Professional Documents
Culture Documents
E
l
l
i
i
z
z
a
a
b
b
e
e
t
t
h
h
M
M
o
o
o
o
n
n
W
W
a
a
l
l
k
k
a
a
z
z
w
w
r
r
o
o
g
g
i
i
e
e
m
m
(Engaging the enemy)
Tumaczenie Jerzy Marcinkowski
Pamici Eda Tatom, 1958-2005, ktry broni sabych i bez rozgosu pomaga
potrzebujcym, z caego serca wierzc w porzekado o staroci i zdradzie..."
Podzikowania dla personelu Szkoy Wyszej we Florence, ktry zapewni naszemu
synowi cudowne, szkolne dowiadczenia.
Podzikowania
Jak zwykle, zamieszani byli zwyczajowo podejrzani z grupy szermierczej... znaj si nie
tylko na ostrej stali. Pomocni weterynarze z Town&Country Veterinary Hospital z chci
odpowiadali na pytania o podno psw. Czytelnikami testowymi wczesnych wersji byli:
Karen Shull, David Watson, Richard Moon oraz ci wystarczajco cierpliwi, by wysucha
fragmentw odczytywanych przeze mnie w czwartkowe wieczory. Za pniejsze poprawki
dzikuj Shelly Shapiro, ktra wyapaa mnstwo niezgodnoci (pozostaoci po
wczeniejszych wersjach) i upominaa mnie, e nie kady ma ochot dowiadywa si a tyle o
wdkarstwie muchowym. Wszystkie bdy popeniam samodzielnie - nie wicie za nie tych
wspaniaych ludzi.
Rozdzia 1
Pod niebem popoudnia przez szum morskiej bryzy przebio si jednostajne brzczenie
nadlatujcego statku. Nie byo nic wida... nie, tam by; niewielki, jak na taki haas... Wtem
implant zala j potopem danych: aden statek - nie byo nikogo na pokadzie - tylko bro
wymierzona w latarni nawigacyjn lotniska. Dane wizualne znikny, przeadowane arem i
wiatem, a dane audio zamieniy si w niezrozumiay haas, pospiesznie posortowany na
kanay, zapisany i przeanalizowany: pierwsza eksplozja, zniszczenia strukturalne, druga
eksplozja, szybkie mignicie planw architektonicznych zabudowa, odzyskane pierwsze
dane wizualne...
Ky Vatta zerwaa si ze snu z omoczcym sercem, ciko chwytajc powietrze. Nie byo
jej tam; bya tutaj, w ciemnej kajucie kapitaskiej Piknej Kaleen, ktrej mrok rozwietlay
jedynie zielone kontrolki waniejszych funkcji okrtu. Przez puls w uszach syszaa
zwyczajne odgosy jednostki leccej w nadprzestrzeni. adnych eksplozji. adnych
pkajcych cegie, ani tuczonego szka. adnego oguszajcego grzmotu, odbijajcego si po
paru minutach echem od wzgrz.
- Lampka zagwka - polecia kajucie i cian za ni rozwietlia agodna powiata,
wydobywajc z ciemnoci skotowan pociel i jej trzsce si donie. Zmierzya je gronym
spojrzeniem, nakazujc znieruchomie. Gboki wdech. Jeszcze jeden.
Chronometr poinformowa j, e bya poowa trzeciej wachty. Tym razem przespaa dwie
godziny i czternacie minut. Posza do azienki i spojrzaa w lustro: wygldaa dokadnie tak
fatalnie, jak si czua. Prysznic powinien pomc. Jeden ju wzia; braa prysznic za
prysznicem, tak samo, jak spdzaa godzin za godzin na okrtowej salce gimnastycznej, w
nadziei na wyczerpanie si lub odprenie, ktre pozwolioby jej przespa ca noc.
Bya kapitanem. Musiaa sobie z tym poradzi.
Tym razem zaprogramowaa zimny prysznic, po ktrym - przemarznita - ubraa si
pospiesznie i ruszya na obchd okrtu. Zawsze moga to nazwa inspekcj midzy
wachtow. Pieky j oczy. Poczua burczenie w odku i skierowaa si do mesy. Moe
gorca zupa...
W mesie Rafe otwiera wanie racj ywnociow.
- Nasz sumienny kapitan - mrukn, nie podnoszc wzroku. - Kolejna inspekcja
midzywachtowa? Nie ufasz nam? - W lekko ironicznym tonie krya si zjadliwo.
Nie potrzebowaa tego.
- Nie chodzi o to, e nie ufam zaodze. Nadal nie jestem pewna tego okrtu.
- Och. Jestem pewien, e pamitasz, i objem trzeci wacht, a to jest mj wachtowy
posiek. Chcesz co?
Chciaa snu. Prawdziwego snu, ktrego nie przerywayby majaki, wizje, ani nic innego...
- Pierwsze, co wpadnie ci w rk - poprosia.
Nie patrzc, sign w gb szafki i wycign jaki pakiet.
- Tradycyjny krem Waskie" - odczyta z etykiety. - Na obrazku jest co w dziwnym
odcieniu ci. Jeste pewna, e chcesz to zje?
- Sprbuj - odpara.
Wsadzi swj posiek do piecyka. Jej poda may, zapiecztowany pojemnik i yk.
Przyjrzaa si krzykliwej etykiecie - wygldaa... nieapetycznie. W rodku znajdowaa si
potrawa, przypominajca zwyky krem jajeczny. Ky zanurzya w nim yk. Powinien mie
kojce dziaanie.
- Wybacz, e mwi to kapitanowi - zacz Rafe, siadajc naprzeciwko niej przy stole -
ale wygldasz, jakby dziesi minut temu kto podbi ci oczy. Obiecuj nienagannie
wywiza si ze swych obowizkw, jeeli wrcisz do ka, by wyglda rano jak czowiek.
Ky chciaa powiedzie co o obowizkowoci, lecz nie wykrztusia ani sowa.
- Nie mog spa - wyznaa w zamian.
- Ach. Przeywasz walk? Musiao by ciko...
Ta prba pop-terapii omal nie wywoaa w niej ataku miechu. Omal.
- Nie - odrzeka. - Koszmary po zabiciu ludzi miaam drugiej nocy. To co innego.
- Mnie moesz powiedzie - wymrucza. Kiedy nie odpowiedziaa, wyprostowa si i
doda: - Wiedzc o wewntrznych ansiblach masz na mnie wystarczajco duo hakw, by nie
obawia si, e odwaybym si ujawni jakiekolwiek twoje tajemnice.
Moe rozmowa z nim faktycznie bya bezpieczna? Prdzej popeniby samobjstwo, ni
pozwoli obcym dowiedzie si, e mia w gowie zainstalowan nieznan szerzej technologi
- osobisty, natychmiastowy komunikator.
- To nie... to nie jest... nie jestem pewna, co to jest. - Ky zoya donie nad kremem, ktry
nie okaza si taki kojcy, jak miaa nadziej. W jego teksturze byo co mdlcego. - Wydaje
mi si, e... w jaki sposb... widz, co wydarzyo si w domu.
- Co... atak?
- Tak. Wiem, e to niemoliwe. Nie mam pojcia, czy implant taty cokolwiek nagra,
poza tym nie prbowaam dotrze do tych danych. Ale wci o tym ni, albo... o czym
podobnym.
- Wysokiej klasy implant mg to wszystko zarejestrowa - uzna Rafe. - O ile twj ojciec
chcia mie nagranie, na przykad na potrzeby sdu. Jeste pewna, e dane nie przeciekaj?
Mam na myli to, e jeeli nada im atrybut Pilne do wysania"...
- Nie mogoby to przewyszy priorytetw nadanych przeze mnie, prawda? Wszystko, co
zdefiniuje uytkownik...
- To prawda, lecz ten implant mia dwch uytkownikw. Moe nie wiedzie, e nie
jeste swoim ojcem.
- To... - mieszne, zamierzaa powiedzie, ale moe wcale takie nie byo. Woono jej
implant w stanie zagroenia, nie dajc czasu na adaptacj ani urzdzeniu, ani mzgowi.
Natychmiast wczya si do bitwy, a potem bezporednie poczenie z implantem Rafe'a
dokonao zmian w jej urzdzeniu, ktre w ich wyniku przeksztacio si w co w rodzaju
ansibla czaszkowego. To mogo uszkodzi lub zmieni funkcje kontrolne. Poza tym, nigdy
przedtem nie miaa cudzego implantu. Zastanowio j, dlaczego cioteczka Grace nie wgraa
danych do nowego urzdzenia? Moe nie byo to moliwe. - Nie pomylaam o tym -
przyznaa. - Co wiesz o przekazywanych implantach?
- Niewiele - odpar Rafe. - Wiem, e mona ich uywa, ale nie mam pojcia, do jakiego
stopnia na uytkowanie wpywa kontrola rezydualna. To jest implant dowdczy twojego ojca,
prawda? Spodziewam si, e wyposaono go w funkcje specjalne.
- Prawdopodobnie - zgodzia si Ky. - Z pewnoci ma je teraz, po poczeniu z twoim. -
Zerkna na kubek kremu i odsuna go. - Chyba powinnam zbada to dokadniej.
- Owszem, o ile nie chcesz zwariowa z braku snu i od nocnych koszmarw - przytakn
Rafe, wycigajc posiek z kuchenki mikrofalowej. - Prawdziwe jedzenie rwnie nie
zaszkodzi. Moe kurczak z makaronem? Zrobi sobie drugie.
Pachniao apetycznie. Ky skina gow. Rafe pchn do niej tac, zabra pojemnik z
kremem, powcha go, zmarszczy nos i wrzuci do odzyskiwacza. Wycign drugi pakiet i
umieci go w kuchence, po czym ponownie usiad. Ky nabraa porcj makaronu z sosem - z
atwoci przesza jej przez gardo.
- Sprawd, czy implant ma aktywator cyklu snu - poradzi jej Rafe. - Implanty dziecice
nie s w niego wyposaone, lecz wysokiej klasy urzdzenia dla dorosych czsto maj co
takiego, razem z minutnikiem. Powinien znajdowa si w menu ustawie osobistych.
Ky zapytaa implant i znalaza tryb wspomagania snu, ktry mona byo ustawi na
maksymalnie osiem godzin. Monitorowa i regulowa" aktywno mzgu oraz tumi bodce
sensoryczne. Uytkownikw informowano, e nie powinni uywa tej funkcji wicej ni pi
razy pod rzd, chyba e pod opiek lekarza...
Pojawio si okienko: Pilne: Polecenie autoryzowanego uytkownika: przejrze
zabezpieczone pliki". Ky sprawdzia priorytet wspomagania snu wobec Pilnych Wiadomoci,
ustawia go tak, e wspomaganie snu znalazo si wyej i ustawia warunki przebudzenia. Po
czym dokoczya makaron z kurczakiem.
- Wracam do ka - oznajmia. - Powiedz pierwszej wachcie, e mog by pniej.
Aktywacja trybu wspomagania snu bya niczym krok ze stromego klifu w zapomnienie.
Obudzia si wypoczta, po raz pierwszy, odkd woya sobie implant... ospaa i odprona.
Po prysznicu i przebraniu si udaa si na mostek.
- Pani kapitan wypoczta? - zapyta Lee.
- Bardzo - odpowiedziaa Ky. - Ale zamierzam spdzi wikszo dnia na badaniu danych
zachowanych w implancie. Podejrzewam, e czeka mnie intensywna praca. Dlatego te
powiedz mi od razu, czego ci trzeba na t wacht.
- Radzimy sobie dobrze - odrzek Lee. - Wszystkie systemy w porzdku - to znakomity
okrt, pomimo tego, do czego by wykorzystywany. Osman by, jaki by, ale jednostk
utrzymywa w doskonaym stanie.
- W razie potrzeby dzwo - zarzdzia Ky. - Bd w kajucie.
Zakrztna si w kabinie, cielc koj i wrzucajc powoczki do odwieacza. Zwlekaa
ze stawieniem czoa temu, co j czekao. Dopiero, kiedy to sobie uwiadomia, usiada przy
biurku i uaktywnia zabezpieczone pliki.
Pod niebem popoudnia przez szum morskiej bryzy przebio si jednostajne brzczenie
nadlatujcego statku... lecz tym razem nie spaa i przegldaa dane audiowizualne z zewntrz,
a nie jako uczestniczka. Emocje ojca nie zalay jej wiadomoci - rozpoznaa sylwetki dwch
pociskw, zanim implant je zidentyfikowa.
Mimo wszystko gwatowno wybuchw pozostaa wstrzsajca. Jej oddech
przyspieszy. Ky wiadomie zwolnia odtwarzanie, wci na nowo powracajc do tego
samego ujcia: czy byy to pojazdy bojowe z bombami lub rakietami, czy te same byy
broni? Nadleciay nisko i szybko. Implant nie zarejestrowa - jej ojciec nie pomyla o
poszukaniu ich - odczytw, ktre mogyby zdradzi ich natur.
Ky zaznaczya najlepsze ujcia i nakazaa implantowi odszukanie podobnych obiektw
po eksplozjach, lecz jej ojciec ewidentnie nie szuka potem pojazdw, ani nie cign danych
ze skanerw lotniska.
Z powrotem do pocztku. Implant nie zdradzi jej, o czym ojciec myla tamtego
popoudnia, zachowa jednak jego plan podry - lot z Corleigh z powrotem na kontynent -
oraz harmonogram spotka: ze starszymi managerami w siedzibie gwnej Vattw (agenda
zawieraa zapoznanie si z kwartalnymi raportami finansowymi oraz obiad z bratem i jego
on), a przez kolejne dwa dni ze Zwizkiem Hodowcw Tiku Slotter Key, Komisj Roln
Slotter Key oraz Komisj Doradcz ds. Transportu Slotter Key. Adres ostatniego roku Szkoy
Biznesu Nandinii - Ky zignorowaa odnonik do tekstu. Zwyczajna rutyna: sze dni na
dziesi spdza na kontynencie; jej matka preferowaa agodniejszy klimat Corleigh, z
wyjtkiem szczytu sezonu towarzyskiego.
Plan lotu by uoony znacznie wczeniej - kady mg ustali, kiedy bdzie przebywa na
niewielkim, prywatnym ldowisku, a jednak nie doszo tam do adnej eksplozji.
Odnotowaa t osobliwo i powrcia do nagra wizualnych.
Lokalne biura eksplodoway - z nieba posypa si deszcz szcztkw. Kolejny wybuch...
Wizja pociemniaa. Na marginesach pojawiy si kolumny czerwonych cyfr, przekazujc ojcu
najistotniejsze dane. Prbowaa uspokoi oddech - czy wanie wtedy zgin?
Ale nie. Wizja powrcia, jak gdyby kto wydoby go z ruin. Rozpoznaa twarze: stary
George, ich pilot Gaspard, kto znany jej z biura... Marin Sanlin, podpowiedzia jej implant.
Ojciec spojrza w stron domu, zamienionego w wie ognia i dymu...
Nawet widzc to, nie bya w stanie do koca uwierzy. Ich rozlegy i wygodny dom z
wysokimi oknami, apicymi morsk bryz i chodn terakot na podogach nie mg znikn
tak szybko i cakowicie. Cz cian nadal staa, a w rodku szalay pomienie, poerajc jej
przeszo... Dugi, wypolerowany st w jadalni, bibliotek z pkami infokostek i starych
ksiek, obrazy, pokoje rodzinne...
Na powierzchni basenu unosiy si odamki drewna i popi. Ujrzaa przeraon twarz
matki...
Ky wyczya odtwarzanie, zacisna powieki i uniosa je po chwili, by wbi wzrok w
pusty ekran wywietlacza na biurku. Mama. Pikna, inteligentna, pena gracji i zoci na
crk, ktra nigdy nie bya rwnie pikna, inteligentna i zwinna... Tak czsto odczuwaa zo
i bunt, odrzucaa rady matki, a teraz... Ju nigdy nie powie mamie, jak bardzo podziwiaa i
kochaa kobiet, ktra j urodzia.
Odepchna si od biurka. To byo prawdziwe, to naprawd si wydarzyo. Jej matka nie
ya - nie byo cienia wtpliwoci - a ona bdzie musiaa znale sposb, eby sobie z tym
poradzi, ale nie w tej chwili.
Udaa si do pokadowej salki gimnastycznej. Osman nie dowodzi rozlaz jednostk i
Pikna Kaleen szczycia si znakomitymi urzdzeniami do utrzymywania pirackiej zaogi w
gotowoci do walki: od standardowych przyrzdw do wicze po strzelnic. Wyprbuje
cz z nich, spalajc te wszystkie wysokokaloryczne racje ywnociowe.
Gordon Martin pojawi si tam przed ni. Zatrzymaa si na chwil, obserwujc, jak
wykonuje ca seri wicze. Podnis si twarz do wazu i ukoni.
- Dzie dobry, pani kapitan.
- Masz ochot na sparring ze mn? - zapytaa.
Unis brwi.
- Oczywicie, pani kapitan, ale... wydaje si pani zdenerwowana.
Nie miaa ochoty na wyjanienia, tylko na zadanie czemu paru ciosw. Albo komu.
- wiczenia powinny pomc - mrukna.
- Musi si pani najpierw rozgrza - zauway.
Skina gow i wykonaa wszystkie wiczenia rozgrzewajce tak szybko, jak tylko
moga. Potem przykucnli na macie. Ky zmusia si do wolnego rozpoczcia od podstaw.
Gordon dostosowa si do niej. wiczyli wedug tego samego systemu i walczyli ze sob
wystarczajco czsto, by wyczu styl przeciwnika. Zanim skoczyli, bya spocona i obolaa,
lecz mimo to czua si znacznie lepiej.
* * *
Powrt do przegldania implantu by trudny. Miaa ochot przeskoczy cz danych,
lecz wiedziaa, e nie wolno jej tego zrobi. Oblicze matki - znieksztacone ranami,
wysmarowane mokrym popioem i w oczywisty sposb martwe - oywiay jedynie odczyty
na skraju ekranu. Ojciec patrzy na matk przez dugi czas, zanim kto nie zabra jej ciaa, a
jego stan nie pogorszy si. Spadek cinienia krwi, ciepoty gbokiej ciaa, zawartoci tlenu
we krwi ttniczej... implant zawiesza nieuywane funkcje ograniczajc si w kocu jedynie
do zapisu, ktry teraz przegldaa. Oczyma ojca ujrzaa twarz cioci Grace - penej energii
staruszki, a nie zbzikowanej i marudnej primadonny, jak j zawsze postrzegaa. W tamtej
chwili Cioteczka Grace wygldaa jak dowdca w krytycznym momencie bitwy. Dobry
dowdca.
Implant wyczy si podczas ewakuowania ojca, najpewniej dlatego, i jego stan
pogorszy si do tego stopnia, e urzdzenie przestao czerpa wystarczajc ilo energii do
dalszego nagrywania. By jeszcze jeden plik z atrybutem Pilne" o spotkaniu rodzinnym - nie
miaa pojcia: gdzie, ani kiedy - po czym implant ponownie si wyczy.
Stella powiedziaa, e ojciec kaza ciotce Grace zabra jego implant. Czy Grace odczytaa
te pliki i oznaczya do pilnego odzyskania? Czy uczyni to jej ojciec? atwiej jej byo
rozwaa t kwesti, ni rozmyla nad obrazami, ktre zobaczya.
Nastpn godzin spdzia na badaniu pojemnoci implantu, cho krtki okres nie
wystarczy, by dotrze do wszystkich szczegw organizacji. Implant dowdczy mia
znacznie wicej funkcji ni ten, ktrego uywaa przed wstpieniem na Akademi.
Nowa funkcja ansibla, jak uzyskaa dziki zewntrznemu poczeniu z Rafem, bya
zamknita we wasnym jdrze i nosia logo ISC. Bdzie musiaa zapyta o to Rafe'a, ale nie w
tej chwili. Funkcje zwizane z okrtem byy znacznie szersze, ni podejrzewaa; gdyby
chciaa, moga uchyli polecenie kadego czonka zaogi. Cho Piknej Kaleen nie
modyfikowano od paru dekad - duej, ni ya Ky - stary zestaw komend Vattw,
wbudowany gboko w SI okrtu, suy Osmanowi dobrze i pirat nigdy nie zada sobie trudu
wykasowania go. Jej implant poczy si ju z SI, by dostosowa j do aktualnych
standardw Vattw. W kwestiach finansowych zdobya dostp do penej wiedzy ojca, od
typw polis zawartych przez kadego w ich organizacji i na co, po wielko
midzygwiezdnego rynku tiku. Wikszo tych danych pozostawaa poza jej zasigiem -
nigdy nie dbaa o zagadnienia inwestycji. Przestudiuje je pniej lub znajdzie kogo, kto
zrozumie zoone dane. Moe Stella.
- Kapitanie... chciaaby pani co zje? - To by Toby, delikatnie stukajcy do jej drzwi.
- Tak, dzikuj. - Wstaa sztywno, czujc w kociach poranne wiczenia. Powinna je.
Powinna spa. Implant poinformowa j, e pracowaa od szeciu godzin. Sze godzin? Ju
przegapia jeden posiek.
Mesa Piknej Kaleen miaa dwadziecia miejsc. Zaoga Ky skupia si przy jednym
kocu dugiego stou. Ostatni posiek pierwszej wachty by jednoczenie pierwszym
posikiem trzeciej wachty, wic - oprcz pilnujcego mostka Mitta - w mesie znaleli si
wszyscy. Ky usiada pomidzy Alene i Lee.
- Skoczyem inwentaryzacj zawartoci wszystkich przedziaw wypenionych
powietrzem - poinformowa j Gordon. - Wiem, co mwi SI na temat zawartoci pozostaych
przedziaw, lecz nie mam pewnoci, czy to prawda.
- Dysponujemy czymkolwiek, co mona jednoznacznie okreli jako posiadane legalnie?
- zapytaa Ky.
- Wikszo dbr znajduje si w nieoznakowanych lub standardowych kontenerach, lecz
bez listw przewozowych. Osman nie prowadzi listy okradzionych statkw - przynajmniej
jeszcze takowej nie znalazem.
Implant ojca zawiera przepisy prawne dotyczce kaperstwa. Kaper bra w posiadanie
nieprzyjacielski statek wraz z adunkiem i y z jego sprzeday. Otwarte pojemniki uznawano
za nalece do statku, ktry je przewozi i te bezdyskusyjnie przechodziy na wasno kapra,
lecz zapiecztowane kontenery z listami przewozowymi naleao oddzieli i przekaza do
kontroli wyznaczonemu przez sd biegemu w nastpnym porcie zawinicia. Jeli okazao si,
e stanowiy przesyk, dostarczano je odbiorcy za wyznaczon przez sd nagrod dla kapra
za odzyskanie skradzionych dbr". Zapiecztowane kontenery bez listw przewozowych
byy zdradliwe. Technicznie rzecz biorc, powinny zosta poddane ocenie, lecz kaprzy
otwierali zamknite, ale pozbawione oznakowa kontenery, by zamieni je w pojemniki
prywatnego uytku.
Poczya si z pokadow SI i cigna aktualny stan magazynowy. Nawet wicej, ni
si spodziewaa. Co miaa z tym zrobi? Bogactwo nie wskrzesi martwych. Nawet jeli
odbuduje dom w Corleigh, rodzice nie zamieszkaj w nim na powrt... Wujek ju nigdy nie
zasidzie na szczycie stou w sali konferencyjnej Transportu Vattw.
Chciaa powrci do chwili przed tym wszystkim, do domu, do tak doskonale znanego
sobie pokoju, do miejsca, gdzie kady krok, ktry zrobia i kady gos, ktry usyszaa, byy
znajome.
To ju nigdy nie nastpi.
Zmusia si do powrotu do teraniejszoci.
- Czy sprawdzona przez ciebie wersja stanw magazynowych Osmana zgadzaa si z
rzeczywistoci?
- Tak. Zaskoczyo mnie to, lecz przypuszczam, e nigdy nie spodziewa si, i kto
uzyska dostp do danych tego okrtu.
- Wobec tego zakadam, e w pozbawionych powietrza przedziaach jest to, co widnieje
na licie. Nie, ebymy tego wszystkiego potrzebowali. - Mwic to, wiedziaa, e palna
gupstwo. Potrzebowali znacznie wicej, jeeli miaa odbudowa firm Vattw, a co dopiero
zaatakowa zamachowcw.
Po posiku usiada w kajucie, eby zastanowi si, co dalej. Rok temu - to ju naprawd
tak dugo? - bya szczliw i ambitn kadetk czwartego roku Akademii Marynarki
Wojennej Slotter Key, planujc karier oficera Si Kosmicznych i zwizek z koleg z roku,
Halem. Od tamtej pory zostaa wyrzucona z Akademii i porzucona przez ukochanego. Jej
pniejsz karier kupca w rodzinnym interesie - ktra wedug oczekiwa Ky miaa by
okropnie nudna - naznaczyy wojna, bunt, prby zamachw, a wreszcie zdobycie tego okrtu,
posiadanego wczeniej przez wyrodnego Vatt. Jej rodzin i kwitncy na midzygwiezdn
skal interes niemal zniszczono. Rzd rodzinnego wiata przesa jej tajny list kaperski,
uprawniajcy do dziaania w jego imieniu na chwil przed odmow obrony lub wsparcia jej
rodziny, kiedy zaatakowa nieznany nieprzyjaciel. Teraz oczekiwano od niej, e ocali resztki
rodziny i biznesu, nie majc sojusznikw i dysponujc bardzo niewielkimi zasobami.
Zbyt wiele zmian w zbyt krtkim czasie. Skupia si z powrotem na okrcie, za pomoc
implantu czaszkowego sprawdzajc system po systemie. Wszystko w normie, a zmysy
podpowiaday jej, e wszystko smakowao, pachniao i brzmiao normalnie. Nie miaa
pretekstu, by nie zabra si za powaniejsze kwestie. Co teraz? Skd nadejdzie kolejny atak?
Przynajmniej nie podczas lotu w nadprzestrzeni. Po raz drugi wczya tryb wspomagania
snu i obudzia si osiem godzin pniej wypoczta na tyle, by przyzna, e pierwsza dawka
snu bya niewystarczajca. Teraz czua si gotowa do pracy. Rozwaya kolejn sesj w salce
gimnastycznej, lecz postanowia raczej zaj si tym, czego pragna najmniej: przejrzeniem
listy cargo Osmana i oszacowania wszystkich pozycji. Dziki implantowi ojca cz zadania
okazaa si atwiejsza, ni przypuszczaa. Pewnych pozycji oszacowa si nie dao - skd
miaa wiedzie, ile kto jest skonny zapaci za zakazan technologi, o ktrej istnieniu
wikszo ludzi nawet nie wiedziaa?
Zaburczao jej w brzuchu, przypominajc, e od dwch godzin bya na nogach, a jeszcze
nic nie zjada. W kambuzie zignorowaa kuszcy Zoty Pakiet niadaniowy Premium - czua
si obarta tym caym pysznym jedzeniem - zadowalajc si batonem proteinowym i kubkiem
soku. Kto zostawi w zlewie lepki kubek i misk; umya je automatycznie, rozwaajc
dostpne opcje. Miaa teraz dwie jednostki: Garyego Tobai, statek stary i wolny, oraz ten
okrt: wikszy, szybszy i - co najbardziej uyteczne - bardzo dobrze uzbrojony. Zacztek
floty, choby bardzo niewielkiej. Jeeli zamierzaa dowodzi flot, potrzebowaa personelu. A
przedtem penych, dowiadczonych zag na obu jednostkach... A jeszcze wczeniej musiaa
ustali, ile miaa pienidzy na ich obsadzenie i wyposaenie...
- Dzie dobry, pani kapitan. - Gordon Martin sign ponad ni po misk, ktr napeni
skromn porcj suchych patkw. Jak zawsze, wyglda na onierza-weterana, ktrym by,
zanim doczy do jej zaogi. - Skoczyem przegld systemw bezpieczestwa. li chopcy
Osmana nie mieli czasu na zostawienie zbyt wielu puapek. Wszystkie rozbroiem.
- To dobrze - pochwalia Ky.
- Miaaby pani co przeciwko temu, ebym przeprowadzi dzisiaj wiczenia ze strzelania?
- zapyta. - Sprawdziem wzmocnienia ram celu. S cakowicie bezpieczne.
- W porzdku - odpowiedziaa. Jej rwnie przydayby si wiczenia. - Martin,
chciaabym porozmawia z tob o strukturze dowodzenia teraz, kiedy mam dwie jednostki...
- Uwaa pani, e moe zatrzyma ten okrt? - zapyta, zalewajc patki mlekiem.
- Zamierzam go zatrzyma - odpara. - To okrt Vattw. Przywrciam go pierwotnemu
wacicielowi.
- Dobrze. Chodzi o struktur organizacyjn?
Nie mwio si: Tak przypuszczam do weteranw pokroju Martina, niezalenie, co
stwierdzay jego papiery.
- Tak - odpowiedziaa Ky. - Prost, ale z moliwoci rozbudowy.
- Bazujc na tradycji Vattw, czy... - zawiesi gos, patrzc na ni i mieszajc patki.
Ky pokrcia gow.
- Nie przydadz nam si stare protokoy, dopki nie uporamy si z tymi, ktrzy atakuj
Vattw. Pewnie, e nasze statki handlowe musz wrci do przewoenia cargo i zarabiania
pienidzy, lecz nie moemy liczy na to, pki nas wysadzaj, jestemy ostrzeliwani i tak
dalej. Myl o niewielkiej flotylli. Obecnie mam dwie jednostki. Jestem pewna, e nie
wszystkie statki Vattw zniszczono. Moemy wcza je do planu w miar ich odnajdywania.
- My? Ma pani na myli siebie?
- My to ja, moja kuzynka Stella i ty, Martinie. Oraz reszta zaogi.
- Lecz z tob w roli gwnodowodzcej. - W jego gosie nie byo cienia wtpliwoci.
- Tak - potwierdzia. - O ile wiem, pozostaam jedyn z Vattw z odpowiednim
przeszkoleniem.
- Taaa. Widz... - Zjad dwie yki patkw, po czym odoy sztuce. - Musi pani co
zrozumie, pani kapitan: mam dowiadczenie w zaopatrzeniu i bezpieczestwie zwizanym z
zapewnieniem dostaw i kontrol stanw magazynowych. Przebywaem na okrcie w trakcie
walki w systemie Slotter Key, ale nie wiem o broni i taktyce tyle, ile pani ode mnie oczekuje.
- A co z t organizacj? - zapytaa Ky.
Kolejna yka patkw i zamylone spojrzenie. Pokiwa gow.
- Wiele z tego rozumiem.
- Martinie, odkd objam dowodzenie na Garym Tobai, ktry jeszcze wtedy nazywa si
Glennys Jones, najbardziej martwi mnie brak przejrzystej struktury dowodzenia na cywilnych
jednostkach kupieckich. Jasne, e kapitan jest szefem, ale kto znajduje si poniej? Na
mniejszych statkach to istna magma. A podczas wojny w baaganie gin ludzie.
- Czego pani ode mnie oczekuje?
- Przejcia szkolenia nowych czonkw zaogi i sformowania z nich zag gotowych do
walki. Znalezienia mi specjalistw od uzbrojenia - jeeli nie znasz si na broni, to zao si,
i znasz odpowiednich ludzi i potrafisz ich wyszuka. Pom mi przeorganizowa ten okrt i
przygotowa go na wszelkie okolicznoci.
Potakiwa jej sowom.
- Tak, madame, z pewnoci mog to zrobi. Mog te spdzi to przejcie z gow w
czytniku kostek, uczc si instrukcji uzbrojenia tego okrtu. Po prostu wczeniej nigdy nie
miaem ku temu okazji.
- Wiem, e potrzebuj zastpcy. Zastanawiaam si, czy ty...
Tym razem pokrci gow.
- Nie, madame. Nie jestem odpowiedni osob. Mgbym by dobrym starszym oficerem,
nawet sierantem sztabowym, lecz jestem praktycznym, twardo stpajcym po ziemi
czowiekiem. Atmosfera wok oficerw jest dla mnie zbyt gsta.
- Przynajmniej na razie - podsumowaa Ky. - Pniej sam moesz by zaskoczony. Jak
oceniasz reszt personelu na pokadzie?
- Pilot jest dobry - odpar. - Powinien jeszcze odrobin popracowa nad form... nie
przypuszczam, eby nakazaa pani wszystkim codzienne wizyty w salce gimnastycznej i
wiczenia fizyczne?
- Oczywicie - podchwycia Ky. - Dobry pomys.
- Ten dzieciak, Toby, jest bardzo mody, za to bystry i pracowity. Nie zawsze mona tak
powiedzie o jego rwienikach.
- Mam nadziej posa go z powrotem do szkoy, jak tylko znajdziemy jakie bezpieczne
miejsce - powiedziaa Ky. Obecnie adne nie przychodzio jej do gowy, lecz z pewnoci
znajdzie co lepszego od oczywistego celu, w jakim przebywali.
- Jim robi postpy...
- Dziki tobie - zauwaya Ky.
Martin wzruszy ramionami.
- Typowy modziak - orzek. - Potrzebuje dyscypliny i szkolenia. Przewanie wykazuje
prawidowe instynkty, cho ten gupi pies mocno mnie zastanawia. Ale nie jest materiaem na
oficera. Alene bardziej nadaje si do pracy cywilnej ni wojskowej, lecz w cigu najbliszych
szeciu miesicy moe mnie jeszcze zaskoczy. Sheryl... mia kobieta, ale zdecydowanie nie
jest typem onierza. - Zamilk.
- A Rafe? - ponaglia go. Rafe musia sta si czci jej planu. Nadal nie bya pewna
swych odczu wobec niego, lecz dziki samym powizaniom by dla niej bardzo cenny.
Oblicze Martina stwardniao.
- Rafe? Przepraszam pani kapitan, lecz nie wiedziaem, e naley do zaogi. - A si
zjey z dezaprobaty.
Ky nie wiedziaa, czy powinno j to rozbawi, czy raczej zirytowa.
- Robi swoje - owiadczy Rafe, z waciwym sobie instynktem zjawiajc si w
krytycznym momencie. Jakby chcc to udowodni, wzi od Martina pust misk z yk oraz
kubek po soku Ky i ruszy z nimi do zlewu. - Niemniej, Martin, gboko wierz, i masz inne
powody, dla ktrych pomijasz mnie w swych fascynujcych analizach.
- Znowu podsuchiwae - skarcia go Ky.
- Nie przerywaem najwyraniej wanej rozmowy - sprostowa Rafe. - Musiaem
pozostawa w zasigu suchu, eby wiedzie, kiedy bd mg wej, nie uchybiajc
grzecznoci. Jeli nazywasz to...
- Podsuchiwaniem - dokoczya Ky. - Owszem.
- Jak rozumiem, jeste winny lojalno ISC - powiedzia Martin. - Nie Vattom, ani pani
kapitan.
Rafe skrzywi si.
- W tej chwili moja lojalno jest nieco zagmatwana. Owszem, przede wszystkim
powinienem by lojalny wobec ISC. Lecz to nasza kapitan wyratowaa mnie z sytuacji, z
ktrej najbardziej honorowym wyjciem byoby popenienie samobjstwa. - Wla do miski i
kubka odrobin pynu do mycia i wyszorowa je. - W zwizku z czym jestem winien lojalno
take naszej pani kapitan, co szczerze mwic przyprawia mnie o lekki bl gowy.
- Wyobraam sobie - mrukn Martin.
- Wtpi - skontrowa Rafe. Ky umiechna si do siebie. Cz tego blu gowy bya
dosowna: Rafe przekona si bolenie, e w reakcjach na zaloty pani kapitan rnia si
znacznie od swej kuzynki Stelli. Jeli nawet reszta zaogi wiedziaa, e rozoya Rafea na
opatki, wszyscy udawali, e do niczego nie doszo. - S jeszcze... inne okolicznoci. -
Spojrzenie, jakim j obrzuci, miao si fizycznego ciosu.
- W tej chwili - Ky wyjania Martinowi - Rafe stanowi cz rwnania. Ustalilimy, e
nasze interesy s zbiene, jako i zarwno Transport Vattw, jak i ISC zostay zaatakowane,
prawdopodobnie przez t sam organizacj. - Nastpnie zwrcia si do Rafe'a: - Odniose
jakie sukcesy w przekopywaniu si przez pliki Osmana?
Zapytany skrzywi si.
- Facet ma najlepsze zabezpieczenia, jakie widziaem poza laboratoriami ISC, moe
nawet lepsze od tamtych. Pracuj nad tym. Na razie udao mi si zapobiec autokasacji bazy
danych po wlizgniciu si do niej, ale to wszystko. Znalazem par ciekawych odnonikw -
przesaem je na twoje biurko, kapitanie. Nie jestem pewny ich znaczenia, uznaem jednak, e
chciaaby rzuci na nie okiem.
- Stanowczo - przytakna Ky. - Ale od dwch godzin przegldam cyferki. Potrzebuj
nieco wicze, zanim zmusz mzg do ponownego wysiku. Planowaam godzink na sali
gimnastycznej.
- Sparring ze mn? - zapyta Rafe z niemal niezauwaaln nutk zoliwoci. Martin
drgn, lecz nie odezwa si.
- wietnie - zgodzia si Ky. - Zapewne znasz kilka obcych mi sztuczek... - Mwia
lekkim tonem, lecz powieki jej zadray. Wiedzia i ona wiedziaa. Wtedy zaskoczya go; to
ju si nie powtrzy.
* * *
Rozgrzaa si i rozcigna, odnotowujc, e Rafe mia wasny zestaw wicze, nie
cakiem przypominajcy jej. Nastpnie rozoyli maty i stanli naprzeciwko siebie.
- Poowa prdkoci - zasugerowa Rafe.
Skina gow. Serce jej walio; zawsze lubia walk wrcz i trudno jej byo walczy
inaczej ni na caego, ale nie robia tego od... zbyt dawna. Przykucnicie Rafe'a z luno
opuszczonymi ramionami sprawiao wraenie zbyt niedbaego, lecz wiedziaa, e to pozr.
Skupia si. Mia nad ni przewag wzrostu i zasigu...
Porusza si pynnie i gadko, zwodniczo powoli. Ky przesuna si na czas, by
zablokowa cios i wyprowadzi kontr. Prbowa zahaczy stop o jej kostk... Zmusia si
do poruszania z tak sam powolnoci... Przez kilka minut wyprowadzali cae serie atakw i
blokw, wszystkie w bardzo wolnym tempie. Ky szybko zauwaya, e by przebiegym
wojownikiem - jego ataki zawsze byy skoordynowane i wielorakie. Nie moga reagowa
instynktownym, prostym blokiem, gdy tym samym wystawiaa si na kolejny atak. Jej
wasne kombinacje ciosw rwnie byy zoone, lecz zamykay si w trzech uderzeniach, z
ktrymi Rafe z atwoci sobie radzi.
- Jeste cakiem nieza - przyzna, uchylajc si przed kopniciem. - Myl, e mam
lepsz technik, ale moesz by szybsza, co rwnoway przewag... - Nastpny kopniak
dotar do celu. - Chyba nie powinienem czu zbyt wielkiego wstydu, e pokonaa mnie
ostatnim razem.
- Powiniene jedynie wstydzi si tego, co prbowae - orzeka, przykucajc i unikajc
kolejnej serii ciosw.
- Nadal sdz, e okamaa najemnikw - oznajmi Rafe. - Wcale nie uwaasz mnie za
takiego odpychajcego.
- Odpychajcego? Nie - odpara Ky. - Jeste przystojny w... - Sprbowaa nawanicy
ciosw; bezskutecznie. - ... pewien sposb.
- Kiepska pochwaa - uzna. Nastpne kopnicie byo powolne i zbyt oczywiste; odsuna
si na bok, nie podejmujc zaproszenia. - Do licha, za bystra jeste. To zazwyczaj dziaa.
Prosz o przerw. - Wycofa si na skraj maty, Ky udaa si na przeciwny koniec. - Musz
powanie z tob porozmawia - oznajmi. - To wymaga zbyt wielkiej koncentracji. Moemy
zaj si czym innym?
- Sparring by twoim pomysem - zauwaya. - Chyba wyprbuj te urzdzenia.
- Dobrze. Chodzi o wewntrzny...
- Ansibl - dokoczya Ky. - Oczywicie. Pozwl, e postawi spraw jasno. Nie chciaam
tego, a teraz, kiedy to mam, nie zamierzam z niego korzysta, ani nikomu o tym mwi.
Istnieje jaki sposb, eby to usun?
- O ile wiem, nie. Dla twojego bezpieczestwa jest nadzwyczaj istotne, aby nikt o tym nie
wiedzia.
- Nikt si nie dowie, chyba e ty komu powiesz - zapewnia go Ky.
Pokrci gow.
- Jeeli kto si dowie, moe chcie prbowa go dosta, albo uruchomi. Powiedziano
mi, e skoczyoby si to fatalnie.
Rozdzia 2
Wrcili do jej biura i ju miaa ponownie otworzy spis adunku, kiedy Rafe zapyta:
- Zamierzasz wystpi o nagrod za uratowanie mienia? Czy tylko o procent od wartoci?
- Wyjtkowo, w jego gosie nie krya si adna kpina.
- To okrt Vattw - odpara Ky. - Uznaj go za skradzione mienie i nie potrzebuj
adnego sdu...
Rafe wyd wargi.
- Nie naleysz do organw cigania; nie masz prawa tak po prostu zabiera sobie, co
twoje.
Ky przypomniaa sobie, e prawo kosmiczne byo bardziej zawie i tajemnicze od teorii
n-przestrzeni.
- To chyba zaley od jurysdykcji, w ktrej wyldujemy... Ciekawe, czy Osman ma gdzie
w bazach danych bibliotek prawnicz. - Poprzez implant przeszukaa pokadow baz
danych, po czym zagbia si w odpowiednich sekcjach. Uratowanie mienia nie wchodzio w
gr - byli wiadkowie, e Pikna Kaleen nie bya wrakiem, ani porzucona. Odzyskanie
skradzionego mienia... nie, Rafe mia racj. Bardzo niewiele systemw prawnych na to
zezwalao. Prawd mwic, jedyn podstaw prawn jej dziaania dawao kaperstwo.
A ona do dzisiaj nie zdradzia Rafe'owi, e ma list kaperski. Jeeli postanowi dalej
kroczy t drog, w kocu kiedy mu powie, na razie jednak miaa na pokadzie osob, ktr
darzya wikszym zaufaniem.
- Wybacz - oznajmia Rafe'owi. - Naprawd musz to dokoczy. - Unis brwi, ale
wyszed w milczeniu.
* * *
Gdyby bya onierzem, a Gordon Martin jej sierantem, wiedziaaby, czy miaa
szczcie. Teraz zastanawiaa si, czy zostanie z ni po tym, jak si dowiedzia.
Spojrza na ni ze sabym umiechem.
- Kaper, co? C, tym razem dokonali waciwego wyboru.
- Sucham?
Poruszy si na krzele.
- Madame, suyem na okrcie liniowym. Wiedzielimy... nieoficjalnie, jak
przypuszczam, o programie kaperskim. Przeklta gupota - tak przewanie uwaaem - cho
chciaem by przydzielony na taki okrt.
- A wic zostaniesz?
- Dopki mnie pani nie wyrzuci, madame. Nie mam z tym problemu. Kaprzy dziaaj
nieoficjalnie, ale robi to, co trzeba zrobi.
- Zdajesz sobie spraw, i obecnie rzd wydaje si nie by zbyt uszczliwiony spraw
rodziny Vattw.
Wzruszy ramionami.
- To polityka, pani kapitan. Zmieni si, jak zawsze. Pani rodzina ma dobr reputacj. Poza
tym, znam pani.
To rozwizao jeden problem, lecz miaa jeszcze ca fur innych, prawnych i
praktycznych. Dopki miaa zajcie, nie musiaa myle o tamtych scenach, a zanadto
uwiecznionych przez implant. Chciaa wrci do domu, natychmiast. Odszuka ocalaych
czonkw rodziny i dowiedzie si, dlaczego Slotter Key odwrcio si do nich plecami. Nie
wierzya, e rzdowi chodzio o Osmana.
Slotter Key
Pomidzy pnoc a witem w paacu prezydenckim panoway ciemnoci, z wyjtkiem
pomieszcze subowych cznoci i ochrony. Prezydent zasn w kocu w swym wygodnym
ou. W ssiedniej sypialni chrapaa dononie ona, lecz grube mury i drzwi tumiy
denerwujcy bulgot i sapanie.
Obudzi go dzwonek komunikatora. Serce przyspieszyo bicie. Kto dzwoni o takiej
porze? adna rozmowa nie powinna zosta poczona; powinien obudzi go sucy... Szuka
po omacku konsoli przy ku, ale zda sobie spraw, e to dzwoni jego telefon czaszkowy.
- Zajrzyj pod poduszk - wyszepta gos. Poczenie urwao si.
Podniosy mu si wszystkie wosy na ciele; ton w zimnym pocie. Pod poduszk nie
powinno by niczego - zawsze obraca j przed snem - nie mg jednak zignorowa tego
gosu. Zapali wiato i unis poduszk.
Chip z danymi, nie wikszy od paznokcia kciuka, nie dawa adnych wskazwek. By
tam, w miejscu, gdzie nie powinno go by. Jego maleka, lnica obecno przeraaa.
Oczywicie, mia w sypialni czytnik chipw, czu jednak opory przed uyciem go. Co bdzie,
jeeli to nie by chip z danymi, tylko co innego, wybuchowego? A moe by toksyczny i ju
go otru? Spywajcy po ebrach pot mierdzia... z pewnoci nie mg tak pachnie przez
cay czas.
Rozejrza si po pomieszczeniu, lecz caa reszta bya na miejscu. Nie sysza adnych
niezwykych dwikw, ale serce walio mu tak, e nie mg by tego do koca pewny.
Musia wzi si w gar. Uspokoi si i pomyle. Jeeli wezwie ochron, pobudz
wszystkich, narobi potwornego zamieszania i prawdopodobnie nie odkryj nic
poytecznego. Wiedzia, kto za tym sta, niezalenie od tego, czy uda si to udowodni, czy
nie: Grace Vatta. Ta stara wiedma bya szalona; wyldowaa raz w szpitalu wariatw i nie
powinni byli jej stamtd wypuszcza. Po prostu musia znale sposb na zneutralizowanie tej
baby.
* * *
Gracie Lane Vatta umiechna si do siebie, obserwujc pot spywajcy po twarzy,
ebrach i plecach prezydenta. Ju wiele lat temu ochrona powinna odkry furtk w ich
wasnym systemie monitorowania, lecz nie uczynia tego. Woy ten chip do czytnika, czy
nie? Wezwie ochroniarzy? Miaa plan na kad ewentualno, a wszystkie byy rwnie
niepokojce, jak obecno chipu pod poduszk. Jak ju si uspokoi, to bez wtpienia uoy
wasne plany. Wiedziaa, e by wystarczajco cwany, by j podejrzewa, bya jednak pewna,
i jej plany s lepsze od jego. Miaa wicej czasu, eby nad nimi popracowa.
Na konsoli roboczej rozjarzya si kontrolka. Nie spuszczajc oka z ukazujcego
prezydenta ekranu, Gracie przeczya kana na nagrywanie i przyja rozmow.
- Co znalazem - oznajmi mski gos. Gracie przeszukaa pliki gosowe i wykrzywia
usta. Starszy sierant MacRobert z Akademii Marynarki Wojennej Slotter Key. Czy powinna
uy jego nazwiska i zaskoczy go?
- Prosz si przedstawi - polecia.
- Akademia Marynarki Wojennej - odpar. - Myl, e wie pani, kim jestem i wolabym,
aby moje nazwisko nie byo uywane. Syszaem, e bada pani ostatnie nieprzyjemne
wydarzenia. Szczegowo.
- Tak.
- Ten dzieciak Miznarii, ktry wpdzi pani bratanic w kopoty...
Stumia sapnicie.
- Tak?
- Kontaktowa si z nim kto utrzymujcy, e jest Vatt. Syszaa pani o niejakim
Osmanie?
- Osman Vatta, owszem. - Pamitaa Osmana a nazbyt dobrze. Prbowaa przekona
starszyzn Vattw, e trzeba go zabi, lecz byo to zaraz po wypuszczeniu jej z azylu i
usyszaa groby, e zostanie tam odesana. Udzia Osmana wiele wyjania. Na przykad
wiedzia o bunkrach pod siedzib gwn korporacji.
- Jest Vatt? - W gosie MacRoberta zabrzmiaa niepewno.
- Niestety tak. Nieprzyjemny typ, dawno temu wyrzucony z rodziny, niemniej, to nadal
Vatta. A wic Osman zapaci temu studentowi, eby narobi Ky kopotw?
- Powiedzia, e sympatyzuje z uczuciami Miznarii odnonie biomodyfikacji i
zasugerowa, i Ky - jako Vatta - chtnie pomoe mu skontaktowa si z kapanem, aby mg
opowiedzie swoj histori.
- A co on, gupi? Mam na myli tego chopaka.
- Nie jest najbystrzejszym z naszych kadetw, ale nie jest gupi. Raczej niedowiadczony.
Prawdziwie religijny. Osman powiedzia mu take, e Ky nie bdzie miaa kopotw,
poniewa jest Vatt.
- Czyli chopiec nie mia zych intencji?
- Przynajmniej nie wobec Ky. By wstrznity jej znikniciem. Twierdzi, e bya jedyn
osob na Akademii, ktra zaprzyjania si z nim i bya dla niego mia.
- Jak pan to ustali?
- On... eee... nie zda. - Gos MacRoberta sta si ponury. - Niezalenie od wszystkiego,
Ky bya bardzo popularnym kadetem i nikt nie chcia powici czasu chopakowi, ktrego
uczya. Stroniono od niego. On... eee... popeni samobjstwo.
- Po opowiedzeniu panu tego wszystkiego?
- Nie, po opisaniu tego w licie, co traktowa jako obowizek religijny. Na szczcie
znalazem go przed kapelanem Miznarii. Ja... eee... troch go przeredagowaem, ale zrobiem
kopi. Pomylaem, e mogaby pani zechcie otrzyma te informacje.
- Przede wszystkim chc wiedzie, dlaczego pan to robi - owiadczya Grace. -
Podejrzewam, e wanie amie pan kilka istotnych punktw regulaminu...
- Marynarka Wojenna nie wykonuje swojej pracy - odpar MacRobert. - Kto dotar do
kogo, a ja chc wiedzie, kto i jak. Myl, e pani prdzej to odkryje.
- Powinnimy si spotka - zaproponowaa Grace.
- Nie.
Spodziewaa si tego i miaa gotow odpowied.
- Musimy porozmawia duej i bardziej otwarcie ni przez choby najlepiej
zabezpieczone cze komunikacyjne. Albo mi pan ufa, albo nie.
Dugie milczenie, po czym:
- Czemu miabym pani ufa?
- Z tych samych powodw, dla ktrych ja powinnam zaufa panu - odrzeka. -
Potrzebujemy siebie. Zaszkodzenie drugiej stronie nie posuyoby adnemu z nas. Zaley
panu na Marynarce Wojennej...
- ... i Slotter Key - dopowiedzia szybko.
- wietnie. Mnie rwnie. Na Vattach i Slotter Key.
- Figuruje pani na licie zakazanych kontaktw - poinformowa j MacRobert.
- Pan take: Vattom zakazano kontaktw z personelem Akademii Marynarki Wojennej -
odparowaa Grace. - Jaka decyzja? Musimy si spotka. Dostaje pan jakie urlopy?
- Za siedemnacie dni - odpar. - Po promocji mamy tutaj sprztanie, wic dostaj
dziesi dni przed przybyciem nowego rocznika.
- Jaki sport? - zapytaa Grace.
- Sport?
Pozwolia sobie na pene irytacji syknicie.
- Prosz wybra sport - wyjania. - Uprawiany przez pana.
- Och. Eee... wdkarstwo. Na Wzgrzach Samplin. Zwykle wynajmuj domek nad
jednym ze strumieni w okolicach jeziora Tera.
- wietnie - orzeka Grace. - Teraz te prosz tak zrobi. Preferuj suche muchy.
- Ja owi na mokre - odpar.
- Znakomicie. Wobec tego, do zobaczenia. - Przerwaa poczenie.
Na ekranie prezydent wsta, poszed do azienki, wrci ze szklank wody, poszpera w
szufladzie i rozpakowa pomaraczow piguk.
- Bd - mrukna Grace. - Rano bdziesz senny... - Zostawi chip pod poduszk. Kolejny
bd. Jeeli pod wpywem lekarstwa o nim zapomni i znajd go suce... Umiechna si,
wyobraajc sobie furor, do jakiej dojdzie, gdy chip znajdzie si w rkach ochrony.
Odczekaa, a prezydent unie i zachrapie, po czym zabawia si ze sprztem obserwacyjnym
w pokoju, wklejajc w podgld mroczn posta, ktra wymkna si z szafy, podesza do
poduszki prezydenta i ucieka. Znajd to podczas codziennego przegldu nagra i ktokolwiek
nadzorowa nocn wart, wpadnie w wielkie kopoty.
Nastpnie przejrzaa rejestry wynajmu wakacyjnych domkw nad rybnymi strumieniami
wok jeziora Tera i odkrya, e od dwunastu lat MacRobert dokonywa rezerwacji poprzez
Murrian Holiday Rentals. Zgodnie z ich zapisami preferowa Greyfalls, nastpnie Overbrook,
a na trzecim miejscu plasowao si Zielone Wzgrze. Wszystkie nad rodkowym Biegiem.
Mia rezerwacj na Greyfalls; pozostae dwa miejsca byy ju zajte. Najbliszym wolnym
domkiem by Brookings Manor - prawdziwa farma z duym domem, przystosowanym do
wizyt typu 'nocleg ze niadaniem'. W cen pobytu wliczone prawo do owienia ryb w
rodkowym Biegu w niewielkiej odlegoci od posiadoci. Moliwo krtkiego i duszego
wynajmu oraz zakupu." Cakiem nieze miejsce, ktre mogoby suy bezdomnej rodzinie
Vattw jako tymczasowa siedziba.
Po krtkich targach z sekcj wikszych nieruchomoci Murrian Real Estate Grace
wynaja posiado na rok na nazwisko wdowy po Stavrosie, ktra - co zupenie zrozumiae -
wrcia do swojego panieskiego nazwiska. Wdowa przenoszca si z krewnymi do wiejskiej
rezydencji nie wywoa adnego zdziwienia. W tej chwili Helen mieszkaa w jednym z domw
Stamarkosa. Poza tym, to i tak nie mogo zbyt dugo potrwa.
Poradzenie sobie z kilkoma problemami za jednym zamachem byo takie
satysfakcjonujce. Grace przecigna si i pozwolia sobie na krtk drzemk. Jedn z zalet
staroci byo to, e nie przejmowaa si brakiem snu w nocy.
Garth-Lindheimer
Ky Vatta rozejrzaa si po mostku Piknej Kaleen na krtko przed powrotem do
normalnej przestrzeni Systemu Gartha-Lindheimera. Zaoga usuna wszystkie wiadectwa
pirackiej dziaalnoci, z wyjtkiem przedmiotw trzymanych pod kluczem na wypadek,
gdyby potrzebne byy dowody. Tygodnie w nadprzestrzeni zapewniy im mnstwo czasu na
inwentaryzacj adunku, oczyszczenie i reinstalacj komputerw i uczynienie z Kaleen
zdrowego okrtu dla porzdnej zaogi. Po odmalowaniu jednostka moga zosta okrtem
flagowym nowej floty Vattw i dowodem, e Transport Vattw pozostawa funkcjonujcym
koncernem.
Moga te zosta kaprem i dowodem na to, e Transport Vattw pozostawa
funkcjonujcym koncernem z zbami.
Po wynurzeniu si w Systemie Gartha-Lindheimera doskonae skanery jej okrtu nie
wykryy niczego podejrzanego, poza nie funkcjonujcym ansiblem. Bez niego nie mieli
cznoci w czasie rzeczywistym z centrum ruchu Gartha-Lindheimera, wobec czego Ky
wprowadzia dane jednostki w odpowiedzi na zapytanie automatycznej latarni. Zgodnie z
oczekiwaniami konwj wynurzy si daleko przed nimi z eskort Mackensee na flankach.
Ruch by mniejszy, ni przewidywaa i - poza dwoma wyjtkami - tworzyy go lokalne
jednostki. Oba statki miay standardowe latarnie identyfikacyjne; jeden skoczy w
nadprzestrze, nim dotar do nich jego sygna.
Wywoaa eskort.
- Po zadokowaniu reszta statkw jest mi winna procent za bezpieczny przelot. W obecnej
sytuacji mog scedowa to na was, jeli chcecie. A moe dokonalicie z nimi wasnych
uzgodnie?
Podpukownik Johannson pokrci gow.
- Nie, kapitanie Vatta. Nadal maj umow z pani, nie z nami. W tej chwili od strony
prawnej to prawdziwe bagno. Nie komplikujmy sytuacji. Zapac pani zgodnie z ustaleniami.
Pani zapaci nam zgodnie z ustaleniami. Potem rozstaniemy si. - Na zawsze, sugerowa jego
ton.
- Jeli to pomoe, to z przyjemnoci dostarcz opini o paskim dowodzeniu - oznajmia
Ky.
- Obawiam si, e nie pomoe - odpar Johannson. - Kada pani opinia jest toksyczna. Po
prostu, kiedy wreszcie wrcimy do domu, zbierzemy nalene nam cigi.
- Przykro mi, e sprawilimy wam takie problemy - powiedziaa Ky. Podczas dugiego
przelotu miaa wystarczajco duo czasu, by uwiadomi sobie, jak bya idiotk jak bardzo
najemnicy nagili swoje zasady, by uratowa j i statek. Czy powinna to przyzna? - Mia pan
racj - owiadczya. - W sprawie puapki i... wszystkiego. Nie auj wyeliminowania
Osmana, lecz zapewne istnia mniej ryzykowny sposb, eby to osign...
- Mam nadziej, e bdzie pani o tym pamita w nastpnej trudnej sytuacji - odpar
Johannson. Jego gos ociepli si o uamek stopnia.
- Bd - zapewnia go Ky. - I doceniam, e uratowalicie nam tyki.
- Pewne tyki s warte ratowania - rzuci Johannson i przerwa poczenie.
Ky wpatrywaa si przez moment w pusty ekran. O czym mwi? O jej skrze? Czy
Transportu Vattw? Potrzsna gow i wywoaa Stell na Garym Tobai.
- Jak podoba ci si rola kapitana?
- Jak dotd, nie popeniam adnego fatalnego bdu - odrzeka Stella. - Myl, e Quincy
mogaby poprowadzi ten statek sama, cho pilnie si uczyam. Ale jak wyldujemy bez
pilota? Nie jestem w stanie go sprowadzi, a Quincy mwi, e nie moe. Nie jest
licencjonowanym pilotem, a poza tym, nie wie, jak.
Ky nie pomylaa o tym problemie. Z prawnego punktu widzenia, bez licencjonowanego
pilota na pokadzie nie powinni zblia si na odlego mniejsz ni dwa kilometry do
jakichkolwiek obiektw. Z prawnego punktu widzenia na kadym statku powinien znajdowa
si licencjonowany pilot, niemniej, wikszo stacji orbitalnych wynajmowaa pilotw tym
jednostkom, ktrych piloci byli z rnych przyczyn niezdolni do wykonywania zada. Byo to
jednak kosztowne, poza tym, umoliwiao obcym wtargnicie na pokad. Wolaa nie ufa
pilotowi, ktrego nie znaa.
Obejrzaa si na wasnego pilota.
- Lee, co by powiedzia na transfer w skafandrze z powrotem na Gary'ego Tobai, eby
sprowadzi go do doku?
Skrzywi si.
- Mog... jeeli nie ma innego sposobu. A moe dopisze nam szczcie i na stacji maj
pilotw do wynajcia.
- Maj jednego - odpara Ky. - Ale po tym, jak prbowa mnie zabi licencjonowany
stranik z agencji ochrony, jako nie mam zaufania do komercyjnych usug.
- W adowni numer trzy jest skuter - odezwa si Rafe.
- To lepsze od pywania - mrukn Lee. - Ale bdziecie musieli zaczeka tutaj na mj
powrt, ebym sprowadzi was na d - zakadajc, e Gary'ego posyamy przodem.
- Taki miaam plan - potwierdzia Ky. - Nie powinni wpa w kopoty, majc nas nad
sob uzbrojonych po zby. Mam nadziej.
Potem Ky porozmawiaa z kapitanami w konwoju, wyjaniajc im, e jej kontrakt z
Mackensee zakoczy si po zadokowaniu.
- Jak tylko znajdziemy si wystarczajco blisko, otworz nowy rachunek, na ktry
bdziecie mogli przela naleno.
- Ale my chcemy lecie dalej - powiedzia kapitan Sindarin z Piknej Bel.
- W takim razie musicie sami zawrze umow z Mackensee - odpara Ky. - Zgodz si.
- Dlaczego zatrzymalimy si i tkwilimy w tamtym miejscu przez tyle dni? - spytaa
kapitan Tendel z Siatkoskrzydego. - Mackensee powiedzieli nam tylko, e tak byo
bezpieczniej.
- W systemie, przez ktry przelatywalimy, czai si pirat - wyjania Ky. - Ze
sprzymierzecami. Mackensee wyskoczyli z systemu, wrcili i rozprawili si z nimi.
- Och. Ale nie byo was na skanerach... gdzie bylicie? - To by kapitan Harper z Mojej
Bess.
- Zostaam przynt - odpara Ky. - Z wasnego wyboru. Std wzi si ten okrt.
- Och. Mylelimy, e przyja pani kolejny statek do konwoju. Latarnia nadaje sygna
Vattw. - Jak zwykle, kapitan Tendel robia tak min, jakby o co j podejrzewaa.
- Pirat ukrad statek Vattw - wyjania Ky. - Dziaali nielegalnie pod naszym szyldem.
- Zabiera wic pani ten statek do oszacowania?
- Zgaszam odzyskanie skradzionej wasnoci - sprostowaa Ky. - Jeli chcecie, moemy
to przedyskutowa po zadokowaniu.
Harper pokiwa gow, Tendel tylko wpatrywaa si w Kylar, dopki ekran nie
pociemnia.
- To byo interesujce - odezwa si Rafe ponad jej ramieniem. - Ciekawe, co Tendel ma
przeciwko tobie. Masz moe wikszy statek?
- Moe. Dopki paci, to naprawd bez znaczenia. - Tak naprawd adunek na Piknej
Kaleen mia wystarczajc warto, by pokry opaty, gdyby ktry z czonkw konwoju
odmwi zapaty. O ile kto kupi podejrzane cargo z dawnego okrtu pirackiego...
Oczywicie, e kupi. Osman prowadzi takie ycie, w dodatku cakiem wygodnie.
Okoo minuty wietlnej od gwnej stacji otrzymali ostrzeenie.
- Wszystkie zbliajce si statki. Wszystkie zbliajce si statki. Prosz o identyfikacj na
kanale osiemnastym z podaniem nazwy statku, rejestru, waciciela, organizacji, nazwiska
kapitana i liczebnoci zaogi. Nie schodcie z dotychczasowego kursu - jestecie na
celowniku.
- Przyjacielska gromadka - uzna Lee.
- S lepsi od tego, co syszelimy o Leonorze - zauwaya Ky. Wprowadzia dane Piknej
Kaleen tak, jakby zawsze bya jedynie statkiem Transportu Vattw. Przynajmniej chip
nadajnika potwierdza podawan nazw. Zarejestrowana na Slotter Key, waciciel:
Przedsibiorstwo Vattw. Organizacja: Transport Vattw. Kapitan: K. Vatta, zaoga: sze
osb.
Bardzo szybko otrzymali gosow wiadomo zwrotn. Ky nie bya pewna, czy
wypowiada j czowiek, czy zostaa wygenerowana przez komputer.
- Waciciel i kapitan nie pasuj do zapisw z ostatniego kontaktu. Ten okrt i kapitan z
zapisu nie maj prawa wstpu do naszego systemu. Prosz o wyjanienie.
Nie chciaa skada wyjanie na oglnie dostpnym kanale.
- Prosz o zabezpieczone poczenie.
- Zabezpieczone poczenie udostpnione... - Rozbyso wiateko potwierdzenia:
opnienie minuty wietlnej plus jedna - dwie minuty.
- Prosz mwi, kapitanie Vatta - rozleg si inny gos. - Tutaj ochrona portu, jestem
Edvarrin, szefowa wydziau. - Rozmyty obraz ustabilizowa si, ukazujc kobiet o surowej
twarzy, ubran w zielony mundur z niebieskimi wyogami. Przd zdobiy dwa rzdy
srebrnych guzikw.
- Osoba dowodzca t jednostk nie bya pracownikiem Vattw - oznajmia Ky. - Jak
rozumiem, mielicie z nim jak spraw? - Zawiesia gos, obserwujc odczyty chronometru.
Pidziesit dziewi sekund na dotarcie wiadomoci... pidziesit dziewi na powrt...
plus czas potrzebny na uoenie odpowiedzi.
Na pytanie odpowiedziano pytaniem.
- Nalea do rodziny Vattw, czy posugiwa si faszyw tosamoci?
- Z urodzenia by Vatt, tak - potwierdzia Ky. - Wiele lat temu wykluczono go z rodziny.
Ukrad ten statek i przedstawia si jako cz Transportu Vattw, ale tak nie byo. Cokolwiek
uczyni, zrobi to na wasny rachunek, bez adnej autoryzacji z naszej strony. - Kolejne
oczekiwanie. Prbowaa przewidzie nastpne pytanie, by mc szybko na nie odpowiedzie.
- A pani zwizek ze struktur korporacyjn Transportu Vattw?
Kolejna niewygodna kwestia. Jak daleko dotary wieci o kopotach Vattw?
- Mj ojciec by szefem finansw - odpara. - Do mierci.
- Nie moemy tego zweryfikowa w zwizku z awari ansibli...
- Powinnicie mie jakie dane o Transporcie Vattw - powiedziaa Ky. - Jest u was jaki
nasz statek?
- Nie. Statek Vattw odlecia dziesi dni przed awari ansibli. Jeeli naprawd jest pani
Vatt, to powinna wiedzie, jakie statki latay na tej linii.
- Chwileczk - rzucia Ky. Zapytaa implant i pojawiy si dane ojca. Garth-Lindheimer
lea na lukratywnym szlaku handlowym, Vattowie mieli dwa statki, ktre na stae
obsugiway t tras. - Connie R. pod dowdztwem Casamira Vatty oraz Tregallat z
kapitanem Bentonem Gallatem. - Przerwaa. - Jeeli nic nie zakcio ich rozkadw lotw,
statkiem, ktry odlecia przed awari ansibli, powinna by Connie R. Czasami zastpuj
siebie nawzajem.
- Zgadza si. Mamy jeszcze inny statek Vattw w tej grupie: Gary'ego Tobai. Znajduje
si na naszej licie z kapitanem K. Vatt.
- Tak. To by mj statek. Obecnie kapitanem jest moja kuzynka Stella. Przeja go ode
mnie, kiedy... pozyskaam ten okrt.
- To kolejna sprawa, kapitanie Vatta. Jak dokadnie pozyskaa pani okrt, ktrym obecnie
dowodzi?
- Osman Vatta zastawi na mnie puapk - odpara Ky. Zastanawiaa si, jak najlepiej to
przedstawi. - Nienawidzi mojego ojca, poniewa to wanie on i mj wujek usunli go z
rodziny. Statek mia nadajnik identyfikacyjny Transportu Vattw, wic pocztkowo zaufaam
mu...
- Ale z pewnoci zostaa pani przed nim ostrzeona. Czy wy, Vattowie, nie uywacie
implantw?
- Zosta wygnany wiele lat temu - wyjania Ky. - Przypuszczam, i tata uzna go za
martwego lub przebywajcego tak daleko, e spotkanie z nim miao by wysoce
nieprawdopodobne. W kadym razie, pocztkowo niczego nie podejrzewaam.
Podrowalimy w konwoju pod zbrojn eskort Korporacji Pomocy Wojskowej Mackensee i
to oni wanie stwierdzili, e moga to by puapka. Nie uwierzyam im i zostaam z tyu, oni
za polecieli dalej z konwojem. To bya puapka: Osman prbowa wedrze si na statek i
pozabija nas. Mia sojusznikw: dwa okrty pirackie. Zaimprowizowalimy obron...
Zdoaam wysa prob o pomoc i po paru godzinach - po mierci Osmana - Mackensee
udao si wrci i zaj pozostaymi okrtami, zanim zbliyy si do nas.
- Nie widzieli wic, co si stao? Nie ma pani potwierdzenia swojej wersji?
- Mog potwierdzi, e go podejrzewali. e opuciam konwj, eby go sprawdzi. e
wezwaam pomoc. e byy tam dwa okrty, ktre po wywoaniu rozpoczy walk. Ale co si
stao, kiedy wdar si na pokad Gary'ego Tobai - nie. - Nastpia standardowa przerwa,
podczas ktrej Ky zastanawiaa si, czy pomogyby zapisy bezpieczestwa z Gary'ego Tobai.
Czy bez niej, Gordona Martina i Rafea na pokadzie Stella zdoa je odszuka i skopiowa?
- Bardziej prawdopodobne jest to, e udawaa pani przynt w zasadzce zorganizowanej
przez pani konwj - orzeka Edvarrin. - May, pozornie nieuzbrojony stateczek, jak Gary
Tobai, za to majcy wsparcie wojskowych, zdobywa okrt, ktrym obecnie pani dowodzi?
Mackensee nie synie z tego typu akcji, lecz zdarzao si ju, e najemnicy wdawali si w
rne awantury. Kupcom zwyczajnie brakuje umiejtnoci i sprztu, by poradzi sobie z
piratem, a co dopiero z ca grup. - Krtka przerwa, po czym: - Mackensee informuje nas, e
ma pani list kaperski ze Slotter Key. Oraz eksperta ISC na pokadzie, ktry naprawia
uszkodzone ansible. Szczerze, kapitanie, nie mamy podstaw, by wierzy, i jest pani
uczciwym kupcem lub profesjonalnym przewonikiem.
Ky nie wiedziaa, co powiedzie. Przewidywaa, e napotka opr przed przyznaniem jej
tytuu prawnego do posiadania okrtu, nie sdzia jednak, i kto mgby uzna j za pirata.
- Faktycznie mam list kaperski - przyznaa. - Ale faktem jest, e Osman Vatta - ktremu
sami zakazalicie wstpu do systemu - napad na mj statek z zamiarem zabicia mnie.
- O tym zadecyduje sd - odpowiedziaa Edvarrin po przerwie duszej ni zazwyczaj. -
Pani eskorta wojskowa potwierdza pani opowie, twierdzi jednak rwnie, i nalegaa pani,
aby zabra okrt Osmana w charakterze upu. W tej sytuacji, w obliczu braku cznoci z
siedzib korporacji Vattw i rzdem Slotter Key, a take brakiem dyplomatycznego
przedstawicielstwa Slotter Key, ktre mogoby potwierdzi lub zaprzeczy wanoci pani
listu kaperskiego, nie zgadzamy si na ldowanie tego okrtu u nas pod pani dowdztwem.
Zajmie pani pozycj w odlegoci co najmniej dwudziestu piciu tysicy kilometrw od stacji
orbitalnej pod stra naszej systemowej suby bezpieczestwa i dotrze na stacj promem.
Moe pani pojawi si w sdzie zgodnie z sekcj 82, paragraf 32 b Zunifikowanego Kodeksu
Handlowego. Sd zbierze si po pani przybyciu i okreli legalno jej dziaa oraz kwesti
wasnoci Piknej Kaleen. Jeeli postanowi pani nie poddawa si tej procedurze, nie wolno
jej bdzie zbliy si na wicej ni pidziesit tysicy kilometrw. Przy waszym obecnym
kursie punkt ten osigniecie za okoo szesnacie godzin.
Ky rozejrzaa si po mostku i napotkaa spojrzenia rwnie zbaraniae, jak jej wasne.
- To jest... nie tego oczekiwaam - oznajmia. - Wyjanienie wszystkiego moe zabra
wiele dni.
- Jeeli tam polecisz, wyldujesz w wizieniu - powiedzia Rafe. - Pamitasz to: sd
okreli legalno dziaa! Jeeli sd cywilny postanowi, e postpia le, zabijajc Osmana i
jego zaog, zostan ci postawione zarzuty kryminalne w systemie, w ktrym nawet nie ma
twojego przedstawicielstwa dyplomatycznego.
- To jedyny sposb, eby dowie, kim naprawd jestem - zaprotestowaa Ky. - Musz
zdoby prawne podstawy do uytkowania tego okrtu.
- To sposb na utknicie za kratkami bez adnej szansy udowodnienia, kim naprawd
jeste.
Martin obrzuci Rafe'a przecigym spojrzeniem, po czym skin gow.
- Ma racj, pani kapitan. Chc, eby poleciaa pani sama tam, gdzie nikogo nie zna, ani
nie ma sprzymierzecw. Nawet nie moe pani zadzwoni do ambasady Slotter Key, o ile
jaka tam jest.
- Nie ma - oznajmia Ky. - Sprawdziam. Reprezentuje nas Konsorcjum Fiella.
- Sama pani widzi. adnych sojusznikw, wsparcia - czyste szalestwo.
- Ale jeli tam nie polec, uznaj mnie za pirata. Co stanie si ze Stell i Garym Tobai? -
Stella sobie poradzi - orzek Rafe. - Wstawi si za ni Mackensee i pozostali kapitanowie. To
nie ona podejmowaa decyzje. Jako twoja oficjalna przedstawicielka moe przyj nalenoci
od reszty konwoju i zapaci Mackensee.
- Musz jeszcze raz porozmawia z Johannsonem - powiedziaa Ky. - I Stell. Ale
najpierw musz im co odpowiedzie.
- Wcale nie musisz. Masz par godzin. A przy okazji, partnerko, doprawdy doceniam, e
nie powiedziaa mi o licie kaperskim. Miaa zamiar powiadomi mnie o nim?
- Owszem - odrzeka Ky. - We waciwym czasie.
Obrzuci j nieprzyjemnym spojrzeniem.
- C, ten czas wybra kto inny. Mam nadziej, e nie ukrywasz w zanadrzu wicej
niespodzianek dla mnie. Knucie wychodzi mi najlepiej, kiedy znam wszystkie fakty.
- O niczym wicej nie wiem - zapewnia go Ky. - Jeli ma to znaczenie, to nie
zamierzaam korzysta z tego listu kaperskiego, jako i od chwili, w ktrej trafi w moje rce
wiedziaam, e rzd Slotter Key zwrci si przeciwko naszej rodzinie. Jestem pewna, e
gdyby ansible dziaay, natychmiast by go anulowali lub wyparli si jego istnienia.
Rafe zamruga.
- Nie zamierzaa z niego korzysta? A c to za idiotyzm? To przecie wspaniaa okazja
odbudowania floty Vattw. Nie kadym systemem rzdzi rwnie skostniay rzd, jak tutaj;
wszystko jest w porzdku, dopki nie napadasz na ich obywateli i wydajesz pienidze w ich
portach.
- Jeli jednak Slotter Key...
- Co ci obchodzi ich opinia? Zwrcili si przeciwko twojej rodzinie, tak? Niech sobie
wyj. Masz dobry, szybki okrt i list kaperski. Byaby szalona, nie wykorzystujc go. - Ky
rozejrzaa si dokoa i zauwaya, e wszyscy patrzyli na Rafe'a, jak gdyby wyrosa mu
dodatkowa para koczyn. On te rozejrza si, po czym wrci do niej spojrzeniem
wyzywajcym, jak bysk miecza. - Co, nie jestecie chyba przeczuleni, ani nie drcz was
wyrzuty sumienia? Po tym, jak zabilicie Osmana?
Pokrcia gow.
- Nie... nie mam wyrzutw sumienia. Osmana trzeba byo zabi. Chodzi o to...
Przerwa jej.
- Chodzi o to, e zawsze bya grzeczn dziewczynk, jak mawiaa Stella. Przestrzegajca
prawa i zasad. C, zobacz, dokd doprowadzio to twoj rodzin. Wikszo z nich nie yje.
Nie mwi, e masz zamieni si w mciwego korsarza, jak Osman, jeli jednak chcesz
przyda si ocalaym, to nie moesz martwi si zbytnio opini innych.
Ky bya wiadoma napitej ciszy - uwaga zaogi mostka bya wrcz namacalna. Zascho
jej w ustach. Czua si tak, jakby miaa zaraz wyskoczy ze statku w prni i swobodnie
spada. Pojawia si iskierka humoru - ju tak robia. Z link do bungee. I nie bya ju mi,
przestrzegajc zasad dziewczyn... o ile kiedykolwiek bya. Zabijaa ju i spodobao jej si
to... Miaa nadziej, e nikt tego nie podejrzewa.
- Zakadam, e jeli czno zostanie przywrcona - zacza powoli - i Slotter Key
sprbuje cofn mj list kaperski, to... poradz sobie z tym.
Wraenie lekkiego odprenia. Wzia gboki wdech i wypucia powietrze z puc.
- W porzdku. Nie wo gowy w ptl tylko po to, eby przekona si, jak mocno moe
si zacisn. Niemniej, musz porozmawia ze Stell, eskort Mackensee oraz moliwie
najwiksz liczb kapitanw.
Nie odezwa si nikt, za to wszyscy odetchnli z ulg.
- Jestemy wystarczajco zaopatrzeni na dalsz podr - kontynuowaa, jakby do siebie. -
Nie moemy jeszcze wypeni powietrzem caego okrtu, mamy jednak mnstwo tlenu dla
nas oraz mocy do podtrzymywania rodowiska. Zbiorniki mog zacz produkcj. Mamy te
mnstwo wody, prawda, Mirt?
- Tak jest, mnstwo. Jeli pani chce, moemy zacz elektroliz, bezpieczniej jednak
dziaa powoli.
- wietnie. Musimy znale port docelowy, ktry byby odlegy o dwa skoki i mia
agodniejsze podejcie do regulacji operacyjnych.
Rozdzia 3
Ky poczya si z Garym Tobai i ujrzaa na ekranie rozszerzone oczy Stelli.
- Zamierzasz mnie zostawi? A jeli mnie zamkn? - zapytaa. - Bo niby czemu nie?
- Nie dowodzia, kiedy zaatakowa nas Osman, nie ty podejmowaa decyzje, ani nie
braa udziau w samych wydarzeniach.
- Miaam worek na gowie i byam zwizana... - przypomniaa Stella. - Jeeli to nie jest
wspudzia...
- Ja to wiem i ty to wiesz, ale oni nie. I nie musz. Jeste moj kuzynk. Jeste Vatt -
albo Constantin, nie dbam o to, jakiego nazwiska tutaj uywasz - i wykonywaa moje
rozkazy. Mog mianowa ci sw przedstawicielk do spraw finansowych - zbierzesz
nalenoci od uczestnikw konwoju i zapacisz Mackensee. Wstawi si za tob. Powinno
wystarczy ci na dalsz podr...
- O ile nie wsadz mnie do wizienia - mrukna ponuro Stella. - Nie byby to pierwszy
raz, gdy sd karze niewinnego, nie mogc schwyta winowajcy. - Po czym dodaa innym
tonem: - Przepraszam. Oczywicie, wcale nie miaam na myli, e ty jeste winna. Chodzio o
to, co myl lub mog pomyle oni.
- W porzdku - odpara Ky. - Niemniej, potrzebuj tutaj kogo, kto zajmie si kwestiami
finansowymi, a obecnie to ty reprezentujesz finanse naszej rodziny.
- Quincy mwi, e potrzebujemy pilota - oznajmia Stella. - Albo bdziemy musieli wzi
kogo od nich.
- We jednego z nich. To zmniejszy podejrzenia. Przynajmniej wobec ciebie. Pogadam z
Mackensee i pozostaymi.
* * *
- Mam nadziej, i nie miaa pani nic przeciwko temu, e powiadomilimy ich o licie
kaperskim - powiedzia Johannson, kiedy poczya si z okrtem Mackensee. - Tutejsi
myleli, e jest pani Osmanem, prbujcym nowej sztuczki, wzgldnie kim z zaogi, bd
jego krewnym. Prbowaem przekona ich, e prawo jest po pani stronie, ale zaczli
podejrzewa nas. - Mia min, jakby trzyma zdechego szczura za ogon. - Sdziem, e list
kaperski przyda pani wiarygodnoci, lecz najwyraniej tak si nie stao.
- Rozumiem - odpara Ky. Naprawd rozumiaa, ale to wcale nie poprawiao jej humoru. -
By krewnym - dalekim i niepodanym. Przynajmniej nie mia dzieci. - O ktrych by
wiedzieli, pomylaa nagle. A co, jeli mia? Jakie monstrum wychowaby kto pokroju
Osmana? Czy bdzie cigana przez jego dzieci? Odepchna te myli, by zaj si bardziej
palcym problemem. - Obecnie bardziej martwi si o Stell. Czy posanie jej na d jest
bezpieczne, czy moe wtrc j do wizienia?
- Wtpi, aby j zatrzymali - odrzek Johannson. - Zdoaem wydoby od nich, e nie s
uprzedzeni do Vattw w caoci, a Gary'ego Tobai nie uznaj za zagroenie. Figuruje w ich
rejestrach jako penoprawny statek Vattw. Moe dokonaj bardziej szczegowej inspekcji
ni zwykle. Mam nadziej, e usuna pani te miny...
Zapomniaa o nich. Ktokolwiek wejdzie na pokad - a ju zwaszcza kady dokonujcy
inspekcji adowni - zobaczy zarwno miny, jak i lady, e jedna z nich wybucha w rodku.
- Nie - przyznaa si. - Nie miaam szansy.
Skubn doln warg.
- Hmmm. To moe by problem. A statek potrzebuje napraw, prawda? Jeli pani - to jest:
pani kuzynka - zdoa dotrze do nastpnego portu, to by moe byoby to najrozsdniejsze
rozwizanie.
- Musimy odebra nalenoci od reszty konwoju, eby wam zapaci - przypomniaa mu
Ky. - Umow zawarli Vattowie, wic Stella moe to zrobi - na przykad zakadajc konto.
Poza tym, potrzebuj zapasw.
- Aha. Ale czy napraw trzeba dokona przed kolejnym transferem?
- Zapytam naszego inyniera, ale prawdopodobnie nie. Lecz Stella bdzie potrzebowaa
liczniejszej zaogi. Teraz brakuje jej ludzi; nie ma nawet pilota na pokadzie.
Johannson wyda z siebie westchnienie - co pomidzy rezygnacj a irytacj.
- Moemy wypoyczy jej jednego, eby wyldowa, niemniej, ma pani racj - bdzie
kogo potrzebowa. - adne wadze portowe nie wpuszcz statku bez licencjonowanego
pilota na pokadzie.
- Legalne wprowadzenie jej do doku byoby wielk pomoc - uznaa Ky. A pilot
Mackensee nie wasaby si po statku, odkrywajc miny, ktrych nie miaa szansy usun.
- Przypuszczam, e moglibymy potwierdzi, i wypoyczylimy pani te miny - oznajmi
Johannson. - Cho nie wyjania to zniszcze...
- Moe ich nie zauwa - odpara Ky. - Gdyby zdoaa wyldowa i zaatwi sprawy
finansowe... Na statku panuje baagan, lecz adna z napraw nie jest niezbdna.
- Nie moe sprzeda nic podejrzanego - doradzi Johannson. - To wywoaoby danie
przeprowadzenia kontroli adowni. Zaadunek... c, moe posuy si do tego wasn
zaog, jeli jednak wymaga to bdzie udziau nowych ludzi, ktrych nie jest pewna... -
Westchn ponownie. - Chciabym zaoferowa pomoc w sprawdzeniu kandydatw, ale nie
mog. Ju przekroczyem nasze regulacje. Naprawd stawia j pani w bardzo trudnej sytuacji.
Ky zastanawiaa si, czy byby cho w poowie tak wspczujcy, gdyby to ona bya na
miejscu licznej Stelli.
- Przykro mi - powiedziaa, pomimo wraenia, e ostatnimi dniami nie robia niczego
innego, prcz przepraszania.
* * *
Stella Vatta udaa si na poszukiwanie Quincy; starsza inynier grzebaa przy panelach
kontrolnych. Stella nie miaa pojcia, co tamta robia, ani o to nie dbaa.
- Myl, e Ky zwariowaa - oznajmia.
Quincy podniosa wzrok.
- Wtpi, ale co tak ci niepokoi?
- Nie zamierza tutaj ldowa. Nalegaj na osdzenie przejcia okrtu Osmana, a Ky
upiera si, e to wasno Vattw, skradziona i odzyskana jako up. Uwaa, e czyni to okrt
jej wasnoci w dwjnasb. Oni nie zgadzaj si, a ona mwi, e zamierza std odlecie. To
szalestwo. Zostawianie mnie tutaj ze statkiem, o ktrym nic nie wiem...
Quincy obrzucia j twardym spojrzeniem, bynajmniej nie wspczujcym, na jakie
liczya.
- Od jak dawna jeste na pokadzie? Mianowaa ci kapitanem dziesitki dni temu...
Stella potrzsna gow.
- Prbowaam, ale brakuje mi wiedzy o statkach. Poza tym, nawet gdybym wiedziaa
wszystko o tej jednostce, to nadal nie daje jej prawa do czmychnicia std i zostawienia
mnie...
- Moemy polecie z ni - zauwaya Quincy.
- Nie pozwala. Twierdzi, e mamy zosta tutaj i zaj si rozliczeniami z konwojem i
Mackensee.
Quincy uniosa brwi. Stella pokiwaa gow.
- Teraz rozumiesz, o czym mwi? Wyobraam sobie, co powie reszta kapitanw. I
Mackensee. Zostawia mnie, ebym posprztaa po baaganie, jakiego narobia...
- Masz wyksztacenie finansisty, prawda? - zapytaa Quincy.
- No c, tak, ale...
- Naprawd uwaasz, e temu nie podoasz?
- No c, nie, ale...
- Czyli wie, e poradzisz sobie z tym i zleca ci zadanie, ktre moesz wykona.
Niefortunnie si skada, e musi odlecie i przyznaj, i czuabym si lepiej, gdyby bya w
okolicy... - Jej ton sugerowa absolutny brak przekonania do kompetencji Stelli. - ...ale nie
uwaam sytuacji za tak z, jak j przedstawiasz.
Stella zagapia si na starsz kobiet.
- Ty... zgadzasz si z ni?
- Nie ma znaczenia, czy zgadzam si z jej decyzjami, czy nie. Wane, e uratowaa nas - i
statek - dwa razy, co wedug mnie jest godne szacunku. Poprosia ci o zrobienie czego, co
jeste w stanie zrobi...
- Ju to zrobiam - wtrcia Stella.
- To dobrze. Poniewa wanie to jest wane. Gdyby poprosia ci o stoczenie bitwy w
kosmosie, uznaabym j za szalon. Gdyby kazaa ci wasnorcznie wprowadzi statek do
doku, wiedziaabym, e zwariowaa. Ale poproszenie ci o porozmawianie z kapitanami
statkw i zajcie si finansami? Dla kogo takiego, jak ty, to powinna by buka z masem. -
Spojrzenie, jakim obrzucia j Quincy, wyranie wskazywao, jakich walorw - zdaniem
starszej kobiety - Stella uyje wobec kapitanw. Dziewczyna poczua, jak gotuje si w niej
krew.
- Nawet nie mamy pilota - zauwaya, starajc si utrzyma spokojny ton gosu. - To
niezgodne z prawem. Musimy mie pilota, eby wyldowa.
- I wystartowa - przypomniaa jej Quincy. - Lecz w wikszych portach, takich jak ten,
zawsze s jacy piloci do wynajcia. Moemy poprosi o takowego, eby zadokowa, a
byabym wielce zdumiona, gdyby nie zdoaa potem wynaj zaogi, jaka tylko ci si
zamarzy.
- Mylisz, e nie bd zadawa pyta? - rzucia Stella. Quincy popatrzya na ni bez
zrozumienia. - O uszkodzenia - cigna dziewczyna. - Genialna Ky omal nie wywalia dziury
w statku, prawie wyrzucajc nas w prni.
- Uszkodzenia nawet nie zbliyy si do kaduba - zauwaya Quincy. - Poza tym, nie ma
powodw, dla ktrych wynajty pilot miaby azi po adowniach.
- Miejmy nadziej, e nie maj wraliwego nosa - mrukna Stella. Wedug niej w
korytarzu awaryjnym nadal unosi si swd misa, cho inni twierdzili, e wielokrotnie go
czycili i nie zostaa najmniejsza plamka po krwawym kocu Osmana. Ona jednak bya
pewna, e wci znajdoway si tam ladowe iloci krwi, ktre biegli sdowi z atwoci
wykryj. Nie wspominajc ju o pewnym makabrycznym pakuneczku w lodwce - Ky
chciaa zachowa prbk tkanki, by w razie potrzeby mc udowodni tosamo.
Quincy opara si o grd i splota ramiona.
- Widz, e jeste zaniepokojona, Stello, lecz dla dobra Vattw musisz si z tym upora.
Ty i Ky musicie dziaa razem - to nasza jedyna nadzieja.
- Chciaam z ni wsppracowa - oznajmia Stella. - Ale ona nie wsppracuje ze mn:
robi, co chce i oczekuje, e bd za ni sza, jak... jak ten idiotyczny szczeniak. - Quincy
otworzya usta, lecz Stella nie zwrcia na ni uwagi, dajc upust dugo wstrzymywanej
zoci. - Nie jestem jej zwierztkiem, ani nawet modsz siostr. Jestem starsza od niej i
duej podrowaam po wszechwiecie, a ona traktuje mnie jak szeregowego pracownika, a
nie jak koleank, czy czonka rodziny!
- To nie fair...
- Masz racj: to nie fair. - Stella wiedziaa, o co chodzio Quincy, niemniej, pokrcia
gow i cigna: - Wszystkim, co robi, wpdza nas tylko w jeszcze wiksze kopoty.
Zupenie, jakby chciaa tych kopotw, pragna zagroenia. Podejrzewam, e to lubi;
prawdopodobnie dlatego wanie posza na Akademi. Lecz nie jest to metoda na
odbudowywanie interesu!
- Ocalia ci ycie - powiedziaa Quincy rwnie gono, jak Stella. - Ocalia ycie nam
wszystkim. Mogaby przynajmniej okaza jej odrobin wdzicznoci!
- Wdzicznoci za zostawienie mnie bezradn z workiem na gowie, a potem za
usmaenie implantu impulsem elektromagnetycznym? Nie sdz. Gdyby miaa wystarczajco
duo rozumu, by posucha tamtego dowdcy Mackensee i zostawi Osmana w spokoju...
- To byby tam nadal i ciga nas - wycedzia Quincy. - Naprawd mylisz, e nie
donisby o naszym przelocie przez tamten system swoim sojusznikom? Naprawd mylisz,
e byoby lepiej, gdyby to Osman pozosta na tamtym okrcie, a nie Ky? Rusz gow, Stello!
Jeste za mdra na co takiego.
Gniew opad, lecz nie cakowicie.
- Jest jeszcze Rafe - rzucia. - Wesza z nim w jak relacj; czuj to. A on jest
niebezpieczny; Ky nie ma bladego pojcia, jak bardzo.
- A ty masz - mrukna Quincy z przeksem. - Nie prbuj mnie oszuka, mdko -
widziaam w yciu zbyt wiele zazdroci, by nie rozpozna jej, stojcej przede mn z
zaczerwienion twarz. Wolaaby, eby Rafe by z nami z twojego powodu, a nie Ky. Twoje
serce przyspiesza o pitnacie procent, kiedy na ciebie patrzy.
- Nieprawda - zaprzeczya bez przekonania Stella. - Odeszam od Rafe'a wiele lat temu...
- A teraz znowu na niego wpada. Zgadzam si, e jest niebezpiecznym mczyzn, lecz
nie doceniasz Ky, jeli uwaasz, i zrobi jakie gupstwo, zalepiona jego osob. To nie ona...
- Och, na lito bosk, nie wywlekaj tego znowu - wybucha Stella. - To byo ponad
dziesi lat temu i nigdy wicej tak nie postpiam.
- Przepraszam - mrukna Quincy i zaczerwienia si.
- A martwi si dlatego, e ma mniej dowiadczenia ode mnie - dodaa Stella, starajc si
odzyska pozycj.
- C, nie musisz. Przynajmniej nie w tej kwestii. Lepiej pomyl, co zrobi, jeli odwrcisz
si do niej plecami, nie umiejc z ni wsppracowa.
- Nie mam pojcia, jak mamy wsppracowa, skoro nawet jej tu nie ma. - Stella
wiedziaa, e zabrzmiao to aonie, lecz nadal tak si czua. Co wicej, wci wyczuwaa w
sobie t lodowat, przepastn pustk i olbrzymi strach, jaki ogarn j, kiedy podczas ataku
Osmana leaa zwizana z omotan gow w kabinie Ky. Owszem, zgosia si na ochotnika,
eby Ky moga swobodnie dziaa, nie spodziewaa si jednak tego wraenia bezradnoci i
bezbronnoci. Inni wiedzieli, co si dziao; mogli co zrobi, a j zostawili bez adnych
wskazwek. Nie wiedziaa nawet, kto wszed do kabiny, zanim jej nie uwolniono.
W jej umyle ten strach zla si z kolejnym, kiedy Ky rozkazaa nagle wszystkim zaoy
skafandry, a sama udaa si rozprawi z Osmanem. Nikt nie wiedzia, co si dziao, dopki
Ky nie zrobia czego - lub rozkazaa komu - odpali jedn z min elektromagnetycznych.
Impuls powali wszystkich. Znw bya bezradna, tym razem na unieszkodliwionym statku,
podczas gdy Ky - jedyna przytomna i penosprawna osoba na pokadzie - zabia Osmana.
Nie moga zapomnie - nigdy nie zapomni - krwi i smrodu, ktry towarzyszy Ky. Kylara,
jej modsza kuzyneczka, chluba rodziny, marzycielka... po starciu z Osmanem wygldaa jak
ohydne monstrum. Nawet po wziciu prysznica i przebraniu si, co do niej przylgno, jaka
esencja zabjcy. Zupenie, jakby wchona cz Osmana, jego brutalno, rozkosz czerpan
z dominowania i sprawiania blu innym... Nie moga w to jednak do koca uwierzy. Nie Ky.
A jednak...
- Ona si zmienia, Quincy - powiedziaa. - Zanim zdobya tamten okrt, bya
ucielenieniem Vattw: nad wszystko stawiaa rodzin i firm. Nie interesowa jej list
kaperski; wierz, i wcale nie zamierzaa go uy. Zmienio j wejcie w posiadanie takiego
okrtu, z t ca broni i wyposaeniem.
- Uwaasz, e nie dba o rodzin? Po tym, jak chronia ciebie i Toby'ego?
- Po uprzednim wpdzeniu nas w niebezpieczestwo - zauwaya Stella, lecz ju bez
poprzedniego aru. - Boj si, e poleci za piratami w jakiej szalonej prbie zemsty. I
zabierze Toby'ego. Zgin oboje.
- Nie wydaje mi si - odrzeka Quincy. - Byam z ni duej ni ty. Nie zabiera si za co,
z czym mogaby sobie nie poradzi i nie uwaa, e jednym okrtem moe pokona ca flot.
- Mam nadziej, e si nie mylisz - mrukna Stella. Po wybuchu czua si wyczerpana i
skonna do ez. Nie rozpacze si przy tej kobiecie. Bya pewna, e Quincy uznaaby to za
prb manipulowania ni. - Lepiej pjd powiadomi reszt...
- Przynajmniej tych, ktrzy nie usyszeli twoich krzykw - rzucia cierpko Quincy.
- Tak. C, musz porozmawia z Mackensee i kapitanami z konwoju oraz stacj, rzecz
jasna i z zaog.
* * *
Stella przyjrzaa si swej nielicznej zaodze, zgromadzonej w salce rekreacyjnej,
wzruszya ramionami i przekazaa im sowa Ky.
- Nie mamy wielkiego wyboru - zakoczya. - Ky nie moe wyldowa na stacji, bo
utknie na dugi czas w prawniczych procedurach; uwaaj j za piratk.
- To mieszne - wyrwao si Alene.
- Moe brzmie miesznie, lecz oni traktuj to bardzo powanie. Dla naszego dobra
musimy wydawa si tak bezbarwni i nieinteresujcy, jak to tylko moliwe. Czysty biznes.
Chodny profesjonalizm. Nie wiemy, na przykad, czy kto nadal poluje na statki Vattw i
czonkw rodziny, musimy wic zachowa ostrono. Nie szukamy kopotw. - Po czym
dodaa, nim kto zdy zada jakie niewygodne pytanie. - Potrzebujemy pilota, eby
zadokowa; sprawdz, czy uda si kogo wynaj. Na stacji uzupenimy zaog, rwnie o
pilota na stae. Jeli ktre z was chciaoby opuci tutaj statek, prosz o poinformowanie
mnie o tym na co najmniej jeden dzie standardowy naprzd, ebym zdya przygotowa
dokumenty. Alene, zacznij przeglda listy adunkw, eby sprawdzi, czy mamy co, co
daoby si tutaj sprzeda.
- Co z tymi rzeczami w adowni? - zapytaa Alene.
- Jakimi rzeczami? - Nie wieli przecie adnej kontrabandy, o ktrej Stella by wiedziaa.
- Minami - sprecyzowaa Alene. - Tymi, ktre przyszy na pokad jako rodki czystoci.
Nie moemy pozwoli, eby zobaczyli je celnicy, bo nas zapuszkuj.
Stella omal o nich zapomniaa. Na sam myl o nich zrobio si jej niedobrze.
Paskudztwa, grone nawet, kiedy tak sobie leay na pokadzie.
- Schowajcie je do kontenerw i umiecie w adowni numer dwa, razem z adunkami o
okrelonym porcie przeznaczenia. Reszt towarw moemy przehandlowa.
- Kapitan... kapitan Vatta... co z nimi zrobia po wypakowaniu, pamitasz? Mylisz, e
ruszanie ich jest bezpieczne?
Kolejna nie zakoczona sprawa, jak Ky jej zostawia. Stella zastanawiaa si, jak ma
zapyta Ky o miny, nie ujawniajc podsuchujcym uszom, e to byy miny.
- Porozmawiam z Ky - oznajmia. - Chyba, e ty wiesz, Quincy? - Lecz kobieta tylko
pokrcia gow. - W takim razie - cigna Stella - czy jest co jeszcze, o co powinnimy
zapyta Ky? Zmienia kurs i za par godzin komunikacja bdzie utrudniona.
* * *
Stella uznaa, e niemoliwym byo zapyta, czy miny naleao rozbroi i jak to zrobi,
bez dawania postronnym do zrozumienia, e co ukryway.
- Musz zapyta ci o ten adunek, ktry... eee... by wykorzystany podczas ataku. Jak
pamitasz, otworzylimy cz skrzy, kiedy prbowalimy... zbudowa jakie barykady i...
cz z tych przedmiotw moe by teraz niebezpieczna.
- Masz na myli... och - mrukna Ky. Na jej obliczu pojawiy si jakie emocje -
konsternacja lub skupienie. - Eee... nikt ich nie rusza, prawda?
- Nie. Pytanie brzmi...
- C, oczywicie, chcesz sprawdzi i usun wszystko... eee... co zostao uszkodzone
podczas ataku Osmana i przygotowa teren pod naprawy. Rozumiem.
- Przypominam, e nikt z mojej obecnej zaogi nie zna si na tym szczeglnym typie...
- Tak, tak - przerwaa jej Ky. - Quincy byaby chyba najlepsza, biorc pod uwag
techniczny charakter czci z tych przedmiotw. Jest dostpna?
- Siedzi w adowni. Przecz rozmow - zaproponowaa Stella. Typowe dla Ky: nawet
nie pozwalaa jej dokoczy zdania. Wywoaa Quincy na ssiedni ekran i wczya j do
rozmowy.
- Quincy - zacza Ky - martwi ci przedmioty, ktre zabralimy na pokad w Lastway
od tamtej firmy zaopatrzeniowej - rodki czyszczce, dezodoranty i inne?
Quincy uniosa brwi, po czym zrobia opanowan min.
- Tak jest, kapitanie. Jak sobie pani przypomina, podtrzymanie rodowiska uznao, e
cz kanistrw mogaby przyda si do obrony statku. Zastanawiam si jednak, czy
substancje rce nie spowoduj wycieku lub skaenia powietrza.
- Susznie. I nie masz ju Mitta; chyba on si tym zajmowa. Zapytam go. - Odcia
dwik, lecz Stella widziaa, jak obraca si ku innemu urzdzeniu, prawdopodobnie
poczonemu z sekcj podtrzymania rodowiska Piknej Kaleen. Czy kto mgby naprawd
uwierzy, e prbowali wykorzysta kanistry z dezodorantem jako bro?
Ky przywrcia foni.
- Mitt mwi, e to jedynie kwestia upewnienia si, czy wieczka s mocno zakrcone. Jest
tam zatrzask... urzdzenie zamykajce znajduje si z boku.
- Widziaam - potwierdzia Quincy. - Jest tam jaki znacznik stanu?
- Tak... Gdzie powinny by instrukcje. Powinien by ciemny lub zielony, nie
pomaraczowy.
- Myli pani, e Mitt mg przypadkowo zabra te instrukcje ze sob? Czego mam
szuka?
- Znajd oryginaln skrzyni, jest tam drukowana wersja...
Stella suchaa bez komentarza. Z pewnoci kady podsuchujcy natychmiast domyli
si, o czym naprawd mwiy.
Quincy i Ky wymieniay si uwagami, dopki ta pierwsza nie wydaa z siebie penego
satysfakcji chrzknicia.
- Aha. Teraz ju widz. Dziki, kapitanie... Widz znaczniki i jestem pewna, e aden z...
uch... kanistrw nie przecieka. Zawarto wydaje si by stabilna.
- Jeeli skrzynia jest jeszcze w jednym kawaku, przepakuj je do niej. - Ky bya spokojna,
jak gdyby rozprawiay o tubach uszczelniacza. - Stello, sugerowaabym przeniesienie tej
skrzyni oraz przesyek do jednej adowni i przesunicie towarw, ktre chciaaby sprzeda,
do innej...
- Ju o tym pomylaam - odpara Stella.
- wietnie - pochwalia j Ky. - Co jeszcze?
Byo co jeszcze, lecz Stella nie chciaa porusza tego tematu na otwartym kanale.
- Chciaabym wiedzie, dokd lecisz - powiedziaa - ebym moga potem do ciebie
doczy.
- Och. Oczywicie. - Po czym zamilka na chwil, wpatrujc si przed siebie pustym
wzrokiem kogo, kto wanie pobiera skomplikowane dane z implantu. Nastpnie ponownie
skupia wzrok na Stelli. - Stello, czy masz w implancie informacje o trasach Vattw?
- Tylko o gwnych szlakach - odrzeka. - Moe Quincy ma je w swoim.
- Mam - potwierdzia Quincy.
- Znakomicie. Sekcja szsta, standardowa trasa, trzeci przystanek alternatywny. Nic nie
mw.
- Mam go - zameldowaa Quincy. - Nie jest rekomendowany, prawda?
- Zgadza si. Kod Vattw powinien zaczyna si od VXR...
- Tak jest - potwierdzia Quincy.
- Przeka go Stelli, ale nie tutaj - polecia Ky.
mieszne" - chciaa rzuci Stella, lecz moe wcale takie nie byo.
- Mam prawo skompletowa sobie tutaj zaog, prawda? - zapytaa.
- Oczywicie - potwierdzia Ky. - Jeste szefow finansw; wiesz najlepiej, na co nas
sta.
- Do zobaczenia za par tygodni - rzucia Stella z nadziej, e tak wanie si stanie.
- Poradzisz sobie - co rzekszy, Ky rozczya si.
Przez kilka sekund Stella wpatrywaa si w pusty ekran, po czym wywoaa okrt
Mackensee. Gdyby moga, posaaby za Ky wizk przeklestw. Utkna tutaj bez kapitana z
prawdziwego zdarzenia, bez pilota i ze zdekompletowan zaog, a tamta leciaa sobie
dokd, eby zrobi... co, co pewnie jak zwykle wpakuje j w kopoty. Jak niby miaa w
takiej sytuacji zatrudni odpowiedni zaog?
Opara si na starych dowiadczeniach i wyprbowaa na podpukowniku Johannsonie
swj najlepszy umiech. Ludzie wadzy lubili zazwyczaj by proszeni o pomoc.
- Jak mog znale godn zaufania zaog? - zapytaa. - Kuzynka zostawia mnie w
trudnej sytuacji...
Odpowiedzia jej nieco ponurym umiechem.
- Wy, Vattowie, macie talent do pakowania si w trudne sytuacje. Gdyby nie
dowiadczenia z pani kuzynk, kusioby mnie, eby zawrze z pani dodatkow umow.
Jednake, za dodatkow opat mog pozwoli pani skorzysta z usug naszej wywiadowni
celem sprawdzenia kandydatw.
- Byoby to niezmiernie pomocne - uznaa Stella. - Przykro mi, e Ky sprawia wam
kopoty.
- Nie miaa takiego zamiaru - przyzna Johannson. - Podejrzewam jednak, e naley do
osb, ktr kopoty przycigaj - lub to ona przyciga je. Pani moe nalee do
spokojniejszych Vattw... o ile tacy istniej.
- Uwaalimy si za takich - oznajmia Stella. - Wikszo mojej rodziny jest... bya...
zwykymi ludmi interesu. Nosili garnitury, pracowali w biurach, wracali do domw, a po
godzinach oddawali si prywatnym hobby. A ci na statkach wypeniali swoje obowizki.
- Hmmm. Brzmi wystarczajco spokojnie.
- Poza konkurencj z innymi firmami - dodaa Stella. - W interesach mj ojciec mg by
prawdziwym zbjem, lecz prywatnie widziaam w nim tylko szanowanego biznesmena.
Wrcz nudnego, jak uwaaam za modu, ale zdyam z tego wyrosn. - Po mierci ojca
jedyn pociech czerpaa z tego, e zdya zdoby jego zaufanie i uznanie jako dorosa.
- Dziwne, e na wasz firm przypuszczono tak zmasowany atak - przyzna Johannson. -
Wiem - tak przynajmniej twierdzia pani kuzynka - e nie macie pojcia, kto to zrobi, ani
dlaczego; bya przekonana, i miao to zwizek z atakami na ansible, cho trudno mi
wymyli jakie przekonujce powizanie.
- Mnie rwnie, naprawd. Mam nadziej, e to Osman sta za tym wszystkim - z
pewnoci le nam yczy, a jego wpywy w MilMartcie sugeruj spore moliwoci...
- Prosz zaczeka - o tym nie syszaem. Jakie wpywy w MilMartcie?
- Szydzi z nas. Powiedzia, e nasz system obronny nie sprawdzi si przeciwko
prawdziwym pociskom...
- Ale sami go sprawdzalimy... Nasi technicy orzekli, e by sprawny...
- C, nie by - odpara Stella. - Nie mam pojcia, jak to zrobiono, ale cho podczas
sprawdzania wszystko byo w porzdku, mia wbudowane wadliwe komponenty. Osman
przechwala si, e mia agenta w MilMartcie i kaza mu sprzeda nam niesprawny system.
Ky nie powiedziaa panu o tym?
- Nie. Przypuszczam, e mogo to wylecie jej z gowy...
- Naprawilimy go - cigna Stella - a dokadniej, dokonaa tego Quincy z technikami.
Wymienili uszkodzone elementy.
- Kupujemy od MilMartu - mrukn ponuro Johannson. - Ciesz si dobr reputacj, jeli
jednak maj wewntrz kogo, kto oszukuje klientw, to nasza kwatera gwna powinna o tym
wiedzie. Uczciwa wymiana: to wystarczy za nasz pomoc w sprawdzeniu potencjalnych
kandydatw na czonkw pani zaogi.
- Dzikuj - wyjkaa zdumiona Stella.
Nie bawic si w dalsze wyjanienia, poleci jej:
- Prosz przesa list czonkw zaogi, ktrych chce pani wynaj, a ja sprawdz w
naszych agencjach doradztwa personalnego.
* * *
Przygldajc si lokalnym wiadomociom i depeszom agencyjnym, Stella zastanawiaa
si, jaki wygld najlepiej posuy jej celom. Nieliczni ludzie i czomodele, jakich ujrzaa, byli
niscy i ciemnowosi. Za to programy rozrywkowe obfitoway w wysokie blondynki. Cho raz
przyda si jej uroda; skoro nie moga upodobni si do nich, stanie si obiektem ich podziwu.
- Nie martwisz si bezpieczestwem? - zapytaa Quincy, gdy Stella przygotowywaa si
do przejcia na stacj celem zajcia si finansami.
- aden problem - odpara. - Naprawd uwaam, e gwny ciar ataku na Vattw
spoczywa na Osmanie. Nie wydaje mi si, aby by odpowiedzialny za wszystko - nie
zdoaby w pojedynk uszkodzi tych wszystkich ansibli - nie sdz jednak, eby co mi
grozio.
- Oby miaa racj - westchna Quincy.
- Mam tak nadziej - odpara Stella. Zaoya niebieski przydymiany kostium, starannie
uoya wosy i wysza na spotkanie z urzdnikami z kontroli celnej i imigracyjnej. Sami
mczyni, niscy i ciemnowosi. Wszyscy wytrzeszczyli na ni oczy, kiedy zesza na pokad
stacji.
- Eee... kapitan Vatta?
- Tak, jestem Stella Vatta - odrzeka. Po ich minach widziaa, e osigna zamierzony
efekt. - Nie mam munduru - dodaa z najsmutniejszym umiechem, jaki miaa na podordziu.
- Kapitanem bya moja kuzynka, lecz po opuszczeniu statku kazaa mi zaj swoje miejsce.
- A pani dowiadczenie... - odezwa si zwalisty, starszy mczyzna z pierwsz siwizn w
ciemnych wosach. Na plakietce z nazwiskiem widniao: NIMON KNAE.
Stella spucia wzrok i pozwolia policzkom na rumieniec.
- Prawd mwic... jestem bardziej ksigow ni oficerem. Ale zostawia mi bardzo
sprawn zaog.
- Przekazaa statek osobie, ktra nie jest nawet oficerem? - Brwi niemal komicznie
skoczyy mu w gr.
Stella przytakna.
- Rozumie pan, nale do rodziny. Powiedziaa, e statek Vattw musi mie Vatt za
kapitana.
- To niezbyt uczciwe wobec pani. Skd ma pani wiedzie, co powinna robi? Co bdzie,
jeli wydarzy si co zego? - Przybra protekcjonalny ton, tak doskonale znany jej u ojca.
Oczy nieumylnie zaszy jej zami; zrozumiaa, e znalaza punkt zaczepienia.
- Bardzo mnie to martwi - wyznaa, mruganiem przepdzajc zy. - Ale czytaam
podrczniki i mam bardzo dowiadczonego gwnego inyniera. Oczywicie, zamierzam
zatrudni tutaj wicej zaogi. Poza tym, moe podczas mojego pobytu przyleci jaki regularny
statek Vattw.
- Nie powinna bya tak postpi - oznajmi Knae. - Stawia pani w bardzo niebezpiecznej
sytuacji.
- Wiem - przyznaa Stella. - Przez wikszo czasu byam przeraona. Ale co innego
moglimy zrobi? Tamten okropny czowiek prbowa nas zabi... - Niemal za prosto
przychodzio jej granie dla tego mczyzny bezradnej, niedojrzaej licznotki; bya za na
siebie, e z tak atwoci wpada w t rol.
W miar, jak Knae kontynuowa wypytywanie jej o podr, Ky, Osmana i najemnikw,
Stella coraz mocniej walczya z wasnymi odczuciami. Rozmawiaa z Ky o katastrofie, jaka
dotkna ich rodzin, jedynie w przelocie, wymieniajc czyste informacje. Po raz pierwszy
opowiadaa ca histori, od ataku na Slotter Key po Osmana. Miaa wraenie, jakby bya
dwiema Stellami: jedn doskonale opanowan, uwanie manipulujc tonem gosu i wyrazem
twarzy, by wywrze jak najlepszy efekt na przesuchujcych j urzdnikach oraz drug,
miotan falami emocji, ktrych nie miaa jeszcze czasu uporzdkowa. Ta pierwsza
reagowaa i dziaaa tak, jak mwia jej ciotka Grace, Rafe i Ky.
Z przeraajc intensywnoci wrciy do niej minuty - naprawd tylko minuty? - kiedy
leaa na koi z workiem na gowie. Nawet teraz trudno jej byo oddycha; dominujcy nad
wszystkim strach... Kiedy przyjdzie? Czy Ky zdoa go powstrzyma?
Knae wci zadawa szczegowe pytania, na ktrych cz nie bya w stanie
odpowiedzie, a byy one z rnych wzgldw wane. Lecz w tym krtkim czasie pomidzy
przebudzeniem si z wywoanego uszkodzeniem implantu stuporu a opuszczeniem statku
przez Ky nie zdya zada wszystkich wanych lub waciwych pyta. Ky powinna jej bya
dokadnie opowiedzie, co si stao. Powinna bya rozumie, e Stell nazbyt oszoomi
rozwj wydarze, by moga natychmiast wszystko przyswoi.
Stracia panowanie nad sob; czua spywajce po twarzy zy i wiedziaa, e zacza si
trz.
Oblicze Knae zagodniao.
- Czy kto moe to wszystko potwierdzi? - zapyta delikatnym tonem. - Choby pani
zaoga?
- Quincy. Quincy Robin. Jest tak stara, jak ten statek. Przez cae ycie pracowaa dla
Vattw. - Wzia gboki wdech i uspokoia gos. - Nasza eskorta z pewnoci wie o atakach
na statki i personel Vattw - byli wiadkami napaci na nas na Lastway. Podpukownik
Johannson potwierdzi wydarzenia, jakie miay miejsce od opuszczenia Lastway do przybycia
tutaj.
Wreszcie skoczyy im si pytania. Knae zerkn na pozostaych, ktrzy odpowiedzieli
wzruszeniem ramion.
- Musz uda si do banku - oznajmia Stella. - Jeli nie macie panowie nic przeciwko
temu...?
- Prosz bardzo... Tylko nie opuszczajcie stacji bez pozwolenia.
- Nawet nie wiedziaabym, jak - odpara z umiechem Stella. Ciekawe, jak poradziaby
sobie Ky, skoro nawet jej uroda tylko nieznacznie zagodzia ich podejcie.
Rozdzia 4
Jestem przekonana, i nie chce pan, aby kto, kogo pan nigdy wczeniej nie widzia,
prbowa uzyska dostp do kont korporacji - oznajmia Stella, wkadajc w ton gosu cay
swj wdzik. Opiekun konta The Crown&Spears przytakn, nie spuszczajc z niej czujnego
wzroku. - Cho znam numery kont i hasa - ale nawet przy najlepszych zabezpieczeniach
takie informacje mona wykra. Ja jednak chciaabym otworzy nowe konto. Oczekujemy
transferw nalenoci, jakie s nam winni czonkowie konwoju, ktry wanie przyby. Chc
tych samych warunkw, na jakich funkcjonuj inne konta Vattw.
