celw.
- Nikt nie zawlecze do wizienia kawakw, jakie z nas zostan, gdy kto dostanie si na statek -
stwierdzi Martin.
- To prawda, ale... ile moesz zdziaa bez wykorzystania cargo Leonory?
- Zaley, jak bardzo pozwoli mi pani uszczupli magazynek czci zamiennych.
- Przyjrzyjmy si temu jeszcze raz - zaproponowaa Ky, pochylajc si nad schematem.
- Hm. Czujniki ruchu, podczerwie...
- Madame, wiem, e uczya si pani na Akademii wojskowej, ale jak wiele czasu powicono tam
zagadnieniom zabezpiecze?
- Niewiele - przyznaa. - I bardzo rnio si od tego, co zastalimy na poligonie.
Powiedziano nam, e dowiemy si tego pniej, po ukoczeniu szkoy.
- C, tutaj jest brudno i ubogo. Do zapewnienia bezpieczestwa takiemu statkowi i zaodze w
opisanych mi sytuacjach, potrzebne bd trzy rzeczy. Sprzt - czujniki umieszczone w odpowiednich
miejscach. Oprogramowanie, ktre we waciwy sposb zinterpretuje napywajce dane. Oraz
procedury bezwzgldnie przestrzegane przez wszystkich. Nie chc nikogo obrazi, ale nie dysponuje
pani zaog zoon z wojskowych. Ci ludzie nie nawykli do dyscypliny, wykraczajcej poza
wykonywanie swoich zada. Mam racj?
- Owszem - przyznaa.
- Przysuchiwaem si ich rozmowom o tym, jak spdzaj czas w porcie. Wchodz i wychodz,
odwiedzaj portowe knajpy i kawiarenki, wykonuj zadania, robi zakupy...
- Tak, to zupenie normalne - przytakna Ky. - I...?
- No c, madame, dla mnie jest to rwnie normalne jak wyjcie na zewntrz i nie ogldanie si za
siebie. Kto prbuje pani zabi i zniszczy statek. Co oznacza, e nie moemy pozwoli sobie na
takie swobodne wasanie si. Mog uzupeni braki w sprzcie i oprogramowaniu - o ile otrzymam
odpowiednie rodki - lecz pani rwnie musi ustali pewne procedury, regulujce zachowanie si
zaogi w najbliszym porcie.
- Masz na myli procedury ograniczajce ich poruszanie si.
- Poruszanie si, rozmowy, wszystko. To nie bdzie atwe; bd uwaa, e s ostroni, zostawiajc
w systemie bezpieczestwa dziury tak wielkie, e przemaszerowabym przez nie z plutonem
onierzy.
- Skoro jest to najtrudniejsze zadanie, to uwaam, e powinnimy zacz wanie od niego - uznaa
Ky.
- Jak bro macie na pokadzie?
- Dwa pistouki Mehar i kilka noy - odpara. - Oraz to, co masz przy sobie.
- To? - Rozchyli tunik i wycign matowoczarny pistolet. Ky zauwaya, e kadc go na stole, ani
razu nie skierowa lufy w jej stron. - Jedenacie milimetrw, Bro Standardowa; wyprodukowany
na Slotter Key na licencji Bascomea. Odpowiada standardom, cho zosta wykonany na
indywidualne zamwienie. - Przekrzywi gow, patrzc na ni. - Pani nie ma broni? Spodziewaem
si czego innego.
- Opuszczaam Slotter Key w popiechu - wyjania Ky. - Bro bya wwczas ostatni rzecz, o
jakiej mylaam. Ale po Sabin...
- Syszaem, e zabia pani dwch buntownikw - powiedzia. - Mog wiedzie, jak pani tego
dokonaa bez broni?
- Z kuszy - odpara. - A dokadnie: z pistouku Mehar. Buntownicy mieli noe, ale adnej broni
dystansowej; najemnicy dopilnowali tego.
- Aha. Pistouk to zupenie dobra bro na statku. Nie uszkodzi kaduba, ani nawet grodzi. Zalecabym
jednak, madame, uzbrojenie si przy najbliszej nadarzajcej si okazji.
- Na Lastway powinny by jakie sklepy z broni - stwierdzia.
- Mgbym co dla pani wybra - zaofiarowa si. - Tak byoby bezpieczniej.
- Nie, dzikuj. Jeli mam jej uywa, to chc dokona wyboru samodzielnie - odrzeka.
Brwi Martina powdroway w gr, wic dodaa: - Wiesz, umiem strzela. Nauczyam si w domu i
na Akademii. A teraz, jeli przygotowae zarys procedur, to moemy przejrze je i zacz szkoli
zaog.
- W tej chwili, madame. A biorc pod uwag brak broni, dorzuc jeszcze podstawy samoobrony.
Cz z nich moe zaapa. - Skin gow i opuci kajut.
* * *
Powrt do przestrzeni w ukadzie Lastway przebieg bez zakce; Sheryl wyskoczya z
hiperprzestrzeni dalej od planety, ni zazwyczaj, starajc si jak najmniej haasowa. Skaner podj
prac po kilku minutach i Ky sprawdzia ansible Lastway, proszc o aktualne wiadomoci handlowe
z caego sektora. Nie spodziewaa si zbyt wiele, lecz p godziny pniej otrzymaa spory pakiet
danych.
blokada cznoci wci zagraa handlowi - gosi nagwek.
Z artykuu wynikao, e w cigu kilku godzin w wielu systemach zamilky ansible, zakcajc nie
tylko czno, lecz rwnie handel. Liczne ukady planetarne - na licie widniaa rwnie Leonora -
zamkny si przed przybyszami. ISC rozpoczo naprawy jednoczenie w centrum i na obrzeach
swojego systemu komunikacyjnego, dziki czemu Lastway utrzymywao niezakcon czno z
dwoma innymi systemami. ISC nie ogosio, co odkryo, informujc jedynie, e trwaj prace nad
moliwie jak najszybszym przywrceniem sprawnego i niezawodnego systemu cznoci. Slotter
Key byo jednym z systemw nadal niedostpnych, podobnie jak Belinta i Leonora.
Ky przewina list. Nastpny nagwek zapar jej dech w piersiach. imperium vattw upada.
Wywietlia artyku.
Drugi najwikszy midzygwiezdny przewonik w kwadrancie, z siedzib na Slotter Key, stal si
obiektem serii niszczycielskich atakw na statki i personel. Kataklizm zawita
nawet na ich ojczyst planet, gdzie wysadzono w powietrze magazyny i plantacje tiku, jak rwnie
rodow posiado, w ktrej mier ponioso wielu czonkw rodziny, W obliczu ucieczki klientw
bankructwo firmy zdaje si by nieuniknione...
Ky dugo wpatrywaa si w tekst. Corleigh zbombardowane? Dom, w ktrym dorastaa... ogrd,
basen, wyoony chodnymi pytkami taras, wygodne pokoje... znikny? Jej rodzina... jej wiecznie
zajta, krztajca si matka? Bracia, kuzyni, jej tata?
To niemoliwe. Nie mog by martwi. To musiaa by jaka pomyka. To nie miao adnego sensu.
Czemu kto miaby napa w taki sposb na Vattw? Nie mieli wrogw -
konkurentw tak, ale nie wrogw. Jej oddech przyspieszy. Sprbowaa dowiedzie si czego
wicej, lecz autor wola spekulacje na temat wpywu upadku Vattw na ceny przewozw i
powodzenie konkurencyjnych firm.
Jeszcze dwa inne artykuy wspomniay o atakach na Transport Vattw: jeden z Highdare, systemu w
pobliu centrum sektora, a drugi ze rde ISC. Wiele statkw zostao zaatakowanych na stacjach
orbitalnych, a dwa spniay si do portw przeznaczenia.
Ubezpieczyciele uznali firm za zbyt ryzykown a spedytorzy stronili od Vattw ze wzgldu na brak
polis. ISC wydao owiadczenie dementujce ich odpowiedzialno za ataki na Vattw: Jestemy
przekonani, i udzia statku Transportu Vattw w wydarzeniach w systemie Sabin nie ma zwizku z
tymi atakami... Stosunki ISC z Transportem Vattw oraz z czonkami rodziny Vattw miay charakter
wycznie biznesowy i nie byy blisze ni zwizki z innymi naszymi klientami.
Ky wpatrywaa si w owiadczenie. Czyli kto jeszcze uzna, e te wydarzenia byy rezultatem jej
dziaa w systemie Sabin? A potem odrzuci ten pomys? Mieli racj oni, czyjej obawy? Czy to jej
wina? Oczami wyobrani ujrzaa sceny zniszczenia... poncy dom, eksplodujce biura, magazyny i
przetwrnie ogarnite poog... czonkowie rodziny, ktrych twarzy nigdy wicej nie ujrzy...
Nie. To nie pomoe jej w sprzeday adunku i zapewnieniu bezpieczestwa zaodze i statkowi w
przestrzeni Lastway. Mogli przey, przynajmniej cz z nich. Musiaa tak myle; wyobraanie
sobie najgorszego tylko j sparaliuje.
Przejrzaa reszt pakietu, skupiona na tu i teraz. Przesaa ceny Martinowi i Arlene oraz Ouincy.
Dwie godziny pniej Kontrola Ruchu Lastway zapytaa ich, czy s tutaj jedynie przelotem, czy
podchodz do stacji.
- Podchodzimy - odpara Ky.
- Miejcie wiadomo, e jednostki Vattw objte s specjalnym nadzorem -
powiadomia ich Kontrola Lotw.
- Prosz o wyjanienie - rzucia Ky.
- Jak dugo lecielicie? - usyszaa w odpowiedzi.
Podaa dat wedug kalendarza uniwersalnego.
- Aha. Czyli nic nie wiecie o sytuacji?
- Jakiej sytuacji? - zapytaa Ky. Co powiedz? Co zrobi?
- Transport Vattw pad ofiar zmasowanych atakw i powiadomiono nas, e anulowano polisy
ubezpieczeniowe statkw. Personel Vattw jest zagroony, a zwaszcza czonkowie rodziny. Milicja
Lastway zrzeka si odpowiedzialnoci za ich bezpieczestwo i zaleca wyjtkow ostrono oraz
wynajcie dodatkowej, prywatnej ochrony...
- Czy dokuj u was jakie statki Vattw? - zapytaa Ky.
- Nie. Jestecie pierwsi, odkd wszystko si rozpado. - Kontroler ruchu westchn
gono. - Kogo tak rozwcieczylicie?
- Nie wiem - odpara. - Byam w podry. Co syszelicie?
- Tuziny plotek, lecz nic pewnego - odpowiedziaa Kontrola. - Jeli zawiniecie tutaj, moecie mie
kopoty ze swobodnym poruszaniem si i musicie liczy si z koniecznoci dokonywania opat w
gotwce - linie kredytowe Vattw zostay zawieszone.
- Jeli tutaj nie zawin, zabraknie mi powietrza - odpara Ky. - Wobec czego wpucie mnie do
rodka.
- Wasz wybr - stwierdzia Kontrola. - Przygotujcie depozyt w wysokoci omiuset kredytw w
gotwce; pobierze go Kontrola Imigracyjna.
- Dzikuj - rzucia przez zacinite zby Ky. Nastpnie zwoaa zaog.
- Mam same ze wieci, ale jestem pewna, e nie wiemy jeszcze wszystkiego - zagaia, po czym
przekazaa im uzyskane wiadomoci. -
Moliwe, e wszyscy inni Vattowie nie yj. Moliwe, e dziennikarze myl si i wszyscy oni ciesz
si dobrym zdrowiem. Niemniej dla naszego wasnego bezpieczestwa musimy przyj, e istnieje
kto - ewidentnie mnstwo ktosiw - kto czyha na Vattw.
- Nie wyciubisz nosa poza statek - orzeka Quincy.
- Wrcz przeciwnie, musz zrobi to, co trzeba - odpara Ky. - Siedzenie tutaj i pozwalanie, by kto
pojedynczo wyapywa moj zaog, na pewno nie przyniesie nic dobrego.
Nie mog sama kierowa tym elastwem, niemniej naley by ostronym. Opracowane przez Martina
procedury, ktre wiczylimy - wszyscy musimy ich przestrzega. adnego wasania si po stacji,
ani wpuszczania obcych do naszego doku. Bdziemy nosili przywoywacze i zainstalujemy
dodatkowe czujniki.
- A co takiego masz do zrobienia, e a musisz opuci w tym celu statek? - zapytaa Quincy.
Ky spojrzaa na ni, lecz gwny inynier nie spucia wzroku. Co bynajmniej jej nie zaskoczyo.
- W pierwszej kolejnoci musz wnie z gry wszystkie opaty portowe i to gotwk.
Kredyt Vattw zosta zamroony. Powinnam mie tutaj pewne rodki na prywatnym koncie, ale nie
wiemy dokadnie, kiedy wysiady ansible Belinty i czy transfer, jaki tam uruchomiam, zdy przej
na Lastway. Musz zamieni pewne rodki na gotwk, otworzy konto i wrci do gry. adne z was
mnie w tym nie zastpi. Poza tym, potrzebuj rodkw obronnych - dodaa.
- Mwisz o... broni? Chcesz uzbroi statek?
- Nie zdradzam wam wszystkich moich zamierze - odrzeka Ky. - Nawet tobie, Quincy. Nie dlatego,
e wam nie ufam - cho nie do koca ufaa nowym czonkom zaogi - ale im mniej ludzi zna moje
plany, tym mniej moe zosta zmuszonych do ich wyjawienia.
Z ich min wywnioskowaa, e nie brali dotd tej moliwoci w ogle pod uwag.
- Myli pani, e kto mgby... porwa ktre z nas? I przydusi? - upewni si Mirt.
- Istnieje taka moliwo - przyznaa Ky. - Musimy liczy si z tak ewentualnoci Mitt. Skoro
zaatakowali siedzib korporacji na Slotter Key, zabili czonkw mojej rodziny i astronautw na
stacjach, to porwanie nie jest tak mao prawdopodobne, chyba e bdziemy przygotowani na tak
moliwo. Dlatego wanie zamierzamy przedsiwzi pewne rodki ostronoci. Ci z was, ktrzy
s wyposaeni w implanty, niech pozostaj w staej cznoci.
Meldujcie statkowi, e wychodzicie... meldujcie wszystko o wszystkim.
- Ty nie masz implantu - zauwaya Quincy. - Czy aby nie nadszed czas, eby zainstalowaa sobie
implant przesany ci przez ojca?
- Nie mino jeszcze sze miesicy - odpara Ky. - Ale celem pierwszej wyprawy poza statek
bdzie zakup najlepszego komunikatora na tej stacji. Od tej pory bd mie go zawsze przy sobie, a
porusza bd si w towarzystwie zaogi oraz - w zalenoci od tego, czego dowiem si w cigu
najbliszych godzin - wynajtej ochrony.
- Kapitanie, skoro nie ma ju Transportu Vattw - przesta funkcjonowa - to czy nie zamierza pani
reaktywowa firmy, wzgldnie ogosi niezalenoci? - zapyta Beeah.
- W tej chwili nie mog odpowiedzie na to pytanie, Beeah. Zbyt mao wiem. Te ataki rozpoczy
wojn. Nie wiem, kto jest naszym wrogiem, co wywoao napa, jak silny jest przeciwnik, ani
jakimi siami nadal dysponujemy. Teraz najwaniejsz spraw jest przetrwa, zgromadzi dane,
zaoy baz wypadow i zaplanowa moliwe posunicia.
- Powinna wrci na Slotter Key - orzeka Quincy. - Rodzina ci potrzebuje.
- O ile mam jeszcze rodzin - zauwaya Ky. Przez gow przemkny jej koszmarne obrazy;
natychmiast przegnaa je precz. - Zaatakowano biura, magazyny, fabryki, lotnisko i dom... gdzie
jeszcze mogliby przebywa? Poza tym, udanie si na odcite od wiata Slotter Key nie jest
najlepszym pomysem. Zakadajc, e jeszcze yj, a firma nie upada, to najbardziej potrzebuj teraz
kogo, kto wci bdzie handlowa, udowadniajc, e statki Vattw nadal potrafi bezpiecznie
przewozi towar.
- Nikt z nami nie poleci, jeeli nie bdziemy mieli ubezpieczenia.
- aden z wielkich spedytorw, to prawda. Zawsze jednak znajd si ludzie na tyle desperacko
potrzebujcy przewie towar z jednego miejsca w drugie, by podj pewne ryzyko.
Quincy wyda wargi.
- Vattowie nigdy nie przewozili takich adunkw.
- Och, wrcz przeciwnie. Owszem, byo to dawno temu, niemniej w historii rodziny znajduj si
takie zapisy. Vattowie nie zawsze byli krystalicznie czyci - nikt nie by w pierwszych latach po
Pkniciu. Jednym sowem, naszym zadaniem na dzi jest handel i osiganie zysku, ukrywajc si i
zachowujc maksimum ostronoci.
- Nie widz moliwoci zachowania barw Vattw i ostronoci - stwierdzi Mirt. -
Zgadzam si z Beeahem: czemu nie ogosi niezalenoci i przerejestrowa statek?
- Nie moemy. Jestemy powszechnie znani jako Vattowie - odrzeka Ky. - Jeli do tego dojdzie,
bdziemy musieli uczyni to w jakim porcie, gdzie przywizanie do prawa jest jeszcze mniejsze ni
na Lastway.
Patrzyli na ni w milczeniu.
* * *
Nastpne dwie godziny Ky spdzia na przegldaniu listy zagroe, jak sporzdzia z Martinem
podczas zbliania si do stacji, kiedy i tak nie miaa nic innego do roboty. Zbyt wiele pyta i faktw,
ktrych nie znaa. Przypomniaa sobie lekcje w Akademii. aden dowdca nigdy nie wiedzia
wszystkiego; w najwiksze kopoty popadali zwykle ci, ktrym wydawao si, e dysponuj peni
informacji. Dobrzy dowdcy opracowywali dobre plany - i plany awaryjne - w oparciu o to, co
wiedzieli.
Bazgraa po czystej stronie dziennika. MISJA: jak waciwie miaa misj? W danej chwili nie
wykonywaa niczyich rozkazw... pierwotne zadanie sprzedania statku na zom byo w tym momencie
z pewnoci nieaktualne. Utrzyma si przy yciu. Utrzyma przy yciu zaog. Zachowa statek w
caoci i penej sprawnoci. Odkry, kto za tym stoi. Jakie byy warunki zwycistwa?
Kadetw wprowadzono w zagadnienia taktyki i strategii... lecz wikszo zaj dotyczya spraw, o
ktrych powinien wiedzie modszy oficer. Strategia bya dla starszych, wyszych stopniem i -
teoretycznie - mdrzejszych gw. Modsi mieli za zadanie skutecznie wprowadza w ycie zamysy
swoich przeoonych.
Ky pokrcia gow otrzsajc si z nostalgii. Przygotowana, czy nie, bya na miejscu.
Teraz ona dowodzia. Wszystko zaleao od niej.
Nie byo sensu stka, e nie zostaa odpowiednio przygotowana, czy o czym nie wiedziaa. Nie
byo w pobliu nikogo, kto mgby jej udzieli rady.
Warunki zwycistwa - pozosta ywym i wolnym - dotyczyy wszystkich. ywi, wolni, ze statkiem.
ywi, wolni, ze statkiem i perspektyw zarobku. A potem zrobi co dla ocalenia pozostaych przy
yciu czonkw rodziny i - jeli okae si to moliwe - rodzinnego interesu.
Zemsta na sprawcach to kwestia pniejsza, niemniej przetrwanie byo rwnie uzalenione od
dowiedzenia si, kto to by.
Oczywistym wyborem byli wsplnicy Paisona... jeli taka bya prawda, to wina spadaa na ni.
Gdyby nie zabia Paisona, nie zaatakowaliby jej rodziny. Ale to nie miao sensu. Czemu piraci
mieliby trwoni czas i pienidze na napadanie na jej rodzin, skoro wiedzieli, gdzie bya ona? Czemu
nie mieliby zabi tylko jej?
Nadszed czas, aby dowiedzie si, kto, a potem jak i dlaczego, pozostajc przy yciu i z dala od rk
przeciwnika. Spojrzaa na szafk, w ktrej przechowywaa przesany jej przez ojca implant Vattw.
Zgodnie z opini chirurga Mackensee byo jeszcze zbyt wczenie na jego instalacj, teraz jednak
przydaby si jej dostp do bazy danych Vattw. Lecz jeszcze waniejsze byo ocalenie go przed
wrogiem, o czym pomylaa dopiero teraz.
Gdy zaoga zebraa si ponownie, zapytaa wszystkich o ich ocen zagroe.
Przegldajc wypisane przez nich listy zdaa sobie spraw, e sprawili si znacznie lepiej ni przed
wydarzeniami na Sabin. A jednak najwikszym talentem do przewidywania sposobw, jakimi kto
mgby wyrzdzi im szkod, popisa si Jim... Jego lista bya najdusza.
Ky spojrzaa na niego, kiedy ju wszyscy skoczyli.
- Skd masz takie pomysy? - zapytaa. Zrobi niewyran min. - Nie gniewam si na ciebie.
Zastanawiam si tylko, co jeszcze robie, oprcz naprawiania silnikw okrtowych.
- Nie robi tego tutaj - wymamrota. - Nie zrobibym niczego takiego na tym statku, kapitanie.
- Ciesz si, e tak mwisz i jeste po naszej stronie. - Zerkna na Alene. - Najpierw zamierzam
dowiedzie si, czy prawnicy, z ktrymi si skontaktowaam, sformuowali ju jak opini na temat
adunku dla Leonory, a potem uoymy list towarw dla Giedy Wymiany. Martin skupi si na
zagadnieniach bezpieczestwa, wic bdziesz musiaa sama zaj si adunkiem.
- Ceny s bardzo niestabilne, kapitanie - zameldowaa Alene. - Ile czasu, pani zdaniem, potrwa
odprawa celna?
- Mam nadziej, e nieca godzin od zadokowania. Z pewnoci do koca wachty. Jak tylko
zaczniemy sprzedawa, zaraz zabieramy si za uzupenianie zapasw. Podtrzymanie rodowiska,
paliwo wewntrzukadowe, zapasy oglne. Pytanie, czy moemy wyadowa towary do
zabezpieczonego obszaru w doku bez pomocy z zewntrz?
Alene pokrcia gow.
- Nie sdz. Cargo Leonory jest spaletyzowane i zbyt cikie, by poradzi sobie bez wzka
widowego. Przypuszczam, e moglibymy go wynaj... obsugiwaam kiedy taki. Ale kto jeszcze?
- Ja - zgosi si Jim. - Przynajmniej... raz na takim pracowaem. - W przypadku Jima mogo to
oznacza, e raz widzia, jak kto na nim pracowa, pomylaa Ky, albo zjecha takim z nabrzea
prosto do wody, wzgldnie faktycznie kierowa nim i obyo si bez wypadku.
- Ile czasu zabierze oprnienie adowni jednym wzkiem?
- Z dodatkow pomoc przy przesuwaniu i ukadaniu adunkw, wyadunek palet na Leonor zajmie
nam jedn zmian. Reszta... zna pani nasze problemy, kapitanie. Kilka dni.
- W takim razie oto, co zrobimy. Najpierw Martin zmontuje sie czujnikw. W
midzyczasie wynajm wzek i jak tylko skoczymy z tamtym, bierzemy si za rozadunek palet.
Chciaabym zminimalizowa wystawienie personelu na... moliwe kopoty. Im mniej ludzi z zewntrz
wejdzie na pokad, a my spdzimy mniej czasu na stacji, tym lepiej.
Przy podejciu okazao si, e Stacja Lastway wygldaa dokadnie na to, czym bya: ogromn,
skomplikowan struktur ktra rozrosa si daleko poza pierwotny projekt, by dostosowa si do
potrzeb mieszkacw i przyjezdnych. Spowita chmurami planeta pod nimi bya prawie cakowicie
niewidoczna. Dwa stulecia wczeniej rozpoczto terraformowanie, korzystajc z umiarkowanie
sprzyjajcej bazy; pakiet informacyjny, dostarczany przez stacj wszystkim nowo przybyym statkom
szczegowo opisywa trwajce procesy, lecz od detali biogeochemicznych przemian, Ky bardziej
interesoway ceny kultur odwieajcych system podtrzymywania rodowiska oraz towarw, ktre
pierwotnie byy przeznaczone na Leonor.
W czasie, gdy Lee dolatywa do kratownic doku, Ky przejrzaa list cumujcych statkw wraz z
portami pochodzenia i docelowymi. Dowiedziaa si, e jeszcze jedna jednostka zostaa odesana
przez Leonor, a suby prawne stacji uznay jej adunek za niemoliwy do dostarczenia i gotowy na
sprzeda. Przynajmniej nie bdzie musiaa o to walczy. Poczya si z Martinem i zakomunikowaa
mu, e moe bez przeszkd korzysta z cargo Leonory.
- Dzikuj, madame - odrzek. - Szczliwym trafem te kontenery znajduj si pod rk... to nie
zajmie duo czasu... - Nabraa podejrze, e zdy ju zabra sobie z nich wszystko, czego
potrzebowa, lecz w tej chwili dalsze dociekanie nie miao sensu. aden z cumujcych do stacji
statkw nie wyglda na pirata gotowego wysadzi jej jednostk w powietrze, lecz Paisona rwnie
nie postrzegaa jako problemu, dopki nie byo za pno.
Musiaa zaoy, e niebezpieczestwo czaio si wszdzie.
Potrzeby jej statku jak zwykle rozcigay si od rzeczy niezbdnych, jak kultury odwieajce do
zbiornikw rodowiskowych, poprzez podane, jak lepszy skaner dalekiego zasigu, po wymarzone,
jak napd wewntrzukadowy, pozwalajcy im rozwin prdko wiksz ni limak na rozpalonej
skale. Cae szczcie, e nie wydaa wszystkich pienidzy na Belincie.
Lee gadko zacumowa, a zaoga stacji podczya przewody. Ky wynalaza sobie kilka drobnych
zaj, lecz kiedy uwiadomia sobie, e myl o otwarciu wazu napawa j niepokojem, natychmiast
zmusia si do zejcia do adowni numer jeden i realizacji postanowienia. Martin zmaterializowa si
w luku i stan przed ni akurat w chwili, gdy waz si unosi.
Kontrola Imigracyjna Lastway - jeden nieuzbrojony urzdnik i szeciu pod broni -
czekaa w doku - po ich minach sdzc, niezbyt cierpliwie. Temu bez broni z jednego ramienia
wyrastay dwa przedramiona, a u nadgarstka drugiej rki wia si macka. Ky zdoaa powstrzyma
si przed zdumionym mruganiem - nie widziaa jeszcze takiego czomodelu.
- Osiemset w gotwce lub wymienialnych dobrach wycenionych przez niezalenego rzeczoznawc -
przemwi czomodel. Macka rozwina si z gracj, a gniazda wejcia zabysy.
- Dobro wymienialne - postanowia Ky. Podaa macce jeden z diamentw od ciotki Gracie.
- Przekazany do wyceny - uzna czomodel. Macka przeniosa diament do rki, po czym odczepia od
paska torebk z zamkniciem, wrzucia tam kamie i zamkna. - Zapewne chce pani otrzyma
pokwitowanie.
- Oczekuj wyceny tutaj, w doku - odpara.
- Podejrzewa pani Kontrol Imigracyjn Lastway o nieuczciwo? - Pytaniu towarzyszyo srogie
skrzywienie si.
- Uwaam, e diamenty zbyt atwo jest podmieni lub pomyli z innymi diamentami -
odrzeka.
- Zadzwoni. - Chwila ciszy, gdy czomodel czy si przez interfejs; wreszcie skin
gwatownie gow. - Tak. Nadchodzi jeden rzeczoznawca.
- Jeste std? - zapytaa Ky.
Czomodel znowu si skrzywi.
- Czemu o to pytasz?
- Bez urazy, ale twj akcent rni si od akcentu Kontroli Ruchu. Po prostu chciaam wiedzie, ktry
akcent wystpuje tutaj, by dostosowa wymow.
Oblicze urzdnika wygadzio si.
- Ach. Masz przestarzay model implantu, tak? Mj dostosowuje si samoczynnie. -
Moe na wejciu, lecz na pewno nie na wyjciu. - Z Vastig jestem. Osiem lat mino od opuszczenia
zasmuconej familii. Znasz Vastig?
- Nie - przyznaa Ky.
- Ale takie statki przylatuj tam, z Transportu Vattw. Wiele statkw Transport Vattw ma... albo
mia. Kto lubi Vattw nie bardzo.
- To fakt - mrukna Ky. - I nie wiem dlaczego... a ty?
- Ani ja. Inni snuj przypuszczenia, tylko przypuszczenia. Na Vastig nie snujemy przypuszcze.
Mwimy prawd. Lecz oto nadchodzi rzeczoznawca...
Ky rozejrzaa si i dostrzega mczyzn w garniturze; gdy podszed bliej, zacza zastanawia si,
czy on rwnie by czomodelem.
W jedno oko mia chyba wbudowane szko powikszajce o brzegach wronitych w skr. Kiedy
otworzy usta, by przemwi, ukaza ciemny, poronity futrem jzyk.
- Licencjonowany rzeczoznawca Grill, do usug - powiedzia wystarczajco zrozumiale, kaniajc si
zarwno urzdnikowi Kontroli Imigracyjnej, jak i Ky. - Kryszta do wyceny, tak?
Urzdnik przekaza mu diament do rki, ktra wygldaa zupenie normalnie, a Grill woy go do ust,
by po duszej chwili wyplu na do.
- Wgiel - obwieci. - Zanieczyszczenia tak mae, e nieistotne dla wyceny. - Z oka wysuno si
teleskopowe szko powikszajce. - Szlif... z Melique, doskonaa struktura krysztau, skazy...
minimalne. Warto dla celw oficjalnych: 2443 kredyty. - Odda go urzdnikowi Kontroli
Imigracyjnej, ktry schowa diament z powrotem do torebki. - Miego dnia - doda w przestrze
pomidzy nimi, obrci si na picie i odszed.
- Potwierdzenie 1643 kredytw zaliczki na opaty i usugi portowe - oznajmi urzdnik, wrczajc Ky
zadrukowany pasek, ktry wysun si z jego przedramienia. - Witamy na Lastway i yczymy miego
pobytu. - Po czym odszed w otoczeniu eskorty.
Ky pokrcia gow i przemwia do interkomu:
- Zaatwione. Nie widz wzka z podnonikiem; skontaktuj si z firm, a take z agencj ochrony.
- Kapitan powinien wrci na statek - oznajmi Martin. - Chciabym rozstawi siatk zabezpiecze.
Bd potrzebowa Jima, Beeaha i Mehar.
ROZDZIA 6
Zanim Ky zdya poczy si z firm wypoyczajc sprzt, Martin zameldowa jej, e wzek
widowy wanie zajecha. Wraz z pomagierami zdy ju zainstalowa wideoskanery, dziki czemu
Ky moga obserwowa zbliajc si maszyn i wysucha rozmowy kierowcy z jej zaog.
- Przepraszam - zacz operator wzka. - Musielimy otrzyma przepustk z Imigracyjnego i
sprawdzi wasze finanse. - Mia na sobie szary uniform z wyhaftowanym z przodu czerwonym
napisem rentall equipment.
Martin unis do.
- Musimy sprawdzi maszyn.
- wietnie. Mam pacone od godziny; nie spieszcie si. - Kierowca rozsiad si wygodnie w fotelu.
Martin uy lusterka na dugiej rczce i innych narzdzi, by dokadnie sprawdzi wzek od gry, z
dou i po bokach.
- Teraz ty - powiedzia. - Zsiadaj.
- Ja? Wypoyczacie sam wzek. Nie musicie sprawdza mnie.
- Och, uwaam, e musimy - odpar Martin. Mczyzna wzruszy ramionami, zacz
schodzi z wzka i nagle rzuci si na Mehar, byskawicznym ruchem dobywajc n z buta.
Zaatakowana zgrabnie odstpia na bok i wbia mu koniec krtkiej paki w brzuch. Owin si wok
niej, upuszczajc n. Mehar daa krok do tyu; Martin doskoczy do napastnika, obrci
go i zdzieli w szczk.
- Dobra robota, Mehar - pochwali j. - Masz dryg do tego.
- Wolaabym nie mie - mrukna Mehar, zatykajc pak z powrotem za pas.
- Beeah, Jim - obrzea. - Napomnienie Martina skupio uwag pozostaej dwjki na terenie dokw.
Zafascynowana Ky patrzya, jak szef jej ochrony zabezpiecza n napastnika, umieszczajc go w
plastikowej torbie, a nastpnie wie mu rce i nogi tamami adunkowymi, tak samo, jak kiedy
Jimowi.
- Kapitanie...
- Tak - odezwaa si Ky. - Wszystko widziaam.
- Powiedziaa pani, e policja nie chciaa zapewni nam bezpieczestwa. Myli pani, e bd
zainteresowani odebraniem od nas winia?
- Uwaam, e najlepiej bdzie ich zapyta - orzeka. - Skontaktuj si rwnie z firm wypoyczajc
sprzt.
- Prosz im zagrozi - poradzi jej Martin. - Przysali nam kogo udajcego operatora, albo zostali do
tego zmuszeni.
Ky sprawdzia numery alarmowe i wywoaa policj stacji, nazywan tutaj Gard.
- Co zrobilicie? - brzmiaa reakcja dyurnego. - Nie moecie ot, tak sobie, bi ludzi i ich wiza.
- Czonek mojej zaogi zosta zaatakowany noem.
- Macie wiadkw? Poza wasz zaog?
- Nagranie wideo - odpara Ky.
- Och. C, polemy tam kogo.
Do kogo powinna teraz zadzwoni? Zapewnienie wikszego bezpieczestwa wok ich statku
wygldao na waniejsz kwesti od przepychanek z firm wypoyczajc sprzt. W
ksice telefonicznej Lastway figurowao pi agencji ochrony, lecz jedynie trzy miay licencj i
ubezpieczenie: Baritom, Maxx i Padilla Protection. Nie miaa pojcia, ktr wybra.
Wiedziaa ju, e dowdcy stacji nie bdzie wolno niczego jej zasugerowa. Do kogo zwrci si z
prob o rad?
ISC. Dysponowali wasn ochron, lecz z pewnoci korzystali z lokalnych firm i wiedz, z kim
naley rozmawia w kwestii zapewnienia ochrony w dokach. Poczya si z biurem na Lastway i
poprosia o rozmow z dyrektorem.
- Kto dzwoni?
Pomylaa, e dla ISC nazwisko Vatta wci powinno mie zot kategori.
- Kapitan Kylara Vatta - zacza - z...
- Vatta! - Po czym: - Chwileczk...
Mina niecaa minuta, gdy opryskliwy, mski gos warkn na ni:
- Za kogo si pani uwaa, za krlow kosmosu? Myli pani, e nie mamy nic lepszego do roboty od
niaczenia bachora jakiego bogatego spekulanta?
- Sucham?!
- Wy, Vattowie, jestecie do cna zepsuci - cign gos. - Nie moga pani zaczeka na swoj kolej,
jak inni! Mylicie, e jestecie wyjtkowi. No c, tutaj, kapitanie Vatta, wszyscy jestemy takimi
samymi obywatelami i nie wpychamy si przed innych. Prosz zaj swoje miejsce w kolejce i
czeka na poczenie jak inni. - Poczenie zakoczono.
Ky wpatrywaa si w konsol, jakby wyrosy jej zby, po czym wybraa ten sam numer.
- Co? - odezwa si ten sam rozdraniony gos.
- Nie zamierzaam wciska si do adnej kolejki - wyjania. - Miaam pytanie.
- Nie jestem jak cholern informacj - rzuci gos i ponownie zakoczy rozmow.
Ky wytumaczya sobie, e wszyscy w ISC musz boryka si w tej chwili z potnym stresem.
Trudno byo jej uwierzy, e meneder jakiego zapadego biura mgby mie szczeglne powody, by
nie lubi Transportu Vattw, lecz najwyraniej tak byo i musiaa si z tym pogodzi.
Kto jeszcze? Przejrzaa ksik telefoniczn w poszukiwaniu znanych jej nazw. Ku jej niejakiemu
zdziwieniu, na Stacji Lastway urzdoway trzy oddziay Hark! - znanego w caym sektorze dostawcy
wyrobw cukierniczych: Oryginalny Hark!, od siedemnastu lat w tym samym miejscu... , Hark! #2,
blisko centrum finansowego oraz Hark! Light: ten sam smak, mniej nadzienia. Wtpia, eby znali
si na firmach ochroniarskich. Gildia Kapitaska?
Zadzwonia do nich.
- Przykro mi, lecz linia kredytowa Vattw zostaa u nas zamknita - powita j recepcjonista, gdy
tylko si przedstawia. - Wszelkie usugi mog by wiadczone jedynie po dokonaniu zapaty
gotwkowej.
- Nie zamierzam u was nocowa - powiedziaa Ky. - Mam jedno pytanie.
- Pytanie? - zabrzmiao to, jakby nigdy nie sysza o moliwoci zapytania kogo o cokolwiek. - O co
chodzi?
- Ktr z agencji ochrony na stacji mgby pan poleci?
- Lista firm znajduje si w ksice telefonicznej.
- Wiem o tym, lecz widniej tam jedynie trzy licencjonowane firmy. Czyje usugi inni kapitanowie
uznali za odpowiednio solidne?
- Obawiam si, e w tych okolicznociach nie mog wzi na siebie odpowiedzialnoci za udzielenie
jakiejkolwiek rekomendacji. Jeli yczyaby sobie pani, ebym poleci jej restauracj...
- Och, wietnie - rzucia Ky. Recepcjonista kontynuowa, opacznie rozumiejc jej sowa.
- Bardzo mio jest U Juliana - hoduj wasne warzywa, maj te uprawnik bardzo smacznej
woowiny syntetycznej. Jeli woli pani owoce morza, polecam Rybne Niebo. Same tutejsze
produkty...
- Dzikuj - przerwaa mu Ky. - To bardzo mio z pana strony. Nie sdz, eby wiedzia
pan, gdzie mogabym naby artyleri?
- Artyleri? - pisn recepcjonista. - Ma pani na myli... eee... bro?
- Dokadnie - przytakna Ky. Niewielka nadzieja, lecz przestraszenie go wygldao na jedyn
zabaw, na jak moe tutaj liczy.
- C... na Piacie Cztery jest zawsze otwarty MilMartExchange.
- Dzikuj - powtrzya Ky. - Czy znajduj si w ksice telefonicznej?
- Tak, kapitanie. Pod ciki sprzt nowy i uywany.
- By pan bardzo pomocny - stwierdzia Ky, odzyskujc humor. Ciki sprzt nowy i uywany, co?
Czyby dlatego na Sabin byli tacy podejrzliwi, kiedy wpisaa do listu przewozowego sprzt
rolniczy?
Ponownie zajrzaa do spisu numerw, wzruszya ramionami i zadzwonia do Usug Ochroniarskich
Baritom, poniewa byli pierwsi na licie. Czekaa na zgoszenie wystarczajco dugo, eby zdy
si zirytowa; w kocu zgosi si starszy przedstawiciel.
- Rozumie pani, e w chwili obecnej do zlece ze strony Vattw podchodzimy w specjalny sposb...
macie zamroone konta...
- Dobra wymienialne - oznajmia Ky. - Akceptowane przez Kontrol Imigracyjn.
- Och. C... ryzyko...
- Mogabym rozway zrzeczenie si roszcze za zdarzenia niezawinione przez waszych
pracownikw - zaproponowaa Ky. - Potrzebujemy ochrony doku oraz eskorty osobistej.
- Obawiam si, e bdziemy zmuszeni zada dopaty za zwikszone ryzyko.
- W obliczu dopaty moja ch zrzeczenia si potencjalnych roszcze maleje - ostrzega Ky.
- Dopata. Doki... to minimum sze osb, po dwch na kadej wachcie. Opata za eskort zaley od
wachty. Na kiedy chciaaby ich pani otrzyma?
- Jak najszybciej - odpara Ky. - W tej chwili nie jestem pewna, na jak dugo.
- W porzdku. Nasza ekipa moe zjawi si w dokach za... pitnacie minut. Eskorta zostanie
wysana na pani sygna... Czy bdzie pani potrzebowa jej podczas tej wachty?
Ky spojrzaa na chronometr, ustawiony na standardowy czas Stacji Lastway. Wachta skoczy si za
p godziny, a nastpna to rodek dnia. Nie wyjdzie std do tego czasu.
- Nie, nie teraz - odrzeka. - Dam wam zna.
Policji wci nie byo. Ky odnalaza ogoszenie MilMartExchange i dowiedziaa si, e zajmowali
prawie poow przepastnych magazynw Piasty Cztery. Nadwyki nowego i uywanego cikiego
sprztu bojowego: nie udzielamy kredytw - gosi podtytu. Bardziej szczegowe informacje
mona byo uzyska wycznie podczas osobistej wizyty, niemniej moga wystpi o przyznanie
numeru identyfikacyjnego klienta, co - wedug tekstu na stronie -
uatwi wejcie do budynku nowym klientom. Dyskrecja zapewniona. Zaleca si przestrzeganie
procedury. Ky zawahaa si, ale postanowia si zarejestrowa - zainteresowani wiedzieli ju, e
cumowaa tutaj; zdradzaa to powszechnie dostpna lista dokujcych jednostek. Ku jej zdziwieniu,
podanie skadao si wycznie z proby o numer; nie musiaa nawet podawa imienia ani
nazwiska.
Zapamitaa podany jej numer - pitnacie cyfr - po czym wesza na podstron BRO, gdzie znalaza
sze rnych sklepw, od Noe i Pistolety Berniego - tania i niezawodna ochrona osobista - po
Ostrze, Pocisk i uk - ostrza, bro palna i ucznicza dla przeladowanych. Poszukaa
ARTYLERII i znalaza wskazwk patrz: ciki sprzt oraz notatk, e Lastway nie ponosi
odpowiedzialnoci za status prawny statkw, montujcych sobie cikie uzbrojenie - kapitanowie
powinni sprawdzi to we wasnym zakresie.
Obawy Sabin wyglday na nieco bardziej uzasadnione. Za panujce na Stacji Lastway przepisy
odnonie broni osobistej byy stanowczo mniej restrykcyjne, ni na wikszoci innych stacji
orbitalnych. Ky przyjrzaa si krccym si po dokach ludziom i zauwaya, e wikszo z nich bya
uzbrojona. Pozostali prawdopodobnie ukrywali bro.
Spis zawiera wielu dostawcw systemw bezpieczestwa, w tym wikszo znanych jej wczeniej
rde broni. Najbliej znajdowaa si Precyzyjna Ochrona Vica - w tym samym sektorze tej samej
piasty. Miaa list ycze Martina odnonie gadetw i oprogramowania. Nie, najpierw musi zaj
si zapewnieniem funduszy.
Wszystkie wiksze banki dziaajce w ich kwadrancie miay tutaj swoje przedstawicielstwa;
wybraa Crown & Spears. Ich przedstawiciel przeprosi za niedogodno, lecz do czasu wyjanienia
sytuacji musieli zamrozi konta firmowe Transportu Vattw. Ky spodziewaa si tego.
- Czy kilka tygodni temu otrzymalicie przelew z Belinty? Na moje prywatne konto, nie firmowe.
- Przykro mi, prosz pani, ale nie widz u nas takiego wpywu. Stan pani konta, wedug danych z
ansibla, jest faktycznie co najmniej zadowalajcy, niemniej rodki te nie s obecnie dostpne ze
wzgldu na awari ansibli finansowych. W obliczu kryzysu, jaki ma miejsce, nie moemy wypaci
pienidzy z gry, bazujc na stanie kont w innych systemach planetarnych.
- W porzdku. W takim razie chciaabym otworzy nowe konto - oznajmia. -
Sprzedajemy tutaj adunek i dokonam paru zakupw.
- Bdziemy potrzebowa gotwki lub dbr wymienialnych - stwierdzi przedstawiciel banku.
- Oczywicie - odpara Ky. - Przel wam kurierem rwnowarto okoo czterech tysicy kredytw
wedug szacunkowych wycen Imigracyjnego...
Umiech na ekranie sta si bardziej naturalny.
- Znakomicie, kapitanie. Ich wyceny s czsto... e tak powiem, nisze od tego, co moemy da.
Wspomniaa pani take, e dysponuje cargo?
- Owszem. Wanie je rozadowujemy; mojemu gwnemu adowaczowi nie zabierze to zbyt wiele
czasu.
- Wymienicie. Czy bdzie to firmowe konto Transportu Vattw, czy moe konto osobiste?
- Osobiste - odrzeka Ky.
- Bardzo dobrze. Wobec tego oczekujemy kuriera. Pienidze bd dostpne natychmiast po
zweryfikowaniu wyceny.
Ky zdya zakoczy poczenie, gdy zadzwoni do niej Martin.
- Jest tutaj Garda - zameldowa. - Ich oficer chciaby z pani porozmawia.
- Zaraz przyjd. Usugi Ochroniarskie Baritom zaraz podel nam ludzi do pomocy w ochronie
dokuj za bd potrzebowaa kuriera do Crown & Spears, eby otworzy tam konto.
Doradzaby zwykego kuriera, czy kolejnego agenta Baritomu?
- adnego - odpar Martin. - Kiedy Baritom przejmie ochron doku, sam odprowadz pani, albo
czonka zaogi.
Oficer Gardy poda jej pytk owiadczenia.
- Prosz o podpis tutaj, prosz pani. Niniejszym zostaje pani poinformowana o pani statusie prawnym
na naszej stacji, jak rwnie o swoich prawach i obowizkach... - Ky odczytaa owiadczenie i
podpisaa si. Nastpnie przekazaa mu infokostk z nagraniem napaci faszywego operatora. Skin
gow. - Bdziemy w kontakcie - powiedzia. Jeden z jego towarzyszy zdj z winia tamy
adunkowe i sku go kajdankami, po czym odeszli wraz z nim.
- Przygotowaem list rzeczy, ktrych potrzebujemy do uzupenienia naszych zabezpiecze - oznajmi
Martin.
- Niedaleko std, w tej samej piacie mieci si dostawca - powiedziaa Ky. - Jak ju zaatwi konto
bankowe... a przy okazji, nie skontaktowaam si jeszcze z wypoyczalni sprztu. Czy mimo to
moemy zacz rozadunek?
- Tak jest, madame. Jim przekona mnie, e naprawd potrafi kierowa podnonikiem -
w oczekiwaniu na Gard kazaem mu zrobi keczko. - Urwa. - A ot i Baritom.
Ky zerkna w stron bramy do dokw i ujrzaa czekajcych przy wejciu dwch umundurowanych
ludzi. Ruszya w ich stron, lecz Martin zatrzyma j.
- To moje zadanie - stwierdzi. - Gdyby moga pani przynie wszystko, co potrzebne dla otwarcia
konta... i zalecabym Mirta jako kuriera. Zupenie pani nie przypomina.
Zanim Ky wrcia, Martin ustawi stranikw z Baritomu przy wejciu do doku i rozkaza Alene
otworzy najbliszy luk. Beeah i Mehar patrolowali dok. Jim nadjeda od strony adowni z
pierwsz parti kontenerw. Mitt z powan min wzi od niej paczuszk z dwoma diamentami i
wsadzi j do wewntrznej kieszeni tuniki.
Wkrtce miaa otwarte konto z wpaconymi 5876 kredytami oraz chip kredytowy Crown & Spears z
kodem autoryzacyjnym. Dysponujc tym, bez trudu otrzymaa z
Precyzyjnej Ochrony Vica dostaw czujnikw za 648 kredytw. Ich przybycie zbiego si z
powrotem Martina i Mirta z banku; Martin natychmiast zabra si za ich rozmieszczanie.
* * *
Rozadunek trwa. Przegldajc listy handlowe stwierdzia, e na przeznaczone na Leonor
komponenty farmaceutyczne powinna bez trudu znale nabywc i to po cenie korzystniejszej, ni
uzyskaaby w porcie przeznaczenia. Teraz, majc konto bankowe, moga zgosi adunek na gied.
Ju spyway pierwsze oferty. Przekazaa je Alene. Sama skupia si na tym, czego potrzebowali dla
zapewnienia bezpieczestwa statkowi i zaodze w porcie.
Kadym porcie. Napaci na Belincie dokonano, wykorzystujc zarwno bro paln jak i trucizn
dotykow. Bd potrzebowa broni, pancerzy i antidotum na takie trucizny - o ile istniay.
Najtrudniejsze bdzie dotarcie do sprzedawcw broni osobistej, zanim kto j dopadnie.
Uda si tam w towarzystwie Martina, ale czy to wystarczy? Gdyby nie miaa na sobie barw Vattw i
bya uzbrojona... kto jeszcze z jej zaogi umia posugiwa si broni? Zapytaa Martina.
Oczywicie, Mehar bya eksperck w uywaniu pistouku. Okazao si, e strzelaa rwnie z
igowcw. Jim z zakopotaniem przyzna, e posugiwa si rnymi rodzajami broni.
- U ujcia rzeki, gdzie bya nasza farma, grasowali bandyci. No to si troch przyuczyem... a mj
ojciec polowa, chocia nie podobao si to dziedzicom.
- Wobec tego czym posugujesz si najlepiej?
- Kulomiotami. Nie mielimy oguszaczy, igowcw, ani innych zabawek astronautw.
Tatulo powiada, e jak si w czym zrobi odpowiednio du dziur, to na pewno bdzie martwe. W
naszych lasach yo takie poronite uskami bydl, wielkie jak krowa...
- Kulomioty... rczne czy dugolufowe?
- I takie, i takie, kapitanie. Ale naprawd to mi si podobao strzelanie z burmistrzowego automatu
Schneider-Watson kaliber 44. Robi mnstwo haasu, ale mona tym byo podziurawi te malekie
odzie pirackie. Albo dajcie mi karabin, taki jak tatula...
- A jak tam z celnoci? - zapytaa Ky.
- Cakiem niele - odpar z niezwyk dla siebie skromnoci. - Tatulo by mistrzem z kadej
odlegoci, ale i ja zajem pierwsze miejsce w zawodach lokalnej milicji.
- Milicja? Suye w milicji?
Poczerwienia.
- No c... po prawdzie... niezbyt dugo. Widzi pani, oni nie lubili mojej rodziny i kiedy odkryli, e
ustrzeliem botn wini - dokadnie, trzy winki - z milicyjnej broni, wykorzystali to jako pretekst,
eby mnie wykopa. Nie rozumiem, co w tym byo takiego zego.
Zamierzaem odda im pociski, a karabin przed zdaniem wyczyciem.
Ky zagryza wargi. Nie powinna si mia, ale zaczynaa domyla si, z jakiej rodziny pochodzi
Jim. Na Corleigh mieli paru takich - midzy innymi starego Georgea - ktrzy, jak ujmowa to jej
ojciec, nigdy nie przenieli si do miasta z pogranicza, nawet gdy pogranicze zostao ju
ucywilizowane. Zawsze lepiej mie ich po swojej stronie - mwi jej. Ich umiejtnoci nie
przydaway si zbyt czsto, lecz jeli ju do tego dochodzio, nikt inny nie mgby ich zastpi. A
teraz miaa wasnego lenego szczura i powinna uczyni z niego jak najlepszy uytek.
Zawoaa Martina, eby przejrza katalogi rnych sklepw. Jego oblicze wiele wyraao - nie
potrzebowaa komentarzy, eby uzna, e zgadza si z jej opini, i Noe i Pistolety Berniego
odstaway od peletonu, tak samo zreszt jak Arms4U. Wydawao mu si, e klub strzelecki mgby
mie do zaoferowania co dla zaogi, ale zauwaya, i lista dostpnej broni nie bya uaktualniania
od kilku tygodni. Ostrze, Pocisk i uk miao w ofercie najlepszej jakoci bro oraz odpowiadajce
temu ceny, podobnie jak Terrifield na Slotter Key.
Osobista bro jej ojca zawsze pochodzia z Terrifield. Bya tam z nim tylko raz i do dzi pamitaa
cichy sklepik ze spowiaym, zielonym dywanem i staromodnymi gablotami, w ktrych wystawiono
antyczny or; a take klientw i personel, komunikujcych si ze sob za pomoc cigw
tajemniczych liczb. Szukam PI400 z adapterem 21 - 37 - usyszaa jednego z klientw. Ekspedient
znikn za zason - kuloodporn, jak zaznaczy pniej ojciec - by po chwili powrci z pask,
szar skrzyneczk. Ojciec klepn j w rami, co znaczyo nieadnie tak si gapi, po czym zoy
wasne numeryczne zamwienie, ktre zmaterializowao si na kontuarze w szarozielonym pudeku.
Dopiero po wielu latach zrozumiaa, co oznaczay tamte numery i jaka bya rnica w jakoci
pomidzy tamtejsz broni a t kupowan w Artykuach Sportowych Conneryego w Corleigh,
ktre oprcz numerw, miay take nazwy: Hotshot 2100, Blastem - w atrakcyjnych kolorach - czy
Matchmaker. Otrzsna si ze wspomnie i lku, e jej tata mg nie y. Musiaa mie nadziej, e
tak nie byo.
Jako ulubiony sklep przedstawicieli prawa, Crash powinien mie szeroki wybr niezej jakoci
towaru, lecz Martin zgosi sprzeciw.
- Ma powizania ze strami porzdku; na pewno maj tam wtyczk. To nie najlepszy pomys, dopki
nie dowiemy si wicej o tutejszej sytuacji. Ostrza s dobrym wyborem, o ile sta pani na bro
stamtd. Syszaem pozytywne opinie od ludzi, ktrzy tam byli.
Z ich doku w Piacie Dwa mona byo dotrze do Piasty Cztery z jej licznymi sklepami z broni
zewntrznym promem lub wewntrznym tramwajem z przesiadkami. Do Ostrza, Pocisku i uku,
cho znajdowa si w Piacie Trzy, byo do blisko tramwajem, poza tym, sklep znajdowa si na
drodze do Piasty Cztery, gdzie planowaa odwiedzi MilMart Exchange.
Jedna wyprawa powinna by bezpieczniejsza od kilku. Martin doradzi jej, by oprcz niego
towarzyszyli jej Jim i Beeah.
- Chopak wyglda na wokowatego turyst - stwierdzi - co odwrci od nas uwag, a poza tym,
potrzeba mu lepszych wyjciowych ubra.
Stacja Lastway bya tak kolorowa i ruchliwa, jak Stacja Belinta cicha i szara. Pomimo
niebezpieczestwa, Ky uradowa widok spieszcych si przechodniw, jaskrawych witryn
sklepowych, egzotycznych zapachw, wej do dokw z innymi statkami, znajomych i nieznanych jej
logo. Miaa ochot urwa si i pozwiedza, niczym oszoomiona zgiekiem uczennica na pierwszej
wycieczce na inne wiaty, lecz zmusia si do spokojnego kroku i powstrzymaa przed gapieniem si
dookoa i pokazywaniem palcem, jak czyni to Jim.
Bez przeszkd dotarli do miedzypiastowego tramwaju. Martin pokaza Jimowi ubranie wyjciowe,
ktre powinien sobie moliwie jak najszybciej zakupi: proste, ciemne, odpowiednie na rne
okazje. Ky bya ciekawa, czy Jim w ogle zwrci na nie uwag - mia
takie wytrzeszczone oczy. Sam tramwaj nie rni si od tego typu pojazdw na innych stacjach:
kupili bilety piciodniowe i wsiedli do hermetycznego wagonu. Znajdowa si w nim tylko jeden
pasaer - moda dziewczyna ze szkoln torb. Siedziaa wcinita w kt, wpatrujc si w rczny
czytnik.
Tramwaj ruszy z przystanku i pogna czc Piasty przezroczyst rur. Ky wykrcia szyj, prbujc
obj wzrokiem ca stacj, lecz okazao si to niemoliwe. Widok zasaniay Ramiona Piasty Dwa i
Trzy. Planeta znalaza si pod nieprzejrzyst podog wagonu.
Przewrcio si jej w odku, gdy tramwajem szarpno pomidzy polami grawitacyjnymi Piast, po
czym syntetyczny gos oznajmi: Zbliamy si do stacji Piasta Trzy. Pasaerowie do Piasty Trzy
mog przesi si na tramwaje radialne. Zbliamy si do stacji Piasta Trzy.
Pasaerowie do Piasty Trzy... . Uczennica nawet nie podniosa gowy, gdy Ky i jej zaoga wstali.
Piasta Trzy, gdzie przybijay pasaerskie liniowce, szczycia si bardziej szykownym przystankiem.
Podogi i ciany pokryway tumice haas pytki w adnych odcieniach bkitu, beu i zieleni.
Zamiast automatw z biletami postawiono tutaj budk z ywym bileterem w okienku. Ky zdya
wypatrzy pooenie sklepu - niecae sto metrw od przystanku - wic skrcia w prawo i znalaza
si w pasau z ewidentnie drogimi sklepami po obu stronach.
Za pasmanteri, jubilerem, wystaw z chisk porcelan i krysztaami oraz drug, z trzema srebrnymi
tacami na tle aksamitu, odnalaza witryny Ostrza, Pocisku i uku z opart o wysokie czarne buty i
kapelusik z pirkiem par mieczy po prawej stronie, i wachlarzem strza, rozoonych wok
wygitego uku, po lewej. W drzwiach nie byo klamki, tylko przycisk.
Pchna je.
Drzwi otworzyy si i stana twarz w twarz z gadko ogolonym, szczupym mczyzn w rednim
wieku, ubranym w szary garnitur rwnie prosty, jak jej ubranie i rwnie dobrze uszyty. W
zapewniajcej dyskrecj odlegoci za jego plecami sta drugi mczyzna -
bya pewna, e uzbrojony.
- W czym mog pomc? - zapyta czowiek w garniturze. Gdy mwi, przelizgn si wzrokiem po
Martinie, Beeahu i Jimie, by zaraz powrci do jej twarzy.
- Chciaabym kupi bro osobist - oznajmia Ky.
- Bez urazy, lecz jeli jest pani na tej stacji po raz pierwszy, to moe nie wiedzie, i s tutaj tasze
sklepy...
- Lecz, jak przypuszczam, nie oferuj lepszej jakoci - odpara z umiechem Ky.
- Nie, prosz pani. Czy zechciaaby pani wej do rodka? Jestem Andrew Barris. -
Przedstawi si tak, jakby to nazwisko powinno by jej znane.
- Dzikuj - odpara. - Czy moja eskorta moe rwnie wej do rodka?
Ponownie spojrza poza ni.
- Czy bdzie pani czu si wystarczajco bezpiecznie tylko z jednym stranikiem?
- Oczywicie. - Odwrcia si. - Martin, dwch z was moe poczeka na zewntrz.
- Beeah, Jim, trzymajcie si blisko sklepu - zarzdzi Martin.
Ky umiechna si ponownie do sprzedawcy.
- Zapewne chce upewni si pan, czy nie jest uzbrojony.
Jego umiech poszerzy si.
- Jest pani bardzo przewidujca. Ardin, procedura.
Martin unis brew.
- Standardowa bro 11 milimetrw w naramiennym olstrze. Zakadam, i wolaby pan, ebym po
niego nie sign?
- Czy to wszystko?
- Jeli chodzi o bro paln - tak.
- Czy mgby pan zdj uprz z kabur?
- Z przyjemnoci. - Martin cign tunik i strzsn z siebie paski. Pracownik sklepu odebra
ostronie uprz, nie dotykajc broni Martina, i pooy j na kontuarze, po czym sprawdzi go
rcznym skanerem.
Skin pracodawcy, ktry z kolei skoni si Ky.
- Czym moemy pani suy? - pado nastpne pytanie.
- Zastanawiam si nad Rossi-Smith, 10 lub 11 milimetrw z amunicj dozwolon na tej stacji.
Rozpryskow? Przebijajc?
Oczy mczyzny rozszerzyy si lekko.
- To dla pani, czy dla... eee... pani stranika?
- Dla mnie - odrzeka z umiechem. - Oczekiwaabym, e trafiona przeze mnie osoba pozostanie
dusz chwil na ziemi.
Spojrza na ni, jak gdyby chcia co powiedzie, lecz nie uczyni tego od razu.
Wreszcie odezwa si miym gosem.
- Dysponujemy sporym asortymentem broni o tym kalibrze. W tej chwili mamy w sklepie trzy
egzemplarze dziesiciomilimetrowego Rossi-Smith. Dwa s zmodyfikowane, z czego jeden ze zot
ryczk i kwiatowym rzebieniem na rkojeci. Z pewnoci chciaaby pani go obejrze...
- Poprosz zwyczajny - powiedziaa. Przez chwil mierzy j wzrokiem.
- Prosz zaczeka - mrukn w kocu. - Czy mgbym otrzyma pani dane kredytowe?
- Pac gotwk - odpara. Nie chciaa, eby jaki kapu w banku dowiedzia si, jak broni
dysponowaa. Brwi sprzedawcy uniosy si, a wargi zacisny. - Czy byby pan tak uprzejmy i
uruchomi znakomite zabezpieczenie sklepu, jakie niewtpliwie tu posiada?
Wwczas z przyjemnoci wszystko panu wyjani. - Kiwn gow z zacinitymi ustami, po czym
wdusi jaki guzik i wycign spod lady znany Ky przysadzisty cylinder.
- Otoczenie sklepu jest obecnie osonite przed wikszoci typw skanerw - oznajmi.
- To urzdzenie zapewnia ekran akustyczny; okna s dwikoszczelne. Czy jest pani zadowolona?
- Dzikuj. Nazywam si Kylara Vatta. - Skina gow, widzc drgnicie ust. - Tak, z tych Vattw.
Jak pan z pewnoci wie, moja rodzina jest atakowana. Byam w podry, kiedy zaczy si kopoty i
nie wiem wicej, ni podaj w wiadomociach. Zostaam powiadomiona, i tutejsza stacja uznaje
konta Vattw za pozbawione pokrycia i wymaga gotwki; zakadam, e pan rwnie tak postpi. Jeli
pana zniewayam, prosz przyj moje przeprosiny.
Oblicze mu zagodniao.
- Moja droga... pani... rozumiem doskonale. Jeli lokalne instytucje zamroziy konta Vattw, to ma
pani racj. Przykro mi to mwi, ale ze wzgldu na nasze oddalenie od zamieszkaego przez ludzi
centrum kosmosu nie moemy oferowa kredytu w obliczu zablokowania lokalnych kont. Z
przyjemnoci przyjmiemy jednak barter, jeli nie ma pani dostpu do gotwki.
- Sprzedaj tutaj adunek - odpara Ky. - Otworzyam osobne konto. Wkrtce uzyskam dostp do
funduszy. Jednake, oprcz zakupienia u pana broni, chciaabym poprosi o rad w dwch kwestiach.
Po pierwsze, mam troch... eee... rodzinnych kosztownoci, ktre mogabym sprzeda, nie mam
jednak pojcia, kto zaoferowaby mi uczciw cen. Jak dotd, musiaam polega na rzeczoznawcach
Kontroli Imigracyjnej.
- Rozumiem pani zatroskanie. Jeli chodzi o kosztownoci... zaley to od ich charakteru. Przedmioty o
wartoci historycznej, cenne materiay?
- Materiay - potwierdzia Ky.
Zerkn na jej teczk.
- Maje pani moe ze sob?
- Cz - odrzeka. Signa do sakiewki i wydobya z niej diament. - Na przykad to.
Skin gow, nie okazujc wikszych emocji.
- Cakiem adny - powiedzia, jak gdyby klienci codziennie kadli mu diamenty na ladzie. Moe
nawet tak byo. - Moemy zorganizowa byskawiczn wycen; korzystamy z usug licencjonowanej
firmy z certyfikatem zgodnoci z konwencj midzygwiezdn. Czy to wystarczy? Zostaem ju
przekonany, e posiadane przez pani przedmioty maj wystarczajc warto, by pokry dowolne
zakupy w moim sklepie.
- Owszem - stwierdzia Ky.
Otworzy szuflad i na poduszce przed ni pooy Rossi-Smitha. Podniosa bro.
Doskonale zwyczajna, z uchwytem z czego ciemnego...
- Drewno? - zapytaa. Byo organiczne w dotyku, lecz niezbyt przypominao drewno.
- Nie, prosz pani. To kie krwioercy z Xeriona. Ma t sam waciwo, co ko soniowa ze
Starej Ziemi: zapewnia pewny chwyt, nawet jeli komu spoci si rka, charakteryzuje si jednak
znacznie lepsz odpornoci na uderzenia. Prosz zauway, i jest to klasyczny model 1701, a nie
nowszy 1900...
- Ktry ma tendencje do zacinania si przy ogniu cigym - dokoczya Ky.
- Dokadnie - potwierdzi z umiechem. - Czy zechciaaby go pani wyprbowa?
- Z chci - przytakna Ky. Wesza za nim za zason i wskim korytarzykiem dotara do
dwuosobowej strzelnicy. Tam poda jej nauszniki, gogle oraz pociski do strzelania wiczebnego.
Zaadowaa, wycelowaa i strzelia. Spust chodzi odpowiednio ciko, a odrzut by minimalny. Trzy
pierwsze strzay uoyy si w lini od lewej do prawej, przez sam rodek tarczy.
- Do licha - mrukna agodnie. - Za duo czasu mino.
- Niele - pochwali. - Ale pospieszya si pani.
Sprbowaa ponownie, tym razem pamitajc o wszystkich sztuczkach, jakich nauczy
j ojciec i trafienia uoyy si w ciasny zbitek.
- Znacznie lepiej - uzna, jakby by instruktorem, prawdopodobnie czu si nim. - Jest pani wiadoma
trudnoci z trafieniem w cel w zmiennej grawitacji?
Uczyli j o tym na Akademii; pamitaa frustracj, jak przeya podczas wycieczki na uczelnian,
orbitaln stacj treningow.
- Och, tak - przytakna, by moe zbyt pospiesznie. - Na szczcie, nie zamierzam strzela do
nikogo, kto najpierw nie bdzie strzela do mnie... - Wzia nastpny magazynek z pociskami,
przeadowaa i umiecia wszystkie w dwukrotnie mniejszym obszarze ni poprzednie.
- Bardzo dobrze, prosz pani. Obowizujce na stacji przepisy ograniczaj dozwolon amunicj do
rozpryskowej oraz chemicznych obezwadniaczy, zakazujc... eee... uywania pociskw
przebijajcych. Oczywicie, kule musz mie prdko na tyle ma by nie uszkodzi stacji. Do tego
modelu sugeruj zalecane przez Rossi pociski rozpryskowe PF oraz CPF z kapsukami z
dopuszczonym przez prawo, najnowszym zwizkiem o dziaaniu obezwadniajco-znakujcym.
Rozprysk jest ograniczony do kropelek w promieniu metra od miejsca trafienia, co minimalizuje
ryzyko naraenia na dziaanie rodka osb trzecich.
- Czy zarzd stacji ma jakie preferencje?
- Niektrzy kryminalici nosz kamizelki ochronne, ktre, rzecz jasna, ograniczaj skuteczno
pociskw rozpryskowych...
- Pancerz osobisty - podchwycia Ky. - O to rwnie chciaam zapyta.
- Mamy peny wybr sprztu ochronnego w rnych rozmiarach i cenach.
- Rzuc na nie okiem - postanowia. - I, owszem, wezm ten pistolet. - Jak powanych kopotw
oczekiwaa? - Jak rwnie dwa magazynki, a take po pi PF i CPF.
- Moe take kabur i pozwolenie na noszenie broni? Zapewniam pani, e podstawowe sprawdzenie
jest szybkie i dyskretne. Jeli pani eskorta nie ma jeszcze takowej licencji, zalecabym rwnie
nabycie jednego egzemplarza dla eskorty.
Nie nosia przy sobie broni, z wyjtkiem wypadw do lasu wok domu, gdzie wystarczaa kabura na
biodrze.
- Zastanowi si - obiecaa z umiechem, sigajc po kolejny magazynek.
Rachunek narasta. Bro, amunicja, olstro, zestaw do czyszczenia - Niestety, szanowna pani, nie
wymylono jeszcze broni samoczyszczcej si - pozwolenie na noszenie broni oraz kamizelka
kuloodporna. Najwyszej jakoci pancerz na tors by tak cienki i elastyczny, i z trudem przychodzio
jej uwierzy, e na co si przyda. Barris zaoy go na manekin na sprynujcej podstawie, ktry
zakoysa si pod jego dotykiem, po czym oddali
si i strzeli do niego. Manekin lekko zadra, pancerz na nim zesztywnia i zmieni kolor, a jasny
rcznik, ktry sprzedawca zawiesi mu za plecami, bardziej ni lekko zbrzowia.
- Ukierunkowane oddawanie ciepa, prosz pani. Bardzo redukuje impet uderzenia, chronic
jednoczenie przed penetracj. Dopiero od niedawna dopuszczony do sprzeday cywilom, cho na
czarnym rynku bez wtpienia dostpny od kilku lat. Nie, ebym powierzy
temu wasne ycie. - Jego mina przypomniaa Ky pyszczek kota, ktry wdepn w jak nieczysto.
Przymierzya polecany pancerz w jej rozmiarze - nie by ciszy od wenianej marynarki, a
zdumiewajco wygodny. Niewidoczny pod biznesowym kostiumem.
- Oczywicie, dowiadczony zabjca bdzie mierzy w gow - doda przepraszajcym tonem Barris.
- Nie moemy zapewni jej niewidzialnej ochrony, co zapewne jest pani yczeniem.
- Wolaabym nie wzbudza podejrze - zgodzia si Ky.
- Moglibymy take zaproponowa pancerze dla pani obstawy po bardzo konkurencyjnych cenach. -
W domyle: przecie zysk z pani zakupw pokry nam ju koszty ich magazynowania. Ky spojrzaa na
niego jak kupiec na kupca. Umiechn si.
Odpowiedziaa umiechem. No c, gdyby ktry z jej ludzi zosta postrzelony w drodze do Piasty
Cztery, czuaby si winna, e nie zapewnia im ochrony.
- W tym przypadku decydowa bdzie cena - stwierdzia.
- Oczywicie, szanowna pani. Z przyjemnoci dostarcz porwnanie cen z innymi sklepami na
stacji...
- Zgoda.
Nie trzeba byo mwi, e ju zrobia to sama. I tak zaoy, e to uczynia.
Ku jej niejakiemu zdziwieniu, jeden diament od cioci Gracie wystarczy na pokrycie wszystkich
zakupw.
Wyposaenie Martina w konwencjonaln kamizelk kuloodporn zajo raptem kilka minut, kiedy
jednak wysza na zewntrz, by zawoa Jima i Beeaha, okazao si, e nie ma ich przy drzwiach.
Chopak kuca pod wystaw z chisk porcelan, a Beeah sta nad nim.
- Co si stao? - zawoaa Ky. - Wszystko w porzdku?
- Tak, ale prosz tylko popatrze... - Obrci si i wsta, tulc w ramionach mae, czarno-biae
zwierztko poronite sztywnym futerkiem. - Kto go wyrzuci. Znalazem go w koszu na mieci, jak
prbowa z niego wyle.
- Co to jest? - zapytaa Ky. Byszczce, czarne oczka, may, czarny nosek i wilgotny, rowy jzyczek
sugerujcy pochodzenie ze Starej Ziemi. Owosiony, czyli jaki ssak.
Rozejrzaa si dookoa i przekonaa, e Jim faktycznie rozmontowa kosz na mieci, eby go
wydosta, zostawiajc porozrzucane odpadki. - Lepiej posprztaj ten baagan, zanim obci nas za
miecenie.
Popatrzy na ni, jakby wanie oznajmia, e nie wie, ile to jest dwa doda dwa.
- To jest szczeniak - odpar. - Terier. Prosz go potrzyma, a ja zajm si mieciami. -
Wcisn jej w ramiona wyrywajcego si zwierzaka i odwrci. Szczeniak natychmiast wbi
swoje ostre zbki w jej do.
- Au! - zawoaa. Beeah natychmiast zjawi si koo niej. - Prosz. Spodziewam si teraz kopotw
za trzymanie na stacji zwierzcia bez licencji, ale przynajmniej moemy je zwiza.
Poza tym, gryzie - dodaa, gdy szczeniak zatopi zby w kciuku Beeaha.
- Zauwayem - oznajmi Beeah z szerokim umiechem, rozwierajc pyszczek zwierzaka, by uwolni
palec. W zamian, podsun mu mankiet rkawa, ktrym szczeni zajo si z powarkiwaniem.
- Mam nadziej, e nie zsika si na ciebie - rzucia Ky. Jim wrzuci ostatnie mieci z powrotem do
pojemnika i zamkn go pokryw. - Chod - polecia mu. - Musimy ci wyposay.
- wietny z ciebie stranik - mrukn Martin do Beeaha, gdy Ky poprowadzia Jima do sklepu.
Odebra ju bro i wyszed za ni na zewntrz. - C ty najlepszego wyprawiae?
Po powrocie w towarzystwie Jima, zastaa Beeaha koyszcego przewrconego na grzbiet szczeniaka
w zgiciu ramienia i drapicego go po brzuchu. Z wyran niechci odda
go Jimowi - Martin przewrci oczami. Wyposaenie go zajo chwil. Ky przyja reszt w lokalnej
walucie i poegnaa si. Wysza na zewntrz w sam por, by ujrze przygldajcego si im z
wyran niechci stranika stacji, ktry przeci ulic i wanie zmierza prosto w ich kierunku.
- Hej, wy! - zawoa. - Macie licencj na posiadanie tego zwierzcia?
ROZDZIA 7
Tego nie planowaa.
- Nie jest nasz... - zacza, lecz Jim natychmiast wpad jej w sowo: - Jeszcze nie. -
Zgromia go wzrokiem.
- Pjdziecie ze mn - owiadczy stranik, otwierajc urzdzenie, bdce - jak podejrzewaa Ky -
poczeniem komunikatora i komputera. - Naraanie stacji poprzez przetrzymywanie na niej
nielicencjonowanego zwierzcia... skd wy, ludzie, jestecie? -
Przelizgn si wzrokiem po niezbyt atrakcyjnej, pomitej tunice Jima, ktra, jak wanie zauwaya
Ky, niedostatecznie maskowaa jego now zbroj. Spojrzenie stranika nabrao ostroci. - Nosi si
pancerz, co? A ty masz bro... - Przenis wzrok na Ky.
Kiwna gow w stron Ostrza, Pocisku i uku.
- Wanie stamtd wyszlimy...
- I bdc w rodku, wsadzilicie szczeniaka do pojemnika na mieci? Macie jakie pojcie...?
- Nie wsadziem go tam - zaprotestowa Jim. - Biedaczysko ju tam by, skamlc i drapic; nie
mogem go tak zostawi...
- Czy to prawda? - Stranik zapyta Ky.
- Byam w rodku - odpara. - Nie syszaam. Kiedy wyszam na zewntrz, ju go trzyma...
- Aha. No c, teraz jest wasz, a skoro to pani podwadny, to jest pani odpowiedzialna za niego, jak
rwnie za brak waciwej licencji i wiadectwa zdrowia... A co z licencj na bro?
Ky wyowia z kieszeni nowiutkie pozwolenie.
- Prosz.
Zerkn na dokument.
- W porzdku. Chodcie ze mn do biura i zabierzcie to co... - Spojrza z oburzeniem na szczeniaka.
Ojciec zawsze jej powtarza, eby nigdy nie dyskutowaa z przedstawicielem prawa na ulicy. Id
dobrowolnie na posterunek, wsppracuj, a wszystko pjdzie znacznie szybciej.
Czyli jedynie okoo godziny - pomylaa Ky - zabierze im wdrwka korytarzami za stranikiem,
mijajc wystawy sklepw, zmieniajcych si od wyszej klasy kruszonki po solidne, handlowe
nadzienie, jakie mona znale na kadej stacji kosmicznej, gdzie panuje duy ruch. Wreszcie dotarli
na posterunek stray Piasty Trzy o stojcych otworem grubych jak grod drzwiach.
- O co chodzi, Mally? - zapyta siedzcy za biurkiem funkcjonariusz.
- Zwierz bez pozwolenia. Utrzymuj e znaleli je w kuble na mieci, ale wyglda na to, e
szczeniak zna jego. - Stranik wskaza kciukiem Jima, ktry wci tuli pice szczeni w zgiciu
ramienia.
- Kara wynosi dwiecie kredytw za kady dzie, licencja na klatk - pidziesit, licencja na
trzymanie zwierzcia na swobodzie - sto kredytw, w obu przypadkach wymagane jest wiadectwo
zdrowotne od dowolnego weterynarza, ktrego moecie znale w ksice telefonicznej, korzystajc
z publicznej linii, jeli jednak nie jest to wasze zwierz i yczycie sobie odda je do likwidacji, to
kara wynosi dwiecie kredytw, plus dziesi kredytw opaty za likwidacj, patne z gry gotwk
lub potwierdzonym kredytem... - wyrecytowa
funkcjonariusz monotonnym gosem, po czym podnis gow. - Nazwisko, nazwa statku, nazwiska
wszystkich osb, ktre miay kontakt z tym... co to jest?
- Jim Hakusar z Gary ego Tobai - to ja znalazem go w puszce na mieci. Skowycza i prbowa si
wydosta...
- A ty jeste...? - Funkcjonariusz spojrza na Beeaha.
- Beeah Chok z tego samego statku.
- Gordon Martin z tego samego statku.
- Kapitan Vatta, Gary Tobai - przedstawia si Ky.
- Ach - Mally twierdzi, e jest pani uzbrojona. Numer licencji? - Ky podaa mu papier. -
Uhm. Nie ma go w bazie danych... data wystawienia? Och, dzisiejsza. Domniemywam, e jako
klientka Ostrzy bez problemu zapaci pani kar za czworononego pupilka? Jeli jednak naprawd
nie jest wasz, mdrzej byoby pozwoli nam na likwidacj.
- Nie - sprzeciwi si Jim. Ky spojrzaa na niego. - Nie moe pani pozwoli im zabi szczenicia -
doda.
- Po co nam szczeniak? - zapytaa. Jim obrzuci j uraonym spojrzeniem.
- Psy si przydaj - wczy si Martin. - W dokach. Ten jest bardzo may...
- To szczeniak - upiera si Jim. - Uronie. Zao si, e bdzie zajady.
- Nie sprawi kopotu - mrukn Beeah. Ky obrzucia go zdumionym spojrzeniem. Nie wiedziaa, e
Beeah lubi zwierzta.
- Wasza sprawa - uzna funkcjonariusz. - Osoby, ktre miay kontakt z nielicencjonowanym
zwierzciem bez wiadectwa zdrowia, musz rwnie podda si dekontaminacji i kwarantannie.
Najblisz klinik moecie znale w ksice telefonicznej, korzystajc z publicznej linii...
Szczeniak otworzy jedno przejrzyste oko, zacz si wierci, po czym obsika przd tuniki Jima.
Zdumiewajco du ilo pienidzy pniej Ky obrzucia swych obrocw niezbyt przychylnym
spojrzeniem.
- Zrobilicie we dwch wystarczajco wiele zamieszania, eby kady nasz nieprzyjaciel zdoa
zorientowa si, gdzie jestemy, jak jestemy ubrani i uzbrojeni. Nastpnym razem po prostu
rozbijcie kilka wystaw, klnc dononie na czym wiat stoi...
- Ju dobrze... - mrukn zaniepokojony Jim. - Skd miaem wiedzie?
Ky zwrcia si do bstw, o ktrych syszaa, lecz nie wierzya. Szczeniak, oficjalnie wcignity do
bazy danych weterynarza pod imieniem Sikacz, zosta zbadany i zdezynfekowany. Odzyskaj go
nazajutrz. Lekarz poinformowa j, e to niemal na pewno rasowy jack russell terier. Osobicie
uwaaa go za jack-bylejakiego teriera, ale milczaa. Wraz z pozostaymi poddaa si procedurze
dekontaminacyjnej, ktra zamienia ciemn plam na tunice Jima w jaskrawobkitn at, cho
technik zaklina si, e materia powrci do normalnego koloru.
- Potrcam ci to z wypaty - przypomniaa Jimowi. Chopak uzgodni z Beeahem, e do spki
pokryj koszty kar i weterynarza.
- Pomoe nam - twierdzi Jim. - Tak jak mwi Martin, bdzie pilnowa doku.
- Dopiero, kiedy doronie - zauwaya Ky. - A szczeniaki tych rozmiarw nie wyrastaj na psy
strujce. - Poczya si ze statkiem na bezpiecznej linii. Odebraa Quincy. - Nic nam nie jest,
Quincy. Musielimy pogada z kim o psie... A tak powanie, to Jim znalaz
zabkanego szczeniaka i musia go uratowa.
- Mylaam, e to twoja specjalno - zauwaya z przeksem Quincy, Ky jednak usyszaa w jej
gosie wyran ulg.
- Nie tym razem - odpara. - Wanie opuszczamy Piast Trzy i udajemy si do Piasty Cztery. Zgosz
si, jak tylko tam dotrzemy.
- Zaczekaj - s wiadomoci do ciebie. Zapiecztowana przesyka od kogo nazwiskiem MacRobert
ze Slotter Key oraz telefon z agencji ochrony Baritom. Powiedzieli, eby do nich oddzwonia.
Znowu MacRobert? Czego starszy sierant MacRobert z Akademii Si Kosmicznych Slotter Key od
niej chcia?
- Jak dua jest ta paczka? - zapytaa.
- Maa. Niezbyt cika. Mylisz, e w rodku jest bomba?
- Nie. Zanie j do mojej kajuty; zajrz do niej pniej.
- Baritom naprawd bardzo mocno chcia si z tob skontaktowa.
Ky wymruczaa co pod nosem, lecz wybraa odpowiedni numer i poczya si.
- Kapitanie Vatta - odezwa si gos w suchawce. - Nasz personel w doku zameldowa, e opucia
pani zabezpieczony teren... nie chciaa pani eskorty?
Ju miaa odmwi, kiedy pomylaa, by zapyta Martina.
- Moe pani odesa Jima - niech kupi sobie po drodze jakie ubranie - i kaza eskorcie spotka si z
nami - doradzi. - Chciabym oceni ich personel.
- wietnie. - Ky odwrcia si do budki. - W tej chwili jestem w Piacie Trzy, drugi piercie,
sektor zielony. Zmierzam do Piasty Cztery. Gdyby wasi agenci mogli czeka na mnie na przystanku...
- Wolimy przej podopiecznego w bezpiecznym miejscu.
Ju bya spniona. Nie chciaa wraca na posterunek Gardy, eby spotka si tam z ochron. Lecz
MilMart z pewnoci uchodzi za bezpieczne miejsce.
- MilMart Exchange - zaproponowaa. - Co z nim? W przeciwnym razie spotkanie nastpi dopiero za
par godzin, po moim powrocie na statek.
- Bdzie odpowiednie - uzna gos. - Zaopatrzymy naszego pracownika w standardowe zestawy
identyfikujce. Nie korzysta pani z zabezpieczonego nadajnika...
- Nie - przyznaa Ky - ale jestem pewna, e w MilMarcie takowy si znajdzie.
- W porzdku. Tam przekaemy pani kod naszego pracownika.
Ky pokrcia gow i odwrcia si.
- Co? - zapyta Beeah.
- Co za dzie! Jim, wrcisz na statek. Masz ze sob bilet tramwajowy? Wiem, e Martin sugerowa
ci, eby kupi po drodze ubranie, wolaabym jednak, aby dotar bezpiecznie na statek. Waciwie,
to... Martin, czy Jim powinien wraca w pojedynk? Moe powinnam wysa z nim Beeaha?
- Nie, powinien sobie poradzi - odpar Martin. - Pani jest bardziej prawdopodobnym celem ataku.
Wolabym zatrzyma przy nas jak najwicej si.
Ky ponownie obrcia si do Jima.
- Pamitaj, co mwi ci Martin. Bd ostrony i wracaj prosto na statek. adnych wicej
szczeniakw, kocit, zagubionych dzieci, czy co tam jeszcze mogoby wle ci pod nogi.
Martin, ich agent spotka si z nami w MilMarcie.
- Zao si, e to podstp - odezwa si Jim. Ky obrzucia go niecierpliwym spojrzeniem.
- Nie przypomina twoich sztuczek z wpdzaniem nas w kopoty z prawem -
odparowaa. - Id ju. Masz by na statku, jak zadzwoni do Quincy z Piasty Cztery.
Tramwaj do nastpnej Piasty by taki sam, cho tym razem w ich wagonie siedziay dwie rozgadane
kobiety z maymi dziemi oraz mczyzna w kombinezonie z naszywk Navarre. Wraz z nimi do
tramwaju wsiada jeszcze jedna kobieta z dzieckiem, ktra przywitaa si z tamtymi dwiema i usiada
w nastpnym rzdzie. Z pozdrowie Ky wywnioskowaa, e spotykaj si co dziesi dni, gdy
zabieraj dzieci na plac zabaw w Piacie Pi. Patrzya, jak jedno z dzieci czerwon rczk
rozmazywao smarki po siedzeniu.
- Donal... jak mylisz, do czego su chusteczki? - przemwia jedna z kobiet, wycierajc plam i
podajc chusteczk dziecku, ktre natychmiast sprbowao wsadzi j sobie do buzi. Zabraa mu
chustk.
Ky wysiada w Piacie Cztery i zobaczya kolejn matk z dzieckiem na rku i bliniakami
uczepionymi jej ng. Rozpocierajca si za jej plecami Piasta Cztery prezentowaa si skromniej od
Piasty Dwa: szare, przemysowe podogi, kremowe pytki na cianach. Korytarze nie miay powabu
Piasty Trzy. Szyldy reklamoway sklepy z zaopatrzeniem dla statkw - Ky bya pewna, e w adnym
nie znalazaby zotookich malin czy misiw w plastrach - midzy innymi z narzdziami rcznymi i
elektrycznymi, czciami zamiennymi, oprogramowaniem i sprztem nawigacyjnym, moduami do
implantw czaszkowych, skafandrami i atami. Zatrzymaa si, eby powiadomi Quincy, i dotarli
na miejsce oraz sprawdzi na planie miasta, gdzie si znajduj i ktrdy powinni pj.
Poprowadzia ich korytarzem. Mieciy si tutaj biura stoczni remontowych, gdzie mona byo
wymieni napd kosmiczny, a nawet cay system podtrzymywania rodowiska.
Ky sprawdzia pooenie obiektu przed opuszczeniem statku, std wiedziaa, e musz przeci dwa
piercienie i skrci w lewo. Tu za sklepami po lewej stronie znajdoway si magazyny MilMartu,
lecz wejcie miecio si gdzie indziej. Domylaa si, e dawao to ochronie obiektu czas na
zgromadzenie dobrej jakoci zdj, zanim kto dotrze do drzwi frontowych, czy cokolwiek tam mieli.
Minli skrzyowanie z pierwszym piercieniem i dochodzili ju do drugiego, gdy wpado jej w oko
znajome logo. Tutaj? Spojrzaa ponownie. Nad wsk witryn widnia
elegancki napis: korporacja pomocy wojskowej mackensee: twoje problemy - nasze rozwizanie.
Zwolnia. Byo to jedno z okien wystawowych w szeregu biur najemnikw, pomidzy Najlepszymi
Barkleya - wojna? wybierz najlepszych! barkleye! - a Doradcami Wojskowymi Answenii - liczy
si dowiadczenie.
- Interesujce - rzuci Beeah.
- Co? - zapyta Martin. Pody za ich spojrzeniem. - Och... najemnicy. Z ktrymi miaa pani do
czynienia, madame?
- Mackensee - odpara Ky. Martin pokiwa gow, nie mwic nic wicej. Ciekawe, czy ci
Mackensee syszeli o niej i o Sabin. Z pewnoci. Jeli... jeli Vattowie zostan cakowicie
zniszczeni, zawsze moe do nich doczy, zgodnie z ich ofert. Odepchna t myl. Vattowie
przetrwaj; dopilnuje tego. W tej chwili nie zwaaa na mczce pytanie: jak?
Wielkie, czerwone litery za rogiem po lewej stronie oznajmiay w trzech jzykach o wejciu do
MilMart Exchange. Na zewntrz stali uzbrojeni stranicy - bynajmniej nie Garda.
Przez drzwi przepywa stay strumie klientw.
- Jestemy - zauway Beeah. - Co zamierza pani kupi, kapitanie?
- To, na co bdzie nas sta - odpara. - A to z pewnoci nie wszystko, na co miaabym ochot lub
czego bymy potrzebowali.
Stranicy zdawali si nie zwraca na ni uwagi, lecz tu za wejciem do MilMartu znajdowao si
stanowisko, gdzie Ky musiaa poda swoje ID klienta. Nastpnie wszyscy zaoyli bransoletki
identyfikujce i przeszli przez drzwi do pomieszczenia z wideoekranami.
- Moe pani tutaj przejrze katalog, a jeli znajdzie pani co, co bdzie chciaa naby, prosz
zadzwoni po obsug, a udacie si pastwo razem na tyy i obejrzycie to. Mamy rwnie
zabezpieczone linie, jeli yczy sobie pani skontaktowa si z instytucj finansujc.
Ky zadzwonia do Baritomu i wymienia z biurem kody rozpoznawcze, po czym powiedziaa
pracownikowi MilMartu, e gdyby kto pyta o Ambr, to bdzie chodzio o ni.
Obsugujcy skin gow z takim znudzeniem, e Ky domylia si, i mnstwo ludzi wyznacza sobie
spotkania w tym dobrze owietlonym i strzeonym miejscu.
Zabraa si za katalog. Ju pierwszy rzut oka zapar jej dech w piersiach. Tutaj nie owijali niczego w
bawen - gwne dziay nazyway si: Uzbrojenie obronne, uzbrojenie ofensywne, systemy kontrolne
uzbrojenia, urzdzenia i oprogramowanie obronne, bro rczna, systemy iff. [Identification Friend or
Foe - system odrniajcy jednostki sojusznicze od wrogich] Kady podzielony by na czci
dotyczce statkw, innych obiektw kosmicznych i planet. Dotara do poowy listy uzbrojenie
obronne dla statkw z wasnym zasilaniem, gdy zauwaya znajome nazwy i oznaczenia. Zamrugaa.
Dowdztwo Si Kosmicznych Slotter Key zakrztusioby si na wie o tym, e uzbrojenie ich
najlepszych okrtw mg tutaj naby kady, kto dysponowa odpowiednimi zasobami finansowymi.
Pociski Thornbat? Przewina urzdzenia i oprogramowanie obronne. System maskujcy DeepPilot?
To nie moga by adna nadwyka - w Akademii mwili im, e brakowao pienidzy na wyposaenie
w ten system wszystkich krownikw, a co dopiero mniejszych jednostek. Zerkna na Martina,
stojcego przy ssiednim stanowisku. Oblicze mia bardziej ponure ni zwykle; zastanawiaa si, co
czu, widzc najbardziej zaawansowane uzbrojenie swojego wiata wystawione na sprzeda dla
kadego z wystarczajc iloci kredytw.
Wygldao na to, e w katalogu mieli pozycje z dowolnego arsenau. Towary oznaczone
FmPr okazay si by produkowane przez Farm-Power na Sabin Prime... pojazdy opancerzone i
ciki sprzt do przygotowywania fortyfikacji i ldowisk. Nic z Belinty -
przeskoczya do listy dostawcw - za to w tworzeniu oferty MilMartu miay swj wkad tuziny
innych wiatw. Ciekawe, czy to wszystko byo kradzione... Wane, e majc odpowiedni ilo
pienidzy, mona byo tutaj wyposay ca flot. Biorc pod uwag ssiedztwo biur firm
najemniczych, cakiem moliwe, e kto - raczej wielu - tak uczynio.
Nie kady jednak mg sobie na to pozwoli... zamrugaa oczami, widzc ceny.
Rachowaa w pamici, ile musiaaby wyda. Nie wystarczy jej, adn miar nie wystarczy.
Uczono j e wojny s drogie. Przypomniaa sobie podawane na wykadach orientacyjne koszty -
najazd na Reandi by ponad 2 razy droszy od Powstania na Belaconti - lecz nigdy nie przyszo jej do
gowy, ile moe kosztowa przeksztacenie jednego, maego stateczku ze starego, powolnego,
nieuzbrojonego frachtowca w szybki i miertelnie grony szturmowiec.
Wszystkie diamenty od cioci Gracie nawet nie wyszczerbiyby jej listy wymarzonych zakupw.
Szturmowiec? Znieruchomiaa, wpatrujc si niewicym wzrokiem w ekran.
Przysza tutaj w poszukiwaniu sposobw zabezpieczenia statku przed nieprzyjacimi Vattw.
Kiedy to jej zamiary zmieniy si i to w kierunku... szturmowca? Niebezpiecznie blisko pirata.
Kapra - podsun jej szept w gowie, jak gdyby ju miaa autoryzacj swojego rzdu.
Ale c innego mg tutaj znale kapitan maego statku? Nic, co mogaby zainstalowa na swojej
jednostce... Nawet, gdyby moga pozwoli sobie na system maskujcy, pociski obronne z
oprogramowaniem i szybszy napd wewntrzukadowy, to czy naprawd ochronioby ich to przed
wrogiem, ktremu bya zmuszona stawi czoa? Nie moga prowadzi efektywnego handlu, wiecznie
unikajc pocigu - dobre frachtowce byy przewidywalne i godne zaufania; za to wanie pacili
zleceniodawcy. Dostawa na czas. Gwarancja kompletnoci cargo.
- Kapitanie? - odezwa si znienacka Beeah.
- Tak, Beeah? - odpowiedziaa, nie patrzc na niego. Przed oczyma miaa jedynie zwajcy si lejek
moliwoci, z ktrych adna nie bya dobra. Skoro nie moga wykorzysta swojej jednostki tak, jak
zawsze czynili to Vattowie, to co niby miaa robi? A jej zaoga? Z
tym idiotycznym szczeniakiem? Czy naprawd mogaby zosta korsarzem - instynktownie unikaa
okrelenia: pirat - i napada na inne statki? A nawet gdyby, to jakie rodki musiaoby to pochon?
- Gdyby podaa mi pani wielko budetu, mgbym stworzy hierarchiczn list udoskonale
naszych podstawowych systemw - zaproponowa Beeah.
- Wanie si nad tym zastanawiam - stwierdzia Ky. - Moe powinnimy zaczeka do sprzedania
caoci adunku; przynajmniej bdziemy wiedzie, jakimi rodkami dysponujemy.
Mog je oszacowa, ale... to nie jest miejsce, gdzie chciaabym, eby zabrako mi funduszy.
- Rozumiem. Ale cargo sprzedaje si dobrze, prawda?
- Mam nadziej. Pocz si ze statkiem i zobacz, jak im idzie... - Skorzystaa z bezpiecznego cza i
wywoaa statek.
- Napywaj kolejne oferty - oznajmia Alene. - Ostatni frachtowiec by tutaj dwa tygodnie temu i
mia zupenie inny adunek, wic rynek jest po naszej stronie.
- wietnie - stwierdzia Ky. - Znasz numer konta na depozyty.
- Przepraszam, kapitan Vatta? - To by pracownik MilMartu. - Jest tutaj czowiek, ktry chce z pani
rozmawia. Twierdzi, e jest z Baritomu i poda prawidowe haso.
- Dziki - rzucia Ky. - Wyjd na zewntrz. Beeah, zaczekaj tutaj; to nie potrwa dugo. -
Po czym do Alene: - Zawrzyj moliwie korzystne umowy. Najpierw trzeba pozby si adunkw na
Leonor. Wrc za kilka godzin.
Wysza na korytarz z Martinem u boku. Agent Baritomu mia na sobie brzowo-zielony strj. Willem
Turnish by nieco wyszy od Ky, w rednim wieku, lecz wysportowany i mia
ciepe, piwne oczy.
- Kapitan Vatta? - Wycign infopak.
- Tak - odrzeka Ky. - Paski kod?
Wyrzuci z siebie cig sw i cyfr, Ky wyrecytowaa swoje, po czym sprawdzia infopak. Nazwisko,
wzrost, waga, odcisk kciuka - wycigna urzdzenie w jego stron, a on przycisn palec do pytki,
ktra rozbysa zieleni. Czyli by tym, za kogo si podawa.
Oddaa infopak i spojrzaa na Martina. Niczego nie wyczytaa z jego nieprzeniknionego oblicza.
- Prawdopodobnie spdz tutaj co najmniej godzin - powiedziaa. - Moe pan zaczeka tutaj, albo...
jeli w pobliu jest jaka kawiarnia...
- Zaczekam tutaj - postanowi Turnish, wskazujc na biegnc wzdu ciany aw.
- wietnie - zgodzia si Ky.
Po powrocie do terminali odwrcia si do Martina.
- No i...?
Potrzsn gow.
- To profesjonalista, uzbrojony, dysponujcy waciwymi kodami. Po tak krtkim spotkaniu nie
jestem w stanie orzec, jak bardzo jest kompetentny, wyglda jednak na dowiadczonego. Bd mg
powiedzie wicej po powrocie na ulic.
Nastpnie Ky zwrcia si do Beeaha:
- Po obejrzeniu katalogu mgby wrci na statek i przedyskutowa z Quincy, w co moemy go
wyposay. Dowiedz si te od Alene, ile, jej zdaniem, dostaniemy za cay adunek.
- Jeli jest pani pewna, kapitanie - powiedzia Beeah.
- Jest ze mn Martin - odpara. - Z ochroniarzem jest ich dwch - powinno wystarczy.
Poza tym, mam na sobie pancerz i now zabawk u boku. - Poklepaa si po kaburze.
- Jest pani bardziej niebezpieczna, ni na to wyglda - umiechn si Beeah. - W takim razie id.
Ky wrcia do katalogu. Gdyby kupia zestaw obronny - numer katalogowy 34-5000-89357 - to moe
mogaby pozwoli sobie na pojedyncz wyrzutni - numer katalogowy 68-4322-7639. Lecz jedynym
powodem posiadania wyrzutni bya... ch atakowania innych statkw. Bezbronnych statkw, gdy
pojedyncza wyrzutnia nie moga mierzy si z prawdziwymi okrtami wojennymi lub lepiej
uzbrojonymi piratami.
Nie mogaby tego zrobi. Zosta piratem, zodziejem... to byby koniec Vattw, nawet gdyby
przeya, wzbogacia si i sprbowaa odbudowa organizacj. Skoro Slotter Key zwrcio si
przeciwko jej rodzinie - zagadka, ktrej nie potrafia rozwiza tu i teraz - to z pewnoci nie
wydadz jej kaperskiej autoryzacji. Nie miaa te pienidzy, eby przey bez napadania na innych.
Powinna... co? Przyzna, e s zgubieni? Raczej nie. Uciec? Dokd? Do innego sektora, daleko od
przestrzeni, gdzie handlowali Vattowie, z powrotem na stare wiaty, opuszczone dawno temu przez
jej rodzin? Do nieznanych wiatw za Pkniciem?
Opara gow na rkach, odrzucajc wszystkie te moliwoci, a jednoczenie niezdolna do
wymylenia innych. Nie, musiaa myle, nie moga nie myle. Wygldao na to, e Ky, ktra istniaa
podczas kryzysu na Sabin - potrafica podejmowa szybkie, zdecydowane dziaania - znikna,
pozostawiajc po sobie gorzkie zagubienie.
Westchna, przecigna si i zamkna katalog, eby przyjrze si umowie zakupu.
Moga zarezerwowa sobie produkt na dwadziecia cztery godziny bez wpacania depozytu lub na
pi dni z depozytem. Z zimnej, racjonalnej kalkulacji wynikao, e potrzebowali tego zestawu
obronnego. Prawd mwic, potrzebowali nawet czego lepszego. Pozycja 35-4571-983314 byaby
idealna, lecz w katalogu figurowaa tylko jedna sztuka.
Zarezerwowaa j sobie bez skadania depozytu. Przynajmniej bdzie miaa nieco czasu do namysu.
Czy Quincy bdzie potrafia to zamontowa? A moe znajd kogo innego, kto bdzie mg to zrobi?
Powrt do listy. Skoro uzbrojenie ofensywne byo zbyt drogie i przeznaczone jedynie do polowania
na innych, to co z obron? uzbrojenie obronne dla statkw. Przejrzaa list. Jeli maj uzbrojenie ze
Slotter Key, to moe dysponuj... tak. Miny z wasnym napdem, samostabilizujce si, model 87-
TR-5003. Najlepsze, jak wiedzieli wszyscy starsi studenci Akademii. W porwnaniu z innym
uzbrojeniem, miny byy ekonomiczne, wrcz tanie. Nie zabieray zbyt duo miejsca. Jeli wiedziao
si, jak ich uywa - a ona miaa drukowany dyplom z obsugi pasywnych i aktywnych systemw
obronnych, w tym min - mogy okaza si bardzo skuteczne. Oczywicie, nastrczay sporo trudnoci,
na przykad ze stabilnoci w przestrzeni - dryfoway pod wpywem si grawitacji i po pewnym
czasie ich napd samostabilizujcy wyczerpywa si, pozostawiajc miertelnie gron bro
rozrzucon w bliej nieznanym miejscu.
Lecz Ky nie miaa nic przeciwko uczynieniu ze wszechwiata nieco bardziej ryzykownego miejsca
dla innych, jeli miao to ocali jej wasny statek. Zarezerwowaa miny.
Gdyby wzia ten zestaw obronny, z trudem moga pozwoli sobie na pitnacie min. Jak mawia
jeden z jej instruktorw, nigdy nie miao si dosy amunicji. Moe ktry z ich towarw osignie
nieoczekiwanie wysok cen.
Zgarna Martina, sprawdzia mapk okolicy i zgarna ochroniarza. Wyprzedzi j w drodze do
wyjcia i sprawdzi sytuacj na zewntrz. W odrnieniu od pechowego Jima, raczej nie bdzie
wyjmowa szczeniakw z kubw na mieci. Co przypomniao jej o innych koniecznych sprawunkach.
- Znasz jaki sklep w pobliu lub po drodze do tramwaju midzypiastowego, gdzie moglibymy
zrobi zakupy dla zwierzt? - zapytaa.
- Zakupy dla zwierzt?
Pytanie byo niezwyke, ale nie musia wyglda na a tak rozbawionego.
- Zakupy dla zwierzt - powtrzya. - Nabylimy... mmm... szczeniaka. Jutro opuci kwarantann.
- Zaraz sprawdz... - Przez chwil patrzy przed siebie pustym wzrokiem, czc si z implantem, po
czym skin gow. - BioExotics, tamtdy - powiedzia, wskazujc na najblisz przecznic. Nad
oficjalnym kodem lokalizacji, kto dopisa kolawymi, zielono-rowymi literami: ulica wierzbowa.
- Mamy por obiadow - zauway cicho Martin. - Moe zatrzymamy si gdzie, eby co zje? - Ky
spojrzaa na niego; wczeniej rozwodzi si nad niebezpieczestwami zwizanymi z jedzeniem w
miejscach publicznych. Moe bya to cz jego testu dla nowej eskorty? Ju chciaa odmwi, kiedy
zaburczao jej w brzuchu.
- Na rogu jest kawiarnia - podpowiedzia ochroniarz.
- Dobrze. Szybki lunch. - Martin milcza. Gdy podniosa na niego wzrok, napotkaa nieodgadnione
oblicze.
W kawiarni nie byo zbyt wielu ludzi - byo ju po obiedzie - lecz z kuchni dochodziy bardzo
przyjemne zapachy. Pomna wczeniejszych wykadw Martina, wybraa stolik pod cian i usiada
plecami do niej. Martin zasiad po jej prawej rce, na wprost drzwi, a Turnish naprzeciwko Martina,
osaniajc j z drugiej strony, co sprawio, e znalaz si plecami do drzwi wejciowych, lecz
przodem do wyjcia kuchennego. Zaproponowaa mu posiek, ale odpowiedzia, e jad przed sub.
Mimo, i pacia za jego czas, Ky czua subteln presj, wywoywan jego niewzruszon min,
zupenie, jakby jada w towarzystwie instruktora. To prawda, e ochroniarz nie powinien bra
udziau w pogaduszkach, lecz Turnish emanowa tak cierpliwoci, e miao si wraenie, i zaraz
mu jej zabraknie. Ky rozprawia si z pyszn zup i wieo upieczonym chlebem; wiedziaa ju, jak
ta kawiarnia utrzymywaa si na rynku.
Zauwaya, e Martin pochon grub kanapk, praktycznie nie odrywajc wzroku od drzwi.
Pod koniec pierwszej wachty na ulicy Wierzbowej nie byo prawie ruchu. Turnish poprowadzi ich
wzdu otwartych drzwi do sklepw, w ktrych nikt si nie pojawia... same drobne
przedsibiorstwa: pralnie, piekarnie, uywana odzie, naprawa narzdzi, wytwrnia szyldw.
Rwnie dobrze mogoby to by popoudnie w maym miasteczku. Ky odprya si.
Owszem, zamachowiec bez trudu mgby zaczai si na takiej cichej uliczce, ale kto wiedzia, e
bdzie tdy sza? Kady rozsdny zabjca zaoyby, e udaa si najprostsz drog na statek.
- Uwaga! - zawoa nagle Turnish i zacz obraca si w jej stron.
Ky rzucia si na ziemi, odpychajc go na bok; upad koo niej.
Dwa pierwsze strzay miny ich o dobry metr. Ky obejrzaa si na Martina - mia ju bro w rku i
na jej oczach odda pierwszy strza. Opara si na okciach i rozejrzaa za celem.
Tam... wyglda z wejcia do Krawca Andyego przed nimi. Wystrzelia pocisk CPF; ciaem
napastnika szarpno, cofn si i powoli osun na chodnik. Bro upada ze szczkiem. Poczua
znajome, pulsujce uczucie satysfakcji. Nie pora na to... Rozejrzaa si za oson i wsparciem.
Powinien by jeszcze jeden; ktokolwiek to zorganizowa, nie wysaby samotnego strzelca.
Nikogo. Nikt nie podszed do drzwi sklepu - adnego - eby wyjrze. Poczua, jak je si jej woski
na karku. Drzwi po prawej ziay pustk niecay metr od nich. Poklepaa Turnisha po nodze,
rozgldajc si ponad nim w poszukiwaniu kopotw.
- Schowaj si - powiedziaa. - Na czwartej. Bd ci osania.
- Nie sdz - odpar Turnish, przekrcajc si. Oddech uwiz jej gardle, gdy spojrzaa w wylot lufy
jego broni... Jest naprawd duy - przebiego jej przez gow. Mczyzna umiechn si. - Szachmat,
Vatta. Gra skoczona.
Nie zareaguje wystarczajco szybko; jej bro wymierzona bya w zupenie innym kierunku.
Wiedziaa, e nie zdoa poruszy si odpowiednio byskawicznie i ta wiedza j sparaliowaa.
Umiecha si, wiadomy jej myli, strachu, pooenia jej broni. Zascho jej w gardle, a po plecach
spyn lodowaty strumyczek potu. Martin nie moe... gdy wtem bbenki rozdar jej huk wystrzau, a
gowa zdrajcy eksplodowaa, rozrzucajc na wszystkie strony krew i mzg.
Powietrze z powrotem wdaro si do jej puc. Otara twarz.
- Ty...
- Nie byem pewny, dopki nie odwrci si w pani stron - wyjani Martin. -
Przepraszam. Po wizycie w kawiarni mg sta si nieostrony. Prosz tam wej. - Nadal adnego
alarmu, pusty korytarz. Moe wszystkim w okolicy zapacono, eby poszli sobie co zje.
Bro zabitego leaa dalej, ni Ky si spodziewaa... wci ciska j w doni. W takim razie Martin
musia odda dwa strzay... tak szybko?
Nie, eby miao to w tej chwili jakie znaczenie. Teraz musieli zdoby pomoc ze strony wadz.
Ostronie wesza do sklepu i rozejrzaa si w poszukiwaniu komunikatora. Ten w czerwonej budce
trzy sklepy dalej by zbyt widoczny, lecz na wikszoci stacji umieszczano takie rwnie w bardziej
dyskretnych miejscach.
Zanim jak znalaza, usyszaa widrujcy dwik syreny nadjedajcych strw prawa.
ROZDZIA 8
Niedobrze - mrukn Martin. - Przypuszczam, e zaapalimy si na tradycyjnie z godzin w
dzielnicy.
- Mam nadziej, e chodzi tylko o to - odpara. - Dzisiaj ju po raz drugi mamy kopoty.
- Zgadza si. Zanim std odlecimy, bdzie pani miaa cakiem niez reputacj -
stwierdzi, wydajc z siebie co na ksztat chichotu. - Jest pani... zadziwiajco spokojna jak na
kogo, kto wanie zabi czowieka i sam omal nie zgin. To opanowanie, czy szok?
- Powinnam wiedzie? - odrzeka Ky. - Nie czuj paniki, jeli o to ci chodzi. Raczej lekki niepokj,
spowodowany przybyciem panw w mundurach.
- Zakadam, e wie pani, jak zachowywa si podczas zatrzymania?
- Och, tak. Wolaabym jednak nie spdzi kolejnej godziny twarz do podogi, jak to miao miejsce
na Belincie.
- Och, Belinta... ledwo unikna tam pani mierci.
- Za to jeden z usiujcych zgadzi mnie ludzi zosta cakowicie zabity.
- Przez...?
- Przeze mnie - odpara Ky. - Mylaam, e wiedziae.
- Nie. Syszaem tylko o buntownikach na pani statku. I wiedziaem, e nie by to pani pierwszy raz.
- Pierwszy z tej broni - ucilia Ky, wsuwajc j z powrotem do kabury, gdy w polu widzenia
pojawi si pierwszy stranik. Martin zdy ju schowa swoj.
Garda - zza rogu wyszo kolejnych dwch funkcjonariuszy - przybya w pancerzach i z broni gotow
do strzau. Kto, kogo nie byo wida, mia te megafon.
- Osoby przebywajce w tym obszarze maj wyj z rkami uniesionymi do gry!
- To my - powiedziaa Ky. - Idziemy. - Podniosa rce i wysza zza drzwi z Martinem u boku. Miaa
nadziej, e nie byo ju wicej snajperw. cierpa jej skra, lecz nie rozleg si aden strza.
- To ju wszyscy? - zapytano przez megafon. Ktokolwiek przez niego przemawia, musia widzie, co
dziao si na korytarzu.
- Tak - odpara Ky. - Przynajmniej z naszej strony.
Uzbrojeni stranicy podeszli bliej.
- Macie bro? - zapyta jeden z nich.
- Tak - odrzeka Ky. - Pistolet automatyczny w kaburze na biodrze; wystrzelone trzy pociski.
Zabezpieczony.
Jeden z funkcjonariuszy wyuska go ostronie z olstra i wsun w specjaln ptl na ramieniu.
- Tak - powtrzy Martin, zerkajc na Ky. - Kabura pod pach Standardowa Bro 11
mm, zabezpieczona. - Stranik zabra mu bro i rwnie umieci w bezpiecznym miejscu.
Nastpnie zwrci si do Ky.
- Pani tosamo?
- Kylara Vatta z Gary ego Tobai - odpara Ky. - A to czonek mojej zaogi, Gordon Martin.
Po chwili funkcjonariusz odezwa si:
- Dwukrotnie wesza pani dzisiaj w kontakt z prawem: bjka w dokach i posiadanie
nielicencjonowanego zwierzcia.
- Znalelimy to nielicencjonowane zwierz - poprawia Ky.
- Przypuszczam, e te trupy rwnie tylko znalelicie?
- Nie. Szlimy korytarzem, kiedy kto zacz do nas strzela. Rzucilimy si na podog; trafiam
tamtego - Ky kiwna gow w stron ciaa, lecego na ulicy trzydzieci metrw dalej
- a ten zosta mi przydzielony przez Baritom jako licencjonowany ochroniarz. Zwrci si przeciwko
mnie i chcia zastrzeli z bliska.
- Sucham?!
Ky zaswdzia kark, a nie bya w nastroju do ignorowania takich sygnaw.
- Czy moglibymy uda si na posterunek? Dzisiaj dwch ludzi prbowao mnie zabi.
Wolaabym zej z ulicy i znale si w jakim osonitym miejscu.
- Boi si pani pomimo naszej tutaj obecnoci? - Drwina bya namacalna.
- Owszem - odrzeka Ky. - I sdz, e mam ku temu suszne powody. Chc - nie, pragn
- zoy obszerne wyjanienia, ale wolaabym nie zarobi kulki w gow, stojc tutaj i bdc atwym
celem dla strzelca ukrytego w ktrym ze sklepw.
Mczyzna nie odpowiedzia od razu. Ky przyja, e otrzymuje instrukcje poprzez implant lub
suchawki w hemie. Po chwili odpowiedzia:
- W porzdku. Zabieramy was do rodka. Rce na gowach.
Posterunek Gardy znajdowa si za zakrtem w kierunku, w ktrym szli. Nikt si nie pojawi, dopki
nie zostawili sceny zbrodni za sob. Dopiero wtedy za tamami zebra si ciekawski tum. Stranicy
nie udzielali odpowiedzi, popdzajc Ky i Martina, dopki nie znaleli si wewntrz budynku. Tam,
jako i autoskaner niczego nie wykaza, pozwolono im opuci rce.
- Zyskuje pani coraz lepsz reputacj, kapitanie Vatta - zauway funkcjonariusz za biurkiem. -
Nielegalne formy biologiczne, napaci, morderstwo...
- Samoobrona - skorygowaa Ky. - Usiowanie zabjstwa z ich strony. Oraz, mam nadziej,
podszycie si pod pracownika Baritomu, za co prawnie odpowiedzialna jest agencja.
- Przynajmniej tak pani twierdzi - powiedzia mczyzna. - Wkrtce przybdzie tutaj oficer ledczy,
by spisa pastwa zeznania. Moecie zaczeka tam... - Kiwn gow w stron drzwi.
- Musz skontaktowa si ze statkiem - oznajmia Ky. - Spodziewaj si naszego rychego powrotu.
Skrzywi si.
- Jestecie podejrzani...
- Oczywicie - przytakna Ky. - Ale nie ma powodw, eby niepokoi moj zaog, prawda? Wszak
nadal jestem za nich odpowiedzialna, poza tym, ywi przekonanie, i nie chcecie, aby stali si
ofiarami wypadkw.
- Moe pani skorzysta z publicznej cznicy - zezwoli.
- Id, Martin; zaraz do ciebie docz - powiedziaa Ky. Martin kiwn gow i ruszy
korytarzem za policjantem. Ky podaa kod statku.
- Gary Tobai, mwi specjalista od zaadunkw Barikal. - Mczyzna sprawia wraenie
opanowanego, co umocnio nadziej Ky, i pod jej nieobecno nie wydarzyo si nic zego. -
Och, kapitan! Przepraszam... dopiero teraz na ekranie pojawi si pani kod identyfikacyjny.
- Nic nie szkodzi. Jest tam Quincy? Czy Beeah ju wrci?
- Nie, kapitanie. Quincy udaa si do dostawcy artykuw spoywczych, by wybra racje
ywnociowe. Zabraa ze sob Jima; nie jest sama. Beeah zadzwoni i poinformowa, e je lunch w
Piacie Trzy. Chce pani rozmawia z Mehar? Jest w Inynieryjnym...
- Nie. Wszystko w porzdku. Mamy pewne kopoty. Zostalimy napadnici podczas powrotu na
statek. Chc, eby caa zaoga natychmiast wrcia na statek i zostaa tam. Kto jeszcze jest na
zewntrz?
- Poza pani i Martinem tylko Jim, Beeah i Quincy, kapitanie. Czy u was wszystko w porzdku?
- Nic nam nie jest. Chciaabym jednak, eby skontaktowa si z Quincy i Beeahem -
niech Mehar uyje implantu - i nakaza im natychmiastowy powrt. Zostan jeszcze przez jaki czas
na posterunku Gardy w Piacie Cztery - prawdopodobnie kilka godzin - ale Mehar moe si ze mn
tutaj czy. Nie wiem tylko, czy zawoaj mnie do telefonu. Po prostu siedcie na statku i
zachowujcie czujno.
- Tak jest, kapitanie. Mam dobre wieci odnonie adunku. Alene osigna niezy zysk na czci
cargo Leonory.
- To wietnie - ucieszya si Ky. - Wolaabym jednak nie rozmawia o tym na tej linii.
Uywam publicznego cza na posterunku Gardy. Zadzwoni, jak tylko bd moga.
- Tak jest, kapitanie.
Ky rozczya si, umiechna do skwaszonego funkcjonariusza za biurkiem i posza do poczekalni
wyposaonej w awk, wski st i dwa krzesa. Jak zwykle opanowany, Martin siedzia na awce,
promieniujc cichym spokojem, pomimo plam krwi i brudu na ubraniu.
Obdarzy j miym umiechem. Bya pewna, e wyglda gorzej od niego; mdlio j od smrodu krwi i
mzgu na twarzy. Przy drzwiach stan uzbrojony stranik.
- Jest tutaj toaleta? - zapytaa Ky.
- Bdziecie musieli zaczeka, dopki biegy sdowy nie zbada waszych ubra - odpar
policjant.
Nie musieli czeka zbyt dugo. Mczyzna, ktry pojawi si w drzwiach, przedstawi
si jako inspektor Grant.
- Bdziemy musieli przeprowadzi badania sdowe waszej odziey - oznajmi. - Prosz uda si z
moimi asystentami do przebieralni. To nie potrwa dugo, a potem bd mg przyj od pastwa
zeznania.
Mia dwoje pomocnikw - mczyzn i kobiet - czomodeli przystosowanych do niskich cinie. Ky
rozebraa si pod okiem kobiety i podaa jej ubranie, zakadajc w zamian dostarczony jej prosty,
szary strj.
- Musimy take sprawdzi pani donie - odezwaa si asystentka. Zabraa torb z ubraniem Ky i
poprowadzia j do kolejnego pomieszczenia z maszyn wyposaon w duy otwr z przodu, przy
ktrej siedzia technik. Zgodnie z instrukcjami, Ky wsuna rce w dziur i po okoo dwch minutach
technik kiwn gow. Nastpnie otar jej twarz kawakiem materiau i pobra krew. Potem kobieta
odprowadzia j do poczekalni, oddawszy uprzednio torb technikowi.
- Jeli pani potrzebuje, moe teraz skorzysta z toalety - poinformowaa Ky.
- Chciaabym umy twarz - odpara dziewczyna. - Mog?
- Tak - stwierdzia asystentka.
W azience Ky zeskrobaa z twarzy wszystkie widoczne szcztki, aujc, e nie moga umy wosw.
Nawet po rozczesaniu ich kocwk od suszarki, nadal nie miaa wraenia, e s czyste. Tak
naprawd potrzebowaa dugiego, gorcego prysznicu. Skorzystaa z toalety i ponownie umya rce.
Nastpnie wrcia do poczekalni i usiada naprzeciwko inspektora Granta.
Jak rozumiem, miaa pani wyjtkowo zy dzie - zagai uprzejmym tonem. - A wic, kapitanie Vatta,
przypuszczam, e opowie mi pani, co si stao. Zaczynajc od... zacznijmy od momentu, w ktrym
opucia pani posterunek Gardy w Piacie Trzy po zorganizowaniu kwarantanny dla zwierzcia.
Ky najlepiej jak umiaa opowiedziaa o swoich przejciach. Grant poprosi j o opisanie
wsppasaerek z tramwajw.
- Czemu wybraa pani akurat tak drog powrotn? - zapyta, kiedy dosza do skrcenia w korytarz,
w ktrym zostali napadnici. - Czy nie byo dla pani oczywistym, i trzymanie si gwnych korytarzy
zapewnioby pani wicej bezpieczestwa?
- To przez mojego ochroniarza, Willema Turnisha. Zapytaam, czy zna sklep z artykuami dla
zwierzt. Potrzebujemy zapasw, skoro mamy zaj si tym szczeniakiem.
Powiedzia, e na Wierzbowej jest taki sklep, nazywajcy si Bioexotics. On take poleci nam
kawiarni - U Murphyego - gdzie zjedlimy lunch - dodaa.
- Murphy cieszy si dobr reputacj - stwierdzi Grant. - Myli pani, e was zapamitali?
- Chyba tak. Nie byo zbyt wielu klientw, kiedy tam jedlimy. Pamitam nawet, przy ktrym stoliku.
Potem poszlimy Wierzbow i po chwili korytarz opustosza; szlimy szybko, a po drodze
przygldaam si sklepom, czytajc ich nazwy i numery. Potem Turnish zawoa:
Uwaga! i rzuciam si na ziemi, gdy pady dwa pierwsze strzay. Leelimy, kiedy strzelono po
raz trzeci. Wycignam bro. Zastrzeliam zabjc przed nami i powiedziaam Turaishowi, eby
schowa si w najbliszym sklepie, a ja bd go osania.
- I...?
- Przeturla si i wymierzy bro w moj gow. Byam tak zaskoczona, e nie mogam si ruszy -
by zbyt blisko, a ja leaam rozcignita na ziemi, z broni wymierzon w zupenie innym kierunku...
- Jest pani pewna, e to by Turnish?
- Absolutnie - potwierdzia Ky. - By ze mn przez cay czas na odlego ramienia.
- I co stao si potem?
- Martin go zastrzeli. Nie sdz, eby Turnish wiedzia, i by uzbrojony, ani e potrafi by taki
szybki. Potem wbieglimy do tamtego sklepu i zaczekalimy na policj.
- Ma pani licencj na swoj bro - powiedzia Grant. - Sprawdzili to na tamtym posterunku. Lecz
pani podwadny - wie pani moe, czy posiada licencj na noszenie ukrytej broni?
- Tak - odpara Ky. - Zaatwiam to przy okazji kupna swojej broni w Ostrzach w Piacie Trzy.
- Uhm. I oboje nosicie pancerze?
- Tak - potwierdzia Ky. - Rwnie nabyte dzisiaj w Ostrzach. Jak pan zapewne wie, mielimy
powody spodziewa si kopotw. Lecz prawdziwym niepokojem napawa mnie fakt -
cigna Ky - e usiowa zabi mnie kto, kogo wynajam poprzez licencjonowan agencj ochrony.
Poda prawidowe kody rozpoznawcze, przekazane mi wczeniej przez agencj. Czy oznacza to, e
firma ochroniarska zamaa prawo, czy moe brakuje im oryginalnego agenta?
- Zapewniam pani e zbadamy ten aspekt sprawy - oznajmi Grant.
- Utrzymuj, e faktycznie wysali agenta nazwiskiem Turnish, nie wiemy jednak jeszcze, czy zabity
mczyzna to naprawd Willem Turnish.
- Potrzsn gow. - Wie pani, dlaczego was ostrzeg? Jeli bra udzia w zamachu na pani, takie
postpowanie nie miao sensu.
Ky nie przyszo to do gowy.
- Nie wiem - przyznaa.
- Chyba - kontynuow Grant - e uczyni to po to, aby wygldao na to, i zastrzeli pani kto inny.
Wyglda to jednak do skomplikowanie. Prosz mi powiedzie, jak si zetknlicie.
Czy zamwia pani eskort w Baritomie?
- Skontaktowali si z moim statkiem; przekazano mi wiadomo i oddzwoniam na podany numer.
Powiedzieli, e ich ludzie w doku zauwayli, e wyszam na zewntrz i zapytali, czy nie potrzebuj
ochrony. Wspominaam im wczeniej o takiej moliwoci. Dlaczego pan pyta?
Westchn.
- Jeszcze nie wiem. Po prostu prbuj zrozumie, co si dokadnie wydarzyo. Wstpne badania
potwierdzaj, e osobnik w sklepie U Andyego wystrzeli trzy pociski, ktre znalelimy na
zewntrz oraz e pociski te zostay wystrzelone przed tymi, ktre go zabiy.
Co jeszcze - pomylaa Ky, lecz nie powiedziaa na gos.
- Biegli nie s w stanie okreli, czy osobnik, znany pani jako Willem Turnish, faktycznie grozi pani
broni, nim zastrzeli go pani podwadny. Mamy trudnoci z uzyskaniem czystego nagrania wideo z
tej okolicy. Wyglda to tak, jakby kto zamierza wklei zupenie inne nagranie, tylko zbyt szybko
weszlimy do systemu. - Umiechn si drapienie. - Nie cieszy nas zbytnio odkrycie, e kto
prbuje zakci dziaanie naszego systemu obserwacyjnego.
- To byoby... bardzo ze - przyznaa Ky.
- Tak. W kadym razie, zebrane do tej pory dowody nie uzasadniaj dalszego przetrzymywania pani
w areszcie, chocia, by moe, byaby pani bezpieczniejsza tutaj ni na ulicy. Cho z waszych zezna
bezspornie wynika, e pani podwadny, Gordon Martin, strzeli i zabi rzekomego Turnisha,
wczeniejsze ataki na pani rodzin sugeruj due prawdopodobiestwo groenia pani mierci przez
zmarego. W zwizku z czym jego rwnie zwalniam z aresztu. Przepraszam na moment. - Wyszed z
pomieszczenia.
Ky odchylia si na krzele. Szary kombinezon pachnia ostrym, instytucjonalnym mydem, mimo to
nadal czua co we wosach. Bdzie musiaa skontaktowa si z Baritomem...
bd j obwinia za mier agenta, czy przyjm do wiadomoci, e zwrci si przeciwko niej?
Bya caa obolaa. Nie miaa ochoty wdrowa pieszo na przystanek i jecha tramwajem z powrotem
do Piasty Dwa.
Wrci Grant.
- Jako i jasnym jest, e staa si pani celem czyich zych zamiarw, mam prawo uy patrolowego
skutera, by przetransportowa pani do dokw. Nie jestemy w stanie zapewni pani caodobowej
ochrony - brakuje nam ludzi - ale tyle przynajmniej moemy zrobi.
- Dzikuj - powiedziaa Ky z absurdalnym poczuciem wdzicznoci.
* * *
Gdy Ky i Martin wrcili na statek, wszyscy byli ju w doku. Zatroskane pytania zbya stwierdzeniem:
- Oboje musimy si umy. Potrzebujemy te troch snu. Mam nadziej, e urzdzenia na statku
poradz sobie z oczyszczeniem mojego kombinezonu. - Wtpia w to, ale warto byo sprbowa.
Po wsadzeniu brudnych ubra do odwieacza wzia dugi, gorcy prysznic i rzucia si na ko.
Leaa nieruchomo, gboko oddychajc, i wcale nie moga zasn. Sprbowaa medytacji,
wyobraaa sobie tcz... lecz widziaa tylko pusty, czarny krg lufy pistoletu, mierzcej jej w twarz,
i czerwon krew; czua jedynie wywoany strachem i rozpacz wstrzs oraz nakadajc si na to
rado zabijania. Raz po raz staraa si przechodzi od jednego koloru do drugiego, powtarzaa
uspokajajce sowa, lecz za kadym razem wszystko przesania czarny krg i czerwone rozbryzgi. W
kocu wysza z kajuty, nadal zmczona, obolaa i z porozbijanymi okciami i kolanami w miejscach,
gdzie zetkny si z chodnikiem...
lecz zbyt podminowana i pobudzona. Moe byoby lepiej, gdyby jej ojciec nie y, bo przynajmniej
nie dowiedziaby si, e jego crka, jego bezcenna dziewczynka, ponosia odpowiedzialno za
zabicie ludzi.
Fakt, prbowali j ukatrupi - wszyscy, ktrych zabia - mimo to byli ludmi, a Szafirowi Cyklanie
uznawali mordowanie ludzi za podstawowy dysonans. Poraka, jakiej doznaa przy prbie
wizualizowania Krgu wiadczya o tym, e mieli racj, przynajmniej w kwestii wykorzystania tego
typu medytacji.
- Jim pi - odpowiedziaa na jej pytanie Quincy. - Mamy co dla niego. - Standardowy wyjciowy
strj astronauty dla osb niezbyt przejmujcych si nakazami mody: niebieskie spodnie i powa
tunika z paskiem i brzowymi wstawkami na rkawach i wok szyi. Taki strj pozostanie
niezauwaony na kadej stacji w ich kwadrancie. - Troch nudne, ale uznalimy, e samo zrzucenie
wyblakej zieleni bdzie wystarczajcym szokiem. - Umiechna si.
- Dobry pomys - pochwalia Ky.
- Wszystko w porzdku, kapitanie?
- Nic mi nie jest. No dobrze: mam otarte okcie, ale to nic powanego. - Pomachaa jej rk i posza
na przd statku.
Wacht na mostku penia Sheryl.
- Nie bd musiaa po nic wychodzi, prawda? - zapytaa. Wygldaa na rwnie spit, jak Ky.
- Nie, oczywicie, e nie.
- Dobrze. Myl, e Lee miaby na to ochot. Uwaa to wszystko za strasznie ekscytujce. - Jej ton
dobitnie wskazywa, e uwaaa go za szaleca.
- Ty nie - domylia si Ky.
- Nie. Ja... wiem, e jestem pani jedynym nawigatorem, kapitanie, i bardzo pani lubi, ale gdybym
nie bya zbyt przeraona, by wystawi nos poza statek, poprosiabym o przeniesienie. Chc tylko
miej, bezpiecznej koi na miym, bezpiecznym statku.
Niektrzy ludzie po prostu nie zostali stworzeni do przygd - pomylaa Ky, zastanawiajc si,
czemu ona tak je lubi.
- Sheryl, gdyby cumowa tutaj jaki statek potrzebujcy nawigatora - lub ktrego nawigator szukaby
dreszczyku emocji - powiedziaabym: sprbuj. Nie jestem jednak pewna, czy obecnie atwo bdzie
znale tak duo miych, bezpiecznych statkw. Zgadza si, to Vattowie s w tej chwili atakowani. S
jednak jeszcze inne bogate kompanie kupieckie i dopki nie odkryjemy, kto to robi i nie
powstrzymamy go, kady jest naraony.
- Przypuszczam, e tak - mrukna Sheryl. Westchna. - Ja tylko... odek zawiza mi si na supe i
nie mog spa.
- Znam to uczucie - pocieszya j Ky.
- Tak, ale pani dziaa; kto prbowa pani zabi. Mnie nawet nikt nie zrani, a mimo to tak strasznie
si boj. Po prostu siedz tutaj i... - Jej gos ucich.
To mona byo naprawi.
- Sheryl, samotne przesiadywanie tylko pogarsza spraw. W zwizku z czym zwalniam ci niniejszym
z obowizku dyurowania na mostku. Sekund... - Wywoaa inne sekcje i dowiedziaa si, e Alene
faktycznie potrzebowaaby pomocy przy przemieszczaniu cargo. -
Od tej chwili zostajesz adowaczem. Nie w dokach - tylko w adowniach. Ryzyko nie wiksze ni
tutaj, a bdziesz miaa zajcie i przebywaa z innymi ludmi.
Przez chwil Sheryl wygldaa na oburzon - nawigator wykonujcy prac fizyczn? -
zaraz jednak umiechna si.
- Moe to pozwoli mi oderwa si od takich rozmyla - powiedziaa.
- Mam nadziej - odpara Ky. - A teraz do roboty. Musz wykona kilka pocze. -
Powiedziaa Sheryl szczer prawd. Jak tylko napastnicy pozbawi Vattw wszelkich zasobw,
zwrc si przeciwko innym. Gdyby udao si jej pozyska wsparcie pozostaych kupcw - czy
choby informacje - nie prowadziaby duej tej wojny w pojedynk.
W tej chwili na Lastway przebywao szesnacie statkw kupieckich. Trzy z kompanii: Szmaragdowe
Niebo Pavrati - nie zamierzaa rozmawia z nimi. Sunburst Mellina i S-ki. Nie wiedziaa zbyt wiele
o Mellinie i S-ce, z wyjtkiem tego, e handlowali z ssiednim kwadrantem. Ringwalker Outbounda.
Outbound zazwyczaj dostarcza zapasy nowym wiatom, gwnie podstawowy sprzt do
terraformowania i budowy kolonii. Pozostali figurowali na licie jako niezaleni, poczwszy od
gigantycznego masowca Pie Orlanda, po malekiego Siatkoskrzydego o adowniach mniejszych od
Garyego Tobai, lecz lepszych silnikach. Ky zacza od pierwszych miejsc na licie, pomijajc
Pavrati i sza w d w zastanej kolejnoci.
- Mwi kapitan Vatta - zacza, kiedy Sunburst odpowiedzia i przeczono j do kapitana Sundera. -
Jestem ciekawa, czy dysponuje pan jakimi informacjami na temat tych atakw na statki kupieckie...
- Na statki Vattw - poprawi j. By czomodelem, cho nie rozpoznawaa funkcji niektrych jego
organw. Po co mu, na przykad, ten strzakowy grzebie? Dua narol na lewym przedramieniu? A
czy te skrzela na szyi dziaay? - Nie syszaem nic o napaciach na statki innych armatorw.
- To pocieszajce - stwierdzia. - Przypuszczam jednak, e kiedy ju skocz z Vattami, zabior si
za kogo innego. Nie martwi to pana?
- Nawet gdyby, nie dzielibym si moimi troskami z pani - odrzek.
- Szczcie odwrcio si od was; nie chc si zarazi. - Co rzekszy, rozczy si.
- No c, wielkie dziki - prychna Ky w stron pustego ekranu.
Takie same odpowiedzi - z drobnymi wariacjami - uzyskaa od reszty.
Wszyscy byli zaniepokojeni; wszyscy rozumieli, e tajemniczy wrg Vattw moe obra sobie kogo
innego za cel. Nikt nie uwaa, eby sprzymierzenie si z Vattami zwikszao jego szanse. Nie starali
si rwnie wsppracowa midzy sob - a przynajmniej aden nie przyznawa si do tego takiemu
pariasowi, jak ona.
- Krtkowzroczni idioci - mrukna do siebie Ky. - Wkrtce skocz jak ja, jeli nie zaczn wybiega
myl naprzd.
- Rozmawia pani ze sob? - Na mostku pojawi si ziewajcy Lee.
- Gdzie jest Sheryl?
- Odesaam j do adowni. Odchodzia od zmysw, siedzc tutaj sama.
- Jeli potrzebuje pani prywatnoci, mog pj przygotowa co do jedzenia -
powiedzia Lee. - I tak na mnie wypada kolej w kuchni.
- Dobra myl - zgodzia si Ky. - Cho nie mam pojcia, na co mi prywatno, skoro aden z
kapitanw nie chce rozmawia ze mn o zaistniaej sytuacji. Niektrzy oferuj przynajmniej wyrazy
wspczucia, wszyscy jednak obawiaj si zaraenia pechem.
- Mogaby pani sprbowa przekona ich, e jest ucielenieniem farta - stwierdzi Lee. -
Wystarczy spojrze, ile zamachw pani przeya.
Ky rozemiaa si.
- Nie sdz, eby docenili akurat ten rodzaj szczcia - uznaa. - Ale, owszem, jestem godna.
Przynis jej tac z jedzeniem i powiedzia:
- Quincy kazaa przypomnie pani o paczce, ktra przysza pod pani nieobecno.
Zaniosa j do pani kajuty. Widziaa j pani?
- Nie - odpara Ky. W tej chwili jednak gd pokona zaciekawienie. - Rzuc na ni okiem po
jedzeniu.
Spaaszowaa
misk
przyrzdzonego
przez
Lee
pikantnego
gulaszu
misno-warzywnego, a potem przesza si korytarzem po przesyk. Rozpoznaa charakter pisma
MacRoberta. Pewnie kolejny model statku kosmicznego. Ciekawe, jak niespodziank bdzie
zawiera? Ugryza zaserwowan przez Lee na deser kremwk i przyoya kciuk do wbudowanego
w opakowanie mikroskanera. Wierzchnia foliowa powoka rozesza si wzdu paskiego spawu i
zrolowaa. Jej oczom ukazaa si kolejna warstwa opakowania.
Rozdara je i zamiast oczekiwanego pudeka z modelem wycigna grub teczk, zapiecztowan
znakiem Suby Dyplomatycznej Slotter Key.
- Co to takiego? - zapyta Lee.
- Nie mam pojcia - odpara Ky, przesuwajc palcami po pieczci. Rozamaa j. W
plastikowym etui znajdowa si gsto zapisany dokument o nagwku opatrzonym Pieczci Stanu.
Zacza czyta. Co...? To nie mogo by tym, na co wygldao. Odoya teczk i przetrzsna
paczk. Znalaza kopert z pismem od MacRoberta.
Nie, to nie jest kolejny model statku kosmicznego - zaczyna si list.
Twoja rodzina poinformowaa mnie, e wczeniej czy pniej pojawisz si na Lastway, wobec czego
przesaem to do rk zaufanego agenta. Szykuj si kopoty. Nie znam skali, ale s pewne sprawy, o
ktrych musisz wiedzie. Po pierwsze: Siy Kosmiczne s jedynie niewielk czci kosmicznego
systemu obrony Slotter Key. Reszt przekazano w rce prywatne - mona ich nazwa kaprami. Twoje
dziaania na Sabin udowodniy, e - w co zawsze wierzyem -
posiadasz odpowiednie umiejtnoci i charakter.
No to wietnie - MacRobert w gbi duszy podejrzewa, e bya morderczyni... dopiero po chwili
zarejestrowaa sowo kapr. Piraci w kupieckich szatkach - jak zwyk okrela ich jeden z
instruktorw... Czyby MacRobert werbowa wrd studentw Akademii Si
Kosmicznych kandydatw na piratw?
Zawsze bya odrobin zbyt niezalena na Siy Kosmiczne - kontynuowa list: Ta liczna teczuszka ze
suby dyplomatycznej zawiera list kaperski, dajcy ci prawo podejmowania dziaa w imieniu
Slotter Key przeciwko naszym wrogom, jak rwnie atakowania, zdobywania innych statkw oraz
przejmowania ich adunkw. Wedug Twojego uznania. Powinna trzyma ten list pod rk, by mc
okaza go na kade danie. Jak zapewne sama zauwaysz, moesz przyczepi go do grodzi za
pomoc porcznego mocowania z tyu ramki. Nie jest wart staroytnego materiau, na ktrym zosta
napisany, jeli przyjdzie do odpowiedzenia ogniem na ostrza i jest uznawany jedynie przez
wymienione na samym dole systemy prawne. Przeczytaj to koniecznie, albo moesz zosta
internowana w jakim zapadym, nudnym wizieniu. Niewiele zdziaasz tym malestwem, sugeruj
wic jak najszybsz zmian statku na lepszy.
W midzyczasie zamw u Buchert Brothers dostaw blokady antyzap achw ej : MASKEM 315-
2337, sze sztuk. Kto zadzwoni i zapyta, czy to waciwy symbol, a Ty odpowiesz, e tak.
Otrzyman przesyk otwrz w dyskretnym miejscu. Rozpoznasz zawarto. W tej chwili tylko tak
moemy Ci pomc.
Z pewnoci chcesz dowiedzie si, kim s wrogowie Slotter Key... w tej chwili nie mog Ci tego
powiedzie. Co zego dzieje si z ISC, co znacznie powaniejszego od wydarze na Sabin. Mamy
przesanki, by sdzi, e szykuje si co duego. Dziaaj z rozwag. Komendant przesya wyrazy
szacunku.
Ky wrcia do dokumentu. W archaicznym i skomplikowanym stylu upowania j, Kylar
Evangelin Dominique Vatta do wyszukiwania i utrudniania, nkania, niepokojenia, konfiskowania,
atakowania i niszczenia wszelkich nieprzyjaci Slotter Key, gdziekolwiek si na nich natknie, w
przestrzeni kosmicznej czy w porcie, wszystkimi dostpnymi rodkami, w dalszej swej treci
instruowa za oficerw Slotter Key, dyplomatw, wojskowych i
sprzymierzonych, kimkolwiek byli, do udzielania jej pomocy w tych przedsiwziciach.
Prcz penego zaskoczenia i oszoomienia odczuwaa take co, czego nie moga do koca
zaaprobowa. Uniesienie. Wyczekiwanie. Rado.
- To... do interesujce - powiedziaa do Lee, odzyskujc oddech. Czy powinna mu powiedzie? A
niby dlaczego nie? W tym mao prawdopodobnym przypadku, gdyby zechciaa skorzysta z mocy tego
dokumentu, bdzie potrzebowaa pilota. - Nasz rzd chce, ebym zostaa piratk.
- Co?!
- Dokadniej rzecz ujmujc: kaprem. To - postukaa w etui - jest list kaperski.
Uczylimy si o czym takim w szkole; nie miaam pojcia, e kto to jeszcze robi. Teraz, a nie
stulecia temu w dalekich krainach. To jest... pozwolenie na robienie niemal wszystkiego.
- Kademu...?
- Nie, tylko wrogom Slotter Key, ktrych - jak utrzymuje ten drugi list - nie potrafi mi jeszcze
wskaza. Musia by wysany... - zerkna ponownie na pismo od MacRoberta i jego dat. - Tak.
Przed rozpoczciem napaci na Vattw, zanim stalimy si persona non grata dla rzdu Slotter Key.
Co moe oznacza, e owe pismo jest ju niewane, cho, sama nie wiem...
- Tylko, gdyby formalnie je anulowali, jak sdz - zasugerowa Lee. - Oczywicie, nie jestem adnym
ekspertem, ale z pewnoci jako by pani o tym poinformowali.
- Nie mog tego zrobi - odpara Ky. - Nie dziaaj ich ansible.
Ku jej zdumieniu Lee wyglda na bardziej podekscytowanego ni przestraszonego.
- Mimo to nie jestemy prawdziwymi kaprami, prawda? Przysali pani pienidze, albo lepszy statek?
- Nie, chyba e ukryli go w dezodorancie, ktry mam zamwi w drogerii. A co -
podoba ci si ten pomys?
Nie odpowiedzia wprost, pytajc w zamian:
- Czy... zamierza pani to zrobi?
Przyszy jej do gowy wczeniejsze obiekcje przed zostaniem piratem, ale... jaki miaa wybr?
- Zamierzam sprawdzi, co kryje si w dezodorantach - odpara. - Co do reszty, to jeszcze nie wiem.
- Gdybymy mieli odpowiedni statek, mogoby by zabawnie - powiedzia Lee. Po czym zmarszczy
brwi, gdy na niego spojrzaa. - Wiem, to trudne i niebezpieczne. Nie miaem na myli zabawne w
zwykym znaczeniu tego sowa, ale... zabawniejsze od przewoenia tam i z powrotem adunkw.
- Marnowae si w handlu - zauwaya.
- Pani take, kapitanie.
- Sama nie wiem... kilka tygodni bez znalezienia si pod ostrzaem zaczyna by coraz bardziej ncc
perspektyw.
Lee potrzsn gow.
- Znuyo to pani.
- Moe. Sheryl, Alene i Ted nigdy si nie zgodz. Nienawidz takiej zabawy.
- Moe znajd sobie inny statek. O ile jakikolwiek statek jest teraz bezpieczny.
Odszukaa Buchert Brothers w spisie.
Zaopatrzenie statkw i restauracji, bogata oferta w przystpnych cenach. Tylko tyle napisali. Lista
produktw wygldaa cakiem normalnie: artykuy luzem i w paczkach, markowe i nie, poczwszy od
rodkw czyszczcych po wiee ryby ze zbiornikw, ywe do chwili odowienia. Porwnaa ceny
z dwoma innymi dostawcami - niemal takie same. Szybki rzut oka na poziom ich zapasw... Zoya
zamwienie na rodki czyszczce, proszek proteinowy w piciokilogramowych skrzynkach, tuzin
zestaww substancji smakowych, komplet tacek do piekarnika i wymienione w licie blokady
zapachowe.
Kilka godzin pniej, po uniesieniu wieka skrzyni we wntrzu adowni, Ky ujrzaa doskonale znane
jej ksztaty. Miaa przed sob drosz wersj min, ktre zarezerwowaa.
Mniejsze i nieco lejsze, zapewniay najbardziej wyrafinowane metody ataku na elektronik
nieprzyjaciela. Waciwie nastawione i podrzucone, mogy wyeliminowa wszystkie systemy statku,
nie czynic najmniejszych spustosze fizycznych. Doskonay or dla pirata - kapra - a ona dostaa
takich sze.
- No, no, no - mrukn Martin. - Kto pani lubi.
- Lubi, nie wiem, jak to wyglda teraz - odpara.
- Co bliej?
- List kaperski - wyjania. - Przesyka przysza, gdy bylimy zajci szczeniakiem albo
zamachowcami. Tak czy owak, zostaa podpisana i autoryzowana na dugo przed rozpoczciem
atakw na Vattw i decyzj rzdu, eby zacz nas ignorowa.
- Bardzo wygodnie - uzna Martin.
Ky zamkna skrzyni.
- Umie to tak, ebymy w razie czego mogli szybko si do tego dosta - polecia Alene. - Bdziemy
ich potrzebowa, jak tam wrcimy.
- Co to takiego? - zapytaa Alene.
- Co, o czym powiem wam, jak znajdziemy si w jakim bezpiecznym miejscu -
odrzeka Ky. Sze min. A w MilMarcie czekao na ni jeszcze pitnacie konwencjonalnych
adunkw wybuchowych. Wpaci depozyt, jak tylko zdobdzie wystarczajc ilo pienidzy.
ROZDZIA 9
Toby Randolph Lee Vatta osun si na tward prycz w celi. Nie zrobi nic zego, a mimo to
wyldowa w wizieniu. Pozbawiony moliwoci skontaktowania si z rodzin i to bez sowa
wyjanienia, dlaczego nie mg do nich zadzwoni.
- Prosz bardzo - odezwa si stranik. - Obiadek. - To ten najgrzeczniejszy, pomyla
Toby. Sprawia wraenie dobrego, starszego brata lub ojca. Dla kogo, kto nie by winiem.
- Dziki - mrukn, gdy stranik postawi tac z jedzeniem na stole. Przekrzywi gow.
- Znowu nie jeste godny?
- Raczej nie...
- Mylisz o rodzinie?
- Tak. - Jakeby inaczej? Ellis Fabery wysadzona w powietrze w doku, tysice ofiar -
wybuch zniszczy cay sektor. Poow zaogi tworzyli Vattowie, od kapitana po szefa zaadunkw. A
Tobyego nie byo na pokadzie, gdy otrzyma nagrod za nienagann, szeciomiesiczn sub w
charakterze praktykanta. Jego kuzyn Dex, kapitan, pozwoli mu opuci statek pod pozorem
wykonania jakiego prostego zadania. Zanie t wiadomo do banku, przynie odpowied, nie
wasaj si po drodze, zachowuj si jak dorosy. Dziki temu znalaz si cztery sektory dalej i
wanie studzi pity w poczekalni menedera banku, gdy statek wylecia w powietrze, krzeso
zakoysao si pod nim, a grodzie bezpieczestwa opady.
Implant wyczy si. O ile wiedzieli, by jedynym ocalaym. Nieletnim. Potencjalnym celem
zabjcw.
- Nikt nie lubi wizie - stwierdzi stranik. Przysiad na drugim kocu pryczy. - Ale to dla twojego
bezpieczestwa.
Wyjaniali mu to ju wczeniej, jakby by gupi i nie potrafi poj tego za pierwszym razem.
Zrozumia. Nie potrafi sobie tylko z tym poradzi. Jeszcze nigdy w yciu nie by sam wrd obcych,
kompletnie oddzielony od rodziny i przyjaci.
- Wiem, e robicie wszystko, co w waszej mocy - powiedzia. Bd zawsze grzeczny wobec obcych;
bd zawsze grzeczny wobec przedstawicieli prawa. - Ja po prostu... nie jestem godny. - Umiechn
si. - Pewnie za mao wicz.
- Tracisz na wadze - zauway stranik. - Nie chcielibymy, eby zanikn do czasu, a zgosi si po
ciebie rodzina.
- Przylatuj? - zapyta Toby. Poczu przypyw nadziei; serce zabio mu mocniej.
- Na pewno przylec - pocieszy go stranik.
- Ale jeszcze nic nie wiecie...
- Nie. - Stranik westchn. - Posuchaj, synu. czno jest zerwana. Przesalimy wiadomo; nie
wiemy, czy przesza, zanim zamilky ansible. ISC w kocu je naprawi, a wwczas kto przyleci. Nie
wiemy po prostu, kiedy to nastpi. Allray jest nieco oddalone od gwnych szlakw.
Kiedy Allray sprawiao bardzo egzotyczne wraenie. Na Stacji Allray zaaranowano wystaw
pomniejszych form tutejszego ycia. Toby oglda zdjcia w sieci; bardzo chcia
zobaczy ywego hekstana i heks-niedwiedzia. Dex obieca mu wolne popoudnie, gdyby wszystko
szo dobrze, a Anders z Inynieryjnego zaofiarowa si zabra go na rynek i wystaw fauny.
A teraz jedyne, co widzia na Allray, to wntrze celi i widocznych z niej pomieszcze.
Mia zestaw wideo, a stranicy przynieli mu kostki rozrywkowe, nie zgodzili si jednak zapewni
mu cza ze wiatem. Przez ten cay czas mg jedynie oglda kolejne odcinki Gangu Langa, Poza
prawem, Widmowych Okrtw... Nie zauwaa tego przedtem, lecz teraz kada eksplozja, bitwa czy
walka przypominaa mu o poniesionej stracie. Nie narzeka. C innego mia tutaj do roboty?
Poprosi o jakie programy studenckie w nadziei, e zakopie si w zadaniach matematycznych,
okazao si jednak, e o kilka poziomw wyprzedza najbardziej zaawansowane programy, jakie mieli
na stacji. Jego wielka siostra Erin zawsze powtarzaa mu, e by zbyt mdry i nie wyjdzie mu to na
dobre, ale nigdy nie przypuszcza, e przykadanie si do prac domowych skae go teraz na nud w
wiziennej celi. Przecie nie zrobi nic zego.
- Biegli badaj ich... no te... uch... pozostaoci - zaplta si stranik. - Masz jakie...
moe wiesz... czego sobie yczyli?
W najczarniejszych snach nie przypuszcza, e bdzie organizowa pogrzeb dla rodziny i towarzyszy z
zaogi. Gula w gardle okazaa si zbyt wielka; nie mg wykrztusi sowa.
Pokrci gow.
- Nie wyznajecie adnej religii?
Otarz rodzinny w domu i bogowie, ktrych imion go nauczono, wydawali si teraz pozbawieni
znaczenia jak kostka plastiku. Co dobrego zrobi kuzyn Dex, by pozosta w zgodzie ze standardami
etycznymi? Co dobrego zrobili Hallie, Prin i Veeah, by sta si wiadkami Dni Milczenia? Byli
martwi, a jedynym powodem ich mierci bya czyja za wola.
Nie ocali ich aden z bogw, do ktrych si modlili. Nie by w stanie wytumaczy tego nawet tak
miemu stranikowi. Wzruszy tylko ramionami, mruganiem strzsajc zy.
- Myl, e moemy potrzyma ich jeszcze troch w zamraarkach - powiedzia
mczyzna. Westchn ciko i wsta. - Synu, czasami powiniene z kim pogada. Jeste pewny, e
nie moemy zrobi nic wicej, eby ci pomc? Przecie wiesz, e nie jestemy twoimi wrogami.
- Wiem - odpar Toby. Zabrzmiao to szorstko, ale tylko tak mg ukry drenie gosu.
Stranik wyszed. W celi rozszed si zapach jedzenia. Zrobio mu si niedobrze, cho doskwiera
mu gd. Czy uda mu si co zje? Po dwch ksach chleba omal nie zwymiotowa. Pooy si na
pryczy i wtuli twarz w rami. Kiedy stranik przyszed po tac, Toby odwrci si twarz do ciany,
nacigajc koc na gow.
* * *
Stella Maria Celeste Vatta Constantin rozejrzaa si po Allray z czujnym zainteresowaniem. Dziki
zamieszaniu, ktre uczynio j rodzinnym pomiewiskiem i zym przykadem dla modszych, nigdy nie
wysano jej w zwyczajow, szkoleniow podr midzygwiezdn. Owszem, podrowaa, ale
dopiero, kiedy bya starsza i zawsze w jakiej misji. Allray wygldaoby egzotycznie dla
czternastolatki, lecz nie dla kobiety po trzydziestce.
W jej oczach byo podniszczone i tandetne, a bya za stara, by wzi to za egzotyk. Dziki
podrowaniu pod nazwiskiem ma unikna komentarzy przy odprawie celnej. Bya to jedna z
rzeczy, dziki ktrym lubia podre - nikt nie kojarzy jej imienia Stella z t idiotk, ktra zdradzia
tajne kody rodzinne swej pierwszej mioci.
Kapitan statku kurierskiego ISC przekaza jej ze wiadomoci o Ellis Fabery, jak tylko wynurzyli si
w przestrzeni Allray, nie zna jednak adnych szczegw. Implant Stelli nie zawiera penej listy
zaogi; na pocztku roku wymieniono cz jej czonkw i stara lista bya nieaktualna.
Dotara na posterunek policji. Na pewno bd wiedzieli, kto zgin na statku.
- Jest pani krewn? - zapyta funkcjonariusz za recepcj. Stella umiechna si.
- Musz porozmawia z oficerem dyurnym - powiedziaa. - Mam listy uwierzytelniajce od rodziny
oraz zgod na zajcie si szcztkami.
- A co z chopcem?
- Chopcem?
- Dzieciakiem - kto musi si nim zaj.
- Nie poinformowano mnie o adnym chopcu - odpara Stella, byskawicznie przegldajc w
implancie dane o najmodszych Vattach. Wiek ucznia... Keth? Preston? Toby?
Gio? - Ile ma lat?
- Czternacie. Tylko on przey. Mwi, e ma na imi Toby. Skoro jest pani przedstawicielk
rodziny, to podejrzewam, e bdzie pani musiaa go zabra.
Brakowao jej tylko czternastoletniego chopca, ptajcego si z ni podczas wykonywania misji.
Niestety, nie moga tego powiedzie, zwaszcza urzdnikowi za lad.
- A oficer dyurny? - powtrzya pytanie.
- Ach. Racja. Zaraz go cign.
Ksztat pod kocem wyglda na zbyt may, by mie czternacie lat.
- Nie jad zbyt dobrze - powiedzia stranik. Stella zerkna na tac z nietknitym, wystygym, mao
apetycznym jedzeniem.
- Widz.
- Prbowalimy... sam prbowaem... ale by taki zamknity w sobie...
Nic dziwnego, pomylaa.
- Toby - zawoaa cicho. - Toby, obud si.
Koc poruszy si i zaraz znieruchomia.
- Toby - powtrzya Stella. - Pora ju i...
Spod koca wynurzya si wychudzona twarz z niebezpiecznie byszczcymi oczyma.
- Kto... kim jeste?
- Stella Constantin. Przyleciaam tutaj uporzdkowa sprawy. Moesz pj ze mn.
Na twarzy zagocia podejrzliwo.
- Skd mam wiedzie, e nie jeste jedn z nich?
- Nie jest, chopcze. Sprawdzilimy - odezwa si stranik. Lecz Toby nie spuszcza z niej wzroku.
Westchna.
- Toby, syszae kiedy o gupiej crce Stavrosa, Stelli, tej idiotce, ktra zdradzia rodzinne kody
kochankowi?
Brwi chopca powdroway do gry.
- Ty jeste...?
- T Stell, zgadza si. Lecz nawet ja nie pozostaam idiotk na zawsze. Wycignijmy ci std, co?
Odrzuci koc i wsta niepewnie.
- Ja... nie czuj si najlepiej...
- Jak syszaam, nie jade nawet tyle, by utrzyma przy yciu mysz... co zdradza rwnie zawarto
tej tacy. Nie zemdlej mi, Toby; nie mamy na to czasu.
- Prosz pani... - zacz zaniepokojony stranik.
- Zjedz buk - polecia Stella, nie zwracajc na niego uwagi. - Prosz... - Przeamaa j na p,
posmarowaa demem i podaa chopcu. - Jedz.
Wpatrywa si w ni przez chwil, po czym wzi buk i odgryz kawaek.
- Toby, chc zabra ci z tej stacji, zanim kto nas tutaj znajdzie. Zadbaam ju o pozostae sprawy...
- Zauwaya, jak jego szczka na moment nieruchomieje, po czym podejmuje przeuwanie. -
Odebraam twoje rzeczy i kupiam co do zaoenia, co nie jest wiziennym strojem ani mundurem
Vattw. Bdziesz podrowa ze mn jako mj syn.
- Ja... jeste za moda!
- Nie martw si, bd wyglda wystarczajco staro. Skocz t buk i zjedz jeszcze jedn. -
Odwrcia si do stranika. - Mgby pan zorganizowa nam kilka ciepych kanapek?
- Oczywicie.
Po jego wyjciu Toby zapyta:
- Dokd idziemy?
Stella uniosa brwi. Nie powiedzia: Dokd mnie zabierasz... zaczyna si angaowa.
Obiecujce.
- Nie chc powiedzie ci tego tutaj - odpara. - Ci ludzie zrobili wiele dobrego, ochraniajc ci, ale
nie jestem pewna, czy ich nagrania s tak bezpieczne, za jakie je uwaaj.
Pochon drug buk i zacz spoziera akomie na reszt zawartoci tacy, pomimo warstwy
zgstniaego tuszczu na czym, co mogo by misem.
- Nie - rzucia Stella. - Po tak dugim okresie godowania lepiej, eby twj odek przyzwyczai si
najpierw do buek.
- Ale sama poprosia o ciepe kanapki.
- Poprosiam o zostawienie nas samych, tylko innymi sowami - ucilia.
Spojrza na ni z zaciekawieniem.
- Nie zachowujesz si jak... jak kapitan.
- Nie. Nie jestem nim. Nie jestem astronautk. Pracuj w administracji... - Odkd staa si
wszystkim. Odkd przestaa by tylko t idiotk Stell, dyurnym przykadem wszystkiego, co
mogo pj le. Nic nieznaczca pozycja, ktr piastowaa do zajcia w ci.
Co robia potem, nie wiedzia nikt.
- Ale kamstwo...
- Podsunicie mylnego tropu - poprawia go Stella. - Podobne, ale inne.
- Nie uwaam kamstwa za nic dobrego - oznajmi.
- Nie uwaam za nic dobrego skoczenie w grobie dla czyjej wygody - skontrowaa. -
Moesz ju wsta?
Mg, cho lekko si zachwia. Stella podaa mu torb.
- Za to. Odwrc si.
- Nie wyjdziesz?
Ta pena przeraenia skromno - pamitaa j z okresu wasnego dorastania.
- Nie - odpara, odwracajc si do niego plecami. - Nie zamierzam. Nie interesuje mnie twoje
wychudzone, mae ciako, chyba e w sensie utrzymania go przy yciu. Przebieraj si.
Usyszaa peen oburzenia szmer nastolatka. Dobrze. Gniew na ni uchroni go przed omdleniem.
Skupia uwag na wntrzu posterunku. Stranik powinien by ju wrci. Czemu go jeszcze nie byo?
Dlaczego nikt tutaj nie zaglda? Czemu nie syszy odgosw krztaniny, ktre zignorowaa, gdy tu
wesza? Zwrcia si z pytaniem do implantu w tej samej chwili, gdy zaalarmowa j o skaeniu
chemicznym. Wstrzymaa oddech, signa do kieszeni i zaoya na twarz mask ochronn po czym
wycigna drug i okrcia si na picie ku Tobyemu w sam por, by ujrze, jak otwiera usta.
- Nie! - zawoaa i rzucia mu mask. Dziki bogom, by dobrze wyszkolony - wiedzia, co to byo i
nie oddycha, dopki jej nie zaoy. Nowy strj - jednoczciowy, zielony kombinezon - wisia na
nim zapity do poowy. Gmera palcami przy zamkniciu, po czym podnis kurtk, wytrzeszczajc
oczy.
- Umiesz posugiwa si broni? - zapytaa Stella. Pokrci gow. - W takim razie trzymaj si tu za
mn - polecia mu. Wycigna wasn, cho zastanawiaa si, czy co jej pomoe, jeli przeciwnicy
byli uzbrojeni tak, jak podejrzewaa.
Na korytarzu nic si nie poruszao. Na samym zakrcie dojrzaa stranika, ktry mia
przynie im kanapki... jak rwnie same kanapki, walajce si na pododze koo jego wycignitej
rki. W drug stron... w gb wizienia... zatrzymaa si na chwil, by wsun wysoce nielegaln
sond danych w gniazdko w cianie przy stanowisku stranika, skd wycigna plany posterunku.
Kade miejsce na stacji kosmicznej ma przynajmniej dwa wyjcia. To miao cztery: gwne na
korytarz, dwa tylne oraz jedno boczne, przez mniejsze biuro.
Nie byo czasu na dugie zastanawianie si - poprowadzia Tobyego w prawo, ku tylnemu wyjciu
koo cel. Jeli nieprzyjaciel wierzy w swj gaz, mg nie obstawi tyw, wzgldnie mg okaza
si niedbay.
Zewntrzne drzwi byy oczywicie zamknite. Spodziewaa si tego. Oczy Tobyego rozszerzyy si
jeszcze mocniej, gdy wyja z kieszeni zestaw narzdzi. Otwieranie zamkw mechanicznych i
elektronicznych nie naleao do standardowych umiejtnoci crek Vattw, lecz Stella nie widziaa
powodw, dla ktrych nie miaaby poszerza wiedzy... albo informowa ojca o wszystkim, czego si
nauczya.
Wyszli na korytarz techniczny, zastawiony pudami ze mieciami, schludnie oznaczonymi
odpowiednimi etykietkami, opisujcymi rodzaj umieszczonych w rodku odpadkw. Po prawej stay
otworem drzwi do - po zapachu sdzc - kafejki, przy ktrych sta
przepeniony pojemnik na odpadki biologiczne. Przypomniaa sobie, e obok posterunku znajdowaa
si kawiarnia Huntari... zapewne ulubiona przysta policjantw, co dyskwalifikowao te drzwi
jako najlepsz drog ucieczki. Dalej miecia si piekarnia i warzywniak... pospieszya z Tobym w
tamt stron.
- Czy moemy zdj...? - zacz.
- Nie - rzucia przez rami. - Nastpnym razem moemy nie otrzyma adnego ostrzeenia.
Obejrzaa si w sam por, by dostrzec kogo zagldajcego do korytarza, kto natychmiast si cofn.
Niedobrze. Znajdowali si na wysokoci Ksigarni i Antykwariatu Murchisona, przy ktrym sta
pojemnik wypeniony opakowaniami. Drzwi wyglday na uchylone. Szarpna za uchwyt; otworzyy
si. Wepchna Tobyego do rodka, wlizgna si za nim, zamkna drzwi i napierajc na zasuw,
dokadnie je zaryglowaa.
Znaleli si na zapleczu zagraconym kolejnymi opakowaniami i pustymi pudami, pitrzcymi si na
biurku i pododze. Za zamknitymi drzwiami znajdowa si waciwy sklep.
Wska klatka schodowa po prawej prowadzia ku drzwiom na pitrze, oznaczonym napisem
PRYWATNE. Stella nie syszaa adnych haasw; zwikszya czuo implantu i wychwycia kroki
na zewntrz oraz gosy za drzwiami. Dwa? Trzy? Nie rozumiaa, o czym mwili.
Na zewntrz rozlegy si odgosy kolejnych krokw, tym razem zbliajcych si do nich. Rozejrzaa
si dokoa. adnej kryjwki. Pozostaway schody na gr. Skina na Tobyego, przykadajc palec
do warg. Jeli waciciel zabezpieczy prywatne biuro alarmem, to mieli pecha, ale w przeciwnym
razie...
Byli ju przy drzwiach, gdy rozlego si walenie do tylnego wejcia. Stella sprawdzia drzwi do
prywatnego biura - otwarte. Pchna je - nie rozleg si aden alarm - i wcigna Tobyego do
rodka. Zamkna drzwi, gdy jej wzmocniony such wyapa odgos otwierajcego si przejcia do
sklepu i zbliajcych si krokw.
- O co chodzi? - zapyta sklepikarz.
- Otwiera - rozleg si gos z zewntrz.
- Wejcie do sklepu znajduje si przy Wycigowej 3214. To wejcie jest zamknite -
odpar ksigarz.
- Otwieraj, do diaba! W rodku s zbiegowie!
- Tdy nie weszli. A wy kim jestecie? Nie wygldacie mi na... - Odgosy szamotaniny.
- Nie jestecie z policji! - Nierozpoznawalny haas, metaliczny chrzst i donony oskot. A potem
mamrotanie, zrozumiae dziki wzmocnionemu suchowi: - Co oni, za jakiego gupka mnie bior, czy
co? - Po czym goniej: - Sam, tu Rafe. Co tu si dzieje; lepiej sprawd
posterunek na Czwartej Wschodniej Bkitnej. Jacy chuligani prbuj sforsowa moje drzwi od
zaplecza, twierdzc, e cigaj uciekinierw, ale to nie twoi chopcy. - Szczknicie, jeszcze jedno, a
potem: - Hardy? Tu Rafe. Mam kopoty na tyach, pewnie zajd mnie od frontu. Policja nie
odpowiada. To moe by ta banda, ktrej szukamy.
Stella zamrugaa. Chuligani Ostatni raz syszaa to sowo, wypowiadane przez bardzo podobny gos
dwa lata temu bardzo daleko std. Rafe? Ten Rafe?
- Ach... nie odpowiadaj co? C, musz zamkn sklep, zanim dostan si od frontu.
Dziki. - Szybkie, cichnce kroki; nie byo odgosu zamykania drzwi pomidzy sklepem a zapleczem.
Stella rozejrzaa si po biurze. Panowa w nim wikszy porzdek ni na dole -
standardowa stacja danych i monitor, ko przykryte pasiastym kocem, may syntezator i kuchenka,
zasona, za ktr - zerkna - znajdowaa si mikroskopijna, lecz bardzo czysta ubikacja oraz
prysznic. Szafy nad biurkiem i wzdu ciany. Na drugim ekranie dostrzega jaki ruch - monitor
systemu bezpieczestwa, na ktrym widziaa plecy waciciela, opuszczajcego wanie kraty na
witryny. Zauwaya, e drzwi byy ju zamknite na sztab. Mczyzna by
redniego wzrostu, szczupy; przerzedzone wosy wiza w warkocz ze wsteczk.
Zabezpieczy drugie okno i odwrci si.
Zatkao j. To naprawd by Rafe. Zerkn do kamery i umiechn si. Mrugn okiem.
To byo pewne. Wiedzia. Naturalnie. Na pewno mia podgld wideo w swoim biurze, jak rwnie
na dole i musia ju ich sprawdzi. Wrci za lad sklepow nie podnoszc wicej wzroku. To take
byo bardzo typowe dla Rafea: osign swj cel. Teraz bdzie czeka na odsiecz, ktr wezwa.
Stella obejrzaa si na Tobyego, aujc, e nie moe doda mu otuchy.
By za mody na to wszystko, ona za nie moga suy mu wyjanieniami; Rafe z pewnoci
wszdzie mia mikrofony.
Gdyby wiedzia, e tutaj byli i kim byli - kim bya ona - mogaby skorzysta z jego systemu sama.
Odszukaa panel sterujcy wewntrznymi kamerami i przekierowaa jedn tak, eby ledzia Rafea.
Sta za kontuarem, wprowadzajc do komputera jakie dane - list ksiek pitrzcych si na ladzie,
o czym przekonaa si, dokonujc zblienia. Starych ksiek, antykw, wydrukowanych na
prawdziwym papierze. Nie moga skupi si na tytuach, za to bya w stanie podczy si do
komputera, z ktrego korzysta.
Uczynia tak, zwracajc uprzednio kamer w stron drzwi do sklepu. Pod dzisiejsz dat widniaa
lista ksiek tak dziwacznych, e Stella zatrzymaa przewijanie, prbujc domyli si, jaki szwindel
Rafe tym razem planowa. Tomy dotyczce historii spoeczestwa trzydzieci dwa amane przez
trzydzieci siedem? Spisy nieruchomoci w miejscach, o ktrych nigdy nie syszaa? Trzy ksiki
kucharskie? Zestaw instrukcji dla kamerdynera? W
dzisiejszych czasach z pewnoci nikt nie kupowa takich rzeczy...
Toby stukn j w rami i pokaza na toalet. Pokrcia gow. Narobiby haasu... cho
podejrzewaa, e Rafe zabezpieczy cae pitro przed podsuchem i skanowaniem najlepiej, jak tylko
umia, bulgotanie w rurze czy odgos spuszczania wody nie dawa si naprawd skutecznie
wyguszy.
Ktem oka pochwycia jaki ruch na monitorze. Podniosa wzrok. Rafe podchodzi do drzwi,
trzymajc w rce bro, ktrej nie rozpoznaa.
Zgonia dwik. Donony brzdk, a potem syk... Rafe byskawicznie sign do kieszeni i przytkn
rk do twarzy. Sprawdzia odczyt chemiczny - jeszcze nic, po prostu by
ostrony. Na samym rodku drzwi zabyso wiateko; napastnicy prbowali wypali sobie drog do
rodka. Wtem z zewntrz dobiegy odgosy jakiego potnego zamieszania: gosy, omoty, trzaski,
huk wystrzaw i przypominajcy darcie tkaniny dwik wydawany przez szybkostrzeln bro
maokalibrow, zaadowan bezpiecznymi dla stacji pociskami rozpryskowymi. A potem cisza.
Stojcy czujnie przy drzwiach Rafe zawoa:
- Druyna osiedlowa?
- Mamy ich, Rafe - rozleg si gos na zewntrz. - Dziesiciu. Poli jeszcze nie przyjechali... czekaj,
ju tu s.
- Skaenie chemiczne, Hardy?
- Nie. Moesz otworzy, o ile nie uszkodzili ci zanadto drzwi. W kracie antywamaniowej masz
dziur, w ktrej spokojnie mgbym si zmieci.
- Zgoda. - Rafe schowa bro za monitor i waln w przycisk drzwi. Zewntrzne zabezpieczenie
odsuno si powoli na bok, by zatrzyma siew poowie. Otworzy drzwi. Stella skierowaa kamery
na zewntrz. Ujrzaa stopion cz - na pasku przeczytaa temperatur, oszacowan na podstawie
promieniowania cieplnego - a za ni porozrzucane ciaa i oddalajcych si kilku uzbrojonych
mczyzn. W polu widzenia pojawiy si umundurowane postacie - policja, jak zaoya.
- Wyglda na to, e miae jakie problemy - zauway jeden z przybyszw.
- Wszyscy mielimy - odrzek Rafe. - Ustalilicie, dlaczego posterunek na Czwartej Wschodniej
Bkitnej nie odpowiedzia?
- Odurzeni gazem - odpar zapytany. - Sdzimy, e napastnicy szukali tam dzieciaka Vattw. Musieli
go dopa, bo ju go tam nie ma. Czemu niepokoili ciebie, Rafe?
- Twierdzili, e szukali zbiegw. Prbowali wama si przez tylne drzwi, podajc si za policj. Na
szczcie byy zamknite. Przypuszczam wic, e dzieciak musia jako zwia.
Przecie sami nas ostrzegalicie, e powinnimy udzieli mu schronienia - kto musia go przygarn.
- Nie ty?
- Nic mi o tym nie wiadomo - odpar Rafe. - Jak ju mwiem, tylne drzwi s zawsze zamknite, z
wyjtkiem chwil, gdy wystawiam na zewntrz mieci lub id do Huntari na lunch, a wtedy zwykle
zamykam je za sob. Nikt ich jeszcze nie zgosi?
- Jeszcze nie. - Policjant wzruszy ramionami. - Mog by wszdzie, o ile napastnicy jeszcze ich nie
dopadli. Musimy ich znale, na wypadek, gdyby zostali tu jeszcze jacy li faceci. A przy okazji...
wiesz, e patrole obywatelskie s nielegalne?
- Przez cay czas siedziaem w rodku, Fred.
- Susznie. Twoi uzbrojeni ssiedzi i przyjaciele przechodzili tdy zupenie przypadkowo...
- Na caej stacji jest niespokojnie, Fred. Gdyby postanowili pomc mi pod nieobecno policji...
uznabym to za dobry uczynek.
- Nie narzekam - stwierdzi policjant. - Tylko przypominam o panujcym prawie - na tym polega
moja praca. Jeli nie stwierdzam naruszenia porzdku, to... to wszystko, co musz zrobi.
- Dzikuj - powiedzia Rafe tonem, ktry Stella doskonale rozpoznawaa. Zawsze mia
dar do zoliwoci.
- Chcesz, ebymy sprawdzili sklep?
- Jak chcecie, cho - jak ju mwiem - byem cay czas zamknity, kiedy przyszli, a nie udao im si
dosta do rodka od frontu. Chocia mao brakowao.
- Jeeli jeste pewien... mamy co innego do roboty. W cigu godziny zjawi si tutaj nowa zmiana -
tamci chopcy wszyscy wyldowali w szpitalu - i zwikszymy liczb patroli.
Biegli bd musieli obejrze ciaa i sprawdzi, czy dadz rad je zidentyfikowa. Daj mi zna,
gdyby zobaczy tego dzieciaka od Vattw. Och, krci si tu jeszcze jaka przedstawicielka Vattw...
zmierzaa na posterunek, ale nie wiemy, czy tam kiedykolwiek dotara.
- Ona?
- Tak, kobieta. Przel ci zdjcie. Nie jest czonkiem rodziny - pracuje dla nich. S. M.
Constantin. Prawdopodobnie prawniczka. Przyleciaa kurierem ISC.
- J rwnie mam zgosi?
- Jeeli j zobaczysz. Miejmy nadziej, e te szumowiny jej nie dopady.
- Miejmy nadziej - zgodzi si Rafe. - Suchaj... musz zadzwoni do Remontowych, eby przysali
mi ekip. Pogadamy pniej, dobra?
- Jasne. - Policjant odwrci si na picie.
Rafe zamkn drzwi, zabra bro i wrci za lad, ponownie przesyajc umiech do kamery.
Nastpnie wykona najzupeniej zwyczajny telefon do Suby Remontowej Stacji, proszc o piln
napraw lub wymian kraty zewntrznej oraz drzwi sklepu.
- Mog by w biurze na pitrze... zadzwocie, jak ju u mnie bdziecie. - Po raz ostatni zerkn w
stron kamery i ruszy ku zapleczu.
Stella obniya czuo implantu na dwik i obrcia si do Tobyego.
- Wyglda na to, e zaraz bdziemy mieli towarzystwo. Pamitaj: wtargnlimy tutaj i nie mamy
adnych praw.
- Tak... - Toby znowu zblad. Stella schowaa bro do kabury. Usyszaa kroki na zapleczu, a potem
na schodach. Drzwi otworzyy si.
Sta w nich Rafe, wydymajc wargi i krcc gow.
- Stello, Stello, Stello... musisz by taka dramatyczna?
- Ja? - Tylko tyle zdoaa wykrztusi; jak zwykle jego widok zapar jej dech w piersiach, a w gowie
zaczy toczy si wspomnienia.
- Moja droga, jeli po prostu chciaa mnie znowu zobaczy, wystarczyo zadzwoni...
cho przypuszczam, e w obliczu awarii ansibli mogo to nastrcza pewne trudnoci. -
Skierowa wzrok na Tobyego. - Dzieciak Vattw, jak sdz? Uciek z aresztu? Lepiej skorzystaj z
ubikacji, chopcze; wygldasz, jakby mia zaraz zarzyga mi podog, a tego bym nie chcia.
Toby obrzuci Stell zrozpaczonym spojrzeniem; skina gow i pomkn do toalety.
- Nieza robota, Stello - stwierdzi Rafe, nie zwracajc uwagi na dobiegajce z ubikacji odgosy. -
Odrzucasz moje zaproszenie, ignorujesz mnie przez te wszystkie lata, a potem wamujesz si do
mojej ksigarni i cigasz na gow bogowie wiedz jakie kopoty...
przypuszczam, e wolaaby, abym nie mwi polim, e tu bya?
- Zaoga posterunku wszystko im wyjani, kiedy - jeeli - si obudz - odpara Stella. -
Poszam tam wyda dyspozycje co do szcztkw zaogi naszego statku, a oni powiedzieli mi o Tobym
i chcieli, ebym go stamtd zabraa. A potem wszystko ucicho i kiedy wyjrzaam...
zobaczyam nieruchome ciaa. Wyszam z nim tylnymi drzwiami...
- O ktrych zupenie przypadkowo wiedziaa i umiaa otworzy - dopowiedzia Rafe, kiwajc
gow.
- Wci nosz przy sobie wytrychy - odpara.
- Zao si, e rwnie sond danych - doda Rafe, tym razem z aprobat. - Zawsze twierdziem, e
jeste podobna do mnie bardziej, niby chciaa przyzna.
- A twoje drzwi byy uchylone - dokoczya Stella.
- Na szczcie dla was - stwierdzi Rafe. - Gdy wytrych wywoaby wybuch oguszajcy. Zaraz po
powrocie usyszaem dzwonek do drzwi wejciowych i nie sprawdziem, czy tamte zamknem za
sob. Gupio z mojej strony. Byoby kiepsko, gdyby tamci dostali si tutaj jako pierwsi.
Przypuszczam, e uwaasz, i powinienem ci za to podzikowa?
- Nie - odrzeka Stella. - Lecz przyjm podzikowanie, jeli je zaoferujesz.
Rafe rozemia si. Ten sam miech. Poczua ciepe mrowienie. Przeklty facet.
Legendy gosz, e pierwsza mio zawsze zachowuje nad czowiekiem wadz, lecz w jej
przypadku pierwsza mio bya do nieprzyjemnym wspomnieniem - jak moga zakocha si w
takiej glicie? - Rafe pozostawa za cig pokus.
Z toalety wyszed blady jak ciana Toby; sprawia wraenie nieco bardziej rozlunionego.
- Przepraszam - wymamrota.
- To strach - stwierdzi Rafe. Obdarzy chopaka przyjacielskim umiechem, bez ladu podliwych
spojrze, jakimi obrzuca Stell. - Wygldasz na zagodzonego, chopcze; nie dawali ci posikw na
posterunku?