- Eee... to wydaje si by rozsdne - uzna urzdnik. - A gdyby naprawd pani czego
potrzebowaa... Moemy zaaranowa...
- Nie trzeba - odpara Stella, umiechajc si do niego i odnotowujc tak sam reakcj,
jak na ten umiech wykazywaa wikszo mczyzn. Z pewnoci by bardziej podatny ni
inspektor celny i imigracyjny Knae. - Ale nie chc paci wyszych opat bankowych ni za
zwyke konto; to rozgniewaoby moich ludzi i zarobiabym czarne punkty.
- Na pewno nie - zareagowa urzdnik. - W tak nadzwyczajnej sytuacji...
- Nie zna pan mojej cioci Grace - powiedziaa ze smutkiem Stella. - Nie wierzy w
usprawiedliwienia.
- Firma rodzinna - umiechn si bankowiec. - W kadej rodzinie jest jaki smok,
prawda? W mojej bya nim moja babcia. Dopki nie umara, przynajmniej raz na dziesi dni
stawalimy do raportu. - Pokrci gow. - Wobec tego, rzumy okiem. W obecnej sytuacji,
kiedy nie dziaaj ansible finansowe, nie przyjmujemy adnych transferw kredytowych od
instytucji pozaukadowych, akceptujemy jednak tward walut i towary od przylatujcych
zag.
- Oczywicie - przytakna Stella.
- Istniejce konta Vattw nale u nas do kategorii Preferowanych; wierz, i uzna pani
opaty za moliwe do przyjcia. - Podsun jej wydrukowan umow, ktr Stella szybko
przejrzaa.
- Tak, jestem w stanieje przyj. A teraz, gdyby mg mi pan poleci jakiego
rzeczoznawc...
- Oczywicie. Mamy na licie Wyceny Ballarda; ciesz si cakiem dobr reputacj. Tak
samo Oceny Aktuarialne...
Stella rzucia w mylach monet i wypado na Ballarda. Dwa diamenty ciotki Grace
zapewniy jej pokany depozyt na nowym koncie. Stella przesaa niezbdne informacje
kapitanom konwoju wraz z instrukcj, aby szybko przelali nalenoci, po czym powiadomia
o tym Mackensee.
Wanie wrcia na statek z Crown&Spears, kiedy zadzwoni do niej szef ochrony stacji.
- Zweryfikowalimy pani opowie u dowdcy Mackensee i czonkw pani zaogi.
Upewnilimy si, e nie jest pani piratem i ma prawo dowodzi tym statkiem, cho brak pani
odpowiednich kwalifikacji... ale to nie pani wina. Zgadzamy si, e w sytuacji wyjtkowej
zrobia pani to, co musiaa. Mimo to, wymagamy, aby przed odlotem zatrudnia pani
dowiadczonego kapitana oraz niezbdnych czonkw zaogi.
- Dzikuj - odpara Stella. - Bezwzgldnie zamierzam zatrudni kogo, kto wie wicej
ode mnie.
- Nie jestemy jednake jeszcze przekonani, e pani kuzynka jest taka niewinna, jak pani
sdzi. Nie poddaa si naszemu ledztwu.
- Ky jest... czasami impulsywna - mrukna Stella. - Ale zawsze bya bardzo
praworzdna.
- Moliwe, lecz obecnie lata uzbrojonym okrtem, do ktrego nie ma tytuu prawnego i
utrzymuje, e ma list kaperski, a to jest jej up...
- Ma list kaperski - potwierdzia Stella. - Widziaam go na wasne oczy.
- Jest jeszcze kwestia towarzyszcej jej osoby, ktra wedug pani pracuje dla ISC. Nie
naprawi naszych ansibli tak, jak pani zeznaa, e uruchamia inne.
- A poprosilicie go o to? - zapytaa Stella.
- C... nie. - Przeduajca si pauza, po ktrej nastpio niechtne skinicie gow. - W
porzdku. Rozumiem pani punkt widzenia. Nie prosilimy o pomoc i nie okazalimy
szczeglnej gocinnoci pani kuzynce. Przypuszczam, e gdyby uznaa, i powinna opuci
nasz system, to raczej nie wyskoczyby w prni.
- Dokadnie - umiechna si Stella. - A teraz, prosz o pozwolenie na rozadunek
towarw i zajcie si interesami.
- Prosz bardzo. Ma pani zielone wiato.
Trzy wachty pniej pierwszy statek z konwoju zdeponowa naleno na jej nowym
koncie i dokonaa przelewu dla Mackensee za usugi eskortowe. Niewielki adunek sprzedaa
za dobr cen. Miaa na koncie wystarczajc sum, eby zabra si za zatrudnianie zaogi.
* * *
Balthazar Orem straci statek wskutek opat portowych - nie majc kredytu i
konkurencyjnego na rynku adunku nie by w stanie ich uici i stacja przeja jednostk.
- Z przyjemnoci podejm prac dla takiej firmy, jak Transport Vattw - deklarowa w
nagranej rozmowie. - Wiem, e Vattowie maj kopoty, ale wyjd z nich. Zawsze byli
szanowanym przewonikiem. Moe zaoszczdz na rozpoczcie wasnego interesu, ale
patrzc realnie... - Przeczesa lew doni rzedniejce, siwe wosy. - Lubi to. By w
kosmosie, mie statek - tego wanie chc. Moje papiery s w porzdku; nie ciy na mnie
aden wyrok.
- Najlepszy, jakiego znalelimy - oznajmi Johannson. - Zarobi na statek jako operator
adunkowy; zna si na robocie i ma dobr opini, tyle tylko, e by za may, by skutecznie
konkurowa na rynku.
- Wezm go - postanowia Stella. - Tak sdz, lecz najpierw chciaabym spotka si z
nim.
- Bardziej poszczcio si nam z pilotami - powiedzia Johannson. - Znalelimy pani
osob, ktr uwaamy za najlepszego specjalist na stacji, ma jednak swoist reputacj. Oto
jej interview. - Wczy ekran. Ruda dziewczyna o zacitym wyrazie twarzy siedziaa
wyprostowana, sprawiajc wraenie, jakby zaraz miaa eksplodowa.
- Jestem pilotem - oznajmia. - Nie nawigatorem, nie inynierem, a ju z pewnoci nie
adowaczem. Pilotem. Najlepszym w okolicy i dlatego wanie podkrelam, e jestem tylko
pilotem, nikim innym.
Stella prbowaa wyobrazi sobie tak osobowo w zaodze i omal jej nie odrzucia.
- Nie wdaj si w awantury, nie sprawiam kopotw, wypeniam zwyke, pokadowe
obowizki w mesie i tak dalej. Lecz jestem specjalistk, rozumiecie? Mwicie o maym
statku, a na takich czasami sdz, e kady moe robi wszystko. Nie moe. Musz
codziennie wiczy na symulatorze, eby utrzymywa moje umiejtnoci w jak najwyszej
formie.
Nie brzmiao to le.
- Jest zgryliwa - powiedzia Johannson - ale przesza nasze testy, uzyskujc bardzo
wysokie noty.
- Wezm j - oznajmia Stella. Potrzebowaa umiejtnoci bardziej ni sodkiego
charakteru.
Orem zjawi si na rozmowie w kilka minut po jej telefonie; musia czeka przy dokach.
Stella rozpoznaa cichy profesjonalizm, cechujcy wielu kapitanw Vattw. Z trudem
przychodzio jej zadawanie kolejnych pyta, wic w kocu tylko potrzsna gow.
- To mieszne - z ca pewnoci ma pan wszelkie kwalifikacje, kapitanie Orem i mam
nadziej, e przyjmie pan nasz propozycj.
- Dzikuj, madame; z przyjemnoci.
- Prosz da mi chwil na wyniesienie rzeczy z kajuty kapitaskiej...
- Nie musi pani tego robi, madame; mog zaj dowoln koj.
- Oczywicie, e otrzyma pan t kajut - oznajmia Stella. - Ma czno z mostkiem. -
Wcale nie miaa ochoty przenosi si do kabin zaogi, lecz bya zbyt mdra, by prbowa
wyrolowa nowego kapitana.
Pod koniec pracowitego dnia zatrudnia take znakomitego technika od podtrzymywania
rodowiska, a Orem prawie skoczy harmonogram wacht dla starej i nowej zaogi.
- Podoba mi si - Quincy owiadczya Stelli w salce rekreacyjnej. - Sprawia wraenie
solidnego. A ona jest draliwa, lecz kompetentna. - Nie byo wtpliwoci, kim bya owa ona...
ich now pilotk.
Przez kilka nastpnych dni Orem obejmowa dowodzenie na Garym Tobai, a Stella
koczya przyjmowa przelewy od konwoju na nowe konto Vattw. Byo to nuce, gdy nie
wszyscy kapitanowie konwoju mieli rachunki w Crown&Spears, a dwaj z nich musieli
zaczeka, a sprzedadz adunek, by mc uici naleno. Stella podejrzewaa, e Ky
zabrakoby cierpliwoci, by czeka na poszczeglnych kapitanw bez niepotrzebnego
zoszczenia ich.
Wczeniej nakazaa Quincy sporzdzenie listy priorytetowych napraw; teraz powiadomia
Orema, ile mogli wyda. Ekipy naprawcze wprowadziy si do adowni i zabray za
odbudow okablowania. Stella przyjrzaa si ich bilansowi - by znacznie zdrowszy, ni
oczekiwaa, nawet pomimo kosztw napraw - i udaa si na poszukiwanie towarw na handel.
Czego potrzebowa rynek Rosvirein po zamarciu ruchu kupieckiego? Albo Sallyon, bdcy
nastpnym logicznym portem, cho w przypadku Ky nie moga zakada wyboru
racjonalnego kursu.
Jeeli Vattowie mieli si odbudowa, potrzebowali jak najwicej kontaktw na moliwie
najwikszej liczbie stacji. Od duszego czasu Garth-Lindheimer by dobrze prosperujc i
szanowan stacj handlow. W systemie znajdowao si kilka zamieszkanych planet i handel
wewntrzukadowy podtrzymywa rozwj gospodarki pomimo awarii ansibli. Nie rezydowali
tutaj adni midzygwiezdni kupcy, odwiedzia jednak filie przedsibiorstw, ktre
utrzymyway regularne poczenia przez Gartha-Lindheimera. Interesy wszystkich ucierpiay,
piractwo kwito i nikt nie chcia wiza si z Vattami, nawet na krtki okres. Opacia wstp
do Gildii Kapitaskiej, w jadalni ktrej spodziewaa si usysze plotki z nawizk
rekompensujce wydatek. Pocztkowo nie dowiedziaa si niczego nowego: zwyke
narzekania na czas potrzebny ISC do naprawy ansibli, zwikszenie si iloci pirackich
napaci, utracone zyski i pazerno firm ubezpieczeniowych.
- Jak jest na Slotter Key? - zapyta kapitan Parks z Bursztynowego Snu. Podczas jej
trzeciej wizyty zaprosi j na obiad. Zgodzia si.
Wzruszya ramionami, pozwalajc opa ramiczku lekkiej, dzianinowej sukienki.
Wyglda na raptem kilka lat starszego od niej; mia piaskowej barwy wosy i bladoniebieskie
oczy. Zauwaya, jak obserwowa j wczeniej; moe okae si mniej ostrony od
pozostaych kapitanw.
- To mj ojczysty wiat; uwaam go za przepikny. Bardzo standardowy typ,
niezmodyfikowany przez kolonizacj ludzi. Moe ma wicej oceanw.
- A skd wzia si pani tutaj? - zapyta, bdzc wzrokiem w okolicach rowku midzy jej
piersiami.
Wzia starannie obliczony wdech. Od tego gatunku najatwiej byo pozyska informacje.
Krtko i bardzo emocjonalnie opowiedziaa o ataku na jej dom i rodzin.
- I wtedy moja kuzynka odleciaa na innym statku, kac mi zaj si wszystkim tutaj.
- Nie wyglda mi to na sprawiedliwe - uzna, pochylajc si.
Odsuna si na oparcie krzesa.
- Nie jest, ale co mog zrobi? Musiaam znale kogo, kto pomgby mi ze statkiem.
Jak pan wie, nie jestem licencjonowanym kapitanem.
- Trzeba byo poprosi mnie - rzuci.
To ju byo mieszne.
- Ma pan wasny statek - zauwaya z cierpk nutk w gosie. - Teraz jednak prosz pana
o rad. Jaki adunek, paskim zdaniem, przynisby mi najwikszy zysk, gdybym udawaa
si, na przykad, na Bissonet? I czy najlepiej polecie tam przez Rosvirein, czy moe raczej
powinnam skierowa si na Topazowy Klaster? - Wybraa Bissonet jako najbardziej
oczywisty, zamieszkany wiat poza Rosvirein i Sallyonem.
- Bissonet? To najwiksze centrum produkcyjne, a pani statek jest za may, eby zawie
im surowce, ktrych mogliby oczekiwa. - Parks przesun o centymetr kieliszek z winem. -
Sprbowabym dodatkw kulinarnych i szka artystycznego, ale to nieco ryzykowne, jeeli
nie bya tam pani wczeniej.
- Musz co zrobi - oznajmia, wzruszajc ramionami. - Trzeba od czego zacz, jeeli
mam odbudowa potg Vattw.
- Trudne zadanie - mrukn. Pochyli si naprzd, z okciami na stole, opierajc wydatn
szczk na doniach. - Jest pani bardzo moda, jak na takie dzieo, lecz dla modoci i urody
atwe jest to, co innym wydaje si niemoliwe.
On by niemoliwy. Jeli pochyli si jeszcze bardziej, caa zastawa zjedzie jej na kolana.
- Pochlebia mi pan - powiedziaa. Zazwyczaj bawio j flirtowanie, teraz jednak wydao
jej si to rwnie dziecinne, jak bieganie za kkiem. Chciaa informacji, uytecznych
informacji, a nie penych podziwu spojrze i niemal nieskrywanego podania. Przyznawaa,
e sama bya sobie winna - ubraa si wyzywajco - nadal jednak czua znuenie.
- Wymienita ryba - pochwalia, zajmujc si rowym filetem, lecym przed ni na
talerzu. By smaczny; Ky twierdzia, e jedzenie w Gildii Kapitaskiej niemal zawsze byo
dobre.
- Zgadza si - przytakn mczyzna, zabierajc si za kotlety. - O ile kto lubi ryb -
doda.
Umiechna si sodko, nie przerywajc jedzenia. Po zakoczonym posiku
podzikowaa mu i poegnaa si.
- Przykro mi, ale statek powiadomi mnie wanie, e oczekuje mnie wana rozmowa.
Posiek by cudowny, a pan okaza si nadzwyczaj hojny.
Twarz rozjani mu umiech.
- Moe zobaczymy si wieczorem, gdyby zechciaa pani pojawi si w barze...
- Zaley, jak pjd interesy - odpara. Jeli nie moesz pozostawi ich umiechnitymi,
przynajmniej daj im nadziej. Nie miaa ochoty podsyca nadziei Parksa, nie byo jednak
potrzeby wywoywa w nim wraenia, e zosta wykorzystany.
W cigu nastpnych dni ekipy naprawcze skoczyy prace, a Stella wybraa niewielk
ilo starannie dobranych towarw. Znaa si na tym lepiej, ni na zawiadywaniu statkiem.
Zawsze miaa dar rozpoznawania nadchodzcych trendw, a jako towarw oceniaa tak
bezbdnie, jakby bya wypisana wytuszczonymi literami na froncie opakowania. Tym razem
wybraa bele rcznie tkanych materiaw, kilka skrzy szka artystycznego, troch czci
zamiennych do systemw podtrzymywania rodowiska w wikszych statkach, dwie skrzynie
porcelanowych zastaw i 250 sedesw Kospar Infini, najwikszego hitu galaktyki. Kapitan
Orem powiedzia jej o nich, kiedy udali si razem na aukcj.
- Mylaam, e sedesy to sedesy - wyznaa Stella. - Dojrzaa technologia, majca tysice
lat... Znam t mark, s bardzo adne, ale przewozi je statkiem kosmicznym?
- Wszystkie produkty Kospara s pierwszej klasy - odpar Orem. - Lecz model Infini
wybierany jest do domw i biur przez najbogatszych i najsawniejszych. Kospar co roku
ogranicza produkcj i poda nie dorwnuje popytowi. Projektanci wntrz bagaj o nie. Co
znajdowao si w pani domu?
- Kospar - przyznaa Stella. - Benites na grze, a Infini w gwnej azience dla
domownikw oraz drugiej dla goci, ale ja nigdy z nich nie korzystaam. W czym tkwi
rnica?
Wzruszy ramionami.
- A czym rni si jedwab syntetyczny od naturalnego? Sok winogronowy od wina?
Kady ma nieco inny kolor, struktur zewntrzn, wtrty...
- Wtrty?
- Elementy dekoracyjne zawarte w strukturze materiau. Widziaem egzemplarz z
wtopion paproci... To byo dzieo sztuki, a nie urzdzenie do zaspokajania najbardziej
podstawowej z ludzkich potrzeb. Poza tym, nie niszcz si. Nie trzeba ich czyci. Nie
wymagaj napraw, ani poprawek. Gdyby co miao je uszkodzi, zniszczyoby przy okazji
cay dom. Speniaj wiele wymogw zdrowotnych. I maj niesamowicie wygodne siedziska.
Oczywicie, kosztuj, a osigany na ich sprzeday zysk jest bardzo przyzwoity, nawet dla
przewonika.
- Uwaa pan wic, e powinnimy je wzi.
- Gdyby byy dostpne, powinnimy wzi dwa razy tyle. Nie sdz, aby sprzedaa pani
zbyt wiele na Rosvirein - cho przestpcy nigdy nie synli ze skpstwa - jeli jednak
faktycznie udamy si potem na Bissonet i Sallyon, to spodziewabym si cakiem adnego
zysku.
Sedesy znalazy si na pokadzie wraz z rcznie tkanymi szalami z weny miejscowych
dzikich zwierzt, kolorowymi ikonami religijnymi, pakietami suszonej i mroonej
dziczyzny" oraz innymi towarami, ktre przycigny wzrok Stelli oraz znalazy uznanie
kapitana Orema i jego wyczucia handlowego.
* * *
Ky ostronie wprowadzia Pikn Kaleen do systemu Rosvirein. Wedug implantu ojca i
wspomnie Rafe'a Rosvirein cieszy si saw dzikiego miejsca, gdzie zadawano niewiele
pyta. Latarnia automatyczna zadaa od nich potwierdzenia, e nadajnik identyfikacyjny
nadawa waciw tosamo, to wszystko. Ky sprawdzia skanery. Dwadziecia osiem
statkw w systemie, z czego dwadziecia z nadajnikami kupieckimi, a osiem uzbrojonych po
zby z logo Si Pokojowych Rosvirein. Dwunastu z dwudziestu kupcw znajdowao si w
przestrzeni, reszta dokowaa.
Na ekranie pojawia si lista zasad panujcych w systemie. Uzbrojone okrty byy mile
widziane, lecz jeli aktywuj bro, zostan zestrzelone przez Siy Pokojowe Rosvirein.
Personel bojowy musi poda organizacj i aktualne kontrakty, o ile takowe ma. Kaprzy musz
przedstawi list kaperski oraz dostarczy jego kopi. Piratw informowano, e jakikolwiek
akt piractwa wewntrz systemu zostanie surowo ukarany. Gocie mogli nosi na stacji bro
osobist, ponios jednak odpowiedzialno za straty wyrzdzone na terenie stacji lub
poszczeglnym osobom. Zarejestrowani owcy nagrd mogli lokalizowa i identyfikowa
uciekinierw, ale nie chwyta ich, ani zabija.
Ostatnia linijka brzmiaa: Informujemy, e wyrok mierci jest czsto wydawany i nie
istniej adne instancje odwoawcze."
- To moe nie utrzyma nas przy yciu, lecz kady, kto nas zaatakuje, zostanie zdjty -
stwierdzi Rafe, czytajc to. - Saba pociecha. Zauwaya, e ich ansible s sprawne? Byy
tutaj czarne charaktery, o ile nie ma ich nadal.
- Czyli moemy oczekiwa atakw. - W razie opuszczenia okrtu bdzie potrzebowaa
ochrony, czyli Martina albo Rafe'a.
- Moe nie. Jeeli to faktycznie Osman sta za napaciami na Vattw, pozostali mog si
nie odway. A jeli swym zachowaniem bdziesz sugerowa, e to jego uwaasz za gwn
przyczyn, oni za nie maj innych powodw, to z radoci pozostawi sprawy swemu
biegowi.
- To takie pocieszajce - mrukna Ky. Poczua struk potu na plecach.
- Moliwe - skwitowa Rafe i obrzuci j spojrzeniem. - Zdenerwowana?
- Troszk - przyznaa. - Moesz poprzez tutejsze ansible sprawdzi, ktre nadal dziaaj?
- O ile maj aktualn list - odrzek. Zasiad za konsol i wywoa lokalny ansibl. - Ach.
Naprawiono trzydzieci siedem procent uszkodzonych ansibli, lecz czci z nich nie uwaa
si za stabilne. Slotter Key nadal milczy. Garth-Lindheimer jest sprawny od okoo omiu dni.
Nie jestem pewny, czy to dobrze.
- Czemu nie? Mog poczy si ze Stell, jeli nadal tam jest.
- Moje podejrzenia budzi fakt, e ansibl oy tu po naszym odlocie... a ja nie miaem z
tym nic wsplnego. Albo pojawia si tam oficjalna ekipa naprawcza ISC, albo... kto inny.
Ky poczua chd. Nie chciaa zostawia Stelli na Garth-Lindheimerze. Jeeli co stanie
si jej kuzynce lub statkowi, to nie bdzie jej wina.
- Stella jest sprytna - oznajmi Rafe, odpowiadajc na jej niewypowiedzian obaw. -
Bywaa ju w trudnych sytuacjach. Poza tym, nie jest tak nastawiona na konfrontacj jak ty.
- Konfrontacja...
- Podejrzewam, e to wina szkolenia wojskowego. Uprzedzaj problemy i tak dalej.
Ky rozwaaa wyjanienie mu, e rozsdne teorie wojskowe byy przeciwne
bezporedniej konfrontacji, o ile moliwe byy bardziej przebiege manewry, lecz daa sobie
spokj. Jej historia faktycznie wskazywaa na konfrontacyjno, cho nie planowaa obra
takiego kursu. A dowiadczenie uczyo j, e wchodzenie w dyskusj z Rafem rzadko
koczyo si czym wicej ni przyspieszeniem akcji jej serca.
* * *
Urzdnik celno-imigracyjny Rosvirein ze znudzeniem oglda kopi listu kaperskiego Ky.
- Slotter Key, zgadza si. Oto zasady obowizujce kaprw. Nie wolno pani zdobywa
statkw w systemie, chyba e przed podjciem prby zgodzi si pani przekaza nam poow
upu. Jeeli nie uda si pani zdoby wskazanego wczeniej statku, nadal jest nam pani winna
poow szacunkowego upu. Jednake ma pani pene prawo zbiera informacje i okrela,
dokd udadz si pani cele, by je tam pniej zaatakowa. Nie chcemy kopotw na stacji.
Przynajmniej takich, ktre mogyby niekorzystnie wpyn na wymian towarow. Jestemy
systemem wolnego handlu. adnych ogranicze kategorii towarowych.
- Przyleciaam tutaj handlowa - owiadczya Ky. - Nie mam na oku adnych celw i
rwnie nie chc kopotw.
- Wszyscy tak mwi - umiechn si oficer. - Handel oywi si ostatnimi czasy, mamy
jednak raporty o niezidentyfikowanych jednostkach, wlatujcych i opuszczajcych system, co
przy tylu zepsutych ansiblach skania cz kupcw do podrowania w konwojach. Nie
jestem adnym porednikiem, jeli jednak pracuje pani take w ochronie, to prawdopodobnie
znajdzie tutaj zainteresowanych.
- Zastanowi si nad tym - obiecaa. Tylko tyle moga zrobi, dopki nie napeni
powietrzem caego okrtu i nie zatrudni obsady strzeleckiej do obsugi uzbrojenia. Najpierw
musiaa sprzeda cz adunku, eby mc zatrudni ludzi, a jeszcze wczeniej musiaa
unikn prb ukatrupienia jej. Cho uznanie mierci Osmana za koniec zagroenia dla Vattw
byo kuszce, to jednak przyjcie takiego zaoenia mogoby okaza si fatalne w skutkach.
Zwaszcza na stacji o reputacji Rosvirein.
Wyruszya do Gildii Kapitaskiej w towarzystwie Martina i Rafe'a oraz z osobist broni
w kaburze.
Hala huczaa; byo tutaj rwnie gwarnie, jak na Lastway, jedynie w nieco bardziej
zrnicowany sposb. Rozpito strojw sigaa od prostych kombinezonw po
wyrafinowane kostiumy, jakich Ky spodziewaaby si prdzej na raucie dyplomatycznym.
Widoczna bro obejmowaa miecze, pistolety i paki szokowe. Ochrona miaa na sobie pene
skafandry bojowe z uniesionymi przybicami, uzbrojona bya w bro wojskow i chodzia
dwjkami.
Ky przygldaa si grupce kobiet w luksusowych kostiumach z niebieskiego aksamitu,
koronkowych kryzach przy rkawach i szyi oraz koronkowych czepkach, przechadzajcych
si wzdu sklepowych witryn. Zatrzymay si wreszcie przy sklepie z elektronik. Z
zieleniaka wysza kobieta w bkitnym mundurze i biaej czapce, czuwajca nad grupk
dzieci, z ktrych kade ciskao w rczce jaki owoc. Czwororki czomodel trzyma w
dwch rkach ksiki, a w trzeciej aktwk, w ktrej grzeba czwart rk... Innemu wyrasta
z ramienia pk zwinitych obecnie macek; drugie rami wygldao normalnie.
Gildia Kapitaska wygldaa jak dowolny bar wyszej klasy dla astronautw strzeony
przez wykidaj. Ky wpisaa si podajc, e Pikna Kaleen miaa cargo na sprzeda i wakaty
wrd zaogi, za to adnego okrelonego portu przeznaczenia.
- Tablice stanw s tam, bar tam, a gdybycie potrzebowali, dysponujemy trzema salkami
spotka - oznajmi pracownik, wskazujc po kolei w rnych kierunkach, kiedy Ky
zakoczya rejestracj. - Nie widujemy tutaj zbyt czsto kapitanw Vattw.
- Kopoty z ansiblami wytrciy z kursu wielu ludzi - odrzeka Ky.
- Syszelimy. Na szczcie mamy wasnych technikw. ISC wcieka si, e nie
wzywamy ich za kadym razem, kiedy co piknie, ale przynajmniej nie wpadlimy w bagno,
jak w przypadku reszty baranw, ktrzy uzalenili si od nich cakowicie. Macie siedzib na
Slotter Key, prawda? Tamtejszy ansibl nadal nie dziaa. Domylam si, e jestecie teraz
zdani na samych siebie; nikt nie powie wam, co zrobi.
- Co w tym rodzaju - przyznaa Ky. Nie patrzya na Rafe'a; wyobraaa sobie, co myla.
Obrzucia wzrokiem tablice stanw. Dziesi statkw w dokach, w tym ich. Wszystkie, ktre
cumoway przy stacji, kiedy zjawili si w systemie, odleciay, z wyjtkiem dwch. Zdya
ju zauway, e Tygrys Bala i Katany tkwiy tutaj od duszego czasu. Kapitanowie R.
Taylor i G. Pinwin. Wedug tablic w Gildii Kapitaskiej czekali na adunki. Inni przylatywali
i odlatywali, znajdujc cargo. Bez wtpienia naleao mie si na bacznoci. Z drugiej strony,
potrzebowaa wicej zaogi, a marynarze ze statkw, ktre zbyt dugo stay w porcie, czsto
chcieli zmieni przydzia.
- Tutejszy rynek potrzebuje przede wszystkim wyspecjalizowanej elektroniki - cign
mczyzna. - Weniane tkaniny s niechodliwe - w systemie produkuje si i eksportuje
znakomite materiay z naturalnych wkien. To samo z jedzeniem, chyba e macie co
naprawd egzotycznego. Dziea sztuki - to zaley. Wszystkie ekskluzywne meble s takie
same.
- Dzikuj - powiedziaa Ky.
- Jeli szukacie zaogi lub macie jakie specjalne zamiary, to mgbym uruchomi
znajomoci...
- Musz zastanowi si nad naszym adunkiem, biorc pod uwag, co nam powiedziae -
oznajmia Ky. Nie zamierzaa udzieli mu adnej informacji, ktr mgby potem sprzeda.
Najwaniejsze byo uzupenienie zapasw, co oznaczao, e potrzebowaa gotwki.
Mizerny pokadowy system hydroponiczny nie zacz jeszcze zastpowa powietrza
utraconego w przestrzeni, kiedy wysadzili luz, a chciaa wypeni nim wszystkie adownie,
by mc przejrze adunki i zastpi rezerwy. Na Rosvirein opaty za powietrze byy wysokie,
lecz nie zawyone. Najpierw skontaktuje si z Crown&Spears i sprawdzi dostp do kont
korporacji, a jeli okae si to niemoliwe, sprzeda co - cokolwiek - eby zapaci za
powietrze.
Rozdzia 5
Slotter Key
Mczyzna przydzielony do obserwacji pewnych konkretnych pozostaoci rodu Vattw
aowa, e zamachowcy nie spieszyli si. Powiedziano mu, e praktycznie udaje si na
wakacje w miej, penej wzniesie okolicy. Sodkie, letnie wietrzyki, wszdzie zatrzsienie
przepiknych kwiatw, istny raj. Powiedziano mu, e pewni ludzie zapac nieze pienidze
za spdzenie czci tego lata na wzgrzach.
Wariaci. Jeszcze nigdy nie by rwnie znudzony i zrozpaczony. Dom i ogrody
wyposaone byy w profesjonalny system alarmowy - po atakach na Vattw niezwykle czuy
- musia wic trzyma si z daleka i kry midzy skaami. Wypoyczony w miecie sprzt
kempingowy okaza si bezuyteczny: nie odway si uywa jaskrawego namiotu,
przenona ubikacja chemiczna zapchaa si drugiego dnia, a racje ywnociowe smakoway
jak siano i trociny. Przemoczy go deszcz, spalio soce, poksao wicej zoliwych yjtek,
ni wedug niego istniao, a wszystko po to, eby obserwowa wdow w aobie, jej
osierocone wnuki i zbzikowan staruch.
Grace Lane Vatta moga sobie kiedy by bohaterk wojenn - znalaz opis jej
dziaalnoci w partyzantce - teraz jednak bya tylko zwariowan staruszk, ktra wychodzia
na dwr dopiero po kolacji, by przej si po ogrodzie i sadzie w typowym dla starych ludzi
stroju: ogromnym kapeluszu, spdnicy po kostki, bluzce z dugimi rkawami, mechatym
szalu na ramionach i praktycznych butach. Wdowa w rednim wieku wygldaa niemal
rwnie staromodnie, drepczc za dwjk modszych dzieci. Prawdopodobnie wnukw. Dzieci
jak dzieci - tuste pulpety.
Zachowyway niezmienn rutyn. Rano dzieci bawiy si na dworze, czasami jedziy w
kko na dwch niemrawych kucykach po padoku za ogrodem. Ich babcia zawsze trzymaa
si w pobliu. Popoudnia wszyscy spdzali w domu, podobnie wieczory, z wyjtkiem
poobiedniego spaceru; wiata gasy wkrtce po zmroku. Nie odwiedza ich nikt, oprcz
furgonetki ze sklepu spoywczego. Przez zbyt dugich dziesi dni obserwacji ani razu nie
wybray si na wycieczk. Po co by bogatym, skoro oznaczao to prowadzenie rwnie
nudnego ycia? Przynajmniej bd atwym celem dla zabjcw, o ile takowi kiedykolwiek
tutaj zawitaj.
Wkrtce odprawi pomocnika, ktry peni stra nocn, poniewa ci ludzie szli do ek
zaraz po zmroku i spali ca noc. Wykorzysta dodatkowe pienidze na popraw swych
aosnych warunkw pracy i wynajem twardego ka w hostelu, skoro nie mg korzysta z
namiotu.
Bolaa go gowa, a wiato bolenie kuo w oczy. By cay rozbity. Na pewno braa go
jaka choroba. Na prawej nodze odkry du, row opuchlizn, a drug, tak sam, na
prawym boku, tu nad paskiem. Z obu miejsc oderwa obrzydliwe, mae robaki; trzymay si
mocno. Zapewne wysysay mu krew. Swdziay go plecy. Potrzebowa lekarza.
Prbowa skontaktowa si ze wsparciem, lecz nie otrzyma odpowiedzi. Ze
zleceniodawc rwnie nie mg si poczy. Bez trudu wyobraa sobie, jak tamten
wypoczywa w nadmorskiej kawiarence w stolicy, w chodzie i wygodzie, z dala od
gryzcych robali i cudw natury, prawdopodobnie spdzajc dugie, poobiednie godziny z
jak pikn dziewczyn.
Pnym rankiem podda si ze wstrtem po znalezieniu na ubraniu kolejnych trzech
paskich pijawek o niebieskich grzbietach. Staruszka nigdzie nie pjdzie, a on musia kupi
jaki repelent, eby trzyma je z daleka oraz proszki na bl gowy. Podwign si bardziej
zesztywniay i obolay ni kiedykolwiek i poszed w kierunku drogi, starajc si nie rzuca w
oczy z okien domu w oddali. Nie zauway kucykw o czujnie nadstawionych uszach, ani
spw, ktre zerway si ze skay i uday na poszukiwanie innej padliny. Zapa okazj do
miasteczka i zapyta o drog do kliniki.
Planowa wrci po kilku godzinach, lecz kiedy dyurujca lekarka zobaczya czerwone
krgi i usyszaa o wysysajcych krew robakach, natychmiast zapakowaa go do ka.
Usuna mu kolejne dwa insekty z plecw.
- Nigdzie pan nie pjdzie - owiadczya mu stanowczo. - Ma pan gorczk niebieskich
kleszczy, nie ma co do tego adnych wtpliwoci. Nie mog uwierzy, e nie przyszed pan
po pierwszym ukszeniu. Nie sysza pan ostrzee przed niebieskimi kleszczami? Lea pan
na ziemi, prawda? Kadego lata to samo: wy, mieszczuchy, przyjedacie tutaj i nie zwaacie
na ostrzeenia, a potem chorujecie i chcecie lekarstwo, ktre natychmiast postawi was na
nogi.
Od jej gosu jeszcze bardziej rozbolaa go gowa.
- Musz wraca... - powiedzia.
- C, mody czowieku, nie ma byskawicznego lekarstwa na gorczk niebieskich
kleszczy - oznajmia. - Czeka pana osiem do dziesiciu bardzo nieprzyjemnych dni, ale
przynajmniej nie skoczy si mierci. Gdyby nie przyszed pan dzisiaj... - Pokrcia gow i
wysza. Chcia wsta i wyj, lecz bl gowy odezwa si z podwjn si i nie by w stanie
si ruszy.
* * *
Wczesnopopoudniowa burza z piorunami przetoczya si nad wzgrzem za rzek,
przesaniajc soce i chodzc parne powietrze. Grace Lane Vatta, odziana w wysuony, acz
nienagannie skrojony strj wdkarski, z wdziskiem i koszem w rce oraz waderami
przewieszonymi przez rami, zatrzymaa si w bramie padoku, przygldajc si burzy i
adnemu terenowi pomidzy domem a podmokymi kami poniej. Wyej, na drodze,
panowa zwyky dla tej pory ruch. Za jej plecami dom spa w ciszy, gdy Helen zmusia
wnuki - sieroty po Jo - do drzemki, eby moga troch odpocz.
W koysanej wiatrem trawie nic si nie poruszao. Sprawdzia to z okna na pitrze, nie
zwyka jednak przyjmowa pochopnych zaoe. Kucyki dzieci pasy si w cieniu drzewa,
leniwie machajc ogonami, co stanowio dowd, e nikt nie czai si przy padoku. Te
obartuchy natychmiast zasygnalizowayby zagroenie, gdyby tylko kto pojawi si w
pobliu. Krce codziennie nad skaami spy tym razem szyboway wysoko, unoszone
ciepymi prdami powietrznymi. Zerway si do lotu pnym rankiem. Cokolwiek
przycigao ich uwag przez cay tydzie, teraz odeszo. Grace nie zawracaa sobie gowy
sprawdzaniem tego; zwierzta cigle choroway i zdychay, a padlinoercy zawsze je
znajdywali. W okolicach ska peno byo niebieskich kleszczy, zwaszcza po tym, jak zebraa
cay soik z psa ssiadw i rozsypaa je w najlepszym miejscu dla szpiega, ktry chciaby na
leco obserwowa ich dom.
Burza przesuwaa si w kierunku jeziora i wzgrz za nim. Grace po raz ostatni omiota
wzrokiem okolic i ruszya przez padok. Oba kuce uniosy by - jedzenie? - a jeden obrci
si, zrobi kilka krokw, lecz nie opuci cienia, widzc, e nie zatrzymaa si. Pokonaa
przeaz na kracu padoka i zesza stromym zboczem, poronitym sigajcymi nad gow
jeynami i kolcolistem, korzystajc z jednej z licznych owczych cieek. Obserwujcy j z
powietrza dostrzegby logik w zawiej marszrucie - nikt nie miaby ochoty przebija si
przez gste, cierniste krzaki. Jak zwykle uzbrojona w liczne przydatne narzdzia Grace
mogaby tego dokona w razie potrzeby, lecz pki co niewyrana cieka dobrze jej suya.
Nikt jej raczej nie zauway, nawet gdyby wiedzia, gdzie patrze.
Po dotarciu do brzegu spdzia chwil na skraju kpy wierzb, omiatajc wzrokiem gr i
d rzeki. Po kilkudniowej obserwacji wiedziaa, e MacRobert wola rankiem owi ryby w
dolnym, a po poudniu - w grnym biegu odcinka rzeki, objtego zezwoleniem
przypadajcym na jego domek. Przygldaa mu si z drugiego brzegu z samodzielnie
przygotowanej kryjwki, w ktrej codziennie chowaa si przed witem, a opuszczaa po
zmroku. Wieloletnie dowiadczenie w dziaaniach w terenie zaowocowao skutecznym
repelentem, niewielk, lecz wydajn toalet i kompaktowym pojemnikiem do podgrzewania
ywnoci na energi soneczn. Ze zoliw radoci wyobraaa sobie obserwatora
przydzielonego do ich domu, jak lea pod skaami, ksany przez niebieskie kleszcze, podczas
gdy ona siedziaa sobie wygodnie. Nie miaa pojcia, czy MacRobert wiedzia, e tam bya -
jeeli by taki dobry, jak miaa nadziej, to wiedzia - chciaa jednak upewni si, e nie
obserwowa go nikt inny. Jak dotd, wygldao to dobrze.
Usiada na paskim kamieniu, by nacign wadery - wyprodukowane specjalnie dla niej i
regularnie naprawiane - po czym spojrzaa na rzek. Poziom wody nie zmieni si od wczoraj.
W grnym, wszym i dzikszym biegu woda rozpryskiwaa si na gazach, lecz tutaj, przy
paskiej skale, rzeka bya zwodniczo spokojna; szklista powierzchnia ukrywaa prawdziw
prdko nurtu. Dolny odcinek zakrca w lewo, omijajc kp wiekowych, wysokich drzew,
a tu przed zakrtem stary pie tworzy idealne schronienie dla ryb.
Grace wstaa, tupna nogami w waderach, upewniajc si, e s prawidowo nacignite,
po czym podniosa kosz i zaczepia go na zwisajcym z ramienia pasku. Ostatnie poklepanie
si po kieszeniach, by upewni si, e kryy wszystko, co powinny, rzut oka na wod i
unoszc si nad ni chmar insektw, ocena kta padania wiata i... pora wybra pierwsz
much. W trudnych latach po wojnie, kiedy zmagaa si ze wspomnieniami i emocjami, ktre
musiaa ukrywa pod grob doywotniego zamknicia w azylu, nauczya si samodzielnie
przywizywa wasne muchy, co wymagao skupienia si na chwili biecej i wygldao na
bardzo niegrone zadanie.
Wybraa ulubion - star i postrzpion - przymocowaa j i ruszya do wody, poddajc
si nurtowi. Czua wir pod stopami, nacisk prdu na ydki i si wody, przyciskajc wadery
do ng. Powierzchnia rzeki, gadka lub wzburzona, bulgocca tutaj, a wklsa tam, zdradzaa
uksztatowanie dna. Zarzucia i przyczepiona do wdziska yka poszybowaa ukiem z lekk
jak powietrze much, ktra osiada na wodzie i popyna z ni we waciwe miejsce.
Zawirowanie, co bysno i mucha znika. Poczua pierwszy saby opr, stumia pokus
szarpnicia, za to zacza delikatnie nawija yk... Po czym jednym, szybkim ruchem wbia
haczyk. Ryba skoczya naprzd, orzc wod. Grace umiechna si. Zgodnie z jej
oczekiwaniami zdobycz popyna w d rzeki; popucia link. Ryba wyskoczya z wody,
krelc srebrzysty uk znaczony czerwonymi pasami, po czym zawrcia pod prd. Grace
sprzeciwia si tym zamiarom. Nie tamtdy... tdy. Zdobycz zawrcia, a Grace daa jej wicej
swobody, idc za ni wzdu brzegu.
Wiedziaa, e by tam, gdzie si spodziewaa, tak jak on spodziewa si jej. Mimo to
bawia si z ryb, a on udawa uprzejmego wdkarza, wykrzykujcego zachty do kogo, kto
wanie co zowi. Bya pewna, e nikt ich nie podglda, lecz nawet, gdyby byli jacy
obserwatorzy, ujrzeliby obrazek, jakiego kady mgby oczekiwa. W kocu doprowadzia
zdobycz na pycizn, niemal w zasig jej siatki - spory pstrg, jak na te wody, co najmniej
pidziesit centymetrw dugoci.
- Potrzebuje pani pomocy? - zapyta.
- Chtnie - zgodzia si Grace.
Min j z podbierakiem i wprawnie wsun go pod ryb, nie wyrzdzajc jej krzywdy.
- Wolno czy kolacja?
Rozwaaa to przez chwil. Lubia pstrgi, lecz pomimo swoich rozmiarw, nie
wystarczyby dla caej rodziny.
- Uwolni go - postanowia.
- Pani czy ja?
- Ja. - Odoya wdk. Trzyma ryb prawidowo, mocno, lecz bez uszkadzania jej, ze
zoonymi skrzelami. Wyja haczyk z kocistej szczki i zatkna w kurtce. - Wypuszczam
j.
- Oczywicie.
Przytrzymywa pstrga, dopki nie przeja siatki, po czym wycofa si. Grace przeniosa
ryb - cik, ale nie zamierzaa jej way - na gbsz wod. Uwielbiaa ten moment - dotyk
zdobyczy, szarpicej si niecierpliwie ku wolnoci. Pstrg apa powietrze pyszczkiem,
pracowicie poruszajc skrzelami, po czym napry si, a ona wypucia go. Pomkn w gr
rzeki, do domu pod kod.
- Dobra robota - orzek mczyzna. - Piknie rozegrane i to gadkim haczykiem.
- Dzikuj za pomoc - odpara i skina na jego sprzt kilka jardw dalej. - Widz, e owi
pan na mokre muchy.
- A pani na suche... Wymagaj lekkiego dotyku. - Po krtkiej przerwie doda: - Zdaje
sobie pani spraw, e to wody prywatne?
- Wynajmujemy Brookings Manor na tamtym wzgrzu; nasze zezwolenie obejmuje
odcinek rzeki od jeziora po Most Bendera.
- Przepraszam, nie wiedziaem... Ja wynajmuj Greyfalls Cottage; przypuszczam, e moje
prawa biegn std - skin gow - przez jaki kilometr w d rzeki. A przy okazji, nazywam
si Anders MacRobert.
- Grace Lane Vatta - przedstawia si. - Moe kanapk? Mam kilka w koszyku.
- Dzikuj, chtnie - odpar.
Usiedli na granitowym gazie nad rzek, gdzie szum przepywajcej wody unieszkodliwi
kade urzdzenie podsuchowe, umieszczone wrd drzew dwadziecia metrw dalej. Grace
podaa mu zapakowan kanapk i odwina z papieru drug. Odwdziczy si butelk z
wasnego koszyka.
- Mamy problem w Siach Kosmicznych - zacz, patrzc na drugi brzeg i ledwo
poruszajc ustami.
Grace powstrzymaa si przed rozejrzeniem dokoa i ugryza kanapk.
- Zgadzam si. Wie pan, jaki?
- Jest zwizany z programem kaperskim - odrzek. - Wie pani o nim?
- e Slotter Key wykorzystuje kaprw, zamiast regularnej floty - tak. e pewni
oficerowie Si Kosmicznych s jednoczenie doradcami na okrtach kaperskich - rwnie.
- Pani bratanica Ky otrzymaa list kaperski - oznajmi MacRobert.
Grace poczua, jak krew odpywa jej z twarzy.
- e co?
- Ma list kaperski. Jak najbardziej oficjalny, cho nieco... niezwyky.
- Ja... nigdy bym nie przypuszczaa. - Grace nie spodziewaa si, e zaskocz j rewelacje
MacRoberta, lecz musiaa przyzna, e to byo dla niej cakowit niespodziank. - Rzd
zwrci si przeciwko nam...
- List pochodzi sprzed tego okresu - wyjani MacRobert. - Zosta wystawiony przed
atakami na Vattw, ktrych, swoj drog, z pewnoci nie przewidywaem.
- Czy jej ojciec wiedzia? Albo wuj? - Miaa na myli, czy wiedzieli oficjalnie. -
Przyjmowanie listw kaperskich stoi w sprzecznoci z nasz polityk.
- Wiem - odrzek MacRobert. Bez sowa dojad kanapk. Grace czekaa. - Rzecz w tym -
podj w kocu - e wiedziaem, i z t przygod Ky na Akademii co byo nie tak. Kadet,
ktry wywoa kopoty, nie nalea do ludzi tego typu. Kto musia go namwi. Miaem takie
wraenie - nikt inny nie zdawa sobie sprawy, jak bardzo co tutaj byo nie w porzdku - i
wiedziaem, e Ky przebywaa gdzie w kosmosie, na niewielkim, bezbronnym stateczku, nie
wiedzc, co si stao, ani dlaczego. Moga potrzebowa pomocy. Wic... zaaranowaem to.
- Nie powiedzia pan adnemu z Vattw - domylia si Grace.
- Nie. Jak rwnie przemilczaem to wobec paru innych osb.
- Ale rzd musia wiedzie... kto to podpisuje. Uniewani go...
- Nie sdz. - Pocign dugi yk z butelki. - Ky nie figuruje w ich dokumentacjach... No,
przynajmniej nie we wszystkich. Posiada wany list kaperski. Podpisany przez odpowiednie
osoby. - Znowu przerwa. Grace miaa ochot wydusi z niego reszt, ale podejrzewaa, e nie
udaoby si jej. Napia si ze swojej butelki. - S rne listy kaperskie - kontynuowa
MacRobert. - Niektre maj ograniczenia, limitujce kapitanw. Inne s bardziej oglne.
Jeszcze inne s... specjalne. Jej jest specjalny.
- Jak pan jej go dostarczy?
- Kurierem na Lastway. Wiedziaem, e tam leciaa. Wysaem jej take list i jeli
wypenia moje instrukcje, to zdobya troch przydatnej broni.
Nieoczekiwanie Grace poczua, jak ogarnia j wcieko.
- Tylko jeszcze bardziej wystawi j pan na cel - powiedziaa. - Nie ma moliwoci, eby
efektywnie walczya tym gruchotem, na ktrym lata, a teraz dostarczy pan naszym wrogom
kolejnych powodw, eby j ciga.
Nie zareagowa na jej gniew; rwnie dobrze mgby by granitowym gazem, na ktrym
siedzieli.
- Bdzie lepszym kaprem ni wielu oficerw - oznajmi. - Moim zdaniem, nawet lepiej,
e odesza z floty.
- Zupenie, jakby to pan mia prawo podj tak decyzj - sarkna Grace. - Nie naley do
paskiej rodziny.
- Nie. Ale obserwowaem j przez cay pobyt na Akademii. Jest inteligentna, szybka,
zdolna i - o ile si nie myl - ma instynkt zabjcy.
Grace poczua, jak co ciska j w odku.
- Mam nadziej, e nie - odpara.
Odwrci si ku niej.
- Dlaczego? - Po czym zmieni min, widzc wyraz jej twarzy. - Och. Pani... oczywicie,
wiem co nieco o pani przeszoci.
- Jest sama - rzucia Grace, nienawidzc emocji, ktre przyday jej gosowi
chropowatoci. - Odkrycie w sobie... tego bdzie dla niej wstrzsem. Stella go nie posiada:
potrafi zabi, ale nienawidzi tego tak, e nigdy nie poczuje pokusy. Jeeli Ky...
- Jest po czterech latach szkolenia wojskowego - zauway Mac Robert. - Pomoe jej to
bardziej, ni si pani wydaje.
- Tak przypuszczam. - Grace zoya opakowanie kanapki w tward kostk, ktr
schowaa do koszyka. - Wic... czego oczekiwa pan od niej, jako od kapra?
MacRobert zmarszczy brwi, wpatrujc si w rzek.
- Poniewa ma wiksz wiedz wojskow od innych kapitanw, pomylaem, e mogaby
zbiera dla nas informacje w miejscach, gdzie bardziej znani kaprzy nie usysz niczego.
Byem pewny, e co si szykuje, co powanego i miaem nadziej, e dowie si, co to
takiego.
- Mgby pan zwyczajnie poprosi j o szpiegowanie bez kuszenia kaperstwem.
- Owszem, mgbym. Ale wymagaoby to stworzenia metod komunikacji waciwych
szpiegostwu. Kaprzy mog skada meldunki bezporednio lokalnym konsulom, a ja... mam
wgld w te raporty.
- Czemu odnosz wraenie, e jest pan kim wicej ni starszym sierantem kadetw? -
Grace zapytaa w niebo.
- Powinnimy wrci do owienia ryb - uzna MacRobert. - Na wszelki wypadek.
- Ma pan racj - przytakna Grace. - Spotkamy si na rzece jutro?
- Oczywicie. Jestem pewny, e zna pani moje przyzwyczajenia. Przynajmniej mam
nadziej, e to pani obozowaa na drugim brzegu rzeki. Bardzo dyskretnie. Jestem
przekonany, e obozowaa tam pani od paru dni, zanim udao mi si j zauway.
- Ja rwnie mam tak nadziej - odrzeka Grace. - Udanych pooww.
- Nawzajem.
Walczc z nurtem, Grace przebrna na drugi brzeg, powstrzymujc si od wyposzenia
wielkiego pstrga spod pnia i udajc na znacznie mniejsze okazy w grnym odcinku,
swawolce w chmurach muszek.
Kiedy wrcia do domu, zastaa furgonetk ze spoywczego. Dostawca przywiz kolejne
opowieci o gupich turystach. Kto przewrci dk na jeziorze w szczeglnie idiotyczny
sposb, odnotowano te nowy przypadek gorczki niebieskich kleszczy u mczyzny, ktry
przyszed do kliniki mylc, e mia bl gowy.
- Co z dziemi? - zaniepokoia si Helen. - Cae ranki bawi si na dworze...
- Uywacie repelentu, tak? - zapyta kierowca. - Tego dobrego, w niebieskich butelkach?
- Helen przytakna. - Nic im nie bdzie. Sprawdzajcie je co wieczr...
- Robimy to - wczya si Grace. - Podczas kpieli.
- Wobec tego nie powinno by kopotw. Gdyby jednak ktre z nich zaczo narzeka na
bl gowy, natychmiast przywiecie je do kliniki. Tamten turysta musia nie uywa repelentu
i lee w miejscu, gdzie wczeniej przebyway owce. Lekarz - mj szwagier - mwi, e by
cay poksany przez kleszcze, a dwa mia cigle przyczepione do plecw.
- Wyjdzie z tego? - zapytaa Helen.
- Prawdopodobnie - odpar kierowca. - Ale Sam powiedzia, e nie wyjdzie z kliniki przez
co najmniej dziesi dni.
- Jaka szkoda - mrukna Grace.
Helen obrzucia j ostrym spojrzeniem; staruszka nie odezwaa si wicej.
* * *
Grace leaa w ku i czytaa jedn ze starych ksiek, ktre byy w tym domu, kiedy si
wprowadziy, gdy Helen zastukaa do drzwi. Ksika bya kryminaem, a Grace zwykle ich
nie lubia, jako e najdalej po pitnastu stronach wiedziaa ju, kto popeni zbrodni, ta
jednak bya na tyle stara, e okazaa si interesujca ze wzgldu na detale historyczne.
- Prosz - powiedziaa.
- Ty umiecia tam kleszcze - oskarya j Helen.
- Gdzie? - zapytaa Grace.
- Gdziekolwiek... skd wiedziaa, e on tam bdzie?
- S cztery dobre miejsca do obserwacji domu, pozostajc niewidocznym zarwno std,
jak i z drogi - odpara Grace, nie podnoszc gowy znad ksiki. - Owszem, w kadym z nich
rozsypaam duy soik kleszczy.
- A wic doprowadzia do jego choroby.
- Mam nadziej.
- I nie przejmujesz si tym?
Grace pooya ksik grzbietem do gry na piersiach i spojrzaa na Helen.
- Czy przejmuj si zaraeniem gorczk niebieskich kleszczy kogo, kto pracuje dla
ludzi, ktrzy zabili twojego ma, Jo, Gerry'ego i Myris oraz setki innych? Ani troch.
- Wiedziaa, e kto bdzie nas obserwowa... Domylia si, skd... Jest ich wicej?
- Nic o tym nie wiem. Tamten facet mia przez kilka dni zmiennika na noc, lecz od
pewnego czasu zosta tylko on, podczas dnia.
- Wiedziaa o tym i nie powiedziaa mi? Dzieci...
- Nie chodzio mu o dzieci, Helen, w przeciwnym wypadku bym go zdja. Obserwowa
nas i skada raporty komu innemu, kto mgby co zrobi - na przykad przysa zabjcw.
Ale dowiedziaabym si o tym na czas, by was ochroni.
Usta Helen nadal byy lekko otwarte.
- Ty... Stavros zawsze mwi, e nie naley ci nie docenia. Skd ty to wszystko wiesz?
Grace umiechna si.
- Ludzie chtnie rozmawiaj ze staruszkami. Bardzo uwanie sucham. I cho crki twoja
i Gerry'ego uwaay mnie za sztywn i faszywie skromn star wiedm, to Stella szybko
odkrya mj sekret.
- Czyli? - zapytaa Helen.
- Nie mam zasad moralnych - odrzeka Grace.
Wyraz twarzy Helen uleg zmianie. Grace zaoya si sama ze sob, co tamta zaraz
powie.
- Nie chcesz chyba powiedzie... dokadnie to miaa na myli - ton gosu Helen zmieni
si w poowie zdania.
- Tak. Kiedy je posiadaam, a przynajmniej co, co je przypominao. Jako dziewczyna
byam cakiem konwencjonalna, co dla wikszoci ludzi uchodzi za moralno.
- Czemu mi o tym mwisz? - zapytaa Helen, caym ciaem zdradzajc odczuwane
napicie.
- Z kilku przyczyn. - Grace usiada na ku i odoya ksik na bok. - Nasza rodzina
zostaa zaatakowana. Mieszkamy razem, w zwizku z czym wzajemnie od siebie zaleymy.
Musisz wiedzie, do czego jestem zdolna.
- Wiem, e potrafisz zabija - powiedziaa Helen. - Nie martwi mnie to, ale nie uwaam,
aby oznaczao to, e nie masz zasad moralnych.
- Susznie - zgodzia si Grace. - Ale wstrzsno tob, e podoyam kleszcze, eby
szpieg zachorowa i nie obchodzi mnie, czy przeyje. Zgadza si?
- Tak... - Helen odpowiadaa wolno, intensywnie mylc. - Teraz, kiedy usyszaam o
powodach, zgadzam si, e postpia susznie...
- I to jest kolejna sprawa, ktr musisz zrozumie, Helen. Naprawd nie dbam o to, czy
si zgadzasz, czy nie. Niezalenie od wszystkiego, zamierzam robi to, co uwaam za
suszne. I nie zawsze bd podawa powody. Nie zawsze musz je zna - czasami dziaam
instynktownie.
Helen otworzya i zamkna usta.
- Chyba powinnam si cieszy, e jeste po naszej stronie.
- Owszem, powinna - potwierdzia Grace. - Moje umiejtnoci bd niezbdne, jeeli
mamy przez to przej. Prawd mwic, jest kilka rzeczy, ktrych musz ciebie nauczy.
Helen zesztywniaa i zadara brod.
- Na przykad? - zapytaa.
- Jak upiec ciasto z owocami - powiedziaa Grace, biorc ksik. - I dlaczego - dodaa,
zagbiajc si w lekturze. - Dobranoc, Helen.
Nie podniosa gowy, by sprawdzi jej min. Odczekaa, a usyszy delikatne stuknicie
zamykanych drzwi, po czym odoya ksik i wyczya wiato. Kiedy zgas odblask
wiata Helen na liciach bluszczu za oknem, Grace odczekaa jeszcze p godziny, po czym
podesza boso do parapetu i skierowaa wsy mikrofonu na okno wdowy. Usyszaa jedynie
odgosy charakterystyczne dla picej - Helen nie chrapaa, lecz wydawaa ciche dwiki,
ktre u ciszej osoby prawdopodobnie przerodziyby si w chrapanie.
Nie zapalajc wiata, Grace wydobya ubranie spod poduszki i przebraa si w czarny
kombinezon do wspinaczki. Cienkie, elastyczne buty wspinaczkowe na stopy, lampka na
opasce na gow. Upieraa si przy pokoju z treliaem... Przelizgna si po parapecie i
zesza po treliau na szczyt okna na pierwszym pitrze, gdzie zostawia otwarty lufcik w
bibliotece. Dla wentylacji, jak wyjania Helen, pokazujc jej czujnik alarmowy, reagujcy na
wszystko o rozmiarach kota, co zdoaoby znale drog do rodka.
Teraz nacisna panel kontrolny, ktrego Helen nie widziaa, a pooony na szeroko
doni od obramowania okna i ukryty wrd bluszczu. Upia system alarmowy. Przedostaa
si przez lufcik i z atwoci zesza po pkach z ksikami na podog. Przeledzia t drog,
ogldajc nieruchomo przed wydzierawieniem. Stanwszy na pododze, ustawia system
alarmowy tak, by j ignorowa, reagujc jednoczenie na wszystko inne. To byo proste; nie
pierwszy raz schodzia z gry, by kontynuowa swoj misj - znajdowa winnych i
uprzykrza im ycie.
Prawdziw trudnoci byo ustanowienie niewykrywalnego poczenia z jej wtyczkami w
paacu prezydenckim. Nie miaa czasu, ani pienidzy, by przygotowa ten dom do takich
dziaa, a poprzedni waciciele byli nudni i prostolinijni. Za rzdami starych ksiek
prawniczych kry si jej strj polowy, ktry teraz wycigna, wci kierujc si jedynie
dotykiem.
Biblioteka skadaa si z trzech pomieszcze: dwch z oknami i jednego wewntrznego.
Pozbawiona okien salka bya najwyraniej przeznaczona na rzadsze okazy - starodruki - i do
prac rachunkowych. Znajdowao si tam biurko, kilka prymitywnych sejfw i konsola
komunikacyjna, jak rwnie zamykane, kurzoodporne biblioteczki. Grace wesza do
pomieszczenia, zamkna drzwi i wczya lampk na gowie. Moga wczy konsol i
zabra si za mylenie tropw.
Tego wieczoru miaa dwa zadania. Chciaa zoy prezydentowi kolejn wizyt i ustali,
jaki dokadnie specjalny" list kaperski otrzymaa Ky. Zacza jednak od drugiej sprawy, to
jest skontaktowania si z agentami rozsianymi po caej planecie. Jak dotd, nie zdoali ustali,
z ktrego okrgu dzwonia, niemniej, zawsze zaczynaa od sprawdzenia tego.
Rozdzia 6
Stacja Rosvirein
Z godnie z Kodeksem Handlowym zawarto adowni kapra naleaa do niego. Jednake
zazwyczaj na importowane przez kapra towary nakadano specjalne ca, a atwo
identyfikowalne wyroby mogy wywoa roszczenia prawne ze strony adresatw lub ich
ubezpieczycieli. Ky przejrzaa adunki - na ile moga, gdy cz adowni nadal pozbawiona
bya powietrza - starajc si oszacowa, co przyniosoby jej najwiksze zyski, wzbudzajc
jednoczenie najmniej podejrze.
- Dwie ryzy waluty z Engen... To ma jak warto? - zapytaa Rafe'a.
Ten unis brwi, zerkajc na list adunkw, a potem na przyniesion przez Lee prbk.
- Ciekawe, skd je wzi. S prawdziwe - to adna podrbka - nie zale od ansibli
finansowych i nikt, oprcz ciebie, nie moe udowodni, do kogo wczeniej naleay.
- Ale nie bylimy na Engen, ani nawet w pobliu...
- Nie, ale to powszechnie uznawana waluta. Zakadabym, e wikszo handlarzy walut
daoby ci siedemdziesit procent wartoci nominalnej .
Ky chciaa oponowa, e to niesprawiedliwe, pomylaa jednak, e to i tak znalezione
pienidze.
- Oszacowae warto?
- Ryzy oznaczone s jako dziesiciomilionowe. Czy naprawd tyle zawieraj... -
Wzruszy ramionami.
Czternacie milionw. By moe. Z pewnoci to jest jaki pocztek, wystarczy co
najmniej na napenienie okrtu powietrzem.
- Pocz si z Crown&Spears - postanowia. W kilka minut ustalia, e bank faktycznie
przyjmie depozyt w walucie Engen w wysokoci 72,1 procenta nominalnej wartoci. -
Dostarczymy osobicie - powiedziaa - a potem odwiedzimy tutejsze biuro ISC.
- Zbyt rzucajce si w oczy - orzek Rafe. - Skorzystaj z licencjonowanego kuriera; bank
powinien przetrzyma to do wgldu, zanim tam dotrzemy.
Martin skin gow.
- Ma racj, pani kapitan. Nie martwi mnie rabunek, tylko napa. Lepiej zdecydowa si
na inne towary i wynaj przewonika, eby zabra wszystko. Tak bdzie bezpieczniej.
Kilka godzin zabrao ustalenie adresatw innych charakterystycznych towarw Osmana:
bamu drugiej jakoci futer z Hurrigana oraz trzech pisetlitrowych skrzynek mleka w
proszku dla osieroconych cielt, a nastpnie zorganizowanie przewozu jedn z
licencjonowanych firm spedycyjnych.
Do tego czasu Martin wykry, e pierwsza prba penetracji ich systemu bezpieczestwa
nastpia po piciu godzinach od wyldowania.
- Mona byo si tego spodziewa - zauway, pokazujc jej log. - Zwaszcza w takich
miejscach. Pewni ludzie bd chcieli wama si do naszego systemu tylko po to, eby
wydosta informacje, uzyska dostp do okrtu lub personelu.
- Ci, ktrzy zaatakowali Vattw?
- Niekoniecznie. Jestem pewny, e tacy rwnie czaj si w okolicy, spodziewabym si
jednak innych, prbujcych rutynowo infiltrowa system kadego statku.
Ky ua przez chwil warg.
- Musimy wiedzie, czy to zwyczajni zodzieje i awanturnicy, czy powane zagroenie...
- Pracuj nad tym - oznajmi Martin. - Potrzebujemy jednak liczniejszej zaogi.
- Sporzdz list wakatw - jak uwaasz, kogo potrzebujemy?
- Osman mia zbyt liczn zaog, ale potrzebowa muskuw. My take, jeli postanowi
pani zosta kaprem. Potrzebujemy zastpcw do kadego wydziau: pilota, nawigatora,
inyniera, rodowiskowca. Wystarczajc ilo rk do pracy przy adunkach, jeli chce pani
handlowa. Oraz obsad broni. Prosz pomyle o okrcie Si Kosmicznych.
- Ludzie znajcy si na broni s najprawdopodobniej li - zauwaya.
Martin potar nos.
- Niekoniecznie. Na przykad ja - s rne powody, dla ktrych kto nie pasuje do armii,
nie tylko brak kompetencji lub zdrada. Ale owszem, musi pani by ostrona. - ciszy gos. -
Co z Tobym? Zamierza pani zostawi go w zaodze? Chopak ma smykak, ale...
- Ale jest za mody na okrt bojowy. Masz racj, Martin, lecz nie wiem, dokd go posa -
ani jak - gdzie byby bezpieczniejszy ni z nami. Niemniej, dziki za przypomnienie. Jestem
przekonana, e tutaj znajdziemy dla niego wicej moduw edukacyjnych. A moe i
nauczyciela.
- Nie potrzebuje nauczyciela, eby si uczy - oznajmi Martin. - Wystarcz moduy; jest
samoukiem. Pomogoby towarzystwo kogo w jego wieku, ale nie sugeruj zabierania na
pokad kolejnego dzieciaka. - Zmarszczy czoo. - A co... hm... z Rafem?
- Nie naley do zaogi - odpara Ky. - Niemniej, uwaam go za sprzymierzeca.
- Moe - mrukn Martin. - A moe nie. Nadal wie was umowa partnerska?
- Co w tym rodzaju - przytakna Ky. Miaa nadziej, e wiedza o jego ansiblu
czaszkowym dawaa jej wiksz przewag ni zobowizania partnerskie, lecz nie zamierzaa
mwi o tym Martinowi.
- C... Raczej nie ufabym mu przy zatrudnianiu ludzi.
- Nie - odpara Ky. - Nie zamierzam. Jeli jednak uzna kogo za niewiarygodnego, warto
to bdzie rozway.
* * *
Kiedy opucia okrt, by uda si do banku i oddziau ISC, zaskoczy j widok
zgromadzonego przy doku Piknej Kaleen niewielkiego tumu ludzi, oferujcych jej swe
usugi jako czonkowie zaogi, partnerzy handlowi lub przewodnicy.
- Nigdy nie byam taka popularna - mrukna do Rafea po drodze do biura ISC. Idcy za
nimi Martin i Lee tworzyli tyln stra; cieszya j dodatkowa sia. Mrowia j skra; zmuszaa
si do wolnego oddychania. Do ataku dojdzie, albo nie.
- Przyzwyczajaj si - odrzek Rafe. - To ta aura dowdcy, jak roztaczasz.
- Wcale nie.
- Wanie, e tak. W dodatku, nie rozwina jej jeszcze w peni, co lekko mnie przeraa.
Oczywicie, moliwe take, i podejrzewaj, ile jest wart twj adunek.
- Mylisz, e kto z nich wie o... hm... przedmiotach?
- O... - Rafe obrzuci j wystraszonym spojrzeniem. - Masz na myli... eee... elementy
okrtu? - Wyranie nie zamierza nazywa rzeczy po imieniu. - Ky - kapitanie - nie wolno ci
ich sprzedawa! To mogoby zdestabilizowa...
- Nie podjam decyzji o sprzeday - uspokoia go. - Ale bazy danych... - Nielegalne
cargo Osmana przyniosoby wikszy zysk ni mleko w proszku.
- Moe pozwoliaby mi rozejrze si po okolicy - zaproponowa Rafe. - Bardziej
prawdopodobne, e to ja nawi jakie poyteczne znajomoci, a nie ty.
- Bye ju tutaj?
- Nie, lecz cz mojego importu z Allray przechodzia przez Rosvirein. Kiedy znaem
tutaj kogo, ale nie wiem, czy jeszcze tu przebywa.
- Dowiedz si - polecia Ky. - Nie mam dowiadczenia w sprzedawaniu tego typu rzeczy.
Przeliczenie waluty Engen zabrao liczcym maszynom w Crown&Spears tylko chwil;
Ky podpisaa dokumenty i zdeponowaa pen kwot na koncie okrtu. Nastpnie zapacia za
powietrze; za jakie dwanacie godzin do wszystkich pomieszcze wrci waciwe cinienie.
Crown&Spears dzielia od ISC krtka przechadzka.
Wejcie do ISC ozdobione byo logo kompanii, uoonym ze zotych, szarych i
niebieskich pytek. Po obu stronach drzwi tkwili stranicy w szarych uniformach. Jeden z nich
wyszed na powitanie nadchodzcej grupy Ky.
- Macie umwione spotkanie? - zapyta.
- Nie - odpara Ky. - Chciaam porozmawia z tutejszym menederem - czy to wymaga
wczeniejszego umawiania si?
- W obecnych warunkach - owszem - potwierdzi stranik. - Wikszo spraw moe
zosta zaatwiona przez kabel, a jak wiemy, tutejszy ansibl dziaa bez zarzutu.
- Posiadam informacje istotne dla waszych interesw - oznajmia, pieczoowicie omijajc
wzrokiem Rafe'a.
- Mog poprosi o pani nazwisko? - zapyta stranik. - Zapytam...
Ky podaa mu identyfikator.
- Jest pani t sam Vatt, ktra bya na Sabine? - zapyta nieco cieplejszym tonem.
- Tak - potwierdzia.
- Chwileczk. - Wrci do drzwi i odwrci si plecami, podczas gdy drugi wartownik
patrzy nad nimi ze znudzon min, ktra - Ky bya tego pewna - maskowaa czujno.
Wkrtce zostali wpuszczeni do rodka, gdzie spotkali powan starsz pani, nisz od
Ky; jej czarne wosy przecinay pasemka siwizny.
- Jaka to przyjemno, kapitanie Vatta! Syszelimy o pani wyczynach w systemie
Sabine. - Kobieta wycigna rk. - Jestem Selkirk, meneder stacji.
- Dzikuj - odrzeka Ky, ciskajc jej do. - Moim zdaniem, mam informacje wane dla
ISC, a dotyczce awarii ansibli.
- Ach. Powinnymy uda si do mojego biura... Moe pani... ludzie... zaczekaliby tutaj;
przyl kogo z napojami.
- Chciaabym, eby towarzyszy mi Rafe - oznajmia Ky. - Ma wiksz wiedz techniczn
ode mnie.
- Doprawdy? - mrukna Selkirk. - W takim razie, jak najbardziej... - Rozejrzaa si
dokoa. - Potrzebujemy w lobby dwch krzese i napojw. - Ky nie dostrzega adnego
urzdzenia, lecz niemal natychmiast na kocu recepcji otworzyy si drzwi, zza ktrych
wyszed mczyzna, pchajcy wzek z dwoma krzesami. W drzwiach po drugiej stronie lady
pojawi si inny pracownik z tac. Krzesa zostay rozstawione, kwiaty ze stoliczka
przeniesione na ssiedni, a taca ustawiona przed gomi. Na znak Ky Martin i Lee usiedli,
cho ten pierwszy nie wyglda bynajmniej na uszczliwionego.
- Tdy - rzucia Selkirk. W cianie po prawej otworzyy si drzwi, wpuszczajc Selkirk,
Ky i Rafe'a do wyoonego wykadzin korytarza; przejcia pilnowa kolejny wartownik. Ky
zamrowia skra. Biuro Selkirk okazao si pomieszczeniem naronym z oknem
wychodzcym na ogrd. - To cz systemu bezpieczestwa - wyjania, wskazujc na okno.
- Potrzebujemy przestrzeni pomidzy nami a ssiedztwem. Mj szef ochrony chcia zala
wszystko gadkim cerroplastem, lecz dziki temu otrzymujemy kredyt tlenowy, co obnia
nam koszty, nawet doliczajc pensj ogrodnika.
- Jest pikny - powiedziaa Ky. W ogrodzie rosy prawdziwe drzewa, zasaniajce mury
ssiadw, oraz pyna sztuczna rzeczka z mostkiem i wodospadem.
- Owszem - przyznaa Selkirk. - Lecz do o tym. Co sprowadza pani do nas i jakimi
informacjami pani dysponuje?
- Byam na Belincie, kiedy zepsuy si ansible - zacza Ky. - Prawd mwic, wydarzyo
si to podczas rozmowy z siedzib mojej firmy na Slotter Key. Pocztkowo nie wiedziaam,
czy problem tkwi w sprzcie po ktrej ze stron, czy dotyczy ansibla. - Przerwaa, lecz
Selkirk tylko skina gow. - Wkrtce okazao si, e ansibl Belinty uleg awarii; zanim
dotaram na Lastway, przekonaam si, e to samo przydarzyo si kilku innym. Znalelimy
pozbawione zag ansible z przepenionymi skrzynkami pocztowymi, skd nie wychodziy
adne wiadomoci.
- Och... - Twarz Selkirk pojaniaa. - Cay ten sektor nadal jest wyczony. Mielimy tam
tylko jeden statek naprawczy, skd zameldowano nam, e min miesice, zanim naprawi
wszystkie urzdzenia.
- Na Lastway - cigna Ky - natknlimy si na co innego. Tamtejszy ansibl pozornie
dziaa...
- Nie jest zepsuty - owiadczya Selkirk. - Nie otrzymujemy stamtd zbyt wiele
bezporednich wiadomoci, ale odbieramy retransmisje.
- Meneder stacji zosta przekupiony - powiedziaa Ky. - Jedne wiadomoci przekazywa,
a inne zatrzymywa...
- Jest pani pewna?
- Tak - odezwa si po raz pierwszy Rafe. - Kapitanie, czy mog rozmawia otwarcie z
meneder Selkirk?
- Oczywicie - zgodzia si Ky.
Wsta - Ky zauwaya, e kobieta spia si, gdy podszed do jej biurka.
- Prosz si nie obawia, madame; po prostu chc pokaza pani pewien kod, ktrego
kapitan Vatta nie zna. - Napisa co na notatniku ekranowym na jej biurku, po czym wycofa
si i usiad, unikajc wzroku Ky.
Selkirk wpatrywaa si w zapis; Ky aowaa, e nie potrafia patrze z sufitu. Gowa
Selkirk uniosa si. Twarz bya wyranie bledsza.
- Jest pan...
- Pewnie chce pani to sprawdzi - przerwa jej Rafe - w swoich ksikach.
Palce kobiety przebiegy po pytce w blacie biurka. Zmarszczya brwi, wpatrujc si w
ekran, ktrego Ky nie widziaa. Kiedy ponownie podniosa wzrok, sprawiaa wraenie
bardziej zaniepokojonej ni zachwyconej.
- Pasuje. To... prawdziwa niespodzianka. Czy paska... czy kapitan wie?
- Zdaje sobie spraw, e jestem tajnym agentem ISC - potwierdzi Rafe. - O czym jeszcze
wie lub podejrzewa, musi j pani sama zapyta. Zawdziczam jej ycie. Byem na Allray,
kiedy to si zaczo i tylko dziki niej znalazem si tak blisko kwatery gwnej.
Selkirk przeniosa wzrok na Kylar.
- Zadziwia mnie pani, kapitanie.
- Wracajc do sprawy - kontynuowa Rafe. - Posiadam potrzebne wam dane techniczne,
w tym raport o sytuacji na Lastway, gdy stamtd odlatywalimy. Moe rzuci wiato na
zwizek pomidzy atakami na nasz system ansibli oraz na rodzin kapitan Vatty i jej wiat
ojczysty. - Zerkn na Ky. - Cz tych danych powinna zosta jak najszybciej przesana na
Nexusa Dwa. Czy pani poczenie z baz jest pewne?
- Tak - odrzeka Selkirk. - Utracilimy tutejsze ansible jedynie na sze dni. Przedtem
zdylimy skontaktowa si z siedzib ISC, a poczenie wznowiono natychmiast po
naprawach.
- Tutejsi twierdz, e to oni naprawili ansible, a nie technicy ISC - odezwaa si Ky. - Czy
to prawda?
Selkirk zaczerwienia si.
- Musi pani zrozumie kultur Rosvirein, kapitanie Vatta. To bardzo dumni i niecierpliwi
ludzie, na dodatek wietni technicy. Kiedy przydzielono mi t placwk, usyszaam sugesti,
e w razie trudnoci technicznych powinnam pozwoli ich ekipom towarzyszy naszym
ludziom, zanim wezw zesp remontowy.
- Co oznacza tak" - skwitowa Rafe. - Czy wykryty problem tkwi w obwodach
interfejsu w... eee... obszarze przestrzennym? - Zerkn na Ky i odwrci wzrok.
- Tak - potwierdzia Selkirk, skadajc donie.
- Sugeruj ponowne rozwaenie udzielania ekipom Rosvirein zezwolenia na nie
nadzorowany dostp do ansibli. W tej chwili nie jestem przygotowany do zarekomendowania
akcji przeciwko nim, lecz czasami konflikt emocjonalny jest lepszy od niedoskonaej
komunikacji.
- Rozumiem - mrukna Selkirk. Spojrzaa na Ky. - Bez obrazy, kapitanie, ale czy
mogabym przedyskutowa pewne wane kwestie z pani zaogantem na osobnoci?
- Nie naley do mojej zaogi - odpara Ky. - To wasz agent. Woli pani, ebym wysza
natychmiast - prawd mwic, z mojej strony nie mam ju nic wicej do dodania - czy Rafe
ma przyj tutaj pniej?
- Te sprawy mog okaza si pilne.
- Wobec tego wychodz - oznajmia Ky. Nie moga nic poradzi na odczuwan lekk
irytacj, lecz nie okazywaa jej. Poza tym, miaa mnstwo innych spraw do zaatwienia. -
Spotkamy si pniej, Rafe - dodaa. - Mam zostawi ci eskort?
Skrzywi si.
- Myl, e sobie poradz, kapitanie, niemniej, dzikuj za propozycj.
Ky zastanawiaa si, czy powie Selkirk o ansiblach pokadowych. Miaa nadziej, e nie.
Nie chciaa oddawa ich ISC.
- Rafe zostaje? - zapyta zaniepokojony Martin.
- Przecie jest agentem ISC - zauwaya Ky. Na otwartej przestrzeni wci mrowia j
skra, mimo i nie dostrzegaa nic groniejszego od zwyczajnie ubranej kobiety, pilnujcej
grupki dzieci, ktrych gosiki przebiyby pancerz.
- Sprawi nam kopoty - powiedzia Martin. - Pani kapitan zna moje zdanie na temat ufania
mu.
- Tylko poow, jak dugo mog go wyrzuci - odrzeka Ky. - Ale zachowujemy
przyzwoity dystans.
Martin prychn i pokrci gow.
- Czasami jest pani zabawna, pani kapitan. Rozumiem, e wraca?
- Mam nadziej - powiedziaa Ky. - Twierdzi, e dysponuje lokalnym kontaktem, dziki
ktremu sprzedamy cz mniej legalnego cargo Osmana. W midzyczasie rozejrzyjmy si za
zaog. W tej chwili wszyscy mamy za duo zaj. Z caym szacunkiem nalenym Lee,
potrzebujemy drugiego pilota, a moe nawet dwch. Musimy te zastpi Toby'ego - niech
idzie do szkoy... - O ile znajd mu jakie bezpieczne miejsce.
- Obsada uzbrojenia - przypomnia Martin, kiedy wracali do wejcia do dokw.
- Nigdy takich nie zatrudniaam - wyznaa Ky. - Nawet nie wiem, kogo szuka.
Moglibymy zatrudni zwykych marynarzy - moe nauczyliby si...
- Moglibymy, ale jestemy uzbrojonym okrtem - przypomnia Martin. - Bezbronny
statek moe zosta napadnity lub nie, ale zbrojny okrt, ktry nie moe korzysta z broni
pokadowej, staje si wyjtkow zdobycz dla zdolnych do zaatakowania go. Jak dotd,
mielimy szczcie, ale nie moemy wiecznie na nie liczy.
- Szczcie idzie w parze z przygotowaniem - oznajmia Ky, cytujc wykad z Akademii.
- Wiem, ale...
- Nie moe pani wiecznie blefowa - powiedzia Martin i zmarszczy brwi. - Pani kapitan,
co innego, jeli chce pani rozbroi okrt, ale...
- Rozumiem, o co ci chodzi - zapewnia go Ky. - Mamy bro, wic potrzebujemy obsugi
do niej. Ja tylko... gdybym bya piratem, wanie w ten sposb wprowadziabym agentw na
okrt, ktry chciaabym zaatakowa.
- Z pewnoci, musi wic pani by ostrona. Nie jestem ekspertem od uzbrojenia, pani
kapitan, ale mwia pani wczeniej, e jej zdaniem potrafi wypatrzy zgnie jabka. Moe mi
pani zaufa w tym wzgldzie.
Ky skina gow.
- Ufam ci, Martinie. Masz niezbdne dowiadczenie. Moe zajmiesz si tym wsplnie z
Rafem?
Jak zwykle, na wzmiank o Rafie Martin zrobi kwan min.
- C, na pewno ma dowiadczenie ze zgniymi jabkami. Ale jak wanie
powiedziaem...
- Wiem. Lecz w tej kwestii uwaam, e mona mu zaufa. Jeli zostanie z nami, nie
bdzie chcia zgin wskutek wyboru niewaciwej zaogi. Masz jakie pojcie, ilu ludzi
potrzebujemy, eby mc walczy z innymi jednostkami? - Ile bdzie to kosztowa oraz jakiej
kubatury potrzebowali dla takiej iloci ludzi?
- Mamy osiem baterii wyrzutni pociskw - potrzebujemy obsady do kadej z nich. W
Siach Kosmicznych tworzy si omioosobowe zespoy dla kadych dwch baterii. Wobec
czego potrzebne s nam cztery druyny omioosobowe, czyli trzydzieci dwie osoby. Dwa
lasery, ktrymi mona sterowa z mostka. Potrzebuje pani specjalisty od tego oraz jednego,
bd dwch starszych ogniomistrzw koordynujcych dziaania. W sumie trzydzieci sze
osb.
- Plus uzupenienie regularnej zaogi. - Ky potrzsna gow. - Lepiej sprzedajmy jak
najwicej adunkw; domylam si, e wykwalifikowana obsuga broni nie jest tania, a ja
chc dobrych fachowcw.
* * *
Rafe pojawi si kilka godzin pniej z wiadomoci, e odszuka swj dawny kontakt.
- Bdziemy musieli pj razem - powiedzia. - Nie bdzie robia interesw ze mn chce
spotka si z tob. Ale wezm bro. Jeli chcesz, moesz zabra ze sob jeszcze kogo.
Sugerowabym tylko, aby nie by to Martin - jego wojskowe dowiadczenie za bardzo rzuca
si w oczy.
- Lee? - Ky zapytaa pilota. - Chcesz pj z nami?
Umiechn si radonie.
- Pewnie, pani kapitan; w porcie nie mam nic lepszego do roboty. - Jak poprzednio,
wyposay si w zbrojowni Osmana, a wrcz jey si od ora. Wyranie rozbawiony Rafe
przekrzywi gow; jego bro, podobnie jak Ky, bya starannie ukryta.
Kontakt Rafe'a spotka si z nimi w obskurnym sklepiku wier obwodu stacji od dokw.
Kobieta miaa twarde rysy twarzy i siwe wosy z burgundowymi i zielonymi pasemkami.
Wok lewego rkawa szarej kurtki zawizaa t wstk, a wok prawego - dwie zielone.
Ky bya pewna, e co oznaczay.
- Robiam interesy z Osmanem - oznajmia po przedstawieniu ich sobie. - Masz towar
tego samego typu?
- Mam ten sam towar - ucilia Ky. - Osman nie yje. Przejam jego okrt.
- Tak mi powiedzia. - Kiwna gow w stron Rafe'a, po czym zmierzya Ky wzrokiem
od gry do dou. - Raczej nie wygldasz na wystarczajco tward, eby pobi Osmana.
- Oboje jestemy z Vattw - mrukna Ky, co wywoao cierpki umiech. Targoway si
krtko - kobieta chciaa towaru Osmana i zgodzia si w kocu da tyle, ile zapaciaby jemu.
Ky powtarzaa sobie, e towar, ktry kupowaa Amy - zawarto ansibli czaszkowych
zgranych na inne noniki - ju wczeniej zosta odebrany wacicielom, a ci nie yli.
Powtarzaa to sobie non stop, lecz mimo to ciskao j w odku przez ca drog powrotn
na okrt.
Przez nastpne dni Ky cieszya si, e Martin wzi na siebie werbowanie zespow
bojowych. Miaa wystarczajco duo pracy z reszt adunkw - decydowaa, co sprzeda i
gdzie - oraz przesuchiwaniem kandydatw na czonkw regularnej zaogi. W miar
zapeniania si listy zdaa sobie spraw, e ekipa Osmana wcale nie bya zbyt liczna, jak na
okrt bojowy. Nie czua si dobrze z tak liczn grup obcych na pokadzie, ale nie byo
innego wyjcia.
Na cywilnym statku handlowym starszy inynier czsto by zastpc kapitana, ale to nie
zadziaaoby w przypadku okrtu kaperskiego. Na jednostkach Si Kosmicznych rnica
pomidzy oficerem a szeregowcem bya jasna, tak samo jak acuch dowodzenia, nie miaa
jednak pojcia, w jaki sposb inni kaprzy rozwizywali interesujcy problem czenia dwch
funkcji.
Zastanawiaa si nad tym, kiedy Martin przyszed do niej po akceptacj swego
pierwszego osignicia: penej obsady ogniowej.
- Byli czci niewielkiej kompanii najemnikw - Kompanii Calverta - ale ich dowdca
zgin. Nastpca nie spodoba im si, wic odeszli. S rodzin i chc by zatrudnieni razem.
Sprawdziem Calverta - jest czysty. Kompania maa, ale dobra. Po mierci Bena Calverta
modsi dowdcy - bratanek i wieloletni przyjaciel - pokcili si o sukcesj i jeden z nich
zgin przypadkowo" podczas treningu. Ten zesp odszed, wraz z jedn trzeci kompanii.
- Jacy s?
- Rzekbym: solidni. Utrzymuj, e u Calverta zdobyli dowiadczenie bojowe oraz
zaznajomili si z uzbrojeniem, ktre posiadamy. Chce pani ich zobaczy?
- Oczywicie. - Ciekawe, co takiego mogaby dostrzec, co przeoczy Martin. Przejrzaa
ich akta, czekajc na powrt Martina z zespoem. Najstarszy z nich, Jon, mia ponad
pidziesitk; najmodszy by dwudziestolatkiem. Picioro z nich to rodzestwo, pozostaa
trjka - bliscy kuzyni. Przypominao jej to Vattw.
Weszli do rodka, ubrani w mundury z ciemniejszymi prostoktami po odznakach
oddziau lub stopniach, po czym wypryli si przed ni na baczno: piciu mczyzn i trzy
kobiety. Z ich twarzy nie potrafia wyczyta nic, ponad to, e byli ze sob biologicznie
spokrewnieni.
- Spocznij - polecia im z nadziej, e wydaa waciw komend. Sprawnie wykonali
paradne spocznij".
- To jest Jon Gannett - Martin kiwn gow w stron mczyzny w rodku linii. - Ich
dowdca.
- Byem bosmanem artylerzyst - owiadczy mczyzna. Mg by wyrzebiony z kloca
drewna tikowego; lata w kosmosie nie rozjaniy mu skry.
- Bosmanie Gannett - zacza Ky. - Jak rozumiem, komendant Martin wyjani, kogo
szukamy? - Ktem oka zauwaya lekkie zaskoczenie Martina tytuem, jakiego uya wobec
niego.
- Tak jest, pani kapitan. Potrzebuje pani zespow bojowych do obsugi baterii pociskw i
zamierza walczy z piratami.
- Zgadza si. Wedug dokumentw macie odpowiednie kwalifikacje, ale przyzwyczajeni
jestecie do suby wojskowej. Technicznie rzecz ujmujc, kaprzy s jednostkami cywilnymi.
Musz by pewna, e rozumiecie rnic.
- Czy bdzie oczekiwa si od nas wykonywania cywilnych obowizkw? - W pytaniu
pojawia si nutka niesmaku.
Ky uniosa brwi.
- Bdzie si od was oczekiwa wykonywania moich rozkazw - odpara. - Mao
prawdopodobne, aby jakiekolwiek obowizki na tym okrcie mona byo uzna za czysto
cywilne, poza sprzeda i zakupami adunkw... do czego nie macie odpowiednich
kwalifikacji. Za to obowizki pokadowe - jak najbardziej.
Wykrzywi usta.
- Rozumiem, pani kapitan. Pani... komendant Martin twierdzi, e posiada pani
kompetencje niezbdne do dowodzenia okrtem bojowym...
Ky zerkna na Martina, starajc si nie okazywa zdumienia.
- Bez obrazy, kapitanie Vatta, ale musimy wiedzie, czy nie bdzie nami dowodzi... -
Widziaa, jak walczy, eby znale synonim sowa idiotka i czekaa na rezultat. - ... kto
pozbawiony dowiadczenia - dokoczy wreszcie.
- Jestem pewna, e komendant przekaza wam oficjaln wersj - powiedziaa. - Jestem
moda, lecz niebezpieczestwo i przemoc nie s mi obce. - Umiechna si, pozwalajc, aby
w tym grymasie odbio si troch mrocznej strony jej natury.
Gannett gwatownie kiwn gow.
- Czy mog przedstawi mj zesp, pani kapitan?
- Bardzo prosz - zgodzia si Ky.
Przedstawiani wystpowali przed szereg.
- Arnold, Podtal, Rory, Hera, Gus, Ted. Arnie i Pod s moimi zastpcami. Rozumiem, e
pani sama o tym postanowi, lecz s naprawd dobrzy. Wszyscy dorastalimy w tym fachu;
Gus i Ted s najmodsi, ale zacignli si w wieku pitnastu lat; teraz maj po dwadziecia lat
standardowych.
Ky pomylaa o Tobym, ktry za chwil skoczy pitnacie lat. Czy ci mczyni o
twardych obliczach byli kiedykolwiek rwnie modzi, jak on?
- Opucilicie Calverta, poniewa nie spodoba si wam nowy dowdca, zgadza si?
- Tak. - Beznamitny ton nie zachca do zadawania dalszych pyta.
- Aby to zrobi, zerwalicie dziesicioletni kontrakt - cigna Ky. - Czy oznacza to, e
wolelibycie zawrze ze mn umow krtkoterminow?
Pytanie zaskoczyo Jona; dostrzega zmian wyrazu twarzy.
- Nie zamierzamy nikogo opuszcza, madame - odrzek wolno. - Wolelibymy stae
miejsce, lecz w tej chwili bardzo potrzebujemy pracy.
Ky przyszed na myl tuzin rzeczy, ktre moga powiedzie lub o ktre moga zapyta,
lecz instynkt podpowiada jej, e ta rodzinna grupa bya uczciwa. Zerkna na Martina i
kiwna mu lekko gow.
- W takim razie dobrze. Wasze akta s w porzdku. Oferuj wam pozycj zespou
ogniowego numer jeden. Zgodnie z nasz tradycj oznacza to dziobow bateri bakburty.
- Dzikuj, kapitanie - odrzek ich dowdca. Sowem nie wspomnia, czy mieli tak sam
tradycj, co znaczyo, e zrozumia, i tutaj sprawy wyglday dokadnie tak, jak wyglday.
- Komendant Martin pokae wam wasze koje i miejsce na rzeczy - powiedziaa Ky. -
Dostarczymy wam rwnie naszywki na mundury. - Jak tylko zleci ich wykonanie; kolejny
szczeg, o ktrym nie pomylaa.
* * *
Po dziesiciu dniach od wyldowania na Rosvirein Pikna Kaleen o wiele bardziej
przypominaa okrt wojenny. Nowa luza sterburty, wszystkie przedziay napenione
powietrzem, uzupenione zapasy do podtrzymania rodowiska, a nowi czonkowie zaogi
trudzili si nad przydzielonymi im zadaniami. Gannettowie zajli koje przeznaczone dla
obsady pierwszej i drugiej baterii bakburty. Sprawdzili wszystkie wyrzutnie i magazyny
uzbrojenia, po czym zameldowali Martinowi, e wszystko znajdowao si w zadowalajcym
stanie, z wyjtkiem niepenych stojakw na pociski.
Ky ciekawio, gdzie Osman zuy te pociski, lecz nie prbowaa tego ustali, wydajc w
zamian zgod na uzupenienie stanu uzbrojenia. W midzyczasie baterie sterburty obsadzi
drugi zesp ogniowy, tym razem zoony z dwch druyn, a Martin nie ustawa w
poszukiwaniach dalszych kandydatw. W podtrzymaniu rodowiska zapeniy si wszystkie
wakaty, za podczas zakupw na stacji Lee natkn si na dobrego pilota.
Podczas codziennego obchodu okrtu implant podsuwa jej nazwiska dopasowywane do
widzianych twarzy: Barton, technik rodowiskowy trzeciej klasy, czomodel z Cantabu,
wyposaony w macki wykrywajce zanieczyszczenia powietrza; Leman, inynier drugiej
klasy z Allray. Pierwotna zaoga, pocztkowo ostrona wobec obcych, szybko zbrataa si z
nowymi i Ky co i rusz natykaa si na niewielkie zgromadzenia w czci mieszkalnej. Nawet
Hultaj, ktry pocztkowo warcza i chcia gry, oswoi si na tyle, e przewraca si na
grzbiet i pozwala nowicjuszom drapa si po brzuchu.
Najwaniejsze, e znalaza dwoje kompetentnych oficerw z przyzwoitymi papierami,
zwolnionych przez kapitana, ktrego nie sta ju byo na opacanie kejowego i kompletu
zaogi. Czowiek ten osobicie zarekomendowa ich Ky.
- Hugh to najlepszy pierwszy oficer, jakiego mogaby sobie pani wymarzy - owiadczy.
- Jest uczciwy, pracowity i dobrze dogaduje si z zaog. Wedug tablicy ogoszeniowej jest
pani kaprem, a on spdzi pi lat w kompanii najemnikw, dopki nie straci ramienia.
Wwczas odszed do cywila, co w zupenoci rozumiem. Jeli chodzi o Laurie, to jest czystej
wody geniuszem techniki. Silniki, podtrzymanie rodowiska, czno... wie o tym
wszystko...
Ky spotkaa si z nimi po poudniu.
- Rozumiesz, e jestem kaprem - powiedziaa do Hugh Pritanga. - To nie statek kupiecki;
prawdopodobnie bdziemy walczy. - Staraa si nie patrze na jego lewe rami na wypadek,
gdyby uwaa to za obraliwe; pk wyrostkw na kocu nie przypomina palcw.
- W porzdku, pani kapitan - odrzek. - Po opuszczeniu Rangersw wydawao mi si, e
chc bezpieczestwa, ale prawd mwic, osiem lat na statku Janoceka mocno mnie znudzio.
Jak oyj ansible, uzyska pani dostp do moich akt bojowych...
- Jak dugo zdajesz sobie z tego spraw, e jestem kaprem, to wszystko bdzie w
porzdku - przerwaa mu Ky. - Mam nadziej, e dasz sobie rad ze sub na okrcie.
- To rami jest bardzo praktyczne - odpowiedzia Pritanga, unoszc je. - Wiem, e
wyglda dziwnie, ale mog nim robi rzeczy, ktrych nie dokonabym starym ramieniem. Nie
jestem niepenosprawny. Niemniej, moja ona nie moga tego znie.
Oczywiste wyzwanie. Ky zmusia si do spojrzenia: te grube grzebienie na przedramieniu
musiay by wzmocnieniami mini; wyrostki skaday si z trzech niby-palcw i dwch
macek, z ktrych jedna przypominaa przyssawk, a druga musiaa by wejciem do gniazd
baz danych.
- Nigdy takiego nie widziaam - przyznaa.
- Ale nie przeszkadza pani. - Byo to bardziej owiadczenie ni pytanie.
- Nie - odpara Ky. - Nie przeszkadza. Chcesz t robot?
- Tak - potwierdzi.
- W takim razie witaj na pokadzie; mamy mnstwo pracy. - Przedstawia go zaodze. Od
razu zauwaya, e przypadli sobie z Martinem do gustu.
Laurie Sutton wygldaa i zachowywaa si jak kady dobry inynier - bya praktyczna i
skupiona. Zadawaa waciwe pytania dotyczce systemu okrtu i dokonaa szybkiego
obchodu. Cho bya znacznie modsza od Quincy, Ky wyczuwaa w niej t sam pewno.
Przed kocem wachty oboje zacignli si do jej zaogi i wnieli na pokad swoje rzeczy.
Gdyby jeszcze udao jej si znale wykwalifikowanego ogniomistrza; naprawd
potrzebowaa kogo na tym stanowisku na mostku.
Kiedy przyleci Stella? Poczya si przez ansibl z Garthem-Lindheimerem, lecz Gary
Tobai opuci system kilka dni wczeniej. Ky prbowaa stumi niecierpliwo i opracowa
plany na przyszo. Wci nie miaa pojcia, jak ma odbudowa imperium Vattw i
wyeliminowa napastnikw - i to jednoczenie - zacza jednak przygotowywa sekwencje
dziaa w obu tych kierunkach.
Rzadko opuszczaa okrt. Hugh szybko przej od niej wiele rutynowych obowizkw,
lecz inne sprawy na pokadzie nadal wymagay jej uwagi. Staraa si co kilka dni odwiedza
Gildi Kapitask, by sprawdzi wiadomoci przeznaczone tylko do osobistego odczytu. W
kocu jednak, kiedy nabraa pewnoci, e okrt poradzi sobie przez kilka godzin bez niej,
postanowia, e moe pozwoli sobie na odpoczynek.
Cho nikt z jej zaogi nie zosta zaatakowany, nie zamierzaa wychodzi bez powzicia
konkretnych rodkw ostronoci. Miaa ze sob pene magazynki i zaadowanego Rossi-
Smitha w kaburze. Na towarzyszy wybraa sobie Rafe'a i Jima, zostawiajc Hugh zadanie
uzupenienia zapasw okrtu. Rzekomym celem jej wyprawy by dostawca okrtowy - chciaa
zobaczy dostpne zastawy stoowe. Zasoby Osmana nie wystarczay dla penej zaogi. Na
waciwie utrzymanym okrcie Vattw korzystao si z prawdziwej zastawy i sztucw, a nie
jednorazwek, w jakie Osman wyposaa wikszo swej zaogi. Bya zdecydowana karmi
swoich ludzi z przyzwoitych talerzy, wiadczcych o klasie okrtu.
Rozdzia 7
W Dostawach Okrtowych Bendicka, u pierwszego dostawcy, jakiego odwiedzili, mieli
wycznie jednorazwki.
- W peni przetwarzalne - zachwala sprzedawca. - Nie trzeba ich zmywa.
Ky obrcia si na picie. Recykling wymaga energii i w wikszoci przypadkw dawa
niepodane produkty uboczne.
Trzej kolejni dostawcy w tej czci stacji rwnie oferowali wycznie jednorazwki.
Bya ju prawie poowa wachty i Ky postanowia poszuka miejsca, gdzie mogliby zje
lunch.
- Jakie kopoty? - zapytaa Rafe'a.
- Nic, co wpadoby mi w oko - odpar. - Zgadzaoby si to z przypuszczeniem, e czarne
charaktery nie maj agenta na Rosvirein. Jak dotd nie zauwayem niczego podejrzanego, co
samo w sobie budzi moj podejrzliwo. Niemniej, lunch nie powinien nam zaszkodzi,
chyba e wybierzesz najgorsz spelunk w okolicy.
- Bywae na tej stacji czciej ode mnie - powiedziaa Ky. - Co polecasz?
- W pobliu s trzy przyzwoite kawiarnie - odrzek. - Mama Jo" serwuje gwnie
algaskie jedzenie: krojone miso i warzywa w chlebie, do pikantne. W porze lunchu
cakiem toczno; ludzie lubi tam je, a jest tylko dziesi stolikw. Piekarnia Sekcji Trzy"
specjalizuje si w wypiekach z farszem. Dla mnie troch mde, jeli jednak lubisz pasztecik z
kurczaka, to miejsce dla ciebie. Maj te dobre jabeczniki. W wikszoci sprzedaj na
wynos, wic nie ma tam zbyt wielu ludzi. Tony" oferuje pieczyste z rona i grilla; maj
fantastyczny chleb. Mnstwo stolikw, o ile udamy si tam zaraz.
- Preferencje? - zapytaa Ky.
- Piekarnia" - rzuci pospiesznie Jim, niemal rwnoczenie ze stanowczym Tony"
Rafe'a.
- Tony" - postanowia Ky. Nie interesowa jej mdy farsz z kurczaka. linka napyna
jej za to do ust na wspomnienie o pieczystym z rona".
- Jaka szkoda - mrukn Rafe do Jima. Ten powstrzyma si od skrzywienia.
Po drodze do Tony'ego" mijali Cesarskie Hafty", gdzie wytwarzano naszywki
okrtowe. Ky z zaskoczeniem ujrzaa ich wasn odznak, wystawion wraz z tuzinem innych
jako przykady naszych prac". Rafe zauway jej spojrzenie i potrzsn gow.
- Musimy wynie si std jak najszybciej - powiedzia. - Wszyscy i tak wiedz o twoim
okrcie, lecz ta naszywka zdradza kademu zainteresowanemu, e co jest na rzeczy.
Przypuszczam, e nie masz pojcia, jak dugo jeszcze bdziemy czeka na Stell?
- Zielonego. I bardzo tego auj.
- Nie rozumiem, dlaczego nowe naszywki miayby sprawi problem - wyzna Jim. Szed
niedbale, z rkoma w kieszeniach, dopki Ky nie obejrzaa si na niego; dopiero wtedy
wycign rce i wyprostowa si.
- Miecz - oznajmi Rafe. - To co nowego dla Vattw. Wyzwanie.
- Nie pomylaam o tym - powiedziaa Ky. - Ale potrzebowalimy czego...
- Nie mwi, e to le. Ale przyciga wzrok. Nie tylko Cesarskie Hafty" wystawiy j w
witrynie; kada wizyta twoich ludzi na stacji zwraca na siebie uwag.
Tony" wyglda, jak gdyby kto prbowa przemieni standardow przestrze
komercyjn stacji w na wp zrujnowany zamek, nie posiadajc ku temu odpowiednich
rodkw. Goym okiem byo wida, e sztuczny kamie wok wejcia by sztuczny, a kule z
faszywego bursztynu poczerniay w miejscach, gdzie utleni si plastik. Lecz dochodzce ze
rodka zapachy byy nadzwyczaj smakowite - Ky odprowadzaa wzrokiem talerz z
szaszykami, hamujc si, eby ich nie porwa. Waciciel, wesoy, ysiejcy mczyzna w
biaym fartuchu, zaprosi ich do jednej z bogato zdobionych alkw.
- Menu znajduje si na stoliku - powiedzia. - Wystarczy nacisn. Przyszlicie przed
szczytem, wic podamy szybko.
Byo szybko i smacznie. Ky od dawna nie jada wieego, nie przetworzonego posiku.
Podniosa wzrok dopiero w poowie pierwszego szaszyka z jagniciny, grzybw i warzyw.
Jim wsuwa zamwiony gulasz, za to Rafe spoglda w stron wejcia, amic serowego
palucha, jakby ten czym go rozzoci.
- Co? - zapytaa cicho Ky. Miaa nadziej, e nic nie przeszkodzi im w posiku. W
wejciu stao dwch dobrze ubranych mczyzn. Tony podbieg do nich, zamieni z nimi
kilka sw i zaprowadzi ich do stolika po drugiej stronie.
- Nic - burkn Rafe, lekko potrzsajc gow. Ugryz palucha. Ky wrcia do szaszyka i
obraa roen ze wszystkiego, z wyjtkiem jednego grzyba, ktry da jej pretekst do
powtrnego podniesienia patyka. Ponownie zerkna na wejcie. Mczyni siedzieli
spokojnie przy swoim stoliku. Nie zauwaya, eby ktry z nich spoglda w jej stron.
Drugi szaszyk j pokona. Miaa nadziej, e w Tonym" maj torby na wynos i zaja
si kawakiem surowej marchewki.
- W twoim przypadku nic" nie istnieje - powiedziaa do Rafe'a.
- Jeszcze nic - ucili. - Jeden z mczyzn, ktrzy przed chwil weszli, to Bonie Difano.
Zwykle jada po drugiej stronie stacji, w Owocach Morza Luki". Moliwe, e nabra nagle
apetytu na jagnicin.
- Zmiana wzoru?
- Mona tak to nazwa. Nie znam jego towarzysza. Bonie nie jest miniakiem, ale ma
takich na swoich usugach. - Zerkn na ni, upewniajc si, e zrozumiaa. Pokiwaa gow. -
Jego teren jest tam. Tutaj wszed na terytorium Damiena.
- Damiena?
- S sobie rwni w hierarchii tutejszych nieprzepisowych transakcji.
- Przestpcy?
- Chyba tak mona ich okreli. Lecz na Rosvirein definicje s szersze ni tam, gdzie
dorastaa.
- Oszczd sobie - mrukna Ky. - Jeeli co nam grozi, to wolaabym, eby nie
rozpraszaa mnie twoja potrzeba popisywania si wyrafinowaniem. - Opucia lew do,
sprawdzajc zamknicie kabury.
- Uch. - Rafe upi yk napoju. - Draliwa dzisiaj jeste, co? W porzdku. Nie masz co tam
gmera - twoja bro jest dokadnie tam, gdzie j woya. A Bonie nie jest cynglem;
twierdzi, e nie lubi by zamieszany.
Jim podnis gow i popatrzy na Rafea, a zaraz potem na Ky.
- Czy on...?
- Nie - zaprzeczyli unisono Rafe i Ky. Rafe wzruszy ramionami, a Ky dokoczya: -
Dojedz swoje danie, Jim. Czeka nas robota.
Jim pokiwa gow, nabra na yk resztk gulaszu, po czym wycign z koszyka buk i
wpakowa sobie do ust. Ky postanowia zapamita, eby zleci Martinowi popracowanie nad
manierami marynarza przy stole.
Do rodka wesza grupka ludzi, a po chwili druga; zapeniao si. Na stoliku rozbyso:
rachunek?
- Powinnimy ju pj - powiedzia Rafe. - Bd potrzebowali naszego stolika.
Ky wbia swj lokalny kod kredytowy; na wywietlaczu pojawio si potwierdzenie
zapaty i pytanie: na wynos? Ky wcisna tak i po chwili podesza do nich dziewczyna z
pojemnikiem izotermicznym. Ky woya we reszt szaszyka, a dziewczyna zabraa si za
przenoszenie talerzy na tac.
Kiedy wstali, zauwaya, e jeden z mczyzn po drugiej stronie sali wyszed, a
przynajmniej nie byo go ju przy stoliku. Przecisnli si przez tum oczekujcych na miejsca.
Ky zaswdziaa skra na plecach, lecz nic si nie stao. Na zewntrz co chwil rozgldaa si
dokoa, ale nikt ich nie ledzi.
- To nie w ich stylu - powiedzia Rafe po tym, jak trzeci raz obejrzaa si za siebie. - Poza
tym, ja te si rozgldam. Zaczynamy wyglda na takich, ktrzy myl, e s ledzeni, a to
moe zainteresowa jakiego wolnego strzelca. Jestemy z Jimem twoj obstawaj powinna
nam ufa.
- Przepraszam - mrukna Ky. - Chyba zatrzymam si i wykonam kilka telefonw. Kto
musi sprzedawa prawdziwe zastawy stoowe, a nie to przetwarzane badziewie.
- Dobry pomys - zgodzi si Rafe.
Ky znalaza budk telefoniczn, a mczyni ustawili si tak, aby j chroni. Znalaza
dostawc z tak ofert, jakiej chciaa, lecz mieci si na drugim kocu stacji. Podaa adres
Rafe'owi. Pokiwa gow.
- Wiem, gdzie to jest. Powinnimy pojecha tramwajem, bo w przeciwnym razie
uchodzimy sobie nogi i dotrzemy tam w rodku nocnej wachty. A nie chcielibymy
znajdowa si w tamtej okolicy po zmierzchu.
- Moe wybierzemy si tam innego dnia?
- Nie... nie wydaje mi si. Lepiej jednak pojedmy.
Tramwaj obwiz ich wok stacji w nieca godzin, a przystanek znajdowa si raptem
kilka minut drogi od Braci Carson.
- Oczywicie, pani kapitan: oferujemy wszelkiego typu zastawy i utensylia. - Szczupy i
przygarbiony starszy mczyzna, przedstawiajcy si jako Lemuel Carson, mia dwie bulwy
na gowie i sztuczne oko, ktrego mechanizm powikszajcy brzcza podczas zmiany
ogniskowej. Ky zastanawiaa si, jak to znosi. - Wszystko, od delikatnej porcelany Delian i
penych, odwitnych zastaw ze zota i platyny po zwyczajn, bia ceramik i sztuce ze stali
nierdzewnej. Wszystko importowane, cho cz pochodzi z drugiej rki, mamy rwnie
kilka antykw, gdyby podoba si pani delikatny, rolinny wzr wykaczany srebrem...
- Nie, szukam dobrej jakoci zastawy okrtowej - odrzeka Ky. - Nie wiem, czy zna pan
logo Transportu Vattw...
Twarz sprzedawcy rozjania si.
- Prawd mwic, mamy kilka zestaww; prosz pozwoli mi sprawdzi w magazynie... -
Po chwili - jak zakadaa Ky, potrzebnej mu na prac z implantem - pokiwa gow. - Statek o
nazwie Nokturn przywiz serwis na sto osb z logo Vattw, ale bez nazwy jednostki.
Zgodnie z dokumentami, zamieniono go na analogiczny z nazw statku.
Sto kompletw... Wicej ni wystarczajco nawet na wikszym statku handlowym z
pen zaog... Nie musieliby zmywa czciej ni raz dziennie.
- Chciaabym rzuci okiem - oznajmia.
- Oczywicie - zgodzi si Carson. - Tdy...
Skrzynie byy przezroczyste i ukazyway kade naczynie i przedzielajce je wycieanie.
Robot magazynowy Carsona zestawi pojemnik na podog, eby Ky moga obejrze logo na
rodku talerzy i misek. Niebieskie T z czerwonym V wyglday na autentyczne.
- Osiem talerzy jest wyszczerbionych - poinformowa Carson. - Jedenacie misek na
patki rwnie. Mwiem o setce, lecz w rzeczywistoci jest tylko osiemdziesit siedem
kubkw. Naturalnie, zapaci pani jedynie za egzemplarze, ktre s tutaj, ze znik za gorszy
stan niektrych z nich.
- Naturalnie - mrukna Ky. Skd wzio si to na jakim statku? Jaki kapitan chciaby
zastpi dostarczany przez firm serwis na inny, za ktry musia zapaci? W dodatku w
takiej iloci? Osigajcy sukcesy kapitanowie czsto zamawiali zastawy z nazw statku,
zwykle jednak w maych ilociach, by serwowa na nich obiady dla wanych goci na
pokadzie. Czy by to up z ataku na flot Vattw? Czy mogaby je z talerza wydartego
martwym? A jednak chciaa ich dotkn, przywrci rodzinie, zupenie jakby to by zdobyty
statek. Byy czci dawnego porzdku rzeczy...
- Czy to jedyny zestaw? - zapytaa, gdy otworzy skrzyni, a ona uja naczynie w donie.
Byo mocne w dotyku i podnosio na duchu prostot i wytrzymaoci. Czerwono-niebieskie
logo byo wyrane, kolory nie zblaky.
- Nie, s jeszcze dwa inne, ale mniejsze. Mamy dziesicioosobowy serwis ze starym logo
w formie VTL, nie znam jednak rda jego pochodzenia. Ley u nas od lat. Posiadamy
rwnie pi kompletw z nowym logo i nazw Dzika Ra, lecz nadruk jest rozmyty, co
wedug papierw byo przyczyn sprzeday naczy. Chciaaby pani zerkn na ktry z tych
zestaww?
- Rzuc okiem na ten ze starym logo - postanowia Ky. Pamitaa jedwabny szal matki ze
zotym logo na szarym tle, ktry bez wtpienia poszed z dymem w ich domu. Jeden ze
starych serwisw domowych rwnie nosi takie logo, tyle e wszystkie litery byy niebieskie
ze zot obwdk i szarym cieniem. Nie stosowano go od dobrych trzydziestu lat.
Robot magazynowy oddali si na poszukiwanie. Carson przekrzywi gow.
- Jeli wybawi mnie pani od tego - powiedzia - sprzedam go poniej kosztw
magazynowania. Nikt tego nie chce; zalega u nas od lat. Wci zabieraem si za oddanie tych
naczy do recyklingu, ale... to przecie towar.
Robot wrci ze skrzynk. Carson dotkn wieka kciukiem, po czym przecign palcem
po zamku; pokrywa odskoczya. Wycign jeden ze starych talerzy i poda go Ky. W dotyku
by inny, lejszy; granatowe litery miay od gry i z lewej strony zot obwdk, a od dou i z
prawej strony ciemnoszar. Logo okalaa wska, czerwona linia. Miaa wraenie, e po
plecach spyna jej lodowata woda; zapieky j oczy. By taki sam; musia by. Stukna
talerzyk paznokciem i Carson skin lekko gow, gdy porcelana cichutko zadwiczaa.
- To dobry towar i do tego stary - oznajmi. - Dostabym za niego dobr cen, gdyby nie
to bardzo dobrze znane logo. Rzadko widuje si tak jako na pokadzie statku.
Bya pewna, e zastawa nie pochodzia ze statku. Logo owszem, ale nigdy nie kupowano
takiej porcelany, by suya do wydawania posikw na pokadzie. Pochodzia z domu
Vattw. Zostaa skradziona z domu Vattw.
- Ile za to i tamten wikszy zestaw? - zapytaa. - Minus cena wyszczerbionych naczy,
rzecz jasna.
Poda rozsdn cen; zapaciaby wicej. Obejrzaa kad cz zastawy, odrzucajc
wyszczerbione i porysowane, po czym podpisaa przelew i zapytaa o dostaw.
- Dowioz to pani - zaofiarowa si Carson. - Jest koniec wachty. Jeeli zaczeka pani do
jutra, dostarcz towar bezpatnie, gdyby jednak dostawa miaa odby si po gwnej wachcie,
bd musia pani obciy. Trzeba kogo wynaj.
Stella z pewnoci nie pojawi si w cigu najbliszych dwunastu godzin, a nawet jeli,
bdzie potrzebowaa czasu na uzupenienie zapasw. Mimo to Ky chciaa, eby ta porcelana -
zwaszcza stara - znalaza si bezpiecznie w jej posiadaniu.
- Ile kosztowaby dowz? - zapytaa.
- Pidziesit kredytw.
- Prosz to przysa - polecia. - Wolaabym jak najszybciej zorganizowa jadalni. - Po
spenieniu obowizku poczya si z okrtem. Odebra Martin, ktrego powiadomia o
dostawie serwisu w cigu najbliszych dwch godzin.