- Nie mogem je - mrukn Toby. - A teraz...
- Zjadby ca porcj za jednym zamachem, co? Stello, decyzja naley do ciebie: moecie zje
tutaj, albo udamy wobec policji, e wanie si odnalelicie, o czym ich powiadomimy, a potem
zabierzemy chopaka do Huntari na porzdny obiad.
- Chc jak najszybciej zapewni mu bezpieczestwo, ktre - jak przypuszczam -
znajdzie dopiero na pokadzie statku nie powizanego z Vattami i przemierzajcego kosmos.
Jak sdzisz - zamachowcy jeszcze si czaj?
- Hmmm. Moliwe. Ale znalezienie statku rwnie nie bdzie atwe. Wikszo nie zabierze na
pokad nikogo zwizanego z Vattami, ani nikogo ze Slotter Key, tak na wszelki wypadek. Bdziecie
potrzebowa innej tosamoci, o ile taki jest twj plan. Dokd polecicie? Z
powrotem na Slotter Key?
- Nie. Chyba na Lastway. Nikt nie spodziewa si, e tam wanie si skierujemy, poza tym, ukad
znajduje si na obrzeu kwadrantu.
Przekrzywi gow.
- Lastway. Ale Vattowie handluj z nimi, prawda?
Stella zakla w duchu. Oczywicie, e o tym wiedzia. Jego siatka informatorw pokrywaa ca
galaktyk.
- Od czasu do czasu - odpara. - adnych regularnych kursw, cho nie jestem wprowadzona we
wszystkie interesy rodziny.
- Twoja zwichrowana przeszo - rzuci, udajc wspczucie. Miaa ochot mu przyoy.
- Moja zwichrowana przeszo - powtrzya zamiast tego. - A wic... przypuszczam, e mgby
zorganizowa nam inne tosamoci?
- Bdzie atwiej, jeli poli nie dowiedz si, e tu jestecie - odpar. - Maj takie...
tradycyjne podejcie do ID.
- Co oznacza tak - Stella wyjania Tobyemu, ktry przyglda si im szeroko otwartymi oczyma.
Przynajmniej nie przerywa.
- W takim razie lepiej nakarmi chopca tutaj - orzek Rafe.
ROZDZIA 10
Kiedy Toby paaszowa misk papki z przyprawami i dodatkami regeneracyjnymi, Rafe ustawia
skanery. Stella wycigna si na ku, nieprzyjemnie wiadoma jego alternatywnego przeznaczenia.
- Na stacji wrze - rzuci Rafe przez rami. - Przypadkowe napaci w dokach - nic nadzwyczajnego.
Zemsta, bjki, walki caych gangw w portowych knajpach -
przyzwyczailimy si do tego i tak samo jest na kadej stacji. Ale wysadzenie w powietrze
zacumowanego statku - to wszystkimi wstrzsno. Zabicie nie tylko zaogi, lecz rwnie poowy
ludzi w sektorze, w tym tamtejszej ekipy ratunkowej. Od tamtej pory przylatuje do nas dwa razy
mniej statkw i nikt nie ma o to do nikogo pretensji, cho zaczyna brakowa nam zapasw. Sytuacja
jest daleka od krytycznej, niemniej zaczyna by dokuczliwa. Polim brakuje rodkw; wiesz, jak to
jest z ochron stacji...
- Tak - zgodzia si Stella. Nie miaa ochoty na jego wykady o organizacji policji i stray; syszaa
je wczeniej.
- W zwizku z tym mieszkacy stacji zorganizowali stra obywatelsk. Wszyscy wiedzieli, e
zbrodniarze zostali na stacji, by moe polujc na chopaka lub czekajc na inne statki Vattw. Lub
statki sprzymierzone z Vattami. Z technicznego punktu widzenia to nielegalne, lecz w praktyce poli i
zarzd stacji z zadowoleniem przyjli nasz pomoc.
Wieloletni mieszkacy stacji uzyskali nawet dostp do zbrojowni policji. Niestety, nie nale do tej
grupy.
Nie mg, jako i pi lat temu by jeszcze zupenie gdzie indziej. Z ni. Stella milczaa, wic Rafe
podj opowie.
- Syszaem, e przyleciaa kurierem ISC. Wiesz co o kopotach z ansiblami?
- Tylko tyle, e zamilky niemal wszdzie, a ISC usiuje ponownie je uruchomi.
Najwyraniej cz uszkodzono, a inne zniszczono.
- Mmm. Uszkodzenie wskazywaoby na sabota, dziaanie od wewntrz. Jaka jest ich opinia?
- Dano mi do zrozumienia, e nie powinnam pyta - odpara. - Taki by warunek zabrania mnie na
pokad. W kocu otrzymam od nich wiadomo, nie mam jednak pojcia, za ile transferw to nastpi.
- Rozumiem. - Rafe obrci si z krzesem. - W danej chwili nie widz dla siebie korzyci z
udzielenia wam pomocy. Co masz do zaoferowania?
- Wystarczajc ilo dbr wymienialnych - odpara. Oczywicie, e nie pomoe im bez zapaty;
przecie to by Rafe.
- Jestem umiarkowanie zainteresowany dobrem tej stacji - owiadczy Rafe. - To by
zyskowny ukad, niemniej wzmoone rodki bezpieczestwa i osabienie handlu moe zmniejszy
moje zyski. Biorc pod uwag, jak rol odegrali Vattowie w moich obecnych kopotach, by moe
powinienem znale sobie inne rdo dochodw.
- Mianowicie jakie?
- Moe powinnimy zastanowi si nad spk - stwierdzi Rafe, uwanie ogldajc paznokcie. -
Twoja rodzina jest w rozsypce; potrzebujecie sojusznikw. Mam... pewne...
dowiadczenie i powizania. Ty masz, jak sama okrelia, dobra zbywalne, za twoja rodzina
legendarne dowiadczenie w handlu i osiganiu zyskw... oraz drug we wszechwiecie sie
sprzeday, jak rozumiem.
- Ale jak mamy ci pomc, skoro jestemy w rozsypce? - zapytaa Stella. - Obawiam si, e
proponujesz spk, do ktrej nie moemy wnie odpowiednio duego wkadu korzyci...
- Moe i w rozsypce, ale bez wtpienia macie dostp do miejsc, do ktrych kto... taki jak ja nie
moe si dosta. I na odwrt. Jak wspomniaem wczeniej, bylibymy wietnymi partnerami.
- By moe, ale na krtki czas. Niestety, jak wiesz, Rafe, jestem winna lojalno komu innemu.
- Wiem. Tak przynajmniej mwia. - Spojrza na Tobyego, ktry wpatrywa si w pust misk,
usilnie ich ignorujc. - Rozumiem, e przetrwanie i dobry stan tego chopca jest dla ciebie
priorytetem. Tak w ogle, to kim jest dla ciebie?
- Kuzynem - odrzeka.
- Aha. - Rafe wycign nogi przed siebie. - No c, zacznijmy od zapewnienia mu bezpieczestwa.
Zostaa mu jaka rodzina, czy to zobowizanie na cae ycie?
- Mam uszy - mrukn Toby, nie podnoszc wzroku. Stella umiechna si na ten dowd ducha
Vattw.
- Przepraszam, chopcze - rzuci Rafe. - Ale siedziae tak cicho...
- Nie wiem! - wyrzuci z siebie Toby. Oczy zaczy mu niebezpiecznie byszcze. -
Wiem, e mj wujek nie yje, jak rwnie caa zaoga statku, ale nie wiem nic o reszcie... o
rodzicach... - Spojrza na Stell. - A ty?
- Ja te nie - odpara Stella. - Wiem, e statki i posiadoci Vattw zostay zaatakowane w wielu
miejscach, lecz przez te oniemiae ansible nie mona byo dowiedzie si niczego o twoich
rodzicach. Niemniej ty yjesz.
- I zaley nam na utrzymaniu tej sytuacji - doda Rafe. Obdarzy chopca umiechem penym
charakterystycznego dla niego, szelmowskiego uroku. - Jeli to ci odpowiada, przyrzd sobie
jeszcze jedn misk. Musisz by silny i sprawny, gotowy na wszystko, co moe nadej.
- Jak poznae Stell? - zapyta Toby.
Umiech Rafea rozszerzy si.
- Niech no policz sposoby... nie, to nie byo mie. Ale przynajmniej zostao ci tyle krwi, eby si
zaczerwieni. Spotkalimy si ze Stell kilka lat temu i to wszystko - ot i caa prawda.
Zaproponowaem jej, eby zostaa moj partnerk, a ona odmwia. Wolaa wrci do rodziny.
- Ty bye tym... eee, przepraszam... - Rumieniec Tobyego pogbi si, gdy zorientowa si, e
wanie wdepn w sprawy dorosych.
- Nie - odrzeka stanowczo Stella. - Nie, to nie on. On by po... po tamtym. - Serce jej omotao i
musiaa gboko odetchn. Przeklty Rafe! Nie miaa ochoty roztrzsa tego ze szczeniakiem, nawet,
gdyby mieli czas na pene wyjanienia. - Niemniej ma racj. Jeli moesz, powiniene jeszcze troch
zje.
- Ty rwnie, Stello - stwierdzi Rafe. Odmwia potrzniciem gowy. - Rozumiem dbao o
sylwetk, ale potrzebujesz sprawnej gowy, a gd w tym nie pomaga.
- Nie jestem godna - upieraa si Stella. - Zjadam obfite niadanie.
- No to co... partnerzy?
- Tak po prostu zamkniesz ksigarni i wyjedziesz?
- Bez odpowiedniej iloci pasaerw przewijajcych si przez stacj nie ma zbyt wielkiego popytu
na ksiki i antyki - odrzek Rafe. - Poza tym, coraz trudniej o nowy towar, a mieszkacy stacji kupili
ju wszystko, co chcieli.
- Rafe, czym tak naprawd handlujesz?
Twarz mu stwardniaa.
- To moja sprawa, nie uwaasz?
- Nie, skoro mamy zosta partnerami. Zbyt wiele wilkw siedzi mi ju na ogonie; musz wiedzie, na
jakie dodatkowe ryzyko moesz mnie narazi.
Rozoy rce.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Niektre paczki mogy zawiera... pewne rzeczy... nie ujte w licie
przewozowym, ale sama widziaa, jak przyjanie odnosz si do mnie tutejsi poli. - Zerkn
ponownie na Tobyego. - Moe omwimy to szerzej innym razem.
- Moe - zgodzia si Stella. Bya wykoczona - typowa reakcja organizmu po dugotrwaym
napiciu. - Chyba te co zjem.
- Dobrze - przytakn Rafe. - Nie chciabym, eby aowaa decyzji podjtych pod wpywem
niskiego poziomu cukru we krwi.
- Jeste taki rozsdny - mrukna i umiechna si, gdy obrzuci j oburzonym spojrzeniem.
- Czego potrzebujesz z bazy? - zapyta. - Bazujesz na kurierze, czy co wynaja?
- Wszystkie naprawd potrzebne mi rzeczy mam przy sobie - odpara. - Niemniej na statku zostaa
moja torba. Poza tym, musz da im zna, e nie wracam z nimi.
- Nie mieliby miejsca dla trojga?
- Raczej nie. - Jej kajuta bya ciasna nawet dla jednej osoby; przypuszczaa, e systemy
podtrzymywania ycia na kurierach byy mniej elastyczne ni na frachtowcach.
- Bdziemy musieli to ustali. Ufasz im?
- Oczywicie - odpara. Patrzy na ni w milczeniu. Przypomniaa sobie o wspomnianych przez niego
implikacjach awarii ansibli. - Och. Masz na myli, czy ufam tej konkretnej zaodze? - Przytakn.
Zastanowia si. Byli pedantycznie uprzejmi i rwnie mao dociekliwi, co dyskretni. - Gdyby chcieli
mnie zabi, z atwoci mogli to uczyni.
- Taaa... - wycedzi. - Niemniej nie podrujesz jako Vatta, prawda? Policja mwia, e jeste tylko
przedstawicielk Vattw.
- Z pewnoci wiedz - odrzeka.
- Uhm. Prawdopodobnie. To powinno wystarczy, niemniej bdziesz potrzebowaa bezpiecznej
cznoci. Czego lepszego od czy stacji, ktre s... atwe do podsuchania.
- Masz takie moliwoci - podsumowaa. Nie bya tym zaskoczona.
- Mgbym mie - poprawi j agodnie. - Jak kady z moim dowiadczeniem. Dla dobra chopca
zalecabym nadzwyczajn ostrono. I - wybacz podejrzliwo - wolabym upewni si, e
naprawd posiadasz te kosztownoci, o ktrych wspomniaa.
Stella wycigna bro; Rafe nawet nie drgn, cho czua, e jego uwaga wyostrzya si. Podaa
pistolet Tobyemu, ktry pospiesznie odstawi misk z drug porcj.
- Toby, moesz nie zna tego modelu. Ta czerwona gaka to bezpiecznik. Odcignij j.
Jest odbezpieczony. Celuj w Rafea, ktremu absolutnie wierz, e jest Rafem...
Rafe umiechn si, tym razem z cakowit aprobat.
- I nie zawahaj si strzela, jeli wykona jaki ruch lub nagle upadn.
- Tak... - potwierdzi Toby. Zauwaya, e rka mu nie zadraa.
- A teraz pokaz - oznajmia Stella. Signa za dekolt, do bezpiecznej kieszonki, z ktrej wydobya
mae, aksamitne zawinitko. Wytrzsna kamienie na do; rozwietliy pomieszczenie brylantowym
blaskiem. Rafe wstrzyma oddech. - Tak - potwierdzia. -
Doskonae. Naturalne. - Wsypaa je z powrotem do jedwabnej sakiewki, ktr zatkna za stanik.
- Zakadam, e masz ich wicej? - upewni si Rafe. Puls mu przyspieszy, co uwidocznio si na
jego szyi.
- O tak - odrzeka. - Ale nie wszystkie znajduj si w tym samym miejscu.
- Naturalnie - przytakn. - Ciesz si, e dysponujesz odpowiednim kapitaem, by wej ze mn w
spk na rwnych prawach. Zakadam, e powinienem teraz pokaza moje zasoby... - obrci si na
krzele.
- Toby - rzucia Stella. Rafe zamar. - Zakadam, e powiniene siedzie zupenie nieruchomo -
oznajmia - dopki nie przypiecztujemy umowy.
- Nie chcesz zobaczy stanu moich rachunkw? - rzuci nieco zbyt lekko Rafe.
- Nie chc zobaczy wylotu lufy broni, ktr trzymasz w biurku lub masz przy sobie -
odpara.
- A niech mnie, naprawd nauczya si czego - przyzna. Rozoy rce. - W porzdku.
Warunki?
- Nagranie - odrzeka. Pokazaa palcem na implant. - Wiem, e masz wczone skanery, przynajmniej
tutaj, dziki czemu bdziesz dysponowa wasnym zapisem. - Zaczerpna powietrza i zacza. -
Umowa partnerska na czas ograniczony do szedziesiciu dni, przeduana za zgod obu stron. Moe
zosta zakoczona przez kad ze stron, za odpowiednim powiadomieniem, dostarczonym z
dwudziestoczterogodzinnym wyprzedzeniem na stacji lub w cigu dwudziestu czterech godzin po
przylocie na pokadzie statku. Warunkiem absolutnym umowy jest cakowite, osobiste zabezpieczenie
stron przed atakami fizycznymi, chemicznymi i biologicznymi ze strony partnera lub jego agenta w
trakcie trwania umowy oraz przez minimum trzy dni po jej zakoczeniu. Warunkiem zwyczajnym jest
pena wymiana informacji istotnych dla stron niniejszej umowy oraz opcjonalna wymiana pozostaych
informacji. Rafaelu Stonerze Madestanie, czy wyraasz zgod na te warunki?
Zrobi aosn min.
- Nie powinienem by nigdy tak doskonale ci wyszkoli, Stello. Tak, ja, Rafael Stoner Madestan
przyjmuj warunki proponowane przez Stell Mari Celeste Vatta - przepraszam, nie znam twojego
nazwiska po mu. Przysigam dotrzyma tych warunkw wobec moich partnerw w tym...
przedsiwziciu. Czy chopiec rwnie w to wchodzi?
Stella z rozmysem nie odwrcia wzroku w stron Tobyego.
- Jest w odpowiednim wieku. Toby, czy przyjmujesz te warunki jako penoprawny partner, czy
wolisz ochron przynalen niepenoletnim?
- Pytasz o to mnie? - Gos mu si zaama, zaraz jednak opanowa si.
- Jako czonek rodziny Vattw... tak, zgadzam si na te warunki jako strona umowy, uznajc zarwno
Stell Mari Celeste Vatta Constantin, jak i Rafaela Stonera Madestana za moich partnerw w tym
przedsiwziciu.
- wietnie - uznaa Stella. - Ja za, Stella Maria Celeste Vatta Constantin uznaj ciebie, Tobyego
Lee Vatt oraz ciebie, Rafaela Stonera Madestana za moich partnerw w tym przedsiwziciu na
warunkach zarejestrowanych w moim implancie oraz w zapisie systemu bezpieczestwa biura Ser
Madestana.
- Znakomicie - rzuci Rafe. - Czy teraz chopiec - przepraszam, Toby - mgby przesta celowa we
mnie z odbezpieczonej broni?
- Oczywicie - zgodzia si Stella. - Toby, skieruj bro w stron podogi i przesu czerwon gak.
- Jeste pewna, e moemy mu ufa? - zapyta Toby.
- Musimy sami si o tym przekona - odpara. - Ale, tak: Rafe postpuje wedug wasnego kodeksu
honorowego i wierz, e moemy mu ufa.
Toby skin gow i wypeni polecenie; Rafe czeka nieruchomo, a bro znalaza si z powrotem w
rkach Stelli, a potem w kaburze. Dopiero wtedy pozwoli sobie na cikie westchnienie.
- Stello, najdrosza, omal nie doprowadzia mnie do narobienia sporego baaganu.
Wierz, e Toby strzeliby do mnie.
- Faktycznie zrobiby to - przytakna Stella. - Niemniej nie uczyni tego, wic nie masz powodw do
narzeka, prawda?
- Zgoda - potwierdzi. - Wobec tego, do roboty. Kiedy zdaem sobie spraw, e handel ulatuje z
powietrzem uciekajcym ze stacji po wybuchu, zaczem zamienia cz moich zasobw
finansowych na taki sam rodzaj atwo przenonych dbr wymienialnych, jakimi dysponujesz. Rzecz
jasna, byo to trudne, gdy inni mieszkacy stacji chcieli zrobi dokadnie to samo, a antyki nie s
dobrami niezbdnymi.
- A tobie zawsze brakowao pienidzy - dodaa Stella. Rafe pokrci gow.
- Wycignem wnioski z grzeszkw modoci - odpar. - Owszem, wystarcza mi.
Proponowabym teraz odda moje zapasy na przechowanie, wyjani wadzom, e bez handlu nie
osigam odpowiednich zyskw.
po czym wyjecha. Gdyby rozpowszechnia wiadomo, e zatrudniasz mnie, na przykad na etacie
ochroniarza, to by wyjanio...
- e antykwariusz posiada umiejtnoci stranika?
- Nie, mj wyjazd. By moe zatrudnia mnie jako najlepszego, jakiego udao ci si znale w
obliczu niechci profesjonalnych ochroniarzy?
- A okazaliby niech? - spytaa Stella.
- Mona byoby im to... zasugerowa - odrzek Rafe.
Nie moga powstrzyma chichotu.
- Rozumiem. Czyli prowadzisz na tej stacji interesy wykraczajce poza handel ksikami i innymi
przedmiotami, jak rwnie... czymkolwiek, co przybywa dodatkowo w paczkach.
Rozoy rce.
- Za dobrze mnie znasz, Stello.
Niestety. Niemniej po penym przestrachu uwiadomieniu sobie, e naraa siebie i swoje uczucia na
niebezpieczestwo, dosza do wniosku, e Rafe by t osob, ktra moga -
by moe - pomc jej dosta si na Lastway i odnale Ky. Zwaszcza, gdy miaa ze sob Tobyego.
- Myl, e najpierw naleaoby powiadomi ISC, e potrzebujemy wicej koi, o ile s w stanieje
zorganizowa...
- Zabezpieczonym czem. Potrzebujesz bezpiecznego poczenia. Masz numer kontaktowy kuriera?
- Tak. Co, masz porozwieszane wszdzie pajki optyczne?
- Moe nie wszdzie - mrukn, wycigajc spod ksiki wizk cienkich, sztywnych wkien i
ukadajc je w standardow konfiguracj wtyczki, ktr nastpnie umieci w gniedzie z boku
biurka. - Numer miejsca postojowego... mam. W porzdku. Jako, i pewien jestem, e mi nie ufasz,
kod wprowadzisz wasnymi, biaymi jako lilia rcztami.
Stella podesza do biurka i wystukaa kod. Oczywicie, jego system zapamita go, ale nie by tajny.
Spojrzaa na Rafea, gdy ikona poczenia zabysa zieleni.
- Chcesz, ebym uoya tekst?
- Tak byoby lepiej - odpar.
- Dobrze. - Stella opisaa odpowiednio fakty i zaczekaa, a w odpowiedzi zadano wczenia
wizji. Rafe wzruszy ramionami i poszed zdj koc z ka, a Stella zasiada za biurkiem.
- Przewody wideo s po twojej lewej rce, w trzecim rzdzie - podpowiedzia Rafe.
Stella odnalaza je i podczya.
Z monitora wyjrza oficer cznociowy kuriera. Jako obrazu bya doskonaa, czego zreszt
oczekiwaa po sprzcie Rafea.
- Czy u pani wszystko w porzdku? - zapyta. - Co mocno poruszyo policj na stacji i kapitan
chciaby jak najszybciej odlecie.
- Nic mi nie jest. Jos, nie powiedziano nam, e z ataku na statek Vattw kto ocala -
praktykant, ktrego nie byo w tym czasie na pokadzie. Dla jego bezpieczestwa trzymali go w
areszcie. Wanie go wypisywaam, kiedy... zaczy si kopoty. Rzecz w tym, e musz wydosta go
ze stacji i zawie w bezpieczne miejsce, ale zao si, e nie macie dodatkowego miejsca.
- Eee... mog zapyta kapitana. Jaki jest duy?
- Jest jeszcze jedna osoba - dodaa Stella, nie odpowiadajc na pytanie. - Bior sobie tutejsz
obstaw, nie mog sama odpowiada za bezpieczestwo tego dziecka.
- Jestem pewny, e my nie bdziemy mogli tego zrobi - zdecydowa oficer. - Zapytam kapitana, ale...
jestemy tylko statkiem kurierskim.
- Wiem. I jestem wam bardzo wdziczna, ale w tej chwili sytuacja wyglda tak, jak j
przedstawiam.
- Rozumiem. Nadal jednak ma pani u nas swoje rzeczy, jak rwnie pilne wiadomoci dla Prezy... a
tak w ogle, to skd pani dzwoni?
- To bezpieczne cze - odrzeka Stella. - Wiem, ale jestem pewna, e moesz zostawi moje rzeczy
w porcie i przyj ode mnie wiadomo impulsow.
- Moemy to zrobi, lecz jeli co pani grozi...
- Nic mi nie bdzie - zapewnia go Stella. - O ile przez jaki czas pozostan wraz z chopcem w
ukryciu.
Toby nie chcia zosta sam w biurze na grze, lecz Rafe upar si, e Stella nie powinna i do doku
sama.
- Jest szansa, e wszyscy ju nie yj lecz jeli jest inaczej, to Stella potrzebuje eskorty, a ja nie mog
pilnowa was obojga jednoczenie.
- A jeeli kto tutaj przyjdzie? - spyta Toby. - Nawet nie powinno mnie tutaj by. -
Wyglda duo lepiej; Stella zauwaya, e wzmocniona papka zrobia swoje.
- Zapytaem Remontowych, kiedy mog zabra si za napraw i odpowiedzieli, e nie wczeniej, ni
za dwa dni - nie uporali si jeszcze ze skutkami eksplozji w dokach. A patrolowi osiedlowemu
zapowiedziaem, e nie otworz ksigarni, dopki nie naprawi mi drzwi. Nikt nie powinien si
zjawi, a nawet jeli - nie zwracaj na nich uwagi. Na wszelki wypadek... - Rafe otworzy jedn z
szuflad regau; cokolwiek tam byo, nie wygldao na standardowe teczki kartotekowe. Wyj bro z
magazynkiem bbenkowym. - To jest bro do kontrolowania tumu, Toby. Kadym strzaem moe
pooy kilku przeciwnikw, poniewa zaadowany jest szrapnelami... nie, Stello, to nie jest
zabronione, cho miertelnie proste w uyciu. Wystarczy, e wymierzysz w bandytw, Toby, i
pocigniesz za t dwigni. Kopie jak mu, wic oprzyj go o biodro lub biurko. Narobi okropnego
baaganu, cznie ze zniszczeniem ciany za twoim celem, tote uyj go tylko, kiedy bdzie to
naprawd niezbdne. A wtedy nie wahaj si ani chwili. Jeli chodzi o zabezpieczenie przed atakiem
chemicznym, to mam co lepszego od tych masek membranowych Stelli - dobre to do chodzenia po
stacji bez zwracania na siebie uwagi, ale to... - Wycign standardowy kombinezon ochronny
Pittsdona - ... jest znacznie lepsze.
Nosie kiedy taki?
- wiczylimy z nimi na statku - odpar Toby.
- wietnie. Wczyem wszystkie systemy alarmowe. Masz implant... zobaczmy...
powiniene mie wczony kana czternasty, zgadza si?
- Tak - potwierdzi Toby.
- Zaprogramuj system, eby powiadomi bezporednio twj implant. Na pierwszy sygna -
niewane, przez jak mao istotne zjawisko spowodowany - zakadasz kombinezon. Na drugi sygna
wyjmujesz bro i chowasz si w ubikacji. Masz czyst lini strzau, a oni bd musieli ci znale.
Tylko prosz, nie strzelaj do nas, jak wrcimy.
- Nie bd - obieca Toby.
- I zaaplikuj sobie troch protein, okoo stu gramw. Spodziewam si, e wrcimy za kilka godzin.
Toby zerkn na Stell, a ona zmusia si do umiechu.
- Nie martw si, Toby, wrcimy po ciebie.
Jak byo do przewidzenia, sklep Rafea wyposaony by w sekretne wyjcie, ktrym wydostali si na
ulic dwie przecznice dalej. Uwaaa, e wygldali na mod bizneswoman i starszego od niej
ochroniarza siwe wosy i konserwatywny strj byy, oczywicie, kamuflaem
- niemniej bya bolenie wiadoma potencjalnego zagroenia. Napastnicy z pewnoci dysponowali
jej zdjciem z dokw, mogli te podpi si pod Urzd Imigracyjny i Celny.
- Musimy zatrzyma si tutaj na chwil - oznajmi Rafe, gdy podeszli do maej kawiarenki.
- Koniecznie? - spytaa Stella, niemniej podya za nim. Bya pewna, e nie chodzio mu o szybk
przeksk, ale usiad przy wolnym stoliku, twarz do drzwi. Wybraa miejsce naprzeciwko niego.
Zawierzbiy j plecy. Zwykle to ona siadaa naprzeciwko wejcia.
- Rafe... syszaem, e miae jakie kopoty. - To by energiczny mczyzna w dugim fartuchu i
garnkiem z jak potraw w rkach.
- Jacy idioci przepalili mi drzwi frontowe - odrzek Rafe. - Mwi ci, Lars, to przelao czar.
Handel zamar, a ja wyprzedaem ju wszystkie stare ksiki, druki i poski, ktre moglibycie
chcie kupi...
Mczyzna wybuchn miechem.
- W tym masz racj. Do tej pory nie skoczylimy Sagi Dugiej Drogi, a Mity staroytnego Rzymu
mog nigdy nie opuci pki.
- Nie wiedz kiedy zabior si za krat zabezpieczajc a co tu dopiero mwi o drzwiach. Poza tym
i tak nie mam pojcia, czy mnie na nie sta. Nie mog prowadzi interesu, dopki nie zostan
naprawione, chyba e wystawi jak skrzyni na zewntrz i zablokuj publiczny korytarz.
- Co jest sprzeczne z przepisami antypoarowymi, oczywicie. Kawy?
- Nie... zastanawiaem si, czy nie widziae Joeya.
- Ach, Joey. No c, syszaem, e pomaga policji w dochodzeniu... mwiem ci, Rafe, e Joey
wpakuje ci w kopoty.
- Nie jest zy - stwierdzi Rafe. - Poznaj moj przyjacik, Sally.
- Sally - powtrzy mczyzna. - Przyjaciele Rafea s... - Umilk, spogldajc ponad nimi. - ... tutaj
mile widziani. - Po czym do Rafea: - Obcy. Kopoty?
- Moe - mrukn zapytany. - Nie chciabym sprawia problemu...
- Nie ma sprawy. - Mczyzna ruszy w stron, w ktr patrzy; Stella zwalczya ch obejrzenia si
za siebie.
- Moliwe, e bdziemy musieli opuci to miejsce - powiedzia do niej Rafe. -
Przepraszam... mylaem, e przyda ci si co na zb.
Stella nie podniosa gosu:
- Bardzo interesujca dziewczyna, ta Sally.
- Och, tak. Znam j od dawna. Kiedy co dla niej miaem. Uczy w szkole podstawowej.
- Uczy?
- O ile wiem, jest bardzo wymagajca wobec maych chopcw. Nieco agodniejsza wobec
dziewczt, szczeglnie tych adnych.
Poczua, jak pali j twarz.
- Jeste pody, wiesz o tym?
- Och, kochanie, wiem o tym doskonale. Jeste pikna, kiedy si gniewasz, droga Sally.
- Zdajesz sobie spraw, e nie musz by wcieka, eby by szybka?
- To dobrze, poniewa... w nogi! - Poderwa si od stolika i ruszy w stron tylnego wyjcia, gdy
kto za ni jkn z blu. Wstaa i posza za nim, nie rozgldajc si dokoa.
Syszaa przeprosiny waciciela, wylewne i prdkie, oraz gniewne gosy co najmniej dwch
mczyzn, a po chwili ju mina obrotowe drzwi do ciasnej kuchni, gdzie siwowosa kobieta lepia
stert ciastek, a kocista dziewczyna trzymaa gow w piekarniku, na ktrego drzwiczkach leay
porozkadane narzdzia.
- Och, Rafe - odezwaa si starsza. - Zawsze chciaam ci powiedzie, e naprawd podobaa mi si
Saga Dugiej Drogi.
- Ciesz si, Tulie. Pogadamy pniej, dobrze?
- Pewnie. Ginny, wyjmij gow z tego piecyka i przywitaj si z Rafem i z...
- Sally - dokoczy pewnym gosem Rafe. - Nie szkodzi, Ginny, tylko tdy przechodzimy.
- Jaki debil wkrci tutaj rub rozmiar sze, zamiast osiem. - Gos dziewczyny brzmia dziwnie,
dobiegajc z wntrza piekarnika. - Cze, Rafe, do zobaczenia, Rafe.
Tylne drzwi wypuciy ich na korytarz podobny do tego za ksigarni Rafea.
- Czyli nie wszyscy li zniknli - podsumowaa Stella.
- Najwidoczniej nie. Bdziemy musieli pj do Tommyego. Miaem nadziej tego unikn. W tego
typu sprawach mona bardziej polega na Joeyu.
- Chodzi o zabranie moich rzeczy z dokw?
Spojrza na ni. Tym razem przeczucia nic jej nie zdradziy.
- Nie - odpar po dugim spojrzeniu. - Najpierw musimy pj do Tommyego.
Tommy okaza si sklepem z meblami domowymi nowymi i uywanymi, jak rwnie niewielkim
warsztatem, wykonujcym meble na zlecenie, zaprojektuj sobie ko - gosi
poster. Na ilustracji widniao co, na czym Stella za adne skarby nie chciaaby spa, lecz bya
pewna, e ludzie o pewnych skonnociach mogliby uzna je za... uyteczne. Cho z pewnoci nie za
wygodne. Gdy rozejrzaa si uwaniej, zauwaya wicej przedmiotw dla do szczeglnej
klienteli.
- Nie przejmuj si - rzuci Rafe. - Tommy wypeni pewn nisz rynkow, lecz sam do niej nie
naley.
Zanim Stella zdya zapyta, pojawi si Tommy we wasnej osobie. Ubrany by
stosownie do swojej niszy rynkowej, a jako i nie bya to nisza Stelli, ta poczua si lekko nieswojo.
Rafe nie marnowa czasu na grzecznoci.
- Nowe ID, Tommy. Za ile i jak szybko?
Tommy wyd czerwone wargi.
- Masz kopoty, Rafe? Nie chc problemw z policj. Wiesz, w moim interesie nie mog sobie
pozwoli...
- eby dowiedzieli si, i zabawiasz si z crk szefa stacji? Z pewnoci nie.
Tommy zblad.
- Skd... dlaczego sdzisz, e...
- Sama mi powiedziaa - odpar Rafe. - Jestem jakby jej powiernikiem... Tommy, naprawd nie
powiniene. Mode dziewczta nie potrafi dochowa tajemnicy. Wiesz o tym doskonale.
- Wiem, e jeste cholernym cierniem w... - Tommy spojrza na Stell. - A to kto, jaka agentka?
- Przyjacika - odrzek Rafe. - Wracajc do mojego pierwszego pytania: za ile i jak szybko?
- Dwie godziny na kady dokument. Po pi tysicy. W dobrach wymienialnych.
- Znakomicie. Potrzebujemy trzech tosamoci. Dla mnie, dla niej oraz jej czternastoletniego
dzieciaka, chopca, niszego od niej, ciemnowosego i ciemnookiego...
- Potrzebuj danych.
- Tommy... to s faszywe ID. Ty tworzysz dane. I niczego nie spartol. Wrcimy za dwie godziny z
towarem. Pinij cho swko, a interes uznamy za niebyy.
- Ale... powiedziaem: dwie godziny na kady.
- A ja powiedziaem, e wrcimy za dwie godziny. Bierz si do roboty.
- Ale jeeli ja...
- Jeeli nie - wpad mu w sowo Rafe - to crka szefa stacji odbdzie bardzo nieprzyjemn rozmow
z matk, a matka odbdzie jeszcze bardziej nieprzyjemn rozmow z tob. Poznae Bruna, jednego z
ludzi jej ma?
Skra Tommyego przyblada jeszcze bardziej, nabierajc zielonkawego odcienia.
- W takim razie dokumenty bd gotowe, my je odbierzemy, a ty otrzymasz odpowiedni ilo dbr
wymiennych i wszystko bdzie dobrze... tak?
- T-tak, Rafe. Prosz pani.
- Chodmy, Sal. Pora pooy tory i przejecha si po nich pocigiem.
Od Tommyego do dokw dostali si szybkim, bezporednim poczeniem. Rafe nie odstpowa
Stelli, gdy ta podesza prosto do strzegcego doku ISC wartownika, ktry pomacha
do niej rk.
- Dobrze, e pani ju jest, Sera, bo kapitan zaraz urwie si z acucha. Tu jest pani torba.
Mwili co o wiadomoci impulsowej.
- Tam, gdzie byam, nie miaam moliwoci dokonania nagrania. Czy mog uy twojego zestawu?
- Oczywicie, Sera. Syszaem, e przey kto z zaogi?
- Chopiec. Praktykant. Musz go std zabra. Wiem, e nikt nie wybiera si na Slotter Key...
wynajam ochroniarza.
- Taaa. Widz. Wyglda do staro.
- Wiek i podstpno ponad modo i urod, Pete - odrzeka Stella. Zaoya suchawki, pukniciem
sprawdzajc, czy wtyczka dobrze siedzi w zewntrznym gniedzie implantu, po czym zamkna oczy.
Uoenie wiadomoci impulsowej wymagao cakowitej koncentracji.
Przemylaa sobie, co powinna wysa i ju prawie koczya, gdy jej koncentracja prysa na dwik
wystrzaw.
ROZDZIA 11
Pete skuli si za kontuarem z broni w rce. Zawy alarm. Stella nie widziaa, co si dzieje, bez
zdejmowania zestawu do nagrywania wiadomoci impulsowych; przejrzaa wszystko, co zdya
zarejestrowa, uznaa, e to wystarczy, zakodowaa przerwane/kopoty i rozczya si. Zestaw
rejestracyjny przesa ju wiadomo do ekranowanego centrum cznoci kuriera. W pobliu
wejcia do statku dwaj opancerzeni stranicy ISC ostrzeliwali co na redni dystans - domylaa si,
e bram do dokw. Przezorno sugerowaa rozpaszczenie si na pododze - stanowisko cznoci
nie byo kuloodporne. Stella pada na ziemi i podpeza do Petea.
Obejrza si i pukn w implant. Stella kiwna gow.
- Pani ochroniarz... powiedzia nam, e zauway... co niepokojcego. - Transmisja przerywana bya
szumem w momentach, gdy oddawa strza. - Mia racj... nie wiem... czy chodzi im o nas... czy o
pani.
- Jestem uzbrojona - nadaa przez telefon czaszkowy.
- Tak zakadaem - odpar. - Prosz trzyma gow nisko.
Wystarczajco czsto powtarzano jej, by suchaa profesjonalistw. Na wszelki wypadek wycigna
bro i czekaa. Ostrza zamilk, syrena rwnie. Nie potrzebowaa upomnienia Petea, by si nie
podnosi.
- Jedzie policja - oznajmi po otrzymaniu wiadomoci od stranikw ISC spod wejcia do statku.
Tym razem powiedzia to na gos, a Stella odpowiedziaa w ten sam sposb.
- To dobrze. Mona ju wsta?
- Prawdopodobnie, ale na pani miejscu poleabym jeszcze jaki czas na ziemi. O, nadchodzi pani
eskorta.
Rafe obszed lad.
- Masz interesujcych przyjaci - stwierdzi. - I upartych, cho niezbyt bystrych.
- Dobrze, e pan ich zauway - odezwa si Pete.
- Dzikuj - rzuci Rafe z powag obc jego naturze. - Miaem szczcie: nie zauwayli mnie i do
gono gadali.
- Aha. Z przyjemnoci opuszcz to miejsce i cieszybym si, gdyby pani zabraa si z nami -
powiedzia Pete do Stelli.
- Nic mi nie bdzie - odrzeka z pewnoci siebie, ktrej bynajmniej nie czua.
- Mam nadziej - mrukn Pete, zerkajc na Rafea, tym razem z lekk zazdroci.
- Zaopiekuj si ni - oznajmi Rafe. Jego umiech by tak naturalny, e nawet Stella nie miaa mu nic
do zarzucenia.
- Jak najszybciej zabierzemy pani impuls do kwatery gwnej - Pete obieca Stelli.
- Jacy ranni? - rozlego si z drugiej strony dokw.
- Nie u nas - odkrzykn Pete. - Ale uwaajcie.
W drodze powrotnej na Czwarty Niebieski Rafe wykorzysta wszystkie okazje, by sprawdzi, czy
nikt ich nie ledzi. Kluczyli przez restauracje, sklepy z ubraniami, a nawet jeden skad broni. Rafe
zdawa si zna wszystkich. W kocu zjechali wind na poziom Dwa i wrcili Sektorem Niebieskim,
zatrzymujc si na Trzecim u Tommyego po nowe tosamoci.
- Nie bd zaskoczona - uprzedzi j Rafe przed wejciem. - Tommy to niegrzeczny chopiec i bd
musia troch posprzta.
Sprztanie w przypadku Rafea mogo oznacza bardzo rne rzeczy, z zadaniem nagej mierci
wcznie. Stella wzruszya ramionami. Jeli Tommy nasa na nich przeladowcw, to nie obchodzio
j, co Rafe z nim zrobi. W rodku Tommy rozmawia z dwojgiem - nie, trojgiem
- ludzi, ktrzy wietnie wpisywali si w dominacyjny wystrj wntrza. Nie zauway ich, dopki
Rafe nie zapa ysego i nie rzuci nim na dziwnego ksztatu leank. Kocisty okrci
si, lecz Stella wycigna bro.
- Nie - rzucia agodnie. Cofn si, niemal potykajc o niski stolik. Kobieta w obcisej, srebrnej
wydekoltowanej sukni podesza do leanki i usiada na ysym mczynie.
- Tommy - zacz Rafe. Ten wytrzeszczy oczy i zacz krci gow zanim jeszcze Rafe dokoczy: -
Bye niegrzecznym chopcem, Tommy?
- To nie ja! - zawoa Tommy. - Ja nie... to byo...
- Myl, e bye - stwierdzi Rafe. - Myl, e bye bardzo niegrzecznym chopcem...
Stella zauwaya z niesmakiem, e klienci Tommyego przypatrywali si scenie z ywym
zainteresowaniem, za Rafe gra na ich uytek, tak samo, jak dla Tommyego.
- Poprosiem ci o wykonanie jednego prostego zadania - cign Rafe. - Jedna prosta sprawa, ktrej
nie potrafie porzdnie zaatwi... poszede do kogo skamle o wspczucie, prawda, Tommy?
- Ja... powiedziaem ci przecie, e to zabierze wicej czasu... nie mgbym...
- Wymwki, Tommy. Wymwki s... nic niewarte. Wiesz, e bd konsekwencje...
- Nie...
- O tak - potwierdzi Rafe. Spojrza na niedoszych klientw, siedzcych teraz rzdem,
zaczerwienionych i podnieconych, po czym przenis wzrok z powrotem na Tommyego, ktry stuka
o siebie kocwkami palcw. - Po pierwsze, nieposuszestwo... potem nielojalno, okazana przez
zwrcenie si do kogo innego... wreszcie... nie przypuszczam, eby wykona
zadanie?
- Ja... zrobiem to... s gotowe, ale...
- No c, to ju co - stwierdzi Rafe tonem sugerujcym, e bardzo przykro byo mu to usysze. -
Lecz pozostaje faktem, Tommy, e bye niegrzecznym chopcem, a niegrzeczni chopcy musz
ponie kar. Sally, sprawd biuro Tommyego, czy mwi prawd o wykonaniu zadania, czy te
kamie...
Stella szybko przesza midzy meblami i dotara do biura Tommyego. Na biurku znalaza teczk z
napisem RAFE na okadce i zajrzaa do rodka. Trzy zestawy faszywych tosamoci, cakiem
dobrych dla jej niewprawnego oka. Obok teczki leaa kupka kredytw, zapewne pochodzcych ze
zdradzenia ich, jak rwnie numer telefonu. Zgarna wszystko do drugiej teczki i wrcia do sklepu,
gdzie niewybredne kpiny Rafea przyprawiay Tommyego o drenie, a widzw o przyspieszone
oddechy.
- Zadanie zostao wykonane - zameldowaa. - Ale mia te stert banknotw i telefon kontaktowy.
Rafe zacmoka.
- Niedobry Tommy... I co my zrobimy z niedobrym chopcem, hm? - Ponownie spojrza
na publik. - Moe powinienem opowiedzie im, z kim jeszcze si zabawiasz?
- Nie! - Tommy podskoczy, jakby smagnito go rozpalonym drutem.
- Ma bardzo specjalne upodobania - Rafe wyjani widzom. - Bylibycie zaskoczeni. -
Po czym do Tommyego: - Myl jednak, e istnieje kara warta tej zbrodni. Szczeglnie nadajca si
dla kogo takiego, jak... ty. Tutaj...
Stella udawaa niesmak, gdy Rafe przywizywa Tommyego do jednego z mebli, wyjaniajc
jednoczenie publicznoci, e Tommy oczywicie zrzekby si nagrody obiecanej mu za rzeteln
prac, ale on, Rafe, ma pilne sprawy do zaatwienia i by moe oni sami woleliby zabawi si nieco
w sklepie, dopki jego waciciel nie uwolni si z wizw. O ile si uwolni.
- Nie zwracajcie uwagi na jego protesty. Kiedy Tommy jest niegrzeczny, udaje, e jest ponad takie
sprawy. - Pokiwali gowami. - Wychodzc, zamkn za sob drzwi i obrc wywieszk... wszyscy
wiedz, e Tommy pracuje w nieregularnych godzinach... takie jest cae jego ycie... jestem waszym
dunikiem. - Zoy rce i ukoni si.
- My... z przyjemnoci pomoemy. Nie... nie widzielimy ci wczeniej.
- Niewielu mnie widziao - odrzek Rafe. - Lecz wszyscy zapamitali. Syszc to, Stella omal nie
zakrztusia si, lecz zdoaa zachowa powag, dopki nie opucili sklepu, wywieszajc tabliczk
zamknite.
- Co ty tam wyprawia?
- Bawiem si - odpar Rafe. - Z pewnoci zauwaya, jak atwo przecign ludzi na waciw
stron... wystarczy zrobi co zgodnego z ich zainteresowaniami. Zakadam, e masz gotwk i
numer?
- Oczywicie - odpara Stella.
- No to wracajmy szybko do domu w nadziei, e Toby nie musia skorzysta z armaty, ktr mu
zostawiem, bowiem w przeciwnym razie niewiele zostao ze sklepu.
Lecz na Wycigowej panowa spokj i zwyky gwar. Stella wywoaa Tobyego przez implant, a on
uspokoi j, e nic si nie dziao.
- Wracamy przez zaplecze, Toby. Rafe wybiera si po jedzenie... - I plotki, tego bya pewna.
Dziesi minut pniej wszyscy siedzieli w biurze na piterku. Rafe oglda ich nowe ID.
- Ujd, ale nie s idealne, niemniej powinny wystarczy. Stello, powinna nieco zmatowi wosy;
moe skorzystaj z wkadek policzkowych. Toby moe zosta taki, jaki jest. A teraz pora znale
transport...
- Jeden statek odlatuje dzisiaj, a dwa jutro - poinformowa ich Toby. - Sprawdziem, jak was nie
byo. Pomylaem, e przyda si ta wiadomo.
- Czyja ci kazaem korzysta z otwartego cza? - fukn Rafe.
- Prawidowe rozumowanie, Toby - pochwalia Stella, piorunujc wzrokiem Rafea. - Z
jakiej tosamoci skorzystae?
- Z adnej - odpar Toby. - Zwyke zapytanie zadane poprzez implant bez ujawniania ID. - Nie
pokaza Rafeowi jzyka, cho sam ton by tego ekwiwalentem. Rafe przewrci
oczami.
- Jedno warte drugiego. W porzdku, Toby, kto wylatuje dzisiaj i jak ma pojemno?
- Ra Bannoth z Roselines Ltd. Dex mwi, e Roselines s mae, ale cakiem dobre, tylko nie tak
szykowne, jak Linie Imperialne. Gwnie pasaerowie; adunki tylko lekkie. Maj dziesi wolnych
miejsc na Placera B, osiem na Golwaugh, a potem lec na Lastway.
- Pasuje - orzeka Stella. - Rafe?
- Musimy wyjecha - odrzek - a ten statek wanie odlatuje. Nie zwaabym na to, czy leci na Slotter
Key, czy Sabin. W porzdku... zarezerwuj nam przelot. Stello, gdyby moga nie spuszcza oka z
zewntrznych skanerw... a ty, Toby, przygotuj list wszystkiego, czego potrzebujesz. Na tak maym
statku nie ma zbyt wiele miejsca na towary handlowe.
Uruchomi bezpieczn lini i zabra si do roboty. Toby obrzuci spojrzeniem potylic Rafea, po
czym wbi zamylony wzrok przed siebie, co, jak wiedziaa Stella, oznaczao czenie si z baz
danych implantu. Stella miaa nadziej, e pierwszy lot wbi mu do gowy konieczno posiadania
zapasowych kompletw bielizny, nie chciaa jednak zawstydza go gonym przypominaniem o tym.
- Mam ju koje, tyle e nie sprzedaj miejsc na kredyt - obwieci po kilku minutach Rafe. - Przyjm
oficjalnie wycenione dobra wymienialne, a odlatuj za pi godzin i szesnacie minut. Musimy
znale si na pokadzie za cztery i p godziny.
- Znasz jakiego rzeczoznawc, prawda? - rzucia Stella.
- Kilku - odpar Rafe. - Sprawdz jednego z nich... - Wrci do pracy. Toby spojrza na Stell.
- Mam list... nie wiem, czy nie jest zbyt duga.
- Przelij mi j i zobaczymy... - Przekonaa si, e pamita o bielinie. Trzy dodatkowe
kombinezony, dodatkowa para butw, bielizna, przybory toaletowe.
- W porzdku - ocenia. - Myl jednak, e bdziesz potrzebowa nieco wicej rzeczy.
Wasnego skafandra... puchowej kurtki...
- Nie mamy czasu na krawca - rzuci Rafe. - Mam rzeczoznawc. Para tych twoich kamykw pokryje
koszty biletw Tobyego i twojego...
- A twj?
- Pac sam za siebie - odrzek Rafe. - Spka.
- wietnie - stwierdzia Stella. Wydobya sakiewk, z ktrej wytrzsna dwa najwiksze kamienie. -
W midzyczasie kupi Tobyemu kilka rzeczy. Ciebie te spakowa?
- Nie. Wystarczy mi na to pitnacie minut. Bdziesz musiaa zabra go na zewntrz?
- Nie. Zamierzaam pozamawia wszystko w sklepie z dostaw bezporednio na statek.
Mog skorzysta z rachunkw posiadanych tutaj przez Vattw. Rozmawiaam ju z dyrektorem banku.
- Dobrze. Wkrtce wrc. Przed wejciem zadzwoni.
Stella zdja z Tobyego wymiary, skontaktowaa si ze sklepem pooonym najbliej doku Ry
Bannoth i zamwia mu ubrania, skafander i torb podrn do spakowania tego wszystkiego,
obciajc konto Vattw i nakazujc dostarczenie zakupw do portu. Nastpnie poczya si z
kwatermistrzem Ry, od ktrego dowiedziaa si, i od wszystkich pasaerw statku oczekuje si
wniesienia wsadu do kota.
Przedstawiono jej ten wymg jako opcj, lecz na Ry podawano standardowe racje ywnociowe, a
nie luksusowe. Stella zamwia cztery zestawy podwyszajce standard posikw. Kiedy Tobyemu
wrci apetyt, bdzie pewnie jad dwa razy tyle, co ona. W azience Rafea znalaza zestaw
koloryzujcy, ktre nada jej wosom bardziej matczyny odcie oraz wyprbowaa wkadki,
maskujce wystajce koci policzkowe.
Rafe wrci bez kopotw z klejnotami i aktualn wycen. Spakowa si niemal tak szybko, jak
obiecywa, po czym zadzwoni na policj, by powiadomi o swoim wyjedzie do czasu poprawy w
interesach oraz wnis spory depozyt, eby zarezerwowa swoje miejsce.
Po niecaych dwch godzinach byli ju w drodze na Trzeci Zielon, gdzie cumowaa Ra. Stelli
cigle cierpa skra, lecz nic si nie stao. Z adnych drzwi nie wyskoczyli zabjcy, nie ostrzelano
ich, nikt nie zawoa, uywajc ich prawdziwych tosamoci. W dokach okrtowy sierant sprawdzi
torb Tobyego i skin gow po okazaniu mu sfabrykowanych ID.
- Prosz przej tam i poprosi Ansona o bilety; macie zarezerwowane miejsca. Jeli zostawicie mi
wasze bagae, sam je pniej odnios.
- Ograniczenia na bro? - zapytaa Stella.
- Amunicja wycznie bezpieczna dla statku - odrzek. - adnej chemii, ani biologii.
Zezwalamy jedynie na bro osobist i to po jej obejrzeniu.
- Oto moja - oznajmia Stella, wycigajc bro i podajc j stranikowi. Rafe bez sowa dooy
swoje trzy sztuki. Sierant popatrzy na Tobyego, ktry tylko pokrci gow.
Nastpnie stanli w kolejce do kasy biletowej, gdzie agent przyj wycen, schowa
diamenty do kasetki, wyda im pokwitowanie i wystawi chipy pokadowe oraz identyfikatory z
lokalizatorami.
- Nocie to przez cay czas - pouczy ich. - Dziki temu odszukamy was w razie zagroenia, bdziecie
rwnie rozpoznawani przez systemy ochrony statku. Macie jeszcze troch czasu do odprawy
biletowej, jeli musicie zrobi ostatnie zakupy w dokach, albo moecie od razu wej na pokad.
- Wejdziemy na pokad - postanowia Stella.
Czy na czas podry yczycie sobie mie przy sobie cay baga, czy cz oddacie do przechowalni?
- Przy sobie - odpar Rafe, zanim Stella otworzya usta.
- Znakomicie. Bagae zostan dostarczone do kabin przed odlotem. Prawdopodobnie na p godziny,
nie wczeniej. Jeli z jakichkolwiek przyczyn postanowicie opuci statek przed odlotem, prosz o
uprzedni kontakt z kwatermistrzem i ze mn - wymieni wasze pokadowe identyfikatory na
lokalizatory portowe.
Stella wpia pokadowe ID w klap.
Trap prowadzcy na R wyoony by cienk, przemysow wykadzin z jaskrawotymi pasami
na obu skrajach i ostrzegawczym napisem: chodzi tylko po wykadzinie. Porodku wykadziny
pojawi si motyw Roselines: pastelowe re, bee, blade zielenie i czerwienie. Napotkany steward
odhaczy ich na licie i zaprowadzi do kabin korytarzem wyoonym wykadzin w re, z
burgundowym, geometrycznym wzorem na obrzeach. Kabiny czyy si ze sob, tworzc niewielki
apartament ze wsplnym salonikiem.
Stella, podrujca ostatnio ciasnym kurierem w spartasko urzdzonej kabinie, bya zachwycona.
- Zapraszamy do odwiedzenia gwnego salonu dla pasaerw i jadalni - powiedzia
steward. - Plan statku znajd pastwo na biurku lub ekranie - prosz poda za wskazaniami menu.
Moecie, pastwo, rwnie zaczeka na wasz baga. Niezalenie od tego, na sygna
ostrzeenia przed wylotem, wszyscy pasaerowie musz znale si w swoich kabinach, opadn
rwnie grodzie sektora.
- Dzikuj - rzucia Stella.
Gdy zostali sami, razem z Rafem sprawdzia zabezpieczenia kabin i ich koca korytarza. Kady
identyfikator pokadowy otwiera drzwi do jednej kajuty. Czonkowie grupy podrujcej razem
mogli je przeprogramowa zgodnie z instrukcjami zawartymi w lecej na biurku broszurce.
- Albo czonkowie grupy skadajcej si z waciwych czonkw - stwierdzi Rafe.
Kada kabina wyposaona bya we wasn grod prniow. Dodatkowe grodzie zainstalowano w
korytarzykach czcych pokoje. Najwyraniej Roselines bardzo powanie podchodziy do kwestii
bezpieczestwa. Podobnie jak Rafe. Kiedy kilka minut pniej dostarczono im bagae, upar si, eby
je rozpakowa, a zawarto porozmieszcza w kabinach.
- W razie niebezpieczestwa musimy mie skafandry pod rk. Toby, wiczylicie na statku obsug
skafandrw?
- Oczywicie, e tak. Ju ci o tym mwiem.
- Dobrze. Bdziemy je trzyma tutaj, niezalenie od polece kapitana.
* * *
Podr na Placera B, a potem Golwaugh przebiega bez zakce, z wyjtkiem tego, e Tobyemu
powrci apetyt waciwy dorastajcemu modziecowi. Chopak by
zafascynowany zestawem charakteryzatorskim Rafea i baga o pozwolenie na wyprbowanie go,
wic Rafe nauczy chopaka podstaw kamuflau. Z kombinezonw pasujcych na niego na Allray
Toby niemal wyrs, zanim dolecieli do Golwaugh. Podczas kilkudniowych postojw w portach
tranzytowych Stella i chopiec nie opuszczali statku i Rafe musia sam kupi Tobyemu wiksze
ubrania na Golwaugh. Na trasie na Lastway byli jedynymi pasaerami. Wiadomoci nie byy
pocieszajce: funkcjonowao tylko 20 procent ansibli, przez co wikszo systemw cierpiao na
kilkutygodniowe opnienia w przekazie informacji. Zaama si ruch pasaerski i przewozy
towarw. Raporty z rynkw inwestycyjnych byy nieaktualne, spodziewano si jednak pogorszenia
koniunktury. Golwaugh byo jednym z tych szczliwych systemw, ktre dysponoway jeszcze
sprawnym ansiblem, dziki czemu Stelli udao poczy si z kwater ISC i upewni, e jej raport
dotar tam bezpiecznie.
Po wynurzeniu si w ukadzie Lastway zaoga powiadomia j, e tamtejsze ansible rwnie
funkcjonoway. Stella sprawdzia list statkw cumujcych do stacji... K. Vatta i statek Gary Tobai
figurowali w spisie. To z pewnoci Ky. Wywietlane w kabinach lokalne wiadomoci donosiy o
sporadycznych napaciach gangsterw na podrnych i prosiy goci o zachowanie czujnoci i
trzymanie si z dala od stref uznawanych za niebezpieczne.
Poprzez kwatermistrza Stella wynaja dla caej trjki kwatery na stacji w umiarkowanie drogim
hotelu. Miaa nadziej, e przeladowcy Vattw nie dysponowali programem do rozpoznawania
twarzy, w ktrym znajdowayby si podobizny jej i Tobyego.
Wiedziaa, e Rafe sam o siebie zadba. Kwatermistrz zorganizowa przewz bagau i wszyscy troje
bez kopotw dotarli do hotelu.
Nastpnym zadaniem byo nawizanie kontaktu z Ky. Stella rozwaya i odrzucia pomys
skorzystania z czy stacji. Zbyt niebezpieczne. Udajc turystw, wszyscy troje wsiedli do tramwaju i
pojechali odwiedzi Gary ego Tobai.
Po - jak to uparcie okrelali - niefortunnym incydencie Baritom wycofa ochron dokw, lecz
Martin uzna, e stworzony przez niego system zabezpieczajcy by w zupenoci wystarczajcy. Ky
nie miaa ochoty zatrudnia innych firm, pomimo ich usilnych stara o podpisanie z ni stosownego
kontraktu. Jak niby miaa im zaufa? Zamwia standardowe pancerze dla tych czonkw zaogi,
ktrzy z dowolnych przyczyn musieli opuszcza statek, cho tylko Martin i Jim nosili przy sobie bro.
Dziki zoeniu niewielkich depozytw, MilMart nadal rezerwowa interesujce j przedmioty, cho
nie postanowia jeszcze, co robi dalej. Kiedy zesza do wazu adunkowego, troje turystw, ktrzy
wtargnli do strefy objtej czujnikami, stao w rzdzie, pilnowani przez Martina i Beeaha.
- Cze, Ky - odezwaa si ksztatna blondynka o nieco przyblakych wosach, odziana w kreciego
koloru kombinezon. - To ja, twoja kuzynka Stella. Pamitasz mnie?
Ky nie moga uwierzy wasnym oczom. Stella? Tutaj? W towarzystwie mczyzny i nastolatka? Z
pewnoci nie by jej synem... Prbowaa przypomnie sobie, ile lat mogoby mie dziecko Stelli.
Ona sama nie wygldaa na starsz ni j pamitaa. Towarzyszy jej redniego wzrostu mczyzna o
urodzie amanta wideo - pomimo siwiejcych skroni -
doskonale zdajcy sobie spraw ze swej atrakcyjnoci.
- Co tu robicie? - wyrwao si jej pytanie, zadane niemal oskarycielskim tonem.
- Uciekamy - odrzeka Stella. - Czy raczej: uciekamy do ciebie, jeli tak na to spojrze.
Ile wiesz?
- Vattowie zostali zaatakowani; nie wiem, jak trudna jest nasza sytuacja.
- Niezbyt wielki statek, co? - skomentowa mczyzna tonem, ktry j rozdrani.
- Wystarczy - odpara krtko.
- Byy jakie zamachy na ciebie? - zapytaa Stella.
- Kilka - odrzeka Ky. - Jak wida, nieskuteczne.
- Na niebiosa - mrukn mczyzna, przewracajc oczami. - Ona jest zupenie niewinna.
Jak uwaasz, Stello? Raczej nie mogaby...
- Nie wiem, co uznajesz za niewinno - rzucia Ky. - Zabiam... - przerwaa, eby policzy...
przeraona, i nie wiedziaa od razu - ... czterech ludzi.
- Syszelimy o jednym na Sabin - odpar towarzysz Stelli. - Naprawd sama to zrobia? -
Sprawia wraenie, jakby nie wywaro to na nim najmniejszego wraenia.
- Owszem - potwierdzia przez zacinite zby. - I byo ich dwch.
- No, no, ale z nas ostra dziewczyna - rzuci mczyzna, po czym odwrci si do Stelli. - Czyli
potrafi zabi. Ale czy umie...
- Przesta - przerwaa mu Stella. Ku zaskoczeniu Ky mczyzna urwa w p zdania, unoszc jedynie
brew. Stella obrcia si do Ky. - To jest Rafe. Jestemy teraz partnerami, zwizanymi umow. Jest
czowiekiem rozlicznych talentw.
- Jak mio - powiedziaa Ky, mylc jednoczenie, e pord tych rozlicznych talentw najwyraniej
nie byo ogady.
- A to jest Toby Vatta. Przey wysadzenie statku na Allray Dwa - syszaa o tym? On rwnie jest
naszym partnerem.
Ky przyjrzaa si Tobyemu i natychmiast przypomniaa sobie wasn podr praktykanck. Mylaa,
e nadzr kapitana Furmana by zy, ale nigdy nie przeya tego, co on.
- Witaj na pokadzie, Toby - powiedziaa. - Przykro mi z powodu twojej straty. -
Powrcia spojrzeniem do Stelli. - Zakadam, e Rafe ma jakie nazwisko?
- Tak. Podam ci je na pokadzie statku, a nie tutaj, w tym zimnym doku. Ky, na Allray mielimy
kopoty. Powane kopoty.
- Wyobraam sobie. My rwnie sporo przeszlimy. Wejdcie do rodka. - Odstpia na bok i
pozwolia im przej. Stella obrzucia j spojrzeniem, ktrego nie zrozumiaa, a Rafe takim, ktre
zrozumiaa a za dobrze. Jeli myla, e jest taka, jak Stella, wkrtce pozna rnic i nauczy si
zachowywa tego typu spojrzenia dla siebie. Skina na Martina, jak tylko zamknli waz. - Chod z
nami. Jeli kto bdzie chcia obejrze towary, zajmie si nim Alene.
I tak ju koczylimy.
- Tak jest, kapitanie.
Przeszli do mesy. Ky ruchem gowy wskazaa st.
- Siadajcie. Musimy ustali, jak wyglda sytuacja.
- To duga historia - stwierdzia Stella.
- To duga wachta - oznajmia Ky. - Zaczynaj.
- Syszaa o atakach na Slotter Key?
- Niewiele. Znam raport, wedug ktrego zaatakowano siedzib korporacji i posiado rodzinn.
Domylam si, e byli... ranni. Z niejasnych powodw rzd odci si od nas.
Stella przytakna.
- Ky, strasznie mi przykro, ale... mam dla ciebie ze wieci. Twoi rodzice... matka zgina podczas
napaci na dom, a ojciec zmar wskutek ran, ktre odnis, prbujc ratowa innych.
Ky poczua, jak teje jej twarz. Zgasa ostatnia, srebrzysta iskierka, zatrzasno si okienko nadziei.
Bya taka pewna... miaa tak wielk nadziej... e nie zginli, e przynajmniej jedno z nich
przeyo... mylaa, e bya na to przygotowa.. ale... tego byo zbyt wiele.
- Twj brat, San, rwnie. Przykro mi, Ky. Mj ojciec te zgin, podczas zamachu bombowego na
kwater gwn, za siostr Jo zabili zamachowcy.
Ky miaa wraenie, e kade z tych imion spadao na ni osobnym ciarem, spychajc coraz gbiej
w mrok. Mama, tata, brat, wujek.
- Ciocia Helen? - zdoaa wykrztusi.
- Mama ya, kiedy wyjedaam ze Slotter Key - odrzeka Stella. - Ciocia Gracie Lane take.
Ciocia Gracie z jej diamentowymi ciastami owocowymi bya kiepskim substytutem reszty rodziny.
Przed oczami stana jej twarz ojca z ich ostatniej rozmowy telefonicznej.
Zacisna powieki, prbujc nie widzie, nie myle.
Ciocia Gracie wysaa mnie, ebym ci odszukaa - dodaa Stella.
- Znale mnie?? - Zdumienie omal nie pokonao otpienia; otworzya oczy. - Uwaa mnie za idiotk.
- Kadego w naszym wieku uwaa za idiot - stwierdzia Stella. - Niemniej sdzi, i jeste jedyn
osob, ktra moe to wszystko rozwika, ja za mog ci w tym pomc.
Wiedziaa, e potrzebujesz wicej informacji i wsparcia.
Ky skwapliwie skorzystaa z moliwoci oderwania si od rozpamitywania informacji o mierci jej
caej rodziny.
- Ciocia Gracie jest...
- Cakiem mdra. Wiedziaa, e braa udzia w wojnie?
- Ciotka Gracie? - Byo to rwnie prawdopodobne, jak wyronicie jej skrzeli lub skrzyde.
- Tak. Ja te o tym nie wiedziaam, dopki mi nie powiedziaa. I pokazaa. W kadym razie, kazaa
mi odnale ciebie i przekaza baz danych Vattw, eby moga zaadowa j do swojego implantu.
Rka Ky powdrowaa do gowy.
- Nie mam implantu. Zosta zniszczony.
- Wiem, e ojciec posa ci drugi...
- Jeszcze go nie zaoyam - wyjania Ky. - Nie powinnam tego robi przed upywem szeciu
miesicy... - Kiedy podliczya tygodnie podry na Belint, a stamtd na Lastway, wynik by znacznie
bliszy poowie roku, niby si spodziewaa.
- Uszkodzenie mzgu? - zapyta Otella.
- Moliwo niestabilnoci neuronw - odrzeka Ky. Nie chciaa nawet myle, czy aby nie
oznaczao to wanie uszkodzenia mzgu. - Jak zdobyycie gwn baz danych? To znaczy, jeli
mj... twj... nasi ojcowie zginli podczas atakw...
Stella odwrcia wzrok i przekna lin.
- Twj ojciec y jeszcze przez kilka dni, Ky... i ciocia Gracie... zaja si implantem.
Ky wbia w ni wzrok. cisno j w odku; nie chciaa zastanawia si, co to mogo oznacza, ani
jak zostao dokonane.
- W kadym razie, jeli zamierzasz przej funkcj reprezentanta Vattw w kosmosie, to lepiej
bdzie, jeli znajdziesz sposb na wykorzystanie zawartych w implancie informacji.
- Ty mogaby... - zacza Ky, lecz Stella energicznie pokrcia gow.
- Przesza szkolenie wojskowe, Ky, a ja nie. Moja specjalizacja dotyczy czego zupenie innego.
Ky nigdy nie syszaa o adnej specjalizacji Stelli, jednak z drugiej strony, nie widziaa jej od
wiekw.
- Czyli? - zapytaa lekkim tonem.
Stella skrzywia si.
- Dowiesz si, jak uzyskasz dostp do bazy danych. Nie sdz, eby naleao mwi o tym tutaj. -
Zerkna na Rafea i Tobyego. Ky poczua przebiegajcy jej po grzbiecie lodowaty dreszcz.
- Tak jakby poowy tego nie nauczya si ode mnie - odezwa si Rafe. - Przypuszczam jednak, e
musimy chroni mode, niewinne uszy. - Toby spiorunowa go wzrokiem. Ky te tak si poczua, ale
niczego nie daa po sobie pozna.
- Wobec tego wrcimy do tego pniej - postanowia. - Niemniej jeli zostaam wyznaczona, bd
musiaa uzyska t wiedz.
- To zrozumiae - owiadczya Stella.
Pozostali take oferowali pewn odskoczni. Ky odwrcia si do chopca.
- Toby, jak daleko zaszede w swoich praktykach? Czego nauczye si na statku?
Chopiec poczerwienia, lecz spojrza jej w oczy i odpowiedzia rwnym gosem.
- Dotarem niemal do poowy kursu i zakoczyem przeszkolenie wstpne we wszystkich sekcjach.
Pracowaem pod nadzorem przez pene wachty. Zajmowaem si inynieri i podtrzymywaniem
rodowiska, jak rwnie nawigacj i pilotaem. Oczywicie, w porcie wszyscy pracowalimy przy
adunkach.
- Wymienicie - orzeka Ky. - Rozumiem, e nie masz adnych ocen, a potrzebowaabym, niestety,
dokumentacji z przebiegu twojego szkolenia niemniej mam na pokadzie nowych czonkw zaogi,
przygotowujcych si obecnie do egzaminw certyfikujcych. Lastway dysponuje penym zakresem
kursw dla astronautw, wic im szybciej zaczniesz, tym lepiej. W czym czujesz si najmocniej?
- Chyba silniki, prosz pani. Radziem sobie dobrze we wszystkich specjalnociach inynieryjnych,
ale Pier... uch, szef Barklin... mwi, e mam dobr rk do kosmicznych napdw.
- wietnie. Nie bd miaa najmniejszych problemw z wykorzystaniem specjalisty od konserwacji
silnikw. - Kady Vatta, niezalenie od modego wieku i braku dowiadczenia, bdzie lepszy od
Jima. - Zamierzam przydzieli ci do tego dziau. Zostaniesz nieformalnie oceniony, a za kilka dni
rozpoczniesz regularne zajcia. Pasuje?
- Tak jest, prosz pani - odrzek Toby.
- Nie mam pojcia, kiedy bdziemy mogli odwie ci do miejsca, gdzie podejmiesz regularn nauk
- dodaa Ky. - Dokd planowae zdawa, jeli podje ju tak decyzj?
- Miaem pj do Terqua - to gwna szkoa przygotowujca do studiw inynierskich na mojej
planecie, prosz pani - a potem miaem nadziej dosta si do Davisi Tech, po czym z powrotem do
floty.
- Uhm. Zaaduj dla ciebie dodatkowy kurs na drog. Nie ma powodu, eby traci
wicej czasu, ni musisz. - Ky obrcia si do Rafea, ktry obserwowa ich z protekcjonaln min. -
A teraz pan. Paskie nazwisko, o ile mog by tak miaa...
- Oczywicie, kapitanie - odrzek, pochylajc si naprzd i patrzc jej prosto w oczy z min, ktr
Ky uznaa za pseudoszczer. - Musi jednak pani wiedzie, i mam kilka nazwisk, pod ktrymi jestem
znany na rnych wiatach. Urodziem si jako Dunbarger, lecz nie uywaem tego nazwiska od wielu
lat. Stella poznaa mnie jako Rafaela Stonera Madestana.
- Dunbarger! - zawoaa Stella.
- Jak mwiem, nie uywaem tego nazwiska od do dawna - stwierdzi Rafe. - Nie jest... mie dla
uszu. Niemniej tak brzmi moje nazwisko rodowe, gdyby kto mia ochot to sprawdzi.
- Dunbarger... - powtrzya Ky. Gdzie ju syszaa to nazwisko. Czy to miejsce miao jakie
znaczenie w wietle ich obecnej sytuacji?
- Ten Dunbarger - potwierdzi Rafe. - Ten, o ktrym tak usilnie stara si pani sobie przypomnie.
Meneder ISC. Swego czasu bardzo wysoko postawiony.
Przypomniaa sobie struktur organizacyjn ISC - Dunbarger sta na samym szczycie.
- Moe pani uwaa mnie za rentiera - doda. - O ile wie pani, co to oznacza.
- Jeste synem Garstona Dunbargera? - upewniaa si Stella. - Ty?
- Musiaem gdzie nauczy si korporacyjnych manier - odrzek Rafe. - Wiedz o tym, ktrego
widelca uy i jak zawiza krawat nabywa si atwiej w takim domu, jaki...
prowadzili... moi rodzice. - Nie spuszcza wzroku z Ky.
- Bardzo interesujce, o ile prawdziwe - skwitowaa.
- Och, to prawda. Mog to nawet udowodni, cho wolabym nie ciga na Lastway tego typu
kopotw, jakie mogoby to wywoa. W kadym razie, odesano mnie z pewnych powodw z domu -
nie ywi za to urazy - stanowczo zachcajc do przybrania sobie innego nazwiska lub nawet
pidziesiciu. A pniej - to rwnie co nowego dla ciebie, Stello -
zostaem zatrudniony z powrotem ze wzgldu na dobre zachowanie, co zmikczyo nastawienie
mojego ojca.
- Zatrudniony w jakim charakterze? - spytaa Ky.
Wzrok Rafea opad na paznokcie, ktre zacz oglda z olbrzymim zainteresowaniem.
- S sprawy, o ktrych moe dowiedzie si - ujawni - tylko odtrcony i wydziedziczony czonek
bardzo monego rodu. Jeli wiesz, gdzie znajduj si oba koce sznurka, znacznie atwiej rozplata
zadzierzgnity przez kogo wze. Z racji pochodzenia znam jeden koniec... dziki dowiadczeniu
odkrywam drugi.
- Jest pan korporacyjnym szpiegiem - stwierdzia Ky.
Spojrza jej prosto w oczy i wzruszy ramionami.
- Bardzo wielkie sowo na tak... skromn... dziaalno. Powiedzmy, e polecono mi zdobywa
informacje, ktre ISC chciaoby posiada i za przekazywanie tej wiedzy bardzo dobrze mi pac.
Nadal nie jestem mile widziany w domu, cho z biegiem czasu nasze relacje ulegaj poprawie. adna
z moich sistr nie urodzia nastpcy, a ojciec chciaby mie wnuka...
cho przypuszczam, e to raczej mama chce tego bardziej, co jest bez znaczenia, bo w jej rkach
ojciec miknie jak wosk.
- Ty... ty! - wykrztusia Stella, najwidoczniej czym wielce rozwcieczona. Ky spojrzaa na ni. - Ty
poda mijo!
- Hej, Stello, kochanie, nie ma sensu tak si unosi.
- Nie kad mi, ty... ty... - Odwrcia si do Ky. - To... to aosne co spdzio dwa dni na prawieniu
mi kaza o tym, jak pena za bya moja przeszo, przepeniona luksusem i wygod, przekonujc
mnie, e jestem winna wszystkim niesprawiedliwociom tego wiata, gdy nigdy nie zapytaam, skd
wziy si pienidze Vattw, a przez cay ten czas...
- A skd niby miaem wiedzie, co na ciebie zadziaa, moja droga? - zapyta chodno Rafe. -
Poznanie kogo zabiera czas. Wiedziaem, co ugodzioby mnie, wic bya szansa, e zaboli to take
ciebie. A poza tym, jeste taka sodka, kiedy przepenia ci poczucie winy. W
odrnieniu od chwil, kiedy nie jeste. - Unis palec. - I nie mw, e znienawidzisz mnie na zawsze,
poniewa wiesz, e tak si nie stanie.
Ky zauwaya, e Toby przysuchiwa si temu z szeroko otwartymi ustami.
- Nadal nie znam paskiego nazwiska - zwrcia uwag Rafeowi. - Przynajmniej tego, ktre
widnieje na paskim ID.
- Och. Tak. - Na jego policzkach pojawi si na chwil jaki kolor. Wyowi z kieszeni dokument
tosamoci i poda jej. - Faszywy, rzecz jasna i to do redniej jakoci. Wykonano go w popiechu
tu przed naszym wyjazdem. Mielimy nadziej, i pomoe nam zgubi pocig.
ID Stelli rwnie jest faszywe. Wyglda na to, e zadziaao.
- Ralph San Volan - odczytaa Ky. Rafe wzruszy ramionami.
- Za Murchisona podawaem si na Allray, gdzie prowadziem sklep z antykami i starodrukami.
- Oraz innymi towarami - wtrcia Stella. Ky widziaa, e wci bya wcieka.
- Oraz innymi towarami niezbdnymi do utrzymania kontaktu z osobami, ktrych zwyczajny personel
ISC zna nie moe - odrzek Rafe, kierujc wzrok na Stell, a potem z powrotem na Ky. - Musicie
przecie wiedzie, e tacy ludzie nie ufaj prostaczkom.
- Wiem o tym - przytakna Ky.
- To dobrze, poniewa jeeli mam okaza si przydatny, to musz ustanowi czno std.
Na razie Ky pozostawia to zaoenie bez komentarza. Nie bya pewna, czy chce, eby okazywa si
przydatny dla niej.
- By pan tutaj wczeniej?
- O tak. Kilka lat temu.
- A tak z czystej ciekawoci: kiedy wygasa paski kontrakt ze Stell i Tobym?
- Uhm... wydaje mi si, e niedugo - odpar Rafe.
Ky bysna zbami w umiechu.
- Podejrzewam, e wie pan to co do minuty, panie Rafe. Dajmy sobie spokj z gierkami.
- Ale gry s takie zabawne. W porzdku: za dwadziecia trzy godziny. A co? Zamierza pani
zaproponowa mi jego przeduenie?
- Zastanawiam si nad tym. Wydaje mi si, e ostatnimi czasy interesy Vattw i ISC s dosy zbiene.
- Moliwe. Lecz moje interesy pokrywaj si z celami ISC tylko w pewnym, raczej ograniczonym
zakresie. Moe oboje powinnimy to rozway.
- I omwi to za - powiedzmy - cztery godziny? - zaproponowaa Ky.
- Jak sobie pani kapitan yczy - odpar uprzejmie. Kimkolwiek naprawd by, zosta
nauczony dobrych manier. Ky zerkna na jego siwiejce wosy.
- Ile naprawd ma pan lat?
- Chce pani odsoni ca prawd? - zapyta. - Bardzo dobrze... - Potar twarz rkoma.
Kiedy oderwa je od policzkw, umiecha si do niej znacznie modszy mczyzna o subtelnie
zmienionym ksztacie twarzy i byszczcych figlarnie oczach. - Wosy rwnie nie s takie siwe, ani
rzadkie, ale wolabym zaj si nimi w odpowiednio wyposaonej azience, o ile takow tutaj
posiadacie. Biologicznie jestem tylko o rok starszy od Stelli, lecz znacznie starszy, jeli chodzi o
dowiadczenie.
Ky pochwycia ktem oka ruch doni Stelli i obejrzaa si, by zobaczy doskonae koci policzkowe
zapierajcej dech w piersiach piknoci, ktr pamitaa. Stella otworzya do.
- Wkadki policzkowe - wyjania. - Moje wosy rwnie maj inny kolor. Rafe ma czarne wosy,
jeli chcesz wiedzie.
Ky spojrzaa na Tobyego, ktry potrzsn gow.
- Rafe mi nie pozwoli - powiedzia. - Twierdzi, e rosn tak szybko, i po dwch dniach i tak nie
jestem taki sam.
- Co za ulga - mrukna Ky.
ROZDZIA 12
Zaczekaj tutaj - powiedziaa Ky - a ja ulokuj Tobyego i poszukam miejsca dla was. -
Zakadam, e wolicie zosta na pokadzie, ni na stacji?
- Ja tak - odpara Stella.
- Pomimo, i na Allray statek Vattw wysadzono w porcie? - zapyta Rafe.
- Pomimo - potwierdzia Stella.
- Zrobi, jak rozkae kapitan - stwierdzi Rafe, przekrzywiajc gow w stron Ky i pozostawiajc
pomidzy nimi niewypowiedziane na razie.
- wietnie - rzucia Ky. - Niedugo wrc. Chod, Toby.
Chopiec pody za ni do Inynieryjnego. Towarzyszy im Martin.
- Jeli mog, wolabym wrci do dokw, kapitanie.
- Dobrze, Martinie, id. - Kiwn gow i odwrci si. Ky posza dalej, dumajc, co by tu
powiedzie chopcu, eby pocieszy go po stracie rodziny i kolegw ze statku. We wszechwiecie
nie byo zbyt wiele pocieszenia, lecz nie to pragnby teraz usysze. Z drugiej strony, moe nie tyle
potrzebowa pociechy, ile jakiego zajcia. - Stella mwia, e take jeste stron ich umowy?
- Tak, prosz pani... kapitanie.
- Co mylisz o Rafie?
- Ja? Jestem tylko...
- Wystarczajco dorosy, eby wej do spki, Toby. W wietle prawa oznacza to, e jeste rwnie
wystarczajco dorosy, eby oceni partnera. Jakie jest twoje zdanie o nim?
- Sam nie wiem. Jest... wie mnstwo rzeczy, ktre pewnie uznabym za ze, lecz jak dotd by dobrym
partnerem.
- Stella mu ufa?
- Po zawarciu umowy tak, ale wczeniej nie. Kazaa mi trzyma go na muszce, zanim oni... my... nie
zawizalimy spki, kiedy pokazywaa mu, co ma ze sob.
Ky obrcia si i popatrzya na niego.
- Ufa tobie, prawda? Byby w stanie zastrzeli go?
- Chyba... chyba tak. - Wyglda na spitego i przejtego; zdaniem Ky dokadnie tak powinien
wyglda kto, kto zastanawia si nad moliwoci odebrania ycia innemu czowiekowi.
- To dobrze - stwierdzia. - W przyszoci bdziemy stara si trzyma ci z daleka od takich
sytuacji, ale ciesz si, e w razie czego mona na tobie polega.
Nie odpowiedzia, a ona zaprowadzia go do inynierw, gdzie Quincy nachylaa si nad Jimem przy
jednym ze stow roboczych; Sikacz lea na pododze, zawzicie przeuwajc smycz. Quincy
podniosa wzrok.
- A to kto?
- Toby Vatta - odpara Ky. - Ocalay z ataku na Ellis Fabery na Allray. Wiadomoci nie byy cise -
nie wszyscy zginli.
- Jak on...
- Przywioza go moja kuzynka Stella - wyjania Ky, ostrzegawczym spojrzeniem ucinajc dalsze
pytania. - Toby, to jest Quincy Robins, jedna z najstarszych inynierw we flocie Vattw i od tej
chwili twoja nauczycielka. Quincy, Toby przeby ponad poow podry praktykanckiej i twierdzi,
e jego nauczyciele dostrzegli u niego smykak do napdw. Jako, i nie mam pojcia, kiedy
bdziemy mogli odstawi go do domu, musimy przygotowa dla niego peny kurs nauczania, znale
koj i wyposay we wszystko, czego bdzie potrzebowa.
Dopilnujesz tego? Jeli bdziesz czego potrzebowaa, zamw to. Mam par innych pilnych spraw do
zaatwienia.
- Oczywicie - obiecaa Quincy. - Toby, tak? Roniesz, jak widz. Rozpoznaj oznaki.
Toby przytakn skinieniem gowy.
- Czy to jest...pies?
- To jest idiotyzm - odpara Quincy. - Pomys Jima. - Rzucia Ky ostre spojrzenie.
- To jest szczeniak - sprecyzowaa Ky. - Wiesz co o psach?
- Miaem psa w domu - odrzek Toby. - Zanim poleciaem statkiem. Suka, labiryntowiec. Ani troch
nie przypominaa tego tutaj, nawet tu po urodzeniu. - Ky nie miaa pojcia, czym by labiryntowiec,
lecz po raz pierwszy uznaa, e trzymanie psa na pokadzie moe si do czego przyda.
- Ten to podobno jack russell terier - wyjania. - Cokolwiek to jest. Ma na imi Sikacz.
- Bdziemy potrzebowa dodatkowych racji ywnociowych, kapitanie - powiedziaa Quincy. -
Chopcy w tym wieku jedz za puk wojska.
- Wcign to na list - obiecaa Ky. Quincy janiaa matczyn czuoci a czua, e dokadnie tego
Toby teraz potrzebowa. - Jim, chod ze mn. - Jim zrobi zaniepokojon min, lecz podnis si
szybko i poszed za ni do mesy.
Ky syszaa cichy pomruk rozmowy, nie zrozumiaa jednak, o czym mwili. Kiedy wesza, Stella i
Rafe zamilkli.
- Toby wanie si rozgaszcza - oznajmia. - To jest Jim, ktry doczy do zaogi na Belincie.
- Belinta! - zawoa Rafe tonem sugerujcym ta kula bota.
- Co jest nie tak z Belinta? - zapyta Jim, krzywic si.
- Sam chciae j opuci - wytkna mu Ky. A potem obrcia si do Rafea i potrzsna gow. -
Prosz mu nie dokucza.
Zbesztany wyszczerzy zby w umiechu.
- Od czasu do czasu kadego moe to spotka. Czyli pochodzisz z Belinty? I co wnosisz do imprezy?
- To nie jest adna impreza - zaoponowaa Ky. - Musz porozmawia z moj kuzynk na osobnoci, a
nie chc, eby wasa si pan samotnie po statku. Jim, zostaniesz z panem Rafem do mojego
powrotu. I mam na myli towarzyszenie mu, a nie przebywanie w tej samej czci statku.
- Och. - Jim spojrza na Rafea z nag podejrzliwoci.
- Jestem taki niezrozumiany - mrukn Rafe.
- To niezrozumienie - o ile zachodzi - jest obustronne - powiedziaa Ky, powstrzymujc miech. Nie
powinna da szelmie pozna, e j bawi.
- Doprawdy? - rzuci, lecz zaraz spowania i skin gow z czym, co mona byo uzna za
szacunek. - Moliwe, kapitanie Vatta. Bd grzeczny.
- Cudownie - skwitowaa Ky. - Jim oprowadzi pana po statku; jeli postanowi pan z nami zosta,
bdzie dokadnie widzia, w co si pakuje. A teraz, prosz nam wybaczy - Stello, pozwl ze mn. -
Skina im gow i wysza, a Stella za ni.
W swojej kajucie wskazaa Stelli gestem koj, a sama zasiada za biurkiem.
- Zmienia si - zauwaya Stella.
- Ile miaam at, kiedy widziaymy si po raz ostatni - siedemnacie?
- Mniej wicej - przyznaa Stella. - Niemniej martwiam si o ciebie po tym zamieszaniu na
Akademii. Zawsze bya taka prostolinijna.
- Dzikuj ci za tamten list - powiedziaa Ky. - Bardzo mi pomg, zwaszcza, e wczeniej dostaam
paszkwil od Hala - mczyzny, z ktrym tam byam.
- Mczyni - mrukna Stella. - A jeli ju o nich mowa, to strze si Rafea...
- Uwaasz, e potrzebuj ostrzeenia?
- Kada kobieta go potrzebuje, jeli tylko ma z nim do czynienia. Jestem pewna, e czujesz ten
magnetyzm - ja z pewnoci tak - ale przejadka z nim nie naley do najbezpieczniejszych.
- Domylam si - mrukna Ky. - Ale wracajmy do interesw, Stello. Mwia, e przysaa ci
ciotka Gracie...
Stella wyprostowaa si.
- Tak. Twj ojciec prbowa zwoa zjazd wszystkich ocalaych dorosych Vattw na Slotter Key.
Niestety, zmar wskutek odniesionych ran i stery przeja ciocia Gracie.
Wszystkich zaskoczya, kiedy uczynia ze mnie posaca. Wiedziaa - c, w pewien sposb sama
popchna mnie w tym kierunku - e czasami bywaam specjalnym kurierem Vattw. Nie wiedziaa
o tym, jak sdz...
- Nie - przyznaa Ky. - Mylaam, e...
- Mylaa, e jestem rozkapryszon, pozostajc w nieasce Stell. Jak wikszo ludzi, co
uatwiao mi prac. Kiedy podrowaam, ludzie przyjmowali, e ta idiotka Stella uprawiaa
turystyk. - Przekrzywia gow i przybraa mink niewinnej licznotki.
- mmmm.
- Mj ojciec wiedzia, rzecz jasna. Twj nie. Czasami prowadzio to do niezrcznych sytuacji. -
Zmienia min i stracia wygld niedowiadczonego dziecitka. Ky moga jedynie podziwia jej
technik. Nie poruszya si, a mimo to zmienia.
- Wyobraam sobie. - Jej ojciec, przechwalajcy si swoj praktyczn rozsdn, posuszn crk i
wujek, ktry musia udawa, e Stella wci bya sowizdrzaem.
- Mniejsza o to. Ciocia Gracie zgraa baz danych Vattw do wasnego implantu. Nie sdzia, eby
ktry z ocalaych Vattw j posiada i chciaa, eby otrzymaa j ty ze wzgldu na wojskowe
wyksztacenie. - Przerwaa, po czym podja opowie, gdy Ky milczaa. - Ky, jak powana bya
twoja rana gowy? Jeli masz nami dowodzi, musimy wiedzie, czy jeste w stanie...
- Jestem - zapewnia j Ky i miaa nadziej, e to prawda. - Stello, to, czego dokonaam po wypadku,
wiadczy o tym, i funkcjonuj cakiem niele. Byo kiepsko... musieli przywrci mi pami z
implantu.
Stella zblada.
- Przywrcenie pamici - kto to zrobi?
- Mackensee - najemnicy. Ciesz si sporym szacunkiem; figuruj w zielonej ksidze.