- Kiedy pani wrci? - zapyta. - System Kontroli Rosvirein poda wanie informacj o
trzech ciko uzbrojonych okrtach, ktre pojawiy si w ukadzie, przestrzegajc
jednoczenie wszystkie statki, e mog to by piraci. Obrona Rosvirein zostaa postawiona w
stan penej gotowoci. Okrty s kilka dni drogi std, ale...
- Wracam natychmiast - oznajmia Ky. - Powinnam by za godzin, o ile zapiemy
tramwaj. Jest zmiana wachty. - Serce bio jej jak oszalae; wyranie przypominaa sobie
ostatni raz, kiedy w systemie planetarnym pojawili si piraci, a ona staa w doku. -
Zamierzam porozmawia z zarzdc stacji i ustawi nas w kolejce do odlotu. Jeli przyleci
tutaj Stella na Garym Tobai, to chc by w przestrzeni, gdzie bd moga j chroni.
Meneder stacji sprawia wraenie zabieganego. Bez sprzeciwu wyda im pozwolenie na
start za sze godzin.
- Powiedzcie od razu, jeeli nie zdycie. Jestem pewny, e znajdzie si chtny na wasze
miejsce.
Zanim wrcili do dokw, korytarze zapenia schodzca wachta. Ky przedzieraa si przez
tum z rk na pistolecie oraz z Jimem i Rafem u boku. Brama do ich doku staa otworem,
widziaa czyje plecy oraz wzek ze skrzyniami. W pobliu krcio si paru Gannettw,
Martin i jaki czowiek w uniformie firmy przewozowej.
* * *
Pietro Duran przyj rozkazy w milczeniu. Nienawidzi takiej roboty: due ryzyko i may
zarobek. W kocu co pjdzie le i umrze, czym uszczliwi szefa, ktry go nie lubi. Bez
powodu, naprawd; nie byo jego win, e po zapoznaniu si z diagnoz o nieuleczalnej
chorobie niszczcej mzg, piekarz Gustaf postanowi wyda reszt oszczdnoci na wyerk,
zamiast zapaci Organizacji za ochron.
Ale szef nie chcia tego zrozumie i uwaa, e Pietro powinien by bardziej
przekonujcy. Do tego czasu Gustaf popeni samobjstwo i co gorsza pozostawi ca histori
patnoci za ochron w nie zaszyfrowanym pliku, ktry tutejsze we zaraz wyniuchay.
Oczywicie, zadali potrjnej stawki za zignorowanie lub zagubienie materiau
dowodowego; Duran wiedzia, e wanie to doprowadzio szefa do szau. Udao mu si
przey cay szereg bardzo ryzykownych zlece, lecz szef nie skada broni.
Przechwycenie przesyki nie byo problemem. Organizacja miaa wtyki w kadej firmie
dostawczej na stacji. Nie kradli bezporednio, za to by to wygodny sposb przewoenia
zakazanych dbr z jednego miejsca w inne pod przykrywk legalnych paczek. Wszystko, co
Pietro musia zrobi, to wspomnie Giffowi, e interesoway go przesyki do okrelonego
miejsca przeznaczenia i wolaby dostaw osobist, a ten powiadamia go o najbliszej
dostawie.
- Pilna sprawa - powiedzia Giff. - Chc natychmiastowej dostawy; tego samego dnia.
Poradzisz sobie? Mamy dzisiaj mao ludzi - dwoje wzio wolne z przyczyn osobistych.
Poda waciwe sowa-klucze.
- Pewnie, Giff - odrzek Pietro. - Jestem po robocie. Zaraz bd. Ktr ciarwk?
Pogadali jeszcze chwil na stae tematy - hasa rozpoznawcze i tak dalej - po czym Pietro
podjecha do bazy zaadowczej w odpowiednim uniformie i z aktualnym ID suby
dostawczej. Byy dwie paczki zamiast jednej: due skrzynie oznakowane KRUCHE i GRA
TUTAJ. Pietro sprawdzi paleciaka, przymocowa przyssawki do paczek i przenis je na
wzek, wprowadzajc odpowiedni kod miejsca przeznaczenia do panelu kontrolnego. Sysza,
e na niektrych stacjach dostawy paczek byy w peni zautomatyzowane; ciekawe, co robiy
tamtejsze odpowiedniki Organizacji, kiedy chcieli przechwyci przesyk. By pewny, e co
wymylili.
Tutaj paczkom zbyt cikim, by mona je byo dostarczy rcznie, musia towarzyszy
czowiek, nawet jeli robot-paleciak potrafiby samodzielnie znale drog do waciwego
doku. Bardzo wygodne. Podobnie, jak wymg obejrzenia przez czowieka kadej
dostarczonej paczki w miejscu przeznaczenia. Mia pretekst do otwarcia przesyki za pomoc
licencjonowanych narzdzi suby dostawczej, co pozostawiao na plombie waciwy kod,
kiedy j zastpowa.
Wprowadzony do plomby manifest gosi, e bya to zastawa stoowa, uywana, ca i
podatki opacone", podajc przy okazji ilo talerzykw, kubkw, filianek i tak dalej w
kadej paczce. Zastawa stoowa. atwizna. Celem przeprowadzenia inspekcji musia
otworzy obie skrzynie. Wpuci do pierwszej paczki sond: adnych uszkodze.
Zapiecztowa j i otworzy drug. Tutaj rwnie bez uszkodze. A gdzie umieci znacznik?
Musi by atwo dostpny dla agenta na statku, ale nie zna jego stanowiska, tylko nazwisko i
zdjcie twarzy. Mgby umieci zakodowany chip na talerzu, ale cz zag uywaa ich
tylko do jedzenia. Mgby umieci go na paczce, gdyby to agent zajmowa si adunkiem.
Wczeniej czy pniej robi to kady czonek zaogi, ale czy agent znajdzie znacznik, zanim
opakowania zostan zdjte i zutylizowane?
I tu, i tu, postanowi. Przyklei jedn z kilku kropek kodowych na dnie lecego na
wierzchu talerza z drugiej skrzyni, a drug od rodka wieka, po czym zapiecztowa przesyk
oficjalnym narzdziem. Nastpnie ruszy koo paleciaka, ktry potoczy si wolno korytarzem
wzdu linii kontrolnej w pododze i skrci w lewo ku dokom.
W rojnym centrum zaadunkowym Pietro rozpozna paru innych czonkw Organizacji;
znali si wszyscy i zakada, e pozostali rwnie wykonywali przydzielone im zadania.
Pozostay personel ignorowa; centrum zaadowcze byo zawsze pene czonkw zag i
tubylcw, ktrzy nadawali lub odbierali paczki na tyle mae, by mona byo wykorzysta
wewntrzne linie przesyowe stacji. Pewnie nie rozpoznawa naszywek wszystkich statkw,
lecz zna wikszo mundurw na stacji.
Nie dostrzeg dwch ludzi, ktrzy zauwayli jego, a ich umiejtne, nie rzucajce si w
oczy poruszanie si w tumie sprawio, i nie by wiadomy tego, e by ledzony.
* * *
- Ciekawe - mrukn Jon Gannett. - Wanie umieci znacznik na skrzyni.
- Dwa - poprawia go Hera Gannett.
Jon nie wtpi w to. Hera wyposaona bya w kilka nie rzucajcych si w oczy
modyfikacji, w tym teleobiektyw wygldajcy jak zwyka gaka oczna. Nie potrafiaby
odczyta etykietki z odlegoci kilometra, ale z pewnoci widziaa z oddali lepiej od niego.
- Miejsce przeznaczenia? - zapyta.
- Nasz okrt - odpara. - Ma oryginaln plakietk oraz oficjalne narzdzia
licencjonowanego przewonika.
- Co tu nie gra - orzek Jon.
- Numer jeden osiem dwa - ogosi urzdnik.
- Odbior. - Hera ruszya naprzd. Trzy dni temu Jon zamwi niespodziank dla baterii
numer jeden i postanowili odebra j osobicie, zamiast skorzysta z dostawy na miejsce.
Stare tradycje na nowym okrcie, kontynuacja przeszoci i uczczenie przyszoci. Jon nie
spuszcza wzroku z mczyzny oddalajcego si powoli z paleciakiem.
Hera wrcia z przesyk.
- Wraca - powiedzia Jon. Ruszyli do wyjcia z centrum zaadunkowego. - ledzimy go?
- Moe powinnimy ostrzec wart w doku?
- Za mae na materia wybuchowy... Chyba pjdziemy za nim i unieszkodliwimy go. -
Nie powinni mie z tym adnego problemu, nawet jeli tamten by uzbrojony... a Jon
zakada, e by.
Niepozorny mczyzna w kombinezonie kuriera wybra najkrtsz drog bez
przystankw i zbaczania: paleciak jecha wzdu zatopionej w pododze linii, a on kroczy
obok niego. Jon i Hera wmieszali si w tum zmieniajcych si wacht i szli spokojnie, w
aden sposb nie sugerujc, e obserwuj paleciaka lub jego eskort.
- Uwaga - odezwa si gos w implancie Jona. - Przebywajca na terenie stacji zaoga ma
natychmiast wraca na pokad. Potwierdzi.
Jon wczy komunikator i wystuka kod oznaczajcy: Jestem w drodze". Pani kapitan
musiaa mie ju na pokadzie niemal wszystko, co chciaa. Przesyka, ktr ledzili, bya
pewnie ostatnim adunkiem do zabrania. Przed sob widzieli ju grube, wiecce cyfry
oznaczajce poszczeglne doki oraz numer ich okrtu. Paleciak skrci do ich doku i
zatrzyma si.
Jon i Hera podeszli do wejcia. Pod peni sub wartownicz; wanie sprawdza
dostaw. Podnis wzrok, przesuwajc rdk diagnostyczn wzdu boku skrzy.
- Caa zaoga ma zameldowa si u pierwszego oficera Pritanga - powiedzia. Caa zaoga
bya rodzinnym hasem, oznaczajcym: Co nie tak?".
- Id, Hero - poprosi Jon. - Powiedz mu, e wrcilimy, ja zostan tutaj z Podem. -
Kolejny przykad rodzinnego kodu. Imi Hery w poczeniu z tutaj w jednym zdaniu
znaczyo: mamy tutaj problem".
Pod nie przerywa sprawdzania paleciaka i przesyki. Jon da mu znak gestem zza plecw
kuriera i chwil pniej rdka Poda pisna przeszywajco.
- Gupie urzdzenie! - zawoa Pod, potrzsajc ni. - Robi tak co chwil, a przecie nie
jest zepsuta...
Jon zauway, e mczyzna zesztywnia, kiedy rdka pisna. Lew rk przesun do
boku... Leworczny strzelec? Pod wci potrzsa rdk i narzeka na jej czste awarie -
kurier rozluni si.
- Zao si, e tym razem nie zareaguje - rzuci Pod, przesuwajc rdk wzdu
skrzyni. Jon by pewny, e zapiszczy. Ale mczyzna uspokoi si. Pewnie zastanawia si,
jak wytumaczy obecno znacznikw, jeli zostan odkryte, cho nikt nie powinien ich
zauway. Rdka znowu pisna.
- Nienawidz tego - wczy si Jon, przesuwajc si lekko w bok. Kurier zerkn na
niego, ale nie wyglda na zaniepokojonego. Powinien rozpozna pozycj Jona, jeli jednak
by tym, za kogo mia go Gannett, to pewnie uwaa, e sobie poradzi. - Daj Pod, ja sprbuj.
Moe w moich rkach zachowa si lepiej.
Pod poda mu urzdzenie.
- Mam nadziej. Martin kaza otwiera wszystko, jak zapiszczy, ale to przecie tylko
naczynia. Kilka godzin temu zadzwonili, e je przywioz. Pakowano je na oczach pani
kapitan, wic wszystko powinno by w porzdku.
Jon pogmera przy kontrolkach rdki.
- Teraz powinno by lepiej. Zreszt, nie mam pojcia, po co tego uywamy. Mamy
skanery obszarowe... - Podszed do mczyzny, by sprawdzi rdk bok skrzyni. Kurier
odsun si albo z grzecznoci, albo z chci utrzymania Jona na dystans. Sprawia wraenie,
jakby rozglda si po doku.
- Suy u was Julio Calixo? - zapyta nagle.
- Julie? - upewni si Pod. - Jasne. Jest adowaczem.
- Suchaj, znam jego siostr Be. Mylisz, e mgbym z nim pogada?
Jon z dwch metrw wyczu wzrost czujnoci Poda. Mia nadziej, e kurier nie.
- Pewnie, zawoam go - rzuci Pod. Skorzysta z zewntrznego cza, a nie implantu, i nie
uywajc rodzinnego kodu - rozmwca musia nie by jednym z nich - przekaza, e na Julia
czeka go w doku, ktry twierdzi, e zna jego siostr.
- Jego siostr Be - powtrzy dostawca, a Pod posusznie to doda.
Ciekawe. Jon natychmiast rozpozna haso.
- Ju idzie - powiedzia Pod.
Korzystajc z tego, e uwaga mczyzny bya podzielona pomidzy Poda i trap, Jon
nacisn guzik i rdka znowu zapiszczaa.
- Do licha! Mylaem, e j naprawiem. - Kurier tylko przelotnie rzuci okiem w stron
potrzsajcego rdk mczyzny. A wic najwaniejsze byo dla niego spotkanie z tamtym
i przekazanie wiadomoci? Powiadomienie go, gdzie umieci znacznik? Jon zerkn na trap i
ujrza wychodzcych z okrtu Martina Gordona z Her.
- Nadcigaj kopoty - burkn. - Hera i ten wielkolud. - Kurier spojrza na niego. -
Przykro mi, ale musz otworzy te skrzynie - usysza rdk, a ma swoje zasady.
- To kapitan? - zapyta posaniec.
- Nie. Szef ochrony. Kapitan jest kobiet.
- Mamy piszczka, co? - Jon widzia, e Martin przestraszy kuriera. - Otwrzmy je i
zajrzyjmy do rodka. Ty, dostawca, pokazuj swj identyfikator.
- Jestem czysty - zapewni go kurier. - adunek jest w porzdku. To ta rdka. Osobicie
sprawdziem zawarto w punkcie zaadowczym - wszystko cae i legalne.
- Wyglda na prawdziwy - orzek Martin po pobienym sprawdzeniu. Jona nie oszuka -
Hera miaa czas, eby opowiedzie mu, co widzieli. Komendant gra na zwok.
- To rdka - wczy si Pod. - Mwiem panu, e jest zepsuta.
- Moja nowa zastawa? - Jon obrci si i zobaczy w wejciu pani kapitan, tajemniczego
Rafe'a i Jima zakut pa. Martin nie lubi Rafea - to byo wida od pierwszego dnia - a Jon
na tyle szanowa Gordona, by podziela jego opini o tamtym. Jednak w tej chwili zarwno
Rafe, jak i Jim zajmowali prawidowe pozycje ochronne. Dostrzegli, e co tutaj nie grao?
- Tak jest, madame - potwierdzi.
- No to na pokad z ni; wkrtce startujemy - powiedziaa.
- Nie sprawdzilimy jej jeszcze, madame - wczy si Martin. - Pracujemy nad tym.
- Stoimy w kolejce do odlotu - oznajmia. To co nowego; musiaa skontaktowa si z
wadzami stacji w drodze powrotnej na okrt. Ciekawe, skd ten popiech, zastanawia si
Jon.
- Tak jest, madame. Poradzimy sobie - zapewni j Martin. - Po prostu nie chcemy
adnych niemiych niespodzianek. Obejrzenie dostawy nie zajmie zbyt wiele czasu.
- Zgoda - mrukna i ruszya w stron okrtu, schodzc z potencjalnych linii ognia. Jon
pokiwa gow. Nie zamierzaa indagowa swojego szefa ochrony, ani prbowa angaowa
si w spraw... niemniej, rozpoznaa zagroenie. Rafe przesun si, by j osoni, lecz Jim
zwleka, przygldajc si skrzyniom, jakby zawieray we.
Jon nie zna Julia Calixo - jak wikszoci nowo wynajtych czonkw zaogi - by jednak
cakiem pewny, e modzieniec, ktry pojawi si na trapie i pospieszy w ich stron, by
kontaktem, ktry dostawca chcia nawiza.
- Gdzie jest Bea? - zawoa Calixo. - Nie przysza na urodziny babci. Nikt nic o niej nie
wie.
- Nic jej nie jest - zapewni go kurier. - Bya tutaj w zeszym miesicu. Pracuje na jachcie
jakiej staruszki i poprosia mnie, ebym da ci zna, jak ci spotkam. Przez t awari ansibli
nie moga powiadomi was o tym sama. Wyobraasz sobie Be zmywajc talerze u jakiej
bogaczki? Rozpakowujc skrzynie z dostawami?
Kod by aonie oczywisty. Naczynia, skrzynie, rozpakowywanie. Jon nie mia zbyt
wysokiego mniemania o przebiegoci kuriera, chocia, gdyby nie wiedzia o znacznikach na
talerzu i w skrzyni, mogoby to zabrzmie cakiem niewinnie.
- Skoro ju tutaj jeste, Calixo - odezwa si Martin - to pomoesz przy sprawdzaniu
przesyki - pani kapitan si spieszy. Musimy wnie to na pokad.
- Och, pewnie... pewnie - odpar Calixo. Kurier poruszy si, jakby chcia im pomc, lecz
Martin pokrci gow.
- Ty nie. Znasz zasady. Nie moemy potwierdzi odbioru, dopki nie upewnimy si, e
dostawa jest zgodna z zamwieniem, ale dokonamy sprawdzenia na miejscu. Nie potrwa
dugo. Jeli musisz, moesz zadzwoni do swojej firmy. - Dostawca pokrci gow. - Calixo,
ty zajmij si tamt skrzyni, ja przejrz t. - Nie musia dodawa: A wy, Gannettowie, bdcie
czujni.
Jon przesun si, tym razem stajc pod ktem do Calixo. Pod cofn si, markujc
powrt do swych obowizkw stranika doku, a Hera trzymaa w rkach standardowy
infobord, a przynajmniej co, co go przypominao.
Martin otworzy skrzyni ze znacznikami i odezwa si do Julia, ktry wanie
rozpakowywa drug paczk.
- Nie wiedziaem, e znasz kogo na stacji - powiedzia. - Nie ma o tym ani sowa w
zapisie z twojej rozmowy kwalifikacyjnej.
Calixo znieruchomia na chwil, po czym wrci do przetrzsania wypenienia w skrzyni.
- C, to nie tak... - Urwa na moment. - To znaczy, nie jestemy jakimi bliskimi
przyjacimi. On tylko zna moj siostr Be i dziki temu ja znam jego.
- Uhm. - Martin unis lecy na wierzchu talerz i obrci go w doniach. - A wic... jak
ma na imi?
- Uch... - Calixo obrzuci kuriera szybkim spojrzeniem, zamruga i odpowiedzia: - Pete...
to jest: Pietro, ale nie lubi, ebym zwraca si do niego tak oficjalnie.
- Rozumiem - mrukn Martin. Przyglda si spodowi talerza. Jon dostrzeg poysk potu
na karku dostawcy. - Wic... ten niewielki znacznik tutaj nie jest zaszyfrowanym chipem z
danymi, ktry chcia ci przekaza, a wywoanie ci na zewntrz nie miao na celu
poinformowania ci, gdzie go znale?
- Nie! - Zaprzeczenie byo zbyt szybkie i ostre, niemal paniczne. Kurier drgn, ale
opanowa si.
- Poniewa - cign Martin - jeeli ta kropka kodowa - albo druga, na wewntrznej
stronie wieka skrzyni - jest tajn wiadomoci od niego dla ciebie, to bd bardzo
niezadowolony i zmuszony dowiedzie si, o co w tym wszystkim chodzi.
- O niczym nie wiem - owiadczy Calixo. Jon nie patrzy na niego, obserwujc w zamian
dostawc, ktry to spina si, to rozlunia, a skra na jego karku co i rusz zmieniaa kolor.
- To dobrze - odpar Martin. - Cieszy mnie to ze wzgldu na twoje dobro, ale... - Ktem
oka Jon dostrzeg, jak Gordon odwraca si ku posacowi. - ...to pozostawia ciebie. Jeste
jedyn osob, ktra moga otworzy przesyk, odkd opucia sklep.
Jon wiedzia, e Calixo musia poruszy si gwatownie, poniewa bro Poda wydaa
cichy, acz charakterystyczny dwik, po ktrym nastpi odgos uderzenia ciaa Julia o
pokad.
- No, popatrzcie sami - wyjka Pod. - Przypadkowe wyadowanie... jak z t rdk -
dzisiaj wszystko dziaa nie tak, jak powinno. - Przyciniciem kontrolki odgrodzi dok od
korytarza.
- C? - zwrci si Martin do kuriera. - Jak brzmi twoja opowie?
Jon doby broni; Hera rwnie. Kurier by przygwodony i doskonale o tym wiedzia.
- Ja... wszystko wam powiem - obieca. - Naprawd... Tylko mnie nie zabijajcie.
- To zaley - oznajmi Martin. - Jestem pewny, e masz bro. Roz ramiona na boki.
Jon, przeszukaj go.
Posaniec mia przy sobie wicej uzbrojenia, ni mgby potrzebowa, plus mechaniczne i
elektroniczne wytrychy oraz zwj plastycznego materiau wybuchowego R-387 okrcony
wok lewej nogi.
- Nie jeste aby zanadto zajty? - zapyta Martin, mierzc wzrokiem rozoony na
pokadzie arsena. - No to zaczynaj gada.
- Tutaj nie mog - odpar kurier. - Dowie si. Dopadnie mnie. Ale mog powiedzie wam
to, co powinnicie wiedzie. Prosz, zabierzcie mnie ze sob. To moja jedyna szansa.
Gordon zmarszczy brwi. Spojrza na Jona, ten zrozumia spojrzenie.
- Naprawd si boi, sir - orzek. - Moe co mie.
- Jeli nie, wyrzucimy ci za burt - zapowiedzia Martin. - No dobrze. Ty i Pod: skujcie
go i zabierzcie na pokad. Powiem kapitanowi i przyl kogo, eby tu posprzta.
- Czy on... nie yje? - zapyta posaniec, zerkajc na bezwadne ciao Calixo na pokadzie.
- To nie twoje zmartwienie - odpar Martin. Jon zatrzasn kajdanki na nadgarstkach
przyzwyczajonych do krpowania - mczyzna wiedzia, jak ustawi rce, Jon dokona
jedynie niezbdnych poprawek - i szturchn kuriera, kierujc go ku trapowi.
W wejciu do okrtu spotkali Hugh Pritanga.
- Kapitan chce mie peny raport - obwieci Martinowi. - Zajm si dokiem. - Jon
zastanawia si, co to oznaczao. Co powiedz siy porzdkowe stacji? Technicznie rzecz
biorc, dok nalea do statku, ktrego kapitan stanowi tutaj prawo, lecz na wikszoci stacji
interesowano si zgonami na obszarze dokw, a ten modziak z ca pewnoci wyglda na
martwego.
Teraz jednak jego zadaniem by wizie, tote ruszy naprzd, nie ogldajc si za siebie.
Rozdzia 8
Nie potrzebowalimy takiej sytuacji - powiedziaa Ky. - Trup i wizie... Ju sobie
wyobraam reakcj lokalnych wadz. - A na dokadk potencjalni piraci w systemie i Stella
gdzie pomidzy Garthem-Lindheimerem a nami, by moe wskakujca wanie w sam
rodek kopotw. Przesane przez Stacj Rosvirein do wszystkich statkw w ukadzie
ostrzeenie jasno wiadczyo, e Siy Pokojowe Rosvirein uwaay tamte jednostki za
niebezpieczne.
- Na razie nie ma adnej - zauway Rafe.
- Kto musia usysze wystrza - upieraa si.
- Z caym szacunkiem, pani kapitan, ale mocno w to wtpi - wczy si Hugh. Jak
zawsze, wyglda jednoczenie na zupenie zrelaksowanego i absolutnie kompetentnego. -
Strza pad w naszym doku, a - jak pani pamita - nawet przy otwartych wrotach mamy
standardow barier akustyczn. Obnia haas o co najmniej trzydzieci decybeli. A Pod -
strzelec - uy broni z tumikiem. Ofiara naley do pani zaogi i ewidentnie spiskowaa
przeciwko pani, prbujc wyprowadzi w pole ochron okrtu.
- Uhm. - Ky zastanowia si nad tym. Nie kazaa nikogo zabija, niemniej, daa jasno do
zrozumienia, e okrt ma by zabezpieczony. Co czynio j odpowiedzialn.
- Byoby gorzej, gdyby to on zastrzeli Poda - doda Rafe.
- Rozumiem to - burkna z rozdranieniem Ky. - Nie zamierzam dublowa mojej wasnej
ochrony. Po prostu prbuj wymyli, co teraz zrobi. Jakby nie patrze, wynajlimy tutaj
trupa. Pewnie ma inne kontakty...
- Ktre nie bd zadawa pyta, skoro si zdekonspirowa - powiedzia Hugh. - To jest
Rosvirein, co znacznie pomaga. Spdziem tutaj pi standardowych miesicy, podczas
ktrych kapitan Janocek prbowa zwiza koniec z kocem. Nie przewiduj adnych
kopotw.
- Usunlimy z pokadu ca krew? - zapytaa Ky.
- Kompletne czyszczenie biochemiczne - odrzek Hugh. - Wysprztalimy cay dok, a
potem przypomniaem tutejszej ekipie podtrzymywania rodowiska, e naley si nam zwrot
depozytu, ktry zoya pani zaraz po przylocie, za tak dokadne wyczyszczenie ich brudnego
doku, dziki czemu nie musieli dokonywa penej dekontaminacji. Sprzeczali si, ale
przysali inspektora i wkrtce powinna pani znale na swoim koncie zwrot depozytu.
Rafe umiechn si do niego.
- Hugh, mam wraenie, e jeste niemal rwnie przebiegy, jak ja.
- W adnym razie - zaprzeczy z kamienn twarz Pritang, cho oczy mu rozbysy. - Ja
tylko wykonuj swoj prac i staram si dopilnowa, ebymy odlecieli std bez problemw,
jak przystao na kadego dobrego pierwszego oficera.
- Co pozostawia nam kwesti winia - oznajmia Ky. - Jak rozumiem, zadeklarowa, e
powie nam, dlaczego umieci te znaczniki?
- Tak. Moim zdaniem powinna pozwoli mnie i Martinowi przepyta go - powiedzia
Rafe.
- Chyba powinnam przy tym by - postanowia Ky.
- Susznie - popar j Hugh, gdy Rafe otworzy usta. - Musi by przy tym kto z
dowodzenia, a kapitan ponosi pen odpowiedzialno. Dopilnuj procedur odlotu; kapitan
musi by na mostku dopiero w ostatniej fazie.
* * *
- Roznioso si. Koniec z zabijaniem Vattw. - Gowa mczyzny odchylia si
bezwadnie do tyu, patrzy w pustk. Nie utrudnia przesuchania. Sam zasugerowa uycie
serum prawdy, jeli takowe posiadali.
Ky wahaa si. Z ca pewnoci wizienie kogo i przesuchiwanie na wasn rk byo
niezgodne z prawem - wiedziaa, e byo tak na Slotter Key - lecz prawo Rosvirein byo
bardzo pobaliwe, jak dugo nic zego nie spotykao jego obywateli. A przesuchanie z
uyciem rodkw chemicznych nie wywoywao fizycznego blu. Naprawd potrzebowaa
wiedzy, ktr prawdopodobnie posiada ten mczyzna. Mimo to czua si niepewnie, jakby
przekraczaa granic, ktrej nigdy nie naruszya, a ktr Osman zamaby bez chwili namysu.
Moe ju j przekroczya, nie zgaszajc awantury w doku...
- To pewne? - zapytaa cicho.
Martin wzruszy ramionami.
- Moe tak, moe nie. rodki chemiczne bywaj zwodnicze, a nie moemy przeskanowa
go enzymatycznie.
- Mwiem, to gupota - mamrota kurier. - Vatta tutaj, dajcie, ja to zrobi, nieza kasa.
adnej kasy, powiedzieli. Koniec z zabijaniem Vattw. Wystarczy. Zwali na to cierwo
Osmana. W znacznik do skrzyni i powiadom Calixo.
Ky uniosa brwi.
- Nie lubili go nawet sprzymierzecy?
- Nikt nie lubi Osmana - oznajmi mczyzna jednoczenie z potrzniciem gowy
Martina. - Osman to zy kontakt. Ga... szef zadowolony, e zdech. - Obrci gow, unis j
lekko i skupi zamglony wzrok na Ky. - liczniutka jeste, kotku. Zabawimy si?
Ky zauwaya, jak kostki Martina pobielay, lecz przemwi cicho i spokojnie.
- Nie czas na zabawy, synu. Co z szefem?
- Nie lubi Osmana. Nie lubi, jak kto robi wicej, ni ma przykazane. On... - Kark
mczyzny nagle poczerwienia.
- Do licha - mrukn cicho Martin. Zapa strzykawk i wbi ig w rami
przesuchiwanego. Lecz rumieniec pogbia si z ru w czerwie, a wreszcie w purpur. -
Ma samobjcze sprzenie. Z szefem, kimkolwiek tamten jest. Stracimy go, jeli okae si, e
to niewaciwe antidotum... - Po czym goniej do mczyzny: - Nazwisko szefa... Kto to?
- Szef? - Oddech mczyzny przyspieszy do apczywego chwytania powietrza. - Szef nie
lubi... to... Ga... Gammisssss. - Sykowi towarzyszyy konwulsje; ciao naparo na wizy, a
skra z purpurowej zrobia si bkitno-szara.
Martin przyoy mu mask tlenow do twarzy, a Rafe pomg odpi go i uoy pasko.
Nic nie pomogo. Mczyzna by martwy.
- Co to byo? - zapytaa Ky.
- Samobjczy obwd, prawdopodobnie w implancie. Jedne uruchamiaj si po wykryciu
serum prawdy, inne na zaprogramowane sowa-klucze. Wykorzystuj najrniejsze
substancje: kardiotoksyny, obojtne rozpuszczalniki. Ten tutaj najwyraniej rozkada tlen. -
Martin pokrci gow. - Byskawicznie rozprzestrzenia si w ukadzie krwiononym i jest
niemal niemoliwy do zatrzymania. Czasami mona kogo uratowa, jeeli ma si pod rk
sprzt do wymiany hemoglobiny i sporo innych urzdze; inaczej nic z tego. A zawarto
implantu zawsze ulega kasacji.
- Sowem-kluczem by jego szef lub nazwisko - powiedzia Rafe. Razem z Martinem
rozbiera ciao. Ky zastanawiaa si, co z nim zrobi.
- Gammis co tam - powtrzy Martin.
- Gammis... - Rafe zamilk. - Jakie pi lat temu w okolicach Woosten dziaaa banda
piratw i kto mwi mi, e ich hersztem by jaki Gammis. Chyba Turek. Prawdopodobnie
mia jaki ukad z wadzami systemu i lokalnymi statkami. Ale zostawia ISC w spokoju, wic
nie interesowa mnie zbytnio.
- Za ile wylot, pani kapitan? - zapyta Martin.
- Za kilka godzin - odpara. - Co chcecie z nim zrobi?
- Skoro startujemy tak szybko, to jedynie moemy go wsadzi do chodni i wyrzuci w
przestrzeni pniej. Jego przyjaciele raczej nie bd dopytywa si o niego na policji. - Rafe
przynis worek i rozoy go. Razem z Martinem przeturlali ciao na foli.
- Nie moemy tak po prostu... - zacza Ky i urwaa. Mogli. To byo ze i z pewnoci
bezprawne, lecz nie gorsze od zabicia kogo podczas przesuchania. Znw poczua na barkach
ciar spowodowanych przez siebie mierci.
- Kto mgby zauway, gdybymy sprbowali pozby si ciaa na stacji - doda Martin.
- Nawet gdybymy zdoali std odlecie, zszargalibymy sobie opini. Jeeli ten czowiek
wyparuje, bd co podejrzewa, ale niczego nie bd wiedzie na pewno. Kogo obchodzi
zniknicie kolejnej szumowiny z bogat kartotek?
To miao sens, ale byo nieprzyjemnie bliskie szacowania wartoci cudzej mierci.
- Zaczekajcie chwil - Ky powstrzymaa ich przed zasoniciem plastikiem twarzy trupa.
Nie zwracajc uwagi na Martina i Rafe'a uklka przy zwokach i zapytaa: - Jakie ma
nazwisko na identyfikatorze?
- Pietro Duran - odrzek Martin. - Na pewno faszywe.
- Ale jedyne, jakie mamy - stwierdzia Ky. Nie modlia si nad pierwszymi ludmi,
ktrych pozbawia ycia. Prbowali j zabi i nie miaa ochoty na wypowiadanie adnych
sw nad nimi. Lecz ten Pietro, choby nawet by zy, nie wyrzdzi jej adnej krzywdy, cho
z jego wasnych sw wynikao, e nie zawahaby si, gdyby szef mu za to zapaci.
Zmwienie modlitwy nad jego ciaem byo waciwe i rzeczywiste. Przyjrzaa si szaro-
bkitnej twarzy o wyostrzonych mierci rysach. - Odejd w spokoju, Pietro Duranie -
powiedziaa. - Jeli kto ci kocha, niech odnajdzie spokj bez ciebie, a jeeli istnieje ycie
pozagrobowe, oby dozna lepszego, ni miae tutaj.
Wstaa i poczua si lepiej, bardziej pewna swojej osoby. Martin i Rafe wygldali na
zdezorientowanych - nic dziwnego.
- Nie wiedziaem, e jeste taka religijna - mrukn Rafe.
- Przez jaki czas nie praktykowaam - odpara Ky. - Ale musiaam to zrobi.
- Martwi pani jego mier? - zapyta Martin.
- Niespecjalnie - odrzeka. - Cho pomys samobjczego obwodu w implancie wydaje mi
si niesmaczny. - Potrzsna gow. - Schowajcie go do chodni i posprztajcie tutaj. Bd na
mostku, zajm si poegnaniem. - To oznaczao dwa ciaa w chodni. Nawet wzgldnie
pobaliwa policja Rosvirein zatrzymaaby ich za zabicie dwch ludzi, gdyby tylko powzili
jakie podejrzenia.
Ky wykonaa ca seri rozmw, starajc si zostawi Stelli moliwie najlepsze ustalenia
z bankiem, Gildi Kapitask, kupcami i wadzami stacji. Zauwaya, e inni kapitanowie
take zareagowali na pojawienie si uzbrojonej trjcy.
- Wolne - oznajmi w kocu oficer dyurny stacji. - Wszystkie rachunki uregulowane,
adnych nieodebranych depozytw, ani skarg. Przyjlimy dyspozycje odnonie pani
kuzynki. Udanej podry, kapitanie Vatta. Czy chciaa pani zostawi wiadomo o miejscu
przeznaczenia?
- Nie - odpara Ky. - Jedynie o opuszczeniu systemu.
- Bardzo dobrze. Ma pani woln drog najmniej zatoczonym kursem do punktu skoku
gamma. Przy tym poziomie alertu musi pani otrzyma pozwolenie od Pokojowych Si
Rosvirein na zmian tego kursu.
Ky skrzywia si.
- Zamierzaam polecie okrn tras, eby przekona si, czy aby nie pojawi si moja
kuzynka.
- Nie. Chcemy, eby wszystkie jednostki w ukadzie albo zadokoway, albo odleciay bez
zbdnego wasania si po okolicy, co mogoby wpyn na nasz system obronny. Prosz
pamita, i podejmiemy kroki odwetowe, jeeli zaatakuje pani jaki statek wewntrz
systemu.
- Nawet, jeli mnie ostrzelaj? - zapytaa Ky.
- Tak. Prosz zabezpieczy uzbrojenie, nasze siy ostrzelaj kad jednostk, ktra je
uaktywni. Czy to jest jasne?
- Nadzwyczaj - zapewnia. Miaa nadziej, e siy obronne Rosvirein byy tak dobre, za
jakie same siebie uwaay.
Odcumowanie przebiego gadko; za ich ruf kolejne statki odczepiay si od Stacji
Rosvirein jak paciorki z nitki. Pikna Kaleen prowadzia ca procesj. Ky obserwowaa
skanery systemowe, ozdabiajce nadlatujce okrty ikonkami zagroenia. Przez kolejne
godziny nic si nie wydarzyo. Czy to w ogle byli piraci? Czyby opucia stacj bez
powodu? Jak mocno rozzoci si Stella, kiedy jej tutaj nie zastanie? Wpatrywaa si w
ekrany, prbujc yczeniami wywoa pojawienie si Garyego Tobai, lecz bezowocnie.
Po pierwszym, pozbawionym wydarze dniu lotu na silnikach wewntrzukadowych
odwoaa Martina i Rafe'a na bok.
- Musimy ustali, kto za tym wszystkim stoi - oznajmia. - Ten Gammis Turek, czy jak
mu tam - czego szuka? Czego moe chcie?
- Jedna banda piratw nie dokonaaby tego wszystkiego - oceni Martin. - Do tego
potrzebna byaby co najmniej flota kosmiczna.
- Wsppracowa z Osmanem - zauwaya Ky. - Moe rwnie z innymi bandami
piratw? Nakoni ich do wsppracy?
Martin prychn.
- Do wsppracy? Piratw? S na to zbyt niezaleni.
- Moe - mrukn Rafe. - A moe wcale nie. To miaoby sens - przestpczo
zorganizowana jest dalece bardziej dochodowa i bezpieczniejsza ni dziaalno prowadzona
na wasn rk przez tych samych przestpcw.
Martin rzuci mu wymowne spojrzenie: Pewnie wiesz, co mwisz. Rafe odpowiedzia
markowanym salutem.
- Oczywicie, e wiem, o czym mwi - zapewni. - I mam racj. Odpowiednia ilo
piratw korzystajca z pocze ansiblowych jest w stanie pokona obron kadego systemu,
zwaszcza, jeeli zostanie on odcity od innych przez awari przekanikw. Nie ma
regularnych si kosmicznych. Okolic przemierza paru kaprw, ktrzy nie wspdziaaj ze
sob, nawet jeli lataj pod bander tego samego rzdu. - Przerwa i zamyli si na moment. -
A, tak przy okazji, ilu waciwie kaprw ma Slotter Key?
- Nie mam pojcia - odpara Ky. Dostrzega zalek pewnego pomysu, lecz nie zdoaa
go skonkretyzowa. - Martin?
- Nic o tym nie syszaem - przyzna. - Przypuszczam, e... ze dwudziestu? Trzydziestu?
A rzd Slotter Key nie jest jedynym, ktry z nich korzysta. Pomylmy... Mannhai. Cirvalos.
Bissonet.
- Swego czasu wszyscy pierwotni sygnatariusze Kodeksu Handlowego mieli swoich
kaprw - powiedzia Rafe. - Teraz jednak zostaa ich zaledwie garstka. Nie warto szarga
sobie opinii.
- Na to akurat Slotter Key nie zwaa - mrukn Martin. - Mwi si, e kosztuje nas to w
kategoriach dyplomatycznych.
- Co czyni Slotter Key logicznym celem dla grupy piratw, pragncych rozszerzy swoje
wpywy - podsumowaa Ky. Niemal przejrzaa plan korsarzy. - Gdyby udao si wykaza, i
kaprzy nie zapewniaj skutecznej opieki - w tym celu trzeba byoby zaatakowa statki
kupieckie - to mona by przekona rzdy i spedytorw, e potrzebuj lepszej ochrony...
- Udao si to na Woosten - oznajmi Rafe. - Przynajmniej z t ochron. Tamci chyba
nigdy nie mieli kaprw. Niezgorszy system do przetestowania metody... Woosten jest za
biedny, by interesowa wikszo duych korporacji.
- A wic przerwali czno i uderzyli w konkretnego przewonika. Prawdopodobnie
wybrali Vattw ze wzgldu na Osmana...
- Albo poniewa Vattowie s duzi, dobrze znani i nigdy nie stanowili czci kaperskiej
floty Slotter Key - powiedzia Martin. - Duo medialnego zgieku, mniej ryzyka - aden statek
Vattw nie by uzbrojony. - Zamilk i zmarszczy brwi. - Ale eby dokona ataku na samym
Slotter Key, musieli jako wywrze nacisk na rzd. Z tego, co mwia Stella, wynika, e kto
wiedzia o bunkrach pod wasz siedzib i umieci adunki pod ziemi. Nie mona tego
dokona z kosmosu.
- Za to, jeeli sytuacja faktycznie tak wyglda i zdobdziemy wicej dowodw, moemy
powiedzie ludziom... - zacza Ky.
- O czym? - zapyta Rafe. - O niebezpieczestwie? Wiedz o nim. Nie pomoe samo
podanie nazwiska.
- Mylaam o innych kaprach. Musimy ich znale i nakoni do wsppracy z nami.
- Do wsppracy? eby znale kolejnych?
- eby stworzy... flot - wyjania Ky, nareszcie nadajc ksztat wykluwajcemu si
pomysowi. - Skoro Slotter Key ma trzydziestu kaprw, a inne ukady rwnie wielu, to
dysponowalibymy liczniejsz flot od piratw.
- Po pierwsze, nie wiemy, jak wielka jest naprawd ich flota - zauway Rafe. - Z tego, co
wiemy, mog mie setki, tysice okrtw. Po drugie, nigdy nie przekonasz pidziesiciu czy
stu niezalenych kaprw, eby walczyli razem jako flota.
- Nawet, gdyby nauczono ich manewrw floty - przytakn Martin. - Czego nie potrafi.
- Nikogo nie sta na utrzymywanie flotylli tysica jednostek - sprzeciwia si Ky. -
Potrzebne byyby rodki gromadzone przez kilka lat. Setki, moliwe. Slotter Key jest
bogatym wiatem, a mamy mniej ni dwiecie prawdziwych okrtw wojennych oraz
jednostek wsparcia. - Sprawdzia liczby w implancie - miaa racj. Gospodarka nie
udwignaby wicej bez przestawienia si, ktre nie miao miejsca. A co do szkolenia -
cigna - to Slotter Key umieszcza na pokadzie jednostek kaperskich oficerw Si
Kosmicznych, ktrzy znaj si na manewrowaniu w zgrupowaniu okrtw. Moe inni
postpuj tak samo, albo moglibymy wynaj oficerw marynarki.
Martin spojrza na Rafe'a. Ten otworzy usta. Uniosa do.
- Nie. Nie mw mi, dlaczego miaoby si nie uda. Pom mi znale sposb, eby to si
powiodo.
- Ale...
- Pani kapitan nie rozumie trudnoci...
Przez gow przeleciaa jej istna kaskada moliwoci, byszczcych niczym
wypolerowane monety.
- Rozumiem - oznajmia ostro. - Rozumiem, e jestemy jednym okrtem. e Vatta ma -
o ile wiem - tylko dwie jednostki, z ktrych jedna jest star, woln i bezzbn kryp.
Rozumiem, e nieprzyjaciel ma wiele okrtw, wydajny system cznoci i przewag
inicjatywy. Ale rozumiem take - i lepiej, ebycie wy to zrozumieli - e tej rodziny, mojej
rodziny, nikt nie wykoczy. Mnie nikt nie wykoczy. Mojej ciotki Grace nikt nie
wykoczy. Nie myl o przetrwaniu, tylko o zwycistwie.
Syszc wasne sowa, uznaa je za aroganckie i nieprawdopodobne do spenienia, lecz
Rafe i Martin wygldali, jakby wanie usyszeli fanfary.
Co takiego zrobia? Czyby naprawd miaa aur dowdcy? Odegnaa t kwesti i
cigna szybko.
- Piraci dysponuj obecnie poczon flot. Nawet, jeli si rozproszy, zaszkodzi
handlowi i komunikacji. rodki zaradcze s na wycignicie rki, trzeba je tylko zebra
razem.
Rafe odzyska oddech.
- I uwaasz, e potrafisz tego dokona.
- Lepiej, eby tak byo - rzucia. - Nikt inny tego nie robi.
Martin pokiwa powoli gow.
- Pospolite ruszenie kaprw moe si powie. A co z flotami poszczeglnych systemw?
Nie byyby bardziej przydatne?
- Okazayby si wielk pomoc - zgodzia si Ky - o ile ich rzdy pozwoliyby im
odlecie. Ale wikszo z nich dziaa wycznie w obrbie swojego ukadu. Cz nie ma
nawet moliwoci lotu w nadprzestrzeni, s niczym policja miejska. My potrzebujemy si
kosmicznych z prawdziwego zdarzenia.
- Co z cznoci?
Ky umiechna si.
- Ansible pokadowe - odpara. - Dysponujemy iloci wystarczajc przynajmniej do
wyposaenia si uderzeniowych, dziki czemu dorwnamy piratom. Poza tym, moemy zleci
zbudowanie dalszych.
- Nie - Rafe zblad. - Nie moesz tego zrobi. Nie wolno ci.
- Owszem - oznajmia. - Rafe, ta technologia ju wycieka w wiat. Nie powstrzymasz
tego. Moliwe, e jacy renegaci z waszego dziau rozwoju wanie konstruuj je dla innych.
Przegldae list adunkw Osmana. Ile wedug ciebie ich byo?
- Co najmniej szedziesit - odrzek Rafe, zwieszajc ramiona. - Nie rozumiem jednak,
czemu nie mielibymy sprbowa zniszczy ich wraz ze statkami...
Szedziesit okrtw wyposaonych w system natychmiastowej cznoci niezalenej od
ansibli systemowych... Ky zadraa. Miaa nadziej, e byo ich mniej. Bdzie potrzebowaa
wielu sojusznikw, eby poradzi sobie z tak liczb - albo wiksz.
- Nie pobijemy ich bez wasnej komunikacji - oznajmia. - Z taktycznego punktu
widzenia natychmiastowa czno midzy statkami na odlego skanowania daje im
niewiarygodn przewag w dowodzeniu! koordynacji.
- Moemy korzysta z ansibli systemowych, jak ju zostan uruchomione.
- A jeli nie? Biorc pod uwag ich podatno na atak? Nie, Rafe. Jedyna moliwo
podjcia walki z nimi to uycie tych ansibli przez nas. W milczeniu pokrci gow.
Zadzwoni interkom.
- Kapitanie! - To by Hugh Pritang. - Pojawiaj si nowe statki.
- Ju id - odpara. Miaa nadziej, e jednym z nich bdzie Gary Tobai, by moe w
konwoju. Na mostku zastaa atmosfer napicia rwnie gst, jak ciasto owocowe ciotki
Grace.
- Cztery uzbrojone okrty - powiadomi j Hugh, pokazujc je na skanerze. - Ani ladu
pani kuzynki. Stacja Rosvirein nie... ach, wanie nadaj.
Automatyczne centrum nadawcze stacji wywietlio na dole ekranu nawigacyjnego pasek
z wiadomoci: uwaga wszystkie statki, poziom ALARMU XENO. UTRZYMA KURS
POD GROB OSTRZELANIA. ZABEZPIECZY UZBROJENIE POD GROB
OSTRZELANIA. STATKI MOG JEDYNIE UAKTYWNI TARCZE. POZIOM
ALARMU XENO. ANSIBL SYSTEMOWY NIEDOSTPNY DLA CELW
PRYWATNYCH.
- Tarcze w gr - zarzdzia Ky. - Lee, policz czas do zanurzenia, gdybymy nie zaczekali
na punkt skoku.
- Przy obecnym przyspieszeniu za dwadziecia dwie minuty - odrzek. - Zapuciem
obliczenia z przewidywan wariancj skoku.
- Dobrze - pochwalia go Ky - Inynierowie: trzyma nadprzestrzenny w gotowoci na
wypadek skoku awaryjnego. - Niezalenie od konsekwencji, nie zamierzaa da si zapa, tak
jak na Belincie.
Na skanerze systemy obronne Rosvirein ukazane byy jako czerwone punkciki, tak samo,
jak przebywajce w ukadzie jednostki. Ky przyjrzaa si trajektoriom statkw. Trzy okrty,
bdce rdem pocztkowych kopotw, zmierzajce na Stacj Rosvirein... odlatujcy kupcy,
z ktrych cz bya bez wtpienia kaprami, tak samo, jak Pikna Kaleen... okrty Si
Pokojowych Rosvirein... oraz czterech przybyszw, ktrzy wynurzyli si z wielk prdkoci
i nie wida byo, eby mieli hamowa.
Ky cisno w odku. ledzce pierwotn trjk statkw osiem okrtw Rosvirein
znalazo si w kleszczach pomidzy nimi a nowoprzybyymi.
- Niedobrze - wymamrota Hugh, gdy tylko o tym pomylaa. - No dalej, zabierajcie si
stamtd.
- Opnienie skanerw wynosi niemal godzin - powiedzia Lee. - Co si stao, to si
stao.
Ky bya w stanie myle wycznie o Stelli, tkwicej w maym, powolnym i bezbronnym
stateczku... Minuty wloky si niczym godziny, kiedy tak obserwowaa nieaktualny obraz, na
ktrym nowe jednostki rozproszyy si i wday w wymian ognia z okrtami Rosvirein i
platformami obronnymi.
Gdy rozbysy tarcze, trudno byo pamita, e wydarzenia te miay miejsce niemal
godzin temu.
- Nie chodzi im o okrty - zauwaya Ky - tylko o obron systemu - instalacje
defensywne. - Tarcze napastnikw jarzyy si od ognia Pokojowych Si Rosvirein, lecz jak
dotd, adna nie zawioda.
- Tylko spjrzcie! - wskaza Lee. Ky zdya ju zauway, e jeden z leccych za nimi
statkw zbacza z wyznaczonego kursu. - Uzbrojony statek kupiecki elazne Wrota,
przyspiesza. - By znacznie bliej nich ni tamtych siedmiu napastnikw. Obserwowali go
niemal w czasie rzeczywistym.
- Przewidywany kurs? - zapytaa Ky.
- Daleko od nas. Wyglda na to, e zmierza po najszybszej trajektorii do... - urwa. Na
ekranie nawigacyjnym szeroki grot kursu elaznych Wrt zwa si, w miar jak
przyspieszenie eliminowao kolejne moliwoci. - ... systemowego ansibla finansowego.
- Pozorowany atak - zrozumiaa Ky. - Pozostae jedynie odwracaj uwag od ataku na
ansibl. Musz wiedzie, e ich bro pokadowa nie... - Lecz rozbysk na ekranie zaprzeczy jej
sowom; jedna z baterii zamilka. - Przygotowa si do przejcia - rozkazaa. W tej samej
chwili na ekranie pojawi si kolejny pasek z wiadomoci.
DO WSZYSTKICH STATKW DO WSZYSTKICH STATKW PRZYGOTOWA
SI DO PRZEJCIA. WSZYSTKIE STATKI SKACZ W KOLEJNOCI ODLOTU W 30-
SEKUNDOWYCH ODSTPACH PIKNA KALEEN PIERWSZA. STATKI, KTRE NIE
WYKONAJ SKOKU ZOSTAN UZNANE ZA WROGIE.
- Chc, ebymy si std zabrali - powiedzia Hugh. - Jeli jest ich wicej, to systemy
obronne Rosvirein bd mie kopoty.
- My te - odpara Ky. - Lee?
- Pidziesit sekund.
Zdawao si, e mino raczej pidziesit minut, nim Pikna Kaleen dokonaa przejcia z
gadkoci charakterystyczn dla doskonaego ustawienia.
- To byo... interesujce - oznajmi Rafe. - Mam nadziej, e skocz, zanim pojawi si
tam Stella.
Po raz pierwszy wyrazi niepokj o Stell. Ky z zadum zerkna na jego nieprzeniknion
twarz.
- Mam nadziej, e wygra waciwa strona - powiedziaa.
- Powinni - oceni Pritang. - Siy Pokojowe Rosvirein maj wystarczajc si ognia, by
poradzi sobie z tymi piratami, chyba e za szpic nadleci caa flota. Raczej odczytuj to jako
przetestowanie ich obrony systemowej...
- Wysadzili jedn z platform obronnych - zauwaya Ky.
- Zao si, e bya to peryferyjna stacja automatyczna - powiedzia Hugh. - Po
zabezpieczeniu okrtu na czas przelotu nadprzestrzennego przyjrzymy si nagraniom...
- Najpierw uoymy harmonogram wicze - postanowia Ky. - Najwyraniej moemy
oczekiwa kopotw wszdzie, poza nadprzestrzeni. Obejm wacht na mostku, pan z
Martinem przygotujecie dla mnie wstpny harmonogram.
- To ju prawie zmiana wachty - mrukn Rafe.
- I tak miaam nastpn sub - rzucia Ky. - Jeli jeste zmczony, moesz uda si na
odpoczynek. - Za pomoc implantu sprawdzia po kolei wszystkie funkcje okrtu. adnych
problemw: Pikna Kaleen wisiaa w nieokrelonoci.
- Miaem na myli, e mino duo czasu od ostatniego posiku pani kapitan -
sprecyzowa Rafe. - Nie ma adnych zasad odnonie tej kwestii?
Ky ju chciaa powiedzie, e nie jest godna, ale teraz, gdy mino bezporednie
zagroenie, zgodniaa. A pena obsada okrtu oznaczaa, e miaa obsug kuchni.
Zadzwonia na d i zamwia posiek.
- Zadowolony? - zapytaa Rafe'a.
Zoy donie i ukoni si lekko.
- Chodzi mi jedynie o dobro pani kapitan.
- Nie wtpi - mrukna, starajc si utrzyma rwnie lekki ton.
* * *
Po trzech godzinach nowej wachty pojawili si Martin i Rafe z harmonogramem wicze
i kolejnymi pytaniami o jej plany.
- Skd statki kupieckie bd wiedzie, e nie jestemy piratami? Jak zareaguj wadze
systemw? I najemnicy?
- Rozpracujemy to - odpara Ky. - Kupcy... C, Vattowie nadal ciesz si dobr
reputacj, pominwszy Osmana. Mog z nimi porozmawia. Jeli nikt nie rzuci najemnikw
przeciwko piratom, nie bd mieli powodw, by nas atakowa. Przecie zarabiaj na
konfliktach wewntrzsystemowych. Wadze...
- Rzdy, ktre nie lubi lub nie ufaj Slotter Key - przypomnia jej Rafe.
- Wiem, wiem. Zaczniemy od najwaniejszego. Szukamy innych kaprw. Jednego po
drugim, jeli bdziemy musieli, cho zao si, e ju gromadz siy, jeeli nadziali si na
bandy piratw.
* * *
Dwa dni po Rosvirein Ky zawoaa Rafe'a do swojego biura.
- Powiedziae tamtej meneder ISC o ansiblach pokadowych?
Wyglda na zaszokowanego.
- Wielkie nieba, nie! Nie miaa takiego poziomu uprawnie. Dlaczego?
- Czy istnieje jaki sposb, by podczy te pokadowe ansible do lokalnego systemu
cznoci?
- Raczej nie - odpar Rafe. Zoy palce w piramidk. - Trudno z zintegrowaniem
ansibli okrtowych z lokalnymi urzdzeniami to jeden z najwikszych problemw przy ich
uywaniu. atwiej poczy si z innym statkiem poprzez lokalny system, ni podpi si do
takiego systemu. Ten typ cznoci zwyczajnie nie jest do tego przeznaczony.
- To bez sensu - orzeka Ky. - Tak jest bliej...
- Fizycznie tak, ale nie w tym rzecz. - Rafe zmarszczy brwi. - Ocieramy si o tajemnice
handlowe, ale przynajmniej czciowo musisz to zrozumie. Ansible systemowe cz si z
lokaln sieci cznoci dziki urzdzeniom i oprogramowaniu, ktre zapewniaj wzajemn
identyfikacj. Same ansible s zabezpieczone poprzez danie, aby kada przychodzca
wiadomo miaa waciwy pocztek i kod przeznaczenia, co - z wyjtkiem komunikatorw
pokadowych, ktre znajduj si w oddzielnej bazie danych - jest wgrywane do urzdzenia na
etapie produkcji. Kady ansibl systemowy jest wytwarzany na zamwienie, by odpowiada na
sygnay miejsca przeznaczenia. apiesz?
- Tak przypuszczam. Kosztowne podejcie...
- Fakt. Ale dziki temu ansibli nie mona przej, jak to si kiedy zdarzao z
planetarnymi lub wewntrzukadowymi sieciami komunikacyjnymi. Jednoczenie ISC
ustawia parametry systemu opartego na prdkoci wiata, by utworzy unikalne poczenie z
ansiblem. Czci naszego monopolistycznego porozumienia jest danie, aby ukadowe
systemy cznoci nie komunikoway si z innymi ansiblami. Oczywicie, moliwe jest
komunikowanie si ansibli, lecz dostp do sieci komunikacji nadwietlnej ograniczamy do
jednego ansibla.
- Ale niektre systemy maj wicej ansibli - w wielu znajduj si zarwno przekaniki
komercyjne, jak i finansowe...
- Oczywicie, my - ISC - produkujemy wicej ansibli z tym samym kodem wewntrznym.
Lecz kady ukad, bdcy naszym klientem, ma tylko jeden kod dostpu, a umowa serwisowa
z nami gwarantuje, i klient nie poczy si z adnym innym ansiblem. Gdyby ISC
udostpnio systemy klientw ansiblom pokadowym, to powstaaby olbrzymia wyrwa w
systemie bezpieczestwa.
- Musi by jakie obejcie - upieraa si Ky. - Nie wierz, e Osman i jego
sprzymierzecy nie kontaktowali si z lokalnymi sieciami cznoci przez swoje ansible. To
zapewnioby im bezpieczestwo przed inwigilacj, jak ISC prowadzio poprzez przekaniki
systemowe.
- Gdyby dokonali czego takiego, to musieliby dysponowa technologi, ktrej nie znamy
- odpar Rafe. - Co nie jest niemoliwe. Cz wydziau rozwoju ISC bya niezadowolona z
prowadzonej od dekad polityki powstrzymywania rozprzestrzeniania si. Zarzd podejrzewa,
e wykorzystywali fundusze ISC na prowadzenie bada, ktrych wynikw nigdy nie
ujrzelimy.
- Zamy, e mieli tak technologi - powiedziaa Ky. - Tak jest bezpieczniej. Nastpnie
zamy, e j rozpracujesz i stworzysz ekwiwalent.
Rafe zagapi si na ni.
- Ja? Nie jestem projektantem, ani inynierem. Prawdopodobnie nie mgbym...
- Rafe, jeste jedynym czowiekiem, jakim dysponujemy, ktry zna si na sprzcie ISC.
Chyba, e znajdziemy inyniera, bd projektanta, ktry zechce z nami wsppracowa.
Jestem pewna, e Osman mia gdzie tutaj informacje na ten temat. Znajd je.
- Ale potrzebujesz mnie, ebym pomg w nawizywaniu kontaktw...
- Owszem. Poradzisz sobie z obiema sprawami. Cho moe zmniejszy to tempo dziaa.
- A do cakowitego ich zatrzymania - mrukn Rafe.
- Nie sdz. Gdyby chocia okreli, czego musimy si dowiedzie, moglibymy zacz
szuka pomocy ekspertw.
- Zbliam si do granicy tego, co mog zrobi - ostrzeg Rafe. - Nadal jestem winny
lojalno przede wszystkim ISC. Prosisz mnie o pomoc w zmianie tego ukadu.
- Jestem przekonana, e aby pomc ISC, musimy mie dziaajcy system cznoci -
oznajmia Ky. - Wrogowie ISC dysponuj ju technologi, o wynalezienie ktrej prosz
ciebie, wic nie pogarszamy sytuacji. Korzystamy z nowej technologii, eby pomc.
Skrzywi si.
- Moe. A moe nie. Musz to przemyle.
- Byle nie za dugo. Nieprzyjaciele wiedz ju, kim jestemy.
- Co ze Stell? Skd bdzie wiedziaa, dokd si udaa?
- Zostawiam jej wiadomo w Gildii Kapitaskiej.
- Nie bdzie szczliwa.
- Wiem - powiedziaa Ky. - Ale nie mielimy wyboru. Po drodze moemy si zatrzyma
i... eee... wyprbowa par rzeczy.
- wiczenia - mrukn z niesmakiem Rafe.
- Zupenie, jakby sam nie wiczy - docia mu.
Ky rozkazaa, eby okrt zatrzyma si na kilka dni w nastpnym punkcie skoku.
Podleciaa wystarczajco blisko masywnej planety, by szcztki po ostrzeliwaniu jej
piercienia pozostay w pobliu, nie przeszkadzajc innym statkom w skokach. Oba trupy
znikny po pierwszej salwie.
Obserwowanie wybuchajcych ska byo mniej zabawne od nielegalnych fajerwerkw,
ktre odpalia raz z play z kuzynami, lecz po trzech dniach wiedziaa ju na pewno, e
Gannettowie byli znakomitym zespoem strzeleckim, a druga obsada w niczym nie
ustpowaa temu, co pokazywano jej w Siach Kosmicznych Slotter Key. Osman utrzymywa
uzbrojenie i elektronik w wymienitym stanie, dziki czemu potrzebne byy jedynie drobne
poprawki. Czwartego i pitego dnia uoya z Hugh symulacje dla zaogi.
- Nie chciabym by piratem, ktry sprbowaby na nas napa - oznajmi Pritang po
pierwszej serii symulacji. - Kiedy ruszamy na polowanie?
- Musimy zrobi wicej, ni wyapywa ich pojedynczo - odpara. - ycia by nam nie
starczyo. Moe by nawet szedziesit okrtw z przenonymi ansiblami. Wedug Rafe'a
tyle wanie urzdze upynni Osman.
- Uch. Ma pani racj: potrzebujemy floty. Ale zebranie jej...
- Nie bdzie atwe, zwaszcza, jeli wdam si w rozmowy z rzdami. Mam jednak
nadziej znale paru kaprw w Sallyonie. Z pewnoci chtniej mnie wysuchaj. - Pokiwa
gow bez entuzjazmu, ona za cigna: - Potrzebujemy jednak czego wicej ni wicze ze
strzelania, Hugh. Ostatni alarm ogniowy by aosny, a reakcja zbyt wolna. Nie daj nam spa
po nocach, jeli musisz, ale chc przylecie na Sallyon z zaog obeznan z kadym ktem
okrtu i kad procedur.
- Z kadym odacym kawakiem farby - obieca jej Pritang. Ky wybuchna miechem.
Podczas nastpnego lotu w nadprzestrzeni zacza aowa tego nie dali nam spa po
nocach, poniewa wiczenia, ktre opracowa, regularnie przeryway wszystkim sen. Utrata
mocy, przecieki, szczeliny w kadubie, poar mesy, uzbrojeni pasaerowie na gap w
adowni, awaria sztucznej grawitacji... A kapitan mia swoj rol do odegrania w alarmie
kadego typu, zazwyczaj wymagajc obecnoci na mostku. Zastanawiaa si, gdzie znalaz
tak rnorodne, wspomagajce wiczenia obiekty i materiay, ktre dymiy, mierdziay,
pony i wydaway przeraajce odgosy uciekajcego powietrza, trzaskajcych pomieni,
wystrzaw i bulgoczcych pynw. Albo zestaw do charakteryzacji, dziki ktremu zamieni
cz zaogi w rozsianych po okrcie rannych" lub zabitych", a innych w obcych -
pasaerw na gap, zamachowcw, nieprzyjaci.
- Przynajmniej nie jest nudno - uzna pewnego dnia Rafe, kiedy garbili si wok stou,
pochaniajc w popiechu posiek po dwugodzinnych zmaganiach z pozorowan powodzi. -
Musz mu przyzna, e wykazuje si prawdziw inwencj w podejciu do wicze.
- Dzikuj - powiedzia Hugh, podchodzc do nich od tyu. - Mam przyjemno
zameldowa pani kapitan, e sprawno ulega staej poprawie, od trzech wicze osigajc
chwalebny poziom. Za pozwoleniem pani kapitan, chciabym im ju odpuci. Uwaam, e
zasuyli na nagrod za dobr prac.
- Ma pan zgod kapitana - odrzeka Ky. - Kapitan chciaby take przespa ca noc - lub
przynajmniej wacht - poniewa nie chc dotrze do Sallyonu i tak wyglda... - Wskazaa na
siebie.
- Pani kapitan zawsze wyglda nienagannie - owiadczy Hugh. Obrzucia go
spojrzeniem. - I jest pracowita - doda. - Wielu kapitanw kazaoby mi skoczy kilka dni
temu. Doceniam pani wol wcignicia tej zaogi na wyszy poziom.
- Nie ma problemu - odpara Ky. - Doceniam wysiek, jaki pan w to wszystko woy.
- Wzajemny podziw - wymamrota Rafe i przewrci oczami.
Hugh spojrza na niego agodnie, lecz chyba przekaza mu co znacznie mniej agodnego,
gdy Rafe nagle poczerwienia i wsta pospiesznie od stou.
- Interesujcy mody czowiek - powiedzia Hugh, gdy Rafe wyszed.
- Bardzo - przyznaa Ky. - Moja kuzynka Stella znaa go kiedy. Odnalaz j na Lastway.
- Jest... eee... zwizany z ni?
- Nie. Przynajmniej nie wydaje mi si. Prowadzili razem interesy. Sama weszam z nim w
spk, poniewa Stella powiedziaa mi, e bdzie honorowa umow.
- Jest aktualna?
- Nie, wygasa dawno temu. Zapomniaam j przeduy.
- A mimo to postanowi zosta na tym okrcie z pani. Ciekawe.
- Zna si na systemach cznoci - wyjania. - Potrzebuj go.
- Aha. - Teraz to na ni pad jego agodny wzrok. - Jest do przystojny.
- Tylko nie ty - jkna Ky. Milcza, wic dodaa: - Martin zamartwia si przez cay czas,
e zakochaam si w Rafie. Ale tak nie jest. Nie jest w moim typie. - Po zdradzie Hala nie
bya pewna, czy miaa jakikolwiek typ. - Id do ka - oznajmia. - Doceni brak
niespodziewanych alarmw wiczebnych przez co najmniej osiem najbliszych godzin.
- Z pewnoci pani kapitan - rzuci Hugh. Miaa nadziej, e bysk w jego oku tylko si
jej przywidzia.
Trzy dni pniej wynurzyli si w systemie Sallyon i polecieli w stron Gwnej Stacji
Sallyonu.
Rozdzia 9
System Sallyon
Sallyon umieci zdaln stacj kontroln zaledwie pitnacie sekund wietlnych od
punktu skoku. Ledwo Pikna Kaleen wysza z turbulencji powynurzeniowych, a na ekranie
Ky ju pojawia si Kontrola Imigracyjna Sallyonu.
- Wejciowa stacja celna Sallyonu do nadlatujcego statku. Potwierdcie identyfikacj
nadajnika, ID waciciela jednostki, nazwisko oficera dowodzcego, ostatni port zawinicia i
stan ansibla w tyme porcie. Wszystkie statki musz uzyska tutaj zezwolenie na dalszy lot w
stron Gwnej Stacji Sallyonu. - Owiadczeniu towarzyszy strumie danych dla pilota,
zawierajcy tempo hamowania i kurs.
- Nazwa okrtu to Pikna Kaleen - odrzeka Ky. - Waciciel: Transport Vattw. Kapitan:
Kylara Vatta...
- Wedug naszych zapisw kapitanem tej jednostki powinien by Osman Vatta. Prosz
wyjani niezgodno.
- Osman Vatta by piratem - odpara Ky. - Ukrad ten statek Transportowi Vattw.
Powinnicie byli otrzyma ostrzeenie od prawowitych wacicieli Vattw i informacj o
odpowiedzialnoci Osmana Vatty...
- Otrzymalimy.
- Osman Vatta nie yje - oznajmia Ky. - Powinnam figurowa na waszej licie jako
kapitan Glennys Jones lub Gary'ego Tobai, w zalenoci od tego, kiedy po raz ostatni
aktualizowalicie dane przed kopotami z ansiblami.
- Eee... tak.
- Ten okrt, Pikna Kaleen, zosta z powrotem wpisany na list jednostek Transportu
Vattw. Aby unikn dalszych nieporozumie, zamierzam przerejestrowa go i nada now
nazw.
Na twarzy na ekranie maloway si dezorientacja i zo.
- Ale kim pani jest? Jakie ma pani uprawnienia?
- Jestem Kylara Vatta - powtrzya. - Moim ojcem by Gerard Vatta, dyrektor finansowy
Vatta Enterprises, do ktrego naley Transport Vattw. Lista personelu Vattw powinna
zawiera krtk notk biograficzn i zdjcie...
- No c... owszem... ale co pani robi na tym statku? Jak go pani zdobya?
- Moja kuzynka Stella i ja zostaymy zobligowane przez siedzib Vattw... - O ile
takowa nadal istniaa. - ...do odbudowy pocze obsugiwanych przez Vattw i odzyskania
wszystkich jednostek Vattw, jakie zdoamy zlokalizowa. Posiadam rwnie list kaperski
Slotter-Key, uprawniajcy mnie do pryzw. Osman nie yje; zanim j ukrad, jednostka ta
naleaa do Vattw, wobec czego przywrciam j prawowitym wacicielom.
- To uzbrojony okrt - zauway urzdnik.
- Oczywicie - przytakna Ky. - Osman by piratem.
- Nie rozbroia go pani.
- Nie. Jak mwiam, posiadam list kaperski...
- Wasza bro musi zosta zabezpieczona i zaplombowana; dokonamy inspekcji plomb.
Inspektorzy wejd na pokad, zanim zacumujecie do stacji.
- Oczywicie - zgodzia si Ky.
- Prosz teraz powiedzie, jak wyglda sytuacja z ansiblami w Rosvirein, kiedy stamtd
odlatywalicie?
- Podczas naszego pobytu ansible dziaay, ale opucilimy Rosvirein po informacji ze
strony tamtejszych wadz o pojawieniu si zagroenia. Tu przed skokiem widzielimy take
statek wyranie zmierzajcy w stron ansibla finansowego.
- Macie jakie nagrania, ktre to potwierdz?
- Mog wykona kopi logu naszych skanerw - zaoferowaa Ky. - Doszo do wymiany
ognia...
- Ilu najedcw?
- Trzy okrty w formacji - to po ich pojawieniu si Rosvirein nakazao wszystkim
statkom spoza systemu albo odlot, albo pozostanie na stacji niezalenie od dalszego rozwoju
wydarze. Postanowiam odlecie. Wczeniej, na Sabine, wpadam w ten sposb w kopoty.
Jednostki Rosvirein ledziy tamte trzy, a pozostae statki miay zabezpieczy bro i nie
wchodzi w drog. Znajdowalimy si ponad dzie drogi od Gwnej Stacji Rosvirein, kiedy
w ukadzie wynurzyy si kolejne cztery okrty i zaczy ostrza baterii obronnych. Wwczas
jeden z odlatujcych statkw zmieni kurs i ruszy w stron ansibla finansowego. To
wszystko, co wiem.
Mczyzna skrzywi si.
- Wtpi. Kto taki, jak pani, do tego z takim okrtem... W porzdku, daj pani
tymczasowe zezwolenie na lot do stacji gwnej. Bdzie pani musiaa zatrzyma si w
odlegoci dziesiciu tysicy kilometrw od niej i zaczeka na inspekcj uzbrojenia. Nie
wpuszczenie inspektorw na pokad zostanie potraktowane jako demonstracja wrogich
zamiarw i spotka si z surowymi konsekwencjami... Czy to jasne?
- Nie zamierzam utrudnia inspekcji uzbrojenia - oznajmia Ky. - Ju to panu
powiedziaam.
- W takim razie otrzyma pani zezwolenie na cumowanie, lecz ostrzegam, ebycie
trzymali si z dala od kopotw. Nie tolerujemy wywrotowcw.
- Wywrotowcw?
- Mamy problemy z poow haastry, jaka przylatuje tutaj z Rosvirein - owiadczy
urzdnik. - Tam szerzy si zorganizowana przestpczo. Piraci przylatuj i odlatuj bez
najmniejszych przeszkd. Twierdzi pani, e dziaa legalnie, lecz pani pozycja jest mocno
wtpliwa, kapitanie Vatta.
- Nie jestem waszym wrogiem - zapewnia go. - Moimi wrogami s piraci, zabili mi
rodzicw i prbuj obrci rodzinny interes w ruin.
Kontynuowa, nie zwaajc na jej owiadczenie:
- Wasz komputer nawigacyjny otrzyma dane kursu. Prosz wykona.
Zgodnie z poleceniem, Pikna Kaleen zwolnia i w kocu z zerow prdkoci wzgldn
zaparkowaa przy promie z inspektorami uzbrojenia. Ky rozwina nowy rkaw dokujcy,
ktry wymienia razem ze luz, i napenia go powietrzem. Na pokad wkroczya semka
inspektorw. Plombowanie uzbrojenia zabrao prawie dwie godziny, lecz w odrnieniu od
celnika inspektorzy nie demonstrowali nadmiernej podejrzliwoci.
- Witamy na Sallyonie - oznajmi ich dowdca przed powrotem na prom. - Poprowadzi
was lokalna kontrola lotw.
Po zadokowaniu formalnoci przebiegy gadko. Handel najwyraniej zamar. Na stacji
nie byo zbyt wiele statkw i przydzielono im dok normalnie przeznaczany dla liniowcw
pasaerskich dla zrwnowaenia masy", jak wyjani zarzdca stacji. Ky przejrzaa list
dokujcych jednostek i z zaskoczeniem znalaza na niej jedn zarejestrowan na Slotter Key:
Dar Sharry, dowodzony przez N. W. Argelosa. Moe bdzie mia jakie wiadomoci z domu.
* * *
Oficer przy trapie wyglda na wojskowego, a zaoga sprawiaa wraenie energicznej i
zapracowanej.
Ky podesza do wejcia do doku, podaa nazwisko i poprosia o rozmow z kapitanem.
Moda kobieta z kompadem obejrzaa j od gry do dou i zawoaa do mczyzny przy
trapie.
- Go do kapitana.
Podszed bliej.
- W jakiej sprawie?
Wyprostowaa si.
- Nazywam si Ky Vatta. Wanie przylecielimy z Rosvirein. Jestem ze Slotter Key.
Zobaczyam, e wasz statek rwnie tam zarejestrowano. Chciaabym spotka si z waszym
kapitanem i wymieni informacje wane dla naszego systemu.
- Vatta, h? Jak dawno nie byo pani na Slotter Key?
- Opuciam dom siedemnastego beritha zeszego roku - odpara. - Wiem o atakach na
siedzib i pracownikw Vattw; mj ojciec - Gerard Vatta, dyrektor finansowy - zgin z
matk podczas zniszczenia naszego domu.
- Rozumiem. Prosz zaczeka, pocz si z kapitanem. - Dotkn skroni, sugerujc
poczenie implantowe. Ky przygldaa si dokowi. Na Dar Sharry adowano zapiecztowane
palety, wygldajce na bro. - Moe pani wej na pokad - oznajmi oficer. - Kapitan
Argelos przyjmie pani, lecz moe powici jej tylko p godziny.
- Dzikuj - rzucia Ky. Ukonia si fladze Slotter Key, wymalowanej przy wazie. W
rodku czekaa na ni moda kobieta, by zaprowadzi j na mostek.
Kapitan Argelos by krpym mczyzn w wieku jej ojca, czarne wosy gsto przetykaa
siwizna.
- Wic jest pani crk Gerry'ego - powita j, potrzsajc gow. - Kiepska sprawa z tym
atakiem na pani rodzin. Prosz przyj kondolencje, kapitanie.
Zapieky j oczy. Odpdzia zy mruganiem. Po raz pierwszy kto przekaza jej
zwyczajowe wyrazy wspczucia.
- Dzikuj - powiedziaa.
Siedzia przez chwil w milczeniu, patrzc w bok. Nastpnie pokiwa gow, jakby
doszed do jakich wnioskw.
- Wszystkich nas to zaniepokoio - cign. - Sama myl, e Siy Kosmiczne nie ochroniy
obywateli naszej planety...
- Wyobraam sobie - mrukna.
- Nie wiem, Vattowie nigdy w tym nie uczestniczyli, ale czy wie pani o programie
kaperskim Slotter Key?
- Tak - potwierdzia, natychmiast podajc mu wyjanienie, ktre powinien uzna za
sensowne. - Zanim podjam prac w rodzinnym biznesie, uczyam si w Akademii Si
Kosmicznych.
- Aha - mrukn. - Wobec tego wie pani, i kaprzy Slotter Key dziaaj przewanie jako
zwyczajni kupcy lub przewonicy. Piraci nigdy nie wiedz, gdzie jestemy, ani ilu nas jest,
ani ktre z jednostek to my. Mamy szerokie uprawnienia i uzbrojenie wystarczajce, by
stawi czoa wikszoci korsarzy. Teraz jednak... wyranie wida, e co si zmienio i piraci
dziaaj w wikszych grupach.
- Chce pan powiedzie, e jest kaprem? - upewnia si Ky.
- Owszem - potwierdzi. - Powierzam pani t informacj, by wyjani, dlaczego - mimo i
latamy pod t sam bander - nie mog pozwoli sobie, by w tych trudnych czasach
kojarzono nas ze sob. - Westchn i przeczesa doni wosy. - Kiedy zaczy si kopoty,
chciaem zaoferowa pomoc kademu napotkanemu statkowi Vattw, w charakterze eskorty
lub wynajmujc personel dla celw bezpieczestwa, lecz mj doradca z Si Kosmicznych
sprzeciwi si temu. Stanowczo. Powiedziaem mu, e naszym zadaniem jest ochrona
przewozw Slotter Key, ale odpar, e to byaby niewaciwa droga.
- A jaka byaby waciwa? - zapytaa Ky, starajc si mwi niedbaym tonem. Czyby
przedstawiciel Si Kosmicznych dziaa w porozumieniu z nieprzyjacielem?
- Polowanie na piratw - odpar Argelos. - Co robilimy. Znalelimy paru, lecz nie
dalibymy rady przy ich przewadze liczebnej. Pani te nie, kapitanie Vatta. Prba
oznaczaaby samobjstwo. Nawet, gdybymy wszyscy - to jest wszyscy kaprzy Slotter Key -
utworzyli jedn flot, takie przedsiwzicie byoby wielce ryzykowne.
- Wojna w kosmosie zawsze jest ryzykowna - oznajmia Ky przez zaschnite usta. - Ale
czasami niezbdna. - Zaczerpna tchu. - Czyli wie pan ju, jak obecnie dziaaj piraci?
- Tak. Niestety, nie mam moliwoci przekazania tych informacji na Slotter Key.
Musiabym tam polecie. Bez wytycznych ze strony rzdu moje moliwoci s ograniczone...
- Co z innymi kaprami? Wie pan, gdzie przebywaj? Co wiedz? - Wbrew sobie,
dosyszaa we wasnym gosie rosnce podniecenie.
- Nie... Porozumiewamy si poprzez komercyjne ansible, tak samo, jak inni. Dwa porty
temu natknem si na jednego z naszych, ale nie wiedzia wicej ode mnie.
- Nie mylelicie o wsplnych dziaaniach, poczeniu si?
- My dwaj przeciwko flotom piratw, ktre mog liczy nawet pitnacie - dwadziecia
okrtw? Co dobrego by z tego przyszo? Gdybymy odzyskali czno ze Slotter Key...
kiedy oyj ansible... o ile ISC uda si tego dokona... - Ponownie przejecha doni po
wosach w gecie czowieka, ktry wanie dochodzi do ciany.
- Kto jest paskim doradc? - zapytaa Ky. - Moe go znam...
- Nie wiem, czy powinienem pani mwi. Musz z nim porozmawia. Chyba zwyczajnie
wrc do domu i przekonam si, co do powiedzenia ma rzd. Jeeli bd chcieli, ebymy si
poczyli...
- O ile nie zostali przekupieni - rzucia Ky.
- Przekupieni? - Unis brwi.
- Sam pan powiedzia, e zmartwia pana okazana niemono ochronienia mieszkacw
planety. Moim zdaniem znaczy to, e kto dotar do rzdu na odpowiednio wysokim szczeblu.
Kto nie wywiza si ze swych zada. Moe wcale nie chcia.
Skrzywi si.
- To jest... Chce pani, ebym uwierzy, i rzd chcia ataku na Vattw?
- Nie oficjalnie, nie. Ale moga zosta wywarta presja. A co, jeeli kto wiedzia o
zmianie taktyki piratw, e obrona Slotter Key nie oprze si korsarskiej flotylli i zaoferowano
mu wybr: powicenie jednej rodziny lub utrata wszystkiego...
- To nie mogoby... - Urwa i spuci wzrok. Gdy ponownie podnis gow, w jego
oczach wida byo zmartwienie. - Czy nasza obrona naprawd jest taka saba?
- Prosz zapyta swojego doradc - odrzeka. - Lecz nie jest to problem wycznie Slotter
Key. Wszdzie doszo do awarii ansibli; inne rzdy rwnie mog dziaa pod presj. -
Przerwaa, zmieniajc w duchu bieg. - Sysza pan o piracie nazwiskiem Gammis?
Mina kapitana ulega zmianie.
- Gammis? Gammis Turek? Paskudny typ. Dziesi - dwanacie lat temu niemal go
dorwalimy, ale uciek. Na nastpnej stacji, do ktrej zawinlimy, zostawi nam wiadomo
z najgorszymi pogrkami. Nie przejem si tym - wszak zwyciylimy - ale zaczy
dochodzi mnie rne wieci od innych kapitanw. Dwa lata pniej znikn czonek mojej
zaogi. Cztery dni pniej policja stacji odnalaza ciao. Obdarte ze skry. Z wetknitym w
usta nagraniem tego, co mu zrobiono. Po starciach z nim innych spotykay podobne przygody.
- Uwaam, e to on za tym stoi - owiadczya Ky. - Mielimy wrd nas renegata -
dalekiego kuzyna, wykluczonego z rodziny. Ukrad nam statek...
- Osman Vatta - pokiwa gow Argelos. - Wiemy o nim, wiele lat temu pani rodzina
wydaa o nim specjalny biuletyn.
- ciga mnie - powiedziaa Ky. - Z zemsty na moim ojcu i wuju. Myl, e to on jest
inicjatorem atakw na Vattw - mam na myli przyczyn wyboru wanie nas. Ale nie dziaa
sam. Suy komu innemu i wydaje mi si, e ten kto nazywa si Gammis.
- To moliwe - uzna Argelos. - Czemu podejrzewa pani Gammisa?
- Po mierci Osmana - zacza Ky - zabraam si za poszukiwanie jego mocodawcw...
- Osman nie yje? Jak to si stao?
- Zabiam go - oznajmia. - Z pewnoci rozpozna pan okrt, ktrym przyleciaam.
Policzki Argelosa zaczerwieniy si.
- Tak, ale...
- Pewnie zastanawia si pan, czy nie zdradzi nastpny Vatta, gdybym bya na przykad
jego crk...
- Nie po tym, jak dowiedziaem si, e jest pani crk Gerry'ego - odpar. - Ale... tak. Na
pewno tak wanie uwaa mj doradca.
- Nie wyobraam sobie innej przyczyny ataku wycznie na Vattw - i to tak
zmasowanego, w tak wielu miejscach - ni osobista uraza. W kadym razie, kiedy
spotkalimy si z Osmanem, udao mi si go zabi i przej okrt.
Skin gow.
- Gdzie zalegalizowaa pani przejcie? Nie byo problemw w sdzie?
- Potraktowaam go jako pryz - wyjania. Wytrzeszczy oczy. Umiechna si,
zadowolona z jego zdumienia. - Ja take posiadam list kaperski, kapitanie Argelos. Nie wiem,
dlaczego, ani jak, ale czeka na mnie na Lastway.
- Ale Vattowie nigdy nie zostawali kaprami...
- Wiem. Niemniej, mam go, wic wziam Pikn Kaleen jako pryz.
- I nikt nie robi pani problemw?
Nie zamierzaa wspomina o Garth-Lindheimerze.
- Na Rosvirein nie byli zbyt szczliwi, ale zgodzili si, e wszystko odbyo si legalnie.
A interesy to interesy.
- Nastay niebezpieczne czasy, kapitanie Vatta - powiedzia Argelos. - Nie sdz, aby
wystarczy dotychczasowy model prowadzenia interesw. Skonsultuj si z moim doradc i
bd z pani w kontakcie, prosz jednak zbyt wiele nie oczekiwa. Przypuszczam, e podda w
wtpliwo wano pani listu kaperskiego. Zreszt, szczerze mwic, sam w ni wtpi. -
Jego mina wyranie wskazywaa, e traci reszt cierpliwoci.
- Moe pan przyj do mnie na pokad i samemu go obejrze - zaproponowaa Ky. -
Dzikuj za powicony mi czas, kapitanie Argelos. Mam nadziej, e wkrtce si
usyszymy.
Kilka godzin pniej Argelos skontaktowa si z ni i poprosi o pozwolenie na przybycie
na jej okrt. Ky zgodzia si z ochot w nadziei, e oznaczao to pozytywn odpowied.
Kiedy zjawi si na pokadzie, na jego obliczu nie byo ladu ciepa.
- Mj doradca z Si Kosmicznych uwaa, e pani zwariowaa - oznajmi. - Z dzy
zemsty za mier rodzicw. Powtrzyem mu to, co pani powiedziaa, a on zaklina si, e
pani list kaperski musia zosta sfaszowany. Powtrzy to samo, co ja: Vattowie nigdy nie
byli kaprami.
Ky kiwna gow w stron wiszcej na cianie ramki.
- Jest tam. Prosz obejrze go samemu.
- Za pozwoleniem...
- Oczywicie.
- Rzumy okiem... - Argelos pilnie wpatrywa si w list. W doni trzyma walec, ktry,
jak domylaa si Ky, by jakim urzdzeniem sprawdzajcym autentyczno dokumentu. -
Dowiadywaa si pani o systemie kaperskim? Jak funkcjonuje w praktyce?
- Nie. Kaprw okrelano piratami pogranicza. Z pewnoci nie uczono nas, i s
integraln czci systemu obronnego Slotter Key. Ta wiedza zupenie mnie zaskoczya.
- Uhm. Wyglda identycznie, jak mj. Przynajmniej po powierzchownej analizie. Suche
pieczcie waciwej gbokoci; odpowiedni papier i atrament. Jeli to podrbka, to genialna.
Zastanawia mnie jednak, dlaczego rzd obdarowa pani listem kaperskim, pozbawiajc
jednoczenie ochrony pani rodzin.
- Szczerze mwic, mnie rwnie to dziwi - oznajmia Ky. - Podejrzewaam, e to
faszywka, majca na celu wpdzenie Vattw w jeszcze wiksze kopoty, lecz otrzymaam go
z wiarygodnego rda.
- Moe mi pani powiedzie, skd?
- Z Si Kosmicznych - odpara. - Od osoby znanej mi osobicie.
Unis brwi.
- Z Si Kosmicznych? Jest pani pewna?
- Tak. rdo jest... nieskazitelne.
- Chyba nic z tego nie rozumiem - przyzna. - Moe kto czu si winny. Zna pani
dokadnie prawa rzdzce kaperstwem?
- Nie, nie bardziej ni zasady, na jakich to funkcjonuje. Miaam nadziej znale rodaka,
ktry mi pomoe. Pan jest pierwszym, ktrego spotkaam.
- Hmmm. Chyba nie zaszkodzi przesa pani kopi waciwych regulacji i przepisw. Co
do wsppracy...
- By moe, gdybym moga porozmawia z pana doradc...
- On nie chce mie z pani nic wsplnego. W tej kwestii by nieugity - najwyraniej
uwaa, e wasze wczeniejsze kontakty mogyby... eee... zaszkodzi dalszej wsppracy, jak
to uj.
- Zna mnie? - zdziwia si Ky. - By w Akademii?
- Lub na ktrym okrcie szkoleniowym. Nie jestem pewny nazwy, a on odmwi
podania szczegw. Uwaa pani za kompetentn, lecz niebezpieczn. Przesadnie
entuzjastyczn i niezbyt uczciw. Zosta mi przydzielony w zeszym roku; mj poprzedni
doradca podupad na zdrowiu i musia wzi urlop zdrowotny.
Ky natychmiast przyszed na myl kadet, przez ktrego kamstwa wyleciaa z Akademii,
ale nie powinien on jeszcze ukoczy uczelni. W takim razie kto?
- Ja tego nie stwierdzam - orzek Argelos. - A modo dojrzewa i mdrzeje. Sam za
modu byem nieco porywczy. Mimo to... nie jestem gotowy postpi wbrew jego radom.
Ky sprbowaa ponownie.
- Sir, moim zdaniem powinnimy dziaa razem - wszyscy kaprzy - i zaj si tymi
piratami. Uwaam to za najwaniejsze...
- To si prawdopodobnie nie uda.
- Dlaczego?
- C... jak mwiem, jest nas zbyt mao. Przynajmniej z samego Slotter Key. Nie
dysponujemy rodkami cznoci. A kaprzy z innych systemw raczej nie bd skonni
wsppracowa...
Ky zastanawiaa si, czy nadesza waciwa chwila, by zagra najmocniejsz kart. Nie
powinno zaszkodzi.
- Moemy rozwiza problem komunikacji.
Unis brwi.
- Naprawd? Jak?
- Kapitanie Argelos, czy sysza pan o ansiblach pokadowych?
Skrzywi si.
- Ansible na statkach? To nie jest technologia ISC. Ma pani pojcie, w jakie kopoty
bymy wpadli... ?
- Maj je piraci - oznajmia. - Jak inaczej koordynowaliby swoje ataki? Poza tym,
znalelimy spor ich liczb na okrcie Osmana.
- Ale ISC wykloby nasz ojczysty ukad, gdybymy zaczli uywa innego systemu
cznoci...
- Wcale nie - sprzeciwia si Ky. - Nie byli w stanie zapewni ochrony ansiblom
systemowym. To byo rdo ich monopolu - moliwo dostawy, ochrony i serwisu - serce
caego systemu. Teraz zawiedli i to nie tylko w jednym ukadzie i nie na krtki okres czasu.
Mino ju p roku standardowego, odkd p tuzina ukadw utracio czno. Systemy
musz broni si samodzielnie. Maj gdzie, co powie ISC, jeeli posid alternatywn
metod komunikacji.
- Czy... czy to dziaa tak samo, jak ansible systemowe? - By wyranie zainteresowany;
pochyli si naprzd z byszczcymi oczami.
- Niedokadnie - odpara. - ISC tak zorganizowao system cznoci, e komunikacja
nadwietlna moe wsppracowa tylko z zainstalowanymi przez nich ansiblami, w ktre na
etapie produkcji wgrywa si kody rozpoznawcze specyficzne dla danego klienta.
- Wobec tego s bezuyteczne...
- Nie. Oznacza to jedynie, e nie moemy poczy si bezporednio z systemem
komunikacyjnym, za to czno midzy okrtami jest jak najbardziej moliwa, tak samo, jak
czno statku z ansiblami systemowymi, gdyby te dziaay. To system rwnolegy.
- Jak trudno je zainstalowa? I obsugiwa?
- Na okrcie Osmana jest jeden - odrzeka. - Nie musielimy go instalowa, ale mam
instrukcje montau i uytkowania.
- Martwi mnie moliwo wykrycia - powiedzia. - Skd pani wie, e to urzdzenie nie
wysya pani koordynatw piratom? Ansible systemowe posiadaj wbudowane lokalizatory.
- Wci yjemy - zauwaya. - Gdyby piraci wiedzieli, gdzie znajduje si mj okrt, ju
by mnie zaatakowali.
- Tyle, e zabia pani Osmana. To mogo ich powstrzyma.
- Nie, jeeli s tak silni, jak pan twierdzi - odrzeka. - Wedug pana mog zebra dziesi,
a nawet pitnacie jednostek; aden okrt nie wyszedby cao ze starcia przy takim ukadzie
si.
- Jaka byaby rnica pomidzy haraczem dla nich, a tym, co pani proponuje?
- Prawdziw gwiezdn marynark podleg cywilnym wadzom? Olbrzymia. Piraci
mwi: zapa nam, albo ci zaatakujemy. Ja mwi: Wystawcie kosmiczn marynark, ktra
rozprawi si z piratami lub innymi zagroeniami.
- Oba rozwizania stanowi koszt dla cywilw.
- Z pewnoci. Ale w tym przypadku to cywile decyduj, kto ma ich broni i jak.
Zgadzaj si na cen z gry.
- To ma sens, kapitanie Vatta, lecz nadal... - Zamilk. - Nadal zobligowany jestem do
posuszestwa wobec mojego doradcy. Sprbuj go przekona, ale... sam nie wiem.
Ky wyczua, e przycisna go najmocniej, jak moga. Miaa nadziej, e po jakim czasie
zgodzi si z jej argumentami.
- Dzikuj za wizyt, kapitanie Argelos - powiedziaa. - Rozumiem pana obawy i mam
nadziej, e znajdziemy okazj, by dokoczy t rozmow.
Na twarzy mczyzny odmalowaa si ulga. Przed wyjciem ucisn jej do.
* * *
Kilka dni pniej Ky koczya wanie codzienn inspekcj sekcji podtrzymywania
rodowiska, gdy usyszaa alarm.
- Co si stao? - zapytaa, wchodzc na mostek.
- Wanie przyleciaa Ksiniczka Philomena Cesarskich Linii, wyjc niczym banshee -
poinformowa j Rafe. - Piraci napadli na Bissonet i przejli tam wadz - zdmuchnli
planetarn milicj, jakby jej w ogle nie byo. Zagrozili spaleniem miast, gdyby rzd nie
chcia si podda. Naoyli opaty i niszcz statki, ktre nie s skonne wsppracowa. Tak
samo, jak Vattw, powtarzaj.
- Zgodnie z naszymi oczekiwaniami - powiedziaa Ky. - Nazywaj si jako?
- Kosmiczny Zwizek Dobroczynny. Dowodzony przez - znowu bez niespodzianek -
niejakiego Gammisa Turka. - Skin gow w stron ekranu. - Tak wedug nich wyglda.
By wysoki, ciemnowosy, niemal przystojny.
- Pewnie jest czarujcy - orzeka Ky. - Czste u typw spod ciemnej gwiazdy.
- Uch - stkn Rafe, zerkajc na ni i zaraz odwracajc wzrok. - Prawd mwic,
uwaaj go za przeraajcego. W cigu nanosekundy przechodzi od spokoju do histerii i
potrafi zabi dla kaprysu.
- Uhm. - Ky wpatrywaa si w zdjcie. Wyglda na starszego od niej, lecz modszego od
Osmana lub jej ojca. Nosi kombinezon ze skry lub dobrego syntetyku i ciemnoburgundow
kurtk przyozdobion podunymi blaszkami. Prawdopodobnie cz osobistej zbroi.
Nogawki niemal czarnych spodni zdobiy burgundowe lampasy. Oczywicie, czarne buty. Na
jednej rce nosi rkawic wzmocnion metalowymi paskami, co pewnie bywao wielce
uyteczne podczas walki. Druga do odsonita i wytatuowana, ale wzr pozostawa na wp
zakryty. - Ubiera si odpowiednio, prawda? Wielki, zy herszt piratw.
- Tak przypuszczam. Owszem. Brakuje tylko kapelusza z pirkiem.
- Na pewno przyklei je sobie do hemu - domylaa si Ky. - Ekstrawagancja popaca.
- Zgadza si. Jest tylko jedno nagranie wideo z jego ludmi... - Rafe wywoa nastpny
plik. Turek sta z rkoma skrzyowanymi na piersiach, podczas gdy dwch jego podwadnych
w burgundowych kombinezonach szukao kogo, a trzeci odczytywa jaki dokument.
- Ten sam kolor, inna tkanina - zauwaya Ky.
- Nie wiedziaem, e tak interesujesz si ubraniami - rzuci Rafe.
- Ubrania to informacja - odpara. - Wybra je nie bez powodu. Jeli go poznamy,
dowiemy si czego o nim. Widzimy, na przykad, e woli stroje z lepszego materiau, ni
nosz jego ludzie. Powiedziaabym, e nie ma kopotu z przywilejami. Kolor... to trudniejsze.
Pomogoby nam, gdybymy wiedzieli, skd pochodzi i znali jego histori. Kolory maj
znaczenie, cho jest ono rne dla rnych ludzi.
- Czerwie bez afiszowania si? - zasugerowa Hugh.
- Nie przejmuje si efekciarstwem - zaprzeczya Ky. - Rzekabym, e jest prny jak paw.
Nie, ten burgund ma swoje znaczenie. Czerwony plus co. Ogie i dym? Nie, byby bardziej
pomaraczowy. Moe czerwony i czarny... Niebezpieczestwo i mier. Ciekawe.
- Nie rozumiem, jak rnic czyni jego ubir - wtrci Martin. - Jest tym, kim mwi, e
jest.
- Strj zdradza, kim jest wedug niego - wyjania Ky. - Zajcia z psychologii wojskowej:
zrozum punkt widzenia przeciwnika.
- Dajcie mi wystarczajco duo broni, a nie bd musia rozumie moich wrogw -
oznajmi Martin. - Po prostu ich rozwal.
- Zrozum ich, a sami wystawi si na strza - oponowaa Ky. - Znacznie skuteczniejsze.
- Tak przypuszczam - zgodzi si z umiechem Martin.
- Nie podejrzewabym pani o subtelno, kapitanie - przyzna Rafe.
Pozostali obrzucili go ostrymi spojrzeniami, lecz Ky wybuchna miechem.
- To nie to, Rafe, tylko prosta, dobra, bezporednia analiza wojskowa.
- Niewane, powiedz raczej, co zamierzasz z nim zrobi?
- Zabi go - odpara wesoo Ky. - Przynajmniej, kiedy bdziemy mogli.
* * *
W Gildii Kapitaskiej szumiao, jak w kopnitym ulu. Kapitanowie ukadowi i
dugodystansowi przekrzykiwali haas. Ky wpisaa si na list u recepcjonisty.
- Mam szans na jednoosobowy stolik w sali jadalnej?
- Za godzin, kapitanie Vatta.
- Znakomicie. Prosz wpisa mnie na list. - Rozejrzaa si. Przy barze toczno - bez
szans na znalezienie tam miejsca.
- Kapitanie Vatta! - Po drugiej stronie holu ujrzaa kapitana Argelosa. - Na swko, jeli
mona.
Ruszajc ku niemu zauwaya, e otwiera si przed ni wygodne przejcie. Nikt nie
odezwa si do niej, lecz w oczywisty sposb byli wiadomi jej obecnoci. Nic dziwnego -
zawoa j naprawd gono.
- Rzecz jasna, syszaa pani o Philomenie... - zacz.
- Tak. Cay system Bissonet zaatakowany, rzd obalony...
- Mwia pani wtedy... powanie?
- O kaprach jednoczcych si dla wsplnego dobra? Tak, absolutnie. - Rozmowy wok
nich ucichy; bya tego wiadoma, zupenie jakby moga usysze nadstawianie uszu.
- Kapitan Bisdin mwi, e piraci mieli ca flot. Co najmniej czternacie okrtw.
Niemoliwe, eby kto z nas mg samotnie stawi im czoa i przetrwa.
- Uhm - chrzkna Ky, zachcajc go do mwienia.
- Trzeba nas wicej... nie tylko mnie i pani.
- Zgadza si - przytakna.
- Nie wiem, jak... Nie wiemy nawet, gdzie s inni. Poza tym, nie znam si na dowodzeniu
flot.
- A ja tak - oznajmia Ky.
Wytrzeszczy oczy.
- Pani? Chciaaby pani obj dowodzenie?
Otoczy ich krg ciszy. W caym pomieszczeniu day si usysze uciszajce innych
posykiwania. Nie bya to najlepsza chwila, by rozpowiada wszem i wobec o swych planach.
- Moe omwimy to gdzie indziej - rzucia.
Argelos poczerwienia i zacisn usta.
- W porzdku. Gdzie?
- Zamierzam tutaj zje, jak tylko zwolni si stolik. Potem zapraszam pana na mj okrt.
- Moglibymy zje razem - zaproponowa.
Czy nie byo to zbyt natarczywe? Moe by kim wicej ni kaprem? Mimo to,
umiechna si do niego.
- Mam zasad, e przy jedzeniu nie rozmawiam o interesach - owiadczya. - Niemniej,
moemy zje razem.
- Przepraszam - wtrcia si kobieta, stojca kilka stp od nich. - Naley pani do rodziny
Vattw?
- Tak - potwierdzia Ky, zadowolona z jej wtrtu.
- Czy pani statek zaatakowano tak samo, jak inne jednostki Vattw?
- Owszem - odrzeka. - I to nie raz, lecz bezskutecznie.
- Wzia okrt Osmana jako pryz - wtrci Argelos.
- Osman by czarn owc - wyjania Ky, nie czekajc na pytanie. - Najwidoczniej
przyczy si do tej samej grupy, ktra napada na Bissonet. Podejrzewamy, e to on
podsun rodzin Vattw jako pierwszy cel z zemsty za wykluczenie go z niej. - Gowy
pokiway. Rodzinne konflikty i zemsta byy do powszechnymi dowiadczeniami. - Wic
zaatakowa, a mnie udao si go pokona i zdoby jego okrt.
- Co ze statkiem, ktry miaa pani wczeniej? - pado pytanie z tyu otaczajcego ich
krgu.
- Przeja go moja kuzynka - odpara Ky. - Miaa kontrakt do wypenienia.
- Uwaa pani, e Vattowie nie s ju celem? - spytaa kobieta.
- Uwaam, e wszyscy jestemy celami - odrzeka Ky. - Wszyscy. Ci piraci chc
zaprowadzi wasne porzdki, eby wszyscy pacili im haracz. Nasze rzdy nie bd ze sob
wsppracowa i nie stworz marynarki kosmicznej, nie bdzie wic midzygwiezdnej floty
zdolnej do rozprawienia si z nimi.
- Nie ma wic nadziei - uzna postawny, starszy mczyzna. - Nie moemy z nimi
walczy, tote rwnie dobrze moemy zacz paci im tyle, ile daj.
- Nie powiedziaam, e nie ma nadziei - zaprzeczya Ky. Nie tak planowaa przedstawi
swoj propozycj, ale nadarza si sposobny moment.
- Ja tak mwi - oznajmi mczyzna. Gowy obrciy si ku niemu. Wzruszy
ramionami. - Maj wicej okrtw i broni. Jest wystarczajco kiepsko, kiedy spotykamy ich
w gbokiej przestrzeni, z dala od portw. Jeli jednak mog zastpowa rzdy i niszczy t
odrobin ochrony, jakiej moglimy spodziewa si wewntrz ukadw, to nie ma sposobu
przewoenia adunkw bez naraenia si na przejcie i rabunek.
- Jeden rzd to nie cay sektor - zauwaya Ky. - Te same wzgldy, ktre powstrzymuj
nas przed stworzeniem regularnej marynarki kosmicznej, utrudniaj ycie im - musz
zdobywa systemy po kolei...
- Co nie bdzie problemem - upiera si mczyzna. - Mj rzd zmartwiy same ataki na
Vattw. Teraz, na wie o zdobyciu caego systemu, bd szuka sposobu jak najszybszego
osignicia porozumienia.
- Nie mj rzd - oznajmia kobieta, ktra odezwaa si pierwsza. - Kassel-Tinian nie
wchodzi z nikim w ukady. - Zmierzya mczyzn palcym spojrzeniem, ktry odpowiedzia
jej tym samym.
- Chce pani powiedzie, e mj rzd...
- Dosy - zawoaa Ky. Ku jej niejakiemu zdziwieniu wszyscy zamilkli i spojrzeli na ni.
- Nie rozwiemy tego problemu kcc si ze sob, albo poddajc... Ani czekajc, a nasze
rzdy zrobi to za nas. Dopki nie dziaaj ansible, nie mog nawet kontaktowa si ze sob.
- C, z pewnoci nie uwaa pani, e my moemy co zrobi? - zapyta wysoki
mczyzna. - Jestemy zwykymi cywilami; nasze statki s nieuzbrojone...
- S kupcy dysponujcy uzbrojonymi okrtami - zauwaya Ky. - Pomylcie o tym.
- Kaprzy! - zawoa jej rozmwca. - Moim zdaniem, nie lepsi od piratw. Pewnie s z
nimi w zmowie.
- Nie wszyscy - sprzeciwia si Ky. - Sama jestem kaprem, a nie trzymam ich strony.
Zapada cisza.
- Pani?
- Ja.
- Czyli... Slotter Key wydao wojn piratom? Wic jak to si stao, e zaatakowano
Vattw?
- Slotter Key ma kaprw - wszyscy o tym wiecie. Moe dlatego wanie zaatakowano
rodzin z tego ukadu. Bissonet nie wydaje listw kaperskich, nie wiemy wic, co piraci
chcieli osign, podbijajc ich.
- Ale jak, wedug pani, mielibymy z nimi walczy? Bez broni i wsparcia naszych
rzdw?
- Tak... czy naprawd jest jaka nadzieja?
Ky rozejrzaa si dokoa. Sposb, w jaki przygldali si jej, by absurdalny, zupenie,
jakby oczekiwali, e na jej czole pojawi si jaka cudowna recepta.
- Oczywicie, e jest nadzieja - odpara. - Lecz nie bdzie to atwe...
- Ma pani plan?
- Mam par pomysw - odrzeka. - Nie zamierzam ich tutaj ujawnia. Kto z was moe
wsppracowa z piratami.
Odgos gwatownie wciganych oddechw. Tum wok niej zafalowa, twarze obracay
si, mierzc spojrzeniami ssiadw.
- Myli pani, e ktre z nas mogoby im pomaga? - zapyta ze zoci ysy kapitan.
Ky wzruszya ramionami.
- Mogli komu zagrozi, a potem zaoferowa nietykalno za szpiegowanie innych
kapitanw... A gdzie lepiej zbiera plotki ni w Gildii Kapitaskiej? Wszak nie jestemy
anioami, prawda? - Rozlegy si chichoty. - Moim zdaniem jest nadzieja: piraci nie s jeszcze
tacy silni, cho jeli zaczekamy, a zmusz wicej systemw do wspierania ich, damy im czas
na wzmocnienie si. Nie powiem nic na temat moich planw w takim miejscu. Jeli jednak
kto chciaby dowiedzie si wicej, prosz da mi po cichu zna. - Umiechna si, po czym
dodaa: - A teraz, prosz o wybaczenie.
* * *
Nastpnego ranka otrzymaa wezwanie do zarzdu stacji.
- Kapitanie Vatta, mamy problem. - Wok stou w niewielkiej salce konferencyjnej
siedzia zarzdca stacji, dwch mczyzn w cywilnych ubraniach oraz kobieta w mundurze
policji. - Prosz usi.
- Problem?
- Tak. Jak rozumiemy, rozmawia pani z kapitanami o uformowaniu si bojowych.
Ky w milczeniu uniosa brwi.
- Te pogoski o pirackiej flocie - jestem pewny, e s przesadzone - oznajmi zarzdca.
- Ma pan na to dowody? - zapytaa Ky.
- C... nigdy nie widzielimy wikszej grupy pirackich okrtw ni dwa, gra trzy.
Nasze ukadowe patrolowce w zupenoci na nich wystarcz. Od dekad nie doszo tutaj do
udanego ataku piratw.
- Uwaa pan, e kapitan Philomeny kamie? Wedug mnie wyglda na uczciwego
czowieka - stwierdzia Ky.
- Nie kamie - zaprzeczy zarzdca - tylko brakuje mu pani przeszkolenia wojskowego.
Do czegokolwiek tam doszo, jestem przekonany, e strach wyolbrzymi zagroenie. Nie
zauwaya pani, jak czsto si to zdarza?
- Nie docenienie zagroenia prowadzi do rwnie wielkich problemw - odpara Ky. - Czy
zapozna si pan z danymi ze skanerw kapitana Bisdina?
- Nie. To tylko cywilny statek, ktrego skanery nie s tak dokadne...
- Ja tak - powiedziaa Ky. Zapada cisza. Popatrzyli po sobie. - W ataku faktycznie wzio
udzia czternacie okrtw. W tym czasie w ukadzie przebywao pi innych jednostek. Trzy
z tych niewinnych statkw zostay zniszczone, znajdujc si w zasigu skanerw Philomeny.
Kapitanowi Bisdinowi udao si dotrze tutaj. Nie wie, co stao si z pitym statkiem. -
Potoczya wzrokiem wok stou. Zbledli.
- Ale... Moe tylko tego chcieli, bezpiecznej bazy... - przemwi jeden z mczyzn.
Oficer policji odwrcia si ku niemu.
- Wszystko, czego chcieli? Oczywicie, e to nie wszystko, czego chcieli. Nie moesz
zakada, e przestan...
- Mamy tak nadziej - upiera si mczyzna. - Chc powiedzie, e szkoda Bissonetu,
czemu jednak mieliby chcie wicej ni jednego systemu?
Ky i oficer policji skrzyoway na moment spojrzenia. Vatta pokrcia gow.
- Mgby pan zapyta oglnie o motywy ludzkoci. Ale wracajc do tematu: jeli ich
celem jest przejcie kontroli nad midzygwiezdnym handlem - czyli nadzwyczaj zyskownym
biznesem - to przejmowanie po kolei pojedynczych systemw jest waciw drog ku temu,
zwaszcza w obliczu awarii cznoci ansiblowej. Dysponujc rodkami z handlu, mog
zawadn caym znanym wszechwiatem.
- Ale z pewnoci... - zacz mczyzna. Zarzdca unis do i tamten zamilk.
- Kapitanie Vatta, nawet, jeli ma pani racj i istniej dowody na wspprac midzy
piratami... to przestpcy. Nie wytrzymaj razem zbyt dugo. Nie ma potrzeby, eby cywile
przedsibrali jakie nielegalne akcje militarne...
- Zdecydowanie jest taka potrzeba - sprzeciwia si Ky. - Midzygwiezdny handel opiera
si na bezpiecznych portach przeznaczenia, dobrej cznoci i jak najmniejszej skali piractwa
w przestrzeni kosmicznej. Jestemy pozbawieni cznoci przez dni i tygodnie spdzane w
nadprzestrzeni, wic nawet przy funkcjonujcych ansiblach musimy wiedzie, czy przestrze,
ktr przemierzamy, jest wolna od piratw. Nie wiecie - nikt z nas nie wie - jaki bdzie
nastpny cel ataku pirackiej floty. Nie wiemy, ilu agentw mog mie na rnych wiatach,
ani kto z nimi wsppracuje. Jeli wybior sobie najpopularniejsze porty i przejm kontrol
nad tamtejszymi rzdami, handel midzygwiezdny upadnie, a wraz z nim wasze linie
zaopatrzenia. A kiedy piraci zdobd kontrol nad waszym zaopatrzeniem, zdobd kontrol
nad wami.
- Przeraajcy scenariusz - oceni zarzdca stacji. - I mao prawdopodobny. Bardziej
martwi mnie cywile, prbujcy przejmowa funkcje wojskowe. To zbyt niebezpieczne -
horda cywilw, zbrojcych swoje statki i wyruszajcych na polowanie na piratw. Moim
zdaniem, doprowadzi to do mnstwa kopotw i mierci wielu niewinnych ludzi.
Przemawiajc w imieniu rady ukadu, dam, aby pooy temu kres.
Ky zdusia gniewn odpowied, oceniajc w zamian reakcje innych.
- Dysponujemy patrolami ukadowymi - powiedziaa powoli oficer policji. - Nie mielimy
dotd problemw z piratami, ktrzy przekonaj si, e jestemy twardym orzechem do
zgryzienia. Przyznaj, e flotylla czternastu okrtw moe wystawi nasze siy na trudn
prb, jestem jednak przekonana, e poradzimy sobie z tym.
- Przy uszkodzonych ansiblach jestecie skazani na komunikacj midzy statkami z
prdkoci wiata - zauwaya Ky. - Piraci maj ansible pokadowe.
- To kolejna sprawa - powiedzia zarzdca. - Mwia pani o tym innym, lecz nikt o czym
takim nie sysza. Czemu uwaa pani, e one istniej?
- Zdobyty przeze mnie okrt posiada takowy - odrzeka. - Sprawny i wyposaony w
instrukcj obsugi. Osman by piratem, a w jego danych odkryam dowody, e pracowa dla
grupy dowodzonej przez tego samego czowieka, ktrego Bisdin uzna za komandora
pirackiej floty.
- To absurd - zaoponowa jeden z cywilw. - Ansible s ogromne, cikie - nie ma
sposobu, eby zainstalowa je na pokadzie statku. Samo zasilanie...
- A jednak na moim okrcie znajduje si ansibl - upieraa si Ky.
- Niewane - wtrci si zarzdca, kadc donie pasko na stole. - To naruszajce spokj
zachowanie musi si zmieni, kapitanie Vatta. Nawet, jeli zagroenie ze strony piratw jest
prawdziwe, pani droga nie jest waciwa. Straszy pani ludzi na stacji; zalaa nas powd skarg
i da. Moemy wzmocni nasz obron, zatrudni najemnikw. Nie potrzebujemy - i nie
pogodzimy si z obecnoci w ukadzie - udajcej wojsko bandy kupcw-awanturnikw.
Jeeli w dalszym cigu bdzie pani prbowaa agitowa i organizowa innych kapitanw, to
bd nalega, aby opucia pani nasz system... pod grob aresztowania.
- Rozumiem - odpara Ky.
- Koniec ze spotkaniami i podejrzanymi wizytami na pani okrcie...
- Podejrzanymi? - zdziwia si Ky. - To adna tajemnica. Nikt nie zabrania mi spotka...
- W porzdku... Jednak od tej pory bd one uznawane za podejrzane. Jeeli nie zajmie
si pani aktywnie handlem - i to wyrobami cywilnymi - zadam, aby odleciaa pani std w
cigu najbliszych czterdziestu omiu godzin. W tym czasie nie wolno pani wywoywa
wicej zamieszania, rozumiemy si?
- Absolutnie - odpara Ky. Kbi si w niej gniew. Jak mogli by tacy gupi? Jak mogli
nie rozumie punktu widzenia kupcw, tak bardzo zalec od handlu?
- Bdzie pani towarzyszy policjant, ktry upewni si, e przestrzega pani tych
ogranicze. - Zarzdca spojrza na oficer policji, ktra nie wygldaa ju na tak szczliw,
jak na pocztku spotkania, niemniej, potulnie pokiwaa gow.
Tak zakoczyo si spotkanie. Ky zdoaa zachowa panowanie nad sob, dopki nie
zamkny si za ni drzwi.
Rozdzia 10
Przydzielony jej policyjny szpicel - jak mylaa o nim Ky - by postawnym,
maomwnym modzianem. Szed tu za ni przez ca drog powrotn do dokw. Jednak
kiedy skrcia do wejcia do Gildii Kapitaskiej, pooy jej rk na ramieniu.
- Nie powinna pani z nimi rozmawia.
- W zwizku z wyjazdem mam tutaj rachunki do zapacenia - odpara. - Wejd ze mn i
przekonaj si sam.
- Jeeli bdzie pani rozmawiaa z innymi kapitanami...
- Nikt nie zabroni mi rozmw z nimi - zauwaya Ky. Tracia resztki cierpliwoci. -
Jedynie poruszania pewnych tematw.
Zatrzymaa si przy recepcji, sprawdzia rachunek i zapacia.
- Opacenie dodatkowych nalenoci zlec mojemu bankowi - owiadczya.
- W porzdku - odrzek urzdnik. - Mam dla pani cay stos wiadomoci... - Przetrzsn
przegrdki. Po chwili wydoby narcze infokostek i kartek.
- Wezm to. - Policjant wycign rk.
- W adnym razie - oznajmia Ky, kurczowo ciskajc wiadomoci. - Zarzdca nie
wspomnia o ograniczaniu dostpu do poczty.
- Musz zapyta...
- Pytaj pan. - Ky schowaa wiadomoci do teczki i zamkna j. Policjant patrzy pustym
wzrokiem. Zakadaa, e czy si przez telefon czaszkowy. Postanowia rwnie wykona
telefon. Dodzwonia si do asystentki zarzdcy stacji.
- Musz rozmawia z zarzdc.
- Kto mwi... och. Kapitan Vatta. Jaki problem?
- Moja eskorta prbowaa zabra mi korespondencj. Nie uwaam, aby byo to stosowne
czy konieczne.
Asystentk zastpi gos zarzdcy.
- Nie powinna pani komunikowa si z innymi kapitanami...
- W kwestiach wymienionych przez pana, owszem. Nie mwi pan, e nie wolno mi
odbiera poczty, czy przesyek od innych.
- Mwiem o spiskowaniu...
- To adne spiskowanie - przypuszczam, e wiadomoci te dotycz spraw handlowych.
Prowadziam interesy z paroma kupcami na stacji.
- Chciabym upewni si co do tego.
- Sir. - Zacisna na chwil powieki. - Prbuj zastosowa si do paskiego dania
opuszczenia stacji. Oznacza to pozamykanie rachunkw, sfinalizowanie transakcji i tak dalej.
Zgodziam si zaprzesta organizowania skutecznej obrony przed piratami, ale nie zaniecha
robienia interesw z moimi klientami. Niech paski czowiek wykonuje swoj prac, a mnie
pozwoli zaj si moj.
- Jak dugo chodzi o interesy...
- Wycznie o interesy.
Teatralne westchnicie, po czym:
- Bardzo dobrze, kapitanie Vatta. Nie bd upiera si przy sprawdzaniu pani
korespondencji, co nie oznacza, e moe pani robi to, co do tej pory...
- Rozumiem - powiedziaa Ky.
- wietnie. Powiadomi policj.
Po chwili funkcjonariusz obrci si do Ky.
- W porzdku. Mwi, e moe pani zatrzyma wiadomoci.
- Dzikuj - mrukna. Przez ten czas przy recepcji pojawio si kilkoro znanych jej z
widzenia kapitanw, lecz na widok policjanta woleli trzyma si z daleka. Ky nie prbowaa
nawizywa z nimi rozmowy. W zamian przemwia do recepcjonisty: - Prosz zgosi
Pikn Kaleen do odlotu w cigu trzydziestu szeciu - czterdziestu omiu godzin.
- Miejsce przeznaczenia?
- Jeszcze nie wybraam, ale tutaj zarobilimy ju tyle, ile moglimy. Dam panu zna, jak
postanowi.
- Wolna przestrze zaadunkowa?
- Tak, cztery metry szecienne. Prosz to ogosi. Wolaabym lecie z penymi
adowniami.
Po powrocie na okrt kazaa policjantowi zosta w doku.
- Ale powiedzieli...
- Mog sprawdza moj czno z innymi statkami - powiedziaa Ky. - Nie mam nic
przeciwko temu. - Miaa, ale wiedziaa, e protesty na nic si nie zdadz. - Jednake mj
pokad to terytorium obcego pastwa; pana wadza tam nie siga.
- Bd musia zadzwoni.
- Prosz bardzo. - Ky wesza do rodka, nakazaa ochronie zamkn wewntrzny waz i
udaa si prosto na mostek, skd obdzwonia Argelosa i innych kapitanw, ktrzy okazali
zainteresowanie. - Zostaam poproszona o opuszczenie systemu - oznajmia. - Nie mog
rozmawia z pastwem na ten temat. Postanowi, dokd polec i zostawi wiadomo w
Gildii Kapitaskiej. Mam cztery metry szecienne wolnej przestrzeni adunkowej, gdyby kto
chcia co wysa do portu, ktry wybior.
Implant zasygnalizowa przychodzc rozmow priorytetow. Bya pewna, e to zarzdca
stacji. Miaa racj.
- Mwiem pani... - zacz.
- Powiadomiam innych kapitanw, e odlatuj. Jestem pewna, e przysuchiwa si pan
transmisji...
- Powiedziaa pani, e poproszono j o opuszczenie systemu.
- Owszem, poniewa tak wanie byo. Powiedziaam prawd.
- Stara si pani wzbudzi wspczucie...
- W adnym wypadku. Sami wycign wnioski; nie s gupcami, zarzdco. Poproszono
mnie o odlecenie, wic odlatuj. Mam troch wolnej przestrzeni, gdyby kto chcia nada
wysyk tam, dokd lec.
- Czyli?
- Podejm decyzj w cigu najbliszych dwudziestu czterech godzin. Prawdopodobnie
krcej. Ogosz to. Niezalenie od pana opinii, nie jestem zaangaowana w aden spisek.
- Tak pani twierdzi - mrukn, koczc rozmow.
- Czy susznie si domylam, i zdenerwowao ich, e powiedziaa prawd? - zapyta
Rafe.
- Co w tym rodzaju - przyznaa Ky. Poczua nagy, wilczy gd. - Lee, poprosisz kogo,
eby przynis mi z kuchni co do jedzenia?
- Pewnie, kapitanie.
- Ktra prawda ich wkurzya? - dry Rafe.
- Nie chc da wiary, e piracka flota jest prawdziwym zagroeniem. Zaczli od tego, e
bardzo chcieli wierzy, i kapitan Philomeny wpad w panik i piratw wcale nie byo tak
wielu. Zwrciam im uwag, e zapisy skanerw cakiem wyranie ukazyway liczb
napastnikw. Wobec czego przerzucili si na nadziej, e piratw nasyci poknicie jednego
systemu. Albo, e ich sojusz rozpadnie si, poniewa wszyscy wiedz, e korsarze nie
potrafi wsppracowa. Lecz tak naprawd, to nie zagroenie ze strony piratw tak ich
rozwcieczyo, lecz pomys, e cywilni kupcy omielaj si dziaa razem, tworzc uzbrojon
flot do walki z piratami.
- To nie sprawdzona teoria - odezwa si Hugh. Ky spojrzaa na niego. - Nie mwi, e to
si nie uda - zastrzeg. - Tylko, e rozumiem, czemu tak ich to zdenerwowao.
- Nie tylko zdenerwowao. Wywoao wrogo. Nie rozumiem, czemu nie s w stanie
poj, i siedzenie z zaoonymi rkoma jest jeszcze groniejsze. Chyba, e s w zmowie z
piratami...
- Prawdopodobnie nie - mrukn Rafe. - Bowiem w przeciwnym razie piraci ju by tutaj
byli, a my zginlibymy. Przypuszczam, e s raczej zaniepokojeni i nie wiedz, co robi.
- Jak wic mamy ich przekona?
Rafe wzruszy ramionami.
- Nie moemy. Piraci zrobi to za nas.
- Wtedy bdzie za pno - zauwaya Ky.
- Moe tak. A moe nie. W kadym razie, tutaj zrobilimy wszystko, co moglimy.
Przynajmniej cz kapitanw zacza rozwaa tak moliwo. Jeli postpi tak
wystarczajco wielu, opinia lokalnych rzdw przestanie mie znaczenie. Oczywicie,
zapewne tak wanie myleli piraci. To kopiowanie ich strategii.
- Przez co zostajemy w tyle, prawda?
- Nie bardzo. Ich jedyn przewag jest czas reakcji; jest ich mniej...
- Tak uwaamy. - Ky niechtnie zastosowaa przeciwko Rafe'owi jego wasny argument.
- Niemal na pewno. Bybym skonny zaoy si, e co najmniej poowa ich floty - a
zapewne niemal caa - poleciaa na Bissonet. S setki statkw kupieckich, kilka tuzinw
kaprw, o ktrych wiemy, a pozostaj jeszcze najemnicy.
- Ktrzy byliby bardzo kosztowni - zauway Rafe. - Kogo sta na ich usugi?
- To wanie prby prowadzenia wojny tanio doprowadziy nas do tego baaganu -
stwierdzia Ky. - Koszty s powodem, dla ktrego nie mamy marynarki midzygwiezdnej,
bdcej w stanie kontrolowa, jeeli nie cakowicie wyeliminowa piractwo. Skoro jednak
nasze rzdy nie widz tego w ten sposb, bdziemy musieli je przekona. - Przecigna si. -
Najpierw jednak musimy wybra port przeznaczenia. Chc wraca na Slotter Key i
sprawdzi, co si tam dzieje.
- Nie wydaje mi si, aby byo to mdre posunicie - oznajmili jednoczenie Rafe i Hugh,
a Martin im przytakn. Popatrzyli po sobie, a potem na Ky.
- Musz dowiedzie si, czemu dostaam ten list kaperski - wyjania Ky. - I dlaczego
rzd odstrzeli nasz rodzin. Kto zosta przekupiony?
- Zawi? - podsun Rafe.
- Nie sdz - odpara Ky. - Owszem, bylimy bogaci i potni, lecz nie stanowilimy
zagroenia dla rzdu.
- Teraz nim jestecie - mrukn Rafe. - Powanie. Odwrcili si do was plecami. Wasza
rodzina otara si o kompletn zagad. Teraz wracasz, a oni zobacz w twoich oczach
zemst.
- Nie... - Ky urwaa. - Przypuszczam... Faktycznie chc zemci si za to, co zrobili. O ile
zrobili to oni. Przede wszystkim jednak chc odpowiedzi. Musz wiedzie, dlaczego.
- Z caym nalenym szacunkiem, pani kapitan - zacz Martin. Ky skina gow. -
Najpierw prosz wygra wojn, a potem zadawa pytania. Jeeli pani wrci i aresztuj pani -
albo anuluj list kaperski - kto podejmie walk z piratami?
Rafe przytakn. Ky wpatrywaa si dusz chwil w st.
- Naprawd mylicie, e potrafi...
- Wedug mnie nikt inny nie mgby tego zrobi - oznajmi Rafe. - Gdyby ISC miao takie
moliwoci, ansible dawno ju zaczyby z powrotem funkcjonowa. A my - oni - zawsze
ignorowali wszystko, prcz wasnoci ISC. Pewnie, e czciowo po to, by zdoby polityczne
poparcie dla utrzymywania monopolu, ale trzymao to nasze koszty w ryzach. Nie tylko
dostrzega, czego nam potrzeba - co widziao mnstwo ludzi - lecz take podja konkretne
kroki, by to zainicjowa.
- Na razie bez wikszych efektw - zauwaya.
- Wystarczajco efektywnie, by wyrzucono nas z systemu - powiedzia Rafe. - To dopiero
pocztek. Trzymaj si z daleka od Slotter Key, dopki nie bdziesz moga powrci tam z
liczc si si.
- Wobec tego, dokd? - zapytaa. Woya do czytnika kostk z Almanachem Kupcw i
wywoaa go na ekran. - Dokd udadz si piraci i dokd powinnimy polecie my? -
Wszyscy milczeli, wic po kilku chwilach sama sobie odpowiedziaa: - Gdyby zdoali przej
kluczowe systemy, opanowaliby siedemdziesit procent handlu... Zao si wic, e nie
przeskocz wicej ni jeden ukad... Moe zwyczajnie zaatakuj ssiedni. Zobaczmy... Spis
punktw skokw... - Na wywietlaczu pojawia si grafika ukazujca pltanin
oznakowanych szlakw. - Nie mamy rodkw, by strzec wszystkich kluczowych systemw,
lecz oni rwnie nie maj moliwoci zaatakowa ich wszystkich. Gdybymy wiedzieli,
dokd polec... - Przyszed jej do gowy pewien pomys. Spojrzaa na Rafe'a. - Rafe, czy za
pomoc naszego ansibla moemy wyledzi inne ansible pokadowe? Czy moemy okreli,
gdzie si znajduj w momencie nawizania kontaktu?
Wyd wargi.
- Moglibymy... Ale w ten sposb ujawnimy im, gdzie jestemy. Poza tym,
potrzebowalibymy sprztu.
- Och. Czyli tak tego nie zrobimy.
- Moglibymy zrobi, pod warunkiem, e uda nam si znale sposb na zafaszowanie
informacji zwrotnej. Chocia, rzecz jasna, oni rwnie mogli na to wpa. Do tej pory musieli
ju dowiedzie si o mierci Osmana i przejciu okrtu przez ciebie. Wiedzieli, e mia ansibl
pokadowy. Mog wiedzie o innych.
- Czyli nie jest to dobry pomys - podsumowaa Ky.
- Chyba, e wymyl, jak zabezpieczy nasz stron. Pomyl o tym.
- Wracajc do kwestii podstawowych - rzucia Ky, wpatrujc si w linie. - Co teraz zrobi
nieprzyjaciel, gdzie i co moemy zrobi my, eby pokrzyowa mu plany?
- Jeeli dysponuje wystarczajcymi rodkami, eby przej wicej ni jeden system na
raz, to myl, e zajmie si najpierw wielkimi skrzyowaniami szlakw. Cascadar.
Konfederacja Moskiewska. Obuch. Allray. wiat Parry'ego. Pierwsza liga - w kadym zbiega
si po kilka szlakw.
- Okamy troch ekstrawagancji i przyjmijmy, e nieprzyjaciel ma setk okrtw -
odezwa si Hugh. - Wicej, ni uwaamy, wol go jednak raczej przeceni, ni nie doceni.
Dwadziecia okrtw na system... to daje pi ukadw. Musi zatrzyma kilka w Bissonecie.
Mgby zaatakowa cztery...
- Co z siedzib gwn ISC? - zapytaa Ky. - Nexus Dwa, zgadza si?
- Nie zrobiliby... och. - Rafe patrzy przez chwil przed siebie pustym wzrokiem. -
Przypuszczam, e mogliby sprbowa. Nexus Dwa jest naszym wzem handlowym i mamy -
maj - bardzo dobry system obrony ukadowej.
- Bissonet rwnie - przypomniaa Ky. - A nagroda byaby znacznie wysza, gdyby mogli
zdoby kontrol nad ansiblami u rda. Zademonstrowali ju kontrol negatywn - potrafi
go wyczy - gdyby jednak potrafili przywrci system do ycia, to znaleliby si tacy,
ktrzy bd uwaa, i niewane, kto nim steruje, byleby system dziaa. Ostatnie miesice
mocno nadszarpny reputacj ISC.
Rafe wolno pokiwa gow.
- W takim razie musz si zgodzi, e interesy ISC s zbiene z twoimi, kapitanie, a moje
zobowizania wobec ISC nie wywoaj raczej konfliktu. Nie sdz jednak, abymy powinni
lecie na Nexusa Dwa, zwaszcza ze skrzyknit band kaprw. Obrona ISC najpierw strzela,
a potem zadaje pytania.
- Dokd wic powinnimy si uda, eby nawiza czno z ISC bez naraania si na
rozwalenie na kawaki?
- Jestem pewny, e naprawili swoje ansible, o ile w ogle zostay wczeniej uszkodzone -
powiedzia Rafe. - Najbliszym wzem jest Maricana. - Pokaza na ekranie. - Cztery skoki
std. System ley w lepym zauku, a jedyne drogi w tamt stron prowadz przez
Konfederacj Moskiewsk, dokd powinnimy si uda, oraz przez Nexus.
- Jak wspomniae, Konfederacja Moskiewska jest prawdopodobnym celem napaci
piratw. Jeeli tam polec, to... odetn Nexusa.
- Nie, z punktw skokw Nexusa - s dwa, cho drugi ley do daleko - wytyczono pi
czy sze szlakw.
Ky ponownie przyjrzaa si mapie.
- Polecimy na Moskw - postanowia. - Nie jestem taka pewna tej Maricany. Moe
ansible Moskwy bd dziaa. Ogo port przeznaczenia, Lee. Jest wystarczajco daleko, by
uszczliwi tych idiotw.
W cigu nastpnych czterech godzin zgosio si dwch kapitanw z przesykami do
Konfederacji Moskiewskiej. Ky przyja oba adunki pod warunkiem zrzeczenia si przez
przewonika ubezpieczenia. Zgodnie z przewidywaniem, policja nalegaa na zbadanie
przesyek.
- Ju mam uzbrojenie na pokadzie - powiedziaa Ky. - Czym si martwicie? - Kazaa
jednak zaodze otworzy kontenery. Sama chciaa upewni si, co jest w rodku. Jeden by
peen protez koczyn w oddzielnych, zapiecztowanych torbach z pynem odywczym.
Odbiorc byo Centrum Rehabilitacyjne Zachodniej Cascadii. W drugim znajdoway si
komponenty bioelektroniczne dla tego samego nabywcy. - Nie miaam pojcia, e wasza
wiedza stoi na tak wysokim poziomie - zagadna spedytora.
- Nie stoi - zaprzeczy. - Ta przesyka czeka tutaj od siedemdziesiciu dni. Statek, ktry
mia j zabra, nigdy nie przylecia. Jest pani nasz pierwsz okazj.
* * *
Mieli sze godzin do odlotu, kiedy na ekranie skanera pojawi si Gary Tobai. Cho
bardzo niepokoia si o Stell i statek, przybyli w wyjtkowo nieodpowiednim momencie.
Musiaa porozmawia ze Stell. Przeklinaa siebie, e nie kazaa zainstalowa ansibla na
mniejszym statku. Jak Stella poradzi sobie z podejrzeniami, ktre ona sama wzbudzaa?
Poczy si z ni zarzdca stacji.
- Czy to pani wsplniczka?
- To moja kuzynka - sprostowaa. - Jak pan widzi, leci nieuzbrojonym statkiem
kupieckim.
- Niemniej, jest powizana z pani. Nie wolno jej podj pani zabiegw.
- Jestem pewna, e tego nie uczyni - zapewnia Ky. - Jake by moga? Gary Tobai nie ma
broni.
Musiaa odcumowa, zanim przyleciaa Stella. Bya pewna, e nie uszczliwi tym
kuzynki. Dwa dni pniej znalaza si na tyle blisko, by mc nawiza z ni bezpieczn
czno krtkodystansow. Na ekranie pojawia si twarz obcego mczyzny, ktry jednak
skin gow i szybko sprowadzi Stell.
- Znowu odlatujesz - zacza, nim Ky zdya si odezwa. Bya bardzo opanowana, co u
modszej Stelli mogo oznacza zarwno spokj, jak i zo.
- Mamy niebezpieczn sytuacj - powiedziaa Ky. - Stello, masz zasoby do wykonania
nastpnego skoku?
- Obawiam si, e nie - odpara Stella w niezwykle zwizy, jak na ni, sposb. Ky
skrzywia si w duchu. Nie potrzebowaa teraz przeprawy ze wciek Stell. - Mam now
zaog, co w pewnym sensie ogranicza mj zasig. Dlaczego?
- Ten system nie jest do koca przyjazny. Byoby dobrze, gdyby moga zaadowa na
pokad wszystko, czego potrzebujesz i odleciaa. Lec do Konfederacji Moskiewskiej.
Zdobyam nowe informacje o interesujcych nas ludziach. W tym ukadzie moe by
niebezpiecznie, wic zbliaj si ostronie.
- Wyglda na to, e w kadym systemie, do ktrego zawitaa, moe by niebezpiecznie.
Rosvirein nie by wymarzonym miejscem na wakacje.
- Przepraszam. Chciaam zaczeka na ciebie, ale nalegali, ebym odleciaa...
- Widocznie wiesz, jak zosta osob niepodan - skwitowaa Stella. - Kiedy tam
dolecielimy, cz statkw nadal cumowaa; twierdzili, e odlot by dobrowolny.
Stelli nie byo z ni na Sabine; nie rozumiaa przymusu powrotu w kosmos celem
uzyskania manewrowoci.
- Przepraszam - powtrzya Ky.
- Niele zarobilimy - pochwalia si Stella. - Sprzedaam ponad poow sedesw. -
Sedesy? O czym ona mwia? - Nie sdz, aby miaa czas na handel...
- Owszem, miaam - odpara dotknita Ky. - Nie widziaa stanu rachunkw na
Rosvirein? Zostawiam ci je.
- I pewnie rdem twych zarobkw bya ta okropna kobieta, ktra zjawia si u mnie z
pytaniem, czy nie mam na sprzeda jakich danych? - Stella zrobia min kogo, kto wanie
zobaczy kota wymiotujcego mu do butw.
- Okropna kobieta? - Przez chwil Ky nie miaa pojcia, o czym Stella moga mwi.
Potem przypomniaa sobie kontakt Rafe'a. - Och... Amy? Czemu do ciebie przysza?
- Poniewa, jak powiedziaa, mog nas czy pewne cechy rodzinne. Nie wiem i nie chc
wiedzie, co jej sprzedaa, ale... Mwia, e kto znikn wkrtce po twoim odlocie. Bya
pewna, e wanie dlatego ucieka.
- Nie uciekam, Stello! Odleciaam, poniewa nie chciaam by uwiziona na stacji na
wypadek, gdyby wynurzya si w samym rodku awantury i potrzebowaa mnie...
- I dlatego, gdybym ci potrzebowaa, przebywaa tutaj, na Sallyonie, zamiast tam, gdzie
byam ja. Zupenie jak teraz, kiedy mogabym potrzebowa ci na Sallyonie, a ty wanie
odlatywaa... Dokd, tym razem?
- Do Konfederacji Moskiewskiej. - Ky wzia gboki wdech. - I zanim powiesz co
wicej, musisz dowiedzie si, co si stao. - Stella otworzya usta, lecz Ky uniosa do. -
Nie, wysuchaj mnie. Piraci zdobyli Bissonet.
- Co?!
- Uciek stamtd jeden z szybkich statkw pasaerskich Linii Cesarskich i przywiz t
wiadomo. Uwaamy, e ich nastpnym celem mog by co bardziej ruchliwe szlaki
handlowe.
- Ile okrtw pirackich?
Moe Stella zaczynaa z powrotem myle.
- Pasaer uzna, e na Bissonecie byo czternacie jednostek, lecz na podstawie numerw
seryjnych Rafe wywnioskowa, e sprzedano ponad szedziesit ansibli pokadowych, a ja
nie jestem pewna dokadnoci odczytw skanerw tamtego statku.
- O Boe - wykrztusia Stella. - Ciesz si, e jest nas wystarczajco mao, aby pozosta
trudnym celem.
Ky nie wiedziaa, co odpowiedzie. Po chwili, Stella dodaa:
- Mam dla ciebie wiadomo od Quincy.
- Jak?
- Kazaa ci przekaza, e jako kapitan jestem znacznie spokojniejsza od ciebie, podobnie
jak zatrudniony przeze mnie kapitan, w zwizku z czym moe nie odejdzie jeszcze na
emerytur.
- Jestem tego pewna - mrukna Ky.
- Co u Rafe'a? - zapytaa Stella gosem tak bezbarwnym, e niemal krzyczcym
napiciem.
- Wszystko w porzdku - uspokoia j Ky. - Wci kombinuje, rzecz jasna.
- Czy ty i on... uch... ?
- Nie - odpara stanowczo Ky. - Czemu nie opowiesz mi, co sycha u ciebie?
Stella zoya jej zwizy i konkretny raport, zdaniem Ky, przygotowany wczeniej.
Pienidze otrzymane od kapitanw z konwoju, zapata dla Mackensee za eskort, sprzedane
towary, nabyte cargo, zatrudnienie nowej zaogi.
- Brzmi dobrze, Stello. Potrafisz powiedzie, jakie byo nastawienie dowdcw
Mackensee?
- Masz na myli: jak bardzo wciekli byli na ciebie? Sdz, e bya to zo p na p z
podziwem. Dla mnie byli mili. Na przykad, pomogli mi w werbunku nowej zaogi.
- To dobrze. Posuchaj, Stello, wolaabym, eby nie leciaa do systemw wysokiego
ryzyka. Albo le za mn na Moskw, albo wracaj do Slotter-Key.
- Nie - oznajmia Stella. - Nie wrc, dopki nie bdziemy miay czego wicej. Ciotka
Grace dobraaby mi si do skry. Polec z tob do Konfederacji Moskiewskiej, ale musz
uzupeni tutaj zapasy.
- W porzdku. Bd spokojna i potulna. Kad zwizan ze mn osob uwaaj tutaj za
wichrzyciela.
- Z tob? Co tu narozrabiaa?
- Nic. Prbowaam jedynie odwoa si do zdrowego rozsdku. Nie pasowao. Na twoim
miejscu przyleciaabym i zaraz si wynosia. Nie rozmawiaj zbyt duo z innymi kapitanami.
- Dobrze. Do zobaczenia. - Stella rozczya si. Ky nie potrafia powiedzie, czy Stella
wci bya na ni za, ani czy uspokoia j ta wymiana informacji.
* * *
Skoki porednie i tranzyt pomidzy Sallyonem a Konfederacj Moskiewsk przebiegy
bez zakce. W adnym systemie nie funkcjonoway ansible, a Ky nie zatrzymywaa si,
eby Rafe mg odczyni na nich swoje magiczne obrzdy. W bezludnym systemie napotkali
statek ISC - nie zwraca uwagi na ich wynurzenie si i ponowne zanurzenie.
- Przynajmniej si staraj - zauway Rafe.
- Owszem, ale usuga zostaa zakcona dawno temu. Ludzie s gotowi na alternatywy,
ktre kiedy nikomu nie przyszyby do gowy.
- C, a nie powinni. My - ISC - ma ogromn sie i dostarcza solidn usug przez
bardzo dugi czas. Powielenie tego wymagaoby olbrzymich nakadw rodkw. - Jak na
buntownika, Rafe by strasznie konwencjonalny, pomylaa Ky, obserwujc jego twarz.
Zarumieni si. - Chyba zdradzam swoje korzenie.
- Owszem, troszk. Rzecz w tym... Kto jest waszym potencjalnym rywalem?
Wspominae o rozamie w waszym dziale badawczym, o ludziach, ktrzy chcieli
rozpowszechnia nowe technologie. Czy byliby zdolni do stworzenia konkurencyjnego
systemu?
- Nie wiem. Moe. Nie w caym sektorze, ale w paru ukadach... - Westchn. - Po prostu
nie podoba mi si to.
- Jak nikomu o zdrowych zmysach - powiedziaa Ky, rozmylajc o swojej rodzinie,
zabijanej i rozproszonej po caym kosmosie.
* * *
Przejcie do Konfederacji Moskiewskiej przebiego gadko, a konsole cznoci
natychmiast oyy.
- Dziaajcy ansibl - rzuci Rafe. - Tutejsze wadze daj identyfikacji i chc z tob
rozmawia.
- Ciekawe - mrukna Ky. - W takim razie, pocz mnie. - Kiedy nawiza czno,
wprowadzia dane okrtu i wasne nazwisko, po czym czekaa na odpowied. Nadesza tak
szybko, e domylia si, i tutaj rwnie musieli mie stacj w gbokiej przestrzeni
kosmicznej, podobnie jak w Sallyonie. Na ekranie pojawia si twarz ysiejcego, brodatego
mczyzny w zielono-niebieskim mundurze.
- Wedug naszych danych okrt o nazwie Pikna Kaleen dowodzony jest przez Osmana
Vatt, a nie Kylar Vatt. Wyjani. - adnego prosz, zauwaya Ky.
- Dziesitki lat temu Osman Vatta ukrad ten okrt Transportowi Vattw - powiedziaa.
Zauwaya, e za kadym razem coraz atwiej opowiada si jej ca histori, ktr
zakoczya: - Wic przejam okrt jako pryz zgodnie z przepisami UKH oraz jako
reprezentant prawowitych wacicieli.
- Tylko kaprzy mog bra pryzy - nadesza odpowied. - Statki Vattw nigdy nie byy
jednostkami kaperskimi.
- Posiadam list kaperski Slotter Key - oznajmia Ky, przesyajc jego skan. - Oczywicie,
wasza kontrola imigracyjna moe zbada orygina.
- Uczyni to - owiadczy brodacz. - Przewozi pani jaki adunek, czy jedynie przyleciaa
tutaj w poszukiwaniu upu?
- Mam przesyki przeznaczone dla tutejszego centrum rehabilitacyjnego - odrzeka. - Z
Goskone przez Sallyon, skd do tej pory nie odlatyway adne statki w tym kierunku.
- Aha... - Opuci na moment wzrok, po czym pokiwa gow. - Tak. Mamy opnion
przesyk protez i bioelektroniki. - Gos ociepli mu si lekko. - Moe pani lecie dalej
obecnym kursem. Kontrola Lotw pokieruje was przy podchodzeniu do bazy. Na ich
polecenie zabezpieczycie bro. Wyraa pani zgod?
- Tak - odpara Ky. - Zauwayam, e wasz ansibl dziaa. Macie list sprawnych
przekanikw?
- Owszem, ale moe nie by aktualna. Slotter Key cigle milczy, jeeli chciaa pani
zoy meldunek kwaterze gwnej.
- Syszelicie o Bissonecie... - zacza Ky.
- Tak. Jestemy czujni - oznajmi. - Jeli te cierwa sprbuj czego z nami, gorzko tego
poauj. Skd pani wie?
- Statek pasaerski Linii Cesarskich uciek przed masakr i przylecia z wrzaskiem do
mojego poprzedniego portu, Sallyonu.
- Uciek, czy zosta przysany? - zapyta.
- Przepraszam? - O tym Ky nie pomylaa.
- Czy nieco wczeniej statek Linii Cesarskich nie znajdowa si na Sabine, kiedy doszo
tam do kopotw?
- Tak, ale...
- I - zaraz, zaraz - czy pani te tam aby nie bya? Wiem, e by tam jaki Vatta, a imi
zaczynao si na K...
- To byam ja - przyznaa. - Zgadza si. A kapitan i para oficerw liniowca faktycznie
byo w zmowie z piratami. Ale nie wierz, e cae Linie Cesarskie...
- Szybkie statki, dobra reputacja. Niemal tak dobra, jak Transportu Vattw, zanim to
wszystko si zaczo. Nie twierdz, e zarzd firmy ma z tym co wsplnego, ale para
przekupionych kapitanw...
- Ale dlaczego?
- Prosz rozwiza t zagadk samemu, kapitanie Vatta. Ja mam swoj robot. - Co
rzekszy, rozczy si.
Ky rozejrzaa si po mostku.
- C, kto jeszcze uwaa to za paranoj, czy moe jednak facet mia racj?
Martin wyd wargi.
- Pracujc w ochronie w Siach Kosmicznych nauczyem si, e jeli tylko kto znajdowa
si poza wszelkimi podejrzeniami, to bya to najwysza pora, eby zacz go podejrzewa.
Tacy wanie potrafi wyrzdzi najwicej szkd. Zawsze mamy na oku nicponi i staramy si
trzyma ich krtko na smyczy. Jeeli z piratami wsppracuje wystarczajco wielu oficerw
Linii Cesarskich, to zyskaliby szybkich i bezpiecznych kurierw.
- Czyli... moliwe, e Bissonet wcale nie zosta zaatakowany i zdobyty?
- Albo zosta, a chodzio o jak najszersze rozprzestrzenienie przeraajcych wieci. Albo
byo tam wicej okrtw... te, istnienia ktrych jestemy pewni. A moe wszystko odbyo si
tak, jak zeznawa tamten czowiek i naprawd mielimy do czynienia ze szczliw ucieczk.
Ky potrzsna gow.
- Potrzebuj wiarygodnych danych. Syszaam o mgle wojny, ale to jest naprawd
mieszne. Jak dawno zaczam szuka odpowiedzi, a jedyne, co mam, to martwy Osman i
nazwisko potencjalnego herszta piratw. To za mao!
- Za pozwoleniem pani kapitan - zacz Martin - mamy troch wicej. Jeli wyrazi pani
zgod, pjd zaj si czym, co ju dawno powinienem by zrobi, to jest zestawieniem dla
pani kilku informacji.
- Zrb to - zgodzia si Ky - ja za zastanowi si, dokd mamy polecie dalej i co zrobi,
kiedy na ogonie sidzie mi dziesi tysicy piratw.
Implant ojca poda jej wszystkie informacje o Konfederacji Moskiewskiej, jakimi
dysponowa Transport Vattw. Trzy zamieszkane wiaty, z czego jednym by drugi co do
wielkoci ksiyc gazowego olbrzyma. Kontrola Lotw skierowaa ich na Cascadi,
najgciej zaludniony wiat, gdzie znajdowao si centrum rehabilitacyjne. Oznaczao to dugi
lot przez system, gdy Cascadia znajdowaa si po drugiej stronie soca.
Zanim tam dolecieli, Ky poznaa wszystkich oficerw Kontroli Lotw na trasie na
Cascadi. Wszyscy wykazywali rodzinne podobiestwo, cho nie wygldali na klony.
Wysocy grubokocici, muskularni, jasnoskrzy, o oczach brzowych przez piwne po
bkitne i wosach od brzowych przez rude po blond, atrakcyjni na sposb ludzi otwartych
przestrzeni, cho cz z nich ewidentnie spdzia cae ycie na stacji. Implant ojca nie
zawiera adnych podpowiedzi.
- Zacznij od ograniczonej puli genw - doradzi Rafe. - Zadziwiajce, e nie s kretynami.
- Nic dziwnego, przy przyzwoitym poziomie medycyny - odparowaa Ky. - Wiesz, e
wcale nie jest tak trudno wyselekcjonowa konkretne charakterystyki. Zastanawia mnie tylko,
e wybrali akurat t. Przy spektrum ich soca powinni raczej postawi na wiksz zawarto
melaniny w skrze.
- Nie s brzydcy - uzna Rafe.
- Nie... jedynie zastanawiajcy - powiedziaa Ky. - Moe praca w Kontroli Lotw jest
dziedziczna. Syszaam o dziwniejszych rzeczach.
Ekran rozjani si.
- Cze, kapitanie - powitaa j oficer dyurna, ktra prosia Ky, eby mwia jej Terri. -
Dziki, jestecie dokadnie na kursie. Cumujecie za sze godzin. Potwierdcie
zabezpieczenie broni, prosz.
- Bro zabezpieczona - zameldowaa Ky. - Oto podgld. - Nagraa zapiecztowane stojaki
z broni.
- Bardzo dobrze - pochwalia Terri. - Na mj znak, dajcie osiem sekund na wstecznym...
Trzy, dwa, jeden, teraz.
Lee wypeni polecenie, a Terri pokiwaa gow, widzc odczyty.
- Znakomicie - ocenia. Ky zacza czu si jak dziecko, ktre nauczyciel stara si
przeprowadzi przez jakie dziecice lki. - Poprosz jeszcze o trzy hamowania - za jakie
czterdzieci pi minut, a potem za kilka godzin, ostatnie za na podejciu do stacji. Na
wypadek, gdybycie zastanawiali si nad poprzednimi: chodzi o przepuszczenie innych
jednostek.
Ky rozwaaa powiedzenie jej, e doskonale o tym wiedziaa; na skanerze bliskiego
zasigu widziaa inne statki. Postanowia jednak, e najlepiej bdzie pozwoli Kontroli Lotw
zaj si swoimi zadaniami.
Sze godzin zdawao si trwa dwanacie, lecz planeta na skanerze cigle rosa, a opis
wskazywa na zwyczajny, zamieszkany przez ludzi wiat z mnstwem otwartych zbiornikw
wodnych i tlenowo-azotow atmosfer. Kontynenty byy rozleglejsze ni na Slotter Key,
oceany upstrzone mniejsz iloci wysepek, a czapy polarne zdecydowanie wiksze. W kocu
zbliyli si na tyle, by zobaczy stacj orbitaln. Ky zamrugaa. Cho wiele maych stacji
miao niezwyk geometri, to te, przez ktre przechodzi handel midzygwiezdny, z czysto
komercyjnych przyczyn wyglday standardowo: jak gigantyczne koa lub dyski, toczce si
wolno w przestrzeni. Due stacje zwyczajnie nakaday" dyski na centraln o.
- Ummm... Terri? - wyjkaa Ky.
Kobieta wybuchna miechem.
- Widziaa? Wiesz, co to jest?
- Nie bardzo - przyznaa Ky.
- To jest drzewo. Choinka ze Starej Ziemi: nasz symbol. Stary Mick, nasz zaoyciel,
powiedzia, e teraz, kiedy wszyscy maj generatory sztucznej grawitacji, nie ma powodw,
dla ktrych stacje powinny wyglda jak koa. Twierdzi, e wzr wzi ze witecznej
ozdoby.
Ky przyjrzaa si ponownie. Dwa trjkty rwnoramienne przecinay si pod ktem
prostym; zakadaa, e to wanie byo drzewo. Ich podstawy skierowane byy ku planecie, a
czubki mierzyy w kosmos. Z podstawy trjktw wystawa cylinder, ktrego o przecinaa
jej trajektori lotu, stopniowo przesaniajc widok. Zbliywszy si spostrzega, e poszarpane
gazie" to doki; niezwyky ksztat zapewnia miejsca do cumowania dla setki statkw, ktre
mogy dotrze do nich bez zakcania ruchu innych jednostek.
- Cakiem zgrabne, co? - zapytaa Terri, po czym, nie czekajc na odpowied, dodaa: -
Wasz holownik zblia si od sterburty. Podziel ekran, to ci przedstawi.
Ky uczynia tak i ujrzaa uderzajco przystojnego kapitana holownika. Mia brzow
skr, czarne wosy i zielone oczy. To tyle, jeli chodzi o ograniczon pul genetyczn.
- Cze, kapitanie Vatta - przemwi. - Jestem holomistrz Stanish Madera. Przydzielono
wam Pnocny-trzy-cztery. Krtka lekcja orientacji w topografii Drzewa. Gazie wyrastaj w
czterech kierunkach. Uywamy nazw: pnoc, poudnie, wschd i zachd.
- Jestem do tego przyzwyczajona - oznajmia Ky.
- wietnie. Tak wic bdziecie na Pnocy, na trzeciej gazi od dou, w czwartym
miejscu cumowniczym, przyznanym wam na podstawie zgoszonej masy, by zrwnoway
Drzewo, jeli wic masz jakiekolwiek wtpliwoci, czy podana masa jest prawidowa, lepiej
zgo to natychmiast.
- O ile wiem, jest prawidowa - zapewnia go Ky.
- Wymienicie. Terri, jestemy gotowi na wyczenie napdu.
- Kapitanie, prosz wyczy napd.
- Potwierdzam wyczenie napdu - powiedziaa Ky.
- api za pi... - oznajmi Madera. - ... cztery, trzy, dwa, jeden, kontakt...
- Potwierdzam kontakt - zameldowaa Ky, gdy tylko zgosiy go sensory powoki okrtu.
- Nie powinnicie nic poczu - zapowiedzia Madera. Ky przygldaa si ogromniejcej
stacji, dopki nie zawili w bezruchu metr od niej.
- Cumy stacji rozwinite - powiedzia Madera.
- Kontakt - przemwi inny gos. - Stacja Cascadia wita kapitana Vatt i Pikn Kaleen.
Prosz nic nie robi, dopki nie potwierdzimy zakoczenia cumowania. - Po duszej
przerwie: - Kapitanie Vatta, cumowanie zakoczone. Moecie wycign przewody
podtrzymania ycia i energetyczne. Nastpne poczenie odbdzie si poprzez zabezpieczon
lini.
- Zrozumiaam - potwierdzia Ky. Ekran zamigota i zgas, by po chwili rozbysn, gdy
obsuga doku podczya ppowiny" Piknej Kaleen do systemw stacji.
- Witam ponownie - przemwi gos, tym razem z ust eskiej wersji kapitana holownika.
- Prosz o wpuszczenie na pokad oficerw imigracyjnych celem inspekcji uzbrojenia i
potwierdzenia tosamoci zaogi.
Rozdzia 11
Ky bya ciekawa, czy celnicy rwnie oka si podobni do siebie, czy moe bd
bardziej zrnicowani. Wszyscy czekajcy w doku oficerowie byli rudzi, cho pocztkowo
nie zauwaya tego, gdy najwyszy z nich mia jakby srebrzyste rogi, wyrastajce z czoa i
zachodzce za uszy. Zamrugaa i dopiero teraz zrozumiaa, czym byy - wzmocnionymi
wszczepami, prawdopodobnie ruchomymi sensorami.
- Kapitan Vatta? Jestem starszy inspektor Vaughn.
- Tak, jestem kapitan Vatta.
- Moemy wej na pokad?
- Tak. Prosz za mn. - Powioda ich ku przedziaom z uzbrojeniem. Po minach zaogi
sdzc, wikszo z nich rwnie nie widziaa takich implantw. Tak jak oczekiwaa, rogi"
wysokiego mczyzny rozwiny si, ujawniajc zamontowane na kocach sensory, ktre
przesuny si nad stojakami z pociskami oraz widocznymi czciami zamkw wyrzutni.
- Bardzo dobrze, kapitanie Vatta - oznajmi. - Zaoymy plomby, ktre musz pozosta
nienaruszone przez cay okres pobytu tutaj. Sprawdzimy je tu przed waszym odlotem. Jak
rozumiem, ma pani tutaj jak dostaw?
- Zgadza si - potwierdzia Ky. - Tdy. - Zaprowadzia go do kontenerw dla centrum
rehabilitacyjnego. Otworzy je i zapuci do rodka przypominajce macki wszczepy.
- Wszystko w porzdku - owiadczy, chowajc je. - Teraz chciabym zobaczy
dokumenty identyfikacyjne czonkw zaogi, ktrzy zamierzaj opuci okrt. Nie interesuj
nas pozostajcy na pokadzie. Och, a jeeli ma pani jaki ywy inwentarz...
- Nie mam inwentarza, tylko psa - odpara. - Z pewnoci nie wypucimy go z okrtu.
- Ma pani psa? - Brwi powdroway mu prawie do rogw. - Jakiej rasy?
- Powiedziano nam, e to terier. Osobicie nie znam si za bardzo na psach.
- Psy s tutaj bardzo popularne. Gdyby by na sprzeda...
- Nie jest - odrzeka Ky. - To wasno mojego modszego krewnego.
- Wielka szkoda. Byby wart co najmniej tyle, co to... - wskaza rk na kontener z
protezami. - Mamy bardzo ograniczony materia genetyczny psw, a teriery s szczeglnie
popularne i trudno dostpne. Pani krewny mgby zbi na nim majtek.
Ky od dziecka wiedziaa o dziwactwach handlu - co pozbawionego wartoci w jednym
miejscu mogo by wysoko cenione gdzie indziej. Niemniej, nigdy nie przyszo jej do gowy,
e z tego aosnego szczeniaka Hultaja mgby by wikszy poytek ni zabawianie
Toby'ego.
- Powiem mu - obiecaa. - Cho jestem pewna, e bdzie chcia zachowa psa.
- Moe prbka DNA... To rwnie osignoby wysok cen - podsun Vaughn. - A
jeszcze wysz gdyby by samcem i mg dostarczy prbk spermy.
Ky nie chciaa tego duej roztrzsa.
- Powiem mu - powtrzya. - A wracajc do zaogi: z wyjtkiem trzech osb wszyscy
chc zej na ld. Na waszej stacji jest chyba wystarczajco duo atrakcji.
- Faktycznie - potwierdzi Vaughn. - Znakomite sklepy, lokalne rkodzieo, pyszne
jedzenie...
- W takim razie prosz powiedzie, czego potrzebuje pan do identyfikacji. Mog
zgromadzi zaog.
- Och, wystarcz mi zeskanowane dokumenty. Musi pani tylko potwierdzi, e kady z
nich przeczyta i zrozumia tutejsze przepisy. Traktujemy je bardzo powanie i rygorystycznie
egzekwujemy. To jedyna metoda radzenia sobie z cudzoziemcami.
- Rozumiem. - Ky podniosa nieco gos: - Jameel, moesz przynie dossier zaogi?
- Tak jest, kapitanie - rozlega si odpowied z interkomu. Po chwili Jameel pojawi si ze
stert wydrukw. Vaughn wzi je i szybko przeskanowa jednym ze wszczepw. Ky z
rozbawieniem zauwaya, jak na ten widok marynarz wytrzeszczy oczy. Ona sama zacza
traktowa to normalnie.
- Podajcie przepisy - poleci Vaughn towarzyszom, cay czas skanujc akta. Signli do
toreb naramiennych i kady poda Ky pakiecik folderw w jasnozielono-srebrnych okadkach.
- Posiadamy rwnie infokostk, ale to oszczdzi pani drukowania. Kady cudzoziemiec,
ktry wkracza na teren stacji, musi mie ze sob kopi przepisw. W razie ich zamania nie
ma wymwki.
- Rozumiem - mrukna Ky. Odchylia kciukiem okadk folderu na grze pakietu.
Ujrzaa spis treci z bardzo schludnie poukadanymi nagwkami o nieco dziwnej treci.
Zakupy. Sprzeda. Konsumpcja. Wydalanie. Nocowanie. Rozmowy (nie zwizane z
zakupami, sprzeda, jedzeniem i wydalaniem). Pomoc. Cudzostwo. Obstrukcja. Szkody.
Przekartkowaa folder w poszukiwaniu szkody i przepisw za jej wyrzdzenie, nie
pocigajcych za sob kary mierci. - Sprawiaj wraenie bardzo... dokadnych... -
powiedziaa, przebiegajc wzrokiem po przepisach dotyczcych wyrzdzania szkd,
ponoszenia szkd i szacowania szkd.
- Nie bardziej, ni uznalimy to za potrzebne - oznajmi Vaughn. Schowa wszczepy i
wyrwna stos dokumentw. - Czy to s kopie, ktre mog zabra i zachowa, czy oryginay?
- Kopie - odpara Ky. - Prosz je zabra.
- Jest pani bardzo uprzejma, pani kapitan. Doceniamy uprzejmo. Zauway to pani,
zapoznajc si z przepisami.
Zauwaya. Jeden z ustpw dotyczcych wyrzdzania szkody gosi, e osoba
zamierzajca uszkodzi co lub kogo, winna uprzedzi o tym cichym i kulturalnym gosem;
przemawianie zbyt gone i posugiwanie si wulgarnym jzykiem jest obraliwe".
- Naprawd prosz poinformowa krewnego o rynkowej wartoci jego psa - powtrzy
Vaughn. - Prosz take powiadomi urzd imigracyjny o gotowoci potwierdzenia, i caa
zaoga przeczytaa i zrozumiaa przepisy.
- Zrobi to - obiecaa Ky. - Dzikuj. - Nie bya pewna, za co mu dzikowaa, jeli jednak
pragn uprzejmoci, to mu j okae.
- Caa przyjemno po mojej stronie, pani kapitan - odwzajemni si Vaughn i
poprowadzi swoj grup do luku i na zewntrz.
Ky zamkna wewntrzny waz i posza na mostek. Nie bya pewna, jak ma to wszystko
wytumaczy zaodze.
- Sporo uwagi przykadaj do uprzejmoci, jak na spoeczestwo zaoone przez band
prowincjonalnych renegatw - skomentowa Rafe, dobrnwszy do poowy folderu.
- I maj wasn, specyficzn definicj uprzejmoci - dorzuci Martin. - Dotare ju do
cudzostwa?
- Nie - odpar Rafe. - Byem ju tutaj. - Ky spojrzaa na niego z zaskoczeniem. - Zwrcie
uwag na kary - poradzi. - Zabijaj ludzi za mnstwo przewinie. Za to uprzejmie. Kat
zawsze zapewni skazanemu odpowiedni ilo czasu na usunicie skutkw zawstydzajcych
reakcji, dziki czemu skazacy nie musz obawia si szyderstw ze strony publicznoci,
bdcych rezultatem niemonoci zapanowania nad odruchami fizjologicznymi.
- Czysta groteska - podsumowa Lee. - Dostarczanie wieych gaci czowiekowi, ktrego
za chwil zabij?
- Uwaaj to za minimum kurtuazji - wyjani Rafe.
- W takim razie dziwne, e przeye wizyt tutaj - doci mu Martin.
- Zawsze jestem uprzejmy - odrzek Rafe. - To jedna z moich nielicznych zalet.
Martin i Lee jednoczenie chcieli co powiedzie, lecz Ky uciszya ich spojrzeniem.
- Cudzostwo jest legalne pomidzy osobami wszystkich klas, cudzoziemcami i
tubylcami pod warunkiem, e przekazano wczeniej rzetelne owiadczenie na temat
wszelkich przebytych chorb i stanu oraz e strona inicjujca nie proponuje zapaty, a
patno wymagana przez drug stron zostanie wniesiona z gry" - zacytowa Martin. - Co to
znaczy: maj tutaj prostytutki, czy nie?
- To znaczy, e jeli twoja wybranka chce za to pienidzy, to musisz jej zapaci -
objani Rafe. - Bardzo podobny system panuje na Allray. Nie ma tam za to ani sowa o
pisemnych owiadczeniach, odpowiedzialnoci rodzicielskiej , ani niedopuszczalnym jzyku
uywanym w trakcie samego aktu.
- Powiedziaabym, e bardzo to bezporednie - podsumowaa Ky, z fascynacj
zagbiajc si w lekturze.
* * *
Nim skoczya zapoznawa si z osobliwociami systemu prawnego Cascadii,
dotyczcego goci tranzytowych, skontaktowali si z ni przedstawiciele Centrum
Rehabilitacyjnego Zachodniej Cascadii w sprawie protez i bioelektroniki.
- Najistotniejsza jest data wanoci; przesyka jest opniona. Czy moe pani
potwierdzi, e data wanoci nie zostaa przekroczona? W takim przypadku naley si nam
odszkodowanie...
- Nie jestem pierwszym przewonikiem - owiadczya Ky. - Towar zosta zatrzymany ze
wzgldu na powszechne zaamanie si handlu. Z pewnoci o tym syszelicie.
- Owszem, ale teraz to pani jest odpowiedzialna za przesyk...
- Przyleciaam tutaj w cigu dwunastu godzin od zabrania przesyki - powiedziaa Ky. -
Zwoka nie nastpia z mojej winy.
- Ale data wanoci...
- Nie zostaa jeszcze przekroczona, o ile data na kontenerze jest prawidowa. Jednake,
nastpi to za pi dni.
- Natychmiast kogo przylemy. Mamy prawo pierwszestwa do powierzchni adunkowej
promw. Jak szybko moe pani przeprowadzi rozadunek?
- Jak tylko otrzymam pienidze - odpara Ky. - Poniewa bya to przesyka poza
harmonogramem, a oryginalny konsygnant pozostawa poza zasigiem ansibli, zgodziam si
przyj t przesyk jako patn przy odbiorze. Biorc pod uwag jej aspekt humanitarny,
opata wyniesie jedynie siedemdziesit procent ceny przewozu cargo o takiej samej masie. -
Podaa cen.
- Skd podja pani przesyk?
Ky ponownie podaa nazw portu.
- Chwileczk. - Rozmwca pojawi si po chwili z powrotem na ekranie. - Podana cena
mieci si w zwyczajowych ramach i jest cakiem zadowalajca. Dzikujemy, kapitanie Vatta.
Na jakie konto mamy przela naleno?
- Dopiero co przyleciaam, otworz konto statku w Crown&Spears na wasne nazwisko. -
Przeliterowaa je.
- W takim razie uruchomimy przelew w cigu godziny - obieca rozmwca. - Nie za
szybko?
- Nie, w porzdku - odpara Ky. - Wasi przedstawiciele bd mogli odebra przesyk, jak
tylko otrzymam potwierdzenie wpywu patnoci na konto. Kontenery to standardowe
pojemniki o objtoci jednego metra szeciennego kady.
Nastpnie poczya si z lokalnym przedstawicielstwem Crown&Spears.
- Zgadza si. Widzielimy, e nadlatuje statek Vattw - oznajmia kobieta na ekranie. -
Chce pani sprawdzi stan konta Transportu Vattw? Dysponuje pani numerami kont i
hasami?
- Tak, ale chciaabym otworzy osobne konto do prowadzenia wasnej dziaalnoci -
owiadczya Ky. - Na moje nazwisko: Kylary Vatta. Wkrtce powinien nadej przelew z
Centrum Rehabilitacyjnego Zachodniej Cascadii...
- Och, przywioza pani protezy? - Nie czekajc na odpowied, kobieta roztrajkotaa si: -
Wie pani, naprawd ich potrzebujemy. Ale chyba pani nie wie. Kilka miesicy temu mielimy
powany wypadek przemysowy i czeka na nie mnstwo ludzi. Mj brat straci lewe rami.
- Przykro mi.
- Nie pani wina - odrzeka kobieta. - Oczywicie, jeeli potrzebuje pani konta do
przyjcia tego przelewu, bdzie pani musiaa przyj do biura celem poddania si osobistym
procedurom identyfikacyjnym.
- Jak dotrze do was najkrtsz drog? - W ksice telefonicznej stacji znalaza adres, ale
nie mapk.
- Prosz pobra kierunkowskaz - podpowiedziaa kobieta. - Dla przyjezdnych s
bezpatne. Zaraz po wejciu do korytarza natrafi pani na budk. Prosz wpisa nasz nazw, a
kierunkowskaz podpowie pani najlepsz drog.
- Dzikuj - powiedziaa Ky, mylc jednoczenie, e mapa byaby duo prostsza.
- Ludzie czsto si gubi - wyjania kobieta. - Kierunkowskazy pozwalaj unikn
zamieszania.
W kiosku z kierunkowskazami znajdowaa si klawiatura oraz urzdzenie rozpoznajce
komendy gosowe, ktre przyjo haso Crown&Spears" i wypluo zielon przywieszk w
ksztacie drzewka. Ky wyja je z podajnika.
- Prosz trzyma czubek kierunkowskazu w pozycji od siebie - rozleg si cieniutki
gosik.
Ky obracaa przywieszk w doni tak, e czubek skierowany by do przodu.
- Prosz obrci si o pidziesit osiem stopni w prawo.
Omal nie parskna miechem, ale obracaa si z drzewkiem, dopki nie polecio jej:
- Prosz i przed siebie.
Zanim dotara do biura Crown&Spears, bya serdecznie znuona gosem urzdzenia. Nie
byo regulacji gonoci, wic wszyscy dookoa syszeli pedantyczne ostrzeenia. Prosz
omija kosze na mieci... Prosz skrci trzydzieci stopni wprawo... Teraz trzydzieci stopni
w lewo... ". Kiedy zbliya si do wejcia do biura, drzewko oznajmio:
- Jeste na miejscu. Jeste na miejscu. Jeste na miejscu. - Po czym: - Zadanie wykonane.
Celem reaktywacji, prosz woy urzdzenie do podajnika w kiosku z kierunkowskazami.
Jeeli nie zostanie zwrcone w cigu godziny, rozlegnie si sygna alarmowy.
Ky wesza do Crown&Spears, gdzie powita j znajomy i uspokajajcy wystrj w srebrze,
szarociach i bkitach.
- W czym mog pani pomc? - powita j elegancki modzieniec w czarnym garniturze i
biaej koszuli.
- Przepraszam... Gdzie mog odoy ten kierunkowskaz?
- Och, mamy wasny kiosk. Jak wikszo biur tutaj. - Zabra jej urzdzenie i woy do
mniejszej wersji kiosku, ukrytego pomidzy dwiema kolumnami. - Czy mog pomc w
czym jeszcze?
- Jestem kapitan Kylara Vatta. Otwieram tutaj nowe konto.
- Momencik. - Po chwili puste spojrzenie urzdnika odzyskao ostro. - Tak, oczywicie.
Rozmawiaa pani z nasz przeoon. O ile nie ma pani nic przeciwko temu z przyjemnoci
spotka si z pani.
- Chtnie - zgodzia si Ky. - Dzikuj. - Podya za nim po lnicej, ciemnej pododze,
mijajc due biurka z pracownikami, by wyoonym wykadzin korytarzem doj do sporego
gabinetu po prawej.
- Mellie, to jest kapitan Vatta. Kapitanie Vatta, Melanda Torrin.
- Mio mi pani pozna, kapitanie Vatta. - Widziana przez ni wczeniej na ekranie
kobieta wygldaa starzej i nie tak bujnie. Czarny kostium podkrela jej figur. Do tego
nosia bia koszul z koronk u szyi i zote kolczyki. Gste, kasztanowo-zociste loki sigay
do ramion. Miaa uderzajco bkitne oczy.
- Caa przyjemno po mojej stronie - zrewanowaa si Ky.
- Nasze prawo wymaga, abymy osobicie spotykali si z wacicielami nowych kont
celem potwierdzenia tosamoci. W obliczu awarii tak wielu ansibli jest to dosy trudne, ale
ufam, i posiadamy prbki DNA rodziny Vattw. Nie ma pani nic przeciwko testom
porwnawczym?
- Eee... nie. - Nie przewidywaa czego takiego. - Czy nie zajmie to jednak zbyt wiele
czasu?
- Nie jeeli okrelamy tylko rodzinne podobiestwo. Zobaczmy. Dwa lata temu zawitaa
tutaj inna kapitan Vatta - Josephine lola Grace. Czy orientuje si pani, jak bliska to rodzina?
- Jeeli jako ojca podaa Stavrosa, to jest... bya... moj najblisz kuzynk. Nasi ojcowie
byli brami. Ona... oni... wszyscy nie yj.
- Sysz o tym z zaskoczeniem. Bya do moda - zauwaya kobieta.
- Jej statek zosta wysadzony w powietrze - wyjania Ky.
- Powiedziaa pani, e wszyscy nie yj... Ma pani na myli swego ojca?
- Tak. Ojca, matk, braci... oraz wujka Stavrosa i wikszo jego rodziny. O niczym pani
nie syszaa?
- Nie. Przykro mi, kapitanie Vatta. Nie chciaam pani urazi.
- Nie urazia mnie pani - odpara Ky. - Nie wiedziaa pani.
- Wobec tego nikt pani nie pozosta?
- Cz przeya - odrzeka Ky. - Siostra Jo, Stella. Jej matka, ona Stavrosa, Helen. Nie
wiem, co z jej dziemi. - Nigdy nie poznaa dzieci Jo; urodziy si, kiedy bya w szkole, a
potem w Akademii.
- Mam nadziej, e s bezpieczne - powiedziaa kobieta.
- Ja rwnie - odpara Ky. - Ale nic nie wiem... Ansibl Slotter Key milczy.
* * *
Przed witem Grace wyjrzaa przez okno. Nie musiaa w nim stawa - skorzystaa z
zainstalowanych przez siebie doskonaych urzdze optycznych, ktrymi sprawdzia
wszystko po tej stronie domu, metodycznie omiatajc nimi okolic od fantazyjnie uoonego
chodnika poniej przez pas trawy, re pod murem, sam mur, a po naronik, gdzie
przykucn prgowany kocur szykujcy si do skoku na krlika, ogryzajcego jagody kilka
jardw dalej. Dalej rozcigaa si dziksza trawa, sigajca a po ogrodzenie. Para kicajcych
krlikw. Zalecajcych si do siebie. Kopulujcych. C, byy krlikami. yczya
powodzenia kotu. Za potem lekko nachylone pole rozcigao si a po wzgrza i drog.
Masyw wzniesienia przesania reszt doliny na wschodzie; droga okraa je.
A na niej... tak... pierwszy pojazd tego dnia - ciarwka, ktrej silnik piszcza i warkota
przy zmianie biegw tak samo, jak kadego ranka od dnia ich przyjazdu tutaj. Byo za
wczenie, eby ptaki zasygnalizoway czyj obecno wrd ska. Jej wzrok przycigno
jakie poruszenie. Przyjrzaa si czubkowi skay... may, czujny, ale nie zainteresowany jam
poniej, z nadstawionymi uszami. Wsta i omit skay okaza kit, znikajc nad rzek. Lis.
Co go sposzyo?
Dobiego j agodne pobrzkiwanie dzwonkw owiec. Dopiero teraz dojrzaa schodzce z
drogi stado pod opiek dwch pasterzy i czterech psw. Owce i psy ominy skay - jeden
czworong wskoczy na wierzchoek i zacz wszy, szaleczo merdajc ogonem, lecz po
chwili zeskoczy na d, wezwany przez pastucha.
Nie ruszajc si z wygodnego ka, Grace sprawdzia pozostae strony budynku. Nic. W
najbliszej domostwa czci padoku kuce czekay na dzieci, eby je wypuciy i nakarmiy.
Caitlyn, dziewczyna z miasteczka, jechaa na rowerze ciek, zamiast pod drodze,
pozostawiajc ciemny lad na srebrzystej rosie.
Grace wyczya system i zdrzemna si. W pokoju robio si coraz janiej. Nie spaa od
czwartej nad ranem, zakcajc sen nikczemnikom i denerwujc ich do tego stopnia, e
wydzwaniali do siebie, uywajc ich zdaniem bezpiecznych linii, ktre - jak wiedziaa - wcale
takie nie byy. Miaa nagrania; skopiowaa je i przeniosa w rne miejsca. Musiaa
przemyle to, co powiedzieli, zrozumie i opracowa plany... Ale bya zmczona i
nienawidzia staroci, ktra skrada jej umiejtno trzymania si na nogach przez dwie noce
z rzdu.
Obudzi j krzyk. W mgnieniu oka odzyskaa czujno. Bya ju w poowie pokoju z
broni w rku, gdy pomylaa o wziciu pilota systemu bezpieczestwa i podczeniu do
implantu.
Padok. Kuc lea na ziemi, wierzgajc nogami. Justin, starsze dziecko Jo, lea
bezwadnie na trawie. Nadbiegaa Helen. Drugi kuc sta sztywno z zadartym bem i uszami na
sztorc - modsza Shar wczepia mu si w grzyw.
Miay jedzi dopiero po niadaniu. Byo ju po niadaniu; zaspaa, a Helen jej nie
obudzia. Wczya skanery na pen moc. Tam. Bysk w krzakach. Nie byo czasu, eby
wybiec na zewntrz...
Wypada na balkon na drugim pitrze i wyjrzaa przez bujne, kwitnce pncze.
Zamachowiec wanie wsta, chcc zapewni sobie lepszy strza w drugiego kuca lub jego
jedca. Albo w Helen, ktra - ignorujc oczywiste zagroenie - biega prosto do lecego
dziecka. Nie zwaajc na pszczoy, krzyki Helen i nagy skok drugiego konia, Grace skupia
si na wywierceniu dziury w zabjcy.
Upad. Grace zlustrowaa otoczenie w poszukiwaniu innych niebezpieczestw. Nic.
Samotny zamachowiec? Gupota z ich strony - nie bya pewna, czy w ni wierzya. Jej uwag
zwrci ruch na pobliskim polu. Krlik ucieka z miejsca, gdzie cichutko skuba traw.
Podya wzrokiem za jego ladem ku innym zarolom. Tam... wzmocnia wzrok
wysokowydajnymi procesorami implantu... wykrya promieniowanie cieplne. Wspomagana
zaawansowan bioelektronik, tam wanie skierowaa nastpny strza.
Helen dopada Justina i zasonia go wasnym ciaem. Najlepsze, co moga zrobi -
pomylaa Grace. Le na ziemi, Helen - chciaa krzykn. Kuc przesta wierzga. Dziecko
wci tkwio wczepione w jego grzyw, cae i zdrowe, otwierajc szeroko oczy i ukadajc
usta w due O. Konik zastrzyg uszami i nieoczekiwanie pochyli eb, zabierajc si za
skubanie trawy. Wytrcone z rwnowagi dziecko zsuno si na ziemi. Wyranie nic jej nie
byo. Shar zarzucia nk na kosk szyj i szarpna za grzyw, prbujc sztuczki, ktrej
nauczyli zwierz dwa tygodnie temu: powinno podnie eb, podsadzajc dziecko na grzbiet.
Grace nie chciaa porzuca okna, skd miaa najlepszy widok... ale musiaa. Z dou
dobiegay gosy, okrzyki, tupot ng. Wci miaa na sobie nocny strj: obcisy, czarny
kostium wywatowany na okciach i kolanach, w ktrym o pnocy wysza przez okno i
wrcia o czwartej nad ranem. Kiedy zesza na d, Caitlyn westchna na jej widok i wsadzia
sobie pi w usta. Grace domylia si, co ujrzaa dziewczynka: szczup, czarn posta z
bardzo paskudnie wygldajc broni w rku. Jednego z nich.
- W porzdku, Caitlyn. To tylko ja...
- Ale... Ale... panno Grace...
- Caitlyn, id do kuchni i zosta tam.
- Policja...
- Nie wzywaj ich. Zrobi to ja albo Helen.
- Doktor?
- Jedna z nas zadzwoni po niego, jeli bdzie trzeba. Zosta w kuchni, dopki ci nie
zawoamy, w porzdku? - Blada ponad wszelk moliwo Caitlyn tylko kiwna gow.
Grace posza na tyy domu. Widziany z gry ogrd by jasno rozplanowany, lecz z
poziomu gruntu byo w nim zbyt wiele przeszkd i zaukw. Powinna si pospieszy - mogli
jej potrzebowa. Lecz popiech skierowaby j na cieki i otwart przestrze. Jeli kry si
tam kto jeszcze, oczekiwa atwego do przewidzenia wyjcia na gwn alejk ogrodu,
wystarczajco szerok dla maego traktora z osprztem. Grace wybraa wolniejsz tras, lecz
nie za woln dla kogo waciwie przygotowanego, kto dostrzega przerwy i dziury w
pozornie jednolitych murach i ywopotach i by gotowy je wykorzysta. Ona bya.
Posza do padoku, gdzie ranny kuc wci wydawa z siebie zupenie nie koskie odgosy,
cho ju znacznie ciszej. Nie mia jednej nogi - koczya si kikutem, z ktrego wci
tryskaa krew. Pozostae koczyny wierzgay znacznie wolniej. Powinna dobi go z czystego
humanitaryzmu, wpierw jednak musiaa sprawdzi ludzi.
- Helen - powiedziaa na tyle gono, by byo j sycha pomimo koskich kwikw. - le
z nim?
- Nic sobie nie zrobi - odpara Helen. - Jest oszoomiony. Shar?
Obie wiedziay, e takie oszoomienie mogo zabi.
- Nic jej nie jest - uspokoia j Grace. Shar siedziaa okrakiem na drugim kucu i kopaa go
zawzicie, lecz zwierz za nic nie chciao do nich podej.
- Id tutaj? - zapytaa Helen.
- Nie tamci dwaj - odrzeka Grace. - Pjd po Shar.
- Chodzio mi o policj - wyjania Helen.
- Na razie nie - odpara Grace. - Przynajmniej dopki ich nie wezwiemy, wic nie rb
tego.
- Mam nie dzwoni... ?
- Nie. - Podesza do lecego kuca, ktry z trudem wodzi za ni zaszklonymi oczami,
przykucna i uwanie wymierzya w X utworzone przez linie biegnce od prawego ucha do
lewego oka i od lewego ucha do prawego oka. - Przepraszam - przemwia do zwierzcia i
strzelia. Kuc szarpn si i znieruchomia.
- Co ty zrobia? - zawoaa Helen.
- Skrciam mczarnie - odrzeka Grace. - Jeli moesz, zabierz Justina do rodka.
Wezm Shar. - Posza w gb padoku. Mrowio j z napicia, stanowia atwy cel. W
naroniku zagrody kuc nerwowo skuba traw. Siedzca na jego grzbiecie, sztywno
wyprostowana Shar przygldaa si Grace jak obcej. Moliwe, e dziecko jej nie poznawao.
Ona czua si sob bardziej ni przez kilka ostatnich dekad - opada pieczoowicie
skonstruowana przykrywka lekko stuknitej i pruderyjnej starszej pani, odsaniajc doskonale
znajome wntrze Grace, czujcej si znakomicie w czarnym kostiumie do wspinaczki i z
broni w rce.
- Spokojnie, Jaskier - przemwia do kuca. A do dziecka: - Shar, mama ci woa. Pora do
domu.
- Nie pjdzie - odpara Shar. Jej podobiestwo do Jo w tym samym wieku zamurowao
Grace.
- Jest przeraony - wyjania. - Ty te troszk si przestraszya.
- Co si stao Ry? - zapytaa Shar. - Zastrzelia j?
- Ra zamaa nog. Paskudne zamanie. Nie zrosoby si. Zejd ju, prosz. - Signa
po ni, lecz kuc odsun si, a ona miaa tylko jedn rk woln, w drugiej wci ciskaa
bro. Shar przechylia si ku niej, stracia rwnowag i spada na ziemi w tej samej chwili, w
ktrej co trzepno Grace w lewe rami, okrcajc j w miejscu. Przewrcia si, wcieka na
siebie. Natychmiast zrozumiaa, co to byo i e byo ich wicej ni dwch. Kucyk uciek, a
ttent kopyt by tylko nieco szybszy od bicia jej serca.
Zostaa na ziemi. Leca na brzuchu Shar podniosa gow i popatrzya na ni.
- Gowa nisko - polecia dziecku. - Le cicho i nie ruszaj si, choby nie wiem co. -
Przetoczya si przez ni fala blu i nudnoci. Obrcia gow i bez zaskoczenia ujrzaa
nienaturalnie zoone lewe rami w rosncej kauy krwi. - Cholera - mrukna.
- Brzydkie sowo - odezwaa si Shar. - Babcia mwi...
- Cicho - skarcia j Grace. - Zamie si w maego oposa, jak w bajce. - Musiaa co
zrobi z krwawieniem, albo umrze, jak tata opos w bajce. Lecz oznaczaoby to wypuszczenie
broni. Bya pewna, e zabjca ujrzaby to z przyjemnoci.
Usyszaa trzask w krzakach za padokiem i kroki. Nakazaa sobie pozosta przytomn do
chwili, w ktrej bdzie moga strzeli gwnojadowi w brzuch... Pojawia si ciemna posta w
kostiumie podobnym do jej, tyle e z kapturem i mask. Prbowaa unie bro... Wtem
posta zachwiaa si i upada na twarz, a zza niej wyoni si kto, w kim stanowczo zbyt
wolno rozpoznaa MacRoberta z zakrwawionym noem do patroszenia ryb w rku.
- Pan... - wymamrotaa.
- Ma pani interesujcy poranek - powita j. Podszed do niej, zapa za lewe rami i
dgn czym - miaa wraenie, e wbi jej wczni prosto w ko. Wiedziaa, e by to
kciuk, ktrym uciska arteri, lecz odczucie byo zgoa odmienne.
- Dorwaam dwch - powiedziaa, zastanawiajc si, czemu si przed nim
usprawiedliwia.
- To dobrze - odpar - poniewa nie sdz, ebym zdoa zakra si do nastpnych. Czy
w razie potrzeby bd mg wzi pani bro?
- Prosz bardzo - odpara, rozluniajc do.
- Usyszaem ich strzay, ale adnej odpowiedzi - wyjani. - Zabrao mi chwil dotarcie
tutaj znad rzeki...
- Ciesz si, e pan zdy - mrukna. Widziaa coraz sabiej, w wyduajcym si,
ciemnym tunelu dostrzega jaki jaskrawy punkt.
- Zosta ze mn - rzuci. Poczua do przy swoich ustach, a potem co maego i twardego
na jzyku. Miao gorzki smak. - Rozgry to.
Rozgryza. Znaa ten smak - wojskowe tabletki stymulujce nie zmieniy si a tak
bardzo. Tunel skrci si, potem znikn. Wzrok wyostrzy si, cho wszystko otaczaa lekka,
jasna powiata.
- Moe pani straci rami.
- Tak mylaam - przyznaa.
- Ciociu Grace... - rozleg si szept Shar.
- To przyjaciel, Shar - uspokoia j Grace. A moe nie, cho w tej chwili i tak nie byaby
w stanie zmierzy si z ewentualnoci, e by jednym z tamtych.
- Mog wsta?
- Jeszcze nie - odpowiedzia za ni MacRobert. - Po prostu le cichutko i pozwl mi
pomc twojej cioci.
Zaoy jej opask uciskow jedn rk ze sprawnoci wskazujc na wczeniejsze
dowiadczenie. Grace przyszo do gowy, eby zaproponowa mu zastpienie uciskajcego
arteri kciuka wasn rk, lecz kolejna fala nudnoci przekonaa j, e powinna raczej lee i
pozwoli mu robi swoje.
Stymulant i jej wasna biochemia osigny w kocu stan rwnowagi. W sam por, bo
wanie zacisn opask i zabra si za prostowanie jej ramienia. Przekrcia gow, eby
widzie.
- Lepiej nie patrze - ostrzeg.
I tak spojrzaa. W miejscu okcia wisiaa na strzpie skry istna krwawa miazga. Poniej,
nieuszkodzona lewa do wygldaa jak martwa. Taka bya. Bezkrwista.
- Rwnie dobrze moe pan to wszystko uci - zauwaya.
Podnis brwi.
- Nie jestem chirurgiem.
- W tej chwili to nie jest rka - upieraa si. Czua tylko nieznaczny al, lecz wiedziaa, e
to poczony efekt narkotyku i szoku. Mimo wszystko, dwoje ywych dzieci za jedno rami
to cakiem nieza wymiana.
- Jak sobie pani yczy. - Dokadnie oczyci n do ryb, co docenia duo pniej, po
czym odci przedrami. Fizycznie Grace nie poczua niczego, jednak pomimo
postanowienia, e pogodzi si ze strat, w jej ramieniu - jej ramieniu - byo co gboko
niewaciwego, kiedy tak sobie leao na ziemi bez adnego poczenia z ni. To nie byo jej
rami, nie mogo by... To musiao by rami kogo innego. Co za obrzydliwy pomys,
porzuci co takiego w padoku, gdzie mog to znale dzieci...
* * *
Jak przez mg pamitaa pomoc MacRoberta w dotarciu do domu, jego gos
zapewniajcy j, e dzieci byy bezpieczne, Helen bya bezpieczna, wszyscy byli bezpieczni,
kiedy otworzya oczy i okazao si, e leaa w ku, unoszc si nad materacem w rowej
chmurze. Byo to tak nieprawdopodobne, e znowu zamkna oczy, chcc prawidowo zasn
i obudzi si cakowicie. Przy drugim podejciu rozpoznaa we wraeniu unoszenia si skutek
narkotyku. Wydarzenia poranka - tego poranka? - napyny do niej fragmentami, podsuwane
przez zapisy implantu.
- ...natychmiastowy transfer do regionalnego orodka urazowego... - usyszaa czyj gos.
Chciaa si sprzeciwi, lecz usta miaa pene bardzo suchej waty. - Powinnicie natychmiast
wezwa...
- Powiedziaa... - rozleg si gos Helen.
- Powiedziaa! - Napuszony gos ocieka pogard. Grace poczua gniew. - Dlaczego
posuchaa pani kobiety, ktra stracia przedrami, kobiety w szoku? Ludzie w szoku
wygaduj wszelkiego rodzaju gupoty.
Jzyk Grace przedar si przez wat.
- Nieeuoooty - wybekotaa. Sama by tego nie zrozumiaa.
Po jednej jej stronie pojawia si obca twarz, po drugiej oblicze Helen.
- Grace! - zawoaa Helen. - Obudzia si.
Nie do koca - chciaa powiedzie. Bya zbyt nafaszerowana narkotykami, by rozbudzi
si cakowicie. Lecz ta druga twarz denerwowaa j - bya rwnie pena pogardy i
przekonania o wasnej susznoci, co gos.
- Kto ty?
- Jestem tutejszym lekarzem. Prosz lee spokojnie. Zostaa pani raczej powanie
zraniona. Wypadek przy polowaniu. Ci idioci nigdy nie myl, jak daleko nios si ich
strzay... pewnie ktry chybi krlika.
I to on nazway j gupi. Trzech myliwych, strzelajcych i nie trafiajcych w trzy
krliki?
- Gdzie Mac... - Nie moga wymwi reszty nazwiska.
- Mak? - Nie zrozumiaa Helen. - Rybak, ktry ci pomg? Poszed pomaga policji w
poszukiwaniu tych... myliwych.
A wic to byo rdo tych gupot o myliwych. aowaa, e nie domylia si wczeniej.
Rozdzia 12
Sufit sali amputacyjnej regionalnego centrum pourazowego zosta zaprojektowany dla
rozrywki tych, ktrzy nie mogli rusza si z ek. Grace miaa peny wybr programw do
wywietlania: gry, wiadomoci, sport. aden z nich nie odpowiada jej potrzebom. Dostaa si
we wadz lekarzy, psychologw i - co najgorsze - Helen, a wszyscy oni byli przekonani, e
kobieta w jej wieku wymagaa specjalnej opieki tutaj, a nie wizyt specjalistw tam.
Ukradkiem podcigna si na ku tak, e za pomoc zagwka moga pochyli gow i
obejrze sobie ca sal. Przez rozsuwane, szklane drzwi widziaa siedzcego przy wyjciu
mczyzn w mundurze. Historyjka o nieuwanych myliwych lega w gruzach; lokalne
wadze dowiedziay si, e strzelanina bya prb zabjstwa. Oznajmili, e jej ycie mogo
by w niebezpieczestwie. Nie byli zbyt zadowoleni z posiadania przez ni broni, cho nie
postawiono jej zarzutw za zranienie (niestety, nie zabicie) zamachowcw. Uwiadomiono
jej, i uywanie bez pozwolenia broni promieniowej stanowio powane wykroczenie. Nie
wiedziaa o tym? Wyjanienia przyjli w milczeniu i bez komentarzy.
Bola j kikut. Nie, nazywanie tego blem byo eufemizmem. Pielgniarze uywali
eufemizmw. Czujemy lekki dyskomfort, kochanie? To nie by dyskomfort, ani bl. To byo
okropne cierpienie. Przycisk podajnika lekw znajdowa si dokadnie pod jej prawym
palcem wskazujcym. Nie nacisna go. Od blu jeszcze nikt nie umar, a ona musiaa
pomyle. Oczycili kikut, a bulwiasty opatrunek uciska jej ebra. Chciaa dosta klonowan
protez. Mwili, e jest za stara, a ona musiaa wymyli, jak ich przekona, e nie jest.
Za pomoc pit, bioder i prawego ramienia przesuna si o kolejnych par centymetrw
do przodu. Nigdy nie naleao zbyt dugo lee nieruchomo. Nie moga przekrci si na bok;
przeszkadzao jej boczne oparcie ka i przymocowany do prawego ramienia wenflon z
wykiem, a nie zamierzaa lee na kikucie. Lecz wedug zegara miaa osiemnacie minut do
najbliszego obchodu.
Co zwrcio uwag mczyzny przy drzwiach - poderwa gow i opuci rk do boku.
cisno j w piersiach. Potem rozluni si, umiechn i wsta. Helen? Tak szybko? Miaa j
odwiedzi dopiero jutro. Grace zmusia si do zwolnienia oddechu. Nie byo potrzeby budzi
paniki wrd dyurnych.
Przez drzwi zajrza MacRobert, puci do niej oko, powiedzia co do mczyzny w
mundurze i wszed do rodka. W rce trzyma bukiet kwiatw owinitych w zielony papier.
- Lepiej pani wyglda - powita j.
- Dzikuj - odrzeka Grace, majc na myli wicej ni jego sowa, czy kwiaty.
- Nie ma za co. - Rozejrza si za czym do woenia bukietu i wybra stojcy na stoliku
nocnym dzbanek. - Chwileczk. - Zabra dzbanek i kwiaty do malutkiej, przylegej azienki -
do ktrej Grace nie miaa jeszcze wstpu - i po chwili z nimi wrci. - Prosz. Tak naprawd,
nic nie jest w stanie rozweseli szpitalnej izolatki, ale kwiaty nigdy nie zaszkodz.
- S pikne - powiedziaa Grace. Nawet przez chwil nie wierzya, e przynis kwiaty,
aby wprawi j w lepszy nastrj. Ale jak mieli si porozumiewa, skoro tkwia w pokoju z
penym monitoringiem stanu pacjenta?
Umiechn si do niej sodko, co tak raco kcio si z jej opini o nim, e a si
skrzywia.
- Boli co pani? - zapyta. - Marszczy pani brwi. - Po czym doda, jakby uspokojony: -
Poprosiem o przeduenie urlopu i udzielono mi go, wic pomylaem sobie, e zostan w
okolicy, dopki nie wyjdzie pani ze szpitala. Okres wynajmu domku skoczy si, ale - pani
bratanica, tak? - bya uprzejma zaprosi mnie do zamieszkania w waszej posiadoci wraz z
ni i dziemi. S smutne z powodu kucyka.
Grace zamrugaa.
- To... bardzo mio z jej strony. I z paskiej. Oczywicie, mamy prawo poowu ryb na
caym terenie. Mam nadziej, e wystraszy pan kilka.
- Owszem. - Przycign sobie krzeso, eby usi naprzeciwko niej. - Nie chciaaby
pani mie podniesionego ka?
- Chciaabym, ale oni nie, a gdybym to zrobia, ko powiadomioby dyurk
pielgniarsk. Zaraz przyszliby wielce profesjonalni pielgniarze, eby opuci je z powrotem
i upomnie mnie, abym wicej nie naciskaa przypadkowo guzika.
- Mionicy penej kontroli, co? - mrukn MacRobert. - Helen mwi, e sprzeciwiaj si
sklonowanej protezie zamiast bioelektronicznej?
- Uwaaj, e klon nie przyjmie si, jest nieopacalny i tak dalej.
- Ile czasu to wymaga?
- Wyhodowanie ramienia? Minimum osiem miesicy. Cztery na faz wstpn potem
wszczepienie i kolejne cztery do omiu miesicy przyspieszonego wzrostu oraz mnstwo
fizykoterapii.
- Mmm.
- A ja znienawidz kady z tych dni. Wiedziaam, e nie by sam i e mogo ich by
wicej ni dwch. Ale musiaam dosta si do Shar...
- Oczywicie - przytakn MacRobert. - Niemniej, z protez bioelektroniczn poszoby
szybciej, nieprawda?
- Tak przypuszczam - odpara. - Podczenie do nerww, przymocowanie samej protezy i
czterdzieci do szedziesiciu dni wicze. Lecz nie byoby to moje rami.
- Mogliby nada mu wygld...
- Nie dbam o wygld! - warkna z wiksz zoci, ni zamierzaa. - Chodzi o
funkcjonalno - dodaa ciszej. - atwiej zakci dziaanie nie sklonowanej protezy. Jest
mniej niezawodna. Nie mog pozwoli sobie na zamartwianie si, kto mgby programowa
dziaanie mojej protezy.
- Och. - Wyglda na zaskoczonego.
- Wystarczajco le, e jestem wyczona z akcji, kiedy Helen mnie potrzebuje. Krtsza
bezczynno wydawaaby si lepsza, tyle e... nie wiem kiedy, ani kto, ani ile.
- By moe podjaby pani t decyzj, wracajc do zdrowia w posiadoci? - podsun
MacRobert.
- Wydosta si std? Wszyscy wydaj si by przekonani, e powinnam tkwi tutaj.
- Dopki znajdowaa si pani w niebezpieczestwie, owszem. Ale teraz? Czy nie
potrzebuje pani troch czasu na podleczenie si, zanim zaczn z ktrym typem protezy?
- Chyba... tak.
- Bdzie pani rwnie bezpieczna w domu, jak tutaj. Potrzebuje pani znacznie
zmniejszonej opieki medycznej... Ostatnio, kiedy do pani zajrzaem, bya pani dosownie
opleciona kablami i rurkami. - Umiechn si.
- Nie pamitam. - Nie przypominaa sobie adnej wizyty tego czowieka. Jak dugo bya
nieprzytomna?
- Szok i utrata krwi - orzek. - Szybko pani zdrowieje. - Nie doda: jak na pani wiek, o
czym wci wspominali lekarze. Poczua absurdaln wdziczno.
- Zamierzam cakowicie wyzdrowie - oznajmia. - Mam co do zrobienia. - Jednym z
najbardziej frustrujcych aspektw przebywania tutaj bya konieczno zostawienia winnych
w spokoju.
- Jestem tego pewny - przytakn. - Jeli jednak czuje si pani na siach, by powrci na
wie, to razem moemy wywrze nacisk na personel.
- Chwileczk - rzucia. Pomacaa dokoa w poszukiwaniu panelu z przyciskami. Jest.
Sterowanie kiem. Silnik zajcza niegono i grna cz materaca uniosa si. - Trudno si
sprzecza, lec pasko na plecach.
Jego umiech poszerzy si.
- W rzeczy samej. Czy mam zabarykadowa drzwi, eby pielgniarze nie mogli wej,
czy te...
Nie czua adnych zawrotw gowy.
- Nie, pomoe mi pan opuci ko i dosta si do azienki.
- Ja?
- Tak, pan. Prosz poda mi rami... - Wycign zgite w okciu rami. Zapaa za nie i
podcigna si. Przez chwil krcio si jej w gowie, ale zaraz przeszo. Czua si lepiej
siedzc na ku, ni lec na nim. Zwisajce poza krawd bose stopy byy blade i
wyglday dziwnie nienaturalnie.
- Zamierzam wsta - oznajmia. - Bd musiaa zabra ze sob ten przeklty stojak z
kroplwk...
- Jest pani pewna? Niewane. Pani zawsze jest pewna. - Przesun si tak, eby uatwi
jej zejcie z ka, z drugim ramieniem w pogotowiu, by podtrzyma j, gdyby tego
potrzebowaa. Bez lewego ramienia czua si kolawa, lecz stabilna. Signa po stojak, a on
pooy siln do na jej plecach i razem powolutku ruszyli przez pokj.
Byli ju w poowie drogi do azienki, gdy do rodka wpad zaaferowany pielgniarz.
- No, ju, ju, kochaniutka, nie wolno tak bawi si guzikami od ka... Co pani
wyprawia?!... A pan... kimkolwiek pan jest... prosz zostawi j w spokoju...
- Nie - przemwia Grace. - Potrzebuj jego pomocy. Id do azienki.
- Nie moe pani!
- Z ca pewnoci mog i id. - Spiorunowaa go wzrokiem. - To wstyd, e ten
dentelmen jest bardziej pomocny od pana, ale nic si na to nie poradzi. Z pewnoci nie
zamierzaam korzysta przy nim z basenu.
- Powinna bya pani zadzwoni!
- Powinien pan przesta traktowa mnie jak idiotk - odcia si Grace, z kadym
krokiem czujc si coraz lepiej. - Jeli chce pan pomc, prosz odpi mnie od tego
cholernego stojaka. Albo pomc go nie.
- Musz zadzwoni do lekarza - owiadczy pielgniarz.
- A ja musz skorzysta z toalety - odpara Grace. - Pomoe mi pan, czy nie? - Im duej
staa, tym bardziej zastanawiaa si, czy to naprawd by dobry pomys i tym pilniej
potrzebowaa uda si do azienki. Wreszcie pielgniarz chwyci za stojak, pomrukujc pod
nosem. Grace zapaa MacRoberta za rami i zrobia kolejny krok. Lepiej.
Pielgniarz nie chcia zostawi jej samej w azience, ale MacRobert odcign go i
zamkn drzwi. Grace usiada, czujc si sabiej, niby chciaa, niemniej, triumfowaa.
Wyobrazia sobie wypywajce z niej leki uspokajajce i kiedy skoczya, wstaa o wasnych
siach - mocno trzymajc si stojaka. Znalaza si naprzeciwko lustra. Odpowiadajca
spojrzeniem osoba bya jej tylko czciowo znana. Nie martwi jej brak ramienia, lecz
przygarbiona sylwetka i obwisa, opuchnita twarz o zamglonych oczach. Na mieszn,
szpitaln koszul nie zwrcia uwagi, jako na nieistotny szczeg.
Zmusia si do wyprostowania. Lepiej. Zgromia spojrzeniem opuchnit twarz. Jeszcze
lepiej. Robia miny do lustra, dopki do drzwi nie zapuka pielgniarz.
- Wszystko w porzdku?
- Tak - odpara. - Ju wychodz.
Po drodze do ka, ktra wydawaa si znacznie dusza ni do toalety, obwiecia:
- Jutro wracam do domu.
- Nie moe pani! - zawoa pielgniarz.
- W wietle prawa z ca pewnoci mog - odrzeka. - Jestem doros osob w peni
wadz umysowych, co sprawia, e wolno mi w kadej chwili wypisa si z dowolnego
obiektu szpitalnego, nawet gdyby zagrozioby to memu yciu. - Usiada na ku, drc ze
zmczenia. - A poniewa jestem dorosa, to nie nastpi. W domu bd miaa opiek
medyczn.
- Ale...
- Naprawd nie chce pan batalii prawnej ze mn - zapewnia go Grace.
- Ma racj - wtrci MacRobert.
Pielgniarz zerkn na niego, po czym spojrza z powrotem na Grace i westchn ciko.
- Musz porozmawia z lekarzem - rzuci i wyszed w popiechu.
- Idiota - mrukna Grace. Siedziaa na skraju ka i nie miaa pojcia, jak si pooy
bez uraenia kikuta. Bola j wystarczajco mocno, nie chciaa o nic nim uderzy.
- Prosz - powiedzia MacRobert. Wsun jedno rami za ni, a drugie trzyma tak, eby
moga chwyci si go zdrow rk. Spiorunowaaby go wzrokiem, gdyby nie to, e bez
zbdnego zamieszania robi dokadnie to, co powinien. Pozwolia mu opuci si na ko,
zdoaa jednak samodzielnie umieci na nim nogi, zanim po nie sign. Przykry j
delikatnie. - Naprawd, w lot chwyta pani pomysy, co? - rzuci. - Kiedy sugerowaem
rekonwalescencj w posiadoci, nie miaem na myli jutra.
- Tam lepiej odpoczn - odpara. - I bd w razie...
- W razie niczego. Ja tam jestem. Pani jest wyczona z akcji. - Przekrzywi gow. - Jest
pani bardzo zdeterminowan kobiet.
* * *
Grace wrcia do posiadoci w oznakowanym ambulansie. Bya wcieka za tak
oczywiste zasygnalizowanie drugiej stronie jej bezradnoci, lecz personel medyczny upiera
si, e transport bez waciwej opieki byby niebezpieczny, a Helen w peni ich popara. Przez
ca drog leaa spita, czujc si jak oczywisty cel, lecz podr przebiega bez zakce.
Moliwe, e MacRobert zorganizowa ochron; bya skonna w to uwierzy.
Pozwolia przetransportowa si przez dom na fotelu na poduszce powietrznej,
przysigajc sobie w duchu, e stanie na nogi natychmiast, jak tylko pozbdzie si tych
wszystkich czarnowidzw. Nade wszystko chciaa zobaczy si z dziemi, lecz Helen
obawiaa si, e j zdenerwuj.
- Ciociu Grace? - To bya ta modsza, Shar. Obrcia gow.
- Tak, Shar.
- Babcia powiedziaa, e to brzydkie sowo, ale dorosym czasami wolno mwi brzydkie
sowa.
- Przepraszam? Co takiego, Shar?
- Tamto sowo, ktre powiedziaa, kiedy upada i byo tyle krwi. Powiedziaam babci,
e je powiedziaa i odpado ci rami, i byo tyle krwi. Mylaam, e rami odpado ci, bo
powiedziaa tamto brzydkie sowo, ale babcia powiedziaa, e nie.
Ten czysty absurd sprawi, e oczy zaszy jej zami, a jednoczenie parskna miechem.
Shar przyjrzaa si jej z trosk. Grace mruganiem przegnaa zy.
- Przepraszam, Shar. Nic mi nie jest, ale strasznie mnie to rozbawio.
- Paczesz, kiedy co jest mieszne?
- Czasami. - Jak to wyjani piciolatce?... Nie zamierzaa nawet prbowa. - Shar,
tamtego dnia bya bardzo dzielna.
Dolna warga dziecka draa.
- Byo strasznie. Jaskier zrzuci mnie dwa razy, Justin lea, babcia krzyczaa, a ty...
- Tak, byo strasznie - przytakna Grace. - Ale poradzia sobie wietnie. Nie pakaa.
Robia to, co ci mwiam.
- Chciaam...
- Ale nie zrobia tego. Nadal masz ochot krzycze?
Shar wbia wzrok w ziemi.
- Czasami. Ale to le - denerwuje babci.
- Nie we waciwym czasie. Kiedy co jest naprawd okropne i nie moesz krzycze, to
czasami trzeba pokrzycze pniej.
- Naprawd?
- O tak - potwierdzia Grace. - Ja czasami krzycz. - Shar umiechna si przez zy i
posza sobie. Grace ciekawio, kiedy zjawi si MacRobert. Miaa nadziej, e wkrtce.
Lecz jej nastpnym gociem bya Helen. Zamkna za sob drzwi i stana przy nich.
- Nie podzikowaam ci jeszcze za uratowanie dzieci. - Mwia przez cinite gardo,
niczym przez blok lodu.
- Helen... powiedz, co chcesz powiedzie.
- To jest... nie mog... - Helen, zawsze tak zdystansowana i chodna, osuna si
gwatownie na fotel; dygotay jej ramiona. Grace przeklinaa wasn sabo. - Stav i Jo, a
teraz o may wos dzieci...
- Ale nie dostali dzieci - powiedziaa Grace.
- Mao brakowao. Gdyby ci tam nie byo...
- Gdybym nie zaspaa, wiedziaabym, e tam byli, nim dzieci wyszy na dwr - rzucia
Grace. - Co z Justinem?
- Och, nic mu nie jest. Guz na gowie, to wszystko. Oczywicie, jest przybity z powodu
Ry. - Helen pocigna nosem. - Musz z tym przesta... z tym caym paczem.
- Masz powody do paczu - powiedziaa Grace. - Dzieci rwnie.
- Ty nie paczesz - zauwaya Helen. - Chocia to ty stracia rami.
- Ale nie ma, ani dzieci - odpara Grace. - Moemy da sobie spokj z tym
porwnywaniem smutkw? Z pewnoci nie tracisz w moich oczach z powodu odczuwanej
rozpaczy.
- Och. Tak. - Helen wydmuchaa nos, otara twarz i wzia gboki wdech. - Trafia mnie
w najdziwniejszych momentach. I naprawd chciaam ci podzikowa.
- Nie ma za co. Co stao si z zamachowcami?
- Nie wiem. Policja w kko powtarzaa, ebym zaja si dziemi i niczym si nie
martwia. Wiem jednak, e zabrali twoj bro.
- Tylko t, ktr miaam przy sobie?
- A masz inn? - Helen uniosa brwi. - Tutaj?
- Mam nadziej - odpara Grace. - Nie jestem, co prawda, w stanie jej uywa, ale za nic
nie chciaabym jej straci. Inne kopoty?
- adnych. Oczywicie, bya tutaj policja i ten twj znajomy rybak - MacRobert.
- Najmilszych ludzi spotyka si na rzece - oznajmia Grace. - Prawdziwy z niego
dentelmen.
- Wiedziaa, e suy w Siach Kosmicznych? - zapytaa Helen.
- Naprawd? - Grace przymkna oczy.
- Grace. Nie rb tak. Wiem, e wiedziaa. Wiesz wszystko o wszystkich na pi minut
przed spotkaniem z nimi.
Grace otworzya oczy.
- Czyby? No dobrze, wiedziaam, e MacRobert jest z Si Kosmicznych. Wynajmujc to
miejsce sprawdziam najemcw domkw nad rzek. To oczywista metoda zdobycia przez
kogo dostpu do nas. Ale kiedy spotkalimy si na rzece, by w porzdku. Obserwowaam go
przez kilka dni. owi na mokr przynt. Wdkowa jak inni.
MacRobert przyszed kilka godzin pniej, kiedy spaa. Zapuka do drzwi. Ockna si,
wymamrotaa co i wszed do rodka.
- Ma pani tutaj niezy system - oceni, rozgldajc si po pokoju i lokalizujc
poszczeglne elementy.
- Dzikuj - odrzeka Grace. - Czemu tak si pan martwi, eby wycign mnie ze
szpitala?
- Wydarzenia. Zechciaaby pani sprawdzi system, czy wci dziaa?
- Tak. - Grace uruchomia podprogramy implantu, podczone do systemu domu. Jak
dotd, wszystko byo w porzdku. - Gdyby mg pan poda mi pilota z szuflady stolika
nocnego... - Przypomina pilota do telewizora; Mac Robert poda go jej. Uruchomia
diagnostyk, czego nie moga dokona poprzez implant. Wszystko dziaao prawidowo.
System dziaa na najwyszym poziomie bezpieczestwa, tak jak powinien. - W porzdku -
orzeka.
- To dobrze. - MacRobert usiad na krzele koo ka. - Otrzymaa pani informacje o
dziaaniach wysoko postawionych osb. Przekazaa pani te informacje pewnym innym
osobom... zgadza si?
- Tak - potwierdzia Grace.
- Chciabym pozna te informacje. Uwaamy, e w obecnej sytuacji te osoby nie s
waciwymi adresatami.
- My?
Obrzuci j spokojnym spojrzeniem.
- Mamy wsplny cel. Mamy wsplnego wroga.
- Doprawdy?
- Tak. - Owiadczenie nie pozostawiao cienia wtpliwoci. - Ktokolwiek zaatakowa
Vattw, uczyni to nie tylko po to, eby was zniszczy, lecz take zastraszy rzd. A
przypuszczam, e nie tylko ten rzd. Nie zdziwibym si, gdyby inne ansible rwnie nie
dziaay, a do podobnych potwornoci doszo take w innych systemach, co miaoby na celu
osabienie, bd obalenie tamtejszych rzdw. Wiemy, e tutaj, w jedynym systemie, gdzie
udao si nam zdoby twarde dowody, zamieszane s najwysze czynniki rzdowe.
- Kim s my? - zapytaa Grace. Tak naprawd, chciaa zapyta: Kim pan jest? lecz
odpowied na pierwsze pytanie mogaby wystarczajco wiele wyjani.
- Zadaniem Si Kosmicznych jest zapewnienie bezpieczestwa zewntrznego - odpar
MacRobert. - Co powszechnie wiadomo. Zostalimy celowo wprowadzeni w bd i trzymani
z dala od przedsiwzi, ktre umoliwiy transfer broni z obcej floty na t planet i
uaktywnienie jej przez co najmniej jeden okrt wojenny. Ataku na biura Vattw na wyspie
Corleigh dokonano za pomoc wysokiej klasy uzbrojenia sterowanego z kosmosu. Zanim to
ustalilimy, zamieszany w to okrt znajdowa si ju poza naszymi granicami, a nam
zakazano pocigu. Potem wysiady ansible i rozkazano nam zmniejszy perymetr do dwch
minut wietlnych. - Przerwa, Grace kiwniciem gowy potwierdzia, e zrozumiaa. - To nas
zaniepokoio. Nas, odpowiedzialnych w Siach Kosmicznych za sprawy bezpieczestwa.
- Rozumiem.
- Nie wszystko, a mnie nie wolno przekaza pani penej wiedzy, jak dysponujemy. Cho
podejrzewam, e bezwiednie przynajmniej czciowo korzystamy z tych samych rde. W
kadym razie, cho oficjalnie jestem oficerem niszego stopnia w koszarach kadetw
Akademii Si Kosmicznych, to w rzeczywistoci, jak zapewne pani podejrzewa, pracuj w
departamencie bezpieczestwa. Po prostu atwiej mi wycign pewne informacje od
stsknionych za domem kadetw ni innym, stosujcym standardowe metody operacyjne.
- Czeg wic chce pan ode mnie? - zapytaa Grace.
- Aby podzielia si pani ze mn swoj wiedz i pozwolia nam wykorzysta te
informacje do obalenia prezydenta - odrzek. - Wysaa pani za nim niewaciwe psy. Jeeli
zabije go pani na swj sposb, zostanie mczennikiem.
- Chc widzie go martwego - oznajmia.
- W porzdku. - Przemawia opanowanym gosem. Grace zauwaya, e nie okaza szoku,
ani dezaprobaty. Zaskoczyo j to. Nabiera zwyczaju zaskakiwania jej, a ona, ku swemu
zdumieniu, nie miaa nic przeciwko temu. - My za chcemy go zdyskredytowa -
kontynuowa MacRobert. - Jeeli pani tego nie chce, to po co powicia tyle czasu na
gromadzenie dowodw? Jeli bdziemy wsppracowa, osigniemy oba cele.
- Musiaabym panu zaufa - mrukna. Na jego korzy przemawiao to, e nie
wykorzysta Uratowaem pani ycie, eby j przekona, tylko siedzia w milczeniu, czekajc.
Zamkna oczy. Nie odzywa si. Chciaa mu zaufa. Niczego tak nie pragna, jak ujrze
prezydenta martwego i zhabionego. Ale czy nawet Siy Kosmiczne s w stanie tego
dokona? Co waniejsze: czy zechc?
Otworzya oczy.
- Czy mam pana sowo, MacRobert jakikolwiek-jest-pana-prawdziwy-stopie, e nie
pozwolicie tej asicy uciec?
- Tak. Jeeli to pomoe, mog sprawi, i zjawi si tutaj i porozmawia z pani wysoki
stopniem oficer.
Grace miaa nadziej, e jej mina w wystarczajcym stopniu oddawaa odczuwany
niesmak.
- Admiraowie i generaowie to waga pirkowa, MacRobert. Postanowiam zaufa panu.
Dobrze. Musz zej na d, do biblioteki i dosta si do mojej zabezpieczonej linii. Ktra
godzina? Do licha. Lepiej chodmy na d natychmiast.
Spocia si z blu, a donie i stopy miaa lodowate, zanim umieci j w fotelu i pomg
uruchomi zmontowany przez ni system cznoci zewntrznej. Z nieskaziteln grzecznoci
wycofa si do waciwej biblioteki, podczas gdy ona rozsyaa zakodowan wiadomo:
stop, przerwa akcj i czeka na dalsze rozkazy". Przyjmowanie zwrotw zabrao jej kilka
godzin. miertelnie wyczerpaa j walka z blem i saboci, prostowanie si w fotelu i
potwierdzanie kadej odpowiedzi w odpowiednich odstpach czasu za pomoc waciwego,
unikalnego kodu.
Wreszcie skoczya. MacRobert odprowadzi j na gr do ka.
- Lepiej, ebycie to zrobili - powiedziaa ostatkiem si. - Albo osobicie pana dopadn.
- Wierz - odpar. - Obiecuj, e zakoczymy spraw.
* * *
Prezydent zasiad za wypolerowanym biurkiem i ziewn. Cho przez ostatnich
kilkanacie nocy spa znacznie lepiej, wci nie mg przesta ziewa. Na biurku lea
Rozkaz Uniewanienia, ktry anulowa wszystkie wydane przez Slotter Key listy kaperskie i
nakazywa kaprom zaprzestanie dziaa. Prny gest, biorc pod uwag brak czynnego
ansibla, przez co w rzeczywistoci nie mogli odwoa walczcych kaprw, mia jednak
nadziej, e udobrucha hord piratw. Po wyeliminowaniu tej staruchy mia przynajmniej
tylko jednego wroga, z ktrym musia sobie radzi.
Drzwi otworzyy si nieoczekiwanie. Podnis wzrok i ujrza osobistego asystenta, a za
jego plecami jak umundurowan posta.
- Panie prezydencie, komendant Akademii Si Kosmicznych.
Prezydent spojrza prosto w spokojne oczy czowieka, ktrym gardzi od dziesicioleci.
Asystent wycofa si i zamkn drzwi.
- Komendancie - przemwi, niezdolny do prawdziwego powitania. - Co pana tutaj
sprowadza tak...
- Nieoczekiwanie? To. - Komendant kiwn gow w stron prezydenckiego biurka.
- Sucham?
- Panie prezydencie, nie bawmy si w gierki. Proponuje pan - nie: postanowi pan -
cofn wszystkie listy kaperskie bez zasignicia opinii, ani uzyskania zgody Rady. Chce pan
podpisa Rozkaz Uniewanienia.
- Skd pan o tym wie? Szpiegowa mnie pan?
- Niech pan nie bdzie naiwny. - Komendant usiad bez zaproszenia. - Wszyscy szpieguj
wszystkich. Po to wanie mamy zabezpieczenia. - Postawi na biurku cylinder szyfratora i
uruchomi go. - Znaleliby si tacy, ktrzy przeamaliby nawet to, co jednak wymagaoby
sporych umiejtnoci. Panie prezydencie, Siy Kosmiczne - jako odpowiedzialne za obron
zewntrzn tego systemu - baday ataki na biura i domy rodziny Vattw...
- To nie byo zagroenie zewntrzne - zawoa prezydent. Pot spywa mu po plecach. Nie
mogli wiedzie...
- Owszem, rdo zagroenia byo zewntrzne. I stanowio powan grob dla
integralnoci naszego systemu, co umieszcza je w zakresie naszych zada.
- Co to ma wsplnego z Akademi? - zapyta prezydent. - Jest pan szefem uczelni, a nie
Si Kosmicznych.
- To prawda. Komendantem Si Kosmicznych mianowa pan Caira Tlibiego, prawda?
To byo powszechnie wiadome, obaj o tym wiedzieli. Dokd zmierzaa ta rozmowa?
- Owszem, mianowaem go. Co z tego?
- Powaany oficer o znakomitym przebiegu kariery - stwierdzi komendant. - Czy
zaskoczy pana wiadomo, e oferowa i przyjmowa apwki?
Prezydent zdawa sobie spraw, e twarz byszczy mu od nerwowego potu, nie omieli
si jednak jej otrze. Skrzywi si.
- Nie wierz w to - powiedzia. - To atak polityczny na czowieka honoru...
- Raczej nie - zaprzeczy komendant. - Wie pan, przyzna si. apwkarstwo,
wymuszenia i kolaboracja z zewntrznym wrogiem.
Prezydentowi zrobio si sabo. Nie Tlibi, nie ten szorstki w obyciu, a jednoczenie
rubaszny mczyzna, ktry zawsze by najbardziej przystpnym i yczliwym wojskowym,
jakiego zna.
- Musz wspomnie, panie prezydencie, i wymieni on - naprawd przykro mi, e musz
to powiedzie - pask osob wrd tych, z ktrymi czyy go korupcyjne ukady. Biorc
pod uwag jego reputacj, nie uwierzylimy mu, rzecz jasna, na sowo, obawiam si jednak,
i bdzie musiao doj do ledztwa...
Wstrzs i wcieko przegnay rozwag.
- Jak tego dokonaa? - Prezydent usysza wasne sowa.
- Ona? - To jedno sowo przestrzego go i przywrcio mu kontrol nad sob.
- Niewane. - Zaczerpn tchu. - Nie musz chyba mwi, e zaprzeczam wszystkiemu,
co pan powiedzia. Nie wiem, jakimi sposobami zmusilicie niewinnego czowieka do
przyznania si do zbrodni, ktrych nie popeni, lecz nie uwierz, by Tlibi by zdolny do tak
niecnych postpkw i oczywicie zaprzeczam, abym to ja takowe popeni.
- Rozumiem, panie prezydencie - powiedzia komendant.
- A teraz musz poprosi pana o opuszczenie tego gabinetu - doda prezydent. - Jestem
zajty, lecz natychmiast zasign rady moich sub prawnych odnonie tej... tej
obrzydliwoci.
- Nie - zaprzeczy komendant. - Nie zamierzam std wyj.
- Ale pan... - Prezydent dgn przycisk alarmowy w porczy fotela. Nic si nie stao.
- Panie prezydencie, w tej chwili jest pan... odcity. Rada rozwaa, co powinna uczyni, a
ja jestem tutaj, aby dopilnowa, by nie kontaktowa si pan z nikim, ani nie podejmowa
adnych dziaa zwizanych ze sprawowanym przez pana urzdem.
- Jak pan mie!
- Na rozkaz Rady, panie prezydencie. Zostali powiadomieni o istotnych faktach i to na ich
prob - nie: polecenie - ma pan by strzeony przez wprowadzonego ju w sytuacj wysokiej
rangi oficera Si Kosmicznych. - Gwatownie zmieni ton. - Sir, na pana miejscu nie
sigabym do tej szuflady.
Prezydent odsun rk od schowka, w ktrym trzyma bro osobist.
- Myli si pan - oznajmi. - Cakowicie si pan myli i zostan oczyszczony przez sd. A
potem paska kariera legnie w gruzach.
- To ryzyko kadego zawodowego wojskowego - powiedzia komendant, wzruszajc
lekko ramionami. - Suszne postpowanie niesie ze sob zagroenia, ktre akceptujemy.
- Mgbym pana zabi.
- Wtpi. - Komendant umiechn si i wcale nie by to miy i yczliwy umiech
Tlibiego, tylko grymas, ktry zmrozi prezydentowi serce.
Rozpaczliwie pragn dowiedzie si, jak to odkryli. Czy to Graciela Vatta, to okropne,
stare pudo? Powinna ju nie y, a przynajmniej by bliska mierci. Odstrzelili jej rami;
leaa na sali amputacyjnej. Z pewnoci kto tkwicy na sali amputacyjnej nie byby w stanie
tego zorganizowa, nawet gdyby dysponowaa wiedz... A nie istnia sposb, eby si
dowiedziaa...
- Chc wiedzie... - zacz.
- Jestem pewny, e ma pan wiele pyta, panie prezydencie - przerwa mu komendant - ale
nie zezwolono mi na nie odpowiada.
- To oburzajce - rzuci prezydent. To wanie mwio si w takich sytuacjach, przekona
si jednak, e jeli nie sucha tego nikt, komu zaleao, brzmiao to aonie, jak bezsilny
wybuch wciekoci, ktrym w istocie by.
- Z wyjtkiem - doda powoli komendant, wycigajc z zanadrza niewielkie pudeko -
tego. - Otworzy pojemniczek i postawi go na biurku prezydenta, w zasigu jego rki.
Wyglda jak - i by nim - pudeko na lekarstwa. W rodku znajdowaa si niewielka pastylka.
Prezydent poczu, jak wntrznoci skrcaj mu si ze strachu. Nie moe by. Nie mogo
by niczym innym.
- Taki postpek pozbawiby nas niestety istotnych dla sprawy informacji - powiedzia
komendant. - Zostabym surowo ukarany, e nie przewidziaem takiego dziaania i nie
zapobiegem mu. Z drugiej strony, z punktu widzenia czowieka, ktrego czeka intensywne
przesuchanie w sprawie sprzeniewierzenia si obowizkom urzdnika pastwowego i zdrady
stanu, takie rozwizanie mogoby by podane, cho, rzecz jasna, stanowioby jednoczenie
przyznanie si do winy.
Niewielka pastylka zdawaa si puchn, przesaniajc przyszo. Usta prezydenta
wypenia kwana ciecz; przekn.
- Czy to... czy to jest.. jest... bezbolesne?
- Nie - odrzek komendant. - Za to szybkie.
Przez gow przebiegay mu tysice myli, malutkie obrazki. Elekcja, inauguracja, liczne
przemowy, konferencje, rozmowy z liderami partii, prominentnymi biznesmenami, te
wszystkie poufne ustalenia, znaczce spojrzenia i rzucanie jednego - dwch swek w
odpowiednich miejscach. Wiedzia - na tym polegaa jego praca - jak skutecznie wycigao
si informacje od winiw. Jego sprzymierzecy i przyjaciele oczekiwaliby od niego, e
bdzie ich chroni. Czy na pewno? Moe wanie teraz obmylali, jak zaprzeczy swojemu
wspudziaowi? Moe zostali ju aresztowani i wanie ujawniaj wszystko, eby ratowa
wasne skry?
Gosik w gowie zawodzi, e wcale nie by zym prezydentem. Nie zrobi niczego, czego
nie robiliby inni, przynajmniej dopki nie pojawio si zagroenie dla jego rzdw... Ciebie i
rodzin te mamy na celowniku... dla niego. A wwczas nie mg postpi inaczej, nikt nie
mgby. Rzd go potrzebowa, potrzebowa jego dobrze znanej twarzy i gosu, ktre
dodaway im otuchy w czasie kryzysu. Jeeli jedna rodzina musiaa niesprawiedliwie
ucierpie - o ile w ogle cierpienie to byo niesprawiedliwe - to dla dobra ogu...
Rozmylania przerwa mu wzrok komendanta; mczynie opadaa jedna powieka, jakby
wanie zaczyna drzemk, ale i tak badawcze spojrzenie przypominao reflektor. Prezydent
wiedzia, e ten czowiek nie wysucha, a nawet jeli, to nie przyzna racji jkliwemu
gosikowi.
Prezydentowi zascho w ustach; przemwi chropawym gosem.
- Myli pan, e powinienem...
- Nie mam zdania - odrzek komendant. - Albo raczej: mam swoje zdanie, lecz
wygoszenie go nie byoby waciwe.
- Ja... potrzebuj czasu do namysu...
Komendant zerkn na zegar na cianie; zadrga mu lewy kcik ust.
- Naprawd? To moe okaza si niefortunne.
- Mg pan powiedzie, e to bezbolesne! - Ten wybuch nagromadzonej w nim skargi
nawet jemu wyda si dziecinny.
Komendant pokrci gow.
- Ja nigdy nie kami - oznajmi. Inni te tak mwili i kamali. Prezydent mia olbrzymie
dowiadczenie z garzami, maymi i wielkimi. Lecz tym razem, w przypadku tego czowieka,
wrodzona uczciwo bya rwnie oczywista, jak wrodzona nieuczciwo u innych. To nie
bya przechwaka. Ani prba przekonywania go. To byo proste stwierdzenie faktu: on nie
kama.
Niech go szlag trafi. Niech szlag trafi jego aroganck, sztywn, pen przekonania o
wasnej susznoci faszyw pokor. Czemu chocia nie triumfowa, nie cieszy si, nie
zachowywa podle, do czego mgby si przyczepi i czerpa poczucie wasnej, moralnej
wyszoci?
Prezydent poczu piekce zy i zamkn oczy. Nie rozpacze si przy tym czowieku. Nie
bdzie baga o lito, bo jej nie zazna. Dray mu schowane pod biurkiem donie, lecz by
przekonany, e komendant to zauway.
- Moja ona... - zacz, zadowolony z opanowanego tonu. - Z ca pewnoci nie jest w
nic zamieszana.
Komendant skin gow.
- Panie prezydencie, nikt nie podejrzewa paskiej ony.
- Ja za kategorycznie zaprzeczam, abym uczyni co nielegalnego... lub niewaciwego.
- Rozumiem, panie prezydencie.
- Dowody, ktre ujrzaa Rada, s sfaszowane. To pody spisek przeciwko mnie.
- Rozumiem, panie prezydencie. - Po duszej chwili: - Czas ucieka, panie prezydencie.
Gdzie poza jego gabinetem, pewni ludzie przeszukiwali ju pliki i szafki, przepytywali
urzdnikw i sekretarki, sprztaczki i kucharzy. Wyobrania, ktra czynia z niego tak
wietnego polityka, umoliwiajc mu dostrzeenie punktu widzenia innych i przechytrzenie
ich, teraz podsuna mu korowd obrazw: wcinici w kty biur, mamroczcy do siebie
pracownicy o wytrzeszczonych oczach, siedzce przy niadaniach, zaniepokojone rodziny,
paczce dzieci, oburzeni i wystraszeni maonkowie, okropny baagan, jaki pozostawiao po
sobie kade oficjalne dochodzenie.