Vattowie nieraz przewozili ich samych lub adunki. To by przypadek, naprawd. - Szybko strecia
jej przebieg zdarzenia, koczc: - A potem obudziam si w ich lazarecie i wszystko, co interesujce,
wydarzyo si pniej. Jeli wic poradziam sobie ze zbuntowanymi winiami, pozbawionym
sterw statkiem i godem, to uwaam, i mj mzg pracuje cakiem sprawnie. Nie uwaasz?
Stella wci bya blada.
- Zgoda - przyznaa. - Nie do koca tylko rozumiem, czemu nie moesz zaoy sobie nowego
implantu.
- Ich chirurdzy powiedzieli, e powinnam odczeka sze miesicy, eby utrwaliy si i
ustabilizoway poczenia neuronalne i zaadowana pami. Nie znam szczegw, lecz te lata
wicze w obchodzeniu si bez implantu na Akademii miay na celu przygotowanie nas na takie
wanie sytuacje. Nie przeszkadza mi, e go nie mam.
- Nie jestem pewna, czy Vattowie mog czeka przez nastpne... ile jeszcze zostao: trzy miesice?
- Nieco mniej. Nie wiem tylko, czemu miaoby to by takie wane. Chyba, e baza danych zawiera
informacje, kim s nasi wrogowie, ale gdyby tak byo, nasi ojcowie przygotowaliby si na atak. Nie
potrzebuj implantu, eby prowadzi wojn.
Stella zadraa.
- Wojna... tak wanie powiedziaa ciocia Gracie. Trwa wojna - mwia - a my potrzebujemy kogo
z wojskowym przeszkoleniem, eby przej dowodzenie. Majc na myli ciebie. - Potrzsna
gow. - Nadal uwaam, e potrzebujesz implantu... Zaraz, zaraz. Ty ju traktowaa to jak wojn? I
bierzesz w niej udzia? Majc do dyspozycji tylko takie zasoby, jakimi dysponujesz tutaj?
Ky wzruszya ramionami.
- Nie mamy zbyt wiele opcji, nie? Co niby miaam zrobi - uciec i schowa si? Jestem pewna, e
przetrwali rwnie inni Vattowie; musimy jako si porozumie.
- Przypuszczam... po prostu nie sdziam, e tak to rozpracujesz. No c, generale - albo admirale,
czy kimkolwiek jeste - co robimy?
Ky bya gotowa na to pytanie.
- Przekonam si, co przywioza oprcz bazy danych i sprawdz, czy mona dosta si do niej bez
implantu. Wtpi, ebym znalaza w niej co naprawd przydatnego w obecnej sytuacji, ale jest to
moliwe. Dowiem si, o co chodzi Rafeowi - poniewa jestem pewna, i kryje si za tym wicej,
ni nam powiedzia - i postanowi, czy zabra go z nami, zostawi czy zabi.
- Zabiaby Rafe a?
- Gdybym uznaa go za zagroenie dla rodziny, rzecz jasna - odpara Ky. Rozbawi j szok, widoczny
na twarzy Stelli. - To jest wojna, Stello. Mamy problemy; gdyby popatrze na liczby - wrcz
przegrywamy. Nie moemy pozwoli sobie, by ktokolwiek - choby nie wiem jak czarujcy - zada
nam kolejne straty.
- Brzmi sensownie. - Rafe sta w drzwiach do kajuty, a zza plecw wyglda mu niespokojny Jim. -
Kapitanie, miaa pani racj - nie doceniem pani.
- A ja najwyraniej nie doceniam pana, wierzc, i Jim utrzyma go z dala od mojej kabiny... -
Zbesztaa si w mylach za to, e nie zamkna drzwi.
- Szlimy na mostek. Usyszaem tylko jedno, bardzo roztropne zdanie, nic wicej, zapewniam. - Rafe
obdarzy je umiechem penym dobrej woli. - Stello, jeste na swj sposb genialna, lecz twoja
kuzynka Ky podbia me niestae serce...
- Bez wzajemnoci, niestety... - parskna Ky.
- Oczywicie - potwierdzi Rafe. - Nie spodziewaem si tego. Czekam z niecierpliwoci na nasz
rozmow o spce, kapitanie. - Obrci si do Jima. - A teraz na mostek? Moe powinnimy zamkn
waz, by zapewni kapitanowi nieco wicej prywatnoci?
- Dzikuj - mrukna Ky. Rezydujcy na mostku Lee powinien okaza si mniej podatny od Jima.
Gdy zostay same, poprosia Stell: - Opowiedz mi o Rafie... wszystko, co wiesz.
- Wszystko, co wydawao mi si, e wiem - poprawia j Stella. - Na pewno nie wiedziaam, e jest
synem Dunbargera. O ile jest. Cho to by wiele wyjaniao. - Wzia gboki wdech. - To byo po tej
katastrofie z Jamarem - tym, ktremu zdradziam kody. Od miesicy tkwiam w domu, pouczana przez
kadego, kto ukoczy dziesi lat. Gupia Stella, idiotka Stella, jak moga, Stello, czy nie
mwilimy ci, Stello i tak dalej, i tak dalej.
Oczywicie, sama mwiam sobie dokadnie to samo. Potem zjawia si ciocia Gracie, uciszya
wszystkich, nakazaa mi przesta robi miny i wzi si w gar, a potem wysaa mnie do jej starego
przyjaciela na Cassagarze. Dowiedz si, w czym jeste dobra - powiedziaa mi -
poniewa jeste Vatt, co oznacza, e oprcz urody i przycigania nieodpowiednich mczyzn musisz
mie jakie inne talenty.
- Brzmi jak ciotka Gracie - przyznaa Ky, majc nadziej, i Stella zrezygnuje z opowiedzenia jej
caej historii i wrci do Rafea.
- Tak, c, jej stary przyjaciel okaza si by dawnym towarzyszem broni - to wtedy dowiedziaam
si o burzliwej przeszoci cioci Gracie. Przeszam szybkie szkolenie z procedur kurierskich i ciotka
posaa mnie do innego przyjaciela, po drugiej stronie planety.
Najwidoczniej dobrze si sprawiam, bo odesa mnie z pozytywnym raportem. Uwaaam to za
wietn zabaw - oczywicie, trzeba byo co do joty przestrzega procedur, ale lubiam takie
wyzwania: wtapianie si w tum, zamienianie si w kogo innego, a przynajmniej pozostawanie
gupi Stell na zewntrz, w rodku bdc kompetentn Stell. Nadasz?
- Pewnie - odrzeka Ky. Zwaszcza po ujrzeniu tych subtelnych zmian wyrazu twarzy i zachowania.
- C, wykonywaam kolejne zlecenie starego druha cioci Gracie i bawiam si na przyjciu w
ambasadzie na Cassagarze, kiedy poznaam Rafea. Domyli si, e szukaam informacji, tak samo
jak ja rozpoznaam w nim koleg po fachu. Zaczepi mnie. Nie wiedziaam, co robi - to bya moja
pierwsza misja polityczna - wic uciekam si do dziewczcych chichotw i seksapilu, ale on tego
nie kupi. Do dzisiaj nie jestem pewna, jak to si stao, ale nastpne, co pamitam, to jak uczy mnie
posugiwa si wytrychami - bardzo poyteczna umiejtno; do dzisiaj uywam podarowanego mi
przez niego zestawu - a niedugo potem uwiadomiam sobie, e to najbardziej seksowny mczyzna,
jakiego kiedykolwiek spotkaam. Jamar plasowa si sze klas niej. - Umiechna si i potrzsna
gow. Ky pomylaa o Halu, lecz zaraz przegnaa to wspomnienie.
Stella kontynuowaa opowie.
- Oraz najbardziej niebezpieczny. I z takimi kontaktami, o ktrych w ogle nie miaam pojcia, e
istniej... Wygldao na to, e macza palce w dziaalnoci kadej tajnej organizacji Cassagaru.
Opowiada mi, e pokona drog od pastwowego sierocica do prywatnego detektywa, uczc si
dobrych manier z tam, ale oboje wiedzielimy, e bra rwnie udzia w podejrzanych akcjach.
Pracowalimy ze sob do krtko; postanowiam wrci na Slotter Key, by zda relacj cioci
Gracie. Potem i ona, i ojciec co jaki czas korzystali z moich umiejtnoci.
- Rozumiem. No wic... ufasz Rafeowi?
- Przed ostatnimi rewelacjami powiedziaabym, e Rafe pozostaje lojalny, jeli zapaci mu si
proponowan przez niego cen oraz e mona polega na nim jako na stronie umowy. W
sumie, ostatnio stanam do niego plecami. Teraz jednak nie jestem pewna... jeli naprawd jest
synem Dunbargera oraz czynnym agentem ISC, pozostanie z nami -
lub z kadym, z kim zawrze umow - tylko tak dugo, jak dugo nie bdzie to sprzeczne z interesem
ISC.
- Nie zamierzam wystpowa przeciwko ISC - oznajmia Ky. - A po Sabin powinni mnie lubi. Czy
w tych okolicznociach powinnymy przeduy umow z Rafem lub go zatrudni? I co byoby
lepsze?
- Umowa partnerska - ocenia Stella. - Owszem, uwaam, e przydaby si nam, cho...
nadal jestem wcieka, e nigdy mi nie powiedzia... - Przekrzywia gow i spojrzaa na Ky. -
Ale do czego mog przyda sieja? Co moesz zrobi ze mn, Ky?
- Jeszcze nie wiem. Moemy potrzebowa wasnego wywiadowcy, kiedy dotrzemy do miejsca, gdzie
nie jeste znana i nie staniesz si natychmiast magnesem dla zabjcy. Poza tym, przez ostatnich kilka
lat bya w domu czciej ode mnie. Moesz sporo wiedzie o ostatnich posuniciach firmy, o
ktrych ja nie mam pojcia.
- Potrafi te usmay jajecznic - dodaa z umiechem Stella. - Nie posiadam umiejtnoci
astronauty, lecz mog przyda si pewne moje uzdolnienia.
- To dobrze. Poza tym, jestemy jedn rodzin. A nie zostao nas zbyt wielu. - Znw poczua na
barkach ten mroczny ciar. Walczya, eby si pod nim nie zaama.
- To prawda - przyznaa Stella. Zrobia smutn min. - Ja nie... do tej pory nie byo czasu na
opakiwanie zmarych. Wszystko wydarzyo si tak szybko. Ja przynajmniej miaam troch czasu na
kurierze. Tobie musiao by ciej - nie miaa z nikim kontaktu, kiedy to si wydarzyo.
- Nie wiem - mrukna Ky. - Wszystko jest takie nierealne. Oni byli zawsze... rodzice, ciotki,
wujkowie, siedziba korporacji, dom. Niemal mog udawa, e wci tam s, ale ty nie. -
Ona te nie, chyba e na krtk chwil. Poza tym, nie podejmie waciwych decyzji w oparciu o
nieprawdziwe dane.
- Rzeczywisto jest trudna - uznaa Stella. Przecigna si. - No c. Zaja si Tobym; to dobrze.
- Dopki kto nie wysadzi statku w powietrze - zauwaya z powan min Ky. - Wci o tym myl.
Powinnimy znale mu bezpieczniejsze miejsce; jest nasz przyszoci. Stello, czy ty lub ciocia
Gracie wiecie, dlaczego rzd zwrci si przeciwko nam?
- Nie bya pewna, czy kto zaproponowa im wysz stawk ni my, czy tylko ich nastraszy. Kiedy
wyjedaam, zamierzaa to ustali, jak rwnie sprawdzi, czy uda jej si skorygowa ich tok
rozumowania, jak to uja. Nie chciaabym by Prezydentem, ktremu ciocia Gracie depcze po
pitach. - Przecigna palcem po szyi.
Ky zastanawiaa si przez chwil, po czym postanowia skoczy na gbok wod.
- Stello, wydarzyo si co bardzo dziwnego. Zanim doszo do tego wszystkiego, kto przesa
wiadomo, ktra czekaa tutaj na mnie. Mam list kaperski ze Slotter Key...
- Ale nikt ju tego nie robi! - zawoaa Stella, otwierajc szeroko oczy.
- Te tak mylaam, lecz okazuje si, e robi i sama taki posiadam. Zobacz... - Podaa jej opas
teczk.
- To nadzwyczajne... kiedy to dostaa? Jeste pewna, e to oficjalny dokument?
- Przyszed tutaj od... kogo znanego mi z Akademii. Jestem pewna pochodzenia, nie wiem tylko, czy
jest jeszcze aktualny. - Odebraa teczk po przejrzeniu jej przez Stell i schowaa. - Mimo to,
niniejszym otrzymaam prawo cigania sprawcw nie tylko od naszej rodziny.
- Nie miaam pojcia, e Slotter Key wynajmuje kaprw - powiedziaa Stella, krcc gow. -
Sdziam, e wiem sporo o lokalnej polityce... ciekawe, jak udao im si utrzyma to w tajemnicy.
- Syszaam pogoski - odpara Ky. - Mylaam, e to poda potwarz, lecz najwyraniej jest inaczej.
- Kaper - powtrzya Stella. Wtem umiechna si. - Aktualny czy nie - kto to sprawdzi, skoro
ansible zamilky?
- Z pewnoci nie Rafe - odpara Ky. - Nie jestem jeszcze gotowa zdradzi mu wszystkich moich
tajemnic. Poza tym, naprawd widzisz, jak ten statek atakuje i zdobywa inne jednostki? Rzecz w tym,
i chobym nie wiem jakim bya militarnym geniuszem, nie widz moliwoci prowadzenia wojny za
pomoc tej jednej, starej krypy. Jest powolna, podatna na ataki i brakuje jej zbw.
- Moe pienidze pomog? - zapytaa Stella. - Mam ich troch w standardowej postaci, z zasobw
cioci i moich wasnych.
- Pienidze zawsze si przydadz. Z pewnoci pomogyby, gdyby wystarczyo ich na zakup
prawdziwego okrtu bojowego, wtpi jednak, eby przywioza ich a tyle.
Udoskonalenie tego... moemy otrzyma uzbrojony statek kupiecki, ktry kady uzna za pirata, ale to
wszystko. Potrzebny byby nowy napd wewntrzukadowy, przyzwoita osona i co najmniej jeden -
nie, dwa - przyzwoite typy uzbrojenia. Zredukowaabym o jedn trzeci adownie, ktre i tak nie s
zbyt wielkie.
- Zdya ju wszystko przemyle.
- Oczywicie. Nie siedziaam bezczynnie, wyamujc sobie palce. Rozwayam kilka moliwoci.
Latanie na frachtowcu w barwach Vattw: due prawdopodobiestwo szybkiego wysadzenia nas w
powietrze. Latanie na frachtowcu w innych barwach - na przykad moich - w nadziei, e nikt nie
dowie si, e by to statek Vattw: wymagaoby to nowego chipu statku, zdobytego nielegalnie, jak
rwnie czasu na zbudowanie sobie klienteli. Jak wiesz, nie ma zbyt wiele adunkw do
przewiezienia pozbawionym ubezpieczenia, nieznanym statkiem. Latanie na uzbrojonym statku
kupieckim i prbowanie czenia lekkiego cargo - zapewne nielegalnego
- z dokonywanymi znienacka atakami na naszych wrogw, o ile dowiemy si, kim w ogle s.
Zabawa niebezpieczna i dajca mae szanse na zarobienie wystarczajcych pienidzy, ebymy
przetrwali, chyba e zaczniemy wozi naprawd paskudne adunki.
- Naprawd paskudne adunki mogyby doprowadzi nas do nieprzyjaci...
- Tak. Mogyby. Z korzyci dla nas lub prosto w zasadzk. Z pewnoci wiesz, e konta firmowe
Vattw s zamroone, a kredyt i ubezpieczenie statku lub adunku niemoliwe do otrzymania...
- Nie wiedziaam o zablokowaniu kont; na Allray mogam z nich korzysta.
- Tutaj nie, jak rwnie w innych miejscach, o ktrych syszaam. Sprzedaam cargo, z ktrym tutaj
przylecielimy, mam rwnie troch kosztownoci, zapieczonych dla mnie w ciecie owocowym
przez ciotk Gracie, ale nie wystarczy to na zakup nowego statku ani przeksztacenie tego w
uzbrojony statek kupiecki.
- Dorzuc moje i zobaczymy, co da si z tym zrobi - zaproponowaa Stella.
- Zainteresowao mnie - powiedziaa Ky - e ty i Rafe najwyraniej robilicie to samo, tyle e dla
innych mocodawcw. Naprawd nie wiedziaa, e pracowa dla ISC?
- Nie. Nie mog uwierzy, e nigdy mi nie powiedzia. A ta jego ckliwa opowiastka o...
- Niewane - ucia Ky. - Twoim zdaniem, na ile jest wiarygodny? Ile z jego postawy to poza?
- Ufaabym mu takiemu, jakiego go znaam - odrzeka Stella - ale teraz nie jestem ju pewna, kto to
taki. Jeli chodzi o dotrzymywanie umw - absolutnie tak. Prawdziwa troska o kogo? Nie jestem
pewna.
- Czeka nas cikie zadanie, Stello. Skorzystamy z pomocy kadego sojusznika, jakiego uda si nam
znale, ale musi to by sprawdzony sojusznik. A przynajmniej dziaajcy w dobrze pojtym,
wasnym interesie.
- Jest sprytny - ocenia Stella. - Wedug mnie, interes osobisty jest dla niego wartoci nadrzdn,
lecz potrafi inteligentnie adaptowa si do okolicznoci. Godny absolutnego zaufania w okrelonych
granicach.
- Co wiesz o jego umiejtnociach?
- Wie wszystko, czego mona by oczekiwa po szpiegu korporacyjnym. Nie ma zamka
- mechanicznego lub elektronicznego - ktrego nie potrafiby otworzy, mao ktra baza danych oprze
mu si duej, ni przez godzin, ma rwnie godn podziwu kolekcj kontaktw w wielu systemach
gwiezdnych. Jeli mwi prawd o byciu synem Dunbargera, to podejrzewam, i jego nielegalne
dochody s znacznie nisze, ni utrzymywa. W odrnieniu od wikszoci oszustw on ukrywa
swoje legalne przychody.
- Co jeszcze powinnam o nim wiedzie?
- Osobowo - odrzeka Stella. - Z pewnoci zauwaya - jest przyzwyczajony do kobiet u swych
stp.
- Nie w moim przypadku - odparowaa Ky.
- Nie uciek si jeszcze do swego uroku... nie ufaj mu, kiedy zacznie.
- A ty?
- Och. Tak, wci ma na mnie wpyw; poza tym, widziaam go w akcji z innymi kobietami.
- Nie przejmowaabym si tym - rzucia Ky. - Tyle tylko, e z twych sw wynika, i Jim i Lee nie
powstrzymaj go przed przewrceniem statku do gry nogami. Napuszcz na niego Martina.
- Opowiedz mi o nim. Przerazi mnie.
- Byy onierz. Pracowa w ambasadzie na Belincie. Posiada rwnie dowiadczenie w zakupach,
zatrudniam go wic na miejsce... Garyego.
- Robi wraenie. Przypuszczam, e dobrze si z nim czujesz ze wzgldu na twj pobyt w Akademii.
Zamierzasz zaproponowa Rafeowi spk?
- Zastanawiam si nad tym. Zastrzeenia?
- adnych. O ile ostronie sformuujesz warunki. Chcesz mojej rady?
- Prosiam o ni prawda?
- Pozwl mi przejrze warunki, zanim je zaproponujesz. Albo mog przygotowa dla ciebie projekt
umowy.
- Zrb to, Stello. Jeli chcesz, moesz skorzysta z mojego biurka.
- Ustal rwnie, jak podczy implant - dodaa Stella, kiedy Ky zmierzaa do drzwi. -
Przyda ci si.
* * *
Na mostku Lee mia oszoomion min, a Jim krzywi si. Rafe rozwala si w fotelu Ky w pozie
waciciela statku.
- Przepraszam - odezwaa si Ky niebezpiecznym tonem - ale to jest moje miejsce.
- Prosz o wybaczenie - zareagowa Rafe. - Gdzie mam by?
Pod kontrol, ale tego nie moga powiedzie.
- Tam znajduje si rozkadane siedzenie. - Wskazaa rk. - Lee, czy kto przebywa poza statkiem.
- Nie.
- To dobrze. Do jutrzejszej wachty nikt nie wychodzi. Raporty z sekcji?
- Na pani stanowisku, kapitanie. Niewiele tego; wyprzedalimy prawie wszystko.
MilMart trzyma dla nas ten zaawansowany zestaw, lecz do koca jutrzejszej wachty zadaj
wniesienia depozytu.
- Do tej pory bd miaa dla nich odpowied. - Ky przejrzaa raporty. Quincy dysponowaa
wikszoci danych. Sporzdzia dla niej list wszystkich odpowiednich statkw do kupienia lub
wzicia w leasing wraz z kosztami i wliczon prowizj.
- Kto zapewnia wam bezpieczestwo w doku? - zapyta Rafe, przerywajc jej.
- My sami - odpara. - Za pomoc zdalnych systemw.
- Jakich? - dopytywa si. - Nie robi niepotrzebnego haasu; po prostu pamitam, e statek Vattw
na Allray zosta wysadzony w powietrze.
- Wie pan, jak do tego doszo?
- Nie. Syszaem tylko, e zrobili to ludzie z zewntrz, ale nie jestem pewny... to jedna z przyczyn, dla
ktrych wolaem si wynie. Lecz systemy zdalne mona... zmyli.
- Ma pan na myli obejcie - zasugerowaa Ky. - Dysponujemy systemami wojskowymi,
zainstalowanymi przez moj zaog dwa dni temu. Czy to pana zadowala?
- Prawie - odpar Rafe. - Zasig?
- Wystarczajcy - odrzeka. - Przynajmniej w wietle tego, czego mnie nauczono. Jakie sugestie,
panie... Dunbarger?
- Prosz nie uywa tego nazwiska. Nawet tutaj. Jestem pewny, i pani zaoga jest absolutnie
lojalna... - zerkn z ukosa na Lee, ktry przybra obojtn min - ... niemniej wprawia mnie to w
zakopotanie. Poza tym, nie brzmi zbyt dobrze.
- Vatta rwnie nie jest muzyk sfer - zauwaya Ky.
- Zachowuje pewien ziemski rytm - uzna Rafe. - A Dunbarger brzmi jak nazwa czego, co wycina si
podczas operacji plastycznej. Prosibym zwraca si do mnie, uywajc nazwiska znanego Stelli lub
per Murchison - korzystaem z niego ostatnio. Albo po prostu: Rafe.
- A pan mgby - odcia si Ky - po prostu odpowiada na moje pytania. Ma pan jakie sugestie co
do zasigu?
- Trzy niezalene systemy, pajki optyczne rozmieszczone co metr, kady system zdolny do
uruchomienia pozostaych, lecz nie do wszczynania alarmu. Szerokozakresowe skanowanie, pene
skafandry antychem i bio, oficer dyurny potraficy waciwie interpretowa sygnay. Niezalene
rda zasilania i zabezpieczone cza...
- Myl, i uzna pan moje zabezpieczenia za adekwatne - skwitowaa Ky. - Mam tutaj co bardzo
zblionego. Co jeszcze?
- Ochrona przed wtargniciem?
- Oczywicie.
- Nie zauwayem jej, gdy tu wchodziem - rzuci.
- Nie mia pan jej zauway - odpara. - Ale jest. Mamy rwnie aktywne systemy ochrony kaduba.
Nasze tarcze mierdz, ale przynajmniej bdziemy wiedzieli, co w nas uderzyo.
- Zaczynam mie nadziej, e zaproponuje mi pani spk, kapitanie Vatta.
- Zaczynam bra to pod uwag. Mamy pewne sprawy do omwienia. Moe wrcimy do mesy?
- Oczywicie.
- Jim, zajrzyj do mojej kabiny i sprawd, czy Sera Vatta niczego nie potrzebuje. Bd do jej penej
dyspozycji.
- Czy to mdre? - mrukn Rafe, idc korytarzem za Ky.
- Jim zachowa si odpowiednio - zapewnia go Ky. - A Stella ma lepszy gust. - Czekaa na jego
reakcj, a gdy nie byo adnej, dodaa: - Na przykad znalaza pana.
Unis brwi.
- Komplement?
- Stwierdzenie faktu. Bez kokieterii prosz.
- Nigdy tego nie robi... no, moe czasami, ale tylko dla osignicia konkretnego celu.
O czym bdziemy dyskutowa, kapitanie?
- O paskim ewentualnym wkadzie w moj misj - odrzeka Ky.
- Musiabym wiedzie, na czym ona polega, by waciwie oceni, w czym mgbym pomc.
- Po pierwsze: na przetrwaniu. Potem, na udzieleniu pomocy innym ocalaym statkom i czonkom
rodziny Vattw, jak Tobyemu, jeli ich odnajdziemy. Na odkryciu, kim s nasi wrogowie i dlaczego
nas zaatakowali. Wreszcie, na zniszczeniu ich.
Brwi powdroway jeszcze wyej.
- Cakiem spora misja, jak na jedn osob i - prosz wybaczy brutalno - may, stary i powolny
statek.
- I wanie dlatego szukam sojusznikw - odpara Ky. - Nie jestem tak szalona, by uwaa, e
dokonam tego wszystkiego sama. Twierdzi pan, i posiada dowiadczenie zblione do aktualnych
kopotw ISC, ktre - moim zdaniem - s do bliskie naszym.
- Myl, e tutaj ma pani racj - przyzna z absolutn powag Rafe. - Jak pani uwaa, kiedy to si
zaczo?
- Wiem, kiedy bym nie chciaa, eby si zaczo - odrzeka. - Czyli wtedy, gdy wpltaam si w atak
na ansible Sabin. Uwaam za prawdopodobne, i organizacj, ktra go zaplanowaa, moja
interwencja zirytowaa na tyle, e zemcia si na caej mojej rodzinie.
- W tej kwestii mog pani uspokoi - zapewni Rafe. - Pani dziaania byy postrzegane jako typowe
dla Vattw, ktrych uwaa si za pozostajcych w a nadto bliskich kontaktach z rzdzc ISC
frakcj. Wasze kierownictwo, na przykad, byo blisko z Lewisem Parmin...
- Tak.
- Lewis zosta wybrany przez mojego ojca na nastpc. Ma mnstwo wrogw wewntrz korporacji,
na zewntrz zreszt take. Reprezentuje star lini ISC, skonn utrzyma status quo. Innowatorzy
nienawidz go.
- Innowatorzy? - Ky nie miaa pojcia, o czym mwi.
- Prosz posucha, kapitanie. Bd z pani tak szczery, jak tylko pozwoli mi na to lojalno wobec
mocodawcw. I bardziej uczciwy ni wobec Stelli - poznaa pani, na przykad, moje prawdziwe
nazwisko. ISC boryka si z powanymi problemami wewntrznymi. Nie mog opowiedzie pani
wszystkiego. Czci spraw nie znam, o innych nie wolno mi mwi.
Lecz od trzech lat ostrzegaem ojca, e zanosi si na wybuch. Nie odgadem, gdzie - stawiaem na
Allray, nie Sabin i dlatego wanie osiadem tam dwa lata temu. Prbowaem zdoby
niepodwaalne informacje kto, jak i kiedy. Ten drugi atak na sie ansibli, cakowicie j
paraliujcy...
- Lastway zachowao czno - wiedzia pan o tym?
- Usyszaem od zaogi, kiedy si wynurzylimy. Nie mog doczeka si dugiej i miej pogawdki z
tutejszym menederem, gdy istnieje moliwo, e jest jednym z nich.
- Poniewa tutejsze ansible dziaaj?
- Dokadnie. Sprawiaj wraenie funkcjonujcych, ale czy tak jest naprawd? Czy wszystkie
wiadomoci s wysyane i otrzymywane? Raczej wtpi. Ludzie, ktrych podejrzewam o
odpowiedzialno za ataki, musz komunikowa si ze sob, do czego potrzebuj sieci - tyle, e pod
swoj kontrol. O ilu systemach wie pani, e zostay odczone?
- Wedle mojej wiedzy? Slotter Key. Statek leccy do Ukadu Belinty powiedzia mi, e Leonora
milczy, a automatyczna stacja porednia jest zatkana oczekujcymi wiadomociami.
- Pena... to nie powinno si wydarzy. Nie mogo do tego doj bez sabotau, a jest to najprostszy
sposb na wywoanie zamieszania. atwy do naprawienia, o ile zaogi remontowe znaj defekt i
przykadaj si do pracy. Ale i atwy do ponownego zastosowania.
- Tanio? - spytaa Ky.
- Jeeli jest pani technikiem z platformy ansiblowej lub administratorem, to tak. Takie jest, moim
zdaniem, rdo kopotw.
- Czyli zamierza pan sprawdzi lokalnego administratora.
- I to bardzo dokadnie. Prawd mwic, najpierw chc sprawdzi same platformy i ich systemy
operacyjne. Uwaam to za najwyszy priorytet; nasza spka schodzi w tym momencie na drugi plan.
Rozumiem, e adna kobieta nie lubi by druga...
- Niech pan nie bdzie gupi - fukna Ky ostrzej, ni zamierzaa. - Nie jestem uczennic, nawet, jeli
nie mam siwych wosw. Rozumiem, e na pierwszym miejscu stawia pan ISC. Czemu jednak chce
pan sprzymierzy si z Vattami?
- Mobilno. Wiksze zasoby. Wikszo z przyczyn, dla ktrych pani szuka sojusznikw. Ta sprawa
jest zbyt dua dla mnie samego, a nie mog - nie odwa si - uda si prosto do siedziby mojej
firmy. Nie mog da miejsca na statku ISC, nie ujawniajc mojej tosamoci, co uniemoliwioby
zdemaskowanie spiskw. Nasze poczone siy s wiksze, ni kadego z nas z osobna.
Sprawia wraenie uczciwego, ale dobrzy kamcy zawsze wygldaj na uczciwych. Ky bya pewna,
e co ukrywa - sam to przyzna - nie wiedziaa tylko, czyjego sekrety byy szkodliwe dla jej misji.
Sama ukrywaa pewne sprawy, jeli ju o tym mowa. Przyapaa si na zastanawianiu si, jak
naprawd wyglda w swoich wasnych wosach i bez przebrania, i natychmiast si zwrcia swoj
uwag na biece problemy.
ROZDZIA 13
Chce pan zawrze umow z Transportem Vattw, czy ze mn osobicie? - zapytaa Ky.
- A moe ze mn Stell i Tobym?
- To pani teraz dowodzi, prawda? Wierz w ustalenia na samym szczycie. Chciabym zawiza
spk z pani.
- Stella zostanie moj G-2 - poinformowaa go Ky. Zastanawiaa si, czy zna to okrelenie.
- Dobry wybr - uzna Rafe. - Z pewnoci bdzie pani chciaa, aby Stella sprawdzia umow. Czy
mam napisa, co chciabym w niej zobaczy, skoro nie ma pani implantu?
- Prosz bardzo - odpara Ky. Wezwaa Stell, ktra przybya z gotowym wzorem dokumentu. Rafe
rzuci na niego okiem. - W porzdku - oceni. Po podpisaniu i zarejestrowaniu umowy wsta i
przecign si.
- Wolabym nie prowadzi mojego dochodzenia std - powiedzia.
- Wasza ochrona moe by tak dobra, za jak j uwaacie, lecz mimo to wolabym nie zostawi
adnych ladw.
- Masz podejrzenia, kto to moe by?
- Mam pewien pomys. adnych dowodw. Potwierdzenie tego pomysu bdzie oznacza, e maj
takich samych lub lepszych technikw ode mnie.
- Lepszych od ISC?
- Lepszych, ni dostaem do dyspozycji. Gdybym mg dowiedzie si, gdzie jest azienka, eby mc
przywrci twarzy poprzedni wygld...
- Prosto korytarzem, a potem druga odnoga w lewo - objania mu drog Ky.
- Kapitanie, telefon do pani na mostku.
- Id - odpara. - W porzdku, Rafe, id i dowiedz si jak najwicej. Jeli cae lokalne biuro ISC
zdradzio...
- Tego nie powiedziaem.
- Nie, ale moe tak by. Jak dugo mam czeka, zanim postawi na nogi kawaleri?
- Kawaleri, ktrej nie masz? Moesz zacz si martwi, jeli nie wrc za pen dob.
- W porzdku. A gdzie mamy szuka ciaa, jeeli nie wrcisz?
- Bybym bezpieczniejszy, gdybym wiedzia. Po prostu nie... nie wpakujcie si w kopoty, zanim
wrc.
- Zrobi, co w mojej mocy. Do zobaczenia. Zadzwo z perymetru - masz numer do Stelli, prawda?
- Tak.
Na mostku Lee z dziwnym wyrazem twarzy utrzymywa otwarte cze.
- To okrt Mackensee - powiedzia. - Chce pani z nimi rozmawia?
- auj, e nie sta mnie na wynajcie ich - mrukna Ky, zastanawiajc si, czy wkad Stelli nie
uczyniby tego moliwym. Pewnie nie. Zasiada na fotelu kapitana i wczya monitor. - Kapitan
Vatta, sucham?
- Mwi kapitan Pensig z okrtu Gloucester Korporacji Pomocy Wojskowej Mackensee.
Jak rozumiem, jest pani t sam kapitan Vatt, ktra zawara z nami kontrakt na Sabin?
- Zgadza si - przytakna Ky. Miaa nadziej, e nikt nie zamierza teraz podway tamtej umowy;
kiedy rozstawaa si z nimi, sprawiali wraenie bardzo przyjacielskich.
- Mamy... znalelimy si w pewnej sytuacji, kapitanie Vatta, i oficer dowodzcy naszymi mobilnymi
siami chciaby odby z pani rozmow.
- Ze mn?
- Tak, kapitanie. Nie jestem pewny, czy zna pani struktur dowodzenia Mackensee: zaogi statkw i
siy mobilne podlegaj rnym dowdcom, tak jak byo...
- Czy jestecie tutaj w zwizku z wojn? - zapytaa Ky. Dosy krenia naokoo; chciaa konkretu.
- Nie, nie, nic z tych rzeczy. To znaczy, nic wsplnego z siami atakujcymi instalacje ISC.
Przybylimy z rutynow misj wymiany personelu w lokalnym biurze rekrutacyjnym i konsultacyjnym.
Lecz co si wydarzyo... midzy innymi awaria ansibli...
- Rozumiem - mrukna Ky, chcc wypeni przeduajc si cisz. - I wasz OD
[Oficer dowodzcy] chce ze mn rozmawia? Co jego lub jej zdaniem mogabym zrobi?
- Nie jestem pewny. Jak ju mwiem, nie jest moim dowdc... prawd rzekszy jest...
do mody... niemniej poprosi mnie, ebym nawiza z pani kontakt. Nasz dotychczasowy
dowdca mia pewne problemy natury medycznej i zosta zamroony. Czy zechce pani spotka si z
nim?
- Oczywicie - odrzeka Ky. - Jednak w tej chwili nie zamierzam opuci statku. Gdzie dokujecie?
- Pi Alfa Niebieski. Zapewne chciaaby pani porozmawia z nim najpierw przez cze, zanim
dojdzie do spotkania...
- Tak, dzikuj panu - odpara Ky.
- W takim razie prosz chwilk zaczeka. Zawoam go.
Ky zdziwia si, dlaczego tamtego oficera nie byo od pocztku przy rozmowie, lecz widok mostka
okrtu Mackensee potwierdza jego nieobecno. Kiedy si zjawi, ukaza twarz duo modsz, ni
si spodziewaa.
- Kapitanie Vatta, to jest porucznik Mason z Korporacji Pomocy Wojskowej Mackensee; aktualnie
jest najwyszym stopniem oficerem dowodzcym siami bojowymi w tym systemie. - Kapitan okrtu
mgby by ojcem porucznika Masona.
- Kapitanie Pensig, porozmawiam z kapitanem Vatt w cztery oczy - oznajmi
modzieniec. Na szyj kapitana Pensiga wypez powoli rumieniec, doskonale widoczny na
monitorze.
- Oczywicie, poruczniku Mason - odrzek z grobow min. - cznociowiec zapiecztuje lini. -
Wyszed z kadru, a marginesy na ekranie zamigotay, po czym znieruchomiay, gdy kto przeszed
przez kurtyn bezpieczestwa.
- Nie wyglda pani tak, jak oczekiwaem - powiedzia porucznik Mason. On take nie; Ky poznaa
wczeniej tylko paru oficerw Mackensee, lecz kady z nich mia na twarzy rys twardoci, jakiej
oczekiwaaby od dowiadczonych onierzy. Temu modziecowi wyranie tego brakowao; pasowa
bardziej do biura spedycyjnego, gdzie wszystko mona byo wpasowa w rutynowe tryby.
- A czego pan oczekiwa? - zapytaa. I dlaczego niby miaby pan czegokolwiek oczekiwa? - dodaa
w mylach.
- Kogo wyszego - odrzek. - Moe nieco starszego. - Spojrzaa mu w twarz i poczua si znacznie
starsza od niego. - Miaa pani z nami kontrakt... z Mackensee...
A wic powtarzane opowieci nie kady nacisku na jej modo i niedowiadczenie. To musiao
okaza si korzystne.
- Czego pan chce, poruczniku Mason?
- Ja... uch... chciaem z pani porozmawia. Jestem najstarszym stopniem oficerem Mackensee w tym
systemie. - W owiadczeniu pobrzmiewaa zarwno duma, jak i pewne zaskoczenie. - Syszaem o
pani... wszyscy syszelimy. I mam dylemat, w rozwizaniu ktrego mogaby mi pani pomc.
- Nie wydaje mi si, ebym miaa zbyt wiele dodatkowych zasobw, poruczniku.
- Pomylaem, e moglibymy poczy nasze moliwoci...
- Jak?
- Szanowna pani, naprawd wolabym porozmawia z pani osobicie, w jakim bezpiecznym
miejscu. Czy mogaby pani przyj na nasz okrt?
- Eee... nie, dzikuj. Wol pozosta na moim statku. To pan moe przyj tutaj. - Co daoby jej nieco
czasu na dowiedzenie si tego i owego o sytuacji Mackensee na stacji.
- Dobrze. Niedugo bd.
- Prosz uwaa na problemy w dokach.
Usyszaa jakby odchrzknicie, po czym:
- Szanowna pani, nie spodziewam si adnych kopotw. Bior ze sob oddzia...
Natychmiast po rozczeniu zadzwonia po Martina. Gdy zjawi si na mostku, opowiedziaa mu ca
rozmow.
- Najemnicy chc z nami rozmawia? - upewni si. - To bardzo interesujce. Ciekawe, jaki maj
problem, w ktrym, ich zdaniem, moemy im pomc.
- Nie mam pojcia - odpara. - Lecz wkrtce tutaj bd i woaabym, eby by obecny.
- Oczywicie, madame.
Nieca godzin pniej zewntrzne skanery potwierdziy dobr reputacj sprztu i oprogramowania,
sygnalizujc pojawienie si licznych uzbrojonych osobnikw w zbrojach.
W samym rodku dziesitki onierzy Mackensee w pancerzach i opuszczonych osonach na twarzach
szed porucznik, nieco mizerny na tle ich imponujcych sylwetek. Martin wyszed im na spotkanie,
energicznie kiwn gow porucznikowi i poprowadzi go do wejcia na statek.
Ky otworzya zamek i zesza do korytarza wejciowego.
- Poruczniku Mason, witam w doku Vattw.
- Moja eskorta pozostanie tutaj - owiadczy oficer. Nie rni si od wizerunku na wideo. - Czy
mog wej na pokad?
- Tak, oczywicie - odrzeka Ky. Zaprowadzia go do mesy i posadzia przy stole.
Martin stan w pozycji spocznij przy drzwiach do kambuza. Porucznik odmwi czego chodnego
do picia, siedzc na krzele wyprostowany jak struna i lekko wydymajc wargi.
- No c - zacza Ky, gdy nie uczyni nic przez kilkanacie sekund. - Prosz to z siebie wyrzuci - o
czym chcia pan rozmawia?
Spojrza na Martina.
- Ten czowiek...
- Jest dyskretny i uczciwy, poruczniku Mason. Nie musi pan wiedzie nic wicej.
Ku jej zaskoczeniu oficer poczerwienia, lecz zacz:
- Oto, jak wyglda nasza sytuacja. Zarzdca stacji utrzymuje, e tutejsze ansible dziaaj, ale nie
otrzymujemy adnych wiadomoci. Absolutnie adnych. Wysyalimy pytania, lecz nie wiemy, czy
nasi ludzie je otrzymali. Moe zablokowane s ansible wyjciowe. Ja... nie moemy odlecie std
bez rozkazu; nie wiemy, dokd lecie. I... zaczyna brakowa nam pienidzy.
- Chwileczk - rzucia Ky. - Po pierwsze, co tutaj robicie? Zawarlicie kontrakt na przybycie tutaj?
- Nie, prosz pani - odpar Mason. - Lastway to dobre miejsce do pozyskiwania zlece; dlatego
wanie tutaj mamy biuro rekrutacji i konsultacyjne. Na pograniczach zamieszkanych obszarw
obyczaje s... nieco swobodniejsze, jeli wie pani, co chc przez to powiedzie.
Prowadzicie interesy zwizane z broni... jak wiecie, znajduje si tutaj MilMart Exchange...
najwikszy dostawca nowego i uywanego cikiego sprztu bojowego... na caym Obrzeu.
Kiedy... kto... zamyla o wszczciu wojny, czsto przylatuje tutaj, by zaopatrzy si w ekwipunek.
Musiaa pani mija nasze biuro rekrutacyjne...
- Tak.
- To jednoczenie lokalny punkt konsultacyjny. Cokolwiek ludzie mwi o najemnikach, prosz pani,
Mackensee dostarczaj usug najwyszej jakoci. Nie sprzedajemy wojny, tylko dowiadczenie
ludziom, ktrzy w przeciwnym razie wdaliby si w niepotrzebne konflikty i spowodowali mnstwo
zniszcze.
- Doprawdy... - Brzmiao to tak, jakby nauczy si na pami fragmentu ktrej z broszur. Staraa si
nie patrze na Martina, by sprawdzi, jak on przyj t peror.
- Tak jest, prosz pani. Starzec mwi, e najlepsza wojna to ta, do ktrej nie dochodzi.
Dlatego wanie wolimy zawiera umowy doradcze, a nie bojowe. A jeli musi ju doj do wojny,
lepiej, eby bya prowadzona przez zawodowcw, poniewa wwczas koszty da si skalkulowa. -
Znowu posugiwa si jzykiem marketingu.
- W ilu akcjach bra pan udzia, poruczniku? - Gadatliwo modzieca skaniaa j do przypuszcze,
e do tej pory strzela jedynie do tarczy.
- Eee... w adnej, prosz pani. Ale przeszedem dwuletnie szkolenie: rok w Bojowym Symulatorze
Mackensee i rok na poligonie.
- Rozumiem. Czemu przystpi pan do Mackensee?
Wzruszy ramionami.
- Och, zwyke powody. Miaem kopoty, sdzia da mi wybr: paka albo zacig.
Wybraem zacig. Miaem szczcie; po okresie wstpnym Mackensee pozwolili mi skoczy szko,
a wyniki kwalifikoway mnie do szkolenia oficerskiego.
Ky pomylaa, e najpierw powinni da mu zakosztowa wojny, ale z drugiej strony ona sama dostaa
si do elitarnej Akademii Kosmicznej dziki wynikom testw i stopniom ze szkoy. I popatrzcie
tylko, jak to si skoczyo.
- A wic... jest pan najstarszym stopniem oficerem. Dowodzi pan na Stacji Lastway, czy...
- Nie, prosz pani. Jestem... byem oficerem eskorty wypaty i leciaem z kwatery gwnej na
Lastway... Major Delinn by tutejszym oficerem dowodzcym, a kapitan Oscone odpowiada za
onierzy na obu okrtach. Kiedy umilky ansible, znajdowalimy si na Skrzyowaniu Teglin.
Kapitan Oscone odesa jeden okrt z powrotem do dowdztwa po nowe rozkazy, a mnie uczyni
dowdc onierzy. A kiedy przyleciaem tutaj dwa dni pniej, majorowi Delinnowi pka ttnica i
trzeba byo go zamrozi, poniewa nie mamy tutaj odpowiedniego sprztu medycznego, eby go
uratowa. I zostaem sam.
W jego gosie sycha byo mieszanin przeraenia i ekscytacji.
- Iloma onierzami pan dowodzi? - zapytaa Ky.
- Dziewidziesicioma dwoma, nie liczc zag okrtw. To wicej, ni zazwyczaj ma pod sob
porucznik. Dwudziestka w biurze rekrutacyjnym i konsultacyjnym, dwudziestu zmiennikw, ktrzy
mieli ich zastpi oraz pene obsady okrtw. Jak pani widzi, nawet nie nale do tego samego typu
oddziaw...
A ma nimi dowodzi dowdca eskorty wypaty... by moe.
- Ile okrtw tutaj macie?
- Dwa. Jeden to statek kurierski z wypat a drugi to strzegcy go eskortowiec. Nie aden wielki
krownik, ale dobrze uzbrojony i mogcy stawi czoa kademu przeciwnikowi, z wyjtkiem
okrtw liniowych. Ten, ktry polecia z powrotem do kwatery gwnej, by taki sam.
- Co paskim zdaniem mog zrobi, eby wam pomc? - zapytaa Ky.
- Mylaem, e mogaby pani nas wynaj - odpar. - Syszelimy o napaciach na statki Vattw, ich
pracownikw i budynki. Moglibymy was chroni. A wy - to znaczy, Vattowie -
stalibycie si naszymi porczycielami na stacji.
Cho miaa wielk ochot wynaj Mackensee, ten mody czowiek nie wzbudza w niej zaufania.
Zachowywaa rezerw.
- Prosz mi wybaczy niezrczne pytanie, ale czy jest pan uprawniony do zawierania umw w
imieniu Mackensee?
- Starszy sierant Dolan twierdzi, e tak - to znaczy, tak mwi przepisy. Oficer dowodzcy moe
zawiera wice kontrakty, pod warunkiem, i zabezpieczaj one interesy Mackensee.
- Jak liczn obsad maj okrty? - zapytaa Ky, domylajc si, i to bya przyczyna, dla ktrej
koczyy si im rodki, pomimo przywiezionej wypaty. Ciekawe, ile to byo. Nie miaa pojcia, ile
kosztuje utrzymanie bezczynnego oddziau wojska - nie mieli takiego tematu wykadw na
Kosmicznej Akademii Slotter Key.
- Pitnastu na kurierze i okoo setki na eskortowcu. Dlaczego pani pyta? Oni nie s moim problemem.
Byli jego problemem, a on by bardzo gupim, modym oficerem, skoro tego nie dostrzega.
- Jak umow mia pan na myli? - zapytaa.
- Jak ju mwiem, moglibymy was chroni. Pada pani ofiar napaci, prawda?
- Owszem, lecz, jak wida, nic mi nie jest - odpara Ky.
- Zgadza si, jeli jednak miaaby pani ochron, do napadw mogoby nie doj. Poza tym, mwili,
e ledwo usza pani z yciem.
- Kto?
- Garda. - Gwatownie poczerwienia. - Garda... ma umow z Mackensee. Opart na wzajemnym
zrozumieniu.
- Rozumiem - mrukna Ky. - Wie pan to, co oni?
- Czciowo. Starszy sierant Dolan zna szczegy.
Ky poczua nag ch porozmawiania ze starszym sierantem Dolanem zamiast z porucznikiem
Masonem, bya jednak pewna, i Dolan nie mia uprawnie do negocjowania kontraktw.
- No to jak, zawrzemy umow? - zapyta Mason.
- Cierpliwoci, poruczniku - osadzia go Ky. Czua si o cae lata starsza od tego modzieniaszka. -
Musz oceni moje potrzeby, a pan musi zdradzi mi swoje stawki. Wbrew temu, co mg pan
sysze, kupcy nie s ulepieni z kredytw i nie posiadamy nieograniczonych funduszy. Czy wasi
ludzie nie s zazwyczaj wynajmowani przez cae planety?
- Owszem, ale pani nie zatrudnia penego korpusu ekspedycyjnego... tylko nas.
- Przypumy, e zoy mi pan formaln ofert, poruczniku, wraz z szacunkowymi kosztami, a ja
zapoznam si z ni razem z moim oficerem finansowym i zastanowimy si, czy uda si nam doj do
porozumienia. Generalnie nie mam obiekcji co do zatrudniania Mackensee, nie zamierzam jednak
podejmowa adnych ustnych zobowiza, nie znajc szczegw. Z pewnoci dysponuje pan
jakim oficerem niszego szczebla, ktry mgby przygotowa propozycj...
- Och. Oczywicie. Tak, prosz pani, dysponuj takowym. Starszy sierant Roth... on bdzie
wiedzia. Czy moe... uch... po prostu przesa to do pani implantu?
- Nie mam implantu - odpara Ky. - Czemu sierant Roth nie miaby przygotowa czego, co da panu
do zatwierdzenia, a potem przedstawi mi osobicie?
- Owszem, prosz pani, moe to zrobi. - Powesela, syszc konkretny plan dziaa, jak wikszo
ludzi. Ky te byaby szczliwsza, gdyby miaa jaki plan. - Czy moemy zrobi to...
uch... w miar szybko?
Ciekawo i rozbawienie kazay jej porzuci ostron taktyk.
- Jak mocno doskwiera wam brak funduszy, poruczniku? - zapytaa.
Zaczerwieni si i przestraszya si, e zaraz si rozpacze.
- Ja... oni... wanie zamknli nam kredyt, a kapitanowie statkw oczekuj ode mnie, e co z tym
zrobi, ale co ja mog? Prbowaem wywizywa si z obowizkw kapitana i majora, zupenie nie
wiedzc, co i jak, a Dolan i Roth patrzyli na mnie jak na piciolatka i w kocu Dolan zapyta,
dlaczego niby nie miabym skontaktowa si z pani... prawd mwic, to byo dwa dni temu, ale
mylaem, e moe wskram co z bankiem - zawsze mielimy dobry wskanik kredytowy - albo
nareszcie otrzymamy wiadomo z domu...
Kpina - pomylaa Ky. Zdziwio j e Mackensee go przyjli, ale moe mia jakie inne ukryte
talenty... jakiekolwiek.
- Pytaam - powtrzya Ky, tym, razem z wikszym naciskiem - ile wam brakuje? Czy na przykad
pascy onierze bd mieli za co zje najbliszy posiek?
- Uch... moe.
Ky przewrcia w duchu oczami, po czym rzucia w mylach kostk i podja decyzj, ktr nie
zamierzaa si z nim jeszcze podzieli.
- Prosz mi przysa starszego sieranta Rotha - polecia mu, niczym swojemu podwadnemu. - I to
szybko.
- Tak jest, prosz pani - odrzek. - Czy mog co powiedzie onierzom?
Idiota.
- Nie - odpara. - Jeszcze nie. Prosz przysa tutaj Rotha.
- Zadzwoni po niego z doku - oznajmi porucznik Mason. Gdy go odsyaa, mia o wiele
szczliwsz min. Spojrzaa na Martina.
- Jego kopoty musiay polega na obrabowaniu dzieci z cukierkw - stwierdzi Martin.
- Brakuje mu jaj na co powaniejszego.
- Naprawd jest taki beznadziejny? - spytaa. - Miaam ochot nim potrzsn, ale...
- To nie jest materia na oficera - uzna Martin. - Przynajmniej nie wedug podrcznikw, z ktrych ja
si uczyem. Ale najemnicy mog mie inne standardy.
- Na Slotter Key nie ma gupich oficerw?
- No c, nie... to znaczy, owszem, jest paru. Przypuszczam, e mg si przelizgn z jakich innych
wzgldw.
- Co mylisz o tej propozycji?
- Jeli wpadli w takie bagno, e zaraz bd gotowa dla onierzy zup na gwodziu, to mog okaza
si nieprzydatni.
- Na Sabin byli duo lepsi - stwierdzia Ky.
- Bd o tym pamita - obieca. - Moe to tylko jeden mody gupiec.
Ky zawoaa Stell.
- Sprawiasz wraenie oywionej - zauwaya nowo przybya. - Co robi ci wszyscy onierze w
naszym doku? Czyby stacja posza wreszcie po rozum do gowy i przydzielia nam ochron?
- Nie. To Korporacja Pomocy Wojskowej Mackensee. To z nimi zawaram kontrakt na Sabin po
tym, jak najechali tamtejszy system i to ich chirurdzy wycignli mi implant z gowy.
- To oni omal ci nie zabili.
- To przez mojego podwadnego sprostowaa. - Nie obwiniam za to Mackensee, cho chciaabym
wiedzie, ile wycignli z implantu. Zawiera jedynie podstawowe dane Vattw, a nie pen baz,
niemniej... Niewane. Wskutek zbiegu pechowych okolicznoci ich tutejsze dowdztwo zostao
zredukowane do bardzo modego porucznika, ktry eskortowa wypat... a teraz dowodzi. Jest
przytoczony odpowiedzialnoci i brakuje mu pienidzy.
- Ma wypat...
- Ale bank zamkn im lini kredytow, a wypata dla dwudziestu onierzy nie wystarczy na dugo,
kiedy musisz utrzyma za ni niemal setk. Chce, ebymy zawarli z nim umow ochrony, dziki
czemu nakarmi godnych podwadnych.
- Ochrona...
- Rzecz w tym, Stello, e ju wczeniej zastanawiaam si nad wynajciem Mackensee.
Maj dowiadczenie, bro, wyszkolonych onierzy. Moglibymy ich wykorzysta.
- Sta nas na nich?
- I to wanie musz wiedzie. Stello, mianuj ci szefem finansw, nie tylko G-2.
Wiesz, ile wniosa do interesu. Powiem ci, ile mamy... - Wywoaa wyniki ich handlu, jak rwnie
warto pozostaych diamentw z owocowego ciasta ciotki Gracie. - Musimy zaopatrzy statek oraz
postanowi, na jakie udoskonalenia nas sta w przypadku wynajcia, bd nie, grupy ludzi
Mackensee. Wkrtce bd rozmawia z jednym z ich ludzi, ktry powinien mie wicej oleju w
gowie ni tamten porucznik. Daj mi jakie cyfry.
- Zgoda - rzucia Stella. - Mog to zrobi. Pitnacie minut... zaadowaa ju list upgradew,
prawda?
- Tak.
Rafe wrci przed przybyciem starszego sieranta Rotha.
- Wiedziaa, e w naszym doku peno jest wielkich, haaliwych, rzucajcych si w oczy onierzy?
- zapyta Ky.
- Oczywicie, e tak - odpara.
- Mam nadzieje, i nie uwaasz ich za lepsz ochron - rzuci. - Nie zauwayli, e nadchodz, dopki
nie zbliyem si na tyle, e mgbym swobodnie skorzysta z dowolnej broni...
- Nie liczyam na to, e ochroni mnie przed zodziejami - odrzeka. - Poza tym, uprzedziam ich o
twoim przyjciu. Czego si dowiedziae?
- Lokalny przedstawiciel ISC jest zepsuty do szpiku koci - obwieci z rozkosz Rafe. -
Ansibl dziaa - zgoda - ale tylko dla niego i tajemniczego kogo, pozostajcego z nim w kontakcie.
Reszt przychodzcych i wychodzcych wiadomoci blokuje wedug wasnego widzimisi. Ma
wtyczk w automatycznych systemach, ktre miay by absolutnie odporne na wamania. Nie wiem
jeszcze, czy ssiednie ansible naprawd umilky, czy te zaprogramowa
tutejszy przekanik tak, eby uwaano je za zepsute. Ustalenie tego zabierze mi kilka dni. W
afer zamieszanych jest co najmniej piciu pracownikw: dyrektor, wszyscy trzej szefowie
technikw - po jednym na kad zmian - i asica w sekcji nagra. Ten ostatni prbowa
przekona mnie, e sfaszowane nagrania s prawdziwe, a ja oczywicie uwierzyem mu, ale tylko na
jego uytek.
- Nie nabior podejrze, jeli podejmiesz prb przekupienia nagra... to jest: asicy?
- Skd wiesz... c, tak. Dowiedz si, e chc informacji. Po jego minie sdzc, bierze apwki od
kadego na stacji, kto chce wiedzie, co si dzieje. Buty, biuteria... ma wicej pienidzy, ni
ktokolwiek na jego stanowisku mgby zarobi. Lecz wrd rzeszy petentw kolejny klient jest tylko
dodatkowym rdem dochodu - nie podejrzewa, kim lub czym jestem.
- Przekrzywi gow. - Nie zamierzasz niczego mi zdradzi na temat tych onierzy?
- Nie ma jeszcze o czym mwi. - Westchna, gdy nie przestawa przyglda si jej wyczekujco. -
Nie, nie zamierzam niczego ci zdradza. Powiem, jak bd miaa co do przekazania.
- Jeste a nazbyt ostrona, kapitanie Vatta. Cho bardzo mi ta ostrono nie w smak, musz j
podziwia. Gdzie przeliczna Stella?
- Zajta - odrzeka Ky. - Co zamierzasz dalej?
- Co, w czym - obawiam si - nie moesz mi pomc - odpar. - Oddabym lewe rami -
a przynajmniej ze dwa palce - za kawaek technologii, ktrej nikt jeszcze nie powinien posiada.
Syszaa kiedy o ansiblu-szpilce?
- Prawd mwic, tak - potwierdzia Ky. - Niestety, nie dysponuj takowym.
Wybauszy na ni oczy, lecz zaraz je zmruy.
- Gdzie o nim syszaa?
- Niewane... do czego suy?
- To ansibl, ktry mona zamontowa na statku - wyjani. - Co waniejsze, zapewnia czno w
czasie rzeczywistym podczas przebywania w hiperprzestrzeni.
Ky zdusia swoj pierwsz myl to niemoliwe, mwic w zamian:
- To byoby spore ulepszenie w komunikacji... samo posiadanie ansibla na pokadzie statku
oznaczaoby due uatwienie.
- Owszem. I takie ju istniej. Syszaem, e modele o penych moliwociach, mogce nadawa i
odbiera w hiperprzestrzeni, byy gruntownie testowane. Podejrzewam, e s ju gotowe.
- Czemu wic ISC nie chwali si tym, sprzedajc je po wygrowanych cenach? -
zapytaa Ky.
- Prosz da spokj, kapitanie. Masz przecie zmys biznesowy. Mam nadziej. ISC
czerpie zyski z opat za kad wiadomo przekazan przez istniejc sie. Pod adnym pozorem nie
sprzedajemy ansibli.
- Zgoda, ale to stanowioby pakiet...
- W porwnaniu? Musielibymy wyceni je naprawd wysoko, a i tak bez wtpienia wyrosaby nam
konkurencja.
- Tak... - Ky rozwaya spraw. - Utrzymujesz wic, e ISC ma powany argument, by hamowa
rozwj technologiczny, ktry mgby zagrozi waszemu monopolowi?
Umiechn si do niej.
- Nie mgbym tego powiedzie, kapitanie, poniewa oznaczaoby to zdradzenie tajemnic firmy. Nie
mog jednak powstrzyma ci przed samodzielnym dojciem do takiego wniosku.
Odwzajemnia si umiechem.
- Ciesz si, e tymczasowo jestemy po tej samej stronie.
- Rzecz w tym, e gdybym mia ansibla-szpilk, mgbym bez trudu ustali, czy dalsze linie
transferowe s naprawd zablokowane, czy tylko zapchane za pomoc jakiego programu.
A tak, bd musia wama si do systemu kontroli dyrektora stacji, a jeeli facet jest podejrzliwy,
natychmiast zorientuje si, e kto tu wszy.
Quincy wezwaa Ky do interkomu.
- Czy mogybymy znale chwil na rozmow?
- Tak, oczywicie.
- Martwi mnie pewna sprawa.
- Teraz, czy za kilka godzin? Spodziewam si gocia, z ktrym naprawd musz si zobaczy.
- Moe by za kilka godzin.
Starszy sierant Roth o wiele bardziej pasowa do wyobrae Ky na temat Mackensee ni
nieopierzony porucznik. Zauwaya, e przybysz i Martin obejrzeli si dokadnie, dochodzc do
wzajemnie pozytywnych wnioskw. Roth przynis ze sob ca gam umw Mackensee.
- Kapitanie, mio mi pani pozna. Od naszych ludzi na Sabin syszaem, e wykonaa pani kawa
pierwszorzdnej roboty, radzc sobie z tamtymi piratami.
- Nie miaam zbyt wielkiego wyboru, sierancie. Wasz porucznik mwi, e macie powane kopoty.
Mina Rotha bya bardzo wymowna. Ky doskonale pamitaa taki wyraz twarzy u MacRoberta.
- Porucznik jest... niezbyt dowiadczony - oznajmi.
- Wasz OD mia kopoty zdrowotne?
- Powiedzia pani o tym? - skrzywi si sierant. - On nie... przepraszam pani. Ale nie powinien by
tego robi.
- C, zobaczmy, co tutaj mamy - rzucia Ky. - Oboje znajdujemy si w sytuacji, w ktrej moemy
skorzysta na wsppracy.
- Problem w rym, e nie moemy poczy si z nasz kwater - wyjani Roth. - Nie jestemy pewni,
czy tutejszy zarzdca ansibla jest wobec nas uczciwy.
- Nie jest - powiedziaa dobitnie Ky.
- Wie pani o tym? - Unis gwatownie brwi.
- Mam swoje rda - przytakna.
- Pani G-2?
- Mona tak to uj. - Nie zamierzaa dekonspirowa Rafea. - Wiemy, i nie jest uczciwy, ale nie
okrelilimy jeszcze, jak daleko si posun.
- Jakie s parametry pani misji?
- Priorytety s dokadnie takie, jakich mgby si pan spodziewa - odrzeka Ky. -
Przetrwa, odszuka ocalaych Vattw i zapewni im ochron, ustali, kto nas atakuje i
zneutralizowa go.
- Brzmi sensownie, kapitanie. Pani ma rozum, my muskuy. Jak strategi przyjaby pani, gdybymy
zostali partnerami?
- Po pierwsze, odblokowa ansible Lastway i ustanowi tutaj baz operacyjn. Zbiera opaty od
innych uytkownikw, by sfinansowa nasze dziaania. W przestrzeni bylibymy trudniejsi do
zlokalizowania. Gdybymy przywrcili czno, atwiej byoby nam doj do tego, kto j blokuje. A
jeli zaczn funkcjonowa ansible finansowe, handel powinien oy, a transfery bankowe zaczyby
pyn, uatwiajc ycie kademu, w tym wam.
- Wobec tego jakich dziaa oczekiwaaby pani od nas?
- Wykorzystania mini, ktrymi dysponujecie. Ten statek jest stary, powolny, pozbawiony oson i
uzbrojenia. Wolaabym wyda pienidze na wynajcie was, zamiast na prbowanie przeksztacenia
go w okrt bojowy. Ale nie dysponuj zbyt wielkimi rodkami. Jak pewnie pan sysza, zamroono
wikszo kont, nie tylko wasze. Mamy pienidze zarobione na sprzeday adunkw, z ktrymi tutaj
przylecielimy.
- Prosz pani, jeli nas pani wyywi, to jestem pewny, e Starzec nie bdzie mia nic przeciwko
zawarciu umowy, dziki ktrej odzyskamy czno z reszt naszych ludzi.
- Ufam, i mog tego dokona, sierancie. Ale co z waszym porucznikiem? Podpisze si pod tym?
- Mam nadziej. Kapitanowie naszych statkw nie nale do jego struktury dowodzenia, ale z
pewnoci wywr na niego odpowiedni nacisk.
- Jeszcze jedno - cigna Ky. - Byam ju podwykonawc Mackensee, ale nigdy stron umowy. Kto
dowodzi w takiej sytuacji? Pan? Wasz OD? Kapitanowie okrtw?
- Zleceniodawca definiuje misj, nie ma jednak zwierzchnictwa nad personelem Mackensee.
Kapitanowie okrtw dowodz swoimi zaogami w kosmosie; dowdcy onierzy dowodz nimi, ale
na pokadzie okrtu podlegaj jego kapitanowi. W naszej sytuacji doradzabym przyjcie na pokad
pani statku oficera Mackensee w charakterze oficera cznikowego z najstarszym kapitanem naszych
okrtw w przestrzeni lub z OD w pozostaych przypadkach. Przewiduje pani akcje na terenie stacji
czy powierzchni planety?
- Prdzej na stacji, ni na planecie. Odpowiadaaby mi jednake opcja bezporednich konsultacji z
kapitanami waszych okrtw w kosmosie. Jeli mieliby chroni mj statek, mog by zmuszeni do
byskawicznego przekazywania danych...
- Och, nie ma problemu. Chodzi jedynie o to, e nie moe pani mwi kapitanom, jak maj
wykonywa powierzon im przez pani misj.
- W takim razie spiszmy to punkt po punkcie, zdobdmy podpis waszego porucznika, a ja skontaktuj
si z bankiem, eby uruchomi przelew. Zakadam, e wolicie zaopatrzy si sami, a nie korzysta z
pomocy cywila...
- Tak jest, prosz pani, tak byoby idealnie. Pilnie potrzebujemy ywnoci; jeli pani kapitan pozwoli
sobie co doradzi, prosz wypaci nam tyle pienidzy, eby wystarczyo na -
powiedzmy - racje ywnociowe dla stu onierzy na trzy dni. Potem pani cznik bdzie mg
skontaktowa si z kapitanami okrtw i okreli ich potrzeby. Wyniosoby to... - patrzy przez
chwil pustym wzrokiem - ...nieco poniej piciu tysicy kredytw.
- Zgoda - oznajmia Ky.
- Jeszcze jedno - doda Roth. - Jestem pewny, e nie sprawi to adnego problemu...
zawieraa ju pani umowy z nami. Znam pani histori, niemniej s sprawy, o ktre musz zapyta,
jako i jest pani naszym gwnym zleceniodawc tutaj. Prosz si nie obraa.
- W porzdku - obiecaa Ky, ciekawa, o co chodzio.
- Czy jest pani lub kiedykolwiek bya zaangaowana w handel niewolnikami?
- Nie! - Nie moga powstrzyma oburzenia.
- Przepraszam pani. Jestem pewny, e to pani nie dotyczy, ale to rutynowe pytania.
Musz je zada; takie s przepisy. - Mia zakopotan min, ale brn dalej. - Czy jest pani lub
kiedykolwiek bya zaangaowana w wiadome przewoenie kradzionych towarw?
- Nie. - Teraz, kiedy spodziewaa si ju takich pyta, atwiej byo przyjmowa je spokojnie.
- Czy jest pani lub kiedykolwiek bya zaangaowana w akty piractwa?
- Nie.
- Czy jest pani lub kiedykolwiek bya w posiadaniu listu kaperskiego, wystawionego przez rzd
planetarny lub ukadowy? - Kolejny wstrzs. Milczaa, wic Roth podnis na ni wzrok. - Prosz
pani?
- Ja... mam taki list. Ze Slotter Key. Czeka na mnie tutaj, ale...
Roth zrobi zmartwion min.
- Nie miaa go pani na Sabin, prawda?
- Nie. Jak ju mwiam...
- Bo to by wszystko zepsuo, prosz pani. Jest pani... kaprem?
- Nie - odpara z moc Ky. - Nie jestem. Nigdy... nie prosiam o co takiego. List by
tutaj, gdy przyleciaam, a poza tym, nie jestem pewna, czy jest jeszcze wany, poniewa rzd...
- Przykro mi, prosz pani, ale to powany problem. Bd musia skontaktowa si z kapitanem
Pensigiem.
- Mog prosi o wyjanienie?
- Nie zawieramy umw z kaprami. Kopoty natury prawnej - to wbrew zasadom. Byo kilka
odstpstw, ale... mwi pani, e go nie uywaa?
- Nie, nie korzystaam z niego. By tutaj, kiedy przyleciaam, a od tamtej chwili siedziaam w doku...
- To ju co... - mrukn bez przekonania. - Problem w tym, e przepis mwi o posiadaniu listu
kaperskiego. Nie wspomina si o dowodach, e go pani wykorzystaa. Czy jest pani w stanie
udowodni, e nie miaa go przed przylotem tutaj?
- Mam gdzie potwierdzenie odbioru - odpara. Quincy powinna wiedzie.
- Wrc do dokw i pocz si z kapitanem Pensigiem - oznajmi Roth. Ky ju chciaa zapyta,
czemu nie zadzwoni do porucznika Masona, lecz w ostatniej chwili powstrzymaa si... nie chciaa
mie wicej do czynienia z Masonem. Miaa nadziej, e kto wyprostuje prawne zawioci; byoby
najwiksz ironi losu, gdyby list kaperski ze Slotter Key, ktrego pewnie nie powinna nawet mie,
uniemoliwi jej skorzystanie z potrzebnej pomocy.
Po kilku minutach odezwa si Lee:
- Kapitanie, telefon od kapitana Pensiga.
Pensig mia ponur min.
- Roth powiedzia mi, e nie bya pani kaprem na Sabin, ale teraz pani nim jest. Czyby w nagrod
od rzdu Slotter Key?
- Nie - zaprzeczya Ky. - Oto, co si stao. - Powtrzya ca histori, koczc nastpujco: - Nie
wiem nawet, czy ten list jest nadal wany. Nie mog skontaktowa si z rzdem, ansible milcz.
- Hm. Problem w tym, kapitanie Vatta, e w wietle prawa dotyczcego kaperstwa, posiadanie
aktualnego listu kaperskiego uznaje si za wystarczajcy dowd na to, i jego posiadacz jest kaprem.
Ky nie wiedziaa o tym.
- A my nie wchodzimy w adne ukady z kaprami ze wzgldu na zamazane granice
odpowiedzialnoci, gdyby kto zakwestionowa legalno naszych dziaa.
- Nie nadam - przyznaa Ky.
- Mgbym to pani wyjani, ale lepiej bdzie, jeli zrobi to prawnicy. Prosz posucha, kapitanie:
oboje utknlimy w tej samej puapce. Pani potrzebuje naszej ochrony, my potrzebujemy pani
pienidzy. Wierz pani, i nie podejmowaa adnych akcji na bazie tego listu. W tej sytuacji
dopuszczam moliwo zawarcia kontraktu czasowego pod warunkiem, e zobowie si pani nie
korzysta z listu kaperskiego podczas trwania naszej umowy. Musz rwnie uprzedzi pani, i
kontrakt zostanie najpewniej wypowiedziany, jak tylko nawiemy czno z nasz kwater
dowodzenia. Zgodnie z pani sowami, ten list rwnie moe wwczas utraci aktualno. Czy zgadza
si pani na to?
Ky i tak nie zamierzaa korzysta z mocy listu, wsppracujc z najemnikami.
- Tak, te warunki s dla mnie do przyjcia - odrzeka.
- Dla naszego bezpieczestwa bd musia doda tak klauzul do umowy - owiadczy
kapitan Pensig i westchn. - Ka prawnikom odpowiednio skorygowa kontrakt. Jakie inne
niespodzianki?
- Nic mi o tym nie wiadomo, cho z tej rwnie nie zdawaam sobie sprawy - odpara Ky.
Wkrtce potem starszy sierant Roth powrci ze zmienionym kontraktem. Ky podpisaa go, a Roth
przesa tre umowy do biura Mackensee oraz kapitanw okrtw. Jak byo do przewidzenia,
porucznik uzna, e kontyngent Mackensee powinien dosta wicej pienidzy, jednak w cigu godziny
zawarli umow. Ky poczya si z bankiem i zlecia przelanie na konto Mackensee piciu tysicy
kredytw.
- Chopaki si uciesz - uzna Roth. - Nie wypatrywali z utsknieniem jedzenia elaznych racji, ani
wpakowania do lodwek.
Ky nawet nie miaa pojcia, e istniaa taka moliwo - zamraanie onierzy?
Opanowaa wzdrygnicie si.
- Prosz o jedn przysug - powiedziaa. - Czy oficerem cznikowym moe zosta kto inny ni
porucznik?
Roth wyszczerzy zby w umiechu.
- Tak jest, prosz pani, myl, e to da si zrobi.
ROZDZIA 14
Nareszcie dokd zmierza, pomylaa Ky. Ktokolwiek atakuje Vattw, nie byo jej win zabicie
Paisona na Sabin. Wkad Stelli znaczco zwikszy ich zasoby, a wynajcie lokalnych si
Mackensee dao jej przynajmniej pewno, i znaleli si po jej stronie i nie mogli zosta uyci
przeciwko Vattom. To pomoe jej w osigniciu pierwszego priorytetowego celu, jakim byo
przetrwanie. Rafe... nie bya go pewna, lecz istnienie frakcji w ISC, ktre doprowadziy do
zaamania si cznoci ansiblowej, sporo wyjaniao.
Przecigna si. To by bardzo dugi dzie. Moe krtka drzemka... Rozjarzya si lampka
zewntrznego poczenia, odebranego przez Lee.
- Tak... tak, kapitan jest na mostku. Chwileczk. - Obrci si ku niej. - Ponownie kapitan Pensig.
Potpieni nie zaznaj spokoju, jak mwio pradawne powiedzenie, ktre doskonale pasowao do
obecnej sytuacji.
Ky zasiada w fotelu kapitana i wczya monitor.
- Teraz, kiedy ju nas pani wynaja - zacz bez zbdnych wstpw kapitan Pensig - co dokadnie
pani chce, ebymy zrobili? Zakadam, e nie chodzio o to, abymy siedzieli tutaj w charakterze celu
dla pani wrogw i przejadali wasze kredyty... - Nawyk wydawania rozkazw, utrwalony rozlicznymi
konfliktami, wzbudza w niej poczucie, i dawno ju powinna wyoy mu cay plan. A Roth opuci
ich dopiero p godziny temu.
- Eee... nie.
- Jak najszybciej potrzebujemy raportu o sytuacji - oznajmi Pensig. - Nasz wywiad okreli poziom
zagroenia statkw i personelu Vattw jako nadzwyczaj wysoki...
- Zbyt wysoki, by pojawi si na pokadzie na narad? - zapytaa Ky, przerywajc co, co zanosio
si na dusze kazanie.
- Nie - odrzek. - Kiedy?
- Moliwie jak najszybciej - rzucia Ky, majc jednoczenie nadziej, i wystarczy jej czasu na
posiek. A jeli nie, to czym miaa ich poczstowa? Jakiego poziomu kurtuazji oczekiwali
kapitanowie okrtw najemniczych od pracodawcy?
- Wobec tego za p godziny - postanowi Pensig. - Prosz spodziewa si trzech osb: mnie, oficera
administracyjnego od kapitana Garnera - nie moemy obaj jednoczenie opuci okrtw - oraz
starszego sieranta Dolana. Och, a take eskorty, oczywicie, ktra pozostanie jednak w waszym
doku.
- Doskonale - uznaa Ky. - W takim razie oczekuj panw. - Do licha, do licha, do licha.
Bya godna, zmczona i nie miaa nastroju na uczestniczenie w naradzie wojennej. Niemniej
przybywali, a ona bya gospodyni.
Jedli posiki przygotowywane na stacji, dziki czemu oszczdzaa miejsce na osony i uzbrojenie,
tote zadzwonia do Quincy i nakazaa jej zorganizowanie poczstunku na zbliajc si narad.
- Jakie wiee przekski, nic, co wymagaoby gotowania. Wylij po to przynajmniej dwie osoby w
pancerzach, w tym jedn uzbrojon - polecia. - I pospiesz si. Przyjd za p
godziny, a chc jeszcze posprzta. I nie wypuszczaj tego aosnego szczeniaka.
- Tak jest, kapitanie - odpowiedziaa Quincy gosem, w ktrym pobrzmiewa miech. -
Ze szczeniakiem wszystko w porzdku.
- Wazi wszystkim w drog - mrukna Ky.
Stella siedziaa w kajucie Ky, zagbiona w obliczeniach. Ky miaa nadziej, e uaktualniaa ich
sytuacj finansow.
- Id pod prysznic; bdziemy mieli goci - rzucia, kierujc si do azienki.
- Kogo? - zapytaa Stella.
- Naszych nowych pracownikw. Narada wojenna. Powinna na niej by. Martin take.
Powiadom go. - I ju staa pod prysznicem, nastawiajc kurek na mocny, pulsujcy strumie.
Wytara si szybko, narzucia szlafrok i wrcia do kajuty. Stella odwrcia si od biurka.
- Ale szybko.
- Szybkie prysznice to specjalno Akademii - odrzeka Ky, wycigajc bielizn z szuflady. Wybraa
niebieski uniform Vattw, ktry narzucia na siebie jednym, pynnym ruchem. Stella gapia si na ni.
- Ky, tyle czasu zajmuje mi zdjcie sukienki z wieszaka, zakadajc, e wiem, co chc zaoy.
Ky zapia marynark.
- I co?
- Po prostu jestem pod wraeniem. Czemu chcesz, ebym bya obecna na tej naradzie?
Nie znam si na strategii.
- Bdzie ich trzech na mnie jedn - wyjania Ky. - Owszem, jestem zleceniodawc, niemniej wol
wyrwna liczebno.
- W porzdku. Czy taki strj bdzie odpowiedni?
- Tak. Jeste bizneswoman. Nie musisz zbyt duo mwi.
- Innymi sowy: gba na kdk, wszystkim zajm sieja?
- Nie. Zamierzam przedstawi ci jako moje rdo informacji i zastpc do spraw finansowych.
Finansistk Vattw. Na kad wzmiank o pienidzach moesz robi ponur min.
- Powan, zatroskan min - ucilia Stella, a jej oblicze przybrao dokadnie taki wyraz. Ky
wyszczerzya zby w umiechu.
- Doskonale. Martin przedstawia sob co, co rozumiej - jest w oczywisty sposb byym
wojskowym. Mamy pi minut; chodmy przygotowa pomieszczenie.
Quincy przysaa Tobyego i Mehar, eby posprztali w mesie. Ky wyprawia ich do kambuza po
sztuce i talerze.
- Zaprosia ich na obiad? - zapytaa Stella.
- Nie, ale przypuszczam, e od zleceniodawcy oczekuje si zapewnienia poczstunku, a skoro
ywimy ju ich onierzy, to rwnie dobrze mog nakarmi oficerw. Jedzenie powinno wkrtce
przyby.
Jednak pierwsi zjawili si oficerowie z obstaw. Ky powitaa ich na pokadzie i zaprowadzia do
mesy. Pensiga widziaa na ekranie -
w rzeczywistoci okaza si by o p gowy wyszy od niej. Czua, jak w odpowiedzi prostuje si
jej krgosup. Oficer administracyjny z drugiego okrtu by zwalistym, ysiejcym mczyzn jej
wzrostu, o niebieskich oczach. Przyja, e ich towarzysz z paskami naszytymi na rkawy to starszy
sierant Dolan. Sprawia wraenie, jakby kto wyciosa go z grubsza z bryy granitu. Otaksowa j
spojrzeniem i powita lekkim, energicznym skinieniem gowy.
- Prosz usi - zaprosia ich Ky. - Poczstunek jest w drodze. - Przynajmniej tak miaa nadziej;
powinni ju wrci. Dostawcy artykuw spoywczych nie miecili si znowu tak daleko od dokw.
- Dzikujemy - odrzek kapitan Pensig. - To jest porucznik Johannson, oficer administracyjny kapitana
Garnera, a to starszy sierant Dolan. - Spojrza na Stell.
- A to jest Stella Vatta - dokonaa prezentacji Ky, opuszczajc nazwisko jej ma.
Wolaa wykorzysta wag nazwiska Vattw. - Odpowiada za mj wywiad, jest rwnie gwnym
finansist rodziny Vattw poza Slotter Key. A to jest Gordon Martin, odpowiedzialny za
bezpieczestwo.
- Czy na pokadzie znajduj si take inni czonkowie rodziny Vattw? - zapyta Pensig.
- Tak, jedyny ocalay z ataku na statek Vattw na Allray. Lecz Toby jest nieco zbyt mody, by
uczestniczy w naszej naradzie.
- Rozumiem. Starszy sierant Roth powiedzia, e wolaaby pani innego oficera cznikowego ni
porucznik Mason. Jako najstarszy kapitan okrtw Mackensee w tym ukadzie zmuszony jestem
porozmawia o tym z pani. Czy mogaby pani wyjawi mi swoje zastrzeenia wobec osoby
porucznika Masona?
Po tonie nie moga domyli si, czy by z tego niezadowolony, czy moe wrcz przeciwnie.
- Porucznik Mason powiedzia mi, e nie ma adnego dowiadczenia bojowego -
odpara. - Nie mam najmniejszych wtpliwoci, i szkolenie, ktre przeby, byo absolutnie
wystarczajce, jednak wolaabym mie do czynienia z kim, kto bra udzia w dziaaniach bojowych.
- Ach... powiedzia pani o tym?
- Tak. W przeciwnym razie, skd miaabym o tym wiedzie?
- Rozumiem. Wynajmujc najemnikw, oczekuje pani od nich dowiadczenia... to ma sens. -
Umiechn si do niej. - Czy spodziewa si pani potrzebowa na rwni naszych okrtw, jak i si
naziemnych?
- Tak - odrzeka Ky, zastanawiajc si, do czego zmierza.
- Bardzo dobrze. Rozumiem, i nie zna pani naszej struktury dowodzenia, jeli jednak zdefiniuje pani
zlecan nam misj w taki sposb, by okrty suyy nie tylko jako rodek transportu, wwczas ja,
jako najstarszy kapitan, staj si oficerem dowodzcym i mog wyznaczy dowolnego podwadnego
na oficera cznikowego dla klienta. Nie pytaa pani o to, lecz mog powiedzie, i moje
dowiadczenie bojowe jest... spore. Zachcam do zapoznania si z moimi aktami. - Poda jej
infokostk.
- Wierz panu na sowo - zapewnia go, majc nadziej, i bya to waciwa odpowied.
Umiech kapitana poszerzy si; najwyraniej wybraa susznie.
- Wobec tego uwaam, i starszy sierant Dolan byby znakomitym oficerem cznikowym na stacji i
powierzchni planety, a kiedy przejdziemy do nastpnych etapw planowania, porucznik Johannson
zostanie pani oficerem cznikowym z flot. Czy wyraa pani zgod?
- Oczywicie - potwierdzia Ky. Nie wtpia w dowiadczenie bojowe Johanssona -
zdradza je jego wygld.
- Jak rozumiem, zdefiniowaa pani nasz misj jako ochron pani i reszty rodziny, odkrycie rda
zagroenia i wyprowadzenie kontruderzenia przeciw tej organizacji. Zgadza si?
- Tak wyglda moja misja - ucilia Ky. - Moje zasoby mog nie wystarczy do zapewnienia sobie
waszej pomocy w kadym z tych etapw.
- Rozumiem. Niemniej najwaniejsze jest zapewnienie bezpieczestwa pani i tym czonkom pani
rodziny, ktrych miejsce pobytu znamy - trojgu, tak? Stanowczo doradzabym, kapitanie Vatta,
natychmiastowe opuszczenie stacji. W przestrzeni moemy zapewni wam lepsze bezpieczestwo ni
tutaj, gdzie o ile wiem - pani i paska zaoga padlicie ju ofiar napaci. Nie moemy, na przykad,
zaj ssiednich miejsc, aby zabezpieczy wasze flanki, poniewa cumuj tam inne jednostki.
Niezalenie od klasy waszych zabezpiecze portowych, nie widzimy moliwoci zapewnienia wam
cakowitej ochrony przed atakami wyprowadzonymi z wntrza stacji.
- Rozumiem - mrukna Ky. - Miaam nadziej, i wystarcz zewntrzne skanery, jakimi
dysponujemy. Pana zdaniem nie?
- Nie wystarczyy na Allray - wtrcia Stella - gdzie wysadzono w powietrze statek Tobyego.
Dowiedziaam si, i dokonano tego za pomoc min umieszczonych na kadubie statku od zewntrz,
prawdopodobnie przez agentw, wykorzystujcych do tego celu skutery naprawcze. A wszystkie
statki klasy Ellis Fabery maj zewntrzne skanery.
- W takim razie lepiej skorzysta z tej rady. Mam jednak kilka pyta. Kapitanie Pensig, czekaam z
zaprowiantowaniem statku na zainstalowanie systemu obronnego, jak rwnie jakiej broni - czekaj
na nas w depozycie MilMartu. Co by pan doradza?
- Jeli moecie pozwoli sobie na lepsz oson, ktr dostarcz wam w cigu kilku godzin i
zamontujecie j sami, to wietnie. W przeciwnym razie doradzam jak najszybszy zaadunek i odlot.
Jeli to skrci czas, mog wypoyczy wam swoich ludzi.
- Stello, pocz si w moim imieniu z MilMartem i dowiedz, jak szybko mog dostarczy zamwiony
system obronny Quincy moe zainstalowa go po drodze. Potem ka Alene zamwi zapasy.
Zostawcie tylko miejsce na system obronny, o ile MilMart moe go dostarczy do dokw w cigu
najbliszych dwch godzin. A jak ju z tym skoczysz, sprawd, kogo Ouincy posaa na zakupy.
Powinni ju byli wrci.
Stella kiwna gow i opucia pomieszczenie.
- Kto jest na zewntrz? - zapyta Pensig.
- Tak odpara Ky. - Dwie osoby. Do licha, mieli pj tylko do najbliszego spoywczego.
- Za pozwoleniem, sir, pjd to sprawdzi - odezwa si Dolan.
Pensig spojrza na Ky, unoszc pytajco brew, a ta skina gow.
Mieli zasoby i w tej chwili decyzja naleaa do niej.
- Nazwiska? - zapyta Dolan.
- Chwileczk - rzucia Ky, podesza do komunikatora i wczya go. - Quincy?
- Tak jest, kapitanie?
- Kogo wysaa po poczstunek i czy masz od nich jakie wiadomoci?
- Jeszcze nie wrcili? Jima i Mehar - nie szli daleko; kazaam im wzi to, co bd mieli w
Farmboyu koo nas.
- Zaraz zapyta ci o to Stella - uprzedzia j Ky. - Ludzie Mackensee pjd ich poszuka.
Ky podaa nazwiska, opisy i miejsce przeznaczenia Dolanowi; nieprzyjemnie ssao j w odku.
Dolan skin gow i wyszed. Zanim Ky zdya co powiedzie, wrcia Stella.
- W MilMarcie twierdz, e nie bd w stanie zorganizowa dla nas dostawy przez co najmniej sze
godzin, ale towar jest dostpny od zaraz. Mam znale kuriera?
- My si tym zajmiemy - zobowiza si Pensig. - O ile nas pani upowani. Znaj nas...
- Umiechn si.
- W porzdku - zgodzia si Ky.
- Zauwayem, e nie ma pani implantu - doda. - Nie wymienia pani tamtego uszkodzonego na
Sabin?
- Wasz chirurg poradzi mi, ebym odczekaa sze miesicy - wyjania Ky. -
Konieczno ustabilizowania pocze neuronowych czy co takiego.
- Dokona kontroli?
- Niestety nie - odpara Ky. - ycie stao si... bardziej interesujce.
- Rozumiem. Czy chciaaby pani, aby ktry z naszych chirurgw to sprawdzi?
- Nie w tej chwili, skoro mamy odlatywa std moliwie najszybciej. - Nie bya pewna, czy chciaa,
eby chirurg Mackensee bada jej mzg.
- Jakie napady? Zakcenia prawidowego funkcjonowania zmysw?
- Nie. Nic mi nie jest... tak sdz. Czemu?
- Posiadanie przez pani implantu byoby znacznym uproszczeniem. Ale ma pani racj -
to moe zaczeka. W odrnieniu od odbioru waszego systemu obronnego. Jeli skontaktuje si pani z
MilMartem i przekae im nasze upowanienie, natychmiast wyl tam oddzia.
- Prosz o wybaczenie - odpara. - Wszystkie bezpieczne linie znajduj si na mostku. -
Opucia ich i udaa si na mostek, po drodze gboko oddychajc. Nie przewidziaa, e wypadki
potocz si z tak szybkoci ale waciwie czemu nie? Skoro wynajo si wojskowych, to raczej w
oczekiwaniu na jak akcj... tak przynajmniej powinno by. Czua si gupia i powolna i
znienawidzia to uczucie.
Na mostku poczya si zabezpieczon lini z bankiem i uruchomia przelew na konto MilMartu za
system obronny, a nastpnie skontaktowaa si ze sprzedawc i przekazaa mu upowanienie dla
personelu Mackensee do odbioru sprztu.
- A wic wynaja pani najemnikw. No c, dokonaa pani dobrego wyboru - orzek
meneder z MilMartu. - Kiedy przyjad po towar?
- Wkrtce - odpara Ky. - Przypuszczam, e w cigu godziny. A przy okazji, twierdzicie, e
zapewniacie klientom dyskrecj...
- Och, oczywicie. Nikt nie chce, eby inni wiedzieli, co kupuje i dla kogo. Prosz si nie martwi,
kapitanie Vatta. Zajmujemy si tym od wielu lat. Jest pani pewna, e nie chce tej broni?