Pastylka w pudeku zdawaa si pulsowa w rytmie tych obrazw, wabic i przeraajc.
Zawsze uwaa si za odwanego - co zrobiby czowiek odwany? Stawi czoa ledztwu i
nieuniknionemu procesowi? Wcign za sob w bagno on, krewnych i przyjaci?
Zakoczy ycie z workiem na gowie, eby oficjalni wiadkowie egzekucji nie musieli
oglda jego twarzy, tak jak nie musz czu nieprzyjemnych zapachw nagej mierci dziki
odgradzajcej ich szklanej cianie? Czy umrze natychmiast, szybko, skoro ju nie
bezbolenie, w nadziei, e taka mier odbierze zapa ledczym? e zadowol si jego
zgonem?
Chcia zapyta, jak bardzo bdzie bolao, jak wielkie byo to cierpienie, lecz pomimo
targajcych nim emocji wiedzia, e komendant mu nie odpowie. Jeeli w tej maej piguce
faktycznie krya si mier, to nikt nie przey, by opowiedzie, jak okropna bya. Ani jak
szybka.
Nigdy nie uwaa siebie za niepewnego. Zawsze wygasza zdecydowane opinie, a
zajmowane przez niego stanowisko w jakiej sprawie mogy zachwia jedynie praktyki
sprawowanego urzdu. Teraz jednak waha si i nienawidzi si za to.
Przez zamknite drzwi usysza haas na korytarzu.
Nie namylajc si wicej, porwa pudeko z blatu, wytrzsn pastylk na do i wrzuci
sobie w usta. Gorzka trucizna rozpucia si i sekund pniej bl skrci jego ciao,
rozpalajc koci ywym ogniem.
- Dobrze pan zrobi - podsumowa komendant. Usysza go, pomimo ogromu cierpienia i
szumu w uszach. Poczu przelotn wdziczno za t drobn pochwa. A potem dwik i bl
spotkay si i stay nie do zniesienia. Zagubi si w chaosie.
Rozdzia 13
Konfederacja Moskiewska
Po zaoeniu konta okrtu, Ky poprosia o dostp do pozostaych rachunkw Vattw.
- Oczywicie - odpowiedziaa szefowa oddziau. - Zostaa pani zidentyfikowana jako
uprawniona, kapitanie okrtu Vattw. Co chce pani zrobi?
- Przela niewielk sum na konto okrtu, ktr zwrc po otrzymaniu zapaty z Centrum
Rehabilitacyjnego Zachodniej Cascadii. Musimy zapaci za postj, powietrze i takie tam.
- W takim razie potrzebuje pani okoo tysica - ocenia. - Oto wycigi z rnych kont
Vattw. Utworzono rachunek oglny oraz osobne konta dla poszczeglnych statkw...
- Dokonam przelewu z rachunku oglnego - postanowia Ky. - Ile czasu id pienidze z
planety?
- Z jednostki takiej, jak Centrum Rehabilitacji, okoo czterech godzin. Musimy
zweryfikowa transfer z oddziau, to wszystko.
Ky zsumowaa w mylach poniesione do tej pory opaty.
- Ma pani racj, tysic powinien wystarczy. - Przelew zaj sekund. Ky autoryzowaa
patno zalegych rachunkw w kwocie 978 kredytw i wrcia na okrt z nowo
zaprogramowanym kierunkowskazem. Bya w stanie przewidzie wikszo
wywierkiwanych wskazwek i z radoci cisna go do kosza przed wejciem do doku.
Wywietlacz statusu przy okrcie jarzy si na zielono - wszystkie opaty uiszczone. W
okolicy nie wida byo lokalnej policji, ktra krcia si tutaj, gdy wychodzia. Pomylaa, e
to bardzo praktyczny sposb zapobiegania odlotom przed uregulowaniem rachunkw.
Niewielki, niebieski pasek u dou ekranu zaskoczy j, lecz kiedy go dotkna, pojawio si
wyjanienie: przyznano 48-godzinny limit kredytowy. Nie bdzie musiaa dokonywa
ponownych transferw, nawet jeli opni si patno z centrum rehabilitacyjnego...
wietnie.
Po wejciu na pokad spotkaa Toby'ego. Cho raz nie krci si przy nim pies.
- Nie kaesz mi sprzeda Hultaja, prawda?
- Co? Oczywicie, e nie. Skd ten pomys?
- Przychodz oferty. To jedyny adunek, ktrym s zainteresowani i proponuj mnstwo
pienidzy... A on sprawi tyle kopotw... - Toby by bliski ez.
Ky pooya mu rk na ramieniu.
- Posuchaj, Toby. Hultaj nie jest adunkiem. Naley do zaogi. Owszem, jest haaliwy,
brudny, mierdzcy i wredny, ale oficjalnie to nasz pies, a w rzeczywistoci twj.
- To cae mnstwo pienidzy - powtrzy Toby, najwyraniej nie wierzc jej. - Martin
powiedzia, e moesz ich potrzebowa.
- A to mnstwo pienidzy to dokadnie ile? - zaciekawia si.
- Ekhm... Hmmm... trzydzieci siedem tysicy.
- Za psa? - To chyba niemoliwe. Do czego przydaway si psy, oprcz baaganienia i
pocieszania sierot?
- Tak. A Martin uwaa, e jeszcze podbij cen... Nie dalimy nawet ogoszenia.
- C, nie sprzedaabym ciebie za trzydzieci siedem tysicy, ani za trzydzieci siedem
milionw - oznajmia Ky. - I nie sprzedam twojego psa. - Ale cyfry i tak taczyy jej w
gowie. - Jeli jednak nie miaby nic przeciwko temu, moe sprzedamy jego sperm.
- Ufasz im?
- Nie. Ale jeli wynajmiemy weterynarza, to jestem pewna, e znajdzie si sposb, aby
zrobi to na pokadzie okrtu w sposb, ktry mu nie zaszkodzi, a ty mgby rozpocz
swoj kupieck karier. - I zapaci za edukacj, gdyby okazao si, e jego rodzice nie yli.
- To tylko szczeniak...
- Urs od Lastway, Toby, tak samo, jak ty. Rzumy okiem... Skoro psy s tutaj tak
rzadkie i cenne, mog nie mie weterynarza na stacji, lecz na planecie powinien znale si
cho jeden specjalista od sztucznego zapodnienia. Sprawdmy to.
Ksika teleadresowa stacji zawieraa jedynie adresy dwch weterynarzy, posiadajcych
uprawnienia w zakresie procedur kwarantanny i certyfikacji zdrowotnej
importowanego/eksportowanego ywego inwentarza". Jeden z nich wymieni gatunki, w
ktrych si specjalizowa, w tym takie, o jakich Ky nigdy nie syszaa, lecz nie byo wrd
nich psw. Ogoszenie drugiego stwierdzao: certyfikacja ograniczona do byda kopytnego".
Baza adresowa Cascadii wymieniaa tylko piciu specjalistw od psw", z czego jeden
zajmowa si usugami reprodukcyjnymi". Ky porwnaa strefy czasowe z podanymi
godzinami przyj. Siedem godzin do otwarcia. Zerkna na Toby'ego.
- Gdzie go schowae?
Zarumieni si.
- W... skrzynce za sprztami w salce gimnastycznej.
- Nie wydaje ci si, e powiniene go wypuci?
- Tak. Po prostu martwiem si...
- C, niepotrzebnie. Nie stracisz swojego pieska. Id i uwolnij go, zanim rozwali
skrzynk. - Zdoaa powstrzyma si przed zwyczajowym: i trzymaj go z dala od kopotw. W
tej chwili Toby nie potrzebowa takich uwag.
- Tak jest. - Toby zerwa si do biegu, gadko omijajc Rafe'a, ktry wanie wchodzi na
mostek.
- Chopiec i jego pies - odezwa si, gdy Toby wybieg. - Przypuszczam, e powiedziaa
mu, i nie zamierzasz sprzeda Hultaja?
- Tak - potwierdzia Ky. - Chocia wynajmiemy weterynarza. Skoro s tacy
zainteresowani tym psiakiem, to zamroona sperma te bdzie chyba miaa swoj warto.
- Wy, Vattowie, jestecie zupenie jak najemnicy - rzuci Rafe, cho bez szczeglnej
zoliwoci. - Zauwayem, e znikn nasz str. Zakadam, i oznacza to, e przyszed
przelew?
- Kiedy byam w banku, pienidze jeszcze nie pojawiy si na koncie, wic przelaam
troch z innego rachunku Vattw, by uici opaty portowe.
Zadzwoni jej telefon czaszkowy. Gestem odprawia Rafe'a i odebraa poczenie.
- Wanie otrzymalimy przelew z centrum rehabilitacyjnego, ktrego pani oczekuje. -
Implant wywietli jej numer i nazwisko rozmwcy, chocia sama rozpoznaa gos
przedstawicielki Crown&Spears. - Powinnimy otrzyma potwierdzenie pod koniec zmiany.
Chciaaby pani, ebymy potem przelali tamten tysic z powrotem na konto korporacyjne
Vattw?
* * *
Ky zapytaa implant o historyczne zwizki Konfederacji Moskiewskiej z Transportem
Vattw. Pod odpowiednim nagwkiem jej ojciec zanotowa ...wymaga opanowanych,
dojrzaych kapitanw o nadzwyczajnych umiejtnociach interpersonalnych. Ci ludzie s
wciekle uprzejmi, lecz czasami kapryni. Zaoga statku nie moe pod adnym pozorem
ujawni faktu posiadania zwierztek domowych, zwaszcza psw. W tym spoeczestwie
panuje powszechne przekonanie, e ich wasne psy zostay im ukradzione przez statki
kupieckie, w zwizku z czym bd si upiera, e kady pies jest jednym z tych
ukradzionych, bd ich potomkiem. Maj niewiele psw, co wynika z problemu,
pojawiajcego si take na wielu innych terraformowanych wiatach, gdzie lokalna zwierzyna
jest wysoce toksyczna dla psw."
Niemal syszaa gos ojca, opadajcy w znajomych kadencjach. Tak wanie wyjania jej
rne rzeczy lub rozmyla na gos, wyczerpujco i precyzyjnie przedstawiajc kad ide.
Ogarn j smutek. Nie moga uwierzy, e ju nigdy go nie zobaczy, e nie powita jej na
Slotter Key, gdyby tam wrcia. Wiedziaa - uwierzya w opowie Stelli - ale zdawao si jej
to nierealn fantasmagori.
Chciaa wrci do domu. W szkole, ani na Akademii, ani nawet podczas pierwszej
podry - nigdy nie tsknia za domem. Wspomnienia pocieszay j, a nie przygnbiay. Teraz
odczuwaa zew Slotter Key, znanych widokw i zapachw, znajomych konstelacji na
znajomym, nocnym niebie, szczeglnego odcienia zieleni plantacji tiku, dotyku deszczu na
twarzy, chodnej terakoty holu pod jej bosymi stopami, kolorw kwiatw. Nie wydawaa si
jej moliwa sytuacja, e ju nigdy nie przejdzie tym holem, nigdy nie rzuci si na to ko,
nigdy wicej nie obejrzy ukrytych w szafce dziecicych skarbw, nigdy nie zobaczy, ani nie
usyszy... pozwolia sobie na chwil rozmyla o tym ... jej ojca, matki, braci. Zachowane w
implancie ojca nagrania ukazyway moment zniszczenia, to, co widzia ojciec, lecz nie to, co
wydarzyo si potem... Czy co w ogle ocalao?
Przegnaa zy mruganiem i zmusia si do skupienia na obecnej sytuacji. Czyli nie
powinna bya pozwoli, aby tubylcy dowiedzieli si, e mieli psa... Jak bardzo zy bdzie
rezultat? Czy powinna ostrzec Toby'ego? Znalezienie dobrej kryjwki dla psa zdawao si by
rozwanym posuniciem, tak samo, jak upewnienie si, e uzupenili zapasy na wypadek,
gdyby musieli zamkn okrt i pospiesznie odlecie. Powinna rwnie sprawdzi w
prawniczej bazie danych lokalne przepisy dotyczce psw.
Sallyon
Stella Vatta Constantin wysuchiwaa litanii skarg na zachowanie swej kuzynki Ky i
zastanawiaa si, co te tamta wyprawiaa. Na Lastway jej cele wydaway si proste:
przetrwa ataki, odszuka i poczy si z innymi ocalaymi Vattami, sprbowa
przeorganizowa struktury komercyjne Vattw. Przy tych zaoeniach wynajcie najemnikw
do ochrony miao sens, tak samo, jak uformowanie konwoju celem redukcji kosztw. Lecz po
rozprawie z Osmanem zachowanie Ky zmienio si i Stella nie bya ju pewna, czy Kylara
nadal stawiaa Vattw - rodzin i interesy - na pierwszym miejscu.
Stella walczya ze wspomnieniami o Ky, jako o upartym i apodyktycznym dziecku,
prbujc zrozumie osob, w jak tamta przeksztacia si przez te wszystkie lata, przez ktre
si nie widziay. Schludna, zwiza, zdecydowana, moda pani kapitan z doku w Lastway
ewidentnie zmienia si, dojrzaa. Stella nie wiedziaa, czy by to wpyw Akademii Si
Kosmicznych, czy czego innego, ale zaczynaa lubi i ufa tamtej Ky oraz wierzy, e Grace
miaa racj mwic, i to Kylara powinna przeprowadzi rodzin przez obecny kryzys.
Doceniaa, e Ky toczya tak sam walk, by widzie w niej teraniejsz Stell, a nie tamt
Stell-idiotk.
Teraz nie bya ju tego taka pewna. Dlaczego Ky odmawiaa wszczepienia sobie implantu
ojca a do sytuacji kryzysowej, czyli najbardziej niebezpiecznej chwili na podejmowanie
prby wymiany sprztu? Dlaczego nie przyja oferty pomocy najemnikw, skoro nie ufaa
Rafe'owi? Dlaczego nie posuchaa rady najemnikw, by opuci system, zamiast
nawizywa kontakt z podejrzanie dogodnie pojawiajcym si statkiem" Vattw, ktry
okaza si jednostk dowodzon przez Osmana? Ky tak bardzo ryzykowaa - yciem ich
wszystkich, nie tylko swoim. Chopca Toby'ego, ktrego powinna ochrania w pierwszym
rzdzie. Rozmawiaa z Tobym o samobjstwie, co Stella uznaa za okropne, biorc pod
uwag dowiadczenia chopca z przeszoci.
A co do samej bitwy... Walczya, by nie okaza Ky, jak bardzo wstrzsn ni sposb, w
jaki Kylara j przeprowadzia. Tamten feralny umiech triumfu, tak rny od wywoujcego
mdoci poczucia winy, jakie odczuwaa Stella, gdy musiaa kogo zabi... Miaa paskudne
wraenie, e Ky spodobao si ukatrupienie Osmana i e nie czua najmniejszych wyrzutw
sumienia.
Poczua ulg, e Ky zostawia j na Garym Tobai, a jednoczenie przerazio j to. Jak Ky
moga powierzy dowodzenie statkiem kompletnej nowicjuszce, nawet zostawiajc jej
dowiadczon zaog? Co wicej, jak Ky moga pomyle, e Stella bdzie lata
uszkodzonym statkiem - ktrego nie znaa - ze zredukowan do minimum zaog?
Rwnie wielkim szokiem bya dla niej decyzja Ky, e pozostawi j na Garth-
Lindheimerze, zamiast podda pod osd prawny swoje roszczenia do okrtu Osmana.
Odmowa poddania si przewodowi sdowemu ocieraa si o bezprawie. To byo niepodobne
do Ky; zawsze bya do blu praworzdnym dzieciakiem.
A teraz poznaa nowe dowody, e Ky nie bya tym, na kogo wygldaa na Lastway, lecz
raczej kim podobnym do modego Osmana: byskotliwym, acz nieobliczalnym i
pozbawionym sumienia liderem o wygrowanych ambicjach. Zabjc.
Umiechna si mio do przesuchujcych j urzdnikw o surowych twarzach.
- Mnie naprawd interesuj wycznie dostawy i handel - powtrzya po raz czwarty, czy
pity. - Przykro mi, e moja kuzynka tak was rozgniewaa, lecz sami widzicie, e ten statek
jest nieuzbrojony, may i powolny. Koncentruj si na przywrceniu Vattom reputacji
solidnego przewonika, a nie jakich planach oczyszczenia wszechwiata z piratw. -
Pozwolia sobie na nutk humoru, jaki mogaby okaza starsza osoba modszej, niesfornej
krewniaczce.
- Uwaa j pani za niebezpieczn? - zapyta jeden z oficjeli.
Trudne pytanie; Stella aowaa, e nie znaa na nie odpowiedzi.
- Z pewnoci nie dla kogo, kto nie wsppracuje z piratami - odrzeka w kocu. - Nie
wiem, czy opowiedziaa panom o atakach na nasz rodzin?
- Tak - odpar mczyzna. - Nie bylimy jednak pewni, czy jej wierzy.
- To prawda - potwierdzia Stella. - Jej rodzice zostali zabici; mj ojciec take. Obie
straciymy rodzestwo i wielu krewnych. W rnych portach zaatakowano statki Vattw; na
przykad na Allray stracilimy cay statek z zaog, z wyjtkiem jednego chopca, ktry
zaatwia co na miecie. Ja sama zostaam napadnita, a mj statek i zaog zaatakowano na
Lastway. Jestem pewna, e gdyby miaa okazj, wyrzdziaby jak najwicej szkd tym,
ktrzy to zrobili.
- Powiedziaa to samo. Utrzymywaa rwnie, e posiada list kaperski od swojego rzdu...
- Zgadza si. Widziaam go na wasne oczy. Nie znam si na listach kaperskich - do tej
pory zajmowaam si raczej robieniem interesw na planetach, nie w kosmosie.
- A mimo to zostawia pani dowodzenie statkiem...
- W sytuacji zagroenia, dajc mi dowiadczon zaog. - Stella nie zamierzaa pomaga
w oczernianiu Ky, nawet jeli sama ywia wtpliwoci. - Oczywicie, w najbliszym porcie
wynajam dowiadczonego kapitana i uzupeniam zaog.
Zagapili si na ni, a ona odpowiedziaa umiechem. Wreszcie jeden z nich pokrci
gow.
- C. Trudno mi uwierzy, e jest pani zamieszana w jej knowania, jeli jednak j pani
spotka, prosz przekaza, e ani ona, ani jej okrt nie s w tym systemie mile widziani. Moe
pani handlowa, ale wolelibymy, aby pani zaoga nie opuszczaa statku, a wszystkie
transakcje musz zosta zatwierdzone przez nasze suby bezpieczestwa. Jasne?
- Tak - potwierdzia Stella. Bdzie to utrudnieniem, ale nie uniemoliwi prowadzenia
interesw.
- Moe uda si pani do Gildii Kapitaskiej, lecz tylko w towarzystwie naszego
funkcjonariusza.
- Wspaniale - rzucia Stella. - Chciaam wynaj ochron na wypadek, gdyby nadal kto
czyha na czonkw rodziny Vattw, ale oficjalna eskorta powinna by znacznie bardziej
skuteczna.
Po ich minach sdzc, nie spodziewali si takiej odpowiedzi. Co ta Ky narobia, albo
nagadaa? Stella poczua ponowne ukucie urazy. To nie w porzdku, e musiaa po niej
sprzta.
* * *
Gdy Stella zjawia si w Gildii Kapitaskiej, poczua intensywne zainteresowanie
wszystkich, od recepcjonisty po pochonitych rozmow w kcie kapitanw, z ktrych jeden
natychmiast wsta i ruszy w stron baru. Bya przyzwyczajona do gapienia si na ni i ubraa
si tak, by podkreli swe walory, czua jednak pewno, e tym razem to nie jej uroda
przyciga spojrzenia. Towarzyszca jej policjantka szturchna j w bok.
- Prosz pamita: adnych gadek o sojuszach i spiskach.
- Wiem - odrzeka Stella, zmuszajc si do spokoju. - A jeli kto inny poruszy te tematy,
mam uci rozmow.
- Oby tak byo - rzucia kwano funkcjonariuszka. Bya nisk, krp kobiet o szerokiej,
pospolitej twarzy. Stella natychmiast zorientowaa si, e tamta ma do niej al za jej wzrost i
pikno, cho sama nigdy by tego nie przyznaa, nawet przed sob. Przez cae ycie znosia
tak zawi.
Od baru oderwa si wysoki, siwowosy kapitan i podszed do niej.
- Kapitan Vatta?
- Tak - odpara Stella.
- Mio pani pozna. Jestem Rogier Sanlin z Porodin Shipping. Mj statek to Miasto
Curry.
Stella sprawdzia w implancie. Porodin Shipping by firm operujc w czterech
systemach i obsugujc jedn tras, ktr latao osiem statkw. Pomniejszy konkurent w
czasach potgi Vattw.
- Mio mi, kapitanie Sanlin - odpowiedziaa. Obejrza j sobie tak, jak wikszo
mczyzn, lecz uczyni to w uprzejmy sposb. - Co mog dla pana zrobi?
Zerkn szybko na jej obstaw.
- Prosz si nie martwi, zapowiedziano nam, o czym z pani nie rozmawia, a ja i tak nie
zamierzaem porusza takowych tematw. Porodin interesuje si jedynie przewozami, niczym
innym. Byem ciekaw, czy ma pani jaki adunek do ktrego z naszych portw lub taki, ktry
okazaby si interesujcy dla nas.
- Moliwe - powiedziaa Stella. - Porozmawiajmy. - Po paru minutach ustalili, e mgby
kupi od niej tekstylia, lecz tylko pod warunkiem, e przyjmie w zamian miejsce pod
zaadunek.
- W obliczu awarii tak wielu ansibli finansowych na rynku nie ma zbyt duo pienidzy -
wyjani Sanlin.
Bya to dopiero pierwsza z caego cyklu takich rozmw. Stella szybko poapaa si w
zawiociach handlu adunek za przestrze" i do lunchu zarobia osiemset kredytw w
twardej walucie.
- Ciocia Grace zawsze powtarzaa, e urodziam si do drukowania pienidzy - oznajmia
swojej eskorcie - ale przypuszczam, e chodzio jej o zampjcie. - Kobieta spiorunowaa j
wzrokiem.
Stella przecigna przez czytnik kostki z umowami sprzeday, aby policjantka moga
sprawdzi, czy dotyczyy legalnych towarw. Kobieta wygldaa na rozzoszczon, e nie
znalaza nic, do czego mogaby si przyczepi.
Bya ju niemal pora obiadu. Rozwaaa dalsze rozwcieczanie funkcjonariuszki
zjedzeniem posiku w restauracji Gildii Kapitaskiej, ale tak pewnie postpiaby Ky. Z
drugiej strony, miaa ju do okrtowej kuchni. Zaoga nie miaa nic przeciwko pozostaniu
na pokadzie, ale byli wszak profesjonalnymi astronautami. Ona nie. Spojrzaa na
towarzyszk.
- Moe pani poleci jakie dobre miejsce do zjedzenia lunchu?
- Moe pani je tutaj - odrzeka kobieta. - Ale pjd z pani.
- Oczywicie - zgodzia si Stella. - Lecz bardzo prawdopodobne, e przysiedliby si do
mnie inni kapitanowie, a ja nie chciaabym pani martwi.
- Nie przeszkadza mi to. Po prostu pani przerw.
Stella zdoaa powstrzyma si od przewrcenia oczami. Podesza do lady recepcyjnej i
odezwaa si do stojcego tam pracownika:
- Dugo tkwiam na pokadzie bardzo maego statku. Chciaabym znale miejsce, gdzie
maj dobre jedzenie i przez co najmniej godzin nikt nie bdzie zawraca mi gowy
interesami. Moe pan co poleci?
- Melandra" - odpar. - Bdzie potrzebna rezerwacja. Dla jednej osoby? - Spojrza na
obstaw. - Dwch?
- Dwch - potwierdzia Stella i umiechna si.
Zadzwoni i poda jej wskazwki.
- Tam jest bardzo drogo - powiedziaa policjantka, gdy wyszy na korytarz stacji.
- Jestem tego pewna - odpara Stella. - Miejsca, ktre zapewniaj spokj, zwykle takie s.
Przeszkadza to pani?
- Nie - zaprzeczya kobieta. - Nigdy tam nie byam. Syszaam, e maj wycznie
naturaln ywno, nic wyhodowanego w kadzi.
Do Melandry" prowadziy proste, szare drzwi z nazw wypisan zotymi literami. Stella
zatrzymaa si.
- Stella Vatta - powiedziaa. Drzwi otworzyy si na wyoony chodnikiem hol o szaro-
burgundowych cianach, po czym zamkny si, gdy weszy do rodka, oddzielajc je od
haasw korytarza. Skd dobiegay agodne dwiki jakiego strunowego instrumentu.
- Tdy, prosz - dobieg ich przyjemny gos z poziomu podogi. Stella opucia wzrok.
Szmaragdowymi oczami zamruga do nich sigajcy kolan artibod o metaliczno-
burgundowym korpusie. Pojecha przodem, skrci w lewo i poprowadzi do miejsca, ktre
wygldao jak wiejska altana w wiosenno-letnim sadzie. Pomidzy wycieanymi awkami
sta nakryty na biao st. Po treliau pia si winorol. Pod murem roso drzewo obsypane
biaym kwieciem, a obok drugie, uginajce si pod ciarem byszczcych, czerwonych
owocw. Lekki wietrzyk porusza limi; powietrze pachniao rami, traw i ziemi. -
Prosz usi - przemwi artibod. Stella zaja jedn awk, a policjantka drug. Poczua, jak
siedzisko dostosowuje si do jej ciaa, a oparcie wybrzusza, by zapewni plecom idealny
komfort. Funkcjonariuszka zrobia zaskoczon min, ale nie odezwaa si.
- Por roku mona zaprogramowa - poinformowa je artibod. - Kontrolki znajduj si na
stole; wkrtce pojawi si tam menu. Czy panie ycz sobie obsug artiboda, czy czowieka?
- Artiboda - odpara Stella rwnoczenie z kobiet, ktra powiedziaa: - Czowieka. -
Popatrzyy po sobie i policjantka wzruszya ramionami. - Artiboda - powtrzya Stella.
- Prosz wprowadzi do stou zamwienie, kiedy bd panie gotowe - oznajmi artibod i
odjecha.
- Nie wiedziaam - odezwaa si policjantka. - Czy tu naprawd jest tylko jeden stolik?
- Przynajmniej w tej salce - odpara Stella. - Jestem pewna, e maj inne. - Przyjrzaa si
panelowi kontrolnemu na stole. Faktycznie, ustawiona bya pora roku pomidzy wiosn a
latem; byo chodno w cieniu, a ciepo w blasku sztucznego soca. - Wygodnie pani?
- Tak. - Kobieta rozgldaa si dokoa. Stella odprya si na awce, ktra dostosowaa
si do zmiany ciaru. - Nie przekupi mnie pani.
- Sucham?
- Zabierajc mnie do takiego wytwornego miejsca. Nie uda si pani mnie przekupi,
ebym pozwolia na rozmowy z innymi kapitanami o konspiracji.
- Nie chc rozmawia z kapitanami o konspiracji - zaprzeczya Stella. - Chc zje miy
lunch, w ktrym nikt mi nie przeszkodzi, ani nie bdzie mwi o zakazanych przez was
sprawach. - Funkcjonariuszka zrobia gupi min. - Co by pani pomylaa - cigna Stella -
gdyby kto podszed i zacz wypytywa o dziaania Ky?
- Kazaabym pani zakoczy rozmow.
- Mimo, e to nie ja j zaczam. Zgadza si. Wobec czego wolaam zje lunch w
spokoju w miejscu, gdzie nikt mi nie przeszkodzi. To jest mie miejsce. Co pani je?
Wywietlane na obrusie menu zawierao zarwno standardowe dania, jak i egzotyczne z
opisem dostpnym po dotkniciu. Stella wybraa pieczonego kurczaka z warzywami oraz
zielon saat. Jej towarzyszka skrzywia si, przegldajc menu.
- Nie maj zwykych kanapek.
- Mog mie, jeli o nie poprosimy - powiedziaa Stella. - Jaki szczeglny rodzaj?
- Zazwyczaj jadam w kiosku na pokadzie B. Smaone kostki sojowe z cebul zawijane w
placek.
- Aha. Przypuszczam, e najblisza temu bdzie Grillowana Kiesze. Ja bior kurczaka.
- Jest droszy.
- Prosz si tym nie martwi - ja pac.
- To... te poprosiabym kurczaka.
Stella skina gow i wprowadzia zamwienie. Podjecha inny artibod z drinkami, a po
paru minutach wrci z posikiem, podnoszc si do poziomu stou, by umieci dania na
blacie. Pocztkowo jady w milczeniu. Stella czekaa, chcc przekona si, czy potrawa
zmikczy jej towarzyszk. Kiedy zaproponowaa deser, policjantka powiedziaa:
- Nie przypomina pani swojej kuzynki.
- Sucham? Bior tort. A pani?
- Co to jest tort?
Stella wytumaczya jej, po czym wprowadzia zamwienie i wrcia do poprzedniego
tematu.
- Co miaa pani na myli mwic, e nie jestem podobna do kuzynki? To znaczy, zdaj
sobie spraw, e nie wygldam, jak ona.
- Chodzi o co wicej. - Kobieta pochylia si ku niej. - Ona sprawia kopoty.
- Naprawd? Co takiego zrobia?
- Bierze udzia w spisku, majcym na celu obalenie rzdu - oznajmia policjantka. -
Prbowaa przekona kupcw, eby do niej doczyli.
- Obali rzd? Z pewnoci nie... Tak mwia?
- Tak powiedzia mi mj przeoony. Kcia si z zarzdc stacji. Bardzo gono.
Powiedzieli jej, eby si zabieraa i wicej nie wracaa.
- Wie pani, co dokadnie mwia? - dopytywaa si Stella. - Z tego, co ja wiem, chciaa
odbudowa firm Vattw...
- Nie mwia o Vattach - odpara kobieta. - Mwia o wojnie.
* * *
Quincy spotkaa j przy gwnym wazie.
- Co si stao? - spytaa. - Wygldasz na wciek.
- Nie jestem pewna, czy chc o tym rozmawia - odrzeka Stella. - Dobra wiadomo jest
taka, e mamy kupca na tekstylia. Za, e Ky postradaa rozum.
- Mmm. - Quincy rozejrzaa si. - Moe w twojej kajucie?
- Susznie. - Stella posza przodem, starajc si nie patrze wciekle na napotykanych
czonkw zaogi. Gdy znalazy si w jej kabinie, a waz zosta zamknity, Quincy usiada na
koi, a Stella robia cztery kroki wzdu pomieszczenia i zawracaa. - Ky to idiotka - oznajmia
w kocu. - W porzdku, wiem, e jest odwana i wcale nie gupia, ale... Jak dotd, zrazia do
nas co najmniej dwa systemy i z tego, co wiem, jest zajta robieniem nam wrogw tam, gdzie
przebywa obecnie. Nie mam pojcia, jak wedug niej rozwcieczanie ludzi ma pomc naszej
rodzinie odzyska siy...
- Co ich tak zoci? - zapytaa Quincy.
- Uczepia si tego idiotycznego pomysu, e wszyscy kaprzy Slotter Key, jak rwnie
kady, kogo zdoa skaptowa, powinni utworzy kosmiczn flot do walki z... sama nie wiem,
z kim. - Usiada przy biurku i przeczesaa wosy palcami. - Przypuszczam, e z tymi, ktrzy
napadli na Bissonet - dodaa. - Najwyraniej jest przekonana, e wszystko czy si ze sob:
ataki na Vattw, awarie ansibli, wzrost aktywnoci piratw, a teraz ta inwazja na cay
system... Owszem, wiem, e mwia o tym wczeniej, ale miaa priorytet: Vattw. Teraz... nie
wydaje mi si, eby zawracaa sobie gow reputacj naszej rodziny. Nie jestemy organizacj
militarn. Przewozimy i handlujemy. Nie wiem, co ona chce osign. Przecie nie ma
adnego dowiadczenia. Tamten oficer Mackensee, Johannson, mia racj: to beczka prochu,
od ktrej ucierpimy my.
Poczua si lepiej, wyrzucajc to z siebie. Siedzca w drugim kcie kabiny Quincy
pokiwaa gow.
- Faktycznie, zmierza do celu okrn drog. Sama martwiam si o ni. Ale wyniki ma
dobre. Nie kady wycignby nas z tego baaganu z Osmanem.
- Nie kady wpakowaby nas w ten baagan z Osmanem - sprostowaa Stella. -
Wystarczyo posucha rady zatrudnionych przez nas profesjonalistw i lecie w swoj
stron. - Moe tym razem Quincy zrozumie, o co jej chodzio.
- A Osman dalej knuby przeciwko nam - powiedziaa Quincy. - To nie byoby dobre.
- Nie... ale teraz te dobrze nie jest. Czy wydarzyo si co, co zbierze Vattw z
powrotem?
- Naprawd mylisz, e to moliwe, Stello? - Quincy pochylia si naprzd. - Tyle
stracilimy... te wszystkie statki, ci wszyscy ludzie.
- Nie wiem, czy to jest moliwe, czy nie, ale to wanie postanowiymy zrobi. Jeszcze
nie pora, eby si podda. A z ni jest Toby...
- Zadba o niego - oznajmia Quincy.
- Nie jestem tego taka pewna - odparowaa Stella. - Bardziej prawdopodobne, e
doprowadzi do jego mierci, albo przemieni go na swoje podobiestwo.
- Jeste pewna, e tu chodzi o ni, a nie o ciebie? - zapytaa Quincy. - Moe rzecz w tym,
e Grace posaa jej implant ojca, wykorzystujc ciebie w roli dziewczynki na posyki?
Stella prychna.
- Od wielu lat ciocia Grace wykorzystywaa mnie jako posaca i nie tylko. Nie
zazdroszcz Ky. Nie chciaam implantu jej ojca - ani mojego, jeli ju o tym mowa. Lecz Ky
nie nadaje si do prowadzenia interesw Vattw bardziej ode mnie, jeeli nie potrafi skupi
si na handlu i zarabianiu pienidzy dla rodziny. Dowodzi tego to cae efekciarskie, pseudo-
militarne zachowanie. Jest taka sama, jak Osman...
Quincy opada szczka.
- Nie, wcale taka nie jest! - oznajmia z moc. - W adnym wypadku. Stello, suyam
pod Ky, odkd opucia Slotter Key. Spdziam ponad rok na jednym statku z Osmanem,
kiedy by mody. W niczym nie przypomina tamtego czowieka. Jest uczciwa, uprzejma, dba o
ludzi...
Stella zamrugaa, zaskoczona gwatownoci repliki Quincy.
- Ale, Quincy, jest take lekkomylna i impulsywna...
- To nie to samo, co nieuczciwo i okruciestwo. Na lito bosk, Stello, najlepsi
handlarze s do pewnego stopnia ryzykantami. Strategia unikania ryzyka przynosi niewielkie
zyski. Przyznaj, e Ky jest odwaniejsza i szybciej podejmuje decyzje od kadego innego
kapitana, pod ktrym suyam, lecz w dzisiejszych czasach to moe zadecydowa o naszym
przetrwaniu. Nie wstydz si przyzna, e odchodziam od zmysw ze strachu, kiedy
sczepilimy si z Osmanem, nie wydaje mi si jednak, eby ktokolwiek inny wycign nas z
tego z tak niewielkimi stratami.
- Uwaasz wic, e nie mam odpowiednich kwalifikacji? - Stella natychmiast poaowaa,
e to powiedziaa; nawet w jej uszach zabrzmiao to niedojrzale i paczliwie.
- Nie. Uwaam, e masz odmienne kwalifikacje. - Quincy westchna i przeczesaa doni
gste, siwe wosy. - Stello, su rodzinie Vattw od prawie siedemdziesiciu lat. Jedno, co
wiem o Vattach - wliczajc w to ciebie, niezalenie od tego, co sama o sobie mylisz - to e
jestecie peni niespodzianek. adne z was nie jest przewidywalne. Rnicie si midzy sob:
jedni z was ewidentnie lepiej czuj si na statkach, inni za biurkiem. Wedug twojego ojca
ciotka Frances bya geniuszem naukowym, ktra nigdy nie wyciubiaa nosa z laboratorium,
podczas gdy jej brat Ismail majsterkowa, nie tworzc niczego praktycznego. Za to jest synny
wrd muzykw, gdy wynalaz trzy nowe instrumenty. Wszyscy macie silne charaktery.
Twj talent rni si od Ky, ale z pewnoci go masz.
- S niespodzianki mie i niemie - upieraa si Stella. Wiedziaa, e przegrywa, ale nie
poddawaa si. - Ky jest nieodpowiedzialna, przynajmniej, jeli chodzi o rodzin.
- Nie uwaam tak. Za to, wedug mnie, nieodpowiedzialne byoby wszczynanie sporu w
onie rodziny. - Spojrzenie Quincy przekazywao jasne ostrzeenie. - Rodzina potrzebuje
ciebie, Stello oraz Ky. Was obie. Nie przekrelaj jej.
Stella prbowaa przekona siebie, e Quincy bya za stara, eby zrozumie, i zalepiona
sub pod Ky. Nie udao si jej do koca; Quincy syna z praktycznej mdroci, a Ky, jak
na razie, odnosia sukcesy.
- Nie przekrelam jej - zapewnia staruszk. Mwia prawd, a teraz otrzymaa nauczk,
eby swoich opinii o Ky nie wyraa tak otwarcie.
Rozdzia 14
Cascadia
Ky bya ciekawa, gdzie przebywaa Stella. Jeeli posuchaa jej sugestii, szybko
uzupenia zapasy i poleciaa za nimi, powinna pojawi si w tutejszym systemie okoo
dziesi dni po Ky... Powinna ju przylecie. Przylot od punktu wynurzenia zabraby temu
przestarzaemu statkowi wicej czasu, ale nowy napd nadprzestrzenny, zainstalowany przez
Ky na Sabine, powanie skrci czas skoku. Czy co si jej stao?
- Wtpi, eby j zatrzymali - powiedzia Rafe, kiedy wspomniaa mu o swoich obawach.
- Nic nie zrobia... W najgorszym razie odel j, poniewa jest spokrewniona z tob.
- W takim przypadku powinna ju tutaj by. Szkoda, e nie wiem wicej o tym kapitanie,
ktrego wynaja.
- Poradzi sobie. - Rafe poklepa j po ramieniu.
Ky spiorunowaa go wzrokiem.
- Nie prbuj uspokaja mnie jak dziecka, Rafe. Wiesz rwnie dobrze, jak ja, e istnieje
niebezpieczestwo, a ona nie ma adnej broni...
- A tamte miny? - podsun Rafe.
- Nie ma pojcia, jak ich uywa - odpara Ky.
- Wiesz, e pomimo urody nie jest gupia - rzuci Rafe, opierajc si biodrem o st.
- Nigdy nie twierdziam...
Wszed Martin z raportem dziennym z wicze i obrzuci Rafe'a cikim spojrzeniem.
Ten wzruszy ramionami.
- Ja tylko prbuj uspokoi pani kapitan, Martin. Zamartwia si o sodk Stell.
- Nie bez powodu, jak mniemam - odpar Martin. - adnych wiadomoci, kapitanie?
- Nic. - Ky przeoya infokostki z jednego stosiku na drugi. - Wiem, e jest za; to byo
wida. Nie mog jej za to obwinia: musiaa tropi mnie przez trzy systemy i radzi sobie z
tym, co tam zostawiam.
- Przecie nie jest tak, e nigdy nie podrowaa - wtrci Rafe.
- Wiem o tym. Ale co innego, kiedy to twj statek, a ty nie jeste tylko pasaerem. -
Westchna. - Mam jedynie nadziej, e nie sprawiali jej zbyt wiele kopotw na Sallyonie.
- Nawet jeli, to nic z tym nie moesz zrobi - powiedzia Rafe.
- W tym problem - mrukna Ky.
Zamartwianie si o Stell byo tylko odrobin lepsze od martwienia si o rozwj
wydarze na Slotter Key. Oderwaa umys od obu problemw i skupia si na psie. Powinna
skontaktowa si z t klinik weterynaryjn na planecie, czy nie? Byo za pno, aby ukry
istnienie psa, upara si jednak, eby nie publikowa adnych zdj.
Wzruszya ramionami i wybraa numer.
- Klinika Weterynaryjna Eglin, specjalizacja w maych zwierztach, zwaszcza
psowatych. W czym moemy pomc? - Przekaz ograniczony do fonii dawa niewiele
wskazwek co do mwicego, lecz wysoko gosu sugerowaa mod kobiet.
- Mwi kapitan Vatta; dokujemy przy waszej stacji. Chciaabym zasign informacji o
wiadczonych przez was usugach reprodukcyjnych.
- Jaki gatunek?
- Pies - odpowiedziaa Ky, krzyujc w duchu palce.
- Och. - Gos ucich, by po chwili powrci. - To wy Macie psa na pokadzie! Czy jest na
sprzeda? Skd go macie?
- Uratowalimy go na stacji Lastway - odpara Ky. - Chcieli go zabi.
- Zabi! Tam zabijaj psy?
- Dokadnie. Interweniowalimy. Jak rozumiem, psy s tutaj bardzo cennym towarem,
lecz nie jestemy zainteresowani jego sprzeda. Z drugiej strony, to samiec i zakadam, e
gamety take mogyby okaza si wartociowe.
- Moe pani tego nie wiedzie, kapitanie Vatta, ale kiedy mielimy mnstwo psw.
Zostay skradzione przez pozbawionych skrupuw astronautw. Dlatego wanie psy s tutaj
takie cenne. - Ton gosu zmieni si z afektowanego na uraony. - Bdziemy musieli wykona
testy sprawdzajce, czy wasz pies nie wywodzi si od skradzionych przodkw. Jeli tak, nasz
rzd zada jego zwrotu.
- Wie pani, jak daleko std ley Lastway? - zapytaa Ky. - Maj tam mnstwo psw; nie
potrzebuj ich kra.
- Pokonalicie t odlego - upiera si gos - wic mg tego dokona kto przemycajcy
psy.
- Nie przemycam psw - oznajmia Ky - pomimo horrendalnych cen oferowanych przez
pani rodakw. Pies nie jest na sprzeda i nigdy nie by.
- Moe pani czeka na lepsz ofert. - Zostao to powiedziane tonem gbokiego
podejrzenia.
Ky zdoaa powstrzyma si przed rzuceniem: To mieszne. Opanowaa si.
- Chciaam tylko dowiedzie si, czy bylibycie w stanie pozyska od tego psa sperm
bez wywoywania blu lub stresu oraz czy miaaby ona jak warto rynkow. Rozumiem
jednak, e byoby to zbyt drogie i skomplikowane, przepraszam wic, e zabraam pani tyle
czasu. - Rozczya si.
- To byo dziwne - uzna Rafe.
- Powinnam bya sprawdzi implant, zanim powiedziaam im, e mamy psa na pokadzie
- powiedziaa Ky. - Nie przyszo mi to do gowy.
- Mylisz, e moemy mie przez to kopoty?
- Moliwe. Jak przez wszystko, co zrobiam lub czego nie zrobiam - mrukna. -
Najwidoczniej to, co dla mnie jest proste i oczywiste, okazuje si bdem.
* * *
- W systemie pojawia si ikona Vattw, kapitanie - zameldowa Hugh. - Ale to nie jest
Stella.
- Nie Stella... wobec tego, kto? - zdziwia si Ky. Spojrzaa na ekran.
- Jeden z naszych wikszych statkw... Do diaba. To ten dure.
- Ktry? - zapyta z umiechem Hugh.
- To Katrine Lamont - oznajmia Ky. - A jeeli nadal mam pecha, statkiem wci
dowodzi kapitan Furman.
- Ten, ktry...
- Sprawi mi tyle kopotw na Sabine, owszem. Mj pierwszy kapitan, kiedy jeszcze
odbywaam podr nowicjuszowsk. Bardzo mnie nie lubi.
- Aha. Czy ma bro, eby nas zestrzeli? - zapyta Rafe.
- Nie, ale nie moemy uy naszej - odrzeka Ky. - Ciekawe, co robi w tej czci sektora.
Mia naprawd wygodn tras... Pamitasz, by wcieky, e odwoano go, aby polecia na
Sabine.
- Nie powiedziaa ojcu, eby wysa go na kraniec wszechwiata? - zdziwi si Rafe.
- Nie zrobiabym tego - odpara Ky. Rafe przewrci oczami. Pokrcia gow. - Nie. Poza
tym, ssiedztwo Nexusa to nie kraniec wszechwiata. Ludzkie osiedla na Cascadii s starsze
ni na Slotter Key.
- Owszem, ale trasa moe okaza si mniej zyskowna, zwaszcza jeli nawiza dobre
kontakty na starym szlaku.
Ky szybko odszukaa dane w implancie ojca. Furman nalea do mniejszoci starszych
kapitanw, ktrzy nie urodzili si, ani nie polubili Vattw. Zasuy na awans przebiegiem
suby: mia drugie miejsce we flocie, jeli chodzio o punktualno dostaw i doprowadzi do
dominacji Vattw na swojej poprzedniej trasie, odbierajc rynek rywalom. Wszystko
wygldao wietnie. Raporty osobowociowe mciy jedynie sporadyczne skargi na brak
elastycznoci.
Do wydarze na Sabine. Najwyraniej nie mia ochoty porzuca lukratywnego szlaku, a
potem... Ky uniosa brwi, wchodzc do zastrzeonego pliku, zawierajcego zapis tego, co
powiedzia jej ojcu oraz reakcji, jakiej si doczeka. Degradacja z trzech plus na jedynk i
przeniesienie na tras Virnidia - Moskwa - Nexus - Bondeen... Dziwne, e nie odszed. Moe
chodzio o emerytur. Albo naprawd by lojalny wobec Vattw. Bya zdumiona skal
ojcowskiego gniewu.
aowaaby kadego innego, ale nie Furmana.
- Rozzoci mojego ojca - powiedziaa. - Chodzio o Sabine, ale to nie ja zaczam.
Nazwa mnie gupi i pewnie mia racj, lecz nie spodobao si to mojemu tacie.
- Tak przypuszczam - zgodzi si Rafe. - Jak mylisz, co stanie si teraz, kiedy nie ma ju
twojego ojca, by rzuci na szal swj znaczny autorytet?
- Nie wiem. Furman nie lubi mnie, ale do tej pory powinien ju nauczy si, e nie jest w
stanie mnie kontrolowa.
- Nie wie, e masz list kaperski, prawda?
- Nie. Ale jeli sysza o Osmanie, to moe przypuszcza, e tamten tutaj jest, poniewa to
jest okrt Osmana.
I co zrobi?
- Doniesie wadzom, e to jednostka piracka. O ile o tym wie. Oczywicie, powiedziaam
im prawd. Gdybymy mogli zmieni nadajnik, nie miaabym tych wszystkich problemw...
- I nigdy nie zapalibymy tamtego przestpcy na Rosvirein - zauway Martin. - Za
reputacja przynosi pewne korzyci.
Rafe rzuci mu kose spojrzenie.
- Faktycznie tak jest. Nie spodziewaem si tylko, e wanie ty uyjesz tego argumentu.
- Dosy - przerwaa im Ky. W przeciwnym razie sprzeczaliby si przez cay dzie. - Jakie
korzyci, waszym zdaniem, wycigniemy z tego, e Furman uzna Pikn Kaleen za okrt
Osmana?
- Nie mam pojcia - przyzna Rafe. - Ale jak dobrze potrzsn witoszkiem, to z
kieszeni zawsze wypadn mu jakie uyteczne informacje. Zobaczymy.
Katrine Lamont zbliaa si szybko; przyznano jej pierwszestwo, jako znanemu tutaj,
nieuzbrojonemu frachtowcowi. Ky aowaa, e nie wiedziaa, co Furman powiedzia kontroli
lotw, ani co oni odpowiedzieli jemu.
W midzyczasie bya dosy zajta. Komisja Rejestracyjna Konfederacji Moskiewskiej
zaja si jej prob o zmian nazwy i nadajnika identyfikacyjnego okrtu. Zgodzili si, e list
kaperski dawa jej prawo do uznania okrtu za pryz i wypenienia dokumentw
wacicielskich. Zrobia to, a oni przeprowadzili cay proces zmiany waciciela w kilka dni,
upierajc si jedynie, e jednostka musi by zarejestrowana na ni, a nie Transport Vattw.
Korporacja nie moga posiada listu kaperskiego, a pryz by wasnoci kapitana-kapra. Moe
pniej przekaza prawo wasnoci Transportowi Vattw, ale jedynie na drodze sprzeday,
nie darowizny. Zgodzili si, e posiadanie okrtu, bdcego wczeniej wasnoci osoby o
zej reputacji, byo kopotliwe. Nie postanowili jednak jeszcze, czy przejcie wasnoci
poprzez zdobycie statku dawao nowemu wacicielowi prawo do zmiany jego tosamoci...
A jeli byo to zgodne z prawem, to kiedy mona byo to uczyni. Jak dugo powinna trwa
zwoka, umoliwiajca oprotestowanie decyzji komisji?
Kolejn komplikacj bya nieustanna presja na sprzeda Hultaja. Oferowano im na
wymian rne zwierzta, od ziemskich kotw wszelkich ksztatw i rozmiarw po
egzotyczne rasy, jak alloe z Tamburynu - przypominajce szopy pracze, futrzaki o czarnych
maskach i jadowicie zielonych jzorach. Miay opini kompletnie pozbawionych zapachu, nie
wywoujcych alergii pomimo mikkiego futerka, potulnych i wiernych. Wydalay suche
bobki i atwo uczyy si zanoszenia ich do kuwet. Ky odmawiaa. Nie przepadaa za
szczeniakiem, lecz potrzeba opiekowania si Hultajem stawiaa Toby'ego na rwnej stopie z
innymi. Podczas podry chopak rozkwit, ochoczo podejmujc wyzwania zwizane z
silnikami i kontynuacj nauki. Urs kilka centymetrw i rozwin minie, wiczc na sali
gimnastycznej pod okiem Martina. Nie zamierzaa martwi go, odbierajc mu psa. Im
wikszy nacisk na ni wywierali, tym bardziej stanowczy opr stawiaa.
* * *
- Kapitanie Vatta. - Na ekranie pojawia si ikona zarzdcy stacji. Ky przyja poczenie
i ujrzaa powane oblicze urzdnika.
- Jestem tutaj - odezwaa si Ky.
- Z przykroci zawiadamiam, e otrzymaem niepokojc wiadomo ze statku
Transportu Vattw, zmierzajcego na t stacj. Jego kapitan...
- Kapitan Furman - dopowiedziaa Ky.
- Eee... tak. Kapitan Furman upiera si, e musi by pani oszustk, poniewa prawdziwa
Kylara Vatta nie yje.
- Co? - Siedzca w zasigu suchu obsada mostka odwrcia si i popatrzya na ni rwnie
wstrznita, jak ona sama.
- Twierdzi, e rodzina Vattw zostaa zaatakowana - co sama nam pani opowiedziaa -
upiera si jednak, e osoba, ktrej nazwisko i dane identyfikacyjne pani podaa, musi by
martwa i e pani z pewnoci ni nie jest.
- Jestem ni z ca pewnoci - potwierdzia z moc Ky. - Czy przesa mu pan moje
zdjcie?
- Jeszcze nie - odrzek zarzdca stacji. - Spodziewa si pani, e j rozpozna?
- Z pewnoci powinien - powiedziaa Ky. - Odbywaam na jego statku nowicjuszowski
lot, a potem... wpadlimy na siebie w zeszym roku w systemie Sabine, kiedy kto zaatakowa
ich platformy ansiblowe. Nie mam pojcia, czemu miaby uwaa, e nie yj. - Czy powinna
wspomnie, e bya to bardziej konfrontacja ni spotkanie? Prawdopodobnie nie.
- Poniewa nalea do spisku? - wymamrota Rafe tak, eby nie wychwyci tego
mikrofon.
Ky nie chciaa nawet o tym myle. Furman by witoszkiem o sztywnym karku, ale to
nie robio z niego zdrajcy.
- Powinien wic pani zna. Widzia pani niedawno...
- Tak przypuszczam - powiedziaa. - Swj pierwszy lot odbyam w wieku trzynastu lat,
zakadam jednak, e mia wczony monitor, kiedy rozmawialimy ze sob na Sabine. Nie
spotkalimy si bezporednio; nie dokowalimy w tym samym czasie. - Zoono tamtej
sytuacji: dlaczego ona zadokowaa, a on nie i czemu nie spotkali si twarz w twarz, bya
wiksza, ni miaaby ochot w tej chwili wyjania.
- Mwi, e statek, na pokadzie ktrego pani przebywa, zosta uprowadzony przez Vatt -
renegata - to rwnie pani nam powiedziaa - i uwaa, e musi pani by crk albo wnuczk
Osmana, udajc Kylar, crk Gerarda Vatty. Gdyby Kylara Vatta ya, lataaby statkiem o
nazwie Gary Tobai, ale jest pewny, e pani - ona - nie yje.
- Na Garym jest moja kuzynka, Stella; powinna tutaj przylecie lada chwila. Prosz
przesa Furmanowi moje zdjcie i przekona si, co powie. Jeeli nadal bdzie utrzymywa,
e nie jestem sob, to skamie, a moja kuzynka powiadczy na moj korzy.
- Pani kapitan, nie kwestionuj pani uczciwoci, ale... czy tosamo pani kuzynki bdzie
mona zweryfikowa w lepszy sposb, ni pani? Czy kapitan Furman j rozpozna? - Po
czym, po chwili przerwy: - Musz przypomnie pani kapitan, e uywanie takich epitetw,
jak kamie - nawet pod wpywem emocji - amie nasze przepisy, zamieszczone w ksieczce,
ktr pani otrzymaa. Tym razem przymkn na to oko, lecz w przypadku powtrzenia si
takiego wykroczenia, zostanie ono zgoszone i wpynie na ocen sdow tej sprawy.
- Przepraszam - wydusia z siebie Ky, przeykajc to, co naprawd chciaa powiedzie. -
Doceniam okazywan gociowi pobaliwo i auj, e panujce na moim ojczystym
wiecie standardy dobrego wychowania s takie niskie. - Podejrzewaa, e nie pomogoby jej
sprawie, gdyby powiedziaa zarzdcy stacji, e to j Furman nazwa kamc, za co jej ojciec
zesa go tutaj. Ostatni rzecz, jakiej pragna, byo przymusowe odczytanie implantu,
zwaszcza majc t rzecz, ktr implant Rafe'a umieci w jej gowie.
- Rozumiem, kapitanie Vatta - powiedzia zarzdca agodnym tonem, jakiego uywa w
rozmowach z ni wczeniej. - Pani za z pewnoci rozumie, e musimy cile trzyma si
naszych przepisw pod grob chaosu, jaki mgby zosta wywoany tak wielkim napywem
cudzoziemskich goci do naszego systemu. Przel pani zdjcie kapitanowi Furmanowi i
zobaczymy, co powie.
- Prosz informowa mnie na bieco - powiedziaa Ky, starajc si utrzyma neutralne
brzmienie gosu.
- Oczywicie - zapewni j zarzdca.
- Chce pani dopa - oznajmi Lee, jak tylko przerwaa poczenie. - Pamitam...
- Ja rwnie. - Ky zmierzwia oburcz wosy. - Kiedy po raz pierwszy skontaktowa si ze
mn, by wcieky jak kopnite gniazdo os, a jeszcze wiksza furia ogarna go, gdy nie
zrobiam tego, co mi poleci. Ale nie uwaaam go za szczeglnie mciwego, tylko
apodyktycznego i upartego.
- To byo przed tym, jak pani ojciec wykopa go z wygodnego i bardzo lukratywnego
szlaku i zesa tutaj - zauway Lee.
- Tak przypuszczam. Nadal nie mog uwierzy, e mgby skama na mj temat.
Mylicie, e naprawd uwaa mnie za martw, a Osman mia crk... albo wnuczk... czy
kogo tam? A przy okazji: czy Osman mia dzieci?
- Biorc pod uwag, co Quincy opowiadaa nam o jego jurnoci, powinien mie ich z
tuzin - powiedzia Rafe. - Czy uzna ktre z nich za swoje, to osobna kwestia, ale Furman
moe wiedzie o czym, o czym nie wiemy my. I byoby dobrze ustali, co takiego wie.
- W zapiskach nic nie mia - zastanawiaa si Ky. - Przynajmniej ja niczego nie
znalazam...
- Ani ja - dodali unisono Martin i Rafe. - Ale to niewiele znaczy - doda Rafe. - Wtpi,
aby taki typ troszczy si o swoje potomstwo, nawet gdyby wiedzia, e je spodzi.
- Jeeli do tego doszo, to ciekawe, czy o nim wiedz - powiedziaa Ky. - Czy wiedz, e
s spokrewnieni z Vattami. Ze mn.
Rafe unis brwi.
- Nie zamylasz chyba ich poszukiwa, prawda? Twoje plany ratowania Vattw
ograniczay si do prawowitych czonkw rodziny, a nie pomiotu jakiego renegata, zgadza
si?
- To nie ich wina, e s dziemi Osmana - powiedziaa Ky, czujc nagy przypyw
opiekuczoci. - Pewnie zgwaci ich matki i gdzie je porzuci... To nie w porzdku.
Rafe przewrci oczami, a Martin westchn, Lee ograniczy si do rozbawionej miny.
- Stella mwia, e masz kompleks wybawcy - oznajmi Rafe. - Teraz to widz. Zaiste,
dziwne poczenie zabjcy z ratownikiem.
- Nie jestem... - Ky urwaa gwatownie; nawanica uczu chwilowo odebraa jej gos.
Kolejny sygna z implantu jej ojca, jak gdyby co, co powiedziaa, otworzyo zabezpieczony
plik, ktrego wczeniej nie zauwaya. Ojciec rwnie podejrzewa, e Osman podzi dzieci,
wykorzystujc bezbronne kobiety. Martwili si tym razem ze Stavrosem. Przez pierwsze lata
prbowali ledzi Osmana i przeszukiwali sierocice, z wasnych kieszeni opacajc badania
genetyczne potencjalnych potomkw odszczepieca. Znaleli czworo i udao si im
doprowadzi do adoptowania ich przez zacniejsze rodziny Vattw. Byli pewni, e dzieci byo
wicej. Zagbia si w plik, lecz ojciec wymaza imiona.
Przez chwil czua ukucie lodowatego przeraenia. Moe sama bya jednym z bkartw
Osmana? Czy dlatego czerpaa tak wielk przyjemno z zabijania? Moe to pchno j ku
Siom Kosmicznym? Wyobraaa sobie ojca z jego poczuciem obowizku i honoru,
postanawiajcego przygarn jedno z dzieci. Nie przypominaa matki...
- Kapitanie... co nie w porzdku?
Wrcia do teraniejszoci.
- Alarm implantu - wyjania spokojnie. - Rozmowa o domniemanym potomstwie
Osmana uruchomia pewien plik. Mj ojciec uwaa, e tamten mia dzieci.
- I...? - ponagli j Rafe.
- I uzna, e odnalaz kilkoro. Zapewni im adopcje przez dobre rodziny. Nie wiem, jakie.
Wymaza nazwiska. - Nie zamierzaa wyjawia Rafe'owi - ani nikomu innemu - jej obaw. Nie
bya taka, jak Osman. Nie bya podym piratem, ani seksualnym drapiec. Nie bya wyjta
spod prawa. Nawet, jeli bya jego dzieckiem - w co nie moga uwierzy - nie przypominaa
go. Bya crk swego ojca, a jej ojcem by Gerard Avondetta Vatta, szanowany i honorowy
czarodziej finansw Transportu Vattw.
Martin gwizdn.
- Mam nadziej, e to nie geny czyniy Osmana Osmanem - oznajmi.
- Jestem pewna, e szukano tego czynnika - powiedziaa Ky. - Wczesna terapia mogaby
go zmieni. Gdyby dzieci wykazyway jakie symptomy, zostayby poddane leczeniu.
- Ale wracajc do mojej wypowiedzi - odezwa si Rafe. - Nie moesz myle o
poszukiwaniach i ratowaniu dzieci Osmana, gdy masz waniejsze sprawy. Powinna
odszuka innych czonkw rodziny i inne statki.
- Na przykad Furmana - mrukna Ky. - Musi potwierdzi, e jestem, kim jestem i teraz
ja tutaj dowodz.
- Nie spodoba mu si to - ostrzeg Lee. - Jest starszym kapitanem, pani zostaa
awansowana cakiem niedawno.
- Jestem Vatt - dodaa Ky.
- Zao si, e jeli tylko zdoa, podda to w wtpliwo - odparowa Lee. - Obie ze Stell
jestecie panie modsze od niego o dziesitki lat.
- Crown&Spears posiada genetyczny skan Jo - siostry Stelli. Wykorzystali go do
porwnania z moim DNA i potwierdzenia mojej tosamoci. - Dopiero teraz sobie o tym
przypomniaa; poczua ciep fal ulgi. Porwnanie jej materiau genetycznego z prbk Jo z
pewnoci wykae, e jest najblisz kuzynk Jo, a nie crk Osmana. Wszak Osman nie by
bratem ani jej ojca, ani wujka. - Poza tym, podczas gdy Stella nie przypomina z wygldu
Vatty - wrodzia si w matk - ja jestem bardzo podobna.
- Osman rwnie, jeli ju o tym mowa - nie poddawa si Lee. - Podobnie zreszt, jak
pani ojciec i Stavros. Ciekawe, czy jego dzieci bardziej przypominaj Vattw, czy ich matki.
- Ich wygld nie ma znaczenia - oznajmi wyranie zniecierpliwiony tym wszystkim Rafe.
Ky bya mu za to wdziczna, odwrci uwag od jej reakcji. - Mog wyglda jak ktokolwiek,
a ty masz w tej chwili waniejsze sprawy na gowie.
- Na przykad Furmana - przytakna. - Szkoda, e Stella jeszcze nie przyleciaa.
Rozmowa z ni byaby dla Furmana atwiejsza ni ze mn.
Nastpna rozmowa z zarzdc stacji potwierdzia jej obawy.
- Kapitan Furman twierdzi, e na przesanym przez nas zdjciu na pierwszy rzut oka
przypomina pani Kylar Vatt, ale jest pewny, e ona nie yje, wic musi by pani oszustk.
- Co za... pomyka - rzucia Ky, wic za zacinitymi zbami swko kanalia. -
Crown&Spears posiada prbk mojego materiau genetycznego i dokonao ju porwnania z
potwierdzon prbk mojej kuzynki Jo, crki brata mojego ojca. Czy powiedzia, skd
uzyska t niepodwaaln wiedz, e jestem martwa?
- Bardzo mi przykro - odpar zarzdca stacji. - Instytucje komercyjne, takie jak
Crown&Spears, posiadaj prywatne zasoby, do ktrych nie mamy dostpu. Obawiam si, e
ich potwierdzenie pani tosamoci formalnie nie ma znaczenia. Cho osobicie nie mam
powodw, aby im nie wierzy, przepisy s jasne: musimy ustali pokrewiestwo na
podstawie prbek pozyskanych i przechowywanych oficjalnie. Czy zgodzi si pani na
powtrne przekazanie prbki?
- Tak, oczywicie - odrzeka Ky. - W kadej chwili. Ale czy macie jakie prbki od
innych czonkw mojej rodziny, z ktrymi porwnacie moj?
- Jeszcze nie wiem - przyzna zarzdca stacji. - To niezwyka sytuacja w niezwykych
czasach. Odpowiem pani w cigu kilku godzin. W midzyczasie - i bardzo auj, e
zmuszony jestem naoy takie restrykcje na kogo, kto do tej pory zachowywa si wobec
nas tak przyjanie i uczciwie - musz zada, aby pozostaa pani na pokadzie swojego
statku do przybycia Furmana i wyznaczenia daty rozprawy sdowej. Prosz take o
wpuszczenie na pokad jednego z naszych obserwatorw, ktry upewni si, e nie podejmie
pani prby ucieczki.
- Mog zapyta, dlaczego?
- Bardzo powanie traktujemy podszywanie si pod kogo, kapitanie Vatta. Kapitan
Furman zasugerowa, e zmienia pani biometri, aby potwierdzi przybran tosamo.
Zmiana danych biometrycznych nie jest u nas zakazana i posiadamy kliniki, dokonujce
rnego poziomu modyfikacje ludzi, od powierzchownej chirurgii po zmiany w genach.
Kiedy jednak zachodzi podejrzenie przybierania cudzej tosamoci, odmawiamy oskaronej
osobie dostpu do tych klinik, dopki nie zostanie przeprowadzona jej pena identyfikacja.
- To jest... - mieszne z trudem mona byoby uzna za grzeczne i taktowne. - ...bardzo
rozsdne - wybrna Ky. - Czy nie moglibycie jednak w moim przypadku zastosowa
jakiego urzdzenia namierzajcego? Jestem kupcem; prowadz interesy. Na moim wiecie
uywano takich urzdze, eby ograniczy swobod poruszania si kryminalistw.
- Wikszym problemem jest pani statek. Bylimy gotowi przyj pani wyjanienia, jak
wesza w jego posiadanie, lecz jednostka ta cieszy si z saw. Nie chcemy ponosi
odpowiedzialnoci za wypuszczenie przestpcy. Mgbym zawnioskowa o wyposaenie pani
w urzdzenie namierzajce - dysponujemy, rzecz jasna, tak technologi - ale musimy
uniemoliwi wam niezapowiedziany odlot.
- Rozumiem - powiedziaa Ky. - Nie mam nic przeciwko, jak dugo wasze dziaania nie
wyrzdz nam szkd, ani nie bdziemy ponosi z ich tytuu dodatkowych opat.
- W takim razie porozmawiam z prawnikiem o alternatywnej metodzie kontrolowania
pani aktywnoci. Oczywicie, czonkw pani zaogi nie dotycz adne ograniczenia, poza
koniecznoci przestrzegania naszych przepisw.
- Dzikuj - powiedziaa Ky.
- Moe przypadkiem ma pani na pokadzie jakiego innego Vatt? Ktrego DNA
moglibymy porwna z pani prbk?
- Owszem, lecz nie jest to bliski krewny - odpara Ky. - Mody chopak, ktrego statek
wysadzono w powietrze na Allray. Moja kuzynka Stella zabraa go ze sob na Lastway.
- Zna pani dokadny stopie pokrewiestwa?
- Nie, ale mog si dowiedzie. Kiedy przybdzie pastwa obserwator?
- Jest ju w doku. Gdyby bya pani tak mia i udzielia jej pozwolenia na wejcie na
pokad...
- Natychmiast, panie zarzdco. - Ky rozczya si, krcc gow na widok min obsady
mostka. - Przestacie. Musimy przestrzega prawa, przynajmniej na razie. Nie, ebymy do
tej pory tego nie robili, gdy inaczej mogabym powiedzie, co naprawd myl o Furmanie.
- Przy tamtej na pokadzie nadal nie bdzie pani moga - zauway Martin. - adne z nas
nie bdzie mogo...
- Jeeli zgodz si wyposay mnie w urzdzenie ledzce, moe nie zosta tutaj tak
dugo. Sprawdz to. Martin, id i j wpu. - Ky wywoaa zarzdc stacji. - Jeeli waciwie
rozumiem wasze regulacje, nasz okrt jest wci uznawany za cz naszej ojczyzny,
prawda?
- Tak, kapitanie. A o co chodzi?
- Moja zaoga martwi si, e ich normalne zachowanie wobec siebie i swobodny jzyk nie
mieszcz si w ramach waszych zasad i mog zosta ukarani za co, co powiedz w obszarze
uznawanym przez nich za wolny od tutejszych przepisw.
- Och, nie ma powodw do niepokoju, kapitanie. Jestemy wiadomi, e zaogi statkw
maj wasny jzyk i sposb zachowania, co nie jest nasz spraw. Interesuje nas to dopiero,
kiedy maj do czynienia z naszymi obywatelami na naszym terytorium. Nasi obserwatorzy s
bardzo dobrze wyszkoleni i zignoruj wszystko, co nie ma zwizku z ich zadaniem. W tym
przypadku zadaniem obserwatorki jest zapobieenie odlotowi okrtu ze stacji bez mojego
pozwolenia oraz zapobieenie opuszczeniu go przez pani, dopki nie zostanie potwierdzona
pani tosamo lub nie wyrazimy zgody na zaproponowany nam inny sposb ledzenia pani
ruchw. Czy to pani wystarczy?
- Tak, dzikuj - odrzeka Ky.
- W rzeczywistoci, jeeli powie pani co, co poza statkiem zostaoby potraktowane jako
obraliwe lub rozmawiaaby pani z naszym oficjalnym przedstawicielem, obserwatorka
zostaa poinstruowana, aby zignorowa to, chyba e uwaga zostaa skierowana bezporednio
do niej. Oczywicie, nie wolno jej obraa; wszak jest nasz obywatelk.
- To cakowicie zrozumiae, panie zarzdco - zapewnia go Ky. - Jeszcze raz dzikuj.
- Ale doprawdy nie ma za co, kapitanie Vatta.
Kobieta, ktra kilka chwil pniej pojawia si na mostku z Martinem dwa kroki za ni,
wygldaa inaczej, ni Ky oczekiwaa. Jej pierwsz myl byo: Co taka pikno robi w
policji? Moga miao rywalizowa ze Stell, tyle e bya ciemnowosa.
- Kapitan Vatta? Jestem Robinette Leary, obserwator pierwszej klasy. Jestem przekonana,
e uwaa pani wymuszenie mojej obecnoci na pokadzie za lekko denerwujce.
- Eee... wcale nie - zapltaa si Ky.
Kobieta dwigaa pkat walizk.
- Prosz si nie martwi. Nie jest atwo mnie urazi - cigna Leary. - Nie jestem tutaj po
to, eby sprawia kopoty, lecz by im zapobiega. Do tej pory nie wpyny na was adne
skargi, niemniej, ze wzgldu na sposb, w jaki pozyskaa pani ten okrt, zmuszeni jestemy
przedsiwzi wszelkie rodki, aby potwierdzi pani tosamo.
- Rozumiem - potwierdzia Ky.
- Ciesz si - umiechna si Leary, a na doskonaych policzkach pojawiy si doeczki.
Rozejrzaa si po zaodze mostka. Ky przekonaa si, e jej spojrzenia dziaay na mczyzn -
z wyjtkiem Rafe'a, ktrego gboko zniesmaczona mina moga ukrywa tak sam reakcj. -
Pragn zapewni wszystkich - dodaa Leary - e nie bd zwraca uwagi na to, co mwicie
midzy sob. Nasze zasady dotyczce grzecznoci nie maj tutaj zastosowania, chyba e
obrazicie mnie celowo.
- Czyli... mog nazwa go skoczonym idiot - Rafe kiwn gow w stron Lee - i nie
bdzie pani miaa nic przeciwko temu?
- Absolutnie nie - odrzeka Leary. - A on?
Lee umiechn si.
- Ze strony Rafea to komplement - powiedzia. - Nie mam nic przeciwko temu.
- Potraktuj to jako cz mojej edukacji, powstrzymam si jednak od uczestnictwa -
oznajmia Leary. - Kapitanie, jako i moim najwaniejszym obowizkiem jest dopilnowanie,
aby ani pani, ani okrt nie opuci stacji, zaczn od zaplombowania konsoli mostka, ktrej
funkcje zwizane s ze startem. Prosz wskaza mi odpowiednie urzdzenia kontrolne.
- Tutaj. - Lee przesun si, wskazujc przyciski odrzucajce przewody, zamykajce luki i
wazy oraz uruchamiajce napd wewntrzukadowy.
Leary wycigna z walizki plastikowe pokrowce, ktre nacigna na konsol tak, aby
zakry tylko przyciski wskazane jej przez Lee, po czym zakleia brzegi jaskrawo
pomaraczow tam.
- Po oderwaniu tama zmieni kolor na zielony - wyjania. - I nie przyklei si powtrnie.
Zgodnie z naszymi przepisami za naruszenie oficjalnych plomb gro surowe kary. Jeeli z
dowolnych przyczyn uznacie, e musicie uzyska dostp do zabezpieczonych przyciskw,
musicie najpierw uzyska zgod moj lub zarzdcy stacji. Do waszego statku zostao
przyczepione urzdzenie generujce ukierunkowany impuls elektromagnetyczny; usunicie
wicej ni czterech centymetrw tamy uaktywni je, co moe si skoczy trwaym
uszkodzeniem waszych obwodw. Moe rwnie wyrzdzi krzywd osobom na mostku.
Rozumiecie?
- Tak - potwierdzi Lee. Obserwatorka rozejrzaa si dokoa, czekajc a wszyscy,
wliczajc w to Ky, przytakn, e zrozumieli.
- Jeeli na mostku pojawiaj si inni czonkowie zaogi, musicie przekaza im
odpowiednie instrukcje.
Ky pokiwaa gow. Rozleg si sygna poczenia ze stacj. Obrcia si do ekranu.
- Kapitanie Vatta, sdzia wyrazi zgod na zastosowanie w pani przypadku urzdzenia
namierzajcego. Czy mog porozmawia z Obserwatorka Leary?
- Oczywicie - odrzeka Ky.
Leary wysuna si naprzd.
- Obserwatorko Leary, po zabezpieczeniu okrtu prosz towarzyszy kapitanowi Vatta na
posterunek, gdzie zao jej urzdzenie namierzajce.
- Konsola na mostku zostaa zabezpieczona, zarzdco. Czy konieczne bdzie ustawienie
stranika w doku?
- Nie wydaje mi si, obserwatorko. Kiedy kapitan Vatta zostanie wyposaona w
urzdzenie, prosz upewni si, e rozumie wszystkie ograniczenia. Potem nie musi ju jej
pani towarzyszy.
- Dzikuj, sir.
- Kapitanie Vatta, sdzia wyrazi zgod na zmian pierwotnego polecenia tylko ze
wzgldu na czas, jaki pozosta do przylotu Furmana oraz pani potrzeby prowadzenia
legalnych interesw. Ufam, i doceni pani ten gest i nie naduyje go.
- W adnym razie, panie zarzdco - zapewnia Ky. - Jestem wdziczna za okazane
zrozumienie i bd opuszcza okrt tylko wtedy, gdy bd wymagay tego interesy.
Rozdzia 15
Zamocowanie urzdzenia namierzajcego zajo par minut, a technik odnosi si do niej
z nienagann uprzejmoci. Ky powstrzymaa si od wygoszenia kilku dowcipnych uwag,
jakie przyszy jej do gowy; podejrzewaa, e cascadiaska biurokracja nie potraktowaaby
takich artw przychylnie. Nastpnie Obserwatorka Leary wrczya jej wydrukowan list
miejsc, do ktrych nie wolno jej byo wchodzi.
- A teraz moe pani odej, a ja nie bd jej wicej niepokoi - zakoczya z umiechem.
- Dzikuj - odrzeka Ky, pozostajc wiern wymogowi okazywania doskonaej
uprzejmoci.
Po paru godzinach wrcia na okrt, gdzie otrzymaa wiadomo, e ani na stacji, ani w
systemie nie mieli oficjalnych rde materiau genetycznego Vattw. Agent Biura ledczego
Cascadii wyjania, e do tej pory nie proszono o tak prbk adnego czonka rodziny
Vattw; wczeniej nigdy nie poddawano w wtpliwo ich tosamoci.
- To bardzo kopotliwe - mwi agent. - Dysponujemy podstawowymi danymi
biometrycznymi, odciskami palcw, odwzorowaniem siatkwki i tak dalej, ale to przydaoby
si tylko przy okreleniu, czy kto pasuje do opisu konkretnej, znanej osoby. Jak pani wie,
dane takie pobierane s od kapitanw zaraz po przylocie. Mamy informacje o Josephine Vatta
i paru innych: Ergash Vatta, Melisandzie Vatta, Bromian, Asil. Ale pani nie podaje si za
adn z nich, a my nie mielimy powodw, by prosi o prbk materiau genetycznego.
- Co wobec tego zamierzacie zrobi?
- Najpierw dokadnie przepytamy kapitana Furmana, ktrego znamy jako prawomocnego
pracownika Vattw. Czy pani temu zaprzecza?
- Nie, oczywicie, e nie. O ile nie jest oszustem, to by moim dowdc. Powinien mnie
rozpozna.
- Mamy jego dane biometryczne, dziki czemu natychmiast po przylocie okrelimy, czy
to ta sama osoba, z ktr mielimy do czynienia przedtem. Ma pani jakie dane
identyfikacyjne?
Ky zapytaa implant. W danych personalnych miaa zarwno informacje biometryczne,
jak i wzorzec genetyczny i zdjcia. Zaproponowaa przesanie wszystkich danych.
- Nic z zewntrz?
- Nie. Skoro jednak wygaszamy przeciwstawne opinie, to czy bdzie pan mia powody
wtpi w wiarygodno danych mojego implantu, ktre potwierdz jego tosamo?
- C... nie. W porzdku. Najpierw prosz przesa zdjcie - z profilu i en face, jeli takie
pani ma - a potem dane biometryczne. Moe nie bdziemy potrzebowa danych
genetycznych.
- Chwileczk. - Nie zadzwonia telefonem czaszkowym, ktrym nadal posugiwaa si
niezbyt sprawnie, tylko przesaa pliki poprzez czno pokadow.
- Dzikuj - powiedzia agent. - Zdjcie pasuje, ale przel dane biometryczne do naszego
archiwum.
- Jak wylduje, moecie zapyta go, czy ma moje dane biometryczne - podpowiedziaa
Ky. - Moe je posiada, gdy mj ojciec poprosi Furmana o udanie si w moim imieniu na
Sabine.
Agent unis brwi.
- Nie wydaje si pani w ogle przejmowa tym, e takie dane mog pani pogry.
- Jak miayby mnie pogry? - zdziwia si Ky. - Jestem Kylara Vatta i udowodni to
kada prawdziwa identyfikacja. Gdyby nie awaria ansibli, moglibycie poprosi Slotter Key o
wszelkie dane.
- Ale ansible nie dziaaj - zauway agent. - Wedug kapitana Furmana prawdziwa
Kylara Vatta przebywaa na innym statku, na... eee... Garym Tobai...
- Owszem, ju to wyjaniaam - odpara Ky. - Jest pan pewny, e tamten statek jeszcze
nie pojawi si w systemie? Spodziewaam si, e Stella poleci bezporednio za mn i
powinna ju tutaj by.
- Jestem cakiem pewny - powiedzia agent. - Powiadomi pani, jeli - kiedy - do tego
dojdzie.
- Dzikuj. - Co w jego tonie ostrzego Ky. - Nie miaam zamiaru poddawa w
wtpliwo pana czujnoci. Po prostu martwi si o ni. Mylaam, e przyleci przedwczoraj.
* * *
Stella zostaa dwa dni duej na Sallyonie, robic wszystko, co w jej mocy, by ukoi
podranione uczucia lokalnej administracji.
- Jestemy kupcami - powtarzaa kolejnym skwaszonym urzdnikom. - Owszem, Ky jest
nieco impulsywna, ale Transport Vattw zawsze by i pozostanie przedsibiorstwem
handlowym, a nie organizacj militarn.
- W tych niebezpiecznych czasach zwyczajnie nie moemy sobie pozwoli na tolerowanie
osobnikw gromadzcych armi... - To ju czwarty przedstawiciel wadz, ktry wezwa j na
dywanik. Stella z trudem panowaa nad sob.
- Rozumiem. Jak moe pan zauway, nie robi niczego takiego. Handlowaam legalnymi
adunkami... - Designerskie sedesy poszy tutaj za wietn cen, tak samo specjalne tkaniny.
- Ale zamierza pani polecie za ni, prawda? Pani nastpnym portem jest Cascadia, dokd
poleciaa tamta. Naszym zdaniem dowodzi to, i jest z ni pani w zmowie.
Te podejrzenia zaczy j mczy. Miaa ochot wykrzycze im: Nie jestem taka, jak Ky!
Prawd mwic, wcale nie chciaa za ni lecie. Skoro Kylara zesza na drog przemocy, nie
pomoe Vattom, wspierajc j. Poza tym, nie moga tutaj naby zbyt wielu adunkw
podanych w Konfederacji Moskiewskiej. Z drugiej strony, bardzo pragna znale si z Ky
w maym pomieszczeniu i potrzsn ni tak, eby odzyskaa rozum.
- Dysponuj jedynie tym niewielkim statkiem - oznajmia. - Jak sam pan zauway, czasy
s niebezpieczne. Mam nadziej przekona kuzynk, e jej obowizkiem jest chronienie mnie
i innych statkw Vattw, by moe eskortujc nas w konwoju.
- Nadal uwaamy to za podejrzane...
- Uznacie za podejrzane wszystko, co zrobiam - rzucia Stella, tracc wreszcie
cierpliwo. - Przestrzegaam wszystkich waszych ogranicze; zajmowaam si wycznie
handlem. Wy po prostu chcecie wierzy, e jestem czci jakiego spisku na olbrzymi
skal. Moe spjrzmy na to od drugiej strony. Skd mam wiedzie, e wasza wrogo wobec
pomysu si kosmicznych nie wynika z przymierza z piratami, ktrzy podbili Bissonet?
Mczyzna zblad.
- Jak pani mie...? - zacz.
Stella wstaa.
- Mogabym zada panu to samo pytanie. By moe nie potrafi pan poj, e czonkowie
rodziny mog nie zgadza si ze sob. Ky i ja jestemy kuzynkami, nawet nie siostrami, a ju
z pewnoci nie bliniaczkami. W dziecistwie nieraz skakaymy sobie do oczu. Teraz
wsppracujemy ze sob tylko ze wzgldu na zagroenie dla caej naszej rodziny. Pozna j
pan, a teraz pozna pan mnie. Czy naprawd podtrzymuje pan, e jestemy podobne?
- Przepraszam, kapitanie Vatta - odpar urzdnik. - Nie przypomina pani swej kuzynki ani
z wygldu, ani ze stylu wysawiania si. Pani jest pikna; ona...
- Pospolita jak sup - dokoczya Stella tonem piknoci, nie majcej zrozumienia dla
pospolitoci. Nie usiada, ale nieco si rozlunia. - Zawsze taka bya. Bdmy szczerzy, miy
panie. Dzieci w rodzinie nie s takie same. Ja zawsze byam t liczn - nie moja zasuga, taka
si urodziam. Moja siostra Jo bya mdra, a bracia silni. Matka Ky cigle radzia si mojej,
jak j ubiera i podkrela jej urod, ale choby nie wiem co, nigdy mi nie dorwnaa. A to j
bolao, rzecz jasna. Jak kadego. Lubia uwaa, e uroda to wszystko, co mam.
- Czyli zawsze pani nienawidzia? - zapyta urzdnik. Stella poczua ukucie winy -
opisaa typow zazdronic, a o ile wiedziaa, Ky nigdy nie czua do niej zawici - lecz
zignorowaa je i kontynuowaa przemow.
- Nie nazwaabym tego nienawici. Ale byymy swego rodzaju rywalkami, dopki si
nie poddaa. - Kolejne ukucie winy. - Odrnia si ode mnie w taki sposb, e zrobia si
szorstka tam, gdzie ja jestem gadka, e tak powiem. Mnie w naturalny sposb przychodzi
przewidywanie i unikanie kopotw oraz wsppraca; dla niej naturalne jest frontalne natarcie
na problem oraz konflikt. Co nie znaczy, e zawsze si myli. Jeli jednak mona kogo
naprostowa, Ky to zrobi.
- Rozumiem. - Przekrzywi gow. - Czyli... nie zgadza si pani z jej pogldami na
wydarzenia na Bissonecie?
- Nie znam dokadnie jej pogldw - odpara - poniewa nie miaam okazji z ni
pomwi. Przeraa mnie inwazja; widziaam, co przytrafio si mojej rodzinie na ojczystej
planecie. Jeeli to ten sam nieprzyjaciel, ktry zaatakowa Vattw, to trzeba go powstrzyma,
bowiem w przeciwnym razie wszyscy jestemy zagroeni. Ale Ky jako dowdca potnej,
gwiezdnej floty bojowej... to mieszne.
Wyranie si odpry. - I powie jej to pani?
- Owszem - potwierdzia. - Zamierzam przemwi jej do rozsdku, o ile w ogle j
dogoni. Myl, e mnie wysucha jako najblisz, yjc krewn i starsz kuzynk, nawet
pomimo dawnych niesnasek. - Miaa nadziej, e si nie mylia. Mczyo j jednak
przeczucie, e Ky przekroczya ju granic, poza ktr przestaa sucha kogokolwiek i ya
teraz jakimi dorosymi fantazjami o potdze i zemcie. By moe zatruo j co na okrcie
Osmana, a moe taki wpyw wywaro na ni samo posiadanie jednostki bojowej. - Vattowie
jej potrzebuj - cigna. - Potrzebujemy kadego czonka rodziny i chcemy, eby pracowali
dla wsplnego dobra, by odbudowa nasze interesy.
Potem wadze stacji nie robiy jej wicej trudnoci. Sprzedaa reszt adunku i zapchaa
statek towarami, ktre, zdaniem Orema, mogy sprzeda si na Cascadii.
- Raczej nie osigniemy podobnego zysku, jak tutaj czy na Rosvirein - orzek. - Niemniej,
powinnimy pokry koszty. - Po zaadowaniu cargo Stella nie nalegaa na priorytetowy odlot.
Bya ju mocno opniona wobec Ky, ale uznaa, e jej kuzynce nie zaszkodzi, jak si troch
pomartwi. Moe uwiadomi sobie odpowiedzialno wobec rodziny, zamiast ni na jawie o
kosmicznej flocie.
* * *
Kolejne dni lotu w nadprzestrzeni mijay bez wydarze. Pomidzy zajciami, w trakcie
ktrych przenosia si z jednej sekcji do drugiej, by nauczy si wicej o dziaaniu statku,
Stella ukadaa sobie przemowy i w kko znajdowaa w nich sabe punkty, do ktrych Ky z
pewnoci si przyczepi. To byo strasznie irytujce. Kady, kto mia cho krztyn rozumu,
musia przecie dostrzec, e organizowanie si kosmicznych byo zadaniem dla rzdw lub
wpywowych i dowiadczonych dowdcw wojskowych, a nie modej kobiety, ktra nawet
nie ukoczya Akademii. Niemniej, im wicej rozmylaa nad kontrargumentami Ky i
prbowaa je zbija, tym lepiej dostrzegaa, e zasadnicza idea - powoania prawdziwej,
gwiezdnej floty, ktra mogaby okiezna, jeli nie cakowicie wyeliminowa piractwo i
zapobiec napaciom na systemy - bya suszna.
Wcignici do dyskusji Quincy i Orem zgodzili si z ni.
- Jedyne wyjcia, jakie widz - jeeli nie zamierzamy si podda, co naszym zdaniem nie
przyniosoby niczego dobrego - to zjednoczenie si kupcw w zbrojn lig, ktra obroniaby
ich przed piratami lub stworzenie floty kosmicznej przez wsppracujce ze sob rzdy -
podsumowa Orem. - Rzdy systemw gwiezdnych nigdy nie chciay, eby kupcy powoali
do ycia tak si bojow. Bali si, e stalibymy si dla nich zagroeniem, kontrolujc
zasoby i majc moliwo przypuszczenia ataku z przestrzeni. Tak samo nie ucieszyo ich
posiadanie uzbrojonych okrtw przez ISC.
- Moliwe - mrukna Stella - ale nie oznacza to, e wanie Ky powinna tego dokona.
Jest modsza ode mnie i nawet nie ukoczya Akademii.
- Ky jest przebiega - odpowiedziaa Quincy. - Owszem, nie skoczya uczelni, ale
zabrako jej raptem paru miesicy. Nauczya si wikszoci tego, co powinna. I widziaam j
w dziaaniu.
- Ja rwnie - rzucia Stella. - Mimo to, nadal jest Vatt. Musimy odbudowa si
rodziny; to wanie deklarowaa uczyni. Potrzebujemy kadego statku i czonka rodziny - oto
priorytet, na ktrym musimy si skupia. Utrzymywanie, e taka flota jest potrzebna - nawet
sugerowanie, z czego powinna si skada - to jedna sprawa. Ale angaowanie w to jednostki
Vattw i samodzielne prbowanie powoania jej do ycia jest... w najlepszym razie
nieodpowiedzialne.
- Moe - odpar Orem. - Nie znam jej osobicie i caa moja wiedza pochodzi od pani,
Quincy i innych czonkw zaogi, ktrzy pod ni suyli. Ale odbudowa Vattw wymaga
bdzie czego wicej ni powrotu statkw do przewoenia adunkw. Konieczne bdzie
zabezpieczenie kosmicznych szlakw, uczynienie ich na powrt przyjaznymi dla kupcw.
Jeeli uda si jej tego dokona - jeeli potrafi wpyn na innych, aby to zrobili - byby to
istotny wkad w odrobienie strat przez organizacj Vattw.
- Zgadzam si - przytakna Quincy. - I nie uwaam tego za nielojalno wobec Vattw.
Myl, e Vattowie obchodz j tak samo, jak ciebie. Ale ona patrzy poza Vattw, na
spoeczestwo, w ktrym Vattowie musz funkcjonowa.
- Tak przypuszczam - zgodzia si Stella. - Jednak nadal nie uwaam, e jest odpowiedni
osob, aby organizowa tak si.
- Wci jeste na ni wcieka za to, e ci zostawia - rzucia ze zrozumieniem Quincy.
- Jestem o to na ni za - przyznaa Stella. - No dobrze, rozumiem jej powody na Garth-
Lindheimerze. Co by si stao, gdyby nie uprawomocnili przejcia okrtu przez Vattw?
Potrzebowalimy kolejnej jednostki. Ale zwyczajnie nie pojmuj sytuacji na Rosvirein.
Wiesz, w jakim bagnie tam wyldowalimy - gdyby nie dowiadczenie Balthazara, moglimy
wszyscy zgin. A ona odleciaa na chwil przed tym, zanim zaczy si kopoty. Inni zostali
- ona te moga. Co to za dowdca? Jak o nas dba?
- Mwiam ci, Stello... - zacza Quincy.
- Wiem, co mwia. Nadal uwaam, e moga zosta w doku lub znale sposb,
ebymy si spotkali. Po prostu chcesz widzie w niej wycznie swoj cudown Ky. -
Natychmiast zrobio jej si wstyd za te sowa. - Znw zabrzmiao tak, jakby bya zazdrosna.
Quincy wzruszya ramionami.
- Albo zrozumiesz to pewnego dnia, albo nie. Czeka na mnie praca. Prosz wybaczy,
kapitanie. - Skina gow Oremowi i wysza.
Stella westchna.
- Przykro mi - mrukna. - Nie znosz denerwowa Quincy. Naprawd rozumiem twoje
argumenty, Balthazarze, ale nie zgodz si, e Ky jest waciw osob do wykonania tego
zadania... a przynajmniej, jeszcze nie.
- Z ca pewnoci nie zamierzam da si wcign w spr pomidzy moj
pracodawczyni a jej krewn - oznajmi z krzywym umieszkiem. - Mam nadziej, e
zastaniemy j na Cascadii i zdoacie doj do porozumienia.
* * *
Gary Tobai wynurzy si w normalnej przestrzeni dokadnie tam, gdzie powinien. Stella
nabraa zaufania do swej dowiadczonej zaogi, lecz ten moment wci wywoywa u niej
napicie. Prawd mwic, nie lubia podry przez kosmos; bdzie szczliwa, mogc
powrci na Slotter Key i ju tam zosta. Ta myl przypomniaa jej o cioci Grace. Lepiej,
eby przywioza jej zadowalajcy raport, jeeli miaaby mie nadziej na prowadzenie
szczliwego ycia na planecie.
Jak tylko oyy skanery, zawoa j kapitan Orem.
- Madame, w systemie znajduj si dwie zarejestrowane jednostki Vattw: oczekiwana
przez nas Pikna Kaleen oraz Katrine Lamont. Wie pani co na temat tego drugiego statku?
Stella sprawdzia w implancie. Katrine Lamont, przeniesiona na t tras po wypadkach na
Sabine - dlaczego? zdziwia si - dowodzona przez kapitana Josiaha Furmana. Znakomite
akta do czasu Sabine... Co takiego zrobi? Czy w jaki sposb bya w to zamieszana Ky?
Pokci si z ni? Czyby ju wtedy bya dziwna?
- To jeden z naszych wikszych statkw - powiedziaa Oremowi. - Kapitan Furman
powinien figurowa na licie...
- J. Furman. Zgadza si, madame.
- Obsuguje t tras, wic wszystko si zgadza. Ciesz si, widzc inn jednostk Vattw
ca i na swoim szlaku; mamy z kim pracowa. - Dawao jej to take okazj do rozmowy z
kim zdrowym na umyle. Przypomniaa sobie, e Furman by kapitanem Ky podczas jej
nowicjuszowskiej podry. Kylara uwaaa go za trudnego, ale ona sama bya trudna w wieku
trzynastu lat; jej niech do Furmana z pewnoci wynikaa z modzieczego buntu. Taki
przykadny kapitan by z ca pewnoci wystarczajco opanowany, by sprawiedliwie
traktowa crk swego pracodawcy. Jeeli Ky narzekaa na niego po Sabine, to wiadczyo to
gorzej o niej ni o nim. Moe stanie si sojusznikiem, wspierajc jej sowa swym
autorytetem. Nie spodoba si to Ky, lecz bdzie musiaa ich wysucha.
Ansible Konfederacji Moskiewskiej dziaay, zastanawiaa si wic, do kogo zadzwoni
najpierw: do Ky, czy Furmana? Zwyciyy wizy rodzinne. Zanim napuci Furmana na Ky,
powinna przynajmniej ustali, czyjej kuzynka odzyskaa zdrowe zmysy. Poza tym, czas
statku nie zosta jeszcze zsynchronizowany z czasem lokalnym. Zgodnie z informacj
przesyan przez tutejszy system, mieli jeszcze przed sob ponad jedn zmian.
* * *
Telefon czaszkowy Ky zadzwoni i przekaza wiadomo automatyczn: rozpoznano
nadajnik Garyego Tobai. Odetchna z ulg i przesaa krtkie podzikowanie za
powiadomienie. Owszem, Stella wynaja dowiadczon zaog, lecz zbyt wiele rzeczy mogo
pj le, a ona baa si utraci najblisz krewn. Chciaa natychmiast do niej zadzwoni,
lecz Stella bdzie miaa pene rce roboty. Poczy si z Kontrol Lotw, a potem z rnymi
instytucjami. Zd jeszcze porozmawia, cho aowaa, e Gary Tobai nie mia szybszego
napdu wewntrzukadowego.
Po powrocie na okrt czekao na ni nastpne poczenie.
- W ocenie sprawy pomogoby, gdyby Obserwatorka Leary moga by wiadkiem pani
pierwszego kontaktu z kuzynk - oznajmi agent.
- Dlaczego? - zapytaa Ky.
- Jako dowd - odrzek. - Czy kuzynka rozpozna w pani swoj krewniaczk. To nie
wystarczy, ale bdzie przekonujce.
- Moe zadzwoni w kadej chwili - zauwaya Ky. - Chce pan, aby Obserwatorka Leary
powrcia na pokad?
- Za pani uprzejmym pozwoleniem - powiedzia.
Ky zgodzia si, udajc wdziczno, ktrej nie czua i grzecznym umiechem powitaa
Leary na pokadzie. Mijay zmiany. Wreszcie kontakt zosta nawizany.
- Ciesz si, e ci sysz - powiedziaa Ky. - Zaczynaam si martwi. - Nie byo sensu
mwi, e zamartwiaa si od kilku dni.
- U nas wszystko w porzdku - odpara Stella. - Co u was?
- Mamy problem - oznajmia Ky. - W systemie przebywa inny statek Vattw, Katrine
Lamont...
- Tak, pod kapitanem Furmanem. Nie lubisz go, prawda?
- Nie w tym rzecz, Stello - ucia Ky. - Twierdzi, e jestem oszustk.
- Co?! - Mina Stelli wyranie zdradzaa, e nie to spodziewaa si usysze.
- Syszaa. Myli, e jestem - nie uwierzysz - crk Osmana, udajc Kylar Vatta.
- To... to mieszne. - Stella przymruya oczy. - Skd przyszo mu to do gowy?
- Mwi, e Kylara zgina podczas napaci na Vattw. Uwaa, e Osman co knu i
wymyli oszustwo. Tak przynajmniej powiedzia zarzdcy stacji. A wskutek awarii ansibla
Slotter Key i innych nie mog udowodni, e jest inaczej.
- Widzia ci? Przecie ci zna.
- Owszem i wanie dlatego niczego nie rozumiem. Nie spotkalimy si twarz w twarz,
ale widzia aktualne zdjcie i mimo to upiera si, e jestem podobn do Kylary oszustk. To
dziwne... Niezalenie od tego, co sdzi na mj temat, z pewnoci wie, kim jestem.
- Powinien - przytakna Stella niepewnym tonem, jakby mylaa o czym innym.
- Crown&Spears posiada prbk genetyczn Jo. Porwnali j z moj, zanim udostpnili
mi konta firmowe...
- Co robia z kontami firmowymi? - zapytaa ostrym tonem Stella.
- Nic, naprawd. Musiaam uici opaty portowe po przylocie, to wszystko. Oddaam ju
pienidze po otrzymaniu zapaty za dostaw. Mielimy adunek medykamentw.
- Przewozia cargo?
- Oczywicie, e tak, Stello. A co mylaa?
Kuzynka unikaa jej wzroku.
- Ja... zaczynaam si zastanawia.
- Zastanawia? Nad czym?
- Ludzie na Sallyonie byli naprawd wkurzeni twoim planem zorganizowania kosmicznej
floty bojowej...
- Ludzie na Sallyonie to idioci - parskna Ky. - Bardziej martwi si tym, eby nie
drani piratw ni chronieniem siebie i handlu. - Stella z pewnoci to rozumiaa. Byo to
przecie oczywiste. - Albo rzdy ukadw planetarnych porozumiej si i powoaj
prawdziw flot kosmiczn, albo uczynimy to my, kupcy, albo poddamy si i pozwolimy
piratom przejmowa system po systemie i rzdzi wszechwiatem. Nie podoba mi si taka
wizja. Oni zabili nam rodzicw.
- To zadanie dla rzdw - orzeka Stella. - Nie dla nas. Mamy wystarczajco wiele do
zrobienia, eby pozbiera Vattw. O ile zdoamy.
Nie bya to dyskusja, ktr Ky chciaaby toczy na odlego; potrzebowaa
bezporedniego spotkania ze Stell.
- Ciesz si, e ju jeste, Stello. Za ile dni dolecisz do stacji?
- Balthazar mwi, e za szesnacie.
- Balthazar?
- Balthazar Orem, kapitan, ktrego wynajam na Garfh-Lindheimerze. Moe pamitasz,
e porzucia mnie tam zdan na wasne siy, tak samo, jak na Rosvirein i Sallyonie... -
liczna twarzyczka Stelli stwardniaa; Ky uwiadomia sobie, e tamta nadal jest na ni za.
Zawsze potrafia chowa uraz, dopki ta nie umara ze staroci.
- Nie dlatego, e tego chciaam - odpara. - Ciesz si, e znalaza godnego zaufania
kapitana.
- Miaam mnstwo szczcia - powiedziaa Stella. - Zgadza si ze mn, e kupcy nie
powinni tworzy wasnych si wojskowych... - Nie byy to dokadnie sowa Orema, ale nie
szkodzi.
- Rozmawiaa z nim o moich planach? - zapytaa Ky, kadc leciutki akcent na moich. -
Znanych ci tylko z pogosek?
- Biorc pod uwag reputacj, jak po sobie zostawiasz, wydawao si to podyktowane
dobrze pojt ostronoci - oznajmia Stella. - Nie miaam pojcia, co zastan kiedy, a moe
jeeli, w kocu ci dogoni.
Ky zdusia pierwsze trzy odpowiedzi, jakie przyszy jej do gowy. A wic Stella zwierzaa
si mczynie, ktry akurat znajdowa si pod rk, nawet jeli dopiero co go zatrudnia.
Ciekawe, jak bardzo by przystojny ten kapitan? Zakadaa, e Stella poradzia ju sobie z
tymi romantycznymi bzdetami, teraz jednak ujrzaa w jej pierwszej, le ulokowanej mioci,
rozrzutnym i nie dbajcym o ni mu, Rafie i tym kapitanie kolejne punkty prostej linii,
oznaczajcej e Stella w ogle si nie zmienia.
- Czekam z niecierpliwoci na twe przybycie - powiedziaa w zamian. - Moe zdoamy
rozwiza problem identyfikacji mojej osoby i przeprowadzi mi, dug pogawdk o
interesach Vattw. - Bez udziau nowego obiektu zainteresowa Stelli, postanowia w duchu.
- A teraz wybacz...
- Zadzwoni jutro - obwiecia Stella. - Nie bd czekaa szesnacie dni na rozmow z
tob. Kto wie, co wymylisz przez ten czas? Moe znowu gdzie polecisz.
- Nigdzie nie polec - odpara Ky. - Okrt zosta zapiecztowany do czasu wyjanienia
kwestii mojej tosamoci.
- wietnie - uznaa Stella. - W takim razie nie widz powodw do popiechu. Skoro tam
utkna, bdziesz musiaa wysucha moich argumentw.
Ekran zgas. Ky wpatrywaa si we zdezorientowana i rozjuszona zarazem. Stella bya
na ni za; to jasne. Czciowo to rozumiaa - zostawia j, eby gonia Kaleen przez kilka
systemw. Na miejscu Stelli te byaby wcieka. Ale z pewnoci pojmowaa, e nie byo to
dziaanie umylne. Stella zachowywaa si, jak gdyby Ky przeobrazia si w jakie monstrum,
wrcz nieprzyjaciela Vattw, podczas gdy wszystkie jej dziaania zmierzay przecie do
zapewnienia im jak najwikszego bezpieczestwa.
Westchna i obrcia si z fotelem, by napotka wzrok obserwatoria. Neutralna mina
Leary nie bya w stanie zamaskowa bijcego z oczu zainteresowania.
- Rozpoznaa pani - oznajmia.
- Owszem - przytakna Ky. - Jak pani z pewnoci zauwaya, to bya Stella.
- Pani kuzynka, jak sdz? - upewnia si obserwatorka.
- Tak. Najmodsza crka brata mojego ojca. Obecnie jedyna yjca crka. To materia
genetyczny jej starszej siostry posiada w swoich archiwach Crown&Spears.
- Nie przypomina pani - uznaa Leary.
- Nie - zgodzia si Ky. - To pikno naszego pokolenia; wicej odziedziczya po
rodzinie swojej matki, lecz nawet wrd nich jest wyjtkowa. W rodzinie Stamarkosw
przewaaj blondynki, ale jej matka jest ciemnowosa - a przynajmniej ma ciemniejsze wosy
od Stelli. Jej brat by blondynem, jak rwnie cz kuzynw Stamarkosw. Zawsze chciaam
wyglda jak ona; matka zwyka powtarza mi, ebym obserwowaa, jak Stella si ubieraa,
jak wstawaa i siadaa.
Obserwatorka przekrzywia gow.
- Pani naprawd wietnie j zna.
- Powinnam. W dziecistwie spdzalimy ze sob mnstwo czasu. Jest raptem kilka lat
starsza.
- Chodziycie razem do szkoy?
- Nie. Rezydencja wujka leaa na kontynencie, w pobliu posiadoci Stamarkosw. Mj
ojciec wola mieszka na Corleigh - to wyspa.
- W takim razie...
- Spdzaymy razem rodzinne wakacje i wyjazdy - wyjania Ky. - Albo na kontynencie,
albo na wyspie. Znaa nasz dom rwnie dobrze, jak ja jej. Znaam nawet ogrodnika, ktry... -
Urwaa raptownie. Nie byo spraw tej kobiety, e Stella zostaa idiotk-Stell" przez
ogrodnika. Uwiadomia sobie ponadto, e suchali ich Rafe, Hugh i reszta obsady mostka.
- Ogrodnika, ktry... - ponaglia j obserwatorka.
Ky wzruszya ramionami.
- Stare sprawy rodzinne. Chodzi o to, e przebywaymy w swoich domach w
dziecistwie i za modu. Czasami rywalizowaymy ze sob - ona zawsze wygrywaa - a
czasami sprzymierzaymy si, zwaszcza, kiedy w sadzie jej ojca toczylimy udawane wojny
pomidzy domem Vatta a Stamarkos. - Umiechna si na wspomnienie; ta opowie nie
powinna nadszarpn reputacji Stelli. - Stella zawsze bya taka doskonaa, a jej matka szalaa
wrcz na punkcie schludnoci. Pewnego razu chopcy Stamarkosw wyzwali nas i
spdziymy trzy dni na budowie fortu po naszej stronie sadu, podczas gdy oni wznosili
podobny po swojej. Potem miaymy zdoby ich flag, a oni nasz.
- Ile lat wtedy miaycie? - zapytaa Leary. Ky signa pamici wstecz.
- Musiaam mie jakie dziesi lat, a Stella okoo dwunastu - trzynastu. Zwykle zabieraa
ze sob ubranie na zmian i mya si w kanale przed powrotem do domu, ale tym razem... -
Urwaa, wybuchajc miechem.
- Nie moesz przerwa w takim momencie - zawoa Rafe. - Chcesz powiedzie, e
nieskazitelna Stella pobrudzia si?
Ky zgromia go wzrokiem za przerywanie.
- Zawsze si brudzia, tylko zazwyczaj mya si przed pokazaniem matce. Tym razem
walka przeniosa si do tej czci sadu, skd nie zebrano jeszcze owocw - co byo
zabronione. Po prostu zapomnielimy w ferworze walki; obrzucalimy si grudami ziemi i
przejrzaymi owocami. C, nagle znalelimy si w samym rodku zbieraczy i jeden z jej
braci wpad na drabin. Stojcy na niej zbieracz omal nie spad na ziemi. Brygadzista
wciek si i goni nas do samego domu. Stella miaa wosy w strkach, brudne od ziemi i
owocw, a na sukience purpurowe, czerwone i te plamy. Tak samo, jak reszta, ale to
przecie bya Stella. Mylaam, e ciocia Helen eksploduje. Wujek Stav tylko si mia, ale
potem kaza nam przeprosi brygadzist. Kuzynw Stamarkosw odesali do domu;
syszaam pniej, e mieli dwudniowy areszt. My te, w dodatku zagoniono nas do pracy. W
cigu dziesiciu dni wybudowali nowy parkan wok sadw i musiaymy chodzi p mili
pieszo, eby spotka si ze Stamarkosami i bawi na otwartych polach.
- Jeeli faktycznie jest pani Kylar Vatt z jej dziecistwa, a ona jest Stell Vatt z pani,
to powinna pamita t histori, prawda? - zapytaa Leary.
- Tak - odrzeka Ky. Bya pewna, e Stella j pamitaa, cho rniy si w szczegach.
Stella zrzucia na ni win za zmuszenie jej do zabawy w sadzie, cho bya ju na to za dua.
Ale Ky co wiedziaa: ju wtedy, w wieku dwunastu - trzynastu lat, Stella uwielbiaa
wymyka si z domu i spotyka ze zbieraczem, ktry akurat wpad jej w oko. Ky bya
wwczas rozdarta pomidzy chci bronienia si przed oskareniami Stelli i wypaplania
wszystkiego, co wiedziaa, a koniecznoci dotrzymania zoonej Stelli obietnicy, e
dotrzyma jej sekretu. Miaa al za to niesprawiedliwe oskarenie i rzucia w ni bransoletk,
ktr Stella podarowaa jej na pocztku wakacji. Pniej martwia si tym: gdyby wwczas
opowiedziaa cioci Helen o flirtach Stelli, moe zapobiegoby to przyszemu, znacznie
powaniejszemu romansowi z ogrodnikiem?
- Zasugeruj zarzdcy stacji, eby j zapyta - powiedziaa obserwatorka.
Po raz pierwszy od wielu lat Ky zastanowia si, co stao si z tamt bransoletk.
* * *
Stella zagryza wargi, wbijajc wzrok w przygasy ekran. Ky okazaa si rwnie irytujca,
jak zawsze. Jak ju co sobie postanowia, nie byo siy, eby wybi jej to z gowy. Zerkna
na Orema.
- Co pan myli?
- Pani kuzynka jest bardzo... zdeterminowana - odpar.
- Nie uwaa pan chyba, e ma racj?
- Madame, nie do mnie naley osd. Dyskutowalimy o tym wczeniej. Jeeli ten
Gammis Turek faktycznie podbi cay Bissonet, to potrzebowa do tego wielkich zasobw.
Walka z nim bdzie wymagaa rwnie wielkiego potencjau. Niemniej, nie byo z jej strony
szczeglnie taktowne rozmawia z innymi kapitanami na Sallyonie, nie porozumiewajc si
uprzednio z ich rzdami.
Stella uczepia si tego sowa.
- Ona w ogle nie jest taktowna - rzucia. - Nigdy nie bya. Kiedy rozzocia si na
mnie, jak miaa dziewi czy dziesi lat. Oskaryam j o wpakowanie mnie w kopoty -
moliwe, e nie do koca susznie - a ona rzucia we mnie prezentem, ktry jej daam,
wyzwaa od kamczuch i nie odzywaa si do mnie do koca wakacji. Cae szczcie, e ju
si koczyy. Prbowaam j przeprosi, ale zawzia si. - Z pewnym poczuciem winy Stella
przypomniaa sobie, e pomimo zoci, Ky dotrzymaa jej tajemnicy.
- Jednym sowem: porywcza?
- Tak. Niecierpliwa, gwatowna i przekonana o swojej racji.
- Co zamierza pani teraz zrobi? - zapyta. Spokojny ton koi jej nerwy; wyranie uwaa,
e wiedziaa albo wymyli, jak kontrolowa swoj narwan kuzynk.
- Zadzwoni do kapitana Furmana - oznajmia. Bya pewna, e Ky uzna to za
nielojalno, lecz jak dugo nie stawiaa Vattw na pierwszym miejscu, to ona bya nielojalna
i tylko Stella pozostawaa wierna rodzinie. Przypominanie Ky o powinnociach wobec
rodziny byo jej powinnoci wobec rodziny i nie miao znaczenia, czy bdzie rozmawia z
kim, kogo Ky nie cierpiaa.
Stella nigdy nie spotkaa kapitana Furmana, a jej implant zawiera jedynie streszczenie
akt personalnych i zdjcie. Wska twarz spozieraa na ni chodno, a cienkie wargi byy
mocno zacinite. Upomniaa siebie, e nikt nie wyglda korzystnie na oficjalnych zdjciach
identyfikacyjnych, niemniej, nie spenia jej standardw przystojnoci.
Poczenie odebraa technik cznoci, okrgolica rwieniczka Stelli.
- Kapitan Vatta? Jaki kapitan Vatta?
- Jestem Stella Vatta - sprecyzowaa. - Crka Stavrosa Vatty. Musz porozmawia z
kapitanem Furmanem.
- Obawiam si, e to niemoliwe - odpara kobieta. - W tej chwili je.
Stella poczua ukucie irytacji. Nie w taki sposb powinno odnosi si do crki
najwyszego szczebla menedera Vattw, nawet jeli ju nie y.
- A ja peni funkcj dyrektora Transportu Vattw - owiadczya. Kobieta wytrzeszczya
oczy. - Jestem pewna, e kapitan Furman zechce ze mn porozmawia. Natychmiast.
- Och... och... tak. Mmm... Zaraz kogo pol... - Odwrcia si od ekranu i wymamrotaa
co, czego Stella nie dosyszaa.
- A skoro ju o tym mowa - dodaa Stella - to moe macie na pokadzie jakiego czonka
rodziny Vattw?
- Ummm... nie sdz... - Kobieta bya wyranie wstrznita, lecz z pewnoci znaa
nazwiska zaogi. Katrine bya dua, lecz wikszo miejsca zabieraa przestrze adunkowa.
Zaoga nie powinna liczy wicej ni czterdzieci osb; prawdopodobnie mniej.
Stella szybko sprawdzia w implancie. Tak, standardowa zaoga dla statku o tych
rozmiarach liczya od trzydziestu czterech do trzydziestu omiu marynarzy.
- Prosz to sprawdzi - polecia.
- Tak jest... eee... kapitanie Vatta. - Kobieta opucia wzrok, jakby korzystajc z czytnika.
- Eee... nie, kapitanie Vatta, w tej chwili nie mamy na pokadzie adnych czonkw rodziny
Vatta.
Niezbyt szczliwa okoliczno. Miaa nadziej znale dodatkowych sojusznikw celem
wywarcia nacisku na Ky. Byo to rwnie troch dziwne, gdy Vattowie latali na wikszoci
statkw. Nie wszyscy byli kapitanami; mona ich byo znale niemal we wszystkich
sekcjach, z przewag tych zwizanych z cargo. Ponownie przepytaa implant. Nie miaa co
prawda penego zestawu dowdczego, ktry Ky otrzymaa od ojca, wgraa sobie jednak
najaktualniejsz list czonkw rodziny i ich przydziaw. Bardzo dziwne. Na tym statku
powinni przebywa Maynard Vatta i Baslin Vatta.
Otworzya usta, by zapyta o to cznociowca, gdy oblicze kobiety raptownie zastpia
twarz kapitana Furmana. Wielce rozzoszczonego kapitana Furmana.
- W cokolwiek pani gra, to si nie uda, moda damo! - zawoa, patrzc na co poniej
ekranu. - Nie powiedzie si pani rwnie prba zastraszenia mojej zaogi. Jak tylko wylduj,
pani mistyfikacja legnie w gruzach! - Podnis wzrok i rumieniec gniewu zastpiony zosta
przez chorobliw blado. - Pani nie jest... powiedzieli mi, e to kapitan Vatta...
- Jestem Stella Vatta - przedstawia si Stella. - To wanie powiedziaam pana
cznociowcowi. A pan myla, e to kto?
Wzi gboki wdech; na twarz wrciy mu rumiece.
- Stella... chyba nie crka prezesa Vatty? Nie wiedziaem, e ma pani uprawnienia do
dowodzenia statkiem.
Nie odpowiedzia na jej pytanie, ale wrci do tego pniej.
- Tak jest, kapitanie Furman, jestem crk Stavrosa Vatty i peni aktualnie funkcj
dyrektora zarzdzajcego Transportem Vattw. - Obserwowaa, jak przyswaja sobie te sowa,
a jego oblicze staje si kwane, niczym talerz pikli. - A pan komu tak wymyla?
Zaczerpn tchu.
- Do stacji cumuje renegat, udajcy czonka rodziny Vattw - odpar. - Jeeli jest pani
tym, za kogo si podaje, to wie pani o Osmanie Vatta...
- Owszem - przytakna Stella. - Kilka dekad temu mj ojciec i wuj wyrzucili go z
rodziny. Ukrad statek...
- Zgadza si. I zosta piratem. Wanie ten statek cumuje teraz do Stacji Cascadii. Pewna
kobieta podaje si za Kylar Vatt - gdyby ya, byaby chyba pani kuzynk - ale to niemal na
pewno jedna z licznego potomstwa Osmana. Nie wiem, gdzie jest sam Osman, lecz jestem
pewny, e wadze dowiedz si tego, jak tylko j aresztuj.
- Potomstwo... Osmana?
- Ten czowiek by naogowcem - oznajmi Furman, lekko podwijajc grn warg.
Pomimo wczeniejszego planu pozyskania go dla przemwienia Ky do rozsdku, Stella
odkrya, e zdya serdecznie go znielubi. - By seksualnym drapienikiem, zostawiajcym
nielubne dzieci wszdzie, gdzie tylko si pojawi.
- A pan skd o tym wie? - zapytaa aksamitnym gosem.
- Miaem poszukiwa... eee... sierot, a w razie znalezienia przywozi je pani ojcu. Istnia
plan adoptowania ich przez rodziny Vattw. Strata czasu, ale wypeniam obowizki, nawet
jeeli s mieszne. A bya to druga najzabawniejsza rzecz, jak musiaem kiedykolwiek
zrobi dla Transportu Vattw.
- Znalaz pan jakie? - zapytaa Stella.
- Nie. Wiem, e kilkoro odszukano, ale adne przeze mnie. Marnotrawstwo czasu - te cae
poszukiwania sierot, przybrani rodzice...
Nie dziwio jej, e adnego nie odnalaz. Czy kto oddaby dziecko temu zgorzkniaemu,
kostycznemu mczynie, nawet za cen obietnicy lepszego domu gdzie daleko?
- A jakie byo to najzabawniejsze zadanie? - zapytaa.
Twarz mu pociemniaa.
- Wysyanie mnie na Sabine na pomoc Kylarze Vatta. Nie tylko nie byo takiej potrzeby,
ale ona jeszcze... odmwia przyjcia mojej pomocy. Z caego serca chciaem zabra j i
zaog na pokad i sprzeda statek na zom, ale ona odleciaa, nieposuszna jak zawsze, a
potem oczywicie zgina - rzuci tonem ocierajcym si o satysfakcj.
Rozdzia 16
Po plecach Stelli przebieg lodowaty dreszcz: kosztowao j sporo wysiku, by nie okaza
nagego zaniepokojenia.
- Skd ta pewno, e ona nie yje? e ta osoba to oszustka? - Podniosa nieco gos, po
czym zaczerpna tchu.
- Sama wystawia si na cel - odrzek. - Podejrzewam, e ataki na Vattw byy zemst za
to, co zrobia na Sabine. Wie pani, e zabia tam dwch ludzi? Wasnorcznie?
Doprowadzajc przy okazji do mierci cennego pracownika Vattw? I lataa starym,
powolnym, nieuzbrojonym statkiem, a teraz ta osoba udajca Kylar Vatt rezyduje w
szybkim, uzbrojonym statku kupieckim, ktry wedle mego stanu wiedzy nalea do renegata
Osmana. Jak bardzo jest to prawdopodobne? Przyznaj, e istnieje powierzchowne
podobiestwo - obie s modymi kobietami o ciemnych wosach i raczej niadej cerze... -
Zadar i opuci podbrdek, jakby chcc zaprezentowa wasn, row karnacj i blade oczy.
- ...ale nie ma moliwoci, eby Kylara Vatta pokonaa Osmana i zdobya jego okrt. Przecie
bya tylko... tymczasowym kapitanem.
W gowie Stelli rozdzwoni si alarm. Gdyby tylko nie przebywaa na starym statku Ky,
czego Furman zdawa si jeszcze nie dostrzega, ale z pewnoci zauway. Chciaa umocni
w nim przekonanie, e mu wierzy, e Ky nie yje i osoba na pokadzie okrtu Osmana ni nie
jest, poniewa instynkt podpowiada jej, e Furman wiedzia wicej, ni powinien - aden
odnoszcy sukcesy kupiec nie mg by taki gupi. Musiaa mu powiedzie, zanim sam do
tego dojdzie i powemie wobec niej podejrzenia.
- Kapitanie Furman - powiedziaa, wkadajc w gos cay swj urok - doceniam pask
trosk, lecz musz wyzna, i jestem przekonana, e moja kuzynka yje... Nie mog
uwierzy, e nie zauway pan, na jakim statku przebywam...
- Eee... co?
- To by statek Ky, ktry przechrzcia na Garyego Tobai. Poprosia mnie, ebym go
przeja, kiedy sama przeniosa si na okrt Osmana.
Zblad.
- Co! Niemoliwe.
- A jednak prawdziwe. Jeli mi pan nie wierzy, prosz spojrze na kody identyfikacyjne
Kontroli Lotw.
Opuci wzrok, po czym wpatrywa si w ni przez moment z opuszczon szczk.
- Ale skd pani... Jest pani z ni w zmowie? Kolejny bkart Osmana?
Prychna.
- Raczej nie, kapitanie Furman. Powinien pan wiedzie lepiej. Z pewnoci widzia pan
moje zdjcia. Nieatwo podrobi tak twarz.
Zaczerwieni si.
- Eee... nie. Nie przypuszczam, ale... ale ja nic nie rozumiem.
Czy on by skoczonym gupcem? Stella poczua przypyw wspczucia dla Ky, zaraz
jednak przegnaa je precz.
- Ky yje, kapitanie Furman. Spotkaymy si na Stacji Lastway, dokd zabraa ten statek,
a potem razem podrowaymy. Wpadymy... eee... na Osmana...
- Gdzie? - Zmarszczy brwi i wbi w ni przenikliwy wzrok.
- Nie mam pojcia - odpara. - Ta informacja jest chyba gdzie w dzienniku, ale nie
sprawdzaam jej. - Nie chciaa opowiada caej historii, zwaszcza nie tu i nie teraz. - Ky
naprawd wyldowaa na jego okrcie i to ona cumuje do Stacji Cascadii.
- Jest pani pewna? - zapyta.
- Myli pan, e nie rozpoznaabym wasnej kuzynki?
- Nie widziaa jej pani przez jaki czas, prawda? Niewielkie zmiany... Chc powiedzie:
skd pani wie, e osoba, ktr spotkaa pani na Lastway, naprawd bya pani kuzynk?
- Wygldao to na rozsdne wyjanienie - odrzeka. - Przebywaa na waciwym statku...
- Tak, ale... - Skrzywi si, po czym twarz mu pojaniaa. - Zamy, e zgina po
odlocie z Sabine i kto przej jej statek, kto cho troch j przypominajcy, a potem ten kto
oszuka pani, za spotkanie z okrtem Osmana zostao wczeniej ukartowane. Zao si, e
nigdy nie widziaa pani Osmana, prawda?
Stella pomylaa, e czowiek przywizany do ulubionej teorii potrafi przeku surowe
elazo faktw w naprawd fantastyczne ksztaty.
- No c, nie - przyznaa. W kadym razie nie ywego. - Przypuszczam - dodaa, chcc
sprawdzi, czy poknie haczyk - e mogo tak si zdarzy. Ale z ca pewnoci wygldaa na
Ky.
- Ma pani raczej mae dowiadczenie ze statkami, prawda?
To prawda, cho miaa za sob niemal proczny pobyt na pokadzie, podczas ktrego
ciko pracowaa. Ale niech sobie myli, co chce.
- To mj pierwszy przydzia na prawdziwy statek.
- Mog pani pomc - owiadczy gosem ociekajcym faszyw sodycz. - Ochroni
pani przed tamt oszustk. Jestem skonny to uczyni, ale nie zamierzam udawa, e tamta
osoba to prawomocna dziedziczka Vattw.
- Rozumiem - mrukna Stella. Uznaa, e nie byoby mdrze dopytywa si, gdzie
podziao si dwch czonkw rodziny Vattw, ktrzy powinni przebywa na pokadzie jego
statku. Rodzinny instynkt bi na alarm.
- O ile wiem - cign - jestem jedynym ocalaym starszym kapitanem, wic jeeli
zamierza pani odbudowa Transport Vattw, bdzie mnie pani potrzebowa.
- Gboko wierz w to, e potrzebujemy wszystkich naszych statkw, kapitanie Furman -
oznajmia Stella.
- Owszem, lecz w wikszoci zostay one zniszczone, prawda? Gdyby udao mi si
wywabi t oszustk z okrtu Osmana i aresztowa w pani imieniu, to byoby to co warte,
nieprawda?
- Nie jestem pewna, czy to konieczne - odpara, wdziczna za lata praktyki, ktre
pozwoliy jej zachowa spokojny ton, pomimo olepiajcego j biaego pomienia
wciekoci. Co za czowiek. Myla sobie, e moe uwizi Vatt, tak? Prawdopodobnie
zamierza doczeka wyganicia kontraktu i ogosi si nowym szefem firmy Vattw,
przynajmniej na tym obszarze. Teraz uzna, e mg usun Ky z jej okrtu i podarowa go
Stelli, a potem... co? Co najmniej nalega na zawizanie spki. Sdzc po sposobie, w jaki na
ni patrzy, mgby chcie nawet czego wicej.
- No c, nie, Katrine powinna wystarczy - odrzek z umiechem, na widok ktrego
Stella nabraa ochoty, eby waln go w twarz. Minie szesnacie dni, zanim znajdzie si
wystarczajco blisko... chciaa to zrobi teraz. - Niemniej, okrt Osmana byby wspaniaym
uzupenieniem naszej floty.
- Mio wiedzie, e tak bardzo utosamia si pan z Transportem Vattw - powiedziaa.
- Oddaem tej firmie cae swoje ycie - oznajmi, dosownie puchnc z dumy. - Pani i ja
moglibymy podwign j z tej katastrofy.
- Z pewnoci nie poradziabym sobie sama - wymruczaa. Zerkna na niego spod
opuszczonych rzs, a si zakrztusi. Tak. By rwnie podatny, jak wikszo mczyzn.
- Czyli... bdzie pani ze mn wspdziaa?
- Mam przewag nazwiska Vatta - powiedziaa.
- Tak, oczywicie. Rozumiem. Spodziewam si take, i dysponuje pani uyteczn
wiedz, ktrej ja nie posiadam... Konta firmowe i tym podobne.
Jakby miaa zamiar podzieli si z nim takimi informacjami. Stella zmusia si do
umiechu.
- Owszem, mam troch danych. Nie chciaabym jednak ujawnia ich za porednictwem
publicznego cza. Czemu nie wylduje pan na stacji? Porozmawiamy, jak tam dolec.
- Nie prbujemy przej okrtu Osmana?
- Nie, nie sdz. Uwaam, e w tej sytuacji nazwisko Vatta moe wicej wskra u
wadz. Bdzie bardziej przekonujce.
- C... - Z wyran niechci skin w kocu gow. - W takim razie bd pani
informowa na bieco. Przynajmniej wadze nie pozwol tej oszustce odlecie.
- O ile faktycznie jest oszustk - dokoczya Stella. - Nadal nie jestem do koca
przekonana.
- Ja jestem - oznajmi, jak gdyby to powinno j przekona. - Nie mam nawet cienia
wtpliwoci.
Tylko dlatego, pomylaa Stella, e twj may rozumek jest wypchany kamstwami.
- Wobec tego porozmawiamy jutro - powiedziaa. - O tej samej porze. - Przerwaa
poczenie.
- Ten facet to oszust! - zawoaa pilotka. - Nie wierzy pani w ani jedno jego sowo,
prawda?
Stella spojrzaa na ni.
- Czemu tak uwaasz?
- Jego oczy... kolory na twarzy zmieniay si jak u kameleona... ton gosu - nie zauwaya
pani?
- Daleka jestem - owiadczya Stella - od wiary w kade sowo kochanego kapitana
Furmana. Z drugiej strony, przekonanie drogiego kapitana Furmana o moim penym zaufaniu
do niego suy mym planom. Prosz nie mci w gowie temu biedakowi wzbudzaniem
jakichkolwiek wtpliwoci w tej kwestii.
- Innymi sowy, nie chce pani popsu przykrywki? - Brwi pilotki powdroway w gr.
- Co w tym gucie - odrzeka Stella.
Bya zdenerwowana. Tyle nadziei wizaa z Furmanem; widziaa w nim sojusznika w
przekonywaniu Ky o bezsensie zajmowania si flot kosmiczn. Zakadaa, e Furman, jak jej
wasny kapitan, okae si statecznym, acz wiernym i godnym zaufania pracownikiem Vattw.
Ujrzaa kolejn osob, ktrej nie moga zaufa, w sytuacji nie pozwalajcej na popenienie
najmniejszego bdu. By zawistny, ambitny i kierujcy si wycznie wasnymi korzyciami.
Co wicej - mg okaza si powizany z Osmanem i spiskiem.
Nie po raz pierwszy aowaa, e Rafe przebywa na okrcie Ky, a nie z ni. Mgby
rozszyfrowa Furmana, dowiadujc si o nim wicej, ni tamten wiedzia o sobie. Poza tym,
by bliej: po wyldowaniu Furmana na stacji Rafe powinien mc skorzysta ze swych
niebagatelnych moliwoci. Ale bdzie musiaa skontaktowa si z nim za porednictwem
Ky. Czy Kylara okae si chtna do wsppracy? Wcale nie bya tego pewna.
Przez wszystkie godziny, dzielce j od nastpnego poczenia, budzc si i zasypiajc,
Stella amaa sobie gow nad Furmanem. Czemu by taki pewny, e Ky nie ya? Pobone
yczenia? Nigdy si nie lubili. A moe wiedzia, e bya celem zamachw? Czy kto
powiedzia mu, e nie ya, a jeli tak, to kto? Skd ta jego pewno, e Osman mia dzieci?
Zna go?
Czy to moliwe, aby taka bya prawda... czy ta Ky jest tylko substytutem prawdziwej
Kylary - a jeli tak, to w jakim celu? Dalszego wyniszczania Vattw? Czego innego? Bya
pewna, e znaa swoj kuzynk... A mimo to Ky dopucia si rzeczy, ktre j niepokoiy,
gdy nie pasoway do dziewczyny, z ktr dorastaa.
Rozbudzia si i nie moga ju zasn, wic sprawdzia harmonogram wacht i z
zadowoleniem odkrya, e Quincy miaa dyur. Staruszka bya z Ky od chwili, gdy ta wesza
na pokad; bdzie wiedziaa.
- Oczywicie, e to Ky - owiadczya Quincy. - Furman to idiota, a to jest najgupsza
teoria, jak w yciu syszaam.
- Nie byo takiego momentu, kiedy mona byo kogo podstawi?
- Jak? - zapytaa Quincy. - Akademia Si Kosmicznych sprawdzia jej tosamo, kiedy
podja tam nauk. Wesza na pokad prosto z wahadowca Vattw, przylatujcego
bezporednio z domu jej ojca. Przyznaj, e na stacji oddalaa si od statku, ale nigdy poza
zasig monitorw.
- Wszystko jedno - mrukna Stella. - Nie chodzi o to, e ufam Furmanowi - bo nie ufam -
lecz nawet gupiec moe wiedzie, e woda spywa w d zbocza. Co bdzie, jeeli ma racj
w tej jednej sprawie?
- Zapytaj j o co, co wiecie tylko wy dwie - poradzia Quincy. - Sobowtr moe
wiedzie tylko to, co inni.
Stella nie bya tego taka pewna. Co mogy wiedzie tylko ona i Ky? Moe istniaa jaka
ich wsplna tajemnica z dziecistwa, lecz nie przychodzio jej do gowy nic, czego nie
wiedzieliby krewni i przypadkowo nie wygadali przez te wszystkie lata.
- Potrzebujemy dobrego skanu genetycznego - uznaa Stella. - To raz na zawsze
ustalioby jej tosamo, niestety, materia porwnawczy znajduje si na Slotter Key.
- Bardziej martwiabym si tosamoci Furmana - oznajmia Quincy. - Skd mamy
wiedzie, e jest tym, za kogo si podaje?
Nie przyszo jej to do gowy. Furman jako idiota lub zdrajca - owszem, ale Furman, ktry
nie by Furmanem?
- Ky jest pewna, e to Furman - odpara, natychmiast zdajc sobie spraw, jak gupot
palna.
Quincy wskazaa na spraw oczywist.
- Skoro nie jeste pewna, e to Ky, czemu wierzysz jej sowom odnonie tosamoci
Furmana?
Stella potara twarz domi.
- Przynajmniej nie trzymaj si razem... Nienawidz czego takiego. Dlaczego Ky nie
moe postpowa rozsdnie?
* * *
Ky zastanawiaa si, czy Stella skontaktuje si za jej plecami z Furmanem. Wyuczono j
podstpnoci; oczywicie, e to zrobi. Moga jednak liczy na jedno: Stella wiedziaa, e nie
jest oszustk. Moe by na ni wcieka, uwaa j za idiotk, ale nigdy nie pomyli, e Ky to
nie Ky. Moe zdoa wybi to Furmanowi z gowy.
Gowia si, jak ma przebi si przez jego ochron, skoro od ldowania Furmana dzieli j
tylko jeden dzie. Uwaa j - prawdziw Kylar Vatt - za martw. Czemu tak sdzi?
Wiedzia o atakach na Vattw? Bra w nich udzia? Chciaa w to wierzy, wiedziaa jednak,
e odczuwana od dawna antypatia moga znieksztaca jej osd. A moe chcia j
zdyskredytowa tylko po to, eby wzmocni wasne roszczenia jako najstarszego kapitana
Vattw, by mc reprezentowa Vattw i zdoby dostp do kont firmowych. Moliwe, e w
widocznym upadku imperium Vattw upatrywa szansy na zaoenie wasnego,
wykorzystujc swj statek i wszystko, co zdoaby zrabowa z rachunkw.
Mg te by uczciwy i zwyczajnie si pomyli, upomniao j sumienie.
- Nie wydaje mi si - powiedziaa na gos.
- Co? - Martin wpatrywa si w ni, a ona zdaa sobie spraw, e wygosia to zdanie w
samym rodku posiku, z widelcem czego, czego smaku tak naprawd wcale nie zauwaya,
w poowie drogi do ust.
- Rozmylaam o Furmanie - wyjania.
- Motywy - odezwa si Rafe, patrzc z ukosa na Martina. Wolaaby, eby tego nie robi.
Nie mg odmwi sobie podkrelenia, e by o uamek dalej ni tamten. Tym razem mia
racj, ale nie zamierzaa mu tego mwi.
- Rafe - zawoaa. Spojrza na ni. - Poniewa istnieje szansa, e Furman uwaa mnie za
martw, gdy poinformowa go o tym ktry ze wspspiskowcw, chciaabym, aby
spenetrowa jego zabezpieczenia, jak tylko znajdzie si w doku i sprawdzi, czy w
wewntrznych plikach nie ma czego ciekawego.
- Niewdziczna robota - uzna Rafe, wydymajc wargi. Nie spuszczaa z niego wzroku.
W kocu wzruszy ramionami. - W porzdku. Lecz zajmie to czas, ktry mgbym
spoytkowa w bardziej interesujcy sposb...
- Poradzisz sobie - uznaa. Odwrcia si do Martina. - Martin, czy uwaasz nasze obecne
zabezpieczenia za wystarczajce, by wpdzi we frustracj wszystko, czym dysponuje
Furman?
- Jeeli jego wiedza dotyczy tego, czego powinna, to jest handlu - tak, madame. Jeli jest
tajnym agentem Turka, to lepiej przestawi zabezpieczenia na podwyszony poziom.
- Zrb to - polecia Ky. - Zawsze uwaaam go za aroganckiego pryka, ale utrzymywanie,
e jestem kim innym... To przeraajce.
Zwrcia si do Hugh.
- Obawiam si, e moe wycofa z kont Vattw spore sumy - powiedziaa. - W
przypadku obecnoci w systemie mojej i Stelli, powinien zoy podanie do ktrej z nas,
jako czonkw rodziny na wysokich stanowiskach. Ale on zaprzecza, e nale do rodziny. A
jeli tak samo postpi ze Stell? Mgby wwczas twierdzi, e jest jedyn osob, majc
prawo dostpu do tych kont.
- Ma teraz takie upowanienie? - zapyta Hugh.
- Tak. Starsi kapitanowie musz mie dostp do rachunkw firmowych Vattw, zarwno
celem wnoszenia depozytw, jak i wypacania pienidzy. W normalnych warunkach zwracaj
si poprzez ansibl finansowy do dziau ksigowoci w siedzibie gwnej na Slotter Key.
- Jeli uzna, e Vattowie zostali zniszczeni - zastanawia si na gos Hugh - to mg
wpa na pomys, e bez trudu wypaci firmowe pienidze, za ktre zaoyby wasny biznes.
- Potrafi sobie wyobrazi, jak to robi - przytakna Ky. - W takim przypadku
dyskredytowanie prawowitych spadkobiercw, ktrzy pojawili si w rwnie niefortunnym
momencie, byoby krokiem wrcz nieuniknionym.
- Zamierza pani odci go od kont firmowych Vattw?
- Moliwe. W najgorszym razie chciaabym mc monitorowa jego transakcje i
ograniczy wypaty do naprawd niezbdnych, typu opat portowych. - Natychmiast
wykonaa telefon.
W Crown&Spears znali ju Ky i wiedzieli o jej problemie, tote niezwocznie poczyli j
z osobistym doradc.
- Furman ju zmdrza? - zapytaa kobieta.
- Nie - odrzeka Ky. - A do mnie wreszcie dotaro, e moemy mie problem z kontami.
- Wiemy, kim pani jest - oznajmia kobieta. - Niezalenie od opinii rzdu nasze testy
wykazay pani bliskie pokrewiestwo z Josephine i tylko to si dla nas liczy.
- Doceniam to - zapewnia Ky. - Jeli jednak Furman mia nadziej zagarn zawarto
tych rachunkw dla siebie...
Kobieta umiechna si do Ky.
- Sporo pani wyprzedzamy, kapitanie. Nie po raz pierwszy kto prbuje zdyskredytowa
prawowitego waciciela konta. Opracowalimy procedury. Kapitan Furman otrzyma bardzo
ograniczony dostp do tych kont - aden, jeli tak pani uzna.
- Bdzie musia uici opaty portowe - zauwaya Ky.
- Moemy zaakceptowa bezporednie obcienie z biura zarzdcy stacji - poddaa
kobieta.
- Czy po przylocie Furman zazwyczaj otwiera osobny rachunek na statek?
- By tutaj dopiero dwa razy - odpara doradczyni. - Rzumy okiem. Nie, w obu
przypadkach pracowa na kontach firmowych. Wpaci wicej, ni wypaci. Czy chciaaby
pani zapozna si ze szczegami?
- Tak, o ile to legalne.
- Jest to jak najbardziej legalne. Jest pani wysokiej rangi przedstawicielk waciciela
rachunkw, Transportu Vattw. Ma pani prawo zapozna si ze wszystkim, co dotyczy
rachunkw firmowych Vattw. Jedn chwil... - Popatrzya w d, a potem w dal. - Ju je
uzyskaam... W takich przypadkach stanowczo radzimy zgodzi si na dostarczenie danych w
postaci wydruku przez naszego posaca, kapitanie Vatta. Zgadza si pani?
- Oczywicie - odpara Ky. Rozejrzaa si dokoa. - Martin... Mgby tutaj podej? -
Zbliy si na odlego wystarczajc, by uchwycio go urzdzenie komunikacyjne. - To jest
Gordon Martin, mj szef ochrony. Spotka si z gocem w doku.
- Znakomicie - powiedziaa kobieta. - Dane wylemy w cigu godziny. Furman przyleci
jutro, na pocztku pierwszej zmiany. Gdyby moga pani przekaza nam swoje yczenia
odnonie dostpu do rachunkw jeszcze dzisiaj, do poowy trzeciej zmiany...
- Tak zrobi - obiecaa Ky. - Po prostu chciaabym najpierw przejrze te dane.
Zgodnie z obietnic w cigu godziny otrzymaa wydruki. Bank zapobiegliwie zaznaczy
transakcje Furmana, uatwiajc porwnanie jego wydatkw z dokonywanymi przez innych
kapitanw, korzystajcych z tego samego konta. Na pierwszy rzut oka nie wida byo niczego
podejrzanego. Opaty za przycumowanie, dokowanie, zapasy dla zaogi i statku, ca i akcyza,
opaty za start... Kwoty podobne do wydawanych przez innych kapitanw. W obu
poprzednich przypadkach sprzeda adunek i otrzyma zapat w wysokociach zgodnych ze
standardowymi przychodami zgaszanymi przez pozostaych kapitanw.
Skrzywia si. Nienawidzia takiej mrwczej analizy. aowaa e w przegldaniu danych
nie moga zastpi jej Stella, a przynajmniej pomc. Lecz niezalenie od zabezpiecze
poczenia, przy transmisji takich danych zawsze istniao jakie ryzyko. Bdzie musiaa
zaczeka... Nie. Moe przyda si tu na co dowiadczenie Martina w zarzdzaniu zapasami.
- Oczywicie - zawoa, kiedy go poprosia. - Z przyjemnoci nad tym popracuj. Nic
oczywistego, powiada pani? Tym lepiej. Bdzie ciekawiej. - Ky nie uyaby akurat tego
okrelenia, cieszyo j jednak, e Martin tak do tego podchodzi. - Jak pani ocenia szanse, e
co znajd?
- Nie wiem - odpara Ky. - Moe by na wskro uczciwy i tylko ywi do mnie uraz za
to, e mj ojciec przenis go na tutejsz tras. Najwyraniej nie osiga tutaj zyskw, jakie
wykazywa na poprzednim szlaku.
- Nie? - Martin umiechn si. - To bardzo ciekawe, kapitanie.
- C, tutaj jest nowy. Moe nie nawiza jeszcze kontaktw...
- Kontaktw, tak. Zaraz si za to wezm, kapitanie. Moe natkn si na co, czemu Rafe
powinien przyjrze si bliej, gdy ju zacznie wszy. Najdalej za par godzin bd mia dla
pani jakie informacje.
- wietnie. - Ky poczua wierzbicy chd. Crown&Spears zabezpiecza konta Vattw.
Leary przekazaa swe podejrzenia zarzdcy stacji, wic Furman nie bdzie ju mia na niego
takiego wpywu. Stella... W danej chwili Stella stanowia niewiadom, lecz z ca pewnoci
przyleci tutaj i wszystko zrozumie. Czemu wic czua takie napicie?
Co przeoczya. Co bardzo wanego? Tylko co?
* * *
Grace siedziaa przy oknie w saloniku na pitrze i obserwowaa kurtyny deszczu,
przesuwajce si po zboczu w stron rzeki. Lato prawie mino, a czste opady przydaway
okolicznym wzgrzom jesiennego wygldu. Pczkujce rami okropnie swdziao. Nie moga
go podrapa - by ukryty w sterylnym kapturze, tworzcym nieporczn zgrubiao na kocu
kikuta. Widziaa go w rodku - maleki, czerwony wyrostek, niczym nabiegy krwi pcherz
w wewntrznym pokrowcu, zapewniajcym mu ochronn powok i odpowiedni wilgotno.
Uyteczna skra wyksztaci si duo pniej.
MacRobert wyjecha. Domylaa si, e wrci na Akademi Si Kosmicznych, by
uprzykrza ycie kolejnym kadetom. Prezydent nie y, tak jak tego chciaa. Nie powiedziaa
MacRobertowi, jak bardzo pragna zabi go wasnorcznie, raz jeszcze napawajc si chwil
wyjtkowej wadzy. Lubia MacRoberta i wiedziaa, e on polubi j, lecz byy tajemnice,
ktrymi nie zamierzaa si dzieli, nawet pomimo tego, e nie spodziewaa si go wicej
zobaczy.
Po kilku burzliwych dniach i zdumiewajcej dla niektrych iloci rezygnacji
Zgromadzenie i Rada powrciy do normalniejszego - miaa nadziej, e zdrowszego -
zachowania. Nie doszo do nastpnych atakw. Otrzymaa zapewnienie, e ju si nie
powtrz i e rzd - obecny rzd - ponownie uwaa Vattw za rodzin godn ochrony. Rni
ministrowie wypowiadali si, uywajc mocnych okrele: byli przeraeni, zbulwersowani, to
nie powinno mie miejsca, to si wicej nie powtrzy. Mieli nadziej - kady z nich to
powiedzia jako cz poegnania - e powinna odzyska spokj i wybaczy tym, ktrzy
wasnorcznie umknli moliwoci wymierzenia im kary.
A ona wpatrywaa si w deszcz i wydawao si jej, e widzi twarze zmarych, jakby
wydrukowane na cienkim, szarym jedwabiu... Tych, ktrych znaa dobrze, jak Gerry'ego,
Stava i ich dzieci oraz tych, ktrych nie znaa prawie wcale - mczyzn i kobiet pracujcych
w siedzibie firmy, na statkach, w fabrykach i na polach. Tylu zgino. Widziaa nawet pysk
kuca, ktrego wasnorcznie zabia z litoci. Byli tam wszyscy, w strugach deszczu,
niezadowoleni z niej... poniewa sprawa nie zostaa doprowadzona do koca. Jej zadanie nie
zostao jeszcze wykonane.
Odwrcia si, zaciskajc usta, gdy ochronna bulwa na ramieniu uderzya o krzeso,
przypominajc e kikut mg nadal bole bardziej, ni pczkujca koczyna swdzie.
- Grace... wszystko w porzdku? - Helen przysza sprawdzi, co u niej.
- Tak - skamaa.
- Znowu masz zielonkaw skr wok ust - zauwaya Helen. Grace spostrzega, e
tamta wygldaa duo lepiej. Z atwoci uwierzya nastpcom zdradzieckiego prezydenta;
spaa spokojnie i dopisywa jej apetyt. Dzieci cakowicie wrciy do siebie i odzyskay
energi. Syszaa, jak tupay na schodach i nawoyway babci".
- Po prostu jestem zmczona - powiedziaa. - Chyba podaruj sobie kolacj i wczeniej
pjd spa. - Odepchna si zdrow rk od krzesa i posza w stron swojego pokoju, czujc
zatroskane spojrzenie Helen, niczym do na plecach. Niewaciw do.
W jej pokoju panowa jeszcze gbszy pmrok i pachniao mokrymi limi i traw. Grace
zadraa. Mwili jej, e ciao moe w nieprzewidywalny sposb reagowa na zaszczepione
rami i wspierajce je rodki. Uprzedzili, e moe czu zimno lub gorco, bd moe by
zmczona lub nadaktywna wskutek dziaania krcych w jej ciele biochemicznych
mieszanek, podtrzymujcych i przyspieszajcych rozwj pczka. Wlizgna si pod kodr w
ubraniu, majc nadziej, e jutrzejsza nieprzewidywalna reakcja pochodzi bdzie z drugiego
koca skali dozna.
Ockna si w ciemnociach, gdy o dach zabbni rzsisty deszcz. Nic jej nie dolegao:
nie bolao, nie palio, ani nie swdziao. ko otaczay ledwie widoczne twarze, wpatrujc
si w ni intensywnie.
- Przepraszam - wyszeptaa bezgonie.
Wtem usyszaa jaki dwik. Twarze wtopiy si w mrok. Kroki zbliay si. To nie
Helen. Ani adne z dzieci. Signa do stolika nocnego, macajc w poszukiwaniu broni, ktr
wreszcie zwrcia policja, wielokrotnie ostrzegajc, e bya nielegalna i miaa mnstwo
szczcia, i nie wysunito wobec niej oskare. Nie moga jej znale; zatoczya doni
szerszy uk i jeden z piercionkw stukn o szklank z wod. Kroki zamary; wstrzymaa
oddech.
Ruch powietrza zdradzi jej, e drzwi si otworzyy, a cichutki stukot oznacza ich
zamknicie.
Okamali j, albo pomylili si, co doprawdy nie miao znaczenia. Doszo wanie do
kolejnego ataku, na ktry nie bya gotowa i nie moga nawet znale broni. Leaa sztywna i
zdeterminowana, by nie wyda najmniejszego dwiku, ani nie poruszy si.
Wwczas zapalia si lampka nocna, a na jej rami skapna zimna kropla. Ujrzaa
MacRoberta w ociekajcym deszczem kapturze i z jej broni w rku.
- To pan!
- Szszsz. Jeste bielsza od przecierada i caa drysz. Pozwl, e wydostan si z tego.
Ku jej niebotycznemu zdumieniu odoy bro daleko poza jej zasigiem i zdj
przemoczone ubranie, odsaniajc ciao, jakiego mogaby oczekiwa.
- Co pan waciwie wyprawia? - Trudno byo przekaza szeptem cae oburzenie, jakie
odczuwaa, lecz zrobia, co bya w stanie.
- Kad si do ka z tob - odpar MacRobert. - Posu si. - Wsun jej rk pod plecy,
ciep i siln, po czym przesun j na drug poow ka i wlizgn si pod kodr.
- Jak pan...
- Helen. Uznaa, e mnie potrzebujesz. Oczywicie nie wie, e ju tutaj jestem.
Zupenie, jakby kto rozpali w ku ognisko - ju nie czua zimna. Jej stopy przestay
by lodowate. wiato zgaso. Pooy si na plecach z penym zadowolenia westchnieniem.
- Mam nadziej, e pan nie chrapie - rzucia z oburzeniem, ktre powinna wszak
odczuwa.
- Nie mam pojcia. Od lat nie byo nikogo, kto mgby mi to powiedzie. W kadym
razie, gdybym chrapa, po prostu walnij mnie w ebra i obud. - Poczua ugicie si materaca,
gdy odwrci si w jej stron. - Grace... wiem, na czym polega twj problem.
Zawsze mieli t sam odpowied - rozczarowa j.
- Z pewnoci nie jest to brak seksu - oznajmia.
- Dobre nieba, oczywicie, e nie! Nie to chciaem powiedzie.
- A co?
- Chciaa ujrze go martwego. Chciaa zabi go wasnorcznie. Mam racj?
Osupiaa.
- Tak - odpara po chwili. - Chciaam. Chciaam, eby wiedzia, kto to zrobi.
Nie odrzucio go, jak tego na poy oczekiwaa.
- Tak mylaem - powiedzia. - Wygldasz na tak.
- Na jak?
- Lubisz zabija. Jeste przyzwoitym czowiekiem, wic nie nurzasz si w tej
przyjemnoci, kiedy jednak nadarza si okazja, cieszysz si tym. - Przemawia spokojnie, jak
gdyby opisywa kolejne czci broni.
- Nie jeste tym zaszokowany? - zapytaa.
- Nie. I moe chciaaby wiedzie, e kiedy komendant uwiadomi prezydentowi, e sie
wok niego wanie si zacisna, wyrwao si mu: Jak to zrobia?". Wiedzia, cho nie
wymieni twego imienia.
* * *
Byo jej ciepo. Bya bezpieczna. Po raz ostatni zasna z tak lekkim sercem, zanim
zaczy si kopoty, a kiedy obudzia si, deszcz usta i wpadajce przez okno promienie
wczesnego soca rozwietlay brzowe oczy MacRoberta.
- Chrapaem? - zapyta.
Rozdzia 17
Katrine Lamont podchodzi do ldowania - powiadomi j zarzdca stacji. -
Przydzielilimy im dok w pobliu, ale na innej gazi.
- Dzikuj - powiedziaa Ky.
- Kapitan Furman pozostaje przekonany, e nie jest pani Kylar Vatt, crk Gerarda
Vatty, prawowitym pracownikiem Transportu Vattw. Jak rozumiemy, pozostaje on w
kontakcie ze Stell Vatt, przedstawiajc si jako prezes Transportu Vattw. Podwaa pani
to?
W co graa Stella? Nie przedyskutoway jeszcze, jak zorganizuj firm, a przy jednym
statku nadmierna formalizacja wydawaa si zbdna. Sugerowaa jej, e powinna obj
funkcj dyrektora do spraw finansw, ale prezes?
- Czy podwaam nawizanie przez ni cznoci z kapitanem Furmanem? Skde. Sama
to podpowiadaam.
- e jest prezesem Transportu Vattw - sprecyzowa zarzdca stacji.
- Nie omawiaymy jeszcze kwestii naszych stanowisk - odpara Ky. - Jej ojciec by
prezesem, a mj dyrektorem finansowym. Uwaam, e lepiej orientuje si w kwestiach
ksigowych, ale domwimy to sobie pniej. A dlaczego?
- Dla naszych celw musimy ustali starszestwo pomidzy wami. Chodzi o sprawy
organizacyjne; wiemy ju, e biologicznie jest starsza od pani. Ktra z was rzdzi?
Pierwsze p tuzina odpowiedzi, ktre przebiegy Ky przez gow, nie nadaway si do
wygoszenia. Miaa nadziej, e jej twarz niczego nie zdradzia.
- Jestem przekonana, e jest to sprawa do wyjanienia pomidzy mn a Stell -
owiadczya. - Za paskim pozwoleniem, zaraz skontaktuj si z ni. Dzikuj. - Rozczya
si, nim zdy odpowiedzie.
Gary Tobai znajdowa si w odlegoci dziesiciu minut wietlnych, lecz Ky nie chciaa
boryka si z opnieniem w komunikacji z prdkoci wiata; w zamian skorzystaa z
ansibla.
Stella odebraa. Wyranie oczekiwaa kogo innego, gdy na widok Ky natychmiast
zmienia min. Koo niej sta mczyzna w mundurze kapitana; to musia by ten Balthazar",
o ktrym wspominaa.
- Wanie miaam do ciebie dzwoni - zacza Stella.
- Wanie dowiedziaam si od zarzdcy stacji, e jeste prezesem Transportu Vattw -
zaatakowaa gniewnie Ky. Bya za.
Stella machna rk.
- Musiaam co powiedzie - odpara. - Uznaam, e to zrobi wraenie. Poza tym...
- Mylaam, e na Lastway uzgodniymy odwrcenie rl naszych ojcw - powiedziaa
Ky. - Mwiam o tobie, jako o moim szefie finansw...
- Sobie przypisujc tytu prezesa? - Zarowia si, a oczy jej zabysy. - Nie uwaasz
tego za nieco aroganckie wobec pozostaych przy yciu na Slotter Key starszych czonkw
rodziny Vattw?
- Sama tak zrobia - wytkna jej Ky. - Nie wydaje mi si to mniej aroganckie.
- Jestem starsza - zauwaya Stella. - A mj ojciec by prezesem...
- Nie chciabym przeszkadza - odezwa si Rafe. Ky obrcia si, by na niego spojrze.
Ustawi si tak, by obejmowa go monitor. - Lecz z pewnoci moecie podyskutowa sobie
pniej. Im dusza zwoka, tym wiksze bd podejrzenia zarzdcy stacji, e z waszymi
tosamociami co szwankuje.
Stella otworzya usta, lecz Ky bya szybsza.
- Wsplnie - rzucia prdko. - Obie jestemy prezesami, co jest niezbdne w obecnej
niebezpiecznej sytuacji. Dziki temu, nawet zniszczenie jednego statku nie pozbawi firmy
jasnej hierarchii subowej.
- To moe si uda - uznaa Stella.
- Obie zadzwonimy do zarzdcy stacji - postanowia Ky. - Nie rozczaj si. Wywoam go
i wcz w obwd. - Stella nie okazaa entuzjazmu, lecz Ky to nie obchodzio. Nie zamierzaa
odda si pod jej rozkazy. Wystukaa kod zarzdcy, przedstawia si jego asystentowi i zaraz
pojawi si waciwy rozmwca.
- Uznaam, e chciaby pan usysze to od nas obu - zacza Ky. - Musi pan zrozumie, e
sytuacj komplikuje fakt, i obie dziaamy z pokadw statkw, jako i siedziba Vattw
zostaa zniszczona, a wiele ansibli ulego awarii.
- Chodzi o to - wczya si Stella - e na razie obie penimy funkcje prezesw. To nasze
zabezpieczenie - jeeli jeden statek zostanie zniszczony, pozostaje drugi. Musiaymy dziaa
w rnych systemach, pozbawione cznoci w wyniku uszkodzenia ansibli.
- Dwch prezesw? - zdziwi si zarzdca. - Chyba nigdy o czym takim nie syszaem.
- Nie na stae - powiedziaa Ky. - Chodzi o kwestie bezpieczestwa.
- Ale... kto tak naprawd dowodzi? Kto ma starszestwo, kiedy obie panie znajdujecie si
w tym samym systemie? Zakadam, e nie zawsze zgadzacie si ze sob...
Stella zachichotaa.
- Faktycznie, nie. Lecz w razie potrzeby zamykamy si i wyjaniamy sobie sytuacj. Ky
jest lepsza w jednych kwestiach - ma wiksze dowiadczenie w dowodzeniu statkiem i handlu
- a ja w innych - bardziej w sprawach organizacyjno-biurowych. Niemniej, jestemy po tej
samej stronie.
- Rozumiem - mrukn zarzdca stacji. - Ale kapitanie Vatta - pani Kylaro Vatta - kiedy
powiedziaem pani, e Stella Vatta przedstawia si jako prezes, wygldaa pani na
rozzoszczon i zaskoczon.
- Prawd mwic, zakadaam, e w przypadku pobytu w tym samym systemie tego tytuu
uywa bdzie tylko ta z nas, ktra przyleci pierwsza, eby unikn wanie takiego
zamieszania, jakie spowodowaymy tutaj. Lecz nie omwiymy tego wczeniej i nie
ustaliymy jednolitego sposobu postpowania. - Ky przybraa nieprzenikniony wyraz twarzy.
- Po prostu nie pomylaam o tym - dodaa Stella z rwnie obojtn min. - Przywykam
do uywania tego tytuu, poniewa dziaaymy oddzielnie.
- Rozumiem - powtrzy zarzdca. Ky nie bya pewna, czy im wierzy. - W takim razie, to
pani dowodzi, kapitanie Vatta, skoro jako pierwsza zjawia si w naszym ukadzie.
- Tak jest - potwierdzia Ky, nie dajc Stelli szansy odpowiedzie. - Cho uwaam Stell
za partnerk, a nie podwadn.
- Potwierdza to pani? - zarzdca zapyta Stell.
Ta pokiwaa gow.
- Absolutnie - oznajmia. Ky wyczua w jej tonie wrcz przeciwne znaczenie i miaa
nadziej, e ich rozmwca tego nie zauway.
- Bardzo dobrze - uzna zarzdca. - Musz przypomnie obu paniom, e pozostaje jeszcze
kwestia identyfikacji pani Kylary Vatta, ktr kapitan Furman oskary o przywaszczenie tej
tosamoci.
- Nie zgadzam si z nim - owiadczya Stella. - Uwaam, e musia si pomyli.
Wolaabym jednak utrzyma go w niepewnoci co do mojej opinii, poniewa chciaabym
dowiedzie si, czemu jest taki pewny swego i jakie kieruj nim motywy.
- Och. Nie powiedziaa mu pani, e jest pewna, i si myli?
- Wysuchaam go - odrzeka Stella.
- Sdzi pani, e popeni jakie przestpstwo?
- Nie wiem - odpara Stella. - Zaskakuje mnie tylko prba dyskredytowania mojej
kuzynki przez osob, bdc dotd wzorowym pracownikiem naszej firmy.
- W takim razie nie skada pani na niego skargi?
- Co najwyej tak, e popeni bd.
- Czy ma pani jaki dowd, oprcz swoich sw, e to jest faktycznie pani kuzynka? Na
przykad jaki materia genetyczny do porwnania?
- Nie. Prcz mojego, oczywicie. Cho mam na pokadzie starszego czonka zaogi, ktry
wietnie j zna. Czy jej wiadectwo bdzie si liczy?
- Tak, ale nie wystarczy. - Zarzdca stacji westchn. - Pomoe zapewne pani materia
genetyczny, jako i kapitan Furman nie zakwestionowa jeszcze pani tosamoci. Jest pani
obecnie ile... czternacie dni lotu od stacji, jak sdz?
- Tak - potwierdzia Stella.
- Miaem nadziej na szybsze rozstrzygnicie - oznajmi zarzdca. - Przepraszam -
zwrci si do Ky - e musi pani pozostawa pod obserwacj przez tak dugi czas.
Ky wzruszya ramionami.
- Nie pana wina, a mj statek nie jest taki ciasny, jak Stelli.
- Ciesz si, e tak pani do tego podchodzi - powiedzia zarzdca. - Prosz wybaczy;
czekaj na mnie inne wiadomoci.
- Oczywicie - rzucia Ky. Rozczy si. Spojrzaa na Stell. - I co?
- Wci ma podejrzenia - odpara i westchna. - Ky, chciaabym, aby przynajmniej w
jednym systemie nie wpada w kopoty.
- To nie moja wina - bronia si Ky. - To przez tego idiot Furmana.
- Furmana nie byo na Sallyonie. Ani na Rosvirein, czy w Garth-Lindheimerze.
- Nie obarczasz mnie chyba win za kopoty na Garth-Lindheimerze! Jedyne, co tam
zrobiam, to nie zgodziam si na tracenie czasu i pienidzy na walk z ich systemem
sdowniczym.
- Zostawia mnie, ebym posprztaa baagan po tobie - wytkna jej Stella. - Ze zbyt
ma zaog i bez jasnych wskazwek.
- Nie sdziam, e chcesz wskazwek - jeli pamitasz, sama mwia, e ich nie
potrzebujesz. Skoro jeste prezesem...
Stella spojrzaa na ni ostro.
- Owszem, poradziam sobie. Co nie oznacza, e lubi by tak zostawiana. A potem
przyleciaam na Rosvirein, skd ty zdya odlecie, a na stacji pojawio si ogoszenie o
zaginiciu czowieka. Chcesz mi wmwi, e nie miaa z tym nic wsplnego?
Ky skrzyowaa w duchu palce i odpara:
- Czemu sdzisz, e jakie zaginicie byo moj win?
- Czemu? A kto inny uprowadziby kogo takiego - zgodnie z ogoszeniem by
szeregowym pracownikiem, podejrzewanym o wspprac z przestpcami, a nawet piratami.
Jeste owczyni piratw; czy nie to wanie by zrobia?
Dokadnie to zrobia, lecz wyznanie Stelli, e zostawia przesuchanie tamtego czowieka
Rafe'owi i Martinowi i wizie zmar, a ona wyrzucia ciao w kosmos, kiedy znalaza si ju
w wystarczajcej odlegoci od stacji, doprowadzioby jedynie do eskalacji konfliktu, jaki
wydawa si nieunikniony.
- Przykro mi, e tak uwaasz - oznajmia, starajc si mwi spokojnie, a mimo to
powanie.
Stella wyda wargi, lecz zaraz zacisna usta.
- Zmienia si, Ky. Nie jeste ze mn szczera, tyle mog powiedzie. Po dotarciu na
stacj czeka nas powana rozmowa. Chc zna twoje priorytety.
- S zawsze takie same - odpara Ky. Poczua zmczenie, jakby nagle znalaza si w polu
zwikszonej grawitacji. Brak zaufania ze strony Stelli by niesprawiedliwy, tak samo jak
kwestionowanie jej motyww i priorytetw. - Chc przetrwania Vattw i upadku naszych
wrogw.
- Ciekawe - mrukna Stella i rozczya si.
Ky osuna si w fotelu. Mylaa, e Stella zapomniaa ju o zoci, ktr czua, gdy
pojawia si w systemie. Popara j w rozmowie z zarzdc stacji. Wyranie jednak nie bya
zadowolona.
- Problem? - zagadn Hugh.
- Stella - odpara Ky. - To chyba stara, rodzinna rywalizacja.
- Z jej punktu widzenia sensowne byo przedstawianie si jako prezes...
- Owszem - przyznaa Ky. - Potrafi to zrozumie. auj tylko, e mnie nie uprzedzia.
Gdyby nasze wersje pokryway si... I jeszcze ta sprawa z moimi priorytetami. Zupenie,
jakbym urzdzia sobie wakacje...
- Rodziny. - Rafe pokrci gow. - Nie moesz y...
- Jeeli powiesz: Nie moesz y z nimi, nie moesz y bez nich, bd... - spostrzega, e
obsada mostka obserwuje ich zachowanie - ...bardzo niezadowolona - dokoczya.
- Nie zamierzaem - zapewni Rafe z raco faszyw, niewinn min. - Chciaem tylko
powiedzie, e... e...
- Tak?
- Nie moesz y z ich oczekiwaniami. Nie na zawsze. - Umiechn si krzywo. - Stella
siedziaa bardzo blisko tego nowego gocia, zauwaylicie?
- Nazywa go swoim kapitanem. Sama te pozostaa kapitanem.
- C, jest nim. Technicznie rzecz biorc.
- Tak przypuszczam. - Ky wyprostowaa si. - Czternacie dni do jej przylotu. Chyba
pjd popracowa na zewntrz. Nie chc zmikn.
* * *
Stella zdoaa zachowa nieprzenikniony wyraz twarzy, dopki nie dotara do kabiny.
Nastawia dwikoszczelne ekrany na pen moc i dopiero wtedy wyrzucia z siebie potok
przeklestw. Dziki Rafe'owi moga tak dosy dugo i to bez powtarzania si; zakoczya:
...gupi, ma arogantk!" Pomimo, i bya sama w kabinie, wydao jej si to zbyt sabym
zakoczeniem.
- Niech ci diabli! - wrzasna do ciany. - Zupenie, jakbym nie bya starsza od ciebie.
Bardziej dowiadczona. To nie ja zraziam do siebie cay system... A ty masz czelno
upokorzy mnie przed zarzdc stacji. Jestem pewna, e by przy tym Rafe i wszystko
chon, cieszc si z rodzinnej sprzeczki. - Cisna poduszk w cian. Nie pomogo, ale te
nie wyrzdzio szkd. - Moe za czternacie dni nie bd ju miaa ochoty ukatrupi ci na
miejscu - dodaa ciszej.
Wtem jej wargi wygiy si bezwiednie i wstrzsn ni wybuch miechu. Nie. To wcale
nie byo mieszne, a nawet, jeli byo, nie potrafia jeszcze tego przyzna.
* * *
Miaa tyle samo informacji o Furmanie, co Ky, ktra w dodatku dwukrotnie si z nim
zetkna. Jeeli ustali przed Kylar, jak gr prowadzi, odzyska przynajmniej w swoich
oczach. Cho nie posiadaa danych z implantu jej ojca, dysponowaa aktualizacjami
otrzymanymi od Grace, w tym finansowymi i personalnymi, doprowadzonymi przynajmniej
do momentu zniszczenia siedziby firmy. Przejrzaa je.
Furman pracowa dla firmy od dwudziestu dziewiciu lat. Podkupiono go od
wewntrzukadowego przewonika z innego systemu, kiedy kapitan Vattw zmar wraz z
wieloma innymi podczas epidemii. Szybciej byo zatrudni jego i ponownie uruchomi statek,
ni wysya kogo innego, by przej jednostk. Skada zadowalajce raporty i regularnie
awansowa, a na pozycj starszego kapitana. Stella zatrzymaa si. W jego kartotece
osobowej znajdowa si symbol, ktrego nie znaa - typograficzny zawijas bez wyjanienia -
postawiony w rok po promocji na starszego kapitana. Wzruszya ramionami i powrcia do
lektury.
Furman otrzymywa pochway i przeniesienia na coraz bardziej lukratywne trasy. Mia
najlepsze w firmie wskaniki terminowoci i wczeniejszych dostaw; otrzymywa
rekomendacje i premie. Potem, niespena rok temu, zosta wysany na Sabine, by znale i
pomc Ky. Natychmiast po tym skierowano go na t tras, na sam skraj zasigu dziaa
Vattw.
Stella zatrzymaa si ponownie. Co tu nie grao. Czemu przeniesiono tutaj takiego
dobrego, sumiennego i cennego dla firmy pracownika, w dodatku tak szczodrze opacanego?
Sam raczej nie poprosiby o taki transfer - kcio si to z osobowoci, jaka wyaniaa si z
jego akt: ostron, lecz ambitn i zdeterminowan. Musia co zrobi, a logika podpowiadaa,
e bya w to zamieszana Ky. Zna j wczeniej; nie lubia go. Moe niech bya obustronna?
Z pewnoci jednak o tym nie wspomnia, nawet jeli tak byo. By dojrzay, dowiadczony i
obyty towarzysko, jak przystao na kupca. Taki czowiek nie zaryzykowaby kariery,
uskarajc si na crk pracodawcy. Co mogo si sta? Ky naskarya na niego ojcu?
W jej implancie nie byo ladu po takim fakcie. Przetrzsna wasn pami z tamtego
okresu. Podrowaa subowo; nie wiedziaa nawet, e Ky bawia na Sabine. Potem ansible
podjy dziaanie, lecz Ky bya ju z powrotem w podry. Ojciec nie zdradzi jej
szczegw, poza tym, e Ky przebywaa tam, zostaa ranna, teraz jednak ju wydobrzaa, a
kryzys zosta zaegnany. Ani sowa o Furmanie.
Co samo w sobie byo dziwne. Zwykle natychmiast przekazywa jej rodzinne plotki. O
wyrzuceniu Ky z Akademii dowiedziaa si tego samego dnia; mwi jej wszystko, co
wiedzia lub odkry o pniejszych podrach Kylary. Dlatego wanie napisaa tamten list, w
odruchu wspczucia dla doskonaej crki, zawsze panujcej nad sytuacj, ktra popada w
tak nieask. Czemu ojciec nie powiedzia jej o posaniu Furmana, by pomg Ky, co poszo
le i e Furmana przeniesiono na inny szlak?
Postpiono tak, aby ochroni Ky? Czyby Ky narzekaa bezpodstawnie, oczerniajc
Furmana? Faktycznie, potrafi by irytujcy - przekonaa si o tym - lecz nie wyobraaa
sobie, co takiego mg zrobi, eby zasuy na wyrzucenie go z jednej z najlepszych tras
Vattw i zesanie na inn, moliwie jak najdalsz od kwatery gwnej firmy.
Zastanawiaa si, czy Ky powiedziaaby jej prawd, gdyby j zapytaa. Wtem
przypomniaa sobie, e na pokadzie bya wwczas Quincy.
- Furman by wcieky - powiedziaa Quincy, zapytana o tamte wydarzenia. - Jeli dobrze
zrozumiaam, by zy, e cignito go z jego trasy i wysano na Sabine. Zacz beszta nasz
kapitan, jakby bya niegrzecznym dzieckiem, a nie doros kobiet, ktra bardzo dobrze
poradzia sobie w trudnej sytuacji.
- Zbeszta j... Jeste pewna, e tak wanie postpi, e nie bya to tylko interpretacja Ky?
- Jestem pewna - potwierdzia Quincy. - Nie byam wtedy na mostku i nie syszaam tego,
ale przebywali tam Lee oraz technik cznoci Mackensee, ktrego mielimy na pokadzie.
Furman rzuci si na ni rozwcieczony do biaoci, wykrzykujc e zniszczya reputacj
firmy, e to bdzie kosztowa miliony i tak dalej, i tak dalej. Chcia, eby pozwolia mu
sprzeda nasz statek na zom...
- Ten statek?!
- Tak jest, ten statek. Owszem, potrzebowalimy napraw, ale, jak widzisz, byy one
moliwe do wykonania. Ky miaa adunek do przewiezienia na Belint, gdzie czekao na ni
cargo do kolejnych portw, lecz Furman chcia zabra j na pokad razem z zaog i
przesykami.
- Czy to wanie miaa zrobi?
- Nie. Przynajmniej nie wedug zapiecztowanej wiadomoci, jak jej ojciec przesa
poprzez Furmana. Furman znalaz si tam jedynie po to, by jej pomc. To by jego pomys,
eby przej dowodzenie i potraktowa j jak idiotk. Naturalnie, Ky nie zgodzia si na to.
Przekazaa nam, co chcia zrobi i co ona zamierzaa uczyni, dajc kademu z nas
moliwo odlecenia z Furmanem.
- Czy poskarya si na Furmana ojcu? Czy to dlatego znalaz si tutaj, zamiast
obsugiwa Trakt Beulah?
Quincy pokrcia gow.
- Nie mogaby, nawet gdyby chciaa. Pamitaj, e platformy ansiblowe Sabine wysadzono
w powietrze. ISC przysao ekipy naprawcze, nie zezwalano jednak na adn czno
prywatn, a my odlecielimy stamtd przed zakoczeniem napraw.
- Takie zachowanie zwyczajnie nie pasuje do obrazu Furmana, jaki wyania si z jego akt
personalnych - oznajmia Stella. - Nie rozumiem...
- Ma swoj reputacj - powiedziaa Quincy. - Owszem, to dobry kapitan: maniak
bezpieczestwa i efektywnoci. Doskonaa punktualno dorcze. Lecz wobec swojej zaogi
by maostkowym tyranem, zwaszcza dla niszych stopniem marynarzy. Przewanie chodzi
nadty, lecz co jaki czas wybucha. Wiesz, e dawno temu zaleca si do dziewczyny
Vattw...
- Co?! - Bya to ostatnia rzecz, jak spodziewaa si usysze.
- Och, tak. Mody, obiecujcy kapitan, byskawiczne awanse za efektywno. Met... jak
jej byo na imi? Nie pamitam. Najstarsza crka Harmon...
- Mellicent - podpowiedziaa Stella. - W ktrym to byo?
- Niech pomyl. Okoo dwadziecia lat temu, ale nie jestem pewna. Tak czy owak,
poprosi o zgod na ubieganie si o jej wzgldy - wida, e nie pochodzi ze Slotter Key - i jej
ojciec wyrazi zgod, uwaa jednak, e jego crka moga ju by uczuciowo zaangaowana
w kim innym. Napomkn o tym grzecznie Furmanowi, ten jednak nie zrozumia przestrogi.
Mellicent bya typow Vatt: upart i niecierpliw. Cechowa j ten typ intensywnej, penej
energii, mrocznej urody, zupenie niepodobnej do twojej, lecz pocigajcej dla wielu
mczyzn. Furman posya jej podarki: kartk urodzinow, kwiaty, pudeko czekoladek i tak
dalej. Wszystko doskonale konwencjonalne i pene szacunku. Potem zacz j zaprasza na
spotkania. Posza z nim na festyn na prowincji, gdzie pochorowa si po jednej z przejadek.
Potem zawsze znajdowaa wymwki, lecz on nadal nie rozumia aluzji.
- Nie wyobraam sobie Furmana w roli zalotnika - przyznaa Stella. - Ambitny,
nieprawda?
- No, nie wiem - odpara Quincy. - Przecie dziewczta Vattw musz wychodzi za m
poza rodzin, a lojalny, skuteczny i obiecujcy kapitan nie jest takim zym wyborem.
Zapraszali j take inni kapitanowie. Oczywicie, zabierali j na tace, podniebne eglowanie
i nurkowanie, a nie prowincjonalne zabawy.
- Czyli nie zachcaa go.
- Nie. Prawd mwic, wysza za m podczas jednej z jego podry, nawet nie
informujc go o tym.
Stella sprawdzia w plikach dat lubu Mellicent. Niemal rok po tamtym tajemniczym
znaku w aktach Furmana. Czyby oznacza pocztek daremnych zalotw?
- Skd to wszystko wiesz? - zapytaa.
Quincy prychna.
- Tego typu wiadomoci rozprzestrzeniaj si szybciej ni wiato. Pracownicy
weniajcy si w rodzin nie s niczym nowym, niemniej, zawsze stanowi to znakomity
materia na plotki. Poza tym, cho Furman by dobrym kapitanem, nigdy nie cieszy si
popularnoci.
- Przyczyna jego zgorzknienia... Ciekawe, dlaczego zosta w firmie. Czowiek z jego
kwalifikacjami mgby znale posad u kadego pracodawcy.
- Owszem, ale mamy - mielimy - jedne z najlepszych stawek w brany. Wiesz, e
Vattowie nigdy nie mieli problemw z podkupywaniem pracownikw innych firm. Ludzie
chc pracowa u Vattw. Chcieli.
- Tak przypuszczam. Zastanawiam si, czy wanie dlatego uwzi si na Ky. Mellicent
bya ciemnowosa, Ky te.
- Moe. Myl, e naley do tych wiecznie skwaszonych ludzi, ktrzy wol narzeka, ni
co zmieni.
- Ale skoro Ky nie poskarya si ojcu, to czemu przenieli Furmana?
- Domylam si, e jej ojciec usysza od niego co, co bardzo mu si nie spodobao. Ale
nie wiem. To tylko domysy. Nie dowiemy si, jeeli Furman sam nam nie powie.
- Co jest rwnie prawdopodobne, jak to, e czas zacznie pyn wstecz - uznaa Stella.
Wygldao na mao realne, eby Furman zosta jej sojusznikiem. Jeli obwinia Ky za swoje
przeniesienie, to moe dlatego wanie prbowa j zdyskredytowa, twierdzc, e bya
oszustk. - Czy wiadomo ci co o dzieciach Osmana? - zapytaa Quincy.
- Dzieciach? Nigdy nie syszaam. Czemu?
- Te twierdzenia Furmana, e Ky to nie nasza Ky, tylko jedno z dzieci Osmana, ktrej
pojawienie si na jego okrcie jest czci spisku - mao prawdopodobne, eby Furman
wymyli co takiego, gdyby wiadomo byo, e Osman nie mia dzieci. Nie syszaa nigdy
pogosek na ten temat?
- Nic - odpara Quincy. - Osman by seksualnym drapiec; wiedzia o tym kady, kto si
do niego zbliy. Nie oznacza to jednak, e mia dzieci, albo e jakie uzna za swoje.
Stella nie wspomniaa o informacji, znajdujcej si w rodzinnych plikach.
- Skoro ty o niczym takim nie syszaa, to ciekawe, skd Furman o tym wie.
Quincy spojrzaa na ni z namysem.
- To... interesujce pytanie. Zakadajc, e istniej takie dzieci. A nawet, jeli nie,
dlaczego wybra wanie takie wyjanienie przyczyn podszywania si przez Ky pod kogo
innego?
- Zaczynam zastanawia si, czy aby Furman nie robi z Osmanem jakich interesw -
rzucia Stella. - Trakt Beulah... Chyba przyjrz mu si bliej.
- Nie sdzisz chyba, e jest w tym cie prawdy...
- Oczywicie, e nie - odrzeka Stella. - Ky jest zbyt denerwujca, by by kim innym.
* * *
Wyznaczony w Podrczniku Transportu Vattw Trakt Beulah by krgiem o piciu
przystankach, nazwanym od pierwszego systemu po przeciciu z Congrove. Trakt Beulah,
Wytchnienie Plantatorw, Arlene, Ldowisko Nadziei, Nowa Jamajka. Jeden punkt poredni
pomidzy Traktem Beulah a Wytchnieniem Plantatorw, dwa pomidzy Wytchnieniem
Plantatorw a Arlene, znowu dwa pomidzy Arlene a Ldowiskiem Nadziei i trzy pomidzy
Now Jamajk a Traktem Beulah. Standardowe czasy przelotw poszczeglnych odcinkw w
porwnaniu z raportowanymi przez Furmana byy... bardzo interesujce.
Furman pokonywa tras Trakt Beulah - Wytchnienie Plantatorw, oszczdzajc jeden
dzie; takie jednodniowe wyprzedzenie wykazywa w 95 procentach przypadkw przez
ostatnich dziesi lat standardowych. Dobrze zorganizowane statki mogy tego dokona,
oczywicie po maksymalnym dostrojeniu silnikw i kosztem nieco wyszego zuycia paliwa,
powodowanego szybszym podejciem do punktu skoku i hamowaniem w pobliu celu.
Dodatkowy dzie spdza w porcie, cile trzymajc si rozkadw lotw Vattw, by nie
podkopa zaufania nadawcw adunkw. Czasy na drugim i trzecim odcinku byy bardzo
dobre, wskazujc na znakomite utrzymywanie statku; rzadko uzyskiwa peny dzie, chyba e
mg liczy na premi za wczeniejszy przylot. W takim przypadku potrafi zjawi si nawet
dwa lub trzy dni przed czasem. Lecz na czwartym odcinku z trzema punktami porednimi, z
ktrych kady wymaga hamowania, on zdawa si lata jeszcze szybciej. Na Now Jamajk
przylatywa przecitnie cztery dni wczeniej.
Stella wpatrywaa si w podrcznik nawigacji, a rozbolay j oczy. Wwczas wezwaa
pilotk.
- Prbuj zrozumie, jak statek moe lecie szybciej od oficjalnych czasw podry dla
zielonych tras. Znacznie szybciej.
- To proste. - Pilotka obrzucia j wyzywajcym spojrzeniem. - Nie uywajc zielonych
tras.
- Sucham?
- Korzysta z tych - wyjania pilotka.
- Ale to nielegalne - rzucia Stella i doczekaa si takiego samego spojrzenia, jak przed
chwil.
- Owszem, i niebezpieczne, czym wikszo ludzi przejmuje si nawet bardziej - zgodzia
si pilotka. - Ja nie zrobiabym tego nawet za premi. O jakich trasach mowa?
Stella pchna w jej stron czytnik.
- Jak mogabym ustali, z jakich tras korzysta zamiast tych, po ktrych powinien lata?
- Jeden z pani statkw, co? Zobaczmy. Taki kadub... taki silnik... nie ma mowy, eby
osiga takie czasy na zielonych trasach.
- Czemu to robi?
- Szybko popaca. Szybsza dostawa, premia za wczesny przylot, brak kar za opnienia.
Gupota, poniewa wczeniej czy pniej mona wpakowa si na co... Wie pani, nie
wszystkie te trasy s te z tych samych przyczyn.
Stella nie wiedziaa.
- Wyjanij mi, prosz.
Pilotka wci wpatrywaa si w czytnik, przebiegajc palcami po przyciskach.
- Cz punktw skoku jest ta, poniewa s niestabilne - chybotaj si, zmieniaj
ogniskow i tak dalej. Inne s zbyt blisko wielkich mas. Mona przelecie jachtem, ale nie
olbrzymim frachtowcem. Pewne systemy s niebezpieczne z natury, na przykad jest w nich
zbyt wiele gruzu skalnego. Inne maj niestabilne soca - nie chciaaby pani przelatywa
przez nie w chwili erupcji gwiazdy. Jeszcze inne zamieszkane s przez wrogo nastawionych
tubylcw. Ludzi, ktrzy nie lubi podrnikw, albo lubi ich w niewaciwy sposb.
- Piraci?
- Moliwe. Pobliskie systemy zgaszaj problemy do Gildii Pilotw, a ta klasyfikuje je
jako zielone lub te. My, piloci, wolimy raczej przesadzi z ostronoci, wic
prawdopodobnie cz tych nie jest a tak niebezpieczna, niemniej, nie bd tego
sprawdza. - Kiwna gow w stron ekranu czytnika. - Aha. Prosz spojrze na to.
Liczby nic Stelli nie mwiy, dopki pilotka nie wyjania ich znaczenia.
- Domylam si, e uywa tych przez cay czas.
- Ale drugiego i trzeciego odcinka nie przelatywa tak szybko.
- Poniewa cz podry spdza przy zatrzymanym zegarze - domylaa si pilotka. -
Wedug mnie spotyka si z kim przy ktrym z tych czterech punktw. Prawdopodobnie
przy BV-328, RV-43 lub GV-16, poniewa le one w niezamieszkanych systemach. BV-24
jest zamieszkay - jeeli spdzaliby tam wicej czasu, ni potrzeba, kto mgby zauway.
- Spotyka si z kim?
- Tak. Nie wiem, kogo pani sprawdza, jeli jednak jest to pracownik, to radziabym
sprawdzi bilanse. Skacz powoli, zatrzymuj si i spotykaj z kim, moe celem wymiany
cargo, a moe tylko informacji.
- Czy kapitan mgby robi co takiego bez wiedzy zaogi? Albo pilota?
- Nie, chyba e pilot dostaby po gowie i wyldowa w zamknitej kabinie. Reszta
zaogi... Nie wiem. Jeeli wiedz, e potrzeba szeciu dni lotu w nadprzestrzeni z punktami
porednimi po drodze i podr trwa sze dni z tymi punktami, to mog si nie zorientowa.
Odpowiednik Furmana, pokonujcy t sam tras w drug stron, nigdy nie osign jego
czasw. Dlaczego w zarzdzie nikt tego nie zauway? Brakujce adunki zostayby wykryte,
ale nadawcy nigdy nie wnosili reklamacji na braki w cargo. Czyli prywatne przewozy?
Przydziay zaogi? To wymagaoby wsppracy ze strony marynarzy. Stella wywoaa
rejestry. Od lat lata z t sam zaog, w ktrej udzia czonkw rodziny Vattw
systematycznie mala.
Oczywicie, kapitanom wolno byo samodzielnie dobiera sobie zaog, lecz Vattowie
zawsze mieli pierwszestwo w kolejce do wakatw. U Furmana nie byo wakatw. Wedug
rejestrw jedynymi marynarzami, ktrzy prosili o przeniesienie, chorowali lub przechodzili
na emerytur byli Vattowie.
- Musz wraca na mostek - odezwaa si pilotka. - Prosz wybaczy...
- Tak, oczywicie, id - mrukna Stella. - Dziki za pomoc - dodaa odruchowo; ledwo
zauwaya zamykanie si drzwi. Kiedy Furman to zacz - cokolwiek to byo? Czy miao to
zwizek z nieudan prb wejcia do rodziny? A moe zdradzi, zanim zatrudnili go
Vattowie? Moliwe te, i chodzio o co innego, na przykad zwyczajn chciwo.
Wszystko nabierao okropnego sensu. Rozgniewany i zraniony zniewag Furman nie
uzna nowej trasy za waciw rekompensat za Trakt Beulah, nie potrafi jednak, albo nie
chcia konfrontacji z pracodawc. Czy chocia wiedzia, kim by Osman Vatta, kiedy pozna
go - Stella zastanawiaa si, gdzie i jak - i zacz spotyka si potajemnie, eby wymienia...
co? Nic duego. Co atwego i szybkiego do przeniesienia ze statku na statek w pustce
systemu, gdzie znajdowa si jedynie punkt skoku i - by moe - automatyczny ansibl. Co,
co Furman mg sprzeda podczas nadprogramowych dni na Nowej Jamajce.
Czy Ky - niechciana i nazbyt bystra praktykantka - bya na pokadzie podczas jednej z
takich podry?
Przez chwil Stella rozwaaa moliwo, e wanie wtedy Ky zostaa zastpiona przez
crk Osmana, a sama zabita i porzucona w przestrzeni kosmicznej, lecz byo to zbyt
absurdalne. Ky, ktra wrcia z tamtej podry, bya t sam trudn i nadsan nastolatk.
Oszustka zostaaby zdemaskowana.
Punktem krytycznym by Furman, jego zdrada i rwnie zdradziecka zaoga oraz
zagroenie, jakie obecnie stanowili dla Vattw, jak rwnie jej niezdolno do dziaania,
dopki nie dotrze do Stacji Cascadii. Utkna w kosmosie wiele dni drogi od Ky, ktra za
chwil stanie twarz w twarz z Furmanem.
Mwia sobie, e Furman nie zrobi nic wicej bez pomocy wadz Cascadii. Z ca
pewnoci nie zaatakuje okrtu Ky, ani bezporednio jej samej. Bdzie musia zaczeka na jej
przylot, eby zarzdca stacji pozyska prbki genetyczne do porwnania. Moga poczy si
z Ky i ostrzec j, lecz ta ywia ju podejrzenia wobec Furmana i z pewnoci zachowa
ostrono. Poza tym, skoro Furman by taki zy, nie powinna ryzykowa rozmowy, ktra
moga zosta przechwycona.
Rozdzia 18
Gdy tylko Ky ustalia, ktry dok zarzdca stacji przydzieli Furmanowi, wysaa w teren
Rafe'a i Martina.
- Wiecie, czego potrzebujemy - powiedziaa im. - Furman nie zna adnego z was - nie
moe - wic ani on, ani jego zaoga nie bd na was tak uwaa.
- Chyba, e zarzdca stacji nas wyda - rzuci Rafe.
- Czemu miaby to zrobi? - zapytaa Ky. - Chce pozna prawd, tak samo, jak kady.
Rafe przewrci oczami.
- Rzecz w tym, kapitanie - wczy si Martin - e jeli Furman opaca zarzdc...
- Rozumiem - odpara Ky - ale Furman nie obsuguje tej trasy wystarczajco dugo. By tu
tylko dwa razy. Gdyby mia zarzdc stacji w kieszeni, ju by mnie aresztowano.
- Moe - mrukn Rafe.
Ky nastawia si na czekanie. Martin wrci mniej wicej w tym samym czasie, kiedy
przycumowa Furman, z meldunkiem, e rozmieci nie rzucajce si w oczy czujniki tak, aby
mieli oko na wszystko, co dziao si w pobliu statku Furmana.
- Gdzie Rafe?
- Nie wiem, kapitanie. Kilka razy wraca i wychodzi z jakimi pudami, a ostatni raz
wyszed, kiedy mnie nie byo. Powiedzia, e bdzie w kontakcie.
- Mam nadziej, e znajdzie co uytecznego - mrukna Ky. - Nie mam dowodw mojej
tosamoci, ktrych ode mnie wymagaj. Jeeli nie uwierz Stelli, moemy mie powane
kopoty. Po prostu nie rozumiem, dlaczego Furman tak upiera si, e nie jestem tym, kim
ewidentnie jestem. Zna mnie. I skd ta informacja o dzieciach Osmana w moim wieku?
- Chce tego okrtu, unieruchomienia pani, albo i tego, i tego - podsumowa Martin.
Ky zastanawiaa si przez chwil.
- Jeeli chce tego okrtu, to zao si, i nie po to, aby zwrci go Vattom... Moe chce
stworzy wasn flot?
- Zakadajc, e ma ze intencje - powiedzia Martin - to Katrine Lamont i Pikna Kaleen
dayby mu dwie jednostki, z czego jedn uzbrojon, co nawet w tych niebezpiecznych
czasach zapewnioby mu dobr pozycj wyjciow. Gdyby wiedzia, jak si za to zabra,
mgby nawet oferowa zbrojn eskort. Nie musiaby by szczeglnie pody, eby doj do
wniosku, i po zniszczeniu siedziby Vattw i zabiciu wikszej czci rodziny, jego
zobowizania wobec firmy wygasy.
- Jeli tak wanie myla, to moje pojawienie si musiao by dla niego paskudn
niespodziank - zauwaya Ky. - Vatta spokrewniona ze cisym zarzdem. W dodatku ja.
- Prawdopodobnie tak byo - przytakn Martin. - W pierwszym odruchu zaprzeczy - ze
wzgldu na niskie prawdopodobiestwo. Z tego, co wiedzia o pani jako o nowicjuszce na
jego statku, trudno wyobrazi sobie, by w pani wieku pokona Osmana. Wiedzia, e Osman
by renegatem; z pewnoci poinformowano o tym starszych kapitanw.
- Tak - potwierdzia Ky. - Takie informacje znajduj si w sekcji zagroe
socjopolitycznych standardowych instrukcji, jakie otrzymuj starsi kapitanowie. Nie byo
tego w moim pierwotnym implancie, poniewa byam dowdc tymczasowym, a nie dotary
do nas doniesienia o dziaaniach Osmana na trasie Belinta - Lastway.
- Tak wic - cign Martin - mg zgadywa, e Osman mia dzieci, jak kady w tym
wieku. Znacznie uprocioby mu sytuacj, gdyby bya pani crk Osmana, a nie pani ojca.
Znw to ukucie strachu. Czy moga by crk Osmana, adoptowan przez Gerarda?
- Nie wierz, e crka Osmana wygldaaby dokadnie tak, jak ja - oznajmia. - Przecie
widzia mnie - na ekranie - na Sabine.
- Oczywicie, to jest inna moliwo - zgodzi si Martin. - Doskonale wie, kim pani jest,
ale prbuje blefu w nadziei, e nie ma pani moliwoci udowodnienia mu, e kamie.
Pojawienie si Stelli musiao by dla niego kolejn komplikacj.
- Okazao si rwnie komplikacj dla mnie - westchna Ky. Chciaaby da upust swojej
frustracji w obecnoci Martina, lecz mimo wszystko Stella naleaa do rodziny i cakiem
moliwe, e bya jej najblisz ocala krewn.
* * *
Nastpne poczenie przyszo nie od Stelli, lecz z planety, od specjalistw od
rozmnaania psw.
- Mwi Mellowyn Davin z Kliniki Weterynaryjnej Eglin... Nie mielimy od pastwa
wicej informacji o waszym psie. Czy nadal jest pani zainteresowana pobraniem spermy? -
Gos by inny ni poprzednio, a kobieta wygldaa - zapacia za pene poczenie wideo - na
profesjonalistk w rednim wieku.
- Jestecie zainteresowani zakupem spermy? - zapytaa Ky, starajc si oderwa od
oskare Furmana i skupi na handlu. - Od mojej poprzedniej rozmwczyni usyszaam, e
najwaniejsze byo dla was, czy nasz pies pochodzi od psw skradzionych z waszej planety.
- Najmocniej pani przepraszam - odpara Davin. - To bya nasza asystentka. Nie
powinna bya nawet o tym wspomina. S ludzie, ktrzy nadal wierz, e dawno temu
astronauci uprowadzili nasze psy, zapewniam jednak, i rzd doskonale wie, e to nieprawda.
Przepraszam za jej brak ogady; powinna bya natychmiast przeczy do ktrego z
partnerw.
- Rozumiem - powiedziaa Ky. - Zakadam, e powie mi pani, czego wymagaby taki
zabieg.
- Domylam si, e nie chciaaby pani przewozi zwierzcia na planet - zacza Davin. -
Wylemy zesp na stacj Cascadii... Przy okazji, wie pani moe, czy ten pies by ju
skutecznym reproduktorem?
- Nie - odrzeka Ky. - By cakiem mody - weterynarz na Lastway ocenia, e nie mia
wicej, ni sto dwadziecia dni, jedn trzeci standardowego roku. Aktualnie ma trzy czwarte
roku standardowego.
- Bdziemy musieli sprawdzi, czy pies nie choruje na ktr ze znanych chorb
zakanych, wykona skan genetyczny na okoliczno defektw oraz zbada jako spermy,
aby - jeeli zwierz przejdzie pozytywne wszystkie testy - pobra nasienie. Prby potrwaj
kilka godzin, ale tylko pobieranie krwi bdzie dla psa bolesne. Zakadam, e by szczepiony?
- Tak, na Lastway. Mam zawiadczenie.
- A jaka rasa?
- Tego nie wiem. Pies zosta wrzucony do puszki na mieci, skd uratowa go jeden z
moich marynarzy.
- Wyrzucony?! Na mieci?
- Tak. Prawd mwic, zachcano nas, by weterynarz go upi...
- Barbarzystwo!
- My jednak wolelimy go zabra, co rwnie troch nas kosztowao.
- To by dobry uczynek, kapitanie - odrzeka Davin. - Czyli nie wie pani, jaki to pies?
- Weterynarz na Lastway powiedzia nam, e naley do maych terierw -
prawdopodobnie to Jack Russell terier - nie by jednak w stanie okreli czystoci rasy.
- Aha. Mniejsze rasy szybciej dojrzewaj ni wiksze... Prosz powiedzie, czy pies
wykazywa jakie zachowania seksualne? Nie macie pastwo suki, prawda?
- Nie, nie posiadamy samicy... Czy apanie ludzi za nog przednimi apami liczy si jako
zachowanie seksualne?
- W rzeczy samej. Wasz pies moe by wystarczajco dojrzay, by pobra od niego
sperm, a poniewa w przypadku naszych terierw przewaa chw wsobny, co wymaga
cigego majstrowania w genach, moemy mie nadziej, i jest on wystarczajco odmienny,
by zapewni waciw rnorodno cech. - Davin odchrzkna. - Jeli chodzi o koszty...
Poniewa nie wiemy jeszcze, czy pies jest zdrowy, stanowi dobry materia genetyczny i
produkuje zdolne do przeycia plemniki, oczekujemy zwrotu kosztw przelotu naszego
zespou na stacj. Biorc pod uwag wszystkie koszty - transport trzech osb, materiay do
prb i czas laboratorium - bdzie to okoo dwunastu do czternastu tysicy. Zapewniam pani,
e jeeli pies okae si odpowiedni, wydatki te byskawicznie zwrc si ze sprzeday
spermy, niemniej, pewne ryzyko musicie pastwo podj. Moemy te wzi te koszty na
siebie w zamian za udzia w zyskach. Niczym nie ryzykujecie, lecz wasz zysk bdzie niszy.
- Rozumiem - powiedziaa Ky. - Jest pani przygotowana do udzielenia odpowiedzi, ile
takie nasienie mogoby by warte?
- Wolaabym nie - odpara sztywno Davin. - Jednake w bazie danych istniej pewne
wpisy. Czy moemy spodziewa si szybkiego kontaktu z pastwa strony?
- Tak - zapewnia j Ky. - Jeeli przekae pani adresy stron, o ktrych wspominaa.
- Oczywicie. - Na dole ekranu pojawia si lista szukanych hase i odnoniki.
- Dzikuj.
- Dzikuj za uratowanie psa - poegnaa si Davin.
* * *
Zadaniem ustalenia wysokoci stawek za psi sperm Ky obarczya Toby'ego.
- Hultaj jest twoim psem - oznajmia. - Ty powiniene to sprawdzi.
- Nie chc go skrzywdzi - powiedzia Toby. - Bdzie go bolao?
- Pobior prbk krwi - wyjania Ky. - Sprawdz, czy nie ma pasoytw i czy jest
zdrowy. Zwyke ukucie ig, a on by ju kuty.
Toby pokiwa gow. Zabra si za list. Ky zostawia go z tym zadaniem, a sama
wywoaa zainstalowane przez Martina kamery. Furman przycumowa, a jego zaoga zacza
rozadunek. Cargo wygldao zwyczajnie: standardowe pojemniki ze standardowym
oznakowaniem i schludnie naklejonymi etykietami konsygnantw. Nie zobaczya jeszcze
Furmana. Ciekawe, czy sprbuje skontaktowa si z ni bezporednio.
- Nie wierz! - zawoa Toby.
- Co?
- Pi tysicy kredytw za pojedyncze zapodnienie? Hultaj to kieszonkowa kopalnia
zota. - Umiechn si do niej. Lecy mu na kolanach terier te zdawa si umiecha.
- Potrzeba bdzie trzech, eby pokry koszty przylotu zespou - odrzeka Ky. - Nadwyka
to dodatkowy dochd dla nas. Ale ile nasienia jest w stanie wyprodukowa pies w jego
wieku?
- Jeszcze nie wiem - odpar Toby. - Zaraz poszukam.
Ky odwrcia si z powrotem do ekranu. Nie obawiaa si, e zaoga Furmana wykryje
kamery - wszystkie doki byy monitorowane i marynarze spodziewali si tego. W tym
zakresie przepisy na Cascadii byy bardzo liberalne: jeeli kto chcia umieci wasne
urzdzenia ledzce w miejscu publicznym, mg to uczyni pod warunkiem otrzymania
zezwolenia i dostarczenia certyfikatw, e nie bd one zakcay funkcjonowania oficjalnych
systemw. W przypadku zarejestrowania przestpstwa nagranie przechodzio na wasno
Cascadii.
Posaa Martina do biura zezwole dzie wczeniej, nie wierzc, e pozwol im na
zapluskwienie dokw, lecz dokumenty zostay im wydane praktycznie bez adnych pyta.
Rozadunek wyglda na bardziej skomplikowany, ni oczekiwaa, lecz Katrine Lamont
bya wikszym statkiem i przewozia wicej adunku ni ona kiedykolwiek.
W czci dokw nalecej do stacji zgromadzili si ju przedstawiciele konsygnantw,
gotowi sprawdzi konosamenty i powiadczy dostawy. Nadzorca adunkw Furmana -
wysoki, ysy mczyzna z logo Vattw na plecach kombinezonu - dyrygowa
rozmieszczaniem opuszczajcych statek kontenerw. W kocu zatrzyma rozadunek i
podszed do bramy, gdzie czekali wysannicy konsygnantw.
- Messinam Import? - Doskonale umieszczony mikrofon przesa jego gos wprost do
ucha Ky.
- Tutaj.
- Prosz za mn. - Nadzorca adunkw poprowadzi przedstawiciela do kontenerw; ten
sprawdzi identyfikatory, etykiety i numery przewozowe, po czym skin gow, potwierdzi
kciukiem papiery nadzorcy i poszed do bramy. Nadzorca oddar kopi dokumentw dla
celnika Cascadii, a pracownicy Stacji Cascadii zaadowali kontenery na pas transmisyjny,
ktry wywiz je przez otwr w cianie. Podjad do obszaru inspekcyjnego, gdzie
przedstawiciel konsygnanta i urzdu celnego wsplnie otworz je i sprawdz.
Po uporaniu si z pierwsz parti adunkw nadzorca poleci zaodze kontynuowa
wyadunek.
- Czy to nie kapitan? - zapyta Martin. Ky zmniejszya przyblienie - staraa si odczyta
nazw konsygnanta na jednym z kontenerw - i zauwaya kogo w mundurze kapitaskim i
paszczu, zmierzajcego ku innemu wyjciu z doku. Martin zdy wycentrowa go na swoim
ekranie; Ky podesza i spojrzaa mu nad ramieniem.
- Tak, to Furman - potwierdzia.
- Wyglda na rozzoszczonego - zauway Martin.
- Jak zwykle - mrukna Ky. - Ale dokd on idzie?
- Umieciem kamer w nastpnym obszarze - powiedzia Martin. - Przynajmniej
zobaczymy, w ktrym kierunku si wybiera.
Furman wyszed luz oznaczon jako wyjcie tylko dla zaogi. Koniec korytarza
blokowao biurko urzdnika celnego i imigracyjnego. Przygldali si, jak wrcza
identyfikator, zostawia odcisk kciuka i poddaje si zeskanowaniu siatkwki. Martin
wykorzysta ten krtki moment do wgrania podobizny i danych identyfikacyjnych Furmana
do SI swojego systemu bezpieczestwa, ktry rozpozna go teraz wszdzie tam, gdzie Martin
poumieszcza kamery.
Furman odszed od biurka, egnajc urzdnika skinieniem gowy i zatrzyma si, by
wzi kierunkowskaz. Nie mieli pojcia, jaki punkt docelowy wybra.
- Zao si, e idzie do nas, albo do banku - powiedziaa Ky.
- Do banku - odezwa si Rafe zza jej plecw. Podskoczya; nie usyszaa, jak wchodzi, a
nikt nic nie powiedzia.
- A ty gdzie bye? - burkna, prbujc lodowatej pozy.
- Tu i tam. To ciekawe: facet ma zabezpieczenia podobne do tych, jakie znalelimy na
okrcie Osmana.
- Dowiedziae si ju czego?
Rafe wyszczerzy zby w umiechu.
- Mam ca infokostk danych do rozszyfrowania... nie zabraem si jeszcze za to. -
Otworzy do; lea na niej poyskujcy szecian, tajemniczy i obiecujcy.
- Nie bd ci zatrzymywa - rzucia Ky.
- Chcesz wiedzie, czy naprawd idzie do banku? - zapyta Rafe, przerzucajc kostk z
rki do rki.
- Co zrobie, zapluskwie ca stacj? - dopytywa si Martin.
- Nie. Za to przyczepiem pluskw jemu, kiedy mija mnie, podajc za wskazwkami
kierunkowskazu. Wpad prosto na mnie; nie uwaa.
Kcik ust Martina wygi si ku grze.
- Pewnie kryje si za tym jaka historia, co?
- Historia? - Rafe przekrzywi gow. - C, tak przypuszczam. Kto przypadkowo nis
korytarzem spore naczynie z piwem. Wynosi je z wntrza pubu do jednego ze stolikw na
zewntrz. Niezbyt pewnie; chyba wieo zatrudniony. Nasz dobry kapitan nie chcia zosta
ochlapany; obserwujc jednoczenie kelnera z dzbankiem ale i picioma szklankami na tacy
oraz starajc si trzyma wskazwek kierunkowskazu, nie zauway osoby, kucajcej przed
wystawk gipsowych figurynek...
- Ciebie - domylia si Ky.
- Nie - zaprzeczy Rafe, unoszc brwi. - Ja byem tym, ktry wyskoczy z pubu i pomg
mu si podnie. Podejrzliwy brutal z tego naszego kapitana. By pewny, e kto go okrad,
lecz nic takiego nie miao miejsca. Na Cascadii jestemy bardzo uczciwi. Ale on musia si
upewni, klepic si po wszystkich kieszeniach. Gdybym chcia go okra, uczynibym to z
atwoci... - Spojrza raptownie na Ky. - Zdajesz sobie spraw, e nie zrobiem niczego
nielegalnego?
- Jeszcze - doda Martin, wtrujc mylom Ky.
- To wydarzyo si podczas otrzepywania peleryny z kurzu - a jak na czowieka o takim
dowiadczeniu przystao, jego ubir by nieskazitelny. Zauwayem, e twj, kapitanie,
okazuje ju pewne oznaki zuycia... W trakcie otrzepywania mu paszcza chyba zgubiem
znacznik.
- Zgubie - powtrzya Ky, walczc ze miechem.
- Zgubiem. Pewne zaplta si w fadach materiau. Kiedy go wywoaem, przemieszcza
si z jego prdkoci. Wedug mojego implantu znajduje si teraz na tym samym korytarzu,
co bank... Tak... tak. Idzie do banku.
- Zaskakujce, e nie umiecie na nim rwnie mikrofonu - rzucia Ky. Nie potrafia
przegna rozbawienia z gosu.
- To byoby nielegalne - odpar Rafe. - Wol nie ama prawa tam, gdzie przebywam.
- Doprawdy. - Martin zmierzy go spojrzeniem od gry do dou.
Rafe w odpowiedzi tylko unis brew.
- Masz pozwolenie? - dopytywa si Martin.
- Wyrobiem sobie wasne pozwolenia - odrzek Rafe. - W ten sposb nie pomiesza si,
kto ma zezwolenia na jak dziaalno.
- Rozumiem - mrukn Martin.
- Poniewa kapitan Furman nie jest obywatelem Konfederacji Moskiewskiej, w wietle
tutejszego prawa nie musz z waciw grzecznoci informowa go o mym zamiarze
ledzenia jego porusze...
- Z technicznego punktu widzenia masz racj. Z drugiej strony, spowodowanie jego
potknicia si byo dziaaniem bezporednio na jego szkod, w dodatku w miejscu
publicznym. O tym powiniene by go powiadomi - zauway Martin. - Mam nadziej, e nie
spostrzeg tego nikt z obecnych.
- Czemu uwaasz, e zaaranowaem jego potknicie si? - zapyta Rafe.
- Poniewa powiedziae...
- Opisaem acuch wydarze - odrzek z doskonaym spokojem Rafe. - Co nie oznacza,
e je wywoaem.
- Nie, ale...
- Przestacie obaj - wtrcia si Ky.
Jego ukon by szczytem gracji.
- Kapitanie... - To by Toby. - Mam ju analiz kosztw.
Ky oderwaa wzrok od Rafea i Martina.
- Tak, Toby?
- Wszystko zaley od tego, ilu pobra mog dokona podczas naszego pobytu tutaj: nie
wiem, jak dugo zostaniemy, ani jak czsto mona pozyskiwa nasienie od Hultaja.
Sprawdziem rynek: moemy bez trudu sprzeda nawet sto dawek inseminacyjnych. Punkt
krytyczny nastpuje po omiu: poniej lepiej zarabiamy, dzielc si z klinik, za to powyej
omiu lepiej byoby ich spaci i zgarn cay zysk. Oczywicie, zakadajc, e uda si nam
dokona pobrania, za ktre zapaci klient. Cz z nich pjdzie na to.
- Toby, twoim zdaniem, co byoby najkorzystniejsze z handlowego punktu widzenia?
Skrzywi si, namylajc.
- Zastanawiaem si nad tym. Jeeli wynajmiemy ich wycznie do przeprowadzenia
testw, nie bd zainteresowani utrzymaniem Hultaja w dobrej formie. Jeli zaprosimy ich do
udziau w biznesie, w ich dobrze pojtym interesie bdzie dbanie o jego sprawno.
- Jest rwnie kwestia public relations - dodaa Ky. - Gdyby okazao si, e chcemy
jeszcze tutaj handlowa i ponownie wykorzystamy Hultaja, bdziemy potrzebowali dobrych
ukadw z klinik weterynaryjn. Nasz zysk bdzie niszy, ale wolaabym wsppracowa z
klinik. A ty?
- Ja?
- To twj pies, Toby. Nie wydaje mi si, aby w firmie istniay precedensy dotyczce tak
szczeglnej sytuacji, zamierzam wic przej dziesi procent zysku na statek, ale reszta
naley do ciebie. Bdziesz chcia dokoczy edukacj, a nie wiemy przecie, jak si maj
sprawy w domu.
Toby wytrzeszczy oczy.
- Ale, kapitanie... to za duo. Dwa tysice dwiecie za jedno pobranie?
- Zawsze moesz zainwestowa w akcje firmy, jak znowu jakie wypucimy -
powiedziaa Ky. - Teraz jednak tak brzmi moja sugestia.
- Tak... tak jest, madame.
- Oddzwoni do kliniki - rzucia Ky.
Tym razem poczono j natychmiast.
- Kapitanie Vatta, czy podja pani decyzj?
- Tak, dzikuj. Chcemy przyj wasz propozycj wsppracy i podzieli si zyskiem ze
sprzeday psiego nasienia. Dysponujecie standardowym kontraktem?
- Dzikuj! To cudownie. Tak, mamy standardow umow, ktr natychmiast pastwu
przel. Eee... jak wabi si zwierz?
- Hultaj - odpowiedziaa Ky, cieszc si, e Toby upar si przy zmianie imienia z
Sikacza.
- Hultaj? To wszystko? Chciaam powiedzie... wikszo zwierzt uywanych w celach
reprodukcyjnych ma... eee...
- Fantazyjne imiona? - podpowiedziaa Ky.
- Tak. Moe uylibymy nazwy hodowlanej, czego robicego... eee... wiksze wraenie?
Ky odwrcia si.
- Toby, twj szczeniak potrzebuje bardziej wyszukanego imienia. Wymyl co.
- Absurdalny Ratunek Vattw - zasugerowa Rafe z sardonicznym umieszkiem.
- Obgryzajca Bzdura Vattw - podsun Lee.
- Hultaj Gwiezdny Wdrowiec - oznajmi Toby, patrzc gniewnie na starszych mczyzn.
Ky obrcia si z powrotem do ekranu.
- Moe Hultaj Gwiezdny Wdrowiec?
- Duo lepiej. Takie imi umiecimy w umowie. Zbior zesp i wyruszamy...
prawdopodobnie jutro.
- Znakomicie - powiedziaa Ky i rozczya si. Zerkna na Rafe'a, ktry przewija
kolumny liczb na czytniku. - Co to?
- To, moja droga pani kapitan, jest zawarto zabezpieczonych plikw kapitana Furmana.
- Jego ton zaprzecza znaczeniu sowa zabezpieczenie. - Bardzo interesujcy czowiek, ten
nasz kapitan. Od lat oszukiwa Vattw.
- Furman? Jest taki prosty, e mona uywa go jako masztu na flag.
- Raczej nie. - Rafe zmruy oczy, wpatrujc si w przepywajce dane, wprowadzi
komend i ekran znieruchomia, wypeniony liczbami, ktre nic Ky nie mwiy. Rafe'owi
najwyraniej tak. - To suma rodkw na rnych kontach, ktrych jest jedynym wacicielem
pod wasnym i innymi nazwiskami.
- Innymi nazwiskami?
- Tak. Ma p tuzina pseudonimw. Jedno szczeglnie interesujce: Olene Vatta.
- Nie ma kogo takiego - owiadczya Ky po sprawdzeniu w implancie.
- Moesz tak uwaa, lecz na Nowej Jamajce istnieje konto na to nazwisko, a wpywajce
tam pienidze pochodz z dwch rde: od Furmana i innego Vatty o inicjale O".
- Osman? - Ky zaama si gos. Wzia gboki wdech i si woli narzucia sobie spokj.
- Sugerujesz, e Furman prowadzi interesy z Osmanem?
- Nie sugeruj. Twierdz, e tak wanie byo: Furman wsppracowa z Osmanem. Na
razie odkryem, e pienidze pyny w obie strony, ale w wikszoci od Furmana do Osmana
Vatty. Z pocztku mylaem, e Osman szantaowa Furmana, teraz jednak sdz, i Furman
stanowi dla niego przykrywk, sprzedajc to, co Osman mu podsya i odsyajc mu
pienidze.
- Co?
- Pomyl, co znalelimy na tym okrcie. Te wycite implanty. Infokostki z zawartoci
implantw. Cenne informacje.
Ky zadraa na myl o tej czci cargo Osmana. Kojarzc wydobyte z ludzi implanty i
pliki z tym, co odkrya w kabinie Osmana, bez trudu wyobrazia sobie, jak znikali" jego
winiowie.
- Nie wiem tylko - cign Rafe - gdzie dokonywano patnoci. Furman podrowa
dobrze znan tras, wiodc przez porzdne systemy. Zauwaono by tam obecno Osmana.
Mwia, e Furman cieszy si reputacj punktualnego i szybkiego, nie mam wic pojcia,
jak znajdowa czas na spotkania z Osmanem midzy systemami.
- Moe te pliki nam to zdradz - mrukna Ky.
- Moe. Bd jednak potrzebowa pomocy nawigatora. Nie jestem pilotem.
- Szukaj dalej - polecia Ky. - Z rozkosz posadz Furmana na krzele otra. - Uderzya j
inna myl. - Jeli Furman by w to zamieszany, to mia przecie dostp do aktualnych
rozkadw lotw Vattw... Moe to on poda napastnikom pozycje statkw i zag Vattw.
- Mylaem, e uznaa, i zrobi to Osman - przypomnia Rafe.
- Ale jeli wsppracowali... czekaj... czekaj... - Oczyma wyobrani ujrzaa przeraajc
wizj. - Furman wiedzia - dodaa. - Wsppracowa z Osmanem. Powiedzia mu o
wszystkim, poda rozkady lotw, sygnay wywoawcze, hasa. A Osman przekaza to swoim
sprzymierzecom piratom. Tylko Furmana przeniesiono na now tras... Zao si, e mia
spotka si z Osmanem tutaj, albo w innym porcie na tym szlaku... Ale punkt spotkania tutaj
jest logiczny... Tak blisko Nexusa.
- Furman szpiegowa systemy obronne ISC - oznajmi Rafe. - Musia. By wcieky za
zesanie tutaj, potem jednak znalaz sposb osignicia jeszcze wikszych zyskw.
- Nie ruszy si pani na krok z tego okrtu, dopki nie ustalimy, z kim pracuje -
owiadczy Martin.
- Zgoda - powiedziaa Ky. - Kiedy jednak wyjani si ta sprawa z tosamoci...
- Nie wyjani si - przerwa jej Martin. - Jest pani dla niego zbyt niebezpieczna. Ma pani
okrt Osmana. Furman nie musi wiedzie o Rafie, eby przypuszcza, e na pokadzie moe
znajdowa si co kompromitujcego jego osob.
- Wci moe tu by - ucili Rafe. - Nie miaem czasu przejrze wicej, ni poowy
plikw. Skupiem si na sprawach, ktre mogy nas zabi...
- Nie mam do ciebie pretensji - powiedzia Martin. - Zwracam jedynie uwag na fakt, e
Furmana musi martwi, i gdzie na tym okrcie znajduj si dane, ktre mog go
zdemaskowa... A pani, kapitanie, ze wszystkich Vattw najszybciej przysporzy mu
kopotw.
- Ale czemu nas zdradzi? - zastanawiaa si na gos Ky. - Mamy znakomity system
wynagrodze; ludzie chc u nas pracowa. Przyszed do nas z wasnej woli...
- Pewnych ludzi nie mona zadowoli - stwierdzi Rafe. - A moe Osman jako do niego
dotar, okrci sobie wok palca...
Ky zagrzebaa si w dane osobowe implantu i z zaskoczeniem odkrya w kartotece
Furmana braki, ewidentnie wykasowane informacje. Jedynie ojciec mg to zrobi - to by
jego osobisty implant - chyba, e Grace zdoaa wprowadzi w nim zmiany po mierci
Gerarda. Zerkna na Rafea - mg zna si na implantach, nawet na odzyskiwaniu
wykasowanych danych. Ale nie: nie by Vatt, ani nie przysiga Vattom lojalnoci. Zbyt
wielkie ryzyko. Sama rozpracuje Furmana.
* * *
Mijay dni, a obawy Stelli rosy. Wreszcie uznaa, e nie moe duej zwleka z
telefonem do Ky w sprawie Furmana. Ten czowiek by zbyt niebezpieczny. Ta sprawa z
Furmanem moga wrcz zmusi Ky do ponownego skupienia si na rodzinie i interesach,
uwiadamiajc jej, e powinna w pierwszym rzdzie skoncentrowa si na ratowaniu Vattw.
Ku jej zaskoczeniu i irytacji, to Rafe odebra, a nie Ky.
- Stella! Co za wspaniaa niespodzianka. Pikna jak zwykle...
- Nie wskoczye jej jeszcze do ka, co? - zapytaa cierpko.
- Stello, droga Stello, nie mw mi, e jeste zazdrosna, bo ja jestem tutaj, a ty tam. Ky
wspominaa, e masz nowego, przystojnego kapitana... Nie wystarczy ci?
Powinna bya wiedzie, e nie naley zaczepia Rafe'a; zawsze dysponowa kontr
bardziej kliw od jej ataku.
- Musz porozmawia z Ky - oznajmia.
- Nasza nieoceniona pani kapitan jest w tej chwili zajta doskonaleniem fizycznej
sprawnoci z Gordonem Martinem. Sprawnoci bojowej, spiesz doda; jestem przekonany,
e nic wicej ich nie czy. Jeste pewna, e nie mog pomc?
- Cakiem pewna - odpara. - Katrine Lamont zadokowaa, prawda?
- Owszem, a co?
Nie zamierzaa powiedzie mu i pozwoli, by sam wybra, co z tego przekae Ky. Nie
chciaa rwnie rezygnowa z chwili triumfu, e tak wiele ustalia.
- Zawoaj j, prosz. Naprawd uwaam, e to pilne.
- Bardzo dobrze. Przepraszam na moment. - Znikn z ekranu, najwidoczniej osobicie
pofatygowa si po Ky. Stella dostrzega na mostku Toby'ego z nieodcznym Hultajem u
boku.
- Toby!
Obejrza si, zauway j na wywietlaczu i podszed. Urs, odkd widziaa go ostatnim
razem.
- Stella! Ciesz si, e ci widz. Syszaa o Hultaju?
- O Hultaju? Nie, powiedz.
- Nie maj tutaj zbyt wiele psw - wyjani. - S naprawd cenne. Otrzymalimy
propozycj zakupienia Hultaja za ponad trzydzieci tysicy kredytw...
- Chcesz go sprzeda?
- Nie! Nie, nigdy nie sprzedabym Hultaja. Ale kapitan Ky wymylia, eby wykorzysta
go jako reproduktora poprzez sztuczne zapodnienie i znalaza t klinik weterynaryjn, ktra
pobierze nasienie. Daje mi dziewidziesit procent zyskw na moje wyksztacenie, jeli...
jeli co stao si rodzicom.
- To... bardzo hojne, Toby.
- Te tak pomylaem. Powiedziaem jej, e to za duo, ale odpara, e Hultaj to mj pies i
to ja powinienem na nim zarabia. Powiedzieli, e wcale nie bdzie go bolao, tylko jedno
ukucie, eby pobra krew do bada.
- To wspaniale - uznaa Stella. Czyli Ky mylaa jednak o rodzinie, przynajmniej w
przypadku Toby'ego.
- Pocztkowo bardzo si martwiem. Mylaem, e kae mi go sprzeda, bo cena bya taka
wysoka, ale nie chciaa. - Zaama mu si gos. Zaczerwieni si i umilk.
- Nie szkodzi, Toby - pocieszya go. - Wszyscy chopcy to przechodz.
- Wiem - wychrypia oktaw niej ni przedtem. - Rafe mi mwi. Gordon mi mwi.
Wszyscy mi to mwi. Mam ju tego dosy.
- Przepraszam, Toby - odezwaa si Ky, stajc za nim - Umiechn si do niej i ustpi
miejsca. - Cze, Stello. Sporo si tutaj dzieje...
- Toby mi opowiedzia - odrzeka Stella. - Ale mam dla ciebie nowiny. Przyjrzaam si
poczynaniom kapitana Furmana i nigdy nie zgadniesz, co robi. On...
- Potajemnie handlowa z Osmanem Vatt - dokoczya za ni Ky.
Stella poczua ukucie urazy.
- Skd si dowiedziaa?
- To nie ja. Rafe wykrad mu pliki z pokadu Katrine Lamont. A ty jak na to wpada?
- Na podstawie akt personalnych - odpowiedziaa Stella. - I rozmowy z Quincy. A potem
przeledziam Trakt Beulah, sprawdziam czasy i omwiam je z nasz pilotk. Moim
zdaniem kopoty zaczy si od Mellicent.
Mina Ky bya odpowiedni gratyfikacj; najwyraniej nie znaa tej czci historii.
- Mellicent - powtrzya w kocu. - Crka Harmon? A co ona ma z tym wsplnego?
- Furman adorowa j wiele lat temu.
Ky uniosa brwi.
- Ambitny, co?
- To samo powiedziaam. Quincy twierdzi, e oenek z odnoszcym sukcesy kapitanem
nie by niczym niezwykym, a on zdy ju wyrobi sobie dobr reputacj. No c, nie
powiodo mu si; wysza za innego, nawet go nie informujc. Myl, e to mogo nim
wstrzsn i przekona, e u Vattw zbyt wiele nie osignie.
- Nie doszam jeszcze do tego, jak znajdowa czas na handel z Osmanem - powiedziaa
Ky. - Zawsze przylatywa wczeniej; * najgorszym razie na czas...
- Moja pilotka rozwizaa t zagadk. Korzysta z niestandardowych tras, eby
zaoszczdzi na czasie i zdoby reputacj efektywnego.
- Lata naszym statkiem tymi trasami? - Ky wygldaa jakby kto zdzieli j po gowie.
Stella nie spodziewaa si, e a tak bardzo ni to wstrznie.
- Tak. Tak twierdzi moja pilotka: nie ma sposobu, eby tak szybko pokonywa zielone
trasy. Uwaa, e spotyka si z Osmanem w ktrym z niezamieszkanych systemw... Chyba
nazwaa to transferowymi punktami skoku.
Ky pokiwaa gow.
- Sensowne. Nie sprawdziam jeszcze tych szlakw. Wiemy jednak, e spotyka si z
Osmanem regularnie i przesyali sobie pienidze. Mia konta na rne nazwiska.
- Masz pojcie, czym handlowa? - zapytaa Stella. - Ja niczego nie wymyliam.
- Gwnie danymi - odrzeka Ky. - Nie miaymy okazji o tym porozmawia, ale na tym
okrcie znalelimy poszlaki, wiadczce o tym, e Osman bra winiw i wydobywa od
nich... hm... wiedz. Wszystko, co mona byo atwo sprzeda. Rafe wci przeglda pliki,
szukajc szczegw. Nie zgosiam jeszcze tego tutejszemu wymiarowi sprawiedliwoci,
poniewa jeszcze nie wszystko uporzdkowalimy, sdz jednak, e kapitan Furman moe
by take odpowiedzialny za powiedzenie Osmanowi, jak zorganizowa jednoczesne ataki na
Vattw.
Stella poczua w odku bry lodu.
- Zabi mojego ojca? Twoich rodzicw?
- Nie wasnorcznie, ale umoliwi to. Id o zakad. - Oblicze Ky byo rwnie ponure, jak
Stelli. - A teraz chce ten okrt i prawdopodobnie take twj statek. Myli, e moe zaoy
wasn firm handlow.
- Jest co takiego w jego plikach?
- To oczywisty wniosek, wypywajcy z jego dziaa. Z jakiego innego powodu miaby
prbowa mnie zdyskredytowa? - Ky potrzsna gow. - Nie wywinie si z tego.
Dysponujc tym, co odkrya i co Rafe wydoby z jego plikw, powinnimy mc raz na
zawsze poradzi sobie z kapitanem Furmanem.
Rozdzia 19
Ky na poy oczekiwaa, e Furman przybdzie na jej okrt w trakcie nucych dni
dzielcych ich od przylotu Gary'ego Tobai, lecz nie zrobi tego. Nie zaprotestowa przeciwko
limitom, jakie naoya na uywane przez niego konta firmowe. Nawet nie zadzwoni. W
zamian wnis oficjalne oskarenie przeciwko niej do tutejszych wadz. Zostao ono przyjte i
wyznaczono jej dat stawienia si przed sdzi, by mg odby si formalny proces. Martin
nadzorowa aktywno w doku Katrine Lamont, lecz wszystko wygldao normalnie.
Przychodzili agenci spedytorw, ogldali etykiety adunkw, a potem kontenery wdroway
do zautomatyzowanego terminalu towarowego Cascadii, gdzie przeadowywano je na
jednostki krtkodystansowe.
Rafe analizowa dane pozyskane z plikw ze statku Furmana. Wiele z nich byo
zaszyfrowanych; cho Vattowie mieli wasne metody kodowania, Furman uywa innych.
Zdopingowana odkryciami Stelli o Trakcie Beulah Ky szukaa czego przypominajcego
okrelenie punktu skoku, jak dotd jednak nic nie znalaza. Za to odkryli kolejne
nieprawidowoci w finansach. Furman nigdy nie obraca pienidzmi Vattw, ani nie
defraudowa ich w potocznym znaczeniu tego sowa. W kadym porcie mia jednak konta
osobiste, czsto na rne nazwiska.
- Chyba inne banki nie sprawdzaj tosamoci tak skrupulatnie, jak Crown&Spears -
ocenia Ky. Korzystaa z nich, poniewa tak robia jej rodzina; niewiele wiedziaa o
przyczynach wyboru tej, a nie innej instytucji. Furman mia konta w First Travelers,
Allsystems Bancorp oraz Genewa Bank & Trust. Tylko jedno z nich zaoy na wasne
nazwisko.
- Mg poda prawdziw tosamo i poprosi o otwarcie konta na inne nazwisko -
powiedzia Rafe. - Wedug pewnych systemw prawnych jest to jak najbardziej legalne.
Wszystkie te trzy banki postpuj tak wszdzie, gdzie mog. Prawd mwic, Allsystems
Bancorp to do szemrana instytucja.
- Ale czy nie potrzebuj licencji? Dlaczego jaki rzd miaby wyda im licencj, skoro s
nieuczciwi?
- Nie powiedziaem, e s nieuczciwi. A dlaczego? Rzdy rwnie zarabiaj na
bankowoci. Niewielki podatek od przeleww pomaga finansowa inwestycje w
infrastruktur.
Kiedy Ky porwnaa dane z dziennika wasnego okrtu z informacjami dostarczonymi
przez Stell, odkrya e w cigu ostatnich dwunastu lat Osman faktycznie odwiedza na
przemian wszystkie trzy punkty skoku. Co nadal nie dowodzio, e ze sob wsppracowali.
- Potrzebujemy dziennika pokadowego statku Furmana - uzna Rafe. - Ale nie mog do
niego dotrze. Przynajmniej, na razie.
* * *
Stella przyleciaa, zanim Rafe zdy zama kody dostpu. Natychmiast przybya
spotka si z Ky, przyprowadzajc ze sob radc prawnego rekomendowanego przez
Crown&Spears. Ky liczya na prywatn rozmow, ktra daaby moliwo zaegnania
rodzinnych sporw, lecz doskonae szczki Stelli byy zacinite w sposb sugerujcy, e nie
byo na to szans, przynajmniej do czasu prawnego ustalenia prawdziwoci tosamoci Kylary.
- Nie mamy czasu - oznajmia. - Masz przesuchanie jutro, na samym pocztku pierwszej
zmiany. - Ky powtrzya wszystko, co ju powiedziaa wadzom, podniesiona na duchu tym,
e przynajmniej Stella nie uwaaa jej za uzurpatork. Sdzia przesa pytania, na ktre bdzie
musiaa odpowiedzie podczas oficjalnego przesuchania.
Ky nigdy nie bya w sdzie na Slotter Key, ani nigdzie indziej. Jej przedstawiciel prawny,
zwany tutaj obroc, przedstawi jej inn list: Zasad zachowania w sdzie". Cz z nich
bya absolutnie zrozumiaa: przemawianie po kolei, nie przerywanie, unikanie nieobyczajnego
jzyka. Regua wymagajca, aby obrocy i sdzia nosili wiece ze wieych gazek - sosny
w przypadku obrocw i jody dla sdziego - byy rwnie dziwaczne jak ksztat stacji.
Proszcy - ci, ktrzy prosili", jak wyjani jej obroca - take musieli zaoy ziele:
oskaryciel przewiesza stu przez prawe rami, oskarony przez lewe. Jeeli oskarony
wnosi kontroskarenie, zakada dwie stuy krzyujce si na piersiach i spite prostym,
zielonym pasem.
- Odpowiednie stuy sdowe mona wypoyczy lub kupi - powiedzia obroca. -
Poniewa nie jest pani obywatelk naszego systemu, na pani stuach musi znale si
pojedynczy, pomaraczowy pasek o szerokoci jednego centymetra, zaoony tak, eby
znajdowa si dokadnie porodku stuy. Pojawienie si w sdzie z paskiem nie na rodku
uwaane jest za niebywae chamstwo.
Sala sdowa bya wskim i wysokim pomieszczeniem w ksztacie klina. Na podecie
wzdu cian i wszego koca stay proste awy z ciemnego drewna. Po obu stronach w
regularnych odstpach umieszczono pkolumny, bdce replikami pni o szorstkiej korze.
Wszy koniec cay przypomina masywny pie; Ky podniosa wzrok i dostrzega, e
podniesiono tam sufit. Podoga pokryta bya spryst, ciemn, wyguszajc dwiki
wykadzin. ciany midzy drzewami" byy ciemnozielone i pokryte subtelnym wzorem,
naladujcym listowie w cienistym lesie. Nad gowami mieli kolejny subtelny wzr, tym
razem uoony z janiejszych zieleni i zota. Tu i tam rozmieszczono jasne punkty wietlne,
dajce efekt spaceru po lesie, potgowany przez zapach sosny z wieca obrocy.
Jako oskaronej i kontroskarycielce Ky przysugiwaa awa po lewej stronie od wejcia,
podczas gdy Furman zasidzie po prawej. Prowadzone przez obroc, Ky i Stella wcisny si
pomidzy aw a wski stolik o ukonym blacie. W chwili, w ktrej zajy swoje miejsca,
powierzchnia stolika rozbysa, wywietlajc numer i nazw sprawy, nazwisko obrocy oraz
prob o przycinicie kciuka celem zweryfikowania tosamoci zasiadajcych za nim osb.
Ky wykonaa polecenie.
Drzwi do sali otworzyy si ponownie i pojawi si skwaszony Furman. Mia tylko jedn
stu z waciwie uoonym paskiem, a jego obroca - tak samo, jak jej - nosi wieniec z
soniny. Udali si na swoje miejsca naprzeciwko nich. Ky obserwowaa, jak Furman
przyciska kciuk do stolika, zapewne w tym samym celu, co ona.