- Jestem pewna - odpara. Wcale nie czua pewnoci, e powinna zaufa temu standardowemu
owiadczeniu o dochowaniu tajemnicy, ale nie miaa wyboru. Lee zerkn na ni, gdy zakoczya
poczenie.
- Sprawy nabieraj tempa, kapitanie?
- W rzeczy samej, Lee. Dzisiaj odlatujemy, jak tylko zaadujemy sprzt i zapasy.
Zabieraj si za procedur ze stacj. - Potrzsna gow. - I pomyle, e po powrocie na Belint z
traktorami obawiaam si powrotu do nudnej rutyny.
Zachichota.
- Nie wiem czemu, ale wydaje mi si, e nie jest pani stworzona do nudy, kapitanie.
Pokrcia gow i wrcia do mesy.
- Oto numer upowanienia dla MilMartu - oznajmia, podajc najemnikom wydruk. - S gotowi do
zaadunku w kadej chwili; bank przela ju pienidze. Obiecuj dyskrecj, cho nie wiem, ile to
warte...
Pensig wyd wargi.
- MilMart jest w rym dobry - zdobyli reputacj i fortun dziki trzymaniu dziobw na kdk - ale s
na tyle duzi, e moliwo przecieku istnieje. - Przez chwil patrzy pustym wzrokiem w dal; Ky
domylaa si, e korzysta z implantu. - Dobrze, ju si tym zajto. Co z adowaczami?
- Dobry pomys - przytakna Ky. - Wanie miaam...
- Kapitanie... - Lee wsadzi gow do mesy. - Mam na linii Rafea; mwi, e pilnie pani potrzebuje.
Co tym razem? Ky ponownie przeprosia goci i wrcia na mostek. Z ekranu spojrza
na ni nieco wymitoszony Rafe.
- Mamy problem - obwieci. - Twoi podwadni yj, ale wszyscy zostalimy...
zatrzymani.
- Przez kogo? - zapytaa.
- Gard. Ten kretyn Jim wda si w jak awantur, a nadobna Mehar mu pomoga, wskutek czego
mamy jednego trupa na przemysowym w Farmboyu, a drugiego w piekarni.
Oraz lady krwi na zapleczu, co zauwayem, wracajc na statek po wykonaniu... innego zadania.
- I nikt mnie nie powiadomi?
- Utrzymuj e prbowali dwukrotnie i cigle byo zajte. Zamierzaj spisa zeznania.
Chciaem by obecny na przesuchaniu, ale nie wpucili mnie, poniewa nie figuruj na licie
oficerw Garyego Tobai. Ale pamitaj Jima z poprzedniego spotkania... co to za chopak -
dynamit w ludzkiej skrze?
Ky zignorowaa pytanie.
- Jak wyglda sytuacja w tej chwili? Wiesz?
- S aresztowani, a po minie oficera dyurnego sdzc, Jim przez najbliszy czas bdzie oglda
jedynie kratki. Mehar robi wielkie oczy. Uwaaj, e zostaa wcignita w kopoty przez niedobrego
chopaka i jest zbyt moda, eby wydawa trafne sdy. Pomogoby, gdyby pojawia si z pomoc
prawn. Dobrze, e chocia pozwolili mi do ciebie zadzwoni.
- Zaraz tam bd - obiecaa. Spotkaa kapitana Pensiga na korytarzu; mia nieweso min.
- Starszy sierant Dolan zameldowa mi wanie...
- Syszaam - rzucia Ky. - Jakie zamieszanie w spoywczym, po ktrym moi ludzie wyldowali w
areszcie. Musz tam i...
- Tylko z eskort - oznajmi. - Ja te pjd, jeli nie ma pani nic przeciwko temu. - Usta mu drgny. -
A nazbyt czsto zdarzao mi si wyciga moich ludzi z kopotw z lokalnymi strami prawa. Ma
pani tutaj jakiego prawnika?
- Nie - odpara Ky. - Korzystaam z porady prawnej odnonie adunkw przeznaczonych pierwotnie
na Leonor, ale bya to kwestia czysto handlowa.
- Uhm. Ka Joemu kogo podesa. - Znw to puste spojrzenie.
Ky skoczya do kajuty po oficjalny paszcz kapitana - w tej sytuacji prby zachowania anonimowoci
nie miay ju sensu - i pospieszya do dokw. Nie moga zabra ze sob Martina; musia zosta na
statku, by przyj i zapakowa adunek, na ktry czekali. Gdy usysza, czego si dowiedziaa, zrobi
ponur min, ale kiwn gow, kiedy powiedziaa, e bdzie jej towarzyszy oddzia onierzy
Mackensee. Otoczona przez nich czua si dziebko bezpieczniej, ale wci si baa. Bya pewna, e
sprawny zabjca i tak znalazby sposb, eby pozbawi j ycia.
Lokalny posterunek Gardy znajdowa si kawaek od dokw. Stali przed nim dwaj umundurowani
stranicy, ktrzy skrzywili si na widok nadcigajcej grupy.
- Nie moecie tam wej - przemwi jeden z nich. - O co wam chodzi?
- Ochraniamy kapitana Vatt - odpar kapitan Pensig. - Jako, i stacja odmwia jej ochrony, a pada
ju ofiar napaci, wynaja profesjonalistw.
Oburzone spojrzenia.
- Przepraszam bardzo - odezwaa si Ky - ale potrzebuj mnie moi podwadni. - Ruszya naprzd.
Stranicy nie odezwali si, gdy poprowadzia ca grup do rodka.
Rafe opiera si o cian. Na jej widok wyprostowa si, nie porzucajc ironicznej miny.
Ky bez sowa kiwna mu gow i podesza do biurka.
- Jestem kapitan Vatta. Jak rozumiem, prbowalicie skontaktowa si ze mn?
- Nie moglimy si poczy - odrzek mczyzna, nie podnoszc gowy. Kiedy to wreszcie uczyni,
wytrzeszczy oczy. - Przyprowadzia pani ich.
- Uznaam to za dobry pomys - odpara Ky. - Skoro zarwno ja, jak i moja zaoga padlimy ofiar
atakw na tej stacji, a Garda odmwia nam ochrony...
- Macie zbyt wielu wrogw - oznajmi funkcjonariusz. - Wobec czego wynaja pani najemnikw...
- To nie jest nielegalne - zauwaya Ky. - Chciaabym zobaczy moich podwadnych i dowiedzie
si, na czym polega problem.
- Problem polega na tym, e ten otr, ktrego pani zatrudnia, wanie zabi kolejnych dwoje ludzi...
Brwi Ky powdroway w gr.
- Nie mam w zaodze adnych otrw. Jeeli mwic kolejnych odnosi si pan do czowieka,
ktrego zastrzeliam, to zostao to ju uznane za dziaanie w samoobronie, a zabity by czonkiem
gangu, ktry na mnie napad...
- Troje waszych ludzi zabio kogo na tej stacji. Uwaam to za powany powd do troski. Wikszo
ludzi przechodzi przez ycie, nie zabijajc nikogo.
- Wikszo ludzi nie jest notorycznie atakowana przez mordercw. Samoobrona nie jest
zabjstwem.
- Nie byo adnej napaci. Zastrzeli biedn, starsz kobiet, ktra mieszkaa tutaj od czterdziestu lat
i...
Ky zmartwiaa.
- Zakadam, i biegli sdowi zakoczyli ju swoj prac - wczy si kapitan Pensig, wpatrujc si
w sufit, jakby wanie znalaz tam co interesujcego.
- No c, nie, ale nie ma takiej potrzeby. Tylko on i tamta dziewczyna mieli bro. A ona wycznie
pistouk.
- A drugie ciao? - zapytaa Ky.
- Doker. Przebywa tutaj dopiero od miesica, ale nie byo na niego adnych skarg.
- A trzecie? - zapyta zza ich plecw Rafe. - Znalelicie ju waciciela krwawych ladw?
- Ju panu mwiem, e nie znalelimy adnych ladw krwi. Jeli pan rwnie naley do tej bandy,
to nie dziwi mnie te garstwa.
- Chyba lepiej bdzie, jak porozmawiam z oficerem dyurnym - uznaa Ky.
- Jest zajty... pani zaog - odpar funkcjonariusz. - Moe pani zaczeka, dopki nie bdzie wolny.
Wydaje si pani moe, e jest kim specjalnym? - Jego wzrok powdrowa ponad Ky ku drzwiom.
Obejrzaa si. Do rodka wkroczy szczupy mczyzna w mundurze Mackensee z walizeczk w rce.
Ochrona zesza mu gadko z drogi i zwara szeregi za jego plecami.
- Kapitanie Pensig - przemwi przybysz - przybyem najszybciej, jak mogem.
- Dzikuj, majorze - odpar Pensig. - Kapitanie Vatta, to jest major Grawn, nasz prawnik.
- Jaki problem tutaj mamy? - zapyta Grawn.
- Problem polega na tym, e czonek zaogi Vatty sprawia nam kopoty, odkd tylko tutaj zacumowaa
- funkcjonariusz kiwn gow w stron Ky. - Jedno po drugim: najpierw nielegalne organizmy, teraz
zamordowa co najmniej dwie osoby...
- Istnieje domniemanie, i zamordowa dwie osoby - poprawi go Grawn. - Ufam, i stacja ta podlega
zasadom Kodeksu Oglnego, prawda?
- No c, tak, ale tutaj jest nieco inaczej...
Grawn przechyli gow w prawo.
- Albo obowizuje tutaj Kodeks Oglny, albo nie. Czyli?
- Kodeks Oglny... przewanie...
- Co oznacza, e osoba oskarona ma prawo do pomocy prawnej, rwnie podczas przesuchania,
czy nie mam racji?
- Musz to sprawdzi - oznajmi funkcjonariusz, sigajc ku przyciskowi na biurku.
- Prosz bardzo - zachci go Grawn. - Jestem pewny, i przekona si pan, e tak wanie jest, a
kiedy oficer dyurny to potwierdzi, prosz mu przekaza, e pomoc prawna wanie przybya.
- Ale pan jest wojskowym, a mor... oskarony to cywil. Czonek jej zaogi.
- Zaangaowaa nas - odpar Grawn. - Jej kopoty prawne s teraz naszymi kopotami prawnymi.
Policjant wymamrota co do mikrofonu, po czym podnis gow.
- W porzdku. Moe pan uda si na zaplecze. Ona nie, tak samo nikt z pozostaych.
Grawn nie poruszy si.
- W wietle Kodeksu Oglnego kapitan jest w peni odpowiedzialny prawnie za dziaania swojej
zaogi i szkody wyrzdzone na stacji. Czy nie mam racji?
- Tak - burkn.
- Wobec tego kapitan Vatta jest rwnie czci oskarenia i wedug kodeksu ma prawo i obowizek
upewni si, e jej zaoga jest odpowiednio traktowana, jak rwnie wykorzysta dostp do
wszelkich stosownych informacji. Idzie ze mn.
- Ja... och, no dobra. Ale nikt wicej. - Wsta i pokaza im drog.
- Nikt wicej - zgodzi si Grawn. Skin Ky gow. - Pani pierwsza, kapitanie.
Minli spore biuro i dwa mniejsze. Korytarz skrci w lewo i ujrzaa dwoje drzwi, strzeonych przez
uzbrojonych wartownikw. Gdy podesza, jeden z nich otworzy te, zza ktrych wyjrza niski, tgi
mczyzna w garniturze.
- To chyba nie major Grawn - mrukn bez entuzjazmu.
- Inspektor Filgrim - rzuci Grawn, naladujc zupeny brak radoci tamtego. - Jak mio.
- Kiedy by pan tutaj ostatnim razem - doda Filgrim - zostawi niezy baagan.
- To nie by nasz baagan - odpar Grawn. - I mam nadziej, i tym razem rwnie tak bdzie.
- Chyba, e sami sprawicie, e bdzie wasz - odparowa Filgrim. - Co, jak sysz, wanie ma
miejsce... szczerze: na waszym miejscu bybym nieco ostroniejszy, przyjmujc prac u Vatty. - Co
mwic, obrzuci Ky kwanym spojrzeniem.
- Och? Ma pan co przeciwko Vattom? - zaciekawi si Grawn.
- Maj wrogw. Ludzie nie maj nieprzyjaci w caej galaktyce bez powodu.
Prawdopodobnie od lat co ukrywali i dopiero teraz wypyno to na wierzch.
- Czy do tej pory wpyny do pana jakie skargi na statki lub personel Vattw?
- No c... nie. Ale tylko dlatego, e nie zdawalimy sobie sprawy...
- Albo dlatego, e wrogowie Vattw nie maj nic wsplnego z ich grzeszkami i kieruj si wasnymi
celami.
- Nie ma ludzi bez winy - mrukn Filgrim. - Nigdy nie spotkaem cywila, ktry nie byby kamc...
- A ja oficera policji - zripostowa Grawn. - Wystarczy. Przesuchuje pan czonkw zaogi kapitana
Vatty pod nieobecno prawnika. Ju tutaj jestem; bd obecny przy przesuchaniu jednej osoby, a
kapitan Vatta przy drugiej.
- To jest...
- Zgodne z kodeksem - dokoczy Grawn. - Trzyma pan w areszcie mczyzn i kobiet, prawda?
Zostan z mczyzn, a kapitan Vatta powinna doczy do kobiety.
Filgrim mia min, jakby zbito go na kwane jabko, lecz skin gow i szerzej otworzy
drzwi. Przy stole Ky dostrzega Jima z podbitym okiem i zwieszonymi ramionami. Filgrim kiwn
gow w stron drugich drzwi.
- Dziewczyna jest tam. Jeszcze nie zabraem si za ni. Moe pani tam wej.
Grawn przytakn i Ky wesza do drugiego pomieszczenia. Mehar rwnie siedziaa przy stole,
pilnowana przez dwch stranikw.
- Wszystko w porzdku, Mehar? - zapytaa Ky.
- Tak jest, kapitanie. Przepraszam...
- Mamy ju pomoc prawn - przerwaa jej Ky. - Majora Grawna z Korporacji Pomocy Wojskowej
Mackensee. Podczas przesuchania bdzie ci reprezentowa.
- Nie wiem, jak to si stao - wyznaa Mehar. - Wanie wybralimy owoce i obeszlimy
ekspozycj...
- Powinna zaczeka na majora Grawna - powiedziaa Ky, majc nadziej, e miaa racj. -
Naprawd, o wiele bardziej interesuje mnie, czy nic ci nie jest.
- Nie zostaam ranna. Jim przewrci si, kiedy trafiono w ekspozycj i ta zwalia si na niego.
- Ekspozycja?
- Tak... ustawili tak wie z puszek i co w ni uderzyo, prawdopodobnie solidny pocisk. Rozpada
si caa konstrukcja. Jim sta tu przy niej i oberwa puszkami. Byam z tyu, wic zdyam
odskoczy, a potem usyszaam strzay.
- Dziwne, e nie trafili Jima - zauwaya Ky. - Skoro lea niczym nie zasonity.
- Ktokolwiek to by, strzela na olep - odpara Mehar. - wiata nade mn roztrzaskay si.
Syszaam krzyki wielu ludzi, a take odgosy tuczenia si i amania rnych przedmiotw.
- A ty...
- Leaam plackiem na pododze, kapitanie. Nie widziaam, eby kto do mnie strzela, wic tkwiam
tam bez ruchu. A potem przybya Garda. Powiedzieli, e kogo zastrzelilimy, ale to nie my...
- Widziaa ich?
- W sklepie byo mnstwo ludzi. Zwykych... kupujcych. Nie zwracaam na nich uwagi, z wyjtkiem
jednego czterorkiego czomodela. Tamten - tak myl, e to by on - nie potrzebowa koszyka.
Patrzyam, jak jednoczenie wybiera liwki, brzoskwinie i jabka, czwart rk zawizujc torebki.
Quincy mwia, e powinnimy si spieszy, wic tylko wzilimy troch owocw i poszlimy
dalej...
Drzwi otworzyy si.
- Ach - przemwi major Grawn. - Kapitanie Vatta, czy to jest Mehar Mehaar?
- Tak - potwierdzia Ky. Zerkna na Mehar. - To jest major Grawn z Mackensee. Jest prawnikiem.
Major Grawn wszed do rodka i usiad. Za nim pojawi si Filgrim z jeszcze kwaniejsz min ni
poprzednio.
- Mehar, czy zoya ju zeznanie?
- Ja... prbowaam, sir.
- To moja praca - zauway Filgrim.
- No to zabierajmy si do niej - rzuci Grawn. - Prosibym jednak, eby tym razem trzyma si pan
dowodw.
- Ja... w porzdku. Pani Mehar, jaka jest pani wersja wydarze?
Zerkajc nerwowo na Ky i Grawna, Mehar opowiedziaa, jak zostali wysani z Jimem po jaki
poczstunek i udali si do najbliszego sklepu spoywczego, gdzie spotkay ich kopoty.
- Dlaczego zaczlicie strzela? - zapyta Filgrim.
Grawn parskn.
- Inspektorze, czyni pan pochopne zaoenia. - Obrci si do Mehar. - Wystrzelia pani ze swojej
broni? Albo Jim?
- Nie, sir! Prbowaam im to powiedzie...
- Widziaa pani, kto strzela?
- Nie, sir. Nie widziaam nikogo z broni, lecz towary spaday z pek, wiata migotay, a ludzie
krzyczeli...
- Nikogo pani nie zastrzelia? - Filgrim najwyraniej szczerze w to wtpi. - Ktry pistolet nalea do
pani?
- Pistolet, sir? Nie mam takowego. Miaam pistouk, ale niezaadowany. Bety znajduj si w pasie,
ktry ze mnie zdjto, kiedy nas tutaj przywieziono. Jim mia bro, ale nie mia
czasu jej doby, zanim spady na niego tamte puszki. - Spojrzaa na Ky. - Prbowaam powiedzie
im, e nie strzela, ale nie suchali mnie.
- Dwoje ludzi nie yje, Mehar - powiedziaa Ky. - Musieli wzi to pod uwag.
- Zakadam, e w sklepie byy kamery - stwierdzi Grawn. - Przejrzelicie zapisy? Albo
sprawdzilicie, czy strzelano z zarekwirowanej im broni?
- Nie - przyzna Filgrim.
- No c, to wyglda na dobry pierwszy krok... nie, ebym chcia uczy pana fachu, ale kapitan Vatta
chciaa std odlecie i zapewne zgosia si ju do kolejki startowej. Jeli ci ludzie s niewinni, to
byby to najprostszy sposb zamknicia sprawy.
Filgrim skrzywi si, lecz wyrazi zgod na wsplne przejrzenie zapisw z kamer. Na ekranie
pojawiy si zsynchronizowane nagrania obu skanerw: lewa alejka i cz rodkowej oraz prawa
alejka i reszta rodkowej. Jim i Mehar szli lew zatrzymujc si, eby wyj owoce z kilku koszy, a
potem skrcili ku rodkowej alejce, jakby zmierzajc do piekarni... a potem, zgodnie z zeznaniem
Mehar: strzay, rozpryskujce si lampy...
- Widzi pan - rzuci Grawn, pokazujc na ekran. - Znajdowali si na kocu tych regaw, kiedy
wszystko si zaczo i tamta staruszka upada na ziemi...
- Mogli...
- Tam wida ogie z luf. - Grawn wskaza ponownie. Filgrim podkrci podczerwie i pomienie
rozbysy, daleko od Mehar i Jima. - Maj na sobie kombinezony maskujce - prosz zwrci uwag
na te zamglenia...
W sumie Ky zauwaya cztery migoczce, rozmyte sylwetki. Wszystkie emitoway ciepo i wiato.
Filgrim kilkakrotnie przewija nagranie w przd i w ty. Ujrzeli, jak czworo klientw, ktrzy weszli
do sklepu tu za Mehar i Jimem, nagle rozmyo si, byskawicznie ich wyprzedzio i ustawio si po
drugiej stronie sklepu.
- Czyli to wcale nie byli oni - podsumowaa Ky.
- Przypuszczam, e nie - przyzna Filgrim. Najwyraniej tego aowa.
- Czekali na pani ludzi, kapitanie Vatta - owiadczy Grawn. - Na kogo opuszczajcego pani statek.
Nie wiem, czy po to, eby ich zabi, czy tylko wpakowa w kopoty. Lecz im szybciej opuci pani
stacj, tym lepiej.
- Tylko z kompletn zaog - oznajmia Ky.
- Jeli naprawd odlatujecie, mog ich wypuci - powiedzia Filgrim. - Moliwe, e to nie bya ich
wina, lecz sama wasza obecno wywouje kopoty.
- Odlatujemy - potwierdzia Ky. - Ale nie lubi, jak obarcza si mnie win za co, czego nie
zrobiam.
- Dysponujemy eskort, ktra bezpiecznie odprowadzi kapitan Vatt i jej ludzi na statek
- oznajmi Grawn. - Nie musimy prosi o paskich ludzi.
- I tak nie mam nikogo na zbyciu - rzuci Filgrim. - No dobrze, wynocie si. - Machn
rk. - Wy, handlarze, tylko sprawiacie kopoty.
Ky otworzya usta, eby co powiedzie, lecz Grawn pokrci gow. Przytakna.
- Mam nadziej, i nie bdzie pan mia wicej problemw.
ROZDZIA 15
Nic nie zakcio ich powrotu do doku. Ky zdya na dostaw systemu obronnego, przywiezionego
przez personel Mackensee.
- Jim, id przebada si w medzestawie; Mehar, zosta tu jeszcze przez chwil. - Jim nieco
niepewnie wspi si po trapie na pokad statku ladem podnonika i oddziau transportujcego
kartony.
- Bd jeszcze jakie dostawy? - zapyta porucznik Johansson.
Ky sprawdzia stan statku.
- Nie. Moglibymy wcisn jeszcze racje ywnociowe na pi dni, ale to wszystko.
Odlatujemy w cigu najbliszej godziny. Wystarczy?
- Mam nadziej. - Postuka wybrzuszenie przed uchem. - Nasi ludzie melduj o wzrocie aktywnoci
na terenie stacji - wzmoony ruch jednostek naprawczych i tak dalej. Nie w naszej okolicy, lecz
wystarczajco duy, by zirytowa Kontrol Ruchu. Wolabym, ebycie znajdowali si dobrych
dziesi kilometrw od stacji.
Ky wczya rczny komunikator.
- Quincy, jak prdko moemy odcumowa?
- Bez zrywania przewodw? Nasze miejsce w kolejce wypadnie za pidziesit osiem minut,
wyszarpnie nas MissyMae. Napd wewntrzukadowy gotowy do rozgrzania. Widz, e na stacji
ciesz si, i odlatujemy...
- W tym cay problem - mrukna Ky. - Zapytaj stacj, czy bdziemy mieli kogo po drodze,
gdybymy chcieli odlecie nieco szybciej;
ju id na mostek. Postaw silniki w stan gotowoci. - Odwrcia si do Johanssona. -
Zobacz, co bd moga zrobi - nasza kolej wypada za pidziesit siedem minut.
- W porzdku. - Da znak oficerowi Mackensee, nadzorujcemu zaadunek. - Zejdziemy wam z drogi,
lecz bdziemy obserwowa okolic. - Oddzia, ktry dostarczy paczki, wybieg z adowni.
Ky spojrzaa na stojcego w pobliu Martina.
- W takim razie zabierajmy si za odcumowanie.
- Tak jest, kapitanie.
Po drodze na mostek czua, jak cierpnie jej skra; wyobraaa sobie may, jednoosobowy skuter
naprawczy, podlatujcy do kaduba i umieszczajcy na nim adunki. Jej uszy wyczuy zmian
cinienia spowodowan zamkniciem wazu. Mina nisz z medzestawem; Jim siedzia zgarbiony
nad moduem diagnostycznym, przyciskajc co do twarzy; miaa nadziej, e pomoe mu na podbite
oczy. Urzdujca w kambuzie Stella obejrzaa si; Ky pokrcia gow i udaa si na mostek. Lee
dyskutowa wanie ze stacj.
- Nasz statek jest niewielki. Poprzednio odcumowalimy bez wycigania.
Twarz na monitorze miaa kwan min.
- Mielimy ju tutaj statki ruszajce bez holowania, ktre naraziy stacj na powane ryzyko...
- Nawet nie poczujecie - przekonywa Lee.
- Wszyscy tak mwi - stwierdzi oficer dyurny. - Malutka struga, to wszystko, a koczy si na
wydatkowaniu paliwa celem zrwnowaenia efektu rotacyjnego...
- No c, gdyby holownik nieco si pospieszy...
- Nie mog. Na Piercieniu Pi powsta korek; jakie debilne dzieciaki postanowiy urzdzi sobie
wycigi na skuterach naprawczych. Obecnie istnieje zbyt wielkie ryzyko zderzenia. Nie rozumiem,
dlaczego nie moecie zaczeka.
Po grzbiecie Ky spyny lodowate strumyczki. Kto chcia ich opni, zatrz na stacji, na ktrej
dziao si co niedobrego.
- Mwi kapitan Vatta - przemwia, uciszajc Lee, ktry wanie otwiera usta, eby odpowiedzie. -
Ju raz takie skutery powanie nam zagroziy. Jak wyglda aktualna sytuacja na piercieniu?
- Uch... lec tamtdy dwa nadprogramowe skutery, pewnie wanie te dzieciaki...
dolatuj do doku Cztery B.
Ssiedni sektor. Jakie maksymalne przyspieszenie maj takie skutery? Jedyne zewntrzne skanery,
jakimi dysponowaa, byy skanerami ogniskowymi, nie pokrywajcymi zasigiem caego kaduba.
- Przykro mi - oznajmia - ale odlatujemy natychmiast. Podejrzewam, e te skutery maj na celu
umieszczenie na naszym statku adunkw wybuchowych.
- Ale to tylko dzieciaki...
- By moe - odpara Ky. A do Lee powiedziaa: - Zamknij wszystkie luki, Lee. - Po czym z
powrotem do oficera dyurnego: - Zamykamy luki; startujemy, jak tylko sygnalizacja zawieci si na
zielono. Obiecuj, e zrobimy to moliwie powoli.
- Wy, Vattowie... - rzuci tamten. - Gdyby nie chodzio o was...
- Nie ja to zaczam - mrukna Ky.
- Powietrze odcite. Woda odcita. czno zewntrzna odcita...
- Zamknijcie przegrod - polecia Ky. W odrnieniu od awaryjnego odlotu z Sabin Prime, nie
zamierzaa wyrzdza na stacji wikszych szkd, ni musiaa. Po wycofaniu zewntrznych uchwytw,
statek nie by w aden sposb poczony z dokiem.
- Potwierdzam zamknicie przegrody - odrzek oficer dyurny. - Oficjalna zgoda na start...
- Zabierz nas std, Lee - zarzdzia Ky.
- Manewr - zareagowa. Pokad jedynie lekko zadra, lecz instrumenty wykazay ruch.
Ky milczaa. I znowu: w odrnieniu od poprzedniego startu awaryjnego nie korzystali z napdu
wewntrzukadowego, tylko ze sabszych silnikw korekcyjnych. Wczya skanery bliskiego zasigu.
- S - oznajmia. Zza krzywizny stacji wyoniy si dwie malekie kropki.
Przewidywany kurs wid je prosto do doku Gary ego Tobai... na jej oczach wyranie skrciy.
- Nie jestemy jeszcze gotowi, kapitanie - zameldowa Lee. Palce drgny mu na kontrolkach. Metr na
sekund... a ich przyspieszenie wynosio jedynie 0,001 metra.
- Wewntrzukadowe - rozkazaa.
- Rozgrzane - zameldowaa Quincy.
- Jestemy zbyt blisko - moemy nimi zatrz - zauway Lee.
- Bdzie znacznie gorzej, jeli wylecimy im tutaj w powietrze - odpara Ky. - Silniki maj by
gotowe... odpalimy najpniej, jak tylko si da.
Kropeczki podpezy bliej... nie miay zbyt dalekiego zasigu, za to byy szybsze.
- Mamy minimum - zameldowa Lee.
- Nada statkowi rotacj skorelowan z osi stacji - rozkazaa Ky. - Dziki temu szkody bd
mniejsze...
Zajo to kilka cennych sekund, a skutery znalazy si w zasigu miotania pociskami, kiedy wydaa
rozkaz:
- Uruchomi silniki, jedna czwarta mocy.
Rotacja Garyego Tobai i cig napdu wewntrzukadowego day im solidne przyspieszenie
dziesiciu metrw na sekund. Tory kropek na ekranie skanera skrzyoway si i zawiroway,
prbujc ich dogoni, lecz statek zdy ju nabra dystansu. Ky wiedziaa, e skutery naprawcze nie
mogy mie lepszego przyspieszenia, a przy takiej prdkoci szybko zuyj paliwo, jednak jeden z
nich zacz si przyblia. Czyli nie by zwykym skuterem naprawczym.
- cigaj was - powiedzia ze zdumieniem oficer cznikowy.
- Zauwayam - odpara Ky. - P mocy - polecia Quincy. Statek otworzy
przepustnic. Na skanerze za nimi co bysno... pierwsza kropka znika, a druga pognaa z
powrotem w kierunku stacji. - Powinnicie go przechwyci - powiedziaa oficerowi cznikowemu. -
Moe dowiecie si czego ciekawego.
- Uch... dobrze.
- Dokd chce pani lecie? - zapyta Lee.
- W tej chwili chc jedynie znale si w bezpiecznej odlegoci - odrzeka. - Moe dziesi
kilometrw...
- Gloucester do Gary ego Tobai.
- Tu Gary Tobai - zgosia si Ky. Ekran zamigota i pojawio si na nim oblicze kapitana Pensiga.
- Nasze skanery wykryy eksplozj w waszym pobliu. Jakie uszkodzenia?
- Nie, nic nam nie jest.
- Zalecamy utrzymanie tego kursu przez najblisze sze godzin, kapitanie Vatta.
- Ale my... - Ky przekna reszt zdania. - W porzdku, sze godzin.
Twarz kapitana rozpogodzia si.
- Pozostaniemy w cznoci przez zabezpieczon lini, kapitanie. Gloucester bdzie was osania;
Scapa Flow pozostanie na razie na stacji.
Na skanerze bliskiego zasigu pojawi si lad cigu okrtu Mackensee, ktry ostronie ustawi si
pomidzy nimi a stacj.
- Stacja nie ma do nas pretensji - zameldowa Lee. - Kto to mg zrobi?
- Tam jest mnstwo broni - zauwaya Ky. - Przecie inni te mogli zrobi zakupy w MilMartcie.
- Hm. Co oznacza, e naprawd bezpieczni bdziemy dopiero po zamontowaniu systemu obronnego,
prawda?
Ky ju chciaa powiedzie, e i tak nigdzie nie bd do koca bezpieczni, ale w ostatniej chwili
zmienia zdanie.
- C... im dalej si odsuniemy, tym bdziemy bezpieczniejsi. Uywanie broni laserowej wymaga
wydatkowania mnstwa mocy. Ale pociski... Lepiej jak najszybciej uruchomi nasz system obronny. -
Odwrcia si do komunikatora i wywoaa Quincy. - Jak idzie instalacja?
- Instalacja! Dopiero co otworzyam ostatni karton!
- C, istnieje szansa, e system bdzie nam potrzebny teraz, albo wcale - ostrzega Ky.
Na drugim kocu zapado milczenie, przerwane mrukniciem, ktrego nie dosyszaa, po czym:
- Po tej podry definitywnie odchodz na emerytur, Ky... kapitanie. Jestem za stara na to wszystko.
Powinnam montowa te urzdzenia co jeden metr - masz pojcie, jakiej wspinaczki to wymaga? -
Quincy nie sprawiaa wraenia wystraszonej, raczej rozzoszczonej.
- Toby jest mody i sprawny, Jim rwnie. Martin prawdopodobnie wie, jak instalowa takie rzeczy.
Moliwe, e Rafe rwnie mgby nam pomc.
- Rafe! Ufasz mu tak, e dopuciaby go do naszego systemu obronnego?
- Musimy mie ten system jak najszybciej zainstalowany i sprawny, Ouincy.
Niezalenie od kosztw.
- Tak jest.
Ky usiada z powrotem, bbnic palcami w oparcie fotela. Przeyli, ale zawdziczali to sekundom.
Wrcili w przestrze, do ktrej naleeli astronauci, i zdobya sojusznika. Moe nawet wicej, ni
jednego, jeli Rafe nie oszuka jej co do swego nazwiska. Uwaaa, e nie.
Ale... bya sama w towarzystwie dwch okrtw Mackensee i dziuraw budecie... owszem, mieli
zapasy, ale onierze poerali prowiant jak szaracza zboe. W nastpnym porcie bdzie musiaa
zdoby pienidze... powinna rozoy koszty tego wszystkiego... ale jak?
- Ky, jada co? - Na mostek zajrzaa Stella z kanapk w doni.
- Od kiedy? - zapytaa Ky.
- To samo w sobie jest ju jak odpowiedzi. Zrobiam kanapki. Prosz. - Podaa jej tac z
elegancko powycinanymi trjktami.
- Gotujesz? - zdziwia si Ky. Nie podejrzewaa Stelli o jakiekolwiek umiejtnoci domowe.
Zapytana skrzywia si.
- Kanapki to nie gotowanie, a poza tym, mwiam ci, e potrafi usmay jajecznic.
Zaraz pol kanapki reszcie.
- Dobry pomys - przytakna Ky. Teraz, kiedy byli - no c, moe nie bezpieczni, ale zdecydowanie
bezpieczniejsi - poczua gd. Przekska dla odwiedzajcych ich oficerw nigdy nie dotara na
statek. Postawia tac pomidzy sob a Lee; przez kilka minut jedli w milczeniu.
Potem Lee podnis na ni wzrok.
- Myli pani, e zostaniemy zaatakowani?
- Mam nadziej, e nie - odpara Ky. Odoya kanapk, ktr jada. - To wszystko wydarzyo si tak
szybko... przynajmniej tym razem kto nam pomg. Nareszcie moemy co zrobi.
Wzi z tacy kolejny trjkcik.
- Co oznacza, e ma pani jaki plan.
- Wkrtce bd miaa - zapewnia. - Prawd mwic, mam go ju teraz i udanie realizujemy jego
pierwsz cz, to jest utrzymanie si przy yciu bez utraty mobilnoci.
- A inne cele?
- Odnale i pomc pozostaym czonkom rodziny, zanim zostan zabici. Ustali, kto to robi i
opracowa kontruderzenie. Mwiam to od pocztku.
- I ufa pani najemnikom?
- Dotrzymuj umw tak samo, jak my - odrzeka. - To, co zaszo ostatnim razem, nie byo ich win, a
my otrzymalimy sowite wynagrodzenie za kopoty.
- Tak, ale... - Przeuwa przez chwil w milczeniu, po czym przekn i kontynuowa: -
Czy istnieje jaka szansa, ebymy wrcili do zwyczajnego handlu?
- Nie wiem - odpara Ky. - Nikt nie bdzie handlowa normalnie, dopki milcz ansible.
Jak tylko awarie zostan usunite, a nieprzyjaciele nie bd nas bezporednio atakowa, powinnimy
mc normalnie funkcjonowa. Oczywicie, to nie bdzie ju to samo w wietle wszystkich strat
zadanych Vattom. Musimy odbudowa firm. - Mwic to, zastanawiaa si, czy to faktycznie
moliwe. Przeksztacenie pierwszego statku Vattw w imperium transportowe zabrao cae
pokolenia. Przekrzywia gow, patrzc na Lee. - A co? Jeste gotowy poszuka sobie innego statku?
Czyby przeywanie przygd stao si mniej atrakcyjne ni kilka dni temu?
Potrzsn gow.
- Nie, kapitanie. Zastanawiam si jedynie nad ironi losu.
- Ironi?
- Tak. Pani ojciec wybra mnie jako modszego pilota dla Riela, opierajc si na mojej kartotece.
Cieszyem si reputacj solidnego, powanego pilota bez skonnoci do szalestw.
Nie wiedzia - poniewa le wygldaoby to na moim podaniu - e zawsze pragnem czego bardziej
podniecajcego ni pilotowanie frachtowca. Lecz po mierci rodzicw musiaem szybko znale
prac, a byem o rok za mody, aby mc wstpi do lotnictwa wojskowego.
Wtedy uwaaem to za tragedi i szykowaem si na aonie nudne pidziesit - szedziesit lat
suby. Dosy szybko przekonaem si, e nawet latajc cywilnym statkiem mona przey sporo
przygd, lecz wci... czego mi brakowao.
- Nadal jeste dny przygd? - zapytaa Ky.
- Nawet po tym, jak zobaczyem je z bliska? Tak, kapitanie. Jeli postanowi pani nie wraca do
zwyczajnego handlu... prosz nie martwi si, e odejd. Jeli bdzie mnie pani chciaa zatrzyma,
rzecz jasna.
- Jeste dobrym pilotem, Lee; oczywicie, e chc mie ci na pokadzie. Po prostu dobrze byoby
nie mie zbyt wielu przygd, prawda?
- To ju pani powoanie, kapitanie. - Umiechn si i przekn kolejn kanapk.
Ky wci obmylaa nastpny krok i pi dalszych. Potrzebowaa pienidzy. Handlarze zdobywali
pienidze poprzez handel lub wiadczenie usug. Sprzedali ju wszystko, co musieli.
Jakich usug moga dostarczy, bdc celem zaciekych atakw? Jakimi zasobami dysponowaa?
Uwiadomia sobie nagle, e musiaa sprzedawa ochron. Jak dugo miaa Korporacj Mackensee,
dysponowaa czym, co mogli chcie inni kupcy.
- Kapitanie Vatta, tutaj porucznik Johansson.
- Kapitan Vatta.
- Nasze rda potwierdzaj zniszczenie jednego skradzionego skutera naprawczego oraz zatrzymanie
drugiego. Jak rozumiem, dysponuje pani pewnymi informacjami o naturze kopotw z ansiblami?
- Tak - potwierdzia. - Mamy kogo, kto sporo wie o wewntrznych sprawach ISC. W
tej chwili pomaga nam w instalacji systemu obronnego, ktry zakupilimy.
- Teraz to najwaniejsze - uzna Johansson. - Ale pniej chcielibymy z nim pomwi.
- Dam mu zna - obiecaa Ky. - Nie jest moim podwadnym; w chwili obecnej czy nas umowa
partnerska. Pomg moim kuzynom wydosta si z Allray w jednym kawaku.
- Aha.
- Jeszcze jedno - dodaa Ky. - O ile prawidowo odczytuj nasz kontrakt, nie ma adnych przeszkd,
ebycie eskortowali wiksz ilo statkw kupieckich, prawda?
- Ma pani na myli konwj? Zazwyczaj uywamy w tym celu wikszej iloci statkw, ale... chodzi
pani o podzia kosztw?
- Tak, oczywicie, lecz rwnie o odzyskanie wiarygodnoci przez Transport Vattw.
Obecnie kapitanowie innych jednostek handlowych nie chc ze mn rozmawia w obawie, e nasze
problemy mogyby okaza si zaraliwe. Aby pozyska kontrakty przewozowe, musimy poprawi
nasz reputacj. Gdybym moga oferowa bezpieczne - a przynajmniej bezpieczniejsze - przeloty,
bardzo by mi to pomogo.
- Dobra myl. Chcielibymy jednak opiniowa potencjalnych uczestnikw oraz ponosi jedynie
ograniczon odpowiedzialno.
- Prosz sporzdzi list aprobowanych przez siebie statkw i poda mi ich maksymaln ilo w
konwoju - poprosia Ky. - Jak tylko Lastway obiegnie wie o usiowaniu wysadzenia nas w
powietrze w doku, kapitanowie powinni sta si nerwowi i chtni do wyniesienia si ze stacji. Moe
teraz chtniej mnie wysuchaj.
- Powinni, kapitanie Vatta - przyzna.
Po rozczeniu si, Ky posza sprawdzi, jak idzie monta systemu.
- Pracujemy nad tym - zameldowaa Quincy. Miaa na ekranie procedur instalacyjn.
Na razie wszystkie nagwki brzmiay: W TOKU. - Dobrze, e adownie nie s zapchane maszynami
rolniczymi; musimy rozmieci te sensory praktycznie wszdzie. Zleciam to Jimowi; wykazuje spor
sprawno manualn.
- Rafe?
- W tej chwili jest z Jimem. Nie wiem, na ile pomaga.
- Mmm. Jeli nie jest tutaj niezbdny, czeka go inne zadanie. Musimy zaj si problemem z
ansiblami.
Quincy obrzucia j ostrym spojrzeniem.
- A tak mu ufasz?
Ky wzruszya ramionami.
- Jest jedynym, ktry moe posiada potrzebne nam informacje. - Rozwaya powiedzenie Quincy
wszystkiego, co wiedziaa o Rafie - a przynajmniej tak si jej zdawao -
uznaa jednak, e nie byby to dobry pomys. - Kiedy pracowa razem ze Stell.
Quincy prychna.
- To ma by rekomendacja? Chodzi mi o... Stell. Wszyscy j znaj.
- Nie do koca - zaoponowaa Ky. - Wszyscy wiedz, e kiedy zawalia spraw, tak samo jak
wszyscy wiedz, e wyrzucono mnie z Akademii, co rwnie byo jakim tam zawaleniem sprawy.
Czy to mwi wszystko o mnie?
- No c... nie. Ale Stella...
- Wyrosa z tego, Quincy. I jest jedyn rodzin, jaka mi pozostaa. Vattowie trzymaj si razem.
- Domylam si. - Quincy pokrcia gow. - To nowy wiat, ktry niezbyt mi si podoba.
- Nikomu z nas. Zmiemy go wic na lepszy, ktry bdzie si nam podoba -
powiedziaa Ky z wiksz pewnoci siebie, ni czua. - Tak uczyni pradziadek i my te moemy to
zrobi.
- Mam nadziej - rzucia Quincy. - Tyle strat, tak wielu nie yje...
- Quincy... czy ty dobrze sypiasz? Nie przypominasz siebie.
- Ja... nie mog spa, Ky. Wci widz twarz Garyego... twojego ojca...
W ksikach, ktre przeczytaa Ky, nie byo ani sowa o tym, co robi, kiedy zaamuj si starsi
czonkowie zaogi. Ani si obejrzaa, jak delikatnie obejmowaa Quincy, dopki staruszka nie
zesztywniaa.
- Odwrcenie rl - zauwaya Ky. - Ale odwracalne...
Quincy pocigna nosem.
- Przepraszam. To ja powinnam pociesza ciebie.
- Znaa Garyego duej ode mnie. Tak samo reszt plemiennej starszyzny. Stracia mnstwo
przyjaci; ja straciam sporo znajomych. Nic nie jest atwe. - Obserwowaa, jak twarz Quincy
wygadza si w miar, jak mwia.
- Ju mi lepiej - owiadczya w kocu, prostujc si.
- To dobrze - podsumowaa Ky. - Daj mi zna, kiedy Rafe bdzie wolny, albo gdyby potrzebowaa
dodatkowej pomocy w instalacji. Wiesz, ja te potrafi posugiwa si kluczem.
- Och, wiem o tym. Ale kapitanowie maj co innego do roboty.
- To fakt. Moim nastpnym posuniciem bdzie rozoenie kosztw naszego wsparcia wojskowego
na statki, ktre mam nadziej konwojowa tam, dokd si udajemy, jak ju to ustalimy.
- Dobry pomys - orzeka Quincy. - Mylisz, e przybd? Z tego, co mwia wczeniej...
- Sytuacja ulega zmianie - odpara Ky. - Omal nie wysadzili nas w doku; inni mog poczu niepokj
- tak przynajmniej powiedziaam Mackensee. Zao si, e zgosi si do mnie par mniejszych,
niezalenych statkw.
Z gbi adowni nr 3 wyszed Rafe.
- Quincy, Jim mwi, e jest gotowy przyj kolejn parti czujnikw...
- Ach, Rafe - powitaa go Ky. - Jak mylisz: czy Jim poradziby sobie z pomoc Tobyego?
- Bez trudu - uzna Rafe. - A co? Masz dla mnie jakie inne zadanie? - Powiedzia to takim tonem, e
Ky zacisna zby.
- Owszem - przytakna krtko. - Quincy, daj mi zna, jak skoczycie monta, ebym powiadomia o
tym nasz eskort. Rafe, prosz ze mn.
Usiedli w mesie; Ky wstpia do kambuza, odnotowujc, i Stella pozostawia go w idealnym stanie,
i zabraa dzbanek z wod oraz dwie szklanki. Rafe wsta i po chwili wrci z cytryn i noykiem.
Przemwi, nim Ky zdya otworzy usta.
- Kilka lat temu Stella sporo o tobie mylaa - powiedzia. Nie patrzy na ni, skoncentrowany na
obieraniu owocu tak, aby wysza mu tylko jedna obierka. Nie miaa pojcia, po co mu obrana
cytryna.
- Och? - Czekaa.
- Tak. Cakiem czsto o tobie wspominaa. Najwyraniej bya stawiana za wzr jako odpowiednio
wychowana, moda latorol Vattw. Uprzejma, opanowana - jak to uja: maso nie rozpucioby ci
si w ustach, nawet w upalne poudnie. Prostolinijna, nigdy nie popeniajca bdw. - Zerkn na
ni; nadal milczaa. - Niele j irytowaa. Zarozumiaa sztywniara -
chyba tak ci kiedy nazwaa. Urodzona armijna subistka, same zasady i surowo. Tak to
pamitasz?
- Nie cakiem - odrzeka. Do czego zmierza, ale nie potrafia jeszcze powiedzie, do czego; nie
dopuci, eby wbi klin pomidzy ni a Stell. - Nie wiem, kto z rodziny opowiada
jej takie rzeczy, ale ja wysuchiwaam z kolei, jak to grzeczne dziewczta nie powinny chcie by
astronautkami ani onierzami i czemu niby uwaaam, e si do tego nadaj, zamiast znale sobie
jakiego miego chopca z dobrej rodziny.
- A czemu tego nie zrobia? - zapyta Rafe. Tym razem przeszy j spojrzeniem tak, jak jej bracia
przyszpilali do stou robaki, ktre badali. - Jeste adna, a Stelli udao si znale chopca, ktry si
jej podoba...
- Ktry wyrzdzi jej wielk krzywd - dokoczya Ky. - Syszaam o tym. Poza tym, powiniene sam
co wiedzie o rodzinnych ambicjach - ty te si zbuntowae.
Rafe skrzywi si teatralnie.
- Ach, mocny cios. Twierdzisz, e zbuntowaa si, idc do wojska? A moe wyrazem buntu byo da
si wykopa z Akademii? Co si stao?
- Nic, co mogoby ci obchodzi - ucia. Nie byo potrzeby roztrzsania tego z czowiekiem,
ktremu nawet Stella zdawaa si do koca nie ufa.
- Och, ale mogoby - rzuci Rafe. - Takie rzeczy trwaj jaki czas, kiedy jest si modym. Nie min
jeszcze rok, prawda? Chciabym wiedzie, na ile stabilna jest osoba, ktra zdaje si tutaj dowodzi.
- Wystarczajco stabilna - zapewnia go. - Na tyle stabilna, eby nie przejmowa si twoj opini o
mojej stabilnoci.
- Uch. - Uda, e ssie ukuty palec. - Jeste ostra jak kolec. O tym rwnie Stella wspominaa. Nie
jeste ciekawa, co jeszcze mwia?
- Nie bardzo. - Odpowiedziaa mu spojrzeniem na spojrzenie. - Prawdopodobnie mwia sporo
rzeczy, tak samo, jak ja, ktrych nie powiedziaaby dzisiaj. To bez znaczenia.
- Mmm. Moe. - Ostatni odcinek obierki oddzieli si od owocu. Rafe uoy j w ksztat cytryny,
ktr lew rk wrzuci do wody. - Rosn tam, skd pochodzisz? Na Slotter Key?
- Cytryny? Owszem, w ogrodzie. Nie mamy sadu cytrusowego.
- O ile pamitam, tik jest gwn upraw waszej rodziny. Cenny. agodny i stymulujcy, a pewne
frakcje wykorzystywane s w przemyle farmaceutycznym.
- Zgadza si.
- Pia kiedy herbat tikow z cytryn?
- Nie - odpara Ky, zastanawiajc si, do czego zmierza.
- Nie rb tego. Zy pomys. Chemiczne reakcje psuj smak, a gowa potem boli, jak uderzona
kamieniem. - Napi si wody z cytryn, potrzsn gow i upuci obierk. - Rzecz w tym, e ludzie
zawsze mieszaj rzeczy, ktrych miesza nie powinni. Cytryny z tikiem. Armaty i maso. Moralno
i...
- Tylko nie ten wykad - przerwaa mu Stella, wchodzc do pomieszczenia. Przebraa si w
jednoczciowy strj z brzowego pluszu, na ktrego tle jej wosy lniy zotem. - Wstyd
si, Rafe.
- To prawda - broni si Rafe.
- To bana - zarzucia mu Stella. - Obrae t cytryn dla niej, prawda? - Umiechna si do Ky. -
Wszystko to miao doprowadzi do konkluzji, e powinnicie i razem do ka, nawet jeli to nie
ma prawa si uda, poniewa czenie si przeciwiestw jest nieuniknione, czy co takiego. Sztuczka
z obieraniem cytryny miaa dowie jego zrcznoci manualnej i zafascynowa ci
niedopowiedzianymi moliwociami.
- Na ciebie podziaao - warkn Rafe.
- Nie bardzo - odpara Stella. - Sama chciaam sprbowa; omal mnie nie odstrczye t
profesorsk poz. Cho przyznaj, e byam pod wraeniem obierania cytryny.
Ky spojrzaa na Stell.
- Wydawao mi si, e mwia...
- Nie bylimy zaangaowani - wyjania Stella. - Tylko z nim spaam, to wszystko.
Ky zastanawiaa si, czy to prawda. Nie wyobraaa sobie spania z kim bez uczuciowego
zaangaowania... cho sama bya zaangaowana bez sypiania. A czy spojrzenie, jakim Stella
obrzucia Rafea, byo naprawd takie chodne? Za to on mia tak zawzit min, e wolaaby nie by
jej powodem.
- Ty wci... - zacz.
- Mylaam, e mielimy omawia strategi - zauwaya Stella. - Czy nie, Ky?
- Racja - przytakna zapytana, z niejakim trudem kierujc rozmow na inny tor. -
Teraz, kiedy dysponujemy pewnymi zasobami bojowymi, moemy zacz dziaa.
- Czy wiemy wystarczajco duo?
- Wystarczajco duo, by zacz - podkrelia Ky. - Gdybymy mieli czeka, a dowiemy si
wszystkiego, trwaoby to ca wieczno. - Tego bya pewna. Dostrzega zdumienie na twarzy
Rafea, lecz Stella tylko kiwna gow. - Ale mam kilka pyta do Rafea.
- Jakie mianowicie? - zainteresowa si Rafe.
- Czy ISC wie o przekupieniu czci zarzdcw swoich stacji? Czy moemy spodziewa si...
reperkusji z ich strony... jeli usuniemy jednego albo dwch?
- Usuniemy, czyli...
- Zabijemy - sprecyzowaa Ky.
Rafe znieruchomia na moment; po chwili drgna mu rka.
- Nie ma innego sposobu na szybkie przywrcenie komunikacji - cigna. - Lokalna administracja
nie jest zainteresowana moimi rewelacjami. Nie dzieje si im nic zego; uwaaj, e tak jest nawet
lepiej. Kupcy cierpi, ale s zbyt przeraeni, eby co zrobi. Legalne dziaania zajyby tygodnie,
jeli nie miesice, a tamten ucieknie, wyrzdzajc jeszcze wiksze szkody. Musimy go usun szybko
i trwale. To nas uwiarygodni w oczach innych.
- Zabijanie jest nieco kracowym podejciem - oznajmi Rafe matowym gosem. - Nie sdzisz?
- Nie w tym przypadku - odrzeka Ky.
- Ky... - zacza Stella i zaraz urwaa. Pokrcia gow i dokoczya: - Ky, Vattowie nigdy nie
postpowali w ten sposb.
- Vattowie nigdy nie prowadzili wojny - stwierdzia Ky. - Nie my to zaczlimy, ale chc, eby to
Vattowie przetrwali. Rafe, twoim zdaniem, jaka bdzie reakcja ISC?
Przez chwil siedzia w milczeniu, po czym zoy donie i obrzuci j spokojnym spojrzeniem.
- Myl, e w obliczu wystarczajcych dowodw jego winy przymkn oko na...
przypadkow mier. Przynajmniej w takim sensie, e nie bd szukali odwetu na innych Vattach.
Przypuszczam jednak, e bd niezadowoleni. To stwarza zy precedens. ISC nigdy nie pozwalao
nikomu - rzdom, zwizkom kupieckim, komukolwiek - osdza swoich ludzi.
- Nie zajli si tym - rzucia Ky. Ostry ton zaskoczy nawet jaj na twarzach suchaczy odmalowao si
zaskoczenie. - To kosztowao ycia... nadal kosztuje. Uwaam, e robi to, co powinni zrobi oni i
lepiej, eby to zaakceptowali.
- Brzmi to niemal tak, jakby grozia pani ISC, kapitanie. - Nie przeoczya powrotu do formalnego
tonu. - Jeli tak jest, zmuszony jestem przypomnie, komu przede wszystkim jestem winien swoj
lojalno.
- Przypominam o wicej nas umowie - powiedziaa Ky. - Jeli chcesz j zerwa...
Skrzywi si.
- Wiem o tym. Ale... prosisz mnie... by moe, prosisz mnie... o to, bym zawid
zaufanie przeoonych.
- Nie wydaje mi si - zaprzeczya Ky. - Jako agent ISC - choby tajny zostae poproszony o opini,
czy ten pracownik ISC jest winny...
- Och, w porzdku, jest winny - przyzna Rafe. - Bez wtpienia. Bardzo mocno zaangaowany w
spisek. Mam na to dowody; wanie wracaem z nimi na statek, kiedy twoi ludzie wpadli w kopoty
w sklepie.
- W takim razie, co zrobioby ISC, zakadajc, e mieliby moliwo dziaania?
- Oni... no dobrze, zabiliby go. Faktycznie mamy... zbrojne rami, ktre... nie podlega rzdowym
ograniczeniom. Chcesz, ebym go zdj? - Popatrzy na ni lekko bdnym wzrokiem; zastanowio j
to.
- Zrobiby to? - zapytaa. Odpowiedzia jej ponurym spojrzeniem, nie odpowiadajc od razu.
Cigna: - Przypuszczam, e czekaby na rozkazy z domu. I e musiaby to zrobi, choby nie
chcia.
- Raczej tak - przyzna Rafe. A ochryp z wysiku zachowania lekkiego tonu.
- W takim razie zostaw to tym, ktrzy nie widz problemu - poradzia mu Ky. Stella gwatownie
wcigna powietrze; Ky nie spojrzaa na ni. - Od ciebie, jako od przedstawiciela ISC, oczekuj
przyznania, e ten czowiek jest winny, e s na to wystarczajce dowody, a jego usunicie ley w
najlepszym interesie... - zajkna si, zbyt dobrze pamitajc zwrot w najlepszym interesie Suby -
... ISC i jego klientw.
Rafe skin gow.
- To... to mog uczyni. Sporzdzenie takiego raportu nie stoi w sprzecznoci z nasz umow i
lojalnoci wobec ISC.
- Dobrze. - Ky umiechna si, lecz adne nie odpowiedziao umiechem. Stella wygldaa jak kto,
kto wanie otrzyma potny cios w odek, a Rafe po prostu nie rozchmurzy si. - Powiadomi
naszego cznika. Chc porozmawia z tob o dowodach.
- Wzicie udziau w aresztowaniu byoby dla mnie dobrym rozwizaniem, jako dla przedstawiciela
ISC - oznajmi Rafe. - Mgbym udzieli im penomocnictwa.
- Zrb tak - zgodzia si Ky. - Skoro ju tu jestemy, rwnie dobrze moemy posprzta.
Lee uruchomi dla ciebie bezpieczne cze na mostku.
- Zaskakujesz mnie - rzuci Rafe, wstajc. Wyszed, nie dodajc nic wicej.
Stella wycigna rk, eby ucisn rami Ky, ale cofna j.
- Ky... mam niemal takie wraenie, jakbym ci nie znaa. Kiedy powiedziaa: zostaw to tym, ktrzy
nie widz problemu... z pewnoci nie mwia o sobie... - Jej gos ucich i pokrcia gow. -
Oczywicie, e nie. Musiaa mie na myli najemnikw. Przypuszczam, e bd musieli to zrobi.
Ky cisno w odku. Z jednej strony, Stella bya jej najblisz rodzin i powinna pozna prawd.
Z drugiej... Ky moga nie znie jej oczekiwanej reakcji. Przynajmniej nie teraz. Moe pniej.
- Bd potrzebowaa dokadnej oceny naszej sytuacji finansowej - powiedziaa w zamian. -
Zamierzam sprbowa zwerbowa par innych statkw do konwoju ochranianego przez Mackensee.
W ten sposb podzielimy koszty. Lecz nawet wtedy musimy by ostroni z wydatkami. Ten system
obronny nie nalea do tanich.
Stella przytakna.
- Susznie. Ten konwj to dobry pomys, Ky.
- Dziki. Teraz wszystko zaley od tego, jak bardzo atak na doki przerazi kupcw.
ROZDZIA 16
Ky dotara na mostek, zanim Rafe skoczy rozmow z oficerem cznikowym. Mia
ponur min, za to porucznik Johansson wyglda na usatysfakcjonowanego.
- Chcielibymy mie pani... agenta... na pokadzie podczas tej akcji - oznajmi
Johansson. - Ma penomocnictwa ISC.
- Rafe? - zapytaa Ky, patrzc na niego.
Skrzywi si.
- Moja warto dla ciebie i ISC bierze si czciowo z uznawania mnie za odszczepieca. Jeli
zostan wczony do grupy uderzeniowej...
- Nie miaem zamiaru wciela pana do zespou wykonawczego - wyjani Johansson. -
Wrcz przeciwnie - w tym rwnaniu jest ju wystarczajco wiele niewiadomych. Chodzio mi o
pobyt na pokadzie okrtu i pozostawanie w staej cznoci, co zapewni naszym ludziom waciwe...
mmm... dowody.
- Czyli dowie si o mnie zaoga paskiego okrtu - skwitowa Rafe.
- To znaczy ile osb?
- Naprawd myli pan... - zacz Johansson i urwa. - W porzdku. Rozumiem pana.
Nawet, jeli nie poznaj pana tosamoci, bdzie mona wycign z nich wszystkie informacje.
Kamufla?
Rafe obrzuci Ky dziwnym spojrzeniem.
- Czy mgbym poda si za Vatt, kapitanie?
- Jedyni Vattowie, ktrych obecno na tym statku zadeklarowaam, to ja, Stella i Toby
- odpara Ky. - Musiaby okaza si... och... ukrywajcym si na Allray odszczepiecem Vattw.
Starym wujaszkiem Jonasem, odtrconym przez rodzin za... sama nie wiem za co...
- Bycie wyrzutkiem nie wymaga dokadnych wyjanie - stwierdzi Rafe. - Nikt nie musi wiedzie,
czy zrobiem pokojwce bliniaki, czy zdefraudowaem spor sumk na pokrycie karcianych dugw.
Byo to dawno temu i nikt ju o tym nie pamita. Staem si gazi odrban od pnia drzewa
rodowego. Co, oczywicie, nie wyjania, skd wiem to, co wiem.
- Niegrzeczni chopcy nigdy si nie tumacz - przytakna Ky.
Rafe pokrci gow.
- Zbyt wiele wiesz, jak na mod latorol cnotliwych Vattw, kapitanie. Zaczynam podejrzewa, e
sama spdzia troch czasu, buszujc po ciemnych alejkach wszechwiata.
- Czyli jak brzmi ta historia? - wtrci Johansson, najwyraniej zniecierpliwiony ich
przekomarzaniem si.
- W porzdku. Uyj tej samej faszywej tosamoci - postanowi Rafe. - Nagle przypomniaem sobie
o obowizkach wobec rodziny, gdy na Allray wysadzono w powietrze statek Vattw - albo uwioda
mnie Stella, co jest jeszcze bardziej prawdopodobne - i obecna tutaj kapitan Vatta wykorzystaa moje
niecne uzdolnienia w susznej sprawie.
- Przejcie na pokad okrtu moe nastrczy pewne problemy - zauwaya Ky. - Jak wiesz - no c,
moe nie wiesz - nie mamy standardowej luzy pasaerskiej, jedynie wyjcie awaryjne. -
Przynajmniej waz gadko chodzi.
- Wylemy zasobnik - obieca Johansson. - Czy potrzebuje pan rwnie skafandra?
- Mam wasny - odrzek Rafe. - Nie od rzeczy byoby jedynie wspomnie, jak bardzo nienawidz go
uywa.
- No to ju moesz bra si za jego sprawdzanie - wtrcia Ky.
- Dajcie kobietom wadz i prosz... no dobrze, ju id.
Ky obrcia si do ekranu.
- Mamy jakie postpy w przygotowywaniu informacji o konwoju, poruczniku?
- Tak. Moemy ochrania cztery statki, w tym pani. Przel list tych, ktre moglibymy
zaakceptowa, w kolejnoci odpowiadajcej naszym preferencjom, ktre -
oczywicie - nie musz pokrywa si z waszymi. Jak rwnie czerwon list statkw, na ktrych
ochron nie wyrazimy zgody.
- wietnie. Natychmiast rozpoczn rozmowy z kapitanami.
* * *
Kapitan Solein Harper z Mojej Bess sprawia wraenie rwnie nieprzystpnego, jak podczas ich
pierwszej rozmowy, tym razem jednak przynajmniej nie rozczy si w chwili, gdy ujrza jej twarz.
- Zapewne sysza pan ju, e na nastpn podr wynajlimy Korporacj Mackensee?
- zagaia.
- Syszaem - odpar. - Dwa okrty wojenne na jeden frachtowiec to do solidna ochrona, jak sdz.
- Zgadza si - przytakna Ky. - Byby pan zainteresowany miejscem w konwoju?
- Konwoju?
- Mackensee zapewnia mnie, e s w stanie chroni cztery jednostki, lecce w cisym szyku.
- Dokd lecicie? - Wiedziaa, e nie zapytaby, gdyby nie by zainteresowany.
- Nie podjam jeszcze decyzji - odrzeka. - Dokd pan si udaje?
- Donikd, dopki nie odzyskam zaufania do komunikacji, ale siedzc tutaj, przejadam cay zysk.
- czno poprawi si wkrtce - oznajmia mu, majc nadziej, e si nie mylia. -
Jeeli byby pan zainteresowany, to udzia w konwoju kosztowaby jedn czwart ceny eskorty,
minus pierwotny kontrakt Vattw. Dziesi tysicy.
- Dziesi tysicy! Wydaje si pani, e przewo platyn, czy co? Osiem.
- Dziewi - zaproponowaa Ky. - Specjalnie dla pana.
- Zgoda - rzuci. Bya pewna, e gdyby si upara, zgodziby si na dziesi. Ale dziewi te bardzo
im pomoe, a ona by moe zyska jego przychylno. - Na tutejszy rachunek Vattw?
- Po bezpiecznym zawiniciu do portu - odrzeka Ky.
- Ach. - Odpry si; nadal wyglda na surowego, ale nie zowrogiego. - To uczciwa propozycja,
kapitanie Vatta. Moe chciaaby pani jeszcze jeden lub dwa statki?
- Mgby pan kogo poleci?
- Polly Tendel - niezalena, nowa w biznesie, cztery lata temu oderwaa si od Dillona.
Wyglda na porzdn, cho jest nieco szorstka w obejciu.
Ky zerkna na list Mackensee. Bya tam, cho nie w pierwszej pitce.
- W porzdku. Skontaktuje si pan z ni?
- Mog... warunki te same?
- Tak.
P godziny pniej miaa skompletowany cay konwj: Moja Bess Harpera, Siatkoskrzydy Tendel i
Pikno Bel Sindarina Golda. Wszystkie statki przeszy kontrol Mackensee i - wedug danych ze
stacji - przygotowyway si do startu. Zgodnie z umow, Mackensee dowodzili konwojem i
wyznaczali miejsce spotkania. Ky zostawia im szczegy operacji. Porozmawiaa chwil z Rafem
przed jego przenosinami na Gloucestera, a potem staraa si nie stercze zanadto nad gowami
inynierom, ktrzy koczyli ju monta nowego systemu obronnego. Nie moga powstrzyma si
przed zaadowaniem podrcznika instalacji do wasnego kompa, co pozwalao jej ledzi postpy,
nie przeszkadzajc im.
Przyapaa si na ziewaniu i przypomniaa sobie, e wiele godzin temu miaa nadziej zdrzemn si
przed wizyt oficerw Mackensee. Naprawd bya na nogach od tak dawna?
Kolejne ziewnicie omal nie wyamao jej szczki, przekonujc, e na nogach byo pojciem
wzgldnym. Poczya si z Inynieryjnym.
- Co znowu? - zapytaa Quincy.
- Przepraszam - rzucia Ky. - Chciaam tylko da ci zna, e bd u siebie w kabinie, zaywajc -
mam nadziej - solidnej porcji snu. Ty te potrzebujesz przerwy.
- Ju sobie jedn zrobiam, ale ty powinna. Wszystkie nowiny bd przesya ci na konsol na
bieco.
Po przekroczeniu progu kabiny dokadnie to samo usyszaa od Stelli.
- Wiesz przecie, e jeli bdziesz potrzebna, kto po ciebie zadzwoni.
- Tak, kuzynko - mrukna Ky. Powinna wzi prysznic... zasna, nim zdya dokoczy t myl.
Komunikator odezwa si pod koniec pitej godziny snu. Dzwoni Rafe z okrtu Mackensee.
- Zamierzam pj z nimi - obwieci jej. - Nie mog... wyjani, jak dziaaj pewne urzdzenia, ani
jak zabezpieczy dowody, nie amic obowizujcych mnie tajemnic. -
Skrzywi si. - Nie w skadzie... eee... gwnej grupy, tylko w nastpnej. Ci ludzie nie ufaj mi, co,
jak przypuszczam, jest zupenie naturalne, w zwizku z czym nie pozwol mi uda si do tutejszego
biura samotnie.
- Jeli to konieczne - rzucia Ky.
- Och, to jest konieczne. - Rafe zerkn na bok. Cho na ekranie widniao jedynie jego oblicze, Ky
bya pewna, e w ten sposb dawa jej zna o obecnoci suchaczy.
- C, w takim razie... - Nie wiedziaa, co powiedzie. Uwaaj na siebie byoby niepotrzebne i
uwaczajce.
- Mam wraenie, e porucznik Johansson chciaby zamieni z tob kilka sw -
powiedzia Rafe, odsuwajc si na bok.
- Kapitanie Vatta - pozdrowi j Johansson, pojawiajc si w kadrze. - Pozostae konwojowane
statki znajduj si poza zasigiem bezporedniego zagroenia, zmierzajc do punktu spotkania. Pani
przedstawiciel przekona nas, e istniej wystarczajce argumenty za przeprowadzeniem
zaplanowanej akcji. Musz teraz oficjalnie zapyta pani, czy nie ulegy zmianie rozkazy dotyczce
personelu ISC?
- Nie - odpara Ky.
- W porzdku; chciaem si tylko upewni. Zgodnie z planem, operacja rozpocznie si w cigu
godziny od transferu pani przedstawiciela oraz innego personelu.
- Jak wyglda plan? - zapytaa.
- Chce pani pozna szczegy?
- Tak - potwierdzia.
Johansson zmarszczy brwi.
- Pytanie, czy to naprawd konieczne - rzuci. - Nie sdz, eby musiaa pani zanadto si martwi...
- Przerabialimy to na Akademii - powiedziaa. - Jestem zwyczajnie ciekawa, jak si za to
zabierzecie.
Spojrza na ni z ukosa, unoszc brwi.
- Uczylicie si, jak usun czowieka?
- Owszem. Na drugim roku, w ramach zaj z operacji specjalnych.
- Slotter Key musi by interesujcym miejscem - orzek. - Umwmy si, e to pani powie mi, jakby
si za to zabraa, a ja powiem, czy ma pani racj.
Wywoaa z pamici wykady pukownika Aspina.
- Jeli bdziecie musieli, moe tego dokona minimalny zesp - zacza. - Snajper i obserwator.
Lepiej byoby przydzieli do zadania p druyny, a jeszcze lepiej - ca. Dowdca druyny dowodzi
ca druyn, ale to obserwator wydaje rozkazy snajperowi. W idealnej sytuacji macie mnstwo
informacji o terenie. Zaplanowalicie trasy dotarcia i odwrotu. Staa czno, poowa druyny w
rozproszeniu obstawia trasy, druga poowa pozostaje w odwodzie.
- Hmmm. A co pani wie o zwyczajach lokalnego menedera ISC?
- Niewiele. Wiem, e biura ISC mieszcz si w Piacie Trzy i zakadam, e gabinet menedera jest
najlepiej ochraniany... - Rafe to wiedzia. A oni wiedzieli, e Rafe wie; mieli go ze sob na
pokadzie.
- Prawie. Znajduje si niemal w samym rodku. Mieszka w tej samej piacie, dwa sektory dalej.
Podruje picioma rnymi trasami, przychodzi do biura i opuszcza je w nieregularnych godzinach.
Po miniciu pierwszego skrzyowania moe by praktycznie wszdzie.
- Znacznik? Mwiono nam, eby w miar moliwoci oznakowywa si.
- Znaczniki mona wyledzi. Wolimy CAID - wie pani, co to jest?
Wiedziaa. Uwaano to za najnowoczeniejsz i najlepsz metod zdalnej identyfikacji.
- Czyli macie plan, jego alternatywne trasy oraz sposb na wykrycie zejcia z rutynowej drogi i
natychmiastowe przerzucenie tam kogo. Prawdopodobnie wykorzystacie ludzi, ktrzy pracowali
tutaj w waszych punktach rekrutacji i konsultacyjnym. Zao si, e wiedz o tej stacji rzeczy,
ktrych nie ma w oficjalnych danych.
- Owszem - potwierdzi Johansson, nie wdajc si w dalsze wyjanienia.
- Potrzebne wam jeszcze wywoanie zamieszania - kontynuowaa Ky. - Co, co odwrci od was
uwag na czas potrzebny do przeprowadzenia zamachu, rozoenia broni przez snajpera i bezpieczne
oddalenie si z miejsca akcji. Istnieje mnstwo sposobw, aby to osign, lecz jest to nastpny
punkt, w ktrym przyda si wasz lokalny personel. Na pewno zaprzyjanili si z wieloma
mieszkacami stacji.
- Wymienia pani gwne punkty - potwierdzi. - Nadal jednak nie widz powodu, dla ktrego
miaaby pani pozna szczegy. Jedn z zasad, o ktrej jeszcze pani nie wspomniaa jest zaoenie, i
nie istnieje co takiego, jak cakowicie bezpieczna komunikacja.
- Ma pan racj - przyznaa Ky. Nie chciaa, eby mia racj. Chciaa to wszystko zobaczy na wasne
oczy i nauczy si, cho w tym przypadku nauka moga oznacza mier.
Pacia im za podejmowanie ryzyka, ale nie usprawiedliwiao to niepotrzebnego zwikszania tego
ryzyka. Zrezygnowaa z dalszych pyta o rozmiar zespou, ktry wraz z Rafem zajmie si
zabezpieczaniem dowodw i napraw ansibla.
Godziny wloky si niemiosiernie. Nie wiedziaa, kiedy powinna zacz si niepokoi, a kiedy
przesta. Byli wystarczajco blisko, by wychwyci szum w eterze, ale nie moga nic z niego
wywnioskowa. Statki po kolei zgaszay si do konwoju, jak tylko zaatwiy sprawy z kontrol
lotw. Ky czekaa na mostku na co, czego tak naprawd nie moga przewidzie... z wyjtkiem
kopotw. Powrt do ka nie wchodzi w gr. W zamian zabraa si za jedzenie, ktrego smaku
prawie nie czua, prbujc skupi si na podrczniku obsugi systemu obronnego.
W kocu na zainstalowanym przez Mackensee zabezpieczonym komunikatorze zabyso wiateko
gotowy - natychmiast si zalogowaa.
- Mamy go - usyszaa zwiz informacj. - Czysto. Agent zleceniodawcy melduje o odblokowaniu
ansibla i przejciu plikw archiwalnych. Przewidywany czas uruchomienia ansibla i zrzutu plikw:
pitnacie minut.
- O ile kto jeszcze dysponuje dziaajcym ansiblem - zauwaya Ky. - Niemniej pliki archiwalne
powinny okaza si bardzo interesujce.
- Kto od nas ju nad nimi pracuje - zapewni j Johansson.
Lee obrci si do niej.
- Kapitanie, ansibl Lastway zgasza osiem blokw zalegych wiadomoci dla personelu Vattw...
cign czy wykasowa?
- cignij wszystko - polecia mu. - Moe gdzie tam znajdziemy wskazwk, co si waciwie
dzieje.
Dookoa rozlega si wrzawa, gdy ISC na Lastway otworzyo ekwiwalent gigantycznych uszu i jzyka
i zaczo wszystkim odpowiada. Najwyraniej zatrzymywano nie tylko wiadomoci Vattw.
- Witam statek Vattw, Gary ego Tobai - odezwaa si Tendel z Siatkoskrzydego. - Co si stao z
ansiblem? Otrzymalimy mnstwo zalegych wiadomoci.
- Wyglda na to, e zacz dziaa lepiej - powiedziaa wymijajco Ky. - To wszystko, co wiem.
Sami otrzymalimy osiem pakietw.
- Niepokoj mnie takie zbiegi okolicznoci, kapitanie Vatta. - Wska, poznaczona bliznami twarz
Tendel cigna si. - Wol ich unika.
- Moim zdaniem to zmiana na lepsze - oznajmia Ky. - Odlatujemy, a sytuacja poprawia si. Moe
oznacza to mniej problemw w przyszoci.
- A moe nie potrzebuj ju ochrony.
- Moe. Ale podpisaa pani umow.
- Niestety. C, zawsze mi mwiono, e robic interesy z Vattami trzeba bardzo uwaa na stan
konta. Ciekawe, czy to samo wydarzyo si wszdzie, czy tylko tutaj?
- Czas pokae - odrzeka Ky.
Dziesi minut. Dwadziecia. Ky z wysikiem powstrzymywaa si przed kreniem w kko.
Zabezpieczone cze ponownie zabyso. Wczya komunikator.
- Tak?
- Zesp wycofa si bezpiecznie, pani czowiek rwnie. Nasi chopcy mwi, e to geniusz
komputerowy. Wszyscy s w drodze; zesp zostanie zabrany przez nasz okrt kurierski.
Ky posza powiedzie Stelli, e Rafe jest bezpieczny. Wzia ze sob osiem blokw starych
wiadomoci; cz z nich z pewnoci zawieraa informacje wacicielskie i nie moga zwrci si o
ich przejrzenie do nikogo innego.
- Jak s uoone? - zapytaa Stella.
- Wedug dat, jak sdz - odpara Ky. - Nie patrzyam jeszcze na nie, ale chyba tak zwykle
porzdkuje si wiadomoci, prawda?
- Miejmy nadziej - mrukna Stella. - Masz drugi czytnik?
- Uyj tego - powiedziaa Ky, kiwajc gow w stron biurka. - Odczymy go od reszty statku.
- Och. Oczywicie. - Stella zaadowaa pierwsz kostk. - Mmm. Nie posegregowaam ich jeszcze
wedug dat, ale wydaje mi si, e te wiadomoci nadano, zanim zaczy si kopoty, co oznaczaoby,
e tutejszy szef ISC kombinowa z danymi Vattw zawczasu... Popatrzmy... -
Wskazaa na ekran. - Rutynowe oklniki, jakie kwatera Vattw rozsya - rozsyaa - co pi dni do
wszystkich portw. Biuletyn korporacyjny - adnej wzmianki o kopotach.
Ky przejrzaa wydawnictwo o formacie znanym jej od lat: niebieskie i czerwone odnoniki,
podsumowanie przewiezionego tonau, procent punktualnych dostaw, procent uzyskanych premii,
lista osb odchodzcych na emerytur, awanse, nowe przydziay.
Dostrzega wasne imi: zmiana nazwy statku z Glynnis Jones na Gary Tobai wskutek
okolicznoci niezalenych, udana dostawa na Belint i jej awans z kapitana warunkowego na
penoprawnego. Moe to wanie przez jej status kapitana warunkowego Furman uzna, e moe ni
pomiata na Sabin?
- Udana dostawa na Belint: musieli to wysa zaraz po moim przylocie, poniewa wkrtce potem
zaczy si kopoty. Otrzymaam wiadomo o problemach ze statku i wanie rozmawiaam z
siedzib Transportu Vattw, gdy poczenie zostao przerwane. I wtedy zrobio si naprawd
ciekawie, bo do Gildii Kapitaskiej wtargnli zabjcy...
- Nie opowiadaa mi o tym wczeniej! - zawoaa Stella, otwierajc szeroko oczy.
- A ile miaymy czasu na pogaduszki? - rzucia Ky. - Niewane... znajdziemy to w moim dzienniku
pod dat uniwersaln. Zaraz sprawdz. - Wycigna notes. - Prosz...
- Prowadzisz papierowy dziennik pokadowy?
- Tak. To byo... 13.34.75. Jaka data widnieje na tamtej wiadomoci?
- 13.32.75. Gdzie wtedy bya?
Ky cofna si o kilka stron.
- Rozadunek cargo na Stacji Belinta. Potem poleciaam na planet w poszukiwaniu adunkw do
przewiezienia; mielimy lecie na Leonor, ale zostao mi wolnych kilka metrw szeciennych
adowni. Prbowaam zarobi na remont statku; pocztkowo przeznaczono go na zom, ale kadub jest
zdrowy i uznaam, e mogabym go ocali.
- Nie mam papierowego dziennika - stwierdzia Stella. - Wszystko jest w moim implancie. -
Poklepaa si po gowie. - Czas uniwersalny, take 13.34. Dziwne, naprawd.
Nawet korzystajc z cznoci ansiblowej, jak udao si im przeprowadzi niemal rwnoczesne ataki
w miejscach oddalonych od siebie o cae lata wietlne? Chyba, e skorzystali z miejscowych
wsppracownikw... rozkad lotw statkw nie jest a tak dokadny.
- Mielimy zajcia z midzygwiezdnego terroryzmu - powiedziaa Ky. - Niezbdna jest
wystarczajco dua organizacja o odpowiednim zapleczu finansowym oraz czas na przygotowania...
poza tym, bez cznoci ansiblowej nie wiemy, ile zaplanowanych atakw nie powiodo si.
- Czy caa czno ansiblowa na Belincie zamilka, kiedy ci odcito?
- Nie. Przynajmniej nikt o tym nie wspomina. Konsul Slotter Key na Belincie powiedzia mi, e
ansible Slotter Key ucichy, lecz kiedy odlatywalimy, Belinta zdawaa si funkcjonowa normalnie.
Ruch w tym systemie jest taki may, e nie jestem pewna, czy w ogle co zauwayli.
- Sprawdzia to?
- Nie. Uznaam, e skoro bandyci dokadnie wiedzieli, gdzie bylimy, powinnimy jak najszybciej
odlecie i uda si gdziekolwiek, byle ich tylko wyprzedzi.
- Wci nie rozumiem, dlaczego kto miaby chcie to zrobi - oznajmia Stella. - W
porzdku, atak na monopolist - to potrafi poj - ale po co przerywa ca czno? Dlaczego nie
pokaza po prostu swoich moliwoci i rozpocz negocjacje?
Gdybymy to wiedzieli, zrozumielibymy take, dlaczego nasza rodzina staa si celem zamachw -
zauwaya Ky. - Czy na kurierze ISC wspominali o atakach na ich statki?
- Nie, ale w ogle nie udzielano mi zbyt wielu informacji. Nawet odnonie marszruty.
- Co moim zdaniem wiadczy o tym, e obawiali si takich atakw - uznaa Ky. - Mam nadziej, e
Rafe zdoa wycign z tutejszego ansibla wicej informacji, zanim std odlecimy.
Co mi w tym wszystkim nie gra. Dlaczego Vattowie? Jestemy - bylimy - wani dla Slotter Key
jako jeden z najwikszych przewonikw, ale nie bylimy jedyni, a z tego, co wiem, Pavrati nie s
atakowani.
- Lecz po wydarzeniach na Sabin uchodzimy za przyjaci ISC - odrzeka Stella. -
Wczeniej take trzymalimy ich stron w sporach z innymi przewonikami. A nasze nieuzbrojone
statki lataj regularnymi trasami, co czyni je atwiejszymi do zlokalizowania od kurierw ISC.
- Zgoda. - Ky potara twarz. - Czyli gdyby moja akcja na Sabin nie bya taka spektakularna...
gdybym tak cile nie wsppracowaa z ISC... moe to wszystko nigdy nie miaoby miejsca.
Stella dotkna jej ramienia.
- Ky, nie wydaje mi si, eby to bya twoja wina. W domu nikt nawet nie wspomnia o takiej
moliwoci.
- Nie mieli czasu, prawda? - podsuna Ky.
- Zdyliby to powiedzie, gdyby tak uwaali. Nie moesz obwinia siebie...
- Och, tak, wanie e mog - upieraa si Ky. - Z pewnoci mog... i czciowo bior t
odpowiedzialno na siebie. Wiem, e nie wszystko jest moj win, ale moje dziaania nie poprawiy
oglnej sytuacji. Nauka poniewczasie nic nie przynosi, jeeli nie wyciga si wnioskw.
- Ja tylko nie chc, eby braa na siebie ca odpowiedzialno...
- Nie ca. Tylko cz. Bd, ktrego nie chc wicej popeni. - Chocia nie miaa pojcia, jak go
unikn. Wojny wygrywali ci, ktrzy popeniali najmniej bdw - tak utrzymywa jeden z jej
wykadowcw.
Stella popatrzya na ni z dziwn min.
- Ky... czy to kwestia twojej wojskowej edukacji, czy naprawd tak bardzo si zmienia?
- Zmieniam?
- C, nie chc ci urazi, ale kiedy wspominam ci jako dziecko - zanim wstpia na Akademi -
uwaaam ci za rozmarzonego, niepraktycznego berbecia. Cigle wyskakiwaa z jakimi
beznadziejnie romantycznymi wybrykami, niczym bohater ratujcy yciowego nieudacznika...
wiecznie syszelimy o twoich zabkanych owieczkach.
Ky poczua, jak czerwienieje jej szyja.
- Trudno pozby si rodzinnej etykietki, nawet jeli przestaje pasowa - odpara. -
Powinna co o tym wiedzie.
Oblicze Stelli stao.
- To prawda. Ale ty bya inna.
- Czyby? - Ky odwrcia si. - Nawet przekonali mnie, e mam zbyt mikkie serce i niemdr
gow. Jeli wszyscy powtarzaj ci w kko... co mwili tobie, Stello, e tak narozrabiaa?
Oczy wstrznitej Stelli rozszerzyy si, zaraz jednak nabray zamylonego wyrazu.
- Przypuszczam, e... wszyscy wiecznie robili wielk wrzaw wok mojej urody. Jo bya
inteligentna, Benji i Tak silni, a ja... Och, popatrz tylko na Stell, czy nie jest liczna i Dobry Boe,
Stefan, bdziesz musia przegania adoratorw armatami. Nie mogam rwna si z Jo - jest... bya...
genialna, a nigdy nie miaam ochoty przewyszy sprawnoci Benjiego czy Taka. - Zamilka. -
Chcesz mi wmwi, e nie masz ju mikkiego serca i nie jeste atwym upem dla zabkanych
szczeniakw? Trzymajc na pokadzie prawdziwego?
Ky prychna.
- Sikacz nie by moim pomysem. Och, przypuszczam, e mogabym pozwoli lokalnym subom
porzdkowym zabi zwierzaka, ale zirytowali mnie.
- Ocalia psa na zo Gardzie? - upewnia si Stella, unoszc brwi.
- Mniej wicej. Moe okaza si przydatny. Asystent weterynarza twierdzi, e psy tej rasy s
dobrymi strami.
- Owszem, jeli masz do czynienia z trzydziestocentymetrowymi napastnikami -
stwierdzia Stella. - W przeciwnym razie...
Czy bya to waciwa chwila, eby przyzna si przed wasn kuzynk do odkrycia, jakiego dokonaa
w chwili, gdy zabijaa Paisona? Nie. Tylko wystraszyaby Stell, a potrzebowaa jej wsparcia...
- Nie jestem ju grzeczn, idealistyczn dziewczynk - powiedziaa tylko. Nawet w jej uszach
zabrzmiao to szorstko. - Tak samo, jak ty nie jeste tylko seksown laleczk do wykorzystywania
przez przystojnych mczyzn.
- Dzikuj ci bardzo - rzucia Stella tonem, ktry mg oznacza zarwno gniew, jak i rozbawienie. -
Jednym sowem, obie jestemy renegatkami, co? W dodatku najstarszymi w rodzinie, nie liczc cioci
Gracie, ktra na swj sposb rwnie jest czarn owc.
- Podejrzewam - odrzeka Ky, odzyskujc dobry humor - e wrd Vattw zawsze byo sporo
wyrzutkw. Nawet nie wiemy, jak nasz praprapradziad zdoby swj pierwszy statek.
- Wiemy - rzucia Stella. - Informacja o tym znajduje si w moich zabezpieczonych plikach. I
obawiam si, e masz racj - nie by szacownym obywatelem. - Wzruszya ramionami.
- Moe by kaprem? - podchwycia Ky.
- Kaprem? By moe. Z pewnoci swego rodzaju piratem, przynajmniej przez jaki czas. A co?
- Pamitasz o licie kaperskim? Mylaam, e moe to pasuje do naszej rodziny.
- Nie prosia o niego i nie korzystasz z niego.
- Na razie - mrukna Ky, podnoszc si i kierujc do wyjcia. Stella odprowadzia j spojrzeniem.
W Inynieryjnym Ky zastaa Quincy zgarbion nad ekranem i po raz kolejny czytajc instrukcj
instalacji. Toby siedzia na pododze z Sikaczem lecym na grzbiecie na jego kolanach; szczeniak
wyglda przemiesznie, machajc ap, gdy chopiec drapa go po brzuchu. W drugim kocu
pomieszczenia sta naburmuszony Jim.
- Jak idzie? - spytaa Ky.
- Szoby znacznie lepiej, gdyby ten gupi pies nie odgryz rogu jednego z pude, przez co brakuje nam
cznikw... szukalimy ich godzinami i nadal nie mamy jednego. Mam nadziej, e uda mi si co
skleci. - Quincy obrzucia szczeniaka jadowitym spojrzeniem; Toby pochyli
si nad nim opiekuczo.
- Nie zamierza wyrzuci go pani za burt, prawda, kapitanie? - zapyta.
- Nie, oczywicie, e nie - zapewnia go Ky. - Ale pewnie trzeba bdzie gdzie go zamkn, eby nie
przeszkadza.
- Byle nie w kartonie - rzucia Quincy. - Zjada je. A potem wymiotuje.
- Mwiem pani... - zacz Jim, ale Quincy uciszya go machniciem rki.
- Jim uwaa, e jeli pozwolimy temu szczeniciu biega swobodnie po caym statku, to nauczy si,
gdzie co jest i nie bdzie sprawia tylu kopotw - wyjania. - Moim zdaniem, skoczyoby si to
totaln katastrof. Jak z tym kartonem. Bez trudu wyobraam sobie, jak przylatujemy do portu
przeznaczenia - gdziekolwiek by to nie byo - i odkrywamy, e nasz adunek zosta zamieniony w
stert psich odpadkw.
- Psy mona... eee... szkoli, prawda? - zapytaa Ky. W jej rodzinie nigdy nie hodowao si psw.
Koty, konie, ptaki i inne stworzenia latajce - mingi - ale nie psy. Miaa przyjaci
trzymajcych psy, ale tamte nie sprawiay tylu kopotw. Cay baagan robiy na zewntrz.
Oczywicie, tutejsze na zewntrz byo wybitnie wrogie wszelkiemu yciu. - Przecie kupilimy
troch rnych rzeczy u weterynarza?
- Oraz podrcznik tresury psw - dorzuci Jim, kiwajc gow. - Mona je tak wyszkoli, eby robiy
do puda. Ale na to trzeba czasu.
- Tresowae kiedy psa? - zapytaa go Ky.
- Nie osobicie, ale widziaem, jak robi to wujo.
Ky ju miaa oznajmi: To twj pies; to ty go znalaze, kiedy ponownie spojrzaa na Tobyego. Jego
wzrok mwi wicej od sw.
- Toby - zagadna go. - Jeste na bieco z nauk, prawda?
- Tak jest, kapitanie.
- Quincy, przez ile godzin dziennie potrzebujesz pomocy Tobyego?
Zapytana wyda wargi.
- Teraz? Prawd mwic, wcale... wszystkie systemy s zielone, a reszta instalacji tego systemu
bdzie polega na ustawieniu oprogramowania. A o co chodzi?
- Poniewa mam dla niego pewne zadanie. Toby, bdziesz odpowiada za tego szczeniaka: chc,
eby trzyma go z dala od kopotw, szkoli i opiekowa si nim. Wiem, e to Jim go znalaz -
zerkna na tamtego - ale to ty, Toby, miae wczeniej psa, a Jim ma inne obowizki. Gdyby
potrzebowa pomocy, poprosisz o ni, ale to zadanie naley przede wszystkim do ciebie. Zgoda?
Twarz chopca rozjania si po raz pierwszy, odkd wszed na pokad.
- Tak jest, kapitanie! Ja... dopilnuj, eby nie przeszkadza.
- Jestem pewn e otoczysz go opiek - powiedziaa Ky. Poczua ukucie winy.
Chopiec mia bardzo stresujce przeycia, a ile ona powicia mu czasu, by upewni si, e nic mu
nie byo? Tyle co nic. - Mam nadziej, e zostanie dobrym, maym wartownikiem naszego doku na
stacjach, gdzie dozwolone jest posiadanie psw. Informuj mnie na bieco o postpach.
- Kapitanie, czy mog zmieni mu imi?
- Imi?
- Sikacz... po prostu do niego nie pasuje.
- A jak chciaby go nazwa?
Toby zerkn na Quincy.
- Moe Hultaj?
- Podoba mi si - uznaa Ky. - A teraz zabieraj Hultaj a spod ng Quincy, eby moga wrci do
pracy.
- Tak jest, prosz pani. - Chopiec podnis si niezgrabnie z pokadu i poszed do swojej kabiny z
wyrywajcym mu si z rk Hultajem.
Kiedy znikn za drzwiami, Quincy przekrzywia gow i spojrzaa na Ky.
- To by dobry pomys, kapitanie. Cho bardzo mnie ten zwierzak denerwuje, uwaam, i przyda si
Tobyemu.
- A ciebie nic nie bdzie rozpraszao w trakcie instalacji - dodaa Ky.
- Mam nadziej - mrukna Quincy.
ROZDZIA 17
Konwj lecia szerokim ukiem. Od wielu dni nie wykryli adnych zbliajcych si statkw, ale
Mackensee nadal zalecali ostrone podchodzenie do punktu skoku.
- Jeli czekaj nas jakie kopoty, to wanie tam - oznajmi Johansson. - Statki zmierzajce do punktu
skoku nie mog manewrowa, stajc si atwym celem. Musicie lecie powoli, w szyku, wygldajc
gronie i zachowujc zdolno manewrow. - Za nimi jeszcze jeden statek opuci Lastway, lecz jego
wektor nie dawa im powodu do zmartwie - wygldao na to, e zmierza ku innemu punktowi skoku.
Przebijajc si przez nagromadzone wiadomoci Stella odkrya, e meneder ISC na Lastway
zatrzymywa przekazy dla Vattw - a przynajmniej cz z nich - od ostatniego planowanego wylotu
statku Vattw, to jest od omiu standardowych miesicy.
- Gdyby pojawia si jaka inna jednostka Vattw, usyszeliby, e nie maj adnych oczekujcych
wiadomoci - Stella powiedziaa Ky. Pracoway w jej kajucie; na krawdzi biurka stay resztki
pospiesznie spoytego posiku. - Powinna otrzyma te wszystkie przesyki natychmiast po przylocie.
Wikszo z nich nie jest zbyt istotna: podwyki cen, mare, tego typu sprawy. Piciodniowe
biuletyny wgraam do bazy danych i poddaj analizie wzorcw.
Jeszcze nic nie znalazam. Nie rozumiem, jaka korzy miaa wynikn z utrzymywania
przebywajcego na Lastway statku Vattw poza sieci informacyjn naszej korporacji. Kiedy miaa
pierwotnie przylecie na Lastway? Miaa jakie terminowe dostawy?
- Nie, nic z karami za opnienie, ale mielimy prowizoryczny rozkad lotu. Niech no sprawdz... -
Wywoaa harmonogram. - Ciekawe: wedug wstpnego rozkadu lotw mielimy zawin na
Lastway na dzie przed rozpoczciem atakw na Vattw.
- Czyli raczej byaby tutaj, niema, zamiast z penym dostpem ansiblowym do Slotter Key. atwy cel
- adnego ostrzeenia. Zastanawiam si, czy celowo zablokowali wiadomoci Vattw na wszystkich
stacjach, gdzie doszo do atakw?
- Nadal nie wiemy, dlaczego to my padlimy ofiar napaci - zauwaya Ky.
- Nie, ale jasne jest, e spisek przygotowano, zanim w ogle wybraa si na Sabin -
zwrcia jej uwag Stella. - A potem musieli byskawicznie przerzuci zamachowcw na Belint ub
wynaj lokalne talenty, zanim wrcisz. - Stella usiada. - Co by zrobia, Ky, gdyby wynurzya si
w przestrzeni Belinty i usyszaa o atakach? Zacumowaaby na stacji?
- Nie wiem - odpara Ky. - Nigdy o tym nie mylaam... moliwe, e przycumowaabym do stacji
celem dostarczenia adunku, ale nie poleciaabym na planet.
- Musieli uwija si jak w ukropie - analizowaa Stella. - Miotali si, reagujc na twoje posunicia,
wiedzc jednoczenie, e pozostawiona przy yciu bya najgroniejsz z Vattw...
- Ja? - Do gowy by jej nie przyszo, e kto mgby traktowa j jako specjalne zagroenie.
- Oczywicie, e ty. Nie tylko z powodu twojego wojskowego wyksztacenia i bliskich relacji z
ojcem, lecz rwnie po tym, co pokazaa na Sabin. Teraz za... zao si o pozostae diamenty
cioci Gracie, e wyskoczya wysoko ponad zakadany przez nich poziom dopuszczalnego
zagroenia.
Ky poczua przypyw satysfakcji.
- Mam nadziej - skwitowaa. - Niech si pomartwi. - W pewien sposb, to wszystko byo
zabawne. Wci dysponowaa jedynie maym, powolnym, nieuzbrojonym statkiem; Mackensee
porzuc j zaraz po otrzymaniu instrukcji z kwatery gwnej; pozostali kupcy w konwoju byli jej
potencjalnymi sojusznikami, jak dugo zapewniaa im ochron Mackensee.
Mimo to, przyjemnie byo pomyle, e nieprzyjaciel boi si jej.
- A teraz, kiedy oficjalnie zostaa kaprem, maj jeszcze wicej powodw do niepokoju.
Ky spojrzaa z zaskoczeniem na Stell.
- Tak naprawd, wcale nim nie jestem. Przecie wiesz.
- Pamitasz, co powiedzieli ci najemnicy? - Idealne brwi Stelli wygiy si w uk. -
Posiadanie listu daje podstawy do zakadania intencji, niezalenie od tego, czy si z niego korzysta,
czy nie.
- Ale nasi wrogowie nie bd o tym wiedzie - zauwaya Ky. - Prawda? Poza tym, nie rozumiem,
jak to robi rnic. Niezalenie od tego, do wywoania jakiego chaosu upowania mnie ten list, z
tym statkiem niewiele mog zrobi. A jestem pewna, e doskonale wiedz, jak jednostk dysponuj.
- Odoya na bok kwesti spoczywajcych w adowni min. - W tej chwili jestem zwyczajnym
kapitanem-kupcem; nie jestem gotowa do cigania kogokolwiek.
- Jeste kupcem dysponujcym dwoma wynajtymi okrtami bojowymi - przypomniaa jej Stella. -
To wyklucza ci z kategorii zwyczajnego kupca. Kazaa najemnikom zabi nielojalnych
pracownikw ISC i cho uczynia to za zgod ISC, wydan poprzez Rafea, stao si to na twoje
polecenie.
W ten sposb stawiajc spraw, rajd na biuro ISC faktycznie przypomina akcje, z jakich synli
kaprzy.
- Jednego nie jestem pewna z prawnego punktu widzenia - cigna Stella. - Jeli otrzymaa to
zlecenie ze Slotter Key, to czy ludzie dziaajcy na podstawie zawartego z tob kontraktu take
pracuj dla Slotter Key?
Ky wpatrzya si w ni.
- Nie moe tak by. - W gowie zadwiczay jej mgliste wspomnienia z wykadw prawa
wojskowego. Bya pewna, e nigdy nie zajmowali si prawnymi ramami listw kaperskich. - Poza
tym, to nie jest zlecenie. Nie pac mi i nie wydaj konkretnych rozkazw.
Gdybym chciaa, mogabym zaj si zwykym handlem...
- Ale nie chcesz - przerwaa jej Stella. - Chcesz chroni i pomaga czonkom rodziny oraz odkry,
kto nas zaatakowa, a potem wyeliminowa go. Sama tak powiedziaa.
- Widz tutaj konflikt interesw, Ky. Pamitaj, e jestem absolutn zwolenniczk odbudowy
kupieckiego imperium Vattw. Odnalezienia, pomocy i ochrony ocalaych czonkw naszej rodziny.
Zniszczenia naszych wrogw. Ale na myl o tym... - kiwna gow w stron teczki - ... dostrzegam
problemy, ktrych ty, by moe, nie zauwaasz. Na przykad, musisz postanowi, czy walczysz dla
Vattw, czy dla Slotter Key.
- Dla obydwu - odrzeka Ky. - Sytuacja w ISC dotyczy ich obu.
- Teraz tak - zgodzia si Stella. - Lecz na dusz met te interesy s rozbiene, a ty musisz wiedzie,
co jest priorytetem. Ja rwnie.
- Ty?
- Strzeg implantu twego ojca, pamitasz? Gwnej bazy danych Vattw. Jeli za najwaniejsz
powinno uznasz odbudow siy Vattw, to okaesz si waciw osob, aby j otrzyma. Jeli
jednak przedoysz interesy Slotter Key ponad Vattami? Wwczas nie bd tego taka pewna.
- W takim razie musisz by zadowolona, e jeszcze go nie zainstalowaam - rzucia Ky.
Zaskoczenie i zmieszanie przyday jej gosowi twardej nuty.
- Tak - przyznaa cicho Stella. Odchylia si na oparcie, krzyujc ramiona. - Nie miaam
wtpliwoci, dopki nie usyszaam o licie kaperskim. Teraz mam. Zapewniam ci, e chodzi mi o
dobro caej rodziny. Nadal wierz, tak samo jak ciocia Gracie, e wanie ty jeste osob, ktra
pomoe Vattom przetrwa, o ile w ogle jest to moliwe do zrobienia. Lecz wymagaoby to od ciebie
wszystkich twych umiejtnoci, Ky. Jeeli Vattowie nie bd dla ciebie najwaniejsi, jestemy
zgubieni.
- Upatrywaam w tym licie zwikszenia szans na ocalenie Vattw - odrzeka powoli Ky. - Nie
dopatrzyam si adnego konfliktu interesw.
- Narzdzie?
- Tak jest. Zawsze uwaaam, e interesy Vattw i Slotter Key s zbiene. Cokolwiek zrobi dla
Vattw, w jaki sposb pomoe to rwnie Slotter Key. - Mwic to, sama zauwaya, jak naiwnie to
brzmiao. Rzd Slotter Key najwyraniej uzna, e ich interesy s rne od interesw Vattw.
- Na razie tak moe by - ocenia Stella. - Lecz pewnego dnia dojdzie do konfliktu interesw. Ju
teraz powinna postanowi, co ma pierwszestwo, eby nie musiaa podejmowa takiej decyzji w
chwili kryzysu.
Sygna od Quincy, e instalacja systemu obronnego zostaa zakoczona, okaza si mile widzian
okazj do przerwania tej rozmowy.
* * *
- Poradzia sobie bez pomocy Tobyego - zauwaya artobliwie Ky. Quincy nie rozemiaa si.
- Chopak jest bardzo rozgarnity - odpara. - Ma zrczne rce. Pomaga mi... wszystko przez tego
przekltego psa. Ale, tak - poskadalimy to. Pytanie, czy bdzie dziaa...
- Uprzedz eskort i zrobimy test - postanowia Ky. Wywoaa mostek i kazaa Lee poczy si z
Johanssonem.
- Mwi, ebycie zaczynali - powiadomi ich Lee par minut pniej. - Bd obserwowali nas na
skanerach i dadz zna, czy z zewntrz wszystko wyglda w porzdku.
- Do dziea, Quincy - powiedziaa Ky. Quincy rozpocza sekwencj inicjacyjn i panel kontrolny
systemu obronnego oy, segment po segmencie rozpalajc si zieleni.
- To tutaj to funkcja aktywnej osony - wyjania, pokazujc palcem. - A tutaj system kontrataku
elektronicznego.
- Melduj, e pojawiy si osony i wygldaj dobrze - zameldowa z mostku Lee. - Nie widz
adnych szczelin, ale chc, ebym okrci statkiem celem upewnienia si, e przeskanowali cay
kadub.
- Zrb to - zgodzia si Ky. - Czy mog co powiedzie o dziaaniu SKE?
Kolejna przerwa i odpowied Lee:
- Nie. Nic nie stwierdz bez zaatakowania nas czym, a tego woleliby unikn.
- Ja rwnie - uznaa Ky. - Bdziemy musieli przyj to na wiar. Jak wyglda zuycie energii,
Quincy?
- Idealnie zgodnie ze specyfikacj - odpara Quincy. - Nasz napd wewntrzukadowy ma olbrzymi
rezerw mocy; to statek nie pozwala rozwin mu penej prdkoci.
- Dobra robota, Quincy - pochwalia j Ky. - Tobie i caemu zespoowi naley si kilka wacht
wolnego.
- Dzikujemy, kapitanie, z pewnoci z tego skorzystamy. Dla mnie to co nowego. Czy mog
powiedzie Martinowi, eby zrobi porzdek z adunkami?
- Tak... albo sama mu to powiem. Myl, e powinnimy zachowa atwy dostp do jak najwikszej
iloci czujnikw, na wypadek, gdyby trzeba byo naprawi uszkodzenia.
- Wydawao mi si, e podstawowym zadaniem tego systemu jest zapobieganie uszkodzeniom -
zdziwia si Quincy. - Nie planujesz chyba wda si w jak kosmiczn bitw, co?
- Nie, jeli tylko bdzie to zaleao ode mnie - odrzeka Ky. - Ale w niebezpiecznych czasach...
lepiej zachowa ostrono.
Martin i Alene wykorzystali instalacj systemu obronnego na opracowanie najbardziej efektywnego
rozmieszczenia adunkw. Ky przyjrzaa si cyfrom i zgodzia z Martinem, e powinni zachowa
atwy dostp do pak z barier zapachow. Miaa nadziej, e nigdy nie bd musieli uy tych min,
ale jeli zajdzie taka potrzeba, chciaa mie je pod rk.
* * *
Rafe powrci na statek krtko przed zanurzeniem si w hiperprzestrzeni. Ky i Johansson doszli do
porozumienia, e najpierw powinni sprawdzi dziaanie automatycznego ansibla w ssiednim
systemie. Kapitanowie konwojowanych jednostek bez komentarzy zaakceptowali nowy kurs,
wskazujc tylko, e nie znajd zysku tam, gdzie nie byo handlu.
Personel Mackensee przesa koordynaty skoku do komputerw nawigacyjnych wszystkich statkw.
Kto mg je zmieni, ale stanowioby to naruszenie warunkw kontraktu oraz zdradzio im, e statek
ten by zaangaowany w spisek. Skok przebieg gadko; planowali trzynastogodzinn podr w
ssiedztwo najbliszej automatycznej platformy ansiblowej.
- Przypuszczam, e bdziesz chciaa, abym sprawdzi sam ansibl? - spyta Rafe. Ky skina gow. -
A jak zamierzasz wyjani to zaogom pozostaych statkw?
- Twoim dowiadczeniem w zakresie komunikacji - odpara Ky. - Ju co nieco o tym wiedz.
- Tak, ale... ostatnim razem polegao to na prostym przekrceniu przecznika - tak przynajmniej im
si wydaje. Tym razem musz dosta si do rodka i pogrzeba w sprzcie i oprogramowaniu. To
cudza wasno, a poza tym, skd Vatta-renegat miaby si na tym zna?
- Jestem pewna, e co wymylisz - powiedziaa Ky.
Obrzuci j ponurym spojrzeniem i pokrci gow.
- Naprawd nieze z ciebie ziko, Ky... kapitanie. Powinna bya urodzi si w rodzinie piratw, a
nie w praworzdnym stadle statecznych kupcw.
- Rwnie statecznych jak Dunbargerowie? - zapytaa.
- Trafienie, bolesne trafienie. No dobrze, zobaczmy. Po wykopaniu mnie z ona twojej rodziny -
naszej rodziny - zdoaem nacign ISC, eby mnie na jaki czas zatrudnio, ale z niesmakiem
rzuciem t robot, bo oczekiwali ode mnie pracy w regularnych godzinach. -
Zrobi pospn min, doskonale ilustrujc niech do sztywnych godzin pracy. - I jak?
- Dziaa - orzeka.
Po kilku godzinach obwody pamici ansibla zostay odblokowane i urzdzenie odzyskao kontakt z
Lastway i pozostaymi sprawnymi ansiblami.
- atwa naprawa - skomentowa Rafe po powrocie na pokad. - Jak ju mwiem wczeniej, ta
metoda sabotau jest szybka, nie wymaga specjalnego sprztu i atwo usun jej skutki. Niestety, nie
mona zabezpieczy si przed ni na stae, jeli wic zbiry powrc, rwnie szybko zniwecz moje
dzieo.
- Czy ISC wynagrodzi ci za t napraw, jeli si o niej dowie? - zapytaa Ky.
- Chcesz premii?
- Myl o pozostaych uczestnikach konwoju - odpara. - Gdyby mogli liczy na wynagrodzenie za
kady naprawiony ansibl, moe chtniej zgodziliby si na podr do nastpnych platform.
- Ach. To moliwe, ale nie mog nic obieca. A poczenie std ujawni miejsce naszego pobytu, co
uwaabym za zagroenie.
- Bandyci mogliby nas wytropi, podajc szlakiem naprawionych ansibli, prawda?
- Owszem... ale przecie moemy te by zwyk ekip naprawcz ISC.
Ky przedyskutowaa nastpny cel podry z cznikiem z Mackensee.
- Wolelibymy uruchomi ansible pomidzy Lastway a nasz macierzyst baz -
oznajmi Johansson. - Oczywicie, jak dugo pracujemy dla pani, licz si wasze priorytety, ale po
drodze znajduje si kilka automatycznych platform ansiblowych, jak rwnie par znakomitych
rynkw.
- Porozmawiajmy z reszt - zaproponowaa Ky. W trakcie przeprowadzonej konferencji wszyscy
kapitanowie wyrazili zgod.
* * *
W nastpnym systemie znaleli nie tylko automatyczny, nie dziaajcy ansibl, lecz take cywilny
statek, ktrego radiolatarnia nadawaa znajomy sygna wywoawczy Vattw, przelatujcy wolno
niedaleko platformy, jak gdyby przemieszcza si pomidzy dwoma punktami skoku.
- To statek Vattw! - zawoaa Ky. - Nie moemy obojtnie mija naszej jednostki.
- Jego latarnia twierdzi, e to statek Vattw - zauway Johansson.
- Rwnie dobrze my moglibymy emitowa sygna, powiedzmy, Tropicieli Fitcha... czy czynioby to
z nas Tropicieli Fitcha?
- Dysponujecie baz danych zarejestrowanych statkw - powiedziaa Ky. - Co nadaje latarnia
identyfikacyjna?
- Nadawany sygna zgadza si, ale to nic nie znaczy. Nie potwierdza to ponad wszelk wtpliwo,
e to jednostka Vattw, wzgldnie statek dowodzony przez uprawnionego do tego czonka rodziny. A
co z pani implantem... och, zgadza si, przecie nie ma go pani. - Tym razem w gosie sycha byo
wyran dezaprobat.
- Poprosz, eby Stella to sprawdzia - zaproponowaa Ky. - Prawdopodobnie dysponuje pen list.
- Lepiej, eby to zrobia. Wynaja nas pani, bymy chronili j i reszt konwoju.
Instynkt podpowiada mi, e co tutaj nie gra... klasyczna sztuczka piratw...
- To tylko jeden statek, a skanery nie wykazay adnego uzbrojenia - zaprotestowaa Ky. - Wy
dysponujecie dwoma okrtami bojowymi...
- Kapitanie Vatta, moliwe, e niemal ukoczya pani akademi wojskow i przyznaj, e dobrze
poradzia sobie w kryzysowej sytuacji na Sabin, ale nie ma pani pojcia o analizie zagroe w
rzeczywistym wiecie. A co, jeli ten statek jest zaminowany? Co, jeli wypchano go rodkami
biologicznymi, ktre mogyby nas wszystkich zabi? Nie mam na pokadzie penego zespou oceny
ryzyka i nie chc umrze - ani patrze na mier moich ludzi - pakujc si prosto w puapk.
Ky przekna gniewn ripost, ktrej chciaa odruchowo udzieli.
- Doceniam pask trosk - owiadczya w zamian. - Nie zamierzam prosi pana ludzi, eby sami
ryzykowali. Jednak, jak zapewne pan sobie przypomina, nawizywanie kontaktu i niesienie pomocy
innym czonkom rodziny Vattw znajduje si do wysoko na mojej licie priorytetw. Polec tam
sama.
- Samo zatrzymanie si wystawia nas na ryzyko. Zrobienie czegokolwiek innego ni wykonanie skoku
wystawia nas na ryzyko. - Otar czoo, cho nie byo spocone. - Prosz posucha... popenia pani
klasyczny bd modych i odwanych ludzi. Przecenia pani wasne rodki, nie dostrzegajc
jednoczenie wszystkich problemw. Czytaa pani kiedy t star histori o modym oficerze,
prbujcym zakaza przekraczania rzeki?
- Obron Duffers Drift?
- Tak. Problem w tym, e teraz nie przerabia pani utworu literackiego. Moe rd plantatorw
naprawd jest lojalny - ale nie moe pani ryzykowa. Moe ten statek naprawd naley do pani
rodziny i jego zaoga jest lojalna i uczciwa - ale nie moe pani ryzykowa.
Prawd mwic, mog - zaprzeczya Ky. - Ale rozumiem, i nie mog prosi o to was.
Wobec czego lecie do nastpnego punktu skoku, a ja zrwnam z nim kurs i dowiem si, co jest
grane.
- Pani postradaa zmysy - orzek Johansson. - Nie moemy na to pozwoli; zawarlimy kontrakt na
zapewnienie pani ochrony.
Ky zdusia odpowied: Nie moecie mnie powstrzyma, ktra nasuna si jej automatycznie,
mwic w zamian:
- Prosz posucha. Chcemy odblokowa ten ansibl. Po prostu wysadzimy tam Rafea, zrobimy swoje
i poczymy si z tamtym statkiem, a potem zobaczymy, co zrobi, dobrze?
- Popenia pani bd.
- Moliwe. Takie jednak s priorytety mojej misji.
- Wiem, ale... - Westchn ciko. - W porzdku; oto, co zrobimy. Pomoemy w naprawie ansibla.
Potem odprowadzimy pod eskort konwj poza ten ukad i pozostaniemy tam w penej gotowoci na
wypadek kopotw. Przy czynnym ansiblu i w odlegoci kilku godzin lotu, powinnimy by
wystarczajco blisko.
- Dobrze - zgodzia si Ky.
Kiedy zwoaa zaog i powiedziaa im, co si dzieje, Martin zrobi zafrasowan min.
- Musz przyzna, e zgadzam si z najemnikami - oznajmi. - Gdyby zechciaa pani posucha mojej
rady...
- Nie, jeli zgodnie z ni powinnam uciec, nie sprawdzajc wczeniej, czy statek Vattw nie
potrzebuje naszej pomocy.
- Nie chodzio mi o to. Doradzam aktywacj systemu obronnego i trzymanie silnikw pod par, nawet
jeli postanowi pani zrwna kursy. Pen, caodobow obsad skanerw. Oraz opracowanie planu
na wypadek ataku. Bd abordau.
- Plan...
- Kto gdzie biegnie i co zrobi. Tego typu sprawy.
- Czy to nie ty...
- Madame, moja dziaka to bezpieczestwo, a nie walka. Mog zasugerowa pewne rozwizania, ale
nie wiem, czy odnios skutek. A ju na pewno nie potrafi pomc pani w przypadku bitwy statkw.
- Wobec tego prosz o przygotowanie listy sugestii - polecia mu. Liczya si z zaskakujcym
atakiem, zniszczeniem statku, ale... aborda? Moe powinna jednak posucha rady Johanssona i
pogna do punktu skoku. Ale oznaczaoby to porzucenie statku Vattw oraz jego zaogi, ktra moga
pozostawa niewiadoma grocego im niebezpieczestwa, jeeli od duszego czasu znajdowali si
w hiperprzestrzeni. - Podejcie do tamtego statku zajmie nam kilka dni.
Martin skin gow.
* * *
Pikna Kaleen miaa wymalowane na burcie bkitno-czerwone logo Vattw, lecz sam kadub
sprawia wraenie sfatygowanego latami spotka z kosmicznym mieciem. Na ekranie analitycznym
systemu obronnego nie pojawia si informacja o adnej broni. Zaoga nie dawaa znaku, e jest
wiadoma obecnoci innych statkw w tym samym systemie, co w najlepszym razie wiadczyo o
niedbaoci. Ky wyda wargi. Statki tej klasy remontowano i czyszczono co dwa lata, przy okazji
malujc nowe logo. Jednostka wyposaona bya w standardowy, lekki pancerz.
- Stella?
- Nie patrz na mnie. Nie nale do zaogi.
- Quincy, przesyam ci obraz z zewntrz - oznajmia Ky. - Co o tym sdzisz?
- Pikna Kaleen... nie widziaam jej od wiekw - odrzeka Quincy. - To jeden z naszych statkw, na
pewno, ale nie wiem, dokd leci. Wyglda na nieco podniszczon; to logo dawno ju naleaoby
odwiey.
- No c - mrukna Ky, siedzc nieruchomo i starajc si przemyle sytuacj. Pikna Kaleen bya
kiedy statkiem Vattw i moga nim zosta z powrotem, jako e Vattowie potrzebowali teraz kadej
dostpnej jednostki. Jeli kto przej statek Vattw - jeden z jej statkw, pomylaa - to ona moga
go odzyska. - Poczmy si z nimi - postanowia, kiwajc gow Lee.
Pikna Kaleen odpowiedziaa z godn pochway skwapliwoci i ju po chwili na ekranie pojawi
si jej kapitan. Osman Vatta, jak informowao jego ID, zwalisty i szpakowaty, przyglda si Ky z
min, ktrej nie potrafia zinterpretowa.
- Czyja jeste? - zapyta.
- Czyja?
- Czyj dzieciak. Przepraszam, jeste kapitanem, ale dla mnie jeste dzieckiem.
Zastanawiam si, czyim.
- Gerarda - odpara. Gdy nie zmienia pytajcego wyrazu twarzy, dodaa: - Gerarda Avondetty
Vatty...
- Och... starego Liczykrupy Gerryego. - Parskn chrapliwym miechem. - Bogowie, dziewczyno,
wcale go nie przypominasz. Na szczcie.
Mao kto nazywa jej ojca Gerrym; wikszo aktualnie nie ya. I nie spodoba si jej ten miech.
- Nie patrz tak na mnie - doda, powaniejc. - Nie chciaem z niego artowa, ale...
zawsze by nieco sztywny. Czyli posa ci, eby posprztaa ten baagan, h?
Baagan? - powtrzya Ky. Co tu okropnie mierdziao, ale nie bya pewna, co.
- T ca spraw z bankami - wyjani Osman. - Kredyty i w ogle. Chciaem powiedzie, e jest
najwyszym szefem finansw i rozumie si samo przez si, e ty, jego crka...
Nie wiedzia. Nie wiedzia, albo by lepszy w udawaniu, ni zakadaa.
- To przez te ansible - odpara. - Kiedy ISC z powrotem je uruchomi...
- Nie to usyszaem od mojego znajomka z Harmon. Mwi, e kto uwzi si na Vattw i nasz kredyt
zosta zawieszony.
- Czy twj znajomek opisa, co kryje si pod owym uwzi si?
- Mwi, e kto urzdzi sobie polowanie na statki Vattw. To uczynio mnie dziebko nerwowym. -
Nerwowo nie bya sowem, ktrego Ky uyaby do opisania jego miny. Spity.
Czujny. Ale nerwowy?
Powinna mu powiedzie, ale czua do tego niewytumaczaln niech.
- Suchaj no, jeste dzieciakiem starego Gerryego - to jest, chciaem powiedzie: crk
- wic moesz uporzdkowa sprawy finansowe, prawda? Pogada z bankierami i tak dalej?
Mam adunek, najlepszy towar i...
- Dokd? Jaki macie kurs?
Zamruga.
- Uhm... c, no wiesz, jestem jakby niezaleny. Dowiadczenie... rodzinne powizania...
- Troch czasu mino od ostatniego przegldu, co? - Ky zmusia si do wspczucia.
- Och, statek jest w wietnej formie. Zero problemw. Tylko... powiedzieli mi, e przez to cae
zamieszanie nie mog korzysta z funduszy korporacji.
Coraz dziwniejsze to wszystko. Nie wszyscy kapitanowie Vattw latali staymi trasami, lecz
wikszo tak wanie postpowaa: zysk kry si w wiarygodnoci. Starsi kapitanowie opanowali
najbardziej zyskowne szlaki i nie pragnli najmniejszych zmian w rozkadach lotw.
A cho ten tutaj wyglda jak Vatta, nie byli jedyn rodzin we wszechwiecie z takimi rysami
twarzy i karnacj. Wykaza si pewn wiedz o rodzinie, ale tyle samo dowiedziaby si z mediw
kto zupenie obcy. Mia adunek... mg go sprzeda i zaoy konto... ona tak wanie zrobia.
Ukradkiem nacisna guzik, sygnalizujcy konieczno nagego przerwania rozmowy.
Niemal natychmiast na konsoli zabysa czerwona lampka, migoczc ponaglajco.
Opucia wzrok, po czym podniosa go na ekran.
- Przepraszam, ale mamy jaki problem... jeszcze si odezw. - Przerwaa poczenie i rzucia do
komunikatora wewntrznego: - Macie co?
Odezwaa si Stella.
- Statek figuruje na licie od dziesiciu - pitnastu lat jako aktywny, cho w aktualnych rejestrach ma
status pomocniczego.
- To znaczy?
- Nie jestem pewna. Moe by na przykad przykrywk dla tajnych misji. Sama przez rok
pracowaam na umowie pomocniczej. Osman... jestem niemal pewna, e musi by wnukiem Lazo
Vatty, cho jest jeszcze inny Osman... jak mylisz, ile ma lat? Tyle, na ile wyglda, czy to kamufla?
- Analiza gosu sugeruje szedziesitk - przemwi Rafe. - Ta charakterystyczna chrypka...
oczywicie, moe by alkoholikiem lub uzalenionym od uywek postarzajcych struny gosowe.
- Mgby by wnukiem Lazo. Nie ma go na aktualnej licie kapitanw, Ky - dodaa Stella. - Nie
mog dosta si do danych starego personelu, znajduj si w gwnej bazie danych. - Tej, ktrej
sobie nie zainstalowaa nie zostao powiedziane gono, lecz jednoznacznie zasugerowane.
- Rentier Vattw - rzuci Rafe tonem penym takiego zadowolenia, e Ky miaa ochot mu przyoy.
- Trup w szafie Vattw.
- Ale dlaczego przebywa na statku Vattw? - zastanawiaa si Ky.
- Pomocniczym statku - sprecyzowa Rafe. - Pozwolili mu zabra statek, ale nie ma prawa do
okresowych remontw i zao si, i nie ma rwnie dostpu do funduszy firmowych, z wyjtkiem
swoich poborw. Moim zdaniem to jaki nacigacz. Czego prbuje -
wie, e kwatera gwna ulega zniszczeniu, lecz nie ma pojcia, e dysponujemy gwn baz danych.
- Nie podoba mi si to - oznajmi Martin. - Nazbyt jest wygadany i trudno mi uwierzy, eby jego
zaoga ju dawno nie wychwycia nas na skanerach. Nie testowalimy systemu obronnego na
okoliczno wykrywania ukrytego uzbrojenia; najemnicy nie prbowali maskowa swojego.
- Ouincy - zareagowaa Ky. Zgodnie z planem Martina cay Inynieryjny siedzia w pogotowiu na
dole. Kiedy staruszka zgosia si, zapytaa: - Syszaa o Osmanie Vatta?
Spokrewnionym z Lazo Vatta?
Quincy sapna dononie.
- O tym draniu? Znowu narozrabia?
- No c, podaje si za kapitana Piknej Kaleen, ktra wanie zrwnuje z nami kurs i jest jakie sto
klikw od nas. Rozumiem, e wiesz co nieco na jego temat?
- Zepsuty czort - rzucia Quincy. - Gadki jak jedwab i absolutnie pozbawiony moralnoci. Zwiedzie
ci, gdy nie jest otwarcie zy, ale nie dba o nic, z wyjtkiem siebie i nie rozumie, czemu kto miaby
postpowa inaczej.
- Nasz system obronny utrzymuje, e jest nieuzbrojony - powiedziaa Ky. - Nie wiem, jak miaby
uczyni nam co zego...
- Nie zakadaabym si o to - odpara Ouincy. - Jeeli jest tutaj i rozmawia z tob, to znaczy, e
dostrzega w tym jak korzy dla siebie. Poznaj j i jakkolwiek liska si wyda... o ni wanie
bdzie mu chodzi.
- Tutaj, w samym rodku nicoci - zadumaa si Ky. - Co on tutaj robi? Skacze na olep z jednego
systemu do drugiego? Znalaz si bardzo daleko od regularnych szlakw Vattw.
- Kopoty - orzeka Quincy. - On zawsze oznacza kopoty.
- Quincy... co on zrobi? Co specjalnego?
- C. Tylko raz leciaam z nim jednym statkiem. Podczas swej praktykanckiej podry niele
narozrabia - prbowa pokry karciane dugi z konta statku. Jego ojciec - syn Lazo, Benali - zabra
go do domu i naprostowa. Mia dwadziecia lat, kiedy ponownie go spotkaam.
Byam drugim inynierem i cignito mnie z mojego statku na zastpstwo ich pierwszego, ktry
zosta ranny. On by trzecim. Syszaam pogoski, e podejrzewano go o co, czego dopuci si
wczeniej w trakcie tego rejsu. Ale by Vatt i chodzio o przywrcenie go na dobr drog... C...
midzy innymi lubi adne buzie, niezalenie od pci i zacz dobiera si do najmodszego inyniera.
Kazaam mu odwali si od niego, a on sprbowa mnie przekupi.
- Przekupi ciebie? - Ky nie potrafia sobie tego wyobrazi.
- O tak - potwierdzia Quincy. - Wtedy nie miaam jeszcze siwych wosw. Nie byam raczej w jego
typie, ale i tak zamierza mnie uwie, eby w ten sposb uciszy. Nie zadziaao.
Stara si wic wyrzuci mnie ze statku za niesubordynacj, ale kapitan nie chcia o tym sysze, a ja
do koca podry uwaaam na swoje plecy. I dobrze, bo doszo do kilku wypadkw, ktre mogy
skoczy si fatalnie. Jego ojciec umar modo.
- Czyli... - Ky cisno w odku. - Jego obecno tutaj moe nie by przypadkowa, tak samo jak
ch zabrania si z nami.
- Nie wiem, jak miaby wykoncypowa, dokd polecimy - zastanawiaa si Quincy. -
Przynajmniej to moe by przypadkiem... - dodaa z niewiar w gosie.
- Ile jest moliwoci skoku z Lastway? - zapytaa Stella.
- Nie o to chodzi. - Umys Ky pracowa na najwyszych obrotach, przegldajc w pamici tras z
Lastway. - Jeli maj na statkach te przenone ansible, o ktrych wspomina
Rafe i przeledzili nasz tras na podstawie naprawionych platform ansiblowych, to tutaj jest
nastpnym logicznym miejscem pojawienia si. Kolejny wze w sieci, niezamieszkany system
oferujcy liczne moliwoci dalszych skokw.
- Nie moemy ich podsucha?
- Nie bardziej ni zwyke ansible - odpar Rafe. - I dzikuj za podzielenie si tym maym sekretem z
innymi, kapitanie.
- Bez wtpienia masz jeszcze wiele innych, o ktrych nawet nie wiem - odcia si Ky. -
A kiedy inni domyla si, e pewne rzeczy mogy si wydarzy jedynie dziki zainstalowanym na
statkach komunikatorom oferujcym natychmiastow czno, sami wydedukuj ich istnienie.
- Tak przypuszczam. Nadal jednak sdz...
- Od te sdy na pniej. Pytanie brzmi: co robimy? Jeli nie podejm rozmowy, domyli si, e
co podejrzewamy.
- A nie jest tak? Spodziewa si, e masz implant. Dziki temu dowiedziaaby si, e nie ma go na
aktualnych listach...
- Chyba nie moe wiedzie, e ja nie... - Zakiekowa jej pewien pomys. Przerzucia komunikator na
czno zewntrzn. - Przepraszam - rzucia do Osmana. - Kto wnis na pokad szczeniaka i teraz
cigle s z nim jakie kopoty.
- Szczeni? Pozwalasz zaodze trzyma zwierzta? - Swym tonem jasno dawa do zrozumienia, e
tylko modzi, niedowiadczeni i sentymentalni kapitanowie zezwalali na obecno zwierzt na
pokadzie.
- To nadzwyczajny przypadek - wyjania. Czua, e si zarumienia. - Ale wracajc do waszych
kopotw... jak mylisz, co si dzieje?
- Nie wiem - odpar. - Szczerze mwic, wybraem si w interesach do daleko i nie
przywizywaem zbytniej wagi do tego, co dziao si w domu. Ale teraz wyglda na to, e mamy
problemy i wrciem, eby sprawdzi, co mgbym zrobi...
Pomc czy spldrowa resztki? Oto byo pytanie. Opowie Quincy bya zapewne prawdziwa - o ile
dotyczya tego samego czowieka - ale ponad dwadziecia lat utemperowaoby nawet najwikszego
postrzeleca, jak mawia jej ojciec. Nie miejmy pretensji do ludzi za to, jakimi byli, jeeli teraz
zachowuj si porzdnie, dodawaa matka. Ciekawe, jaki bdzie Rafe za dwadziecia lat?
Odepchna t myl.
- To niedobrze - ocenia. - Przez te milczce ansible trudno mie jakkolwiek pewno, ale wyglda
na to, e kto wzi Vattw na celownik.
- Masz jakie wiadomoci o swojej rodzinie?
- Nie yj - odpowiedziaa bezbarwnym gosem.
Twarz mu staa od wstrzsu, zaraz jednak przybra nachmurzon min.
- To... okropne - mrukn. - Biedny dzieciak... oczywicie, nie jeste ju dzieckiem, ale jednak...
Biedny, stary Geny nie yje... Jak go dorwali? Nie lecia statkiem, prawda?
- Nie. - Ky znowu poczua niech do ujawniania szczegw, przynajmniej na razie. -
Nie byo mnie tam; syszaam tylko, e zginli. Jeli uruchomi ansible...
- Nie mog w to uwierzy - powiedzia. Patrzy jej prosto w oczy, robic przy tym jak najwaciwsz
min. Skd wic ta instynktowna niech? Z przekonania Quincy? To nie byo w porzdku. - Suchaj
- doda z nag determinacj. - Mog pomc. Pozwl mi sobie pomc.
Osobno jestemy tylko samotnymi statkami, ktre atwo wcign w puapk. Ale razem... nie musz
ci mwi, e zagldaem w rne, niezbyt przyjemne miejsca. Ten stary statek nie jest tak
zdezelowan kryp, na jak wyglda. Moglibymy sobie nawzajem bardzo pomc.
Rodzina trzyma si razem, nie? Krew nie woda i tak dalej.
Szczero tryskaa z niego, niczym woda ze rda. Ky nie potrafiaby uwierzy, e moe by kim
innym ni wieo nawrconym otrzykiem... gdyby nie gorzkie wspomnienia innego szczerego,
agodnego gosu - Mandyego Rochera - i kopotw, jakie na ni cign.
- Nie rozumiem jednego - powiedziaa, podtrzymujc konwersacj, by da sobie wicej czasu do
namysu. - Dlaczego kto miaby atakowa Transport Vattw? wiadczymy lepsze usugi ni na
przykad Pavrati.
- Och, dziewczyno. Jestemy bogaci. Oto powd. Bogacze zawsze staj si celem...
- Nie a tacy bogaci - oponowaa Ky. - Zrozumiaabym nienawi jakiej zawistnej, pomniejszej
firmy przewozowej, ale taka nie miaaby raczej rodkw, eby przypuci atak na tak szerok skal.
- Raczej nie - przyzna. - Ale ten atak na ansible... Vattowie zawsze wspierali monopol ISC.
Moliwe, e to nasi sojusznicy wpdzili nas w kopoty. Albo padlimy ofiar antagonizmu pomidzy
czomodelami a fundamentalistami.
- Co? - Czy bya to jedynie prba odwrcenia uwagi od jego argumentw?
- Narasta niech pomidzy wiatami fundamentalistycznymi, pragncymi zachowa -
jak to okrelaj - natur czowieka, a czomodelami. Z punktu widzenia fundamentalistw wszyscy
jestemy czomodelami, poniewa uywamy implantw. Co czyni nas mechadewiantami. Nie sdz,
eby spotkaa si z wieloma fundamentalistami.
- Tylko z Miznarii - odpara Ky. - W domu.
- Mj Boe, oni jeszcze tam s? - Okaza nieudawane zdumienie. - Mylaem, e wymarli dawno
temu; przecie praktykowali naturalny pord. Miaem na myli takie miejsca, jak Wszechziele czy
Czysto - nie le na regularnych szlakach Vattw, aleja z nimi handlowaem. Pocztkowo
traktowali mnie jak kryminalist. Nikt tam nie ma czaszkowych implantw, czy choby moduw
antykoncepcyjnych. Miaem na pokadzie genetycznego czwororkiego; Kontrola Imigracyjna nie
pozwolia mu opuci statku. Mona by pomyle, e mgby opryska sperm ich drogocenne
creczki... o przepraszam, czybym ci zgorszy?
Musiaa lepiej panowa nad twarz.
- Wstrzsno mn, e kto mg zakaza wstpu czowiekowi tylko dlatego, e ma cztery rce -
wyjania. Uwierzy?
- To dobrze - cign. - Pamitam, e Geny by do pruderyjny i powinienem by
pomyle, co mwi, ale ciesz si, e jeste na tyle dorosa, by nie przejmowa si drobnymi
fizjologicznymi odniesieniami. -
Wybuchn zgrzytliwym miechem. Ky umiechna si, zaraz jednak wrcia do tematu
przewodniego, jakby naprawd j zainteresowa.
- Czy oznacza to, e ludzie na Czystoci unikaj wszelkiej pomocy medycznej?
- Nie, ale okrelili bardzo dokadne granice. adnych modyfikacji genetycznych, ani innych, ktre
podnosz moliwoci czowieka o wicej ni poow ponad przecitny poziom.
Oczywicie oznacza to, e ich przecitny poziom inteligencji jest duo niszy od naszego, ale na
swoich wiatach radz sobie cakiem niele.
- S Miznarii?
- Nie, nie. S ewangelickimi Hurystami, cokolwiek to znaczy, co nie pomaga im w prowadzeniu
interesw, zarczam. - Rozemia si ponownie, mruganiem oka zapraszajc Ky do bota, w ktrym
si nurza. Miaa ochot przetrze ekran, ale si powstrzymaa. - To najdziwaczniejsza kombinacja
paranoi i atwowiernoci, jak kiedykolwiek widziaa. S przeraeni tym, e jaki obcy mgby ich
oszuka, ale tak otwarcie obnosz si ze swymi lkami, i nadzwyczaj atwo na nich zarobi, robic
co zupenie innego i udajc strach przed ich podejrzliwoci.
Czyli otrzyk nie nawrci si.
- A wic wolisz planety czomodeli?
- C, nie te ekstremalne. Zupenie, jakby niektrzy z nich celowo si oszpecali, wiesz?
Ale wikszo z nich to zwykli ludzie, tyle e z ekstradodatkami. Myl prawie tak samo, jak my. -
Wpatrzy si prosto w ekran. - Masz implant, prawda?
- Oczywicie - odpara Ky, udajc obraz. - Dostaam go w wieku siedmiu lat, jak wszyscy.
- A masz now aktualizacj Vattw? Dawno nie odwieaem danych - no wiesz, byem poza
zasigiem.
- Nie mam zbyt nowych danych - przyznaa Ky. - Wanie wracaam do domu. - Nie mg mie innych
informacji, chyba e by tak zaprzedany wrogowi, jak podejrzewaa, ale w takim przypadku nie miao
to znaczenia. - Jak si pewnie domylasz, to moja pierwsza podr, wic jestem kapitanem
warunkowym. Dysponuj jedynie podstawow baz danych. Po powrocie do domu miaam otrzyma
pen baz, ale... stao si.
- Rozumiem. - Na chwil spuci wzrok, po czym nagle go podnis i przeszy j ostrym spojrzeniem,
jakby chcia j zaskoczy. Twarz zaraz mu zagodniaa. - No c, poradzimy sobie. Modo i
entuzjazm, wiek i dowiadczenie... zostaniemy partnerami, tak?
- Ale przecie jestemy rodzin - wyjkaa z zakopotaniem Ky. Na poy spodziewaa si tej
propozycji czy dania. - Czy zawieranie prywatnych umw spek pomidzy Vattami nie jest
zabronione?
Unis brwi.
- Co, mylisz, e chc ci oszuka?
- Nie, wcale nie. - ywia o wiele gorsze przypuszczenia, ale miaa cztery lata - prawie cztery lata -
eby nauczy si, i szczere i nudne wyjanianie spraw bywao czasami przydatne.
- Ale Tatu mwi, e nikt nie powinien zawiera prywatnych kontraktw, poniewa wszyscy
powinnimy pracowa dla dobra Vattw. Prywatne interesy, mawia, byy niczym okradanie wasnej
firmy. A ja chc uratowa Vattw.
Na jego obliczu odmalowao si dobroduszne rozbawienie.
- Zapomniaem - odrzek. - Jeste crk Gerryego; to oczywiste, e bdziesz wierna zasadom. Ale
znajdujemy si w nadzwyczajnej sytuacji, moja droga. Moliwe, e jestemy jedynymi ocalaymi
Vattami... a moe wiesz co o innych?
Ky poczua spywajcy po plecach lodowaty dreszcz. Nie zamierzaa zdradza mu istnienia Tobyego
ani Stelli.
- Jestecie pierwszym statkiem Vattw, jaki spotkaam, odkd to wszystko si wydarzyo -
powiedziaa.
- I przypuszczam, e na pierwsz podr obsadzili ci statek starymi, wiernymi wyjadaczami, a nie
czonkami rodziny, h? - zapyta.
- Dokadnie tak - przyznaa. - Po drodze zatrudniam sobie kilka osb.
- W obecnej sytuacji powinnimy wsppracowa i zosta partnerami - przez wzgld na nauki twego
ojca rozumiem, i nie zechcesz zawrze oficjalnej umowy spki - ale razem poradzimy sobie lepiej,
ni osobno.
Byoby to prawd, gdyby partnerzy uczciwie dyli do wsplnie wyznaczonego celu.
W przeciwnym razie jeden mg wypatroszy drugiego sprawniej ni jakikolwiek obcy. Ky kusio,
eby odmwi i odlecie w nadziei, i nowo nabyty system obronny poradzi sobie z tym, co tamten
moe mie na pokadzie, ale co, jeli wiedzia o spisku i atakach na Vattw wicej, ni dotychczas
odkryli?
- Dokd lecisz? - zapytaa, przesadnie marszczc brwi. - Nie wiem, czy moemy...
- Suchaj - rzuci, promieniujc ojcowsk trosk tak intensywnie, e prawie j zemdlio.
- Polec z tob, dokdkolwiek si udasz; zadbam o twoje bezpieczestwo. - Umilk, zauwaajc jej
reakcj; widocznie nie do dobrze j ukrya. - Nie wtpi, e jeste dzielna i pomysowa; Vattowie
nie s idiotami, ani tchrzami. Ale potrzebujesz kogo, kto bdzie pilnowa twoich plecw. Nie bd
nawet domaga si uznania mojego starszestwa. - Na ekranie wzruszy
ramionami i rozoy rce. - Jeste crk Gerryego, a on by szefem finansw korporacji. Jeli
chcesz, moesz przej dowodzenie. Po prostu nie chc widzie, jak umieramy, poniewa nie
potrafilimy wsppracowa dla osignicia wsplnego zysku.
Pragn jej towarzystwa bardziej, ni ona jego. Dlaczego? I skd wiedzia, e jej ojciec zosta
gwnym finansist Transportu Vattw, skoro tak dugo nie utrzymywa kontaktw z rodzin? Chyba,
e dziaa w utajnieniu, jak Rafe dla ISC.
- Zamy - mrukna. - Suchaj, czemu nie przelesz mi danych o swoim adunku?
Porwnam z tym, co sama mam na pokadzie i postanowi, dokd polecimy.
- Podzielmy si - zaproponowa. - Ty te przylij mi swoje cargo.
- Dobrze - zgodzia si. - Ka gwnemu adowaczowi przekaza ci te dane. - Nie wywnioskuje z
nich nic, ponad to, e kupili tanio w nadziei na sprzedanie drogo. Na pewno nie dowie si o minach,
ktre przechowywaa w adowni.
ROZDZIA 18
Myli, e dysponuj implantem kapitana warunkowego o niepenej bazie danych. Nie ma w nim nic,
co zechciaby zaadowa do wasnego implantu. - Ky pocigna yk herbaty wzmocnionej dodatkami
odywczymi, czekajc na przysanie jej przez Osmana listy adunkw.
- Bybym znacznie szczliwszy, gdyby miaa pani jakikolwiek implant - skomentowa
Martin. - A gwna baza danych Vattw dostarczyaby wszelkich potrzebnych informacji.
- I uczynia z mojej gowy bardzo atrakcyjny cel, prawda? - zauwaya Ky. - Jeeli uwaa mnie za
niedowiadczon, idealistyczn ignorantk z zasadami, to stanowi dla niego znakomit przykrywk.
Idiotk, ktr moe dla zabawy bardzo dugo oszukiwa, dopki nie uzna za stosowne mnie zabi.
- Zdaje sobie pani spraw, e podejmie tak prb. - Ton gosu Martina nie sugerowa
pytania, jedynie jego mina.
- Oczywicie - przytakna Ky. - Nie spodziewam si niczego innego. Ale jeli bdzie absolutnie
przekonany, e atwo mu pjdzie, tym bardziej zaskoczy go odkrycie, jak ciko mnie umierci.
- Nie przestajesz mnie zaskakiwa - mrukn Rafe.
- To dobrze - uznaa Ky. - Poniewa jeste najlepszym dostpnym mi modelem sposobu rozumowania
Osmana Vatty... historia jego ycia musi przypomina twoj.
Puci do niej oko.
- Naprawd uwaasz mnie za a tak zego? Przysigam, e nigdy nie wywieraem na nikogo presji,
eby uprawia ze mn seks.
Stella poruszya si na krzele. Zerkn na ni z ukosa.
- Nie zapomniaam o tamtej cytrynie - owiadczya Ky. Zgromadzeni dziwnie na ni popatrzyli; Rafe
spuci gow.
- To byo tylko... zaproszenie. A nie nacisk.
- To prawda - zgodzia si Ky. - A gdybym uwaaa ci za rwnie zego, nie poyby dugo na tym
statku.
- Bd na siebie uwaa - obieca z powag niepokojc jak cienki jedwab, przykrywajcy stalow
kling.
- Tak czy owak - cigna Ky - Rafe jest dla mnie obecnie jedynym cznikiem z trybem ycia, jakie
prowadzi Osman. Jeli wyprbuj moje pomysy na nim, jego reakcje mog pomc mi przewidzie
zachowanie Osmana.
- Jak dugo nie bdziesz nas ze sob myli - dorzuci Rafe.
- Zapewniam ci - odpara Ky - e nawet bez implantu potrafi was rozrni.
Wtem Rafe szeroko otworzy oczy.
- Ky... kapitanie... wezwij najemnikw. Natychmiast.
- Co? Dlaczego?
- Po prostu zrb to - powiedzia. Ospao znikna; siedzia wyprostowany i czujny.
- Cay nasz plan opiera si na przekonaniu go, e jestemy w tym systemie sami, niegroni i
bezbronni. Jeli pocz si z nimi...
- Jeli tego nie zrobisz - wpad jej w sowo Rafe - moesz nie mie drugiej szansy. Ma ansibl na
pokadzie. Jest jednym z nich.
- Skd wiesz? I dlaczego akurat teraz?
- Wiem - odpar Rafe przez zacinite zby. - Nie pytaj ju... wiem. Nie jest jedynie zgniym jajem
Vattw; siedzi w tym po uszy i wanie uywa swojego pokadowego ansibla, eby wezwa twoich
nieprzyjaci.
- Myl, e chce pobawi si ze mn w ciuciubabk nieco duej - powiedziaa Ky. - I nadal chc
wiedzie, jak...
- By moe przez czas potrzebny im na przybycie do tego ukadu. Potem zdradzi ci i nie bdzie ju
czasu na pogaduszki. Jak daleko s najemnicy?
- Mam nadziej, e przy najbliszym ansiblu. Ale skd wiesz, e ma przekanik?
- Kapitanie... chodmy do twojej kabiny.
- Co?
- Musz porozmawia z tob na osobnoci - wyjani. Blady i spity, patrzy jej prosto w oczy.
- Skoro musisz - mrukna. Popatrzya na reszt. - Zawoajcie mnie, jak co si zmieni.
Niech wszyscy pozostaj w penej gotowoci.
- Jak zawsze - rzucia Quincy.
Ky ruszya do swojej kajuty; Rafe pody za ni i bez pytania zamkn drzwi.
- O co chodzi? - zapytaa. - Jeste...
- Posuchaj - poprosi Rafe. - Ja... istnieje jeszcze inna technologia, o ktrej ci nie powiedziaem.
- Masz wasny ansibl pokadowy? - domylia si. - Albo jaki sposb wykrywania aktywnoci
ansiblowej?
Postuka si w gow.
- Mam go tutaj. Zminiaturyzowany, wbudowany w implant. Ma zbyt ma moc, przez co musz
podcza si do zewntrznego rda zasilania albo istniejcego, pracujcego ansibla.
Ky zamrugaa.
- Masz ansibl w gowie?
- Tak. May i saby, ale sprawny. Eksperymentalny, rzecz jasna. O ile wiem, jest jedynym
dziaajcym modelem; otrzymaem go prosto z laboratorium. Nie wolno powiedzie ci o tym
nikomu...
- Nie powiem - obiecaa. Wci bya zafascynowana wiadomoci. - To w ten sposb dowiedziae
si, e ma nadajnik na pokadzie? Skd wiesz, e nie ma takiego samego implantu, jak ty?
- Inaczej pachn - odpar. Westchn, widzc jej min i potrzsn gow. - Musieli ustanowi
mnstwo dziwacznych pocze, eby w ogle zacz dziaa. Ludzie maj bardzo duo
niewykorzystywanych receptorw oftalmicznych, ewidentnie powizanych z biochemi planety, z
ktrej si wywodzimy. Podczepili pod nie funkcj wykrywania. Dziki temu wiem, kiedy znajduj si
w zasigu i mog zaczerpn moc z ansibla, ale mj mzg upiera si, eby powiadamia mnie o tym
zapachami.
- Mam nadziej, e przyjemnymi - powiedziaa. Nie moga oderwa wzroku od jego czaszki.
Niemoliwe, eby zmieci si tam ansibl; wikszo, ktre widziaa, miaa rozmiary maego statku.
- Uybym raczej sowa: niezapomnianymi - odrzek. - Cokolwiek tak pachniao na naszej rodzinnej
planecie, nie mogo by niczym dobrym. W kadym razie wiem, e ma ansibl na pokadzie i wanie
go uruchomi. Czy teraz bdziesz askawa wezwa najemnikw przez tutejszy przekanik, zanim
wysadzi go w powietrze?
- Mylisz, e to zrobi?
- Nie chciaby przecie, eby wezwaa pomoc, prawda?
- Zastanawia mnie tylko, czemu nie skorzysta z ansibla systemowego, skoro ju go uruchomilimy.
- Poniewa wie, e zauwaylibymy to, a uwaa, i ansibl pokadowy jest niewykrywalny. Tylko to
jedno powinno przekona ci, e nie gra z nami uczciwie.
- Och. Masz racj.
Na mostku Ky rozpocza sekwencj nawizywania poczenia ansiblowego, uruchamiajc
jednoczenie interkom pokadowy.
- Mamy kopoty - zacza. - Quincy, uaktywnij system obronny. Nasz przyjaciel wanie kontaktuje
si z kim, kogo prawdopodobnie wcale nie chcemy pozna. - cze ansiblowe rozbyso zieleni;
wprowadzia podane przez Mackensee kody. Odlego wietlna od ansibla wydawaa si
nieskoczonoci; obserwowaa na chronometrze zmieniajce si sekundy... sygna wyjcia... sygna
wejcia...
- Problemy, kapitanie Vatta? - Johansson musia tkwi murem przy komunikatorze. Ky jeszcze nigdy
nie docenia tak cznoci natychmiastowej.
- Prawdopodobnie - przyznaa. - Statek by wasnoci Vattw, a kapitan... to nalecy do rodziny
Vattw intrygant. Sam w sobie nie stanowi zagroenia, ale wanie wykona
poczenie ansiblowe.
- Czy pani agent moe je przerwa?
- Nie.
- Doradzam lot z maksymaln prdkoci do punktu skoku - powiedzia Johansson.
- Prosto na tych, ktrzy tutaj zmierzaj? - zapytaa Ky. - A nasz napd wewntrzukadowy, jak pan
pamita, jest dosy wolny.
- Min was - turbulencje poskokowe zakc dziaanie ich skanerw. To zwikszy wasze szanse,
cho nadal istnieje ryzyko. Tak jak mwiem wczeniej.
- A wy?
- Odpowiadamy za reszt konwoju - odrzek Johansson. - Niemniej zobacz, co da si zrobi.
Czyby naprawd zamierza pozostawi ich samym sobie? A moe taka informacja miaa na celu
wywie w pole potencjalnego podsuchiwacza? Miaa nadziej, e chodzio o to drugie, ale
najemnicy wyranie nie mieli zamiaru zdradza planw przez otwarte cze.
Logiczne, ale Ky i tak nie bya szczliwa. Spojrzaa na Lee, ktry sprawia wraenie bardziej
czujnego ni przejtego.
- Syszae go - rzucia. - Skieruj nas do punktu skoku i uruchom silniki. Nie na maksa -
i tak nikomu nie uciekniemy; chc raczej nabra pewnego dystansu.
Wywoaa Pikn Kaleen.
- Ach... ruszamy. Zdecydowaam si na port docelowy.
- Zaczekaj chwil... tak nagle? Co si stao?
- To dziki twojej wzmiance o czomodelach. Zdaam sobie spraw, e waciwym rynkiem dla
jednej trzeciej mojego adunku bdzie ktry z ich wiatw. Dziki sprawnemu ansiblowi zdoaam
cign troch informacji handlowych... Lecimy na Garth. Wy te?
- Czekaj, dziewczyno... przepraszam, chciaem powiedzie: kapitanie... nie powinnicie lecie na
Garth.
- Nie? A dlaczego?
- No c, po prostu zwolnij troch i pogadamy. Nie powinna podejmowa decyzji na podstawie
garci informacji zebranych z oglnodostpnej listy ofert. Skd wiesz, na ile s dokadne?
- Posuchaj - zacza, bez trudu udajc zniecierpliwienie. - Krcimy si po tym systemie znacznie
duej, ni przewidywaam, czekajc na dopasowanie przez was kursu i ucinajc sobie pogaduszki.
Nie chc nie okazywa szacunku osobie starszej ode mnie, ale jeli mamy odbudowa firm, to nie
moemy po prostu siedzie tutaj i wymienia si ploteczkami.
Musimy handlowa. Mog by moda i niedowiadczona, ale przynajmniej tyle wiem.
- Oczywicie, e musimy handlowa - przytakn Osman. - Ale nadmierny popiech jedynie cignie
na nas wiksze kopoty. Skd wiesz, e wrogowie Vattw nie bd czeka na Garth?
Miaa na kocu jzyka: Bo lec tutaj, ale zamiast tego powiedziaa:
- Nie wiem. Ale jedyny sposb, eby si dowiedzie, to polecie tam. Mam troch
wyspecjalizowanej elektroniki, ktra znajdzie zbyt na rynku czomodeli... kupiam j okazyjnie...
- Ale...
- No to lecicie z nami, czy spotkamy si gdzie indziej? - Ktem oka spozieraa na skaner bliskiego
zasigu; odlego midzy statkami rosa wolniej, niby sobie yczya.
- Ja... musz uruchomi napd wewntrzukadowy. Polec za wami.
- wietnie - rzucia Ky i rozczya si.
Przeledzi jej wektor i przekae dalej, jeli jednak jego sojusznicy podrowali ju
hiperprzestrzeni, nie na wiele przyda si im ta informacja.
- Rafe.
- Tak? - By tu przy niej.
- Czy istnieje metoda porozumiewania si midzy statkami w hiperprzestrzeni?
- Nie. Przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Zaawansowana technologia ansibli-szpilek umoliwia
przebywajcym w hiperprzestrzeni statkom czy si z platform ansiblow, ale to wszystko.
- Dobrze. - Wczya komunikator i wyjania sytuacj. - W tej chwili lecimy do punktu skoku. Gdy
tylko bdziemy mogli bezpiecznie zanurzy si w hiperprzestrzeni, zrobimy to. Nie wiemy, gdzie
znajduj si sojusznicy Osmana, ani jak szybko mog tutaj dotrze. Jestemy raczej pewni, i nie
dysponuje on broni zdoln uszkodzi nasz statek, wobec czego na razie nic nam nie grozi.
- Co bdzie, jeli dotr tutaj, zanim skoczymy? - zapyta Lee. - Od punktu skoku dzieli nas co
najmniej osiemnacie godzin. Czy lec do nas najemnicy?
- Najemnicy nie zdradzaj swoich planw nikomu, ale mam nadziej, e s ju w drodze. Jeli bdzie
trzeba, sami si nimi zajmiemy.
- Po co w ogle leciaa pani rozmawia z tym starym idiot? - zapyta Jim. Musia krci si w
pobliu konsoli w Inynieryjnym. - Czy nie byo mdrzej zignorowa go, jak radzili najemnicy?
- Jim! - mrukna Quincy.
- Rozmowa z nim bya jedynym sposobem przekonania si, czy jest penoprawnym czonkiem rodziny
Vattw - odrzeka Ky. Pewnie wszyscy tak myleli, tylko brakowao im zuchwaoci Jima.
- Ale Quincy powiedziaa pani o nim kilka wacht temu. Wszystkim nam opowiadaa...
- Jim! - Ky wyobrazia sobie, jak Quincy prbuje odepchn Jima i uciszy go.
- Po prostu nie rozumiem tego. Moglimy by ju w poowie drogi do jakiego innego miejsca...
W Ky zagotowao si.
- Moesz by w poowie drogi do jakiego innego miejsca w dwie minuty... przez waz awaryjny. -
Na caym statku zapada kompletna cisza.
- Przepraszam... - wymamrota w kocu Jim.
- Nie ma sprawy - rzucia Ky. - W cigu najbliszej doby okae si, czy popeniam bd,
rozmawiajc z Osmanem. W midzyczasie moemy zwikszy nasze szanse na przeycie
przewidujc, co uczyni tamci li i wymylajc sposoby utrudnienia im zadania.
- Moemy przesa wiadomo ansiblem - podsun Rafe. - Uruchomilimy kilka po drodze... dotrze
w wiele miejsc, nawet jeli tu i wdzie utknie na jaki czas. Do wszystkich stacji i odbiorcw.
Opowiemy im o drogim, starym wujku Osmanie... albo kuzynie Osmanie, czy kimkolwiek jest.
- Dobry pomys - zgodzia si Ky. - Przygotuj wiadomo i poka mi j przed wysaniem.
- Czy mamy na statku jak bro? - zapyta Rafe.
- adnego uzbrojenia ofensywnego. No, mamy jedn pukawk, w jak uzbrojone s wszystkie statki.
Nie przebije kaduba jego statku.
- Moe o tym nie wiedzie.
- Przyspiesza - zameldowa Lee. - Ale nie zamierza nas dogoni.
- Chce zachowa bezpieczny dystans - mylaa na gos Ky. - Ma wystarczajc moc, eby nas
przecign, ale nie zrobi tego. Skanery doprowadz go do nas, ale woli trzyma si z dala od
kopotw. - Co oznaczao, e oczekiwa pomocy, niemniej nie powiedziaa tego gono.
- Myli - zauway Rafe. Ky zerkna na niego. Mia dziki wyraz twarzy.
- Czy nie miae aby przygotowa wiadomoci?
- Miaem. Przesaem go do twojego kompa.
Powstrzymaa prychnicie. Oczywicie - mia implant. Mg to zrobi, podczas gdy ona bya
ograniczona do dostpu poredniego. Gdyby tylko znajdowali si w pobliu prawdziwej kliniki,
gdzie mogliby j przebada i orzec, czy instalacja implantu bya ju dla niej bezpieczna, mogaby
zaoy sobie przynajmniej podstawowy modu.
- Nie bd taki sprytny - rzucia. - Ty i ten twj implant. - Otworzya plik. List wyglda
na doskonale prosty; miaa nadziej, e tak byo. Wywoaa ansibl... na poczenie potrzeba byo
niemal dwch minut.
- Mija ju sze miesicy, o ktrych wspominaa - zauway Rafe. - Mogaby zaoy sobie
implant.
- Nie mam tutaj sprztu medycznego - odpara Ky, obserwujc migajce wiateko, ktre oznaczao,
e wiadomo bya ju w drodze do ansibla. Nie miaa ochoty czeka na potwierdzenie gotowoci
ansibla do odbioru.
- Fakt, ale mona zaoy sobie implant bez pomocy techniki. Ja tak zrobiem.
Zamienianie implantw bywa poyteczne.
- I ryzykowne.
- Raczej nie. Przez kilka godzin moesz cierpie na bl gowy i dezorientacj. Staram si robi to w
nocy - le, wyjmuj jeden, a wkadam drugi. Musisz zna sterylne techniki.
- Nie znam ich - odpara - wobec czego zaczekam.
- Ja znam - nie poddawa si. - Chtnie pomog, jeli ma to zwikszy nasze szanse na przetrwanie.
Chtnie pooyby ap na gwnej bazie danych Vattw, choby tylko na krtk chwil. Bya w
stanie radzi sobie z jednym nacigaczem na raz, a Osman stanowi teraz bezporednie zagroenie.
- Nie zgadzam si - odrzeka. - Nie przyspieszy to statku, ani nie doda mu uzbrojenia. A do zwykych
manewrw wystarczy mi wasny mzg. - Miaa nadziej. Implant zapewniby jej szybsz kontrol nad
statkiem; mgby nawet wpyn na systemy Piknej Kaleen...
- Mio mi to sysze - odpar Rafe. - Czy mog jeszcze w czym pomc?
- Na razie nie wiem - odpara. - Dam ci zna, jak co wymyl. - Obrcia si do Lee. -
Znasz najbliszy punkt skoku?
- To wanie do niego polecieli najemnicy. Jest jeszcze jeden, p punktu dalej.
- Czyli... najemnicy powinni przylecie tutaj pierwsi. By moe.
- O ile li nie skorzystali z punktu nie naniesionego na mapy. Jeli czekali tu poza zasigiem
skanerw, mog wykona krtki skok i by tutaj za kilka godzin. Mamy skanery o zwikszonym
zasigu, lecz i tak nie obejmuj one promienia caego ukadu.
- Macie jakie domysy co do wektora, ktrego mogliby uy?
- Nie, a dlaczego?
- Dywersja - wyjania Ky. - Jedyna rzecz, z jak nawet tarcze obronne maj kopot, to przypadkowa
masa.
Rafe prychn.
- Co, zamierzasz wyrzuci troch adunku?
- Mona by tak powiedzie - odpara Ky - jeeli uzna miny za adunek.
- Miny?
- Znasz takie pojcie? - Nie moga powstrzyma si przed odrobin sarkazmu.
- Tak. Po prostu nie wiedziaem, e masz co takiego na pokadzie. Mwia, e nie mamy adnej
broni.
- adnej broni ofensywnej. Mam kilka min. Niezbyt wiele; moliwe nawet, e ich nie wystarczy.
Zobaczymy.
- Kiedy je rzucisz?
- Jak zobacz biaka ich oczu - odrzeka. Zrobi tak min, e musiaa si rozemia. -
Kiedy dowiem si, jakim wektorem lec - sprecyzowaa. - Lub wczeniej, jeli kuzyn Osman zacznie
sprawia nam kopoty. Cho z najwysz niechci myl o uszkodzeniu statku Vattw...
- Z pewnoci nie wyobraasz sobie, e go odzyskasz!
- Zamierzam to uczyni, jeli tylko zdoam - oznajmia. - Transport Vattw potrzebuje statkw. Wiem
o utracie kilku jednostek, nie wspominajc ju o odbudowie siedziby firmy.
Zarabiamy, handlujc, a do przewozu cargo potrzeba frachtowcw. Zgodnie z prawem, statek
Osmana naley do Vattw. Do mnie, jeli ju o to chodzi.
Rafe gapi si na ni.
- Jeste albo szalona, albo genialna. Nie jestem tylko pewny, ktra opcja jest prawdziwa.
- Ani ja - rzucia Ky. - Czas pokae.
- Sprawiasz wraenie zadziwiajco spokojnej. Czy ty si w ogle boisz?
Ky zastanowia si nad moliwymi wyjanieniami i uznaa, e to stracona sprawa.
- Niespecjalnie - odpara w zamian.
Pikna Kaleen przyspieszya. Zamigotao wiateko poczenia midzy statkami.
Osman chcia porozmawia. Ky nie. Kady, kto mia ansibl na pokadzie, musia nalee do spisku.
- S - obwiecili jednoczenie Lee i Rafe. Na granicy zasigu ulepszonych skanerw pojawiy si
dwie malekie kropeczki. Ky przechylia si i nacisna guzik. Obie kropki zmieniy barw na
czerwon. Podzikowaa w mylach projektantowi systemu obronnego, e wbudowa we funkcj,
zdalnego wykrywania uzbrojenia oraz e zdecydowaa si na zakup droszej wersji.
- Lec z broni gotow do uycia - zauwaya. - Musz spodziewa si kopotw.
- Albo szybkiej i atwej zdobyczy - sprecyzowa Rafe. - Chcesz, ebym wykreli ich kurs? Lee
mgby skupi si wtedy na pilotowaniu.
- Wiesz jak? - Nie zaskoczyo jej to. Midzygwiezdna nawigacja w swej najprostszej postaci
polegaa na przegldaniu tabel liczbowych i wprowadzaniu odpowiednich wartoci do komputera
nawigacyjnego. A lepiej, eby nawigacj zaj si Rafe ni Sheryl - cho bya kompetentnym
nawigatorem, to lepiej, eby akurat teraz nie przebywaa na mostku.
- Tak. - Rafe wyszczerzy zby w umiechu. - Ja te mog ci jeszcze zaskoczy, kapitanie. W kadym
razie wol, eby nic ci nie rozpraszao, jeli mielibymy uy tych min.
Nieprzyjacielskie statki - uznaa ich za wrogw, skoro nie podjli prby skontaktowania si z ni -
wynurzyy si z hiperprzestrzeni z wielk prdkoci, tylko nieznacznie hamujc.
Zdaniem Ky oznaczao to, i otrzymywali dane o nich bezporednio i natychmiast, prawdopodobnie
od Osmana z Piknej Kaleen. Zerkna na ich wasn trajektori.
Stary statek nie mg ju przyspieszy, a ona musiaa oszczdza paliwo na manewrowanie.
- Lee, nie przyspieszaj ju. Chcemy sprawi wraenie, e niczego niewiadomi lecimy do punktu
skoku. Zamierzam uci sobie krtk pogawdk z Osmanem i przekona si, co nam powie.
Wczya komunikator i zacza mwi natychmiast po pojawieniu si na ekranie oblicza Osmana,
znieksztacanego drganiami typowymi dla transmisji pomidzy nadajnikami zwikszajcymi
odlego od siebie.
- No i jak, kuzynie, lecisz z nami? - zapytaa. - Mam wraenie, e nie jest bezpiecznie tkwi zbyt
dugo w jednym miejscu.
- Kto miaby wasa si po takim zapomnianym systemie, jak ten?
A wic zamierza trzyma j w niewiadomoci... z pewnoci zauway na skanerze nadcigajce
kopoty.
- Wyglda mi na wietne, ciche miejsce dla piratw lub rabusiw, kuzynie - rzucia wesoo. - Ich
punkty spotka na pewno le z dala od szlakw handlowych.
- Skd mieliby wiedzie, e tu jestemy?
- Och, nie mam pojcia. Moe lepym trafem. Czekaj... - Udaa, e przyglda si czemu z boku. -
Wyobra sobie, e mam dwie plamki na monitorze... a ty?
- Plamki... och, te. To s... moi przyjaciele. Dlatego wanie ja nie musz martwi si rozbjnikami.
Leciutki akcent na ja, leciutka nuta samozadowolenia w gosie.
- Nie martw si, Kylaro, kochanie, dobrze si tob zajmiemy.
- Naprawd? - zapytaa Ky najagodniej, jak potrafia. Na ekranie oba statki przybliay si ze sta
prdkoci. Zupenie, jakby namierzyli i przeanalizowali jej kurs, a teraz zamierzali przechwyci ich
i podej na niszczycielsk odlego. - Nie wspominae wczeniej o adnych przyjacioach,
kuzynie. Kim s?
- Moja droga, naprawd nie musisz wiedzie. Lepiej, eby nie wiedziaa. Na wypadek... - Urwa.
Bez trudu moga dopowiedzie: na wypadek, gdyby ucieka.
Lampka statusu ansibla zmienia kolor z zielonego na czerwony. Czyli znowu go zablokowali.
- Mwiem ci - mrukn cicho Rafe.
- Ansibl znowu nie dziaa - zauwaya Ky, zwracajc si do Osmana. Wzruszy
ramionami.
- Przez lata nauczyem si, e te automatyczne ansible bywaj zawodne. Prbowaa przesa
wiadomo?
- Mylaam o tym - odrzeka. - Teraz bd chyba musiaa zaczeka, a dolec do nastpnego.
Gupia wymiana zda: z pewnoci wykry transmisj do ansibla i wiedzia, e si powioda.
Niemniej udajc wiar w jego kamstwa, moga dowiedzie si czego poytecznego.
- Twoi przyjaciele nadlatuj z wielk prdkoci - dodaa. - Gdyby nie powiedzia mi, e nimi s,
obawiaabym si ataku. - Lecieli w rozproszonej formacji, doskonaej do napaci na samotny statek i
uniemoliwienia mu ucieczki dziki jakiemu niespodziewanemu manewrowi.
Nie, eby jej statek by zdolny do zaskakujcych dziaa.
- Zaopiekuj si nami - zapewni j Osman. - Na swj sposb.
Jego umiech ze szczerego i dobrodusznego zamieni si w drapieny. Zanim odpowiedziaa, Ky
przyjrzaa si skanerowi. Jeli byy to okrty bojowe wyposaone w wysokowydajne silniki - a co
najmniej ich ekwiwalent - w cigu szeciu godzin znajd si w zasigu broni laserowej. Czy zadanie
Osmana polegao na uspokajaniu jej i trzymaniu w niewiadomoci do tego czasu, eby utrzymaa
kurs, uatwiajcy przechwycenie jej i zaatakowanie? Czyby robi to wczeniej, wystawiajc
niewinnych kupcw piratom? A moe by rwnie zamieszany w akcj na Sabin w charakterze
jednego z sojusznikw Paisona? Co zrobi, kiedy przekona si, e jej osony wytrzymaj atak?
Umiechna si do ekranu, zauwaajc, jak rysy twarzy Osmana twardniej, by po chwili rozpyn
si w umiechu.
- Tak si ciesz, e tutaj jeste - wyznaa. - Moliwo zasignicia porady u starszego kapitana
Vatty wiele dla mnie znaczy.
- Moja rada? Wci twierdz, e nie powinna spieszy si na Garth - odrzek. - Pozwl
przynajmniej, e zapewnimy ci eskort. W konwoju bdzie bezpieczniej.
- Nie bdziesz mia najmniejszych problemw z dogonieniem nas. Jak widzisz, mamy przestarzay,
powolny napd. Ty na pewno masz lepszy.
- C, tak, ale... wy, modzi, zawsze tak si spieszycie. Bierz przykad ze mnie -
popiech w niebezpiecznych sytuacjach moe mie fatalne skutki.
- Tak samo, jak sterczenie w jednym miejscu, niczym kurek na strzelnicy - odparowaa Ky. - No c,
kuzynie, bardzo si ciesz z twojego towarzystwa i opieki, ale nie zamierzam sucha twych polece.
- Jeste nieodrodn crk Genyego - stwierdzi Osman. - Wielka szkoda...
- Szkoda? - Ky cisno w odku. Oto nadchodzio, cokolwiek miao si wydarzy.
- Mgbym ci jako wykorzysta - oznajmi Osman tonem tak agodnym i penym alu, e a j
zatkao. - Byo, nie byo, crka wielkiego Gerarda Avondetty Vatty... bratanica Stavrosa, prezesa
Transportu Vattw... mogaby si przyda. Ale... - twarz mu stwardniaa - ...
jeste zwyk zepsut i aroganck suk, wykapan creczk czowieka, ktry pozbawi mnie
przynalenego mi ycia, jakie powinienem wie w randze starszego kapitana Vattw.
Nie mg powstrzyma przechwaek. Czytaa o tego typu przestpcach, ale nigdy adnego nie
widziaa.
- Twj ojciec i wujek - dobrana para: sztywni, aroganccy zarozumialcy. Wykorzystali mnie -
zniszczyli - by wspi si na kolejny szczebelek korporacyjnej drabiny. Zupenie, jakby sami nie
zrobili nigdy nic zego. Jak gdyby Vatta nie mia wikszej wartoci od rozbeczanej praktykantki...
gupia dziwka, przecie kupiem jej naszyjnik. - Zauwaya nabrzmiae na czole yy; wci trawia
go stara wcieko. - A teraz, ksiniczko Kylaro, bezcenna creczko Genyego, ja zniszcz ciebie.
auj tylko, e nie bdzie go tutaj, kiedy rozwal twj statek.
- Przykro mi bagatelizowa twoje groby - odpara Ky. Serce walio jej jak oszalae; miaa nadziej,
e uzna to za strach. - Ale wolaabym unikn mierci.
- Nie ma znaczenia, co by wolaa, zotko... nie masz na statku nic, co mogoby ci obroni. Och,
wiem, e kupia na Lastway system obronny - nie bj si, powiadomiono nas o tym. Jest niewart
zamanego kredyta, poniewa mamy z MilMartem umow: nie ruszamy ich, a oni sprzedaj Vattom
bezuyteczny szmelc.
Ky przybraa kamienn twarz, lecz zbyt pno. Zarechota.
- Ach... widz, e nie odkrya jeszcze usterki. Odkryjesz, gdy statek rozpadnie si wok ciebie.
Albo... mam lepszy pomys. Jeli jeste rwnie honorowa, jak Geny i zechcesz ocali zaog - a
przynajmniej cz z nich - zawsze moesz wyczy silniki i podda si.
Zao si, e woleliby ycie od mierci i cho nie mog obieca, e uczyni twoje ycie miym, nie
mam nic do niewinnej zaogi. Chyba, e niektrzy z nich maczali palce w moich kopotach. -
Zachichota. - Zapytaj ich, czemu nie? Zaczekam.
Przerwaa poczenie. Lee wpatrywa si w ni w milczeniu szeroko otwartymi oczami; Rafe nie
okazywa adnych emocji, zdradzao go tylko pulsowanie szyi.
- Interesujce - oznajmia. Czua sucho w ustach; jej gos nie by tak rwny, jakby chciaa. - A wic
ma al do Vattw, poniewa mj ojciec wyrzuci go z korporacji. I jest pewny, e nasz system
defensywny nie zadziaa. Ciekawe, czy to prawda. Nie wierz, eby MilMart mg prowadzi
interesy, gdyby mona ich byo tak atwo przekupi.
- Kapitanie - rozleg si gos Quincy z interkomu. - Mamy problem.
- Jaki? - zapytaa Ky. Odzyskaa ju normalny gos.
- C... przedtem tego nie zauwayam, ale mamy kopoty z systemem obronnym - nie ze skanerami,
lecz z oson.
- Ciekawe, czemu Mackensee nic nie zauwayli - zdziwia si Ky. - Kazali nam uruchomi go i
orzekli, e wszystko wyglda solidnie.
- Tak, wiem. Ja te mylaam, e oznacza to prawidowe dziaanie. Ale Toby znudzi si
pilnowaniem tego niewydarzonego szczeniaka i daam mu stert infokostek z instrukcjami, eby mia
zajcie. Poszed szuka tego zaginionego elementu, ktry zastpilimy z naszych zapasw, znalaz go i
odkry w nim co dziwnego. Twierdzi, e jest inny od opisanego w instrukcji, przez co osony i
owszem, pojawi si, lecz nie zabezpiecz nas przed powanym trafieniem.
- Mona to naprawi?
- Tak, gdybymy mieli do czasu. Kilka godzin. Sprzt jest w wikszoci w porzdku;
oprogramowanie rwnie, ale doczona instrukcja instalacji jest faszywa. Musimy odinstalowa
software, wymieni niestandardowe czci, po czym na nowo zainstalowa oprogramowanie.
Mniej wicej siedem godzin. Wiem, e ostatnim razem zajo nam to wicej czasu, ale wtedy nie
znalimy tych urzdze.
Gos w tle.
- Nie teraz, Toby - rzucia Quincy.
- Ale...
- Nie teraz - powtrzya Quincy. Po czym bezporednio do interkomu: - Myl, e zajmie nam to co
najmniej siedem godzin.
Nie mieli siedmiu godzin. Nie teraz. Ky usiowaa co wymyli. Bez oson stanowili atw zdobycz,
tak atw, na jak wygldali.
- Quincy, gdzie jest reszta skrzy, ktre dostarczyli Mackensee, oznaczonych jako MODEL 87-TR-
5003?
- W adowni numer jeden. A co?
- Poniewa potrzebujemy ich i to zaraz. I tamtych drugich, oznaczonych jako dezodoranty. Wydosta
je, rozpakuj i zadzwo po mnie, jak tylko ich zawarto bdzie leaa na pododze.
- Pozwl mi jej powiedzie... - rozlego si cicho z interkomu. Toby, rzecz jasna. Lito dla
dzieciaka, ktry straci wszystkich razem ze statkiem na Allray i prawdopodobnie sam umrze za kilka
godzin dodaa jej cierpliwoci.
- Pozwl mu mwi, Quincy - polecia. - Mw, Toby.
- To nie zabierze tyle czasu - zacz Toby. - Zamierzaem powiedzie o tym Quincy, ale ona zaraz do
pani zadzwonia. Odszukaem miejsca, gdzie trzeba wymieni komponenty i wszystko ju
naszykowaem. Sam nie zrobibym tego bez rozkazu, kapitanie. Wiem, e to byoby ze, ale
pomylaem... pomylaem, e przynajmniej tyle mog zrobi.
- wietna robota - pochwalia go Ky. Czy dziki temu zaoszczdz wystarczajco duo czasu? - Jest
tam Jim? Rafe te przyjdzie wam pomc. Moesz pokaza im wszystkie punkty? -
Martin rwnie mgby pj, ale bdzie potrzebowaa go przy minach.
- Tak jest, kapitanie. Do niektrych trudno si dosta...
- Wciniesz si. Dobrze. Quincy...
- Tak... - Najwyraniej rozmawiaa z innego stanowiska.
- Toby mwi, e wykona ju cz roboty. Zlokalizowa wszystkie elementy do wymiany i
naszykowa niezbdne czci zamienne. Ile zaoszczdzi czasu?
- Moe godzin, moe wicej - odpara Quincy. - Ufasz czternastolatkowi?
- Quincy... albo to jest to, albo po nas. Nie mamy siedmiu godzin, by moe zostao nam tylko pi i
p. Odkry problem i czciowo go rozwiza. Musz mu zaufa.
- W porzdku. Wycigam te twoje skrzynie...
- A ja wysyam Rafea, eby pomg wam z oprogramowaniem. Daj Tobyemu wszystkich wolnych
ludzi do pomocy. Niech zaprowadzi ich na miejsca.
Rozejrzaa si i zauwaya, e Rafe ju wyszed. Nie mia kopotw z brakiem inicjatywy.
- Lee, zostajesz na mostku; id osobicie sprawdzi miny. Kupiam takie, o jakich uczyam si na
Akademii - jeli je uszkodzono, dokonam napraw. - Miaa nadziej. Pod warunkiem, e bdzie to co
prostego, na przykad rozczone przewody. Miny przesane przez MacRoberta byy bardziej
wyspecjalizowane.
Stella czekaa pomidzy mostkiem a mes.
- Jak za jest sytuacja i w czym mog pomc?
- Bardzo za. Jeeli znasz si na programach, moesz zej na d do Inynieryjnego i pomc
Rafeowi.
- Osman...?
- Ma al do naszych rodzicw. Ciekawe, czy to on doprowadzi do zaatakowania Vattw... cho jego
pretensje s bardzo osobiste. Mg nam zaszkodzi bez wpltywania w to ISC. Szczeglnie zaley mu
na dzieciach naszych rodzicw. Nie wie o tobie, ani Tomby. I nie dowie si. Chod... musz co
sprawdzi.
ROZDZIA 19
Rzd min niesamowicie przypomina jej tamte, wyoone na pododze sali Akademii, gdzie odbyway
si wiczenia z obsugi uzbrojenia defensywnego. Wtedy byo ich tylko pitnacie, po jednej na
kad czteroosobow grup kadetw i nie byy uzbrojone. Czy te byy takie same, tylko
miercionone? A moe oka si rwnie bezuyteczne, jak przepowiedzia
Osman co do systemu obronnego. Bulwiasty przd z systemem nawigacyjnym i opasy cylinder z
adunkiem wybuchowym oddzielone byy od siebie - co zauwaya z ulg -
odpowiednim plastikowym bezpiecznikiem, zapobiegajcym przypadkowej eksplozji.
Guzowaty segment mona byo odkrci, by w zalenoci od potrzeb zamontowa najrniejsze
komponenty wzmacniajce napd lub naprowadzanie. Te miay jedynie podstawowe wyposaenie:
silnik nuklearny i najprostsze mechanizmy naprowadzajce. Ky nie sta byo na bajery. Z drugiej
strony, instruktorzy zawsze powtarzali, e nawet kamie moe zniszczy statek, jeli tylko kombinacja
masy i przyspieszenia nada mu odpowiedni si.
- Martin, znasz si na takich urzdzeniach?
Pokrci gow.
- Przykro mi, madame, ale wiele lat mino, odkd uzbroiem bd rozbroiem jak min. Wiem,
czym s, ale tego typu uzbrojenie nigdy nie byo moj specjalnoci.
Co za rozczarowanie.
- W takim razie lepiej bdzie, jak pjdziesz pomc w reinstalacji systemu obronnego -
uznaa. - Zajm si tym sama.
Zaadowaa instrukcj do rcznego wywietlacza. Otuchy dodao jej odkrycie, i to, co jej zdaniem
naleao uczyni najpierw, faktycznie trzeba byo zrobi w pierwszej kolejnoci.
Wycigna pk przewodw bezpieczestwa z kartonu, wyuskaa jeden i wsuna magnetyczny klip
do otworu panelu kontrolujcego detonacj, zanim usuna plastikowy bezpiecznik, penicy t sam
funkcj. Teraz mina nie moga wybuchn niezalenie od bdw, jakie mogaby popeni w trakcie
jej ogldania i programowania. Najpierw wszystkie okablowaa, a potem otworzya modu
nawigacyjny pierwszej z nich. Rzut oka do podrcznika odwiey jej pami: wntrznoci miny
wyglday znajomo i wszystko zdawao si znajdowa na swoich miejscach... Jej wzrok przycign
purpurowy przewd. Powinien by podczony...
tam. Wcisna go na miejsce i otworzya nastpny panel kontrolny. Ten sam purpurowy kabelek do
podczenia. Bardzo prosty sabota, atwy do naprawienia, jeli szukao si niezgodnoci. Czy
oznaczao to, e nie zauwaya czego subtelniejszego? Miaa nadziej, e nie. Brakowao jej czasu
na rozkrcanie kadej miny na elementy. Kolejny rzut oka do podrcznika. Kontrolki wykrywania,
sterowanie silnikiem - wszystko nieprawidowo podczone. Zerkna na chronometr. Mino
dziesi minut. Dziesi razy dwadziecia jeden dawao dwiecie dziesi minut. Zbyt dugo -
musiaa porusza si szybciej. Ale ostronie.