W wskim kocu sali otworzyo si ciemne przejcie; zabyso wiato. Obroca Ky trci
j okciem, a ona szturchna Stell; wszyscy wstali. Sdzia zdawa si wspina ku wejciu:
najpierw zobaczyli wieniec z jody, przypominajcy okazae, ptasie gniazdo, potem twarz,
wreszcie cae ciao. Ky poczua nieopanowan potrzeb wybuchnicia miechem. Wiedziaa,
e to efekt odczuwanego zaniepokojenia, wic tylko mocno zacisna wargi. miech na sali
sdowej by powan obraz.
- Tak jak drzewa walcz ze sob o wiato, tak ludzie walcz ze sob o prawd, bdc
wiatem umysu - rozpocz uroczycie sdzia. Oblicze pod jodowym wiecem byo
szerokie i ogorzae, a w kcikach oczu czaiy si zmarszczki od miechu. W posiwia brod
wplt zielon wstk, ktr obwie werdykt.
- Obrocy! - Ky a podskoczya, syszc ten chrapliwy okrzyk. Obrocy jej i Furmana
ukonili si. - Czy nie potraficie doprowadzi waszych klientw do zgody bez niepokojenia
Drzewa?
- Nie, Panie Lasu - odparli unisono.
- Proszcy! - Ky zrozumiaa, e zwraca si teraz bezporednio do niej i Furmana. - Czy
nie moecie bez zwady dzieli si wiatem na podobiestwo drzew?
- Nie, Panie Lasu - odrzeka Ky. Chwil pniej Furman powtrzy jej sowa.
- Bardzo dobrze. Siadajcie.
awka bya twarda. Obroca wyjani jej, e Cascadianie nie aprobowali dugich
rozpraw, wic awy pozbawione byy poduszek, opar i podokietnikw. Nie wolno byo
take opiera si o ciany... w ktrych przebiegay przewody pod napiciem. amicym zakaz
grozio poraenie prdem. Ky ju cierpy plecy.
- Proszcy Furman utrzymuje, e oskarona Vatta nie jest Kylar Vatt, jak przedstawia
si, przylatujc do konfederacji Moskiewskiej - rozpocz sdzia. - Proszcy Furman
utrzymuje, e osoba ta jest w rzeczywistoci innym czonkiem rodziny Vattw. Sd nie widzi
powodw, dla ktrych powinno mie to znaczenie dla Konfederacji Moskiewskiej.
- To mieszne! - rzuci Furman, wstajc z miejsca. Poczerwienia. Obroca zapa go za
rami i cign w d.
- Niech proszcy usidzie - powiedzia sdzia. - Proszcy winien przypomnie sobie
zasady tego sdu oraz Konfederacji, ktre nie toleruj nieuprzejmoci i powstrzyma si od
nieuzasadnionych zniewag. - Odchrzkn. - Obroca winien przypomnie swojemu
klientowi, e proszcym nie wolno odzywa si, o ile nie zostan bezporednio zapytani przez
sdziego. Obroca proszcego moe teraz wyjani, dlaczego dla sdu powinno by wane,
ktry z czonkw cudzoziemskiej rodziny przed nim stoi.
- Mj klient prosi sd o wybaczenie - zacz obroca Furmana. - Ja rwnie, za
niewystarczajce poinstruowanie go co do waciwych procedur i zasad naszej jurysdykcji...
- Sd przyjmuje te przeprosiny - oznajmi sdzia. - Prosz kontynuowa.
- Kapitan Furman twierdzi, e statek o nazwie Pikna Kaleen dowodzony by przez
niejakiego Osmana Vatt, czowieka powizanego z rodzin Vattw oraz Transportem
Vattw, ale wykluczonego z teje rodziny za liczne zbrodnie...
- Nie osdzone?
- Jak rozumiem, Panie Lasu, rodzina wolaa unikn publicznej kompromitacji. W
kadym razie, Osman Vatta ukrad statek Vattw i dziaa jako zwyky pirat. Pikna Kaleen
jest dobrze znana w innych systemach jako jego statek i otrzymaa zakaz wstpu za akty
piractwa.
- Co nigdy nie zostao osdzone?
- To uzbrojony okrt, Panie Lasu, a rzeczony Osman by najwyraniej mistrzem
wymykania si pocigom. - Obroca przerwa, jakby czekajc na kolejne pytanie, po czym
podj wyjanienia. - Kapitan Furman wyposay mnie w kopie oficjalnych obwieszcze z
innych systemw, stwierdzajcych, e Pikna Kaleen znana tam bya jako okrt piracki.
- Rozumiem. Czy kapitan Furman twierdzi, e ta kobieta - sdzia wskaza na Ky - jest
Osmanem Vatt?
- Nie, Panie Lasu. Osman Vatta byby znacznie starszy. Kapitan Furman wierzy, i jest to
crka Osmana Vatty.
- A skd kapitan Furman wie tak wiele o osobie wyjtej spod prawa? - docieka sdzia.
- Informacji dostarczy Transport Vattw w powiconej bezpieczestwu czci
informatora dla kapitanw - odrzek obroca.
- Byy tam informacje o tej kobiecie?
- Nie bezporednio, nie. Ale bya informacja, e Osman Vatta mia dzieci. Ta kobieta,
udajca Kylar Vatt, crk Gerarda Vatty, do ostatniej katastrofy dyrektora finansowego
Vatta Enterprises - firmy, ktrej czci jest Transport Vattw - nie moe by t osob, gdy
kapitan Furman zna osobicie Kylar Vatt. Odbywaa praktyk na jego statku.
- Rozumiem. Teraz wysucham kontrargumentw obrocy oskaronej.
Obroca Ky powtrzy owiadczenie Kylary o jej tosamoci oraz sposobie, w jaki
wesza w posiadanie okrtu Osmana. Obroca Furmana przedstawi wasn wersj wydarze.
- Kapitan Furman jest przekonany, e prawdziwa Kylara Vatta, ktra suya na jego
statku, nie byaby w stanie zdoby okrtu Osmana Vatty przestarza, woln i nieuzbrojon
jednostk, jaka zostaa jej przydzielona. Brakowao jej zarwno ora, jak i dowiadczenia...
- Kapitan Vatta przypomina sdowi, e prawie ukoczya Akademi Si Kosmicznych
Slotter Key, zanim zrezygnowaa z nauki, by podj prac w rodzinnej firmie, oraz e nabya
efektywne rodki obronne, ktre zostay wykorzystane w starciu...
I tak trwaa wymiana zda pomidzy obrocami. Ky bolay plecy.
W kocu sdzia unis do.
- Wysucham teraz proszcego i oskaron. Bdziecie odpowiada na pytania zwile i na
temat. Kapitanie Furman. Usysza pan dowody na to, e ta oto kobieta naprawd jest Kylar
Vatt. Na jakiej podstawie twierdzi pan, e ni nie jest?
- Znam j - odpar Furman. - Tej tutaj nie.
- Jak dawno temu spotka j pan osobicie?
- Od teraz to bdzie... okoo dziesi lat standardowych.
- W takim razie bya wtedy mod dziewczyn, a teraz jest kobiet. Ludzie zmieniaj si
przez taki okres czasu.
Furman znowu poczerwienia.
- To nie jest Ky. Nie moe ni by. Ky, ktr znaem, bya porywcz, ktliw i trudn w
obyciu osob wiecznie pakujc si w kopoty. Nie zaskoczyo mnie, e relegowano j z
Akademii. Nie ma moliwoci, eby pokonaa Osmana.
- Co stao si wedug pana?
- Uwaam, e Osman zabi prawdziw Kylar i zastpi j jedn ze swych crek,
wykazujc rodzinne podobiestwo do niej i wyszkolon w odgrywaniu jej roli.
- Czy oszukaaby wasn zaog?
Furman wzruszy ramionami.
- Udao si jej. Prosz jednak zauway, e najbardziej dowiadczon cz swej zaogi -
tych, ktrzy najlepiej znali prawdziw Kylar - zostawia na statku, ktrym dowodzia
poprzednio.
- W tajemnicy przedstawi pan pi wydarze z pobytu Kylary Vatty na pokadzie
paskiego statku, ktre pana zdaniem prawdziwa Kylara powinna pamita. Czy zawiadcza
pan, e s to prawdziwe opisy tych wydarze?
- Tak - odrzek Furman.
- Kapitanie Vatta - powiedzia sdzia. Furman otworzy usta, jakby chcia co doda, lecz
obroca cign go na awk. - Czy suya pani jako nowicjuszka na statku kapitana
Furmana?
- Tak - potwierdzia Ky.
- Zostaa pani poproszona o przedoenie piciu wydarze z okresu swojej suby pod
kapitanem Furmanem, ktre pani zdaniem powinien pamita. Czy zawiadcza pani, e s to
prawdziwe opisy tych wydarze?
- Tak - powtrzya Ky.
- Bardzo interesujce - oznajmi sdzia - poniewa nie znajduj wrd nich adnych
punktw wsplnych. Kade z was opisao inne wydarzenia. Moliwe, e w trakcie rocznej
podry doszo do znacznie wicej, ni tylko piciu pamitnych wydarze oraz e to, co
kapitan uznaje za godne zapamitania nie jest tym samym, co za godne zapamitania uznaje
moda dziewczyna... lecz jest to rozbieno, ktrej nie mog zignorowa. Kapitanie Vatta,
kapitan Furman zosta poproszony o przekazanie listy czonkw zaogi podczas pani lotu
nowicjuszowskiego. Chciabym, eby wymienia pani tylu marynarzy i ich stanowiska, ile
pani pamita. - Obroca Ky poruszy si; sdzia kontynuowa. - Jestem wiadomy, i kapitan
Vatta moe nie pamita ich wszystkich lub e kapitan Furman dostarczy nieprawidowe
informacje: zobaczymy. Prosz mwi, kapitanie Vatta.
Uzbrojona w implant dowdczy ojca Ky nie musiaa przypomina sobie wszystkich
nazwisk, lecz czci i tak by nie zapomniaa.
- Gwnym inynierem by Toron Barclay - zacza. - Wielki, kudaty mczyzna o
rzedniejcych, rudych wosach. Wszyscy mu przez nie dokuczali. Jego zastpc bya Elly
Prost, wysoka i chuda. Numerem trzecim by Jan Arbeit, znacznie modszy od nich. -
Oskarano j o flirtowanie z Janem, poniewa czsto grali razem na symulatorach, ale nie
bya nim zainteresowana. - Praktykanci suyli w rnych dziaach, lecz ja spdzaam
wikszo czasu w Inynieryjnym. W adowni... niech pomyl. Nadzorc adunkw by
Ganli Zludist, a jego zastpca to Serge Paolin. Nie pamitam numeru trzeciego... - Z
wyjtkiem paru krtkich wizyt nie miaa wstpu na mostek; nie pamitaa pilota, nawigatora,
ani cznociowca i tak zeznaa, mimo i implant podpowiada jej nazwiska.
Uciliwe wypytywanie trwao.
- Mwi pani, e to pani kuzynka?
- Tak. Jej ojciec i mj ojciec byli brami.
- Nie przypomina pani.
- Zgadza si. Moja matka bya ciemnowosa; w rodzinie jej matki byo wiele blondynek.
- Stello Vatta. Czy to jest pani kuzynka, Kylara Vatta?
- Tak - potwierdzia Stella. - To ona.
- Czy istnieje moliwo, eby pani si pomylia?
- Nie; znam j od dziecka.
- wiadectwo jest mylce - orzek sdzia. - Jak rozumiem, Crown&Spears posiada dowd
w postaci materiau genetycznego, e kapitan Kylara Vatta faktycznie jest Vatt i to blisko
spokrewnion z Josephine Vatt - czonkini rodziny o niekwestionowanej dotd tosamoci.
Ta osoba byaby pani siostr, Stello Vatta?
- Tak, moj starsz siostr - odpara Stella.
- W takim razie oczekuj, e badania genetyczne wyka rwnie bliskie pokrewiestwo
pomidzy pani a Kylara Vatt. Cho sd nie moe uzna dowodu w postaci prbek z
Crown&Spears, gdy nie ma dowodu, e to faktycznie materia genetyczny Josephine Vatty,
ustalenie bliskiego pokrewiestwa powinno by atwe. Czy zgadzacie si na przeprowadzenie
takiego badania?
- Tak - odrzeky jednoczenie Ky i Stella.
- Dobrze. Zaprosimy tutaj technikw.
Technicy woyli prbki do urzdzenia i po paru minutach otrzymali wyniki.
- Osoby te faktycznie s ze sob spokrewnione - oznajmi jeden z nich sdziemu. - Ale
nie blisko. Szansa na to, e naprawd s kuzynkami, jest bardzo niewielka.
- Co? - wybucha Stella. - Oczywicie, e jestemy kuzynkami.
- Obawiam si, e nie - powiedzia technik. - Oto wyniki bada.
- Mwiem wam! - rzuci Furman.
Obroca znowu musia go uspokaja.
- Czy to pani zaskakuje? - sdzia zwrci si do Stelli.
- Z ca pewnoci. Znam Ky przez cae ycie, a ona zna mnie. Jestemy kuzynkami.
Musiaa zaj jaka pomyka.
- Nie macie innego rda materiau genetycznego Vattw? - Stella uniosa do. - Tak,
Stello Vatta? Moe pani mwi.
- Eee... mamy prbk materiau genetycznego Osmana Vatty - owiadczya Stella.
- Co? - Ky zakrya usta doni i spojrzaa przepraszajco na sdziego.
- Zapomniaa, Ky. Kazaa mi zachowa prbk tkanki z ciaa Osmana w chodni,
pamitasz?
- Mylaam, e oddaa j Mackensee - powiedziaa Ky. - Zabrali zwoki, prawda?
- Tak, ale pomylaam, e chciaaby zachowa prbk dla nas, eby udowodni, e
faktycznie zabia Osmana, a to naprawd by jego okrt. Tak czy owak, wci tam jest.
- Jeeli j uznaj - bez waciwego przewodu dowodowego - byaby wielce pomocna -
mrukna Ky. Spojrzaa na sdziego. - Jest rwnie z nami chopiec, nasz daleki krewny.
- Czy wystpujecie wobec niego in loco parentis?
- Tak.
- I zgadzacie si wszyscy dostarczy stosowne prbki?
- Tak, oczywicie.
- Sd zarzdza krtk przerw, aby nasz obserwator pozyska prbk. Stella Vatta
posuy za przewodnika, za kapitan Vatta i kapitan Furman pozostan tutaj.
Przynajmniej bdziemy mogli wsta i rozprostowa koci, zamiast tkwi na tych
twardych awkach" - pomylaa Ky. Ani ona, ani Furman nawet nie prbowali do siebie
podej.
* * *
Technicy ponownie umiecili prbki w maszynie, tym razem od trojga dostpnych
Vattw, jak rwnie tkank Osmana. Kolejne, krtkie oczekiwanie. Ky cisno w odku.
- Mamy wyniki - oznajmi starszy technik sdziemu. - Istnieje due prawdopodobiestwo,
e wszystkie cztery osoby s ze sob spokrewnione, cho nie w takim samym stopniu. Prbki:
pierwsza, trzecia i czwarta s spokrewnione w dalekim stopniu. Prbka druga jest
spokrewniona w dalszym stopniu z prbkami pierwsz i trzeci. Jednake pomidzy prbk
drug a czwart istnieje znacznie blisze pokrewiestwo: wrcz pierwszego stopnia. Wedug
mojej profesjonalnej opinii dawcy prbki drugiej oraz czwartej to rodzic i dziecko.
- A nazwiska? Ktre z nich jest ojcem, a ktre dzieckiem?
- Osman Vatta i Stella Vatta.
Ky wpatrzya si w Stell. Cho przyszo jej to do gowy wczeniej, uznaa za bardziej
prawdopodobne, e to ona bya crk Osmana. Ale Stella? Rodzinna pikno crk
brutalnego brzydala? Niemoliwe... a jednak co jej mwio, e to prawda.
- Nie! - krzykna Stella z twarz pobiela jak kreda.
- Cisza - zarzdzi sdzia. - To faktycznie niespodzianka; sdziem, e oskarenie
brzmiao, i to Kylara Vatta bya crk Osmana...
- Moe obie s - podsun obroca Osmana.
- Nie mog - zaprzeczy technik. - Kylara Vatta i Stella Vatta s ze sob daleko
spokrewnione. Gdyby byy siostrami, wyniki byyby oczywiste.
- Nie wiedziaa pani o tym? - zapyta sdzia, patrzc na Stell.
- Nie... to niemoliwe - powtrzya blada Stella. - Ja... urodziam si na Slotter Key.
Pamitam... nasz dom, dorastanie, rodzicw...
- Moe zostaa pani adoptowana jako bardzo mae dziecko - domyla si sdzia. - By
moe nie powiedziano pani...
- Ale to jest... - Stella odwrcia si do Ky. - Przecie wiesz, Ky. Zawsze tam byam...
zawsze.
- Jest pani starsza - zauway sdzia. - Nie moe wiedzie z ca pewnoci, e to pani
prawni rodzice pani poczli. Jeeli faktycznie zostaa pani adoptowana...
- Ky, prosz! - Stella wycigna, lecz zaraz cofna rk.
Ky signa po ni, zapaa i cisna.
- Jeste moj kuzynk, niezalenie od wynikw testw - oznajmia cicho. - Nie martw si,
Stello. Poradzimy sobie z tym.
- Cisza - powtrzy bez przekonania sdzia. - Rozumiem, e to wstrzs dla was obu, ale
przesuchanie musi trwa, a odpowiednia oprawa musi zosta zachowana.
- Stello Vatta, cho wypowiadaa si pani nieproszona przez sd, co jest naruszeniem
regulaminu, skadam to na karb zaskoczenia. Prosz jednak, aby pani milczaa, dopki nie
zostanie bezporednio zapytana. - Zaczeka, a kiwnie gow. - Badania wykazay ponad
wszelk wtpliwo, e Kylara Vatta nie jest dzieckiem Osmana Vatty, w zwizku z czym
wysunite pod jej adresem oskarenie zostaje uchylone. Poniewa nie jest dzieckiem Osmana
Vatty, nie ma podstaw uwaa, e sfaszowaa swoj tosamo, uznaj wic osob
przedstawiajc si jako Kylara Vatta za Kylar Vatt oraz uznaj za prawdziw
przedstawion przez ni wersj wydarze, ktre doprowadziy do zdobycia okrtu Pikna
Kaleen, przynajmniej do czasu pojawienia si nowych dowodw w tej sprawie, ktre by temu
przeczyy.
- Nie! - Furman zerwa si na rwne nogi z obroc wczepionym w rami. - Nie moesz
pan... ona kamie!
- Kapitanie Furman, jest pan godny pogardy! - Ton sdziego w peni odpowiada jego
skrzywionej minie. - Wielokrotnie zama pan zasady zachowania w sdzie i wyczerpa moj
cierpliwo. Zama pan prawo, obraajc kapitan Kylar Vatt...
- Razem to uknuy. Musiao tak by. Crka Osmana zdeprawowaa Ky i zaczy
wsppracowa - jest pan gupcem, jeli tego nie dostrzega!
- Woni. - Na polecenie sdziego woni wystpili naprzd i otoczyli Furmana. - Paski
obroca poinformuje pana o karze za obraz sdu, kapitanie Furman. Termin paskiej
rozprawy zostanie wkrtce wyznaczony.
Ky przygldaa si z penym niedowierzania oszoomieniem, jak woni krpuj i knebluj
Furmana, po czym wywlekaj go z sali rozpraw. Cho obroca pooy jej uspokajajco do
na ramieniu, wcale nie korcio jej, eby si poruszy, czy zabra gos. Po zamkniciu si
drzwi za Furmanem i wonymi sdzia zwrci si do niej.
- Zgodnie z naszym prawem niewaciwe zachowanie si proszcego nie dowodzi, e
jego oskarenie jest nieprawdziwe. Ale ewidentnie nie jest pani crk Osmana Vatty, a tak
brzmiao oskarenie kapitana Furmana. Wobec tego nie mam podstaw nie wierzy, e jest
pani tym, za kogo si podaje i e w legalny sposb wesza pani w posiadanie listu
kaperskiego Slotter Key oraz zdobya okrt pirata Osmana Vatty. Rozkazuj, aby natychmiast
zdjto pani urzdzenie ledzce, ktre nakazano pani nosi. W imieniu sdu serdecznie
przepraszam za wszelkie niedogodnoci i kopot, jaki to pani sprawio. - Jeden z wonych
podszed do Ky i dotkn opaski na jej kostce rdk kontroln. Bransoleta otworzya si i
spada na podog, skd wony podnis j, przepraszajco skinwszy gow. Sdzia
kontynuowa. - Jeli chodzi o Stell Vatt, wasze zeznania wskazuj na to, e zostaa
adoptowana w bardzo modym wieku, wobec czego jej tosamo prawna jest zgodna z t,
ktr podaje. Sprawa nie dotyczya tej kwestii i nie zostay wysunite przeciwko niej adne
oskarenia, tote jeli pani - Vatta, ktrej tosamo zostaa potwierdzona ponad wszelk
wtpliwo - utrzymuje, i jest ona pani kuzynk, to kwestia jej tosamoci pozostaje poza
zainteresowaniem tego sdu.
Przerwa, by napi si wody.
- Jak rozumiem, przygotowaycie kontroskarenia wobec kapitana Furmana. Sd jest
gotowy ich wysucha. Moe jednak wolicie najpierw przedyskutowa je z obroc, gdy
moe lepiej bdzie nie wysuwa ich w sytuacji, kiedy Furmana czeka rozprawa za powan
obraz sdu. - Urwa, skin gow obrocy i doda: - Moecie si naradzi.
Obroca Ky pochyli si do niej.
- Jeli chcecie, moemy wnie wasze oskarenie, skoro jednak Furman ma zosta
stracony za niewaciwe zachowanie...
- Stracony? - Ky staraa si mwi ciszonym gosem.
- Za powan obraz sdu? Absolutnie. Obrazi miertelnie zarwno pani, jak i sdziego.
Zachowywa si nagannie pomimo ostrzee sdziego i obrocy.
- Ale... jestem pewna, e nie zrozumia kar... z pewnoci nie chcia nikogo miertelnie
obrazi...
- Kapitanie Vatta, przebywa tu pani od niedawna. Kapitan Furman odwiedza
Konfederacj Moskiewsk wczeniej. Mia wicej czasu na zapoznanie si z naszym
systemem prawnym, jest rwnie starszy od was, co oznacza, e od jego zachowania oczekuje
si wicej. Nie tolerujemy nieuprzejmoci u nikogo, a osobom starszym stawiamy wysze
wymogi, jeli za ich nie speniaj, karane s sroej. Czy na waszej rodzinnej planecie jest
inaczej?
- Eee... nie - odpara Ky. - Przynajmniej w pewnych kwestiach, lecz nasze standardy
zachowania s cakiem odmienne.
- A mimo to ani pani, ani pani kuzynka nikogo nie obraziycie. Pomimo modego wieku i
braku dowiadczenia, adna z was nie utracia panowania nad sob i nikogo nie urazia. W
kadym razie: po usuniciu Furmana jego statek wci naley do Transportu Vattw, ktrym
razem zarzdzacie i nie bdzie potrzeby przerejestrowywania go, abycie mogy nim
dowodzi. Musicie jedynie zgosi do odpowiedniego urzdu, ktra z was - lub kto inny -
zostanie kapitanem tamtego statku.
- Rozumiem - mrukna Ky. - Radzi wic pan, abymy nie wnosiy oskarenia, e Furman
wsppracowa z Osmanem Vatt i oszukiwa firm?
- Sdzia te zasiada na twardej awce - powiedzia obroca. - Z pewnoci doceni
zakoczenie tej nadzwyczaj wyczerpujcej rozprawy. Wierz, i wasze dowody nie oka si
potrzebne do skazania kapitana Furmana, moecie jednak przedoy je sdziemu na pimie,
gdy mog mie wpyw na spraw. Niemniej, nie da si nikogo dwukrotnie pozbawi ycia.
- Nie ma innej kary, oprcz mierci? - zapytaa Ky. Nie bya pewna, czemu chciaa
ratowa Furmanowi ycie - zwaszcza, jeeli by zamieszany w ataki na jej rodzin - czua
jednak siln potrzeb interwencji.
- Jest inna moliwo, ale rzadko stosowana ze wzgldu na swj brak humanitaryzmu...
- Bardziej niehumanitarna od egzekucji? - zapytaa Stella.
- Och, tak. Jeeli kogo zabi, jest po prostu martwy. Dla tych, ktrzy wierz w ycie
pozagrobowe - na przykad ja - taka osoba pozostaje tym, kim bya za ycia. Jeli osdzono j
zbyt surowo, otrzyma zadouczynienie, jeli za lekko, doczeka si dodatkowej kary. Ta inna
procedura polega na przebudowie osobowoci tak, aby nie moga wicej popeni zbrodni, za
ktr zostaa skazana... Lecz osoba taka spdzi reszt ycia jako kto inny. ycie
pozagrobowe to tajemnica; tocz si spory, jak wyglda.
Ky miaa ochot dry temat, lecz dyskretne chrzknicie sdziego dao zna, i nie by
to waciwy moment.
- Zgadzam si nie wnosi w tej chwili wasnych oskare pod adresem Furmana.
- wietnie - odetchn obroca i wsta. - Panie Lasu - zacz - moja klientka zastosuje si
do wyroku, ale chce przedstawi dodatkowe informacje w pniejszym terminie. Czy to
satysfakcjonujce rozwizanie?
- Cakowicie - uzna sdzia. - Bd czeka na wszelkie pomocne informacje. - Wsta -
pozostali rwnie - po czym odwrci si i zszed w gb wielkiego pnia.
Obroca Ky wyprowadzi j, Stell i Toby'ego na zewntrz, pozostawiajc w sali rozpraw
technikw krztajcych si przy urzdzeniu.
- To byo... bardzo dziwne - podsumowaa Ky, idc korytarzem do drzwi wyjciowych. -
Czuj si nieco zagubiona. Czy poszedby pan ze mn na statek i wyjani to nieco
dokadniej?
- Oczywicie - odpar obroca. - Prosz tylko pamita o mojej stawce godzinowej.
Gdybymy zwyczajnie poszli na obiad - a zblia si waciwa ku temu pora - moglibymy
porozmawia przy jedzeniu, co kosztowaoby pani jedynie tyle, co posiek.
- Ja... chc wrci na statek - oznajmia Stella ze zami w oczach.
Do w ucisku Ky bya lodowata.
- Co si stao, Stello? - zapytaa Ky. Natychmiast dotaro do niej, e nie powinna tego
mwi, nie moga jednak si powstrzyma.
Stella zblada.
- Nie bd gupia! - warkna. - Dowiaduj si, e nie jestem tym, za kogo si uwaaam,
e mj ojciec by renegatem, zodziejem i... i jeszcze gorzej... a ty pytasz si, czy co si
stao?
- Przepraszam - mrukna Ky. - Mylaam... chciaam powiedzie...
- Wracam na statek - owiadczya Stella, wyrywajc do z uchwytu Ky. - Spakuj si.
Moesz zatrzyma sobie wszystko... statki, ca firm. S twoje. Wiesz, co robisz; zawsze
jeste taka pewna siebie. - Okrcia si na picie i odesza.
Toby wyglda na rwnie wstrznitego, co Ky.
- Przepraszam - Ky zwrcia si do obrocy. - Kryzys w rodzinie. Chod, Toby. -
Pospieszya za Stell z Tobym u boku. - Stella! - zawoaa. - Stella, zaczekaj... nie odchod... -
Ludzie w korytarzu ogldali si na nich, po czym uprzejmie odwracali gowy.
Stella zwolnia bez ogldania si za siebie. Kiedy Ky zrwnaa si z ni, miaa twarz
zalan zami i uparcie zacinite usta.
- Stello, prosz - zacza Ky. - W wietle prawa jeste moj kuzynk, poprzez urodzenie
lub adopcj. To nie ma znaczenia...
- Dla mnie ma - odpara Stella. - By crk takiego czowieka... Nic dziwnego, e
spapraam sobie ycie. Mj ojciec - przybrany ojciec - powinien wyrzuci mnie wtedy z
domu. Nic dziwnego, e nie sdzili, abym co moga osign. - Przyspieszya. Ky wyduya
krok, eby nady. - A potem... to leenie tam z zawizanymi oczami, skrpowana i
czekajca na... na potwora, ktry mia przyj i mnie zabi. Okazuje si, e to by... mj
wasny ojciec. Prawdziwy ojciec...
Ky nie przychodzio do gowy nic uspokajajcego.
- On nie yje - powiedziaa w nadziei, e to pomoe.
- Zabity przez ciebie - dokoczya Stella. - Od razu czuj si lepiej.
- Chrapliwie wcigna powietrze. - Pewnie powinnam by wdziczna. Powinnam by
wdziczna za uratowanie mnie od ycia, jakie zgotowaby mi Osman...
Byo to tak prawdziwe, e Ky nie odwaya si odezwa. Stella wcieka, Stella w
napadzie zoci - znaa to z dawnych czasw.
- I jestem wdziczna - cigna ciszej Stella. - Miaam szczliwe dziecistwo. Moi...
rodzice, jak o nich mylaam... byli dla mnie dobrzy. - Z powrotem podniosa gos. -
Niemniej... powinni byli mi powiedzie. Powinni mnie ostrzec, e nie jestem prawdziw
siostr Jo, e rnice, jakie odczuwaam, nie byy moj win. e powinnam uwaa na pewne
sprawy.
- Bya dzieckiem - zauwaya Ky.
- Nie przez ostatnie dziesi lat - sprzeciwia si Stella. - Czy oni w ogle zamierzali mi o
tym powiedzie? Czy miaam i przez ycie niewiadoma bomby, jaka wisiaa nad moj
gow?
W normalnych okolicznociach taka niewiedza nie sprawiaby Stelli najmniejszych
kopotw, pomylaa Ky, lecz jej kuzynka wyranie nie bya w nastroju, eby to usysze.
- Niemniej, jeste Vatt - oznajmia Ky. - I pracowaa dla Vattw, odkd...
- Odkd ciotka Grace zabraa mnie do siebie - dokoczya Stella. - Ciekawe, czy ta stara
wiedma wiedziaa. Niech j szlag za to, e mi nie powiedziaa. Wanie ona - ze wszystkich
ludzi - powinna by mdrzejsza.
- Ale nie powstrzymao ci to przed wykonywaniem swoich zada - powiedziaa Ky. -
Nie jeste zodziejk. Ani morderczyni. Jeste profesjonalistk o licznych talentach...
- W tym takich, ktre odziedziczyam po Osmanie - rzucia Stella. - Nie, Ky, nie jestem
osob, za jak siebie uwaaam. Nie mona na mnie polega. Ju raz to udowodniam. Mam
to w genach. Nie potrzebujesz mnie.
- Owszem, potrzebuj - zaprotestowaa Ky.
- Jasne. Dlatego wanie lataa od systemu do systemu, nie czekajc na mnie...
Potrzebujesz mnie tylko jako pozorantk. eby lee z torb na gowie i udawa ciebie, albo
lata za tob na starej krypie, dopki askawie nie zechcesz zwolni i powiedzie mi, co mam
robi...
Ta naga zmiana tematu zbia Ky z pantayku. O co ci chodzi? - zapytaa. - Mylaam, e
chodzio o Osmana, ktry okaza si twym biologicznym ojcem.
- Tak, o to chodzi... Chodzio. - Stella tak szybko mina grupk ludzi czekajcych pod
cukierni, e a obejrzeli si za ni.
- Zwolnij - powiedziaa Ky. - Przepisy stacji...
Stella zatrzymaa si tak gwatownie, e Ky omal na nianie wpada.
- Ky, moesz sobie pj... gdzie... i pozwoli mi wrci na mj... na statek? Nie
potrzebuj niaki.
wiadoma gapiw Ky z trudem zmuszaa si do cichego mwienia.
- Stello, podczas pobytu poza statkiem powinna mie obstaw, tak samo, jak ja. Nie
wiemy, czy Furman nie kaza komu nas ledzi, czy kto na nas nie poluje. Czy obiecasz mi,
e jeli pol z tob Toby'ego, to nie bdziesz chodzi sama, ani... ani niczego nie zrobisz,
dopki ze sob nie porozmawiamy?
- Dobrze - obiecaa cicho Stella. - Ale kto bdzie chroni ciebie? - Skrzywia si. - Mog
by bkartem Osmana, lecz nie chc twojej mierci.
- To dobrze - uznaa Ky. - Myl - jestem tego pewna - e poradzimy sobie z tym, jeli
tylko usidziemy i porozmawiamy, ale jeeli chcesz czasu do namysu...
- Tak - sykna Stella przez zacinite zby.
- W porzdku. Toby, upewnij si, prosz, e Stella wrci bezpiecznie do swojego doku.
- Tak jest, kapitanie - odpar Toby. - Nie pozwol, eby cokolwiek si jej stao.
Ky patrzya za nimi, jak odchodzili korytarzem, po czym odwrcia si i zmierzya
wzrokiem tumek pod cukierni. Wszyscy odwrcili gowy jak jeden m.
Rozdzia 20
Ky skorzystaa z telefonu czaszkowego w swoim implancie, by poczy si z Pikn
Kaleen.
- Furman spieprzy spraw - oznajmia Hughowi, ktry odebra. - Ale pojawia si
komplikacja.
- Jak zwykle. Co tym razem?
Wahaa si przez chwil, uznaa jednak, e wkrtce i tak wszyscy si dowiedz.
- Wykonali badania genetyczne tkanek Stelli, Toby'ego, moich i Osmana - powiedziaa. -
Stella jest crk Osmana... Najwidoczniej mj wujek Stavros odszuka j w sierocicu i
adoptowa jako niemowl.
- Ona jest... O jejku.
- Tak. Nie mw jeszcze pozostaym, jest jej wystarczajco trudno. Na razie pozwoliam
jej wrci na statek z Tobym.
- Potrzebuje pani eskorty?
- Prawdopodobnie powinnam. - Ky nie chciaa czeka, ale byo bardzo moliwe, e
Furman albo Osman mieli agentw na stacji.
- Z ca pewnoci. Prosz zosta tam, gdzie pani jest... czyli waciwie gdzie? Wyl
dwie osoby. Mog by Gannettowie?
- Pewnie. Zjem lunch w barze uk Tczy". adnie tutaj pachnie.
- Prosz znale stolik i usi...
- ...plecami do ciany, blisko wyjcia. Wiem. - W sprawach bezpieczestwa Hugh by
rwnie okropny - albo dobry - jak Martin.
Nastpny telefon wykonaa do Quincy na Garym Tobai. Stella nie dotara jeszcze na
pokad, wic szybko strecia jej ich odkrycie.
- C, to wiele wyjania - mrukna staruszka.
- Wcale nie - sprzeciwia si Ky. - Nie zamienia si w potwora tylko dlatego, e by nim
Osman.
- Nie o to mi chodzio - powiedziaa Quincy. - To wyjania, dlaczego nie skierowano jej
do pracy na statku, jak niemal kadego z modych Vattw. Po raz pierwszy opucia planet
dobrze po dwudziestce, prawda?
- O ile wiem, to tak - zgodzia si Ky. - Rzecz w tym, e jest zaamana...
- Naturalnie...
- Powiedziaa, e zamierza opuci Vattw i gdzie sobie pj.
- mieszne. Nie wolno jej. Chcesz, ebym z ni porozmawiaa?
- Niech ona zacznie - doradzia Ky. - Postaraj si powstrzyma j przed odejciem.
- Znajd jej zajcie - obiecaa Quincy. - Ale nie powiem nic zaodze. W kadym razie,
jeszcze nie teraz.
- Susznie.
Ky zaja miejsce, ktre zaaprobowaliby Martin i Hugh, po czym zamwia lunch. Moe
da jej to czas na przemylenie, co zrobi z rewelacjami tego dnia. Dwch Gannettw, Arnie i
Gus, przyszli, zanim skoczya je. Kiwna im gow, a oni usiedli po obu jej stronach,
odmawiajc poczstunku.
- Ju jedlimy, madame - powiedzia Arnie. - Prosz si nie spieszy.
- Nie bd - obiecaa Ky. Ale nie potrafia skupi si w zgieku baru.
Po powrocie na okrt udaa si do kajuty i uzbroia w staromodny pisak i papier, eby
uporzdkowa myli. Po aresztowaniu Furmana i skazaniu go na mier - powinna co z tym
zrobi, tylko co? - oraz potwierdzeniu jej tosamoci i praw Vatty, miaa do dyspozycji trzy
jednostki. Ale czy miaa trzy zaogi? Furman po cichu wyeliminowa ze swojej czonkw
rodziny Vattw - czy oznaczao to, e reszta bya nielojalna? Z pewnoci nie wszyscy... Ale
komu moga zaufa?
Rysowane bezwiednie kropki, kka i kwadraciki wcale jej nie pomagay. Skoro nie
moga zaufa zaodze Furmana, to... Poczya si z Quincy.
- Gdyby bya kapitanem statku, gdzie le yczy si Vattom, to ktrzy czonkowie zaogi
musieliby by w to zaangaowani?
- Co?!
Ky wyjania.
- No c... pilot i nawigator, skoro w gr wchodz zmiany trasy lub niezaplanowane
postoje. W przypadku wyadunku lub przyjmowania cargo na pokad - take nadzorca
adunkw. Inynierowie ani rodowisko nie musieliby wiedzie. Mogliby, ale nie musieli.
Domylam si, e Furman najpierw usun wcibskich czonkw rodziny, a potem wszystkich
odznaczajcych si nadmiern inicjatyw.
- A jaka jest szansa, e ci zaangaowani sprbuj uciec statkiem?
- Minimalna - orzeka Quincy. - Cho powinna powiadomi zarzdc stacji, eby nie
udziela im zezwolenia na start. Zrobia to ju, prawda?
Jeszcze nie.
- Jeszcze nie, ale zaraz to zrobi. Dzikuj, Quincy. - Zarzdca stacji zgodzi si
aresztowa Katrine Lamont i wstrzyma dalszy rozadunek.
- Zapewne zechce pani poda nazwisko nowego kapitana - powiedzia zarzdca.
- Tak, ale jeszcze go nie zatrudniam - odrzeka Ky. - Musz sprawdzi w Gildii
Kapitaskiej.
Nastpnym krokiem byo udanie si na statek i formalne przejcie go, zanim zaoga
dowie si o aresztowaniu Furmana. To mogo wymaga asysty stacyjnych si porzdkowych.
Zapytaa o to.
- Jeeli spodziewa si pani kopotw, mog podesa dwjk funkcjonariuszy -
zaproponowa zarzdca.
- Furman na pewno powiedzia zaodze, e jestem oszustk - wyjania Ky. - Mog mi nie
uwierzy, kiedy powiem, e moja tosamo zostaa dowiedziona przed sdem, a jego
aresztowano.
- Och. Rozumiem. C, kiedy pani zamierza si tam uda?
- Natychmiast - owiadczya Ky. - Przynajmniej, natychmiast wyruszam. Ma pan numer
do mnie.
- Tak. Zawiadomi posterunek najbliej dokw.
Ky wezwaa Martina i Rafea.
- Rafe, chc, aby nadzorowa cay sprzt ledzcy rozmieszczony wok Katrine
Lamont. Jestem pewna, e cz zaogi siedzi po uszy w matactwach Furmana i bardzo nam
pomoe, jeli ustalimy, ktrzy to. Wymiana caej zaogi mogaby okaza si trudna, jeli nie
niemoliwa. Martin, potrzebuj tylu naszych uzbrojonych marynarzy, ilu uznasz za stosowne,
do penienia dwudziestoczterogodzinnej stray na Katrine. Zamierzam usun z pokadu ca
zaog i wpuszcza ich z powrotem maymi grupkami.
- Nie spodoba im si to - uzna Rafe.
- Nie musi. Nie zostawi statku w rkach wsplnikw Furmana. Chc mie stranikw
przy silnikach i systemach podtrzymania rodowiska. Quincy uwaa te sekcje za najmniej
podejrzane o wspudzia, lecz sabota w tych miejscach wyrzdziby najwiksze szkody.
Zbierz swoj grup, a ja porozmawiam z obsad mostka.
W doku Katrine Lamont stra trzyma marynarz w kombinezonie Vattw. Wybauszy
oczy na Ky i jej wit, a jego do powdrowaa do komunikatora.
- Jestem kapitan Kylara Vatta - oznajmia, chocia musia to wiedzie. - Kapitan Furman
nie powrci ju na ten statek. Katrine Lamont zostaje przejty przez zarzd Transportu
Vattw.
- To... pani... powiedzia nam, e pani udaje - wypali mczyzna.
- Ci dentelmeni wyjani panu - powiedziaa Ky, wskazujc na towarzyszcych jej
dwch policjantw - e moja tosamo zostaa udowodniona przed sdem. Jestem Kylara
Vatta, crka Gerarda Avondetty Vatty, aktualnie prezes Transportu Vattw.
- Czyli pani... pani chce przej statek?
- Zamierzam obsadzi go innym kapitanem, gdy nie chc przejmowa go osobicie,
niemniej, zarzdz natychmiastow inwentaryzacj - owiadczya. Skina gow w stron
Martina i wybranej przez niego grupie. - Zaoga opuci pod eskort statek, przeprowadzimy
inwentaryzacj, a dopiero potem podjte zostan decyzje o zmianach w obsadzie stanowisk.
- Ale pani nie moe... to jest...
- Nazwisko i stanowisko? - Martin wystpi naprzd.
Marynarz zblad i obliza wargi.
- Uch... Demi Pelagros. adowacz trzeciej klasy.
- Bardzo dobrze. Prosz przej tutaj.
Zgodnie ze wskazwkami, udzielonymi jej po drodze przez Martina, Ky podczya si
do interkomu statku.
- Caa zaoga statku Katrine Lamont ma natychmiast stawi si w doku.
Zgodnie z oczekiwaniami pierwsi pojawili si adowacze w kurtkach z poyskujcej siatki
z logo Vattw na przedzie i nazw statku na plecach. Brakowao jednak ysego mczyzny z
naszywkami nadzorcy adunkw. Popatrywali niepewnie na Ky, niemniej, zgodnie z
instrukcjami, ustawili si rzdem obok Pelagrosa. Nastpni zeszli inynierowie wymieszani z
technikami rodowiskowymi. I znowu: nie byo wrd nich szefw sekcji.
Komunikator zabrzcza; Ky zaoya suchawki.
- Co si dzieje? - zapyta kto. - Jaki problem?
Ky bya pewna, e mieli wasne systemy podgldu. Grali na zwok i tyle.
- Cay personel ma stawi si w doku - powiedziaa. - Dowiecie si, jak przyjdziecie.
- Kim pani jest? Mwi oficer Bender, zastpca kapitana Furmana, kiedy nie ma go na
pokadzie. Gdzie jest kapitan?
Ky milczaa. Mijay sekundy. We wazie pojawio si pi osb: dwie kobiety i trzech
mczyzn, wszyscy w bkitach Vattw z oficerskimi opaskami na ramionach. Jednym z nich
by ysy mczyzna, ktrego widziaa wczeniej na podgldzie. Zachowaa nieprzeniknion
min, gdy przygldali si jej z trapu.
- Co si tutaj dzieje? - zapytaa kobieta o twardym obliczu. - Jestem Bender. Kim wy,
ludzie, jestecie i co robicie w naszym doku? - Omiota spojrzeniem zaog Katrine Lamont. -
Co robicie z naszymi ludmi?
- Pani jest starszym inynierem? - zapytaa Ky.
- Oczywicie, e tak - potwierdzia Bender. - A pani?
- Kylara Vatta - przedstawia si Ky. - Czy to caa zaoga? - Wiedziaa, e nie.
- Tak przypuszczam - odrzeka Bender, odwracajc na chwil wzrok. Ky wsuna rdk
kontroln do komunikatora. Do jej implantu natychmiast napyna informacja: na pokadzie
nadal przebywao troje marynarzy.
- Wejd do rodka, Martin - polecia. - Troje: jedno na mostku, jedno w kajutach zaogi.
- Kapitanie, mam dwoje na podgldzie - zameldowa jej do ucha Rafe. Martin zerkn na
ni; on te otrzyma wiadomo od Rafe'a. - Trzeci unieszkodliwi podgld w sekcji, w ktrej
przebywa. Zaznacz usterk na mapie.
- Dobra robota, Rafe - pochwalia go. Staa i czekaa. Chciaa jako pierwsza wej na
pokad, lecz Martin przekona j, e musi zosta na zewntrz, pod ochron policji, dopki nie
zabezpiecz statku.
Niemal trzydzieci minut zajo odszukanie i wyprowadzenie pod stra ostatniego
marynarza, ukrytego w schowku podobnym do tego, jaki Ky znalaza na okrcie Osmana.
Ekipa Martina ostronie przeszukiwaa statek przedzia po przedziale za pomoc wszelkich
dostpnych urzdze, a Ky przemwia do zaogi.
- Kapitan Furman twierdzi, e nie jestem Kylar Vatt, co byo kamstwem, gdy zna
mnie osobicie. Co wicej, zdoaam udowodni tutejszym wadzom prawdziwo mej
tosamoci. On za znieway sd i w najbliszych dniach zostanie na niego wydany wyrok.
Oczywicie, nie jest ju pracownikiem Transportu Vattw.
Przerwaa. Wikszo zaogi wygldaa na oszoomion, lecz szefowie sekcji obrzucali j
gniewnymi spojrzeniami.
- Ci z was, ktrzy nie posuchali polecenia opuszczenia statku, sami zoyli rezygnacje.
Rzeczy osobiste zostan usunite z waszych kabin, a dowody dziaalnoci kryminalnej
przekazane lokalnym wadzom.
- Nie moesz tego zrobi... - Mczyzna nosi zielon opask Podtrzymania rodowiska. -
Mamy swoje prawa...
Ky zmierzya go wzrokiem.
- Na tej stacji ja jestem Vatt. To mj statek.
- Nieprawda... To statek kapitana... Nie moesz tak zwyczajnie przyj i... - Rzuci si na
ni, sigajc do biodra. Trafia go w pier, Martin w gow. Upad. Pozostali oficerowie nie
drgnli. Policja przygldaa si obojtnie.
- Jak ju mwiam - podja Ky - dowody dziaalnoci kryminalnej zostan zgoszone
lokalnym wadzom. Ci, ktrzy posuchali polecenia, mog zosta ponownie zatrudnieni po
przejciu procedur weryfikacyjnych. Prosz przesa zgoszenia. Kiedy moi ludzie upewni
si, e statek jest bezpieczny, otrzymacie zgod na odbir rzeczy osobistych, pojedynczo i
pod nadzorem. Czy to jasne?
Pomruk mg oznacza tak jest, madame.
Ky przekrzywia gow.
- Czy to jasne? - ponowia pytanie.
Tym razem odpowied bya goniejsza, z wyjtkiem oficerw.
- Lepiej std odejdcie. Podajcie nazwiska tym dentelmenom - Ky wskazaa na
policjantw. - Znajdcie sobie nocleg. aden z was nie wrci na statek przez minimum trzy
dni.
Powoli, czsto ogldajc si za siebie, ruszyli ku wyjciu z dokw, po kolei pokazujc
identyfikatory policjantom.
- Na pani miejscu - odezwa si oficer policji - nie zatrudnibym adnego z nich. Bdzie
pani jednak musiaa odda im ich rzeczy osobiste.
- Zaraz po zabezpieczeniu statku - obiecaa Ky. - Oprnimy pomieszczenia zaogi i
umiecimy ich rzeczy w bezpiecznym miejscu, gdzie bd mieli do nich dostp.
Prawdopodobnie wynajm na cay dzie pomieszczenie inspekcyjne. Bdzie blisko do statku,
gdyby kto uzna, e co przeoczono i zostawiono, nie naruszajc jednoczenie
bezpieczestwa jednostki.
Pokiwa gow.
- Logiczne i zgodne z prawem naszego systemu.
* * *
Cztery godziny pniej Ky wrcia na okrt. Rafe zameldowa jej ju przez telefon
czaszkowy o swych najwaniejszych odkryciach. Wszystkie trzy jednostki byy bezpieczne.
Ekipa Martina zacza wynosi rzeczy poprzedniej zaogi do wynajtego przez ni
pomieszczenia inspekcyjnego. Ky nie moga si ju doczeka odprajcego kubka gorcej
czekolady w kajucie, nim zabierze si za inne problemy, lecz po drodze poczy si z ni
obroca.
- Czy mwia pani powanie o chci podjcia prby zagodzenia wyroku Furmana?
- Nie chc by nieuprzejma - odpara Ky - lecz wedug naszych standardw wyrok
mierci za obraz sdziego jest raczej surowy.
- Przypuszczam, e cudzoziemcom moe tak si wydawa - przyzna obroca. - Istniej
jednak dowody, e Furman zna nasze prawo: bywa tutaj wczeniej i w obu przypadkach
potwierdza ich zrozumienie i akceptacj, podobnie jak pani. Zgodnie z naszymi
dowiadczeniami doroli, ktrzy do tego stopnia nie potrafi nad sob panowa, powoduj
szkody innego rodzaju. Jeli jednak pragnie pani sprbowa interweniowa, to moliw
alternatyw jest przebudowa osobowoci i oddanie takiej osoby do penej dyspozycji
gwaranta. Jeeli wystpi pani z takim wnioskiem, bdzie pani musiaa zosta gwarantem, a
Furman stanie si praktycznie pani sug.
- Przebudowa osobowoci...
- Uwaamy to za co gorszego od mierci, gdy zmienia czowieka w kogo innego i to
ubezwasnowolnionego. Sdzia wspomnia, e bya to najbardziej niezwyka sprawa, a pani
zachowywaa si bardzo dobrze. W zwizku z tym skonny jest rozway t opcj na pani
wniosek, musiaaby jednak pani wzi pniej pen odpowiedzialno za Furmana.
- Mwi pan, e byby... kompletnie odmieniony.
- Przel pani plik z wyjanieniem caego procesu. Furman zademonstrowa werbaln i
potencjalnie fizyczn przemoc wobec innych, okaza si take nieuczciwy. Cechy te zostayby
wyeliminowane z jego zachowania...
- Rozumiem - bkna Ky, cho wcale nie bya pewna, czy faktycznie pojmowaa, jak to
dziaao. Konstytucja Slotter Key nie zezwalaa na grzebanie w osobowoci dorosego
czowieka w peni wadz umysowych.
- Przel plik pod koniec zmiany - obieca obroca.
Ky odchylia si w fotelu i ju miaa wsta, kiedy jednostka cznoci ponownie
zahuczaa. Odebraa, mamroczc przeklestwa.
- Stella ci potrzebuje - oznajmia Quincy. - Natychmiast.
- Ju id - odrzeka Ky. Schodzc z mostka, wyjania pokrtce sytuacj obsadzie.
- Chcesz, ebym poszed z tob? - spyta Rafe.
Ky wzruszya ramionami.
- Jeli uwaasz, e moesz pomc. Najpierw jednak chc z ni porozmawia w cztery
oczy. Moe nie chcie ci widzie.
* * *
Kapitan Stelli wynis si z kajuty, dziki czemu mogy ze sob swobodnie porozmawia.
Ky docenia t uprzejmo. Znajome pomieszczenie wygldao teraz na ciasne i ewidentnie
zamieszkane przez kogo innego. Kto - zakadaa, e Stella - kaza usun poplamion
wykadzin, zastpujc j supekowym, szarym tweedem, odnowi te szafki i biurko. Na
wieszaku wisiaa kapitaska peleryna Orema, a na pce stay jego ksiki. Wybra gadk,
ciemnoniebiesk kap na ko, a jego certyfikat magisterski oprawiony by w dwubarwn,
piaskowo-zielon ramk zamiast jej zwyczajnej czerni. Stella staa wyprostowana w drugim
kocu kajuty. Jej urod psuy zy i rzucajca si w oczy rozpacz.
- Stello - odezwaa si Ky.
- Wiem, co zamierzasz powiedzie - oznajmia Stella. - Chcesz powiedzie, e wszystko
jest w porzdku i to nie robi adnej rnicy. Ale robi.
- Owszem, co w tym stylu - przyznaa Ky. - Cho, oczywicie, robi to rnic tobie.
- Dlaczego mi nie powiedzieli? - zapytaa Stella. - Gdybym wiedziaa... To jest nawet w
popularnonaukowych artykuach o psychologii. Wszyscy wiedz, e adoptowanym dzieciom
powinno si mwi...
- Tak. Ale wci pisz takie rzeczy, bo nie wszyscy rodzice mwi prawd swym
adoptowanym dzieciom. - Ky usiada na krzele przy biurku. - Usid, Stello.
- Na ku mojego kapitana... wietny pomys, Ky.
Ta wstaa.
- Dobrze. Ja usid na ku. Dziki temu potrzymam nogi w grze. Za dugo tkwiam w
tych paradnych butach.
- Naprawd doceniam subtelno wypomnienia mi, e pracowaa przez cae popoudnie,
kiedy ja oddawaam si histerii - dodaa Stella, rzucajc si na krzeso.
Ky poczua si o cae dziesitki lat starsza od kuzynki.
- To brzmi, jakby kto tutaj by gotowy skoczy z histeri - zauwaya.
- Nie chc by gotowa - zaprzeczya Stella. - To by najgorszy dzie w moim yciu,
wczajc w to chwil, gdy dowiedziaam si, e jestem w ciy z tym achmyt, ktry
wykorzysta rodzinne kody, by uciec ze skrzyni rodowych sreber babci. Chyba nadal mog
nazywa j babci...
- Tak - potwierdzia Ky. - Przypuszczaabym, e tamte chwile byy gorsze, poniewa
miaa wiadomo, e doszo do tego z twojej winy. Tutaj... nie jeste odpowiedzialna za
sperm Osmana, ani za decyzj twoich rodzicw, e ci nie powiedzieli.
- Ale jestem... - Stella zadygotaa - ...skaona. Tamto byo na zewntrz - nie w moich
genach - ale to... Czy tego chc, czy nie, w kadej mojej komrce jest czstka niego.
- Oraz czstka twej matki, ktra musiaa by prawdziw piknoci - dodaa Ky.
- Ky, naprawd nie mam ochoty, eby prawia mi uprzejmoci. Kiedy wszyscy dowiedz
si, e jestem crk Osmana... na nic nie przydam si Vattom. Nikt mi nie zaufa.
- Chcesz si zaoy, czy ciotka Grace nie wiedziaa? - zapytaa Ky. - A przecie ci ufa.
Stella zacza co mwi, ale zamylia si. Ky naciskaa.
- Wiedziaa, e ludzie mog popenia bdy i doj po tym do siebie. Nie widziaa w
tobie jedynie rodzinnej piknoci i najwyraniej uwaaa, e bya godna zaufania. Ja te tak
uwaam. Po pierwsze, nie musimy obwieszcza caemu wszechwiatowi, e jeste
biologiczn crk Osmana. Z prawnego punktu widzenia jeste crk swych prawowitych
rodzicw, Stavrosa i Helen. Po drugie, jeli nawet ludzie si dowiedz albo postanowisz im
powiedzie, to jest to jedynie czstka tego, kim jeste.
Stella wbia wzrok w biurko.
- A ty sama robisz wszystko... Ocalia nam ycie podczas ataku Osmana, masz Rafea...
Ky spojrzaa na ni.
- Rafe? Nie mam go. W adnym sensie. Owszem, podrowa ze mn i owszem, jego
znajomo elektroniki jest poyteczna, ale dla siebie jestemy... nikim.
- Lubi ci - zauwaya Stella.
Ky prychna.
- Stello, moe faktycznie zaczyna mnie szanowa i ostatnimi czasy nie stara si mnie
oszuka, nie sdz jednak, aby by zdolny do polubienia mnie, czy kogokolwiek innego.
- Moe. - Stella przecigna doni po twarzy. - Musz wyglda okropnie. Przepraszam.
- Posza do przylegego odwieacza. Ky wsuchiwaa si w szum wody i aowaa, e tak
bardzo bolay j stopy. Stella moga si uspokoi, ale czy zdoa przywykn do swej nowej
tosamoci?
Osoba, ktra wynurzya si z odwieacza, sprawiaa wraenie opanowanej i
kompetentnej.
- W takim razie, co chcesz, ebym robia, Ky?
Kylara przygldaa si jej przez chwil, po czym zapytaa:
- A czego chcesz? Co moesz wnie do biznesu?
- Poza umiejtnoci sprawiania, e mczyni baraniej na mj widok? Jestem dobra w
gromadzeniu i analizie danych. Lecz chocia uczyam si, nigdy nie zostan dobrym
kapitanem statku.
- I nie ma ku temu powodw - rzeka Ky. - Potrzebujemy kogo do handlu, kto siedzi w
naszej brany. Wiesz o tym wicej ode mnie.
- Powanie zamylasz utworzy midzygwiezdn flot bojow?
Ky wzruszya ramionami.
- Kto musi. Ta banda piratw dysponuje wystarczajc liczb okrtw, by napada na
cae systemy. aden ukad nie odeprze ich w pojedynk. Albo zjednoczymy si przeciwko
nim, albo moemy pooy si i odda wszystko, czego zapragn.
- Co pachnie gwatem i grabie.
- Susznie. Cz kaprw, w tym jeden ze Slotter Key, zdawali si zgadza ze mn, lecz
rzd Sallyonu wystraszy si. Zakazali rozmw na ten temat, zwaszcza mnie.
- Wiem, e uwaasz to za wane, Ky - i rozumiem, e tak jest - ale pojcia nie mam, jak
miaoby to korzystnie wpyn na interesy Vattw, chyba e nie bezporednio. Mamy tylko
dwa statki...
- Z jednostk Furmana - trzy.
- Zgadza si. W takim razie trzy, z czego jeden to frachtowiec najwyszej klasy. Znacznie
lepiej, ni kiedy miaa tylko ten jeden statek, lecz nadal nie jest to zbyt wiele, by zakada
przedsibiorstwo przewozowe.
- Transport Vattw Trading zaczyna z jednym - zauwaya Ky.
- Owszem, ale tamten kapitan nie prbowa prowadzi wojny. Nie widz sposobu, eby
robia jedno i drugie.
- Nie mog - zgodzia si Ky. - Dlatego wanie musisz zosta naszym prezesem.
Robienie afery z uywania przez ciebie tego tytuu byo gupie. Moemy wynajmowa
kapitanw i zaogi, ale to kto z rodziny musi zarzdza firm... I ty jeste tym kim.
- Nie jestem najstarsza - zaprotestowaa Stella. - Ciotka Grace...
- Gdyby chciaa, objaby to stanowisko dawno temu. Naprawd uwaasz, e ktry z
naszych ojcw mgby si jej przeciwstawi? Nie. Owszem, s starsi Vattowie, ale wikszo
z nich nie dorwnywaa ci aktywnoci w interesach i wielu z nich nie yje. Poza tym, nie ma
z nimi kontaktu, gdy utknli w systemie pozbawionym czynnego ansibla. Nie mona
zarzdza firm bez cznoci z ni. Zademonstrowaa ju swoje umiejtnoci rozmowy z
bankami, kontrahentami i spedytorami - popatrz na swoje osignicia w tak krtkim czasie - a
to jedynie cz twej wiedzy.
- Tak przypuszczam... - mrukna Stella.
- Oto, co myl - zacza Ky, zrzucajc buty i rozcierajc obolae stopy. - Powinna
zaoy now siedzib zarzdu - tymczasow, gdy jestem pewna, e przywrcona zostanie
czno ansiblowa - i zosta twarz Transportu Vattw. Niech dobre zaogi lataj tym
statkiem i Katrine Lamont trasami, jakie im wynajdziesz. Zajmij si finansami. Jeeli
znajdziesz inne jednostki Vattw, przejmij je i zagnaj do roboty. Na tym szlaku powinny lata
jeszcze dwa frachtowce.
- Ufasz mi...
- Oczywicie, e ci ufam! - Ky pozwolia, by w jej gosie zabrzmiaa cz odczuwanej
frustracji. - Stello, znam ci, odkd pamitam. Nie jeste Osmanem. Nie jeste taka, jak
Osman. Jak bardzo przypominam swoj matk?
- Punkt - przyznaa Stella. Ky pomylaa, e wygldaa na bardziej skupion; prawie jak
dawna Stella... Jej kuzynka nigdy nie bya tylko pustogow latawic, z wyjtkiem pierwszych
lat dorosoci. - A po przywrceniu cznoci...
- Jeeli bdzie to bezpieczne, powrcisz na Slotter Key. Porozmawiasz ze starszymi i
wyjanisz, e przejmujesz stery, poniewa nadajesz si do tego najlepiej - i e ja tak
powiedziaam. Wikszo z nich nie wie, e czy ci z Osmanem cokolwiek, cho zao si,
i Grace to wyjtek. Jak rwnie, e poprze ciebie. I ju tam jeste - w naronym gabinecie z
oknami.
- O ile jeszcze kiedy bdziemy mie wasny biurowiec - powiedziaa Stella.
- Bdziemy - odrzeka Ky z przekonaniem w gosie, ktrego sama nie czua. - Ty to
sprawisz. - Stella skina gow, tym razem z wikszym zapaem. - W midzyczasie - cigna
Ky - ja postaram si dopilnowa, by to, co si stao, nie powtrzyo si nigdy wicej -
poniewa odpowiedzialni bd tak samo martwi, jak Osman. Lepiej sobie poradz z
prowadzeniem wojny, jeeli nie bd musiaa jednoczenie zajmowa si handlem. A Grace
powiedziaa, e mam walczy, tak?
- Zgadza si. - Stella potara skronie. - W porzdku. Wiesz, gdzie powinnam zaoy
kwater gwn? W tej chwili adne miejsce nie wydaje si bezpieczne.
- adne nie jest - przytakna Ky. - Myl jednak, e nieprzyjaciel zajty jest teraz
umacnianiem si w Bissonecie. Poszukaj systemu z czynnymi ansiblami i maksymaln iloci
pocze z innymi ukadami. Le tam i zabierz Toby'ego - musi wrci do szkoy. Zatrudnij
dobrych ludzi...
- Nie jestem pewna, czy diamenty ciotki Grace wystarcz na to wszystko - zauwaya
Stella.
Ky machna rk.
- Mamy tutaj nasze konta; w innych miejscach rwnie. Furman dopiero co dostarczy
towar i otrzyma zapat; jestem pewna, e lwia cz pienidzy trafia na konto firmowe w
Crown&Spears. Jak tylko Vattowie wrc do gry, uzyskamy dostp do innych kont.
- Mogabym po prostu zosta tutaj.
- Owszem, jeeli uznasz, e to najlepsze miejsce. Decyzj pozostawiam tobie.
- Dobrze. Cho wolaabym, eby zostaa ze mn...
- Stello, wci zbyt mao wiem o handlu i zarabianiu, ty za raczej nie zrobisz tego, do
czego mnie wyszkolono. Chcesz, eby Rafe rozpracowa dla ciebie kwestie zwizane z
bezpieczestwem?
- Oddaaby go?
- Nie jest mj - odpara Ky. - Przyprowadziam go na wypadek, gdyby go potrzebowaa,
lecz decyzja naley do ciebie. Kada z nas mogaby skorzysta z jego usug, moe te wrci
do ISC. Cigle przypomina mi, e jest lojalny przede wszystkim wobec nich.
Stella zamylia si.
- Nie wydaje mi si, ebym go potrzebowaa. Moe pora, aby wrci do ISC i odkry, co
tam poszo le... Cho mgby przyda si tobie, gdyby naprawd powoaa do ycia t flot.
- Nie potrzeba nam kogo o podzielonej lojalnoci - uznaa Ky. - A myl, e doszoby do
tego. Logicznie rzecz ujmujc, monopol ISC zosta zamany w momencie, gdy spod kontroli
wymkn im si pierwszy ansibl pokadowy, wtpi jednak, aby byli gotowi to przyzna. Co
oznacza, e korzystanie przeze mnie z ansibli - a co dopiero mwi o przekazywaniu ich
innym - byoby dla niego trudne do zaakceptowania. W pewnej chwili napicie mogoby
okaza si zbyt wielkie.
* * *
Zanim Ky wrcia na okrt, Stella przygotowaa zarys biznesplanu. Utrzyma Katrine
Lamont na tej samej trasie, gdy mieli kontrakty cignione. Garyego Tobai pole na
wypraw handlow celem odnowienia kontaktw. Sprbuje skontaktowa si ze statkami
znalezionymi przez Ky, ktre nie uwierzyy w jej tosamo i pozbiera rozproszone resztki
flotylli Vattw. Wyszczeglnia zaog, ktr musiaa zatrudni oraz prawdopodobny bilans
zyskw i strat na najblisz poow roku, zaczajc ocen rynkw odwiedzonych przez ni w
trakcie pogoni za Ky na Cascadi. Bya pewna, e Gary wygeneruje zysk na samym
poczeniu Rosvirein z Cascadi.
- Genialne - uznaa Ky, czc si ponownie z kuzynk.
- Potrzebuj twojej autoryzacji w Crown&Spears - powiedziaa Stella. Nie wida po niej
byo ladu emocjonalnej nawanicy, jaka miotaa ni kilka godzin temu. - Skontaktowaam si
rwnie z tutejszymi wadzami szkolnictwa. Chc, ebymy obie ustanowiy nad nim prawn
opiek - jest nieletni - ale szkoy maj wietne, zarwno tutaj, jak i na planecie.
- Stello, jeste cudem pracy - oznajmia Ky. - Natychmiast zadzwoni do Crown&Spears.
- Zerkna na chronometr; mieli jeszcze godzin.
Stella wzruszya ramionami.
- Wykonuj swoj prac - powiedziaa. - Przejdmy do budetu. Ta cz moe ci si nie
spodoba. Ile chcesz na utrzymywanie Piknej Kaleen jako okrtu bojowego? Zakadam, e
bdziesz potrzebowa uzbrojenia i innych rzeczy, nie mwic ju o licie pac. Jak zamierzasz
to wszystko sfinansowa? Jeeli bdziesz walczy, a nie handlowa, to nie ma sposobu, eby
utrzymaa si samodzielnie.
- Masz racj - odpara Ky. - Nie mam pojcia, czego bd potrzebowaa, ani ile moesz
na to przeznaczy. Wrcimy do tego. Co z zatrudnianiem zaogi do Kat?
- To moje zadanie - powiedziaa Stella. - Nie martw si o to.
- Zaoga Furmana...
- Nie byaby wiarygodna. Rozumiem to. Uwierz mi: wszystkie referencje zostan
sprawdzone. - Po raz pierwszy umiechna si. - Ky, doceniam, co zrobia, teraz jednak czas
rusza dalej. Bdziesz miaa czym dowodzi, jak tylko znajdziesz si wrd wrogw.
Ky zamrugaa oczami. Stella miaa racj, co wcale nie czynio tego atwiejszym do
przeknicia. Czy naprawd moga zaufa Stelli, e pozostanie zrwnowaon i rozsdn
businesswoman, a nie zamieni si z powrotem w tamt rozhisteryzowan Stell sprzed paru
godzin? Musiaa - nie miaa alternatywy.
- Przepraszam - mrukna. - Dla mnie to take nowo.
- Wiem - powiedziaa Stella, umiechajc si szerzej. - A najzabawniejsze jest to, e
przedtem strasznie si baam, a teraz myl tylko o tym, jaka to bdzie wietna zabawa.
Mnstwo pracy, ale take... zabawy.
- Zadzwoni do Crown&Spears - zaproponowaa Ky. Nie chciaa zagbia si, co byo
zabaw, a co nie.
W Crown&Spears panowao pene zadowolenie z potwierdzenia susznoci dokonanej
przez nich weryfikacji tosamoci Ky oraz tego, e postawili na waciwego konia. Byli
gotowi speni kade yczenie kapitana Vatty odnonie firmowych i okrtowych rachunkw.
Oczywicie, Stella Vatta bdzie musiaa odwiedzi ich celem przeprowadzenia penej
procedury identyfikacyjnej, lecz crka byego prezesa z pewnoci bya waciw osob, by
przej dowodzenie...
- Stella zostaa adoptowana zaraz po narodzinach - poinformowaa ich Ky, uprzedzajc
propozycj porwnania DNA Stelli z prbk Jo. - Ale znam j cae ycie i rcz za ni.
- W porzdku, kapitanie Vatta. Po prostu musimy wcign j na list, eby nikt nie mg
podszywa si pod ni. Wie pani, czy figuruje w rejestrach innych oddziaw
Crown&Spears?
- Z pewnoci na Slotter Key - odpara Ky. - Jako dzieci wszyscy bylimy zgoszeni do
lokalnego oddziau banku. Nie wiem nic o innych oddziaach, jestem jednak pewna, e Stella
wszystko wam przekae. Ma wiksze dowiadczenie w sprawach administracyjnych ode
mnie, za to mniejsze w dowodzeniu statkiem, stanowi wic logiczn kandydatk na
zaoycielk tymczasowej siedziby firmy.
- Oczywicie - umiechna si kobieta na ekranie. - Czyli zostanie tutaj?
- Tego nie jestem pewna - odrzeka Ky. - Spodziewam si, i sama umwi si z pani. Ja
odlatuj. Mam swj okrt.
- Cascadia to wietne miejsce dla zaczynajcych - oznajmia kobieta. - Z przyjemnoci
pomoemy jej w wyborze lokalizacji biura i bdziemy wiadczy usugi dodatkowe.
- Jestem pewna, e chtnie skorzysta z pastwa pomocy - powiedziaa Ky. - Niemniej,
decyzja naley do niej. Zgodziymy si, e moje umiejtnoci najbardziej przydadz si na
pokadzie okrtu.
- Aha. W takim razie, ycz powodzenia, kapitanie.
Nastpnie Ky zadzwonia do obrocy z informacj, e kryzys rodzinny zosta zaegnany,
a Stella bdzie od tej pory prezesem Transportu Vattw.
Obroca przypatrywa si jej z profesjonalnie nieprzeniknion min.
- Jeeli jest pani tego pewna...
- Jestem.
- Czy podja pani decyzj w sprawie kapitana Furmana?
Przez ostatnie godziny nawet nie pomylaa o kapitanie Furmanie.
- Zapewniam, e produkty przebudowy tosamoci s niegrone i posuszne - cign
obroca. - Nie musi obawia si pani, e bdzie haaliwy, cho prawdopodobnie okae si
mniej inteligentny ni teraz i niemal zupenie pozbawiony wasnej inicjatywy.
Przez chwil napawaa si wizj Furmana, jako jej sugi - ulegego i pozostajcego stale
pod jej kontrol. Mogaby odpaci mu za wszystkie krzywdy, jakie jej wyrzdzi. Zaraz
jednak ta sama wizja odrzucia j. Stanowiby cig pokus dla tej jej czci, ktr
pogardzaa. Z drugiej strony, alternatyw bya mier.
- Czy Stella mogaby zosta jego straniczk? - zapytaa. Stella nie odczuwaaby
podobnych pokus.
- Nie - odrzek obroca, krcc gow. - Ofert zoono osobicie pani. Przypominam
rwnie, i taka kara uwaana jest tutaj za okrutniejsz.
- Nie chc by okrutna - powiedziaa Ky. - Tyle, e... skazywanie kogo na mier...
- Nie pani wyda wyrok - przypomnia jej obroca. - My ponosimy odpowiedzialno za
osdzenie go.
To ich system prawny, nie jej, przewidywa takie kary. mier albo zniszczenie jego
osobowoci i przebudowa w kogo, kto - wedug jej wyobraenia - by niewiele wicej, ni
biernym niewolnikiem. Czy poddane tej procedurze osoby cierpiay? Ktre zo byo
mniejsze? Znw nie udao si jej osign barwnych krgw medytacyjnych Szafirowych
Cyklan.
- Kiedy musimy odpowiedzie? - spytaa.
- Do jutrzejszej drugiej zmiany. - Obroca zmarszczy brwi. - Widz, e bardzo to pani
drczy, kapitanie Vatta. Ewidentnie jest pani osob etyczn i postrzega t sytuacj jako wybr
pomidzy dwiema zymi opcjami. My widzimy to odmiennie, zgodnie z naszymi prawami.
Moe polecibym pani duchowego doradc, ktry lepiej wyjaniby nasz punkt widzenia?
- Nie, dzikuj - odrzeka Ky. Wiedziaa, e cho decyzja bya trudna, odwlekanie jej
niczego nie zaatwi. Wiedziaa, co wolaaby na miejscu Furmana. Ale czy on wolaby to
samo? Pozbawi si prawa do wymagania od niej, by zastanawiaa si nad jego preferencjami,
niemniej, uczyni ten ostatni krok. - Chc zapyta kapitana Furmana, co sam by wola. Czy to
moliwe?
Obroca ponownie zmarszczy brwi.
- Jest pilnie strzeony. Myl, e mog zapyta odpowiednie wadze. Ale to wysoce
nieprzepisowe.
- Jeeli nie bd moga zada mu tego pytania, zdam si na wasz osd - oznajmia Ky. -
Ja rwnie uwaam prowadzenie ycia jako kto inny za bardziej odraajce od mierci. Jeli
jednak ustal jego preferencje w tej kwestii, bd zobligowana do postpienia zgodnie z nimi.
- Zapytam.
Rozdzia 21
Wedug stranika wiziennego odpowied Furmana bya zbyt wulgarna, by mg j
przytoczy.
- W zasadzie chodzio o to, e prdzej umrze, ni odda si pod pani kuratel - powiedzia
oficer. - Twierdzi, e pani rodzina oszukiwaa go i okradaa, odkd tylko zacz u was
pracowa, lecz biorc pod uwag jego zachowanie, odkd go aresztowalimy, nie wierz w
ani jedno sowo.
- Chcia weni si w rodzin - wyjania Ky. - Dziewczyna wysza za innego, kiedy by
w podry.
- Aha. Ten typ. C, to nie moja sprawa, kapitanie Vatta, ale na pani miejscu wolabym
trzyma zgni saatk owocow w szafce, ni mie przy sobie kogo takiego, nawet po
przebudowie tosamoci.
- Dzikuj - powiedziaa Ky. - Skontaktuj si z obroc.
Syszc decyzj Ky, obroca pokiwa z aprobat gow.
- Bardzo mdrze, kapitanie. Uzyskaa pani opini winia. Rwnie zgodnie z nasz
tradycj, mier jest bardziej miosiern kar. Nie musi pani martwi si, e bdzie cierpia, z
wyjtkiem paru dni oczekiwania, co moemy zagodzi farmakologicznie. Stosowana przez
nas metoda egzekucji jest cakowicie humanitarna.
Ky zastanawiaa si, czy jakkolwiek mier mona uwaa za cakowicie humanitarn,
lecz chwila nie bya odpowiednia, by to roztrzsa.
- Dzikuj za pomoc - powiedziaa. - Moja kuzynka Stella przejmie funkcj prezesa firmy
i mam nadziej, e moe pan poleci kogo do obsugi prawnej, gdyby postanowia zosta na
Cascadii.
- Oczywicie - zapewni j obroca. - Pomog z prawdziw przyjemnoci.
Dwa punkty z gowy, pora bra si za pozostae. Ky przejrzaa oczekujce wiadomoci.
Raport suby reprodukcyjnej psw informowa, e Hultaj by nie tylko zdrowy, lecz take
bardzo podny i pierwsze porcje jego spermy zostay sprzedane za oszaamiajco wysok
cen, znacznie korzystniejsz od pierwotnie ustalonych. Edukacja Toby'ego zostaa
zapewniona, niezalenie od szkoy, jak wynajdzie mu Stella. Wezwaa go z pomieszczenia
inynierskiego; Hultaj jak zwykle drepta za nim, energicznie merdajc ogonkiem.
- Dojdzie do pewnych zmian - oznajmia Ky, gdy usiad naprzeciwko niej. - Stella
przejmuje firm jako prezes Vattw; wie o robieniu interesw wicej ode mnie. Zostaniesz z
ni...
- Lubi statki! - zawoa Toby. - I nie jestem bezuyteczny. Ciko pracowaem...
- Wiem. Ale musisz dokoczy nauk. Pierwsz podr masz ju za sob; czas wraca do
szkoy. Stella wszystko zorganizuje.
- A co z Hultajem? - Toby sign w d, by podrapa psa za uszami.
- Zatrzymasz go, rzecz jasna. To twj pies. Jeeli Stella zostanie tutaj, to na Cascadii jest
bardzo cenny; ju przynis tyle pienidzy, e wystarczy na opacenie wikszoci szk. Przy
jego potencji bdziesz mia niez sumk na czarn godzin, kiedy wrcisz do floty.
- Bdziemy mie flot? - zapyta Toby. Wyglda strasznie dojrzale, tylko stopy i ciao
nie nabray jeszcze waciwych proporcji.
- Tak - potwierdzia stanowczo Ky. - Stella odbuduje Transport Vattw, a ja zrobi
wszystko, co w mojej mocy, by uczyni przestrze z powrotem bezpieczn dla wszystkich
kupcw.
Toby krzywi si przez chwil. Hultaj wskoczy mu na kolana i poliza po twarzy.
Chopiec rozemia si i umiechn do Ky.
- To chyba nie bdzie takie ze. Mam na myli szko. Inne dzieciaki. Wicej miejsca...
- Stella zadecyduje, gdzie zaoy siedzib - powiedziaa Ky. - Jak tylko znajdzie
odpowiednie miejsce, bd gotowy do przeprowadzki.
- Moe pewnego dnia wrc nawet do domu - rzuci Toby. - Jeli moi rodzice... - Zamilk.
- Jeli twoi rodzice yj - co jest moliwe - bd z ciebie bardzo dumni - rzeka Ky.
Bdzie jej brakowao radosnej obecnoci Toby'ego i nawet stukotu pazurw Hultaja o pokad.
Ale nie odpowiedzialnoci za dzieciaka na pokadzie w niebezpiecznych czasach. - Ile czasu
potrzebujesz na spakowanie si?
- Niewiele - odrzek Toby. - Bd gotowy.
Nastpne w kolejce czekay notatki o przewoonym przez Kat cargo - zapytania
nabywcw i pytania spedytorw o przestrze adunkow na nastpny lot. Przesaa je na
skrzynk Stelli. Co za ulga, e nie musiaa wicej zajmowa si tymi sprawami. Nastpnie,
wniosek o now rejestracj okrtu. Oficjalne potwierdzenie jej tosamoci uprawomocniao
jednoczenie przejcie Piknej Kaleen. Przerejestrowanie zostanie zatwierdzone po
uiszczeniu zapaty. Jaka bdzie nowa nazwa?
Rozwaaa wiele nazw, starych jak okrty wojenne morskich flot pradawnej Ziemi:
Zemsta, Zwycistwo, Awangarda, Niepokonany, miay, Pancernik, Enterprise. Gdyby
chciaa, aby jej okrt uchodzi za jednostk kupieck z uprawnieniami kaperskimi, powinna
nada mu bardziej pokojow nazw, skoro jednak zamierzaa powici si czysto wojskowej
misji... Okrt bojowy powinien mie bojow nazw.
Czy uycie przez ni jednej z tych staroytnych nazw byoby oznak braku szacunku?
Wzruszya ramionami. Prawdopodobnie kada kosmiczna milicja i flota morska korzystaa z
najlepszych z nich; oryginalno znaczya mniej ni efekt, jaki odpowiednia nazwa wywieraa
na zaog i nieprzyjaci. Okrt Osmana zasugiwa na dobr, mocn nazw. Zwycistwo
byoby zbyt pretensjonalne - gupot jest ogasza wiktori przed jej odniesieniem. Za to
Awangarda - cakiem dobre. Pionier, lider - tym wanie chciaa by. Do tego zmierzaa.
W aktualnym rejestrze Cascadii nie figurowa statek o takiej nazwie. Wprowadzia j;
chip okrtu zostanie zaprogramowany i dostarczony w cigu dwudziestu czterech godzin po
przekazaniu bardzo wysokiej opaty. Uruchomia przelew.
* * *
Nastpnego ranka na tablicy przylotw pokaza si Dar Sharry, zmierzajcy szybko w
stron Cascadii; przycumuje do stacji za trzy dni. Ky spodziewaa si, e Argelos przyleci za
ni i kontynuowaa przygotowania do startu. Na pocztku drugiej zmiany zadzwonia Stella z
informacj, e znalaza miejsce na biuro i mieszkanie.
- Chcesz, ebym odesaa ci Toby'ego?
- Jeli jest gotowy. Lepiej przydziel mu ochron, na wypadek gdyby kto mia chrapk na
tego psa.
- Moemy wysa Hultaja kurierem.
- Dobry pomys. Uwierzysz, e znalazam apartament z ogrodem na Zachodniej Pitej? Ci
ludzie maj wira na punkcie drzew.
- Zauwayam - mrukna Ky.
- Dziki za zaatwienie sprawy w Crown&Spears. Powiadomili ju wszystkie oddziay w
zasigu ansibla, bdziemy wic mogy w razie potrzeby dokonywa przeleww midzy nimi.
Szkoda, e nie mamy dostpu do kont Furmana.
- Kosztowaoby nas to opaty prawne - zauwaya Ky. - O ile inne jurysdykcje uznayby
wyrok Cascadii. Ale decyzja naley do ciebie.
- Mam ju zrby zaogi Kat - cigna Stella. - Bdzie gotowa do startu za dzie lub dwa.
I mamy adunki.
- Znakomicie - pochwalia Ky. - Chciaabym umieci na Garym Tobai ansibl
pokadowy, a drugi zostawi tobie. Dziki temu pozostaniemy w kontakcie. Moe znajdziesz
tutaj kogo, kto mgby je produkowa, eby wyposay w nie wszystkie statki Vattw. -
Cho byo to niebezpieczne, gdyby spraw odkryo ISC.
- Dobry pomys - zgodzia si Stella. - Daoby to Transportowi Vattw znaczn przewag
nad konkurencj. Przelij je; uprzedz kapitanw, eby si ich spodziewali. Podelesz
rwnie montaystw?
- Tak - obiecaa Ky. - Jest co jeszcze - w systemie pojawi si okrt ze Slotter Key...
- Widziaam - przytakna Stella. - Twj przyjaciel?
- Tak myl. Musz porozmawia z zaog... Uwaasz, e powinnam omwi moje plany
z wadzami Cascadii?
Stella zastanawiaa si przez chwil.
- Prawd mwic, porozmawiaabym z Rafem. Mam wraenie, e w zalenoci od
kwestii, s albo bardzo wyrozumiali, albo strasznie zasadniczy. By tutaj wczeniej; moe
mie wiksze wyczucie.
- I tak musz z nim pogada - mrukna Ky.
* * *
Rafe wysucha jej planw.
- Myl, e pora, abym ci opuci - oznajmi, kiedy skoczya.
Cho na poy spodziewaa si takiej odpowiedzi, poczua ukucie. Przywyka do jego
bystroci, zdumiewajcej biegoci w sprawach technicznych, nawet umiejtnoci
wyprowadzania jej z rwnowagi. Czekaa, czy powie co wicej.
- Zakadanie midzygwiezdnych si kosmicznych to twoja sprawa, nie moja - cign. - Ja
musz wraca do ISC. Nie byem jeszcze w tutejszym oddziale, a instynkt podpowiada mi, e
co zego dzieje si w siedzibie gwnej. Na razie nie chc si ujawnia.
- Mylaam, e miae nie wraca - zauwaya Ky.
- To sytuacja alarmowa - odrzek Rafe. - Co jest nie tak - oprcz piratw, jak sdz -
bowiem w przeciwnym razie uruchomionoby znacznie wicej ansibli. Ojciec moe nie chcie,
ebym zosta, raczej jednak nie kae zatrzyma mnie w wejciu, a mam wane informacje,
ktrych nie chc przekaza w inny sposb. Na przykad o ansiblach pokadowych, do nie
uywania ktrych nie chcesz si zobowiza.
Ky pokiwaa gow.
- A cz twojej zaogi odetchnie z ulg, kiedy odejd - doda Rafe. - Martin nadal mi nie
ufa, cho ceni moje umiejtnoci. Powiem Stelli, dokd si udaj. Wrc, eby poegna si
bardziej oficjalnie.
Co rzekszy, odwrci si i wyszed, a Ky powrcia do planowania. Jak miaa finansowa
flot? Wyposaenie jednego statku kosztowao wystarczajco duo, a innych... Bdzie
musiaa wcign do wsppracy sojusznikw, rzdy, albo... kogo. Stella zadzwonia, e jest
gotowa na przyjazd Toby'ego i podaa adres apartamentu. Ky odprowadzia go. Po jego
wyjedzie okrt wydawa si zbyt cichy, cho wcale nie by haaliwym chopcem. To ten
pies, powiedziaa sobie. Cieszya si z pozbycia si go. mierdzia, a na okrcie byo
wystarczajco duo zapachw.
Nastpnego ranka koczya zamwienie dla dostawcy okrtowego na racje ywnociowe,
gdy w jej drzwiach stan Rafe, tym razem ubrany w szykowny garnitur, zamiast
kombinezonu pokadowego, w jakim chodzi przez ostatnie tygodnie.
- Stella boi si ciebie - oznajmi, opierajc si o grd.
- Wtpi - odpara, zaznaczajc w zamwieniu opcj KOMPLETNE i wysyajc je.
Wzia si za list ycze Gannettw odnonie dodatkowej amunicji.
- Powanie - upiera si Rafe. - A j nieatwo przestraszy. Na swj sposb, nasza Stella
jest cakiem dzielna.
Ky nie miaa pojcia, co na to powiedzie - nigdy nie mwia, e Stella nie bya odwana
- wic dalej przewijaa list zakupw. Na Cascadii nie byo czego tak duego, jak MilMart
Express na Lastway, mieli jednak dwch dealerw, ktrzy posiadali wikszo pozycji z
zapotrzebowania Gannettw. Pytanie tylko, czy byo j na to sta?
- Zastanawiam si, czy ty chocia wiesz, kim jeste - cign Rafe lekko kpicym tonem,
ktry sprawia, e Ky czerwienia kark.
- Tak myl - odpara, nie podnoszc wzroku. - Czowiekiem, mod kobiet... twoim
naturalnym upem, jak przypuszczam. - Zerkna na niego.
Przez chwil, nim maska wrcia na miejsce, Rafe wyglda na zaskoczonego i
przeraonego.
- le mnie oceniasz, kapitanie. Moim naturalnym upem s zadowoleni z siebie gupcy.
Mode kobiety... c, przynajmniej te, ktre nie s zadowolonymi z siebie idiotkami... widz
we mnie raczej starszego brata, ktrego zawsze chciay mie.
Ky parskna miechem.
- Ty? Opiekuczym, starszym bratem?
Rafe skrzywi si.
- Widz, e mi nie wierzysz i masz do tego prawo. Myl sobie o mnie, co chcesz. Ale,
kapitanie, mwiem absolutnie powanie, e przeraasz Stell i o tobie rwnie. Wiesz, co
masz w rodku i nie chodzi mi o ansibl czaszkowy.
Ky przeszed lodowaty dreszcz.
- Jeste zabjc, kapitanie. Zao si, o co chcesz, e nie wiedziaa o tym, dopki to si
nie stao. e mylaa o sobie w taki sam sposb, w jaki Stella opisywaa mi ciebie kilka lat
temu: mia dziewczyna, sumienna, rzetelna, nudna, pracowita i szanowana w rodzinie. -
Przekrzywi gow. - Mam racj i doskonale o tym wiesz. Dobra Ky, przeciwwaga dla gupiej
Stelli. - Urwa; Ky milczaa. Syszaa, jak serce wali jej w piersi. - A potem zabia po raz
pierwszy w yciu. I gdzie gboko w rodku poczua co, czego nie znaa wczeniej.
Spodobao ci si to.
- Ja... - Ky zacisna szczki. Mia racj; widzia to. Czy wszyscy inni te?
- Wiesz, widziaem ci, kiedy wrcia po zabiciu Osmana. Do tamtej chwili to radosne
uniesienie i determinacja, by zetrze si z napastnikami mogy by skutkiem wojskowego
szkolenia lub zrodzonej z niewiedzy brawury. Nie byem pewny. Ale potem - wiedziaem. Ty
nie zabia go tak po prostu; ciebie radowao zabicie go.
Zalay j obrazy: chaotyczny wir tamtej walki... fina, ktry faktycznie dostarczy jej
mnstwa przyjemnoci. Poczua wstyd; czua gorco na twarzy, gdy Rafe mwi dalej.
- Rzecz w tym, kapitanie, e kiedy dobry czowiek, taki jak ty, odkrywa zakazane,
wywoujce poczucie winy przyjemnoci, musi co zrobi, eby przetrwa. Nie jeste
Osmanem i nie chcesz by taka, jak on...
- Moe... - Ky zajkna si, lecz zmusia do wyrzucenia z siebie reszty: - Moe jestem
taka, jak on; moe tak wanie zaczyna.
- Nie. - W gosie Rafe'a nie byo cienia wtpliwoci. - Nie jeste. Jeste dobrym
czowiekiem - przyzwoitym - ktremu zdarzyo si czerpa przyjemno z zabijania zych
ludzi.
- aden dobry czowiek...
- Posuchaj. Wiem, z czym si borykasz. - Rafe skwapliwie wycign rk i dotkn jej
ramienia. - Nie jeste pierwsza, ktra to przeywa. Masz racj: wikszoci ludzi zabijanie nie
bawi. Wymiotuj, pacz...
- Wymiotowaam. Po pierwszym razie.
- Tak jest. Naturalna reakcja fizjologiczna. Jestem pewny, e mwili ci o tym na
Akademii.
- Owszem, mwili. - Ky prbowaa uspokoi oddech.
- Wikszo ludzi nie czerpie przyjemnoci z zabijania. Prawdopodobnie jest to wana
reakcja biologiczna, bo w przeciwnym razie dawno wyniszczylibymy ras ludzk. Lecz
niewielki procent odczuwa co takiego i jest to jak umiejtno wyczucia pewnych smakw
lub zapachw - umiejtno wrodzona, ktrej nie mona sobie wybra. Rozumiesz?
- Ja... nie mam pojcia, jak mogoby do tego doj. W kadym razie nie na wiecie typu
Slotter Key. Mamy kontrol genetyczn; rodzice mog wybra pakiety genw...
- Ale geny odpowiedzialne za odczuwanie przyjemnoci z zabijania nie zostay jeszcze
rozpoznane - powiedzia Rafe. - Przynajmniej nie na moim wiecie, ktry jest co najmniej
rwnie rozwinity, jak twj.
- Skd o tym wiesz?
- A jak mylisz? - Skrzywi si. - Kapitanie, dostrzegam w tobie to samo, co nosz w
sobie. - Urwa i zapatrzy si w pustk. Ky nie poruszya si, ani nie odezwaa. W kocu
podj: - Kiedy miaem dziesi albo jedenacie lat, kto wyczy alarm w naszym domku
letniskowym. Wamali si popoudniu, ukryli i zaczekali, a dzieci poszy do ek. Rodzice
wyszli wieczorem. Niaka siedziaa na dole i plotkowaa z kuchark. - Przerwa i pokrci
gow. - Obudziem si - do dzi nie wiem, dlaczego. Jaki haas, poruszenie powietrza.
Niewane; rozbudziem si natychmiast i wczyem wiato. - Kolejna przerwa, tym razem
dusza. Ky rozpoznaa t zamylon min.
- Mia na sobie programowalny kombinezon - opowiada dalej Rafe. - Czarny zaraz po
wczeniu wiata, ale ju po kilku sekundach uruchomi si ruchomy kamufla - jestem
pewny, e mielicie takie w wojsku. - Ky milczco przytakna. - Migajce i zmieniajce si
barwy utrudniay ledzenie ruchw. Uwierz mi, e zerwaem si z ka w uamku sekundy.
Prbowaem przemkn koo niego i uciec przez drzwi, ale zapa mnie i zaczem z nim
walczy. Od sidmego roku ycia wiczyem sztuki walki, ale byem tylko dzieckiem, a on
by dorosy. Robiem, co mogem, ale pokonaby mnie... gdyby nie to, e kupiem sobie
pamitkow replik miecza ze Starej Ziemi, a mj instruktor pokaza mi kilka ci i pchni.
Udao mi si zerwa bro z hakw i uderzy napastnika w nadgarstek na tyle mocno, eby
mnie puci. Oczywicie, miecz by tpy, a nawet, gdyby by ostry, to pewnie i tak nie
przebiby kombinezonu, lecz klinga okazaa si wystarczajco twarda, by drugim ciosem
zmiady mu tchawic. Nawet nie zauwayem, co zrobiem - puci mnie, a ja pobiegem
uruchomi alarm.
- Mmm... - mrukna Ky, zachcajc go do dalszej opowieci.
- Oczywicie, nie dziaa. Miaem wtedy dziecicy implant, lecz wszyscy w rodzinie byli
wyposaeni w telefony czaszkowe; nadaem sygna alarmowy. Pamitam, e kiedy patrzyem
na lecego na pododze napastnika, czuem... triumf. Nie wiedziaem wtedy, czy umar, czy
dopiero kona. Dla mnie liczyo si, e pokonaem dorosego. Nie baem si. Byem za gupi,
eby si ba. Mylaem, e w tej sytuacji zachowaem si bardzo przytomnie i logicznie.
Musiaem obroni siostr, a czarnych charakterw mogo by wicej. Potrzebowaem lepszej
broni. Ojciec trzyma bro myliwsk pod kluczem, a ja nie znaem kodu, lecz w tym
momencie kombinezon zabjcy zakoczy sekwencj kamuflujc i zobaczyem, w co by
uzbrojony. Zabraem pistolet - pamitam, e byem bardzo ostrony: znalazem przecznik i
zabezpieczyem go - i wyszedem na korytarz. - Westchn. - Strzeliem do pierwszego
poruszajcego si ksztatu, co okazao si suszne, a potem do drugiego, co ju suszne nie
byo... To by nasz zwierzak, cakowicie niegrony. Trzeci napastnik uciek. Kiedy
przyjechali rodzice i zesp ratunkowy - dosownie w odstpie kilku sekund - zajmowaem
prawidow pozycj do ostrzeliwania drzwi frontowych, a siostr uzbroiem w pistolet
drugiego wamywacza i kazaem pilnowa tylnego wejcia. Wpada w histeri, bo musiaa
przej przez kuchni, gdzie leay martwe kucharka i niaka.
Ky nie wiedziaa, co powiedzie; przygldaa si powanej twarzy Rafe'a, wyobraajc
go sobie jako jedenastolatka. Jak musia si czu i wyglda.
- Zabrano mnie do terapeuty, eby pomc mi otrzsn si z szoku, ktrego powinienem
dozna - cign Rafe. - Jako uczciwy jedenastolatek, ktrym wtedy byem, dokadnie
opisaem terapeucie moje odczucia. Szybko dowiedziaem si, e nie takich reakcji ode mnie
oczekiwano.
- Musiao by ciko - powiedziaa Ky.
Skrzywi si.
- Owszem. Terapeuta przestrzeg rodzicw o ryzyku, e zostan przestpc i e
potrzebuj dugotrwaej i intensywnej terapii, najlepiej w odosobnieniu. - Przekn lin. -
Siostra baa si mnie. Wszyscy mi to mwili. Widziaa, jak zabijam drugiego napastnika;
kiedy do niego strzeliem, nis j na ramieniu, zwizan i zakneblowan. Widziaa, jak
zastrzeliem naszego zwierzaka. Przyznaj, e uderzyem j w twarz, eby przestaa krzycze
i wzia si za pilnowanie tylnych drzwi. Wszyscy uznali, e nigdy nie byem dobrym
chopcem, za jakiego mnie do tej pory uwaali i e ukrywaem w sobie potwora.
- Ale ocalie j i siebie.
- Owszem, lecz jedenastolatek nie powinien by do tego zdolny - odpar Rafe. - Zreszt,
nie zamierzali dyskutowa z terapeut i upiera si, e s dumni z zabicia przeze mnie dwch
dorosych profesjonalistw. e podobao im si to, co wtedy czuem. - Pokrci gow ze
smutnym umiechem. - To wszystko byo win zepsucia mnie przez dobrobyt. Syszaem, jak
ojciec w ten sposb tumaczy mnie ludziom - matka rwnie, jeli ju o tym mowa. Nigdy
nie przyszo mi do gowy, eby skama lub e mgbym wpdzi si w kopoty, mwic
prawd.
- To okropne! - zawoaa z oburzeniem Ky. - Powinni widzie w tobie bohatera.
Wzruszy ramionami.
- Wiesz lepiej. Co pomylaaby sobie twoja rodzina o sposobie, w jaki zabia Osmana?
Czy wasza religia, o ktrej opowiadaa mi Stella, nie nawouje do wyrzeczenia si
przemocy? A propos, radzisz sobie z tym?
- Nie - przyznaa Ky. - Nie widz ju w tym najmniejszego sensu.
- Taaa. Ja te nie. Pamitam zrywanie kwiatw i dekorowanie domowego otarzyka, ale
po tym wszystkim... Nie wiem nawet, po co. Tak czy owak, po szeciu miesicach rodzice
wysali mnie do szkoy z internatem dla trudnych chopcw. Terapeuta przekona ich, e to
jedyny sposb na uczynienie ze mnie odpowiedzialnego obywatela. Byo to pouczajce w
sposb, ktrego nie przewidzieli. Byem ofiar wasnej naiwnoci i cierpiaem za co, czego
nigdy nie zrobiem. Uznaem, e fajniej bdzie odpowiada za co, co naprawd zrobiem, a
potem, e jeszcze ciekawiej bdzie nie da si przyapa. Co, rzecz jasna, potwierdzio
suszno opinii terapeuty. Przez dugi czas sam w to wierzyem. Ten, kogo cieszya przemoc
lub zabijanie, musia by zy do szpiku koci. Rwnie dobrze mogem by zy i cieszy si
tym.
- Czy dlatego rodzina skazaa ci na zesanie?
- Czciowo. Ukoczyem tamt szko wci zainteresowany nauk - pomimo
ustawicznych kopotw udawao mi si zdobywa dobre stopnie - lecz na uniwersytecie
czyhao zbyt wiele... pokus. Po trzeciej ciy, tym razem z crk czonka Rady, mj ojciec
mia do.
- Nadal tak uwaasz? Jak zy, to na zawsze?
- Nie. Ale dochodziem do tego przez wiele lat i nie chc, eby powtrzya moje bdy.
Ky - kapitanie - jeste tak sam osob, jak bya, tyle e z bagaem wiedzy o sobie, ktrego
wczeniej nie miaa. Obserwuj ci, odkd wszedem na pokad; widziaem, jak robisz
mnstwo rzeczy, z waleniem mnie w plecy wcznie. Jeste bystra i uczciwa - prawd
mwic, uczciwsza ode mnie lub Stelli. Jeste z gruntu porzdnym czowiekiem. Ten
niewielki dreszcz, ktry czujesz, kiedy kogo zabijasz, naprawd niczego nie zmienia.
- To nie jest... suszne!
- Zabijanie niewaciwych ludzi nie jest suszne. Odczuwanie tego, co czujesz, jest po
prostu... odczuwaniem. Musisz tylko - tak samo, jak ja - nauczy si kontrolowa to, eby
tob nie zawadno. atwiej tak, ni da si zaklasyfikowa na najblisze dziesi -
pitnacie lat jako potencjalny sadystyczny, seryjny morderca... Tego wanie chciabym ci
oszczdzi.
- Nie chciae zabi tamtego czowieka... tamtego agenta na Lastway - przypomniaa
sobie Ky, skadajc wreszcie fragmenty ukadanki w cao.
- Nie. Mgbym uzna jego mier za niezbdn lub e ISC i tak zlecioby zlikwidowanie
go, ale nie chciaem sam go zabija. Tak jest... zbyt prosto - zosta zabjc, patnym lub
dziaajcym w imi wasnych ideaw. Nie pozwol, eby to si powtrzyo.
Co oznaczao, e jednak doszo do powtrki. Ky stumia dreszcz.
- Martwiam si...
- Oczywicie, e tak. Dlatego wanie moesz przesta si martwi.
- Kiedy dowiedziaam si o mierci ojca, pomylaam sobie nawet, e przynajmniej nie
dowie si o mnie...
- Mmm. Nie wierzysz zbytnio w ycie pozagrobowe, co?
- Szafirowi Cyklanie wierz w niewiadomy powrt - wyjania nieco sztywno Ky. - Ale
nie jestem pewna, czy wci jestem Szafirow Cyklank. A ju z pewnoci nie jestem
Modulank.
Machn rk.
- Zapomnijmy o teologii. Czy rozumiesz, co do ciebie mwi? Nie jeste sadystk. Nigdy
nie widziaem, eby zrobia co okrutnego. Nie lubisz zabija. Obserwowaem ci, kiedy
nieoczekiwanie zmar tamten szpieg. Jak dotd, zabijaa tylko w potrzebie, by ocali statek i
zaog.
Nie zaczniesz zabija z innych powodw, chyba e sobie na to pozwolisz, a moim
zdaniem jest to raczej mao prawdopodobne... Chyba, e uznasz to za nieuniknione.
- Chcesz powiedzie, ebym nie martwia si tym uczuciem przyjemnoci?
- Niedokadnie. Ludzie s ludmi. Szukamy przyjemnoci. W obecnej sytuacji moesz
czsto odczuwa pokus. Musisz przyzna si do tego, przynajmniej przed sam sob,
obserwowa i panowa nad sob. Ale zamierzasz toczy wojn. Znowu zabijesz - na tym
polega wojna. I znowu poczujesz przyjemno, poniewa tak jeste zbudowana. Jeli
pozwolisz, by lk przed t przyjemnoci powstrzyma ci od walki, doprowadzisz do mierci
innych ludzi. A znajc ciebie, wpadniesz wtedy w studni poczucia winy. - Przez chwil na
jego obliczu maloway si smutek i znuenie, zaraz jednak zmusi si do krzywego umiechu.
- Jeeli zastanawiasz si wanie, jak powiedzie, e nie chcesz by taka, jak ja, to wa miao.
Wiem o tym i wiem, e taka nie bdziesz. Czy to pomoe?
- Tak. - Ky czua si rwnie wyta, jak on i wcieka na jego rodzicw i terapeut. -
Wci nie potrafi sobie wyobrazi, jak mona byo powiedzie dziecku, e jest skazane na
bycie zym, podczas gdy ty uratowae siebie i siostr. Powinni by z ciebie dumni. - Mwic
to, sama zastanawiaa si, czy ojciec byby dumny z niej.
- Zabiem dwch dorosych. - Rafe wzruszy ramionami. - Nie okazaem alu. Potrafi
zrozumie ich punkt widzenia, cho go nie podzielam. A uczestniczy w tym bardzo drogi i
ekskluzywny terapeuta, polecony przez duchowego powiernika mojej rodziny. Dopiero
pniej dowiedziaem si, e hodowa pewnej psychologicznej metodzie, niezbyt cenionej
przez reszt wszechwiata. Lecz mj ojciec poprosi o najlepszego specjalist i dosta
najdroszego.
- Czy twj ojciec nadal uwaa, e jeste zy?
- Nie jestem pewny. Nie spotkalimy si twarz w twarz od wielu lat, lecz praca, jak
wykonaem dla firmy, chyba zagodzia jego nastawienie. Kiedy ostatni raz rozmawialimy
przez ansibl, powiedzia, e chtnie mnie znowu zobaczy. Nie byo to moe zaproszenie na
bankiet z pieczonym cielakiem, lecz przynajmniej nie byo w tym wrogoci.
- Czyli... tam wanie si udajesz?
- Tak. - Rafe odwrci wzrok, jakby z zakopotaniem. - Martwi si, e pomimo takiego
zamieszania nie nadali sygnau do mojego ansibla czaszkowego. Owszem, do dwustronnego
poczenia potrzebne jest zewntrzne rdo zasilania, lecz wiedziabym, e ogosili alarm.
Cascadia jest wystarczajco blisko domu - a ansible dziaaj i tutaj, i tam - wic powinienem
mie jakie wieci.
- Czekaj, mwie przecie, e ansible pokadowe nie mog podczy si do zwykej
sieci...
- Ale czaszkowe mog - wyjani Rafe i unis brwi. - Prawd mwic, kapitanie, jeli
chciaaby oszuka ISC na opatach za ansible, to jest to cakiem proste. Mog ci pokaza...
- Niewane - ucia Ky. - Nie zakadam korzystania z tego urzdzenia.
- Dobry dowdca nie lekceway adnego rda przewagi - owiadczy z powag Rafe. -
Ale wracajc do mojego planu podry. Mgbym zadzwoni do domu, korzystajc z cza
komercyjnego, jeli jednak mamy kopoty na planecie, zaalarmowabym czarne charaktery.
Zakadajc, e mj ojciec jest tym dobrym, spadn na hieny, zanim zorientuj si, kto ich
zaatakowa. - Umiechn si dziko.
- Kiedy... - Reszta:... znowu ci zobacz utkna jej w gardle. Po minie sdzc i tak
usysza.
- Nie wiem - odpar. - Moe pewnego dnia, kiedy bdziesz si tego najmniej spodziewa,
poczujesz zapach limonki i pomylisz o mnie, a ja tam bd, obierajc j ze skrki.
Zapewniam, e z wycznym zamiarem doprawienia sobie drinka.
Ky rozemiaa si wbrew sobie.
- Rafe, ty zawsze masz jakie zamiary. Kiedy wyjedasz?
- Dzisiaj. Nadarzy si frachtowiec - niestety, nie Vattw - i kupiem ju bilet. Na jedno z
moich podrnych nazwisk, rzecz jasna. A teraz, jeli chcesz, pora nauczy ci paru sztuczek,
moliwych dziki naszej wsplnej umiejtnoci.
Skina gow. Byoby gupot lekceway przewag. Wyobraaa sobie, co pomyli
sobie zaoga o nich dwojgu, zamknitych na tak dugo w kajucie, ale nie musiaa si przed
nimi tumaczy. Nie bya bardziej skonna od Rafe'a wyjawia istnienia technologii, ktra w
jeszcze wikszym stopniu uczyniaby z niej cel atakw. Dwie godziny pniej Rafe zakoczy
lekcj przypominajc jej, e nie miaa zewntrznego gniazda, w jakie on sam by
wyposaony.
- Moesz korzysta ze swojego - powiedzia - ale nie jest ono przystosowane do adunku
potrzebnego ansiblowi. Co ogranicza ci do odbioru i bardzo krtkich transmisji. Zalecam
korzystanie wycznie w sytuacjach alarmowych.
- Tak zamierzam robi - zapewnia Ky, marszczc nos. Jej pierwsze dowiadczenia z
dziwnymi wraeniami i nieprzyjemnymi zapachami skutecznie odstrczay j od
eksperymentw.
- I nie przerzucaj oprogramowania bezporednio z implantu do implantu, jak my to
zrobilimy, bo przekaesz to komu innemu.
- Tego rwnie nie zamierzam robi.
- Czy przy okazji zapisao ci kody w implancie? Powinny znajdowa si w podkatalogu
ISC...
- Tak - potwierdzia Ky.
- Jeste uczciwa i nie uyaby ich do darmowych pocze, ale w razie potrzeby... Te
kody zadziaaj poprzez interfejs kadego ansibla. - Przecign si. - No c, id sobie. Nie
przypuszczam, aby pozwolia mi okaza szacunek i uczucia, jakie do ciebie ywi...
- Nie - odpara Ky - ale dzikuj, e zapytae.
- Jeste okrutn, pozbawion serca kobiet - oznajmi. - Lecz pewnego dnia... - Co
mwic, wyszed.
Rozdzia 22
Dwa dni pniej do Stacji Cascadii przycumowa Dar Sharry, a kapitan Argelos
zadzwoni do Ky.
- Musimy porozmawia. Gdzie moemy si spotka?
- Mj okrt jest zabezpieczony - odpara Ky. - Ma now nazw... Awangarda.
- Dobrze. Bd za nieca godzin.
Ky zamwia napoje i wydaa dyspozycje ochronie. Polecia Martinowi wyj po
Argelosa do doku i przyprowadzi go do jej biura.
* * *
- Po odlocie pani kuzynki sytuacja na Sallyonie bardzo si pogorszya - zacz Argelos,
zanim jeszcze usiad. - Od czasu opuszczenia przez pani systemu, pojawio si w nim sporo
statkw z Bissonetu. Frachtowce, prywatne jachty, okrt Agencji Kosmicznej Bissonetu,
dwch kaprw - kady z wieciami gorszymi od poprzednika. - Argelos osuszy kufel. - Idioci
z Sallyonu cay czas powtarzaj, e nie chc kopotw, ale nieuzbrojone statki kupieckie
zaczy ucieka zaraz po pani i ta sytuacja trwa. Czy Konfederacja Moskiewska wie o pani
pomysach?
- Nie - odpara Ky. - Miaam tutaj inne kopoty. Byy pracownik Vattw okaza si
szpiegiem Osmana i prbowa podway moj tosamo.
- Aha. Ale widz, e wyjania pani spraw.
- Owszem. - Nie zamierzaa zagbia si w szczegy. Zostao jej jeszcze kilka spraw do
wyprostowania. - Ale chc im powiedzie, eby unikn problemw, jakie miaam na
Sallyonie.
- Dobrze. Rzecz w tym, e wedug mnie ma pani racj. Musimy stworzy kosmiczn
flot. Z raportu Dana jasno wynika - przepraszam, Dan Pertygrew jest kapitanem jednego z
kaperskich okrtw Bissonetu, ktry zdoa uciec, znam go od lat - e piraci maj co najmniej
szedziesit, a moe i wicej jednostek. Skanery statkw cywilnych w adnym razie nie
zarejestroway ich wszystkich. Po prostu zalali obron Bissonetu, ktry zakada, e nie
zaatakuje go jednoczenie wicej ni cztery do piciu okrtw. Jak wikszo systemw.
- Skoro jest kaprem Bissonetu, dlaczego nie walczy? - zapytaa Ky.
- Z szedziesicioma okrtami, podczas gdy Bissonet mia w systemie zaledwie dziesi
jednostek? To byoby samobjstwo. Tak czy owak, Dan zgadza si, e powinnimy
zjednoczy siy: jak najwicej kaprw i innych jednostek, ktre chciayby si przyczy.
Powiedziaem mu o pani, co daje nam trzy okrty...
- Rozumiem. S inni?
- Dan mwi, e jest jeszcze jeden kaper Bissonetu, ktrego nigdy nie spotkaem; by ju
blisko punktu skoku, kiedy pojawili si piraci. To ten drugi, ktry przylecia - kobieta
nazwiskiem Andreson. Jest kaprem od lat i gromadzi siy, by wyzwoli Bissonet. Wadze
portowe Sallyonu wyrzuciy j tak samo, jak pani.
- Przyleci tutaj?
- Nie. Zabraa dwa inne statki Bissonetu do systemu o jeden skok od Sallyonu. Mam
koordynaty. Twierdzi, e jest zainteresowana rozmow z pani i poczeniem si z kadym,
kto bdzie walczy z najedcami. Jej zdaniem kaprzy Slotter Key byliby cennymi
sojusznikami, a pani nazwisko wywaro na niej wraenie. Zdaje sobie spraw, e Bissonet
sam sobie nie poradzi, przynajmniej nie teraz. - Ponownie napeni sobie kufel. - Tyle, e
spodziewa si, i to ona bdzie dowodzi. Wiem, e ma pani wojskowe wyksztacenie. O ile
wiem, Bissonet nie zapewnia takiego przeszkolenia swoim kaprom, trudno jest wic okreli,
na ile faktycznie zna si na prowadzeniu dziaa bojowych, zwaszcza na dowodzeniu
formacjami okrtw. Mwi, e to potrafi.
- Kto jeszcze? - spytaa Ky.
- Kapitan Zavala z Klastra Loma Linda, zarejestrowany na Ciudad - odpar Argelos. - Zna
czowieka, o ktrym pani wspominaem, Ortiza. Jest jeszcze okrt z Urgayin, ale tego nie
jestem pewny. Urgayin ma z reputacj... oczywicie, tak samo, jak my. Niemniej...
Ky zapytaa implant. Vattowie nie latali na Urgayin, a jedyny zapis w implancie gosi:
Niebezpieczestwo: piraci udajcy kaprw.
- Polecieli na spotkanie z Andreson?
- O ile wiem, to tak. Andreson zaproponowaa miejsce spotkania; wszyscy startowali z
Sallyonu w przypadkowych odstpach czasu, by unikn podejrze ze strony zarzdu portu.
Ja poleciaem pierwszy, eby pani odnale i sprawdzi, czy jest pani zainteresowana.
- A pan?
Zanim odpowiedzia, oprni kufel do poowy.
- Tak... i nie. To znaczy, ma pani racj i jest ze Slotter Key. I jest pani Vatt. To wszystko
ma dla mnie znaczenie. Najwyraniej jednak potrzebujemy wicej statkw i ludzi, a po awarii
ansibli nie moemy skrzykn kaprw Slotter Key. Tyle, e nie jestem pewny tej Andreson.
Bdzie robi pani trudnoci.
- Czemu?
- Jak mwiem, spodziewa si obj dowdztwo i uwaa pani za rywalk.
- Skoro ma wiksze dowiadczenie...
- Jest starsza od pani i ma duszy sta jako kapitan i kaper. Ale kiedy zapytaem j, czy
kiedykolwiek dowodzia w starciu wiksz liczb jednostek, nabzdyczya si. Powiedziaa, e
wie wicej o walce w kosmosie ni jaka niedowarzona mdka.
Ky ogarn gniew - z trudem zachowaa spokojny ton.
- Nie jestem taka niedowarzona...
- Wiem o tym. Ale jej wiek i dowiadczenie... Poza tym utrzymuje, e razem z drugim
statkiem zniszczya dwie jednostki piratw w drodze z Bissonetu. - Przekrzywi gow. -
Bdzie pani walczya z ni o dowodzenie?
- Nie teraz - odrzeka Ky. - Stworzenie sojuszu midzygwiezdnego jest waniejsze od
tego, kto bdzie nim dowodzi. Przynajmniej porozmawiam z ni. - Musiaa od czego zacz,
a pi jednostek i draliwy dowdca to wicej ni sam Argelos.
- W takim razie zostan z pani - oznajmi Argelos. - Im nas wicej, tym wiksze szanse
ni dziaanie w pojedynk. Nie chciabym sam nadzia si na ca pirack flot. - Pocign
yk. - Na Sallyonie wygldao, jakby miaa pani jaki plan. Czy by to tylko modzieczy
zapa?
- Plan zaley od rodkw - odpara Ky. - Musz mie jakie liczby, eby wypeni
poszczeglne pola. Plan dla omiu okrtw jest inny ni dla osiemdziesiciu.
- Rozumiem. Niemniej... jaka oglna organizacja?
- Stanowczo tak - zapewnia go Ky. - Znam model Si Kosmicznych Slotter Key.
Prbowaam rozszerzy go na wiksz ilo ukadw, ale jestem pewna, e trzeba bdzie
wprowadzi poprawki. Niemniej, zawsze bdziemy potrzebowa struktury dowodzenia i
zaopatrzenia. Oraz kogo z dowiadczeniem w starciach wielu okrtw.
Umiechn si.