A jak zamierzaa umieci je w przestrzeni, eby nie zauway tego Osman, ani jego kamraci? Dobrze
byo umieci adunek wybuchowy na trajektorii wroga, lecz wymagao to dokadnoci. Miny o
wczonych silnikach mona byo namierzy i omin. Nie miaa wystarczajco duo czasu, by
umieci za statkiem odpowiednio szeroko rozrzucon zapor.
Musiaa znale sposb, by odcign ich uwag od statku, tak eby Osman niczego nie zauway...
Naprawia cztery miny, gdy z mostka zadzwoni Lee.
- Wzywa nas.
- Moe zaczeka - odpara Ky.
- Obiecuje darowa zaodze ycie, jeli pani unieszkodliwimy, a take nagrod, gdybymy zdoali
dostarczy mu pani ywcem.
- Zamierzasz skorzysta z oferty? - zapytaa.
Lee prychn.
- Nie, kapitanie. Nie wierz mu.
- Nie musisz mu tego mwi - postanowia Ky. - Jeeli uzna, i zdoby sojusznika, moe nakoni
przyjaci, eby nie otwierali ognia.
- Mylaem o tym, ale nie chciaem nic robi bez pani zgody.
- Zrb tak - polecia mu Ky. - Liczy si kada minuta. - Nawet rozmawiajc, pozwalaa palcom robi
swoje... otworzy pokryw, odszuka lune poczenie, wcisn, sprawdzi reszt elementw,
zamkn i zapiecztowa, otworzy nastpn... - A jeli podejdzie bliej...
moe uda si nam zdoby nowy statek.
- Skafandry - spyta pilot?
Ky przerwaa, a jej donie znieruchomiay. Skafandry mog ich ocali... lub skaza na powolne
konanie na zewntrz statku. W skafandrach bd mniej sprawni...
- Jeszcze nie teraz - uznaa. - Ale powiedz mi, kiedy si zbliy i to w taki sposb, eby nie
zorientowa si, co robisz.
- Tak jest, kapitanie. Uch... bd potrzebowa kogo do roli drugiego buntownika. Kogo mam wzi?
Rafea?
- Tylko nie jego - rzucia natychmiast. Osman pozna si na Rafie i cho mgby uwierzy, e ten
zwrci si przeciwko niej, nie zaufaby jednemu jego sowu. Przez gow przemkny jej twarze
zaogi. Alene? Sherry? Mirt? Beeah? Nie, Osman mgby rozpozna wieloletnich pracownikw
Vattw. Ani Martin: zanadto wyglda na wojskowego. - Jim -
postanowia. - Bdziesz musia sam mu to wyjani; ja nie mam czasu.
- Zrobi si - rzuci Lee.
Ky wrcia do min, ze zdziwieniem zauwaajc, e jest ju przy szstej. Znowu zacza zastanawia
si nad jak najlepszym ich rozmieszczeniem, ale zaraz zmusia si do skupienia uwagi na obecnym
zadaniu. Nie wolno jej popeni adnego bdu. Szsta, sidma, sma...
Lee przeczy na najbliszy gonik rozmow, jak do spki z Jimem prowadzi z Osmanem.
- ...po prostu unieszkodliwcie j - doradza Osman.
- Nie rozumie pan - odpar penym napicia, jkliwym gosem Jim, znieksztacanym dodatkowo
nosowym akcentem Belinty. - Ona przedtem zabia buntownikw. Jest niebezpieczna.
- Ja rwnie - oznajmi Osman. - Jeli nie przejmiecie kontroli nad statkiem, bd go musia
zniszczy. I was przy okazji. Suchajcie, przedtem spodziewaa si kopotw. Teraz myli, e ma
absolutnie lojaln zaog...
- I wikszo z nich taka jest, daj gow - powiedzia Lee. - To znaczy... ona nie jest taka za...
- Chc y czy lojalnie umrze? - zapyta Osman. - Zadajcie im to pytanie. Nie wszystkim. Ta stara
kretynka Quincy wolaaby raczej spon, ni zdradzi Vattw. - W gosie zabrzmiaa drwina. - Ale
taki wanie jest wybr. Pracowa dla mnie albo umrze. Nie macie zbyt wiele czasu... Nie, nie
przerywajcie poczenia.
Nie ufa Lee, ani Jimowi. Nic dziwnego.
- Nie mog tego zrobi - oznajmi Lee. - Zauwayaby, gdyby wrcia na mostek...
zakazaa mi nawizywania pocze...
- Gdzie jest teraz?
- Gdzie na tym cholernym statku - odpar Lee. - Sprawdza co, ale wiem, e wkrtce wrci na
mostek... a my musimy pogada z innymi. Jim i ja to za mao. Jeli ta Quincy co wywszy...
Ky z zachwytem suchaa gadki Lee. Albo mia jakie wczeniejsze, nieznane jej dowiadczenia, albo
przez ostatnich kilka miesicy strasznie go zepsua. Podejrzewaa obie moliwoci.
- Jak mylicie, ilu przyczy si do was?
- Allie - zacz wymienia na gos Jim. - I tak jest nieszczliwa; powiedziaa mi, e nie lubi nowego
szefa zaadunkw.
- Moliwe, e Mirt si zdecyduje - doda Lee. - Umie si bi. Prawdopodobnie Sheryl.
Jak sam pan powiedzia, kapitanie, Quincy na nic si nam nie przyda, co wicej - zaraz wygadaaby
wszystko naszemu kapitanowi.
- Macie dwadziecia minut - zapowiedzia im Osman. - Potem zgosicie si i zameldujecie, jak wam
idzie.
- Co bdzie, jeli ona zdy wrci na mostek?
- Jeeli w czwrk nie poradzicie sobie z jedn osob, to okaecie si bezwartociowi -
zagrozi Osman.
- Zgoda - rzuci Lee.
* * *
Ky skoczya z dziewit min, rozwaajc jednoczenie powaniejszy problem. Ale czy naprawd
by to problem? Moe raczej okazja?
Chcia podlecie do nich i wej na pokad... Gdyby jej zaoga potrafia porusza si w przestrzeni
kosmicznej, mogaby posa kogo z min, gdy dostatecznie si zbliy. Ale nie dysponowaa ludmi o
takich umiejtnociach. Poza tym, uszkodziaby lub zniszczya statek, ktry chciaa zdoby,
zdradzajc przy okazji sojusznikom Osmana, e bunt by udawany.
Gdyby unieszkodliwia systemy jego statku... zamara, gdy w jej umyle rozwin si inny scenariusz.
Obrazy przelatyway jej przez gow z tak prdkoci, e z trudem za nimi nadaa. Korytarz
transferowy. Waz awaryjny Z korytarzyka wylatuje zamglony ksztat... nie jedna z tych min, tylko
inna, dostarczona jej przez MacRoberta.
- Quincy. Martin.
- Tak, kapitanie?
- Czy mamy jakie... urzdzenie, ktre mogoby wystrzeli, powiedzmy,
siedemdziesiciokilogramow mas na odlego stu - dwustu metrw?
- Masz na myli tok hydrauliczny? Nie.
Nie. Nie tak odpowied chciaa usysze. Oczyma wyobrani ujrzaa pistouk Mehar.
Powikszy go. U zarania dziejw ludzie uywali tego typu machin do miotania gazw... ale nie
mieli czasu, eby co takiego zbudowa, a poza tym, musiaaby by szersza od korytarza awaryjnego.
Czyjej zaoga - caa zaoga - wystarczajco szybko przecignaby takie urzdzenie na miejsce?
Prawie na pewno nie. Brzdk! Podskoczya na dwik pkajcej tamy adunkowej. Nagle w jej
gowie zmaterializowa si plan, jasny i peny.
- Quincy, ile potrzeba by tam adunkowych, eby przyspieszy tak mas?
- Tamy adunkowe... tamy adunkowe] - Ky niemal widziaa pracujcy na najwyszych obrotach
inynierski umys tak wyranie, jakby implant Quincy przesya jej gotowe obrazy. - To najbardziej
zwariowany... ale... Alene! Sheryl! Przyniecie mi wszystkie tamy adunkowe, jakie znajdziecie -
przede wszystkim purpurowe i zielone, trzymetrowe...
trzeba bdzie jako je przywiza...
- Tak. - Jak rwnie upewni si, e pocisk przeleci przez wewntrzny i zewntrzny waz, e wejcie
do statku Osmana stanie otworem oraz e uda im si wykorzysta powstae zamieszanie lub e nie
ucierpi zanadto, gdyby plan spali na panewce. Niemniej poczua przypyw pewnoci siebie. To
mogo si uda, a gdy tylko przejmie kontrol nad statkiem Osmana, bdzie moga wykorzysta go w
charakterze tarczy przeciwko jego kamratom.
- To bardzo niebezpieczny plan, madame... - zacz Martin.
- Znajdujemy si w bardzo niebezpiecznej sytuacji - odpara Ky. - Co zauwayo ju kilka osb, w
tym rwnie ty. Masz lepszy pomys? Jeeli plan si powiedzie, zapobiegnie abordaowi.
Jego plan na wypadek abordau by bardzo skomplikowany i nie bya pewna, czyjej zaoga
poradziaby sobie z realizacj. Zwaszcza ostatniej fazy.
- Rozumiem, madame.
- Quincy, oszacuj, jakie uszkodzenia impuls elektromagnetyczny wymierzony w jego statek moe
wyrzdzi naszym wysignikom, urzdzeniom na korytarzu i systemom sterowania... - Rozdara
karton.
- Tak jest - rzucia Quincy weselszym tonem. - Przylij mi tutaj Martina.
Ryzyko. Jeeli si nie uda, mog zosta schwytani. Nie wolno do tego dopuci. Toby nie moe
wpa w rce wroga, tak samo Stella, czy Quincy... ani ona sama. Uznaa, e plan ma szanse
powodzenia - stanowczo tak - ale co bdzie, jeli co pjdzie nie tak? Wezwaa Tobyego, Stell i
Rafea na spotkanie w mesie. Mieli prawo jako pierwsi dowiedzie si najgorszego. Pozna ostatnie
elementy planu Martina, o ktrych nie wspomniaa im wczeniej w nadziei, e nigdy do tego nie
dojdzie.
- Sytuacja jest... powana - oznajmia. Toby zblad, lecz nie poruszy si. Blada z natury Stella take
siedziaa spokojnie.
- Beznadziejna? - spyta Rafe.
- Nie. Nie jest beznadziejna. Trudna, niebezpieczna, skomplikowana. Ale nie beznadziejna.
Rafe wyd wargi.
- Czasami warto przyzna, kapitanie Vatta, e nie ma alternatywy.
Zaalarmowaa j ta formalno.
- Uwaasz, e nie mamy wyjcia?
- Maj nad nami przewag liczebn, szybkoci statkw i uzbrojenia, dziki ktremu mog nas
zniszczy, jeeli nasz system defensywny nie wytrzyma. Nasi nieprzyjaciele zoyli propozycj,
dziki ktrej przynajmniej cz zaogi zachowa ycie... a przy okazji: wierzysz w to?
- Oczywicie, e nie - odpara Ky. - ycie moich ludzi nie interesuje ich w najmniejszym stopniu. W
przeciwiestwie do mnie, jak zakadaj.
- A ten plan zakada, e dopucimy do abordau. Moe wic nadszed czas... eby przekn kul.
- Nie sdz - sprzeciwia si Ky. - Moim zdaniem nadszed czas, eby zmusi wroga do przeknicia
kuli. Tyle tylko, e nie bdzie atwo upewni si, i nie utknie mu ona w gardle.
- A cen za bd moe by duga i powolna mier - zauway Rafe, patrzc jej prosto w oczy.
- Przynajmniej temu moemy zapobiec - odrzeka Ky. Nie patrzya na Tobyego; nie chciaa widzie,
jak w jego oczach pojawia si zrozumienie. Wtem szczeniak wyrwa mu si z ramion; pazury
zazgrzytay o pokad.
- Hultaj! - zawoa napitym gosem chopiec.
- W porzdku - mrukna Ky, z ulg przyjmujc ten przerywnik. - Zachowanie Hultaja to w tej chwili
najmniejszy problem. Uwaam za swj obowizek zapewnienie kademu czonkowi zaogi
moliwoci szybkiej mierci...
- Ma pani na myli... samobjstwo? - zapyta Toby.
Teraz musiaa ju na niego spojrze. Zmarszczy brwi, usiujc zachowa spokj; szczki mia
zacinite, a usta utworzyy zdecydowan lini.
- Tak - potwierdzia. - Lecz tylko, jeli okae si to niezbdne, gdy zawiedzie wszystko inne.
- Moja... moja rodzina nie wierzya w samobjstwo - powiedzia, spuszczajc gow.
- Ani moja - dodaa Ky. - Ze zwykych przyczyn. Ale Toby, jeeli Osman ci uwizi...
lepiej o tym nie myle.
- Ja... nie chc umiera.
- Ja te nie. Prawd mwic, wcale nie zamierzam. Planuj zabi Osmana, cho rodzice nauczyli
mnie rwnie, e zabijanie jest ze. Niemniej podpisae umow spki jak dorosy, Toby. Doroli
musz czasami robi rzeczy, o ktrych nigdy by nawet nie pomyleli. Jeli naprawd nie moesz...
c... zajmiemy si tob.
Z wyrazu twarzy sdzc, to rwnie zrozumia.
- Moemy ich zabi?
- Tak sdz. Albo osobicie wysadz ten statek w powietrze.
- W porzdku. - Twarz mu stwardniaa. Ky zerkna na Stell i Rafea. - Jeli bd musia, zrobi to
sam. Czy to... bdzie bolao?
- Nie - odrzeka Ky, po czym uczciwo zmusia j do dodania brutalnego: - A przynajmniej nie tak
dugo, jak miaoby to miejsce w niewoli u Osmana. - Podaa im pakieciki.
Hultaj obgryza jej but; pochylia si i podniosa go z podogi. Wi si gwatownie i zdoa poliza
japo brodzie, zanim zdoaa umieci go z powrotem w ramionach Tobyego.
- We go, Toby - powiedziaa. Szukaa sw pociechy; na prno. Co mona powiedzie po tym, jak
uwiadomio si chopca, e moe by zmuszony do odebrania sobie ycia? Zawsze mona byo uciec
si do poczucia obowizku... a czy kady nastolatek nie marzy o zostaniu bohaterem? - Zaopiekuj si
nim i rb wszystko, co powie Quincy. Jeste sprytny... moliwe, e to wanie ty uratujesz statek.
- Tak jest, kapitanie - odpar Toby. Nadal mia przestraszon min, lecz w oczach zabysa mu
iskierka zainteresowania. - Ja... postaram si pomc.
- Ju to zrobie, Toby. Pewnego dnia bdzie z ciebie wietny kapitan. - Jeeli doyje.
Jeeli ktrekolwiek z nich doyje. Jeeli bdzie dysponowaa statkiem, ktrego kapitanem go
mianuje. Ale to ju byo jej zadanie.
* * *
Ojciec powiedzia jej kiedy, e najatwiej oszuka tego, kto spodziewa si, e zostanie oszukany.
Syszaa to rwnie od innych, a ostatnio od samego Osmana. Z pewnoci bdzie spodziewa si
sztuczek, tylko jakich? e bunt by udawany, a jej zaoga naprawd stawi mu opr? e ona odkryje
spisek? Co bdzie stanowio dla niego wskazwk, e tak wanie byo?
Najpewniej zwoka. Jeli jej zaoga zacznie szukasz wykrtw, opnia, uzna, e co kombinuj. Z
drugiej strony, jeeli od samego pocztku zaczn go pogania...
Wywoaa Lee na prywatnej linii.
- Powiedz mu, e wszystko musi odby si jak najszybciej - polecia. - Powiedz, e obawiasz si, e
co odkryj i podburz lojaln mi cz zaogi albo zniszcz statek. - Wtem do gowy przysza jej
nowa myl. - Powiedz mu, e masz mj implant.
- Nie ma pani implantu.
- On o tym nie wie. Zapyta mnie, jakimi danymi dysponuj i czy mogabym zapewni mu
nowelizacj. Skamaam, e mam wgran jedynie podstawow baz danych. Nie uwierzy
mi; chce myle, e posiadam zaawansowan baz.
- Ale pani jej nie ma... prawda?
- Nie w gowie. Dziki temu otrzyma przekonujcy dowd: zobaczy, jak le nieprzytomna z otwart
gow. To twoja wajcha bezpieczestwa, Lee. Jeli zniszczy statek, utraci skarb - informacje z
gwnej bazy danych Vattw. Potarguj si z nim. Powiedz, e moesz mu odda implant i adunek,
jeeli puci wolno statek i zaog.
- A co z pani?
- To potrwa tylko chwil - nagrasz mnie na dowd, e jestem uwiziona i bezsilna.
Stella pokrcia gow.
- To si nie uda - ocenia. - Zbyt niebezpieczne. Zagram twoj rol - przecie nie wie, jak
wygldasz...
- Moe mie nagrania z Lastway - mrukn Rafe. - Jeeli przekupi kogo z MilMartu, mog
dysponowa mnstwem fotek.
- Peruka, makija - upieraa si Stella. - Jestem dobra w przebierankach; wiesz o tym.
Bardzo prawdopodobne, e zada cigego podgldu, a nie tylko jednego ujcia.
- Torba na gowie - podsuna Ky. - To jeszcze bezpieczniejsze. Ale zblienie, eby pokaza miejsce
po implancie... to musi by moja gowa. Niezalenie od makijau twoje koci policzkowe w niczym
nie przypominaj moich.
- Co z implantami? Masz teraz dwa: jeden przesany ci przez ojca na Sabin za porednictwem
Furmana oraz gwny po... po nim.
- A ty jaki masz, Stello?
- Aktualnie? Poziom Drugi Administracyjny. Mnstwo danych, ale adnych funkcji dowdczych.
- Implant dostarczony przez Furmana daby ci moliwo dowodzenia tym statkiem -
powiedziaa Ky.
- Nie chc go - odpara Stella. - Pamitaj, e nigdy nie suyam na statku. Nie majc czasu na
zapoznanie si z zawartoci bazy danych, mogabym przypadkiem niele narozrabia. Czemu nie
oddasz go Tobyemu? A ty naprawd powinna mie zaoon gwn baz danych.
To prawda, sama ju o tym mylaa.
- Nie ma czasu - mrukna. - Jeeli nie zd si przystosowa, nie bd zdolna do dziaania, kiedy
wejd na pokad.
- Rafe utrzymuje, e to moliwe - upieraa si Stella.
- Wierzysz mu?
- Tutaj chodzi take o jego ycie - zauwaya Stella. - Nasz szans jest jak najwiksze wzmocnienie
twoich moliwoci, czy nie?
Niestety. Jej wczeniejsze obiekcje przed zaoeniem sobie implantu teraz wyglday na gupie
wymwki. Gdyby uczynia to na Lastway lub w trakcie bezpiecznego lotu w hiperprzestrzeni...
mieliby czas, eby poradzi sobie z ewentualnymi kopotami. Nawet, gdyby kompletnie j to
rozoyo, Stella mogaby poprosi o pomoc najemnikw. Ale ona wolaa zostawi to na ostatni
chwil w nadziei, e dotrzyma do koca tych szeciu miesicy. A teraz...
- Dobrze - postanowia i obrcia si do Rafea. - Czy jest moliwe, ebymy zdyli w czasie, jaki
nam pozosta?
- Moliwe do zrobienia - tak. Moliwe, eby odzyskaa pen funkcjonalno - to ju mniej pewne.
Prawdopodobnie - jeste moda, a implant jest dostrojony genetycznie do ciebie.
Lecz przyspieszenie procesw adaptacyjnych moe bole. To, co twj mzg robi dotychczas w
trakcie snu, teraz bdzie musia dokona znacznie szybciej i to przy penej wiadomoci. I lepiej,
eby zrobia to od razu - bdziesz potrzebowaa kadej minuty na adaptacj.
Czas... czas im umyka, minuty zbyt szybko przemijay. Ky naszykowaa jedn z min, ktre MacRobert
przesa jej do specjalnego wykorzystania, po czym wyjania Jimowi, co powinien zrobi, kiedy
nadejdzie waciwa chwila. Martin przejmie dowodzenie obron statku, gdyby ona nie bya w stanie.
Mieli tylko jedn szans na unieszkodliwienie statku Osmana...
nie pozwalaa sobie na roztrzsanie, czy aby za kilka godzin wszyscy nie bd martwi. Nie umr; nie
zamierzaa do tego dopuci.
* * *
Widok nieprzytomnej Ky z wycignitym z gowy implantem nagrali tu przed woeniem jej przez
Rafea implantu.
- Bdzie chcia staego podgldu - przewidywaa Ky. - Bdzie chcia upewni si, e to nie sztuczka.
A my zapewnimy mu ten stay podgld a przynajmniej co, co bdzie na niego wygldao. Niestabilny
obraz z rcznej kamery, przyniesionej specjalnie w tym celu. adnych uj z kajuty kapitaskiej;
uwierzy w to. Pokaecie mnie z wycignitym implantem, potem implant w czyjej doni w
rkawiczce, a potem kto inny zaoy mi worek na gow i zwiecie mnie. Potem niby przypadkowa
ucieczka obrazu, szybkie kadrowanie i ponowne skupienie obrazu na zwizanej postaci, lecej na
mojej koi. To bdziesz ty, Stello... jeste pewna?
- Jestem pewna - owiadczya zapytana. - W tej chwili jestem najmniej potrzebna.
Nie bya niepotrzebna. aden Vatta nie by niepotrzebny. Ale take nikt z jej zaogi.
- Upewnij si tylko, eby nie dorwa mnie ywej - zastrzega sobie Stella. - Ani mnie, ani mojego
implantu.
- Nie ma szansy ci dopa - zapewnia j Ky z wiksz pewnoci, ni czua. W kilka minut
przyszykowali ca scenk. Ky pooya si na koi i pozwolia, by Rafe wbi ig w jej y;
ostatnim, co zrobia, nim ogarna j ciemno, byo zmwienie szybkiej modlitwy, eby nie pomylia
si w jego ocenie.
Ockna si po chwili na stole w mesie, czujc mdoci i dezorientacj. Tu nad sob ujrzaa twarze
Rafea i Quincy.
- Ky... - przemwia staruszka. - Wiesz, kim jestem?
- Quincy Robins - odpowiedziaa Ky, walczc z opornym jzykiem. Wzrok jej si przymgli,
zamigota, a po chwili wyostrzy, ukazujc jednoczenie tekst i ikony: pena, zastrzeona kartoteka
Quincy, wywietlona wskutek skupienia spojrzenia na ikonach, wywoujcych dodatkowy tekst. -
Czterokrotnie wysza za m?
- Tego miao dotyczy moje nastpne pytanie - stwierdzia Quincy. - Przynajmniej wiemy, e implant
dziaa.
- Przepraszam - wymamrotaa Ky, kadc rk na czole. - To jest... nieco przytaczajce.
Jak dugo...
- Pitnacie minut - odpar Rafe. Ku jej zdziwieniu, ujrzaa wyskakujce dane na temat jego
powiza ze Stell, usiane licznymi pytajnikami. - Zajo to nieco wicej, ni planowaem; to bardzo
skomplikowany implant, a procedury adaptacyjne s... zawie. Jak z twoim widzeniem?
- Dziwnie - odrzeka. Wszystko, na co spojrzaa, wywoywao okienko z danymi; powinna mc to
stumi, lecz na razie standardowe metody kontroli zdaway si nie dziaa.
Czyjej ojciec musia boryka si z tym przez cay czas? - Ile mamy czasu?
- Osman zamierza przycumowa za trzy godziny.
Na to nazwisko wyskoczya kartoteka Osmana... Byo jeszcze gorzej, ni pamitaa Quincy.
Skierowano go po porad, nastpnie na przymusowe leczenie psychiatryczne, przymusow kontrol
implantu... wtedy uciek... Krad si i podstpem, para si szulerk, prbowa oszukiwa
spedytorw i wasny statek. Wykazywa obelywe podejcie do partnerek seksualnych. Skonno do
przemocy ujawnia si u niego bardzo wczenie i nigdy nie zostaa wykorzeniona.
Bya idiotk, dokadnie tak, jak powiedzia Johansson. Zaryzykowaa ostatkiem struktur dowodzenia
Vattw i dopiero teraz przyszo jej do gowy, e moga przecie odesa Stell i Rafea na pokad
eskortowca, gdzie byliby bezpieczni razem z gwn baz danych Vattw.
Ale nie miaa czasu na samooskaranie si. Rozejrzaa si dokoa mentalnie, naciskajc kady
moliwy guzik, eby sprawdzi, co si stanie. Oszoomienie... nudnoci... zauwaya, e kto
podsuwa jej misk pod brod... zanurzya si z powrotem w strumie danych. Nie tak powinno si
zgrywa z nowym implantem, zwaszcza tak zoonym, ale nie miaa czasu na nic innego.
W kocu odzyskaa ostro widzenia. Spojrzaa na Quincy. Zatroskanej twarzy nie przesonio adne
okienko z danymi. Rafe. To samo. Gow miaa przeadowan informacjami; nie bya pewna
rwnowagi, ale musiaa zacz funkcjonowa.
- Czego uywasz - zapytaa Rafea - kiedy musisz szybko stan na nogi?
- Kawy - odrzek. - Prosz, masz kubek. Chyba, e nadal chce ci si rzyga.
- Nie, mam ju zupenie pusty odek - wyznaa Ky. Sprbowaa usi i pomieszczenie
podskoczyo, przybrao bladotaw barw, po czym wrcio do normalnoci.
- Nie wyglda na to - zauway Rafe, podtrzymujc j ramieniem i ciskajc kubek w drugiej doni.
- Nacisnam wszystkie guziki - wyjania. Wyprostowaa si ponownie i poczua lepiej, cho nadal
dziwnie. Wycigna przed siebie donie. Lewa drgaa w powolnym rytmie.
Prbowaa zmusi j do bezruchu, bezskutecznie. Prawa bya nieruchoma. - Dobrze, e jestem
praworczna - uznaa i napia si kawy. Kilka ykw pniej wzrok wyostrzy si jej do granic blu;
poczua, jak wibruj w niej naczynia krwionone. - Wystarczy - powiedziaa do Rafea.
- Nadwraliwo zmysw ustpuje po okoo czterech godzinach - poinformowa j.
Nie mieli czterech godzin. Ky wczya si poprzez implant w obwody statku i po raz pierwszy od
wielu miesicy poczua bezporednie podczenie do wszystkich funkcji, ktrych tak jej brakowao.
- Jak Osman przyjmuje nagranie? - zapytaa, po czym uwiadomia sobie, e wcale nie musiaa tego
robi. Implant podpi j pod system komunikacyjny statku i osobicie ujrzaa oblicze kuzyna na
poowie ekranu, podczas gdy na drugiej poowie odtwarzano otrzymywany przez niego przekaz
wideo. Przyczaia si i wsuchaa w sowa Lee.
- Zabarykadowali si w pomieszczeniu inynierw - donosi jej pierwszy pilot. - Nie mog uzyska
podgldu; pozasaniali kamery.
- To robota Quincy - uzna Osman. - C, zajmiemy si ni, jak ju wejdziemy na pokad. Gdzie jest
implant?
Lee zrobi upart min.
- Nie powiem ci, jeszcze nie teraz - odpar. - Skd mam wiedzie, e nas nie pozabijasz?
- Znikd - rzuci Osman. - Ale nie uczyni tego. Chc tylko waszego kapitana, Quincy i implantu.
Skoro ju go zaoferowae, to wezm rwnie adunek, potem jednak bdziecie mogli swobodnie
odlecie. Albo przyczy si do nas, jeli zechcecie.
- Cz na pewno tak - powiedzia Lee. - Ja jeszcze nie podjem decyzji. To... byoby dziwne nie
pracowa dla Vattw...
- Ale nadal pracowaby dla Vattw - nad si Osman. - Przecie ja te jestem Vatt.
W zasadzie, wrcz spadkobierc Vattw.
- To prawda... tak przypuszczam... - Lee zrobi zamylon min. Ky dosza do wniosku, e min si z
powoaniem; by rwnie dobrym aktorem, jak pilotem.
- Czemu wic nie zdradzisz migdzie jest implant?
- Woylimy go w czyj gow - odrzek Lee. - Ale nie powiem ci, w czyj. Dziki temu nikogo nie
zabijesz... przynajmniej na razie.
Przez twarz Osmana przemkn cie, zaraz jednak wrci na ni umiech.
- Pomysowe. A ja podziwiam pomysowo.
Ky umiechna si do siebie. W tym przypadku, powinien podziwia jej pomysowo... przez
jakie dziesi sekund przed mierci.
Jej plan mia zbyt wiele grocych porak punktw, eby j usatysfakcjonowa, niemniej by
jedynym, jaki udao si jej wymyli i rwnie by pomysowy.
Odepchna si od stou i zatoczya; Rafe znowu j podtrzyma.
- Koordynacja ruchw wrci prdzej, jeli pokrcisz si troch po pomieszczeniu -
doradzi. - Ale kilka razy wpadniesz na cian.
- wietnie - mrukna. Jedna noga zdawaa si by dusza od drugiej, po chwili wraenie odwrcio
si. Zwykle podczas snu mzg i implant dopasowywali si do siebie bez najmniejszego problemu,
ale Ky nie miaa czasu na spanie. Czekaa j bitwa do stoczenia. -
Niech kto przyniesie mi pistouk Mehar - polecia. - Skoro nie mog prosto chodzi, musz
przynajmniej prosto strzela. Potrzebuj te skafandra. - Zrobia kilka niepewnych krokw, usiada
na krzele i znowu wstaa.
- Prosz, kapitanie. - Mehar osobicie przyniosa jej bro. Ky szybko wyczya okienko z danymi
sprzonymi z twarz i gosem przybyej, po czym przyja od niej pistouk zaadowany betami o
tpych grotach. Mehar zdya umieci poduszk na krzele na drugim kocu pomieszczenia. Quincy
trzymaa w rkach skafander Ky, rozpity i gotowy do zaoenia.
Ky wycelowaa w poduszk; bet upn prosto w cel.
- No c, to ju co. - Daa krok w bok i omal nie przewrcia si na st. - A to co zupenie
innego... - Drugi strza chybi o ponad stop.
- Zatacz - zasugerowa Rafe.
- Taniec...?
Zrobi co i z gonikw popyna muzyka.
- Podejd do mnie - zaprosi j. - Poka ci.
Zmieszana i niepewna rwnowagi Ky pozwolia si obj, a on zacz porusza si w rytm,
prowadzc j.
- Umiesz taczy? - szepn jej do ucha.
- Eee... tak. - Kade dziecko Vattw pobierao lekcje rnych odmian taca. Jak powszechnie
wiadomo, taniec by dobrym przygotowaniem do lotw w niewakoci, uczc wiadomoci i kontroli
nad ciaem. Ale od... od balu juniorw w Akademii, ktry przetaczya z Halem, nie miaa ku temu
okazji, zreszt, nie w gowie jej byy plsy. A teraz muzyka i Rafe pospou przywrcili jej t
umiejtno. Walka ciaa z implantem uspokajaa si, w miar jak melodia i rytm docieray do
starszych czci jej mzgu; poruszaa si coraz pewniej. Dygotanie lewej doni ustao; czua, jak
wojujce ze sob strony jednocz si w harmonii. Co wicej, czua ciepo i rado, jakiej od dawna
nie dowiadczaa...
- Dobrze taczysz - pochwali j Rafe na ucho. - Jednak nie jeste tak zimn ryb... -
Odsun si lekko od niej. - Teraz lepiej?
- Tak - odpara zaskoczona. - Skd wiedziae... - Miaa nadziej, e policzki nie pon jej
szkaratem bardziej, niby wymagaa reakcja na implant. Ani pora nie bya odpowiednia, ani
mczyzna.
- Ze dowiadczenia - odrzek. - Zamiana implantw w mskiej ubikacji w trakcie balu w
ambasadzie. Mylaem, e wystarczy udawa pijanego przez par godzin, ale zabrako mi szczcia.
Musiaem wsta i taczy - odmowa moga wywoa wojn - i po kilku minutach poczuem si
znacznie lepiej. Znacznie dusz chwil zabrao mi pozbycie si tamtej wstrtnej baby.
Ky bez kopotw okrya pomieszczenie, trafiajc w poduszk wszystkimi picioma grotami i to z
rnych ktw.
- Pora si ubra - postanowia. Dziki zapewnianej przez skafander prywatnoci nikt nie zauway, co
czua, a byy to bardzo niebezpieczne uczucia, szczeglnie tu przed bitw. Rafe obrzuci Ky
domylnym spojrzeniem, ktre zdawao si przenika j do gbi, a ona odpowiedziaa spokojnym
wzrokiem, si woli powstrzymujc si przed zarumienieniem, bd
jakkolwiek inn reakcj.
- Nic ci nie bdzie - pocieszy j. Zacz przywdziewa wasny skafander.
ROZDZIA 20
Ostatnie chwile przed uniesieniem kurtyny... ostatnie chwile, zanim zabrzmi muzyka...
Ky omiota spojrzeniem przygotowan przez siebie scen. Muzyka zagra, gdy wczepi si w nich
wysigniki Piknej Kaleen, zostan przycignici do drugiego statku, a rkaw rozwinie si pomidzy
burtami i przylgnie dookoa ich wazu awaryjnego. Koniec sporw: Martin nadal uwaa, e to on
powinien znajdowa si tam, gdzie bya teraz Ky, niemniej to na ni spadaa odpowiedzialno. To
zadanie naleao wic do niej.
odek zawiza si jej w supe, a zaraz potem rozplata. Niemal ju dosza do porozumienia z
implantem ojca - nie dowiadczaa wicej problemw sensorycznych, ani z zachowaniem
rwnowagi. Nie miaa czasu na zapoznanie si ze wszystkimi funkcjami, czy sposobem, w jaki
porzdkowa pliki, lecz kontrola statku dziaaa znakomicie. Miaa nadziej, e nie przyda si jej nic
wicej. Ustanowia poczenia z funkcjami wasnego statku, jak rwnie z Pikn Kaleen. Przez lata
dowodzenia starym statkiem Osman z pewnoci dokona
pewnych zmian, lecz gboko pod kolejnymi warstwami jego instrukcji tkwiy twarde jdra, ktre
powinny odpowiedzie na polecenia jej implantu w sposb, ktrego jej zdradziecki kuzyn nie mg
przewidzie, ani mu przeciwdziaa. O ile dostanie si tam.
W suchawce usyszaa, jak Lee opisuje zdyszanym gosem chaos, jaki wybuch na statku.
- Umiecilimy j bezpiecznie w kajucie kapitaskiej - sam widziae - ale Quincy co zrobia...
- Nie przejmuj si tym - rzuci niecierpliwie Osman. - Wylemy ekip, eby si tym zaja. Jeste
pewien, e kapitan jest bezpieczny?
- Przecie sam widzisz - burkn Lee. - Po prostu nie chc, eby Quincy unieruchomia statek - ta
starucha jest wystarczajco szalona...
Dziki implantowi Ky wiedziaa, e drugi statek obrci si do nich burt - by to najbezpieczniejszy
sposb zblienia si do innej jednostki, gdy adna nie osmali drugiej cigiem napdu
wewntrzukadowego, gdyby kto go uruchomi. Oznaczao to rwnie, e rotacja wok osi statku
doda pdu obiektowi wystrzelonemu z luku. Wykorzysta to, o ile przeyje najblisze kilka minut.
- Wylij kogo, eby nam otworzy - rozkaza Osman Lee. - Albo wysadz waz w powietrze.
- Ju, ju - rzuci pospiesznie Lee. - Jim, id otworzy luk.
- Dlaczego zawsze ja? - burkn w stron kamery Jim, zaraz jednak puci si biegiem korytarzem,
mrugajc do mijanej Ky i nacigajc hem skafandra prniowego.
- Prawa strona - przypomniaa mu. Pokiwa milczco gow. Otworzy wewntrzny waz, gdy nagle
odezwa si Lee:
- Jim... uwaaj... Quincy i ten debil Beeah wyleli z adowni...
- Pracuj nad tym - stkn Jim. - Nie martw si... - Wszed do luzy awaryjnej i mocowa si z
zewntrznym wazem. - Cholera, zacio si...
- Ky zakadaa, e Osman bdzie ich podglda przez niewielkie okienko obserwacyjne, jak rwnie
stale podsuchiwa ich rozmowy.
- Zawsze byy z nim problemy - mrukn Lee. - Mwiem ci: mielimy z nim nielichy kopot na
Sabin... pospiesz si!
- Przylij mi kogo do pomocy - zawoa Jim, dramatycznie szarpic si z przecznikami.
- Nie mog... musz utrzyma mostek... nie mog dopuci ich do...
- Przerway mu realistyczne odgosy strzaw.
- Do licha! - warkn Jim i szaleczo napar na dwigni. Tym razem nacisn
odpowiednie kontrolki i waz uchyli si. Skoczy w bok i rozpaszczy si na prawej cianie luzy, a
Ky przecia lin i wystrzelona ze splecionych elastycznych pasw mina elektromagnetyczna
przemkna koo jego kolan, przebya rkaw i walna w posta w skafandrze kosmicznym,
wrzucajc j z powrotem do luzy statku Osmana. Osobnik ciska w rkach gruby dysk, w ktrym Ky
na pierwszy rzut oka rozpoznaa min przyczepn.
- Zamknij waz! - wrzasna do Jima i rzucia si z pomoc, liczc w mylach sekundy.
Cholera, cholera, cholera, cholera... zewntrzny waz zaryglowany... wewntrzny...
uuuup. Ky otworzya usta, chcc co powiedzie. UUUUUUUUUP!
Zamigotay wiata, zawy alarm. Wyjrzaa przez malekie okienko w sam por, by w zewntrznych
wiatach jej wasnego statku ujrze chmar odamkw i gwatowny rozpad rkawa. Liny
cumownicze mciy przestrze. Co zagrzechotao o wizjer; odskoczya, a po chwili wyjrzaa
znowu. Fragmenty kosmicznego pancerza... poyskujce czerwieni smugi.
Wszystko podeszo jej do garda; z trudem przekna lin. Ze luzy Piknej Kaleen wytrysn
drugi i trzeci obok szcztkw, a po chwili staa struga pary... odlego pomidzy statkami
powikszya si; tamta jednostka zacza obraca si wok wasnej osi. Ky uwiadomia sobie ze
zgroz, e patrzy na wyciek powietrza. Automatyczne systemy Kaleen zostay unieszkodliwione
podwjn eksplozj, a jedna z min bya przeznaczona do niszczenia kadubw statkw. Gdyby luza
jednostki Osmana nie bya otwarta wczeniej, statek miaby przebite poszycie.
Wyobrazia sobie wycie uciekajcego powietrza, przeraajce w ciemnociach, jakie zapady po
awarii owietlenia. Cz przedziaw moga ocale... ci w skafandrach mogli przey kilka godzin,
moe nawet dni... w zalenoci jednak od spustosze, jakie poczyniy obie miny, statek mg okaza
si bezuyteczny.
Nie taki by jej zamiar. W gowie rozleg si cichy gosik, wyjaniajcy nieistniejcym rodzicom, e
to nie miao tak by. Chciaa tylko wyczy ich systemy dowodzenia... Zamkna wewntrzny waz i
potrzniciem gowy zbya pytania Jima. Musiaa pomyle, co dalej. Jak szybko systemy Piknej
Kaleen zrestartuj si automatycznie? Czy wpynie na to dekompresja? Jakich zniszcze dokonaa
mina Osmana? Ilu czonkw jego zaogi nie yo i z jakim oporem musiaa si liczy w razie
wkroczenia na pokad tamtego statku? Czy on sam zgin - czy by w luzie - czy nadal przebywa na
pokadzie, walczc o odzyskanie kontroli nad jednostk?
- Co to byo? - usyszaa czyj krzyk.
- Oni - stwierdzia. Implant wywietli dane dotyczce mieci bombardujcych osony w postaci
staego strumienia liczb: wymiary, szacunkowa masa i prdko odamkw; setki, tysice
mikrokolizji. Wyczya t analiz jako nazbyt absorbujc, sprawdzia integralno i prawidowo
funkcjonowania systemw wasnego statku i z ulg stwierdzia, e nie odnieli adnych
powaniejszych uszkodze. W drodze na mostek zatrzymaa si w swojej kajucie, by poinformowa
Stell, e wygrali pierwsz rund.
- Zdejmij mi to z gowy - poprosia Stella. Ky pomoga jej pozby si poszewki na poduszk i
wizw. Stella udaa si z ni na mostek, gdzie krlowa Lee.
- Moesz przytuli nas do tamtego statku? - zapytaa go Ky. Uwolniona od roli zwizanej ofiary
Stella opara si o grod.
- Obraca si - zauway Lee. - Skomplikowany manewr. W jakim celu?
- Po pierwsze, dziki temu nie bdzie wiedzia, gdzie jestemy, nawet jeeli uruchomi gwne
skanery - bdziemy zbyt blisko. Po drugie, nawet jeeli ustali nasz pozycj, kady atak na nas grozi
bdzie zniszczeniem rwnie jego statku. Zanim do tego wszystkiego dojdzie - o ile w ogle - my
sprbujemy wej na jego pokad i przej kontrol nad wszystkimi systemami. Albo bdziemy
zasypywa je kolejnymi atakami elektromagnetycznymi. Poza tym, jeli si oddzielimy, jego kamraci
- tamte dwa okrty wojenne - z pewnoci nas ostrzelaj, czego raczej nie zrobi, jak dugo bdziemy
razem.
- Zakadasz, e Osman yje i panuje nad sytuacj - rzucia Stella.
- Mam nadziej, e nie, lecz na razie wol przyj takie zaoenie. Tak jest bezpieczniej.
Przynajmniej nie jestemy poczeni, a wszyscy w rkawie i luzie powinni nie y. Sterowanie
wszystkich skafandrw z napdem te powinno pj w diaby.
- Chyba, e ma automatyczne uniewanienie - zauway Martin, wchodzc na mostek. -
Ale pewnie ma pani racj. Podejrzewam, e wszyscy na pokadzie s teraz zbyt zajci przetrwaniem,
eby prbowa nas dopa. - Umiechn si do Ky. - To by genialny pomys, kapitanie. Skd pani
wiedziaa, e bd mieli min?
- Nie wiedziaam - odpara Ky. - Byam pewna, e sprbuj jakiej sztuczki, eby zneutralizowa
zaog, ale podejrzewaam raczej bro chemiczn. Pozbawiliby was wszystkich przytomnoci,
zabrali implanty...
Stella wzdrygna si.
- To byoby straszne.
- Mog podlecie do ich statku - oznajmi Lee. - Niemniej troch to potrwa. Musz wyznaczy jego
aktualn trajektori i dopasowa rotacj.
- Czy wystarczyoby nam mocy do zatrzymania tej rotacji po podczepieniu si?
- Nie wiem. Prawdopodobnie moemy j spowolni. Dlaczego...? Och. eby schowa si przed
bandytami?
- Tak. Wolaabym mie jak oson, gdyby zaczli strzela.
- Zgadza si. Ale nie wyczamy oson, prawda?
- Absolutnie nie - potwierdzia Ky. - Nawet, jeli nie dziaaj idealnie, s wszystkim, co mamy.
Wywoaa Quincy, chcc pozna postpy w naprawie.
- Toby ju skoczy - zameldowaa Quincy. - Dobrze mu robi, jak jest zajty. Och, a ten przeklty
szczeniak przynis cz, ktr poprzednio ukrad. Toby mwi, e od samego pocztku bya
niedobra - ma nieprawidowe oznaczenie. Zawiodaby zaraz po uruchomieniu systemu.
- Toby to may geniusz - zauwaya Ky.
- To dobry dzieciak - mrukna staruszka w jego obronie. Ky poczua, jak unosz si jej brwi.
- Nigdy nie twierdziam nic innego... mamy szczcie, e do nas doczy... - Nie przypominao to w
niczym jej smtnych dowiadcze z pierwszego statku, cho moe na innej jednostce okazaaby si
duo lepsza.
- C... dobrze. - Quincy odchrzkna. - Czy... wci spodziewamy si abordau?
- Nie. Pozwl, e ogosz to wszystkim... - Ky przeczya kanay. - Do wszystkich: raport o aktualnej
sytuacji. Osman prbowa wywie nas w pole i wnie na pokad min przyczepn. T rund
wygralimy. Nasza mina zdetonowaa tamten adunek i to w ich wasnej luzie powietrznej. Statek
Osmana jest unieszkodliwiony i traci powietrze przez otwarty luk, a cz zaogi... odesza. cigamy
go teraz i chcemy dostosowa nasz kurs i rotacj. Nadal mamy na karku jego sojusznikw, ale zostao
nam kilka godzin. Pozostacie w skafandrach, ale moecie zdj hemy i co zje.
Chwila milczenia, po ktrej w gbi korytarza rozlegy si radosne wiwaty.
- Czy oznacza to, e nie dostan nikogo do odstrzelenia? - upewni si Rafe.
- Nie w tej chwili.
- Wielka szkoda. Jakie s pani nastpne plany, kapitanie?
- Pracuj nad nimi - odrzeka Ky. - Nie spodziewaam si takiego obrotu sytuacji.
- Nie przyznawaj si do tego - pouczy j Rafe. - Podziwiaem twoje zdolnoci przewidywania.
Oczekiwaem zdrady, ale nie prby przyczepienia nam miny przed przejciem ciebie i implantu.
- Chcia podoy nam min - potwierdzia Ky. - To byo atwe do przewidzenia. Mg
odpali j pniej. Ale nie przypuszczaam, e obie miny mog wybuchn na pokadzie jego statku...
a powinnam.
- Madame, za pozwoleniem, pjd rozbroi puapki, ktre pozakadaem, zanim kto przypadkiem je
zdetonuje.
- Oczywicie, Martinie - zgodzia Ky.
- Wydawaoby si, e nasza mina elektromagnetyczna powinna unieszkodliwi jego -
zauwaya Stella. - Przecie wszystkie miny s sterowane elektronicznie, prawda?
- Owszem - przytakna Ky - ale miny przyczepne s rwnie wraliwe na zmian cinienia. To
dlatego nie moesz wyrzuci ich za burt, jak ju znajdziesz je na pokadzie swojego statku.
Widziaam j tylko przez chwil, ale wygldao na to, e nasz pocisk trafi
prosto w ni i to z si wystarczajc, by wrzuci nioscego j mczyzn z powrotem do luzy... A
potem nastpia standardowa, kilkusekundowa zwoka.
- No c, posiek jest dobrym pomysem - uznaa Stella. - Bd w kambuzie, gdyby mnie
potrzebowaa.
- Mamy problem - zameldowa Lee. - Ich statek porusza si nieco chaotycznie... mog si
dostosowa, ale naszej sztucznej grawitacji ciko bdzie neutralizowa wszystkie skoki, zanim co
nie wyrwna ich lotu.
- Prbuj - polecia mu Ky. - Uprzedz wszystkich, e mog by kopoty.
* * *
Minuty wloky si niemiosiernie. luza ssiedniej jednostki rzygaa mieciem na ich osony; na
szczcie nic si nie przedostao. Skanery pokazyway skomplikowane ruchy, jakie wykonywa statek
Osmana.
luza znajdowaa si bliej dziobu, przed rodkiem cikoci, tote wytwarzany przez ni odrzut
przydawa jednostce kaprynej rotacji, zakcajc pynne obracanie si wok
podunej osi kaduba. Lee powolutku podlatywa Garym Tobai, modelujc na komputerze
nawigacyjnym trajektori, a nastpnie dopasowujc si do chaotycznych szarpni.
- Jeli nie wpasujemy si idealnie, ich wiksza masa moe da nam fatalnego w skutkach klapsa -
wyjani Lee. - Najspokojniej jest w pobliu ich rodka cikoci... tam wanie powinnimy si
przyczepi. Skanery bliskiego zasigu s wystarczajco precyzyjne, ale te latajce wok mieci
zmuszaj nas do przetwarzania zbyt wielkiej iloci danych.
- Uwaasz, e to zbyt niebezpieczne? - zapytaa Ky.
- Niebezpieczne - tak. Zbyt niebezpieczne... zaley z czym porwnamy.
- Nie chciaabym straci tamtego statku - oznajmia Ky. - Jeeli dalej bdzie gubi
atmosfer i koziokowa, moe ulec cakowitemu zniszczeniu... albo Osmanowi uda si przywrci
go do stanu uywalnoci. - Gdyby tylko dysponowaa wyszkolon grup abordaow... onierze
mogliby tego dokona... gdyby miaa druyn marines ze Slotter Key...
Niestety, nikt z jej zaogi - z wyjtkiem niej samej, a ona nie moga opuci statku - nie byby w
stanie przej na koziokujc jednostk i poradzi sobie z czyhajcymi tam niespodziankami.
Jeeli tradycyjne, solidne systemy Vattw zrestartuj si, Osman odzyska kontrol nad statkiem, a
wtedy... bdzie znacznie gorzej.
A czas ucieka. Nieprzyjacielskie okrty za kilka minut wejd w zasig strzau. Miaa miny drugiego
typu. Potrafia porusza si w przestrzeni kosmicznej... przynajmniej potrafia to ptora roku temu.
Zawsze osigaa wysokie noty za dziaania poza statkiem. Nie zaliczya adnej wpadki.
wiczya manewry w salce 0 g. Standardowe manewry wykonywane w standardowych warunkach.
Tutaj miaa do czynienia z warunkami... dalece niestandardowymi.
Z gwnego korytarza dotaro guche upnicie. O kadub? Co przedostao si przez osony?
- Hemy! - krzykna, zanim analizy dogoniy instynkt. Zapomniaa, e wyczya modu zewntrznych
analiz. - Waz... Pomkna korytarzem, przegldajc dostarczane jej przez implant podgldy z
poszczeglnych kamer.
Poinformowa j o uywaniu luzy. Zewntrzny waz jest otwarty, wewntrzny wci zamknity.
- Zamknij zewntrzny waz - polecia mu.
nie mona wykona polecenia. zewntrzny waz jest zablokowany fizycznie - pojawio si na
wywietlaczu.
Jim zamkn waz. Osobicie sprawdzia oba. Lecz wejcia awaryjne mona byo otworzy z obu
stron...
Olepiajcy rozbysk intuicji: nie wszystkie ciaa, wylatujce ze luzy statku Osmana, byy ofiarami
wybuchw. Jego zaoga bya przeszkolona w technikach abordau, a ona nie wysaa nikogo na
zewntrz, eby sprawdzi, czy kadub by czysty... Co z niej za idiotka, e wspczua tamtej zaodze,
ktr uznaa za martw lub konajc. Po chwili bijce jak oszalae serce zwolnio i poczua
lodowaty spokj.
- Nieprzyjaciel na pokadzie - nadaa. - Wszyscy uszczelni skafandry; opuszczam grodzie midzy
sekcjami. - Implant pokaza jej pooenie wszystkich podwadnych...
Porozrzucane kropeczki - sama pozwolia im odpocz po pierwszym alarmie. Dwoje na dziobie,
jedna w kambuzie, cz na posterunkach, reszta w kajutach. Ikonki poruszay si, ale
niewystarczajco szybko... Grodzie opady, chronic ich tam, gdzie byli, uzbrojonych w to, co mieli
pod rk.
- Spodziewajcie si dekompresji - dodaa. Najprostszy sposb, eby ich unieszkodliwi;
prawdopodobnie pracowali nad uszczelnieniem wasnego statku. Ona sama bya odcita od mostka,
swojej kajuty, reszty min w adowni nr 3; jedyn broni, jak aktualnie dysponowaa, by may,
elegancki pistolet zaadowany pociskami rozpryskowymi, ktry nabya na Lastway.
Oraz to, co miaa pomidzy uszami.
To ostatnie powstrzymao j przed wbiegniciem do kocowego odcinka korytarza prowadzcego do
wyjcia awaryjnego. Implant dostarczy jej wizualizacj sytuacji w luzie...
dwie postacie w skafandrach. Zewntrzny luk by zablokowany przez nieruchomy kosmiczny pancerz.
Dziki implantowi moga powikszy obraz. Za przybic ujrzaa sinoszar twarz o otwartych ustach
i wytrzeszczonych przeraeniem oczach, martwych i pustych. Zogniskowaa powikszenie na innym
punkcie obrazu i zobaczya dwie sylwetki w skafandrach, prbujce otworzy wewntrzny waz za
pomoc hydraulicznej rozpornicy... Nie byli chyba jeszcze przywizani linami bezpieczestwa, cho
jeden z nich mia przewieszony przez rami gruby zwj. Nie rozpoznaa ich broni, lecz narzdzia,
jakimi dysponowali, z pewnoci umoliwi im sforsowanie kadego luku na statku.
Gdyby cinienie byo wystarczajce, a ona otworzya wewntrzny waz, moe uciekajca atmosfera
wydmuchnaby ich na zewntrz... O ile tamten pancerz nie by zbyt mocno zaklinowany. Pewnie by;
nie pozostawaliby w tak podatnej na atak pozycji. Implant szybko policzy si, jak musiaaby
przyoy do pancerza, eby go wypchn... niestety, dobrze go osadzili. Potrzebne byoby
pidziesit kilogramw masy, a ona nie miaa niczego takiego pod rk - miny tkwiy za
opuszczonymi grodziami i nie przydadz si jej do niczego.
Mogaby rcznie otwiera wszystkie grodzie po drodze, ale wiedziaa, e zajoby jej to zbyt wiele
czasu.
No c... ona sama waya pidziesit kilogramw, gdyby jednak pucia uchwyty bezpieczestwa i
uya wasnego ciaa do wypchnicia tamtych ze luzy, to sama znalazaby si na zewntrz, ze staym
przyspieszeniem oddalajc si od Garyego Tobai. Wcale nie chciaa si tam znale... Kiepski
pomys z taktycznego punktu widzenia.
Przy samej luzie znalaza inn kamer i skierowaa j na korytarz. Na pododze lea
kb tam adunkowych, ktre wykorzystaa do wystrzelenia miny. Moga przywiza si nimi i
wykorzysta jako zakotwiczenie; cign j z powrotem. Nie uda si. Nie mogo. Ale nie moga te
pozwoli wej na pokad Osmanowi i jego zaodze. Ilu czaio si na zewntrz? Nie miaa
wystarczajcej iloci zewntrznych kamer, a implant nie by w stanie dostarczy jej danej
informacji.
- W luzie jest dwch obcych - powiedziaa do pokadowego interkomu. - Zablokowali zewntrzny
waz kosmicznym pancerzem. Sama dekompresja nie wypchnie ich na zewntrz...
potrzeba wicej masy.
- Ile? - zapytaa Quincy, jak przystao na inyniera.
- Och... wystarczyoby pidziesit kilogramw. Niestety, nie mam pod rk zbdnych pidziesiciu
kilogramw. - Quincy dostaaby zawau, gdyby dowiedziaa si, co rozwaaa Ky. Jej samej
nieszczeglnie podoba si ten pomys.
- Otworzysz grodzie do mesy i zabierzesz co? - zapyta Rafe. - Jestem tam; mgbym rzuci ci
krzeso.
- Masz na sobie skafander? - upewnia si Ky.
- Tak. Klapa szybu kuchennego jest zamknita; waz do kambuza powinien wytrzyma krtk
dekompresj, a to zwikszyoby dodatkowo si - te krzesa nie s wystarczajco cikie, ale
wwczas mogoby si uda.
By to jaki pomys, lecz Ky wiedziaa, e si nie powiedzie. Implant potwierdzi to, gdy poprosia
go o weryfikacj.
- Kapitanie - wczy si Martin. - Prosz poda mi kody rcznego otwierania i zamykania - przyjd
pani z pomoc...
- Gdzie jeste? - zapytaa.
- Przy kartonie z minami elektromagnetycznymi.
- Ja jestem bliej - zauway Rafe. - Tylko jedn grod od niej.
- Ale to ja posiadam odpowiednie umiejtnoci - upiera si Martin. - Walka wrcz w prni w
stanie niewakoci...
Tylko tego jej byo trzeba: dwch mczyzn spierajcych si o to, ktry z nich by
bardziej predestynowany, by pospieszy jej z pomoc. Nie miaaby nic przeciwko temu, eby
towarzyszyli jej obaj, ale nic z tego.
- Obaj zostaniecie tam, gdzie jestecie - postanowia.
Przetrzsna umieszczon na korytarzu szafk z narzdziami awaryjnymi. Toporek, kanister ze
szczeliwem prniowym, dugi n, om, deski, apteczka... nie moga zabra ze sob wszystkiego, ale
toporek i n powdroway za pas.
Implant zwrci jej uwag na fakt, i chocia miaa 92 procent szans na wypchnicie pancerza z
zewntrznego luku, to istniao 83 procent prawdopodobiestwa, e przy okazji poamie sobie koci
oraz 24,3 procent prawdopodobiestwa, e dozna powanych obrae.
Lecz alternatywa bya jeszcze gorsza: jeeli Osman j pochwyci, umrze na 100 procent po
cierpieniach, o ktrych nawet nie chciaa myle. Naprawd, nie miaa wyboru...
Jej skafander - specjalnie modyfikowany, najdroszy model Deere Ltd. - dziki kombinacji
wzmocnionych pytek i absorbujcych si ciosu poduszek powinien charakteryzowa si doskona
odpornoci na uderzenia. Wprowadzia charakterystyki techniczne do implantu i
prawdopodobiestwo doznania powanych obrae spado do 6,2
procenta, a zamania koci do 21 procent... znacznie lepiej, cho ko moga by zamana albo nie...
Ruszya korytarzem. Napastnicy mogli wyglda - gdyby postanowili sobie popatrze -
przez okienko we wazie. Jeli jednak bdzie wystarczajco szybka, ujrz jedynie zamazany ksztat.
Spltane tamy leay u jej stp; zaczepia je o trzonek toporka i zacza powoli cign ku sobie.
Lepiej nie polega tylko na sile jej chwytu; odpltaa jedn z tam adunkowych -
purpurow, zrywajc si przy obcieniu rzdu tysica dwustu kilogramw - i przecigna j przez
wzmocnione ucho skafandra, suce do przywizywania liny, a potem zwina pozostae tamy i
zabezpieczya. Implant ukazywa jej napastnikw pogronych w pracy... niejeden podnis gow i
zacz si rozglda.
Nie miaa wicej czasu. Ky cofna si, maksymalnie naprajc przywizane tamy, po czym
powiedziaa do Lee:
- Otwieram wewntrzny waz.
- Ale jest pani...
Implant przej kontrol. Zdya pomyle: To by naprawd gupi pomys i ju poczone siy
sprystych tam i uciekajcego powietrza wystrzeliy j wzdu korytarza.
Mylaa, e zdoa usztywni swoje lecce ciao niczym wczni, lecz wir ulatujcej w prni
atmosfery wykrci j, groc, e uderzy bezwadnie o klap luzy. Zwina si w kul, zaciskajc
pici na tamach i uderzya napastnikw prawym barkiem, ciskajc nimi w podtrzymujc waz
opancerzon posta. Kosmiczny pancerz ustpi ze zgrzytem i wszyscy wylecieli na zewntrz. W
wietle zewntrznych reflektorw dojrzaa na kadubie statku jeszcze jedn rozpaszczon posta.
Jeden z napastnikw odlatywa swobodnie w przestrze, drugi pochwyci tamy, ktre wanie
rozcigny si na ca dugo i zaczy si kurczy.
Ky i przeciwnik jednoczenie oderwali po jednej rce od zabezpieczenia, prbujc odepchn si
nawzajem. Napastnik zdoa zapa j za nadgarstek; wzmacniany przez skafander ucisk by coraz
bardziej bolesny. Nie musiaa sysze, co mwi - potrafia to sobie wyobrazi. Obracali si,
walczc w poczeniu si, braku grawitacji i nacisku zwijajcej si tamy.
Ky pucia j lew doni, owina wok nogi i wyszarpna n zza pasa. Przeciwnik nie zauway,
jak rozcia mu skafander pod praw pach. Ze skafandra buchno powietrze, odpychajc j i
odtrcajc rk. Automatyczny system naprawczy rozpyli piank, zapobiegajc utracie koczyny,
lecz jednoczenie unieruchamiajc j. Dgna ponownie, tym razem rozpruwajc lewy rkaw. Puci
j i oderwali si od siebie.
- Uderzenie za pi sekund - przestrzeg j implant. Ky szarpaa si, chcc co zobaczy i unikn
uderzenia gow o burt statku. Tam... ale co zapao j za nog i pocigno...
poczua, jak elastyczne tamy rozcigaj si... Wykrcia si. Wok jej kostki zaciskaa si czyja
do; odziana w skafander posta cigna za sob cienki strumie odrzutu, byszczcy w wietle
zewntrznych reflektorw. Skafander z napdem. Mia skafander z napdem...
Oczywicie, e tak, wanie w ten sposb pokonali przestrze pomidzy statkami, kojarzy
leniwie jej umys. Implant podsun jej okienko z informacjami na temat skafandrw z wasnym
napdem, co Ky zupenie nie zainteresowao. Prbowaa usun si z drogi smudze wylatujcej z
tamtego skafandra na wypadek, gdyby substancja miaa waciwoci rce oraz pozby si rki ze
swojej kostki. Jej szamotanina miotaa przeciwnikiem, zakcajc trajektori ich wsplnego lotu,
lecz napastnik ani myla j puci.
Uczono j, e starcia w niewakoci byy chaotyczne, a ich wyniku nie sposb byo przewidzie
nawet w zamknitych pomieszczeniach. Poza statkiem... Po prostu nie dopu do znalezienia si w
takiej sytuacji - radzili instruktorzy. wietnie, lecz teraz nie byo rady.
Skafander uniemoliwi jej zgicie si i zblienie noa do trzymajcego j napastnika; taki manewr
mona byo wykona w atmosferze statku, ale nie tutaj. Wyprbowaa inn taktyk, uywajc
naprzemiennych ruchw ramienia do wzmocnienia wirowania wok wasnej osi...
co w kocu zbliyo jej rami do tamtego. ciska w doni jaki zaostrzony prt, lecz znalaza si tu
za nim. Zapaa go mocno prawym ramieniem i przesuna noem wzdu jego skafandra...
Ostrze rozpatao materia od biodra do ramienia; przybic zbryzgaa mgieka... Puci
j i Ky udao si zorientowa w przestrzeni, odnajdujc swj statek dziki wyranie przybliajcym
si mocnym reflektorom zewntrznym - elastyczne tamy przyspieszay jej powrt do otwartej luzy.
Jeli pozostanie przywizana, rozbije si o wasny statek. Jeli nie, zawinie w prni bez napdu i
moliwoci powrotu... ale ona przecie ju wracaa. Tylko czy z wystarczajc prdkoci? Odcia
tamy i patrzya, jak zwijaj si, niczym macki morskiego stwora, ktrego obserwowaa na rafie przy
Corleigh. Zapytaa implant... uderzy w statek, ale nie na tyle mocno, eby uszkodzi poszycie - albo
siebie.
Rozejrzaa si dokoa. Tamten mroczny ksztat, wirujcy na tle gwiazd, to statek Osmana. Rzd
jaskrawych wiate nalea do jej wasnej jednostki - zewntrzne reflektory wci byy wczone,
luza awaryjna otwarta, a wiksze skupisko wiateek oznaczao ruf.
Wczya nadajnik skafandra.
- Kapitan do mostka...
- Gdzie pani jest? Co pani zrobia?
- Zbliam si do statku - odrzeka.
- Do Kaleen? - W gosie Lee wyranie sycha byo oszoomienie i panik.
- Nie. Do nas. Wyleciaam ze luzy razem z bandytami... przynajmniej z dwoma z nich.
- Podkrcia powikszenie skanera na hemie, szukajc tego, ktry rozpaszczy si tu obok wejcia
awaryjnego. Nie byo go tam. Gdzie si podzia? - Co pokazuj wewntrzne skanery?
- Kto jest w rodku, w korytarzu awaryjnym. Nie odpowiada; mylelimy, e to pani z uszkodzonym
nadajnikiem... Zastanawialimy si nad zamkniciem zewntrznego wazu i napenieniem statku
powietrzem, eby mc podnie grodzie...
Gdyby nie to, e unosia si w niewakoci w skafandrze, palnaby si w czoo. Gupia, gupia,
gupia. Kapitanowie nigdy nie powinni opuszcza zagroonego statku. Na Akademii na okrgo
wbijano jej to do gowy. Nigdy. Niezalenie od pokus, kapitan zostawa na pokadzie i dawa odpr
niebezpieczestwu... A ona wyfruna sobie ze luzy, popisujc si, jak by okreli
to MacRobert. Dokadnie. A jeden z drani zakrad si na jej statek.
- Zablokuj waz w pozycji otwartej, Lee - polecia, zastanawiajc si, czemu intruz nie zamkn go,
by uniemoliwi jej powrt, na wypadek, gdyby wymkna si jego kamratom. -
Nie podno grodzi. Przeczesz przestrze pomidzy nami a Kaleen skanerami w poszukiwaniu innych
skafandrw z wasnym napdem.
Wtem wiata pozycyjne Piknej Kaleen oyy, a oznaczajce dzib i ruf latarnie zaczy mruga.
Inne wiata podkreliy ksztat statku Osmana. Albo zadziaa automatyczny reset, albo kto na
pokadzie postawi system. Reset nie by problemem, ale ta druga moliwo...
Teraz, kiedy ju byo za pno, przychodziy jej do gowy inne sposoby, ktre mogyby przynie
lepsze rezultaty...
- Stracilimy kamer w korytarzu awaryjnym - zameldowa Lee. - Grodzie pozostay opuszczone...
- Dobrze - powiedziaa Ky.
- Ale nie wiemy, gdzie jest ten kto, ani co zamierza.
Ona wiedziaa. Wiedziaa to z absolutn pewnoci, ktra jeszcze nigdy jej nie zawioda. Intruz
zamierza wysadzi w powietrze jej statek wraz z rodzin, a jedyne, czego potrzebowa, to czas,
ktry mia w nadmiarze. Czas, ktry sama mu podarowaa. Poczua cie rozpaczy, forpoczt czarnej
fali... ale nie miaa na to czasu.
- Przecz mnie na Martina - polecia.
- Tak jest. - Chwila przerwy i gos Martina:
- Ky... kapitanie... co si dzieje?
- Martin, nadal jeste w adowni z minami, zgadza si?
- Tak, ale...
- We t z zielonymi symbolami, tak sam, jak ta, ktrej niedawno uyam. Otwrz pokryw -
widziae, jak to robiam. Znajdziesz tam panel kontrolny - tarcz z cyframi.
Przekr j do oporu w lewo. Obr przd miny w stron luzy awaryjnej. Ustaw piciosekundowe
opnienie i odsu si najdalej, jak moesz. - Impuls elektromagnetyczny mona byo do pewnego
stopnia ukierunkowa. Implant wywietli jej list systemw, ktre znajd si na drodze
niszczycielskich promieni. Szkoda... ale lepsze to od unicestwienia statku.
- Ale to oznacza...
- Wykona! - Po czym przeczya si na cay statek, nie dbajc o to, czy usyszy j nieprzyjaciel. -
Na stanowiska awaryjne! Wszystkie rce na pokad! Na stanowiska awaryjne i utrzyma pozycje!
Mina sekunda. Druga. Trzecia. Kolejna.
Rwnie nagle, jak Pikna Kaleen rozjarzya si wiatami, Gary Tobai znikn. Jej statek, za ktry
odpowiadaa, dryfowa olepiony z systemami wyczonymi przez impuls elektromagnetyczny tak
silny, e w pewnych przypadkach mg nawet wyrzdzi krzywd zaodze.
Krytyczna cz jej umysu wrzasna na ni: Bardzo sprytnie, Ky - wanie unieruchomia wasny
statek i lecisz w jego kierunku, nie wiedzc nawet, w ktrym miejscu wyldujesz. O ile Osman
prdzej go nie zniszczy... Nagle uderzya mocno o kadub.
Mechanizmy ochronne skafandra osabiy si zderzenia, lecz wstrzs by wystarczajco silny, by na
chwil stracia oddech. Donie w rkawicach przelizgiway si po burcie w poszukiwaniu jakiego
uchwytu, zanim odbicie nie pole jej z powrotem w kosmos. Rka natrafia na wystajcy koek...
jeden z osiemdziesiciu dwch emiterw nowego systemu obronnego.
Gdyby tylko zdoaa postawi stop na kadubie... Obrcia si tak, e lewa pita zetkna si z
paszczem statku na chwil wystarczajco dug, by podeszwa przylgna do podoa. Wypucia
prt, lecz but przywar mocno dziki wbudowanej w podeszw specjalnej przyssawce
bezpieczestwa. Teraz opuci drugi but... zrobione. wietnie - odezwa si paskudny gosik -
Utkna na burcie wasnego statku, niczym staromodna ozdoba dziobowa. I co dobrego z tego
przyjdzie? Ignorujc utyskujcy gos, Ky powoli pochylia si naprzd i zapaa najbliszy uchwyt.
Lekko przywierajce poduszeczki wbudowane w palce rkawic zapewniy jej pewny chwyt.
Znacznie mocniejsza przyssawka buta pucia, gdy ostronie przestawia stop naprzd, zapaa za
drugi uchwyt i dopiero wtedy przesuna drug stop.
Caa sztuczka z poruszaniem si po kadubie statku bez zabezpieczenia polega na tym -
twierdzi jej instruktor - eby nigdy do tego nie dopuci. Ale jeeli ju oderwiesz si od wasnej
jednostki i wyldujesz na nieprzyjacielskim okrcie, sprbuj w ten sposb: poruszaj si powoli,
zawsze zapewniaj sobie trzy punkty kontaktu z podoem, uwaaj na zmiany przycigania.
Przynajmniej tym nie musiaa si martwi, jako i systemy statku byy martwe.
Przecieki sztucznej grawitacji byy teraz najmniejszym z jej problemw. Znacznie trudniejszym
zadaniem bdzie na przykad odszukanie wazu awaryjnego. Wymylenie, co zrobi, kiedy ju go
znajdzie... moe zaczeka do chwili, w ktrej to nastpi.
ROZDZIA 21
Byskajce latarnie tamtego statku kuy j w oczy... owietlajc na uamki sekund jej wasn
jednostk. Po wielu miesicach w kosmosie kadub Garyego Tobai nie by ju taki nieskazitelny jak
niegdy, niemniej wci byszcza matowo, gdy padao na niego wiato - z wyjtkiem ziejcego
czerni otworu wazu awaryjnego, znajdujcego si dwa metry od jej butw.
Gdzie tam czai si nieprzyjaciel. Uzbrojony w min zdoln zniszczy statek i bro osobist. Bya
tego pewna. Mg w kadej chwili wysadzi Gary ego w powietrze, ale najpierw chcia si
upewni, e ona take bdzie na pokadzie, by mc to zobaczy. Poza tym, pragn jej implantu.
Zaczeka - przynajmniej jaki czas - by sprawdzi, czy bdzie go cigaa.
Z pewnoci wietnie sobie radzi zarwno w niewakoci, jak i w prni, lecz naga przemiana
owietlonego korytarza o standardowej grawitacji 1 g w ciemny tunel i niewako z pewnoci
zrobia swoje. Powinien by olepiony i zdezorientowany, a wszystkie elektroniczne funkcje jego
skafandra na pewno przestay dziaa. Pozostawaa mina. Czy zdy j przyczepi? Czy ju j
uzbroi?
Jej zabezpieczony przed impulsem elektromagnetycznym implant okreli, ile minut i sekund
przebywaa poza statkiem. Jeeli natychmiast wszed do rodka, mia mnstwo czasu, eby
zainstalowa min, uzbroi j i nastawi opnienie...
Obmacaa krawd wazu. We wszystkich lukach zewntrznych ich geometryczny ksztat definiowa
gr i d, uniemoliwiajc odwrotne przyczepienie rkawa lub innego sprztu. Staa po stronie
pokadu, gdyby wczono grawitacj. Ostronie obesza otwr, kryjc si za klap przed znajdujcym
si w rodku intruzem. Powinien znajdowa si na pokadzie.
Co si stao po zanikniciu grawitacji, zaleao od tego, co w tamtej chwili robi, lecz instynktownie
nadal pewnie uwaa, e podoga bya na dole, a sufit na grze... W stanie niewakoci nie miao to
adnego znaczenia.
Wsuna si ostronie do luzy, przytulajc si do ciany tak, by moliwie jak najmniej przesania
sob gwiazdy... na wypadek, gdyby odzyska ju wzrok. Przez rkawice czua jakie wibracje, jak
gdyby co uderzao o ciany korytarza. Rozjania przybic hemu i nastawia jasno wywietlacza
implantu na maksimum. Po wczeniu zewntrznych monitorw skafandra uzyskaa widmowy obraz
korytarza i poruszajcego si w nim chaotycznie ksztatu. Nie widziaa miny, ktr nieprzyjaciel
musia wnie na pokad.
Potrzebowaa wiata.
Nastawiony na maksymaln jasno reflektor skafandra rozbysn, zalewajc korytarz silnym, biaym
blaskiem. Wiedziaa o tym, cho widok przesaniaa jej lustrzana ochrona przed kontr przeciwnika.
Okazao si, e miaa t odrobin szczcia, o ktr tak si modlia: nieprzyjaciel sta twarz w jej
stron i wiato olepio go, zanim wizjer w jego hemie zdy
ciemnie. Poderwa rk do twarzy, wprawiajc si w ruch obrotowy, co dao jej chwil na
przeszukanie wzrokiem podogi, by znale... tam jest. Staa na pokadzie. Nie miaa jednak czasu, by
okreli, czy zostaa przymocowana i uzbrojona, czy tylko znalaza si tam przypadkiem.
Odepchna si od zawiasw zewntrznego wazu, wyczya reflektor i poleciaa ku miejscu, gdzie
chciaa wyldowa. Skaner zdy nagra widok korytarza. Odbia si od ciany tu za wewntrznym
wazem, na moment wczya wiato, by kamera zdya nagra widok i zaktualizowa obraz
wywietlany przez implant. Cho wydawao si jej, e porusza si bardzo wolno, zygzakiem dotara
do przeciwnika, zanim ten opanowa wirowanie. Zawiecia mu prosto w oson twarzy i dgna
noem, rozpruwajc materia skafandra.
By wikszy, ciszy i niewtpliwie bardziej dowiadczony w walce w prni. Chwyci
jej ramiona i odepchn si od ciany, kierujc ich ku luzie i - co gorsza - w stron spoczywajcej
na pokadzie miny. Po kolejnym kopniciu wiedziaa ju, e uderz w ni, jeeli nie zmieni trajektorii
ich wsplnego lotu. Wykrcia si, zwina, by szybciej koziokowa, a zaraz potem wycigna na
ca dugo, chcc zwolni... Niczym w groteskowym balecie odbijali si od cian, sufitu i pokadu,
kilkakrotnie chybiajc min o centymetry wycznie dziki temu, i Ky zaznaczya jej pooenie na
przesyanym z implantu obrazie i instynktownie jej unikaa.
Udao si na chwil uwolni rk i natychmiast wyszarpna pistolet z kabury, pamitajc
wygaszane do sprzedawcy wasne komentarze o strzelaniu w stanie niewakoci.
Niewane. Odrzut nada jej inny kierunek ruchu i nie bdzie w stanie tego kontrolowa, ale nie moga
czeka na lepsz okazj.
Pierwszy pocisk rozprysn si po trafieniu na setki odamkw wystarczajco ostrych, by poharata
skafander. Odrzucio jej rami wstecz; zoya si ponownie do strzau i raz po raz pocigaa za
spust. Mg mie pancerny hem, tak jak ona, i nosi napiernik... zostaway nogi i ramiona...
Widziany na monitorach przetwarzany komputerowo obraz by co najmniej groteskowy: krew miaa
turkusow barw - mniejsze kropelki byy bledsze, wiksze za ciemniejsze. Uchwyt na jej drugiej
rce wzmocni si, lecz po chwili osab - sia trafie oderwaa go od niej, jednoczenie odrzucajc
j wstecz. Dzieliy ich ju nie centymetry, lecz metr... dwa metry. I jeszcze raz. I znowu. Powolutku
usuna oson, pozwalajc oczom przyzwyczai si do blasku i ujrze w prawdziwych barwach,
czego dokonaa.
Wstrzsem by intensywny szkarat krwi i jej ilo, jaka wisiaa w korytarzu w postaci oboczkw
krwawej zawiesiny, kropli i sznurw. Skafander przeciwnika broczy piank uszczelniajc z setki
dziur - zbyt licznych - unieruchamiajc ramiona i nogi w prbie uratowania mu ycia. Twarz za szyb
hemu poszarzaa; dominoway w niej szeroko otwarte oczy. Nadal y. Zamruga. Za jego plecami
majaczya czarna paszcza otwartego luku awaryjnego. Dryfowa tak, eby odbi si od ciany i
wylecie na zewntrz. Ky odbia si spokojnie od jakiej paszczyzny i ruszya za nim w pocig.
Zapaa go w chwili, gdy uderza o cian; zapara si nogami o krawdzie wazu.
Przycigna jego gow ku sobie. Spojrza jej prosto w oczy. Osman. Zalaa j fala jeszcze wikszej
wciekoci. Uciek wzrokiem w stron ustawionej na pokadzie miny. A potem umiechn si do
niej, wywalajc jzyk.
- Zabie moich rodzicw - przemwia konwersacyjnym tonem Ky. Nie mg jej sysze, lecz z
pewnoci domyla si, co chciaa mu przekaza. - Zabie moich braci, wujka i mnstwo innych,
bliskich mi osb, z ktrych czci nawet nie znaam. - Przyciskaa go do ciany, unieruchamiajc. -
Maa creczka Gerryego - cigna, poszerzajc noem dziury po odamkach pociskw. - Maa,
zepsuta dziwka Genyego - chyba tak mnie nazwae. Mylae, e bdziesz si ze mn zabawia. -
N rozpru przd skafandra Osmana wzdu szwu i znalaz
si pod kryz hemu. Jednym ciosem przebia mu podbrdek, jzyk i podniebienie.
Oczy przeciwnika zaszy mg. Od stp po gow pokry j ohydny osad. Mina tkwia nieruchomo na
pododze korytarza. Przypyw radoci, tym razem zmieszanej ze susznym gniewem, nie straci
zanadto na intensywnoci, nawet gdy odepchna go na bok. Pniej.
Pniej nacieszy si t mierci, a teraz... teraz musiaa ratowa statek.
Ruszya powoli w stron miny, strzepujc ze skafandra skrzepy zamarznitych wydzielin Osmana.
Ostronie obejrzaa urzdzenie. Standardowa, silna, tania mina przyczepna, jedna z kilku rodzajw, o
jakich uczya si na Akademii. Mina elektromagnetyczna bez wtpienia wysmaya elektroniczny
mzg bomby - nie wieciy si kontrolki stanu urzdzenia, sygnalizujce jego przyczepienie i
uzbrojenie. Gdyby nie zostaa przyczepiona, mogaby j poruszy - powoli i ostronie. Jeli zdy j
umocowa, kada prba poruszenia wyzwoliaby zapalnik reagujcy na zmian cinienia.
Standardowy sprawdzian polega na omieceniu miny podmuchem spronego gazu, ktrego nie miaa
pod rk. Zaraz... dysponowaa przecie zapasowym ustnikiem, wbudowanym we wszystkie
skafandry w celu umoliwienia podzielenia si powietrzem z potrzebujcym partnerem.
W tym modelu dodatkowy ustnik wyposaony by w zabezpieczenie, ktrego usunicie zabrao jej
kilka dugich sekund, w kocu jednak zdoaa nakierowa strumie powietrza w podstaw miny.
Zadraa... i powoli przesuna si po pokadzie. Ky wypucia dugo wstrzymywane powietrze. Nie
zdy jej przyczepi. Dla onierza jeszcze nieprzyczepiona oznaczaa zazwyczaj jeszcze
nieuzbrojona. Ale kto wie, co zrobi Osman? Podwaya j koniuszkiem palca, pomagajc sobie
sabym strumieniem powietrza, chcc rzuci okiem na spd. Mechaniczny przecznik bysn na
pomaraczowo. Wstpnie uzbrojona, ale nie cakowicie. Chyba, e Osman zmieni ustawienia... ale
nie wydawao si jej. Moga j rozbroi... lecz na wszelki wypadek lepiej byo zrobi to gdzie
indziej, gdzie przypadkowa eksplozja nie zniszczy statku.
Przesuwaa j powoli korytarzem, mierciononym wyzwalaczem w inn stron, koo ciaa Osmana,
unoszcego si teraz pod sufitem. Ju miaa wypchn min na zewntrz, gdy uwiadomia sobie, e
skierowaaby j w stron Piknej Kaleen, owietlonej, lecz wci bezadnie wirujcej wok
wasnej osi.
Albo j to zabije, albo nie. Ky pochylia si i przeczya zapalnik, rozbrajajc min. Nic si nie
stao. Mina bya - a przynajmniej powinna by - bezpieczna. Uya resztki zwisajcej jej z bioder
elastycznej tamy, by przywiza j do zewntrznego wazu, po czym pocigna za klap,
zaryglowaa j, uoya ciao Osmana w luzie, zamkna i zaryglowaa wewntrzny waz i nareszcie
miaa chwil spokoju, by pomyle, co moga zrobi dla swojej zaogi, rodziny i statku.
Gdzie na tym korytarzu znajdowao si wejcie danych. Podczya do wtyczk skafandra,
przestawia na implant i zadaa analizy.
automatyczny restart systemu za 92 sekundy. uniewani? Czyby jej walka trwaa tak dugo?
Wybraa uniewani. Na ramiona i biodra zwali si ciar, znikn na moment i zaraz powrci. Na
pokad spad rowy nieg, sztuczna grawitacja dziaa. Pierwsze powinny oy wiata i system
podtrzymania ycia. Grawitacja bya przydatna, lecz tamto byo waniejsze.
Przez podeszwy butw poczua wibracje.
system podtrzymania ycia dziaa. cinienie w tym przedziale: zero.
podnie cinienie? Rezerwy cinienia? dane niedostpne. Niedobrze. Skoro system podtrzymania
ycia dziaa, powinna mie dostp do danych o moliwociach odnowy rodowiska, w tym stanu
rezerw powietrza.
Dotara do pocztku korytarza. W grodzi zainstalowane byo okno, wychodzce na nastpny korytarz
oraz cz mesy. Wczya reflektor i zajrzaa tam. Dziaay jedynie czerwone wiata awaryjne...
przechodzcy przez liczne warstwy przezroczystego tworzywa snop wiata reflektora wzbudza
jedynie mylce refleksy. Bysk wiata, jeszcze jeden, moc pokadowa 65%. zdefiniuj schematy
owietlenia. Ky spojrzaa na wywietlony przez implant plan statku. Mostek: wywietlacze, lampy
sufitowe, wskaniki, pozostaa rezerwa mocy: 14,3
godzin. Czyli napd rwnie nie dziaa... To by pewien problem. Mesa - musiaa co zobaczy.
Zapalia grne wiato i ujrzaa dwa stoy i bezwadn posta na przewrconym krzele... niedobrze,
niedobrze. Jeli wszyscy doznali obrae... nie chciaa pomyle zginli, ale ju zdya to uczyni...
musiaa dosta si tam, gdzie moga co zrobi.
- Wypeni korytarz awaryjny powietrzem - polecia. Korytarz zasnua mga; przybica hemu
zaparowaa, a po chwili oczycia si, gdy skafander automatycznie zmy
zanieczyszczenie. - Temperatura?
temperatura na pokadzie 299 standardowych stopni. Implant przezornie zaznaczy na skali zwyk
temperatur pokadow. W normie.
Skafander zwiotcza, reagujc na rosnce cinienie... mga rozwiaa si powoli. Rowy nieg
wyglda teraz na to, czym by: na rozsmarowan krew, nawodnion wilgoci napywajcego
powietrza. Wreszcie - wydawao si to trwa wiecznie, ale zajo tylko par minut - cinienie
wyrwnane. grodzie przedziau: opuszczone.
- Podnie - rozkazaa Ky. Gruba grod schowaa si we wnce; usyszaa syk, pisk i wyobrazia
sobie ilo zuywanej energii.
Nie zdejmowaa hemu, ani nie gasia reflektora. Ciao w mesie naleao do Rafea -
hem zatrzanity, oczy zamknite, dostrzega jednak unoszc si w oddechu pier. y. O
reszt bdzie martwia si pniej. Korytarzem na mostek... Mijajc swoj kajut, usyszaa
widrujce piski szczeniaka. Otworzya drzwi. Na jej koi lea Toby, otoczony ramieniem Stelli
- oboje nieprzytomni. Szczeniak merda z wigorem ogonkiem i szarpa ich, prbujc obudzi.
Warkn na Ky, rzuci si do jej butw, obwcha i wycofa si z najeon sierci.
Prawdopodobnie pachniaa jak sama mier.
- To tylko ja - mrukna do zwierzaka, ktry nadal szczerzy na ni zby. Wycofaa si, zamykajc za
sob drzwi.
Na mostku Lee zwisa z fotela pilota. Porusza si niemrawo i pojkiwa. Ky omiota spojrzeniem
tablic rozdzielcz. Napd: czerwone wiateko, brak odpowiedzi. System obronny: w gotowoci.
czno:
czerwone wiateko, brak odpowiedzi. rodowisko: te wiateko, zasilanie awaryjne.
Personel: czerwone wiateko. adnych sygnaw z czujnikw i implantw. Wiedziaa jednak, e nie
wszyscy zginli...
Najwaniejsze byy silniki - potrzebowali rda mocy. Bez wikszej nadziei wyprbowaa najpierw
automatyczny restart i nie zdziwia si bynajmniej, kiedy nic si nie stao. Restart rczny wymaga
dugiej i mudnej procedury, w wyniku ktrej przekonaa si jedynie, e mostek nie mia adnego
poczenia z napdem.
- Analiza zuycia energii?
40% generator sztucznej grawitacji.
Oczywicie. Jak moga o tym zapomnie?
- Zmniejsz do dwudziestu piciu procent i ponownie oszacuj rezerw.
28,6 godzin.
To ju byo co. Niewystarczajco, niemniej co.
- Uuuuuuch... Au! - To by Lee.
- Lee... odezwij si do mnie. Mwi kapitan.
- Nie chce mi si gada... moja gowa...
- Lee! - Obesza st, stana przed nim i uniosa przybic hemu. Bijcy z jej skafandra smrd omal
jej nie zemdli. - Lee, co si dzieje? Co ci uderzyo?
Otworzy oczy. Lewe nabiego mu krwi; nie mg skupi wzroku.
- Kapitan... kiedy pani wrcia? Gdzie... jestemy?
Poza przekrwionym okiem nie dostrzega innych oznak wstrzsu mzgu.
- Jestemy tam, gdzie bylimy, Lee. Co ci uderzyo?
- W... rodku. Szpila w gowie. - Wzrok mczyzny zelizgn si z niej, po chwili jednak odzyska
ostro. - Mylaem, e jest pani na zewntrz...
- Byam. Teraz jestem z powrotem w rodku, a wszyscy intruzi nie yj. Mamy kopoty ze statkiem.
- Co z innymi?
- Ci, ktrych widziaam, s nieprzytomni. Nie zajrzaam jeszcze we wszystkie kty.
Napd nie dziaa. Nie mog go uruchomi. Ale mamy jeszcze troch powietrza i grawitacj...
nie prbuj wstawa, musiaam j obniy dla zaoszczdzenia energii.
Oblicze pierwszego pilota przybrao bladozielonkawy odcie; przekn lin. Opady mu powieki.
- Czuj si... parszywie. Co to za smrd?
- Zosta tutaj - nakazaa mu Ky. - Niedugo wrc.
- Ostatnim razem te tak pani mwia... - wymamrota i gowa mu opada; znowu straci
przytomno.
Ale przynajmniej y. Po raz drugi otworzya drzwi do swojej kajuty i Hultaj znowu dopad do jej
kostek, dzielnie, acz bezskutecznie. Toby poruszy si niespokojnie; Stella leaa nieruchomo.
- Toby - zawoaa go cicho. - Toby, obud si.
Otworzy powoli oczy.
- Ky... pani kapitan?
- Tak. Nic ci nie jest?
- y...yj.
- To ju niele. Boli ci co?
- Gowa...
Stella jkna i zacza stacza si z koi. Ky podtrzymaa j. Stella otworzya oczy.
- To najgorszy bl gowy, jaki miaam w yciu... Ky. Skoczyo si?
- Nie cakiem - odpara Ky. - Statek boryka si z paroma problemami. Na razie zosta tutaj.
Toby par razy zamruga oczami.
- Ja... mog wsta. - Wtem jego wzrok zatrzyma si na przedzie skafandra Ky. -
Kapitanie... jest pani ranna...