- Miaem nadziej, e pani to powie. Nie chodzi o to, ebym uwaa to za problem Slotter
Key, ktry wymaga rozwizania na mod Slotter Key, ale nie chciabym wyldowa w
zbieraninie kaprw dowodzonej przez kogo, za kim przemawia jedynie ilo
przyprowadzonych ze sob jednostek. Poza tym, jakby nie byo, dziaam z upowanienia
Slotter Key.
- Ilu kaprw walczyo zespoowo? - zapytaa Ky.
- Niewielu - odpar Argelos. - Par razy wsppracowaem z innym kaprem Slotter Key -
organizowalimy zasadzki - to wszystko. Sergei Morales z Loma Linda opowiada mi kiedy
o kilku wsplnych operacjach wszystkich kaprw z tamtego ukadu, ale byo to w barze na
Placitas i by wtedy bardziej ni wstawiony.
- Najlepiej byoby pozyska dowdc, ktry bra ju udzia w bitwach okrtw -
powiedziaa Ky. - Dokadniej mwic: najemnika. Oni maj dowiadczenie.
- Najemnicy nie wsppracuj z kaprami - przypomnia jej Argelos. - Przynajmniej ci
dobrzy.
- To prawda - zgodzia si Ky. - Przynajmniej, niezbyt czsto. Ale walcz ze sob
nawzajem i wiedz o dziaaniach wojennych wicej od nas. Na Akademii poznaam teori, ale
sama nigdy nie dowodziam.
- Zaraz, zaraz - towarzyszyli pani najemnicy, kiedy przejmowaa pani ten okrt, prawda?
- Nie podczas przejmowania go - sprostowaa Ky. - Zajli si sojusznikami Osmana -
dwoma pozostaymi okrtami.
- Nie zdobyli tego okrtu dla pani?
- Nie. Ja... eee... zrobiam to sama.
Spojrza na ni z zupenie inn min.
- Naprawd? Wic ta gadka o zabiciu Osmana nie bya zwykym przypadkiem?
Naprawd walczya pani z Osmanem i zabia go? Samodzielnie?
- Tak - potwierdzia Ky. Napicie zabarwio jej gos; z trudem je rozadowaa. - To byo...
bardzo osobiste. Chcia mj statek, chcia zabi mnie. Nie dysponowaam dowiadczonymi
onierzami... Musiaam zrobi to sama. Tak, jak na Sabine. O ile sysza pan o tym.
- Tylko pogoski - odrzek Argelos. - Mam nadziej, e wybaczy mi pani, i braem je za
zwyke plotki. Kobieta w pani wieku... nie wyglda pani...
- Nauka w Akademii - przypomniaa mu.
- Tak, ale... prosz o wybaczenie, ale czy pani nie przeja si tym?
- Oczywicie, e tak! - Ky spojrzaa mu w oczy. - Zwymiotowaam i rozpakaam si. Ale
trzeba byo to zrobi.
Argelos poruszy si na krzele.
- Tak. C. Wyglda pani... tak modo, a Vattowie nie syn z onierzy. Chyba
powinienem by wiedzie. Kiedy mwia pani o poczeniu si kaprw, zaoyem... zreszt,
niewane. Najwidoczniej jest pani twardsza, ni na to wyglda. Jak pani widzi organizacj?
- Tak - odrzeka Ky, otwierajc pliki, nad ktrymi pracowaa. - W pierwszej fazie nie
oczekuj szczeglnego - o ile jakiegokolwiek - wsparcia ze strony rzdw poszczeglnych
ukadw. Miaam nadziej, e bdzie inaczej, ale Sallyon pokaza, e wikszo wadz nie
odpowie zbyt prdko. Wobec czego sami musimy zadba o zapasy i wsparcie. Wtedy wanie
zaczam zastanawia si nad wsparciem ze strony dowiadczonych najemnikw.
Przyjrza si wykresom, a potem jej.
- Pani to naprawd przemylaa. Powinien to zobaczy mj doradca z Si Kosmicznych.
Pozwoli mu pani?
- Tylko wwczas, gdy zobowie si do zachowania tajemnicy - odpara. - Wci
zastanawiam si, czy to aby nie on donis wadzom Sallyonu o naszych dyskusjach o
wsplnych operacjach.
- To moliwe - zgodzi si Argelos. Ponownie przyjrza si tabelom. - Widz, e w czci
pl brakuje danych.
- Nie znam uzbrojenia piratw. A pan?
- Czciowo tak.
- Dobrze. Pomoe mi pan wypeni puste miejsca. - Podniosa wzrok i zauwaya
niepokj Argelosa. - Mwi pan, e jest ze mn - dodaa. - W czym problem?
- W moim doradcy. Uwaa, e powinnimy wraca prosto na Slotter Key.
- Co pan zrobi, jeeli doradca si sprzeciwi?
- Nie wiem. Jak mwiem, jest mody. Nie przeciwstawibym si radzie Bermana -
mojego poprzedniego doradcy - ale tego nie jestem taki pewny. Jeeli wysunie suszne
obiekcje, to... - Wzruszy ramionami i rozoy rce.
- Jeeli nie jest pan ze mn - z nami - nie bd moga przekaza panu wicej posiadanych
przeze mnie informacji - oznajmia Ky.
Przez dusz chwil w milczeniu mierzy j wzrokiem. Wreszcie skin gow.
- Jestem z pani. Przynajmniej, jeli chodzi o nawizywanie kontaktu z innymi kaprami i
formowanie wsplnych si bojowych. Uwaam, e powinna pani zastanowi si nad
wspprac z kaprami Bissonetu. Dan jest godny zaufania - jak mwiem, znam go od lat.
Jeeli uznamy spraw za nieopacaln, zawsze moemy odlecie.
- Gdzie znajduje si miejsce spotkania?
- To Drogi Corsona; mae miejsce ze stacj naprawcz z dawnych czasw, gdy silniki
nadprzestrzenne trzeba byo znacznie czciej dostraja. Obaj bylimy tam wczeniej.
Przyprowadzi ze sob innych Bissonetczykw, o ile pojawi si na Sallyonie.
- Jak to daleko?
- Rwnie jeden skok std. Relatywnie blisko do Sallyonu, Cascadii, Bissonetu i
Bernhardta.
- Piraci nie bd chcieli go zaj?
- Moliwe, lecz tamtejsza gospodarka podupada, odkd paeczk przejli
dugodystansowi przewonicy. Nie ma czego rabowa.
Ky zastanawiaa si. Kaprzy Bissonetu byli osobicie zainteresowani pokonaniem piratw
i z radoci powitaj kade wsparcie, lecz z tych samych przyczyn mog walczy tylko dla
swojej planety, a nie dla wsplnego dobra.
- Polec tam - oznajmia. - Prosz opowiedzie mi wicej o ludziach, ktrych tam
spotkamy.
* * *
Podczas podry do Drog Corsona zarzdzia czstsze wiczenia z broni. Nie tracia
czasu na wynurzanie si z nadprzestrzeni i rozwalanie asteroid, jak czynili podczas
poprzedniego lotu, za to do spki z nowym oficerem uzbrojenia uoya scenariusze,
zmuszajce obsady baterii do wiczenia adowania rnych rodzajw amunicji i reagowania
na sytuacje alarmowe. Jessy wykaza si zoliw kreatywnoci w tworzeniu takich zada.
Podczas jednego z obchodw Ky podsuchaa komentarze zaogi baterii w przedziale
serwisowym.
- wiczenia za wiczeniami - skary si Graydon z baterii numer trzy.
- To lepsze ni bezczynno - odpowiedzia mu Jon Gannett.
- Nie mwi, e nie. Ale zao si, e jestemy sprawniejsi od kadej z tamtych zag.
- Musimy by sprawniejsi od piratw - stwierdzi Pod Gannett. - Na Cascadii
rozmawiaem z pierwszym artylerzyst Argelosa. Maj wiczenia co dziesi dni i to
zapowiedziane.
- Nasza kapitan jest mdrzejsza - powiedzia Graydon. - Nie mog powiedzie, ebym
przepada za zamieszaniem podczas wasnej wachty, ale przynajmniej czuj si tutaj jak na
prawdziwym okrcie bojowym. Moe jest moda, ale uwaam, e wie, co robi.
Ky cofna si o dwadziecia krokw i celowo narobia haasu. Kiedy wesza do
przedziau, caa pitka pochylaa si nad pociskiem, ewidentnie kalibrujc komputer
celowniczy.
- Dobrze wyszy te ostatnie wiczenia - pochwalia ich. W rzeczywistoci o dziesi
procent przekroczyli zadane parametry.
- Dzikujemy, kapitanie - odpowiedzia Jon Gannett.
Kilka dni pniej wynurzyli si w systemie Drogi Corsona. Tutejsze ansible nie dziaay,
a latarnie Kontroli Lotw uruchamiay si jedynie na danie przylatujcych statkw. Do
stacji cumowao zaledwie osiem jednostek: trzy zarejestrowane na Bissonecie, jeden z
Ciudad, jeden z Urgayin oraz dwa ze Slotter Key i jeden niewielki frachtowiec
wewntrzukadowy. Sama stacja wygldaa na spowiae i podupade centrum handlowe.
Doki naprawcze z olbrzymimi urawiami i urzdzeniami stay puste i nieowietlone,
widoczne jedynie dla skanerw. W niewielkim, jak sama stacja, pasau handlowym byo zbyt
wiele pozamykanych stoisk, a za mao przechodniw, z ktrych wikszo miaa skwaszone
miny. Nie byo tutaj filii Gildii Kapitaskiej ani Crown&Spears, cho nad jednym z
zamknitych miejsc Ky dostrzega lad po ich logo z lepszych dni. Cae to miejsce niepokoio
j. Skanery nie wykryy tajemniczych jednostek w przestrzeni, ale co podtrzymywao tutejsz
gospodark, jeli nie nielegalny handel?
Dziki swoim znajomociom Argelos zorganizowa spotkanie w najlepszej lokalnej
restauracji. Ky zostawia ochron przy wejciu - ju wczeniej zobaczya, e pomieszczenie
byo puste, z wyjtkiem tych, z ktrymi przybya si spotka, a znacznie bardziej martwili j
przestpcy na zewntrz.
Troje kapitanw z Bissonetu siedziao po jednej stronie stou, niczym oficerowie na
sdzie wojennym - celowe usadowienie majce j zastraszy. Wstali, kiedy Ky si zbliya.
Wszyscy nosili szare tuniki i niebieskie spodnie wpuszczone w buty z niskimi cholewkami.
Wszyscy mieli dugie wosy na mod Bissonetu: kobieta upite wysoko, a mczyni luno
rozpuszczone, przerzucone przez rami i zwizane tasiemkami w ojczystych, szaroniebieskich
barwach.
Kobieta o orlich rysach twarzy, opisana jej przez Argelosa jako Petrea Andreson, staa
pomidzy dwoma mczyznami - wosy miaa tak jasne, e Ky nie potrafia okreli, czy
zaczy ju siwie, czy nie. Kocist twarz szpecia blizna, ktrej nie kazaa sobie usun. Ky
zastanawiaa si, dlaczego. Rozpoznaa pospolit twarz Dana Pettygrew, ktrego widziaa
podczas wideokonferencji na Sallyonie. Drugiego mczyzn, Simona Battersea, kapitana
najmniejszej z jednostek Bissonetu, wyrniaa filmowa wrcz uroda, gsta grzywa zocisto
rudych wosw, splecionych w luny warkocz oraz intensywnie ciemne oczy.
- Pani jest kapitanem Kylar Vatt? - zapytaa Andreson, unoszc blad brew.
- Owszem, jestem Ky Vatta - przytakna Ky. Z pewnoci rozpoznali j dziki zdjciu,
ktre im wczeniej przesaa.
- Usidmy - zaproponowaa Andreson. Zajli miejsca. Ky wlizgna si na fotel
naprzeciwko nich.
- Przykro mi z powodu pani straty - odezwaa si Andreson. - Syszelimy o pani
rodzinie.
- Dzikuj - odpara Ky, zaskoczona tymi wyrazami wspczucia.
- Jak rozumiem, chce pani sojuszu z nami - kontynuowaa Andreson.
- Nawet wicej - odrzeka Ky. Przez gow przeleciay jej wielokrotnie powtarzane
argumenty. - Uwaam, e my - kaprzy lojalni wobec naszych rzdw - musimy utworzy
kosmiczn flot, by zwalczy to nowe zagroenie...
- Tak, tak - rzucia Andreson, przerywajc jej machniciem doni. - Wszystko to
rozumiem. Ale, jak na razie, nie ma adnej kosmicznej floty, a pani potrzebuje sojusznikw,
by takow zbudowa, prawda?
- Zgadza si. - Argelos mwi, e Andreson jest bezporednia i bezczelna. Wanie to
udowodnia.
- Czemu uwaa si pani za osob, ktra powinna tego dokona? - zapytaa Andreson. - A
nie kto o, na przykad, udokumentowanym dowiadczeniu bojowym?
- Ja to wymyliam - odrzeka Ky. - A co do dowiadczenia, to braam udzia w paru
walkach...
- Par walk. - Ton Andreson by rwnie lekcewacy, jak jej wczeniejsze machanie rk.
- To lepsze, ni nic, ale nam nie wystarczy, kapitanie Vatta. Wiem, e studiowaa pani na
Akademii Si Kosmicznych Slotter Key, nie mam jednak pojcia, jak dobra jest wasza flota -
czy przeszkolenie wojskowe dorwnuje temu na Bissonecie - poza tym, nie ukoczya jej
pani. Nie mog powiedzie, e rodzi to we mnie zaufanie i wtpi, aby zachcio innych do
podenia za pani.
- Pani propozycja? - zapytaa Ky, splatajc donie. Miaa nadziej, e w oczach nie byo
wida odczuwanej przez ni zoci.
- Pragniemy zaatakowa wroga, ktry napad na Bissonet. Zgadzam si, e nie zadowol
si t zdobycz i musimy poczy siy, aby ich pokona, cho obawiam si, e nie wystarcz
do tego nawet wszyscy ocalali kaprzy Bissonetu i Slotter Key. Lecz pani, kapitanie Vatta, jest
zbyt moda i niedowiadczona, by utrzyma taki sojusz. Tutaj potrzeba kogo dojrzaego, z
wieloletnim dowiadczeniem w dowodzeniu w przestrzeni kosmicznej. Mam nadziej, e pani
to rozumie.
Gdyby doszo do gosowania, Andreson miaa za sob kilka gosw. Zawsze moga
zabra swoje okrty i polecie gdzie indziej. Ky sprbowaa tonu, czcego rozsdek ze
zdecydowaniem.
- Moim celem jest pokonanie nieprzyjaciela i uczynienie przestrzeni na powrt
bezpieczn dla handlu - owiadczya. - Mam nadziej, e taki jest cel pozostaych.
Andreson odprya si lekko.
- To rwnie mj cel, cho dopisaabym uwolnienie Bissonetu z rk najedcw. Ale
pochodzi pani z rodziny kupcw: jakich korzyci oczekuj Vattowie? Nie zamierzam naraa
moich okrtw, by pomc w odbudowie fortuny pani rodu. - Zerkna szybko na Simona
Battersea.
- Mam nadziej, e Vattowie rozkwitn w bezpiecznym dla handlu otoczeniu, jak kada
inna kompania handlowa - odpara Ky. - Obecnie cay handel - i wszystkie legalne rzdy - s
zagroone.
- Oto moja propozycja - oznajmia Andreson. - Pani pomys z pewnoci jest racjonalny,
cho nie pani pierwsza na niego wpada. Ale nie oddam si pod pani komend, moi
kapitanowie take nie. Przywyklimy do wsplnych dziaa... - Pettygrew poruszy si, lecz
nic nie powiedzia. - Mam niemal trzydziestoletnie dowiadczenie w dowodzeniu w kosmosie
i cho w tym czasie nie przeprowadzalimy adnych operacji ca flot, to dowodziam w
starciach midzy kilkoma jednostkami. Jeeli chce pani do nas doczy, to z radoci
przyjm pomoc, ale oczekuj wykonywania rozkazw z tak sam dyscyplin, jak okazaaby
pani waszemu planetarnemu wojsku.
Cho ju wczeniej postanowia zrzec si dowodzenia, Ky poczua ukucie. Spodobaa si
jej bezporednio Andreson - pobrzmiewaa w niej uczciwo. Kobieta bya prawdopodobnie
kompetentnym dowdc. Samo przetrwanie tyle czasu jako kaper o czym wiadczyo.
Niemniej... Nie podobaa si jej wizja przyjmowania rozkazw od kogo, kogo niemal nie
znaa.
- Zakadam, e Argelos zrobi to, co pani postanowi - cigna Andreson. - Jeeli potrafi
pani dowodzi, bdzie wykonywa pani rozkazy. Mamy jeszcze dwch innych, ktrzy by
moe do nas docz: gocia z Ciudad i Ernsta Muirtagha z Urgayin. To daoby nam siedem
okrtw. Wystarczajco duo do wiczenia wsplnych manewrw, poza tym, byoby ju
czym si pochwali i zachci innych do doczenia si.
- Czy zastanawialicie si nad rozmowami z jak dobr kompani najemnicz? -
zapytaa Ky. - Maj zasoby, ktrych brakuje naszej sidemce.
- Najemnicy! - prychna Andreson. - Gdyby nawet istnieli dobrzy" najemnicy,
pozostawaliby poza naszym zasigiem finansowym. Chyba, e pani ich opaci.
- Nie pozwol adnemu najemnikowi mwi mi, co mam robi - wtrci Simon Battersea,
energicznie potrzsajc gow. - Jestem patriot, a nie pistoletem do wynajcia.
- Wystarczy, Simonie - rzucia Andreson. Znowu to szybkie zerknicie. - Jestem pewna,
e kapitan Vatta mylaa o wasnych zasobach. Nie uwaam jednak, aby byli potrzebni, za to
stworzyliby zagroenie dla naszego bezpieczestwa. Tych, ktrzy walcz dla kadego, mona
atwo przekupi.
Ky nie potrafia wyobrazi sobie przekupywania dowdcw Mackensee - nie byoby to
atwe - uwiadomia sobie jednak, e nie przekona Andreson.
- Pani zdaniem, ilu okrtw potrzebujemy? - zapytaa w zamian.
- Nie przewiduj, aby latali w wikszych grupach, chyba e celem zaatakowania
kolejnego ukadu planetarnego - odpara Andreson. - Trzy, cztery, moe pi jednostek. Nie
mog by silni wszdzie, a jak dugo nie dziaaj ansible, ich rozproszone siy nie s w stanie
komunikowa si ze sob.
- Chyba nie zdaje pani sobie sprawy z tego, e dysponuj ansiblami pokadowymi.
- Nie ma czego takiego - oznajmia Andreson.
- Jest - powiedziaa Ky. - Znalazam je na okrcie Osmana. Dziki nim koordynuj ataki.
- Ale... ISC zawsze twierdzio, e to niemoliwe... - Znowu Battersea.
Ky zastanawiaa si, jakie relacje cz go z Andreson.
- ISC twierdzio te, i niemoliwe jest unieruchomienie ansibli w caym systemie.
Mwi wam... Kiedy zdobyam okrt Osmana, znalazam je razem z instrukcjami montau i
uytkowania.
- I ma je pani... Ile? - Simon Battersea pochyli si naprzd.
- Co najmniej tyle, eby wyposay tak liczb okrtw. A oni nie wiedz, e je mamy.
- Ma pani ich kody? - zapytaa Andreson.
- Nie. Impuls elektromagnetyczny, ktrym wyczyam systemy okrtu Osmana... to do
skomplikowane. Kiedy indziej opowiem wam o tej bitwie ... wykasowa kody z urzdzenia
zamontowanego na pokadzie. Za do tych niezainstalowanych jeszcze nie wprowadzono
kodw. O ile zrozumiaam instrukcj, s one inicjowane z chipu okrtowego i nadaj,
korzystajc z kodw chipw identyfikacyjnych. Nie wspdziaaj z ansiblami ukadowymi...
- Skd pani wie?
- Z instrukcji - odpara Ky. - Sama tego nie rozumiem - moe dlatego, e nie maj
autoryzacji ISC. - Nie chciaa mwi im o Rafie.
- Twierdzi wic pani, e moe nam udostpni natychmiastow czno midzy
okrtami, niezalen od uszkodzonych ansibli? - Andreson przygldaa si jej z
powtpiewaniem.
- Tak. Dziaajc take w systemach, gdzie nie ma stacji ansiblowych.
- Co chce pani w zamian? Nie da pani dowdztwa jako ceny za t moliwo?
Ky pokrcia gow.
- Bardziej zaley mi na osigniciu sukcesu, ni na tym, kto dowodzi. To powinno da
nam rwne szanse, przynajmniej w zakresie cznoci.
Battersea prychn, lecz Andreson skina gow.
- Doceniam to, kapitanie Vatta. Myl, e le pani zrozumiaam. Postaram si zasuy
na pani zaufanie.
- Martwi mnie, e to miejsce nie jest bezpieczne - wyznaa Ky.
- Cakiem susznie. Powane narady kapitaskie bdziemy odbywa na pokadzie mojego
okrtu. Pozna tam pani innych kapitanw. - Zerkna szybko na towarzyszy. - Myl, e
powinnimy co zje. To zupenie normalne. Jadalimy ju tutaj, kapitanie Vatta. Polecam
pieczon ryb. A jeeli nie lubi pani ryb, to jagnicin curry.
Ky wystukaa zamwienie, Bissonetczycy rwnie. Oczekujc na posiek, zauwaya:
- Uderzyo mnie, e chcielicie omwi spraw przed jedzeniem. Na moim wiecie
rozmowy o interesach prowadzimy po posiku.
- Och... - Kapitan Andreson umiechna si lekko. - Na Bissonecie nie chcemy dzieli
si pokarmem z tymi, ktrym nie ufamy, najpierw wic rozmawiamy o interesach. Po
wsplnym posiku odmowa byaby niemal niemoliwa. Czy wrd pani rodakw dzielenie si
jedzeniem nie tworzy wzajemnego zobowizania?
- Nie do tego stopnia, eby decydowao to o interesach - odrzeka Ky. Nigdy nie
zastanawiaa si nad rezultatami biznesowego lunchu. - Zwykle posiek wprawia ludzi w
lepszy nastrj, to wszystko. - Przypomniaa sobie zasady doktryny Szafirowych Cyklan... na
przykad o zobowizaniu gospodarza wobec gocia. Czy mona byoby j zastosowa? Czy
tak postpowa jej ojciec? Poczua lekkie ukucie winy, e nie przywizywaa do tego
odpowiedniej wagi. - Wedug mnie - dodaa - nie zakcanie innym trawienia postrzegane jest
jako przejaw grzecznoci.
Caa trjka spojrzaa na ni z minami, ktre wprawiy j w lekki niepokj.
- Przedkadacie trawienie nad etyk w biznesie? - zapyta w kocu Battersea.
- Nie zamiast, lecz jako dodatek - wyjania Ky. Widziaa, e ich nie przekonaa.
- Simonie - odezwaa si Andreson, tym razem nie patrzc na niego.
Wzruszy ramionami. Ky uwiadomia sobie, e przypomina jej nieco Rafea, tyle e bez
trudnych dowiadcze tamtego.
Napita cisza trwaa a do podania posiku.
* * *
- Co pani myli? - zapyta Martin po powrocie Ky na okrt.
- Sama nie wiem - odpara. Prbowaa uporzdkowa wraenia, lecz nadal byy
zagmatwane. - Wspdziaali ju wczeniej - to zaleta. Z pewnoci maj wiksze
dowiadczenie ode mnie.
- Tylko czy jest to odpowiednie dowiadczenie?
- Nie wiem. - Ky przeczesaa wosy rkoma. - Mam nadziej, poniewa nie ma szansy,
eby eskadra z Bissonetu zgodzia si na innego dowdc. Problem w tym, e nie mamy
nikogo, kto choby utrzymywa, e ma dowiadczenie w starciach z udziaem wielu
jednostek. Moi instruktorzy twierdzili, e rnica pomidzy starciem jeden na jednego a
potyczk niewielkich grup okrtw jest wiksza ni pomidzy niewielkimi a duymi
zgrupowaniami, liczonymi w tuzinach jednostek. Nie widz sposobu, w jaki mogabym
przeciwstawi moj wiedz teoretyczn jej dowiadczeniu praktycznemu, przynajmniej
dopki nie przekonam si, jak organizuje wiczenia. Ty moesz tak wole, lecz reszta
kapitanw nie, a ja nie poznaam jeszcze pozostaych. - Kolejny problem: wolaaby spotka
si z innymi przed wspln narad, lecz bya pewna, e Andreson sprzeciwi si temu. - Jutro
rano spotkam si z Andreson - to ich dowdca - na jej okrcie. Dowiem si wicej i poznam
pozostaych kapitanw. Po tym spotkaniu zwoam narad z naszymi oficerami.
- Jakie s pani kryteria, kapitanie?
Kolejny problem. Nie wiedziaa, jak oceni kompetencje kogo o tyle starszego od niej,
kto utrzymywa, e mia dowiadczenie, ktrego jej brakowao.
- To musi mie sens - powiedziaa w kocu. - Gdyby chciaa ruszy do boju bez
wsplnych manewrw - nie udaoby si. Chc pozna plan, po pierwsze wicze, po drugie
ewentualnego starcia.
* * *
Andreson miaa plan i przedstawia go. Odlec z Drog Corsona i po wykonaniu dwch
skokw wynurz si w niezamieszkaym systemie - poda koordynaty - gdzie bd wiczy
manewrowanie i strzelanie, dopki nie przekonaj jej, e s w stanie razem walczy.
- Ile to potrwa, pani zdaniem? - zapyta Isak Zavala z Ciudad, kapitan Dony Florenzii.
Falujce, rude wosy zwiza czarn wstk. Siedzia sztywno wyprostowany w mundurze z
wysokim konierzem. Uwag Ky zwrci jego formalny ton i specyficzny akcent.
- Nie potrafi powiedzie, zanim nie oceni sprawnoci paskiego okrtu i obsad
uzbrojenia - odrzeka Andreson. - Nie moemy zaatakowa bez wsplnych wicze. -
Brzmiao sensownie, lecz co w jej gosie sugerowao, e urazio j pytanie Zavali.
Pytajcy zacisn usta, lecz zmilcza. Rk podnis Ernst Muirtagh, kapitan Belcanto z
Urgayin; Andreson skina mu gow.
- Chc wiedzie, jak bdziemy finansowa t operacj - oznajmi. - Kto zapaci za
amunicj, paliwo, zapasy? Jeeli mamy utrzymywa si sami, to musimy powici cz
czasu na handel... albo zdobywanie soczystych pryzw - doda z porozumiewawczym
umiechem.
- Tutaj nie chodzi o zyski - powiedzia Zavala. - Tu chodzi o co wicej...
- Zawsze chodzi o zyski, w taki czy inny sposb - przerwa mu Muirtagh. - A ja z
pewnoci nie mam tyle pienidzy, by toczy wojn bez wsparcia.
- Panowie - przemwia Andreson tonem, ktry natychmiast ich usadzi. - To rozsdne
pytanie. Mamy nadziej, e rzdy planet, ktre poczuj si zagroone, wkrtce wespr nas
finansowo, prawd jest jednak, i na razie musimy czerpa z wasnych kieszeni. Wiem, e
jeli tylko wyzwolimy Bissonet, rzd nas wynagrodzi...
- Nie ma na to szans, jak dugo mamy siedem okrtw, prawda? - Muirtagh odchyli si
na krzele. - Nie mog pozwoli sobie na zbyt dugie utrzymywanie okrtu obietnicami.
Przypuszczam, e to wanie mia na myli Zavala, pytajc o dugo manewrw.
- Wcale nie - zaperzy si Zavala. - Ja tylko...
Muirtagh machn rk.
- Niewane. Rzecz w tym, e jeli ktre z nas nie jest bardzo bogate - potoczy wzrokiem
po twarzach zgromadzonych - musimy mie jakie rdo finansowania. Zamy, e
pokonamy jak niewielk grup piratw - jak bdziemy dzieli pryz?
- S waniejsze kwestie... - zacza Andreson, lecz Muirtagh nie da jej dokoczy.
- Nie wydaje mi si - owiadczy. - Przynajmniej, jeli chcemy zachowa odpowiedni
sprawno. Nie widz przyczyn, dla ktrych omwienie tego byoby niewaciwe i proponuj
dzielenie zdobyczy na dziewi czci: po jednej dla kadego, dodatkowa cz dla dowdcy,
a dziewita cz dla tego okrtu, ktry najbardziej wykaza si w walce, co byoby okrelane
poprzez gosowanie.
Andreson poczerwieniaa, lecz syszc propozycj zaraz si uspokoia.
- Brzmi rozsdnie - uznaa.
- Tak wanie mylaem, bo to pani jest naszym dowdc - zauway z umiechem
Muirtagh.
- Zostawi mj dodatkowy udzia na nieoczekiwane wydatki, dotyczce caej grupy -
oznajmia Andreson. - Tak, jak kapitanowi Zavali, nie chodzi mi o zysk. Podbito moj
ojczyzn.
Muirtagh skin gow.
- Zgadzam si. Gdzie zaczniemy manewry?
- Tutaj. - Andreson przekazaa im chip nawigacyjny. - S na nim koordynaty. Tak si
skada, e znam ten system - jest niezamieszkany, nie ma tam ansibli, ani nic, co mogoby
przycign uwag. Dwa skoki std. Spotkamy si przy najwikszej planecie - dane s na
chipie.
- Kiedy zaczynamy?
- Jak tylko wszyscy tam dolec - odpara Andreson. - Odlecimy std, gdy kapitan Vatta
zainstaluje nasz nowy system cznoci.
Wszyscy obejrzeli si na Ky.
- Jaki system cznoci? - zapyta Zavala.
Ky wolaaby, eby Andreson powiedziaa im dopiero po doleceniu na miejsce wicze.
Ale faktycznie lepiej byo zrobi to tutaj, gdzie bdzie znacznie atwiej przenie ansible z jej
okrtu na ich.
- Ansible pokadowe - wyjania. - Posuguj si nimi piraci; mia je Osman.
Zaoferowaam si dostarczy wam po jednej sztuce.
- Ile bd nas kosztowa? - zapyta Muirtagh.
- Nic - odrzeka Ky.
- Nie wiedziaem, e co takiego istnieje - powiedzia Zavala.
- S rozmiarw maej konsoli skanerw - cigna Ky. - Musicie przygotowa dla nich
miejsce - sugeruj na lub w pobliu mostka - oraz zasilanie. Moi inynierowie maj dokadne
wymiary i zainstaluj je u was.
Rozdzia 23
To wirujcy klaster - zauway Martin, obserwujc odczyty skanerw. Ky ustawia okrt
zgodnie z instrukcj, lecz Dona Florenzia, zamiast znajdowa si dwadziecia tysicy
kilometrw bezporednio przed ni, schowaa si za Kornetem po prawej. Dar Sharry lecia
po waciwej stronie formacji, tyle e trzy tysice kilometrw poza wyznaczonym punktem.
- Niemniej, trafilimy w punkt - oznajmia Ky. - Dobra robota, Lee.
- Jaki jest cel takiej formacji? - zapyta Lee, nie odrywajc oczu od konsoli. - Wyglda na
idealn do zniszczenia nas wszystkich jednym strzaem. Zakadajc, rzecz jasna, e
osigniemy wyznaczone pozycje...
- Pozwala wszystkim ostrzeliwa cel na wprost bez obawy, e trafimy ktrego z naszych
- wyjania Ky. - Z wyjtkiem Damy, ktra strzee naszych plecw.
- Jednym maym laserem?
- I pociskami - uzupenia Ky. - Moe rwnie postawi pole minowe, by nas zasoni.
- Uwaa wic pani, e szyk jest dobry?
Ky wzruszya ramionami.
- Sama raczej bym go nie wybraa, ale jest dobry do wicze i manewrowania w formacji.
Nie ma co zabiera si za trudniejsze konfiguracje, skoro ludzie nie s w stanie zaj pozycji
w tym szyku. Przynajmniej wszyscy jestemy zwrceni w t sam stron.
- Och, do licha - mrukn Lee. Dona Florenzia musiaa zauway, e leci za
niewaciwym okrtem i sprbowaa szybkiego manewru, zamiast waciwego. Teraz
wysuwaa si na czoo formacji, zbliajc si do Awangardy. - Zamierzam zmieni pozycj,
kapitanie.
- Zamelduj kap... admira Andreson. - Ky uruchomia ansibl pokadowy. Nie miaa na to
ochoty. Jak dotd, Andreson uznawaa obranie jej na admiraa za dowd swej boskoci.
- czno Kwiatu - odezwa si gos.
- Tutaj kapitan Vatta z Awangardy - powiedziaa Ky. - Dona Florenzia opucia pozycj i
zblia si do nas. Zamierzam przesun Awangard.
- Utrzyma pozycj - nakazaa Andreson. - Kazaam Damie powrci na wyznaczone
miejsce; ona tylko manewruje.
- Nasze skanery wykazuj zagroenie kolizj.
- Nonsens. Macie tam mnstwo miejsca, Gdyby bya pani bardziej dowiadczona...
- Lee, przyspiesz troch. Tylko tyle, ile potrzebujemy.
- Tak jest, kapitanie.
- Awangarda przyspiesza - zameldowaa Ky.
- Kazaam pani utrzyma pozycj! - zawoaa Andreson. - To powana niesubordynacja.
- Lepsza od zderzenia - stwierdzia Ky. - Prosz wykreli kursy na skanerze. Ja to
zrobiam.
- Pani... och. - Skanery pokazyway, e Dona Florenzia przeleciaaby dokadnie przez
punkt, w ktrym byaby Ky. - Mimo to, trzeba byo zaczeka na moj zgod...
- Admirale, ciy na pani wielka odpowiedzialno. Sugeruj, aby kapitanowie
obserwowali otoczenie i w razie potrzeby mieli prawo dokonywa niezbdnych korekt. Jak
tylko bdziemy mogli, zajmiemy wyznaczon nam pozycj. - Wyobraaa sobie, jak
Andreson mruy oczy i podejrzliwie ciga usta.
- Duo pani na siebie bierze, kapitanie Vatta - oznajmia w kocu Andreson. - Ale nie
nale do osb, dyskutujcych z kim, kto ma racj, choby wyraa j tak... niestosownie.
Wszak pochodzimy z rnych kultur. Moe w waszej modsi tak atwo przeciwstawiaj si
starszym.
Wybralimy ci, ty kretynko. Dla twoich trzech okrtw, a nie mzgu. Ky wiedziaa, e
nie moe tego powiedzie.
- Przepraszam, jeli pani obraziam, admirale - oznajmia w zamian. - To fakt, e na
Slotter Key robimy pewne rzeczy inaczej. - A jeli Bissonet broniony by przez ludzi jej
pokroju, to nie dziwota, e piraci wybrali go sobie na pierwszy cel.
Mija szsty dzie wicze, wykonywanych przez sze jednostek. Muirtagh nie
przylecia. Andreson bya przekonana, e bdnie wyznaczy kurs, lecz Ky martwia si, i
mg by wtyczk piratw. W takim przypadku korsarze wiedzieli ju, e nie tylko oni
dysponowali ansiblami pokadowymi. Andreson skwitowaa zagroenie wzruszeniem ramion.
- Moe uzna przedsiwzicie za zbyt mao zyskowne - skomentowaa. - Nie ma podstaw
do przypuszcze, e nas sprzeda.
Nie byo rwnie podstaw do uwaania, e tego nie zrobi. Argelos powiedzia jej, e jego
doradca rwnie by tym zaniepokojony, lecz nie na tyle, by spiera si z Andreson.
Manewry trway do koca dnia. Samo ustawienie okrtw w prostym szyku zabrao wiele
godzin, a prby manewrowania ca formacj co i rusz prowadziy do kolejnych wirujcych
klastrw, jak nazywa je Martin. Kiedy pod koniec dnia Andreson zarzdzia telekonferencj
z udziaem kapitanw, wszyscy byli li i gderliwi. Zjadliwa analiza Andreson, cho suszna,
nie poprawia atmosfery.
Okazao si, e Zavala, ktrego bdy doprowadziy do pierwszego zamieszania, niezbyt
dobrze zna jzyk, bdcy zdaniem Ky powszechnie uywan mow astronautw, za
wikszo jego zaogi rozumiaa jedynie podstawowe komendy. Pomyli jednostk, za ktr
mia lecie i twierdzi, e rozkaz admiraa skorygowania pozycji zmusi go do wikszego
przyspieszenia, ni sam zamierza.
- To mieszne - rzuci Simon Battersea. Jego Kornet zaj trzeci lokat w uoonym
przez Andreson rankingu najlepiej manewrujcych jednostek. Sobie przydzielia pierwsz
pozycj, a Ky drug. - Rozkazy byy doskonale jasne: lecie za okrtem Vatty...
- Nie byo ani sowa o Vatcie - zaprzeczy Zavala. Lodowato bkitne oczy bysny
gniewnie spod ciemnych brwi. - Mam tutaj rozkaz. Mwi on: ustawi si w linii za okrtem
flagowym i kolejnym okrtem w odlegoci trzech tysicy kilometrw". Z mojej pozycji
patrzc, to paski okrt znajdowa si bezporednio za flagowym.
- Nie chodzio o pozycj pocztkow - oponowa Simon. - Co byo jasne dla wszystkich
innych...
- Simonie - odezwaa si Andreson. Usiad, mocno zaciskajc usta. Zdawaa si zwraca
do Zavali, cho patrzc na ekran, ukazujcy wszystkich uczestnikw konferencji, Ky nie bya
w stanie stwierdzi, gdzie dokadnie patrzya. - Przykro mi, kapitanie Zavala, e moje rozkazy
byy niejasne. Oczywicie, miaam na myli lini rwnoleg do naszego kursu. Jak
rozumiem, musz by bardziej precyzyjna. - Uprzejme sowa wypowiadaa tonem zblionym
do Simona i sugerujcym, e Zavala musia by prawdziwym gupkiem, skoro nie poj jej
intencji. Blada twarz Zavali poczerwieniaa.
- Jak rozumiem, przeprowadzona przez pana korekta rwnie bya prb wykonania
moich rozkazw, cho zmusia kapitan Vatt do przyspieszenia i opuszczenia idealnie
zajmowanej pozycji. Doo stara, aby w przyszoci moje rozkazy byy nad wyraz dokadne
- obiecaa Andreson.
- Dobrze by byo - mrukn Zavala. Oblicze utracio rumiece, lecz blade linie wok ust
wiele Ky mwiy. Nadal by wcieky.
- Jutro nauczymy si tej formacji - oznajmia Andreson. Na centralnym oknie pojawia si
grafika. - Moe cilejszy szyk zapobiegnie zamieszaniu.
Ky otworzya usta i zaraz je zamkna. Manewry w cisym szyku byy zalecane przez
Siy Kosmiczne dopiero po opanowaniu utrzymywania przez jednostki pozycji w luniejszych
- i bezpieczniejszych - formacjach.
- Chciaa pani co powiedzie, kapitanie Vatta? - zapytaa Andreson.
- Moja zaoga skorzystaaby bardziej na wiczeniach w lunej formacji, admirale -
odpara Ky.
- Pani zaoga spisaa si nadzwyczaj dobrze - pochwalia Andreson. - Nie potrzebujecie
wicze i prawd mwic, nie wydaje mi si, aby dalsze manewry pomogy pozostaym.
cisy szyk wymusi dokadn realizacj precyzyjnych rozkazw. Przewiczymy t formacj i
to w odstpach jednego kilometra.
Co oznaczao, e okrt, ktry popeni bd, prawdopodobnie zderzy si i uszkodzi lub
zniszczy inn jednostk.
- To za blisko - odezwa si Argelos. - Zgodnie z pani wykresami w pewnych momentach
znajdowalimy si ponad kilometr od wyznaczonej pozycji.
Usta Andreson rozcigny si w drapienym umiechu.
- Wobec czego oczekuj od wszystkich, e bdziecie bardziej uwani. Niezdarni nie
pokonamy piratw Gammisa Turka, dowiadczonych w manewrowaniu okrtami.
- Ale, admirale - przemwi Pettygrew, drugi z kapitanw Bissonetu. - Brakuje nam
jeszcze dowiadczenia...
- I nie zdobdziemy go bez wicze - oznajmia Andreson. - Pochodzi pan z Bissonetu,
kapitanie Pettygrew i wie, o jak stawk gramy. Nie moemy pozwoli sobie na niedbao,
nieudolno i niekompetencj w dowodzeniu okrtami.
- Chce pani powiedzie, e jestem niekompetentny? - zapyta Zavala.
- Chc powiedzie, e wszyscy musimy by lepsi - odrzeka Andreson.
- Powiedziaa pani, e kapitan Vatta nie potrzebuje wicze...
- Nie, powiedziaam, e kapitan Vatta nie musi ju wiczy manewrw w tej konkretnej
formacji.
Ky zerkna na twarz Zavali - wyranie nie by przekonany.
- Nie sdz, aby byo to bezpieczne - powiedzia. - Zderzenie nie przyniesie nam nic
dobrego.
- W takim razie prosz si nie zderza - odparowaa Andreson. - Wszystko pjdzie
dobrze, o ile zachowacie ostrono.
* * *
Nastpnego dnia manewry znowu zaczy si le. Zavala odmwi zblienia wikszego
ni pi kilometrw, a Ky, a nazbyt wiadoma bliskoci Kornetu z jednej strony i Fagotu z
drugiej, w peni go popieraa, ale nie miaa czasu na ledzenie ktni, jaka sroya si na
czach. Kiedy Andreson rozkazaa formacji obrci si wok duszej osi, co byo trudn
ewolucj, Kornet zbliy si do nich na siedemset metrw, zanim powrci na pozycj. Do
obiadu wszyscy byli wciekli. Zavala oddali si na tysic kilometrw. Pozostali rozlecieli si
na czas posiku, pomimo rozkazu Andreson, by pozostali w szyku.
- Mj pilot potrzebuje przerwy - oznajmi Argelos. - I zanim to pani powie, doskonale
wiem, e w trakcie bitwy nie mgby liczy na odpoczynek. Mimo to...
- Mj take - popar go Pettygrew. Ky milczaa, lecz kiwna gow, kiedy Lee poprosi o
zgod na oddalenie si od najbliszych jednostek.
- To wariatka - owiadczy, odlatujc na tysic kilometrw od najbliszego okrtu. -
Lecc tak ciasno, bardziej martwilibymy si o to, eby nie zderzy si z pozostaymi ni o
pozycj nieprzyjaciela, dla ktrego stanowilibymy cel o rednicy zaledwie piciu
kilometrw.
- Boi si - odezwa si Martin. - Widziaem ju co takiego. Ten rodzaj zoci tak
naprawd maskuje strach. Chciaa tego stanowiska, ale wanie zaczyna sobie uwiadamia,
czego to wymaga i dochodzi do wniosku, e tego nie ma.
- Te tak uwaasz, Hugh?
- Stanowczo. - Jej zastpca pozosta opanowany przez cay trudny dzie, widziaa jednak,
e by zaniepokojony. - Wydaje jej si, e jedyn metod ukrycia tego jest zastraszanie
innych. Rzecz w tym, e zaraz straci Zaval.
- Tak sdzisz? - mrukna Ky. - Na pierwszym spotkaniu by tak entuzjastycznie
nastawiony...
- Ciudad jest czci grupy Loma Linda - odpar Hugh. - Mielimy stamtd paru rekrutw
i jednego czy dwch oficerw. Kultura zupenie odmienna od Slotter Key. Wemy pani: jest
pani przyzwyczajona do wydawania rozkazw mczyznom, ktre ci wykonuj i nie jest
problemem dla Lee, Martina czy kogokolwiek innego - mczyzny bd kobiety - e wydaje
je kobieta. Na Ciudad jest inaczej: tam nigdy nie doszli do penego rwnouprawnienia. Zavali
jest wystarczajco ciko sucha gwnodowodzcej kobiety, a ona jeszcze nie robi nic, by
mu to uatwi. Bd zdziwiony, jeli zobacz go tutaj za trzy dni.
- Powinnam z nim porozmawia? - zapytaa Ky.
Hugh pokrci gow.
- Pani te jest kobiet. Moe uwaa, e nie jest pani taka za, lecz nadal jest pani kobiet.
Poza tym, problem nie tkwi w pani, tylko w niej.
- Kapitanie, poczenie... od Zavali.
- Tak jest - odpowiedziaa Ky i wczya ekran.
- Kapitan Vatta - powita j Zavala. By spokojny, zauwaya jednak napicie skry
wok oczu.
- Kapitan Zavala. Jak mog panu pomc?
- Obawiam si, e nie moe pani - odpar. - To tamta kobieta... Jest niemoliwa!
Przez gow przemkny jej fragmenty wykadw z etykiety wojskowej. Modsi
oficerowie krytykujcy starszych za ich plecami - nielojalno... Ale to nie bya Akademia Si
Kosmicznych Slotter Key. To byo... jeszcze nic. W ogle nic, jeli si rozpadnie.
- To nowo dla nas wszystkich, kapitanie - powiedziaa.
- Stosuj taryf ulgow - oznajmi Zavala. - Mwi sobie, e nigdy nie dowodzia takim
zgrupowaniem, e dziaa w olbrzymim stresie. Ale odzywa si do mnie w taki sposb,
publicznie nazywa mnie tchrzem - czego takiego mczyzna z mego ludu nie moe puci
pazem. To sprawa honoru.
Ky miaa wraenie, e przegapia co wanego.
- Prosz mi wybaczy - powiedziaa. - Miaam takie problemy z utrzymaniem si w tak
ciasnym szyku, e nie dosyszaam wszystkiego, co mwia.
- Aha. - Ten ton co oznacza; gdyby tylko wiedziaa, co. - Czyli nie zgadzaa si pani z
ni?
- Nie, kapitanie Zavala. Przepraszam, byam rozproszona. Jeli to co znaczy - bya
pewna, e niewiele - to uwaam, e zachowywana przez pana odlego bya ostrona i
znacznie bezpieczniejsza od manewrw w tak ciasnej formacji.
Spojrza na ni ostro.
- Ostrona. Myli pani, e chodzio mi tylko o bezpieczestwo?
Powiedziaa co niewaciwego; prbowaa ustali, co.
- Kapitanie Zavala, ja mylaam tylko o bezpieczestwie. To pan powiedzia, nieprawda,
i taki zwarty szyk czyni nas podatniejszym na atak?
- To gupota - orzek Zavala. - Ale nazwaa mnie tchrzem i starowink...
- To byo nieuprzejme - uznaa Ky.
- Gorzej - powiedzia Zavala. - To miertelna obraza i musz broni swego honoru.
Ky znowu czego nie zrozumiaa, a obawiaa si, e pytanie moe jeszcze bardziej
rozwcieczy Zaval.
- Mwic, e musi pan broni swego honoru, mia pan na myli...
- Pojedynek, rzecz jasna. Pojedynek honorowy. Nie znacie czego takiego?
- Nie na Slotter Key - odpara. - Pojedynek honorowy to jaka prba? Test? - Bieganie,
pomylaa, albo wspinaczka lub nawet walka na pici, cho brzmiao to dosy prymitywnie.
Wytrzeszczy oczy.
- Pojedynek honorowy to walka ostrzem i sercem, dopki nie stan si jednoci. -
Dgn si palcem wskazujcym w pier. Po czym potrzsn gow i doda wyranie, jak do
maego dziecka: - To walka na miecze, kapitanie Vatta, ktra koczy si mierci
wyzywajcego lub bronicego si.
- Zamierza pan wyzwa Petre Andreson na pojedynek? - Wbrew sobie, ostatnie sowa
niemal zapiszczaa. Przekna To absurd, dajc sobie czas na rozwaenie, ile zego mgby
narobi taki precedens.
- Musz - owiadczy Zavala. - I chciabym, aby bya pani moj sekundantk. Ona bdzie
miaa sekundanta, ktry oczywicie stoczy ze mn walk, poniewa kobiety nie mog si
pojedynkowa.
Poczua ukucie irytacji.
- A to dlaczego?
- Pojedynkuj si mczyni. Walczce kobiety... - Machn lekcewaco doni. - Nie
ma w tym honoru. Bez obrazy, kapitanie Vatta, gdy syszelimy, jak obronia pani swj
statek. To co innego. Kobieta walczca w obronie rodziny lub domu - lub ich przeduenia na
planet czy system - jest czym zupenie normalnym. Lecz honorowy pojedynek to domena
mczyzn.
- I oczekuje pan, e staniemy z boku i bdziemy przyglda si, jak walczycie?
- Tak si to odbywa - odrzek z godnoci kogo, kto zna wszystkie zasady i zamierza ich
przestrzega.
- A jeli kapitan Andreson nie przyjmie wyzwania?
- Jeeli jej sekundant nie bdzie ze mn walczy, odlec. Nie zostan tutaj, eby
wdeptywano mj honor w ziemi. - Zamilk, po czym podj. - Na Slotter Key nie macie
pojedynkw, ani spraw honorowych?
- Nie mamy pojedynkw - potwierdzia Ky. - Ale mamy swj honor.
- Jak moecie mie honor, skoro nie okupujecie go krwi? - zapyta Zavala.
Zarejestrowane przez implant obrazy poncego domu i twarzy martwej matki przesoniy
jej na moment ekran.
- Pacimy krwi - wykrztusia.
- Mwiono mi, e zabia pani swojego krewniaka, Osmana - powiedzia. - Za umiercenie
pani rodzicw, prawda?
- To nie by pojedynek - powiedziaa Ky. - To bya zemsta. - Bardzo satysfakcjonujca
zemsta, cho wiedziaa, e nie powinna tak tego odczuwa.
- Myl, e nie rnimy si tak bardzo od siebie - odrzek Zavala. - Czy zostanie pani
moj sekundantk? Tylko do pani mog zwrci si z tak propozycj.
Ky wahaa si.
- Jaka bdzie moja odpowiedzialno?
- Pani nie... och. Oczywicie. Po rzuceniu jej wyzwania, pani i jej sekundant
przygotujecie wszystko do pojedynku. Tutaj jest inaczej, poniewa na moim wiecie nie
wyzywamy kobiet, ale wyjani jej to pani. Bd potyka si z jej sekundantem w honorowym
pojedynku. Ze wzgldu na przebywanie na pokadzie, wybr broni zostanie oczywicie
ograniczony do takich, ktre nie uszkodz statku. Dlatego wspomniaem o mieczach. -
Przemawia teraz doskonale spokojnie, wyjaniajc praktyczne aspekty pojedynkowania si
na mier i ycie na pokadzie okrtu oraz wyboru broni, jakiego dokona Andresom jednego z
trzech typw miecza. - Mam podrcznik, ktry moe pani przeczyta celem poznania
waciwych sw...
To byo nierealne. Nie miao sensu. We wszechwiecie czai si prawdziwy wrg, a ten
tutaj by gotw zabi kogo lub zgin samemu tylko dlatego, e poczu si obraony? Moe
zdoa mu to wyperswadowa.
- Kapitanie Zavala, cho zgadzam si, e nie miaa racji i obrazia pana, to jednak...
Znajdujemy si w gronej sytuacji. Turek i jego piraci prbuj przechwyci kolejne systemy i
zapanowa nad wszystkimi... Czy nie jest to waniejsze?
Twarz mu stwardniaa.
- Nie ma nic waniejszego ponad honor. Jak mam walczy z Turkiem pozbawiony
honoru? Czemu moi ludzie mieliby mnie szanowa, gdybym pogodzi si z obelg, nie
prbujc si broni? - Umiechn si do niej krtko. - Lecz, kapitanie Vatta, takie jest
wanie zadanie sekundanta: sprawdzenie determinacji wyzywajcego. Jak mwiem,
przypomina mnie pani bardziej, nibym kiedykolwiek uzna za moliwe.
- Rozumiem. - Nie rozumiaa, nie cakowicie, potrafia jednak rozpozna nieprzejednanie.
Albo doprowadzi do pojedynku, albo odejdzie. Organizacja pojedynku zajmie troch czasu i
moe zdy ochon lub doczeka si przeprosin ze strony Andreson. adne z tych wydarze
nie byo zbytnio prawdopodobne, niemniej, nie miaa nadziei na nic wicej. - Wobec tego
zgadzam si zosta pana sekundantk, cho wolaabym odoy t spraw.
- To pani powinna by dowdc - oznajmi Zavala. - Nie pozwoliaby pani, eby do tego
doszo.
Mia racj, podejrzewaa jednak, e dziedzictwo kulturowe Zavali kryo w sobie wicej
puapek, na ktre mgby si nadzia kady dowdca-kobieta.
- Zapewne rozumie pani - cign kapitan - e jeli nie przyjmie mojego wyzwania, bd
zmuszony wycofa si z tego sojuszu.
- Tak - przyznaa Ky.
- Doradzam pani, eby take si wycofaa, nie ze wzgldu na to, e zostaa pani moj
sekundantk, tylko dlatego, i ta kobieta doprowadzi do mierci nas wszystkich, jeeli dalej
bdzie postpowa w ten sposb. I co wtedy z pani pomysem?
- Nie mog wycofa si wanie dlatego, e to mj pomys - odpara Ky. Cho wielce
prawdopodobne, e Andreson odele j tylko dlatego, e wsppracowaa z Zaval. - Musz
wspdzieli ryzyko.
- Pani wola. Przeka wyzwanie Andreson przed zakoczeniem przerwy obiadowej.
Ky nie dopisywa potem apetyt, zmusia si jednak, eby co zje. Bdzie potrzebowaa
si na wypadek, gdyby sprawy potoczyy si tak le, jak si obawiaa.
Nie przewidziaa jednak tego, co zrobi Zavala: wywoa wszystkie jednostki, aby kady
usysza rzucane przeze wyzwanie. Zakadaa, e uczyni to na osobnoci, dajc Andreson
szans na przeproszenie go. Zamiast tego, uywajc formalnych zwrotw, bdcych
tumaczeniem z jzyka ojczystego, wezwa Andreson do dania mu satysfakcji krwi
miertelnika na ubitej ziemi".
- O czym pan mwi? - zapytaa Andreson, sprawiajc wraenie najbardziej
rozzoszczonej ze wszystkich.
- O pojedynku, madame, za obelgi, jakimi mnie pani obrzucia, by udowodni krwi, czy
na nie zasuguj.
- Pojedynek? Nikt ju si nie pojedynkuje.
- Wrcz przeciwnie, madame...
- Admirale...
- Nie, madame, bynajmniej. W kwestiach honorowych ranga traci znaczenie. Prosz
wyznaczy sekundanta - nalegam, aby by to mczyzna...
- Sucham?! - Andreson zarumienia si. - Nie powiedziaam... Nie zamierzam...
- Nie przyjmuje pani wyzwania? W takim razie to pani jest tchrzem!
- Chwileczk! - wtrci si Pettygrew z Fagotu. - To jest... to jest mieszne. Mamy
prawdziwego nieprzyjaciela...
- Kapitan Vatta rwnie uya tego argumentu - powiedzia Zavala.
- Najpierw rozmawia pan z ni? - Andreson uczepia si tej dygresji. - Rozmawialicie o
mnie za moimi plecami? To oburzajce!
- Poprosiem j o zostanie moj sekundantk - wyjani Zavala. - Prbowaa
wyperswadowa mi ten pojedynek, co jest obowizkiem kadego sekundanta, lecz w kocu
si zgodzia.
- Ty zdrajco! - Andreson spiorunowaa Ky wzrokiem. - Jak miecie spiskowa za moimi
plecami...
- Wcale nie spiskowaam - zaprotestowaa Ky.
- Zgodzia si pani zosta jego sekundantk. Nazwaabym to spiskowaniem.
- Ja nie - oznajmi Pettygrew. - Jeeli poczy si z ni i poprosi o zostanie jego
sekundantk - tak to byo, prawda?
- Tak - potwierdzili jednoczenie Ky i Zavala.
- Ale zgodzia si - upieraa si Andreson.
- Nie widz w tym niczego zego - obstawa przy swoim Pettygrew.
- Ani ja - popar go Argelos. - Znam kapitan Vatt duej od was i uwaam, e nie kryo
si za tym nic, prcz uprzejmoci wywiadczanej osobie z innego krgu kulturowego.
- C, nie zamierzam bi si, niczym jaki dzikus z lenej guszy - oznajmia Andreson,
podwijajc grn warg. - To obrzydliwe.
- Bd twym czempionem. - Battersea wyprostowa si. - Nie wypada ci walczy,
admirale, ale jeli tego wanie trzeba, eby przekona tego... t osob... to chtnie to uczyni.
- Nie ma takiej potrzeby, Simonie... - zacza, lecz Ky zaraz jej przerwaa.
- Jeeli to jest pani sekundant, to kapitan Zavala bdzie z nim walczy.
- To absurdalne...
- Pozwl mi, prosz - Battersea pochyli si naprzd.
- Czy kiedykolwiek bra pan udzia w pojedynku? - zapytaa Ky.
- Jakie to ma znaczenie?
- Tylko takie, e kapitan Zavala zamierza walczy na mier i ycie. Jeden z was zginie.
Jeden z okrtw utraci kapitana i moe zosta stracony dla naszej sprawy.
- Och, nie zabije mnie. - Battersea wyglda na lekko rozbawionego. - Specjalizuj si w
rnych rodzajach broni, a przecie bd mia wybr, prawda?
- Owszem: rodzaju miecza.
- Simonie, nie podoba mi si to - oznajmia Andreson. - To nie jest cywilizowane...
- A teraz obraa pani mj lud! - zawoa Zavala. - Jestemy staroytn i czcigodn
cywilizacj, ktra nie praktykuje obraania innych. To wanie jest cywilizowane.
- Prosz nie by gupcem, kapitanie Zavala - rzucia Andreson. - Nie obraam paskiego
ludu. W kadej kulturze s jakie wypaczenia. U nas nadal zdarzaj si ludzie, ktrzy pomimo
wysikw rzdu pozwalaj, by narkotyki wyary im mzgi. Paski lud moe by
cywilizowany w kady inny sposb, ale rozwizywanie problemw za pomoc bijatyki...
- Pojedynek to nie bijatyka - odpar Zavala. - Lecz niezalenie od pani opinii, musz
otrzyma odpowied. Przyjmuje pani wyzwanie krwi i przysya sekundanta na pojedynek, czy
nie?
- A jeli nie, ucieknie pan?
- Jeeli nie podejmie pani wyzwania, uznam pani za tchrza i wypowiem posuszestwo.
- Nie moe pan nazywa mnie tchrzem tylko dlatego, e nie zaryzykuj yciem...
przyjaciela w tak trudnych czasach, jak obecne.
- Mnie nazwaa pani tchrzem z bahszego powodu.
- Miaam na myli...
- Odpowied, madame!
- Moe pan odej, jeli chce. Nie wyraam zgody na adne pojedynki.
- Bardzo dobrze. W takim razie wycofuj si z tego sojuszu. Nie oddam zaogi pod
komend tchrza i gupca. Jednake, przez wzgld na pozostaych kapitanw, daj sowo, e
nigdy nikomu nie wyjawi waszej lokalizacji, ani planw.
- Ty!... - Andreson a zaplua si z wciekoci. - Dobrze si stao - zwrcia si do
pozostaych. - Lepiej bdzie nie mie wrd nas tak niepewnej osoby. Mielicie ju
wystarczajco duo czasu na posiek... Wraca na pozycje. Pracy nam trzeba, nie bzdur.
Okrt Zavali wycofa si na kolejne dziesi tysicy kilometrw. Zadwicza ansibl
pokadowy. Ky uruchomia go.
- Kapitanie Vatta, przepraszam za wmieszanie pani w co, co jednak nie miao nic
wsplnego z honorem.
- Nie tak pan to planowa.
- Nie. Ale powinienem by to przewidzie. Chciaem zapyta o urzdzenie
komunikacyjne, ktre zainstalowaa pani na pokadzie mego okrtu. Skoro nie nale ju do
waszego sojuszu, to przypuszczam, e nie chce pani, abym je duej posiada. Czy mam
zdeponowa je w najbliszym porcie, informujc pani, skd je odebra?
Ky wyobrazia sobie ansibl pokadowy walajcy si w jakim magazynie do wynajcia i
pospiesznie odpowiedziaa:
- Nie! Obawiam si, e mgby wpa w niepowoane rce. Prosz je zatrzyma. Moe
znw si spotkamy. - Moe, jak ju Andreson szlag trafi, powrci do sojuszu. Przyszed jej do
gowy pewien pomys. - A moe mgby pan przedstawi pomys sojuszu waszemu rzdowi i
poinformowa mnie o ich opinii?
- Znam ich opini. Nie bd chcieli mie nic wsplnego z projektem tej kobiety.
Powiedziabym wrcz, e adnej kobiety, ale zagroenie jest bardzo realne. Jeli skuteczne
ugrupowanie bdzie dowodzone przez honorow kobiet... - Nacisk na honorow by
syszalny - ...wwczas mog to rozway. Lecz przez t kobiet - nigdy. - Wzruszy
ramionami. - Za pani pozwoleniem, kapitanie Vatta, zachowam urzdzenie komunikacyjne i
bd kontaktowa si od czasu do czasu, by przekaza informacje, ktre uznam za uyteczne.
Rozdzia 24
Ky wpatrywaa si w ekrany skanerw, zamiecone kursami z caodniowych manewrw.
Analizy Andreson byy jak zwykle zjadliwe i tym razem zaoga Ky nie unikna krytycznych
uwag. Lecz nawet teraz, po dwudziestu dniach wicze, do Andreson nadal nie docierao, e
niektre manewry s trudniejsze od innych, zwaszcza gdy wykonuje si je w cisym szyku.
Ky, Argelos, nawet Dan Pettygrew prbowali przemwi jej do rozsdku, ale kady mijajcy
dzie zdawa si tylko pogarsza sytuacj. Nie, nie zmieni harmonogramu szkole. Nie, nie
bd wiczy strzelania, dopki nie bdzie zadowolona z poziomu ich manewrw w kadym
szyku. Nie, nie ustawi w systemie latarni wykrywajcej, ani nie zechce rozway sugestii, e
nieobecno Muirtagha bya niepokojca i zagraaa ich bezpieczestwu. Ky miaa nadziej,
e odejcie Zavali zmieni jej podejcie, lecz staa si jedynie bardziej rygorystyczna i
autokratyczna.
Ky bya wiadoma, e jej zaodze zachowanie Andreson nie podobao si bardziej ni jej
samej. Okazywany pierwotnie entuzjazm przeszed w co w rodzaju znuonego
posuszestwa, czego Ky nigdy wczeniej nie dowiadczya i nie bya pewna, jak na
reagowa. Nikt nie odmawia wykonywania polece, lecz atmosfera na pokadzie bya co
najmniej chodna.
Sama utracia wiar w umiejtno Andreson dowodzenia zgrupowaniem jednostek,
zwaszcza podczas bitwy, ale jaki miaa wybr? Moga si wycofa, tylko gdzie znajdzie
sprzymierzecw, zwaszcza po porzuceniu tych? Moga sprbowa przekona Argelosa do
odejcia z ni na poszukiwania innych kaprw Slotter Key, nie miaa jednak gwarancji, e jej
posuchaj. Gdyby zgosi si do niej Pettygrew, mogliby sprbowa odwoa Andreson w
gosowaniu, lecz cae jej wyksztacenie buntowao si przeciwko jakiejkolwiek prbie
degradacji oficera dowodzcego. Zgodzia si zaj pozycj podwadnego. Do niej naleao
wykonywanie rozkazw i wspieranie dowdcy.
Czua frustracj i zmczenie. Instynkt, ktry tak dobrze suy jej do tej pory, ostrzega j,
e Andreson mylia si, Muirtagh ich zdradzi, a piraci mog pojawi si w kadej chwili i to
w przewaajcej sile. Mimo to uwaaa, e powinna dawa przykad prawidowej postawy.
Ju raz popenia bd, upierajc si, e trzeba pomc Osmanowi wbrew radom bardziej
dowiadczonych dowdcw, co mogo kosztowa ycie caej zaogi; nie popeni tego bdu
ponownie. Mimo wszystko, Andreson nie bya taka za; sprawiaa wraenie odwanej i
gotowej do walki z wrogiem.
Gdy zabyso wiateko ansibla, Ky jkna w duchu. Pewnie znowu Andreson z kolejn
fur gupich narzeka. Upieraa si, by zachowywali zwarty szyk, w ktrym ansible nie byy
potrzebne i wystarczyaby komunikacja laserowa, a mimo to uywaa ich do niemal kadej
narady. Przyja poczenie.
- Kapitan Vatta! - Pocztkowo nie rozpoznaa gosu, ani twarzy. Na ekranie pojawio si
nazwisko: Zavala z Dony Florenzii.
- Kapitan Zavala? O co chodzi? Skd pan dzwoni?
- Jestem w systemie, w odlegoci czterech minut wietlnych od waszych pozycji. S tutaj
rwnie okrty nieprzyjacielskie. Przygotujcie si do walki.
- Co? Kto? Dlaczego pan wrci? - Zasypujc go pytaniami, Ky jednoczenie uruchamiaa
systemy bojowe okrtu. Dostrzega obracajce si w jej stron gowy i rozszerzone oczy;
kiwna potwierdzajco gow.
- Kapitanie, Muirtagh zdradzi nas... was. Przechwyciem wiadomo, z ktrej wynika, e
wiedz, gdzie jestecie oraz e macie ansible pokadowe i e zamierzaj was zaatakowa.
Osiem jednostek w dwch grupach po cztery okrty. Spodziewam si, e sprbuj mnie
przechwyci. Zamierzam zwiza ich walk.
- Sam? Nie moe pan...
- Prosz, kapitanie. Nie ma czasu. Honor wymaga, abym was ostrzeg i przyby z
pomoc. W przeciwnym razie nie uwierzyaby mi pani, gdybym informowa j z daleka.
Pojawili si w systemie wiele godzin temu, kilka Nowych Standardowych Jednostek
Astronomicznych od soca ukadu. Stosuj mikroskoki, eby si zbliy. Wkrtce ujrzycie
ich na skanerach, lecz wtedy bd ju na tyle blisko, by zaatakowa. Musi pani przekona
tamt kobiet - nawet w takiej chwili powiedzia to z pogard - e naley utworzy formacj
obronn albo wycofa si. S potnie uzbrojeni, doradzam odwrt.
- Nie przekonam jej do tego - odpara Ky. - Nie posucha mnie.
- W takim razie pani powinna si wycofa.
- Nie mog ich porzuci...
- Wiedziaem, e jest pani honorow osob, kapitanie Vatta. Decyzja powrotu bya
suszna. - Odwrci gow od ekranu; w tle usyszaa jakie haasy. - Przez cztery minuty nie
bdzie tego wida na waszych skanerach - doda - ale wanie rozpoczlimy walk. Przel
pani wszystkie dane z mojego komputera taktycznego - moe wam pomog.
Ky krew zastyga w yach. Nie mia szans. Na ekranie pojawi si cig liczb. Przerzucia
je na konsol Jessy'ego i uruchomia interkom.
- W systemie pojawi si nieprzyjaciel. Przygotowa si do bitwy. To nie s wiczenia.
Powtarzam: to nie s wiczenia. - Obsada mostka wpatrywaa si w ni rozszerzonymi
oczami, by po chwili powrci do swoich konsol.
- Bateria Jeden gotowa - zameldowa Jon Gannett. - Brak danych celu.
- Szacunkowo za cztery... nie, za trzy i p minuty - powiedziaa Ky. Zavala pozostawi
wczon foni: syszaa energiczne, spokojne komendy, wydawane w jego ojczystym jzyku.
Cho nie rozumiaa sw, domylaa si, co oznaczay. Gosw w tle niemal nie byo sycha,
ale nie wyczuwao si w nich paniki. Nie prbowaa go zagadywa. Zavala przemwi do niej
tylko jeden raz.
- Kapitanie Vatta, musi pani take wiedzie, co usyszaem w ostatnim porcie. Zdobyli
kolejny system. Wiedz o pani i e zdobya pani okrt Osmana. Nie moe pani da si zabi,
kapitanie Vatta.
- Nie zamierzam na to pozwoli - odrzeka Ky. - Zrobi, co w mojej mocy dla innych.
- Doznalimy powanych uszkodze - kontynuowa Zavala. - Nie mamy ju oson.
Zostaa nam ostatnia salwa... - Biay szum przerwa poczenie.
Ky odwrcia si do wstrznitej zaogi.
- Musimy powiadomi reszt - oznajmia i poczya si z Andreson. Tamta wyczya
swj ansibl, powinien miga na stanowisku oficera cznoci, ktry mg jednak mie
przerw.
W kocu odezwa si:
- Tutaj Kwiat. O co chodzi?
- Najedcy w systemie - oznajmia Ky i zacza przekazywa koordynaty, ale przerwa
jej.
- Najedcy? Co ma pani na myli?
- Dawaj pan admiraa - mamy nieprzyjaciela w systemie w szacowanej odlegoci dwch
i p do czterech minut wietlnych std. - Usyszaa pomruk gosw z tamtej jednostki.
- Na skanerach nic nie ma - zauway oficer cznoci.
- Pojawi si. S blisko i mog zjawi si na skanerach w kadej chwili.
- Nie spodoba si jej to - powiedzia. - Powiedziaa, e mamy jej nie przeszkadza przez
najblisze dwie godziny.
- Mnie te si to nie podoba - odpara ostro Ky. - Prosz j tutaj sprowadzi.
Kiedy po paru sekundach Andreson pojawia si na ekranie, wygldaa na rozczochran i
z. Kosmyki jasnych, mokrych wosw sterczay na wszystkie strony. Braa prysznic?
- O co chodzi, kapitanie Vatta? Uwaa pani, e ma lepsze skanery od nas?
Ky podejrzewaa, e tak wanie jest, lecz nie powiedziaa tego.
- Nie, admirale. Wanie otrzymaam wiadomo od kapitana Zavali. Jest - by - w
systemie i zameldowa o omiu nieprzyjacielskich okrtach...
- Sprowadzi ich tutaj! - zawoaa Andreson.
- Nie - zaprzeczya z gniewem Ky. - Dowiedzia si w porcie, e piraci poznali nasz
lokalizacj i zaplanowali atak. Obawia si, e nie otrzymamy, albo zlekcewaymy
wiadomo ansiblow. Postanowi wrci tutaj i da nam szans przetrwania.
- To gdzie jest teraz? Nie widz go na skanerach!
- Opnienie skanowania - wyjania Ky. Nie moga uwierzy, e Andreson nie domylia
si tego. - S na tyle blisko, e zniszczyli okrt Zavali, ktry znajdowa si w odlegoci
czterech i p minuty wietlnej ode mnie. Mam dane Zavali z bitwy. Przesa mi je ze swojego
komputera taktycznego...
- Jakiej bitwy?
- Tej, w ktrej zgin - warkna Ky, w ktrej zo braa gr nad rozsdkiem.
Chronometr odmierza sekundy. Do tej pory powinna co zobaczy...
- Och. - Cho raz Andreson wygldaa na speszon. - Jest mi... to wielka szkoda. Ale nie
rozumiem...
Na podrasowanym skanerze Osmana pojawia si zamazana kropka, potem dwie
nastpne, potem trzy, potem jeszcze dwie... Pojawiay si w punkcie skoku w klasycznej
formacji bojowej. Dwie grupy po cztery jednostki, w odlegociach odpowiednich, by unikn
zderzenia z pobliskimi okrtami i skupiajce si w ciasny szyk, jakiego wymagaa od nich
Andreson.
- S ju na moim skanerze. - Ky przesaa Andreson dane o pozycji nieprzyjaciela. -
Osiem jednostek. A to Zavala, skaczcy w sam ich rodek... - Na ekranie pojawia si
dziewita kropka.
- Dlaczego to zrobi? - zapytaa Andreson.
Niewaciwe pytanie w niewaciwej chwili, lecz moe odpowied wytrci Andreson ze
stopom.
- eby nam pomc. Jakie s pani rozkazy?
- Ja nie... Nie mog... Nie tak to planowalimy.
Wojna ma gdzie plany", przypomniao si Ky powiedzenie jednego z wykadowcw.
Wiedzia to kady, kto bra udzia w prawdziwej walce. Ky sprbowaa analizy.
- S w systemie. Manewrujemy w pobliu duej masy, wic nie moemy wykona skoku.
- To wanie chce pani zrobi? - zapytaa Andreson. - Uciec? - W jej gosie zabrzmiaa
pogarda.
- Nie, ale maj przewag liczebn. Moe Zavala zada im jakie straty, a moe nie. Nie
dowiemy si, dopki nie obejrzymy bitwy na skanerach, a w tym czasie oni bd znacznie
bliej. Jeeli bdziemy mieli pecha, mog wynurzy si z nadprzestrzeni w samym rodku
naszej formacji.
- W takim razie musimy przyspieszy i wyrwa si std...
- Niekoniecznie. Moemy wykorzysta mas, eby nas zasonia, kiedy si zbli... -
Korcio j, eby wytumaczy Andreson ca sekwencj, jak opracowaa z Hugh na wypadek
ataku, ale nie bya pewna, ile tamta zdoa przyswoi. W midzyczasie jej zaoga, korzystajc
ze wzmocnionego skanera Osmana, rozpracowaa uzbrojenie nieprzyjaciela i przesaa dane
na jej konsol. Wyrzutnie pociskw... musiaa zaoy, e s dobrze zaopatrzone. Bro
laserowa - nie bya jeszcze w stanie okreli, jak jest rozmieszczona, nieprzyjaciel mia
jednak dwa razy wicej dzia od nich. Oraz przewag dowiadczenia. Nie mieli szans, eby
ich pokona.
Po oznaczeniu jednostek jako wrogie skaner taktyczny wykreli ich kursy, wskazujc na
dane, ktrych nikt nie zauway wrd mieci zalegajcych w tej czci systemu. Skaner
sytuacji biecej podawa, e znajdowali si w odlegoci czterech minut wietlnych. Czas
mija - jak blisko byli teraz? Przez chwil zastanawiaa si, dlaczego natychmiastowa
komunikacja nie doprowadzia do powstania skanerw nadprzestrzennych, ktre podawayby
aktualne pozycje jednostek w przestrzeni. Teraz jednak nie miaa czasu, by to rozwaa.
- Uaktywni uzbrojenie - rozkazaa Andreson. - Utrzyma kurs i formacj. Och...
Wezwanie do wszystkich jednostek... - wydawaa polecenia zaodze. Gupot byo
utrzymywanie obecnego kursu, gdy robili z siebie atwy cel.
Na jej skanerze okrt Zavali wci porusza si wrd zmieniajcych pozycje jednostek
nieprzyjaciela. Pogodne, niewielkie gwiazdeczki - zielona i czerwone, niczym spoczywajce
na jedwabiu klejnociki, przesuwajce si po lnicych drucikach wyliczanych kursw.
Schludne trajektorie leccych pociskw, nieco ciesze linie laserw - wszystko eleganckie,
jak obwody drukowane. To byo beznadziejne: Zavala i jego zaoga nie yli, lecz Ky nie
moga powstrzyma si przed patrzeniem, jak miercionona koronka zaciska si wok Dony
Florenzii, ktra rozpada si na kawaki, gdy zawiody jej tarcze.
Pomimo liczebnej przewagi, nieprzyjaciel zosta zmuszony przez Zaval do
manewrowania. Powicenie kapitana dao im minut lub dwie oraz zaburzyo schludne
kleszcze - teraz jedno z ramion dotrze do nich szybciej. Jeden okrt zwolni - Ky nie
wiedziaa: celowo, czy wskutek odniesionych uszkodze, ale to rwnie mogo im pomc.
Niewielka przewaga, lecz w ich rozpaczliwej sytuacji liczyo si wszystko.
- Musimy si rozproszy - powiedziaa Ky, wypatrujc na obliczu Andreson cho ladu
zrozumienia. - Jestemy zbici w ciasn grup i stanowimy atwy cel...
- Moemy osania si nawzajem - zaprotestowaa Andreson.
Mogliby, gdyby kiedykolwiek to przewiczyli. Gdyby rozdzielono midzy nich zadania
defensywne. Gdyby nauczyli si wykonywa uniki ca formacj. Gdyby, gdyby, gdyby.
- Nie moemy - przemwi Argelos. - Ky ma racj: musimy si rozproszy.
- Nie czas na dyskusj - rzucia Andreson.
- Susznie - przytakn Argelos. - Ja nie dyskutuj, ja si odsuwam.
- Nie moe pan...! - Twarz pani admira wykrzywia wcieko lub trwoga. Ky nie bya
pewna, ktre z tych uczu.
- Kapitanie Vatta, jaka jest pani analiza? - zapyta Argelos.
Zaskoczona Ky wpatrywaa si w ekran. Potem zerkna na analiz taktyczn.
- Moemy zwikszy nasze szanse, przybliajc si do planety i przyspieszajc,
wykorzystujc jej grawitacj. Odgrodzimy si rwnie mas przynajmniej od jednej grupy.
Trzeba rozproszy si tak, by im utrudni celowanie, a nam umoliwi strzelanie bez obawy,
e trafimy sojusznika. Musimy tylko uwaa na mniejsze satelity i piercienie...
- Prosz przesa mi dane - zaproponowa Argelos.
- Ty tchrzu! - zawoaa Andreson.
- Ty idiotko - odci si zimno Argelos. - Nie powinienem by nigdy zgadza si na
przekazanie pani dowodzenia. - Na monitorze ikona jego okrtu powikszya si o
pomaraczowy trjkcik przyspieszenia, gdy oddali si od formacji, do maksimum
wykorzystujc moliwoci napdu wewntrzukadowego.
- Kapitanie? - odezwa si Lee z rkoma na konsoli.
- Naprzd! - rozkazaa. Donie Lee poruszyy si i okrt skoczy przed siebie. W tej samej
chwili Ky dostrzega rozarzon lini, przecinajc atmosfer planety poniej - lad po strzale
z broni laserowej z duego dystansu, gdy nieprzyjacielskie okrty wynurzyy si po
mikroskoku w odlegoci zaledwie kilku sekund wietlnych od nich. Chwil pniej Kornet
otoczya biaa powiata po bezporednim trafieniu promieniem w tarcz. Ich wasne osony
rozbysy od kontrostrzau. Potem wyszli z zasigu. Odezway si baterie Kwiatu.
- Bez uszkodze - zameldowa Hugh. - Nasze tarcze nadal sto procent.
- Bateria Jeden, cel namierzony - odezwa si Jon Gannett. - Zgoda na otwarcie ognia?
- Ognia - nakazaa Ky. Okrt zadygota, gdy pierwsza bateria wyrzutni odpalia pociski.
- Bateria Dwa, cel namierzony!
- Cel w zasigu broni laserowej, kapitanie.
- Bateria Dwa - ognia! Lasery: jeden impuls - ognia. - Okrt znw zadra, lecz nie
nastpio adne przygaszenie wiate, ani inny znak, e tak potne wyadowanie
przysporzyo im jakichkolwiek kopotw. Pociski Kwiatu dotary do zgrupowania
nieprzyjacielskich jednostek. Widzieli, jak rozbijaj si o tarcze przeciwnika lub chybiaj.
- Kiepscy artylerzyci - orzek Jessy. - Midzy innymi, nieprawidowe opcje fuzji. Lepiej,
eby si std zabierali.
W tej samej chwili kilka pociskw uderzyo w nadwtlon tarcz Kornetu i poczenie
ansiblowe urwao si. Kwiat przesta przyspiesza i obrci si, nakierowujc zamocowane na
dziobie dziaa na nieprzyjaciela. Silne wyadowanie trafio najbliszego pirata, lecz tarcze
przeciwnika wytrzymay. Kwiat mia tylko jedn bateri dzia o bardzo dugim czasie
adowania si. Odpali kolejn salw pociskw, ktrej celno nie bya lepsza od pierwszej.
Pociski i promienie tak dugo bombardoway Kornet, a jego uzbrojenie eksplodowao,
rozpruwajc okrt. Teraz ostrza skoncentrowa si na Kwiecie.
Ky nie miaa czasu martwi si o Kornet, gdy pociski stale wyprbowyway jej tarcze -
nie przedar si aden, lecz wskaniki alarmoway, e byy blisko.
- Trafilimy jednym z pociskw - zameldowa Jessy. - W drugi okrt w szyku.
- Ocena uszkodze?
- Niemoliwe do oszacowania. Skanery zaczynaj wariowa. - Faktycznie tak byo. Na
ekranach nakaday si na siebie kursy jednostek i pociskw oraz ich symbole i wielobarwne
wskazania prdkoci.
- Jak nisko chce pani zej? - zapyta nagle Lee.
- Tak nisko, jak si da - odpara Ky. - Zgodnie z wczeniejszym planem. - Procentoway
godziny spdzone z Lee, Hugh i strzelcami na dyskusjach, co musieliby zrobi, gdyby
zaatakowano ich i przygwodono do wielkiej masy, uniemoliwiajcej ucieczk w
nadprzestrze. Nie spodziewali si, e wykorzystaj wyniki tamtych rozwaa, przynajmniej
bez wczeniejszego ich sprawdzenia. - Nasz najwiksz szans jest zmuszenie ich do
oblecenia planety i ruszenia za nami w pocig. Im wikszej prdkoci nabierzemy, tym
szybciej osigniemy promie skoku po drugiej stronie, co jest nasz jedyn realn opcj. -
Jeli piraccy kapitanowie oka si wystarczajco przebiegli, utrzymaj okrty w jednej
grupie, ale moe wierzyli, e trafia si im atwa zdobycz.
- Jest z nami Fagot - oznajmi Jessy. - Wyglda na to, e Kwiat rwnie nareszcie
przyspiesza.
Ich tarcza rozbysa od kolejnej salwy.
- Chc, ebymy uciekli - powiedziaa Ky. - Myl, e szybciej zaatwi nas pojedynczo.
- Poczya si z Fagotem i Kwiatem. - Trzymajcie si nas - powiedziaa. - Utrzymujcie
odlego dziesiciu klikw.
- Nie damy rady - odrzeka Andreson. - Mamy uszkodzenia. Wewntrzukadowy nie ma
penej mocy i nie moemy skaka. - Twarz miaa zimn i nieprzeniknion, jak zawsze. -
Zabierz ich std, Vatta, jeli zdoasz. Le szuka lepszych towarzyszy. Zrobiam, co mogam ,
i w najgorszym razie przynajmniej jednego zabior ze sob.
To bdzie ostatnia rzecz, jakiej dokona, o ile zdoa. Andreson nigdy nie brakowao
odwagi, jedynie umiejtnoci i tego nieokrelonego instynktu, cechujcego dobrego dowdc.
- Wiem, e zrobia pani wszystko, co w jej mocy - powiedziaa Ky. - Zrobi, co do mnie
naley, admirale. - Ten tytu by jedynym wsparciem, jakiego moga jej udzieli. Fagot
zbliy si, a Kwiat zosta w tyle. Atakoway go trzy okrty.
Gdzie znajdowaa si reszta, ci, ktrzy walczyli z Zaval? Ponownie utworzyli kleszcze?
Ona by tak postpia, ale nie wiedziaa, jak piraci zwykli prowadzi walk w przestrzeni.
Ich prdko rosa jednostajnie, gdy tak nurkowali w studni grawitacyjn planety, ktr
wykorzystywali do uzyskania jeszcze wikszego przyspieszenia. Nieprzyjacielskie pociski
wypaliy paliwo, zanim do nich doleciay, a lasery skupiy si na Kwiecie.
Okrt Andreson eksplodowa tu przed tym, nim skryli si za krzywizn planety.
- Zaraz bdziemy mie ich na karku - mrukna Ky - Wyrzuci miny.
- Ile?
- Poow tego, co mamy. Reszt zachowamy na tych po drugiej stronie.
- To jest... kilkaset...
- Lepiej za duo ni za mao - stwierdzia Ky. - Jeli wyjdziemy z tego cao, kupimy sobie
nowe, ale jeeli zginiemy przez skpstwo... - Zwrcia si do Dana Pettygrew na Fagocie: -
Nie zostawaj w tyle. Za chwil pojawi si tam par zagroe.
- Robi, co mog - odrzek Pettygrew.
- Vatta, masz jaki plan? - zapyta Argelos. Na skanerze wida byo rozgrzan do
czerwonoci bro Daru Sharry, ktra przyspieszaa szybciej od Awangardy.
- Jeste z nami? - upewniaa si Ky. - Czy postanowie dziaa w pojedynk?
- Sam przeciwko omiu? Nie. Mj doradca mwi mi, e nasz jedyn szans jest
trzymanie si ciebie, o ile masz jaki plan. - Chwila ciszy, po czym: - On nie ma.
- Mam pewien pomys - oznajmia Ky. - Zosta nieco w tyle i trzymaj si jakie dziesi
klikw za mn. Jeli s cwani, po drugiej stronie planety natkniemy si na ich cztery
jednostki. A jeli dopisze nam szczcie, bdzie tylko czterech przeciwko trzem.
Uszkodzenia?
- adnych - odpar Argelos, a zaraz po nim Pettygrew.
- wietnie. Przygotujcie si do walki. Strzelajcie, jak tylko namierzycie cel. Stosuj
kalibrowane mikroskoki, ale powinni przeci nasz kurs na wewntrzukadowym. Moe
dorwiemy paru z nich. Potem sprbujemy si przebi i osign promie skoku. Bdcie
gotowi do byskawicznego zanurzenia. Nie czekajcie na nikogo. Nie lecimy do wyznaczonego
punktu skoku, wic po prostu wydostacie si z zasigu...
- Nie potrafi wyskalowa krtkiego skoku - powiedzia Pettygrew.
- Nie szkodzi. Jeli odskoczysz o kilka godzin wietlnych, uda ci si zlokalizowa punkt
skoku, zanim nas znowu znajd. Albo odskocz o jeden rok wietlny. Tak blisko nie ma innej
gwiazdy, ani wikszej masy. Spotkanie... - Dokd powinni polecie? Gdzie nie bd si ich
spodziewa? - Ciudad - postanowia. - Opowiemy im o bohaterstwie Zavali.
- Oprcz umiejtnoci bdziemy potrzebowa duo szczcia - uzna Argelos po jakich
dwch minutach. - Ale mj doradca twierdzi, e to moe si uda.
Jego doradca, ktry sam nie opracowa adnego planu. Ky nurtowao, kto to by.
- Przy tej prdkoci nasze moliwoci manewru na wewntrzukadowym bd niewielkie
- przypomniaa im. - Lecz kade dziaanie pomoe nam unikn ich laserw, wic polecimy
po spirali w otwartej formacji w odlegoci dziesiciu klikw. Pettygrew, czy twj komputer
taktyczny poradzi sobie jednoczenie z takim manewrem i celowaniem?
- Tak, madame - odpar Pettygrew. Gos mia bardziej zdecydowany, niemal pewny
siebie.
- Mj rwnie - doda Argelos.
- No to ruszamy. - Przekazaa im pozycje startowe i rednic spirali.
- Jest pierwszy - odezwa si nagle Jessy, gdy skoczyli drugi zwj spirali. Pierwsza
grupa nieprzyjaci, trzy lecce rwno okrty i jeden odstajcy od nich, wychyna zza
krzywizny planety. Jeden wpad na min i jego tarcze gwatownie zabysy. - I drugi... -
Kolejny rozbysk na ekranie. Ikony nieprzyjacielskich okrtw wyranie zwolniy. - Aha.
Jeeli zwolni z obawy przed minami, bd musieli potem wydatkowa wicej mocy na
wydostanie si ze studni grawitacyjnej, w ktrej tkwi. wietnie pomylane, kapitanie.
- Chc ich zniszczy - oznajmia Ky. Na pewno wpadn na inne miny, ktre musz
wyrzdzi im jakie szkody...
- Jeden zniszczony! - zawoa Hugh. Ostatni ikon otoczyy pomienie i ju nie zgasy.
Pozostae dwa okrty jeszcze bardziej zwolniy.
- Najniszy punkt - zameldowa Lee. - Zaczynamy wznoszenie...
Ky przez chwil obserwowaa trajektori. Faktycznie zeszli bardzo nisko midzy
piercienie, znacznie bliej drugiego, najmniejszego satelity, niby chciaa. Pettygrew
podszed jeszcze bliej. Lecz Fagot ominie go i wszyscy polec razem. cisno j w odku.
Wkrtce powinni natkn si na drug grup.
Rozbyski za nimi wskazyway, e pocig nadziewa si na kolejne miny. aden nie by
wystarczajco silny, by spowodowa uszkodzenia, lecz kada eksplozja wyczerpywaa
energi tarcz, poza tym, nie mogli sobie pozwoli na ich opuszczenie, co umoliwioby
ostrza z laserw. Oddalili si jeszcze bardziej, przestajc by natychmiastowym
zagroeniem. Natychmiastowe zagroenie czaio si przed nimi - cztery uzbrojone po zby
okrty, niebezpieczne i gotowe zabija.
Ky czua t sam dz. Kazaa towarzyszom ucieka i sama zamierzaa to uczyni, ale...
Miaa ochot na porzdne zabijanie, co daoby jej wicej satysfakcji ni wmanewrowanie
jakiego pirata na min.
Kiedy na ekranie pojawi si pierwszy wrogi okrt, wyszczerzya zby w umiechu.
Opnienie skanera byo nieznaczne, mniejsze ni p sekundy. Jessy natychmiast uzyska
dane celu i zaatakowa. Laser dotkn tarczy nieprzyjaciela - ta rozjarzya si blaskiem.
- Kontynuowa ostrza - rozkazaa Ky.
- Mam go - zapewni Jessy. - Ale zuywamy energi.
Kady uamek sekundy ostrzau lasera uniemoliwia przeciwnikowi opuszczenie oson i
uycie wasnej broni promieniowej, oni za zbliali si do punktu, w ktrym bd mogli
skorzysta z pociskw. Niemniej, ponowne naadowanie baterii bdzie wymagao czasu.
Miaa na karku jeszcze trzech korsarzy. Jak to zrwnoway?
- Wskanik adowania: trzydzieci procent. - Dziesi sekund, pitnacie, dwadziecia, a
kada duya si niemiosiernie. Tarcza przeciwnika jarzya si coraz intensywniej, by nagle
zgasn. Chwil pniej nastpi potny rozbysk eksplodujcego okrtu. Ky umiechna
si do Jessy'ego. - Udane owy.
- Tarcze w gr - rozkaza Jessy.
Pojawi si drugi okrt, a chwil pniej trzeci. Leciay tym samym kursem, co pierwszy,
tyle e nieco wyej w studni grawitacyjnej, i powitay Awangard ogniem zaporowym.
Odwzajemnia si tym samym. Fagot i Dar Sharry otworzyy ogie zgodnie z instrukcjami
Ky, poszerzajc utworzony przez ni koszyk. Lecc dokadnie przeciwnymi kursami, minli
si bez incydentw, wystrzeliwujc pociski i podnoszc osony. Lasery - o ile takowe mieli -
milczay. Ky kontrolowaa wskanik naadowania jej wasnego okrtu. Musiaa zachowa
troch mocy na pozostae jednostki, czwartego czonka tej grupy oraz ocalaych z pierwszej
eskadry, ktrzy po osigniciu promienia skoku mogli dopa j kalibrowanymi
mikroskokami.
Pojawi si czwarty okrt, celowo trzymajcy si z tyu i leccy dalej od planety, za to
blisko promienia skoku. Odpalone teraz pociski cigayby ich i niemal na pewno nie
doleciay. Dziobowy laser Awangardy by naadowany tylko w szedziesiciu omiu
procentach. Przeliczajc to na sekundy penej mocy, nie wystarczy do zniszczenia
nieprzyjacielskiego okrtu lub opnienia jego ataku podczas mijania przez jej grup. Gdyby
wykorzystaa moc oson... niebezpieczne... Tak, mogo skoczy si fatalnie. Palia j skra.
Nie czua strachu, tylko bolesn wiadomo obecnoci na pokadzie innych ludzi, dla
ktrych jej bd by rwnoznaczny ze mierci.
- Losowa pulsacja - rozkazaa. - Nie dawajcie im spokoju. Zobaczymy, czy to wystarczy.
Nagle rozjarzyy si tarcze Fagotu. Nieprzyjaciel zaatakowa najmniejsz jednostk, cho
bya lepiej uzbrojona od Daru Sharry. Tak samo postpili, najpierw atakujc Kornet. Ten sam
okrt? Czy taka sama taktyka, podyktowana przez ten sam umys?
- Pena moc - polecia.
Unis ostrzegawczo brwi. Pokrcia gow.
- Musimy odwrci jego uwag od Fagotu. Niech si zbliy.
- Moe skoczy si nam moc... - Ich laser uderzy w przeciwnika, ktrego osony
rozbysy, po czym ustabilizoway si, a moc promienia spada o jedn trzeci.
- Wykorzystamy energi tarczy - wyjania Ky. - Opuci osony. - Obrzuci j
zaskoczonym spojrzeniem. - Teraz nie mog ostrzela nas pociskami - powiedziaa. - Poza
tym, bdzie musia schowa si za tarcz przed naszym ostrzaem.
Skin gow, zaciskajc usta. Laser wbi w nieprzyjaciela z pen moc - nie musia ju
pulsowa synchronicznie z opuszczaniem i unoszeniem oson. Tarcza wroga urosa na
ekranie. Pi sekund... dziesi. Ikona Fagotu nie wykazywaa ju ostrzau. Nie trafi ich
aden promie odwetowy, lecz Ky wiedziaa, e sytuacja ta bdzie trwa tylko tak dugo, jak
dugo zdoaj nieprzerwanie ostrzeliwa przeciwnika. Jeli utrac kontakt lub zawiedzie ich
laser, pozostan bez osony.
- Co ty wyprawiasz!? - Gosu Argelosa w adnym razie nie mona byo nazwa
spokojnym. - Uszkodzili was?
- Nie - odpara Ky. - To ja zadaj uszkodzenia. Nie przerywaj.
- Ale jeli wy...
- Znam ryzyko - zapewnia go Ky. - W obie strony. Upewnij si, e koujc, nie
przetniesz linii promienia. - Nie powinien, chyba e zmieni kurs.
- Ja... och. Tak jest.
Na ekranie wida byo, jak osona nieprzyjaciela zaczyna ostrzegawczo migota. Wtem
ich ikona zazielenia si, sygnalizujc hamowanie. Nim Ky otworzya usta, by ostrzec
Jessy'ego, skorygowa ostrza. Laser nie zelizgn si z celu.
- Pozostanie duej w zasigu - zauway. - Ale adunek lasera spad do pitnastu procent.
- Miejmy nadziej, e tamta grupa nie zostawia nikogo z tyu, eby nas przechwyci -
mrukna Ky.
- Kopoty za nami - odezwa si nagle Lee. Jeden ze cigajcych ich okrtw
maksymalnie przyspieszy, nie zwaajc na miny, a jego laser dgn ich w odsonit ruf.
Zanim zdyli si wstrzeli, Fagot zwolni i zaj pozycj za Awangard. Jego w peni
naadowane tarcze bez problemu przyjy ostrza na siebie.
- Chroni wam plecy - potwierdzi Pettygrew.
- Dziki - odpara Ky. - Masz czym w nich rzuci?
Sama z pewnoci nie moga uy reszty min, skoro miaa go za ruf.
- Wyrzucamy, co mamy... Jeli dopisze nam szczcie...
Ky powrcia do skanera. Utrzymywany przez ni ostrza laserowy przepala si przez
tarcz nieprzyjaciela. Osony pirata migotay, lecz jednoczenie wychodzi z jej najbardziej
efektywnego zasigu, a rezerwa mocy spada im ju do czterdziestu procent. Wtem janiejszy
rozbysk tarcz poprzedzi olepiajc eksplozj. Niemal natychmiast cigajcy ich okrt
gwatownie zwolni, a nie ostrzeliwane tarcze Fagotu przygasy.
- To nie by wybuch caego okrtu - zameldowa Jessy. - Przypuszczam, e eksplodowa
napd wewntrzukadowy. Na tym kursie i z tak rezerw mocy nie wydaje mi si, ebymy
mogli go zniszczy.
- W takim razie przerwij ostrza - zarzdzia Ky.
Poczua, jak jej minie rozluniaj si lekko, a jednoczenie spostrzega, e jest mokra
od potu. Miaa nadziej, e najgorsze niebezpieczestwo mino, cho umiejtno
nieprzyjaciela wykonywania kalibrowanych mikroskokw oznaczaa, e ktry z piratw
wci mg zaatakowa ich grup, gdyby zdoali tu przed nimi wycofa si poza promie
skoku.
Kazaa obsadzie baterii wymieni si i zje co na szybko, zaodze mostka rwnie.
Poczya si z pozostaymi dwoma okrtami, by upewni si, e wiedzieli, co maj dalej
robi. Nastpnie nakazaa obsadzie mostka obserwacj skanerw, a sama usiada nad danymi,
by przeanalizowa, co wydarzyo si od pocztku do koca starcia.
Potrzebowaa wicej czasu, ni oczekiwaa, na wykrycie nieznacznych zakce,
zdradzajcych wynurzenie si nieprzyjacielskich jednostek i tych pierwszych godzin
ostronego podkradania si do nich. Precyzja lotu wskazywaa na znaczne dowiadczenie w
operacjach zespoowych i bojowych oraz doskona komunikacj. Ky zagryza doln warg,
porwnujc to, co widziaa, z tym, czego uczono j na Akademii. Podstawy taktyki nie
zmieniay si od dziesitkw lat, co wynikao z ogranicze w cznoci midzy okrtami,
chyba e szczliwie nadarzy si jaki ansibl lub jednostki przebyway w odlegoci nie
wikszej ni sekunda wietlna od siebie. Ansible pokadowe cakowicie to zmieniay. Gdyby
Zavala nie mg poczy si z ni w czasie rzeczywistym, jej sytuacja byaby znacznie
gorsza.
Cztery godziny pniej osignli minimalny promie skoku. Ku jej pewnemu
zaskoczeniu nieprzyjaciel nie ciga ich na silnikach wewntrzukadowych. Cho zniszczyli
dwie jednostki i powanie uszkodzili trzeci, wrg nadal mia nad nimi przewag liczebn i
siy ognia. Ky nie opuszczao napicie, dopki wszystkie trzy jej" okrty nie dokonay
zanurzenia, wychodzc z nadprzestrzeni w odlegoci szeciu do dziesiciu godzin wietlnych
od lokalnego soca. Dziki ansiblom pokadowym bez trudu si odnaleli.
- Nie lecimy do oznaczonego na mapach punktu skoku - oznajmia pozostaym. - Wiedz,
gdzie jest i mogliby przygotowa tam na nas zasadzk. Udajemy si tutaj... - Przesaa
koordynaty. - Przypadkowy skok nie powinien niczym grozi, gdy czas jego trwania to
zaledwie czterdzieci trzy godziny. Nie zapomnijcie wynurzy si z nisk prdkoci
relatywn.
- A wtedy co? - zapyta Argelos.
- A wtedy polecimy na Ciudad. Przeka wam tras po wynurzeniu. Skaczcie na mj
znak... - Odliczya i Awangarda zanurzya si w nadprzestrze gadko, jak zwykle.
Rozdzia 25
Przygotuj okrt do lotu w nadprzestrzeni - Ky polecia Hugh. - Rozpisz harmonogram
wacht i dopilnuj, eby reszta zaogi posza spa. Ty te. Chc dosta zestawienie zuytej
amunicji, raport o stopniu zuycia lub uszkodzeniach wyrzutni oraz list zakupw w
najbliszym porcie.
- Tak jest, kapitanie - odpar. Wyglda na wypocztego i niemal zrelaksowanego,
zakadaa, e zdrzemn si podczas lotu do punktu skoku.
- Przekazuj ci mostek - oznajmia i wstaa. Otoczenie zafalowao jej przed oczami.
Wcieka si na siebie. To bya jej wina, e nie usna... Wtem zauwaya, e podtrzymuje j
sztuczne rami Hugh. - Dziki - mrukna.
- Prosz dobrze wypocz - powiedzia cicho. - Teraz jestemy bezpieczni.
To zdanie koatao jej w gowie przez ca drog do kajuty, gdzie rozebraa si i wzia
prysznic, po czym rzucia si na koj. Bezpieczni teraz. Teraz, kiedy podja rozsdn
decyzj, ale nie wczeniej, gdy znowu zaufaa niewaciwej osobie. Cho tym razem z innych
pobudek, bynajmniej nie dlatego, e czua do Andreson choby cie sympatii.
Miaa ochot przewrci si na drugi bok, nakry gow poduszk i nie budzi si,
dopki... dopki co? Dopki sytuacja si nie poprawi, dopki nie powrci przeszo?
mieszne. Przeszo nie wracaa. Nic co mogaby zrobi, nie przywrci ycia rodzicom, ani
innym zabitym. Nic, co mogaby zrobi, nie odbuduje rodzinnych domostw, biur, statkw.
Nie doprowadzi do tego rwnie adne zaniechanie z jej strony. To byo niemoliwe.
Cokolwiek zrobi, bd nie, nie miao to dla nich adnego znaczenia. Przygniota j rozpacz,
dusi mrok. Po co prbowa? Nikt tego tak naprawd nie rozumia. Stella uznaa j za
wariatk, kiedy prbowaa powoa do ycia midzygwiezdn flot. Reszta rodziny
prawdopodobnie zgodziaby si z ni, o ile w ogle przeyli.
Wydawao jej si, e robi postpy. Triumfem byo utrzymanie si przy yciu przez te
pierwsze miesice. Uoony na Lastway plan poraa rozmachem, lecz wydawa si moliwy
do zrealizowania. List kaperski da jej prawo uzbroi statek... A potem wyobrazia sobie
sojusz kaprw, tworzcych prawdziw, kosmiczn flot. Czy mogo si uda? Moe, ale
pierwsza prba zakoczya si katastrof i teraz ju nikt jej nie wysucha. Wrg wiedzia o jej
istnieniu, uzna j za niebezpieczn i przekona si, e wiedziaa, kim oni s. Zamiast chroni
interesy Vattw, cigna na rodzin dodatkowe kopoty.
Zupenie, jak w dziecistwie. Jak za kadym razem, gdy usiowaa zrobi co
poytecznego, a co potem wybuchao jej w twarz. Tyle, e teraz nie byo mowy o
poajankach, westchnieniach i przewracaniu oczami - teraz chodzio o ludzkie ycie. Nie
potrafia przekona ich o realnoci niebezpieczestwa i tylko dodatkowo pogorszya spraw.
- Na ile sposobw mona co spieprzy? - zapytaa sufitu. Odpowied nie nadesza, za to
z gbin wspomnie napyn kpicy gos Rafe'a, oznajmiajcy jej, i nie dotara jeszcze do
kresu popenianych bdw. Zniechcajca myl. Zastanawiaa si, co Rafe zrobiby na jej
miejscu, gdzie teraz by i jaki przekrt planowa. Przynajmniej nie zaufaa jemu - no, w
niezbyt duym stopniu. Usna, przypominajc sobie ich ostatni rozmow, a potem nio jej
si, e beszta jego rodzicw za takie ze potraktowanie syna.
Slotter Key
Grace Lane Vatta staa w rzdzie czonkw rodziny Vattw, stoczonych pod przenon
oson nad ziejcym kraterem, gdzie niegdy wznosia si kwatera Transportu Vattw. Gruz
dawno ju wywieziono, piwnice oczyszczono, a popkane fundamenty odsonito i
naprawiono. Dzisiaj, w strugach lodowatego deszczu, wmurowywali kamie wgielny pod
now budowl. Nie mogli zaczeka na lepsz pogod, gdy zbyt wielu dygnitarzy wpisao
sobie t dat do gsto zapisanych kalendarzy. Pod drugim daszkiem schronili si
dziennikarze, gotowi wyroi si spod niego, jak tylko rozpocznie si ceremonia.
Robotnicy w ociekajcych deszczem pelerynach umiecili we waciwym miejscu
ogromny blok modessarskiego granitu, wpasowujc wystajce z fundamentw wzmocnione
koki w wydrone w jego podstawie otwory. Skrzypienie dwigu gino w jednostajnym
bbnieniu kropel deszczu o plastikowy daszek. Lnicy w deszczu gaz przypomina barw
burzow chmur, lecz nazwiska zabitych podczas zamachu lniy na dwch
wyeksponowanych bokach, wycite gboko w kamieniu i wypenione zotem. Kosztowao to
fortun i byli tacy, co narzekali, lecz Grace pozostaa nieugita, twardsza od tego granitu.
- Martwi zapacili wicej - ucia i malkontenci poddali si.
Za rodzin stali dygnitarze: nowy prezydent, nowy gubernator prowincji, nowy burmistrz,
nowy komendant Si Kosmicznych, stary komendant Akademii Si Kosmicznych, szefowie
najwikszych bankw... Grace poczua mrowienie, uznaa jednak, e to tylko zawizek
ramienia. Nad ceremoni czuwa MacRobert i ochrona, a ona wiedziaa, gdzie znajduje si jej
bro.
Kiedy gaz zaj nareszcie swoje miejsce, a murarze sprawdzili wymiary i pooenie,
robotnicy usunli liny i cofnli si. Czonkowie rodziny wystpili naprzd, w deszcz.
Reporterzy wysypali si spod dachu, lecz ochrona zapdzia ich tam z powrotem. Zabysy
wiata i gosy ucichy, gdy dzieci Jo podeszy do kamienia wgielnego z butelk wina.
Po jednej stronie stana Helen, a po drugiej Grace. Dzieci wyrecytoway wyuczon
formuk i rozbiy butelk o twardy granit. Szko rozpryso si, a wino barwy krwi zmieszao
si z deszczem. Grace ogarna na moment ta sama czarna wcieko, co zaraz po ataku.
Chwila mina, ludzie zaczli rozmawia i ucieka pod zadaszenie przed nasilajcym si
deszczem. Dwig odjecha z nieprzyjemnym klekotem gsienic. Urzdnicy ze subowymi
parasolami pomagali dygnitarzom dotrze do subowych limuzyn.
Po ceremonii wrcili do miejskiej rezydencji Stamarkosw, gdzie powita ich obficie
zastawiony bufet, biegncy przez ca dugo salonu. Grace z obrzydzeniem przygldaa si
dobrze odywionemu i rozplotkowanemu tumowi. Jak oni w ogle mogli obera si w
takich czasach? Wycofaa si do najcichszego kta sali.
- To miao by radosne przyjcie - wyszepta jej do ucha MacRobert. Poda jej kieliszek
czego bezbarwnego. Pokrcia gow. - Dowd na niezniszczalno Vattw.
- Dowd na poczucie winy u co poniektrych - mrukna Grace. - Teraz to si do nas
asz...
- Wariujesz z bezczynnoci - powiedzia. - Ale przeyjesz t rekonwalescencj.
Obejrzaa si na niego.
- Za duo o mnie wiesz.
- Powinienem. Pjdziemy gdzie?
- Chc wiedzie, gdzie jest i co robi Stella. I Ky.
- Ky - mrukn MacRobert - bez wtpienia sprawia rwnie wiele kopotw, jak ty. A przy
okazji, syszaa, e nasz nowy prezydent planuje zaproponowa ci wysokie stanowisko w
Obronie?
Grace zamrugaa.
- Naprawd?
- Tak - potwierdzi, przygldajc si jej.
- Chce mnie kontrolowa - uznaa Grace.
- C, owszem - przyzna MacRobert, szarpic si za ucho. - Nie jest szalony i chce mie
ci na widoku. Mimo to...
- Jak wysokie? - zapytaa Grace.
- Ojej, czybym usysza w twym gosie ambicj? Nie mog mwi o tym tutaj, miejsce
nie jest wystarczajco zabezpieczone, a nikt inny c, prawie nikt - nie ma takich uprawnie.
Nie wiem jak ciebie, ale mnie nie pociga nic, co widz na tym stole. Za to herbata w jakim
cichym zaktku...
- wietny pomys - zgodzia si Grace. Jej czarny nastrj natychmiast si ulotni.
- To samo mu powiedziaem - rzuci MacRobert.
Potkna si, syszc to, lecz zdy uj j delikatnie za zdrowe rami.
- Chcesz powiedzie...? Do licha, Mac, przebiegy z ciebie rybak.
- Wszystko jest kwesti przynty - oznajmi MacRobert, przeprowadzajc j koo dwch
rozgestykulowanych politykw tak, aby nie narazi zawizka nowego ramienia.
* * *
Ky obudzia si po szesnastu godzinach rozbita i zmaltretowana. Uznaa, e musi ukry to
przed zaog.
- Spaam za dugo - odpowiedziaa na powitanie Hugh. - Ale czuj si dobrze.
- Mam te raporty - oznajmi. - W wielkim skrcie: nie odnielimy adnych uszkodze,
nie ma te nadmiernego zuycia baterii, ani rannych. W tych okolicznociach to zupenie
przyzwoity wynik. - Dotaro do niej, e patrzy na ni z podziwem. Wstrzsno ni to.
- Jedno wielkie zamieszanie - ocenia. - Mielimy szczcie, e przeylimy, a ja
okazaam si kretynk, e w ogle zacignam si pod rozkazy tamtej kobiety.
Wzruszy ramionami.
- Co si stao, to si nie odstanie. Ona zgina, a pani wydostaa nas stamtd ywych.
Zabijajc przy okazji paru wrogw.
- Zmykalimy jak zajce - upieraa si, mierzc go wzrokiem. Czy to naprawd bya
aprobata?
Umiechn si.
- Jak zajce z kami, kapitanie. Nie mielimy innego wyjcia. - Przysun si bliej. -
Gowa do gry. Wiem, co pani czuje - chciaa pani lepszego rezultatu. Ale przeya pani i
bdzie jeszcze miaa inne okazje.
Jego dobry humor okaza si zaraliwy. Ky poczua nawrt pewnoci siebie.
- Mam tak nadziej - owiadczya z moc.
- Oto waciwy duch. - Zupenie, jakby by jej ojcem, albo wujkiem.
- Uhm... Czy pamitaam, eby powiedzie innym, jak dobrze sobie poradzili?
- Tak, kapitanie, zrobia to pani. Zaraz po pierwszym skoku i jeszcze raz pniej - ale
wtedy bya ju pani nieprzytomna.
- To dobrze. - Czyli udao si jej wywiza przynajmniej z czci obowizkw.
- Na wypadek, gdyby si pani zastanawiaa, to pogratulowaa pani take kapitanowi
Argelosowi i kapitanowi Pettygrew.
- Jeszcze lepiej.
- Sugeruj co zje...
Wrci jej apetyt. Kiedy ostatnio jada? Na dugo przed pjciem spa.
- Tak - zgodzia si. - Na jaki posiek pora?
- Na gulasz piracki - rzuci Lee przez rami. Kto parskn Ky rozejrzaa si i stwierdzia,
e wszyscy s nadmiernie radoni. C, przeyli, a w nadprzestrzeni nie dosignie ich aden
nieprzyjaciel.
- Pirat smaony - oznajmia, budzc powszechny miech. - Podwjny - dodaa.
* * *
Do koca wachty obesza wszystkie przedziay i porozmawiaa z kadym, wysyajc
wiadomo, e pani kapitan obudzia si czujna, zdrowa i pewna siebie. Wygldao na to, e
wszyscy w to wierzyli, cho sama nie bya tego taka pewna. Czy oznak zdrowia bya wiara
w to, e po caym szeregu zych decyzji i poraek nadal moga odnie zwycistwo?
Alternatywa wygldaa znacznie gorzej... Jeeli si wycofa, piraci strac aktywnego
przeciwnika. Nie, choby nie wiadomo na jakie szalestwo to wygldao, musiaa prbowa
dalej, dopki nie zwyciy lub zginie. Po podjciu takiej decyzji zacza do maksimum
wykorzystywa dni lotu w nadprzestrzeni.
Potrzebowali organizacji. Potrzebowali strategii, taktyki, doktryny operacyjnej i logistyki,
jak rwnie caej reszty tych wojskowych spraw, ktre wydaway si takie proste i oczywiste
na Akademii, przedstawiane w postaci tekstw, schludnych diagramw i przejrzystych
wyjanie. Zwoaa wszystkich czonkw zaogi, ktrzy mieli cokolwiek wsplnego z
wojskiem lub marynark.
- Opowiedzcie mi wszystko, co wiecie o organizacji - poprosia. - Oczywicie, bez
zdradzania tajnych szczegw. Sam esencj: jak to wszystko byo zorganizowane? Kto
podejmowa decyzje? Kto mg je odwoa? Prbujemy wsppracowa z ludmi z rnych
organizacji. Niemniej, funkcje s podobne - chodzi o walk okrtw w kosmosie. Jeeli ustal
czci wsplne, uatwi wspprac ludziom znajcym rne organizacje...
Po tym wyjanieniu biorcy si z zaskoczenia pierwszy opr wyparowa. Pokazaa im
wyrysowany przez siebie schemat organizacji, bazujcy na Siach Kosmicznych Slotter Key.
- Ma pani na myli, e oficera nabywajcego zapasy nazywalimy oficerem
zaopatrzeniowym, a pani nazywa go oficerem do spraw zakupw? - zapyta Jon Gannett.
- Dokadnie - potwierdzia.
Hugh pochyli si nad schematem.
- C, jeeli usunaby pani nazwy stopni, wygldaoby to bardzo podobnie do naszej
organizacji.
Jon Gannett przytakn.
- Naszej rwnie.
- Czyli stworzenie wsplnego schematu organizacyjnego nie bdzie takie trudne, jak
mylaam - uznaa Ky. Rozejrzaa si po zgromadzonych wok stou. Wszyscy wpatrywali
si w diagram, a po chwili podnieli gowy, by napotka jej wzrok. - Nastpnym krokiem -
kontynuowaa - bdzie opracowanie skutecznej taktyki.
- Moe po prostu znowu zrobimy co gupiego, zaczekamy na ich uderzenie, a wtedy
zaskoczymy ich byskotliwym posuniciem - podsun Martin.
Nagrodzono go miechem.
- Wolaabym, ebymy byli byskotliwi od samego pocztku - odrzeka Ky. - A mamy
tylko par tygodni, zanim dotrzemy na Ciudad.
- Nie poddaje si pani - oznajmi Jon Gannett.
- Nie poddaj si - potwierdzia. Zapanowaa pena zaskoczenia cisza. - A poniewa
pjcie w z stron omal nas nie zabio...
- Nie pani wina - wtrci Martin.
- Doczenie do Andreson, kiedy wiadomo byo, e bdzie chciaa dowodzi, byo moj
decyzj - przypomniaa Ky. - Ale nie odmieni tego, za to mog postara si nie popeni
ponownie takiego bdu. Tak wic, wykorzystajmy czas, ktry mamy, na ustalenie, jak nasze
trzy ocalae okrty mog przekona potencjalnych sojusznikw do doczenia do nas. Myl,
e dobra organizacja i analizy taktyczne powinny nam w tym pomc.
- Tak jest, madame, to powinno nam bardzo pomc. - Hera Gannett, zwykle cichsza od
Jona, tym razem nie daa mu si ubiec.
Pozostali pokiwali gowami.
- A potem - dodaa Ky - kiedy ju pozyskamy sojusznikw i bdziemy mieli plan,
zapolujemy na tych cierwojadw i wszystkich ich powystrzelamy. - Umiechna si do
nich, a oni po kolei odpowiedzieli jej umiechami.