- To nie moja krew - wyjania. Dopiero teraz zauwaya, e zostawia plamy na kombinezonie Stelli
i smug czerwieni na skraju koi.
- Naprawd mog - upiera si Toby. - To znaczy: mog pomc. Boli mnie gowa, ale ju przechodzi.
- Niech idzie - wymamrotaa niewyranie Stella. - Potrzebuj snu... - Zwisa bezwadnie, podobnie
jak Lee.
- W porzdku - Ky oznajmia Tobyemu. - Tylko nie zdejmuj hemu. Systemy statku bardzo powoli
odzyskuj sprawno, a nasza rezerwa mocy jest ograniczona.
- Ale pani... - Urwa. - Mog zabra Hultaja?
- Pewnie - odpara Ky. - Tylko nie pozwl mu mnie gry. Nie podoba mu si mj zapach.
Lecz po przebudzeniu si Tobyego Hultaj bardziej by zainteresowany lizaniem jej butw, ni
obgryzaniem kostek... Potworne, pomylaa Ky, ale sugerowao to, e wrd przodkw psa nie kry
si bynajmniej najlepszy przyjaciel maych chopcw, tylko ich najwikszy koszmar. Z waciw
modoci pogod ducha Toby wielkimi susami pokona
korytarz.
- Mgbym skombinowa co do jedzenia - zaproponowa, gdy weszli do mesy. Rafe wci lea
rozcignity na przewrconym krzele.
- Oszczdzamy energi - przypomniaa mu. - Pom mi przenie Rafea. - Przy tak niskiej grawitacji
zadanie okazao si bardzo atwe. Uoyli go na boku na biegncej wzdu ciany wycieanej pce.
Powieki mu zadray, lecz nie podnis ich.
Potem udali si do rodowiska. W przymionym wietle rozbysy reflektory skafandrw. Mirt, Ted i
Mehar... Mirt i Mehar celowali w Ky z pistoukw, dopki nie rozpoznali jej twarzy.
- Co si stao, kapitanie?
- Popeniam kilka bdw, ale statek wci jest cay, a system podtrzymania ycia dziaa,
przynajmniej tutaj.
- Na razie - stwierdzi Mitt. - Odpalili min elektromagnetyczn? To dlatego stracilimy moc?
- Owszem, to bya mina elektromagnetyczna, ale zdetonowana przeze mnie - jeden z napastnikw
wnis na nasz statek min przyczepn. By to jedyny sposb, na jaki wpadam, by unieszkodliwi jej
system sterowania, zanim zdy j uzbroi.
- C... my te stracilimy kilka obwodw. Rozumiem, e napd wysiad? Co z innymi?
- Cz nieprzytomna, Toby jest tutaj ze mn. Nie sprawdziam jeszcze wszystkiego.
- To musiaa by nieza walka - zauwaya Mehar, wskazujc gow na skafander Ky.
- Raczej... mczca - odpara Ky. Plecy dopiero teraz usioway poskary si jej, ile razy
prbowaa zwin je w precel. Zignorowaa je.
- Ilu ich byo?
- Wydaje mi si, e trzech - odpara Ky. - Pozwlcie mi jednak sprawdzi reszt. Na opowieci
bdzie czas po zrobieniu porzdku ze statkiem.
- Potrzebuje pani pomocy?
- Tak - przytakna Ky. - Najgorzej bdzie w adowni numer dwa i Inynieryjnym. Byli najbliej
epicentrum.
Mehar posza z ni do Inynieryjnego, gdzie panowaa ciemno i cisza. Rozejrzaa si dokoa. Na
drugim kocu sali leaa sterta cia. Na jej oczach jedno z nich sturlao si na podog, potrzsno
gow i podnioso wzrok. Jim.
- Co si stao, Jim?
Pokrci gow, wskazujc na uszy. Uszkodzone? Ky podesza bliej i przemwia mu prosto w
twarz.
- Syszysz mnie?
- Sabo. Przestraszyem si... nie wiedziaem, co si stao, kapitanie. Wbiega Quincy, krzykna: Na
ziemi! i wszystko wybucho.
- Nie wszystko. Nadal jestemy w jednym kawaku. Reszta? - Ju sprawdzaa im puls i szukaa
widocznych obrae.
- Nie wiem. Dopiero co wstaem... - Mwi dziwnie, jakby bez skadni. Quincy leaa na samym
spodzie. Ona, Alene i Cele - wszystkie byy nieprzytomne, lecz ywe. Ky odetchna.
- Zabierzmy Quincy do medzestawu - postanowia. Jim skin gow, podwign si z podogi,
zachwia, ale zaraz odzyska rwnowag.
- Niska grawitacja...
- Tak. Oszczdzamy energi. Pom mi, Mehar. - Nie ufaa zmysowi rwnowagi Jima.
W niskiej grawitacji Quincy bya atwa do podniesienia i transportu. W poowie drogi do niszy z
medzestawem Ky uwiadomia sobie, e sprzt nie bdzie dziaa.
- Moe jednak po prostu pooymy j na jej koi - postanowia. - Musimy uruchomi silniki. - Uoyy
Quincy na koi, a potem zbaday Sheryl. Wybuch miny zasta nawigatora w jej kciku; wanie
wstawaa, narzekajc na potworny bl gowy.
Teraz do adowni. Ky baa si tego, co mogy tam zasta. W adowni numer dwa byo ciemno jak w
Inynieryjnym. Ky znowu zarzdzia wczenie grnego wiata... Staa tam mina wymierzona w
korytarz awaryjny. W grodzi za ni ziaa spora dziura. Przez filtry skafandra przedar si smrd
stopionego plastiku. Martin lea bezwadnie kilka stp dalej, ywy, lecz nieprzytomny.
- Wze przewodw numer trzy - zauwaya Ky. - Do licha. Jeli mamy szczcie, moe to dlatego
silniki pozostaj martwe. Przeniemy Martina bliej medzestawu. - Jeeli przywrci pen moc, bd
musieli leczy si z Quincy na zmian. Polecia Jimowi i Mehar zaj si usuwaniem szkd, jak tylko
dojd do siebie.
Kiedy ju moliwie najwygodniej poukadaa najcisze przypadki, wrcia na miejsce eksplozji,
gdzie Jim usuwa zbrylony plastik z wza numer trzy.
- Diablo trudno bdzie to naprawi - oceni. - Chyba, e wytniemy to wszystko w choler i zaczniemy
od nowa.
- Jak dugo to potrwa?
- Na statku tych rozmiarw, przy sprzcie, jakimi dysponujemy? Dzie. Moe dwa.
Nie miaa dnia ani dwch. adne z nich nie miao dnia ani dwch.
- Moesz poata w tej pltaninie poczenia z silnikiem? W cigu kilku godzin?
- Uch... - Widziaa, jak ch popisania si walczya w nim ze wiadomoci, e tym razem
przechwaki nie wystarcz. - Moe. Gdybym mia pomoc. Znam si... troch... na tym, ale...
- Toby, wiesz, jak ata przewody sterujce?
- Znam gwne funkcje, ale nie pomocnicze, kapitanie. Ale czy w pani implancie nie ma
odpowiedniego podrcznika?
By? Dotd nie miaa czasu na zapoznanie si z funkcjami specjalnymi.
- Obaj zacznijcie od gwnych funkcji. Chciaabym, eby napd dziaa przynajmniej na tyle, eby
zapewni nam moc. Potem bdziemy martwi si o reszt. Wecie z magazynku wszystko, czego
moecie potrzebowa.
Wyobraaa sobie nadlatujce okrty bojowe, celujce w ni z broni, przed ktr nie uratowayby jej
nawet w peni sprawne osony. Po policzeniu caej zaogi wrcia na dzib.
Rafe zdoa usi. Zamruga na jej widok.
- Wygralimy? - zapyta.
- Na razie tak - odrzeka. - Jak si czujesz?
- Boli mnie gowa. Implant melduje mi, e zosta wyczony, ale ju odzyskuje sprawno.
- Dobrze. Toby i Jim potrzebuj twojej pomocy w Inynieryjnym. Jeste w stanie tam pj?
- Tak. Chyba tak. - Podnis si, zachwia, po czym bez sowa ruszy do wyjcia. Ky patrzya za nim
przez chwil, a potem wrcia do swojej kajuty.
Stella rwnie wstaa, opierajc si o cian.
- Gdzie Toby? - zapytaa.
- W Inynieryjnym. Co z tob?
- Masz pojcie, jak okropnie to mierdzi? - Stella zmarszczya nos.
- Tak - odpara Ky. - Ale nie mog si jeszcze umy, mamy kolejny problem.
- Wiecznie tylko problemy - rzucia Stella. Westchna i wyprostowaa si. - Jak mog pomc?
- Czujc si lepiej. Potrzebuj jasno mylcej zaogi. Dysponujemy jedynie rezerw mocy - napd
wewntrzukadowy nie dziaa. Osman nie yje, ale jego sojusznicy z wielkimi armatami czaj si
gdzie w przestrzeni, a my nie mamy skanerw.
- Gdzie najemnicy?
- Te chciaabym wiedzie - mrukna Ky. - Mam nadziej, e lec nam z pomoc, ale nie miaam od
nich adnej informacji od... bardzo dawna. - Stella milczaa, wic Ky odwrcia si. - Musz i na
mostek - dodaa. - Zapalenie si normalnych wiate bdzie dobr nowin.
- Fiat lux - stwierdzia Stella. - Ale mamy statek i powietrze, zgadza si?
- Zgadza.
- A Osman nie yje. Czyli wygralimy.
- Bitw. Nie wojn.
- Jako dowdca znasz si na dodawaniu otuchy - mrukna Stella.
- Dziki - odpara Ky. - Staram si.
Na mostku zastaa przytomnego Lee. Lewe oko wygldao lepiej; uwija si przy konsoli.
- Napd nie reaguje - poinformowa j. - Gdzie nastpio przerwanie.
- W wle przewodw numer trzy - odpowiedziaa Ky. - Zamieniony w uel.
Inynierowie ju nad tym pracuj.
- Hrnrnm. Dostan troch mocy dla skanera?
Musiaa wiedzie, gdzie znajdoway si inne statki. Chociaby koziokujcy w ich ssiedztwie duy
frachtowiec. Potrzebowaa take cznoci.
- Tak. Pozwl mi tylko... - Wetkna przewd skafandra do portu danych i nakazaa implantowi
dostarczy energii dla systemu cznoci i nawigacji. Kontrolki zmieniy barw z czerwonej na t,
a po chwili na zielon. Na ekranie Lee rozbysy aktualne dane ze skanerw bliskiego zasigu. Pikna
Kaleen nadal chaotycznie wirowaa niedaleko nich. Pojawiy si take trzy inne ikony - pozycja i
kursy dwch z nich wskazyway na kamratw Osmana, trzecia za - odetchna z ulg - oznaczona
bya ID Mackensee. Tylko jeden? No tak, oczywicie - nie zostawiliby reszty konwoju bez ochrony.
Ky przeczya konsol cznoci na ustalon wczeniej czstotliwo.
- ...Gary Tobai... Gary Tobai, zgo si.
- Tu Gary Tobai - odpowiedziaa Ky. - Bandyci w systemie.
- Zrozumiaem. Nie ma problemu - wanie uciekaj. Wasz stan?
Nie chciaa ujawni tego nieprzyjacielowi, nawet uciekajcemu.
- Pniej - rzucia. - Macie dowiadczony oddzia abordaowy?
- Aborda... co si dzieje? - Wczy si inny gos. - Przejdcie na zabezpieczone cze.
Wczcie wizj.
- Teraz nie mog tego zrobi - odpara Ky. - Mamy par problemw.
- Czy to kapitan Vatta?
- Tak, mwi Ky Vatta. Unieszkodliwilimy Pikn Kaleen i zamierzam j przej, ale nie mam ludzi z
dowiadczeniem w akcjach abordaowych.
- Pani... pani zaoga?
- Wszyscy yj. Czy nie moemy z tym zaczeka, a piraci wynios si z systemu?
- Och, dopilnujemy tego...
Daleki szum... i nagle zabysy wiata. W interkomie zatrzeszczao, gono zabrzczao, a potem
wszystko ucicho. Po chwili rozleg si gos Rafea:
- Wzywam mostek... syszycie mnie? - Gos brzmia normalnie.
- Tak - potwierdzia Ky.
- To dobrze. Napd dziaa. Podczylimy go prowizorycznie do wza numer 2.
Diagnostyka wykazaa, e po tej stronie wszystko jest w porzdku, wic wczyem owietlenie. Jim
i Toby pracuj nad podczeniem mostka.
- Co z Quincy? I Martinem?
- Wci nieprzytomni... Sheryl nie spuszcza ich z oka.
- Hmmm. - W tej chwili nie moga nic z tym zrobi, chocia, skoro mieli ju rdo energii... - Czy
moemy wczy normaln moc?
- O ile poczenia nie s gdzie poprzerywane. Czego potrzebujesz?
- Medzestawu dla Quincy i Martina.
- Zrobi si. Mam podesa Alene, eby pomoga przenie Quincy?
- Tak. Wykorzystamy energi mostka na ustanowienie zabezpieczonych pocze.
- Chcesz skorzysta z... mojego?
- Pozwoliby mi?
- Przecie wiesz. Kwestia bezpieczestwa. cze jest bezpieczne, a ja mam tutaj rdo zasilania.
Skrci to i usprawni komunikacj.
- Taaa... - Ky zastanawiaa si przez chwil. - Czy Jim i Toby poradz sobie z reszt?
- Tak. Jim ma smykak, a Toby chyba przeczyta i zapamita wszystkie instrukcje i podrczniki
uytkownika na tym statku. Chopak ma potencja. We dwch skleciliby chyba sprawny statek z
mikserw do drinkw i gumek do wekw.
- W takim razie: tak, dzikuj i chod na mostek.
- W tej chwili, kapitanie.
ROZDZIA 22
Zanim Rafe dotar na mostek, Ky uruchomia wszystkie skanery. System obronny uaktywni si po
zrestartowaniu systemw statku. Dysponowaa dokadnymi wektorami obu piratw i okrtu
Mackensee; ikony bandytw sygnalizoway przyspieszanie, nadal jednak przelec na tyle blisko nich,
e mogliby ich ostrzela, gdyby tylko chcieli. Zataczajca si jak pijana Pikna Kaleen zasaniaa ich
w niemoliwy do przewidzenia sposb, ale Ky wolaa nie liczy na tak oson. Przynajmniej byli
wystarczajco daleko, by unikn zderzenia.
- Lee, moe zejdziesz na d i pokaesz Jimowi i Tobyemu, ktrych systemw najbardziej
potrzebujesz - zasugerowa Rafe, wchodzc na mostek. - O ile kapitan nie ma nic przeciwko temu...
- Tak - odcz konsol i zabierz j ze sob, Lee - popara go Ky. - Znaj si na kablach, ale nie na
pilotau.
- Bd potrzebowa dostpu do skanerw - oceni Lee. - Nie mog pilotowa na olep.
- Rozumiem - odpara Ky. - Po prostu udziel im kilku wskazwek i upewnij si, e nie podcz
niewaciwych komponentw.
Lee wzruszy ramionami, wypi konsol i wyszed na korytarz.
- Dziki - rzuci Rafe. - Teraz musimy zainstalowa wizj...
- Moesz to zrobi?
- Tak. - Rafe zsun hem, rozpi skafander i sign do rodka, marszczc nos. - Bez urazy,
kapitanie, ale twj skafander nieco cuchnie.
- Wiem - mrukna Ky.
- Moe wolaaby go oczyci, zanim zobacz to najemnicy.
- Jestem pewna, e widzieli gorsze rzeczy - odpara.
Przerwa i spojrza na ni.
- Poddajesz si jakiej religijnej praktyce samobiczowania, czy jest co, o czym nie wiem?
Jej cierpliwo wyczerpaa si.
- Moe to, e po powrocie na statek nie miaam choby jednej sekundy, eby nie trzeba byo zrobi
czego absolutnie niezbdnego? Ty i reszta zaogi leelicie nieprzytomni, a na statku nie dziaay
adne systemy.
- Wszyscy? - Unis brwi, nie przestajc grzeba wewntrz skafandra, skd wycign
wreszcie jaki przewd. Wcisn wtyczk w opask na nadgarstku, po czym zdj hem i pooy go
na fotelu Lee. Odgarn wosy, zrolowa fad zakrywajc port implantu i wsun
we drugi koniec przewodu. - Nie wiedziaem.
- Wszyscy - przytakna zafascynowana Ky.
Rafe zerkn na skanery.
- S cztery minuty wietlne od nas; zdysz si umy. Zawoam, jeli co si wydarzy.
Poczua przypyw rozdranienia.
- Co ci obchodzi mj wygld?
- Zawsze liczy si pierwsze wraenie - odrzek. - W tej chwili wygldasz na aknc krwi, szalon
morderczyni, a nie mi, zdrow na umyle pani kapitan z dobrego, kupieckiego rodu.
Ky umiechna si; pamitaa to uczucie radoci, ktre towarzyszyo zabijaniu.
- Ja jestem aknc krwi, szalon morderczyni. Mwiam ci ju.
- To wcale nie jest mieszne - odpar Rafe, krcc gow. - Mwi powanie.
Najemnicy nie byli zadowoleni z tego, e zostaa w tym systemie. Potrzebujesz ich, eby
wywoywa wraenie osoby rozsdnej i godnej zaufania, a przecie naprawd taka wanie jeste.
To nie bya odpowiednia chwila na wykadanie wasnych racji, ale sowa wyrway si jej, zanim
zdya si powstrzyma:
- Jestem i taka, i taka. Ale przyjmuj twoje argumenty. - Obrcia si na picie i pomaszerowaa do
kabiny.
Stella szorowaa dywan, chcc usun plamy krwi; podniosa gow, gdy Ky wesza do rodka.
- Jak sytuacja?
- Poprawia si - odpara Ky. - Przyszam troch si obmy.
- Dzikuj - rzucia z uczuciem Stella. - Wobec tego przejd si do kambuza i podgrzej jak zup. -
Zmarszczya nos i zblada.
Ky zacza zdejmowa skafander, ale uznaa, e atwiej bdzie oczyci go pod prysznicem. Jeszcze
lepsza byaby prnia, ale nie moga wyj na zewntrz, nie mijajc zwok Osmana. Strumienie wody
zmyy ze skafandra najgorszy brud; po dwukrotnym pukaniu wyskoczya z ubrania i daa nura pod
prysznic. Nadal czua smrd mierci Osmana, lecz duo sabiej. Suszenie - wbicie si w czysty
kombinezon z szafy - z niekamanym niesmakiem przyjrzaa si skafandrowi. Na zewntrz by
wilgotny od wody, od rodka - przepocony.
Przewiesia go przez rami i po piciu minutach bya z powrotem na mostku.
Rafe obrzuci j uwanym spojrzeniem.
- Wosy - mrukn.
Ky przeczesaa je palcami; skrzywi si teatralnie, lecz zmilcza. W zamian wskaza na przewody,
ktre podczy do gniazdka w cianie, jej kompa i wasny implant.
- Moesz korzysta ze swojego komputera - przekaz wideo bdzie taki sam.
Wprowadziem ju kody uruchamiajce poczenie ansiblowe i urzdzenie dziaa. Nie mog si
oddala - musz by podczony do rda zasilania.
- Racja. - Ky zasiada w swoim fotelu, uoya sobie skafander na kolanach i spojrzaa na ekrany
skanerw. Obaj piraci rozpdzali si do skoku, a okrt najemnikw prawie ich dogania.
Wprowadzia kod ansiblowy Gloucestera. Na monitorze natychmiast - dziaao! -
zabysa ikonka rozpoczcie poczenia. Zerkna na Rafea; patrzy przed siebie pustym wzrokiem w
cakowitym milczeniu. Domylaa si, e monitorowa funkcjonowanie ansibla.
- Gloucester. - Brak wizji. Oni jednak powinni odbiera jej obraz.
- Mwi kapitan Vatta z Gary ego Tobai. Ustanowilimy zabezpieczone poczenie...
- Kapitanie Vatta. - Na ekranie ukaza si oficer cznociowy Gloucestera i porucznik Johansson. -
Jak wyglda wasza sytuacja?
- Naprawiamy pewne uszkodzenia - odpara Ky. - Tym razem stan jednostki jest stabilny, caa zaoga
yje.
- Potrzebujecie natychmiastowej pomocy?
- Nie natychmiast - odrzeka Ky. - Pikna Kaleen jest uszkodzona; nie wiem, w jakim stanie jest jej
zaoga. Kapitan nie yje...
- Co si stao?
- Wdar si na mj statek z min - wyjania Ky. - Zabiam go. - Znw ten przypyw przyjemnoci,
ktry musiaa ukry, tym razem bardziej intensywnej, gdy miaa czas na oswojenie si z sytuacj. -
Tak czy owak, Kaleen koziokuje i jeli mam nie straci tego statku, potrzebuj oddziau
abordaowego, ktry wejdzie tam i przejmie kontrol. Nie mamy moliwoci dostania si na jego
pokad. Potem trzeba obsadzi go wasn zaog...
- Obsadzanie zaog! - skrzywi si najemnik.
- To by statek Vattw. Zosta ukradziony. Przejmuj go w imieniu Transportu Vattw.
- Oczywicie, pamita pani o pewnych szczegach naszego kontraktu, prawda?
Zgodzia si pani nie korzysta z uprawnie dawanych przez list kaperski.
Znowu zapomniaa o tym dokumencie.
- Nie robi tego jako kapr, tylko jako Vatta. Tamten statek naley do Vattw. Ja go tylko odbieram.
- Rozumiem. - Nie wyglda na przekonanego. - Niezalenie od pani opinii, kapitanie, takie dziaanie
ociera si o zamanie naszej umowy. Kaprzy zagarniaj up. My nie. Nie narazimy naszego statusu
legalnie dziaajcych najemnikw zdobywaniem statkw lub obsadzaniem ich wasn zaog.
Wejdziemy jednak na ten statek, sprbujemy ustabilizowa kurs oraz wemiemy do niewoli tych,
ktrych tam znajdziemy. Jeeli wygospodaruje pani z wasnej zaogi ludzi do obsadzenia drugiej
jednostki, przewieziemy ich szalup. Zgadzam si na to wycznie ze wzgldu na identyfikator
Vattw, nadawany przez latarnie tego statku. Co innego, jeeli sd uzna go za skradzion wasno
pani rodziny. Zaczekam do wyroku. Czy to jasne?
- Cakiem jasne - przytakna Ky. - Dzikuj.
- Na razie jednak - cign Johansson - waniejszy jest pocig za tamtymi dwoma statkami a do
punktu skoku, oczywicie, jeeli byy w to zamieszane.
- Byy - owiadczya Ky.
- Ach... uwaa pani, e naleay do spisku przeciwko ansiblom?
- Zdecydowanie tak.
- Zgasza pani sprzeciw wobec ich eliminacji?
Ky powstrzymaa si przed mwieniem rzeczy oczywistych, na przykad przewadze przeciwnika
dwch do jednego.
- W adnym razie.
- Wrcimy za kilka godzin - obieca. Okrt Mackensee znikn z ekranu, by zaraz pojawi si w sieci
niepewnych namiarw - wektor nieznany, prdko nieznana - ktra rwnie rozwiaa si, ukazujc
najemnikw w doskonaej pozycji do ostrzelania umykajcych piratw. Jeden statek eksplodowa
natychmiast; drugi wyranie przyspieszy, by w nieca minut pniej rwnie skoczy w mgawicy
pomieni.
Ky znowu zaleciao od skafandra. Bdzie go potrzebowa do wkroczenia na pokad Piknej Kaleen i
wolaaby, eby by wwczas suchy i czysty. Trzeba mu take naadowa akumulatory. Mao
prawdopodobne, eby potrzebowaa go w najbliszym czasie, kiedy ju bandyci przestali istnie.
Odwiesia go do szafki, podczya przewd zasilajcy i nastawia program samoczyszczcy.
Okrt Mackensee pozostawa w rejonie eksplozji przez ponad godzin - zakadaa, e szuka
rozbitkw - podczas gdy jej zaoga pracowaa nad przywrceniem poczenia silnikw z konsol
sterownicz. Powicia ten czas na zbadanie struktury danych implantu.
Kusio j, eby przeszuka pliki rodzinne i dowiedzie si, co ojciec zanotowa na jej temat,
postanowia jednak najpierw dowiedzie si wicej o Osmanie. Znalaza to, czego dowiedziaaby
si duo wczeniej, gdyby nie jej niech do zaoenia sobie implantu. Tata podejrzewa, e Osman
zamordowa wasnego ojca, cho nie byo na to dowodw. Z ca pewnoci kama, defraudowa
pienidze i dopuszcza si molestowania seksualnego wasnej zaogi. Odziedziczy po ojcu udziay w
Transporcie Vattw i stwarza problemy niezalenie od tego, co robiono. Jej ojciec i wujek, za
rzdw ich ojca Arnulfa penicy w korporacji funkcj mediatorw, otrzymali zadanie zajcia si
Osmanem.
Przekonali go, eby odsprzeda udziay za gotwk. Uciek razem ze statkiem, a oni nie cigali go, nie
chcc mie z nim wicej nic wsplnego. Notatka o Osmanie koczya si zaleceniem taty, eby kady
kapitan Vattw, ktry natknie si na niego, zachowa jak najwiksz ostrono i natychmiast
meldowa centrali o wszystkim, czego si dowiedzia. Ky skrzywia si. Kto powinien go
zdmuchn wiele lat temu, zapobiegajc tym samym wielu kopotom. Chciaaby, eby tata dowiedzia
si, e to wanie ona zlikwidowaa to odwieczne zagroenie dla rodziny.
Nastpnie zaja si sekcj zatytuowan: polityka. Nie tylko Osman mg by ich wrogiem.
czno midzygwiezdna. Pod tym nagwkiem widniay podtytuy: Kontakty,
Polityka, Negocjacje, Potencjalne konflikty. Wygldao obiecujco.
Na mostek powrci Lee z konsol, zerkn na Rafea i nowe kable, ktre pojawiy si w
pomieszczeniu i bez sowa komentarza wlizgn si na swoje miejsce. Podczy konsol.
- Mog sprawdzi dziaanie poszczeglnych funkcji? - zapyta.
- Jasne - potwierdzia Ky. Implant przeledzi procedury testowe, oferujc jej rne moliwoci
podgldu. Potem postanowia sprawdzi medzestaw. Urzdzenie zameldowao, e stan Quincy jest
stabilny, cho organizm dozna pewnych obrae wskutek poraenia impulsem, zapewne ze wzgldu
na zaawansowany wiek. Zalecao konsultacje z bardziej zaawansowanym orodkiem medycznym
odnonie dugofalowej terapii. Ky polecia Alene i pozostaym, eby wyjli z medzestawu Quincy i
wsadzili Martina. Wolaaby sprawdzi ich stan osobicie, ale musiaa pozosta na mostku.
Poniewa miaa ju w peni sprawny napd, postanowia - po ostrzeeniu zaogi -
przywrci sztuczn grawitacj. Gdy zagbia si w fotel, odczua wszystkie spowodowane
wysikiem ble. Przynajmniej siedziaa.
Ekran oy, sygnalizujc poczenie z okrtem Mackensee.
- Dostalimy obu; podjlimy kilku winiw. Wasz przedstawiciel ISC bdzie zapewne chcia
odstawi ich do biura ISC.
- Jestem tego pewna - odpara Ky, zerkajc na wci nieobecnego Rafea.
- Wrcimy do was za godzin - oznajmi oficer cznikowy. - Do tej pory zawieszamy komunikacj.
- Zrozumiaam - potwierdzia Ky, obserwujc ekran. Znowu znikn z niego okrt Mackensee,
pojawiajc si dwukrotnie w drodze do nich. Siy Kosmiczne Slotter Key dysponoway paroma
jednostkami zdolnymi do takich manewrw, nie byo ich jednak zbyt wiele. Zastanawiaa si, jakie
odczucia towarzyszyy tak gwatownym przejciom do i z hiperprzestrzeni i w jaki sposb
przebiegaa nawigacja. Obejrzaa si na Rafea. - Rafe, zrb sobie przerw.
Przytakn, nie patrzc na ni, wypi si i pokrci gow.
- Mam dziwne uczucie w uszach - stwierdzi. - I te zapachy...
- Monitorowanie transmisji? - zapyta Lee.
- Co w tym rodzaju - odpar Rafe. Wykona kilka zamachw ramionami, przecign
si i po kociemu wygi grzbiet.
Na mostek wkroczya Stella z kubkami gorcej zupy i talerzem sucharw. Ky wypia gsty wywar, z
przestrachem uwiadamiajc sobie, jak wiele energii zuya.
- Pozostaych ju nakarmiam - oznajmia Stella. - Toby poprosi mnie o odmroenie jednego z ciast
owocowych cioci Gracie. Jeszcze nigdy ich nie prbowa. - Umiechna si.
- S tacy, ktrzy je lubi - zauwaya Ky.
- Chopcy w tym wieku zjedz wszystko - zgodzia si Stella. - Wanie skoczy trzeci kawaek.
- Stella taszczya to z samego Slotter Key - powiedzia Rafe. - Zapytaem dlaczego, ale nigdy mi nie
odpowiedziaa.
- Miaam dwa ciasta - wyjania Stella. - W jednym by implant...
- Tam go ukrya? - Rafe unis brwi.
- I nie mam pojcia, co jest w drugim - kontynuowaa Stella. - O ile jest cokolwiek.
Ciocia Gracie ma specyficzne poczucie humoru.
- Musimy posprzta korytarz awaryjny - przerwaa im Ky. - Oraz luz, a ciao Osmana gdzie
upchn.
- Dlaczego zwyczajnie nie wyrzuci go w prni? - zapyta Rafe.
- Czekaj nas formalnoci - wyjania Ky. - Bd potrzebowaa materiau dowodowego.
Poza tym, nie chc wyrzuca go za burt w tej chwili. - Nie miaa ochoty nigdzie si rusza.
Nagle zapragna snu.
- Podgrzej zup, pokrj ciasto, posprztaj korytarz, przenie zwoki - wyrzucia z siebie dziwnym
tonem Stella. - Na co mi przyszo. Oczywicie, wci yj i nie myl, Ky, e nie jestem za to
wdziczna. Bardzo si ciesz, e nie musz gra roli uwizionej ksiniczki. Oraz e pokrzyowaa
ostatni spisek Osmana, niezalenie od tego, jak to zrobia. - Urwaa. Ky rozwaya wymian ciosw,
lecz postanowia tego nie czyni. - Ale - podja Stella wobec milczenia Ky - kiedy decydowaam
si na ycie tajnego agenta Vattw, nie braam pod uwag wykonywania domowych obowizkw.
Cho ono rwnie nie jest wolne od ciemnych stron.
- Ka zrobi to komu innemu - uspokoia j Ky. - Przyda mi si twoja rada w przypadku kilku
rzeczy, ktre odkryam w implancie taty.
- Powanie? - upewnia si Stella.
- Powanie. Bya w domu - c, w kontakcie z domem - przez ostatnie cztery lata, a ja nie. Jedn
chwil... - Ky wywoaa rodowisko i po upewnieniu si, e wszystko funkcjonowao tam normalnie,
powiedziaa Mirtowi, eby zaj si sprztniciem korytarza. -
Tam jest naprawd paskudnie, wic sugeruj zaoenie skafandra. W luzie le zwoki; wsad
je do zamykanej torby i umie w jednej z adowni. Potem przeniesiemy je na drugi statek.
- Czy musimy ich... dotyka?
- Zwok? Tak... a co? O ile wiem, na nic nie chorowa. A wy bdziecie mieli rkawice.
- No c... - mrukn bez cienia entuzjazmu Mirt.
- Moe ja zajm si doczesnymi szcztkami Osmana - zaproponowa Rafe. - O ile masz jakie worki
na zwoki.
Nie miaa. Bardzo liczya na to, e na jej statku nie pojawi si wicej adne trupy.
Niestety, pojawi si przynajmniej jeden.
- Nic standardowego - odpara. - Moe co wymylisz?
- Pewnie. Rozejrz si za czym... albo zaczekajmy na najemnikw. Jestem pewny, e maj worki na
zwoki.
Wyszed. Ky powiadomia Mirta, e Rafe zajmie si ciaem, ale moe potrzebowa pomocy w
znalezieniu odpowiedniego pojemnika.
- Och, mam tutaj kilka workw z zapasami; moe ktry si nada - rzuci znacznie weselszym gosem
Mirt.
Ky pomylaa w duchu, e sprztanie korytarza bdzie znacznie gorsze od chowania ciaa Osmana do
worka, ale nie zamierzaa na ten temat dyskutowa.
- wietnie - odpowiedziaa.
Podczas, gdy ludzie z podtrzymywania rodowiska czycili korytarz, Ky i Stella porwnay dziay w
implantach.
- Nie mam funkcji sterowania statkiem - powiedziaa Stella. - O czym mwiam ci ju wczeniej.
Mj implant jest przygotowany do przeprowadzania analiz finansowych i gromadzenia informacji.
- Kogo masz z ISC? - zapytaa Ky. - Ja mam okoo czterdziestu nazwisk - wszystkich od... Mirelli
Coston, asystentki gwnego przedstawiciela na Slotter Key po Lewisa Parmin.
Pamitam go, by kilka razy na Corleigh.
- Czterdzieci? Ja mam tych dwoje, ale niewiele ponadto. Masz Rilendo Varisea w Kontraktach
Zewntrznych?
- Tak. Ciekawe, czemu tata trzyma na tej licie Louise Sims-Delont - jest zwyk urzdniczk. -
Ledwo to powiedziaa, a implant ju rozpakowa powody i wywietli je. Pi lat temu Louise Sims-
Delont tak bardzo chciaa dostarczy mu pewnych informacji, e uzna to za agenturalny przeciek,
majcy sprawdzi si partnerstwa Transportu Vattw i ISC.
Jakiego partnerstwa? - zdziwia si Ky i implant natychmiast zala j powodzi liczb, nazwisk, dat i
przyczyn.
- Co si dzieje, Ky? - zapytaa Stella. Ky pokrcia gowaj nie moga odpowiedzie, nie teraz. Stella
potrzsna j za rami. - Ky! Odpowiedz mi!
Czy Stella wiedziaa?
- Zbyt wiele informacji w zbyt krtkim czasie - wyjania Ky. Wzia gboki wdech. -
Uch... Ile wiesz o zwizkach Transportu Vattw z ISC?
- Zwizkach? Zaleymy od cznoci zapewnianej przez ISC, jak wszyscy przewonicy. Korzystaj z
naszych usug transportowych - nie wiem, ile dla nich przewielimy, ale powiedziaabym, e
stanowimy istotn cz ich interesw, a na naszych staych trasach by moe nawet wikszo.
Vattowie zawsze popierali monopol - nie chcielimy ryzykowa fragmentacji usug i
niekontrolowanych opat. Kilku innych wikszych przewonikw dugodystansowych postpowao
tak samo.
- Tak, a inni domagali si otwartych standardw komunikacyjnych i konkurencji. Na przykad Pavrati.
- Och, Pavrati. - Stella zmarszczya nosek.
- Rzeczywisto jest bardziej skomplikowana - cigna Ky. Ile powinna powiedzie Stelli? Jak
bardzo ich obecne kopoty zwizane byy z danymi, jakie zawiera implant wyjty z gowy jej
konajcego ojca? - Ten implant - podja w kocu - zawiera rzeczy... o ktrych powinnymy duej
porozmawia, jak sdz. Na osobnoci. Skoro tylko my pozostaymy z Vattw...
- Jest jeszcze ciocia Gracie, a przynajmniej bya, kiedy wyjedaam z domu.
- Tak, c... - Skompresowane dane pod tym nagwkiem byy kolejnym problemem.
Wystarczajco trudno byo jej pogodzi wyniesione z domu wspomnienia o pruderyjnej i kostycznej
Ciotce Gracie Od Ciast Owocowych z tym, co opowiadaa Stella. Gracie z implantu wygldaa
jeszcze mniej znajomo. - Wiesz, e niemal trafia przed sd pod zarzutem morderstwa?
- Gracie? Nasza cioteczka Gracie?
- Ta sama. Ostatecznie uznali, e by to stres pobitewny i wyciszyli spraw, kiedy rodzina umiecia
j na rok na farmie spaghetti.
Stella wytrzeszczya oczy.
- Rozwaali wysanie mnie do kliniki. Ciocia Gracie zaprotestowaa i oznajmia, e sama si mn
zajmie... Ale skoro ona... dlaczego jej posuchali?
- Poniewa miaa na naszych ojcw wicej brudw, ni jeste sobie w stanie wyobrazi
- odrzeka Ky. Zawarte w implancie notatki dostarczay na ten temat wicej wiedzy, niby sobie
yczya. aowaa, e nie ma z nimi cioci Gracie; z przyjemnoci wdaaby si z ni w spr o pami
jej ojca. Zawsze tak wysoko nosi gow, by taki uczciwy i rozsdny... Moga sobie wyobrazi, e
by nieco porywczy za modu, ale nie... sowo pobaliwy narzucao si samo.
Nie jej ojciec. Nie jej tata, ktry zgin w trakcie napaci na Vattw. Ani Stelli, cho zawsze
zastanawiaa si, czy rozwydrzenia jej kuzynka nie odziedziczya aby po ojcu, a nie od pochodzcej z
dobrego towarzystwa matki. - Bya szefow wewntrznego systemu bezpieczestwa Yattw - wiesz o
tym, bo wcigna ci do tej roboty.
Ale wsppracowaa rwnie z rzdem Slotter Key, a przynajmniej z jego czci.
- Nie przypuszczasz chyba, e to ona to uknua... e wsppracowaa z Osmanem, czy co takiego?
- Nie - zaprzeczya Ky, cho minut wczeniej takie podejrzenie przemkno jej przez gow. Implant
nie pozostawia cienia wtpliwoci, jak gboka bya niech Gracie do Osmana. - Jestem pewna, e
tego nie zrobia. Pozostaje faktem, e wszystkie trzy musimy teraz dziaa wsplnie, jeeli Vattowie
maj powrci... czy choby przetrwa.
- Musimy przetrwa - oznajmia Stella. - Jest jeszcze Toby...
- Tak. C... - Czy nadszed ju czas, eby wyzna Stelli prawdziwy powd jej niechci do uywania
implantu? Nie... nie moga przyzna si do tej obrzydliwej przyjemnoci, jak czerpaa z zabijania. -
Kiedy ju otworz wszystkie szkatuki w tym urzdzeniu, bdziemy musiay spdzi troch czasu,
postanawiajc, co zrobi z ich zawartoci. - Nieprzekonujco to zabrzmiao, ale nie chciaa
wdawa si teraz w dyskusj. Uwierao j co jeszcze. - I nie bdziemy wtajemnicza w to Rafea -
jest tam mnstwo informacji o ISC.
- Och, w zupenoci si zgadzam - przytakna Stella. - Ale zapewne bdzie prbowa
wycign to z ciebie. To obieranie cytryny... - dodaa gniewnie.
Ky rozemiaa si.
- Nie jestem podatna na takich, jak on - oznajmia. - A w tej chwili, na aden typ -
dodaa, powaniejc. Przegnaa precz wspomnienie tamtego krtkiego, szalonego taca z Rafem. To
by wynik oszoomienia po instalacji implantu, nic wicej.
- Tata mwi mi, e bya uczuciowo zaangaowana w jakiego bardzo miego modzieca z
Akademii - powiedziaa Stella. - Szkoda... moe zejdziecie si znowu, jak ju to wszystko si
skoczy...
- Nie! - ciszya gos po tym wybuchu negacji. - Nie. To ju definitywnie skoczone.
- C... bd inni.
Nic z tego, dopki nie skocz. Dopki nie zrozumie samej siebie. Dopki nie spotka mczyzny,
ktrego nie przerazi jej prawdziwa natura... Ale czy naprawd chciaaby mczyzn, ktry si nie
przerazi? Ona sama bya przeraona.
- Poza tym - dodaa w nadziei na zbicie Stelli z tropu - Rafe jest twj, nieprawda?
Stella zarumienia si, ale pokrcia gow.
- Daj spokj, Ky, to nie jest przedmiot, ktry mona posiada. Poza tym... nie byby mj, nawet, jeli
kiedy faktycznie by.
- Mwia, e bya pod urokiem...
- Owszem. Ale teraz jestemy zajci czym innym. Wiesz, wbrew panujcej o mnie w rodzinie opinii
nie rzdz mn hormony.
- Przepraszam - rzucia Ky. - Nie miaam niczego takiego na myli.
- W porzdku. On jest... interesujcy, zgoda. Bardzo sprawny. Ale nie wiem, czy kiedykolwiek
byby... partnerem na duszy czas. Martwiam si, e mogaby ulec jego czarowi i poczu si
zranion, kiedy wyszoby na jaw, e chodzio mu jedynie o pozyskanie twego zaufania.
- Nigdy nie wchod tam, gdzie kobiety dyskutuj o mczyznach - powiedzia Rafe, wanie to
robic. - Stello, Stello... nie wiem, czy czu si mile poechtany twoim zainteresowaniem - nikt tak
wnikliwie nie analizuje osoby, o ktr nie dba - czy by przeraony tak bdnymi konkluzjami.
- Przestacie - wtrcia si Ky, gdy Stella znowu si sponia. - Nie interesuj mnie mocne i sabe
strony waszego zwizku. Twoje wyczucie chwili jest skandaliczne.
- Moje wyczucie chwili jest jak zwykle bez zarzutu - odparowa Rafe, opierajc si o cian. -
Przybywam przynie ukojenie twej duszy, kapitanie: ciao Osmana jest bezpiecznie schowane, cho
w kadej chwili dostpne, gdy tylko pojawi si najemnicy z odpowiednimi workami na zwoki.
Wiedziaa, Stello, e twoja kuzynka to wytrawna zabjczym?
- Jestem przekonana, e w sytuacji zagroenia zrobi to, co konieczne - odpara Stella.
- Ja za mam pewno, i do zabicia go wystarczyy pozostae rany, bez tego dgnicia przez gardo
do samego mzgu - zauway Rafe. Obrzuci Ky zwodniczo agodnym spojrzeniem; poczua, jak
pon jej policzki. - Powiedzmy w ten sposb: nie byo to czyste, wojskowe pchnicie. Byo w tym
co wicej, prawda, kapitanie?
- Rzekabym: rozstrzygajce - rzucia lekkim tonem Ky. - Byo nie byo, zaoyam, e zgin na statku
po eksplozji. Upewnienie si co do. ostatecznoci jego mierci uznaam za dobry pomys.
Rafe wzruszy ramionami.
- Skoro tak twierdzisz, kapitanie...
Z ulg przyja rozmow z okrtem Mackensee. By wystarczajco blisko, by mogli korzysta ze
standardowej komunikacji.
- Rozumiem ju, co okrelia pani mianem koziokowania w przypadku Kaleen -
przemwi oficer cznikowy. - Sdzi pani, e na pokadzie pozostaa jaka ywa zaoga?
- Nie wiem - odrzeka Ky. - Nie prbowaam wywoywa ich, odkd zapaliy si wiata.
- Prosz mi lepiej opowiedzie, co si stao - poprosi Johansson.
Wyjania krtko, zaczynajc od stosunkw Osmana Vatty z reszt rodziny i przedstawiajc przebieg
wydarze, ktre doprowadziy do jego mierci. W kilku miejscach jej rozmwc zawid
profesjonalny wyraz twarzy, ale nie przerywa. Bya mu za to wdziczna; moga sobie wyobrazi
ewentualne komentarze na temat jej gupoty, przez ktr napastnicy wdarli si przez luz.
- To znaczy... e odpalia pani min elektromagnetyczn na pokadzie wasnego statku, by wysmay
elektronik jego adunku? - byo wszystkim, co na koniec powiedzia.
- Tak - potwierdzia Ky i zacisna zby w oczekiwaniu na osd. W sumie, nie potrzebowaa jego
aprobaty - wane, e poskutkowao.
- A jego luza zostaa zniszczona wskutek poczonej eksplozji waszej miny elektromagnetycznej i
jego przyczepnej...
- Tak.
- Interesujce. - Wiedziaa, e owo: interesujce nie oznaczao niczego tak agodnego, jak to
zabrzmiao. - Wylemy szalup z zespoem abordaowym na... Pikn Kaleen. Na wszelki wypadek
lepiej byoby, gdybycie odsunli si na jakie tysic klikw. Moecie?
- Och, oczywicie - zgodzia si Ky. Spojrzaa na pilota. - Wycofaj nas, Lee.
- Z przyjemnoci.
Ky ledzia aborda z oddali. Oddzia abordaowy Mackensee ustali, e luza odniosa zbyt wielkie
uszkodzenia, by funkcjonowa, a gwny korytarz by otwarty na prni. Jednak wewntrzne grodzie
opady po restarcie systemw statku. Zamontowali prowizoryczn luz i przekonali statek, eby
wpuci ich na pokad. W rodku odkryli szesnacie trupw: siedem w kosmicznych pancerzach,
zabitych przez awari systemw ich sprztu, reszta zgina wskutek dekompresji - nawet nie mieli na
sobie skafandrw. Po zbadaniu wszystkich przedziaw znaleli kilku ocalaych, ktrzy schronili si
w miejscach, skd nie ucieko powietrze. Cz odniosa rany, inni nie; wszyscy zostali uwizieni,
nawet trjka z magazynku przy kambuzie, utrzymujca, e byli jecami zaogi.
W midzyczasie na mostku pojawi si Martin.
- Medzestaw twierdzi, e zostaem wyleczony - owiadczy. - Przepraszam, e tak padem.
- Nie ty jeden - pocieszya go Ky. - Dobrze, e nie wysmayo ci mzgu na stae.
- Dlaczego po prostu nie kazaa pani Lee wyczy systemu statku?
- Osman wnis na pokad min przyczepn - odpara Ky. - To byo jedyne, co wymyliam, eby
zablokowa jej dziaanie.
- Och. - Martin obrzuci j dziwnym spojrzeniem. - Nie lubi pani okrnych drg, prawda, madame?
Przypuszczam, e zabia pani Osmana?
- Tak - potwierdzia Ky.
- Bardzo dokadnie - wtrci si Rafe.
- Martin, przejmujemy tamten statek - dodaa prdko Ky, nie pozwalajc Rafeowi rozwin tematu. -
Potrzebujemy zaogi do jego obsadzenia - znajdziesz si w niej, rzecz jasna, jako e mog tam by
jakie zabezpieczenia, ktrych reszta z nas nie zauway.
- Tak jest, madame - rzek Martin, momentalnie nabierajc czujnoci. - Na pewno pozastawiali
puapki, takie same, jak ja przeciwko ich szturmowcom.
- Dokadnie. Przel ci do implantu oryginalne plany statku. Bdziemy rwnie potrzebowa planu
abordau oraz twoich rekomendacji odnonie skadu drugiej zaogi.
- Tak jest, madame. Zabieram si za to natychmiast.
Johansson poczy si z Ky ponownie, gdy tylko jego ludzie upewnili si, e oczycili statek, chcc
wyjani jej swoje plany odnonie zatrzymanych.
- Posegregujemy ich pniej - oznajmi. - Nie zamierzam nikomu obcemu pozwoli szwenda si po
moim okrcie... poza tym, nie twierdz, e pracuj dla Yattw.
Natychmiast po dotarciu na mostek inynierowie z oddziau abordaowego zabrali si za stabilizacj
niekontrolowanego wirowania statku. Systemy zrestartoway si prawidowo; wystarczyo wyda
waciwe polecenia. Po kilku godzinach Johansson zameldowa Ky, e statek jest gotowy na
przyjcie nowej obsady.
- Zgodnie z pani przewidywaniami, na statku zostaa jedynie rezerwa powietrza. W
adowniach jest atmosfera. Nasi inynierowie doradzaj przepompowanie go do pomieszcze zaogi,
jak tylko upora si pani z napraw luzy. Na licie czci zamiennych statku figuruje kilka
przydatnych komponentw. Prosz... - Przesa jej blok danych. Implant Ky posortowa je i
wywietli.
- Gdybymy skorzystali z waszej luzy tymczasowej, powinnimy mc dosta si do Sekcji B-Cztery
- zauwaya Ky. - Czy roboty naprawcze Kaleen dziaaj?
- Cz z nich wyglda na sprawne. Chce pani, ebymy je sprawdzili?
- Tak. Nie ma sensu ryzykowa ycia, skoro roboty mog odwali za nas robot na zewntrz.
Szalupa Mackensee przewioza rozbitkw z Kaleen na Gloucestera, a roboty naprawcze zabray si
za monta nowej luzy. Ky korcio, eby polecie tam i sprawdzi, co jej implant zdoa wycign z
ich komputerw, ale nie miaa moliwoci przeprawy na drug jednostk.
Na razie. Poza tym, musiaa zorganizowa obsad zdobycznego statku. Johansson jasno da do
zrozumienia, e zapewnienie jej takiej zaogi nie leao w zakresie zakontraktowanych usug, ktrych
ani myla rozszerza. Zakadajc, e chc jedynie doprowadzi tamten statek do portu, bd
potrzebowa na jego pokadzie co najmniej: dowdc, pilota, nawigatora, kogo od podtrzymania
rodowiska i inyniera.
- Oba statki musz by dowodzone przez Vattw - oznaj m ia w kocu Ky Stelli i Tobyemu. - Toby,
wiesz wicej o statkach, ale Stella jest w takim wieku, e zarzdca stacji zaakceptuje j pomimo
braku odpowiednich uprawnie.
- Kapitanie, czemu nie przeniesie si pani na Kaleen? - zaproponowa Toby. - Nasz statek jest
prostszy. Jeli zostawi tutaj pani Stell i kilku dowiadczonych astronautw, nie powinna mie z
Garym najmniejszych problemw.
- To... jest jaki pomys - zgodzia si Ky. - Pamitaj tylko, jakie miaam kopoty po tym, jak na
krtko go opuciam.
- To co innego - odpar Toby. - Tamten statek - nikt go nie zna; potrzeba tam liczniejszej zaogi i
wikszego dowiadczenia. To pani powinna obj tam dowodzenie.
- Zgadzam si - popara go Stella. - Jeeli pozwolisz mi zaadowa do implantu cz pocze z
systemami tego statku, to jestem pewna, e zdoam zrobi to, co bd musiaa.
- Tak przypuszczam. - Ky zdya ju doj do wniosku, e to moe si uda. Zadaa ten problem
implantowi. Tak, to najlepsze rozwizanie. Pozostawao tylko wybra, kto mia
zosta, a kto przenie si na drug jednostk. Bdzie potrzebowaa Lee i Sheryl - wystarczy, jak
zostawi zaodze Gary ego Tobai instrukcje postpowania. Oczywicie, Martin. Co oznaczao, e
Alene zostanie tutaj i bdzie odpowiadaa za adunek. Kto z podtrzymania rodowiska i inynier.
Mirt i Mehar - postanowia. Oraz Rafe, ze wzgldu na swoje dowiadczenie z niestandardowymi
ansiblami.
Do czasu przybycia najemnikw wszyscy byli ju w skafandrach i gotowi do opuszczenia statku.
Widoczna na ekranie skanera szalupa podlatywaa coraz bliej.
Ponownie poczy si z ni Johansson.
- Moi ludzie melduj, e ma pani przyczepion min do wazu wejciowego.
- Och... tak. - Zapomniaa o tym. - To ta, ktr Osman usiowa wysadzi mj statek.
- Wymierzona na zewntrz... Jest uzbrojona, by odeprze intruzw?
- Nie - odpara Ky. - Po prostu uznaam, e to dobre miejsce na jej skadowanie.
- Skadowanie nieprzyjacielskiej miny... Czy s jakie szczeglne powody, dla ktrych nie
wypchna jej pani zwyczajnie ze luzy?
- Nie chciaam trafi ni w Kaleen - odrzeka Ky. - Poza tym... szkoda marnowa dobr min.
ROZDZIA 23
Zapada duga cisza, podczas ktrej oblicze Johanssona przybierao coraz ciemniejszy odcie
purpury, a on sam zdawa si mie narastajcy problem ze zapaniem powietrza.
Wreszcie wybuchn chrapliwym miechem.
- Kapitanie Vatta, jest pani... zaiste... interesujca. Zaraz przylemy szalup, ktra przewiezie pani i
zaog na tamten statek.
Widziana z bliska, Pikna Kaleen wygldaa na jeszcze bardziej sfatygowan ni na ekranie skanera.
Na przykad luza, zniszczona wybuchem miny przyczepnej Osmana.
Prawidowa naprawa bdzie sporo kosztowa - implant poda jej szacunkow warto. Roboty
naprawcze przyspaway z grubsza zastpczy waz, lecz nie wygldao to tak, jakby Ky sobie yczya
w przypadku wasnego statku. W pomieszczeniach zaogi zamiast brudu i ndzy, jakich oczekiwaa po
pirackiej ajbie, zastaa schludno i fachowo, zakcan jedynie gdzieniegdzie plamami po
ostatnich wydarzeniach. Mostek, co najmniej trzy razy wikszy od pomieszczenia na Garym Tobai,
przypomina jej statek, na ktrym odbywaa praktyki, tutaj jednak znajdowa si dodatkowy rzd
konsol.
- Uzbrojenie - wyjani towarzyszcy jej najemnik. - Na jego zainstalowanie powici
cz dwch adowni. Nie sprawdzilimy jeszcze wszystkiego, ale nie naciskabym tych czerwonych
guzikw, chyba, e chce pani kogo zabi. Nie przeprowadzilimy take inwentaryzacji amunicji,
niemniej na lukach adowni widniej stosowne ostrzeenia.
Sprawdzilimy mostek pod ktem puapek i omwilimy stan reszty statku z pani szefem
bezpieczestwa. - Zerkn na Martina, ktry skin gow.
Ky przyjrzaa si konsolom sterowania. No c, zawsze marzya o dowodzeniu okrtem bojowym. Ta
jednostka moga uchodzi niemal za krownik kieszonkowy, o ile adownie pene byy pociskw,
zamiast cargo... Nie byo cienia wtpliwoci, e Osman para si piractwem. To prawdopodobnie
pomoe jej przed sdem, ktry bdzie ocenia przejcie przez ni statku - niezalenie od opinii na
temat kaprw, piraci zawsze cieszyli si gorsz reputacj.
- Dzikuj - powiedziaa.
- Kapitanie, urzdzenia podtrzymywania rodowiska da si uratowa. Kulturom nic nie jest; bardziej
zaawansowane gatunki ucierpiay mocniej, ale myl, e w cigu najbliszych kilku dni uda si nam
zwikszy produkcj.
- Dobra wiadomo - odpara Ky. - Zapasy?
- Statekjest zaprowiantowany z myl o znacznie liczniejszej zaodze, a adna z obejrzanych przeze
mnie do tej pory spiarni nie zostaa uszkodzona. Nie bdziemy mieli najmniejszych problemw
przez co najmniej trzy miesice standardowe; szafek jest wicej, ale nie jestem pewny, czy
bezpiecznie jest je otwiera.
- W porzdku - rzeka Ky. - No to moemy rusza. - Mehar i Toby nie zoyli meldunku, ale wszystkie
kontrolki napdw janiay zieleni. Pozostawiona na pokadzie Gary ego Tobai Quincy pieklia si
na idiotw, ktrzy wybrali si na nieznany sobie statek w towarzystwie niedowiadczonych
inynierw, niemniej ona sama dopiero wracaa do siebie po doznanych obraeniach i Ky nie
zamierzaa naraa jej na dodatkowy stres. W kocu uciszya j, zwracajc uwag na fakt, e jako
zupenie niedowiadczony kapitan Stella potrzebowaa pomocy najlepszego inyniera.
Najemnicy Mackensee sprawdzili czno, nie zwracajc uwagi na nieznan sobie skrzynk, bdc,
jak domylaa si Ky, pokadowym ansiblem. Poczya si z Johanssonem.
- Bdziemy gotowi do lotu, jak tylko pascy ludzie wrc do siebie - powiadomia go. -
Rozumiem, e po skoku doczymy do konwoju?
- Zgadza si. Jeeli macie na pokadzie nawigatora, zaraz przeka mu koordynaty...
- Prosz bardzo - rzucia Ky, kiwajc gow do Sheryl.
- Jestemy w drodze - zameldowa dowdca oddziau abordaowego. - Do zobaczenia w innym
miejscu i powodzenia ze statkiem.
- Poradzimy sobie - odpowiedziaa Ky z wiksz pewnoci, ni faktycznie czua.
* * *
Wreszcie znowu byli w drodze. Na ekranach doskonaej jakoci wojskowych skanerw Osmana
Gary Tobai przyspiesza do skoku, peznc z poow prdkoci, jak oferowaa Pikna Kaleen. Ale
Ky nie zamierzaa zostawia swojego pierwszego statku. Osania ich leccy z tyu okrt Mackensee
z broni gotow do strzau. Ky nie aktywowaa systemw bojowych Kaleen.
Przez ostatnie godziny jej implant bada statek i jego bazy danych, bez trudu radzc sobie z
zabezpieczeniami Osmana: to bya jednostka Vattw, zbudowana specjalnie dla Vattw, w zwizku z
czym najbardziej podstawowe poziomy oprogramowania daway kademu z dowdczym implantem
Vattw peny dostp do wszystkiego, co zostao dodane pniej.
Dziki temu Ky moga wskaza Martinowi dokadne lokalizacje wszystkich fizycznych puapek i
zdradzi, jak je rozbroi.
Odkrya, e adownie z uzbrojeniem zawieray take zapas odpowiedniej amunicji.
Dokonane przez Osmana przerbki zmniejszyy przestrze adunkow tak, e przewyszaa
moliwoci Gary ego raptem o poow... Jeeli nie cofnie tych zmian, jako kupiec bdzie zwyczajnie
nieekonomiczna. Jako kapr... bya doskonaa. Tyle tylko, e wszechwiat zna ten statek jako piracki.
Potrzebowaa nowej nazwy, chipa pokadowego i identyfikatora nieskaonego latami kryminalnej
dziaalnoci Osmana.
Bez problemu zapaci za to dziki zawartoci pozostaych adowni... bdcej urobkiem z co najmniej
p tuzina napaci na inne statki. Osman zatrzymywa atwe w przechowywaniu dobra wartociowe:
przedmioty luksusowe, jak biuteria czy dziea sztuki, kultury biologiczne, implanty zabrane
interesujcym winiom. Zawarto czci z nich zostaa skopiowana do komputera pokadowego,
reszta czekaa dopiero na t operacj. Sprzedawalne informacje umieszcza w infokostkach;
po zapoznaniu si z jego zapisami Ky przekonaa si, e w cigu ostatniego tuzina standardowych lat
spor cz zyskw Osman czerpa wanie z handlu cennymi danymi zdobytymi z takich wanie
implantw. By piratem, ale prowadzi tak sam buchalterie, jak kady biznesmen. Posiada rwnie
zapas pokadowych ansibli do sprzedania potencjalnym sojusznikom w wojnie przeciwko ISC.
Zastanawiaa si nad tym, gdy Rafe zabra si za ogldziny zainstalowanego na mostku przekanika.
Czy powinna powiedzie mu o pozostaych? Nie powinno przynie to adnej szkody.
- W adowni mam jeszcze tuzin takich - oznajmia lekkim tonem. Rafe podnis na ni wzrok.
- Takich samych, jak ten?
- Tak. Wedug jego zapiskw, zwykle miewa ich wicej, ale cz zdy sprzeda.
Chcesz wiedzie, komu?
- Chyba powinienem - odpar Rafe. - Ale ten kot i tak wylaz ju z worka. Ostrzegaem ich przed tym
dwa lata temu... ale nie chcieli mnie sucha. - Wrci do pracy. - A przy okazji, uwaasz, e Osman
by jedyn przyczyn ataku na Vattw? Czy tylko realizowa swoj zemst, wspierajc sojusznikw?
- Nie jestem pewna - odrzeka Ky. - Jeeli szukali dobrego przykadu, eby zastraszy innych
przewonikw - jak uwaaa cz kapitanw na Lastway - to Vattowie z pewnoci rzucali si w
oczy, wspierajc ponadto utrzymywanie monopolu ISC. Dziki swej wiedzy o rodzinie i osobistym
zaangaowaniu w szkodzenie Vattom, Osman by dla nich prawdziwym bogosawiestwem.
- S systemy, ktre nie przepadaj za Slotter Key - zauway Rafe. - Nie sdz, eby zdawaa sobie
z tego spraw, ale Slotter Key utrzymuje kaprw.
Jej wasny list kaperski omal nie wypali dziury w uniformie; dobrze, e Rafe wpatrywa si we
wntrze konsoli, a nie w ni.
- Obio mi si o uszy - odrzeka. - Nie byam pewna, czy mona w to wierzy.
- Och, to prawda. Taniej, ni powiksza Siy Kosmiczne, jak przypuszczam. Kaprzy utrzymuj si
sami. Wiedzielimy, e Vattowie nigdy w tym nie uczestniczyli, ale ten statek...
Wasza centrala wypieraa si go, cho czasem budzio to moje wtpliwoci.
- Ty... wiedziae o Osmanie wczeniej ode mnie? - I nie ostrzege mnie? chciaa doda, ale
powstrzymaa si.
- Nie byem pewny - odrzek Rafe. - A jeeli postanowia spotka si z rodzinnym kaprem, to
wolaem co nieco o tym wiedzie. - Obejrza si na ni przez rami. - Nie patrz tak na mnie,
kapitanie. W niczym nie narusza to naszej spki - sprawd warunki - a poza tym, ostrzegem ci, jak
tylko nabraem pewnoci, e dzieje si co zego.
Niewielka pociecha. Prbowaa wymyli sensown odpowied, lecz w tej wanie chwili Sheryl
obwiecia, e rozpoczyna odliczanie przed wejciem w hiperprzestrze.
- Wszystkie stanowiska, przygotowa si do skoku - zarzdzia Ky, rezygnujc z komentarza. -
Grodzie sekcji opuszczone. - Rafe oderwa si od ansibla i przypi pasami do wolnego fotela;
pozostae stanowiska zgaszay gotowo. odek Ky zawiza si w supe.
Jak Kaleen zniesie przejcie z t prowizorycznie naprawion luz? Na szczcie, nawet jeeli nie
wytrzyma, to strac powietrze jedynie z poczonego z ni korytarza.
Pikna Kaleen wlizgna si w hiperprzestrze rwnie atwo, jak Ky przechodzia przez drzwi...
Oczywicie, pirat musia dba o idealne dostrojenie swojego okrtu. Po godzinie i dwunastu
minutach lotu w hiperprzestrzeni, podczas ktrego Ky roztrzsaa wszystko, co mogo pj le z
Garym Tobai oraz kopoty, jakie ich czekay, gdyby wynurzyli si ze z prdkoci relatywn, statek
wyskoczy w normaln przestrze rwnie gadko, jakjopuci.
Gdy skanery odzyskay sprawno, przed dziobem ujrzeli Gary ego Tobai, a za ruf okrt
Mackensee.
- Wspaniaa robota, Lee i Sheryl - rzucia Ky. Poczua ulg. Na skanerze dalekiego zasigu zobaczya
drugi okrt Mackensee i reszt konwoju. adnych nieznanych jednostek w systemie. Tutejszy ansibl
nie dziaa, ale Rafe go naprawi. Podniosa grodzie.
- Dziesi godzin do spotkania z konwojem - poinformowa j Johansson.
Dziesi godzin. Nie utrzyma si na nogach przez kolejnych dziesi godzin. Kto sobie poradzi?
- Toby, przyjd na mostek. - Toby o niewyczerpanych zasobach energii. Na ich obecnym kursie,
ktrego nie byo koniecznoci zmienia, z pewnoci poradzi sobie z dyurem, podczas gdy reszta
odzyska siy.
- Poruczniku, wikszo mojej zaogi leci z ng. Zamierzam ogosi odpoczynek, pozostawiajc
jedn osob na wachcie.
- Dobry pomys. W razie potrzeby prosz nas wzywa.
Na mostku pojawi si Toby z plczcym si pod nogami Hultajem.
- Tak, kapitanie?
- Obejmujesz wacht na mostku, Toby. - Nie musiaa pyta, czy ma si; oczy zabysy mu
szczciem. - Widzisz, mwiam ci, e pewnego dnia zostaniesz kapitanem.
- Tak jest, kapitanie! Zawoam pani natychmiast, gdyby co si stao.
- Dokadnie - potwierdzia Ky i dwigna si z fotela. Zesztywniay jej wszystkie minie i stawy.
Martin sprawdzi wystarczajc ilo kabin, eby kady otrzyma wasn kajut, cho bya pewna, e
w tej chwili zasnaby nawet na pokadzie w towarzystwie dwudziestu innych osb.
* * *
Kajuta kapitaska bya o poow wiksza od jej odpowiednika na Garym Tobai. Osman preferowa
czer i szaro z czerwonymi akcentami. W kabinie dziwnie pachniao - uznaa to za esencj Osmana.
Kopna si w mylach za to, e nie pomylaa, aby nastawi tutaj cykliczne odwieanie podczas
godzin spdzonych na mostku. cigna wszystko z koi - nie zamierzaa spa w jego pocieli. W
szafce znalaza zapasowy komplet ze sztucznego jedwabiu
- czarny, liski i byszczcy. Przynajmniej nie pachnia Osmanem. Wrzucia reszt pocieli do pralki,
wczya wentylacj na wysokie obroty, zostawia otwarte drzwi i zasna, zanim zdya pomyle o
wyczeniu wiata.
Ockna si na chwil, gdy zgaso wiato, a potem obudzi j gos Tobyego, informujcego j, e
bya ju ta godzina, o ktrej mia j obudzi, ale jeli chce pospa duej, to moe, bo nie wydarzyo
si nic szczeglnego.
- Wstaj - postanowia. - Tylko wezm prysznic.
W prywatnej azience Osmana - zasugiwaa na t nazw, gdy oprcz prysznica bya tam rwnie
wanna - zastaa baagan, ktrego oczekiwaa po reszcie pomieszcze, cho w wikszoci
spowodowaa go rotacja statku przy zerowej grawitacji. Czarne, marmurowe ciany i podog
upstrzyy smugi zielonych, tych i rowych pynw. Rzucia okiem na to pobojowisko i wezwaa
roboty sprztajce. Czekajc, a usun z podogi potuczone szko, przetrzsna pozostae szafki.
Ubrania... Musia lubi czer. I jedwab. Jedwabne koszule, obszerne, jedwabne spodnie. Komplet
reprezentacyjny: uniformy Vattw, w tym jeden powycierany ze staroci. Zestawy strojw na rne
wiaty, w odmiennych kolorach i stylach.
Bielizna... dopiero po duszej chwili uwiadomia sobie, e nie wszystko naleao do niego...
To bya kolekcja damskiej i mskiej bielizny w rnych rozmiarach, a wszystkie... wzdrygna si i
wyrzucia je do odzyskiwacza. Moga uczyni z nich dowd rzeczowy, ale nie miaa ochoty trzyma
tego w swojej kajucie, choby za zamknitymi drzwiczkami szafki. W jednej z szuflad odkrya inne
wiadectwa jego upodoba: kajdanki, maski, przedmioty, ktrych przeznaczenia niemal si
domylaa. Otworzya tylko jeden skrzany pojemnik; zestaw narzdzi przerazi j do tego stopnia, e
reszt pozostawia nietknit.
Znalaza czyste rczniki, czarne, lecz pachnce wycznie mydem, w chwili, gdy roboty
zameldoway, e azienka jest posprztana. Implant poinformowa j, e nie wyoono jej
prawdziwym czarnym marmurem, tylko dostrajanym krysztaem; Ky natychmiast zmienia kolor na
mroon biel. Dopiero teraz uznaa, e byo tutaj czysto... Prysznic dziaa rwnie dobrze, jak jej na
Garym Tobai; powicia dusz chwil na wyszczotkowanie wosw przed lustrem Osmana... jej
lustrem. To rwnie by kryszta; zamienia dolne dwie trzecie na mroon biel.
Wypoczta zaoga powoli schodzia si na mostek lub swoje stanowiska.
- Czy moemy zmieni wystrj kabin? - zapytaa Sheryl.
- Co, czyby raziy ci makabryczne freski? - zapyta Rafe.
- Rafe - upomniaa go Ky, po czym zwrcia si do Sheryl: - Oczywicie. Teraz to nasz statek. Kajuta
Osmana bya do ponura - z innymi te kiepsko?
- Ujmijmy to tak: synny fresk Scovalda przedstawiajcy inwazj na Bettany nigdy nie by szczytem
moich marze - stwierdzia Sheryl. - Nawet jeli poprzedni lokator doda do niego wasne szkice i
komentarze. I pachnie tak, jak osoba, ktra tam wczeniej zamieszkiwaa.
- To nie byli mili ludzie - przytakn Rafe. - Znalazem sobie kajut, wygldajc na zupenie prosto
urzdzon: puste ciany z kilkoma wizerunkami dziewczt, na ktre mona byo bez trudu nie zwraca
uwagi, ale w chwili, gdy pooyem si na ku, wczy si system naganiajcy. Nabraem
absolutnej pewnoci, e nie mam ochoty pozna poprzedniego waciciela kabiny. - Na spojrzenie Ky
pokiwa potakujco gow. - Zlikwidowaem to.
Skasowaem. Zakadam, e i bez tego nagrania bdziesz miaa wystarczajco duo dowodw na tych
ludzi, a by to jedyny sposb wyciszenia dwiku bez rozbierania koi. Byem zbyt zmczony, eby to
zrobi.
- Sama wrzuciam sporo rzeczy do odzyskiwacza - skomentowaa Ky. - Kusi mnie te, eby
wyczyci samo ko.
- O tak - wtrci Lee. - Prawd mwic, ja ju to zrobiem. Nie jestem tylko pewny, czy jakiekolwiek
czyszczenie usunie to, co byo na tej pocieli.
- C, podczas najbliszego odpowiednio dugiego czasu wolnego wszyscy bdziemy musieli to
zrobi. Jest tutaj tyle pomieszcze dla zaogi, e jeszcze dugo nie zaznamy nudy.
- Uwaam, e obrzydzenie jest lepsze od nudy - oznajmia Sheryl. - I ekscytacji -
dodaa. - Wezm si za to; do chwili spotkania i tak nie mam nic do roboty. Chyba, e jestecie
godni i chcecie co zje.
Rce uniosy si w gr.
- Mam tylko nadziej, e nie znajd w kambuzie robakw z Selenki czy czego w tym gucie -
mrukna Sheryl, opuszczajc mostek.
W nieca godzin wrcia z tacami; wyprzedzaa j wo wieo upieczonego chleba.
- Kambuz jest w porzdku - powiedziaa. - A zapasy s... przypuszczam, e tylko piraci mogli
pozwoli sobie na co takiego. Pakowane zote racje ywnociowe z Escalion Catering.
Musiaam jedynie upiec chleb. Zupenie, jak tamto jedzenie z luksusowego liniowca, pamitacie?
Mieli wraenie, e awantura o zotookie maliny wydarzya si cae wieki temu.
- Tak - przyznaa Ky, przeykajc ks ciepego, wieego chleba posmarowanego czym sodkim i
chrupicym.
- Powinnimy chyba podzieli si tym z reszt - uzna Lee, smarujc kromk intensywnie
purpurowym demem.
- Ju to zrobiam - uspokoia go Sheryl. - Zadzwoniam po nich. Ta cisza oznacza ludzi wolcych
je, ni gada. - Zabraa si za wasny posiek i na mostku rwnie zapada cisza.
- Lepsze od ciasta owocowego ciotki Gracie - ocenia Ky, kiedy zdoaa wreszcie zaczerpn nieco
powietrza. Nie zdawaa sobie sprawy, jak bardzo bya godna. - Moemy zachowa je na nastpny
kryzys.
- Ktry, mam nadziej, nie nastpi zbyt prdko - doda Lee, przecigajc si. - Ach... jak dobrze.
Gdy tylko podeszli wystarczajco blisko, Gloucester podesa po Rafe^ zasobnik, eby mg zaj si
tutejszym ansiblem. Zaraz po opuszczeniu przez niego statku, Johansson poczy si z Ky.
- Mamy pewien problem - oznajmi. - Chodzi o pani tak zwanego agenta ISC.
- Rafea? Co znowu?
- Od opuszczenia Lastway analizowalimy przebieg zdarze. Wyglda na to, e tylko Pan-
Kimkolwiek-Jest-Naprawd mg zorganizowa t zasadzk. Zamierzamy zabra go do nas, jak tylko
skoczy napraw i rzuci okiem na jego implant.
- Nie moecie tak uwaa - zaprotestowaa Ky. - Naprawia ansible... i to on doprowadzi
nas do spiskowcw na Lastway.
- Znane s przypadki, gdy jedni spiskowcy powicaj innych dla osignicia dugoterminowej
korzyci - odpar Johansson. - Chcia zdoby nasze zaufanie...
- Pomg nam rwnie przetrwa atak - zauwaya Ky.
- Pani zdaniem... Nie jestem pewny, czy jest pani wystarczajco kompetentna, by to waciwie
oceni, kapitanie Vatta. Jak Osman mg przewidzie, dokd lecimy? Nie wiedzia o tym nikt na
Lastway. Jak inaczej z tak atwoci mg kontaktowa si z sojusznikami?
Wierz, i Rafe jest - lub by - powizany z ISC, ale mamy niezbite dowody, e korzysta z jakiego
tajnego sposobu komunikowania si.
- Nie moecie tak po prostu wedrze si do jego implantu - upieraa si Ky, cho bya w peni
wiadoma, e mog. - Naley do mojej zaogi i korzysta z mojej ochrony.
- Obawiam si, i musz si z pani nie zgodzi, kapitanie Vatta. Naszym priorytetem jest
bezpieczestwo pani i reszty konwoju. Wierzymy, e ten czowiek wystawia owo bezpieczestwo na
szwank. Doceniam pani poczucie honoru, jeli chodzi o zaog, ale nie wolno nam pozwoli sobie na
adne ryzyko. Nie zamierzamy go skrzywdzi; sprawdzimy jedynie jego implant...
Rafe prdzej popeni samobjstwo. Bya tego pewna, cho on sam nigdy tego tak nie uj. Nie
pozwoli nikomu uzyska dostpu do swojego implantu ani ansibla. Z drugiej strony, bya pewna, e
powiedzenie o tym Johanssonowi jedynie umocni go w podejrzeniach, e Rafe by jednym z
nieprzyjaci. W sumie, czy uczciwy czowiek popeniby samobjstwo tylko po to, by ukry fakt, e
jest uczciwy?
- Rafe opowiedzia mi co nieco o swojej przeszoci - powiedziaa Ky, prbujc wymyli argument,
ktry mgby podziaa. - To... bardzo delikatne sprawy, ktre nie powinny by szeroko znane.
- Nie planujemy niczego rozgasza wiatu, kapitanie Vatta. Chcemy jedynie dowiedzie si, czy
naley do spisku. Jeli ma pani takie yczenie, mog obieca wykasowanie wszystkich nagra, jeeli
okae si, e jest niewinny.
Co Johansson uzna za niewinno? Sylwetk zego chopca, rentiera, szpiega-awanturnika,
ukrywajcego si pod przykrywk drobnego kryminalisty: przemytnika, hazardzisty, czy za kogo tam
Rafe chcia uchodzi? Raczej nie.
- A czy mnie uwaa pan za cz spisku, poruczniku?
- Pani? - To najwyraniej go zastanowio. - Oczywicie, e nie. Moda, niedowiadczona, by moe
lekkomylna... ale nie spiskowiec.
- wietnie. Wobec tego pozwlcie, e to ja sprawdz implant Rafe^, a nie wasi ludzie. -
O ile Rafe jej pozwoli.
Johansson wyranie si zdenerwowa.
- Kapitanie Vatta... nie zamierzam podwaa pani uczciwoci, ale... jest pani mod kobiet, a ten
Rafe to bardzo przystojny mczyzna.
- Och, na lito bosk! - wykrzykna Ky, uciekajc si do jednej z min ciotki Gracie. -
Nie jestem gupiutk nastolatk, poruczniku. Owszem, Rafe jest przystojny. Mj pilot rwnie.
I jeden z modszych inynierw. Nie jestem uczuciowo zwizana z adnym z nich.
- Pani... nie czuje do niego pocigu?
- Oczywicie, e nie - odpara Ky. - Jest dla mnie za stary, a poza tym, nie jest w moim typie.
- C... musz porozmawia z kapitanem.
Mijay minuty. Lee zerkn na ni.
- Ja jestem przystojny?
- Wiesz, e tak - odrzeka Ky. - Na swj szorstki, nieokrzesany sposb.
Lee wyszczerzy zby w umiechu.
- Z ktrego filmu sensacyjnego to cytat?
- Z adnego, ktry bym pamitaa - odrzeka Ky. - Cho w szkolnych latach obejrzaam ich mnstwo.
Niemniej przykro mi, Lee, ale nic u mnie nie wskrasz.
- Nie spodziewaem si - zapewni j Lee. - Jestem starszy nawet od Rafea. -
Spowania. - Musi pani jednak wiedzie, e cz z nas martwia si o pani. Stella najwyraniej
ulega jego czarowi.
- Nie jestem Stell - odpara Ky. - A i ona zapewnia mnie, e ju z tym skoczya.
- By moe - mrukn Lee. - Trzeba przyzna, e potrafi by czarujcy, kiedy tylko zapomina o
arogancji i sarkazmie...
- Lubi drani ludzi - wyjania Ky. - Wytrca ich z rwnowagi.
- Broni go pani?
- Przed podejrzeniami Mackensee - tak. Bye tam; wiesz, jak zachowywa si w sytuacji zagroenia.
Gdyby chcia, ebymy ulegli Osmanowi, mgby wyrzdzi sporo szkd.
- Kapitanie Vatta... - Na ekran powrci Johansson. - Czy zgadza si pani przyby na pokad
Gloucestera, kiedy sprowadzimy na pani czowieka na przesuchanie?
- Absolutnie - potwierdzia Ky.
- Niczego nie obiecuj, ale kapitan jest skonny wysucha pani argumentw.
- Dzikuj - powiedziaa Ky. - Przylecie zasobnik?
- Po pani podelemy szalup - odrzek Johansson z umiechem. Nie wyczuwaa ironii, ale i tak
zastanowio j to.
* * *
Pilnowany przez stranika Rafe lea przywizany do leanki, kiedy do lazaretu wkroczyli Ky,
Johansson i kapitan Pensig. By blady i uparty.
- Twj kapitan wstawi si za tob - przemwi Pensig. - Nie jestem jednak przekonany, e moda
kobieta, nawet z jej wyksztaceniem i dowiadczeniem, nie jest podatna na wpyw kogo takiego, jak
ty. - Brudu, ktry zwykle zeskrobuje si z buta, sugerowa jego ton.
- Nie jestem ni zainteresowany - owiadczy Rafe, nie patrzc Ky w oczy. - Jest za moda, zbyt
naiwna i absolutnie nazbyt zarozumiaa. A take - bez urazy - nie spenia moich standardw
kobiecego pikna.
- Czy znaa pani jego opini, kapitanie? - zapyta Pensig.
Ky wzruszya ramionami.
- Mwiam wam ju. Rafe nie jest w moim typie, ja nie jestem w jego. Doceniam niemae
umiejtnoci tego czowieka i jestem przekonana o jego uczciwoci wzgldem mojej osoby i
wynikajcych z naszej umowy spki zobowiza. Ale uczucie? Nie.
- Nasze informacje o incydencie w Sabin sugeruj, e jest pani podatna na urok modych mczyzn.
Ky zaczerwienia si.
- Dla mnie Rafe nie jest modym mczyzn, kapitanie Pensig. I z caym szacunkiem sugeruj, i
wasze raporty z Sabin s niecise. Idiota, ktry wywoa cae to zamieszanie, by
nowy na statku. By swego rodzaju uciekinierem.
- By w pani kajucie...
Ky uwiadomia sobie, e ca t sztuk grano dla Rafea, co jedynie wzmogo jej irytacj.
- Wbieg tam bez mojej zgody - wyjania. - amic mj rozkaz, eby zosta w mesie razem z innymi.
Nigdy wczeniej tam nie by. - Pozwolia sobie na okazanie gniewu. -
Cokolwiek pan sobie myli, kapitanie Pensig, nie jestem rzdzonym przez hormony, bezmylnym
podlotkiem, zakochujcym si w kadej napotkanej adnej buce.
- Nie zakadaem niczego takiego - zapewni j Pensig. - Zanim jednak powierz bezpieczestwo
moich okrtw i osobistej odpowiedzialnoci pani umiejtnoci interpretacji danych, zawartych w
implancie tego oto czowieka, musz si upewni, e pani relacja nie zostanie niczym znieksztacona.
- Jeeli naprawd wsppracowa z ludmi, ktrzy zabili moich rodzicw, braci i reszt rodziny, to
powiem panu o tym z najwysz przyjemnoci - owiadczya Ky.
- Bardzo dobrze. Rafe Kimkolwiek Jeste, czy zgadzasz si na poczenie twojego implantu z
implantem kapitana Vatty celem ustalenia, czy jeste zdrajc, o co ci podejrzewamy?
- Tak - wycedzi Rafe przez zacinite zby. - Pod warunkiem, i przysignie publicznie, e nie
ujawni niczego, co tam znajdzie, a co nie pozostaje w zwizku z oskareniem.
Kapitan Pensig popatrzy na niego spode ba, ale w kocu mrukn:
- Nie mam nic przeciwko temu.
- Przysigam - rzucia krtko Ky. Pooya si na ssiedniej leance.
Jeden z technikw medycznych wycign przewd z identycznymi wtyczkami na obu kocach.
- Nie bdzie bolao - zapewni inny, unoszc jej fad skrn i podczajc kabelek. Z
pocztku nie czua nic, syszaa jedynie dziwny szum. Potem kolejny technik podczy implant
Rafea.
Zalaa j fala wrae zmysowych: zapachy, smaki, struktura materiaw, dotykajcych ta i wdzie
jej ciaa. Odzyskaa kontrol i wyczua co w rodzaju poczenia... I nagle znalaza si w implancie
Rafea, majc przed sob hierarchiczn struktur zawartych w nim danych.
Moga poprosi go o hasa, lecz zdradzone jej kody mogyby okaza si zawirusowane. Szukaa po
sowach-kluczach, wartociach i wreszcie dotara do obszaru zawierajcego dane o ISC.
Cz podfolderw bya zabezpieczona nawet przed bezporednim wgldem. Ky nacisna mocniej.
Czujc to, Rafe otworzy zabezpieczone podkatalogi. Ky przemkna przez nie, starajc si nie
zapamitywa niczego, co tam zobaczya, a co nie miao zwizku ze spraw. Szukaa logw
wiadomoci, chcc udowodni, e nie kontaktowa si po kryjomu z Osmanem, ani z nikim innym.
Tam... wesza w ten obszar implanta...
Czasoprzestrze eksplodowaa. Moduy naprawcze jej implantu rzuciy si do sortowania danych,
budowania nowych pocze, tworzenia wymaganych struktur.
Ky zesztywniaa. Czerw mzgowy? Czy Rafe chcia j sobie podporzdkowa? Wzrok jej si
zamgli, a do nosa napyn nagle silny, nieprzyjemny odr. Kichna.
Nie... to pogwacenie! Nie rb tego! To by Rafe, ale nie ten, przywizany do leanki.
Ten Rafe siedzia w jej gowie, w jej implancie. Bezporedni kontakt przez kabel?
Nie. Transfer funkcji. Nie mw.
Nie mwi o czym? Udao si jej nie zapyta na gos. Otworzya oczy (kiedy je zamkna?) i
powiedziaa pierwsze, co przyszo jej do gowy:
- Ma tam zapisane kilka wyjtkowo obrzydliwych pornosw.
- Och... adna niespodzianka - stwierdzi Pensig. - Co z ISC?
Ky odetchna gboko.
- No c, jest jednym z ich agentw. Nie, nie jest zdrajc. Dostaam si do logu wszystkich pocze,
jakich dokonywa; ma to zachowane w implancie. Ani ladu komunikacji z Osmanem lub kimkolwiek
innym od czasu spotkania na Lastway po natknicie si na Osmana. Jest niewinny... przynajmniej w
tej kwestii.
- Jest pani pewna?
- Tak. Podejrzewamy, e Osman i jego sojusznicy posiadaj ansible pokadowe...
- Sdzi pani, e to co wicej, ni tylko plotka?
- Jestem tego pewna - odpara Ky. - Jeeli mgby pan zabra go na pokad mojego statku, to jest
jeszcze jedna sprawa, ktr chciaabym omwi na osobnoci...
- Czyby nadal mu pani nie ufaa?
- Nie dotyczy to jego. Chodzi o nas: Vattw i Mackensee.
- Przejd si - zaproponowa Rafe. - Jeeli kto mnie rozwie.
Po uwolnieniu Rafe zapyta o drog do azienki, pozostawiajc Ky sam na sam z Pensigiem i
Johanssonem.
- Rafe nie wie o licie kaperskim - wyjania Ky. - I w najbliszym czasie nie zamierzam mu o nim
mwi.
- Ach - mrukn Pensig. - List kaperski... Ma pani racj, musimy o tym porozmawia.
Ta sprawa z przejciem statku... czy te odzyskaniem skradzionej wasnoci. Oczywicie, pjdzie
pani z tym do sdu?
- Jeli to uczyni - odrzeka Ky - zostanie mi odebrany i sprzedany celem pokrycia dugw - kary za
opnienia w dostawach i tak dalej. Vattowie potrzebuj tego statku.
- Planuje pani przej go bez wyroku sdowego?
- Niedokadnie - stwierdzia Ky. - Zamierzam jedynie uchroni go przed zomowiskiem.
Pensig przez dusz chwil wpatrywa si w ni z zacinitymi ustami, nim wreszcie przemwi.
- Staram si by uczciwy wobec pani - oznajmi w kocu. - Jest pani moda, przesza przez straszne
rzeczy. Niezalenie od tego, nacignem nasze zasady do granic moliwoci, a nawet poza nie.
Jeeli jednak nie podda pani faktu przejcia tego statku pod ocen odpowiedniego sdu, bd
zmuszony uzna pani dziaania za akt kaperstwa, co w wietle posiadania przez pani listu
kaperskiego czyni z niej kapra. Kogo, z kim nie wolno nam zawiera umw. Mog odprowadzi
reszt konwoju do nastpnego systemu z odpowiednim rynkiem, ale potem nasz kontrakt z pani
wygasa.
- Chce pan powiedzie, e nie bdziemy mogli duej lecie razem?
- Och, tak przypuszczam... mam ju dosy kopotw... ale nie bdziemy zobligowani do zapewniania
pani ochrony.
- Przykro mi.
- Och, dobrze by byo zmieni nazw statku, ebymy przez przypadek nie zniszczyli go ktrego
dnia.
Ky umiechna si.
- Odwieziecie nas na nasz statek?
- Najszybciej, jak to tylko moliwe - odrzek Pensig. - Prawd mwic, natychmiast.
* * *
Po powrocie na Pikn Kaleen Ky zabraa Rafea do swojej kajuty, schodzc z ciekawskich oczu
zaogi.
- Musimy pogada - oznajmia. - Co to byo?
- To, drogi kapitanie, by mj czaszkowy ansibl.
- A jak wywoa ten smrd w moim nosie?
- Teoretyczny problem z technologi - odrzek Rafe. - Jest tylko jedno wyjanienie. W
przypadku bezporedniego poczenia pomidzy implantami, jeeli jeden z nichjest wystarczajco
zaawansowany technologicznie, to istnieje moliwo, i zreplikuje si on w podczonym do niego
drugim implancie. Teraz wiemy ju, e to moliwe.
- Chcesz powiedzie...
- Teraz ty rwnie go masz. Tak. - Westchn. - Powinienem by rozwali sobie eb. Nie sdziem, e
teoria potwierdzi si w praktyce.
- Szkoda, e mnie nie uprzedzie - sarkna Ky.
- Dzikuj, e im nie powiedziaa - cign Rafe, nie odpowiadajc na jej komentarz. -
A przy okazji, wcale nie uwaam, eby bya brzydka, niedojrzaa i zarozumiaa. Nie sdz te, e nic
do mnie nie czujesz.
- Chcesz si przekona, Rafe?
Przysun si do niej.
- Uwaam, e jeste bardzo wytrawnym kamc, kapitanie Vatta.
Serce zabio jej ywiej, ale zdoaa utrzyma chodny ton.
- O tym wiem ja, ty za musiaby sam to sprawdzi, Rafe.
- Zamierzam to uczyni - owiadczy Rafe, ponownie skracajc dystans.
Bez namysu zahaczya stop o jego nog, zablokowaa wycignite ku niej ramiona i pchna go.
Upad ciko na podog i podnis na ni wytrzeszczone oczy. Wstrzs wybi go ze zwykej pozy
penej rozbawienia wyszoci.
- Nie w ten sposb - oznajmia mu.
Table of Contents
Rozpocznij

You might also like